Pancerna pięsc KAOKRO NASTĘPNY NUMER w sprzedaży od 10 maja 2006 r. Tomasz Szlagor. Pancerna pięść Wydanie pierwsze c by Oficyna Wydawnicza KACERO LUBLIN 2006 Wszystkie prawa zastrzeżone. Wykorzystywanie fragmentów tej książki do przedruków w gazetach i czasopismach, w audycjach radiowych i programach telewizyjnych bez pisemnej zgody Wydawcy jest zabronione. Nazwa i znak serii zastrzeżone w UP RP Redakcja: Damian Majsak Fotografie: kolekcja Roberta Wróblewskiego Ilustracja na okładce, sylwetki barwne: Arkadiusz Wróbel Korekta: Karolina Żukowska DTP: KAGERO STUDIO. Tomasz Gąska ISBN 83-60445-85-0 Wydawca: Oficyna Wydawnicza KAGERO ul. Mełgiewska 7-9 pok. 307-311. 20-952 Lublin telyfax: 081 749 11-81. tel. 081 749 20 20 e-mail: kagero@kagero.pl. marketing@kagero.pl www.kagero.pl Zeskanowal - OLOOLO :) Wstęp Celem naszego ataku była wioska leżąca przed nami. Nikt nie wie- dział, jak się nazywa i nie miało to znaczenia. Inna kompania z na- szego pułku pancernego miała zaatakować z drugiej strony. Zwiadow- cy donosili, że w wiosce są pododdziały różnych sowieckich jednostek wspie- rane czołgami. { . . . | K i e d y kompania czołgów Panzer I V i działa szturmowe ruszyły do przodu, zaczęła się dzika strzelanina. Nadeszła nasza kolej. Wio- ska była już otoczona i wróg by! zamknięty w niej jak w potrzasku. Rosjanie jednak nie poddawali się. Zapadła noc. Pociskami z dział czołgowych zapalili- śmy kilka domów na obrzeżach wioski, by mieć kontrolę nad sytuacja., płoną- ce strzechy rozświetlały okolicę, uniemożliwiając Iwanowi wyrwanie się pod osłoną ciemności" - Unterscharfiihrer W i l l F e y , dowódca jednego z T y g r y s ó w 8. kompanii 2. Pułku Pancernego Dywizji „Das Reich", uważnie lustrował przedpole. Co planował osaczony nieprzyjaciel? F e y kontynuował swoją rela- cję - „Rosjanie nie dawali za wygraną, walcząc z rozpaczliwą determinacją. Zasypywali nas ogniem z armat czołgowych, dział przeciwpancernych, gra- natników i broni maszynowej. Nasi grenadierzy wczołgali się pod czołgi, gdyż zamarznięta na kamień ziemia nie dawała żadnej osłony. Straty były nieuniknione, część czołgów została już unieruchomiona trafieniami w gą- sienice. Nie było sposobu, żeby przebić się do tej ufortyfikowanej wioski w nocy! Nasze czołgi stały na otwartej przestrzeni, podczas gdy Iwan do- brze się zamaskował. Musieliśmy czekać do świtu. To była niespokojna noc. Przed nami widzieliśmy płonące zabudowania, w powietrze co chwila wzbi- jały się z sykiem flary oświetlające, a z wioski dochodził nas pomruk silni- ków i szczęk gąsienic otoczonych rosyjskich czołgów.-Całą noc przemiesz- czały się w tę i z powrotem, zapewne szukając słabego miejsca w pierścieniu okrążenia. W końcu nastał dzień, a z nim nadszedł koniec. W skoncentro- wanym ogniu naszych dział opór zaczął słabnąć. Powoli wtoczyliśmy się do wioski, rozgniatając gąsienicami stanowiska broni przeciwpancernej, wokół których leżały porozrzucane ciała obsługi dział, wybitych naszymi granata- Pancerna pięśi www.kagero.pi , 3 mi odłamkowymi. Ostatnie osiem T-34 strzelało do ostatniej chwili, aż jeden po drugim padły łupem naszych dział 88 mm. Rosjanie stawiali opór do ostat- niego żołnierza. Karabiny maszynowe grenadierów zbierały krwawe żniwo, ale wróg dalej walczył. Straty Rosjan były niewyobrażalnie wysokie"'. Zima nie była ulubioną porą roku armii Hitlera, już pierwszego roku wojny z Rosją, po błyskotliwej kampanii letniej, Wehrmacht utknął na przed- mieściach Moskwy. Plaga odmrożeń wśród żołnierzy, zamarznięte silniki, broń odmawiająca posłuszeństwa - niemiecka armia mogła co najwyżej pró- bować przeczekać słynną rosyjską zimę tam. gdzie zastał ją pierwszy śnieg. Kiedy latem następnego roku Niemcy znowu ruszyli do ofensywy, tym ra- zem na południowym odcinku frontu, wydawało się, że najgorsze mają za sobą. Ich największym przeciwnikiem był jednak czas. Wprawdzie Rosjanie, wobec których Niemcy używali zbiorczej nazwy „Iwan", wciąż cofali się, oddając kolejne miasta i wsie, ale przecież Rosja sowiecka była olbrzymia. W tym czasie przeniesione za Ural fabryki produkowały tysiące czołgów i samolotów, a miliony obywateli wcielano do wojska. Wojna z Rosją przy- pominała pojedynek z olbrzymem, który, wprawdzie ogłuszony pierwszym ciosem z zaskoczenia, podnosił się powoli z kolan i dochodził do siebie. Od rozpoczęcia wojny Niemiec ze Związkiem Radzieckim minęło już półtora roku, a w tym czasie Rosjanie nauczyli się wiele o taktyce operowa- nia dużymi związkami pancernymi - na własnej skórze, właśnie od Niem- ców, Olbrzymie kleszcze od północy i południa zamknęły w wielkim kotle całą niemiecką armię w Stalingradzie, jej agonia trwała do ostatnich dni stycznia 1943 roku. W ten sposób na południowym odcinku frontu powsta- ła dziura o szerokości 300 kilometrów, przez którą na zachód, w stronę Dniepru, parły teraz rosyjskie zagony pancerne. Ich kolejnym celem były Biełgorod i Charków, przemysłowa stolica Ukrainy, Charków Hitler nie mógł sobie pozwolić na takie hańbiące klęski jak ta pod Stalin- gradem, również z przyczyn politycznych. Wiedział, że lojalność i wsparcie militarne jego sojuszników - Bułgarów, Rumunów. Węgrów czy Włochów, zależy w dużej mierze od tego, kto właśnie wygrywał na froncie Wszystkie przytoczone w książce osobiste relacje żołnierzy 8. kompanii 2. Pułku Pancernego Dywizji Das Reich oraz 1027502. batalionu czołgów ciężkich SS pochodzą z książki pt. Armor BatLtes ofthe Wuffeti-SS 1943-45 autorstwa Willa Feya. 4 www.kagera.pl Kroniki Wojenne wschodnim. Za Dniepr natychmiast skierował najlepsze jednostki, jakimi dysponowała armia niemiecka w tej wojnie - trzy zaprawione w bojach dywizje grenadierów pancernych: „Leibstandarte SS Adolf Hitler", „Das Reich" i „Totenkopf", z których właśnie sformowano Korpus Pancerny SS pod d o w ó d z t w e m Obergruppenfuhrera Paula Haussera. Te d o b o r o w e j e d n o s t - ki, transportowane dziesiątkami składów kolejowych poprzez całą Europę z Francji, wiozły ze sobą nową „cudowną" broń: czołgi ciężkie Pz.Kpfw. Vi Tiger (Panzerkarnpfwagen - pancerny wóz bojowy). Tygrys, chociaż wprowadzony do walki jesienią 1942 roku, nie miał naj- szczęśliwszego debiutu. Wydaje się, że z całego, liczącego setki kilometrów frontu wschodniego, Niemcy wybrali najgorsze z możliwych miejsc - podmo- kłe, gęste iasy w rejonie Leningradu. Tam wszystkie cztery użyte czołgi, tra- fiane raz za razem z niewielkiej odległości ogniem zamaskowanych armat przeciwpancernych, zostały uszkodzone i musiały być odholowane na tyły, a jeden trzeba było wysadzić na miejscu, by nie wpadł w ręce Rosjan. Co jednak symptomatyczne, pomimo wielu trafień, dochodzący miejscami do 100 mm grubości pancerz Tygrysa okazał się bardzo odporny i żaden sowiec- ki pocisk nie przebił go. Większym problemem okazała się waga pojazdu - 56-tonowe monstrum zapadało się w miękkim gruncie, a w przypadku prze- szkody wodnej rzadko który most mógł utrzymać taki ciężar. Tymczasem niemieckie siły pancerne z przełomu roku 1942-1943 wciąż niewiele różniły się od „armii tankietek", którą była Panzerwaffe z czasów kam- panii w Polsce i Francji. W dalszym ciągu podstawowym czołgiem niemieckim był Pz.Kpfw. III Ausf. J, uzbrojony w armatę kalibru 50 mm. Miał wąskie gąsieni- ce, przeznaczone raczej do jazdy po drogach Europy Zachodniej, niż po bezdro- żach Rosji i słaby pancerz. Nieco większy Pz.Kpfw. IV posiadał krótkolufową armatę kalibru 75 mm, która bardziej nadawała się do wspierania piechoty. Jedynie wprowadzone do służby na wiosnę 1942 roku zmodyfikowane wer- sje Pz.Kpfw. IV, wyposażone w długolufowe armaty kalibru 75 mm, mogły podjąć równorzędną walkę z rosyjskimi czołgami - a walczyć było z kim. Słynny T-34, standardowy czołg Armii Czerwonej, wyposażony w szero- kie gąsienice, które umożliwiały mu operowanie w trudnym terenie, i uzbro- jony w armatę kalibru 76,2 mm, budził popłoch wśród piechurów Wehr- machtu już w pierwszych miesiącach kampanii na Wschodzie. Przezbrojony pod koniec 1943 roku w działo kalibru 85 mm, ten zaledwie 30-tonowy czołg okazał się groźnym przeciwnikiem dla ważących dwa razy więcej nie- mieckich czołgów ciężkich. Jego charakterystyczne, okrągłe, bliźniacze po- krywy włazów na wieży czołgu nadawały mu, po ich uniesieniu, nieco gro- Pancerna pięść www.kagero.pl 5 testowy wygląd, Niemcy ochrzcili T-34 przydomkiem „Myszka Miki". Prze- ciw sowieckim czołgom Niemcy próbowali używać swoich działek przeciw- pancernych kalibru 37 mm, które szybko doczekały się niechlubnej nazwy kołatek - ich pociski po prostu odbijały się od pancerza sowieckich czoł- gów. Ciężkie K W - 1 i K W - 2 były jeszcze odporniejsze na trafienia, chociaż ze względu na swoje liczne mankamenty nie mogły się one równać z T-34. KW-1, ważący 45 ton, był powolny i mechanicznie zawodny, a uzbrojony w to samo działo 76,2 mm, co dużo od niego lżejszy i mobilniejszy T-34. Z kolei ważący 52 tony K W - 2 był stalowym monstrum o absurdalnych pro- porcjach. Uzbrojony w haubicę 152 mm, był w zasadzie bardziej stanowi- skiem artyleryjskim na gąsienicach niż czołgiem. Do zwalczania broni pancernej przeciwnika Niemcy sprowadzili prze- ciwlotnicze armaty kalibru 88 mm, które dość skutecznie trzebiły sowieckie brygady pancerne, ale przecież nie mogły same nacierać tak jak czołgi. Do działań ofensywnych nie nadawały się też samobieżne działa pancerne Sturmgeschutz, które nie posiadały obrotowej wieży czołgowej, obracając cały pojazd, by zająć pozycję do strzału, łatwo było wystawić jego słabszy pancerz boczny na trafienie przeciwnika. Pierwszą z trzech dywizji Korpusu Pancernego SS, która dotarła w po- łowie stycznia 1943 roku na południowy odcinek frontu wschodniego, była Dywizja „Das Reich" pod dowództwem Gruppenfuhrera Georga Keplera. Na przybycie żołnierzy Haussera niecierpliwie oczekiwał dowódca Grupy Armii „Don", feldmarszałek Erich von Manstein, który nieustannie upominał się u Fiihrera o posiłki. Korpus Pancerny SS miał w założeniu operować jako potężna, zwarta jednostka pancerna, ale sytuacja na froncie była tak naglą- ca, że jego przybywające sukcesywnie pułki były z marszu rzucane do wal- ki. Rozbite niemieckie, włoskie i węgierskie jednostki cofały się na całej długości frontu, a ich żołnierze, których napotykali po drodze esesmani Haussera, mieli w oczach strach. Przeciwko nim Rosjanie rzucili masy pie- choty i setki czołgów wspartych artylerią rakietową, lotnictwem szturmo- wym, a nawet kawalerią, która na bezdrożach ukraińskich stepów radziła sobie lepiej niż pojazdy mechaniczne. Dziesięć Tygrysów Dywizji „Das Reich" dotarło do swojej stacji docelowej, Charkowa, ł lutego 1943 roku. Will F e y wspominał: „Przed nami leżał Doniec, rzeka, która z powodu grubej warstwy lodu przestała być zaporą na drodze nieprzyjacielskiej pie- choty. Dzień po dniu, noc za nocą, odgrywaliśmy rolę wstraży pożarnej«. Prze- prowadzaliśmy kontratak, a zaraz potem z sąsiedniego sektora nadchodziły alarmujące wieści, że tam iwan przebił się przez nasze linie i wchodzi na tyły. 6www.kagero.pl Kroniki Wojenne Obrona przed szarżami czołgów, rozpoznanie walką i raz za razem jako straż tylna naszej stopniowo cofającej się piechoty. Nie było już ciągłej linii fron- tu". Sytuacja Niemców w tym rejonie rzeczywiście była bliska katastrofy. 4 lu- tego Rosjanie byli w odległości kilkudziesięciu kilometrów od brzegu Morza Azowskiego. Armia Czerwona miała przewagę w ludziach i sprzęcie osiem do jednego! Na Kubaniu została odcięta cała niemiecka 17. Armia, która teraz musiała być zaopatrywana drogą morską z Krymu. N a d Wehrmachtem zawi- sło widmo kolejnego Stalingradu. Niemcy, którzy z masami wojsk sowieckich nie mogli konkurować ilo- ściowo, liczyli na przewagę jakościową swojego sprzętu i ludzi. W tym cza- sie każda z trzech dywizji Korpusu Pancernego SS dysponowała zaledwie jedną kompanią Tygrysów, po dziewięć, dziesięć maszyn każda. W sumie więc cały potężny Korpus Pancerny Haussera miał na stanie zaledwie dwa- dzieścia osiem Tygrysów. Dziesięć Tygrysów Dywizji „Das Reich" zgrupowa- no w 8. kompanii 2. Pułku Pancernego. Kompania, nosząca oficjalne ozna- czenie 8./SS-Panzer-Regiment 2, została utworzona na mocy rozkazu z 15 listopada 1942 roku w Fallingbostel, a jej pierwszym dowódcą został Haupt- sturmfiihrer Rolf Crader. Siły kompanii uzupełniono lekkimi czołgami Pz.Kpfw. III - 8. kompania miała ich na stanie dwanaście sztuk - i podzielo- no na sześć plutonów: cztery plutony po dwa Tygrysy i jeden Pz.Kpfw. I I I oraz dwa „lekkie" plutony po cztery Pz.Kpfw. Iii. Dwa Tygrysy o numerach 800 i 801 znajdowały się na stanie sztabu 8. kompanii. "tygrys 812 z 8. kompanii 2. Pułku Pancernego Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Das Reich" ubezpiecza kolumnę czołgów Panzer fil, okolice Charkowa, luty-marzec 1943 {Wszystkiefotogra- fii z kolekcji Roberta Wróblewskiego). Pancerna pieść www.kagero.pl 7 29 stycznia 1943 roku Rosjanie uderzyli na Charków, gdzie dopiero co rozładowały się dywizje korpusu Haussera. Zagrożone okrążeniem przez przeważające sity Rosjan, pułki grenadierów pancernych musiały cofać się coraz dalej w stronę Charkowa. Wszędzie tam, gdzie wśród szalejących śnieżyc pozwalała na to widoczność, a sowieckie czołgi i działa samobieżne udało się wywabić na otwartą przestrzeń, pomalowane białą maskującą farbą Tygrysy dziesiątkowały je, zwykle bez strat własnych. Żaden czołg przeciw- nika nie mógł czuć się bezpieczny na dystansie do 2000 metrów przed K w K 36 1756, czołgową odmianą słynnej armaty przeciwlotniczej Acht-Komma- Acht kalibru 88 mm, w którą były uzbrojone Tygrysy. W rzeczy samej, jedy- ny Tygrys utracony przez 8. kompanię w czasie walk o Charków wjechał na pole minowe i zanim zdołano ewakuować go na tyły, zdobyła go sowiecka piechota. Kompania straciła jednak swojego pierwszego dowódcę, Huupt- sturmfiihrera R o l f a Gradera, który zginął w walce 8 lutego 1943 roku nieda- leko Charkowa. Zastąpił go Hauptsturmfuhrer Herbert Kuhlmann, a kiedy wkrótce potem przeniesiono go do Dywizji „Leibstandarte", Haupt- sturmfiihrer Fritz Herzig. Tam, gdzie pozwalała na to sytuacja. Tygrysy wspie- rały ogniem swych dział lokalne kontrataki. Relacja Unterscharfiihrera Feya z jednego z nich została przytoczona we wstępie niniejszej książki. Wobec broniących Charkowa niemieckich jednostek Rosjanie zaplano- wali operację podobną do tej stalingradzkiej. Strach przed podzieleniem losu 6. A r m i i Paulusa b y ł tak duży, że nawet wierne jednostki W a f l f e n - S S nie usłuchały zwyczajowego i absurdalnego rozkazu FUhrera, by każdą piędź zdobytej ziemi bronić do ostatniego żołnierza, i wycofały się z miasta. W no- cy z 15 na 16 lutego 1943 roku Charków wpadł w ręce Rosjan. Już 16 lutego wściekły Hitler osobiście przyleciał do sztabu von Mansteina w Za- porożu, gdzie zrugał jego i Haussera za brak woli walki i zażądał natych- miastowego odbicia Charkowa. T a k rozpoczęła się bitwa, która przeszła do historii jako ostatnie wielkie zwycięstwo Niemiec na Wschodzie. Manstein, największy strateg III Rzeszy, rozumiał to, czego nie chciał widzieć jego zacietrzewiony Fiihrer. Rosjanie, zachłyśnięci zwycięstwem w Stalingradzie, brnęli przez zaspy do przodu, nie bacząc na logistyczne konsekwencje takiej szarży. Ich czołowym oddziałom pancernym brakowało już paliwa i amunicji, ale jakże kusząca dla Sowietów wizja zdobycia Char- kowa wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Oddając Charków bez walki, Niemcy uniknęli uwikłania swoich szybkich związków pancernych w wy- niszczające walki uliczne, tymczasem rozpędzone sowieckie armie same weszły w pułapkę. W nocy z 19 na 20 lutego 1943 roku oddziały Wehr- 8 www.kagero.pl Kroniki Wojenne machtu i W a f F e n - S S , zgrupowane w powstałej niedawno Grupie Armii „Połu- dnie", przeszły do kontrnatarcia. Pierwszego dnia niemieckiej kontrofensywy żołnierze Dywizji „Das Reich" dotarli do miasta Pereszczepino, ważnego węzła kolejowego na po- łudnie od Charkowa. W czasie walk o tę miejscowość szczególnie wyróżnił się przyszły as Tygrysów, Oberscharfiihrer Paul Egger z 8. kompanii, który prowadząc samotnie pojedynek ogniowy na dużym dystansie z sowieckimi działami przeciwpancernymi, zniszczył pięć z nich. Następnego dnia jego ofiarami padło sześć dział i cztery T-34. Kolejnym celem niemieckiej kontrofensywy był leżący 150 km na połu- dnie od Charkowa Pawłograd. 22 lutego dowodzący czołgiem Pz.Kpfw. 11 1 Hauptscharfiihrer K a r l Kloskowski zdobył z zaskoczenia most na zachodnich podejściach do miasta, niszcząc po drodze trzy T-34 i kilka stanowisk dział przeciwpancernych, a następnie przy pomocy Tygrysa Paula Eggera utrzy- mał most do czasu nadejścia głównych sił dywizji. Za tę akcję urodzony w Lakowie (Lankow) na Pomorzu Zachodnim Kloskowski otrzymał 11 lipca 1943 roku Krzyż Rycerski. Tymczasem dowódca 8. kompanii przyjął niefor- tunny zakład z oficerami Luftwaffe o to, że jeden z jego czołgów przejedzie po lodzie pobliskiej rzeczki. L ó d załamał się i pechowy T y g r y s osiadł na dnie. Po tygodniu udało się go wydobyć przy pomocy trzech czołgów i dwóch 18-tonowych ciągników Sd.Kfz.9, raport w tej sprawie trafił aż do samej kwatery głównej Fuhrera. Podążając z impetem na północ, w pierwszych dniach marca Niemcy dotarli z powrotem w okolice Charkowa. Manstein musiał się spieszyć - nadchodziły wielkie wiosenne roztopy, pora roku znana w Rosji jako raspu- titsa, kiedy wszelkie działania wojenne ustawały na kilka tygodni. 1 marca w starciu pod Merefą Tygrysy 8. kompanii zniszczyły trzynaście sowieckich czołgów, jeden z Tygrysów został utracony w wyniku samozapłonu. Stalowe kolosy okazały się wyjątkowo podatne na mechaniczne usterki, zwłaszcza skrzyni biegów i układu jednego. Pomiędzy 3 a 7 marca kompania nie po- siadała ani jednego sprawnego czołgu! 9 marca pancerne pododdziały Dywizji „Das Reich" ominęły Charków z zamiarem dotarcia do głównej drogi na Biełgorod, leżącej po drugiej stro- nie miasta. Na przedzie nacierała kompania czołgów Pz.Kpfw. I V , za nią jedyne dwa sprawne Tygrysy 8. kompanii, a z tyłu podążały transportery opancerzone grenadierów. Kiedy pancerna szpica zbliżyła się na 600 me- trów do z pozoru opustoszałej wioski, kompania P z . K p f w . IV wjechała w cel- ny ogień dział przeciwpancernych. Trafione czołgi jeden po drugim stawały Pancerna pięść www.kagero.pl 9 w ogniu lub, z zerwanymi gąsienicami, kręciły się bezradnie w miejscu. Sytuacja była beznadziejna. W eterze padł rozkaz do odwrotu. Miejsce po- turbowanych Pz.Kpfw. IV zajęły dwa Tygrysy, ich załogi w milczeniu minęły osiem płonących wraków, w których zginęli ich towarzysze broni, tylko trzem załogom udało się ujść z życiem z tego pogromu. Niemal natychmiast oba Tygrysy ściągnęły na siebie jak magnes ogień całej broni przeciwpancernej Rosjan, ale pociski tylko rykoszetowały od grubego pancerza. „Nagie z boku, spod osłony budynków, wyrwały się na otwartą przestrzeń trzy T-34, próbując zajść nas od flanki", wspominał Will Fey. „Szybka kalkulacja i wieża naszego Tygrysa obraca się w lewo. Czołg zatrzymuje się i pierwszy pocisk wylatuje z lufy. Trafienie i eksplozja nastę- pują niemal w tym samym momencie! W celowniku strzelca jest już kolejna maszyna. Ognia! - ten dosłownie rozleciał się na kawałki, nasz pocisk mu- siał trafić w jego zbiorniki z paliwem. Trzeci czołg jakby chciał zawrócić. Pokazuje nam swój tył i wtedy i jego dosięga trafienie". Teraz oba Tygrysy zaczęły metodycznie rozbijać pociskami odłamkowy- mi jeden po drugim domy na skraju wsi. Chwilę później sowieckie działa umilkły. Osłaniając się nawzajem, oba Tygrysy wjechały na główną ulicę wsi. W międzyczasie podjechały transportery grenadierów, którzy teraz ubez- pieczali z obu stron bezcenne maszyny. Zabudowany teren był niebezpiecz- ny nawet dla ciężkich czołgów, które zwykle nie wjeżdżały pomiędzy domy, skąd łatwo można było rzucić na kratownicę wentylatorów silnika za wieżą tzw, koktajl Mołotowa i zapalić cały czołg. Grenadierzy szybko „oczyszcza- li" dom po domu, strzelając w okna z pistoletów maszynowych i wrzucając do środka granaty ręczne. Tymczasem oba Tygrysy minęły centralny plac wsi i po jej drugiej stronie natknęły się na kolejne osiem T-34, które próbo- wały wymknąć się niepostrzeżenie. W błyskawicznej wymianie ognia wszyst- kie uległy zniszczeniu. Kilkaset metrów za wsią stały ostatnie dwa T-34, broniące znajdującego się tu mostu. Ich opór trwał krótką chwilę. Pod osłoną dział Tygrysów kompania Pz.Kpfw. IV przekroczyła most. Nocą niemieckie czołgi przecięły szosę Charków - Biełgorod, tym samym odcinając Rosja- nom główną drogę ewakuacji. Tego dnia te jedyne dwa sprawne Tygrysy 8. kompanii zniszczyły w sumie trzynaście T-34, ale już następnego dnia oba stały razem z resztą czołgów kompanii w warsztacie. 15 marca 1943 roku, równo miesiąc po tym, jak Obergruppenfuhrer Haus- ser wydał swojemu korpusowi pancernemu rozkaz wycofania się z Charko- wa, Niemcy ponownie zajęli miasto. Trzy dni później padł również leżący dalej na północ Biełgorod. Dla Stalina i sowieckiego sztabu generalnego to www.kagero.pl Kroniki Wojenna niemieckie kontruderzenie było przysłowiowym kubłem zimnej wody. W tej operacji Armia Czerwona straciła pięćdziesiąt dwa duże związki taktyczne, w tym cztery armie z siedmioma korpusami pancernymi i dwa korpusy ka- walerii. W czasie bitwy o Charków sama Dywizja Das Reich zniszczyła 292 sowieckie czołgi i samobieżne działa pancerne, tracąc siedemdziesiąt sie- dem swoich. Wiosna, która zmieniła cały front wschodni w morze błota, przyszła w najbardziej fortunnym dla Niemców momencie. Pod koniec mar- ca 2. Pułk Pancerny posiadał jeszcze na stanie 105 czołgów, a!e żaden z nich (sic!), w tym również dziewięć Tygrysów 8. kompanii, nie nadawał się do dalszej walki. 29 marca 1944 roku Hauptsturrnfuhrer Herzig został pozba- wiony dowództwa 8. kompanii z powodów dyscyplinarnych i przeniesiony do ośrodka treningowego, jego miejsce 10 kwietnia zajął Hauptsturmfiihrer Herbert Zimmermann, Niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych było pod wrażeniem skuteczności Tygrysów jako „pancernej pięści" grenadierów. Tam, gdzie w ogniu dział przeciwpancernych załamywały się natarcia czołgów Pz.Kpfw. [ I I i I V , Tygrysy rozrywały sowieckie linie obronne jak stalowy klin. Chociaż Korpus Pancerny Haussera miał ich niecałe trzydzieści sztuk, ich zasługi trudno było przecenić, dlatego też położono teraz nacisk na jak najszybszą rozbudowę jednostek czołgów ciężkich. Zbliżało się przecież długo wycze- kiwane przez Niemców lato, czas kolejnej ofensywy. Teraz uwagę obu wal- czących stron przykuwało wielkie wybrzuszenie w linii frontu, znajdujące się dalej na północ od zdobytego właśnie Charkowa i Biełgorodu, w cen- trum którego leżała niewielka miejscowość Kursk... Kursk Udana wiosenna kontrofensywa feldmarszałka von Mansteina nie pozo- stawiała wątpliwości co do tego, gdzie w 1943 roku rozegra się wielka letnia ofensywa na Wschodzie. Pomiędzy miejscowością Orzeł na północy a Biełgorodem na południu, linia frontu wybrzuszała się na zachód na głę- bokość 100 kilometrów. Chociaż wojska Waffen-SS jak zawsze swoje sukce- sy okupiły wysoką daniną krwi {w bitwach o Charków i Biełgorod Korpus Pancerny Haussera stracił 11 500 ludzi), a park maszynowy dywizji grena- dierów pancernych znajdował się w opłakanym stanie, Manstein chciał w cią- gu paru tygodni, kiedy tylko ziemia ponownie wyschnie i stwardnieje, kon- tynuować natarcie. Wiedział, że po krwawych walkach o Charków jego przeciwnik był w nie lepszej kondycji. Pancerna pięść ww.kagero.pl 1 _ 1 _ jednak Hitler, którego niezdecydowanie i pokrętna logika już nieraz kosz- towały niemiecką armię wiele strat, znowu zwlekał. Obiecano mu, że jego ulu- bieńcy z Waffen-SS, w których zdolności bojowe wierzył teraz bezgranicznie, otrzymają wkrótce doskonałą broń pancerną: więcej Tygrysów, nowe samobież- ne działa przeciwpancerne Ferdynand i ostatni „cud" niemieckiej techniki - czołg średni Pz.Kpfw. V, zwany potocznie Panterą. Ten szybki, doskonale uzbro- jony (w długolufowe działo kalibru 75 mm) i dużo lżejszy od Tygrysa (45 ton) czołg nie bez powodu został okrzyknięty najlepszym czołgiem 11 wojny świato- wej. Jednak w lipcu 1943 roku nie był on jeszcze gotów do walki. Zamiast pozwolić von Mansteinowi na kontynuowanie natarcia od połu- dnia, pewny siły swoich jednostek pancernych Hitler argumentował, że do kur- skiego „wybrzuszenia" należy wpuścić jak najwięcej Rosjan, by potem manew- rem oskrzydlającym od północy i południa odciąć i zniszczyć ich siły. Hitler najwyraźniej wciąż pozostawał mentalnie w 1941 roku, kiedy takie operacje oskrzydlające, jak ta pod Kijowem, przynosiły Niemcom błyskotliwe zwycię- stwa, jednak dwa lata później, w połowie 1943 roku, taka strategia przypomi- nała raczej wabienie wielkiego, rozjuszonego niedźwiedzia do lichej k l a t k i . Niemcy nie mieli dość wojska, zwłaszcza dywizji pancernych, by również na północy zgromadzić wystarczające siły do przeprowadzenia tak ambitnej ope- racji. Zebranie ich wymagało czasu, a czas grał na korzyść Rosjan. Ostateczny termin rozpoczęcia operacji „Cytadela" ustalono na 5 lipca 1943 roku. Do tego czasu Rosjanie zmienili rejon Łuku Kurskiego w istną fortecę, najeżoną bronią przeciwpancerną i polami minowymi. W odwodzie stały armie pancerne, czekając aż niemiecka szpica rozbije się na liniach o b r o n n y c h - Rosjanie szykowali swoją pułapkę. Również o n i wyciągnęli wnioski z dotychczasowych pojedynków z Tygrysami i wprowadzili do wal- ki nowe typy broni. W bitwie na Łuku Kurskim swój debiut miały supercięż- kie samobieżne działa pancerne SU-152. Wobec dział kalibru 152 mm na- wet pancerz Tygrysa był za słaby. W międzyczasie 8. kompania 2. Pułku Pancernego Dywizji „Das Reich" pozbyła się swoich lekkich Pz.Kpfw. 111. Teraz na jej wyposażeniu były wy- łącznie Tygrysy, w ilości czternastu sztuk ~ dwa (S01 i S02) w sztabie kom- panii oraz trzy plutony po cztery Tygrysy. W czasie wiosennej kontrofensy- wy jeden z żołnierzy 2. Pułku Pancernego „Das Reich" znalazł na ulicy w Charkowie dziwną metalową ozdobę, przedstawiającą postać demona z w y c i ą g n i ę t y m i drapieżnie ł a p a m i . Nazwał ją „Springender Teufel", czyli „skaczący diabeł". Kiedy w kwietniu 1943 roku ów żołnierz został przenie- siony do kompanii Tygrysów, „skaczący diabeł" został zaadaptowany jako 1 2 www.kagero.pl Kroniki WojenśK dział o tym Stalin, który poganiał swoich generałów i marszałków, by rozbi- li niemieckie wojska zanim jeszcze przekroczą rzekę. Na zachód od Dnie- pru leżały żyzne pola Ukrainy - spichlerz Rosji - i Zagłębie Donieckie ze swoimi rudami żelaza, z których Niemcy czerpali teraz, ile mogli. Dalej na południowy zachód, przez Karpaty, wiodła droga do rumuńskich pól nafto- wych, bez których niemiecka armia po prostu nie mogła funkcjonować. To dlatego na południu Stalin zgromadził 80 procent swoich sił pancernych. Wbrew obawom Stalina, Hitler nie zamierzał umacniać się na linii Dnie- pru. Fuhrer lubił tylko atakować, nie cierpiał odwrotów strategicznych ani linii obronnych, które jego zdaniem działały defetystycznie na żołnierzy. Z cza- sem więc coraz częściej Rosjanie, których armie dzięki dziesiątkom tysięcy amerykańskich ciężarówek Studebaker stały się bardzo mobilne, wyprzedzali i okrążali niemieckie oddziały posłusznie broniące jakiegoś strategicznie bez- wartościowego kawałka stepu i zamykali je w wielkich kotłach. Przebicie się przez nie oznaczało zazwyczaj utratę całej broni pancernej, w tym bezcen- nych Tygrysów, wysadzanych przez własne załogi. Po utracie przez Niemców Charkowa w ciągu następnych trzech tygo- dni trwały zażarte walki odwrotowe. Wiele uszkodzonych pojazdów, w tym również Tygrysów, trzeba było jednak zniszczyć na miejscu, gdyż osiemna- ście ciężkich ciągników 2. Pułku Pancernego nie nadążało z ich ewakuacją, nawet jeśli uszkodzony czołg holowały tylko 50 kilometrów dalej, po czym zostawiały go i wracały po następny. Ewakuacja 56-tonowego Tygrysa wy- magała przecież użycia aż trzech takich ciągników. 18 września Hauptscbarfiihrer Hans Soretz, dowódca 1. plutonu 8. kom- panii, poprowadził śmiały wypad na czele trzech Tygrysów, przebijając się do odciętych na zachód od miejscowości Czutowo żołnierzy Pułku Grena- dierów Pancernych SS „Der Fuhrer". Tymczasem od Połtawy w stronę Dnie- pru ciągnął się wielokilometrowy korek wszelkiego rodzaju pojazdów, któ- re, posuwając się w trzech rzędach, próbowały przedostać się przez rzekę. 30 września Dywizja „Das Reich" osiągnęła linię Dniepru. Tygrysy 8. kompa- nii przekroczyły Dniepr w Krzemieńczuku. Szybko okazało się jednak, że nawet szeroki Dniepr nie jest żadną przeszkodą dla Armii Czerwonej. W pierwszych dniach listopada 1943 roku Rosjanie uchwycili przyczółki na północ od Kijowa i 7 listopada wyzwolili miasto. W połowie października rannego Obersturmfiihrera Matzke na stanowisku dowódcy 8. kompanii za- stąpił Hcwptsturmfiihrer Heinz Tenzfeld. Nastała kolejna zima, znienawidzona przez wszystkich Niemców na fron- cie wschodnim pora roku. W nocy gąsienice Tygrysów zamarzały na ka- 18 www.kagero.pi _ Kroniki Wojenna godło całej jednostki, malowane teraz na wieżach czołgów. W maju 1944 roku zmieniono oznaczenia taktyczne Tygrysów 8. kompanii - zamiast nu- merów zaczynających się od ósemki, otrzymały kod dwucyfrowy poprze- dzony literą S jak Schwere, czyli ciężki. Te czternaście Tygrysów wciąż sta- nowiło tylko niewielką część sił pancernych Dywizji „Das Reich", która w przeddzień operacji „Cytadela" posiadała m.in. sześćdziesiąt dwa lekkie Pz.Kpfw. lii i aż dwadzieścia pięć zdobycznych T-34! Tygrysy, których w sumie do tej bitwy zgromadzono 133 sztuki, skoncen- trowano niemal w całości na południowym odcinku frontu. Miały nacierać w szyku zwanym Panzerkeil, czyli klin pancerny, torując drogę pozostałym jednostkom. Rosjanie, pomimo wielu miesięcy przygotowań do obrony, nie spodziewali się aż tak silnego uderzenia od południa - w szeregach 4. Armii Pancernej gen. Hotha i Grupie Bojowej „Kempf" Niemcy zgromadzili blisko 700 czołgów. Kiedy więc o świcie 5 lipca pancerny klin ruszył na linie obron- ne Rosjan, wszystko z początku szło zgodnie z planem. Tygrysy ogniem swych potężnych dział rozbijały kolejne punkty oporu, podczas gdy wystrzeliwane w ich stronę pociski odbite od czołowych pancerzy rykoszetowały w niebo. Dowódca Tygrysa S13 z wysokości swojej wieżyczki kieruje poczynaniami grenadierów. Na wie- ży czołgu „skaczący diabeł" - godło 8. kompanii z okresu bitwy na Łuku Kurskim, Upiec 1943. www.kagero.pl 1 3 Najtrudniejszym przeciwnikiem Tygrysów okazały się jednak pola mi- nowe. Kolejne maszyny stawały bezradnie z zerwanymi gąsienicami. W 9. kompanii czołgów ciężkich Dywizji „Grolideutschland" w ten sposób wypadło z natarcia aż dziewięć z piętnastu Tygrysów, a w Dywizji „Toten- kopf" kolejne pięć. W 8. kompanii Dywizji „Das Reich" miny unieruchomiły dwa czołgi, w tym Tygrysa dowódcy kompanii. Hauptsturmfiihrer Zimmer- mann przesiadł się do innej m a s z y n y , a jego czołg ze zdemolowaną wybu- chem skrzynią biegów trafił na s z e ś ć dni do warsztatu. Pierwszego dnia ofensywy 8. kompania odniosła efektowne zwycięstwo w pojedynku ogniowym z sowieckimi czołgami w rejonie Wzgórza 233, na północ od wsi Bierezowka. B e z strat własnych kompania zniszczyła dwa- dzieścia trzy sowieckie czołgi. Will F e y tak zapamiętał ten pojedynek: „Za- częła się pancerna bitwa. Na przeciwległych stokach wzgórz, w odległości około tysiąca metrów, stały naprzeciwko siebie wrogie siły jak figury na szachownicy, próbując, ruch za ruchem, przeciągnąć szalę zwycięstwa na s w o j ą stronę. Wszystkie Tygrysy prowadziły ogień. Ogłuszający ryk silników przetaczał się nad polem bitwy. Ludzie, którzy siedzieli w środku, musieli zachować zimną krew: strzelali, ładowali i wydawali rozkazy szybko i meto- dycznie. Maszyny przemieszczały się po parę metrów, manewrowały w lewo i prawo, próbując uciec z celownika wroga i samemu wymierzyć celny cios. Liczyliśmy płonące jak pochodnie czołgi wroga, które już nigdy nie wy- strzelą w stronę niemieckiego żołnierza. Po godzinie było ich dwanaście. Pozostałe trzydzieści kręciło się po polu jak wściekłe, strzelając raz za razem. Celowali dobrze, ale n a s z pancerz był m o c n y . Przestaliśmy już nawet kulić się za k a ż d y m razem, kiedy stalowa pięść łomotała o ś c i a n y czołgu. Ścieraliśmy z twarzy odpryski farby pokrywającej wnętrze pojazdu, znowu ładowaliśmy, celowaliśmy i strzelaliśmy. I tak przez cztery godziny. W końcu ostatni czołg wroga znikł z pola widzenia. Przed nami płonęły dwadzieścia trzy stalowe bestie. Wysiedliśmy z wozów, zapaliliśmy papie- rosy i zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że nie ponieśliśmy żadnych strat. Lufy obu naszych czołgowych karabinów maszynowych były do wymiany. Stan sprzętu pancernego jednostek przewidzianych do udziału w operacji Cytadela Poza tym, parę drobnych uszkodzeń. Nie został nam w zapasie ani jeden pocisk do działa, ale wciąż byliśmy żywi". Pomimo lokalnych zwycięstw ogólna sytuacja na tym olbrzymim polu bi- twy nie wróżyła dla Niemców niczego dobrego. Po całym dniu walk najsilniej- s z a jednostka niemiecka, Korpus Pancerny S S , posunęła się do przodu o zaled- wie 10 kilometrów. Zawodził nowy sprzęt, dla którego Hitler opóźnił całą ofensywę o parę miesięcy. Pantery, których sprowadzono blisko 200 sztuk pro- sto z linii montażowych, psuły się lub padały ofiarami min w takim tempie, że po pięciu dniach zostało zaledwie dziesięć sprawnych pojazdów! Z kolei samo- bieżnych dział Ferdynand nie wyposażono w karabiny maszynowe do walki z piechotą, ich zdesperowane załogi strzelały do nacierających sowieckich pie- churów wkładając pistolety maszynowe w lufy potężnych dział kalibru 88 mm! Rosjanie szybko zorientowali się w rozłożeniu niemieckich sił i już o świcie następnego dnia. 6 lipca, przystąpili do kontruderzenia, naciskając przede wszystkim na północy Łuku Kurskiego na słabszą 9. Armię gen. Modela. 6 lipca, nacierając w kierunku wsi Łuczki, Tygrysy „Das Reich" zniszczyły dwanaście T-34. jednak tego dnia, m.in. w starciu z sowieckim pociągiem pan- cernym, 8. kompania poniosła swoje pierwsze poważne straty, tracąc trzy czoł- gi. Kiedy 10 lipca alianci zachodni rozpoczęli inwazję na Sycylii, Hitler zaczął tracić nerwy. Dalsze wykrwawianie jego najlepszych dywizji groziło ich kom- pletnym unicestwieniem. 11 lipca 1943 roku Tygrysy 8. kompanii zniszczyły dziesięć sowieckich czołgów, ale ranny został jej dowódca, a jego następca, Obersturmfllhrer Karl-Heinz Lorenz, zginął zaledwie dwie godziny później, tra- fiony w głowę, kiedy siedział w wieżyczce swojego Tygrysa SOI. Podobnie było w innych kompaniach: poległ m.in. dowódca kompanii Tygrysów Dywizji „To- tenkopf", kiedy stojąc w otwartym włazie swojego czołgu, ostrzeliwał z pisto- letu maszynowego wdzierającą się na pancerz jego czołgu piechotę. Kulminacja bitwy na Łuku Kurskim nastąpiła 12 lipca, kiedy w pobliżu wsi Prochorowka czołgi Korpusu Pancernego SS wpadły na sowiecką 5. Armię Pancerną Gwardii. To starcie setek czołgów, które pozbawiło niemieckie ma- szyny możliwości trzymania praeciwnika na dystans (Rosjanie uciekali się nawet do taranowania niemieckich czołgów), ostatecznie przekreśliło sens kontynuowania ofensywy pod Kurskiem. Korpus Pancerny SS stracił blisko połowę swoich czołgów i zapowiadało się, że przy takim tempie walk szybko straci też drugą połowę. W następnych dniach Rosjanie przeszli do kontr- ofensywy, a przetrzebione kompanie Tygrysów (w 8. kompanii zostały tylko cztery sprawne czołgi) mogły się już tylko bronić. 8. kompania walczyła w tym czasie w rejonie Iwanowki i Winogradowki. Tam 15 lipca straciła kolejnego dowódcę, celny strzał z działa przeciwpancernego trafił w wieżyczkę obser- wacyjną Tygrysa S21, zabijając na miejscu Obersturmfiihrera Philipa Theifta - dowodził 8. kompanią tylko cztery dni. Ciężki pocisk zerwał wieżę Tygrysa S24, jego dowódca Scharjiihrer Schafer i cała załoga zginęli. Dowodzenie kom- panią przejął tymczasowo Obersturmjiłhrer Walter Reininghaus. Pomiędzy 5 a 16 lipca Dywizja „Das Reich" zniszczyła 448 sowieckich czołgów i dział pancernych, tracąc tylko czterdzieści sześć własnych, jednak Niemcom uzupełnianie strat szło dużo wolniej niż Rosjanom. W szczęśliwej sytuacji pod tym względem znalazł się 2. Pułk Pancerny Dywizji „Das Reich", który po przerzuceniu Dywizji „Leibstandarte" do Włoch otrzymał cały jej ciężki sprzęt, m.in. dziewięć Tygrysów, które przejęła 8. kompania. W ten sposób na początku sierpnia 1943 roku na stanie kompanii znajdowało się dwadzieścia Tygrysów, które podzielono na cztery plutony po pięć czołgów. Te wzmocnienia okazały się bardzo potrzebne, gdyż Rosjanie przeszli do kontrataku na całej długości południowego odcinka frontu i grenadierzy Dywizji „Das Reich", wspierani przez swoje Tygrysy, jeszcze raz musieli ode- grać rolę „straży pożarnej". Pod koniec lipca najgroźniej wyglądała sytuacja na południowym krańcu frontu, nad rzeką Mius, i tam skierowano dywizję. Wojna na stepach Rosji-Jeden z grenadierów spogląda na stojącego za nim Tygrysa z 8. kom- panii, jakby czekając na rozwój wydarzeń. Bitwa na Łuku Kurskim, lipiec 1943 roku. 16 www,kagero.p W ciągu czterech dni Korpus Pancerny SS przebył - pojazdy kołowe droga- mi, czołgi koleją - odległość ponad 400 kilometrów z Biełgorodu nad Mius i 27 lipca dotarł na nowe pole bitwy. 30 lipca, brnąc poprzez sięgające po horyzont pola słoneczników, czołgi 8. kompanii wspierały niemiecki kontratak w okolicy wsi Marinowka i Stiepa- nowka. 1 sierpnia w walkach o Wzgórze 202 sowieckie działa pancerne wyeli- minowały z walki dwa Tygrysy: S02 Oberscharfiihrera Hellwiga i S24 Obe- rsturmfiihrera Tensfelda. Julius Hinrichsen służył w szeregach Tiger-Kompanie D y w i z j i „Das Reich" od samego początku, na froncie wschodnim walczył już od półtora roku jako żołnierz Sturmgeschiitzbatterie w Dywizji „Totenkopf". W 8. kompanii był członkiem załogi Tygrysa o numerze S02. Działania kompa- nii nad rzeką Mius tak wspominał: „Docieramy na miejsce 1 sierpnia, atakuje- my Wzgórze 202. Obrywamy wiele razy. T - 3 4 trafia w luk obserwacyjny kie- rowcy, zabija naszego kierowcę, Arznera. Myślę, że zginął od samej fali uderzeniowej wybuchu. Czołg ma kilka uszkodzeń, nie działa radio, dowódca jest ranny. Musimy opuścić czołg pod ciężkim ogniem. Wycofujemy się ze wzgó- rza i odpoczywamy razem z piechotą. Upał sięga 35-40T i cholernie chce się nam pić, piętnaście godzin później udaje się nam ściągnąć na tyły nasz czołg razem z ciałem kierowcy. Piechota nieprzyjaciela siedzi ledwie 300-400 metrów od nas. Czołg zjeżdża ze wzgórza o własnych siłach, potem biorą go na hol trzy osiemnastotonowe ciągniki i znowu lądujemy w warsztacie naprawczym". 8 sierpnia pojedynczy Tygrys {Oberstunnfiihrera Tensfelda) zatrzymał na- tarcie siedemnastu T-34, niszcząc dziesięć z nich. Po trzech dniach gwałtow- nych starć wojska W a f f e n - S S odrzuciły Armię Czerwoną za rzekę Mius, po czym Dywizję „Das Reich" przerzucono z powrotem na północ, gdzie Rosja- nie zbliżali się już do Charkowa. Sowiecki szturm na miasto rozpoczął się 12 sierpnia 1943 roku. Dziesięć dni później feldmarszałek von Manstein nakazał odwrót w stronę Dniepru. Ponownie zadziałał syndrom Stalingradu. Manstein miał powiedzieć: „Raczej oddam miasto niż armię". 22 sierpnia Niemcy osta- tecznie utracili Charków. Tydzień wcześniej dowodzenie kompanią Tygrysów przejął Obersturmfijbrer Wilhelm Matzke. Odwrót za Dniepr j~\niepr był dla Niemców naturalną, nową linią obrony i wielu z nich wie- •—'rzyło w nią bezgranicznie. Uchodzący do Morza Czarnego, tu, na połu- dniu w swym końcowym biegu, miejscami osiągał szerokość 3,5 kilometra, a jego zachodni brzeg był wysoki i stromy, a więc idealny do obrony. Wie- wv.kagero.pl 17 mień, żeby ruszyć czołgi z miejsca, trzeba byto czasem używać miotaczy ognia. Zgęstniały smar w mechanizmie obrotowym wieży powodował, że działo obracało się znacznie wolniej. Sowiecki T-34, którego 1 listopada 1943 roku „ustrzelił" w swoim Tygrysie S i l Hauptscharfiihrer Hans Soretz, był dwutysięcznym (sic!) pojazdem pancernym przeciwnika zniszczonym przez Dywizję „Das Reich" od początku 1943 roku. 2. Pułk Pancerny, do którego należała Tiger-Kompanie, miał z tej liczby na swoim koncie 1100 zniszczo- nych sowieckich czołgów i dział pancernych, ale sam stracił 250 maszyn. Do końca 1943 roku 8. kompania brała udział w szeregu kontrataków, mających na celu wyhamowanie radzieckiej ofensywy. 7 listopada, w rejonie Fastowa, szóstka Tygrysów pod dowództwem Oberstiirmfiihrera Kallsa znisz- czyła sześć T-34, a do wieczora, nieopodal wsi Crebeniki, kolejne cztery. Unterscharfiihrer Ernst Streng, dowódca jednego z Tygrysów 8. kompanii, wspo- minał: „Kiedy późnym popołudniem trzy rosyjskie czołgi wyjechały z wioski na pas ziemi niczyjej, otworzyliśmy do nich ogień z odległości 1000 metrów. W ciągu dwóch minut, ostrzeliwane przez wszystkie sześć Tygrysów, pogrą- żyły się w płomieniach i dymie. Godzinę później kolejny czołg ruszył na za- chód od drogi w stronę wioski Slawia, ale spotkał go ten sam los, co jego poprzedników. Z odległości 800 metrów otrzymał bezpośrednie trafienie, kula ognia wzniosła się ku niebu, a czołg rozpadł się jak domek z kart". Wieczorem 11 listopada Tygrysy 8. kompanii ponownie rzucono do akcji przeciwko sowieckim czołgom, które przełamały linię frontu w okolicy wio- ski Slawia. Zbliżał się już zmierzch, padał na przemian gęsty śnieg lub za- marzający deszcz. Widoczność dodatkowo ograniczały kłęby czarnego dymu z płonących wraków i zabudowań. Ernst Streng relacjonował: „Wyjechaliśmy spomiędzy budynków wioski Slawia, przedarliśmy się przez zarośla na skraju wsi i nagle, wśród mgły i dymu, ujrzeliśmy 200 metrów przed nami czarne, masywne cielsko pierwszego czołgu wroga. Chwytając go szybko w celownik, wypaliliśmy, długa kita ognia błysnęła z lufy naszego działa. Natychmiast zo- baczyliśmy żółtobiałą kulę eksplozji. Dym i ogień, piętrząc się w górę na kształt grzyba, zakrył jak całun scenę zniszczenia. Dwieście metrów na wschód od wioski zniszczyliśmy drugi rosyjski czołg, który przebił się przez nasze linie obronne. Wyglądało na to, że zakopał się w miękkim gruncie albo zerwał gąsienicę i tkwił tam bezradnie. Około ósmej wieczorem nieprzyjacielski ostrzał artyleryjski zaczął słabnąć, aż w końcu ucichł zupełnie. Piechota z Leibstandarte wyszła ze swoich kry- jówek i próbowała ogrzać się trochę przy rozpalonych do czerwoności ru- rach wydechowych naszego czołgu, żarzących się w ciemnościach. _ _ ww.kagero.pl 1 9 Kiedy zapadła lodowata noc, tupaliśmy dla rozgrzewki wokół naszego czoł- gu. Część żołnierzy poszła obejrzeć z bliska zniszczony przez nas rosyjski czołg, którego pancerz wciąż był rozpalony jak piec hutniczy od ognia, który strawi! jego wnętrze. Nawet z tej odległości czuliśmy zapach spalonego ludzkiego mięsa. Cała wieża razem z działem została wyrwana ze swojej podstawy, a wła- zy wejściowe wisiały na powyginanych zawiasach. Zajrzeliśmy ostrożnie do środ- ka: wewnątrz kłębowisko przewodów i metalowych fragmentów. Na podłodze i na siedzeniu kierowcy powykręcana, spękana, zwęglona masa, ciała kierowcy' i załogi skurczone do wielkości ciał dzieci". Tego dnia Tiger-Kompanie zapisała na swoje konto dwanaście zniszczonych czołgów. Kiedy rosyjskie czołówki pancerne wdarły się do leżącego na zachód od Kijowa Żytomierza, bazy zaopatrzeniowej całej niemieckiej 4. Armii Pancer- nej gen. Hotha, Niemcy nie mieli wyboru, jak kontratakować. Ponownie ich „pancerną pięścią" miały być Tygrysy, którymi w tym rejonie oprócz 8. kom- panii dysponował również 509. batalion czołgów ciężkich i 13. kompania 1. Pułku Pancernego Dywizji „Leibstandarte", która właśnie wróciła z Włoch. Dawało to w sumie imponującą liczbę ponad sześćdziesięciu Tygrysów, któ- re szybko zadały trzem korpusom pancernym Rosjan znaczne straty. 13 li- stopada załoga Tygrysa SI2 zapisała na swoje konto pięć T-34 i jednego T-60. SI 2 był czołgiem Karla Skerbinza, byłego podoficera, który pomimo degradacji do stopnia Schiitze (odpowiednik szeregowca) wciąż dowodzi! swoim plutonem. W rejonie Żytomierz - Radomyśl - Fastów Niemcy odrzucili Armię Czer- woną na wschód na odległość 80 kilometrów i 19 listopada odbili Żyto- mierz. W toku tak ciężkich, często całodniowych bitew pancernych, straty były nieuniknione. 16 listopada 1943 roku, w czasie starcia z nowymi T-34/85, wyposażonymi w długolufowe armaty kalibru 85 mm, 8. kompania straciła trzy Tygrysy. W jednym z nich zginął ówczesny dowódca kompanii, Hauptsturmfiihrer Heinz Tenzfeld. Jego następcą i ostatnim dowódcą 8. kom- panii został Obersłurmfiihrer Alois Kalis. Od 6 grudnia w walkach wokół Radomyśla sześć Tygrysów pod dowódz- twem Oberschorfuhrera Baumanna wspierało kontrataki niemieckich spado- chroniarzy z 2. Dywizji Strzelców Spadochronowych. Walki w gęstych ma- sywach leśnych były wyjątkowo trudne dla czołgistów. Jeden z żołnierzy 8, kompanii wspominał: „Dokładnie o 07.30 rano czołgi, wspierane przez kompanię spadochroniarzy, ruszyły na rosyjskie pozycje w lesie. Połamane drzewa, ciała rosyjskich żołnierzy i odgłosy walki wskazywały szlak T y g r y - sów, które wysforowały się do przodu, utrzymując ze sobą kontakt przez 20 www.kagero.pl Kroniki Wojenng radio. Czołgi pojawiały się i znikały w gęstwinie ciemnozielonych, przykry- tych białymi czapami świerków, jak jakieś prehistoryczne zwierzęta. Bunkry wgłębi lasu błyskały płomieniami wystrzałów, nad ziemią, wśród drzew, dryfowała zawiesina z dymu i wypalonego prochu. Po lesie biegały okale- czone i przerażone konie, a na gałęziach, w plątaninie wyrwanych z korze- niami świerków, wisieli ranni i martwi Rosjanie, j...] Pod osłoną czołgowych dział 8,8 cm, wyrzucających co chwila ogniste węże, nacierały oddziały sztur- mowe spadochroniarzy skaczących wprost w chmurę sinego dymu po wy- buchach ich granatów ręcznych. Diabły wcielone, to była prawdziwa elita! Parli do przodu pomimo wysokich strat i twardego oporu przeciwnika. Ta- ranując drzewa przednim pancerzem, Tygrysy przedzierały się dalej przez Czołgi Tiger-Kompanie: na pierwszym planie S33, za nim S13; Ukraina, grudzień 1943. 21 www.kagero.pl las. Ich załogi bardziej niż na R o s j a n musiały u w a ż a ć na gąsienice i lufy dział, by ich nie uszkodzić". J e d n a z załóg unieruchomionego w lesie T y g r y s a przeżyła upiorną noc, kiedy po zmroku czołg odnaleźli czerwonoarmiści. Wstrzymując oddech, za- mknięci w środku czołgiści nasłuchiwali rozmów Rosjan, którzy nie podejrze- wali, że ktoś jeszcze mógł pozostać wewnątrz czołgu. R o s y j s c y żołnierze przez c a ł ą noc kręcili się w pobliżu, próbowali otwierać włazy, podciągali się na lufie i wymieniali między sobą uwagi. O świcie następnego dnia do uwięzio n e g o T y g r y s a i jego załogi dotarli niemieccy spadochroniarze. Na przełomie 1 9 4 3 i 1944 roku mocno już wykrwawioną Dywizję „Das Reich" zaczęto sukcesywnie wycofywać na odpoczynek do Francji. Na fron- cie pozostała licząca około 5000 żołnierzy G r u p a Bojowa „Das Reich", któ- rej główną siłę stanowiły dwa bataliony grenadierów pancernych i dwie kom- panie czołgów, wśród których znalazło się m.in. pięć Tygrysów. W toku zaciętych walk do końca 1 9 4 3 roku G r u p a Bojowa straciła wszystkie swoje czołgi. Dopiero 10 lutego do przymusowo spieszonych żołnierzy 8. k o m p a - nii dotarło pięć nowych Tygrysów. 3 m a r c a 1944 roku, w obronie stacji Żołnierze 2. Dywizji Strzelców Spadochronowych na pancerzu Tygrysa S33 w walkach o masyw ieśny w okolicach Radomyśla, grudzień 1943 roku. 22 www,kagero.pl Kroniki Wojenne kolejowej w Siemielincach, stoczyły one dramatyczną bitwę z przeważają- cymi silami pancernymi Rosjan, które przetaczały się jak walec przez Ukra- inę na zachód. Kiedy frontalne natarcie Rosjan na resztki sil niemieckich, skupionych wokół czołgów Grupy Bojowej, załamało się w ogniu dział i ka- emów, ich czołowe oddziały wyminęły całe zgrupowanie i zajęły mosty na rzece Horyń. Stamtąd Armia Czerwona parła niepowstrzymanie dalej w stro- nę Tarnopola. Niemcy byli w potrzasku. Cofając się w stronę rzeki, osaczeni żołnierze niemieccy szukali miejsca, w którym mogliby ją przekroczyć i przebić się do swoich. Wkrótce Tygrys StandarUnjunkem Otto von Einbocka utknął w nadbrzeżnych rozlewiskach, załogi pozostałych czołgów musiały zniszczyć go dwoma strzałami z bliskiej odległości, by nie wpadł w ręce Rosjan. Wszystkie czołgi wiozły, zarówno wewnątrz pojazdów, jak i na pancerzach, wielu rannych piechurów. Chwilę później Tygrys Untenturmfiihrera Otto Tegthoffa, trafiony wielokrotnie z małej odległości w czasie beznadziejnej próby przebicia się przez sowieckie pozy- cje, zapalił się. TegthofT uratował się razem z ładowniczym i strzelcem, jego kierowca i radiooperator zostali ścięci seriami z karabinów maszynowych, kiedy tylko wydostali się na zewnątrz płonącego czołgu. TegthofT wskoczył na czołowy pancerz czołgu Ernsta Strenga, coraz więcej żołnierzy próbowało rozpaczliwie uczepić się pancerzy pozostałych czołgów, większość zakrwa- wiona, niektórzy nawet półnadzy, obdarci z ubrań siłą eksplozji. Ze wszyst- kich stron otaczały ich błyski wystrzałów z wszelakiej broni. Tygrys Strenga nie ujechał dalej niż 200 metrów, kiedy kolejny pocisk zmiótł z pancerza Untersturmfiihrem Tegthoffa, zabijając go na miejscu. Na- stępne celne trafienie - a przecież w wielkiego, pudełkowatego Tygrysa nie trudno było trafić - spowodowało pożar w przedziale silnikowym. Automa- tyczne gaśnice zdusiły ogień, ale nie na długo, W końcu potężny cios w wie- żę wyrwał pokrywę tylnego włazu ewakuacyjnego, urywając rękę ładowni- czemu. Kiedy silnik ponownie zapalił się, Unterschurfiihrer Streng wydał rozkaz opuszczenia czołgu. Pozostali przy życiu przebrnęli rzekę po krze, brodząc po kolana w lodowatej wodzie. Wokół znowu zaczęły gwizdać kule. Ciężko ranny i półprzytomny Einbock został z tyłu, Kiedy w końcu uciekają- cy z innymi Streng obejrzał się za siebie, nad leżącym Einbockiem stali już czerwonoarmiści. Padł pojedynczy strzał z pistoletu. Rosjanie nie potrzebo- wali już jeńców. Pozostałe czołgi wyprowadził z okrążenia K a r l Kloskowski, wówczas już dowódca jednej z dwóch kompanii czołgów Kampfgruppe „Das Reich". Ostatnie dwa Tygrysy zostały zniszczone przez własne załogi w dniach 24 i 26 marca 1944 roku. _ _ _ www.kagero.pi 2 3 Tymczasem we Francji z dotychczasowej Dywizji Grenadierów Pancer- nych „Das Reich" rozpoczęto tworzenie dywizji pancernej. Oznaczało to, że od teraz dywizja miała dysponować dwoma batalionami pancernymi, jed- nym wyposażonym w Pantery, a drugim w Pz.Kpfw. I V . Natomiast 8. kompa- nię, zasłużonć) w bojach Tiger-Kompanie Dywizji „Das Reich", rozwiązano- by na jej bazie sformować składający się z trzech kompanii Schwere SS- Panzerabteiiung 102, czyli 102. batalion czołgów ciężkich SS. Od wejściii do walk w lutym 1943 roku do momentu rozwiązania jednostki Tygrysy 8. kompanii 2. Pułku Pancernego „Das Reich" zniszczyły ponad 250 sowiec- kich czołgów i samobieżnych dział pancernych. W tym czasie jednostka bez- powrotnie utraciła trzydzieści jeden Tygrysów (czyli wszystkie, jakie jej do- starczono), z czego tylko połowę w walce. Ponad 30 procent zostało zniszczonych przez własne załogi, aż trzy spłonęły w wyniku samozapłonu. Normandia Kiedy 6 czerwca 1944 roku alianci zachodni wylądowali na plażach Nor- mandii, niemieccy pancerniacy musieli zmierzyć się z przeciwnikiem, który przeciwko nim rzucił niespotykane na froncie wschodnim środki wal- ki. Broń pancerna Amerykanów, Anglików czy Kanadyjczyków, poza nielicz- nymi wyjątkami, nie była równym przeciwnikiem dla niemieckich Panter czy Tygrysów. Uzbrojone w krótkolufowe działa alianckie czołgi nadawały się bardziej do wspierania piechoty, niż czołgowych pojedynków (krótka lufa oznaczała niewielką donośność, celność i siłę ognia). Najlepszym tego przy- kładem był ważący zaledwie 30 ton Sherman. W pewnym sensie największą zaletą Shermanów, najliczniejszych czołgów w arsenale Sprzymierzonych, było to, że... było ich dużo. Niewiele lepiej prezentował się brytyjski Churchill. B y ł on lubiany przez załogi ze względu na grube opancerzenie, niską sylwetkę i umiejętność pokonywania przeszkód terenowych, jednak pomimo swojego stosunkowo niewielkiego ciężaru (38,5 tony) pojazd ten ledwo toczył się przed siebie z prędkością 13 km/h. Brytyjczycy mieli z niego większy pożytek po wypo- sażeniu go w miotacz ognia lub haubicę, dzięki którym mógł niszczyć bun- kry, jednak standardowe działo kalibru 57 mm Churchilla nie było groźne dla niemieckich czołgów. Innym czołgiem produkcji brytyjskiej, który użyto w znacznych ilościach w Normandii, był 28-tonowy Cromwell. Budził on mieszane uczucia u załóg, którym przyszło nim walczyć. Ze względu na dużą szybkość (do 64 km/h) świetnie się sprawdzał w jednostkach rozpo- 24 www.kageropl Kroniki Wojenne znawczych, ale nie posiadając jak Sherman pochyłego pancerza, był jeszcze bardziej wrażliwy na trafienia pociskami przeciwpancernymi. Sherman Firefly, przeprojektowana i używana przez Brytyjczyków wer- sja amerykańskiego Shermana, którą wyposażono w długolufowe, 17-funto- we działo przeciwpancerne, był w zasadzie jedynym alianckim czołgiem w Normandii, który mógł nawiązać równorzędny pojedynek ogniowy z nie- mieckimi Tygrysami i Panterami. Chociaż kaliber siedemnastofuntówek wy- nosił tylko standardowe 76,2 mm, używane w nich pociski podkalibrowe typu APDS z odrzucanym sabotem miały dwukrotnie większą siłę przebicia pancerza niż zwykła amunicja tego kalibru, W tym wypadku siłę rażenia zapewniała nie masa, ale olbrzymia prędkość początkowa pocisku, który w momencie opuszczenia długiej lufy odrzucał tzw. sabot, czyli dodatkową łuskę. Na szczęście dla niemieckich czołgistów tylko część brytyjskich jed- nostek pancernych była uzbrojona w Shermany Firefly. Trudniejszym przeciwnikiem, wobec którego niemieckie czołgi były bezsilne, było alianckie lotnictwo, które szybko wywalczyło przewagę w po- wietrzu ponad nowym polem bitwy. Amerykańskie Thunderbolty i brytyj- skie Typhoony stale patrolowały zaplecze frontu, zasypując gradem bomb i rakiet każdą jednostkę niemiecką, która odważyła się pokazać za dnia na otwartej przestrzeni. Alianckie lotnictwo przede wszystkim skutecznie po- zbawiało Panzerwaffe jego zaplecza logistycznego: paliwa, amunicji, części zamiennych, taborów i wszystkiego, co dywizja pancerna ma jeszcze na stanie oprócz samych czołgów. Dla niemieckich jednostek pancernych, któ- rych naturalnym żywiołem była wojna manewrowa, była to prawdziwa kata- strofa. W efekcie, chyba nigdzie w czasie całej II wojny światowej Niemcy nie porzucili tak dużo sprzętu pancernego, którego nie można było na czas ewakuować, jak właśnie w Normandii, Aliancka dominacja w powietrzu nad Normandią miała jeszcze inny, fa- talny dla niemieckich jednostek pancernych skutek, były one bezkarnie i nie- ustannie śledzone przez lekkie samoloty rozpoznania artyleryjskiego, ame- rykańskie Piper Cuby i brytyjskie Austery, które po namierzeniu przeciwnika natychmiast przekazywały przez radio koordynaty zakotwiczonym na kana- le La Manche pancernikom. Salwy dział najcięższej artylerii okrętowej o ka- librze rzędu 300-400 mm, sięgające na wiele kilometrów w głąb pasa nad- brzeżnego Normandii, siały prawdziwe spustoszenie wśród niemieckich jednostek. Bliskie trafienie pocisku z działa okrętowego potrafiło wywrócić 56-tonowego Tygrysa do góry gąsienicami! Aby lepiej zamaskować czołgi w otaczającym krajobrazie, załogom Tygrysów kazano nawet zamalować www.kagero.pl 25 kontrastowe, białe obrączki na lufach, oznaczające liczbę zniszczonych w poprzednich kampaniach czołgów. Ten rozkaz oczywiście najbardziej obu- rzył weteranów frontu wschodniego - gęsto pręgowane lufy ich czołgów budziły należny respekt wśród licznych, niedoświadczonych załóg z nowych uzupełnień. Chociaż we Francji Niemcy zgromadzili dziesięć dywizji pancernych, w dniu inwazji były one porozrzucane po całym kraju i generalnie niegotowe do walki. Nie było nawet zgody co do taktyki ich użycia. O ile odpowiedzialny za obronę tzw. Wału Atlantyckiego marszałek Erwin Rommel, dowódca Grupy Armii „B", chciał przy pomocy czołgów zepchnąć przeciwnika z powrotem do morza, jego formalny przełożony, Naczelny Dowódca Frontu Zachodniego marszałek Gerd von Rundstedt, obstawał przy wciągnięciu lądujących wojsk w głąb Francji, poza zasięg morderczej artylerii okrętowej. Dyskusje obu marszałków były jednak w dużej mierze akademickie, gdyż ewentualne użycie najsilniejszych związków pancernych pozostawało w gestii samego Hitlera, a on był przekonany, że cała operacja desantowa w Normandii to... zwykły blef. Tymczasem na początku 1944 roku na poligonie w Wezep w Holandii zaczęto formować 102. batalion czołgów ciężkich SS. Plany zgrupowania rozproszonych kompanii Tygrysów Waffen-SS w silne, półautonomiczne jed- nostki pancerne powstały już ponad rok wcześniej. W jednostkach o sile batalionów, liczących po kilkadziesiąt czołgów, operowały od dawna Tygry- sy Wehrmachtu. Również na bazie 13. kompanii 1. Pułku Pancernego Dywi- zji „Leibstandarte" utworzono nową jednostkę Tygrysów - 101. batalion czołgów ciężkich SS. Bataliony Tygrysów Waffen-SS podlegały dowódcy Kor- pusu Pancernego. Powstały tylko trzy takie jednostki, po jednej dla każde- go z trzech korpusów pancernych Waffen-SS. Podobnie jak za czasów 8. kompanii. Tygrysy 102. batalionu miały trzycy- frową numerację: pierwsza cyfra oznaczała kompanię, druga pluton, a trzecia numer czołgu w plutonie. I tak na przykład Tygrys 231 Untersturmfiihrera Willi Rathsacka był pierwszym czołgiem 3. plutonu 2. kompanii. Każda z trzech kompanii składała się z trzech plutonów po cztery czołgi (plus po dwa w szta- bie kompanii), co dawało liczbę czterdziestu dwóch czołgów. Dodatkowo trzy Tygrysy, o numerach od 001 do 003, miał do dyspozycji sztab batalionu, co w sumie dawało etatowe czterdzieści pięć Tygrysów. W związku z tym, że Tygrysy wymagały nieustannych napraw, wiele załóg walczyło w tych czoł- gach, które były akurat sprawne, często nie swoich. Na przykład Tygrysem 221 zwykle jeździ! dowódca 2. kompanii Willi Endemann, podczas gdy jego etatowym czołgiem 241 dowodził Oberscharfihrer Schroif. 2o wHqv.kagero.pl Kroniki Wojenna Trzon 102. batalionu tworzyli zaprawieni w bojach na froncie wschodnim weterani 8. kompanii 2. Pułku Pancernego Dywizji „Das Reich". Na przełomie kwietnia i maja 1944 roku batalion został wyposażony w czterdzieści pięć czoł- gów Pz.Kpfw. VI Tiger Ausf. E. W tym czasie szykowano już do boju następcę pierwszego Tygrysa - Pz.Kpfw. VI Tiger II Ausf. B, znanego lepiej jako Tygrys królewski, który miał swój debiut bojowy właśnie w czasie walk o Normandię. Z czasem również 102. batalion zosta! przezbrojony w ten typ czołgu. Stanowisko pierwszego dowódcy 102. batalionu objął Sturmbannflhrer Anton Laackmann, były dowódca batalionu niszczycieli czołgów z Dywizji „Totenkopf". Powierzony mu batalion wchodził w skład II Korpusu Pancer- nego SS. Zanim nowa jednostka weszła do walki, dowodzenie nad nią objął, w marcu 1944 roku, Obersturmbannfiihrer Hans WeiS. W połowie maja bata- lion przejął 268 ludzi z tworzącego się właśnie 103. batalionu czołgów cięż- kich SS. by móc aktywować swoją 3. kompanię. W rejon inwazji 102. batalion dotarł dopiero na początku lipca. O cha- osie za niemieckimi liniami może świadczyć fakt, że Tygrysy batalionu błą- kały się po Francji niemal trzy tygodnie, zanim wzięły udział w walkach! 12 czerwca część czołgów dotarła koleją do Arras (kilkaset kilometrów od Normandii!), skąd ruszyły drogą do leżącego 40 kilometrów dalej St. Pol- Przcmarsz Tygrysów 2. kompanii 102. batalionu czołgów ciężkich SS. Na płycie nadsilnikowej 2a ^^ widoczne dwustulicrowe beczki z paliwem; Normandia. Upiec 1944 roka. www.kagero.pl 2 7 sur-Ternoise, tylko po to, by po dwóch dniach powrócić do Arras i znowu załadować się na platformy kolejowe. 21 czerwca, dwa tygodnie po rozpo- częciu inwazji, jednostka dotarta koleją dopiero w okolice Paryża. Stamtąd drogami, poruszając się wyłącznie nocą, Tygrysy wyruszyły w stronę Nor. mandii. W rejon na południe od Caen Tygrysy 102. batalionu dotarły dopie- ro 3 lipca. Tam, w Cauvi!le, trzeba było zrobić trzydniowy postój, by napra- wić liczne usterki czołgów, którym nie służyły wielokilometrowe marsze o własnych siłach. 7 lipca czołgi 2. kompanii wykonały pierwszą akcję bo- jową batalionu - zwiad w stronę Evrecy i Wzgórza 112, które miało się na długo zapisać w pamięci żołnierzy 102. batalionu. W tym czasie z etato- wych czterdziestu pięciu Tygrysów gotowych do walki było piętnaście. W ciągu pierwszych czterech tygodni po wylądowaniu w Normandii alianci wysadzili na brzeg milion żołnierzy i niezliczoną ilość sprzętu. Cho- ciaż do walki z nimi stanęły m.in. dwa korpusy pancerne SS, w tym najsil- niejsze dywizje pancerne Waffen-SS: 1. „Leibstandarte", 2. „Das Reich", 12. „Hitlerjugend" oraz 9. „Hohenstaufen" i 10, „Frundsberg", była to kropla w morzu potrzeb. Tymczasem Hitler wciąż upierał się, że prawdziwa inwa- zja nastąpi,., w rejonie Pas-de-Calais! Z tego powodu wciąż odmawiał prze- sunięcia do Normandii stacjonującej tam niemieckiej 15. Armii. W tym czasie trwały zaciekłe walki o południowe przedmieścia Caen, największego miasta Normandii i ważnego węzła komunikacyjnego dla ca- łej Francji północnej oraz górujące nad okolicą rozległe Wzgórze 112, które Rommel nazwał najważniejszym wzgórzem w Normandii. Malownicze, po- rośnięte łanami pszenicy i częściowo zalesione Wzgórze 112, na którego stokach leżało kilka wiosek, znajdowało się na południowy zachód od Caen. Tym samym, leżało na linii natarcia wojsk alianckich w kierunku rzeki Orne. Chociaż brytyjskie i kanadyjskie wojska wkroczyły do północnej części mia- sta 9 lipca (według planów miało to nastąpić pierwszego dnia inwazji. 6 czerwca), Niemcy twardo bronili się na południowy zachód od miasta. Gdyby niemiecka obrona została przełamana w tym miejscu, rejon Caen zo- stałby okrążony od południa, a cały front w tym sektorze runął. Kto panował nad Wzgórzem 112, narzucał swoje warunki w tej decydującej bitwie. 9 lipca kolejne natarcie niemieckie na tę strategiczną pozycję wsparły czołgi Tiger- Abteilung 102. Wzgórze 112, które wtoku wielodniowych krwawych walk wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk, szybko doczekało się wśród walczą- cych tu niemieckich żołnierzy nazwy Kalvarienberg - Góra Kalwaria. Will Fey, w międzyczasie awansowany do stopnia Oberscharfiihrera (od- powiednika starszego sierżanta w wojskach Waffen-SS), podobnie jak wiek- 28 Kroniki W o j e n n e j- szość weteranów Tiger-Kompanie Dywizji „Das Reich", trafił do 1. kompanii 102. batalionu. Dowodzenie nią przejął zresztą nikt inny jak Obersturmfiihrer Alois Kalls, ostatni dowódca 8. kompanii. 9 lipca F e y razem ze swoim pluto- nem Tygrysów pod dowództwem Untersturmfiihrera Kurta Barala ruszył na rekonesans w stronę zajętej przez nieprzyjaciela wsi Maltot. Skraj wioski ubezpieczały cztery brytyjskie Cromwelle z 9. Królewskiego Pułku Pancer- nego (9. Royal Tank Regiment). Po walkach w Tunezji i na Sycylii Tygrysy miały już ugruntowaną złą sła- wę wśród żołnierzy alianckich, strach przed nimi był tak duży, że praktycznie każdy niemiecki czołg w Normandii, który pojawił się w potu widzenia, był natychmiast identyfikowany jako T y g r y s . T y m razem jednak na oczach przera- żonych załóg Cromwelli rozegrał się najczarniejszy z możliwych scenariusz - 200 metrów przed nimi, wyrywając z impetem dziury w gęstej ścianie żywo- płotu, przedarły się na otwarty teren cztery najprawdziwsze Tygrysy. Trafiane raz za razem brytyjskie czołgi eksplodowały jeden po drugim. Tylko jednemu, który zapewne wykorzystał kłęby czarnego dymu z płonących wraków, udało się pospiesznie wycofać drogą w stronę Eteryille. Wieczorem 9 lipca 3944 roku, pancerny klin czternastu Tygrysów 1. kompanii 102. batalionu, wspieranych przez grenadierów z 9. Dywizji Pancernej SS „Hohenstaufen", ruszył do swojego pierwszego natarcia na Wzgórze 112. Tym razem na ich drodze pojawiły się brytyjskie czołgi typu Churchill z 31. Brygady Pancernej. Kiedy 88-milimetrowe pociski zaczęły dziesiątkować ich szeregi, z odsieczą Anglikom pospieszyły myśliwce bom- bardujące. W tej samej chwili pomiędzy Tygrysami 1. kompanii zaczęły lą- dować granaty dymne, które w mgnieniu oka przesłoniły całą okolicę gęstą, mleczną mgłą. Niemieccy pancerniacy, dla których taki styl walki był nowo- ścią, nieco skonsternowani wycofali się na pozycje wyjściowe. Następnego dnia o świcie, pancerniacy z 102. batalionu ruszyli w górę zbocza, zdecydowani tym razem odbić Wzgórze 112 z rąk pododdziałów brytyjskiej 43. Dywizji Piechoty z Wessex. Niemal natychmiast Tygrysy zo- stały wypatrzone przez amerykański samolot zwiadowczy, a dziesięć minut Później na nacierające niemieckie oddziały spadł huraganowy ogień naj- cięższej artylerii. Prąc przed siebie, czołgi zostawiły z tyłu ciężko poturbo- wanych grenadierów, którzy nie mieli się gdzie skryć przed nawałnicą ogniową. Załogi 1. kompanii rozbiły kilka Churchilli i zaskoczyły załogi dział Przeciwpancernych, które właśnie zajmowały nową pozycję. Przetoczywszy S|ę po ich stanowiskach. Tygrysy ponownie, tak jak poprzedniego dnia, wje- chały w gęstą „mleczną zupę" zasłony dymnej. ww.kagero.pl 29 Tygrys 134 Oberscharfiihrem Willa Feya, brodząc na ślepo w tumanach bia- lego dymu, otrzymał kilka trafień... z tyłu. Nie pozostawało nic innego, jak i ruszyć przed siebie i wydostać z tej sztucznej mgły. W ten sposób Fey dotarł na odległość 100 metrów od pozycji Brytyjczyków z 5. batalionu pułku lekkiej I piechoty Duke of Cornwall (5. Battalion Duke of Comwall's Light lnfantry), któ- rzy właśnie ewakuowali swoje stanowiska. Samotny Tygrys niemal wjechał po miedzy uwijające się jak w ukropie transportery piechoty Bren Carrier i otwo- rzył ogień z wszystkich luf. Zaskoczenie było kompletne. Dwa Churchille, które miały ubezpieczać odwrót swoich towarzyszy, zostały zniszczone z minimalnej odległości, zanim zdążyły obrócić wieże w stronę napastnika. 10 lipca, w toku całodziennych walk, 102. batalion stracił aż pięć Tygry- sów, z czego dwa zniszczyło lotnictwo. Dowódca 2. kompanii Haupt- sturmfiihrer Willi Endemann przepadł bez wieści razem z całą załogą i Tygry- sem 221, którym tego dnia dowodził (wrak czołgu odnaleziono na stoku wzgórza już po bitwie). Z kolei 3. kompania, która jako ostatnia dotarła na front, straciła dwa czołgi: 311 (jego dowódca, Untersturmfiihrer Kurt Streu, zginął) 1312 (jego dowódca, Unterscharfiihrer Hans Richter, stracił rękę). Do wieczora wzgórze było ponownie w rękach niemieckich, jednak ze względu na zmasowany ogień artyleryjski grenadierzy nie byli w stanie utrzymać swoich pozycji. Tygrysy, które bez wsparcia własnej piechoty mogły nocą paść łatwym łupem przeciwnika, wycofały się więc i przed świtem angielscy żołnierze 43. Dywizji Piechoty z Wessex ponownie objęli w swoje posiada- nie krwawe Wzgórze 112. 11 lipca, w czasie kolejnego kontrataku na wzgórze, w szeregi naciera- jących przez tumany sztucznej mgły Niemców wkradł się chaos. Załoga Oberscharfiihrem Canesiusa otworzyła ogień do... sąsiedniego Tygrysa, do- wodzonego przez Oberscharfiihrem Knechta. Na szczęście dla załogi Knech- ta, z powodu uszkodzenia w trakcie wcześniejszego ostrzału przyrządów celowniczych w Tygrysie Canesiusa, żaden z trzech wystrzelonych przez niego pocisków nie trafił! Tego samego dnia dowodzący 3. kompanią Unter- sturmfiihrer Klust odmówił wykonania rozkazu nacierania przez wciąż sta- wianą przez Brytyjczyków zasłonę dymną, za co został odwołany przez dowódcę batalionu ze swojego stanowiska. W ciągu kolejnych dni żadna ze stron nie uzyskała decydującej przewa- gi w zmaganiach o Wzgórze 112. Część czołgów 102. batalionu trzeba było odesłać do St. Martin, gdyż poprzebijane odłamkami chłodnice - pięta achil- lesowa Tygrysa - przeciekały, a silniki przegrzewały się po przejechani" zaledwie 100-200 metrów. 15 lipca Tygrysy 102. batalionu ponownie stały-- 30 www.kagero.pi Kroniki Wojegjg j samotnie na szczycie wzgórza. Do tego czasu jego stoki zmieniły się w usia- ny g ?st0 kraterami, wypalony i opustoszały księżycowy krajobraz. Następnego dnia i. kompania otrzymała rozkaz kontrataku i zajęcia wsi Maltot, której bronili Kanadyjczycy. Nacierając wśród słupów dymu i ziemi, wyrzucanych w powietrze przez ogień zaporowy artylerii, Tygrysy 1. kompa- nii zbliżyły się do Maltot na odległość strzału. Wtem przed nimi. zza zakrętu drogi, wyłoniła się kolumna czterech oliwkowozielonych czołgów o długich korpusach i małych, masywnych wieżach. Siedzący w swoim Tygrysie 134 Oberscharfiihrer Fey czekał, aż prowadzący kolumnę czołg powoli wypełni ce- lownik. „Ognia! Pierwszy Churchill obrócił się wokół własnej osi, unierucho- miony! Kiedy radiooperator przygwoździł seriami ze swojego karabinu ma- szynowego wyskakującą na zewnątrz załogę, ostatni w kolumnie czołg właśnie oberwał i stanął w płomieniach. Chmura czarnego, oleistego dymu przesłoni- ła słońce. Oba zablokowane czołgi w środku kolumny kręciły się bezradnie w kółko, ich załogi były świadome, że dały się przyłapać na otwartym terenie i że muszą natychmiast zjechać z drogi. Szybko jednak dopełnił się ich los, numer trzy został trafiony dwa razy w kadłub powyżej gąsienicy - nikt nie mógł wyjść z tego całol Ostatni został znokautowany dwoma strzałami w sil- nik, kiedy obrócił się tyłem. Z włazów Churchilla przez chwilę wydobywały się nikłe smużki białego dymu, aż w końcu straszliwa eksplozja rozerwała płyty pancerne - ogień z przedziału silnikowego dotarł do amunicji. Nagle tuż przed nami wykwitły obłoczki wybuchów. W tej samej chwili w słuchawkach zabrzmiało ostrzeżenie: Działa przeciwpancerne na skraju lasu! Nie było czasu do stracenia. W prawo, jeszcze trochę, szybciej! W koń- cu, pada komenda: Obrót w lewo. Stop! Lufa działa zakreśliła łuk z przytłu- mionym pomrukiem mechanizmu obrotowego. Ognia! Szarpnięcie zamka odrzuca nasze głowy do tyłu. Jeszcze dwa strzały i znowu do przodu". Ogień dział przeciwpancernych okazał się jednak zbyt silny i Tygrysy 102. batalio- nu wycofały się z powrotem na Wzgórze 112. 23 lipca 2. kompania, licząca wówczas osiem Tygrysów, rozbiła atak brytyjskich czołgów, niszcząc sześć z nich, w tym samym czasie znajdująca s,«. na lewej flance 1. kompania dołożyła kolejne dwa. Następnego dnia atak ośmiu Churchilli z 7. Królewskiego Pułku Pancernego, wyprowadzony z Mal- tot w kierunku St. Martin, kompletnie załamał się w ogniu dział Tygrysów * kompanii, wszystkie Churchille zostały zniszczone. Próbujące ewakuować S1? załogi były wybijane granatami odłamkowymi i seriami z kaemów, nikt * uszedł z życiem z tego pogromu. Jak głosiło angielskie powiedzenie: * to nie walczył z Niemcami, ten nie wie, co to wojna". ww.kagtro.pl 31 Zbliżał się powoli koniec lipca, drugi miesiąc bitwy o Normandię, a Ty grysy 102. batalionu na Wzgórzu 112 dalej uniemożliwiały Brytyjczykom i Ka nadyjczykom przełamanie na południe. Ich siły były jednak już na wyczerpa n i u . OberscharJUhrer W i l l F e y z 1. k o m p a n i i , dowódca Tygrysa 134, wspominał; „Wieczorem [25 lipca) zostaliśmy zluzowani przez 3. kompanię. Nasz Tygrys z podziurawiona, chłodnica, powlókł się z trudem na tyły, silnik był rozpalony do czerwoności, a ładowniczy na wszelki wypadek trzymał w rękach przygo- towana, gaśnicę. Pierwszy dom z brzegu w opustoszałej wiosce - a właściwie jedynie jego ocalałe ściany - służył za polowy punkt dowodzenia kompanii. Nasz dowódca, Kalls, siedział przy stole zmontowanym z potrzaskanych drzwi, przy bladym świetle świeczki. Ponad naszymi głowami, tam gdzie kiedyś był dach, teraz widać było gwiazdy. Kalls kazał nam usiąść i zmęczonym głosem szybko nakreślił aktualną sytuację, wyliczając nasze straty. Znaleźliśmy pustawy kanister z wodą i wlaliśmy j e g o zawartość do chłod- nicy. Dźwięk przy nalewaniu wskazywał, że jest prawie sucha. W ciemno- ściach ruszyliśmy przez wioskę. Droga była zawalona gruzem ze zburzonych domów. Zerwane, powykręcane dachy zwisały pokracznie ze ścian. [..,( Po obu stronach drogi maszerowały przed siebie długie, milczące kolumny gre- nadierów, niosących na barkach karabiny maszynowe i skrzynki z amunicją, jaka jednostka? Hitlerjugend. Ilu z nich wróci żywych?". O świcie 26 lipca 1. kompania otrzymała rozkaz wypadu w kierunku Wzgórza 67 i północnego w y l o t u z w i o s k i St. Andre-Sur-Orne, a następnie zajęcia p o z y c j i ryglującej na zachód od Feuguerolles-Bully, Do p o ł u d n i a , pod ogniem dział Tygrysów, Brytyjczycy stracili w tym miejscu cztery działa prze- ciwpancerne, trzy czołgi i dziesięć innych pojazdów. W tym czasie czołg 222 Unterscharfuhrera Oberhubera pilnował wylotu z sąsiedniej wioski Mai- tot. Kiedy w południe przybył Fey ze swoim Tygrysem, by go zluzować, zaniepokojony Oberhuber wskazał mu skraj lasu w stronę Maltot, gdzie spostrzegł podejrzane poruszenie. Pocisk wystrzelony z jego działa na chy- bił trafił rozerwał się w koronach drzew, znacząc miejsce trafienia chmurą białego dymu, nagle las odpowiedział ogniem! Prawa burta Tygrysa 222 rozbłysła eksplozją. Na wysokości stanowiska radiooperatora ziała teraz okrągła, czarna dziura. Trafienie dosłownie wyrzuciło Oberhubera m płytę nadsilnikową za wieżą, który zgodnie ze zwyczajem niemieckich pancerni- ków siedział wychylony w otwartej wieżyczce dowódcy. Z otwartych wła- zów Tygrysa sączył się dym. Na oczach wstrząśniętej załogi Tygrysa 134 z środka wydostał się kierowca, z jego ręki pozostał krwawy strzęp zwisający na kawałkach skóry. Radiooperator zginął na miejscu. 32 www.kagero.pl Kroniki Wojenne 31 lipca 1944 roku zagrożone okrążeniem Tygrysy 102. batalionu ostatecz- nie wycofały się z krwawego Wzgórza 112.1 sierpnia do batalionu dotarł roz- kaz oderwania się od przeciwnika pod osłoną nocy i przerzucenia swoich Ty- grysów szybkim marszem do Roucamps, leżącego dalej na zachód. 102. batalion miał tu wspierać ogniem swych dział 9. Dywizję Pancerną SS Hohenstaufen. Już w czasie przemarszu na nowe pozycje okazało się jednak, że wojska sprzymierzonych faktycznie okrążają Caen od zachodu, ale dużo szerszym łukiem, a walki trwają już na północnych przedmieściach Vire, leżącego po- nad 60 kilometrów na południowy zachód od Caen. 2. kompania dotarła do Vire wieczorem tego samego dnia. Tygrysy z desantem niemieckich spado- chroniarzy na pancerzach, którzy przeprowadzali czołgi przez labirynt gru- zów zrujnowanego Vire, rozstawiły się na wszystkich północnych podejściach do miasta. Tam o świcie znalazł czołgistów goniec na motocyklu, który przy- wiózł najnowsze rozkazy. 2. kompania miała przeprowadzić kontratak na północ, w stronę wioski La Bistiere, w tym czasie 1. kompania, na prawej flance, ruszała z Estry. Obie kompanie miały wziąć w kleszcze i zlikwidować brytyjskie czołówki pancerne zmierzające w stronę Vire. Punktualnie o godzinie 10.00 rano 2 sierpnia 1944 roku Oberscharfiihrer Walter Schroif, siedzący w wieży Tygrysa 241 ze sztabu 2. kompanii, uniósł rękę, dając sygnał do wymarszu. Przodem, tworząc formację pancernego kli- na, ruszył pluton Untersturmfiihrera Hansa Loritza. On sam dowodził Tygrysem 232. Po obu stronach czołgów, wzdłuż żywopłotów, nacierali grenadierzy. Kilkaset metrów dalej na północ spośród zarośli wypadł lekki samochód roz- poznawczy, ratując się ucieczką i jednocześnie zdradzając pozycję czterech czołgów typu Cromwell. Ich los został przesądzony w mgnieniu oka. Ubez- pieczając się nawzajem w pagórkowatym terenie, czołgi 2. kompanii dotarły do La Bistiere, skąd przywitał je silny ogień zamaskowanych wśród domów i żywopłotów Shermanów. jadący na szpicy Loritz i Streng, weteran 8. kom- panii z czasów kampanii na froncie wschodnim, prowadzili z nimi pojedynek ogniowy. Celując w błyski wystrzałów, które jako jedyne zdradzały przemyśl- nie ukrytego przeciwnika, wzniecali jeden po drugim kolejne pożary. Po chwili opór zaczął słabnąć. Ce! wypadu został osiągnięty, ale w Tygrysy wciąż ude- rzaly pociski wystrzeliwane z flanki z pojedynczych, nie wykrytych dotąd Pozycji przeciwnika. Tygrys 233 Hauptscharfuhrera Albrechta Rosowskiego otrzymał kolejno sześć trafień. Trudno wyobrazić sobie frustrację załogi Sher- mana strzelającej i trafiającej z niewielkiej odległości bez widocznego skut- ków W końcu zagrzmiało działo Tygrysa Rosowskiego, a w zaroślach rozlegl się huk eksplozji i w górę wytrysnął gejzer ognia. ' www.kagero.pl JO Załoga Shermana w hełmach wygląda niepewnie z uchylonych włazów. T y m czołgom wsparcia piechoty przyszło zmierzyć się w Normandii z Tygrysami 102, batalionu czołgów ciężkich SS [Conseii Regionat de Basse-Normaitdie / National Archms USA). W czasie kontrataku na La Bistiere 2. kompania zapisała na swoje kon- to 22 zniszczone czołgi, chociaż wiele Tygrysów odniosło uszkodzenia z po- wodu licznych trafień, żaden nie został zniszczony. Bezpośrednie trafienie zdemolowało układ jezdny Tygrysa 234 Ernsta Strenga i czołg musiał byc odholowany na tyły. O trzeciej po południu było po wszystkim. Brytyjczycy nie od razu połapali się w sytuacji, gdyż do wieczora w ręce pancemiaków z 2. kompanii wpadły dwa rozpoznawcze samochody opancerzone i goniec na motocyklu. Wśród wziętych do niewoli angielskich żołnierzy był oficer w stopniu kapitana. Rankiem 3 sierpnia do swojej kompanii dotarł Unterscharjuhrer Herbert Kuhlmann (zbiegiem okoliczności noszący to samo imię i nazwisko, co je- den z pierwszych dowódców 8. kompanii Dywizji „Das Reich"), który przy- prowadził wyremontowanego Tygrysa. Jako dowódca aktualnie najspraw- niejszego czołgu w kompanii, został natychmiast wysłany na rekonesans- Obawy Niemców potwierdziły się - nieprzyjacielskie czołgi próbowały obejść ich pozycje po obu stronach drogi. Kuhlmann, w asyście kilku grenadierów, paroma strzałami zapalił trzy czołgi na lewej flance. Podobny wypad na prawo od drogi poskutkował zniszczeniem kolejnych trzech czołgów ukry- tych w wąwozie niedaleko wioski. Nie ulegało wątpliwości, że przeciwnik. 34 www.kagero.pl K r o n i k i Wojenne wykorzystuje trudny do obserwacji teren, z obu stron podkrada się coraz bliżej niemieckich pozycji. Tymczasem do Vire Niemcy ściągnęli posiłki. Tym samym zadanie Tygrysów zatrzymania natarcia od północy do chwili ustabi- lizowania frontu w tym sektorze zostało wypełnione i nocą z 3 na 4 sierp- nia batalion wycofa! się na południe od Vire. Pozostałym kompaniom 102. batalionu wiodło się ze zmiennym szczęściem. Ogółem w walkach pomię- dzy 2 a 5 sierpnia jednostka utraciła bezpowrotnie sześć Tygrysów, z czego jeden, czołg Oberscharfiihrera Hansa Rodingera z 2. kompanii, strawił pożar wywołany samozapłonem, a kolejny zniszczył pocisk ciężkiej artylerii. Tymczasem amerykańskie dywizje pancerne, którym pod koniec lipca udało się przełamać linię frontu w okolicy St. Lo, wyrwawszy się z „zielone- go piekła" żywopłotów na otwarte równiny, wysforowały się daleko na po- łudnie. Kiedy minęły Mortain, zaczęły skręcać na wschód, wchodząc na tyły niemieckiej 5. Armii Pancernej, w tym również Tygrysów 102. batalionu, a linia frontu w Normandii coraz bardziej nabierała kształtu wielkiego worka, w którym tkwiła większość niemieckich sił pancernych we Francji. Nikt od weteranów frontu wschodniego lepiej nie wiedział, co to oznacza. I. kompania właśnie zajęła pozycje na wschód od Vire, na drodze bie- gnącej do pobliskiej miejscowości Vassy. Tygrys 134 Oberscharfiihrera Feya został przydzielony do plutonu Paula Eggera, podobnie jak on sam wetera- na walk o Charków zimą 1943 roku. Zajmując pozycje na najdalej wysunię- tych stanowiskach, czołgiści z rosnącym niepokojem obserwowali mających Wypalony wrak jednego z Tygrysów 102. batalionu, porzucony w leju po ciężkiej bombie lub ogień artylerii; Normandia, lato 1 9 4 4 roku. ich osłaniać grenadierów, którzy coraz częściej cofali się na tyły pod ogniem ciężkiej artylerii przeciwnika i nic nie byto ich w stanie powstrzymać. Kiedy zapadła noc, nikt w Tygrysie 134 nie miał ochoty spać - najbliższe pozycje przeciwnika byty oddalone o nie więcej niż 100-200 metrów! Wszyscy człon- kowie załogi siedzieli przy otwartych włazach, wsłuchując się czujnie w do- biegające z ciemności odgłosy. Od strony pozycji aliantów słychać było wyraźnie chrzęst gąsienic i pomruk silników przemieszczających się pojaz- dów pancernych, a nawet rozmowy pojedynczych żołnierzy. Wkrótce załoga Feya w ciszy nocy wychwyciła też jęki i błagania o po- moc ciężko rannego grenadiera, który leżał w pasie ziemi niczyjej. Czołga- jąc się wśród kraterów po pociskach i szczątków pobitewnego pobojowi- ska, czołgiści odnaleźli majaczącego i półprzytomnego żołnierza, który na zmianę wzywał swoją matkę albo dowódcę kompanii. Wyciągnąwszy ranne- go towarzysza na zaimprowizowanych noszach z kawałka płachty, położyli go na płycie nadsiinikowej za wieżą i na pełnej mocy ruszyli do najbliższe- go punktu medycznego. Takie samowolne zmienianie pozycji nocą z pew- nością nie zyskałoby aprobaty dowódcy, ale poczucie więzi frontowych żoł- nierzy - Kameradenschaft - było silniejsze. Przecież każdy z nich mógł w każdej chwili znaleźć się w podobnej sytuacji. Kiedy po odstawieniu rannego grenadiera z hukiem dotoczyli się do swojej poprzedniej pozycji, ich improwizowany wypad wywołał spore za- mieszanie na linii frontu. W powietrze strzelały oświetlające flary, a w kilku miejscach odezwały się karabiny maszynowe, których serie pocisków smu- gowych przeszywały nocny nieboskłon. Kiedy wydawało się już, że w trak- cie tej długiej, niespokojnej nocy nie wydarzy się już nic godnego uwagi, nagle w bladym, chybotliwym świetle opadających na spadochronach flar Sturmmann Heinz Trautmann, radiooperator w załodze Feya, dostrzegł sta- nowisko działa przeciwpancernego, które Anglicy musieli podciągnąć pod osłoną ciemności. Nie było mowy o strzelaniu niemal na ślepo z czołgowej osiemdziesiątkiósemki. Tym razem załoga Tygrysa miała odegrać rolę grupy szturmowej, nie było wokół nikogo, kto mógłby to zrobić za nich! Uzbroje- ni w pistolety maszynowe, kilka zatkniętych za pasy granatów ręcznych i 5- kilogramowy ładunek wybuchowy, który notabene byt przeznaczony do wysadzenia w powietrze własnego czołgu, gdyby nie można było go ewaku- ować, czołgiści z zaskoczenia zlikwidowali obsługę działa i zamocowali materiały wybuchowe w zamku działa. W tym czasie radiooperator Traut- mann nie mógł oprzeć się pokusie przeszukania pustego okopu, skąd wró cił uradowany, niosąc skrzynkę z kanapkami, czekoladą, amerykańskimi pa- 36 w f w . k a g e r o . p l Kroniki Wojenne Herosami i mapnikiem. Chwilę później eksplozja założonych ładunków roz- darła nocną ciszę, ponownie wywołując zamieszanie na pierwszej linii i cha- otyczną wymianę ognia. Tym razem w radiostacji Tygrysa zagrzmiał głos dowódcy plutonu Paula Eggera, który zażądał wyjaśnień. Daleko na wscho- dzie już jaśniało niebo. Wstawał świt 7 sierpnia 1944 roku. Od rana załoga Tygrysa 134. która miała wspierać kontratak batalionu żołnierzy Wehrmachtu, czekała na zapowiedziane wcześniej przygotowanie artyleryjskie, które według zasad sztuki wojennej powinno poprzedzać każdy atak. Mijały jednak kolejne godziny i nic się nie działo. Tymczasem wczesnym popołudniem z naprzeciwka nadjechały brytyjskie Shermany z pułku 23, Hus- sars, elity 11. Dywizji Pancernej wraz z towarzyszącą im piechotą w transpor- terach opancerzonych. Brytyjczycy rozwinęli swoje szyki w tyralierę, do nie- mal podręcznikowego ataku. Jeden z żołnierzy pułku, uzasadniając swój wybór jednostki pancernej, a nie piechoty, wyrzekł swojego czasu jakże prorocze słowa: „Lepiej jechać na spotkanie śmierci, niż iść na piechotę". Oberscharfiihrer Will Fey obserwował z wieży swojego czołgu nadciągającą ławę piętnastu czołgów. Ten pojedynek jego załoga musiała rozegrać sama. Kiedy odległość zmalała do 1200 metrów, na pancerz Tygrysa wdrapał się zdenerwowany Oberleutnant, dowódca oddziału piechoty, domagając się otwarcia ognia, jednak Fey, który przecież nie po raz pierwszy miał przed sobą taki widok, czekał, aż odległość zmaleje do zaledwie 600 metrów. Wówczas musiał błyskawicznie rozstrzygnąć to starcie. Na dystansie mniej- szym niż 400 metrów nawet działa standardowych Shermanów mogły oka- zać się groźne. Dowódca zawczasu ustalił kolejność celów ze strzelcem. Pierwszy przeciwpancerny Panzergranate 39, który nawet z odległości kilo- metra przebijał 10-centymetrowy pancerz, czekał w lufie, kolejny pocisk ładowniczy trzymał już w ramionach. W końcu, kiedy napięcie wewnątrz czołgu sięgnęło zenitu, Fey wydał rozkaz otwarcia ognia. Pierwszy pocisk, wycelowany na odległość 600 metrów, poszybował górą. Załoga Tygrysa zamarła, Shermany były już znacznie bliżej. Korekta celownika na 400 metrów, ryk działa i pierwsze trafienie. Poprawka, jak zwykle, po dwa pociski na każdy czołg, dla pewności. Tygrys ma ich w za- pasie aż dziewięćdziesiąt dwie sztuki, ale tylko połowa z nich to przeciw- pancerne PzGr 39 i PzGr 40. Musi mieć też odłamkowe, którymi zwalcza piechotę i stanowiska dział przeciwpancernych. Na przedpolu płonęły już cztery Shermany, kiedy zdezorientowany przeciwnik w końcu odpowiedział ogniem. Teraz w wieżę i pancerz czołowy Tygrysa raz za razem łomotały trafienia, a w środku zaczęły gwizdać jak kule urwane nakrętki i nity. Obe- P a n c e r n a p i ę ś ć wwvv.kagero.pi 3 7 rkutnant, który schował się uprzednio do środka czołgu, teraz wyskoczył na zewnątrz jak oparzony i z a c z ą ł wycofywać się ze swoim oddziałem. Obe- rsturmbannflihrer WeiK, dowódca 102, batalionu, po raz kolejny wezwał Ty- grysa 1 3 4 do wycofania się, ale w trakcie gwałtownej wymiany ognia nikt nie zwracał na to uwagi. Radiooperator, siedzący z przodu po prawej r ę c e kierowcy, nie odrywał rąk od swojego karabinu maszynowego MG 34. Przed nimi płonęło już s z e ś ć wraków, a pozostałe S h e r m a n y kręciły się niezdecy- dowanie, próbując znaleźć jakieś schronienie, wpadając na siebie nawza- jem. Siódmy i ó s m y Sherman, sczepione gąsienicami, po chwili płonęły jak jedna wielka pochodnia. Nieoczekiwanie ładowniczy osunął się na kolana i stracił przytomność. B ę d ą c najbliżej z a m k a armaty, wdychał najwięcej gazów prochowych, które po każdym strzale wypełniały wieżę niebieskawym dymem. P r z y takim tem- pie strzelania wentylatory nie nadążały z usuwaniem go z przedziału bojo- wego. S i e d z ą c y po lewej stronie wieży strzelec natychmiast złapał za znaj- dujący się po prawej stronie karabin maszynowy ładowniczego i otworzył ogień, a kierowca dał c a ł ą wstecz. Nagle kolejne trafienie, od którego aż zatrząsł się cały czołg, zmroziło załogę Tygrysa. To był inny kaliber - Angli- cy podciągnęli działo przeciwpancerne. Następne trafienie zrykoszetowało o pancerz czołowy, niszcząc karabin maszynowy radiooperatora. Nie było c z a s u na cofanie, kierowca przeskoczył na stanowisko wciąż nieprzytomne- go ładowniczego i wprowadził pocisk odłamkowy do lufy. Wieża obróciła się w lewo, s k ą d nadlatywały pociski. Jeden z nich właśnie zerwał l e w ą gąsienicę, Tygrys był unieruchomiony. B ł y s k wystrzałów zdradził pozycję przeciwnika, który był już tak blisko pokonania Tygrysa. Trzy pociski odłam- kowe, trzymane właśnie na takie okazje, poszybowały w stronę zwartej k ę p y krzaków, która skrywała działo. Po trzecim trafieniu w górę buchnął pło- mień, a w powietrzu zawirowały kawałki poskręcanego metalu. Tymczasem załogi Shermanów, którym krótki pojedynek Tygrysa z dzia- łem przeciwpancernym dał chwilę wytchnienia, przegrupowały się i znowu otworzyły celny ogień. Dowódca batalionu, który właśnie otrzymał raport o zerwanej gąsienicy, rozkazał wysadzić czołg i wycofać się. Jednak załoga unieruchomionego Tygrysa, przecierając co chwila czerwone od dymu pro- chowego oczy i z trudem oddychając w gęstym, dusznym ukropie, była zdecydowana walczyć do ostatniego pocisku. Zniszczeniu uległy już oba karabiny maszynowe i kończyły się pociski przeciwpancerne. Wydawało się jednak, że w polu widzenia nie ma więcej brytyjskich czołgów. P r z e d nimi dopalało się czternaście wraków. P o j e d y - www.kagero.pk uek trwat 30 minut. Po pobojowisku kręciły się pospiesznie transportery opancerzone, pod osłoną kłębów czarnego dymu zbierając rannych. Spora ilość pojazdów stała porzucona przez swoje załogi. Te zaczął okładać pozo- stałymi pociskami odłamkowymi Tygrys Feya, wzniecając nowe pożary. Od czasu do czasu którymś z Shermanów wstrząsała wtórna eksplozja wybu- chającej amunicji. Był to najlepszy moment na honorowe opuszczenie przez niemieckich pancemiaków swojej reduty, jednak załoga Tygrysa 134, dla której ten dzień okazał się największym sukcesem w ich całej karierze bo- jowej, nie chciała porzucać swojego stalowego towarzysza. Korzystając z chwili spokoju, Oberscharfiihrer Will Fey wymknął się na zewnątrz i po- biegł na tyły... pożyczyć chociaż jeden pocisk przeciwpancerny! Kiedy zawiódł atak czołgów, alianci próbowali przełamać niemiecką obronę w tym miejscu przy pomocy artylerii i lotnictwa. Stojąc bez jakiej- kolwiek osłony na środku łąki, Tygrys 134 szybko ściągnął na siebie uwagę myśliwców bombardujących, których bomby rozrywały się raz za razem wokół czołgu. Załoga wciąż miała nadzieję dotrwać na swojej pozycji do wieczora, by pod osłoną nocy ktoś ich odholował na tyły. W międzyczasie rzucali na pancerz świece dymne, mając nadzieję, że zmylą one przeciwni- ka, który uzna ich czołg za zniszczony. Kiedy wydawało się już, że wszystko idzie zgodnie z planem, na zewnątrz rozległ się narastający chrzęst i szczęk czołgowych gąsienic. Charakterystycz- ny dźwięk, dobiegający z pobliskich zarośli, nie pozostawiał wątpliwości, że z boku, pod ich osłoną, zbliża się nieprzyjaciel. W Tygrysie pozostały już tylko dwa pociski przeciwpancerne. Kierowca i radiooperator siedzieli przy otwartych włazach, gotowi w każdej chwili wyskoczyć na zewnątrz. Może przeciwnik nie wie o ich obecności? Will F e y wspominał: „Przed nami rozstą- piły się zarośla, z których wysunęła się gładka lufa bez hamulca wylotowego - bez wątpienia Sherman. Następnie wyłoniły się obłe kształty wieży i pance- rza czołowego. Ognia! Nasz pierwszy pocisk zrykoszetował, zobaczyliśmy, jak, odbity od pancerza, poszybował stromo w górę. To dziwne, że w najtrud- niejszych momentach zapamiętuje się takie szczegóły. C e l niżej! Ognial Na- sze działo zagrzmiało ostatni raz, a wystrzelony pocisk znikł dokładnie pod lufą Shermana, u podstawy wieży. Jakby schwytany stalową łapą, Sherman zadygotał i znieruchomiał. Spod jego pancerza w niebo zaczęła rosnąć gęst- niejąca kolumna dymu. To był nasz piętnasty czołg tego dnia". Chwilę później na pozycje nieprzyjaciela spadła, spóźniona wiele godzin, nawała ogniowa z niemieckich wyrzutni rakietowych Nebelwerfer, po czym na linii frontu zaległa cisza. Wieczorem do Tygrysa 134 dotarł pluton Unter- P a n c e r n a p i ę ś ć www.kagero.pi 39 stwtnfiihrera Klausa-Petera Schwaba. Podczas gdy jeden 2 jego Tygrysów ubez- pieczał, dwa kolejne wzięły na hol uszkodzony czołg Feya, który wlókł za sobą zerwaną gąsienicę. Nad ranem następnego dnia cała kolumna dotarła do Vassy. Tygrys 134 był tak zdemolowany niezliczonymi trafieniami, że kom- panijni mechanicy mieli z nim zajęcie na co najmniej parę dni. Dwa dni później, 9 sierpnia 1944 roku. większość Tygrysów 2. kompa- nii wycofano z walk o Vire i nakazano odwrót na wschód, za rzekę Orne, w stronę Falaise (część została razem 1. kompanią w Chęnedolle, na wschód od Vire). Tam miały wspierać 271. Dywizję Piechoty broniącą północnej flanki terenu, który coraz bardziej przypomniał wąski korytarz wiodący w stronę Sekwany. 2. kompania rozlokowała swoje czołgi w zalesionym terenie na północny zachód od Tournebu, w połowie drogi pomiędzy Thury-Harcourt i Falaise, która dla niemieckich wojsk pancernych w Normandii miała wkrót- ce okazać się prawdziwą drogą przez piekło. Już następnego dnia, 10 sierpnia, na całej szerokości pasa obrony 271. Dywizji Piechoty ciągnącego się od Croissiles nad rzeką Orne poprzez Espins do St. Germain-le-Vasson na wschodzie, odnotowano wypady nieprzyjaciel- skich rozpoznawczych samochodów opancerzonych, które Tygrysy przepę- dzały ogniem swych dział oraz małych grupek czołgów. Na widok tych ostat- nich niemiecka piechota, ciężko doświadczona w przeciągu kilku ostatnich tygodni, najczęściej porzucała stanowiska, a czasem nawet i broń, i ucieka- ła na tyły. Cienkie linie obronne trzymały się jeszcze właściwie tylko dzięki obecności ciężkich czołgów. W czasie jednej z tych potyczek 10 sierpnia Untersttirmfiihrer Hans Loritz zniszczył cztery alianckie czołgi. W tym czasie większość niemieckich sił pancernych w Normandii wciąż tkwiła daleko na południowy zachód od Caen. Tam, w okolicy Mortain, dwa dni wcześniej Pan- zergruppe „Eberbach", grupująca m.in, pozostałe czołgi Dywizji Waffen-SS „Leibstandarte" i „Das Reich", przeprowadziła kontratak w kierunku.... za- chodnim, jeszcze bardziej rozciągając pękające niemieckie linie obronne i brnąc dalej w zastawioną przez aliantów pułapkę. Tymczasem nieprzyjacielskie wypady z północy przybrały na sile. 12 sierpnia o 7.00 rano 2. kompanię zaalarmowała wiadomość, że na wschód od Barbery grupa dwudziestu sześciu czołgów przełamała linię frontu i zmie- rza na południe. W trakcie boju spotkaniowego Untersturmfihrer Loritz znisz- czył pięć nieprzyjacielskich c z o ł g ó w i j e d e n pojazd opancerzony, a O b e - rscharfiihrer Rodinger i Unterscharfiibrer Munster po jednym czołgu. Krótko po godzinie 12.00 na pozycje niemieckie w Bois-Halbout, leżą- cym pomiędzy i nieco dalej na południe od Espins i Barbery, nagle spadła 40 www.kagero.pl Kroniki Wojenne artyleryjska nawala ogniowa, która trwała blisko dwie godziny. Kiedy tylko ustała, od północnego brzegu wioski zaczęły dobiegać odgłosy gwałtownej wymiany ognia z broni maszynowej, wybuchy granatów ręcznych i chrzęst gąsienic. Nie ulegało wątpliwości, że nieprzyjaciel po paru dniach testowa- nia w różnych miejscach niemieckiej obrony teraz obrał ten punkt za miej- sce przełamania. Znajdujący się dalej na wschód, w okoiicy Tournebu, plu- ton Loritza wezwano natychmiast do Bois-Halbout, gdzie już toczyły się walki o każdy dom. Przebywszy na pełnej mocy silników kilka kilometrów, cztery Tygrysy Loritza wdarły się do Bois-Halbout, rozpędzając na boki za- skoczoną angielską piechotę i strzelając niemal z przystawienia do towa- rzyszących im czołgów. Tymczasem wszystkie rozproszone po okoiicy czołgi 2. kompanii we- zwano drogą radiową do Claire-Tizon, gdzie około piątej po południu uzu- pełniły paliwo i wycofały się na noc do Chateaux-la-Motte, gdzie stacjono- wał sztab batalionu. Jednak napierający alianci szybko dotarli i tutaj. O świcie, kiedy na pobliskich polach zalegała jeszcze gęsta mgła, ich czoło- we oddziały wyminęły pozycje niemieckiej piechoty i dotarły do stanowiska dowodzenia batalionu, które osłaniało kilka Tygrysów. Pierwsza fala ataku załamała się w ogniu ich dział i karabinów maszy- nowych, ale chwilę później, w trakcie chaotycznej wymiany ognia pomię- dzy domami, czołg Unterscharfuhrera Miinstera otrzymał z bliskiej odległo- ści (prawdopodobnie z brytyjskiego granatnika przeciwpancernego PIAT) trafienie w wieżę, które zabiło lub ciężko raniło członków jego załogi. Ernst Streng, którego Tygrys brał udział w tym starciu, wspominał: „Schroif i Lo- ritz zniszczyli każdy po jednym czołgu. Chwilę później czołg Loritza został trafiony kilka razy z małej odległości. Pierwszy pocisk, trafiając w wieżę, musiał zabić lub ciężko ranić całą załogę. Nie otworzył się ani jeden właz! Kilka sekund później kolejny pocisk przebił się do przedziału silnikowego, zapalając paliwo. Słup ognia wystrzelił w niebo, płomienie ogarnęły cały czołg i uwięzioną w środku załogę, wywołując kolejne, wtórne eksplozje. Wszyscy czuliśmy wściekłość i smutek, kiedy na naszych oczach ginął jeden z najlep- szych z nas. Wiadomość o śmierci Loritza wstrząsnęła całą kompanią". Wycofując się dalej na wschód, wieczorem Tygrysy 2. kompanii dotarły do Soulangy, na północ od miasteczka Falaise, w samą porę, by zapobiec zagładzie batalionu niemieckiej piechoty, uciekającego w popłochu przed nacierającymi szeroką ławą dwunastoma Shermanarni. Kilka celnych strza- łów znokautowało trzy z nich, ich wraki jeszcze długo płonęły jasnym pło- mieniem w gęstniejącym mroku kończącego się dnia. Wsparta przez czołgi Pancerna Pięść www.kagero.pl 4J_ niemiecka piechota okopała się na noc na Wzgórzu 184, na północ od So- ulangy. Czołgiści 102. batalionu nie mieli wątpliwości, że następny dzień przyniesie ciężkie walki o utrzymanie tej pozycji. Swoje dotychczasowe licz- ne sukcesy w kampanii na Zachodzie okupili stosunkowo niewielkimi stra- tami, nie podejrzewali, że w przeciągu następnych dwóch tygodni ich 102. batalion czołgów ciężkich SS praktycznie przestanie istnieć. Tymczasem Tygrys 134 Oberscharfiihrera Feya, który właśnie opuścił kom- panijny warsztat, otrzymał zadanie wspierania garstki grenadierów z Dywizji „Hitlerjugend", którzy blokowali główną drogę z Caen, biegnącą na południe w stronę Falaise, Za nimi była wioska St-Pierre-Ganivet. przed nimi zajęta już przez nieprzyjaciela Soulangy. Dalej na południe od Falaise nie było już gdzie się cofać, gdyż od tamtej strony zbliżały się amerykańskie zagony pancerne. Teraz priorytetem dla Niemców stało się utrzymanie coraz węższego koryta- rza z wylotem na wschód, w stronę Sekwany. Załoga Tygrysa 134, ukrytego w pobliżu drogi Caen-Falaise, czekała na dalszy rozwój wypadków. Późnym południem przed czołgiem pojawił się dowódca kompanii grena- dierów, którego żołnierze zostali odcięci dalej na północ przez nacierające siły Kanadyjczyków. Pomimo rozkazu pilnowania drogi pod St. Pierre, Will Fey, który sam służył kiedyś w piechocie, nie wahał się ruszyć z odsieczą. Tygrys przetoczył się przez kilka pól. We wskazanym miejscu, wzdłuż poje- dynczych dołków strzeleckich grenadierów, przesuwała się niespiesznie ko- lumna dziesięciu kanadyjskich Shermanów z 10. Pułku Pancernego Fort Carry Horse, zasypując niemieckich piechurów, jak na strzelnicy, ogniem ze wszyst- kich luf. Ich załogi były tak zajęte strzelaniem, że nie zauważyły pojedyncze- go Tygrysa, który w międzyczasie zbliży! się na odległość zaledwie 400 me- trów. Zagrzmiała osiemdziesiątkaósemka i pierwszy pocisk poszybował z prędkością 733 metrów na sekundę w stronę celu. Prowadzący kolumnę Sherman stanął w ogniu, potężna lufa Tygrysa z pomrukiem obracającego wieżę hydraulicznego silnika omiotła całą nieprzyjacielską kolumnę i zatrzy- mała się na ostatnim pojeździe. Strzał i eksplozja - z takiej odległości nie można było chybić. Zaskoczenie i chaos po drugiej stronie były kompletne. Kiedy w końcu zamilkło działo Tygrysa, a przetrzebiona kanadyjska ko- lumna wycofała się pod osłoną dymu z płonących czołgów, ze swoich strze- leckich dołków wyczołgało się około trzydziestu młodocianych grenadie- rów. Był już najwyższy czas na odwrót, zanim przeciwnik ochłonie i ześle w to miejsce ogień ciężkiej artylerii. Wtem, nieoczekiwanie w polu widze- nia pojawiła się kolumna transporterów opancerzonych. Siedzący w swojej wieżyczce dowódcy Oberscharfiihrer Fey z uwagą przyglądał się przez lornet- 42 www.kagero.pt Kroniki Wojenna kę nadjeżdżającym pojazdom. W ostatnich promieniach zachodzącego słoń- ca łatwo było o pomyłkę, zresztą obie strony używały zdobycznych pojaz- dów. Te jednak miały na kadłubach wyraźne białe gwiazdy. Kanadyjczycy nie mieli najmniejszych szans. Pod gradem kul z MC 34 żołnierze wyskakiwali przez burty ze swoich pojazdów, które jeden po drugim były rozrywane na strzępy przez pociski odłamkowe z czołgowego działa, aż cała kolumna została doszczętnie unicestwiona. Grenadierzy Hitlerjugend wspięli się już na pancerz, zadowoleni, że nie będą musieli przedzierać się z powrotem na piechotę, jednak silnik Tygrysa milczał. Kierowca rozłożył bezradnie ręce. Awaria, byli unieruchomieni. Na szczęście dla załogi czołgu zapadała już noc. Oberscharfiihrer F e y biegiem dotarł do stanowiska dowódcy kompanii. Tym razem wyholował go osobi- ście Obersturmfiibrer Alois Kalls. Na kolejną noc czołgi 2. kompanii wycofały się do Fałaise, lecz nie minęła ona spokojnie. Po zmroku doszło do potyczki z Maquis, francuskimi party- zantami, którzy coraz częściej atakowali wycofujące się niemieckie oddziały. Rankiem 15 sierpnia mechanicy 102. batalionu właśnie kończyli usuwanie usterek, kiedy nadjechał dowódca batalionu, Obersturmbannjubrer Weils. Ty- grys Feya miał natychmiast ruszyć parę kilometrów na północ, do wioski Ver- sainville, do której właśnie zbliżali się Kanadyjczycy z 22. Pułku Pancernego (The Canadian Grenadier Guardsj ze składu 4. Dywizji Pancernej. Pech nie opuszczał Tygrysa 134. Na zakręcie jednej z wąskich uliczek Versainville, na które właśnie zaczęły spadać salwy artylerii, pękła lewa gą- sienica. Kuląc się pośród gwiżdżących wokół odłamków, dowódca, radio- operator i ładowniczy w rekordowym czasie połączyli zerwane ogniwa. Cała naprzód! Kiedy w końcu Tygrys wyjechał spomiędzy domów na północnym krańcu wioski, jego załoga ujrzała na polu przed sobą rozwiniętą w szeroką tyralierę piechotę. Żołnierze byli tak blisko i było ich tak wielu, że ładowni- czy chwycił za swój MG 34 w wieży, a radiooperator za swój. Przedni pan- cerz Tygrysa rozbłysł seriami z obu karabinów maszynowych, które meto- dycznie, z lewej na prawo i z powrotem, kosiły szukającą rozpaczliwie schronienia piechotę. Obserwujący uważnie przedpole dowódca w porę wy- patrzył wyłaniające się zza pagórka dwa Shermany. Odległość zaledwie 200 metrów. Strzelec prowadzi w celowniku pierwszy z nich, PzGr 39 znika w lufie. D w a strzały, po jednym w każdą wieżę i oba czołgi eksplodują. Tymczasem jeszcze chwilę wcześniej przygwożdżeni ogniem karabinów maszynowych kanadyjscy piechurzy dobiegli do Tygrysa, ale zanim zdążyli Przymocować ładunki wybuchowe na tylnym pokładzie za wieżą, czołg ru- www.kagero.pl 43 szył całą wstecz, zrzucając ich z pancerza. Część ładunków eksplodowała, zrywając z wieży tzw. Rommelkiste, zasobnik na części zamienne, i dodat- kowe ogniwa gąsienic. Dowódca wyrzucił ze swojego włazu parę granatów ręcznych i Tygrys ruszył z powrotem poprzez Versainviłle w kierunku punk- tu dowodzenia batalionu, ostrzełiwując się z MG 34, a na koniec posyłając w stronę przeciwnika parę pocisków odłamkowych. Po drodze Ober- scharfiihrer Fey, uzbrojony w pistolet maszynowy, wyciągnął z rowu dwóch kanadyjskich oficerów, których dowieziono na przednim pancerzu do szta- bu batalionu. Po drodze radiooperator zabawiał ich swoją szkolną angielsz- czyzną i hojnie częstował wszystkich znalezionymi przy jeńcach angielski- mi papierosami. Widok pojmanych oficerów, a zwłaszcza ich mapników, bardzo ucieszył adiutanta batalionu, Obersturmfuhrera Schinhofena, który zaraz zabrał ich na przesłuchanie. Wkrótce wszystkie czołgi 102. batalionu wycofały się do Eraines, na północny wschód od Falaise. Tygrys 134 ubezpieczał ich odwrót. Tam Wili Fey, weteran frontu wschodniego, ujrzał przerażająco znajomy widok. On sam tak zapamiętał ten moment: „W Eraines czekali na nas dowódca bata- lionu Weils\ adiutant Friedl Schinhofen, dowódca kompanii Kalls i Baral, dowódca naszego plutonu. Nasz czołg, razem z czołgiem ze sztabu batalio- nu i Tygrysem Schinhofena. usadowiły się na zachodnim skraju Eraines, z lu- fami wycelowanymi w stronę Versainville. Na horyzoncie, w świetle zacho- dzącego słońca, widzieliśmy kolumny czołgów i pojazdów przetaczające się na wschód, czołg za czołgiem, bez przerwy. To oznaczało, że kocioł wokół Falaise, który tworzył się od wielu dni, właśnie stał się faktem. Nie był to jednak pierwszy kocioł, z którego musieliśmy się wyrwaći". Pomiędzy 16 a 19 sierpnia 1944 roku niemieckie dywizje, ściśnięte pomiędzy amerykańskimi dywizjami pancernymi na południu i zachodzie oraz brytyjskimi, kanadyjskimi i polskimi na północy, kłębiły się na drogach wokół miasta Falaise, próbując przebić się na wschód. Stłoczone zderzak przy zderzaku, były masakrowane przez zmasowane ataki lotnictwa tak- tycznego. Nie było już mowy o zorganizowanej obronie, uzupełnieniu pali- wa i amunicji, czy naprawie uszkodzonego wozu. 17 sierpnia dowódca 102. batalionu rozkazał swoim załogom przebijać się na własną rękę w stronę Vimoutiers i dalej, na drugi brzeg Sekwany. Tego dnia trzy Tygrysy z 2. kompanii prowadziły jeszcze zaciekłe walki na ulicach Falaise. Były to czołgi najbardziej doświadczonych dowódców ze 102. batalionu: Waltera Schroifa, Ernsta Glagowa i Ernsta Strenga. O świcie 18 sierpnia cała trójka wycofała się do Vignats, holując ze sobą unierucho- 44 www.fcaggro.pl Kroniki Wojenne mionego Tygrysa 124 z I. kompanii. Tam jednak czołg musiał zostać porzu- cony, pozostałe Tygrysy zniszczyły go dwoma pociskami przeciwpancernymi. Tymczasem przedzierający się na wschód Tygrys 134 Oberscharfiihrera Feya zdołał jeszcze po drodze staranować jedną z barykad z ciężkich dębo- wych pni, którymi francuscy Maquis próbowali utrudniać Niemcom odwrót, jednak parę kilometrów za St. Lambert jego silnik zgasł na dobre. Fey, nie mogąc pogodzić się ze stratą swojego czołgu, zatrzymał Tygrysa 001 ze sztabu batalionu. Kiedy jednak chwilę później w lekkim samochodzie opan- cerzonym nadjechał ranny w głowę dowódca batalionu, kazał wysadzić unie- ruchomiony czołg. Nie było najmniejszych szans wyholować go z okrążenia. Niedługo potem, w czasie próby przebicia się w pobliżu Trun, ponownie ranny Obersturmbannfiihrer Hans Weils, dowódca 102. batalionu, sam dostał się do niewoli. Załoga Oberscharfiihrera Feya wykonała z ciężkim sercem rozkaz i przesia- dła się do Tygrysa 001, zabierając po drodze na pancerz uciekających na piechotę pojedynczych, często rannych żołnierzy. Tocząc się dalej na wschód, Tygrys musiał czasem taranować tarasujące drogę płonące wraki pojazdów wszelakiego typu. W okolicy Chambois czołgiści 102. batalionu napotkali pułkownika z garstką spadochroniarzy. Razem z Tygrysem 001, którym dowo- dzenie przejął Fey, stworzyli małą Kampfgruppe, czyli mieszaną grupę bo- jową. Pod wieczór 18 sierpnia pobliską drogą z hukiem nadciągnęła kolumna czołgów Churchill. Niemcy nie tylko byli w okrążeniu, ale wręcz pomiędzy nieprzyjacielskimi oddziałami! Dwa celne strzały z panzerfausta uświadomiły Anglikom, że walka o korytarz pomiędzy Argentan i Falaise wciąż trwa. Tymczasem Streng, Schroif i Glagow otrzymali od dowódcy 1. kompanii Hauptsturmfiihrera Kallsa, który teraz pełnił obowiązki dowódcy 102. bata- lionu, zadanie przedarcia się do Necy z paliwem dla czołgów 1, kompanii. 0 trzeciej w nocy z 18 na 19 sierpnia trzy Tygrysy ruszyły dalej na południe, wioząc na pancerzach 200-litrowe beczki z paliwem. W bladym świetle świtu Niemcy wpadli na okopane po obu stronach drogi angielskie działa prze- ciwpancerne. Jadący na czele Streng, wykorzystując zaskoczenie, zdążył minąć baterię dział, jednak jadący za nim Tygrys Schroifa ściągnął na siebie ogień. Trafiony dwa razy z niewielkiej odległości, stanął w płomieniach. Jadący tuż za nim czołg Ciągowa nie zdążył zatrzymać się i staranował Ty- grysa Schroifa, Obie załogi z wyjątkiem Schroifa i jego ładowniczego dosta- ły się do niewoli. W tym czasie, rankiem 19 sierpnia, po przejechaniu paru kilometrów, Kampfgruppe złożona z Tygrysa 134 i garstki spadochroniarzy natknęła się www.kagero.pl 4 5 na pojazdy z batalionu rozpoznawczego Dywizji „Das Reich". Ich żołnierze potwierdzili, że dalej droga jest już wolna. Kordon wokół wycofujących się niemieckich jednostek byl wówczas bardzo nieszczelny i wiele z nich zdo- łało wymknąć się z okrążenia, jednak wiele rozproszonych oddziałów znaj- dowało się jeszcze dziesiątki kilometrów na zachód. Tego samego dnia trzy Tygrysy batalionu zostały zniszczone w Necy, broniąc stanowiska sztabu 12. Dywizji SS „Hitlerjugend". Następnego dnia, 20 sierpnia, 120 kilometrów dalej na wschód, wojska gen, Pattona, którym nigdy nie brakowało paliwa, dotarły do Sekwany i powyżej Paryża utworzyły przyczółek. Podobnie jak w 1943 roku nad Dnieprem, okazało się, że nacierające wojska szybciej prze- kroczyły rzekę, niż ci, którzy tą rzeką chcieli odgrodzić się od przeciwnika. Tymczasem Will Fey zameldował się u Obergmppenfiihrem Bittricha, do- wódcy li Korpusu Pancernego SS, który właśnie organizował odsiecz dla uwięzionych w kotle oddziałów. Blokujące od wschodu wylot z niemieckie- go korytarza jednostki alianckie, w tym polskie, istotnie byty zaskoczone silnym kontratakiem z zewnątrz pierścienia, przeprowadzonym przez ele- menty niemieckiej 7. Armii Pancernej. Oberscharflihrer Fey, który nadal do- wodził sztabowym Tygrysem 001, wspominał: „W pobliżu Champosoult po raz pierwszy napotkaliśmy nieprzyjacielskie czołgi z 1. Polskiej Dywizji Pan- cernej. Kiedy pociski z Tygrysa zapaliły pierwsze dwa Shermany, reszta wycofała się z pola rażenia naszego działa. Nasza Kampfgruppe przełamała pozycje wroga na przedmieściach Cham- bois, niemal nie oglądając się na boki. Jechaliśmy jak w transie. Pędziliśmy przed siebie, stawaliśmy, by wystrzelić do wyłaniających się czołgów wroga i jechaliśmy dalej na pełnej mocy silników, witani radośnie przez niemieckich żołnierzy, którzy już jedną nogą byli w obozie jenieckim. [...] Doświadczali- śmy rzeczy, które nie zdarzyły nam się nigdy wcześniej, jak na przykład znisz- czenie Shermana, który nagle wyjechał z bocznej uliczki, z odległości ośmiu metrów!" Zniszczone przez Feya polskie Shermany należały do 24. Pułku Uła- nów, 10. Brygady Kawalerii Pancernej, I, Dywizji Pancernej gen. Maczka. W tym czasie 102. batalion tracił kolejno swoje czołgi, wysadzane i po- rzucane przez swoje załogi. 21 sierpnia z osiemnastu pozostających na sta- nie batalionu czołgów ubyły cztery, w tym Tygrys dowódcy, Kallsa, oraz Untersturmfuhrera Lenza, którego po potyczce z amerykańskimi czołgami Kalls holował aż do Aubry-le-Panthou, tam oba czołgi wysadzono z powodu braku paliwa. Więcej szczęścia miał Hauptscharfiihrer Rosowski, który holo- wał Tygrysa Strenga - w pobliżu Le Sap paliwem poratowali ich grenadierzy z Dywizji Hohenstaufen. 46 www.kagero.pl Kroniki Wojenne 22 sierpnia 102. batalion straci! kolejne cztery czołgi - trzy zostały porzucone w warsztacie w Aubry-Le-Panthou, a jeden, z 3. kompanii, na przedmieściach Mandeville, na drodze z Falaise do Trun. Ernst Streng dotarł nad brzeg Sekwany 25 sierpnia w Elbeuf, Na szczęście dla Niemców dzień był pochmurny, co znacznie utrudniało działanie lotnictwa. Wnętrze Tygry- sa Strenga było kompletnie zdemolowane po ataku rakietowym myśliwców bombardujących w okolicy Vimoutiers, a on sam pokaleczony od odpry- sków szkła pancernego ze szczelin obserwacyjnych wieżyczki dowódcy. Streng wspominał: „Zawdzięczaliśmy swoje życie temu, że rakiety uderzyły pod płaskim kątem, zostawiły po sobie głębokie wgniecenia w 30-milime- trowym pancerzu dachu wieży". Most w Elbeuf był jednak zniszczony. Po dotarciu do Oissel, na przedmieściach Rouen, okazało się, że po pontono- wym moście mogą przejeżdżać tylko lżejsze pojazdy. Nieliczne Tygrysy 102. b a t a l i o n u , k t ó r e tu dotarły, musiały być wysadzone na miejscu, j e d e n z czoł- gów 1. kompanii zatonął w Sekwanie w czasie próby forsowania rzeki po dnie. 25 sierpnia batalion miał na stanie jeszcze sześć czołgów. Załoga Tygrysa 001 dotarła nad brzeg Sekwany 28 sierpnia w Rouen, gdzie ku wielkiej radości załogi zastała duży prom. Czołg wtoczył się powo- li na pokład i ruszył na drugą stronę. Obsługa promu właśnie rzuciła cumy na wschodnim brzegu rzeki, kiedy nagie przeprawiających się Niemców wypatrzyły krążące w górze alianckie myśliwce bombardujące i z rykiem silników runęły w dół, chłoszcząc pokład promu gradem kul. Chcąc jak naj- Tygrys 232 z. 2. kompanii, zniszczony w dniach 25-28 sierpnia 1944 roku w Rouen. www.kagero.pl szybciej zjechać na stały ląd, kierowca Tygrysa ruszył ostro do przodu, nie czekając na założenie cum. Czołg wspiął się przednią częścią na betonowy próg przystani, jednocześnie odpychając do brzegu nie przycumowany prom. Na chwilę zawisł nad tonią, wczepiony gąsienicami jak pazurami w brzeg, swoim ciężarem wciskając pod wodę kołyszący się pokład. Kiedy drugi koniec promu uniósł się z wody, zwiększając przechył, Tygrys 001 zsunął się z pokładu i runął do portowego basenu. Załoga wyskoczyła w ostatniej chwili. Oberscharfuhrer Fey i dowódca jego plutonu Untersturmfuhrer Barał otrzy- mali jeszcze jedną misję od tymczasowego dowódcy 102. batalionu. O świcie 31 sierpnia przeprawili się z powrotem przez Sekwanę z zadaniem wysadze- nia w powietrze porzuconych na zachodnim brzegu czołgów. Zachodni brzeg pełen był jeszcze niemieckich żołnierzy, wielu z nich rannych, których pod osłoną nocy wybijali Maquis. Obydwaj czołgiści nie musieli długo szukać. Nie- daleko przeprawy stały trzy w pełni sprawne Tygrysy. Baral i Fey szybko we- pchnęli do zamka każdego z dział ładunek wybuchowy, a do wnętrza wlali benzynę z kanistra. Opuszczone Tygrysy eksplodowały jeden po drugim. Koniec drogi. Jeden z Tygrysów 102. batalionu porzucony nad brzegiem Sekwany w Rouen, w dniach 25-28 sierpnia 1944 roku. 48 vvww.kagero.pl Kroniki Wojenne Ukrywający się w ruinach domów żołnierze meldowali, że parę ulic dalej stoi więcej czołgów. Kiedy czołgiści dotarli tam, okazało się, że francuscy bojownicy właśnie próbują uruchomić dwie Pantery, których wieże zdążyli już ozdobić niebiesko-biało-czerwonymi kokardami. Po burzliwej naradzie obaj Niemcy podkradli się na drugą stronę ulicy, po czym Baral otworzył ogień z pistoletu maszynowego, zmuszając Francuzów do schowania się. W tym czasie Will Fey z odległości kilkunastu metrów wystrzelił raz za ra- zem z dwóch panzerfaustów, niszcząc obie Pantery. Osłaniając swój odwrót kilkoma granatami ręcznymi, obaj pancerniacy ruszyli biegiem w stronę prze- prawy. Tam jednak nie mieli już na co czekać, wokół leżeli tylko ciężko ranni mający nadzieję, że zanim znajdą ich Francuzi, dotrą tu Amerykanie. Idąc w dół rzeki, za miastem Baral i Fey znaleźli lódż i przeprawili się z po- wrotem na wschodni brzeg. Ostatni Tygrys 102. batalionu czołgów ciężkich SS dotarł aż do Cenval w Belgii, niedaleko Brukseli. Tam, po wyczerpaniu paliwa, został unieszko- dliwiony (ładunek wybuchowy urwał lufę) i porzucony przez własną załogę. Żołnierze batalionu byli tylko niewielką częścią rozbitej i zdemoralizowanej klęską we Francji armii niemieckiej, która teraz wycofywała się w bezładzie przez Belgię. Ten okres w historii jednostki jest, być może nie bez powodu, przemilczany przez jej weteranów. W każdym razie żołnierzy rozproszone- go i pozbawionego dowództwa 102. batalionu, jak wielu im podobnych, oskarżono o plądrowanie i grabienie ludności cywilnej na trasie ich odwro- tu i wyciągnięto surowe konsekwencje dyscyplinarne. Do dnia dzisiejszego nie jest znany udział Oberscharfiihrera Feya - dowódcy Tygrysa 134 - w tej historii, niemniej jednak nie wrócił on już do swojego batalionu. Pod ko- niec wojny walczył w Berlinie jako dowódca jednostki niszczycieli czołgów. Duże kontrowersje budzi również jego Krzyż Rycerski, na który niewątpli- wie zasłużył swoimi osiągnięciami w Normandii, nie istnieje jednak żaden oficjalny dokument, który potwierdzałby przyznanie mu tego wysokiego odznaczenia. Być może niechlubne wydarzenia w Belgii miały związek ze wstrzymaniem nadania mu Krzyża Rycerskiego. W ciągu sześciu tygodni walk, od 10 lipca do 30 sierpnia, Tiger-Abteilung 102 zgłosił zniszczenie 227 alianckich czołgów, dwudziestu ośmiu dział prze- ciwpancernych i niezliczonej ilości transporterów opancerzonych i innych pojazdów przeciwnika. Za walki w Normandii Obersturmfiihrer Kalls został 23 sierpnia 1944 roku odznaczony Krzyżem Rycerskim. Wśród francuskich zbio- rów muzealnych, gromadzących wiele typów broni pancernej, porzuconej przez Niemców na polach bitewnych Normandii, znalazły się również dwa www.Lagero.pl 49 Pz.Kpfw. VI Tiger. Zbiegiem okoliczności oba służyły w 102. batalionie czoł- gów ciężkich SS. Jeden, należący niegdyś do 2. kompanii, jest obecnie wła- snością Musee des Blindes w Saumur. Drugi do dnia dzisiejszego stoi niemal w tym samym miejscu, gdzie ponad sześćdziesiąt lat temu porzuciła go jego załoga - przy drodze D979, na przedmieściach Vimoutiers. Natomiast na szczycie Wzgórza 112, obok pomnika upamiętniającego krwawą bitwę 43. Dywizji Piechoty z Wessex, stoi dumnie brytyjski Churchill. Na przedpolach Berlina Po kampanii w Normandii 102. batalion czołgów ciężkich SS wycofano do Seenelagerw Niemczech, by tam odtworzyć jego skład osobowy i wypo- sażyć w nowy sprzęt. Minęło jednak wiele miesięcy, zanim jednostce przy- wrócono sprawność bojową. We wrześniu 1944 roku batalion otrzymał no- wego dowódcę, Obersturmbannfiilmra Kurta Hartrampfa, który dowodził nim do końca wojny, oraz nowe oznaczenie - schwere SS-Panzer-Abteilung 502. Według nowej struktury batalion etatowo liczył tylko trzydzieści czołgów, a nie czterdzieści pięć jak poprzednio. Tymczasem w stronę III Rzeszy z obu stron zmierzały sojusznicze ar- mie. Jesienią alianci zachodni doszli do umocnień Linii Zygfryda na starej granicy niemieckiej i od połowy września 1944 roku toczyli krwawe walki o rozległy masyw leśny Hiirtenwald. Wydawało się, że po fiasku operacji powietrzno-desantowej Market-Garden na terenie Holandii, która miała za- kończyć wojnę jeszcze w 1944 roku, front zachodni ustabilizował się. Go- rzej było na Wschodzie. T a m letnia ofensywa Sowietów doprowadziła i c h w lipcu 1944 roku do granic Polski, a miesiąc później Rosjanie zdobywali już przyczółki na Wiśle, W tym czasie szkolący się w Seenelager 502. batalion czołgów ciężkich SS wciąż czekał na swoją nową broń, która swój debiut miała jeszcze w Nor- mandii - Pz.Kpfw. VI Sd K f z 181 Tiger II, zwany Tygrysem królewskim. Nowy Tygrys miał w założeniu kumulować zalety dwóch najlepszych niemieckich czołgów: Tygrysa I i Pantery. Miał podobnie jak Pantera (czy raczej podob- nie jak rosyjski T-34, który na Niemcach zrobił duże wrażenie) pochyły czo- łowy pancerz o grubości do 180 mm i potężną armatę K w K 43 L / 7 1 kalibru 88 mm o długości ponad 6,5 metra. Tygrys królewski miał jednak jedną podstawową wadę - był monstrualną, powolną, ważącą blisko 70 ton for- tecą na gąsienicach. Tymczasem długolufowe działa czołgowe dużego kali- bru przestały być domeną Panzerwaffe. Również Rosjanie, po wcześniej- 50 www.kagei-o.pl Kroniki Wojenne szych doświadczeniach z Tygrysami, popracowali nad swoimi czołgami, uzbrajając popularnego T-34 w armatę kalibru 85 mm i wprowadzając do służby czołgi ciężkie 1S-2 z długolufowymi armatami kalibru 122 mm, na widok których nawet załogom Tygrysów rzedły miny. Ten potężny czołg, o pochyłym pancerzu czołowym, dochodzącym miejscami do 130 mm, był zaskakująco lekki, ponad 20 ton lżejszy niż jego najbliższy odpowiednik, Tygrys królewski. Istotnym mankamentem IS-2 był niewielki zapas amunicji do działa (dwadzieścia osiem sztuk), jednak Rosjanie zwykle nadrabiali ten niedostatek samą ilością rzuconych do walki czołgów. Kiedy „bratni" 501. (były 101.) batalion czołgów ciężkich SS i jego Ty- grysy królewskie walczył w trakcie niemieckiej kontrofensywy w Ardenach, 502. wciąż czekał na nowe wyposażenie. Niemiecki przemysł zbrojeniowy, bombardowany za dnia przez Amerykanów, a nocą przez Brytyjczyków, miał coraz większe kłopoty z nadążaniem za potrzebami frontu. Pierwsze uzu- pełnienie, sześć Tygrysów II, jednostka dostała dopiero 27 grudnia 1944 roku, niemal pół roku po kampanii w Normandii. Nawet te parę maszyn 502. batalion musiał jednak oddać do 503. batalionu czołgów ciężkich SS. Dopiero w okresie od 14 lutego do 6 marca 1945 roku do batalionu trafiło w sumie trzydzieści jeden Tygrysów II. Zanim dotarły ostatnie czołgi, 502. batalion otrzymał rozkaz wymarszu w rejon Szczecina, by tam wesprzeć działania Grupy Armii „Środek". Batalion poniósł pierwszą bolesną stratę zanim jeszcze wszedł do wal- ki. W wypadku samochodowym zginął doświadczony dowódca 2. kompanii Obersturmfiihrer Hans Soretz. Do czasu przybycia jego następcy, Haupt- sturmfiihrera Kurta Neu, dowodzenie kompanią przejął jeden z dowódców plutonów, Untersturmfuhrer Schroif. Swój chrzest bojowy na Tygrysach królewskich 502. batalion przeszedł 22 marca 1945 roku w czasie nocnego ataku na sowiecki przyczółek na lewym brzegu Odry, niedaleko Sachsendorf, pomiędzy Kostrzynem i Frank- furtem. Stąd do Berlina było mniej niż 70 kilometrów! Około północy ko- lumna czołgów ruszyła krętymi, polnymi drogami w stronę rzeki. Rozciąga- jącą się przed nimi linię frontu znaczyły błyski wystrzałów i wybuchów, a po nocnym niebie przetaczał się grzmot ciężkiej artylerii, moździerzy, dział czołgowych i wszystkiego, co obie strony rzuciły tej nocy do walki. Ernst Streng z 2. kompanii relacjonował: „Około godziny pierwszej w nocy pierw- sza linia obrony została przełamana. Płaską nizinę przed nami rozświetlała czerwona łuna pożarów trawiących budynki i zniszczone czołgi. Nasza ko- lumna posuwała się powoli naprzód. Po naszej lewej właśnie eksplodował Pancerna pięść www.kagero.pl jaskrawym, niebieskawym płomieniem nieprzyjacielski czołg. Z ciemności ze świstem nadlatywały długie serie pocisków smugowych, które odbijając się od pancerzy rykoszetowały na boki i w niebo. Nasze czołgi dotarły do drugiej linii umocnień, podświetlonej od tyłu płonącymi gospodarstwami, czarne sylwetki domów odcinały się ostro na tle łuny pożarów. Skierowano nas na prawo, by zabezpieczyć zagrożoną flankę. Było kompletnie ciemno. Co chwilę wpadaliśmy na kratery po wybu- chach lub inne przeszkody terenowe. Tylko dzięki płomieniom z rur wyde- chowych sąsiednich czołgów orientowaliśmy się, kto i gdzie jest". I tu, na przyczółku pod Sachsendorf, po raz kolejny Rosjanie udowodnili, że są mi- strzami obrony każdego skrawka zdobytego terenu, na którym natychmiast okopywali się i ściągali masę broni przeciwpancernej w oczekiwaniu na nie- uchronny niemiecki kontratak. Przed świtem niemiecki atak załamał się, a w pierwszym świetle wstającego dnia Tygrysy 2. kompanii stoczyły poje- dynek ogniowy z sowieckimi bateriami przeciwpancernymi, z którego wy- szły mocno poturbowane. Tygrys Untersturmfuhrera Schaubingera został tra- fiony w wieżę i wycofał się z pola rażenia, chwilę później również Oberschatjiihrer Hellwig zameldował, że pocisk uszkodził działo w jego czołgu. W innym Tygrysie zemdlał ładowniczy, który nawdychał się gazów prochowych, jego załoga natychmiast ściągnęła do czołgu żołnierza piechoty, by go zastąpił przy zamku działa, jednak dalsza walka nie miała sensu. Pozycję przejęła 1. kompania, a 2. kompania wycofała swoje poturbowane czołgi w kierunku Seelow. Tego dnia zginęło aż trzech dowódców czołgów, kiedy wychyleni ze swoich wieżyczek próbowali zapanować nad wciąż wycofującą się piechotą. Stres i frustracja wśród weteranów 502. batalionu z powodu strat i nie- powodzeti tylko pogłębiła rozłam pomiędzy żołnierzami a Hartrampfem, nowym dowódcą batalionu. W czasie kolejnej sprzeczki dowódcę 3. kom- panii, Oberswrmfiihrera Schienhofena, który domagał się rozproszenia swo- ich czołgów z powodu nieustannego ostrzału ciężkiej artylerii, poniosły nerwy i wycelował do swojego dowódcy z pistoletu. Na szczęście dla Schien- hofena w tym momencie dyskusję przerwała salwa z sowieckich moździe- rzy, a on sam został ranny w głowę odłamkiem, co uchroniło go przed są- dem polowym. Z pewnością fatalnego wpływu na morale żołnierzy, jaki miałby ewentualny sąd nad popularnym dowódcą, obawiał się sam Har- trampf. Podobne kłopoty z dogadaniem się z dowódcami podległych mu czołgów miał nowy dowódca 2. kompanii Kurt Neu. Po południu 26 marca nadeszły nowe rozkazy dla 502. batalionu czoł- gów ciężkich SS. Tym razem Tygrysy miały wesprzeć nocny atak na odsiecz 52 www.kagero.pl Kroniki Wojenne Festung Kiistnn, czyli leżącego u zbiegu Odry i Warty Kostrzyna. Rosjanie dotarli do Kostrzyna już 31 stycznia 1945 roku i uchwycili przyczółki na Odrze na północ i południe od miasta, jednak stara pruska twierdza w znacz- nym stopniu krzyżowała plany ich poszerzenia. 25 marca Rosjanom udało się w końcu otoczyć twierdzę. D w a dni później Niemcy zorganizowali kontr- atak, który miał przywrócić połączenie z osaczonym garnizonem Kostrzyna. Natarcie batalionu miała rozpocząć o pierwszej w nocy, z rejonu Gor- gast, 1. kompania Obersturmfiihrera Aloisa Kallsa, za którą miała podążyć 2. kompania Hauptsturmjuhrcra Kurta Neu. W tym czasie 3. kompania miała nacierać kilometr dalej na prawej flance, wzdłuż głównej drogi Berlin - Kostrzyn. L e w ą flankę osłaniał batalion samobieżnych dział szturmowych. I tym razem niemieckie natarcie szybko utknęło na kolejnych pasach so- wieckiej obrony, do 2. kompanii dotarła wiadomość, że trzy Tygrysy idącej na szpicy 1. kompanii stoją z pozrywanymi gąsienicami na środku pola mi- nowego. Nie lepiej wiodło się 3. kompanii, której czołgi również wjechały na miny. O świcie pojawiły się sowieckie czołgi, które jednak szybko uległy Tygrysom. Wystrzały i trafienia następowały po sobie tak szybko, że nikt już nie zastanawiał się, kto trafił który czołg ani ile w sumie zniszczył. Zresztą, wówczas nie miało to już żadnego znaczenia. Resztę przedpołu- dnia, korzystając z wciąż zalegającej na polach gęstej mgły, załogi Tygrysów spędziły próbując wyholować się nawzajem na tyły, przy tej okazji kolejne czołgi wpadały na miny. Wieczorem 27 marca cały batalion dysponował jesz- cze tylko trzynastoma sprawnymi czołgami, tj. mniej niż normalnie miała na stanie jedna kompania. Dwa dni później Rosjanie zdobyli Kostrzyn. 3 kwietnia batalion został wycofany na zachód od Seelow, w rejon Dieders- dorf - Lietzen - coraz bliżej Berlina. Tymczasem Rosjanie szykowali się do ostatecznego szturmu na Berlin, Do połowy kwietnia zgromadzili w tym celu 2,5 miliona żołnierzy, 41 600 dział, 6250 czołgów i dział samobieżnych (czyli połowę swoich sił pancer- nych) oraz cztery armie lotnicze. Naprzeciwko nich stały niegdyś doborowe jednostki, których wyposażenie w ludzi i sprzęt nie sięgało teraz nawet połowy stanu etatowego, liczące się z każdym pociskiem do działa i z każ- dym litrem paliwa, oraz mieszanina naprędce utworzonych brygad, dywizji i grup bojowych, do których wcielano każdego, kto mógł jeszcze nosić broń od marynarzy nieistniejących już okrętów Kriegsmarine i lotników Luftwaf- fe bez samolotów do wyrostków i starców. W niemieckich okopach przewa- żał nastrój nieuchronnej klęski. W niektórych oddziałach morale było tak niskie, że dowódcy pozabierali żołnierzom białe chustki do nosa, by nie Pancerna pięść www.kagero.pi 53 mieli czym machać przy próbie dezercji. Również w 502. batalionie, niczym w koszarach, zaostrzono kontrole i inspekcje broni, wyposażenia, a nawet mundurów, żeby czymś zająć żołnierzy. Poczta polowa już nie działała, zresztą większość żołnierzy nie wiedziała nawet, gdzie znajdują się ich ro- dziny. Codziennie przecież oglądali długie kolumny uchodźców, które cią- gnęły drogami na zachód. O trzeciej rano czasu berlińskiego 16 kwietnia 1945 roku rozpoczęła się ostateczna sowiecka ofensywa na Berlin. 1. kompania 502. batalionu czołgów ciężkich SS pozostała w rejonie Dolgelin, na południe od miastecz- ka Seelow, natomiast 2. kompania, którą dołączono do Dywizji Grenadie- rów Pancernych „Kurmark", skierowano dalej na południe. Tam miała wspie- rać atak kadetów ze szkoły oficerskiej na zajętą przez Rosjan wioskę Schonfliels, leżącą parę kilometrów na północ od Frankfurtu nad Odrą. Wi- dok kolumny ciężkich czołgów sunących w stronę sowieckich pozycji z pew- nością podnosił na duchu żołnierzy Volkssturmu, którzy, skuleni z panzer- faustami w swoich dołkach strzeleckich, machali radośnie na widok czołgistów. Wioska Schonfliels została zajęta z marszu, jednak duża część jej obrońców uciekła, zasilając linie obronne po południowej stronie wsi. Tymczasem niemieckie dowództwo nakazało kontynuować atak w stronę od- ległego o półtora kilometra, wznoszącego się wysoko ponad okolicznymi pastwiskami nasypu kolejowego. Tu natarcie kadetów zaległo w krzyżowym ogniu broni maszynowej, co po części było wynikiem tego, że Neu, dowód- ca 2. kompanii, nie potrafił skoordynować ataku z piechotą. Prośba o wspar- cie artylerii nie przyniosła rezultatu - niemieckie baterie nie miały już czym strzelać. W końcu wściekły Untersturmfuhrer Kuhnke, osłaniany przez Tygry- sa Unterscharfiihrera Harlandera, wjechał swoim czołgiem pomiędzy okopy, miażdżąc i grzebiąc żywcem ich obrońców. Dzień później, w czasie odwro- tu z Schonflieli, miał miejsce przedziwny incydent - Tygrys Kuhnkego otwo- rzył ogień do... czołgu dowódcy 2. kompanii, Kurta Neu. Czy celowo, pozo- stanie to już na zawsze tajemnicą Untersmrmfiilmra Kuhnkego. W każdym razie winowajca został natychmiast odsunięty od działań bojowych, ale wkrótce potem, z powodu braku doświadczonych dowódców czołgów, przy- wrócono go do służby. Na koniec pierwszego dnia sowieckiej ofensywy nastroje wśród żołnierzy 502. batalionu były nie najgorsze. Wyglądało na to, że przynajmniej w ich sektorze sowieckie wojska zostały powstrzymane. Istotnie pierwsze natarcie żołnierzy 1. Frontu Białoruskiego na Wzgórza Seelow zakończyło się kata- strofą, z której marszałek Żuków musiał osobiście wytłumaczyć się przed 54 Stalinem. Niemcy zawczasu wycofali swoich żołnierzy z przedniego skraju linii obronnych, ratując ich przed sowiecką nawalą artyleryjską. Z kolei świa- tło reflektorów przeciwlotniczych, które miało oślepić Niemców, odbijało się od porannej mgły, zalegającej nad nadodrzańskimi rozlewiskami oraz kurzu i dymu wznieconych bombardowaniem, oślepiając atakujących i ułatwiając ce- lowanie obrońcom. W grząskim gruncie utknęły czołgi, a sowiecka piechota poniosła makabrycznie wysokie straty. Do wieczora Rosjanie nacierający na Wzgórza Seelow zajęli zaledwie 6 kilometrów terenu. Niemniej jednak na południu pancerne zagony marszałka Koniewa, do- wódcy 1. Frontu Ukraińskiego, posuwały się naprzód zgodnie z planem. Żuków, któremu Stalin zagroził, że wobec jego indolencji Berlin będzie zdo- bywa! od południa Koniew, rzucił przeciwko niemieckim pozycjom na Wzgó- rzach Seelow wszystkie swoje rezerwy i w ciągu kolejnych dwóch dni, kosz- tem 30 000 poległych, przełamał niemiecką obronę. Tymczasem 2. Front Białoruski Rokossowskiego przekroczył dolną Odrę i zaczął otaczać Berlin od północy. Wielkie kleszcze powoli zamykały się wokół stolicy III Rzeszy. Rosjanie spieszyli się, od zachodu do Berlina zbliżały się przecież wojska amerykańskie. 19 kwietnia 1. i 3. kompania walczyły w rejonie Lietzen - Marxdorf, w tym czasie 2. kompanię wycofano do Berkenbrtick leżącego na wschod- nich przedmieściach Fiirstenwalde, a w zasadzie już na dalekich przedmie- ściach Berlina. Walki przeniosły się teraz na teren rozległych lasów sosno- wych na wschód od stolicy Rzeszy. Głównym zadaniem Tygrysów stało się utrzymanie korytarza, którego osią był betonowy pas autostrady Reichs- strasse 1 na odcinku Frankfurt - Berlin. Tą drogą wycofywały się resztki niemieckiej 9. Armii i masy uchodźców. 20 kwietnia Tygrysy zajęły pozycję obronną na wzgórzu w pobliżu He- inersdorf, na północ od Reichsstiasse 1. Stąd, patrząc dalej w kierunku pół- nocnym, widok przypominał nieco ten zapamiętany z Normandii - nawet gołym okiem widać było sunące drogą przez Mtincheberg w stronę Berlina sowieckie zmotoryzowane kolumny i masy czołgów. Nikt do nich nie strzelał, nie próbował zatrzymywać. Parę pocisków wystrzelonych przez Tygrysy w tę stronę spowodowało więcej zamieszania niż strat w szeregach Rosjan, a po chwili na wzgórze pod Heinersdorf spadła artyleryjska nawała ogniowa, która trwała przeszło pół godziny. Rosjanom najwyraźniej nie brakowało amunicji. Dzięki morderczej, często całodobowej pracy polowych warsztatów, od 27 marca do 20 kwietnia batalion stracił bezpowrotnie tylko jeden czołg - 27 marca Tygrys 321 z 3. kompanii został unieruchomiony przez minę, a na- stępnie „dobity" przez sowiecką piechotę zdobycznym panzerfaustem. Nie- mniej jednak, kiedy podobnie jak w czasie odwrotu z Normandii zaczęło brakować amunicji i paliwa, w ciągu następnych czterech dni 502. batalion stracił aż 15 czołgów, z czego tylko dwa w walce! 22 kwietnia Tygrysy 2. kompanii wysiano do Arensdorfu, którego grupa grenadierów SS broniła zaciekle przed dużą formacją sowieckich czołgów. Kiedy Tygrys Strenga, osłaniany z lewej strony przez czołg Oberhubera, a z prawej Hellwiga, krusząc ściany, łamiąc płoty i taranując wszystko, co stanęło mu na przeszkodzie, wytoczył się spomiędzy zabudowań Arensdor- fu, Rosjanie byli wyraźnie zaskoczeni. W takich momentach Tygrysy królew- skie mogły pokazać, jak straszliwą bronią dysponują. Ich pociski wyrywały z podstaw wieże sowieckich T-34. w powietrzu, wypełnionym hukiem i bły- skiem eksplozji, wirowały kawałki gąsienic, urwane włazy i inne stalowe strzępy. Czasem mroczne wnętrze któregoś z Tygrysów rozświetlał upiorny błysk, kiedy o przedni pancerz rozbijał się przeciwpancerny pocisk, a siła jego uderzenia rzucała załogą o ściany. W końcu Rosjanie wycofali się. zosta- wiając na polu walki jedenaście płonących wraków. Teraz jednak, kiedy Rosjanie namierzyli swojego najgroźniejszego prze- ciwnika, na pozycje Tygrysów zaczęły spadać jedna po drugiej salwy cięż- kiej artylerii. Niemcy nie mogli już wycofać się - paliwa w zbiornikach czoł- gów zostało na niecały kilometr jazdy. Zapadał wieczór 22 kwietnia. Z okopów grenadierów nie dochodził już żaden dźwięk, jeden z piechurów, który podczołgał się do Tygrysa Strenga, zameldował, że z przodu zostali już tylko martwi i ciężko ranni. W końcu z ciemności dało się słyszeć zna- jomy okrzyk: Urra! - to sowiecka piechota ruszała do nocnego ataku na Arensdorf. Pomiędzy pierwszymi budynkami zahuczały wybuchy granatów ręcznych, przerywane krótkimi seriami z rosyjskich pepesz. Unterscharfuhrer Kuhlemann, którego Tygrys został znokautowany przez działo przeciwpan- cerne, porzucił czołg i wycofał się z resztą załogi. Pozostałe grupy otworzy- ły włazy i z pistoletami maszynowymi i granatami w rękach przygotowywa- ły się do walki wręcz. Ernst Streng wspominał: „Nasz radiooperator posyłał ze swojego MC krótkie serie w mrok nocy. Po naszej lewej i prawej zauwa- żyliśmy ruch, ale kiedy strzelaliśmy w tamtą stronę z pistoletów maszyno- wych, niewidoczny przeciwnik znikał w ciemnościach. Rosjanie wyminęli nasz czołg, nie atakując go. Powoli ich bojowe wrzaski ucichły za nami, w głębi wioski. Pełni podejrzeń, wychylając się z włazów, nasłuchiwaliśmy milknących w oddali okrzyków. Zapomnieli o nas? Siedzieliśmy tak bezrad- nie w ciemnościach". 56 www.kagero.pi Kroniki Wojenne W końcu do odciętych w Arensdorfie Tygrysów nadszedł rozkaz przebi- jania się na tyły. Niektóre załogi już nie odpowiadały na radiowe wezwania. Czołg Strenga wytoczył się z ogrodu na drogę, w rej samej chwili jego silnik zgasł. Ładowniczy ruszył na tyły, przedzierając się w ciemnościach przez teren zajęty już przez Rosjan, mając nikłą nadzieję na znalezienie gdzieś paliwa do unieruchomionego czołgu. Nikt w załodze Strenga nie wierzył w powodzenie tej misji, ale ku zdumieniu wszystkich, po dłuższej chwili ich ładowniczy, ciężko dysząc, wrócił z dwoma dwudziestolitrowymi kani- strami, z którymi do przodu przebił się sztabowym Kubelwagenem z do- wództwa batalionu Oberscharfiihrer Hans Rodinger. Pod osłoną nocy sprawne Tygrysy batalionu, osłaniając kolumnę Schwim- mwagenów, wycofały się do Wilmersdorfu, gdzie zostawiły wywiezionych na pancerzach rannych piechurów. Była trzecia nad ranem 23 kwietnia. W obliczu beznadziejnej sytuacji dowódca batalionu nakazał utworze- nie ze wszystkich pozostałych sprawnych czołgów grupy bojowej pod do- wództwem Obersturmflihrera Wilhelma Klusta i przebijanie się na południe, w stronę Storkow i Prieros, gdzie walczyła 9. Armia gen. Bussego. W Prie- ros Tygrysy zajęły pozycję obronną na moście nad rzeką Dahme. Kiedy w po- bliżu przez rzekę zaczęły przeprawiać się łodziami rosyjskie oddziały czoło- we, Tygrys Strenga wjechał na most i strzelając ponad balustradą pociskami odłamkowymi, zatopił kilka łodzi i zmusił Rosjan do odwrotu. Tymczasem sowieckie wojska, otoczywszy Berlin, zamknęły w wielkim ko- tle wokół miejscowości Halbe pozostające na południowym wschodzie zgrupo- wanie gen. Bussego. Wewnątrz pierścienia okrążenia znalazło się około 80 000 żołnierzy, w t y m 502. batalion czołgów ciężkich S S . Hitler, jakby przeczuwając, że jego dni są już policzone, słał do wszystkich niemieckich jednostek rozrzu- conych wokół Berlina rozpaczliwe rozkazy, by szły mu na odsiecz. Rozkaz doty- czył również 12. Armii gen. Wencka, która stała nad Łabą naprzeciwko wojsk amerykańskich, jednak otoczona 9. Armia Bussego przebijała się na zachód nie po to, żeby połączyć się z 12. Armią i spieszyć z pomocą Flihrerowi, ale aby dotrzeć do Łaby i poddać się Amerykanom. Okrążonym jednostkom rozkazano przepompować całe dostępne paliwo do pojazdów bojowych, m.in. trzydziestu jeden pozostałych czołgów, w tym czternastu Tygrysów 502. batalionu - które po raz ostatni miały odegrać rolę „pancernej pięści" - oraz ambulansów, a na- stępnie zniszczyć resztę pojazdów, Rosjanie, dla których plany otoczonej armii nie były trudne do odgad- nięcia, próbowali zatrzymać ją na linii autostrady Berlin - Drezno, jednak wiele grup, wykorzystując osłonę drzew i gęstego dymu z płonących w wie- Pancerna pięść www.kasero-pi lu miejscach lasów, przebijało się dalej na zachód. W ich stronę z zachodu ofiarnie ruszyła 12. Armia Wencka. Żołnierze Bussego, wśród których po każdym ostrzale i po każdej potyczce było coraz więcej rannych, musieli pokonać około 100 kilometrów poprzez teren zajęty przez Rosjan. Na każ- dej z piaszczystych leśnych dróg prowadzących na zachód Rosjanie napręd- ce budowali barykady ze zwalonych pni, które obsadzali działami przeciw- pancernymi. Właśnie na jednej z takich barykad, w nocy z 27 na 28 kwietnia, jeszcze przed przekroczeniem autostrady Berlin - Drezno, w ogniu sowiec- kich dział przeciwpancernych załamał się atak Tygrysów 502. batalionu. Spłonął m.in. czołg Untersturmfuhrera Kiihnke, chociaż jego załoga uratowa- ła się. Tygrys Unterscharfiihrera Miinstera, próbując zawrócić na wąskiej dro- dze, najechał tylem na transporter, miażdżąc jego przednią część, a kiedy od płomienia z rur wydechowych czołgu zajęło się paliwo, oba pojazdy stanęły w ogniu. T e j nocy zginął Unterscharfiihrer Harlander, którego czołg zniszczyła sowiecka piechota uzbrojona w zdobyczne panzerfausty. Jak się wkrótce okazało, część niemieckich oddziałów, walcząc o swoje życie, zignorowała rozkaz oddania paliwa czołgistom. W tej krytycznej sy- tuacji ze zdwojoną siłą odżyły stare waśnie i wzajemna niechęć Wehrmach- tu i Waffen-SS. Jeszcze nie raz żołnierze 502. batalionu czołgów ciężkich SS, których Tygrysy w trudnym terenie zużywały najwięcej paliwa, prośbą i groźbą wymuszali na przejeżdżających każdy bezcenny litr, by choć w czę- ści wypełnić przepastne, 800-litrowe zbiorniki swoich czołgów. Do więk- szości przemawiał jednak fakt, że bez ich „pancernej pięści" dalej na za- chód nie przejdzie nikt. Faktycznie w większości miejsc sowieckie barykady ulegały masie tysię- cy zdesperowanych żołnierzy. Wszędzie tam, gdzie pozwalały na to warun- ki terenowe, czołgi 502. batalionu rozwijały szyk do natarcia, niszcząc sta- nowiska dział lub nawet czołowe szarże sowieckich czołgów, które w ten sposób próbowały zatrzymać niemiecki pochód. Masywne pancerze Tygry- sów często służyły za osłonę przeskakujących na drugą stronę drogi piechu- rów przed siekącymi seriami z broni maszynowej i kulami snajperów. Czoł- gów było jednak coraz mniej, w ł. kompanii zostały już tylko trzy. Jeden z Tygrysów eksplodował po bezpośrednim trafieniu w wieżę pociskiem ar- tyleryjskim ciężkiego kalibru. Z kolei Oberscharfiihrer Hellwig wysadził swój czołg w pobliżu Neuhof z powodu braku paliwa. Po południu 28 kwietnia pozostałe czołgi 502. batalionu w bezpośred- nim pojedynku ogniowym sforsowały sowiecki pas obrony przeciwpancer- nej rozciągnięty wzdłuż drogi Trebbin - Luckenwalde. W jednej ze zdoby- 58 www.kagero.pl Kroniki Wojenne tych po drodze wiosek grenadierzy odkryli ocalałą z ostrzału 200-litrową beczkę z p a l i w e m . Tyle wystarczało na zaledwie 20 k i l o m e t r ó w j a z d y j e d n e - go Tygrysa, ale i tak to znalezisko było dla Niemców bezcenne. 30 kwietnia trzy czołgi batalionu nacierały na Hennickendorf, nad ra- nem 1 maja 1945 roku dwa z nich dotarły do pozycji 12. Armii Wencka pod Shdnefeld. na przedmieściach Beelitz. Były to ostatnie dwa czołgi z czter- nastu Tygrysów królewskich, które razem z 9. Armia, rozpoczęły marsz ku Łabie. Już po nawiązaniu kontaktu z przednimi oddziałami 12. Armii Tygrys Hauptscharfiihrera Ernsta Strenga został zniszczony w pobliżu Markendorfer Hufen strzałem z panzerfausta. Niedługo później Tygrys Obersturmjiihrera Wilhelma Klusta z 1. kompanii - ostatni czołg 502. batalionu czołgów cięż- kich SS - został porzucony w Elsholz z powodu braku paliwa. Następnego dnia wojska, które wyszły z okrążenia, poddały się Amery- kanom. 30 000 mogił na niemieckim cmentarzu wojskowym w Halbe to tylko część tych, którym się nie powiodło. Ilu jeszcze pochłonęły podberliń- skie lasy. nie wiadomo. Próbując zatrzymać pochód 9. Armii na Zachód, Rosjanie stracili 20 000 żołnierzy. Życie straciło również 10 000 uciekają- cych razem z armią niemieckich cywilów. Z okrążenia wydostało się około 25 000 żołnierzy i 5000 cywilów. W ciągu ostatnich dni walk, w trakcie przebijania się w stronę Łaby, Tygrysy królewskie 502. batalionu zniszczyły ponad siedemdziesiąt sowieckich czołgów. W szeregach 1027502. batalionu czołgów ciężkich SS służyło wielu asów PanzerwafTe, chociaż ustalenie choćby przybliżonej liczby ich zwycięstw jest często niemożliwe. Sami weterani przyznają, że w ostatnich tygodniach wojny, kiedy starcia z sowieckimi czołgami były na porządku dziennym, nikt już nie zawracał sobie głowy takimi statystykami. Uznaje się, że ponad 100 czołgów i dział samobieżnych zniszczył Paul Egger (który 28 kwietnia 1945 roku został odznaczony Krzyżem Rycerskim), jak również Walter Schro- if i Uscha Oberhaber. Niedaleko za nimi uplasował się Will Fey, któremu przy- pisuje się zniszczenie ponad osiemdziesięciu czołgów. W powojennej literaturze wielokrotnie poddawano w wątpliwość sku- teczność Tygrysów w walce. W krajach bloku wschodniego, w tym również w Polsce, była to wręcz oficjalna teza wpisująca się w ogólną tendencję do propagandowego „poprawiania" historii, jak więc było faktycznie? Nie ulega wątpliwości, że jako wysoce wyspecjalizowana broń do nisz- czenia czołgów przeciwnika, Tygrysy nie miały sobie równych na polach bitew II wojny światowej. Na każdy czołg tego typu zniszczony w walce, alianci tracili średnio dwanaście swoich. Nie należy jednak zapominać o dłu- Poncerna pięść www.kagero.pl 59 gim szeregu błędów, wad i niedoskonałości, które znacznie ograniczyły przy- datność Tygrysów na polu walki. Po pierwsze, ciężar i rozmiary Tygrysów były raczej efektem niemiec- kiej gigantomanii niż racjonalnego myślenia. W porównaniu ze znacznie lżejszymi T-34 czy Shermanami były one niesłychanie zawodne mechanicz- nie i - j a k pokazała to choćby historia Tiger-Kompanie Dywizji Das Reich, a następnie 1027502. batalionu czołgów ciężkich SS - Tygrysy spędziły znaczną część wojny... w warsztatach. Przeciążony system jezdny zawodził nawet w czasie dłuższych przemarszów, dlatego Tygrysy trzeba było dowo- zić koleją niemal na samo pole bitwyl Po drugie, z powodu swojego nadmiernego ciężaru Tygrysy często nie nadawały się do użycia w trudnym terenie lub w czasie wiosennych i jesien- nych roztopów, co najdobitniej ujawniło się w trakcie walk w Związku Ra- dzieckim. W Europie, gdzie rzeki trafiają się średnio co 100 kilometrów, prze- ważająca większość mostów nie miała odpowiedniej nośności. Tygrysy był w pewnym sensie luksusem, na który z czasem niemiecką armię po prostu nie było stać. Ich silniki pożerały olbrzymie ilości bezcennego paliwa, a same czołgi były bardzo drogie w produkcji i wymagały wielu godzin pracy wykwa- lifikowanych robotników. Co gorsza, nawet te stosunkowo nieliczne maszyny, które zdołano wyprodukować i dostarczyć na linię frontu, tracono często w bezmyślny sposób. Niemiecka armia była jedyną w Europie, która nie wpro- wadziła do użycia na szeroką skalę pojazdów opancerzonych wyposażonych w trały przeciwminowe, które tak bardzo przydałyby się Niemcom, choćby w bitwie na Łuku Kurskim. To zaskakujące, że tak podatnym na usterki czoł- gom Niemcy nie zapewnili również pojazdu ewakuacyjnego z prawdziwego zdarzenia. W efekcie. Tygrysy musiały najczęściej holować się nawzajem, co często doprowadzało do uszkodzenia układu jezdnego również czołgu ho- lującego, a czasem utraty o b u maszyn. W t e n sposób większość Tygrysów zo- stała porzucona lub wysadzona przez własne załogi, a nie zniszczona w walce. Wydaje się, że Niemcy nigdy nie zrozumieli przewagi ilości nad jako- ścią. Rosjanie czy alianci zachodni mogli sobie często pozwolić na to, by nie walczyć z Tygrysami. Wymijali je, otaczali, odcinając od zaopatrzenia, wystawiali na ataki lotnictwa i ciężkiej artylerii, a następnie wybijali jedne- go po drugim przy pomocy piechoty. Podobnie jak inna „cudowna broń" III Rzeszy - rakiety balistyczne czy odrzutowce - Tygrysy nigdy nie urosły do rangi czynnika decydującego o losach wojny. KONIEC www.kagero.pl Kroniki Wojenne Kalendarium 15 listopada 1942 roku - w Falfingbostel rozpoczyna się tworzenie 8. kompanii 2, Pułku Pancer- nego Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Das Reich". 29 stycznia 1943 roku - po zwycięstwie w Stalingradzie Rosjanie uderzają na Charków. 1-2 lutego 1943 roku - transport kolejowy z Tygrysami 8. kompanii dociera do Charkowa. 15-16 lutego 1943 roku - Charków wpada w ręce Rosjan. 19-20 lutego 1943 roku - oddziały Wehrmachtu i Waffen-SS. zgrupowane w powstałej niedawno Grupie Armii „Południe", przechodzą; do kontrnatarcia. 9 marca 1943 roku - pancerne pododdziały Dywizji „Das Reich" omijają. Charków z zamiarem dotarcia do głównej drogi na Biełgorod i odcięcia obrońców miasta. Natarcie prowadzą Tygrysy 8. kompanii. 15 marca 1943 roku - Niemcy ponownie zajmują Charków. 5 lipca 1943 roku - rozpoczyna się operacja „Cytadela", lepiej znana jako Bitwa na Łuku Kurskim. 30 lipca 1943 roku - Dywizja „Das Reich" i jej Tiger-Kompanie zatrzymuje sowieckie natarcie nad rzeką Mius. 22 sierpnia 1943 roku - Niemcy ostatecznie tracą Charków. 30 września 1943 roku - Dywizja ..Das Reich" wraz z Tygrysami 8. kompanii wycofuje się za Dniepr. 1 listopada 1943 roku - Hauptscharjutirer Soretz z 8. kompanii niszczy dwutysięczny pojazd pan- cerny wroga zaliczony na konto Dywizji „Das Reich" od początku 1943 roku. (9 listopada 1943 roku - w trakcie kontrataku wzmocnionego m.in. Tygrysami z 8. kompanii 2. Pułku Pancernego Dywizj* „Das Reich" i 13. kompanii 1. Pułku Pancernego Dywizji „leib- standarte", Niemcy odbijają Żytomierz. Grudzień 1943 roku - W walkach wokół Radomyśla sześć" Tygrysów 8. kompanii wspiera kontr- ataki niemieckich spadochroniarzy z 2. Dywizji Strzelców Spadochronowych, 3 marca 1944 roku - ostatnia bitwa Tygrysów 8. kompanii w obronie stacji kolejowej w Siemielincach. 21 kwietnia 1944 roku - 102. batalion czołgów ciężkich SS otrzymuje swoje pierwsze sześć Tygrysów. Rdzeń kadrowy batalionu tworzą weterani 8. kompanii. 21-29 kwietnia 1944 roku - 102. batalion kompletuje etatową iiczbę 45 czołgów. 6 czerwca 1944 roku - Alianci lądują w Normandii. 21 czerwca 1944 roku - skład kolejowy z czołgami batalionu dociera do Paryża, skąd Tygrysy ruszają o własnych siłach w stronę Normandii. ? lipca 1944 roku - zwiad czołgów 2. kompanii w stronę Evrecy i Wzgórza 112: pierwsza akcja bojowa 102. batalionu. 9 lipca 1944 roku - czołgi Tiger-Abteilung 102 po raz pierwszy włączają się do walk o strategicz- nie położone Wzgórze 112. 25 lipca 1944 roku - początek amerykańskiej operacji „Cobra". która ma na celu oskrzydlenie niemieckich sił we Francji północnej. 31 lipca 1944 roku - zagrożone okrążeniem Tygrysy 102. batalionu ostatecznie wycofują się z „krwawego" Wzgórza 112. 1-3 sierpnia (944 roku - batalion zajmuje pozycję na przedmieściach Vire, 60 kilometrów na południowy zachód od Caen. gdzie lokalnymi kontratakami uniemożliwia przełamanie fron- tu przez czołgi przeciwnika. 9 sierpnia 1944 roku - większość Tygrysów 2. kompanii wycofuje się z walk o Vire dalej na wschód, by bronić od północy niemiecki korytarz pomiędzy Thury-Harcourt i Falaise. 16-19 sierpnia 1944 roku - kulminacja walk o kocioł pod Falaise, w trakcie których zostaje rozbita większość sił niemieckich we Francji północnej. 25-30 sierpnia 1944 roku - batalion traci swoje ostatnie czołgi; większość zostaje porzucona z braku możliwości przeprawienia ich na wschodni brzeg Sekwany. 1 września 1944 roku - ostatni Tygrys 102. batalionu czołgów ciężkich SS dociera do Genval (niedaleko Brukseli), gdzie zostaje porzucony z braku paliwa. Wrzesień 1944 roku - batalion przechodzi gruntowna reorganizację; otrzymuje nowe oznacze- nie: 502. batalion czołgów ciężkich SS i czeka na nowe czołgi. Grudzień 1944 roku - Birwa o Ardeny. ostatnia niemiecka kontrofensywa na Zachodzie. 502. batalion nie jest gotowy, by wziąć w niej udział. 14 lutego-6 marca 1945 roku - do batalionu dociera w sumie 31 Tygrysów królewskich; jednost- kę natychmiast przerzuca się na front wschodni, w rejon Szczecina. 22 marca 1945 roku - nocny atak na sowiecki przyczółek na lewym brzegu Odry, niedaleko Sachsendorf; chrzest bojowy 502. batalionu na nowym typie czołgu. 27 marca 1945 roku - próba przebicia się do oblężonego memieckiego garnizonu w Kostrzynie. Atak Tygrysów 502. batalionu załamuje się na sowieckich polach minowych. 16 kwietnia 1945 roku - rozpoczyna się ostateczna sowiecka ofensywa na Berlin. 19-23 kwietnia 1945 roku - Tygrysy królewskie bronią autostrady Reichsstrasse 1 na odcinku Frank- furt - Berlin, którą na zachód wycofują się resztki niemieckiej 9. Armii i masy uchodźców. 24 kwietnia 1945 roku - niemiecka 9. Armia próbuje wyrwać się z kotła pod Halbe w kierunku Łaby. by poddać się Amerykanom: Tygrysy 502. batalionu torują drogę. 28 kwietnia 1945 roku - ostatnie czołgi 502. batalionu forsują sowiecki pas obrony przeciwpan- cernej, rozciągnięty wzdłuż drogi Trebbin - kuckenwalde. 1 maja 1945 roku - ostatnie dwa Tygrysy królewskie batalionu docierają do pozycji 12. Armii Wencka pod Shónefeld; do końca dnia oba zostają zniszczone. 2 maja 1945 roku - niemieckie wojska, którym udało się wyrwać z rosyjskiego okrążenia, w tym żołnierze 502. batalionu, poddają się Amerykanom. Bibliografia Barbier M.K., Kursk. The Greatest Tank Battte 1943, Osceola 2002. Beevor Antony, Berlin - Upadek 1945, Warszawa 2002. Fey Will, Armor Batties ofThe Waffen-SS i943-45, Mechanicsburg 2003. jentz Tom, Hilary Doyle, Tiger l Heavy Tank 1942-45, Botley 1993. Mattson Greogry Louis, SS-Dos Reich: The History ofthe Secand SS Dhision 1941-1945, Osceola 2002. Schneider Wolfgang, The „King Tiger", vol. II. Atglen 1990. Schneider Wolfgang, Tigers In Combat 11, Mechanicsburg 2005. Solarz Jacek. Tiger w akcji 1942-1943, Warszawa 2005. Tieke William. In The Firtstorm OfThe Last Years OfThe War, Winnipeg 1999. Wiibeck Christopher W„ Stedgehammers: Strengihs and Flaws of Tiger Tank Bottations in World War li, Bedford 2004. Historia w Internecie - polecamy: http:/Avww.histo rycy.pl http://softland.com.pi/aerojac/dane/index2.html http:/Avww.czolgiem.com http://www.gadek.art.pl/aviation http://wp39. netlook.pl http^/pibwl. republika, pi http;//www. 1939.pl http:/Avww.mauser98k. internetdsl.pl http;//model arstwo.pl Kroniki Wojenne 62 www.kagero.pl Bitwa o Stalingrad przeszła do historii jako punkt zwrotny wojny, w którym niezwyciężona do tej pory armia niemiecka poniosła totalną klęskę. Ta naj- większa militarna porażka Niemiec, stała się początkiem końca III Rzeszy. Książka opowiada o działaniach lotnictwa obu stron od letniej ofensywy We- hrmachtu, poprzez walki o panowanie w powietrzu nad Stalingradem, aż po załamanie się niemieckiego mostu powietrznego. Pojęcia Raider zaczęto używać w czasie 1 wojny światowe) dla określenia okrę- tów cesarskiej floty niemieckiej, dokonujących samotnych wypadów przeciwko brytyjskiej żegludze. Sama koncepcja była jednak stara jak historia wojen i w czasie II wojny światowej kontynuowały ją obie strony nie tylko na morzu. De Hawliand Mosquito z d o b y ł sławę jaka n a | l e p s z y myśliwiec nocny aliantów. Był on jednakże równie skuteczną i precyzyjną bronią używaną do przepro- wadzania dziennych rajdów daleko w gfąb okupowanej Europy. Jako dwusilni- kowy ciężki myśliwiec, Mosquito nie mógł mierzyć się za dnia z klasycznymi myśliwcami Luftwaffa. Operując na niewielkim pułapie, był również narażony na intensywny ogień z ziemi wszelkich możliwych kalibrów. Mimo to, mając do obrony Cylko szybkość i kunszt załóg, grasujące nad Europą Mosquito prowadziły brawurową kampanię dezorganizując obronę NI Rzeszy... ...do akcji włączyły się dwa silnie uzbrojone i opancerzone okręty liniowe HMS „Rodney" i HMS „King George V". Nie mogło być mowy o powtórzeniu dra- matu „Hooda". Wsparcia okrętom liniowym udzieliły dwa ciężkie krążowniki HMS JMorfolk" i HMS „Dorsetshire". Royal Navy zacisnęła wokół niemieckie- go korsarza stalową pętlę, z której miał się już nigdy nie wydostać. Los „Bismarcka" był przesądzony... Szlak bojowy 4. dywizjonu zawarty w zaledwie dziesięciu miesiącach 1918 roku, to kwintesencja działań myśliwców Wspólnoty Brytyjskiej na najważ- niejszym froncie Wielkiej Wojny. Jednostka, wyposażona w legendarne Camele, trafiła z Anglii na frontowe lotnisko Bruay, by z początkiem stycznia przystąpić do walki. Po rozpoczęciu niemieckiej ofensywy przeciwnikami 4. dywizjonu byli często piloci słynnego Cyrku Richthofena. PRENUMERATA [ Wydawnictwa z serii KRONIKI WOJENNE można zaprenumerować od I numeru 2, wpłacając kwotę 27,00 zł [6 tomików x 4,50 zł] na konto: i 44 1060 0 0 7 G 0000 3300 0031 2107; DW Kagero. L u b l i n , u l . M s ł g ie w s k a 7 - 9 z dopiskiem: Kroniki Wojenne B/S006 Prosimy o czytelne wypełnienie przekazu i podanie dokładnego adresu. ! Pz.Kpfw. VI „Tiger I" ze 102. batalionu czołgów ciężkich SS. Normandia, lato 1944 roku, Tygrys Królewski (Pz.Kpfw. VI Ausf. B| z 502. batalionu czołgów ciężkich SS. okolice Berlina, wiosna 1945 roku.