Problemy Ukraińców w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 1947 roku Ł B i blioteka Fundacj i św. Włodzimierza tom 1 Problemy Ukraińców w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 1947 roku Pod redakcją Włodzimierza Mokrego Wydawnictwo "Szwajpolt Fioł" Kraków 1997 II wydanie książki ukazało się dzięki pomocy finansowej Canadian Institute ofUkrainian Studies University ofAlberta Edmonton oraz ndacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie Opracownie komp.: Oleg Aleksejczuk a pierwszej stronie okładki: Zenobiusz Poduszko, Fragment zagrody. Na ostatniej: Lew Getz, Widok z okna a stronie - 36, 75, 94, 364, 372, 380, 385, 399-400, 426, 437 grafika Tyrsusa Wenhrynowicza Na stronie - 389, 391, 393, 395-397 fotografie z książki s. mitrata S. Dziubyny, I cmeepdu dijio pyK Hawux, Warszawa 1995. ISBN 83-905280-8-8 Wstęp Życie ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce od pięćdziesięciu lat determinuje wysiedleńcza akcja "Wisła". Ukraińcy rozproszeni na linii: B iałystok - Gdańsk - Koszalin - Gorzów Wielkopolski - Zielona Góra -Wrocław - Opole - Katowice - Sanok - Przemyśl - Lubaczów, najtrudniejsze problemy mają z uniesieniem tożsamości narodowej, zachowaniem języka ojczystego i zaspokajaniem potrzeb duchowych, zwłaszcza religijnych. Negatywny stereotyp Ukraińca, starannie pielęgnowany w powojennej Polsce w środkach masowego przekazu, okazał się na tyle silny i powszechny, że nieprzychylnego stosunku ogółu społeczeństwa polskiego do Ukraińców nie zdołały zmienić w sposób zadowalający dotychczasowe działania na rzecz wzajemnego polsko-ukraińskiego poznania i zbliżenia, podejmowane przez poszczególne środowiska i osoby ze świata nauki, kultury, poi ityki - tak z polskiej, j ak i z ukraińskiej strony. Pozytywnymi oznakami z trudem zawiązującego się partnerskiego dialogu między Polakami i Ukraińcami żyjącymi w Polsceoraz między narodem polskim i ukraińskim są przede wszystkim: 1) zapowiedziane w 1990 roku przez Senat RP w uchwale potępiającej akcję "Wisła", ale wciąż nie realizowane naprawianie krzywd wysiedlonym Ukraińcom, a szczególnie więźniom obozu koncentracyjnego w Jaworznie; 2) reaktywowanie Cerkwi Greckokatolickiej; 3) ułatwiająca naukę języka ojczystego znaczna poprawa warunków w dziedzinie szkolnictwa; 4) wzrost rzetelnych informacji o życiu Ukraińców w środkach masowego przekazu i w literaturze naukowej; 5) rosnące zainteresowanie Polski niezależną Ukrainą, jako strategicznym partnerem, wzmacniającym wolność Polski i stabilność w Europie Środkowo-Wschodniej. Dialog Polaków z Ukraińcami w Polsce staje się konstruktywny wówczas, gdy dyskutujące strony sąprzekonane o słuszności i konieczności rozdzielenia krzywd doznanych przez Ukraińców w wyniku akcj i "Wisła" od tragedii, j aka z ukraińskich rąk spotkała Polaków na Wołyniu. Ukraińcy, Włodzimierz Mokry pólnie z Polakami na Ukrainie, winni bowiem odkryć całą prawdę o )łyniu, a Polacy z Ukraińcami w Polsce - o akcji "Wisła". Takie podejście zdaje się być zgodne z polityką tych partii oraz władz awodawczych i wykonawczych Polski, które zmierzają do zbudowania istwa polskiego, jako państwa obywatelskiego i państwa prawa, gdzie stulaty wysiedlonych przez władze PRL Ukraińców winny być ktowane i rozwiązywane jako problemy obywateli polskich, innej niż ska narodowości*, co pozostaje w zgodności z normami i wymogami iwa międzynarodowego, jakim winne sprostać wszystkie państwa, ^czające się do struktur zachodnioeuropejskich. Materiały zawarte w niniejszej książce stanowią owoc refleksji nad yczynami i skutkami wysiedlenia w 1947 roku Ukraińców, którym iwięcone zostały odbyte w 1997 roku w Krakowie i w Gorlicach** lferencje nt.: Rusini, Łemkowie - Ukraińcy w Polsce. 50 lat po siedleńczej akcji "Wisła "(1947-1997), oraz towarzyszące obu lferencjom dyskusje panelowe, w których wzięli udział zarówno aińscy działacze ze Zjednoczenia Łemków i Związku Ukraińców w sce, jak i polscy i ukraińscy uczeni, głównie historycy, filolodzy, )licyści i dziennikarze, zwłaszcza z "Tygodnika Powszechnego", laku", "Więzi", "Gazety Wyborczej" - pism od lat zaangażowanych rzecz poznariia i zbliżenia między Polakami i I Ikraińcanii Pierwszy z trzech rozdziałów pierws/c| ivvśa Mmiip./i-yutiwuu /.ium.i sraty konferencyJne na temat: jn>lti\' n>r" > im uun^w. pi |.ik wymywano dotychczas, celu wyśni !!¦ ' ,i Wstęp 7 Mokry); przebiegu i skutków tej akcji (Leszek Wołosiuk); o propagandzie antyukraińskiej i kształtowaniu negatywnego stereotypu Ukraińca (Małgorzata Kmita); o warunkach i problemach życia Ukraińców na ziemiach Pomorza Zachodniego w pierwszych latach po wysiedleniu (Roman Drozd, Igor Hałagida). Drugi rozdział tej części książki poświęcony został sprawie obozu koncentracyjnego, przeznaczonego głównie dla inteligencji ukraińskiej w latach 1947-1949, w Jaworznie. Obóz ten stanowi jedną z najbardziej tragicznych kart w całej historii wysiedlenia i pozostaje problemem szczególnie bolesnym, zwłaszcza dla byłych więźniów Jaworzna i ich rodzin, wciąż czekających na zadośćuczynienie. Wydrukowane tu zostały relacje byłych więźniów-świadków Jaworzna, spisane z taśmy videofilmu, który przed dyskusją panelową obejrzeli wszyscy uczestnicy konferencji. W tym miejscu, a także w dwu następnych częściach książki dołączone zostały dodatkowe teksty o Ukraińcach w Jaworznie z uwagi na to, że problem tego obozu powracał w różnych kontekstach i dyskusji tak w Krakowie, jak i w Gorlicach i wywoływał żywą reakcję oraz szereg pytań 0 obecne losy poszczególnych więźniów, zwłaszcza kobiety, która urodziła 1 odchowała dziecko w obozie (por. s.79). Na trzecią część tego pierwszego rozdziału składają się wypowiedzi uczestników dyskusji panelowej w Krakowie i w Gorlicach oraz głosy dyskutantów. W tej ważnej debacie, będącej zarazem dokumentem świadomości społecznej, udział wzięli przedstawiciele kilku pokoleń, różnych środowisk polskich i ukraińskich: Włodzimierz Chmylak, Orest Czaban, Zenon Doliszny, Lew Gal, Stefan Hładyk, Małgorzata Kmita, Igor Kuzyk, Roman Lubiniecki, Krystyna Mokra, Włodzimierz Mokry, Jan Prokop, Andrzej Romanowski, Piotr Tyma, Piotr Szafran, Wacław Szlanta, L. Wołosiuk, Bożena Zinkiewicz-Tomanek i inni. W rozdziale drugim, "Refleksje, dokumenty i materiały", zamieszczone zostały artykuły przedstawicieli młodszego pokolenia historyków polskich (Piotra Lewickiego, Grzegorza Motyki, Tadeusza Andrzeja Olszańskiego). Autorzy ci, demaskując świadomie przeinaczane i wyolbrzymiane fakty, wykorzystywane dla tworzenia propagandy antyukraińskiej, próbują przełamać utrwalony w świadomości społecznej negatywny obraz Ukraińca w Polsce. Włodzimierz Mokry ś w zamieszczonym tu szkicu pt. Wpływ akcji "Wisła" na życie ilne Ukraińców w Polsce Małgorzata Kmita pisze o postępującym liku akcji "Wisła" procesie zatracania przez wysiedleńców skich więzi z krajem ojczystym, tradycjami narodowymi i rodzimym ;m, a zarazem o działaniach aktywistów, instytucji, organizaqi. wnictw ukraińskich, zmierzających do osłabienia szybko ującego procesu asymilacji oraz o roli w zachowaniu świadomości >wej Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Polsce, :niu Cerkwi, tygodnika "Nasze Słowo" oraz imprez kulturalno-kich. iteriały te dopełniają dokumenty, świadczące o działaniach na rzecz nienia trudnych okresów z najnowszej historii stosunków polsko-ńskich, przezwyciężenia wzajemnych uprzedzeń, które podjęli tawiciele miasta Jaworzna, na czele z jego prezydentem Andrzejem rzem i Barbarą Sikorą, organizatorką wystaw grafiki, oraz spotkań tami i działaczami ukraińskimi - Aretą T. Fedak z Warszawy, Tyrsem ynowiczem z Krakowa, przewodniczącym Związku Ukraińców w - Jerzym Rejtem, Eugeniuszem Misiłą - autorem książki pt. Akcja i", a także prezesem Fundacji św. Włodzimierza. Do materiałów tych one zostały projekty uchwały potępiającej akcję "Wisła" oraz poparty riednim uzasadnieniem projekt ustawy sejmowej o "zwrocie tiomości przejętychna własność państwa w następstwie akcji "Wisła". it tej ustawy choć nie został przyjęty, to jednak świadczy o iowanych wówczas próbach likwidacji, istniejących do dziś, następstw >wej akcji "Wisła", która w opinii coraz szerszychkręgów społeczeństwa ;go, zwłaszcza wśród elit, winna być potępiona także przez Sejm RP. cść tę zamykają dwa dokumenty potępiające akcję "Wisła" - uchwała i z 1990 roku i apel podpisany w 1997 roku przez 190 intelektualistów ch, a także rozważania prof. Jerzego Pomianowskiego na temat ranią odpowiedzialności zbiorowej jako jednej z plag naszego wieku, iblemy Łemkowszczyzny z uwagi na ich specyfikę, dużą ilość ałów, świadczących także o aktywności działaczy łemkowskich w dzeniu swych praw, wydzielone zostały w odrębnym, trzecim Lale książki "Problemy Łemkowszczyzny". Ukazana tu została .dzona wobec całej mniejszości ukraińskiej w międzywojennej i Wstęp 9 powojennej Polsce, a na Łemkowszczyźnie szczególnie widoczna i udokumentowana akcja, najpierw polonizowania, a następnie wysiedlenia w 1947 roku Rusinów, Łemków - Ukraińców. Z uwagi na szczególny stosunek Ukraińców do ziemi, nieprzypadkowo określanych jako "chliboroby" - "wypracowujący chleb", dołączone tu zostały wybrane opowiadania Wasyla Stefanyka - autentycznie rozumiejącego duszę, przywiązanego do ziemi i lasów chłopa ukraińskiego. W czwartej części książki zawarte zostały teksty odsłaniające Karty z dziejów Ukraińców po 1947 roku. Ukazują one losy konkretnych osób i pojedynczych cierpień, które gubi historia, opisująca ze swej natury główne linie rozwoju wydarzeń i stosująca nierzadko zbyt uogólniające oceny i wnioski. Przybliżenie losów więzionych i prześladowanych Ukraińców, zwłaszcza księży i upokarzanych kobiet (por. głos świadków Jaworzna, str. 75-82 oraz los zgwałconej podczas przesłuchania Kateryny - matki Teresy str. 375-380), zapobiegnie być może wydawaniu zbyt uproszczonych i generalizujących ocen, które pośrednio usprawiedliwiają stosowanie odpowiedzialności zbiorowej podczas wysiedlenia około 150 tysięcy cywilnej ludności ukraińskiej. Książkę zamykają informacje o tych nieśmiertelnych, bo stworzonych przez artystów ukraińskich, dziełach sztuki i muzyki, które stały się świadectwami zwycięstwa pokonanych w 1947 roku i potwierdzają proroczą wiarę Adama Mickiewicza i Tarasa Szewczenki, iż "pieśń ujdzie cało" i że "nasza pisnia, nasza duma ne wmre, ne zahyne". Włodzimierz Mokry Materiały z Konferencji Rusini, Łemkowie - Ukraińcy w Polsce 50 lat po wysiedleńczej akcji "Wisła" 1947-1997 Kraków (17 maja 1997 r.) - Gorlice (30 maja 1997 r.) /ysiedlenie Ukraińców z Bieszczadów w 1947 r. eprodukcja fotografii z albumu Polska 1944-1<)6>, Warszaw > '''66, tom 1, 150; patrz Akcja "Wisła" Dokumenty, opr. E. Misiło Wal i*a 1993. Włodzimierz Mokry NIE WOJSKOWY, LECZ POLITYCZNY CEL WYSIEDLEŃCZEJ AKCJI "WISŁA" W 1947 ROKU Z dostępnych dziś i wciąż odkrywanych dokumentów historycznych oraz badań powadzonych zwłaszcza przez historyków polskich młodszego pokolenia wynika, że nie wytrzymują krytyki upowszechniane od kilkudziesięciu lat i pokutujące do dnia dzisiejszego, przyjęte przez powojennych historyków-propagandzistów opinie, iż wysiedlenie około 150 tysięcy cywilnej ludności ukraińskiej w 1947 roku miało uzasadnienie wojskowo-militarne, gdyż zostało podyktowane koniecznością wyzwolenia wschodnich ziem polskich spod Ukraińskiej Powstańczej Armii, która zaczęła "masowo mordować polską ludność cywilną". Z analizy dokonanej m.in. przez Tadeusza A. Olszańskiego wynika że "niemal wszystko jest nieprawdą" w stereotypie zasugerowanym przez Jana Gerharda i przyjętym przez część historyków, którzy twierdzą, jakoby: "po wyzwoleniu wschodnich ziem obecnej Polski nadciągnęły zza Sanu i Bugu rozbite tam przez Armię Czerwoną złowrogie bandy UPA, które na tym, zasadniczo obcym sobie terenie zaczęły masowo mordować polską ludność cywilną oraz milicjantów, unikając starć z wojskiem. Po dłuższym okresie walk, podczas których UPA odnosiła pewne taktyczne sukcesy, w marcu 1947 r. w przypadkowej potyczce poległ gen. Świerczewski, co stało się powodem przeprowadzenia wielkiej akcjiwojskowej i całkowitego wysiedlenia Ukraińców z terenów południowo-wschodniej Polski"1. W powój ennej historiografii, a zwłaszcza w publicystyce, wspomnieniach i powieściach -jak podkreśla Grzegorz Motyka2 - walki Woj ska Polskiego z 1. T. A. Olszański, Wokół akcji "Wisła", [w:] Cołłoąuium narodów, Łódź 1991,s. 110. 2. "Ogółem w okresie Polski Ludowej ukazało się, nie licząc artykułów, co najmniej I- Włodzimierz Mokry PA w południowo-wschodniej Polsce przedstawiano jako zwycięskie [kończenie rozpoczętych przez UPA walk na Kresach i' 'sprawiedliwy odwet i doznane tam przez Polaków krzywdy", sugerując przy tym, jak chciał go Gerhard, że "działające w Polsce oddziały UPA były tymi samymi, jakie cześniej działały na Zachodniej Ukrainie, z której rzekomo wcześniej zostały ypartedo Polski"3. Te nieprawdziwe informacje zostały do tego stopnia utrwalone w yiadomości społecznej w Polsce, że-jak zauważył G. Motyka-powtórzyła w 1993 r. za Gerhardem na łamach "Rzeczpospolitej" autorka recenzji iążki Akcja "Wisła" Eugeniusza Misiły. Natomiast prawda jest taka, że w >łudiiiowo-wschodniej Polsce w 1945 roku pozostały miejscowe oddziały PA, "sformułowane z Ukraińców mieszkających na terenach przyznanych )lsce", gdyż te grupy UPA, które pojawiły się tu latem 1944 roku, zasadniczo >wróciły na swe macierzyste tereny na Wschód4. Z analizy faktów i zestawień :zbowych Tadeusza Andrzeja Olszańskiego wynikają następujące ijistotniejsze dla naszych rozważań wnioski: po pierwsze - "ówczesne (ojednanie narodowe« miało ograniczać się tylko do Polaków, dlatego UPA yłączono z ogłoszonej w 1947 roku amnestii, która rozładowując niemal Ikowicie »polski« las, spowodowałaby wyjście z lasu znacznej części irtyzantki ukraińskiej i rozpad wiejskich oddziałów pomocniczych"5; po ugie - mimo nie objęcia wyłączenia UPA amnestią, Ludowe Wojsko Polskie iało globalnie dziesięciokrotną przewagę nad oddziałami ukraińskimi, a 58 prac naukowych i popularnonaukowych, 50 wspomnień, co najmniej 10 tomików popularnej serii "Żółtego Tygrysa" oraz ponad 60 powieści". G. Motyka, Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej, [w:] Polska - Ukraina spotkanie kultur, red. T. Stegner, Gdańsk 1997, s. 106. G. Motyka, Obraz Ukraińca w literaturze..., op. cit, s. 108. T. A. Olszański, Wokół akcji "Wisła"..., op. cii., s. 111. "Wraz zkolejnymi deportacjami mieszkańców terenów południowo-wschodniej Polski na Ukrainę kończyło się partyzantom UPA naturalne zaplecze. E. Misiło oblicza, iż całe to podziemie liczyło wtedy najwyżej 1,5 tys. osób. Twierdzi też, iż wraz z zakończeniem wywózek na Ukrainę ustały ataki UPA na oddziały WP i posterunki MO. I ilustruje to liczbami, z których wynika, iż w 1945 r. zginęło w Krakowskiem, Rzeszowskiem i Lubelskiem 368 cywilów, w 1946 - 89, zaś do marca 1947 r. - 10." L. Wołosiuk, Akcja "Wisła" - przyczyny, przebieg, skutki, "Między Sąsiadami", 1997, nr 7. s 152. Polityczny cel wysiedleńczej akcji "Wisła" 15 więc tę, jaka według autorów książki Droga donikąd Antoniego Szczęśmaka i Wiesława Z. Szoty, jest konieczna dla likwidacji partyzantki; po trzecie -"żadne względy wojskowe nie uzasadniały wysiedlenia Ukraińców na zupełnie inne tereny, rozproszenia ich i wywłaszczenia. (...) Ukrytym celem tej akcji nie mogło być nic innegojak stworzenie warunków do szybkiej asymilacji Ukraińców, (...) a zatem do likwidacji na zawsze kwestii ukraińskiej w naszym kraju"6. O tym, że celem wysiedlenia i rozproszenia Ukraińców było ich wynarodowienie zmierzające do ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej w Polsce, świadczy także postępowanie władz zgodnie z następującą tajną instrukcją MZO, dotyczącą takiego rozmieszczania osadników z akcji "Wisła", by nie mieli oni dostępu do "elementu inteligenckiego", którą to inteligencję nakazano "bezwzględnie umieszczać osobno i z dala od gromad", a więc z reguły w obozie koncentracyjnym w Jaworznie: "Zasadniczym celem przesiedlenia osadników "W" [czytamy w tajnej instrukcji, dotyczącej rozpraszania Ukraińców] jest ich asymilacja w nowym środowisku polskim. Dołożyć należy wszelkich wysiłków, aby cel ten był osiągnięty. Nie używać w stosunku do tych osadników określenia "Ukrainiec". W wypadku przedostania się z osadnikami na Ziemie Odzyskane elementu inteligenckiego, należy taki bezwzględnie umieszczać osobno i z dala od gromad, gdzie zamieszkują osadnicy z akcji "Wisła"7. Kolejnym sposobem skutecznej asymilacji było izolowanie, z reguły wiejskiej, społeczności ukraińskiej od własnej inteligencji i prowadzenie propagandy antyukraińskiej8. W tym celu rozmieszczając wysiedlonych Ukraińców dzielono na trzy grupy - "A" notowany przez UB, grupa "B" -notowany przez zwiad wojskowy, "C" - notowany przez dowódcę oddziału wysiedlającego albo zadenucjowanyprzezkonfidentów już podczas wysiedlenia9. 6. T. A. Olszański, Wokół akcji "Wisła"..., op. cit., s. 7. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r. Cyt. za: R. Drozd, Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952, s. 49-58 w niniejszym tomie; por. też R. Drozd, Droga na Zachód. Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach zachodnich i północnych Polski w ramach akcji "Wisła", Warszawa 1997, s. 168-169. 8. Por. M. Kmita, Propaganda antyukraińska i kształtowanie negatywnego stereotypu Ukraińca w czasach PRL, "Między Sąsiadami", 1997, nr 7, s. 161. 9. R. Drozd, Droga na Zachód..., op. cit., s. 190. Wysiedlenie ludność ni> ziemie odzyskane na jj - Gorzów Wi pokoleń akcją politycy i o.sio dziś mówi- imskiej w (7 roi^ i rozproszenie jej na i\ stok -oi i yn - Gdańsk - Koszalin -Wrocław ()pole było dojrzewającą od icrzała do .Klukrainizowania", czy-jak . D - 'Zczeniapołudniowo-wschodnichterenów powojennej Polski, 2aimeszkm.Hlc) od wjfikóvv w gwej zasaMczL^ masie przczludnoscrusko-ukrainską,,,, sNvych etnicznych ziemiach Taksiębowiem w historii stosunków polsko-uku.ńsko-rosyjskich złożyło, że przodkowie dzisiejszych Ukraincóv _ Rusin,5 będący bezpośrednimi spadkobiercami państwa Rusi Kijowskiej i Rusi Halicko-Wołyńskiej w wiekach od XVI do XIX, a także na początku wieku XX traktowani byli przez Polaków jako plemię narodu polskiego, które prędzej, czy później zostanie w zupełności spolomzowane^Natonnast przez Moskwę traktowani byli Rusini-Ukraińcy jako maioruskie plei^e narodu wielkorosyjskiego które należy douczyć języka carów, czy po prostu zrasyfikować. Swój główny cel, zderzający do wynarodowienia Rusinów-Ukraińców, którym zarówno Pola^ a zwłaszcza Rosjanie z reguły 0^^^ na przestrzem wieków pr^wa do samostanowienia, starano się realizować na rożne sposoby, zarow^ metodami ideologiczno-propagandowymi jak i administracyjnymi, włącznie ze stosowaniem środków represyjnych. Tę konsekwentnie prowadzoną przez władze polskie politykę wynaradawiania Dbrazuje chociażby drastycznie zmniejszona ilość szkół ukraińskich w międzywojennej PolsCe w porównaniu z okresem monarchii austro-^ęgierskiej na terenach włączonych do Grodzonej Polski Ukraińcy ponieśli .naczne straty, zwłas2cza w dziedz.nn szkolnictwa W samym tylko curatormm lwowskim liczba szkół z u \ ?435, istniejących jeszc^ w 1922/21 n.l anniejszyłasięo 1978s^cJ. Oddzieli.m., , liepowodzeniem starania spo]C( ,, iniwersytetu we Lwo\\h y iniwersytecieJanaKazInil, ,..., ,,,!,,!,, | O stosunku elit i v ,)\VU-| :h starań o rozwój sy I ,Uil O.Por.W.MokryPoM,., lądowym językiem ukraińskim z opadła do 457 w 1934/35, czyli 1 '''terneanpozostajątu zakończone 1 ukraińskiego o utworzenie " lowaru'u katedr ukraińskich na '¦'i istniał uniwersytet podziemny, 1 ntów10. '' 'ści polskich do Ukraińców i i wyższego, świadczy między "'raJ i jutro, "Znak" 413-415, s. 163. Polityczny cel wysiedleńczej akcji "Wisła" 17 innymi wręcz symboliczna - zdaniem Zbigniewa Wójcika - wypowiedź Władysława Sikorskiego, który "zajął zdecydowanie negatywne stanowisko do idei utworzenia uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie" i w liście do swego przyjaciela Franciszka Smolki tak pisał o Rusinach-Ukraińcach: "Naród, który nie ma prawie żadnej historii własnej (tj. Ukraińcy - Z.W.), chce od razu stanąć na szczycie bez żadnej pracy nad sobą. Wie o tym, że uniwersytetu sam stworzyć nie zdoła, więc wpadł na pomysł ukrainizacji polskiego"11. Dopowiedzmy, że generał W. Sikorski w wysiedleniu widział rozwiązanie problemu ukraińskiego, odpowiadając na pytanie przedstawicieli rządu londyńskiego w kraju, zaniepokojonych społeczno-narodową i polityczną aktywnością Ukraińców12. Wracając zaś do bezpośrednich przyczyn akcji "Wisła", to przeanalizowane przeze mnie dokumenty i opracowania świadczą, że wysiedlenie Rusinów--Ukraińców najpierw na Ukrainę Radziecką w 1945-46, a następnie w 1947 roku na zachodnie i północne tereny powojennej Polski było wynikiem przejętej przez komunistyczne władze polskie idei jednolitego pod względem narodowościowym państwa polskiego, którą stworzyła i realizowała w okresie międzywojennym Narodowa Demokracja, zmierzająca do wynarodowienia 5,5 min Ukraińców, żyjących w II Rzeczypospolitej na swoich etnicznych ziemiach. A zatem, wysiedleńcza akcja "Wisła" poza swym podstawowym celem, jakim było "ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej", a więc wynarodowienie Ukraińców, była także (do czego zresztą wprost przyznawały się władze komunistyczne) akcją odwetową, przeprowadzoną z zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej, akcją skierowaną przeciwko ludności ukraińskiej, traktowanej jako bazę dla podziemia ukraińskiego, które - jak już podkreślano - w odróżnieniu od podziemia polskiego nie zostało objęte amnestią. O tym, że wysiedlenie Ukraińców w płaszczyźnie propagandowo-psychologicznej nosiło znamiona odwetu czy zemsty za tragedie Polaków na Wołyniu, świadczyć może zarówno ciche przyzwolenie Polaków na przeprowadzoną w 1947 roku akcję ''Wisła", jak i dzisiejsze stanowisko dziennikarzy z SLD, piszących na łamach swej "Trybuny" artykuły pt. Przesiedlenie odpowiedzią na morderstwa UPA, a także 11. Por. "Znak" 394, s. 86. 12. Por. głos z dyskusji Lwa Gala, zamieszczony w niniejszej tomie. Włodzimierz Mokry ;ywane dziś na murach Krakowa napisy typu: "Akcja Wisła odpłatą za ¦rzemy Wilno, Lwów" i temu podobne hasła. i ze znanych dziś, a do niedawna niedostępnych tajnych k I yn ika, że decyzj i o wysiedleniu Ukraińców w 1947 roku nie ¦ I wyniku zabójstwa gen. Świerczewskiego, jak powszechnie z ponad 40 lat. Sam zamysł wysiedlenia Ukraińców, kręgach Ministerstwa Obrony Narodowej, przedłożony był p;i>.o Targu dwa miesiące wcześniej, "ewakuacjąbędą objęte wszystkie V i me narodowości ukraińskiej z Łemkami włącznie, jak również i-s/une rodziny polsko-ukraińskie." (s. 93) ( d wysiedleń-jakjużwcześniejpodkreślono-zostałprecyzyjnieokreślo- u przeddzień zabójstwa gen. Świerczewskiego w opracowanej 27 marca 47 roku propozycji Wydziału Operacyjnego Ul Sztabu Generalnego WP. A oto, jakże niejednoznaczne okoliczności już samego zamachu na ncrała Świerczewskiego, opisane przez ppłk. Kossowskiego dla szefa tabu Generalnego WP gen. broni Wł. Korczyna: (...) W czasie mojej inspekcji stwierdziłem, że podczas podróży ś. p. gen. broni Świerczewskiego dopuszczono się całego szeregu niedociągnięć i uchybień organizacyjnych. Podaję najważniejsze: 1. W czasie podróży z Baligrodu do Cisny na przedzie nic było samochodu z ochroną. Generałowie jechali pierwszym saSKM bodem i w ten sposób im pierwszym groziło niebezpieczeństwo 2. Ochrona gen. Świerczewskiego nic Inl.i zorganizowiDl i nikt nie wiedział, jakie będą jego obowi;|/k i w razii jakiegoś wypadku Winęponosituprzedewszyslkiiu di a ihIcI/mIu u, hronj klói winien dokładnie pouczyć swoich ludzi CO kl ktorzy starająsię uczciwie wyjaśnić prZyCzyny niepotrzebnych polsko-akraińskich tragedii, by godnie zamknąć najtrudniejsze karty w tysiącletniej historii polsko--ukraińskich stosunkó^ z myśląo dobrosąsiedzkim współżycia Polaków i Ukraińców oraz partnerskiej współpracy między samostijntt Polską i niepodległą Ukrainą. Dziś z perspektywy 50 iat, po wysiedleniu Ukraińców w I947 roku> kiedy żyjemy w niepOdjegłym demokratycznym państwie be? zakazów cenzury i z wolnym dOstępem do materiałów archiwalnych, niżemy na tamte dramatyczne \Yydarzenia spojrzeć z większym spok°Jem> bez niedomówień i różnych, także politycznych, podtekstów. Na te \Wi& żywe w pamięci ludzi, zwłaszcza wysiedleńców oraz ich rodzin, ^darzenia można już patrzeć jak na historię, ale historię wciąż żywą i bolesną. O faktach tych zaczynamy m5wić bez podtekstów politycznych> także dlatego, że wolą poi ityczną obecnych władz jest tworzenie państwa prawa, państwa obywatelskiego zapewniającego potrzeby i prawa wszystkim, bez względu na pochodzenie narodowe, obywatelom Rzecz/PosPoliteJ Polskiej, która w swej Ustawie zasadniczej - Konstytucji RP gwarantuje ochronę praw i zapewnienie potrzeb kulturalnych i reliijh mniej szościom narodowym Leszek Wołosiuk PRZEBIEG I SKUTKI AKCJI "WISŁA" Na przełomie[ 1946/47, kiedy władze USJRR nie chciały się zgodzi^ na trzecie przedłużenie terminu przesiedleń wyznaczonego układem z 9 września 1944 r., i później dwukrotnie przesuwanego, w kręgach wojskowych pojawił się pomysł deportacji pozostałej ludności ukraińskiej na inne ziemie Polski. Dopowiedzmy, że łącznie od 15 października 1944 r. do 2 sierpnia 1946 r. na Ukrainę przesiedlono niemal pół miliona osób (482 tys.). Wraz z kolejnymi deportacjami mieszkańców terenów południowo-wschodniej Polski na Ukrainę, kończyło się partyzantom UPA naturalne zaplecze. E. Misiło oblicza, iż całe to podziemie liczyło wtedy najwyżej 1,5 tys. osób. Twierdzi też, iż wraz z zakończeniem wywózek na Ukrainę ustały ataki UPA na oddziały WP i posterunki MO. I ilustruje to liczbami, z których wynika, iż w 1945 r. zginęło w Krakowskiem, Rzeszowskiem i Lubelskiem 368 cywilów, w 1946 - 89, zaś do marca 1947 r. - 10. Przygotowania do wysiedlenia tym razem już na ziemie zachodnie Polski pozostałej, liczącej około 200 tys. osób, grupy Ukraińców, rozpoczęto na kilka miesięcy przed zabójstwem generała Karola Świerczewskiego, bo już w styczniu 1947 r.. Dowódcom nadal działających na południowym Wschodzie kraju oddziałów polecono sporządzić spisy rodzin ukraińskich i mieszanych. 20 lutego w przedłożonym marszałkowi Żymierskiemu sprawozdaniu z inspekcji wojewódzkich KBP w Krakowie, Rzeszowie i Lublinie, gen. Mossor proponował osiedlić ukraińskie rodziny "w rozproszeniu na całych Ziemiach Odzyskanych, gdzie się szybko zasymilują." Podstawą prawną wywózki miały być przedwojenne przepisy o zamieszkaniu w pasie przygranicznym. Ten etap przygotowań trwał do posiedzenia Państwowej Komisji Bezpieczeństwa w dniu 27 marca, na której dzień przed zabójstwem generała K. Świerczewskiego generał Mossor przedstawił koncepcję wysiedleń. Po jej przyjęciu PKB zaleciła m i n isI n»w 1 I Leszek Wołosiuk ;zpieczeństwa publiczneg°, Stanisławowi Radkiewiczowi, by przedstawił w Biurze Polityczny*1 Kc PPR. Nazajutrz... Decyzje potoczyły si?, jak lawina. "28 marca 1947 roku około godziny ) rano zginął koł° WS1 Jabłonka jadący z Baligrodu do Cisnej II iceminister obrony narodowej, gen. broni Karol Świerczewski." iadomość tę podał0 Polskie Radio tego samego dnia o godzinie 23 10 W kilkanaście gadzin później, 29 marca Biuro Polityczne Komitetu mtralnego PolskieJ Partii Robotniczej w składzie: "tow. Wiesław /ładysław GomułKa - ówczesny sekretarz generalny KC, wiceprezes idy Mnistrów, minister Ziem Odzyskanych], Tomasz [Bolesław Bierut członek Biura Poetycznego KC PPR, prezydent RP], Zambrowski oman - członek 3? l sekretarz KC PPR], Berman [Jakub - czł. BP] mc [Hilary - czł- BP, minister przemysłu i handlu], Radkiewicz^ ychalski [Marian - czł- Bp> I wiceminister obrony narodowej, generał mi], Zawadzki [Aleksander - czł. BP, wojewoda śląsko-dąbrowski i. dywizji] - obradowało nad "pogrzebem tow. Świerczewskiego". Po aleniu, by poległeg0 udekorować pośmiertnie Orderem Virtuti Militari asy, pogrzebać na koszt państwa, wyznaczyć pensję rodzinie, wystąpić rządu o postawienie na jego cześć pomnika, do władz stolicy, by ulicy czej i fabryce Geflacha nadać imię generała i ustalić jego imienia pendium w Akademn Wojennej - protokół stwierdza otwarcie: "W lach akcji represyJneJ wobec ludności ukraińskiej [podkr. L.W.] tanowiono: 1. W szybkim tempie przesiedlić ukraińców [tak w oryginale!-iistyka polityczna tamtych czasów kazała pisać nazwy narodów iżanych za wrogie z małej litery - przyp. L.W.] i rodziny mieszane na ny odzyskane (przede wszystkim Prusy pbi.), nie tworząc zwartych grup ; bliżej niż 100 km °d granicy. 2. Akcję wysiedlenia uzgodnić z rządem Radzieckiego i Czechosłowacji. 3. Rozpracowanie danych o ludności uńskiej w Polsce oraz opracowanie projektu przesiedlenia poleca się Spychalskiemu i Kadkiewiczowi. Termin - 1 tydzień." [ryb i szybkość t^h postanowień świadczą, iż pomysł przesiedleń lości ukraińskiej by* wcześniejszy, a pełen niewyjaśnionej do dziś idek napad pod CisJ^ c° najwyżej przyśpieszył ich początek. W chwili id bowiem to trzęsące krajem - za pomocą wojska oraz wewnętrznych wietrznych organów przymusu - grono dysponowało jedynie krótkim ^precyzyjnym telefonogramem gen. Mikołaja Więckowskiego Przebiegi skutki akcji "Wisła" 25 (dowódcy Okręgu Krakowskiego, zarazem uczestnika wydarzeń) do szefa Sztabu Generalnego WP, gen. broni Władysława Korczyca: "Po ukończeniu inspekcji w 34 pp w Baligrodzie gen. Świerczewski wraz z gen. Więckowskim, d-cą 8 DP płk. Bieleckim i d-cą 34 pp płk Gerhardem udał się do m. Cisną celem kontroli 37 Komendy Odcinka WOP o godz. 9.35. Po drodze do miejscowości Cisną grupa na czele z gen. Swierczewskim wpadła w zasadzkę bandy. Skład bandy około 150 ludzi. Walka trwała 2 i 1/2 godziny. Podczas walki został zabity serią z rkm gen. Świerczewski, ponadto 1 oficer - ppor Krysiński i 2 żołnierzy. Rannych - 3 żołnierzy." Po tym niezbyt ścisłym meldunku następuje krótki opis eskorty generała, uzbrojenia bandy, zapewnienie o pościgu oraz informacja, że zwłoki poległego są już w Sanoku, skąd nazajutrz samolot przewiezie je do stolicy. Raport szefa Oddziału III Operacyjnego, ppłk Kossowskiego, wysłanego do Sanoka i Cisnej przez Sztab Generalny dla zbadania okoliczności śmierci generała, pochodzi dopiero z dnia 11 kwietnia. Sprawozdanie specjalnej komisji śledczej - w osobach płk Fejgina | Anatola - zastępcy szefa Głównego Zarządu Informacji WP do spraw śledczych], ppłk Różańskiego [Józefa - dyrektora Departamentu Śledczego MBP] i ppłk Nikołaszina [doradcy radzieckiego z ramienia NKWD w Dep. Śledczym MBP RP] - jest jeszcze późniejsze, z 17 kwietnia. Zarówno raport, jak i sprawozdanie wyszczególniają szereg elementarnych zaniedbań, m.in. co do sposobu poruszania się kolumny ochraniającej II wiceministra, czy niezbyt zakonspirowanego sposobu kontaktowania się przez kontrolowane jednostki, za co później napomniano dowódcę Krakowskiego Okręgu Wojskowego, gen. Więckowskiego, a w rok później przeniesiono go w stan spoczynku. Raport stwierdza także: "przynależności organizacyjnej bandy, która dokonała napadu, nie można ustalić, gdyż nikogo z uczestników nie złapano. Również nie można ustalić jej liczebności." W sprawozdaniu podobnie: "w obecnym stanie sprawy wykluczone jest ścisłe ustalenie przestępców, podłoża przestępstwa, jak również inspiratorów i organizatorów zabójstwa." Przygotowania do wysiedlenia ludności ukraińskiej z południowo-wschodnich terenów kraju toczą się odtąd błyskawicznie na wielu odcinkach: wojskowym (walka z UPA i przygotowanie do ewakuacji), cywilnym (przygotowanie list ewakuowanych, transportu, aprowizacji), ¦(, I,uszek Wołosiuk dyplomatycznym (zamknięcie granicy z ZSRR i Czechosłowacją na odcinkach, gdzie mieszka ludność ukraińska), propagandowym (w prasie szereg publikacji związanych ze śmiercią Świerczewskiego, gdzie wskazuje się na "mocodawców skrytobójców"). 11 kwietnia Biuro Polityczne wysłuchało "informacji tow. Radkiewicza o akcji ukraińskiej i zaleciło, by tow. Wolski [Władysław, wicemin. administracji publicznej, pełnomocnik rządu RP do spraw repatriacji] za tydzień przedstawił "plan przesiedlenia Ukraińców" [tak w oryginale!], zaś "za 2 tyg. ma się rozpocząć wywózka". A nadto "dla akcji ukraińskiej postanowiono stworzyć sztab w składzie: gen. Mossor-po linii wojskowej, płk Korczyński - MBP, Hubner - KB W. 12 kwietnia obradowała Państwowa Komisja Bezpieczeństwa, od lutego 1946 r. centralny organ koordynujący zwalczanie podziemia zbrojnego. "Obecni byli - mówi protokół - marszałek Żymierski [minister obrony narodowej], minister Radkiewicz, gen. Witold [Franciszek Jóźwiak, komendant główny MO], gen. Mossor, gen. Świetlik [Konrad, dow. Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego], min. Wolski, generał Steca, pułkownik Korczyński, pułkownik Czaplicki [Józef, dyr. III Departamentu MBP, odpowiedzialnego za walkę z podziemiem]. By w południowej części woj. rzeszowskiego zaprowadzić porządek i bezpieczeństwo - referował Radkiewicz - "należy wysiedlić ludność ukraińską z tych miejscowości i przesiedlić ją na tereny Ziem Odzyskanych". Wolski określił "rejony rozsiedlenia ludności ukraińskiej w województwach szczecińskim i olsztyńskim", zaś "punkty rozdzielcze mają być w Katowicach i Lublinie." Gen, Mossor omówił metody ewakuacji, zaś pian akcji miał referować 16 kwietnia. 14 kwietnia były już gotowe "Wytyczne dla władz administracji ogólnej, wojskowych, osiedleńczych i Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w związku z planowanym wysiedleniem ludności ukraińskiej". Deportacja ludności z południowo-wschodnich terenów Polski miała się odbyć według przedstawionego tam planu zadań dla czterech j edno stek władzy. Administracj a na terenach, z których miano usunąć Ukraińców, winna "dopilnować zabrania przez przesiedleńców całego mienia ruchomego", w tym "inwentarza żywego, martwego, ziemiopłodów", zapewnić podwody do punktów zbornych, chronić przed "samowolą, rabunkami lub Przebieg i skutki akcji "Wisła" 27 niszczeniem mienia" oraz zapewnić opiekę lekarskąw punktach. Wojsko miało opracować wykazy rodzin do przesiedlenia i "sporządzić w gminie wyciągi z wykazu gruntów wg poszczególnych miejscowości", aby je potem konwojenci mogli "przekazać razem z transportem na punkcie rozdzielczym władzom PUR". Powinno też chronić punkty zborne, konwojować transporty kolejowe do stacji-punktów rozdzielczych, a dowódcom uświadomić, że gospodarzami tych punktów są "władze PUR i one decydująo rozmieszczeniu dostarczonych przesiedleńców". Restor repatriacyjny (PUR) miał dopilnować załadunku deportowanych i ich dobytku, "aby jedna rodzina nie była ładowana do 2 lub więcej wagonów". PUR miał baczyć, by załadować "do oddzielnych wagonów ludność przeznaczoną do osadnictwa miejskiego i oddzielnie do wiejskiego lub do majątku jako służba folwarczna", przed wyjazdem wręczyć konwojentom listy rodzin w transporcie, które ci — po przyjeździe na punkt rozdzielczy - mieli przekazać władzom PUR i przybyłym zapewnić "wyżywienie, nocleg i środki transportu do miejsca przeznaczenia". Władze na terenach osiedlenia miały sporządzić wykazy wolnych gospodarstw, a po nadejściu transportu wezwać-łączników, dysponujących "drugim egzemplarzem szczegółowego wykazu chłonności" i "wystawiać na miejscu skierowanie na poszczególne obiekty do sołtysów". Miały też zapewnić "środki lokomocji do miejsc przeznaczenia", a urzędy gminne i sołtysi zadbać o "tymczasowe zakwaterowanie osób otrzymujących gospodarstwa bez zabudowań", zaś na gospodarstwa większe "skierować od razu odpowiednią ilość rodzin z prawem wspólnego korzystania z zabudowań do czasu podziału lub wybudowania dodatkowych". I na koniec podawano, iż "do czasu ustalenia przez władze ziemskie granic przydzielonych gospodarstw rozgraniczenia tymczasowe przeprowadzi sołtys." Tego samego dnia (14 kwietnia) minister obrony narodowej, Michał Żymierski, wystąpił do swoich odpowiedników w Czechosłowacji i ZSRR o "spowodowanie możliwie najściślejszego zamknięcia granicy" na wskazanych odcinkach. 16 kwietnia BP KC PPR postanowiło, że akcja przesiedleńcza rozpocznie się 23 kwietnia, dowodzić nią będzie gen. Mossor, a w skład dowództwa wejdą ponadto płk Korczyński z MBP, płk Hubner z KBW i płk Sidziński [Bolesław - odpowiedzialny za sprawy polityczno-wychowawcze]. Działania miały objąć cztery obszary: "S" (Sanok), "R" 28 Leszek Wołosiuk (Rzeszów), "L" (Lublin) i "G" (Gorlice). Ustalono, by "akcję wojskową i przymusowe przesiedlenie przeprowadzić w rejonie "S" i częściowo "R", zaś "do pozostałych terenów ["L" i "G"] zastosować przesiedlenie drogą administracyjną". Nadto "w planach przesiedlenia przesunąć główny ciężar na tereny Mazurskie". I oczywiście zwołać Prezydium Rady Ministrów "dla przyjęcia uchwały Rządu w sprawie akcji przesiedlenia Ukraińców". Określono też koszta akcji: "wojsko skreśla sumę 25 min na amortyzację taboru samochodowego, PUR pokrywa 15 min na benzynę", a resztę, tj. 50 min pokrywa Ministerstwo Skarbu. Po decyzji BP - tego samego dnia - zebrała się Państwowa Komisja Bezpieczeństwa pod przewodnictwem Żymierskiego, gdzie debatowano nad "Projektem organizacji akcji specjalnej "Wschód". Zanim go przyjęto, na wniosek Spychalskiego zmieniono "nazwę grupa operacyjna "Wschód" na gr. oper. "Wisła". Odtąd całe przedsięwzięcie przyjmie nazwę największej polskiej rzeki. "Projekt" precyzuje na wstępie, iż jego zadaniem jest "rozwiązać ostatecznie problem ukraiński w Polsce". By tego dokonać, należy podjąć ewakuację "z południowego i wschodniego pasa przygranicznego wszystkich osób narodowości ukraińskiej na ziemie północno-zachodnie, osiedlając je tam w możliwie najrzadszym rozproszeniu". Działaniami tymi objąć "wszystkie odcienie narodowości ukraińskiej z Łemkami włącznie, jak również mieszane rodziny polsko-ukraińskie". Zaś z "głównego siedliska band, w południowo-wschodnim cyplu państwa (region Sanoka)" przeprowadzić wywózkę całkowitą, obejmującą "również polską ludność cywilną, bez względu na przynależność zawodową, społeczną czy partyjną", gdyż "teren ten będzie w przyszłości zaludniony osadnictwem wojskowym". Akcja ta ma być przeprowadzona jak najszybciej, "o ile możności w ciągu 4-ch tygodni", a to "ze względu na konieczność obsiania gruntów przez nowych osadników na nowych terenach". Równocześnie z ewakuacją "ma być przeprowadzana akcja ofensywnego zwalczania band UPA" Z uwagi na późne przybycie części pułków na miejsce zgrupowań datę rozpoczęcia akcji przesunięto na 28 kwietnia. W sktad Grupy Operacyjnej "Wisła" weszło pięć dywizji piechoty, sformowanych z szesnastu pułków, pułk saperów, pułk samochodowy, pułk MO, eskadra lotnicza i dywizja wojsk KBW. W sumie, przeciw mics/.kańcotn pokaźnie wcześniej wyludnionych 325 wsi ukraińskich Itttłęlo I 7 110 żołnierzy i Przebiegi skutki akcji "Wisła" 29 500 milicjantów oraz oddziały Straży Ochrony Kolei i WOP. W przeddzień rozpoczęcia akcji przyjęto, że ze wszystkich czterech rejonów wysiedli się 74 tys. osób (18.600 rodzin). Wysiedlono, jak się miało okazać, dwukrotnie więcej. Uchwała Prezydium Rady Ministrów w sprawie akcji "Wisła" pochodzi z dnia 24 kwietnia, czyli właściwie jest o dzień spóźniona w stosunku do zakładanego terminu rozpoczęcia akcji. O tym, że przesunięto termin, zdecydowali wojskowi. Przy sposobności warto wskazać, iż główne decyzje zapadały na posiedzeniach Biura Politycznego KC PPR, na którego zlecenie Państwowa Komisja Bezpieczeństwa i Sztab Generalny Wojska Polskiego opracowały plany wykonawcze. Rząd in gremio Rzeczypospolitej Polskiej (nazwę państwa na Polską Rzeczypospolitą Ludową zmieniła dopiero konstytucja w 1952 roku) był z nich wyłączony. Ówczesnej Radzie Ministrów -już pod przewodem Józefa Cyrankiewicza, który w lutym (tuż po wyborach) zmienił Osóbkę-Morawskiego - nie pozostawało nic innego, jak akceptować i - poprzez udział swych ministrów w decyzjach Biura Politycznego i powoływanych przez nie ad hoc instancji - firmować powzięte w KC postanowienia. Odtąd miało tak być aż do roku 1989. Akcja trwała trzy miesiące Scenariusz deportacji ludności z danej wsi był znany z wcześniejszych wywózek na Ukrainę. Nocą wojsko otaczało wieś przeznaczoną do wysiedlenia. O świcie spędzano mieszkańców i oznajmiano im o wysiedleniu. Dostawali kilka godzin na spakowanie najniezbędniej szych rzeczy i załadowanie ich na wozy wraz z inwentarzem żywym i ziemiopłodami. Później formowano z wysiedleńców kolumnę i pod eskortą żołnierzy prowadzono do pierwszego (tzw. pułkowego) punktu zbornego. Zbierali się na nim na ogół uchodźcy z kilku wsi, natomiast pułk nadzorował jeden do dwóch takich punktów zbornych. Tam, w tych. pierwszych punktach zbornych, układano dokładne spisy wysiedlonych rodzin, przewożonego przez nich mienia i przeprowadzano wśród deportowanych selekcję, to jest podejrzanych o współpracę czy sympatię z UPA, dzielono na trzy kategorie: "A"-notowany przez UB, "B"-notowany przez zwiad wojskowy, "C" - zastrzeżenia zgłaszał dowódca oddziału wysiedlającego, lub zadenuncjowany przez konfidentów na punkcie zbornym. Leszek Wołosiuk isoby z tymi kategoriami należało "wyeliminować" od pozostałych, co w raktyce często prowadziło do aresztowania ich i osadzania w obozie ancentracyjnym w Jaworznie. Na marginesie warto dodać, iż obóz ten mieścił ę W opustoszałych barakach po filii KL "Auschwitz". Po dokonaniu selekcj i w punktach pułkowych wysyłano deportowanych d następnych punktów zbornych, zwanych kolejowymi lub załadowczymi, u, po sprawdzeniu jeszcze raz spisów wysiedlonych, wydawano im karty ^akuacyjne PUR i ładowano do wagonów towarowych wraz z ich obytkiem. Zwracano przy tym uwagę, by wysiedleńców z jednej dejscowości ładowano do różnych składów, w efekcie czego osiedlano h w różnych miejscach kraju. Ody sformowano skład w tzw. transport, konwojowany przez ilkunastoosobowy oddział żołnierzy pociąg wyruszał do jednego z wóch tzw. punktów przeadresowania, czyli do Lublina lub Oświęcimia. uwagi na skojarzenia nazwy "Oświęcim" z niemieckim obozem oncentracyjnym, nazywano - niezgodnie z prawdą - ten punkt rzeadresowania Katowicami. Przed odjazdem dowódca konwoju -arócz imiennej listy przewożonych - otrzymywał dwie zalakowane jperty. Pierwsza była dla kierownika punktu przeadresowania i zawierała [formację, do jakiego punktu rozdzielczego dalej ma jechać transport, ruga dostawał kierownik jednego z czterech punktów rozdzielczych w lsztynie, Szczecinku, Poznaniu lub Wrocławiu. X punktów rozdzielczych wożono poszczególne wagony do różnych acji na Mazurach, Pomorzu, Ziemi Lubuskiej i Dolnego Śląska. Tam rzędnicy powiatowych PUR-ów przekazywali rodziny łącznikom i )łtysorrx; którzy zawozili je na miejsce osiedlenia. Akcję przeprowadzono w trzech etapach. Pierwszy trwał do końca iaja i obejmował deportacje Ukraińców w powiatach Sanok, Lesko, rzozów i częściowo Lubaczów. Zniszczono część sotni UPA (z kurenii Bajdy" i "Rena"), a 21 maja Sztab GO "Wisła" przeniesiono z Sanoka o Rzeszowa. Drugi etap przypada na czerwiec. Dwie dywizje wojska cierowano do wysiedlenia ludności w pozostałej części powiatu ibaczowskiego i w powiatach Jarosław i Tomaszów Lubelski oraz do kwidacji w tym terenie kurenii "Zalizniaka" i "Berkuta". Jedną dywizję -zeiiiesiono na Łemkowszczyznę, aby wysiedlała Łemków w powiatach: orlice, Nowy Sącz i Nowy Targ. Pozostałe jednostki deportowały Przebiegi skutki akcji "Wisła" 31 Ukraińców z pozostałych powiatów woj. lubelskiego. Biuro Polityczne przedłużyło trwanie akcj i, mającej pierwotnie trwać 2 miesiące, i przyznało dodatkowo 150 min zł. Trzeci etap przypadał więc na lipiec i polegał na l/w. "doczyszczaniu terenu" z pozostałych tam - "cudem", lub zbiegłych z transportów - Ukraińców i niszczeniu resztek UPA. 16 lipca dowódca GO "Wisła", gen. Mossor wydał tajny rozkaz, by aresztować osoby wracające z ni twego miejsca osiedlenia i zsyłać do obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Oprócz wywózek ludności ukraińskiej i osiedlania jej na Ziemiach ( >i l/yskanych, oprócz walki z ukraińskim podziemiem zbrojnym, w czasie .ikcji stosowano także represje karne. "W przeciągu niespełna czterech miesięcy trzech sędziów wojskowych skazało w trybie doraźnym co n;t|inniej 315 osób, wtym 173 na karę śmierci." — stwierdza Misiło. Na koniec części historycznej niech przemówią liczby. Akcja "Wisła" trwała dokładnie 3 miesiące, od 28 kwietnia do 28 lipca, kiedy to .na granicy polsko-czechosłowackiej udekorowano /.isłużonych w wysiedlaniu i w walce z UPA. W 22 powiatach w trzech województwach wysiedlenie objęło 140.575 I kraińców i członków rodzin mieszanych, zatem dwukrotnie więcej, ni/ przewidywano. Deportowano więc z Krakowskiego- 10.510 osób, z Rzeszowskiego - 85.339 i Lubelskiego - 44.726. Osiedlono ich w 71 powiatach 9 województw, w tym w Białostockiem - 995 osób, w (klańskiem - 5280, w Koszalińskiem - 31.169, w Olsztyńskiem - 56.625, w Opolskiem-2541, w Poznańskiem- 1437, w Szczecińskiem- 15.058, we Wrocławskiem - 15.491 i w Zielonogórskiem - 10.870 osób. Sprawozdanie końcowe dowództwa GO "Wisła" stwierdza, iż od 20 kwietnia do 24 lipca UPA straciła 1335 ludzi, z czego 543 poległo (w tym 24 na terenie ZSRR), 564 wzięto do niewoli, a 228 skazano na śmierć lub więzienie. Spośród 17 dowódców sotni 10 zabito w walce, 4 skazano na śmierć i wobec 3 karę tę wykonano. Liczby z tego sprawozdania wciąż I mdzą wątpliwości. ""Za cezurę końcową tego okresu przyjęto przełom września i października I''17 r. - pisze Misiło - kiedy to po śmierci prowidnyka OUN "/akcrzońskiego Kraju" Jarosława Starucha ("Stiah") dowódca Ukraińskiej Podziemnej Armii w Polsce płk Mirosław Onyszkiewicz ("Orest") wydał rozkaz rozwiązania pozostałych sił UPA, zwalniając podległychmu żołnierzy (>d złożonej przysięgi." • ¦¦ Hblosiuk " mi. ¦ czy doszłoby do tej niechlub^ a^i »Ica UPA uczynili to wcześniej, i_ gdyb ' ii 11 stalinowscy komuniści, których i^j'^ • ¦¦. -i"" Ho, że potrzebowali wroga, jak powietrza mli w cześniej i zwłaszcza później, kiedy me iWąC m ..... znajdowali go nawet wśród swoich. Mr^e te l poł" \ b się cieniem na historii najnowszej Polski. 50 lat wstydliwego milczenia Wilki / ukraińskim podziemiem i przeprowadzona przez 11.......'"^.K? akcja wywózki społeczności ukraińskiej ludności na *lncne ' * bodnie terytoria państwa me rozwiązały raz na zawsze p^emu I l.umcow w Polsce, jak to zamierzali autorzy i wykonawcy akcji Zsw Wiele osób podejrzewanych o przynależność, czy tylko synwfe do UPA, znalazło się w obozie karnym w Jaworznie. Do dziś me nSmn na instrukcje MBP z kwietnia i lipca tragicznego roku, nakazok^Z kierować Ukraińców. Być może zniszczył je w latach 1989-90 u szefa WSW, gen. Edmunda Buły. Wiadomo tylko z zacho3 w Katowicach dokumentacji Centralnego Obozu Pracy (jak S nazwano te do czasu wyzwolenia filie KL Auschwitz, a potem dla niemieckich jeńców wojennych i Vollksdeutschów), lż 17 wieźmów znalazło się tam 9 maja 1947 i że do maica 19 więziono tam 3873 Ukraińców, w tym 707 kobiet, 27 ducho unickich i prawosławnych, inteligencję, a nawet kilkanaścioro ( będących przy matkach) dzieci. Śmierć w nim znalazło 162 uS Są powody, by sądzić, iż wielu z nich nie udowodniono przestę^ a nawet, iż nie próbowano tego czynić! *psTwa, a W dwa lata po zakończeniu sławetnej akcji, 17 lipca 19<,o dekretem rządu przejęto na własność Państwa nieruchomości 2 me pozostające w faktycznym władaniu właścicieli w nie powiatach woj. białostockiego, lubelskiego, rzes20ws] krakowskiego". Chodziło oczywiście o gospodarstwa z wywieziono Ukraińców. Tym samym deportowanych pozbawio io ziemi ojców, choć stała odłogiem, a kilkaset wsi nigdy już , n podobnym stopniu zamieszkałych. Wkrótce w Bieszczadach z J wzeszło 50 tys. hektarów gruntów ornych. Aż się chce - pod ^J Przebiegi skutki akcji "Wisła" 33 adresem - cytować klasyka: "Wilcy wyli na zgliszczach (...) i kwitnące niegdyś kraje byty jak wielki grobowiec." Skoro o grobach mowa, nierzadkie są wypadki, iż wywiezieni wtedy i osadzeni na Zachodzie i Północy kraju każą się pochować w ziemi, na której się urodzili. Jakież to podobne do modlitw Polaków urodzonych za Bugiem: "Żeb tak Jezus Milatyński dopuścił choć umrzeć, gdzie się urodzili". Nieliczni dziś rozumiejątamtą zabużańską gramatykę i zaśpiew, ale pojmują zarówno polską tęsknotę, jak i ukraińską skukę. Po roku 1956 Cerkiew greckokatolicka mogła wyjść z podziemia, by już jawnie znosić szykany władz i zdarzające się akty niezrozumienia na nowych ziemiach u rzymskokatolickich braci i ich - zdarzało się -duszpasterzy, z chlubnym wyjątkiem Prymasa Tysiąclecia, którego wielkość widać i na tym polu. Historycy i znawcy prawa międzynarodowego do dziś spierają się o stronę prawną tamtych wydarzeń. Na naszych łamach pisał o tym profesor (wtedy i minister spraw zagranicznych) Krzysztof Skubiszewski w artykule Akcja "Wisła" i prawo międzynarodowe (TPnr lOz 11.03.1990). Wykluczył tam zastosowanie dwóch konwencji międzynarodowych o ochronie ludności cywilnej podczas konfliktów wojskowych: Konwencji Haskiej z 1907 r. i Genewskiej z 1947 r. Pierwsza bierze w obronę ludność cywilną w konfliktach między państwami, lub między państwami i organizacjami powstańczymi, zaś Ukraińska Armia Podziemna nie była w tym czasie przez nikogo uznawana za stronę wojującą, ani organizację powstańczą. Konwencję Genewską zaś Polska podpisała w 1949 r., a ratyfikowała w 1955 r., czyli po akcji. Tak brzmi litera prawa, lecz w świetle źródeł historycznych zwykła przyzwoitość każe stwierdzić, iż komunistyczne władze dokonały na ukraińskim kręgu obywateli Państwa Polskiego gwałtu, w walce z ukraińskim podziemiem zastosowały odpowiedzialność zbiorową wobec całej społeczności ukraińskiej, wywożąc ją i osadzając - w rozproszeniu - w innych rejonach kraju. Dziś się to nazywa czystką etniczną. Jest to posępna scheda po komunizmie. Rzadka to pociecha, że nie jedyna. Przeprosić i przebaczyć, nie znaczy zapomnieć Co dziś można w Polsce zrobić wobec tych, którzy przeszli tamto piekło deportacji? Przeprosić tych, co jeszcze żyją. Zdjąć z nich piętno 34 Leszek Wołosiuk infamii. Tym, co ucierpieli niewinnie, zadośćuczynić przyznając im kombatanckie uprawnienia. Przyszłe ustawy reprywatyzacyjne muszą się też odnieść do mienia ukraińskiego, odebranego wysiedleńcom dekretem rządowym w 1949 r. Serce i honor każąpochylić głowę wobec krzywdy, jakiej doznali i cierpień, przez jakie przeszli, ale rozsądek każe przypomnieć, że przecież - choć na nie dobrowolnie wybranej ziemi - otrzymali nowe gospodarstwa i domostwa. Często nie gorsze od utraconych. Wiem, co mówię, bom z Pomorza. A troska o przyszłość podpowiada, iż - na zasadzie wzajemności - może zostać uruchomiona lawina roszczeń do mienia zabużańskiego. I znowu wiem, co mówię, bom z zabużańskiej rodziny: że zatem niezmiernie trudno byłoby wytłumaczyć osobom czującym się pokrzywdzonymi przez historię, jaka jest różnica pomiędzy byciem ofiarą stosunków wewnętrznych i międzynarodowych. A nie chcemy chyba-w Polsce i na Ukrainie-przykładać ręki do tego, by z przeszłości znowu wychynęły upiory. Wierzę, że nie pragną tego również Ukraińcy będący obywatelami III Rzeczypospolitej. W kraju zamieszkania reprezentująbowiem także macierz. Jeśli sami nie wyjdziemy poza opłotki mniej lub bardziej uzasadnionych uprzedzeń, mogą znaleźć się tacy, którzy zechcą za nas "martwić się" o przyszłość Polaków i Ukraińców. "Od stosunków między narodami ukraińskim i polskim, na których ciąży mroczne brzemię przeszłości, zależą w dużej mierze ukraińsko-polskie stosunki międzypaństwowe. Jednakże bez rehabilitacji ofiar akcji "Wisła" gromkie deklaracje przywódców Polski i Ukrainy pozostaną na papierze. (...) Wprawdzie w 1990 roku Senat potępił akcję "Wisła", ale wciąż nie uczynił tego Sejm RP. W praktyce znaczy to, że polscy Ukraińcy zachowali etykietkę "przestępców." Kto to i gdzie napisał? Słowa te w 1992 roku opublikowano w kraju Repina, autora znanego obrazu "Kozacy piszą list do sułtana". Od paru lat mówi się o szansach pojednania Polaków z Ukraińcami, lecz jakoś brak skłonnych ku temu miarodajnych i obdarzonych autorytetem środowisk w obu państwach. A» moment polityczny dla potrzebnego gestu jest wyjątkowo dobry w tysiącletnich stosunkach Polaków i Ukraińców. Czy diaspora ukraińska w Polsce nie zechciałaby się do tego przyczynić? Krzywdy, jakich doznali, dają im moralne prawo do gestów, jakich nawet małoduszni nie śmią odrzucać. Przebiegi skutki akcji "Wisła" 35 Myślę, że Polacy od dawna już nie patrzą na pobratymców, jak Skrzetuski na Bohuna. Że zatem tracą swą bolesną aktualność słowa kończące pierwszą część trylogii: "Nienawiść wrosła w serca i zatruwała krew pobratymczą - i żadne usta długo nie mówiły: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli."? Przebaczyć i przeprosić, nie znaczy bowiem zapomnieć ani za co się przeprasza, ani co się przebacza. Igor Hałagida ŻYCIE UKRAIŃCÓW NA ZIEMIACH ZACHODNICH W PIERWSZYCH LATACH PO WYSIEDLEŃCZEJ AKCJI "WISŁA" Przyczynek do polskiej, powojennej polityki narodowościowej I. Uwagi wstępne. "We wszystkich przemianach w indywidualnym i zbiorowym życiu ludności ukraińskojęzycznej w Polsce, dokonujących się w czterdziestu pięciu latach, można dostrzec skutki procesów, które zapoczątkowane zostały w pamiętnym, bo dramatycznie przełomowym, roku 1947" - tak m.in. ocenił Kazimierz Pudło1 rezultaty akcji "Wisła" - przymusowego wysiedlenia około 150 tys. Ukraińców na ziemie zachodnie pod pretekstem walki z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA)2. Polska historiografia do niedawna nie zajmowała się tym zagadnieniem w szerszym stopniu. Dopiero zmiany roku 1989, które przyniosły "odkrycie" mniejszości narodowych w Polsce, spowodowały większe zainteresowanie badaczy losami społeczności ukraińskiej po drugiej wojnie światowej. 1. K. Pudło, Etniczne, społeczne i kulturowe skutki akcji "Wisła" [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunków polsko-ukraińskich w XX w., materiały z sesji naukowej, pod red. Janusza Farysia i Jacka Jekiela, Szczecin 1994, s. 150. 2. Wbrew twierdzeniom dawniejszej historiografii, akcja "Wisła" nie miała żadnego uzasadnienia politycznego, ani tym bardziej moralnego. Szerzej na ten temat zob. T. A. Olszański, Wokół akcji "Wisła" [w:] Coloąuium narodów. Materiały z sympozjum "Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy—przesłanki pojednania", Łódź 1987, s. 110-116 (artykuł wielokrotnie przedrukowywany, tłumaczony na inne języki i powielany w formie ulotki). 38 Igor Hałagida li przebieg wysiedlenia Ukraińców doczekały się już sporej Y |'i 11 notu3. Stosunkowo niewielejest natomiast prac dotyczących pr/i llcńców po zakończeniu operacji: warunków bytowych, «lo*itnkóvN / sąsiadami, życia codziennego (w dużym stopniu tlplci mim >w ni icgo przez politykę władz) itd.4 Prezentowany szkic dotyczący picrws/ych lat po przesiedleniu, jest próbą zaprezentowania tej słabo /!uil.mc| problematyki. Irniiit ten możliwie całościowo podjęty zostanie w przygotowanej przez autł u a dysertacji doktorskiej. 11. Warunki bytowe. W toczącej się dziś na temat akcji "Wisła" dyskusji, pojawiają się nawet poglądy, iż przesiedlenie było dla Ukraińców równoznaczne z 3. Ramy artykułu uniemożliwiają autorowi podanie wszystkich pozycji. Przegląd najnowszej literatury zob.: I. Hałagida, Uwagi na temat materiałów z konferencji o akcji "Wisła", "Komunikaty Mazursko-Warmińskie", 1997, nr 4, s. 607-612. 4. Częściowo na ten temat zob.: I. Hrywna, Powojenne losy Ukraińców w Polsce, "Dziś", 1992, s. 38-44; ibidem, Mniejszość ukraińska w województwie olsztyńskim w latach 1947-1970, "Biuletyn Naukowy ART w Olsztynie", 1990, nr 2, s. 153-159; T. Kuzio, Między młotem a kowadłem - ukraińska mniejszość narodowa w Polsce, "Kontakt", 1985, nr 1, s. 68-72; A. Kwilecki, Problemy socjologiczne Łemków na Ziemiach Zachodnich, "Kultura i Społeczeństwo", 1966, nr 3, s. 87-104; K. Pudło, Dzieje Łemków po II wojnie światowej [w:] Łemkowie w historii i kulturze Karpat, pod red. J. Czajkowskiego, Rzeszów 1992, s. 351-379; ibidem, Politykapaństwa polskiego wobec ludności ukraińskiej (1944-1991), "Sprawy Narodowościowe", 1993, z. 1, s. 161. M. Rusakiewicz, Przyczyny i skutki reemigracji Ukraińców na tereny południowo-wschodniej Polski,"Obóz", 1990,nr 17,s. 106-124;M.Truchan, UkrajinciuPolszczipislia druhoji switowoji wijny 1944-1984, New York-Paris-Toronto-Sydney 1990; S. Zabrowarny, Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1956 [w:] Ukraińcy w Polsce. Poszukiwania i odkrycia, materiały z sesji naukowej pod red. J Leońskiego i T. Grzybowskiej, Koszalin 1992, s. 25-41; I. Hałagida, Ukraińcy w województwie gdańskim w latach 1947-1956 [w:] Między Odrą a Dnieprem - narody i wyznania, pod red. T. Stegnera, Gdańsk 1997, s. 171-172; ibidem, Społeczna, oświatowa i kulturalna działalność Ukraińców w województwie gdańskim po 1945 r. [w:] W starej i nowej ojczyźnie. Mniejszości narodowe w Gdańsku po II wojnie światowej, pod red. T.Stegnera, Gdańsk 1997, s. 67-83. Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 39 awansem ekonomicznym5. Rzeczywistość pierwszego dziesięciolecia była jednak inna. Północno-zachodnie regiony Polski (mimo skutków niedawno zakończonej wojny) stały wprawdzie na stosunkowo wyższym poziomie cywilizacyjnym niż kresy południowo-wschodnie, jednak nie należy zapominać, iż w roku 1947 proces osadniczy na tych terenach zmierzał praktycznie ku końcowi. Ukraińcy z akcji "Wisła" byli ostatnią wielką urupą, która przybyła do północnych i zachodnich regionów Polski. Dlatego też gospodarstwa, które otrzymali, były najbardziej zniszczone. Inne, będące w lepszym stanie, zostały już wcześniej zajęte, /dewastowane budynki, a nierzadko były to pojedyncze izby, stodoły czy tylko piwnice ocalałe z większych kompleksów, często nie nadawały się do zamieszkania. "Osiedleńcy ci mieszkają w bardzo trudnych warunkach mieszkaniowych i materialnych" - donosił na przykład zastępca naczelnika powiatowego oddziału Państwowego Urzędu Repatriacyjnego (PUR) w Malborku Tadeusz Wandelt6. Odbudowa zniszczonych gospodarstw odbywała się niezwykle wolno i ślamazarnie. "Brak szkła okiennego, papy, blachy daje się dotkliwie odczuwać. Pomoc, jakiej udzielają tu i ówdzie referaty odbudowy, jest znikoma" - stwierdzał płk Henryk Toruńczyk, dyrektor Departamentu Inspekcji Ministerstwa Ziem Odzyskanych (MZO)7. W dużej mierze sytuacja taka wynikała z ogólnego stanu gospodarki państwa. Fakt ten nie może być jednak argumentem w dyskusji, gdyż Ukraińcy na Ziemiach ()dzyskanych nie znaleźli się dobrowolnie. Innego rodzaju problemem, z którym zetknęli się ukraińscy przesiedleńcy, był brak żywności. Większość Ukraińców wysiedlono przed żniwami, dlatego 5. F. Kusiak, Akcja "Wisła", "Przegląd Zachodni", 1995, nr 4, s. 180-181. Por. też tezy zawarte w pracy zbiorowej Przed akcją "Wisła" był Wołyń, pod. red. W. Filara, Warszawa 1997. 6. Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej: APG), Państwowy Urząd Repatriacyjny (dalej: PUR), 1167/753. Sprawozdanie sytuacyjne z powiatu malborskiego za miesiąc lipiec 1947 r. (brak daty). 7. Archiwum Akt Nowych (dalej: AAN), Ministerstwo Ziem Odzyskanych (dalej: MZO), 784, f. 42. Sprawozdanie z kontroli rozmieszczenia przesiedleńców z akcji "W" na terenie województw wrocławskiego, poznańskiego, szczecińskiego i gdańskiego z 27 października 1947 r. 40 Igor Halagida M nŁr |w/ywic>li oni ze sobą żadnych zapasów, a niczego już nie zdążyli ¦ Ink utwierdzano w cytowanym już wyżej sprawozdaniu, "warunki •¦' ¦ i /iiinlleńców są bardzo ciężkie. Te grupy rodzin, które przybyły 1111; 111 sportach, zdążyły jeszcze zasadzić pewne ilości ziemniaków 11 / akcji siewnej - natomiast rodziny przybyłe w II i DI okresie I 'i )/ostawione sąprzeważnie własnym zapasom. Zapasy te jednak il\ się, względnie są na wyczerpaniu. Należy się liczyć z tym, że 11" u przesiedleńców, którzy wiosną 1947 r. nie zasadzili ziemniaków, ni' li^il.) ich mieli do jesieni 1947 r.Jak również własnego chleba do żniw 11>\X i "* Administracjapaństwowa-mimopodejmowanychakcjirozdawania ml/k/y, żywności i zapomóg pieniężnych — większej pomocy nie była w sianie udzielić. Brakowało też ziemi. W niektórych powiatach Ukraińcy i itr/ymali jedynie małe działki przyzagrodowe, lub też tylko obietnicę nadania ziemi w przyszłości9. Natychmiastowy sposób przeprowadzenia wysiedlenia - wysiedleńcy otrzymali często tylko kilka godzin na spakowanie mienia całego życia — spowodował, iż ludność ukraińska pozbawiona była często elementarnych narzędzi i przedmiotów codziennego użytku. Wśród olbrzymiej części Ukraińców zauważyć też można było oznaki zniechęcenia, apatii i brak jakiegokolwiek zainteresowania otrzymaną ziemią. Stan taki tym bardziej wzmagał nadzieję na możliwość powrotu do rodzinnych stron już po zakończeniu walk polsko-ukraińskich. Jednakże przesiedleńców z akcji "Wisła" obowiązywał całkowity zakaz wyjazdu na dawne ziemie. Początkowo zdarzały się wprawdzie przypadki łamania tego zarządzenia, bardzo szybko jednak zostały one ukrócone przez administrację centralną. 21 lipca 1947 r. zastępca dyrektora ZC PUR Mścisław Olechowicz kategorycznie zabronił "kierowania przesiedleńców z akcji "W" do starych miejsc zamieszkania"10, natomiast w jednej z depesz 8. AAN,MZO, 784, f. 42. Sprawozdanie z kontroli rozmieszczenia przesiedleńców z akcji "W na terenie województw wrocławskiego, poznańskiego, szczecińskiego i gdańskiego z 27października 1947r, f. 16-17. * 9.I. Hałagida, Ukraińcy...., s. 171-172. 10. Akcja "Wisła", op. cit., dok.nr216, s 347-348. Pismo okólne zastępcy dyrektora ZC PUR Mścisława Olechowicza do wojewódzkich oddziałów PUR z 21 lipca 1947 r. Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 41 Ministerstwa Administracji Publicznej nakazywano powracające osoby "odsyłać z powrotem bez względu na autorytety, na które się powołują"11. N ie pomagały tu żadne pisma kierowane do różnych organów lokalnych i centralnych. Tragicznym przykładem może być chociażby Stefan Dudko wysiedlony z Kostomłotów (pow. Biała Podlaska) do wsi Jeklewo (pow. Morąg). W przeciągu półtora roku wysłał on dwadzieścia dwa listy z I Mośbą o wydanie zezwolenia na wyj azd do rodzinnej wsi'2. Nieodmiennie utrzymywał jednak odpowiedź, iż "Ministerstwo Bezpieczeństwa 1'ublicznego uważa za niewskazane udzielenie [...] zezwolenia na powrót"13. Ukraińcy, którzy w początkowym okresie mimo wszystko wrócili, często (na podstawie rozkazu dowódcy GO "Wisła" gen. Mossora) wysyłani byli do specjalnego obozu pracy w Jaworznie14, ledyną więc w takich warunkach alternatywą pozostawał wyjazd do 11SRR. Skorzystała z tego pewna liczba przesiedleńców, brakjest jednak dokładnych danych15. 11. AAN, Ministerstwo Administracji Publicznej (dalej: MAP), 781, f. 51. Telefono-gram będący odpowiedzią na pismo wojewody krakowskiego Mariana Rubińskiego z 17 lipca 1948 r. (brak daty). W piśmie tym wojewoda Rubiński prosił o "spowodowanie zarządzenia, aby przesiedleni Łemkowie na przyszłość nie mieli możności powrotu do dawnego miejsca zamieszkania", a spowodowane ono zostało powrotem do rodzinnych wsi trzech rodzin łemkowskich posiadających zezwolenia wydane przez kancelarię prezydenta RP. Zob.: AAN, MAP, 781, f. 49. 12. AAN, MAP, 782, f. 12-53. Listy Stefana Dudko do centralnych organów państwowych z okresu luty 1949 r. -październik 1950 r. 13. AAN, MAP, 782, f 42. Odpowiedź dyrektora Ministerstwa Administracji Publicznej na jeden z listów Stefana Dudko z 28 kwietnia 1950 r. 14. Akcja "Wisła", op. cit, dok. nr 213, s. 343-344. Rozkaz nr 0010 dowódcy GO "Wisła" gen. Stanisława Mossora z 16 lipca 1947 r. Więcej na temat obozu w Jaworznie zob.: E. Misiło, Jaworzno, "Kontakt", 1990, nr 4, s. 55-59; Ibidem, Żertwy Jaworzna [w:] Polszcza i Ukraina miż mynułym a majbutnim, upór. A. Pawłyszyn, Lwiw 1991, s. 24-36. 15. Dla przykładu, w pierwszym kwartale 1948 r. z powiatu Węgorzewo wyjechało 10 rodzin (46 osób), z powiatu Kętrzyn 3 rodziny, natomiast z powiatu Susz 15 rodzin. Zob. AAN, MZO, 1032, f. 108. Pismo wojewody olsztyńskiego Bohdana Wilamowskiego do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 24 lipca 1948 r. 42 Igor Hałagida Pewna poprawa materialnej sytuacji ludności ukraińskiej na Ziemiach Zachodnich nastąpiła dopiero w połowie lat pięćdziesiątych, gdy władze przeznaczyły pewne kwoty na remont zabudowań16. Wtedy to też (na mocy decyzji Ministra Rolnictwa z 2 sierpnia 1956 r.) nastąpił spontaniczny powrót części Ukraińców do dawnych miejsc zamieszkania. Był on jednak bardzo często utrudniany przez urzędników zarówno na szczeblu lokalnym, jak i centralnym, co zostało zauważone nawet przez paryską "Kulturę". Właśnie na jej łamach zacytowano wypowiedź jednego z urzędników powiatu sanockiego: "Przyszedł do nas do biura taki cham, przyjechał gdzieś od Olsztyna i chce na swoje gospodarstwo. Że był na miejscu, że wszystko niszczeje. Tak my mu radzimy: Jedźcie obywatelu do Rzeszowa, tam starajcie się o kartkę. A stamtąd odeślą frajera do Warszawy"17. Mimo tych trudności, według tzw. "Komisji Tkaczowa", od 1 kwietnia do 1 lipca 1958 r. na dawne ziemie powróciło 4867 rodzin ukraińskich18. III. Sytuacja społeczna, kulturalna i religijna. Zgodnie z dyrektywami wysiedleni Ukraińcy rozmieszczeni zostali -jak wiadomo - w dużym rozproszeniu. Upraszczając nieco tę kwestię, stwierdzić można, iż rodziny uważane za "niebezpieczne" lub "niepewne" mogły być osiedlane właściwie tylko po jednej w każdej wsi. Nie można 16. 16 sierpnia 1956 r. Prezydium Rządu podjęło decyzję o przyznaniu kredytów i materiałów budowlanych przeznaczonych dla zaspokojenia potrzeb ludności ukraińskiej. Na ten cel przeznaczono 15.000.000 zł. W grudniu 1958 roku, Rada Ministrów podjęła decyzję o przyznaniu kredytów częściowo umarzalnych dla "wymagających dalszej pomocy gospodarstw rolnych ludności rodzimej i niepolskiej na terenie Ziem Zachodnich". W tym przypadku chodziło o sumę 9.000.000 zł. Sam przebieg rozdzielania kredytów pozostawiał wiele do życzenia, gdyż odbywało się ono niezwykle wolno i ślamazarnie. Oprócz tego brakowało materiałów, więc nie zawsze możliwe było wykorzystanie otrzymanych pieniędzy w sposób należyty, por. "Nasze Słowo" nr 12 z 24 marca 1957 r. i nr 30 z 28 kwietnia 1957 r. zob. też M. Truchan, Ukrajinci u Polszczi..., s. 55-57. 17. "Kultura", 1958, nr. 9, s. 91. 18. Zob.: "Nasze Słowo", nr 29 z 20 lipca 1958 r. Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 43 ich było mieszać z pozostałymi rodzinami. Z osiedlenia wyłączono też regiony leżące w odległości mniejszej niż 30 km od miast wojewódzkich i morza, oraz 50 km od granic lądowych państwa. Liczba Ukraińców w jednej miejscowości nie mogła być wyższa niż 10% w stosunku do ludności polskiej19. Oprócz tego Ukraińcy podlegali różnego rodzaju restrykcjom i ograniczeniom. Początkowo nie mogli nawet zmieniać miejsca zamieszkania (potrzebna była zgoda UB), ani też swobodnie poruszać się, będąc niejako przywiązanymi do jednej miejscowości. Sytuacja ta uległa zmianie w roku 1950, podczas ogólnego spisu ludności. Jednocześnie dokonano wtedy spolszczeń niektórych ukraińskich imion i nazwisk. Mimo braku jakichkolwiek podstaw prawnych, ludność ukraińską obowiązywał też zakaz publicznego kultywowania języka i rodzimej kultury20. Wszelkie przejawy jakiejkolwiek działalności na tym polu spotykały się z natychmiastową reakcją władz lokalnych. Władze centralne zaś, zakazały nawet używania w nomenklaturze na szczeblu lokalnym słowa "Ukrainiec". Zamiast niego pojawił się termin »osadnik z akcji "W"«. Określenie to stawiało ludność ukraińskąniejako w świetle "obywateli drugiej kategorii" i stało się symbolem ówczesnej sytuacji. Zaniechanie jego używania było jednym z trzech głównych postulatów, jakie pojawiły się w czerwcu 1956 r. na Zjeździe Założycielskim Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (UTSK)21. Równie nieformalny charakter miał zakaz działalności cerkwi greckokatolickiej, do której należało ok. 70% Ukraińców. Po przesiedleniu, gdy sieć parafialna przestała istnieć, a księży wraz z biskupami Josafatem Kocyłowśkym i HryhorijemŁakotą objęły represje, udzielanie wszelkich 19. Akcja "Wisła", op. cit, dok. nr 227, s. 381. Zarządzenie Departamentu Osiedleńczego MZO z 31 lipca 1947 r. Nie odnaleziono dotychczas instrukcji MBP z kwietnia 1947 r. ustalającej zasady rozmieszczania Ukraińców w nowym miejscu osiedlenia (być może została ona zniszczona). Por. Ibidem, s. 8. 20.1. Hrywna, Powojenne..., s. 39. 21. S. Zabrowarny, Geneza i początki działalności Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, "Zeszyty Naukowe Instytutu Nauk Politycznych", 1989, nr 16, s. 136. 44 Igor Hałagida posług religijnych w katolickim obrządku wschodnim (poza kilkoma wyjątkami) było praktycznie niemożliwe22. Duchowni, którzy uniknęli aresztowania, starali się zbytnio nie uaktywniać i pracowali z reguły jako pomocnicy w parafiach rzymskokatolickich. Do wyjątków zaliczyć tu można parafie w Nowym Dworze, Chrzanowie czy Komańczy. Ukraińcy wyznania prawosławnego (ok. 30% całej społeczności) znaleźli się w nieco lepszym położeniu. Dzięki temu, iż w roku 1946 powołano Prawosławną Administrację na Ziemiach Odzyskanych (przekształconą później w Diecezję Ziem Odzyskanych) i rozpoczęto tworzenie sieci parafialnej23, prawosławni Ukraińcy mogli modlić się we własnym obrządku. Nie zmienia to jednak faktu, iż również ten kościół dotknęły represje24. IV. Stosunki z innymi grupami osadników. Ludność ukraińska zdecydowanie odróżniała się od pozostałych grup ludności, które osiedliły się na Ziemiach Zachodnich. Charakteryzowały ją inne zwyczaje, język, wyznanie, sposób gospodarowania i termin obchodzenia świąt (wg. kalendarza juliańskiego)25. W połączeniu z zakodowanym w świadomości społecznej negatywnym obrazem "Ukraińca-banderowca" owe zwyczaje i odrębności wywoływały z reguły 22. Więcej zob.: I. Biłaś, Likwidacja greckokatolickiej diecezji przemyskiej oraz tragiczne losy jej ordynariusza biskupa Jozafata Kocylowskiego w kontekście polityki wyznaniowej ZSRR [w:] Polska — Ukraina 1000 lat sąsiedztwa, pod red. S. Stępnia, t. 3, Przemyśl 1996, s. 277-289; ks. I. Harasym, Narys wybranych aspektiw istoriji Hreko-Katofyćkoji Cerkwy (1945-1985), "Zustriczi", 1990, nr 5-6, s. 20-30; P. Pelc, Położenie prawne Kościoła greckokatolickiego w Polsce w latach 1945-1989, "Więź", 1992, nr 7, s. 107-121; Z. Woj ewoda, Zarys historii kościoła greckokatolickiego w Polsce w latach 1944-1989, Kraków 1994. 23. K. Urban, Kościół prawosławny w Polsce 1945-1970, Kraków 1996, s. 152-154, 157-177. 24. Np. 5 sierpnia 1947 r. aresztowano i osadzono w obozie w Jaworznie księży A. Nesterowicza, M. Kostyszyna i J. Kundeusa. 25. J. Burszta, Kategorie ludności i ich typ kulturowy [w:] Przemiany społeczne na ziemiach zachodnich, pod red. W. Markiewicza i P. Rybickiego, s. 161-163. Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 45 u sąsiadów Polaków o ile nie wrogość - to co najmniej nieżyczliwość lub nieufność, która prowadziła też niekiedy do ostrych antagonizmów26. "Wielkie niezadowolenie wywołała w powiecie [akcja-I.H.] przesiedlenia do nas Ukraińców, a przynajmniej w tak dużej ilości - donosił jeden z korespondentów Biura Studiów Osadniczo-Parcelacyjnych przy MZO27. Inny zaś stwierdzał: "Ludność nasza bardzo źle ustosunkowała się do nich od pierwszej chwili"28. Niemały wpływ na taki rozwój sytuacj i miała też oficjalna propaganda kształtująca stereotyp "Ukraińca-bandyty"29. W efekcie więc nawiązanie jakichkolwiek kontaktów między osadnikami polskimi i ukraińskimi było możliwe jedynie tam, gdzie ci pierwsi wywodzili się z terenów, które nie miały bezpośrednich doświadczeń i możliwości współtworzenia stosunków polsko-ukraińskich, a co za tym idzie rozbudowanych wzajemnych uprzedzeń. Można też stwierdzić, że przesiedleńcy z akcji "Wisła" łatwiej nawiązywali kontakt z przedstawicielami innych grup dyskryminowanych przez władze np. autochtonami czy pozostałymi jeszcze na ziemiach zachodnich Niemcami. V. Działalność podziemia ukraińskiego. Całkowicie niezbadanym zagadnieniem jest działalność podziemia ukraińskiego na Ziemiach Zachodnich. W całości "kwestii ukraińskiej" był to wprawdzie problem marginalny, często wyolbrzymiany, a nawet fabrykowany przez UB30. Nie należy jednak zapominać o znanych przypadkach działania oddziałów zbrojnych, które po rozkazie dowódcy UPA w Polsce płka Myrosława Onyszkewycza "Oresta" (wrzesień 1947 r.) 26. W. Markiewicz, Zasiedlenie i zagospodarowanie ziem zachodnich (1945—1964) "Przegląd Zachodni", 1964, z. 4, s. 143; C. Osękowski, Społeczeństwo Polski zachodniej i północnej w latach 1945-1956, Zielona Góra 1994, s. 74. 27. AAN, MZO, 784, f. 33. Informacja korespondenta z powiatu braniewskiego (czerwiec 1947). 28. AAN, MZO, 784, f. 36. Informacja korespondenta z powiatu kwidzyńskiego (maj 1947). 29. Szerzej na ten temat zob. G. Motyka, Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej [w:] Polska — Ukraina spotkanie kultur, materiały z sesji naukowej pod red. T. Stegnera, Gdańsk 1997, s. 104-112. 30. Zob. I. Hrywna, Rokpierwszy, "Borussia", 1991, nr 1, s. 39-40. »*#*Anl..]. reszta zginęła lub została skazana >i / /wartych uzbrojonych grup na Ziemie .tawać się też pojedynczy członkowie ¦¦ s di rodzin z zamiarem "zalegalizowania i.il.i jednak aresztowana. Nieliczni ukrywali i. .i.|l_ych. umia ukraińskiego po zakończeniu akcji "Wisła" na w skutkach działalność Leona Łapińskiego ps. i.|v da Służby Bezpieczeństwa III Okręgu OUN u, ii ii-ilnocześnie agenta Ministerstwa Bezpieczeństwa ; | i iiwdopodobnieNKWD32. Objeżdżał on północno-zachodnie i. h\. i nawiii/y wał kontakty ze znanymi mu upowcami, obiecywał .t na.ii, | »nic dekonspirował. Oprócz tego w latach 1949-1954 "Zenon" tiul ni i /cle I ikcyjnego (znajdującego się pod całkowitąkontroląpolskiego kom i wywiadu) "Prowodu OUN", wciągając do niego sympatyków i im-11< /nycli członków ukraińskiego podziemia, którym udało się przedostać na /Kinie Odzyskane, a także emisariuszy-agentów przybywających z Zachodu". Większość faktów związanych z tą operacją, ciągle jeszcze owiana jest tajemnicą i wymaga dalszych - głównie źródłowych - badań. 31. Dla przykładu w województwie olsztyńskim znalazły się i przez jakiś czas działały grupy Michała Snihura "Ekonoma", Grzegorza Harasyma "Neczaja", Michała Semaszyna "Tuczy", Jewhena Sztendery "Prirwy" i "Jasenia". Zob. Ibidem, s. 39. 32. Więcej o "Zenonie" używającym też później pseudonimów "Rwuczyj" i "Orłow-śkyj" zobacz: H. Pająk, Zasamostijną Ukrainę, Lublin 1992, s. 33-34 i dalej; J. Misyło, "Zenon". Kałendarij zrady, "Nasze Słowo" nr 41 z 13 października 1991 r. i 42 z 20 października 1991 r.; G. Motyka, Agenci z balonu, "Gazeta Wyborcza" nr 92 z 19 kwietnia 1996 r. 33. G. Motyka, Za niepodległą Ukrainą. Działalność OUN-UPA w latach 1929--1954, [w:] Między Odrą a Dnieprem. Wyznania i narody, pod red. T. Stegnera, Gdańsk 1997, s. 195; zob. też wspomnienia P. Hojsana ps. "Woron" w Zakerzonnia. Spohady wojakiw UPA, zibraw i do druku pidhotuwaw B. Huk, Warszawa 1994, s. 71-96. Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich po akcji "Wisła" 47 VI. Podziemie kulturalne. Historycy - w większości - zgadzają się obecnie z poglądem, iż w założeniach akcja "Wisła" doprowadzić miała do całkowitej asymilacji ludności ukraińskiej w Polsce i ostatecznego "rozwiązania kwestii ukraińskiej"34. Wskazuje na to zarówno przebieg operacji, jej masowość (objęła wszystkich Ukraińców, rodziny mieszane, a niekiedy też pojedyncze rodziny polskie35), jak i wspomniane wyżej dyrektywy osiedleńcze. Paradoksalnie jednak represje i nieprzychylne często nastawienie środowiska, połączone z funkcjonującym negatywnym stereotypem i antyukraińskąpropagandą, doprowadziły w pierwszych latach (mimo dużego rozproszenia) do wzmocnienia więzi wewnątrzgrupowej w środowisku ukraińskim. "Ludność akcji "W" nadal zachowuje się lojalnie, chociaż nie widać u niej prób asymilacji z ludnością polską" - stwierdzono w jednym ze sprawozdań z powiatu elbląskiego36. W innym zaś skonkludowano: "przyznać trzeba, że asymilacja tych ludzi natrafia na poważne przeszkody, ponieważ nie biorą [oni - I.H] z reguły udziału w zebraniach osadników polskich i trzymająsię klanem"37. W ten właśnie sposób w Polsce wytworzyło się swoiste ukraińskie getto narodowościowe, gdzie -jak zauważył Igor Hrywna - "duma wynikająca z faktu bycia Ukraińcem połączyła się z niechęciądo publicznego ujawniania swej tożsamości"38. Jedynie w gronie rodziny lub znajomych rozmawiano w języku ojczystym, wspominano rodzinne wsie i sąsiadów, pielęgnowano narodową tradycję. Niebagatelną 34. Szerzej, zob. E. Misiło, Polska polityka narodowościowa wobec Ukraińców 1944-1947, [w:] Polska — Polacy - mniejszości narodowe, pod red. W. Wrzesińskiego, Kraków 1992, s. 403-407. 35. Zob. np. I. Hałagida, Przesiedleńcy..., s., przypis 11. 36. Archiwum Państwowe w Elblągu z siedzibą w Malborku (dalej: APEz/sM), Starostwo Powiatowe Elbląskie (dalej: SPE), 25/47, f. 95. Miesięczne sprawozdanie sytuacyjne starosty powiatowego M. Zrogowskiego z 31 lipca 1948 r. 37. APEz/sM, SPE, 25/47, f. 131. Kwartalne sprawozdanie sytuacyjne starostwa z 1 października 1948 r. 38.1. Hrywna, Powojenne..., s. 40. Zob. też: W. Połtaweć, Deszczo u sprawinacjo-nalnych menszostej u Polszczi, "Journal of Ukrainian Studies", 1980, nr 5, s. 24. AK Igor Hałagida r,. K , Jr im *!,. 111 .'iimiłowanie do pieśni, co trafnie ujął Włodzimierz Mokry '•1V l y prawie cały los swój w pieśni poukładali"39. To właśnie i' > /csto pomogła im przetrwać najgorsze chwile i 111 i ' via jedyną metodąprzeciwko wynarodowieniu. v I 'ięćdziesiątych, gdy powstało UTSK, doszło do pewnego i' idowiska ukraińskiego. Jednak szybkie odejście władz 11" ¦ 111 yki spowodowało ponowny powrót Ukraińców do swego \ 11 /;i kończenie. iv I ¦umowując i w pewnym stopniu uogólniając przedstawione tu m/w.i,-.inia stwierdzić należy, iż politykę państwa polskiego w oi 1111 es K-n i u do ludności ukraińskiej na ziemiach zachodnich w pierwszym pięcioleciu po zakończeniu akcji "Wisła" cechowało dążenie do całkowitej asymilacji tej społeczności. Mimo to Ukraińcy przetrwali najtrudniejsze, stalinowskie lata w swyih - niemal hermetycznie zamkniętym - środowisku, nie ulegając zbytnio procesom asymilacyjnym i akulturowym. Istotne zmiany w sytuacji mniejszości ukraińskiej zaszły w połowie lat pięćdziesiątych, gdy na fali popaździernikowej odwilży władze zdecydowały się na pewną liberalizację w polityce mniejszościowej. Dla Ukraińców oznaczało to - częściowe i krótkotrwałe - wyjście z "getta", do którego powrócili ponownie wraz z usztywnieniem kursu przez ekipę W. Gomółki. 39. W. Mokry, Dzisiejsza droga Rusina do Polski, "Tygodnik Powszechny", nr 46 z 15 listopada 1981 r. Roman Drozd UKRAIŃCY NA POMORZU ZACHODNIM W LATACH 1947-1952 Polskie władze komunistyczne postanowiły rozwiązać nabrzmiałe problemy narodowościowe poprzez wysiedlenie z Polski mniejszości narodowych, w tym głównie Niemców i Ukraińców. Jednak deportacja ludności ukraińskiej w latach 1944-1946 do USSR nie rozwiązała problemu ukraińskiego w Polsce, bowiem około 200 tys. Ukraińców nadal zamieszkiwało jej południowo-wschodnie tereny. Nie było to zgodne z polityką władz komunistycznych, gdyż oznaczało, że Polska nie stała się państwem jednonarodowym. Wówczas coraz widoczniej na pierwszy plan zaczęła wysuwać się koncepcja przesiedlenia Ukraińców na zachodnie i północne ziemie państwa polskiego. Temu zamierzeniu przyświecały dwa cele: pierwszy doraźny — rozbicie oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii poprzez zlikwidowanie jej zaplecza i oparcia społeczno-gospodarczego i drugi perspektywiczny — dzięki wysiedleniu ludności dążenie do ostatecznego rozwiązania problemu ukraińskiego poprzez polonizację Ukraińców w nowym miej scu osiedlenia. Przygotowania do kolejnego przesiedlenia ludności ukraińskiej rozpoczęły się już w drugiej połowie 1946 r., z tym, że znaczne nasilenie tych prac przypadło na początek 1947 r. Z początkiem stycznia władze polskie przystąpiły do technicznego opracowania całej akcji przesiedlenia rodzin ukraińskich na ziemie zachodniej i północnej Polski. Po sporządzeniu spisów ludności ukraińskiej i głównych wytycznych dotyczących przesiedlenia, opracowano szczegółowe instrukcje określające sposób wysiedlenia i osiedlenia rodzin ukraińskich na ziemiach poniemieckich. W jednej z takich instrukcji zalecono dokonać podziału ludności ukraińskiej na grupy. Do grupy "A" - zaliczono osoby znajdujące się w spisach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, do grupy "B" - figurujące w spisach i 50 Roman Drozd wojskowych i do "C"-praktycznie wszystkie pozostałe rodziny1.29 marca 1947 r. Biuro Polityczne PPR podjęło decyzję o przymusowym przesiedleniu Ukraińców i osiedleniu ich w rozproszeniu na Ziemiach Zachodnich2. Po opracowaniu odpowiednich instrukcji przesiedleńczych3, /. polecenia Biura Politycznego PPR, Prezydium Rady Ministrów 24 kwietnia 1947 r. podjęło, kontrowersyjną dla historyków, uchwałę o przesiedleniu przy pomocy wojska (Grupa Operacyjna "Wisła") ludności ukraińskiej w ramach tzw. akcji "Wisła"4. Obecnie wśród historyków trwa spór dotyczący autorstwa akcji "Wisła". Jedni uważają, że była ona zamysłem władz radzieckich, a inni - polskich. Jest to pytanie o to, kto ponosi odpowiedzialność czy tylko współodpowiedzialność za deportację Ukraińców w ramach akcji "Wisła". Jednak bez penetracji archiwów NKWD wskazanie winnego jest wręcz niemożliwe. Można jedynie przypuszczać, że akcja "Wisła" została przeprowadzona jeżeli nie z inspiracji władz sowieckich to na pewno za ich zgodą. Uzależnienie w tamtym czasie władz polskich od rządu radzieckiego było tak znaczne, iż wydaje się wątpliwe, aby Moskwa nie była poinformowana o całej akcji. Poza tym należy mieć na uwadze fakt, że dotyczyła ona Ukraińców, których rodacy byli obywatelami państwa radzieckiego. Pomijając jednak problem odpowiedzialności za decyzję o deportacji ludności ukraińskiej, z całą pewności można stwierdzić, że akcja "Wisła" została przeprowadzona przez polskie komunistyczne organa państwowo-wojskowe. Realizacja akcji "Wisła" przez wojsko nabrała cech deportacji. Oddziały wojskowe dawały wysiedlanym około 2 godzin na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy i opuszczenie wsi. Brutalne metody wysiedlenia, a następnie długotrwała podróż w nieludzkich warunkach sanitarnych, razem 1. Instrukcja Dowództwa GO "Wisła" dla komendanta pułkowego punktu zbornego z23 kwietnia 1947r. [w:] Akcja "Wisła". Dokumenty, oprać.E. Misiło, Warszawa 1993, s. 163-164. 2. AAN, KC PPR, sygn. 295/Y-3. Protokół nr 3 z posiedzenia Biura Politycznego PPR z 29 marca 1947 r. 3. Patrz: R. Drozd, Droga na Zachód. Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach zachodnich i północnych Polski w ramach akcji "Wisła", Warszawa 1997, s. 40-52. 4. CAW, Sztab Generalny WP, sygn. IV. 111.511. Uchwała Prezydium Rady Ministrów w sprawie akcji "Wisła" z 24 kwietnia 1947 r. Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952 51 z inwentarzem, powodowały, że wysiadająca na stacjach końcowych ludność znajdowała się w tragicznym stanie. Ogółem wojsko deportowało około 150 tys. Ukraińców, których osiedlono w województwach: olsztyńskim, szczecińskim, wrocławskim, poznańskim, gdańskim i białostockim5. Akcją objęto wszystkie rodziny ukraińskie "bez względu na stopień lojalności i przynależności politycznej". Przesiedleniu podlegały także rodziny ukraińskich oficerów i szeregowych Wojska Polskiego, pracowników bezpieczeństwa oraz rodziny zdemobilizowanych żołnierzy frontowych6. Dodajmy, że cała akcja była wymierzona, przy zastosowaniu odpowiedzialności zbiorowej, w obywateli państwa polskiego narodowości ukraińskiej. Obecnie w świadomości Polaków funkcjonuje pogląd, że akcja "Wisła" była karą (następstwem) za krzywdy wyrządzone ludności polskiej przez Ukraińców na Wołyniu. Jest to swoistego rodzaju sposób na zrzucenie winy za akcję "Wisła" na samych Ukraińców, a tym samym usprawiedliwienie deportacji rodzin ukraińskich w 1947 r. Pogląd ten budzi jednak wiele zastrzeżeń, a szczególnie niezgodne z normami prawa międzynarodowego zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej^ Konflikt na Wołyniu toczył się między ludnością polską i ukraińską tam zamieszkałą, między AK i UPA w latach 1942-1944. Była to walka o państwową przynależność tego terenu. Nie mogą za nią odpowiadać Ukraińcy zamieszkali na terenie południowo-wschodniej Polski, którzy z tamtymi wydarzeniami nie mieli nic wspólnego. Nie można przecież winić i karać całego narodu, gdyż wtedy stajemy po stronie zbrodniczych stalinowskich przesiedleń. Poza tym akcję "Wisła" przeprowadziły władze komunistyczne, a nie władze kontynuujące państwowość Drugiej Rzeczypospolitej. Należy wątpić w to, że polskie władze komunistyczne kierowały się przy tym chęcią zemsty na Ukraińcach za Wołyń. Motywowały to koniecznością walki z UPA. Być może chodziło im również o przypodobanie się społeczeństwu polskiemu i uzyskanie większego dla siebie poparcia, bowiem zdecydowana większość ówczesnego 5. Według podziału administracyjnego Polski z 1946 r. 6. CAW, Sztab Generalny WP, sygn. IV. 111.513. Instrukcja 0340/HI Państwowej Komisji Bezpieczeństwa dla dowódców Okręgu Wojskowego V i VII z 1 sierpnia 1947 r. Roman Drozd wrogo odnosiła się do Ukraińców i chętnie l> łc twego terenu. w iwc | u /osiedlenie nie dawało jednak władzom gwarancji, >> i nrt»ka szybko się spolonizuje. Konieczne było zatem ¦ ni. .toilntkowych form represji, jak np. - rozproszenie * tui n> >svym terenie osadniczym, surowy zakaz zmiany miejsca a. zastraszenie oraz niedopuszczenie do odrodzenia się życia go Ukraińców. Nic więc dziwnego, że przywiezionych pod n wojska Ukraińców osiedlono na ziemiach zachodniej i l Polski według wcześniej ustalonych zasad. Rozproszenia ¦>ano tak, aby Ukraińcy nie tworzyli zwartych grup i nie i i/iki.K/ali 10% mieszkańców wsi. Władze zakazały rozmieszczania i.nizin ukraińskich w miastach. Natomiast we wsiach osiedlano je w [ii-lacli: 50 km od granic lądowych, 30 km od granic morskich i miast wojewódzkich oraz 10 km od zachodniej granicy Polski z 1939 r. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zalecało, aby w jednej wsi umieszczać tylko jedną rodzinę zaliczoną do grupy "A" lub "B" i do pięciu rodzin z grupy "C". Rodziny z kategorii "A" i "B" nie mogły być osiedlane razem oraz z rodzinam} z kategorii "C". Identyczne zasady obowiązywały przy umieszczaniu Ukraińców w majątkach państwowych7. Z rozproszeniem rodzin ukraińskich wiązał się obowiązujący zakaz zmiany przydzielonego im miejsca zamieszkania. W tajnej instrukcji z 10 listopada 1947 r. zalecono: "(...) swoboda ruchu osadników z akcji "Wisła" zasadniczo ma być ograniczona. W szczególności niedopuszczalne jest opuszczanie Ziem Odzyskanych i powrót na dawne tereny. Dopilnowanie powyższego jednak należy pozostawić właściwym władzom bezpieczeństwa publicznego. Do nich też muszą być składane wszelkiego rodzaju podania w powyższych sprawach. (...) Ponadto Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego ma być informowany o każdej sprawie, w jakiej osiedleniec z akcji "W" zwraca się do władz 7. APW, UWW, sygn. IX/270. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z akcji "Wisła" z 31 lipca 1947 r.; R. Drozd, Zasady rozmieszczania ludności ukraińskiej na Ziemiach Odzyskanych w ramach akcji "Wisła", "Słupskie Studia Historyczne", 1993, nr 3, s. 104-106. Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952 53 administracji] ogólnej. Kontakt z Pow[iatowym] UBP w sprawach osiedleńców z akcji "W" ma być stały i utrzymany możliwie osobiście"8. Osadnictwo Ukraińców na Pomorzu Zachodnim przebiegało w trzech etapach. W pierwszym, od 2 do 28 maja 1947 r., transporty z ludnością ukraińską przybywały do Szczecinka, a stąd kierowano je do poszczególnych powiatów województwa szczecińskiego. Początkowo Ukraińców osiedlano głównie w powiatach nadmorskich, co spowodowało interwencję organów bezpieczeństwa, które zażądały wstrzymania dalszego rozmieszczania tam rodzin ukraińskich. Z tego powodu osiedlanie Ukraińców rozszerzono na powiat choszczeński, łobeski i stargardzki. W pierwszym etapie osiedlono na tym terenie 8.107 rodzin (36.547 osób) ze 123 transportów, z czego 7.600 rodzin pochodziło z województwa rzeszowskiego, a 507 z lubelskiego. W drugim etapie, który trwał od 25 czerwca do 14 lipca 1947 r., rozmieszczono na Pomorzu Zachodnim 1.945 rodzin (7.413 osób) z 20 transportów. Wszyscy pochodzili z województwa lubelskiego. Zaznaczyć należy, że 5 czerwca, czyli między pierwszym a drugim etapem, do Nowogardu przybył transport z ludnością ukraińską. Ten fakt nie oznaczał zapowiedzi wznowienia akcji osiedleńczej, lecz był wynikiem błędu urzędników lub kolejarzy, którzy Nowogard pomylili z Nowogrodem w województwie wrocławskim. Trzeci etap rozpoczął się 22 lipca i trwał do 15 sierpnia 1947 r. Osiedlono wówczas 1.267 rodzin (4.505 osób) z 18 transportów, z czego 1.197 rodzin pochodziło z Lubelszczyzny, a 58 z Rzeszowszczyzny. Łącznie w ramach akcji "Wisła" na teren Pomorza Zachodniego skierowano 160 transportów, w których znalazło się 11.419 rodzin (48.465 osób)9. Przywiezioną tu ludność ukraińską władze rozmieściły w 18 powiatach. Najwięcej w powiecie człuchowskim (6.930 osób), stargardzkim (3.855), szczecińskim (3.626) i koszalińskim (3.581), a najmniej w powiecie pyrzyckim (1.400 osób), choszczeńskim (1.694) i nowogardzkim (1.555). W 18 powiatach Pomorza Zachodniego ludność 8. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r. 9. Patrz R. Drozd, Droga na Zachód..., op. cit, s. 85-91. ffi iin,i)i Drozd In mieszkańców. Najwyższy procent miały " ¦ i miastecki (13,6%) i bytowski (10,3%), a v 1.1 ii.;Mi.l/ki(3,8%),słupski(4,8%)inowogardzki i,i 1'iuiiiiizc Zachodnie ludność ukraińską władze /\ stk im na wsi. Obecnie trudno jest ustalić dokładną niskich zamieszkałych w miastach, gdyż zestawienia i i i iści powiatów nie uwzględniają podziału na miasto i ir im i ii ulstawie szczątkowych danych można przyjąć, że około naw znalazło się w miastach. Wynika z tego, że około 90% \ osiedlono na wsi, z czego, według szacunku, ponad 80% w [.u stwach indywidualnych, około 10% w majątkach państwowych 11.11aktorze robotników rolnych i około 5% w majątkach parcelacyjnych, i" i/i isialych jako robotników leśnych itp. Po zakończeniu akcji "Wisła" władze zorientowały się, że rodziny nkiaińskie osiedlono niezgodnie z wcześniej przyjętymi założeniami. I 'i ulkreślić należy, że dotrzymanie tych zasad było rzeczą niemożliwą ze względu na znaczną liczbę deportowanych. Władze terenowe kierowały się głównie chłonnością osadnictwa poszczególnych wsi. Często rozmieszczanie rodzin ukraińskich odbywało się w ten sposób, że poszczególnym wójtom przydzielano odpowiednią ilość rodzin do osiedlenia według własnego uznania1'. Po stwierdzeniu powyższych nieprawidłowości, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego nakazało Ministerstwu Ziem Odzyskanych dostosowanie rozmieszczenia Ukraińców do wcześniejszych zaleceń. Ze względu jednak na znaczą ich liczbę wykonanie tych nakazów w wielu przypadkach było wręcz niemożliwe. Z tych przyczyn władze zmodyfikowały zasady rozmieszczania Ukraińców. Zakazano osiedlania ich w 30. km pasie nadgranicznym lądowym, 10. km morskim i 20. km strefie od miast wojewódzkich. Zwiększono jednocześnie liczbę Ukraińców, którzy mogli być osiedleni w jednej wsi, do 40% ogółu mieszkańców. 10. R. Drozd, Droga na Zachód..., op. cit., s. 91. 11. AAN, MZO, sygn. 784. Sprawozdanie pokontrolne Departamentu Inspekcyjnego MZO z przebiegu akcji "Wisła" na terenie województwa wrocławskiego, poznańskiego, szczecińskiego i gdańskiego z 21 października 1947 r. Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952 55 Utrzymano jednak zakaz opuszczania przydzielonego im miejsca zamieszkania12. Po przesłaniu powyższej instrukcji, MZO poleciło władzom terenowym dostosowanie ponownego przesiedleniajuż osiedlonej ludności do nowych zasad. Na Pomorzu Zachodnim akcją tą zaplanowano objąć 1.859 rodzin w 15 powiatach, z czego 982 rodziny zamierzano rozproszyć w granicach powiatu, a 887 przenieść do innych powiatów województwa szczecińskiego13. Przedstawiony plan tylko częściowo został wykonany wiosną 1948 r. ze względu na brak wolnych gospodarstw i częściowe zagospodarowanie się osiedlonych już Ukraińców. Władze centralne nie kryły, jaki był cel takiego postępowania wobec ludności ukraińskiej. W tajnej instrukcji dotyczącej zasad rozmieszczania rodzin ukraińskich stwierdzono wprost: "Zasadniczym celem przesiedlenia osadników "W" [z akcji "Wisła" - RD] jest ich asymilacja w nowym środowisku polskim, dołożyć należy wszelkich wysiłków, aby cel ten był osiągnięty. Nie używać w stosunku do tych osadników określenia "Ukrainiec". W wypadku przedostania się z osadnikami na Ziemie Odzyskane elementu inteligenckiego, należy taki bezwzględnie umieszczać osobno i z dala od gromad, gdzie zamieszkują osadnicy z akcji "Wisła"14. Zakaz zmiany miejsca zamieszkania oraz poprawa warunków bytowych miały zapobiec powrotom Ukraińców do ich dawnych siedzib. Rodziny ukraińskie znalazły się bowiem w trudnych warunkach aprowizacyjnych i mieszkaniowych. Sposób oraz czas przesiedlenia powodował, że zostały one pozbawione zapasów żywności. Poza tym przydzielono im gospodarstwa zrujnowane, gdyż zabudowania w dobrym stanie zajęli przybyli wcześniej osadnicy polscy. Z zajętych na Pomorzu Zachodnim około 9.800 gospodarstw, aż 75% (7.345) było zniszczonych, z czego 45% (4.386) wymagało poważnego remontu, a 30% (2.959) - 12. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r. 13. AAN, MZO, sygn. 787. Plan przerzutów przesiedleńców z akcji "Wisła" na terenie województwa szczecińskiego z 10 grudnia 1947 r. 14. AAN, MZO, sygn. 784. Instrukcja MZO dotycząca zasad rozmieszczania osadników z akcji "Wisła" z 10 listopada 1947 r. o! Roman Drozd Iowy15. Należy tutaj zaznaczyć, że podany przykład poddaje w wość pogląd, że Ukraińcy w zmian za pozostawione gospodarstwa, "iili po przesiedleniu zabudowania w o wiele lepszym stanie. Mówi ni< az o "skoku" lub, jak kto woli "szoku cywilizacyjnym". Nie bez I" i ironii można powiedzieć, że mógł być to "szok" wywołany ^ ' ¦ i nn zdewastowanych zabudowań lub umieszczeniem w majątkach I' • >; u\')wych Nieruchomości Ziemskich. Oczywiście można stwierdzić, a- . I l.i łych, którzy otrzymali murowane, w idealnym stanie gospodarstwa, z ni i zynami, mógł to być swoistego rodzaju "skok cywilizacyjny", loln.ik jeżeli nawet się zdarzał, to należał do wyjątków. W tej sytuacji wl;nlze zostały niejako zmuszone do udzielenia szerokiej pomocy rodzinom ukraińskim. Przyznano im zapomogi i kredyty, przydzielano kartki żywnościowe, żywność, zboże itp. Remontowano zabudowania. Dodajmy, że była to pomoc daleko niewystarczająca. Wynikało to nie tylko z opieszałości części urzędników, ale również z ograniczonych możliwości państwa w tym zakresie. Przesiedleńcy ukraińscy zostali zmuszeni do pracy w zamian za wyżywienie u polskich osadników. Wysokość zapłaty była różna i zależała od pracodawcy. Przeważnie wynosiła ona około 10-15 kg ziemniaków za cały dzień pracy. Zaznaczyć należy, że ta stosunkowo przychylna polityka gospodarcza władz nie wynikała z pobudek humanitarnych, lecz z dążenia do szybkiego zagospodarowania tych ziem i osadzenia Ukraińców. Miało to przyspieszyć ich adaptację w nowym środowisku, a co za tym idzie, zniechęcić do powrotu do dawnych siedzib i tym samym przyśpieszyć ich asymilację. Poza tym, 27 sierpnia 1949 r. Rada Ministrów pozbawiła dekretem ludność ukraińskąprawa własności gospodarstw, z których zostali wysiedleni, oraz prawa do pozostawionego tam mienia16.28 września 1949 r. na mocy 15. AAN, MZO, sygn. 787. Zestawienie zniszczonych gospodarstw indywidualnych zajętych przez Ukraińców w województwie szczecińskim, stan na 25 wrzesień 1947 r. 16. Dekret z 27 lipca 1949 r. o przej ęciu na własność Państwa nie pozostaj ących w faktycznym władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich, położonych w niektórych powiatach województwa białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego (Dz. U. 1949, nr 46). Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1952 57 dekretu rządowego przejęto na własność Skarbu Państwa mienie Kościoła greckokatolickiego oraz ukraińskich instytucji i organizacji17. Trudności bytowe oraz rozproszenie w terenie w zasadniczy sposób utrudniły życie narodowe i religijne Ukraińców, ale go nie zlikwidowały. Na co dzień, głównie w swoich domach posługiwali się ojczystym językiem, modlili się po swojemu i za juliańskim kalendarzem obchodzili swoje święta. Prawie wszyscy Ukraińcy na Pomorzu Zachodnim byli wyznania greckokatolickiego i prawosławnego. W pierwszych latach po osiedleniu, w sytuacji gdy nie mogli brać udziału w nabożeństwach greckokatolickich ze względu na zakaz tworzenia parafii unickich i poddanie represjom duchowieństwa greckokatolickiego, uczęszczali do Kościoła rzymskokatolickiego. Zaznaczmy, że jest to ciekawy fakt socjologiczny, świadczący 0 głębokiej religijności Ukraińców. Po osiedleniu Ukraińców na Pomorzu Zachodnim, rozpoczął się skomplikowany proces przystosowywania się do nowego otoczenia. Przymusowość wysiedlenia, wrogość osadników polskich oraz różnice kulturowe między Polakami a Ukraińcami były głównymi przyczynami izolowania się obu narodowości. Wzajemna niechęć oraz uprzedzenia, podtrzymywane i rozbudzane przez świadomą i planową propagandę antyukraińską, znacznie utrudniały społeczną integrację. Ukraińcy ograniczyli kontakty towarzyskie wyłącznie do swojej grupy narodowej, a wielu z nich leszcze przez wiele następnych lat będzie myślało o powrocie w swe rodzinne strony, na łono ojczystej ziemi. Jednak po okresie niemal całkowitej izolacji osadników polskich i ukraińskich, rozpoczął się powolny proces współpracy 1 współżycia. Podejmowanie przez Ukraińców pracy u polskiego sąsiada c/y praca w PGR-ach lub lesie sprzyjały wzajemnemu poznawaniu się. Pod wpływem tych kontaktów wzajemne uprzedzenia, stereotypy zaczęły tracić na swej ostrości, otwierając drogę ku adaptacji i integracji społecznej I Ikraińców w nowym środowisku. Adaptację tę przyśpieszyła poprawa ekonomicznych warunków życia Ukraińców. Wraz ze wzrostem stopy życiowej, rodziny ukraińskie 17. Dekret z 28 września 1949 r. o przejęciu przez Państwo mienia osób prawnych, w tym ukraińskich organizacji i instytucji świeckich oraz wyznaniowych (Dz. U. 1949, nr 53). 58 Roman Drozd uniezależniały się ekonomicznie od osadników polskich i władz administracyjnych oraz uaktywniły życie towarzyskie. Ukraińcy utrzymywali między sobą ścisłe kontakty. Prowadzili ze swoimi krewnymi w kraju, a w wyjątkowych przypadkach i zagranicą, rozległą korespondencję. Starali się zorganizować własne życie religijne i kulturalne, mimo sprzeciwu władz i znacznej części społeczeństwa polskiego. Wraz z przełamywaniem barier dzielących ludność polską i ukraińską, kontakty towarzyskie zostały rozciągnięte na osoby innej narodowości. Najwcześniej nawiązała kontakty z Ukraińcami ludność rodzima i osadnicy z dawnych województw zachodnich, gdyż ich negatywny stosunek do ludności ukraińskiej wynikał z antyukraińskiej propagandy i nie był obciążony historycznymi zaszłościami, jak to miało miejsce w przypadku osadników ze wschodu. Z czasem jednak stosunek pozostałych osadników do Ukraińców również uległ poprawie. Spektakularnym przykładem przezwyciężania wzajemnych uprzedzeń było zawieranie małżeństw mieszanych i wstępowanie do różnego rodzaju polskich organizacji. Podsumowując można stwierdzić, że ludność ukraińska deportowana w ramach akcji "Wisła" na Pomorze Zachodnie, w zamyśle władz, miała ulec szybkiej polonizacji. Przyśpieszyć ją miało nie tylko rozproszenie, ale także zakaz organizowania życia narodowego i kulturalnego ludności ukraińskiej. Jednak Ukraińcom, mimo szczególnie niesprzyjających warunków, zwłaszcza do połowy lat pięćdziesiątych, udało się nawiązać ścisłe kontakty osobiste i podjąć próby organizowania własnego życia religijnego i kulturalnego. Dzięki temu znaczna część Ukraińców oparła się procesowi asymilacji. Podkreślić również należy, że ludność ukraińska adaptując się w nowym otoczeniu, wniosła swój wkład w zagospodarowanie i wzbogacenie kulturowe Pomorza Zachodniego. Małgorzata Kmita PROPAGANDA ANTYUKRAIŃSKA I KSZTAŁTOWANIE NEGATYWNEGO STEREOTYPU UKRAIŃCA W CZASACH PRL Przejawy propagandy antyukraińskiej w powojennej Polsce obecne były przez blisko 50 lat we wszystkich środkach masowego przekazu. O skutecznym działaniu tej propagandy świadczy, istniejący w polskiej -wiadomości narodowej, silnie negatywny stereotyp Ukraińca. Dla i idowodnienia tezy o antyukraińskich działaniach propagandowych władz i ich wpływie na dzisiejszy obraz Ukraińca w oczach przeciętnego Polaka, wystarczy posłużyć się źródłami pisanymi: ulotkami, książkami, czy artykułami prasowymi. Zajmę się nimi szczególnie dokładnie, pozostałe formy propagandy omawiając w nieco mniejszym zakresie, również z tego powodu, że po latach druki są najbardziej dostępnym i wiarygodnym /rodłem. Nie znaczy to jednak, iż słowo pisane było głównym sposobem oddziaływania propagandowego - władze używały bowiem nawet form agitacji bezpośredniej. Akcja "Wisła" była starannie przygotowana, nie tylko pod względem organizacyjnym, ale i propagandowym. Rozpoczęcie wysiedlania ludności poprzedziło bowiem nagłośnienie we wszystkich środkach masowego przekazu stronniczo przedstawionych okoliczności śmierci i-cncrała Karola Świerczewskiego. Jednoznacznie wskazywano w tych informacjach na winnych i wykazywano planowość ich działania, pomimo że śledztwo w sprawie śmierci generała dopiero się rozpoczęło1. Patrz: Komunikat radiowy MON o śmierci gen. broni K. Świerczewskiego, [w:] Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty, Warszawa 1993, dokument nr 18, s. 64, czy Komentarz Polskiego Radia nadany w związku ze sprowadzeniem do Warszawy /.włok gen. broni K. Świerczewskiego, tamże, dok. nr 20, s. 66. (.11 Małgorzata Kmita W koitu-ni.il /u Życia Warszawy" dotyczącym śmierci generała K. '•«nfSJ»wsknTi' |>" peanach na cześć zamordowanego czytamy: P.ulł / n/ki faszystów ukraińskich. Znamy tę rękę. To ręka "SS l)n r.um (ializicn", I brygady Kamińskiego. Ta sama, która bestialsko \vvi/nvla 200 tysięcy Polaków na Wołyniu. Tasama, która mordowała knlm-ty i dzieci powstańczej Warszawy. Ta sama, która siała pożogę i /niszczenie w bezbronnej już stolicy Polski. Ta sama, która w nocy budziła bezlitośnie wygnańców z Woli i Starówki, szukając dla swego bestialstwa ofiary.2 Należy zauważyć, że ten krótki cytat zawiera przynajmniej kilka informacji niezgodnych z prawdą. Wiadomo np., iż w tłumieniu Powstania Warszawskiego nie brały udziału żadne wojskowe formacje ukraińskie3, choć dzięki skutecznemu działaniu propagandy, przeciętny Polak uważa dziś co innego. W mediach, po śmierci generała, nie tylko wskazywano na zabójców, ale nawet wzywano do zemsty, otwarcie mówiono o odwecie. W "Dzienniku Ludowym" J. Wasilewski w tekście zatytułowanym Kula ukraińskiego faszysty apeluje: Pozostają jeszcze niedobitki ukraińskich band faszystowskich. Tych należy tępić środkami najbardziej radykalnymi. Śmierć generała Świerczewskiego musi być co rychlej pomszczona.4 Propaganda przyj ęła również formę agitacj i bezpośredniej. Po śmierci generała organizowano, z inspiracji ówczesnych polskich władz, liczne wiece i zebrania w zakładach pracy, na wsiach, w urzędach, uczelniach i szkołach5. Domagano się na nich zaprowadzenia ładu na terenach objętych działalnością UPA i "likwidacji band"6. Jednocześnie, przy 2. Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., dokument nr 21, s. 67. 3. Porównaj: Zięba A., Ukraińcy i Powstanie Warszawskie, "Znak" 1989/413-415, Weryha W., Dorohamy druhoji świtowoji wijny. Dywizija "Hałyczyna, Toronto 1980. 4. Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., dokument nr 24, s. 73. 5. Łach S., Osadnictwo ludności ukraińskiej na ziemiach odzyskanychpo II wojnie światowej, [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunkówpolsko-ukraińskich, Szczecin 1994, s. 158. 6. Tamże. Propaganda antyukraińska w czasach PRL 61 użyciu wszelkich metod masowej informacji, podkreślano i wyolbrzymiano zbrodnie Ukraińców, zarzucając im szczególne okrucieństwo i masowe mordy. Działania te E. Misiło określi mianem antyukraińskiej propagandowej nagonki7. Nawet pogrzeb generała zaplanowano z wielkim rozmachem, jako patriotyczną manifestację skierowaną przeciwko Ukraińcom. Pierwsze propagandowe ulotki również pojawiają się już podczas przygotowań do akcji "Wisła". Są to druki przeznaczone dla żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii, miejscowej ludności, jak również dla żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Wydział Polityczno-Wychowawczy Grupy Operacyjnej "Wisła" opracował nawet na tę okazję i wydał w lOtys. egzemplarzy broszurkę pt. Poradnik terenowy żołnierza, w której ostrzegał, że "bandyta nie różni się na ogół niczym od każdego spotkanego człowieka"8. Wydrukowano również i od 15 maja 1947 roku rozrzucono z samolotów 130 tys. ulotek Do miejscowej ludności! i 352 rys. egzemplarzy Do obałamuconych członków band UPA9. Rozpowszechniane w tekstach opracowanych przez Wydział Polityczno-Wychowawczy GO informacje mają jawnie tendencyjny charakter. Nieludzkim, bestialskim bandytom przeciwstawiana jest w nich spokojna, bezbronna ludność. Można w nich przeczytać: Wszędzie panuje spokój. Dobrobyt wzrasta. Jedynie w południowo-wschodnich powiatach Rzeczypospolitej Polskiej grasują bandy UPA odznaczające się szczególnym okrucieństwem.10 We wszystkich tych drukach żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii określa się za pomocą takich epitetów, jak: "banderowcy", "faszyści", "własowcy", czy "faszystowscy bandyci". UPA zawsze jest "bandą" bądź "faszystowską bandą". W jednej tylko, mającej stronę maszynopisu wspomnianej ulotce Do miejscowej ludności! określenia "bandyci", "bandy", "bandytyzm" pojawiają się 11 razy. 7. Misiło E., Przedmowa do: Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., s. 23. 8. Tamże, dokument nr 93, s. 187. '). Misiło E., Akcja ¦'Wisła", "Mówiąwieki" 1991/3, s. 7. 10. Ulotka: Do miejscowej ludności!, [w:] Misiło E., Akcja "Wisła ", "Mówiąwieki", s. 5. 62 Małgorzata Kmita I d(lno4ć ukraińska, przedstawia się jako "stanowiącą naturalną pomoc 'la Imiulcrowcow"", a wsie ukraińskie jako "naturalne bazy dla siejących n>nl i iMi/npi,' h.nulytów"12. We wspomniancj ulotce, skierowanej do żołnierzy Ukraińskiej ¦ •\v»(niU/c| A11111 i, zawierającej obietnicę, że "kto zgłosi się dobrowolnie bromu \v icku, ten będzie żył",jak również stwierdzenie "wiemy o was w»/y»lko", czytamy: I udność ukraińska po przesiedleniu - wolna od grabieży i mordów, wolna od waszego terroru, błogosławi Rząd za to, że wybawił ją od ustawicznego strachu przed wami.(...) Dziś jesteście głodni i obdarci.(...) Tęsknicie za waszymi krewnymi i bliskimi, a oni za wami. Ale wasi przywódcy - aby utrzymać was w lesie i na drodze zbrodni - opowiadająwam bzdury o trzeciej wojnie (...) Opowiadająwam o nienawiści Polaków do ludności ukraińskiej,(...) oszukują was opowiadając o okrucieństwie naszych żołnierzy.(...) Zastanówcie się i opamiętajcie. Porzućcie drogę występku i zbrodni.(...) Nie słuchajcie obłąkanych zbrodniarzy, którzy jeszcze dziś wami kierują. Otrząśnijcie się z terroru, w jakim dotychczas żyjecie.(...).13 Nie jest to najbardziej udane dzieło propagandy GO "Wisła". Trudno uwierzyć, by mogło być przekonujące dla żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę fragmenty dotyczące stosunków panujących wewnątrz samej UPA. Propaganda szczególnie szybko przynosi jednak efekty wśród żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego biorących udział w operacji. W ściśle tajnym sprawozdaniu zastępcy dowódcy 7 Dywizji Piechoty do spraw polityczno-wychowawczych z 7 maja 1947 roku, napisano: Żołnierze od chwili przybycia byli wrogo ustosunkowani do ludności ukraińskiej.(...) Zdawali sobie jasno sprawę z celu przybycia. Kpr. Gaja z 11 D[ywizji] P[iechoty] oświadczył: "Przybyliśmy, by pomścić śmierć gen. Świerczewskiego". Strzelec Biały z 7 p[ułku] p[iechoty]: "(...) Zniszczymy doszczętnie parobków Hitlera. 11. Odezwa: Do obywateli woj. rzeszowskiego! z dnia 12 maja 1947, [w:] Misiło E., Akcja "Wisła", "Mówiąwieki", s. 3. 12. Do miejscowej ludności!..., op.cit. 13. Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op.cit., dokument nr 84, s. 177-178. Propaganda antyukraińska w czasach PRL 63 ¦ /¦¦ Świadomość naszych żołnierzy nurtuje nienawiść do faszystowskich band UPA". Strzelec Wierzbicki z 11 pp: "Bandy mordują Polaków, grabią i palą wsie i naszym zadaniem jest pomścić wszystkie krzywdy wyrządzone Polakom.(...)" Aparat polityczno-wychowawczy przez rozmowy indywidualne i gawędy podsyca nienawiść żołnierzy do band i mobilizuje ich do bezwzględnej walki z ukraińskimi faszystami (...).14 Ludność polska mieszkająca razem z przeznaczonymi do wysiedlenia Ukraińcami nie była tak podatna na wpływ propagandy, jak żołnierze IAVP. Oficer polityczno-wychowawczy stwierdza, że ludność polska "zżyła się z Ukraińcami i mieszańcami" i często "prosi o zwolnienie od ewakuacji mieszańców i Ukraińców, o których nam wiadomo, że współpracowali z bandami, a nawet byli w bandach". Zachowanie to oficer kładzie na karb "odcięcia od wszelkich wpływów politycznych i kulturalnych obozu demokratycznego" i dlatego postuluje "bezzwłocznie przystąpić do tworzenia organizacji społecznych, o ile możliwość zakładać komórki demokratycznych partii politycznych"15. Oczywiście działaniom propagandowym zostają poddani również sami przesiedleńcy. Od początku akcji nad ukształtowaniem ich świadomości, podobnie jak i żołnierzy, pracują oficerowie polityczno-wychowawczy. Organizują i przeprowadzają wiece i prelekcje, jak również indywidualne rozmowy, począwszy od pierwotnego miejsca zamieszkania przeznaczonych do wysiedlenia, aż do chwili ich przybycia na stację docelową16. W trakcie tych wykładów i rozmów oficerowie polityczno-wychowawczy usiłowali przekonać wysiedleńców, że cała akcja powodowana jest troską o ich los, a nawet domagali się wdzięczności, podkreślając, jak wielkie środki finansowe władze musiały poświęcić na ten cel. Propagandyści idealizowali też przyłączone do Polski ziemie poniemieckie, przedstawiając je niemal jako ziemię obiecaną. Niewielu jednak wysiedleńców przekonały te obietnice. Również na Ziemiach Odzyskanych, przed przybyciem ukraińskich osadników, organizowano spotkania, podczas których informowano 14. Tamże, dokument nr 139, s. 247-248. 15. Tamże, s. 245-246. 16. Chojnowska A., Przesiedlenie ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane w 1947 r, "Przegląd Powszechny" 1991/12, s. 477. 64 Małgorzata Kmita miejscową ludność, kto będzie ich nowym sąsiadem i jakie należy w związku z tym przedsięwziąć środki ostrożności. Doprawdy sporo inwencji włożyły władze w dyskryminację -podsumująto E. Hołda i J. Litwiniuk. - Przed przyjazdem osiedleńców zwoływano zebrania i ostrzegano ludność polską, nota bene zazwyczaj zza Buga, a więc już obeznaną z problematyką, że przybywają bandyci z UPA.17 A oto opisywany przez S. Łacha przykład, jak przyjmowani byli Ukraińcy po takich przygotowaniach, w nowym miejscu zamieszkania: Truizmem jest twierdzenie, że stosunki pomiędzy osadnikami polskimi a ukraińskimi nacechowane były nieufnością czy wręcz wrogością.(...) Pragnę jedynie podkreślić, że wzajemne współżycie zależało w dużym stopniu od pochodzenia regionalnego osadników, siły oddziaływania na postawy ludzkie powielanych stereotypów Polaka i Ukraińca, oddziaływania kościoła, szkoły itp.18 Wielkie więc było pole dla działań propagandowych, jak już wiemy, skrzętnie wykorzystywane przez władze. W trakcie samej akcji "Wisła" informacje prasowe o operacji były rzadkie. Ukazywały się głównie teksty o walkach z UPA i, co najwyżej o przesiedleńcach "z Rzeszowszczyzny" lub nawet "Polski centralnej"19. Dopiero po 1956 r. zaczęto od nowa silnie eksponować w propagandzie temat walk z UPA, podkreślając reperkusyjny charakter akcji przesiedleńczej, jako "wyrazu słusznego gniewu" narodu polskiego, którego bezpośrednim powodem miały być ukraińskie zbrodnie. 17. Hołda E., Litwiniuk J., Dziesięć lat nieistnienia, "Po Prostu" 1957/9. 18. Łach S., Osadnictwo ludności ukraińskiej za ziemiach..., op.cit., s. 164. 19. Olszański T. A., Wokół akcji Wisła, [w:] Colloąuium narodów, Materiały z sympozjum n. t. Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy-przesłankipojednania, Łódź 1987, s. 116; szerzej o tym w pracy mgr Puch M., Akcja Wisła, napisanej pod kierunkiem prof. dra hab. W. Kozuba-Ciembroniewicza, w Katedrze Współczesnych Doktryn Politycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim, obronionej w 1995 roku, w której autorka przeprowadza analizę prasy ("Trybuna Wolności", "Polska Zbrojna", "Życie Warszawy", "Dziennik Polski", "Tygodnik Powszechny", "Znak") z roku 1947, pod kątem informacji o UPA i akcji Wisła. Propaganda antyukraińska w czasach PRL 65 Na ile wiązało się to z dochodzeniem do głosu w kierownictwie v PZPR frakcji i ideologii szowinistycznej (...) nie umiem ocenić - r napisze T. A. Olszański, - sądzę jednak, że dokładniejsze prześledzenie zależności pomiędzy polityką propagandową wobec mniejszości narodowych [poza Żydami (...)] a walką w KC byłoby wielce pouczające.20 W ten sposób można próbować tłumaczyć to nasilające się, to słabnące fale działalności propagandy antyukraińskiej. "Straszak ukraińskiego nacjonalizmu był i bywa nadal środkiem działania propagandowego i politycznego, jest on przeważnie instrumentalnie traktowany i nader często puszczany w obieg" - wyraża bliską zdaniu Olszańskiego tezę S. Kozak w 1994 r.21. Zasiane podczas akcji "Wisła" ziarno nienawiści pielęgnowane było latami. Negatywny stereotyp Ukraińca-rezuna, bandyty-banderowca, bestialskiego mordercy, utwierdzany był w świadomości Polaków. W masowych nakładach publikowano książki wyolbrzymiające zbrodnie Ukraińców, przemilczające natomiast ofiary strony ukraińskiej. Prezentowany w nich obraz był jednoznaczny: szwarccharakterami byli zawsze Ukraińcy, którym przeciwstawiano rycerskich i sprawiedliwych Polaków. Wymienić warto tu kilka standardowych tytułów i nazwisk ich autorów: Łuny w Bieszczadach Gerharda (w latach 1959-1980 - 500 tys. nakładu), Ślady rysich pazurów Żółkiewskiej, Bieszczady w ogniu Baty, Kryptonim Bastion Szelągowskiego, lwa zielona Sikorskiego, czy Kto zabił profesorów lwowskich Borusiaka22. Jednak najbardziej zasłużony na tym polu pozostaje Edward Prus ze swoimi publikacjami, /. których przypomnijmy choćby: Herosów spod znaku tryzuba, Atamanię UPA, Władyką Świętojurskiego, czy wydaną w 1994 r., Operację Wisła. Część wymienionych wyżej pozycji przez lata wchodziła do kanonu obowiązkowych lektur szkolnych (Ślady rysich pazurów - szkoła podstawowa, Łuny w Bieszczadach - szkoła średnia). 20. Olszański T.A., Wokół akcji Wisła..., op.cit, s. 116. 21. Kozak S., W kwestiipolsko-ukraińskiego modus vivendi, [w:] Akcja Wisła na tle stosunkówpolsko-ukraińskich..., op. cit, s. 190. 22. Tamże, s. 198. 66 Małgorzata Kmita Jako próbkę stylu tego pisarstwa i dla poznania jego zawartości ideowo-treściowej wystarczy zacytować tytuły z rozdziałów Operacji "Wisła" Prusa: Język krwi, Pazur diabła, Przeklęci wyzwoliciele i kilka zdań tekstu: Kończyły się możliwości mordercze UPA na Wołyniu. Niedorżnięci Polacy znaleźli się w twierdzach samoobronnych typu Przebraże i Rafałówka; część opuściła "okrutną ziemię" i znalazła się albo za Bugiem, albo za Zbruczem. Nadto w ramach akcji Burza pojawiła się groźna 27 Wołyńska Dywizja AK. UPA nie miała też szczęścia w Małopolsce Wschodniej (...).23 Zapewne nie jest to styl naukowy, choć wydawca w nocie na okładce twierdzi, że mamy do czynienia z "pionierską pracą usuwającą jeszcze jedną białą plamę w historii Polski". Niestety, jeśli idzie o pionierskość tej pracy, to przeczy jej ten choćby oto cytat z książki: Ta właśnie śmierć [gen. Świerczewskiego - M.K.] stała się bezpośrednim impulsem (a nie pretekstem, jak twierdzą Ukrainerzy) do podjęcia trudnej i bolesnej decyzji - przesiedlenia ludności ukraińskiej i łemkowskiej na zachodnie oraz pomocne obszary Polski. Istniało przekonanie, że tylko przez zlikwidowanie bazy społecznej można było przyśpieszyć likwidację UPA.24 Słowa te zostały napisane w 1994 roku, kiedy dostęp do dokumentów i literatury, również emigracyjnej był od kilku lat możliwy. Autor jednak nie zauważa, opublikowanych już nawet, dokumentów, mówiących o wcześniejszym planowaniu i przygotowywaniu operacji wysiedleńczej Ukraińców. Wiarygodność drugiej tezy zawartej w cytacie również nie wytrzymuje krytyki. Stratedzy wojskowi i historycy zgodnie dziś twierdzą, że wysiedlenie ludności cywilnej nie było konieczne do zniszczenia UPA, a akcja wysiedleńcza nie tym była powodowana i nie temu miała służyć. Książki tego typu, popularne dzięki wysokim nakładom, nierzetelne historycznie i jawnie propagandowe, w znacznej mierze przyczyniły się do powstania i podtrzymywania negatywnego stereotypu Ukraińca w 23. Prus E., Operacja Wisła. Fakty-fikcje-refleksje, Wrocław 1994, s. 16. 24. Tamże, s. 44. Propaganda antyukraińska w czasach PRL 67 polskiej świadomości narodowej. O utrzymującym się wciąż negatywnym i ibrazie świadczą badania nad stereotypem. Dane z materiałów zebranych w Przemyślu w 1986 r., wśród uczniów polskich klasy maturalnej jednego / tamtejszych liceów, mówią, że na 64 badanych, aż u 41 słowo Ukrainiec" wzbudza negatywne skojarzenia25. Badania OBOP-u z 1996 i mówią, że 60 proc. Polaków nie chciałoby mieć za sąsiada Ukraińca. Stereotyp ten T. A. Olszański określi "stereotypem Łun w bieszczadach". Oto co napisze historyk o faktach i kłamstwach o akcji Wisła" i znajomości historii konfliktu polsko-ukraińskiego z tego okresu przez "przeciętnego Polaka": (...) wiedza o tych wydarzeniach u większości społeczeństwa polskiego jest gorzej niż żadna, bo drastycznie zafałszowana. Dominuje stereotyp, który należałoby nazwać od znanej książki J. Gerharda stereotypem Łun w Bieszczadach.^...) Zgodnie z tym stereotypem po wyzwoleniu wschodnich ziem obecnej Polski nadciągnęły zza Sanu i Buga rozbite tam przez Armię Radziecką złowrogie bandy UPA, które na tym zasadniczo obcym sobie terenie zaczęły masowo mordować polską ludność cywilną oraz milicjantów. Po dłuższym okresie walk, podczas których UPA odnosiła pewne sukcesy taktyczne, w marcu 1947 r. w przypadkowej potyczce poległ gen. Świerczewski, co stało się powodem przeprowadzenia wielkiej akcji wojskowej i całkowitego wysiedlenia Ukraińców z terenów południowo-wschodniej Polski.26 Tak T. A. Olszański komentuje tę wizję sztucznie stworzoną przez komunistyczną propagandę: W stereotypie tym niemal wszystko jest nieprawdą (...) Jest to obraz zdecydowanie szowinistyczny: bohaterski i rycerski żołnierz polski przeciwstawia się bowiem ukraińskiemu bandycie-banderowcowi (nieprzypadkowa to zbitka propagandowa), zwyrodniałemu rezunowi, tchórzliwemu i fanatycznemu wspólnikowi nazistów, którego znakomita większość autorów, mimo powtarzanych 25. Dziewierski ML, Migracja w świadomości Łemków. Rekonstrukcja niektórych treści społecznych, [w:] Dziewierski M, Pacwa B., Siewierski B., Dylematy tożsamości, Katowice 1992, s. 60. 26. Olszański T.A., Wokół akcji Wisła..., op.cit, s. 110. 68 Małgorzata Kmita od czasu do czasu obłudnych zaprzeczeń utożsamia z narodem ukraińskim.27 Problemem propagandy antyukraińskiej, a w związku z tym również sytuacją i położeniem Ukraińców w Polsce zajmuje się obszernie w swym artykule, zamieszczonym w 1981 r. w "Naszym Słowie" A. Wihorny. Uważa on, iż pomimo, że zaczęły pojawiać się artykuły czy wypowiedzi próbujące rzetelnie przedstawiać kwestię ukraińską, to nadal aktywniej od nich działają przeciwnicy zbliżenia polsko-ukraińskiego. Polskie społeczeństwo wciąż ostrzegane jest przed zagrożeniem, jakim dla interesów państwa polskiego są Ukraińcy. Sprawa jest tym bardziej bolesna - pisze publicysta, - że wspomniani propagandyści dla swoich niehumanitarnych celów szeroko korzystają z prasy, radia, filmów, telewizji i wielkonakładowej prasy.28 [tłum. M.K.] Etymologii negatywnego stereotypu Ukraińca w polskiej świadomości, szuka ukraiński publicysta właśnie w tej antyukraińskiej propagandzie, prowadzonej latami przez komunistyczne władze, przy użyciu wszelkich mediów. "Obraz Ukraińców i poglądy na kwestię ukraińską, jak również problemy dotyczące stosunków polsko-ukraińskich, formowały się w polskim społeczeństwie pod wpływem prowadzonej latami antyukraińskiej propagandy (oficjalnie antynacjonalistycznej, ale przeciętnemu obywatelowi nie wiadomo czemu ciężko oddzielić pojęcia: Ukrainiec i nacjonalista). Cień tej propagandy padł na wszystkich Ukraińców w Polsce. Znaleźli się oni w roli worka bokserskiego, który tylko zbiera razy, nie mając szans sprzeciwić się tej propagandzie, choćby w formie dialogu" [tłum. M.K.] - kończy podsumowując sytuację Ukraińców w Polsce.29 27. Olszański T.A., Wokół akcji Wisła..., op.cit, s. 110^ 28. Wihornyj A., U widpowid'prof. W.A. Serczykowi, "Nasze Słowo" 1981/49, patrz również: W. Mokry, Czy "prosta odpowiedź na proste pytanie "?, "Gazeta Lubuska" 1990/129. 29. Wihornyj A., U widpowid'..., op.cit. Propaganda antyukraińska w czasach PRL 69 Efektem takiej sytuacji Ukraińców w Polsce stał się, jak to wyraził autor, "kompleks ukraiński", który od wojny nie tylko że nie ulega zanikowi, ale nawet urósł w świadomości wielu Polaków do spotworniałej wielkości30. Nie można nie przyznać racji autorowi tezy "worka bokserskiego", biorąc pod uwagę fakty, iż latami rzetelne prace naukowe dotyczące czy samej akcji "Wisła", czy sytuacji mniejszości ukraińskiej w Polsce były wstrzymywane przez cenzurę. Rzeczywista wiedza dotycząca Ukraińców uparcie i wytrwale była zastępowana propagandą. O sprawach dotyczących Ukraińców w Polsce mogli pisać tylko dyspozycyjni publicyści31. Dlatego na przykład wycofano z księgarń ambitną, jak na lata siedemdziesiąte (trzeba pamiętać, że były to czasy E. Gierka, zwolennika koncepcji politycznej i etnicznej jedności narodu), książkę A.B. Szczęśniaka i W.Z. Szoty Droga donikąd, wydaną w 1973 roku przez Ministerstwo Obrony Narodowej w nakładzie 3500 egzemplarzy ( ^336 egz.). Główną wadą książki było to, iż można w niej znaleźć wiele faktów wyjaśniających powody, przebieg i skutki walk polsko-ukraińskich, przybliżone liczby ofiar Polaków (nie zawyżone) i Ukraińców. Jednak główną przyczyną niedopuszczenia książki do szerszego obiegu i skierowania jej na przemiał, była jej idea - daleka od wersji oficjalnie propagowanej przez wiele lat przez władze. Autorzy książki bowiem chcieli uświadomić Polakom, że nacjonaliści ukraińscy l o nie cały naród ukraiński, i że za ich winy nie można obciążać odpowiedzialnością zbiorową wszystkich Ukraińców zamieszkujących Polskę. Po wycofaniu książki Szczęśniaka i Szoty naukowcy długi czas nie wracali do tematów dotyczących Ukraińców w Polsce32. Kolejne próby badania przyczyn konfliktów polsko-ukraińskich i omawiania ich przebiegu pojawiły się dopiero w latach osiemdziesiątych. I również one mogą służyć za przykład działania komunistycznej cenzury nie dopuszczającej do prób dialogu polsko-ukraińskiego. Skonfiskowano bowiem wówczas w całości siedem tekstów przeznaczonych do druku w planowanym "ukraińskim" tomie Znaku. Tematycznie prace te U). Wihornyj A., U widpowid'..., op.cit. ? 1. Lewicki R, Ukraińcy: warunki wyjścia z getta," Bez Dekretu" 1989/22. 32. Kozak S., Wkwestii polsko-ukraińskiego. •-, op.cit, s. 191. 70 Małgorzata Kmita poświęcone były wyjaśnianiu przyczyn konfliktów polsko-ukraińskich, kulturze ukraińskiej, życiu i historii kościoła greckokatolickiego i życiu mniejszości ukraińskiej w Polsce - poruszały więc tematy zakazane lub takie, o których można było pisać tylko w sposób ściśle określony przez władze. Niestety, wizja wydarzeń, czy ocena faktów dokonana przez autorów, kłóciła się z oficjalną wersją. Były to bowiem materiały negujące lub prostujące zakłamane, propagowane przez komunistyczną propagandę, wersje wydarzeń czy fakty. W efekcie przeczyły one negatywnemu stereotypowi Ukraińca. Wśród zdjętych wówczas artykułów znalazł się m.in. tekst A. Zięby "Ukraińcy i Powstanie Warszawskie", w którym autor udowadniał nieprawdziwość powszechnie uznanej tezy, że Ukraińcy pomagali wojskom niemieckim tłumić Powstanie Warszawskie33. Teksty niezależnych publicystów traktujące o stosunkach polsko-ukraińskich ukazywały się jednak w latach osiemdziesiątych w wydawnictwach emigracyjnych, takich, jak: paryska "Kultura", "Suczasnist"', "Widnowa" i podziemnych: lubelskie "Spotkania", "Obóz", "ABC"34. Warto wspomnieć tu jeszcze o jednym elemencie propagandy. Przez wszystkie lata PRL Łemków starano się traktować odrębnie i popierać dążenia separatystyczne, "odukraińskie". Jak napisali Hołda i Litwiniuk: Był wprawdzie malutki kłopot z Łemkami, ale ówcześni propagandyści jakoś z niego wybrnęli, tłumacząc, że jest ich zaledwie garstka, a w dodatku są to właściwie Polacy, choć zarazem i Czesi i Rusini.35 Łemków starano się szybciej zasymilować przez propagandowe oddzielenie od Ukraińców i bardziej "tolerancyjne" traktowanie. Widoczne jest to wyraźnie w publikacjach prasowych - w czasach, kiedy niemożliwe było pisanie o krzywdach Ukraińców, jakich doznali oni za czasów PRL, okolicznościowo ukazywały się artykuły opowiadające o doli Łemków (choćby Łemkowie M. Kozłowskiego w "Tygodniku Propaganda antyukraińska w czasach PRL 71 33. Kozak S., W kwestii polsko-ukraińskiego..., op.cit, s. 191. 34. Berdychowska B., Polska- Ukraina, szansę i zagrożenia, PAP Wydawnictwo Biura Prasowego IV Pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. 35. Hołda E., Litwiniuk J., Dziesięć lat nieistnienia..., op.cit. Solidarność"). Słowu Łemko nie nadawano też tak jednoznacznie negatywnej konotacji jak nazwie Ukrainiec. Wskutek tych działań propagandowych "Ukrainiec dzisiaj mieszkający w Polsce nie afiszuje się ze swym pochodzeniem. Po dziś 'lepiej mu' być Rusinem, Łemkiem c/y też Bojkiem" - twierdzą autorzy36. Przejawy propagandy antyukraińskiej spotykamy nawet jeszcze w końcu lat osiemdziesiątych. Znaleźć je można wówczas nie tylko w tekstach prasowych (jak np. w rozmowie przeprowadzonej dla "Gazety Krakowskiej" z J. Harasymowiczem po wieczorze szewczenkowskim, jaki odbył się w krakowskiej filharmonii, zamieszczonej pod tytułem ('hwast promienisty i złowrogi -burzan nacjonalizmu, "GK" 1986/135), ale również w wypowiedziach przedstawicieli partii komunistycznej (m.in. wypowiedź o ukrainistycznym zagrożeniu gen. Oliwy na sesji parlamentu PRL w 1985 r., czy podobną przestrogę sekretarza KC PZPR L. Millera wypowiedzianą przez niego w przeddzień rozwiązania 1'ZPR37). Sytuacja monopolu na sposób mówienia o sprawach ukraińskich, trwająca do końca PRL, uległa zmianie dopiero wraz ze zniesieniem cenzury. Wtedy to ukazał się numer "Znaku" (1989/413-415) w całości przygotowany z ocenzurowanych materiałów. Sposób pisania i mówienia o Ukraińcach zmienił się - doszli bowiem do głosu niezależni publicyści. Jednak nadal ukazują się książki bazujące na stereotypach, takie jak wspominana już wydana w 1994 r. Operacja Wisła E. Prusa. Jako spuścizna po PRL pozostał jednak wytworzony i wypielęgnowany negatywny stereotyp Ukraińca-bandyty. Stereotyp, którego wprowadzenie miało służyć jasnemu celowi - szybszej asymilacji rozproszonej diaspory, jaką stali się Ukraińcy na skutek akcji "Wisła", wśród polskiej większości. Dlatego pierwszym zadaniem dla Polaków, chcących zrozumieć sytuację i problemy mniejszości ukraińskiej w Polsce, staje się teraz dostrzeżenie różnicy między tym stereotypem a obrazem rzeczywistym. Uv Kamiński A. S., Wkręgu moralnej i politycznej ślepoty: Ukraina i Ukraińcy w oczach Polaków, "Suczasnist"' 1985/1-2, s. 19. 17. Kozak S., Wkwestii polsko-ukraińskiego..., op.cit., s. 190. 72 Małgorzata Kmita Stać się to może poprzez publikowanie rzetelnych informacji, dotyczących nie tylko przyczyn i skutków samej akcji wysiedleńczej, ale również całości skomplikowanych relacji polsko-ukraińskich. Widać już pierwsze skuteczne próby takich działań. Przykładem może tu być cykl kilkunastu artykułów, korespondencji i polemik poświęconych konfliktowi polsko-ukraińskiemu na Wołyniu, drukowany w "Gazecie Wyborczej" w 1995 r., w którym wypowiadali się zarówno historycy polscy jak i ukraińscy. Kolejnym przykładem jest choćby zamieszczony w polskim numerze czasopisma "Suczasnist"'artykuł A. S. Kamińskiego, W kręgu moralnej i politycznej ślepoty: Ukraina i Ukraińcy w oczach Polaków, w którym autor prezentuje wręcz rewolucyjne podejście do tematu, na pewno zbyt radykalne dla wielu Polaków. Oceniając wieki współżycia obu narodów - polskiego i ukraińskiego — w jednym państwie, pisze m.in.: W oczach Ukraińców my, Polacy, jesteśmy zaborcą i okupantem.(...) Dla Polski chcieliśmy prawa narodów do samostanowienia o sobie. Tego prawa odmówiliśmy Ukraińcom Galicji Wschodniej i Wołynia. Dla Ukraińców odbudowujących swe państwo w 1918 roku byliśmy tym, czym dla powstańców śląskich byli Niemcy. (...) Jeśli przyjmiemy to porównanie (...) to wtedy przystępując do rozmowy, będziemy mogli ustalić pewniejsze zasady współistnienia niż te, którymi kierowaliśmy się dotychczas, a które tak ładnie przedstawia Kali z Sienkiewiczowskiej W pustyni i w puszczy.39 Analogiczną tezę wyraził M. Stasiński w tekście zatytułowanym Jak Polakz Ukraińcem, zamieszczonym w "Gazecie Wyborczej" w kwietniu 1997 r. Polacy powinni się zdobyć na wysiłek spojrzenia na Ukraińców na kresach w XIX wieku tak, j ak - mutatis mutandis - patrzą na samych siebie i swoje dzieje w czasach Bismarcka i Kulturkampfu w dawnym zaborze pruskim. Tu opór Polaków jest przecież uprawnioną i szlachetną walką o tożsamość narodową i równouprawnienie. Wystarczy przypomnieć serial Najdłuższa-wojna nowoczesnej Europy. Otóż dla Ukraińców boje z Polakami to ich droga do własnego 38. Kamiński A. S., W kręgu moralnej i politycznej..., op.cit, s. 9 -10. Propaganda antyukraińska w czasach PRL 73 państwa, od Chmielnickiego po UPA, to ich jeszcze dłuższa wojna nowoczesnej Europy.39 Niewiele jest w naszych dziejach najnowszych wydarzeń tak głęboko zakłamanych jak akcja "Wisła". "(...) jak my Polacy wyglądamy? Skąd u nas tyle szowinizmu, cholernej pogardy dla obcych, skąd brutalna polonizacja? Gdzie nasze tradycje? Gdzie nasza praworządność?"40 -pytał K. Zalejski już w 1956 r. Minęło blisko pół wieku od przeprowadzenia akcji "Wisła". Nadal nastawienie Polaków do Ukraińców w Polsce niewiele się różni od tego sprzed lat. Jeszcze jest szansa, by te ostre słowa napisane przez K. Zalej skiego po pierwszym zjeździe UTSK wreszcie przestały być aktualne. Bo jak słusznie zauważył T.A. Olszański, nie możemy winą za sytuację mniejszości ukraińskiej w 1'olsce obarczać wyłącznie komunistycznych władz. To prawda, są one winne, to one prowadziły antyukraińska propagandę. Ale również nie ulega wątpliwości, że propaganda ta padła na podatny grunt. (...) Chcieliśmy wierzyć, że to naród morderców, hajdamaków itp. Nie wszyscy, to prawda, ale wystarczająca większość, byśmy musieli powiedzieć: naród, powiedzieć: my. I uderzyć się w piersi.41 39. Stasiński M, Jak Polak z Ukraińcem, "Gazeta Wyborcza" 22.04.1997. 40. Zalejski K., "Prawo i Życie" 1956/7. 41. Olszański T. A., Wokół akcji Wisła..., op.cit., s. 116. e kto 10 razy w ciągu dnia odmówi różaniec, temu zawsze przyjdzie z pomocą. Ale skąd wziąć różaniec? Można go zrobić z chleba. Mam u siebie jeden taki różaniec, została mi pamiątka z Jaworzna. Tak wygląda. lo już są resztki. Chleb się trochę pokruszył. Centralny Obóz Pracy - tak brzmiała oficjalna nazwa tej instytucji. I ikraińcy byli jednak tylko w niewielkim stopniu wykorzystywani do pracy. Zatrudniono głównie rzemieślników, którzy w obozowych warsztatach produkowali umundurowanie na potrzeby Ministerstwa Bezpieczeństwa I 'ublicznego. Ci, którzy mieli zajęcie, byli w lepszej sytuacji od pozostałych więźniów - praca chroniła ich przed bezmyślnymi szykanami ze strony blokowych. Ponadto warsztaty były miejscem wymiany informacji, ponieważ na terenie obozu więźniom z różnych baraków nie wolno było kontaktować się między sobą. Część męską od żeńskiej oddzielały tlodatkowo zasieki z drutu kolczastego. W obozie był również szpital. Icdnak z powodu braku dostatecznej ilości środków medycznych nie -pełniał swojej funkcji. Lekarz zaufania obozu ograniczał się do ¦porządzania raportów z wykazami ruchu chprych. Świadek 6 W szpitalu urodziłam sama, bez pomocy. Bóg dał, że się 11 rodził tak jakby kto splunął. Tak się prędko urodził. Zapłakał. Wstałam, usiadłam, ale czym pępek zawiązać? Nie ma nikogo. Przy spódnicy miałam taką ładną przepaskę, rozprułam kawałek, wyciągnęłam nitkę, owinęłam nią pępowinę i oderwałam. A co mogłam robić? A on leży goły. Zapłakał. Wtedy przyszła taka jędza. Mówię jej, że nie wiem w co go zawinąć. A były tam takie grube papiery. Zawinęła go w te papiery i poszła sobie. I co teraz? Zima, zimno. W baraku nie palone. Przecież nie będzie dziecko leżało w papierach. Ona przyszła jeszcze raz. Mówię 80 Telewizja "Kraków" jej, że nie mam w co dzieciaka zawinąć. To wyrzuć go, jak nie masz w co zawinąć. To go wyrzuć. Zdjęłam z siebie spódnicę, porwałam, zrobiłam z niej cztery pieluchy. Owinęłam dziecko i tak trzymałam pod bluzką żeby mu ciepło było. Był koc, ale co z tego. Pełno w nim było pcheł. I tak przeżył w tych czterech pieluchach, ani nie pranych, ani nic. Nie było gdzie wyprać. Tak się męczymy na tym świecie. Bezpośredni nadzór nad obozem sprawował wydział więziennictwa i obozów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Krakowie. W1945 roku na komendanta Jaworzna powołano kapitana Stanisława Kwiatkowskiego, który dwa lata później za służbę na tym stanowisku został awansowany do stopnia majora. Jemu podlegała administracja i straż więzienna. Po osadzeniu w Jaworznie Ukraińców na terenie obozu zainstalowała się specjalna grupa śledcza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, utworzona z funkcjonariuszy pochodzących zterenów objętych działaniami akcji "Wisła". Śledztwa prowadzone były w dwóch kierunkach: po pierwsze chodziło o odnalezienie wśród więźniów faktycznych członków i współpracowników OUN i UPA, a po drugie o zebranie wszelkich informacji, mogących służyć dalszemu rozpracowywaniu ukraińskiego podziemia. Fragment obozu w Jaworznie z przewróconą wieżą strażniczą. Więźniowie Jaworzna 81 Świadek 2 Byłam raz świadkiem jak przesłuchiwano pewnego starszego pana. Nie wiem, skąd on był. Mój śledczy jak raz wtedy wyszedł. Może zrobił to specjalnie, a może tak akurat wypadło. Tego pana pytali o młodszego brata. On z początku zaprzeczał. Twierdził, że brat nie był w lesie, że nie miał broni. Ale wtedy - widziałam to na własne oczy - śledczy zaczął wpychać mu igły za paznokcie. To był taki mały podłużny aparacik z i^czką i igłami czy czymś ostrym. Wtedy on nie wytrzymał i przyznał się, że brat był w lesie. Zaraz przyprowadzili tego młodszego brata, a ten starszy tylko wstał i powiedział: "Wybacz bracie, nie mogłem już wytrzymać". Zmarłych w obozie więźniów chowano w pobliskim lesie w naprędce wykopanych pomiędzy drzewami dołach. Miejsca te nie były w żaden sposób oznaczane, a pochówki odbywały się w tajemnicy. Trudno w związku z tym ustalić dzisiaj, gdzie dokładnie znajdująsię wszystkie groby. I )latego cały ten las jest jakby symbolicznym cmentarzem ofiar Jaworzna. I )o marca 1948 roku zwolniono większość więźniów. Za drutami pozostali ci, których władze uważały wciąż za niebezpiecznych, in.in. wszyscy księża i nauczyciele. Około 300 osób przewieziono do k i akowskiego więzienia na ul. Montelupich, gdzie stanęli przed Rejonowym Sądem Wojskowym; 35 z nich skazano na karę śmierci. Świadek 1 Przyprowadzili mnie na ten sąd i mówią: "No co, oskarżony...." Przeczytali mi wszystko, że miałem broń, o to byłem oskarżony. Więc mówię: Broni nie miałem. "A kto podpisywał?" Ja mówię: A czy ja wiedziałem, co podpisywałem? Ja nie wiedziałem, czy jeszcze żyję. Co chcieli to robili. Co chcieli to pisaliśmy. Ja nie 82 Telewizja "Kraków" wiedziałem, co pisałem. Rozebrałem się, a kamizelka cała we krwi. "To nie mieliście broni?" Nie. O tu jest świadek - to ja podpisałem i nie mam świadka żadnego. To co ktoś świadczył jest nieprawdą... Broni ja nie miałem. Przeglądają jeszcze raz moje akta i mówią: "No. Nie ma broni zapisanej." A chcieli mi to wlepić. Miała być za to kara śmierci, ale jest tylko kara na 15 lat. W lesie na cmentarzu stoi dziś brzozowy krzyż, postawiony z inicjatywy społeczeństwa Jaworzna i mieszkających w Polsce Ukraińców. Jest znakiem wspólnej - Polaków i Ukraińców - próby odniesienia się do trudnej historii oflagów. 27 września 1992 roku odprawiono pod tym krzyżem panachydę - mszę żałobną w obrządku wschodnim. Mszę koncelebrowali duchowni Cerkwi Prawosławnej i Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. W ten symboliczny sposób fakt istnienia obozu został przywrócony pamięci historycznej społeczeństwa. Pełne wyświetlenie dziejów centralnego obozu pracy w Jaworznie wymaga jeszcze szczegółowych badań historycznych, ale nikt nie może już powiedzieć, jak to miało miejsce przez ponad 40 lat, że obóz taki w ogóle nie istniał. Z taśmy wideo zapisała Dorota Puchacz Karta z księgi-rejestru więźniów obozu w Jaworznie Włodzimierz Mokry UKRAIŃCY W JAWORZNIE Obóz koncentracyjny dla Ukraińców, istniejący w latach 1947-1949 w Jaworznie koło Katowic, był jedną z najbardziej tragicznych kart w życiu Ukraińców w historii powojennej Polski. 23 kwietnia 1947 roku Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej podjęło kolejną decyzję stanowiącą część akcji "Wisła", której celem było ostateczne rozwiązanie problemu Ukraińców w Polsce, poprzez ich wysiedlenie i rozproszenie z myślą o pełnej asymilacji. Stworzonąw czerwcu 1943 roku w Jaworznie filię niemieckiego obozu w Auschwitz, ówczesne władze polskie przetworzyły w obóz koncentracyjny m.in. dla Ukraińców. Była to część planu, mającego na celu odizolowanie i >d społeczności ukraińskiej głównie inteligencji oraz tych wszystkich ludzi, którzy swym zachowaniem lub pozycjązajmowanąw hierarchii społecznej, nie dawali gwarancji zachowania uległości wobec wysiedleń. Od maja 1947 do marca 1949 r. w obozie koncentracyjnym w Jaworznie cierpiało 3 936 osób, w tym 823 kobiety, kilkanaścioro dzieci, 22 greckokatolickich i 5 prawosławnych księży oraz inni przedstawiciele, jakże nielicznej wówczas inteligencji ukraińskiej — nauczycieli, lekarzy oraz działaczy społecznych ze środowisk robotniczych i wiejskich. W następstwie znęcania się, wycieńczenia i chorób poniosło śmierć około 200 więźniów. Ciała zamęczonych i umarłych zakopywano w pobliskim lesie, bez żadnej posługi duszpasterskiej, bez stawiania krzyży i j akichkolwiek oznakowań. Jak czytamy w opublikowanym na łamach "Tygodnika Powszechnego" (1990, nr 10) artykule Eugeniusza Misiły - głównego badacza losu więźniów politycznych Jaworzna, jeszcze trzy lata temu było tak, że "ukraińscy więźniowie Jaworzna, którzy mieli dość odwagi, by po latach upomnieć się o odszkodowanie za utracone zdrowie lub o zaliczenie im okresu pracy w obozowych warsztatach do czasu zatrudnienia w PRL, I M Włodzimierz Mokry l akże od Prokuratury Generalnej - że takiego < i «l,łiiln\M-| nigdy nie było". u.ic własnej, własna prawda", jak mawiał Taras Szewczenko. A .....ilru i |i\st dojść swojej prawdy na nie swojej, w dodatku nie • >i , u mi. miałem okazję przekonać się, pracując przez niemalże ii. .i.i u p.ii I, ii i icncie polskim, gdzie większość członków odpowiednich k. i i |i NC|iiu>vvycli nie zgodziła się nawet na wzmiankę o obozie w la \m ii /mc w przygotowanych przeze mnie dziewięciu projektach uchwały |n iivi'i;ijucej akcję "Wisła". Jednak ani tego pierwszego, ani dziewiątego u.u laniu projektu uchwały potępiającej akcję"Wisła", wariantu, w którym ii c/ygnowano w końcu ze wzmianki o obozie w Jaworznie, w żaden sposób nic chciał uchwalić w 65% socjalistyczny Sejm, bardzo wspierany w tym w/ględzie przez ówczesnego prezydenta, a niegdyś współwykonawcę akcji "Wisła" Wojciecha Jaruzelskiego. Generał osobiście troszczył się o to, by z powodu potępienia akcji "Wisła" nie padł cień na mundur Wojska Polskiego, którym współdowodził podczas wysiedlania Ukraińców. W tej sytuacji trzeba było szukać zrozumienia w demokratycznie wybranym Senacie, który przyjął uchwałę potępiającą akcję "Wisła", chociaż bez wzmianki o Jaworznie. Natomiast, gdy chodzi o Sejm, pozostawała jeszcze dłuższa, wytrwała i wymagająca cierpliwości praca informacyjno-edukacyjna w środowiskach parlamentarnych i intelektualnych Polski, szczególnie poprzez kolportowanie wśród posłów tzw. "ocenzurowanego" "Znaku" nr 313-315, ukazującego problem stosunków polsko-ukraińskich i wysiedlenia; wydrukowanego na łamach "Tygodnika Powszechnego" (1990, nr 10) artykułu E. Misiły na temat akcji "Wisła" oraz wideofilniu o więźniach Jaworzna, zrealizowanego przez Andrzeja Warchiwa na zamówienie Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie. Charakterystyczne, że po jednej z takich projekcji filmu o Jaworznie, która odbyła się w maju 1991 roku podczas międzynarodowej konferencji naukowej w Uniwersytecie Jagiellońskim, poświęconej niepodległościowym dążeniom Ukraińców w XX wieku, większość obecnych, tak Polaków jak i Ukraińców, była do tego stopnia poruszona faktami, że w dyskusji wręcz samą ideę tworzenia i pokazywania takich filmów zaczęto określać jako nieprzemyślany krok i "pomyłkę polityczną". Podobny film, zdaniem jego Ukraińcy w Jaworznie 85 przeciwników tak Polaków, jak i Ukraińca z Katowic, "nie służy - jak •¦twierdzono - polsko-ukraińskiemu zrozumieniu, a jedynie rozdrapuje już zagojone rany. Podczas dyskusji na ten temat, która powróciła raz jeszcze na (H)siedzeniuplenarnym tej ważnej sesji naukowej, część dyskutantów ze strony ukraińskiej przestrzegało mnie przed następstwami -podobnych 11 lcprzemyślanych i niekorzystnych działań". W sytuacji, gdy ani na parlamentarnej, ani na naukowej płaszczyźnie <' problemie Jaworzna nie można było o niczym zadecydować i niczego i ozwiązać, wówczas zrodził się jeszcze inny pomysł uczciwego podjęcia ¦.prawy obozu koncentracyjnego w Jaworznie, poprzez przeniesienie tego trudnego problemu na płaszczyznę kulturalno-etyczną, zaproponowaną przez pracownika Biblioteki Publicznej w Jaworznie paniąBarbarę Sikorę maź prezydenta miasta Jaworzna Andrzeja Węglarza. Ten trudny, ale lakże ważny polsko-ukraiński dialog, bezsilnego w tym przypadku słowa nauki i polityki został podjęty i przeprowadzony za pośrednictwem sztuki. Otóż, z inicjatywy strony polskiej, 8 maja 1992 roku została otwarta wystawa grafiki Arety Fedak pt. Ukrainka w Jaworznie. Jaworzno, które od 1947 roku kojarzyło się Ukraińcom tylko z poniżeniem, upokarzaniem i t. ierpieniem, choć na krótki czas stało się miejscem spotkania ze sztuką ukraińską. Przed otwarciem wystawy na mogiłach ofiar, przed wcześniej postawionym przez gospodarzy Jaworzna brzozowym krzyżem, organizatorzy na czele z I >rezydentem miasta i przedstawicielami Związku Ukraińców w Polsce, złożyli biało-czerwone i niebiesko-żółte kwiaty, a zaproszone z Przemyśla bandurzystki pieśnią żałobną modliły się o wieczną pamięć męczenników naszej, ukraińskiej godności. Duchowa obecność młodej, wolnej "Ukrainki w Jaworznie", urodzonej tuż po tym "ukraińskim obozowym Jaworznie lat 1947-1949", podziałała j ak pierwszy balsam na nie zagojone od czterdziestu lat rany, współtworząc uczciwąi trwałąpodstawę do wyniesienia sprawy Jaworzna na najtrudniejszą - a więc społecznąpłaszczyznę. Niewymuszone, autentyczne, niżej drukowane myśli wypowiedziane podczas otwarcia wystawy zarówno przez prezydenta miasta Jaworzna, jak i przez przedstawicieli Związku Ukraińców w Polsce, łączyła szczera wola godnego zamknięcia tej, jakże bolesnej dla Ukraińców sprawy Jaworzna. 86 Włodzimierz Mokry W kilka miesięcy później - 26 września 1992 roku, tym razem z inicjatywy Związku Ukraińców w Polsce, na czele z jego przewodniczącym Jerzym Rejtem i dyrektorem Archiwum Ukraińskiego Eugeniuszem Misiłą, na mogiłach ofiar Jaworzna odbyło się, szeroko opisane przez Ewę Pocztar na łamach "Naszego Słowa", uroczyste nabożeństwo żałobne z udziałem ks. bpa Jana Martyniaka oraz greckokatolickich i prawosławnych księży, w tym także byłych więźniów Jaworzna - ks. mitrata Stefana Dziubyny, ks. Jana Jaremina oraz księdza prawosławnego OłeksijaNestorowicza. Autor niniejszego szkicu miał możliwość uczestniczenia w niezwykłym, bo przywołującym dawne wspomnienia i przeżycia, spotkaniu z około 50-osobową grupą byłych więźniów, którzy dzień przed uroczystością w Jaworznie pokonawszy odległość ponad 600 km, przyjechali z okolic Olsztyną, Elbląga, Suwałk. Do Krakowa przywiodło tych ludzi nieprzezwyciężone pragnienie spojrzenia z 45-letniej j uż perspektywy na tę wciąż jeszcze żywą historię stosunków polsko-ukraińskich, których smutne karty zapełniały się w areszcie więzienia na ul. Montelupich podczas okrutnych przesłuchań przyszłych więźniów, a następnie w obozie w Jaworzna. Przejście dwudziestowiecznymi, najbardziej dramatycznymi śladami ukraińskimi w Krakowie rozpoczęliśmy od, duchowo wzmacniającej wszystkich przyjezdnych, modlitwy przed cudownym obrazem Matki Boskiej z dzieciątkiem z Korczmina, który został odnowiony w pracowni konserwacji ikon przy Fundacji św. Włodzimierza, znajdującej się w pobliżu katedry wawelskiej, gdzie w Kaplicy Świętego Krzyża przed wschodnimi freskami apostołów modlili się także XV-wieczni Rusini, przodkowie dzisiejszych Ukraińców. W ten niezapomniany, sobotni słoneczny dzień, przez dziesiątki lat ukrywana prawda o cierpieniach byłych więźniów na Montelupich z osobliwą siłą powracała co najmniej trzykrotnie. Po raz pierwszy, kiedy podeszliśmy pod cerkiew św. Norberta przy ul. Wiślnej, skąd zabrano wiernych do Jaworzna, a ks. proboszcza dra Stefana Hraba na Syberię; po raz drugi, gdy weszliśmy na podwórze więzienia na Montelupich, i po raz trzeci, gdy w obecności redaktorów Radia Krakowskiego, a potem także i telewizji byli więźniowie w sposób spontaniczny, niejako dopisywali kolejną, jakże odmienną od tej sprzed 45 lat, kartę historii Jaworzna, kiedy komentowali oglądany wideofilm, zrealizowany przez Andrzeja Warchiwa na zamówienie Fundacji św. Włodzimierza w Krakowie. Ukraińcy w Jaworznie 87 Ten symboliczny powrót byłych więźniów na Montelupich i na groby Jaworzna, to swoisty epilog utrwalonej w filmie opowieści o ukraińskim Jaworznie, ukazujący jeden ze sposobów ludzkiego zamknięcia jednej z mrocznych kart historii stosunków polsko-ukraińskich. Zaskoczeni widokiem spoglądających z okien więzienia obecnych ;ii esztantów, dawni ukraińscy więźniowie mogli dostrzec, iż jedną z zewnętrznych oznak zwycięstwa dnia dzisiejszego nad ówczesnym czasem poniżania są zdjęte z okien więzienia na Montelupich tak zwane kosze, które niegdyś uwięzionym Ukraińcom zasłaniały niebo i słońce. Największym jednak zwycięstwem męczenników Jaworzna i wszystkich ofiar akcji "Wisła" jest ten fakt, że upokarzani i bici -jak chociażby owa przybyła z grupą staruszka, która do dziś nie może zrobić znaku krzyża chorą, połamaną ręką, - doczekali święta Podwyższenia Krzyża, odprawionego pod wyrastającym z mogił męczenników Jaworzna brzozowym krzyżem. A jak wiemy, to promieniujące jasnością święto określa się w naszej wschodniej teologii "jako wiernych pochwała, I >okrzepienie dla męczenników, chwała apostołów, obrona sprawiedliwych, ilcmonów odstraszenie, uzdrowienie dla chorych, moc umartwionych i znak zwycięstwa nad wrogami". Istota naszej wschodniej bizantyńsko-ukraińskiej teologii krzyża przejawia się wtym, że składamy krzyżowi cześć niejako "drzewu kary", ale jako zwycięskiemu drzewu życia. Krzyż — drzewo życia ogarnia swą i lą cały świat i staje się dla chrześcijanina wiecznie żywym symbolem bezgranicznej miłości Bożej do grzesznego człowieka. Na święto 1'odwyższenia Krzyża przyprowadziło wszystkich obecnych do Jaworzna zarówno pragnienie modlitwy, bez której grzebano ciała męczenników, I ak i trwające ponad czterdzieści lat oczekiwanie na społeczną prawdę o ukraińskim Jaworznie. Odtąd, po odprawieniu uroczystej liturgii w święto Podwyższenia K tzyża, każde drzewo wyrastające na od 45 lat nie oznaczonych krzyżami mogiłach może stać się takim drzewem życia, wzmacniającym 1Męczenników, ochraniającym sprawiedliwych i wiecznie żywym drzewem symbolem miłości sprawiedliwego Boga. Wierzę, iż naszej dalszej, wspólnej polsko-ukraińskiej drogi nie przesłoni nieprawda "Łun w Bieszczadach", ale będzie oświetlać ją wyzwalająca nas od wzajemnej wrogości prawda o Jaworznie. Niechaj ta °^ Włodzimierz Mokry długo oczekiwana prawda o przestępczym wysiedleniu Ukraińców i znęcaniu się nad mmi w Jaworznie wyzwoli nas od podejrzeń i nieufności. Tę uśmierzającą ból prawdę usłyszeliśmy nie tylko z ust historyków i ukraińskich świadków Jaworzna, ale i od nowego gospodarza miasta -prezydenta Andrzeja Węglarza, który osobiście nie ponosi winy, ale będąc autentycznie odpowiedzialny za przyszłość Jaworzna, po wspólnie z nami przeżytej liturgii powiedział: "Wszystkim tym, którzy leżą w tej ziemi, wszystkim, którzy byli w tym obozie, wszystkim, którzy utracili swoich bliskich w jaworznickim obozie -jako gospodarz tego miasta mówię wam wszystkim: Wybaczcie!" Do wyrażonej przez Ukraińców prośby o wybaczenie za uczynione Polakom krzywdy przez Ukraińców na Wołyniu w Zasmykach, gdzie odbyły się podobne uroczystości na grobach ofiar Polaków, nawiązał radca ambasady Ukrainy w Polsce Teodozij Starak, przemawiający w Jaworznie z wiarą w ułożenie dobrosąsiedzkich stosunków między Polską i Ukrainą. Bądźmy wdzięczni Wszechmogącemu i szanujmy to, iż dożyliśmy tych czasów, kiedy rzeczywiście jedynie od nas Ukraińców i Polaków zależy, czy nie zejdziemy z tej wspartej wspólną modlitwą w Jaworznie drogi do prawdy, wzajemnego zaufania, zrozumienia oraz poszanowania bliźniego, o co wszyscy, tak prawosławni, jak i rzymo- oraz grekokatolicy prosiliśmy tego samego i Jedynego Boga Stwórcy i Boga Zbawiciela, śpiewając tę samą modlitwę "Ojcze Nasz" i "Krzyżowi Twojemu kłaniamy się Panie i Święte Twoje Zmartwychwstanie sławimy". Kraków 1992 Ukraińcy w Jaworznie 89 ! Panachyda - nabożeństwo żałobne za dusze ofiar Jaworzna, odprawione przez duchowieństwo Cerkwi Greckokatolickiej i Prawosławnej w Polsce 27.09.1992 r. z udziałem byłych więźniów Jaworzna oraz wiernych obu Cerkwi. UKRAIŃCY W OBOZIE W JAWORZNIE I WOJSKOWY SĄD PRZY GRUPIE OPERACYJNEJ "WISŁA" 27 kwietnia 1947 roku członkowie Biura Politycznego podjęli decyzję < i przekształceniu Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie, filii byłego obozu hit lerowskiego w Oświęcimiu, w obóz dla ludności ukraińskiej podejrzanej i»sprzyjanie UPA. W praktyce nie więziono tam członków UPA czy OUN pojmanych w trakcie akcji "Wisła", gdyż ci byli sądzeni przez sąd polowy i irupy Operacyjnej "Wisła", a później przez sądy w Krakowie, Rzeszowie 11 ublinie (skazywały one Ukraińców w latach 1947-1948)'. W obozie w laworznie osadzono prawie całą nieliczną inteligencję ukraińską -i lauczycieli, lekarzy, 22 duchownych greckokatolickich, 5 prawosławnych, .i nawet chłopów, kobiety i dzieci - podejrzanych o wspomaganie UPA2. W pierwszej fazie akcji "Wisła" to podejrzenie, lub zarzut o przewidywanej niclojalności wobec władz, było wystarczającym powodem do osadzenia w obozie. W późniejszym okresie, na mocy tajnego rozkazu gen. Mossora ' 14 lipca 1947 roku3, do obozu trafiały głównie osoby złapane na próbie I u >wrotu w rodzinne strony po pozostawione rzeczy lub w celu zebrania plonów. Jak łatwo było się dostać do obozu w Jaworznie świadczy fakt, a- wystarczało posiadanie w domu książek ukraińskich, by zostać uznanym /a nacjonalistę. Teodor Dziamba wyszedł z książką do lasu pomodlić się. Bez sądu, bez wyroku spędził w Jaworznie trzy lata.4 Misiło E., Deportacje. Obóz mi Jaworznie, "Tygodnik Powszechny" 1990/10. Szczerba H., Problemy ukraińsko-polskich przesiedleń w latach 1944-1948 z punktu widzenia socjologa, [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku, Materiały z sesji, Szczecin 1994, s. 109. Misiło E., Akcja Wisła..., op. cit., dokument nr 213. Kozłowski M., Łemkowie, "Tygodnik Solidarność" 1981/20. 92 Małgorzata Kmita Książka była pisanym cyrylicą modlitewnikiem. I to był dowód na to, że Łemko jest "niebezpiecznym elementem". Pierwszy transport z 280 więźniami przybył do Jaworzna 5 maja 1947 roku, ostatni w lutym 1948 roku. Jako pierwsi, przybyli po długim śledztwie, pojmani w trakcie masowych aresztowań przeprowadzonych wśród Ukraińców podejrzanych o współpracę z podziemiem na rozkaz wydany przez Mossora 24 kwietnia 1947 roku5. Najdłużej w obozie więzieni byli księża. Łącznie, od maja 1947 do marca 1949 roku, w Jaworznie przebywało 3936 osób, w tym 823 kobiety i kilkanaścioro dzieci6. Wskutek tortur, samobójstw na obozowych drutach, osadzania w karcerze, atakżetzw. "ukraińskich procesji" (inaczej nazywanych "ścieżkami zdrowia") organizowanych w greckokatolickie święta, niedożywienia i chorób zakaźnych, śmierć w obozie poniosło ponad 160 więźniów7. W spisie ofiar obozu w Jaworznie przeważają osoby starsze (nawet 70-85-letnie), ale jest również 15-letni chłopiec. Zginęły tam cztery kobiety, większość ofiar stanowią mężczyźni8. Biuro Polityczne KC PPR 3 maja 1947 roku na wskutek nieprawdziwych informacji podjęło decyzję o wprowadzeniu kolejnych represji przeciwko Ukraińcom9. Jednym ze skutków tej decyzji było wprowadzenie doraźnych sądów wobec członków Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Wojskowy Sąd Grupy Operacyjnej, początkowo mający rozpatrywać tylko sprawy żołnierzy i oficerów GO "Wisła", rozpoczął swą działalność 22 kwietnia 1947 roku pod przewodnictwem mjra Mariana Malinowskiego. Do czasu likwidacji sądu 15 września 1947 roku w trybie doraźnym skazano 364 osoby, w tym 315 cywilnych. 173 osoby, spośród oskarżonych o przynależność do UPA, skazano na karę śmierci, 58 - na karę dożywotniego więzienia 40-na 15 latwięzienia; uniewinniono tylko 5 osób10. Przez pierwsze trzy miesiące działalności sądu skazani pozbawieni byli szans korzystania z prawa łaski, bowiem uprawomocnienie wyroku następowało 5. Misiło E., Przedmowa, [w:] Akcja Wisła..., op. cit, s. 26. 6. Kozłowski M., Łemkowskie lasy..., op. cit. 7. Misiło E., Przedmowa [w:] Akcja Wisła..., op.cit, s. 24. 8. Misiło E., Żertwy Jaworzna, "Nasze Słowo" 199"0/12. 9. Szerzej: Misiło E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit, dokument nr 121 i Przedmowa, str. 30. 10. Misiło E., Przedmowa [w:] Akcja Wisła..., op. cit., s. 31. Obóz w Jaworznie 93 najdłużej po trzech dniach. Zatwierdzał je gen. Mossor, a w praktyce jego /iistępca ds. bezpieczeństwa i wiceminister bezpieczeństwa publicznego płk (iizegorz Korczyński. Według instrukcji naczelnego prokuratora WP płk. I lenryka Holdera z 27 maja 1947 roku, wszystkie wyroki śmierci wydane przez WSGO "Wisła" miały być wykonywane niezwłocznie po ich i igłoszeniu1'. Do połowy czerwca niemal wszystkie wyroki były wykonywane tego samego dnia. Sąd wojskowy przy Grupie Operacyjnej "Wisła" prowadził również sprawy przeciwko wojskowym. Spośród 49 żołnierzy i oficerów (iO, 40 skazano w trybie postępowania zwyczajnego na kary aresztu i więzienia od 3 miesięcy do 5 lat (oskarżeni byli głównie o popełnienie przestępstw kryminalnych i wykroczenia przeciwko regulaminowi), sprawy dziewięciu osób przekazano do dalszego rozpatrzenia12. Dokładna liczba skazanych Ukraińców nie zamyka się jednak w wyrokach wydanych przez WSGO "Wisła", byli oni bowiem sądzeni także przez Wojskowe Sądy Rejonowe w Krakowie, Rzeszowie, Lublinie, Warszawie, Olsztynie i Szczecinie. Liczba skazanych przez nie jest trudna ilo ustalenia, lecz waha się ona na pewno w granicach kilkuset osób13. Opracowanie M. Kmita 11. Misiło E., Przedmowa [w:] Akcja Wisła..., op. cit., s. 31. 12. Tamże. 13. Tamże, przypis 83. DYSKUSJA Andrzej Romanowski redaktor "Tygodnika Powszechnego", pracownik naukowy UJ Jest olbrzymią powinnością społeczeństwa polskiego, narodu polskiego, by odbyła się jakaś narodowa refleksja nad tym, co stało się w 1947 r. podczas wysiedleńczej akcji "Wisła". Jest to bowiem dysonans w dobrym wyobrażeniu Polaków o sobie, dobrym wyobrażeniu, które oczywiście każdy naród posiada. Akcja "Wisła" i to, z czym się borykamy od czasu, k icdy w ogóle coś na ten temat powiedziano, to dobre mniemanie dotkliwie narusza, rozbija. Oczywiście, aż kusi powiedzieć: winni są komuniści. W istocie, nie wyobrażam sobie, żeby Polacy byli w stanie zorganizować \\ \siedlenie całej grupy etnicznej, żeby w ogóle na to wpadli. Ale wcale umie to nie zwalnia z drugiej refleksji: że akcja "Wisła" spotykała się z I oparciem społeczeństwa polskiego - i to nie tylko w tamtych czasach, ile przez długie dziesięciolecia. Nie chcę tu przytaczać przykładów, ale . hcę powiedzieć, że trzeba wydobyć refleksję ogólniejszą, bo jednak zastosowano po pierwsze: odpowiedzialność zbiorową. Po drugie: zastosowano to, co w dzisiejszych wystąpieniach nazwano "próbą ostatecznego rozwiązania kwestii ukraińskiej". Sformułowanie, które zaproponował Pan Tyma o analogii do zesłania Polaków do Kazachstanu, \\ vdaje mi się trafne. Oczywiście nie jest ono dobre w tym sensie, że nie ma w historii analogii pełnych. Natomiast istotą tej analogii jest, jak I1 '/umiem, to, że naród żyjący na zwartym terenie, że zwartą społeczność • i n iczną i religijną wyrywa się z korzeniami i osiedla się na jakimś zupełnie ninym, odległym terenie. Zauważmy: społeczność ukraińską zesłano tak ¦ la Icko, jak tylko było to możliwe. Bolszewicy zesłali do Kazachstanu, bo ¦ l\ sponowali wielkąprzestrzenią. Myśmy zesłali tak daleko, jak mogliśmy, ni "ziemie odzyskane", gdzie przez dłuższy czas nie mogło być żadnego ukorzenienia. Podczas dyskusji pojawiły się dwie sprawy, na które nie mam »lpowiedzi. Pierwsza - to osądzenie sprawców. Oczywiście, nie widzę 96 Dyskusja przeszkód na gruncie prawa. Natomiast nie bardzo wiem, czy i jak miałby się dokonać jakiś akt zbiorowy, w którym społeczeństwo polskie zmierzy się z własnym dziedzictwem. Natomiast myślę, że nie ma wątpliwości co do dochodzenia własnych konkretnych krzywd. Druga sprawa - to rewindykacje majątkowe. Wiemy doskonale, że jestto rzecz bardzo trudna, rewindykacje tytułu własności świątyń, gruntów, lasów, ziemi. Mieliśmy tu w Krakowie tego przykład przy okazji sporu o kościół św. Norberta. Mówię "my", bo to nas Polaków w takim samym stopniu obchodziło. Ja bardzo bym sobie życzył, aby tam, naprzeciw mojej redakcji, można było iść do świątyni i posłuchać śpiewów ukraińskich. Wiemy, jak to jest trudne, wiemy jak próba dochodzenia własnych krzywd może za sobą pociągać krzywdy ludzi, którzy niekoniecznie mieli z tym cokolwiek wspólnego. Jestem przekonany, że powinna być wola powiedzenia "przebaczcie" do społeczeństwa ukraińskiego. Niestety, bardzo często dokonuje się powiązań: my wam to, ale wy nam tamto itd. Istnieje licytacja, kto więcej wycierpiał. A w ten sposób dojdziemy - jak powiedział Włodzimierz Mokry - do św. Włodzimierza, do wyprawy Bolesława Chrobrego na Grody Czerwińskie. Ja przypominam o puencie znakomitej książki Macieja Kozłowskiego: że korzenie tego, co się działo na Wołyniu w czasie ostatniej wojny, tkwiły w zwycięskim, tryumfalnym marszu armii polskiej za Zbrucz w roku 1919. Nie odważyłbym się rozwiązać tego węzła gordyjskiego. Natomiast naszą polską powinnością jest absolutne i bezwarunkowe pokajanie się za próbę zniszczenia jakiejś cząstki narodu. I tego nie można obwarowywać próbami złagodzenia, lecz trzeba się z tym zmierzyć. Konflikt polsko-ukraiński, to był konflikt na wyniszczenie - to mi kiedyś powiedział w pamiętnej dla mnie rozmowie dyrektor Ukraińskiego Kongresu Narodowego w Nowym Jorku Jarosław Hajwas. Konflikt na wyniszczenie - a więc tu nie mogło być ugody. Ale skoro my przy społecznym przyzwoleniu zrobiliśmy akcję 'Wisła" - to za to trzeba powiedzieć: "Wybaczcie. Wybaczcie bracia sąsiedzi, przyjaciele - wybaczcie". Chciałbym jeszcze powiedzieć o tym, co mówił mój redakcyjny przyjaciel Leszek Wołosiuk. Że to my, Polacy, musimy posprzątać własne podwórko. Oczywiście, oczekujemy podobnych gestów ze strony ukraińskiej, choć z całą świadomością tego, że szansę są nierówne, że nierówny jest także rachunek krzywd i zasług. Wiemy, że po stronie polskiej jest wiele uraz. Spotkałem się z tym w "Tygodniku Powszechnym", kiedy Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 97 przed paru miesiącami opublikowaliśmy artykuł Bohdana Osadczuka. /ustaliśmy wtedy zalani listami, które przypominały zbrodnie ukraińskie. I Mnczasem nie możemy sobie pozwolić, żeby historia pętała nasze ruchy! Nic może sobie na to pozwolić ani Kijów, ani Warszawa. I cokolwiek by I1 ona ukraińska myślała o mniej, czy bardziej nieuzasadnionych polskich alach - to takie są realia, tak to społeczeństwo polskie odczuwa. Musimy iu czyścić, każdy na swoim podwórku. Dlatego więc ja nie zajmuję się Wołyniem: to jest problem Ukraińców, którzy sami muszą się zmierzyć z własną historią. Być może - na właściwy stosunek Ukraińców do sprawy Wołynia potrzeba jeszcze trochę czasu, coś tu musi jeszcze dojrzeć. Ja /.ujmuję się akcją "Wisła". I mam nadzieję, że do zmierzenia się z tym społeczeństwo polskie jest gotowe. I wreszcie truizm. Istnienie niepodległej Ukrainy jest dla Polski rzeczą u absolutnie priorytetowym znaczeniu. Kiedyś Zbigniew Brzeziński, porównując przystąpienie Polski do NATO i sam fakt istnienia niepodległej I Ikrainy powiedział, że "to drugie jest może jeszcze ważniejsze, jeszcze lepiej zapewnia nam bezpieczeństwo". Pamiętajmy: takie NATO już mieliśmy: w 1939 roku... Nic nam nie pomogło. Ukraina jest jeszcze ważniejsza. Obecna sytuacja zmieni się jednak, kiedy Polska przystąpi do NATO, co dziś wydaje się sprawą raczej przesądzoną. Bo wtedy pojawi się pokusa: my przystępujemy do NATO, Ukraińcy gdzieś tam zostają, Rosjanie mają swoje problemy, a my tak czy inaczej jesteśmy w zjednoczonej Europie. Otóż ja, odrzucam takie rozumowanie. Bo to by znaczyło, że zostawiamy Ukrainę w szarej strefie. My na takie myślenie nie możemy sobie pozwolić. Z przyczyn historycznych, moralnych, politycznych i jakich tam jeszcze... Naszą misją - naszą: Polaków, Czechów, Węgrów - jest to, że nawet, leżeli znajdziemy się w tych różnych światach, to powinniśmy się starać o likwidowanie, znoszenie tej nowej żelaznej kurtyny, która tu nam się może zdarzyć. Nie możemy sobie przecinać wspólnego dziedzictwa politycznego, kulturalnego, historycznego. Jeżeli jednak będziemy w tych różnych światach - to tym bardziej musimy sobie każdy własne podwórko wyczyścić. Bo trzy wieki naszej historii są naszym przekleństwem, ale są też wielką nadzieją. Nie kto inny, jak Bohdan Osadczuk zwrócił niedawno uwagę, że w przygotowywanej deklaracji prezydentów obu naszych krajów za mało mówi się o wspólnych kartach, takich jak Piłsudski i Petlura. Ale 98 Dyskusja my wiemy, że takie karty były i że jest do czego nawiązywać. Istnieje brzemię i przekleństwo historii: od tego musimy się uwolnić. My, Polacy, imy, Ukraińcy, jeżeli tak mi wolno powiedzieć. Ale także my, Europejczycy budujący Europę. Musimy zlikwidować zjawisko, że historia nam pęta ruchy. Tak ze względu na nasze polsko-ukraińskie podwórko, jak i na architekturę nowej Europy, która nigdy się nie wytworzy, jeżeli Polacy z Ukraińcami nie będą blisko współpracować nawet wtedy, gdy przez chwilę znajdą się w różnych systemach polityczno-wojskowych. I dlatego właśnie akcja "Wisła" jest kluczowym elementem. Ważne jest, by ze strony Polski dotarły do Ukraińców po pierwsze słowa: przebaczcie za to, co wam zrobilśmyi, i po drugie, aby powstały akty zadośćuczynienia - także zadośćuczynienia prawnego, materialnego. To jesteśmy winni Ukraińcom. I chciałbym, żebyście, Przyjaciele, spotykali się z takim właśnie jednogłośnym tonem ze strony Polski: że każdy Polak was przeprasza, nawet jeżeli formalnie przepraszać nie ma za co. Jan Prokop pracownik naukowy Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie Chcę powiedzieć o naszym, od strony polskiej, widzeniu sprawy. I tutaj zgadzam się z panem Romanowskim, że należy się bić we własne piersi, a nie w cudze. Otóż, rzeczywiście ten wstrząsający film o obozie koncentracyjnym w Jaworznie w latach 1947-1949, który tu oglądaliśmy, pokazuje sprawców i ofiary. Ktoś to robił i ktoś z tego powodu cierpiał. I istnieje ta pokusa z polskiej strony, żeby powiedzieć, że to robili komuniści na rozkaz Moskwy. Ludowe Wojsko Polskie funkcjonowało do 1947 roku pod dowództwem generała Świerczewskiego, niesłychanie aktywnego komunisty, który ma na swoim sumieniu także i wiele zbrodni przeciwko Polakom, to przy okazji powiem, bo to niedawna historia. Ostatnio wyszły dokumenty dotyczące rozstrzelania żołnierza, który odmówił przysięgi w Ludowym Wojsku Polskim, argumentując to, że składał przysięgę w AK. Na podstawie donosu Zbigniewa Safiana, zresztą znanego pisarza, żołnierz ten został skazany na śmierć w 1945 roku. I gen. Świerczewski odrzucił prośbę o ułaskawienie go, czyli nie mamy powodu nie widzieć zbrodniarza w gen. Swierczewskim. Ale oprócz generała Świerczewskiego był tam Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 99 niebolszewicki, niekomunistyczny przedwojenny polski oficer generał Mieczysław Mossor, który wypełniał rozkazy polsko-bolszewickiej władzy bez żadnych skrupułów. W związku z tym odpowiedzialni są za to sprawcy, ale co gorsza, to mówił pan Romanowski, polska pamięć zinterpretowała Ic wydarzenia jako słuszną karę za zbrodnie UPA w czasie wojny, czy tuż po niej. I ta pamięć zdeformowała fakty historyczne. Muszę tu zrobić leszcze jeden "ekskurs". Jest to inna sytuacja, ale tam również polska pamięć dokonała takiej selekcji na swoją korzyść. Chodzi o to, że akcja Wisła" miała miejsce trochę później niż wysiedlanie Niemców z ziem zachodnich. Polska pamięć to wydarzenia, to wyrzucanie Niemców, nie esesmanów tylko kobiety i dzieci, bo tam wtedy zostali nie żołnierze Wehrmachtu tylko staruszkowie, dzieci, kobiety, a nie armia hitlerowska, nie SS. Otóż, jak dowiadujemy się dzisiaj z dokumentów niemieckich, wyrzucano tych ludzi z dużym okrucieństwem. Dlatego polemizowałbym /. obrazem Polaka, przedstawionym przez Ukraińca z Ameryki, że Polacy nawet jeżeli bili, to było w nich coś ludzkiego. W tych świadectwach niemieckich - powiem tu straszne bluźnierstwo - Niemcy twierdzą, że Rosjanin okazywał litość, natomiast Polak był w stanie podeptać kawałek i lileba, by nie dać dziecku. I ten obraz Polaka jest gorszy niż obraz Rosjanina. Jestem zdania, że każdy naród ma w sobie bardzo szerokie potencjały i leżeli patrzymy dzisiaj na Bośnię, na to co się dzieje w Jugosławii, to jest to jak gdyby ostrzeżenie Pana Boga, co w każdym z nas siedzi i co przy niewielkim wkładzie propagandy, rozjątrzenia ideologicznego może wybuchnąć straszliwymi zbrodniami. W każdym narodzie siedzi coś takiego, taka zaciekłość, która może się w każdej chwili ujawnić. Wracając do sprawy akcji "Wisła" i rozliczenia z przeszłością, trzeba przyznać, że my przyjęliśmy to poczucie winy polskiej w całości, I 'i /.yjęliśmy to jako sprawiedliwy odwet, mówię tu o reakcji przeciętnej, i.iko sprawiedliwy odwet za to, co się działo na Wołyniu. Mogę dorzucić tu takie historyczne usprawiedliwienie. Otóż, w latach powojennych ze ¦-trony władz komunistycznych prowadzono niesłychanie intensywną il/.iałalność aby wrogość do Rosji sowieckiej została zastąpiona przez wrogość do Niemców (co zresztą było usprawiedliwione historycznymi wydarzeniami), ale także w drugiej kolejności przez wrogość do Ukraińców. Te dwa obrazy wroga pozwalały zapomnieć o głównym 100 Dyskusja ciemięzcy, który zniszczył polską państwowość i próbował pozbawić Polaków ich tożsamości. Te dwie wrogości były niesłychanie zręcznie i skutecznie wprowadzone. Bo trudno się było przekonać do tego, by kochać Związek Radziecki, natomiast nienawidzić Niemców czy Ukraińców było znacznie łatwiej. Wracając do historycznego rozliczenia tych spraw, wydaje mi się, że jist moment dla nas Polaków, kiedy musimy zadać sobie sporo pytań na temat odpowiedzialności za PRL, odpowiedzialności za czasy komuny, na temat tego, kto to robił, bo to nie były zbrodnie anonimowe. "Oni nas prześladowali". To byli konkretni ludzie. W Polsce mieliśmy parodię procesu za zbrodnie stalinowskie, bo trudno nazwać proces Humera czymś innym, niż absolutną parodią, właściwie policzkiem wymierzonym ofiarom tego czasu. Podobna sprawa dotyczy także tych, którzy w Jaworznie dokonywali zbrodni na Ukraińcach. Nikt się nie zapytał, czy ci ludzie żyją, mają emerytury najwyższej skali jako byli funkcjonariusze UB. Nie ukrywam, że bardzo bym się cieszył, gdyby ze strony ukraińskiej wystąpiono do prokuratury o ściganie tych zbrodni, które nie są przedawnione, ponieważ są to zbrodnie o charakterze zbrodni przeciw ludzkości. Podkreślam, ża sprawa akcji "Wisła" jest także sprawą w ogóle rozliczania za zbrodnie PRL, rozliczenia sprawców, którzy żyją. Ja nie wymagam, żeby ich wieszano na gałęziach, ale żeby przeprowadzono proces z dowodem winy. To dotyczy wszystkich zbrodni tego okresu; zbrodni na Ukraińcach, i zbrodni na Polakach, ale to jest także problem tego, że w Polsce kontrola nad pamięcią jest ciągle w rękach, tu użyję polskiego powiedzenia: "dzieci Targowicy piszą historię Targowicy". Otóż, nie może tak być, żeby o sprawach PRL pisali ludzie, którzy sami, albo rodzinnie, są związani ze sprawcami tych zbrodni. Piotr Tyma sekretarz Związku Ukraińców w Polsce Chciałbym się odnieść do kilku wcześniejszych, wypowiedzi. Nie zgodziłbym się j ednak ze stwierdzeniem, że j ednak sami Polacy nie mogli wpaść na stworzonąprzed czy po II wojnie światowej koncepcję masowego przesiedlania Ukraińców poza teren Rzeczypospolitej. Z badań historyków nad okresem międzywojennym i później nad okresem wojennym i Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 101 działalnością polskiego rządu na emigracji wynika, że zachowały się dokumenty świadczące o tym, iż niektórzy przedstawiciele Stronnictwa Narodowego w 1943 roku postulowali przesiedlenie Ukraińców w tej liczbie, jaką stanowili obywatele państwa polskiego ukraińskiego pochodzenia, czyli 5-6 milionów. Tu dane są różne. Myślę, że ten flirt z i otalitaryzmem, który zarówno strona ukraińska, j ak i strona polska miała w swej historii, należy też rozliczyć i nie ograniczać go tylko do okresu powojennego, ponieważ w okresie międzywojennym też pojawiały się koncepcje, które zakładały, ni mniej, ni więcej ale rozwiązania, które później zrealizował Hitler i Stalin. Chciałbym się odnieść do tego, o czym mówił prof. Jan Prokop, a zwłaszcza do słusznego stwierdzenia, że w Polsce nie dokonała się ocena lalinizmu. Chciałbym powiedzieć o ukraińskim aspekcie tej sprawy. Otóż, u kim memento do filmu o Jaworznie mogłaby być dyskusja na forum I urlamentu nad nowelizacją ustawy o kombatantach i osobach będących ¦ 'Tiarami represji wojennych i okresu powojennego. Strona ukraińska od kilku lat wynosiła problem więźniów Jaworzna. Jednak zgodnie z ustawą, ¦ dobyte nie mogą być uważane za kombatantów, ponieważ ich działalność I ak się twierdzi - nie jest związana z walką o byt niepodległego państwa polskiego. Strona ukraińska postulowała kilka rozwiązań, jedno z nich akładało przyznanie uprawnień w ramach nadania specjalnych uprawnień tik jak żołnierzom górnikom, czy innym osobom represjonowanym i \\ Ysyłanym do przymusowych ciężkich prac. Odbyło się głosowanie nad i\m wnioskiem mniejszości i około 80 posłów było za, 286 głosowało pt /eciw. Tak więc, na forum parlamentu jakby dalej pokutuje ta ocena; /..iwarłto w swojej ocenie minister sprawiedliwości, który napisał: "Obóz w Jaworznie był obozem nie represyjnym, tylko prewencyjnym", negując jak by śledztwo prowadzone zarówno przez okręgową komisję do badania «hrodni przeciwko narodowi polskiemu, jak i przez Prokuraturę w Katowicach, w której stwierdzono, że gros osób więzionych tam w żadnym rtopniu nie było związanych z działalnością ukraińskiego podziemia. Nie udowodniono im winy, i gros osób starało się powrócić na swoje ziemie, * tvm kobiety i dzieci. Są to ustalenia prokuratury. Prowadzone od 1990 loku śledztwo nie zakończyło się jednak przyznaniem uprawnień dla około *KS osób, które żyją. Problem więc nie jest materialny, jak to nieraz próbuje 102 Dyskusja się mówić argumentując, że państwa polskiego nie stać na zadośćuczynienie ofiarom. Przyczyna nie załatwienia tej kwestii leży w tym, że istnieje postpeerelowski obraz Jaworzna, że więziono tam "bandytów", co stwierdziła ostatnio senator SLD pani Berny mówiąc, że "nie będziemy stawiali pomnika bandytom w Jaworznie". Jeżeli takie przekonanie będzie dalej funkcjonowało w elitach władzy, to jakby nasze tutaj przekonanie o tym, że należy ten okres rozliczyć, nie doprowadzi do realnego zadośćuczynienia tym ludziom, którzy w większości nie zawinili, a znaleźli się tam i teraz znajdują się w bardzo trudnej sytuacji nie tylko moralnej, ale i materialnej. Drugim dowodem na to, że pokutuje wciąż PRL-owskie rozumowanie w tych sprawach jest fakt, że są osoby, które nabyły uprawnienia za tzw. utrwalanie władzy ludowej. Otóż osoby, które posiadały renty, emerytury czy dodatki kombatanckie, w archiwum wojskowym uzyskują zaświadczenie, że brały udział w akcji "Wisła" nie w represjach, ale w walce z oddziałami UPA. To zaś daje im uprawnienia do uzyskania świadczeń kombatanckich. Ostatnia liczba, którą udało nam się ustalić, to 5 tys. osób - funkcjonariuszy, którzy (jak można podejrzewać) walczyli też z podziemiem niepodległościowym, uzyskuje status kombatanta, świadczenia finansowe i jakby wszystko w majestacie prawa. Natomiast co do tych 385 Ukraińców więzionych w Jaworznie, to trzeba z przykrością stwierdzić, że nie ma woli politycznej, trzeźwego osądu moralnego i nacisku, presji społecznej. Liczbę posłów, którzy postulowali o nadanie tym więźniom uprawnień, posłów przekonanych, że jednak coś trzeba z tym zrobić, można policzyć na palcach jednej ręki. Jest to problem, który ma kilka wymiarów, jeden to wymiar moralny, drugi to wymiar prawny. Jeżeli chodzi o zwrot majątków, to sytuacja jest podobna. Ukraińcy (prywatne osoby) złożyli 826 indywidualnych wniosków o zwrot mienia w naturze. Przy czym wszystkie petycje Związku Ukraińców i innych środowisk mówiły, że nie chcemy dochodzić naszych praw kosztem tych osób, które nabyły te dobra w dobrej wierze. Tu podobnie, odmawia się wydawania zaświadczeń. Stwarza się sztuczne problemy. Mówi się, że państwa na to nie stać. Czym innym są deklaracje, które przyjmujemy z dużym zadowoleniem i widzimy postęp w dyskusji na temat stosunków polsko-ukraińskich. Sprawa Jaworzna i zwrotu mieniajest problemem, który nie będzie rozwiązany bez presji ze strony społeczeństwa, jako takiego, bez Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 103 presji, która jest formą nacisku w społeczeństwie demokratycznym. Nie wystarczy tylko, że Ukraińcy napiszą kolejną petycję, o której jeden z marszałków senatu z pewnym roztargnieniem powie, że gdzieś zaginęła w biurokratycznej machinie sejmu, bo z takim głosem spotkaliśmy się ostatnio. Będąc niedawno w Kijowie na spotkaniu z osobami przesiedlonymi z te renów Polski w latach 1944-1946 słyszałem, że wtedy bardzo często dochodziło do rozdzielania całych rodzin; część rodzin mieszka w Polsce, część na Ukrainie. Przykro o tym mówić, bo wiadomo jak emocjonalnie I Ikraińcy reagują na powstanie państwa ukraińskiego, ale poniekąd w trudniejszej sytuacji są osoby wysiedlone z Polski na Ukrainę, ponieważ strona ukraińska zaczyna akcentować problem akcji "Wisła", natomiast nic chce drogą prawną rozwiązać problemu osób przesiedlonych na Ukrainę w latach 1944-1946. Państwo ukraińskie wspiera powroty Tatarów, natomiast sprawy majątkowe przesiedleńców z Polski nie są /alatwiane. Wynika to jakby, z jednej strony też z tej przeszłości komunistycznej, z tego, że na Ukrainie dominuje w ocenie historii syndrom komunistyczny, ale dzieje się to z krzywdą dla dużej liczby osób, które I1 a fiły z Polski na obszary, gdzie panował głód. Dziś żyją oni w domach, do których wracają przesiedleńcy z Syberii, z Tiumeńskiej "Obłasti". I ikraińcy wysiedleni na Ukrainę z Polski wciąż nie są tam właścicielami. 1'izestali być obywatelami polskimi, zaś na Ukrainie nie mają realnych praw do konkretnego majątku. W Polsce przedłużono działanie ustawy o zwrocie mienia zaburzańskiego, natomiast jeżeli chodzi o majątek zostawiony na terenach Polski w latach 1944-1946, wysiedleńcy z Polski w żaden sposób nie mogą dochodzić swoich praw i strona ukraińska nie wic, co z tym zrobić. Jest to problem, który pojawi się za jakiś czas, bo te środowiska - tak jak słyszeliśmy - organizują się i wnoszą swoje postulaty tlo strony ukraińskiej. Zapewne będą wnosili je i do strony polskiej, choć lormalnie nie są już obywatelami polskimi i można odrzucić ten wniosek, stwierdzając, że powinno to załatwić państwo ukraińskie. Natomiast, gdy chodzi o represje w latach 1944-1946 mamy do iv.ynicnia zarówno z mordami dokonywanymi przez oddziały wojskowe, lak i oddziały polskiego podziemia, więc jest to również problem, który leszcze nie funkcjonuje, jak mi się wydaje, w polskiej pamięci. Drugi nowy problem otwierają wnioski kilku osób prywatnych dotyczących 104 Dyskusja konkretnych spraw, konkretnych zabójstw. Także Kongres Ukraińców w Polsce złożył wniosek dotyczący kilku największych zbrodni, masowych zabójstw dokonywanych na szkodę obywateli polskich narodowości ukraińskiej. Trzeba przy tym zauważyć, że okręgowe komisje odmawiają podjęcia tych spraw, tzn. formalnie nie odmawiają, ale bronią się tym, że jest mało pracowników, bardzo dużo spraw i żadne ze śledztw toczonych w sprawach ukraińskich nie zostało zakończone. Ostatnio brałem udział w rozmowie w Radio Rzeszów, gdzie jeden z historyków powiedział, że osoba kierująca pracami komisji stwierdziła, że raczej będą starali się wyjaśnić sprawę mordów na Wołyniu. Komisje okręgowe i krakowska, rzeszowska i lubelska prowadzą śledztwo w sprawie zbrodni dokonywanych na szkodę ludności polskiej na terenie województw lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego. Natomiast sprawami zabójstw Ukraińców - obywateli Polski nie zajmujemy się. Na zakończenie chciałem wspomnieć o jednym epizodzie z historii powojennej, który nie dotyczy bezpośrednio historii polsko-ukraińskiej, lecz bardziej historii polsko-niemieckiej. Otóż, na zachodzie Polski stworzono dla Niemców taki obóz w Łambinowicach. I rzecz się miała podobnie jak w przypadku Jaworzna, że znano dokładnie konkretnych sprawców przestępstw, zabójstw ludności nawet nie niemieckiej, tylko polskiej, więzionej w obozie w Łambinowicach. Ta osoba była w okresie PRL-u wysokim oficerem MO i do dziś oficjalnie, przy otwartej kurtynie nie doszło do procesu i zasądzenia sprawcy. Sprawa odbyła się właściwie niejawnie, rząd niemiecki dogadał się z rządem polskim i sprawę wyciszono. Obawiam się, że takie tendencje pojawiają się też w relacjach polsko-ukraińskich, takie głosy słychać na Ukrainie, żeby przesiedleńcy lat 1944-1946 nie wynosili swoich postulatów, bo to szkodzi zbliżeniu polsko-ukraińskiemu, bo to jestprzeciwtej idei zbliżenia. I podobnie rzecz się ma, gdy chodzi o Ukraińców, obywateli polskich. Myślę, że jest to nie do przyjęcia przede wszystkim dla tych osób, które po roku 1989, czy po roku 1980 w Polsce utożsamiają się z państwem obywatelskim i raczej akcentują nie to, że działa się krzywda Ukraińcom, tylko że działa się krzywda obywatelom polskim w Polsce, i jeżeli na tym poziomie nie dojdzie do załatwienia postulatów ukraińskich, to wydaj e mi się, będzie to ze szkodą dla całego procesu demokratyzacji i tworzenia obywatelskiego państwa prawa w tym kraju. Natomiast w świadomości społecznej, według mnie, nie Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 105 funkcjonuje przekonanie, że jest coś, co można załatwić drogą prawną, że można dochodzić swych praw, np. zwrotu majątku ukraińskiego albo polskiego. Działa na przykład w Przemyślu Stowarzyszenie Obrony Własności Polskiej i to nie ma się w żaden sposób do tego, o czym mówimy. ()cen tych nie można dokonywać według kryteriów narodowościowych. OpecT (YicpaiHa) i ynacHHKH KOHk onepauia 'cBicna" iii Ha TepHTopiio TO,zniirHboi 1'a^aHCbKOi yicpaiHH. 5i nonaB I OBOpHTH yKpaiHCbKOK) MOBOK), Kina Ha nepuiiS zaoram KDH(j)epeH-uii Bci BHCTynanH nojibCbicoio MOBOK). (LUaHOBHHHnaHrOJIOByK)- ¦ i u fi hh a MO»cy roBopHTH yKpaiHCb- KOKD MOBOK)?) OCTaHHbO nOJIbCb- kok) mobok) a rOBopHB 51 puc TOMy . Moacy roBoptrra pociśłcb- mobokd, ajie MHHyjio Taicoac 7 ahh nporojiouieHHfl ii ykpaiHH, %k ocraH-iibo roBOpHB pociiłcbKoio i Bace 9{ cboroLffl Bnepme ,2jhbhbcs slk nami moflii Tyr b nonbnn' onjino-ioTb onepaiiiio "Bicna" i xo*iy (.Ka3aTH JIK MH U OIHHIOeMO B yKpami. TaM, cepe# 6araTbox /nofleą, cioiajiocfl xHDHe BpaaceHHa, mo aKirioo "Bicira" Ha3HBaK)Tb uuiy o^epa^iIO bw 1945 no 1947 Orest Czaban (Ukraina) Szanowni uczestnicy dyskusji i konferencji, pozdrawiam was w imieniu tych Ukraińców, którzy wcześniej, jeszcze zanim rozpoczęła się akcja "Wisła" zostali wysiedleni na terytorium ówczesnej Ukrainy Radzieckiej. Zacząłem mówić po ukraińsku, chociaż podczas pierwszej części konferencji wszyscy występowali w języku polskim. (Szanowny Panie przewodniczący, czy mogę mówić po ukraińsku?) Po polsku mówiłem ostatnio 51 lat temu. Mogę mówić po rosyjsku, ale minęło 7 lat od dnia ogłoszenia niepodległości Ukrainy, czyli dnia kiedy ostatnio mówiłem po rosyjsku, i już wyszedłem z wprawy. Dziś po raz pierwszy usłyszałem, jak moi rodacy tu w Polsce oceniają akcję "Wisła" i chcę opowiedzieć, jak my oceniamy ją na Ukrainie. Tam wielu ludzi ma mylne wrażenie nazywając akcją "Wisła" całą operację od 1945 do 1947 r. Należałoby wyjaśnić, że akcja "Wisła" to tylko rok 1947. Ale dlanas na Ukrainie wszystkie r 106 Dyskusja Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 107 piK. /J,OBO^HTbCflpO3'aCHK)BaTH, IIK) aiciua "Bicia" ne TijibKH 1947 pk. Ane /rjia Hac b YKpaim Bci no^ii Bin 1945 poKy cnpHHMaeMO mh kk atariio "Bicna", aic onepauiio mo CKJiaflanaca 3 Tpbox eraniB - eBaicy-airii bxh 1945 no 1946 pk, BOHa ji; atcni! "Bicna" - BHceneH-Ha Ha 3axia;; aKuiio acHMUianji, aKa TaKo>K e aKuieK) i npoflOBacyeTbca b Flojibmi flpci. Xony b^hmythtr, ujo Tenep b yKpaim mh ycBiaoMnioeMo, mp nac ratany, kphbah, Tpare,zni -no cyri MHHyB. Mh nonajiH rOBOpHTH npo Ti KpHB^H 10 pOIOB Ha3ązi. 27-30 poiciB TOMy Bnepnie mh npoaBHjiH, mo mh yKpanmi 3BiacH. B.nacHe 27 poiciB TOMy 6yB 3aCHOBaHHH XOp "JleMKOBHHa" i jiHiue 10 jiiT TOMy Ha yKpaim 6yno 3aCHOBaHO TOBapHCTBO THX JIIOfleH, aici 6ynH eBaKyoBam b 1945-1946 pp. HaM TaM 6yjio no-CBOCMy TpyziHo. Ane bią Macy He3ajieacHoi yKpamn mh mo ne nnTaHHa oGroBopioeTbca. Ilpo6jieMH i],i ^ifininH ^;o CBi^oMOcri jno^eił Ha ypa^OBOMy piBHi TaKO^c i y BapniaBi. MoacnHBO, hio Bace iac om i CeśiM aKn;iio "Bicna" i TaKoac Hania BepxoBHa Pa^,a npHHMe neBm nocTaHOBH b thx cnpaBax. Ajie cbj^kh thx nosili, CTapi wydarzenia od 1945 roku odbieramy jak akcję "Wisła", operację, która składała się z trzech etapów -ewakuacji od 1945 do 1946 roku, formalnie nazywanej akcją ewakuacji; akcji "Wisła"- wysiedlenianazachód; akcji asymilacji, która również jest akcją i w Polsce trwa nadal. Chciałbym zaznaczyć, że uświadamiamy sobie teraz na Ukrainie, że czas płaczu, krzywdy, tragedii minął. Zaczęliśmy mówić o tych krzywdach 10 lat temu. 27-30 lat temu po raz pierwszy wyjawiliśmy, że jesteśmy Ukraińcami stąd. Dokładnie 27 lat temu powstał chór "Łemkowyna", a 10 lat temu na Ukrainie założono towarzystwo tych ludzi, którzy byli ewakuowani w latach 1945 -1946. Było nam tam na swój sposób trudno. Ale od czasu utworzenia niezależnej Ukrainy odczuliśmy, że te zagadnienia są omawiane. Problemy te dotarły do świadomości ludzi na stanowiskach rządowych również i w Warszawie. Być może już w najbliższym czasie akcję "Wisła" osądzi Sejm, jak również nasza Werchowna Rada przyjmie pewne postanowienia odnośnie tych spraw. Ale świadkowie tamtych wydarzeń, starzy ludzie odchodzą i rozrywa się związek żywych pokoleń. Powstaje pytanie, na które musimy udzielić odpowiedzi - po3pHBaerbca 3B'a3OK /KHBHXnOKOJliHb. IlOBCTae HHTaHHa i la aice MycHMO p,zcrn Biffacmifl^ - TTTo uuii? Hh 3ajiHiuaTbca TijibKH KapTHHH, (|>OTorpaii, uepicBH, a icropHKH Ta apxeojiorn 6yzryrb ne HH 5KHTTa nOBHHHO Flpo6jieMH yicpaiHuiB, I lojibuij ';ocTaTOHHOHepo3B'a3aHi", noc TaKH 500 Tncan hojiobIk 1 BOHH 3anHUIHJIHCa 2CHTH 3i CBO1M i K)jieM, nepe^aHHM .nrraM, BHyKaM. I [a npo6jieMa 3ajiHinaeTbca ), i ii Tpe6a BHpiuiHTH o, rj;HBim3OBaHHM cnoco- 1 X )M, a He JKOpCTOKHM BHHHmeHHaM, i kc y <|>opMi 6inbni "iiHBijii3OBamH" HaM b yKpaim /ryace npHKpo, iu;o i onopHTbca TijibKH npo aKiiiio Hiena", acHo mo BOHa 6yjia acop-' i OKa, ane TpHBana BOHa TijibKH Tpn m icHui i CTocyerbca linbKH HerBepToi ¦i.icTHHH thx nro^H, aKi Syjin n i icojiem. A Tpe6a Tanoac naM'aTaTH, mo BHceneHO 6yno hothph pa3H "i.ibuie nio^eS. rio^ii' 1945-1946 poKiB 6yjiH ^yace He o^HO3HaHHi, i'i mi - ^eaKi jho^h BHixajiH 6e3 lllKyMeHTiB, BHaCJli^OK BOeHHHX mi; Acaici BHacnizjOK 6ijn>niOBHrj;bKoi ii mmiii, ane ocHOBHa Maca mo^eH i n roMy HHcni i moc ceno) 6yna Co dalej? Czy pozostaną tylko obrazy, fotografie, cerkwie, a historycy i archeologowie będą je studiować, czy życie powinno trwać nadal? Problemy Ukraińców, obywateli Polski nie są "ostatecznie rozwiązane", 500 tys. ludzi pozostało na Ukrainie; 15 0 tys. na zachodzie - żyj e ze swym bólem, przekazanym dzieciom, wnukom. Problem ten jest nadal nie wyjaśniony i trzeba go rozwiązać normalnie, w cywilizowany sposób, a nie poprzez surowe wyniszczenie, które wciąż trwa w bardziej "cywilizowanej" formie. Nam na Ukrainie jest bardzo przykro, że mówi się tylko o akcji "Wisła"; oczywiście była ona niesprawiedliwa, ale trwała tylko trzy miesiące i dotyczy jedynie czwartej części tych ludzi, którzy byli wysiedleni. A trzeba także pamiętać, że wysiedlono czterokrotnie więcej ludzi. Wydarzenia lat 1945-1946 były bardzo niejednoznaczne, różne - niektórzy ludzie wyjechali bez dokumentów, w wyniku wypadków wojennych; niektórzy dzięki bolszewickiej agitacji, ale zasadnicza grupa ludzi (w tym i moja wieś), została otoczona przez wojsko, postawiono nam ultimatum i przymusowo wysiedlono. Moja wieś została wysiedlona w 1946 roku w Wielki Piątek. Ludzie 108 Dyskusja yju. fiiMiuwt i npHMycoBo Hac hiiuticiio M«k cc-io GyjioBHceneHob 1946 poi u n Hcjihkoahio n'aTHHnio. Cmim.i ui;iK)flHHaBOK3ajii, crpacHi "Km npomaioHHCB. TaM ^e mh Bui\a ni, ^oBrHH *iac He Morira HUBaTHca npo Hamy ,ao BecicąniB. % Hapo^HBca kojio laBHHKa. MaB 16 pOMB, KDJIH MeHe 3 MOIM cejioM BHcejiajiH. Ilicna niraoB BHHTHCa flp 1IIKOJ1H B fleB'aTHH KJiaC. riisHime BHHBca Ha nonmsarini nepim BińcbBDBi 3aHjrrra a npoHuioB, a noriM 6yB 3HarnH 3 BigcbKOBHX 33HaTb, m. oco6a asm ^epacam He flOBipanai He 6a>Kajia^aTH BinctKOBy niAroTOBKy. He 6yB a Hi KOMCOMOnbHeM, Hi HJKHOM napili. Hiena 3aiciHqeHHHa nonmsoriKH a flicraB xapaKTepHCTHKy ^e 6yno HanncaHO, ^o peKOMeicryerbca Ha o6jia^HeHHa, i ne nicjia 3aKuaHeHHa MaJł^e Ha Bi^MiHHO IloiiiTexHiKH. flyace 6araTo HaniHx jnofleił, Ha nonan^ 50-thx poraB oyjm BHBe3em b Cn6ip. B MeHe 6yB cycifl, aKoro cnonany BHceneHOB YicaiHy, anoriM b CnGip. TaK mo ił TaM 6yjm Hama i aKy TaKoac Tpe6a bwomo npo aKojio "Bicaia", aKa Tyr żegnając się śpiewali na stacji wielkopostne pieśni. Tam, dokąd nas zawieziono, przez długi czas nie mogliśmy się przyznać do naszej przynależności do Beskidów. Urodziłem się koło Szczawnika. Miałem 16 lat, gdy wysiedlono całą moją wieś. Poszedłempotemdo szkoły, do dziewiątej klasy. Następnie studiowałem na Politechnice. Przeszedłem pierwsze zajęcia wojskowe, apotemzostałemzwolmony z zajęć wojskowych jako osoba, której państwo nie ufało i nie pozwalało na przygotowanie wojskowe. Nie byłem anikomsomolcem, aniczłonkiempartii. Poukończeniu Politechniki otrzymałem opinię, w której napisano, że nadaję się do montażu mało znaczących urządzeń, mimo że studia ukończyłem niemalże z wyróżnieniem. Bardzo wielu naszych ludzi na początku lat 5 0. wywieziono na Sybir. Miałem sąsiada którego na początku wysiedlono na Ukrainę, a później na Sybir. Więc również tam rozgrywała się nasza tragedią którąteż należy zobrazować. Chciałoby się, abyśmy my wiedzieli o akcji "Wisła", która odbyła się tutaj, a wy żebyście znali naszą tragedię, by zrozumienie było i tu i tam. Byłem w Polsce chyba sześć razy, ale do swojej wsi mogłem pojechać dopiero teraz w 50 rocznicę wysiedlenia. Ani moi rodzice, ani Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 109 oyna, a BaM npo Haury Tparęajio, i inp6 Gyjio 3po3yMiHHa i Tyr i TaM. ByB a b noiibnn pa3iB micTB, ane b cboc ceno 3Mir npmxaTH naine renep Ha 50-Jirrra BHceneHHa. HiMOi m /wo, m 6a6a He 3yMUiH b ceno, He TOMy, mo He 6yno, ane TOMy mo ncnxo- He Mornn - ^yMann mo . ITaM'aTb npo cboc ceno, He xaTy, b araS ^o peni TaKDac GyB, ane Mu BHHinnH Ha Bepx i a CKa3aB -I'oKConaHO n;e tbjh Fpan - a To6i Soro 1 icpęapio. Taici Hacrpoi' oyBaiOTb, i mh IX) nOBHHHi 3HaTH. Flicna n'aT^;ecaTH poKJB 6yB a b He 3MiHHnH eń, ani kojihcb acnnH - CTaca 3 myto z 5aBHBca MeHe a noriM a rriinoB ^o Kurami 1 Iy>KHHCbKOi, bohe Tpoxn crapma Bia; MCHe. rEflHac sycrpm a no^yMaB, mo •a kiuo 6 mok) flomo Tpe6a Gyno 3axn-iiwra Knmmi IlyacHHCbKiH, BOHa 6 inoix fliren BiACTaBHna, mo6 tLKHCTHTH MOK). G HopManbHi nonaKH i Tpeoa ne d;iiihth. ByBaiOTb acopcroici, e Taici hijih He TinbKH no.TbCbKi ane i k iBHimHi, am He xoxryrb ppdpa.. Tpe6a 1 Vrn o6epeacHHMH, mo5 ii cnna, ssd \owyTb pyHHyBaHHa He BHKDpHcranH dziadkowie nie pojechali do swojej wsi, nie dlatego, że nie było można, lecz z psychologicznej niemocy -myśleli, że umrą. Pamięć o swojej wsi, nie o domu, który też odwiedziłem, przekazałem najmłodszej córce. Wyszliśmy na górę i powiedziałem -Roksolano, to twój kraj - tobie go przekazuję. Takie nastroje bywają i powinniśmy to znać. Po pięćdziesięciu latach byłem w rodzinnym domu - ci, którzy tam teraz mieszkają, nawet nie zmienili obrazów. Zostało tam kilka rodzin polskich, które i kiedyś mieszkały -poznała mnie Stasia Łużańska, z którą się bawiłem, później poszedłem do Krzysi Pużyńskiej, jest trochę starsza ode mnie. Podczas spotkania pomyślałem, że gdyby trzeba było się zaopiekować moją córką, to Krzysia Pużyńska troszczyłaby się o nią bardziej niż o własne dzieci. Są normalni Polacy i trzeba to dostrzegać. Bywają okrutni, ale takie siły, które nie chcą dobra, są nie tylko polskie, ale i zewnętrzne. Trzeba być ostrożnym, żeby te siły, które pragną zniszczenia, nie wykorzystały nas, żeby tutaj, w centrum Europy nie stworzyły ani Jugosławii, ani Kaukazu, ale żebyśmy żyli jak normalni ludzie. Chciałbym życzyć tego wszystkim. 110 Dyskusja Hac. mp6 Tyr b nempi GBpoim naM He CTBopnjiH Hi K)rocjiaBii, jń KaBKa3y, a mo6 mh slk HopMajibiri hio^h acHjiH. Xony rjboro HaM BciM no6aacaTH. Tenep npo Te, aic . € 03HaKH Toro, mo to Syzie ^o6pe. TaK flO3BOJBnoTb .zryMaTH cj)aicrH, nepm 3a Bce Tara, m,o a Tyr e, mo Baini jho^ji o Hani npe3HseHT 3 3ycTpwaiOTbca, mo Hani npeM'ep 3 nojibCKHM npeM'epoM Be^yTb PO3MOBH. Eany a Tyr 6araTO MOJiOflHx jiio^ieH. ripHra;iyeTbca Meni b 3B'a3Ky 3 UHM OflHa BHCTaBa, 3Ka 6yjia nocTaBjieHa b Mojio^bicHOMy TeaTpi y JlbBOBi - 'TIIcHa ^o 3ip " 3a noe3ieio EomaHa Iropa AHTOinaraa, TaKoac noxoflHTb 3 Om jno^efi Ha TiS BHCTaBi, BnjiHBOM noe3ii noera, jikhh noMep MaiOHH 27 pOKiB, CBiTHJIHCa i i roBopHJin, mo Ta npo^OBacyeTbca. Min Ąifl,o i nepenuma ąo Mene, i 3aacn>ca mo nine ,najii- FoBopio i^e ^o mojioahx jno^eił - acHTra npo^oB^Kyerbca, bh 6ya,eTe to acHTra npo^oBacyBaTH, He noBTopioHTe noxn6oK MHHynoro, b TenepiniHe i MaS6yTHe Myślimy o tym, co będzie dalej. Istnieją oznaki tego, że przyszłość będzie dobra. Pozwala tak sądzić przede wszystkim taki fakt, jak ten, żejestem tutaj, że Wy przyjeżdżacie, że nasz prezydent spotyka się z prezydentem Polski, że nasz premier prowadzi rozmowy z premierem polskim. Widzę tu wielu młodych ludzi. W związku z tym przypomina mi się jedno przedstawienie Młodzieżowego Teatru we Lwowie - Pisnia do zir ("Pieśń do gwiazd") według poezji Bohdana Ihora Antonycza, który również pochodził z Beskidów. Oczy ludzi podczas tego przedstawienia, pod wpływem poezji poety, który umarł w wieku 27 lat, skrzyły się uduchowione i wyrażały wiarę, że życie trwa nadal. Mój dziad i ojciec pomarli, przejąłem pałeczkę sztafety i wydaje się, że przekażę ją dalej. Mówię to do młodych ludzi -życie trwa, wy będziecie je kontynuować, nie powtarzajcie błędów przeszłości, czyńcie teraźniejszość i przyszłość dobrą i mądrą. Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 111 Roman Lubiniecki /.wiązek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie Mówimy o wydarzeniach, które miały miejsce 50 lat temu. Może to iu/. jest historia, a może jeszcze nie; roboczo powiedziałbym, że historią i |cst to, co jest starsze niż pamięć moja i pamięć moich rodziców. W tym |lk,i()/.iimieniu ostatnie 80 lat byłoby dla mnie współczesnością. Temat akcji ^H"Wisła" uważam za bardzo ważny i nie można mówić: zostawmy to ^Blustorykom. Ta akcja, ten dramat, miał swoje przyczyny i miał swoje ^p następstwa. Uważam, że trzeba o tym mówić na trochę szerszym tle. Przez I pojęcie "szersze tło" rozumiem wydarzenia, które miały miejsce kilka lat I w cześniej niż rok 1947, i teren trochę większy niż kilkanaście powiatów Polski południowo-wschodniej. Akcja "Wisła" została przeprowadzona i 11 u iżna zadać pytanie: co to dało? Przedstawię tu pogląd bardzo pesymistyczny, .ile powiem szczerze i dosadnie; akcja "Wisła przyniosła zakładane przez |c) sprawców rezultaty, dała prawieże "ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej" w Polsce. Mówi się, że w granicach dzisiejszej Polski żyło ukolo 700 tys. (może nawet trochę więcej) Ukraińców bezpośrednio pod koniec wojny. Biorąc pod uwagę przyrost naturalny w Polsce, dzisiaj upolcczność ukraińska liczyłaby 1.200.000 osób. Tymczasem Ukraińców |cst 10%, może 20% z tej liczby. Mniejszość ukraińska w Polsce nie przekracza 1% ogółu społeczeństwa. Ukraińcy powinni powiedzieć: my nie lesteśmy mniejszością narodową, jesteśmy małą grupą narodową, która choćby illatcgonie stanowiłainie stanowi żadnego zagrożenia dla państwa polskiego. W I atach 40, w czasie kiedy trwała rebelia, która ma zwykle przebieg bardzo k 1 w awy, trudno wskazać jednoznaczne przyczyny i trudno znaleźć właściwe 11 '/wiązanie. W Polsce zastosowano masowe przesiedlenie. Przedtem, przez i 1IL1 lat, w granicach dzisiejszej Polski mieliśmy do czynienia z akcją 1 iwszechnego terroru, gdzie ludzi mordowano tylko dlatego, że byli 1 I 1 uińcami, gdzie w różny sposób utrudniano im życie, palono domostwa, likwidowano Cerkiew. Nie chodzi o to, żeby się licytować w wymiarze \ \vd, tylko że przez 45 lat w Polsce nie dało się mówić normalnie, 1 ktywnie, rzeczowo z wykorzystaniem konkretnych argumentów na temat unków polsko-ukraińskich.. Od kilku lat jest już na szczęście inaczej. I ,ata czterdzieste - to, jak już wspomniałem, okres powszechnego ioru, mam na myśli zwłaszcza powiaty jarosławski, przemyski, 112 Dyskusja przeworski, leżajski, to okres likwidacji Cerkwi. Biskup Kocyłowski zachował się heroicznie - na żądanie opuszczenia Polski odpowiedział, że tutaj w Przemyślu na stolicę biskupią mianował go Ojciec Święty i tylko on może go odwołać. Oczywiście został brutalnie wyprowadzony ze swojej rezydencji. W tej diecezji zamordowano około 50 księży, zniszczono i spalono wiele domostw, gospodarstw, wsi. Znane są na przykład poczynania tzw. Narodowej Organizacji Wojskowej, która liczyła setki, doskonale uzbrojonych ludzi, występujących niejednokrotnie w mundurach wojskowych, posiadała radiostację i dobrze zorganizowaną siatkę w tych powiatach, które przed chwilą wymieniłem, miała wiele ofiar na sumieniu. Oprócz tego znane są nazwy miejscowości, gdzie dopuszczono się (trudno tu użyć innego określenia) ludobójstwa. I w tym momencie może ktoś z moich adwersarzy powiedzieć: no dobrze, ale przecież był Wołyń. Niewątpliwie wydarzenia na Wołyniu miały równie dramatyczny wymiar, tylko jaki jest związek pomiędzy tamtymi wydarzeniami, a tymi. Otóż twierdzę, że był to związek bardzo luźny, bo na Wołyniu jednak nie było żadnej władzy państwowej, ani hitlerowskiej, ani stalinowskiej, ani polskiej, ani ukraińskiej. I dzisiaj mogę powiedzieć, iż należy te zbrodnie jednoznacznie potępić. Przez około 40 lat w tym kraju, szanujący się Ukrainiec nie miał prawa mówić o niepodległościowych aspiracjach narodu ukraińskiego, ani wypowiadać się zgodnie ze swoimi przekonaniami na temat działalności ukraińskich organizacji politycznych i wojskowych w okresie przed- w czasie- i po II wojnie światowej. W tej chwili sytuacja zmieniła się o tyle, że możemy sobie powiedzieć prawdę. Tak, jak strona polska ma prawo do naświetlania swego punktu widzenia na temat działania Armii Krajowej w Wilnie czy we Lwowie, tak samo Ukraińcy mają prawo do wyjaśnienia dlaczego i o co walczyli żołnierze ukraińscy w takiej lub innej formacji wojskowej, a także do surowej oceny wszelkich ekscesów czy zbrodni. Gdy spojrzymy na ostatnie 150 lat ukraińskiej historii w powiązaniu z historią polską na terenie np. Galicji, to wydaje mi się, że każde istotne wydarzenia, każda reforma, wojna, każde powstanie, w gruncie rzeczy przynosiło Ukraińcom pogorszenie ich sytuacji. Choćby okres upadku monarchii habsburskiej, I wojna światowa, krwawe straty wśród ludności rusińskiej, powstanie II Rzeczypospolitej. Czy poprawiło się wtedy coś, jeżeli chodzi o status ludności ukraińskiej? Nic. Obiecana autonomia nie Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 113 nastąpiła, tak samo po drugiej wojnie światowej. Co można było zrobić pomiędzy tymi dwoma arcyzbójami, jakimi byli Hitler i Stalin ze swoimi reżimami? Co mógł zrobić kraj spychany przez sąsiadów do poziomu kolonii, a ludzie traktowani byli jak biali Murzyni? Przywykłem do tego, że w PRL jako członek społeczności ukraińskiej byłem obywatelem drugiej kategorii, przyjąłem to do wiadomości. Ale boję się, że w III Rzeczypospolitej za jakiś czas będę mógł powtórzyć to samo. Nie widzę żadnych realnych chęci do poprawy tej sytuacji. Tych, których zmuszono do wyjazdu - czy to była repatriacja? Czy ludzie, którzy od setek lat żyli np. w powiecie krośnieńskim, gorlickim czy sanockim, wyjeżdżając do Związku Radzieckiego, powracali do ojczyzny? Co by nie powiedzieć na temat wysiedlania Polaków ze Lwowa, to jednak jechali do Polski. Ukraińcyjadąc na wschódmogli przypuszczać, /c mogą jechać również na Syberię. Część osób wyjechała dobrowolnie, .ile reszta została do tego przymuszona. Tych, którzy zostali, wysiedlono, luk wiemy, na ziemie północne i zachodnie. III Rzeczpospolita, dla której i łatą przełomowąjest 4 czerwiec 1989 r, dzień pierwszych w jednej trzeciej uolnych wyborów, niewiele zrobiła dotychczas, by zaspokoić jakieś poczucie krzywdy tej niewielkiej społeczności. Jeśli tutaj na sali są I cmkowie, jeśli czują w duszy, że ich lekceważono, to ja nie mam im nic ladosnego do powiedzenia, nie widzę żadnych pozytywnych przemian. < kldanie ziemi, lasów czy reprywatyzację, można było przeprowadzić, .ile nie zrobiono tego. Pierwsze 3-4 latajeszcze tłumaczyłem tę sytuację, broniłem tzw. rządów solidarnościowych; konieczne były liczne reformy, nic było czasu, rządy się ciągle zmieniały, było za wiele ważnych dla Polski spraw do rozstrzygnięcia. Problem ukraiński nie był najpilniejszy. W tej chwili koalicja rządowa jest stabilna od czterech lat, i co ona zrobiła? Każdy prawnik powie, że gdyby tylko chciano, znaleziono by wyjście z sytuacji, żeby na początek dać satysfakcję moralną, a później, może nawet niewielką satysfakcję materialną. Nawet teraz mogę przedstawić odpowiednie projekty rozwiązań prawno-ustrojowych, prawno-i'o.spodarczych, które mogłyby ludności wówczas deportowanej, a mieszkającej obecnie na ziemiach Polski zachodniej czy północnej umożliwić choćby częściowy powrót, bez krzywdy dla osób trzecich, bez wy rzucania ludności napływowej. Lasy są tego doskonałym przykładem, bo •>.( w rękach przedsiębiorstwa państwowego. Tymczasem utworzono Magurski 114 Dyskusja i Bieszczadzki Park Narodowy, który ma swoje ograniczenia, reżim prawny, gdzie trudno mówić o przywróceniu własności prywatnej. Na gruncie bankrutujących PGR-ów i rozmaitych resztówek ziem państwowych kilka lat temu utworzono Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa. Oddział tej Agencji mieści się również w Rzeszowie. We władaniu Agencji znalazło się 120 tys. hektarów ziemi. Do dnia dzisiejszego Agencja już rozprowadziła, sprzedając, oddając w dzierżawę około 100 tys. hektarów, zostało 20 tys. Za kilka lat nie będzie problemu, bo władze rozłożą ręce i powiedzą: nie mamy z czego wam dać jakiejkolwiek rekompensaty, odszkodowania, jakiejkolwiek ziemi. Rozwój sytuacji idzie w złym kierunku pomijania żądań niewielkiej grupy osób odnośnie naprawienia choćby części krzywd. Polemika z prof. Krzysztofem Skubiszewskim W 1990 r. prof. Krzysztof Skubiszewski wydrukował w "Tygodniku Powszechnym" artykuł na temat akcji "Wisła" gdzie pod pozorem obiektywnego, suchego relacjonowania faktów i ocen prawnych dochodził do wniosku, że Polska nie złamała wówczas prawa międzynarodowego, ponieważ odpowiednią konwencję podpisano kilka lat później, a jeszcze później ją ratyfikowano. Po przeczytaniu tego dużego artykułu, moja refleksja była bardzo gorzka. Człowiek wówczas już znany i na pewno znakomity znawca prawa międzynarodowego nie dotknął, czy nie chciał dotknąć istoty sprawy. Bo nie sztuka wykazywać, że Polska wysiedlając 150 tysięcy swoich obywateli.na zupełnie im obce ziemie, kilkaset kilometrów dalej, zrywając wszelkie więzi społeczne czy ekonomiczne, nie złamała prawa, które zostało uchwalone później. Wprawdzie są to rzeczy oczywiste, ale nie można ich pominąć i trzeba powtarzać. Proszę państwa, dla mnie akcja "W" (bardziej kojarzona ze słowem wysiedlenie, niż Wisła), była przede wszystkim aktem bezprawnym, który nie miał podstawy prawnej w żadnym akcie Ówczesnego państwa polskiego. W tym czasie każdy, kto choć trochę zaznajomił się na studiach prawniczych z historią prawa i państwa polskiego, mógłby podać dziesiątki przykładów, kiedy ówczesne siły rządzące (PPR, PPS) robiły wszystko, żeby wykazać ciągłość i kontynuację legalizmu przedwojennego. Potępiano oczywiście konstytucję kwietniową z 1935 roku, ale sięgano jak najbardziej Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji 'Wisła" 115 oficjalnie do konstytucji marcowej z 1921 roku. Jak starannie wydawano pewne dokumenty! Dekret o reformie rolnej jest, na przykład pod względem formalno-prawnym, bardzo dobrym aktem, precyzyjnym, jasnym itd. W tym czasie prawo wydawania dekretów z mocą ustawy miała Rada Ministrów, te dekrety zatwierdzał prezydent Krajowej Rady Narodowej, którym był Bolesław Bierut. Otóż, podkreślam, nie ma żadnego takiego aktu, który by nakazywał wysiedlanie Ukraińców czy kogokolwiek w Polsce. Mam więc podstawę powiedzieć, że w świetle ówczesnego ustawodawstwa, nie międzynarodowego, ale wewnętrznego, polskiego, nie było żadnej podstawy prawnej. Drugi argument, równie bezdyskusyjny, to ten, że cała operacja była oparta na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej. W tym świetle artykuł profesora Skubiszewskiego wywołał mieszane, wręcz przykre wrażenia, że ten człowiek nie chce uchwycić istoty problemu i że stosuje sofistykę prawniczą. Określenie, że Łemkowie nie byli ludnością podbitych czy okupowanych terytoriów", odpowiada może prawu międzynarodowemu, ale niechby prof. Skubiszewski przekonał o t vm ofiary Zawadki Morochowskiej, Jawornika Ruskiego czy Pawłokomy. Akcja "W" miała swoje rozmaite przejawy. Muszę powiedzieć, że na przykład z dużym wzruszeniem czytałem bardzo starannie opracowany protokół z zajęcia mienia księdza biskupa. Kocyłowskiego, gdzie na kilku stronach tekstu, siedmio- czy ośmioosobowa komisja, przy udziale I lorucznika UB spisywała wszystko, łącznie z ilością skarpet i chusteczek • In nosa biskupa ordynariusza. Do dzisiejszego dnia, jak wiadomo, nie można się doprosić o przywrócenie własności rezydencji biskupiej w Przemyślu. Czy u Ukraińców pojawia się tylko postawa roszczeniowa, pretensjonalna, podtytułem: "Oddajcie nam wszystko". Oczywiście nie. I lak, jak już było kiedyś powiedziane, nikt spośród ofiar (a cierpiała przecież cała społeczność ukraińska w Polsce) nie domaga się, by przywrócić stan dokładnie taki, jaki był w roku 1947. Ale doskonale wiadomo, że gdyby chciano, to wiele rzeczy dałoby się załatwić. Społeczność ukraińska ma w Polsce odpowiednią reprezentację, która może te sprawy negocjować, omawiać, dyskutować, tylko nie ma z kim, \\ zasadzie nie ma partnera. Mieliśmy niedawno przykład w postaci .•nanego apelu z okazji 50-lecia akcji "Wisła", który podpisało chyba 200 I lezących się osób w polskim życiu kulturalnym, politycznym itd. Myślę, 116 Dyskusja że obecnie w tej koalicji rządzącej nie ma z kim rozmawiać. Związek Ukraińców już kilkanaście lat prosi bezskutecznie o zwrot np. Domu Narodowego w Przemyślu. Rozmawiałem dotychczas z każdym prezydentem Przemyśla i z każdym wojewodą tego miasta, a było ich chyba czterech czy pięciu na każdym z tych stanowisk. Żaden nie podjął ostatecznych decyzji, chociaż pan wojewoda Bajda potrafi przedstawiać wciąż nowe wersje załatwienia sprawy. Niestety słów, samych słów jest więcej niż konkretów. Czy do tego jest potrzebna ustawa o reprywatyzacji? Nie, obowiązuj ące ustawodawstwo, ustawa o gospodarce gruntami w Polsce daje panu wojewodzie, czy panu prezydentowi Miasta Przemyśla możliwość przekazania Domu Narodowego na rzecz Ukraińców, gdyby tylko chciał. Jest na to odpowiedni artykuł. Nie ma potrzeby dyskutować o reprywatyzacji wszystkiego, bo to są bardzo poważne problemy dla prawa, dla polskiego państwa, ale można przecież powiedzieć, że ci, którzy ucierpieli, mają prawo pierwszeństwa zakupu tej ziemi w powiecie gorlickim, sanockim czy krośnieńskim. Ukraińcy, sądzę, umieją bardzo dobrze zapamiętać i zauważyć każde dobro, które im się wyświadcza i każdy, kto takim dobrym słowem, czy czynem potraktuje społeczność ukraińską może liczyć na to, że zostanie mu to zapamiętane. Trudno z kolei nie powiedzieć o tym, że przez około 40 lat społeczność ukraińska była, że się tak wyrażę, treningowym workiem bokserskim, bo o problemie ukraińskim można było albo w ogóle milczeć, albo kłamać, ale prawdy powiedzieć nie można było. Otóż, jeśli słyszę dzisiaj, że trzeba się kajać za jakieś grzechy, to oczywiście chciałbym się pokajać, chociaż chcę, żeby ta prawda była wyświetlona w całej swej złożoności i na przykład trudno mi się zgodzić na to, żeby łączyć dwa zagadnienia, dwa fakty historyczne zupełnie odmienne: akcję "Wisła" i walki bratobójcze na Wołyniu. Akcja "Wisła" była operacją podjętą przez legalnie działające organy władzy państwowej, Wojsko Polskie, te legalne organa władzy działały nielegalnie, bo nie miały podstawy prawnej, ale to były oficjalnie uznane przez cały świat władze państwa polskiego, niezależnie od tego jak okres PRL oceniamy. Natomiast czy państwo ukraińskie, które powstało 6 lat temu, może być prawnie odpowiedzialne za tamte wydarzenia na Wołyniu? Oczywiście, że nie. Na płaszczyźnie moralnej poczyniono już wiele dobrych kroków, bo w 1987 roku przed 1000-leciem Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 117 i hrztu Rusi odbyło się spotkanie biskupów polskich i ukraińskich w K/.ymie (bo tylko tam można się było spotkać) i już tam pewne dobre słowa padły; może nie do końca, może nie w pełni, ale ten proces właśnie ud strony hierarchów zaczął postępować. Jeżeli chcemy to rzetelnie ' ii/oniać, to powiadam, jest problem ludzi mieszkających na Wołyniu, albo ludzi, którzy tam wówczas mieszkali. Niech ci ludzie to wyjaśniają. Bo i.un, gdzie nastąpiła zbrodnia, przestępstwo, krzywda wyrządzona przez ' /.lowieka uzbrojonego wobec nieuzbrojonego, tam nie ma dyskusji, ten kto ma większą siłę, jest tym samym bardziej zobowiązany. Jeśli w tym momencie silniejsi byli Ukraińcy, muszą odpowiadać moralnie; historycznie za to, co cię stało. Ale tego nie można było nikomu z I ikraińców powiedzieć przez 40 lat PRL, bo co można mówić w sytuacji kiedy ma się związane ręce i zasznurowane usta? W pełni zgadzam się z tym, co powiedział tutaj redaktor Romanowski, /.e to jest nasza wspólna klątwa, nasze wspólne jarzmo i trzeba się z tym borykać, ale warunkiem tego jest rzetelne podejście (takie, jakie reprezentują tutaj wszyscy obecni) do naszej przeszłości. I nie zgadzam się z apelem, żebyśmy za daleko nie szli, bo na pewno ani do ('hmielnickiego, ani jeszcze dalej nie dojdziemy, bo nie ma potrzeby. WII Rzeczypospolitej Ukraińcy byli obywatelami drugiej kategorii, po wojnie w okresie PRL też byli obywatelami drugiej kategorii. Jeżeli nic się nie /mieni, a mamy już 7 lat państwa demokratycznego, praworządnego, jeżeli pewne stanowiska nie zostaną zmienione, a społeczeństwo polskie nie wykaże odpowiedniej dozy zdrowych sił, żeby pewne postawy sobie ograniczyć, zmienić swoje spojrzenie i swoje oceny, to oświadczam, że w 111 Rzeczypospolitej społeczność ukraińska będzie mieć charakter obywateli drugiej kategorii, gorszej kategorii. To się robi w rękawiczkach, ale skutecznie. Tutaj pan Tyma wspominał głosowanie przy nadaniu pewnych uprawnień osobom represjonowanym w Jaworznie dla grupy około 300 osób, Sejm wniosek odrzucił dużą większością. Słyszałem wypowiedź szefa urzędu do spraw kombatantów, że właściwie sprawa jest poważna i zasługuje na odrębną ustawę. Kiedy ta odrębna ustawa dotycząca I Ikraińców się ukaże? Sądzę, że się tego nie doczekam. Ci ludzie byli represjonowani w sposób nielegalny i nie ma znaczenia, że nie walczyli oni ani o PRL, ani o III Rzeczpospolitą, walczyli w obronie własnej i T 118 Dyskusja Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" .119 swojego dobytku. Nie było siły, aby przeszła w Sejmie taka odpowiednia poprawka do ustawy. Powiem to z przykrością, że ani ta koalicja mnie nie zadowala, ani poprzednia również mnie nie zadowalała. Społeczność ukraińska jest bardzo wdzięczna za wszystko, co dobrego się wydarzyło w tym czasie i potrafi to bardzo docenić. W Przemyślu do dzisiejszego dnia wspomina się ówczesnego wiceministra Edukacji Narodowej, który swoim podpisem i zdecydowaniem, tzw. wolą polityczną spowodował, że została reaktywowana istniejąca od początków XX wieku szkoła podstawowa im. Markijana Szaszkiewicza. I tak na każdym kroku w pewnych wypadkach spotykamy się z sytuacją zrozumienia, przychylności, chociaż to może być połączone także i z ostrą krytyką pewnych zjawisk, pewnych zdarzeń, pewnych ludzi. Wszystko mogę przyjąć na przykład od pana Wołosiuka, czy od pana Romanowskiego, bo oni rozumieją mnie, ja rozumiem ich, ale niestety w społeczeństwie polskim postawy są bardzo smutne i wręcz zawstydzające. Wczoraj przyszła do naszego klubu pani redaktor z krakowskiego radia i zapytała, co ja sądzę na temat tego i czy to prawda, że 60% społeczeństwa polskiego nie chciałoby mieć za sąsiada Ukraińca. Ja mówię: Proszę pani, to są badania socjologiczne, ja nie będę dyskutował z faktami, przyjmuję to ze smutkiem do wiadomości, że Polacy, którzy tak chlubią się swoją otwartością, tolerancją i wielkodusznością, sądzą, że: Ukraińcy - nie. Żydzi - nie, Murzyni - też nie; "oni się nie kwalifikują, żeby być moim sąsiadem". Można i tak, tylko co z tego wynika. Sami wiemy, że jesteśmy jednak potrzebni i powinniśmy tu być. I nie daj Boże, żeby ktoś o tym zapomniał. Gdyż tak jak to było tutaj powiedziane, że wolna Ukraina jest w pewnym sensie rękojmią wolnej Polski. Podobnym problememjest mienie cerkiewne. Jest ustawa, jedna z ostatnich, którą wydał PRL w maju roku 1989; znakomita ustawa jak na swoje czasy. Kościół rzymskokatolicki realizuje ją od ośmiu lat; wyjaśnia stan prawny poszczególnych nieruchomości, gruntów, lasów i w dużej mierze odzyskuje do nich prawo. Jeśli natomiast chodzi o Cerkiew greckokatolicką, to mogę powiedzieć, że od kilku lat mamy do czynienia z kompletną blokadą i nie robi się wtej sprawie niczego. Ustawę uchwaloną przez Sejm zablokowały władze miasta Przemyśla, a więc Rada Miejska w Przemyślu, Zarząd Miasta i Wojewoda przemyski są ważniejsi niż Sejm. Moje obawy, że prawa społeczności ukraińskiej nie będą przestrzegane, że nawet nowa Konstytucja niewiele tu pomoże, są obawami człowieka znającego te mechanizmy. Nie wystarczą kolejne petycje do kolejnych możliwych władz. Obawiam się, że jeśli po wyborach nowy rząd nie będzie starał się wysłuchać racji lej małej grupy, to będziemy musieli powiedzieć, że nadal jesteśmy obywatelami drugiej kategorii. Mówiąc te gorzkie słowa, apeluję do swoich pobratymców, aby tym bardziej cenić i szanować tych, którzy aprobują nasze prawa, nasze argumenty, nasze potrzeby i naszą postawę. Osobiście jestem wdzięczny każdemu Polakowi za słowa, z których widzę, że przebija nie niechęć, nie nienawiść, ale rzetelne poszukiwanie prawdy i chęć właściwego rozwiązania sytuacji. Trzeba umieć być wdzięcznym za każdy dobry czyn, który nas spotyka. Włodzimierz Mokry pracownik naukowy Uniwersytetu Jagiellońskiego Wydaje się, że wszyscy ulegamy pewnym stereotypom w myśleniu o stosunkach polsko-ukraińskich. Można powiedzieć, że generalnie rzecz biorąc, zarówno Ukraińcy jak i Polacy stali się ofiarami losu, wynikającego /e zderzenia dwóch systemów totalitarnych: systemu nazistowskiego faszystowskiego i systemu komunistycznego. Byliśmy rzuceni w te tryby i potem podczas okupacji rzuciliśmy się na siebie: skoczyliśmy sobie do oczu I cszcze bardziej niż w 1918-1919 r. w walkach o Lwów. Na stosunki polsko-ukraińskie można zatem spojrzeć jeszcze od innej strony. Zauważmy, że jeżeli / taką nienawiścią, z taką wrogością władze komunistyczne wyniszczały podziemie polskie, walczyły z AK, jeżeli wysiedlały sprzeciwiającą się komunistom opozycję polską, za przyzwoleniem tych komunistów doszło do Katynia, to proszę sobie wyobrazić, z jak zwielokrotnioną wrogością i nienawiścią traktowano podziemną Ukraińską Powstańczą Armię. Dotykamy tu pytania zasadniczego. Rozmawiałem kiedyś ze śp. I adeuszem Żychiewiczem, który był członkiem AK we Lwowie, wiele widział i wycierpiał. Zapytałem pana Żychiewicza: "Jak wy, walcząc w AK zachowywaliście się?" Odpowiedział: "Myśmy czekali aż się UPA w zderzeniu / komunistami wykrwawi, bo cóż mieliśmy robić?" Wiem skądinąd, że były próby współpracy polskiego podziemia z ukraińskim podziemiem, w tym także z UPA, którą nazywano "bandami" i jeszcze do dzisiaj niekiedy tak się nazywa Ukraińską Powstańczą Armię. Nie chcę powiedzieć, że nie było dramatów, tragedii, krzywd nie tylko w przeszłości, ale i podczas okupacji i po II wojnie światowej. Boleję nad krzywdami Polaków, którzy wycierpieli z 121 Dyskusja Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 121 rqk t ki.niiców. Trzeba jednak wiedzieć także i o tym, że wewnętrznie /ro/nu uwaiui Ukraińska Powstańcza Armia, walcząca o niepodległość I kraim i/.ucila hasło: "Ani Hitler, ani Stalin". Jak wiadomo, faszyzm został I" it(,-pi( ui\, byl proces norymberski. Natomiast stalinizm, który ma na swoim iiiiikihu więcej ofiar niż hitleryzm - nie został potępiony jako system ki ni i unistyczno-stalinowski. Portrety Stalina noszone są po Moskwie i nie tylko w tym mieście. Czy tu nie leży główny problem, który nie został rozwiązany i wpływa na postrzeganie, ocenę, a także przyzwolenie, tolerowanie totalitarnych zachowań-o czym mówił prof. JanProkop. Rzuceni pomiędzy te dwa systemy totalitarne Polacy i Ukraińcy skoczyli sobie - jak powiedziałem - do oczu. Warto w tym miejscu pamiętać, że pierwszą wojnę po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, Polacy stoczyli nie ze swoimi byłymi wrogami, zaborcami, tylko z Ukraińcami -jak podkreśla w książce Między Sanem i Zbruczem Maciej Kozłowski. Drugi problem, który chciałem zasygnalizować, to pytanie o skutki funkcjonowania negatywnych stereotypów Ukraińca. Można zapytać, jak to się dzieje, że ten stereotyp tak silnie działa, iż my w tej chwili wciąż stawiamy pytania i organizowane są sesje pod tytułem: "Czy mniejszości w Polsce są szansą czy zagrożeniem dla Polski?" To dziwne, że pojawiają się takie pytania w sytuacji, gdy w Polsce żyje nie więcej niż 1% Ukraińców, rozsianych na linii: Białystok-Szczecin-Wrocław-Opole-Przemyśl. A zatem, czy mniejszości są rzeczywiście zagrożeniem dla polskiej racji stanu? Czy wręcz odwrotnie, stanowią szansę na zbliżenie i rozwój dobrosąsiedzkich stosunków między wolną Polską i wolną Ukrainą? Tu można powiedzieć żartem, że -rozsiana od Suwałk po Kołobrzeg - Legnicę i Przemków - ukraińska mniejszość raczej stoi na straży polskich granic, niż jej zagraża,. Ten wątek można spuentować autentyczną wypowiedzią, która brzmi jak dowcip. Otóż, kiedyś, ktoś z ukraińskiej młodzieży, idącej brzegiem Bałtyku powtarzał "niech żyje Ukraina od morza do morza, bo skoro wysiedliliście nas nad Bałtyk, to tego też nie oddamy". Tu przy okazji chciałbym wnieść pewną korektę do wypowiedzi Andrzeja Romanowskiego, który podchwycił sugestię pana Piotra Tymy, i jest zdania, że istnieje analogia między akcją "Wisła" i zesłaniem Polaków do Kazachstanu. Wydaje się, że nie jest to jednak analogia. Analogiczne jest tylko to, że tak Polaków jak i Ukraińców, czy Tatarów z Krymu wyrwano z korzeniami i przesiedlono na obce im ziemie, wśród obcych językowo i I ulturowo ludzi. Ukraińców z akcji "Wisła" jednak rozpraszano pojedynczymi I1 nizinami wśród ludności polskiej wrogo nastawionej przez propagandę lub 'bciążonej przeżyciami, bo doświadczonej tragediami na Wołyniu. Ci Polacy \ ysiedleni z Wołynia na tzw. ziemie odzyskane, gdzie czuli się jednak ¦i ispodarzami akceptowanymi i popieranymi przez władze, byli szczególnie w i >go nastawieni do przywożonych tam Ukraińców, uważanych za sprawców ii h nieszczęść. Natomiast Polacy w Kazachstanie znaleźli się wśród obcych, tli- nie wrogich im ludzi, "odpowiedzialnych" za ich tragedię. W dodatku I \ ilaków osiedlano większymi grupami, dzięki czemu mogli zachować więzi i nlhirowo-narodowe. Kolejna sprawa, nie tylko osobista. Czasami miewa się do mnie pretensje, ¦>¦ będąc w parlamencie, swego pierwszego przemówienia nie rozpocząłem hI wniosku o potępienie akcji "Wisła". Otóż wówczas zacząłem działania iiucrzające do potępienia akcji "Wisła" przez polski sejm. Rozmawiałem ni )/.c nie z 460 posłami, ale z 420 na pewno, nie mówiąc już o dyskusjach w v|tnowej Komisji ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Część z nich u wet oglądała prezentowany dziś film o obozie pracy dla Ukraińców w i.iworznie w latach 1947-1949.1 cóż, nie dało to konkretnych rezultatów. I'. i. ik pozytywnej decyzji miał głębsze przyczyny. Pojechaliśmy kiedyś z grupą mi lamentarzystów na Ukrainę, mówiliśmy w drodze i w Kijowie o polsko-ikiaińskim poznawaniu się i o przymierzu, o priorytetowych stosunkach 1 'Isko-ukraińskich. Tu chcę podkreślić, iż wówczas nas posłów .nlRlarnościowych było 161, ich z lewicy - 299. A zatem przegłosowali \ s/ystko, co chcieli. Pamiętam, jak przyszedł do mnie jeden z nich właśnie a Kijowie i powiedział: "Włodek, przestań majstrować przy tej akcji "Wisła". i wiadom sobie, że prezydentem jest Jaruzelski", który brał udział w akcji Wisła". "Mamy naciski od generałów, by to wyciszyć". Pomyślałem wówczas ¦ I > i /omówieniu noworocznym Jaruzelskiego, w którym, jako jedno ze swoich ¦i.lgnięć generał wymieniał walkę z "bandami UPA", z którymi walczono, \ sciągaćztych terenów chleb dla potrzebującej Warszawy. Potem robiłem ¦ /\ stko, by akcję "Wisła" potępił przynajmniej solidarnościowy senat, co k stało, a do czego w znacznej mierze przyczynił się śp. senator Jan Józef i ipski i jeszcze kilku aktywnie zaangażowanych senatorów. Następny ważny problem, to przyszły los życia tam na zesłaniu, już I1 /.cciego pokolenia Ukraińców. Moi rodzice, którzy byli wysiedleni, mają w oczach zabraną im ojczyznę i z pamięcią o niej będą umierać. Nasz I 122 Dyskusja dramat, pokolenia urodzonego pod Olsztynem, Szczecinem czy Legnicą, polega na tym, że my nie mamy realnej ojczyzny, nie mamy jej nawet w oczach jak nasi rodzice. Natomiast tam na zesłaniu nie zostaliśmy zaakceptowani. Może zacznie się nas tolerować, ale nie ma w Polsce akceptacji wysiedlonych Ukraińców. Nie wiem, czy kolejne młode pokolenie Ukraińców, poza drobnymi wyjątkami, zakorzeni się w tę wciąż nie swoją ziemię, gdzie nie uznaje się ich za współgospodarzy, którzy jednak zagospodarowali te ziemie po wysiedlonych Niemcach. Jesteśmy swoistymi kwiatami bez gruntu, wegetującymi w doniczce, do której wsypano trochę ziemi i czasami wpadnie kropla wody. Niekiedy się nas pociesza, "podlewa". Ale czy te nowe pokolenia zapuszczą korzenie, rodzime korzenie, które nam ucięto? I czy jest to w ogóle możliwe? Jest też bardzo ważny kolejny problem. Cały czas wini się nas mniejszość ukraińską w Polsce za Wołyń. Otóż, jako cząstka narodu ukraińskiego osobiście boleję nad krzywdami, jakich podczas okupacji hitlerowskiej doznali Polacy z rąk przedstawicieli mojego narodu, bardzo boleję nad strasznym dramatem Polaków na Wołyniu. Wiem zarazem, że druga wojna światowa pochłonęła około 6,5 min Ukraińców, (w tym 1,3 min żołnierzy ukraińskich w Armii Czerwonej na froncie) i że Ukraińcy wraz z Polakami walczyli w kampanii wrześniowej, a także w Wojsku Polskim, w marszu na Berlin. Wiem wreszcie, że Ukraińcy nie mający własnego państwa, należeli przed II wojną do pięciu różnych państw i różnie się zachowywali w różnych miejscach i sytuacjach. Jestem też świadomy tego, że w porównaniu z koalicją hitlerowską, w jakiej brały udział takie państwa i narody, jak Włochy, Francja, Bułgaria, Węgry, Słowacja, Rumunia, nie posiadający własnego państwa Ukraińcy, którzy postawili na kartę niemiecką stanowili bardzo niewielki procent. W dodatku ukraińska mniejszość narodowa wysiedlona po 1947 roku z terenów państwa polskiego nie miała wpływu na rozwój wydarzeń w 1943 roku na Wołyniu, których przyczyny wciąż nie zostały dostatecznie zbadane przez historyków polskich i ukraińskich. Kiedyś prof. Andrzej Vincenz w podobnej dyskusji powiedział, że kiedy dziecko wybije szybę, winę ponosi dziecko, ale odpowiada, utrzymujący go i wychowujący ojciec. Tu natomiast doszło do "wybicia szyby" przez pokolenie naszych ojców czy dziadów w innym kraju, i w czasie okupacji hitlerowskiej. Stosując pewną analogię, można zapytać czy Polacy wysiedleni ze Lwowa czy Wilna np. Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 123 pod Połtawę czy do Kazachstanu, mogą być obwiniani, za tragedię Ukraińców Pawłukomy, Zawadki Morochowskiej czy akcji "Wisła"? Sądzę, że z moralnej strony powinien być przez Ukraińców potępiony każdy zbrodniczy czyn, który na to zasługuje. Po dyskusji na łamach "Gazety Wyborczej "(14 lipca-12 listopada 1995 r.) dotyczącej prawdy o Wołyniu, zaprosiłem publicznie Polaków i Ukraińców do kaplicy św. św. Borysa i (Jleba w Fundacji św. Włodzimierza. Miałem nadzieję, że przed obrazem wspólnej Matki Bożej i przed ikonami pierwszy Męczenników Rusi Kijowskiej my Ukraińcy wraz z Polakami będziemy się modlić o wieczny pokój dusz I >omordowanych na Wołyniu Polaków, a także Ukraińców oraz przedstawicieli innych narodów. Ze strony polskiej otrzymałem wówczas tylko dwie pozytywne odpowiedzi. Dobrze więc, że w Polsce trwajuż dyskusja o naszych t mdnych, aż do bólu żywych sprawach, o akcji "Wisła", a na Ukrainie o lamtych tragicznych wydarzeniach na Wołyniu. Należy wziąć pod uwagę fakt, że wysiedleńcza akcja "Wisła" była akcją I lolityczną, która po części trwa do dziś. Kiedyś jeden ze znajomych powiedział i ni: "za wysiedlenie Łemków, ich wynarodowienie, ich poróżnienie, winni ' idpowiadać Ukraińcy. Natomiast gdy chodzi tak naprawdę o akcję "Wisła". u nasz, Polaków, stosunek do was wysiedlonych, to (jak niejednokrotnie mi ilumaczono) jest taki: wy Ukraińcy możecie pisaćoniej wiersze, organizować wystawy, płakać, ale broń Boże, aby tam ktoś powrócił, z powrotem pod 1'rzemyśl czy pod Gorlice, bo to już jest nasze." Można zapytać, dlaczego laki wysiedleniec ma nie powrócić? Tym bardziej, że chętnych do powrotu icst naprawdę niewielu, garstka ludzi. Jedynie pojedyncze rodziny zechcą powrócić, ale nie po to, by kogoś wydziedziczać, zmieniać granice, które tr/eba znosić, a nie zmieniać. Na razie istniejąjednak do tego stopnia pretensje, i /y nadzieje na "repolonizację" Lwowa i Wilna, że teraz przed wizytą Ojca Świętego w Fundacji św. Włodzimierza na Kanoniczej w Krakowie pojawiły ¦; ie opodal, na ulicy Senackiej napisy "Odbierzemy Wilno i Lwów". Natomiast policja otrzymywała anonimy "fałszywki" i sprawdzała, czy rzeczywiście mc "odrodziła się w Krakowie jakaś sotnia UPA" i "front jedności im. ( zuprynki". A więc włączana jest "stara płyta", przygotowana w dawnych r/asach przez odpowiednie siły, a część Polaków na te "fałszywki" daje się nabrać. Nie jest to może duża część społeczeństwa polskiego, ale aż nadto wystarczająca, by hamować i komplikować z trudem osiągane poznawanie s le oraz zniechęcać Polaków do Ukrainy i Ukraińców, czy inspirować zarzewia 124 Dyskusja konfliktów. Jest to oczywiście bardzo na rękę siłom trzecim, dobrze świadomym tego, iż w historii stosunków polsko-ukraińskich jeszcze nigdy tak mało nie dzieliło Polaków i Ukraińców, Polski i Ukrainy, która jest najlepszym zabezpieczeniem dla utwierdzania niepodległości Polski, co tym siłom na pewno nie odpowiada. To nie jest tak, że Ukraińców wysiedlonych i rozproszonych trzeba do końca spolonizować, gdyż zagrażają polskiej racji stanu, lecz dać im prawa jako mniejszości narodowej, która będzie dalej lojalnie i z jeszcze większym pożytkiem dla obu narodów żyć w tym państwie. Świat idzie ku temu, żeby znosić granice; tak wewnętrzne ludzkie, jak i państwowe. To śmieszne, by lękać się, że jeżeli będzie w Przemyślu pięciu Ukraińców więcej, to Ukraińcy odbiorą Przemyśl, ajeżeli pięciu Polaków wróci do Lwowa, to Polacy odbiorą Lwów. Dziś zupełnie inne perspektywy otwierają się przed Europą i światem. Jeżeli zniesione zostaną granice, ludzie pojadą do swych miejsc urodzenia, odwiedzą groby swoich przodków i rodzin, zobaczą swoich dawnych przyjaciół. Sądzę, że ku takiej normalności powinna zmierzać Europą i że takie ludzkie i godne stosunki zapanują między Wisłą i Dnieprem, dzięki budowanym przez nas pomostom kulturalnym, naukowym, gospodarczym i ludzkim. Igor Kuzyk Związek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie Ponieważ ostatnie głosy dotyczyły tak bardzo trudnych problemów i spraw, ponieważ sięgnięto do tragicznych wspomnień, chciałem ze swej strony wprowadzić trochę optymizmu. Nie miałem wpływu na to, że jestem Ukraińcem, i nie wstydziłem się tego. Niektórzy ludzie w zależności od koniunktury "przywdziewają taką lub inną koszulę". Jednak każdy się rodzi tym, kim jest, i ma obowiązek moralny to uszanować. Dotychczas każdemu z nas było na swój sposób trudno przyznać się do swego pochodzenia. Aleja osobiście od bardzo dawna mogę normalnie porozmawiać z przyjaciółmi Polakami, i to było dla nas oczywiste, że mogliśmy dyskutować na wszystkie tematy. Byłem w Fundacji św. Włodzimierza na wielu "Ukraińskich Czwartkach Naukowych", brałem udział w dyskusjach, gdzie poruszano różne, niekiedy bardzo trudne problemy, jednak pierwszy raz spotykam się z taką ilością normalnych wypowiedzi i krzepiących słów, ludzkich słów wypowiadanych w zwykłej partnerskiej rozmowie. Można mieć pretensje do Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 125 lity rządzącej, bo od nich najbardziej zależy to, jakie są skutki prawne, czy polityczne ich działań. Dzisiaj naszymi gośćmi są Państwo, wygłaszający woje referaty - ludzie nie z elity rządzącej, lecz z elity intelektualnej. Dla mnie wielką radością jest fakt, że macie Państwo wpływ na kształtowanie i ipinii publicznej i na postawę następnego pokolenia elity intelektualnej, z k tórej przecież wybierane są elity rządzące. Jeżeli znajdą się wśród nich ludzie posiadający odwagę podejmowania trudnych tematów (nie każdy człowiek I nora ma do tego odwagę), to taka jak dziś odważna wymiana myśli i ocen wzbudza nadzieję i dodaje wiary, że następne elity będą o tyle mądrzejsze, o i \c Państwo macie odwagę naświetlać uczciwie te problemy. lan Prokop Ja też mam jakieś nadzieje zarówno w stosunku do młodego pokolenia, które jak gdyby zaczyna to życie od nowa i ma szansę ułożyć je lepiej. Niedawno słuchałem rozmowy kanclerza Kohla i francuskiej dziennikarki im temat stosunków niemiecko-polskich, które przecież były też obciążone wielopokoleniową nienawiścią. Otóż, kanclerz Kohl zacytował swój rodzinny 111 zypadek: jego stryj zginął w wojnie światowej na froncie francuskim, jego larszy brat zginął w II wojnie światowej; on chce, żeby jego dzieci i wnuki nigdy nie znalazły się w takiej sytuacji. Chodzi o to, żeby skończyć z tym I1 aktowaniem narodów i państw jak twierdz, podzielonych bardzo głębokimi i • ranicami, które w sposób niesłychanie zacietrzewiony bronią czasem zupełnie wyimaginowanej suwerenności. Należałoby pracować nad zmianą myślenia w kategoriach powszechniej szych; w kategoriach Europy, w kategoriach tego co przed chwilą wspomniano, żeby granica nie dzieliła, żeby była mostem. Myślę, że młode pokolenie ma szansę budować takie pomosty w XXI wieku. Włodzimierz Chmylak /wiązek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie Będąc świadkiem tego, co się działo w przeszłości, można mieć różne icfleksje. Podoba mi się, że to Polacy, nie tylko sami Ukraińcy, zastanawiają się w tej chwili nad mentalnością i psychologią polskiego społeczeństwa. Akurat my mieszkamy w Polsce i powinniśmy być pełnoprawnymi obywatelami tego państwa. Większość z nas uczyła się w Polsce, pracujemy dla państwa polskiego. Problem polega na tym, żeby w ogóle stworzyć nowe podejście, nowy stosunek do człowieka. Mówi się 126 Dyskusja w mediach o innej psychologii wobec myślenia mniejszości i o sąsiadach. Bo jeśli mamy szczere aspiracje, że chcemy być w Europie, to musimy okazywać pewną tolerancję, inaczej nas tam nie wpuszczą. A jeśli chcemy być ludźmi pełnej tolerancji, musimy najpierw być ludźmi tolerancji wobec słabszego, czyli wobec mniejszości ukraińskiej, białoruskiej, niemieckiej etc. O tym mówi się, ale się tego w praktyce, na co dzień nie czyni. Będąc ludźmi nauki, znając historię, ale tę prawdziwą, nie tę Gerharda, zakłamaną przez Edwarda Prusa. Dziś możemy o tym pisać, korzystając z prawdziwych źródeł i dokumentów. Gdy minie 10 lat, gdy zmienią się podręczniki, będziemy mieć inne społeczeństwo nie tylko jeśli chodzi o zrozumienie problemu ukraińskiego, ale i zrozumienie tego, co to był komunizm, co to był ateizm. Zmieni się również sytuacja, nastawienie katolika do katolika. Katolicy w Krakowie oddadzą nam cerkiew św. Norberta na ul. Wiślnej. To wszystko może się zmienić. Tylko musi się narodzić nowe pokolenie, a przede wszystkim inne myślenie. Zenon Doliszny Związek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie Jestem w takim wieku, że znam osobiście sprawy przedwojenne, wojenne i powojenne. Byłem w obozie w Niemczech i kiedy w 1939 roku Polskę rozebrano, gdy przyszli Sowieci, byłem wysyłany przez rosyjskiego oficera na rozstrzelanie. Dzięki Bogu jednak żyję. Jestem historykiem amatorem, ale jeśli chcielibyśmy mówić o historii, to naprawdę jest za mało czasu. Dzisiaj zajmujemy się głównie akcją "Wisła". Oczywiście jest to problem szerszy dla Ukraińców, dla Polaków mniejszy, bo tak go nie odczuwają. Na Ukrainie uważa się, że trzeba to jakoś rozwiązać patrząc w przyszłość, a nie na to co było. Jednak trudno iść naprzód, gdy nie zna się tego, co za nami. Wiemy jak to było, gdy po wojnie do Polski przyszedł prezydent Bierut, kapitan NKWD i wielu oficerów w polskich mundurach, obywateli radzieckich, którzy byli głównymi oficerami w UB. Była mowa o tym, jak załatwić sprawy akcji "Wisła", która wpływa na nas, żyjących tu w Polsce Ukraińców obywateli Polski. Wiemy, co było na Wołyniu. Ja ubolewam nad tym, chętnie wyraziłbym skruchę i przeprosiny, ale to są duże sprawy. Tam jeszcze nie Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 127 było państwa ukraińskiego, byli partyzanci. Istniały takie tendencje, by wszystkich wzajemnie ze sobą skłócić. Bożena Zinkiewicz-Tomanek Katedra Ukrainistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego Chciałabym nawiązać do słów pana Romanowskiego. Całą sytuację oczywiście wywołali komuniści, ale polskim rękami. Powinniśmy teraz pomyśleć, żeby pamiętając dzisiaj o ofiarach akcji "Wisła", starać się tak uświadomić społeczeństwo polskie, żeby wszyscy więcej wiedzieli i trochę inaczej spojrzeli na historię, właśnie drogą rozpowszechniania tych poglądów, które zostały tu przedstawione. Bo nie łudźmy się, obecny rząd, dzisiejsza koalicja niczego nie załatwi. Nie łudźmy się także, iż to jest prawa tylko lewicy, ponieważ prawica wygląda też bardzo różnorodnie i często o wiele mniej można z nią załatwić. Po prawej stronie jest tak wicie skrajnych poglądów, że z nimi nie uda się niczego rozwiązać. W wiązku z tym nie liczmy na partie, ale liczmy na poszczególnych ludzi. ( ytowaliśmy np. artykuł z kwietniowej "Gazety Wyborczej", ale trzeba pamiętać, że wiele osób programowo nie czyta tej gazety. Naszym zadaniem jest w tej chwili uświadamiać naszych kolegów, znajomych, il/.iałać poprzez prasę, poprzez publikacje zarówno w małym, jak i /.erokim zakresie. Wydaje mi się, że to jest jedyny ratunek, a nasze .potkanie dzisiaj jest dowodem na to, że jest taka wola. (Jłos z sali reprezentujący środowisko polskie Wniosę do tych obrad trochę dziegciu. Muszę na początku powiedzieć, c jestem autentycznie gorącym przyjacielem narodu ukraińskiego i życzę mu jak najlepiej i temu, który stanowi mniejszość w Polsce, i temu za granicą. Niemniej, słuchając dzisiejszych wypowiedzi dochodzę, do smutnej refleksji, że sprawa nie potoczy się w sposób, który by zadowolił i Ukraińców i Polaków. Mimo deklaracji politycznych i pewnych /.ichodzących pozytywnych faktów, w społeczeństwie i polskim i ukraińskim narasta nowa fala niechęci. W moim przekonaniu pewną i nipowiedzialność za to ponoszą ci Ukraińcy ze Związku Ukraińców, którzy .larają się jednak przedstawiać historię przez soczewkę właściwą temu, 128 Dyskusja \ co można określić jako nacjonalizm ukraiński, doncowowski. Wysiedlenie narodu jest straszne. Jest to ogromna krzywda dla przesiedlonych. Chciałbym zwrócić uwagę państwa na fakt, który przez nikogo dzisiaj nie był poruszany. Kiedy fakt ten poruszył w Łodzi prof. Torzecki, to natychmiast w prasie ukraińskiej został posądzony o najgorsze intencje. To co powiem, opieram wyłącznie na dokumentach ukraińskich, UPA i innych, na które państwo w ogóle się nie powoływaliście. Wiadomo, że zasadniczym celem OUN było stworzenie nie tylko samodzielnego państwa ukraińskiego, ale jeszcze dochodzi tam przymiotnik "soborna derżawa", tzn. na ziemiach etnicznie ukraińskich, i to jest powodem pewnej sprzeczności i różnicy poglądów między nami. Granice polsko-radzieckie ustalono poza i ponad głowami Ukraińców i Polaków, Litwinów i Białorusinów. Faktem jest, że na terenie ukraińskiego Zakerzonnia działał VI okręg UPA, jakie były cele tego okręgu? Pan Eugeniusz Misiło w książce Slidami Pamjati za styczeń 1946 roku przedrukowuje rozkaz Onyszkiewicza, który wyraźnie daje rozkaz wyzwolenia Ukrainy wszystkim kureniom. A zatem uważa, zgodnie z taktyką OUN, że te ziemie są etnicznie ukraińskie. A jakie one były de facto? Były mieszane, kilkadziesiąt procent Polaków, kilkadziesiąt procent Ukraińców, i trochę Żydów wtedy, przed wojną. I na tym obszarze zaczęły powstawać kurenie i sotnie, które w około 70% składały się z ludności tubylczej. To byli obywatele państwa polskiego; część, te 30%, to Ukraińcy, którzy przychodzili z tarnopolskiego, ze stanisławowskiego, ze wschodu; też do roku 1939 obywatele państwa polskiego. Profesor Torzecki uzmysławia, że teraz obywatele polscy tworzą armię, która dąży do oderwania od państwa polskiego kilkunastu powiatów i utworzenia powstańczej republiki ukraińskiej. Gdyby się tak złożyło, że byłby w Warszawie rząd emigracyjny, to czy państwo sobie wyobrażacie, że inna byłaby jego reakcja na dążność do oderwania tych terenów od państwa polskiego? Nie. Poza tym było prawo międzynarodowe i ONZ, które już w 1945 roku uchwaliło swoje postawy, gwarantowało pewne granice państwa polskiego. Mamy taką sytuację, że z jednej strony część obywateli polski dąży do oderwania tego terenu, a państwo polskie chce temu przeszkodzić. Otóż, co do walk partyzanckich, o czym piszą wspominani tutaj Szota i Szczęśniak, to żeby pokonać partyzantów, stosunek sił musi być 1:20, czyli w tej sytuacji, w Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 129 i.ikiej znalazła się ta wschodnia część naszego kraju, ażeby unicestwić . łażenia UPA do oderwania tych terenów od Polski (a liczyły one wtedy i ikoło 6 tys. ludzi), to wówczas armia musiałaby liczyć 120 tys. Wtedy i vle liczyła armia polska, część tej armii była zarezerwowana do pilnowania wysiedleń, do obstawiania wsi, itd. Mogę się zgodzić, że w pewnym momencie pojawiło się również I lolityczne uzasadnienie dla akcji "Wisła", ale podstawowym, o czym nikt ni nie wspomniał, było uzasadnienie wojskowe. Bo proszę pamiętać, że . loskonale uzbrojona UPA była niezwykle sprawną siłą ogniową, z którą iiic mogło sobie poradzić wojsko, które było albo z poboru dopiero, albo wróciło spod Budziszyna bez butów, zaniedbane, są na to dokumenty. I wobec tego proszę, żebyście państwo uwzględnili także ten element, że ikcja "Wisła", która w swoim końcowym efekcie skrzywdziła naród ukraiński, była wywołana przez akcję UPA. Dlaczego państwo nie I, icrujecie swoich pretensji do dowódców VI oddziału, tych różnych I >olitycznych władz, które zmuszały Ukraińców do bicia się. Przecież w I itopysach UPA wyraźnie pisze się, że za każde, nawet minimalne I1 r zewinienie żołnierze ukraińscy dostawali buki, bito ich, stosowano terror 11 zyczny. I w tej sytuacji wydaje mi się, że nie zwrócenie uwagi na to, że i.i olbrzymia krzywda narodu ukraińskiego i również Polaków (bo oni też i .nn cierpieli, zginęło ich tam około 2 800), jest rezultatem polityki, na . 1 rogę której Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów próbowała wepchnąć i uiród, to była ta droga donikąd. I trzeba z tego wyciągnąć konsekwencje. Krystyna Mokra /wiązek Ukraińców w Polsce oddział w Krakowie Myślę, że nie ma pan racji, że trudno było, czy wręcz nie można było zwalczać ukraińskiego podziemia, i że na decyzję o wysiedleniu miało wpływ 11 rzcde wszystkim to, że myśleli oni o oderwaniu tych ziem od Polski. W tym czasie była już Ukraina sowiecka, Ukraińska Powstańcza Armia 11 via prawie rozbita. Polska już wtedy była w tym samym bloku sowieckim i czy na tym terenie mogła być mowa o Ukrainie? Decydował Stalin czy ugo ludzie, decydowało wojsko sowieckie i tego typu argumenty są nieco dziwne. Był fakt dokonany, była już wtedy Armia Czerwona, która /.dominowała te tereny, i Stalin decydował, gdzie będzie w tym momencie \ 130 Dyskusja Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 131 granica, a nie niedobitki UPA, które chowały się po lasach. Bardzo ważny referat na ten temat wygłosił na konferencji w Gdańsku Grzegorz Motyka. * Kiedyś czytałam bardzo przejmujące wspomnienia z walk z oddziałami Groźnego i o innych tego typu grupach, na przykład w Beskidzie Żywieckim. Tam również nie można było sobie poradzić z ludźmi, ale jednak była amnestia, która rozładowała polski las z polskiego podziemia. Ukraińcom nie dano szansy, ci ludzie musieli się bić do ostatniego. Nikt w żywieckim nie myślał o wysiedlaniu, żeby odciąć podziemie od dostaw żywności, nikt nie wysiedlał tam całych wsi. Wydaje mi się, że to jest nierówne traktowanie tych samych spraw. Bo na przykład w Łosiu, skąd pochodził mój ojciec, ludzie w ogóle nie słyszeli o UPA, a dowiedzieli się o jej istnieniu w momencie, gdy zaczęto Łemków wysiedlać. Ja już teraz coraz bardziej upewniam się, dlaczego Łemków tak stara się wpuścić w separatyzm. Mierzy się swoją miarką, zgodnie z zasadą: "jeżeli ja marzę sobie o Lwowie, to tak samo pewnie Łemkowie-Ukraińcy, którzy będąc świadomi swojej ukraińskości pod Sanokiem, czy powiedzmy koło Nowego Sącza czy Gorlic na Łemkowszczyźnie, może oni, tak jak pan mówi, myślą o Gorlicach w ramach państwa ukraińskiego. Nie jest mi przyjemnie, gdy słyszę o czymś takim i gdy wiem jak np. Duńczycy, jak inne narody ze sobą współżyją w całej Europie. Jest tam wręcz odwrotnie, robi się wiele dla mniejszości, żeby mogły kultywować swoje tradycje, bo to pozwala, by czuły się dobrze i nikt nie myśli o zmianie granic. Dlaczego zakładać, że Ukraińcy raptem sątakpazemi czynastawieni rewindykacyjnie? Prawdopodobnie jest to podejrzenie wynikające z własnego myślenia, rewindykacyjnego. * "Opisując walkę z UPA na ziemiach dzisiejszej Polski, nieodmiennie sugerowano, iż było to zwycięskie zakończenie rozpoczętych przez UPA walk na Kresach i sprawiedliwy odwet za doznane tam przez Polaków krzywdy. Niezastąpiony J. Gerhard zasugerował nawet, że działające w Polsce oddziały UPA były tymi samymi, które wcześniej działały na Zachodniej Ukrainie. Zostały one jakoby zmuszone do przejścia do Polski przez "niezawodne" grupy operacyjne NKWD. Kłamstwo chwyciło —jeszcze w 1993. roku, zapewne nieświadomie, powtórzyła je za Gerhardem na łamach "Rzeczypospolitej" autorka recenzująca Akcją "Wisła" E. Misiły. G. Motyka, Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej, [w:] Polska — Ukraina spotkanie kultur, red. T. Stegner, Gdańsk 1997, s. 108-109. Jeżeli chodzi o rysowanie mapek, symbolizujących nawet nie etniczną, lecz państwową przynależność ziem, to ja również widziałam mapki, na których Polska sięga daleko na wschód, nawet za Zbrucz, i to nie oznacza, me należy uważać, iż w całym narodzie jest taka tendencja, a jeżeli jest, to może pora na ten temat porozmawiać. Uważam, że przede wszystkim powinna być powołana komisja ukraińsko-polska do skorygowania podręczników. Nie chodzi o przekonywanie. Powinny być rozważone argumenty jednej strony i drugiej, leżeli istnieją jakieś konflikty, to trzeba je obiektywnie przedstawiać. Bez takiej rzetelnej informacji i wiedzy młody człowiek wyrośnie w wiedzy szeptanej". Publikacje różne zawsze były i będą różne, gdyż jesteśmy państwem demokratycznym, ale chodzi o to, żeby wychodziły opracowania i książki, informacje wyważone, które będą dostępne dla młodzieży. Jeżeli ti-go nie będzie, to będziemy organizować konferencje jeszcze bardzo długo, / których nie wiele będzie praktycznych efektów i faktycznych zmian w msśleniu. /.cnon Doliszny Gdzie było AK, tam UPA nie mogło nic zrobić Polakom. I odwrotnie, i im gdzie byli bezbronni i ci ginęli, i ci ginęli. Jak nie było UPA, to Polacy ¦ /v to partyzanci, czy wojsko poszło i robiło swoje. Natomiast jeśli w |Milskiej wsi nie było oporu obronnego polskiego, tam mogli Ukraińcy 11 >bić to samo. O tym nikt nie powiedział. Piotr Tyma Chciałbym się wypowiedzieć nie jako przedstawiciel społeczności i k i aińskiej, ale jako historyk. Chciałbym prosić pana o uwagę, bo poruszył i in bardzo ważny problem, po drugie sformułował pan zarzut, który - w \ daje mi się, od czasów PRL jest jednym z najmocniejszych zarzutów, l/n oskarżył pan społeczność ukraińską o hołdowanie ideom Doncowa. i .los z sali Muszę zaprotestować. Nie naród ukraiński. Ja powiedziałem, że im-którzy przedstawiciele Związku hołdują tym metodom. To nie jest moje 132 Dyskusja zdanie, to jest ocena eksperta, który w komisji mniejszości narodowych w sejmie dał taką opinię. Piotr Tyma Odpowiem najpierw na argumenty historyczne. W badaniach przeprowadzonych przez historyków, zupełnie nie związanych ze społecznością ukraińską, chociażby przez Grzegorza Motykę, Aldonę Hojnowską, innych badaczy, którzy po roku 1989 zajmowali się problemem konfliktów polsko-ukraińskich na terenie ziem obecnych polskich, stwierdzono jednoznacznie, w oparciu o dokumenty, meldunki wojskowe, a więc wcześniej nie publikowane materiały zawarte w archiwach Kijowa i Moskwy, że w przypadku akcji "Wisła", jej przyczyną nie był aspekt militarny. Ten aspekt został stanowczo obalony. Zgodnie z pana wyliczeniami, akcja "Wisła" nie mogłaby się odbyć, jeżeli stwierdza pan, że UPA wtedy, łącznie z samoobronami liczyła 6 tys. ludzi. Badania tychże historyków mówią o istnieniu ewentualnie 1500 osób, będących wtedy pod bronią w UPA, w znacznym stopniu zdemoralizowanych, dotkniętych dezercją, itd. Domyślam się, skąd ten argument się bierze, ale niestety nie znajduje on uzasadnienia w świetle przeprowadzonych ostatnio badań. Mówię o autorytatywnych pracach historyków, a nie publicystyce historycznej i propagandowej. Odnośnie mapek, spotkałem się z wieloma, które zaznaczały etnograficzne terytorium ukraińskie. I nawet działacze społeczności polskiej z Ukrainy podkreślają, że na Ukrainie nie istnieje problem rewanżyzmu, a środowiska postulujące rewizję granic stanowią minimalny ułamek na ukraińskiej seeniepolityeznej. Straszak ukraińskiego nacjonalizmu, bez względu na epokę zawsze każdej opcji był wygodny i jeżeli chodzi o ten raport, na który się pan powołuje, nie jest to raport przedstawiony Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, tylko przedstawiony na naradzie przez byłego działacza UTSK, powiązanego z establishmentem PRL, osobę, która nie mogła inaczej twierdzić o nastawieniu obecnych działaczy Związku Ukraińców w Polsce. Nie mogła z tego względu, że zmiany po 1989 roku dotknęły tę osobę w sposób bezpośredni, osobisty. I powiem coś, o czym wielu Ukraińców w Polsce nie chce pamiętać, że oprócz Polaków służących w ówczesnym UB byli też Ukraińcy, związani z opcją komunistyczną, którzy do dzisiaj Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 133 utożsamiają się z ideologią komunistyczną, a nie z Ukraińcami, czy z tikraińską przeszłością mimo tego, że zostali tak samo jak inni poddani wysiedleniu, i że 70% składu osobowego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Włodawie stanowili Ukraińcy. To są fakty i sv tym kontekście dyskusji wydawało mi się, że doszliśmy do pewnego pułapu, poniżej którego żadna ze stron, ani polska, ani ukraińska nie powinna schodzić. Więc mówmy o faktach, o sprawdzonych publikacjach, u nie o publicystyce i nie o jakby ideologicznych zarzutach, które nie mają oparcia w działaniach tej społeczności. Pojawił się zarzut nacjonalizmu ukraińskiego i obrazy narodu polskiego, skierowano wniosek (o czym mówił dr Mokry) przeciwko dr. Siwickiemu za opublikowanie di ikumentów i komentarzy zawartych w zbiorze Dzieje konfliktów polsko-ukraińskich . Za każdym razem przemyskie środowiska kombatanckie \\ \ suwają oskarżenia przeciwko Związkowi Ukraińców o nacjonalizm, i.i mam w tym kontekście jedno pytanie, które dotyczy pewnego rozliczenia mc z przeszłością PRL, o czym tutaj mówiliśmy. Bo jeżeli w takiej i D/mowie o historii, bez względu na prawdę ustanowioną przez obiektywnych, uznanych za autorytety naukowców, będziemy dalej n/.ywali argumentów wygodnych, bo one jakby zrzucają z nas pewną odpowiedzialność, to nie dojdziemy do niczego, wracamy tylko do tego co było do 1989 roku Włodzimierz Mokry Zaszło pewne nieporozumienie. Nie wiem, czy pan jest tego świadomy. Byłem wraz z posłami Adamem Michnikiem i Franciszkiem Sakiem, Hogumiłą Berdychowską i innymi osobami z Polski na I Zjeździe Narodowego Ruchu Ukrainy, który był jakby odpowiednikiem I Zjazdu Solidarności w Kijowie. Tam się dokonały zasadnicze zmiany. Właściwie laktycznie, choć jeszcze nie formalnie, tam wtedy powstała niepodległa I 'kraina. I jaki był komentarz w ówczesnej oficjalnej prasie polskiej, pod której wpływem pan nadal pozostaje? Otóż, tam na sali, gdzie było 7,5 i vs. osób pojawiły się herby różnych miast obrazujące skąd ten ród, skąd I Ikraińcy wyszli i przyjechali witać upragnioną niepodległość w swojej ;tolicy - Kijowie. Granice etniczne, historyczne i państwowe to są różne i/.oczy. Ale propaganda polska z tego najważniejszego dla Ukrainy 134 Dyskusja wydarzenia podała tylko jedną informację, że Michnik z Mokrym siedzieli na tle herbu Przemyśla i Chełma, co miałoby oznaczać, że popieramy Ukraińców, którzy chcą odebrać Przemyśl. Nie o to chodziło Ukraińcom, gdy się po raz pierwszy spotkali, by zobaczyć skąd przyszli i świętować swój, od pokoleń wyczekiwany i wymodlony dzień wolności. Jeszcze raz powtarzam, iż granice etniczne, granice historyczne, państwowe, to są różne rzeczy. Dlaczego mylimy te sprawy, wybiórczo i tendencyjnie je interpretujemy? Dziś dyskusja toczyła się wokół zupełnie innej kwestii dotyczącej akcji "Wisła". Doszliśmy do bardzo optymistycznych, jak sądzę, wniosków. Natomiast pana wypowiedź jest dokumentem na to, że jednak czeka nas jeszcze dużo pracy nad przełamywaniem uprzedzeń, które tak bardzo utrudniają studia nad poznaniem i wyjaśnieniem zawiłych stosunków polsko-ukraińskich. Głos z sali Może mówimy, proszę pana, o jakichś innych przedstawicielach i zebraniach, ale ja się powołuję tutaj wyłącznie na źródła ukraińskie. W "Naszym Słowie" jest przedrukowane przemówienie pana Mirosława Czecha, w którym opisuje to wystąpienie i jest wyraźnie powiedziane, że było to na Komisji Mniejszości Narodowych w obecności premiera. Druga sprawa: O Siwickim pan mówi, że ma proces. Oczywiście nie za zbiór dokumentów o Pawłokomie, czy innych. Tylko za to, że na pierwszej stronie tomu trzeciego napisał doniesienie do Ministra Sprawiedliwości w Polsce z żądaniem ukarania za zbrodnie ludobójstwa, których się dopuścili Polacy na Ukraińcach; bezosobowo, nie wymienił, że tam chodzi konkretnie o takiego pułkownika, czy takiego kapitana, tylko o zbrodnię ludobójstwa, którą popełnił naród polski na narodzie ukraińskim. Więc ja się opieram wyłącznie w tej chwili na źródłach ukraińskich, nie używam absolutnie żadnych informacji z polskich gazet (poza Torzeckim, którego tu wymieniłem). Piotr Tyma »•¦ Jeżeli chodzi o wniosek pana Siwickiego, stanowi on podstawę do wszczęcia śledztwa przez Prokuraturę lubelską, i był to wniosek sformułowany ogólnie. Natomiast wniosek o wszczęcie postępowania w Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 135 iprawie pana Mikołaja Siwickiego dotyczył zupełnie innych rzeczy. Jeżeli liodzi o problem lat 1945-1946, to proszę zajrzeć do zbioru dokumentów lotyczących konfliktu polsko-ukraińskiego na tym terenie, na którym i.diioznacznie stwierdzono, że rozpoczęcie akcji wysiedleńczej do Związku K.ul/icckiego doprowadziło do zaognienia sytuacji. I to są raporty WIN, im.- komunistyczne, nie UPA. W efekcie doprowadziło to do zwiększenia »/,cregów UPA na tym terenie, ponieważ ludność poddana represjom ze nlrony władz, przymuszana do wysiedlania na Ukrainę powiększała szeregi I H'A. Jest to fakt. Zarówno pan Olszański, jak i panowie Wnuk i Motyka utwierdzili, że na wielu obszarach już w 1945 roku aktywność UPA zamierała. Za największy błąd militarny, nie wchodząc w ocenę u teologiczną konfliktu polsko-ukraińskiego, uznano fakt, że oddziały UPA \s 1944 roku otrzymały rozkaz opuszczenia terenu tzw. VI okręgu i 111 /.ej ścia na Ukrainę celem wzmocnienia tamtejszych oddziałów. Oddziały u- doznały dużych strat, wróciły z tamtych terenów zdziesiątkowane. Takie M fakty. I w późniejszym okresie, bardzo często wzmocnienie podziemia uk mińskiego wynikało li tylko z prowadzonej bezwzględnej polityki władz polskich na tym terenie. Pan mówi jakby sentencjami wyroków w wlawanych na osoby podejrzane o działalność w podziemiu ukraińskim, ¦¦•il/ie zarzut prawny formułowano tak: "za próbę dążenia do oderwania vi cnów Polski południowo-wschodniej i przyłączenie do tzw. "Samostijnej i krainy". I rzeczywiście, prawnie tak można to rozpatrywać, tylko my ni- możemy sobie tak przeskakiwać z roku 1945 na 1947, kiedy podziemie ik na prawdę było rozbite. Ja zajmowałem się przez wiele lat polskim »Ki/.iemiem z czego mogę wnosić, że rozbicie podziemia Oddziałów Ognia .'\ Oddziałów NSZ niczym się nie mogło różnić od rozbicia partyzantki ukraińskiej na całym terenie postradzieckim. Natomiast w meldunkach z •kresu akcji'Wisła" jest jedna znamienna notatka, że oddziały wojskowe kupiają się bardziej na rabunkach, na pacyfikowaniu, a nie na zwalczaniu inidziemia ukraińskiego. Są meldunki ze stycznia 1947 roku, gdzie Iowódcy stwierdzają: "...działalność UPA na wskazanym terenie spadła I' > /era. Oddziały UPA przeszły w rozsypkę, za trzy miesiące nie będzie ¦ i ni) I emu ze zorganizowanym podziemiem ukraińskim". Jeżeli odrzucamy iti'umenty dokumentów, to nie wiem, na jakiej podstawie będziemy opierać l\ skusje dotyczące konkretnej materii historycznej. Jeżeli pan formułuje .u/iit o to, że część działaczy jest zwolennikami poglądów Dymitra 136 Dyskusja Doncowa, to ja prosiłbym o sprecyzowanie, na czym to polega. Bo jako przedstawiciel Związku Ulcraińców w Polsce, jako jego sekretarz czuję się w znacznym stopniu obrażony, bo czytam to samo, co pan czyta, i uważam, że w żadnym wystąpieniu przedstawicieli Związku Ukraińców w Polsce po 1989 roku nio ma znamion odwoływania się do ideologii Doncowa. Jeżeli pan twierdzi co innego, to ja prosiłbym o konkret. Glos z sali Powiedziałem, że taką ocenę niektórych członków Związku Ukraińców w Polsce dał ten ekspert, którego nazwiska pan Mirosław Czech nie przytoczył, ale w sejmie o tym mówił, więc ja się opieram na przemówieniu sejmowym Mirosława Czecha. Natomiast jeżeli chodzi o Doncowa, to pewnie pan czytał książkę Poliszczuka, bo ona się ukazała po polsku, tam znajdzie pan przedruk tej mapy z ukraińskich gazet i tam jest cała wykładnia, dlaczego to pisze Ukrainiec... Włodzimierz Mokry Ponieważ wyjaśniło się w końcu, że jest pan pod wpływem lektury Poliszczuka, chciałbym poprosić pana Andrzeja Romanowskiego, który wie dokładniej, kim jest ta osoba, gdyż wypowiadał się na temat tego co napisał Poliszczuk, a także kim jest Edward Prus, o którym napisał Bogdan Osadczuk na łamach "Tygodnika Powszechnego". Andrzej Romanowski Nie czytałem prac Poliszczuka. Nie umiem na to odpowiedzieć kompetentnie. Wiem, że Wiktor Poliszczuk włączył się w pewien ciąg głosów protestujących przeciw wypowiedziom Bohdana Osadczuka. Jest dla mnie oczywiste, że Poliszczuk, a Edward Prus to są dwie różne jakości. Edward Prus - co widać z publikacji, z j ęzyką którym się posługuje, widać z wywiadu w "Gazecie Wyborczej", po którym przecież nie odwoływał się i nie kierował sprawy do sądu, widać najwyraźniej, że wszystko o co go posądzano, było prawdziwe. A czy naukowe są jego prace? Wydaje się, że nie są obiektywne lecz propagandowe i bardzo tendencyjne. Natomiast Wiktor Poliszczuk to jest inna jakość dla mnie. On ma swoje poglądy, których broni, nie przekonuje mnie to na pewno, jest to w ogóle inny pogląd. Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" Włodzimierz Mokry 137 Usłyszałem kiedyś w środowisku uniwersyteckim, coś czego nie mówiłem, a co oddaje pewne zachowania i sposoby myślenia o stosunku cści Polaków do ziem ukraińskich i do Ukraińców. Był to następujący • unentarz po awarii w Czarnobylu: "fatalnie, że musiał wybuchnąć ten 1 '.arnobyl, bo już nie będziemy mogli, nie opłaci się nam odbierać tych naszych ziem". To była reakcja na tragedię ziem i ludzi, których dotknął ( /.arnobyl. Student historii UJ reprezentujący środowisko polskie Spotkałem się z innym sposobem załatwiania problemu wysiedlenia. \ 1 ogło to być sprowadzenie oddziałów woj skowych na terytorium działań ii ukraińskich, tzw. nasycenie oddziałami wojskowymi do takiego stopnia, ze działalność wojskowa była praktycznie niemożliwa, jest to znane z i /.asów ostatniej wojny czy z czasów powstań narodowych, np. Rosjanie sprowadzali dużą ilość wojska uniemożliwiając praktycznie działania partyzanckie. Myślę, że niewiele mylą się ci, którzy łączą wysiedlenia I ikraińców z terenów obecnej południowo-wschodniej Polski z typowym i l/.iałaniem sowieckim. Mentalność tego pomysłu, jego pewna absurdalność icst charakterystyczna dla systemu totalitarnego. Mimo że wysiedlenie .ostało dokonane polskimi rękoma, to dopóki nie zostaną do końca i it worzone archiwa moskiewskie, nie będziemy mogli w pełni poznać przyczyn pewnych zjawisk. Bo do tej pory nie mamy potwierdzenia z archiwów moskiewskich, że taka sugestia czy taki rozkaz mógł być sformułowany, 111 zecież nie w sposób jawny udokumentowany, załóżmy pismem. Mógł być \\ vpowiedziany ustnie do pewnego przedstawiciela polskiego. Uważam, że domaganie się załatwienia roszczeń ukraińskich na drodze prawnej jest w pełni uzasadnione, przy czym jestem przeciwnikiem /a latwiania roszczeń tylko jednej strony, jednej nacji mieszkającej w Polsce. lestem zwolennikiem tego, by cała ludność Polski została obdarowana majątkiem państwowym, mam na myśli reprywatyzację. Chciałbym \ iowiedzieć jeszcze na temat poruszonego tu problemu odpowiedzialności zbiorowej. Uważam, że wiązanie tego, co działo się na Wołyniu z późniejszym wysiedleniem Ukraińców z Polski południowo-wschodniej na zachód, czy na północ jest dość ryzykowne. Trudno mi wiązać r 138 Dyskusja patriotyzm tych, którzy byli w stanie strzelać do każdego człowieka, który przyznawał się do swej patriotycznej tradycji, że ci ludzie w pewnym momencie czują się bardziej odpowiedzialni za tą Polskę. Uważam, że jeżeli będziemy załatwiali sprawę odpowiedzialności za akcję "Wisła", to takie przeprosiny powinny mieć miejsce, jeżeli nawet państwo polskie było kierowane innymi rękoma. Włodzimierz Mokry Dzisiaj miał być na konferencji Polak, który powiedział, że Polacy mimo wszystko dali jakieś ciche, milczące przyzwolenie na akcję "Wisła". Nie było ani w 1956, ani 1986, ani do 1991 roku jakiejś skruchy czy uznania, że to była akcja z zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej i zasługuje na potępienie, jak uznał to w 1991 roku solidarnościowy senat. Natomiast w "Trybunie" zamieszczono ostatnio, w kwietniu 1997 r., tuż przed Kongresem Ukraińców w Warszawie, tekst: Przesiedlenie Ukraińców odpowiedzią za morderstwa UPA, i taki pogląd generalnie panuje w szerszych kręgach społeczeństwa, także w parlamencie. I jest tak nie tylko w środowisku lewicy, ale w potocznej, powszechnej świadomości społeczeństwa polskiego, dlatego będzie to nadal trudny problem w stosunkach polsko-ukraińskich i tu leży główna przyczyna braku ze strony Polaków, często nawet woli wysłuchania argumentów strony ukraińskiej. Takie przekonanie, niestety jeszcze długo będzie funkcjonowało w opinii potocznej. A że jest to problem trudniejszy niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, świadczy chociażby dzisiejsza dyskusja. Lew Gal Zjednoczenie Łemków Nie sądzę, że wszystko, co się zdarzyło w Polsce, trzeba przypisywać bolszewikom i Stalinowi. Zwróciłbym tutaj uwagę na plany endeckie, które były opracowane przed wojną, a w szczególności w czasie wojny omówione przez nie żyjącego już historyka Jerzego Tereja, który przytacza zamiary, jakie endecy mieli w stosunku do mniejszości narodowych, dlatego, że w ich zamiarach i planach politycznych było opanowanie dużych przestrzeni Białorusi i Ukrainy. Świadomy element miał być usunięty przez wysiedlenie poza granice Rzeczypospolitej. Natomiast masy Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 139 i I ii-inne (bez świadomości narodowej) miały być spolonizowane. Kolejnym I. incntem było stanowisko premiera Rządu Polskiego w Londynie gen. s i korskiego, który był indagowany przez przedstawicielstwa krajowe rządu londyńskiego i siły polityczne, jak się ustosunkować do problemu 11 k i aińskiego, ponieważ -jak zauważono - wśród społeczności ukraińskiej l.i|c się odczuć duże nasilenie myśli politycznej o stworzeniu własnego p.iństwa, co w dalszej perspektywie oznaczało oderwanie sporych połaci II Rzeczypospolitej na wschodzie do projektowanego państwa ukraińskiego. Odpowiedź była taka, że nie należy się tym przejmować, 11 bowiem problem zostanie rozwiązany po wojnie przez przesiedlenie. C/.yli problem przesiedleń istniał w programach niepodległościowych /wiązanych z endeckimi środowiskami i z rządem w Londynie. Wprawdzie ktoś może powiedzieć, że Sikorski wywodził się ze środowisk endeckich, ¦ llatcgo jest pewna zbieżność w poglądach, ale takie tendencje były i rozmowy podziemia niepodległościowego Armii Krajowej z Ukraińcami były po prostu iblokowane z powodu różnicy zdań co do kształtu przyszłych granic p.instwowych.** Dowódca oddziałów przeprowadzających akcję "Wisła" gen. Mossor, i > i /od wojną był w stopniu pułkownika w sztabie głównym Woj ska Polskiego, u tedy gdy jego starsi stopniem koledzy, gen. Smorawiński, Piasecki, I u /oprowadzali pacyfikacje na Chelmszczyźnie i Tarnopolszczyźnie. Drastycznie przeprowadzane pacyfikacje były jak gdyby chlebem iwszednim dla generała. ' Jak powszechne i głębokie było w tym czasie niezrozumienie rozwoju procesu narodowego i niepodległościowego Ukraińców, świadczyć może przytoczone przez Zbigniewa Wójcika - stanowisko takiej osobistości, jak np. Władysław Sikorski, który po zajęciu negatywnego stanowiska w sprawie idei utworzenia uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie, w liście do swojego przyjaciela Franciszka Smółki (z 30 czerwca 1903 r.) pisał: "Naród, który nie ma prawie żadnej historii własnej (tj. Ukraińcy - Z.W.), chce od razu stanąć na szczycie bez żadnej pracy nad sobą. Wie o tym, że uniwersytetu sam stworzyć nie zdoła, więc wpadł na pomysł ukrainizacji polskiego..." Patrz W. Mokry, Ruś-Ukraina i jej kultura w piśmiennictwie polskim XIX--XX wieku. Od stereotypu do twórczej wymiany, [w:] Polska — Ukraina spotkanie kultur, red. T. Stegner, Gdańsk 1997, s. 66. 140 Dyskusja Przytaczany przez Szczęśniaka i Szotę w siódmym tomie Polski Ludowej olbrzymi materiał na temat stosunku polskiego podziemia AK do UPA i wymiana poglądów miedzy nimi, jak również treść ulotek i listów, jakie były wymieniane przez te środowiska, świadczą o tym, że dominował w nich ton szczególnie napastliwy, w najgorszej tradycji w polskiej historii, traktującej każdą próbę ukraińskiego zrywu niepodległościowego jak "wybatożenie w chamy obrócone pospólstwo". Dlatego rozpatrywałbym ten problem w kontekście historycznych stosunków polskich środowisk decydenckich w stosunku do wolnościowych zrywów ukraińskich. Obecnie chciałbym się odnieść do problemu Cerkwi Greckokatolickiej, tj. do jej tzw. zejścia do katakumb. To są dwie różne rzeczy, do katakumb zeszła Cerkiew Greckokatolicka na Ukrainie w Związku Sowieckim po sławnym "Synodzie" Lwowskim 1946 roku. W Polsce niczego takiego nie było. Władza polska aresztowała i przekazała stronie sowieckiej swoich obywateli, aresztowano ich nakazami władzy sowieckiej. Po tym akcie kiedy Cerkiew, tzn. lud i księża, zostali bez biskupów, Watykan przysłał prymasowi Polski swego rodzaju pełnomocnictwo, fachowo nazywa się to Delegacja Apostolska, do sprawowania opieki nad grekokatolikami, którzy byli pozbawieni biskupów. Otóż, nieuczciwość ze strony kardynała Hlonda, a potem kardynała Wyszyńskiego polega na tym, że nie zaopiekowali się należycie grekokatolikami, których władze komunistyczne postanowiły zlikwidować. Księży greckokatolickich natychmiast przejęto i odesłano do klasztoru na naukę łaciny i na kurs przygotowujący ich do odprawiania Mszy Świętej w obrządku rzymskokatolickim, a potem na wikariuszy do parafii z dala od miejsc osiedlenia deportowanych. Grekokatolikami zajęli się proboszczowie parafii łacińskich, by jak najszybciej ich spolonizować. Było pełne porozumienie między władzą bolszewicką w Polsce i władzą Kościoła rzymskokatolickiego i to bez żadnych dwuznaczników. Jedni drugich wspierali w procesie wynarodawiania. Było kilku kapłanów greckokatolickich, którzy nie ulękli się pogróżek prymasów Polski i biskupów miejscowych; to był ks. Mirosław Ripecki koło Olsztyna, ks. Bazyli Hrynyk i - jeżeli dobrze pamiętam - ks. Stefan Dziubyna. Ksiądz Ripecki w pierwszą niedzielę po deportacji wysprzątał kaplicę i rozpoczął nabożeństwa greckokatolickie. Najciekawsze, że ludźmi, którzy r Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 141 i > gnębili za ten fakt, nie była władza cywilna, administracja państwowa, ani Urząd Bezpieczeństwa, tylko biskupi łacińscy przy milczącej zgodzie |it \masa. O żadnych katakumbach nie może być mowy. Może być mowa 0 wykańczaniu obrządku greckokatolickiego przez Kościół i/Yinskokatolicki w Polsce i milczącej zgodzie Watykanu. Kolejny problem: otóż, nie spotkałem ani żadnych artykułów, ani 1 >) 11 acowań historyków polskich, którzy by podj ęli temat stosunków polsko-11 k raińskich w uj ęciu historycznym. Nie są żadnym ewenementem historii kolonialne zapędy poszczególnych państw. Kolonie zdobywała Anglia, ł tancja, Portugalia, Hiszpania, i rządzili tam według ogólnych zasad kolonialnych. Kolonie zdobywała również Rosja - obszary azjatyckie, kolonie zdobywała Polska Rzeczpospolita najpierw królewska, później szlachecka. Tymi koloniami dla Rzeczypospolitej była Litwa i dzisiejsza Kuiłoruś i Ukraina. Nie spotkałem na ten temat żadnych wynurzeń historyków, a powinien być taki kierunek badań i interpretacji. Gospodarka na tych terenach była w sposób najoczywistszy kolonialna z wszystkimi konsekwencjami stąd wynikającymi. Państwa kolonialne w XX wieku zaczęły świadomie rezygnować ze swoich kolonii częstokroć pod wpływem /.i ywów wolnościowych w kolonii, jak np. Francja oddała swoje kolonie i uznała je za niepodległe państwa, z którymi teraz nawiązuje stosunki. I' o długotrwałych walkach Francja uznała Algier za samodzielne państwo, mało tego, jak podała "Gazeta Wyborcza", Francja wypłaca Algierowi w formie gospodarczej zapomogi kilka miliardów franków tytułem jakiejś i (.kompensaty za lata eksploatacji. Niestety w Polsce nie mówi się na ten temat, a Polacy czekają na swego dc Gaulle'a. Również Rosja nie może się rozstać z koloniami na terenie i Iuiropy i Azji. I długo będziemy czekać aż Rosja uzna, że swoim koloniom należy dać wolność. Prof. Ryszard Torzecki opublikował w "Gazecie Wyborczej" artykuł na temat kulis akcji "Wisła" i określił, że zaplanowano la w Moskwie. Wracamy zatem do starych metod działania: "My Polacy byliśmy w porządku, jeżeli ktoś był zły, to nie my, tylko Moskale. Myśmy byli tylko wykonawcami tego, co zrobiono w Moskwie". Sądzę, że i wykonawstwo i pomysł były własne, krajowe. I nie ma po co szukać winnych w Moskwie. Zamiast publikować mało odpowiedzialne artykuły w "Gazecie Wyborczej", można by opublikować artykuł Sulimy Kamińskiego pt. Wkręgu moralnej i politycznej ślepoty: Ukraina i Ukraińcy w oczach Polaków, o 142 Dyskusja którym tutaj wspomniała pani Kmita. Zapoznałem się z tym artykułem w wydawnictwie wrocławskim "Kret" z okresu Solidarności, gdzie przedrukowano go w miesięczniku "Suczasnist"' w języku polskim. Chciałem się odnieść do wypowiedzi pana Mokrego, który powiedział: "To wy, starsi jesteście ofiarami akcji "Wisła", nas już to nie dotyczy". Otóż, nie zgadzam się z panem. Akcja "Wisła" dotyczy nas wszystkich. Do dzisiaj najmłodsi również ponoszą konsekwencje akcji "Wisła". Nie będę mówił, co się dzieje jeżeli człowiek nie uczy się języka ojczystego, bo Polacy najlepiej o tym wiedzą, gdyż uczą się z historii o strajku dzieci we Wrześni. Ksiądz Stefan Dziubyna opublikował w "Tygodniku Powszechnym" artykuł pt Jak dziady pod kościołem. Podaje, że według niego ponad 120tys. deportowanych w akcji "Wisła" przejął kościół łaciński, a to oznacza polonizowanie. To nie jest tak, że są rzymokatolikami ukraińskimi, tak dobrze w łacińskim kościele w Polsce nie ma. Kto wszedł do Kościoła łacińskiego jest Polakiem w sensie masy, bo nie neguję, że w tej masie znajdzie się jakiś wyjątek. Włodzimierz Mokry Chciałem sprostować zdanie pana Gala. Otóż, jako prowadzący sesję, zachęcając do dyskusji, miałem wiadomości, że będą tutaj ludzie, którzy osobiście, fizycznie przeżyli akcję "Wisła". Tak jak mówił, że przeżył ją np. pan Piotr Czuchta ze Żdyni, do której wrócił z zesłania. Nie powiedziałem, że nas to nie dotyczy, przecież ona determinuje i będzie jeszcze determinowała życie wielu pokoleńnas zesłańców, o czym wielokrotnie pisałem***, mówiłem i będę mówił. Powiedziałem, że akcja "Wisła" nie dotknęła nas fizycznie, nie byliśmy jej naocznymi świadkami, ofiarami, ale pocięto nam korzenie, odczuwamy brak realnej ojczyzny i tego wszystkiego, co o niej stanowi. Jan Prokop Nie chcę się ustosunkowywać do tego co pan Lew Gal przed chwilą powiedział, bo nie jestem historykiem stosunków polsko-ukraińskich. Chciałbym powiedzieć nieco więcej o polskiej świadomości tego problemu. Będę mówił nie o fachowych pracach historyków, tylko o potocznej wizji *** Przykładem jest tu m.in. wywiad wydrukowany w "Gazecie Krakowskiej", z dnia 24.10.1997 r. i przedrukowany w niniejszym tomie, por. Ryszard Rybus, Być Ukraińcem. Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 143 stosunków polsko-ukraińskich, jakie one były, i jakie są ewentualne szansę n.i zmiany. Jeżeli weźmiemy pod uwagę lata tuż po wojnie, to za rządów władzy komunistycznej, chcę tu podkreślić, że to nie były normalne rządy polskie, za które jako Polak nie brałbym pełnej odpowiedzialności. Była to ekipa pt/.y wieziona w czołgach sowieckich i wykonująca rozkazy sowieckie - to Iivli komuniści-Polacy. Jest to specyficzna sytuacja, co w pewien sposób "kreślą ich samodzielność działań. Chcę natomiast powiedzieć o działaniu mechanizmów sowietyzowania społeczeństwa tego kraju. Otóż wówczas, nasuwały się od razu takie dwie możliwości wspomożenia sowietyzacji polskiej świadomości; mianowicie, trzeba było Polaków postraszyć obrazem wroga niemieckiego. Było to bardzo łatwe. Skłaniały ku temu doświadczenia < ikupacji. Wobec tego ten problem niemiecki był czynnikiem wspomagającym ojusz polsko-radziecki: bo jeżeli nie pokochacie Stalina, to Niemcy wrócą na ziemie zachodnie, odbiorą je nam, wypędzą nas stamtąd. Polska wiadomość w zasadzie przyjęła ten obraz wroga niemieckiego. Drugim był > ihraz Ukraińców, i te dwa obrazy w jakiejś mierze zostały przyjęte przez polskie społeczeństwo, zgodnie z zamierzeniami ekipy przeprowadzającej owietyzację Polski. Mówiłem o tym, że nie było trudno zdemonizować Niemców po doświadczeniach okupacji, bardziej skomplikowane było to w przypadku Ukraińców, ale proszę pamiętać, że wyzyskiwano bardzo umiejętnie te wahania zachodniej ukraińskiej społeczności między I lolszewikami i Niemcami. W sytuacji wojennej, dla wielu Ukraińców Niemcy luwili się jako mniejsze zło, niż Rosja sowiecka i stąd pojawiała się ta opcja I1 roniemiecka. Oczywiście propaganda komunistyczna w Polsce bardzo łatwo ! () wykorzystała, w związku z tym uważano, że UPAto nie był ruch podziemny walczący o niezależność Ukrainy tylko pozostałości oddziałów hitlerowskich. 1'owtarzam teraz ten schemat, który funkcjonował i do dziś funkcjonuje w świadomości wielu Polaków i nie zostało to do końca wyjaśnione. Proszę /rozumieć, że te dwa obrazy wrogów niesłychanie służyły zasłonięciu i 'jównego problemu, jakim dla Polaków wtym czasie była okupacja sowiecka, i niała ona być jak gdyby złagodzona przez zagrożenia niemieckie i ukraińskie. I to poniekąd tłumaczy, dlaczego znaczna część Polaków przyjęła tego typu interpretację wydarzeń związanych z akcją "Wisła", że: "należało im się, było to zagrożenie dla Polaków mieszkających na tych terenach". W związku /. tym te represje były nie tyle inspirowane, bo wykonywały je władze 144 Dyskusja komunistyczne w Warszawie. Władze te, powtarzam, nie były nigdy władzami polskimi. Natomiast trzeba przyznać, że Polacy to jakoś zaakceptowali, uznali motywacje takiego działania. Nie chcę, by z tych słów wynikało poczucie polskiej niewinności. Myślę, że jesteśmy tutaj winni, współwinni tego niedostrzegania krzywdy, która się stawała na naszych oczach. Ta chęć niewiedzy była w nas bardzo silna i pozwalała zamykać oczy, na to co się działo za miedzą - w sąsiedniej wsi. Od historii chciałbym przejść do sytuacji, jaką mamy w tej chwili. Nie można się dziwić, że rządząca aktualnie w Polsce ekipa niej est zainteresowana rozliczaniem się z przeszłością PRL. Sprawa Jaworzna, sprawa akcji "Wisła" - wszystko to będzie w taki, czy inny sposób wyciszane, wyhamowywane, zamazywane. Przyglądaliśmy się tutaj na filmie oświadczeniu prokuratora z Katowic, który, jako urzędnik w sposób biurokratyczny umył ręce, umorzył sprawę. I trudno się dziwić, po prostu ta dzisiejsza ekipa jest bezpośrednim spadkobiercą tych, którzy dokonywali antyukraińskich akcji, właśnie m.in. akcji "Wisła". Czyli nie jest to problem tylko ukraiński, jest to problem tego, co się dzieje z tym krajem; czy się rozliczamy z PRL i robimy nowy porządek, gdzie znajdzie się miejsce także na procesy winnych tych strażników z Jaworzna, którzy bezpośrednio dokonywali represji. Na pewno wielu z nich otrzymuje te najwyższe emerytury dla zasłużonych kombatantów. To jest sprawa, która stoi przed nami w ramach generalnego rozliczania się z ludźmi odpowiedzialnymi za zbrodnie PRL; zbrodnie zarówno w stosunku do Ukraińców, jak i do Polaków, jak i (nie waham się tego powiedzieć) do wyrzucanych z ziem zachodnich Niemców, bo tam nie było esesmanów, ale ludność cywilna, kobiety z dziećmi, staruszkowie. To rozliczenie z PRL musi zostać dokonane w interesie zarówno Ukraińców, jak i samych Polaków. Następny problem, który się z tym wiąże dotyczy reprywatyzacji. Dobro wspólne, państwowe sprywatyzowała nomenklatura pod koniec lat 80, czy na początku lat 90 i właściwie zagarnięto majątek, który był albo konkretnie cudzym, albo majątkiem państwowym -tutaj jest miej sce na domaganie się zwrotu. Tak jak te lasy, które widzieliśmy na filmie, one są, trzeba je z powrotem odzyskać, są na pewno gdzieś zapisane w księgach wieczystych. Tutaj problem reprywatyzacji jest zarówno problemem ukraińskim - waszym, jak i polskim - naszym. Jest to problem tego kraju. Do dziś nie zrobiono rozliczenia na poziomie ekonomicznym, czyli reprywatyzacji zagarniętego mienia osobom indywidualnym. Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 145 I cs/ekWolosiuk Utdaktor "Tygodnika Powszechnego" Reprezentuję tutaj 'Tygodnik Powszechny" - pismo, które już od lat, jak mi się wydaje, jest lepszego zdania o Ukraińcach włącznie z Łemkami niż ni sami o sobie, wnosząc z ich niektórych dzisiejszych wypowiedzi. To co przedstawiłem w mym referacie Przyczyny, przebieg i skutki osiedleńczej Akcji "Wisła", to była zasadniczo treść artykułu publikowanego w wielkanocnym numerze "Tygodnika". Publikacja powodowała odzew. Przytoczę fragmenty trzech listów: Czuję się w obowiązku zaprotestowania przeciwko zamieszczaniu przez "Tygodnik Powszechny", którego czytelnikiem jestem od lat, co jakiś czas artykułów pisanych przez "historyków" ukraińskich na temat stosunków polsko-ukraińskich, a szczególnie na temat krzywd wyrządzonych przez Polskę, w ramach tzw. akcji "Wisła", przy równoczesnym pomijaniu kwestii krzywd wyrządzanych przez nacjonalistów ukraińskich ludności polskiej, zamieszkałej na Kresach południowo-wschodnich II Rzeczypospolitej -pisze autor z Gdańska. Nie było chyba w naszych stronach rodziny, w której nie byłoby Ukraińców. Żyliśmy zgodnie, po bratersku. Pamiętam Wielkanoc, Boże groby. My chodziliśmy do cerkwi, oni do kościoła. Albo wielką uroczystość Jordanu: procesja nad Prut, krzyż z lodu, proboszcza Ukraińców-unitów nazwiskiem nomen omen Rusin. Z jednej strony prowadził tę procesję ktoś z ukraińskiej inteligencji, lekarz, adwokat, az drugiej dowódcą garnizonu 49 Pułku Piechoty. Ba!. Były kampanie honorowe, baterie konne, nasze. Wspomnę też dwie w roku defilady na 3 maja i 11 listopada. Dobrze pamiętam, kto stał na trybunie: dowódca garnizonu, starosta (były płk Wimmer), ksiądz proboszcz, ksiądz Rusin i rabin, dr Lau. I przed nimi wszystkimi chyliły sięsztandary. Boże, gdzie te czasy?- pisze autor z Sulechowa Panie Wołosiuk. Jak sądzę, jest Pan młodym człowiekiem, wychowanym i wykształconym w Polsce, między Polakami. Daje się pan wciągnąć przez starych nieużytych, o nie zaspokojonych ambicjach wodzowskich "politykierów ". Na waszych młodych grzbietach chcąwjechać do historii, którą sami zabagnili, i zohydzili w świecie wizerunek Ukraińca - pisze autor z Wrocławia. W inkryminowanej publikacji zajmowałem się przede wszystkim deportacją ludności etnicznie ukraińskiej z obrzeży południowo-wschodniej 146 Dyskusja powojennej Polski na jej terytoria północne i zachodnie, czyli wywózkami dokonanymi przez ówczesne komunistyczne władze polskie, wbrew woli wywożonych, z zastosowaniem odpowiedzialności zbiorowej wobec tej społeczności za bolesne incydenty wywoływane przez ukraińskie podziemie. Pochodzę z polskiej rodziny zabużańskiej, która jeszcze w czasie wojny i okupacji niemieckiej uciekła przed ukraińskim "ogniem i mieczem" z Wołynia (dziadkowie ze strony matki) i z Podola (rodzina ojca), a dopiero potem ekspatriowała się na Pomorze we wrześniu 1945 roku. Pełne grozy konflikty polsko-ukraińskie lat 40 zza Buga są mi znane z rodzinnych opowieści. Głównie więc pochodzenie uprawnia mnie do poruszania tego tematu. Temat wypędzeń Polaków za San i Bug poruszałem też w "Tygodniku Powszechnym" w dwóch reportażach Na wschód od Zachodu, na zachód od Wschodu i Dobrze, że tu byłem. To druga moja legitymacja do pisania o polsko-ukraińskiej tragedii. Czy jednak koniecznie i w każdym wypadku powinno się wiązać publikacje na temat dokonanej polskimi rękami akcji "Wisła" z rzeziami dokonywanymi na Polakach przez Ukraińców na Wołyniu i Podolu w latach 1942-1944? Owszem, muszą to uwzględniać politycy obu stron, jeśli pragną, aby w przyszłości stosunki pomiędzy Polską a Ukrainą były dobrosąsiedzkie, a kontakty Polaków i Ukraińców przyjazne. Wydarzenia polityczne ostatnich lat dają tu miarodajnym postaciom sceny politycznej szansę, jakiej nie było od wielu lat, by nie rzec stuleci. Także historycy w naszych krajach wini czuwać nad takim opracowaniem podręczników dla nowych pokoleń uczniów, aby nieprawda czy półprawda na temat wspólnej przeszłości sąsiadujących z sobą narodów nie powodowały nowych napięć. Uważam, iż nowo powstałe państwo ukraińskie, jeśli chce w pełni zaistnieć jako jeden z europejskich organizmów państwowych, musi przejść i odnieść się do całej swej spuścizny historycznej, w tym do konfliktów narodowych z państwem polskim i z Polakami. Polacy bowiem legalnie zamieszkiwali ich obecne zachodnie terytoria od sześciu stuleci, do połowy XVIII wieku żyli tam jako obywatele I Rzeczypospolitej, potem poddani monarchii austro-węgierskiej (Pokucie, Podole, HuculszczyznąM Rosji (Wołyń i Polesie), a wreszcie w latach 1918-1939 jako obywatele II Rzeczypospolitej. Mam nadzieję, że mój artykuł o akcji "Wisła" - wcześniej czy później -wywoła po tamtej stronie Buga i Sanu publikacje o gwałtach dokonywanych na Polakach ukraińskimi rękami - podkreślam: po tamtej stronie granicy. Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 147 Bowiem mieszkający w dzisiej szej Polsce Ukraińcy są lojalnymi obywatelami III Rzeczypospolitej i-choć wielu z nich żywi poczucie krzywdy za wygnanie * ziemi ojców w 1947 roku - ich prominentni reprezentanci działają na rzecz I* )|cdnania polsko-ukraińskiego. Dlatego nie łączę rozrachunków za przeszłość miedzy państwami ze sprawą zadośćuczynienia Ukraińcom - obywatelom Polski. Powie ktoś: naiwna to intencja, w polityce dobre intencje rzadko bywają diR-eniane, nieczęsto przynoszą oczekiwane skutki. Jestem innego zdania. Nadzieję pokładam w chrześcijańskim geście przebaczenia. Można mieć do (Hilityki stosunek cyniczny niczym Metternich, militarny jak Klausewicz, l'1/.antyjsko-wschodni jak Stalin, ale można też odnosić się do niej po chrześcijańsku, jak kardynał Wyszyński. I szukać analogii w owym słynnym liście wystosowanym w trakcie Vaticanum II przez polskich biskupów do swych niemieckich braci. Do dziś z uznaniem przytacza się zdanie "Przebaczamy i o przebaczenie prosimy". Rzadziej pamięta się reakcje i wczesnych władz i wielu Polaków na ten gest. Czy jednak nie przyniósł on i iobrych owoców? Nie nastąpiło pojednanie polsko-niemieckie? Czyż wreszcie uważani za wrogów Niemcy II i III Rzeszy - w czasie Bundesrepubliki nie •tali się przyjaznymi nam sąsiadami zza Odry i Nysy? Powiada się czasem, iż słynny list trafił na podatny grunt, jako że Niemcy 11 iż wtedy zrozumieli krzywdy, jakie wyrządzali Polakom w czasie wojny. To I uinak antycypowanie wydarzeń, dokonywane z pozycji dzisiej szego patrzenia na efekty. Znany jest zawód prymasa tysiąclecia, lapidarnym, by nie rzec: thlodnym wtedy odzewem ze strony niemieckich biskupów. Musiało upłynąć t rochę czasu, aby rzucone ziarno zaczęło kiełkować nad Renem. Za to chwalebne owoce wydaje po dziś dzień. I dziś jest wielka szansa, powtarzam, by nastąpiło podobne pojednanie polsko-ukraińskie. Od paru lat mówi się o szansach na nie, lecz jakoś brak skłonnych ku temu miarodajnych i obdarzonych autorytetem środowisk w obu państwach. Wielka szkoda, iż ten upragniony gest -I cśli zdąży się komuś o tym napomknąć - jest natychmiast obwarowywany tyloma zastrzeżeniami, że najodważniejszym zamykają się usta. W efekcie twa cisza, w której toczy się polityczna gra na przeczekanie. Czyli na co? Wychodzi na to, że aż wymrą ostatni sprawcy i ocaleli z tamtych kataklizmów. Czy tego pragną szanowni autorzy listów z Gdańska i Wrocławia? 148 Dyskusja Małgorzata Kmita Absolwentka ukrainistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, dziennikarka Mówiliśmy tu wszyscy o konsekwencjach akcji "Wisła" i negatywnych, od lat tych samych symptomach wrogości, nietolerancji, a nawet nienawiści, jakie nadal towarzyszą wzajemnym polsko-ukraińskim relacjom. Myślę, że warto na koniec powiedzieć też coś o działaniach pozytywnych, jakie w ostatnich latach można obserwować coraz częściej. Bo ważne, aby oprócz rozliczania się z przeszłością, spoglądać w przyszłość. To prawda, że można zaobserwować ze strony obecnej ekipy rządzącej niewiele działań mających na celu poprawę sytuacji mniejszości ukraińskiej w Polsce, ale są liczne ruchy "oddolne", pozarządowe, które przyczyniają się do wyjścia Ukraińców z ich własnego getta. Na przykład dwa tygodnie temu odbyły się w Krakowie Dni Kultury Ukraińskiej. Na program Dni złożyły sięm.in. liczne koncerty: muzyki cerkiewnej, bandurowej, folkowej (ludowej), ale i współczesnego ukraińskiego rocka. Na te imprezy przyszli nie tylko Ukraińcy mieszkający w Polsce, ale i Polacy, którzy przez kontakt z kulturą, muzyką i ludźmi dowiedzieli się czegoś więcej o Ukrainie i Ukraińcach. Na własne oczy też mogli się przekonać, ile stworzony stereotyp Ukraińca ma wspólnego z obrazem rzeczywistym. Bo oczywiście ogromnie cenne są różne badania historyków, dyskusje i konferencje naukowe (których z resztą w tym roku przeżywamy prawdziwy "wysyp") — ale nie oszukujmy się - rzadko kiedy ich wyniki dotrą do "przeciętnego" Polaka. Nic nie jest tak cenne jak spotkanie z człowiekiem, bowiem wówczas najłatwiej pozbyć się stereotypu. Na koncertach Dni Kultury Ukraińskiej, młodzi Ukraińcy i Polacy (którzy często na imprezę trafili przypadkiem) bawili się razem i rozmawiali. Wątpię, by potem któryś z obecnych tam Polaków powiedział, że Ukrainiec to rezun i bandyta. Innym spotkaniem, o którym myślę, że warto tu wspomnieć, było polsko-ukraińsko-niemieckie forum młodzieży, zorganizowane w Krakowie, m.in. przez Fundację Schumanna. W jego trakcie, w auli Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie odbyła się wówczas konferencja 50 lat po akcji "Wisła" - czas na zapomnienie, czas na przypomnienie, czas na zamieniacie? Dyskutowali podczas niej nie tylko historycy i politycy, ale i młodzi ludzie. I widać było wyraźnie, że im jest się o wiele łatwiej porozumieć. Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 149 Wszystkie te spotkania napawają mnie optymizmem. To prawda, łączy nas - Polaków i Ukraińców - nie zawsze chlubna wspólna, w jednym państwie, przeszłość. Czeka nas też jeszcze wiele pracy, by spojrzeć na siebie bez /.acietrzewienia i wystawiania rachunku krzywd. Ale wierzę, że dobrej woli i sil do pracy wystarczy na tyle, by kolejne pokolenia Polaków i Ukraińców więcej łączyło niż dzieliło - mimo trudnej historii - tak jak dziś współczesnych 1'nlaków i Niemców. 1'iotr Szafran /jednoczenie Łemków Kościół rzymskokatolicki nie bardzo starał się po chrześcijańsku |Kxichodzić do spraw ukraińskich. 29 października 1945 roku przemyska kuria wysłała takie pismo, które licytuję: Cerkwie opuszczone na terenie naszych parafii przechodząnafilie i naszych kościołów. Księża dziekani zechcą przesłać Kurii spis tych cerkwi i powierzyć je księdzu proboszczowi. Jak widzimy, wtedy jeszcze istniała kuria greckokatolicka, to był 1945 " >k, kiedy jeszcze nie aresztowano ani ordynariusza ks. bpa Kocyłowskiego, un jego pomocnego bpa Grzegorza Łakotę, a już majątki greckokatolickie 1 > vly na siłę zagrabiane. Druga sprawa, którą chciałem poruszyć, to przymusowe przesiedlanie I nierzy Armii Czerwonej do Związku Radzieckiego. Kiedy przeszedł front, zcze w zimie 1945 roku były organizowane mobilizacje do Armii 1 /.erwonej. Zgłosiło się do niej bardzo wielu naszych młodych chłopców ¦ idem z Łemkowszczyzny, żeby oczywiście wyzwalać zachodnie ziemie 1'' )lski, dotarli walcząc na froncie aż do Berlina, do Pragi, zwyciężyli, byli l idarnościowy, zrozumiał wagę problemu i potępił akcję "Wisła". Moralnie t to sprawa podjęta i w ludzki sposób potraktowana. Chciałem obecnie odnieść się do pewnych wypowiedzi, bo one dają wiele i ' myślenia. Otóż, mnie też jest trudno słuchać tego, co mówi prof. Torzecki .'c decyzja o akcji "Wisła" była podjęta w Moskwie przez Stalina i wykonana >,kami samych Polaków. I tu podoba mi się wyważony głos pana prof. ikopa. Zgodziłbym się z tym, że to był stalinowski mechanizm, natomiast 11 w Polsce także ci sami komuniści polscy zsyłali na Sybir, czy brali udział . represjonowaniu Polaków, w urządzeniu Katynia, w walce z AK. Wczujmy k w sytuację Polaków, którzy do dziś mająproblemy i nie ma porozumienia. ku uzelski też cały czas tłumaczy się, że sam wprowadził stan wojenny, bez 'i/.ymusu moskiewskiego. Te fakty trzeba mieć na uwadze, by dostrzec 'toblemy i konflikty wewnętrzne Polaków. Inaczej znajdujemy się w " 'litycznej próżni, gdyż mamy takich, anie innych bezpośrednich sąsiadów . taką, a nie inną Polską sąsiaduje i będzie sąsiadować Ukraina, która też k ¦ jest jednolita i różnie postrzega się tam Polaków. W1972 roku usłyszałem k 11 Jkraińców z diaspory i z Polski, że Ukraińcy powinni się w ogóle z Polski ¦• \ nieść, bo tu nie ma dla nich życia. Odpowiedziałem wówczas, że może I nawa ukraińska stanie się sprawą międzynarodową, ale wtedy musi ją .wikceptować jakieś państwo, najlepiej sąsiednie. Kiedyś gdy obejrzałem I' 11 i 154 Dyskusja Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 155 sobie na mapie i przeanalizowałem sąsiadów Ukrainy, to pomyślałem, że może to być Polska. Z czasem okazało się, że Polska pierwsza uznała niepodległość Ukrainy ito jest fakt o znaczeniu historycznym, przełomowym, na miarę stuleci. Osobiście brałem w tym aktywny udział, dlatego mam pełną świadomość znaczenia tego faktu. Teraz Mika szczegółów. Najpierw odnośnie tego, co powiedział pan prof. Prokop o proniemieckich sympatiach Ukraińców. Chcę powiedzieć, że były również proniemieckie sympatie polskie. Otóż zarówno wywożeni ze Lwowa na Sybir rzymokatolicy, jak i grekokatolicy, wierzyli, że Niemcy wkraczający do Lwowa z napisem "Bóg z nami", wyzwalając Lwów od komunizmu, wyzwolą ich również spod okupacji sowieckiej. Okazało się, że to byli jeszcze gorsi najeźdźcy o czym w swych listach informował papieża Piusa XII metropolita Andrzej Szeptycki****. **** Lwów, 29-31 sierpnia 1942 Najświątobliwszy Ojcze, Nie pisałem do Waszej Świątobliwości odkąd żyjemy pod władzą niemiecką gdyż do tej pory nie miałem dostatecznej pewności, że list mój nie wpadnie w ręce tych, którzy nie powinni go czytać. Mając jednak nadzieję, że w najbliższej przyszłości będę miał dobrą okazję, piszę tych kilka słów na próbę, w nadziei, że dotrą do Waszej Świątobliwości. Po uwolnieniu przez armię niemiecką spod jarzma bolszewickiego, odczuliśmy z tego powodu pewną ulgę, która jednak nie trwała dłużej niż jeden czy dwa miesiące. Stopniowo rząd wprowadził doprawdy niepojęty reżim terroru i korupcji, który z dnia na dzień staje się coraz cięższy i nie do zniesienia. Dziś cały kraj jest zgodny co do tego, że władza niemiecka jest zła, prawie diabelska, i w stopniu chyba jeszcze wyższym niż władza bolszewicka. Co najmniej już od roku nie ma dnia, w którym nie byłyby dokonywane najohydniejsze zbrodnie, kradzieże i grabieże, konfiskaty i wymuszania. Pierwszymi ofiarami są Żydzi. Liczba Żydów zamordowanych w naszym małym kraju z pewnością już przekroczyła dwieście tysięcy. W miarę dni, wymordowano do stu trzydziestu tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci. Wszystkie małe miasteczka na Ukrainie były świadkami podobnych masakr, a trwa to już od roku. Z początku władze wstydziły się tych aktów nieludzkiej niesprawiedliwości i starały się zapewnić sobie dokumenty, które mogłyby świadczyć, że autorami tych morderstw była ludność miejscowa lub członkowie milicji. Z czasem zaczęto mordować Żydów na ulicach, na oczach całej ludności i bez cienia wstydu. Oczywiście, wielkie ilości chrześcijan, nie tylko Żydów ochrzczonych, ale i "aryjczyków" - jak to oni mówią - padło ofiarą bezpodstawnych morderstw. Setki tysięcy aresztowań, najczęściej niesprawiedliwych, tłumy młodych ludzi rozstrzeliwanych bez żadnej sensownej I u raz jeszcze widać, jak ulegamy ciągle stereotypowi. Jesteśmy, zarówno I' Jacy jak i Ukraińcy, ofiarami zderzenia dwóch systemów: nazistowskiego komunistycznym, o czym mówiłem już na początku. Dodam tylko, że z ". 1 c iskwą, gdzie wciąż noszą portrety Stalina, na pewno nam nie po drodze, a I'ulakami, chcemy, czy nie chcemy, ale powinniśmy żyć w miarę normalnie l< ibrze. Optymistycznie nastawia zainteresowanie Ukrainą młodzieży polskiej. yczyny; dla ludności wiejskiej wprowadzono system niewolnictwa, a ponadto odzież wiejska jest więziona i zmuszana do wyjazdu do Niemiec, do pracy w i rykach lub na roli; chłopom zabiera się prawie wszystko co wyprodukują a /yna się od żądania podwojenia tej produkcji. (...) (...) Wszystko to jest jednak bardzo niedostateczną przeciwwagą wobec opisanej demoralizacji, jakiej ulegają ludzie prości i słabi. Uczą się oni dziejstwa i zbrodni ludobójstwa; tracą poczucie sprawiedliwości i iowieczeństwa. W listach pasterskich, oczywiście konfiskowanych, testowałem przeciw ludobójstwu; zdołano je jednak cztery czy pięć razy odczytać nomadzonemu duchowieństwu. Ogłosiłem, że zabójstwo człowieka podlega "Kkomunice, zastrzeżonej dla Ordynariusza. Protestowałem także listem do Himmlera i starałem się ostrzegać młodych przed zapisywaniem się do milicji, j'1/ie mogą ulec zgorszeniu. Wszystko to jednak jest absolutnie niczym w porównaniu z rosnącąfalą brudów nnralnych, zalewającą cały kraj. Przewidujemy wszyscy, że system terroru będzie wzrastał i zwróci się z dużo .'.n.-kszym nasileniem przeciw chrześcijanom ukraińskim i polskim. Oprawcy yzwyczajeni do mordowania Żydów, tysięcy ludzi niewinnych, przyzwyczajeni do widoku krwi i spragnieni są krwi. Zważywszy, że już teraz Niemcom wszystko wolno, trzeba przewidywać, że i wściekłość będzie nie do powstrzymania i że żadna siła nie zdoła im narzucić Mejkolwiek dyscypliny. Przewidujemy więc, że cały kraj będzie zatopiony w lokach niewinnej krwi, chyba, że jakiś nadzwyczajny przypadek zahamuje bieg rzeczy. (...) Nie dodaję tutaj krytyki systemu, który Wasza Świątobliwość zna o wiele iupiej niż my wszyscy. Tego systemu kłamstw, oszustw, niesprawiedliwości, grabieży, będącego karykaturą wszelkich pojęć o cywilizacji i ładzie. Ten system •tjoizmu doprowadzonego aż do absurdu, zupełnie zwariowanego szowinizmu iiodowego, nienawiści do wszystkiego, co uczciwe i piękne jest czymś tak zwykłym, że chyba pierwszym wrażeniem, jakie się odczuwa na widok tego iwora, jest osłupienie. Do czego system ten doprowadzi nieszczęsny naród miecki? Tylko do zwyrodnienia, jakiego historia jeszcze nie znała. Oby Bóg ii by upadając nie pociągnęli za sobą tych części Kościoła Katolickiego, które mogą nie odczuć reperkusji tego piekielnego oddziaływania. (...) i Dr. Listy metropolity lwowskiego Andrzeja Szeptyckiego do papieża Piusa XII, /nak" nr 400 (9)/1988, s. 64-67) lv. Dyskusja Ukraińcy w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła" 157 ^ I i akowie jest od ośmiu lat nowa Ukrainistyka UJ, o której mało się u -.| >• .i 1111 u, choć studiuje tu 120 osób, w zasadniczej większości są to Polacy, łi i \ Ih i w |ednej trzeciej Ukraińcy. o U 111 ie kilka słów o filmie o Jaworznie, stanowiącym ważną część naszej t. |i (>io/.; ten przed chwilą oglądany przez nas film pokazywałem niektórym I" '-.ii mi w Sejmie w 1990 r. Na początku, gdy mówiłem, że było coś takiego, nu- wierzyli, bo tak samo mieli zakłamaną historię polską, a tym bardziej 11 k ra i ńską. Po obejrzeniu tego filmu niektórzy byli zszokowani i zaniemówili, ale coś tam myśleli. W tej chwili film ten był już emitowany przez telewizję "Kraków" w programie "U siebie", a więc problem powoli dociera do świadomości przynajmniej pojedynczych osób społeczeństwa polskiego. A więc pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość i pracować dalej wtym kierunku. Kiedyś studentka zapytała mnie czy to, że nic konkretnego nie zostało zrobione wynika z tego, że wszędzie jest "blokada", czy może także z pewnej inercji Ukraińców. Wiem, ilu działaczypracuje wterenie, ilu przygotowało nawet tę konferencję w Gorlicach. Coś mogę na ten temat powiedzieć. Oczywiście, że lasy powinne być zwrócone i to jak najszybciej, bo to jest ten konkret, ten sprawdzian dobrych intencji w działaniu, a nie w gadaniu i sowieckim obiecywaniu. Zdajemy sobie doskonale sprawę, że komuniści nie są zainteresowani prywatyzacją, a tym bardziej reprywatyzacją. Starajmy się być ludźmi, którzy znają sytuację i zastanawiają się jak skutecznie dążyć do celu, by nowe władze, już nie komunistyczne, ten problem podjęły. Trzeba też powiedzieć, że akcja "Wisła" w jakimś sensie się udała, w Polsce jest 1 % Ukraińców, niech będzie i 1/2%. Gdyby Polacy obecnie odpowiednio i życzliwie potraktowali problemy Ukraińców i mniejszości narodowych, Polska mogłaby się stać krajem wzorcowym gdy chodzi o stosunek do mniejszości narodowych. Przecież Ukraińcy nikomu nie zagrażają. Wielokrotnie mówię to Polakom, ale są różne reakcje ludzi i z prawicy i z lewicy. Powiem jakby puentując, że istnieje w świadomości pogląd, że ziemie wschodnie uważa się za utracone, zaś zachodnie za odzyskan; trzeba o tym mówić, tłumaczyć i zmieniać taki sposób myślenia. Kończąc, chciałem powiedzieć o pewnych inicjatywach, co jest też dobrodziejstwem tej demokracji, źródłem zmian, pozarządowych inicjatyw i możliwości nieskrępowanej działalności w różnych dziedzinach. Ale czy wszyscy się włączają i wiedzą, gdzie warto w coś zainwestować, czy po prostu czekają, że ktoś z góry zarządzi i znów wszystko będzie załatwione za (cdnym pociągnięciem pióra. Organizujmy się i dyskutujmy, ale wnikając i uwzględniając racje i argumenty drugiej strony. Nie traktujmy tych złożonych «praw wybiórczo, bez zróżnicowania i uwzględnienia zmieniających się w arunków. Nie spotykajmy się bez końca tylko po to, by ponarzekać na fali ¦»11 cagowania, gdyż będzie nas to jeszcze dużo kosztować, a ktoś trzeci tylko m.i to czeka i na tym korzysta. Wacław Szlanta /jednoczenie Łemków Powiem państwu o Łemkach, bo oni żyli tu w górach. Otóż, póki nasi i .i /odkowie tu byli, te góry żyły, ziemia była uprawiana i rodziła, mimo że i .i aca był ręczna i ciężka. Po tym co zrobiono pół wieku temu, wsie, ziemie .pustoszały i dziczeją. Próbowano różnych sposobów, aby ewentualnie do mi h powrócić, ale nigdy tego co było, nie dało się już odrobić i I ii awdopodobnie już się nie osiągnie. Tutaj są w stanie żyć i pracować tylko uil/.ic gór, przybysze tych warunków nie wytrzymują. W przeddzień wyjazdu premier Hanny Suchockiej na Ukrainę w telewizji i M .kazano film Jadwigi Nowakowskiej Akcja "Wisła ". Film był zrobiony w •I m isób wyważony, jego tonacja była podobna do dzisiejszej konferencji. W filmie pokrzywdzeni Ukraińcy mimo tragedii, widzieli potrzebę i wyrażali .•' ii i iwość przebaczenia i pojednania. Natomiast pokazane tam głosy Polaków 1 lv przeciwne i-jak wyraził siew sejmie marszałek Aleksander Małachowski 111 pokolenie musi wymrzeć. Szkoda, że tak różne są postawy obu stron. W bieżącym roku w kwietniu odbywał się w Warszawie kongres i aińców, diaspory ukraińskiej. Chcę podkreślić, że niejesteśmy w diasporze, ¦ my na ziemiach swoich, ale poza Ukrainą. Jednym z dokumentów było ¦ lanie do narodu polskiego, w którym zawarte było już symboliczne umiłowanie: "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Czy ten głos n. i idzie odpowiedź - pokaże czas. Nadzisiejszą konferencję przygotowałem także oświadczenie prezydentów i I ;ki i Ukrainy, podpisane 21 maja 1997 roku. Podkreśliłem tam takie ¦umiłowania: "Przyszłość stosunków polsko-ukraińskich należy poddać i i awie i sprawiedliwości". Tego cały czas chcemy. Pragniemy: "wspólnie zwyciężać skomplikowane dziedzictwo polsko—ukraińskich losów" - 158 Dyskusja temu - jak sądzę - służy ta konferencja - "po to, by cienie przeszłości nie kładły się na dzisiejsze więzi między obydwoma krajami, narodami." I jest tam szereg takich sformułowań, jak: oczekiwanie poszanowania wartości demokratycznych, szacunek dla praw człowieka. Polska rzeczywistość jest taka, że przychodzi nam te prawa, tę normalność położenia wymuszać niejako na politykach, na urzędnikach, nie można tego robić na społeczeństwie. W zasadzie należałoby te prawa kształtować i to jest chyba jedyna skuteczna droga. Ale z drugiej strony, obok rzeczy pozytywnych (co potwierdza choćby przywołane oświadczenie prezydentów), istnieją jeszcze ludzie o dawnym, powiedzmy tradycyjnym, sposobie myślenia. W lutym tego roku nasi przedstawiciele Stefan Hładyk i Oleh Maślej byli u Rzecznika Praw Obywatelskich. W "Rzeczpospolitej" ukazała się notatką że takie spotkanie się odbyło, a jej autor podpisał się Kolekcjoner z UOP. Przedrukowaliśmy to w "Watrze". Chcę jeszcze podkreślić, że tych postaw konserwatywnych, jak np. niektóre głosy po artykule pana Wołosiuka, jest więcej, aniewiem, czy nie najmocniej funkcjonujątakie opinie w instytucjach. Głosy dzisiejszej konferencji są godne uznania, zwłaszcza za otwartość wobec Ukraińców i próbę zrozumienia ukraińskiego garbu, do którego tak niewielu podchodzi pozytywnie. Podkreślam to, bo problematyka ukraińska jest niewdzięczna, politycy jej na ogół unikają, bo nikt nie zrobi na niej kapitału politycznego. Mogę przy okazji powiedzieć, że nie ma prawnika, który byłby gotów podjąć się dokonania prawnej analizy bezprawności akcji "Wisła". Serdecznie dziękuję gościom i referentom. Pragnęlibyśmy spotykać taką postawę częściej, ale to wymaga pewnej otwartości, podejścia. Jeśli więc te dzisiejsze głosy byłyjaskółkami, to życzyłbym, w odróżnieniu od przysłowia żeby byłyjaskółkami przynoszącymi wiosnę. REFLEKSJE, DOKUMENTY, MATERIAŁY Drogowskaz, Tyrsus Wenhrynowicz Grzegorz Motyka "ŁUNY W BIESZCZADACH" JANA GERHARDA A PRAWDA HISTORYCZNA* Dziwnym kaprysem historii Bieszczady stały się w PRL-u swoistym nymbolem stosunków polsko-ukraińskich. Niewątpliwie przyczyniła się do tego wielokrotnie wznawiana a nawet sfilmowana powieść Łuny w Bieszczadach. Jej autor, Jan Gerhard (prawdziwe nazwisko Wiktor Bardach) urodził lię w 1921 r. we Lwowie. W czasie II wojny światowej przebywał we l;rancji, gdzie walczył w komunistycznym ruchu oporu. W listopadzie '45 r. wrócił do kraju i wstąpił do LWP. Jako dowódca 34 pp 8 DP, w okresie od czerwca 1946 r. do listopada 1947 r., brał udział w walkach w Hicszczadach. Potem był m.in. korespondentem PAP w Paryżu, redaktorem naczelnym tygodnika "FORUM", zajmował się pracą literacką. W sierpniu I ''71 r. w tragicznych i, jak się wydaje, wciąż nie do końca wyjaśnionych 'kolicznościach, został zamordowany we własnym mieszkaniu2. Powieść Łuny w Bieszczadach (początkowo miała nosić tytuł Tak było w Bieszczadach) po raz pierwszy ukazała się w 1959 r. nakładem MON. W posłowiu J. Gerhard zaznaczył: ... to powieść tylko jeśli chodzi o niektóre osobiste przeżycia i myśli jej bohaterów. Wydarzenia opisane w tej książce są prawdziwe. l Powieść była wznawiana dwanaście razy - w sumie ponad 500 rys. nakładu. Także oparty na niej film pt. Ogniomistrz Kaleń, choć chłodno przyjęty przez krytykę, cieszył się sporą popularnością. Warto wspomnieć, iż w PRL-u parokrotnie "przypadkowo" emitowano go w TV w dniach Bożego Narodzenia w Kościele Wschodnim. ' /. Pudysz, Zabójstwo z premedytacją, Warszawa 1987, s. 64-84. O morderstwie (icrharda napisał również powieść Na bezdomne psy Roman Bratny. 162 Grzegorz Moryka Z życia wziąłem sylwetki bohaterów, ludzi, których znałem w tamtych latach. (...) Zgodne z rzeczywistością są nawet wydarzenia mające całkowicie pozory anegdot".3 W tym dokumentalnym charakterze książki ówczesna krytyka literacka dopatrzyła się jej największego znaczenia, uznając jednocześnie, iż jako utwór prozatorski nie przedstawia ona większej wartości. "Siłąjej -pisał J. Znamierowskiw "Woj sku Ludowym"-jest pamiętnikarska prawda, osobiste przeżycia, głęboki autentyzm - wszystko płynące ze wspomnień". A w tygodniku "Orka" niejaki Goździkiewicz dodawał: "Autor (...) opisuje z dokładnością reportera los każdej wyprawy, przebieg każdej bitwy. Pod jego piórem ożywają tamte zamierzchłe wydarzenia". W miesięczniku "Mówią wieki" posunięto się nawet do stwierdzenia, że "powieść nabiera do pewnego stopnia walorów źródła historycznego"4. Jak widać, powszechnie uznano ją za książkę-dokument wiernie oddającą bieszczadzkie wydarzenia. To przekonanie utrzymuje się po dziś dzień. Nawet angielski historyk Norman Davies w drugim tomie swojego słynnego Bożego igrzyska na stronie 843 poleca jąjako "beletryzowaną relację". Nic zatem dziwnego, że historyk zajmujący się konfliktem polsko-ukraińskim w Bieszczadach musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wydarzenia opisane w Łunach w Bieszczadach faktycznie odpowiadają historycznej prawdzie. Bliższe przyjrzenie się literaturze przedmiotu, połączone z pobieżną ilustracją archiwów nasuwa co do tego poważne wątpliwości. Poniżej chciałbym się nimi podzielić. Specyfika sesji zmusza mnie do ograniczenia się wyłącznie do wątku ukraińskiego, pozostawiając na boku wytworzony w Łunach... obraz polskiego podziemia antykomunistycznego. W pracy posługuję się cytatami powieści pochodzącymi z jej X wydania z 1977 r. Jednym z bardziej dramatycznych wydarzeń opisanych w Łunach w Bieszczadach jest (s. 243,257-280) los kompanii porucznika Wierzbickiego. Według Gerharda, otrzymała ona w marcu 1946 r. rozkaz przeszukania 3. J. Gerhard, Łuny w Bieszczadach, Lublin 1977, s. 577. 4. J. Znamierowski, Szmat żołnierskiej prawdy, "Wojsko Ludowe" nr 12,1960; T. Goździkiewicz, Zraniona ziemia, "Orka" nr 18, 1960; "Mówią wieki" nr 5, 1960. "Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna 163 okolic Smolnika. Po drodze łamiąc polecenie dowódcy pułku - co w powieści jest wyraźnie podkreślone - weszła na teren masywu ( hiyszczatej. Działając w tym rejonie kurinny "Ren", zorientowawszy iv w słabości sił wojska, skoncentrował wszystkie swoje sotnie i ' uyanizował zasadzkę. W czasie walki większość żołnierzy zginęła, część przeważnie unieruchomionych w zaspach śnieżnych - dostała się do niewoli, a kilkunastu próbując wydostać się z okrążenia, trafiło na pole minowe. "Ren" urządził sobie przedstawienie. "Zagrzechotał - czytamy w powieści - ręczny karabin maszynowy i ) tamci na polu minowym zaczęli się poruszać. Z odległości wyglądało i" (...) rzeczywiście na taniec. Padali, przysiadali, czołgali się i znów \\ stawali czepiając się okruchów życia, jakiejś absurdalnej nadziei ¦ malenia". W efekcie tej "zabawy" wszyscy obecni na polu minowym zginęli. Wziętych do niewoli czekał los jeszcze gorszy, zostali bowiem ścięci w makabrycznej, wręcz rytualnej egzekucji ciesielskim toporem. Rytualnej, Im zdaniem Gerharda: "Dowództwo UPA uważało, że nic tak nie wiąże lik bezpośrednio popełniona zbrodnia". Niemal spod ostrza topora udało się zbiec jedynie szereg. Gąsienicy -\s filmie czyni to ogniomistrz Kaleń. Ten epizod w powieści kończy się /.daniem: "Była to jedna z najcięższych klęsk poniesionych przez wojsko w walkach z bandami w Bieszczadach". Każdego, kto po przeczytaniu tych słów oczekiwałby, że o tej porażce wojska dowie się czegoś więcej po wzięciu do ręki pierwszej z brzegu pozycji historycznej poświęconej walkom z UPA, spotyka jednak srogi zawód. Oto bowiem pisze o tym wydarzeniu jedynie A. Bata w popularnej książce Bieszczady w ogniu (s. 169-171), ale jestto wyraźne zapożyczenie /. tekstu Gerharda, w dodatku z pomyloną o cały rok datą. Nie znajdziemy natomiast na ten temat ani jednego słowa zarówno w monografii 8 Dywizji Piechoty pióra St. Rzepskiego, jak również w pracy M. Juchniewicza i St. Rzepskiego Szlakiem 34 pułku piechoty. Podobnie próżno szukać choćby wzmianki o zasadzce pod Smolnikiem w szkicach poświęconych walkom przeciw UPA 8 Dywizji Piechoty i jej poszczególnych pułków, zamieszczonych w zbiorze W walce ze zbrojnym podziemiem, wydanych pod redakcją M. Turlejskiej. A prace te 164 Grzegorz Moryka przedstawiają dzieje opisywanych jednostek od daty ich powstania aż do roku 1947, wymieniając w miarę możliwości nawet nazwiska i daty śmierci poszczególnych żołnierzy... Nic o tym wydarzeniu nie wspominają również Antoni B. Szczęśniak i Wiesław Szota w Drodze donikąd - niewątpliwie najlepiej wydanej w Polsce książce na temat UPA. Czyżby zatem zniszczenie kompanii LWP, a następnie stracenie wziętych do niewoli żołnierzy było wyłącznie dziełem wyobraźni literackiej J. Gerharda? W marcu 1946 r. wojsko faktycznie poniosło w Bieszczadach kilka poważnych klęsk. Wydaje się, że tragedia kompanii por. Wierzbickiego nie jest niczym innym jak literacko barwnym, ale niewiele mającym wspólnego z prawdziwym przebiegiem wypadków opisem jednej z tych porażek. Mam tu na myśli zagładę strażnicy WOP w Jasiem, której przebieg przedstawił H. Dominiczak w pracy WOP w latach 1945-48 (s. 220-227). 19 III 1946 r. około 70 żołnierzy dowodzonych przez ppor. Gierasika dotarło do Jasiela w celu ubezpieczenia ewakuacji 30 żołnierzy stanowiących załogę strażnicy WOP. Następnego dnia o świcie żołnierze wyruszyli w drogę powrotną, lecz zaraz po wyjściu z wioski zostali zaatakowani przez UPA. W walce zginęło raptem 2 żołnierzy, kilkunastu było rannych, jeden oficer i 2 żołnierzy przedostało się do Czechosłowacji. Pozostali, tj. 94 żołnierzy, w tym 6 oficerów i 4 milicjantów, po wyczerpaniu się amunicji zostali wzięci do niewoli. Oficerów i milicjantów od razu oddzielono od reszty żołnierzy, a następnie rozstrzelano. Pozostałych poddano weryfikacji. Wybrano "najbardziej aktywnych w zwalczaniu UPA" i posiadających sowieckie odznaczenia. Ich również rozstrzelano w lesie pod Jasielem. Zginęło tak w sumie 36 osób. Spośród przeznaczonych na rozstrzelanie jedynie szeregowemu P. Sudnikowi udało się w ostatniej chwili zbiec z miejsca egzekucji. Pozostałych żołnierzy, choć Dominiczak nie pisze o tym wprost, puszczono wolno5. "Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna 165 I 5. Jeżeli wierzyć meldunkowi dziennemu WOP nr 48 z 2 IV1946 r. (CAWIV-111-68, k. 432), co najmniej 6 żołnierzy zostało przekazanych jakiemuś okolicznemu oddziałowi NSZ. Nie jest to bynajmniej jedyny przypadek powiększania rejestru win bieszczadzkiej UPA. Oto na stronie 552 czytamy: "W kilka zaledwie dni po śmierci Generała (Świerczewskiego - przyp. G.M.), sotenny "Dir" zaatakował transport chorych i rannych żołnierzy grupy manewrowej WOP. (...) W nierównej walce upowcy wymordowali 30 żołnierzy". Rzeczywiście, z dokumentów Centralnego Archiwum Wojskowego (CAW IV-111-613, k. 19-21) dowiadujemy się, iż 1.4.1947 r. jedna z sotni UPA zaatakowała grupę 32 żołnierzy WOP, zabijając prawie wszystkich. Niemniej w żadnym razie nie byli oni chorzy czy ranni -jest to już wyłącznie dopowiedzenie Gerharda. Zarówno z tych dwóch, jak i innych opisanych w powieści zdarzeń i idnosi się wrażenie, że UPA likwidowała bezwzględnie każdego żołnierza, który znalazł się w zasięgu jej ręki. Tymczasem, istnieją świadectwa przeczące tej tezie. I tak, z relacji znajdującej się w CAW (CAW IV-111-510, k. 96-97) dowiadujemy się o wzięciu do niewoli dowódcy jednej ze strażnic WOP-11 por. Jareckiego. Został on przetrzymany w odosobnionym miejscu przez kilka dni, w czasie których starano się go namówić do przystąpienia do \ K (!). Gdy odmówił, został odprowadzony pod strażnicę i wypuszczony. Ze wspomnień uczestnika "bieszczadzkiej wojny" R. Sawickiego (Sawicki R., Płonące wzgórza, Warszawa 1971, s. 46-47) dowiadujemy MV z kolei o innym wydarzeniu. W styczniu lub lutym 1946 r. pluton WP / H pułku, dowodzony przez plut. Dobrowolskiego otrzymał za zadanie wysiedlenie ludności wsi Caryńskie. Już po dojściu do wioski, dowódca /orientował się, iż oddział został otoczony przez sotnię "Bira" (w tekście iminie podano - "Burłaki"). Zdając sobie sprawę z istniejącego zagrożenia, {)obrowolski zwrócił się do miejscowego sołtysa z następującą propozycją: A bo widzicie sołtysie, kazano mi zabezpieczyć wasz wyjazd z Polski. Mc, że człowiek ma to miękkie serce, nie chcę ponaglać was do wyjazdu. I wiecie, co wymyśliłem? (...) powiadomcie mieszkańców wioski, żeby u \ szli z dobytkiem do lasu, ja zamelduję swym przełożonym, że rozkaz /ostał wykonany. Wieczorem wrócicie sobie do wsi i po krzyku", /.uiowolony z takiego obrotu sprawy sołtys doprowadził do spotkania polskiego dowódcy z sotennym, po czym pluton polski nie niepokojony powrócił do reszty pułku. 166 Grzegorz Moryka "Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna 167 Trudno powiedzieć, jak częste były tego rodzaju przypadki6. W powieści jednak zostały one całkowicie pominięte. Gerhard szeroko rozpisuje się o taktyce stosowanej przez oddziały wojskowe (s. 28-32, 85-90, 152-156, 188-194, 290-294, 314-330), skrzętnie jednak przemilcza różnego rodzaju akcje represyjne podejmowane wobec ludności cywilnej. Chodzi tu m.in. o wymordowanie 33 mieszkańców wsi Terka, czy tiż kilkakrotne krwawe pacyfikacje Zawadki Morochowskiej. Tę drugą akcję przeprowadził zresztą 34 pp, choć stało się to jeszcze zanim Gerhard objął nad nim dowództwo. Autor Łun... nie wspomina również o dokonywanych przez wojsko częstych nadużyciach, kradzieżach, wymuszeniach pieniędzy. Zarówno Archiwum Powiatowe w Sanoku, jak też Wojewódzkie Archiwum w Rzeszowie posiadają w swych zbiorach wiele tego typu skarg na oddziały wojskowe. Żeby nie być gołosłownym, pozwolę sobie przytoczyć obszerne fragmenty raportu powiatowego leskiego starosty T. Pawłusiewicza do wojewody rzeszowskiego, w którym skarży się on na stacjonujący w Lesku 36 pp (był on sąsiadem 34 pp)7. Starosta powiatowy leski Tajne! Lesko, dnia 1.01.1946 r. _____ Do Ob. Wojewody Rzeszowskiego W związku ze stacjonowaniem w tutejszym powiecie 36 pułku 8 Dywizji, na czele którego stoi Dowódca Pułkownik Kiryluk, relacjonuję następująco: Od 15 września 1945 r. rozpoczął wyżej wymieniony Pułk akcję oczyszczającą od band banderowskich, w rezultacie której band tych nie pomniejszono z tego powodu, że bandy grupowały się po lasach, do których wojsko wcale nie dochodziło. Spalono jedynie kilka gromad ukraińskich, za co banderowcy spalili polskie i wymordowali kilkanaście osób polskich. Wysiedlanie ludności ukraińskiej za pomocą wyżej wymienionego Pułku, nie dało również prawie żadnych rezultatów. Miały jedynie 6. Wypadków puszczenia wolno wziętych do niewoli żołnierzy było więcej. 7. Wojewódzkie Archiwum Państwowe w Rzeszowie, zespół 36, sygn. 3 87, k.2-6. miejsce całe szeregi grabieży inwentarza, ubrań i sprzętu od ludności, która nie chcąc wyjeżdżać na Wschód, opuszczała wioski i kryła się do lasu. Grabiono nawet przy tym i ludność polską, która przebywał w domach. Pułk ten rozkwaterował się głównie w Lesku. Pozajmował Pułkownik odpowiednią ilość budynków na kwatery dla wojska, zajmując dla swojego Sztabu odremontowany budynek przez Nadleśnictwo, w którym osobiście mieszkał. Zwracał się do tutejszego Starostwa z prośbą o wypożyczenie mu od miejscowej ludności odpowiedniej ilości mebli i sprzętu domowego dla Wojska i siebie, którego mu dostarczono pod warunkiem i gwarancją z jego strony, że rzeczy te w razie swego odejścia zwróci z powrotem odnośnym właścicielom. Po pewnym czasie wyprowadził się Pułkownik z zajętego budynku po Nadleśnictwie, oddając takowy zupełnie zdemolowany, bez okien, bez zamków i bez mebli wypożyczonych, wywożąc je częściowo z Leska, a częściowo pozostawił doszczętnie zniszczone. Ob. Kiryluk rozkazuje swoim podwładnym przyprowadzić sobie na kwaterę przymusowo dziewczęta miejscowe, celem rozpusty. Aresztowane kobiety każe sobie przyprowadzić na kwaterę (niby celem przesłuchania) a zmusza je pod groźbą rewolweru do spółkowania ze sobą. Ob. Kiryluk w dzień targowy na rynku robi masowe łapanki na ludzi, aresztuje ich pod pretekstem banderowców, rozbija tym sposobem targi, trzyma ich w więzieniu, a następnie zwalnia za okupem. Ostatnio pobrał 25.000 zł z gromady Postołów. Okazuje się również, że więzi ludzi niewinnych. Podpalił osobiście ostatnie gospodarstwo w gromadzie Glinne, z którego uciekał przed nim jakiś człowiek. Okazało się, że również niewinny, a poczytał go Pułkownik za banderowca i dlatego zniszczył warsztat pracy. Posłańcowi z gromady Uherca, który był wysłany konno przez gminnego referenta świadczeń rzeczowych w sprawie ściągnięcia kontyngentu siana z gromady Orelec, zabrano konia na drodze, poczytując go za łącznika banderowców. Ostatnio w czasie spalenia gromady Mchawa w gminie Baligród, za zabicie dwóch żołnierzy polskich przez banderowców - spalono około 40 gospodarstw ukraińskich, ale za co spalono przy tym 14 gospodarstw polskich?, i zabito pięciu Polaków, skoro Polacy byli zupełnie niewinni i stale przez banderowców prześladowani. I 168 Grzegorz Moryka Wszystkie wyżej przytoczone fakty wywołują ogromne rozgoryczenie wśród ogółu, podkopują autorytet Wojska Polskiego, stwarzając nieufność ludzi do Wojska i nienawiść, buduję reakcję i mnożą bandy. Padają dzielni, niewinni i zasłużeni żołnierze polscy, którzy przeszli walkę ze strasznym najeźdźcą germańskim, bo bandy nietykane po lasach mszczą się na nich za czyny Pułkownika, robiąc zasadzki po drogach i kładą ich po kilku trupem. Po podpisaniu niniejszego aktu zgłosił się do tutejszego Starostwa Sołtys gromady Nowosiólki Stanisław Leicht, Polak, ze swoją kilkunastoletnią córką z następującym zażaleniem na Pułkownika Kiryluka. Do domu wyżej wymienionego wpadł Pułkownik z rewolwerem w ręku i zaczął gwałcić jego córkę. Dziewczyna broniąc się, została uderzona przez napastnika w głowę. Wyrwawszy mu się jednak z rąk, wybiegła na podwórze, gdzie ją dopędził i dalej włóczył po dziedzińcu. Wyrwawszy się powtórnie, zdołała uciec. Następnie Pułkownik wrócił z powrotem do mieszkania i zrabował Sołtysowi kwotę 1300 zł. W drugim wypadku dzwonił znowuż z Baligrodu do tut. Starostwa w dniu dzisiejszym lekarz Kuzmak o ratowanie jego córki, którą porwał Pułkownik Kiryluk z jego domu w kierunku Leska. W trzecim wypadku doszło teraz do wiadomości tut. Starostwa, że przed paru dniami Pułkownik przywiózł jakąś panią z Rymanowa, którą gwałcąc u siebie na kwaterze, powodując uszkodzenia ciała. Lesko 2.01.46 Starosta Powiatowy (-) Pawiusiewicz Tadeusz Przedstawione przez mnie nieścisłości to dopiero wierzchołek góry lodowej. Prześledźmy pokrótce niektóre inne. J. Gerhard zaczyna swoją opowieść (s. 5-12) od opisu zlikwidowania przez UPA zimą 1945 r. kilkunastu placówek WOP. UPA faktycznie doprowadziła do ich likwidacji, stało się to jednak kilka miesięcy później, w marcu 1946 r., i miało zupełnie inny przebieg8. Na kartach powieści (s. 87,188,544-545) jest wyraźnie zawarta sugestia o dobrowolności wyjazdu w latach 1945-1946 ludności ukraińskiej do USSR, tymczasem była to zdecydowana akcja o charakterze przymusowym. "Łuny w Bieszczadach" a prawda historyczna 169 Poważne wątpliwości budzą przedstawione w książce (s. 536-554) okoliczności śmierci gen. Świerczewskiego. Dość powiedzieć, że za .i nganizowanie ochrony generała, o czym w Łunach... się nie wspomina, l< 'wódca 8 DP płk. Bielecki oraz dowódca 34 pp, tj. Gerhard, otrzymali .licowe nagany ministra obrony narodowej9. Sotenny "Chrin" (Gerhard mylnie pisze: "Hryń") ginie w utworze (s. 565-v >()) w czasie trwania akcji "Wisła". W rzeczywistości przebił się na Ukrainę, p l/.ic jeszcze rok walczył z Sowietami. Zginął w 1949 r. na granicy austriacko-i /cchosłowackiej. Na Ukrainę udało się również przebić "Renowi", podczas s Na ten temat pisałem już w artykułach: Zagadka śmierci "Waltera ", "Tygodnik Solidarność" nr 27, 1991; Wokół śmierci "Waltera", "Polska Zbrojna" z 30 marca 1992. in Litopys UPA, t. 14, Toronto 1987, s. 32, 60. 11. J. Gerhard, Łuny..., op. cit., s. 577; Z. Pudysz, Zabójstwo..., op. cit, s. 76. l ' O niektórych innych patrz: T.A. Olszański, Wokół akcji "Wisła ", "Dialog". Czasopismo Studenckiego Koła Ukrainoznawczego nr 2, Wrocław 1992. I i Duża część powieści została poświęcona działaniom oddziału WiN mjr. Żubryda. Otwarte pozostaje pytanie, czy Żubryd był bardziej antykomunistycznym partyzantem, czy też zbójeckim hersztem, ale nie ulega wątpliwości, iż jego obraz w Łunach... jest, łagodnie mówiąc, niepełny. Z braku miejsca, porównajmy życiorys Żubryda tylko do roku 1945. Powieściowy Żubryd (s. 38-52) to przedwojenny, trochę ograniczony kapral zawodowy, który za gorliwie pełnioną w czasie wojny służbę w NSZ otrzymał awans ledwie na starszego sierżanta. Po powstaniu Polski Ludowej, założył on własny oddział, za co z kolei otrzymał / Monachium nominację oficerską. W cyklu artykułów B. Gajewskiego i A. Baty zamieszczonych na łaniach tygodnika "Podkarpacie" ten fragment biografii Żubryda wygląda "nieco" inaczej. 170 Grzegorz Moryka "Łuny w Bieszczadach " a prawda historyczna 171 Wiele wydarzeń związanych z konfliktem polsko-ukraińskim w Bieszczadach nie jest jeszcze do końca poznanych. W ich wyjaśnieniu nie pomoże jednak z pewnością książka Gerharda. Liczne nieścisłości, przeinaczenia i przemilczenia, duża dawka literackiej fikcji - wszystko to sprawia, iż nie oddaje ona w żadnej mierze ówczesnej rzeczywistości. Jest ona cenna dla historyka szukającego nie tyle odpowiedzi na pytania, jak było w Bieszczadach, co raczej, jak oficjalna propaganda PRL-u chciała konflikt połsko-ukraiński przedstawiać. Łuny w Bieszczadach pokazują bieszczadzkie wydarzenia w barwach czarno-białych. Źli - to antykomunistyczna partyzantka wszelkiej maści, dobrzy - to żołnierze, milicjanci i ci wszyscy, którzy opowiadają się po stronie nowego, "ludowego" ustroju. Można zatem śmiało zaliczyć ją do tzw. literatury "zaangażowanej". Trzeba przyznać, że Gerhard nie ukrywał tego ideowego przesłania swojej powieści. Przyznał się do tego w artykule opublikowanym w 1968 r. w kwartalniku rzeszowskim - "Profile". Zaproponował w nim również utworzenie z Bieszczadów swoistego sanktuarium pamięci narodowej wzorowanego na... polach bitew pod Verdim i Waterloo. W rozwiązaniach szczegółowych sugerował zbudowanie w miejscu śmierci Swierczewskiego pomnika "nie ograniczonego do jednego popiersia". Według jego pomysłu, każdy z "30 żołnierzy, którzy bili się pod rozkazami Generała, miałby swój wykuty (...) kamień oznaczający pozycję, jaką zajmował w walce. Głazy te obejmowałyby pole walki na froncie 750 metrów, wspinałyby się tyralierą w górę, zajmowałyby stanowiska ogniowe wzdłuż szosy i strumienia. Potężny pomnik Waltera górowałby nad innymi". Dalej proponował też min. zmianę nazw niektórych bieszczadzkich zakątków na np. "Połoninę bagnetów", "Wąwóz zasadzek", "Las biwaku", "Jar Żubryd do wojny faktycznie był zawodowym podoficerem. We wrześniu 1939 r. w stopniu plutonowego wziął udział w obronie Warszawy. Tam też otrzymał awans na sierżanta i został odznaczony. 16 listopada 1939 r. uciekł z transportu jeńców, po czym wrócił do rodjzinnego Sanoka. Chcąc walczyć z Niemcami, związał się z sowieckim wywiadem. Aresztowany przez gestapo, zbiegł prowadzony na egzekucję. Po "wyzwoleniu" był początkowo jednym z szefów sanockiego UB, ale po pewnym czasie zabrał część swoich podkomendnych i uwolniwszy aresztowanych, przeszedł do podziemia. Muchy", gdyż takie nazwy budziłyby "zaciekawienie historyczne". Wydaje tu się, że komentarz jest tu zbyteczny. Ilihliografia: I Archiwalia i cntralne Archiwum Wojskowe: zesp. Sztab Generalny WP, Akta w sprawie Swierczewskiego, korespondencja z WOP, za rok 1946. Wi )|cwódzkie Archiwum Państwowe w Rzeszowie: zesp. Urząd Wojewódzki w Rzeszowie, lata 1944-1950. Sprawozdania ze st. bezp. województwa. I1 Wydawnictwa źródłowe / nopys UPA, t. 14, Toronto 1987. III. Artykuły, opracowania, wspomnienia I łata A., Bieszczady w ogniu, Rzeszów 1987. l)avies N., Boże Igrzysko, Historia Polski, t. 2, Kraków 1991. I )ominiczak H., Wojsko Ochrony Pogranicza w latach 1945-1948, Warszawa 1971. (lajewski B., Bata A., Na tropach Żubryda, "Podkarpacie" nr 2-11, 1987. (icrhard J., Bieszczady - tryptyk moich marzeń, "Profile". Kwartalnik Rzeszowski nr 2,1968. ¦ Przedruk m.Polacy o Ukraińcach. Ukraińcy o Polakach, red. T. Stegner, Gdańsk 1993 "Cerkiew to drabina pomiędzy niebem a ziemią, po której Bóg zstępuje na ziemię a ludzie wchodzą do nieba." o. Sergiusz Bułgakow Lutowiska, Drewniana Cerkiew z 1898 roku p.w. św. Michała Archanioła (patrona Ukrainy). Po wysiedleniu Ukraińców w 1947 roku nie użytkowana do 1980 roku, kiedy została rozebrana. Foto Ety Zaręby z wystawy Requiem bieszczadzkie, Kraków 1981. i, /. usz Andrzej Olszański WOKÓŁ AKCJI "WISŁA" W bieżącym roku* minęło 40 lat od masowego przesiedlenia ludności ¦ i auiskiej w granicach Polski, znanego powszechnie jako akcja "Wisła", nacji, która miała w założeniu nie tylko położyć kres działalności ilvzantki ukraińskiej, ale także istnieniu ukraińskiej mniejszości uidowej w naszym kraju. Jednakże wiedza o tych wydarzeniach u ckszości społeczeństwa polskiego jest gorzej niż żadna, bo drastycznie l.ilszowana. Dominuje stereotyp, który należałoby nazwać od znanej i.|/.ki J. Gerharda stereotypem Łun w Bieszczadach (książka ta bardzo ii»o była lekturą obowiązkową, w latach 1959-80 miała 500.000 kładu). Zgodnie z tym stereotypem po wyzwoleniu wschodnich ziem ccnej Polski nadciągnęły zza Sanu i Buga rozbite tam przez Armię i-rwoną złowrogie bandy UPA, które na tym, zasadniczo obcym sobie unie zaczęły masowo mordować polską ludność cywilną oraz 11 cjantów, unikając starć z wojskiem. Po dłuższym okresie walk podczas nvch UPA odnosiła pewne taktyczne sukcesy, w marcu 1947 r. w •\ padkowej potyczce poległ gen. Świerczewski, co stało się powodem oprowadzenia wielkiej akcji wojskowej i całkowitego wysiedlenia lamcówzterenówpołudniowo-wschodniej Polski. W stereotypie tym niemal wszystko jest nieprawdą, czym szerzej i imicmy się za chwilę. Jest to też obraz zdecydowanie szowinistyczny: haterski i rycerski żołnierz polski przeciwstawia się bowiem laińskiemu bandycie-banderowcowi (nieprzypadkowa to zbitka ipagandowa), zwyrodniałemu rezunowi, tchórzliwemu i fanatycznemu pólnikowi nazistów, którego znakomita większość autorów, mimo 1 cfcrat wygłoszony został na sympozjum w Łodzi 27.10.1987 roku - Litwini, iiałorusini, Ukraińcy, Polacy ~ przesłanki pojednania. Przedruk za: Dlloąuium narodów, Łódź 1991. 174 Tadeusz Andrzej Olszański Wokół akcji "Wisła" 175 powtarzanych od czasu do czasu obłudnych zaprzeczeń utożsamia z narodem ukraińskim. Z drugiej jednak strony zwraca uwagę, że większość autorów najchętniej przemilczałaby samą akcję "Wisła" - Gerhard poświęca jej np. jedynie 20 stron na ogółem 590, przy czym uderzają one na tle całości Łun swą ogólnikowością i bezbarwnością. Z większym lub mniejszym przekonaniem powtarzają też poszczególni autorzy - mówię tu o pracach popularnych bardziej, niż o przyczynkach naukowych i paranaukowych - frazesy o trudnej, bolesnej czy wymuszonej decyzji o wysiedleniu. Jedynie gen. Blum miał odwagę napisać: "Są w historii każdego narodu wydarzenia, których nie można w pełni usprawiedliwić, jeśli stosuje się kryteria absolutnego, abstrakcyjnego humanizmu, ale które ze wszech miar zasługują na zrozumienie i pozytywną ocenę historii. Do tych wydarzeń należy przesiedlenie ludności ukraińskiej w 1947 r. w Polsce" (I. Blum, Udział Wojska Polskiego w walce o utrwalenie władzy ludowej w Polsce - Walki z UPA, [w:] WPH, nr 1/1959) - i choć z drugą częścią tej wypowiedzi nie sposób się zgodzić, trzeba docenić wagę tych słów w ustach komunisty. W literaturze przedmiotu spotyka się obok kłamstw i manipulacji także szereg jawnych bzdur. Oto np. St. Rzepski w książce Szlakiem 32 budziszyńskiego pułku piechoty (Warszawa 1959) pisze, że w 1946 r. na Pogórzu Dynowskim działały kurenie: Żeleźniaka, Jagody i Czabana w sile odpowiednio 2000,2500i 1500 ludzi, w dodatku uzbrojone w działka polowe i lekkie samochody pancerne, a wyposażone w samochody transportowe i motocykle. W rzeczywistości na tym terenie działał kureń Bajdy, Żeleźniak działał w Lubaczowsłdem, nie miał zresztą nigdy więcej niż 700 ludzi. Jahoda był dowódcą w Hrubieszowskiem, a jego kureń nigdy nie przekraczał 300 ludzi. O Czabanie w Polsce źródła milczą. Natomiast J. Gerhard w artykule Dalsze szczegóły walk z bandami UPAi WiN... (WPN nr 3/1959), będącym zresztą źródłem mnóstwa powtarzanych do dziś błędnych i bzdurnych twierdzeń o OUN i UPA pisze, że wiosną 1946 r. żołnierze często widzieli "na wierzchołkach gór, zwłaszcza na Haliczu" wystawione przez UPA szubienice. W rzeczywistości Halicz jest niewidoczny z Ustrzyk Górnych, o dalej na zachód położonych wsiach nie wspominając, a i WP w 1946 r. wcale nie często zapuszczało się tak daleko. Te szubienice, pomysł i rracjonalny - przecież i łatwiej, i pożyteczniej było wieszać ludzi w środku wsi, żeby wszyscy mogli dobrze się przyjrzeć i zapamiętać - są prawdopodobnie wymysłem J. Gerharda. Jako element humorystyczny przytoczę jeszcze opis zdjęcia z publikacji W walce o utrwalenie władzy ludowej 1944-47 (Warszawa 1967, po str. 128), wedle którego UPA w grudniu I1H6 r. zniszczyła posterunek MO wWarężu przy użyciu pocisku... V-2M Źródeł wspomnianego stereotypu należy w moim przekonaniu szukać obok starych antyukraińskich fobii i strasznych wspomnień z lat okupacji na Wołyniu i Galicji Wschodniej - w propagandowej tezie o ściśle inograficznym rozgraniczeniu polsko-ukraińskim z 1944 r., 111/.graniczeniu sprawiedliwym, po którym - co wynikało logicznie - nie i' vi o już na nowym terytorium Polski Ukraińców a co najwyżej Łemkowie /.y Bojkowie, górale o niesprecyzowanej przynależności etnicznej. Teza ta Liczyła się z założeniem, przekonaniem i pragnieniem - nie tylko władzy i < miunistycznej, ale też co najmniej znacznej większości społeczeństwa - że s odrodzonej "piastowskiej" Polsce nie ma i nie powinno być mniejszości i. i rodowych: zakładano przecież wysiedlenie nie tylko Niemców i Ukraińców, Ic także Litwinów i Białorusinów. Stosunek narodu polskiego do perspektywy 1.11 szego współżycia w jednym państwie z Ukraińcami był wówczas skrajnie iicchętny, czemu zresztą trudno się dziwić, w miarę zaś upływu lat coraz iluiej ugruntowywało się przekonanie, że owo rozgraniczenie załatwiło raz i.i zawsze problem mniejszości w Polsce. Logiczną konsekwencją takiego poglądu było przyjęcie, że oddziały i 1W przybyły do Polski z Ukrainy, bo nic innego nie mogło uzasadnić ich 'becności na zachód od Bugu i Sanu. Ciekawe przy tym, że tezę tę it/yjmowano niezależnie od świadomości faktu wysiedlenia z Polski do ' S RR setek tysięcy Ukraińców -jest to kolejny dowód na to, że stereotypy inieją i rozwijają się niezależnie od faktów. Co zaś do UPA, to istotnie ikm 1944 r. na ziemiach wschodniej Polski pojawiło się wiele silnych mu powań UPA, które jednak w większości powróciły na swe macierzyste uiiy na wschodzie, w Polsce zaś pozostały oddziały miejscowe, i' Minowane z Ukraińców mieszkających na terenach przyznanych Polsce. Pogląd o ściśle etnograficznym rozgraniczeniu polsko-ukraińskim pi/.yja też fałszowaniu zagadnienia terroru wobec ludności cywilnej. Większość autorów przemilcza całkowicie polski terror wobec Ukraińców, 176 Tadeusz Andrzej Olszański jednocześnie pisząc o masowym terrorze UPA na ziemiach polskich po 1944 r. i sugerując, że jego skala była porównywalna z tragedią Wołynia i Galicji Wschodniej lat poprzednich. Gdy jednak przychodzi do przykładów okazuje się, że przytłaczająca większość przytaczanych to akcje, w wyniku których zginęło kilka lub kilkanaście osób. Najbardziej głośna zbrodnia UPA z owego okresu, masakra w Baligrodzie (42 ofiary wg. z góry sporządzonej listy) miała miejsce jeszcze podczas przewalania się frontu, gdy miasteczko znalazło się na ziemi niczyjej; inne zaś głośne masakry w Bieszczadach (Podkaliszcze, Serednie) miały miejsce jeszcze za okupacji niemieckiej. Z autorów krajowych o polskim terrorze wspominają jedynie Szota i Szczęśniak w swej monografii Droga donikąd, gdzie wymieniają napady na Piskorowice, Pawłokomę i Wierzchowiny, oraz W. Nowacki w szkicu Organizacja i działanie Wojsk Wewnętrznych sierpień 1944-maj 1945 (Z walk przeciw zbrojnemu podziemiu 1944-47, Warszawa 1966). Ten ostatni autor pisze wprost o okrucieństwie wojsk polskich (nie tylko WW), o stosowaniu zasady zbiorowej odpowiedzialności, o tym, że w omawianym przez niego okresie działania wojska kierowały się przeciw wsiom, a nie przeciw partyzantce, a także - o roli wojsk NKWD w zwalczaniu podziemia w Polsce. Jak pisze autor, w omawianym okresie w woj. rzeszowskim "zabito podczas walk i ucieczek ok. 1000 osób z oddziałów UPA i ludności cywilnej. Liczba ta jest wysoka i odzwierciedla formę przeprowadzania akcji. Straty własne wyniosły 18 zabitych", a dane te uznaje za zaniżone. Przy czym - zważmy - chodzi tu o zabitych wyłącznie przez formacje rządowe. Szczytowe rozmiary osiągnął terror antyukraiński w 1945 r. W marcu tego roku Wojska Wewnętrzne zamordowały ok. 540 mieszkańców Starego Lublińca, a w kwietniu - 400 mieszkańców Gorajca (dane te przytacza Nowacki), w marcu samoobrony chłopskie z udziałem jakiegoś oddziału leśnego wymordowały ok. 300 Ukraińców w Pawłokomie, a oddział NSZ -400 skoncentrowanych już do wysiedlenia Ukraińców w Piskorowicach. Inny oddział NSZ dokonał w czerwcu 1945 r. napadu na Wierzchowiny, mordując ok. 200 osób, w tym 65 dzieci. Liczne były też wypadki mordowania księży grekokatolickich i prawosławnych, zazwyczaj wraz z rodzinami - zginęło ich łącznie ponad 30. W okolicach Majdanu Sieniawskiego zdarzyło się nawet. Wokół akcji "Wisła" 177 /e polski oddział lub banda zamordowała księdza rzymskokatolickiego, Polaka, który potępiał mordy na Ukraińcach. Wedle danych UBP tylko i id marca do czerwca 1945 r. z rąk polskich formacji podziemnych i band /ginęło przeszło 1500 Ukraińców. Listę masakr, mordów i przypadków łamania prawa wojennego można l>v ciągnąć jeszcze długo, przytoczymy jednak jeszcze tylko dwa zdarzenia. I' i erwsze, to zniszczenie wiosną 1947 r. ukraińskiego szpitala pod Krąglicą, ¦ i którym wersja oficjalna głosi, że gdy załoga odpowiedziała ogniem na piopozycję poddania, próbowano "wykurzyć" ją rakietami, co jednak I x)wodowało wybuch zgromadzonych tam materiałów wybuchowych. Jednak \\ notatce kpt. Turskiego w "Polsce Zbrojnej" z 21.04.1947 r. mówi się o i \ m, że rakiety te spowodowały pożar, który saperzy stłumili, wrzucając do u>dka materiały wybuchowe. Podobnie H. Dominiczak (Wojska Ochrony I '< graniczą 1945-48) pisze, że do bunkra szpitalnego wrzucono nie tylko i ikiety, ale i granaty. Zginęło tam 25 osób, w tym 2 lekarzy - Ukrainiec i Niemiec oraz 10 rannych; ciekawe, że Dominiczak pisze o 15 zabitych, iHimijąjąc rannych. Drugi epizod, którego - podobnie jak wielu innych, i u >dobnych, próżno szukać w literaturze - to masakra w Terce, gdzie 9 lipca I ''16 r. wojsko wymordowało granatami ok. 30 Ukraińców, zgromadzonych v\ icdnej z chat - byli to wzięci Hprzednio zakładnicy. Ze wszystkich tych haniebnych wydarzeń w propagandzie pojawiają n,- icdnak jedynie Wierzchowiny, przy czym niemal wszędzie przemilcza i v fakt ukraińskiej narodowości ofiar, akcentując fakt prokomunistycznych nipatii tej wsi, co zresztą odpowiadało prawdzie. I Ikraińska Powstańcza Armia nie była - jak się powszechnie pisze - Lindami, ani nawet luźnym zbiorowiskiem oddziałów partyzanckich, ale '¦'tinacją wojskową centralnie dowodzoną i realizującą dyrektywy iownictwa politycznego. Nie znaczy to jednak, by nie istniały bandy, 111' wno ukraińskie, jak i polskie. tCażda wojna, powodując rozprężenie więzi - 'lecznych i zwiększając dostępność broni, sprzyja rozwojowi bandytyzmu. I (»45 r, kiedy tereny wiejskie-me tylko na pogramczupolsko-ukraińskim mu były efektywnie kontrolowane przez jakakolwiek władzę, dla wielu «1/1 powstała dogodna okazja do wzbogacenia się przez rabunki, a także - < wyrównania zadawnionych porachunków sąsiedzkich czy rodzinnych, i koniecznie związanych z podziałami narodowościowymi. Nigdy zapewne 178 Tadeusz Andrzej Olszański nie dowiemy się, ile takich mordów i podpaleń zostało zapisanych na rachunek terroru politycznego. Podobnie wysiedlenie Ukraińców do ZSRR stworzyło znakomitą okazję do rabunku, niejednokrotnie w zorganizowanej formie, pod osłoną samoobron wiejskich - nie ma zresztą powodu, by sądzić, że wyłącznie Polacy rabowali mienie po wywożonych Ukraińcach. Gdy myślimy o tamtych czasach, musimy brać pod uwagę to właśnie - nie wszystkie zbrodnie (oczywiście z wyjątkiem masowych mordów) miary tło narodowościowe czy polityczne, wiele było też pospolitych aktów kryminalnych. Oceniając stan UPA z początków 1947 r., trudno zgodzić się z obrazem, jaki przedstawiają Szota i Szczęśniak: wyczerpanej i zdemoralizowanej partyzantki, dla zniszczenia której niezbędne było osiągnięcie dziesięcio--piętnastokrotnej przewagi wojskowej i dodatkowo wysiedlenie ludności cywilnej z terenu jej działania. Nie mówiąc już o oczywistej sprzeczności powyższego obrazu, przebieg akcji "Wisła" udowodnił, że UPA, choć rzeczywiście znacznie już osłabiona, była nadal silnym, zdecydowanym i zdolnym do walki przeciwnikiem, a stopień jej demoralizacji (w wojskowym, a nie potocznym znaczeniu tego słowa) nie był wysoki. Gdyby było inaczej, oddziały UPA wobec kolosalnej przewagi polskiej i ogromnych strat własnych nie zdołałyby przedrzeć się jako zorganizowane jednostki bojowe w Stanisławowskie, Olsztyńskie czy do Bawarii (Hromenko doprowadził tam 40 ludzi z ok. 90, którymi dysponował w kwietniu 1947 r.). Przede wszystkim jednak nie wytrzymuje krytyki teza o niezbędności wysiedlenia ludności cywilnej dla zwalczania partyzantki. Operacja^ powszechnej blokady terenu, tj. obsadzenie wszystkich wsi i przysiółków wojskiem przy jednoczesnym czesaniu lasów, a nawet kwaterowaniu wojska po lasach, nie tylko była możliwa bez wysiedlenia ludności, ale nawet byłaby łatwiejsza ze względów aprowizacyjnych. Operację taką przeprowadziły wojska NKWD w Stanisławowskim zimą 1945/46 r., osiągając częściowy, ale decydujący sukces operacyjny - w gruncie rzeczy na tym samym polegała akcja "Wisła", ale już po wysiedleniu ludności i zniszczeniu co najmniej znacznej części zabudowy. Podobnie dowództwo polskie - to samo dowództwo - nie uciekało się do wysiedleń w walce z "Ogniem", który przecież także działał w trudno dostępnym terenie górskim i cieszył się poparciem ludności kto wie, czy nie większym, niż UPA. Wokół akcji "Wisła" 179 Nawet jednak, gdyby istotnie ze względów taktycznych konieczne było usunięcie ludności z terenu walk - skłonny jestem dopuścić taką konieczność w klinie Bieszczadów na wschód od Cisnej, między Sanem a granicą czechosłowacką - żadne względy wojskowe nie uzasadniały wysiedlenia Ukraińców na zupełnie inne tereny, rozproszenia ich i wywłaszczenia. Była to decyzja polityczna i jej motyw musiałby być także politycznej natury. Wysiedlenie było połączone z celowym rozrywaniem w iczów sąsiedzkich, a nawet rodzinnych, z likwidacją wszystkich form 11 k raińskiego życia narodowego, a także - i od początków - z nieformalnym wywłaszczeniem. Władze bezpieczeństwa uniemożliwiały bowiem zabieranie na miejsce osiedlenia mienia, pozostawionego w opuszczonych wsiach. Następnie zaś dekretem z 27.07.1949 r. wywłaszczono Ukraińców formalnie i bez odszkodowania, a jedynie z prawem dotzw. rekompensaty, czyli działki zamiennej w miejscu osiedlenia. Ukrytym celem tej akcji nie mogło być nic innego, jak stworzenie warunków do szybkiej asymilacji I Ikraińców - przynajmniej pozornej - a zatem do likwidacji raz na zawsze kwestii ukraińskiej w naszym kraju. W rozumowaniu tym krył się błąd, wspólny zresztą szowinistom wszystkich narodów, zawsze nie doceniających siły przetrwania innych narodów. Szota i Szczęśniak, podobnie jak wszyscy autorzy, pomijają całkowicie I'odstawowy powód, dla którego stało się konieczne przeprowadzenie l'i /cciw UPA tak zmasowanej operacji wojskowej. Było nim wyłączenie l I'A z amnestii 1947 r. Amnestia ta niemal całkowicie rozładowała polski" las, w którym pozostała już tylko garstka najbardziej nieprzejednanych, a zważywszy, że i ludność ukraińska była zmęczona pi/cdłużającą się wojną bez szans zwycięstwa i terrorem - UPA także I k raińcom dawała się mocno we znaki - można bez ryzyka założyć, że mmestia spowodowałaby rozpad SKW (wiejskich oddziałów pomocniczych) oraz wyjście z lasu co najmniej znacznej części ntyzantów, zwłaszcza niedawno zmobilizowanych. Siły UPA urczyłyby się prawdopodobnie znacznie, do poniżej 1000 ludzi, tracąc i vm poparcie ludności wiejskiej, która po amnestyjnym "ujawnieniu liczyłaby teraz na to, że wojsko ochroni ją przed odwetem "leśnych". i ¦ wszystko rząd polski mógł osiągnąć j ednym pociągnięciem pióra - ale ominąć tego nie chciał. Przyczyn tej decyzji upatrywać należy w 180 Tadeusz Andrzej Olszański I Wokół akcji "Wisła" 181 niepolskim charakterze UPA - ówczesne "pojednanie narodowe" miało ograniczać się wyłącznie do Polaków. Wspomniałem przed chwilą o konieczności przeprowadzenia zdecydowanej akcji przeciw ukraińskiej partyzantce - niewątpliwe bowiem istniała taka konieczność, bezwzględna konieczność jej likwidacji. Żadne państwo nie może tolerować na swym terytorium nie podporządkowanej mu siły zbrojnej, a tym bardziej - siły otwarcie mu wrogiej i prowadzącej przeciw niemu akcje zbrojne. Tego faktu nie zmienia ocena legalności władzy państwowej i stosunek do niej obywateli państwa. Z drugiej jednak strony stwierdzenie konieczności likwidacji antyrządowej partyzantki (nn tylko UPA) nie uchyla oceny zastosowanych w jej toku środków, jak te/ niepodjęcia określonych działań. I niezależnie od tego, w jakiej mierze przeprowadzenie akcji "Wisła" w tej formie było suwerennie polsk;i decyzją, w jakiej zaś narzucili ją wszechobecni wówczas doradcy sowiecc\ - nie da się usprawiedliwić ani masowego wysiedlenia, ani zastosowanych przy tym, a także przed tym środków. Nie można się też zgodzić z gen Blumem, że decyzja ta "zasługuje na... pozytywną ocenę historii". Osąd historii nie może być amoralny, nawet gdybyśmy się zgodzili, że polityka niekiedy taką być musi. Nieprawdziwy jest też rozpowszechniony pogląd, jakoby decyzję o przeprowadzeniu akcji "Wisła" podjęto pod wpływem przypadkowej -jeśli rzeczywiście przypadkowej, co nie należy do tematu naszych rozważań śmierci gen. Świerczewskiego. Już Gerhard we wspomnianym artykuk stwierdza wyraźnie, że wysiedlenie było rozważane - a więc i przygotowywani -jeszcze w 1946 r. iubolewa, że decyzję wtej sprawie podjęto tak późno, nn dostrzegając zresztą, że do chwili przeprowadzenia akcji amnestyjnej rza.il nie mógł sobie pozwolić na zaangażowanie przeciw Ukraińcom wystarczających do tego rodzaju akcji sił. Tenże Gerhard, tym razem w Łunai / wiąże wizytę Świerczewskiego w Bieszczadach właśnie z przygotowania! 111 do akcji "Wisła", skoro wkłada w jego usta niedwuznaczną jej zapowiecl. Podobnie większość poważnych autorów (wyjątkiem są Szota i Szczęśniak i nie wymienia w kontekście podejmowania decyzji o akcji "Wisła" śmie u i Świerczewskiego, pisząc natomiast o znaczeniu udanego przeprowadzeni! wyborów sejmowych i amnestii. Co zaś do decyzji PKB z 17.04.1947 r., t> niewątpliwie nie mogło tu chodzić o przyjęcie planu czy zamiaru, ale o rożku uruchamiający gotową już machinę. Potwierdza to wyznaczony w niej termin 11 i/poczęcia działań - zaledwie 11 dni od dnia decyzji. Wedle wyliczeń Szoty i S/częśniaka do akcji przeciw ok. 1800 partyzantów i prawdopodobnie k 11 kuset członkom samoobron (SKW) - którzy rzeczywiście wzięli udział w u alkach, bo większość z nich biernie poddała się wysiedleniu - czyli maksimum 2500 ludzi, rzucono ok. 20.000 żołnierzy i milicjantów (zdaniem .tutorów ukraińskich liczba ta jest zaniżona). Notabene Szota i Szczęśniak •I* ipuszczająsiętu (ss. 428-431) jawnej manipulacji, bowiem z podsumowania lu /cbności poszczególnych kureni i bojówek SB wynika liczba 1800, ale lilcj podano bez uzasadnienia 2500 członków UPA i 3000 w kuszczach mioobrony. Wojsko dysponowało wiec przewagą niemal dziesięciokrotną, i mc, jak piszą autorzy-niewiele ponad trzykrotną. Jestto ponadto przewaga .•I' >balna, natomiast akcja "Wisła" toczyła się etapami i w każdym z nich •i u ma polska osiągała nad UPA przewagę w ludziach - bo o materiałowej ' i u i na co wspominać - znacznie przekraczającą ową dwudziestokrotną, jaka ¦> laniem Szoty i Szczeęśniaka niezbędna jest do likwidacji partyzantki. i >i /y wiście - nie była to nigdy przewaga w skali jednej potyczki, na to nie i .walały warunki terenowe. Mimo to pewna część sił UPA zdołała ^ \ i wać się z matni. lak już wspomniałem, jedynie niewielka część członków SKW poszła I' i lasu podczas wysiedlenia. To wtedy dopiero pod Włodawą powstały «.iiuie Wołodii, a stosunkowo nieliczna i stacjonująca stale na Słowacji ¦Ńwka Smyrnego urosła do ok. sześćdziesięcioosobowej sotni. Z ilalnością tego ostatniego oddziału wiąże się wiele niejasności oraz kłamań. Pierwotnie była to ochrona linii sztafetowej, łączącej krajowe odztwo UPA w Galicji Wschodniej z UHWR, emigracyjnym już centrum iiycznym. Oddział ten, by nie zadrażniać stosunków z Czechosłowacją i latrywał się w drodze rabunków i rekwizycji w polskiej części zachodniej nkowszczyzny. Smyrny sformował większy oddział dopiero po icdleniach - zapewne z Łemków, uciekających na Słowację. ()pcracje przeciw UPA wszędzie poprzedzano wysiedleniem ludności. ^ Bieszczadach wysiedlono także Polaków, koncentrując ich w Zawadce ' i ¦ 11 ichowskiej, Mokrem, Szczawnem i Kulasznem (była to forma, która ni w Wietnamie zyskała miano wioski strategicznej), by następnie szybko zezwolić na powrót do domów. Z wysiedlenia wyłączano też 182 Tadeusz Andrzej Olszański Wokół akcji "Wisła" 183 niekiedy Ukraińców zatrudnionych na kolei, w leśnictwie, kopalnictwie, a także w Przemyślu i Jarosławiu. Na zachodniej Łemkowszczyźnic zdarzało się także pozostawianie rodzin mieszanych oraz weteranów Armi i Czerwonej i LWP. O wypadkach takich decydowali dowódcy wojska i pełnomocnicy UBP - dyrektywa przewidywała pełne wysiedlenie. W Rzeszowskiem obrona przed wywózką była praktycznie niemożliwa, natomiast na Lubelszczyźnie, gdzie nastąpiła ona później, pewna część Ukraińców ukryła się z dobytkiem głęboko w lasach nie objętych działalnością partyzancką - między innymi w starych obozach AK w Puszczy Solskiej. Po zakończeniu walk powrócili oni do swych, często spalonych domów, by następnie przez długie lata udawać Polaków. Założenia wysiedlenia przewidywały dostarczenie każdej rodzinie I wagonu towarowego, od początku jednak przyjęto normę - 2 rodziny na wagon. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że błędny szacunek liczb\ Ukraińców w Polsce (80.000 zamiast 150.000) spowodował przygotowanie zbyt małej ilości wagonów. Na "normatywny" transpoi i składało się 40 wagonów krytych i 10 platform, które miały pomieść u 300 przesiedleńców (czyli 80 rodzin po 3-4 osoby), 120 sztuk inwentarz; i i 30 wozów (E. Ginalski, E. Wysokiński - Dziewiąta drezdeńska Warszawa 1984). Awięcjuż w założeniu więcej niż połowa wysiedlonych miała wyjeżdżać jedynie z bagażem ręcznym - a przecież prawie wszysc\ wysiedlani byli chłopami. Ładowano jednak i więcej - w pierwszych 4< > transportach przybyło w Olsztyńskie 4260 rodzin, po przeszło 100 u transporcie. Z dawnego powiatu bieszczadzkiego wysiedlono 34.026 osól < (więc ok. 10.000 rodzin), które zabrały ze sobą 3242 konie, 6796 krów 7174 owce i kozy, 1353 świnie, 2978 wozów i 1789 pługów (H. Jadam Pionierska społeczność w Bieszczadach, Rzeszów 1976). A więc tylk< mniej niż trzecia część rodzin miała wóz, co trzecia konia, co piąta płui niewiele ponad połowa - krowę. Nawet zważywszy, że wiele z tych rodź 111 już przed wysiedleniem mogło rzeczywiście nie mieć koni i wozów, któryc 11 liczbę uszczuplają wojny, nie może ulegać wątpliwości, że dysproporci te wynikają w znacznej mierze ze sposębu przeprowadzania akc i wysiedleńczej. Z relacji wysiedleńczej znane są przypadki - zapewne raczi reguła, niż wyjątek - zmuszania chłopów do opuszczania wsi w ciągu 2 godzin, ograniczenia dopuszczanego bagażu do 25 kg na osobę, a także Klownie w górach, gdzie wojsko czuło się niepewnie - wywożenia ludności ciężarówkami, co wykluczało zabranie inwentarza. Dodajmy do tego nieuniknione "rekwizycje", w pierwszej kolejności właśnie koni i wozów, a i»ti/.ymamy w miarę pełny obraz sytuacji. Znane są informacje o tym, że |tt/.y wyładunku transportów w Olsztyńskiem ładowano na 1 ciężarówkę n.iwctpo 8 rodzin, czyli ok. 30 osób - ludzie ci musieli być odarci dosłownie v wszystkiego. W toku samej akcji "Wisła", nie nadawano jej rozgłosu propagandowego, 11111 innacj e prasowe były raczej szczupłe - trochę o walkach z UPA, trochę o i'i .\ bywających w Olsztyńskie przesiedleńcach "z Rzeszowszczyzny" czy i u wet "z Polski centralnej". Tematem dnia była wówczas tzw. bitwa o handel. I >npiero po 1956 r. zaczęto eksponować w propagandzie temat walk z l'\, przedstawiać akcję "Wisła" jako "odpłatę" za śmierć gen. icrczewskiego i wyraz "słusznego gniewu" narodu polskiego. Na ile i/ało się to z dochodzeniem do głosu w kierownictwie PZPR frakcji i ¦ i logii szowinistycznej, które zyskały sobie z czasem adekwatne miano lokomuny - nie umiem ocenić, sądzę jednak, że dokładniejsze i śledzenie zależności między polityką propagandową wobec i icjszóści narodowych (poza Żydami, bo to odrębne zagadnienie) a walką hidzę w KC byłoby wielce pouczające. Hilans akcji "Wisła" był straszliwy. Zarówno ten bezpośredni, w 11 ¦ znej mierze nieunikniony, bo likwidacj a UPA mogła być j edynie mniej , awa, ale nie bezkrwawa, jak i ten pośredni - 150 tysięcy wygnańców mszczenie więzi społecznych wspólnoty ukraińskiej w Polsce. ! 11 mdowane od nowa, nie wróciły one w dawny kształt, ani nie osiągnęły i nu, do jakiego doprowadziłaby je naturalna ewolucja w minionym rdziestoleciu. Ukraińcy w Polsce stali się rozproszoną diasporą, bawioną oparcia w tym, co dla każdego narodu jest najważniejsze - w i !i:j ojczyźnie, stronach rodzinnych, a także - choć to już inny temat - \ lelkiej Ojczyźnie, bo Ukraina sowiecka nic dla nich nie robi. Wciąż ¦oze Ukraińcy w Polsce żyją życiem ni to emigrantów, ni to uchodźców, i nieśmiało - choć ostatnio coraz śmielej - i nieufnie wyjawiając wobec aków swe istnienie. Uraz tamtych lat jest bardzo głęboki, a bezmyślna /.y też przemyślna - propaganda antyukraińska wciąż podsyca i tsadnia nieufność wobec Polski i Polaków. 184 Tadeusz Andrzej Olszański Winy za to wszystko nie możemy zrzucić wyłącznie na rząd. Akcja "Wisła", ostatnia w długim szeregu aktów przemocy w historii naszych dwu narodów, przeszła bez jakiegokolwiek protestu ze strony polskiej, przy powszechnej, milczącej akceptacji. Później zaś traktowaliśmy - nie rząd, ale naród - mieszkający wśród nas Ukraińców jak zło konieczne, z wrogością i pogardą. Nie chcieliśmy mieć wśród siebie Ukraińców, gorzej - chcieliśmy wierzyć, że to naród morderców, hajdamaków itp. Nie wszyscy, to prawda, ale wystarczająca większość, byśmy musieli powiedzieć: naród, powiedzieć: my. I uderzyć się w piersi. Małgorzata Kmita WPŁYW AKCJI "WISŁA" NA ŻYCIE KULTURALNE UKRAIŃCÓW W PRL Wyrwiesz mi oczy i duszę mi wyrwiesz, a nie weźmiesz miłości i wiary nie weźmiesz, 1 a nie wydrzesz miłości i wiary nie wydrzesz, bo ruskie me serce i wiara ruska. Markian Szaszkiewicz (tłum. W. Mokry) Akcja "Wisła" zdeterminowała przede wszystkim życie codzienne I Ikraińców w powojennej Polsce, ale nie pozostała bez wpływu również i i;i rozwój ich kultury. Można powiedzieć, że wskutek rozbicia wspólnoty i tnicznej żywa kultura, szczególnie ludowa, charakteryzująca się lozmaitością obrzędów i zwyczajów, a także bogactwem gatunków I ilcratury ustnej - pieśni duchownych, kalendarzowo-obrzędowych (m.in. weselnych), uważana za jedną z najbogatszych w Europie1; w znacznej mierze, na terenie Polski w warunkach rozproszenia na zesłaniu przestała się rozwijać, o czym tak mówił Włodzimierz Mokry: Żeby ukrywająca z reguły swe pochodzenie przed sąsiadami Polakami rodzina ukraińska nie została zdekonspirowana i odrzucona przez najbliższe otoczenie, rodzice wychowują dzieci w języku polskim, a język ukraiński przestaje być językiem macierzystym i staje się dla ich dzieci już tylko językiem babci, językiem wyuczonym w szkołach czy tzw. punktach nauczania. Tak wychowywane młode pokolenia Ukraińców mogą być (i to często z trudem), jedynie odbiorcami, a nie twórcami kultury ukraińskiej. Oczywiście czasami zdarzają się tu jak zawsze wyjątki.2 Vincenz A., Dyskusja o kulturze ukraińskiej pt. Bogactwo kultury pogranicza, "Znak" 1988/395(4). Mokry W., Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej wysiedlonej w 1947 roku, [w:] Colloąuium narodów. Materiały z Sympozjum "Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy - przesłanki pojednania", Łódź 1987, s. 122. F 186 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL 187 Z uwagi na to, że tych "wyjątków" - poetów i pisarzy ukraińskich, których dzięki wewnętrznej sile przetrwania narodu nie było jednak tak mało i omówienie ich dzieł wymaga odrębnego studium - dla zrozumienia sytuacji życia społeczno-kulturalnego mniejszości ukraińskiej w Polsce konieczne wydaje się choć ogólne zarysowanie warunków, w jakich - na skutek akcji "Wisła" - przyszło żyć Ukraińcom w powojennej Polsce. Nie ulega wątpliwości, że wobec zaistniałej sytuacji społeczno-politycznej. bez wysiłków, które czynili działacze ukraińscy, by wyłamać się z ustalonych przez władze warunków i form życia, przetrwanie i rozwój kultury ukraińskiej byłby -jak się wydaje - niemożliwym. Dlatego celowym wydaje się omówienie tu również działań zmierzających do powstrzymania postępującej denacjonalizacji. Pomoże to w zobiektywizowaniu oceny stanu kultury ukraińskiej w Polsce i określeniu wkładu, jaki wniosły ukraińskie organizacje, działacze społeczno-kulturalni i twórcy ukraińscy w ratowanie tożsamości Ukraińców w Polsce, a także w podtrzymywanie i rozwój ojczystej kultury. Bezpośrednie skutki operacji "Wisła" Warunki życia Ukraińców, zarówno duchowego jak i materialnego, zostały całkowicie zdeterminowane przez akcję "Wisła". Skutki tej operacji okazały się negatywne, a nawet destrukcyjne, zarówno pod względem kulturowym, jak i etnicznym, społecznym, jak również demograficznym, psychologicznym czy wyznaniowym3. Przede wszystkim, większość przesiedlonych utraciła na zawsze ziemie swych ojców, wraz ze wszystkim co tworzyło ich małą ojczyznę, a więc codzienny kontakt z bliższą i dalszą rodziną, własne (przez stulecia ukształtowane, żyjące podobnymi problemami i mówiące tym samym dialektem) środowisko, rozwijające się od pokoleń wokół cerkwi życie religijne, a wokół szkoły i ośrodków kulturalnych (świetlic) życie oświatowe, kulturalne, obyczajowe i towarzyskie. Straciła również jeszcze jeden szczególnie ważny element składający się na małą, najbliższą sercu ojczyznę, jakim są mogiły przodków. Zerwana została więź międzypokoleniowa i międzyludzka, a wraz z nią przestał istnieć patriotyzm lokalny, z jakim związana jest chęć 3. Za: Pudło K., Etniczne, społeczne i kulturowe skutki akcji "Wisła", [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku, Szczecin 1994, s. 145-151. dłużenia najbliższemu środowisku, inicjatywy twórcze, ambicje jednostek i przedsiębiorczość - czyli poczucie współodpowiedzialności za losy zbiorowości i przywiązanie do własnej ziemi. Rozpoczął się proces "bezpowrotnego tracenia ojczyzny" (określenie W. Mokrego). Obecnie na nowych, obcych etnicznie terenach wyrasta już trzecie pokolenie Ukraińców. Zerwanie więzi grupowych i rozproszenie pojedynczymi rodzinami w dominującym i najczęściej nieprzychylnym środowisku polskim, pfaktycznie uniemożliwiało podtrzymywanie cech tożsamości etnicznej, a ujawnienie się powodowało napięcia, antagonizmy, często nawet dyskryminację. Przesiedleni w ramach akcji "Wisła" aż do 1952 roku pozbawieni byli możliwości nauki języka ukraińskiego w szkołach, a do 11>56 roku tworzenia stowarzyszeń, wydawnictw czy prasy w ojczystym języku, a nawet zaspokajania potrzeb religijnych w obrządku greckokatolickim, jak również możliwości zmiany miejsca zamieszkania. Wśród społecznych skutków operacji "Wisła" najważniejszymi wydają ic zerwanie więzi sąsiedzkich, a często, i rodzinnych. Przesiedlenie ulbywało się w okresie tzw. przednówku - zesłańcy nie mogli wrócić na we dawne ziemie, by zebrać zasiane uprzednio plony, a na tzw. ziemie odzyskane przybywali jako jedni z ostatnich osadników, już po blisko dwóch latach od zakończenia wojny, przez co przypadały im gospodarstwa w znacznej mierze zniszczone, bez zapasu żywności i narzędzi rolniczych. To w efekcie przyczyniło się do degradacji materialnej, a tym samym i społecznej, ludności ukraińskiej. Pośrednio wpłynęło to również na idealizowanie obrazu ojczystych ziem przez starsze pokolenie. W sferze kulturalnej, wysiedlenie ludności ukraińskiej spowodowało konieczność stałego, bezpośredniego kontaktu z kulturą polską, w starciu /. którą kultura rozproszonej mniejszości nie miała warunków do przetrwania, a tym bardziej rozwoju, a więc do zachowania większości najbardziej podstawowych, typowych dla siebie - często o znaczeniu symbolu - elementów. Dlatego przetrwały tylko te składniki kultury duchowej i materialnej, które mogły być zachowywane i przekazywane przez starsze pokolenie młodszemu w czterech ścianach rodzinnego domu - jak pieśni, wiersze, opowieści o wybitnych postaciach historycznych, obrzędy świąteczne, wyszywanki czy tradycyjne potrawy świąteczne. One bowiem nie narażały Ukraińców na negatywną ocenę polskich sąsiadów. Poprzez 188 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL 189 codzienny kontakt z polską większością, ludność ukraińska przyswajała sobie często czysto polskie wzorce kulturowe, nierzadko zastępując nimi swoje, nie kultywowane już, bądź zapomniane, zwyczaje i tradycje4. W efekcie smutnym finałem akcji "Wisła" dla przesiedleńców i ich potomków, którym udało się, w wyjątkowych wypadkach, powrócić na ojcowiznę po 1956 roku5, stał się brak realnej ojczyzny wraz ze wszystkimi dla niej typowymi aspektami: jej dawnymi, żywymi i barwnymi tradycjami, mową, obrzędowością, kulturą. Miejsce bliskie ich sercu, o którym słyszeli lub jakie pamiętali, przestało realnie istnieć tam, gdzie zabrakło jego mieszkańców. Dziś ślad swej małej ojczyzny Ukraińcy mogą odnaleźć z reguły jedynie w spotkaniach ze swymi rodakami, a starsi - w pamięci. W wyniku odcięcia wysiedleńców od ich ojcowizny, ojczyzna dla Ukraińców w Polsce przestała być czymś realnym. Dlatego też odnajdują ją oni w sferze duchowej, poprzez historię i kulturę ukraińską, co jest możliwe do przeżywania i okazywania często tylko w czterech ścianach własnego mieszkania w świetlicy UTSK, których jest w Polsce kilkanaście, czy w cerkwi, jeśli mają do takiej dostęp.8 Według Marka Dziewierskiego, przesiedlenie odbiło się również na kondycji psychicznej wysiedleńców: sytuacja obcości w nowym miejscu spowodowała utratę spójności i reguł percepcji świata. Wspólnota etniczna wyposaża w "struktury oczywistości" - wewnątrz niej wszystkie reguły są naturalne, istnieją jasne procedury i rytuały. A "rozbicie symbolicznego uniwersum idzie w parze z poczuciem tymczasowości, zaburzeniem w świecie ról aktora, dezintegracją reguł na życie godziwe, które obowiązywały w świecie swoich. Szczególnie boleśnie obok rozpadu więzi lokalnych musiano odczuć rozpad więzi religijnych. Grekokatolików bowiem pozbawiono oparcia w duchowieństwie i możliwości praktyk religijnych na przeciąg dekady"7. Bezpośrednim skutkiem akcji "Wisła" - tworzącym jakby sumę wszystkich tu wspomnianych - stał się więc brak poczucia ojczyzny, brak 4. Pudło K., Etniczne, społeczne i kulturowe skutki..., op. cit, s. 145-151. 5. Pisał o tym m.in. Kozłowski M., Łemkowskie* lasy. Spór o sprawiedliwość, "Tygodnik Powszechny" 1989/21. 6. Mokry W, Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej..., op. cit. 7. Dziewierski M, Dezintegracja społecznego świata Łemków, [w:] Dylematy tożsamości, Katowice 1992, s. 40. przywiązania do jakiegokolwiek miejsca. Młodzi Ukraińcy zapytani o to ikąd pochodzą, odpowiadają: "Urodziłem się w ..., ale moi dziadkowie (oicowie) pochodzili z..." Utracili oni bowiem swoją małą ojczyznę, a luka po niej nie została wypełniona. 1'róby podtrzymania tradycji S ytuacj a, w j akiej przyszło żyć Ukraińcom w Polsce, nie była i nie j est l|ii/.yjająca dla zachowania świadomości narodowej, utrzymywania i rozwijania dziedzictwa kulturowego, religii, a nawet języka przodków. Pomimo to przez cały okres PRL Ukraińcy, w miarę istniejących możliwości, starali się powstrzymać postępujący proces wynaradawiania. N.i|vvażniejsząrolę w walce o tożsamość narodową, oprócz rodziny, odegrała /.ildegalizowana cerkiew greckokatolicka, Ukraińskie Towarzystwo Społcczno-Kulturalne i, oczywiście, szkolnictwo w ojczystym języku. Do najważniejszych czynników przyśpieszających asymilację z polską większością i będących skutkami akcji "Wisła" należą: duże rozproszenie ulności, ograniczona możliwość kontaktu z współziomkami i niewielkie ansę na zaspokojenie potrzeb religijnych i kulturalnych w języku 'K/.ystym, przy równoczesnym ciągłym kontakcie (szkoła, media, kino, i alr, środowisko społeczne) z kulturą polskiej większości. Tak tę sytuację ^ spomina - syn wysiedlonych - W. Mokry: Do dziewiątego roku życia wychowywałem się na Warmii i Mazurach w środowisku polskim w duchu chrześcijańskiej tradycji rzymskokatolickiej, słysząc na co dzień ruszczyznę, którą rozmawiano w domu mojego urodzenia. (...) Jak tylko daleko mogę sięgnąć pamięcią do swych lat dziecinnych, ciągle miałem problem, który w jakimś sensie nurtuje mnie do dziś. Zastanawiałem się wówczas, jak to może być, że niczym się właściwie nie odróżniam od swoich kolegów, mówię tym samym językiem, mam te same problemy co i oni, a jednocześnie dom, w którym mieszkamy, jego , atmosfera, problemy są inne, choć podobne do tego co się dzieje w domach innych dzieci".8 k Mokry W., Dzisiejsza droga Rusina do Polski, "Tygodnik Powszechny" 1981/46. 190 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL 191 Z podobnymi problemami przyszło się borykać wszystkim Ukraińcom w Polsce. Pomimo to nie przeprowadzono zbyt wielu badań socjologicznych na temat wpływu tej sytuacji na życie społeczności ukraińskiej - przez wiele lat był to temat tabu, a rzeczywistą wiedzę o tej największej, po niemieckiej, zamieszkującej Polskę mniejszości narodowej zastępowano antyukraińską propagandą. Z przeprowadzonych jednak badań wśród zamieszkujących Polskę Ukraińców rysuje się raczej spójny obraz mniejszości. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że w badaniach brała udział grupa niezbyt liczna i już w pewien sposób wyselekcjonowana, bo przyznająca się do swego pochodzenia. Pomimo to, dla pełnego zobrazowania skutków wywołanych przez akcję "Wisła" na kulturę ludności ukraińskiej i prób ich powstrzymania, warto skorzystać z wyników tych badań, opracowanych przez Stefana Zabrowarnego na temat: Opinie Ukraińców na temat sytuacji swojej grupy narodowościowej. Tożsamość narodowa a asymilacja polskiej kultury politycznej. Badanie ankietowe wykonane dla UTSK. Rola cerkwi greckokatolickiej Cerkiew greckokatolicka zawsze była dla Ukraińców nie tylko centrum życia religijnego, ale także narodowego i kulturalnego. Taką rolę spełniała ona również w okresie po 1946 roku - czyli od czasu jej formalnego nieistnienia. Zdecydowana większość z zamieszkujących Polskę Ukraińców jest wyznania greckokatolickiego, mniejsza część to prawosławni. Pomimo iż władze komunistyczne zrobiły wszystko, by nie tylko zminimalizować jej wpływ na wiernych, ale i całkowicie ją zniszczyć, Cerkwi greckokatolickiej udało się przetrwać i stać się miejscem skupiającym najbardziej świadome jednostki. W efekcie więc, mimo wszelkich starań władz komunistycznych, jeszcze raz w historii, w sporej mierze dzięki Cerkwi przetrwała ukraińskość - tym razem w granicach Polski. Nie ma bowiem wątpliwości, iż Cerkiew greckokatolicka odegrała wielką rolę w życiu Ukraińcóww Polsce po akcji „Wisła" 1947 roku. Właśnie cerkwi greckokatolickiej ogromna część Ukraińców mieszkających w Polsce przypisuje pierwsze miejsce (nawet przed domem rodzinnym!) w podtrzymywaniu świadomości narodowej - świadczą o tym badania socjologiczne przeprowadzone przez Stefana Zabrowarnego na zlecenie UTSKwlatach 1980-tych. Rolę cerkwi, jako jedynego miejsca, gdzie można . t ibodnie mówić, modlić się, śpiewać i słuchać ojczystej mowy, nie tylko w iingii, szczególnie podkreśla młode pokolenie urodzone i wychowane już i obczyźnie (Mówi o tym ponad 81 proc. ankietowanych)9. Zwraca więc uwagę wyjątkowo wysoki stopień jednomyślności co do roli cerkwi w podtrzymywaniu tradycji kulturowych i ich rozwijaniu.10 Od chwili ukształtowania nowych granic państwowych po II wojnie matowej, starano się skutecznie zmniejszyć możliwość oddziaływania 1 .rkwi greckokatolickiej na wiernych. W marcu 1946 roku podjęto próbę tatecznej likwidacji Cerkwi greckokatolickiej. W dniach 7-10 marca '46 roku zorganizowano „pseudosynod lwowski", na mocy którego niesiono unię brzeską i włączono Cerkiew greckokatolicką do Rosyjskiej I o rkwi Prawosławnej, co oznaczało praktycznie likwidację unii na renach ZSRR11. Wtedy to spośród 1270 duchownych greckokatolickich, 11 przeszło na prawosławie12. Decyzja „synodu lwowskiego" liowiązywała we wszystkich państwach socjalistycznych - a więc i w l'ulsce, mimo iż w polskim prawodawstwie nie było żadnego aktu piawnego potwierdzającego ten fakt. Rok wcześniej, nocą z 11 na 12 kwietnia 1945 roku aresztowano metropolitę lwowsko-halickiego Josyfa Mipyja (następcę zmarłego w listopadzie 1944 roku Andrzeja S/.cptyckiego) i biskupów: Mykytę Budkę, Mykołę Czarneckiego, I1 ryhorija Chomyszyna i Iwana Latyszewskiego. Również w marcu 1946 t>ku skazano H. Chomyszyna na 10 lat katorgi, J. Slipyja, M. Budkę, I. I atyszewskiego na 8 lat, M. Czarneckiego na 5. Aresztowano również 1400 księży, 800 zakonnic i zakonników, z których wielu zesłano później iln obozów pracy. W czerwcu 1946 roku polskie Organa Bezpieczeństwa 1 S. Zabrowarny, Tożsamość narodowa a asymilacja polskiej kultury politycznej, | w:] Opinie Ukraińców na temat sytuacji swojej grupy narodowościowej, Badanie ankietowe wykonane dla UTSK, tablica nr 18. K). S. Zabrowarny, Opinie Ukraińców na temat..., op. cit, s. 42. 11. R. Podebski, JosyfSlipyj - świadek wiary, „ABC" 1986/3. 11. J. Jarco, Kalendarium Sacrum Russiae Milenium, [w:] Dar Polski Białorusinom, Rosjanom, Ukraińcom na Tysiąclecie ich Chrztu Świętego, „Polonia", Londyn 1989, za: B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny. Tło historyczne, zagadnienia i założenia metodologiczne badań, [w:] Dylematy tożsamości, Katowice 1992, s. 17. 192 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL 193 Publicznego aresztowały i przekazały stronie radzieckiej pozostałych po stronie polskiej biskupów, m.in. ordynariusza diecezji przemyskiej biskupa Jozafata Kocyłowskiego i jego wikariusza Hryhorija Łakotę, którzy zostali potem zesłani na Sybir13. W niecały rok później, podczas akcji „Wisła", nastąpiła ostateczna rozprawa z Kościołem greckokatolickim w Polsce: resztę z pozostałych w Polsce księży greckokatolickich - w tym 700 kapłanów z diecezji przemyskiej i 130 z administracji łemkowskiej -deportowano do ZSRR, a spośród pozostałych dwudziestu pięciu, dwudziestu dwóch osadzono w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie. Zrobiono więc wszystko, aby mniejszość ukraińską w Polsce pozbawić nie tylko elit, ale i przywództwa duchowego. Pozostawiono jej do wyboru: obcy pod względem obrządku i języka kościół rzymskokatolicki lub cerkiew prawosławną, wobec której władze nie stosowały żadnych form represji, a nawet ją popierały14. Komunistyczne władze słusznie oceniły znaczenie Cerkwi greckokatolickiej dla historii, świadomości oraz kultury duchowej i materialnej Ukraińców. Poprzez wieki dowiodła ona bowiem, że „niezależnie od warunków, podtrzymywała stworzone już wartości i przyczyniła się do tworzenia nowych dzieł kultury duchowej imateriataej"(tłumM.K.)15. Święta i obrzędy religijne stawały się przyczynkiem do powstawania pieśni, nie tylko religijnych; obrzędów, zwyczajów tworzących najbardziej istotną w warunkach braku swego państwa, ustną tradycję. Na potrzeby cerkwi powstawały także dzieła sztuki m.in. malarstwa czy piśmiennictwa. Cerkiew była zawsze dla Ukraińców centrum życia duchowego i kulturalnego. To przy cerkwiach mieściły się drukarnie, szpitale, domy starców. Duchowni greckokatoliccy stanowili najbardziej uświadomioną narodowo warstwę społeczeństwa ukraińskiego - z ich kręgów bowiem wywodzili się twórcy XIX-wiecznego ukraińskiego odrodzenia narodowego w Galicji16. 13. H. D. Komp, Dzieje Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie po II wojnie światowej, Warszawa 1985. 14. Szerzej o tym: A. Sokorowski, Ukrainian Catbolics and Orthodox in Poland I sińce 1945, [w:] Religion in CommunistLands, Maidstane Winter 1986,1.14, nr 3. f 15. B. Mracpirii, LfepKea e Jłcummi yKpaimfie, JlbBiB-KpaKiB-napiDK 1993, c. 76. j 16. Szerzej o tym: J.P. Himka, Kościółgreckokatolicki a procesynarodowotwórcze\ wśród Ukraińców w Galicji. Krótki przegląd, „Znak" 1985/365. Wszystkie rozpoczęte w 1946 roku działania miały więc na celu zniszczenie tego centrum życia kulturalnego, duchowego i narodowego, l.tkim była dla Ukraińców Cerkiew greckokatolicka. W założeniach władz komunistycznych, poprzez zniszczenie tkanki duchowej i materialnej Cerkwi, miała ulec samozniszczeniu kultura duchowa narodu ukraińskiego. Nie zapomniano bowiem i o kulturze materialnej greckokatolickiej Cerkwi - zburzono większość zabytkowych cerkwi, które pi/cz stulecia wybudowali na swoich ziemiach ich mieszkańcy. Po 1946 i nku wszystkie obiekty będące własnością Kościoła greckokatolickiego w 1'olsce przeszły we władanie państwa. Do 1986 roku dotrwało jedynie 365 i cikwi - czyli mniej niż połowa stanu sprzed 1939 roku. Najwięcej przetrwało u krośnieńskiem - z 310 zachowało 118, a w przemyskiem zostało 113 na niegdysiejszych 257 cerkwi. Jednak tylko sześć z nich zostało zburzonych IHKlczas wojny. Jeszcze w latach 1981-1984 zniszczono dwie cerkwie unickie lalną pochodzącą z XVIII w, drugą XIX-wieczną. „Moja Polska, ta z • >k i csu moich dziadów i dzieciństwa rodziców, została rozebrana. Rozbierając i ci kiew moim rodzicom, tę jedyną zmaterializowaną wartość duchową, jaką mieli, rozebrano im świat" - napisze po latach syn zesłańców w Dzisiejszej Imche Rusina do Polski11. O tym, jak bardzo brakowało wówczas wysiedleńcom nabożeństw we *\ lasnym obrządku, świadczyć może prowadzona w Chrzanowie koło Ełku, u brew wszelkim zakazom władz świeckich i duchownych, duszpasterska il/ialalność księdza Mirosława Ripeckiego, do którego, po przyjęcie sakramentów świętych w swym obrządku, przybywali, pokonując kilkadziesiąt a nawet kilkaset kilometrów, wierni18. Szczególnie istotnym dowodem na sytuację wiernych obrządku Kteckokatolickiego, są listy kierowane latami przez osoby prywatne i Społeczny Komitet Wiernych Kościoła Greckokatolickiego w Polsce do u ladz i dostojników Kościoła katolickiego w Polsce. Przez cały okres PRL uniccy wierni próbowali wpłynąć na polepszenie sytuacji swego obrządku. 17 W. Mokry, Dzisiejsza drogaRusina do Polski, Tygodnik Powszechny 1981/46 i 47. IX W. Mokry, Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej wysiedlonej w 1947 roku, [w:] Colloąuium narodów. Materiały z Sympozjum Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Polacy - przesłanki pojednania, Łódź 1987, s. 122. 194 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL 195 Wymownym dowodem mówiącym o sytuacji wiernych obrządku greckokatolickiego jest list „grupy Świeckich Działaczy Greckokatolickich" skierowany do Ordynariusza Cerkwi greckokatolickiej w Polsce ks. kardynała Józefa Glempa, w którym czytamy: i Przez długie lata panowała wokół nas zmowa milczenia. Dopiero | po wyborze papieża Jana Pawła II usłyszano o nas w kilku sporadycznych i wypadkach. Przez cztery dziesięciolecia, poza kilkoma przypadkami, nikt się nami nie interesował. Byliśmy pozostawieni sami sobie wobec niszczących wpływów, które doprowadziły nas na skraj istnienia. Społeczeństwo, w którym żyjemy, nie ma najmniejszego uświadomienia, kim jesteśmy. Często traktuje się nas jako egzotycznych heretyków. (...) Po wysiedleniu znaleźliśmy się rozsiani. (...) Pozbawiono nas opieki duchowej w danym nam od Boga obrządku (...), zmuszając naszych kapłanów do pracy na rzecz Kościoła rzymskokatolickiego i jego wiernych. W tych warunkach znaczna część naszego narodu, znikąd nie doświadczając pomocy, rozpłynęła się w morzu obcego otoczenia. Jedynie stosunkowo nieliczni, dzięki wytrwałości i jasnemu poczuciu odrębności religijno-narodowościowej, zachowali swój obrządek i w takim duchu wychowują własne rodziny. (...) Zwracamy się więc do Was, jako Ojców Kościoła rzymskokatolickiego dysponującego w tym kraju znacznymi i wielostronnymi możliwościami, którzy w swej szczodrobliwości moglibyście użyczyć nam ich chociaż w niewielkim stopniu, co byłoby dla nas wielkim ratunkiem.19 Innym dowodem prób utrzymania swego obrządku jest stworzenie cerkwi w Michałowie przez Łemków wysiedlonych z Florynki w pomieszczeniach między mieszkaniami dwóch gospodarzy. Pierwsza, oczywiście nielegalna, msza odbyła się tam jeszcze w 1947 roku20. Jednak bardzo niewielkiej części Ukraińców udało się, jak niegdysiejszym mieszkańcom Florynki, pozostać w tak dużym skupisku i zachować swój język i zwyczaje. Większość rozproszono i pozbawiono możliwości zaspokojenia potrzeb religijnych i kulturalnych w ojczystym obrządku i języku, skazując ich tym na asymilację i duchową wegetację na zesłaniu. 19. Patrz: Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce, „Spotkania" 1987/33-34, s. 20-38. 20. S. Madzelan, Smak doli, Nowy Sącz 1986. Skutki tych działań są dziś bardzo wyraźne: z przesiedlonych na ziemie północne i zachodnie (ponad 150 tys. Ukraińców, których liczbę obecnie szacuje się na około 300 tys.), dziś, jak mówią dokumenty Kościoła iMcckokatolickiego, regularnie w nabożeństwach w cerkwiach unickich uczestniczy zaledwie kilkadziesiąt tysięcy21. Sytuacja grekokatolików zaczyna ulegać zmianie dopiero po 1956 r, kiedy i (i dzięki usilnym staraniom wiernych, udało się w największych skupiskach i Mniejszości ukraińskiej w Polsce doprowadzić do odprawiania okresowo mszy. Niestety często spotykało się to z niezrozumieniem czy wręcz niechęcią, nie t vlko polskiej ludności, ale i duchownych łacińskich22. W1957 roku komunistyczne władze Polski uchyliły zakaz zmiany miejsca Aimieszkania i zezwoliły na działalność parafii greckokatolickich, jednak icdynie w ramach struktur organizacyjnych Kościoła rzymskokatolickiego -czyli pod administracją Prymasa Polski pełniącego funkcję wizytatora apostolskiego z ramienia Watykanu. W jego imieniu obrządkiem wschodnim zarządzał od 1958 roku Wikariusz Generalny (Bazyli Hrynyk) rezydujący przy kapitule przemyskiej23. Brakowało jednak księży greckokatolickich. W latach 1960-1970 wszyscy kapłani uniccy byli już w podeszłym wieku, od wojny nie wyświęcano bowiem nowych księży. Dopiero w 1975 roku pierwsi klerycy zostali wyświęceni na kapłanów w obrządku greckokatolickim24. W1981 roku w Cerkwi greckokatolickiej nastąpiła zmiana administracyjna podział na dwa wikariaty generalne: północny z siedzibą w Warszawie, ^•dzie wikariuszem został bazylianin o. Jozafat Romanyk, i południowy z siedzibą w Legnicy, gdzie wikariuszem był ksiądz Jan Martyniak25. Jeszcze do 1991 roku Cerkiew greckokatolicka nie miała statusu prawnego, pomimo że w Polsce istniało wówczas 33, prawnie zarejestrowanych, nawet znikomych liczebnie wspólnot religijnych26. 21. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., op. cit., s. 22. 22. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., s. 20-38. 23. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny. Tło historyczne, zagadnienia i założenia metodologiczne badań, [w:] Dylematy tożsamości, Katowice 1992, s. 18. 24. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., op. cit. 25. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny..., op. cit. 26. T. Żychiewicz, Dyskusja o kulturze ukraińskiej pt. Bogactwo kultury pogranicza, „Znak" 1988/395 (4). 196 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL 197 Brak własnej hierarchii duchownej, brak własnych obiektów sakralnych, to dalsze czynniki, jakie uniemożliwiały normalne funkcjonowanie Cerkwi greckokatolickiej w Polsce27. Możliwość sprawowania nabożeństw we wschodnim obrządku w parafiach zamieszkałych przez przesiedleńców, zależna była często od dobrej woli duchownych obrządku rzymskiego. Zdarzało się, że wysłany do takiej parafii z upoważnieniem ks. prymasa duchowny greckokatolicki spotykał się z odmową28. Niestety, współodpowiedzialność za złożoność sytuacji Cerkwi greckokatolickiej w Polsce, ponoszą- choćby poprzez zaniechanie pomocy - często również dostojnicy i kapłani Kościoła rzymskokatolickiego2' Przykładem tego może być próba odzyskania cerkwi w Krynicy. Brak zgody na odprawianie liturgii w obrządku bizantyńsko-ukraińskim ze strony hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego doprowadził do wybudowania cerkwi prawosławnej i przejścia części wiernych do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Podobnie było w Komańczy, czy wsi Mokre i Morochowie nad Osławą. Bez konfliktów nie obyło się też w Rozdzielu (również diecezja tarnowska) i innych miejscowościach. Gdzie indziej, jak np. w Bartoszycach (w diecezji warmińskiej) pomimo zgody, księża greckokatoliccy nie mogli wykonywać swoich obowiązków duszpasterskich, gdyż proboszczowie rzymskokatoliccy nie wpuszczali ich do kościołów30. 16 stycznia 1991 roku papież Jan Paweł II odtworzył hierarchię Kościoła greckokatolickiego w Polsce, powołując biskupa ordynariusza diecezji przemyskiej obrządku bizantyńsko-ukraińskiego, którym został dotychczasowy Wikariusz Generalny Jan Martyniak. Formalnie zakończyło to stan zawieszenia w jakim trwała Cerkiew greckokatolickaprzez cały okres PRL31. W1993 roku, odnowiona dwa lata wcześniej przez papieża diecezja przemyska (obejmująca obszar całej Rzeczypospolitej) została podporządkowana bezpośrednio Stolicy Apostolskiej32. 27. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny..., op. cit, s. 18. 28. T. Żychiewicz, Dyskusja o kulturze ukraińskiej..., op. cit. 29. Z. Podgórzec, Mój Chrystus. Rozmowy z Jerzym Nowosielskim, Białystok 1993, s. 115. 30. Dokumenty z życia Kościoła greckokatolickiego w Polsce..., op. cit., s. 32. 31. B. Siewierski, Łemkowie jako problem socjologiczny..., op. cit., s. 19. 32. Sytuacja mniejszości ukraińskiej w Polsce. Raport polskiej części Komisji ekspertów ds. Mniejszości Narodowych przy Komitecie Konsultacyjnym Prezydentów RP i Ukrainy. Na dzień dzisiejszy, według oficjalnych danych kościelnych z roku 1994, t Kciół greckokatolicki w Polsce ma ponad 110 tys. wiernych. Najliczniej miicszkują oni takie diecezje rzymskie, jak: legnicka (20 tys.), warmińska 11 tys.), wrocławska (15 tys.), zielonogórsko-gorzowska (15 tys.), /alińsko-kołobrzeska (13 360). W nowo powstałej w 1991 roku diecezji ctnyskiej mieszka kilka tysięcy wyznawców katolicyzmu obrządku ¦ hodniego33. Dla wspólnoty greckokatolickiej w Polsce w 100 parafiach pracuje dziś • księży oraz siostry-bazylianki, służebnice i józefitki (łącznie 144 siostry). Warszawie istnieje również męski zakon Bazylianów, mający 18 kapłanów. 11 linarium duchowne działa przy rzymskokatolickim seminarium w Lublinie /.tałci się tam 51 alumnów). Planowane jest wznowienie działalności . ininarium greckokatolickiego w Przemyślu34. Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny nie odegrał tak istotnej roli ¦¦ podtrzymywaniu świadomości narodowej Ukraińców w Polsce przede •. s/.ystkim dlatego, iż w przeciwieństwie do Cerkwi greckokatolickiej jest i i isciołem wielonarodowym - oprócz Ukraińców, jego wiernymi są również ni im. Białorusini, Rosjanie i Polacy. Drugim powodem była lojalność, jaką ( i r kiew prawosławna odznaczała się w stosunku do władz komunistycznych, Ud tego stopnia, iż niektórzy badacze uważają ją wręcz za narzędzie asymilacji35. Tezę tę potwierdza fakt, że pierwszym powojennym prawosławnymmetropolitą Warszawy i całej Polski (intronizowanym 8 lipca l()51) został rosyjski arcybiskup Lwowa i Tarnopola Makariusz Oksiuk, który pomagał w nawracaniu siłą w USRR ukraińskich grekokatolików na I u awosławie36. Władze faworyzowały Cerkiew prawosławną- znane są fakty, i- rząd na prośby o zwrot odebranych cerkwi greckokatolickich na t iinkowszczyźnie i w województwie przemyskim nieraz odpowiadał i«)/.vtywnie, stawiając wiernymjedentylko warunek-przejścienaprawosławie37. „Powściągliwość i praca", 1994 lipiec-sierpień, s. 3, za: H. Dylągowa, Dzieje Unii Brzeskiej (1596-1918), Warszawa-Olsztyn 1996. I Sytuacja mniejszości ukraińskiej w Polsce. Raport polskiej..., op. cit., • A. Sokorowski, Ukrainian Catholics and Orthodox in Poland sińce 1945, [w:] Religion in Communist Lands, Maidstone Winter 1986, t. 14, nr 3. ¦ i Tamże. i / Temże; też Nowosielski J., Podwójne męczeństwo unitów, "Tygodnik Literacki" 1991/3. 198 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL 199 Kościół greckokatolicki, pomimo stworzonych mu niesprzyjających warunków do istnienia i działania, odegrał ogromna rolę w podtrzymaniu tradycji kulturalnej i etnicznej żyjących w rozproszeniu Ukraińców w Polsce. Był miejscem kontaktu z wiarą, językiem i tradycjami przodków, pozostał centrum życia kulturalnego i duchowego Ukraińców. W sporej mierze dzięki Cerkwi grekokatolickiej i jej woli istnienia, rozproszonym Ukraińcom w Polsce udało się zachować poczucie wspólnoty religijnej, etnicznej i kulturalnej. Jednak skutki działań mających na celu wynarodowienie Ukraińców odbiły się również na substancji Cerkwi greckokatolickiej. Mówią o tym liczby. Wśród przesiedlonych w ramach akcji „Wisła" na ziemie północne i zachodnie 150 tys., w przeważającej liczbie grekokatolików, większość na zawsze straciła kontakt z wiarą ojców. Przetrwały jednostki najsilniejsze - i wiarą i świadomością narodową. Język i szkolnictwo Poczucie wspólnoty językowej uważane jest za najłatwiej uchwytny czynnik identyfikacji narodowościowej. Zasadnicza rola języka w kształtowaniu świadomości narodowej wynika z tego, że odzwierciedla on wszystkie kontakty zbiorowości z otaczającą rzeczywistością. Wraz z językiem przekazywany jest kolejnym pokoleniom charakterystyczny dla danej grupy etnicznej sposób widzenia świata. Język stanowi zatem podstawę rozwoju i ciągłości kulturalnej grupy etnicznej38. Doniosłą rolę w zachowaniu języka, a więc ciągłości etniczno-kulturowej mniejszości narodowej spełnia szkolnictwo. Jest szczególnie istotne, gdy kolejne pokolenia żyj ą w oddaleniu od kulturowych centrów swego narodu. Dla zachowania świadomości narodowej ataje się bowiem wówczas niezbędny codzienny kontakt młodego pokolenia - mającego większą szansę stać się warstwą kulturotwórczą - z językiem przodków. A w sytuacji rozproszenia, dzieci i młodzież ukraińska w Polsce mogą poznać literaturę swego narodu i, przede wszystkim, rodzimy język literacki, którego najczęściej nie używają w domu rodzice, tylko poprzez naukę w szkole. Pozbawienie szkół nauczających języka ojczystego mniejszości narodowe, Florian Znaniecki uznaje za jeden z czynników ekspansji asymilacyjnej (wg jego socjologicznej typologii konfliktów etnicznych). "Panujący naród ma w tym przypadku oczywiście poważną przewagę. Może on zorganizować szkolnictwo wszystkich stopni, przekazujące jego kulturę poddanym narodom, wywłaszczać je z własnych szkół bądź je likwidować i przeszkadzać w organizowaniu nowych"39. Tak w komunistycznej Polsce potraktowano mniejszość ukraińską. Pomimo rozproszenia i braku możliwości nauki języka ojców, większość Ukraińców w Polsce za swój ojczysty język uważa ukraiński (ponad 93 proc). Jednak o wiele mniej z nich posługuje się nim w domu, podczas rozmów z najbliższymi (73 proc). Najgorzej jest jednak z pokoleniem urodzonym już na zesłaniu -jedynie mniej niż połowa potrafi porozumieć się w ojczystym języku40. Tu wyraźnie widać skutki wieloletniego rozbicia wspólnoty etnicznej - wspólnoty kultury i języka. Ojczysty język został wyparty z użycia przez polski, potrzebny we wszystkich sytuacjach związanych z publiczną sferą zachowań, oprócz życia religijnego. Dlatego dla młodego pokolenia właściwie jedynym miej scem kontaktu z mową przodków, oprócz coraz rzadziej już rodzinnego domu, staje się Cerkiew. I z tychpowodówmłodzi Ukraińcy w Polsce ojczysty język jedynie rozumieją. Aż do 1952 roku dzieci Ukraińców przesiedlonych w ramach akcji "Wisła" nie miały możliwości uczenia się języka ukraińskiego w szkołach. Nie mogły poznać więc też literatury czy historii Ukrainy. Uczęszczały do szkół polskich, mimo iż dla mniejszości niemieckiej, żydowskiej czy, później, grecko-macedońskiej organizowano szkoły z ojczystym językiem nauczania41. Władze nie dbały o prawa ukraińskiej mniejszości etnicznej - wprost przeciwnie - starały się zatrzeć różnice i doprowadzić do pełnej 38. Wojtowicz B., Rola języka w procesie kształtowania świadomości narodowej Łemków, [w:] Colloąuium narodów..., op. cit., s. 89-93. 39. ZnanieckiE, Współczesne narody, Warszawa 1990, s. 185, cyt. za: Dziewier-skiM., Dezintegracja społeczna świata Łemków, [w:] Dylematy tożsamości..., op. cit, s. 41. 40. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa a asymilacja..., op. cit., tablica nr 12. 41. Turek-Kwiatkowska L., Szkolnictwo ukraińskie na Pomorzu Zachodnim w latach 1947-1965, [w:] Akcja "Wisła" na tle stosunkówpolsko-ukraińskich w XXwieku, Szczecin 1994, s.167-173. 200 Małgorzata Kmita asymilacji z ludnością polską. Dzieci narodowości ukraińskiej w dziennikach szkolnych figurowały jako dzieci narodowości polskiej. Ludność ukraińska, która utrzymywała kontakty między sobą mimo znacznej odległości, na zewnątrz, ze strachu przed represjami, unikała podkreślania swej odrębności. Oto kilka wypowiedzi na ten temat: "Żyliśmy w zastraszeniu, ludzie wybijali nam szyby...". Kobieta, 60 lat "Wkoło Niemcy szwargocząpo niemiecku, każdy w swoim języku, a my musimy siedzieć jak trasie. Teraz trochę to się zmieniło, ale np. w mieście nie rozmawiamy między sobą po łemkowsku, bo się boimy". Kobieta, 49 lat. "Dzisiaj przyznać się, że się jest Ukraińcem łatwiej ludziom przychodzi, ale dawniej oznaczało to same nieprzyjemności". Mężczyzna, 54 lata.42 Dopiero w 1952 r., BP KC PZPR uchwaliło, że należy rozważyć wprowadzenie w niektórych szkołach powiatów o dużym procencie ludności ukraińskiej, możliwości nauki języka ukraińskiego, jednak tylko na wyraźne życzenie rodziców dzieci. Tą uchwałą Ukraińców w Polsce zaczęto traktować jak mniejszość narodową43. Przebieg wprowadzania języka ukraińskiego do szkół prześledzimy na przykładzie województwa szczecińskiego. Władze szkolne województwa szczecińskiego po podjęciu uchwały, zgodnie z wytycznymi ministerstwa, we wrześniu 1952 roku rozpoczęły organizowanie szkolnictwa ukraińskiego. Do rozpoczęcia lekcji języka ukraińskiego niezbędnych było minimum dziesięciu chętnych w grupie. Z odpowiednią ilością uczniów nie było problemów, odnotowano natomiast braki kadrowe nauczycieli. Naukę dzieci rozpoczynały w II klasie w wymiarze trzech godzin tygodniowo. W latach 1952-1956 na trwałe pozostały w województwie tylko trzy szkoły z nauką ukraińskiego, jako nauką języka dodatkowego. W 1957 roku w Studium Nauczycielskim nr 1 w Szczecinie otwarto filologię ukraińską. W latach 1957-1963 kilka punktów nauczania języka ukraińskiego objęło swoim zasięgiem 135 uczniów. Początkowo zauważono nawet, zainspirowane tym faktem, reaktywowanie niektórych 42. Dziewierski M., Migracjaw świadomości Łemków. Rekonstrukcje niektórych treści społecznych, [w:] Dylematy tożsamości..., op. cit., s. 60. 43. Turek-Kwiatkowska L., Szkolnictwo ukraińskie na Pomorzu..., op. cit. Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL 201 obyczajów ukraińskich, niestety później procesy asymilacji wśród młodzieży zaczęły znów postępować, w wyniku czego z powodu braku /^interesowania w latach 1960-1965 zlikwidowano te szkoły. Nauczaniem H/.yka ukraińskiego zajęło się Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-K ulturalne. Ponowne zainteresowanie nauką języka ukraińskiego nastąpiło dopiero w latach osiemdziesiątych44. Towarzyszyło mu również odrodzenie ,iktvvvności religijnej związanej zpoczuciem odrębności kulturowej orazpróby |m iwrotu do korzeni podejmowane przez młode pokolenie. Również w latach osiemdziesiątych nasiliły się tendencje do powrotu na "dawne" ziemie45. Analogicznie do sytuacji w województwie szczecińskim, wyglądała %\ t nacja w innych województwach północno-zachodniej Polski, do których l>!/.osiedlono Ukraińców. Tylko około 30 proc. młodych Ukraińców uczyło »tV w szkołach ojczystego języka, choć zaledwie jeden procent rodziców chciałby, aby ich dzieci uczyły się jedynie po polsku. Reszta dla swych d/ieci wybrałaby szkoły mogące zapewnić im naukę języka ukraińskiego46. W roku szkolnym 1994/95 nauką języka ukraińskiego objętych było około ; ivs. dzieci47 .Działały wówczas w Polsce cztery szkoły podstawowe (w u n i koszalińskim w Białym Borze z internatem i w woj. suwalskim w Baniach Mazurskich, Bartoszycach i Przemyślu), w których dzieci ukraińskie uczą iii, swego ojczystego języka w tym samym wymiarze godzin co języka pilskiego; i trzy licea ogólnokształcące (w Legnicy i Górowie Iławieckim, lli.ihm Borze)*. Oprócz tego 52 szkoły podstawowe i jedno liceum w W\y,orzewie uczy języka ukraińskiego jako dodatkowego, w wymiarze od inlncj do trzech godzin tygodniowo48. Ukrainistyczne studia wyższe można pnl|;(ć na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Szczecińskim, h.itnlickim Uniwersytecie Lubelskim, Uniwersytecie im. Marii Curie-\ k U Iowskiej w Lublinie, Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i I ni wersytecie Jagiellońskim w Krakowie49. U Turck-Kwiatkowska L., Szkolnictwo ukraińskie na Pomorzu..., op. cit. M Sicwierski B., Łemkowie jako problem..., op. cit., s. 22. M» Zabrowarny S., Tożsamość narodowa a..., op. cit., tablice nr 29-31, s. 55. • 7 Mniejszości narodowe w Polsce, Warszawa 1995. • D/iś jest jeszcze jedno w Przemyślu. IX Sytuacja mniejszości ukraińskiej w Polsce. Raport..., op. cit. W Ukraińcy w Polsce 1989-1993, red. M. Czech, Warszawa 1993, s. 308. 202 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL 203 1 Prawnie funkcjonowanie tych szkół reguluje rozporządzenie ministra edukacji narodowej z 1992 roku, które mówi, że nauka języka ojczystego organizowana jest przez dyrektora szkoły publicznej lub przedszkola na pisemny wniosek rodziców, bądź - w szkole ponadpodstawowej - samych uczniów30. Oprócz szkół z ukraińskim językiem nauczania, istnieją jeszcze 43 międzyszkolne i szkolne punkty nauczania języka ukraińskiego, oraz 40 punktów prowadzonych społecznie przez Związek Ukraińców w Polsce i Cerkiew5'. W omówionej tu, początkach i całym okresie, działalności szkolnictwa ukraińskiego w PRL zwraca uwagę, pozostający w ścisłym związku z jego słabym rozwojem, dość szybki proces asymilacji mniejszości, czy raczej ukrywanie swego pochodzenia i związanego z tym braku zainteresowania dla spraw własnej społeczności. Powód tej sytuacji znany jest dzięki wynikom badań socjologicznych - to obawa przed brakiem akceptacji czy przejawami nietolerancji. Większość Ukraińców mieszkających w Polsce nie posyłała bowiem swoich dzieci do szkół z językiem ukraińskim nie tylko z powodu niewystarczającej liczby takich szkół czy ich odległości od miejsca zamieszkania, ale właśnie z powodu nietolerancji, szykan i strachu przed reakcją najbliższego otoczenia52. Właśnie tym można tłumaczyć dlaczego, kiedy pojawiła się możliwość nauki języka ukraińskiego, Ukraińcy nie przyjęli jej entuzjastycznie. Zgłoszenie bowiem dziecka na fakultatywną naukę języka ukraińskiego wiązało się z przypomnieniem sąsiadom o swej narodowości, bądź przyznaniem się do niej. A przecież przez wszystkie powojenne lata wysiedleńcy starali się, by polscy sąsiedzi zapomnieli o ich narodowości. Nauczeni bowiem doświadczeniem ubiegłych lat wiedzieli, że przyznanie się do niej nie wiąże się z żadnymi wymiernymi korzyściami, a w najlepszym razie oznacza złośliwe komentarze. A tego chcieli oszczędzić swoim dzieciom. To niechętne, czy nawet wrogie nastawienie do Ukraińców, stało się głównym powodem, masowego prawie, nie deklarowania chęci uczestnictwa swych dzieci w fakultatywnych zajęciach z języka ukraińskiego w polskich szkołach. Szansa została utracona. 50. Ukraińcy w Polsce 1989-1993..., op. cit. 51. Tamże. 52. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit, tablica nr 31. Stworzenie Ukraińcom możliwości wszechstronnej edukacji narodowej, poznawanie własnych korzeni, pozwoliłoby im odzyskać podmiotowość narodową i kulturalną, a to z kolei sprzyjałoby poznawaniu kultury ukraińskiej przez współobywateli Polaków. Odbiorca polski miałby wówczas mniejsze trudności z odczytywaniem wielu naturalnie wtopionych w polski kontekst cywilizacyjny śladów kultury ukraińskiej, które dla powojennych pokoleń Polaków stają się coraz mniej czytelne; by wskazać chociażby na szereg niezrozumiałych wyrazów i realiów w twórczości pisarzy należących do "poetyckiej szkoły ukraińskiej" z Juliuszem Słowackim i Sewerynem Goszczyńskim na czele, czy na niezrozumienie, dlaczego dla wielu romantyków polskich ucieleśnieniem wolności stali się Kozacy ukraińscy.>3 Stworzenie po wojnie możliwości nauki ojczystego języka, literatury i 111 storii Ukraińcom, z której by skorzystali, niewątpliwie przyniosłoby kulturze polskiej jedynie korzyści. Po pierwsze, dlatego, że współegzystencja i 111 /enikanie się różnych kultur zawsze były inspirujące - dowodem na to jest i la polska literatura. Po drugie, wykształceni i świadomi Ukraińcy staliby \\- ambasadorami swej kultury w Polsce i sami byliby w stanie walczyć z niekorzystnym stereotypem. I ntegrująca rola Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. "Nasze Słowo" i imprezy kulturalne, jako przykłady integracji Ważną rolę w życiu mniejszości ukraińskiej w Polsce odegrało założone \\ czerwcu 1956 roku (podporządkowane Ministerstwu Spraw Wewnętrznych) isic!) Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, które w 1989 roku I u /ekształciło się wZwiązek Ukraińców w Polsce54, ijego organprasowy tygodnik Nasze Słowo" - jedyna wówczas gazeta wydawana po ukraińsku. W tymże ugodniku od listopada 1956 roku istniała "Strona Literacka", później I) i /ekształcona w comiesięczny dodatek literacki i popularnonaukowy "Nasza Kultura", ukazujący się od marca 1958 roku. W ramach gazety wychodził v Mokry W., Polaków i Ukraińców dziś, wczoraj, jutro, "Spotkania" 1987 nr 33-34, s. 189. . O założeniu i historii USKT można przeczytać m.in. w cyklu artykułów zamieszczonych w "Ukrajińśkyj almanach" 1996, Warszawa 1996, s. 60-92. 204 Małgorzata Kmita również dodatek dla dzieci i młodzieży "Switanok". Jest również "Strona Łemkowska", gdzie zamieszczane są m.in. oryginalne ludowe pieśni i utwory pisane dialektem. Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne wydawało także almanach "Kalendarz ukraiński", jak również zbiorki poezji i prozy urodzonych w Polsce autorów ukraińskich. To staraniem UTSK w 1964 r. ukazał się Homin - antologia powojennej literatury ukraińskiej powstałej w Polsce15. Własna prasa odgrywa podstawową rolę dla mniejszości ukraińskiej. Aż sześćdziesiąt procent Ukraińców deklaruje bowiem, że czyta regularnie prasę ukraińską - najwięcej wśród osób starszych, najmniej wśród młodzieży36. Przeważająca ilość twierdzi, że bardzo trudny jest jednak zakup książek ukraińskich - można je nabyć jedynie w klubach Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno Kulturalnego - Związku Ukraińców w Polsce lub specjalnych księgarniach37. Znów przy kontakcie z kulturą ukraińską poprzez słowo pisane - jak przy dostępie do szkół - pojawia się ten sam problem: duża odległość, trudna osiągalność, spowodowana niewielką ilością czy to szkół, księgarni, czy klubów. Popularność prasy ukraińskiej w środowisku mniejszości ukraińskiej w Polsce tłumaczyć można wieloma zaletami gazet przy niewielkim ryzyku "dekonspiracji" w środowisku. Prasa zapewniała stały kontakt z językiem literackim, zawiadamiała o ważnych wydarzeniach w życiu mniejszości, informowała o istotnych faktach bezpośrednio dotyczących mniejszości. Dzięki własnej prasie, rozproszonej mniejszości udało się nie zatracić do końca poczucia wspólnoty - bowiem informacje docierały szybko do dużej, mimo że bardzo rozproszonej, grupy osób. To dzięki "Naszemu Słowu" -przez długi okres jedynej gazecie wydawanej w Polsce po ukraińsku -zostały rozpropagowane coroczne imprezy kulturalne, na które do dziś przyjeżdżają tłumy ludzi z całego kraju. Z podobnych powodów dużą rolę dla życia mniejszości ukraińskiej w Polsce odgrywają również świetlice UTSK-ZUwP. Bowiem kontakt z ludźmi tej samej narodowości niezbędny jest do utrzymania świadomości narodowej jednostki. To we wspólnocie etnicznej przekazywane są wzorce 55. Duć-Fajfer H., Twórczość literacka Ukraińców w Polsce po II wojnie światowej, Referat wygłoszony w PAN. 56. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit., tablica nr 22. 57. Tamże, tablica nr 19. Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL 205 moralne, kulturowe i tradycje. W świetlicach, wśród swoich można posługiwać się żywym językiem ukraińskim w różnych sytuacjach życiowych. Bo właśnie w świetlicach UTSK-ZUwP odbywają się spotkania, wieczory literackie z twórcami kultury przybyłymi z Ukrainy, dyskusje, zabawy, tam we wspólnocie etnicznej świętowane są narodowe czy religijne uroczystości, prowadzona jest - w zastępstwie szkół - nauka języka. Tam przynajmniej część Ukraińców (UTSK-ZUwP zrzesza w swych ramach i kilku świetlicach zaledwie 2-3 procent mieszkających w Polsce Ukraińców58) może się spotkać ze swymi rodakami, porozmawiać w ojczystym języku, nawiązać przyjaźnie, kultywować tradycje, poznawać kulturę, wypożyczać książki. Niestety, pomimo stuleci współistnienia w jednym państwie, nie ma w Polsce ani jednego muzeum poświęconego kulturze ukraińskiej czy I Ikraińcom. Udostępniona dla zwiedzających, dzięki prywatnej inicjatywie ledora Gocza, jest jedynie jedna, znajdująca się w Zyndranowej, chata Icmkowska z oryginalnym wystrojem wnętrza; nie istnieje również żaden 1> rofesjonalny ukraiński teatr czy chór. Istotną rolę dla społeczności ukraińskiej odegrał jednak, i odgrywa nadal, wielokrotnie nagradzany amatorski chór Żurawli, który od swego powstania z inicjatywy Jarosława Polańskiego w 1972 roku59, podtrzymywał świadomość narodową rozproszonej mniejszości, jeżdżąc po całej Polsce i wykonując repertuar patriotyczny i narodowy. Warto tu wspomnieć również o wielu mniejszych chórach czy zespołach teatralnych, jakie zawiązywały się spontanicznie z okazji świąt czy uroczystości, i choć nie istniały zbyt długo, jednak odegrały istotną rolę edukacyjną, (np. w 1961 roku UTSK miało 62 zespoły: w tym 27 chórów, 21 kółek teatralnych, 9 zespołów tanecznych i 5 muzycznych, w 1981 r.: 7 chórów, 24 zespoły muzyczno-wokalne, 7 tanecznych, 3 zespoły pieśni i tańca, 3 kapele ludowe, 2 zespoły teatralne i kilka innych*'). Nadmienić warto też o istniejącym w Legnicy amatorskim teatrze łemkowskim, wykonującym przedstawienia w języku rodzimym, czy zespole Łemkowyna61. ^8. Mokry W, Polaków i Ukraińców dziś..., op. cit. 59. Szerzej: SpiwakJ., Deciat'rokiw żurawlynojipiśni, "Ukrajinśkyj Kalendar" 1982, s. 3943 i: Czołowiczyj chór Żurawli, "Ukrajinśkyj kalendar" 1974, s. 94. 00. SzporlukR., Ukraińcy w powojennej Polsce, "Obóz" 1981/3, s. 42. 61. Szerzej: Łemkowyna, "Ukrajińśkyj kalendar" 1974 s. 102-103. 206 Małgorzata Kmita Wpływ akcji "Wisła"na życie Ukraińców w PRL 207 Z ważniejszych wydarzeń kulturalnych nie można nie wspomni ci corocznych koncertach poświęconych najwybitniejszemu poecie Ukrail Tarasowi Szewczence, które organizują wszystkie bez mała środowisk! oddziały ZUwP i Zjednoczenia Łemków, jarmarkach młodzieżowy! odbywających się w Gdańsku już od 1977 roku, czy przeglądach zespolcj UTSK-owskich, które z czasem przekształciły się w odbywający się dwa lata Festiwal Kultury Ukraińskiej. Pierwszy festiwal odbył się 20 i temu w Sanoku. Następne - w Kętrzynie, Koszalinie, Warszawie, Sopoc| W 1983 roku pierwszy raz spróbowano zorganizować festiwal Przemyślu, ale nie zgodziło się na to MSW. Udało się dopiero w roku. Niestety, nie obyło się bez incydentów. Inicjator przeniesier festiwalu do Przemyśla, rzecznik porozumienia polsko-ukraińskieg nieżyjący już dr Jerzy Stabiszewski, uważał, że poprzez kontal kulturalne i osobiste Polacy i Ukraińcy szybciej pozbędą się wzajemnyl uprzedzeń i stereotypów62. Niestety, pierwszy festiwal, z 1995 roku! Przemyślu udowodnił, że droga ku temu jeszcze niestety daleka. Nie sposób przecenić oczywiście również znaczenia Łemkowskici Watry, która po raz pierwszy odbyła się w 1983 roku w Czarnej (od 199< i roku odbywa się w Zdyni i jest organizowana przez Zjednoczenie Łemków - proukraińską organizację łemkowską). Watra stała się głównym corocznym spotkaniem rozproszonej mniejszości. Dzięki niemu, na łonh ojczystej natury, w plenerze, młode pokolenie może poznać swą własn.i kulturę. Na Watrze odbywają się, podobnie jak na festiwalu, występ\ zespołów regionalnych, gości z Ukrainy, konkursy pieśni i recytacji znajomości łemkowskiej gwary, jak również konkurs historyczny. Jedim Watra zbiera ok. 15 tys., w przeważającej ilości młodych, uczestników'1' "Jest to bardzo dobra impreza. (...) Jest inspiracją do poszukiwań i. i własnych korzeni, nacji, z jakiej się pochodzi." "Watra łączy ludzi / sobą, uświadamia, że nie jest nas tylko garstka, ale tyle, że potrafinn tę kulturę jeszcze utrzymać." - tak mówią o imprezie sann uczestnicy.64 Watra jest więc zjawiskiem niezmiernie istotnym i dla młodego i dla nszego pokolenia: młodemu pomaga poznać kulturę, język i ziemie < )dków, jest również okazją do wspólnej zabawy; starszym zaś dostarcza .•ruszeń, przywołuje wspomnienia i pomaga przywołać uczucie pólnoty. l'i oblem świadomości narodowej mniejszości ukraińskiej Nie ulega wątpliwości, że akcja "Wisła" poprzez swe skutki w . isadniczym stopniu wpłynęła na stan świadomości narodowej mniejszości ukraińskiej w Polsce. W jej wyniku duża część Ukraińców zasymilowała mc z Polską większością. Sami Ukraińcy w powojennej historii Polski najczęściej wymieniają jako największe zło akcję "Wisła" i represje wobec t Ikraińców, których najdrastyczniejszym przykładem było umieszczanie uii bez wyroków sądowych w obozie w Jaworznie. Oto potwierdzające tu wypowiedzi uzyskane w trakcie jednych z badań: "Dużo się mówi o wysiedleniu Polaków, a o wysiedleniu Ukraińców nic". "Rozczłonkowanie Ukraińców, skazanie ich na ' wynarodowienie, odebranie cerkwi przez Kościół rzymskokatolicki" 1 (66-letnia emerytka). "Przesiedlenia, likwidacja możliwości rozwijania własnej kultury, szkół, Kościoła greckokatolickiego" (54-letni nauczyciel).65 W założeniach inicjatorów operacji "Wisła", wysiedlona i rozproszona mniejszość ukraińska miała przestać istnieć wskutek utraty przez Ukraińców świadomości narodowej, na którą składają się idee, poglądy, pokrewne dla całej wspólnoty narodowej przekonania i stanowiące jeden z zasadniczych elementów więzi narodowej, historycznie ukształtowane na podłożu wspólnoty losów dziejowych danego narodu oraz będących wyrazem dokonującej się lub dokonanej integracji narodowej66. Nie stało się tak dzięki działaniom instytucji i patriotycznych jednostek pamiętających o swym pochodzeniu, nie wstydzących się swego języka, pomimo negatywnego nastawienia polskiej 62. Młynarski J., Ukraińska pszczółka Maja, "Gazeta Wyborcza" 29.06.1995. 63. Pacwa B., Próby reintegracji społeczności Łemków w Beskidzie Niskim, [w:] Dylematy tożsamości..., op. cit, s. 101-102. 64. Tamże, s. 117. U5. Rusakiewicz M, Przyczyny i skutki procesu reemigracji Ukraińców na tereny południowo-wschodniej Polski, [w:] Materiały z II sesji naukowej n. t. Ukraińcy w Polsce. Z badań socjologicznych w Przemyślu, Poznań 1986. (»6. Leksykon PWN, Warszawa 1972. 208 Małgorzata Kmita większości. Jednak widocznym skutkiem wyrwania z ojczystej ziemi i tradycji stało się rozerwanie wspólnoty, zatracenie przez kolejne pokolenia kontaktu z żywą kulturą i językiem, a w związku z tym także spadek zainteresowania dla sprawy narodowej i, jakże często, ukrywanie na co dzień, nawet prze/ świadomych Ukraińców, swego pochodzenia. Widać to wyraźnie w wynikach przeprowadzonej dla Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturałnego ankiety. Przeważająca większość pytanych uważa się za Ukraińców (94 proc.)67, jednak ilość deklaracji wyraźnie spadała, gdy mogły pojawić się zazwyczaj negatywne, konsekwencj i przyznania się do swej, nie polskiej, narodowości. Dlatego w ważnych sytuacjach życiowych - myśląc o swej przyszłości - Ukraińcy często wol;i zataić swą prawdziwą przynależność narodową. W oficjalnych dokumentach już o 30 proc. mniej z nich figuruje jako Ukraińcy, a gdy starali się o prąci, mniej niż połowa wpisała narodowość ukraińską68. Wpływ na to miała najczęściej obawa przed dyskryminacją, opinią otoczenia, negatywny stereotyp Ukraińca i doznane wcześniej przykrości i represje69. Negatywny stereotyp Ukraińca jest w Polsce tak rozpowszechniony, że funkcjonuje on w formie najprzeróżniejszych legend i mitów we wszystkich grupach społecznych. Ukrywają siv więc Ukraińcy ze swym pochodzeniem, gdyż nie chcą się narażać na zniewagi, nieprzyjemne epitety i obelgi pod swoim adresem. (...) Zapewne bywają przy tym czasem zbyt przewrażliwieni i aż nadmiernie ostrożni. Nie ma jednak skutków bez przyczyn.70 Zapewne również dlatego nawet, wyprawiając swych zmarłych na ostatnią drogę, umieszczaj ą im na nagrobkach napisy łacinką, nie cyrylicą. Zaburzenie przyjętej roli aktora i przywdzianej maski, o czym mówiliśmy we wstępie do tego rozdziału, szczególnie wyraźnie widoczne jest w tym "rozdarciu" u świadomych Ukraińców. Pamiętają oni o swej narodowości, przekazują ojczyste tradycje dzieciom, a z drugiej strony często nie wiedzą o ich pochodzeniu nawet najbliżsi sąsiedzi - staje się to bowiem ich "prywatną sprawą" - czyli w efekcie głęboko skrywaną Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL 209 67. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cii, tablica nr 10. 68. Tamże. 69. Tamże., tablica nr 11. 70. Mokry W., Dzisiejsza droga..., op. cit. la|cmnicą. Dzięki wprowadzeniu tego pojęcia łatwiej wytłumaczyć tę, udawałoby się wewnętrzną sprzeczność, iż równocześnie dla starszego pokolenia bardzo ważne jest zachowanie świadomości narodowej wśród młodych, którą w większości oceniają jako dużo słabszą niż u starszego pokolenia71. Tak odpowiadają zapytani o to, co dla nich najważniejsze: "Aby pokolenie przetrwało w swej narodowości" (66-letnia emerytka) "Aby pozwolono założyć szkolę ukraińską" (29-letni leśnik) "Aby dziecko wiedziało, kim jest" (54-letni nauczyciel).72 Dla większości starszego, świadomego pokolenia Ukraińców istotne w życiu są sprawy narodu i jego kultury73. Jednak możliwości zaspokojenia potrzeb kulturalnych własnej mniejszości oceniali w PRL bardzo nisko, /a niewystarczającą uważali liczbę instytucji kulturalno-oświatowych, szkół z językiem ukraińskim, możliwości zakupu książek czy programów w środkach masowego przekazu podejmujących problematykę ukraińską74. Świadomość narodową Ukraińców pomimo tak niesprzyjających warunków można uznać za wysoką. Łatwo daje się jednak zauważyć pewien rozdźwięk, "podwójność" czy dwupłaszczyznowość życia -społeczność ukraińska utrzymuje dość ożywione kontakty grupowe (spotkania, festiwal kultury ukraińskiej, watry), pomimo znacznych odległości, a równocześnie często te same, uczestniczące w życiu swojej etnicznej społeczności jednostki, w miejscu swego zamieszkania nie ujawniają bądź celowo ukrywają swoje pochodzenie. Dla podsumpwąnia tej sytuacji warto oddać głos Tadeuszowi Konwickiemu: Spotykałem czasem w życiu Ukraińców, ale bardzo rzadko, że można rzec, iż w ogóle ich nie spotykałem. Bo oni są i zarazem ich nie ma. Coś się stało między nimi a nami. Coś zaszło tragicznego między nimi a nami. I to wszystko, co legło milczkiem niczym góra lodu". (Kalendarz i klepsydra) 71. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit, tablica nr 24. 72. Rusakiewicz M., Przyczyny i skutki..., op. cit. 73. Zabrowarny S., Tożsamość narodowa..., op. cit., tablice nr 45 a, b. 74. Tamże, tablica nr 14. 210 Małgorzata 'Km i ta Wpływ akcji "Wisła" na życie Ukraińców w PRL 211 Dzisiejsza sytuacja mniejszości ukraińskiej w Polsce w pełni dowodzi tego, że akcja "Wisła" była najważniejszym wydarzeniem w powojennej historii dla tejże mniejszości, zdeterminowała bowiem jej życie, we wszystkich jego aspektach, na wiele pokoleń. W zamierzeniach władz operacja ta miała doprowadzić do całkowitego zasymilowania - czyli w efekcie wynarodowienia - ludności ukraińskiej. Skutek osiągnięto tylko częściowo - większości Ukraińców nie udało się wynarodowić, mimo iż uczyniono wszystko, by osiągnąć zamierzony cel. Jednak spora część mniejszości ukraińskiej, szczególnie trzecie pokolenie, którego rodzice urodzili się już po wojnie, język swych dziadów zna jedynie biernie, a cały jego kontakt z rodzimą kulturą i językiem zamyka się na nabożeństwie w cerkwi. Tak wychowane młode pokolenie, nie z własnej woli nie może stać się kreatorem czy animatorem rodzimej kultury; a staje się, co najwyżej, jej odbiorcą. Winna tej sytuacji jest w sporej mierze nie tylko sama akcja przesiedleńcza i jej skutki, ale również późniejsza, starannie zaplanowana antyukrainska propaganda prowadzona przez władze PRL, bazująca na nie do końca wyjaśnionych konfliktach polsko-ukraińskich z okresu II wojny światowej i nie sprzyjająca pokojowej koegzystencji Ukraińców i Polaków. Jednak przyczyn wzajemnej niechęci można doszukiwać się głębiej - już w polityce narodowościowej II Rzeczypospolitej (akcja polonizacyjna na Łemkowszczyźnie, utrudnienia dla ukraińskiego szkolnictwa). Dlatego nie należy się dziwić, że Ukraińcy w Polsce, którym pomimo tak nie sprzyjających Warunków udało się zachować dość wysoki stopień świadomości narodowej, w życiu codziennym wolą nie afiszować się ze swoją narodowością. Walczono bowiem nie tylko z nimi jako ludźmi, ale również starano się wymazać ślady ich wielowiekowej obecności w kulturalnym krajobrazie Polski poprzez barbarzyńskie niszczenie bezcennych dóbr ich kultury materialnej - niepowtarzalnych zabytków architektury cerkiewnej - drewnianych bieszczadzkich cerkwi. Tylko dzięki świadomym, patriotycznym jednostkom, działalności Cerkwi greckokatolickiej i Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (Związku Ukraińców w Polsce) i jakże nielicznym, dlatego tym bardziej nieocenionym nauczycielom języka ojczystego, udało się zachować przejawy kultury ukraińskiej w Polsce. Są to rzeczywiście przejawy - bowiem nigdy już kultura ta nie będzie tworzyć mozaiki l>( )lskiego pogranicza i nie będzie miała tak inspirującej oraz odświeżającej mli i tak znacznego wpływu na kulturę czy literaturę polską jak w poprzednich okresach, a zwłaszcza w epoce romantyzmu przełomu XIX i XX wieku i międzywojnia. Dziś bowiem, w świadomości Polaków I :kraińcy nie istnieją jako współmieszkańcy w naszym kraju, a ich kultura stula się młodym Polakom zupełnie obca. Tekst powstał w 1995 roku Kopuła KalcdiA Greckokatolickich Biskupów w Przemyślu do 1947 r. Rozebrana w roku 1996. Foto "Nasze Słowo" 05.05.1996 r. (irzegorz. Motyka OBRAZ UKRAIŃCA W LITERATURZE POLSKI LUDOWEJ* W latach 1944-1989 rządząca w Polsce partia komunistyczna prowadziła politykę kulturalną, zmierzającą min. do wpojenia ludziom szablonowych przekonań na temat religii, oceny wydarzeń historycznych itp. Do tej polityki przykładano dużą wagę. gdyż, zdaniem działaczy komunistycznych, "walka 0 przekonania i świadomość mas", czyli inaczej mówiąc - próba kontrolowania myśli społeczeństwa - miała szczególne znaczenie w "walce politycznej", bowiem od tego, jakie "idee panują nad umysłami i uczuciami ludzi zależy kierunek ich zachowania, opowiadania się za socjalizmem lub kapitalizmem"1. Jednym z wielu tematów, który w związku z tym podlegał w Polsce 1 udowej ideologicznej wykładni, był konflikt polsko-ukraiński z lat 1943— 11)48. Powstała o nim bogata literatura, pełna różnego rodzaju przeinaczeń, przemilczeń, zafałszowań. Nie doczekała się ona, jak dotąd, pełnego • ipracowania w języku polskim, leczjedynie drobnych przyczynków i recenzji pojedynczych książek2. Za jej wystarczającą ocenę nie można też uznać, skądinąd bardzo interesującej pracy ukraińskiego autora 3yL Truchana, ponieważ zbyt mocno skupia się ona na tzw. stereotypie "Ukraińca-rezuna", co jest - moim zdaniem - pewnym uproszczeniem3. W niniejszym tekście chciałbym pokazać cechy charakterystyczne dla lego typu literatury, przypuszczalne cele, jakie przyświecały fałszowaniu +' len artykuł ukazał się w książce Polska - Ukraina spotkanie kultur, red. T. Stegner, Gdańsk 1997. 1. J. Mazurek, Propaganda, jej istota i funkcje społeczne, Warszawa 1984, s. 4-5. .'.. Warto w tym miejscu polecić artykuł A. A. Zięby, Ukraińcy w oczach Polaków, "Dzieje Najnowsze", nr 2/1995. v M. Trachan,Nehatywnyjstereotyp Ukrajinciawpolskijpislcnvojennijliteraturi, Miunchen - Lwiw 1992. 214 Grzegorz Motyka prawdziwego obrazu konfliktu polsko-ukraińskiego oraz efekty tego typu działań. Mój referat należy traktować jedynie jako zarys i wstęp do bardziej pogłębionej analizy, która, mam nadzieję, kiedyś zostanie przeprowadzona Nim przystąpię do omówienia tematu, pragnę zwrócić uwagę na nieostrą granicę, przebiegającą pomiędzy interesującą nas historiografia i literaturą piękną. W Polsce Ludowej powstało wiele utworów, w których przedstawiane wydarzenia należały jedynie do fikcji literackiej. Były one jednak prezentowane jako fabularyzowane dokumenty i cytowane nawet przez tak poważnych autorów jak A.B. Szczęśniak i W.Z. Szota"1. Z tego powodu wszystkie pozycje na temat konfliktu polsko-ukraińskiego traktuję jako jedną całość. Tym bardziej, iż - niezależnie od intencji ich autorów wszystkie one były elementem wspomnianej polityki kulturalnej. W tym miejscu pragnę podkreślić, że z faktu pojawienia się obok siebie książek, przykładowo R. Torzeckiego i E. Prusa, nie wynika w żadnym razie stawianie pomiędzy nimi znaku równości. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że monografie tego pierwszego autora są ważnym osiągnięciem polskiej historiografii, a tego drugiego nie5. Do 1959 roku na interesujący nas temat ukazywały się właściwie wyłącznie artykuły prasowe. Większość z nich została opublikowana ju/ w latach 1945—1947 i miała wyraźny charakter doraźnej walki propagandowej z działającym podziemiem ukraińskim oraz pośrednio, / polskim6. Dopiero w 1959 roku na łamach Wojskowego Przeglądu Historycznego ukazał się artykuł I. Bluma, gdzie pokrótce omówiono wkład Wojska Polskiego w walkę z UPA w latach 1945-19477. Zaraz po tekście Bluma również w WPH, ukazał się artykuł J. Gerharda zatytułowany: Dalsze szczegóły walk z bandami UPA i WiN na pohidniowo-wschodnich 4. W bibliografii przytoczyli oni np. powieść W. Jarnickiego, Spalona ziemia Lublin 1970. Patrz A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota, Droga donikąd, Warszaw;i 1973, s. 556. 5. Na temat wartości prac E. Prusa pisałem w artykule Heros antyukraińskiego pióra opublikowanym "Dyskusji - Dyskusiji" nr 2/1994. 6. Informacje bibliograficzne o niektórych z nich można znaleźć w WPH nr 3/196K s. 445-449. 7.1. Blum, Udział Wojska Polskiego w walce o utrwalenie władzy ludowej. Walk i z bandami UPA, "WPH", nr 1/1959. Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej 215 obszarach Polski*. Wbrew tytułowi przynosił on jednak jedynie tezy piopagandowe, w jaki sposób należy przedstawiać walkę z ukraińską partyzantką. Treść artykułu odpowiada ponadto doskonale definicji I-ontrpropagandy - Gerhard polemizował w nim bowiem z książką P. Mirczuka o UPA i jak gdyby "uodparniał" na nią krajowe audytorium9. I cn tekst Gerharda oraz zaraz potem opublikowana jego powieść Łuny w I bieszczadach, odegrała w przedstawianiu konfliktu polsko-ukraińskiego >¦ ¦ romną rolę, stąd do nazwiska i argumentów Gerharda nieraz będę jeszcze Kicał. Za Blumem i Gerhardem wkrótce poszli inni autorzy. W latach cśćdziesiątych ukazał się cały szereg przyczynkarskich monografii, i. spomnień, pamiętników i powieści takich autorów jak H. Cybulski, J. I ovell. T. Krak, M. Kunicki, R. Jegorow, Z. Domino i inni10. Temat walk UPA przewijał się min. w rozlicznych monografiach poszczególnych i ilnostek WP pióra M. Juchniewicza, E. Ginalskiego czy St. Rzepskiego11. Poważniejsze badania poszły w kilku kierunkach. W Wojskowym Instytucie Historycznym zajęto się opracowywaniem obecności Polaków w i iwieckiej partyzantce i siłą rzeczy, ich walką z UPA na Wołyniu. W tymże '¦'• i. Gerhard, Dalsze szczegóły walk z bandami UPA i WiN na pohidniowo-wschodnich obszarach Polski, "WPH" nr 3/1959. O tych publikacjach ciekawie pisał J. Sztendera w artykule Badania nad dziejami UPA w PRL, "Suczasnist"' nr 1-2/1985 (zeszyt w języku polskim). 1 Według J. Mazurka, kontrpropaganda to: "zespoły czynności związane ze zwalczaniem wrogiej propagand}'. Czynności te obejmują analizę treści i kierunków działania propagandy przeciwnika, przewidywanie skutków jej oddziaływania oraz bezpośrednie zwalczanie (...). Kontrpropagandzie towarzyszy równoległe własna propaganda, mająca uodpornić krajowe audytorium na propagandę przeciwnika". Patrz: J. Mazurek, Propaganda..., np. cit, s. 22-23. Ul. Patrz: H. Cybulski, Czerwone noce, Warszawa 1969; J.Lovell, Koniec chorału, Kraków 1968,; T. Kruk, Karabin i menażka, Warszawa 1964: M. Kunicki, 1'amiętnik "Muchy", Warszawa 1959; J. Sobiesiak, R. Jegorow, Burzany, Warszawa 1964; Z. Domino, Pragnienia, Warszawa 1967. 11 Patrz: np.: M. Juchniewicz, Pocztapolowa 52160. Z dziejów 35pp. Warszawa 1964;E. Ginalski, 40pułk artylerii lekkiej, Warszawa 1968; M. Juchniewicz, S. Rzepski, Szlakiem 34pp, Warszawa 1961. 216 Grzegorz Motyka Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej 217 Instytucie podjęto też badania nad udokumentowaniem działalności W I' przeciwko ukraińskiemu podziemiu w latach 1945-1947. Temat konfliktu polsko-ukraińskiego pojawił się także w badaniach przeprowadzonych w UMCS nad hitlerowską akcją wysiedleńczą na Zamojszczyźnie. Z kolei w Instytucie Historii PAN zajęto się kwestią ukraińską w polityce III Rzeszy Ukoronowaniem tych badań były prace R. Torzeckiego, M. Juchniewicza, Z. Mańkowskiego oraz A. B. Szczęśniaka i W. Z. Szoty12. Wspólna monografia ostatnich dwóch autorów zatytułowana Droga donikąd, choć pisana w zgodzie z założeniami propagandy została na żądanie ambasady sowieckiej wycofana z księgarń. Wycofanie Drogi donikąd ze sprzedaży zahamowało nieco ukazywanie się pozycji poświęconych walkom polsko-ukraińskim. Na nowo literatura tego typu zaczęła być lansowana w latach osiemdziesiątych. Na fali odwilży ukazywały się wówczas prace poświęcone działalności AK na Kresach np Wachlarz C. Chlebowskiego czy 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK M Fijałki, w których pojawiał się wątek konfliktu polsko-ukraińskiego13. Niejako dla równowagi w dużych nakładach zaczęły być w tym czasie także publikowane pozycje m.in. E. Prusa i A. Baty14. Stan ten utrzymywał się do roku 1989. Ogółem w okresie Polski Ludowej ukazało się, nie licząc artykułów, co najmniej 58 prac naukowych i popularnonaukowych, 50 wspomnień, 10 tomików popularnej serii "Żółtego Tygrysa" oraz ponad 60 powieści. Wspólną cechą opisywanej literatury było pomijanie jednych i niewspółmierne akcentowanie innych faktów. I tak wyolbrzymiano roli,; partyzantki sowieckiej w obronie polskiej ludności i podkreślano obecność w niej sporej grupy Polaków. Z kolei o AK w Galicji Wschodniej nie pisano wcale, a o największej polskiej jednostce partyzanckiej - 27 Wołyńskiej DP 12. R. Torzecki, Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy 1933-1945, Warszawa 1972; M. Juchniewicz, Na wschód od Bugu, Warszawa 1985; Z. Mankowski, . Między Wisłą a Bugiem, Lublin 1973; A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota, Droga, op. cit. v 13. C. Chlebowski, "Wachlarz", Warszawa 1983; M. Fijałka, 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK, Warszawa 1986. 14. Patrz np.: EJPrus, Atamania UPA. Tragedia Kresów, Warszawa 1988; A. Bata. Bieszczady w ogniu, Rzeszów 1987. wspominano jedynie ogólnikowo, starając się przeciwstawić jej "dobrych" •Inicrzy "pańskim" oficerom15. Wspomnienia członków AK z Kresów mogły u; ukazywać wyłącznie z odpowiednim ideologicznym wstępem czy > >n luntarzem. Nie pozwalano nawet na ustalenie liczby strat ludności polskiej .•iiczęto to robić dopiero w 1985 roku, a i to prywatnie16. Pomijano także milczeniem wszelkie fakty dotyczące UPA. które mogłyby 'stać przez Polaków odebrane pozytywnie np. jej walkę z Niemcami oraz Hii.i-otrwaJy opór przeciwko ZSRR na Ukrainie w latach 1944-1954. Za to ikrcntowano wszelkie wypadki współpracy niemiecko-ukraińskiej oraz u \ brane, szczególnie okrutne mordy dokonane na Polakach. Wbrew pozorom jednak, władze komunistyczne nie zmuszały historyków • kłamstwa. W pozycjach naukowych, siłą rzeczy skierowanych do wielkiego grona odbiorców, nie wolno było co prawda polemizować ze I»>mnianymi powyżej oficjalnymi tezami propagandy, ale jednocześnie nie i i ano kłamać. Można było sobie pozwolić na luksus nie podawania Is/owanych faktów. Dzięki temu m.in. w książkach E. Ginalskiego i H. 1 ni i lniczaka można znaleźć nie wyrażane wprost sugestie o puszczaniu wolno ¦ictych przez UPA do niewoli żołnierzy17. Właśnie z powodu zbyt mocnego Hitrastu pomiędzy przedstawianymi faktami, a oficjalnie akceptowanymi i łożeniami propagandy wycofano z księgarń Drogę donikąd. Tego rodzaju "autonomii" nie dostrzeżemy w książkach popularnych, icrowanych do szerszego kręgu odbiorców. Tu obowiązywała zasada iarwiania rzeczywistości, a nawet dopisywania UPA zbrodni nie •pełnionych. Zasadę tę widać dobrze w książkach wspomnianego H. '' uniniczaka. Wnaukowej pracy WOP w latach 1945-1948 pisze on zgodnie i irawdą, iż schwytany przez UPA por. WOP larecki został puszczony wolno. \ lir | uż w powieści Żołnierze granicznych dróg Dominiczak opisuje to samo \ darzenie inaczej. Rzecz jasna, w powieści por. Jarecki nie zostaje \ puszczony, lecz bohatersko ucieka, kładąc po drodze trupem paru Wspomina o tym M. Fijałka w: 27 Wołyńska... op. cit., s. 25-27. I Jektem tego była praca J. Turowskiego, W. Siemaszki, Zbrodnie nacjonalistów ukraińskich dokonane na ludności polskiej na Wołyniu 1939-1944, Warszawa 1W0. I1 Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza w latach 1945-1948, Warszawa l')71,s. 221-228. 218 Grzegorz Motyka Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej 219 Ukraińców18. Znacznie lepiej poczynał sobie Gerhard. Ten nie tylko Łunach w Bieszczadach, ale i we wspomnianym naukowym (!) artykuł w WPH, nie zawahał się np. przedstawić rzecz3'wistego ataku UPA oddział WOP jako zasadzki na transport chorych i rannych żołnierzy, \ rozstrzelanie kilkudziesięciu innych wopistów przez sotnię "Chrinn* zamienił na rytualny mord przez ścięcie toporem19. Z kolei W. Żółkiewska w młodzieżowej powieści Ślady rysich pazun < \ > opisała uderzenie UPA w lipcu 1946 roku na Wołkowyję w Bieszczadac 11 "zapominając" wspomnieć, że był to odwet za zamordowanie przez poi sl 11 garnizon 33. cywilnych Ukraińców. Zaznaczmy, że analiza powicsu pokazuje, iż wiedziała ona o tej masakrze20. Wspomnę jeszcze o Wł. Szelągowskim. Jest on autorem kilku pozycji n.i i interesujący nas temat. Wjednej znich Pseudonim Myron zamieścił obszerne fragmenty kroniki działającej na Lubelszczyźnie sotni "Wowki I"21. Z tegol powodu książka ta uchodzi prawie za publikowane źródło historyczne Porównajmy treść autentycznej kroniki sotni, odnalezionej przeze mnie w I archiwum MSW, z wersją opublikowaną przez Szelągowskiego. Z braku | miejsca pozwolę sobie porównać jedynie jeden fragment. Wersja wg Szelągowskiego: Po południu warta zatrzymuje dziewięciu dezerterów z armii czerwonej. Mówią, że uciekli spod Warszawy. Ciężkie tam podobno! były boje z Niemcami. Słuchając dziękowaliśmy Bogu, że jesteśmy f tu w UPA. Ich opowiadania były ciekawe, lecz Karpo jakoś im nici dowierzał. Zresztą nie dowierzał wszystkim, którzy podawali się za [ dezerterów, gdyż mogli to być nasłani przez czerwonych. Kazał im zdać wojskowe umundurowanie i włożyć cywilne. Wojskowe włożyli na siebie striłci, a dezerterów w cywilnych ubraniach przekazano do Służby Bezpieczeństwa, która już miała swoje sposoby, by dowiedzieć | się prawdy.22 18. Patrz: G. Motyka, Bieszczadzkie zasadzki, "Polska Zbrojna" z 28 stycznia 1992. 19. Patrz: G. Motyka, "Łuny w Bieszczadach" J. Gerharda a prawda historyczna, I [w:] Polacy o Ukraińcach, Ukraińcy o Polakach. Materiały z sesji naukowej, Gdańsk 1993. 20. W. Żółkiewska, Ślady rysich pazurów, Warszawa 1980. 21. W. Szelągowski, Pseudonim "Myron", Warszawa 1974. 22. Tamże, s. 54. Wersja oryginalna: Po południu warta zatrzymała dziewięciu dezerterów z Cz.A., którzy byli nad Wisłą. Opowiadają oni o demoralizacji żołnierzy, głodzie w armii oraz o strasznym terrorze enkawudystów, którzy automatami gnają pod niemieckie kule czerwonoarmistów. i Opowiadają o tym, jak codziennie giną tysiące Ukraińców w przedniej linii. Każdy z nas dziękuje Bogu, że znajduje się w szeregach powstańczej armii. Tam walczą i giną tysiące Ukraińców za obce interesy, a my tutaj bijemy się w obronie świętej wiary, za swój zniewolony naród, za wolną Ukrainę. Gościnnie przyjmujemy dezerterów i dajemy im cywilne ubrania, w zamian za co zostawiają nam sowieckie mundury i broń. Przebranych odprowadzamy na Wołyń, skąd oni pochodzą.23 Pragnę zwrócić uwagę, że wszystkie wypadki powiększania rejestru ni UPA dotyczą tych ukraińskich oddziałów, które działały na terenach I '.isiejszej Polski. Dotykamy tu, jak sądzę bardzo ważnego zjawiska. Otóż maliza interesującej nas literatury pokazuje wyraźnie, iż na temat lawdziwych zbrodni UPA, dokonanych przez nią na Kresach, nie "/.walano prowadzić rzetelnych badań. Nie pozwalano nawet, jak już ^wspomniałem, na ustalenie liczby i listy pomordowanych, zadowalając |ic podawaniem wziętych z sufitu, często zawyżonych liczb. Odwrotnie wygląda sytuacja z konfliktem polsko-ukraińskim w latach I '45-1948 na ziemiach dzisiej szej Polski. Tu już w łatach siedemdziesiątych ustalono, iż z ręki UPA zginęło w tym czasie ponad 2200 osób, z czego tylko ¦koło 600 stanowili cywile24. Ponieważ liczba ta była zbyt mała jak na piopagandowe potrzeby, nie eksponowano jej zbytnio, za to obficie lupisywano UPA winy nie popełnione. Oprócz wspomnianych wyżej uli urze powojennej był(...) swoistą pochodnią fascynacji kresowych XXII cia powojennego. Bieszczadzkie rzeki i strumienie stały się mbolicznym przypomnieniem szumu Prutu i Czeremoszu"29. Prof. i ' >l buszewski nie dostrzega jedynie, że ów mit bieszczadzki w dużej mierze I sterowany przez propagandę. W końcu, trzecim celem propagandy było uwiarygodnienie Polski udowej. Walka z UPA prowadzona przez WP, WOP, MO i UB-SB 'walała spojrzeć na członków tych formacji jeśli nie jak na bohaterów, przynajmniej jak na polskich patriotów, którzy nie zapominają o polskich iieresach narodowych. Rzecz jasna odpowiednio rozumianych. Daleki jestem od twierdzenia, że dzisiejsza nieufność pomiędzy i'"lakami a Ukraińcami jest tylko efektem propagandy. Oczywiście, pływają na nią bardzo bolesne wspomnienia setek tysięcy ludzi, którzy usieli opuścić swój dom rodzinny, nierzadko pod groźbą śmierci. i i/mniej jednak polityka komunistów przez lata nastroje te pielęgnowała próbowała wykorzystać do własnych celów. Z całą pewnością ma to oj olbrzymi wkład w istniejącą pomiędzy wielu Polakami i Ukraińcami chęć. I sfektem działań komunistów jest również ogromne zapóźnienie badań torycznych nad tą tematyką oraz, co gorsza, "wpuszczanie" ich często i fałszywy tor. Jakże często powstałe fałszywki żyją dalej własnym iicm, sprawiając kłopot nawet historykom dobrze zorientowanym w niatyce. A co dopiero mówić o przeciętnym Czytelniku. J. Kolbuszewski, Kresy, Wrocław 1995, s. 208. 222 Grzegorz Motyka Wrócę tu na moment do zasady nie dokumentowania prawdziwych przewin UPA na Kresach, przy jednoczesnym powiększaniu rejestru win ukraińskiej partyzantki na ziemiach dzisiejszej Polski. Doprowadziło to do paradoksalnej sytuacji. Z jednej strony w wyniku takiej działalności Polacy byli bardzo niezadowoleni, że nie mogą nawet policzyć własnych strat, a jednocześnie wierzyli we wszelkie nieprawdziwe posądzenia Natomiast Ukraińcy, łatwo odkrywający kłamstwa propagandy, szybko dochodzili do wniosku, iż wszelkie przypisywane UPA winy sa. nieprawdziwe. Dał temu wyraz np. M. Truchan, który zdemaskował w swej pracy kilka kłamstw Gerharda, po czym w ten sposób "udowodnił" nieprawdziwość jednego z tragicznych i w tym wypadku jak najbardziej autentycznych wydarzeń na Wołyniu30. Opisane przeze mnie manipulacje i ich efekty to jedynie wierzchołek góry lodowej. W referacie pominąłem takie kwestie, jak często przemilczany lub dla odmiany demonizowany wpływ na politykę kulturalną służb tajnych, prób)'kompromitowania za współpracę z Ukraińcami niektórych organizacji (AK-WiN) czy osób (Oberlander, ks. Blachnicki), wreszcie nie podjąłem sic nawet próby oceny, jaki wpływ na poglądy młodzież}' miały lata propagandy Ślady wpływu polityki kulturalnej komunistów łatwo i dzisiaj odnaleźć w różnych publikacjach. Utrudnia to wzajemne porozumienie Polaków i Ukraińców. fiotr Lewicki WYCHODZENIE UKRAIŃCÓW Z GETTA PRL* Polska opozycja, jej wydawnictwa, orędownictwo Karola Wojtyły- Jana I 'awła II w obronie praw jednostki i narodów, "Solidarność" i prasa katolicka i"lównie 'Tygodnik Powszechny" i "Znak") tworzą - uwidaczniający się ¦ ¦i I lat 1980. - klimat sprzyjający wychodzeniu Ukraińców z getta, stworzonego i strzeżonego od ponad 40-tu lat przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Władze PRL oddały bowiem w 1947 roku w ręce MSW około 300 tysięcy I kraińców, których Ludowe Wojsko Polskie, stosując zasadę ' iilpowiedzialności zbiorowej, przymusowo wysiedliło jako przestępców z ^czystych ziem na tzw. ziemie odzyskane, w ramach akcji "Wisła". Wysiedlenie determinuje życie ukraińskiej mniejszości narodowej w posób zasadniczy, t}'m bardziej, że władze PRL przez cały powojenny okres prowadzą szeroko zakrojoną propagandę antyukraińską, będącą lalnym ze środków wynaradawiania Ukraińców. Opinię o wyłącznych i ndwiecznych winach "hajdamaków-banderowców", napadających na bezbronnych Polaków podawano jako powód wysiedlenia, najpierw podczas osiedlania Ukraińców wśród ludności polskiej (często rodem z Wołynia i Galicji Wschodniej) przesiedlonej na tzw. ziemie odzyskane, ,i następnie utrwalano młodym pokoleniom za pośrednictwem podręczników szkolnych i środków masowej informacji (np. Siady rysich pazurów W. Żółkiewskiej, Łuny w Bieszczadach J. Gerharda, wydawanych u ciąż w masowych nakładach, ostatnio także w przekładzie najęzykniemiecki a NRD oraz emitowany w telewizji w wersji filmowej Ogniomistrz Kaleń). I' i opagandzie tej przyświecały trzy cele. Po pierwsze, miała ona dostarczyć w ladzom argumentów "uzasadniających słuszność" zastosowania wobec 30. M. Truchan, Nehatywnyh..., op. cit, s. 171, 176. ' Tekst ten drukowany był numerze 31 wrocławskiego pisma niezależnego "Nowa Republika" (1989 r.). 224 Piotr Lewicki Wychodzenie Ukraińców z getta PRL 225 Ukraińców odpowiedzialności zbiorowej podczas akcji "Wisła", którąl przecież w świetle prawa międzynarodowego należy uważać za zbrodnię I przeciwko ludzkości. Drugim celem, na którym także zależało ludziom Stalina, było dążenie! za wszelką cenę do zupełnego zdyskredytowania w oczach Polaków ii Ukraińców działaczy ukraińskich, walczących o niepodległość Ukrainy, I skupionych wokół rządu Jarosława Stećki i Stefana Bandery! (aresztowanych zresztą przez władze hitlerowskie po proklamowaniu \v[ 1941 roku niepodległości Ukrainy we Lwowie bez wiedzy Niemców),! działaczy którzy przyjęli taktykę trwania w partyzantce i walki na dwa| fronty: przeciwko oddziałom radzieckim i przeciw Niemcom wg. obowiązującego hasła "Ani Hitler, ani Stalin". W dodatku w Galicjil Wschodniej doszło do walk polsko-ukraińskich w wyniku brakul porozumienia między podziemiem polskim i ukraińskim co do kształtuj granicy wschodniej, która, zdaniem Polaków, miałaby przebiegać wzdłuż! Zbrucza, a więc zgodnie z postanowieniami traktatu zawartego przczl Polskę i Rosję w Rydze w 1921 r. (w którym Polska na żądanie Moskwy! wyrzekła się zasady samostanowienia narodów - Litwy, Białorusi tl Ukrainy, którą to zasadę zastąpiono teorią reprezentowania narodu przczl proletariat, zaś proletariatu przez partię wspartą Armią Czerwoną, a I sojusznicze wojska Symona Petlury Polacy internowali). W tej sytuacji! na dość podatny grunt padały w PRL siane przez propagandę interpretacje! wydarzeń z czasów międzywojennych i II wojny światowej, sprowadzającej problem stosunków polsko-ukraińskich wyłącznie do walk Ukraińców na I Wołyniu i w Bieszczadach, przestawianych z reguły przez byłychj uczestników tych wydarzeń w sposób jednoznacznie dyskwalifikujący Ukraińców, a szczególnie oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. I wreszcie po trzecie, upowszechniony we wszystkich środowiskach! polskich negatywny stereotyp Ukraińca wytwarzać miał wśród ukraińskiej! mniejszości narodowej w PRL poczucie winy za błędy i grzechy części] polityków ukraińskich. Postępowania tych polityków nie są w stanie da dziś ocenić obiektywnie i w całej ich złożoności tak historycy polscy, jak i] ukraińscy, ale po części z tej właśnie przyczyny prowadzona zupełnie! bezkarnie propaganda antyukraińska spowodowała to, że kilkaset (ok.j 300 tys.) Ukraińców nie dość, że doznało niemożliwych do naprawieniaj krzywd, wynikających z pozbawienia ich ojczyzny i skazania na 1unarodowienie, to są oni już w trzecim dorastającym pokoleniu barczani, znów zbiorowo, winą zbrodni, jakich dopuściła się niewielka 11 ocentowo grupa nacjonalistów. W dodatku wszyscy uznani za winnych ustali bądź zlikwidowani (w wojnie bieszczadzkiej zginęło ok. 4 tys. i kraińców i ok. 2 tys. Polaków) bądź surowo ukarani, ponieważ podziemie ukraińskie wyłączono z amnestii, uchwalonej wówczas dla ' < i/ladowania "polskiego" lasu. Mimo tych kar i poniesionych strat, w Ayniku antyukraińskiej propagandy, dziś -jak pisze Kazimierz Podlaski "w opinii polskiej Ukraińcy są obciążeni zbiorowo - niestety - winą .•brodni ludobójstwa, która nie uległa przedawnieniu..." Polacy, znający ból stosowania wobec nich zasady odpowiedzialności lnorowej, dość łatwo mogą sobie wyobrazić jak trudne musi być życie i kraińców pod taką presją, tym bardziej, że Ukraińcy żyją w poczuciu w rządzonej im krzywdy bez najmniejszej możliwości przedstawienia ¦• lasnej oceny przyczyn i skutków akcji "Wisła", w wyniku której zostali i pchnięci do getta wewnętrznego i ukrywania swego pochodzenia przed l'olakami. Pierwsze widoczne przejawy wychodzenia Ukraińców z getta i publicznego przedstawiania własnych problemów dały się zaobserwować Inpiero na początku lat 1980., kiedy w prasie katolickiej, głównie w Tygodniku Powszechnym", oraz w prasie podziemnej o swoich 111 oblemach i stosunkach polsko-ukraińskich zaczęli pisać sami Ukraińcy, i także pojedynczy Polacy z różnych środowisk katolickich, akademickich i opozycyjnych. Wszystkie te publikacje, pisane z wolą uwzględnienia i acji i argumentów Ukraińców oraz zrozumienia ich sytuacji, spotkały się z ostrą reakcją czynników oficjalnych, czego wyrazem była np. /organizowana przeciwko Metropolicie Andrzejowi Szeptyckiemu szeroko /.ikrojona akcja propagandowa, której przyczyny omówione zostały w .iitykule pt. Metropolita Andrzej Szeptycki w służbie jedności Kościoła ( hrystusowego w "Bez Dekretu" (nr 9-10 i 11) oraz w "Spotkaniach" (nr ^-34). By Polacy nie przestali kojarzyć Ukraińców wyłącznie z "hajdamakami- banderowcami", którzy zasługują na wyklęcie, propagandyści zaczęli w ¦posób dotąd niespotykany fałszować fakty i wyolbrzymiać liczbę Polaków, poległych w walkach z nacjonalistami ukraińskimi. Podjęto zatem jeszcze hardziej zdecydowaną walkę z "podnoszącymi głowę Ukraińcami", niż 226 Piotr Lewicki Wychodzenie Ukraińców z getta PRL 227 miało to miejsce podczas wcielania w życie hasła "Polska - ojczyzną samych Polaków" w latach 1970., kiedy to min. już z półek księgarskich wycofano (dość ambitną jak na ówczesne warunki polskie) książkę wydaną przez Ministerstwo Obrony Narodowej A. B. Szcześniaka i W. Z. Szoty pt. Droga donikąd. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej likwidacja w Polsce (Warszawa 1973, nakład 3500+336 egz.). Głównym "grzechem" tej książki jest to, że można w niej znaleźć wiele faktów wyjaśniających powody, przebieg i skutki walk polsko-ukraińskich, a także przybliżone liczby ofiar tak Polaków, jak i Ukraińców. Jedną z bezpośrednich przyczyn nie tylko wycofania tej publikacji, ale i (do dziś obowiązującego) zakazu wprowadzenia jej do zbiorów specjalnych oznaczonych w bibliotekach jako "res", było to, że ideą tej książki (co zresztą autorzy podkreślali rozstrzelonym drukiem we wstępie) było uświadomienie Polakom, że "nacjonaliści ukraińscy to nie naród ukraiński!" Ale właśnie po to, by Polacy nadal utożsamiali nacjonalistów ukraińskich z całym narodem ukraińskim, "narodem hajdamaków-banderowców-bandytów" bez żadnych zasad etycznych i kultury, cenzura skonfiskowała w całości siedem tekstów przewidzianych do "ukraińskiego" tomu "Znaku", poświęconych kulturze ukraińskiej, życiu religijnemu i historii Cerkwi greckokatolickiej oraz wyjaśnieniu przyczyn konfliktów polsko-ukraińskich. Wśród zdjętych publikacji znajdowały się bowiem materiały, naruszające pieczołowicie przez lata pielęgnowany stereotyp Ukraińca, ponieważ podejmowały taką problematykę, jak np.: Bogactwo kultury pogranicza. Dyskusja o kulturze ukraińskiej, w której udział wzięli znawcy stosunków polsko-ukraińskich (Stefan Wilkanowicz, Juliusz Żychowicz, Andrzej Vincenz, Ryszard Łużny, Tadeusz Żychiewicz, Tadeusz Chrzanowski, Marian Jurkowski, Włodzimierz Mokry). Następnymi, do dziś nie wydrukowanymi w "Znaku", pozostają artykuły Andrzeja Zięby i Włodzimierza Mokrego.** Szkic A. Zięby Ukraińcy i Powstanie Warszawskie nie mógł się ukazać, ponieważ prostuje on powszechnie przyjętą nieprawdziwą opinię, iż powstanie warszawskie pomagali hitlerowcom tłumić wyłącznie Ukraińcy, za których polscy ** Artykuły te ukazały się już po zniesieniu cenzury w 1989 roku w specjalny ni numerze "Znaku" 413-415, publikującym artykuły skonfiskowane w latach 1981-1989. powstańcy uznawali z reguły ludzi ze stacjonujących wówczas w Warszawie różnych oddziałów, w tym RONA (Rosyjskiej Wyzwoleńczej \nnii Ludowej, dowodzonej przez Kamińskiego) i ROA (Rosyjskiej Armii \ V y zwoleńczej). Z podobnych względów Urząd Kontroli i Publikacji nie dopuścił do liuku artykułu W. Mokrego Polaków i Ukraińców dziś, wczoraj jutro, ioi ego treść podważa funkcjonującą w powszechnej opinii polskiej tezę Ukraińcach jako narodzie nacjonalistów, współpracujących z iilcrowcami przeciwko Polakom. Z pracy tej bowiem wynika, iż: 1) "w unpanii wrześniowej żołnierze i oficerowie narodowości ukraińskiej, I1 iżący w wojsku polskim, wśród których są nagrodzeni krzyżem Virtuti li I itari, spełnili swe obowiązki, a ok. 20 tys. z nich dostało się do niewoli umieckiej"; 2) "w ostatniej wojnie zginęło ok. 6,4 min Ukraińców (z ego ok. 1,3 min na froncie) przy ogólnych stratach ZSRR ponad 20 ilu". Dodajmy tu dla porównania, że straty osobowe poniesione w II ijnie światowej przez Polskę wynoszą ok. 6,026 min (w tym połowę Mtiowili Żydzi), natomiast żołnierzy polskich zostało zabitych na nitach zachodnich - 7 tys. 608 osób, a na froncie wschodnim 17 tys. '! osoby, a więc razem 25 tys. 180 żołnierzy. Liczbę poległych żołnierzy 'Iskich powiększają straty poniesione przez Polskę podczas kampanii /.cśniowej, które wynoszą ogółem, wraz z ludnością cywilną ok. 70 . zabitych, wśród których pewną część stanowią Ukraińcy. Liczba 7 I11 żołnierzy Armii Czerwonej poległych na froncie, która wszędzie dziś dawana jest bez rozgraniczania narodowościowego, ma na celu /ckonanie opinii światowej o zasadniczym wkładzie w zwycięstwo ><|i i jej armii radzieckiej, utożsamianej z rosyjską; 3) z artykułu tego k/c wynika, że procentowo niewielką była współpraca nacjonalistów taińskich (OUN-Melnykowców) z Niemcami, szczególnie w mwnaniu z takimi państwami, krajami czy narodami jak Włochy, ilgarzy, Węgrzy, Rumuni, Słowacy. Zaś "w okresie sukcesów armii •mieckiej na froncie wschodnim nacjonaliści ukraińscy podlegali •.terminacji na równi z całą ludnością. OUN-Banderowcy rozpoczęli wet, zaś Niemcy stosując zasadę zbiorowej odpowiedzialności, podpalali u- stosując masowe egzekucje. Np. za zabicie w 1942 r. we Lwowie ocli hitlerowskich komisarzy władze niemieckie rozstrzelały 100 i iiińców, podejrzanych o kontakty z OUN-Baderowcami"; 4) przyczyną 228 Piotr Lewicki Wychodzenie Ukraińców z getta PRL 229 konfiskaty tego artykułu było także i to, że me rozpoczyna on historii stosunków polsko-ukraińskich od 1943 roku i nie przedstawia wyłącznie skutków konfliktu, ale ukazuje jego narastanie w łańcuchu przyczyn i konsekwencji w przekroju historycznym. Nie mogło się wówczas w oddanym do druku "Znaku" ukazu opowiadanie Jana Adamskiego, atakże artykuł Iwana Łysiaka-Rudnickic-Ukraina między Wschodem a Zachodem, podejmujący prok scharakteryzowania Ukrainy z typologicznego punktu widzenia or.i określającego cechy, składające się na jej historyczną indywidualna Skonfiskowane zostały również materiały, ukazujące prawdę najwybitniejszej postaci Cerkwi greckokatolickiej XX wieku, Metropolii Andrzeju Szeptyckim. W miejsce zdjętych przez cenzurę w "Znaku" tekstów, zaczęty si ukazywać, z dotąd niespotykaną wręcz częstotliwością książki antyukraińskie, w których otwarcie zaczęto fałszować fakty i wyolbrzym.;., liczbę ofiar poniesionych przez Polaków podczas walk z nacjonalista.... I ukraińskimi i w okresie okupacji niemieckiej oraz w "wojnie bieszczadzkie W sposób najbardziej jaskrawy fałszowane są wydarzenia i fakty v. książkach Edwarda Prusa oraz Artura Baty. E. Prus pomnożył co najmniej przez dziesięć liczbę ogólną Polakov. poległych z rąk nacjonalistów ukraińskich, którą autorzy znanej mu. U. I cytowanej przez niego, Drogi donikąd określili na "ok. 60-80 tys. Polakou na terenie Polesia, Wołynia, Chełmszczyzny i Zasama" (str. 170). Zdaniu i. współczesnych historyków, liczba ta jest znacznie zawyżona, ponieś i wg. najnowszych badań straty Polaków sięgajątu 10-20 tys. Liczby os. I-1 poległych w tych latach po stronie ukraińskiej nie podają żadne źródl. Za to w książce Prusa Herosi spod znaku tryzuba (wydanej w 198-przez Inst. Wydawniczy Związków Zawodowych w nakładzie 50 h egz ) czytamy we wstępie, iż "czytelnik otrzymuje książkę wstrząsaj:i. w swej treści dokumentalnej, książkę, która dokonuje rozrachunku niedaleką przeszłością, nie tylko jako epitafium dla ponad 500 ty zamordowanych Polaków przez faszystów ukraińskich w Małopols Wschodniej". Podobną poetykę zastosował E. Prus w swej książce Władyka Świętojurski, poświęconej Metropolicie Andrzejoi Szeptyckiemu, czego świadectwem jest następująca próbka pisarsr pracownika Uniwersytetu Śląskiego: "Tak samo niezrozumiałym 1~J ¦ II. i przeciętnego zjadacza chlebajego stosunek do UPA-krwiożerczej formacji iu(vzanckiej OUN, której aczkolwiek celem była "samostijność" Ukrainy, ik- droga do niej wiodła przez obłęd, przez Morze Czerwone krwi polskiej i piramidy egipskie trupów: starców, kobiet, dzieci - razem kilkaset nsiccy!"(str. 272). Pilnym uczniem E. Prusa okazał się Artur Bata, pisząc własną wersję u.ulicznej historii wsi Pawłokoma, która podzieliła losy niejednej wsi ii raińskiej, by wspomnieć chociażby o Piskarowicach, "gdzie strzelano około 300 Ukraińców", czy Zawadce Morochowskiej, w rej przez przypadek ocalało jedynie dwoje niemowląt, co zostało isane na łamach "KOS"-a. "W końcu 1945 r. - czytamy w Drodze •ilkąd, str. 187 - na przykład na zamieszkaną przez Ukraińców wioskę iwlokoma, pow. Brzozów, napadła grupa dywersantów WiN pod 'wództwem "Wacława" i zamordowała kilkaset osób". 0 tym, jak bardzo ukraiński obraz tych wydarzeń różni się od i proponowanego opinii polskiej przez Artura Batę, świadczy m.in. i leczona na końcu szkicu relacja naocznego świadka tragedii Ukraińców 1'awłokomie Aleksandry Poticznej, której udało się przeżyć wraz ze 1 9-letnią córką i w 1950 r. wyemigrować do Kanady, gdzie złożyła .'.nania co do okoliczności zamordowania 324 mieszkańców iwlokomy w tym 23 członków swojej rodziny. Mający dostęp do tych danych Artur Bata w wydanej w 1987 r. książce ¦ szczady w ogniu przedstawia własną wersję wydarzeń w Pawłokomie, ¦erując, że to nie z rąk oddziałów polskich została wymordowana ¦ >ska ukraińska, lecz UPA wymordowała wioskę polską. Opisane w szczadach w ogniu wydarzenia w Pawłokomie przeżył A. Bata jako scioletnie dziecko, wychowane -jak sam podaje - na lekturze książek, i których kanwą stały się epizody walk z ukraińskimi "bandami" - burzony SanW. Szełęgowskiego, Strzały pod Cisną S. Myśliwskiego, I ilara Gdy umilkną działa, Gorące wzgórze J. Łysakowskiego. Obrazy cli książek utkwiły A. Bacie do tego stopnia, że przysłoniły mu fakty 1 .ne o tragedii w Pawłokomie podane w Drodze donikąd, którą sam cśla we wstępie jako znakomitą, "odznaczającą się ogromnymi i lorami historycznymi, zawierającą olbrzymi ładunek faktów". Oto it.u',ment opisu tych odwróconych przez A. Batę wydarzeń: 230 Piotr Lewicki W dole płynął San... Na drugim brzegu płonęły jak pochodnie drewniane, kryte strzechami zabudowaniaPawłokomy. Wblasku ogniu rozgrywały się trudne do opisania sceny, słyszałem rozpaczliwe krzyki kobiet i dzieci. Szukając ocalenia przed śmiercią, ludzie biegli w stronę Sanu, zatrzymywali się bezradni nad jego spienionym nurtem i zawracali w stronę płonącej wsi. Za nimi pędzili na koniachbandyci. widziałem w ich rękach karabiny i migocące w blasku ognia szable Strzelali do bezbronnych, razili ich ciosami szabel. Kilku mężczyzn rzuciło się do wody - dostrzegłem ich głowy nad powierzchnią. Z brzegu rozległy się strzały i głowy zniknęły. Zauważyłem jak jeden z jeźdźców złapał kilkuletnie dziecko, przyciągnął je do siodła i zawrócił w stronę płonących zabudowań. Dzieciak płakał, wyrywał się, oprawca podniósł go nad głowę i z rozmachem rzucił w ogień. Stałem jak skamieniały, nogi wrosły mi w ziemię, nie mogłem wydobyć z siebie głosu. Straszliwe widowisko dobiegało końca. Niebawem jeźdźcy zniknęli w lasach otaczających Pawłokomę, pozostały tylko dopalające się chałupy. Od tego dnia zacząłem bać się rzeki, a widok ognia napełniał mnie przerażeniem. Ten wstrząsający obraz, zarejestrowany oczyma sześcioletniego chłopca, pozostanie mi w pamięci do końca życia. (Bieszczady w ogniu, 1987, nakł. 40 tys. egz.). Zrozumienie sytuacji i problemów, przed jakimi staje dziś ukraińska mniejszość narodowa w PRL i nawiązanie z nią autentycznego kontaktu zależy zatem w pierwszym rzędzie od dostrzeżenia przez Polaków i zniwelowania diametralnej różnicy, jaka istnieje między ukraińską oceną przyczyn i skutków akcji wysiedleńczej, a oceną polską, narzuconą znacznej części społeczeństwa przez propagandę. Wyraźną wolę wysłuchiwania strony ukraińskiej oraz chęć przeciwstawienia się oficjalnej propagandzie antyukraińskiej zaczęty okazywać w "solidarnościowych" latach 1980. zarówno oficjalne środowiska katolickie (głównie KIK-i) oraz uniwersyteckie (Gdańsk, Kraków, Lublin), jak i cały szereg ludzi związanych z "Solidarnością" i opozycją.. Powstały 4zięki temu możliwości wypowiadania się przez przedstawicieli ukraińskiej inteligencji twórczej, którzy o nagromadzonych przez kilka dziesięcioleci, najczęściej zakazanych, problemach zaczęli mówić i pisać z wiarą i nadzieją, iż proces demokratyzacji obejmie tym razem także mniejszość ukraińską. Wychodzenie Ukraińców z getta PRL 231 'tli Pierwszej w historii PRL satysfakcjonującej Ukraińców oceny przyczyn, skutków i okoliczności towarzyszących wysiedleńczej akcji Wisła", dokonał ze strony polskiej Tadeusz Andrzej Olszański podczas l\ nnego sympozjum u ojców Jezuitów w Łodzi w 1987 roku. Zdaniem I Ołszańskiego, źródeł wysiedlenia Ukraińców należy szukać obok starych, antyukraińskich fobii i strasznych wspomnień lat okupacji na Wołyniu i w Galicji Wschodniej - w propagandowej tezie o ściśle etnograficznym rozgraniczeniu polsko-ukraińskim w 1944 r., rozgraniczeniu sprawiedliwym, po którym - co wynikało logicznie - nie było już na nowym terytorium Polski Ukraińców, a co najwyżej Łemkowie czy Bojkowie, górale o niesprecyzowanej przynależności etnicznej. Teza ta łączyła się z założeniem, przekonaniem i pragnieniem - nie tylko władzy komunistycznej, ale też co najmniej znacznej większości społeczeństwa - że w odrodzonej "piastowskiej" Polsce nie ma i nie powinno być mniejszości narodowych: zakładano przecież nie tylko wysiedlenie Niemców i Ukraińców, ale także Litwinów i Białorusinów. Stosunek narodu 3 polskiego do perspektywy dalszego współżycia w jednym państwie z Ukraińcami był wówczas skrajnie niechętny..." Jak słusznie pisze T. Olszański, większość autorów polskich przemilcza całkowicie polski terror wobec Ukraińców, jednocześnie pisząc o masowym terrorze UPA na ziemiach Polski po 1944 roku, sugerując, że jego skala była porównywalna z tragedią Wołynia i Galicji Wschodniej lat poprzednich". Faktycznie "najbardziej głośna zbrodnia 11PA z owego okresu, masakra w Baligrodzie (42 ofiary)... miała miej sce podczas przewalania się frontu, gdy miasteczko znalazło się na ziemi niczyjej". Wzmianki o polskim terrorze wobec Ukraińców oprócz Szoty i Szcześniaka można znaleźć jeszcze w szkicu W. Nowackiego w książce Z walki przeciw zbrojnemu podziemiu 1944-1947 (Warszawa 1966), który pisze o okrucieństwie wojsk polskich, kierujących się zasadą odpowiedzialności zbiorowej: występowały nie przeciw partyzantce, ale przeciwko ukraińskiej ludności wiejskiej. W województwie rzeszowskim, w latach 1944-1947 -jak pisze A. Nowacki - "zabito podczas walki ucieczek około 1 000 osób z oddziałów UPA i ludności cywilnej", a straty polskie podczas tej akcji "wyniosły 18 zabitych". Terror antyukraiński osiągnął szczytowe rozmiary w 1945 roku, kiedy -jak wylicza T. Olszański - "w 232 Piotr Lewicki marcu tego roku Wojska Wewnętrzne zamordowały około 540 mieszkańców Starego Lublińca, a w kwietniu - 400 mieszkańców Goraja (dane te przytacza Nowacki), w marcu samoobrony chłopskie z udziałem jakiegoś oddziału leśnego wymordowały około 300 Ukraińców w Pawłokomie, a oddziały NSZ 400 skoncentrowanych już do wysiedlenia Ukraińców w Piskarowicach. Inny oddział NSZ dokonał w czerwcu 1945 roku napadu na Wierzchowiny, mordując około 200 osób, w tym 65 dzieci. Liczne też były wypadki mordowania księży greckokatolickich i prawosławnych, zazwyczaj wraz z rodzinami, zginęło ich łącznie ponad 30". Przykładem łamania prawa wojennego jest fakt zniszczenia wiosną 1947 roku ukraińskiego szpitala pod Krąglicą: "do bunkra szpitalnego wrzucono nie tylko rakiety, ale i granaty. Zginęło tam 25 osób, w tym 2 lekarzy - Ukrainiec i Niemiec oraz 10 rannych". Z wyliczeń T. Olszańskiego wynika, że przeciwko ok. 1800 partyzantom ukraińskim i kilkuset członkom samoobrony, a więc przeciwko "maksimum 2500 ludzi rzucono około 20 000 żołnierzy i milicjantów (zdaniem autorów ukraińskich, liczba ta jest zaniżona). Podstawowym powodem przeprowadzenia tak zmasowanej operacji wojskowej przeciw UPA (1:10) było "wyłączenie UPA z amnestii 1947 roku. Amnestia ta niemal całkowicie rozładowała "polski" las... Problem ukraiński "rząd polski mógł osiągnąć jednym pociągnięciem pióra, ale osiągnąć tego nie chciał. Przyczyn tej decyzji należy upatrywać w niepolskim charakterze UPA, ówczesne "pojednanie narodowe" miało ograniczyć się wyłącznie do Polaków". Szkicowi T. Olszańskiego przyświeca długo oczekiwana przez Ukraińców wola zrozumienia ich problemów przez pojedynczych przedstawicieli opozycji polskiej oraz próba refleksji nad przyczynami głębokich polsko-ukraińskich urazów, a także chęć przeciwstawienia się tej bezmyślnej, a może właśnie przemyślanej propagandzie antyukraińskiej, która w założeniu władz zmierzać ma do podsycania i uzasadniania nieufności wobec Polski i Polaków. W dodatku - zdaniem Olszańskiego -"winy za to wszystko nie możemy zrzucić wyłącznie na rząd. Akcja "Wisła" - ostatni w długim szeregu aktów przemocy w historii naszych dwu narodów, przeszła bez jakiegokolwiek protestu ze strony polskiej, przy powszechnej, milczącej akceptacji. Później zaś traktowaliśmy - nie rząd, ale naród - mieszkających wśród nas Ukraińców jako zło konieczne, z Wychodzenie Ukraińców z getta PRL 233 wrogością i pogardą. Nie chcieliśmy mieć wśród siebie Ukraińców, gorzej, chcieliśmy wierzyć, że to naród morderców, hajdamaków itp. Nic wszyscy, to prawda, ale wystarczająca większość, byśmy musieli powiedzieć - naród; powiedzieć - my. I uderzyć się w piersi". Fakt, że wystąpienie T. Olszańskiego spotkało się w Łodzi z ilcmagogicznymi atakami Władysława Serczyka i Ryszarda Torzeckiego wiadczy jedynie o tym, że 40-letnia propaganda antyukraińska udzieliła iv także skądinąd zasłużonym dla badań stosunków polsko-ukraińskich I ustorykom starszego pokolenia. Głęboko, jak widać, tkwią w świadomości ¦¦połecznej w Polsce źródła antyukraińskości, co w sposób następujący wyjaśnia autor szkicu wydrukowanego w niezależnym piśmie "Obóz" nr 31: "Po zbliżaniu się frontu wszyscy aktywiści ewakuowali się wraz z Niemcami, pozostali jedynie ci Ukraińcy, którzy nie brali udziału w rozgrywkach politycznych. Na nich zwaliła się nienawiść Polaków, rozjątrzonych barbarzyństwem hitleryzmu oraz terrorem banderowców na Wołyniu i w Galicji. Czując za sobą poparcie społeczeństwa odwetem zajęły się organa bezpieczeństwa. Stworzono więc w Jaworznie obóz koncentracyjny i przepuszczono przezeń wszystkich Ukraińców Krakowa, a częściowo nawet bliższych i dalszych okolic, np. z Sanoka. Ludzi poddano piekielnym torturom, na jakie mogą się zdobyć tylko sadyści. Dla wyłapania wszystkich Ukraińców w Krakowie stworzono kocioł w greckokatolickiej cerkwi św. Norberta". Wydaje się, że nasilająca się wciąż propaganda antyukraińska w PRL jest "bezpośrednią reakcją na coraz częściej pojawiające się w poważniejszych publikacjach niezależnych przejawy refleksyjnego myślenia o przyczynach polsko-ukraińskich kontaktów, a także coraz flcbiej uświadamiane przez Polaków przekonanie, iż bez Wolnej Ukrainy mc ma Wolnej Polski" ("Spotkania" 33-34). Stawka jest, jak widać, wysoka. Perspektywa życia w wolnych krajach powinna zainteresować obie strony, tak Polaków jak i Ukraińców. Gdzie leży zatem przyczyna i ego, że w dziedzinie stosunków polsko-ukraińskich nie udało się osiągnąć poważnej poprawy czy zneutralizowania konfliktu chociażby tak jak w odniesieniu do stosunków polsko-niemieckich, których zarówno skala, I ik i bilans ofiar jest zupełnie nieporównywalny. W dodatku o winach 234 Piotr Lewicki Polaków wobec Niemców (z wyjątkiem wysiedlenia ich przez władze PRI po 1945 roku) trudno mówić, natomiast wobec Ukraińców Polacy jednak także zawinili niejednokrotnie i to na przestrzeni wieków, od czasów zajęci, ziem ukraińskich przez Kazimierza Wielkiego w XIV wieku. Utrzymujący się konflikt polsko-ukraiński to tylko po części efcki zdalnie sterowanej polityki Moskwy, która jak zawsze w tak ważnych dla siebie sprawach działa z wyprzedzeniem i z myślą o zaognianiu stosunków między Polakami i Ukraińcami, działała już w czasie okupac) i chociażby za pośrednictwem swoich agentów przenikających do oddziałów UPA. Wystarczy tu przywołać znaną tylko specjalistom sprawi; związaną z odkryciem dokonanym przez walczących z UPA żołniem Wojska Polskiego, którzy przekonali się ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, że zlikwidowany przez nich w województwie rzeszowskim 60-osobowy oddział UPA, znany z pokazowych wręcz napadów na Polaków, jest oddziałem NKWD przebranym za UPA. Najtragiczniejsze w stosunkach polsko-ukraińskich jest jednak to, że Moskwa zainteresowana w utrzymaniu się konfliktu między Polakami i Ukraińcami nie musi w sposób bezpośredni tego konfliktu podsycać, gdyż gorliwych wykonawców swej polityki ma aż nadto wielu, zarówno wśród zasłużonych w walce z Ukraińcami "kombatantami", jak i wśród spadkobierców idei członka carskiej Dumy Romana Dmowskiego, a także wśród krótkowzrocznych miłośników. Lwowa, wysuwających dziś hasła rewindykacyj ne. Uzdrowienie stosunków polsko-ukraińskich nie będzie zatem łatwe. Tym większe więc znaczenie mają podejmowane wciąż przez środowiska opozycyjno-solidarnościowe konkretne inicjatywy, zmierzające do zapewnienia wszystkich praw Ukraińcom, jako odwiecznym obywatelom państwa polskiego, związanych z nim na dobre i złe od czasu zajęcia przez Kazimierza Wielkiego Lwowa. Stworzenie warunków dla rozwoju duchowego wysiedleńców ukraińskich w PRL jest niemożliwe bez uprzedniego zdjęcia z nich piętna winowajców-bandytów. Władze PRL pow.inny zatem: 1) uznać bezprawne przymusowe wysiedlenie ludności ukraińskiej, zrehabilitować niewinnie skazanych i prześladowanych; 2) stworzyć warunki do powrotów na ziemie ojczyste osobom wysiedlonym oraz ich rodzinom, dać prawne podstawy w dochodzeniu uzasadnionych roszczeń Wychodzenie Ukraińców z getta PRL 235 majątkowych z uwzględnieniem możliwości rekompensaty; 3) umożliwić tworzenie niezbędnych warunków dla ratowania resztek zabytków ukraińskiej kultury materialnej w Polsce; 4) wyrazić zgodę na i caktywowanie zlikwidowanych i powołanie nowych stowarzyszeń, instytucji i organizacji koniecznych dla zahamowania świadomie prowadzonego wynaradawiania Ukraińców oraz przywrócić należne im I nawa do nieskrępowanego wyrażania własnej podmiotowości poprzez I1 alizowanie potrzeb religijnych, kulturalnych, społecznych, narodowych i politycznych. Praw tych nie jest w stanie zapewnić działające pod kuratelą MSW Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. Dziś, kiedy nad realizacją tych postulatów czuwa Komisja do Spraw \ I niej szóści Narodowych powstała w ramach Komitetu Obywatelskiego przy Przewodniczącym NSZZ "Solidarność", nadzieje Ukraińców na wyjście z getta i godniejsze życie w Polsce są coraz większe, jeżeli •ważyć, że już w 1981 roku można było słyszeć wśród nich takie oto słowa wyznania w Drodze Rusina do Polski: "Ufam, że ludzie zaczną się pochylać nad problemami drugiego człowieka... Wierzę w to do końca, gdyż wierzę w ideę " Solidarności", która oznacza dla mnie solidaryzowanie się ze sprawami drugiego człowieka niezależnie od charakteru i skali tego problemu oraz pochodzenia narodowego czy wyznawanego poglądu przez daną jednostkę... Gdańskie trzy krzyże to po trzykroć ukrzyżowana, ale nie zabita nadzieja, nadzieja i nieugięta wiara w to, że solidaryzowanie się z problemami drugiego człowieka pozostanie ideą żywotną w społeczeństwie, a nie przyjmie charakteru formalnej instytucji. Wierzę, że im większym próbom będzie poddawana "Solidarność", z tym większą siłą będzie powracać i odradzać się jej idea. Istnieją więc podstawy, by nie tracić nadziei na porozumienie się nie tylko Polaków z Polakami, na wzajemne wybaczenie błędów i zniewag oraz obdarzenie się choć minimum zaufania". ("Tygodnik Powszechny", 1981, nr 46-47). Do udziału w naprawie stosunków między Polakami i Ukraińcami, l ak w Polsce jak i na Ukrainie, włącza się też Kościół rzymskokatolicki w Polsce, który sprostał o wiele trudniejszemu zadaniu, podejmując już ponad dwadzieścia lat temu problem stosunków polsko-niemieckich. I Jbiegłoroczny jubileusz Millenium Chrztu Rusi-Ukrainy, świętowany w 236 Piotr Lewicki całym świecie włącznie z Polską, w niewielkim stopniu wpłynął na przezwyciężenie bariery dzielącej Polaków i Ukraińców, ponieważ uroczystości te odbywały się w gronie samych Ukraińców z udziałem bardzo nielicznych przedstawicieli społeczeństwa polskiego. S5tuacjv tę nieco poprawiają dość liczne relacje z tych urocz5'stości, publikowane w katolickiej prasie polskiej. Istotne znaczenie w zbliżeniu polsko-ukraińskim pełnią dość często organizowane w latach 1980. sesje naukowe w środowiskach akademickich Krakowa, Lublina, Gdańska, Warszawy oraz odczyty i dni kultury ukraińskiej w Klubach Inteligencji Katolickiej. Tematykę ukraińską w sposób życzliwy Ukraińcom podejmuje coraz więcej wydawnictw niezależnych, by wspomnieć takie pisma, jak lubelskie "Spotkania", "Obóz", "Nowa Koalicja", "ABC". "Opinia Krakowska", "Bez Dekretu", "Arka", "Krytyka", "Zomorządność". "Robotnik Wybrzeża", "Gazeta Polska". Wszystkie te inicjatywy rokują nadzieje na ułożenie stosunków polsko-ukraińskich tak, by zgodnie z etyką chrześcijańską każdy człowiek mógł wyrażać swą podmiotowość poprzez realizowanie potrzeb religijnych i politycznych, ale nie kosztem innego człowieka i narodu. Pozostaje zatem wierzyć, że - jak tego pragnie Jan Paweł II w orędziu zatytułowanym Poszanowanie mniejszości warunkiem pokoju - szacunek okazywany mniejszościom narodowym uznany zostanie przez władze i społeczeństwo "za kamień probierczy zgodnego współżycia społecznego i jako wskaźnik obywatelskiej dojrzałości osiągniętej przez dane państwo i jego instytucje. W prawdziwie demokratycznym społeczeństwie zapewnienie mniejszości uczestnictwa w życiu publicznym jest znakiem szlachetnego postępu obywatelskiego, to zaś przynosi zaszczyt tym narodom, w których wszystkim obywatelom zostaje zagwarantowane to uczestnictwo w atmosferze prawdziwej wolności". OTWARCIE WYSTAWY GRAFIK I RYSUNKÓW ARETY FEDAK "UKRAINKĄ W JAWORZNIE" 8 MAJA 1992 R. Andrzej Węglarz Prezydent Miasta Jaworzna Znaczenie, jakie pragniemy nadać wystawie, której inauguracja nas i utaj zgromadziła, jest nieporównanie szersze niż ta sala, niż kolekcja 11 lęknych i głęboką myślą natchnionych prac graficznych Pani Arety Fedak, a nawet - ważymy się jasno to powiedzieć - szersze aniżeli możliwości humanistycznego oddziaływania sztuk pięknych w ogóle. Tę wystawę i dzisiejsze nasze spotkanie Jaworzno traktuje jako akt doniosły w duchowym życiu miasta. I ma ku temu fundamentalny i dramatyczny powód. Powód narzucony nam przez historię. Sądzimy, iż godzi się nazwać go publicznie oraz skomentować. Pani Areta Fedak jest Ukrainką. Ukrainką, która urodziła się w Polsce, w Polsce otrzymała wykształcenie i w Polsce mieszka, jak liczne tysiące jej rodaków. Tematyka prac składających się na dzisiejszą wystawę jest specyficznie ukraińska. Grafiki, które artystka zechciała nam pokazać, przedstawiają cerkwie, krzyże oraz budowle cerkiewne. Ażeby zobaczyć je własnymi oczyma i wrażenie obserwatora tworzywem sztuki uczynić, Pani Areta Fedak nie ograniczyła się do podróżowania po Polsce, lecz odwiedziła różne kraje, w których od dawna Ukraińcy żyją, pracują, tworzą i modlą się. Już choćby ten fakt nas upewnia, iż nasycenie ideowe wystawy okaże się z ducha ukraińskie, a nie tylko sam jej przedmiot, artystycznie postrzegany. Wybrać cerkwie i krzyże na treść swoich dzieł sztuki, wielokrotnie je wybrać, wciąż od nowa, to przecież oznaczać musi zamiar twórczego, odświeżającego wmyślenia się w zbiorową psychikę własnego narodu, w I ego dzieje i kulturę, w jego dumę, godność, ale i w jego historyczne gorycze. To musi również oznaczać głęboko przeżywaną przez artystkę solidarność z własnym narodem. 238 Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie" Taka interpretacja stanie się tym oczywistsza i tym bardziej istotna, że spostrzeżemy pośród grafik dzisiaj eksponowanych kilka prac mówiących wprost o cierpieniu. Przy tym wcale nie o cierpieniu abstrakcyjnym, ani o takim wyłącznie, na które skazuje człowieka cielesna jego przyroda. Pani Areta Fedak owe kilka linorytów poświęciła cierpieniu, jakie człowiekowi zadaje inny człowiek. Symbolika tych prac jest zrozumiała i czytelna dla każdego. Świat, którego kwintesencję przedstawić można, ukazując druty kolczaste, to świat wojny, niewoli i zniewolenia. Więzienny, obozowy świat. Przez pewien czas po drugiej wojnie światowej istniał w Jaworznie obóz, w którvm więziono Ukraińców. Ukraińców - obywateli polskich. Dla tych, co przez obóz ten przeszli, ale też dla ich krewnych, bliskich i po prostu rodaków, dla Ukraińców w Polsce i poza Polską miasto nasze stało się mrocznym symbolem cierpienia. Cierpienia wielkiego, zorganizowanego, zadanego przemocą. I kto rozumie cokolwiek z natury człowieczej, ten domyśli się, że owo cierpienie jaworznickie ukraińska świadomość uznała za cierpienie bez winy, za niczym nie zasłużone cierpienie. Jaworzno stało się więc dla Ukraińców także symbolem krzywd. O ukraińskich grobach w ziemi Jaworzna nigdy nie zapomnieli Ukraińcy i nigdy nie będzie też wolno zapomnieć nam - Polakom, nam - jaworznianom. Na temat manowców historii, które w rezultacie ostatecznym doprowadziły ukraińskich więźniów do bram obozu w Jaworznie, długo jeszcze, zapewne wśród drastycznych kontrowersji dyskutować będą publicyści i historycy. Nie możemy żywić złudzenia, iż jakimikolwiek trafnymi gestami, jakimkolwiek dobrym słowem odbierzemy tym dyskusjom ich kontrowersyjność oraz ich gorycz. Nie dokona się to ani w tej sali, ani w tym roku, ani może nawet w tym pokoleniu. Z przyczyny tyleż smutnej co jednoznacznej: ponieważ istnieją ludzie, którzy nie mają w tych kwestiach o czym dyskutować. Dla skrzywdzonych jest oczywistością ponaddyskusyjną ich krzywda. Dla dzieci (wnuków nawet) tych, co do jaworznickiego obozu przyszli, ale opuścić go nie było im dane i na zawsze zostali tutaj w przyobozowych mogiłach — otóż, dla dzieci i dla wnuków nie ma dyskusji ani dywagacji. Bezsensowne, bezduszne im wydać się musi odmierzanie proporcji win i błędówjednej oraz drugiej strony w krwawych konfliktach przedwczorajszych. Poczucia krzywdy, rozpaczy, osierocenia nie może unicestwić upływ czasu, Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie" 239 nawet jeśli tego czasu upłynęło już niemal półwiecze. Dlatego sądzimy oraz wiemy, iż jest coś ważniejszego od rzeczy ważnych. Ważne jest, by w nikliwie zbadać przeszłość i sprawiedliwie ją ocenić. Lecz nieporównanie |cs( ważniejsze i pilniejsze, abyśmy teraz, od razu teraz, nie czekając werdyktu historycznego co do przeszłości, po nowemu a rozumnie kształtowali teraźniejszość oraz przyszłość. Abyśmy zdobyli się - od obydwu stron, o ile to się powiedzie - na przyjazny gest ku dzisiejszym przedstawicielom tego drugiego narodu, tak nam bliskiego wspólnotą krwi, wspólnotą siedzib oraz wspólnotą dziejów, a tak wielokrotnie poranionego i raniącego w wyniku bolesnych nieporozumień, bolesnych wreszcie uprzedzeń i urazów. Istotne jest, by umieć życzliwe podać rękę sąsiadom i współmieszkańcom, lecz jeszcze bardziej chyba okaże się istotne, by tego podania ręki życzliwej mc uzależniać od pełnej i pokazowej wzajemności drugiej strony. Nie trwonić iv.asu na pryncypialne domaganie się bilateralności uczciwych inicjatyw, ale kiedy się da i jak się da, kreować - choćby nawet jednostronnie z początku -ilobre fakty dokonane na przekór tak wielu złym faktom dokonanym, które przejąć musieliśmy w spuściźnie po dawniejszych pokoleniach i dawniejszych epokach. Pani Areta Fedak urodziła się, gdy jaworznicki obóz dla Ukraińców od dawna już nie istniał. Należy ona do nowej generacji. Do generacji powojennych spadkobierców złego i dobrego. Ta generacja musi tworzyć nowe fakty, nowe oceny - i tworzy je. W wymiarze działań artystycznych mamy jeden z dowodów tego przed oczami: żarliwe, wartościowe prace l utaj eksponowane. Zaprosiliśmy do Jaworzna Panią Aretę Fedak, aby od naszej strony stworzyć kolejny dobry fakt, skoro po jej stronie dobrym l,.pigkrjiym faktem jest jej twórczość. Zaprosiliśmy do Jaworzna ukraińską artystkę, żeby dla Ukraińców droga ku Jaworznu nie musiała kojarzyć się wyłącznie z mrokiem, bólem i krwią. To prawda, wielu jeszcze ludzkich gestów, przyjaznych faktów potrzeba, by przezwyciężyć złowrogą pamięć i odwrócić złowrogi stereotyp. Rozumiemy to. Lecz wystawa dzisiejsza nie jest po naszej stronie jaworznickiej ani pierwszym dobrym gestem, ani drugim, ani tym bardziej ostatnim czy choćby odosobnionym. Rodzajowi postępowania, jaki obraliśmy, etyce przyjaznych czynów na rzecz Ukraińców i ukraińskości zamierzamy pozostać konsekwentnie wierni. Nim za niewiele minut dopełni się otwarcie wystawy, dla której przyszliśmy tu, proszę pozwolić mi na j eszcze j edną refleksj ę i na jeszcze 1 240 Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie" jedną czynność. Wielki poeta polski, Tadeusz Różewicz, w swojej od dawiu klasycznej sztuce Kartoteka zawarłpewną symboliczną scenę o znaczeniu ważnym - jak sądzimy - dziś dla nas. Otóż bohater sztuki, człowiek tragicznie naznaczony przeżyciami drugiej światowej wojny, a uczestniczy! w niej jako partyzant antyhitlerowski, rozmawia z młodą dziewczyny, Niemką. Być może to córka jednego z tych, na których podczas wojny polował i którzy polowali na niego. Nie wciąga Bogu ducha winnej dziewczyny w jakiś rachunek nienawiści, w krąg swej pamięci o okrutnym świecie, w krąg rozważań o przeszłych winach i konfliktach, tylko najzwyczajniej akceptuje ją, życzy jej szczęścia. 'W tobie jest cała nadzieja i radość świata". Ona zaś pozostawia mu jabłko - znak dobrych uczuć, znak przyjaznego postanowienia, iż rozpocząć należy na nowo i na nowo doprowadzić do szansy wzajemnego obdarowywania się owocami. Jabłko zamiast broni palnej, jabłko zamiast drutu kolczastego. Szanowna Pani, miasto Jaworzno moimi ustami prosi Panią, ukraińską artystkę, naszego gościa, aby przyjęła Pani to jabłko na znak dobrych naszych uczuć dla Pani i przede wszystkim dla Pani narodu. Dla Ukraińców - kimkolwiek są i gdziekolwiek mieszkają. Proszę teraz, by zechciał głos zabrać Pan Doktor Włodzimierz Mokry, którego tak świetnie pamiętamy jako pierwszego od pięćdziesięciu z górą lat ukraińskiego posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, a który obecnie sprawuje funkcję przewodniczącego Fundacji Świętego Włodzimierza, mającej za cel wspierać kulturę Ukraińców w naszym kraju. Włodzimierz Mokry Ukrainka w Jaworznie Wielce Szanowny Panie Prezydencie Miasta Jaworzna, Szanowna Pani Dyrektor Biblioteki, Droga Pani Barbaro Sikora, Wszyscy Organizatorzy, Drodzy Państwo. Proszę pozwolić, że zacznę od tego, co powiedziałem przed chwilą Panu Prezydentowi pod krzyżem ofiar obozu w Jaworznie: otóż, nie spodziewałem się, że tak szybko staniemy pod tym krzyżem z Waszej inicjatywy. Że przeniesiemy problem Jaworzna na płaszczyznę, którą ten Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie" 241 > i /yż wyznacza - na płaszczyznę moralną i artystyczną, wytwarzającą i" ciepłe powietrze, które pomaga w przezwyciężeniu uprzedzeń. Ukrainka w Jaworznie. Każdemu Ukraińcowi słowo "Jaworzno" ki >|arzyło się z reguły z upokorzeniem, z prześladowaniem, z męczeństwem. A' złem. Dziś dokonuje się ta bardzo ważna rzecz, której nie udało się 'Inkonać w innych kręgach i innych miejscach. Tym większe znaczenie i ubiera dzisiejsze wydarzenie, do którego mam swój osobisty emocjonalny losunek, gdyż jestem synem zesłańców akcji "Wisła", i t3Tn człowiekiem, \. i óry przy pomocy Związku Ukraińców w Polsce i obecnego tutaj pana I ugeniusza Misiły, próbował spraw Jaworzna dotknąć na płaszczyźnie politycznej i naukowej. Wówczas nie udało się uzyskać należnego ¦lozumienia dla tej bardzo ważnej kwestii ani w Sejmie, ani podczas 11yskusji najednej z konferencji naukowych w Uniwersytecie Jagiellońskim. Mimo to, prawie przez trzy lata, problem ten powracał w różnych kontekstach, tak wśród polityków, jak i uczonych. Szczególnie trudno było rozmawiać z posłami o Jaworznie. ()dpowiadali zazwyczaj, że nic o tym nie wiedzą i jest to nieprawda. Tak przynajmniej mówiła większość. Ta większość, która zdecydowała, te Sejm X kadencji nie potępił akcji "Wisła". Również w uchwale Senatu potępiającej akcję "Wisła" nawet nie użyto słowa "Jaworzno." Są tu świadkowie dramatycznej dyskusji wokół Jaworzna w Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie w kręgu naukowców - w gronie seminaryjnym, nie publicznym, nie społecznym, co nas jeszcze czeka -pokazaliśmy film o tych, którzy tu w Jaworznie byli męczeni. Odezwały się głosy krytyki i pretensji, również ze strony ukraińskiej. Stawiano zarzuty: dlaczego Mokry rozdrapuje tę sprawę, a nie łagodzi jak .Szewczenko łagodził... Wtedy odpowiedziałem, że Szewczenko w Hajdamakach (we wstępie do Hajdamaków, zamieszczonym nieprzypadkowo na końcu) mówił: "serce boli, a opowiadać trzeba; niechaj wiedzą wnukowie, że ojcowie ich mylili się; niech znowu bratają się ze swoimi wrogami; niech żytem i pszenicą zasiana będzie rozległa, niepodzielna słowiańska ziemia". Po tych słowach do dyskusji w Auli Collegium Novum UJ włączył się Polak: profesor Andrzej Kawczak z Montrealu i przypomniał inny cytat, innego Polaka; że tu nie można mówić o rozdrapywaniu ran - "rany zabliźnione bez wyjaśnienia i osądzenia zła, mogą się pokryć błoną podłości." 242 Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie " Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie " 243 Dziś Państwo dokonaliście tej rzeczy, której jest w stanie dokonai sztuka, kultura. W tym małym gronie zaczął się proces tej głębokiej refleksji, która przeniesie nas w zupełnie inną krainę. W krainę marzeń ludzi stąd, twórców kultury ukraińskiej z obozu w Jaworznie - bo paradoksalnie tak się stało, że w Jaworznie byli więzieni, męczeni i umierali przede wszystkim działacze kulturalni i twórcy kultury ukraińskiej, inteligencja, którą by izolować od społeczeństwa, przywożono do Jaworzna. Może w jakiś sposób spełnią się marzenia i modlitwy Włodzimierza Pajtasza, który w Jaworznie z chleba ulepił różaniec, by modlić się o wolne jutro. Może znajdzie się, przyzna się do swojej narodowości człowiek urodzony w Jaworznie z matki Ukrainki, która własnoręcznie pępowinę oderwała i w worek po cukrze owinęła dziecko -i żyje ten syn Ukrainki z Jaworzna, prawdopodobnie ożeniony z Polką. Dzisiejsze spotkanie ma przede wszystkim aspekt moralny, ale także polityczny, bo przecież jest tutaj Prezydent miasta Jaworzna Pan Andrzej Węglarz, są działacze, którzy tę uroczystość zainspirowali i zorganizował i. Ma też dzisiejsze otwarcie wystawy grafiki Arety Fedak aspekt kulturalny. Państwo znakomicie dobraliście każdy element dzisiejszej uroczystości. Wydaje się, że wszystko zostało tu utrafione; już sam fakt, że są tu bandurzystki z Przemyśla, że są bandury, mówi za siebie. Bandura jest bowiem emanacją Ukrainy. Bo na Ukrainie kobzarz, lirnik - kiedy już wszystko było zniszczone, on jeszcze śpiewał o Ukrainie i o wolnych Kozakach, dumał na ich mogiłach i wołał: "Dywysia dytyno, o tam wola spyt'". Skondensowanym znakiem Ukrainy jest zatem bandurzysta śpiewający na mogile, gdzie Kozacy legli odpocząć, by wstać do wolności. Tak się stało, że do dzisiejszej wystawy szliśmy w pewnym sensie również przez Kijów, bo wyzwolona została Ukraina. Należy się tylko cieszyć z tego historycznego osiągnięcia, a także i z naszego lokalnego zwycięstwa, że w Jaworznie spotkaliśmy się właśnie dzięki inicjatywie strony polskiej. Jest to w moim odczuciu drugi, może trzeci moment, kiedy polskie sumienie odzywa się w tej sprawie. Szczęść nam Boże, na tej drodze. Obyśmyjuż nigdy nie przechodzili przez kolczaste druty graniczne. Oby granice były przepuszczalne. Oby polskość pielęgnowano we Lwowie, a resztki ukraińskości w Przemyślu. Obyśmy się wznieśli centymetr nad ziemią i nie walczyli o galicyjskie miedze, obyśmy zobaczyli połacie niebieskiego nieba, wciąż nie zajęte: wolne i wspólne. I obyśmy umieli wyciągnąć naukę, jaka winna płynąć ze sceny ukazującej pierwszą rodzinę biblijną, kiedy brat brata o miedzę zabił. ()byśmy po tysiącu lat jakże często wspólnej historii doszli do wniosku i uwierzyli, że można wszystkie sprawy rozwiązywać w sposób chrześcijański, ludzki i prawy. To będzie nasze trwałe zwycięstwo, zapoczątkowane pod 11 /oma Krzyżami w Gdańsku, dokonane przed krzyżem świętego Włodzimierza w Kijowie - a dzisiaj tak jakby potwierdzone pod tym 1 > i /ozowym krzyżem w Jaworznie. I trzy Rejt l'rzewodniczący Związku Ukraińców w Polsce Szanowni Państwo! Organizatorzy naszego spotkania! Mogiły, drut kolczasty, poezja ukraińska, nuta melodii -jest to szeroka panorama wielu spraw, które dzisiaj zbiegają się w jedno. Spotkaliśmy się przy krzyżu. My, przedstawiciele Ukraińców w Polsce w imieniu naszej społeczności; i Państwo, gospodarze, inicjatorzy postawienia tego znaku-symbolu i dzisiejszego spotkania. Wspólnie I 'odejmowane działania spowodują, że mogiły ukraińskie, których w Polsce niemało, będą okazją do spotkań, do wspólnego stawiania krzyży. Żeby I1 logiły polskie na Ukrainie (a miałem spotkanie z Polakami we Lwowie, inzmawialiśmy na te tematy) stały się miejscem, w którym również \\ spoinie takie znaki naszej pamięci i czci postawimy. Ale dzisiaj zabrakło mi jednego. Byliśmy tutaj tylko jako przedstawiciele społeczności ukraińskiej. Lecz nadszedł na szczęście czas, I > V ludzie, którzy przeżyli hekatombę więzienia (a także ich dzieci) mogli potkać się na grobach swoich najbliższych. Aby tak jak w cerkwiach I ikraińcy modlą się do Boga, również taką cerkiew znaleźli na tych I1 logiłach. I gdy spotkamy się tutaj - my, Ukraińcy, chcielibyśmy również zaprosić Was. Rok temu uczczono pamięć pochowanych w tych grobach. Wiemy. Nas jednak przy tym nie było. Chcielibyśmy, żeby kolejne spotkanie odbyło się z udziałem naszej społeczności. 244 Otwarcie wystawy Arety Fedak "Ukrainka w Jaworznie" Dwa lata temu omawialiśmy, w jaki sposób zaświadczyć, że dzisiejsz pokolenia (które - tak jak było dzisiaj powiedziane - budują pomostyj stwarzają sytuację zbliżeń między dwoma słowiańskimi narodami) t upamiętnić to miejsce. Liczymy, że krzyż postawiony w Jaworznie jea początkiem starań, aby w tym miejscu stanął symbol, z którego przechodzień odczytałby, kto spoczywa w tym miejscu. Takie napisy będą się pojawiały i w Jaworznie i w Charkowie, i wielu innych miejscach. Jest to więc czas dla naszego pokolenia, aby obowiązek swój wypełniało do końca. Aby z bezimiennych mogil| przechodzień mógł dowiedzieć się, co tu się stało i jaką tragedię przeszły poszczególne narody, społeczeństwa - w tym wypadku ukraińskie. Na ręce Pana Prezydenta składam podziękowanie dla organizatoróv naszego spotkania. Mam nadzieję, iż zapoczątkuje ono formułę zarówno spotkań naszego środowiska tu, na tych mogiłach, jak i rozmó\ mieszkańców Jaworzna z Ukraińcami o przeszłości. Ale na tych grobach rozmowy dotyczyć będą również wspólnej przyszłości. Dziękując w imieniu Ukraińców za dzisiejszą inicjatywę, chciałbyir przekazać odczucia społeczności ukraińskiej w Szczecinie, w Olsztynie ¦ wszędzie, gdzie teraz mieszkają ci, co przeżyli tamten czas i tamtą tragedii; Chcieliby tu przyjechać. Po raz pierwszy po tylu latach. I tak jak dzisiaj odprawiono panachydę, aby odprawiono również Mszę Świętą i aby połączono się w rozważaniu tragedii, jaka wydarzyła się w tym miejscu,| Mam nadzieję, iż przy kolejnym spotkaniu doprowadzimy do tego, również w Jaworznie zamknięta zostanie przeszłość. Zamkniemy j;łj pamiętając o tym, co się tutaj wydarzyło. I taką nadzieję - sądzę - wywieziemy dzisiaj z naszego spotkania. DOKUMENTY Z SEJMU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ Projekt ustawy o zwrocie nieruchomości przejętych na własność państwa w następstwie akcji "Wisła" l';in Warszawa, 22 sierpnia 1991 r. Mikołaj Kozakiewicz Marszałek Sejmu K/rczypospolitej Polskiej Na podstawie art. 20 ust. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz nit 32 ust. 1 Regulaminu Sejmu przedstawiamy poselski projekt ustawy «i zwrocie nieruchomości przejętych na własność państwa w następstwie akcji "Wisła". Do reprezentowania naszego stanowiska podczas prac legislacyjnych upoważniamy posła Jana Rokitę. Włodzimierz Mokry, Jan Rokita, Jerzy Żurawiecki, Jan Lityński, Zygmunt Niegosz, Juliusz J. Braun, Jerzy Zdrada, Jan Kisiliczyk, Zbigniew Janas, Marian J. Czerwiński, Radosław Gawlik, Michał Chałoński. Jarosław Kapsa, Ryszard Bugaj, Anna Urbanowicz, Barbara Labuda, Marek Rusakiewicz, Lech Kozaczko, Krzysztof ¦ Dowgiałło, Jan Wyrowiński, Henryk Michalak, Anna Knysok, Janusz Okrzesik, Janusz Steinhoff UZASADNIENIE Przedstawiony projekt ustawy ma na celu likwidację trwających po dzień siejszy skutków dekretu Rady Ministrów z dnia 27 lipca 1949 roku o zejęciu na własność państwa nie pozostających w faktycznym władaniu Właścicieli nieruchomości ziemskich, położonych w niektórych powiatach ¦ >|. białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego (Dz. U. Nr > poz. 339). Dekret z 27 lipca 1949 roku naruszając wszelkie zasady prawne, alizował konfiskaty nieruchomości dokonane w trakcie przeprowadzonej >>.a lata wcześniej wojskowej akcji "Wisła". W ramach akcji "Wisła" 'inunistyczne władze w sposób bezwzględny i brutalny dokonały i /.ymusowych przesiedleń ludności ukraińskiej z terenów południowo- 246 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej -wschodniej Polski. Stosując zasadę zbiorowej odpowiedzialności działalność zbrojnych oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii, wysiedlc z rodzinnych miejscowości ponad 150 tys. osób, pozbawiając je siedzib majątku. Dekretem z 27 lipca 1949 roku pozbawiono ich tytułu własności i] posiadanych wcześniej nieruchomości. Był to akt bezwzględnej nacjonalizai i sprzeczny z ówczesnym systemem prawnym, sprzeczny z dekretem o refon 111 ¦ rolnej. Przez lata komunistyczne władze uniemożliwiały lub utrudniały powroi v przesiedlonych w rodzinne strony. Ci, którzy zdecydowali się powróć u odzyskali tylko część skonfiskowanych nieruchomości. Zwracają gospodarstwa, ówczesne władze nie zwracały skonfiskowanych lasów, któi po upaństwowieniu przeszły w zarząd Państwowej Administracji Lasóv. Wieloletnie starania o zwrot lasów, któreprzed konfiskatą stanowiły integraln.i część gospodarstw, nie przyniosły żadnych efektów. Po sierpniu 1980 roku wydawało się, że zaistniała możliwość naprawieni! krzywd w oparciu o punkt 9 Porozumienia Rzeszowsko-Ustrzyckiego, któi głosił, że we wszystkich wypadkach bezprawnego lub rażąco krzywdzące^ przejęcia na rzecz gospodarki uspołecznionej nieruchomości wchodzącej \ skład gospodarstwa rolnego - należy na wniosek zainteresowanej osoh-dokonać zwrotu tej nieruchomości. Administracja podjęła postępowania w sprawach o zwrot skonfiskowanym 11 lasów, lecz przed stanem wojennym nie wydano żadnych decyzji, a p< > wprowadzeniu stanu wojennego postępowania umorzono ze względu na "bm I podstaw prawnych". Po dzień dzisiejszy lasy skonfiskowane w następstwu, akcji "Wisła" nie zostały zwrócone prawowitym właścicielom. W podjętej 1 sierpnia 1990 roku uchwale Senat Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcje "Wisła" i zapowiada działania zmierzające do naprawienia krzywd powstałych wwynikutej akcji. Przedstawiony projekt ustawy unieważnia skutki dekretu z 27 lipca 1949 roku, umożliwiając zwrot zawłaszczonych nieruchomości byłym właścicielom lub ich spadkobiercom, o ile nieruchomości te są w posiadaniu Skarbu Państwa, gmin, spółdzielni lub organizacji społecznych. W innych przypadkach, a także na wypadek zrzeczenia się roszczeń o zwrot nieruchomości, ustawa przewiduje możliwość przyznania rekompensaty. Tryb przyznawania rekompensat powinien być zbieżny z ogólnym uregulowaniem praw majątkowych odzyskanych w trybie "reprywatyzacji", dlatego szczegółowe uregulowanie tego problemu pozostawiamy w odrębnej ustawie. Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 247 Przedstawiony projekt nie narusza praw osób fizycznych, które nabyły u I Skarbu Państwa skonfiskowane wcześniej nieruchomości. Aby ułatwić 'ustępowanie sądowe w tych sprawach, wnioskodawcę zwalnia się od iplat sądowych. Projektowana ustawa, likwidując istniejące do dziś następstwa wojskowej i Lcji "Wisła", jest aktem sprawiedliwości oraz niezbędnym krokiem na drodze li) pojednania polsko-ukraińskiego. *** WYWŁASZCZENIE Dla pozbawienia Ukraińców szans powrotu dekretem z 27 lipca 1949 11 iku "O przejęciu na własność państwa nie pozostających w faktycznym \\ ladaniu właścicieli nieruchomości ziemskich położonych w niektórych powiatach województw białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i 11 akowskiego"1 w majestacie groteskowego prawa odebrano wcześniej l u/.prawnie wysiedlonym ziemie ich przodków. Pominięto bowiem fakt, i. właściciele tych nieruchomości nie porzucili ich dobrowolnie, i że nie mogą opuszczać swych nowych miejsc pobytu, pozostając nie dobrowolnie i pod ścisłym nadzorem władz bezpieczeństwa. Po dziś dzień przeważająca »/cść wysiedleńców nie otrzymała żadnych odszkodowań za dobra, których u-li pozbawiono drogą wywłaszczenia2. S zansa powrotu dla wysiedleńców poj awiła się na krótko w 195 6 roku, kiedy reprezentujący władze na pierwszym założycielskim zebraniu I kraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, Witold Jarosiński twierdził, że władze nie mają nic przeciw indywidualnym powrotom. 11> iść chętnych zaskoczyła jednak władze3. Dla ujęcia powrotów w ramy i !',anizacyjne, stworzyły więc tzw. Komisję Tkaczowa4. W praktyce jej KozłowskiM, Łemkowskie lasy..., op. cit. ./erzej o tym: Powernuty ludiamj ichni prawa. Rozmowa z Mychajłom Dońskim, Zustriczi" 1989/1 (19), str. 26. Szerzej o tym: C. Z, Pereselennia - poworoty. 1947-1957, "Zustriczi" 1987/2-3 (X-9),s. 18. 248 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej działalność polegała na stawianiu trudnych do zrealizowania warunków powrotu. Szansę na otrzymanie zgody na powrót uzależniono m.in. od wielkości gospodarstwa i "zgody aktywu wiejskiego". Decyzje o przjjęciu powracających zależały od władz lokalnych, które np. w Krakowie wydały zakaz meldowania "Łemków i Cyganów" w powiatach gorlickim i nowosądeckim (uchwała Wojewódzkiej Rady Narodowej z 1957 roku)\ Ostatecznie szansę na powrót władze zamknęły wydaniem nowej ustawy "O uporządkowaniu niektórych spraw związanych z przeprowadzeniem reformy rolnej i osadnictwa rolniczego", która weszła w życie na początku 1958 roku. Na mocy tej ustawy przestała istnieć możliwość zwrotu gospodarstw6. Tereny na południowo-wschodnich krańcach Polski, pozostawione przez Ukraińców, mimo zachęt i kredytów, nie cieszyły się wzięciem - nie było "nowych osadników". Na ziemie, które musiało opuścić ponad 150 tys. wysiedlonych udało się ściągnąć około 13 500 osadników polskich". W ten sposób obszary te, przemieniły się po latach w bezludną krainę. Analiza operacji "Wisła", w ramach której na tzw. Ziemie Odzyskane przesiedlono około 150 tys. Ukraińców z województw lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego, i dzisiejsze tego skutki, muszą prowadzić do wniosku, że rzeczywistym powodem akcji nie było "rozgromienie" Ukraińskiej Powstańczej Armii, a "ostateczne rozwiązanie problemu ukraińskiego w Polsce"8. Przemawia za tym kryterium odpowiedzialności zbiorowej (bez względu na stopień lojalności wobec nowego państwa polskiego), zastosowane wbrew wszelkim zasadom moralnym i prawnym9, jak również inne zabiegi zastosowane w trakcie przesiedleń i po nich: Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 249 4. Kwilecki A., Łemkowie — zagadnienia migracji i asymilacji..., op. cit. 5. Dziewierski M., Dezintegracja społecznego świata Łemków,M.. Dziewierski, B. Pacwa, B. Siewierski, Dylematy tożsamości, Katowice 1992, s. 55. 6. Kozłowski M., Łemkowskie lasy..., op. cit. 7. Tamże. 8. Już jeden z pierwszych dokumentów dotyczących akcji "Wisła" rozpoczynał się od tych słów, patrz: Misilo E., Akcja Wisła. Dokumenty..., op. cit., dokument nr. 42. 9. Szerzej o tym Skubiszewski K., Jak PRL rozwiązywało kwestią ukraińską, "Tygodnik Powszechny" 1990/10. [osiedlanie pojedynczych rodzin w nowych miejscach, w obcym środowisku, więzienie bez wyroków przedstawicieli inteligencji, zakaz opuszczania miejsca pobytu i powrotów, ścisły dozór policyjny, pozbawienie możliwości nauki j ojczystego języka oraz posługi religijnej w swoim obrządku. Należy wspomnieć tu również o antyukraińskiej propagandzie prowadzonej przez władze w czasie trwania operacji i później kontynuowanej łatami. To "ostateczne rozwiązanie" kwestii ukraińskiej oznaczać miało całkowite zasymilowanie, czyli wynarodowienie ukraińskiej mniejszości i takie były rzeczywiste cele operacji określonej kryptonimem akcja Wisła". Opracowała M. Kmita *** Warszawa, 22 sierpnia 1991 r. Pan Mikołaj Kozakiewicz Marszałek Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Na podstawie art. 20 ust. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz art. 32 ust. 1 Regulaminu Sejmu przedstawiamy poselski projekt ustawy o zmianie ustawy z dnia 17 maja 1989 roku o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Rzeczypospolitej Polskiej (Dz. U. Nr 29, poz. 154; zm: Dz. U. z 1990 r, Nr 51, poz. 297 oraz Nr 55, poz. 321). Do reprezentowania naszego stanowiska podczas prac legislacyjnych upoważniamy posła Jarosława Kapsę. Włodzimierz Mokry, JanLityński, Jan Rokita, Jerzy Żurawiecki, Henryk Michalak, Roman Niegosz, Jan Kisiliczyk, Zbigniew Janas, Adam Michnik, Jerzy Zdrada, Marian J. Czerwiński, Radosław Gawlik, Michał Chałoński, Barbara Labuda, Anna Urbanowicz, Krzysztof Dowgiałło, Marek Rusakiewicz, Jan Wyrowiński, Lech Kozaczko, Janusz Okrzesik UZASADNIENIE Sprawa uregulowania sytuacji prawnej Kościoła Greckokatolickiego została pominięta milczeniem przez Sejm poprzedniej kadencji. Obecnie po dwuletnich przemianach w Polsce, po obsadzeniu stanowiska biskupa 250 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 251 przemyskiego obrządku wschodniego, zachodzi pilna potrzeba i wrę konieczność uregulowania statusu tego Kościoła. Dlatego też pozwalar sobie przedłożyć projekt takiej nowelizacji. Projekt zgodny jest podstawowymi zasadami ustawy oraz z dekretem Soboru Watykańskiej II. który z całą stanowczością potwierdził równość praw Koście Zachodniego i Kościołów Wschodnich. Uchwalenie przez Sejm tegl projektu zlikwidowałoby swoistą i szkodliwą "lukę prawną" wymienioiw ustawy oraz usunęłoby wątpliwości i niejasności w jej stosowani] występujące, zwłaszcza w organach administracji samorządowej. Przyjęcie proponowanej noweli zapewniłoby realizację zasad] równouprawnienia na płaszczyźnie cywilno-prawnej Kościołó\ partykularnych w ramach Kościoła powszechnego. Kościół Greckokatolicki w latach 1945-1956 poddany był brutaln) represjom, które spowodowały niepowetowane szkody i straty. Represje te I m.in. deportacja obydwu biskupów przemyskich do ZSRR (gdzie obaj zma w więzieniach), tragiczna śmierć 3 9 księży, internowanie w obozie w Jawor 22 księży, aresztowanie i prześladowanie prawie 740 duchownych. Działa władz państwa uniemożliwiły jakąkolwiek publiczną działalność tej Cerk\ W latach 1957-1989 Cerkiew była częściowo tolerowana, ale pozostawał] bez możliwości podejmowania działań prawnych. Represje stosowane wobec Kościoła Greckokatolickiego spowodowały] najczęściej nieodwracalne straty w stanie posiadania dóbr materialnych, w tym - wysiedlenie około 600.000 wiernych, - przejęcie 245 cerkwi przez Kościół Rzymskokatolicki oraz 24 cerkwi, przez Kościół Prawosławny, - zabór około 11.000 ha pól i lasów w samym tylko dawnym wojewói rzeszowskim, - konfiskatę całego mienia ruchomego i nieruchomego biskup stwal kapituły, seminarium duchownego i innych instytucji greckokatolickich] - konfiskatę i rozproszenie archiwum diecezjalnego i biblioteki. Z tycłf powodów istotne jest przesunięcie daty zgłoszeń odpowiednich wnioskóv do Komisji Majątkowej przynajmniej do dnia 13 kwietnia 1993 r., to jes licząc dwa lata od chwili przywrócenia możliwości podejmowania działań,' tj. od chwili mianowania ordynariusza diecezji przemyskiej. Najważniejszą jednak rzeczą proponowaną w noweli jest przekreślenie dekretu z dnia 5 września 1947 r. o przejęcie na własność Państwa mienia |x)7.ostałego po osobach przesiedlonych do ZSRR- w odniesieniu do Kościoła Katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. Wspomniany bowiem dekret bv! instrumentem pozbawienia własności Cerkwi i aktem prawnym faktycznie uniemożliwiającym jej publiczną działalność. Zniesienie dekretu będzie próbą naprawienia krzywd, jakie w ciągu ostatnich 45 lat poniósł Kościół bizantyjsko-ukraiński ze strony władz państwowych. *** 54 posiedzenie Sejmu 1'osel Włodzimierz Mokry: Wyłączenie to nie pozbawia też w żadnym wypadku możliwości dalszego korzystania z obiektów greckokatolickich przez Kościół prawosławny który uzyskał praw o wieczystego użytkowania cerkwi yjrekokatolickiej. Wniosek mniejszości zmierza zatem do tego, by z jednej strony - nie sankcjonować bezprawnie przejętego przez państwo majątku l>o grekokatolikach, którzy przetrwali - a więc właściciel się odnalazł -az drugiej strony - by nie pozbawiać wiernych prawosławnych dostępu do lvi iiże świątyń, w których w duchu ekumenizmu mogą modlić się w różnych l« >rach dnia wierni obu konfesji, tj. i prawosławni, i grekokatolicy należący przecież do tego samego narodu. Na czas takiego właśnie polubownego rozwiązania tych bez wątpienia niełatwych i nabrzmiałych problemów, Sejm mógłby-i to jest ewentualnie - następny wniosek, czy powinien raczej, w moim odczuciu, podjąć ustawę po przyjęciu tego wniosku mniejszości, w której to uchwale zobowiązałby rząd do stworzenia odpowiedniej komisji uprawnionej do rozstrzygania w szczególnym trybie kwestii własności mienia Kościoła greckokatolickiego. Projekt takiej uchwały mam przygotowany. Proponowane przeze mnie rozwiązanie mogłoby zamknąć trwające od (H)koleń konflikty wyznaniowe na tym terenie, stworzyłoby to też szansę dla praktycznej realizacji idei ekumenizmu i ułożenia na prawdziwie chrześcijańskich zasadach miłości bliźniego, współżycia wiernych różnych wyznań, ale przecież chrześcijan. Dziękuję Państwu. (Oklaski) Poseł Hanna Suchocka: Wniosek mniejszości pana posła Mokrego ma na celu uniknięcie tych wszystkich konfliktów, które powstawały w czasie posiedzenia Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych i Komisji Ustawodawczej. Sądzę, że nie znajdziemy żadnego innego rozsądnego I rr r 252 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej wyjścia, tylko odwleczemy sprawą. Chciałam tylko jeszcze zwrócić na i uwagę, bo może w jakimś zacietrzewieniu nie widzimy sytuacji prawnej. Wniosekpana posła Mokrego nie zmierza w kierunku odebrania czegok Kościołowi prawosławnemu, autokefalicznemu, tylko pozostawieniu status i prawnego. Ponieważ w tym momencie Kościół prawosławny ma użytkowaA wieczyste na te cerkwie, pozostałby stan użytkowania wieczystego. Po prostu i uzyskałby własności tych cerkwi. I dlatego była propozycja pana posła Mokm\ uchwały, żeby w tym zakresie, jak rozwiązać na przyszłość stosunki własnościom te dwa Kościoły się między sobą rozmówiły. *** Dyskusja nad projektami ustaw: o zmianie Konstytucji; o wyborze prezydenta; Ordynacja wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (I czyt., cd.) Poseł Włodzimierz Mokry: ... W Polsce żyje (...) około 2-2,5" odwiecznych obywateli państwa polskiego, niepolskiego pochodzenia, a wh, mogliby mieć kilkunastoosobową reprezentację w parlamencie. Są oni częsu żywymi reliktami Rzeczypospolitej dwojga, a szkoda, że nie czworga narodów (...) Właściwe rozwiązanie problemów mniejszości narodowych, zapewniające prawa mniejszościom narodowym oraz stworzenie warunków do rozwoju i kultywowania ich tradycji ojczystych zaowocowałoby w dwójnasób, ponieważ pielęgnujące swe tradycje rodzime mniejszości narodowe stałyby się mini-ambasadorami swych narodów w Polsce, a w u, mini-ambasadorami kultury naszych bezpośrednich sąsiadów, gdzie ży,~ także Polacy, a więc sąsiadów z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Czechosłowac, Niemiec, a to sąjuż sprawy nie tylko polityki wewnętrznej, ale i zewnętrzu i międzynarodowej. W dodatku stosunekdo mniejszości narodowej nazywa). jest coraz częściej swoistym testem czy sprawdzianem tolerancji idemokrac, Nieprzypadkowo zatem Jan Paweł II swoje orędzie na Światowy Dzień Pokój w 1988 r. zatytułował "Poszanowanie praw mniejszości narodowyi gwarancją pokoju". Sprawozdanie Stenograficzne z 39 posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polsku w dniach 20 i 21 września 1990 r., Warszawa 1990, s. 275. Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 253 Projekty uchwały sejmowej potępiającej akcję "Wisła" 3 sierpnia 1990 roku jedna z izb parlamentu polskiego - Senat RP przyjął uchwałę, potępiającą akcję "Wisła", w czasie której stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej wysiedlono około 150 tysięcy Ukraińców - obywateli Polski. Uchwała Senatu określana była jako ilokument moralnego zadośćuczynienia. Niezależnie od politycznej wymowy i wagi w procesie formowania likościowo nowego charakteru wzajemnych stosunków polsko-ukraińskich, uchwała nie otwiera drogi do tworzenia ustawodawczych i prawnych aktów, tak bardzo oczekiwanych od dziesięcioleci przez wysiedlonych Ukraińców. Jak mówi poseł Włodzimierz Mokry, problem potępienia akcji "Wisła" pojawił się w Sejmie (a dokładniej w jego komisjach t w klubach parlamentarnych) pod koniec 1989 roku. Wśród Parlamentarzystów rozpowszechniona została przygotowana przez posła W Mokrego oraz Związek Ukraińców w Polsce (opracowana przez historyka I ugeniusza Misiłę) obszerna dokumentacja faktograficzna. Od początku i 990 roku problem akcji "Wisła" stawiany był niemalże na każdym posiedzeniu Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. l 'lojekt uchwały potępiający akcję "Wisła" był przeformułowywany pod presją ilokonujących się zmian politycznych i społecznych. Kolejne warianty [Których było dziewięć) poddawane weryfikacji zabrnęty i zagrzęzły w dyskusjach. Projekt nie doczekał się ostatecznej wersji, która mogłaby tiyć przyjęta przez Komisję i wyniesiona na obrady Sejmu. Publikowane dziś warianty projektu uchwały - to wersja wyjściowa, /.iproponowana przez posła Włodzimierza Mokrego, pierwszy projekt uchwały poddany pod dyskusję w Komisji Mniejszości Narodowych oraz ptojekt zaakceptowany przez Obywatelski Klub Parlamentarny, który /d;ije się być najbliższy końcowego wariantu uchwały. Można mieć wątpliwości, czy Sejm X kadencji zdąży przyjąć uchwałę potępiającą fikcję "Wisła". Czy będzie w stanie zrobić to nowy parlament? Ttum. z ukr. A. Nowak 'Nasza Kultura", nr 2(311) 1991 r. Dodatek do tygodnika "Nasze Słowo" 254 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Włodzimierz Mokry Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Projekt Uchwały Sejmowej w sprawie potępienia wysiedleńczej akcji "Wisła" z 1947 roku Rozpoczęty w sierpniu 1980 roku proces demokratyzacji życia w Polsu-owocujący dziś głębokimi zmianami systemowymi w sferze gospodarczej kulturalnej i politycznej nie omija praktycznie żadnej grupy społecznej c/.\ zawodowej, włącznie z przedstawicielami mniej szóści narodowych, etnicznycl i i wyznaniowych, które oprócz trudów dnia codziennego mają coraz więksi problemy z uniesieniem swej tożsamości narodowej. Stosunkowo najwięcej trudnych do pokonania przeszkód na drodze odzyskiwania swych praw ma najliczniejsza i żyjąca w rozproszeniu mniejszość ukraińska, której życie duchowe i materialne determinuje wysiedleńcza akcja "Wisła", przeprowadzona w oparciu o zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Sejm X kadencji - dążący do uczynienia z Rzeczypospolitej Polskiej państwu wktórym wszyscy obywatele staną się równoprawnymi mieszkańcamibez względu na pochodzenie narodowe czy przynależność wyznaniową - uznaje akcję' Wisła za bezprawną i co za tym idzie postanawia: 1) unieważnić uchwałę Prezydium Rady Ministrów z dnia 24.04.194 / roku, nakazującą wysiedlenie ludności ukraińskiej z Podlasia Chełmszczyzm Nadsania, Bojkowszczyzny i Łemkowszczyzny; 2) unieważnić dekrety z 1947, 1949 i 1958 roku, orzekające przejście n.i własność skarbu państwa mienia instytucji ukraińskich i osób wysiedlonych Anulowanie tych aktów stworzy podstawy prawne dla dochodzenia prze. poszkodowanych swych praw majątkowych, włącznie z prawem powrotóu wysiedleńców lub ich potomków w ojczyste strony. Warunki powrotów powinno regulować specjalne zarządzenie, zabezpieczające jednocześni, nienaruszalność obecnego stanu posiadania ludności zamieszkującej dzr tereny objęte akcją "Wisła". Uchwałę tę podejmujemy w celu przynajmniej częściowego naprawiani, i doznanych przez ludność ukraińską krzywd i strat, które są o tyle bolesne i trudne do odrobienia, że były wynikiem stosowania typowego stalinowskie) v wzorca rozwiązywania kwestii narodowościowych. Sposób ten polegał ni. I Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 255 tylko na przymusowym brutalnym wysiedleniu ludności ukraińskiej z jej ziem etnicznych oraz poddawaniu tej ludności, a zwłaszcza inteligencji ukraińskiej icpresjom włącznie z osadzaniem w obozie koncentracyjnym w Jaworznie koło Katowic, ale równolegle z tym i na świadomym mszczeniu dorobku kulturalnego wielu pokoleń Ukraińców włącznie z dewastacją często jedynych ośrodków i świadectw ich życia duchowego - cerkwi, kapliczek, cmentarzy c/.y trójramiennych krzyży. *** Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie akcji "Wisła" (Projekt) Jednocząca się Europa stawia przed nami nowe wyzwania. Dla Polaków t Ukraińców są nimi wzajemne poznanie, zrozumienie i pojednanie. Losy obu narodów przeplatały się. Polacy i Ukraińcy łączyli się często w tych H.imych rodzinach, pracowali razem lub żyli obok siebie jako zgodni sąsiedzi. Wiele jednak było wzajemnych krzywd, niechęci, czasem wręcz nienawiści. Pragnąc pojednania, dążymy do ukazania naszej trudnej historii w świetle prawdy. Wymaga to ujawnienia opinii publicznej wszystkich bolesnych wydarzeń, które miały miejsce w naszej wspólnej przeszłości. Jednym z nich była akcja "Wisła", którą na mocy uchwały Prezydium Rady Ministrów PRL z 24 kwietnia 1947 r. rozpoczęto w południowo-¦wschodniej części Polski. Pod pretekstem likwidacji oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii ówczesne .talinowskie władze dokonały za pomocą wojska i milicji przymusowych przesiedleń ludności ukraińskiej. W ciągu trzech miesięcy wysiedlono około IM) tys. osób. Pozbawiono je majątku, obiektów kulturalno-oświatowych i sakralnych. Przez wiele alt utrudniano bądź uniemożliwiano im powroty. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję "Wisła", w której zastosowano zasadę zbiorowej odpowiedzialności. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do naprawienia moralnych i materialnych krzywd powstałych w wyniku tej akcji. Pragnąc pojednania, kładziemy szczególny nacisk na to wszystko, co ubliża. Nawet w najbardziej tragicznych latach naszej wspólnej historii miały miejsce fakty niosące iskrę nadziei na lepszą przyszłość. Zmiany systemu politycznego zachodzące obecnie w Polsce pozwalają ita dobre ułożenie stosunków polsko-ukraińskich. 256 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 257 *** Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie akcji "Wisła" (Projekt) Sytuacja odzyskania niepodległości Polski stawia przed nami nowe wyzwania. Dla Polaków i Ukraińców są nimi wzajemne poznanie, zrozumienie i pojednanie. Losy obu narodów przeplatały się. Polacy i Ukraińcy łączyli się często w tych samych rodzinach, pracowali razem lub żyli obok siebie jako zgodni sąsiedzi. Wiele jednak było wzajemnych krzywd, niechęci, czasem [ wręcz nienawiści, a nawet krwi. Pragnąc pojednania, dążymy do ukazania naszej trudnej historii w świetle I prawdy. W szczególności wymaga to ujawnienia opinii publicznej wszystkich | bolesnych wydarzeń, które miar)' miejsce w Polsce pod komunistycznymi rządami. Jednym z nich była akcja "Wisła", którą na mocy uchwały Prezydium I Rady Ministrów PRL z 24 kwietnia 1947 r. rozpoczęto w południowo- [ -wschodniej części Polski. Likwidując oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii, ówczesne komunistyczne władze dokonały przymusowych przesiedleń ludności ukraińskiej. W ciągu trzech miesięcy wysiedlono około 150 tys. osób Pozbawionojemajątku, obiektów kulturalno-oświatowych i sakralnych. Przez wiele lat utrudniano bądź uniemożliwiano im powroty. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję "Wisła", w które) zastosowano zasadę zbiorowej odpowiedzialności. ^ im Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do naprawienia krzywd! pou stałych w wyniku tej akcji. Pragnąc pojednania, kładziemy szczególny nacisk na to wszystko, co ] zbliża. Nawet w najbardziej tragicznych latach naszej wspólnej historii miah miejsce fakty niosące iskrę nadziei na lepszą przyszłość. Zmiany systemu politycznego zachodzące obecnie w Polsce pozwał; ii .i na dobre ułożenie stosunków polsko-ukraińskich. Uchwała Senatu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 3 sierpnia 1990 roku Zmiany społeczne i polityczne dokonujące sięju nas i w sąsiednich krajach stawiają przed nami nowe wyzwania. Ze względu na obecność ludności ukraińskiej w Polsce, szczególnego znaczenia nabiera wzajemne poznanie, zrozumienie i pojednanie Polaków i Ukraińców. Różnie przeplatały się losy obu narodów w ciągu dziejów. Polacy i Ukraińcy nie tylko pracowali razem i żyli obok siebie jako sąsiedzi, ale również łączyli się często w tych samych rodzinach. Jednak obok zgodnego współżycia wiele było wzajemnych krzywd i niechęci. Była nienawiść, a nawet przelana krew. Ta przeszłość obciąża nasze stosunki. Tę przeszłość trzeba przezwyciężyć. Pragnąc pojednania, dążymy do ukazania naszej trudnej historii w świetle prawdy. W szczególności wymaga to ujawnienia bolesnych wydarzeń, które /.darzyły się w okresie powojennym w naszej wspólnej ojczyźnie. Jednym z nich była wojskowa akcja "Wisła", którą na mocy uchwały Prezydium Rady Ministrów z dnia 24 kwietnia 1947 r. przeprowadzono w południowej i środkowo-wschodniej części Polski. Komunistyczne władze, przystępując do likwidacji oddziałów Ukraińskiej I 'i iwstańczej Armii, dokonały wówczas przymusowych przesiedleń ludności \\ większości ukraińskiej. W ciągu trzech miesięcy wysiedlono z rodzinnych miejsc około 150 tys. osób, pozbawiając je majątku, siedzib i świątyń. Przez \s lele lat uniemożliwiano im, a potem utrudniano powroty. Senat Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję "Wisła", w której zastosowano - właściwą dla systemów totalitarnych - zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Senat Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do tego, by naprawione /(istały - na ile to możliwe - krzywdy powstałe w wyniku tej akcji. *** 258 Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce 259 \ ZWIĄZEK UKRAIŃCÓW W POLSCE 03-614 Warszawa, ul. Kościeliska 7, tel. 679-96-77, fax 679-96-95 L. dz. 224/96 Warszawa, 18.03.1996 r Pan prof. Leszek Kubicki Minister Sprawiedliwości RP 8 listopada 1995 roku zostało zakończone śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Wojewódzką w Katowicach w sprawie przestępstw popełnionych na szkodę ludności ukraińskiej więzionej bez wyroku sądowego w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w latach 1947-1949. Z ustaleń Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach wynika, że na więźniarkach i więźniach tego obozu popełnione zostały zbrodnie przeciw ludzkości. Związek Ukraińców w Polsce, wnioskodawca wszczęcia śledztwa, z chwilą jego zakończenia utwierdził się w przekonaniu, co do zasadności prowadzonych od kilku lat - niestety bezowocnych - starań o zastosowanie ustawy "O kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego" z dnia 24 stycznia 1991 roku wobec obywateli osadzonych z przyczyn narodowościowych^ w COP w Jaworznie. Z przykrością konstatujemy, że mimo upływu 4 miesięcy od daty! zakończenia śledztwa, nie dostały podjęte żadne konkretne decyzje uznajacci Ukraińców (pozbawionych wolności i osadzonych bezprawnie w COP \v[ Jaworznie) za ofiary represji stalinowskich i przyznające im z tego tytułuj prawo do odszkodowania moralnego i materialnego, zgodnie /I obowiązującym w RP ustawodawstwem. Uwidoczniła się natomiast! rozbieżność stanowisk Urzędu ds. Kombatantów i Osób| Represjonowanych oraz Głównej Komisji Badań Zbrodni przeciw I Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej, kto powinien wy< 1.1 opinię odnośnie zakwalifikowania CQP w Jaworznie jako miej'. uwięzienia w rozumieniu art. 4, ust. 1, pkt 4 ustawy z dnia 24 styczni 1991 r, co, jak rozumiem, stanowi podstawę do pozytywnego rozpatrzeń naszego wniosku. Według Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw I Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej, instytucją właściwą do wydania takiej opinii jest Minister Sprawiedliwości. Zwracam się zatem do Pana Ministra z prośbą o podjęcie stosownych decyzji, które umożliwią (w prowadzonych pracach nowelizacyjnych ustawy z dnia 24 stycznia 1991 r.) uwzględnienie w projekcie rządowym postulatu ludności ukraińskiej zamieszkałej w Polsce. Pańska pomoc i podjęte decyzje na rzecz byłych więźniów COP w Jaworznie będą świadczyć o konsekwencji działań kierowanego przez Pana Ministra Urzędu, którego decyzją w 1990 roku podjęto śledztwo w powyższej sprawie. W załączeniu przekazuję korespondencję Związku Ukraińców w l'olsce, prowadzoną z Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz z Główną Komisją Badań Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej. Z poważaniem Jerzy Rejt (przewodniczący) I'o wiadomości: I Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu RP. .' Komisja Polityki Społecznej. 1 Szef Urzędu Rady Ministrów - Minister Leszek Miller. * Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych - Minister Adam 1'nbroński. *** Przewodniczący Związku Ukraińców w Polsce Jerzy Rejt otrzymał i powyższy list odpowiedź, z dnia 26.06.1996 r., od ówczesnego Ministra i'i;iwiedliwości Leszka Kubickiego informującą, iż śledztwo umorzono, r 161 osób, które zmarły w obozie nie były ofiarami zabójstwa. Również ¦ dztwo w sprawie pobić oraz fizycznego i moralnego znęcania się i i 113 osobami, (...) umorzono wobec niewykrycia sprawców". *** 260 Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce 261 ZWIĄZEK UKRAIŃCÓW W POLSCE 03-614 Warszawa, ul. Kościeliska 7, tel. 679-96-77, fax 679-96-95 L. dz. 249/96 Warszawa, 24 marca 1996 r. Pan Adam Dobroński Kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Rada Główna Związku Ukraińców w Polsce z zaniepokojeniem obserwuje przedłużające się milczenie władz państwowych w sprawie nadania osobom narodowości ukraińskiej więzionym w Centralnym obozie Pracy w Jaworznie uprawnień wynikających z ustawy z dnia 24 stycznia 1991 roku o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego. Dla społeczności ukraińskiej problem ten posiada wyjątkowe znaczenie. Jego rozwiązanie stanowi jeden z istotnych sprawdzianów polityki narodowościowej Państwa w stosunku do mniejszości narodowych. Postanowienie Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach z dnia 8 listopada 1995 roku, w którego uzasadnieniu stwierdza się, że "w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w latach 1947-1949 popełnione zostały zbrodnie przeciwko ludzkości (...), a konkretnie na więźniach pochodzenia ukraińskiego", - wydawało się tworzyć odpowiednią podstawę dla pozytywnego rozstrzygnięcia naszego postulatu. W tym duchu przyjęliśmy pismo skierowane przez Pana Ministra do uczestników Zjazdu Byłych Więźniów COP w Jaworznie z dnia 24 listopada 1995 roku, w którym zapowiedział Pan niezwłoczne zwrócenie się do Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej o wydanie opinii odnośnie zakwalifikowania COP w Jaworznie jako miejsca uwięzienia w rozumieniu art. 4 ust. 1, pkt 4 Ustawy z dnia 24 stycznia 1991 roku. 24 lutego 1996 roku nasz Związek zwrócił się pismem do GKBZPNP o informację dotyczącą opinii Głównej Komisji w omawianej sprawie. W odpowiedzi zastępca dyrektora GKBZPNP prof. Andrzej Skrzypczek stwierdził, że "instytucją właściwą dla wydania opinii (...) jest Minister Sprawiedliwości". Odpowiednie pismo skierowaliśmy zatem do Ministra Sprawiedliwości prof. Leszka Kubickiego. W zaistniałej sytuacji Rada Główna Związku Ukraińców w Polsce zwraca się do Pana Ministra o przyspieszenie działań i podjęcie decyzji o nadaniu uprawnień wynikających z Ustawy z dnia 24 stycznia 1991 roku osobom narodowości ukraińskiej więzionym w COP w Jaworznie. Przedłużanie obecnego stanu wobec jednoznacznego orzeczenia Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach jest niezrozumiałe i bulwersujące, szczególnie dla osób represjonowanych. Są to ludzie w podeszłym wieku, w wielu przypadkach w złym stanie zdrowia spowodowanym przeżytymi cierpieniami. Uznanie ich za osoby represjonowane w okresie powojennym będzie nie tylko moralnym zadośćuczynieniem, lecz również oddaniem sprawiedliwości za lata upokorzeń. Za Radę Główną Związku Ukraińców w Polsce Miron Kertyczak (Sekretarz) Jerzy Rejt (Przewodniczący) *** ZWIĄZEK UKRAIŃCÓW W POLSCE 03-614 Warszawa, ul. Kościeliska 7, tel. 679-96-77, fax 679-96-95 L. dz. 117/96 Warszawa, 14.02.1996 r. Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Instytut Pamięci Narodowej W lipcu 1990 roku Związek Ukraińców w Polsce skierował do Ministerstwa Sprawiedliwości RP wniosek o wszczęcie postępowania karnego w sprawie zbrodni popełnionych na ludności ukraińskiej w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w latach 1947-1949. Dochodzenie prowadzone w tej sprawie przez Główną Komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytut Pamięci Narodowej, 262 Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce a w szczególności przez jej Oddział Katowicki, zgromadziło materiały dowodowe, które stały się podstawą do wszczęcia śledztwa przez Prokuraturę Wojewódzką w Katowicach wobec osób podejrzanych o popełnienie zbrodni na więzionej w COP w Jaworznie cywilnej ludności ukraińskiej. Niezmiennie od 1990 roku ZUwP podejmował starania o zastosowanie ustawy "O kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego" z dnia 24 stycznia 1991 roku wobec obywateli polskich narodowości ukraińskiej więzionych z przyczyn narodowościowych bez wyroku sądowego w COP w Jaworznie. Brak pozytywnych decyzji odnośnie wniosku ZUwP, a w szczególności uwzględnienia go w rządowym projekcie nowelizacji wyżej wymienione] ustawy, wynikał między innymi z braku stanowiska w tej sprawie Główmi Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytutu Pamięci Narodowej. W dniu 8 listopada 1995 roku zakończono śledztwo prowadzone prze. Prokuraturę Wojewódzką w Katowicach. Postanowienie i materiał dotyczący COP w Jaworznie przekazano wnioskodawcy wszczęcia śledztwa. Z ustaleń Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach wynika, że na więźniach tego obozu zostały popełnione zbrodnie przeciwko ludzkości. ZUwP zwraca się o wydanie opinii odnośnie COP w Jaworznie jako miejsca uwięzienia w rozumieniu art. 4, ust. 1, pkt 4 ustawy z dnia 24 stycznia 1991 roku, gdyż stanowisko Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu - Instytutu Pamięci Narodowej w tt i sprawie jest nieodzowne dla nadania byłym więźniom COP w Jaworznu uprawnień należnych represjonowanym w okresie PRL-u. Prosimy naszą prośbę potraktować jako pilną. Z poważaniem Jerzy Rejt (przewodniczący) Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce 263 Omówienie uchwały Sądu Najwyższego Wnioski praktyczne Przedstawiona uchwała Sądu Najwyższego ma doniosłe znaczenie. licz przesady można powiedzieć, że historyczna dla wielu osób, które doznały szkody na skutek czynów stanowiących zbrodnie stalinowskie w i < izumieniu art. 1 p-kt 5 ustawy z dnia 4 kwietnia 1991 r. o zmianie ustawy ¦ i Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce - Instytucie 1'amięci Narodowej (Dz. U. Nr 45, poz. 195). Uchwała ta stanowi o tym, \- Rzeczpospolita Polska realizuje w praktyce konstytucyjną zasadę ¦ lemokratycznego państwa prawa poprzez orzecznictwo niezawisłych ¦;|dów. Uchwała Sądu Najwyższego ma charakter uogólniający. Dotyczy < ma nie tylko zbrodni stalinowskich popełnionych w Centralnym Obozie I'racy w Jaworznie, ale również wszystkich innych zbrodni dokonanych 11 a ludności ukraińskiej w komunistycznej przeszłości. W istocie rzeczy 11 chwała ta dotyka najistotniejszego i najważniejszego problemu prawnego kwestii przedawnienia dochodzenia roszczeń. Oczywiście chodzi tu o zbrodnie stalinowskie i zbrodnie wojenne lub I > rodnie przeciwko ludności w rozumieniu ustawy z dnia 4 kwietnia 1991 i Trzeba bowiem mieć na uwadze to, że zbrodnie te zostały dokonane l'i/cd kilkudziesięciu laty, a najdłuższy termin uściślony w przepisach polskiego kodeksu cywilnego na realizację roszczeń majątkowych w tosunku do podmiotu zobowiązanego jej naprawienia wynosi dziesięć lit Sąd Najwyższy w przedstawionej uchwale wskazał, iż Sąd i ¦ i/patrujący tego rodzaju sprawę powinien rozważyć czy nie zachodziła ;' i /cszkoda powodująca, że przedstawienie nie rozpoczęło biegu względnie, bieg przedawnienia uległ zawieszeniu. Sąd powinien również mieć na wadze, czy w konkretnych okolicznościach podniesienie zarzutu ¦i /.edawnienia nie stanowi nadużycia prawa. W istocie rzeczy moim zadaniem jest przełożyć ten syntetyczny i unknięty język prawa na język powszechnie zrozumiały przez osoby I1 nteresowane dochodzeniem swoich uprawnień w granicach określonych 264 Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce 265 przez przepisy prawa cywilnego na podstawie posiadanych dokumentów I tu trzeba mieć na uwadze takie sprawy jak: zbrodnie dokonane na cjwilnych więźniach ludności ukraińskiej w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie były ukrywane przez władze państwa komunistycznego, a jak wynika z materiałów postępowania przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach, więźniowie tęgi > obozu przy zwolnieniu musieli podpisywać oświadczenie, że nikogo nu poinformują o tym co tam przeżyli. Byli związani tajemnicą. Oznacza U ¦ nie mniej nie więcej, tylko to, że świadkowie i ofiary zbrodni stalinowskie] i nie mogli być świadkami tych zbrodni przed polskim wymiarem sprawiedliwości i nie tylko. Historia oceniła te działania, jako zbrodnicze W takich aspektach należy postrzegać wykładnię Sądu Najwyższego ujet. i w uchwale i sąd rozstrzygając konkretną sprawę powinien rozważyć c/.\ nie zachodziła przeszkoda powodująca, że przedawnienie nie rozpoczęli > biegu względnie, że bieg przedawnienia uległ zawieszeniu. Jest rzecz.i oczywistą, że o zbrodni w Jaworznie wiedzieli tylko ci, którzy utracili jedynych żywicieli rodzin lub najbliższych. Obszerna, porażająca faktografia o tym piekle na ziemi j est zawarta w postanowieniu Okręgowe i Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicacl i z dnia 17 marca 1994 r, Idz. O. K. Ka/s. 7/91. Postanowienie to wraz z obszernym uzasadnieniem znajduje się w posiadaniu Związku Ukraińców w Polsce. W posiadaniu Związku Ukraińców w Polsce jest również postanowienie Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach dotyczące wyników śledztwa przeciwko funkcjonariuszom państwowym, którzy dopuścili się tych zbrodni. Trzecią wskazówką wykładni, zawartą w uchwale Sądu Najwyższcgi jest wyrażenie poglądu, iż sąd przy rozstrzyganiu konkretnej spraw powinien mieć na uwadze czy w konkretnych okolicznościach podniesień i zarzutu przedawnienia nie stanowi nadużycia prawa (art. 5K.C). Na podstawie tego uściślenia reprezentuję stanowisko tego rodzaju, iż chód/11 tu o to czy strona pozwana, którą w tym przypadku jest Skarb Państwa reprezentowany przez Ministra Spraw Wewnętrznych, a od 1 stycznia 1997 będzie Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, nie nadużyw, i prawa, zgłaszając zarzut przedawnienia przy dochodzeniu poniesione szkody przez osoby uprawnione. Moim zdaniem, chodzi tu o sytuacja I materialną rodzin w przeszłości, w której znalazły się one tracąc jedynych żywicieli rodzin lub osoby najbliższe. Nie można tego odnosić do sytuacji tu i teraz, która mogła ulec zmianie. Trzeba powiedzieć iż sprawa powodów jest w toku. Wykładnia zawarta w uchwale Sądu Najwyższego, którą w dużym skrócie starałem się przybliżyć czytelnikom "Naszego Słowa" i osobom poszkodowanym na skutek zbrodni stalinowskich i innych przestępstw stanowiących zbrodnie wojenne lub zbrodnie przeciwko ludzkości są adresowane do sądów, które w dalszym ciągu będą rozpatrywały tę sprawę. Pisanie tu i teraz o ostatecznym rozstrzygnięciu sądów jest przedwczesne i nie może mieć miejsca. Wydaje się to o tyle konieczne, żeby poinformować osoby uprawnione o możliwości dochodzenia odszkodowań, jak i o tym, iż pierwsza najistotniejsza przeszkoda została pokonana. Realizacja tych uprawnień jest możliwa i tylko od nas samych zależą nasze sprawy i ich bieg. Chciałem na zakończenie udzielić kilku wskazówek prawnych o charakterze praktycznym. Podstawę dochodzenia roszczeń stanowi przepis art. 417 K.C. Zasady ustalania wysokości szkody oraz osób uprawnionych do jej dochodzenia reguluje przepis art. 446 K.C. Do tego przepisu istnieje bogate orzecznictwo Sądu Najwyższego. ()czywiście ustalenie wysokości szkody może być dokonane przez osobę zajmującą się zawodowo obsługą prawną osób fizycznych z uwzględnieniem okoliczności faktycznych sprawy każdego konkretnego przypadku. Kwestie związane z osobami, względem których ciążył na zmarłym ustawowy obowiązek alimentacyjny reguluje kodeks rodzinny i i ipiekuńczy. Na pewno do tych osób będzie należał żyjący małżonek oraz d/.ieci zamordowanego. Pozostaje też otwarta sprawa dochodzenia roszczeń i idszkodowawczych przez osoby żyjące w trybie i na zasadach określonych w przepisach art. 444 K.C. Istotą dochodzenia roszczeń z tytułu czynów niedozwolonych jest istnienie bezpośredniego związku przycznowo- kutkowego pomiędzy zaistniałą szkodą a sytuacją, która tę szkodę powodowała. Innymi słowy, jeżeli osoba poszkodowana doznała m , /czerbku lub utraty zdrowia w takim lub innym stopniu w postępowaniu ¦idowym musi wykazać, że zaistniało to na skutek pobytu w charakterze więźnia w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie lub innej, która stanowi 266 Dokumenty Związku Ukraińców w Polsce Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 267 zbrodnię stalinowską, zbrodnię okresu wojennego lub zbrodnię przeciwko j ludzkości. Pozwy w sprawach odszkodowawczych należ}' kierować do Sądu Wojewódzkiego w Warszawie - Wydział Cywilny, 00-951 Warszawa, Ale. Solidarności 127. Stroną pozwaną jest - Skarb Państwa, Minister Spraw Wewnętrznych do 31 grudnia 1996 r., a od dnia 1 stycznia 1997 i - Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji - Warszawa, ul Rakowiecka 28. Istotnym elementem takiego działania jest uiszczeń u wpisu sądowego. W każdej sprawie istnieje możliwość złożenia równolegle z pozwem wniosku o zwolnienie od kosztów sądowych na zasadach ogólnych, to znaczy na skutek złej sytuacji materialnej osoby występującej j do sądu. Reprezentuję pogląd prawny tego rodzaju, iż w tych sprawach zwolnienie od kosztów powinno nastąpić na podstawie przepisu art. 1 ustawy z dnia 23 lutego 19 91 r. o uznaniu za nieważne orzeczeń wydany c 11 wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego (Dz. U. Nr 34, poz. 149) zastosowanego w drodA analogii. W mojej sprawie sąd obu instancji, tj. Sąd Wojewódzki w Warszawl zwolnił powoda od wpisu na tej podstawie, a Sąd Apelacyjny w Warsza\vi[ zwolnił od wpisu sądowego od wniesionej rewizji. W sprawach poradnictwa prawnego należy się zwracać do Zwiąż Ukraińców w Polsce - Warszawa, ul. Kościeliska 7. Opracował Antoni Dubiec - radca prawny j "Nasze Słowo ", nr 3, 19.01.1997 r. SEJM O WIĘŹNIACH JAWORZNA Dyskusja plenarna w Sejmie RP nad nadaniem praw kombatanckich osobom represjonowanym w obozie w Jaworznie Kimże są "ukraińscy nacjonaliści". 23 i 25 kwietnia 1997 roku odbyła się w Sejmie w przededniu 50 rocznicy akcji "Wisła dyskusja a później i Głosowanie nad nadaniem praw represjonowanym więźniom Jaworzna. Miała ona miejsce przy okazji nowelizacji prawa o kombatantach i osobach represjonowanych. Dotyczyła też nadania praw kombatanckich • słonkom "istriebitielnych batalionów", działających "w obronie polskiej ludności na terytorium byłych ziem polskich w województwach: wołyńskim, i.irnopoiskim, stanisławowskim i lwowskim w latach 1944-1945". Większość posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego stronnictwa Ludowego była przeciwna propozycji w sprawie więźniów i.iworzna. Z 359 posłów obecnych na sali za przyjęciem propozycji było '/ posłów, przeciw 224, wstrzymało się 38. 1'oseł Jacek Kuroń (UW): Zgodnie z regulaminem Sejmu - pytanie. Mam pytanie do ; t /ewodniczącego komisji w związku ze zróżnicowaniem, czyli odrzuceniem . uentualnego dopisku: ukraińscy nacjonaliści, uznaniem za niewłaściwy wniosku, bądź pozostawieniem zapisu: ukraifiscynacjonaliści. Chcę zapytać: ('/.y przewodniczący ma świadomość, że jest to w art. 1 jedyna narodowość napastnicza wobec narodu polskiego, tylko Ukraińcy? Innych nie ma, są formacje. UPAteżtujest, i wporządku. Ale nacjonaliści ukraińscy pojawiają «V tylko raz i nie chce się odrzucać tego zapisu. Czy z tego ma wynikać, że ludzie innych narodowości nie mordowali ludności polskiej? Kto wówczas «kii dowal ludność polską w Gibach, gdzie jak wiadomo mordował właśnie ntriebitielnyj batalion? I to jest moje pierwsze pytanie. Nie o to chodzi, aby Iii odrzucić. Tylko pytam: Dlaczego nie przyjmuje się tej drobnej poprawki? Drugie pytanie: Czy w ogóle znane są tego typu fakty, skierowane w określoną narodowość, bo słowo "nacjonalista" - jak dobrze rozumiem -**-* wieloznaczne? Występuje w ogóle w całej ustawie i w innych ustawach. 268 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej 269 Czy znane sąaktyzprzypisaniem: "nacjonaliści polscy mordowali", np. wustaw; u Knesetu, Rady Najwyższej Ukrainy, bo też by sobie znaleźli nacjonalistów? Trzecie pytanie, jeżeli można: Czy zdaje sobie sprawę pan przewodniczy że jest to zaproszenie, wprost zaproszenie tych parlamentów i innych, ;il takie działania właśnie w kierunku narodowym czynić? Wreszcie ostatnie pytanie: Czy zdaje sobie sprawę pan przewodnicząc, faktu, że z ustawy kombatanckiej, mającej chronić ludzi i przyznawać i zaszczyt, robi się narzędzie waśni narodowych? (...) Poseł Jan Lityński: Konkretne pytanie. Panie pośle sprawozdawco, czy w przypadł przyjęcia poprawki, którą zgłaszałem, zakres osób objętych uprawnieniai i kombatanckimi będzie identyczny jak w przypadku jej nieprzyjęcia? Inac mówiąc: Czy osoby biorące udział w obronie ludności polskiej pry antypolskim terrorem dostaną uprawnienia kombatanckie w przypadł przyjęcia mojej poprawki, czy też nie? Poseł Marek Dyduch (SLD): (...) Także trudno nam zgodzić się w pełni z argumentacją posłów, któi lansują pogląd o potrzebie uznania osób osadzonych w Centralnym Obo. Pracy w Jaworznie od maja 1947 r. do marca 1949 r. z przycz narodowościowych za osoby represjonowane. Z pewnością przebywanie tym obozie nie było sielanką, jednak fakt, że z dużym prawdopodobieństw i można uznać, iż były tam osoby współpracujące lub działające z Ukraińs i Powstańczą Armią, która wymordowała tysiące Polaków na terytoriiu wschodnich i spowodowała ich cierpienia, zmusza nas do głosowania pr temu wnioskowi. Poseł Jan Świrepo (PSL): Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Pytanie do posła sprawozdawcy i do pa n ministra. Prawie 4 tys. osób pochodzenia ukraińskiego było bezprawi i więzionych w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie. Część z nich n wytrzymała stworzonych tam warunków. Dziś żyje tylko część tych lud. Bardzo często odwiedzają moje biuro poselski& w Gorzowie. Mam w u. moralne prawo zapytać, czy istnieje możliwość ustawowego usatysfakcjon< wania tych ludzi - moralnie i materialnie, kiedy to nastąpi i w jaki sposól > czym kierowała się komisja, odrzucając wniosek mniejszości nr 2. 'UMUUli przedni Poseł Mirosław Czech (UW): Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Mam pytanie do posła sprawozdawcy w w\ samej sprawie co poseł Świrepo. Czy znane było komisji i rozważane I "ustanowienie Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach z 8 listopada 1995 i, która 5 lat prowadziła dochodzenie w sprawie przestępstw popełnionych mi szkodę ludności ukraińskiej w latach 1947-1949 w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie? W postanowieniu na stronie 80 napisano: W kontekście ¦ 'mówionego wyżej stanu faktycznego i prawnego bezspornie należy twierdzić, iż w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie w latach 1947-1949 popełnione zostały zbrodnie przeciwko ludzkości w rozumieniu art. 2a i 2b ustawy z dnia 6 kwietnia 1984 r., z późniejszymi zmianami, a konkretnie na u ięźniach pochodzenia ukraińskiego. W sprawie zgromadzony został materiał 'Iowodowy, który składa się w większości z zeznań świadków zdarzeń, tak więźniów, jak i personelu obozu, zamieszkałych w Polsce. Nadto przeprowadzona została analiza materiałów, które znajdują się w różnych I1 chiwach państwowych i urzędach miej skich. Wykorzystano również relacje nagrane na taśmach magnetofonowych i wideo oraz artykuły prasowe i publikacje. Poseł Jan Lityński (UW): Panie marszałku, mam pytanie do pana ministra. Pan minister mówi, i słusznie, o potrzebie porozumienia, potrzebie kompromisu. Mój klub jest i alkowicie za tym, aby było porozumienie i kompromis. W związku z tym i hciałbym zapytać: Jeżeli to porozumienie i kompromis mają objąć ludzi, którzy na dawnych polskich ziemiach wschodnich walczyli przeciwko antypolskiemu terrorowi - i słusznie mają objąć - to dlaczego właśnie w imię u-go porozumienia, pojednania i kompromisu nie objąć tych ludzi, o których wił pan poseł Świrepo, którzy podlegali terrorowi antyukraińskiemu w II10' Polsce w latach 1945-1948? Byłoby to przecież właściwe pojednanie, kompromis, porozumienie. (...) Poseł Mirosław Czech (UW): Pani Marszałek! Panie Ministrze! Jestem ciekawy, jakie regulacje prawne w odniesieniu do więźniów Jaworzna pan ma na uwadze, bo ta sprawa ma tuż "długąbrodę". Jak pan pamięta, z posłem Kuroniem wnosiliśmy wnioski w komisji, żeby zaliczyć ich do żołnierzy górników, uważając, że jeśli są uyumenty przeciwko wpisaniu tej kategorii osób represjonowanych do ustawy 270 Dokumenty z Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej kombatanckiej, to trzeba spróbować zrobić to inaczej. Nie udało się tc« osiągnąć Pan po zakończeniu śledztwa przez Prokuraturę Wojewódzką \ Katowicach pisał list do zjazdu więźniów Jaworzna, zapewniając, / uregulowanie tej sprawy jest bliskie; pamiętam, że to był listopad 1995 i dzisiaj mamy, chwalić Boga, koniec kwietnia 1997 r. Koleina kwestia: Dlaczego minister sprawiedliwości wbrew opinii, wbrn postanowieniu Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach napisał, że ten obi i był obozem nie tyle represyjnym, ile prewencyjnym? Reprezentujecie państw • jeden rząd, natomiast w tej sprawie jest tyle różnych poglądów, że to m. mieści się w granicach jakiegokolwiek logicznego i rozsądnego myślenia. Poseł Józef Grabek (SLD): ( ) Pragnę dodatkowo - bo uczynił to już pan minister Dobroński odpowiedzieć na pytanie pana posła Świrepo, pana posła Czecha; zapewne nie bvh przy odczytywaniu sprawozdania. Odczytam odpowiedź na pytaniu, dlaczego komisje tego nie przyjęły: Komisje po analizie zagadnienia uznają, że bez wątpienia w Jaworznie były represje i więzienie bez wyroku. Więzione i represjonowane były osoby narodowości ukraińskiej lub za takie uważano, wskutek oskarżeń o współpracę z Ukraińską Powstańczą Armią. (To jest w tej samej dokumentacji, na którą poseł Czech się powołuje i którą ja także otrzymałem)- Komisje nie przyjęły wniosku, stojąc konsekwentnie na stanowisku, iż nie należy rozszerzać listy tytułów uprawniających do wnioskowania o uprawnienia kombatanckie, a związek tytułu z walką o niepodległą Polskę musi być oczywisty. W tym przypadku on oczywisty nie jest. Natomiast na kanwie tej dyskusji zgłaszam deklarację, zgłaszam chęć popracowania przy ustawie o represjonowanych w Jaworznie, przy ustawie o ofiarach Gdańska '70, tak jak pracowałem przy innych ustawach o represjonowanych. A pracowałem ze skutkiem. (Poseł Krzysztof Budnik: Nie, to za rok będzie). Tak zgłaszam ochotę. Nie dostrzegam aluzyjnych uśmiechów, nie słyszę... (Poseł Jan lityński: Nie, to za rok będzie. Trzeba przyspieszyć tę pracę). (Poseł KrzysztofBiidnik: Litości, paniepośle. Za długo to wszystko będzietrwało). Ale żeby ktokolwiek mógł popracować, musi być inicjatywa legislacyjna. Uważam że pierwsi zobowiązani do zgłoszenia takiej inicjatywy są ci posłowie' którzy już któryś raz się upominają. 15 posłów lub komisja - i inicjatywa może nabrać rozpędu. (...) Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha 271 i Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha 2 kadencja, 52 posiedzenie Sejmu, 2 dzień (22.06.1995) 11 punkt porządku dziennego: Pierwsze czytanie: I) przedstawionego przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projektu ustawy o .•prywatyzacji i rekompensatach; i poselskiego projektu ustawy o reprywatyzacji i rekompensatach; i poselskiego projektu ustawy o wygaśnięciu roszczeń reprywatyzacyjnych i kompensatach za utracone mienie; 11 rządowego projektu ustawy o rekompensatach z tytułu utraty mienia przejętego / naruszeniem prawa na podstawie przepisów wydanych w latach 1944-1962. Panie Marszałku!Panie Ministrze!WysokalzbolJestem jednak zmuszony do wygłoszenia kilku słów komentarza, bo materia jest rzeczywiście złożona i skomplikowana i precyzja słów i wypowiedzi jest chyba tutaj szczególnie IHitrzebna. Prawa obywatelskie w Polsce byty nadane Konstytucją 3 Maja z I -'91 r., także to nie cesarz francuski je nadawał. Z kolei reforma rolna i [u ircelacja gruntów, a także wywałaszczenia były przecież dokonywane w II Rzeczypospolitej. Tak, że na historię należałoby spojrzeć obiektywnie, a wtedy dyskusja będzie chyba bardziej merytoryczna. Przechodzę teraz do właściwego tematu mojego wystąpienia. Chcę mówić a zagadnieniu trudnym, bardzo złożonym, wyjątkowym, jeśli chodzi o problemy związane z reprywatyzacją i z materią, nad którą tutaj się .¦ustanawiano, nad którą debatujemy. Jednym z istotnych elementów procesu iv prywatyzacji w Polsce jest bowiem zaspokojenie roszczeń osób, które utraciły mienie na mocy dekretu z dnia 27 lipca 1949 r. o przejściu na własność państwa nie pozostających w faktycznym władaniu właścicieli nieruchomości ziemskich położonych w niektórych powiatach woj. białostockiego, lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego. Chodzi oczywiście o przesiedleńców z akcji "Wisła". Mówiłem o tym pół roku temu i będę też mówił obecnie, ponieważ wiele nowych treści do mzstrzygnięć, które będziemy podejmowali, wnoszą projekty zgłoszone z jednej strony przez rząd, a z \ Mil 272 Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha \ drugiej strony przez PPS. I dlatego, jak sądzą, istnieje potrzeba zabra głosu i postawienia kilku pytań, a także zgłoszenia pewnych uwag, bo b> one istotne dla procedowania w komisjach. W wyemitowanym dwa dni temu reportażu telewizyjnym />/ "Reprywatyzacja po polsku "przesiedleńcy mówili o swoich problemach h sposób przejmujący. Było to przedstawienie milionom widzów tego, o czym ci ludzie mówią. Opowiadali o swojej krzywdzie, podkreślając jednocześnie nadzieje, jakie wiążą z parlamentem, podjęciem i zakończeniem prac mul ustawą reprywatyzacyjną. Przypomnę, że najwięcej mówiono o zwrocie lasów, które stały się już pewnym symbolem postulatów zgłaszanych przez społeczność ukraińską a przede wszystkim przez Łemków oraz mieszkańców gmin z województwa podlasko-bialskiego, z gminy Sosnówka, których lisi rozdany wszystkim posłom cytowałem pół roku temu. Spotykałem się z nimi i rozmawiałem, prosili o jakąś rekompensatę, bo to była taka sytuacja, że jednych ze wsi wysiedlono, a innych nie. Po powrocie ziemię przyznano, natomiast lasów nie (są to działki ok. 1,5 ha, 2 ha). Nie mogą odebrać swoich lasów, choć ciągle się o to starają, a są to lasy w zarządzie Lasów Państwowych. Przypomnę również, że grudniowe głosowanie nad poselskim projektem ustawy o reprywatyzacji i rekompensatach zostało przyjęte w tym środowisku z ogromnym rozczarowaniem. Do Sejmu wpłynęło szereg skarg, petycji, w których wyrażano sprzeciw wobec odrzucenia przez większość posłów tego projektu. Marszałek Sejmu pan Józef Zych przyjął delegację Zjednoczenia Łemków i Związku Ukraińców, która złożyła odpowiednie pisma poparte tysiącami podpisów. Podczas rozmowy (w obecności posłów z woj. nowosądeckiego) podkreślono sprawę zadośćuczynienia za mienie utracone w wyniku deportacji oraz wyrażono nadzieję, że w opracowywanym wówczas przez rząd, a przedłożonym obecnie Wysokiej Izbie rządowym projekcie ustawy znajdą się satysfakcjonujące tę społeczność rozwiązania. Podstawowym problemem jest zwrot własności w naturze. Jest to kwestia zasadnicza, szczególnie dla osób, które po ł956 r. powróciły w swe strony ojczyste. Wysiedlono ok. 150tys. osób, a po 1956 r. powróciła 1/4. Ta właśnie grupa mieszkańców Łemkówszczyzny w listopadzie 1989 r. pisała: "Pragniemy wyjaśnić, że część z nas wróciła w rodzinne strony w 1956 roku Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha 273 i w latach późniejszych. Większość odkupiła swoje dawne gospodarstwa od . isadników, lasów nam jednak nie zwrócono. Dzisiaj sprawa ta odżyła ponownie. Ludzie oczekują uchylenia dekretu z dnia 27 lipca 1949 roku i :wrotu nieruchomości leśnych. Prawowici właściciele zainicjowali ruch na necz zwrotu lasów, odnajdują kopce graniczne i wyznaczają swoje obszary leśne,- Powstają samorządne społeczne służby leśne, które nie dopuszczają pracowników nadleśnictw do wycinki lasów w obrębie swojej własności do czasu rozpatrzenia tej sprawy przezkompetentne organy władzy państwowej. Na tym tle dochodzi do incydentów, a nastroje panujące wśród dawnych prawowitych właścicieli mogą spowodować wybuch otwartego konfliktu ". Pomimo upływu 6 lat od napisania tego dokumentu, sprawy nie załatwiono. Nie doszło, dzięki Bogu, do otwartego konfliktu, co, jak sądzę, świadczy dobrze o dojrzałości tych, którzy tę petycję pisali, choć problem wstrzymania ścinki w dawnych lasach prywatnych obrósł w liczne pisma i decyzje Zarządu Lasów Państwowych. Doprawdy coraz trudniej rozmawia się z rozgoryczonymi ludźmi, którzy już nie wierzą w możliwość pozytywnych dla siebie rozstrzygnięć. Jak refren powtarza się opinię, by wreszcie podjęto jakąś decyzję, ale żeby ją podjęto, chociaż podkreśla się, że nie taką jaką było utworzenie Magurskiego Parku Narodowego, w którego skład weszły kompleksy leśnej bb do których roszczenia zgłosiły mieszkające tam osoby. Niestety, dwa spośród omawianych dziś projektów, rządowy i sygnowany przez PPS, nie przewidują zwrotu mienia w naturze. Są to bowiem projekty ustaw stanowiące o rekompensatach albo o wygaśnięciu roszczeń, a nie o reprywatyzacji, biorąc zaś pod uwagę przygniatającą przewagę koalicji rządowej w Sejmie i Senacie, oraz stanowiska największych klubów w parlamencie, tzn. SID i PSL, wyrażone podczas tej debaty - o odrzuceniu projektu Unii Wolności i innych klubów opozycyjnych oraz projektu prezydenckiego - można niemal za pewnik przyjąć, że ostatecznie rozważony zostanie projekt rządowy. Dla społeczności ukraińskiej będzie to kres nadziei wywołanych m.in. uchwałą Senatu I kadencji z dnia 3 sierpnia 1990 r, potępiającą akcję "Wisła" i zapowiadającą że Senat Rzeczypospolitej Polskiej dążyć będzie do tego, by naprawione zostały, o ile możliwe - co podkreślam - krzywdy powstałe w wyniku tej akcji. Szkoda, że uchwały takiej nie podjął Sejm, bowiem można by było oczekiwać, że zapowiedziane dążenia będą w szerszym zakresie uwzględnione przez rząd. 274 Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha Przedkładany obecnie projekt rządowy nie wymienia enumeratywi aktów prawnych, które były podstawą przejęcia mienia byłych wlaścich przez państwo w łatach 1944-1962, takjakto czyniłydotychczasowe pwjei Rady Ministrów i jak to zostało zawarte w projekcie poselskim Unii Wolno oraz w projekcie prezydenckim. Wart. 1 ust. 2pkt 3 stwierdzono, że projekt rządowy odnosi się do mici , "za którego przejęcie nie przyznano odszkodowania ani nieruchomo zamiennej, jeżeli przepisy, na podstawie których mienie przeje;-przewidywały przyznanie odszkodowania lub nieruchomości zamienne: W środowisku wysiedleńców z akcji "Wisła" zrodziło się pytanie, czy I, zapis jednoznacznie odnosi się również do nich, i to pytanie kieruję dopu ministra Wiesława Kaczmarka. Za formę rekompensaty uznano bony rekompensacyjne, za które bt. mogły być nabywane nieruchomości skarbu państwa, gminy lub zwią. między gminnego. W art. 13 zawarto możliwość ubiegania się os> uprawnionych "o nabycie, za bony w trybie uproszczonym, nieruchomo^ z tytułu utraty której wnioskodawcy przysługuje rekompensata ". Niestety, w projekcie nie ustalono konkretnej wartości ani przelicznii ani też odpowiedniej tabeli odnoszącej się do sposobu naliczania tej warto.' wzorów oraz wielkości emisji bonów. Zapisano delegację w tej sprawie < ministra przekształceń własnościowych w porozumieniu z ministremfinansi Kwestia ta budzi szereg kontrowersji oraz wiele niepokoju, tym bardzie) w omawianym projekcie nie chodzi o znaczne areały ziemi, budynki czy i> działki leśne. Najczęściej bowiem osoby wysiedlone dysponowały niedużyn^ gospodarstwami, stąd taknabrzmiałyjestproblem lasów. Wswojejprakt a mam w tej mierze dosyć duże doświadczenie, nie spotkałem większ_ roszczeń niż te, które odnosiły się do kilkunastu hektarów. Po prostu większy areałów nie ma i nie było, byli to bowiem tylko rolnicy. W tym miejscu chciałbym postawić panu ministrowi pytanie, obywatele, którzy zgłaszają swoje roszczenia, bęg\ mogli dochodzić swy praw i występować o wykupbonami rekompensacyjnymi działek leśnych\ przypadku, gdy na ziemiach zachodnich i północnych otrzymali pewien ar\ gruntów rolnych. Chodzi mi o to, czy w projekcie rządowym i w koncepcja Wypowiedzi Posła Mirosława Czecha 275 r.ujdowych przewidywany jest podział na grunty rołne i grunty leśne, nunieważ w dotychczasowych projektach rządowych istniało takie graniczenie; niestety, w tym zabrakło doprecyzowania. To, czy to jest zględnione, czy nie, jest bardzo ważną kwestią. Innym rozwiązaniem, które wywołuje zasadnicze kontrowersje, jest •oblem uiszczenia opłat spadkowych. Biorąc pod uwagę czas, który nas mli od 1947 r, można z przekonaniem stwierdzić, że gros wniosków będą \kladali nie właściciele, lecz ich spadkobiercy. Dla przeważającej większości ludzi dziś biednych lub niemajętnych rolników gospodarujących na terenach górzystych na kilku lub kilkunastu hektarach uiszczenie 40 lub 50% podstawy ustalenia wysokości rekompensaty będzie po prostu nierealne. Spowoduje tu, że na poczucie dawnej nałoży się poczucie nowej krzywdy. Po prostu ludzie ci nie będą w stanie uiścić takiej opłaty, będącej warunkiem uzyskania nkompensaty. Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Na posiedzeniach różnych komisji dyszałem uwagi, że Łemkowiepragną uzyskać nie swoje lasy, że Ukraińcy ¦ lomagają się zbyt wiele. Pragnę oświadczyć, że tak nie jest. Pragnieniem i. h bowiem jest odzyskać, tak gdzie to możliwe, swojąwłasność, odzyskać "iiowiznę. Sądzę, że szczególnie dla posłów z Polskiego Stronnictwa I udowego to uczucie nie powinno być niezrozumiałe. Wszystko wskazuje na to, zeprezentowany obecnie projekt rządowy będzie i Istawądo uchwalenia ustawy o rekompensatach. Zaproponowane w nim wiązania, tj. brak bezpośredniego wskazania zwrotu mienia w naturze < >jednego ze sposobów zadośćuczynienia i reprywatyzacji oraz sprawy /niesione w moim wystąpieniu powodują, że będzie to ustawa w znacznym 'pniu nie satysfakcjonująca osób, które utraciły mienie na podstawie > przejęciu nieruchomości i zwrotu nieruchomości na rzecz właściciela nadanie nieruchomości jest bezprzedmiotowe. 3. Jeżeli nieruchomość została przejęta na własność Państwa i rozdysponowana, ale nabywca opuścił ją, po uzyskaniu własności, a następnie zajął ją dotychczasowy właściciel, należy tego ostatniego pozostawić na nieruchomości, a stan prawny uregulować w oparciu u obowiązujące przepisy prawne, tj. art. 15 dekretu z dnia 18 IV 1955 i Dz.U. Nr 18, poz. 107 - w stosunku do nieruchomości opuszczonych przed dniem 29IV 1955 r., bądź art. 100 rozporządzenia o postępowaniu administracyjnym w stosunku do nieruchomości opuszczonych po dniu 29IV 195 5 r. W tym przypadku opuszczenie nieruchomości należy uważać za domniemaną zgodę nabywcy na uchylenie orzeczenia o nadaniu. Po uchyleniu orzeczenia o nadaniu, należy również uchylić orzeczenie o przejęciu nieruchomości na własność Państwa. 4. Jeżeli właściciel nieruchomości przejętej na własność Państwa powrócił, zajął swoją nieruchomość i wstąpił do spółdzielni produkcyjnej, wnosząc grunty, jako wkład gruntowy, względnie powrócił i wstąpił do spółdzielni produkcyjnej, która użytkuje jego dawne grunty - orzeczenie o przejęciu nieruchomości na własność Państwa powinno być uchylone w trybie wskazanym w ust. 2 niniejszego pisma i nieruchomość zwrócona dotychczasowemu właścicielowi. 5. Przed przywróceniem własności nieruchomości dotychczasowemu właścicielowi, powinien być uporządkowany stan prawny nieruchomości, które powracający pozostawił na obszarze Ziem Zachodnich. Z wyjątkiem przypadków przewidzianych w art. 15 dekretu z dnia 18IV 1955 r. sprawa własności takich nieruchomości powinna być uregulowana w oparciu o przepisy art. 60 prawa rzeczowego i art. 100 rozporządzenia o postępowaniu administracyjnym. Minister- /-/ podpis nieczytelny 147/8/IH Problemy Łemkowszczyzny 295 Dokument 2 Komuniści bezpartyjni, 2.11.1968 r. hyli partyzanci AL-GL, hyli ochotnicy Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego z Łemkowszczyzny Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Komisja Wniosków V Zjazdu PZPR w Warszawie I. W zakończeniu tekstu "Tez" na V Zjazd Partii Komitet Centralny PZPR zwraca się do wszystkich członków Partii i także bezpartyjnych o wzięcie aktywnego udziału w dyskusji nad programem całej Partii - programem dalszego socjalistycznego rozwoju Polski Ludowej. W oparciu o ten apel, dając wyraz swemu patriotycznemu i komunistycznemu stanowisku, chcemy przedstawić kierownictwu naszej Partii pewne problemy, nurtujące Łemków i wynikające stąd wnioski. (...) II. Jesteśmy regionalną grupą ukraińskiej mniejszości narodowej, zamieszkującą wgranicach Państwa Polskiego od wieków. Tutaj stworzyliśmy zręby regionalnej kultury narodowej. Wraz z całym narodem polskim przeżywaliśmy dolę i niedolę w ciągu tysiącletniej historii naszej wspólnej Ojczyzny. Naprzestrzeni dziejów nie byłonaŁemkowszczyźnie waśni narodowościowych, a odwrotnie - mamy piękne przykłady zgodnego współżycia i wspólnej walki o narodowe i społeczne wyzwolenie w szeregach KPP, KPZU, GL-AL, Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego oraz w okresie utrwalania władzy ludowej, co potwierdza i uwidacznia współczesna naukowo-historyczna partyjna i wojskowa literatura. Można tam znaleźć wiele nazwisk wybitnych działaczy rewolucyjnych z Łemkowszczyzny, członków partii i dowódców partyzanckich. Najlepszym tego przykładem jest tragiczny okres okupacji hitlerowskiej, kiedy to tysiące Łemków oddało swoje życie we wspólnej z 296 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 297 narodem polskim walce z okupantem. Po wyzwoleniu naszych terenów przez Armię Czerwoną łemkowscy partyzanci i działacze rewolucyjni włączyli się w organizowanie i utrwalanie władzy ludowej. Powołano do życia organizację polityczno-społeczną 'Włościańsko-Robotniczy Komitet Łemkowszczyzny". który był ramieniem władzy ludowej i partii na tych terenach. Łemkowic masowo wstępowali do Armii Czerwonej i walczyli o wyzwolenie południowo-zachodnich obszarów Polski, Ziem Zachodnich i Czechosłowacji. (...) Następnie po VII Plenum naszej Partii, w kwietniu 1957 r. Sekretariat KC PZPR wydał "Uchwałę w sprawie ukraińskiej mniejszości narodowej w PRL", która miała na celu m.in. "uregulowanie indywidualnych i grupowych powrotów do województw lubelskiego, rzeszowskiego i krakowskiego, w ramach akcji osiedleńczej terenów gospodarczo zaniedbanych". Wnioski i postulaty zawarte w tej uchwale nie zostały zrealizowane. 12 marca 1958 r. uchwalona została przez Sejm ustawa (Dz.U. PRL nr 17 z 1958, poz. 71) o sprzedaży państwowych nieruchomości rolnych oraz uporządkowaniu niektórych spraw związanych z przeprowadzeniem reformy rolnej i osadnictwa rolnego. Ustawa ta uniemożliwiła odzyskanie wysiedlonym Łemkom ich nie zagospodarowanych nieruchomości, co jest dla nich szczególnie bolesne z uwagi na sytuację, w której się znajdują. Rodziny łemkowskie, które powróciły i weszły w posiadanie gospodarstw, nie uzyskały pełnych praw własnościowych. Nie oddano im lasów, a użytkowaną ziemię i własne zabudowania gospodarcze muszą kupować z PFZ. Szczególnie bolesnym jest fakt, że ustawę z marca 1958 r. miejscowe władze stosują do tych rodzin, które powróciły na swoje gospodarstwa przed 195 8 r. Z tego powodu ludność jest niezmiernie rozgoryczona, jako że zachodzi tutaj naruszenie praworządności ludowej. (...) Uważamy za konieczne, zarówno w interesie obywateli, jak i naszego ludowego państwa powołanie komisji na szczeblu centralnym z udziałem przedstawicieli narodowości łemkowskiej do zbadania i właściwego rozwiązania w pierwszej kolejności następujących problemów: 1. naprawienie krzywd moralnych, wynikających z zastosowania zbiorowej odpowiedzialności przy przeprowadzaniu akcji "W" w 1947 r. 2. naprawienie krzywd materialnych 3. zapewnienia zgodnie z konstytucją PRL i "Tezami" na V Zjazd Partii pełnego równouprawnienia w dziedzinie praw: a) politycznych - przez zapewnienie proporcjonalnego udziału we władzach i.id narodowych z przedstawicielstwem w Sejmie włącznie, b) gospodarczych - przez uchylenie ustawy z 12 marca 1958 r. i dekretu .-11 lipca 1949 r., c) kulturalnych - przez: 1) zabezpieczenie pełnego rozwoju regionalnej kultury łemkowskiej i ochroną zabytków kulturowych, tworząc placówkę naukowo-badawczą z regionalnym muzeum łemkowskim włącznie, z szerokim udziałem w niej przedstawicieli ludności łemkowskiej, 2) zapewnienie bazy materialnej dla rozwoju amatorskiego ruchu kulturalnego i artystycznego z perspektywą utworzenia zawodowego łemkowskiego zespołu pieśni i tańca. 4. znowelizowania przepisów władz oświatowych w dziedzinie oświaty i szkolnictwa tak, aby nie tylko umożliwiały, ale i zabezpieczały: a) nauczanie języka ukraińskiego w szkole podstawowej jako obowiązkowego dla naszych dzieci przez m.in. zapewnienie nauczycieli pochodzenia łemkowskiego, b) rozpowszechnianie oświaty dla dorosłych w języku macierzystym przez organizowanie świetlic, bibliotek i klubów oraz wydawnictw. 5. uznania zasług Łemków za działalność rewolucyjną i walkę z okupantem hitlerowskim o społeczne i narodowe wyzwolenie naszego kraju. Uważamy, że po 25 latach istnienia ludowej i pełnej stabilizacji wewnątrz kraju, państwo ludowe jest w stanie zrealizować nasze postulaty, co przyczyniłoby się do uświęcenia pięknych tradycji, zgodnego współżycia ludności łemkowskiej z ludnością polską, byłoby wyrazem pełnego praktycznego zastosowania leninowskich zasad proletariackiego internacjonalizmu, a nas uchroniłoby przed szybkim zamknięciem jako etnograficznej grupy Łemków. Delegaci: 1. Michał Doński - Rzeszów, Aleje Lenina 19/33 2. Teodor Gocz - Zyndranowa, pow. Krosno 3. Konstantyn Cekliniak - Kunkowa, pow. Gorlice 4. Stefan Wanca - Rozdzielę, pow. Gorlice *** 298 Problemy Łemkowszczyzny Dokument 3 Problemy Łemkowszczyzny 299 Zarząd Powiatowy UTSK w Gorlicach ul. Kopernika 2/59 Listopad 1971 r.j LP-18/71 Zarządy Kół UTSK: Sielanka, pow. Gorlice; Bartne, paw. Gorlice; Gorlice;' Hańczowa, pow. Gorlice; Zdynia, pow. Gorlice; Grab, pow. Jasło; Polany, pow. Krosno; Zyndranowa, pow. Krosno. Zarząd Powiatowy UTSK w Sanoku Zarządy Kół UTSK:Komańcza, pow. Sanok; Mokre, pow. Sanok. VI Zjazd PZPR Komisja Wniosków KC PZPR na VI Zjazd PZPR Warszawa Dotyczy: położenia ludności ukraińskiej w PRL i niezrealizowania wytycznych PZPR przez urzędników rad narodowych różnych szczebli i Zarząd Główny UTSK w dziedzinie polityki narodowościowej. Pod koniec 1970 r. w życiu politycznym naszego kraju zaszły znamienne zmiany. Proces odnowy, który rozpoczął się w kierownictwie przodującej siły życia politycznego w naszym kraju - w PZPR, w ciągu 1971 r. obejmował coraz większy zasięg, rozciągając się na różne dziedziny życia politycznego i ekonomicznego. Tym niemniej nadal czeka szereg spraw związanych z istnieniem w Polsce ukraińskiej mniejszości narodowej. Przedstawiciele ukraińskiej mniejszości narodowej z Łemkowszczyzny, byli partyzanci łemkowskich oddziałów GL i AL, byli ochotnicy Armii Czerwonej i uczestnicy narodowowyzwoleńczej walki z faszyzmem i hitlerowskim okupantem zwracali się z problemami ukraińskiej ludności w Polsce do V Zjazdu PZPR pismem z dnia 2.11.1968 r, a potem do czołowych osobistości władz naczelnych PZPR - pismem z dnia 15.1.1971 r. Dotychczas jednak od adresatów nie otrzymano żadnej odpowiedzi. Z przykrością stwierdzamy, że w "Wytycznych KC PZPR na VI Zjazd Partii" nie ma żadnych wskazań i postulatów z dziedziny polityki narodowościowej oraz wyraźnego stosunku do zaspokojenia potrzeb kulturalno-oświatowych obywateli PRL niepolskiej narodowości. Chcemy szczególnie podkreślić, że spośród wszystkich mniejszości narodowych przede wszystkim Ukraińcy w PRL są najbardziej upośledzeni co do możliwości korzystania i rozwijania rodzimej kultury, szczególnie w dziedzinie pielęgnowania języka ojczystego i cennych tradycji ludowych. Wynika to z następstw związanych z akcją "W", rozsiedlenia ludności ukraińskiej i rozproszenia jej na obszarze zachodnich i północnych województw PRL. (...) W świetle tych faktów wynika jednoznacznie, że akcja "W" i metody jej towarzyszące nie były wyrazem klasowej polityki Partii a miały na celu stworzenie warunków prawodawczych do jak najszybszego wynarodowienia ludności ukraińskiej w PRL. Wyrazem tego jest m.in. osadzenie w obozie odosobnienia w Jaworznie bez wyroku sądowego w czasie i po akcji "W" rzesz niewinnych Ukraińców, w tym kobiet, a nawet dzieci i starców, a także byłych uczestników walk z faszyzmem. Wielu z tych ludzi zginęło w obozie. Pozostali zostali zwolnieni decyzją prokuratury wojskowej w Krakowie, co świadczy o ich niewinności. Doznali oni w obozie wielu krzywd i cierpień, a wielu z nich utraciło tam zdrowie. Akcja "W" przeprowadzona została brutalnymi sposobami, przypominającymi wojskowe akcje pacyfikacyjne stosowane przez sanację i gen. Paszkiewicza na terenach zachodniej Ukrainy do 1939 r. (...) Przesiedleniu towarzyszyły przemoc fizyczna i poniżenie godności ludzkiej. Niszczono i palono ukraińskie i rosyjskie książki szkolnych i świetlicowych bibliotek wiejskich. Los ten spotkał dzieła T. Szewczenki, I. Franka, A. Puszkina, N. Tołstoja i innych światowej sławy poetów i pisarzy. Za posiadanie portretów T. Szewczenki czy Franka odsyłano do obozu w Jaworznie pod pretekstem szerzenia ukraińskiego nacjonalizmu. C) Najtragiczniej jednak sytuacja na odcinku nauczania języka ukraińskiego przedstawia się w woj. rzeszowskim, a w szczególności w regionie łemkowskim, gdzie w rzeczywistości nie ma ani jednego punktu nauczania języka ojczystego dzieci ukraińskich, mimo wielokrotnych starań ze strony r 300 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 301 rodziców. Złożone zostały podania i oświadczenia rodziców m.in. w takich! wsiach, jak Hańczowa, Zdynia, Grab, Bielanka, Polany, Zyndranowa i in [ Były i są takie fakty dyskryminacji np. we wsiach Bielanka, Łosic,I Hańczowa, Zyndranowa, Polany, gdzie nauczyciele w szkołach zabraniajaj dzieciom ukraińskim na przerwach rozmawiać w języku ojczystym. Pragniemy przypomnieć w tym miejscu, że zaraz po wyzwoleniu I naszych terenów przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 r. powstał "Włościańsko-Robotniczy Komitet Łemkowszczyzny" w Gorlicach, który był upoważniony bezpośrednio przez ministra Oświaty do organizowania szkolnictwa podstawowego z ukraińskim językiem nauczania na Łemkowszczyźnie. Osobiście odpowiedzialnym za to był z upoważnienia | ministra ob. Michał Dońcki. Wg "Nad rzeką Ropą" I Szkice historyczne. Wyd. Literackie, Kraków | 1968 r./ na str. 782 pisze się: "W kwietniu 1945 r. czynnych (w pow. gorlickim) było 110 szkół w tym 62 szkoły polskie i 48 "łemkowskich". Niestety, szkoły z ukraińskim językiem nauczania nie przetrwały długo, Polscy szowiniści i nacjonaliści już w roku szkolnym 1945/46 zlikwidowali I ukraińskie szkoły, pozostawiając w nich jedynie język ukraiński jako przedmiot. Zaś w roku szkolnym 1946/47 zlikwidowano nawet nauczanie j języka ukraińskiego. (...) Naruszenie równości praw obywatelskich względem ludności I ukraińskiej zachodzi nie tylko w dziedzinie szkolnictwa i kultury, lecz) również na odcinku gospodarczym. W naszym kraju własność prywatna i spółdzielcza są zagwarantowane I prawem konstytucyjnym, a mimo to prawo to zostało naruszone i ograniczone względem ludności ukraińskiej,. Ziemia, nieruchomości i lasy będące własnością indywidualną, spółkową i gromadzką zostały przejęte na własność Skarbu Państwa dekretem z 27 lipca 1949 r. /Dz.U. Rp, nr I 46, poz. 339/. Za podstawę wydania tego dekretu przyjęto zasadę, że j przejmuje się na własność państwa mienie i nieruchomości nie pozostające I we faktycznym władaniu dotychczasowych właścicieli. Właściciele zaś wysiedleni (stan przymusu) w akcji "W" nie mogli faktycznie władać swoją własnością, gdyż każda próba powrotu z Ziem Zachodnich w rodzinne strony w latach 1947-49 kończyła się odesłaniem do obozu w [ Jaworznie. (...) Jesteśmy głęboko przekonani i wierzymy, że nowe kierownictwo Partii i Rządu w swoich wysiłkach zmierzających do poprawienia sytuacji wewnątrz kraju wnikliwie przeanalizuje i rozważy sprawy przez nas poruszone i zajmie odpowiednie, sprawiedliwe stanowisko, przynoszące I toprawę w położeniu ludności ukraińskiej w PRL i korzyści gospodarcze, kulturalne i społeczne dla kraju - naszej Ojczyzny. (Mrzymują: I / I-szy Sekretarz KC PZPR Ob. Edward Gierek 7 Prezes Rady Ministrów Ob. Piotr Jaroszewicz U Minister Kultury i Sztuki !/ Minister Oświaty i Szkolnictwa Wyższego Ob. Henryk Jabłoński V Minister Spraw Wewnętrznych Ob. Franciszek Szlachcic i szczyzny Dokument 7 ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW - ZARZĄD GŁÓWNY 38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19 Gorlice, 1994.12.()S| Szanowny Pan Dyrektor Krakowskiego Oddziału Polskiej Akademii Nauk Jego Magnificencja Rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego Szanowny Pan Dyrektor Polskiej Akademii Umiejętności, Kraków Czcigodni Panowie, Zarząd Główny Zjednoczenia Łemków w Gorlicach realizując Uchwały I II. Zjazdu z 12 XI 1994 r, wyraża głębokie zaniepokojenie konferencjami [ pretendującymi do miana naukowych. Przykładowo ostatnia pt. "Łemkowie, ich historia i język" zorganizowana w Krakowie 10 października 1994 r, Jeśli nawet nie zawsze są one organizowane w pełnej współpracy I organizacyjnej PT Instytucji, to na pewno przy ścisłej współpracy osób I związanych pracą dydaktyczną i naukową z Państwa Instytucjami. Powtarzają się te same nazwiska, występują te same osoby, które były związane i zaangażowane w skandaliczne sympozjum, zorganizowane przez krakowski Oddział PAN w marcu 1991 r. - jako promocja w Polsce bałamutnych teorii Paula Roberta Magocsiego z Uniwersytetu z Toronto, "błogosławionych" na terenie Polski tym faktem przez naukę polską, na temat "nowego narodu w Karpatach - Karpatorusinów (chociaż konferencja miała dotyczyć "Kultury I Rusinów/Ukraińców w Karpatach"!!!). Częścią tego nowego "narodu karpatorusińskiego", wg R.P. Magocsi są również Łemkowie w Polsce. Zwolennicy teorii P.R. Magocsi w Polsce na II. Światowym Kongresie Karpatorusinów w Krynicy w 1993 r. domagali się przywrócenia w Polsce starej, historycznej nazwy: "Rusin". Imprezę - polityczny miting na rzecz neorusiństwa, w wydaniu polskim z marca 1991 r. w Krakowie, poprzedzały działania przygotowawcze, prowadzone i kierowane z ośrodków w Krakowie: Problemy Łemkowszczyzny 309 - wyjazd dwóch "'polskich specjalistów" od łemkowskiego separatyzmu w Polsce, a w szczególności p. Andrzeja Zięby (PAN Oddział Kraków) do I lonolulu dla wsparcia na XX. Amerykańskiej Konferencji Slawistycznej P.R. Magocsi i jego pomysłów wspieranych przez kremlowskie ośrodki dccydenckie (por.: prof. Jurij Bałcha z Uniwersytetu w Użhorodzie w czasopiśmie "Dzwin" nr 1/93, str. 80), - wysłanie na podobną konferencję do Anglii w Harrogate w 1990 roku już przygotowanych w PRL przedstawicieli miejscowego polskiego "łemkowskiego separatyzmu". Potem był}' następne kroki tych poczynań, m.in. druk "złotych myśli" P.R. Magocsi na temat Karpatorusinów w czasopiśmie "Sprawy Międzynarodowe" (wyd. Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w zeszycie z lipca-grudnia 1992 r), a dalej w czasopiśmie "Sprawy Narodowościowe" (tom II, zeszyt 2/3 i tom III, zeszyt 1/4 z 1994 r, wyd. PAN Oddział w Poznaniu, Zakład Badań Narodowościowych) oraz odpowiednie audycje w PR i TV i artykuły w prasie. Wynika stąd, że jest to problem narodowościowej polityki państwowej kierowany centralnie, podobnie jak centralnie (przez II. Oddział Sztabu Generalnego WP i MS Wewn.) kierowane były działania "Towarzystwa Rozwoju Ziem Wschodnich", krakowskiego "Wojewódzkiego Komitetu Łemkowszczyzny" itp., wspomagane przez naukowców UJ w Krakowie dla realizacji polityki "divide et impera" w stosunku do ukraińskiej mniejszości narodowej celem oderwania od narodu ukraińskiego jego ukraińskich etnograficznych grup: Łemków, Bojków i Hucułów dla szybszej ichpolonizacji (por.: prof. Henryk Zieliński, Władysław Pobóg-Malinowski). Nasze stanowisko utwierdzamy tym, że: - na smutnej sławy naukowej konferencji zorganizowanej przez PAN Oddział w Krakowie w marcu 1991 r. i prof. Oleksa Myszanycz (z Kijowa) i prof. Mykola Muszynka (z Preszowa) jednakowo jednoznacznie i publicznie, w obecności P.R. Magocsi, odpowiedzieli twierdząco na publicznie postawione pytanie: "czy im wiadome są działania sowieckiego KGB i czechosłowackiej SB na rzecz prowokacyjnego szerzenia wśród ukraińskiej społeczności Zakarpackiej Ukrainy oraz Preszowszczyzny separatystycznych idei politycznego neorusinizmu. - czasopismo praskie "Rude Kravo" opublikowało listę nazwisk ogólnie znanych w społeczeństwach czeskim i słowackim osobistości, których 310 Problemy Łemkowszczyzny nazwiska figurowały w spisach współpracujących z czechosłowacką SB. W wykazach tych nazwisko prof. P.R. Magocsi figuruje aż trzykrotnie pK CyciflaMM" 1994, t. 4, c. 107 JĘZYK RUSIŃSKI SKODYFIKOWANY 27 stycznia 1995 roku w Bratysławie, na tutejszym Uniwersytecie miał miejsce akt ogłoszenia kodyfikacji rusińskiego języka. Uroczystość otworzył przewodniczący Rusińskiej Obrody Mikołaj Lasz. (...) (...) Głos zabrali także przedstawiciele rusińskich organizacji z innych krajów: profesor Helena Medeszi z uniwersytetu w Nowym Sadzie w imieniu Ruskiej Matki z Jugosławii oraz Andrzej Kopcza - przewodniczący Stowarzyszenia Łemków z Polski. Aktu ogłoszenia kodyfikacji dokonał Jarosław Sysak - dyrektor rusińskiego teatru z Priaszowa. (...) 312 Problemy Łemkowszczyzny (...) Po części artystycznej uroczystości odbyło się seminarium naukowe. Uczestniczyli w nim: prof. Paul R. Magocsi z uniwersytetu w Toronto, prof. dr A. Duliczenko z Estonii, doc. dr B. Jabur z Instytutu Rusińskiego Języka i Kultury w Priaszowie. Z Polski przybył m.in. proi dr hab. Henryk Fontański - dyrektor Instytutu Filologu Wschodniosłowiańskiej Uniwersytetu Śląskiego, konsultant nauko\v\ gramatyk łemkowskich, który na zamówienie Instytutu Rusińskiego Języka i Kultury w Priaszowie recenzował słownik rusińsko-rosyjsko-ukraińsko--słowacko-polski. Akt kodyfikacji podała słowacka telewizja, a nazajutrz, 28 stycznia, słowackie gazety pisały: "Rusincyna odvcera spisownym jazykom". W Polsce język łemkowski nauczany jest już w kilku szkołach. Na państwowych świadectwach pojawiają się oceny i z tego przedmiotu. S.M. "Sypanec " Łemkowskie Zapiski. Wydanie specjalne z okazji trzech spotkań z kulturą łemkowską w Gorzowie, 1995 *** Grzegorz Górny ZAKARPACIE: WOJEWÓDZTWO Z RZĄDEM EMIGRACYJNYM (Działania prof. P. Magocsiego) Wyobraźmy sobie, że któregoś dnia kilku górali z Zakopanego wyjeżdża do Bratysławy, gdzie organizują konferencję prasową, ogłaszają oderwanie Podhala od Polski i proklamują powstanie rządu emigracyjnego Republiki Podhalańskiej. Następnego dnia, jak gdyby nigdy nic, wracają spokojnie do Zakopanego i dalej, bez przeszkód ze strony policji czy prokuratury; prowadzą działalność separatystyczną. Powie ktoś, że to fantazja. A jednak coś takiego zdarzyło się niedawno na graniczącym z Polską Zakarpaciu. (...) Heimat Zakarpacie (...) Kiedy 1 grudnia 1991 r. odbywało się na Ukrainie referendum niepodległościowe, aż 92,5 proc. mieszkańców Zakarpacia opowiedziało siu za przynależnością do niepodległej Ukrainy. Jednocześnie było to jedyne województwo, w którym na kartach wyborczych umieszczono wówczas Problemy Łemkowszczyzny 313 dodatkowe pytanie: Czy jesteś za szczególnymi uprawnieniami dla samorządu lokalnego? 78 proc. wyborców odpowiedziało pozytywnie. (...) Na początku wypadałoby wyjaśnić różnicę między słowami "rusiński" i "'ukraiński". Prawdą jest, że w dawnych czasach Ukraina nazywała się Rusią, a sami Ukraińcy określali siebie mianem Rusinów. Jeszcze na początku naszego stulecia wybitny pisarz ukraiński Iwan Franko pisał o sobie, że jest Rusinem. Pojęcie to zawłaszczyła sobie jednak Moskwa, która postanowiła zlikwidować wszelką odrębność ukraińską i zaczęła utożsamiać "rusiński" i "rosyjskim", stapiając je w jedno: w "ruski". Deklaracja: "jestem Rusinem", zaczęła znaczyć tyle, ile "jestem Rosjaninem". Z tego powodu rodacy Tarasa Szewczenki zdecydowali się używać słów "Ukraina" i "Ukraińcy". Na Zakarpaciu, które przez całe wieki było oderwane od właściwej Ukrainy i nie miało podobnych kłopotów z Rosjanami (aż do 1944 r), określenie "Rusin" nie uległo dewaluacji i utrzymało swoje pierwotne znaczenie. Żywotność tego określenia sprawiła, że stało się ono parawanem dla separatystów. Separatyści bez mandatu Ideę narodu karpatorusińskiego rozpropagował j ako pierwszy profesor slawistyki z Toronto Paweł Robert Magocsi. Na Zakarpaciu mówi się trochę półżartem, że źródłem powstania rusińskiego separatyzmu stał się konflikt pomiędzy akademickimi kręgami emigrantów, a konkretnie pomiędzy poszczególnymi katedrami ukrainistyki i slawistyki na uniwersytetach Kanady i USA. Jedni twierdzili, że Rusini to inaczej Ukraińcy; drudzy z kolei utrzymywali, że Rusini nie mają z Ukraińcami nic wspólnego. Nie pierwsza to zresztą próba oddzielenia Rusinów od Ukrainy, np. w połowie XIX w. ukazała się "Antropologia Ugro-Rusinów", w której dowodzono, że szczepy ruskie są pochodzenia... węgierskiego. Dopóki spór miał charakter akademicki i toczył się na dysertacje i referaty, nie był groźny. Profesorowi Magocsiemu argumenty naukowe icdnak nie wystarczały i postanowił sięgnąć po polityczne. W 1991 r. /jawił się na Zakarpaciu i natychmiast stał się głównym ideologiem rusińskiego separatyzmu. Pod jego wpływem ukształtowało się Towarzystwo Rusinów Podkarpackich. 314 Problemy Łemkowszczyzny Jest to organizacja, która cieszy się poparciem i pomocą Moskwy o tej części diaspory rusińskiej, która nie uważa się za ukraińską. Towarzystwa należą głównie byli działacze aparatu komunistyczneg<| Przewodniczącym jest Iwan Turianica ze znanej rodziny prominenckie którego ojciec jako sekretarz generalny Komunistycznej Partii Ukrain Zakarpackiej wysłał w 1944 r. list do Stalina z prośbą o przyłączeni regionu do ZSRR. Aktywiści Towarzystwa także dziś nie ukrywają swojJ nostalgii za Związkiem Radzieckim, którego reaktywowania bardzo dobie życzyli. Jak twierdzi znany działacz Towarzystwa Wasyl Turek, na całym świecie żyje ok. 2 milionów Rusinów, z tego 800 tysięcy na Zakarpaciu Turek nie podaje źródła tych danych. Wiadomo natomiast, że od czasu kiedy Rada Obwodowa w Użhorodzie zezwoliła mieszkańcom regionu n.i wpisywanie do paszportu w rubryce "narodowość" słowa "Rusin", to na 1,8 miliona mieszkańców skorzystało z tego prawa tylko 70 osób. Potwierdzeniem rzeczywistej pozycji Towarzystwa Rusinów Podkarpackich były ostatnie wybory parlamentarne na Ukrainie w kwietniu ub. r. Chociaż kampania wyborcza Rusinów kosztowała bardzo wiele, to jednak nie zdołali oni wywalczyć ani jednego mandatu. Mimo to w swoim organie prasowym, "Podkarpackiej Rusi", twierdzy że cieszą się poparciem większości mieszkańców Zakarpacia. W 1993 r. wyjechali do Bratysławy i tam ogłosili powstanie "tymczasowego rządu Rusi Podkarpackiej", którego premierem mianował się wspomniany Iwan Turianica. Wysłał on ultimatum do Rady Obwodowej w Użhorodzie, aby proklamowała autonomię Zakarpacia, gdyż w przeciwnym razie zrobi to "nadzwyczajne forum", w skład którego wchodzą Towarzystwo Rusinów Podkarpackich oraz organizacje mniejszości narodowych. (...) W otoczeniu premiera Słowacji Vladimira Mecziara nie brak zaś ludzi, którzy chętnie widzieliby Zakarpacie jako część swego kraju, a Rusinów (Ukraińców) jako skuteczną przeciwwagę dla wpływów licznej na Słowacji mniej szóści węgierskiej. (...) Separatyzm jako straszak (...) Dogodne położenie geograficzne może stać się także przekleństwem. Zakarpacie jest punktem o wyjątkowym znaczeniu strategicznym na terenie byłego ZSRR. Jest to jedyny skrawek niedawnego imperium, który leży Problemy Łemkowszczyzny 315 na południe od Karpat. Mając go w ręku, nie trzeba forsować górskich grzbietów z północy na południe. Droga na Nizinę Dunaju i dalej w głąb I ¦ uropy stoi otworem. To właśnie z Zakarpacia w 195 6 r. sowieckie czołgi wjeżdżały na Węgry, a dwanaście lat później wkraczały do Czechosłowacji. Ominąć Bosfor Nic więc dziwnego, że Rosjanie wspierają Towarzystwo Rusinów Podkarpackich. Tym razem jednak są zainteresowani Zakarpaciem bardziej z powodów ekonomicznych niż militarnych. Otóż, kiedy Turcja zamknęła dla rosyjskich tankowców cieśniny Bosfor i Dardanele, w Moskwie powstał plan dostarczania ropy na Zachód inną drogą, a mianowicie przez Zakarpacie. Przez terytorium Ukrainy poprowadzono by rurociąg aż do miasta Czop na granicy z Węgrami, tam zaś nastąpiłoby przeładowanie ropy na tankowce rzeczne, które najpierw Cisą, a potem Dunajem i Renem dostarczyłyby towar na Zachód. Nie wyklucza się też możliwości wybudowania w Czopie rafinerii, aby zamiast surowców eksportować gotowe półprodukty. Rzecz w tym jednak, że Rosjanom zależy na samodzielnym kierowaniu rafinerią i czerpaniu z niej zysków, co wywołuje protesty po ukraińskiej stronie. Miejscowi nacjonaliści ostrzegają zresztą, że zarówno wolna strefa ekonomiczna, jak i Euroregion Karpaty są tylko środkami, za pomocą których z jednej strony Rosja, a z drugiej Węgry próbują wydrzeć Zakarpacie Ukraińcom. Stan zawieszenia pomiędzy Wschodem a Zachodem, pomiędzy starym komunistycznym porządkiem, który już odszedł, a nowym ładem kapitalistycznym, który jeszcze się nie narodził, najlepiej ilustruje... pytanie o godzinę. Zapytany przez nas o to na ulicy przeciętny mieszkaniec Użhorodu lub Mukaczewa odpowie albo, że jest godzina pierwsza (bo taki czas odmierzają na Węgrzech i na Słowacji), albo że jest godzina trzecia (bo tak pokazuje czas moskiewski). W rzeczywistości - będzie godzina druga. "Rzeczpospolita", nr 111 (4064), 1995 r. 316 Problemy Łemkowszczyzny *** (...) kwiecień - Szerokim echem w środowiskach ukraińskich odbiła się informacja podana przez czeską gazetę wychodzącą w Pradze "Rudo Kravo" (nr 14), że prof. Paul Robert Magocsi był agentem czechosłowackich służb specjalnych, używającym pseudonimu "Mago", "Magy". Magocsi jest synem emigranta węgierskiego i Rusinki z Ukrainy Zakarpackiej. Jest on również jednym z głównych animatorów ruchu karpato-rusińskiego w USA, na Ukrainie, w Słowacji i Polsce, a głoszącego odrębność narodową Rusinów w stosunku do Ukraińców. Na arenie międzynarodowej rozwinął ten podział Paul Magocsi, który tworzy nową narodowość karpatoruską, w skład której wchodziliby: Łemkowie z Polski, Rusini ze Słowacji i ludność obszarów części Zakarpackiej Ukrainy. W celu popularyzacji swych idei organizuje szereg wystąpień w panelach naukowych, dotyczących problemów łemkowskich. Takie konferencje odbyły się: w Honolulu 20.02.1988 roku ("Tygodnik Powszechny" nr 12 z 19.03.1989 r.); w Harrogate 21-26.07.1990 roku ("Nasze Słowo" nr 43 i 44/1990 r.). Wśród opublikowanych nazwisk agentów Służby Bezpieczeństwa Czechosłowacji w 14 numerze gazety "Rude Kravo" z 1992 r. znajduje się nazwisko prof. dra Pawła Roberta Magocsi. W gazecie podano datę urodzenia profesora, numery, pod którymi figurował w rejestrze oraz jego kryptonimy. Znany ideolog rusinizmu posiadał kryptonimy "Mago" oraz "Magu" i figurował aż pod trzema numerami: 9824 (Magu), 19591 (Mago), 982410 (Magu). [...] [w:] Ukraińcy w Polsce 1989-1993, Związek Ukraińców w Polsce, Warszawa 1993. *** Problemy Łemkowszczyzny 317 Dokument 8 Warszawa, 1995.07.21 Prezes Rady Ministrów Józef Oleksy Szanowni Państwo, Z okazji XIII Święta Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra" proszę przyjąć moje serdeczne gratulacje. Od wielu lat Święto Kultury Łemkowskiej to wydarzenie ważne i potrzebne dla rozwoju wspólnoty łemkowskiej w Polsce, wpływające na jej integrację. Stanowi ono okazję do spotkania rozproszonych po Polsce Lemków, przypomnienia tradycji przodków, a także prezentacji współczesnych osiągnięć własnej kultury. "Watra" cieszy się dużą popularnością i świadczy nie tylko o poszanowaniu i potrzebie zachowania własnej odmienności kulturowej i zwyczajowej, ale także o otwarciu się polskiego społeczeństwa dla [emkowskiej mniejszości narodowej. Życzę wszystkim uczestnikom XIII "Watry", aby spotkanie w Zdvni wzbogacało wzajemnie kulturę polską i łemkowska oraz służyło dobremu współistnieniu. Życzę także wielu artystycznych wzruszeń oraz zasłużonego aplauzu publiczności. Wszystkich bardzo serdecznie pozdrawiam. Dokument 9 ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW. ZARZĄD GŁÓWNY 38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19 Gorlice, 1995.08.03 Szanowny Pan Józef Oleksy Prezes Rady Ministrów Panie Premierze, Bardzo dziękujemy za serdeczne gratulacje z okazji XIII Święta Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra". Cieszymy się, że Pan Premier śledzi nasze wysiłki zmierzające do zachowania i rozwoju naszej tożsamości narodowej i etnicznej identyczności. 318 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 319 Bylibyśmy bardziej usatysfakcjonowani, gdyby zainteresowaniu Patu Premiera towarzyszyło rozumienie naszego głównego problemu, jakim jest - sygnalizowane Panu Premierowi - dążenie części władz di< oddzielenia nas od narodu ukraińskiego, którego jesteśmy etniczną części, i a nie jak Pan Premier napisał łemkowską mniejszością narodową. Jest to dla nas o tyle niezrozumiałe, że II Zjazd Zjednoczenia Łemkó\ skierował do Pana Premiera Uchwałę domagającą się, by władze uznawał naszą wolę trwania w łączności z tysiącletnią tradycją Rusi-Ukrainy, ¦> nie jednostronnie wspierały działania separatystyczne. Wyraźnym świadectwem takiej postawy władz rządowych np. na szczeblu Urzędu Rejonowego w Gorlicach jest odmówienie Zjednoczeniu Łemków przyznania Ruskiej Bursy. Przewodniczący Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków Wacław Szlanta **# Dokument 10 List otwarty uczestników XIV. Łemkowskiej Watry Zdynia '96 My, organizatorzy XIV. ŁEMKOWSKIEJ WATRY, jej goście sympatycy zwracamy się z apelem do Najwyższych Włacl. Rzeczypospolitej Polskiej - Prezydenta, Sejmu i Rządu RP o naprawieni krzywd powstałych w wyniku deportacyjnej akcji "Wisła". Akcję tę potęp w swej uchwale w 1990 roku Senat Rzeczypospolitej Polskiej zapowiadając zarazem działania zmierzające do uregulowania spraj majątkowych, zapewnienia rozwoju kultury mniejszości ukraińsku włącznie ze stworzeniem warunków dla zachowania tożsamości regionalni kultury łemkowskiej. Jak pisaliśmy w liście Zjednoczenia Łemków z dnia 17.04.1996 rok do Marszałka Sejmu RP, "mija kolejny rok przybliżający półwiecz ludzkich dramatów, cierpień i krzywd, których doznali zwykli, cywilni, prości ludzie w wyniku pacyfikacyjnej akcji "Wisła". Jest to jeszcze jeden tok podtrzymywania skutków politycznych decyzji z drugiej połowy lat czterdziestych, przeprowadzonych w trybie administracyjnym. Mimo prawie 50 lat bezowocnych starań pokrzywdzonych o naprawę doznanych materialnych i moralnych krzywd, nie możemy milczeć i akceptować Uikiego stanu rzeczy." Przykładem złej woli władz lokalnych wobec naszych starań jest wzmożona wycinka wciąż nie oddanych nam lasów, wyprzedaż przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa zabranej nam ziemi oraz cofnięcie wspólnie wypracowanej decyzji o umieszczeniu dwujęzycznej polsko4emkowskiej tablicy na muzeum NIKIFORA - Drowniaka. /dynia - Gorlice, dn. 19-21.07.1996 r. Zjednoczenie Łemków Apel otrzymali: Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski Prezes RM Włodzimierz Cimoszewicz Marszałkowie Sejmu i Senatu Minister Przekształceń Własnościowych Minister Rolnictwa Minister Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych i Leśnictwa - Poselska Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych Posłowie: - Juliusz Braun - Jacek Kuroń Jerzy Szteliga Mirosław Czech List podpisało 1580 osób. *** 318 Problemy Łemkowszczyzny Bylibyśmy bardziej usatysfakcjonowani, gdyby zainteresowaniu Paiu Premiera towarzyszyło rozumienie naszego głównego problemu, jaki tu jest - sygnalizowane Panu Premierowi - dążenie części władz d< oddzielenia nas od narodu ukraińskiego, którego jesteśmy etniczną części, i a nie jak Pan Premier napisał łemkowską mniejszością narodową. Jest to dla nas o tyle niezrozumiałe, że II Zjazd Zjednoczenia Łemkóv. skierował do Pana Premiera Uchwałę domagającą się, by władze uznawaK naszą wolę trwania w łączności z tysiącletnią tradycją Rusi-Ukrainy, ;i nie jednostronnie wspierały działania separatystyczne. Wyraźnym świadectwem takiej postawy władz rządowych np. na szczeblu Urzędu Rejonowego w Gorlicach jest odmówienie Zjednoczeniu Łemków przyznania Ruskiej Bursy. Przewodniczący Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków Wacław Szlanta *** Dokument 10 List otwarty uczestników XIV. Łemkowskiej Watry Zdynia '96 My, organizatorzy XIV. ŁEMKOWSKIEJ WATRY, jej goście i sympatycy zwracamy się z apelem do Najwyższych Władz Rzeczypospolitej Polskiej - Prezydenta, Sejmu i Rządu RP o naprawienie krzywd powstałych w wyniku deportacyjnej akcji "Wisła". Akcję tę potępił w swej uchwale w 1990 roku Senat Rzeczypospolitej Polskiej, zapowiadając zarazem działania zmierzające do uregulowania spraw majątkowych, zapewnienia rozwoju kultury mniejszości ukraińskiej, włącznie ze stworzeniem warunków dla zachowania tożsamości regionalnej kultury łemkowskiej. Jak pisaliśmy w liście Zjednoczenia Łemków z dnia 17.04.1996 roku do Marszałka Sejmu RP, "mija kolejny rok przybliżający półwiecze Problemy Łemkowszczyzny 319 ludzkich dramatów, cierpień i krzywd, których doznali zwykli, cywilni, prości ludzie w wyniku pacyflkacyjnej akcji "Wisła". Jest to jeszcze jeden i ok podtrzymywania skutków politycznych decyzji z drugiej połowy lat czterdziestych, przeprowadzonych w trybie administracyjnym. Mimo prawie 50 lat bezowocnych starań pokrzywdzonych o naprawę doznanych materialnych i moralnych krzywd, nie możemy milczeć i akceptować takiego stanu rzeczy." Przykładem złej woli władz lokalnych wobec naszych starań jest wzmożona wycinka wciąż nie oddanych nam lasów, wyprzedaż przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa zabranej nam ziemi oraz cofnięcie wspólnie wypracowanej decyzji o umieszczeniu dwujęzycznej polsko-łemkowskiej tablicy na muzeum NIKIFORA - Drewniaka. Zdynia - Gorlice, dn. 19-21.07.1996 r. Zjednoczenie Łemków Apel otrzymali: - Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski - Prezes RM Włodzimierz Cimoszewicz -Marszałkowie Sejmu i Senatu - Minister Przekształceń Własnościowych - Minister Rolnictwa - Minister Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych i Leśnictwa - Poselska Komisja ds. Mniejszości Narodowych i Etnicznych Posłowie: - Juliusz Braun - Jacek Kuroń - Jerzy Szteliga - Mirosław Czech List podpisało 1580 osób. *** 320 Problemy Łemkowszczyzny Dokument 11 ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW. ZARZĄD GŁÓWNY 38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19 Problemy Łemkowszczyzny 321 L.dz. 46/P/97 Gorlice, 1997.06.(1 Prorektor Uniwersytetu Jagiellońskiego na ręce Dziekana Wydziału Filologicznego Oświadczenie W związku z obecnością na obronie pracy doktorskiej mgr Helem Duć-Fajfer jej recenzenta i sponsora stażu naukowego w Toronto, Paul;i R. Magocsi, znanego animatora separatystycznego ruchu wśród naszq społeczności Rusinów-Ukraińców na Łemkowszczyźnie. zdecydowanie protestujemy przeciwko trwającemu od lat upolitycznianiu badun naukowych nad naszą historią. Wyrażamy ubolewanie, że nasze ostrzeżenia z 5 grudnia 1994 r. przed tą szkodliwą działalnością, skierowane do władz Uniwersytetu Jagiellońskiego, Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętnośei pozostały bez odpowiedzi, a zawarte w nich argumenty zignorowano. W konsekwencji wciąż tendencyjnie dobieranych faktów wyniki prac będą zawsze kontrowersyjne. Szczególnie dziwi nas, iż te dalekie od prawdy historycznej badania firmują uczeni wyraźnie zaangażowani w popieranie ruchu politycznego rusinizmu, co przynosi wiele szkód w naszej codziennej rzeczywistości na Łemkowszczyźnie i zarazem godzi w rozwój dobrosąsiedzkich stosunków między Polską i Ukrainą. Wierzymy, że tym razem nasz głos i deklarowana przez nas przynależność do ukraińskiego narodu zostaną uwzględnione w dalszym naukowym opisywaniu faktów historycznych z dziejów Łemkowszczyzny. Wnioskujemy o włączenie naszego Oświadczenia do protokołu obrony. W załączeniu przesyłamy kopie poprzednich dokumentów nt. > 1111 > I i tyczniania badań nad historią Łemkowszczyzny. /.ast. przew. ZG ZŁ Aleksander Maślej przew. ZG ZŁ Wacław Szlanta *** Dokument 12 ZJEDNOCZENIE ŁEMKÓW-ZARZĄD GŁÓWNY 38-300 Gorlice, ul. Hallera 20/19 Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Sz. Pan Aleksander Kwaśniewski Prezydium Sejmu i Senatu RP na race Marszałków Sejmu i Senatu Sz. Panów Józefa Zycha i Adama Strózika Dotyczy: naprawienia krzywd poszkodowanych podczas wysiedleńczej akcji "Wisła" w 1947 roku w obozie w Jaworznie Wielce Szanowny Panie Prezydencie, Szanowni Panowie Marszałkowie, Dostojne Panie Posłanki oraz Panowie Posłowie i Senatorowie Rzeczypospolitej Polskiej! Przed sześciu laty na fali przełomowych przemian społecznych i politycznych, dokonujących się u nas i w krajach sąsiednich, pierwszy demokratycznie wybrany Senat RP podjął w 1990 roku jedno z ważnych wyzwań, jakim było i pozostaj e nadal ułożenie partnerskich stosunków polsko--ukraińskich. Dobre ułożenie wszelkich kontaktów polsko-ukraińskich jest -jak się dziś podkreśla - niezbędne dla umacniania niezależności Polski i Ukrainy, co służy bezpieczeństwu w Europie i w świecie. Uznając, że do zbudowania trwałych podstaw polsko-ukraińskiej współpracy konieczne jest przezwyciężenie obciążającej nasze stosunki przeszłości, Senatorowie zajęli stanowisko wobec jednego z "bolesnych 322 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 323 wydarzeń" okresu powojennego. W przyjętej w 1990 roku uchwale Sen Rzeczypospolitej nie tylko potępił wysiedlenie nas, ale obiecał, że bctl/ dążyć' 'do tego, by naprawione zostały - na ile to możliwe - krzywdy powst; ii w wyniku" dokonanej przez Ludowe Wojsko Polskie deportacyjnej akc "Wisła", która do dziś determinuje życie Ukraińców wysiedlonych południowej i środkowo-wschodniej części kraju, w tym także Łemkowszczyzny. Niestety, żaden ze zmieniających się wielokrotnie od 1990 rokj prezydentów, parlamentów, rządów i sądów praktycznie nawet nie mzpoc/Ą realizowania obietnic zapowiadających działania zmierzające do naprawieni] krzywd powstałych w wyniku tej akcji. W piśmie do Marszałka Sejmu Pai Józefa Zycha z dnia 17.04.1996 r, podpisanym przez Przewodniczącej] Zjednoczenia Łemków Wacława Szlantę, przypomnieliśmy "mija jeszcze je rok podtrzymywania skutków politycznych decyzji z drugiej połowy czterdziestych, przeprowadzonych w trybie administracyjnym (...) kolejr rok przybliżający półwiecze ludzkich dramatów, cierpień i krzywd, któryc doznali zwykli, cywilni, prości ludzie w wyniku pacyfikacyjnej akcji 'Wisła (...). Przed rokiem-28.03.1995 roku - w czasie bezpośredniego spotkania I panem Marszałkiem, przy udziale parlamentarzystów, złożyliśmy osien tysięcy podpisów, domagających się naprawy skutków deportacyjnej akcj "Wisła", której najdrastyczniejszą częścią był koncentracyjny obóz Jaworznie, gdzie w latach 1947-49 na więźniach pochodzenia ukraińskiej zostały popełnione zbrodnie przeciwko ludzkości w rozumieniu artykułu 2d 2b ustawy z dn. 06.04.1984 roku z późniejszymi zmianami. Postanowieni! stwierdza stosowanie tortur i znęcanie się nad osadzonymi w obozie ora śmierć 161 z nich". Wszyscy pokrzywdzeni i poniżani, którzy uszli z życiem (a po pięćdziesięciu latach czekania na sprawiedliwość jest ich coraz mniej) bezskutecznie czekają na zadośćuczynienie. Nie chcemy komplikowania tych spraw poprzezichumiędzynarodawianii. dlatego z naszą petycją zwracamy się raz jeszcze do Najwyższych Wład/ Rzeczypospolitej Polskiej, prosząc o ponowne rozpatrzenie, przygotowanycl i w 1989-91 roku przez ówczesnych posłów Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego dwóch projektów: 1) sejmowego projektu uchwały, mająai na celu potępienie przez Sejm RP akcji "Wisła"; 2) poselskiego projektu ustawy o zwrocie nieruchomości przejętych na własność państwa w następstwie akcji "Wisła". Podkreślamy, że te podpisane przez kilkudziesięciu ówczesnych posłów oraz wielokrotnie dyskutowane w odpowiednich komisjach projekty nie zostały wówczas przedstawione na plenarnych posiedzeniach Sejmu tylko dlatego, że nie dopuściło do takiego czytania i przyjęcia dokumentów Prezydium, tylko w jednej trzeciej demokratycznie wybranego Sejmu, który był Sejmem kontraktowym. ; >¦>• Wierzymy, że rozpatrzenie i przyj ecie Jych niezbędnych dokumentów przez już, po raz drugi demokratycznie wybranego Prezydenta i przez Sejm zależy vyyłącznie od ich politycznej i moralnej dalekowzroczności i od dobrej woli. Pragniemyprzy tym podkreślić, że przedstawiony wówczas projekt ustawy (którego kopię przesyłamy w załączeniu) zmierza do unieważnienia skutków dekretu z dn. 27.07.1949 roku. Jak czytamy w uzasadnieniu, podpisanego przez kilkudziesięciu ówczesnych posłów projektu uchwały: "dekret z 27.07.1949 roku naruszając wszelkie zasady prawne, legalizował konfiskaty nieruchomości dokonane w trakcie przeprowadzonej dwa lata wcześniej wojskowej akcji "Wisła" (...) Byl to akt bezwzględnej nacjonalizacji, sprzeczny z ówczesnym systemem prawnym, sprzecznym z dekretem o reformie rolnej. (...) Przedstawiony projekt ustawy unieważnia skutki dekretu z 27.07.1949 roku, umożliwiając zwrot zawłaszczonych nieruchomości byłym właścicielom lub ich spadkobiercom, o ile nieruchomości te są w posiadaniu Skarbu Państwa, gmin, spółdzielni lub organizacji społecznych. W innych przypadkach, a także na wypadek zrzeczenia się roszczeń o zwrot nieruchomości, ustawa przewiduje możliwość rekompensaty. Tryb przyznawania rekompensat powinien być zbieżny z ogólnym uregulowaniem praw majątkowych, odzyskanych w trybie "reprywatyzacji", dlatego szczegółowe uregulowanie tego problemu pozostawiamy odrębnej ustawie. Przedstawiony projekt nie narusza praw osób fizycznych, które nabyły od Skarbu Państwa skonfiskowane wcześniej nieruchomości. Aby ułatwić postępowanie sądowe w tych sprawach, wnioskodawcę zwalnia się od opłat sądowych. Projektowana ustawa, likwidując istniejące do dziś następstwa wojskowej akcji "Wisła", jest aktem sprawiedliwości oraz niezbędnym krokiem do pojednania polsko-ukraińskiego, czytamy w uzasadnieniu do projektu tej ustawy, powstałego z inicjatywy byłych posłów OKP Włodzimierza Mokrego 324 Problemy Łemkowszczyzny i Jana Marii Rokity, upoważnionego do reprezentowania stanowiska w powyższej sprawie podczas prac legislacyjnych. Mamy zatem nadzieję, że po pięćdziesięciu latach czekania na sprawiedliwość zasada odpowiedzialności zbiorowej, którą zastosowano przeprowadzając deportacyjną akcję wysiedleńczą ludności ukraińskiej pod kryptonimem 'Wisła", zostanie uznana za bezprawną i potępiona także przez obecny, demokratycznie wybrany Sejm RP. W konsekwencji zaś unieważniony zostanie dekret Rady Ministrów z dn. 27.07.1949 roku, który nawet w świetle ówczesnego prawa był sprzeczny z dekretem o reformie rolnej. Licząc na dobrą wolę i pozytywną decyzję w naszych sprawach, przesyłamy podpisy dotkniętych akcją "Wisła" oraz ich rodzin, zebrane podczas Łemkowskiej Watry w Zdyni w 1996 roku. Przewodniczący Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków Wacław Szlanta Otrzymują: 1. Premier RP Włodzimierz Cimoszewicz 2. Przewodniczący Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych prof. Bronisław Geremek 3. Przewodniczący Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etniczych 4. Minister Spraw Zagranicznych Dariusz Rossati 5. Poseł Jan Maria Rokita 6. Poseł Mirosław Czech 7. Współprzewodniczący Komisji Prezydenckiej Polski i Ukrainy Minister Jerzy Milewski 8. Senator Krzysztof Kozłowski 9. "Tygodnik Powszechny" 10. "Rzeczpospolita" 11. "Gazeta Krakowska" *** Problemy Łemkowszczyzny Dokument 13 325 Powitanie zaproszonych gości wygłoszone przez przewodniczącego Zjednoczenia Łemków Wacława Szlantę 26.07.1997 r. w Zdyni na uroczystym otwarciu XV. Święta Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra" Szanowni Państwo! Bardzo gorąco i najserdeczniej jak tylko można witam wszystkich razem i każdego z osobna na tradycyjnym już XV. Święcie Kultury Łemkowskiej pn. Łemkowska Watra. Drodzy uczestnicy oraz przybyli z daleka i bliska - przedstawiciele najwyższych władz Rzeczypospolitej Polskiej - parlamentarzyści, reprezentanci władz rządowych i samorządowych. Proszę pozwolić, że zanim Państwa personalnie przywitam, podam kilka danych i zasygnalizuję kilka najbardziej ogólnych refleksji i problemów. Co roku od czternastu lat zadawane są nam pytania, przed którymi my sami na co dzień stajemy. Pytani jesteśmy, co nas sprowadza na WATRĘ? Jaki cel przyświeca naszym działaniom i marzeniom wygrzewanym w sercach i przy płomykach tego, trzy dni płonącego ogniska? Odpowiem: paradoksalnie sprowadza nas tu i będzie już na zawsze sprowadzać, dokonana przed pięćdziesięciu laty z całą bezwzględnością akcj a '•Wisła". Tę polityczną akcję, zmierzającą do wyczyszczenia etnicznego z ukraińskich grup, w tym także Łemków, przeprowadzono w celu ostatecznego rozwiązania tzw. problemu ukraińskiego w Polsce. Wysiedlenia dokonano z całą przebiegłością i brutalnością. Wygnano nas z ojczystych ziem, Wywieziono w bydlęcych wagonach i rozproszono na linii Białystok - Szczecin - Wrocław - Opole. Aby nas zastraszyć i wynarodowić, pielęgnowano wśród polskiego społeczeństwa negatywny stereotyp Ukraińca. Pozbawiono nas pielęgnowanej od pokoleń i cywilizowanej ziemi ojczystej, do której przylgnęliśmy, którą rozumiemy, kochamy, którą opiewaliśmy i będziemy opiewać na chwałę Stwórcy. Wywieziono nas, byśmy nie słyszeli szumu naszych górskich potoków, pieśni, lasów, abyśmy zapomnieli o naszej Cerkwi, religii, tradycjach, 326 Problemy Łemkowszczyzny rodzimej kulturze i zatracili własną mowę. Ale my jak widać jesteśim Jesteśmy, choć miało nas nie być! Jesteśmy, bo naszej góralskiej kultui\ nie można wykarczować, tak jak nie można wykarczować górskich lasów Jesteśmy, bo rodzima kultura, ojczysta pieśń, jak powiedział wies/i Ukrainy Taras Szewczenko "ne wmre, ne zahyne" (nie umrze, nie zaginii i Jesteśmy, bo jak powiedział wieszcz Polski Mickiewicz "Pieśń ujdzie cali > Nasze pieśni, nasze dumy nie umarły, lecz żyją, bo w nich zawarta zosta I. i nasza historia, nasz los, nasza dusza, pielęgnowana w trudnych warunkac 11 przy dość częstym braku tolerancji, a szczególnie przy braku akceptac 11 rozumienia naszych problemów i przy braku woli rozwiązywania ich. Cieszymy się, że mamy coraz więcej sympatyków i przyjaciół wśród braci Polaków. Radujemy się, że zaczynamy się coraz powszechnie i rozumieć. Wiemy, że nasi sąsiedzi przychodzą do nas z dobrymi zamiaran 11 Przychodzą, by poznać naszą kulturę, naszą duchowość. 50 lat temu było inaczej. Ówczesne władze polskie nie przyszły / dobrymi zamiarami. Przyszły w wojskowych mundurach z karabinami, by nas wypędzić, a działaczy naszej kultury osadzić w obozie koncentracyjnym w Jaworznie, gdzie znęcano się nad tysiącami naszych ludzi, naszych braci i gdzie 161 osób zamęczono na śmierć. Mamy nadzieję, ciągle w to wierzymy, że obecne władze państwowe i samorządowe, których reprezentanci przychodzą coraz częściej z dobrymi zamiarami na nasze święto, przekonają się, że 50 lat temu zrobiono nam wielką krzywdę. Domagamy się, by potępiona została przez Sejm RP zbrodnicza akcja "Wisła". Żądamy, aby zwrócono nam nasze lasy, naszą własność prywatną, społeczną i cerkiewną, bez krzywdzenia obecnych, nowych już właścicieli majątku wysiedleńców. Ufamy, że Polacy zrozumieją, że warto i trzeba zagwarantować prawa mniejszościom narodowym. Przecież widzicie, że na tej szczęśliwej wyspie może być radość z różnic narodowych, przeżywania której Warn, Dostojni Goście, i sobie życzę. -*** Problemy Łemkowszczyzny 327 Dokument 14 Apel osobistości uczestniczących W XV Święcie Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra" Zdynia, 25-27 lipca 1997 r. Jubileuszowa XV "Łemkowska Watra" zbiega się z 50. rocznicą deportacji ludności ukraińskiej w akcji "Wisła". Skutki tamtego wypędzenia rzutują na obecne położenie mniejszości ukraińskiej w Polsce oraz na wzajemne stosunki Polaków i Ukraińców. W przeszłości ludność Łemkowszczyzny żyła w zgodzie i zrozumieniu z Polakami, przy zachowaniu i pełnym poszanowaniu własnej odrębności obu społeczności. Niestety politycy i urzędnicy na swój sposób traktowali problemy mniejszości narodowych. Przemilczanie i jednostronne ukazywanie tej ciemnej stalinowskiej karty naszej wspólnej przeszłości nie sprzyja przezwyciężaniu wzajemnie obciążających stereotypów oraz obustronnemu poznawaniu się, zrozumieniu i zbliżaniu. Dlatego też zdecydowanie potępiamy deportację z roku 1947, oddajemy cześć jej ofiarom i wyrażamy współczucie pokrzywdzonym, których należne im ludzkie prawa naruszono. Niech wymowa tego dramatu nie przestaje przemawiać do ludzkich sumień. Apelujemy do Sejmu RP aby w ślad za Uchwałą Senatu RP z 3 sierpnia 1990 r. w sprawie akcji "Wisła" w mądry i odpowiedzialny sposób rozwiązał problem współczesnych następstw decyzji politycznych sprzed 50 lat. Dokument 15 Uchwała III. Zjazdu Zjednoczenia Łemków My, delegaci na III. Zjazd Zjednoczenia Łemków z nadzieją witamy wyniki wyborów do Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Nasze oczekiwania kierujemy do Parlamentu i nowej koalicji rządowej z przekonaniem, że w Polsce będzie szanowane prawo człowieka do 328 Problemy Łemkowszczyzny własności prywatnej, a sprawa zwrotu nam przejętych w drod/J administracyjnej na rzecz Skarbu Państwa nieruchomości rolnych i leśnyolj znajdzie mądre i sprawiedliwe rozwiązanie. Reprezentując społeczność łemkowską podkreślamy, że środowisk(j nasze nie wnosi pretensji do osób trzecich, które w dobrej wierze otrzymaK bądź nabyły naszą własność. Naszym gorącym pragnieniem jest odzyskanie ojcowizny: lasu, któryni od lat włada Państwo, oraz bardzo często leżącej odłogiem ziemi] pozostającej w gestii Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, zwykli sprzedawanej na przetargach bez wiedzy byłych właścicieli czy ich spadkobierców. Jednocześnie wnosimy o powołanie przy Rządzie RP pełnomocnik premiera ds. mniejszości narodowych, odpowiedzialnego za kontakty mniejszościami i realizację przychylnej im polityki Państwa. Gorlice, 18 października 1997 r. III. Zjazd Zjednoczenia Łemkóv Adresaci Uchwały: Prezydent RP Marszałek Sejmu Marszałek Senatu Prezes Rady Ministrów Minister Skarbu Państwa Minister Rolnictwa i Gospodarki Żywn. Minister Ochrony Środowiska, Zas. Nat. i Leśn. Przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej Przewodniczący Unii Wolności Przewodniczący AWS Przewodniczący Komisji MNiE Sejmu RP Problem "łemkowski" Michał Łazarewski ŁEMKOWIE "ZAWIEDLI" JERZEGO HARASYMOWICZA Droga Redakcjo! Po przeczytaniu rozmowy "Gazety Krakowskiej "(nr 135, 11.06.1986) z Jerzym Harasymowiczem, z przykrością trzeba stwierdzić, że wbrew prognozom Kazimierza Wyki jego dawny uczeń przestał powracać "do krainy pierwszego wtajemniczenia poetyckiego". Z lirycznego niegdyś poety wyrósł kąśliwy publicysta, który zatracił poczucie prawdy artystycznej, pozapominał o czym pisał w swych wierszach w latach 1950--tych i co mówił o sobie i Łemkach chociażby w swym wywiadzie opublikowanym trzy lata temu w poznańskim miesięczniku "Nurt" (nr 7/10, 1983), w którym to piśmie Jerzy Harasymowicz odpowiedź na pytanie dziennikarza Piotra Łuczki zaczął od wyjaśnienia "związków krwi... i rodzinnej genealogii" i wyznał: "... mój ojciec był Ukraińcem z pochodzenia i wywodził się ze starego kozackiego rodu służącego u Wiśniowieckich gdzieś od XVI wieku. Zresztą oj ciec przed wojną miał trudną rolę z powodu swego pochodzenia. Miał problem z tożsamością, bo musiał się z tym -no, j ak by to powiedzieć? - kryć, czy nie kryć, no, miał problem... dowodził batalionem stacjonującym stale w Stryju. Był ochotnikiem w walkach o Lwów z Ukraińcami... stale staram się dodrapać do tego wszystkiego, co łączyło Polaków i Ukraińców kiedyś, no, do tego kiedy zawsze razem byli Polacy i Kozacy. Dla mnie pojęcie Kozak zawsze znaczy człowiek wolny... Kozak jest to pojęcie dla mnie bardzo bliskie. No, nie powiem, że bliższe niż słowo Polak, to byłaby przesada, ale bliskie i bardzo osobiste, prywatne czy rodzinne... Może przemawia przez mnie głos kozackiej starszyzny, do której należeli moi przodkowie... z drugiej strony, jest mi jednocześnie żal, że Wiśniowiecki zamiast Krzywonosa nie był po stronie 330 Problemy Łemkowszczyzny tak zwanego Chmielą, bo wtedy Polakom byłoby trudniej wygrać^ naprawdę dużo ciężej... Faceci w szarawarach na Dzikich Polach me wiedzieli, co będzie z nimi za trzy dni. Branicki z jednej strony, caryca . drugiej strony, a ze złapanym Kozakiem obchodziła się okrutnie. A om tańczą kozaka do białego rana. I to jest to, co przemknęło do mojej poezj i Dlaczego to zjednywa mi wielu czytelników w Polsce, tego nie wiem cii > końca..." Niemniej niż Kozacy zajmują J. Harasymowicza Łemkowie, októrych trzy lata temu w tymże wywiadzie dla "Nurtu" powiedział: "Możn.i powiedzieć, że Łemkowie to są Ukraińcy, którzy posługują siv zniekształconą mową ukraińską... Niestety, ponad sto tysięcy ludzi zostali) wysiedlonych. Łemkowie mieszkali też po drugiej stronie Karpat, na Słowacji. Ciekawe, że władze czechosłowackie po 1945 roku pozwoliły im rozwijać ich kulturę, ich obyczaje, szkolnictwo we własnym języku, nawet uniwersytet w Preszowie. Widzi pan, jak to jest czasami, władzom Czechosłowacji nie przyszło do głowy, żeby ich wysiedlić w Sudety, do wsi opuszczonych przez czeskich Niemców..." Przed miesiącem J. Harasymowicz powiedział "GK": "... moje fascynacje Łemkami dawno minęły. Zostało nieco wierszy". Do zamkniętego przed rokiem "rozdziału Łemkowszczyzny" postanowił raz jeszcze wrócić, ponieważ "tak bardzo wyprowadził go z równowagi:' krakowski koncert ku czci Tarasa Szewczenki, na którym dostrzegł "buńczuczne proporce nacjonalizmu" w postaci "kozackich czap, bufiastych szarawarów wpuszczonych w buty", w jakie ubrano niektóre zespoły folklorystyczne "przypominające przebierańców". Szczególny zawód sprawił J. Harasymowiczowi zespół "Łemkowszczyzna'", śpiewający "z zapałem godnym lepszej sprawy o kozackich wronich konikach", zapominając, że żyje wśród Polaków. "Nie bandur i kozackich świstów trzeba Łemkom, tylko własnego pisma" -podsumowuje swą wypowiedź poeta i kończy ją następującym zdaniem, którego koniec dla podkreślenia swego zaniepokojenia złym obrotem sprawy, posłużył jako tytuł: "niepokoi mnie -podkreśla autor wywiadu - że na połoninach Niskiego Beskidu krzewi się z dawno już nie istniejących stepów - chwast płomienisty i złowrogi - burzan nacjonalizmu". Jak widać, tym razem miejsce krzewienia się nacjonalizmu ukraińskiego przesunęło się poecie o kilkaset lat w czasie i kilkaset kilometrów w Problemy Łemkowszczyzny 331 przestrzeni, na stepową Ukrainę. Dotąd bowiem stwierdzonym przez historyków miejscem powstawania ukraińskiego nacjonalizmu była 11 kraina Zachodnia - teren działania w okresie międzywojennym min. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, a następnie, już w czasie II wojny światowej, także Ukraińskiej Powstańczej Armii, opanowanej przez kierownictwo OUN. Ostatnio J. Harasymowicz odkrył nową odmianę ukraińskiego nacjonalizmu, tego "promienistego i złowrogiego" w postaci "kozackich czap, bufiastych szarawarów, pieśni i dumek o wronych konikach i Kozakach", tak przecież bliskich poecie i prześladowanych przez Polaków, o czym tak mówił - tym razem jako całkowity Polak - w wywiadzie dla "Nurtu" (nr 7/10, 1983): "Po prostu występowaliśmy tam niestety w roli najeźdźcy, tak samo jak pod Pskowem... Ukraińskie armie nigdy nie stanęły w Warszawie, czy Krakowie, to pewna różnica. W prawosławnym przecież mieście Kijowie jezuici ciągle budują kościoły i zdobywają Wschód - jakim prawem?... Chciwość wiodła Hiszpanów do Ameryki, chciwość wiodła Prusaków na Litwę, chciwość niestety wiodła też naszych biednych panów na Wschód..." Uzupełnia też Harasymowicz Artura Sandauera, który bierze w obronę Ukraińców krzywdzonych przez polskich panów, "a nie pisze, jaki los spotkał Kozaków, czy w ogóle Ukraińców po Perejesławiu w carskiej Rosji..., że Katarzyna II kazała doszczętnie zrujnować Sicz Zaporoską, a potem wykończyła ukraińskich unitów w granicach swego imperium, że Kozacy po Perejesławiu zostali częściowo zmuszeni do pańszczyzny i stracili swe wolności... O tym krwawym odwecie na Kozakach, kiedy karne ekspedycje każdego bosego chłopa na Ukrainie łapały i albo na miejscu zabijały, albo po prostu ucinały to czy owo. Dlaczego tego nie powiedzieć?" Wystarczyło, by minęły trzy lata od tych wypowiedzi, a nacjonalistami nazywa Harasymowicz tych, którzy zaśpiewali piszącemu o Kozakach Szewcence jedyną pieśń o żegnającym się z dziewczyną Kozaku, którego głos przemawiał przez poetę również, gdy w zbiorze "Cudnów" pisał: Nie gniewajcie się bracia Kozaki Ja przy Lachach zostanę, mnie są miłe Lachy, Na archanioła Michała nie przechodzę stronę, Za Władysława walczę loki i koronę (s. 84). 332 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 333 Dziwne, że potomkowi starszyzny kozackiej nacjonalizm ukraiński zaczął się kojarzyć z "dawna już nie istniejącymi stepami" i XVI-XVII -wiecznymi Kozakami, których zespół "Łemkowszczyzna" przywołał w śpiewanej zresztą po dziś na całej Ukrainie jedynej pieśni "Jichaw Kozak za Dunaj...", którą z poetycką przesadą (tak jak zwidzenia kozackie ii czap zamiast jak zwykle kapeluszy "z rondem podwiniętym wiatrem" iu głowach Łemków) podzielił on na wiele "dumek kozackich, gdzieś tam .¦ głębi Ukrainy, jakie sztuczne wprowadzono do bojkowskich i łemkowsk 1111 zespołów folklorystycznych". Te "przysłowiowe kwiatki do łemkowskiego kożucha" wydały się d/1 poecie zupełnie obce i dalekie pejzażowi Bieszczadów czy Beskidu Niskiego, co o tyle trudniej zrozumieć, że wcześniej mieściły się ou "kwiatki" w tymże samym, poetyckim pejzażu autora "Lichtarz.i ruskiego". Wtymto poemacie wraz z "ciotką Ukrainą" występują "stiui.. Łemków" z Muszyny i Leluchowa, a nad nimi wśród "bizantyńskie!1 przepychu" wspólny im "Święty Michał patron Ukrainy", pojawiają się wielokrotnie wraz z cmentarzem Łemków, hetmanami kozacki n Piotrem Sahajdacznym i Bohdanem Chmielnickim w "Poemaci^ wielkanocnym Pascha Chrystusa". Ale cóż, wówczas Harasymowifl spotykał się z innymi wybitnymi znawcami tych społeczności, dlatego I "Połtawa pod Komańczą" nie wydawała mu się przesadą, prawdopodobl dzięki tym "stu spotkaniom" i skończonemu uniwersytetowi Kazimief Wyki, który tak tłumaczył obecność żywiołu rusko-ukraińskiegc krajobrazie poetyckim sądeckiego i krynickiego Beskidu we wstępie | tomu "Zielnik" swojego studenta: "Był w tym paradoks historyczny. Szlachta i magnateria pols przeprawiała się zdobycznie i buńczucznie aż za Dniepr, osaczała Kije gdy chłop i pasterz rusiński podchodził w milczeniu górami aż na wysokc Krakowa. Po Łemkach zostało dziś tylko wspomnienie, zapadające ziemię stare cmentarze, przez nikogo już nie nawiedzane, cerkwie unici zamienione dzisiaj w kościoły katolickie, święci, co w nich przetrwali; freskach, ikonostasach i carskich wrotach... Historyczne korzenie poem;j ("Pascha Chrystusa") sięgają głęboko w przeszłość, do czasów Bohda Chmielnickiego i wojen kozackich w XVII wieku. To one stano\ najdawniejszy akompaniament omawianej kompozycji". Problem jednak w tym, że nie tylko wspomnienie zostało po Łemkach w Polsce, a pilny uczeń K. Wyki sam zaczął się uczyć Łemkowszczyzny i świadomie odrzucił wiedzę zdobytą na "jakby seminariach z historii" swojego mistrza, co może wynikać z następującego spostrzeżenia poety: 1 .udzie przestają kiedyś być uczniami i dorastają, zaczynają sami grzebać w historii i odkrywają kłamstwa swoich nauczycieli. Tracą po prostu zaufanie do szkoły, do nauczyciela" ("Nurt" nr 10, 1983). Harasymowicz nic pogrzebał w historii Łemkowszczyzny i nie poznał Łemków. Zawsze 1raktował ich wyłącznie jako zwykły surowiec dla swych artystycznych przetworzeń. Pech chciał, że Łemkowie zeszli z "kolorowego ikonostasu" Kozaka- Broniuszyca na ziemię i - jak chciał tego ich "patron" ("Złockie") - I u /.omówili własnym głosem, w dodatku już nie "zniekształconą mową ukraińską", lecz literacką, tą najczystszą, stworzoną przez ich wieszcza larasa Szewczenkę. Wyprowadzony tym razem z równowagi "patron t Linków", "dobosz ich spraw i chorąży narodowych sztandarów", poetę I .emkowszczyzny, który recytował w Krakowie swą "Modlitwę do I. i rasa", oskarża o to, że "z dnia na dzień z Łemka staje się ukraińskim i.icjonalistą". Nacjonalizm ten manifestuje się tym, że na święto Vx\vczenki ubrał wyszywaną koszulę, a bohaterzy jego wierszy (zresztą ii koncercie nie recytowanych) po wycieczce do Kijowa doszli do wniosku, czas wracać w rodzinne góry z imieniem ukraińskiego rodu dla Łemka". -. icj onalistami są też Łemkowie z tego samego wiersza tegoż poety, którzy podgorlickiej wsi Kunkowej idą "do... Kijowa kłaniać się do ziemi I' inom... dają chłopcu na imię Światosław i przeistaczają go w Ukraińca". Choć Łemkowie "ze swymi pokłonami przed ikonami Peczerskiej i iwry byliby w tłumie ukraińskich turystów zjawiskiem kuriozalnym", mu jednak nie zostają w Kijowie, lecz wracajątu, do Polski, gdzie jest u tak źle i są podobno szykanowani. Cały ten wątek kończy i nasymowicz radą, by Łemkowie wyszli "z nieprzytomnego " |onalistycznego czadu, który jak ciężka mgła przysłania niektórym I/.iom wszystko". Jego zdaniem, powinni Łemkowie przestać śnić o lutych kopułach i baśniowych czasach świętej Rusi Włodzimierza", p;ć z kolorowego ikonostasu na ziemię i zastanowić się, jak żyć wśród ('< ilaków. Łemkowie za dużo sobie w Polsce pozwalają, ponieważ myślami 334 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 335 w wierszach poetów odwiedzają Kijów i raz w roku, aż na pół godziny' przycichli "jakoś dziwnie" z polskimi pieśniami i śpiewają tylko swoje pieśni z Łemkowszczyzny i z głębi Ukrainy, by w ten sposób spełnić wok swego wieszcza, który tyle wycierpiał przede wszystkim za to, że chciał być poetą ogólnonarodowym i pisał swe wiersze nie dialektami ukraińskimi, lecz nowożytnym językiem literackim. Harasymowicz nigd\ nie był i nie będzie patronem Łemków, gdyż nie rozumie, co znaczy nic słyszeć języka ojczystego przez całe miesiące, żyjąc w rozproszeniu. Nic zrozumie on tego, ponieważ jego połskość, na którą tak ciężko pracował ojciec, nie jest zagrożona, o czym świadczą liczne wydania jego wierszy. Jeżeli zaś zgodzimy się, że górale to lud polski, a "Łemkowie -jedna z grup etnograficznych zachodnich Ukraińców" (Bolszaja Sowietskaja Enciklopedija, Moskwa 1953, T. XXIV), to odwracając całą tę sprawę, za nacjonalizm polski należałoby uznać np. recytowanie przez górali / Zakopanego powstałych w Wilnie wierszy Adama Mickiewicza; "pokłoin Polaków z Wilna przed ołtarzem w Katedrze Krakowskiej na Wawelu wykonywanie przez zespół "Mazowsze" piosenki "Krakowiaczek jeden. a przez "Śląsk" - "Góralu, czy ci nie żal". Najdziwniejszym w tym wszystkim jest dedykowany najwyższym władzom PRL postulat Harasymowicza, by reaktywowały czasopismo "Łemko", wydawane przez władze sanacyjne w Krakowie i w Krynicy w ramach polonizacji liczącej około 5 min mniejszości ukraińskiej. Jak czytamy w wydanej przez MON w 1973 roku książce A. Szczęśniaka i W. Szoty Droga donikąd. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej likwidacja w Polsce, czynniki rządowe "popierały... i propagowały odrębność Łemków, Bojków i Hucułów. Zakładano odpowiednie towarzystwa przyjaciół tych regionów. (O założenie podobnych towarzystw od lat walczy J. Harasymowicz). W wypadku Łemków wprowadzono nawet nauczanie w gwarze łemkowskiej. Uzyskano także w Rzymie dekret papieski, ustanawiający dla Łemkowszczyzny odrębną, samodzielną władzę kościelną z siedzibą w Sanoku. Jedną i koncepcji, która miała przyspieszyć polonizację ludności ukraińskiej, była idea propagowania tzw. akcji szlachty zagrodowej. Jej celem miało być przyciągnięcie do Polski części chłopów ukraińskich drogą wmawiania, że są szlachcicami polskimi". Jawnym programem polonizacji Łemków były wytyczne przewodniczącego Podkomitetu do spraw łemkowskich, starosty Łacha, w którego protokołach czytamy: "Praca władz i organizacji polskich na Łemkowszczyźnie powinna iść w kierunku stopniowej asymilacji i polonizacji Łemków... należałoby stopniowo dążyć do zmniejszenia wpływów ruskich na tym terenie. - Czasopismo Łemko należy zasilać artykułami z terenu, redagowanymi przez działaczy polskich w języku polskim, które będą tłumaczone na język łemkowski. Podręczniki łemkowskie - Część VI - nie wyjdą z druku, natomiast na ich miejsce należy wprowadzić czytanki polskie. - Ze względu na specjalne cele polonizacji Łemków nie zamierzamy tworzyć inteligencji łemkowskiej" itd., itd. Dokumenty te znane są dziś znacznej większości inteligencji łemkowskiej, dobrze by więc było, gdyby zapoznał się z nimi starający się o miesięcznik "Łemko" Jerzy Harasymowicz i przyszły redaktor naczelny tego pisma. Pojawił się też w tej rozmowie wątek osobisty opiekuna Łemków. Urodzony w 1933 roku w Puławach, przyszły poeta widział jako dziecko wejście do Lwowa SS "Hałyczyny" i był świadkiem jej nieludzkiego terroru, został też pobity przez "gromadkę czubatych zuchów" za to, że "mimo ukraińskiego" nazwiska, powiedział, iż będzie rozmawiał tylko po polsku. Dziś "nie bolą go tamte szturchańce, ale nacjonalistyczne ułudy". Jakie i gdzie, dorosły człowieku? Z cytowanego już wywiadu "Nurtu" dowiadujemy się, że było też inaczej: "... myśmy całą okupację ukrywali się u Ukraińców, również wtedy, kiedy uciekaliśmy na Podole przed bublowcami właśnie... jako rodzina polskiego przedwojennego oficera o nazwisku superukraińskim, bojarskim. I kto nas chronił w czasie wojny, mnie i matkę, gdy ojciec siedział w niemieckim oflagu w Woldenburgu? Po prostu zwykły lud ukraiński..." Mówi także Harasymowicz, iż "były przecież zorganizowane mordy na Ukraińcach... U nas przecież było NSZ, które robiło z bezbronnymi ukraińskimi chłopami straszne rzeczy: nagłe wejście do ukraińskiej wsi i wybicie w pień ludzi i 177 ukraińskich trupów leży rzędem, w tym kobiety i dzieci..." Jeżeli już mowa o cyfrach, to w cytowanej Drodze donikąd podano, że w całej "wojnie bieszczadzkiej" zginęło około 2 tysiące Polaków (w 336 Problemy Łemkowszczyzny tym 550 osób ludności cywilnej), zaś Ukraińców zginęło około 4 tysiące Przypomnijmy tu, że Ukraińcy służący w Wojsku Polskim wzięli udział w kampanii wrześniowej, a 20 tys. z nich dostało się do niewoli niemieckiej Zaś w ogóle w walkach z hitleryzmem zginęło 6,4 min Ukraińców, w tym 1,3 min żołnierzy Armii Czerwonej. O danych tych nie chce mówić J Harasymowicz i liczbę ofiar narodu polskiego (6 min) podaje w taki sposób, by zasugerować, że sprawcami tego straszliwego ludobójstwa s;| też w dużym stopniu Ukraińcy. Jakie to smutne, że pretekstem do tej nie zmiękczającej serca rozmowy Harasymowicza stało się święto kultury ukraińskiej, z takim trudem pielęgnowanej przez resztki górali ukraińskich oraz ich dzieci. W dodatku był to ten jedyny niepowtarzalny koncert ku czci Tarasa Szewczenki, który "przyjęty został niezwykle serdecznie, wręcz entuzjastycznie", jak słusznie i ciepło napisała ta sama "Gazeta Krakowska" półtora miesiąca wcześniej (por. "GK" nr 99 z 28 kwietnia 1986 roku). Jeżeli zatem tak cenne imprezy, dające autentyczną okazję do polsko--ukraińskich kontaktów kulturalnych, są jednak wykorzystywane do zwykłych rozgrywek, to z góry wiadomo, że list ten nie będzie miał innego skutku niż moralny, ale i dlatego warto było się temu przyjrzeć. I nie o prawdę tu widać chodzi, ani też nie o pomoc w krzewieniu kultury tym, "którzy pozostali Łemkami", mimo "powrotu fali nacjonalizmu". Nacjonalizm według definicji wyraża się w egoizmie narodowym, wyolbrzymianiu zalet własnego narodu, żądaniu dla niego specjalnych przywilejów oraz w stosunku pogardy, wrogości do innych narodów. Czy kilku łemkowskich poetów piszących swe wiersze cyrylicą i zespół "Łemkowszczyzna" bez sali na próby i rozrzucony po całej Polsce zdominowali kulturę polską i ją niszczą? Dlaczego Jerzy Harasymowicz tak bardzo boi się polsko-ukraińskiego zbliżenia i ewentualnej współpracy kulturalnej? Problemy Łemkowszczyzny 337 Andrzej Sulima Kamiński W KRĘGU MORALNEJ I POLITYCZNEJ ŚLEPOTY: UKRAINA I UKRAIŃCY W OCZACH POLAKÓW Fragmenty (...) Polak wytykający Ukraińcom błędy i grzechy utwierdza swoich w poczuciu ich racji, a oskarżanych nie do refleksji skłania, lecz do złości i obrazy. Dlatego też zostawiając Ukraińcom swobodę rachunku sumienia, zajmę się raczej uwagami pro domo sua, których celem jest wywołanie dyskusji i skłonienie nas, Polaków do wyjścia z zaścianków utartych i nadmiernie łatwo powielanych banałów. Zacznijmy od ważnego stwierdzenia. Nie odczuwam przyjemności z masochistycznego powtarzania mea culpa. Wprost przeciwnie, gdyż porównując historię mej kultury, mego narodu i państwa do historii wielu innych narodów, odczuwam dumę a nie wstyd, patrząc na pokolenia, które umiały bronić posiadanej, lub walczyć o straconą wolność. Co więcej, gdy dostrzegam w swej historii błędy, słabości czy zbrodnie to nie znaczy, że nie widzę ich po drugiej stronie. Nim jednak z ukraińskiej przeszłości zacznę "drzazgi" czy "belki" wyjmować, chcę swą kulturę polityczną w miarę możliwości oczyścić. Oczywiście można państwa budować na karkach podbitych narodów. My, Polacy wiemy dobrze, bo praktykowało to na nas trzech zaborców, a po nich Hitler, Stalin i jego następcy. Można podboje uzasadniać misją historyczną, darwinowskim instynktem przeżycia, obroną cywilizacji, czy też internacjonalizmem komunistycznym. Nie można oczekiwać od ofiary, by w swej historii przeżyty okres niewoli nazywała inaczej niż zaborem lub okupacją. W oczach Ukraińców my, Polacy jesteśmy zaborcą i okupantem. Zaskoczeni takim stwierdzeniem, cały swój wysiłek zwracamy na wykazanie wspaniałych osiągnięć, tolerancji i dobrowolności 338 Problemy Łemkowszczyzny Rzeczypospolitej stworzonej unią jagiellońską. Przypominamy Hadziaci i Petlurę z Piłsudskim. Przypominamy, że ruski szlachcic był równy wśród równej braci szlacheckiej, że miasta dostały prawa magdeburskie, że \\w siłą garnizonów polskich, lecz prawami i przywilejami spajaliśmy w jedi Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Mówimy z zapałem - lecz raczej bc/l podstaw - o polskim federalizmie doby Piłsudskiego. Pamiętamy ol spolszczonej szlachcie naddnieprzańskiej, polskich pałacach, dworkach,! kościołach, bibliotekach i gimnazjach. Pamiętamy w końcu o krwi przela i krzyżach nad licznymi mogiłami. Nie pamiętamy o "odwieczny mieszkańcu tych ziem. O chłopie ruskim, który oświadczył się Ukraińc A jeśli już go wspominamy, to z wyjaśnieniem jego chłopskiego braki poczucia narodowego, i jego "tutejszości" a nie narodowości, a także m zapomnimy o zagranicznych intrygach wykorzystujących lokalne grupl inteligencji przeciwko naszemu państwu. I wszystko to pamiętani\ wypowiadamy jednym tchem i bez żadnej skłaniającej do porówn.mi refleksji. (...) Zadziwia lekceważenie ukraińskiego ruchu narodowego i prć zdławienia ich prawa do samostanowienia przez narzucanie im Pola Jakże gorzko brzmią słowa Pobóg-Malinowskiego "... polityczny progr polski - jeśli w ogóle istniał - nie wychłodził poza ramki wyobrażeń niezt skomplikowanego przejęcia władzy po rozsypującej się Austrii". Jak l ludzi lubiących się szczycić duchem jagiellońskim i federacjonalizn to zaiste niezbyt wiele. Dlaczego nie mieliśmy żadnej wartej tego imienia koncepcji polityc w oparciu o którą moglibyśmy kusić się o rozwiązanie poplątanych hisfc losów polsko-ukraińskich? Dlaczego od "wieków chowaliśmy i chowamy glc w piasek na dźwięk słowa Ukrainiec? ITMaczego tak "kochamy" Rusind Hucułów, Łemków, Bojków i "tute=j szych" (Podlaszuków - dop. sugerując, że nie są przecież Ukraińcaani, a jednocześnie twardo wiemy, | Krakowiacy, Górale (nawet ci z 'Goralen-vołku'), Kaszubi, Ślązac Kurpiowie są Polakami? Co więcej, jak mogliśmy po nadzwyczaj trud dziewięciomiesięcznej wojnie z ochotmiczymi wojskami ukraińskimi na traktować problem ukraiński tak jat-eby ukraińskiego narodu nie by Czy naprawdę w Bieszczadach, Podollu i Wołyniu nad Sanem, Zbrucz Dniestrem i Dnieprem mieszkali i mieszkają Kozacy, rezuni, hajc Problemy Łemkowszczyzny 339 banderowcy wymieszani ze spokojnymi Rusinami, Łenikami, Hucułami i innymi "etnograficznymi" ciekawostkami? Inaczej mówiąc, czy nie czas zastanowić się nad miejscem narodu ukraińskiego w naszej masowej kulturze politycznej ? Przecież my, Polacy od wieków najwyżej szanujemy tych, którzy krwią dokumentowali przywiązanie do wolności, ojczyzny, religii i praw jednostki. I to nie tylko własnego narodu. Jakże wysoko - my często oskarżani o antysemityzm - wynieśliśmy w kulturze Rzeczypospolitej Obojga Narodów Machabeuszy i Zelotów. Jakże ładnie umieliśmy - pomimo szlacheckich uprzedzeń do narodu kupczyków - ocenić krwawy wysiłek Holendrów budujących swe państwo. Dlaczego więc krew Ukraińca przelewana o własną ziemię jest buntem, niedojrzałością polityczną lub wręcz błędem a nie czynem godnym co najmniej refleksji? Dlaczego w Chmielnickim widzimy nie wysiłek budowania własnego państwa, lecz Sienkiewiczowską prywatę i pijane chłopskie rozpasanie? I to pomimo słów własnego poety Samuela ze Skrzypny Twardowskiego, który chociaż Kozaków nie lubił, to umiał jednak dostrzec, iż krwią budowali własną Rzeczpospolitą. Suczasnisf, Nr 1-2, lato 1985, s. 11-19 340 Problemy Łemkowszczyzny Jan Andrzej Stępek AKCJA POLSKA NA ŁEMKOWSZCZYŹNIE (Fragmenty) Działalność polskich władz państwowych na Łemkowszczyźnie jest bardzo reprezentatywnym epizodem polityki narodowościowej Drugiej Rzeczypospolitej. Dostrzec w niej można wyraźnie odbicie znanego dobrze konfliktu między dwoma głównymi stanowiskami politycznymi w kwestii mniejszości narodowościowych: stanowiskiem inkorporacyjnym i federacyjnym. O ile formowanie się tych orientacji i ich opozycyjne funkcjonowanie w pierwszych latach niepodległości jest dostatecznie opisane, o tyle ich późniejsza polaryzacja i praktyczny wpływ na politykę narodowościową w okresie 1926-39 - to problem mało znany. Artykuł ten, napisany w oparciu o fragmentaryczne wprawdzie, ale nie znane dotąd źródła, dotyczy właśnie tego zagadnienia.1 *** Polityka narodowościowa na Łemkowszczyźnie na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych szła w kilku, niezbyt skoordynowanych kierunkach. Z jednej strony popierano starorusińskie organizacje, traktując je i ich "moskalofilizm" jako naturalnego sojusznika w walce z ukraińskim ruchem narodowym, z drugiej zaś starano się nie dopuszczać, by ten "moskalofilizm" stawał się jednoznaczny i radykalizował się pod względem społecznym. Było to ważne w kontekście istnienia na Łemkowszczyźnie, 1. Podstawę źródłową niniejszego tekstu tworzy zespół dokumentów, który dość przypadkowo trafił do rąk autora. Źródła te - w zasadniczej swej części - dotyczą Łemkowszczyzny wschodniej i Bojkowszczyzny (dawne powiaty Sanok i Lesko), mniej zaś Łemkowszczyzny centralnej i zachodniej (powiaty Gorlice i Nowy Sącz). Zespół ten nie stanowi zwartej całości. Wydaje się jednak, że większość wniosków wynikających ze źródeł można - choćby ze względu na centralne kierowanie akcją- odnieść do terenu całej Łemkowszczyzny. Pamiętać jednak trzeba, że bardzo istotna dla interesującego nas tu tematu sprawa wpływów ukraińskiego ruchu narodowego, wyglądała inaczej na terenie Łemkowszczyzny zachodniej i centralnej niż w jej wschodniej części. Problemy Łemkowszczyzny 341 wprawdzie nielicznej, ale energicznie działającej Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. "Moskalofilizm" i ruchy starorusińskie związane były z kolei nierozerwalnie z Prawosławiem, popieranie którego - nawet pośrednie - powodowało reakcje nuncjatury i episkopatu obydwóch obrządków. Polityka narodowościowa znajdowała się także w sferze zainteresowania władz wojskowych, które również nie prowadziły jej jednokierunkowo. Tak więc ośrodki zaangażowane w tzw. akcję prometejską (zwłaszcza II oddział) lansowały jeszcze w latach dwudziestych program strategicznego porozumienia polsko-ukraińskiego o charakterze antysowieckim. Z kolei koła związane z Ministerstwem Spraw Wojskowych dążyły do wzmocnienia na wschodzie i pohidniowym wschodzie kraju, polskiego elementu etnicznego jako jedynie lojalnego, tłumiąc wszelkie tendencje odśrodkowe2. (...) W latach 1932-1933 ukształtowały się główne założenia akcji polskiej na Łemkowszczyźnie. Zakładała się ona na ocenie, że o ile polonizacja Łemkowszczyzny jest niemożliwa, o tyle poczucie odrębności etnicznej Łemków wobec Ukraińców jest czymś realnym. Miano więc -w myśl założeń akcji - traktować ich jako grupę odrębną kulturowo i etnicznie zarówno wobec Polaków, jak i Ukraińców oraz Rosjan3. Akcją kierował Wojewódzki Komitet Łemkowski, w skład którego wchodzili przedstawiciele Prezydium Rady Ministrów (z którego polecenia Komitet został powołany), Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i kuratorzy Okręgów Szkolnych z Krakowa i Lwowa4. Akcję wspierać miało Towarzystwo Rozwoju Ziem Wschodnich5. Komitet inspirował i finansował badania 2. S. Mikulicz. Prometeizm w polityce II Rzeczypospolitej', Warszawa 1971. 3. A. Chojnowski, Koncepcje polityki narodowościowejrządów polskich w latach 1921-1939, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk 1979, ss. 197-198. 4. Skład osobowy Komitetu (później Podkomitetu) zmieniał się. Często w posiedzeniach brali udział wojewodowie i kuratorzy Okręgów Szkolnych w Krakowie i we Lwowie, inspektorzy szkolni, przedstawiciele władz wojskowych i Policji Państwowej. Na niektóre posiedzenia proszono też np. ludzi zajmujących się organizowaniem turystyki masowej, itp. (Teczka: Protokoły posiedzeń Komitetu ds. Łemkowskich w posiadaniu autora). 5. Towarzystwo powstało 30 października 1933 roku. Była to organizacja społeczna pracująca na rzecz "rozwoju stanu kulturalnego i gospodarczego ziem wschodnich RP w ramach państwowości polskiej". (Statut TRZW, Warszawa 1934). 342 Problemy Łefnkowszczyzny naukowe na Łemkowszczyźnie prowadzone przez niektóre katedry Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Jana Kazimierza (językoznawstwo, etnografia, historia). Całość dokumentacji powstałej w ciągu siedmiu lat pracy Komitetu - z wyjątkiem oczywiście prac naukowych - opatrywana była klauzulą tajności. (...) Pierwszą sprawą, którą zajął się Komitet było usunięcie wpływów ukraińskich z terenu szkolnictwa. Równolegle z polityką rugowania nauczycieli - Ukraińców (zwłaszcza tych, którzy byli absolwentami ukraińskich nauczycielskich seminariów w Stanisławowie i Lwowie) wprowadzono do trzech pierwszych klas tzw. "bukwar" łemkowski i łemkowskie czytanki pisane, innym niż ukraiński, zlatynizowanym alfabetem Prasa ukraińska - zwłaszcza UNDO-skie "Diło" - podniosła alarm. Zaczęły do Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego płynąć skargi i petycje rodziców, a także nauczycieli. Akcja zbierania podpisów pod specjalnymi petycjami trwała do 1934 roku. Najobszerniejsza z tych zbiorowych petycji, podpisana przez kilka tysięcy osób z powiatów: gorlickiego, sanockiego, nowosądeckiego, nowotarskiego, jasielskiego i leskiego zawierała takie oto argumenty przeciw używaniu łemkowskich "bukwarów": Łemkiśkij Bukwar - Państwowego Wydawnictwa Książek Szkolnych we Lwowie nie jest pisany literackim językiem ukraińskim, lecz nieokreśloną gwarą łemkowską, względnie jakąś, dla nikogo niezrozumiałą i przez nikogo nie używaną mieszaniną różnych słów zbliżonych do gwary łemkowskiej. Język polski obfituje też w wiele gwar, lecz żadnej z nich nie użyto dla podręczników szkolnych. Używanie tzw. "Łemkiwśkoho Bukwara" doprowadzi w rezultacie dziatwę do analfabetyzmu i kulturalnego zacofania, gdyż nie daje jej możności kształcić się, a potem czerpać z literackiego dorobku narodu ukraińskiego.6 Kuratoria Okręgów Szkolnych w Krakowie i we Lwowie, których przedstawiciele (a także inspektorzy szkolni z powiatów o najliczniejszych 6. Petycja rodziców dziatwy szkolnej do Pana Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie tzw. "Łemkowskoho Bukwara". (Wiclij powielonych egzemplarzy tekstu opatrzonego podpisami zbieranymi w wsiach na całej Łemkowszczyźnie). Teczka: Protesty w związku wprowadzeniem bukwaru łemkowskiego; w posiadaniu autora. Problemy Łemkowszczyzny 343 skupiskach łemkowskich) brali udział w pracach Komitetu, rokrocznie sprawdzały stan wdrożenia "języka łemkowskiego" i zbierały opinie nauczycieli na ten temat. (...) Jak już mówiliśmy, inną formą rugowania wpływów ukraińskich na Łemkowszczyźnie była polityka kadrowa w szkołach wiej skich. W poufnym raporcie Inspektoratu Szkolnego w Sanoku znajdujemy w roku 1934 propozycję współpracy Policji Państwowej w opiniowaniu politycznym i narodowym nauczycieli kierowanych do pracy na Łemkowszczyźnie7. Jednak otwarte odwoływanie i przenoszenie nauczycieli-Ukraińców, jak stwierdza się w innych raportach Inspektoratu w Sanoku, napotyka na duże trudności i powoduje natychmiastową reakcję zainteresowanych mieszkańców, zwłaszcza że "daje się odczuwać w terenie brak nauczycieli - rodowitych Łemków lub Polaków znających język łemkowski8. (...) W1935 roku rozpoczął pracę Komitet do Spraw Narodowościowych - instytucja niezmiernie ważna dla interesującego nas tu tematu. (...) Sprawa polityki narodowościowej na Łemkowszczyźnie była jednym z ważniejszych momentów w pracy Komitetu. Już na jednym z pierwszych jego posiedzeń przeprowadzono wstępną analizę sytuacji na Łemkowszczyźnie. Być może też wtedy podporządkowano mu Woj ewódzki Komitet Łemkowski, zmieniając jego nazwę na inną, używaną w źródłach od 1936 roku - Podkomitet do Spraw Łemkowskich. W chwili ukonstytuowania się Komisji Naukowej Badania Ziem Wschodnich powołano w niej - obok innych - zespół badawczy ds. Łemkowszczyzny. Pracami zespołu kierował prof. Jerzy Smoleński. Koordynacja akcji na Łemkowszczyźnie z pracami Komitetu do Spraw Narodowościowych zmieniła profil prowadzonych tam działań. O ile w latach wcześniejszych kładziono nacisk - prócz spraw szkolnictwa - na akcję charytatywną środowisk polskich na rzecz biedniejszej na ogół ludności łemkowskiej, tak teraz główny akcent położono na sprawy oświaty pozaszkolnej. Akcja ta nazywana w źródłach "akcją OP" miała być - w 7. Protokół z Posiedzenia Podkomitetuds. Łemkowskich z dnia 15 lutego 1937r., s. 3 (Teczka: Protokoły... wpos. autora). 8. Sprawozdanie Inspektora Szkolnego w Sanoku ze współpracy z władzami administracyjnymi z dnia 12 grudnia 1934 r. (Teczka: Sprawozdania i plany pracy Inspektoratu w Sanoku; wpos. autora). 344 Problemy Łemkowszczyzny myśl wytycznych Komitetu - przeprowadzona na całej Łemkowszczyźnic w oparciu "wyłącznie o polskie organizacje społeczno-oś wiato we, kulturalne, rolnicze i opiekę społeczną, które do pracy na tym teren ii' trzeba specjalnie przygotować."9 Powołano więc na początku 1936 roku podległe Starostom, a kierowani: przez inspektorów szkolnych Powiatowe Komitety Oświaty Pozaszkolnej, które miały prowadzić działalność przez: - organizowanie kursów wieczorowych OP; - organizowanie pracy świetlicowej dla młodzieży wiejskiej; - zakładanie czytelni Towarzystwa Szkoły Ludowej; - uruchamianie punktów bibliotecznych; - organizowanie kursów dla analfabetów (zwłaszcza dla poborowych); - prowadzenie szkolenia rolniczego w porozumieniu z Okręgowymi Towarzystwami Rolniczymi.10 (...) Akcja OP napotyka również na trudności związane z jej finansowaniem. W protokołach posiedzeń Podkomitetu ds. Łemkowskich (1936 r.) czytamy: Wszelkie wysiłki starostów zmierzające do poprawy sytuacji gospodarczej i poziomu kulturalnego na Łemkowszczyźriie rozbijają się o brak funduszów ze strony rządu. Szczególnie silnie podkreśla to Pan Starosta Leski, który całą robotę na Łemkowszczyźnie nazywa fikcją, jak długo nie będzie odpowiednich funduszów i konsolidacji pracy do walki z silnie zorganizowaną akcją ukraińską na Łemkowszczyźnie." Mimo tych trudności OP na Łemkowszczyźnie w latach 1936-1937 ma pewne konkretne osiągnięcia. W łemkowskich wsiach powiatu sanockiego, w 1936 roku, uczyło się na kursach prowadzonych przez nauczycieli w języku polskim około 350 osób, w tym 50 poborowych (analfabetów). Zorganizowano kilka czytelni... ______________ "Wspólnota" 9. Sprawozdanie Inspektora Szkolnego w Sanoku ze współpracy z władzami administracyjnymi z dnia 12 grudnia 1934 (Teczka: Sprawozdania i plany... w pos. autora). 10. Wyszczególnienie form pracy OP na podstawie protokołu z posiedzenia Podkomitetu ds. Łemkowskich z 15 lutego 1937 r. (Teczka: Protokoły...). 11. Protokół posiedzenia Podkomitetu d.s. Łemkowskich z dnia 15 lutego 1937 r. (Teczka: Protokoły...). Problemy Łemkowszczyzny 345 Źródła problemu na Łemkowszczyźnie DOKUMENT 1* WYTYCZNE POLSKIEJ WEWNĘTRZNEJ POLITYKI NARODOWOŚCIOWEJ (Tezy) Sekretariat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Styczeń 1936. Tajne 1. Uwagi ogólne (...) 2. Zadanie W zasadzie polityka ta powinna stawiać sobie za zadanie asymilację państwową (wychowanie obywatela, posiadającego prawa i znającego swe obowiązki obywatelskie) mniejszości narodowych, rezygnując z dążenia do asymilacji narodowej (wynarodowienia), a tym bardziej językowej, drogą przymusu. (...) Uwaga wspólna dla kwestii białoruskiej i ukraińskiej 1. Należy zwalczać nowy obrządek wschodnio-słowiański Kościoła katolickiego. 2. Należy dążyć do jak najszybszego wprowadzenia w życie statutu zewnętrznego i wewnętrznego Kościoła Wschodniego (Cerkwi Prawosławnej) w Polsce, opartych na zasadach autokefalii, soborowosci i jedności ponadnarodowościowej Kościoła; należy dążyć do derusyfikacji Kościoła Prawosławnego w Polsce. (...) AAN, MSW, Wydział Narodowościowy, 802. * Dokumenty zaczerpnięto z wydań: Ahhcum JlejwdeiąuHu, nacr. 5, pen. I. FBO3fla, Hłk) HopK 1993, c. 127-145 patrz też M. Siwicki, Dzieje konfliktów polsko--ukraińskich, 1.1, Warszawa 1992, s.252-311. 346 Problemy Łemkowszczyzny DOKUMENT 2 PLAN PRACY NA TERENIE ŁEMKOWSZCZYZNY (woj. krakowskie i lwowskie) będący przedmiotem dyskusji Komitetu Wojewódzkiego dla spraw Łemkowszczyzny w dniu 27 maja 1938 r. Cel i zadania akcji propaństwowej na Łemkowszczyźnie Ze stanowiska polskiej racji stanu na Łemkowszczyźnie wysuwają sie następujące zadania: a) Odseparowanie Łemków od wrogich nam (Polaków - M.S.) wpływów z zewnątrz (ZSRR, Czechosłowacja i emigracja łemkowska bądź otendencjacli sowietofilskich, bądź też wielkoruskich), jak również odśrodkowych wpływów ze Lwowa nacjonalistów ukraińskich i staroruskich, b) Poddanie Łemków pod wpływ kultury polskiej i ścisłe związanie ich z Państwem Polskim (asymilacja państwowa), c) Polonizacja Łemków, czyli asymilacja narodowa. To ostatnie zadanie obliczane jest na kilka pokoleń, natomiast dwa pierwsze są i powinny być konsekwentnie realizowane na wszystkich odcinkach życia społecznego i gospodarczego już obecnie (...) 1. Dziedzina szkolnictwa: a) Ostateczna selekcja personelu pedagogicznego publicznych szkól powszechnych na Łemkowszczyźnie w kierunku usunięcia nauczycieli Rusinów i zastąpienia ich przez nauczycieli Polaków mężczyzn, którzy odbyli służbę wojskową, z tym, że spośród nauczycielek Polek pozostałyby na Łemkowszczyźnie żony oficerów Straży Granicznej, funkcjonariuszy Policji Państwowej oraz innych urzędników i funkcjonariuszy państwowych i samorządowych. b) Systematyczne urządzanie w okresie wakacyjnym kursów dla nauczycieli Polaków i odpowiednie przeszkalanie ich do pracy na tym terenie. c) Stopniowe ograniczanie w szkołach publicznych powszechnych języka łemkowskiego na korzyść języka polskiego (aż^do całkowitego usunięcia języka łemkowskiego w końcowym etapie), z tym, że w ciągu najbliższych lat językruski(łemkowski)pozostałbyjako język nauczania tylko w I oddziale, natomiast w II, III i IV oddziałach jako przedmiot i pomocniczy język Problemy Łemkowszczyzny 347 nauczania, przy czym w I klasie język polski byłby wykładany od 1 .II każdego roku. Jako ogólną zasadę należy ustalić forytowanie języka polskiego w publicznych szkołach powszechnych na Łemkowszczyźnie bądź to na podstawie formalnej, bądź to na podstawie braku reakcji. (...) t) Bezpłatne zaopatrywanie niezamożnych dzieci w elementarze polskie oraz podręczniki do historii i geografii Polski. g) Wobec wyczerpania poprzedniego nakładu, wydanie przed rokiem szkolnym 1938/39 elementarza i czytanek w języku łemkowskim jednakże wyłącznie alfabetem łacińskim, nie zaś cyrylicą, dla pierwszych trzech oddziałów szkoły powszechnej po uprzednim usunięciu z tych podręczników rusycyzmów i ewentualnego wprowadzenia zamiast nich polonizmów. Niezmuszanie jednak dzieci do nabywania podręczników w języku łemkowskim. (...) k) Udzielanie zapomóg dla nauczycieli pracujących na Łemkowszczyźnie ze względu na trudne warunki pracy. 2. Oświata pozaszkolna (...) e) Dalsze prenumerowanie dla szkół powszechnych na Łemkowszczyźnie czasopisma dla młodzieży "Płomyk". f) Organizowanie i kierowanie na Łemkowszczyznę wszelkiego rodzaju wycieczek, kolonii i półkolonii organizacji społecznych polskich dla prowadzenia przez nie akcji propaństwowej w terenie i promieniowania kultury polskiej. (...) 3) Akcja wśród młodzieży a) Otoczenie opieką młodzieży szkolnej oraz tej, która opuściła już szkołę przez tworzenie oddziałów harcerstwa polskiego i kół byłych wychowanków szkół powszechnych. b) Zapewnienie na koszt Skarbu Państwa niezamożnym dzieciom Polaków na Łemkowszczyźnie i dzieciom Łemków w internatach polskich całkowitego utrzymania oraz nauki w gimnazjum i liceum, a ewentualnie i w wyższych zakładach naukowych celem wychowania ich na lojalnych obywateli państwa i obsadzania następnie przez nich stanowisk nauczycieli, księży gr.-kat. itp. Wskazane jest, by młodzież ta za wyjątkiem kandydatów na księży gr.-kat. przechodziła na obrządek rzym. -kat. W związku z tym zachodzi konieczność likwidacji Ruskiej Bursy w Gorlicach jako rusyfikującej ludność i wytwarzającej szkodliwy separatyzm. (...) AAN, MSW, Wydz. Naród. 1058. '318 Problemy Łemkowszczyzny DOKUMENT 3 PROTOKÓŁ posiedzenia Komitetu Wojewódzkiego dla spraw Łemkowszczyzny, odbytego w dniu 27 maja 1938 r. w Krakowie Przewodniczący: dr Józef Tymiński, Wojewoda Krakowski. Obecni: P. Sawicki. Naczelnik Wydziału Narodów, Min. Spraw Wewnętrznych; mgr Paprocki, Dyrektor Biura Polityki Naród. Prezydium Rady Ministrów; mjr. Perucki, delegat Ministerstwa Spraw Wojskowych; wizytator Ręgorowicz, delegat Min. WRiOP; generał Łuczyński, Dowódca OK Nr. V w Krakowie; ppłk. Grefner z OK Nr X w Przemyślu; mjr. Bartosik z OK Nr V w Krakowie; Stypiński, Kurator Okręgu Szkolnego w Krakowie; Naczelnik Garbacki, delegat Okr. Dyrekcji Kolei Państwowych w Krakowie; dr Smoleński, prof. UJ; dr Małaszyriski, Wicewojewoda Krakowski; Michniewski, Naczelnik Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Woj. w Krakowie; inż. Wąsowski, Naczelnik Wydz. Komun.-Budowl. Urzędu Wojew. w Krakowie; inż. Szerląg, Kierownik Oddz. Rolnictwa Urzędu Wojew. w Krakowie; radca Sługocki, delegat Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Wojew. we Lwowie; dr Łach, Starosta Nowosądecki; Bucior, Starosta Sanocki; insp. Rodkiewicz, Komendant Zach. Mai. Okr. Insp. Str. Grań. w Krakowie; nadkom. Ruciński, Komendant Inspektoratu Str. Grań. w Jaśle; inż. Rościszewski, delegat Izby Rolniczej w Krakowie; inż. Muller, delegat Izby Rolniczej we Lwowie; dyrektor Urbańczyk, delegat Zarządu Głównego TSL; Piątkowski, delegat Sekretariatu Porozumiewawczego i TSL; mgr Alexandrowicz, radca Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Woj. w Krakowie; dr Wojnarowski, referendarz Wydz. Społ.-Polit. Urzędu Woj. w Krakowie. (...) Wojewoda Krakowski, dr Tymiński: Nie należy uważać za specjalny sukces w akcji na Łemkowszczyźnie wybudowanie pewnej ilości kilometrów dróg, podniesienie rolnictwa itp., jest to bowiem normalna działalność państwa. Problemy Łemkowszczyzny 349 By jednak działalność tę można było wykorzystać jako specjalny instrument oddziaływania na ludność, by uzyskać pewien efekt polityczny (spolonizowanie Łemków), należy połączyć całą tę akcję gospodarczą z koncepcją polityczną. Wychodząc z tego założenia, nie należy podnosić gospodarczo Łemkowszczyznę, o ile nadal będzie tam wstręt do organizowania się. (...) Naczelnik Sawicki: (...) Z odchyleniem rosyjskim łączy się zagadnienie Kościoła Prawosławnego. W Kościele tym obserwujemy silne prądy narodowościowe, ze swej strony dążymy do tego, by Kościół Prawosławny był polskim Kościołem Prawosławnym, napotyka to jednak na poważne trudności. Toteż i na terenie Łemkowszczyzny musimy pilnie obserwować, czy Kościół Prawosławny nie zdradza tendencji nam wrogich i na zjawisko to odpowiednio reagować. Stałe więc i wyczerpujące oświetlanie tego odcinka jest rzeczą konieczną, gdyż na stosunki narodowościowe i wyznaniowe usiłują oddziaływać czynniki nam obce. C) P. Wojewoda Tymiński przechodzi następnie do omówienia sprawy urządzenia burs, w których by młodzież łemkowska była z miejsca polonizowana. Zaznacza, że obecnie nie ma na Łemkowszczyźnie elementu inteligenckiego łemkowskiego, który poczuwałby się do odrębności łemkowskiej, młodzież bowiem stopniowo ukrainizuje się, natomiast starsi działacze są to oportuniści typu staroruskiego. Z tego stanu rzeczy wypływa wniosek, że bursa ruska w Gorlicach nie może być w żadnym wypadku popierana przez rząd i czynniki społeczne polskie. Dzieci z Łemkowszczyzny należy wychowywać w bursach polskich w tym celu, by mieć z nich następnie kandydatów na nauczycieli, księży gr.-kat. itp. Jest to sprawa paląca, więcej bowiem zdziała jedno dziecko łemkowskie odpowiednio wychowane aniżeli 10 kół tego lub innego towarzystwa. Dzieci te bowiem odseparowane od instytucji ruskich będą w czasie wakacji roznosicielami polskości wśród swych rodzin. P. Naczelnik Sawicki uważa projekt wysunięty przez p. Wojewodę za słuszny, gdyż tylko tą drogą zdobyć można dla polskości element zdolny i szlachetny, który następnie przyczyni się do promieniowania kultury polskiej na Łemkowszczyźnie. 350 Problemy Łemkowszczyzny (...) P. Wojewoda Tymiński wypowiada się przeciwko wnioskowi | Piątkowskiego, gdyż koncentracja większej ilości młodzieży ruskiej w jedn\ i < zakładzie naukowym, czy też internacie polskim, jak wykazuje dotychczasow doświadczenie, daje wyniki ujemne. Wskazanym przeto byłoby rac/i zainteresowanie tym projektem innych ośrodków i burs bogatych polskich umieszczenie w nich młodzieży łemkowskiej po jednym lub najwyżej po dwu wychowanków w każdej bursie. Należałoby ponadto tak pokierow.i wychowaniem młodzieży łemkowskiej wbursachpolskich, by sama onados/l do przekonania o pewnej wyższości obrządku rzym.-kat. i przeszła na to obrządek. (...) Wniosek p. Wojewody w sprawie kształcenia młodzieży łemkowskiej w bursach polskich przyjęty został przez zebranych. P. Wizytator Ręgorowicz porusza trudności przy rozstrzyganiu sprau personalnych nauczycielstwa. Poszczególni wojewodowie żądają stali przenoszenia nauczycieli Rusinów z terenu ich województw na teren innycl województw. Wynik tego jest taki, że nauczyciel Rusin przeniesiony tam gdzie jest trochę Rusinów, potrafi teren rozruszać i wytworzyć nowy ośrodil-ruski. Jednocześnie wojew. zachodnie protestują przeciwko przesyłaniu di ¦ nich elementu ruskiego. W tych warunkach Min. WriOP idzie po linii usuwania nauczycieli Rusinów tam, gdzie zachodzi istotna tego potrzeba, jednak nie wszędzie Reasumując powyższe zaznacza p. Wizytator Ręgorowicz, że wskazana jesi pewna ostrożność w dokonywaniu przesunięć personalnych i pożądanym byłoby raczej wykorzystywanie drogi dyscyplinarnej (...) P. Wojewoda Tymiński w związku z przemówieniem p. Wizytator;i Ręgorowicza oświadcza, że wprowadzenie alfabetu łacińskiego do podręczników łemkowskichjestprojektem maksymalnym, które niekoniecznie ma być od razu forsowany. (...) P. Kurator Stypiński oświadcza, że wprowadzenie alfabetu łacińskiego do czytanek łemkowskich zamiast cyrylicy byłoby w czasie obecnym eksperymentem zbyt ryzykownym. Należy pamiętać, że gr.-kat. wyznanie Problemy Łemkowszczyzny 351 korzysta w cerkwi z modlitewników drukowanych cyrylicą. Gdyby więc już obecnie wprowadzone zostały do kalendarza i czytanek w j ęzyku łemkowskim czcionki łacińskie, to wówczas niezwłocznie cała nauka cyrylicy przeniosłaby się do cerkwi gr.-kat. Sprawa używania cyrylicy łączy się również z kalendarzem juliańskim. Natomiast, zdaniem p. Kuratora, można by było I liż obecnie przyzwyczajać Łemków do alfabetu łacińskiego przez drukowanie tym alfabetem części artykułów w czasopiśmie "Łemko" i w kalendarzu. Na marginesie uchwały o kształceniu młodzieży łemkowskiej w szkołach i bursach polskich, p. Kurator podkreśla, że należy mieć na uwadze wychowanie nie tylko młodzieży męskiej, lecz również i młodzieży żeńskiej, kobieta bowiem jest elementem bardziej konserwatywnym i opornym na wynarodowienie. C) P. Starosta Bucior, nawiązując do trudności wycofania nauczycieli Rusinów, przed którymi bronią się województwa centralne, zauważa, że trudności tych można by uniknąć, gdyby udało się zredukować pewną ilość kobiet. Zaznacza on, że w bieżącym roku szkolnym na teren powiatu sanockiego przydzielono dość dużo mężczyzn Polaków nauczycieli, przeważnie oficerów rezerwy, na kobietach bowiem nie można opierać pracy na tym terenie. (...) Następnie p. Generał podkreśla konieczność wyzyskania dla celów polonizacji Łemkowszczyzny wszystkich innych organizacji fachowych, np. kółek rolniczych, ustalając jednocześnie jako zasadę, że całą swoją pracę mają one prowadzić wyłącznie w języku polskim. P. Wojewoda Tymiński, przechodząc do omówienia następnego punktu planu pracy, kwestii kościelnej, zaznacza, że rozwiązanie jej napotyka na poważne trudności gdyż z jednej strony odczuwa się ogromny brak pieniędzy dla akcji budowy kościołów i kaplic rzym. -kat. na Łemkowszczyźnie, z drugiej zaś brak jest odpowiednich księży gr.-kat. odpowiadających wymaganiom polskiej racji stanu. W tych warunkach, zdaniem p. Wojewody, należałoby pomyśleć o wytworzeniu księdza specjalnego typu dla terenu mieszanego pod względem narodowościowym.(...) P. Starosta Bucior porusza sprawę obecnego administratora apostolskiego, zaznaczając, iż jest to człowiek nieodpowiedni dla tego stanowiska jako 352 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 353 nieposiadający kwalifikacji, wymaganych ze stanowiska polskiej racji stanu Ze swej strony p. Starosta Bucior wysuwa kandydaturę b. kanclerza Administratury ks. Polańskiego, kandydatura ta jednak spotkała się z wyraźnym sprzeciwem obecnych. P. Wojewoda Tymiński zaznacza, że sprawa właściwej obsady Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny zostanie rozwiązana pomyślnie dopiero wówczas, gdy stanowisko to zostanie obsadzone przez księdza Polaka, który przejdzie na obrządek wschodni. (...) P. Wojewoda Tymiński, zamykając posiedzenie, zwraca się z prośbą do p. Dyrektora Paprockiego i p. Naczelnika Sawickiego, by sprawę funduszów na akcję na Łemkowszczyźnie poruszyli u właściwych czynników, dotychczas bowiem sprawa ta pozostaje otwarta. Chodzi mianowicie o wyjednanie 500 000 zł na Łemkowszczyznę. (...) Sekretarzował: Mgr B. Aleksandrowicz, radca Przewodniczący dr J. Tymiński Wojewoda AAN, MSW, Wydz. Naród. 1058 DOKUMENT 4 Sprawozdanie z działalności Podhomitetu dla spraw Łemkowszczyzny za czas od 21 maja 1937 do 20 maja 1938 r. I. Dział polityczny (...) Po wydaleniu jednak w ubiegłym roku z pasa granicznego na terenie łemkowskim kilku działaczy, a m.in. emerytowanego nauczyciela Kostiwa, wybitnego działacza, nacjonalisty ukraińskiego z powiatu nowosądeckiego, wiadomość o tym podziałała bardzo ostudząjąco na tych działaczy ukrainofilów, którzy obawiają się podobnego losu. Dlatego działalność ich bądź zupełnie, bądź też znacznie osłabła, lub też przeszła na teren konspiracyjnego działania, które jednak swym zasięgiem nie dociera do szerszego ogółu ludności. (...) II. Dział oświatowo-społeczny C) 2) (...) Celem należytego przygotowania kandydatów, którzy mieli objąć placówki po nauczycielach przeniesionych z terenu łemkowskiego, zorganizowano kurs nauki języka ruskiego w Nowym Sączu i Sanoku, a nadto w ciągu roku odbywały się zjazdy i konferencje przy udziale inspektorów szkolnych, na których omawiano warunki i taktykę pracy na terenie szkół łemkowskich. 3) Przeprowadzono likwidację szkół łemkowskich w tych miejscowościach, gdzie istniały obok siebie szkoły polskie i łemkowskie. Równocześnie podnoszono stopień organizacyjny szkół polskich na terenie łemkowskim (np. ze szkoły pierwszego stopnia utworzono szkołę drugiego stopnia) przy równoczesnym dodawaniu nowych sił nauczycielskich polskich. 4) W celu roztoczenia opieki nad rodzinami polskimi i mieszanymi, mieszkającymi wśród Łemków, przeprowadzono rejestrację tych rodzin i ich dzieci, które w szkołach na Łemkowszczyźnie pobierająnaukę tylko w języku polskim. Nadto tym dzieciom zapewniono naukę religii rzym.-kat. nawet wtedy, gdy do szkoły uczęszczało tylko jedno dziecko polskie. Niezależnie od tej opieki moralnej prowadzona była również akcja dożywiania najbiedniejszych dzieci i dostarczania im bezpłatnie podręczników i książek polskich. W niektórych miejscowościach organizowano przy szkołach świetlice uczniowskie, w których dzieci pod kierunkiem polskich nauczycieli znajdowały opiekę i pomoc w nauce. (...) III. Dział wyznaniowy 1) Rzym.-katol. - W 1937 r. uzyskano dotacje dla probostwa w Żegiestowie Zdroju i dla rektoratów w Łabowej pow. Nowy Sącz i Wysowej pow. Gorlice. Niezależnie od tego rozpoczęto prace przygotowawcze do budowy kościołów i kaplic na terenie całej Łemkowszczyzny. W zrozumieniu znaczenia kościołów rzym. -kat. dla podniesienia ducha narodowego polskiego czynione są starania o utworzenie parafii rzym.-kat. na terenie łemkowskim w Kąclowej pow. Nowy Sącz, Żegiestowie pow. Nowy Sączy, Skalniku pow. Jasło, Komańczy pow. Sanok oraz rektoratów w Wysowej pow. Gorlice, Łabowej pow. Nowy Sącz, Cisnej pow. Lesko, Hucie Polskiej pow. Krosno, Śniemicypow. Gorlice, Odernem pow. Gorlice, Gładyszowie pow. Gorlice, Męcinie pow. Gorlice, Wierchomli Wielkiej pow. Nowy Sącz, Izbach pow. Gorlice. (...) V. Zagadnienia społeczno-gospodarcze. Główny wysiłek w ub. i bieżącym roku był skierowany na zorganizowanie w ośrodkach kółek rolniczych i sklepów spółdzielczych polskich, prowadzonych przez Polaków. (...) AAN, MSW, Wydz. Naród. 1058. Problemy Łemkowszczyzny DOKUMENT 5 MSW 1080 Warszawa, dn. 27.VII.38 r. Wydz. PN Ref. Wyznaniowy NOTATKA w sprawie pomieszczania alumnów Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny Przy organizowaniu Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny nie zwrócono uwagi na sprawę zasadniczej wagi, jaką jest wychowanie nowego pokolenia kapłanów dla uzupełnienia naturalnych ubytków i prowadzenia celowej polityki personalnej. Alumni Administratury są wychowani bądź to w Seminarium częstochowskim w Krakowie, bądź też w mniejszej liczbie (4) w Seminarium w Tarnowie. W obydwu środowiskach są pozbawieni możności nauki liturgii w obrządku wschodnim - nie mają też własnego kierownictwa odpowiedzialnego za ich nastawienie ideowe, stąd też, wg. posiadanych informacji - poziom ich przygotowania na terenie Łemkowszczyzny jest niewystarczający. Stan ten winien zostać możliwie szybko usunięty. Musi zaistnieć Seminarium duchowne dla Łemkowszczyzny. Jedynym właściwym miejscem dla niego jest siedziba Administratora Apostolskiego, tj. Sanok. Przez utworzenie tam Seminarium usunęłoby się charakter tymczasowości i podniosłoby się powagę Administratora, zapewniając mu równocześnie realny wpływ na wychowanków. Niewątpliwie organizacja nowej instytucji będzie wymagała środków finansowych. Rząd RP ze względów interesu państwowego poniósł już tak znaczne koszty przy organizowaniu Administratury Apostolskiej, że dalszy wydatekjesttylko konsekwencją istniejącej sytuacji, bez niego bowiem sama sprawa uwolnienia Łemkowszczyzny od wpływów ukr. nie zostanie załatwiona. Drugim ważnym zagadnieniem jest kwestia święcenia kapłanów dla Łemkowszczyzny, wychowanych w Seminariach ^łacińskich. Nie może jej dokonać Administrator Apostolski, ponieważ nie jest biskupem. Nie mogą tego również uczynić biskupi łacińscy, więc z konieczności po święcenia muszą udawać się klerycy do ukr. biskupów we Lwowie, Przemyślu i Stanisławowie. Problemy Łemkowszczyzny 355 Nie ulega wątpliwości, że nawet kilkudniowy pobyt w ośrodkach nacjonalistycznych ukr. Jakimi są Seminaria we Lwowie i Przemyślu - może wywrzeć wybitnie ujemny wpływ na niewyrobionych kleryków i tej sytuacji należy zapobiec. WNIOSKI Zdaniem Wydz. PN. należy odnieść się do Min. WR i OP z wnioskiem o utworzeniu Seminarium duchownego dla Łemkowszczyzny w Sanoku. Gdyby to w bieżącym roku ze względu na trudności organizacyjne okazało się niemożliwe, należy wykluczyć Tarnów jako siedzibę Seminarium, nie jest bowiem celowym podciąganie żywiołu ruskiego aż pod sam Kraków. Jedynie właściwym miejscem byłaby wówczas Warszawa, gdzie alumni mogliby studiować na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu, a pomieszczenie ich pod kierownictwem kapłana gr. ras. bądź przy Seminarium łacińskim, bądź też w którymś z łacińskich klasztorów. Ważną jest rzeczą, że w Warszawie istnieje cerkiew ob. gr. rusińskiego, gdzie alumni mogliby nauczyć się właściwych form liturgicznych. Są to jednakowoż Bazylianie, którzy ulegają Metr. Szeptyckiemu. Odnośnie trudności ze święceniami, to najwłaściwszym byłoby nadanie Administratorowi dla Łemkowszczyzny godności tyt. biskupa (o czym ks. dr Medwecki marzy) - a gdyby to okazało się na razie trudnym, czy nieaktualnym, należy stworzyć zasadę, że święceń może udzielać tylko ks. biskup Chomyszyn ze Stanisławowa, wzgl. sufrągan dr Łatyszewski, którzy by na uroczystość tę byli zapraszani do Warszawy i tutaj jej dokonywali w cerkwi obrządku gr. rus. DOKUMENT 6 AAN. MSW 1058 PN. 7241/I/tj./38 Tajne 16 lipca 1938 Subwencja na stypendium dla młodzieży szkolnej z Łemkowszczyzny Do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Wojewoda Krakowski pismem Nr SPa4/tjn./12/38 z 12.21.VI. br. zwrócił się do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego 356 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny z prośbą o przyznanie odpowiedniej kwoty na stypendia dla młodzieży szkolnej z Łemkowszczyzny. Prowadzona od kilku lat na Łemkowszczyźnie akcja w kierunku odseparowania Łemków od wpływu ukraińskiego nacjonalizmu natrafia na duże trudności, wobec braku miejscowej inteligencji, która by posiadała wyraźne poczucie odrębności Łemków od Ukraińców i Starorusinów i mogła być skutecznie wykorzystana do pracy propaństwowej w tym terenie. Pełnowartościowy typ społecznego działacza łemkowskiego można będzie uzyskać przez wspólne wychowanie w polskich internatach z młodzieżą polską, odpowiedniego zastępu młodzieży łemkowskiej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych mając powyższe na względzie, prosi o przychylne ustosunkowanie się do wniosku Wojewody krakowskiego w sprawie utworzenia funduszu stypendialnego dla młodzieży szkolnej z Łemkowszczyzny. Równocześnie Ministerstwo zauważa, że akcją stypendialną objęta będzie w pierwszym rzędzie miejscowa młodzież polska, gdyż żywioł polski na Łemkowszczyźnie nieliczny i przeważnie finansowo źle sytuowany wymaga opieki i pomocy ze strony właściwych czynników. Ministerstwo prosi o zakomunikowanie o zajętym stanowisku. /W. Żyborski/ Dyrektor Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych DOKUMENT 7 Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego 357 Tajne Warszawa, dn. 1 październ., 1938 r. MINISTERSTWO NrV/tj.-642/38 SPRAW WEWNĘTRZNYCH W odpowiedzi należy powołać się na Nr powyższy Administratura Apostolska dla Łemkowszczyzny. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego pr^es j drugostronne do poufnej wiadomości.- Dyrector Departamen /H. Dunin-Borko\vski/ DOKUMENT 8 Odpi is Warszawa, dn. październ. 1938 r. NrV/tj.-642/38 Pan Minister Spraw Zagranicznych Z wyjaśnień, udzielonych dnia 29 IX br. przez ks. Medweckieeo Administratora Apostolskiego dla Łemkowszczyzny, wynikałoby że Nuncjatura nosi się z zamiarem wystąpienia na drodze dyplomatycznej wobec Rządu Polskiego w sprawie rozszerzenia Administratury na powiat Leski i na parafie obrządku grecko-rusińskiego w Krakowie oraz w spra • przemianowania tej Administratury na normalną diecezję. W związku z powyższym mam zaszczyt podać do wiadomości J>arl Ministra, iż - zdaniem moim - rozciągnięcie Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny na parafie obrządku grecko-rusińskiego w poww leskim byłoby rzeczą dla nas korzystną. Natomiast odmienne znajduję stanowisko, o ile chodzi o włąc2en' parafii obrządku grecko-rusińskiego w Krakowie do tej AdministratUrv Uważam bowiem, iż należałoby doprowadzić, by parafie obrządku greck -ukraińskiego, znajdujące się poza obecną zachodnią granicą Administratury a podlegające jeszcze dziś Biskupowi przemyskiemu obrządku greek rusińskiego, zostały poddane pod jurysdykcję miejscowego Ordynariusz obrządku łacińskiego. Sądzę, iż okazją do zrealizowania tego postu! tu mogą stać się albo rokowania o rozszerzenie Administratury na po\vfat leski, albo też rok 1944, w którym kończy się pierwsze dziesięciole " ważności tajnego Układu ze Stolicą Apostolską w sprawie utworzenia te; Administratury. 358 Problemy Łemkowszczyzny O ile chodzi o projekt przemianowania Administratury Apostolskiej dla Łemkowszczyzny na diecezję, to uważam, iż nie byłoby to dla nas rzeczą wskazaną. Do tego czasu bowiem odpowiedniego skrystalizowania się stosunków wyznaniowo-narodowościowych na tym terenie należałoby - zdaniem moim - unikać nadawania organizacji hierarchiczno-kościelnej form trwałych. - Minister W. Swiętosławski AAN, MSW, 1080 DOKUMENT 9 Odpis. Dowództwo Okręgu Korpusu nr VI. Okręgowy Urząd W(ychowania) F(izycznego) IP. (rzygotowania) W(ojskowego). L.dz. 370/tj.org.pw. Tel. 222-15 Lwów, dnia ... stycznia 1939 r. Możliwości stworzenia większości polskiej w Malopolsce Wschodniej Stworzenie istotnej większości polskiej nawet w kilku powiatach Małopolski Wschodniej miałoby olbrzymie znaczenie tak ze względu na politykę zagraniczną, jak i na wewnętrzną. (...) Środki Stworzyć większość polską przez (...) d) przeprowadzić kontrolę ksiąg metrykalnych od r. 1863, tj. od czasu konkordii, w myśl której paroch chrzczący dziecko obcego obrządku miał metrykę oddać właściwemu proboszczowi. Tą drogą, a więc całkowicie legalną spodziewam się osiągnąć tak wielkie rezultaty, iż da nam to zdecydowaną większość polską. (...) 2) powiększyć ilość parafii, dobierając odpowiednicłfksięży, 3) parcelować ziemię tylko między Polaków, 4) powiększyć ilość domów ludowych. (...) AAN, MSW, 887 Problemy Łemkowszczyzny 359 DOKUMENT 10 Ministerstwo Przemysłu i Handlu (Wzmocnienie elementu polskiego w Malopolsce Wschodniej) I. Naczelne wytyczne akcji. 1) Należy przyjąć, że właściwe rozwiązanie kwestii ukraińskiej w Malopolsce Wschodniej w sensie pozytywnym dla państwowości polskiej w obecnej sytuacji leży przede wszystkim w płaszczyźnie szybkiego uzyskania przewagi liczebnej (ponad 50%) i dynamicznej, a w szczególności zaś gospodarczej żywiołu polskiego nad ukraińskim. (...) 3) Za jedną jednak z najważniejszych przeszkód, stojących na drodze do stworzenia silnego polskiego stanu mieszczańskiego w Malopolsce Wschodniej należy uznać wyjątkowe opanowanie miast i miasteczek w tej dzielnicy przez element żydowski. (...) W Małopolsce Wschodniej rozwiązanie problemu żydowskiego na korzyść elementu polskiego w dużym stopniu warunkuje sukces akcji, mającej na celu zapewnienie przewagi polskości oraz trwale ugruntowanie państwowości polskiej w tej dzielnicy. Toteż jest rzeczą niezbędną zastosowanie metod i środków tego rodzaju, aby z jednej strony mógł być zdecydowanie wstrzymany rozrost żydowskiego gospodarczego stanu posiadania oraz aby tempo rozwoju gospodarczego elementu ukraińskiego doznało możliwie większego osłabienia - z drugiej zaś, aby dla elementu polskiego stworzone zostały jak najlepsze warunki, umożliwiające jego rozwój gospodarczy i co za tym idzie również zwiększenie liczebności. (...) W związku z tym jest rzeczą niezmiernie pilną nasilenie państwowej akcji inwestycyjnej w Małopolsce Wschodniej. (...) AAN, PRM, akta grupowe 148-264, s. 262 I 360 Problemy Łemkowszczyzny DOKUMENT 11 Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ściśle tajne. Główne wytyczne polityki emigracyjnej na obszarze woj. lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego. (...) II. Oddziaływanie przy pomocy emigracji. Emigracja zamorska jest emigracją bezpowrotną i z tego względu winna być udostępniona ludności ruskiej przede wszystkim z terenu wymienionych 13 powiatów. Emigracja kontynentalna, w 80% sezonowa, jest na ogół emigracją zarobkową i czasową i jako taka winna przede wszystkim obejmować element polski. Oba rodzaje winne być stosowane w zależności od oblicza etnograficznego, gospodarczego i geopolitycznego. W odniesieniu do województw południowo-wschodnich stosuje się wymienione niżej zasady. III. Emigracja zamorska. W zakresie emigracji zamorskiej Ministerstwo Opieki Społecznej stosuje następując wytyczne: 1) Zakazana jest rekrutacja Polaków z terenów o ludności mieszanej, 2) Akcja rekrutacyjna kierowana jest głównie na ludność mniejszościową, zamieszkałą na terenach mieszanych, o chwiejnej przewadze ludności polskiej lub mniejszościowej (jaknp. 13 wyżej wymienionych powiatów). 3) Nie hamuje się emigracji mniejszości z innych terenów. (...) W związku z tym potrzebna wydatna akcja Ministerstwa Spraw Zagranicznych w kierunku umożliwienia Rusinom wyjazdu do szeregu krajów imigracyjnych oraz odpowiednie skierowanie możliwie wszystkich kredytów z budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych na popieranie osadnictwa ruskiego w krajach zamorskich. Pewne posunięcia w tym kierunku zostały już podobno poczynione. (...) « AAN, PRM, akta grupowe, 148-264, s. 29 Problemy Łemkowszczyzny 3(>l DOKUMENT 12 Ściśle tajne. Projekt uchwał Rady Ministrów w sprawie akcji zmierzającej do wzmocnienia elementu polskiego w Małopolsce Wschodniej. Zgodnie z wytycznymi, udzielonymi przez P. Marszałka Polski Edwarda Śmigłego Rydza na posiedzeniu Rady Ministrów w dniach 25 i 28 stycznia 1939 r. (...), na posiedzeniu w dniu ... marca 1939 roku, obradując w obecności p. Marszałka Polski Edwarda Śmigłego Rydza, uchwala co następuje: (...) C. W dziedzinie wzmocnienia elementu polskiego, zamieszkałego w Małopolsce Wschodniej. A) W zakresie spraw kulturalnych (...) 2) plany godzin, dostosowane do obecnej organizacji szkolnictwa w szkołach dwujęzycznych (również tzw. ruskich) będą wykorzystane do wprowadzenia zmian na korzyść języka polskiego. 3) w powiatach na zachód od Sanu istniejące szkoły dwujęzyczne lub tzw. ruskie zostaną zmienione na szkoły z polskim językiem nauczania. (...) 6) zastosowana zostanie odpowiednia polityka w dysponowaniu personelem nauczycielskim, mianowicie: a) w szkołach, gdzie jest choćby nieznaczna liczba dzieci polskich, powinien być nauczyciel Polak, b) w każdej szkole o dwóch lub więcej nauczycielach nauczyciele Rusini nie powinni mieć przewagi liczebnej, c) z reguły nauczyciele ruscy winni być zatrudniani w szkołach, w których są wyłącznie dzieci ruskie, d) stanowiska kierownicze winne być powierzane głównie Polakom, w szczególności w szkołach z dziećmi polskimi, e) w pasie granicznym winni być zatrudnieni wyłącznie nauczyciele Polacy (mężczyźni). AAN, PRM, akta grupowe, sygn. 148-264, s. 390-447 362 Problemy Łemkowszczyzny (...) 4) (...) Na szkolenie polskiej służby domowej zostanie zwrócona szczególna uwaga, ponieważ w ostatnich latach ta dziedzina pracy uległa wybitnemu zukrainizowaniu: w br. będą zorganizowane kursy dla pracownic domowych we Lwowie: w razie potrzeby Fundusz Pracowniczy udzieli pomocy finansowej takim samym kursom w innych ośrodkach miejskich Małopolski Wschodniej (...) (...) 1. W stosunku do Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego nastąpi: 1) zasilenie organizacji kościelno-hierarchicznej oraz sieci placówek tegę obrządku, mianowicie: a) utworzona i zorganizowana zostanie w 1939 r. nowa diecezja obrządk| łacińskiego w Stanisławowie. b) po zamianowaniu ordynariusza tej diecezji Ministerstwo WR i O\ wystąpi do Watykanu o zamianowanie biskupa-sufragana z siedzibą Tarnopolu. c) od 1 kwietnia br. Ministerstwo WR i OP przydzieli dla Małopolsl Wschodniej łącznie z Łemkowszczyzną 34 etaty proboszczowskie i lj etatów wikarialno-rektorskich; 2) wzmocnienie kadr kleru obrządku łacińskiego drogą: a) przerzucenia na ten teren księży (zakonników) z innych diecezji (Arcybiskup Twardowski wyraził zgodę na przyjmowanie zakonników i księży z innych diecezji, którzy by się zgłosili do niego. Ministerstwo WR i OP przeprowadzi w najbliższym czasie odpowiednie rozmowy z właściwymi prowincjałami zakonów). (...) 2. w stosunku do kościoła grekokatolickiego przez: 1) ochronę ludności polskiej przed dążeniami ukrainizacyjnymi w cerkwi grekokatołiekiej. 2) dołożenie starań, aby Polacy grekokatolicy mieli zapewnioną opiekę duszpasterską przez duchownych narodowości polskiej, a w każdym razie przez uwzględnienie przy wykonywaniu duszpasterstwa języka polskiego w kazaniach, nauce religii, wydawnictwach religijnych itp. 3) umożliwienie dopływu do seminariów duchownych obrządku Problemy Łemkowszczyzny 363 grekokatolickiego kandydatów narodowości polskiej; Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zbada również możliwość wykorzystania dla pracy duszpasterskiej wśród ludności polskiej obrządku grekokatolickiego księży polskich obrządku łacińskiego, którzy by ad hoc przeszli na obrządek grekokatolicki; 3. w stosunku do placówek prawosławnych na terenie Małopolski Wschodniej Ministerstwo WR i OP rozpatrzy sprawę uznania tych placówek przy okazji ustalenia ogólnej liczby placówek prawosławnych na terenie całej Polski w wykonaniu art. 83 dekretu o stosunku Państwa do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w zależności od lojalności odnośnych księży prawosławnych, zaniechania akcji rusyfikacyjnej oraz od stopnia uwzględnienia postulatów państwowej polityki narodowościowej. (...) 3. Właściwe Ministerstwa zwrócą baczną uwagę na należyte wyzyskanie źródeł finansowych istniejących na terenie Małopolski Wschodniej fundacji pod kątem widzenia potrzeb kulturalno-społecznych ludności polskiej. C) III. Inwestycje (...) ''"¦ 4) (...) [w zakresie] przysposobienia ludności do odpowiedniego przyjmowania turystów letników, kuracjuszy itp., będą dążyły do rozwoju ośrodków turystycznych oraz miejscowości letniskowych (w szczególności na Łemkowszczyźnie i w Karpatach Wschodnich), zwracając uwagę przede wszystkim na te spośród nich, w których zamieszkuje ludność polska. (...) V. W zakresie rzemiosła, przemysłu i handlu: (...) 2) władze państwowe i samorządowe wydadzą zarządzenia, aby przy przetargach na roboty i dostawy państwowe i samorządowe przede wszystkim uwzględniano polskie sfery gospodarcze. (...) D. W dziedzinie środków zmierzających do strukturalnych zmian narodowościowych Małopolski Wschodniej. 364 Problemy Łemkowszczyzny I. Osadnictwo wiejskie. 1. Akcja parcelacyjno-osadnicza zostanie oparta na następującyc założeniach: 1) dla wykorzystania pozostającego zapasu ziemi na zwiększenie liczboy elementu polskiego zostaną utrzymane stosowane od paru lat rygory p rz parcelacji prywatnej, chroniące przed przechodzeniem ziemi w rec niepolskie; 2) z istniejącego zapasu ziemi zostanie przeznaczona poważna część na nowe kolonie, które obsadzane będą przede wszystkim przez element polski z powiatów zachodnich województwa lwowskiego; miejscowa ludno.śi ukraińsko-ruska będzie osadzana tylko w takiej liczbie, aby nie wywohn przeświadczenia niemożności otrzymania w ogóle przez ludność tę ziemi pod osadnictwo; z tych samych względów należy przeciwstawić się szerzeniu wśród społeczeństwa polskiego hasła: "Ani piędzi ziemi dla Ukraińców!"... ODWIECZNY PROBLEM ZIEMI Francuski uczony Daniel Beauvois we wstępie do swej książki pod wymownym tytułem Walka o ziemię. Szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem ukraińskim (Sejny 1996) dowodzi najbardziej podstawowych przyczyn konfliktów polsko--ukraińskich. Zrozumienie dziejów bitwy o ziemię stanowi - zdaniem autora - "konieczny warunek właściwego rozwiązania dzisiejszych trudności związanych z wprowadzeniem na terenach byłego Związku Sowieckiego gospodarki rynkowej". W czterech rozdziałach swej znakomitej książki profesor D. Beauvois przedstawił: 1) "etapy, sposoby oraz skutki wojny o ziemię, którą Rosjanie toczyli przez lat czterdzieści z Polakami na Ukrainie i której ostatecznie nie wygrali Ukraińcy"; 2) konsekwencje zniesienia pańszczyzny i reakcje Polaków na ową "wolność" ludu; 3) problem roztopienia się wśród chłopstwa ukraińskiego zdeklasowanej szlachty polskiej; 4) sprawę potęgi polskiej obecności na Ukrainie i związane z tym "aspekty niemalże mistycznego uwielbienia przez Polaków, które towarzyszyło skutecznej działalności gospodarczej na Ukrainie". "NASZA SPRAWA - TO ZIEMIA..." Wasyl Stefanyk ZIEMIA Pamięci mego ojca poświęcam O zachodzie słońca wrócił Semen do domu i na swoim podwórzu zastał pięć kutych wozów, pełnych wszelakiego dobra, z kołyską na wierzchu. Wozy były zaprzężone w tęgie konie. Na przyzbie siedzieli starzy i młodzi, wszyscy nieznajomi. Stary Semen, bosy, z butami przerzuconymi przez ramię, powiedział: - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, dobrzy ludzie! Skąd przybywacie i jak się zwiecie? 366 Problemy Łemkowszczyzny - My z Bukowiny, wojna wygnała nas z domu; nazywam się Danyło, a ta stara obok mnie - to moja żona, Maria; to dwie moje synowe z dziećmi i córka też z dziećmi; chcielibyśmy u was przenocować, jeśli przyjmiecie. - Nocujcie, bądźcie tu jako goście. Usiądę obok i pogwarzę z wami, a żona ugotuje wieczerzę. To moja druga żona, młoda i zaradna, jak zechce. - A moja - to pierwsza, pięćdziesiąt lat już ze mną żyje, ale teraz coś się jej pokręciło w głowie i pewnie pochowam ją gdzieś na rozstaju. Rozum straciła w drodze. Dopóki jeszcze widziała naszą wieś, ciągle płakała i uciekała z wozu, synowe ją łapały, ale jak wieś zginęła nam z oczu, po prostu oniemiała. I siedzi jak niema wśród wnucząt... - Nie dziwcie się, dziadku Danyło! Zostawiła swoje słowa na oknach i przy złotych obrazach swej chaty, a one tam, w pustej chacie tłuką się jak te ptaszyny, jak te sieroty, modlitwy szczebioczą po kątach. A stara bez nich zostanie niema... Wejdźcie ze mną do dużej izby i przed świętym Mikołajem odmówcie przy niej modlitwy, a może zrodzi się w niej słowo. Obaj starcy przywiedli babkę do obrazów i głośno odmówili modlitw Ale babka milczała. - Pogubiła swoje słowa przy swoich świętych, tam je musi odnaleźć!' Znowu jest na przyzbie. - Nie moja to sprawa, ale czemuż to, powiedzcie, porzuciliście swoją ziemię na szybkich wozach, na wronych koniach? - Na szybkie wozy i na wronę konie posadziłem dzieci swoje, wujku Semenie, żeby nie oddać ich wrogowi na pohańbienie. Kiedy popa i popadię skuli i powieźli w góry, kiedy nauczyciela w nocy zabrano Bóg raczy wiedzieć gdzie, a wójta powiesili pośród sioła i postawili żołnierza, żeby go nie pozwalał grzebać - wtedy wyrzekłem się swojej ziemi, krewnych swych posadziłem na szybkie wozy, żeby ich nikt nie zhańbił. Kara boża spada na nas za grzechy całego świata. I przed ciężkim dopustem Pana naszego miłosiernego spróbowałem krew swoją, dzieci swoje uwieźć w świat ehrześeijański. - Na wieczerzę wołają, Danyło, nie gniewajcie Boga próżnym szemraniem. * - Jedzcie, jedzcie! Jako te ptaki lecicie nie wiadomo dokąd, a my, Danyło, spróbujemy tej gorzałki, a może rozprostują się wasze zgięte plecy. Problemy Łemkowszczyzny 367 Nikt nie chciał wieczerzać, tylko obaj starcy pociągali wódkę, ale jadła również nie brali do ust. - Idźcie już, dzieci, spać ze swoimi dziećmi, niech wam Bóg pozwoli sny jasne oglądać, a my. starzy jeszcze posiedzimy. - Jeśli nie pogniewacie się, Danyło, to coś wam powiem. - I rozum, i gniew swój zostawiłem na swoim podwórku, starym już przecie, nie mam swego gniazda. - Nie godzi się staremu ptakowi porzucać starego gniazda: sił mu nie starczy na zbudowanie nowego. Przecież lepiej mu głowę złożyć w starym gnieździe, aniżeli gdzieś w rowie przy obcej drodze. - Prawdziwie, Semenie, prawdziwie, dziękuję wam za te słowa. - Gdzieżeście się to wybrali? W trop za panami? Cesarski skarbiec dla nich otwarty, a dla was zamknięty. Obcy tam język, ściany chłodne, wysokie i los rozrzuci was po kamiennych drogach, i tylko we śnie oglądać będziecie naszą miłą ziemię i na pośmiewisko próżnującym panom na kamieniach jarą pszenicę siać będziecie. Bóg nie przyjmie was stamtąd idących, ale wyjdzie na powitanie wasze przed wrota, jeśli legniecie w boju na swej ziemi. Wróćcie na swą ziemię miękkuchną, a tam pobłogosławi was Bóg nawet na szubienicy... - Grzesznym, Semenie, grzesznym przed Bogiem i przed wami. Przecież moje niwy - to jak te dobrze pasione owce: czarne i kędzierzawe. Migiem zawracam wozy z powrotem, żeby nie gniewać Pana Boga. - Nasza sprawa - to ziemia, porzucisz ją - zginiesz, a przylgnąłeś do niej - zabierze ci wszystkie siły, garściami wyczerpie ci duszę; w zapamiętałości źłisz się na nią, ona ci wszystkie wypruwa żyły, ale za to masz bydło i stada owiec, masz także stogi. Za siłę twoją napełni ci ona chatę dziećmi i wnukami, co to się śmieją jak srebrne dzwoneczki, a kwitną niczym kalina... Nie idź, Danyło, z panami, nie szukaj cesarza, bo go nie potrzebujesz, zawsze jakiś przyjdzie do chłopa, żeby brać pogłówne. - Daj wam, Boże, wszystko co najlepsze, Semenie, za wasze słowa. Wracam do domu, niech się dzieje wola boża. A wtem zagadała stara Maria: - Jedźmy, Danyło, do domu, jedźmy! - A to ci chytra baba, jak jej na wierzchu - to zaraz wróciła jej mowa! - No, a teraz wypijemy! Niechaj się wam szczęści! Niechaj Bóg wam 368 Problemy Łemkowszczyzny pozwoli czarną godzinę przeżyć, a kiedy pomrzemy, niechaj kości wasze zetleją w naszej ziemi. I pili obaj staruchowie - ze staruszką pospołu - i śpiewali. Baba siedziała pośrodku, mocno obejmując obu i wyśpiewywała: Tylko moja miła Jak gołąbek siwa Spać się nie położy! Dziecię swe kołysze, List drobniutko pisze, Iz wichrem gaworzy. I prześpiewali tak aż do zorzy, o świtaniu zaś zaturkotały szybkie wozy: Danyło wracał do domu. Słońce już wschodziło, kiedy żegnali się dwaj staruchowie, całując sobie wzajemnie ręce, a czerwone słońce hen, po ziemi, poprzez miedze słało ich cienie. (Tłum. I. Bajkowska) SEN (...) - A ziemię całuj wszędzie, gdziekolwiek byś stąpił: twoja czy obca, ona cię karmi; swoja rodzi i cudza rodzi... Co prawda, to prawda! A ziemia - to wszystko, jeśli tylko twoja. Ona ciebie i ogrzeje, i ubierze, i nakarmi, i do honoru doprowadzi... Zakaszlał, jakby zatrąbił w potężną trąbę. - A jak nie masz swego pola, to nie masz gdzie się podziać na świecie. Och... nie, nie, nie... Podłożył pięść pod głowę. - Długo klepałem biedę na cudzych polach. Ale Pan Bóg mi pomógł, daj tak, Boże, każdemu. Masz - mówi - kęs ziemi, ale nie wypuszczaj go z rąk, trzymaj ją... Zębami trzymaj, kochaj jak żonę, co ci przypadła do serca... (...) (Tłum. I. Bajkowska) Problemy Łemkowszczyzny 369 POLE Takie szerokie i bezkresne, że nie można ogarnąć go wzrokiem. Płynie z wiatrem, tonie w słońcu, zalewa chłopskie zagonki. Niby szeroka i długa sieć rybacka wyławia te małe zagony jak drobne rybki. Takie ci to pole! Szeleści na nim zeschła nać kartoflana. Pod krzaczkiem leży małe dziecko. Opodal chleb, ogórek i miseczka. Czarny świerszczyk dotknął nóżek i odskoczył. Zielony konik polny przygląda się z daleka. Złotawożółta szczypawka spiesznie obchodzi dziecko dookoła. A ono płacze i płacz ten zlewa się z szelestem naci. Nagle przewróciło się i upadło twarzą na ziemię. Upadło ustami na krzak. Konwułsyjnie drgające nóżki uderzają o ziemię, walczy jeszcze słabo i powoli zaczyna sinieć. A pośród wykopanej naci śpi matka. Jej nogi to same rany, pokaleczone, porznięte, podrapane. Leży jak kamień, jakby przyrosła czarnymi włosami do ziemi. Słońce chciałoby cały swój żar skupić na jej twarzy. Nie może jej jednak obudzić i zachodzi za chmurę. Czarny kruk wzbił się w górę, krąży, krąży dookoła i kracze. Zerwała się nagle i nasłuchuje uważnie. - Ojej, co to się ze mną dzieje? Śpię podczas roboty! Chwyciła łopatę i zaczęła wykopywać krzak za krzakiem, krzak za krzakiem... - Dobrze, że śpi. Tak się biedactwo umęczy, tak się umęczy, a ja z nim! A zarobić trzeba - w zimie nikt mi jeść nie da. I pochyliwszy się kopie prędko, prędko. A ten krzak omija. Jak cicho, gdy ono śpi... (Tłum. A. Rotecka) 370 Problemy Łemkowszczyzny Problemy Łemkowszczyzny 371 NITKA W chacie cicho, za oknami czarno. Obraz Matki Boskiej ledwo ledwo oświetlony i - kądziel. Semen, jej mąż. Ona wie, że kocha ją nawet we śnie. Obok niego Maria i Wasyl. A przy niej, w kołysce, najmłodszy - Jurko. Na ścianacli obrazy. I taka wielka radość, że ona kocha i ją kochają. W izbie czysto, tylko usiąść i prząść. - Krzepki jest mój mąż, jeszcze będę miała dzieci. Ile mu dzieci urodzę... wszystkie wyżywi. A do mnie należy odziewać je, kochać i dla nic pracować. Nitka długa, długaśna, nieskończona i nikt jej nie doprządł do końcl - Trzeba je przyodziewać i Pan Bóg przykazał, bym je kochała. Chc| by mój mąż czuł na swoim ciele wszystkie me pałce - wszystkie dziesię Marię trzeba będzie wystroić na Wielkanoc, a chłopcy wszystko podrąl wiedzą, że mama uszyje im nowe ubranka. Mąż śpi jak zabity. Maria zrzuciła z siebie pierzynkę, a obok niej w kołysce poruszył się Jurko. Okryła oboje i przylgnęła piersią do Jurka. Przędziwo, oczy i nitka - długa, nieskończona... - A gdy już dla nich naprzędę i płótno wybielę jak papier, to będę na nim wyszywała. I stanę sobie przy wrotach i będę patrzała, jak idą - mąż mój i moje dzieci. Wszyscy są moi, kiedy tak idą pod słońcem. Koło północy oczy zmęczone, palce zdrętwiałe, lecz trzeba nitkę prząść dalej i dalej. I całym swym młodym ciałem nachyla się nad kądzielą. Trzeba zwyciężyć słabość, wszak ci, co śpią obok, oczekują ode mnie wszystkiego; muszę nitkę swą doprząść do końca. Ale z obrazu zstąpiła na pomoc Matka Boska. Lecz nie zechciała długo pomagać. Kiedyś nocą zeszła z obrazu i rzekła: "Nie będę ci więcej pomagała. Pójdź za mną". (Tłum. R. Czekańska-Heymanowa) W POWIETRZU PŁYNĄ LASY W powietrzu płyną lasy i wioski pośród nich. Na niebie chmury niby mech do ziemi wśród leśnej ciszy przymarzły -szary jak lodem pokryty. Te szare chmury tam, nad zachodem zastygły i jakby skamieniały. Słońce jak krwi wyzbyte - blade i blade są jego promienie. Ukryje się o zachodzie za owe szare skały. Obejdzie je i jak złodziej cicho się pod nimi przekradnie. O, gdyby kto zdołał rozbić te zamarzłe chmury, to stanąłby wyżej niż słońce. Stworzyłby nowe gwiazdy, bo moc ich tam siedzi skowanych. Gdybym mógł rozbić tę skałę, co duszę moją skowała! Zaszumiałyby lasy, zaśpiewałyby sioła. Tam głos mej fujarki zakuto, a kiedy śpiewała, las ku wschodowi się kłonił. Tam kryją się także szmery tego listowia przy drodze, co cicho szeptało, by przez nie owieczki moje nie przeszły, zasiewów nie podeptały. Tam są przysięgi mej lubej. A każde jej słowo śpiewało. Niechby fujarka zagrała, niechby me owce wróciły, a luba znów przemówiła! Niema ich już... Dusza zakuta w skale jak rabuś. Nie wyjdzie stamtąd dziewczyna w białą sukienkę ubrana, gdyż nie ma już mojej fujarki ni owiec, ni ukochanej. Nie zaszumi już las, nie zaśpiewa już wieś... (Tłum. R. Czekańska-Heymanowa) I Patrz:W. Stefanyk, Utwory wybrane, Warszawa 1951. KARTY Z ŻYCIA UKRAIŃCÓW PO 1947 ROKU Stepan Migus KATERYNA Historia akcji "Wisła" - Życiem pisana* Siwowłosa, z zaczerwienionymi od płaczu oczami, już nie pierwszej młodości kobieta, jak się za chwilę okaże, na obliczu wciąż nosi ślady nieprzeciętnej urody. Nadal jest drobna i smukła. Parę zbędnych lat dodają jej łzy, które bezustannie płyną z piwnych oczu. A jest co opłakiwać. Przynajmniej jej wydaje się, że życie, które przyniosło jej tylko udręki, jest warte jedynie łez. A łzy trysnęły same, gdy po pięćdziesięciu latach odważyła się odwiedzić znajomą z czasów młodości. Teraz płacze także ona, ponieważ myślała, że Kateryna zginęła jeszcze w latach czterdziestych i od tamtego czasu zamówiła niejedną mszę za spokój jej duszy. Aż tu raptem pół stulecia później Kateryna stuka do drzwi jej chaty w B. I polały się łzy na wyścigi ze wspomnieniami. I. - Córeczko, - martwiła się matka, a Kateryna wyraźnie, jakby to było wczoraj, słyszy przestrogę z 1947 roku, - bądź ostrożna. Życie jest tylko jedno, a ty nie masz nawet szesnastu lat. Twoje życie dopiero się zaczyna. Ale kto w ten niespokojny czas słuchałby matczynych przestróg. Niewiele starsi od niej chłopcy z lasu oddawali wówczas życie za Ukrainę. Ona też chciała do lasu w charakterze sanitariuszki albo łączniczki, ale nie chcieli jej wziąć, mówili że za młoda, jeszcze zielona, wystraszy się krwi. Aż wreszcie się zlitowali i przydzielili jej odpowiedzialne zadanie -obserwować ruchy wojsk i jak najszybciej informować. Dali kontakty, hasła, przestrzegli przed konsekwencjami zdrady... Dwa albo trzy razy uratowała chłopców, przynosząc na czas wieści o zrzutach. Czasami zbierała dla kurenict, roju, czoty pożywienie... Od pochwał wyrastały jej skrzydła, była gotowa nawet na śmierć. * Powyższy tekst w języku ukraińskim ukazał się w wychodzącym w Warszawie tygodniku "Nasze Sławo", 1998, nr 2. 376 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Nie śpiesz się dziecino, nie budź licha, kiedy śpi, - ostrzegał ją setnik. - Musisz żyć, żyć dla siebie, dla naszej matki - Ukrainy. Nie wszyscy muszą zginąć. Twoje życie dopiero się zaczyna... Może zmówił się z mamą - myślała, kiedy usłyszała ostatnie słowa. Z dnia na dzień niebezpieczeństwo rosło. Żołdacy zjawiali się nad Sanem coraz częściej. Wystarczył cień podejrzenia i człowieka zabijano. Kateryna była świadkiem straszliwego zezwierzęcenia wojskowych. Ktoś wydał wojsku kryjówkę kuszczowego Ch., osaczony ostrzeliwał się póki miał naboje. Ostatni przeznaczył dla siebie. Nie oddam się w ich ręce - mawiał wcześniej. Dobrze wiem jak oni potrafią katować. A jednak ostrzeliwując się, źle wyliczył naboje, wystrzelał wszystkie. Rozwalono kryjówkę, wyciągnięto nieszczęśnika. Początkowo bili go kolbami automatów, ale nie wydal z siebie ani jednego dźwięku. - Chce milczeć - to będzie, - rozjuszył się kapral i wydał rozkaz odciąć kuszczowemu język. Katowany tylko jęknął. Kaci zaś przygotowali drabiniasty wóz i ukrzyżowali na nim swoją ofiarę. Następnie wykopali w sadzie dół i wrzucili tam kuszczowego. Jeden z żołdaków wziął zaostrzony słupek, przyłożył nieszczęśnikowi do skroni. Drugi zaczął wbijać. Nieludzki wrzask rozdarł powietrze... Jeszcze żywego człowieka żołnierze zasypywali ziemią. Ziemia,ruszała się przez dobrych kilka chwil. Osłupiali ludzie przyglądali się tej mrożącej krew w żyłach scenie. Wołali o pomstę do nieba, ale niebiosa milczały, a oni bali się podejść do żywej mogiły, wiedząc, że żołdacy tylko na to czekają. - Nie ruszać pod groźbą kary śmierci, -rozkazał ich przywódca ha odchodne. Jednak w nocy kilku śmiałków odważyło się przenieść ciało męczennika na cmentarz. Wśród nich była Kateryna. Przedostawanie się od wsi do wsi było coraz bardziej niebezpieczne i trudne. Zresztą informacje o ruchach wojsk stawały się zbędne, żołnierze byli wszędzie, nawet na noc nie wracali do miasteczka. - Szykują coś złego, - martwił się setnik. - Nas nie wykurzą z lasu. To na wsie, na zwykłych ludzi uderzy "orda". - Idź, Katrusiu, do domu i z chaty nawet nie wyglądaj, - przypomniał sobie raptem o Katerynie. - Od tej chwili zwalniam cię z obowiązków. Uważaj na siebie. Setnik się nie mylił. Kwietniowego, wyjątkowo ciepłego ranka na obrzeżach wsi rozpoczęła się niespodziewanie strzelanina. Kateryna wyszła na podwórze. Zewsząd dochodziły ją krzyki. Nagle pod chatę podjechał Karty z żyda Ukraińców po 1947 roku 377 amerykański willes. Wyskoczył z niego młodzieniec w cywilu, w skórze, 25-30 lat, a za nim dwaj żołnierze z automatami. Dziewczyna zamarła. - Czy Kateryna S. ? - zapytał tylko dla formy, bo od razu dodał: - Siadaj, pojedziesz z nami. - Dokąd? Czemu? Za co? - zaczęła płakać dziewczyna. - Pozwólcie się chociaż pożegnać. - Na tamtym świecie będziesz się żegnać, - rzucił jeden z żołnierzy i lufą automatu wepchnął ją do willesa. Kiedy samochód ruszył, Kateryna usłyszała matczyny szloch. Kątem oka zobaczyła mamę, stojącą w drzwiach drewnianej chaty, do mamy tulił się dziewięcioletni braciszek. Kateryna nie myślała o sobie, o swojej doli, jej dusza płakała za mamą, bratem, nawet za tatą, który w 39-tym poszedł na wojnę i dotąd nie wrócił. - Lepiej myśl o sobie, - niemal odgadł jej stan człowiek w skórze. - Oni stąd wyjadą i gdzieś tam będą żyć - uderzył wiadomością jak obuchem po głowie. - A ciebie czeka więzienie, a może nawet śmierć. II. W miasteczku wtrącili Katerynę do pustego lochu. Wzięli ją z domu tak jak stała, więc chłód dawał się jej we znaki od pierwszej chwili. Nie miała niczego do przykrycia. Bezpośrednio na ziemi leżał tylko zwitek słomy. Na przesłuchanie wzięto ją następnego dnia. - Gadaj, banderowska k..., jak walczyłaś przeciw władzy ludowej, -zaatakował ją z miejsca siedzący za stołem siwowłosy mężczyzna w cywilu. - Z nikim nie walczyłam, - zgodnie z prawdą odpowiedziała Kateryna. - Milcz, suko! - rozwrzeszczał się śledczy. - Wszystko wiemy. - To dlaczego pytacie, - odpowiedziała hardo dziewczyna, a po plecach przeszły ją ciarki. Skąd mają wiadomości, kto mnie zdradził, - myśli kłębiły się w głowie. - A bandytę Ch. nie pochowałaś, choć to było zabronione? - błysnął obeznaniem w sprawie śledczy. Katerynie kamień spadł z serca, zrozumiała, że nic o niej nie wiedzą. - To był człowiek, chrześcijanin i zrobiłam to, co zrobiłby każdy kto wierzy w Boga, - odpowiedziała z ulgą. - Powinien leżeć w poświęconej ziemi... O dziwo siwowłosy nic nie odrzekł. - Odprowadzić! - wrzasnął. - Wypuszczą mnie, nic na mnie nie mają. Bez potrzeby nie mogą mnie więzić... - wątpliwości poczęły przeradzać się w pewność.... Na kolejne 378 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku przesłuchanie wywołali Katerynę w nocj'. Oprócz siwowłosego, w pomieszczeniu był młodzian w cywilu, który przyjechał ją aresztować. - Teraz wszystko wyśpiewasz, - zapewniali. Kateryna nic nie powiedziała, choć przesłuchania trwały godzinami -bez snu, bez jedzenia. Nie powiedziała nawet kto z nią pochował kuszczowego, choć oni wszystko o tym wiedzieli. Śledczym katom chodziło o to, by zaczęła mówić. Nie zmusili jej do tego ani po dobroci ani znęcaniem. Przytrzaskiwali jej dłonie drzwiami, zaciskali palce między ołówkami, podpalali włosy. Po dwu tygodniach znęcania dali jej spokój. Znowu pojawiła się nadzieja na wolność, a kiedy kazali jej zbierać się z rzeczami (których nie było), nadzieja jeszcze wzrosła. Kateryny nie zaprowadzono jednak do wyjścia, tylko na pierwsze piętro. - Możesz wziąć prysznic, - powiedział uśmiechając się obleśnie i zaprowadził ją do łazienki. Kateryna nie spodziewając się niczego złego, zaczęła się myć. Nagłe trzasnęły drzwi. Do środka wszedł znajomy jej młodzieniec. Bez słowa uderzył ją w twarz i rzucił na podłogę. Wpólprzytomną zgwałcił i wyszedł bez słowa... Żołnierz zawlekł ją z powrotem do lochu. Kateryna nie wiedziała, co się z nią dzieje. Na nic nie reagowała, nie miała siły... Po jakimś czasie poczuła w sobie zaczątek nowego życia. Jej kat zorientował się w sytuacji i którejś nocy wezwał do siebie. - Musisz ponieść karę, - powiedział odwracając oczy. - Do narodzin dziecka będziesz pod naszą opieką, a potem wymyślimy coś takiego, że raz na zawsze odechce ci się budowania niezależnej Ukrainy. Kateryna znienawidziła to nowe życie. Robiła wszystko, by się go pozbyć. Nie udało się. W lazarecie urodziła się dziewczynka. Kilka dni później pojawił się młody śledczy. - Zbieraj się, jedziemy, - powiedział. Raptem Kateryna przelękła się, że zabiorą jej dziecko. Śpiące niemowlę nagle stało się jej bliskie, najdroższe na świecie. - Nie zabierajcie mi jej, - błagała przez łzy. - Nikt nie zamierza tego robić, - zapewniał gwałciciel. Wieźli ją samochodem przez dobrych kilka godzin. Wreszcie już w nocy podjechali pod jakąś chatę. - Tu będziesz mieszkać i nie wolno ci się stąd ruszać, - nakazał prześladowca. - Tu zrozumiesz jak was, Ukraińców, nienawidzą. Radzę nie przyznawać się, że jesteś Ukrainką, bo zginiesz i ty i dziecko. Karty z życia Ukraińców po 1947 roku III. 379 Niebawem okazało się, że Katerynę z niemowlęciem umieścili w D., na ziemiach odzyskanych, a jej jedynymi sąsiadami byli Polacy, uciekinierzy z Wołynia. Następnego dnia Katerynę odwiedził sołtys. Ale niczego się nie dowiedział od milczącej dziewczyny. Za to ona dowiedziała się, kim są jej sąsiedzi. - Dobrze, że pani jest Polką, - powiedział sołtys, - bo Ukraińców tu nie ścierpimy. Początkowo chciano ich tu zasiedlać, ale powiedzieliśmy, że ich zabijemy za naszą wołyńską ziemię i za naszą krew przelaną przez bandy Bandery. Kateryna zrozumiała, jaką karę miał na myśli jej kat z UB, i zadrżała. Jak żyć między najgorszymi wrogami. W każdej chwili mogą się dowiedzieć, że jest Ukrainką i zabijąjąrazem z dzieckiem, aUB jeszcze podziękuje... Ale zdaje się ubek miał w sobie resztki człowieczeństwa i nikomu nie powiedział o pochodzeniu Kateryny. Mijały dni, miesiące, lata. Kateryna, która ze szkoły znała język polski, nauczyła się także myśleć po polsku, chodziła do kościoła, żarliwie się modliła... Ale zakradało się zwątpienie, czy aby dobrze postępuje. Uspokajała swoje sumienie tłumacząc, że wszystko to robi nie dla siebie, ale dla córeczki, dla Tereski. - Kiedyś jej powiem, a ona zrozumie, - obiecała samej sobie. - Pojedziemy, odnajdziemy mamę, Michałka i wszystko będzie dobrze. Do Kateryny zaczął się zalecać starszy od niej 20 lat pan Wacek. Z wyglądu - niczego sobie mężczyzną ale Kateryna znienawidziła go od pierwszej chwili. Opowiadał jej, jak wyrżnął co do nogi ukraińską rodzinę pod Kowlem, gdzie doszedł z kilkoma polskimi partyzantami przebranymi za banderowców. Nasi chłopcy przyszli, - powiedziała gospodyni, zobaczywszy trójzęby na czapkach. To były jej ostatnie słowa. Pan Wacek szczycił się tym, iż własnoręcznie wykończył kobietę i jej dwoje "ukraińskich bękartów". Lata mijały, a Tereska rosła na Polkę. IV. Po pięćdziesięciu latach Kateryna, która dowiedziała się gdzie wywieziono mieszkańców jej wsi, pojechała na północ Polski. W B. odnalazła koleżankę z młodych lat. Od niej z kolei dowiedziała się, że matka umarła kilka lat temu przeżywszy syna Michała, który zginął w wypadku drogowym. Ojciec nigdy nie wrócił z wojny. Kateryna przepłakała nad matczyną mogiłą dwa dni. Długo nie mogła zdobyć się na odwagę, by opowiedzieć najbliższej koleżance 380 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku o swoim cierniowym szlaku. Kiedy się wreszcie zdecydowała, płakały obid Odjeżdżając Kateryna wyznała znajomej, że jest jedna rzecz, której ni! wybaczy sobie do końca życia: za swój największy grzech uznaje fakt, iż nigdy nie odważyła się powiedzieć córce o jej ukraińskim pochodzeniu, że nigdy nie nauczyła jej ani jednego wiersza Szewczenki, nie zaśpiewała ukraińskiej pieśni, nie opowiedziała choćby najkrótszej bajeczki. Tego, jak sądzi, nie można wybaczyć. Imię i pierwsza litera nazwiska bohaterki, na jej prośbę zostały zmienione podobnie zresztą jak i pierwsze litery nazw miejscowości, a także niektór fakty, które mogłyby wskazywać na jej osobę. Pani Katarzyna zdecydowała! że swej straszliwej tajemnicy nie ujemni już przed córką i trójką wnukó\ gdyż jest już na to za późno. 2 ukraińskiego przetłumaczyła Alicja NowaĄ Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 381 PROWOKACJA JAKO SKUTECZNA METODA WALKI Z UKRAIŃCAMI Rok 1949, stare śledcze więzienie, pamiętające austriackie czasy, wysoko zakratowane okienko, na ścianach ślady po łańcuchu, na cementowej podłodze w tym miejscu wgłębienie. W celi nr 48 - wypełnionej "po brzegi" - spokój. Jest późne popołudnie, siedzą na ziemi, rozmawiają przyciszonymi głosami, odprężeni, gdyż na przesłuchanie wzywają w nocy... Słychać miarowe kroki dyżurnego. Od czasu do czasu obserwuje przez judasza wnętrze celi. Nagle słychać ruch, zatrzymują się przy celi nr 48; "Halina K. zbieraj się do wyjścia z rzeczami!" Wszyscy zdenerwowani; Halinka zabiera swoje rzeczy. Idą przez długi korytarz, na ciemnym podwórku stoi ciężarów}' otwarty samochód, ma zapalone światła i włączony silnik. W kabinie obok szofera siedzi "jej" śledczy. Pomyślała, że ją chcą przewieźć do innego więzienia. Siedzi z dwoma żołnierzami na drewnianej ławce. Jest późna jesień, zimno, deszcz. Co ją jeszcze czeka? Śledztwo nie skończone; nic poważnego nie wiedzą. Wyjechali z Drohobycza, zbliżają się w do wioski. Samochód zahamował - kierowca wysiada - trzeba zrepErować koło. Przy drodze stoi stróżówka. Pozwalają wejść i ogrzać się koło ognia. Konwojenci palą, żartują, jacyś mężczyźni wchodzą, naradzają się. Koło naprawione -jadą w niewiadome. Halina przypomina sobie jak z Genią rozpoczęły studia we Lwowie, później areszty. Trzeba było uczyć się u wuja prof. O. w Stryju. Jakoś się ułożyło i obydwie z Genią pracowały w księgowości. Pewnego dnia wciągnięto je do czarnego samochodu i przewieziono do więzienia. Gdzie dzisiaj wiozą. Zdrzemnęła się, ale strzały z automatu obudziły ją. Ktoś zwalił ją z ławki i kazał cicho leżeć. Samochód był ostrzeliwany. Żołnierz obok niej zaczął charczeć. Nagle usłyszała komendę w języku ukraińskim. Ucieszyła się, bo swoi ją odbili. Ktoś wołał, żeby zrewidować kabinę. Okazuje się, 382 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Karty z życia Ukraińców pO 1947 roku 383 że szofer zabity, a drugi lekko ranny. Wyprowadzają, legitymują i na rozkaz "rozstrzelać": słychać salwę. Zaglądają na górę samochodu, gdzie leżą dwaj zabici konwojenci; wyciągają Halinę, która wyjaśnia - nie wierzą jej, wyzywają i chcą rozstrzelać. Ktoś zadecydował, że trzeba ją odprowadzić do "kryjówki", żeby tam zdecydowali. Zabierają broń od zabitych i ściągają odzież. Halina ledwie idzie, dziękuje Bogu, że swoi ją odbili, a tam wszystko! się wyjaśni. Długa droga lasem, po pewnym czasie zawiązują jej oczy/ schodzi po schodach. Zdejmują opaskę z oczu. Meldują dowódcy o przebiegu akcji. Znajdują się w pięknie urządzonym zimowym schronie. Na ścianie "tryzub", portrety przewodników, za stołem szpakowaty wojskowy o łagodnym uśmiechu. Halina cieszy się, że jest wśród swoich. Z drugiego pomieszczenia wychodzi dziewczyna "podruha Chrystia". Pomaga jej się umyć, razem jedzą kolację, po zwierzeniach zasypiają. Rano serdeczna atmosfera, ale muszą sprawdzić: kim ona jest, co zrobiła dla wspólnej sprawy, z kim pracowała, na kogo może się powołać. Wszystko zostało skrupulatnie spisane z nazwiskami, adresami, datami i podpisała się własnoręcznie. Decyzję wyda komórka nadrzędna, pójdą z Chrystia na wyznaczony punkt, a tam związkowy ją zabierze. Jeszcze narada, czy Chrystia ma iść z bronią czy bez. W czasie drogi zwierzają się, opowiadają sobie. Dotarły do docelowej wioski i punktu spotkania. Zamiast oczekiwanego związkowego nadjeżdża samochód z wojskowymi; przesłuchanie: "jak to bez dokumentów?" Pojedziecie z nami. Ta sama powrotna droga do celi nr 48. W nocy wezwanie na śledztwo; za biurkiem siedzi uśmiechnięty "jej" śledczy, rzekomo rozstrzelany i trzyma dobrowolnie złożone jej zeznania. Wszyscy wspomniani w protokole zostali aresztowani, sądzeni. Hala otrzymała 10 lat ciężkich obozów i wysiedlenie do śmierci. Pracowała przy wyrębie lasu na południu ZSRR i tam zabiło ją drzewo. W Łoziwce jest pomnik ze zdjęciem Hali, a w grobie garstka ziemi z miejsca, gdzie zginęła. Ojciec nie przeżył tragicznej śmierci jedynaczki, matka dostała pomieszania zmysłów, zmarła którejś nocy samotnie w domu pełnym wspomnień. WSPOMNIENIA KSIĘDZA GRECKOKATOLICKIEGO Ze Wsi Rabę, k. Ustrzyk Dolnych We wsi Rabę koło Ustrzyk Dolnych mieszkał ukraiński greckokatolicki ksiądz o. J. z rodziną. Wieś była biedna, jak i inne wsie w tych okolicach. Do tej parafii należała wieś Hoszów, Hoszowczyk, a po śmierci o. K. została przyłączona Czarna i Żłobek. Kiedyś to była diecezja Przemyska, teraz Drohobycka. Biskupem był 0. Melnyk, który rozumiejąc tragedię greckokatolickiej cerkwi, wydał zaświadczenia dla księży ustrzyckiego dziekanatu. Zaświadczenia te były potrzebne dla wykazania się przed władzami KGB o przynależności do kościoła prawosławnego. Zaświadczenia te przywiózł o. Jan (był dziekanem) aby rozdać księżom na najbliższym "soborczyku". Był rok 1948 - wielu księży za niepodporządkowanie się władzy i nieprzejscie na prawosławie było aresztowanych lub wywiezionych z całymi rodzinami. Biskup Melnyk wydał nielegalne zaświadczenia, aby ratować przed aresztowaniem pozostałych księży. O tych zaświadczeniach dowiedzieli się w Krajowym Prowodi UpA i postanowilije zabrać. Trzech uzbrojonych, w mundurach powstańców przez kilka dni mieszkało na plebanii w Rabym u o. Jana, dyskutując na różne tematy i udowadniając, że wykazywanie się lewymi zaświadczeniami to tchórzostwo. Trzeba twardo stać i z honorem bronić swej cerkwi. Zabrali te nieszczęsne papierki i przekazali do "archiwum" w Hoszowczyku, ana wiosnę 1949 roku "schron" został wykryty, a dokumenty zabrane. W tym czasie na tych terenach była już przeprowadzana siłą kolektywizacja i zabierali ostatnie ziarno biednej ludności, żeby obsiać pola. Każda wieś miała swego opiekuna z rejonu, w tym rejonie z Ustrzyk Dolnych Rabym opiekował się niejaki Kukowiakin, człowiek szlachetny, który z rodzicami "kurkulami" był wywieziony na Sybir. Przyjeżdżając do swojej podopiecznej wsi, zatrzymał się na nocleg w plebanii, gdzie zaprzyjaźnił się z o. Janem i jego rodziną. Pewnego dnia znów trzeba było przyjechać i zabierać ludziom ostatnie ziarno. Zwykle chodzili w trójkę, z przewodniczącym i sekretarzem "kołhospu". Na ich drodze biedna chałupina, mały chłopczyk coś majstruje, 384 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku matka gdzieś wyszła, ojciec zginął na froncie. Trzeba przeszukać dla pozom pomieszczenia i strych - a tam - wchodzącego po drabinie Kukowiakina łapią silne ręce powstańców, sprowadzają na dół, wiążą i uprowadzają w las Przewodniczący i sekretarz dostają polecenie za dwie godziny zawiadomić milicję w Ustrzykach D. Ciężkie chwile przeżywała wieś okrążona przez milicję, NKWD, WOP W rezultacie kilka rodzin wywieźli, proboszcza zabrali do Drohobycza. Po trzech dniach powrócił. Rozeszła się pogłoska, że o. Jan "przerobił' Kukowiakina i ten uciekł na zachód. Wczesną wiosną w jednym opuszczonym bunkrze "wypłynęło ciało i żona Kukowiakina rozpoznała w nim swego zastrzelonego męża. Z wielkimi honorami został pochowany w Ustrzykach na ryneczku - do dzisiaj znajduje się tam jego pomnik. We wsi ponowne aresztowania, przesłuchiwania. Zabrano też proboszcza o. Jana do Drohobycza 29 marca 1950roku. Już stamtąd nie powrócił. Przez trzy miesiące był przesłuchiwany, namawiany do "przejścia" na prawosławie - wtedy rodzina będzie bezpieczna, jego zwolnią i obejmie wyższe stanowisko. Na początku czerwca śledczy o. Jana - Łojenko - przyjechał do wsi Rabę, przesłuchiwał żonę i córkę. Jeszcze raz zrobili szczegółową rewizję. W Ustrzykach zdecydowali, że rodzina może dostać pozwolenie na odwiedziny o. Jana w więzieniu. Żona z córką skorzystały z propozycji i wczesnym rankiem wyjechały, żeby pociągiem pojechać do Drohobycza. Na plebanii pozostało dwoje małych dzieci. Kiedy czekały na pociąg, zaproponowano im, że mogą pojechać samochodem, co prawda ciężarowym, ale są tam ławeczki. Skorzystały z okazji. Oprócz nich jechała jakaś kobieta i dwóch młodych mężczyzn, wszyscy rozmawiali po ukraińsku. Po jakimś czasie serca w nich zamarły, gdyż rozpoznały siedzącego w szoferce śledczego Łojenkę. Myślały, że to już koniec, ale Łojenko ich uspakajał, że chce im tylko pomóc w widzeniu z ojcem. To była sobota. Łojenko umówił się z nimi na poniedziałek o godz. 10 przy głównym wejściu do więzienia. Dotrzymał obietnicy i odbierając paszporty, grzecznie poprowadził na I piętro i poprosił do osobnych pokoi. Drzwi się zamknęły i zostały zawiadomione o zatrzymaniu w areszcie. Śledztwo trwało do 12 lipca i z braku dowodów winy (brak świadków), sprawę odesłano do Moskwy, gdzie "Osoboje Sowieszczanije" (Specjalna Komisja) rozpatrywała sprawę. Wyrok ogłoszono na początku listopada: 10 lat ciężkich obozów, konfiskata majątku i wysiedlenie aż do śmierci. Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 385 Rodziców po odczytaniu wyroku przywieźli do Lwowa, a stamtąd "eszełonem" (wagonem towarowym) zawlekli do irkuckiej obłasti i umieszczono w różnych obozach. O. Jan nie wytrzymał znęcania się, braku materialnej pomocy, tragedii rodzinnej i zmarł w lutym. Żona o. Jana przetrwała i po śmierci Stalina została zwolniona. Córka pracowała w obozach w lucie koło Workuty do 195 6 roku, a w 195 7 skorzystała z drugiej repatiiacji do Polski i z dziećmi pojechała do męża. Dzisiaj mieszkają obie z matką. Dzieci założyły rodziny, pracują, ale o tragedii mogą mówić tylko u siebie w domu. Chociaż zostały zrehabilitowane, zdjęto z nich wyroki, ale żadnego odszkodowania, rekompensaty nie otrzymały. Na terenie Polski nie są objęte, jako byli więźniowie, jakąś opieką. Dla nich nie istnieje jakiś "związek" - te sprawy to "tabu". W Związku Radzieckim większość więźniów, obywateli polskich nie dostała zezwolenia na podróż w rodzinne strony, a jeżeli dostali tona 101 lub 201 km od województwa, żeby wiedzieli, że sąpod stałą kontrolą i obserwacją. 386 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Roman Lubiniecki KSIĄDZ MITRAT MIKOŁAJ DENKO Urodził się 29 października 1905 r. w Besku koło Sanoka. Szkołę średnią ukończył w Sanoku a po zgłoszeniu się do Seminarium Duchownego w Przenwślu został skierowany na studia do Rzymu na Gregorianum, gdzie przebywał od 1926 do 1931 r. Studia ukończył doktoratem z filozofii i licencjatem z teologii. Święcenia kapłańskie przyjął w Rzymie 16.10.1931 r. Po powrocie do Przemyśla rozpoczął wykłady w Seminarium z języka starocerkiewno-słowiańskiego, liturgiki i śpiev cerkiewnego. Następnie powierzono mu ważną dla wychowania alumnó funkcję ojca duchownego. W grudniu 193 9 r. mianowany zostaje kanonikii Kapituły. W czasie zmieniających się kilkakrotnie okupacji stara się ratowai co można z dorobku Seminarium i Diecezji. Na przełomie 1945 i 1946 przyjeżdża na leczenie do Krakowa i włącza się w pomoc na parafii. W maj 1947 r. jest świadkiem aresztowania ks. Stefana Hraba, kilkudniowego "kotła urządzonego przez Urząd Bezpieczeństwa na terenie plebanii i świątyni, następnie bezprawnej likwidacji tej parafii. Od czerwca 1947 r. ukrywa sii pełniąc jednocześnie obowiązki kapelana w kilku żeńskich klasztorach, m. u sióstr benedyktynek w Pruszkowie. Zostaje aresztowany w 1952 r. i podstawie spreparowanych oskarżeń skazany na 12 lat więzienia. Siedzi w" Warszawie, Sztumie, Rawiczu i Wronkach. Po zwolnieniu w listopadzie 1956 r. prawie rok leczy się, po czym przyjeżdża do Krakowa i rozpoczyna starania 0 reaktywowanie parafii. Od stycznia 1958 r. zostaje dopuszczony do kaplicy św. Doroty w kościele św. Katarzyny, gdzie przez następnych 33 lata pełni obowiązki duszpasterza dla wiernych obrządku grecko-katolickiego. Po pewnym czasie rozpoczyna odprawianie nabożeństw również w Katowicach, gdzie dojeżdża w każdą niedzielę a okazjonalnie wszędzie tam, gdzie wzywają go wierni tego obrządku. W 1965 r. zostaje obdarzony tytułem szambełana papieskiego, a w 1967 r. mianowany przez metropolitę Josyfa Slipyj a mitratem 1 archidiakonem Kapituły nie uznawanej przez władze świeckie diecezji przemyskiej. W czerwcu 1972 r. nieistniejącą oficjalnie parafię odwiedza Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 387 ówczesny metropolita krakowski Karol Wojtyła, który wypowiada tak głęboko zapamiętane słowa: ''nie trwóż się mała trzódko!". Pierwsz}' raz po wojnie władze zezwalają na zagraniczny wyjazd księdza kanonika Mikołaja Deńki dopiero przy okazji inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II. Ponownie odwiedzi Rzym w 1981 r., by odprawić jubileuszową liturgię z okazji swego 50-lecia kapłaństwa. W 1981 r. przyjmuje pierwszą oficjalną wizytę hierarchy Cerkwi Greckokatolickiej Mirosława T. Lubaczewskiegp ówczesnego metropolity Filadelfii, a obecnego Patriarchy i kardynała. W 1984 i 1986 r. parafię krakowską odwiedza abp Mirosław Marasyn, sekretarz Kongregacji ds. Kościołów Wschodnich. W 1988 r. ks. mitrat Mirosław Denko bierze udział w obchodach Millenium Chrztu Rusi w Częstochowie. Niestety, jego zdrowie, które nigdy nie należało do silnych, szwankuje coraz bardziej i wymusza coraz większe ograniczenia duszpasterskich czynności. Zmarł ks. mitrat Mirosław Denko 14.04.1991 r. w opinii świętości. 388 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Ks. mitrat Stefan Dziubyna WSPOMNIENIA* (...) Po wywiezieniu w 1946 roku z Przemyśla na Syberię naszych biskupów i księży, po bestialskim wymordowaniu 46 duszpasterzy i przede wszystkim wskutek akcji "Wisła" Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka w Polsce została zniszczona. Dopiero po dziesięciu latach Jej nieistnienia sytuacja uległa pewnej zmianie, co pozwoliło tym z naszych księży, którzy zdołali przeżyć okrutny czas, rozpocząć pracę nad odradzaniem naszej umęczonej Cerkwi. Rozpocząć z ogromnymi trudnościami i nie mniejszymi przeszkodami, napotykanymi często tam, gdzie spodziewaliśmy się ich najmniej. Trudności były tak duże, że gdyby nie zachowane przeze mnie dokumenty, to pisać o nich nie miałbym odwagi. Bez tego materiału dokumentacyjnego Czytelnikowi trudno byłoby uwierzyć w prawdę owego czasu. Dlatego też każdy, kto chce pójść do istoty rzeczywistości, w jakiej znalazła się Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka w Polsce, musi przeczytać nie tylko to, co napisałem, ale też wgłębić się w treść dokumentów. One to, jak również liczne fotografie, są istotnym i wiarygodnym źródłem tworzenia, spisania historii naszej Cerkwi okresu powojennego w Polsce - i na ziemi ojczystej, i miejscach wygnania. Dotychczas historia taka nie ukazała się drukiem. Nie są też mi znane wspomnieniowe lub monograficzne prace z dziejów Cerkwi Greckokatolickiej na terytorium państwa polskiego po 1945 roku. Możliwe więc, iż spisane przeze mnie wspomnienia i zebrane dokumenty są na razie jedynym odzwierciedleniem losu naszej Cerkwi na przestrzeni ostatniego półwiecza. Za wszelkie niedopatrzenia w mojej księdze wspomnień proszę o wybaczenie. Unieść bowiem jednemu człowiekowi ciężar tak wielkiej Fragmenty książki: o. Mrapar CTenaH /j3K)6HHa, / cmeepdu diiio pyx nawux. Cnozadu, BapuiaBa 1995. Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 389 "Sądzone mi było przeżyć tę chwilę, gdy 27 września 1992 roku wraz z moim obozowym przyjacielem, księdzem prawosławnym Oleksijem Nestorowiczem, stanęliśmy na miejscu byłego polskiego obozu koncentracyjnego w Jaworznie. Było to 44 lata po tym, kiedy wyszedłem z niego na wolność. Czy na wolność? Duchowo byłem zawsze wolnym ". Ks. mitrat S. Dziubyna (tłum. z ukr. W. M.,fot. A. Stepan) odpowiedzialności - trudno. Starałem się jednak dochować wierności zasadzie: pisząc o przeszłości, dążyć do prawdy i sprawiedliwości. I oto teraz, za Mojżeszowym psalmem modlitewnym proszę: .../ utwierdź dzieło rąk naszych\ Od Was, Czytelnicy moi, oczekiwał będę uwag i uzupełnień. Mam nadzieję, że "Wspomnienia" zachęcą innych do kontynuo-wania opisu dziejów naszej Cerkwi, którą nieprzyjaciele nasi chcieli zniszczyć. *** Jego Ekscelencja Ks. Biskup Ignacy Jeż Słupsk, dnia 12 stycznia 1976 r. L. 1/76 Ordynariusz Koszalińsko-Kołobrzeski w Koszalinie Zwracam się do Waszej Ekscelencji z uprzejmą prośbą w następujących sprawach: 1. Dowiedziałem się od Ks. Mitrata Hrynyka i od Ks. Prób. Pyrczaka, że Wasza Ekscelencja powiedział do nich (na audiencji w dniu 3 XI1975 r.), 390 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 391 że z mojej strony również była wina w konflikcie z Ks. Prób. Cieszyńskimi z Gardnej Wielkiej i z Ks. Kan. Królem z Miastka. Jestem z tego powodif bardzo zdziwiony, bo przecież na ostatniej audiencji (w dniu 12 II 197f r), po dokładnym wyjaśnieniu całej tej sprawy, na moje pytanie: "Jakd była moja wina w obydwóch zajściach?", otrz5'małem odpowiedź Waszej Ekscelencji: "Nie zarzucam księdzu żadnej winy i takie zaświadczenie! że ksiądz jest niewinny, mogę dać księdzu na piśmie". Widocznie Wasza] Ekscelencja otrzymał jakieś nowe informacje w tej sprawie i dlatego tera twierdzi, że ja również zawiniłem. Uważam, że mam nie tylko prawo, ale jako kapłan i ścisły obowiązek bronić się przed niesłusznym oskarżeniem i w ten sposób bronić swegc dobrego imienia, i dlatego proszę uprzejmie o łaskawe wyjaśnienie, na czym konkretnie polegała moja wina. W czym postąpiłem niewłaściwie s zawiniłem w obydwóch wyżej wspomnianych konfliktach? Nie rozumiem, w czym mogłem zawinić, gdyż konflikt z Ks. Prób. Cieszyńskim polegał tylko na tym, że on, mimo polecenia Waszej Ekscelencji, danego na piśmie, zignorował to polecenie i nie dopuścił mnie do odprawienia na Wielkanoc Mszy św. w obrz, gr.-kat. w kościele w Gąbinie. Polecenie Waszej Ekscelencji natychmiast doręczyłem osobiście, a kiedy on po przeczytaniu pisma powiedział, że nie zgadza się na to, natychmiast zawiadomiłem o tym Waszą Ekscelencję i zapytałem, co mam robić, czy ogłaszać wiernym nabożeństwo, czy też nie. Otrzymałem odpowiedź od Waszej Ekscelencji, aby wiernym ogłosić, że Msza św. będzie odprawiona. Podobnie było, kiedy Ks. Prób. Cieszyński i drugi raz nie dopuścił mnie do odprawienia Mszy św. w Gąbinie (na Zielona Święta), bo od razu po pierwszym gorszącym incydencie zawiadomiłem Waszą Ekscelencję i jeszcze raz pytałem, co mam robić, czy zrezygnować z odprawiania w Gąbinie, czy też zawiadomić wiernych, że Msza św. na Zielone Święta w Gąbinie będzie odprawiona. Wasza Ekscelencja odpowiedział mi wtedy: "Proszę zawiadomić wiernych, że Msza św. będzie odprawiona, bo jak dałem takie polecenie Ks. Prób. Cieszyńskiemu, to ono powinno być wykonane, tym razem kościół będzie otwarty". (...) Jest również faktem, że tam wszędzie, gdzie księża obrządku rzym.-kat. byli życzliwie nastawieni, albo przynajmniej tolerowali pracę duszpasterską w obrz. gr.-kat., to tam nigdy nie było żadnych konfliktów. I Jeden z baraków obozu koncentracyjnego w Jaworznie, foto z 1959 roku. 392 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Gdy byty czasem jakieś konflikty, to nie ja je stwarzałem, ale ci, którzy jaskrawo łamali obowiązujące w sumieniu prawo kościelne. Ja byłem z urzędu, a więc w sumieniu, obowiązany bronić należnych praw dla grekokatolików i dlatego nie wolno mi tego brać za złe. Były niestety bardzo przykre i rażące fakty łamania obowiązującego prawa kościelnego, bo mimo Dekretu J.Em. Ks. Kardynała-Prymasa Polski i miejscowego Ks. Biskupa-Ordynariusza, zamykano przed nami kościoły i w ten sposób uniemożliwiano odprawianie Mszy św. w obrz. gr.-kat. Nie dopuszczano do uczestniczenia w pogrzebach w obrz. gr.-kat. Bezprawnie utrudniano udzielanie Sakramentów św. w rodzimym obrządku. Publicznie lżono i wyśmiewano wiernych, tylko dlatego, że modlili się w ojczystej mowie. Rzucano bezpodstawne i krzywdzące oszczerstwa na moją osobę i w ten sposób szerzono krzywdzącą opinię, że ja jestem szowinistą i osobą konfliktową. Publicznie z ambony nazywano mnie "popem prawosławnym". Za każde słowo tu napisane biorę całkowitą odpowiedzialność i bez trudu potrafię to wszystko w sądzie kościelnym udowodnić. Te konkretne fakty jaskrawego łamania przykazania miłości i obowiązuj ącego prawa kościelnego, były przyczyną konfliktów, a nie moj a (jak bezpodstawnie i krzywdząco twierdzą moi przeciwnicy) osoba konfliktowa. Ja nigdy nikogo nie atakowałem, a tylko z konieczności broniłem się, i dalej jestem zmuszony bronić się. Przy takim nieżyczliwym, a czasem nawet i wrogim nastawieniu niektórych księży obrz. rzym.-kat. do pracy duszpasterskiej w obrz. gr.-kat. łatwo może wytworzyć się ogólna opinia, że wina jest z naszej strony i dlatego sprawiedliwość nakazuje, że decydować mogą o winie tylko i wyłącznie konkretne i udowodnione fakty prawdziwej winy. Sama, sztucznie wytworzona opinia, że ktoś jest winien, bez konkretnych faktów winy, absolutnie nie może wystarczyć, bo taką metodą można zlikwidować każdego, najbardziej nawet niewinnego człowieka i wyrządzić mu ogromną krzywdę. To, że jestem osobą konfliktową, to jeszcze nie jest żadną winą ani żadną ujmą dla mojej osoby, bo przecież Pan Jezus był również Osobą bardzo konfliktową. (...) Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 393 PRYMAS POLSKI 1968' (ad 4397/65/P.) ad DEKRET Przyehylająa się do prośby Ks.Stefana V ZIUBINT, na mooy szczególniejszych uprawnień, nadanych Nam przez Stolicę Apostolską, niniejszym udzielamy Petentowi ogólnego zezwolenia na sprawowanie oaynnośoi duszpasterskich w oorządku grecko-katolieklm dla Wiernych wymienionego obrządku, a mianowicie : udzielanie Sakramentu Chrztu św., błogosławienie małżeństw, odprawianie pogrzebów i udzielanie innych posług kapłańskich w Białym Borze, Lęborku i Sławnie, miejeoowośoiaoh jego pracy duszpasterskiej powierzonych. Powyższe czynności należy sprawować z zachowaniem wszelkich przepisów Prawa Kościelnego, w szczególności, gdy idzie o błogosławienie małżeństw. Przy tych ewlątyniaoh, przy których sprawowana jest posługa duszpasterska Wiernych w obrządku grecko-katolickim, należy zaprowadzić księgi metrykalne (chrztów, egzaml-nów przedślubnyoh, małżeństw, zmaraych) w dwu egzerąplarssach. Księgi te - po zakończeniu każdego roku kalendarzowego - należy przedstawić w Sekretariacie Prymasa Polski - do zatwierdzenia; w Arohlwum wymienionego Urzędu zostaną złożone księgi duplikatów. Niniejszy Dekret jeat ważny na okres trzech lat. 394 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 395 KSIĄDZ MITRAT MYROSŁAW RIPEĆKYJ I JEGO PARAFIA W CHRZANOWIE 1947-1968* Ksiądz mitrat Myrosław Ripecki urodził się 13 czerwca 1889 roku w rodzinie duchownego. Jego ojciec ks. Teodor był katechetą w wiejskich szkołach, długoletnim dyrektorem towarzystwa "Ryznycia", autorem Ilustrowanej historii Rusi. Ksiądz Myrosław wyrastał w duchowej atmosferze swojego domu. Uczył się w gimnazjum w Samborze, które ukończył w 1907 roku. Następnie we Lwowie wstąpił do seminarium duchownego. Na czwartym roku studiów przeniósł się do Przemyskiego Liceum Teologicznego. W1913 roku biskup Konstanty Czechowicz udzielił mu święceń kapłańskich. Pierwszym miejscem duszpasterskiej pracj' ks. Mirosława stały się Mosty Wełyki, gdzie jako katecheta i pomocnik proboszcza służył 6 lat. Tam właśnie rozwinął szeroką działalność społeczną. W czasie pierwszej wojny światowej był kapelanem 55 pułku austriackiej armii. Do Mostów Wełykich wrócił w 1916 roku i założył Bractwo Orędownictwa Najświętszej Bogarodzicy. Jako opiekun bractwa zakupił dom na przytułek, którego zarząd oddał Siostrom Służebnicom. Zajął się także odnową budynku na bursę dla młodzieży szkolnej. W 1919 roku powierzono mu opiekę duszpasterską podczas szkolenia I Korpusu Ukraińskiej Halickiej Armii, a później X Brygady UHA, z którą przeszedł wojenny pochód pod Kijów. W październiku 1919 roku wybrano ks. Myrosława duchownym przy Naczelnej Komendzie Ukraińskiej Halickiej Armii. W 1920 roku wrócił do Sokala. Wkrótce potem został zarządzającym parafii Suszycia Wełyka, a w marcu 1921 roku proboszczem Lisków. 25 lat pracy poświęcił ks. Myrosław na jej religijną i ekonomiczną odbudowę. Rozwinął katechetyczną i ogólnooświatową pracę. Odbudował zniszczone przez wojnę parafialne budynki w Liskach, cerkiew w Kostiaszynie, wiele trudu włożył w budowę miejsca pielgrzymek i^ odpustów w Liskach na * Tekst ten w języku ukraińskim ukazał się w książce wydrukowanej na prawach rękopisu w ilości 99 egzemplarzy pt. CopoKajiimmsi XiuaHoecbKoi Cmamiui i KumcbKoi U,epK6u, XinaHOBO 1987. Białostocczyzn^. "Bractwo Matki Bożej Bolesnej", czytelnia "Oświaty", grupa "Wiejskiego gospodarza", handlowa i mleczarska kooperatyw}', grupa "Związek Ukrainek" -wszystkie te zgromadzenia znajdowały w osobie ks. Myrosława opiekuńczego patrona. Za ofiarną duchowną służbę odznaczono ks. Myrosława w 1927 roku "kryłoszańskimi" odznaczeniami. W 1939 roku aresztowany przez polskie władze pod zarzutem rzekomej przynależności do OUN, został zwolniony dzięki osobistej interwencji metropolity Andrzeja Szeptyckiego. W 1944 roku ks- Myrosław przeżył zniszczenie Lisek i rujnację dużej części swojej pracy Sam ledwie uszedł z życiem. Przez cztery miesiące przebywał w Uhrynowie, gdzie Ks. mitrat Mirosław Ripecki w Cerkwi w Chrzanowie, foto z 28.08.1964 r. pracował jako duszpasterz. W Liskach pozostawał aż do przymusowego wysiedlenia w 1947 roku. Wysiedlony wraz ze swoimi parafianami TnAdiA się w Chrzanowie koło Ełku. W tym miejscu rozpoczyna się nowy okres w życiu ks. mitrata Myrosława Ripeckiego. W szkolnej sali urządził on kaplicę pod opieką Matki Bożej Nieustającej Pomocy i rozpoczął odprawiać nabożeństwa w rodzimym obrządku. Pierwszą Mszę Świętą odprawił 6 lipca 1947 roku, a 12 lipca w święto apostołów Piotra i Pawła odprawił uroczyste nabożeństwo. To święto stało się tradycyjnym odpustem, na który co roku przyjeżdżali wierni z całej Polski. W swojej duszpasterskiej pracy ks. mitrat napotykał na liczne trudności. Przez wiele lat nie pozwalano mu na prowadzenie normalnej duszpasterskiej pracy. Mimo to. żadne przeszkody ze strony władzy nie wstrzymywały jego działalności. Długi czas nie uzgadniano sprawy jurysdykcji w pracy duszpasterskiej. W okresie 1947-1956 Cerkiew Grekokatolicka nie mogła działać w Polsce- To bardzo utrudniało pracę. Ksiądz Mitrat rozumiejąc 396 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 397 wagę tego problemu, często zwracał się do władz Kościoła w Polsce i do Stolicy Apostolskiej. Jednak pomyślne odpowiedzi nie przychodziły. Dopiero 17 października 1957 roku kardynał Stefan Wyszyński zatwierdził istnienie duszpasterstwa greckokatolickiego w Chrzanowie, a Wielce Błogosławiony ks. abp. Josyf Slipyj doceniając ofiarną pracę ks. M. Ripeckiego, ustanowi! go mitratem. W czasie swojej 60-letniej działalności ks. mitrat wiele trudu włożył w swojąpisarską działalność. Napisał ponad 50 artykułowi 30 małych tekstów z historii naszej Cerkwi, naszego narodu i innych krajów. W Chrzanowie napisał 12 szkiców z cyklu Karty z historii Ukrainy. Ksiądz Myrosław nigdy nie zapominał o społecznej pracy. W Chrzanowie prowadził bibliotekę, z której księgozbioru korzystało wielu Ukraińców, poszerzając w ten sposób swoją wiedzę o historii i współczesności Ukrainy. Ojciec mitrat Mirosław Ripecki odszedł w pokoju 29 kwietnia 1974 roku, w 85 roku życia, 61 duszpasterstwa, do końca oddany powierzonej mutrzódce. Na pogrzeb zjechało wielu ukraińskich duchownych, na czele z zaprzyjaźnionym ks. mitratem Wasylem Hrynykiem, wówczas generalnym wikarym Prymasa Polski dla wiernych Cerkwi Grekokatolickiej. Obecni byli także łacińscy duchowni, w tym biskup Julian Wojtkowski. Pochowano ks. mitrata zgodnie z jego życzeniem w drogich jego sercu Liskach u boku wcześniej zmarłej żony. Wicznajomu pamiat'. M.C. Wierni przed kaplicą w Chrzanowie podczas Mszy Wielkanocnej w 1954 roku. CHRZANOWSKA WSPÓLNOTA Jak wam się zdaje ? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała ? A jeśli mu ¦¦¦'-. się uda ją odnaleźć zaprawdę powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu ;,, dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych. Ewangelia (Mt, 18, 12-14) Czterdzieści lat temu rozpoczęła się nowa karta w historii Ukraińskiej Greckokatolickiej Cerkwi w Polsce. Niewielka grupa wiernych zgromadzona przez swego pasterza duchownego modliła się podczas pierwszej mszy odprawionej na nowych miejscach zasiedlenia. Zabrzmiało pierwsze: "Błohosławenno Carstwo Otcia i Syna i Swiatoho Ducha" (" Błogosławione Królestwo Ojca i Syna i Ducha Świętego"), pierwsze: "Hospody pomyłuj", ("Boże zmiłuj się nad nami"). Wszystko wydawało się takie nowe, a jednocześnie tak stare, dobrze znane, do bólu bliskie. Właśnie poprzez swoje zakorzenienie pomagało wytrwać w wierze, w woli ojców. Pozwoliło, by z niepozornych pędów wyrosło wspaniale ukwiecone drzewo. 398 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku Chrzanowo nie wyróżniał się niczym szczególnym. Zagubione pośró( pól i łąk na północnych ziemiach Polski pomiędzy tysiącami podobnycłl do niego miejsc, niczym nie różniło się od setek innych wsi, do którycH niełaskawy ukraiński los rzucił wysiedleńców w niechlubnym 1947 roku Miejsce to niczym nie zapisałoby się na kartach historii, gdyby nie jeden - zdawać by się mogło - drobny szczegół, przypadkowa decyzja o skierowaniu tam ks. mitrata Myrosława Ripeckiego wraz z parafianami z Lisków. Długie rozmowy, dodatkowe przekonywania stały się zbędne, odczuwano potrzebę odrodzenia duchowego życia społeczności. W zaimprowizowanej kaplicy 6 lipca 1947 roku rozpoczęła się msza święta. Zabrzmiała, aby już nigdy nie zamilknąć, by ponure lata 50-te rozjaśnić przebłyskiem światła, nadzieją na przetrwanie, na życie. Komańcza, przez kilka lat Cyganek, Bytów, i przelotnie jeszcze kilka miejscowości. Oto i cała lista greckokatolickich wspólnot i miejsc, gdzie odprawiano msze do 1956 roku. Zdawało się, że sytuacja jest bez wyjścia. Oficjalnie Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka, a nawet greckokatolicki obrządek nie istniały, nie było wiernych. Pozostali niemi świadkowie przeszłości: cerkwie, cmentarze, kaplice, przydrożne krzyże, ale i te jedynie na miejscach dawnych osad. Na północy i zachodzie kraju nie było nawet i tego. Pozostało przywiązanie, wierność, samozaparcie. Dzięki Bożej Opatrzności wszelakie nieszczęścia omijały ks. M. Ripeckiego, który nie zważając na zakazy, odprawiał msze święte jedynie w rodzimym obrządku. Był duchowym patronem powierzonej mu trzódki. Na ówczesne warunki był to prawdziwe osiągnięcie, dlatego nie dziwią słowa jego przyjaciela, który tak pisał w październiku 1947 roku: "Wiesz, ja naprawdę podziwiam Twoje bohaterstwo. Daj Boże, by wszystko szło jak najlepiej, ale myślę, że to niełatwa sprawa, głową muru nie przebijesz. Twoje postępowanie imponuje wszystkim, którym o Tobie, zatajając nazwisko, opowiadam, ale wszyscy wzruszają ramionami." Mimo wszystko mur udało się przebić! Pierwszymi parafianami chrzanowskiej wspólnoty stali się mieszkańcy samego Chrzanowa i okolicznych wsi. W krótkim czasie przyłączyli się do nich Ukraińcy z bardziej oddalonych miejscowości białostockiego, olsztyńskiego, gdańskiego i innych województw. Na święta i uroczystości Karty z życia Ukraińców po 1947 roku 399 400 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku przyjeżdżało wielu wiernych. Czasami było to około dwóch tysięcy ludzi. Nie trzeba thimaczyć, że jak na rzeczywistość początku lat 50-tych było to naprawdę dużo, choć nie na liczbach opiera się waga tego faktu. Najistotniejsza była potrzeba przybycia, pragnienie uczestnictwa w sakramentach własnego obrządku, chęć bycia razem z innymi wiernymi - Ukraińcami, bycia społecznością - wspólnotą wiernych. Potrzebą bez prawnego potwierdzenia, bez pozwolenia, wbrew niesprzyjającej sytuacji. Chrzciny, bierzmowanie, śluby, pogrzeby - normalne obrzędy w życiu chrześcijanina - w tamtych czasach stawały się dla ukraińskich grekokatolików aktami obywatelskiej odwagi, znamionowały żywotność całej wspólnoty i jej tradycji. Wyrzekniecie się ich, jakże łatwe wówczas, oznaczało zaparcie się własnych korzeni, tradycji czyli tego wszystkiego, czym żyły całe pokolenia. Trzeba więc było Świadectwa trwania, i takie dane było w Chrzanowie. Tam niesiono posługę, tam w ojczystym języku rozbrzmiewał głos duchownego, który przyjmował pod swe skrzydła nowych członków wspólnoty Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Był to niezaprzeczalnie potrzebny dowód istnienia. Co więcej, niewielkiej grupie nowo narodzonych przyniosło to spełnienie, dla pozostałych stało się symbolem, znakiem, iż nie wszystko przepadło, że dla nich niemal zapomnianych nadejdzie chwila, gdy będą mogli odprawić swoją pierwszą mszę, usłyszeć głosy w swojej świątyni, czy choćby pójść z problemami do proboszcza. Dziś obchodzimy uroczystość czterdziestolecia pierwszej Mszy Świętej w Chrzanowie, a tym samym powołania do życia wspólnoty Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Świętujemy w licznie zebranej grupie duchownych, zakonników, zakonnic i wiernych we własnych świątyniach, wspólnotach. Karty z życia UkraińcÓM' po 1947 roku 401 Mimo krętych ścieżek życia, o dziwo, rozwijamy się, w nieustannych zmaganiach wzmacniamy swoje siły, swoją Cerkiew i naród. Dlatego też powinniśmy pamiętać naszą historię i nasze miejsce w chwili obecnej, aby walka nie poszła w zapomnienie. Jako ci, którzy należeli do tej niewielkiej chrzanowskiej społeczności, powinniśmy zachować w sercach pamięć o tych, którzy przetrzymali wszystkie trudności i tym samym dali Świadectwo. Z.T. Chrzty i Bierzmowania w Chrzanowie Wiatach 1947-1968 1947-6 1958-88 1948-15 1959-87 1949-14 1960-60 1950-59 1961-57 1951-77 1962 - 67 1952-57 1963-75 1953-71 1964-106 1954-85 1965-48 1955 - 109 1966-57 1956-96 1967-53 1957-96 1968-46 Z RĘKOPIŚMIENNEJ SPUŚCIZNY OJCA MYROSŁAWA RIPECKIEGO Rok 1951. "Ponownie odbyłem udaną choć niełatwą trzydniówkę -Zielonoświątkowy odpust. W pojedynkę musiałem wykonać ogromną pracę. Dzięki cudownej opiece Matki Bożej Nieustającej Pomocy obsłużyłem wiernych, którzy tak licznie przybyli z najbardziej zapełnionego wysiedleńcami województwa olsztyńskiego. W przeddzień Zielonych Świąt, po śpiewanej mszy i dwóch modlitwach połączyłem trzy pary nowożeńców. Po nabożeństwie wieczornym spowiadałem do późna. Część pielgrzymów chciała odjechać porannym pociągiem, dlatego w Zielonoświątkową niedzielę wcześnie odprawiłem nabożeństwo, 402 Karty z życia Ukraińców po 1947 roku wygłosiłem uroczyste kazanie i udzieliłem Komunii świętej około 150 wiernym. Drugie śpiewane nabożeństwo z nauką odprawiłem o 10.00. a po mszy udzieliłem ślubu. Po krótkiej obiadowej przerwie odprawiłem dwie egzekwie i nabożeństwo do Serca Chrystusowego z krótkiir kazaniem. Po nieszporach spowiadałem do godziny 23.30. Na nocnj odpoczynek miałem trzy godziny, ponieważ o 3.00 musiałem wstać, b> odprawić mszę i wygłosić naukę do pielgrzymów, którzy mieli wyjechać rano. Podczas trzech dni odpustu odprawiłem 5 nabożeństw, wygłosiłem 4 kazania, udzieliłem ślubu czterem parom nowożeńców, ochrzciłem 9 dzieci i spełniłem wiele innych duszpasterskich obowiązków, załatwiłem wiele spraw. Do Komunii św. przystąpiło 397 wiernych. Żona pomagała mi zapisywać ofiary na msze święte, nabożeństwa, akatysty i egzekwie. Moi pobożni parafianie nie dali mi chwili wytchnienia. Moja diecezjalna parafia rozciąga się od województwa białostockiego do bałtyckiego morza, obejmuje przestrzeń trzech województw. Na razie nie posiadamy hierarchii, ale mimo to nie dałem się zaprząc w łacińskie jarzmo łacińskiej szowinistycznej władzy. W Liskach był jeden odpust, a tutaj w każde większe święto przyjeżdżają wierni, by wziąć udział w rodzimym nabożeństwie i przyjąć Komunię św. Podczas Wielkanocy przeziębiłem gardło, ponieważ w naszej niewielkiej kaplicy panowała tropikalna temperatura i postanowiłem spowiadać na zewnątrz. Nabawiłem się chronicznego kataru-chrypki, której pozbyłem się dopiero po miesiącu domowego kurowania. Pomimo to nie przerywałem duszpasterskiej pracy. Po świętach wielkanocnych odprawiłem ponad 200 egzekwii, każdego dnia kilka nabożeństw i akatystów. Moja duszpasterska wspólnota w ostatnich dwu latach znacznie się poszerzyła i liczba wiernych, którzy przystępują do Komunii św. podwoiła się. W tym roku w ciągu 6 miesięcy w naszej kaplicy Najświętszej Marii Panny wyspowiadało się ponad 3 tysiące wiernych". Z ukraińskiego przetłumaczyła Alicja Nowak Leszek Wolosiuk HISTORIA JEDNEJ FOTOGRAFII Potrzebne było zdjęcie ilustrujące w "Tygodniku Powszechnym" (nr 13/1997) mój artykuł pt. Akcja "Wisła"'-przyczyny, przebieg, skutki. W Fundacji św. Włodzimierza w Krakowie dostałem odbitkę fotografii z nieznanej gazety, z informacją, że przedstawia mieszkańców wsi Łosie koło Gorlic, aresztowanych wiosną 1947 roku za rzekome związki z ukraińską partyzantką (UPA). Przedstawiciele Fundacji twierdzili, że fotografia (którą zamieszczamy niżej - red.) została zainscenizowana w celach propagandowych, a widocznych na niej ludzi biciem zmuszono do pozowania jako "członkowie UPA". Mimo poszukiwań me udało mi się odnaleźć gazety, w której ukazało się to zdjęcie. Pojechałem więc do Łosia szukać prawdy o zdarzeniu sprzed 50 lat. Prolog Na fotografii widzimy siedmiu "winowajców": sześciu mężczyzn i kobietę. O tym, że są oni "bandytami" z Ukraińskiej Powstańczej Armii, mają świadczyć stojący po bokach na tym samym planie dwaj żołnierze Wojska Polskiego z gotową do strzału bronią. W tle widać jeszcze kilkunastu żołnierzy. Na ziemi przed więźniami leży broń: kilka karabinów rzuconych jak zdobycz wojenna. We wsi Łosie starsi ludzie natychmiast rozpoznajątę siódemkę z fotografii. - To było u Dutki. W Dutkowej ich bili piwnicy - powiadają sędziwi już dziś świadkowie. Dom Dutków stoi w centrum wsi. Jest wiel ci i piękny, z kolumienkowym gankiem, jak dwór. Postawił go w latach 30. Petro Dutka, Łemko. Dutkowie byli znanymi sprzedawcami mazi (produkowanej z ropy naftowej, której źródła były w Łosiu) i dziegciu, wytwarzanego we wsiach Beskidu Niskiego z leśnego drewna. Handlowali tymi surowcami od końca XVIII wieku, rozwożąc je od I 404 Leszek Wołosiuk Bałtyku po Adriatyk. Mazią smarowano osie pojazdów, od pańskich powozów po chłopskie furmanki. Dziegciem zaś konserwowano np. uprzęż konną. Dutkowie (i kilka innych rodzin z Łosia) mieli hurtownie tych smarowideł od Dorpatu po Rijekę i od Salzburga po Berdyczów. W 1947 r. właśnie w domu Dutków stacjonowało Wojsko Polskie, które w czerwcu tegoż roku w ramach akcji "Wisła" przeprowadzało deportację mieszkańców gminy. A kiedy zakończono wywózkę rodzin pochodzenia łemkowskiego, zaczęło się "doczyszczanie terenu" z "band", czyli UPA. Podejrzanych o współpracę z ukraińską partyzantką przesłuchiwano w piwnicach pięknego domu Dutki. Opowieść I "Co taka baba wiedziała o karabinie?" Odtworzenie losów siedmiu więźniów zaczniemy od prawej strony fotografii, od tej tęgiej kobiety w płaszczu, stojącej obok żołnierza z karabinem. - Toż to Ewa Jewusiak. - Włodzimierz Dutka, syn Petra Dutki, w oka mgnieniu rozpoznaje kobietę w chustce. - Co taka baba wiedziała o karabinie? Najwyżej, z której strony ioto strzela. - Podłożyli w gnoju karabiny i powiedzieli, że jej - wspomina sędziwy Szymon Zabawski, który przypadkiem uniknął wywózki w 1947 r. i dziśjest chodzącą historią Łosia. - Ewa była z Łemków, a że mąż Polak, ominęła ich wywózka - dowodzi Franciszek Smoła z Ropy, syn Stanisława Smoły, Polaka (obecnego na zdjęciu jako upowiec). - Jewusiaki duże gospodarstwo mieli, to ktoś mógł donieść, a broń podłożyć. Nałosiańskim cmentarzu grób: "Śp. JewusiakEwa*3 IX1892 *21XII 1977. Jezu ufamy Tobie". Kiedyś cmentarz był łemkowski, dziś jest mieszany; napisy nagrobne są w obu językach, choć na mogiłach z łat 50., 60. i 70. niemal wyłącznie polskie. Nie są to tylko groby polskich osadników, przybyłych po 1947 roku. Żyjący tu Łemkowie nawet po śmierci bali się przyznać do swej wiaty i pisma. Może dlatego epitafium Ewy Jewusiak wyryto po polsku? A może dlatego, że spoczywający obokniej. zmarły w 1956 r. mąż był Polakiem? * ' Łoś nazywa się dziś Łosie. Po deportacji z niej Łemków w owym smutnym roku z miękkiego znaku po pisanym cyrylicą "s" zrobiono "i", aby nieliczni, Historia jednej fotografii 405 Zygmunt Łukasik Polak Dymitr Łemko Gali Stani Polak żoi Andrij Szlanta Łemko iław I aty z Lodak Łemkinią Stanisław Smoła Polak Ewa Jewusiak emkini zamężna z Polakiem Stefan Swirczek matka Łemkini, ojciec Polak 406 Leszek Wołosiuk których nie objęła wtedy wywózka, żyli odtąd nie w łemkowskim Łosiu, lecz w polskich Łosiach. Zmiana niewielka w porównaniu np. z Ropicą Ruską i Polską, które przemianowano na Górną i Dolną, choć miejscowi - tak Łemkowie, jak i Polacy - nadal używają starych nazw. Łemkowie są tu dziś nadal, choć w 1947 roku wywieziono ich niemal wszystkich. Niektórzy zdołali uniknąć wygnania Jeśli w czasie akcji "Wisła" mogli udowodnić swą polskość. W praktyce oznaczało to albo małżeństwo mieszane, albo pochodzenie z rodziny polsko-ruskiej. Wielu wróciło w rodzinne strony po 1956 roku. Później wracały dzieci zesłanych. Dziś wracają wnuki. - Na wygnaniu, jak się mówiło o domu, myślało się o domu rodzinnym naŁemkowszczyżnie - powiada Stefan Hładyk, wiceprzewodniczący Zjednoczenia Łemków, urodzony w 1948 r. w Ziełonogórskiem, który wrócił tu z Żor na Śląsku dzięki ożenkowi z Łemkinią z Bielanki (Biłanki). Opowieść II "Palce mu potem gniły" Na lewo od Ewy Jewusiak widać na zdjęciu niewysokiego mężczyznę w długiej, rozpiętej marynarce i w spodniach nazywanych wtedy pumpami. Na głowie czapka nałożona tak, jakby mu ktoś ją narzucił (oczu spod daszka nie widać). - Swirczkowi palce potem gniły, bo podłączone do prądu szpilki wkłuwali pod paznokcie - mówi Piotr Furtak, Łemko z Ropy, który wrócił na starość z Gorzowskiego i osiadł w Łosiu. I dodaje: - Kiedyś w centralnej Polsce na weselu jeden z gości mówił, że po wojnie był w wojsku i służbę miał w Łosiu. "We wsi był dom, jak pałac, i tam kwaterowaliśmy" - opowiadał. "Coście tam robili?" - spytałem. I wie pan, co odrzekł? "Ija do dziś sam siebie pytam, cośmy tam robili i po co. " Kiedy przesłuchujący w Łosiu nic nie dowiedzieli się od Stefana Swirczka, przewieźli go do Urzędu Bezpieczeństwa do Gorlic. I dalej bili, żeby się przyznał, że należy do UPA. Nie mógł się przyznać, bo nie należał. Wypuścili go po 2-3 miesiącach. - Łemków na Zachódwywieźli, a Polaków cicho odstawili do domu - stwierdza Szymon Zabawski. -Nikomu nic nie udowodnili. Stefan był tu cały czas i z siostrami gospodarzył na ojcowiźnie, bo był z ojca Polaka. -1 nie pytał go pan o to, co się działo u Dutki? - pytam. -Jak człowiek raz zapytał: "Zaszowytambufy?", usłyszał: "Anozaszo?", Historia jednej fotografii 407 to nie miał śmiałości pytać o więcej. Tak jest, jak nie ma między narody miłości. Przytnij palec, czy inna krew poleci? - starzec patrzy przed siebie. Na łosiańskim nagrobku prawosławny krzyż i napis cyrylicą: "Tut spoczywaje Stefen Swirczek *31 VII 1904 «0 K1972. Wicznajomupamjat'". Może zmarły wyznawał wiarę matki? A może siostry lub rodzina wystawiły pomnik później, kiedy przestano się bać cyrylicy na nagrobkach? * Deportacja w Łosiu zaczęła się 17 czerwca 1947 roku. - Zrobili we wsi lagier. Rozpacz, baby i dzieci płakały. Ludzie progi całowali - Szymon Zabawski pogrąża się w mroczne wspomnienia. - Rodzina, jak na tamte czasy, była bogata: 20 hektarów ziemi, w tym połowa lasu, zatrudniali dwoje wyrobników: sługę i kucharkę ~ powtarza Stefan Hładyk swoją sagę rodzinną. - Wojsko weszło do Łosia o szóstej rano, gdy wypędzano krowy na pastwiska. Wieś była duża, więc utworzono tupodobóz skazanych na wysiedlenie. Potem tydzień w obozie w Gorlicach. Mama mojej 6-miesięcznej siostry nie miała czym karmić. Z wdzięcznością wspominała potem, że miejscowa Polka ich przygarnęła. Z Gorlic do punktu rozdzielczego w Oświęcimiu, skąd z naszej wsi zabrano do Jaworzna siedem osób, z czego zmarło trzy. A resztę zesłano. My, wraz z trzema innymi rodzinami, znaleźliśmy się we wsi Górecko w Ziełonogórskiem (dziś Gorzowskie). -A dla nas, co zostali, zaczęła się inna rozpacz: patrzenie jak opustoszałe mienie marnieje - posępnieje jeszcze bardziej Zabawski. - Komendant Lisowski z ORMO rozbierał domy na opał. Władze nie pilnowały pozostawionego mienia nawet dla osadników. Kiedyś przyłapałem chłopaka z Ropy, jak wybijał szyby w pustym domu i mówię: "Nie wybijaj, bo jeszcze przyjdziesz tu z ojcem mieszkać". I przyszli. Opowieść III "Szpilki pod paznokcie i do prądu" Na zdjęciu na lewo od Stefana Swirczka stoi wysoki mężczyzna w czapce, w jasnym rozpiętym swetrze, przepasany białym paskiem. - Kupa wojska przyjechała po ojca z Łosia, dom otoczyli - mówi Franciszek Smoła, zastany przy wiosennej orce nad rzeką Ropą we wsi Ropa. - Donos był, że ma broń i bandytom do lasu jeść nosi. - Pamięta pan coś? Smoła: - Matka wtedy ze mnąw ciąży była, ale od niej wiem, że strasznie 408 Leszek Wołosiuk go bili. Ojciec broni żadnej nie miał, ale ból był taki, że przyznawał się, że ma ją zakopaną pod żarnami. Rozkopali, broni nie ma, bili dalej. To powiedział, że w ogrodzie. Rozkopali, nie znaleźli, bili. To zawlekli na wóz i zawieźli pod Rodaka. Rodaka też wzięli i obu powieźli do Dutki w Łosiu. Siedział tydzień. Trzy dni był bez jedzenia, to jak mył podłogę, napił się wody. Zobaczyli to i tłukli dalej. Potem igły pod paznokcie i do prądu. W końcu wywieźli na UB do Gorlic, trzymali ich 3 miesiące. Matka nosiła jedzenie, ale nie przyjęli, ani nie puścili do męża. -1zbólu przyznawał się do czynów nie popełnionych?! - nie mogę sobie wyobrazić tych tortur. Po chwili Smoła-syn dodaje: - Kiedy potem matka pytała, dlaczego przyznawał się do broni, której nie miał, odpowiedział: "Jakby ciebie tak bili, przyznałabyś się do wszystkiego ". Ale przecież był Polakiem... - powtarzam usiłując zrozumieć, o co mogło iść ówczesnym wojskowym i ubekom. Smoła-syn: Ojciec pochodził z biednej rodziny w Ropie. Był za parobka w Łosiu u Szlantów i Jewusiaków. Jak przyszły wywózki, Łemki mieli nadzieję, że kiedyś tu wrócą. Jewusiakowa zabrała dwie krowy na Zachód, a ojcu dała drugie dwie, że jak wrócą jedną jej odda, a drugą zatrzyma za opiekę nad pierwszą. Ktoś o tym też doniósł, a w Wojsku Polskim wymyślili, że jak tak mu Łemki ufają to musieli i broń zostawić. A krowy zabrali. Kto dowodził wojskiem w Łosiu? - pytam. - Z wojska, to nie wiem - wzrusza ramionami Smoła-syn. - Ale z UB stali za tym bracia Piotr i Marcin nazwiskiem Kusy, co przyszli tu nie wiadomo skąd. Piotr osadził się w Łosiu, był potem wójtem. Już nie żyje. Marcin był wtedy w gorlickim UB. Zmienił nazwisko na Kuszyński. Mówią, że żyje. Grób Stanisława Smoły znajduje się na cmentarzu w Ropie. "Sp. Stanisław Smoła *12X1912łl6IV 1970" Grób wspólny z żoną Marią, zmarłą w 1976 r. * Ojca Wacława (Wasyla) Szlanty, urodzonego w roku 1950 i dziś przewodniczącego Zjednoczenia Łemków, zesłano do Żółwina w Poznańskiem (dziś Gorzowskie). - Ojciec wrócił 26grudnia ^19 56 raku do ocalałych i nie zamieszkałych zabudowań po dziadku w Łosiu - wspomina przewodniczący. W gospodarstwie mieszkał już inny lokator, ale bez praw osadniczych. Żyli więc przez kilka lat w dwie rodziny: czworo Szlantów w jednej izbie, tamci Historia jednej fotografii 409 w drugiej. Z gruntów obu dziadków Szlanta-ojciec odzyskał tylko 3,6 ha. O las po dziadkach walczy do dziś. Po Październiku 1956 niektórzy Łemkowie zaczęli wracać. Powracający musieli mieć zgodę władz tam (na zachodzie) i tu, w rodzinnych stronach. A jeżeli w gospodarstwie mieszkał nowy osadnik, musieli zapłacić mu tzw. "odstępne". Wróciło ich około 5 tys. (1200 rodzin). - Choć adzymka, pisną, ałe swoja (Choćby podpłomyk z owsianej mąki, czerstwy, ale swój - L.W) - przytacza rodzime przysłowie Stefan Hładyk, którego rodziców i jego droga do powrotu była dłuższa i trudniejsza. Hładykowie wrócili tu z pierwszą falą, w grudniu 1956 r., ale przez trzy lata nie mogli wejść w posiadanie ojcowizny. Ojciec chciał zapłacić odstępne osadnikowi i wejść na utracone mienie rodzinne jako... osadnik. Dawał więc 40 tys. zł rekompensaty (równowartość 8-10 krów). Osiedlony chciał więcej. - W końcu ojciec podjął dramatyczną decyzję, że nie będzie codziennie patrzył na świadectwo swojej krzywdy - mówi Hładyk-syn. I znowu wyjechali na zachód. Tym razem do Żor na Śląsku, gdzie spędzili dwa lata na komornym u wygnańca jaki oni. Tam Hładyk-ojciec pracował w PKP, dostał mieszkanie spółdzielcze, doczekał emerytury, zmarł - i wrócił na rodzinny cmentarz. Hładyk-syn: - Przywiozłem tu trumnę ojca i pochowałem w 1986 r. Tak, jak on wcześniej przywiózł trumnę matki w 1973. Stefan ciągnie rodzinną opowieść: - Próbowałem tam, na zachodzie, wrosnąć. Jeździłem 40 km do cerkwi w Katowicach, wybudowałem nawet w Pszczynie dom, ale... Wśród Ślązaków i Polaków żyło się z ukraińskim garbem. Kiedy po latach przyjaźni powiedziałem koledze, kim jestem, usłyszałem: "Jo ni wiedzioł, że tyjeRus" i skończyła się przyjaźń. Dopiero, jak się tu urządziłem, odwiedził nas. Było miło, on, Ślązak, gościem u mnie, Łemki. Zrozumiałem, że u niego, na Śląsku, gościem byłem ja. To było życie z kacem moralnym, ciążyła świadomość ukrywania pochodzenia przed dziećmi. Ja się jeszcze jakoś wytłumaczę, myślałem, obronię tożsamość, a one? Pomyślałem, żem swoje odpracował na zesłaniu, pora wracać do siebie. Opowieść IV "Kulawe chłopisko po żywicę jeździło" Aresztant zasłaniający Stanisława Smołę ma wyjątkowo bezradne spojrzenie. Stoi w samym środku zdjęcia, o pół kroku przed innymi zatrzymanymi. Porozpinana marynarka, rozchełstany pod nią sweter, spod 410 Leszek Wołosiuk którego wystaje biały dół koszuli. Na prawej stopie bieleje coś, jak palce w sandale. - Nie palce, a krypeć, panie - mówi Włodzimierz Dutka. - To Andryj Szlanta, on kaleka był podwójny, bo kulawy i bez nosa. - Szlanta? Kulawe chlopisko w krypciu, co na koniku po żywicę jeździło. Zbierałjąz sosny, topił, z tego maść robił, chorąnogę smarował --potwierdza Szymon Zabawski. - Jak Łemko Łemkiem, na swój koń i w swój las! -zaperza się staruszek. - A zwinęli, że partyzant, a garczek nie na żywicę, a najedzenie dla bandy. Na cmentarzu w Łosiu jest grób Andryja Szlanty, ale nie ma na nim epitafium. Podobno kilka lat temu tablica nagrobna odpadła. Trudno dziś odtworzyć daty urodzin i śmierci. Świadkowie twierdzą, iż beznosy i kulawy Andryj Szlanta zmarł wkrótce po przesłuchaniach. * -Powoli rozpoczynam proces o odzyskanie mienia, gdyż gospodarstwo ojca w Łosiu nie zostało prawnie przejęte - podejmuje opowieść Hładyk. -Dekret z 27 lipca 1949 r. bowiem nie przejmował poukraińskiego mienia z mocy prawa, a jedynie dawał uprawnienia administracji państwowej stopnia powiatowego, czyli ówczesnym prezydiom powiatowych Rad Narodowych. Na terenie dawnego powiatu Gorlice powiatowa władza, przynajmniej w wypadku Gładyszowa, scedowała swe uprawnienia na gromadzką Radę Narodową której powyższy dekret takich uprawnień nie przyznaje. - Mienie opuszczone przez wysiedlonych było umownie nadawane osadnikom, choć nie było wcześniej formalnie, czyli prawnie przejęte - dodaje przewodniczący Szlanta. - Formalne decyzje o własności były podejmowane dopiero w latach 50. Dekret mówi o możliwości przekazania własności, a tu chodzi o uznawanie prawa własności. Utraciliśmy więc władanie, ale nie prawo własności. Opowieść V "Kiedy wróci!, medal dali" Szósty aresztowany stoi - jako jedyny w białej koszuli - pół kroku za Andryjem Szlanta. W prawej ręce trzyma marynarkę. - Wzięli z pola koło domu, w środku sianokosów - mówi z trudem, szukając każdego słowa, sędziwa Anna Rodakowa, Łemkini, żona Stanisława Rodaka, aresztanta z Ropy, Polaka. - A 17-letniego synka powiedli nad rzekę. I karabiny Historia jednej fotografii 411 wymierzyli, że zastrzelą, jąknie pokaże, gdzie jest ta..., no... -... broń - dopowiadają córki. - / synek ze strachu zmoczył się. - Tato kilka dni był w Łosiu - wspomina Mirosława Rodak, młodsza córka Anny i Stanisława. - Jak przez mgłę pamiętam - a może sobie tylko wyobrażam, bo tak często o tym mówimy - że mama brała mnie na ręce, żeby umożliwić odwiedziny. Ale nie puścili do taty. Potem w Gorlicach, na chwilkę pozwolili. - UDutki traktowali go prądem, bili. Potem też bili na przesłuchaniach w UB w Gorlicach - pamięta Maria, starsza córka Rodaków. - Jak przyjechał do domu, na progu padł bez siły. Mieszkają tu we trzy: żona i córki. Nie da się uniknąć wspomnień, bo został wzięty z tego domu, w którym siedzimy. - A grozili im zastrzeleniem o tam, nad rzeką - mówią, pokazując Ropę. Bo wojskowi, szukając broni, podłogi zrywali, do studni wchodzili, podpalić dom chcieli. Bo w sąsiednim domu przesłuchiwano Annę. - Mamę wzięli do sąsiada, położyli przed nią broń. Wpierali, że jej - wyszczególniają córki za matkę. - Rodak z Ropy doglądał opuszczonego już gospodarstwa Furtaka, swego szwagra, w jego lesie zbierał chrust, więc był podejrzany — domyśla się Zabawski w Łosiu. - Sąsiedzi na nas donieśli - domysły Anny Rodakowej-matki idą w innym kierunku. - Wiedzieli, żeś Łemkini, to raz - podchwytują córki. - Mieli chęć na nowy wtedy i duży dom, to dwa - wyliczają. -Ina spore gospodarstwo. Zapewniają, iż Wojsko Polskie mogło wtedy robić, co chciało. - Żeby nas nie wysiedlić, 30 tysięcy złotych okupu wziął sierżant - mówią. - Ojciec pieniądze od stryja pożyczył. Ale patefon i płyty zrabowali. I dodają: - A kiedy już ojciec wrócił z tych katowni, wezwali go do Gorlic i ten medal dali. Rozkładają dyplom nr 142633: "W uznaniu zasług położonych w wojnie z Niemcami dla sprawy zwycięstwa Narodu Polskiego nad barbarzyństwem faszystowskim i triumfu idei wolności nadaję szeregowemu Rodakowi Stanisławowi, synowi Jana Medal Zwycięstwa i Wolności. Minister Obrony Narodowej Michał Żymierski. Warszawa, dnia 9 maja 1946 r." Zamiast podpisu marszałka widnieje parafka zastępcy komendanta Powiatowej Komisji Uzupełnień, Mazura Mariana oraz dopisek: "Gorlice, 3 września 1947". 412 Leszek Wołosiuk Historia jednej fotografii 413 - Jak tato wrócił z tym medalem, to ukląkł w progu i gorzko płakał -odwraca twarz córka Maria. -Mąż miał 18 lat, kiedy był uczestnikiem walk z bolszewikami w 1920 roku. A w 1939 roku na wojnę poszedł jako ułan - niespodziewanie gładko i bez wysiłku oświadcza staruszka. Na nagrobnej tablicy w Ropie napis: "Śp. Stanisław Rodak * 13 IV 1902 ¦5=16 II 1985". Opowieść VI "Dynamo do przyrodzenia" Szósty mężczyzna, pilnowany przez żołnierzy na zdjęciu, ubrany jest w ciemny sweter, na który wyłożono kołnierz szarej koszuli. Oczu spod czapki nie widać. - Mytra męczył sierżant z Kieleckiego, sam mi to opowiadał -zapewnia kuzyn aresztanta, Piotr Furtak, Łemko, który niedawno wrócił z Gorzowskiego: - Dynamo przywiązywali do przyrodzenia, prąd puszczali. Potem na UB w Gorlicach też go bili. Kiedy nic nie udowodnili, deportowali go pod Środę Śląską. - Dymitr Gali był w sowieckiej niewoli, ale uciekł - uzupełnia relację Szymon Zabawski. - Jewusiaczka była jego ciotką. Kiedy Mytro wrócił, rodzice byli już zesłani do Środy Śląskiej. To zaczął pracować u sołtysa Cieśli, który poręczył za niego. Potem Gallowa go wzięła do siebie na Śląsk, ale wrócił do Łosia pod koniec lat 70. Niestety, dom rodzinny jego już rozwalili. Mieszkał kątem w remizie, przy której stróżował i tam zmarł. Na grobie w Łosiu wyryty napis: "Śp. Mieczysław Gali *29 09 1926 t30 06 1995. Spoczywaj w pokoju". Czemu Mieczysław, a nie Dymitr? Może dlatego, że często na chrzcie nadawało się oficjalnie polskie imiona, zwłaszcza jeśli odbywał się w obrządku rzymskokatolickim, a w domu i tak nazywało się po swojemu, czyli po łemkowsku? Bo że Wasyl Szlanta jest oficjalnie Wacławem, jest zrozumiałe; urodził się po deportacji, ochrzczony został w kościele polskim, rodzice wyboru nie mieli. * - Ach, te łemkowskie lasy! - wzdychają działacze Zrzeszenia Łemków. Wielu z nich patrzy dziś na to, co było ojca, dziada, pradziada, a jakoś nie może być jego. A przecież lasy te rosły i rosną na największych nieużytkach rolnych, niedostępnych stokach górskich. Z tymi lasami, jest trochę, jak z nimi, uważają. Chociaż księgi wieczyste na "łemkiwskie lisy" w Lasach Państwowych założono dopiero w latach 70.. są one najtrudniejsze do odzyskania. Nie bardzo wiadomo, dlaczego. Chyba przez polski nawyk, że las nie może być własnością osoby, a koniecznie państwa. Może kojarzy się on z łatwym chlebem właściciela, który w prostackim wyobrażeniu nic nie musi robić, ma sobie las, drzewa same tam rosną, można je ściąć, sprzedać itp. Nic bardziej głupiego. Nawet laik wie, że las rośnie długo, zanim się coś z niego otrzyma, trzeba oń długo dbać, to gospodarka pokoleń, nie lat. O co więc chodzi z oddaniem czegoś, co oddać najłatwiej, bo nie trzeba nikogo usuwać? O turystykę w Beskidach i Bieszczadach? O ekologię? A może o strach przed przysłowiem: nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las? Że niby wiecznotrwali Łemkowie? Takie pytania zadają dziś sobie oni. A z nimi ja. Ale nie tylko takie. - Wróciłem, ale czasem się pytam, czy aby do siebie - zastanawia się Stefan Hładyk. - Młodzi w autobusie Bielanka-Gorlice rozmawiają swobodnie po łemkowsku gdzieś tak do Szymbarku, a kiedy na przystanku dosiądą tamtejsi, odruchowo przechodzą na polski. Dziś w Bielance jest punkt nauczania języka ojczystego, ale nie ma szkoły dwujęzycznej, polsko--ukraińskiej. - Nasz regionalizm określamy słowem "łemkowyzm", "Łemkowyna" (łemkowskość, Łemkowszczyzna- L.W.). Łemkowie to jedna z ukraińskich grup etnicznych, z poczuciem swojej oryginalności, odrębności regionalnej - mówi Wasyl Szlanta. - W czasie deportacji a zwłaszcza po niej powstało pojęcie "łemkowskiej furtki", wygodnej dla Polaków i dla Łemków, bo pozwalało na swego rodzaju ucieczkę od ostatecznych rozstrzygnięć narodowościowych. Polakom jakoś bardziej podobały się określenia "Rusin, RusnakzŁemkowszczyzny". A miejscowi, powiadający o sobie: "Łemko, Łemkini" mieli wrażenie, że lepiej są traktowani, niż gdyby przyznawali się do narodowości ukraińskiej. Znając funkcjonujący u Polaków negatywny stereotyp Ukraińca, woleli o sobie mówić, iż są Łemkami. - Nie oswajajcie nas, dzieląc na swoich i nie swoich Ukraińców - mówi szef Zjednoczenia Łemków. - Polacy i Ukraińcy coraz pełniej stają się po prostu sąsiadami. Jest wiele codziennych kontaktów i dobrych jaskółek, jak choćby porozumienie między Związkiem Ukraińców w Polsce a Światowym Związkiem AK. 414 Leszek Wołosiuk - Najważniejsze, że dzieci żyją już bez kompleksów, w swoim otoczeniu -dodaje Hładyk, jego zastępca. - Historia więc zatoczyła koło. Byliśmy tu, wypędzono nas stąd, wróciliśmy. Opowieść VII "Nocami brali na przesłuchania" Ubranie ostatniego mężczyzny na zdjęciu najbardziej zlewa się z ciemnym tłem. Wyróżnia go za to jasna, rozpięta koszula, ze schowanym w marynarce kołnierzem. Mężczyzna nazywa się Zygmunt Łukasik. Żyje. Mieszka w "domu pogodnej jesieni" w Gorlicach. Jedyny żyjący spośród siedmiu obwinionych o kontakty z UPA pół wieku temu. Polak. Do tamtych czasów wraca niechętnie: - Za chłopaka służyłem u Jewusiaka Wacława i Stefana Króla w Łosiu. Stamtąd żonę miałem. Chcieli i mnie przerobić, ale się nie dałem. - To znaczy wciągnąć do UB? - pytam. Łukasik: - Po wywózce Łosian niewielu nas tam było. Zrobili Wiejską Straż Porządkową, mnie do niej wciągnęli, broń dali i... -I co? Łukasik: - Kiedy na ćwiczeniu nie znaleziono jednego naboju, od razu wzięli do Dutki. -Bardzobili? -pytam. Łukasik: - Dopiero na UB w Gorlicach, kiedy pytali o kontakty z bandami. Nocami brali na przesłuchania, protokoły pisali. Ten Kusy, co się potem przerobił na Kuszyńskiego, sam mnie wiele razy w dupę kopał. Od tamtego czasu go nie widziałem, choć podobno żyje w Gorlicach. -1 nie chciałby pan dziś...? -I co to da?! - przerywa. Po chwili dodaje: - Jak biją, to jeden mówi na drugiego to, czego nigdy nie było. Ja nie mówiłem, może przez to, że bili, ale rozumiem. -Co? - Że na mnie mówili. - Nie chciałby pan dochodzić? -Po co? - Żeby po latach wymierzyć sprawiedliwość temu, co pana bił. - Ciężki był mój los. Sprawiedliwość, mówi pan? To bardzo dużo i o wiele za mało... Włodzimierz Mokry PROBLEM OJCZYZNY DLA UKRAIŃSKIEJ MNIEJSZOŚCI NARODOWEJ WYSIEDLONEJ W 1947 ROKU Ponieważ żyjący w Polsce Ukraińcy wiele uczą się od Polaków, chciałbym swoje wystąpienie poprzedzić następującym zdaniem wypowiedzianym przez Adama Mickiewicza: "Kto myśli o interesie jednego tylko narodu, jest nieprzyjacielem wolności", a także myślą Jana Pawła II, wypowiedzianą w Krakowie podczas II pielgrzymki do Ojczyzny: "Jestem synem Narodu, który przetrzymał najstraszniejsze doświadczenia dziejów, który wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć - a on pozosfcił przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako Naród - nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturą, która okazała się w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg. Istnieje podstawowa suwerenność społeczeństwa, która wyraża się w kulturze Narodu". * * * Rozpoczęty w wyniku wysiedleńczej akcji "Wisła" i trwający już 40 lat proces stopniowego i jak się zdaje bezpowrotnego, a przez to jakże często dramatycznego tracenia ojczyzny, najpierw przez przedstawicieli trzech pokoleń Ukraińców wysiedlonych w 1947 roku, a następnie przez dwa pokolenia ich synów i wnuków wyrosłych już na zesłaniu w północnych i zachodnich regionach PRL, jest procesem żywym, wciąż postępującym i na różne sposoby w danych rodzinach przeżywanym. O jego zakończeniu można będzie mówić dopiero po ostatecznym i całkowitym wynarodowieniu Ukraińców w Polsce, bo w takim celu zostali oni nie tylko wysiedleni, ale, by nie tworzyli zwartych grup, także rozproszeni w zachodnich i północnych województwach, począwszy od jelenio- i zielonogórskiego, wrocławskiego i legnickiego, przez gorzowskie, szczecińskie, koszalińskie do gdańskiego, olsztyńskiego i białostockiego. 416 Włodzimierz Mokry Żyjąca w Polsce inteligencja ukraińska zdaje sobie dobrze sprawę z tego, że świadomie podjętą przez władze w 1947 roku próbę ostatecznego rozwiązania tzw. kwestii ukraińskiej w PRL drogą wysiedlenia, rozproszenia i wynarodowienia liczącej wówczas około 300 tys. ukraińskiej mniejszości narodowej mogłoby przynajmniej częściowo zahamować czy nawet przerwać ułatwienie wysiedleńcom ukraińskim powrotu w swe ojczyste strony, gdzie mogliby resztę życia poświęcić odbudowywaniu wszystkiego, co składało się na ich, leżącą dziś najczęściej w gruzach ojczyznę. Kulturalno-oświatowa działalność istniejącego od 1956 roku Ukraińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, zrzeszającego z różnych przyczyn jedynie około 2-3% Ukraińców w Polsce, może ów postępujący proces wynaradawiania jedynie nieco opóźnić, ale nie jest i nie będzie w stanie polonizacji Ukraińców zapobiec! Bez stałego i bezpośredniego związku z ojczystą ziemią, bez rodzimego języka, kultury, a przede wszystkim bez odbudowania wszystkiego, co wypełniało ojczyznę Ukraińców i stanowiło o ich tożsamości w Polsce przed wysiedleniem, niemożliwe jest ich przetrwanie jako mniej szóści, już przecież w znacznym stopniu wynarodowionej, zarówno z powodu skazania jej na życie w rozproszeniu wśród obcego, a często nieprzychylnego i wrogiego środowiska Polaków, a także z powodu niemożności powrotu do swej odebranej ojczyzny, znaczonej najczęściej ruinami cerkwi, cmentarzy, śladami po przydrożnych kapliczkach, czy też połamanych trójramiennych krzyżach. Te smutne dla Ukraińców w Polsce obrazy stron ojczystych są konsekwencją świadomie po wysiedleniu zaplanowanej i prowadzonej ze szczególną aktywnością w latach 1947-1956, akcji rozbierania i dewastowania cerkwi, głównie pogreckokatolickich, ginących przecież nadal, także po wydaniu przez lokalne władze w Rzeszowie w 1956 roku dokumentu nakazującego "wstrzymanie akcji rozbierania cerkwi", o czym świadczą chociażby publikacje wydrukowane w 42 numerze "Tygodnika Powszechnego" z roku 1981, kiedy rozebrano lub wysadzono czy spalono cztery kolejne cerkwie w Bieszczadach we wsi Lutowiska, Paniszczew, Rajskie i Lipie. Jak wynika z przeprowadzonych przeze mnie (w oparciu o publikowane źródła polskie), niekompetentnych obliczeń, od 1939 do 1982 roku w samym tylko byłym województwie rzeszowskim przestało istnieć ponad Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce 417 połowę cerkwi spośród 529 istniejących tu od 1939 roku, które w ponad 50 procentach zbudowane zostały w XVI, XVII i XVIII wieku i dzięki swej szczególnej wartości architektonicznej mogły posłużyć jako bezcenne zabytki dla poznania rozwoju sakralnej architektury cerkiewnej, zwłaszcza drewnianej, która nie ma odpowiednika w skali światowej. Nie sposób w tym miejscu nie dodać, że podczas działań wojennych, głównie w okresie walk z Ukraińską Powstańczą Armią, zniszczonych zostało jedynie 6 cerkwi, z czego wynika, iż zasadniczy proces likwidacji cerkwi w byłym województwie rzeszowskim rozpoczął się już po wysiedleniu Ukraińców. Przywołane tu dane liczbowe dające wyobrażenie o skali zniszczeń ukraińskiej kultury materialnej, w tym wypadku cerkwi, w jednym z województw PRL, mają oczywiście i dalsze pozamaterialne, a wiążące się z tytułowym problemem ojczyzny, bardzo konkretne duchowe i ludzkie wymiary. Niejednokrotnie bowiem źródłem czy powodem uczucia przygnębienia i rezygnacji, prowadzącej niekiedy do zamysłu wyemigrowania z Polski jest dla Ukraińca m.in. każda następna informacja o zniszczeniu, a tym bardziej spaleniu, wysadzeniu w powietrze czy rozebraniu cerkwi, w dodatku przez księdza rzymskokatolickiego, jak miało to miejsce w 1981 roku w Lutowiskach i w 1982 roku w Klimkówce, której to sprawie oddzielny artykuł poświęciło Wydawnictwo SKPB w swym 114 tomie pt. Magury 86. Każdą podobną wieść o dewastowaniu resztek kultury ukraińskiej w Polsce Ukraińcy nieprzypadkowo przyjmująze szczególnie boleśnie, nie tylko zresztą ci mieszkający w Polsce, ale także na Ukrainie oraz na emigracji, gdzie podobne fakty znajdują szczególnie silny rezonans i bardzo ostre reakcje, które w żaden sposób nie pomagają w ułożeniu dobrosąsiedzkich stosunków między Polakami i Ukraińcami w ogóle. Trzeba przy tym pamiętać, że przeżywany przez ukraińską mniejszość narodową w PRL ból z powodu niszczenia często już resztek wartości stworzonych przez jej przodków, a szczególnie zaś cerkwi, potęguje tkwiące w świadomości wszystkich Ukraińców przekonanie o pierwszoplanowej roli, jaką w duchowym rozwoju narodu ukraińskiego pełniła na przestrzeni wieków właśnie cerkiew, pozostająca w najtrudniejszych dla Ukrainy chwilach ostoją życia religijnego, broniąca wiary ojców, ich języka oraz rodzimych tradycji kulturalnych, będących gwarantem tożsamości narodowej i oznaką przynależności do wspólnie tworzonej i ochranianej ojczyzny. 418 Włodzimierz Mokry By znaczenie Cerkwi w tworzeniu i pielęgnowaniu ukraińskich tradycji i kultury ojczystej w różnych dziedzinach i przejawach życia duchowego stało się dla Polaków bardziej zrozumiałe i przekonujące, wystarczy przypomnieć, że Rusini-Ukraińcy to naród pozbawiony od połowy XIII wieku własnej państwowości, którą próbowali odbudować twórcy Ukrainy Kozackiej w XVII wieku oraz Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej w latach 1918-1919, i że jedyną instytucją, która nie wypadła z rąk Ukraińców po upadku państwa kijowskiego, była dźwigająca się z ruiny potatarskiej Cerkiew. Z czasem po odbudowaniu Metropolii Kijowskiej, zwłaszcza w wieku XVII z chwilą założenia Akademii Mohylańskiej, Cerkiew ta staje się mecenasem życia kulturalnego Ukraińców, co zadecydowało o religijnym charakterze literatury ukraińskiej epoki baroku. Wielostronne znaczenie Cerkwi oraz jej wkład w tworzeniu, zachowywaniu i propagowaniu wśród Ukraińców chrześcijańskich wartości uniwersalnych, które legły u podstaw ich religijnego, kulturalnego i ogólnonarodowego życia, uświadamiali sobie Ukraińcy ze szczególną wyrazistością w chwili, gdy wypielęgnowane przez Cerkiew na przestrzeni wieków wartości i tradycje były zagrożone. I tak na przykład w trudnym dla Ukraińców w Galicji okresie polonizacji życia kułturalno-literackiego oraz latynizacji życia religijnego jedną z cech wyróżniających na zewnątrz Rusinów od Polaków w Galicji na początku wieku XIX była ich przynależność do bizantyńsko-ruskiego obrządku, a także posługiwanie się przyjętym po wprowadzeniu chrześcijaństwa na Ruś Kijowską alfabetem stworzonym przez św. Cyryla, tj. cyrylicą. Wówczas to kleryk seminarium greckokatolickiego we Lwowie Markian Szaszkiewicz w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia alfabetu łacińskiego, broniąc cyrylicy pisał m.in.: Azbuka świętego Cyryla była dla nas niebiańską, niezwyciężoną twierdzą, która ochroniła nas przed ostatecznym upadkiem, była najwytrwalszym filarem, niezachwianą skałą, na jakiej Ruś święta przez tyle wieków srogo nękana, mocno stała... jej to cudowne działanie sprawia, że dotąd jesteśmy Rusinami. Natomiast w odpowiedzi na postępującą polonizację życia kulturalno-literackiego oraz latynizację obrządku greckokatolickiego i wynaradawianie się elity ukraińskiej M. Szaszkiewicz pisał: Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce 419 Wyrwiesz mi oczy i duszę mi wyrwiesz, ale nie weźmiesz miłości i wiary nie weźmiesz, i nie wydrzesz miłości i wiary nie wydrzesz, bo ruskie me serce i wiara ruska. Z czasem okazało się, że wyłącznie czy głównie dzięki Cerkwi i takim jej greckokatolickim księżom - poetom, jak członkowie ugrupowania literackiego zwanego "Ruską Trójcą" na czele z Markianem Szaszkiewiczem, Rusini-Ukraińcy w Galicji nie tylko nie dali sobie wydrzeć "ruskiej wiary i ruskiego serca", ale zapoczątkowana przez tych poetów-budzicieli praca oświatowa, literacka i wydawnicza zapoczątkowała nowy rozdział w życiu duchowym Ukraińców w Galicji, epokę drugiego, narodowego odrodzenia. Można sobie wyobrazić, jak bardzo musiała cierpieć świadoma roli Cerkwi w życiu swego narodu inteligencja ukraińska w Galicji, z gruntu przecież chrześcijańska, gdy po 17 września 1939 roku nowe władze radzieckie przystąpiły do rozprawiania się z hierarchią i wiernymi Cerkwi greckokatolickiej, dewastowania obiektów sakralnych oraz niszczenia całej inteligencji Cerkwi greckokatolickiej, zlikwidowanej przemocą bezpośrednio po II wojnie światowej, a formalnie po zwołaniu zaaranżowanego przez władze tzw. "synodu biskupów" w 1946 roku we Lwowie, ogłaszającego "powrót" ukraińskich grekokatolików na łono prawosławnej Cerkwi rosyjskiej. Wówczas, w 40. latach przestała praktycznie istnieć nigdy formalnie nie zlikwidowana greckokatolicka diecezja przemyska, w wyniku deportowania biskupa Josafata Kocyłowskiego do ZSRR oraz aresztowania wielu księży i wysiedlenia ludności ukraińskiej najpierw w 1945 roku na Ukrainę Radziecką, a następnie w 1947 r. w zachodnie i północne strony Polski. Jak bardzo wyrwanym z rodzinnych stron oraz odciętym od swych korzeni i wiary ojców wysiedleńcom ukraińskim brakowało odprawianej we własnym obrządku liturgii oraz religijnych obrzędów cerkiewnych, świadczy m.in. prowadzona wbrew wszelkim zakazom polskich władz świeckich i kościelnych, działalność duszpasterska greckokatolickiego księdza Mirosława Ripickiego we wsi Chrzanowo koło Ełku na Suwalszczyźnie, dokąd po przyjęcie w rodzinnym obrządku chrztu czy ślubu przyjeżdżali wysiedleńcy, pokonując często kilkudziesięcio-, a nawet i kilkusetkilometrowe odległości. Dostarczająca wielu ciekawych faktów dla poznania problemów z życia ukraińskiej mniejszości narodowej w PRL działalność duszpasterska ks. Mirosława Ripickiego, a także księży 420 Włodzimierz A4okry Wasyla Hrynyka, Mikołaja Deńki i Stefana Dziubyny, świadczy także i o tym, że pozostającym w rozproszeniu Ukraińcom najtrudniej było się obejść bez Cerkwi. W ten sposób potwierdza się i ten istotny fakt, że Cerkiew stała w centrum i tworzyła tę oś, wokół której toczyło się życie duchowe zabranej Ukraińcom w PRL ojczyzny, która choć nie zawsze miała ściśle określone granice, to jednak zawsze miała swój środek w postaci własnej, parafialnej Cerkwi, z ikonostasem najbliższych tej ludności patronów i świętych, do których zanosiła ona swe codzienne modlitwy i błagalne prośby w najważniejszych chwilach życia i w chwili śmierci. Odczuwana na co dzień, a szczególnie w niedzielę i święta potrzeba ojczystego słowa i śpiewu cerkiewnego, tęsknota za ziemią z mogiłami ojców skłaniały wysiedleńców ukraińskich do powrotów na ojcowiznę, rzadko wieńczonych sukcesem, ale zawsze okupionych wyrzeczeniami i tułaczką, zanim na ich własnej ziemi, często odkupionej od nowych właścicieli, stanął ponownie rodzinny dom. Niejednokrotnie rodziny ukraińskie, którym udało się wrócić i za wypracowane na wysiedleniu pieniądze odbudować własne gospodarstwa, musiały się w końcu przekonać, że ojczyzny, której tak pragnęli, że musieli do niej wrócić, tej z otwartą dla nich Cerkwią i rodzimą pieśnią, już niestety nie ma. Są natomiast nowi użytkownicy ich Cerkwi, z których wyniesiono ikonostasy i w których, mimo długoletnich starań, nie mogą się odprawiać greckokatolickie nabożeństwa, co odnosi się chociażby do Cerkwi w Krynicy, Przemyślu czy Polanach. Na co dzień zaś każdy zdekonspirowany przez sąsiadów Ukrainiec, który wrócił w swe ojczyste strony, spotyka się z podobną, jak w miejscu wysiedlenia, a często jeszcze większą niechęcią czy wręcz wrogością Polaków, wychowywanych przez propagandę w duchu antyukraińskim, czego nowym świadectwem jest wydana w masowym nakładzie, a następnie rozpropagowana w "Gazecie Krakowskiej" na początku października br. książka Bieszczady w ogniu Artura Baty, który w wyolbrzymianiu faktów związanych z UPA oraz w produkowaniu kłamstw na temat Metropolity Andrzeja Szeptyckiego prześcignął nawet Edwarda Prusa (mam na myśli nie samą książkę, lecz artykuł w "Gazecie Krakowskiej"). Znającemu problemy ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce obserwatorowi prowadzonej przez cały powojenny okres propagandy Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce 421 antyukraińskiej nieodparcie nasuwa się spostrzeżenie, iż przedstawiciele ukraińskiej mniejszości narodowej w Polsce znajdują się w podobnej, choć psychicznie trudniejszej do zniesienia sytuacji, w jakiej znalazło się pokolenie Iryny Ratuszyńskiej, która wypowiada się na temat swej geograficznej ojczyzny leżącej na Ukrainie w Odessie, gdzie nie ma -jak pisze - nic ukraińskiego i nikt po ukraińsku nie mówi, a dla zrozumienia tego, jak żyje tam naród, radzi wykonać następujący eksperyment myślowy, który ten naród wykonuje: "Weź (czytelniku) nieznaną książkę i tępymi nożyczkami odetnij z niej kawałek, powiedzmy jedną czwartą. Potem na podstawie tego kawałka spróbuj odtworzyć całość, ale po uprzednim zniszczeniu reszty, żeby uniknąć wszelkiej pokusy rzucenia na nią okiem! Oto, co zrobiono z literaturą światową, z myślą o nas, dzisiej szym pokoleniu..." Podobieństwo między pokoleniem, o którym mówi I. Ratuszyńska, a powojennym pokoleniem wysiedleńców ukraińskich w Polsce jest takie, że ich również odcięto od najbliższej historii i ojczyzny dziadów, zaś różnica polega na tym, że autorami tego kawałka odciętej książki na temat najnowszej historii Ukrainy są czytani przez Polaków Jan Gerhard, Edward Prus, H. Dominiczek, Artur Bata i wielu im podobnych pisarzy, których utwory wydawane są w masowych nakładach i zalecane jako lektury szkolne. Trudno powiedzieć, czy tego rodzaju literatura powstaje z zamiarem pobudzenia takich reakcji i osiągania takich skutków, jakie nierzadko wywołuje. Jest faktem, że książki i artykuły wspomnianych autorów sprzyjają wyzwalaniu postaw wrogości wobec Ukraińców w Polsce, które mogą być manifestowane w mniej lub bardziej otwarty, czy drastyczny sposób, np. w formie napisu na drodze asfaltowej prowadzącej na "Watrę Łemkowską" w Hańczowej koło Gorlic "Łemki mordercy", "Precz stąd, tu Polska, a nie Ruś", albo w postaci następującego komentarza absolwenta szkoły wyższej, podczas dyskusji na temat sensu, powodów i konsekwencji wysiedlenia Ukraińców w 1947 roku: "Źle zrobiono, że wysiedlono tych Ukraińców, należało ich wtedy rozstrzelać i mielibyśmy spokój". Podobne głosy, czy prezentowany na wystawie łemkowskiej w Nowym Sączu fakt odpiłowania figurce Chrystusa głowy, "bo to ukraiński Bóg", należy rozpatrywać już nie tylko w kategoriach społecznych, dotyczących 422 Włodzimierz Mokry Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce 423 narodowościowych stosunków polsko-ukraińskich, ale także w bardziej ogólnych kategoriach etycznych i jest to materiał do dyskusji także w gronie samych Polaków. Niezależnie jednak od tego jak sklasyfikowane, ocenione i załatwione zostaną poruszone tu problemy, dziś można stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że manifestowane na różny sposób postawy wrogości wobec Ukraińców są konsekwencją funkcjonowania w społeczeństwie polskim zasady odpowiedzialności zbiorowej, co w sposób otwarty przyznaje autor bardzo poczytnej tak w Polsce, jak i na emigracji książki Białorusini-Litwini-Ukraińcy - bracia czy wrogowie, Kazimierz Podlaski, który m.in. pisze: "W opinii polskiej Ukraińcy są obciążeni zbiorowo - niestety - winą zbrodni ludobójstwa, która nie ulega przedawnieniu, ani też nie stała się jak dotychczas, przedmiotem zasadniczych rozmów autentycznych przedstawicieli obu narodów". Ponieważ autor tej trafnej diagnozy pozostawił sprawę jako problem do rozważenia i nie dystansuje się wobec stosowania przez Polaków wobec Ukraińców zasady odpowiedzialności zbiorowej, która posłużyła także jako podstawa do wysiedlenia ukraińskiej mniejszości narodowej w 1947 roku w PRL, a także dlatego, że w prasie polskiej, w tym także katolickiej, pojawiają się stwierdzenia, że przesiedlenia były tylko konsekwencją nacjonalistycznej działalności UPA. "Może była to odpowiedź niewspółmierna, zwłaszcza dla zachodnich, spokojnych obszarów łemkowskich - pisze Ryszard Brykowski (w "TP" nr 41/84) - ale w czas powojennego zmęczenia pięcioletnim wojennym terrorem i pożogą jakoś zrozumiała", warto w tym kontekście przytoczyć następującą opinię na temat stosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej autora szkicu Dwie ojczyzny - dwa patriotyzmy. (Uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków) Jana Józefa Lipskiego, który pisze, mając na uwadze przede wszystkim także wysiedlonych Niemców: "Wzięliśmy udział w pozbawieniu ojczyzny milionów ludzi, z których jedni zawinili na pewno poparciem Hitlera, inni biernym przyzwoleniem na jego zbrodnie, jeszcze inni tylko tym, że nie zdobyli się na heroizm walki ze straszliwą machiną terroru - w sytuacji, gdy ich państwo toczyło wojnę. Zło nam wyrządzone, nawet największe, niejest jednak i nie może być usprawiedliwieniem zła, które sami wyrządziliśmy. Wysiedlanie ludzi z ich domów może być w najlepszym razie mniejszym złem, nigdy - czynem dobrym. To prawda, że z pewnością nie byłoby sprawiedliwe, by naród I napadnięty przez dwóch zbirów miał płacić, na dodatek sam, wszystkie tego koszty... Zło jest złem, a nie dobrem, nawet gdy jest mniejszym i niemożliwym do uniknięcia złem. To trudno: albo chce się być chrześcijaninem, albo nie... Jeśli nim się jest - wie się, że zasada odpowiedzialności zbiorowej nie ma nic wspólnego z etyką, którą wyznajemy; że nawet jeśli musieliśmy wybrać mniejsze zło, nie wolno nam zła nazwać dobrem". W wyniku zastosowania wobec Ukraińców w PRL zasady odpowiedzialności zbiorowej, w stosunkach polsko-ukraińskich, a szczególnie w bezpośrednich, tych najbliższych kontaktach Polaków z Ukraińcami żyjącymi w Polsce wytworzyła się paradoksalna sytuacja. Z jednej strony ciągłe, wręcz chorobliwe przypominanie (nota bene pewnie nie z powodu wyrzutów sumienia i usprawiedliwiania się, ale dla potwierdzania słuszności decyzji władz o wysiedleniu Ukraińców) w środkach masowej informacji, co kilka miesięcy powraca się do walk z UPA, a ostatnio do tendencyjnie i fałszywie przedstawianej działalności Metropolity Andrzeja Szeptyckiego, i ten dramatyczny wycinek przesłania Polakom trwające od stuleci i nie tylko złe stosunki polsko-ukraińskie, przez co utrzymywany jest, czy wręcz pielęgnowany stereotyp negatywny Ukraińca-hajdamaki-rezuna. Natomiast Ukraińcy w Polsce żyją w poczuciu wyrządzonej im krzywdy najpierw z powodu najtragiczniejszego dla nich wysiedlenia, a następnie z powodu obciążenia często już ich dorastających wnuków za czyny, których sprawcy albo ewakuowali się razem z Niemcami w 1945 roku, albo zostali ukarani, czy zlikwidowani podczas akcji bieszczadzkiej. Nie jest łatwo żyć w Polsce Ukraińcom z piętnem bandyty, pod presją opinii obciążającej ich zbiorową winą zbrodni ludobójstwa, co kolejnym pokoleniom utrwalane jest za pośrednictwem nie tylko odpowiedniej literatury, ale i obrazów filmowych w postaci emisji "Ogniomistrza Kalenia". Żeby ukrywająca z reguły swe pochodzenie przed sąsiadami Polakami rodzina ukraińska nie została zdekonspirowana i odrzucona przez najbliższe otoczenie, rodzice wychowują dzieci w języku polskim, a język ukraiński przestaje być językiem macierzystym i staje się dla ich dzieci już tylko językiem babci, językiem wyuczonym w szkołach czy tzw. punktach nauczania. Tak wychowywane młode pokolenia Ukraińców mogą 424 Włodzimierz Mokry być (i to często z trudem) jedynie odbiorcami, a nie twórcami kultury ukraińskiej, oczywiście czasami zdarzają się tu jak zawsze wyjątki. Z powodu stale prowadzonej w PRL propagandy antyukraińskiej, będącej jednym ze środków wynaradawiania mniejszości ukraińskiej, a przede wszystkim w wyniku odcięcia wysiedleńców od ich ojcowizny, ojczyzna dla Ukraińców w Polsce przestała być czymś realnym. Dlatego też odnajdująją oni w sferze duchowej, poprzez historię i kulturę ukraińską, co jest możliwe do przeżywania i okazywania często tylko w czterech ścianach własnego mieszkania, w świetlicy UTSK, których jest w Polsce kilkanaście, czy w cerkwi, jeżeli mają do takiej dostęp. Ukraińcy w Polsce dążą do osiągnięcia tej idealnej sytuacji, kiedy będą się mogli czuć jak u siebie, bo tu są ich korzenie, ale nie kosztem wyrzeczenia się swej wiary, kultury czy języka, które stanowią o ich tożsamości, o ich pełnym życiu duchowym, o ich dwukulturowości, będącej naturalną konsekwencją u ludzi pogranicza. Zaś ich, Ukraińców w Polsce, naturalną potrzebą jako łudzi dwukulturowych jest nieodparte pragnienie pielęgnowania i rozwijania również, a może przede wszystkim tej pierwszej, najważniejszej i najdroższej, bo brakującej na co dzień kultury ich ojczyzny duchowej, Ukrainy, z którą mają utrudniony, raczej sporadyczny i pośredni kontakt, tym bardziej że twórcy kultury, literatury i myśli ukraińskiej nawet tej miary co Hryhorij Skoworoda, T. Szewczenko, Iwan Franko, Łesia Ukrainka, A. Dowżenko, Lina Kostenko, Jewhen Swerstiuk czy Wasyl Stus nie znajdują z różnych przyczyn w Polsce zbytniego zainteresowania i zrozumienia. Mimo tej izolacji, utrudnionego kontaktu i prawie zupełnego braku pomocy w tym względzie z tamtej strony, z Kijowa, ukraińska mniejszość narodowa w Polsce poznaje swą ogólnoukraińską kulturę, historię i wie nie tylko o działalności OUN, UPA, ale także i o martyrologii narodu ukraińskiego oraz o 6 min 400 tysiącach ofiar śmiertelnych, w tym 1300 tysięcy żołnierzy ukraińskich z Armii Czerwonej, a także o udziale Ukraińców w wojsku polskim począwszy od kampanii wrześniowej, poległych w walce z faszyzmem..Wie także, że procentowo bardzo niewielką była współpraca nacjonalistów ukraińskich z hitleryzmem, szczególnie w porównaniu z takimi państwami, krajami czy narodami, jak Włochy, Węgry, Bułgarzy, Rumuni, Słowacy czy Francuzi. Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości w Polsce 425 Dlatego też Ukraińcy w Polsce chcieliby się bronić przed niesłusznymi zarzutami i obelgami, którymi są obrzucam już przez 40 lat, za błędy popełnione przez część polityków ukraińskich, których postępowania wciąż nie są w stanie do końca obiektywnie ocenić historycy. Ale czy żyjąca w Polsce mniejszość, obciążana odpowiedzialnością za te dramatyczne wydarzenia ma jakiekolwiek możliwości, aby bronić swych racji tak, by zdjęte zostało z niej piętno bandyty, hajdamaki-banderowca? W sytuacji funkcjonowania tak głęboko zakorzenionego w społeczeństwie polskim, także wśród inteligencji, negatywnego stereotypu Ukraińca, Polska Rzeczpospolita Ludowa nigdy nie stanie się dla ukraińskiej mniejszości narodowej ojczyzną, domem, w którym nie tylko mogliby sobie zakolędować, czy zaśpiewać rodzimą pieśń - ściszając głos, by sąsiedzi nie dowiedzieli się, z kim przez ścianę mieszkają. Ale komu zresztą dziś w Polsce zależy, by żyjący obok Polaków czy wśród Polaków przecież od wieków, a nie od 1943 roku, Ukraińcy czuli się jak u siebie, by mogli przedstawić również swój ukraiński punkt widzenia na temat tego, co ich boli, ale i tego, co mogłoby ich cieszyć, gdyby los dla nich okazał się łaskawszy i ktoś chciał ich wysłuchać, ale słuchać z wolą zrozumienia i pomocy. Obecnie w Polsce sprawa ukraińska nie jest, jak niegdyś w II Rzeczypospolitej, dużym, dotyczącym kilkumilionowej rzeszy ludzkiej, problemem społecznym czy politycznym. Jest ona dziś przede wszystkim problemem moralnym, który dotyka coraz więcej pojedynczych sumień polskich, świadomych tego, że ta niewielka (około 500 tys.) ilość rozproszonych po całej Polsce Ukraińców ma coraz większe trudności z zachowaniem tożsamości narodowej i uniesieniem swej odrębności wśród wciąż na ogół niezbyt przychylnej jej społeczności polskiej. Do tego jakże wciąż nielicznego grona osób starających się zrozumieć problemy Ukraińców należy w moim głębokim przekonaniu część działaczy Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich z Warszawy, obecnych też i słuchanych na tej sali, są lubelskie "Spotkania", redakcja "Znaku" i "Tygodnika Powszechnego", "Więzi", "Chrześcijanina w Świecie", Zakład Kultury Bizantyńsko-Słowiańskiej w KUL, Koło Historyków Uniwersytetu Gdańskiego, grupka studentów z KUL, jest też postać księdza Czekają, który wypowiedział się ostatnio w "Przeglądzie Powszechnym" 1987/10, są także organizatorzy tego sympozjum z Łodzi, 426 Włodzimierz Mokry którym pragnę złożyć z głębi serca płynące podziękowania i życzenia: Daj Boże szczastia w ich dalekowzrocznej pracy. Kraków, 1987 r. JAWORZNICKI DZIEŃ UKRAIŃSKIEJ KULTURY Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza Chociaż w naszym mieście nie było i nie ma żadnej cerkwi, i nie wiem czy ktoś z jaworznian po trzykroć się żegna, to jednak historia lat powojennych sprawiła, że nasze miasto stało się dla narodu ukraińskiego miejscem szczególnym. Jego symbolem jest krzyż stojący w lesie Sarna w pobliżu Wesołego Miasteczka. Nie wszyscy też wiedzą, że w latach 1947-1949 na dzisiejszym osiedlu Stałym funkcjonował obóz dla Ukraińców objętych akcją "WISŁA". Ogółem przebywało w nim 3936 osób, spośród których 200 zostało zamordowanych. Nie mają jednak grobów. Leżą gdzieś w lesie wspólnie z naszymi "jaworzniakami". Wraz z powstaniem Ukrainy i nastaniem w Polsce czasów pełnej wolności, jak bandurzyści ze swoim śpiewem zaczęli zjawiać się na jaworznickiej ziemi byli więźniowie lub ich najbliżsi. Tak jak wielu naszych rodaków wyjeżdża na wschód, by szukać szczątków i grobów swoich najbliższych, tak i oni wędrują teraz do Jaworzna, by odprawić panachidę. I tak daleko od wielkiej polityki rozrzuceni Ukraińcy zaczęli duchowo łączyć się z Jaworznem w modlitwie, a potem sztuce. Wtorek 29 stycznia był kolejnym dniem pojednania. Leczenia ran w kolorach biało-czerwonych i niebiesko-żółtych. W tym dniu w naszym Muzeum przy ul. Pocztowej 5 dokonano otwarcia kolejnej wystawy. Tym razem prac Tyrsusa Wenhrynowicza nt. "Cerkwie podkarpackie". Ale właściwie był to jaworznicki dzień ukraińskiej kultury. Już rankiem odbył się konkurs rysunków z nagrodami dla dzieci w wieku 7-11 lat nt. "Cerkwie w dziecięcej wyobraźni". Przewodniczącym jury był sam pan Tyrs. Tuż przed południem pod brzozowym krzyżem w lesie, w miejscu pochówku Ukraińców, nasze władze, delegacja Ukraińców oraz 428 Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury przedstawicieli kościoła rzymskokatolickiego i greckokatolickiego odmówili modlitwę i złożyli kwiaty. W południe, w muzeum otwarto wystawę, która obejmuje 74 czarno-białe grafiki i 9 obrazów olejnych z cerkwiami. Chociaż nie było wstęgi, otwarcie było bardzo uroczyste, bowiem uczestniczyli w nim: Prezydent Miasta Jaworzna Andrzej Węglarz, dyrektorzy - Halina Żuczek i Barbara Sikora w roli gospodarzy, oraz goście - autor prac Tyrs Wenhrynowicz, ordynariusz Diecezji Sosnowieckiej bp Adam Smigielski, nasz dziekan Julian Bajer, prezes Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie dr Włodzimierz Mokry, ks. Nestor Dziubak proboszcz parafii greckokatolickiej w Krakowie. Był też prof. Zbigniew Siatkowski oraz pisarz i aktor krakowski Jan Adamski. Uroczystość otwarcia niejako samoczynnie stała się małym sympozjum, bowiem kolejno zabierali głos dostojni goście. Prezydent miasta podkreślił rolę i konieczność innego myślenia o "obozowym Jaworznie", o serdecznej woli kulturowego współistnienia polsko-ukraińskiego. Wyraził nadzieję dalszego wzajemnego mnożenia przejawów życzliwości i kontynuowania dalszej współpracy. Bardzo serdecznie witał w naszym mieście, znanego w świecie, szczególnie ukraińskim, grafika T. Wenhrynowicza. Biskup Adam Smigielski w swoim wystąpieniu nawiązał do modlitwy odmówionej wspólnie z przedstawicielami Ukraińców nad grobami w lesie. Podkreślił rolę i znaczenie kontaktów Jaworzna ze społecznością ukraińską. Nawiązał również do lat swojej młodości i rodzinnych stron - "wyrosłem wśród cerkwi". Włodzimierz Mokry jako przedstawiciel Fundacji w szerokim spektrum, nawiązał do historycznych uwarunkowań i stosunków polsko-ukraińskich (tragedii w obozie, akcji "Wisła"). Zaprezentował też samego autora wystawy i jego rolę w kultywowaniu kultury ukraińskiej. Jan Adamski rodem z Buczacza, kolekcjoner soroczek, weretów i innych pamiątek ukraińskich zaprezentował "Stołeczek", tekst wspomnieniowy księdza Stepana Wenhrynowicza - ojca Tyrsa. Sam autor prac, wzruszony obecnością dostojnych gości zaprezentował swoje prace. Nawiązał do motywów jakimi się kierował i kieruje. Mówił o roli rodziców, tragicznych losach Łemkowszczyzny i wielu cerkwi. W Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza 429 trakcie tej części dokonano też prezentacji okolicznościowego wydawnictwa pt." Tyrs Wenhrynowicz: Jego cerkiew, jego cerkwie." To ósma pozycja wydana przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Jaworznie autorstwa Zbigniewa Siatkowskiego. Podczas przerwy obiadowej można było obejrzeć film Krzysztofa Krzyżanowskiego "Kutia", a w godzinach popołudniowych odbyło się zebranie Polskiego Towarzystwa Czytelniczego, na którym z prelekcją wystąpił Tyrs Wenhrynowicz. Głównym tematem spotkania była druga miłość Pana Tyrsa - ekslibrisy. "Gwarek", Jaworzno, 01-15.02.1994 r. C.J. Cerkiew ze wsi Jabłonki (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz 430 Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury Prezydent Miasta Jaworzna Andrzej Węglarz Kiedy dwadzieścia miesięcy temu dane mi było inaugurować wystawę grafiki Pani Arety Fedak, powiedziałem, że nie jest to ani pierwszy, ani drugi, ani tym bardziej ostatni przyjazny gest jaworznian w stronę ukraińskiej kultury. Że zamierzamy w naszym mieście pozostać konsekwentnie wierni etyce przyjaznych czynów na rzecz Ukraińców i ukraińskości. Postawie, którą świadomie obraliśmy. Od tamtego czasu miałem sposobność powtarzać tę deklarację kilkakrotnie. Ponieważ rosły w liczbę owe czyny rządzone przyjazną intencją. Rosły po obydwu stronach. Zarówno mieszkający w Polsce Ukraińcy, jak też my - obywatele Jaworzna, dotrzymywaliśmy postanowienia, aby mnożyć przejawy życzliwości wzajemnej właśnie tu: w mieście, którego losem jest pamięć o dawnym okrucieństwie oraz ból tych, co nie czują się w prawie zapomnieć umarłych sprzed półwiecza. W j ednej z tak wielu tragedią niegdyś naznaczonych miejscowości na polskich i na ukraińskich ziemiach. Wiosną roku 1992 witając serdecznie Ukrainkę w Jaworznie (a taką symboliczną i pełną znaczenia nazwę nadaliśmy ówczesnej ekspozycji prac Pani Arety Fedak), chcieliśmy dokonać przełomu w potocznej świadomości. Chcieliśmy przeciwstawić dotychczasowemu myśleniu o Jaworznie obozowym, dla Ukraińców brutalnie mało przychylnym, myślenie nowe: o Jaworznie jako o mieście goś cinnym wobec ukraińskiej kultury i sztuki, wobec młodości narodowej obecnego, niepodległego pokolenia Ukraińców. Jaworznicka inicjatywa, by na platformie wartości kultury dopomagać nowemu zrozumieniu polsko-ukraińskiemu, wzbudziła wiele życzliwych oddźwięków tak w Polsce, jak też - o ile nam wiadomo - poza jej granicami. Szczególnie wysoko cenimy sobie przychylny ogromnie dla naszych działań szkic Ukraińcy w Jaworznie, który na łamach krakowskiego almanachu "Między Sąsiadami" opublikował niedawno Pan Doktor Włodzimierz Mokry, przewodniczący Fundacji Świętego Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej. Doszukaliśmy się tam potwierdzeń, iż najgłębsza i najbardziej serdeczna wola kulturalnego Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza 431 0, CUDAll ¦.["IlirmiilKH1-! Okładka z wydanej w 1990 roku książki Dobrowilno. Spohady ~ Dobrowolnie. Wspomnienia (1980) ks. Stepana Wenhrynowicza (aresztowanego w 1948 roku w Samborze i zesłanego nad rzekę Amur) - ojca Tyrsusa Wenhrynowicza, z której fragment, zatytułowany Stilczyk - Stołeczek, w swym własnym przekładzie na język polski odczytał Jan Adamski podczas otwarcia wystawy Wenhrynowicza w Jaworznie. Cerkiew ze wsi Żubracze (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz 432 Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury współistnienia została przez środowisko ukraińskie odczytana podług naszych zamiarów - oraz szlachetnie odwzajemniona. Niejeden raz w toku ostatnich lat i miesięcy witaliśmy w Jaworznie Ukraińców z Polski czy spoza Polski, którzy przyjeżdżali do nas, aby modlić się na grobach swoich rodaków, aby kwiatami i skupieniem żałobnym przyczynić się do utrwalenia pamięci o ofierze ich życia. My ze swej strony staraliśmy się nadal wychodzić naprzeciw nowym zjawiskom ukraińskiej kultury i ukraińskiej samoorganizacji w Polsce. Między innymi także ja, reprezentując miasto jako jego prezydent, dwukrotnie złożyłem wizytę w Fundacji Świętego Włodzimierza w Krakowie, która cieszy się coraz rozległej szą sławą jako młode, atak już wartościowe i prężne centrum ukraińskiego życia twórczego nad Wisłą. Owocem jednej z tych wizyt było zaproszenie przeze mnie znakomitego artysty, Pana Tyrsusa Wenhrynowicza, ażeby zechciał przedstawić w Jaworznie swój wspaniały cykl grafik i obrazów, ukazujących cerkwie podkarpackie. Dzisiaj ta wystawa dochodzi do skutku. Leżało w naszych ambicjach, by zyskała ona oprawę godną swego poziomu artystycznego; by tę oprawę stanowiły tak imprezy wystawie towarzyszące, jak okolicznościowe wydawnictwa: jedne i drugie skromne co prawda, gdyż według miary naszych materialnych oraz organizacyjnych możliwości, ale serdeczne i głoszące nadzieję, gdyż pomyślane według miary naszej dobrej woli wobec ukraińskiego narodu. Wystawę zamierzyliśmy na kilka tygodni - tak, żeby dzień jej zakończenia przypadł na marcowe rocznice Szewczenkowskie i mógł posłużyć za okazję do małej uroczystości ku czci Tarasa Szewczenki, genialnego poety Ukrainy oraz ważnego i szanowanego poety całej ludzkości. Od stulecia z niemałymi naddatkami Ukraińcy na całej Ziemi, a także liczni ich przyjaciele, organizują corocznie w marcu obchody Szewczenkowskie jako pełne wzruszeń święto narodowej ukraińskiej godności i kultury. Pragniemy, aby odtąd było to święto czczone każdego roku również w Jaworznie, nawet jeślibyśmy mogli do sławy autora Katarzyny i Testamentu przyczyniać się ,w wymiarze zaledwie skromniutkim. Przez cały czas funkcjonowania jaworznickiej wystawy dzieł Pana Tyrsusa Wenhrynowicza będą co wtorek odbywały się w lokalu Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza 433 Cerkiew ze wsi Lutowiska (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz 434 Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury ekspozycyjnym Miejskiej Biblioteki Publicznej odczyty, dotyczące różnych zagadnień ukraińskiej kultury. Jesteśmy dumni, że pierwszy z tych odczytów wygłosi dzisiaj sam Pan Tyrsus Wenhrynowicz, ofiarowując nam autokomentarz do dziedziny sztuki, którą przez ponad czterdzieści lat wśród takich sukcesów uprawia. Otwierając wystawę, z serdecznością witam przybyłych na nią znakomitych gości ukraińskich i polskich. Ordynariusz Diecezji Sosnowieckiej bp Adam Smigielski Otwarcie dzisiejszej wystawy rodzi we mnie osobistą refleksję nad losami naszych narodów. Moje dzieciństwo wzrastało w atmosferze tych właśnie narodów: polskiego i ukraińskiego. Nie mogę z mojej pamięci wymazać pięknych cerkwi, bo są nie tylko wyrazem ludzkiej sztuki, ale wyrazem głębokiej wiary w Boga. Pamiętam tragedię, jaka nastąpiła później. Ale ona nie przekreśli tego, że jesteśmy tak bardzo sobie bliscy. Te dwa narody tworzą jedną rodzinę i te dwa narody bazowały na jednej wierze w Boga. Pamiętam dobrze, że w naszych wsiach i w miastach obok Kościoła Katolickiego stały Cerkwie i święta Bożego Narodzenia w Kościele Katolickim były celebrowane przez tych, którzy chodzili do Cerkwi, a później święta Bożego Narodzenia w Cerkwi były celebrowane przez tych, którzy chodzili do Kościoła Katolickiego. Była to jedna wielka więź, bazująca na głębokich wartościach chrześcij ańskich. Wydaje się, że to, co może scementować ludzkość i nasze narody, to właśnie wiara w Boga. Bo tylko jeden Bóg może zapewnić godność każdej osoby ludzkiej. Jestem bardzo wdzięczny Panu Prezydentowi, że zechciał zaprosić mnie jako pierwszego biskupa sosnowieckiego. Spotykamy się tutaj wspólnie, razem, ażeby nie tylko podziwiać piękno sztuki Pana Wenhrynowicza, ale ażeby jednocześnie również przeprowadzić głęboką refleksję nad tym, co dzieje się w naszym narodzie polskim. Wszelkie podziały, wszelkie waśnie - one winny być całkowicie wyeliminowane na korzyść tej jedności, która będzie gwarantowała Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza 435 stabilność naszego narodu, jego właściwy rozwój. I tego życzę z całego serca, by ta wystawa przyczyniła się do zbratania naszych narodów, by ona była okazją do tego, abyśmy wspólnie dążyli do sytuacji, w której będziemy mogli właściwie kształtować oblicze naszego narodu na naszej polskiej ziemi. Dziękuję. Włodzimierz Mokry Prezes Fundacji św. Włodzimierza Najdostojniejszy Księże Biskupie, Dostojni Księża, Szanowny Panie Prezydencie, Drodzy Zebrani! Chciałbym gorąco i serdecznie podziękować gospodarzom, a zwłaszcza gospodarzowi miasta Jaworzna Panu Prezydentowi Andrzejowi Węglarzowi, dyrekcji Biblioteki Miejskiej w Jaworznie, inicjatorom, organizatorom, a szczególnie Pani Barbarze Sikorze - za tę dzisiejszą możliwość przeżywania duchowego uniesienia nad ten czarny kolor dominujący na otwartej dziś wystawie czarno-białej sztuki, jaką stanowią cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza. Czujemy się na tej wystawie podobnie jak w cerkwi, która jako Dom Boży jest miejscem unoszenia rozumu i serca wzwyż do nieba. W naszej bizantyjsko-ukraińskiej tradycji, cerkiew - z greckiego "kyriake", "kyrine" - oznacza dom Boży, dom modlitwy. Architektura i wystrój wnętrza cerkwi jest nieco inny niż w Kościele rzymskokatolickim, łacińskim. W dodatku - co jest rzeczą bardzo ważną - cerkiew dla nas Ukraińców była na przestrzeni wieków centrum życia duchowego. Sklepienia kopuł cerkwi wskazywały a zarazem symbolizowały niebo. Zaś ikonostas w cerkwi oddzielał prezbiterium, a więc miejsce najświętsze, od nawy i "prytworu", to znaczy tej ostatniej części przeznaczonej dla wciąż poszukujących. Gdy - jeszcze w wieku trzynastym - w wyniku nawały tatarskiej Rusini-Ukraińcy stracili podstawy swej państwowości, jedyną instytucją, która nie wypadła z rąk Ukraińców, była Cerkiew. Jeżeli zatem na przestrzeni wieków nie posiadaliśmy wyraźnie określonych granic, to jednak mieliśmy własne centrum duchowości, swoją oś, wokół której rozwijało się życie duchowe. Tym centrum była Cerkiew z ołtarzem, ikonami pierwszej rodziny chrześcijańskiej, z ikonami świętych 436 Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury i płomykami, których zmaterializowane przedłużenie stanowiły cerkiewne kopuły, zakończone trójramiennymi krzyżami. Mieliśmy centrum duchowości, ponieważ ikony w ikonostasach tworzą wraz z ołtarzem miejsce promieniowania Łaski. Dziś -jak nigdy dotąd - wiemy, że gdy droga, jaką wybrał człowiek nie prowadziła do sacrum, do świętości, to w ostatecznym rozrachunku prowadziła ona donikąd. Dlatego kiedy nadszedł czas świadomego rozbierania nam tych ostatnich, jedynych świętości, jakie nam pozostały, kiedy rozebrano nam cerkwie, to jakby nam rozbierano cały świat, z którego zostaliśmy wyrwani podczas wysiedlenia w wyniku akcji "Wisła" w 1947 roku. Wiem, że ci wysiedleńcy - a mówię to jako ofiara wysiedlenia - nasi rodzice, nie mogąc wiele zabrać na wóz, za te dwie godziny, które im wyznaczono na spakowanie, zawsze zabierali ze sobą w nieznaną drogę obrazy świętych z ikoną Matki Boskiej. Wszystko inne wraz z cerkwiami musieli zostawić. Proszę sobie uzmysłowić, że w okresie od 1947 do połowy 1990 roku przestało istnieć w samej tylko greckokatolickiej diecezji przemyskiej około 3 87 cerkwi. Mimo tego dramatu, mimo że w pozostałych po wysiedleniach i niszczonych cerkwiach podeptano nam wiele "przeszłości ołtarzy" to jednak dzięki Bogu nie zgaszono w nas tego ognia duchowości, który migoczącym płomykiem, głęboko ukryty, często tylko w sercu, płonął przed tą jedyną ikoną - tam - na zesłaniu. Dobrze, że po tym trwającym już niemalże 50 lat dramacie spotykamy się właśnie w Jaworznie i to już po raz kolejny. Jedna z grafik Tyrsusa Wenhrynowicza nosi tytuł Drogowskaz, ale ukazuje dwoje młodych ludzi, skrępowanych sznurami i przywiązanych do słupa. Twarze tych ludzi pochylone ku ziemi nie patrzą w niebo. Wydaje się, że dziś po okresach ciemności, po tak wielu cierpieniach, zniszczeniach w szczególny sposób pragniemy patrzeć właśnie wzwyż, w niebo, tam gdzie unosi nas nie tylko rozum, ale pełne wiary i nadziei serce. To uniesienie i rozumu i serca, ta wspólna modlitwa jest nam dziś szczególnie potrzebna. Wydaje się, że mając przed oczyma cerkwie, ów symbol nieba i ziemi, będziemy mogli od tych smutnych obrazów, bo tak nastraja dominująca na wystawie czerń grafik Tyrsusa Wenhrynowicza - będziemy mogli z nadzieją wypatrywać miejsc jasnych, promieniujących radością. Wiemy przecież, że w tych cerkwiach, które zostały zniszczone, ludzie czuli się szczęśliwie. Czyż nie mogłoby być tak jak kiedj^ś zawsze już dziś i w przyszłości? Wierzę, że znów na Ukrainie Cerkwie w grafice Tyrsusa Wenhrynowicza 437 i poza jej granicami zaczną powstawać miejsca promieniowania Łaski, że będą w nich cudowne ikony, przed którymi będą mogły znów płonąć płomyki wiecznego życia duchowego. Jedną z takich - cudowną ikonę Matki Boskiej z Korczmina - przechowujemy w Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej, który zaszczepił chrześcijaństwo na Ukrainie i żadne siły tego nie zmogły. Dzisiejsza wystawa, jest jednym wielkim żalem za utraconymi miejscami promieniowania Łaski. Wielu miejsc promieniowania Łaski nie da się już wskrzesić. Niewiele z cerkwi zostanie odbudowanych. Napawa jednak nadzieją to, że odradza się pragnienie życia tymi chrześcijańskimi wartościami, które cerkwie z ikonami przechowywały i rozwijały, a które to wartości możemy dziś chronić i pielęgnować. Byłoby idealnie, gdyby właśnie tu, na cmentarzu w Jaworznie, obok tego żywego brzozowego krzyża powstała może nie cerkiew, ale przynajmniej kapliczka zwieńczona kopułką. Jak dobrze, że najtrudniejsze czasy w dramatycznej historii polsko-ukraińskiej mamy już za sobą, że jak w wielu podobnych miejscach poniżania i uśmiercania człowieka właśnie krzyż ten w Jaworznie i w każdym podobnym miejscu na ziemi jest dla nas symbolem zwycięskiego przejścia ze śmierci do życia, z ziemi do nieba, tak jak dokonał tego za nas Zbawiciel, przed którym dzisiaj w jaworznickim lesie mogliśmy się pomodlić, z nadzieją na przełamanie uprzedzeń oraz dalsze szczęśliwsze i godne współżycie Polaków i Ukraińców. Jeszcze raz dziękuję organizatorom i gospodarzom za zaproszenie. Mam nadzieję, że dzieło Pana Tyrsusa Wenhrynowicza oraz jego miłośników i propagatorów zaowocuje i będzie nas przenosić z tych żałobnych, czarnych chwil do miejsc światłych i promieniującego dobrem świata wartości i sztuki. Szczęść Boże! Daj Boże szczastia! Panu Tyrsusowi i wszystkim tu zebranym ludziom dobrej woli. YKPAIHCbKI MHCTIII y nojitmi 1947-1997 MAJlflPCTBO • CKyjlbnTYPA • FPAOIKA JIEB HHKHKyH. flpyra CBiTOBa i nepepBana góro Lew Getz, Ganek (olej) Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997 443 npaino, a caM MHCTeu> nicjia bihhh 3HaHuioBca b KpaKOBi, ^e Byi 1950 ao 1962 p. npaijiOBaE sk npoiftecop pncyHKy b AKa^eMii MncreuTB a»c ąo BHX0^y Ha eMepHTypy. 3a nac CBoro nepe6yBaHHa b KpaKOBi BHKOHaB KiUbKacoT pHcyHKiB pi3HHx apxiTeicrypHHx naM!aTOK MicTa KpaKOBa, aid nepe^aB Ha BnacHicTb MicTOBi. TaK npoSuuio TpyflOjnoÓHBe jkhttji i^boro yKpamcbKoro mhctuji, aKoro TBopn e flyace Mano Bi^OMi uinpoKOMy 3 ornaty Ha 6paK penpo^yKiiiH fioro KapTHH. BiAcyTHicTB HCTeu;bKHx BH^aHb He cnpHae 3aKpinjiK»BaHHio Hb yKpai'HCbKHX MHCTijiB. He BHHa ue mhctujb, uki CnOBHK)K)Tb CBOe MHCTeiTbKe 3aBflaHH3. BOHH MHCTei(bKOIO npau,eio BHnoBHioiOTb cBoe, nacoM pyine Taaace, acHTTa. TaKHM BHnoBHeHHM MHCTeiiBKHM >KHTTaM 6yno h ^KHTTa noiaHHoro npo(|)ecopa JleBa Fei^a. B. H. n.! 3 MHCTeiiTBa", Hp 12, TpaBeHt 1972 Lew Getz W styczniu 1972 roku rozeszła się w Europie wieść, że 23 grudnia 1971 roku, pochowano na cmentarzu Rakowickim w Krakowie ukraińskiego artystę prof. Lwa Getza. Lew Getz urodził się 13 kwietnia 1896 roku we Lwowie. Swą oświatę artystyczną rozpoczął we Lwowie, w szkole O. Nowakiwskiego, a kontynuował w Krakowie w Akademii Sztuk Pięknych, którą ukończył w 1924 roku. Od 1925 do 1939 roku pracował jako nauczyciel rysunków w gimnazjum w Sanoku. Jest to okres jego aktywnej twórczości malarskiej, poznawania Łemkowszczyzny, jej cerkwi, zainteresowania ikonami, badaniami archeologicznymi. W tym właśnie czasie rozpoczyna pracę nad naukowym opisem i konserwacją zebranych ikon, inicjując zainteresowanie łemkowską kulturą materialną i sztuką szerszych kręgów społeczeństwa. W rezultacie tych twórczych zainteresowań powstała kolekcja starodawnych ikon, zabytków sztuki, które z czasem dały początek muzeum sanockiemu (obecnie jest to polskie Państwowe Muzeum w Sanoku). 444 YKpamcbKi Mitcmifi y IJojibiąi 1947-1997 W tym samym czasie L. Getz bierze udział w wystawach - eksponuje głównie pejzaże, szczególnie ciekawe i nastrojowe krajobrazy samego miasta Sanoka. Ukraińska organizacja artystów ANUM we Lwowie wydała przed wojną monografię poświęconą L. Getzowi, do której teksty napisał Pawło Kowżun. Druga wojna światowa przerwała jego pracę, zaś sam artysta już po wojnie zamieszkał w Krakowie, gdzie od 1950 do 1962 roku, aż do przejścia na emeryturę, pracował jako profesor rysunku w Akademii Sztuk Pięknych. W okresie życia i pracy twórczej w Krakowie prof. L. Getz wykonał kilkaset rysunków różnych zabytków architektury Krakowa, które przekazał na własność miastu. Tak minęło pracowite życie tego ukraińskiego artysty, jednakże z uwagi na brak reprodukcji obrazów, jego dzieła są mało znane ogółowi społeczeństwa. Brak systematycznych pism poświęconych sztuce nie sprzyja upowszechnianiu dzieł artystów ukraińskich. Nie są temu winni sami artyści, którzy uczciwie wywiązują się ze swych twórczych zadań. Pracy artystycznej poświęcają oni swe często ciężkie życie. Właśnie takie, pełne twórczych realizacji było życie profesora Lwa Getza. W.J.P. (tłum. W. M.) Prof. Lew Getz i Nikifor Drowniak w Krynicy 1958 rok, fot. H. Majczak. Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997 445 Eni^amii yóoroio jieMKiBCbKOK) .zub^hhoio GB^OKieio chh EniKHX, cepe/jOBHm y pi3HHX Kpamax cBiry. HhkhKHBinpaE(iOBaByJloA3i. BnoBHi Bi,zmaHHH TBopnin npam', KOHcepBaracT, hk y po3yMmm MHCTeirjBa, l HaBKOJIHIHHbOl AlHCHOCTi. FIpOTarOM KijILKOX CTBOpHB COTKH neH3a5KiB B peanicTHHHOMy cTHni, 3 skhx a»c ąo Kmna acHTra npoMOBJDiTHMe Tyra 3a 6aTbKiB]HHHOIO. Uje 3a acmTH iioro o6pa3H eKcnoiry-BanHCt Ha 6araTi>ox BHCTaBKax, b TOMy racni Ha n'aTH bcjihkhx inzpiBizryajTbHHX, a xaK»K nocMepTfflH BHCTaBni 3opraHi3OBamH 06'eflHaH- H3M Il0JIbCbKHX MHTriiB Zenobiusz Poduszko Zenobiusz Poduszko urodził się w 1887 roku we wsi Oczeretyno w pobliżu miasta Izium. W 1911 roku ukończył Kijowską Akademię Sztuk Pięknych, a kilka lat później Akademię Sztuk Pięknych w Petersburgu w pracowni Mikołaja Dubowskiego. Od roku 1921 aż do śmierci w 1963 mieszkał i pracował w Łodzi. Całkowicie oddany pracy twórczej, konserwatywny, zarówno w podejściu do sztuki jak i otaczającej rzeczywistości, w ciągu kilkudziesięciu lat stworzył setki pejzaży utrzymanych w konwencji realistycznej, z których zawsze przebijać będzie tęsknota za ojczyzną. Za życia artysty jego obrazy eksponowano wielokrotnie. Miał pięć dużych wystaw indywidualnych. Związek Polskich Artystów Plastyków zorganizował wystawę pośmiertną jego prac. YKpatHCbKi Mucmąi y Flojibiąi 1947-1997 450 B'aqecjiaB BacBKiBCBKHH HapoflHBca 15 mororo 1904 poicy b PiBHOMy, Ha Bojnnri. B6ore ahthhctbo, cepeA 6inHoro OTonemia nepeAMicra, aajio mraTOK XBOpo6H - Ty5epiyjn>03y, 3 ^koio 6opoBcs Bce cboc aarrni, KiJiBKa pa3iB onepoBamoi. 1920 poicy ao6hboi pp BapniaBH, flidaBca pp AicafleMii MHcreirrB i 3flo6yB y: MajispcTBaynpo. JleHapra ił Bifl6yBaiOTB flpyKapcBiy npaKrincy b flpyKapm. BacBidBCBKHH rpaij)ixnfflx TexmK i MańcrpoM flepeBopiny. flepacaBHi HaropoflH 3a AepeBopHTH-ijnocipaiiji ao khidkkh npo Cony, Ao TBopiB A. nyiincHHa (KamTaHCBKa AO^Ka), C. CcemHa (TlyraHOB). TswKi poKH o6aorH BapmaBH b 193 9 ponj, HiMeuBKOi OKynanji, ^aca MacoBHx po3CTpijriB i jriKBiAai(ii aamiBCBKoro rerra, nepeoyB y BapniaBi. bIhhh TpHMaB tichhh KopecnoHAeHiiiHHHH 3b'jesok i3 ppyisiMK Ha ii. ^acro xBopiB. Yci cboi TBOpni chjih Ta Bemnce 3HaHHa 3 AinaHKH rpa$iKH nepeAaBaB MonoAi b AKaAeMii ń BHxoBaB njuHHp^A mojioahx MHcrniB-rpatJńKiB. IloxoBaHHH ypoHHCTO na HBHHTapi y BapniaBi. "HoraTKH 3 MHcrenTBa",. Hp 12, TpaBeHB 1972 B. H. n.! Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997 451 Wiaczesław Waśkiwśki Wiaczesław Waśkiwśki urodził się 15 lutego 1904 roku w mieście Równe na Wołyniu. Ubogie dzieciństwo i życie wśród biednej społeczności przedmieścia, zapoczątkowało gruźlicę, z którą walczył przez całe życie, pr/ecliod/ac kilkakrotne operacje. Po 1920 roku przedostał się Jo Warszawy, został przyjęty na Akademię Sztuk Pięknych, zdobył solidną edukację artystyczną: w dziedzinie malarstwa u prof. T. Pruszkowskiego, a grafiki w pracowni W. Skoczylasa i L. Wyczółkowskiego. Z czasem otrzymał skromne stanowisko asystenta technik graficznych, a następnie został asystentem wydziału grafiki. Po drugiej wojnie światowej, po śmierci prof. Chrostowskiego, Waśkiwśki otrzymuje nominację na profesora nadzwyczajnego i kierownika wy dzi ału grafiki. Był członkiem stowarzyszenia artystów "Spokój", aktywnie uczestnicząc w jego pracach. Z prawdziwą radością wziął udział w swych dwóch wystawach wyjazdowych do rodzimego Wołynia (Łuck, Krzemieniec, Równe). Wraz ze swym przyjacielem artystą-grafikiem z Wołynia N. Chasewiczem, rozpoczęli w środowisku towarzystwa "Spokój" druk wydawnictw "Knyżkowi znaky N. Chase-wycza". W celu poznania wymogów drukarstwa i książki, studiowali liternictwo uprof. Lenarta i odbyli praktykę w drukarni. Waśkiwśki był dobrym znawcą różnych technik graficznych i mistrzem drzeworytów. Otrzymał nagrody państwowe za drzeworyty, ilustracje do książki o Soczi, do utworów A. Puszkina {Córka kapitana), S. Jesienina (Pugaczow). Czasy ciężkiej niemieckiej okupacji Warszawy w 1939 roku, okres masowych rozstrzeliwań i likwidacji getta żydowskiego przeżył w Warszawie. Po wojnie utrzymywał ścisłe kontakty z przyjaciółmi-artystami, żyjącymi na obczyźnie. Często chorował. Całą swą wiedzę i energię poświęcał młodzieży, przekazując jej swe umiejętności z dziedziny grafiki. Wychował szereg młodych artystów-grafików. Spoczywa na cmentarzu w Warszawie. W.J.P. (1łum.W.M.) 452 YKpaincbKi Miicmifi y IJojibiąi 1947-1997 ApeTa T. Apera T. Oe^aK - BHirycKHHiia cDaKyjibTery FpafJHKH y BapinaBi, cneinajiisauia - KHKaacoBa rpacJ)iKa. 3aHMaerbCH M0Jib6eprHHM 5KHB0IIHC0M, BepCTaTHOK) rpacjHKOK) (jliHOpHT), CaTHpHHHHM pHCyHKOM, npuKJiaflHOK) rpa(J)iKOK) Ta hobhmh TexmKaMH iniocTpauiii. Cboi po6oth npeAcraBjiHjia Ha 6ararbox BncTaBKax y flojibiui Ta b CBrri (Bejibiia, Bonrapk, iTania, KaHaaa, iłnoHia, HiMe^HHHa, yropmHHa, PyMyma, "I1Itphx, iioro xapaicrep i 3arym;eHicTb, KOHipacT, chmboji, 6apBHcra ruimia, anarofla i cmia KOJibopy, CBiTjio, GararcTBO cj)opM i HaTyra toh}', no6i>KHHH i pnTMmHHH Ta noAopojKi - u,e Moe acHrra" - A. T. Areta T. Fedak Areta T. Fedak - absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie -specjalizacja grafika książkowa. Zajmuje się malarstwem sztalugowym, grafiką warsztatową (linoryt), rysunkiem satyrycznym, grafiką użytkową i nowymi technikami ilustracji. Prace prezentowała na wielu wystawach krajowych i zagranicznych (Belgia, Bułgaria, Włochy, Kanada, Japonia, Niemcy, Węgry, Rumunia, Ukraina). "Kreska, jej charakter i zagęszczenie, kontrast, symbol, plama barwna, spokój i siła koloru, światło, bogactwo form i waloru, ryt głęboki, pobieżny i rytmiczny oraz podróże - to moje życie"- A. Fedak. Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997 453 Grafiki prezentowane na wysuwie "Ukrainka w Jaworznie" w Miejskim Centrum Kultury w Jaworznie w maju 1992 r. (patrz str. 237-244) 454 i Mucmiji y Tlonbiąi 1947-1997 3a HapoflHBcs: 23 erami 1923 poicy y OjiBopHHin' Sina Hobok) Cairaa. ,3,epa(aBHHH JliiieńFLuacTHHmra Texm'Ky Micri 3aKonaHOMy. BHmy MHcrenBKy ocBny 3no6yB b AKmeMii MncTeiiiB y BapinaBi, oflepacaBimi mhidiom Ha Binzuni pi3t6n b 1956 pony. y 1955-1975 poKax 6yB BHtrrejieM pi3B6n b flepacaBHOMy Jlinei" IljiacTHHHoro MncTeirrBa iM. A. KeHapa y 3aiconaHOMy. 3ańMaeTtca pi3i.6oio y flepeBi. EKcnoHyeTBca B13 1957 cony BpaB yHacrB y noHąa, 100 36ipHHx BHCTaBKax: 3ara^BHOnojiBCiKHx i perioHajn.HHX, b TO KopaoHOM b CIIIA, I!exoc]iOBaTiHHi, Bojirapii, OpaHipi, HopBern, 6yBinoMy Pa^aHCBKOMy Coio3i, IcnaHTi, EejiBiii, ABCipii, Pojiamni, MaB 24 iimHBiflyajiBHi BHCTaBKH b i i 3aK0pfl0H0M. OCTaHHBO B y JlBBOBi, Kohomhi h Bepe5KaHax. 3peajii3yBaB KiJiBKa naM'aTHHKiB. CraB repoeMKiHOKapTHHH peacHcepa Faceroaca /],y6oBCBKoro. BaraTopa3OBO 6yB HaropoASKyBaHHH ił BHpi3HeHHH. JlaypeaT mjh. HaropoflHiM. Cr. BiTKeBina. Mae AsropcBiy Fanepeio npn Byn. KacnpoBina 31 a y 3aKonaHOMy. rparopiii ^e^yx Grzegorz Pecuch Urodził się 23 stycznia 1923 roku we Florynce, koło Nowego Sącza. Ukończył Państwowe Liceum Technik Plastycznych w Zakopanem a później studia artystyczne na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, dyplom na Wydziale Rzeźby w 1956 r. W latach 1955-1975 był nauczycielem rzeźby w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. A. Kenara w Zakopanem. Uprawia rzeźbę w drewnie. Wystawia od 1957 roku. Uczestniczył w ponad 100 wystawach zbiorowych: ogólnopolskich i środowiskowych, również za granicą w USA, Czechosłowacji, Bułgarii, Francji, Norwegii, Niemczech, byłym ZSRR, Szwecji, Hiszpanii, Belgii, Austrii, Holandii i na Węgrzech. Miał 24 wystawy indywidualne w kraju i za granicą. Ostatnie na Ukrainie: we Lwowie, Kołomyji i Brzeżanach. Zrealizował kilka pomników. Jest bohaterem filmu w reżyserii Grzegorza Dubowskiego. Wielokrotnie nagradzany i wyróżniany. Laureat m.in. nagrody im. St. Witkiewicza. Posiada Galerię Autorską przy ul. Kasprowicza 3 la w Zakopanem. Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997 455 I f Grzegorz Pecuch, Święta Olga 456 i Mucmtfi y TJojibiąi 1947-1997 ca 1924 pony b flporo6Hii. J\wrsni pokh npoBiB y i samicaBjieHHa posmraJiHCB 1942 poKy, Toni ń BHKOHaB cboi nepini eKCJii6pHCH. y 1945-1954 pp. HaB^aBca b AKafleMii MHCTen,TB y KpaKOBi. 3aHMaerŁOi MajwpcTBOM i rpafJHKOio, e BipHHM npain' b rany3i eiccjiiSpHcy, BHTOTOBHB Y5Ke MaH5Ke 500 3HaKlB. EKCnOHyBajIHCB BOHH Ha 40-a iHflHBiA};rajTBHHX BHCTaBKax b AMepinn Ta GBponi. BpaB Taicoac yiacTB y cnijitHHX BHcraBKax eKCjii6pHcy, a thx oyjih Bace cotkh. Y cboix npaitHX T. BeHrpiiHOBHH CTapaeTBca BHuryKano i Jiani^apo aKHaH6ijiBiue po3noBicTH npo BjTacHHKa, jxjih ^Koro po6htb khh>kkobhh 3HaK, 3a3HaHHTH npo(J)eciio, 3an;iKaBJieHH5i riei oco6h. HaMaracTtca TaKosK, mo6 y thx po6oTax ne BTpaTHTH BJiacHoi' iHflHBiayajiBHOCTi. Ilpaui T. BeHrpHHOBHna e y 6araTBOx Aep5KaBHHx i npHBaTHHx KO^eKiiiHx b ycŁOMy CBiri. lipo eKc.m6pHCH T. BeHrpHHOBira e 6araTo peu;eH3iHy IIojiBiiri, YKpaim, CIIIA i KaHafli. Horo npi3BHine 3anncaHe y BejiHKiń cBiTOBiń eHiiHKJioneAii, npHCBHHeHiji eKcjii6pHCOBi (IIopTyrajiia, 6 tom), fle penpo^yKOBaHO noro 36 khhsckobhx 3HaiciB. Tnpc Tyrs Wenhrynowicz Urodził się w Drohobyczu w 1924 roku. Swe dziecięce lata spędził w Sanoku, gdzie zaczyna tworzyć ekslibrisy. W latach 1945-1952 studiuje na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Uprawia malarstwo i grafikę, ale pozostaje wierny ekslibrisowi. W swoim dorobku posiada około 500 znaków, które eksponuje na indywidualnych wystawach (40) w Ameryce i Europie. Ekslibrisy Wenhrynowicza eksponowano na setkach wystaw zbiorowych. W swoich pracach Wenhrynowicz w oszczędny sposób stara się powiedzieć jak najwięcej o właścicielu, dla którego wykonywany jest dany znak, określić jego zawód, zainteresowania, nie zatraca przy tym swojej twórczej indywidualności. Prace Wenhrynowicza znajdują się w wielu państwowych i prywatnych kolekcjach na całym świecie. Jego nazwisko zapisano w wielkiej encyklopedii powszechnej poświęconej ekslibrisowi (Portugalia, 6 tom) gdzie reprodukowano 36 jego znaków. O ekslibrisie Wenhrynowicza napisano wiele artykułów, recenzji w Polsce, na Ukrainie i w Ameryce. Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997 457 Cerkiew ze wsi Tworylne (nie istnieje), Tyrsus Wenhrynowicz 458 My Żurawie. Tej pieśni miało nie być! MY ŻURAWIE Tej pieśni miało nie być! My, tak jak i wy, przez jastrzębie rozpędzone ptaki po świecie. SwojąUkrainę przechowywaliśmy najczęściej tylko w sercu. Osamotnione serce szukało serca. I tak rodził się dźwięk pieśni, która wraz z naszym wysiedleniem miała umrzeć. Śpiewaliśmy, bo pragnęliśmy żyć. Śpiewaliśmy o wszystkich codziennych sprawach, ludzkich marzeniach, historycznych świętach. W pieśni mogliśmy wskrzeszać każdą cząstkę zabranej nam Ojczyzny. O rodzimym gaju nad Prutem, gdzie do bólu pragnęliśmy wrócić, śpiewać było ciężko. Kiedy na zbudowaną z pieśni Ojczyznę znów napadały jastrzębie, by przeciąć naszą szczerą z Szewczenką rozmowę, wzlatywaliśmy w niebo. Pod niebem obcego kraju nasze dumy brzmiały z czasem swobodniej niż na naszej, nie swojej ukraińskiej ziemi. Gdy między Sanem i Dnieprem deptano nam święte ognie na przeszłości ołtarzach, wówczas niszczone Ikony zaczęliśmy malować kolorami dźwięków ¦ naszych duchownych pieśni. Reprezentacyjny chór Związku Ukraińców w Polsce "Żurawli" - "Żurawie " (powstał w 1972 r.) Mu JKypaejii. Tiei nicni mcuio ne 6ymu! 459 Nie mogliśmy nie śpiewać, gdy na zawsze zamykano usta męczennikom naszej niepodległości - świętej pamięci Iwasiukom, Horśkym, Stosom... Z nadzieją, jak wiosenny głos Żurawie, nasz -już dwudziestoletni - śpiew wlewał się w pieśń o wolności naszego narodu, śpiewaną po wszystkich Ukrainach świata. I tak, wraz z rodakami znad Dniepru, podnieśliśmy Czerwoną Kalinę z wiarą, iż zacznie się uśmiechać nasza, już wolna Ukraina. Kraków-Warszawa 1992 MH5KYPABJII Tiei' nicm Majio He 6yTn! Mh, xk i bh, mob acTpy6aMH po3irHam rrraxH no CBrri. Cboio yicpaiHy 36epiranH mh *iacTO jnnue b cepni. OcaMiraeHe cepne myKajio cepnK. I Taić Hapo,zraeyBaBca 3ByK nicm, ma pa30M 3 BHcejieHHSM Mana bmbpth. Mh cniBajiH 6o xotiuih >khth. OcniByBajiH Bci moflerai cnpaBH, jnoflCBiri Mpii, Ta icropmHi CBsra. y nicicrc Moraa BOCKpecarH KoacHa lac-nca 3a6paHoi HaM BaTŁKiBmHHH m lipo piflHHH Kpan Ha« TlpyroM y Jly3i, Ae flo 6ojiio xo-riiiocb noBepHyra, iBaTH Gyjio BaacKo. ". Kojih Ha nooyflOBaHy 3 niceHb BaTbKiBniHHy 3hob HanaflajiH acTpy6H, mo6 npoTaTH Hamy iuppy 3 IIIeBHeHKOM pÓ3MOBy, mh B3niTajiH b He6o. ¦' nią He6oM Hyacoi KpaiHH Hami ayMH 3BynajiH 3 nacoM CBo6iflHinie hW Ha Haniin, He cboih, yKpamctiaH 3eMni. Kojih Miac C^hom i ^mnpoM TorrrajiH HaM CBaii Borm Ha BiBTapax MHHynoro, TO^i HHmem Iitohh, mh CTajmpo3MajiBOByBaTH KonbopaMH 3ByKiB HaniHx ayxoBHHx niceHb. Mh He Moran He cniBaTH, kojih Ha 3aBaym 3aMHKajiH ycTa MyneHHKaM Hanioi BOJii - cbotoi naM'ari łBaciOKaM, ropcbKHM, GrycaM... 3 Haaieio, xk BecHHHroł kjihi 5KypaBjiiB, Haiu, Bace ABanaTHjriTHiH, rojioc BjiHBaerbca y nicHio npo bojiio Hamoro Hapofly, cniBaHy no Bcix ykpai'Hax CBiTy , pa30M 3 3eMjraKaMH 3-Haa ^Hinpa CTajiH_____„__ KajiHHy, 3 Bipoio iup norae ycMixaTHCb Hania, Bace BinbHa KpaKiB-BapniaBa B. M. Mogiła ks. Mychajła Werbyckiego, autora muzyki hymnu niezależnej Ukrainy "Szcze ne wmerła Ukrajina...", w Młynach koło Jarosławia (woj. Przemyskie) 461 Spis treści Wstęp ............................................................................................ 5 I. MATERIAŁY Z KONFERECJI Ukraińcy w Polsce. 50 lat po wysiedleńczej akcji "Wisła " Włodzimierz Mokry Nie wojskowy lecz polityczny cel wysiedleńczej akcji "Wisła" w 1947 roku................................ 13 Leszek Wotosiuk Przebieg i skutki akcji "Wisła".......................................... 23 Igor Hałagida Życie Ukraińców na ziemiach zachodnich w pierwszych latach po wysiedleńczej akcji "Wisła".....................37 Roman Drozd Ukraińcy na Pomorzu Zachodnimw latach 1947-1952 49 Małgorzata Kmita Propaganda antyukraińska i kształtowanie negatywnego stereotypu Ukraińca w czasach PRL.........................59 Program "U siebie" Telewizji "Kraków" Więźniowie Jaworzna....................................... 75 Włodzimierz Mokry Ukraińcy w Jaworznie........................................... 33 Obóz w Jaworznie i wojskowy sąd operacyjnej grupy "Wisła " Oprać. M. Kmita................................................... 9] Spis treści 462 y w^hmylak, O. Czaban, Z. Doliszny, L. Gal, S. Hładyk, M Kfflita,Kuzyk, R. Lubiniecki, K. Mokra, W. Mokry, A Romanowski, J. Prokop, P. Szafran, W. Szlanta, P. Tyma, I ryoJosiukjB.Zinkiewicz-Tomanek........................................... 95 II REFLEKSJE, DOKUMENTY, MATERIAŁY Grzegorz Motyka "f nyw Bieszczadach" Jana Gerharda a prawda historyczna .. 161 Tadeusz Olszaństó Wokółakcji "Wisła .................................................................... 173 Małgorzata Kfflita Wnlwakcji "Wisła" na życie kulturalne Ukraińców w PRL......... 185 Grzegorz Motyka, Obraz Ukraińca w literaturze Polski Ludowej...............................213 Piotr Lewicki, Wychodzenie Ukraińców z getta PRL............................................223 Przemówienie Prezydent Miasta Jaworzna A. Węglarza, W Mokrego, J- Rejta z okazji otwarcia wystawy grafiki ¦ sunkówAretyFedakpt. "Ukrainka w Jaworznie"......................237 1 kt ustawy sejmowej o zwrocie nieruchomości przejętych nawłasność państwa w następstwie akcji "Wisła"...............................245 Wywłaszczenie OpracM-Kmita............................................................................247 ' u Ustawy o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego.............249 Spis treści 463 Fragmenty przemówień posłów 54 posiedzenia Sejmu w sprawie przywrócenia własności Cerkwi Grekokatolickich.........251 Dyskusja o zapisie praw mniejszości narodowych w Konstytucji RP.........................................................................252 Projekty uchwały sejmowej i uchwała Senatu Rzeczypospolitej Polskiej potępiająca akcję "Wisła"...............................253 Listy Przewodniczącego ZUwP Jerzego Rerta w sprawie więźniów Jaworzna.................,....................................258 Antoni Dubiec Omówienie Uchwały Sądu Najwyższego.......................................263 Sejm o więźniach Jaworzna J. Kuroń, J. Lityński, J. Grabek, B. Borusewicz, O. Krzyżanowska, M. Dmochowska, M. Dyduch, J. Świrepo, M. Czech, K. Budniki A. Dobroński.............................................267 Wypowiedzi posła Mirosława Czecha................................................271 Być Ukraińcem. Z Włodzimierzem Mokrym rozmawia Ryszard Rybus redaktor "Gazety Krakowskiej"....................................................279 Apel intelektualistów polskich z 1997 r. potępiający akcję "Wisła" .. 284 Liderzy polskich partii politycznych o postulatach Ukraińców Leszek Balcerowicz (UW); Włodzimierz Cimoszewicz (SLD); Waldemar Pawlak (PSL); Jan Olszewski (ROP); Wojciech Borowik (UP)................................................................286 Jerzy Pomianowski Przed progiem (o ideologii odpowiedzialności zbiorowej).............288 464 Spis treści III. PROBLEMY ŁEMKOWSZCZYZNY 1. Od akcji polonizacyjnej do akcji "Wisła" Dokumenty Zjednoczenia Łemków.....................................................293 2. Problem "łemkowski" Michał Łazarewski Łemkowie "zawiedli" Jerzego Harasymowicza.............................329 Andrzej Sulima Kamiński W kręgu moralnej i politycznej ślepoty: Ukraina i Ukraińcy w oczach Polaków..........................................337 Jan Andrzej Stępek Akcja polska na Łemkowszczyźnie................................................340 3. Źródła problemu na Łemkowszczyźnie Dokumenty. Fragmenty z wytycznych władz II Rzeczypospolitej do pracy polonizacyjnej na Łemkowszczyźnie................................345 4. Odwieczny problem ziemi "Nasza sprawa to ziemia"...................................................................365 W. Stefanyk Ziemia, Sen, Pole, Nitka, W powietrzu płyną lasy (tłum. I. Bojowska, A. Rotecka, R. Czekańska-Heymanowa).................365 , Spis treści 465 IV. KARTY Z ŻYCIA UKRAIŃCÓW PO 1947 ROKU Stepan Migus, Kateryna. Historia akcji "Wisła " - Życiem pisana (Zukr.tłum.A.Nowak).................................................................. 375 Prowokacja jako skutecznametoda walki z Ukraińcami...................... 381 Wspomnienia księdza greckokatolickiego ze wsi Rabę 1948-1949 ... 383 Roman Lubiniecki, Ksiądz kanonik Mikołaj Denko..................................................... 386 Ks. mitrat Stefan Dziubyna Wspomnienia............................................................................... 388 Ks. mitratat Myrosław Ripećkyj i jego parafia w Chrzanowie (woj. olsztyńskie) 1947-1968 (Zukr. tłum. A. Nowak).......................... 394 Leszek Wołosiuk Historia jednej fotografii zewsi Łosie........................................... 403 Włodzimierz Mokry Problem ojczyzny dla ukraińskiej mniejszości narodowej wysiedlonej w 1947 roku.............................................................. 415 Jaworznicki dzień ukraińskiej kultury Cerkwie w grafice TyrsusaWenhrynowicza.................................. 427 Artyści ukraińscy w Polsce 1947-1997. Malarstwo. Rzeźba. Grafika......................................................... 438 My Żurawie. Tej pieśni miało nie być!................................................458 Almanach Almanach Almanach Almanach Wydawnictwo "Szwajpolt Fioł" Fundacji św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej w Krakowie proponuje przesyłkę (za pobraniem pocztowym) następujących wydań: "Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze", Kraków 1993, tom l-ll, s. 470, cena 9.20 zł "Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze", Kraków 1995, tom III-IV, s. 542, cena 19.50 zł "Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze", Kraków 1997, tom V-VI, s. 498, cena 19.50 zł Między Sąsiadami" 3/1993, s. 172, cena 7.00 zł Między Sąsiadami" 4/1993, s. 170, cena 9.00 zł Między Sąsiadami" 5-6/1995-96, s. 250, cena 14.00 zł Między Sąsiadami" 7/1997, s. 197, cena 25.00 zł Pismo "Horyzonty Krakowskie", 1-2/1995, cena 3.50 zł Pismo "Horyzonty Krakowskie", 3-4/1995-96, cena 5.20 zł Pismo "Horyzonty Krakowskie", 5-6/1997, cena 6.00 zł MoKpuPi Bo/ioflMMnp, LjepKea e xummi yKpaiHąie, [\ma 3.50 3Ji YKpamcbKe deKopamueHo-y^KumKoee Mucmeu/neo, qiHa 3.50 3n HuKUcpop flpoeHHK - Nikifor Drowniak, Kraków 1995, 4.00 zł Tyrsus Wenhrynowicz, Exlibris, Kraków 1995, cena 6.50 zł Mokry Włodzimierz, "Ruska Trójca". Karta z dziejów życia literackiego Ukraińców w Galicji w pierwszej połowie XIX w., Kraków 1997, s. 306, cena 15.60 zł Włodzimierz Mokry, Literatura i myśl filozoficzno-religijna ukraińskiego romantyzmu, Szewczenko, Kostomarow, Szaszkiewicz, Kraków 1996, s. 211, cena 16.00 zł Włodzimierz Mokry, Od Iłariona do Skoworody. Antologia poezji ukraińskiej XI'XVIIIw., Kraków 1996, s. 350, cena 18.20 zł Kostenko Lina, I dzień, i noc, i mgnienie..., Kraków 1997, s.130, cena 11.00 zł Artyści ukraińscy w Polsce wiatach 1947-1997. Malarstwo. Rzeźba. Grafika, Kraków 1997, cena 5.00 zł Problemy Ukraińców w Polsce po wysiedleńczej akcji "Wisła "1947 roku, red. W. Mokry, Kraków 1997, s. 466, cena 23.00 zł Książki można otrzymać wysyłając zamówienie na adres: Księgarnia "Nestor" Fundacji św. Włodzimierza, ul. Kanonicza 15, 31-002 Kraków, tel. 421-92-94, fax 421-99-96 Konto Fundacji św. Włodzimierza: BPH S.A. VI O/Kraków Nr 10601406-1645-27000-500101