Piotr Borawski TATARZY W DAWNEJ RZECZYPOSPOLITEJ LUDOWA SPÓŁDZIELNIA WYDAWNICZA WARSZAWA 1986 1. PRZYBYSZE ZE ZŁOTEJ ORDY W kilku podlaskich wsiach przetrwały nieliczne już w naszym kraju skupiska ludności wyznającej islam. Są to jedynie ślady po osadnictwie tatarskim tak bujnie krzewiącym się niegdyś na ziemiach polsko-litewskich. Ludność tatarska, obecnie całkowicie spolonizowana, zachowała jednak religię przodków, resztki prastarych zwyczajów oraz świadomość swego pochodzenia. Z lekka orientalny charakter mają także osady polskich wyznawców islamu. Początki osadnictwa tatarskiego na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego są ledwo dostrzegalne w przekazach kronikarskich. Sięgają one pierwszej połowy XIV wieku. Pierwsza informacja stwierdzająca istnienie na Litwie osad tatarskich pochodzi z dzieła Łukasza Waddinga, który pracę swoją oparł na zapiskach roczników franciszkańskich. Wadding w kronice swojej pod 1324 rokiem zapisał: „Bracia nasi wyprawili się celem głoszenia nauki Chrystusa w kfai-ny litewskie, gdzie znaleźli cały naród pogrążony w błędach barbarzyńskich i oddany kultowi ognia, a między nimi Scytów, przybyszów z kraju jakiegoś chana, którzy w swoich modlitwach używają języka azjatyckiego". Scytowie spotkani przez franciszkańskich misjonarzy to bez wątpienia uchodźcy ze Złotej Ordy. Panujący tam w latach 1312—1342 chan Uzbek przeprowadzał islamizację państwa. Nasilający się nacisk na zwolenników starej religii doprowadził do oporu szerokich rzesz koczowniczego społeczeństwa Złotej Ordy. Wszelkie przejawy sprzeciwu okrutnie tłumiono. Odpowiedzią na ucisk i represje była masowa ucieczka całych rodów tatarskich na Ruś i Litwę. Tak więc owymi Scytami byli ludzie, którzy chcąc pozostać przy religii przodków (szamanizmie) musieli szukać schronienia u pogańskich Litwinów. Emigrację tę uważamy za najstarszy etap kolonizacji tatarskiej w Wielkim Księstwie Litewskim. U jej podłoża leżały prześladowania religijne w Złotej Ordzie. Sla- dy po osadnikach tatarskich z tego okresu przetrwały jedynie w nazwiskach niektórych rodów litewskich. Tatarska ludność muzułmańska pojawiła się na ziemiach litewskich dopiero za panowania wielkiego księcia Witolda pod koniec XIV stulecia, kiedy to islamizacja Złotej Ordy stała się faktem dokonanym. W XV i XVI wieku, w wyniku emigracji ukształtowało się w Wielkim Księstwie Litewskim osadnictwo tatarskie, które przetrwało w szczątkowej formie do chwili obecnej. Pierwsza obszerniejsza wzmianka o koloniach tatarskich pochodzi z opisu podróży rycerza burgundzkiego Gilberta de Lannoy, który w 1414 roku przejeżdżał przez Troki. Zanotował on w kronice podróży: „Także przebywa w rzeczonym mieście Trokach i zewnątrz w kilku wsiach bardzo wielka ilość Tatarów, którzy tam mieszkają pokoleniami, są zaś zwyczajni Saraceni, nie mają nic z wiary Jezusa Chrystusa, a mają język osobny, zwany tatarski". Godny jest podkreślenia fakt, że osadnicy tatarscy zostali nazwani przez podróżnika burgundzkiego Saracenami, czyli muzułmanami. Już na samym początku kolonizacji, Tatarzy korzystali z przywilejów gwarantujących im wolność wyznania oraz bezpieczeństwo osobiste. Otrzymali od książąt litewskich ziemie z obowiązkiem służby wojskowej w osobnych chorągwiach rodowo-plemiennych. Tatarskie rody możnowładcze przywędrowały na Litwę z własnymi oddziałami wojskowymi, które stały się zalążkiem tatarskich chorągwi w armiach Rzeczypospolitej. Podstawą osadnictwa tatarskiego była bez wątpienia odrębność prawna i organizacyjna. Tatarzy w swoim życiu wewnętrznym nie tylko dążyli do utrzymania odrębności, lecz również starali się nie dopuścić do ingerencji czynników obcych w sprawy rodowe. Jedynym autorytetem, do którego chętnie się odwoływali, był władca polsko-litewski, uważany przez nich za chana. Wielcy książęta litewscy bez zastrzeżeń akceptowali odrębność religijną, etniczną i organizacyjną tatarskiego osadnictwa. Osadnictwo tatarskie na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej w ciągu całego swojego istnienia było rozproszone i składało się z mniej lub bardziej silnych etnicznie enklaw. Ludność poszczególnych wsi i posiadłości tatarskich mimo znacznego rozproszenia nie była od siebie odseparowana, dlatego też mogło dojść do ukształto- wania się z pokrewnych pod względem językowym ludów turecko--tatarskich jedne-j narodowości - - Tatarów polsko-litewskich. Dialekty ich w ciągu XVI stulecia zostały zastąpione gwarą białorusko--polską. Czynnikami integrującymi były: wspólna religia, wspólny język oraz wspólne prawa i przywileje. Tatarzy zamieszkujący ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, mimo przyjęcia obcego języka, zachowali poczucie odrębności etnicznej. Przed asymilacją uchronił ich islam, który nadal wyznają. Dzięki islamowi w obyczajowości Tatarów polsko-litewskich zachowało się wiele zwyczajów i obrzędów bliskich innym ludom tureckim. Tatarzy nasi wyznają islam obrządku sunnickiego. Tkwią w nim jednak pewne zwyczaje zaczerpnięte zarówno z religii tureckich ludów koczowniczych, jak i z wierzeń miejscowej ludności chrześcijańskiej. Znaczne oddalenie od muzułmańskiego Wschodu oraz nieznajomość liturgicznego języka arabskiego spowodowały, że polscy muzułmanie znają zasady swego wyznania jedynie powierzchownie. Oczywiście główne pojęcia religijne nie odbiegają od podstawowych zasad islamu. Islam opiera się na pięciu filarach zwanych po arabsku arkan. Są to: szahada (wyznanie wiary), salat (modlitwa), zakat (jałmużna), saun (post) oraz hadżdż (pielgrzymka). Podstawą religii muzułmańskiej jest bezkompromisowy monoteizm zawarty w wyznaniu: La illaha illa-l-Lahu wa Muaammad rasul-1--Lahi (Nie ma Boga oprócz Allacha, a Muhammad jest wysłannikiem Allacha). Każdego prawowiernego muzułmanina obowiązuje pięciokrotne odmawianie codziennych modlitw. Nakaz ten nie był nigdy rygorystycznie przestrzegany przez tę grupę. Zazwyczaj ograniczano się do modłów piątkowych. Odbywają się one w meczetach lub domach prywatnych. W czasie tego nabożeństwa Tatarzy czytają chóralnie modlitwę zwaną zikr. Jest to swego rodzaju litania, w której wierni pozdrawiają proroków Starego i Nowego Testamentu oraz proroka Muhammada. Zgodnie z nakazami islamu, osoba przystępująca do modlitwy musi dokonać ablucji, czyli rytualnego obmycia ciała. Wszelkie zbiorowe modły odbywają się z reguły w meczecie. Wzywa na nie mu-ezzin, który pełni obowiązki pomocnika imama (duchownego). Wchodząc do meczetu wierni zostawiają przed progiem obuwie. Podczas modlitwy mężczyźni mają głowy nakryte czapkami lub kapeluszami. Muzułmańskie przepisy religijne wymagają ponadto, aby kobiety modliły się w meczecie w osobnym, dla nich tylko przeznaczo-njfm, miejscu zwanym babmcem. Koraniczny nakaz rozdawania jałmużny ubogim (zakat) zatracił u Tatarów polsko-litewskich swój pierwotny charakter. Przekształcił się w zwyczaj rozdzielania między uczestników modłów sadogi, składającej się z bułeczek lub słodyczy. Sadogę przed rozdaniem błogosławi się odmówieniem modlitw. W miesiącu ramadan wszyscy muzułmanie powinni powstrzymywać się od jedzenia, picia, palenia tytoniu i stosunków seksualnych od wschodu do zachodu słońca. Zakazu tego przestrzega się coraz rzadziej. W czasie ramadanu w meczetach odbywają się wieczorne modlitwy tarawichy. Do podstawowych obowiązków każdego muzułmanina należy pielgrzymka do Mekki i Medyny. Nakaz ten jest uzależniony od posiadania koniecznych środków na podróż. Z tego też powodu tylko nieliczni spośród Tatarów mogli sobie pozwolić na odbycie podróży do świętych miast islamu. Najstarszy opis pielgrzymki muzułmanów litewskich pochodzi z 1558 roku. Autor opisu stwierdza, że do odbycia podróży zachęciły go opowiadania innych Tatarów litewskich, którzy wcześniej odwiedzili sanktuarium w Mekce. W traktacie tym znajdujemy również informacje o spotkaniach autora z muzułmanami litewskimi w drodze do Mekki i Medyny. Większość Tatarów odbywała pielgrzymki do własnych miejsc świętych. Największą czcią otaczano grób świątobliwego Konteja, znajdujący się na cmentarzu w Łowczycach. Przypisywano mu cudowną moc uzdrawiania chorych i ułomnych. Przed II wojną światową do Łowczyc zjeżdżali Tatarzy z tak odległych miast, jak Białystok, Kleck, Wilno i Warszawa. Celem pielgrzymek był również niewielki cmentarz w Sieniawce koło Lachowicz. Cmentarz ten odwiedzali nie tylko Tatarzy, lecz również ludność chrześcijańska i żydowska. Wiejskie kobiety, aby zajść w ciążę, zawiązywały na krzakach jałowca rosnącego na cmentarzu czerwone wstążki. Najważniejszymi świętami religijnymi obchodzonymi przez Tatarów polsko-litewskich są: Ramazan Bajram, Kurban Bajram, Aszu-ra Bajram, Mewlud Bajram oraz Nowy Rok. Największym świętem muzułmańskim jest Święto Zakończenia Postu, zwane przez Tatarów Ramazan Bajram. Rozpoczyna się ono specjalną modlitwą trwającą od wschodu aż do południa pierwszego dnia miesiąca szawwal (według kalendarza muzułmańskiego) *. Wierni zobowiązani są przed modlitwą złożyć imamowi specjalny datek zwany zakat aZ-fitr. Po modłach wszyscy składają sobie życzenia i częstują się sadogą. Po powrocie do domu spożywają śniadanie, a następnie grupowo udają się na cmentarz. Na cmentarzu modlą się przy mogiłach za dusze krewnych i rozdają sadogę w postaci ciastek i słodyczy. Podczas trzech dni świątecznych Tatarzy ubrani w odświętne stroje składają wizyty krewnym i znajomym. Wieczorami urządzają przyjęcia i zabawy. Niezwykle interesujący zwyczaj wiąże się ze Świętem Ofiar przypadającym na dziesiąty dzień miesiąca dhul-hidżdża. Wśród naszych muzułmanów zwie się go Kurban Bajram. W pierwszym dniu święta po nabożeństwie Tatarzy składają na intencję dusz zmarłych ofiarę z wołu lub barana. Ubój zwierzęcia odbywa się publicznie przed meczetem w obecności imama, który odczytuje modlitwy. Mięso ofiarne jest dzielone między wszystkich wiernych. Jeden kawałek mięsa spożywany jest na intencję siedmiu dusz zmarłych. Obrządek ten, chociaż opiera się na nakazie religijnym, sięga cza- * Podstawą kalendarza muzułmańskiego jest rok księżycowy, który składa się z dwunastu miesięcy księżycowych. Każdy miesiąc posiada 29,5 doby, a zatem rok księżycowy obejmuje 354 dni. Różnica między muzułmańskim rokiem kalendarzowym a europejskim, opartym na roku słonecznym, wynosi przeciętnie 11 dni. 16 lipca 622 r., dzień wyjścia (hidżry) Mahometa z Mekki do Medyny, uznany został za początek ery muzułmańskiej. Początek roku muzułmańskiego wypada w różnych miesiącach kalendarza europejskiego. Kolejne nazwy miesięcy kalendarza muzułmańskiego po arabsku brzmią: 1. muharram, 2. safar, 3. rabi awwal, 4. rabi saui, 5. dżumaada-1-ula, 6. dźu-mada-1-achira, 7. radżab, 8. szaban, 9. ramadan, 10. szawwal, 11. zu-1-kada, 12. zu-1-hidżdża. 10 sów przedmuzułmańskich. Przypuszczalnie obyczaj muzułmański połączył się tu ze starym tureckim zwyczajem dzielenia mięsa między członków jednego rodu. Charakterystyczne jest dla muzułmanów polsko-litewskich zastrzeżenie, że właściciel zwierzęcia ofiarnego może zatrzymać dla siebie tylko jeden kawałek mięsa. Po zakończeniu modłów i rozdzieleniu mięsa Tatarzy udają się na cmentarz, gdzie odwiedzają mogiły zmarłych krewnych i znajomych. Zebrani przy grobie członkowie rodziny, w czasie odczytywania stosownych modlitw, dotykają prawą ręką mogiły. Symbolizuje to przywitanie zmarłego. Święto Kurhan Bajram trwa pełne cztery dni. Trzecim wielkim świętem naszych Tatarów jest Dzień Aszura zwany przez nich Aszurejnym Bajramem. Święto to obchodzone jest w rocznicę męczeńskiej śmierci Husejna syna kalifa Alego (dziesiątego dnia miesiąca muharramu). Z okazji tego święta Tatarki przygotowują kompot z kilku rodzajów owoców. Do tradycji święta należą również modły w meczecie i odwiedziny znajomych. Z innych świąt obchodzonych przez Tatarów należy wymienić Dzień Urodzin Mahometa (Mewlud Bajram) oraz Noc Wędrówki Proroka do nieba. Obrzędy u Tatarów związane są głównie z trzema najważniejszymi momentami życia ludzkiego: narodzinami, małżeństwem i śmiercią. Chociaż mają one charakter ogólnomuzułmański, to jednak można w nich znaleźć pewne elementy przedislamskie oraz lokalne naleciałości chrześcijańskie. Obrządek nadania nowo narodzonemu dziecku imienia nosi u Tatarów nazwę aza/n. Odbywa się on zazwyczaj w domu rodziców w godzinach popołudniowych. W uroczystości biorą udział: imam, dwóch świadków oraz zaproszeni goście. Wykąpanego i ubranego na biało noworodka układa się w poduszce na stole w taki sposób, aby jego główka była skierowana w stronę świętych miast islamu. Na stole znajdują się: Koran, płonąca świeca, chleb, sól i woda. Imam recytuje modlitwę nijet i wymawia imię, które ma zostać dziecku nadane. Następnie ujmuje noworodka za wskazujący palec u prawej ręki i siedem razy powtarza szahadę. Potem trzymając dziecko za prawe ucho palcami prawej ręki recytuje azan (wezwanie do modlitwy). Z kolei ujmuje lewą ręką lewe ucho i wymawia drugie wezwanie do modlitwy zwane karnet. Obrządek zakończony jest specjalną modlitwą okolicznościową. Zwyczaj obrzezania, zwany siunniet, został zupełnie zarzucony. Ceremonia zaślubin odbywa się najczęściej w domu rodziców panny młodej przy udziale imama, dwóch wekilów, czyli świadków, oraz zaproszonych gości. Przed ślubem narzeczony zaprasza do swego mieszkania imama oraz krewnych płci męskiej. Imam recytuje modlitwę, oprowadza młodego oraz gości trzy razy wokół mieszkania. Następnie wszyscy udają się do domu narzeczonej. Przed domem wita gości chlebem i solą krewna młodej. Jeszcze w okresie międzywojennym kobieta ta była niekiedy ubrana w kożuch wywrócony wełną na wierzch. Przy powitaniu pan młody, miejscowym zwyczajem, był obsypywany zbożem. Zwyczaj ten miał sprowadzić na młode małżeństwo bogactwo i szczęście. W pomieszczeniu, w którym ma się odbyć ceremonia zaślubin, ustawiony zostaje stół nakryty białym obrusem i mirtem. Na stole znajdują się dwie płonące świece, szklanka z wodą, chleb oraz sól. Za stołem zasiada imam w towarzystwie wekilów. Naprzeciw nich na baranim kożuchu stają młodzi. Narzeczeni zwróceni są twarzą w kierunku Mekki. Przed udzieleniem ślubu imam pyta narzeczonego, jaką sumę przeznacza na odszkodowanie dla żony w razie rozwodu. Po czym wpisuje podaną cyfrę w umowie małżeńskiej. Wygłosiwszy krótkie przemówienie do nowożeńców imam odmawia modlitwę. Następnie nakazuje zaharemić pannę młodą. Zwrot ten oznacza nakrycie twarzy welonem. Po kolejnej modlitwie imam zamienia obrączki i pierwszy składa małżeństwu życzenia. Ze składaniem życzeń wiążą się dwa przesądy. Aby nie sprowadzić na nowożeńców ubóstwa, nie należy podawać im gołej ręki, lecz owiniętą w chusteczkę. Natomiast przy składaniu życzeń pannie młodej trzeba koniecznie dotknąć jej welonu. Po zaślubinach, gdy nowożeńcy przechodzą do domu pana młodego, sąsiedzi czynią im symboliczne przeszkody. Kładą w poprzek drogi żerdzie lub belki. Młodzi muszą złożyć im niewielką opłatę lub podarować jakiś drobiazg. Podobne zwyczaje występują u tureckich narodów Azji Środkowej. Ślub u Tatarów kończy się ucztą weselną połączoną z zaba- 11 wą i tańcami. W czasie świąt i uroczystości religijnych na stole nie ma prawa pojawić się jakakolwiek potrawa z wieprzowego mięsa. Na święta przyrządzają Tatarzy własne tradycyjne potrawy: kołduny, bielusz, pierekaczewnik, cybulnik. Tradycyjny napój Tatarów syta, czyli woda zagęszczona syconym miodem, podawany był niegdyś podczas wszystkich uroczystości rodzinnych. Napój ten w naszych czasach wyszedł z użycia. Obecnie ceremonia zaślubin ulega coraz większemu uproszczeniu. Coraz częściej ogranicza się do samego obrządku udzielania ślubu oraz uczty weselnej, która już tylko w nieznacznym stopniu różni się od zabaw weselnych ludności miejscowej. Obrzędy pogrzebowe Tatarów noszą pewne ślady przedislamskiej religii koczowniczych ludów tureckich. W miarę upływu czasu pozostałości te stają się coraz mniej zauważalne. Natomiast nabierają znaczenia naleciałości lokalne, chrześcijańskie. Do umierającego muzułmanina przybywa na wezwanie krewnych duchowny, który przy łożu chorego odczytuje krótkie modlitwy imany. Zwyczaj ten zapewne został przyjęty od ludności chrześcijańskiej. Po śmierci układa się zmarłego na marach zwanych tabut. Na nich dokonuje się rytualnego obmycia zwłok, czyli^guślu. Jeżeli zmarłym jest mężczyzna, guślu dokonuje najbliższy krewny płci męskiej. Jeżeli nieboszczyk nie posiada wśród rodziny mężczyzn, zwłoki obmywa żona. Zmarłą kobietę myje jej matka, siostra, córka lub wynajęta kobieta. Guślu dokonuje się odmawiając odpowiednie modlitwy. Po umyciu, nos i uszy nieboszczyka zatyka się watą, a całe ciało zawija się w białe płótno zwane saiuan. Obok zmarłego kładzie się daławary, czyli papierowe zwoje, na których są wypisane teksty modlitewne. Zwyczaj wkładania tekstów religijnych do grobu razem z nieboszczykiem jest sprzeczny z islamem. Następnie zwłoki przykrywa się sukiennym całunem, najczęściej zielonego koloru. Po przygotowaniu zmarłego do pogrzebu przez całą noc, przy świetle świec, odczytywane są modlitwy. Każda rodzina stara się, aby modlących się było jak najwięcej. Przeważnie wynajmuje się biedniejszych współwyznawców. Modlą się jedynie mężczyźni. Odwiedzający krewni i znajomi składają przy zmarłym chusteczki z pieniędzmi dla opłacenia modlących się. Przed odwiezieniem zwłok na cmentarz następuje najważniejszy moment obrzędów pogrzebowych, modły za opuszczone przez zmarłego modlitwy i posty miesiąca ramadan. Po obu stronach mar zasiadają rzędem muzułmanie i odczytują fragmenty Koranu. W czasie tego obrządku modlący się przyjmują na siebie grzechy zmarłego. Zwyczaj ten nosi nazwę deur. W bogatych domach do deuru zasiada razem z ima-mem czternaście osób. W czasie obrzędu modlący się częstowani są sytą, czyli wodą z miodem. Modły kończy wspólne mycie rąk. Następnego dnia odbywa się pogrzeb. Zebrani krewni i znajomi odśpiewują modlitwy za duszę zmarłego — tzw. jasienie. Następnie imam odmawia modlitwę zwaną dua i pyta zebranych — czy przebaczają nieboszczykowi krzywdy i urazy? Chóralna .odpowiedź brzmi: „Niech Pan Bóg przebaczy". Imam odmawia modlitwę dże-nazie namaz i orszak pogrzebowy rusza w kierunku cmentarza. Na czele konduktu kroczy imam lub muezzin. Za nim jedzie wóz, na którym leży zmarły, zwrócony głową do przodu. Z przewożeniem zwłok na cmentarz związane są pewne przesądy. Idąc w orszaku pogrzebowym nie należy przebiegać drogi i patrzeć w okna. Imam zaś prowadząc kondukt nie może spoglądać za siebie. Złamanie tych zakazów mogłoby wywołać wzrost umieralności w osiedlu. Kobiety pozostające w domu nie mogą podczas pogrzebu wyglądać oknem, aby nie sprowadzić śmierci na kogoś z rodziny. Na cmentarzu, zwanym miziarem, nad otwartym grobem mężczyźni stają w trzech rzędach, zwróceni w kierunku południowym. Pod przewodem imama odśpiewują wersety z Koranu. Następnie czterech Tatarów opuszcza ciało na wąskich ręcznikach do grobu. Ręczniki te oddaje się na pamiątkę tym, co grzebali zmarłego. Po obłożeniu grobu deskami, czterej mężczyźni trzymając nad dołem rozpostarty całun odmawiają modlitwę zwaną tabarek-al-azi. Nieboszczyka należy ułożyć w grobie głową ku zachodowi, aby w dniu Sądu Ostatecznego powstawszy z grobu mógł skierować się prosto na wschód. Imam polewa grób wodą i nakazuje zebranym oddalić się na czterdzieści kroków od mogiły. Sam zaś pozostaje, modli się, udziela zmarłemu rad i wskazówek na drogę pośmiertną. Na zakończenie odczytuje modlitwę zwaną tałkyn. Zasypywa- n 1.1 14 nie mogiły zaczyna imam rzucając trzy garście ziemi. W czasie zasypywania grobu krewni zmarłego odśpiewują jasienie. Usypaną mogiłę okłada się kilkoma rzędami kamieni, których liczba powinna być nieparzysta. U głowy i nóg stawia się po jednym większym kamieniu. Tatarzy wierzą, że do zmarłego przybywają wysłannicy Allacha, aniołowie ciemności Munkir i Nekir. Dlatego też grób musi być .takiej głębokości, aby zmarły powitał ich w pozycji siedzącej. Nie jest to oryginalne wierzenie tatarskie, lecz zaczerpnięte ze zwyczajów Turków osmańskich. U Turków imam po zasypaniu zmarłego oddala się od mogiły na czterdzieści kroków i woła: „Przybliżcie się Munkir i Nekir, przybliżcie się. Oto jest prawdziwy wierny, pójdźcie, czeka on na was". Wracając do grobu mówi: ,,Boże wielki i chwalebny, prosimy Cię pokornie, uczyń ziemię lekką dla swego sługi i niech on znajdzie łaskę i miłosierdzie przy Tobie". Pogrzeb tatarski kończy rozdawanie sadogi przez rodzinę nieboszczyka. Wróciwszy do domu rodzina zmarłego odmawia modlitwę umur namaz. Krewnym i znajomym, którzy nie mogli wziąć udziału w pogrzebie, wysyła się słodkie ciasto. Podczas czterdziestodniowej żałoby wszystkie lustra i przedmioty błyszczące są szczelnie zasłonięte. Po żałobie zaprasza się krewnych i uczestników pogrzebu na stypę. W czasie stypy podawane są tradycyjne potrawy. Ponadto rozdawana jest sadoga w postaci bułeczek. Stypy pogrzebowe połączone z rozdawaniem chałwy (słodkiego ciasta) znane są wielu ludom tureckim: Kirgizom, Karaimom krymskim, Turkom osmańskim, a nawet Tatarom abakańskim, którzy nigdy nie wyznawali islamu. Czytając dawne, siedemnaste- i osiemnastowieczne zapisy testamentowe, dochodzimy do przekonania, że tatarskie zwyczaje pogrzebowe, mimo upływu czasu, nie zmieniły zasadniczo charakteru. Mniej istotnych zmian nie jesteśmy w stanie stwierdzić, ze względu na zbyt krótkie opisy obrzędów pogrzebowych w testamentach z epoki przedrozbiorowej. W zapisach tych wyznacza się prawie zawsze stałą liczbę modlitw zadusznych, które powinien odmawiać imam za duszę testatora. Co roku, w ściśle określonym terminie, odczytywano jeden raz cały Koran i czterdzieści jasienL W obyczajach i uroczystościach związanych z kultem zmarłego dostrzec można relikty obrzędów pogańskich. Kult zmarłych przejawia się u Tatarów polsko-litewskich w formie odwiedzin cmentarzy w okresie przypadających dorocznych świąt. Podczas pobytu na cmentarzach porządkuje się mogiły oraz odmawia modlitwy zaduszne. Każdy modli się przy grobie swego krewnego odczytując jasienie. Następnie obchodzi dokoła cmentarz mając mogiły po prawej stronie. Modły kończy rozdawanie sadogi w postaci placków lub bułeczek. Sadogę spożywają uczestnicy obrzędu na intencję dusz zmarłych. Wśród Tatarów do niedawna jeszcze istniał zwyczaj stawiania na grobach pożywienia dla zmarłych. Zwyczaj ten zwany był przez Tatarów przykładem. Odbywał się najczęściej w porze modłów za-dusznych. Przy mogile zbierali się krewni i znajomi zmarłego, porządkowali grób i odczytywali jasienie. Uporządkowaną mogiłę nakrywano białym płótnem i ustawiano na niej syte miodową z bułeczkami. Imam skrapiał mogiłę odrobiną syty. Następnie uczestnicy obrządku częstowali się napojem i bułeczkami. Można sądzić, że obrzęd ten sięga czasów przedislamskich. Wśród ludów tureckich wyznających niegdyś szamanizm istniał zwyczaj karmienia dusz zmarłych jadłem i napitkiem. Podobne obrzędy spotykamy również wśród ludności litewskiej i białoruskiej jeszcze pod koniec ubiegłego stulecia (dziady). Do ciekawostek obyczajowych należy dawno zapomniany zwyczaj zawieszania tatarskich chorągwi pułkowych w meczetach. Obyczaj ten rozpowszechnił się wśród Tatarów, zapewne pod wpływem polsko-litewskiego otoczenia. We wsi tatarskiej Juwkowce na Wołyniu jeszcze w drugiej połowie XIX wieku wisiała w meczecie stara chorągiew, pod którą tamtejsi muzułmanie pełnili w XVIII wieku służbę w nadwornej milicji książąt Jabłonowskich. W meczecie w Studziance przechowywany był sztandar VI pułku Straży Przedniej wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego dowodzonego przez pułkownika Jakuba Azulewicza. Sztandar ów według relacji naocznych świadków wykonany był z zielonego jedwabiu, na którym widniały dwa napisy — polski i arabski. W czasie pierwszej wojny światowej sztandar ten spłonął razem z meczetem. 15 1. Strona z księgi tatarskiej W okresie międzywojennym na strychu meczetu w Sorok Tatarach wśród różnych staroci leżało ułańskie drzewce sztandarowe, na którym pozostały jeszcze gwoździe ze strzępami materii. Według miejscowej relacji była to chorągiew pułku tatarskiego z czasów insurekcji kościuszkowskiej. Źródłem wiedzy religijnej Tatarów jest ich piśmiennictwo, zachowane w postaci rękopiśmiennych kitabów i chamaiłów. Kita-bami nazywają nasi muzułmanie, księgi religijne, które zawierają tłumaczenia poszczególnych rozdziałów Koranu, opowiadania z życia proroka Muhammada, objaśnienia obrzędów, legendy oraz opowieści umoralniające. Księgi te pisane są literami arabskimi, ale teksty są polskie lub białoruskie. Przekłady i objaśnienia Koranu na język białoruski miały miejsce w Wielkim Księstwie Litewskim już w końcu XVI wieku. Księgi te badał po raz pierwszy w połowie XIX wieku orientalista polski Antoni Muchliński. Kitaby przechowywane były najczęściej w meczetach, posiadali je również zamożniejsi ziemianie tatarscy. Kitaby tatarskie przepisywali ze starych egzemplarzy kopiści znający co najmniej pismo arabskie. Często prace te uzupełniali własnymi utworami lub znanymi legendami. Ostatnią stronę kitabu wieńczyło nazwisko kopisty oraz data ukończenia pracy. W XIX stuleciu kopiści najczęściej nie rozumieli przepisywanych tekstów orientalnych. W okresie bujnego rozwoju życia religijnego, zwłaszcza w czasie bajramów, zbierali się muzułmanie, aby wspólnie odczytywać stare legendy, opowiadania o życiu proroka Muhammada i opisy prastarych obrzędów religijnych. Zwyczaj zbiorowego słuchania ki-tabów bezpowrotnie zaginął. Podobno praktykowano go jeszcze do niedawna w Suchowoli na Białostocczyźnie. Wraz ze zgonem w 1960 roku właściciela dwóch starych kitabów, Adama Aleksan-drowicza, zaprzestano wspólnego słuchania ksiąg religijnych. Podstawowym źródłem wiedzy religijnej naszych muzułmanów były jednak nie stosunkowo rzadkie kitaby, lecz chamaiły, czyli modlitewniki. Przechowywano je w każdej rodzinie tatarskiej. W chamaiłach znajdowały się głównie zbiory modlitw w języku arabskim i tureckim oraz polskie i białoruskie objaśnienia obrzędów religijnych. W obszerniejszych chamaiłach, poza zbiorami modlitw, znajdowały się rozmaite formułki magiczne i zaklęcia stosowane przy leczeniu chorych, senniki, tablice astrologiczne i kalendarze. Modlitewniki tatarskie w znacznie większym stopniu niż kitaby wywarły wpływ na kształtowanie się światopoglądu religijnego muzułmanów. Praktycznie biorąc miał do nich dostęp każdy, kto tylko posiadał znajomość czytania pisma arabskiego. Chamaiły mogą stanowić bogate źródło wiedzy nie tylko dla etnografów i o-rientalistów, lecz również dla historyków. Tatarzy często bowiem na marginesach modlitewników zapisywali ważne wydarzenia, których byli świadkami. Jakiś nieznany Tatar litewski, biorący udział w powstaniu kościuszkowskim, zanotował na przykład, że w War- 2 — Tatarzy... l 18 szawie na szańcach Pragi zginęło wielu muzułmanów, samych tylko oficerów kilkudziesięciu. W nie tak odległych jeszcze czasach na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej złote półksiężyce licznych meczetów tatarskich nikogo nie dziwiły, były bowiem fragmentem lokalnej codzienności. Codzienności, której dominującą cechą była osobliwa mozaika narodowościowa i religijna. Tu, na wschodzie, żyli obok Polaków, Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, Żydów, Greków, Ormian i Niemców potomkowie tureckich Tatarów i Karaimów. Kościoły, cerkwie, synagogi i meczety, zbory ewangelickie i kienesy ka-raimskie nadawały kresom niepowtarzalny koloryt. • Pierwsze meczety na ziemiach polsko-litewskich zostały postawione według tradycji ustnej natychmiast po przybyciu Tatarów ze Złotej Ordy, to znaczy pod koniec XIV wieku. Wprawdzie nie mamy żadnych przekazów co do fundacji świątyń muzułmańskich w tym czasie, ale możemy z całą pewnością wiązać powstanie najstarszych meczetów z początkami osadnictwa tatarskiego. Pierwsza chronologicznie wzmianka o meczetach na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego pochodzi z szesnastowiecznego Traktatu o Tatarach polskich. Anonimowy autor tego dzieła podkreśla ich prostotę, a nawet ubóstwo. „Posiadamy tu ubożuchne i niskie meczety — pisze — pobudowane z drzewa na kształt meczetów będących po niektórych wsiach Rumelii, bez minaretów (wież) i ima-retów (przytułków), lecz za to w każdym większym mieście znajdują się meczety". Świątynie muzułmańskie na Litwie stawiali miejscowi cieśle, dlatego też były one typowym wytworem kresowego budownictwa drewnianego. Niektóre z nich przypominały swym wyglądem kresowe kościółki wiejskie lub prawosławne cerkwie. Natomiast meczety budowane przez żydowskich majstrów miały wiele cech wspólnych z okolicznymi synagogami. Doszukiwanie się wpływów bizantyńskich lub osmańskich na architekturę sakralną litewskich muzułmanów nie ma większego sensu, bowiem czerpała ona wzory z architektury miejscowej. Meczety litewskich Tatarów były na ogół niewielkie, niektóre zaś niemal miniaturowe. Jednak nawet najuboższe zdobiły minare- ciki zakończone półksiężycem. Najczęściej minarety te miały znaczenie jedynie symboliczne lub dekoracyjne, gdyż nikt z nich nie nawoływał wiernych na modlitwę. Wśród Tatarów zamieszkujących ziemie polsko-litewskie ukształtował się bowiem nieco inny zwyczaj wzywania muzułmanów do meczetu. „W niektórych miejscach — pisał anonimowy autor Traktatu -- dziwny w tym względzie jest zwyczaj, iż przed namazem (modlitwą) jeden z naszych obywateli obchodzi ulice, wzywając w głos na modlitwę do meczetów. Nigdzie podobnego zwyczaju nie widziałem i ile zasięgałem wiadomości, czy się nie praktykuje gdzie w głębi Azji taki sposób1 zwoływania do świątyń muzułmańskich, jednogłośnie mnie upew^ niono, że to sprzeciwia się praktyce samego Proroka, a przeto w krajach prawowiernych nie może mieć miejsca. Ja bym zaś sądził, że czyni się to w tych miejscach dlatego, żeby takim sposobem dzielniej zobowiązać wszystkich ku uczęszczaniu do świątyń lub dlatego, żeby nikt się nie opóźniał, a co może często i bardzo łatwo nastąpić w stronach niemuzułmańskich, zwłaszcza, że głos mu-ezzina nie może dosięgnąć dalszych odległości w miastach takich, gdzie jeden li tylko jest meczet, a mieszkańcy są rozrzuceni po rozmaitych dzielnicach". Skromne były również wnętrza litewskich meczetów. Najczęściej składały się one z dwóch części: męskiej i żeńskiej. Wydzielony przedział dla kobiet, tzw. babiniec, spotykamy jedynie w świątyniach Tatarów polsko-litewskich. W meczetach innych narodów muzułmańskich przedziałów takich nie ma. Pierwsza informacja o tym dziwnym zwyczaju pochodzi z niezastąpionego Traktatu o Tatarach polskich. Anonimowy autor tego dziełka pisał, że w połowie XVI stulecia: „Dla kobiet w niektórych tamecznych meczetach jest osobne miejsce w kształcie izby, oddzielone od mężczyzn, dokąd oni nie mają prawa wchodzić, aby nie naruszać prawa zakazującego modlić się razem z niewiastami". Izby żeńskie znajdowały się zazwyczaj w lewej części meczetu. Były one znacznie mniejsze niż przedziały męskie. Izby takie oddzielała od reszty świątyni cienka drewniana ściana, w której umieszczano na całej długości bardzo wąskie okno. Okno to zasłaniała biała, przejrzysta firanka. Każdy przedział miał osobne wejście. 19 20 Modły odprawiano w przedziale męskim. Na wprost wejścia do sali modlitewnej znajdował się zazwyczaj mihrab, czyli nisza w ścianie. Wskazywał on kierunek, w którym znajduje się Mekka. Mihrab miał zwykle plan półkolisty lub wieloboczny. Niekiedy wyróżniał się ciekawą ornamentyką. W czasie wspólnych modłów w meczecie przed mihrabem stawał mułła, zwrócony twarzą do świętego miasta. Na prawo od mihrabu znajdował się tzw. minbar, czyli rodzaj kilkustopniowej kazalnicy. Minbary w meczetach litewskich najczęściej wykonane były z drewna. Niektóre zdobił u góry drewniany daszek lub baldachim. Z minbaru mułła w czasie piątkowego nabożeństwa odczytywał chutbę, tzn. modlitwę, za panującego. Stąd też ogłaszane były rozporządzenia monarsze, a w epoce zaborów wezwania do walki z caratem. W wielu meczetach naprzeciwko mihrabu na samym szczycie ściany oddzielającej izbę żeńską od części męskiej umieszczano niewielką galeryjkę. Na niej to w czasie nabożeństwa muezzin recytował azan. Na Łukiszkach, będących niegdyś przedmieściem Wilna, wznosił się wśród drzew i kamieni nagrobnych tatarskiego cmentarza, .mały, drewniany meczet. Świątynia ta przez wieki była jedną z o-sobliwości tego pięknego miasta. Większość badaczy uważa, że meczet na Łukiszkach należał do najstarszych świątyń muzułmańskich na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wprawdzie nie zachowały się żadne przekazy źródłowe o jego wzniesieniu, to jednak trudno się nie zgodzić z tą hipotezą, biorąc pod uwagę, że obszar między Wilnem a Trokami był terenem intensywnej kolonizacji tatarskiej w czasach Witolda. Pierwsza chronologicznie wzmianka o świątyni muzułmańskiej na Łukiszkach pochodzi z Traktatu o Tatarach polskich (1558 r.). Wynika z niej, że w czasach Zygmunta Augusta meczet ten, chociaż zaliczał się do najważniejszych świątyń tatarskich Wielkiego Księstwa Litewskiego, był drewniany i niezbyt zamożny. W 1581 roku meczet ten zwiedził, nieznany z nazwiska mieszkaniec Rzeczypospolitej. Swoje wrażenia i obserwacje opisał w liście do humanisty i teologa niemieckiego Dawida Chytreusa. Tatarzy „o jedną milę od Wilna nad brzegiem rzeki Wilii mają kilka chałup i wioskę w miejscu najpowabniejszym położoną. Tutaj ja 12 lipca wraz z Ja- nem Gamratem ze Stralsundu, kupcem i obywatelem wileńskim, zaszedłszy, świątynię ich zwiedziłem. Nie masz w niej wcale żadnego wizerunku, ani jakiegoś bożka, ani złego ducha. Gołe tutaj ściany, podłoga jednak jest zasłana barwnymi kobiercami. Na nabożeństwo schodzą rsię zawsze w piątek, jak sądzą dlatego, aby zaznaczyć, że się różnią w wierze i od żydów, i od chrześcijan. Do świątyni nie godzi się nikomu wejść bez zrzucenia obuwia. Bicia w dzwony zupełnie nie uznają". Wnętrze meczetu łukiskiego narysował w 1781 roku Franciszek Smuglewicz. Artysta uchwycił moment modłów. Na wprost mi-hrabu, niewielkiej niszy wskazującej Mekkę, muzułmanie w dwóch rzędach modlą się pod kierunkiem swego mułły. W 1859 roku, a więc na kilka lat przed przebudową świątyni, A. Kirkor sporządził interesujący opis tego budynku. Kirkor opisał go następująco: „Maleńki, ubogi, drewniany meczet z takąż z wierzchu wokoło rzezaną galeryjką i wysmukłym minarecikiem, na którym połyska godło muzułmańskie. W pogodne dni piątkowe, zwłaszcza wśród świeżych poranków maja, idącym brzegiem fzeki słyszeć się daje dźwięczne wołanie, po nim wkrótce śpiew miły, rzewny i łagodny. Są to wezwania na modlitwę muezzina i namaz garstki wyznawców islamu". Z kolei profesor Jan Kłos opisał dawną konstrukcję meczetu łukiskiego następującymi słowami: „Duży kwadratowy budynek drewniany z podcieniem kolumnowym od frontu, przykryty wielkim i stromym dachem brogowym ze smukłym minarecikiem pośrodku. Niestety oryginalny ten wytwór połączenia kultu Mahometa z tradycjami polskiego budownictwa ustąpił miejsca w połowie XIX wieku nowemu budynkowi bez żadnego absolutnie wyrazu w typie rosyjskiego domu mieszkalnego". Tuż przed pierwszą wojną światową Tatarzy wileńscy postanowili wznieść nowy meczet. Miał on być zbudowany według projektu inżyniera Stefana Kryczyńskiego, twórcy świątyni muzułmańskiej w Petersburgu. Jednak pieniądze przeznaczone na ten cel zginęły w czasie wojny. Później już nie wracano do projektu budowy dużego murowanego meczetu. Dziewiętnastowieczna świątynia muzułmańska na Łukiszkach przetrwała do lat pięćdziesiątych naszego stulecia. •21 22 Powstanie Sorok Tatarów nad Waką należy wiązać z kolonizacją tatarską z czasów wielkiego księcia Witolda. Kamienne nagrobki licznych muzułmańskich cmentarzy świadczą o tatarskim pochodzeniu tej osady. Według miejscowej legendy tu właśnie miał powstać pierwszy meczet muzułmański na ziemiach litewskich. Brak odpowiednich źródeł nie pozwala jednak na odtworzenie dziejów tej niezwykle interesującej okolicy szlacheckiej. W krajobrazie wsi dominowały, rozłożone na malowniczych wzgórzach, stare, opuszczone cmentarze muzułmańskie. Dlatego też często Sorok Tatary nazywano „wsią cmentarzy". Poza cmentarzami rzucał się w oczy niewielki, drewniany meczet. Kwadratowy korpus świątyni nakrywał brogowy dach, którego maleńki minarecik zdobił złoty półksiężyc. Z założeniem Sorok Tatarów wiąże się ciekawa legenda litewska. W dawnych czasach, gdy wielki książę Witold nadawał swym tatarskim wojownikom rozlegle, lecz nie zamieszkane włości jeden z Tatarów, aby zaludnić nowo otrzymane dobra ziemskie, pojął jednocześnie cztery żony, z których miał czterdziestu synów. Bracia ci, gdy doszli do lat męskich, założyli wieś, nazwaną po białorusku Sorok Tatary (Czterdziestu Tatarów). Inną wersję o założeniu tej wsi zanotował w 1844 roku polski historyk, Jan Jaroszewicz. Sorok Tatary, według mieszkańców osady, miało założyć czterech rotmistrzów tatarskich: Soból, Bajrasz, Tygusz i Łaszkuć. Podanie to ma charakter legendy genealogicznej, nawiązującej do nazwisk rodzin zamieszkujących w XIX stuleciu Sorok Tatary: Sobolewskich, Bajraszewskich i Tokoszów. Wieś Sorok Tatary leżąca na południe od Wilna istnieje dotychczas. Mieszkają w niej nieliczni już muzułmanie. Przetrwał i stary meczet, w którym ostatni na Litwie wyznawcy islamu wznoszą modły do swego Boga. Litewski historyk J. Jurginis twierdzi, że najprawdopodobniej nazwa wsi powstała nie dlatego, że mieszkańcy tej osady byli kiedyś braćmi, lecz ze względu na ich powinności wojskowe. Tatarzy zamieszkujący niegdyś wieś wystawiali czterdziestoosobowy oddział jazdy, strzegący dostępu do Wilna. W dawnym powiecie oszmiańskim między Mysą a Bienicą, wśród zielonych wzgórz, leżała tatarska wieś Dowbuciszki. Zamieszkiwało ją od wieków wiele starych rodów tatarskich. Jeszcze w pierwszej połowie XIX stulecia było tu sporo dużych majątków należących do muzułmańskich ziemian. Nie brakowało również drobnej szlachty tatarskiej, nie ona jednak nadawała charakter tej okolicy. Osobliwością Dowbuciszek był meczet stojący na samym środku muzułmańskiego cmentarza. Świątynia ta spośród innych litewskich meczetów wyróżniała się oryginalną architekturą. Stąd też wielu autorów doszukiwało się, zresztą bezpodstawnie, wpływu stylu bizantyńskiego na wygląd tej budowli. Meczet nakryty był czerwoną kopułą zakończoną blaszanym półksiążycem. Budynek otoczono krytą galeryjką wspartą na białych, kręconych kolumienkach. Tuż przy świątyni stał, spory jak na warunki litewskie, minaret, z którego muezzin wzywał wiernych na piątkową modlitwę. Na prawo od meczetu stał drewniany dworek zamieszkany przez mułłę. W końcu lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku dom ten spłonął razem z cennymi księgami metrykalnymi. Utrudnia to w znacznym stopniu odtworzenie dziejów meczetu i samej miejscowości. Na podstawie zachowanych nagrobków z pobliskiego cmentarza sądzi się, że świątynia w Dowbuciszkach powstała co najmniej w XVIII stuleciu. W czasie pierwszej wojny światowej meczet ten ocalał dzięki rosyjskiemu generałowi Sulejmanowi Mechmandarowi, który jako muzułmanin, zakazał swym podwładnym dewastowania tego sanktuarium. W 1928 roku świątynia w Dowbuciszkach została umieszczona w ewidencji najważniejszych zabytków województwa wileńskiego. Pod koniec XIX wieku w pobliżu niewielkiego miasteczka lwia w dawnym powiecie oszmiańskim gmina muzułmańska wybudowała skromny meczet. Tatarzy mieszkający w miasteczku i okolicach według miejscowej tradycji wywodzili się ze starych rodów, które przybyły do Wielkiego Księstwa Litewskiego jeszcze w czasach witoldowych. Mimo tak świetnych tradycji muzułmanie tamtejsi klepali przysłowiową biedę. Na skromne utrzymanie zarabiali trudniąc się ogrodnictwem lub garbarstwem. Ubóstwo iwiej-skiej gminy rzutowało na wygląd meczetu i cmentarza. Już na pierwszy rzut oka widać było różnicę między tamtejszą świątynią, 23 24 a meczetem ziemiańskich Dowbuciszek. Meczet iwiejski, stojący w cieniu wiekowych sosen, był niewielką, drewnianą budowlą o korpusie kwadratowym. Świątynię nakrywał stromy, brogowy dach zakończony smukłym minarecikiem z galeryjką. Na samym szczycie lśnił złoty półksiężyc. Wnętrze skromne, bez ozdób, nie wyróżniało się niczym szczególnym wśród litewskich meczetów. Meczet w Niekraszuńcach koło Lidy należał do najstarszych świątyń muzułmańskich w Rzeczypospolitej. Według miejscowej tradycji powstał jeszcze w czasach wielkiego księcia Witolda. W ciągu wielowiekowej egzystencji był wielokrotnie przebudowywany i odbudowywany. Po raz pierwszy akta wspominają o jego przebudowie pod rokiem 1832. Po kilkudziesięciu latach, w czasie pierwszej wojny światowej, świątynię doszczętnie spaliły wojska niemieckie. Meczet w Niekraszuńcach odbudowano dopiero w niepodległej Polsce w 1926 roku. Prostokątna bryła świątyni do złu- dzenia przypominała kresowe kościółki wiejskie. Odróżniał go jedynie półksiężyc -umieszczony na niewielkim minareciku. Warto wspomnieć, że w 1836 roku meczet w Niekraszuńcach odwiedził pewien uczony mułła krymski, który był podejmowany we dworze dziejopisa Wielkiego Księstwa Litewskiego, Teodora Nar-butta. Mułła ów leczył okoliczną ludność tatarską w czasie pobytu w tamtych stronach. Tradycja muzułmańska uczyniła go bohaterem wielu legend, w których niejednokrotnie występował jako potężny czarnoksiężnik. Na wschodnich ziemiach dawnej Rzeczypospolitej kilkadziesiąt meczetów tatarskich wrosło w kresowy krajobraz. Drewniane świątynie muzułmańskie, opiewane przez klasyków naszej literatury, były niemal tak charakterystyczne dla tych ziem, jak przydrożne wierzby dla Mazowsza. Jeszcze w okresie międzywojennym na obszarze całej Polski znajdowało się 17 meczetów. 25 26 We wschodniej części województwa białostockiego znajdują się dwa zabytkowe meczety tatarskie. Zapewne pamiętają one schyłek panowania Jana Sobieskiego. Są to ostatnie świątynie muzułmańskie na ziemiach polskich, dlatego też poświęcimy im nieco więcej uwagi. Zacznijmy od meczetu w niewielkiej wsi Kruszyniany nie opodal Krynek. Wieś tę otrzymał w nadaniu od króla Jana III rotmistrz tatarski Samuel Murza Krzeczowski. On też według miejscowej tradycji był fundatorem tej świątyni. Trudno jest definitywnie określić czas wystawienia meczetu, chociażby z tego względu, że ostatni właściciele majątku w Kruszynianach zniszczyli wszystkie dokumenty rodowe Krzeczowskich. Nie wiemy też, czy świątynia była kiedykolwiek przebudowywana. W każdym razie meczet w Kruszynianach w obecnym kształcie stał już w 1840 roku. Świątynia ukryta w kępie wiekowych drzew latem z daleka jest prawie niewidoczna. Jedynie półksiężyce błyszczące w słońcu zwracają uwagę przejeżdżających przez środek wsi. Meczet wznosi się we wschodniej części osady. Tak jak większość kresowych świątyń różnych wyznań, jest drewniany. Posiada dwie narożne wieżyczki na przedzie oraz trzecią mniejszą z tyłu. Wszystkie trzy nakrywają ośmiokątne hełmy, ozdobione blaszanymi półksiężycami. Wnętrze meczetu kruszyniańskiego nie różni się wiele od innych kresowych świątyń muzułmańskich. Posiada salę modlitewną oddzieloną cienką ścianą od izby żeńskiej. Do obu pomieszczeń prowadzą osobne wejścia z przedsionka. Tak jak i w innych budowlach sakralnych tego typu mihrab umieszczony jest na wschodniej ścianie. Obok stoi drewniany minbar. Naprzeciwko, nad izbą żeńską, umieszczona jest niewielka galeryjka. Podłogę przykrywa zielone sukno, które imituje drogie dywany. Na wszystkich ścianach wiszą barwnie wymalowane i oprawione w ramki cytaty z Koranu, tzw. muhiry. Najcenniejsze pochodzą z drugiej połowy XVIII wieku. Większość jednak powstała już w obecnym stuleciu. Muhiry spotykamy także w domach prywatnych, gdzie zastępują ludności tatarskiej obrazy religijne. Drewniany meczet w Bohonikach pod Sokółką ma odmienny wygląd. Świątynia ta, przebudowana w połowie XIX stulecia, jest niewielkim kwadratowym budynkiem, nakrytym brogowym dachem zakończonym niewielkim minarecikiem, na którego szczycie widnieje blaszany półksiężyc. Wnętrze meczetu jest bardzo skromne. Istnieje tu, tak jak i w innych świątyniach polskich wyznawców islamu, osobne pomieszczenie dla kobiet, oddzielone od głównej sali modlitewnej cienką ścianą z wąskim otworem na całej jej długości. Obie sale: męska i żeńska mają również osobne wejścia ze wspólnego przedsionka. Główną częścią świątyni jest skromny, drewniany mihrab. Na prawo stoi również drewniany mimbar. Jest on jedynym sprzętem w meczecie, który nosi pewne ślady artystycznej roboty jakiegoś nieznanego rzemieślnika. Ściany meczetu obwieszone są, mało ciekawymi pod względem artystycznym, muhirami. Opis meczetu w Bohonikach warto jest uzupełnić ciekawymi spostrzeżeniami poczynionymi w latach dwudziestych przez księdza N. Cieszyńskiego. „Do tych Tatarów dotarłem na głuchą wieś — pisze ksiądz Cieszyński — do Bohonik pod Sokółką, do mułły Ismai-la Muchy. Zwykła, acz dostatniejsza chata chłopska, izba nie bardzo schludna i nie mająca tak miłego wyglądu jak chrześcijańskie, nic charakterystycznego, tylko obraz na ścianie wyobrażający Mekkę, bo jakichś innych obrazów religijnych nie znają. Sam mułła, chłop w kurcie, uprzejmy, blondyn płowooki, udzielał mi flegma-tycznie objaśnień. Parafia jego sięga aż po Białystok i Grodno, lecz liczy tylko 400 dusz. Gdy chodzi o »chrzty«, jak się wyraża, musi dojeżdżać, lecz właściwego zabiegu dokonywa lekarz lub Żydek. Zaś z pogrzebem milami przyjeżdżają, by złożyć zwłoki na tutejszym cmentarzu, dokąd też pospieszyliśmy. Zauważyłem tu nagrobki w kształcie obelisku, na niektórych widniały napisy rosyjskie. Meczet miejscowy, gromadzący tylko garstkę wiernych, bo wszystkich we wsi jest 40, drewniany, zewnątrz przypominający pagodę chińską, wewnątrz przeraźliwą pustką swoją i zaniedbaniem przedstawiał obraz nędzy i ubóstwa". W 1939 roku meczet w Bohonikach zdewastowały stacjonujące tam oddziały nieprzyjacielskie. Po wojnie świątynię tą razem z meczetem w Kruszynianach wpisano na listę zabytków kultury narodowej. W ciągu ostatnich trzydziestu lat oba obiekty kilkakrot- 27 nie remontowano na koszt państwa. W obecnych czasach te dwie ostatnie już na naszych ziemiach świątynie muzułmańskie zostały otoczone należytą opieką. Jeszcze teraz stanowią one ważne ośrodki życia religijnego polskich wyznawców islamu. Podczas bajramów przyjeżdżają na modły do obu meczetów muzułmanie z całej Polski. 28 „Malownicze i melancholijne są cmentarze tatarskie — pisał w okresie międzywojennym badacz dziejów tej grupy etnicznej Stanisław Kryczyński. — Znajdują się one przy meczetach i na osobnych miejscach, zwykle na wysokich wzgórzach. Wiosną i latem panoszy się na nich bujna zieleń brzóz, klonów, sosen, leszczyny i innych drzew i krzewów, trawy i zioła zarastają sterczące z ziemi omszałe głazy z arabskimi napisami. Przy meczetach pola cmentarne są zwykle okopane i otoczone płotem. Te jednak, które znajdują się osobno a nie są dzisiaj używane, najczęściej nie posiadają żadnych ogrodzeń". W okresie międzywojennym na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej znajdowało się 68 cmentarzy muzułmańskich, w tym blisko połowa od dawna opuszczonych. Trzeba zdawać sobie sprawę, że po znacznej części mogilników tatarskich istniejących niegdyś w Wielkim Księstwie Litewskim nie pozostało nawet śladu. Wraz z wyludnieniem wielu sadyb tatarskich zapomniano o wielu mniejszych cmentarzach muzułmańskich. Do dewastacji niektórych mi-ziarów przyczyniła się miejscowa ludność chrześcijańska, która obiekty te traktowała jako źródło doskonałego budulca. W ten sposób zginęło bezpowrotnie wiele ciekawych nagrobków tatarskich. 0 niektórych cmentarzach muzułmańskich wspominają jedynie lokalne legendy. Szereg starych mogilników zdewastowali w czasie pierwszej wojny światowej żołnierze niemieccy, urządzając na wzgórzach cmentarnych stanowiska bojowe. Nagrobne płyty służyły im niejednokrotnie do budowy umocnień. Muzułmanie polsko-litewscy cmentarze swoje określają najczęściej dwoma terminami pochodzenia arabskiego. Pierwszy, starszy 1 chyba bardziej rozpowszechniony, to zireć. Drugi termin, miziar, używany jest przeważnie przez ludność tatarską na Podlasiu. Przy- puszcza się, że nazwa ta przedostała się do słownictwa podlaskich Tatarów „za pośrednictwem reemigrantów z Turcji". Teoria ta jest dosyć prawdopodobna, bowiem ludność tatarska na Podlasiu wywodzi się w znacznym stopniu od żołnierzy chorągwi lipkow-skich, które w 1672 roku przeszły na stronę turecką, a później wróciły do Rzeczypospolitej. Jak już wyżej wspomnieliśmy, cmentarze tatarskie zakładano zazwyczaj na wzniesieniach lub niewielkich wzgórkach. Otaczają je kamienne, niewysokie mury, nad którymi rysują się zielone kępy drzew. W letnim słońcu miziary tatarskie na tle otaczających je łanów dojrzewającego zboża wyglądają niezwykle malowniczo. Niczym nie przypominają ziejących pustką cmentarzy muzułmańskiego Wschodu. Według Stanisława Kryczyńskiego układ grobów na miziarach tatarskich wzorowany jest na „rytualnym szyku muzułmanów podczas wykonywania modlitwy w meczecie". Znaczy to, że mogiły ułożone są równoległymi rzędami. Aż do XVII stulecia kamienne nagrobki na cmentarzach Tatarów polsko-litewskich nie posiadały żadnych inskrypcji. Pierwsze napisy, zapewne pod wpływem polskim, pojawiły się dopiero gdzieś około połowy XVII wieku. Być może wiąże się to z postępującą polonizacją tej grupy etnicznej. Inskrypcje te, ryte przez miejscowych kamieniarzy, są lakoniczne i nie pozbawione wielu błędów ortograficznych. Zazwyczaj umieszczano teksty arabskie lub polskie czy białoruskie arabskimi literami. Najchętniej cytowano fragmenty z Koranu. Zdarzają się niekiedy teksty tureckie. Badaczy folkloru tatarskiego zastanawia fakt, że inskrypcje w języku tureckim występują jedynie na grobach średnio zamożnych muzułmanów, a nie znajdowano ich na mogiłach zamożnych ziemian. Napisy umieszczano zawsze na większych kamieniach w głowie zmarłego, nigdy zaś na kamieniu stojącym w nogach. Znane nam źródła nie podają liczby ludności tatarskiej ani w Wielkim Księstwie Litewskim, ani w Koronie. Mamy natomiast doskonałe dane pośrednie — spisy wojska litewskiego, w których 29 figurowały również i chorągwie tatarskie oraz lustracje dóbr należących do rodzin tatarskich. Według spisu z 1528 roku Litwę zamieszkiwały 544 rodziny tatarskie zobowiązane do konnej służby wojskowej. Jeżeli przyjmiemy, że przeciętna rodzina liczyła 6 osób, to otrzymamy 3264 osoby. Lustracja dóbr tatarskich z 1631 roku podaje kilkaset rodzin. Oczywiście ani spisy, ani lustracje nie obejmują tatarskiej ludności miejskiej i wiejskiej nie zobowiązanej do służby wojskowej oraz Tatarów mieszkających w dobrach magnackich. Według Olgierda Górki cała ludność muzułmańska na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego w pierwszej połowie XVI wieku nie przekraczała 7000, a w XVII wieku 9000 osób. W XVIII stuleciu liczba ludności muzułmańskiej na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego uległa pewnemu obniżeniu, bowiem liczne wojny prowadzone w granicach Rzeczypospolitej nie sprzyjały rozwojowi osadnictwa tatarskiego. Pierwsze dokładniejsze spisy pochodzące z połowy XIX stulecia wskazują na spadek liczebny tej grupy etnicznej: w 1849 roku — 5049 osób, a w 1851 roku - - 5788 osób. Wzrost liczebny ludności tatarskiej nastąpił już w drugiej połowie XIX wieku: w 1897 roku spisy szacują osadnictwo tatarskie na dawnych ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego na 13 000 osób. Mniej więcej stan taki utrzymał się aż do wybuchu pierwszej wojny światowej. Wojna ta doprowadziła do ponownego spadku liczebnego tej grupy etnicznej. W 1935 roku w granicach odrodzonego państwa polskiego mieszkało około 5500 Tatarów, na Białorusi radzieckiej około 2500, a na Litwie niewiele ponad 1000. Aby zamknąć tę kwestię, należy powiedzieć, że obecnie w Polsce mieszka około 2000—3000 osób pochodzenia tatarskiego. Natomiast na Litwie i Białorusi egzystuje według danych radzieckich z 1971 roku niespełna 10 000 Tatarów. 2. W PAŃSTWIE WIELKIEGO KSIĘCIA WITOLDA Litwa w czasach panowania wielkiego księcia Witolda uchodziła w oczach zachodniej Europy za bezpieczną oazę dla ostatnich pogan, heretyków wszelkich odcieni, a nawet wyznawców islamu. Przejeżdżających przez ten kraj cudzoziemców dziwiła mnogość przybyszów z różnych stron muzułmańskiego Wschodu. Spotykali oni tu obok chrześcijańskich Ormian i Greków, a także wyznających judaizm Żydów i Karaimów, licznych Tatarów, Turków, No-gajów, a nawet Czerkiesów. W państwie Witolda znajdowali oni nie tylko bezpieczne schronienie, ale również lepsze warunki egzystencji niż w rodzinnych stronach. Ludność zamieszkująca osady tatarskie w Wielkim Księstwie Litewskim w miarę jak czas oddalał ją od panowania Witolda, zaczęła otaczać go coraz większą czcią. Z biegiem lat postać tego władcy w oczach Tatarów nabrała cech żywcem zaczerpniętych ze wschodnich baśni i legend. Witold stał się dla nich ideałem monarchy, któremu nie dorównał nawet żaden z Jagiellonów. Według tradycji panowanie wielkiego księcia Witolda miało być najświet-niejszym okresem w dziejach litewskich wyznawców islamu. W tym właśnie czasie powstało najwięcej osad tatarskich na Litwie, w Wilnie zapadały decyzje, od których zależały losy chanów Złotej Ordy i Krymu, a władcy ordyńscy jako Witoldowi lennicy na czele swych wojsk uczestniczyli w zwycięskich dla Litwinów bitwach. Wojny litewsko-krzyżackie w czasach wielkiego księcia Witolda znalazły żywe odzwierciedlenie w folklorze tatarskich osadników. Jeszcze na początku obecnego stulecia muzułmanie z Nowogród-czyzny opowiadali legendę o swych przodkach wspomagających Litwinów w walkach z zakonem krzyżackim. Gdy Litwini nie mogli poradzić sobie z zakutymi w żelazne zbroje rycerzami niemieckimi, 31 32 wezwali na pomoc ordyńców. Ci, zrzucając przy pomocy arkanów ciężkozbrojnych Niemców z koni, stali się wkrótce postrachem nieprzyjacielskiego rycerstwa. Osnową tej legendy jest bez wątpienia prawda historyczna. Wiadomo bowiem, że Krzyżacy pod wrażeniem starć z litewskimi Tatarami zaczęli w XV wieku tworzyć własne chorągwie lekkiej jazdy zwanej Turkopolen. Według tatarskiej tradycji osiedlający się na Litwie ordyńcy byli obdarzani przez księcia rozległymi włościami, z których pełnili jedynie konną służbę wojskową. Korzystając ze wszystkich praw bojarów litewsko-ruskich, mieli zagwarantowaną wolność własnego wyznania i obyczaju. Pamięć o wielkim księciu Witoldzie jako władcy szczególnie przychylnym ludności tatarskiej przetrwała w tradycji tej grupy etnicznej przez wieki. Jeszcze w drugiej połowie XVI stulecia Tatarzy litewscy w swoich modlitwach i podaniach nazywali Witolda podporą islamu w krajach niewiernych, a jeden dzień w roku przeznaczali na modły za jego duszę. Ich wdzięczność wypływała przede wszystkim z faktu, że wielki książę zagwarantował im wolność wyznania. Pozwoliło to znacznej części ludności tatarskiej zachować swą odrębność etniczną. Oczywiście nie pamiętano, że prawo wolności wyznania nie dotyczyło jeńców tatarskich. Wielu przymusowo chrzczono, a następnie osiedlano na roli. Pierwsze informacje o nawracaniu jeńców tatarskich na wiarę chrześcijańską pochodzą właśnie z czasów wielkiego księcia Witolda. W 1418 roku Piotr von Wormedith, prokurator zakonu krzyżackiego, donosi w liście wielkiemu mistrzowi o chrztach jeńców tatarskich w państwie litewskim. Witold, któremu zależało na zasiedleniu wyludnionych obszarów Wielkiego Księstwa Litewskiego wolną ludnością tatarską, musiał prowadzić w stosunku do niej politykę pełnej tolerancji wyznaniowej. Będąc z natury człowiekiem obojętnym religijnie, pozbawionym kompleksu neofity, patrzył przychylnym okiem na rozwój osadnictwa tatarskiego, które dostarczało mu ślepo oddanych żołnierzy. Witold również niezbyt gorliwie krzewił katolicyzm wśród swych pogańskich poddanych. Gdy jeden z misjonarzy naraził sięr ludności litewskiej burzeniem pogańskich chramów oraz wycinaniem świętych lasów, wielki książę nakazał mu opuścić granice swego państwa mówiąc: „Prędzej się Chrystus obejdzie bez poddanych niż ja". Stosunki między litewskimi muzułmanami a Witoldem nie układały się tak dobrze, jak by tego chciała tradycja. Prawdą jest, że emigranci tatarscy otrzymywali od wielkiego księcia dosyć duże posiadłości ziemskie, ale najczęściej dobra te pozbawione były ludności chłopskiej. Nawet z najmniejszych skrawków ziemi Tatarzy musieli pełnić służbę wojskową. Wojownicy tatarscy, którzy rozkazem książęcym zostali powołani na wyprawę wojenną, musieli stawić się konno. Gdyby konia nie posiadali, musieli według słów Witolda sprzedać żonę i dzieci, a konia kupić. Zdarzały się również wypadki, że koloniści tatarscy znużeni ciężką ręką księcia wzniecali bunty przeciwko jego władzy. Wystąpienia te zawsze krwawo tłumiono. Wielki książę Witold był władcą surowym nie 33 3 — Tatarzy... 34 tylko dla Tatarów. „Poddani tak się go bali -- czytamy w piętna-stowiecznej relacji włoskiego humanisty Eneasza Sylwiusza Picco-lomiego - - iż gdy rozkazał, każdy gotów był raczej się powiesić, niż przez nieposłuszeństwo gniew pana ściągnąć na siebie". Muzułmanie litewscy, uważając wielkiego księcia Witolda za twórcę osadnictwa tatarskiego na ziemiach nadniemeńskich, mieli świadomość, że pierwsi przybysze z Kipczaku zjawili się na tych terenach co najmniej w pierwszej połowie XIV wieku. Jeden z nich jeszcze w drugiej połowie XVI wieku pisał: „Niepodobna jednak, żeby do owego czasu (to jest do epoki witoldowej) nie było w tych krajach naszych Muślimów. Znane są u wszystkich ludzi podboje Czyngis-chana, syna jego Dżoczego, Batu syna Dżoczego, Toch tamysza potomka Dżoczego: cały bowiem świat przeszedł był pni ich rządy, i w onych to błogich czasach, z łaski Bożej, pokoleń i; tatarskie dostąpiły siedliska pokoju przez przyjęcie islamu. W późniejszym czasie chan Dżanibeg, nadzwyczaj gorliwy o rozkrzewia-nie wiary Muhammeda, kilka razy przedsiębrał wyprawy, żeby zawojować Lechistan i oświecić go światłem proroka Po tych potyczkach wielu Muślimów pozostało w tamtych stronach". Badaczy zajmujących się dziejami Tatarów nurtują pytania, kiedy i w jakich okolicznościach doszło do powstania pierwszych skupisk tej ludności na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Na pytania te nie sposób jest odpowiedzieć jednoznacznie. Pewne jest jedynie to, że początki osadnictwa tatarskiego giną w mrokach li-tewsko-ruskiego średniowiecza. Znane nam przekazy źródłowe milczą w tej kwestii. Być może jakieś wzmianki o początkach kolonizacji tatarskiej zawierały nie zachowane latopisy litewsko-ruskie. Znajomość mieszkańców Auksztoty z Tatarami sięga niemal początków litewskiej państwowości. Już w tym okresie ordyńcy docierali w głąb państwa litewskiego paląc po drodze osiedla i uprowadzając w niewolę ludność miejscową. Niejednokrotnie też sami dostawali się do niewoli. Wielki książę Giedymin (1305—1341) jako wytrawny polityk nie tylko szukał porozumienia z Tatarami, ale również starał się wykorzystać ich w walkach z zakonem krzyżackim. Władca ten według siedemnastowiecznej tradycji, opartej na przekazach nie zachowanych latopisów litewsko-ruskich, przyj- mował chętnie drużyny murzów tatarskich na swoją służbę. W 1319 roku w wojnie z Krzyżakami brały udział oddziały tatarskie stanowiące awangardę wojsk litewskich. O udziale ordyńców w działaniach wojennych pisze między innymi siedemnastowieczny historyk Wojciech Wijuk Kojałowicz. Większość badaczy zajmujących się dziejami kolonizacji tatarskiej w Wielkim Księstwie Litewskim uważa za bardzo prawdopodobne, że po wojnie część ordyńców pozostała na stałe w służbie litewskiej. Przyjmuje się, że informacja potwierdzająca istnienie na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego skupisk tatarskich pochodzi z kroniki franciszkańskiej Łukasza Waddinga. Autor ten zapisał, że w 1324 roku misjonarze z jego zakonu natknęli się na Litwie na Scytów, którzy przybyli z kraju jakiegoś azjatyckiego chana. Pod nazwą tą kryją się bez wątpienia Tatarzy, bowiem terminem tym określano w średniowieczu wszystkich mieszkańców Złotej Ordy. Nasilający się w pierwszej połowie XIV wieku konflikt między chanem Uzbekiem, przeprowadzającym islamizację swego kraju, a częścią arystokracji trzymającej się kurczowo dawnej tradycji i religii, doprowadził do masowej emigracji całych rodów tatarskich na zachód. Tatarskich wojowników przyjmowali z otwartymi ramionami książęta ruscy i litewscy. Uciekinierzy ci stanowili cenny nabytek ze względu na doświadczenie wojenne. Antagonizm z władcą Złotej Ordy uzależnił ich całkowicie od swych nowych panów, którzy mogli tatarskich emigrantów używać nawet do walk z ordą. Ekspansja wielkich książąt litewskich na ziemie ruskie będące w zależności lennej od Złotej Ordy zaniepokoiła chana Uzbeka do tego stopnia, że w latach 1325—1338 organizował kilkakrotnie wyprawy wojenne na Litwą. Dopiero za panowania chana Dżanibega (1342—1352) doszło do poprawienia stosunków litewsko-tatarskich. W latach 1350—1351 czambuły ordyńskie posiłkowały Litwinów w wyprawach na polskie Podole. Za udział w walkach wodzowie litewscy zapłacili Tatarom zdobytymi łupami. Wspomina o tym szesnastowieczny historyk polski Maciej Stryjkowski przy opisie wyprawy z 1350 roku. „Olgierd wielki książę litewski — pisze 35 36 Stryjkowski — z Tatarami przyciągnąwszy w krainy podolskie, wszystkie Polski dzierżawy ogniem i żelazem zwojował, a z wielkimi łupami uszedł, którymi się z Tatary podzielił". Według tradycji ustnej, żywej wśród Tatarów litewskich, jeszcze w drugiej połowie XVI wieku, część wojowników chana Dżanibega biorąca udział w wojnach z Polską osiedliła się w Wielkim Księstwie Litewskim. Po śmierci chana Dżanibega w 1352 roku Złota Orda wkroczyła w prawie trzydziestoletni okres zaburzeń feudalnych. Walki wewnętrzne w ordzie wykorzystał wielki książę Olgierd i urządził w 1363 roku wyprawę na Tatarów. Nad Sinymi Wodami (dopływ Bohu) Litwini odnieśli wspaniałe zwycięstwo nad armią tatarską dowodzoną przez trzech wodzów: Kutług-bega, Hadżi-bega i Dy-mitr-bega. Zwycięstwo to pozwoliło Litwie opanować Podole. Włączenie Podola do państwa litewskiego przyczyniło się do znacznego wzrostu potęgi wielkiego księcia Olgierda. Już w 1365 roku mógł on odebrać Tatarom Kijów. Opanowanie tego ważnego miasta uczyniło go najpotężniejszym władcą wschodniej Europy. Początki sławnego na Litwie rodu kniaziów Glińskich są ledwo dostrzegalne w średniowiecznych przekazach kronikarskich. Rodowód Glińskich jest dosyć nietypowy, wśród licznej rzeszy litewsko--ruskich rodów kniaziowskich wyróżnia go tatarskie pochodzenie. Protoplastą Glińskich był, żyjący w drugiej połowie XIV wieku, potężny emir tatarski Mamaj. Będąc namiestnikiem Krymu z ramienia chanów Złotej Ordy dostojnik ten skupił wokół siebie tylu stronników, że w latach sześćdziesiątych stał się faktycznym panem tatarskiego imperium. Wypędziwszy w 1362 roku dotychczasowego chana Timura Hodżę, Mamaj przechwycił w swoje ręce całą władzę w Złotej Ordzie. Nie mógł jednak ogłosić się chanem, gdyż prastare prawo obowiązujące w społeczeństwie Złotej Ordy przewidywało, że tytuły chańskie mogli nosić jedynie członkowie panującej dynastii, która wywodziła się od Czyngis-chana. Mamaj nie będąc potomkiem Czyngis-chana, formalnie nie mógł sprawować władzy. Dlatego też, aby nie łamać wiekowej tradycji, władcą pań- stwa ogłosił swego kandydata Abdullaha, jednego z kniaziów krwi. Sam zaś poprzestając na skromnym tytule emira, skupił w swych rękach rzeczywistą władzę. Jego pozycja w państwie tatarskim była tak wielka, że współczesne latopisy ruskie powszechnie nazywają go chanem Złotej Ordy. Mamaj usiłując wzmocnić nadwątloną władzę Złotej Ordy nad Rusią zaczął przygotowywać wyprawę na Moskwę. Odnowił dawny antymoskiewski sojusz z Litwą oraz pozyskał księcia riazańskie-go Olega, obiecując mu zwierzchnictwo nad całą Rusią. Sprzymierzeńcy mieli na początku września 1380 roku połączyć się nad Donem i wspólnie uderzyć na Moskwę. Wielki książę moskiewski Dymitr przejął jednak inicjatywę w swoje! ręce i już w sierpniu ruszył nad Don. Po drodze do wojsk moskiewskich dołączyli się dwaj zruszczeni książęta litewscy, przyrodni bracia Jagiełły — Andrzej na czele oddziałów pskowskich i Dymitr na czele briań-skich. Mamaj, dotarłszy ze swoimi wojskami na początku września na umówione miejsce nad Donem, nie zastał tani swych sojuszników. Natomiast po drugiej stronie rzeki rozłożyła swój obóz armia moskiewska. Wódz tatarski czekał bez rezultatu ,,na swych niegodziwych sojuszników" jeszcze wiele dni. Tymczasem Jagiełło, chociaż wyruszył z wojskiem.na wyprawę, celowo opóźniał marsz, aby dotrzeć nad Don dopiero po zwycięstwie Mamaja. Dwuznaczne zachowanie wielkiego księcia litewskiego nie jest trudne do wytłumaczenia. Władca ten, dążąc do podporządkowania Wilnu wszystkich ziem ruskich, nie życzył sobie wzrostu potęgi żadnego z rywali. Zarówno Moskwa, jak i Złota Orda, zyskawszy zdecydowaną przewagę w Europie Wschodniej, uniemożliwiłyby Litwinom całkowity podbój ziem ruskich. Jagiełło oficjalnie sprzyjający Mamajowi, jako wytrawny polityk wiedział, że udział w starciu moskiewsko--tatarskim nie przyniesie mu żadnych korzyści. Pragnął jedynie wykrwawienia się obu przeciwników. Wielki książę moskiewski Dymitr, nie mogąc sprowokować ataku tatarskiego, 8 września nad ranem przeprawił się ze swym wojskiem przez rzekę i uderzył na ordę stojącą na tak zwanym Kuli-kowym Polu, przy ujściu Niepradwy do Donu. Tatarzy na posu- 37 38 nięcie Dymitra zareagowali atakiem oskrzydlającym. Po morderczym starciu czambuły tatarskie zaczęły brać górę nad Rusinami. Gdy orda wpadła w lukę, jaka wytworzyła się między lewym skrzydłem a centrum, wydawało się, że godziny Dymitra są już policzone. Jednak w tym dramatycznym momencie książę moskiewski wprowadził do walki nowy pułk stojący nad rzeką Niepradwą poza linią frontu. Atak nowych, wypoczętych sił ruskich wprowadził zamieszanie na prawym skrzydle wojsk złotoordyńskich. Wkrótce też rozpoczął się odwrót jazdy tatarskiej. Na polu walki pozostała jedynie najemna piechota genueńska, którą rozwścieczeni Rusini wybili do nogi. Bitwa na Kulikowym Polu zapowiadała koniec władzy Mama ja w Złotej Ordzie. W czasie gdy Mamaj próbował zjednoczyć pod swym panowaniem cały Kipczak, w Białej Ordzie z podobnym programem wystąpił chan Urus. Niespodziewanie jednak doszło tam do przewrotu. W 1378 roku jeden z carewiczów ordyńskich Tochtamysz (1378—1395) obalił Urus-chana, a następnie zaczął realizować jego politykę. Na drodze do zjednoczenia całego Kipczaku stał jednak wszechwładny Mamaj. Tochtamysz wykorzystując pogrom na Kulikowym Polu uderzył w 1380 roku na Złotą Ordę. Do bitwy między dwiema armiami tatarskimi doszło nad rzeką Kałką. Mamaj znów poniósł klęskę. Zbiegł na Krym, gdzie wkrótce został w nie wyjaśnionych okolicznościach zamordowany. Klęski na Kulikowym Polu i nad Kałką spowodowały falę emigracji tatarskiej na Litwę. U wielkiego księcia Jagiełły poszukał schronienia syn emira Ma-maja, Mansur-Kijat, i wierni mu wojownicy. Terenem kolonizacji stało się Zadnieprze. Wydarzenie to dokładnie omawia Rodosłow-najo, Kniga, w której czytamy: „Mansur-Kijat, syn chana tatarskiego Mama ja, po Kulikowej bitwie 1380 roku osiadłszy na Zadnie-przu, założył tam Glińsk, Połtawę i Glinnicę. Pozostawił synów Leksę i Skindyra; ostatni ze stadem koni i wielbłądów pokoczował z powrotem do Perekopu. Leksa zaś pozostał na włościach ojcowskich wraz z synem Iwanem. Ochrzcił się w Kijowie pod mianem Aleksandra i przybrał od Glińska nazwisko Gliński. Następnie złożył hołd wielkiemu księciu Witoldowi, który mu nadał włości: Stanko, Chorozow, Serekow i Gładkowicze, zaś syna jego Iwana ożenił z kniaźną Anastazją Daniłówną Ostrogską". Chrzest przodka Glińskich, Mansur-Kijata w obrządku wschodnim miał miejsce po 1387 roku, kiedy to dokonano chrystianizacji Litwy. Złożenie hołdu nastąpiło zaś dopiero po 1397 roku, gdy Witold otrzymał z rąk Jagiełły godność wielkiego księcia Litwy. Bliski jest prawdy historyk Aleksander Jabłonowski twierdząc, że Mansur-Kijat osiadł na Zadnieprzu z całym swym ułusem. Ani klęska na Kulikowym Polu, ani nad rzeką Kałką nie doprowadziły do natychmiastowego rozpadu ułusów podległych Mamajowi. Emir ten nie tylko miał czas, aby zebrać swoich stronników i wywę-drować na ziemie Litwy, ale również próbował jakiś czas stawiać opór na Krymie. Dane genealogiczne wskazują, że w tym czasie przywędrowało do Wielkiego Księstwa Litewskiego co najmniej kilkadziesiąt rodów tatarskich, które po przyjęciu chrześcijaństwa wrosły w społeczeństwo litewsko-ruskie. Wkrótce po 1380 roku zjawili się w Wielkim Księstwie przodkowie wielu rodzin litewskich noszących orientalne nazwiska. Rodowe włości Glińskich leżące w ziemi kijowskiej nad Worsklą składały się początkowo z Glińska, Połtawy i Glinnic. Syn Mansur--Kijata, Aleksander, dołączył do nich Stankę, Chorozow, Serekow i Gładkowicze. Syn jego Iwan za męstwo w bitwie nad Worsklą w 1399 roku obdarzony został nowymi posiadłościami: Chorobrem, Makoszynem, Sachoczewem, Werką i Kobolnią. W ciągu XV wieku kniaziowie Glińscy różnymi sposobami zdobyli ogromne posiadłości w dorzeczu Suły i Worskli, w Kijowszczyźnie, Czerni-howszczyźnie, Mińszczyźnie, Smoleńszczyźnie oraz w powiatach: orszańskim, wołkowyskim, słonimskim i trockim. Ponadto osiągnęli najwyższe urzędy w Wielkim Księstwie Litewskim. Książę Michał Gliński otrzymał w 1500 roku urząd marszałka nadwornego, jego brat Iwan godność wojewody kijowskiego, a w 1507 roku nowogródzkiego. Trzeci zaś brat Wasyl pełnił urząd podstolego i starosty brzeskiego. W walce z opozycją magnacką na Litwie król Aleksander Jagiel-lończyk oparł się na współpracy z marszałkiem nadwornym, knia-ziem Michałem Glińskim. Był to człowiek o nieprzeciętnej urodzie, bujnym temperamencie i barwnej przeszłości. Ten potomek « 39 40 tatarskiego księcia Mansur-Kijata łączył w sobie w zadziwiający sposób kulturę łacińską ze wschodnim obyczajem. Michał Gliński młodość swą strawił na podróżach po krajach zachodnioeuropejskich, bawiąc między innymi we Włoszech, Hiszpanii i Niemczech. Przebywał jakiś czas na dworach cesarza Maksymiliana i księcia Alberta Saskiego. Jego przygody i skandale znane były niemal w całej Europie. W ciągu kilkunastoletniego pobytu w krajach łacińskich zdobył dosyć staranne wykształcenie oraz rozległą wiedzę wojskową, popartą praktyką na polach bitewnych. Dostęp do kultury zachodnioeuropejskiej ułatwiało mu przyjęcie katolicyzmu. Powróciwszy pod koniec XV stulecia do Wielkiego Księstwa Litewskiego Michał Gliński dostał się na dwór Aleksandra Jagiel-lończyka. Szybko pozyskał łaskę monarchy litewskiego. W 1500 roku mianowany został marszałkiem nadwornym. Sukcesy Gliń-skiego ściągnęły na niego nienawiść dworaków. Szczególnie niechętny był mu wojewoda trocki Jan Zabrzeziński, pierwszy dostojnik na Litwie. Jego intrygi nie zmąciły jednak przyjaźni Aleksandra Jagiellończyka i kniazia Michała. Dzięki pomocy Glińskiego i możnego rodu Radziwiłłów król na sejmie litewskim zdołał przeforsować odrzucenie zobowiązań przyjętych w 1501 roku w Mielniku, ograniczających władzę hospodarską w Wielkim Księstwie Litewskim. Po wydarzeniu tym pozycja Michała Glińskiego i jego rodu na dworze Aleksandra Jagiellończyka uległa dalszemu wzmocnieniu. Chanowie tatarscy, wykorzystując pochodzenie księcia Michała, zwracali się do niego w wielu sprawach o poparcie. W 1501 roku chan kazański Szach Achmat przekazał kniaziom Iwanowi, Michałowi i Wasylowi Gliń-skim podarunki z prośbą, by namówili Aleksandra Jagiellończyka, aby ten przysłał ordzie kazańskiej pomoc wojskową. Również krymscy Gerejowie (Girejowie) nie gardzili protekcją Glińskich. W 1503 roku doszło do nowego konfliktu między księciem Michałem a wojewodą trockim. Gliński oskarżył przed królem Za-brzezińskiego o nasłanie płatnych morderców. Aleksander Jagiel-lończyk pragnąc zakończyć spór, obu antagonistów ukarał grzywną oraz nakazał im wieczystą zgodę. Wkrótce jednak za namową Glin- skiego król odebrał namiestnictwo lidzkie panu Iliniczowi zięciowi Zabrzezińskiego i nadał je krewnemu Glińskich Andrzejowi Droździe. Zabrzeziński oburzony na monarchę podburzył panów Rady Wielkiego Księstwa Litewskiego, którzy nie wpuścili Drozdy do Lidy. Król decyzji swej nie cofnął, a Zabrzezińskiego ukarał odbierając mu urząd wojewody trockiego. W wyniku tych posunięć Michał Gliński stał się pierwszym dostojnikiem w Wielkim Księstwie Litewskim. Szczytowym momentem w jego karierze było świetne zwycięstwo odniesione w 1506 roku pod Kleckiem nad ordą krym-ską. Aleksander Jagiellończyk o fakcie tym dowiedział się na kilkanaście dni przed śmiercią. Michał Gliński, zgodnie z wolą zmarłego monarchy, poparł następnego Jagiellona. Stojąc na czele zwycięskiej armii utorował Zygmuntowi Jagiellończykowi drogą do objęcia władzy w Wielkim Księstwie Litewskim. Był jednym z tych możnowładców, którzy bez porozumienia z Polakami wynieśli na tron wielkoksiążęcy Zygmunta. Gliński jako pierwszy powitał królewicza na granicy z sied-miusetosobowym orszakiem. Jako marszałek nadworny niósł za Zygmuntem miecz w czasie ceremonii objęcia tronu wielkoksiążęcego. Na samym początku panowania Zygmunta I Jagiellończyka ponownie doszło do ostrego konfliktu między kniaziem Michałem a Zabrzezińskim. Król dążąc do osłabienia pozycji Glińskiego do sporu nie wmieszał się. Nie zareagował nawet na skargę kniazia Michała, który zarzucił Zabrzezińskiemu potwarz. Odraczając proces w tej sprawie Zygmunt stanął wyraźnie po stronie tego ostatniego. Gliński uważający się za jeden z filarów dynastii jagiellońskiej na Litwie odczuł to jako osobistą zniewagę. Dwuznaczna postawa króla pchnęła tego kresowego możnowładcę na bezdroża „sprawiedliwości". Postanowił bowiem sam ukarać swego wroga. Wróciwszy z Korony do Wielkiego Księstwa Litewskiego zaczął gromadzić w Turowie swych stronników. Stąd też wysłał swych posłów do wielkiego księcia moskiewskiego Wasyla III i chana krym-skiego Mengli Gereja. Gliński zabiegał u nich o pomoc w swym sporze z królem. Latem 1507 roku można już mówić o spisku antypaństwowym, na czele którego stała rodzina Glińskich. Król, do- '41 wiedziawszy się o knowaniach, wszystkich uczestników spisku pozbawił urzędów. Na skutek zabiegów kniazia Michała w listopadzie tego roku do Wielkiego Księstwa Litewskiego wkroczyły wojska rosyjskie, które po bezskutecznym oblężeniu Mścisława i Krzy-czewa wycofały się z granic państwa litewskiego. Zygmunt Jagiel-lończyk, dowiedziawszy się o rosyjskiej agresji, na czele wojsk polskich wkroczył na Litwę. Jednak już w grudniu 1507 roku wycofał się do Korony. Manewr królewski, świadczący o braku zdecydowania monarchy, stał się sygnałem do otwartego buntu. Gliński, aby pociągnąć za sobą prawosławną część społeczeństwa litewskiego, zaczai rozpowszechniać wieści, że Zygmunt Jagiellończyk zamierza siłą nawrócić wszystkich swych poddanych na katolicyzm. .Pierwszą ofiarą buntu padł osobisty wróg kniazia Michała, Zabrze-ziński. Działając w całkowitej tajemnicy, w nocy 2 lutego 1508 roku Gliński na czele swych ludzi wyprawił się pod Grodno, gdzie przebywał Zabrzeziński. Tuż pod miastem przypadkowo schwytano kochankę eks-wojewody, która wracała do domu. Informacje wydobyte od tej kobiety pozwoliły spiskowcom zaskoczyć Zabrzeziń-skiego w pościeli. Dworzanie Glińskiego zaspanego notabla wywlekli z łoża, a następnie ucięli mu głowę. Po tym wydarzeniu kniaź Michał próbował zdobyć Kowno i uwolnić więzionego tam chana Szach Achmata. Równocześnie stronnicy Glińskiego wymordowali swych przeciwników politycznych na Litwie etnicznej, po czym wycofali się na Białoruś, gdzie zajęli Bobrujsk i Mozyr. Próbowali zdobyć także Mińsk, Owrucz, Żytomierz i Słuck. Glińskiemu szczególnie zależało na bronionym przez księżnę Anastazję Słucku. Kniaź Michał pragnął bowiem poślubić Anastazję ze względu na jej antenatów. Wywodziła się ona od najstarszego syna Olgierda księcia Włodzimierza Kijowskiego. Zygmunt Jagiellończyk wiosną 1508 roku w asyście garstki rycerzy wjechał do Wielkiego Księstwa Litewskiego. W czerwcu tego roku monarcha zatrzymał się dłużej w Nowogródku, gdzie rozdał urzędy i dobra odebrane zdrajcom. Z Nowogródka również wysłał list do chana krymskiego Mengli Gereja, w którym dokładnie zrelacjonował przebieg buntu Glińskiego. Pisał, że książę Michał „zły człowiek, zdrajca nasz, niepomny dobrodziejstw, umyślił po śmierci króla Aleksandra, brata naszego, uprzedzić nas przy objęciu Wielkiego Księstwa Litewskiego, o czym Zabrzeziński panów rady ostrzegał, którzy Glińskiego za ten występek chcieli ukarać śmiercią; my zaś, na skutek wstawienia się twego brata, nie tylko mu ten występek przebaczyliśmy, ale nawet zachowaliśmy go w posiadaniu dóbr nadanych mu przez króla Aleksandra; zaś po wyjeździe naszym z Litwy i rozjechaniu się panów rady, uczynił napad na Jana Zabrzezińskiego, a zamordowawszy go, zwrócił się na zamek kowieński, chcąc oswobodzić z niewoli trzymanego tam Szach Achmata. i puścić go do Nogajców na twą szkodę, potem udał się do Mozyra i stąd przysłał do wielkiego księcia moskiewskiego o pomoc i przysłanemu tu carskiemu diakowi przysięgał wraz z braćmi na wierność: zwracał się nawet do ciebie chwaląc się, iż Szach Achmata ma w swej mocy i skarżąc się, żeśmy mu odebrali marszałkostwo dworne... Obecnie zaś dobywa na korzyść wielkiego księcia moskiewskiego zamki Mińska i Słucka". Zgromadziwszy odpowiednie siły polsko-litewskie król Zygmunt zdecydował się wystąpić przeciwko zdrajcom. Gliński r a wieść o zbliżaniu się armii królewskiej zwinął oblężenie Mińska i Słucka. Paląc i wycinając ludność wycofał się nad Dniepr, gdzie pod Orszą dołączył do armii rosyjskiej. Po niezbyt krwawych starciach wielki książę moskiewski, Wasyl, obawiając się spustoszenia swych ziem przez armię polsko-litewską, która dotarła pod Wiaźmę, poprosił Zygmunta Jagiellończyka o zawarcie rozjemu. Monarcha polsko--litewski propozycję rosyjską przyjął, jednak pod warunkiem zwrotu wszystkich zamków i włości trzymanych przez buntowników. Glińskim oraz ich zausznikom pozwolono bez przeszkód wyemigrować do Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Moskwę opuścili wówczas następujący kniaziowie z rodu Glińskich: Michał, Wasyl i Iwan Lwowicze oraz Iwan, Dymitr i Jerzy Wasylewicze. W Moskwie przyjęto Glińskich nadzwyczaj życzliwie i obdarowano znacznymi włościami. Między innymi kniaź Michał otrzymał w dziedziczne posiadanie Jarosławiec i Borowsk, a jego rodzonym braciom nadano Medynię. Z państwa moskiewskiego Glińscy próbowali podburzać bojarów litewskich przeciwko Zygmuntowi Ja-giellończykowi. Król, chcąc pokrzyżować plany spiskowcom, kazał 43 w lutym 1509 roku aresztować wszystkich wybitniejszych stronników kniazia Michała. Michał Głiński, straciwszy nadzieję na wzniecenie powstania an-tyjagiellońskiego na Litwie, skoncentrował się na Smoleńsku. W 1514 roku w czasie wojny rosyjsko-litewskiej skłonił załogę zamku smoleńskiego do kapitulacji. Wbrew poprzednim obietnicom Wasyl III Smoleńska nie nadał Glińskiemu. Książę Michał, rozgoryczony tym posunięciem, nawiązał kontakt z Litwą. Obiecał Zygmuntowi Jagiellończykowi, że za cenę amnestii wróci pod królewskie sztandary. Układy te zostały odkryte i kniazia Michała Rosjanie wtrącili do lochu. Jedynie interwencja metropolity Warłaama uratowała go od śmierci. Uwolniony został dopiero w 1527 roku za sprawą bratanicy Heleny, która została poślubiona przez Wasyla III. Wkrótce też przywrócono mu wszystkie dobra i godności. Zdrada Michała Glińskiego w 1508 roku zakończyła na Litwie świetnie zapowiadającą się karierę rodu. Jedna część rodziny przeniosła się do Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, druga zaś pozostała na Litwie, stopniowo tracąc posiadłości weszła w szeregi średnio zamożnej szlachty. W ciągu pierwszej połowy XVI wieku litewscy Glińscy przestali używać tytułu książęcego. Dzieje rodu Glińskich świadczą, jak łatwo było sołtanom, begom i murzom tatarskim wejść w szeregi kniaziów litewsko-ruskich, jak szybko następowała ich asymilacja na gruncie litewskim. Zachowując niekiedy przez wiele pokoleń pamięć o swym pochodzeniu, byli lojalnymi poddanymi litewskiego hospodara. Na żądanie władcy brali udział w wojnach prowadzonych ze wszystkimi wrogami Rzeczypospolitej, nie wyłączając Tatarów krymskich i kazańskich. Za przykład może tu posłużyć żyjący na przełomie XV i XVI wieku Bohdan Głiński. Pełniąc obowiązki namiestnika czerkaskiego kniaź ten zabawiał się urządzaniem wypraw na Krym oraz grabieniem kupców tatarskich i moskiewskich. W 1492 roku zdobył nawet Tehinię, niewielką forteczkę tatarską wybudowaną przez chana Mengli Gereja. Jak widać tatarskie pochodzenie w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało mu walczyć z ordyńcami. 44 W ciągu przeszło trzydziestoletniego panowania Witolda emigracja tatarska na Litwie miała charakter masowy. Powodem jej były długoletnie wojny między potomkami Czyngis-chana. Przyczyny tego ruchu wyjaśnił sam wielki książę Witold w 1427 roku w liście do wielkiego mistrza krzyżackiego Pawła von Russdorfa. Pisał, że na terytorium jego państwa przywędrowało mnóstwo Tatarów, którzy na Litwie szukają spokoju. Spostrzeżenie to jest indentyczne z opinią anonimowego autora Traktatu o Tatarach polskich. „Familie naszego rodu znużone życiem ruchliwym — pisał w 1558 roku ów autor — przeniosły się w te strony. Mnie się zdaje, że nasi mirzowie pochodzą od przednie j szych dworaków chana, którzy dobijając się tronu z nimi walczyli, a po upadku swych panów musieli szukać schronienia w obcych krajach". Chan Tochtamysz po bitwie nad Kałką stał się panem całej Złotej Ordy, która po prawie ćwierćwiekowych zaburzeniach osiągnęła jedność polityczną. Dążąc do odnowienia władzy potomków Czyngis-chana nad Rusią Tochtamysz jeszcze w 1382 roku wyprawił sią na Moskwę. Tatarzy w czasie wyprawy wspomagani byli militar-nie przez niektórych książąt ruskich — suzdalskiego i riazańskie-go. Moskwa, oprócz Kremla, po trzydniowym oblężeniu, 26 sierpnia 1382 roku została zdobyta i spalona. Ludność zdobytego miasta wybito. Podobny los spotkał: Włodzimierz, Perejesław Zaleski, Mo-żajsk, Dymitrow, Borowsk, Dźwinogród, Juriew i Kołomnę. Tochtamysz zmusił tym samym książąt ruskich do uznania zwierzchnictwa Złotej Ordy i płacenia daniny. Sukcesy na Rusi zachęciły Tochtamysza do szukania zdobyczy na Kaukazie, który znajdował się w strefie wpływów emira Ta-merlana, władcy całej Azji Środkowej. Postanowił zagarnąć Azerbejdżan, należący w czasach chana Dżanibega (1342—1357) do Złotej Ordy. Pierwsze starcie Tochtamysza z Tamerlanem miało miejsce w 1386 roku na Kaukazie. Chanowi Złotej Ordy udało się zająć i doszczętnie zniszczyć miasto Tebriz, jednak już w roku następnym został rozbity w Dagestanie. Następnym etapem konfliktu między dwoma władcami była bitwa nad Wołgą koło Kunduzczy, która rozegrała się w 1391 roku. Spotkanie wojsk obu przeciwników zakończyło się i tym razem przegraną Tochtamysza. Tamer- 45 46 łan zwycięstwo w znacznym stopniu zawdzięczał przeciągnięciu na swoją stronę wielu ułusów Złotej Ordy. Owoców zwycięstwa na razie nie mógł wykorzystać z powodu wydarzeń w Azji Środkowej. Tochtamysz i po tej klęsce nie myślał kapitułować. Przygotowywał się intensywnie do decydującej wyprawy. Przede wszystkim, chcąc zabezpieczyć się od strony Moskwy, w 1393 roku przez swojego posła Asana przesłał wielkiemu księciu litewskiemu Władysławowi Jagiełłę jarłyk. Przypomniał w nim władcy polsko-litew-skiemu o należnej daninie z księstw ruskich oraz zaproponował sojusz. Tochtamysz w jarłyku stwierdził: „Gdy będziesz w kłopocie i wrogowie twoi zagrażać ci będą, zwróć się do mnie, ja ci pomogę, jeśli zaś mnie zagrażać będzie niebezpieczeństwo, daj mi pomoc". W 1395 roku doszło w dolinie Tereku do decydującej rozprawy między armią Złotej Ordy a wojskami Tamerlana. Rozgromienie chana Tochtamysza nad Terekiem zadecydowało o losach Złotej Ordy. Tamerlan w pogoni za Tochtamyszem zapuścił się w głąb Kip-czaku, zniszczył przy tym wiele miast złotoordyńskich i ruskich. Nowym chanem z łaski wszechwładnego Tamerlana został książę Koiridszak Aghlen. Pokonany Tochtamysz zbiegł z rodziną i wiernymi ułusami do Bułgarii kamskiej. Stamtąd rozpoczął natychmiast wojnę z Koiridszakiem Aghlenem i jego następcą Timurem Kutłu-giem. Ponownie pobity uszedł w 1396 roku na Krym. Jego ułusy w obawie przed zemstą Tamerlana rozpierzchły się po Rusi i Litwie. Informacje o tym wydarzeniu znajdujemy w przekazie siedemnastowiecznego historyka tureckiego, Ibrahima Paszy Peczewiego, który pisze: „Gdy przyszedł wszechpotężny Timur (Tamerlan), to niektórych (Tatarów) uprowadził do niewoli, a innych zaś oddał pod miecz. Niektóre zaś plemiona uciekły do krajów niewiernych Polaków i Moskali i tam osiadły". Niejasne i pogmatwane wspomnienia tamtych wydarzeń zachowały się również w tradycji ustnej, spisanej w 1558 roku. Autor tej relacji, nieznany z nazwiska Tatar litewski, pisze: „Ale najwięcej osiedliło się (Tatarów na Litwie) za czasów Timura (Tamerlana). Król polski prosił u niego posiłków przeciwko swym wrogom. Wskutek czego wysłał kilka tysięcy swego walecznego wojska, a kiedy otrzymali zwycięstwo, na prośbę króla, pozostali w jego posiadłościach osypani wielkimi oznakami łask monarszych jako to posiadłościami ziemskimi, pysznymi kaftanami i bogactwami. Imię zaś tego króla, który był jakby podporą utrzymującą islam w krajach giaurów, jest Witold". Tochtamysz nie mogąc utrzymać się na Krymie, postanowił szukać wsparcia u wielkiego księcia Witolda. Spodziewał się również znaleźć na Litwie część swych poddanych, którzy uszli cało spod ti-murowego miecza. Pokonany chan przybył do Wielkiego Księstwa Litewskiego prawdopodobnie w 1397 roku. Właśnie taką datę podaje jeden z dziejopisów pruskich zwany Kontynuatorem Kroniki Det-mara. Informacje tę w pewnym stopniu potwierdza wzmianka w instrukcji poselskiej dla mistrza krajowego zakonu krzyżackiego w Niemczech datowanej 8 lipca 1397 roku. Dowiadujemy się z niej o pojawieniu się nieznacznej liczby emigrantów tatarskich w posiadłościach wielkiego księcia Witolda. Chodzi tu bez wątpienia o stronników pokonanego chana. Dla wielkiego księcia Witolda, planującego od dawna opanowanie wszystkich ziem ruskich, pojawienie się chana Złotej Ordy w Wilnie zdawało się być wydarzeniem nad wyraz korzystnym. W jego rękach znalazł się bowiem niedawny zwierzchnik całej Rusi. Wielki książę Witold liczył, że przy pomocy stronników Tochtamysza w Kipczaku zrealizuje swe plany. Nic też dziwnego, że pokonanego chana i jego ludzi przyjął jak panującego monarchę. Według dziewiętnastowiecznej tradycji Witold naznaczył emigrantom tatarskim na kwaterę zamek w Lidzie. Wkrótce też zawarł z Tochta-myszem układ, w którym zobowiązał się pomóc mu w odzyskaniu tronu, w zamian za odstąpienie Litwie praw do Rusi. O istnieniu takiej umowy świadczą współczesne latopisy ruskie i późniejsze jarłyki chanów krymskich. Jeszcze w tym samym roku wielki książę Witold korzystając z rozprężenia panującego w Złotej Ordzie ruszył na ułusy tatarskie koczujące w stepach nadczarnomorskich. Wyprawa ta składająca się z chorągwi litewsko-ruskich i tatarskich sprzymierzeńców dotarła nad Don, a następnie na Krym. Doprowadziła ona do podporządkowania Tochtamyszowi możnego rodu Szyrinów. Krymscy Szyrinowie prawdopodobnie sprzyjali już wcześniej wypędzonemu 47 48 chanowi. Przebieg wyprawy dosyć pobieżnie opisał później Jan Długosz: „Aleksander, czyli Witold książę litewski... skoro tylko uzyskał chwilą wolną od wewnętrznych i zewnętrznych wojen, chcąc chrześcijańskim okazać się księciem, przedsięwziął pierwszą wyprawę na Tatarów. Ale chociaż przeszedł Don, który po łacinie zwie się Tanais, i w okolicach największej z rzek Wołgi rozniósł spustoszenia, nigdzie jednak nie doznawszy oporu, wtargnął w samo główne koczowisko Tatarów zwane Ordą i wiele tysięcy barbarzyńców z żonami, dziećmi i stadami bydła w zdobyczy uprowadził na Litwę. Połowę z nich odstąpił na znak zwycięstwa królowi Władysławowi, prałatom i panom polskim, a połowę sobie zostawił. Ci Tatarzy przesiedleni do Polski, porzuciwszy błędy pogaństwa, przyjęli wiarę chrześcijańską i zrośli się z Polakami w jeden lud przez wzajemne związki małżeńskie. Inni, którzy w Litwie osiedli, pozostali przy sprośnej wierze Mahometa, a osadzeni przez księcia Witolda w jednym zakąciu Litwy, dotąd swoim obyczajem żyją i swoją bezbożną religię zachowują". Jan Długosz chcąc nadać wyprawie litewskiej charakter krucjaty przeciwko niewiernym zataił nie tylko cel ekspedycji, ale również nie wspomniał o biorących w niej udział muzułmańskich wojownikach chana Tochtamysza. Podkreślił natomiast, że zagarnięto podczas wyprawy mnóstwo jeńców z rodzinami i dobytkiem. Część jeńców odesłano do Polski, gdzie ku zadowoleniu Długosza zostali przymusowo ochrzczeni. Zdarzenie to utkwiło najmocniej nie tylko w pamięci zacnego dziejopisa. Wspominali o nim bowiem niemal wszyscy duchowni, piszący o nawracaniu pogan na katolicyzm. W 1434 roku na egzekwiach w Bazylei za duszę króla Władysława Jagiełły ksiądz Mikołaj Kozłowski w mowie swej, wśród licznych zasług zmarłego monarchy, podkreślił, iż ten „około dwóch tysięcy Tatarów wprowadził do Królestwa, osadził nimi wsie i miasta koronne i postarał się o ochrzczenie ich wraz z dziećmi i żonami". Brańcy, których wysłano na Litwę, ku zgorszeniu Długosza, zachowali własną religię i odrębność obyczaju. Latem 1398 roku Litwini podjęli nową wyprawę, skierowaną również na Krym, tym razem w okolice Kaffy i Sołhatu. W wojsku księcia Witolda obok posiłków ruskich i krzyżackich znaleźli się również tatarscy stronnicy chana Tochtamysza. Przedsięwzięcie to miało charakter zwiadowczy, było przygotowaniem do decydującego uderzenia. W czasie wyprawy wybudowano nad Dnieprem niewielką fortecę nazwaną Zamkiem Świętego Jana. Usytuowanie zamku świadczy, że miał on być bazą wypadową w czasie przyszłych działań wojennych. Mógł on również stać się silnym punktem oporu bronionym przez stosunkowo niewielką liczbę obrońców. W razie powodzenia planów wielkiego księcia Witolda Zamek Świętego Jana można było przekształcić w twierdzę chroniącą osadników litewsko-ruskich na tych terenach. Wielki książę Witold przewidując, że walka o tron złotoordyński przyniesie mu zwycięstwo nad całą Rusią, zawarł z zakonem krzyżackim 12 października 1398 roku traktat na niekorzystnych dla Litwy warunkach. Za cenę pokoju oddał niemieckim rycerzom Żmudź. Chcąc mieć oparcie na południowych kresach swego państwa w razie niepowodzenia wyprawy, Witold polecił ufortyfikować Kijów. Stąd także miała ruszyć w stepy nadczarnomorskie armia litewska. Wielki książę Witold jako wytrawny polityk dążył do nadania przyszłej wyprawie charakteru wielkiej krucjaty przeciwko niewiernym. Na prośbę króla polskiego papież Bonifacy IX wydał 4 maja 1399 roku bullę ogłaszającą wyprawę krzyżową przeciwko muzułmańskim Tatarom. Bulla papieska wydana na dwa miesiące przed wyprawą w zasadzie miała jedynie znaczenie propagandowe. Pozwoliła jednak Witoldowi nadać ekspedycji charakter krucjaty. Wydaje się całkiem prawdopodobne, że papież wystawiając bullę nie znał kulis tego przedsięwzięcia. Nie wiedział, że w krucjacie tej weźmie udział kilka tysięcy tatarskich wojowników Witoldowe-go sojusznika, chana Tochtamysza. Istotne znaczenie dla przebiegu wyprawy mogło mieć natomiast poparcie patriarchy konstantynopolitańskiego, który wysłał na Ruś swego legata z wezwaniem do wiernych, aby stanęli do walki z muzułmańskimi Tatarami. Wielki książę Witold organizując wyprawę na Złotą Ordę w dużym stopniu korzystał ze zwyczajów wojskowych rycerstwa zachodnioeuropejskiego, podpatrzonych w czasie pobytu u Krzyżaków. Dążąc do ściągnięcia jak największej liczby rycerzy, w obozie wojsko- 49 4 — Tatarzy... 50 wym pod Kijowem rozkazał wystawić tak zwany stół honorowy, z którego mogli korzystać wszyscy uczestnicy krucjaty. Przez cały czerwiec i lipiec 1399 roku ciągnęły pod sztandary litewskie rzesze wojowników z Litwy, Polski, Rusi i Wołoszczyzny. Trzon armii Witoldowej stanowili Litwini i oddziały podległych im książąt ruskich. Z Polski przybyło kilkuset rycerzy ze swymi pocztami. Właśnie onj, na jmężniej walczyli w końcowej fazie bitwy, kiedy już nie było nadziei na zwycięstwo. Niewielką liczbę jazdy dostarczył władca Wołoszczyzny. Niemal symboliczny oddział przysłał zakon krzyżacki. Nie zabrakło i tym razem w wojsku Witolda Tatarów chana Tochtamysza. Stanowili oni element obyty w wojnach prowadzonych w stepie. Według Długosza w trzeciej wyprawie na Złotą Ordę wzięło udział po stronie litewskiej kilka tysięcy Tatarów. Na początku sierpnia, podczas największych upałów, wielonarodowa armia wielkiego księcia Witolda ruszyła w step, by zrealizować jego marzenie o litewsko-ruskim imperium ze stolicą w Wilnie. Kijów opuszczano w radosnym nastroju, z rozwiniętymi sztandarami, przy dźwiękach trąb, bębnów i piszczałek. Optymizm wojska podzielał również naczelny wódz wyprawy, wielki książę Witold. Według latopisów ruskich hospodar litewski miał powiedzieć: „Pobijemy chana Timura Kutługa, odbierzemy mu państwo i osadzimy na tronie Tochtamysza, on zaś posadzi mnie na tronie całej Rusi". Po kilku dniach marszu po spękanym od upału stepie oddziały litewskie dotarły nad Worsklę. Gdy w słońcu opadły poranne mgły, oczom księcia Witolda ukazały się namioty potężnej armii Timura Kutługa, rozłożonej na przeciwnym brzegu rzeki. Wkrótce też doszło do pierwszego spotkania wodzów obu wrogich wojsk. Witold nie przeczuwając podstępu przez kilka dni daw.ał się zwodzić pertraktacjami. Timur Kutług, dając wielkiemu księciu nadzieję na pokojowe zakończenie konfliktu i uznanie zwierzchnictwa litewskiego, oczekiwał nadejścia oddziałów posiłkowych pod wodzą emira Edygeja, jednego z najwybitniejszych wodzów tamtych czasów. Wkrótce też pertraktacje Tatarzy zerwali żądając od Witolda corocznego haraczu oraz tłoczenia na litewskich monetach wizerunków chana Timura Kutługa. „Witold sądząc, że znajduje się już u progu swych marzeń — pisał w latach trzydziestych Michał Zdań — nie zwraca uwagi na to, że wojska jego nie dorównują ilością połączonym wojskom tatarskim. Znalazł się atoli w wojsku jeden człowiek, który dokładnie zdawał sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Był nim Spytek z Melsztyna, który jako poseł do chana, miał sposobność przyjrzeć sią nawale tatarskiej z bliska. On to stara się wszelkimi siłami przekonać Witolda, że zguba jego wojska na wypadek orężnego starcia jest nieuniknioną. Rozważniejsi rycerze podzielali myśl Spytka. Przeciwnikiem jego miał być Paweł Szczukowski, człowiek porywczy, zapalona głowa. Wszelkie wywody o grożącym niebezpieczeństwie zbijał on, twierdząc, że to brednie. Ganił też Spytka za to, że rzekomo szerzy demoralizacją wśród wojska i zabija w nim rycerskiego ducha. Partia zwolenników stoczenia bitwy osiągnęła przewagę, być może dlatego, że popierał ją sam Witold, oraz że o pokojowym załatwieniu sprawy nie mogło być mowy". Dnia 12 sierpnia na dwie godziny przed zachodem słońca Tatarzy nagłym uderzeniem rozpoczęli bitwę. W czasie jednego z ataków, udaną ucieczką wywabili rycerstwo z pozycji obronnych nad rzeką, a następnie otoczyli je. Mimo że bitwa toczyła się dalej, nie było jednak nadziei na zwycięstwo. W momencie gdy losy starcia były przesądzone, umknął z bitewnego pola Tochtamysz ze swoimi wojownikami. Ucieczką ratował się również wielki książę Witold. Według ocen wielu historyków zajmujących się tą epoką, klęska nad wodami Worskli nie miała sobie równej w całym XIV stuleciu. W bitwie tej zginął kwiat rycerstwa litewsko-ruskiego. Nad Worsklą samych kniaziów poległo kilkudziesięciu. Zginęli niemal wszyscy Polacy. Bitwę nad Worsklą uważa się za przełomowy moment w polityce Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jej rozmach pod koniec XIV wieku wynikał z mocarstwowych zamierzeń księcia Witolda. Dążył on do zajęcia przez Litwę miejsca chylącej się ku upadkowi Złotej Ordy. Polityka jego, nie pozbawiona realnych podstaw, miała doprowadzić do zdobycia władzy zwierzchniej Wilna nad całą Rusią. Bitwa nad Worsklą udaremniła raz na zawsze stworzenie wielkiego imperium litewsko-ruskiego ze stolicą w Wilnie. 51 52 Podbite przez Litwinów kraje ruskie., wykorzystując klęskę Witolda nad wodami Worskli, zaczęły się burzyć. Najdalej poszedł Smoleńsk, który zbrojnie usunął załogi litewskie. Wydarzenie to podsumował w następujący sposób jeden z kronikarzy ruskich: mieszkańcy Smoleńska wybrali odpowiedni moment, „albowiem wskutek walki z Timurem Kutługiem nad Worsklą zabrakło Witoldowi ludzi". Walkę z separatyzmem ruskim utrudniały obawy przed odwetowym najazdem tatarskim na Wielkie Księstwo Litewskie. Oczekiwany przez Witolda najazd nie nastąpił od razu jedynie dlatego, że śmierć chana Timura Kutługa odwróciła uwagę Tatarów od spraw zewnętrznych. Nowym władcą wybrano Szadibega, brata poprzedniego chana. Mimo zmiany panującego w Złotej Ordzie nie zrezygnowano z odwetu. Gdy w 1406 roku wielki książę moskiewski Wasyl najechał ziemie litewskie, w jego wojsku znalazły się tatarskie czambuły Szadibega. Tochtamysz, niedawny sojusznik Witolda, po bitwie nad Worsklą schronił się na Powołżu. Zjednując sobie poparcie wśród niektórych ułusów próbował nadal walczyć o władzę w Złotej Ordzie. Jego śmierć w 1407 roku z rąk zwolenników Szadibega nie uspokoiła jednak kraju. Wojny między potomkami Tochtamysza i Timura Kutługa trwające z niewielkimi przerwami przeszło kilkadziesiąt lat doprowadziły do podziału Złotej Ordy na trzy zwalczające się chanaty: Krymski, Kazański i Astrachański. W wojnach tych niemały udział mieli także Litwini. W 1408 roku nowa rewolta w Złotej Ordzie wniosła na tron chana Bułatbega. W tym samym czasie wznowiono działania zbrojne między Litwą a Moskwą. Nowy chan, kontynuując politykę swych poprzedników, przysłał pomoc zbrojną wielkiemu księciu Wasylo-wi. Po zawarciu pokoju nad rzeką Ugra, Tatarzy na własną rękę uderzyli na ziemie litewskie. O najeździe tym lakonicznie informuje jeden z latopisów ruskich: „Tejże jesieni, we wrześniu Tatarzy Bułat Sołtana cara Wielkiej Ordy pograbili Litwę". Bitwa nad wodami Worskli ograniczyła jedynie na pewien czas zainteresowania Witolda sprawami tatarskimi. Spowodowała ona jednak rewizję dotychczasowej polityki litewskiej względem Złotej Ordy. Wielki książę Witold, rezygnując z podporządkowania sobie tego kraju, zaczął dążyć do tego, aby na tronie złotoordyńskim zasiadali władcy nastawieni przychylnie do Litwy. Wiosną 1409 roku zjawił się pod Kijowem książę Dżelal ed-Din, najstarszy syn zamordowanego chana Tochtamysza. Nowemu pretendentowi do tronu złotoordyńskiego towarzyszyła rodzina oraz kilka tysięcy wojowników. Wkrótce też Dżelal ed-Din udał się na czele niewielkiego orszaku do przebywającego w Grodnie Witolda. W czasie pertraktacji hospodar litewski obiecał carewiczowi pomoc zbrojną w odzyskaniu tronu oraz wyznaczył wojownikom tatarskim koczowiska w okolicach Kijowa, w których mieli przebywać aż do powrotu w rodzinne strony. Wojna z zakonem krzyżackim w latach 1409—1411 uniemożliwiła wielkiemu księciu Witoldowi udzielenie natychmiastowej pomocy synowi Tochtamysza. W 1410 roku carewicz Dżelal ed-Din razem ze swymi wojownikami wziął udział w słynnej bitwie pod Grunwaldem. Jego Tatarzy walczyli na prawym skrzydle armii Władysława Jagiełły wśród chorągwi litewsko-ruskich. Liczba sprzymierzeńców tatarskich wspierających wojsko polsko-litewskie jest bardzo trudna do określenia. Oddział tatarski pod Grunwaldem według Długosza miał liczyć tylko 300 koni. Źródła krzyżackie wspominają natomiast o kilkudziesięciu tysiącach ordyńców wspomagających armię litewską. Kroniki litewsko-ruskie nie podają liczby ordyńców biorących udział w wojnie z Krzyżakami. Poświęcają jednak Tatarom tyle uwagi i mówią w takim tonie, że odnosimy wrażenie udziału dużej liczby wojowników ordyńskich w bitwie grunwaldzkiej. Anonimowy autor Kroniki Wielkiego Księstwa Litewskiego i Żmudzkiego pisze, że Witold wprowadził do Prus chorągwie litewskie i ruskie oraz dwie ordy, które od roku u siebie trzymał. Większość historyków zajmujących się tą epoką uważa jednak, że wartość pomocy tatarskiej miała charakter symboliczny. Miała ona świadczyć, jak daleko sięga władza wielkiego księcia Witolda. Naszym zdaniem gdyby pomoc tatarska miała jedynie charakter symboliczny, nie zostałaby nawet zauważona przez ówczesnych kronikarzy. Tatarzy po prostu zniknęliby wśród lekkozbrojnych chorągwi litewskich, od których niewiele różnili się uzbrojeniem i sposobem walki. Z przebiegu pierwszej fazy bitwy wynika, że oddzia- 53 54 ły Dżelal ed-Dina musiały liczyć co najmniej kilka tysięcy wojowników. Lekkie chorągwie litewsko-tatarskie rozpoczynając bitwę uderzeniem na lewe skrzydło wojsk krzyżackich miały zbadać pole bitewne, które nieprzyjaciel pokrył wilczymi dolami, oraz wywabić ciężkozbrojną jazdę krzyżacką z zajętych pozycji. „Zarządzona szarża - - pisze Stefan M. Kuczyński autor najnowszej monografii o wojnie z Zakonem - - spowodowała skutki niezwykle pomyślne •dla przebiegu bitwy. Chociaż atakujący stracili, bez wątpienia, na przeszkodach część ludzi i koni, to jednak, dzięki oszałamiającej rycerstwo zachodnie szybkości swych ruchów, zdołali przedostać się do piechoty i artylerii, oraz wycięli, prawdopodobnie, kanonierów i osłonę, ponieważ do końca bitwy już ani 0 armatach, ani o łucznikach nie posiadamy jakiejkolwiek wzmianki w źródłach". Atak oddziałów litewsko-tatarskich na nieprzyjacielską piechotę 1 artylerię spowodował przeciwuderzenie ciężkozbrojnej jazdy krzyżackiej. Pod jej naporem chorągwie litewsko-tatarskie, chcąc odciągnąć przeciwnika od zajętych stanowisk, przystąpiły do odwrotu. Zamieszanie w szeregach nieprzyjacielskich umożliwiło ciężkozbrojnemu rycerstwu polskiemu rozpoczęcie ataku na jazdę krzyżacką w chwili, gdy była pozbawiona osłony artylerii i łuczników. Po bitwie grunwaldzkiej część wojowników carewicza Dżelal ed--Dina dobrowolnie osiadła w Wielkim Księstwie Litewskim. Niejasne wspomnienie tego wydarzenia przez wieki tkwiło w tradycji Tatarów litewskich. Niemal wszystkie rody tatarskie na Litwie szukały swych protoplastów wśród wojowników walczących w sławnej bitwie pod Grunwaldem. Zwycięstwo odniesione nad Krzyżakami pozwoliło Witoldowi zająć się sprawami tatarskimi. Sytuacja w Złotej Ordzie sprzyjała planom litewskim. Wojna domowa między chanem Timurem a wszechwładnym emirem Edygejem wciąż trwała. Dopiero w drugiej połowie 1411 roku nastąpiło rozstrzygnięcie. Pokonany Edy-gej uszedł do Chorezmu pod opiekę syna wielkiego Tamerlana, emira Szahrucha. Latem 1411 roku Dżelal ed-Din przy pomocy litewskiej zorganizował próbny wypad na Złotą Ordę, zakończony opa- nowaniem Krymu. Decydujące uderzenie na państwo Timur-Kutłu-gowiczów nastąpiło w roku przyszłym. Witold, tak jak i poprzednim ekspedycjom, chciał nadać mu charakter wyprawy krzyżowej. Przy pomocy Władysława Jagiełły próbował nawet uzyskać od papieża pozwolenie na ogłoszenie krucjaty. Zimą 1412 roku Dżelal ed-Din przy poparciu ułusów Szyrinów i pomocy litewskiej zdobył tron. W czasie swojego krótkiego panowania prowadził politykę zgodną z interesami Witolda. Rozumiejąc niebezpieczeństwo grożące Tatarom ze strony zjednoczonej Rusi, Dżelal ed-Din od samego początku starał się skłócić księstwa ruskie. Podsycał niewygasły antagonizm między Moskwą a Twerem o tron wielkoksiążęcy. Jego twarda polityka wobec księstw ruskich zyskała mu u kronikarzy miano nieprzyjaciela Rusi. W sierpniu 1412 roku emir Edygej, nie bez udziału Moskwy, doprowadził do zamordowania Dżelal ed-Dina i wprowadzenia na tron ]ego brata Kerim Berdiego. Witold, nie chcąc pogodzić się z nową sytuacją w Kipczaku, poparł pretensje do tronu chańskiego młodszego Tochtamyszewicza Betsub Ułana, który ze swoimi stronnikami wy wędrował na Litwę. W 1413 roku Betsub Ułan został uznany w Wilnie chanem Złotej Ordy. Razem ze swoimi wojownikami wziął udział w nowej wojnie litewsko-krzyżackiej. W końcu 1414 roku pretendent do tronu chańskiego na czele własnego oddziału i litewskich chorągwi ruszył w stepy Kipczaku. Już na samym początku wyprawy znalazł poparcie w prolitewsko nastawionych ułu-sach. Po chwilowych sukcesach w zimie 1414 roku zwolennicy Betsub Ułana musieli ratować się ucieczką do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Sam pretendent został zgładzony w czasie starcia z wojskami Edygeja, który występował w imieniu chana Kerim Bardiego. W burzliwym w wydarzenia 1414 roku przy pomocy litewskiej opanował władzę w części Złotej Ordy nie znany nam bliżej chan Kibek. Wyzyskując sojusz z nowym chanem książę Witold umocnił nadwątloną pozycję Litwy w księstwach ruskich. Wypędzenie ze Złotej Ordy Kibeka oraz wyniesienie na tron Czyngis Ułana, znowu zmieniło układ sił w Europie Wschodniej. Orda ponownie stała się wrogiem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pierwszą oznaką 55 zmiany kursu polityki tatarskiej był najazd na miasto Jelec w ziemi riazańskiej, będące w zależności lennej od Litwy. W lipcu 1416 roku Tatarzy wyprawili się na południowe prowincje Wielkiego Księstwa Litewskiego. Czambuły Edygeja w czasie potężnego szturmu zdobyły nawet Kijów. Obronił się jedynie zamek kijowski, w którym stacjonowała załoga polska. Witold pragnąc zabezpieczyć się przed następnymi najazdami, postanowił wywołać zamieszki w Złotej Ordzie. Wysunął jako kandydata do tronu chańskiego jednego z synów Tochtamysza. Długosz zwie go Je-remferdem. Tochtamyszewicz ów, nie mając perspektyw zdobycia władzy w KipczakU, osiedlił się z garstką zwolenników na ziemiach litewskich. Jego sytuacja uległa zmianie w chwili, gdy wielki książę Witold postanowił osadzić go na tronie Złotej Ordy. Nowy pretendent przy pomocy własnych wojowników oraz litewskich chorągwi latem 1417 roku rozbił grasujących na Podolu Tatarów or-dyńskich. Na początku następnego roku Jeremferd po zabiciu chana Kerim Berdiego i wypędzeniu emira Edygeja zdobył władzę nad częścią Złotej Ordy. Umocniwszy się na tronie zaczął prowadzić politykę prolitewską, zgodną z interesami wielkiego księcia Witolda. Niebawem jednak Edygej powrócił do Kipczaku, usunął Witoldo-wego poplecznika i wprowadził na tron swego figuranta Derwisz--chana. Na początku 1420 roku Witold przy pomocy murzów szy-ryńskich dokonał przewrotu i wysunął na tron następnego Tochta-myszewicza, Kadyr Berdiego. W czasie działań wojennych zginęli dwaj rywale — emir Edygej i Kadyr Berdi. Śmierć potężnego Edygeja utorowała drogę do tronu złotoordyń-skiego stronnikowi litewskiemu Dewlet Berdiemu. Carewicz ten już w 1422 roku opanował stołeczny Saraj. Wkrótce jednak naraził się wielkiemu księciu Witoldowi i musiał szukać schronienia na Krymie. Stamtąd próbował przebłagać hospodara litewskiego. Jeszcze w 1426 roku wysłał do Wilna w charakterze posła franciszkanina Kanisiusa, który tłumaczył Dewlet Berdiego przed Witoldem. Wykorzystując dogodną sytuację wystąpił z pretensjami do tronu jeden z synów chana Dżelal ed-Dina, Uług Muhammed, który w latach 1419—1423 zdobył dominującą pozycję w Kipczaku. Jednak najazd plemion uzbeckich pod wodzą Borak-chana w 1423 ro- ku na Złotą Ordę, zmusił Uług Muhammeda do ucieczki. Zgodnie z tradycją pobity chan szukał schronienia w Wielkim Księstwie Litewskim. Dzięki pomocy Witoldowej zdołał przywrócić swą władzę nad niektórymi rejonami Złotej Ordy. „Cesarz tatarski opanował w tych czasach, poparty przez nas, całą władzę i cesarstwo" — w czerwcu 1424 roku donosi z przesadą hospodar litewski wielkiemu mistrzowi Krzyżaków. Osadzenie Uług Muhammeda w Złotej Ordzie było dopiero początkiem walk o dziedzictwo Dżoczydów. Zabiegi Witolda spowodowały w 1424 roku najazd ze strony innego pretendenta, Kujbaka, na lenników litewskich, książąt riazańskich. Zajętych rabunkiem ordyńców rozgromiły wojska litewskie. Do niewoli dostała się wówczas znaczna liczba jeńców oraz rodzina chańska. Sam Kujbak z niewielką liczbą wojowników zdołał zbiec. Zwycięstwo musiało być znaczne, skoro Witold w liście do wielkiego mistrza krzyżackiego zaliczył je do największych, jakie kiedykolwiek odniósł nad Tatarami. Jednak nie miało takiego znaczenia, jakie stara się mu przypisać wielki książę, skoro w 1425 roku w Kipczaku panowało równocześnie sześciu chanów. Stan ten trwał do 1429 roku, kiedy to jedynym władcą Złotej Ordy stał się protegowany Witolda, chan Uług Muhammed. Szczytem potęgi Tochtamyszowego wnuka było uznanie jego władzy przez krymskich Szyrinów. Jak już wyżej wspomnieliśmy, w ciągu całego panowania Witolda intensywnie rozwijało się osadnictwo tatarskie na ziemach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Szerokie rozmiary emigracji tatarskiej w pewnych okresach niepokoiły nawet sfery rządzące w Złotej Ordzie. Wychodźstwo to zmniejszało bowiem ich potęgę. W 1420 roku emir Edygej wysłał nawet do księcia Witolda jarłyk, w którym kategorycznie żądał, aby w Wielkim Księstwie Litewskim nie osiedlano ordyńców. Rozmieszczenie najstarszych osad tatarskich wskazuje, że osadnictwo to od samego początku miało charakter wojskowy. Wsie tatarskie położone najczęściej w pobliżu ważniejszych miast, takich jak Wilno, Grodno czy Troki, miały pełnić funkcje strażnic woj- 57 58 skowych. Tatarzy litewscy jeszcze w czasach króla Aleksandra Ja-giellończyka, kiedy najazdy krzyżackie od dawna nie zagrażały Litwie, strzegli granicy pruskiej. Obszar najstarszego zasiedlenia tatarskiego w Wielkim Księstwie Litewskim wyraźnie zbliżony jest do dawnej, piętnastowiecznej granicy krzyżackiej. Dowodem jego dużej żywotności był chociażby fakt przetrwania mimo licznych najazdów krzyżackich. Regularnie powtarzające się napady niemieckie' na ziemie litewskie nie wpłynęły w istotny sposób na osadnictwo tatarskie. Wielkiemu księciu Witoldowi, głównie ze względów militarnych, zależało, aby na pograniczu litewsko-krzyżackim powstał pas osad tatarskich, mający charakter strażnic. Równocześnie Witold starał się nie zakładać kolonii tatarskich na południowych kresach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zdawał bowiem sobie sprawę, że Tatarzy w czasie najazdów ordy mogliby różnie się zachować. Natomiast w walkach z Krzyżakami, Rusią czy też przy tłumieniu wewnętrznych, rozruchów byli ślepo oddani hospodarowi litewskiemu Oczywiście Witold nie stosował się do tej zasady zbyt rygorystycznie i osiedlał emigrantów tatarskich nie tylko na Litwie właściwej, ale również, chociaż znacznie rzadziej, na Polesiu, Zadnieprzu czy Wołyniu. Najbardziej znanym przykładem odstępstwa od tej zasady było osiedlenie całego ułusu Mansur Kijata na Zadnieprzu W 1421 roku znany nam już rycerz burgundzki, Gilbert de Lannoy, w południowej Kijowszczyźnie natknął się na Tatarów podległych władzy wielkiego księcia Witolda. Spotkanie to opisał w następujący sposób: ,,I przebyłem rzekę Dniestr i Dniepr, nad którą znalazłem jednego kniazia tatarskiego, przyjaciela i sługę Witolda, i dużą wieś Tatarów, należącą do rzeczonego Witolda". Tatarzy, nie związani z ludnością litewsko-ruską i wszystko zawdzięczający wielkiemu księciu, byli całkowicie zależni od niego. Bez żadnych oporów tłumili wystąpienia ludności miejscowej przeciwko władzy hospodarskiej. W latach 1535—1537 chorągwie tatarskie z rozkazu królewskiego wybijały buntujących się chłopów na Żmudzi. Według słów Jerzego Ochmańskiego hospodarowie mieli w Tatarach litewskich „zawsze gotowych na skinienie, wiernych i ślepych wykonawców swej woli". Chorągwie złożone z Tatarów litewskich brały udział we wszystkich wojnach prowadzonych przez Witolda. Wielki książę niejednokrotnie wysyłał swych Tatarów przeciwko ich ziomkom. W 1418 roku podczas napadu ordy krymskiej na Podole Tatarzy litewscy otrzymali rozkaz powstrzymania najeźdźców. Latopis nikonowski, opisując wyprawę litewską w 1426 roku na Psków, rozróżnia chorągwie złożone z miejscowych Tatarów od czambułów ordyńskich posiłkujących Litwę. Poważnym niebezpieczeństwem dla trwałości osadnictwa tatarskiego była silna początkowo tendencja do powrotu w step, szczególnie wśród tych kolonistów, którzy zamieszkiwali Litwę wbrew własnej woli. Przekazy źródłowe wspominają o buntach wśród Tatarów i próbach powrotu do Kipczaku. W liście komtura Dyneburga do mistrza Zakonu Kawalerów Mieczowych z 31 marca 1421 roku jest powiedziane, że Tatarzy spaliwszy posiadłości swych sąsiadów Litwinów postanowili wrócić w rodzinne strony. Jednak drogę zastąpił im książę Swidrygiełło na czele oddziałów litewskich. W czasie krwawego starcia pobił ich. Wziętych do niewoli jeńców kazał powiesić. Mimo nieporozumień stosunki między Tatarami a Witoldem układały się najczęściej dobrze. W suplice z 1519 roku, skierowanej do króla Zygmunta Starego, muzułmanie litewscy z wdzięcznością pisali o wielkim księciu Witoldzie: „On nie kazał zapomnieć o Proroku (Muhammedzie), a my do świętych miejsc (islamu) oczy obracając, tak imię jego powtarzaliśmy jak naszych kalifów". Oczywiście, prawo wolności wyznania nie dotyczyło jeńców tatarskich. Wielu przymusowo chrzczono, a następnie osiedlano na roli. Pierwsze informacje o nawracaniu jeńców tatarskich na wiarę chrześcijańską pochodzą właśnie z czasów wielkiego księcia Witolda. W 1418 roku Piolr von Wormedith, prokurator zakonu krzyżackiego, donosi w liście wielkiemu mistrzowi o masowych chrztach jeńców tatarskich w państwie litewskim. Los tatarskich sojuszników Witolda, którzy zdecydowali się osiedlić na stałe w Wielkim Księstwie Litewskim, był niejednakowy: Najbardziej uprzywilejowani byli potomkowie ordyńskich sołtanów i murzów. Posiadali oni największe posiadłości ziemskie i podda- 59 60 nych chłopów. Niżej od nich stali prości wojownicy, którzy utrzymywali się z uprawy niewielkich kawałków ziemi. Chociaż byli oni osobiście wolni, musieli jednak, poza służbą wojskową, pełnić różne posługi na rzecz wielkiego księcia i jego urzędników. Oczywiście w najgorszym położeniu znajdowali się jeńcy tatarscy. Praktycznie biorąc ich sytuacja prawna i ekonomiczna nie różniła się od losu niewolników. Ich właściciele, bojarzy litewscy, jako neofici dosyć często nawracali ich na wiarę chrześcijańską. Anonimowy autor Traktatu o Tatarach polskich chcąc udowodnić, że jego przodkowie dobrowolnie osiedlili się na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego pisze: „Powszechnie utrzymują, że ci Tatarzy są potomkami jeńców wojennych, ja bym raczej sądził, iż pochodzą od Tatarów przybyłych z hord, lecz nie z rodu beków, bo gdyby byli jeńcami, dawno by już musieli zostać niewiernymi, a tymczasem pozostają oni zawsze muzułmanami..." Nie wszyscy panowie litewscy zmuszali swych niewolników do zmiany wyznania. Bowiem znaczna część muzułmańskiej ludności tatarskiej zamieszkującej miasta Wielkiego Księstwa Litewskiego była pochodzenia jenieckiego. Jeńcy tatarscy pozbawieni wszelkich praw byli niejednokrotnie sprzedawani, kupowani lub darowywani. Również sam wielki książę Witold chętnie czynił podarunki z jeńców tatarskich. Na przykład po wyprawie 1397 roku wielu jeńców podarował królowi Władysławowi Jagiełłę oraz panom polskim. Darował również niewolników tatarskich mieszczanom lwowskim, aby pracowali przy naprawie umocnień grodu. Lwowianie, nie mogąc poradzić sobie z Tatarami, wkrótce poprosili Witolda, aby zabrał kłopotliwy podarunek. W 1427 roku Witold obiecał przysłać niewolników tatarskich wielkiemu mistrzowi krzyżackiemu. Nie wiemy jednak, czy miał okazję spełnić swą obietnicę. Niewolników tatarskich można było spotkać niemal na wszystkich dworach książąt i panów litewskich, uczestniczących w zwycięskich wyprawach przeciwko Złotej Ordzie. Jeńcy ci używani byli do wszelkiego rodzaju prac i posług. Według Kroniki Marcina Bielskiego w orszaku Jagiełły wjeżdżającego w 1386 roku do Krakowa znajdowało się wielu Tatarów. Osadnictwo tatarskie na Litwie w czasach wielkiego księcia Wi- tolda dzieliło się w zasadzie na dwa rodzaje. Pierwszy rodzaj to osadnictwo na prawie wojennym, ukształtowane przez dobrowolną emigrację ordyńskich sołtanów i murzów z zależnymi wojownikami. Właśnie ono przetrwało w szczątkowej formie aż do chwili obecnej. Dostarczyło ono Litwie wolnych obywateli, wiernych jednak własnej religii i tradycji. Szesnastowieczny kronikarz polski Marcin Bielski, pisząc o osadzeniu Tatarów nad rzeką Waką niedaleko stołecznego Wilna, stwierdził, że książę Witold „uczynił ich wolnymi od podatków wszelkich, tylko co na wojnę powinni są jechać. Ale oni się przą tego, aby byli więźniami Witoldowymi, tylko że z dobrej woli przywiódł je ku pomocy przeciw Prusom". Oprócz osadnictwa tatarskiego na prawie wojennym istniało jeszcze osadnictwo miejskie, w początkowym okresie w znacznym stopniu pochodzenia jenieckiego. Tatarzy miejscy zamieszkiwali osobne ulige na peryferiach grodów, zwane kontami tatarskimi. Trudnili się najczęściej garbarstwem, furmaństwem i ogrodnictwem. Wojny, które prowadził wielki książę Witold, nie tylko żywiły tatarskich kolonistów, ale również przywiązywały ich do jego osoby. Tym nawykłym do grabieży i wojen koczownikom imponował twardy i energiczny hospodar. Z czasem też zaczęli go uważać za swego prawowitego chana. Samo imię wielkiego księcia Witolda, jako władcy życzliwie patrzącego na emigrantów tatarskich w swym państwie, było znane w całym Kipczaku. Toteż napływali ordyńcy na Litwę całymi rodami, będąc pewni łaskawego przyjęcia. Wysłannik wielkiego mistrza krzyżackiego Hennę pisał swemu panu w liście z 14 sierpnia 1428 roku, jak to zamieszkujący okolice Mińska Litewskiego Tatarzy witali księcia Witolda, złożywszy mu uprzednio dary w postaci koni, bydła, wielbłądów oraz różnorakiej broni. Jak wielki autorytet posiadał hospodar litewski w Kipczaku świadczy fakt, że cudzoziemscy posłowie i podróżnicy, aby bezpiecznie przejechać przez ziemie feudałów ordyńskich zaopatrywali się w jego listy polecające. Większość historyków zajmujących się dziejami Tatarów polsko--litewskich uważa, że tradycja słusznie uczyniła wielkiego księcia 61 % Witolda twórcą osadnictwa tatarskiego na Litwie. Bowiem powstanie większości najstarszych wsi i zaścianków tatarskich związane jest z działalnością kolonizacyjną Witolda. „Czasy tego władcy — trafnie zauważył Michał Zdań, przedwojenny znawca tematu -wskazały niejako drogę, która uświęcona tradycją nie straciła swego znaczenia i za następców tego wielkiego księcia". 3. PANOWANIE BIAŁYCH CHANÓW Na początku XIX stulecia jeden z najwybitniejszych historyków polskich epoki porozbiorowej Tadeusz Czacki natrafił na jakąś suplikę, w której Tatarzy litewscy określali Jagiellonów mianem białych chanów. Swoje spostrzeżenia na ten temat zawarł w artykule opublikowanym w Dzienniku Wileńskim w 1816 roku. Hipotezę Czackiego o tytułowaniu następców wielkiego księcia Witolda na tronie litewskim białymi chanami rozwinął w latach trzydziestych naszego stulecia młody historyk warszawski Stanisław Kryczyński. „Wiemy nawet — pisał Kryczyński —- że Tatarzy litewscy faktycznie królów z dynastii Jagiellonów w swych suplikach i memoriałach nazywali chanami i to białymi chanami. Jest to określenie niezmiernie charakterystyczne dla tej grupy etnicznej, do której należą nasi Tatarzy. Świadczy ono, że jeszcze w pierwszej połowie XVI wieku żyły wśród nich myślowe tradycje i przyzwyczajenia czysto tureckie, względnie mongolsko-tureckie. Od czasów bardzo dawnych kolory biały i czarny stanowią wśród plemion tureckich i mongolskich symbole niezależności i wyższości oraz zależności i niższości. (...) Tatarzy litewscy nazywając Jagiellonów białymi chanami chcieli w ten sposób podkreślić ich całkowitą niezależność, suwerenność i potęgę". Mimo że dotychczas nie znaleziono drugiego dokumentu, który potwierdziłby hipotezę Kryczyńskiego, to jednak nie ulega wątpliwości, że Tatarzy jeszcze w drugiej połowie XVI wieku uważali królów polsko-litewskich za swych prawdziwych chanów, którzy rozsądzali spory między rodami tatarskimi, nadawali ziemie i przywileje oraz karali za wykroczenia. Dlatego też monarchowie ci zajmowali poczesne miejsce w tradycji tatarskiej. Jagiellonowie obok wielkiego księcia Witolda uważani byli za największych protektorów i obrońców ludności muzułmańskiej zamieszkującej państwo polsko-litewskie. Jednak największą sympatią darzyli Tatarzy Zyg- 63 64 munta Augusta, jako człowieka tolerancyjnego i życzliwie patrzącego na swych poddanych. W szesnastowiecznym Traktacie o Tatarach polskich czytamy następującą informację o tym królu: „Znają go w mocarstwie otomańskim z życzliwości dla wielkiego władcy krajów muzułmańskich, i u nas lubią go duszą i sercem, dla tej przyczyny rad on ciągle przebywać między nami. Może też z tego powodu ma wielu nieprzyjaznych dla siebie w innych królestwach; ale z drugiej strony podoba się on wszystkim za to, że w religiach nie czyni różnicy, i my dzisiaj w tym względzie, po uprzednich ciężkich panowaniach, zażywamy prawdziwego pokoju". Rachunki dworskie z czasów Zygmunta Augusta wskazują, że na służbie króla znajdowało się wielu litewskich muzułmanów. Pełnili oni obowiązki straży monarszej, kurierów, tłumaczy lub przebywali przy boku królewskim bez określonych obowiązków. Dworzaninem Zygmunta Augusta w 1550 roku był między innymi Hu-sein Malikbaszycz z rodu kniaziów Szyryńskich. Muzułmanie litewscy niejednokrotnie składali królowi dary, prosząc przy okazji o załatwienie jakiejś sprawy. Warto również wspomnieć, że to właśnie tatarska straż przyboczna Zygmunta Augusta ścigała w 1574 roku uciekającego z Polski Henryka Walezego. Anonimowy autor Traktatu pisząc o „uprzednich ciężkich panowaniach" zapewne myślał o czasach Kazimierza Jagiellończyka (1440—1492). Ten właśnie okres według tradycji tatarskiej miał być bardzo niepomyślny dla litewskich muzułmanów. Za panowania tego monarchy miano bowiem pobierać od Tatarów osiadłych w Wielkim Księstwie Litewskim bezprawnie nałożone podatki, zabroniono im kontaktów z Krymem i Turcją oraz przymusowo chrzczono jeńców ordyńskich. Uważamy, że informacje te, pochodzące z szesnastowiecznych przekazów, wyolbrzymiają ucisk ludności muzułmańskiej na Litwie. Oczywiście zdarzały się nadużycia urzędników. Jednak biorąc pod uwagę, że w czasie wojny trzynastoletniej 600 Tatarów litewskich wchodziło w skład oddziałów nadwornych króla, wydaje się mało prawdopodobne, aby gnębiono ich za wiedzą monarchy. Nasuwa się również pytanie, czy w ogóle można było prześladować lub uciskać ludzi strzegących bezpieczeństwa głowy państwa. W 1430 roku zakończył burzliwy żywot twórca osadnictwa tatarskiego na Litwie Witold. Tron wielkoksiążęcy, za zgodą Władysława Jagiełły, objął jego młodszy brat Świdrygiełło. Poprawne stosunki między synami Olgierda nie trwały jednak długo, bowiem Świdrygiełło wykorzystując dążenia separatystyczne bojarów litewsko-ruskich zaczął dążyć do uniezależnienia swego państwa od Polski. Latem 1431 roku doszło nawet do starć litewsko-polskich na Wołyniu. Gdy jednak Świdrygiełło zaczął prowadzić politykę równouprawnienia wobec prawosławnych bojarów ruskich, możno-władcy litewscy zmienili front. Czując zagrożenie dla swej dominującej pozycji w państwie nawiązali porozumienie z królem polskim, który zgodził się na wyniesienie na tron hospodarski Wi-toldowego brata Zygmunta Kiejstutowicza. W 1432 roku panowie litewscy za wiedzą Jagiełły dokonali zamachu na życie Świdrygiełły, który odpoczywał z niewielkimi oddziałami Rusinów i Tatarów na zamku w Oszmianie. Niczego nie podejrzewając zasiadł do beztroskiej uczty. Tymczasem jego przeciwnik, Zygmunt Kiejstutowicz, na czele polsko-litewskiego hufca wtargnął do zamku. Świdrygiełło wykorzystując zapadający zmrok oraz zamieszanie zdołał ujść z życiem. W Wielkim Księstwie Litewskim zaczęła się kilkuletnia wojna domowa. Walka między Swidrygiełłą a Zygmuntem Kiejstutowiczem ułatwiła Tatarom grabież Wielkiego Księstwa Litewskiego. Chan Uług Muhammed za cenę „wielkich podarków" poparł początkowo wielkiego księcia Świdrygiełłę, przysyłając mu oddziały posiłkowe. Jednak już wiosną 1433 roku wysłał swoje czambuły na pomoc Zygmuntowi Kiejstutowiczowi. Świdrygiełło na zdradę sojusznika zareagował w sposób natychmiastowy. Przeciwko Uług Muhammedo-wi wysunął przebywającego na Litwie wnuka Tochtamysza carewicza Seid Achmeta. W listopadzie 1433 roku przysłał królowi Władysławowi Jagiełłę wiadomość z Kijowa, że osadził na tronie Złotej Ordy swego sojusznika. Swidrygielle ułatwiło sprawę wystąpienie Kiczi Mahmeta z rodu Timur-Kutługa, przeciwko Uług Mu-hammedowi. Wykrwawienie się obu rywali ugruntowało władzę Seid Achmeta wśród ułusów koczujących między Dnieprem a Donem oraz w Ordzie Nogajskiej. W 1436 roku zdobył on panowanie 5 — Tatarzy... 65 na Krymie, którym od kilku lat władał brat chana Uług Muham-meda, Hadży Gerej. Rozpad Złotej Ordy był tak daleko posunięty, że od czasów Tochtamysza żadnemu chanowi nie udało się opanować całego Kipczaku. Pobity przez Kiczi Mahmeta chan Uług Muhammed w 1437 roku poszukał schronienia i pomocy u swego niedawnego wroga Świdrygiełły. Wielki książę, puszczając w niepamięć wiarołomstwo dawnego sprzymierzeńca, osiedlił go z częścią ordy w Bielewie na Siewierszczyźnie. Skupienie znacznej liczby Tatarów na tym terenie miało wzmocnić pozycję Litwy wobec Moskwy. W grudniu 1438 roku Uług Muhammed na czele paru tysięcy bojowników rozbił we włości bielewskiej znaczną armię moskiewską, zaścielając pobojowisko trupami kniaziów ruskich. Następnie przeniósł się ze swą ordą do Niżnego Nowogrodu, skąd dokonywał najazdów na ziemie moskiewskie. Wkrótce jednak wywędrował do Kazania. Usadowienie się Uług Muhammeda i jego ordy w Kazaniu uważane jest za początek istnienia Chanatu Kazańskiego. Próby wyparcia Tatarów z Powołża przez wielkiego księcia Wasyla, zakończyły się rozbiciem wojsk moskiewskich w 1445 roku pod Suzdalem przez synów Uług Muhammeda. Podczas pobytu Tatarów na Siewierszczyźnie jeden z książąt or-dyńskich, Jahołdaj Sarajewicz zdecydował się pozostać w państwie litewskim. Osiedlił się razem ze swymi poddanymi w utworzonej dla niego dzielnicy tzw. Jahołdajowej tmie, aby bronić pogranicza litewskiego przed najazdami tatarskimi. Państwo to obejmowało obszary na wschód od Putywla i południe od Kurska. Po śmierci Jahołdaja Sarajewicza rządy w księstwie objął jego syn Roman, który zmarł przed 1493 rokiem. Spadkobierczynią Jahoł-dajewszczyzny została córka Romana, wydana za mąż za księcia Jerzego Borysowicza Wiaziemskiego. Około 1494 roku książę Wia-ziemski razem z żoną zbiegł do Moskwy, a Jahołdajewszczyzna stała się własnością hospodara litewskiego. W ciągu pierwszej połowy XV wieku doszło do faktycznego rozpadu Złotej Ordy. W latach czterdziestych jeden z synów chana Uług Muhammeda, Mahmutek, zająwszy ziemie dawnego państwa Bułgarów kamskich nad środkową Wołgą, ugruntował podstawy ist- nienia Chanatu Kazańskiego. Zagony pierwszych chanów kazań-skich pustoszyły regularnie ziemie ruskie i podchodziły aż pod Moskwę. Aby przeciwstawić się najazdom kazańskim wielki książę Wasyl utworzył w 1452 roku na ziemi meszczerskiej lenne księstwo tatarskie. Pierwszym władcą tego państewka był jeden z synów chana Uług Muhammeda, carewicz Kasim. Lenno to obejmowało Meszczersk nad Oką oraz pobliskie stepy. Miało ono dawać pierwszy opór tatarskim najazdom oraz stanowiło bazę wypadową wojsk moskiewskich na Kazań. Wprowadzony przez Swidrygiełłę na tron Złotej Ordy Seid Ach-met podjął ożywioną działalność mającą na celu odbudowę tatarskiej potęgi w Europie Wschodniej. Wziął czynny udział w wojnie domowej na Litwie. Jego orda wspomagając Swidrygiełłę rozbiła w 1435 roku wojska polskie i spustoszyła Podole. Latem tego samego roku Seid Achmet i jego ordyńcy walczyli po stronie Swi-drygiełły w bitwie nad rzeką Świętą na Litwie. W 1436 roku pod pretekstem pomocy dla sprzymierzeńca złupili polskie Podole, a w dwa lata później powtórzyli najazd. Seid Achmet przymierze ze Świdrygiełłą traktował jako doskonały pretekst do zdobycia łupów i jasyru na ziemiach litewsko-ruskich. Latem 1449 roku wojska Złotej Ordy, popierające pretensje Michała Zygmuntowicza do tronu wielkoksiążęcego, zniszczyły litewską Siewierszczyznę i Kijow-szczyznę. Gdy próby porozumienia z Seid Achmetem nie powiodły się, również i Kazimierz Jagiellończyk postanowił wykorzystać dla swych celów tendencje odśrodkowe w Złotej Ordzie. W porozumieniu z przywódcami dwóch potężnych rodów krymskich — Szyrinów i Bahrynów wysunął jako kandydata do tronu chańskiego przebywającego w Wielkim Księstwie Litewskim wnuka chana Tochtamy-sza, Hadży Gereja. Protegowany Kazimierza Jagiellończyka miał niezwykle barwną i tajemniczą przeszłość. Według legendy zapisanej w 1550 roku przez Michała Litwina urodził się w Trokach, w rodzinie emigranta. Dzięki poparciu wielkiego księcia Witolda w latach dwudziestych XV wieku Hadży opanował cały Krym, tworząc podwaliny pod niezależne państwo Gerejów. Dzieje utworzenia Chanatu Krymskiego toną w mrokach przekazów kronikarskich. 67 68 Więcej tu legend, domysłów niż faktów. Jedna z legend mówi, że osiemnastoletni Hadży musiał ukrywać się przed swymi rywalami do władzy nad Krymem przez wiele lat. Miejscem jego schronienia stała się chata ubogiego chłopa Gereja. Hadży po zdobyciu władzy na cześć swego dobroczyńcy przybrał drugie imię Gerej. Stało się ono nazwiskiem rodowym dynastii chańskiej panującej na Krymie aż do 1783 roku. W 1438 roku Hadży Gerej oraz jego stronnicy ponownie musieli uciekać na Litwę. Wielki książę Zygmunt Kiejstutowicz przyjął zbiegów łaskawie, nadając im w lenno Lidę, gdzie przez dziesięć lat, jedząc chleb litewski, oczekiwali na szczęśliwszy los. Dopiero w 1449 roku nowy hospodar litewski zwrócił uwagę na Hadży Gereja i jego stronników. Wkrótce też w porozumieniu z prolitewsko nastawionymi ułusami Szyrinów i Bahrynów wprowadził go na Krym „według starodawnego obyczaju swych przodków". Rok 1449 powszechnie uważany jest za początek niezawisłej egzystencji Chanatu Krymskiego. W roku 1455 Seid Achmet, w porozumieniu z litewską opozycją, wtargnął w granice Wielkiego Księstwa Litewskiego. Na pomoc królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi pospieszyli Tatarzy krym-scy. Rozbity przez Hadży Gereja chan Seid Achmet razem ze swoją ordą schronił się w posiadłościach swego sprzymierzeńca księcia kijowskiego Semena Olelkowicza. Rozmieściwszy swe ułusy w okolicach Kijowa czekał na dalszy bieg wypadków. Wkrótce jednak pod Kijowem zjawiły się wojska koronne wspierane przez Krym-ców i Mołdawian. Po zaciętej obronie złamano opór Seid Achmeta i jego protektora Semena Olelkowicza. Pobitego chana, jego rodzinę i wojowników wzięto w niewolę. Seid Achmet, po wieloletnim pobycie w różnych więzieniach litewskich, zmarł nie doczekawszy się zmiany losu. Synów jego oraz wnuków rozdano panom litewskim i polskim. O wydarzeniu tym wspomina po latach wielki książę moskiewski Wasyl w liście do chana krymskiego Mengli Gereja (1468—1515). „I zmarł on w niewoli — pisze książę — a i z knia-ziów jego nikogo nie puścili, a synów jego wszystkich rozdano panom i oni wszyscy pomarli". W 1480 roku naczelnik ułusu Szyrinów, kniaź Aminiak, domagał się usilnie od Kazimierza Jagiellon- v czyka zwrotu braci swoich, którzy dostali się wówczas do niewoli. Wojownicy Seid Achmeta, którzy zdołali uniknąć krymskiej lub polskiej niewoli, osiedlili się w Wielkim Księstwie Litewskim w obrębie namiestnictwa kniazia Semena Olelkowicza. Wydaje się, że część z nich przeszła do osiadłego lub półosiadłego życia. Świadczą o tym chociażby nadania ziemskie poczynione im przez Olelkowi-czów. Osadnicy tatarscy z ziem tych, oprócz służby wojskowej, pełnili na rzecz swych nowych panów różne posługi. Między innymi używani byli jako gońcy i kurierzy. Jaki był los tych osadników po przeniesieniu Olelkowiczów na księstwo słuckie trudno jest nam jednoznacznie powiedzieć. Nie jest wykluczone, że Tatarzy ci, a przynajmniej ich część, obawiając się krymskich Gerejów razem ze swymi panami opuścili Kijowszczyznę i zamieszkali na Polesiu. Stosunkowo liczne rody bojarów służebnych pochodzenia tatarskiego w tamtych stronach oraz tradycja zasiedlania pustek w księstwie słuckim jeńcami ordyńskimi, świadczą o dużym stopniu prawdopodobieństwa naszej koncepcji. Wiadomo jest także, że wielu bojarów ruskich razem z Olelkowiczami opuściło Kijowszczyznę. Znacznie trudniejszy do wyjaśnienia jest problem Tatarów podległych Semenowi Olelkowiczowi, którzy nie przeszli do osiadłego życia. Wydaje się, że nie było ich mało, skoro znacznie później Men-gli Gerej niejednokrotnie domagał się od Jagiellonów zwrotu ludzi Seid Achmeta oraz terenów, które zamieszkiwali. Trudno jest nam określić obszar zasiedlony przez resztki ułusów Seid Achmeta. Najprawdopodobniej ułusy te koczowały w południowej Kijowszczyź-nie lub w stepach oczakowskich. Mengli Gerej żądania swoje motywował tym, że ojciec jego obszary te i ludzi odstąpił Litwie w czasie rządów w Kijowszczyżnie kniazia Semena Olelkowicza, dlatego też Semenowi ludzie powinni podlegać jego władzy. W instrukcji poselstwa krymskiego z 20 października 1480 roku czytamy: „mnie Mengli Gerejowi, Kazimierz król-brat, co ojciec mój chan Hadży Gerej kniaziowi Semenowi nadał niektórych ludzi, niech mi tych ludzi zwróci". Skoro to nie nastąpi, układy z Krymem nie będą respektowane. Strona polska miała zwyczaj odpowiadać, że nie wie o niczym, o Semenowych ludziach nigdy nie słyszała. Sprawa ludzi Semenowych ciążyła nieustannie nad stosun- 69 70 karni z Chanatem Krymskim. Gerejowie w odpowiednich dla nich momentach używali jej jako argumentu do zrywania stosunków z Polską i Litwą. Dobrosąsiedzkie stosunki między Krymem a Litwą utrzymały się przez jakiś czas po śmierci starego Hadży Gereja w 1466 roku. Jego następca, Nur Dewlet, aby zapewnić sobie poparcie Litwy wysłał w 1468 roku do Kazimierza Jagiellończyka jarłyk. Pisał w nim do króla, że „tę samą przyjaźń, związki i przymierze, które ojciec jego Hadży Gerej z królem Kazimierzem i jego królestwem zachowywał, i on chce utrzymywać, że przyjaciół jego i nieprzyjaciół za swoich własnych chce uważać i przeciw wszelkim nieprzyjaciołom chętnie pomocy dostarczy". W 1468 roku do władzy na Krymie doszedł Mengli, młodszy syn Hadży Gereja. Nowy chan starał się zapewnić sobie przychylność naczelnika ułusu Szyrinów, murzy Mamaka. Pełne porozumienie z Szyrinami nastąpiło dopiero na początku 1471 roku. W cztery lata później na tle sukcesji po Mamaku doszło na Krymie do nowych zaburzeń. Przeciwko Mengli Gerejowi wystąpił carewicz Ajdar oraz syn Mamaka, Kara Mirza. Uzyskawszy poparcie na całym Krymie wypędzili Mengli Gereja, a następnie 13 lutego 1475 roku uznali zwierzchnictwo Turków osmańskich. Pokonany chan znalazł schronienie za murami kolonii genueńskiej Kaffy. W czerwcu tego roku Ajdar Sołtan przy pomocy floty tureckiej zdobył Kaf-fę. Ujęty Mengli Gerej odesłany został do Stambułu, a władzę na Krymie z ramienia osmańskiego objął nowy chan Ajdar Sołtan. Nowy władca Chanatu Krymskiego już na początku panowania usiłował nawiązać z Litwą dobrosąsiedzkie stosunki. Na zawarcie układu zabrakło mu jednak czasu. Bowiem już w 1477 roku cały Półwysep Krymski znalazł się w rękach chana Złotej Ordy, Ach-mata. Władca złotoordyński osadził na nim jako swojego namiestnika carewicza Dżanibega Sołtana, który koczował w okolicach Azo-wa. W 1478 roku potężni Szyrinowie przy poparciu Turcji wprowadzili na tron krymski dawnego chana Nur Dewleta. W parę miesięcy później, z niewiadomych dla nas powodów, władzę na Krymie objął ponownie Mengli Gerej, tym razem jako lennik sułtanów tureckich. Nur Dewlet, nie czekając na uwięzienie, razem z bratem Ajdarem i garścią wojowników wyemigrował na litewską Kijow-szczyznę. Bracia po krótkim pobycie na Litwie udali się do Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Jeden z synów Nur Dewleta pozostał jednak w państwie litewskim. Otrzymał on od króla Kazimierza Jagiellończyka drewniany zameczek w Puniach oraz pobliskie włości. Oprócz zamku puńskiego drogą nadań lub kupna skupił w swoich rękach spore dobra w powiecie trockim (Dudziszki, Wyszkiszki, część Waki, Rejż i Krzymanowca) i nowogródzkim (Tor-szyce i część Rudnik). Ten nie znany z imienia syn chana Nur Dewleta zwyczajem polskim od nazwy swej głównej posiadłości przyjął nazwisko Puński. Kniaziowie Puńscy z posiadłości swoich zobowiązani byli wystawić w czasie wojny w XVI stuleciu kilkunastu zbrojnych jeźdźców. Ród ten cieszył się ogromnym autorytetem wśród litewskich muzułmanów. Niejednokrotnie Puńscy mieli okazję odznaczyć się na wojnach prowadzonych przez królów polskich jako rotmistrzowie chorągwi tatarskich. Przykładowo w 1568 roku kniaź Islam Janbekowicz Puński został mianowany rotmistrzem jednej z chorągwi tatarskich. W 1576 roku za męstwo i zasługi w wojnach z Moskwą i Szwecją otrzymał wieś Januszko-wo koło włości puńskiej. W 1621 roku jeden z kniaziów Puńskich, Mahmet, jako rotmistrz królewski poległ pod Chocimem, prowadząc Tatarów litewskich do walki z wojskami tureckimi. Wstąpiwszy na tron krymski Mengli Gerej (1468—1515) natychmiast wysłał swych posłów do Wilna, proponując Kazimierzowi Ja-giellończykowi dozgonną przyjaźń. Wypełniał też wszystkie obowiązki lojalnego sprzymierzeńca Polski i Litwy. Początkowo zawiadamiał nawet swego „brata" o planowanych przez murzów krymskich najazdach na państwo polsko-litewskie. Nawiązał również przyjazne stosunki z Władysławem Jagiellończykiem, królem Czech. Zbliżenie Mengli Gereja do państw jagiellońskich spowodowane było obawą przed mocarstwowymi aspiracjami chana Ach-mata. Mengli Gerej, chcąc pozyskać Kazimierza Jagiellończyka, odświeżył w 1472 roku przymierze z Polską i Litwą. Potwierdził w nim prawa obu krajów do ziem ruskich. Zastrzegł ponadto, że gdyby ziemie te „z jakiejś przyczyny nie chciały bratu naszemu służyć jako poprzednio, wtedy mamy je wojować i do posłuszeń- 71 stwa przywrócić". W 1479 roku wysłał do Wilna swojego posła Azbabę, aby zaprzysiągł wierność królowi polskiemu. Z kolei Kazimierz Jagiellończyk, aby rozwiać podejrzenia spowodowane przyjęciem na Litwie braci chańskich — Nur Dewleta i Ajdara, kazał oświadczyć swojemu posłowi Iwanowi Glińskiemu, że „jeżeli jaka przygoda spotykała chanów, to przychodzili do Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie chleba i soli nigdy im nie wzbraniano, a jak dobrowolnie przychodzili, tak dobrowolnie odchodzili, a kto w ordzie panował, z tym mimo to w przyjaźni bywali i przez to przyjaźń nigdy naruszoną nie była". Mengli Gerej nie czując się zbyt pewnie w Chanacie Krymskim, postarał się w 1485 roku przez swych posłów Bajrasza i Sedichma-ta o schronienie na Litwie w razie, gdyby sprawy przybrały niepomyślny obrót. Kazimierz Jagiellończyk w tym samym roku odpisał zapewniając chana o swej przyjaźni. „Nie chcielibyśmy — pisał król — aby cię jaka przygoda spotkała i radzibyśmy, abyś na państwie swoim panował a z nami żył w przyjaźni i w prawdzie, tak jak ojciec twój Hadży Gerej chan żył z nami. Ale jeżeli — czego nie dopuść Boże — spotkałaby cię jaka przygoda, to dajemy ci nasz list glejtowy i obiecujemy, że dobrowolnie możesz do ziem naszych przyjechać i dobrowolnie odjechać". 72 Zwierzchnik państwa moskiewskiego, chan Wielkiej Ordy Ach-mat, był jednak odpowiedniejszym sprzymierzeńcem dla Litwy niż Mengli Gerej. Wielki książę moskiewski Iwan III jednoczący pod swym berłem ziemie ruskie jednakowo niepokoił Kazimierza Ja-giellończyka jak i chana Achmata. Obaj władcy zdawali sobie sprawę, że Moskwa dąży zarówno do odebrania Litwie ziem białorusko-ukraińskich, jak i do zrzucenia uciążliwej kurateli tatarskiej. Zwierzchnictwo to ograniczało się praktycznie biorąc do płacenia wysokiej daniny oraz udziału wojsk ruskich w wyprawach wojennych chanów tatarskich. Jednak zewnętrzne oznaki tej zależności były bardzo upokarzające. Wielcy książęta wstępując na tron musieli otrzymać z rąk chanów tatarskich pisemną akceptację. Posłów tatarskich byli zobowiązani witać pieszo z odkrytą głową. Listów chańskich słuchali klęcząc z czołem przy ziemi. Sytuacja wielkich książąt moskiewskich była tematem częstych kpin ze strony polskich sąsiadów. Kronikarze polscy zaś z nie ukrywaną satysfakcją opisywali stosunki moskiewsko-tatarskie w tym czasie. „Gdy poseł tatarski jechał do Moskwy — pisał w drugiej połowie XVI wieku Marcin Bielski - - tedy miał przeciw niemu wielki kniaź moskiewski milę pieszki iść bez czapki, a mleka kobylego miał w kubku na drogę wynieść, którego gdyby kropla jaka pijąc ukapnęła posłowi na grzywę koniowi, tedy miał to zlizać, ktemu żadnej rzeczy nie miał odmówić carowi tatarskiemu, a temu, który by mu list czytał albo wykładał ukazy cara, miał posłać futro sobole i miał ze wszystką radą kiedy list czytano od cara tatarskiego klęczyć i padać czołem do ziemi przed przywiezioną basmą to jest obrazem chana". Jak pamiętamy w 1455 roku rozbito pod Kijowem wojska Seid Achmeta. Wydarzenie to ugruntowało podział Kipczaku na kilka mniejszych organizmów państwowych. Dwa największe państwa tatarskie, jakie powstały na gruzach Złotej Ordy - - Chanat Krymski i Wielka Orda, prowadziły ze sobą nie kończące się wojny. Władzę w Wielkiej Ordzie od 1438 roku sprawowała dynastia pochodząca od Timura Kutługa. Jej założycielem był Kiczi Mahmet, który w latach 1437—1438 wyparł Uług Muhammeda do Kazania. Około 1460 roku władzę przejął syn Kiczi Mahmeta, Achmat. Umocniwszy swą pozycję w Wielkiej Ordzie chan Achmat zaczął przygotowywać się do wyprawy na Moskwę. Zamierzał bowiem zmusić wielkiego księcia Iwana do złożenia osobiście hołdu lennego. Tymczasem władca moskiewski, nie czując się na siłach, udawał uległość. Potulnie płacił haracz, zapewniał o swej wierności, ale ze złożeniem hołdu zwlekał. Po kilku latach, gdy chan tatarski coraz natarczywiej domagał się czołobicia, wstrzymał płacenie danin. Chan Achmat w odpowiedzi wysłał do Moskwy swych posłów, którzy zagrozili Iwanowi śmiercią. Wielki książę, będąc już przygotowany do zbrojnej rozprawy ze swym zwierzchnikiem, tylko na to czekał. Słysząc groźby posłów połamał i opluł oznaki władzy chańskiej, a zaskoczonych Tatarów kazał powycinać. Zostawił jedynie jednego, któremu rzekł: „Spiesz się zawiadomić chana o tym co widzia- 73 74 łeś. Co stało się z jego basmą (znakiem) i posłami, i z nim się stanie, jeśli mnie w pokoju nie zostawi". Chan Achmat dowiedziawszy się o występku swego „niewolnika Iwana" postanowił krwawo pomścić zniewagę. Ustalił ze swym sojusznikiem Kazimierzem Jagiellończykiem, że wystąpią zbrojnie wiosną 1480 roku. Tatarzy ruszą w stronę Oki, Litwini zaś wzdłuż brzegów Ugry. Obaj sojusznicy spotkają się nad Oką, skąd pomaszerują na Moskwę. Wiosną 1480 roku chan Achmat, zgodnie z u-kładem, na czele swego wojska skierował się w stronę Oki. „Ruszył bezbożny chan Wielkiej Ordy Achmat — pisał jeden z moskiewskich kronikarzy --na chrześcijaństwo prawosławne, na Ruś, na święte cerkwie i na wielkiego kniazia, przechwalając się, ze idzie, aby rozorać święte cerkwie i całe prawosławie wyplenić i samego wielkiego kniazia, jak to było za Batu-chana". Nad Oką spotkał jedynie broniące przeprawy wojsko moskiewskie. Tatarzy rozłożywszy się obozem pod Worotyńskiem oczekiwali litewskich sprzymierzeńców. Wypadki jakie zaszły w Wielkim Księstwie Litewskim (najazd Mengli Gereja na Kijowszczyznę oraz spisek kniazia Michała Olelkowicza) uniemożliwiły Kazimierzowi Jagiellończykowi udzielenie pomocy militarnej wojskom chana Achmata. Obie armie -- moskiewska i tatarska — po wielomiesięcznym postoju nad Oką rozeszły się. Po nieudanej wyprawie Achmat zamierzał przezimować ze swoją ordą w stepach przy ujściu Dońca. Tu niespodziewanie wdał się w walkę z chanem Nogajów Ibrahimem, zwanym przez kronikarzy ruskich Iwaką. W styczniu 1481 roku, w czasie jednej z bitew, zginął zamordowany przypuszczalnie przez swego szwagra Jamgurczę. Głowę zabitego chana obnosili na włóczni 'zwycięscy Nogajowie. O wydarzeniu tym niezwłocznie doniósł Kazimierzowi Jagiellończykowi chan krymski Mengli Gerej, pisząc z obłudnie ukrywaną satysfakcją: „Przyszedł car szybański a Iwa-ka sułtan jego, a Makma kniaź, a Obat murza, a Musa, a Jamgur-czy przyszedł; Achmatową ordę podeptali, Achmata cara zabili, wszystkich ludzi i ułusy jego pobrali, pobrawszy precz poszli; a kniaź Temir z Achmata cara dziećmi i ze sługami ku nam przybiegli i przygarnęli się. Nad Achmatem carem tak się stało, umarł już; wam on bratem był i przyjacielem". Klęska ułusów chana Achmata nie była jednak tak wielka, jak to sugerował Kazimierzowi Jagiellończykowi Mengli Gerej. Bowiem już w kilka lat później na areną polityczną wkroczyli dwaj jego synowie Szach Achmat i Murtoza, którzy nawiązali ponownie przyjazne stosunki z Wilnem. Dobrosąsiedzkie kontakty miądzy Litwą a Wielką Ordą uległy w 1488 roku zamrożeniu. Albowiem w zimie tego roku Tatarzy zawołżańscy gnani głodem, razem z rodzinami i stadami bydła przekroczyli Dniepr. Następnie zaś rozeszli się po całej Kijowszczyźnie i Podolu litewskim w poszukiwaniu żywności. Latem 1489 roku dotarli do granic Korony, skąd wyparł ich Jan Olbracht. Wkroczenie ułusów Wielkiej Ordy na ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego nie było akcją polityczną, lecz jedynie koniecznością zaspokojenia głodu. Wtargnięcie całych rodów tatarskich w granice państwa polsko-litewskiego nosi wiele cech ruchu kolonizacyjnego. Współczesne relacje donoszą o próbach trwałego zasiedlenia zajętych terenów. Mimo wielu zniszczeń dokonanych przez ordyńców w czasie zagospodarowywania się na ziemiach polsko-litewskich całe przedsięwzięcie przebiegało w początkowym okresie w pokojowej atmosferze. Masowy napływ całych ułusów na ziemie pol-sko-litewskie doprowadził do usunięcia emigrantów przy pomocy wojska. Wobec niepowodzenia pokojowej kolonizacji w 1491 roku zagony Tatarów zawołżańskich wtargnęły na Wołyń. Zostały jednak 25 stycznia doszczętnie rozbite pod Zasławiem nad Horyniem przez pospolite ruszenie Rusi koronnej, dowodzone przez starostę łuckiego, księcia Semena Holszańskiego, oraz kasztelana lwowskiego Mikołaja z Chodczy. W czasie bitwy miało podobno zginąć kilka tysięcy tatarskich wojowników. Wypady czambułów zawołżańskich na Litwę i Polskę stanowiły jedynie margines walk toczonych w latach 1487—1491 przez potomków chana Achmata z Mengli Gerejem. Niepomyślny dla Krymu przebieg wojny pogorszyła ucieczka do Wielkiej Ordy rywali chana Menglego, jego brata Izdemira i bratanka Dewlesza. W 1491 roku obaj zbiegowie razem ze swoimi stronnikami wywędrowali na ziemie litewskie, gdzie zostali gościnnie przyjęci. Osiedlenie się obu pretendentów w Wielkim Księstwie Litewskim, przy dwuznacznej 75 76 postawie ułusu Szyrinów, stanowiło w przekonaniu Menglego duże zagrożenie dla Krymu. I rzeczywiście carewicz Izdemir w porozumieniu z kniaziem Bohdanem Glińskim, namiestnikiem putywelskim, rozpoczął ożywioną działalność wśród Semenowych ludzi, koczujących w stepach południowej Kijowszczyzny. Wiosną 1493 roku Gliński przy pomocy ordyńców Izdemira zdobył i zburzył umocnienia tehińskie, pieczołowicie wznoszone przez Mengli Gereja. Przy zdobyciu forteczki wzięto do niewoli kilkudziesięciu jeńców. Stosunki między Litwą a Tatarami zawołżańskimi poprawiły się dopiero około 1492 roku, gdy jedynym władcą Wielkiej Ordy został Szach Achmat. Na wieść o wkroczeniu wojsk moskiewskich w granice Wielkiego Księstwa Litewskiego w 1500 roku Szach Achmat powiadomił króla Aleksandra Jagiellończyka, że rusza Litwie na pomoc. Jednak sroga zima uniemożliwiła mu wywiązanie się z przyrzeczenia. W styczniu następnego roku przybyło jednak do Piotrko-wa na sejm poselstwo z Wielkiej Ordy, aby zawrzeć przymierze przeciwko Moskwie i Krymowi. „Posłowie tatarscy — pisał w u-biegłym stuleciu Kazimierz Pułaski — swoim zwyczajem przysięgali na gołe szable, lejąc na nie wodę, którą pili i mówiąc, iż kto by to przymierze i te przysięgi złamał, tedy niechajby od tej szabli zginął i krew się jego tak lała, jako ta woda się leje". Wiosną 1501 roku Szach Achmat na czele swej ordy wtargnął do moskiewskiej Siewierszczyzny. Po spustoszeniu okolic Nowogródka Siewierskiego i zajęciu Rylska wysłał do króla Aleksandra gońców z żądaniem pomocy. Nie doczekawszy się litewskich posiłków orda Szach Achmata wycofała się w stepy południowej Kijowszczyzny. Po wielomiesięcznym pobycie na polach kijowskich wśród ułusów Wielkiej Ordy zaczął szerzyć się głód. Pod koniec 1501 roku wybuchły krwawe rozruchy. Przeciwko Szach Achmatowi wystąpili nawet członkowie jego rodziny. Mengli Gerej, wykorzystując zaburzenia w obozie zawołżańskim, wiosną 1502 roku rozbił nad Dnieprem wojsko Szach Achmata. Uradowany tak łatwym zwycięstwem chan krymski napisał do swego sprzymierzeńca wielkiego księcia Iwana: „Ułusy wroga naszego są w rękach moich, a ty kochany, słysząc te dobre nowiny, ciesz się i raduj". Podobny list wysłał do wojewody kijowskiego kniazia Dymitra Putiatycza: „Chwała Bogu, na nieprzyjaciela swego Achmata chana poszedłem z mnogim wojskiem, Szach Achmata chana przepędziłem i ojców stolicę zająłem i wszystkich ludzi Bóg nam dał". Pobity nad Dnieprem Szach Achmat zbiegł do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wyprowadziwszy z pogromu kilkuset ludzi dotarł do Kijowa, gdzie został gościnnie przyjęty przez wojewodę kijowskiego. Widząc jednak, że nic prócz gościny nie uzyska u Litwinów zbiegł ze swymi ludźmi do Turcji. Tu również nie otrzymał spodziewanej pomocy militarnej. Gdy próbowano wydać go w ręce Mengli Gereja, powrócił do Kijowa. Władze litewskie wykorzystując jako pretekst jego wyjazd do Turcji postanowiły uwięzić niewygodnego sojusznika. Po usunięciu z areny politycznej Szach Achmata król Aleksander Jagiellończyk napisał do Mengli Gereja: „Wrogowie twoi w moim ręku; ode mnie zależy wypuszczenie przeciw tobie synów Achmata". Nie najlepszą sytuację hospodara litewskiego wyczuł od razu wielki książę Iwan i pocieszył sojusznika z Krymu: „Wbrew wszystkiemu prawu, Litwini uwięzili swojego sprzymierzeńca, który długi czas służył im swym orężem; tak niegdyś postąpili z Seid Achmetem, tak i ta nowa ofiara ich wiaro-tomstwa w więzach zginie. Bądź spokojny, oni już nie oswobodzą twego wroga, bo zemsty jego obawiać się powinni". Szach Achmat po dwudziestu latach niewoli litewskiej wyjechał w stepy Kipczaku wraz ze swoim starszym synem Szach Mance-rem. W Wielkim Księstwie Litewskim pozostał jednak jego drugi syn Aziubek Sołtan, który otrzymał od króla Zygmunta Starego 70 służb (jedna służba to 8 gospodarstw chłopskich) pod miasteczkiem Ostryną. Od nazwy miasta przybrał nazwisko Ostryński, stając się założycielem jednego z najwybitniejszych rodów tatarskich na Litwie. W 1531 roku hospodar litewski nadał mu majątek Po-łożno oraz posiadłość Ryczyna pod Ostryną. W 1536 roku nadano mu przywilej na ziemię zwaną Stepanowszczyzna w powiecie troc- kim. Wojowników towarzyszących Szach Achmatowi władze Wielkiego Księstwa Litewskiego przyjęły na służbę hospodarską za poręką Tatarów litewskich. Oto niektóre przykłady poręki. W 1502 roku kniaź Achmet Ułan Assanczukowicz z-krewnymi „za plemiennika 77 swego Ułana Ikibiaka" zapłacił 300 kop groszy oraz poręczył. Dwaj Tatarzy litewscy Temesz Ułan i Urus Ułan za szwagra i zięcia swego Abdullina zapłacili 20 kop groszy. Kniaź Ułan Assanczukowicz za sługę chańskiego Tawłusza i jego sługę Zdanaja poręczył płacąc 100 kop groszy. Muzułmanie litewscy mimo wierności dynastii jagiellońskiej zawsze spieszyli z pomocą swym pobratymcom, gdy ci znaleźli się w trudnej sytuacji. Los Tatarów wziętych do niewoli był w Wielkim Księstwie Litewskim nieco lepszy niż w innych krajach. Jeńcy byli często odsyłani do osad tatarskich lub osiedlani w miastach. Czasami nawet przyjmowano ich na służbę hospodarską w chorągwiach tatarskich. Odmienność losu jeńców ordyńskich podkreśla z pewną przesadą nie znany autor Traktatu o Tatarach polskich. „W nowych czasach — pisze on — jeńcy, wzięci na wojnach z mu-ślimami prowadzonych, nie są traktowani w tych krajach (w Polsce i Litwie) jak inni niewolnicy, których sprzedają za lichą cenę, lub trzymają w okowach, używając do robót. Lecz odsyłają ich natychmiast do naszych osad, gdzie osiadają i otrzymawszy od swych braci zapomogę i posiłki, trudnią się przemysłem jaki sobie obiorą lub rzemiosłem, jakie posiadają". 78 Początek XVI stulecia nie był łaskawy dla znękanego wojnami domowymi państwa Gerejów. Powtarzające się przez kilka lat z rzędu susze i pomory bydła zmusiły koczowników tatarskich do szukania pożywienia u bogatszych sąsiadów --w państwach jagiellońskich. Tocząca się wojna litewsko-moskiewska (1500—1503) stworzyła dogodną sytuację dla Krymu. Wielki książę moskiewski Iwan III zdając sobie sprawę, że może nie tylko ocalić swe ziemie od niszczycielskich najazdów tatarskich, ale i pognębić wrogi mu dom Jagiellonów, bogatymi darami zjednał sobie wojowniczego chana Mengli Gereja. Aby jak najdotkliwiej uderzyć w przeciwnika, namawiał władcę krymskiego, by spustoszył bogate i gęsto zaludnione obszary na północ od błotnistego Polesia. Na skutki moskiewskich zabiegów nie trzeba było czekać zbyt długo. W 1502 roku orda splądrowała ziemie litewskie wskazane przez wielkiego księcia Iwana. Obfite łupy zebrane w czasie wyprawy skłoniły Tatarów do kontynuowania najazdów w latach następnych. Niebagatelnym argumentem za „eksploatowaniem" centralnych rejonów państwa litewskiego był brak tzw. obrony potocznej na tych terenach. Pospolite ruszenie zbierało się zbyt opieszale, aby mogło przeszkodzić Tatarom w złupieniu i spaleniu ogromnych połaci kraju. W sierpniu 1503 roku jeden z synów chańskich, Batu Gerej, wtargnął w granice Wielkiego Księstwa Litewskiego. Założywszy kosz (obóz) niedaleko Słucka, rozesłał czambuły na rabunek Nieświeża, Kiecka i Kopyla. Jeden z oddziałów tatarskich próbował nawet zdobyć Słuck. Zanim wojsko litewskie przybyło z odsieczą orda zebrawszy odpowiednią ilość łupów wycofała się do swych siedzib na Krymie. Po drodze Tatarzy zdołali jeszcze spustoszyć moskiewską Siewierszczyznę. Rozzuchwaleni powodzeniem jeszcze tego samego roku zorganizowali dwie nowe wyprawy. Jedną na ziemię Wielkiego Księstwa Litewskiego, a drugą na polskie Podole. Szczęśliwym trafem obie zakończyły się dla nich niezbyt pomyślnie. „Tegoż roku 1503 — czytamy o pierwszej wyprawie w kronice Macieja Stryjkowskiego — trzy tysiące Tatarów pod Słuck bez wieści wpadli i wojowali aż pod Nowogródek, a szli nazad przez błoto hryczyń-skie, na którym książę słucki Siemion (Semen), a przy nim panowie litewscy: Stanisław Piotrowicz Kiszka, Olbracht Gosztołd i Jerzy Niemirycz wnet się zebrali i dogonili za rzeką Prypecią za Gródkiem w mili i tam za pomocą Bożą na głowę ich porazili i pło-nu (jasyru) kilka tysięcy odbili, ze zwycięstwem nazad wrócili...". Następna wyprawa, tym razem na Polskę, okazała się dla Tatarów jeszcze mniej udana. Gdy w listopadzie 1503 roku rabowali i palili wsie i miasteczka na koronnym Podolu, spadły niespotykane o tej porze śnieżyce. Warunki atmosferyczne zmusiły najeźdźców do powolnego odwrotu. Na obciążone łupami i jasyrem, grzęznące co chwila w zaspach śnieżnych oddziały tatarskie uderzyło niespodziewanie pospolite ruszenie szlachty podolskiej. Starcie było bardzo krwawe. Jeden z szesnastowiecznych kronikarzy na zakończenie o-pisu bitwy stwierdził z wyraźną satysfakcją, iż żaden Tatarzyn nie uszedł z życiem. Po rocznej przerwie Tatarzy znowu najechali Wielkie Księstwo 79 Litewskie. Nowa wyprawa dowodzona przez najstarszego syna chań-skiego, Mechmeta Sołtana, na ziemiach litewskich rozdzieliła się ,na dwa czambuły. Jeden czambuł pod Mechmetem rozłożył obóz pod Mińskiem skąd robił wypady na Wilno, Witebsk, Połock i Druck. Dwaj młodsi synowie chańscy, Batu Gerej Sołtan i Bur-nasz Sołtan, ruszyli na czele drugiego czambułu „pod Słucko, na którym się była Anastazja księżna zawarła z dzieciątkiem Jerzym Semenowiczem, dzisiejszych książąt słuckich dziadem. A tak koło Słucka burzyli i do zamku, wiedząc, iż tylko w nim księżna była, szturmowali, podmioty czyniąc i ogień podkładając; ale się mężnie bronili słuczanie, których zobowiązała ślubem i prośbą Anastazja księżna, aby jedynego dziedzica swego od gwałtu pogańskiego stale bronili, także większość Tatarów pod zamkiem poległa, bo szlachty i kniaziów inszych na ten czas wiele u tej księżny Anastazji na Słucku służyli". Ostatecznie ordyńcy miasta nie zdobyli, za to doszczętnie zniszczyli całe księstwo słuckie. Czambuły tatarskie wróciły z wyprawy prawie bez szwanku, prowadząc tysiące jeńców, bydła i koni oraz juki pełne wszelakiej zdobyczy. Pozostawiły za sobą zgliszcza wsi i miasteczek litewskich. Niemal natychmiast po wyjściu Tatarów z Wielkiego Księstwa Litewskiego, pojawili się w Wilnie posłowie krymscy, którzy proponowali panom litewskim przymierze za cenę głowy Szach Achmata. Mimo toczących się pertraktacji wiosną 1506 roku chan krymski Mengli Gerej wysłał kilka tysięcy wojowników na wyprawę przeciw Litwie. Przez ziemie należące do państwa moskiewskiego dotarli do Łojowa i przekroczyli Dniepr. Przez Brahim, Mozyr, Pie-tryków i Słuck podeszli pod spalony dwa lata przedtem Kleck. Tu założyli obóz, z którego zaczęli wysyłać czambuły na rabunek bogatszych prowincji Wielkiego Księstwa Litewskiego. Według tradycji tatarskiej zapisanej na początku XIX stulecia przez Tadeusza Czackiego, w czasie tego najazdu ordyńcy powołując się na wspólne pochodzenie i wspólną religię próbowali nakłonić do zdrady muzułmanów litewskich. Ci zaś mieli odpowiedzieć: „Ani Bóg, ani Prorok nie każą wam rabować, a nam być niewdzięcznymi, my was mamy za rabusiów, a naszą szablą was pokonując, zabijamy hultajów, a nie braci naszych". Relacja ta z całą pewnością zasługuje na zaufanie. Wiadomo przecież, że chorągwie Tatarów litewskich, na równi z pospolitym ruszeniem szlachty li-tewsko-ruskiej, powoływano pod broń w czasie najazdów ordy krymskiej. Obawa przed zdradą nie była tak wielka jakby się mogło wydawać. Władcy litewscy doskonale wiedzieli, że Tatarzy zamieszkujący Wielkie Księstwo Litewskie to potomkowie uchodźców, dla których krymscy Gerejowie byli śmiertelnymi wrogami. Przez chanów krymskich całe rzesze ludności tatarskiej zmuszone były szukać schronienia na Litwie. Stosunkowo spokojne i w miarę dostatnie życie litewskich Tatarów pod władzą łagodnych królów z dynastii jagiellońskiej coraz bardziej wiązało ich z przybraną ojczyzną. Zapewne nie chcieli zamieniać swej dotychczasowej egzystencji na życie w głodnym i przeludnionym Chanacie Krymskim. Nie nęcił ich także wschodni despotyzm Gerejów. „Tatarzy przyszedłszy pod Nowogródek — czytamy w jednej z kronik litewskich - - szybko przeszli za Niemen i nie dochodząc do Lidy, wokoło miasta, ze wszystkich stron, na milę i pół mili od miasta wojowali cerkwie boże i dwory wiejskie, wszystko podpalali, a ludzi łapali i zabijali". Gdy 20 lipca wieść o tatarskim najeździe dotarła do Lidy, w której przebywał chory Aleksander Jagiellończyk, wokół monarchy zapanowała panika. Król miał bowiem przy boku jedynie rotę jazdy składającej się z zaciężnych Serbów, tzw. Raców. Chory monarcha powoławszy pospolite ruszenie z całej Litwy oraz nakazawszy zaciągnąć kilka chorągwi Raców, przekazał dowództwo nad wojskiem hemanowi Stanisławowi Kiszce oraz swemu ulubieńcowi kniaziowi Michałowi Glińskiemu, marszałkowi nadwornemu. Nie czekając na ukończenie koncentracji chorągwi ziemskich hetman wysłał na zwiady niewielki oddział lek-kozbrojnych jeźdźców. Wojownicy litewscy w pobliżu Lidy dopadli grasujących Tatarów ,,i za łaską bożą pobili, nieco żywych pojmali, a innym głowy odciąwszy w torby powkładali. Tatarzy widząc, że nie mogą im się przeciwstawić, zbiegli. Ci zaś więźniów żywych przywiedli do panów (rady królewskiej), a głowy odcięte przynieśli w torbach. Co widząc, weselili się panowie i radością przepełnieni zaraz wsiedli na konie i całemu wojsku kazali pójść z sobą do Nowogródka". Armia litewska wyruszająca przeciwko ordzie liczyła 6 — Tatarzy... 82 około 7000 jazdy. Składała się z kilku chorągwi pospolitego ruszenia, zaciężnych Serbów oraz nadwornej chorągwi polskiej. Chociaż źródła nie wspominają o Tatarach litewskich, to jednak należy sądzić, że ich również powołano pod broń. Litwini dotarłszy do Nowogródka pod koniec lipca natychmiast wysłali nowy podjazd, który sprowadził 6 jeńców. Ordyńcy zeznali, że „carewicze stoją koszem pod miastem Kleckiem". Wodzowie litewscy ustaliwszy położenie obozu tatarskiego, natychmiast nakazali wojsku szybki marsz na wroga. Dnia 4 sierpnia, nad ranem, stanęli w Ostaszynie. „Panowie i wszystko wojsko mało odpocząwszy w Ostaszynie poszli na Połoneczkę, a straże przednie dogoniły 500 Tatarów, wracających z zagonów do Kiecka i dogoniwszy, pobili ich, a innych żywcem pojmali, resztki zaś uciekły za rzekę, za Usze i przybywszy do Kiecka, do stanowisk swoich powiedzieli carewiczom, że Litwa idzie ku nim do bitwy". W czasie marszu na kosz tatarski zachorował hetman litewski Stanisław Kiszka. W Nielepowie, 20 kilometrów od Kiecka, hetman poczuł się gorzej, „nie mógł wsiąść na konia, ale z wielkim wysiłkiem kazał siebie wieźć w wozie". Panowie litewscy postanowili wówczas całe dowództwo złożyć w rękach marszałka nadwornego. Przekazanie całkowitej władzy nad wojskiem młodszemu i zdolniejszemu Glińskiemu wyszło kampanii na dobre. Przewyższał on hetmana nie tylko zdolnościami, ale również znajomością Tatarów i wykształceniem wojskowym. W czasie kilkunastoletniego pobytu we Włoszech, Niemczech i Hiszpanii miał możność poznać zachodnioeuropejską teorię sztuki wojennej. Doświadczenia praktycznego nabył służąc w armii cesarza Maksymiliana oraz biorąc udział w walkach z Maurami w Hiszpanii. Wywodząc się z arystokratycznego rodu tatarskiego osiadłego od kilku pokoleń na Litwie, utrzymywał ożywione stosunki z Krymem, co pozwoliło mu poznać sztukę wojenną ordy. Gliński w Nielepowie postanowił przejść leśnymi i polnymi szlakami z głównej drogi nowogródzkiej na drogę prowadzącą z Pińska do Kiecka. Uderzając bowiem na obóz tatarski od południowego zachodu odcinał rabusiom drogę odwrotu. Marszałek miał nadzieję, że manewrem tym uda mu się oskrzydlić, a następnie cał- kowicie zniszczyć przeciwnika. Mimo że przemarsz wojska litewskiego nie został zauważony przez kosz tatarski, to jednak gdy Litwini powoli zjeżdżali z pobliskiego wzgórza: „Ujrzeli pułki tatarskie stojące w pogotowiu do walki, przedzielone od nich rzeką, a z powodu złego przejścia przez rzeką nie mogli szybko zetrzeć się z nimi i więcej niż 3 godziny bili się z nimi przez rzekę. Potem wojsko litewskie uczyniło dwie przeprawy przez rzekę, obie na południe od grobli nad stawem". Należy tu jeszcze dodać, że pracę tę żołnierze wykonali pod silnym obstrzałem tatarskich łuczników. Gdy wszystko było gotowe Gliński ustawił swą konną armię w dwie wąskie kolumny. Następnie „rozkazał wszystkim pułkom szybko rzekę przechodzić dwiema przeprawami. I zatrąbiwszy w trąby, zagrawszy w surmy poszli za rzekę. Z prawej strony wojsko przez przeprawę szybciej pośpieszyło się i przeszło za rzekę. Tatarzy widząc, że nie wszyscy razem przechodzą przez rzekę, co było między nimi najlepszych ludzi, ci wszyscy uderzyli na nich i wielu na tej prawej stronie porazili i o mało nie pobili. A zatem kniaź Michał z lewej strony pośpieszył i przeszedłszy przeprawę, uderzył w poprzek na wszystkie pułki tatarskie i rozdzielił je na dwoje. A potem i ci nasi ludzie z prawej strony poprawili się i na nich uderzyli i z obu stron tak zmieszali pułkami tatarskimi, że Tatarzy nie tylko bić się, ale oczu i rąk swoich na litewskie wojsko podnieść nie mogli. Kniaż Michał z całym wojskiem gnał za nimi do rzeki Cepry, łapiąc i zabijając, a jak przybiegli Tatarzy do Cepry, wtedy prawie wszyscy w rzece i błocie potonęli...". Najwięcej ordyńców zginęło między Cepra a Łanią. Tam też wzięto najwięcej jeńców. Według szesnastowiecznych relacji Litwini najpierw rozbili główne siły tatarskie w obozie pod Kleckiem, a następnie likwidowali powracające z wypraw czambuły. Po bitwie tej znalazło się ponoć w niewoli litewskiej około 3000 ordyńców. Jeńcami tymi zaludniono wiele osad spustoszonych w czasie najazdów tatarskich. Z tego właśnie okresu pochodzą osady tatarskie pod Kleckiem, Nieświeżem, Mińskiem i Słuckiem. Jeńcy dosyć szybko przystosowali się do nowych warunków. Otrzymali od swych panów ziemie i pozakładali rodziny. Po pewnym czasie zaczęto nawet niektórych z nich powoływać pod broń. Według popisu wojska litewskiego z 1528 roku w po- 83 wiatowej chorągwi kleckiej służyło obok bojarów litewsko-ruskich 17 Tatarów. Ordyńcy osiedleni w dobrach kniaziów Olelkowiczów w okolicach Słucka, Nieświeża i Kopyla z czasem zaczęli służyć w ich chorągwiach nadwornych. O ile prostych wojowników osiedlano na roli w dobrach panów litewskich lub rozsyłano po miastach, to kniaziów, ułanów i murzów krymskich najczęściej wykupywano z niewoli i przyjmowano na służbę hospodarską. Po bitwie kleckiej Tułusz Ułan i Urus Ułan z rodu kniaziów Assanczukowiczów wzięli na porękę kniazia Malik Baszę z możnego rodu Szyrinów. Malik Basza osiedlił się na Litwie, a następnie wstąpił na służbę hospodarską. W 1508 roku otrzymał w nadaniu od króla wieś Ledzinki, a w 1520 roku dobra Kro-szyn w ziemi nowogródzkiej. Malik Basza uważany jest za protoplastę tatarskiego rodu kniaziów, którzy zadomowili się w Wielkim Księstwie Litewskim. W 1506 roku Tatar litewski Siejć Bachtjarowicz, właściciel dóbr Tupały w powiecie nowogródzkim, wziął na porękę swego stryja Achmata Karaczeja, który pod Kleckiem dostał się do niewoli. W tym samym roku kniaź Temesz Szehidewicz z bratem swoim Siundziukiem poręczyli za ordyńca Ajdara. Po bitwie kleckiej Uraz Meretowicz, bratanek marszałka tatarskiego Temesza Urazowicza, bierze na porękę kilku Tatarów krymskich, wziętych do niewoli. W 1506 roku murza Nursejć syn Azeddina został wykupiony przez kniazia Ajdara Jepaszewicza Juszyńskiego. Dzięki poparciu rodziny Juszyńskich wstąpił na służbę hospodarską. W popisie wojska litewskiego z 1528 roku figuruje jako ataman w chorągwi kniaziów Juszyńskich. Nursejć zadomowił się na Litwie do tego stopnia, że sprowadził z Krymu swego brata Abdysza. Przytoczona garść przykładów świadczy, jak łatwo przybysze z Ordy byli przyjmowani przez społeczność tatarską w Wielkim Księstwie Litewskim. Zwycięstwo pod Kleckiem pozwoliło państwu polsko-litewskiemu zawrzeć przymierze z Tatarami krymskimi, którzy zachęceni przez Polaków najechali w 1507 roku Wielkie Księstwo Moskiewskie. A-tak tatarski został jednak w sierpniu 1507 roku odparty. Niepowodzenia w wojnie z Moskwą spowodowały natychmiast zmianę frontu. Wojska krymskie w 1508 roku dwukrotnie wtargnęły w granice Rzeczypospolitej. W czasie jednego z najazdów oddziały litewskie pobiły pod Słuckiem ordyńców i wzięły do niewoli jeńców. Osiedlenie dużej części Tatarów na obszarze księstwa słuckie-go możemy z dużym stopniem prawdopodobieństwa wiązać z tym wydarzeniem. W XVI stuleciu każde zwycięskie starcie z ordą krymską kończyło się zazwyczaj wzięciem do niewoli mniejszej lub większej ilości jeńców. W kronice Macieja Stryjkowskiego czytamy na przykład, że w 1516 roku starosta kamieniecki Stanisław Lanckoroński rozbiwszy na Podolu Tatarów „murzów też i ułanów przedniejszych pojmał". W 1527 roku w czasie najazdu Krymców na ziemie pol-sko-litewskie rycerstwo wołyńskie pod wodzą kniazia Konstantego Ostrogskiego rozbiło ordyńców w bitwiej pod Olszanicą. W tym samym czasie drugi oddział tatarski został zniesiony przez kniazia Jerzego Semenowicza Słuckiego w pobliżu Kaniowa i Czerkas. Według Stryjkowskiego w czasie obu starć „wielu Tatarów ubito, a drugich pojmano". Duża liczba jeńców tatarskich na dworach szlachty polsko-lite-wskiej wywoływała niekiedy zdziwienie cudzoziemców przejeżdżających przez Rzeczpospolitą. Używano ich często do cięższych robót — budowy zamków i umocnień. Rozsyłano ich również chętnie w podarunku. Szesnastowieczne inwentarze z południowo-wschod-nich województw Korony świadczą, iż jeńców tatarskich niejednokrotnie osadzano na roli. Przekazy kronikarskie, mówiące o panowaniu wielkiego księcia Witolda, pozwalają nam jedynie stworzyć hipotetyczny obraz sytuacji prawnej ludności tatarskiej zamieszkującej Litwę w pierwszej połowie XV wieku. Nie ulega wątpliwości, że już na samym początku kolonizacji Tatarzy korzystali z przywilejów gwarantujących im wolność wyznania oraz bezpieczeństwo osobiste. Z sytuacji prawnej tej grupy etnicznej w epoce jagiellońskiej możemy wnioskować, że wielki książę Witold bez zastrzeżeń zaakceptował odrębność prawną, religijną i wojskową tatarskich osadników. Hipotezę tę potwierdzają nie tylko późniejsze przekazy ustne spisane w 1558 85 86 roku w formie Traktatu o Tatarach polskich, ale również dziewiętnastowieczne legendy muzułmańskie o wielkim księciu Witoldzie. Jak już wyżej wspomnieliśmy ordyńcy osiadający na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego otrzymywali od władców litewskich posiadłości ziemskie, na których ciążyły pewne obowiązki. Miały one głównie charakter powinności wojskowych, bowiem celem akcji osadniczej w XIV—XV wieku była przede wszystkim ochrona ważniejszych grodów i dróg przed najazdami krzyżackimi. Każda większa grupa emigrantów rozpoczynała swoją egzystencję na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego od próby odtworzenia znanych jej ze swego ojczystego kraju instytucji plemiennych i religijnych. Taką instytucją była odrębna organizacja wojskowa oparta o system rodowo-plemienny oraz gmina religijna. Granice samorządu tych jednostek określało prawo zwyczajowe oraz przywileje hospodarskie. Reprezentantami ludności należącej do poszczególnych grup rodowo-plemiennych byli tak zwani chorążowie i marszałkowie tatarscy. Spełniali oni funkcje wojskowe, administracyjno-są-dowe oraz skarbowe. Byli oni dożywotnio wyznaczani przez hospodara, jednak zawsze z zachowaniem prawa dziedziczności. Tatarzy litewscy wywodzący się z-kilku różnych plemion Złotej Ordy przez wiele pokoleń zachowali świadomość swego pochodzenia. Różnice te znalazły nawet wyraz w ich organizacji wojskowej. Dowodem jak żywa była tradycja kipczacka tej społeczności jest fakt, że chorągwie tatarskie zachowały nawet dawne nazwy plemienne. Ludność tatarska zamieszkująca ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego należała do sześciu grup plemiennych zwanych chorą-stwami. Istniały następujące chorąstwa: baryńskie, jałoirskie, ju-szyńskie, kondrackie, najmańskie i ułańskie. Nazwy ich pochodzą od czternastowiecznych ułusów (plemion) Złotej Ordy, takich jak: Bahryn, Dżałoir, Chuszin, Kongrat i Najman. Jedynie dla chorąstwa ułańskiego nie znajdujemy odpowiednika wśród plemion Złotej Ordy. Nazwa jego pochodzi bowiem od tytułu książęcego ułan, który nosili potomkowie Czyngis-chana. Na Litwie tytuł ten był używany początkowo jedynie przez kniaziów Assanczukowiczów. Pochodzili oni od żyjącego w pierwszej połowie XV wieku kniazia J 6 U. -J /K m A O \ cfo ^ 55" /l 5. Herby Tatarów litewskich Assanczuka, prawdopodobnie jednego z licznych potomków chana Dżoczego. Można z całą pewnocią stwierdzić, że chorąstwo ułańskie składało się z krewnych i zależnych wojowników owego Assanczuka. Wiadomo jest, że ludność tatarska na całym obszarze Rzeczypospolitej rządziła się własnym prawem religijnym opartym o Koran. Prawo to funkcjonowało jedynie w gminach muzułmańskich. Jakie zwyczaje prawne panowały w poszczególnych wsiach i osadach tatarskich nie jesteśmy w stanie powiedzieć. Zresztą jest to problem drugorzędny, bowiem o życiu i sytuacji prawnej Tatarów decydowały prawa i przywileje ogólne. Do połowy XVI wieku ludność tatarska na ziemiach litewskich dzieliła się na trzy kategorie różniące się zarówno prawami, jak i majątkiem. Pierwszą grupę, najbardziej uprzywilejowaną pod względem prawnym i majątkowym, stanowili potomkowie ordyń-skich sołtanów i murzów. Tytuł sołtan przysługiwał na Litwie jedynie dwom rodom tatarskim: Ostryńskim i Puńskim. Stale tytułowano ich carewiczami jako potomków panujących chanów. Pozostałe rody tatarskie, należące do tej warstwy, wywodziły się od ordyńskich murzów. Przysługiwał im na Litwie tytuł kniazia. Na czoło tatarskich rodów kniaziowskich wysuwali się: Assanczuko-wicze, Bahryńscy, Juszyńscy, Kadyszewicze, Koryccy, Kryczyńscy, Łostajscy, Łowczyccy, Smolscy, Szyryńscy, Talkowscy, Taraszew-scy, Ułanowie i Zawaccy. Potomkowie ordyńskich sołtanów i murzów posiadali na Litwie rozległe włości i poddanych chłopów. Zobowiązani byli jedynie do konnej służby wojskowej. Cieszyli się prawami szlachty hospodarskiej. W szesnastowiecznych dokumentach nazywano ich Tatarami hospodarskimi. Wystawiali oni na ziemską służbę wojskową po jednym lub kilku konnych wojowników, w zależności od liczby posiadanych służb, czyli gospodarstw chłopskich. W spisach wojska litewskiego spotykamy Tatarów wystawiających dość znaczną liczbę konnych. Tatarzy hospodarscy, a zwłaszcza kniaziowie tatarscy oprócz poddanych chłopów, posiadali także własnych bojarów putnych lub pancernych, którzy wchodzili w skład ich pocztów. Drugą grupę stanowili tak zwani Tatarzy-kozacy. Wywodzili się oni z prostych wojowników, którzy przybyli na Litwą w orszakach dynastów i murzów ordyńskich. Wojownicy ci utrzymywali się z uprawy niewielkich skrawków ziemi. Tatarzy-kozacy obciążeni byli nie tylko konną służbą wojskową, ale również wieloma posługami na rzecz wielkiego księcia i jego urzędników. Należały do nich: służba transportowa, kurierska, policyjna, strażnicza, myśliwska i budowlana. Tak na przykład kozacy zamieszkujący okolice Wilna pełnili posługę: kurierską, transportową, strażniczą i myśliwską. Kozacy z Sorok Tatarów byli zobowiązani do pełnienia posługi transportowej i kurierskiej. Ponadto naprawiali drogi i mosty od Rudnik aż po Wakę. W ciągu pierwszej połowy XVI stulecia królowie wyzwalali stopniowo Tatarów od pełnienia posług kozackich. Na przykład w 1540 roku Tatarzy zamieszkujący Rudominę i Niemierz otrzymali od Zygmunta Starego przywilej wyzwalający ich od służby kurierskiej. Dosyć często urzędnicy królewscy zmuszali do posług kozackich Tatarów hospodarskich. O nadużyciach tych dowiadujemy się ze skarg składanych przez nich królowi. W 1503 roku Tatarzy grodzieńscy złożyli skargę na tamtejszego starostę kniazia Aleksandra Holszańskiego, że zmusza ich do posługi strażniczej i policyjnej, a ponadto każe im pobierać myto od jadących do miasta kupców. Kozacy służbę wojskową pełnili w tatarskich chorągwiach rodowo--plemiennych, tworząc jednak własne oddziały. W popisach wojska litewskiego z 1528 roku przy każdej chorągwi tatarskiej istniały osobne oddziały złożone z kozaków. W następnych spisach wojskowych Tatarów-kozaków nie spotykamy. Przeszli bowiem w szeregi Tatarów hospodarskich. Trzecią grupę stanowili Tatarzy miejscy, w znacznym stopniu potomkowie jeńców wojennych. Zamieszkiwali oni w miastach litewskich osobne ulice zwane kątami tatarskimi. Największe skupiska tej ludności występowały w Wilnie, Trokach, Augustowie, Ostrogu i Grodnie. W Mińsku Litewskim osiedlono dużą grupę jeńców tatarskich w 1508 roku po zwycięstwie kniazia Michała Gliń-skiego nad ordą krymską. Zamieszkiwali oni przedmieście zwane Końcem Tatarskim. Pod koniec XVI wieku liczyli oni 400 osób obu płci. W 1617 roku pozwolono im nawet zbudować drewniany me- 89 90 czet. Tatarzy miejscy trudnili się najczęściej furmaństwem, garbarstwem, kupiectwem lub ogrodnictwem. W dokumentach nazywano ich Tatarami prostymi w odróżnieniu od Tatarów narodu szlachetnego. Prawo litewskie oddzielając ich od Tatarów hospo-darskich przyznawało im mniejszą nawiązkę i główszczyznę. Ponadto za opiekę prawną jaką doznawali od hospodarów Wielkiego Księstwa Litewskiego zobowiązani byli do płacenia podatku zwanego pogłównym. Do 1563 roku ich położenie prawne różniło się niewiele od położenia bojarów w państwie litewskim. Tak jak i bojarzy, Tatarzy zobowiązani byli do konnej służby wojskowej. Obowiązek ten wypływał z dziedzicznego użytkowania ziemi. Wymiar służby wojskowej z ziemi tatarskich był taki sam jak z innych dóbr bojarskich. Zasady pospolitego ruszenia określały w XVI wieku prawa litewskie, natomiast wysokość służby wojskowej zależała wyłącznie od czasowych ustaw. Tatarzy mieli prawo posiadłości swoje dziedziczyć, ale nie mogli ich sprzedawać. Ziemie tatarskie bowiem stanowiły własność hospodara. Na sprzedaż ziemi musiano uzyskać specjalne zezwolenie królewskie. Mimo zakazu Tatarzy swe posiadłości masowo sprzedawali szlachcie litewskiej. W 1566 roku sejm brzeski uznał wszystkie ziemie bojarskie za dobra prywatne. Postanowienie to jednak nie dotyczyło posiadłości tatarskich. Mimo to Tatarzy sprzedając ziemie w drugiej połowie XVI wieku niejednokrotnie powoływali się na postanowienia tego sejmu. W 1570 roku Tatar hospodarski Husejn Malikbaszycz przy sprzedaży swej posiadłości Ostafiemu Wołłowiczowi stwierdza: „na przeszłym sejmie brzeskim, w roku przeszłym 1566 uchwalono, że każdemu szlachcicowi wolno swoją posiadłością szafować wedle woli swojej". Jednakże dalej powołuje się na pozwolenie dane przez hospodara panu Wołłowiczowi na kupno ziemi tatarskiej. A więc sprzedaż uzasadnił nie tyle ogólnoszlacheckim prawem, co specjalnym pozwoleniem królewskim. Stosunek władcy do ziemi tatarskich jasno określają słowa dokumentu wystawionego przez Stefana Batorego w 1585 roku: „według prawa pospolitego rozporządzanie dobrami tatarskimi do nikogo innego nie należy tylko do nas hospodara". Szlachcic kupując ziemią tatarską za pozwoleniem królewskim przyjmował wszystkie obowiązki jakie na niej ciążyły, a więc musiał osobiście odprawiać służbą wojskową w chorągwiach Tatarów litewskich. Do szlachty litewskiej przechodziły najczęściej dobra z poddanymi chłopami, powodowało to gwałtowne zmniejszenie się liczby zamożnych rodzin tatarskich. Jednocześnie z wyprzedażą ziemi wbrew prawu następował proces rozdrobnienia gruntów, będący wynikiem przyrostu naturalnego ludności muzułmańskiej. Zmiana wyznania przez Tatarów nie zwalniała ich od powinności wojskowej. Jednak z chwilą przyjęcia chrześcijaństwa Tatarzy szybko ulegali asymilacji. Starali sią niejednokrotnie zerwać wiązy łączące ich jeszcze ze społecznością muzułmańską, poprzez zaprzestanie odbywania służby wojskowej w chorągwiach tatarskich. Przyjmując chrześcijaństwo Tatarzy hospodarscy od razu nabywali wszystkie prawa i przywileje stanu szlacheckiego. Tatarzy odprawiający ziemską służbę wojskową aż do 1566 roku korzystali z takiej samej nawiązki i główszczyzny jak i cała szlachta litewsko-ruska. Pewną zmianę przyniósł dopiero nowy statut litewski wydany w 1566 roku. Od tego czasu główszczyzna za szlachcica była inna niż za Tatara hospodarskiego. Szlachcic za zabicie szlachcica płacił 100 kop groszy i siedział rok i sześć niedziel w więzieniu. Natomiast za zabójstwo Tatara na służbie hospodar-skiej płacił jedynie 100 kop groszy i nie szedł do więzienia. Nawiązka nie ulegała zmianie. Tatarzy jako bezpośrednio podporządkowani księciu, podlegali sądownictwu namiestników hospodarskich, których władza rozciągała się na obszar powiatu. Sądy te, noszące w XVI stuleciu nazwę starościńskich, rozpatrywały sprawy z zakresu prawa karnego i prywatnego. Tatarzy korzystali również z sądu wielkoksiążęcego, gdy chodziło o sprawy poważniejsze, takie jak: rozsądzanie sporów między rodami, skarg na urzędników książęcych oraz niektórych spraw karnych. Po reformie sądownictwa w 1566 roku tak jak cała szlachta podlegali sądom ziemskim i grodzkim. Trzecim sądem pierwszej instancji obok ziemskiego i grodzkiego był w 1566 roku sąd podkomorski zajmujący sią rozsądzaniem spraw granicznych. Pewne ograniczenia sądownicze Tatarów zawierał pierwszy sta- 91 92 tu t litewski wydany w 1529 roku. Mianowicie nie dopuszczał on litewskich muzułmanów do świadczenia w sądzie przeciw chrześcijanom. W 1561 roku po- wojnie inflanckiej, w której chorągwie tatarskie odznaczyły się w boju, Zygmunt August zniósł te postanowienia. W pięć lat później nowy statut litewski przywracał ograniczenia sądownicze ludności tatarskiej. Przede wszystkim nie dopuszczał jej do świadectw w sądzie przeciw chrześcijanom. Ponadto zakazywał Tatarom trzymania chrześcijan w niewoli, pozwalał jedynie na posiadanie „chrześcijańskich ludzi jako putnych, tak cia-hłych". W 1568 roku król na prośbę Tatarów unieważnił wszystkie postanowienia statutowe, które ograniczały ich w dotychczasowych prawach. Za panowania króla Zygmunta III w 1588 roku wydano trzeci statut litewski. Przywrócił on niektóre ograniczenia praw ludności tatarskiej zawarte w poprzednich redakcjach statutu. Przede wszystkim nie dopuszczał Tatarów do pełnienia urzędów. Nowy statut bez żadnych zastrzeżeń dawał Tatarom hospodarskim w sądach te same prawa co i szlachcie litewskiej. Również zezwalał on na posiadanie zależnych chłopów i bojarów. Posiadanie dóbr ziemskich, odprawianie konnej służby wojskowej oraz pobieranie nawiązki na równi ze szlachtą litewską spowodowało, że Tatarzy hospodarscy stali się częścią stanu szlacheckiego Rzeczypospolitej. Ich szlachectwa dowodzono niemal tak samo jak szlachty litewsko-ruskiej: świadectwem krewnych i sąsiadów oraz dokumentami. Ustawa z 1522 roku o wywodzie szlachectwa stwierdzała, że szlachcic, któremu zarzucono nieszlacheckie pochodzenie, musiał dowodzić dwoma krewnymi ze szlachty, że on z dziada i pradziada z ich rodu. Gdy nie mógł przedstawić dwóch, wystarczyło uzupełnić świadectwo jednego krewnego własną przysięgą. W razie niemożności przedstawienia jako świadczącego choć jednego krewnego, miano przedstawić tylko dokumenty. Statut litewski z 1529 roku zmienił te przepisy nakazując przysięgę po dwóch z rodu ojca i matki. W razie niemożności przedstawienia krewnych mogli zeznawać sąsiedzi. Przyjmowano także dowód na podstawie starych dokumentów, wśród których największe znaczenie miał popis wojska litewskiego z 1528 roku. Tatarzy hospodarscy wywodząc szlachectwo powoływali się jeszcze na: 1. pochodzenie z ordyńskich rodów szlacheckich i arystokratycznych 2. posiadanie ziemi, na której ciążył obowiązek ziemskiej służby wojskowej 3. świadectwa chorążych i marszałków tatarskich. W pierwszej połowie XVI wieku o szlachectwie Tatarów litewskich świadczyli niejednokrotnie posłowie chanów krymskich i ka-zańskich. W 1533 roku Tatar z powiatu wileńskiego, Habil Nur-kowicz, zarzucił nieszlacheckie pochodzenie innemu Tatarowi Miśkowi Tochtamyszewiczowi Karaczewiczowi. Karaczewicz wniósł skargę do namiestnika wileńskiego. Ten zaś nakazał mu udowodnić szlachectwo. Misko udał się razem z braćmi do Piotrkowa na sejm i prosił króla Zygmunta Augusta, aby ich „przy czciach zostawił". Król zaś nakazał kniaziowi Ostryńskiemu Aziubek Sołtanowi, który cieszył się powszechnym poważaniem wśród Tatarów litewskich, aby sprawdził pochodzenie rodu Karaczewiczów i dał im list te-stymonialny. Aziubek Sołtan zapytał o pochodzenie Karaczewiczów na dworze królewskim posła krymskiego kniazia Koń diuka. Otrzymał odpowiedź, „iż ród jest w Ordzie Karaczy Kypczak kniaziowski dobry, a oni z tego rodu". W drugiej połowie XVI stulecia różnica między szlachtą litewską a Tatarami hospodarskimi zaczęła się pogłębiać. W 1563 roku król Zygmunt August zrównał w prawie piastowania urzędników prawosławną szlachtę litewską z katolikami. Przywilej ten nie o-bejmował Tatarów jako wyznawców religii niechrześcijańskiej. W trzy lata później na sejmie brzeskim 1566 roku zezwolono szlachcie litewskiej na swobodne rozporządzanie dobrami ziemskimi. Również i przywilej brzeski nie dotyczył ziemian tatarskich. Tak więc ich posiadłości pozostały nadal formalnie własnością panującego. Także nie dopuszczono Tatarów hospodarskich do urzędów i udziału w sejmikach powiatowych. Jednak po przyjęciu któregoś z wyznań chrześcijańskich uzyskiwali pełnię praw szlacheckich łącznie z prawem piastowania urzędów i udziału w sejmikach. Typowym przykładem wtapiania się Tatarów w stan szlachecki Rzeczypospolitej jest rodzina Fursów, która w połowie XV stulecia przyjęła prawosławie. Już w XVI wieku Fursowie posiadali znaczne | 93 94 włości na Litwie i w ziemi kijowskiej. Na Litwie etnicznej mieszkali Fursowie-Bieliccy. Z nich wywodził się chełmski biskup unicki Zachariasz Anastazy Furs, żyjący w połowie XVII wieku. Przedstawiciele litewskiej linii Fursów w ciągu XVI i XVII wieku pełnili w powiatach: pińskim i oszmiańskim różne urzędy. Tak na przykład Augustyn Furs w 1510 roku był w powiecie oszmiańskim poborcą podatków, a Huryn Furs był w drugiej połowie XVI wieku sędzią pińskim. Nie wszyscy jednak Fursowie wyznawali chrześcijaństwo, bowiem część rodziny pozostała przy religii przodków. Jeszcze w 1631 roku rewizja dóbr tatarskich wymieniała muzułmanów: Abrahima, Bohdana, Jucha, Samuela, Jana i Achmecia Fur-sowiczów, którzy zobowiązani byli do pełnienia służby wojskowej w tatarskich chorągwiach rodowo-plemiennych. W drugiej połowie XVI wieku zaczął się powolny upadek ekonomiczny osadnictwa tatarskiego w Wielkim Księstwie Litewskim. Główną przyczyną tego zjawiska było rozdrobnienie gruntów na skutek ciągłych podziałów rodzinnych. Wojskowa służba ziemska na każde wezwanie hospodara, stała się dla właścicieli niewielkich gospodarstw ogromnym ciężarem. Coraz częściej łupy wojenne nie mogły zrekompensować kosztów wyłożonych na wyprawę. Nawet właściciele większych dóbr niejednokrotnie popadali w długi. Tatarzy zaczęli uchylać się od służby ziemskiej, sprzedając swoje posiadłości obciążone powinnością wojskową na rzecz hospodara litewskiego. W celu przywrócenia służbie wojskowej Tatarów litewskich dawnej prężności, w 1559 roku z polecenia króla kniaź Mat-wiej Ogiński przeprowadził pierwszą rewizję dóbr tatarskich. Z rewizji tej wynika, że z wielu majątków służbę ziemską w chorągwiach tatarskich pełnili bojarzy litewscy lub ruscy. Rewizja Ogińskiego jedynie tylko na pewien czas zahamowała rozpad wojskowo-ple-miennej organizacji Tatarów litewskich. W drugiej połowie XVI wieku Tatarzy litewscy występują już jako jednolita etnicznie grupa ludności, powstała z przedstawicieli różnych ludów i plemion tureckich i mongolskich - - Nogajów, Tatarów krymskich i kazańskich oraz sturczonych Mongołów. Różne dialekty tureckie przyniesione z Kipczaku zostały zastąpione językiem ruskim. Rodowo-plemienne chorągwie tatarskie, podstawowa forma organizacji muzułmanów litewskich, już na początku XVI wieku przybrały ostateczny kształt. W drugiej połowie XVI stulecia Tatarzy litewscy różnią się od swoich pobratymców z Ordy językiem, obyczajem i przynależnością państwową. Zbliżają się coraz bardziej do szlachty litewskiej, korzystając z wielu jej przywilejów. Jeńcy przyjęci na służbę hos-podarską lub osiedleni w miastach nie są asymilowani przez litewskie czy ruskie otoczenie, lecz przez miejscowych Tatarów. Związki muzułmanów litewskich z krajami Wschodu stopniowo ulegają rozluźnieniu. W epoce Jagiellonów wzrosło zainteresowanie Polaków nie tylko muzułmańskim Wschodem, ale i litewskimi wyznawcami islamu. Tatarzy zwrócili na siebie uwagę wykształconych ludzi polskiego Odrodzenia przede wszystkim odmiennością swej religii i obyczaju. Zainteresowała ich nie tyle religia, co sam fakt utrzymania jej przez tyle pokoleń w obcym etnicznie i religijnie środowisku. Z tego też powodu powstała o muzułmanach litewskich pokaźna ilość relacji w szesnastowiecznych kronikach i opisach Rzeczypospolitej. Są one jednak najczęściej bardzo krótkie, a spostrzeżenia w nich zawarte powierzchowne. Często mają charakter ciekawostek. Autorzy prac tych, chociaż należeli do ówczesnej elity kulturalnej, nie mogli zdobyć się na wnikliwą ocenę tej egzotycznej grupy etnicznej. Najczęściej traktowali Tatarów osiadłych w Rzeczypospolitej jak współobywateli, ale innego wyznania i pochodzenia. Mimo że z niektórych relacji przebija nawet przychylny ton pozbawiony zupełnie niechęci religijnej, to jednak nigdy nie stawiają Tatarów na równi z ludnością miejscową: Polakami, Litwinami czy Rusi-nami. Pierwszym chronologicznie autorem, który w XVI wieku poświęcił litewskim Tatarom kilka zdań, jest Maciej Miechowita, autor znanego i cenionego dzieła Tractatus de duabus Sarmatiis Assiana et Europiana wydanego po raz pierwszy w Krakowie w 1517 roku. Traktat ten, będący właściwie opisem Europy Wschodniej, zawiera dużo materiału etnograficznego. Miechowita, który sam opisywa- 95 96 nych krain i ludów nie widział, opierał się w znacznym stopniu na relacjach ustnych. Informacje dotyczące muzułmanów litewskich są bardzo lakoniczne. Stanowią jednak cenny materiał dla naszych rozważań, oddają bowiem wiedzę i opinię wykształconego obywatela Rzeczypospolitej o tej grupie etnicznej. Przy opisie państwa litewskiego Miechowita stwierdza: „Ponadto w Wielkim Księstwie Litewskim są koło Wilna Tatarzy i mają własne wsie. Uprawiają ziemię tak jak my, pracują i przewożą towary, na rozkaz księcia litewskiego wszyscy ruszają na wojnę, ale mówią po tatar-sku i czczą Mahometa, bo są religii saraceńskiej". Tak więc od ogółu obywateli Rzeczypospolitej oddzielała Tatarów w potocznej opinii wiara i odrębny język. W podobnej tonacji o litewskich muzułmanach pisze jeden z luminarzy polskiego Renesansu, sławny historiograf Jodok Ludwik Decjusz w swej kronice: „Wśród Litwinów wyjątek stanowi pewna część Tatarów, która tworzy własną sektę wyznaniową. Są oni jednak posłuszni królowi polskiemu i na ogół nie trudnią się rozbojem". Interesująca jest dla nas również wzmianka w opisie topogra-ficzno-politycznym Polski Jana Krasińskiego, bowiem autor wspominając o Tatarach wymienia obok odrębnego pochodzenia i religii także odrębne prawa obowiązujące tę grupę etniczną. Mamy tu więc trzeci czynnik oddzielający ich od ludności miejscowej. Oto interesujący nas fragment: „Niedaleko Wilna nad rzeką Waką mieszkają Tatarzy, lud scytyjski trudniący się rolnictwem i maho-metańskim przesądom oddany. Witold wielki książę litewski sprowadził ich do kraju wraz z żonami i dziećmi i w środku Litwy osadził w 1396 roku. Rządzą się oni swemi prawami, uznając równie jak Litwini władzę wielkiego księcia. Dobremi są ojcami familii i ze sztuką wojenną obeznani. Niekiedy tworzą z nich wojsko, które król na wojnie zwykł używać". W tej samej tonacji piszą również inni kronikarze polscy: Marcin Bielski, Maciej Stryjkowski czy Bernard Wapowski. Raczej wyjątek stanowi relacja Marcina Kromera, który wspomina litewskich muzułmanów z wyraźną niechęcią: „Podobnie Tatarzy Czeremisi w jednym czy drugim mieście Podola odprawiają swe obrzędy i wyznają bezbożny mahometanizm, tak jak i Tatarzy litewscy; w ich świątyni w Trokach dawno już temu nie mogłem zobaczyć nic prócz umieszczonego na podwyższeniu turbanu, jednego z wielu, jakie wśród tego ludu są w powszechnym użyciu. Ale zostawmy zamieszkujących tu pogan z ich fałszywymi religiami i powróćmy do naszego tematu". Z szesnastowiecznych kronik i opisów Rzeczypospolitej wyraźnie wynika, że Tatarzy cieszący się dużą swobodą wyznaniową byli traktowani przez społeczeństwo polsko-litewskie jako grupa obca narodowo. Dopiero po przyjęciu, któregoś z wyznań chrześcijańskich litewscy muzułmanie uznawani byli przez Polaków, Litwinów i Ru-sinów za pełnoprawnych obywateli. Tatarzy litewscy walczyli niemal na wszystkich wojnach jakie toczyli Jagiellonowie ze swymi wrogami. Nawet wówczas, gdy wojnę prowadziły jedynie wojska koronne chorągwie tatarskie, jako bezpośrednio podległe królowi, powoływano pod broń. Tak też było podczas wojny z zakonem krzyżackim w latach 1454—1466. W armii koronnej, która w lipcu 1458 roku wkroczyła do Prus znajdowało się około 600 Tatarów litewskich wchodzących w skład nadwornych oddziałów Kazimierza Jagiellończyka. Używano ich zazwyczaj do zwiadu i pościgu. W sierpniu 1458 roku polskie chorągwie lekkie oraz oddziały Tatarów litewskich rozproszyły najemników krzyżackich prowadzonych przez Bernarda Szumborskiego do Malborka. W starciu zabito wielu Krzyżaków i schwytano 38 jeńców. Mimo że Wielkie Księstwo Litewskie nie brało udziału w wojnie polsko-krzyżackiej, to jednak w 1460 roku Jan Gasztołd, wojewoda wileński, i Moniwid, wojewoda trocki, przysłali Kazimierzowi Ja-giellończykowi kilkutysięczny oddział jazdy pod dowództwem namiestnika witebskiego Jana Chodkiewicza. W korpusie litewskim znajdowały się również chorągwie tatarskie. Kilkutysięczny oddział jazdy wysłał królowi polskiemu także chan krymski Hadży Gerej. Tatarami krymskimi dowodził murza Sajtak, syn naczelnika ułusu Szyrinów. W 1462 roku po zdobyciu krzyżackiego Friedlandu (obecnie Praw- 97 7 —Tatarzy... dinsk) armia Kazimierza Jagiellończyka odpoczywała pod Chojnicami. Dwutygodniowy postój znużył szybko żądne łupów wojsko. Wkrótce też niektóre oddziały polskie oraz Tatarzy litewscy urządzili samowolnie wyprawę na ziemie podległe sojusznikowi krzyżackiemu księciu szczecińskiemu Erykowi II. Spustoszenie znacznych połaci Pomorza Zachodniego przyczyniło się walnie do porzucenia Krzyżaków przez szczecińskiego księcia. Wyolbrzymione wieści o tej wyprawie wkrótce dotarły do Prus wywołując popłoch wśród krzyżackich stronników. Król widząc, że wyprawy takie dają się we znaki Zakonowi zaczął trapić niszczycielskimi najazdami krzyżackie Pomorze. Z biegiem lat udział Tatarów w wojnie trzynastoletniej nabrał coraz większego znaczenia. Ich wyprawy na Prusy i Pomorze przyczyniały się do wyniszczenia rezerw ekonomicznych i militarnych rycerzy zakonnych. Coraz częściej też kronikarze dostrzegają tatarskich wojowników. Maciej Stryjkowski nawet jeden z rozdziałów swej kroniki zatytułował: O porażeniu wojska krzyżackiego przez Polaków i Tatarów litewskich pod Nieszawą i Puckiem. W czasie oblężenia Nieszawy przez wojska zakonne, oddziały tatarskie i litewskie dokonywały wypadów z miasta zadając Krzyżakom duże straty. W czasie wojny Tatarzy litewscy pełnili też funkcję gwardii królewskiej trzymając straż przy Kazimierzu Jagiellończyku. W wojsku eskortującym w 1471 roku królewicza Władysława Jagiellończyka do Czech znajdowało się 1000 Tatarów obok zacięż-nych rot dworskich i kilku tysięcy pocztów pańskich. Ponieważ możliwości mobilizacyjne Tatarów Wielkiego Księstwa Litewskiego służących w chorągwiach rodowo-plemiennych nigdy nie przekraczały 600 koni, możemy wnioskować, że pozostałych 400 stanowili najemnicy z Chanatu Krymskiego. W 1474 roku chorągwie tatarskie uczestniczyły w nieudanej wyprawie polskiej na Śląsk. Tatarzy walcząc z wojskami króla węgierskiego Macieja Korwina spustoszyli wiele wsi i miasteczek śląskich. Podczas wojny z zakonem krzyżackim w latach 1519—1521 w armii koronnej według rachunków skarbowych walczyło 329 zacięż-nych Tatarów. Chorągwie tatarskie, paląc i rabując pruskie wsie i osady, musiały się dać we znaki poddanym Albrechta Hohenzo- lerna skoro nawet we współczesnych pieśniach niemieckich śpiewano o ich okrucieństwie. Z tego właśnie okresu pochodził nie zachowany obecnie, najstarszy dokument świadczący o polonizacji pewnej części litewskich muzułmanów już w pierwszej połowie XVI wieku. W 1519 roku niejaki Alinicz biorący udział w wojnie z Krzyżakami wysłał do swej żony przebywającej w województwie trockim list w języku polskim, używając jednak wielu słów tatarskich. Dotyczył on kupna ziemi. Tatarzy litewscy brali udział we wszystkich bez wyjątku wojnach prowadzonych przez Rzeczpospolitą w Inflantach. W pierwszej wyprawie do tego kraju, w 1557 roku, wzięło udział kilka chorągwi tatarskich. W roku następnym jeden z jej uczestników, znany nam już autor Traktatu o Tatarach polskich, wspominał wydarzenia te w następujący sposób: „Niedawnemi to czasy była wojna z sąsiednim krajem, i nam (Tatarom) kazano także znajdować się na tej wyprawie, która bardzo się prędko ukończyła pokojem, i dzięki Najwyższemu, wszyscy nasi wrócili żywi i bez straty". Rzeczywiście samo pojawienie się armii polsko-litewskiej pod Po-zwolem na granicy Inflant wystarczyło, aby mistrz Zakonu Kawalerów Mieczowych Wilhelm von Fiirstenberg ugiął się przed Rzeczpospolitą. Pokój nie trwał jednak długo, bowiem już w roku następnym car rosyjski Iwan wkroczywszy do Inflant zajął Narwę i Dorpat. Rozzuchwalony powodzeniem w 1560 roku sięgnął po Marienburg i Fellin. Aby ratować Inflanty przed wojskami rosyjskimi nowy mistrz zakonny poprosił w 1561 roku Rzeczpospolitą o protekcję. Zimą 1563 roku armia rosyjska zaczęła wojnę z Rzeczpospolitą zajmując należący do Litwy Połock. Sytuacja dla państw jagiellońskich stawała się coraz bardziej dramatyczna. Pierwsze oddziały moskiewskie zaczęły pojawiać się pod Wilnem. Sytuację uratowały jednak dwa wspaniałe zwycięstwa hetmana wielkiego litewskiego, Mikołaja Radziwiłła, nad wojskami rosyjskimi oraz najazd Tatarów krymskich na południowe ziemie państwa moskiewskiego. W 1567 roku Rzeczpospolita wystawiła przeszło 22 000 żołnierzy, którzy spod Radoszkowicz mieli wyruszyć na Moskwę. W obozie znajdowały się również chorągwie Tatarów litewskich. Znamy 99 100 nazwiska kilku rotmistrzów tatarskich. Oto niektórzy z nich: Ali-kecz Ułan Begimowicz, Assan Szyryński, Sejt Mancer Kasymowicz, Jen Sejt Bahryński oraz kniaź Islam Janbekowicz Puński. Niestety zgromadzone pod Radoszkowiczami pospolite ruszenie litewskie nie chciało walczyć z nieprzyjacielem. Przekształciło się w sejm obozowy debatujący nad unią Litwy z Polską. Również działania wojenne prowadzone w latach następnych nie przyniosły Rzeczypospolitej większych sukcesów. Ostatecznie w czerwcu 1570 roku obie strony zawarły rozejm na 3 lata. W czasie nowej wojny Rzeczypospolitej z Moskwą o Inflanty w latach 1576—1582 na szerszą skalę użyte zostały obok chorągwi złożonych z Tatarów litewskich, oddziały najemnej jazdy nogajskiej. Pertraktacje z przywódcami Ordy Nogajskiej władze Rzeczypospolitej zaczęły prowadzić za pośrednictwem kniazia Michała Wiśnio-wieckiego, kasztelana kijowskiego, dopiero na początku 1579 roku. Ich wynikiem był udział około 1200 Tatarów nogajskich w wyprawie Wiśniowieckiego na ziemię siewierską w tymże roku. Używano ich najczęściej do walk podjazdowych. Najemnicy ci bardzo przyczynili się do spustoszenia Siewierszczyzny. Do kasztelana kijowskiego dołączyli także dwaj książęta Konstanty i Janusz Ostrogscy, którzy przyprowadzili własną armię w sile 2000 ludzi. Znajdowali się w niej również Tatarzy zamieszkujący ich dobra. Nogajowie brali udział niemal we wszystkich działaniach wojennych, które Rzeczpospolita prowadziła od 1579 aż do 1582 roku. Tak ich wspominał Jan Orzelski, uczestnik wojny z Rosją: „Był w wojsku naszem Tatarzyn z Nogajskiej Ordy, który z hufcem swoim, z dobrej młodzieży złożonym, w poprzednim roku (1579) od Moskwy do króla przeszedł; znał on wybornie te okolice, kilka lat u Moskwy przesłużywszy. Nikt dalej od niego nie zboczył i większego nie zdobył łupu; a choć nieraz i o 10 mil oddalił się, zawsze wedle obowiązku swego o zachodzie słońca codziennie do obozu przyciągał". Najgłośniej mówiło się o Tatarach litewskich w czasie epizodu wojennego, zwanego potocznie wypadem hetmana Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna" za Wołgę. Barwna ta wyprawa zasługuje na dokładniejsze omówienie. Dochodził do połowy piąty rok wojny. Zmagania stawały się coraz bardziej krwawe. Wypad rosyjski spod Smoleńska w granice Wielkiego Księstwa Litewskiego na przełomie czerwca i lipca 1581 roku spowodował, że król Stefan Batory wysłał Krzysztofa Radziwiłła, hetmana polnego litewskiego, „z wojskiem w głąb Moskwy dla pomszczenia krzywd, wyrządzonych przez najazd nieprzyjacielski w okolicach Mohylewa i Szkłowa". Wkrótce dosłał mu około 2000 jazdy litewskiej pod wojewodą smoleńskim Filonem Kmitą oraz około 600 Tatarów litewskich pod dowództwem Michała Hara-burdy, kasztelana mińskiego. Połączenie obu oddziałów z Radziwiłłem nastąpiło „nad rzeką Niemieżą, w pobliżu jakiegoś monasteru". Stąd kilkutysięczna armia litewska ruszyła w głąb państwa rosyjskiego. Walcząc z nieprzyjacielem, paląc i mordując spokojną ludność rolniczą, stanęła wreszcie nad brzegiem Wołgi. Rozłożywszy obóz hetman wysłał rotmistrza Halimbeka z Tatarami na spustoszenie ziemi nieprzyjacielskiej. Litewscy muzułmanie uwolnieni od dowództwa Haraburdy, nareszcie mogli pokazać co potrafią. Przebiegając wzdłuż i wszerz ziemię rżewską, zostawiali za sobą moskiewskie trupy, zgliszcza miasteczek i wsi, cerkwi i klasztorów. Spłonęły wówczas wspaniałe pomniki drewnianej architektury sakralnej, bezcenne księgozbiory przyklasztorne. Pożary wzniecone przez nich, zatarły niemal zupełnie granicę między dniem i nocą. Za dnia czarne dymy palonych osiedli wywoływały wrażenie zmierzchu, nocą zaś łuny pożarów oświetlały dzieło skośnookich jeźdźców. Oddziały tatarskie, rozzuchwalone powodzeniem, podeszły pod samą Starycę, w której rezydował car rosyjski Iwan Groźny. Przebywając tam z niewielką eskortą zbrojnych patrzył bezsilny „na popłoch chłopstwa i łuny pożarów, oświetlające całą okolicę". Pod koniec sierpnia wojsko dowodzone przez Radziwiłła ruszyło pod Toropiec. Po drodze zasłyszawszy „bałamutne wieści", że w mieście tym brakuje żywności, przystąpili natychmiast do oblężenia. Gdy jednak okazało się po kilku dniach, że wieści te są nieprawdziwe zwinęli oblężenie i pociągnęli pod Chołm. Stamtąd płynąc na bajdakach rzeką Łować, armia radziwiłłowska dotarła do Starej Russy leżącej nad jeziorem Ilmeń. Znowu zapłonęły wsie i osady. Sława poprzedzająca Radziwiłła spowodowała, że Rosjanie pierz- 101 chali na sam widok oddziałów litewskich. Zniszczywszy doszczętnie ziemie wokół jeziora Ilmeń, Litwini powrócili w drugiej połowie października do obozu królewskiego pod Pskowem. 102 Wśród najemników, którzy zaciągnęli się do wojsk Rzeczypospolitej, nie brakowało nawet przybyszów z dalekiego Kaukazu. Szczególnie liczni byli Czerkiesi zamieszkujący tak zwane Pięciogórze, czyli obszar między Kubaniem a Terekiem. Książęta czerkiescy jako lennicy chanów krymskich niejednokrotnie musieli wystawiać oddziały posiłkowe, które brały udział w wyprawach na ziemie ruskie Korony. Podległość Gerejom nie bardzo odpowiadała temu przywiązanemu do wolności narodowi. Konflikty jakie wybuchały między posiłkowymi oddziałami książąt czerkieskich a krymskimi Tatarami, sprzyjały ucieczkom wojowników znad Tereku do Rzeczypospolitej. Zbiegów musiało być wielu, skoro w armii koronnej i litewskiej niektóre chorągwie składały się w znacznym stopniu z Kaukazczy-ków. Tak na przykład jeden z szesnastowiecznych autorów pisał, że chorągwie Temruka Szymkowicza i Halimbeka składały się z „trzystu jeźdźców gruzińskich, których po naszemu nazywamy pe-tyhorcami, niby pięciogórcami". Szczególnie licznie zaczęli przybywać wojownicy znad Tereku w drugiej połowie XVI wieku. Wielu z nich zapisało się chwalebnie w czasie wojen jakie prowadziła Rzeczpospolita ze swoimi wrogami. Przybysze ci, zwani w państwie moskiewskim petryhorca-mi, przywieźli ze sobą do naszego kraju uzbrojenie używane od początków średniowiecza przez jazdę średniozbrojną niemal wszystkich ludów Kaukazu. Składało się ono z pancerza kolczego, misiurki, szabli czerkieskiej i krótkiej dzidy. Uzbrojenie czerkieskich przybyszów najpierw przyjęło się w Wielkim Księstwie Litewskim, gdzie dało początek tak zwanym rotom petyhorskim. Potem przeszło na ziemie polskie i stało się podstawą wyekwipowania jazdy pancernej. Na kaukaską genezę uzbrojenia polsko-litewskiej jazdy średniozbrojnej zwanej petyhorską lub pancerną wskazuje kilka faktów: 1. Zaciężni żołnierze i uchodźcy z pogórza kaukaskiego i właści- wego Kaukazu — Czerkiesi, Kabardyńcy i Gruzini przybywali do Rzeczypospolitej z własnym uzbrojeniem, określanym mianem petyhorskiego. 2. Carowie rosyjscy jeszcze w XIX stuleciu posiadali gwardię czerkieską uzbrojoną tak jak nasi pancerni z XVII stulecia. 3. Dawne portrety szlachty gruzińskiej bardzo często przedstawiają wojowników w uzbrojeniu podobnym do tego, jakie używali towarzysze chorągwi petyhorskich na Litwie i pancernych w Koronie. 4. Według relacji podróżników Czerkiesi jeszcze na początku XIX stulecia występowali w pancerzach kolczych i misiurkach przypominających uzbrojenie ochronne polskich pancernych. Zatrzymaliśmy się nieco dłużej przy omawianiu rodowodu chorągwi petyhorskich w wojskach Rzeczypospolitej przede wszystkim dlatego, że w drugiej połowie XVI wieku w wielu rotach tych służyli również litewscy muzułmanie. Tak na przykład według roili chorągwi Temurka Szymkowicza z 1575 roku Tatarzy stanowili jedną trzecią składu towarzyszy tego oddziału. Według Jana Wim-mera za panowania Stefana Batorego chorągwie litewskich petyhor-ców składały się głównie z Tatarów osiadłych w Rzeczypospolitej. W późniejszym okresie wiele chorągwi tatarskich uzbrojono po pety hor sku. Wśród kaukaskich przybyszów najbardziej zasłużył się dla naszego kraju „rotmistrz Jego Królewskiej Mości Temruk Szymkowicz kniaź Pety hor ski". Przywędrował on do Wielkiego Księstwa Litewskiego za sprawą księcia Dymitra Wiśniowieckiego, który w czasie służby u cara Iwana Groźnego zaprzyjaźnił się z wieloma przedstawicielami szlachty i arystokracji czerkieskiej. „Bliskie stosunki tych murzów z Dimitrem kniaziem Wiśniowieckim spowodowały —• pisał Michał Rawita-Witanowski -- że za jego przykładem i oni starali się o pozwolenie przyjazdu na Litwę, wskutek czego, w sierpniu 1561 roku, został wpisany do ksiąg Metryki Litewskiej list króla Zygmunta Augusta, zezwalający na przyjazd i wstąpienie na służbę do Wielkiego Księstwa Litewskiego tym kniaziom czerka-skim (czerkieskim) - - którzy chcą to uczynić". Z łaski królewskiej skorzystało co najmniej kilku kniaziów w tym również wspomnia- 103 104 ny wyżej Teniruk Szymkowicz. W kilka lat później Temruk zaciągnął się do armii koronnej. W 1572 roku jako rotmistrz chorągwi petyhorskiej walczył z najazdem Wołochów, wypłaszając ich za Prut. Dopiero jednak wojny prowadzone przez króla Stefana Batorego umożliwiły Temrukowi zdobycie nie tylko chwały wojennej, ale również rozległych dóbr ziemskich. W drugiej połowie 1576 roku Batory rozpoczął działania wojenne przeciwko zbuntowanemu Gdańskowi. We wrześniu przy pomocy oddziałów węgierskich oraz nielicznych sił polskich, wśród których znajdowały się 3 niewielkie roty złożone z Tatarów litewskich (chorągiew tatarska gwardii królewskiej, chorągiew tatarska Andrzeja z Górki i chorągiew petyhorska Temruka Szymkowicza) rozbił część oddziałów miejskich pod Gdańskiem i opanował dwa ważne strategicznie punkty - - Grabinę nad Motławą i Głowę nad Wisłą. Odniósłszy te sukcesy, król powrócił do Krakowa, aby kontynuować przygotowania do dalszej wojny ze zbuntowanym miastem. Stefan Batory w ramach przygotowań wojennych w dniu 5 kwietnia 1577 roku powołał pod broń Tatarów zamieszkujących Wielkie Księstwo Litewskie. Zanim jednak oddziały tatarskie z Litwy dotarły pod Gdańsk, doszło 17 kwietnia do zwycięskiej dla Polaków bitwy z gdańszczanami nad jeziorami lubieszewskimi koło Tczewa. Według relacji ówczesnego historyka i uczestnika wydarzeń, Bartosza Pa-prockiego, chorągiew Temruka Szymkowicza wsławiła się szczególnie przy obronie przesmyku między jeziorami lubieszewskimi. Gdy rajtarzy i landsknechi rozpędzili oddział kozacki stojący w pobliżu przesmyku, hetman Jan Zborowski „posłał na posiłek Węgrów koni dwadzieścia dworu królewskiego i Jordana Spytka, rotmistrza z pięciudziesięciu koni i Temruka petyhorca, Tatarzyna, też ze siedemdziesiąt koni, aby Niemcom bronili przeprawy z drugiej strony Lubieszewa. Niźli przyszli oni dwa rotmistrze, przeprawiło się było Niemców o trzy tysiące i trzy ciężkie działa; poczęli zaraz szańce kopać, bo tam była droga bardzo wąska i wązista, a z obu stron stawy głębokie. Tam ich Jordan począł mężnie spierać z Temru-kiem, a pozostali o posiłek do hetmana, powiadając o ludziach wielkich na tej stronie. W ten czas Zborowski przeciw onym drugim harcownikom co go niemi Koln (dowódca armii gdańskiej) za- bawiał, dawał ludziom swoim posiłek i sam z roty swej z towarzyszami wyjeżdżał". W 1578 roku Stefan Batory nadał Temrukowi Szymkowiczowi w nagrodę za męstwo w bitwie pod Tczewem dwie wsie na Żmudzi - - Wierżajcie i Gierniki. W czasie wojen inflanckich Temruk na czele roty petyhorskiej walczył mężnie z wojskami rosyjskimi mimo swej sympatii dla cara Iwana Groźnego. W 1594 roku wziął udział w mołdawskiej wyprawie hetmana Jana Zamoyskiego. W dwa lata później pod dowództwem księcia Dymitra Wiśniowieckiego tłumił zbrojne wystąpienie Kozaków w Kaniowie. W 1598 roku za służbę swą otrzymał „dożywotnio trzymane dotychczas dobra: Wierżajcie i Gierniki, włók osiadłych 38, w starostwie żmudzkim oraz przysądzone mu z BonarAn wsie: Gieduniszki, Bartoszyszki, Ryngi i Gudłówki, ogółem 70 włók osiadłych, a 30 pustych, we włości juzborskiej, wójtostwie pojurskim, zamienione zostały w posiadłości dziedziczne". W 1601 roku kniaź Temruk Szymkowicz otrzymał polski indyge-nat. Zapewne w latach następnych wiodło mu się nieźle skoro kupował następne posiadłości. Stał się między innymi posiadaczem niewielkiego miasta Janowa na Wołyniu. Karierę wojskową w armii polskiej kontynuował jego syn Mikołaj Michał Temruk Szymkowicz rotmistrz króla Władysława IV. l 4. POD WŁADZĄ WAZÓW 106 Mogło się wydawać, że zmiana dynastii w Rzeczypospolitej nie wpłynie w istotny sposób na losy litewskich wyznawców islamu. Pierwsze lata panowania króla Zygmunta III z rodu Wazów zapowiadały bowiem kontynuację tradycji jagiellońskich. Nowy monarcha potwierdził Tatarom wszystkie dotychczasowe prawa i przywileje. Ponadto zapewnił swych muzułrifeńskich poddanych o życzliwości królewskiej. Zasłużonych dla Rzeczypospolitej żołnierzy chorągwi tatarskich obdarował sporymi majątkami. Tak jak i za czasów jagiellońskich przy dworze monarszym na Wawelu stacjonowało kilkudziesięciu łuczników tatarskich, pełniących obowiązki straży królewskiej, gońców i kurierów. Żołnierzy tych, ze względu na znajomość wschodnich obyczajów, dosyć często wysyłano z poufnymi zadaniami do Bachczysaraju i Stambułu. Gdy w 1620 roku podczas bitwy cecorskiej dostał się do tureckiej niewoli Aleksander Koniecpolski doręczono mu z Polski tysiąc kilkaset złotych na przekupienie straży więziennej. Na posłańca wybrano jednego z królewskich Tatarów. Ten zaś, zaszywszy pieniądze w kaftanie, dotarł szczęśliwie do stambulskiego Zamku Siedmiu Wież, w którym przebywał uwięziony magnat. Według legendy Tatarów po powrocie do Rzeczypospolitej za wypełnienie misji został nagrodzony przez króla rozległymi włościami. Wszystko to sprawiło, że muzułmanie litewscy od razu przenieśli swą sympatię z Jagiellonów na Zygmunta Wazę. Chociaż ich stosunek do tego władcy nie był tak bezpośredni jak do dwóch ostatnich królów z dynastii jagiellońskiej, to jednak uznali go prawym następcą białych chanów. Już na samym początku rządów Zygmunta III Tatarzy mieli okazję zasłużyć na królewską łaskę walcząc w szeregach jego zwolenników z wojskami arcyksięcia Maksymiliana pod Byczyną. W armii koronnej dowodzonej przez hetmana wielkiego Jana Zamoyskiego 6. Żołnierze chorągwi tatarskich z 1656 r. 108 było bowiem 500 Tatarów zgrupowanych w trzech chorągwiach -Stanisława Przerębskiego, Jakuba Potockiego oraz Abramowicza. Biorąc pod uwagę, że cała armia liczyła około 6500 ludzi, nie była to liczba mała.( W przeddzień bitwy 23 stycznia 1588 roku Tatarzy razem z kilkoma chorągwiami kozackimi tworzyli straż przednią. Na rozkaz hetmana Zamoyskiego pierwsi przekroczyli granicę ze Śląskiem i spenetrowali teren między Byczyną a Prosną. Następnego dnia tuż przed bitwą chorągwie tatarskie zostały przegrupowane. Dwu-stukonną rotę Stanisława Przerębskiego ustawiono na prawym skrzydle między oddziałami kozackimi, natomiast Tatarów Potockiego umieszczono w drugiej linii lewego skrzydła. Chorągiew Abramowicza dano do odwodu. Zamoyski, znając przydatność lekkiej jazdy do wszelkiego rodzaju walk podjazdowych, postanowił dwie chorągwie kozackie i jedną tatarską użyć do wywołania zamieszania w szykach nieprzyjacielskich. W tym celu polecił Kozakom i Tatarom prawego skrzydła obejść przeciwnika od północy. Gdy wypadami polskich harcowników udało się ściągnąć wojska Maksymiliana ze stoków wzgórza na równinę, uderzyły na nie lekkie chorągwie prawego skrzydła. Atak ten, jak i dwa następne załamały się pod silnym ogniem austriackich arkabuzerów. Gdy do akcji wkroczyła nieprzyjacielska husaria, Kozacy i Tatarzy rozpierzchli się na boki. Powrócili dopiero wówczas, gdy wsparto ich chorągwiami ciężkiej jazdy. W czasie bitwy Tatarzy nie różnili się od chorągwi kozackich ani typem uzbrojenia, ani wyszkoleniem. Podobnie jak inne chorągwie jazdy lekkiej, mężnie wspierali atak polskiej husarii. Samodzielnie walczyli jedynie z piechotą. Swą przydatność do pościgu wykazali w końcowej fazie bitwy, kiedy wojsko habsburskie zaczęło pierzchać. Śmiało można powiedzieć, że Kozacy i Tatarzy wycięli niemal całą nieprzyjacielską piechotę, która próbowała szukać ratunku w ucieczce. O ile działalność chorągwi tatarskich w czasie bitwy jest sporadycznie wspominana w przekazach źródłowych, to przy opisach zdobycia Byczyny Tatarzy występują bardzo często. Szczególnie kronikarze niemieccy dużo miejsca poświęcają rabunkom i gwałtom Tatarów popełnionym na mieszczanach byczyńskich. Wiek XVII tak burzliwy i tragiczny dla Rzeczypospolitej nie oszczędził litewskich muzułmanów. Praktycznie biorąc żadna z wojen, jakie toczył nasz kraj, nie odbyła się bez ich udziału. Ze zwycięskich wojen Tatarzy wracali do swych osad na Litwie okryci chwałą i objuczeni łupami. Natomiast z wojen przegranych, tak częstych w drugiej połowie wieku, żołnierze chorągwi tatarskich powracali strudzeni walką, obdarci i wygłodzeni. Zamiast łupów przywozili w rodzinne strony wieści o śmierci swych towarzyszy. Jeszcze gorzej bywało, gdy nieprzyjaciel wdarłszy się w głąb kraju zniszczył i popalił tatarskie wsie i folwarki, a ich mieszkańców wyrżnął lub wypędził. Początek XVII wieku zapowiadał przewlekły konflikt ze Szwecją. Armia tego kraju, wykorzystując zmagania Rzeczypospolitej z hospodarem wołoskim Michałem Wielkim, we wrześniu 1600 roku wkroczyła do Inflant. Mimo oporów kilkutysięcznego oddziału dowodzonego przez wojewodę wendeńskiego Jerzego Farensbacha, Szwedzi w krótkim czasie zajęli prawie połową kraju. W ciągu kilku następnych miesięcy nieprzyjaciel wykorzystując nastroje antypolskie zarówno wśród tamtejszej szlachty, jak i chłopstwa wyparł wojska Rzeczypospolitej z całych Inflant. Do wywołania tych nastrojów przyczyniły się walnie łupiestwa Tatarów litewskich. Wkrótce też w rękach polskich pozostało zaledwie kilka twierdz rozmieszczonych wzdłuż Dźwiny — Dunemunde, Ryga, Kokenhausen oraz na uboczu Dynaburg. Sejm 1601 roku pod wpływem zwycięstwa wołoskiego oraz jesiennych klęsk w Inflantach uchwalił podatki na wojsko. Ponieważ armia „wołoska" Rzeczypospolitej nieprędko mogła przybyć z południowych kresów do Inflant, postanowiono sformować armię osłonową składającą się z resztek wojska Farensbacha, chłopskich wybrańców oraz tatarskich chorągwi rodowo-plemiennych. Dnia 16 kwietnia hetman wielki litewski Krzysztof Radziwiłł „Piorun" dowiedziawszy się, że większość sił szwedzkich oblegających Kokenhausen wycofała się spod twierdzy, nakazał marszałkowi upickiemu, Janowi Sicińskiemu, aby ten, zebrawszy oddziały Kozaków i Tatarów litewskich, ruszył na wyprawę dywersyjną. Termin wypadu odwlekano, co kilka dni bowiem Kozacy zbierali się 109 110 bardzo powoli, a Tatarzy woleli łupić kraj na własną rękę. Gdy 12 maja Siciński stanął pod Kokenhausen, wśród jego wojska nie było chorągwi tatarskich i części Kozaków. Dopiero w kilka dni później oddziały te przejęte przez Janusza Radziwiłła syna Krzysztofa dołączyły do wojska litewskiego oblegającego twierdzę. Dnia 2 czerwca Tatarzy litewscy znajdujący się w oddziałach podległych Siciń-skiemu wzięli udział w bitwie pod Erlaa, zakończonej porażką Szwedów. Zwycięskie starcia pod Kokenhausen i Erlaa spowodowały załamanie się obrony szwedzkiej w obleganej twierdzy. Nazajutrz miasto i twierdza Kokenhausen były znowu w. rękach litewskich. Hetman wielki litewski, Krzysztof Radziwiłł, znając wybryki Tatarów w czasie pierwszych miesięcy wojny, postanowił zapewnić sobie większą kontrolę nad nimi. Aby uniemożliwić im grabież kraju, przydzielił tatarskim chorągwiom rodowo-plemiennym dowódcę w osobie kniazia Jerzego Druckiego-Sokolińskiego. Tatarzy jednak nie czekając ani na rozkazy hetmańskie, ani na Druckiego-Sokolińskiego ruszyli sami do Inflant. Nie chcąc podlegać wyznaczonemu rotmistrzowi unikali współdziałania z wojskami Rzeczypospolitej. Swą działalność ograniczyli do grabieży szlachty i chłopów inflanckich. Wkrótce też stali się postrachem tego kraju. Zebrawszy dostateczną ilość łupów, wracali samodzielnie do swych osad na Litwie. Wyprawy na Inflanty w latach 1600—1602 organizowali kilkakrotnie. Ich rozboje przyczyniły się w znacznym stopniu do rozbudzenia nastrojów antypolskich wśród ludności tego kraju. We wrześniu 1604 roku chorągwie tatarskie wzięły udział w bitwie pod Białym Kamieniem, w której hetman polny litewski Jan Karol Chodkiewicz rozbił przeważające siły szwedzkie Arwida Erik-ssona Stalmara. Po bitwie tej nie opłacona jazda litewska odmówiła udziału w wojnie, zawiązując konfederację pod wodzą towarzysza husarskiego Aleksandra Lisowskiego. Przy hetmanie zostało zaledwie kilka chorągwi, w tym jedna tatarska pod rotmistrzem Mu-slafinem. Reszta jazdy ruszyła na grabież Kurlandii znajdującej się w zależności lennej od Rzeczypospolitej. O buncie wojska pisał 19 grudnia Chodkiewicz do Lwa Sapiehy w następujący sposób: „Żmudź i Litwa, bo mnie stamtąd skargi nie zaszły, cieszy się li z konfederacji tej po włościach rozpostartej nie wiem, ale Kurlan- dia wiecznie będzie pamiętała ją, nieprzyjacielskim prawie sposobem podarta, splądrowana, mężowie od żon zamordowani, białogłowy w plon jęte, inne wszelkie tyrańskie zbytki przez nich (żołnierzy) popełnione były. Umierałem z żalu słysząc płacz, narzekania i skwierk zewsząd zawodzący, tembardziej że się powściągnąć ni prośbą, ni groźbą te rozpuszczenie swej woli koła (konfederackiego) nie mogły. Pryncypałem ich Lisowski, człek bezbożny i buntownik, ów konfederacji tej powodem był, ów proces jej czynił, w Litwę wprowadził, jego to i teraz fabryka (działalność), że się rozeszli". W sławnej bitwie pod Kircholmem w 1605 roku walczyło w armii litewskiej 5 chorągwi tatarskich uzbrojonych po petyhorsku: 1. chorągiew rotmistrza Ibrahima 100 koni 2. chorągiew rotmistrza Bohdana 100 koni 3. chorągiew rotmistrza 'Zachariasza 100 koni 4. chorągiew rotmistrza Achmeta 100 koni 5. chorągiew rotmistrza Mustafy 50 koni Trzy chorągwie ustawiono na lewym skrzydle pod dowództwem Tomasza Dąbrowy, natomiast pozostałe dwie stanęły w odwodzie składającym się z 200 husarzy Teodora Łąckiego oraz pocztów ochotniczych. Tatarzy litewscy położyli znaczne zasługi przy rozbiciu wroga, a potem przy pościgu za rajtarią Joachima Meusfelda. Według ówczesnych relacji muzułmanie nasi walczyli mężnie. Ich odwagę pochwalił nawet siedemnastowieczny poeta Szymon Śląski w poemacie Pamiątka albo kolumny nieśmiertelności: Nie równa Bogu wiara, lecz równa królowi, Któcąście wy w Inflantach dali Zygmuntowi, Bierzcie już tedy za nią dobre od nas mienie, A lepszej wiary w serca przypuście nasienie. Męstwo chorągwi tatarskich w bitwie pod Kircholmem nie wymazało jednak z pamięci szlachty litewskiej rabunków i gwałtów popełnionych na spokojnej ludności Inflant i Kurlandii. Dlatego też w czasie rokoszu sandomierskiego Litwini zarządali od króla, aby „Tatarzyn usarsko nie służył i rot nie wodził". Sejm uznając, że zaciężne chorągwie tatarskie odznaczają się szczególnym pocią- l 111 112 giem do grabieży, wydał w 1607 roku konstytucję, która stwierdzała: „Wielkie uciążenie stan szlachecki, i dobra nasze, jako i też duchowne, przez przypowiadańie rot pieniężnych od Tatar Wielkiego Księstwa Litewskiego, tak w ciągnieniu, jako też na leżach, braniem niezmiernych stacji i innych ekscesów, odnosi, którzy ex de-bito (z powinności) z gruntów i osiadłości swych, na każdą potrzebę Rzeczypospolitej, przy hetmanach Wielkiego Księstwa Litewskiego, za uniwersałami ich, służyć są powinni: przetoż na potym rot żadnych za pieniądze nasze i Rzeczypospolitej, my i hetmani nasi, Tatarom przypowiadać nie mamy, pod utraceniem majętności: aby tym samym od powinności służby wojennej, do której są zawsze za rozkazaniem naszym obligati (zobowiązania), nie ulegali". Ta sama konstytucja zastrzegała, że Tatarzy mający posiadłości ziemskie „w prawach jednak i przywilejach starych, i zwyczajach swoich, wcale nie naruszeni być mają". Mimo wydania konstytucji 1607 roku nadal chętnie zaciągano Tatarów zarówno do chorągwi państwowych, jak i prywatnych. Sprawność bojową poszczególnych rotmistrzów, czy nawet całych chorągwi tatarskich, chwalili często hetmani. Szczupła baza rekrutacyjna, jaką posiadało Wielkie Księstwo Litewskie sprawiła, że doświadczeni rotmistrzowie tatarscy byli poszukiwani w czasie wojen. Zdarzały się wypadki, że co lepsze chorągwie tatarskie były podkupywane przez rywalizujących ze sobą hetmanów. Gdy w 1625 roku hetman wielki litewski Lew Sapieha sformułował dobrą chorągiew tatarską, hetman polny Krzysztof Radziwiłł pozyskawszy jej rotmistrza Adama Abrachimowicza zaciągnął sapieżyńskich Tatarów na swoją służbę. Oczywiście nie brakowało chorągwi tatarskich o miernej wartości bojowej. Do takich właśnie należy chyba zaliczyć rotę, którą zaciągnął w 1617 roku kasztelan żmudzki Adam Talwosz, bowiem skłócony z nim marszałek upicki Jan Siciński przy pomocy czeladzi zabrał Tatarom konie, wozy z żywnością oraz sprzęt. W efekcie musieli oni wracać pieszo z Inflant do swych sadyb na Litwie. W roku następnym Siciński, chcąc pognębić wroga, nasłał na talwoszowych Tatarów rotę rajtarską. Jego ludzie i tym razem ograbili chorągiew tatarską z żywności, sprzętu i broni. Jak widać rabowali nie tylko Tatarzy. Wojny, jakie prowadziła Rzeczpospolita w XVII stuleciu, sprzyjały wytworzeniu się wśród litewskich muzułmanów sporej grupy zawodowych rotmistrzów i żołnierzy, dla których wojny stały się głównym źródłem utrzymania. Chociaż ludzie ci posiadali zazwyczaj niewielkie majątki, to jednak żywiła ich wojna. Nietrudno zauważyć, że w XVII wieku zawód żołnierski stał się dziedziczny w tej warstwie. Potworzyły się nawet całe dynastie rotmistrzów tatarskich, które nieprzerwanie trwały aż do pierwszej wojny światowej. Potomkowie siedemnastowiecznych rotmistrzów robili świetne kariery w armii carskiej jako generałowie i pułkownicy. Jeszcze w 1914 roku w armii rosyjskiej znajdowało się około 20 generałów wywodzących się z litewskich muzułmanów. Wzrost liczebny chorągwi dowodzonych przez tatarskich rotmistrzów wywołał powszechne niezadowolenie szlachty litewskiej, która dała temu wyraz na sejmie 1611 roku uchwalając nową konstytucję zaostrzającą postanowienia z 1607 roku. Konstytucja ta dotyczyła również tatarskich chorągwi rodowo-plemiennych: „Tataro-wie, którzy z majętności swych wojnę służyć za uniwersałami naszymi będą, żadnych w stacji ciągnieniu, idąc na służbę Rzeczypospolitej, wybierać i wyciągać nie mają. Jeśliby który brał, i szkodę abo eksces tam in civile quam in criminali (tak według prawa cywilnego jak kryminalnego), komu uczynił: zaraz bez zwłoki przez chorążego, pod którego chorągwią służyć będzie, sprawiedliwość czyniona być ma, i winnych według excessu, by i gardłem ma karać". W dwa lata później, w 1613 roku wydano konstytucję, która stwierdziła: „Acz w prawie pospolitym i konstytucjach sejmowych o Tatarach, aby rot nie wodzili dostatecznie jest opisano, ale iż mimo prawo takie, Tatarom roty bywają dawane, i za pieniądze Rzeczypospolitej na posługę ich zaciągają: postanawiamy, to tedy mocą tegoż sejmu, że kto by takich ludzi na posługę Rzeczypospolitej zaciągał, rotmistrzami, chorążymi, porucznikami z Tatar miewał taki i taki co by z rotmistrzem służyć się ważył, pod winą tysiąca złotych podpadać, i one płacić ma za instygację każdego szlachcica". Inna konstytucja z tego roku zakazywała powierzania Tatarom chorągwi powiatowych tak koronnych, jak i litewskich. Groziła ona karą tysiąca grzywien hetmanom, gdyby wydawali Tatarom listy 113 ) — Tatarzy... 114 przepowiednie, a podskarbim, gdyby im żołd wypłacali. Postanowienie to Jan Karol Chodkiewicz uznał za sprzeczne z prawem, które nie pozwalało karać wodza za jego poczynania. Hetman złożył nawet protest wobec sędziów trybunalskich. Ostatecznie prawa nie zmieniono, ale również nie przestrzegano. Ponawiające się żądania sejmików powiatowych o odsunięcie Tatarów od urzędów wojskowych doprowadziło do tego, że rotmistrzowie tatarscy zaczęli otrzymywać listy przypowiednie na cudze nazwiska. Wojnę inflancką 1625—1629 muzułmanie litewscy odczuli bardzo boleśnie. W czasie działań wojennych straciło życie wielu żołnierzy tatarskich. Samych rotmistrzów zginęło sześciu — Bohdan Assa-nowicz, Agisz Hasieniewicz, Adam Łowczycki, Abrahim Łostajski, Furs Łostajski, Juchno Łostajski oraz Piotr Sielecki. Już sam początek wojny, jak gdyby zwiastował czekające ich nieszczęścia. W sierpniu 1625 roku, gdy gromadzili się na punkcie zbornym koło Poswola na Litwie, zostali niespodziewanie zaatakowani przez jakiś oddział szwedzki z armii Gustawa Adolfa. Chorągwie tatarskie w starciu tym zapewne nie poniosły większych strat, bowiem już w październiku wzięły udział w walkach pod Mitawą. Tatarzy litewscy będąc fatalistami wydarzenie to musieli jednak interpretować jako złą wróżbę na przyszłość. W czasie wojny chorągwie tatarskie używane były do służby zwiadowczej, do pościgu za uciekającym wrogiem oraz w działaniach zaczepnych. W czasie bitwy one właśnie rozpoczynały walkę starając się wywołać zamieszanie w nieprzyjacielskich szeregach przed decydującym uderzeniem jazdy ciężkiej. W 1625 roku Tatarzy zostali użyci do blokady zamku mitawskiego. W roku następnym chorągwie tatarskie (Bohdana Kińskiego, Bohdana Assanowi-cza, Adama Łowczyckiego, Ułanowicza oraz Zabłockiego) na rozkaz hetmana Krzysztofa Radziwiłła gromiły bandy szwedzkich rabusiów na Litwie. Dnia 17 lipca 1626 roku wojewoda smoleński Aleksander Gosiew-ski, aby wywabić z Mitawy szwedzkiego wodza Jakuba de la Gar-die, wysłał na przynętę pod miasto 3 chorągwie kozackie: De la Gardie nic nie przeczuwając wyszedł z obozu w kilkuset ludzi. Zbliżywszy się do zasadzki powitany został salwą karabinową. „W tym Assanowicz i inszy kozaccy rotmistrze grzmot strzelby usłyszawszy, rezolutnie skoczyli. Korf Mikołaj trochę poczekawszy ze swymi rajtarami za nimi. Zmieszali wojsko nieprzyjacielskie, zaraz (Szwedzi) podali tył. Noga by ich nie uszła, kiedy by się piechota nasza trochę zatrzymała. Assanowicz miał w ręku graf a de la Gar-die pojmanego, którego rajtar ratując Assanowicza zabił". Mniej więcej w tym samym czasie pozostałe chorągwie tatarskie walczyły pod Rygą. W sierpniu 1626 roku wszystkich Tatarów wysłano pod Birże, aby chronili je przed wypadami rabunkowymi oddziałów szwedzkich. Chorągwie tatarskie spotykamy również na innych frontach. W 1609 roku 300 Tatarów litewskich walczyło przeciwko Rosjanom pod Smoleńskiem. W jedenaście lat później 100 nadwornych Tatarów kniazia Samuela Koreckiego spotykamy pod Cecorą. W kolumnie wojska koronnego skierowanego w 1621 roku przeciwko Turkom znajdowało się kilkuset Tatarów litewskich. W czasie ataku wojska osmańskiego na obóz polski został nawet zabity jeden z rotmistrzów tatarskich, kniaź Machmet Puński. W wojnie polsko-rosyjskiej w latach 1632—1634 wzięło udział kilka chorągwi tatarskich. Jak wiadomo użyto ich do działań rozpoznawczych, pościgu oraz zdobywania języka. Spośród informacji na temat udziału Tatarów w walkach wyróżniają się przekazy o czynach chorągwi tatarskiej rotmistrza Samuela Smólskiego, pochodzącego ze starej muzułmańskiej rodziny, wielce zasłużonej dla Rzeczypospolitej. W jednej z siedemnastowiecznej relacji czytamy, że hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł, chcąc zmusić Rosjan do wyjścia z szańców, nękał ich ciągłymi atakami lekkiej jazdy. „Przeto nocą na 4 stycznia (1634 roku) wysłał rotmistrza kozackiego Smólskiego, aby wywołał nagłym swym zjawieniem się popłoch w nieprzyjacielskich oddziałach i dowiedział się, czy wzniesiony szaniec został opuszczony, by zdobyć potrzebne wrogowi drzewo, jak to twierdzili jeńcy. Smólski wykonał rozkaz i zdał sprawę, że w tym szańcu nadal znajduje się straż nieprzyjacielska". W tej samej re- 115 l 116 lacji pod datą 10 stycznia czytamy: „Nieprzyjaciel był zajęty studiowaniem naszych listów. Hetman wysłał rotmistrza Smólskiego na podjazd, który zgodnie z rozkazem do 50 i więcej nieprzyjaciół zabiwszy, 12 żywych jeńców, Moskwy oraz Niemców, przyprowadził do obozu". Dnia 26 stycznia, gdy „nieprzyjaciel korzystając z pertraktacji chciał swoich zaopatrzyć w potrzebne im środki, wysłany Smólski z 50 jezdnymi zaatakowawszy Moskwę zajętych ściąganiem drzewa, 18 pojmał, a innych wyciął". W taki oto sposób ocenił po wojnie zalety bojowe Smólskiego hetman Krzysztof Radziwiłł: „Na czaty wychodząc, nigdy się nie wrócił, żeby albo czaty nieprzyjacielskiej znieść, albo na tabory jego natrzeć, albo gromadę dobrą więźniów przyprowadzić nie miał". W sławnej bitwie pod Ochmatowem w 1644 roku walczyli również Tatarzy zamieszkujący ruskie ziemie Korony. W bitwie tej Polacy odnieśli największe zwycięstwo nad ordą krymską. Walnie przyczyniły się do tego chorągwie kozackie w znacznym stopniu składające się z Tatarów koronnych. Służyli oni głównie w chorągwiach prywatnych magnatów ukrainnych. W wojsku przyprowadzonym pod Ochmatów przez księcia Jeremiego Wiśniowieckiego znajdowała się duża chorągiew tatarska pod Stefanem Lipskim. Chorągiew tatarską miał również książę Samuel Korecki. Składała się ona prawie wyłącznie z ordyńców mieszkających w dobrach książęcych koło Korca. Kilkudziesięciu Tatarów służyło również u hetmana .Stanisława Koniecpolskiego. Sporą chorągiew tatarską przyprowadził także Mikołaj Sieniawski. Rekrutowała się ona z Tatarów osiadłych w Międzyborzu i ordyńskich zbiegów. Własnych Tatarów miał ponadto Jerzy Niemirycz, podkomorzy bracławski i Samuel Łaszcz, strażnik koronny. W wojsku komputowym znajdowały się również chorągwie, w których służyli Tatarzy. Jako przykład rnożna podać chorągiew wołosko-tatarską pod Jackiem Szember-kiem, rotmistrzem Jego Królewskiej Mości. Bitwa stoczona z wojskami wodza krymskiego Tuhaj-beja zaczęła się 30 stycznia, w dzień „pogodny i ciepły, co sobie za dobry znak przyszłego zwycięstwa" wzięli Polacy. Wojsko koronne dowodzone przez Stanisława Koniecpolskiego uderzyło na obóz tatarski leżący na południe od stawów ochmatowskich. Tuhaj-bej próbował bezskutecznie zatrzymać atak jazdy polskiej rzucając przeciwko •niej kilka tysięcy wojowników krymskich. Widząc swe niepowodzenie ordyńcy rozpoczęli odwrót, osłaniając się czterotysięcznym oddziałem. Po jego rozbiciu zaczął się pościg za rozproszonym nieprzyjacielem. Pościg za Tatarami krymskimi rozciągnął się na kilkadziesiąt kilometrów. Ustał dopiero nad Sinymi Wodami, gdzie w czasie przeprawy załamał się lód pod oddziałami nieprzyjacielskimi. Jeden z uczestników bitwy Stanisław Oświęcim tak ocenił liczbę zabitych i wziętych do niewoli wrogów: „Trupów wiele by padło, wiedzieć trudno, bo siła ich zrazu pobitych we młyn i kilka domów pełno nakładłszy spalili, drugich zaś, przez te kilka mil gonionych, kto by się naliczył; więźniów barzo siła i znacznych, nie tylko u Jego Mości Pana hetmana samego, ale u wszystkich Ich Mości, którzy mieli ludzie swoje, żadnemu ich nie odbierano". Bitwa pod Ochmatowem zasiliła jeńcami wiele osad tatarskich istniejących w dobrach magnatów koronnych biorących udział na czele swych oddziałów WT odparciu najazdu ordy. Pomyślna sytuacja ludności muzułmańskiej w Wielkim Księstwie Litewskim uległa pewnemu zakłóceniu po wygaśnięciu Jagiellonów. W tym też okresie narodził się pomysł prowadzenia akcji misyjnej wśród Tatarów. Legat papieski jezuita Antonio Possevino podczas pobytu w Wielkim Księstwie Litewskim zainteresował się tamtejszymi muzułmanami. W jednym z listów wysłanych z Wilna w 1579 roku wspominał, że w diecezji wileńskiej oprócz licznych heretyków i schizmatyków mieszkają także Tatarzy, którzy posiadają własne meczety i wysyłają synów do Arabii dla nauki języka arabskiego. W liście z 1581 roku Possevino proponował prowadzenie akcji misyjnej wśród ludności tatarskiej. Niebawem rozpoczął pracę nad chrystianizacją Tatarów. Widząc bezowocność swych wysiłków legat Possevino zaniechał pracy. Jak pamiętamy, Tatarzy litewscy swój sentyment do Jagiellonów przenieśli na dynastię Wazów, która w ich oczach uchodziła za prawną spadkobierczynię „białych chanów". Pierwszy przedstawiciel tej dynastii Zygmunt III uchodzący za uosobienie katolickiej nietolerancji cieszył się ich pełnym zaufaniem i szacunkiem. We- 117 118 dług historyka osmańskiego Ibrahima Paszy Peczewiego muzułmanie litewscy co piątek odprawiali uroczyste modły za pomyślność tego króla. Dokładniejsza analiza dokumentów z tego okresu wykazuje wprost, że za panowania Zygmunta III Wazy nie było prześladowań Tatarów. Były jedynie pewne ograniczenia prawne, wynikające często z winy samych muzułmanów. Chociaż za panowania Wazów stosunek Tatarów do władców nie był już taki bezpośredni jak w epoce jagiellońskiej, to jednak panujący pozostał dla nich najwyższym autorytetem. Nadal chronił ich przed samowolą urzędników, nadawał ziemie i przywileje. Dlatego też wiernie służyli królom polskim, którzy według ich własnego mniemania darzyli Tatarów większym zaufaniem niż swych współwyznawców. Nic też dziwnego, że walczyli w szeregach armii Rzeczypospolitej z wojskami samego kalifa. Za panowania Zygmunta III Wazy, być może pod wpływem agitacji kleru katolickiego przeciw innowiercom, doszło do zburzenia meczetu przez rozfanatyzowany tłum. Dnia 2 lipca 1609 roku w Święto Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny „pospólstwo zebrawszy się z różnych stron na nabożeństwo do Trok nie mogli ścier-pieć przy kościele w nabożeństwo i cuda sławnym zabobonnego mieczytu (meczetu) tatarskiego, ale go bez tumultu rozebrali i in-szego już na tym miejscu duchowni nie dopóścili budować". Zburzenie meczetu w Trokach stanowi wypadek odosobniony, dlatego też trudno mówić o prześladowaniach ludności tatarskiej nawet w czasach największej nietolerancji religijnej w Rzeczypospolitej. W czasach gdy palono i dewastowano zbory protestanckie, gdy zabierano świątynie prawosławnym przeciwnikom unii, ludność muzułmańska cieszyła się dużą swobodą religijną. Przyczynę tego stanu rzeczy wyjaśniają słowa Jakuba Zawiszy, który w 1613 roku stwierdził, „że żydowska ani tatarska sekta żadnej szkody w wierze katolickiej nie czyni, nikt bowiem ich wyznania nie przyjmuje". Opinię tę podzielała zarówno szlachta, jak i kler katolicki. Po zburzeniu zboru wileńskiego w 1611 roku zaczęła się ożywiona polemika między protestantami a jezuitami. Jezuici wydali specjalny memoriał, w którym dowodzili, że lepiej pozwolić w Wilnie na swobodę wyznaniową Żydom, Tatarom i poganom niż 120 protestantom. Są oni bowiem mniej szkodliwi dla kościoła katolickiego. Niejednokrotnie też dysydenci przeciwstawiali tolerancję państwa w stosunku do Żydów i Tatarów, nietolerancji w odniesieniu do chrześcijan-niekatolików. Zdarzały się nawet wypadki, że skonfiskowane cerkwi prawosławnej grunty przekazywano Tatarom. Pod koniec XVI wieku muzułmanie zamieszkujący Mińsk Litewski zbudowali meczet na ziemi należącej do cerkwi pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego. Metropolici uniccy Michał Rahoza, Hipacy Pociej i Józef Rutski, nie chcąc aby grunt dostał się w ręce prawosławnego duchowieństwa, uznali istnienie meczetu tatarskiego za zgodne z prawem. Jednak z faktem tym nie chcieli się pogodzić prawosławni przeciwnicy unii. „Pójdź do Mińska i spytaj — wołał w 1644 roku Euzebiusz Pimen, mnich kijowski --na jakim placu tatarski meczet stoi? Dowiesz się, że na tym, gdzie cerkiew była Narodzenia Pana naszego". W siedemnastowiecznej literaturze katolickiej zaczęły się pojawiać głosy nawołujące do zwalczania wszystkich innowierców, w tym również Tatarów. W 1616 roku jeden z członków kapituły wileńskiej kryjący się pod pseudonimem Piotra Czyżewskiego napisał paszkwil na litewskich muzułmanów, zatytułowany Alfurkan tatarski, prawdziwy na czterdzieści części podzielony. Autor paszkwilu domagał się pozbawienia Tatarów przywilejów szlacheckich oraz zmuszenia ich do przyjęcia katolicyzmu. Mimo że Alfurkan tatarski doczekał się kilku wydań i cieszył się zapewne wśród szlachty sporym powodzeniem, to jednak władze Wielkiego Księstwa Litewskiego na postulaty Czyżewskiego nie zwróciły większej uwagi. Wezwania autora do prześladowania wyznawców islamu i zburzenia ich świątyń nie odniosły skutku. Tatarów, jak wspomina sam autor, zbyt mocno otaczali opieką królowie, a później magnaci, aby mogło dojść do prześladowań na tle religijnym. W broszurze tej Czyżewski oskarżył Tatarów o uprawianie czarów, szkodliwych dla ludności chrześcijańskiej: „Bożkami, czarami, trzewami i burtami, nie tylko Assyryjczykowie, Chaldei i Egipcjanie bawili się, ale też i Tatarzy. Wspomina Marcus Yenctus, iż Tatarzy wielcy czarownicy i hurtownicy są. Z diabły narabiają, i ciemności kiedy zechcą i kędy, z dnia białego czynią. O Tatarach i o Tur- kach piszą, i czarami, i zaklinaniem swym niewolniki zbiegłe na-zad wracają...". Jak łatwo spostrzec, relacja ta wypływa nie tylko z chęci przedstawienia muzułmanów w jak najgorszym świetle, ale również jest przejawem wiary w magie., szeroko rozpowszechnionej w siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej. Czyżewski zawarł w niej zarówno własne obserwacje życia muzułmanów litewskich, jak i wiadomości zaczerpnięte z opisów imperium osmańskiego. Relacja ta nie odbiega znacznie od poglądów przeciętnego Polaka żyjącego w XVII stuleciu, który święcie wierzył, że niemal wszyscy wyznawcy islamu zajmują się uprawianiem czarów szkodliwych dla chrześcijan. Od Piotra Czyżewskiego dowiadujemy się też, że Tatarzy litewscy w XVII stuleciu wróżyli z krwi końskiej. Wydaje się, że Alfurkan Piotra Czyżewskiego mocno poruszył litewskimi wyznawcami islamu, bowiem społeczność ta, nie wdająca się dotąd w żadne polemiki religijne, wydała w 1630 roku własnym sumptem Apologią Tatarów niejakiego Azulewicza. Zachowany frag- 221 122 ment rozprawy oraz jej tytuł pozwalają przypuszczać, że dzieło to miało charakter polemiki religijnej. Zarzuty poczynione przez Czy-żewskiego poważnie obciążające społeczność tatarską w oczach współobywateli innych wyznań spowodowały, iż w kręgach bardziej oświeconej i zamożnej szlachty tatarskiej zrodził się pomysł obrony religii i obyczajów odziedziczonych po przodkach. Zdawano sobie sprawę, że milczenie mogłoby uchodzić w opinii chrześcijan litewskich za przyznanie się do winy. Zachowany fragment Apologii zwalcza pogląd rozpowszechniony wśród części społeczeństwa dawnej Rzeczypospolitej, że monety z napisami arabskimi będące w posiadaniu litewskich Tatarów stanowią dowód ich kontaktów z siłami piekielnymi. „Mają oni zasię pieniądze, które ich bracia im przysyłają -- pisał nieznany autor Apologii — nie umieją ich czytać, ale dalibóg nie masz tam konterfektu diabelskiego. Mają te pieniądze jako znak błogosławieństwa rodziców, ale nikt nie wyczytał, aby tam Bogu bluźnili". Faktem jest, że w Rzeczypospolitej nie było prześladowań ludności tatarskiej. Wprawdzie w 1609 roku doszło do zburzenia świątyni muzułmańskiej w Trokach, ale jest to wypadek wyjątkowy. Tatarzy spokojnie żyli wśród chrześcijan. Mówili językiem ruskim lub polskim, ubierali się tak samo jak ludność miejscowa. Nie byli zmuszani do słuchania nabożeństw katolickich. Dosyć często zawierali małżeństwa z chrześcijankami. Mimo protestów duchowieństwa -katolickiego małżeństwa te były tolerowane przez prawo litewskie aż do 1616 roku. Prowadziły one do stopniowego wtapiania się tatarskich przybyszów w wielonarodowe społeczeństwo Rzeczypospolitej. Pod wpływem agitacji kleru uchwalono w 1616 roku konstytucję sejmową, która pod groźbą kary śmierci zakazywała Tatarom małżeństw z chrześcijankami. Zabroniono im również trzymania w domach czeladzi chrześcijańskiej. Chociaż zakazy te niejednokrotnie naruszano, to jednak nie znamy wypadku ukarania śmiercią chociażby jednej osoby w ciągu całego istnienia Rzeczypospolitej. Nadzwyczaj ważne wiadomości rzucające światło na sytuację wyznaniową Tatarów w Rzeczypospolitej zawiera traktat siedemnastowiecznego historyka tureckiego Ibrahima Paszy Peczewiego. We- dług Peczewiego w państwie polsko-litewskim na początku XVII wieku istniało 60 osiedli tatarskich, w których stały meczety. Co piątek odprawiano w nich uroczyste modły za pomyślność króla polskiego. Autor traktatu wspomina również, że niewierni (to jest Polacy) zabraniają muzułmanom stawiania nowych meczetów. Relacja ta znajduje potwierdzenie w siedemnastowiecznych konstytucjach sejmowych, które nie pozwalały Tatarom „meczetów swoich gdzie nie bywały przed tym stawiać". Postanowienia te odnosiły 123 124 się nie tyle do Wielkiego Księstwa Litewskiego, co do Korony Polskiej. Szlachta nie chcąc dopuścić do nadmiernego rozrostu tatarskich chorągwi zaciężnych w Koronie, domagała się, aby pod groźbą konfiskaty majątku nie pozwolono Tatarom budować meczetów w dobrach prywatnych. Zakaz ten, niezwykle uciążliwy dla ludności muzułmańskiej osiedlającej się na ziemiach polsko-ruskich, stał się jedną z przyczyn buntu chorągwi tatarskich w 1672 roku. Początki osadnictwa tatarskiego w okolicach Mińska Litewskiego sięgają co najmniej pierwszej połowy XV wieku. Świadczą o tym nie tylko dzieje okolicznych wsi i posiadłości należących do szlachty tatarskiej, liczne, zasiedlone od wielu pokoleń, skupiska tatarskiej ludności służebnej, ale również tradycja, która wiąże powstanie pierwszych osad ordyńskich przybyszów z akcją kolonizacyjną wielkiego księcia Witolda. Największym majątkiem tatarskim w pobliżu Mińska było Za-sule, należące w lwiej części do możnego rodu kniaziów Assanczuko-wiczów. Pozostała część należała do innych rodzin tatarskich, mianowicie do: Bazarewskich, Bohuszewiczów, Illjaszewiczów, Malu-szyckich, Szahuniewiczów i Zdanowiczów. Rody te z biegiem czasu bądź przesiedliły się w inne rejony Wielkiego Księstwa Litewskiego, bądź uległy całkowitej asymilacji. W drugiej połowie XVI wieku rotmistrz Alikiecz Begimowicz z rodu Assanczukowiczów odstąpił swą część Zasula księciu Jaroszowi Żyżemskiemu za część Dowbuciszek w powiecie oszmiań-skim. Według inwentarza z 1592 roku do majątku zasulskiego należały 4 wsie: Jaczno, Michacze, Miecze oraz Zasule. O ile w trzech pierwszych osadach mieszkali chłopi ruscy, to w czwartej osadzie siedzieli służebni bojarzy pochodzenia tatarskiego wyznający jeszcze islam. Mieli nawet swego mułłę, który utrzymywał się z uprawy dwóch włók ziemi. „Oprócz Zasula sporo siedzib w powiecie mińskim należało do tatarskich kniaziów, mirzów, ułanów, w ogóle szlachty tatarskiej, szczególnie w parafii krasnosielskiej, i tak: w Nowosiołkach siedzieli kniaziowie Nowosielscy, w Mustapiczach-Adamowiczach - kniaziowie Adamowicze, w Wewiórach kniaziowie Juszyńscy, w Wojcieszewie — kniaziowie Jurewicze, w Bulewszczyźnie — kniaziowie Siehdzińscy, w Janowszczyźnie - - kniaziowie Piotrowscy, w Muślewiczach — kniaziowie Assanowicze, w Ratomkach — kniaź Juchowski, w Ułanowszczyźnie — kniaziowie Dawidowiczowie, Su-limanowiczowie, w Witkowszczyźnie — kniaziowie Jurewicze, w Starzynkach — kniaziowie Bohdanowicze i Juszyńscy, w Sierkie-jewiczach — kniaziowie Zeckiewicze-Sulimanowicze, w Starzynkach — kniaziowie Achmetowicze i Starzyńscy". Po sławnej bitwie z ordyńcami pod Kleckiem w 1506 roku dwaj wodzowie litewscy: książę Konstanty Ostrogski i Janusz Radziwiłł zatrzymali dla siebie większość jeńców. Ponieważ obaj możnowład-cy mieli sporo pustej ziemi w Mińsku, osadzili i tam swych Tatarów. Jeńcy radziwiłłowscy osiedlem zostali przy Dworze Dojna-rowskim, na rzecz którego pełnili różnorodne posługi. W ciągu XVI stulecia Tatarzy ci zaczęli zajmować się rzemiosłem i handlem. Zorganizowali sobie nawet własną gminę z obieralnym wójtem. Tatarzy należący do księcia Ostrogskiego przydzieleni zostali do Dworu Tarasowskiego, na rzecz którego również musieli pełnić usługi rzemieślnicze. Mimo iż w końcu XVI stulecia Tatarzy mińscy wrośli w miejscowe społeczeństwo, poczuli się dobrze na nowym gruncie, to jednak zachowali solidarność etniczną. Ujawniała się ona szczególnie podczas różnego rodzaju sporów z ludnością ruską lub władzami miasta. Gdy w 1592 roku doszło do zatargu między wójtem gminy tatarskiej Chalejem Olejewiczem a mieszczaninem mińskim Ma-siukiem Kakowką do sporu włączyli się pozostali Tatarzy, którzy uzbrojeni w siekiery gonili Masiuka po mieście. W roku następnym tychże Tatarów oskarżył niejaki Jan Kurosz, ziemianin województwa mińskiego, o napad i pobicie dokonane w pobliżu cerkwi pod wezwaniem „Świętej Przeczystej". W 1599 roku pisarz komory mińskiej Wasyl Maślanka wniósł skargę na Tatarów radziwiłłow-skich, że bez zapłacenia myta wywieźli na 12 furmankach towar na jarmark do Kopy la. Gdy przedstawiciele władzy próbowali pod miastem nakłonić ich do zapłacenia tegoż myta, Tatarzy zagrozili użyciem broni. 125 W 1647 roku w czasie kadencji Sądów Trybunalskich Wielkiego Księstwa Litewskiego, odprawianych pod laską Krzysztofa Chod-kiewicza, wojewody wileńskiego, pomiędzy tatarskimi Kozakami Bogusława Radziwiłła i Krzysztofa Chodkiewicza a sługami deputatów trybunalskich, doszło do krwawego starcia. W dniu 6 grudnia o zmroku słudzy Mikołaja Kazimierza Wasilewicza, wojskiego mscisławskiego, Kazimierza z Drucka Sokolińskiego i Kazimierza Chlewińskiego wyrąbawszy drzwi i okna wpadli do domu niejakiego Lejby Aranowicza. Zastawszy tam trzech Tatarów: Michała Kuminowicza, Szabana Bohdanowicza i Romana Ryłłowicza rzucili się na nich z szablami. Bohdanowicza i Ryłłowicza ciężko poranili a Kuminowicza obdartego z ubrania puścili nago do domu. Wkrótce potem Tatarzy księcia Bogusława Radziwiłła — Jacek i Roman Błychowie, Chasień Krukowicz, Abrahim Paksiewicz, Bohdan i E-liasz Rylcewiczowie zwoławszy 30 zbrojnych ruszyli na gospodę przy ulicy Jurewskiej, w której mieszkali słudzy deputatów. Wdarłszy się do zajazdu położyli trupem jednego z napastników a wielu ciężko poranili. W drugiej połowie XVII wieku, gdy szlachta tatarska zaczęła gwałtownie ubożeć, wiele rodzin przeniosło się do miast. Tu bardzo szybko wtopili się w stan mieszczański porzucając swe tytuły a później i religię przodków. Niektóre rody pochodzenia tatarskiego odegrały znaczną rolę w dziejach miast Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jako przykład możemy podać tu nazwisko Jana Fursa, w latach 1660—1700 burmistrz Mińska Litewskiego. 126 Za panowania Zygmunta III Wazy (1597—1632) uchwalono kilka konstytucji w trosce o niedopuszczenie do rozpadu organizacji cho-rągiewnej Tatarów litewskich. Konstytucja sejmowa z 1613 roku nakazywała, aby ,,ci wszyscy, którzy u Tatar majętności ich, bez koncesu (bez zgody) naszego kupili, z tych majętności u Tatar po-kupionych, też powinność czynić muszą, pod groźbą utracenia majątku". W 1616 roku zakazano Tatarom wyprzedaży ziemi na 'prawie lennym tak zwanych tatarszczyzn i kupowania dóbr szlacheckich. Zakupione przez Tatarów majątki miały być w ciągu dwóch lat sprzedane. Szlachta natomiast z posiadanych tatarszczyzn zobowiązana została do służby w chorągwiach tatarskich. Postanowienia te prawdopodobnie nie zostały nigdy zrealizowane, gdyż następna konstytucja sejmowa uznała ziemie kupione przez Tatarów za tatarszczyzny. W celu przywrócenia organizacji chorągiewnej Tatarów litewskich dawnego znaczenia przeprowadzono w latach 1624—1631 lustrację tatarszczyzn. Lustracja ta miała na celu spisanie wszystkich ziemi tatarskich oraz określenie wymiaru służby wojskowej jaki na nich spoczywał. Rewizja obejmowała zarówno ziemie będące w posiadaniu Tatarów, jak i szlachty litewskiej. Rewizorzy w czasie przeprowadzania spisu natrafili duży opór szlachty, która uważała trzymane tatarszczyzny za swoją własność. Aby ułatwić im pracę sejm warszawski uchwalił w 1628 roku konstytucję, w której powiedziano: ,,żeby nikt pod żadnym pretekstem, tytułem i wolnością szlachecką dóbr tych nie okrywał". Rewizję dóbr tatarskich ostatecznie zakończono w 1631 roku. Nie wpłynęła ona jednak na uzdrowienie ziemskiej służby wojskowej Tatarów litewskich. Powstanie Bohdana Chmielnickiego jest nie tylko przełomowym okresem w dziejach państwa polsko-litewskiego, ale również niezwykle ważnym etapem rozwoju jazdy tatarskiej w armiach Rzeczypospolitej. Zapotrzebowanie na zawodowego żołnierza sprawiło, że do wojska koronnego zaczęto coraz liczniej werbować litewskich Tatarów. Napływali również różnego rodzaju awanturnicy i zbiegowie z Krymu i Turcji. Nic też dziwnego, że chorągwie tatarskie w armii koronnej składały się z elementu burzliwego, skorego do rabunku i trudnego w dowodzeniu. Zdarzało się nawet, że poszczególni murzowie krymscy czy nogajscy skłóceni z dynastią Gere-jów zaciągali się na służbę Rzeczypospolitej razem ze swymi oddziałami. Roty złożone z ordyńców nazywano chorągwiami Tatarów dzikich w odróżnieniu od chorągwi tatarskich złożonych z muzułmanów litewskich. Najczęściej jednak Tatarzy litewscy i or-dyńscy służyli w tych samych chorągwiach. W latach pięćdziesiątych XVII wieku nastąpiło też wyraźne oddzielenie chorągwi tatarskich od kozackich. Mianowicie roty ko- 127 128 zackie przyjmując uzbrojenie ochronne (kolczugi i misiurki) przekształciły się w jazdę średniozbrojną. Natomiast chorągwie tatarskie wyposażone jedynie w szable, łuki, lance oraz pistolety pozostały nadal jazdą lekką. Nadal też używano ich chętnie do służby zwiadowczej, pościgu za uciekającym wrogiem, zdobywania prowiantu i furażu, a także jako wsparcia dla jazdy cięższej. W relacjach cudzoziemców bawiących w Rzeczypospolitej stosunkowo mało znajdujemy informacji o chorągwiach tatarskich, które zwracały na siebie mniejszą uwagę niż wspaniale prezentująca się husaria czy chorągwie pancerne. Sebastian Cefali w swej relacji o stanie politycznym i wojskowym Rzeczypospolitej w 1665 roku stwierdził, że żołnierze chorągwi tatarskich „uzbrojeni są z lekka w łuki i strzały". Dalej autor ten pisał, że „wielcy z nich rabusie, ale przy tym bardzo bitni". Słusznie też zauważył, że „jest to milicja lekka, zdatna do rozpuszczania zagonów, torowania dróg i imania języków". Wszyscy obserwatorzy podkreślali zgodnie, że chorągwie tatarskie miały konie gorsze niż jazda ciężko lub średniozbrojną. Początek powstania Chmielnickiego na Ukrainie uzmysłowił władzom Rzeczypospolitej, że nie mogą liczyć na wierność chorągwi złożonych z elementu ruskiego. Już w 1648 roku podczas starć pod Żółtymi Wodami, Korsuniem i Piławcami na stronę powstania przeszły chorągwie kozackie zwerbowane na Ukrainie. Wkrótce też książę Jeremi Wiśniowiecki nie ufając chorągwiom złożonym z elementu ruskiego przeprowadził selekcję oddziałów w swej prywatnej armii. Zatrzymał na służbie jedynie chorągwie rekrutujące się z Polaków, Niemców, Wołochów i Tatarów. Szlachta niektórych powiatów poszła nawet dalej. Zarządała mianowicie, aby do armii zaciągano jedynie szlachtę katolicką, z pominięciem prawosławnych Rusinów i Wołochów oraz muzułmańskich Tatarów i Czer-kiesów. Zapotrzebowanie na ludzi w wojsku koronnym było jednak tak duże, że postulatów tych nigdy nie zrealizowano. Armia polska praktycznie biorąc stała otworem przed każdym zawodowym żołnierzem. W wojnie prowadzonej na ziemiach ukraińskich koronne roty 230 tatarskie używane były nie tylko do walk ze zbuntowanymi Kozakami, ale również wysyłano je przeciwko krymskim czambułom wspomagającym Chmielnickiego. Mimo wspólnej religii a także wspólnego z ordyńcami pochodzenia żołnierze chorągwi tatarskich wiernie służyli Rzeczypospolitej. W pierwszych latach powstania Chmielnickiego liczba chorągwi tatarskich w armii koronnej była bardzo skromna. W 1649 roku w walkach pod Zbarażem i Zborowem wzięło udział zaledwie kilka rot złożonych z litewskich i ukraińskich muzułmanów. Pod oblężonym przez armię kozacko-krymską Zbarażem wyróżniła się męstwem chorągiew tatarska księcia Jeremiego Wiśniowieckiego pod dowództwem porucznika Krzysztofa Stapkowskiego. Dzielną postawę Tatarów księcia Wiśniowieckiego pochwalił w swym pamiętniku uczestniczący w wydarzeniach kasztelan biecki Jakub Mi-chałowski. Oto interesujący nas fragment: „W sobotę (10 lipca 1649 roku) gdyśmy już o nieprzyjacielskiej wielkiej potędze w pięciu milach będącej wiedzieli z relacyjej języków wzorowo przyprowadzonych, wyprawiliśmy czeladzi o kilka tysięcy dla siana i inszej żywności zaciągnienia. Których orda od Wiśniowca zaszedłszy w tyle obozu naszego, wszystkich ogarnęła; jednych żywcem pobrano, drugich wyścinano. Skąd niemałe praesidia (załogi) nasze ubyły. Przyszedłszy tedy komunikiem (bez taborów) orda z Kozakami zaraz experyment uczynili. Wprzód orda z Tatarami Księcia Jego Miłości Pana Wojewody Ruskiego (Jeremiego Wiśniowieckiego) har-cem zjeżdżając się w nierównej kupie (bo chańskiej ordy było 2000, a naszej tylko 150) poczęli szkodzić naszych. Zaczem nasi Tatarowie, rozdzieliwszy się bez chorągwi, raz we troje, drugi raz we czworo, trzeci raz we dwoje, czwarty raz uderzyli już z chorągwią skoczywszy, w której w czwartej utarczce zabito naszych Tatarów sto kilkadziesiąt. Porucznika tatarskiego sześć razy w łeb szkodliwie cięto. Za którem wsparciem naszych Tatarów, zaraz ordy do 30 tysięcy z Kozakami razem się posypało ku naszemu taborowi: mianowicie mając commoditatem (sposobność), że książę Jego Miłość Pan Wojewoda Ruski, za taborem bez okopu stanął był swoim taborkiem, uderzyli na taborek książęcy. Ale ich książę Jego Miłość, miawszy lud swój wyprowadzony w pole, z boku tak wsparł mocno, że i taborku obronił, i ich na ćwierć mile odpędził od taboru, i pole otrzymał". W ciągu 1650 roku liczba chorągwi tatarskich w armii koronnej uległa podwojeniu. W roku następnym w zwycięskiej dla Polaków bitwie pod Beresteczkiem walczyło blisko tysiąc jazdy tatarskiej uzbrojonej w szable, łuki i arkany. Bazą rekrutacyjną chorągwi tych były najczęściej muzułmańskie skupiska na Litwie i Wołyniu. Zaciągano również przybyszów z Krymu i Turcji. Po bitwie pod Beresteczkiem na żołnierzy z chorągwi tatarskich posypały się przywileje i nadania. Król Jan Kazimierz chcąc nagrodzić męstwo żołnierzy chorągwi rotmistrza Murzy Bohdanowicza nadał im w wieczyste użytkowanie miasteczko Oratów oraz pobliskie wioski w województwie bracławskim. Oto treść tego ciekawego przywileju: „Jan Kazimierz Król Polski, Wielki Książę Litewski... etc. Iż My w osobliwej consideracjej (rozważaniu) Naszej Królewskiej mając wiarę i cnotę ludzi narodu tatarskiego pod ten czas rebeliej kozackiej i buntów chłopskich Nam i Rzeczypospolitej oświadczoną a nad to krwawe ich odwagi, które mężnie czynili chodząc na podjazdy pod nieprzyjaciela, a w samej potrzebie pod Beresteczkiem w oczach Naszych stawając umyśliliśmy im takie ich zasługi łaską Naszą nagrodzić, którą aby na ten czas odnieść dajemy szlachetnemu Murzy Bohdanowiczowi Rotmistrzowi Naszemu i wszystkiej szlachetnej companiej jego, których ma sto pod chorągwią swoją i którzy zarówno z nim podczas teraźniejszej expeditiej (wyprawy) pod Beresteczkiem odprawionej stawali wszyscy narodu tatarskiego i conferujemy (przekazujemy) tem listem przywilejem Naszym naprzód Oratów miasteczko i ze dwiema wioskami po śmierci urodzonego Oratowskiego przypadłe, także Dulickie i Rastowice wsi w starostwie białocerkiewskim puste po Kozakach rebeliantach... Weresy wieś w starostwie żytomirskim po śmierci szlachetnego Bie-leckiego wakującą, które to dobra wyżej mianowane pomieniony szlachetny Murza Bohdanowicz Rotmistrz Nasz i ze stem towarzystwa swego, których ma na ten czas pod chorągwią swoją narodu tatarskiego ze wszystkimi... przynależnościami. 17 lipca 1651 roku Dań w obozie pod Krzemieńcem. Jan Kazimierz Król" 131 332 Na wzrost liczebny chorągwi tatarskich w wojsku koronnym wpłynęło niewątpliwie rozbicie przez Kozaków armii hetmana polnego Marcina Kalinowskiego pod Batohem w czerwcu 1652 roku. Po zdobyciu warownego obozu polskiego przez armię kozacko-krym-ską pułkownicy zaporoscy Iwan Zołotoreńko i Wysoczanin wykupiwszy z rąk ordyńskich kilka tysięcy jeńców polskich nakazali swym podwładnym wszystkich wyścinać. Przy okazji tej zbrodni warto wspomnieć o pewnym tatarskim zwyczaju, który uratował życie niektórym Polakom. Chodzi tu mianowicie o zwyczaj pobra-tymstwa. Stwarzał on między osobami niespokrewnionymi stosunek braterski. Wśród ludności muzułmańskiej osiadłej w dawnej Rzeczypospolitej pobratymstwo zawierano poprzez lanie wody na szable. Zwyczaj ten przybierał nieco inną formę wśród Tatarów krymskich, białogrodzkich, budziackich, dobrudzkich, oczakowskich i nogajskich. „Kiedy dwaj przyjaciele chcieli sobie poprzysiąc prawdziwą i nienaruszalną przyjaźń — czytamy w osiemnastowiecznym .traktacie o zwyczajach tatarskich - - narzynali sobie palce, z których krew wytryskającą do miednicy spuszczali, potem w tejże krwi maczali końce szabel i osysali je". Pobratymstwo mogli zawierać mężczyźni niezależnie od narodowości czy wyznania, często pochodzący z wrogich sobie narodów. Pobratymcy walczący w an-tagonistycznych obozach w czasie spotkania w bitwie mieli obowiązek rozejść się bez walki. Musieli natomiast nieść sobie pomoc, gdy jeden z nich dostał się do niewoli. Szlachta polska dosyć chętnie bratała się z murzami tatarskimi. Zresztą obie strony zdawały sobie sprawę z ewentualnych korzyści płynących z tego związku. Właśnie po przegranej bitwie pod Batohem spośród kilku tysięcy jeńców polskich uratowali się jedynie ci, którzy mieli wśród Tatarów krymskich swych pobratymców. Wśród garstki szczęśliwców znalazł się Stefan Czarniecki późniejszy bohater wojny polsko--szwedzkiej oraz dowódca twierdzy kudackiej Krzysztof Grodzicki. Wobec niebezpieczeństwa kozackiego sejm już w lipcu 1652 roku podjął uchwały zmierzające do szybkiego odtworzenia armii. Stosunkowo najszybciej uzupełniono jazdę lekką zaciągając do niej masowo Wołochów, Tatarów krymskich i litewskich, a nawet Turków i Czerkiesów. W czwartym kwartale 1652 roku odtworzono 7 chorągwi tatarskich oraz utworzono l nową. Tak więc w armii koronnej znalazło się 8 chorągwi jazdy tatarskiej, mianowicie: chorągiew Mustafy Sudycza, Adama Taraszewskiego, Chalembeka Mu-rawskiego, Czymbaja Ułana, Mechmeta Czelebiego, Murzy Bohda-nowicza, Michała Bydłowskiego i Mikołaja Pochojskiego. Latem 1648 roku powstanie Chmielnickiego rozprzestrzeniło się na południowo-zachodnią i środkową Białoruś. Wystąpienia chłopów i mieszczan ruskich wsparli Kozacy ukraińscy. W czerwcu oddziały pułkownika Głowackiego zajęły Starodub, a na początku lipca zdobyły Homel. Również w lipcu padł Pińsk. Chorągwie magnackie oraz oddziały poszczególnych powiatów działające w odosobnieniu były bezradne wobec rozprzestrzeniającej się błyskawicznie rebelii chłopskiej. Dopiero na początku 1649 roku, gdy władze Wielkiego Księstwa Litewskiego wysłały przeciwko powstańcom armię pod dowództwem hetmana polnego Janusza Radziwiłła, sytuacja uległa zmianie. W jedenastotysięcznej armii litewskiej znalazło się wiele chorągwi kozackich dowodzonych przez tatarskich rotmistrzów. Oto niektóre z nich: chorągiew Czymbaja Ułana, Mustafy Ułana, Dzienaja Romanowskiego, Samuela Smólskiego, Dawida Kińskiego, Karaczewicza, Sienkiewicza oraz Murzy. Najczęściej rekrutowały się one z żołnierzy pochodzących z muzułmańskich skupisk Rzeczypospolitej. Tatarzy służyli również w chorągwiach rotmistrzów litewskich. Nie brakowało ich także w rotach pety-horskich. Działania wojenne rozpoczęły się na dobre dopiero w lutym, kiedy hetman pozostawiwszy tabory w Turowie, sam na czele jazdy ruszył pod Mozyr. Główne siły litewskie poprzedzał spory oddział pod Adamem Pawłowiczem, w skład którego wchodziły również 3 chorągwie tatarskie: Dawida Kińskiego, Dzienaja Romanowskiego i Dowgiałły. Do pierwszego starcia doszło 8 lutego pod Murażno-wicami, gdy kilkuset Kozaków uderzyło w nocy na biwakujące roty zwiadowcze Pawłowieza. Nad ranem broniącym się Litwinom pospieszyły z pomocą oddziały prowadzone przez Janusza Radziwiłła. Powstańcy zrezygnowawszy z dalszej walki schronili się w 133 134 Mozyrzu. Jednak natychmiast podążyła za nimi armia litewska. Gdy nie powiodła się próba zajęcia miasta w marszu, hetman spie-szywszy całą jazdę rzucił ją na otaczające Mozyr wały ziemne. „Uderzywszy tedy z dział razów kilka •— pisał uczestnik wydarzeń Bogusław Maskiewicz — nasi poszli do szturmu, gdzie Ganchof z swoją rajtarią z koni zsiadłszy naprzód szedł. Tymczasem ktoś z naszych wymierzył w beczkę prochu nieprzyjacielowi, który wszystek dymem poszedł do góry, a nasi też zatem za łaską Pana Najwyższego skoczywszy otrzymali górę nad nieprzyjacielem, który zaraz pierzchać począł. Nasi też zaczętą kontynuowali wiktoryją, siekąc i paląc domy, a najbardziej Niemcy, którzy nie tylko samym Kozakom, ale niewiastom i dzieciom ich nie przepuszczając; kto mógł — uszedł, ale niewiele ich pouchodziło". W czasie letniej kampanii 1649 roku chorągwie tatarskie wykazały się męstwem w bitwach pod Zahalem i Łojowem. W dniu 17 czerwca stojący pod Zahalem pułk Wołłowicza został zaatakowany przez Kozaków kaniowskich oraz wielotysięczne rzesze chłopstwa. W czasie bitwy dowodzący czterema chorągwiami kozackimi rotmistrz Samuel Smólski rozbił lewe skrzydło wojsk zaporoskich. Dnia 18 czerwca oddziały nieprzyjacielskie przez bagna wycofały się z walki, zostawiając na placu około 1500 zabitych. Chorągwi tatarskich Janusz Radziwiłł używał nie tylko w walkach z wrogiem, ale również do utrzymywania porządku w obozie i chwytania dezerterów. Gdy w sierpniu 1649 roku z obozu w Rzeczycy nad Dnieprem zbiegło kilku husarzy hetman wysłał za nimi pogoń składającą się z trzech chorągwi tatarskich: Karace-wicza, Romanowskiego i Smólskiego. Janusz Radziwiłł planując rozpoczęcie wiosną 1651 roku działań wojennych przeciwko Kozakom nakazał rotmistrzom chorągwi tatarskich: Romanowskiemu, Smólskiemu i Ułanowi, aby powiększyli swe oddziały. Tatarzy mieli stawić się w pełnej gotowości bojowej już 10 lutego w Bobrujsku. Jednak przygotowania do kampanii przeciągnęły się jeszcze na późną wiosnę. Na początku marca hetman polny wydał jeszcze list przypowiedni na chorągiew tatarską Adamowi Taraszewskiemu. W końcu maja polecił litewskim Tatarom zobowiązanym do służby ziemskiej, by stanęli pod Turowem. Działania wojenne Radziwiłł rozpoczął dopiero w pierwszej połowie czerwca wysyłając 11 chorągwi jazdy przeciwko kozackiemu pułkownikowi Nebabie próbującemu zająć Homel. W zwycięskim wypadzie na wroga uczestniczyły także chorągwie tatarskie Sienkiewicza i Murzy. Wyparcie Kozaków spod Homla rozpoczęło pochód armii litewskiej na Ukrainę. We wszystkich bitwach i potyczkach uczestniczyły roty tatarskie. Po zakończeniu kampanii Janusz Radziwiłł o jednej z chorągwi tatarskich napisał: „stawała tam jako się ludziom rycerskim godziło". Zerwanie sojuszu kozacko-krymskiego w 1654 roku zwiększyło napływ ordyńskich najemników do armii polskiej. W koronnych chorągwiach tatarskich zwiększył się znacznie procent żołnierzy obcego pochodzenia, traktujących Rzeczpospolitą jako źródło łatwego zysku. Łupiestwa obcych przybyszów dokonywane w czasie przemarszów chorągwi przez polskie wsie i miasteczka wywołały wśród mieszkańców Rzeczypospolitej nową falę nienawiści do za-ciężnych chorągwi tatarskich.. Nie przeszkadzało to zupełnie oficerom koronnym chwalić ordyńskich najemników za męstwo w boju. Pozytywne wzmianki o „Tatarach cudzoziemskich" na służbie polskiej najczęściej pochodzą właśnie z kręgu pamiętnikarzy wojskowych. Jeden z nich Stanisław Zygmunt Druszkiewicz, rotmistrz chorągwi tatarskiej napisał: „Roku 1654, na sejmie wziełem list przypowiedni na 120 koni Tatarów i prędko zaciągnęłem bardzo dobrych Tatarów, po książęciu świętej pamięci nieboszczyku Jere-miaszu Wiśniowieckim, wojewodzie ruskim i z odkrytą chorągwią przyciągnełem na Busze. Tegoż dnia, którego hetmanowi prezentowałem chorągiew, Busze (Kozacy) szturmem wzięli i w pień wysie-kli. A że się siła bardzo dobrych do mnie cisnęło ludzi cudzoziemskich, z Krymu Tatarowie i Czerkiesowie przyjeżdżali na zaciąg, to że zawsze nad list przypowiedni bywało, odmienił król Jego Miłość list przypowiedni na półtora sta koni, a potem na dwieście spełna koni, ale i półtrzecia sta koni bywało pod chorągwią. Już też się to chwalić samemu nie godzi, jakem dokazywał z tą chorągwią, com języków nawodził, i jako stawałem każdemu Rzeczypospolitej 135 f 136 Polskiej nieprzyjacielowi. Pewien jestem, że tego w Ukrainie nie zmilczą". Dowództwo polskie dowiedziawszy się, że kilkudziesieciotysie.cz-na armia kozacko-rosyjska pod dowództwem Wasyla Baturlina i Bohdana Chmielnickiego przygotowuje się do wkroczenia na prawobrzeżną Ukrainę postanowiło uprzedzić zamiary nieprzyjaciela. W październiku 1654 roku wyruszyło z obozu między Zborowem a Tarnopolem wojsko koronne prowadzone przez hetmanów Stanisława Potockiego i Stanisława Lanckorońskiego. Wśród oddziałów polskich znajdowało się kilkanaście chorągwi tatarskich, między innymi: Aleksandra Kryczyńskiego, Stanisława Druszkiewicza, Mustafy Sudycza, Chalembeka Murawskiego, Jachji Sieleckiego, Adama Tarasowskiego, Bohdana Murzy, Adamowicza-Talkowicza, Bogusława Leszczyńskiego, Baranowskiego, Mikołaja Podhajskiego, Michała Bydłowskiego oraz Bohdana Łosia. W dniu 16 grudnia Polacy spotkali forpoczty swych nowych sojuszników — krymskich Tatarów. Sprzymierzeńcy ci, wspierający jeszcze przed rokiem Kozaków Chmielnickiego, nie budzili w szeregach wojska koronnego cienia sympatii. Wszyscy znali cenę, jaką kazali sobie płacić ordyń-cy za wątpliwej jakości pomoc. Posłuchajmy co pisze o spotkaniu z pierwszym oddziałem Krymców jeden z polskich uczestników wyprawy: „Wzięli ci, co przyśli, sto czerwonych (złotych) oprócz atłasów w sztukach od Jego Mości Pana hetmana: jednak murzowie tym się nie kontentowali i owszem mówili, że te upominki ciurom naszym, a nam murzom sobole ferezje, konie z rzędami. A mu-rzów z kurwy synów dwóch z tymi ludźmi przyszło, jeden w wywróconym kożuchu, a drugi w musulbasie baranami podszytym; a sobolów chcą". W dniu 29 stycznia 1655 roku armia polsko-tatarska stanęła pod Ochmatowem, gdzie starła się z siłami kozacko-rosyjskimi. Dwuznaczna postawa ordyńców sprawiła, że przeciwnik zdołał ujść z oblężonego obozu. Wszyscy oskarżali Tatarów, żr za cenę wysokiej łapówki wypuścili wojska nieprzyjacielskie z potrzasku. Od tego momentu wyprawa przekształciła się w ekspedycję karną przeciwko ruskiej ludności zamieszkującej województwo bracławskie. Tatarzy szantażując stronę polską zerwaniem przymierza zmusili woj- 138 sko koronne do udziału w grabieży ukraińskich wsi i miasteczek oraz w polowaniach na niewolnika. Zdarzało się nawet, że ordyńcy brali w jasyr polską czeladź. „Tatarzy są nam potrzebni - - pisał w swym raporcie wojewoda czernihowski Krzysztof Tyszkiewicz -ale służą nie bez wielkiej szkody Rzeczypospolitej, póki tu tylko będą, Bracław i Humań ledwie się tylko osiedzi, ale 270 miast, co między Dniestrem i Bohem popiołem siędą od ordy... Lada Ta-tarzyn miał jasyru na 30 dusz, dzieci samych po drogach i fortecach podławionych na 10 tysięcy, kazałem ich popom chować i w jeden dół 270 wrzucono. Ostatka zaniechali chować, nie było starszego między tymi na rok jeden, bo starsze orda zbierała. Chłopi kupami siedzą za naszym wojskiem, opłakują swe mizerie. Cerkwi samych liczą zrujnowanych do tysiąca, bronimy, ile możemy, przed ordą, ale trudno obronić. Rozumiem, że Kozacy ustąpią za Dniepr, ale tu pustynia będzie, bo się na to zaniosło". W sierpniu 1655 roku na ruskie ziemie Korony wkroczyła kilku-dziesięciotysięczna armia rosyjsko-kozacka dowodzona przez Wasy-la Szeremietewa i Bohdana Chmielnickiego. Najeźdźcom przeciwstawił się hetman wielki koronny Stanisław Potocki „Rewera" na czele kilku tysięcy jazdy. W wojsku tym znaczny procent stanowiły chorągwie tatarskie. Nie mogąc powstrzymać nieprzyjaciela oddziały polskie nieustannie wycofywały się na zachód. W dniu 31 września kawaleria rosyjska zmusiła Koroniarzy do stoczenia bitwy „na groblach wśród błot i stawów pod miasteczkiem Gródkiem". Jazda polska odparłszy moskiewską rajtarię przeszła nawet do ataku. Pojawienie się piechoty kozackiej na obu skrzydłach wojska koronnego zmusiło Potockiego do nakazania odwrotu. Spokojne początkowo wycofywanie się oddziałów polskich pod wpływem plotki o zbliżaniu się nowych sił 'nieprzyjacielskich zmieniło się wkrótce w paniczną ucieczkę. Dopiero pod niewielkim miasteczkiem Bruchnalem część rozsypanej armii koronnej próbowała walczyć z nadciągającym wrogiem. „Opierał się wprawdzie długo sam hetman wielki koronny z pułkiem swym w bramie bruchnalskiej żwawie następującym - - pisze w swym pamiętniku uczestnik wydarzeń Mikołaj Jemiołowski — mało nie zginął od Moskwy, by go był Modrzejewski podufały żołnierz i Kryczyński rotmistrz tatar- ski z konia Moskwicina zwaliwszy nie salwował, ale już trudno było onych wyprzeć, ponieważ jako szarańcza po polach rozsypali się, a wojsko kuda tuda udawało się, dość na tem, że się i Moskwa pod Bruchnalem nie oparła, ale z Kozakami wespół choć wieczorem, aż pod Jaworów uchodzących skupiwszy się trapiła, tabor przodem przed wojskiem wyprawiony rabowała i gdzie kogo naszła zabijała, najwięcej jednak żywcem brała". Latem 1654 roku trzy potężne armie rosyjskie i jedna kozacka wkroczyły w granice Rzeczypospolitej, zajmując wschodnie obszary Wielkiego Księstwa Litewskiego aż po rzekę Berezynę. W ciągu kilku miesięcy zdobyły prawie wszystkie twierdze litewskie na o-kupowanym obszarze z Mohylewem, Mścisławem, Witebskiem i Smoleńskiem na czele. Rosjanie szczególnie okrutnie potraktowali obrońców Witebska. W jednym z pamiętników siedemnastowiecznych czytamy: „niemało braci naszej szlachty, mieszczan, pospólstwa, żołnierstwa, dragonów, niewiast i dziatek małych u piersi matek będących, dziadów, bab w szpitalach będących bez żadnego miłosierdzia, miasto opanowawszy wy siekli i wyścinali". Szczupła armia litewska, w której znajdowało się kilka chorągwi tatarskich, nie była w stanie stawić poważniejszego oporu. Próbowała jedynie opóźnić manewry wroga. Pod naciskiem sił rosyjskich armia litewska dowodzona przez hetmana wielkiego Janusza Radziwiłła wycofała się pod Szkłów, gdzie stoczyła zwycięską bitwę z oddziałem kniazia Jurija Boratyńskiego. W Hołowczynie Radziwiłł połączył się z pułkiem hetmana polnego Wincentego Gosiewskiego. Stamtąd pomaszerowali na Borysów. Dnia 24 sierpnia pod Szepie-lewiczami dopadły ich wojska rosyjskie, a następnie po ciężkiej walce rozbiły. Nastąpiło rozproszenie całej armii litewskiej, utrata taborów i artylerii. Rozbite oddziały zbierały się bardzo powoli. Stosunkowo w najlepszym porządku wycofał się trzytysięczny pułk Gosiewskiego. W ciągu 1655 roku wojska rosyjskie opanowały niemal całe Wielkie Księstwo Litewskie. Początkowo żołnierze rosyjscy wszędzie byli radośnie witani przez ludność wyznającą prawosławie. Wkrót- 139 140 ce jednak Rosjanie przystąpili do systematycznej grabieży miast i wsi litewskich. Całe powiaty opustoszały na skutek działań wojennych lub deportacji ludności w głąb państwa moskiewskiego. Szczególnie silnie ucierpiało stołeczne Wilno i jego okolice. Najeźdźcy gruntownie splądrowali i spalili zamek królewski, rezydencje magnackie, dwory szlacheckie, domy mieszczańskie oraz świątynie wszystkich wyznań. Z 32 kościołów i cerkwi pozostało jedynie kilka: franciszkański, bernardyński, karmelitów i świętego Ignacego. „Jednakże wewnątrz zostały zniszczone organy, ołtarze i wielką szkodę wyrządzono w sprzętach i naczyniach kościelnych. Kościoły i klasztory obrócono na miejsce pijatyki i wyuzdanej rozpusty, wiele świętych relikwii podeptano: chorągwie wszystkie i jedwabne materie, zawieszone w świątyniach z napisami różnych panów i rycerzy, więcej niż czterdzieści sztuk zabrano. Groby pootwierano, powyrzucano trupy ogołocone na pożarcie psom i wilkom". Zajęcie w 1655 roku przez wojska rosyjskie "Wielkiego Księstwa Litewskiego dotkliwie odczuła również ludność tatarska. Wypędzona ze swych posiadłości szukała schronienia w Kurlandii i Koronie. Jednak i tam nie zaznała spokoju. Wiele taborów tatarskich uciekinierów stało się obiektem napaści ze strony szlachty polskiej, która uznała ich za obcych. Wiosną 1656 roku dokonano największego napadu na Tatarów. W czwartek po Wielkiej Nocy jeden z taborów składający się z 300 wozów wyładowanych mieniem uchodźców zaatakowała szlachta mazowiecka pod wodzą podkomorzego wiskiego Wojciecha Opackiego. Doszło do regularnej bitwy między szlachtą a Tatarami. Zbrojnych Tatarów wyrżnięto, pozostali zdołali zbiec. W ręce Mazowszan dostały się bogate łupy. W bitwie zniszczono doszczętnie muzułmańskie księgi religijne, dokumenty i przywileje królewskie. Drugiego napadu na tabor tatarski idący przez Łomżę ku Goniądzowi dokonała okoliczna szlachta pod wodzą starosty wiskiego Jana Kossakowskiego. Wynik starcia był podobny do poprzedniego. Gdy wieści o wydarzeniach tych doszły do stacjonującej w pobliżu roty tatarskiej Chadeta Chalec-kiego, oficerowie i towarzysze z tej chorągwi złożyli skargę w sądzie grodzkim w Brańsku. Okupacja rosyjska w Wielkim Księstwie Litewskim trwała prą- wie 5 lat. Przez ten czas wioski i folwarki tatarskie wyludniły się. Sąsiedzi zajęli grunty. Procesy jakie musieli prowadzić z nimi powracający z wygnania właściciele, utrudniało spalenie w czasie wojen ksiąg sądowych w Wilnie oraz utrata dokumentów rodowych. Procesy ciągnęły się po kilkanaście lat i niekiedy bez większych sukcesów. W czasie okupacji rosyjskiej grunty tatarskie w Niemieży włączyły do swych posiadłości okoliczne zakony dominikanów, franciszkanów i karmelitów. Po powrocie do Niemieży Tatarzy rozpoczęli procesy z zakonami. Dochodzenia były bardzo trudne z tego powodu, że w czasie wojny spłonęły księgi trybunalskie, grodzkie i ziemskie w stołecznym Wilnie. Mimo to po wielu procesach zakony musiały zwrócić Tatarom zabrane grunty i łąki. Najazd rosyjski na Wielkie Księstwo Litewskie w 1654 roku spowodował emigrację znacznej części ludności tatarskiej do ruskich ziem Korony - - na Wołyń, Podole i Ukrainę. Tatarzy zdobywali tam utrzymanie służąc u magnatów ruskich lub zaciągając się do wojska koronnego. Aby zahamować rozwój osadnictwa tatarskiego w Koronie, pod naciskiem szlachty polskiej, wznowiono istniejące już dawniej, ale nie przestrzegane ograniczenia prawne ludności muzułmańskiej. Dotyczyły one przede wszystkim wojskowości oraz wolności religijnej. Zaczęto również bezprawnie pobierać od Tatarów służących w wojsku pogłówne. Klęski ponoszone przez armię koronną na froncie południowo--wschodnim oraz wieści o przygotowaniach wojennych króla szwedzkiego Karola Gustawa spowodowały, że obrady zebranego w maju 1655 roku sejmu skoncentrowały się na obronie Rzeczypospolitej. W wyniku uchwał sejmowych zaczęto zaciągać nowe chorągwie o-raz uzupełniać straty w ludziach, koniach i sprzęcie w chorągwiach, które brały udział w kampanii zimowej na Ukrainie. Działania te podjęte zbyt późno, jak wykazał przebieg wojny, nie przyniosły spodziewanych efektów. W drugim kwartale 1655 roku, czyli w przeddzień szwedzkiego najazdu na Rzeczypospolitą, armia koronna liczyła około 23 000 żołnierzy, w tym 86 chorągwi kozackich, 141 142 12 wołoskich i 11 tatarskich. W czasie działań wojennych chorągwie tatarskie, tak jak i całe wojsko koronne, walczyły z wrogiem. Po przegranych bitwach pod Żarnowem i Wojniczem, również z całym wojskiem przeszły na szwedzką służbę. Jana Kazimierza opuścili nawet jego przyboczni Tatarzy. W pierwszej dekadzie listopada szwedzki generał Jan Weihard Wrzesowicz razem ze swymi oddziałami stanął na przedpolach maleńkiego miasteczka Fraszka, leżącego 5 mil od Wielunia. Natknął się tam na gwardię królewską Jana Kazimierza składającą się z 10 chorągwi rajtarskich, jednej chorągwi husarskiej oraz chorągwi tatarskich liczących kilkaset ludzi. Wkrótce też doszło do starcia zbrojnego zakończonego porażką strony polskiej. Po bitwie tej Tatarzy zapewne przyjęli szwedzką protekcję, bowiem z listu feldmarszałka Arvida Wittenberga do Karola Gustawa wysłanego 13 listopada 1655 roku dowiadujemy się, że podpułkownik Lars Lin-dorm w pobliżu Pilicy, przyjął na służbę szwedzką gwardię przyboczną Jana Kazimierza składającą się z 420 Tatarów. Wittenberg oddział ten polecił wysłać do Krakowa. Były to zapewne chorągwie tatarskie służące w wojsku koronnym, wśród których mogła znajdować się chorągiew „Tatarów Króla Jego Mości". Jej istnienie potwierdzają spisy wojska koronnego z lat 1649—1655. Pod koniec 1655 roku hetmani koronni Stanisław Potocki i Stanisław Lanckoroński, opuścili obóz szwedzki i zorganizowali konfederację w Tyszowcach opowiadając się po stronie prawowitego władcy, Jana Kazimierza. Do konfederacji przystąpili również rotmistrzowie niektórych chorągwi tatarskich. Dnia 6 stycznia 1656 roku, na Trzech Króli w kościele tyszowieckim, ksiądz Anastazy Rudziński wygłosił płomienne kazanie wzywając hetmanów, pułkowników, rotmistrzów, poruczników, chorążych i całą szlachtę, by nie odstępowała swego monarchy. Po uroczystej mszy ksiądz Rudziński wydrukowane uprzednio kazanie rozdał wybitniejszym u-czestnikom konfederacji. Teksty kazania otrzymali również niektórzy rotmistrzowie tatarscy. Większość jazdy tatarskiej pozostała jednak przy Karolu Gustawie. W bitwie pod Gołębiem 19 lutego 1656 roku po stronie szwedzkiej walczyły chorągwie tatarskie z pułków Jana Sapiehy, J Seweryna Kalinowskiego i Michała Zbrożka. W końcowej fazie bit-W7i gdy oddziały polskie zaczęły ustępować pod naporem nieprzyjacielskiej rajtarii Tatarów użyto do pościgu. Ci jednak ku niezadowoleniu Szwedów ograniczyli się do płazowania uciekających Polaków. Większość chorągwi tatarskich opuściła Szwedów dopiero wiosną 1656 roku. W ciągu XVII stulecia tolerancyjny stosunek szlacheckiego społeczeństwa do ludności tatarskiej zaczai ulegać niekorzystnym zmianom. Przez cały okres panowania Wazów nasila się niechęć ludności chrześcijańskiej do rodzimych wyznawców islamu. Źródeł niechęci, czy nawet nienawiści społeczeństwa do współobywateli wyznających islam powinniśmy upatrywać nie we wzmożonej religijności szlachty lub propagandzie antyislamskiej kościoła katolickiego, lecz w coraz częstszych ekscesach zaciężnych chorągwi tatarskich. Coraz liczniejsze roty tatarskie w armiach Rzeczypospolitej zdemoralizowane anarchią w kraju dopuszczały się wielu nadużyć i gwałtów. Bezprawnie konfiskowały obywatelom pieniądze i żywność, najeżdżały wsie i miasteczka, plądrowały folwarki, a nawet rabowały kupców na drogach. Szlachta niejednokrotnie skarżyła się, że posiadłości jej bardziej cierpią od chorągwi tatarskich, niż od wojsk nieprzyjacielskich. Podczas wojen prowadzonych w drugiej połowie XVII wieku z Kozakami, Szwecją i Moskwą zaciężni Tatarzy zachowywali się w Rzeczypospolitej jak w kraju podbitym. Pamiętamy, że wiosną 1656 roku Szwedów opuściły prawie wszystkie chorągwie tatarskie. Oddziały te zdemoralizowane pobytem we wrogiej armii niemiłosiernie grabiły spokojną ludność polską. Po klęsce wojsk Czar-nieckiego pod Kłeckiem dyscyplina w szeregach polskich, wymuszana żelazną ręką wodza, uległa rozluźnieniu. Żołnierze i słudzy obozowi zaczęli początkowo grabić Niemców i Żydów pod pretekstem zemsty za współpracę ze Szwedami, a potem już bez pretekstu polskich chłopów, mieszczan i szlachtę. Nie oszczędzano księży i kościołów. Według pamiętnika Mikołaja Jemiołowskiego, towarzysza jazdy lekkiej w grabieży przodowali Tatarzy litewscy, któ- 143 144 rży „niemiłosiernie z ludźmi postępowali i ze wszystkiego odzierali". Nie pomagały stanowcze zakazy i surowe kary. Czarniecki „zdybanych przy jakimkolwiek ekscesie" wieszał „albo samym wieszać się kazał". Do pospolitych kar należało włóczenie końmi i rozrywanie. Mimo tych drastycznych posunięć grabieże i mordy nie ustawały. Rabunki chorągwi tatarskich nasiliły się w latach sześćdziesiątych XVII stulecia. Protokoły sądowe z tego okresu najlepiej ilustrują poczynania żołnierzy z tych oddziałów. W lutym 1665 roku szlachcic litewski pan Samuel Jarcewicz wniósł skargę na panów: Juszyńskiego, Ułana i Murze, rotmistrzów chorągwi tatarskich, którzy „najechali dobra księdza włodyki pińskiego, wszystkie w pińskim powiecie leżące, chłopów pobili, pomordowali". We wrześniu tegoż roku radziwiłłowski starosta dawidgrodecki Dominik Macie-niewski zaskarżył do sądu dwóch rotmistrzów tatarskich, pana Ułana i pana Murze, że we wsi Wieleńczach „stojąc przez niedziel pól-trzeci zboże wszystkie poddanych odbierali, przedawali i stacje pieniężne osobno wybierali w okolicznych wsiach dawidgrodec-kich". W dniu 3 października 1665 roku do sądu brzeskiego wpłynęła skarga pana Jana Olesza, ziemianina Jego Królewskiej Mości powiatu pińskiego i mozyrskiego na żołnierzy chorągwi tatarskiej pana Ułana. W czasie nieobecności rotmistrza, zastępujący go porucznik Daniel Ułan nasławszy w dniu 20 września 1665 roku swych żołnierzy na wieś Berezne należącą do pana Olesza wymusił na nim kwotę wysokości 30 złotych polskich obiecując, że miejscowość tę pozostawi w spokoju. Jednak w trzy dni później pan porucznik znowu nasłał swych ludzi na pana Oleszę. Tatarzy „wdarłszy się do dworu, bydło, owce zajmować poczęli i do gospod swoich zapędzili, świnie, gęsi, kury brać i niezwyczajne czynić zniszczenia, gdzie żałobliwy imć pan Jan Olesza wypadłszy na ulicę począł ich słowy napominać, aby takowych ekscesów nie pełnili i więcej zbytków we dworze szlacheckim nie robili, tedy oni nie dawszy się w złych swoich pohamować zamysłach, dobywszy szabel, jedni żałobliwego pana Oleszę siec poczęli, drudzy płazami, kołami i żerdziami z płotu na tymże miejscu obłożywszy bili i na śmierć mało nie zabili". W grudniu 1665 roku wpłynęła nowa skarga na chorągiew rotmistrza Ułana. Tym razem również skarżono o rabunek. Czeladź spod chorągwi pana Ułana, dowiedziawszy się, że we wsi Parszewiczach nie ma jej właściciela Jana Fra-łowicza „swawolnie z rozkazania pana swego nadeszli na dwór, kłódkę od świniami odbiwszy, wzięli owsa trzecinników cztery, jęczmienia półtora trzecinnika, gęsi oprawnych sześć, prosiąt także oprawnych pięć, koszul męskich dwie, obrusów dwa, kociołek miedziany, to wszystko gwałtem pobrali, samą panią tego czasu z domu wypędzili... także i poddanych żałobliwego (Jana Frałowicza) chleb biorąc czeladź pana Ułana różne zbytki czynili, dziewkę w dziewięciu leciach zgwałcili, toż i babie uczynili". Aby nie stwarzać wrażenia, że jedynie Tatarzy łupili spokojnych obywateli, musimy stwierdzić, że proceder ten przy niskiej dyscyplinie oraz poczuciu bezkarności był stosowany nagminnie przez wszystkie formacje obu wojsk Rzeczypospolitej. Ekscesów dopuszczali się nie tylko żyjący z wojny, niezamożni rotmistrzowie tatarscy i ich żołnierze, ale również ludzie bogaci i pełniący wysokie urzędy. W 1617 roku marszałek upicki Jan Siciński i jego żołnierze „dom wójtowski za pijaństwem i nieopatrznością swą zapalili byli, samego wójta, człowieka już w leciech zeszłego, na koło wsadziwszy zwieźli, inszych mieszczan i chłopów rozegnali, że domy porzuciwszy kryć się muszą, urzędnika zabić chcieli, że ujechać musiał". W 1633 roku żołnierze z chorągwi wojewodzica smoleńskiego Mikołaja Abrahamowicza „zapomniawszy wprzód bojaźni Bożej, a potem srogości prawa w artykułach wojskowych spisanej, nieznośnie w województwie połockim krzywdy ludziom ubogim poczynili. Na domy szlacheckie najeżdżali, w dworach stawali, zamki odbijali, brali co im się podobało i większego coś czynili... Kilku znacznych szlachciców posiekli". Na zakończenie rozdziału należy zapoznać czytelnika z postacią, która w łatach siedemdziesiątych XVII wieku odegrała znaczną rolę w dziejach polskich wyznawców islamu. Chodzi tu oczywiście o późniejszego przywódcę buntu Tatarów koronnych, rotmistrza 145 10 — Tatarzy... 146 Aleksandra Kryczyńskiego. Prześledzenie jego kariery wojskowej w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, tak typowej dla innych rotmistrzów tatarskich, pozwoli łatwiej zrozumieć przyczyny porzucenia służby w armii polskiej przez żołnierzy chorągwi tatarskich w 1672 roku. Przyczyny buntu były różnorakie. Tkwiły one w konflikcie o nie wypłacony żołd oraz w rozgoryczeniu zasłużonych rotmistrzów muzułmańskich, którzy trawiąc lata na służbie w armiach Rzeczpospolitej otrzymywali mniej niż oficerowie innych znaków. Rotmistrzowie ci pochodzący często ze starych kniaziowskich rodów tatarskich boleśnie odczuwali wszystkie ograniczenia prawne, jakim byli niejednokrotnie poddawani ze wzglądu na wyznawaną religię. Drażniły ich stałe naciski szlachty na króla i hetmanów, by zredukowali liczbę chorągwi tatarskich w armii koronnej. Przyczyny buntu tkwiły również w charakterze i ambicjach Aleksandra Kryczyńskiego. Sądzi się, że był on synem bliżej nie znanego szlachcica muzułmańskiego Jana Kryczyńskiego, który w pierwszej ćwierci XVII wieku przeniósł się z Wielkiego Księstwa Litewskiego na Wołyń. ,,Aleksander Kryczyński - - według biografii sporządzonej w okresie międzywojennym - - należał do wołyńskiej gałęzi tatarsko-kniaziowskiego rodu Kryczyńskich przydomku Murza Naj-mański a herbu Radwan. Protoplastą rodu był Najman-beg, krewniak dynastii chanów Złotej Ordy. Przybył on na Litwę niewątpliwie w latach 1409—1411 w związku z zamieszkami w Ordzie i emigracją synów chana Tochtamysza, z których najstarszy, Dżelal ed--Din, protegowany przez Witolda na tron chański, wziął ze swojem wojskiem udział w bitwie pod Grunwaldem. Syn Najmana Konrad otrzymał w nadaniu około roku 1440 wieś Kryczyn nad Berezyną w powiecie orszańskim, a potomkowie jego przybrali od dóbr tych nazwisko Kryczyńskich. Rozrodzili się oni w ciągu XVI i XVII wieku nie tylko w orszańskiem, ale i w oszmiańszczyźnie, gdzie Dowbuciszki z meczetem, istniejącym już w roku 1598 i Łostaje były głównemi centrami ich zasiedlenia". Zgodnie z tradycją rodową Aleksander Kryczyński zaciągnął się do armii koronnej. W 1653 roku spotykamy go jako towarzysza chorągwi tatarskiej księcia Dymitra Wiśniowieckiego. Już w roku .148 następnym ambitny Tatar dowodził własną chorągwią jako rotmistrz Jego Królewskiej Mości. W latach „potopu" walczył z wojskami rosyjskimi, szwedzkimi, brandenburskimi i siedmiogrodzkimi. W czasie działań wojennych dał się poznać nie tylko jako mężny żołnierz, ale i wyborny dowódca. Chwalony przez zwierzchników, podziwiany przez kolegów, ba nawet sławiony przez poetów, wkrótce stał się postacią znaną i lubianą w Rzeczypospolitej. Nic też dziwnego, że Tatarzy z ziem ruskich Korony zaczęli uważać go za swego przywódcę. Wiosną 1659 roku ludność tatarska zamieszkująca Wołyń i U-krainę wysłała swych przedstawicieli w osobach rotmistrza Aleksandra Kryczyńskiego i mułły Ramazana Miłkomanowicza na sejm do Warszawy. W stolicy na audiencji u króla Jana Kazimierza obaj delegaci prosili monarchę, aby rozszerzył przywilej Władysława IV z 1634 roku dla Tatarów litewskich na szlachtę muzułmańską z Wołynia i Ukrainy. Przywilej ten był bardzo ważny dla nich, bowiem zachowywał kniaziów, ułanów, murzów, chorążych i marszałków tatarskich na Litwie przy dawnych wolnościach. Ponadto znosił ograniczenia prawne Tatarów zawarte w Statucie Litewskim i konstytucjach z czasów Zygmunta III Wazy. Król Jan Kazimierz mając w pamięci zasługi Tatarów w wojnach z nieprzyjaciółmi Rzeczypospolitej potwierdził w całości przywilej swego brata dnia 24 maja 1659 roku. Potwierdzenie dawnych przywilejów przez króla ugruntowało Kryczyńskiemu pozycję nieformalnego przywódcy ludności muzułmańskiej na ziemiach ruskich Korony. Wydarzenia następnych kilku lat nie tylko wzmocniły jego autorytet wśród polskich Tatarów, ale również rozbudziły ambicje. Wojny prowadzone przez Rzeczpospolitą z Rosją na Ukrainie pozwoliły Kryczyńskiemu jeszcze raz zabłysnąć nieprzeciętną odwagą. W 1660 roku widzimy go pod Berdyczowem, Lubarem i Cudnowem, a w latach 1663—1664 wśród oddziałów królewskich walczących na Zadnieprzu. W czasie rokoszu Lubomirskiego, Kryczyński, tak jak i wszyscy rotmistrzowie tatarscy, opowiedział się po stronie Jana Kazimierza. Na jesieni 1666 roku, tuż po zakończeniu wojny domowej, Aleksander Kryczyński razem ze swymi podkomendnymi stanął w oko- licy Krupy i Koźla nad Horyniem. Tu dołączył do tłumu obdartych i wygłodzonych żołnierzy, oczekujących wypłaty zaległego żołdu. Wojsko nie mogąc doczekać się wynagrodzenia zasług wysłało swych przedstawicieli na sejm z instrukcją zawierającą wszystkie żądania, postulaty i prośby zgromadzonych nad Horyniem. W instrukcji tej uchwalonej pod wsią Kozłem 10 października 1666 roku znajdujemy taki oto fragment: „Za Jego Mością Panem Aleksandrem Kryczyńskim, rotmistrzem Jego Królewskiej Mości, dobrze zasłużonym żołnierzem, przyczynia się wojsko, aby przez konstytucję obwarowana była securitas (możliwość) kupienia jakich dóbr dziedzicznych. Jakoby za krwawe zasługi swoje mógł bene-ficium (nagrodę) uznać od Rzeczypospolitej, upraszać będą Ich Moś-ciowie Panowie posłowie Jego Królewską Mość". Mimo że sejm 1666 roku został zerwany, to jednak Kryczyński uzyskał wszystko o co prosił. Dzięki życzliwości Jana Kazimierza otrzymał dożywotnio wieś królewską Wólkę Horodelecką w starostwie sokalskim oraz na własność dla siebie i swych potomków wieś Ceceniówkę na Wołyniu. Kupił ponadto część dóbr Dobraczyn i Żabocin również w starostwie sokalskim. 5. LIPKO WIE 150 Od czasów śmierci króla Zygmunta Augusta magnaci koronni, zwłaszcza z ziem ruskich, coraz częściej i chętniej zaciągali do swych prywatnych wojsk oddziały złożone z cudzoziemców. Nawet w czasach spokojniejszych utrzymywali w posiadłościach swych całe gromady zbrojnej czeladzi, natomiast w czasie wojen rozporządzali armiami dochodzącymi do kilku tysięcy ludzi. Możnowładcy ruscy osiedlając w swych posiadłościach jeńców tatarskich lub przygarniając zbiegów z Ordy zyskiwali bitnych żołnierzy, całkowicie uzależnionych i nie związanych z ludnością miejscową. Przybysze ci gotowi byli wykonać każdy rozkaz swych chlebodawców. Nie tylko brali udział w wyprawach wojennych, w wojnach domowych, ale również walczyli-z najazdami ordy krymskiej. Według znanych nam przekazów jako pierwszy osadził Tatarów w swych posiadłościach na Wołyniu hetman litewski książę Konstanty Ostrogski. Rozbiwszy w 1512 roku zagony Tatarów krymskich pod Łopusznem wziętymi do niewoli ordyń-cami zasiedlił okolice swego gniazda rodowego, Ostroga. Zwycięskie starcia z ordą krymską w latach 1517—1531 powiększyły zastępy osadników tatarskich w jego dobrach. Przybysze ci stosunkowo szybko zadomowili się i przywiązali do swego pana. Już w 1563 roku w wyprawie Olbrachta Łaskiego na Wołoszczyznę wzięła udział chorągiew złożona z Tatarów ostrogskich. Książę Konstanty Wasyl Ostrogski doceniając zalety bojowe swych Tatarów nadał im nowe ziemie na Zarwanicy, przedmieściu Ostroga, wyznaczył plac na cmentarz oraz pozwolił sprowadzić mułłę z Krymu. Zapewne postawiono w tym czasie i świątynię muzułmańską, bowiem nuncjusz papieski Fulwiusz Ruggieri pisząc o Wołyniu w 1565 roku stwierdził: „W mieście zwanym Ostróg jest meczet tatarski dla Tatarów, których niemało osad na Wołyniu i w Litwie". Posłowie krymscy, którzy przyjeżdżali do księcia najczęściej za- trzymywali się w osadzie tatarskiej na Zarwańcy. W połowie XVI stulecia niektóre rodziny tatarskie przeniosły się do włości połoń-skiej tworząc nowe osady rolnicze. Niezależnie od nich w Podłożu mieszkali Tatarzy „na służbę Jego Mości popisani". Posiadali tam 31 domów i kilkanaście włók. Na początku XVII wieku z włości połońskiej wystawiano chorągiew tatarską liczącą 60—75 ludzi. Dowodził nią chorąży Szachowicz zamieszkały w Połonnem. Osadnicy tatarscy mieszkający w Ostrogu i okolicach dzielili się na dwie grupy: ziemian służących w chorągwi petyhorskiej oraz Tatarów strzegących zamku ostrogskiego. Chorągwią tą od połowy XVI wieku dowodzili rotmistrzowie z tatarskiego rodu Szachman-cerów. W czasie wojny o dobra tarnowskie między Konstantym Ostrogskim a Stanisławem Tarnowskim w 1570 roku oddziały złożone z Tatarów połońskich i ostrogskich oddały znaczne usługi swemu chlebodawcy. W 1577 roku podczas najazdu Tatarów krymskich na Wołyń kniaź Konstanty Ostrogski wysłał przeciwko nim 300 petyhorców pod dowództwem Tatara Sołtana, który zginął w płonącym młynie, broniąc się przed oblegającym go czambułem ordyń-skim. Ostatecznie najazd krymski powstrzymano, a nawet wzięto do niewoli jeńców, którzy zasilili osady tatarskie w dobrach o-strogskich. W 1579 roku podczas wojny Rzeczypospolitej z Moskwą o Inflanty, chorągwie Tatarów ostrogskich uczestniczyły w wyprawie kniazia Michała Wiśniowieckiego na Siewierszczyznę. Używano ich tu najczęściej do walk podjazdowych. Kniaziowie Ostrogscy do swych chorągwi nadwornych zaciągali również wolnych Tatarów z Wielkiego Księstwa Litewskiego. Między przybyszami z Litwy a książętami Ostrogskimi dochodziło do ostrych konfliktów, gdy ci próbowali ograniczyć im swobody. W 1618 roku w czasie wyprawy wołyńskiego pospolitego ruszenia na Wołoszczyznę ruszyli również, wbrew woli księcia Janusza O-strogskiego, Tatarzy z jego nadwornej chorągwi. Gdy książę próbował stosować sankcje wobec swych nieposłusznych żołnierzy, Tatarzy w 1619 roku wystąpili z protestacją w sądzie łuckim. Porucznik Bajrasz z 23 towarzyszami swej chorągwi „Tatarami Wielkiego Księstwa Litewskiego" stwierdził, że zobowiązali się służyć księciu Ostrogskiemu za żołd i barwę (umundurowanie) tylko pe- 151 152 wien ściśle określony czas. Po odsłużeniu wszystkiego Ostrogski zatrzymuje ich bezprawnie „chcąc nas wolnych ludzi zniewolić, nam zaś ludziom wolnym w niewolę iść się nie godzi". Zakończenie tego procesu odwlekło raptowne wymarcie Ostrogskich oraz spory o przejęcie ich posiadłości. Prawdopodobnie sprawę załatwiono polubownie. W drugiej połowie XVI wieku w armiach magnatów koronnych służyli najczęściej Tatarzy zamieszkujący ich posiadłości, najemnicy z Krymu trafiali się znacznie rzadziej. Według Karola Górskiego po raz pierwszy w Koronie pojawili się zaciężni Tatarzy w gwardii Jana Zborowskiego w liczbie kilkudziesięciu ludzi. Podczas wojny domowej w latach 1606—1609 Stadniccy, Her-burtowie, Ligęzowie, Krasiccy, Golscy, Potoccy, Jazłowieccy i inni utrzymywali regularne wojsko złożone z piechoty, jazdy i artylerii, ponadto zaciągali pod swe znaki rzesze drobiazgu szlacheckiego. Mimo że drobna szlachta na ziemiach ruskich stanowiła doskonały materiał wojskowy, magnaci \voleli formować swe siły zbrojne z cudzoziemców. Najchętniej werbowano oddziały górali węgierskich, zwanych powszechnie sabatami. Wkrótce zasłynęli oni w całej Rzeczypospolitej z męstwa oraz niebywałego okrucieństwa. Uczestniczyli oni we wszystkich niemal wojnach prywatnych toczących się w Polsce. Poza osławionymi sabatami w wojskach magnackich spotykamy obok najemników z Europy Zachodniej, Wołochów, Czeremisów i Tatarów. Uczestniczą oni we wszystkich wojnach, najazdach i gwałtach swych chlebodawców. W dobrach książąt Koreckich mieszkali Tatarzy, wywodzący się od jeńców ordyńskich osadzonych tam w XVI stuleciu. Służyli oni w prywatnej chorągwi tatarskiej tych możnowładców. Koreccy używali swych Tatarów nie tylko w wojnach z nieprzyjaciółmi Rzeczypospolitej, ale również w zatargach ze swymi wrogami w kraju. W 1616 roku książę Samuel Korecki, jako posag swej żony Katarzyny Mohylanki zajął położone w ziemi halickiej Ujście z zamkiem oraz należące doń posiadłości. Jednak już w 1620 roku o prawa do włości tych upomnieli się: Maksymilian Przerembski, kasztelan sieradzki i Stefan Potocki, starosta kamieniecki, również pożenieni z Mohylankami. Obaj na czele 300 zbrojnych zajęli część posiadłości uścieńskiej. W pozostałej części bronił się zawzięcie Korecki. Gdy sprzymierzeni szwagrowie zachęceni sukcesem zaciągnąwszy 700 zbójów z Pokucia ,,z działami, strzelbami, łukami i rozwiniętymi sztandarami" wkroczyli na teren trzymany jeszcze przez Koreckiego. Kniaź Samuel nie mogąc powstrzymać przeciwników salwował się ucieczką. Nie dał jednak za wygraną. Ściągnąwszy ze swych rodowych włości dwie doborowe chorągwie złożone z Kozaków i Tatarów najechał i spustoszył Łąckie należące do Przerembskiego. Po zrabowaniu dóbr swego wroga wycofał się do Ujścia. W tymże samym roku 1620 razem ze swymi nadwornymi Tatarami wziął udział w niefortunnej dla nas bitwie pod Cecorą. W czasie odwrotu oddziałów polskich dostał się do niewoli tureckiej, w której został zamordowany. Zapewne wielu Tatarów księcia Koreckiego powróciło szczęśliwie w rodzinne strony. O nich bowiem wspominał siedemnastowieczny pamiętnikarz Jan Florian Drobysz Tuszyński opisując własne dzieciństwo, które przypadło na okres powstania Chmielnickiego. W 1648 roku „rodzic nieboszczyk do Korca nas wywiózł, matkę moją, mnie i siostrę moją dla okrutnych trwóg na Ukrainie". Rodzinę Tuszyńskich przechowywał miejscowy pop prawosławny. Kozacy po wzięciu miasta zabili matkę a siostrę uprowadzili. „Jam zaś w cerkwi siedział i długo przy tym popie byłem. Na ten czas zaś siła Tatarów koło Korca mieszkało, to jest Lipków alias Czeremisów, którzy pod chorągwiami księcia Koreckiego służyli i dobrze znali dziada mego pana Ordy-cza, bo w pułku jego chadzywali i rodzica mego znali dobrze. Wziął mnie od tego popa Tatar, bom mu się spowiedzią!, ktom jest, a tego Tatara zwano Bairasz Asłamowicz, który chorągiew nosił pod chorągwią także tatarską u pana Tarasowskiego, bo ten Tarasowski był Tatar, który był uczony bardzo w piśmie naszym. Po tym ten Bairasz (wziął) mię z sobą do wojska na ten czas, kiedy chorągiew jego szła do obozu. Od którego mię wziął nieboszczyk rodzony mój, pan Stanisław, przy którym zawsze zostawałem w wojsku dotąd, póki nie zginął pod Toruniem". Nietrudno jest odgadnąć jaki los był udziałem mieszkańców tatarskich osad pod Korcem w czasie powstania Chmielnickiego. Osady te stanowiące wraz z innymi skupiskami ludności muzuł- 153 154 mańskiej na ruskich ziemiach Korony bazę rekrutacyjną dla lekkiej jazdy polskiej zostały zrównane z ziemią w czasie pochodu wojsk kozackich. Ich mieszkańcy zostali wybici lub uprowadzeni do niewoli. Przetrwali jedynie ci mężczyźni, którzy służyli w chorągwiach magnackich lub państwowych. Bardzo ciekawe są losy Tatarów, którzy osiedlili się w pierwszej połowie XVII wieku w posiadłościach Koniecpolskich. Otóż w 1637 roku Tatarzy budziaccy zbuntowali się przeciwko krym-skim Gerejom, którzy chcieli przesiedlić ich w stepy między Kubaniem a dolnym Donem. W czasie walk zabili dwóch członków dynastii chańskiej. Obawiając się krwawej zemsty ze strony chana Bahadur Gereja (1636—1641) uszli w stepy podległe Rzeczypospolitej. Dnia 19 sierpnia doręczyli hetmanowi wielkiemu Stanisławowi Koniecpolskiemu list z gotowością poddania się Polsce. Pisali w nim, że będąc wrogami Krymu i Turcji chcą osiedlić się w Rzeczypospolitej i żyć pod władzą króla polskiego. Projekt przyjęcia Ordy Budziackiej i osadzenia jej na Podolu strona polska przyjęła ostrożnie. Obawiano się bowiem wojny z Turkami. Szlachta zdawała sobie sprawę co skłoniło Tatarów budziackich do szukania protekcji Rzeczypospolitej. Tak na przykład w instrukcji poselskiej na sejmik w Oszmianie z grudnia 1637 roku czytamy: „Tatarowie, którzy Gałgę i Nuradyna sułtanów pod Oczakowem zabili, bojąc się o swe głowy, czerń budziacką burzywszy, a u nas protekcje] szukają". Zanim cokolwiek w tej sprawie postanowiono na sejmie 1638 roku, cała sprawa stała się nieaktualna. Zaniepokojonych długim czekaniem Tatarów budziackich udało się Gerejom przeciągnąć na swoją stronę. Mimo że większość ordyńców wraz ze starszyzną podporządkowała się Krymowi, to jednak około 2000 Tatarów budziackich przedostało się na tereny państwa polskiego. Zbiegowie ci szukali chleba u magnatów ukrainnych. Na służbę do hetmana Koniecpolskiego wstąpił jeden z przywódców budziackich Azamet Murza, który z polecenia swego pana organizował najazdy na posiadłości Gerejów. Według anonimowego autora Kroniki o początkach powstania Chmielnickiego „Azamet Murza... który jeszcze był przedał do hetmana Koniecpolskiego i puścił mu był chorąży koronny (Aleksander Koniecpolski) na vivendę (dożywocie) Olszany, horod osiadły, gdyż miał przy sobie zawsze kilkadziesiąt Tatarów". W pierwszej połowie XVII wieku w prywatnych wojskach prawie wszystkich koronnych magnatów kresowych znajdowały się oddziały jazdy złożonej z Tatarów litewskich lub ordyńskich. Chorągwie tatarskie posiadali nie tylko Koniecpolscy, Koreccy i Ostrog-scy, ale również Wiśniowieccy, Sieniawscy, Lanckorońscy, Zbarascy i Zasławscy. W ciągu pierwszej połowy XVII wieku były one używane do walk z Kozakami i ordą krymską. Przy obecnym stanie badań trudno jest ustalić liczbę chorągwi, w których służyli Tatarzy, bowiem nie zawsze nosiły one nazwę tatarskich, często zwano je kozackimi lub nawet petyhorskimi. Skład etniczny chorągwi tych był bardzo zróżnicowany, służyli w nich bowiem obok litewskich czy ukraińskich Tatarów ordyńcy, Rusini, Polacy, Czerkiesi, Czeremisi, Turcy, a nawet przybysze z Persji i Gruzji. Najwięcej informacji mamy o chorągwi petyhorskiej Jeremiego Wiśniowiec-kiego składającej się z 200 Tatarów. Według diariusza Szymona Okolskiego chorągiew ta dowodzona przez rotmistrza Stefana Lipskiego brała udział w tłumieniu buntu kozackiego w 1637 roku. Miała ona swe leża w niewielkiej osadzie, Niemirowie. Znajdował się tam meczet, wokół którego rozłożyły się domy kilkudziesięciu rodzin tatarskich. Chorągiew tatarska należąca do Hieronima Sie-niawskiego stacjonowała zazwyczaj w Międzybożu. Natomiast jazda tatarska Hieronima Lanckorońskiego, podkomorzego podolskiego stała w jego prywatnym miasteczku Jagielnicy. W tych trzech podolskich miasteczkach znajdowały się osobne dzielnice, „gdzie w domkach, okolonych ogrodami, mieszkały żony tatarskie, a także wysłużeni albo okaleczeni żołnierze". Sądzi się, że kolonie te powstały w drugiej ćwierci XVII wieku. Zamieszkiwali je zarówno Tatarzy z Litwy, jak i Krymu. Również w prywatnym wojsku księcia Władysława Dominika Za-sławskiego nie przekraczającym 200 ludzi było około 30 Tatarów. Na służbie sługi i klienta Koniecpolskich Mikołaja Łaszczą znajdowali się jacyś Tatarzy. Po wybuchu w 1648 roku powstania Chmielnickiego Tatarzy opuścili Ukrainę razem ze swoimi panami. Wiele prywatnych chorągwi tatarskich przeszło z czasem na żołd 155 Korony. Oddały one nieocenione usługi Rzeczypospolitej w walce z Kozakami. Wystarczy powiedzieć, że jazda tatarska walczyła pod Piławcami, Zbarażem, Zborowem, Beresteczkiem, Białą Cerkwią, Batohem, Żwańcem, Ochmatowem i Cudnowem. Oczywiście nie wszystkie prywatne chorągwie tatarskie przeszły na służbę koronną. W ziemi przemyskiej oddziały tatarskie utrzymywali nadal Wapowscy. Prywatnych Tatarów posiadali także Marcin i Jerzy Krasiccy. W aktach sądowych ziemi przemyskiej z 1653 roku czytamy, że Marcin Kalinowski, wojewodzie czernihowski nasyła na szlachtę zbrojnych Wołochów, Serbów, Kozaków i Tatarów. W czasie wojen z Kozakami, Rosją i Szwecją przydatność chorągwi tatarskich oraz łatwość ich zaciągu sprawiły, że ten rodzaj jazdy nieustannie wzrastał liczebnie. Do chorągwi tych zaciągali się nie tylko Tatarzy mieszkający od pokoleń w Rzeczypospolitej, ale również, a może przede wszystkim, żądni łupów awanturnicy no-gajscy, budziaccy białogrodzccy, oczakowscy czy krymscy zbiegowie. Być może przewaga żywiołu obcego nad rodzimym, traktującym Rzeczpospolitą jak własną ojczyznę, spowodowała, że żołnierze chorągwi tatarskich zachowywali się jak w kraju podbitym. Coraz częstsze zbrojne konflikty z ludnością miejscową sprawiły, że zacisznych Tatarów zaczęto szczerze nienawidzieć. Zatarg o nie wypłacony żołd z władzami Rzeczypospolitej wywołał u nich poczucie krzywdy. Coraz też częściej zaczęli spoglądać w stronę Turków,- z którymi Tatarów łączyła ta sama religia i pokrewieństwo etniczne. 156 Na krótkie i pełne napięć panowanie króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669—1673) przypada przełomowy moment w dziejach Tatarów zamieszkujących ziemie ruskie Korony Polskiej. Nasilające się niezadowolenie ludności muzułmańskiej ze złej sytuacji materialnej, ograniczeń prawnych i religijnych doprowadziło do tragicznych w skutkach wydarzeń. Zaburzenia w szeregach jazdy tatarskiej przerodziły się w 1672 roku w otwarty bunt przeciwko Rzeczypospolitej. Rotmistrzowie zbuntowanych chorągwi tatarskich przyjąwszy tureckie poddaństwo rozpoczęli ciągnącą sią latami, niezwykle krwawą i szkodliwą dla ludności Podola i Ukrainy, wojnę z Rzeczpospolitą. Król Michał Korybut Wiśniowiecki pod wpływem swych doradców, zaniepokojonych nastrojami w szeregach jazdy tatarskiej, próbował w 1669 roku rozładować niezadowolenie potwierdzając ludności muzułmańskiej wszystkie dotychczasowe przywileje. Ponadto nakazał, aby „każdego służałego Tatarzyna w wojsku Rzeczypospolitej zostającego, świadectwo w każdej sprawie ma być ważne i w sądzie każdym przyjęte, jako zwykło bywać, każdego chrześcijanina albo polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego ziemianina". Tak więc od 1669 roku niektórym prawom szlacheckim zaczęli podlegać wszyscy Tatarzy służący w wojsku. Król potwierdził im również prawo nabywania dóbr ziemskich i rozporządzania nimi bez żadnych ograniczeń. W przywileju tym pozwolono ponownie muzułmanom polskim nabywać ziemie na prawie szlacheckim. -57 1 258 Wydanie przywileju w 1669 roku praktycznie biorąc niczego nie zmieniło w sytuacji materialnej skupisk tatarskich na Wołyniu, Podolu czy Ukrainie. Zniszczenia wojenne, które je dotknęły w czasie powstania Chmielnickiego, spowodowały, że głównym źródłem utrzymania większości rodzin muzułmańskich stała się służba wojskowa. Niewypłacenie zaległego żołdu wszystkim chorągwiom lekkim doprowadziło Tatarów koronnych do granic nędzy. Poczucie doznanej krzywdy od państwa spowodowało, że muzułmanie polscy zaczęli szukać wsparcia u swych współwyznawców w Turcji i na Krymie. W gruncie rzeczy trudno im się dziwić, że przy silnym wówczas poczuciu wspólnoty religijnej, skierowali swą nadzieję w stronę ludzi tego samego wyznania i pochodzenia. Coraz częściej też zaczęli spoglądać z nadzieją na muzułmańską Turcję, w której mogli znaleźć bezpieczne schronienie, a nade wszystko mogli żyć wśród swych współwyznawców. Sytuacja jaka zaistniała na Ukrainie za panowania króla Michała Korybuta ułatwiła chorągwiom tatarskim przejście na stronę turecką. Toczące się od 1664 roku pertraktacje pokojowe między Rzeczpospolitą a Rosją cara Aleksego Michajłowicza doprowadziły do zaostrzenia stosunków polsko-tureckich. Ewentualne zbliżenie obu państw słowiańskich było bowiem bardzo niebezpieczne dla Krymu i Turcji. Uprzedzając podpisanie rozejmu polsko-rosyjskie-go sułtan turecki usunął z tronu krymskiego, przyjaznego Rzeczypospolitej, chana Mehmeda IV Gereja i osadził posłusznego sobie Adila Gereja. Tak więc Krym ponownie stał się wrogiem Polski. Duże zmiany nastąpiły również wśród Kozaków. Nowy hetman prawobrzeżnej Ukrainy, Piotr Doroszenko, pragnąc wyrwać się spod polskiego panowania uznał protekcję turecko-tatarską. Zamierzał bowiem przekształcić Ukrainę w państwo wasalne, wchodzące w skład imperium osmańskiego. Starcie polsko-tureckie wisiało na włosku. Nadciągającą wojnę poprzedziły najazdy kozacko-krymskie. W drugiej połowie grudnia 1666 roku hetman kozacki Piotr Doroszenko wspomagany przez ordę krymską uderzył niespodziewanie na dywizję koronną pułkownika Sebastiana Machowskiego, rozłożoną na zimowych leżach pod Ścianą i Braiłowem. Starcie zakończone pogromem oddziałów polskich zniosło na wiele lat panowa- nie Rzeczypospolitej na ziemiach ukraińskich. W czasie bitwy pod Braiłowem zniszczono doszczętnie 4 chorągwie tatarskie: Mustafy Kosińskiego, Samuela Sulejmanowicza, Dawida Romanowskiego i Ułana Zasulskiego. Wielu żołnierzy chorągwi tatarskich zginało, wielu zaś dostało się do krymskiej niewoli. W sierpniu 1671 roku czambuły tatarskie wtargnęły do województwa bracławskiego. Grasujących pod Bracławiem ordyńców zaskoczył hetman koronny Jan Sobieski. Tatarzy nie spodziewający się wojsk polskich rzucili się do ucieczki. Opisując pościg za nimi jeden z uczestników wyprawy napisał: „Padały konie tak Tatarom, jak i naszym, zaraz zdychając. My prawie lecieliśmy. Rzucali byli złodzieje najpierw ludzi, których byli pobrali w jasyr, potem żywności różne, potem konie zapasowe, manatki, w ostatku siodła spod siebie wyrzucali a na ostatku koszule i kalesony, a to dla lekkości". Zimą z 1671 na 1672 rok wśród chorągwi tatarskich rozrzuconych po Ukrainie i Podolu coraz częściej dochodziło do zaburzeń i niepokojów. Żołnierze tych formacji latami nie opłacani, wygłodzeni i obdarci byli „do buntu nader sposobni". Toteż bez większych oporów dali się swym rotmistrzom i porucznikom wyprowadzić do Turków. O przebiegu buntu źródła milczą. Nie wiemy też czy przejście Tatarów na stronę turecką miało charakter żywiołowy, czy też było akcją zaplanowaną. Chociaż sam bunt był przedsięwzięciem bezkrwawym i polegał na dezercji jazdy tatarskiej z wojska koronnego, to jednak nie jest wykluczone, że istniał jakiś spisek rotmistrzów muzułmańskich, kierowany przez Aleksandra Kry-czyńskiego. Również nie wiemy z całą pewnością, czy to poczucie doznanej krzywdy od państwa spowodowało, że muzułmanie nasi zaczęli szukać porozumienia z Turcją, czy też agenci osmańscy wykorzystując dogodne warunki nakłonili rotmistrzów tatarskich do zdrady. Na to ostatnie wskazywałaby ostentacyjna obrona praw ludności muzułmańskiej zamieszkującej Rzeczpospolitą przez sułtanów tureckich. Posłowie polscy niejednokrotnie musieli wysłuchiwać w Stambule zarzutów, czasami zupełnie bezpodstawnych, o ucisku Tatarów. Chociaż w Rzeczypospolitej zdawano sobie sprawę z niebezpieczeństwa grożącego państwu w związku z faktem, że muzułmańscy Tatarzy szukają wsparcia u swych współwyznaw- 159 160 ców w Turcji, nie ograniczono im kontaktów z imperium osmańskim. Panujące rozprzężenie w Rzeczypospolitej było tak duże, że nikt nawet nie zareagował na ostrzeżenia posłów polskich w Bachczysaraju i Stambule. Pierwsze chorągwie tatarskie zaczęły porzucać swe leża już w końcu 1671 roku. Jednak dopiero wiosną następnego roku można mówić o buncie jazdy tatarskiej, bowiem dopiero w tym czasie na stronę turecką przeszło kilkunastu rotmistrzów i namiestników tatarskich ze swymi chorągwiami. Byli to między innymi: Murza Korycki, Daniel Szabłowski, Samuel Sulimanowicz, Hussejn Mu-rawski, Dżafar Murawski, Adam Murawski, Samuel Krzeczowskl, Samuel Murza, Lechtezar Szabłowski, Aleksandrowicz i Adamo-wicz. Wystąpieniem kierował rotmistrz Aleksander Kryczyński. Do buntu nie przystąpił jako jeden z nielicznych rotmistrz Krzysztof Szachmancer, który nakazał swym żołnierzom powrót do Ostroga. Wkrótce też za wierność otrzymał na spółkę z innym Tatarem Januszewskim wieś Borowice na Wołyniu. Nadanie to potwierdzono mu w 1681 roku. W trzy lata później na sejmiku w Łucku zwolniono Tatarów ostrogskich od płacenia podatków. Oto treść tego ciekawego dokumentu: Uwzględniając prośby „Tatarów z miasta Ostroga, do dalszej onych ku Rzeczypospolitej Polskiej zachęcając przysługi ulice ich wszystkie, w Ostrogu będące, od wszelkich uwalniamy podatków, według przywilejów dawnych i prawa im służącego, in toto (w całości) onych zachowując". Przejście chorągwi tatarskich na stronę turecką zwane jest w historiografii polskiej buntem Lipków. Lipkami zaczęto w drugiej połowie XVII wieku nazywać Tatarów zamieszkujących Rzeczpospolitą. Pochodzenia tej nazwy dotychczas w zadowalającym stopniu nie wyjaśniono. Problem ten komplikuje fakt, że bardzo często relacje staropolskie Lipków utożsamiają z Czeremisami, należącymi do ugrofińskiej grupy językowej. Niewielkie skupiska tej ludności w XVI i XVII stuleciu występowały na przedmieściach niektórych miast podolskich — Baru, Brzeżan i Kamieńca. Pojawienie się Czeremisów na Podolu dotychczas osnute jest mgłą tajemnicy. Nie znamy nawet powodów, które skłoniły ich do przesiedlenia się znad Wołgi do Rzeczypospolitej. Możemy się jedy- 162 nie domyślać, że przyczyną mogły być walki z Tatarami kazański-mi. Wskazuje na to nienawiść z jaką odnosili się do ordyńców. Służąc pod starostą barskim Berriardem Pretwiczem niejednokrotnie brali udział w wyprawach odwetowych na Krym. W 1541 roku oddziały polskie w pogoni za rabusiami krymskimi dotarły pod Oczaków. O wyprawie tej pisze w następujący sposób Marcin Bielski: „Mało przedtem Tatarowie wtargnęli do Rusi, poczynili szkody wielkie około Winnicy i indziej. Bernard Pretwicz herbu Wcze-le, starosta barski... puścił się po nich z trochą Kozaków a Czeremisów uprzejmo, aż pod Oczaków za nimi przyszedł, ano już na wodę w okręty ludzi pobranych w niewolę wiedziono do Kaffy prze-dawać; płakał patrząc na ich nędzę... Wszakże się tego znamienicie pomścił, gdy tatarskie dzieci, takoż żony, posiekł i potopił, gdy uciekały na wodę; drugie Czeremisowe strzelali na wodzie, jako kaczki". Uczestniczący w wypadzie wojownicy czeremiscy pochodzili z for-teczki barskiej. Z lustracji starostwa barskiego dowiadujemy się, że miasto to zamieszkiwały w 1565 roku trzy nacje: Polacy, Rusini i Czeremisi. „Czeremiskie miasto, albo górny Bar — czytamy w lustracji — leży na drugiej stronie rzeki Rowu za stawem. W tym miasteczku, który zwą Górny Bar, mieszkają czeremiscy ludzie narodu tatarskiego, a jest ich domów przeszło 50; którzy Czeremi-sowie żadnych podatków nie dawają, ani z domów, ani z roli, chociaż orzą, i owszem mają, wedle swego przywileju, wioskę dla folwarków swych i staw dobry na rzece Ladowie pod miasteczkiem Jołtuszkowem, którego spust sprzedają, gdy trzy lata wynijdą, za złotych 180, i młyn, z którego pożytek między siebie dzielą, nadto z prowentu starostwa barskiego dawają im każdego roku złotych 200 monety i liczby polskiej. Między tymi Czeremisami mieszkają Polacy i Ruś, którzy z każdego domu płacą czynszu dorocznego po groszy 15, a tego czynszu przychodzi wójtowi tamtego miasta czere-myskiego dziedzicznemu groszy 6, a jest domów 45, a iż gospodarze w nich mieszkają, rolę orzą, dają owsa po 3 trzecinniki, ale do tego wójt nic nie ma". Z wyżej podanego tekstu wynika, że Czeremisi zamieszkiwali jedną z dzielnic Baru oraz jedną wieś oddaloną od miasta o kilka- naście wiorst. Wioskę tę otrzymali od królowej Bony w roku 1547 zapewne za zasługi położone w walce z ordą krymską. Wieś ta od swych mieszkańców zwana była Czemerysami. Według lustracji województwa podolskiego z 1607 roku Czeremisi mieli obowiązek wystawiać chorągiew liczącą 70 konnych wojowników. Chorągiew ta niejednokrotnie brała udział w wojnach Rzeczypospolitej z Turkami. Dopiero w 1649 roku Czeremisi w czasie oblężenia Baru przez wojska Chmielnickiego przeszli na stronę wroga. Ich oddziały liczące w sumie około 500 głów dały się we znaki ludności polskiej zamieszkującej Ukrainę. Gdy w 1659 roku Bar otrzymał w nadaniu wojewoda kijowski Jan Wyhowski, wśród załogi twierdzy barskiej znajdowali się również Czeremisi. W czasie powstania Chmielnickiego osadnictwo czeremyskie, tak dostatnio egzystujące w czasach pokoju, poniosło ogromne straty. W 1661 roku poborcy podatkowi naliczyli na całym Podolu zaledwie 10 domów czeremyskich. Wskazuje to nie na zagładę osadnictwa czeremyskiego, lecz na porzucenie przez Czere-mysów osiadłego życia i zajęcie się wyłącznie rozbojem i hodowlą bydła. W 1672 roku w czasie najazdu tureckiego na Rzeczpospolitą zbrojne watahy czeremyskich zbójów dołączyły do Lipków Aleksandra Kryczyńskiego. Dotychczas nie ustalono liczby Tatarów, którzy w 1672 roku prze>-szli na stronę Turków. Według historyka z okresu międzywojennego Stanisława Kryczyńskiego bunt podniosło około 2000—3000 ludzi. Problem liczebności Lipków komplikuje fakt, że w późniejszym o-kresie przystąpili do nich podolscy Czeremisi, polscy i ruscy renegaci, a nawet bandy Cyganów. Trzeba również pamiętać, że chorągwie tatarskie w Koronie były bardzo zróżnicowane etnicznie. Służyli w nich obok Tatarów polskich niemal całkowicie zasymilowanych, Tatarzy krymscy, budziaccy, nogajscy, Turcy osmańscy, Polacy, Rusini i Litwini. Oczywiście elementem dominującym byli Tatarzy od pokoleń zamieszkujący Rzeczpospolitą. Trafnie scharakteryzował ich dziewiętnastowieczny historyk Julian Bartosze-wicz: „W stroju, w mowie anibyś ich poznał, że Tatarzy, nosili się bowiem po polsku". 163 164 Rotmistrzowie tatarscy wyprowadziwszy swe chorągwie z armii koronnej udali się do obozu tureckiego lennika hetmana Doroszen-ki. Tam też czekali na rozkazy swych nowych chlebodawców. W końcu kwietnia nadeszły ze Stambułu pomyślne dla nich wieści. Przed rezydencją władcy imperium tureckiego zatknięto buńczuk sułtański na znak, że władca wiernych wyrusza na wyprawę wojenną. Minęły jednak jeszcze trzy miesiące, zanim wojska tureckie wkroczyły na ziemie Rzeczypospolitej. W końcu lipca 1672 roku potężna armia sułtana Muhammeda IV, przekroczywszy Dniestr, znalazła się na polskim Podolu. Armię turecką poprzedzały czambuły Tatarów krymskich oraz konne oddziały Lipków i Czeremisów siejące śmierć i pożogę wśród mieszkańców nadgranicznych osad. Lipkowie i Czeremisi, znający doskonale kraj, oddali Turkom nieocenione usługi jako przewodnicy, informatorzy, tłumacze czy nawet doradcy. Uzbrojeni w broń palną i wyszkoleni według polskiej sztuki wojennej byli dla najeźdźców, mimo stosunkowo małej liczby, cennym nabytkiem. Turcy rozpoczynając wojnę z Rzeczpospolitą mieli zamiar nie tylko zagarnąć Ukrainę i Podole, ale również chcieli podporządkować sobie „wszystkich Tatarów, którzy się tylko znajdują w Koronie albo w Wielkim Księstwie Litewskim, a są wiary muzułmańskiej". Znając zamiary sułtana, Lipkowie służący jeszcze w armii polskiej masowo przechodzili na stronę wroga. Tak na przykład w czasie walk pod Żwańcem szeregi polskie porzuciła tatarska chorągiew nadworna podkomorzego podolskiego Hieronima Lanckoroń-skiego. Okoliczności tej zdrady znamy z relacji Stanisława Mako-wieckiego, stolnika latyczowskiego. Oto interesujący nas fragment: „Cesarz turecki, 2 sierpnia (1672 roku) do Chocimia wszedłszy, jan-czarów i Lipków wysłał pod Żwaniec, gdzie jeszcze na zamku siedział pan Lanckoroński, mając przy boku swoich Tatarów 40 i 80 Kijanów, prócz towarzyszów ze swej chorągwi. Otóż gdy Lipkowie konni na miasto Żwaniec napadli,, a podkomorzy przeciwko nim wyszedłszy, mężnie się potykał, naraz owi jego Tatarowie, chorągwie swoje cisnąwszy, do nieprzyjaciół przystali. Wtedy już podkomorzy ostać się nie mógł, jął się cofać ku miastu, gwałtownie przez pohańców ścigany, jeno że Kijanie, idąc tyłem, odwrót osłaniali, od- strzelywując się dzielnie. Dopadłszy murów, Lanckoroński wysłał w lot o pomoc do Kamieńca". Po zdradzie swej chorągwi podkomorzy podolski nakazał poucinać głowy tym Tatarom, którzy pozostali jeszcze w Jagielnicy, nie zdążywszy porzucić służby pod znakami Rzeczypospolitej. Nad ranem 12 sierpnia pod murami Kamieńca Podolskiego pojawił się podjazd nieprzyjacielski, w którym znaczną część stanowili „Tatarowie litewscy i dzicy". Załoga twierdzy sądząc, że ma przed sobą awangardę zbliżającej się armii tureckiej otworzyła ogień z dział. Zorientowawszy się jednak w sytuacji dowództwo polskie wysłało w pole oddziały jazdy, które po kilku godzinach walki wyparły nieprzyjaciela spod Kamieńca. Pierwsze oddziały regularnej armii tureckiej prowadzonej przez wielkiego wezyra Achmeda Kopriilego stanęły pod murami Kamieńca dopiero 15 sierpnia. Nieco później do wojska tureckiego dołączyły czambuły tatarskie chana Selima Gereja i pułki kozackie hetmana Doroszenki. Wśród tych ostatnich znajdowały się chorągwie Lipków prowadzone przez Kryczyńskiego. Główne siły armii tureckiej wraz z sułtanem Muhammedem nadciągnęły pod Kamieniec 18 sierpnia. „Od samego rana - - pisze naoczny świadek wydarzeń Stanisław Makowiecki -- ciągnął tabor olbrzymi z ładownymi wozami, z mułami kroczącymi z wolna pod bogatym brzemieniem, ciągnęły wojska bez końca i bez liku w barwnych strojach i dziwnych uzbrojeniach różnego rodzaju i kształtu. Tak od świtu do nocy bez przestanku prawie do obozu wchodzili, rozstawiali wojska i rozbijali namioty. A była tych namiotów moc taka, iż się nimi pola na okół pokryły i jak od śniegu zbielały; ani ich było okiem przejrzeć, ani myślą ogarnąć. Niektóre stały bogate a strojne, od jedwabiów i złota świecące i nie można było na nie bez podziwu spoglądać, choć się widziało, jak srogie troski od nich wynijść miały". Cała armia turecka stanęła pod Kamieńcem Podolskim 18 sierpnia 1672 roku. Twierdza ta wznosiła się na skalistym cyplu, którego podnóża obmywała rzeka Smotrycz. Drogę do Kamieńca prowadzącą przez wąski przesmyk uważano w Rzeczypospolitej za nie do zdobycia. Wielodniowe oblężenie pełne szturmów doprowadził** do kapitulacji fortecy. Obrońcy swobodnie opuścili Kamieniec. 165 166 Upadek Kamieńca Podolskiego, twierdzy uważanej powszechnie za niezdobytą, był szokiem dla całej Rzeczypospolitej. Zdawano sobie sprawę, że usadowienie się Turków w Kamieńcu zagraża panowaniu polskiemu na Podolu i Ukrainie. Społeczeństwo Rzeczypospolitej słusznie uważało twierdzę kamieniecką za symbol obecności polskiej na kresach południowych. Oburzenie było powszechne. Niejednokrotnie zarzucano obrońcom zdradę Rzeczypospolitej. Opinie te najpełniej oddaje w swych Pamiętnikach Jan Chryzostom Pasek: „A Turcy już byli wzięli Kamieniec, ale verius dicam (prawdę mówiąc) nie wzięli, ale go sobie kupili u zdrajców ojczyzny naszej i wszystko Podole i Ukrainę zawojowali szable nie dobywając. Lip-kowie albo raczej Czeremisi, Tatarowie litewscy, nasi wychowań-cy, z Kryczyńskim, wodzem swoim zdradzili nas i do Turków wszyscy poszli". Łagodniej ocenił obrońców hetman Jan Sobieski, który bezpośrednio po kapitulacji napisał, że gdy Turcy zaczęli ogniem artyleryjskim kruszyć mury „z niemałą szkodą naszych tam w zamku będących, dlatego niebożęta in deditionem (do poddania) skłonili się". Upadek Kamieńca Podolskiego otworzył armii tureckiej drogę w głąb Rzeczypospolitej. Pochód wojsk sułtańskich poprzedzały czambuły Tatarów krymskich, wśród których prym wiodły chorągwie tatarskich renegatów. Lipkowie wykorzystując swe polskie uzbrojenie i umundurowanie oraz znajomość języka polskiego udawali wycofujące się przed Turkami oddziały koronne. W ten sposób bez walki weszli do wielu podolskich i ukraińskich wsi. Zająwszy osadę łapali bydło i wiązali w łyka zaskoczonych mieszkańców. Następnie wycofywali się oddając teren ordyńcom, którzy po gruntownym złupieniu wioski puszczali ją z dymem. Wkrótce po kapitulacji twierdzy kamienieckiej Lipkowie zajęli prywatne miasteczko Hieronima Lanckorońskiego, Jagielnicę. W miasteczku tym mieszkały rodziny Tatarów, których niedawno kazał powycinać podkomorzy podolski. Żony zabitych domagały się od paszy tureckiego, który wjechał na czele kilku chorągwi Lipków do Jagielnicy, aby wziętego do niewoli Lanckorońskiego ukarano śmiercią. Dygnitarz turecki przesłuchawszy pana podkomorzego nakazał zamknąć go w twierdzy kamienieckiej. Sposobu jakiego użył Lanckoroński, aby wywinąć się pewnej śmierci nie znamy. Nie=-życzliwi mu twierdzili, że głowę ocalił przyjmując islam i turecką protekcję. Tak czy inaczej Lanckoroński nie tylko przeżył i wydostał się z niewoli osmańskiej, ale także na początku 1674 roku wziął udział w wyprawie Jana Potockiego pod turecki Kamieniec. Po opanowaniu Kamieńca armia turecko-tatarska prowadzona przez gubernatora Aleppo Kapłan-paszę i chana krymskiego Selima Gereja ruszyła na Lwów. Po kilku dniach intensywnych marszów wojska nieprzyjacielskie stanęły pod nie przygotowanym do obrony miastem. Turcy wykorzystując moment zaskoczenia natychmiast zaczęli szykować się do szturmu. Pospiesznie sypali szańce i ustawiali działa. Tatarzy zaś, zgodnie ze swym zwyczajem, ruszyli na grabież województwa ruskiego. Wkrótce zapłonęły pierwsze wsie, dwory szlacheckie, a nawet miasteczka. Najeźdźcom przeciwstawił się hetman Sobieski, mając przy sobie zaledwie kilka tysięcy jazdy. Zdając sobie sprawę ze szczupłości sił polskich postanowił pobić Tatarów ich własną bronią — szybkością i zaskoczeniem. W ciągu pierwszej połowy października Sobieski w pogoni za grasującymi czambułami tatarskimi przebył kilkaset kilometrów, bijąc nieustannie zdezorientowanych ordyńców. „Miał pod sobą — pisze Janusz Pajewski — doborowego, zaprawionego w ciężkich bojach, wytrzymałego na trudy żołnierza. Przeciwstawić mógł Tatarom siły dziesięć razy mniejsze, ale wartość bojowa żołnierza zastąpić musiała liczebność. Byli to husarze, przeznaczeni do ataku i łamania szyków nieprzyjacielskich, i lekkie chorągwie, niezbędne przy wywiadach i w pościgu, i wreszcie ulubiona broń Sobieskiego: chłopska dra-gonia często przez hetmana używana jako jazda". Do najbardziej efektownych zwycięstw tej kampanii należy bez wątpienia bitwa pod Komarnem stoczona 9 października. Sobieski dowiedziawszy się od jeńców tatarskich, że w koszu pod Komai:-nem znajduje się kilkanaście tysięcy jasyru pilnowanego przez kilka tysięcy ordyńców, garstkę Wołochów i Kozaków oraz 400 Lip.-ków ruszyło na wroga. Przemieszanie tych sił z jasyrem przyczyniło się w znacznym stopniu do zwycięstwa Polaków. Na wieść o zbliżaniu się jazdy polskiej w obozie tatarskim zapanowało zamieszanie. Gorączkowo formowano oddziały, segregowano jeńców. Wyda- 167 168 wało się, że za moment ordyńcy wraz z łupem zaczną odwrót przez płynącą obok obozu rzekę. Sobieski przewidując zamiar wroga postanowił uderzyć z dwóch stron. Mniejszym oddziałem wykonał uderzenie czołowe, większym i znacznie silniejszym zaatakował z boku, odcinając ordyńców od przeprawy. Tatarzy naciskani z dwóch stron zaczęli pierzchać porzucając jasyr i łupy. Nie wszystkim jednak sprzyjało szczęście. Wielu ordyńców legło od polskiej szabli. Wielu następnego dnia wyłapali i wybili okoliczni chłopi. Do niewoli poszli jedynie ci, którzy złożyli broń w obozie. Hetman osiedlił ich w swoich dobrach koło Żółkwi. Wróćmy jednak do oblężonego przez Turków Lwowa. Niezwykle zacięte szturmy piechoty osmańskiej oraz myśl, że jedno z najważniejszych miast Rzeczypospolitej może znaleźć się w rękach wroga skłoniły króla Michała Korybuta do szukania porozumienia z Turkami. W tym celu wysłał do obozu nieprzyjacielskiego pod Buczaczem trzech komisarzy. Byli to: Jan Franciszek Lubowicki, kasztelan wołyński, Gabriel Silnicki, kasztelan czernihowski oraz Jan Szumowski, podskarbi nadworny koronny. Już na samym początku wojny przywódcy Lipków przewidując, że działania wojenne nie potrwają długo, zaczęli czynić starania w Stambule, aby w przyszłym traktacie pokojowym nie zapomniano o nich. Pamiętnikarz francuski Filip Dupont twierdzi, że zbuntowani rotmistrzowie tatarscy „odważyli się wysłać w sekrecie posłów do Porty, by uzyskać u sułtana to, że kiedy będzie toczył pertraktacje pokojowe z Polską, to w traktacie zostanie umieszczony artykuł, na mocy którego wolno będzie wszystkim Tatarom--Lipkom przejść do armii sułtana". Dnia 12 października przybyło do obozu tureckiego pod Buczaczem poselstwo polskie eskortowane przez kilka chorągwi lipkow-skich. Pertraktacje zakończono 18 października upokarzającym dla Rzeczypospolitej traktatem pokojowym. Polska zobowiązana została do oddania Turcji Ukrainy i Podola oraz płacenia co roku haraczu w wysokości 22 000 złotych. Wszystkim muzułmanom mieszkającym w Rzeczypospolitej zapewniono bezpieczeństwo osobiste oraz prawo emigracji do krajów osmańskich. Jeszcze w czasie trwania pertraktacji Turcy postawili warunek, „żeby litewskim Tatarom, którzy się udali pod protekcją cesarza, żony, dzieci i dostatki wolno były puszczone i drugim, tak, jako z Litwy i z inszych miejsc wolno było pójść do cesarza". Strona polska nie chciała zgodzić się na ten 169 170 warunek twierdząc, że Lipkowie uprowadzili w jasyr wiele polskich kobiet. Namacalnego argumentu dostarczył sam Kryczyński przywożąc 15 października kilka porwanych szlachcianek. Ostatecznie komisarze zgodzili się na żądania tureckie i wysłali do wojewodów, kasztelanów, starostów, namiestników i podstarościch listy, w których nakazywali, „żeby Tatarów, którzy się pod protekcję Cesarza J. Mci tureckiego udali, żony i dzieci po wsiach, miasteczkach i zamkach zostawione w nienaruszonej do dalszego postanowionych pakt ogłoszenia zostały w całości". Mimo zawarcia traktatu pokojowego, walki praktycznie biorąc nie ustawały. W dużym stopniu przyczynili się do tego Lipkowie Aleksandra Kryczyńskiego. Chorągwie lipkowskie wspierane przez ordyńców bezustannie pustoszyły ziemię wołyńską. W lutym 1673 roku zniosły one silny oddział kozackiego atamana Motowidły, który z rozkazu propolsko nastawionego hetmana Hanenki próbował najeźdźców wyprzeć z Wołynia. Grozę położenia zaostrzyła fantastyczna wieść, że znany polski zagończyk pułkownik Jan Piwo, spaliwszy jakieś miasteczko blisko Ostroga przeszedł na stronę Turków. Wśród zbuntowanych chorągwi lipkowskich już na początku 1673 roku dały się zauważyć objawy niezadowolenia ze służby u Turków. Objawy depresji wystąpiły przede wszystkim u Tatarów osiadłych od wielu pokoleń w Rzeczypospolitej. W znacznym stopniu spolonizowani, przyzwyczajeni do szlacheckich przywilejów, przywiązani do swych posiadłości na Litwie nie mogli przyzwyczaić się do tureckiego despotyzmu. Coraz częściej też zaczęli z nienawiścią spoglądać na swych przywódców, którzy wyprowadzili ich z Polski. W połowie lipca 1673 roku do Kamieńca Podolskiego przybyli wysłannicy sułtańscy, którzy przywieźli Aleksandrowi Kryczyńskie-mu nominację na beja miasta Baru. Jako oznakę władzy wręczyli mu buńczuk. W drugiej połowie XVII wieku Bar był głównym miastem starostwa liczącego ponad 40 osad. Tu właśnie zamierzali Turcy osadzić Kryczyńskiego i jego ludzi. Nadanie Kryczyńskiemu zdewastowanego starostwa niewiele korzyści przyniosło Lipkom. Już wkrótce zaczęły się niesnaski między obdarowanym, a resztą rot- mistrzów. W Rzeczypospolitej przygotowującej się do rozprawy z Turkami bacznie obserwowano zmianę nastrojów wśród tatarskich renegatów. W styczniu 1673 roku polski szpieg doniósł z Kamieńca, że niektórzy Lipko wie żałują zdrady i łatwo można ich namówić do powrotu pod sztandary armii koronnej. Hetman Jan Sobieski, mimo że wychowany w tradycji antymu-zułmańskiej, odnosił się z pewną sympatią do lipkowskich zbójów. Nigdy też, w przeciwieństwie do innych dowódców polskich, nie wieszał i nie ścinał wziętych do niewoli Lipków. On też był głównym zwolennikiem przeciągnięcia ich na służbę Rzeczypospolitej. W memoriale o przygotowaniach do wojny z Turcją pisał: „Tatarom, którzy zdradziecko poszli od nas, amnestię i skuteczną obiecać łaskę, bo i ci już tego żałują, że od nas poszli i odzywają się, że znaczną uczynią przysługę, byle mogli mieć cecuritatem (bezpieczeństwo) wrócenia się do nas". Obradujący w marcu 1673 roku sejm warszawski pod wpływem Sobieskiego potwierdził Tatarom litewskim wszystkie dotychczasowe prawa i przywileje. Ponadto uwolnił ich „od wszystkich depaktacyj (zdzierstw), stanowi szlacheckiemu niezwykłych, tak w grodach, ziemstwach, trybunałach, jako też in rationibus kwitowego od poborców wymagania" pod groźbą kary na opornych, jako na uciskających szlachecki stan. Sejm również zwolnił wszystkich Tatarów służących w wojskach Rzeczypospolitej od płacenia pogłównego. Uchwały te miały nie tylko wynagrodzić wierność pozostających w armii litewskiej muzułmanów, ale również przygotować grunt pod przyszłe rozmowy ze zbuntowanymi rotmistrzami tatarskimi, miały zachęcić ich do powrotu do Rzeczypospolitej. Hetman Sobieski znając nastroje panujące wśród żołnierzy chorągwi lipkowskich liczył, że uda mu się nakłonić zbuntowanych rotmistrzów do powrotu pod sztandary polskie jeszcze w 1673 roku. Dlatego też wyznaczył komisarza, w osobie rotmistrza Marcina Bo-gusza, do kierowania rokowaniami z przywódcami Lipków. Powierzenie tej funkcji oficerowi, który mszcząc się za doznane krzywdy tępił bez miłosierdzia tatarskich renegatów, nie wróżyło powodzenia. Pan Bogusz, znany zagończyk i wyborny dowódca, wieszając wziętych do niewoli Lipków miał zwyczaj mawiać: „Niucha tabaki 171 172 niewarte to sobacze życie, cóż dopiero szczypty prochu i kawałka ołowiu". Służba w armii tureckiej nie przyniosła Tatarom spodziewanych korzyści. Nie wszystkim też podobały się panujące w Turcji stosunki. Wyniesienie Aleksandra Kryczyńskiego na bejostwo barskie spotęgowało jedynie rozgoryczenie wśród innych rotmistrzów. Z tych też względów nietrudno było Marcinowi Boguszowi nawiązać kontakt z antagonistami beja barskiego. Na przeszkodzie pełnego porozumienia z rozgoryczonymi Lipkami stanęła nie tylko obustronna nieufność, podejrzliwość Turków, ale również próby zgładzenia hetmańskiego komisarza czynione przez Kryczyńskiego. Mimo tych trudności sprzysiężeni rotmistrzowie tatarscy zdołali dostarczyć panu Boguszowi następujące warunki powrotu zbuntowanych chorągwi do Rzeczypospolitej: 1. Jeżeli przez to żadnych przymowisk, cośmy zgrzeszyli przed majestatem Króla Jego Mości i całą Rzeczpospolitą, mieć nie będziemy. 2. W wierze i nabożeństwie naszem jeżeli żadnej przeszkody mieć nie będziemy; także meczety na gruntach swoich jeżeli wolno stawiać będzie. 3. Sądy kryminalne jeżeli tak, jako szlachcie, sądzone będą: także w sprawach, świadectwach jeżeli równy będzie Tatarzyn szlachcicowi. 4. Także głowy zabitego Tatarzyna w Statucie położone będą, jeżeli Król Jego Mość i cała Rzeczpospolita zniosą i jako szlachcie położą. 5. Stare zasługi, dla którycheśmy się narazili majestatowi Jego Królewskiej Mości i całej Rzeczypospolitej, jeżeli nam przywrócone będą, albo respektem onych zasług według pocztu naszego klucz jaki jeżeli nam w dziedzictwo obrócą. 6. Rotmistrzom, którzy by się nawrócili, jeżeli zaraz listy przypowiednie dane będą, żołd i chleb zarówno z polskimi chorągwiami jeżeli będzie dochodził, i teraz z nowozaciężnymi. 7. W Księstwie Litewskim pozostałe majętności wszystkim jeżeli znowu przywrócone będą. 8. Asekuracja Króla Jego Mości i Ich Mości Panów hetmanów koronnych i litewskich i dwunastu senatorów jeżeli nam dane będą na to, iż nasz występek sejmem zniosą, a te punkta konstytucją stwierdzą. 9. I na te punkta jeżeli Jego Mość Pan komisarz (Bogusz) nam za granicą przysięże, a my gdzie będzie tego potrzeba, gotowi pojedynkiem przysiąc, że do gardł naszych życzliwymi poddanymi Jego Królewskiej Mości będziemy i całej Rzeczypospolitej sługami. 10. Pod chorągwiami szlacheckimi jeżeli będzie wolno towarzyszowi służyć. Dokument podpisali w imieniu swych podkomendnych: Adam Murawski, Dżafar Murawski, Samuel Korycki, Samuel Krzeczkow-ski, Samuel Murza, Lichtezar Szabłowski oraz Aleksandrowicz. Pierwsza próba porozumienia Tatarów-Lipków z Polską nie powiodła się. Zapewne warunki zbuntowanych rotmistrzów wydawały się stronie polskiej zbyt wygórowane. Mimo to zwolennicy powrotu na służbę Rzeczypospolitej stawali się coraz bardziej aktywni. We wrześniu 1673 roku Lipkowie zaczęli znowu nękać najazdami ludność województwa ruskiego. Udając chorągwie jazdy polskiej wpadali do wsi i osad, dworów szlacheckich a nawet mniejszych miasteczek. Wszędzie zostawiali za sobą pożary i zgliszcza. Rabowali dobytek, a ludność wybijali bądź uprowadzali w niewolę. Działalność zbuntowanych Tatarów bardzo trafnie scharakteryzował Erazm Otwinowski, autor kroniki o czasach króla Augusta II Sasa. ,,Ci Lipkowie najbardziej pustoszyli kraje przy Podolu leżące -- pisze Otwinowski — bo ich nikt z mowy ani z stroju poznać nie mógł, gdyż się stroili i mówili jako i nasi Polacy; wypadali z Kamieńca w małej kwocie (liczbie), a świadomi będąc kraju, miasta, wsi wybierali z ludu (jeńców) i palili mieszkanie, a najbardziej podczas jarmarków wpadali do miasteczek, tak dalece, że wielkich ordów inkursja takich szkód wielkich uczynić w ludziach nie mogła, jako Lipkowie, bo o wielkich tłumach Tatarów wcześniej wiedziano i ludzie zawczasu przed nimi pouciekali do miast i zamków, ukrywając się". W drugiej połowie września Lipkowie dowiedziawszy się od swych szpiegów, że w pobliżu Tarnopola rozłożyły się dwie polskie chorągwie Silnickiego i Złotnickiego, wyprawili się na nie w kilkaset koni. Tatarom zależało przede wszystkim na ujęciu rotmistrzów tych oddziałów, gdyż obaj dowódcy niejednokrotnie dali się im we znaki. Jazda polska nie dała się jednak zaskoczyć. Zręcznym manewrem odcięła drogę powrotną nieprzyjacielowi, a potem przystąpiła do likwidacji rozproszonych oddziałów tatarskich. Polacy wzięli sporo jeńców, których jako zdrajców wycięli. W pierwszej połowie października 1673 roku na wieść o zbliża- 173 174 niu się armii polsko-litewskiej doszło w Barze do rozruchów. W czasie walk zginął z rąk swych współplemieńców Aleksander Kryczyń-ski. Biograf beja barskiego, Stanisław Kryczyński zafascynowany jego postacią napisał: „Tak zginął ten niezwykły w każdym razie Tatar, niegdyś wybawca hetmana Potockiego pod Bruchnalem, konfederat tyszowiecki, rotmistrz popularny w wojsku polskim i dobrze zasłużony w wojnach z Kozakami, Moskwą i Szwedami, ciężko ranny w bohaterskim boju pod Cudnowem, spędzający pół życia w twardym obozowym trudzie, a teraz — wódz drapieżnych Lipków, turecki bej, obdarzony przez Mohammeda IV buńczukiem, i komendant fortecy barskiej". Wieść o śmierci Kryczyńskiego dotarła do oddziałów polskich maszerujących pod Chocim. Powszechnie sądzono, że jego śmierć przyspieszy demoralizację chorągwi lipkowskich na Podolu. Oddział chorążego koronnego, Sieniawskiego, poinformowany został o tym pomyślnym dla Polaków wydarzeniu bezpośrednio po zajęciu Między-boża. Po kapitulacji tamtejszego zamku Sieniawski pozwolił tureckim oddziałom odejść do Kamieńca, natomiast wszystkich Lipków jako zdrajców wyciął. Spodziewając się szybkiego zajęcia Baru, dnia 18 października ruszył ze swymi oddziałami pod twierdzę. Przewidywania jego nie spełniły się, gdyż dowództwo nad fortecą barską objął syn Kryczyńskiego i stawił Polakom silny opór. Sieniawski na rozkaz Jana Sobieskiego zwinął oblężenie i pomaszerował za Dniestr pod Chocim, gdzie 11 listopada połączona armia polsko-litewska odniosła wspaniałe zwycięstwo nad Turkami. W wojskach Rzeczypospolitej walczyły 3 chorągwie tatarskie. Nowym bejem barskim władze tureckie mianowały rotmistrza Hussejna Murawskiego, który miał przygotować twierdzę do obrony. Mimo że rozbicie armii tureckiej pod Chocimiem wzmogło roz-dźwięk wśród Lipków, to jednak nie zaprzestali wypadów na ziemie polskie. W listopadzie 1674 roku nowo obrany król Jan III Sobieski ruszył znowu na Turków. O wyprawie tej jeden z uczestników działań wojennych napisał: „Wróciliśmy spod Kamieńca, przyszliśmy do wojska pod Złoczów. Tameśmy zastali króla J. Mci nam szczęśliwie panującego Jana III i Ichm panów hetmanów. Stamtąd ruszyło się wojsko wszystko pod Bar. Tam się Lipkowie czwartego dnia poddali, jednak potężnie się bronili, których było dwanaście set". Ostatecznie Bar został zdobyty przez wojska polskie 12 listopada 1674 roku. Jan Sobieski znając nastroje panujące w zbuntowanych chorągwiach, przyjął wszystkich Lipków do armii koronnej. Wzięli oni udział w dalszych walkach z Turkami. Pod sztandary Rzeczypospolitej wrócili wówczas tacy rotmistrzowie jak: Samuel Murza Korycki i Daniel Szabłowski każdy „z całą kompanią z dóbr książąt Ostrogskich wojną turecką spędzonych osób trzydziestu", ponadto Hussejn Murawski, Dżafar Murawski, Samuel Murza, Lech-tezar Szabłowski i Samuel Murza Krzeczowski. Jan III Sobieski szczególnie łaskawie potraktował Hussejna Mu-rawskiego. Ufając jego zapewnieniom o wierności Rzeczypospolitej, w styczniu 1675 roku wysłał go razem z pułkownikiem Janem Grebem w specjalnej misji na Krym. Z listu do chana Selima Ge-reja, który wręczył posłom, wynika, że król traktuje rotmistrza życzliwie i nawet nie wypomina mu zdrady. „Gdyśmy urodzonego beja Murawskiego we własnych dobrach naszych zastali — pisze Sobieski — zaraześmy go ze wszystkiem dobrem, jako sługę Waszej Chańskiej Mości, wolnym uczynili. Nawet wszystkich Lipków, iż pod jego komendą byli, darowaliśmy wolnością... Odsyłamy tedy pomienionego beja do Waszej Chańskiej Mości, przez którego z dawną ożywamy się przyjaźnią... daj mu zatem Wasza Chańska Mość zupełną wiarę, cokolwiek o przyjaźni naszej powie". Wkrótce okazało się, że Murawski nie zasługiwał na zaufanie. Ponownie zdradził Rzeczpospolitą i wrócił na służbę turecką. Również układy z chanem krymskim skończyły się fiaskiem. Polacy proponowali Turcji i Krymowi zwrot Kamieńca Podolskiego, w zamian za coroczną opłatę. Ponadto Rzeczpospolita gwarantowała nietykalność meczetów w Kamieńcu i na terenie całego państwa polsko-litewskiego. Pertraktacje na Krymie przerwała w czerwcu 1675 roku potężna armia turecka, która wkroczyła na Podole. Sobieski nie ufając jeszcze chorągwiom lipkowskim usunął je z zagrożonego terenu. Aby ostatecznie przeciągnąć Tatarów na stronę polską sejm koronacyjny 1676 roku uchwalił konstytucję następującej treści: „Przychęcając do dalszej usługi Naszej i Rzeczypospolitej Tatarów-Lipków, których podczas szczęśliwej ekspedycji Naszej barskiej do łaski Na- 175 176 szej i poddaństwa przyjęliśmy, za zgodą wszech stanów na teraźniejszym sejmie zgromadzonych amnestią generalną ogłaszamy i statecznej dotrzymują wierności". Amnestia ta dotyczyła jedynie tych spośród Lipków, którzy w 1674 roku wrócili na służbę polską. Pozostali zaś nadal siedzieli w Kamieńcu i co jakiś czas dokonywali wypadów na Podole. Latem 1676 roku Turcy ponownie wtargnęli w granice Rzeczypospolitej. Z pomocą przyszli im Lipkowie mieszkający w Kamieńcu Podolskim. W Zielone Świątki chorągwie lipkowskie spustoszyły okolice Ostroga, Dubna i Łucka. Wycofującego się nieprzyjaciela pobił pod Zasławiem pułkownik Michał Rzewuski, starosta chełmski. We wrześniu tego roku dowódca pułku królewskiego Zbrożek „wypadających z Kamieńca Turków i Lipków" wyciął, zmuszając tym samym Ibrahima Szejtana do wycofania się znad Dniestru. Działania wojenne zakończono 16 października rozejmem. Problem Tatarów osiadłych w Rzeczypospolitej niejednokrotnie był poruszany podczas rokowań polsko-tureckich w Żórawnie w październiku w 1676 roku. Turcy w tej sprawie zgłaszali wiele pretensji. Najwięcej emocji budził u nich zwyczaj ścinania przez Polaków wziętych do niewoli Lipków. Jako wyraz złej woli strony polskiej dyplomaci tureccy przytaczali fakt, że hetman litewski Michał Pac własnoręcznie ściął jednego z jeńców. Ostatecznie obie strony doszły do porozumienia i zezwoliły Lipkom na dokonanie wyboru swej przynależności państwowej. W maju w 1677 roku Rzeczpospolita wysłała do Stambułu poselstwo z Janem Gnińskim na czele. Gnińskiemu nakazano zawarcie traktatu pokojowego „ponieważ Rzeczpospolita lassa fessaąue (słaba i wycieńczona) zewsząd sobie życzy pokoju". Po trzymiesięcznej podróży poselstwo polskie uroczyście, z wielką pompą, wjechało do stolicy imperium tureckiego. W połowie sierpnia zaczęły się pierwsze rozmowy. W miesiąc później Gniński na audiencji u sułtana Mehmmeda IV wręczył władcy osmańskiemu list królewski oraz wygłosił mowę, która sprowadzała się do skargi na tatarskie najazdy. Pertraktacje ciągnęły się w nieskończoność. Ciężką sytuację posła polskiego utrudniał nowy chan krymski Murad Ge-rej, który torpedował starania Gnińskiego. Bardzo istotnym punk- tem rokowań polsko-tureckich była sprawa Lipków. W myśl instrukcji poselskiej, Gniński kategorycznie żądał wysiedlenia lip-kowskich rabusiów z Podola i wołoskiego pogranicza. Strona polska proponowała, aby osadzono ich w Dobrudży. Przeciwko projektowi temu szczególnie ostro protestował chan krymski, który stwierdził: „Więcej mi na tem zależy, niż Polsce, boby się tam (w Dobrudży) z czasem nowa orda rozkrzewiła i na głowę moją, albo potomków moich: chcieliby tam mieć inszego chana". Ostatecznie po długich i nadzwyczaj trudnych pertraktacjach Turcja ratyfikowała traktat. Warunki były niezwykle ciężkie dla Rzeczypospolitej. Traktat oddawał Turcji Ukrainę i Podole. Strona turecka zrezygnowała jedynie z corocznego haraczu. Ratyfikowany został również artykuł traktatu żórawińskiego, który mówił: „Będzie wolno przez rok jeden wszystkim Tatarom, nazwanym Lipki, znajdującym się w Królestwie Polskim, którzy by chcieli dobrowolnie przejść do państw cesarstwa otomańskiego i nikt ze strony Polaków żadnej im do tego przeszkody czynić nie ma, lecz mogą wychodzić ze swoimi familiami, dziećmi i całym majątkiem, ani nikt za to krzywdzić i uszkadzać ich nie ma prawa". Traktat żórawiński wyraźnie podzielił społeczność tatarską na dwie grupy. Do pierwszej należeli ci wszyscy, którzy mimo nieporozumień z władzami i szlacheckim społeczeństwem Rzeczypospolitej postanowili pozostać w państwie polsko-litewskim. Drugą grupą stanowili ci, którzy wybrali emigrację do Turcji. Brak studiów nad osadnictwem tatarskim na Litwie i Wołyniu w XVII stuleciu nie pozwala oszacować dokładnie liczebności obu grup. Stanisław Kryczyński, autor monografii o buncie Lipków, uważa, że po traktacie żórawińskim wyjechało z Rzeczypospolitej około 3000 Tatarów. Turcy osadzili ich na Podolu na przedmieściach takich miast jak: Kamieniec, Bar i Międzybóż. Lipkowie otrzymali też w nadaniu ziemie pod Chocimiem i Czerniowcami leżącymi na wołoskim pograniczu. Konstanty Górski w Historii jazdy polskiej twierdzi natomiast, że bardzo mało Lipków udało się pod turecką protekcję, gdyż w czasie rozruchów w obozie pod Żórawnem „wysieczono ich wiele". Pamiętnikarz francuski Filip Dupont w czasie swego pobytu w okupowanym przez Turków Kamieńcu prowadził często rozmo- 12 — Tatarzy... l 377 178 wy z pewnym rotmistrzem lipkowskim. Tatar ten opowiadał, że w 1677 roku wyprowadził z naszego kraju trzytysięczny oddział Lip-ków. Po 10 latach służby u Turków zostało mu zaledwie 400 ludzi. Turcy osiedlając Lipków na wołoskim pograniczu zamierzali zorganizować z nich oddziały pomocnicze przeznaczone do ochrony pogranicznych osad, wypadów na terytorium wroga oraz walk podjazdowych. Źródłem utrzymania dla tego typu wojska były zazwyczaj łupy zdobyte na wojnie. Warto pamiętać, że wojsko takie istniało od dawna w wielu prowincjach imperium tureckiego. Pod koniec XVII wieku największe skupiska Lipków występowały w Kamieńcu i jego okolicach, Chocimiu, Międzybożu, Zinkowie i Jazłowcu. Dawne siedziby lipkowskie w Barze, Husiatyniu i Mohylewie uległy wyludnieniu w czasie działań wojennych. Osiedlenie Lipków na wołoskim pograniczu nie było posunięciem przypadkowym. Umożliwiło bowiem Turkom pustoszenie województw ukrainnych bez mobilizacji armii. Na przykład w czasie odsieczy wiedeńskiej w 1683 roku Lipkowie, wykorzystując nieobecność wojska polskiego, bezkarnie hulali po południowych kresach Rzeczypospolitej. Wspomniany wyżej pamiętnikarz Filip Du-pont twierdził, że właśnie wtedy Lipkowie najbardziej dali się we znaki Polakom rabując, paląc i ścinając jak nigdy przedtem. Największych wypadów dokonali w latach 1685, 1688 i 1691. Mniejsze grupy rabusiów uwijały się po południowych kresach Rzeczypospolitej niemal bez przerwy. Problem Lipków zaczęto w Rzeczypospolitej rozwiązywać dopiero po kampanii żórawińskiej. W 1676 roku sejm uchwalił amnestię dla wszystkich Tatarów-Lipków, którzy wrócili na służbę polską. Następnie zaczęto stopniowo realizować postulaty i żądania, z którymi wystąpili w 1673 roku przywódcy zbuntowanych chorągwi. Przede wszystkim sejm wydał 22 marca 1677 roku konstytucję potwierdzającą Tatarom dawne prawa i przywileje. Konstytucja ta zrównywała kniaziów i murzów tatarskich ze stanem szlacheckim „w kryminałach, świadectwach i dowodach o wszelką rzecz". Ponadto pozwolono Tatarom na odbudowę starych meczetów, posiadanie czeladzi chrześcijańskiej oraz odkupienie od szlachty dóbr niegdyś do nich należących. Zwolniono również Tatarów od wszel- kich podatków. Wszyscy Tatarzy służący w wojskach Rzeczypospolitej mieli otrzymywać żołd na równi z chorągwiami kozackimi. Przywilej ten później niejednokrotnie potwierdzano. Następnie przystąpiono do zlikwidowania zatargu o zaległy żołd, którego wysokość sejm określił na 10 000 złotych. Ponieważ skarb państwa był pusty, król Jan Sobieski obiecał wynagrodzić żołnierzy chorągwi tatarskich ziemiami w ekonomiach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Od 1679 roku zaczęto umieszczać Tatarów na pustkach w niektórych wsiach w ekonomiach: brzeskiej, kobryńskiej i grodzieńskiej. Pułkownika Samuela Murze Koryckiego z chorągwią ulokowano w Lebiedziewie i Małaszewiczach w ekonomii brzeskiej oraz w Botczy, Litwinkach, Kleszczach, Palatyczach, Piaskach, Ża-binach i Ruchowiczach w ekonomii kobryńskiej. Rotmistrza Roma-nowskiego z oficerami jego chorągwi — w Studziance w ekonomii brzeskiej. Pułkownikowi Samuelowi Murzie Krzeczkowskiemu i jego chorągwi przydzielono najbardziej spustoszone wsie — Kruszy-niany, Łużany i Białogorce. Chłopów zamieszkujących Kruszyniany i Łużany przeniesiono do Sannik, a Białogorce do wsi Trejgle. Rotmistrzowie Bohdan Kiński i Gazy Sielecki otrzymali Podlipki, natomiast oficerów i żołnierzy z ich chorągwi osiedlono w Bohoni-kach, Drahlach i Malawiczach Górnych. Oficerowie z tych oddziałów założyli kilkanaście niewielkich folwarków (5 w Kruszynia-nach, 2 w Białogorcach, 7 w Malawiczach Górnych i 3 w Boho-nikach). Rotmistrza Olejewskiego z chorągwią osiedlono również w Bohonikach, Drahlach i Malawiczach w ekonomii grodzieńskiej. Wkrótce Tatarzy powiększyli swój stan posiadania o części ziem w Zyliczach, Grzebieniach i Kamionce koło Odelska. W sumie nadano Tatarom 526 włók. Majątki tatarskie były różnej wielkości - od 3 do 45 włók. W przywileju donacyjnym z 1679 roku zostało stwierdzone, że król „te włóki i wioski wieczyście onymże i sukcesorom nadawszy i darowawszy, na onych budować się, osadzać i przedawać, zastawiać i podług woli i upodobania swego dysponować z obligiem tylko usługi wojennej wieczystymi czasy i ubezpieczył". Przywileje królewskie i konstytucje sejmowe z czasów Jana Sobieskiego zlikwidowały całkowicie konflikt między ludnością tatarską a władzami Rzeczypospolitej. Zrównywały one tatarskich 179 180 ziemian ze stanem szlacheckim w sprawach kryminalnych, dowodzeniu własności według Statutu Litewskiego, płaceniu wszelkich podatków i opłat sądowych oraz grodzkich. Jednak w dalszym ciągu Tatarzy, jako wyznawcy religii niechrześcijańskiej (islamu), nie uzyskali praw politycznych. Pozostawały również inne zastrzeżenia, zresztą nie przestrzegane w pełni. Mianowicie nie pozwolono Tatarom w dobrach królewskich, duchownych i szlacheckich chować czeladzi chrześcijańskiej (oprócz słodowników, browarników i furmanów) oraz trzymać ceł i myt pod groźbą kary 200 grzywien. Przywileje nadane Tatarom w późniejszych czasach były w zasadzie jedynie potwierdzeniem praw uzyskanych za Jana Sobieskiego. Jak już wyżej stwierdziliśmy zakaz budowy nowych meczetów w dobrach prywatnych stał się jedną z przyczyn buntu chorągwi lipkowskich w 1672 roku. Mimo że bunt ten zmusił władze Rzeczypospolitej do zrównania, w niektórych prawach, ziemian tatarskich ze szlachtą polsko-litewską, to jednak problem budowy meczetów nie został rozwiązany do końca. W przywileju wystawionym przez sejm warszawski w 1677 roku pozwolono Tatarom jedynie na odbudowę starych świątyń. Istniejącego nadal zakazu w zakresie wznoszenia nowych meczetów praktycznie biorąc nigdy nie przestrzegano. W tym właśnie czasie powstały bowiem w województwie trockim i brzeskim 3 nowe świątynie muzułmańskie: w Studziance, Kruszynianach i Bohonikach. Latem 1683 roku Jan Sobieski, prowadząc około 22 000 żołnierzy, wyruszył z odsieczą obleganemu przez Turków Wiedniowi. W szeregach lekkiej jazdy znajdowało się wielu dawnych buntowników lipkowskich, którzy w 1674 roku wrócili na służbę Rzeczypospolitej. W bitwie wiedeńskiej walczyli mężnie, nie ustępując żołnierzom polskim. Król zadowolony z ich postawy napisał w liście do żony, że Tatarzy polscy „poczciwie i wiernie się sprawują". Podczas niefortunnej dla Polaków bitwy pod Parkanami, gdy oddziały koronne w popłochu rzuciły się do ucieczki opuszczając swego monarchę, pozostał przy nim jedynie koniuszy koronny Marek Matczyński oraz kilku żołnierzy. W czasie ucieczki króla przed nadciągającymi Turkami dołączył do nich pewien rajtar. Żołnierz ten na wezwanie Matczyńskiego zawróciwszy konia uderzył na turecką pogoń. Mimo że wkrótce zginął pod nieprzyjacielskimi szablami, odciągnął Turków od pościgu za królem. Tradycja muzułmańska w Rzeczypospolitej wybawcą Jana Sobieskiego uczyniła jednak rotmistrza tatarskiego Samuela Murze Krzeczowskiego. Jego potomkowie jeszcze w połowie XIX stulecia twierdzili, że właśnie za ten czyn przodek ich otrzymał Kruszyniany. Opowiadali również, że w 1688 roku Sobie-ski w czasie podróży na sejm do Grodna odwiedził swego wybawcę. Po odsieczy wiedeńskiej zostawiono kilka chorągwi tatarskich w armii koronnej. Element tatarski w tych oddziałach zaczął się powoli roztapiać w żywiole polskim, ruskim i wołoskim, niemniej burzliwym, niespokojnym i gwałtownym. Jednak kadra oficerska oraz tradycja pozostały tatarskie. Chorągwie te tak jak i kiedyś słynęły z rozboju. Z ludnością miejscową poczynały sobie bardzo swobodnie. W 1685 roku miał miejsce wypadek, który zbulwersował opinię szlachecką w Rzeczypospolitej. Mianowicie doszło do krwawej potyczki między chorągwią tatarską namiestnika Józefa Sienkiewicza a szlachtą ze wsi Lewkowicze i Niewmierzyce w ziemi owruckiej na Polesiu kijowskim. Mieszkańcy tych wsi dowiedziawszy się, że ma stacjonować u nich chorągiew tatarska postanowili zmusić ją do odjechania z tej okolicy. Zabarykadowano ulice czym się dało, a szlachta stanęła zbrojna w strzelby, szable, dzidy i rohatyny. Pan namiestnik wjechawszy ze swymi ludźmi do Lewkowicz spostrzegł co się święci. Nie mając zamiaru ustąpić, nakazał chorągwi obwarować się w ogrodzie. Szlachta zdając sobie sprawę, że siłą nie wyrzuci intruzów ze wsi wysłała parlamentariusza do pana Sienkiewicza. Ten zaś „posła w głowę ciął tak szkodliwie, że aż do mózgu czaszkę obnażył". Potem pan namiestnik razem z całą kompanią uderzył na ukrytą za barykadami szlachtę. Doszło do starcia zbrojnego. Żołnierze nie zważając na „ostrość prawa pospolitego i artykuły wojskowe strzelali, siekli i bili". Szlachta wycofała się do monastyru lewkowskiego. Wkrótce wtargnęli tam rozgrzani walką Tatarzy z chorągwi pana Sienkiewicza. Doszło do nowego starcia zakończonego siekaniną owruckich zaściankowców. Zabitych było stosunkowo niewielu, ostatecznie zakończyło się na ciężkich poranieniach. Później wielu owruczan prezentowało w sądzie rany 181 cięte, kłute i rąbane. Zdobycie monastyru nie zakończyło walk. U-tarczki zbrojne z okoliczną szlachtą trwały do zmroku. Po zwycięstwie wojsko zaczęło rabować wszystko co wpadło pod rękę. To czego nie można było zabrać, niszczono. Tratowano zasiewy, rozbijano pasieki i rżnięto bydło. Według późniejszych wyliczeń straty w obu zaściankach wynosiły 5000 złotych. 182 Ostatni raz doszło do poważniejszych starć tatarskich renegatów z regularną armią polską podczas wypraw króla Jana do Mołdawii w latach 1686 i 1691. Mimo że ekspedycje te nie przyniosły spodziewanych efektów, to jednak pojawienie się wojsk Sobieskiego na Podolu wywołało wśród części tureckich Lipków chęć powrotu do Rzeczypospolitej. Wielu też nie oglądając się na konsekwencje zbiegło pod sztandary królewskie. Według ówczesnych relacji Jan Sobieski zbiegów przyjmował łaskawie i chojnie obdarowywał ziemiami w ekonomii grodzieńskiej. Niepowodzenie wypraw mołdawskich spowodowało, że Polacy próbowali wyprzeć Turków z Podola poprzez blokadę twierdzy ka-mienieckiej. Umocniwszy się w kilku pogranicznych miejscowościach na prawym i lewym brzegu Dniestru zamierzali nie dopuszczać do Kamieńca żywności i amunicji. Posunięcie to nie przyniosło jednak spodziewanego efektu, bowiem nie tylko nie zdołano przeszkodzić w zaopatrywaniu twierdzy przez tatarskie podjazdy, ale również nie powstrzymano wypraw ordy w głąb Rzeczypospolitej. W przełamywaniu polskiej blokady niepośledni udział mieli tureccy Lipkowie, spośród których rekrutowały się załogi takich fortec jak: Kamieniec, Bar, Chocim czy Międzybórz. Działania wojenne prowadzone przez kilka lat na wołoskim pograniczu były mało skuteczne, ograniczały się jedynie do niewielkich potyczek, które w żaden sposób nie mogły zadecydować o losach Podola. Wojna tego typu, w której łatwo można było zdobyć jeńców i łupy, najbardziej odpowiadała tureckim Lipkom. Nie zawsze jednak starcia z oddziałami polskimi kończyły się dla nich pomyślnie. „Z Szańca wiadomość przyszła •— czytamy w pamiętniku Kazimierza Sarneckiego pod datą 19 listopada 1693 roku — że nasi l okopowcy Świętej Trójcy Lipków czterdziestu kilku zarwali i kilkadziesiąt sztuk bydła zabrali". Dalej w tym samym pamiętniku znajdujemy podobną informację: dnia 22 listopada „z Okopów (Świętej Trójcy) ochocze towarzystwo przyprowadziło tu do Króla Jego Mości niewolnika 20, oddawszy tegoż pogłowia Jego Mości Panu Krakowskiemu (Andrzejowi Potockiemu) nro 9, a w Szańcu ostatek porąbanych zostawili. Relacyją taką tego pogromu uczynili: nasi w kilkaset koni wyjechali pod Kamieniec dla obłowienia się; skąd właśnie wyjechało podwód kilkadziesiąt po drwa cum admi-niculo (z pomocą) janczarów i jazdy Lipków armatnich, na których nasi zaraz odważnie wsiadłszy nabrali, nasiekli, ostatek do bramy kamienieckiej wpędzili, wzięto żywcem nro 42 Lipków różnego gatunku, ale więcej chłopów, bydła kilkadziesiąt;, z naszych żaden nie zginął". Przeciągająca się latami blokada Kamieńca wywołała wśród załogi znużenie a niekiedy nawet dłuższe okresy głodu. Pierwszym symptomem zmiany nastrojów w szeregach oddziałów broniących twierdzy była dezercja. Najczęściej uciekali Lipkowie, nie brakowało również wśród zbiegów rodowitych Turków. Uciekinierów z Kamieńca zazwyczaj odsyłano do króla, który osobiście ich przesłuchiwał. Sobieski znając zalety bojowe chorągwi tatarskich i przywiązanie do władców Rzeczypospolitej chętnie przyjmował Lipków z powrotem na służbę królewska. W 1699 roku na mocy traktatu karłowickiego wrócił do Rzeczypospolitej Kamieniec Podolski. Według współczesnej relacji pióra ormiańskiego duchownego, księdza Romana Bohdanowicza, fakt ten wstrząsnął społecznością lipkowską. W czasie przekazywania twierdzy Polakom wśród załogi kamienieckiej znajdował się dwustuoso-bowy oddział Lipków. Podczas uroczystego zdejmowania zielonej chorągwi sułtana Muhammeda IV ze stropu katedry katolickiej zgromadzeni tam żołnierze lipkowscy „jęczeli z żalu". Po traktacie karłowickim podolscy Lipkowie zostali przesiedleni na prawy brzeg Dniestru. Turcy obiecali im nadanie posiadłości ziemskich na prawie lennym w okręgu chocimskim. Chociaż samo przesiedlenie nastąpiło szybko i bez żadnych zakłóceń, to jednak przydzielanie ziemi nowym osadnikom wlokło się latami. 6. CZASY SASKIE 184 Na panowanie królów z dynastii Wettynów (1697—1763) przypada całkowity upadek znaczenia jazdy narodowego autoramentu w Rzeczypospolitej. Szczególnie jaskrawych przykładów dostarczała armia Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jazda litewska niejednokrotnie okazywała się mało skuteczna nawet w walkach ze zbuntowanym chłopstwem. Brak dyscypliny wśród żołnierzy oraz masy tytularnych pułkowników, rotmistrzów, a nawet poruczników widujących swe oddziały jedynie na przeglądach spowodowało, że jazda narodowego autoramentu nadawała się tylko do funkcji porządkowych i reprezentacyjnych. Mogła z powodzeniem asystować monarchom i dostojnikom państwowym w czasie sejmów, zaślubin i pogrzebów, a także podczas uroczystych wjazdów do stolicy. Nie będzie chyba przesadą, że jedynie chorągwie tatarskie kontynuowały rycerskie tradycje dawnej jazdy polsko-litewskiej. Wśród zdemoralizowanych wojsk Rzeczypospolitej właśnie one korzystnie wyróżniały się wyszkoleniem, zdyscyplinowaniem i dobrą kadrą dowódczą. Z chorągwiami tymi związani byli oficerowie i żołnierze od wielu pokoleń. Jak pamiętamy istniały całe dynastie zasłużonych rotmistrzów tatarskich, których przodkowie zaczynali kariery dowódcze w armii litewskiej już w XVI wieku. Warto tu wymienić dla przykładu chociaż kilka muzułmańskich rodów pol-sko-litewskich, które wydały wielu świetnych generałów, pułkowników, rotmistrzów i poruczników. Wśród społeczności tatarskiej wyróżniły się w dziejach wojskowości polskiej rody Achmato-wiczów, Azulewiczów, Baranowskich, Bielaków, Fursów, Juszyń-skich, Koryckich, Kryczyńskich, Krzeczowskich, Murawskich, Smól-skich, Sobolewskich, Sulkiewiczów, Talkowskich i Tarasowskich. Wiek XVIII, stulecie agonii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, obfitował w zdolnych oficerów pochodzących z tatarskich skupisk na Litwie. Z tego właśnie środowiska wyszło wielu pułkowników f i rotmistrzów, którzy potrafili zabłysnąć nawet na wojnach przegranych. Potrafili zapisać się w pamięci potomnych w tak tragicznych dla naszego narodu momentach, jak: konfederacja barska, wojna 1792 roku, insurekcja kościuszkowska czy też powstania wieku XIX. Ludzie ci znający swój fach i związani tradycją pokoleń ze służbą wojskową państwa polsko-litewskiego boleśnie odczuwali rozkład armii Rzeczypospolitej. Niemal wszyscy pamiątnikarze polscy z drugiej połowy XVIII wieku wystawiali tatarskim oficerom bardzo pochlebną opinię. Pozytywnie oceniali Tatarów nawet niektórzy przedstawiciele duchowieństwa. Ksiądz Jędrzej Kitowicz, autor Opisu obyczajów; za panowania Augusta III, daje następującą charakterystykę tych oficerów: „Bywali też pod lekkimi znakami rotmistrzowie i inni ofi-cyjerowie Tatarowie; pod takimi bywała pewniejsza dla towarzystwa płaca. Tatarowie albowiem — kochając się w trzeźwości i oszczędności - - nie wpadają w potrzebę krzywdzenia innych żołdem i gdyby się był znalazł takowy, prędka z niego byłaby sprawiedliwość nie mającego tych względów u zwierzchności krajowej, ani mocnych przyjaciół, co szlachcic". Pod koniec XVII wieku potężny ród Sapiehów zdobył dominującą pozycję w Wielkim Księstwie Litewskim. Posługując się przekupstwem i terrorem Sapiehowie zdołali podporządkować sobie szlachtę litewską, przez którą kierowali obradami sejmików i sejmów. Trzymając w swych rękach najwyższe urzędy litewskie zdzierstwa-mi swymi zrazili sobie całą szlachtę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Hetman Kazimierz Jan Sapieha, dysponując rozdziałem kwot podatkowych przeznaczonych na utrzymanie armii, nadmiernymi podatkami niszczył swych przeciwników politycznych. Podległych mu wojsk używał do wymuszania posłuszeństwa w społeczeństwie litewskim. Znaczne usługi oddały Sapiehom chorągwie tatarskie pozostające w ich służbie. Ściągały one przemocą z posiadłości szlacheckich środki na swe utrzymanie oraz wymuszały bezprawnie nałożone podatki. Wszelkie objawy oporu surowo karano. Postępowanie takie 185 186 ściągnęło na Tatarów nienawiść społeczeństwa szlacheckiego, które i tak od czasów buntu Lipków odnosiło się do nich niechętnie. W 1694 roku Kazimierz Jan Sapieha wysłał swego syna z wojskiem na Żmudź przeciwko oddziałom Grzegorza Antoniego Ogiń-skiego, marszałka konfederacji litewskiej. W wojsku sapieżyńskim było około 10 chorągwi tatarskich. Pod Wieloną w pobliżu Niemna doszło do starcia obu wojsk. W czasie bitwy chorągwie Ogińskie-go rozpędziły Tatarów sapieżyńskich. Po pewnym czasie Sapieha znowu zaczął brać górę nad przeciwnikiem. Aby przerwać bratobójczą walkę, Ogiński wysłał do Sapiehy parlamentariuszy. Jednego z nich Kmitę, starostę nasielskiego schwytali Tatarzy, a że nie miał przy sobie dowodu swego posłannictwa, obdarli go i nagiego odesłali do swego pana. Wkrótce też zawarto ugodę, a Sapieha przepraszał Kmitę za „tatarską niegrzeczność". W październiku 1696 roku Ogiński, wykorzystując wzburzenie szlachty wywołane złupieniem dóbr kościelnych przez Tatarów, zawiązał w Wielkim Księstwie Litewskim pierwszą konfederację an-tysapieżyńską. Jednak brak poparcia ze strony Koroniarzy oraz niezdecydowanie konfederatów ułatwiło zadanie Kazimierzowi Janowi Sapiesze. Hetman zebrawszy natychmiast wierne oddziały, składające się w znacznej części z litewskich Tatarów i cudzoziemców, ruszył na swych przeciwników skoncentrowanych w Brześciu nad Bugiem. Po krótkim oblężeniu konfederaci zawarli ugodę. Był to jednak dopiero pierwszy akt wojny domowej. W 1699 roku na skutek nadgorliwości Tatarów doszło do zaostrzenia głośnego na Litwie zatargu między hetmanem Sapiehą a biskupem wileńskim Konstantym Kazimierzem Brzostowskim. Hetman mszcząc się na biskupie za rzuconą klątwę, rozlokował swe chorągwie tatarskie w Baksztach, dobrach kościelnych biskupa wileńskiego. Tatarzy, znając niechęć swego chlebodawcy do Brzostow-skiego, zaczęli gospodarować w posiadłościach tych po swojemu. Rabując i niszcząc zagrody poddanych biskupich przeszli samych siebie. Można śmiało powiedzieć, że zachowywali się jak w kraju nieprzyjacielskim. Brzostowski jednak nie ugiął się przed Sapiehami. Mając zapewnione poparcie króla Augusta II zaskarżył Tatarów przed komisją hetmańską o wyrządzenie znacznych szkód w dobrach duchownych. Komisja hetmańska stwierdziła, że Tatarzy „więcej nad zakres im dozwolony postąpili". Szkodę oszacowaną na 5000 złotych musiał zwrócić z własnej szkatuły hetman Sapieha. Dla zachowania pozoru winnych oficerów surowo ukarano. Dwóch rozstrzelano w Wilnie, a innych wypędzono na jakiś czas ze służby. W rok później zwolennicy skłóconego z Sapiehami Brzo-stowskiego rozgłosili plotkę, że Kozacy i Tatarzy hetmana jadą rabować Wilno. Wywołało to w mieście panikę i wyjazd wielu jego mieszkańców. Takimi środkami przeciwnicy hetmana dążyli do wywołania zamieszek antysapieżyńskich. W dniu 12 lutego 1700 roku król polski August II przy pomocy wojsk saskich rozpoczął atak na szwedzkie Inflanty. Gdy zawiódł plan zajęcia Rygi z marszu, wojska saskie przystąpiły do oblężenia miasta. Niepowodzenie królewskich zamiarów w Inflantach spowodowało, że August II coraz intensywniej myślał o wciągnięciu Rzeczypospolitej do wojny. Jego zabiegi postanowili wykorzystać Sapiehowie. Chcąc pozyskać nieprzychylnego im monarchę, obiecali wesprzeć armię saską własnym wojskiem. Gdy w lipcu 1700 roku August udał się do swej armii oblegającej Rygę towarzyszyło mu wojsko sapieżyńskie w sile 3000 ludzi, składające się w dużym stopniu z chorągwi tatarskich, gwardia koronna oraz 1200 jazdy tatarskiej należącej do magnatów koronnych. Oddziały te wzięły udział w walkach przy ujściu Dźwiny. Król, mimo pomocy wojsk sapieżyńskich, nie odstąpił od planów zniszczenia stronnictwa hetmańskiego w Wielkim Księstwie Litewskim. Pragnął jednak dokonać tego nie przy pomocy oddziałów saskich, lecz szablami szlachty litewskiej. Znając nienawiść panów braci do Sapiehów wezwał szlachtę do pospolitego ruszenia pod pretekstem ochrony ziem pogranicznych. Wiedział, że zmobilizowane oddziały ruszą na wojsko hetmańskie. Sam zaś czekał na wynik bratobójczego starcia. Po zakończeniu kampanii letniej w Inflantach wojsko sapieżyńskie razem z oddziałami regularnej armii saskiej rozmieszczono na zimowe leża w dobrach królewskich na Litwie. Tymczasem pod Oszmianę zaczęły ściągać zbrojne oddziały szlachty z pospolitego ruszenia. Po drodze pustoszyły niemiłosiernie dobra sapieżyńskie. 187 188 W październiku stanęło pod Oszmianą 12 000 ludzi rwących się do rozprawy zbrojnej ze znienawidzonym wrogiem. Zgromadzonym przewodzili; Grzegorz Antoni Ogiński, kasztelan Witebski Michał Kazimierz Kociełł, strażnik litewski Ludwik Pociej, ksiądz Krzysztof Białłozor oraz książę Michał Serwacy Wiśniowiecki, wybrany wkrótce na kole wojennym pułkownikiem pospolitego ruszenia wszystkich województw i powiatów. „Gdy już wsiadła na koń szlachta litewska -- pisał Erazm Otwi-nowski —• Sapiehowie dorozumiewając się dobrze, że na nich gaz czynią, wyprowadzili też niemało wojska, a najwięcej cudzoziemskiego i Tatarów litewskich w pole". Pierwsze starcia pod Lipnisz-kami i u przeprawy przez rzekę Oszmiankę były dosyć niefortunne dla stronnictwa szlacheckiego. Regularne czworoboki piechoty cudzoziemskiej oraz chorągwie jazdy tatarskiej wyraźnie górowały nad niezdyscyplinowanym pospolitym ruszeniem panów braci. Porażki te jedynie wzmogły nienawiść do wroga. Do decydującej rozprawy między szlachtą litewską a wojskiem Sapiehów doszło 19 listopada 1700 roku pod niewielkim miasteczkiem Olkienikami na południe od Wilna. Armia sapieżyńska, licząca 5000 ludzi składająca się z doskonale wyszkolonej piechoty zaopatrzonej w artylerię wspieranej przez konne oddziały Kozaków i Tatarów litewskich, stawiła czoło 12 000 szlachty. Jednak o zwycięstwie zadecydowało nie wyszkolenie, lecz przewaga liczebna pospolitego ruszenia. Skoordynowanie uderzenia oddziałów Ogińskiego na tyły sapieżyńskie z desperackim atakiem jazdy szlacheckiej na piechotę i artylerię nieprzyjacielską zakończyło o zmroku bratobójczą bitwę. Z placu boju zbiegł hetman Kazimierz Jan Sapieha oraz jego brat Benedykt. Natomiast trzeci przedstawiciel rodu, Michał, razem z niedobitkami piechoty złożył broń. Jednak w nocy z 19 na 20 listopada tłumy szlacheckie wywlokły jeńca z aresztu. Biskupa Brzostow-skiego, który próbował ratować swego wroga przed śmiercią, poturbowano. Karetę biskupią rozbito na kawałki. Nie pomogła również interwencja Wiśniowieckiego. Jeniec zginął pod szablami pijanego nienawiścią tłumu. Rozjuszeni zwycięzcy wywarli także krwawą zemstę na tatarskich stronnikach Sapiehów, puszczając z dymem wiele wsi i folwarków lipkowskich. 190 Tatarzy bardzo długo pamiętali bitwę pod Olkienikami. Gdy kilkanaście lat później hetman wielki litewski Ludwik Konstanty Po-ciej próbował skierować chorągwie złożone z litewskich muzułmanów do walki z konfederatami tarnogrodzkimi, niektórzy rotmistrzowie tatarscy odpowiedzieli mu, ,,iż im jeszcze pamiętna olkie-nicka transakcja, gdzie przy Sapiehach stawali, jako im okrutnie oddawała Litwa". Po rozbiciu w 1701 roku Sasów nad Dźwiną, król szwedzki Karol XII czekał jedynie na pretekst, aby wkroczyć w granice Rzeczypospolitej. Już wkrótce Sapiehowie poprosili go o ochronę swych posiadłości na Litwie. Gdy na jesieni 1701 roku oddziały szwedzkie wtargnęły w głąb Wielkiego Księstwa Litewskiego, dołączyli do nich Sapiehowie z prywatną armią, w której znajdowało się kilkadziesiąt chorągwi tatarskich. Wówczas stronnictwo szlacheckie, zwane też republikańskim, stanęło twardo przy nie lubianym królu Auguście II. Oddziały litewskiego pospolitego ruszenia przez cały czas, mniej lub bardziej nieszczęśliwie, ścierały się ze szwedzkimi najeźdźcami i wspierającymi ich Sapiehami. Bito się między innymi pod Szkudami, Trynyszkami, Kownem i w okolicach Wilna. Zbrojne potyczki urozmaicano sobie rabunkami sapieżyńskich majątków. W jednym z osiemnastowiecznych pamiętników czytamy następującą wzmiankę: „Zamieszanie wielkie na Litwie. Republi-kanci czy rebelianci rabują sapieżyńskie dobra i przyjaciół. Hetman wzajemnie tamtych partyzantów niszczy". Wiosną 1702 roku główne siły Karola XII ruszyły do Korony rabując i paląc po drodze wsie i miasteczka litewskie. Druga grupa wojsk szwedzkich, wspomagana przez oddziały sapieżyńskie, zajęła Wilno. Represje wobec mieszkańców stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego stosowane przez najeźdźców wywołały chęć odwetu ze strony szlacheckich partyzantów. W nocy 16 kwietnia na dziesię-ciotysięczny korpus okupacyjny uderzyły oddziały Ludwika Pocieja i Michała Wiśniowieckiego. Mimo pomocy ze strony miejskiego pleb-su jazda litewska została wyparta z miasta. Za wycofującymi się Litwinami ruszyła szwedzka kawaleria i sapieżyńscy Tatarzy. Straty wśród republikanów były duże. Jeszcze większe ponieśli wilnia-nie. Według ówczesnych pamiętników na miasto nałożono wysoką kontrybucją, a wiele „dziesiątek pospolitego stanu obwieszono". Mimo tak niepomyślnego początku republikanie nie zrezygnowali z walki zbrojnej. Prowadząc wojnę podjazdową nie dawali oddziałom sapieżyńskim chwili spokoju. Jedynie przy pomocy Szwedów z korpusu generała Maydla, Sapiehowie utrzymywali pozory dominacji w Wielkim Księstwie Litewskim. Oddziały szwedzkie zadecydowały też o wyniku bitwy pod Kamienną, która rozegrała się 26 lipca między wojskiem sapieżyńskim a partiami Ogińskiego i Wiś-niowieckiego. Jednak gdy korpus generała Maydla otrzymał rozkaz wymarszu do Korony, Sapiehowie nie zdecydowali się na samodzielną walkę z obozem republikańskim. Wkrótce też podążyli w ślady swych sojuszników udając się do Korony. Po tym fakcie republikanie w ciągu kilku miesięcy opanowali na jakiś czas całe Wielkie Księstwo Litewskie, wypierając szwedzkich niedobitków i nieliczne oddziały sapieżyńskie do Kurlandii. W pierwszej połowie maja armia Karola XII znalazła się na ziemiach etnicznie polskich. Wkrótce też Szwedzi zajęli Warszawę i udali się w pościg za uciekającym na południe Sasem. Chorągwie tatarskie w Koronie, odwrotnie niż w Wielkim Księstwie Litewskim, walczyły po stronie króla Augusta. Biły się dzielnie 19 lipca 1702 roku pod Kliszowem, szarżując razem z całą polską jazdą na szwedzką piechotę. Bitwa zakończyła się jednak przegraną połączonej armii polsko-saskiej. Przyczyniła się do tego niewątpliwie postawa hetmana wielkiego koronnego Hieronima Lubomirskiego, który nakazał swym oddziałom odwrót jeszcze w trakcie trwania walki. Po bitwie oddziały armii koronnej zachowywały się wobec Szwedów dosyć biernie. Działalność swą ograniczały jedynie do walki podjazdowej. Przyczyną takiej postawy była niechęć hetmana Lubomirskiego do króla Augusta oraz zamiar użycia wojska koronnego do stłumienia rebelii chłopskiej na Ukrainie. Pod koniec lipca, na żądanie króla, hetman przysłał mu kilka chorągwi tatarskich. Oddziały te przebywając stale w otoczeniu monarszym stały się zalążkiem pułku tatarskiego w armii saskiej. W latach 1702—1703, podczas ciągłych ucieczek Augusta przed wojskiem Karola XII, chorągwie tatarskie wysyłane na zwiady informowały Sasów o zbliżającym się niebezpieczeństwie. 191 192 W marcu 1703 roku armia sapieżyńska składająca się w lwiej części z Tatarów i Kozaków oraz korpusu generała Maydla, walcząca od jesieni 1702 roku ze stronnikami Augusta II w północnej Małopolsce, ruszyła w kierunku Warszawy. Miała tam połączyć się z głównymi siłami Karola XII. Już w końcu marca Sapiehowie i Maydel stanęli na przedmieściach stolicy. Stąd przez całą wiosnę i lato 1703 roku, razem z innymi szwedzkimi oddziałami, prowadzili walkę z mazowieckimi i podlaskimi partyzantami. Jednak ani kawaleryjskie rajdy sapieżyńskiej jazdy, ani nawet wypady znacznych sił szwedzkich nie dały rozstrzygnięcia. Nieprzyjaciel, unikając silniejszych oddziałów szwedzkich, sam niekiedy potrafił ostro zaatakować. Tak na przykład na jesieni 1705 roku w Warszawie w czasie obrad stronników Stanisława Leszczyńskiego, króla ze szwedzkiej nominacji, wojska litewskie dokonały silnego ataku na przedmieścia stolicy. W dniu 25 października jazda litewska dowodzona przez hetmana Wiśniowieckiego uderzyła na rozlokowane na Pradze oddziały Potockich i Sapiehów oraz ich szwedzkich sojuszników. Precyzyjnie zaplanowana i przeprowadzona akcja dała Wiś-niowieckiemu pełne zwycięstwo. Znaczną część oddziałów nieprzyjacielskich Litwini wybili, pozostałe zaś szukały ratunku w ucieczce. Na początku 1706 roku armia szwedzka wspierana przez chorągwie zwolenników Stanisława Leszczyńskiego przekroczyła skutą lodem Wisłę. Siły sprzymierzeńców poprzedzała jazda tatarska, prowadząca utarczki z podjazdami litewsko-saskimi. Już 26 stycznia Karol XII stanął pod Grodnem opanowanym przez rosyjskich sojuszników króla Augusta. W czasie przeprawy Szwedów przez zamarznięty Niemen doszło do pierwszego starcia z jazda rosyjską dowodzoną przez generała Aleksandra Mienszykowa. Broniących przeprawy Rosjan rozpędziły bez większego wysiłku chorągwie tatarskie, uniemożliwiając im połączenie się z głównymi siłami w Grodnie. Szwedzi nie mogąc zdobyć miasta szturmem zadowolili się przecięciem szlaków komunikacyjnych między rosyjskim korpusem a wojskami sasko-litewskimi. Grodno dostało się w ręce Karola XII dopiero po rozbiciu Sasów pod Wschową, gdy Rosjanie postanowili wycofać się przez Polesie i Wołyń do Kijowa. 194 W czasie blokady Grodna wojska szwedzkie zajmowały kolejno litewskie twierdze. Pomagały im w tym oddziały sapieżyńskie, składające się w znacznym stopniu z lekkich chorągwi tatarskich. Tatarzy siejąc krwawy terror wśród zwolenników Leszczyńskiego ściągnęli na siebie nienawiść całej Litwy. Nic też dziwnego, że wojska Wiśniowieckiego i Ogińskiego puściły z dymem wiele muzułmańskich wsi i folwarków. Wśród obleganych twierdz najpierw padł Nieśwież broniony przez 4 sotnie kozackie pułkownika Miklaszewskiego. W kilka dni później, to znaczy 29 marca, Szwedzi, wspierani przez lekką jazdę Leszczyńskiego, stanęli pod Lachowiczami obsadzonymi przez Kozaków rosyjskich. Przedłużające się oblężenie sprawiło, że Kozacy zaczęli domagać się od swych litewskich sprzymierzeńców pomocy. Hetman polny litewski Grzegorz Antoni Ogiński, ulegając rosyjskim naciskom, wysłał pod Lachowicze odsiecz niemal symboliczną -3 chorągwie tatarskie pod Achmatowiczem, Azulewiczem i Koryc-kim. Wiśniowiecki natomiast nie dał nawet i takiej pomocy. Nie wierząc rosyjskiemu sprzymierzeńcowi, głuchy na prośby i nalegania, czekał spokojnie na rozwój wydarzeń. W tej sytuacji hetman kozacki Iwan Mazepa nie mogąc liczyć na Litwinów, wysłał odsiecz pod dowództwem pułkownika Nieplujewa. Szwedzi jednak zdołali rozbić w puch armię kozacką pod Kleckiem. Pogrom pułków kozackich otworzył przed wojskami Karola XII nie tylko wrota twierdzy lachowickiej. Wkrótce bowiem oddziały rosyjskie porzuciły Zabierz, Słuck i Mohylew. Na tereny opuszczone weszły natychmiast szwedzkie oddziały wspierane przez litewskich sojuszników. Dla stronników króla Augusta rozpoczęły się dni pełne grozy. Wszędzie uwijały się chorągwie sapieżyńskich Tatarów paląc i mordując na rozkaz swych chlebodawców. W późniejszym okresie szlachta oskarżała litewskich muzułmanów, że w okrucieństwie nie ustępowali wcale szwedzkim najeźdźcom. O wypadkach, tych najobszer-niej mówią osiemnastowieczne kroniki miast litewskich. Dlatego też przytoczymy fragment jednej z nich, mianowicie Kroniki mohylew-skiej. Po wyjściu z Mohylewa Rosjan do miasta 9 lipca 1706 roku wkroczyły oddziały sapieżyńskie dowodzone przez Sinnickiego. W woj- sku jego znajdowało się również 5 chorągwi złożonych z Tatarów, którzy „stanęli gospodami po mieszczanach". Dnia 17 lipca Sinnicki rozkazał, „aby na chorągwie tatarskie miasto wypłaciło za assygna-cją hetmańską trzydzieści tysięcy (złotych). A Tatarowie dzień po dniu ciężej a ciężej mieszczan trapili. Zaczyni obruszył się był lud, uderzono na gwałt, biegli ludzie koniecznie, aby Tatarów z miasta wypędzić, a Tatarowie w kotły na trwogę (uderzywszy) zbiegli się do kupy. A sam starszy rotmistrz tatarski, który stał na ten czas u pana wójta Huka, wybiegłszy z niemałą kupą Tatarów przeciw tumultu, i poczęli strzelać z pistoletów w górę i w tym razie tumult rozgromili. I magistratowe osoby przybiegłszy tumult uha-mowali. A wraz Tatarowie magistrat w dom pana wójta rocznego za wartę wzięli exekucją na ratuszu ciężko postanowili. A tak domu pana wójta za wartą całe miasto taksowano i podatek wraz wybrano. Te Tatarowie, odebrawszy od miasta pieniądze, wyszli z Mohylewa na dobra sapieżyńskie". Karol XII, ścigając od kilku lat bezskutecznie Augusta II po całej Rzeczypospolitej, postanowił w końcu uderzyć na jego dziedziczny kraj - - Saksonię. Spodziewał się, że posunięcie to zmusi przeciwnika do kapitulacji. W sierpniu 1706 roku armia szwedzka, zgodnie z królewskim planem naruszając terytorium cesarskiego Śląska, wtargnęła do Saksonii. Na wieść o wydarzeniu tym August II wysłał swych przedstawicieli do Karola XII. W dniu 24 września zawarto w Altranstadt traktat pokojowy, na mocy którego August zrzekł się korony polskiej. Chcąc fakt ten utrzymać jak najdłużej w tajemnicy, wiarołomny monarcha musiał zgodzić się na żądania dowódców rosyjskich i polskich, którzy zamierzali rozbić szwedzki korpus generała Arvida Axela Mardefelda. Do starcia doszło 29 października pod Kaliszem. Przeciwko czterotysięcznemu korpusowi Mardefelda wspomaganemu przez 3000 jazdy sapieżyńskiej oraz 6000 jazdy polskich stronników Stanisława Leszczyńskiego, sprzymierzeni wystawili armię liczącą 36 000 żołnierzy. Wojsko Augusta składało się z 6000 Sasów, 10 000 jazdy polskiej, 10 000 regularnej jazdy rosyjskiej oraz 10 000 Kozaków, Baszkirów, Kałmuków i Tatarów kazańskich. Mimo zwycięstwa wojsk sprzymierzonych nad Szwedami, August II nie wycofał się z porozumienia zawartego w 195 196 Altranstadt. Wkrótce też razem z armią saską opuścił Rzeczpospolitą. Przy okazji warto wspomnieć o rosyjskiej kawalerii nieregularnej biorącej udział w wojnie. Jej pułki składające się z Kozaków, Baszkirów, Kałmuków i Tatarów kazańskich słynęły z wyjątkowego okrucieństwa. Wszyscy ówcześni pamiętnikarze polscy z grozą wspominają wyczyny tych przybyszów z nadwołżańskich stepów. Byli oni bowiem jednakowo bezwzględni dla sojuszników jak i wrogów. Niezbyt dokładnie pilnowani przez rosyjskich oficerów grabili i mordowali wszystkich bez różnicy. Oto jak zachowywali się żołnierze z tych pułków na ziemiach Rzeczypospolitej według Erazma Otwinowskiego. Postroiwszy się w zrabowane szaty kościelne i upiwszy się do zezwierzęcenia mszalnym winem „okrutne morderstwa czynili, księży, szlachtę, ludzi gminnych piekli, zabijali, bia-łogłowom publicznie w obliczu wojska gwałty czynili, skąd umierać musiały... Przyszli z dalekich stron ci Kałmucy, bo oni siedzą w Azji z tamtej strony Wołgi rzeki, niedaleko brzegów Kaspijskiego Morza. Strój ich taki jako i inszych Tatarów, tylko że głów nie golą, lecz warkocze długie jako kobiety noszą; broń mają, szable, łuki, dzidy z płaskimi jak rydliki żeleźcami, nie z kończystymi, także i u strzał mają żeleźca na cztery palce szerokie. Szła ta na-wałność kałmucka... prowadząc z sobą wielbłądów wiele; znaczny był ich szlak, bo tam ani szyba cała w oknie nie została, ani najmniejszy gwoźdź w ścianie". Mimo abdykacji Augusta II i wzmocnienia pozycji Stanisława Leszczyńskiego większość szlachty koronnej postanowiła kontynuować walkę z Karolem XII i jego stronnikami. Odnowiono również przymierze polsko-rosyjskie. Jednak gdy po rocznym pobycie w Saksonii, we wrześniu 1707 roku wojska szwedzkie oraz chorągwie wierne Leszczyńskiemu wkroczyły do Rzeczypospolitej Karol XII nie brał pod uwagę możliwości poważniejszego oporu ze strony Ko-roniarzy. Również sytuacja polityczna w Wielkim Księstwie Litewskim zdawała się sprzyjać jego zamysłom. Na stronę Leszczyńskiego przeszła bowiem znaczna część armii litewskiej na czele z hetmanem Wiśniowieckim. Walkę kontynuował jedynie Ogiński. Tak więc król szwedzki mógł rozporządzać na Litwie nie tylko najemną armią Sapiehów, ale również oddziałami Wiśniowieckiego. \V Koronie stronnicy Leszczyńskiego - - między innymi Józef Potocki, Adam Śmigielski, Hieronim i Jerzy Lubomirscy — zaczęli energicznie formować chorągwie złożone z różnego rodzaju awanturników. Nie brakowało w nich również litewskich Tatarów i najemników z Krymu. Pozostawiwszy walkę z opozycją w Polsce stronnikom Leszczyńskiego Karol XII w 1708 roku skierował swe wojska na Ukrainę, aby od południa uderzyć na Rosję. Leszczyński, realizując plany swego szwedzkiego protektora, nakazał wojskom koncentrację. Zamierzał bowiem rozprawić się z siłami konfederackimi. Dwunasto-tysięczna armia litewskich stronników Leszczyńskiego miała stanąć w Brześciu nad Bugiem, natomiast oddziały koronne powinny skoncentrować się na południowym Podlasiu. Według komputu wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego wśród lekkiej jazdy dominowały chorągwie tatarskie. Jak widać muzułmanie litewscy, mimo ogromnych strat, nadal brali czynny udział w wojnie domowej. Nie brakowało ich również w oddziałach konf ederackich. Jednak zdecydo- -wana większość chorągwi tatarskich znajdowała się w obozie popierającym Karola XII. Przez całą wiosnę i lato 1708 roku na terenie Małopolski, Wielkopolski i Litwy toczyły się nieprzerwanie większe lub mniejsze potyczki między konfederatami a stronnikami Leszczyńskiego. Dopiero 21 listopada doszło do krwawej bitwy pod Koniecpolem. W starciu tym zakończonym zwycięstwem sił konfederackich chorągwie tatarskie walczyły po obu stronach. W marcu 1709 roku armia Leszczyńskiego, do której należał również szwedzki korpus generała Krassau, ruszyła na Ukrainę, aby połączyć się z głównymi siłami Karola XII. Armia ta, niespiesznie ciągnąc przez północną Małopolskę, rabowała i paliła dobra stronników konfederacji. Pod koniec marca Leszczyński zajął Lwów i obsadził go szwedzką załogą. W tym samym mniej więcej czasie Sapiehowie, pozostawiwszy część swego wojska na Litwie dla ochrony swych posiadłości, z resztą armii ruszyli również na Ukrainę. Jednak na wieść o nadciągającym korpusie generała Henryka Gol-tza zatrzymali się na Wołyniu między Bugiem a Styrem. Dnia 23 197 maja wysłali swe chorągwie tatarskie przeciwko sotniom rosyjskich Kozaków, które idąc w straży przedniej znalazły się w okolicach Wiśniowca. Pod niewielką osadą Nakwaszą sapieżyńscy Tatarzy, rozbiwszy sotnie kozackie, wpadli na rosyjską jazdę regularną. Od pogromu uratowały ich jednak chorągwie pancerne, które niespodziewanie znalazły się na polu bitwy. Nadciągnięcie głównych sił rosyjskich zmusiło oddziały sapieżyńskie do pośpiesznego wycofania się z walki. Pod rosyjskim naporem Sapiehowie musieli opuścić Wołyń. Próba przedarcia się na Ukrainę i wzmocnienia armii Karola XII nowymi siłami nie powiodła się również Leszczyńskiemu. Odbiło się to niewątpliwie na przebiegu bitwy pod Połtawą, w której armia rosyjska doszczętnie rozbiła nie zwyciężonych dotąd Szwedów. Klęska armii Karola XII umożliwiła Augustowi II już w sierpniu 1709 roku powrót do Rzeczypospolitej. Wkrótce też został on na walnej radzie warszawskiej uznany za prawowitego monarchę przez przedstawicieli całej szlachty polsko-litewskiej. 198 Gdy latem 1713 roku król August wprowadził do wyniszczonej wojną Rzeczypospolitej kilkunastotysięczny korpus saski, z całego kraju zaczęły napływać oznaki niezadowolenia. Wysyłano do króla poselstwa z rozmaitych ziem i województw, które protestowały przeciwko kontrybucjom i rabunkom armii saskiej. Niezadowolenie ogarnęło również armię polsko-litewską. Podejrzewano bowiem Augusta o zamiar likwidacji sił zbrojnych Rzeczypospolitej. Wzburzenie społeczeństwa dawało nadzieję zwolennikom Stanisława Leszczyńskiego na obalenie coraz bardziej znienawidzonego Sasa. Niektórzy nawet zaczęli werbować oddziały zbrojne. Największe zaciągi poczynił w 1714 roku wojewoda kijowski Józef Potocki, który swoje prywatne zamki obsadził chorągwiami złożonymi z Tatarów. Potocki prowadził werbunek nie tylko wśród muzułmanów litewskich, ale także na odległym Krymie. Na jesieni 1715 roku szlachta małopolska zawiązała w Tarnogro-dzie konfederację ziem koronnych. Przystąpienie większości oddziałów polskich do związku zmusiło króla Augusta do wysłania przeciwko konfederatom feldmarszałka Jakuba Henryka Flemminga na czele ośmiotysięcznej armii saskiej oraz kilkunastu chorągwi polskich. Wśród oddziałów koronnych znajdowała się chorągiew tatarska rotmistrza Aleksandra Ułana. Tatarzy spod tej chorągwi o-kryli się niedobrą sławą w zwalczaniu saskich przeciwników. Wkrótce też August II awansował Aleksandra Ułana do stopnia pułkownika, a jego chorągiew włączył do pułku tatarskiego w armii saskiej. Wojska konfederackie, mimo że zostały wyparte za Wisłę, nie składały broni. Prowadząc wojnę partyzancką zadawały nawet Sasom i ich zausznikom dotkliwe straty. Gdy wiosną 1716 roku do walki ruszyła również szlachta litewska pod wodzą chorążego osz-miańskiego Krzysztofa Sulistrowskiego, armia saska zaczęła wszędzie ustępować przed słabo wyszkolonym żołnierzem konfederac-kirn. Wojska saskie i ich zausznicy niepowodzenia militarne wyrównywali sobie represjami i grabieżą ludności cywilnej. W jednym z osiemnastowiecznych pamiętników czytamy, że wiosną 1716 roku przez trzy tygodnie „bawili Sasi w Częstochowie i Mstowie, wybrali w okolicy hiberny, kwarty z dóbr królewskich i duchownych, a zaś z dóbr generaliter wszystkich exekwowali po 14 tynfów z dymu jednego, do tego wielkie bardzo prowianty z okolicznych wsiów musiano wydawać, lecz to wszystko znośniejsza by była; to była najstraszniejsza, że owym Tatarom, którymi jako psami gończymi posługiwali się, dwory szlacheckie wszędy porabować kazano, mszcząc się na szlachcie, którzy na pospolitym ruszeniu pod Tarno-grodem byli". .V l Po klęsce wojsk Karola XII nastał dla tatarskich stronników Stanisława Leszczyńskiego okres prześladowań. Szlachta litewska, pamiętająca ciężką rękę żołnierza z chorągwi lipkowskich w służbie sapieżyńskiej, surowo potraktowała wiele muzułmańskich rodzin. W pierwszych miesiącach po wypędzeniu Szwedów z Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdy jeszcze z zamroczonych nienawiścią głów nie wywietrzała żądza zemsty, wiele tatarskich sadyb zrujnowano. Wyczynom tym sprzyjało ogólne zdziczenie obyczajów 199 200 i przyzwyczajenie do rozlewu krwi. Klęski głodu i epidemie rozpaliły nienawiść do obcych. Szlachta zgromadzona na sejmikach, w instrukcjach na sejm walny, domagała się surowego ukarania Tatarów, którzy stojąc po stronie Leszczyńskiego „wespół ze Szwedami domy, dobra szlacheckie najeżdżali, rabowali i oprymowali". Niektórzy posłowie w zacietrzewieniu posunęli się nawet dalej, żądając ukarania całej ludności tatarskiej. Na przykład posłowie z powiatu kowieńskiego w 1710 roku, na sejmie walnym w Warszawie, wnieśli następującą propozycję: „Tatarowie, że się niejednokrotnie targnęli na Rzeczpospolitą i stan szlachecki, ważyli się niszczyć i rujnować dobra, ażeby znaczną sumę contribuant (złożyli) na zapłatę wojsku, albo kilkadziesiąt chorągwi przez dwie kampanie swoim kosztem na usługę Rzeczypospolitej utrzymywali i żeby z dóbr swoich służyli, żadnej konstytucji od Rzeczypospolitej nie pretendując, po kampanii do domów swoich nie wracali". Żądania te nie zostały jednak uwzględnione przez sejm walny. Zdawano sobie sprawę, że realizacja tych postulatów doprowadziłaby do nowego buntu chorągwi tatarskich. Na walnej radzie w 1710 roku poseł powiatu lidzkiego Jan Scypion del Campo zażądał, aby: „Tatarowie, gens infensissima (plemię wrogie) szlachcie, aby sine stipendio (bez zapłaty), nie tylko ex fundis possesis (z posiadłości ziemskich) służyli, i ani rotmistrzami, ani innymi oficerami żeby nie byli, quam rigorississime cayeantur (jak najsurowiej przestrzegano)". Prześladowania ze strony szlachty i wojsk saskich skłoniły część dawnych zwolenników Leszczyńskiego, wśród ludności tatarskiej, do emigracji do Turcji Diariusz z roku 1713 wspomina: „Tatarowie litewscy... nie mogąc znieść represji saskich wojsk, zebrawszy się z całym dobytkiem, poszli do Wołoch, gdzie im Turcy dużą część kraju naznaczyli, w którym osiedli". Przypuszcza się, że krajem tym była Dobrudza i Mołdawia, gdzie istniały już wcześniej powstałe osady lipkowskie. W aktach ziem-skkh z czasów saskich znajdujemy wiele dokumentów potwierdzających relacje autorów staropolskich. Przeglądając wpisy do Metryki Litewskiej łatwo dostrzec, że największe nasilenie wychodźstwa przypadło na pierwsze ćwierćwiecze XVIII stulecia. Wyjeżdżano z Rzeczypospolitej także i w późniejszym okresie. Praktycznie biorąc emigracja tatarska do Turcji trwała przez cały wiek XVIII. Miała ona jednak zupełnie inny charakter niż bezpośrednio po wojnie domowej. Nie była to już ucieczka przed saskim żołdakiem czy żądnym odwetu sąsiadem, lecz emigracja zarobkowa. Emigrowali bowiem najczęściej ludzie bez majątków i perspektywy znalezienia godziwego utrzymania. Jednym słowem ci wszyscy, którzy poprzez służbę w armii tureckiej chcieli poprawić swoją egzystencję. Dokumenty osmańskie z tamtych czasów pozwalają nam wydobyć dosyć dokładne informacje o losie tatarskich emigrantów na ziemiach podległych Stambułowi. Ze źródeł tych wynika jasno, że Turcy najchętniej osiedlali litewskich muzułmanów na ziemiach graniczących z Rzeczpospolitą. W pierwszej połowie XVIII stulecia wysyłali najczęściej tatarskich emigrantów na tereny między Chocimiem i Czerniowcami. Osadnictwo lipkowskie, jak pamiętamy z poprzedniego rozdziału, miało wyłącznie charakter wojskowy. Władzom tureckim chodziło zarówno o ochronę ziem pogranicznych, jak i o wzmocnienie panowania Stambułu w Mołdawii. Mimo emigracji kontakty Lipków z rodakami pozostającymi w Rzeczypospolitej długo nie ustawały. .Jako przykład podajemy niżej przytoczony dokument. Dnia 12 sierpnia 1801 roku przed sądem głównym w guberni podolskiej w Kamieńcu stanął Mustafa Romanowicz „chorąży janczarski, obywatel chocimski" i zeznał, „że umyśliwszy zostać na zawsze w kraju cesarza Jego Mości tureckiego" odstąpił bratu stryjecznemu, Dawidowi Romanowiczowi, podpułkownikowi wojsk rosyjskich, swoje majętności na Litwie „z uwagi, iżby ziemia przez zasługi niegdyś przodków naszych w byłej Rzeczypospolitej Polskiej nabyta z imienia nie wychodziła". Emigracja ludności tatarskiej po wojnie domowej w Rzeczypospolitej jest faktem dosyć znanym. Na dobrą sprawę nie znane są jedynie jej rozmiary. Nikt bowiem dotychczas nie pokusił się o zbadanie tego problemu. Wpisy dokumentów do Metryki Litewskiej pozwalają sądzić, że emigracja do Turcji ograniczała się w zasadzie do rodzin, których przedstawiciele dali się we znaki zwolennikom Sasa. Oczywiście zachowane informacje dotyczą jedynie osób posiadających majątki. Jak na razie nie mamy informacji o emigracji tatarskiego pospólstwa. Być może właśnie ono stanowiło 201 202 większość osiemnastowiecznego wychodźstwa muzułmańskiego do krajów podległych Stambułowi. Źródła osmańskie wskazują dosyć jasno, że emigracja tatarska z Rzeczypospolitej w pewnych okresach nabierała charakteru ruchu masowego. Najwyraźniej świadczą o tym sułtańskie werdykty nakazujące urzędnikom tureckim zajęcie się przydziałem ziemi przybyszom z państwa polsko-litew-skiego. Chociaż po stronie Szwedów i Leszczyńskiego walczyło wiele chorągwi tatarskich, to jednak wydaje się całkiem prawdopodobne, że szwedzkich stronników represjonowano jedynie na początku. Warto również pamiętać, że konfiskata dóbr następowała zazwyczaj dopiero po emigracji do Turcji. Tak więc najczęściej była skutkiem, a nie przyczyną wyjazdu. Na przykład w 1713 roku wyemigrował Daniel Radecki, „za co zostały mu skonfiskowane z rozkazu Augusta II dobra Kojacienięta-Tupiszki w powiecie oszmiańskim". Również za emigrację w 1730 roku skonfiskowano ziemię kniaziów Sie-leckich w Łostajach w powiecie oszmiańskim. Wieś Kojacienięta także w Oszmiańskiem zabrano Mustafie Moszyńskiemu za wyjazd do krajów osmańskich. W 1719 roku otrzymali ją w nadaniu Tatarzy, bracia Bohdan i Samuel Achmatowicze. Mimo że w aktach ziemskich czasów saskich znajdujemy sporo wzmianek o emigracji rodzin tatarskich z Wielkiego Księstwa Litewskiego do Turcji, to jednak trudno mówić o długotrwałych prześladowaniach ludności muzułmańskiej przez Sasów. Ziemie opuszczone, lub nawet odebrane Tatarom będącym w opozycji do dynastii panującej, zazwyczaj nadawane były zasłużonym oficerom lub żołnierzom z pułków tatarskich. Tak na przykład w 1716 roku rotmistrz tatarski Józef Kulbicki otrzymał w nadaniu od Augusta II za „wierność i zasługi ku Nam i Rzeczypospolitej i doznane przeciwko wszelkiemu nieprzyjacielowi cum dispendio (ze szkodą) zdrowia i fortun odwagi" przywilej „na place tatarskie dziedziczne we wsi Łosośnie, Dzie-mitkowie w Księstwie Litewskim, w powiecie grodzieńskim leżące, po wyszłych za granice Tatarach... którzy, nie kontentując się protekcją Naszą i Rzeczypospolitej, do Porty Otomańskiej wyciągnęli". W 1710 roku król August II nadał zasłużonemu, jeszcze w czasach Sobieskiego, pułkownikowi tatarskiemu Samuelowi Krzeczowskie- mu przywilej na ziemie we wsiach Kruszyniany, Łużany, Biało-gorce, Cinnicze i Trejgle. Rotmistrz Aleksander Ułan otrzymał, na mocy kilku przywilejów z lat 1711—1730, cząstki, a później całą wieś Koszoly na Podlasiu. Przywilejem z 1727 roku król August II nadał rotmistrzowi tatarskiemu Mustafie Montuszowi dużą wieś Ortel również na Podlasiu. W tym samym roku i w tym samym regionie król nadał wieś Ossową Mustafie Assanczukowiczowi. Dokumenty z epoki saskiej świadczą niezbicie, że królowie z dynastii Wettynów nie tylko sami nie prześladowali Tatarów, ale innym na to nie zezwalali. Król August II już'w rok po elekcji potwierdził szlachcie tatarskiej wszystkie nadania ziemskie z czasów Jana Sobieskiego. W 1726 roku sejm grodzieński, na prośbę delegatów ludności tatarskiej, potwierdził jej wszystkie siedemnastowieczne przywileje: „Reassumując konstytucje o Tatarach opisane, mianowicie annorum 1656, 1662, 1670, 1673, 1674 et 1678, circa immu-nitates et libertates (odnośnie przywilejów i wolności) -- temi konstytucjami circum scriptas (opisanych), Urodzonych Ułanów, Mu-rzów, Kniaziów, Chorążych i wszystkich Tatarów koronnych i Wielkiego Księstwa Litewskiego wojenną służbę odprawiających, i na dobrach ziemskich mieszkających, non obstantibus ąuibus vis pri-vatis laudis, legę publica ventis, inviolabiliter zachowujemy". Również następny monarcha z tej dynastii August III na samym początku panowania potwierdził muzułmanom litewskim ich dotychczasowe prawa. Chociaż stosunek Tatarów do władców saskich nie był tak wier-nopoddańczy jak za panowania Jagiellonów czy nawet Wazów, to jednak król pozostał dla nich najwyższym autorytetem. U niego też nadal szukali opieki i sprawiedliwości. Najczęściej też uzyskiwali ją. Sasowie, mimo iż neofici, chronili szlachtę tatarską przed uciskiem niektórych przedstawicieli duchowieństwa katolickiego. W 1754 ro.ku Tatarzy zamieszkujący diecezję wileńską wnieśli skargę na tamtejszych proboszczów, że zabraniają im trzymania w posiadłościach swoich czeladzi chrześcijańskiej. August III uprzejmie lecz stanowczo polecił biskupowi wileńskiemu Michałowi Zienkie-wiczowi, aby podlegli mu duchowni nie zabraniali muzułmanom trzymać „czeladzi chrześcijańskiej oboje j płci po domach swoich". 203 204 Sasowie wysoko ceniąc Tatarów jako żołnierzy, nie reagowali na postulaty niektórych sejmików, aby nie dopuszczać muzułmanów do stopni oficerskich. Posłów z województw wschodnich oburzał fakt, że często „rodowitą szlachtę" oddaje się pod komendę tatarskich generałów, pułkowników, rotmistrzów., poruczników czy nawet chorążych. Oczywiście, nie wszystkich oburzała służba chrześcijan w tatarskich chorągwiach. Za panowania króla Augusta III Sasa również często sypały się na Tatarów nadania ziemskie na Podlasiu. Otrzymywali oni najczęściej ziemie puste, bez poddanych chłopów, ale zdarzały się także wsie zamieszkane przez ludność chrześcijańską. W 1744 roku w dożywotnie użytkowanie otrzymali ziemie w Prusku bracia Jan, Aleksander i Samuel Czymbajewicze, a w niedalekich Szypowi-czach chorąży Maciej Abrahimowicz. Najstarszym śladem osadnictwa tatarskiego na obszarze parafii Piszcząc jest nadanie 6 włók ziemi we wsi Wyczółki Mustafie Montuszowi za zasługi wojenne. Dokument ten został wystawiony 15 kwietnia 1751 roku. Montuszo-wie ziemię tę utrzymali aż do 1805 roku. W 1759 roku król August III nadał ziemię porucznikowi Samuelowi Czymbajewiczowi w dwóch osadach podlaskich w Połoskach i Dąbrowicy. W 1762 roku rotmistrz Bohdan Ułan otrzymał 10 włók ziemi we wsi Ortel również na Podlasiu. Nadania ziemskie obu królów saskich w znacznym stopniu wzmocniły osadnictwo tatarskie w województwie podlaskim. Tatarzy zadomowili się na tym terenie, wznieśli domy i meczety, a z biegiem lat założyli liczne cmentarze. W pierwszej połowie XVIII wieku pułki tatarskie w Rzeczypospolitej zaczęto nazywać ułańskimi. Geneza nazwy tej jest nie tylko bardzo egzotyczna, ale również sięga tak głęboko w przeszłość, że już w końcu osiemnastego stulecia powstało na ten temat kilka teorii. W pamiętniku generała Józefa Zajączka z 1794 roku czytamy na interesujący nas temat: „Litwa zaś pospolicie dostarczała kilka pułków tatarskich. Osada tego wojowniczego narodu, od czasów Witolda we wspomnianej prowincji osiadła, utrzymuje się po dziś dzień. Pułki te Tatarów zwykle nazywano ułanami od imienia jednego spomiędzy nich wojownika, który się za panowania Batorego wsławił". W Złotej Ordzie słowo ułan było tytułem przysługującym arystokracji spokrewnionej z rodem Czyngis-chana. W XIV—XV stuleciu los rzucił wielu przedstawicieli arystokratycznych rodów tatarskich na Litwę. Niektórzy z nich tytuł ten zachowali przez wieki, niekiedy jako jedyną pamiątkę świetności swego rodu. W Rzeczypospolitej przedrozbiorowej ułanami tytułowali się między innymi: kniaziowie Assanczukowicze, Fursowicze, Maluszyccy i Rudniccy. Z czasem jedna z gałęzi Assanczukowiczów tytuł ten przekształciła w nazwisko. Ród Ułanów wydał wielu zasłużonych oficerów. Szczególnie wielki rozgłos uzyskał wspomniany już wyżej rotmistrz Aleksander Ułan. Mianowany pułkownikiem za zasługi położone w walce ze stronnikami Stanisława Leszczyńskiego cieszył się zaufaniem i sympatią Augusta II. W czasie wojny domowej w latach 1715— —1716 Ułan, opowiedziawszy się po stronie saskiej, bezwzględnie tępił konfederatów tarnogrodzkich. Król doceniając wierność Aleksandra Ułana, cały jego pułk złożony z 8 chorągwi w liczbie 400 koni przeniósł w 1717 roku do armii saskiej. Pułk ten pełnił funkcję gwardii królewskiej. Łaska królewska oraz liczne nadania ziemi w ekonomii brzesko--litewskiej spowodowały, że Aleksander Ułan niewiele liczył się z obowiązującym prawem. W 1722 roku w czasie zatargu z Lipiń-skim o grunta w powiecie oszmiańskim pułkownik sprowadziwszy 5 chorągwi rozstawił je na spornej ziemi. Ponadto oświadczył urzędnikom sądowym, że w razie niepomyślnego wyroku razem ze swym pułkiem wyemigruje do Turcji. W 1733 roku sformowano z nadwornych chorągwi tatarskich Józefa Stanisława Potockiego, wojewody kijowskiego, pułk lekkiej jazdy, który przez jakiś czas wchodził również w skład armii saskiej. Jego dowódcą mianowano Aleksandra Mustafę Koryckiego. Była to druga jednostka tatarska w armii saskiej, obok pułku Ułana. Po śmierci Aleksandra Ułana dowództwo nad jego ludźmi powierzono pułkownikowi Czymbajowi Murzy Rudnickiemu, który nie- 205 206 bawem został mianowany generałem-majorem. Mimo zmiany dowódcy pułk nadal nazywano „wojskiem ułanowym". W czasie wojny sukcesyjnej austriackiej w latach 1740—1748, rozgrywającej się na ziemiach Śląska, Moraw, Czech i Saksonii, nazwa ta nie tylko utrwaliła się, ale również przeszła na inne pułki tatarskie. Pomysł stworzenia w armii pruskiej lekkiej jazdy tatarskiej rekrutującej się z obywateli Rzeczypospolitej narodził się podczas pierwszej wojny śląskiej. Na początku 1741 roku z polecenia króla Fryderyka II udał się do Polski podpułkownik von Natzmer, który zwerbował z Korony i Litwy ochotników do 6 szwadronów jazdy lekkiej. Ponieważ oddziały te uzbrojono i umundurowano na wzór jazdy tatarskiej, nazwano je punkiem ułańskim. Żołnierze tej formacji nosili jednolite niebiesko-białe kontusze, uzbrojeni zaś zostali w szable i lance. Gdy jednak w pierwszym starciu z huzarami austriackimi ponieśli sromotną klęskę, Fryderyk II rozzłoszczony tym faktem stwierdził, że „ułani nie są warci chleba, który jedzą". Wkrótce też pułk ułanów przemianowano na huzarów. W roku 1756 wybuchła wojna między Prusami a Saksonią, Austrią, Rosją i Szwecją. Mimo iż Rzeczpospolita pozostała neutralna, niektóre oddziały polskie wysłano na front. Wzięły udział w wojnie 2 pułki tatarskie dowodzone przez generała Rudnickiego i pułkownika Aleksandra Mustafę Koryckiego. Szczególnie ciężkie boje toczyli Tatarzy w latach 1761—1762 na polach Saksonii i Czech w składzie austriackiej brygady generała Bruniana. W czasie walk z Prusakami odznaczył się młodziutki wówczas chorąży Józef Bielak, późniejszy generał i bohater wojny obronnej z Rosją. W 1762 roku za męstwo otrzymał od cesarzowej austriackiej Marii Teresy wysokie odznaczenie wojskowe. Wkrótce też dwudziestojednoletni chorąży został mianowany pułkownikiem wojsk litewskich. Jeszcze w czasie wojny, gdy zmarł generał Czymbaj Murza Rudnicki, pułkiem dowodził w zastępstwie Bielak. W 1764 roku konfederacja generalna Wielkiego Księstwa Litewskiego odwołała wszystkich Tatarów będących w służbie cudzoziemskiej. Jednostki tatarskie Bielaka i Koryckiego weszły wówczas w skład armii litewskiej jako IV i V pułk Straży Przedniej wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nie wszyscy jednak powró- ciii do Rzeczypospolitej. Wielu poległo w walkach. I dzisiaj jeszcze na terenie Czech, Moraw i Saksonii znajdujemy, niestety nieliczne już, mogiły o wyglądzie orientalnym. W okolicach saskiego miasta Dippoldiswalde znajduje się właśnie jeden z takich grobów. Według opisu zachowanego w aktach grodzkich tego miasta, na niewielkim kurhanie wznosi się obelisk z piaskowca. „Po obu jego stronach wyryte są jeden nad drugim strzała, gwiazda i półksiężyc. 207 J Przedtem całość była zwieńczona turbanem. Jednak okoliczni chłopi, szukając skarbów, przeryli usypisko i powalili pomnik. Przy jego podniesieniu w roku 1779 na zwieńczenie nałożono hełm. Odnowienie dokonane w 1862 roku nadało monumentowi obecny kształt, to znaczy zwyczajne zaostrzenie. Na zwróconej w kierunku miasta stronie obelisku widnieje następujący napis: „Mustafa Sul-kiewicz, Tatar, porucznik służący w szybelskim pułku ułanów Królestwa Polskiego i Księstwa Saskiego, został zabity w czasie ataku pod miejscowością Reichstadt w dniu l lipca 1762 roku i tu pogrzebany". Sława wojenna pułków tatarskich w służbie saskiej spowodowała, że w wielu krajach zachodnioeuropejskich zaczęto organizować jazdę lekką wzorowaną na formacjach tatarskich. W XVIII stuleciu pułki ułańskie powstały we Francji, Austrii i Prusach. Również w Rzeczypospolitej jazda lekka przeżywała swój renesans. Osiemnastowieczne przekazy wyraźnie wskazują, że Tatarzy nie tylko zdawali sobie sprawę z genezy nazwy pułków ułańskich, ale również byli z niej bardzo dumni. W 1790 roku jeden z potomków pułkownika Aleksandra Ułana napisał w memoriale do Komisji Wojskowej: „Ułanowie za króla świętej pamięci II i III Augusta z pułkami za granicą na wojnie byli, gdzie odwagę i męstwo pokazywali i dla tego odgłosu dzielności ich w boju nie tylko w Polsce pułki wszystkie, ale nawet i w całej Europie wszystkie egzystujące kupy wojskowe do ubioru naszego podobne od imienia tego familii tylko naszej naturalnie służącego Ułanami nazwane zostały". 7. KONFEDERACJA BARSKA Rok 1764 rozpoczął burzliwe panowanie Stanisława Augusta Po-niatowskiego, ostatniego króla Rzeczypospolitej. Panowanie króla z łaski Rosji, króla bez władzy i szacunku poddanych, monarchy, którym pomiatał rosyjski ambasador Michał Repnin, a którym zaczął pogardzać nawet własny naród. Panowanie, w czasie którego pierwsze i ostatnie słowo należało nie do sejmu, lecz do przedstawiciela rosyjskiej carowej Katarzyny II. Bezwzględne rządy Repnina w Rzeczypospolitej wywołały powszechny sprzeciw społeczeństwa polskiego. Nie pogodzono się ze stałym ograniczaniem suwerennego państwa, które jeszcze nie tak dawno zajmowało pozycję mocarstwa wśród krajów europejskich. Jeszcze pamiętano o wspaniałych sukcesach oręża polskiego pod Orszą, Byczyną, Kircholmem, Kłuszynem, Chocimiem, Berestecz-kiem, Cudnowem czy Wiedniem. Pamiętano czasy kiedy to car rosyjski Wasyl Szujski bił czołem przed Zygmuntem III w stołecznej Warszawie. Tym większe rozgoryczenie budziła obecna sytuacja, w której carscy dyplomaci i generałowie decydowali niemal o wszystkim. Słaby król bez sprzeciwu spełniał wszystkie ich polecenia. Niezadowolenie społeczeństwa wzmogło porwanie i wywiezienie do Kaługi biskupa krakowskiego, Kajetana Sołtyka, oraz kilku senatorów, którzy przeciwstawili się Repninowi. W odpowiedzi na carskie represje, patriotycznie nastawiona szlachta polska w lutym 1768 roku zawiązała w Barze na Podolu antyrosyjską konfederację w obronie katolicyzmu i niepodległości Rzeczypospolitej. W Barze, który przed niespełna stu laty był siedzibą Aleksandra Kryczyń-skiego, przywódcy siejących grozę na całej Ukrainie Lipków. W Barze, o który przelano tyle krwi polskiej, tureckiej i tatarskiej. Konfederację zawiązano wśród bicia dzwonów kościelnych, nabożnych śpiewów i przy dźwiękach kapeli janczarskiej dochodzących z tureckiego Chocimia. 209 14 — Tatarzy... 210 Do antydysydenckiej „konfederacji prawowiernych chrześcijan katolików rzymskich" przystąpili także litewscy muzułmanie. Proces wtapiania się ludności tatarskiej w wielonarodowe społeczeństwo polsko-litewskie posunięty był w tym czasie tak daleko, że fakt ten nikogo specjalnie nie dziwił. Tatarów jako „ludzi Rzeczypospolitej i swoim królom wiernie i cnotliwie służących" konfederaci przyjęli bez żadnych zastrzeżeń. Patrioci barscy ogromne nadzieje pokładali w wywołaniu konfliktu zbrojnego między Rosją a Turcją i Krymem. Czynili ciągłe starania o uzyskanie od krajów tych pomocy militarnej. Gotowi byli sprzymierzyć się nawet z diabłem, gdyby ten zechciał walczyć za ich sprawę. Dyplomaci konfederaccy wszelkimi sposobami starali się zmontować w Bachczyseraju i Stambule stronnictwa popierające ich poczynania. Dla tych celów wykorzystywali w pewnym stopniu litewskich muzułmanów, jako znających zwyczaje, a niekiedy i języki Wschodu. Już zimą 1768 roku wysłano na Krym do chana Maksud Gereja posła Stefana Makowieckiego, który namawiał po cichu poszczególnych murzów tatarskich do wojny z Rosją. Plany wojenne Makowieckiego spotkały się na dworze chańskim z wyraźną niechęcią. Nieudolny Maksud Gerej, ciągle drżący o swój tron, z przerażeniem słuchał wywodów posła barskiego o konieczności wkroczenia dwudziestotysięcznej armii krymskiej w granice Rzeczypospolitej. Wybiegi dyplomatyczne barzan w Bachczyseraju i Stambule stały się w XIX wieku źródłem wielu legend i przypowieści anegdotycznych, niekiedy nie mających wiele wspólnego z prawdą historyczną. Tak na przykład jednemu z przywódców konfederacji Joachimowi Potockiemu przypisuje się następującej treści mowę, wygłoszoną do sułtana tureckiego: „Rządco prawowiernych. Wyrwij nas od ucisku moskiewskiego, a cały mój naród się podda pod wyznanie twojego proroka. Masz mnie tu w zakładzie, a w dniu tym, w którym się dowiem, że Moskale z całej ziemi naszej wypędzeni zostali, przysięgam ci, że dam się publicznie obrzezać". Początkowo zabiegi barzan w Bachczyseraju i Stambule nie dawały żadnych efektów. Dopiero gdy sami Rosjanie zaczęli upokarzać słabszą Turcję nastały pomyślniejsze czasy dla konfederatów. Na początku 1768 roku Makowiecki przy milczącym przyzwoleniu władz tureckich udał się do Batuszan w Mołdawii, aby zwerbować kilkuset Lipków do armii barskiej. Stało się to okazją dla rosyjskiego posła Repnina do wysłania obraźliwych listów do paszy chocimskiego, w których żądał nie tylko odmówienia zgody na werbunek ludzi w Mołdawii, ale również domagał się od władz tureckich, w imię dobrosąsiedztwa, wydania posłów konfederackich. Mimo tak prowokacyjnych poczynań dyplomacji rosyjskiej Stambuł, nie życząc sobie wojny, zakazał swemu lennikowi krymskiemu udzielania pomocy konfederatom, a swym poddanym zabronił utrzymywania jakichkolwiek stosunków z Barem. Na szczęście dla konfederatów Rosjanie całkowicie przestali się liczyć z Turcją. Niejednokrotnie naruszali granicę w pogoni za barzanami, powołując się prowokacyjnie na traktat karłowicki, domagali się wydania polskich spiskowców. , Stosunki rosyjsko-tureckie zaostrzyły się jeszcze bardziej, gdy 20 czerwca 1768 roku setnik zaporoski Szyło dowiedziawszy się, że spod Kumania wielu Polaków uciekło do tureckiej Bałty, wtargnął w granice imperium osmańskiego. Gdy stanął pod murami Bałty w mieście już nie było Polaków, bowiem zostali ostrzeżeni przez Jakuba-Agę Radziewicza, Ormianina polskiego w służbie tureckiej. Kozacy po zdobyciu Balty nie znalazłszy tam Lachów zadowolili się wyrżnięciem Żydów i Nogajów. Turcy szukając odwetu na Rosjanach zajęli Zwaniec i wycięli do nogi tamtejszą ludność składającą się przeważnie z... Polaków, Ormian i Ukraińców. Poseł rosyjski Michał Repnin, zdając sobie sprawę z napiętej sytuacji, zaproponował Turkom powołanie komisji, która uregulowałaby spór. Stambuł jednak propozycję tę z oburzeniem odrzucił, tym bardziej, że w tym samym czasie wyszło na jaw nowe matactwo Rosjan. Generał Kreczetnikow próbował przekupić hospodara mołdawskiego Jana Grzegorza Kalimochi, aby ten wydał Rosjanom przywódców konfederacji. Wszystko to doprowadziło do tego, że w Stambule zdobyło przewagę stronnictwo wojenne. Pierwszym przejawem zmian na dworze sułtańskim było przywrócenie tronu krymskiego wojowniczemu chanowi Krym Gerejowi. Wkrótce też Turcja wypowiedziała wojnę Rosji. Po stronie konfederatów barskich, tak jak i w szeregach rojali- 211 212 stów, walczyło wielu litewskich muzułmanów. Obie strony, wykorzystując znajomość zwyczajów i języków Wschodu muzułmańskiego u niektórych Tatarów, używały ich w stosunkach dyplomatycznych z Turcją i Krymem jako posłów, agentów lub informatorów. Do najbardziej znanych agentów królewskich należał pułkownik Aleksander Mustafa Korycki, dowódca jednego z pułków tatarskich Straży Przedniej wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego. Miał on wśród Turków wielu przyjaciół i znajomych, dlatego też w 1768 roku regimentarz wojsk królewskich Franciszek Ksawery Branicki wysłał go, aby nawiązał przyjazne stosunki z dowódcami przygranicznych garnizonów sułtańskich. Wykonanie zadania ułatwiły mu pieniądze, którymi przekupił wielu wpływowych Turków w Chocimiu. Po wyjeździe Koryckiego do Polski Branicki otrzymał od komendanta twierdzy chocimskiej Chalila Paszy list z zapewnieniem wieczystej przyjaźni. Mimo życzliwości zwierzchników już w roku następnym Korycki razem z całym pułkiem przeszedł pod sztandary konfederatów bafskich. W czerwcu 1768 roku pułki tatarskie Bielaka, Koryckiego i Rud-nickiego pozostawały jeszcze w służbie królewskiej. Członkowie koronnej Komisji Wojskowej postanowili wysłać na Podole dwóch regimentarzy — generała Franciszka Ksawerego Branickiego i oboź-nego Stępkowskiego, aby przeciągnęli niektóre jednostki konfede-rackie na stronę króla. Regimentarzom przydano „pułki nadworne ułanów Jego Królewskiej Mości komendy ichmość panów Bielaka, Rudnickiego i Koryckiego pułkowników". W drodze na Podole dnia 2 czerwca koło miasteczka Sambora Tatarzy zaczęli się buntować przeciwko regimentarzom. Zapewne nie mieli ochoty walczyć z konfederatami. Jednak dowództwu udało się uspokoić wzburzone umysły. W połowie czerwca Branicki z wojskiem liczącym 1300 ludzi stanął pod murami Baru. Nie czekając na pomoc rosyjską postanowił własnymi siłami zdobyć barską forteczkę. Zaatakowany 16 czerwca przez konfederatów musiał się wycofać wobec niechęci własnych żołnierzy do bratobójczej walki. Następnego dnia pułki Bielaka i Rudnickiego ponownie zbuntowały się na wieść, że Branicki zamierza rozstrzelać dowódcę jazdy tatarskiej pułkownika Chojeckiego. Nie potrafimy powiedzieć jaki przebieg miało to wy- stąpienie, jednak Chojeckiego nie rozstrzelano, a pułki tatarskie wróciły ponownie na służbę królewską. W dwa dni później wzięły nawet udział w walkach pod Barem. Dnia 19 czerwca Branicki uzyskawszy pomoc rosyjską w postaci 3 rot grenadierów generała Aprak-sina i jazdy Ozierowa zdobył forteczkę barską bronioną przez 2000 konfederatów. Do szturmu ruszyły kolumny rosyjskiej piechoty dowodzone przez Weismana, Stackelberga i Branickiego. Oddziały polskie w szturmie nie wzięły udziału. Miały jedynie chwytać zbiegów. Po krótkim, lecz niezwykle krwawym ataku barzanie skapitulowali. W walce zginęło 150 konfederatów, do niewoli dostało się przeszło 1500. Później jednak Rosjanie zabili w okrutny sposób kilkuset jeńców. Wielu konfederatów umknęło przed pościgiem ułanów Branickiego. Znaleźli oni schronienie w tureckiej Mołdawii. Po chwilowym odpoczynku powrócili jednak do Polski, aby wesprzeć walczących w innych rejonach kraju. Dnia 27 czerwca 1769 roku bracia Kazimierz i Franciszek Pułascy zawiązali w Brześciu konfederację mającą w przyszłości objąć wszystkie prowincje Wielkiego Księstwa Litewskiego. Do związku, którego członkowie zobowiązali się ,,z lutrami i kalwinami w wojsku nie służyć", przystąpił również pułkownik Józef Bielak z 300 Tatarami. Po spisaniu aktu konfederackiego wojska patriotów litewskich ruszyły na północ w kierunku Brzostowicy. Jednak tuż pod Kukiełkami natknęły się na silne oddziały rosyjskie pułkowników Uszakowa i Popowa wysłane z Grodna dla stłumienia sprzysiężenia brzeskiego. Doszło do wielogodzinnej bitwy, w czasie której Rosjanie zostali zmuszeni do działań defensywnych. Wycofującemu się nieprzyjacielowi odcięła odwrót jazda tatarska Bielaka, zmuszając tym samym nieprzyjaciela do kapitulacji. Bitwa ta miała dla spiskowców duże znaczenie. Dała bowiem czas szlachcie sąsiednich powiatów na zawiązanie konfederacji w Drohiczynie, Chełmie, Wołkowyskii i Grodnie. Dnia 3 lipca konfederaci dowodzeni przez Pułaskich dotarli do Słonima. W trzy dni później, na przedmieściu tego miasta zwanym Zamościem, rozegrała się kilkugodzinna bitwa między wojskami konfederacji a Moskalami. W bitwie tej wyróżnił się męstwem Bielak dowodzący pułkiem tatarskim. Pułaski, znając zalety bojowe jaz- 213 214 dy tatarskiej, ustawił ją na prawym skrzydle wojsk konfederackich. Tu, zgodnie z planem naczelnego dowódcy, odparła ona atak rosyjskiej kawalerii. Jeden z osiemnastowiecznych pamiętnikarzy w następujący sposób scharakteryzował udział pułku tatarskiego w walce: Pułaski „znając pozycję miejsca, nie zlękniony większością siły, wysłał kawalerię Tatarów, która za pierwszym atakiem zwrot niby do ucieczki uczyniła. Pułaski ścigających Rosjan, na błota ściągnąwszy wyciął". Ze Słonima ruszyli konfederaci traktem nieświeskim do Jakimo-wicz. Pułk tatarski, idący w przedniej straży, natknął się na kozacką czujkę. Kozacy „w Jakimowiczach na grobli zaskoczeni z tyłu i z przodu od stu koni Bielakowskich, zostawionych na pikietach do jednego wycięci zostali". W czasie dalszego marszu Bielakowi znowu trafiło się starcie z rosyjskimi Kozakami, których poważnie poszczerbił. Konfederaci, zagrzani sukcesami, przemierzali całe województwo nowogrodzkie wzywając szlachtę do broni. Stoczono tu szereg zwycięskich potyczek z wrogiem. Tak na przykład kilkakrotnie Pułascy wciągnęli w zasadzkę pułkownika Wachtmeistera zdobywając przy tym dwa sztandary. W połowie lipca oddziały konfederackie, maszerując pośpiesznie w kierunku Myszy pod Słonimem, natknęły się na rosyjską kawalerię pułkownika Drawicza. W pobliżu Mołczadu doszło do starcia, w którym jazda tatarska miała okazję wykazać się męstwem. O wydarzeniu tym znajdujemy następującą informację w jednym z osiemnastowiecznych pamiętników: „Dnia 16 lipca napadli Kozacy Drawiczowscy na dwóch konfederatów w Mołcza-dzie i ubili, ale to, od Bielakowskich przywitani za miasteczkiem, dobrze przypłacili i stąd do Nieświeża wysłali ranionych 165, jako ksiądz Brodowski z Nieświeża przybyły do Słonima i podwodnicy. którzy wozili, świadczą". W drugiej połowie lipca konfederaci zaczęli maszerować w stronę Niemna. Po drodze stoczyli w pobliżu Białegostoku niefortunną bitwę ze stosunkowo słabymi siłami rosyjskimi. Porażka ta zmusiła oddziały polskie do stopniowego wycofania się z Litwy. Pod Rajgrodem Polacy opuścili oddziały litewskie i zawrócili do Korony. Pułki tatarskie Bielaka i Koryckiego wchodzące w skład partii księcia Józefa Sapiehy, szarpane przez nieprzyjaciela, wywędro-wały do ujścia Niemna. Rosjanie, wykorzystując panujący nieład w oddziałach konfederackich, zmusili je w okolicach Jurborga do przekroczenia granicy pruskiej. Jednak pułk Bielaka zdołał umknąć na południe do Korony. W czasie ucieczki dwukrotnie pobił ścigających go Moskali. Wobec nielicznych a sprzecznych informacji trudno jest powiedzieć jakie były losy pułków tatarskich Bielaka i Koryckiego w roku 1770. Zapewne obaj pułkownicy „po wyznaniu swych win" wrócili na służbą królewską. Bowiem już w pierwszej połowie tego roku widzimy ich w szeregach armii hetmana wielkiego litewskiego Ogińskiego. Powrót w szeregi rojalistów zapewne był pozorny, ponieważ dowódcy obu pułków tatarskich nie tylko nie zerwali stosunków z Kazimierzem Pułaskim, ale nawet otrzymywali od niego polecenia i rozkazy. Hetman patrzył na kontakty swych podwładnych z przywódcami konfederacji przez palce, albowiem sam powoli gromadził wojsko w Chomsku do zbrojnego wystąpienia przeciwko Moskwie. Zaniepokojony koncentracją oddziałów litewskich poseł rosyjski Saldern napisał w połowie maja 1771 roku do Ogińskiego: „Ustał ten pretekst, nie masz mnie przeto Jaśnie Wielmożny Mości Panie łudzić tą przyczyną trzymania wojska w Chomsku, z tych powodów żądam, ażeby wszystko to wojsko, równie z pułkiem Bielaka i Koryckiego porozchodziły się na swoje dawne leże; spodziewam się, że Jaśnie Wielmożny Mości Pan nie zapomniałeś o tym, żeś dał słowo Imć Panu generałowi Weymanowi, że pułk Bielaka trzymać zawsze będziesz w województwie brzesko-litewskim, i mam honor obwieścić Jaśnie Wielmożnemu Mości Panu, że pomieniony generał obligowanym jest wydać ordynans do wszystkich wojsk imperatorskich na Litwie, ażeby Imć Pan Bielak był za nieprzyjaciela poczytany, skoro się ze swej kwatery wydali". Ogiński swoje poczynania usprawiedliwiał przed posłem rosyjskim nieporządkami w armii i nieposłuszeństwem podkomendnych. „Czy mogę odpowiadać za wojsko - - pisał - - jeżeli generał Wey-man przez podkomendnych zabrania Bielakowi słuchania moich rozkazów. Ja wzywam Tatarów do siebie, a Weyman żąda, by oni 215 216 stali na miejscu, słuchając tylko jego i Salderna rozkazów". W liście wysłanym z Grodna 21 maja hetman stwierdza między innymi: „Co zaś do pułku Koryckiego, przez ostatnią uzurpacją cale zniszczonego, niech to nie obchodzi Jaśnie Wielmożnego Mości Pana, iż zostanie dla zwykłego konwoju i warty przy mnie, jeżeli jej wart hetman, którego ordynanse słuchane być nie mają". Przez kilka miesięcy wojsko litewskie oraz ochotnicy po kryjomu ściągali do otoczonego mokradłami obozu hetmańskiego pod Te-lechanami. Ciągnące oddziały niejednokrotnie odpierały ataki ścigających je wojsk rosyjskich. W jednym z listów Michała Ogińskiego do generała Wielhorskiego czytamy: „Cud to być widzieć pułki i regimenty dziwnym obrotem i egzekucją o mil kilkadziesiąt z różnych miejsc przez Moskwę przekradając się. Bielak z pułkiem od dwóch komend moskiewskich o mil dwie pilnowany" zdołał wymknąć się i razem z Tatarami Koryckiego stanąć w obozie. W obozie pod Telechanami Ogiński zdołał zebrać przeszło 2000 ludzi. Rosjanie bez większych przeszkód pozwolili Litwinom skoncentrować wojsko. Mieli bowiem nadzieję, iż łatwiej będzie im zmusić do kapitulacji pułki litewskie stojące w jednym miejscu niż ścigać po całym kraju rozproszone oddziały. Po dwumiesięcznym, pełnym napięcia, postoju Ogiński postanowił uderzyć na wroga. Decyzję jego przyspieszyły wieści o manewrach Rosjan zmierzających do oskrzydlenia i zlikwidowania obozu litewskiego. Wieści te były prawdziwe, bowiem dowództwo rosyjskie planowało rozbrojenie „zbuntowanych" oddziałów litewskich na 6 września. W tym celu wysłano do hetmana Ogińskiego oficera sztabowego z ustnym wezwaniem do kapitulacji. Hetman, aby zyskać na czasie, zarządał pisemnego wezwania, po czym wyniośle dodał: — „Hetman jestem Rzeczypospolitej, więc obcych rozkazów słuchać nie powinienem, a mnie obersztlejtnant moskiewski każe bezbronnie do domu odjeżdżać". Rosjanie pewni swej siły nie przeczuwając podstępu zgodzili się wysłać pisemne wezwanie do złożenia broni. Tymczasem Ogiński, uśpiwszy czujność wroga, o zmroku z całym wojskiem wymknął się z obozu. Celem marszu oddziałów litewskich było niewielkie miasteczko Bezdzież zajęte przez Moskali. W jednym z pamiętników z tamtych czasów czytamy: „Jaśnie Wielmożny hetman rozdysponowawszy marsz jak najsekretniej wyszedł o północy w jak największej cichości do Bezdzieża, wziąwszy z sobą tegoż ober-sztlejtnanta dyzarmowanego (rozbrojonego), gdzie o 9-tej z rana o ćwierć mili tylko od miasteczka stanąwszy i linią porządną wojska uformowawszy, dopiero był od Moskwy postrzeżony, gdy już na bliskie armatnie strzelanie od miasteczka znajdował się w tej pozycji, gdy jeszcze się z jednej strony ogień nie zaczął, posłał Jaś-nie Wielmożny hetman dwa razy z trębaczem swego buńczucznego do pułkownika Albiczewa z takową propozycją, iż ponieważ chciałeś Pan wczoraj, ażebym się ja zdał z wojskiem moim, więc ja dziś tegoż samego od Waszmość Pana żądam i jeżeli mi Waszmość Pan nie dasz rezolucji, atakować będę; na co gdy oba razy odpowiedział pułkownik, że się do ostatniego (żołnierza) bronić będzie, rozkazał Jaśnie Wielmożny hetman począć atak, a że to było z tej strony, gdzie staw i błoto, ani piechocie, ani kawalerii inszego nie dawało przystępu jak tylko wąską bardzo groblą od piechoty z armatami bronioną. Więc z tej strony nie usuwając linii wojska kazał Jaśnie Wielmożny hetman z armat odbijać piechotę moskiewską od młyna i grobli, a tymczasem wyprawił kawalerii kilka szwadronów, z których dwa pod komendą pułkownika Paszkowskiego i inne pod rotmistrzami Kryczyńskim i Achmatowiczem i chorążym Baranow-skim, zaszedłszy z drugiej strony od Chomska, wpadając do miasteczka różnymi ulicami piechotą opatrzonymi, tak żwawie nacierali, że sparłszy w jedno miejsce piechotę moskiewską, za ubiciem z armaty samego pułkownika (Albiczewa), za wpadnięciem przez groblę piechoty pod obersztlejtnantem Puławskim, za położeniem w ulicach miasteczka 50 trupa przymusiło oficerów i całą dywizję moskiewską do wołania o pardon, który z politowania dany". W sumie do niewoli litewskiej dostało się przeszło 500 oficerów i żołnierzy moskiewskich. Ponadto na nieprzyjacielu zdobyto wiele broni, amunicji oraz tak potrzebne konie. W tym samym dniu szwadron jazdy tatarskiej pod dowództwem rotmistrza Achmatowicza rozbił oddział piechoty rosyjskiej spieszący z odsieczą pułkownikowi Al-biczewowi. Chociaż w powyższym diariuszu stosunkowo niewiele mówi się o zasługach bojowych pułków tatarskich, to jednak wiadomo, że udział ich w bitwie był bardzo duży. Według oceny 217, 218 A. Skałkowskiego „dzięki umiejętności i męstwu pułkownika lekkiej jazdy Bielaka" hetman Ogiński mógł rozbić pod Bezdzieżem oddział rosyjski dowodzony przez pułkownika Albiczewa. Inny wybitny znawca tej epoki Władysław Konopczyński uważał, że zwycięstwo pod Bezdzieżem było przede wszystkim grupowym sukcesem kilku oficerów ze średniej kadry dowódczej, w tym i pułkownika Bielaka. Oficerowie ci pokazali „jak wyglądałaby wojna polsko-rosyjska, gdyby po naszej stronie walczył nie ochotnik, ani buntownik, ani rekrut bez musztry, wprawy, porządnego oręża i materialnego zaopatrzenia, lecz żołnierz regularny, choćby z takiej szkoły, jaka mu pozostała po epoce saskiej". Dnia 7 września hetman Ogiński upojony tak łatwym zwycięstwem ogłosił w Chomsku uroczysty akces do konfederacji. Przystąpienie wojska litewskiego do stronnictwa patriotycznego wzmocniło nadzieję konfederatów na pomyślne zakończenie wojny. Polacy jednak niezbyt długo cieszyli się zwycięstwem. Dnia 21 września 1771 roku oddziały hetmańskie zatrzymały się na noc w Stołowi-czach, w niewielkim miasteczku w ziemi nowogródzkiej. Żołnierze zakwaterowani w domach mieszczańskich beztrosko posnęli. Jedynie Bielak, jakby przeczuwając zasadzkę, wyprowadził jazdę tatarską w pole przed miasteczko. W nocy z 21 na 22 września rosyjski generał Suworow ominąwszy czuwających żołnierzy tatarskich wtargnął z wojskiem do Stołowicz. Zaskoczenie było całkowite. Zanim rozespani żołnierze litewscy powyskakiwali z łóżek, szable rosyjskie zebrały krwawe żniwo. Z całego korpusu konfederackiego liczącego 2500 żołnierzy ocalały pułki Bielaka i Koryckiego oraz trochę jazdy z innych pułków. Klęska pod Stołowiczami praktycznie biorąc zakończyła konfederację na Litwie. Dokładny przebieg tych brzemiennych w skutkach wydarzeń znajdujemy w pamiętniku Michała Zaleskiego, Wojskiego Wielkiego Księstwa Litewskiego. ,,Co do mnie — pisze on — nie wiem, czy kto słusznie był o zdradę w tym razie winiony; ale to wiem, że nikt z niedbałości być wymówionym nie może, prócz jednego wtenczas pułkownika, później je-nerała Bielaka, który swój pułk i inne tatarskie rozłożył w polu za miasteczkiem: a lubo tak z piechotą uczynić hetmanowi doradzał, zwłaszcza, iż o pułku Suworowa o pół mili stojącym była pewna wiadomość. Gdy otóż okrzykniony od konfidentów o bojaż-liwość i trwożnie zamilknąć musiał, zostawił więc stanowi spokojnych wczasów, wszystkich snu i miękkości przyjaciół, a sam dla siebie i swojej komendy zachował ostrożność. Pułk jego ocalał zupełnie, i ta część, która potrafiła uciec z miasta do jego komendy. Niesprawiedliwie ten żołnierz cierpiał zarzuty zdrady lub oziębłości w ratunku. Noc ciemna osłaniała atakujących, ale straże rozłożone nie wcześniej ostrzegły o ataku, aż był nieprzyjaciel wśród śpiących. Bielak tej nocy nie był w kolejach służby; a kiedy armaty nieprzyjacielskie były w miasteczku, a mające bronić nie użyte ani do użycia przygotowane; jaki dać mogła kawaleria lekka. Nim się zaś noc zakończyła, hetman już był z konfederatami w dalekiej ucieczce, a ci, którzy nie zdołali uciec, już byli jeńcami". Relacja Zaleskiego jest niemal identyczna z wiadomościami zawartymi w liście jakiegoś bliżej nie znanego oficera mohylewskiego pułku dragonów, wysłanym do hetmana Ogińskiego. „Zaznawszy niewiarygodnych trudów, przybyliśmy wreszcie do Stołowicz — pisze ów oficer — idąc nie wiadomo dokąd. Mieliśmy tam wiadomość, że generał Suworow pokazał się rankiem w okolicy z oddziałem, którym dowodził, wybierając drogę do Nieświeża; to nie przeszkadzało nam rozłożyć się na kwaterach; na próżno wielu naszych oficerów przedkładało panu hetmanowi, iż nie jest rzeczą naturalną, aby generał Suworow pozostawił nas na swoich tyłach, że jest prawdopodobne, że myśli o zmyleniu nas. Na próżno pułkownik Bielak, którego męstwo i bystrość umysłu są znane, przyszedł prosić go o zgodę na pójście ze swoim pułkiem na przeczesanie dróg, aby sprawdzić, co naprawdę stało się z Suworowem. Dodał także, że jeżeli znajdzie Rosjan w odpowiedniej dla siebie pozycji, uderzy na nich swym pułkiem. W razie gdyby wróg okazał się czujny, Bielak zamierzał go zatrzymać, aby dać panu hetmanowi czas na podjęcie decyzji. Propozycje te nie znalazły jednak zrozumienia u Ogińskiego. Zamiast zaufać oficerom o uznanych zasługach i zaletach, zaufał niejakiemu Chomińskiemu zwykłemu emisariuszowi, ignorantowi i pyszałkowi. Pan hetman odpowiedział, że Bielak nie ma racji, jest bowiem rzeczą oczywistą, że Suworow obawia się spotkania z nim. Dlatego też wszyscy powinni udać si^ę na spoczy- 219 220 nek. Chcąc dać przykład, po obfitej kolacji położył się spać nie interesując się czy zostały rozstawione straże. Jednym słowem nie zachował najmniejszej ostrożności. Toteż generał Suworow wszedł do miasta nie zauważony. Huk muszkietów nieprzyjacielskich zbudził śpiących Litwinów. Wszyscy wówczas rzucili się do broni. Próby wprowadzenia ładu przez oficerów jedynie potęgowały chaos. Moskale atak swój skoncentrowali na domu, w którym kwaterował hetman. Strzegło go 60 dragonów z pułku mohylewskiego. Mimo że byli to ludzie niezdyscyplinowani, twardy dali opór żołnierzom rosyjskim. Zdołali nawet ledwo dobudzonego hetmana wsadzić na konia, na którym zdołał zbiec daleko od nieprzyjaciół. Tymczasem zamieszanie w Stołowiczach wzmagało się z każdą miniutą. Poszczególni dowódcy próbowali, każdy na własną rękę, zebrać swoje oddziały. Nocne ciemności oraz brak rozeznania co do liczby nieprzyjaciół uniemożliwiły podjęcie właściwej decyzji". Hetman będąc już w Białymstoku wysłał przez kuriera rozkaz Bielakowi i Koryckiemu, aby przyłączyli swe pułki do oddziałów konfederackich na Podlasiu. Ci jednak rozgoryczeni niedołęstwem i ucieczką hetmana nie posłuchali rozkazu i wysłali do Stanisława Augusta listy z prośbą o przebaczenie. Losy Bielaka po bitwie Sto-łowickiej dosyć dokładnie przedstawił pamiętnikarz Jędrzej Kito-wicz. Spod Stołowicz pułkownik „udał się na leże swoje, z których był ściągniony. Pchnął co prędzej sztafetę do króla, ekskuzując się, że jeżeli stawał przeciw Rosji, czynił to za ordynansem hetmańskim, pod którego zostawał władzą. Że się nie dał zabrać, honor żołnierski tak mu kazał. Gdy zaś hetman wyniósł się z kraju, nie dawszy nad wojskiem nikomu komendy, uznaje w takowym razie najwyższą i bezpośrednią władzę króla i Rzeczypospolitej, chcąc jej być posłusznym. Ekskuzacja takowa, w samej rzeczy sprawiedliwa, łatwe mu zjednała przebaczenie, tak jak i całemu wojsku litewskiemu". Józef Bielak uzyskawszy przebaczenie króla udał się z całym pułkiem do ekonomii brzeskiej, gdzie miał stacjonować. Po drodze jednak, 30 września został zaatakowany przez oddziały rosyjskie generała Duringa pod wsią Golną. Bielak, według pamiętnika Stanisława Lubomirskiego, oświadczył rosyjskiemu generałowi, że „nie chce wojować przeciw wojsku imperatorowej, co dawniej czy- nił, czynić musiał, bądąc pod ordynansem hetmana wielkiego litewskiego, którego nie masz, posłał do króla, prosząc o ubezpieczenie dywizji swej, z którą ciągnie na swoją konsystencję". During ponoć nie tylko przepuścił jazdą Bielaka, ale również dał mu listy gwarantujące bezpieczne przejście. Jednak 2 października w pobliżu Gródka jazda tatarska Bielaka została zaatakowana i rozproszona przez Drewicza, który nie chciał honorować okazanego listu. 221 Mimo nie sprzyjających warunków pułk dotarł na wyznaczone miejsce, a jego dowódcę awansowano na generała-majora. Był to pierwszy wypadek w dziejach Rzeczypospolitej, gdy muzułmanin otrzymał szlify generalskie. Świadczy to, zarówno o daleko posuniętej integracji Tatarów ze społeczeństwem polsko-litewskim, jak i daleko posuniętej tolerancji władz w stosunku do litewskich muzułmanów. W marcu 1790 roku decyzją królewską Bielak otrzymał dowództwo nad całą brygadą lekkiej jazdy, złożonej z trzech pułków tatarskich. Pod koniec 1771 roku, gdy wojska rosyjskie zajmowały ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego, Prusacy wkroczyli do Wielkopolski. Na początku następnego roku Rosja i Prusy podpisały z Austrią wstępny układ rozbioru Rzeczypospolitej. Próby oporu stawiane przez konfederatów zaborcom kończyły się za każdym razem niepowodzeniem. W tropieniu i wyłapywaniu ostatnich grup konfederac-kich wziął również udział Aleksander Mustafa Korycki, wraz ze swym pułkiem. W marcu i kwietniu Tatarzy Koryckiego rozbili kilka oddziałów konfederatów litewskich walczących w Małopolsce, między innymi w okolicy Żywca, Krzyżowej i Szczyrku. Ostatni oddział barski skapitulował w klasztorze częstochowskim 18 sierpnia 1772 roku. 224 naciskom króla, podzielił podległe sobie wojsko na trzy niezależnie działające części rozlokowane pod Mińskiem, Wilnem i Kownem, oraz korpus złożony z trzech pułków jazdy tatarskiej generała Bielaka. Korpus ten liczący niespełna 900 koni miał prowadzić działalność zwiadowczą na wschodnich rubieżach Litwy. Wbrew protestom Bielaka pułki tatarskie rozdzielono na stosunkowo małe oddziały, a następnie rozstawiono wzdłuż granicy litewsko-rosyjskiej. Takie bezmyślne rozproszenie wojska uniemożliwiło temu zdolnemu generałowi stawienie oporu nawet mniejszym oddziałom wroga. Wojnę z Moskwą powitali z radością jedynie litewscy muzułmanie, którzy mieli nie wyrównane rachunki z Rosjanami. „Naród tatarski — czytamy w Gazecie Narodowej i Obcej — przez wysłanych spomiędzy siebie deputowanych doniósł na sesji prowincjonalnej Wielkiego Księstwa Litewskiego, iż tak w Warszawie, jako i prowincjach, waleczni ci żołnierze, zebrawszy się do swoich moł-łów, czyli duchownych, zaprzysięgali na Koran bronić Króla, Ojczyzny i Ustawy Rządowej". Dnia 22 maja nad ranem dziewięciotysięczny korpus armii Kre-czetnikowa dowodzony przez kniazia Dołgorukowa przeprawił się przez Dźwinę. Dołgorukow z większością oddziałów oraz taborem przeszedł rzekę w okolicach Dynaburga, natomiast pozostałe oddziały pod rozkazami Rautenfelda przeprawiły się pod Krasławiem. Obie kolumny skierowały się w stronę Brasławia. Generał Rautenfeld natychmiast po wyjściu na brzeg wysłał zwiad kozacki w okolice Drui. Kozacy dowiedziawszy się, że w miasteczku stacjonuje chorągiew tatarska rotmistrza Rejżewskiego, wrócili do swoich. Po drodze jednak stoczyli utarczkę z podjazdem pułku tatarskiego Michała Kirkora. Według źródeł rosyjskich w starciu wzięto do niewoli dwóch ułanów, a oddział rozproszono. Rautenfeld natychmiast po powrocie zwiadu kozackiego wysłał 160 ludzi pod Druię. Rotmistrz Rejżewski dowiedziawszy się o nadciągających Rosjanach wycofał się w kierunku Głębokiego. Rautenfeld zaniechawszy pościgu ruszył do Brasławia, który zajął 26 maja. Mniej więcej w tym samym czasie wojska Dołgorukowa stoczyły pierwszą krwawą utarczkę z oddziałami litewskimi. Dnia 26 maja korpus Dołgorukowa maszerował na Opsę. W awangardzie szło 100 Kozaków dońskich pod kapitanem Biełogorodcewem. W czasie pochodu kapitan rosyjski wysłał siedmioosobową czujkę kozacką, która natknęła się na niewielki zwiad pułku Kirkora. Doszło do starcia tuż pod Opsą. Wkrótce do walki włączył się cały pułk Kirkora oraz kilkuset Dońców pułkownika Kirejewa. Po kilkugodzinnej walce jazda . nasza została zmuszona do ustąpienia. Wynik starcia pod Opsą opisał królowi Szymon Zabiełło w następujący sposób: „Mam wiadomość, że rotmistrz Miłłaszewicz wzięty, porucznik Maciej Achma-towicz mocno raniony i kilku naszych zginęło". Wszystko to „przez zdradę Żyda, co fałszywym doniesieniem o znajdującej się kawalerii moskiewskiej" na tyłach pułku zmylił Litwinów. Według Zabieł-ły w bitwie tej „zginęło Moskwy kilkadziesiąt". Starcie pod Opsą miało zupełnie inne zakończenie według relacji generała Józefa Suł-kowskiego. Mianowicie jazda tatarska Kirkora, stacjonująca w miasteczku obserwowała ruchy wroga. Rautenfeld dążąc do unieszkodliwienia Tatarów, nocą 25 maja otoczył Opsę. Kirkor, nie chcąc dostać się do rosyjskiej niewoli, o świcie następnego dnia desperackim atakiem zdołał wyrwać się z osaczenia. W czasie walki zginęło po obu stronach około 300 ludzi. Nie mniej dramatyczny przebieg miały starcia Tatarów Bielaka z wojskiem rosyjskim dowodzonym przez generała Mellina. Generał ten, wydzieliwszy z korpusu swego oddział jazdy liczący 150 dragonów i 100 Kozaków dońskich, rozkazał mu wczesnym rankiem 22 maja przeprawić się przez graniczną rzekę Druć i zaatakować litewskie posterunki w Lachach i Murownicy. Następnego dnia nad ranem granicę przekroczyły główne siły Mellina i skierowały się w stronę Bobra. Tymczasem Bielak gorączkowo zbierał w Boryso-wie rozproszone oddziały swej jazdy. Dnia 27 maja wojska moskiewskie bez większych przeszkód ze strony litewskiej pomaszerowały do Łosznicy. Stąd, chcąc zaskoczyć Bielaka, ruszyły do Borysowa. Ten jednak, przejrzawszy zamiary wroga, zawczasu wycofał się z miasta, spaliwszy uprzednio mosty na Berezynie. Następnie zostawił niewielki oddział obserwacyjny pod sztabsrotmistrzem Bilałem Kry-czyńskim w pobliżu Brasławia, a sam z resztą wojska wycofał się do Mińska. Tatarzy Kryczyńskiego, stoczywszy kilka potyczek z 225 15 — Tatarzy... 226 przeprawiającymi się przez Berezynę Rosjanami, ustąpili widząc nadchodzące masy moskiewskiej jazdy, piechoty i artylerii. Wycofujących się Tatarów wkrótce zaatakowali dońscy Kozacy. W czasie starcia Dońcy wzięli do niewoli Kryczyńskiego i zabili kilku jego żołnierzy. Rozproszony po stracie dowódcy oddział uratowało od pogromu nagłe pojawienie się chorągwi tatarskiej rotmistrza Józefo-wicza z IV pułku. Ułani brawurową szarżą pognali Kozaków „aż pod wieś Dymki", jednak wkrótce musieli uchodzić przed nowymi oddziałami wroga. . Dnia 29 maja generał Józef Bielak, prowadząc 400 koni jazdy tatarskiej i 300 kawalerii narodowej, dotarł do Smolewicz pod Mińskiem. W swych raportach z tego okresu pisał, że stawiając opór nieprzyjacielowi stracił niemało ludzi i koni. Wszyscy ustawiczną walką, bezsennością i głodem są znużeni'do granic ludzkiej możliwości. W pułkach jest coraz więcej chorych i rannych, szerzy się dezercja. Oto jeden z takich raportów wysłanych do Komisji Wojskowej: „Ludzie już ustawiczną pracą, bezsennością i głodem tak są znużeni, iż obawiam się, abym wielkiej nie poniósł straty. Chorych, plejzerowanych (rannych), maruderów mam wiele i ekwipaż jest ciężki i duży, którego boję się utracić, dopraszam się o wyznaczenie bezpiecznego miejsca (gdzie by) takowy ulokować". Położenie Litwinów w Mińsku z dnia na dzień stawało się trudniejsze. Przez miasto przewalały się tłumy uciekinierów ciągnących zewsząd, oddziały różnych pułków, pogubione tabory wojskowe i wozy wiozące dobytek ludności cywilnej. Robiło się coraz tłoczniej i gwarniej na przepełnionych i niespokojnych ulicach Mińska. Do takiego miasta przybył niebawem Bielak ze swymi Tatarami. Oddziały tatarskie wyczuwające zagrożenie rozłożyły się obozem na podmiejskich polach. Panika panująca wśród ludności i bezradność dowództwa wskazywały, że zajęcie tego ważnego dla Rzeczypospolitej miasta jest tylko kwestią czasu. Rzeczywiście Mińska nikt nawet nie starał się bronić. Dnia 31 maja nakazano wojsku odwrót do Kojdanowa. Aby zmylić Rosjan, w okolicach miasta pozostawiono jazdę Bielaka, która miała odpierać ewentualne ataki wroga. Tatarzy, stoczywszy godzinną potyczkę z awangardą wojsk nieprzyjacielskich, również wycofali się do Kojdanowa. Oddanie Mińska bez walki było całkowitym zaskoczeniem dla Rosjan. Również żołnierze litewscy byli zdziwieni i rozgoryczeni takim obrotem sprawy. Nie chcieli ciągle uciekać, chcieli się bić. Dnia 7 czerwca jednostki zwiadowcze powiadomiły nowego naczelnego wodza, generała Józefa Judyckiego, że stosunkowo słaby korpus rosyjski generała Mellina zbliża się do Kojdanowa. Judycki nie zważając na to, że armia litewska bez większego ryzyka była zdolna do zlikwidowania dużo słabszego nieprzyjaciela, nakazał odwrót. Z wycofującej się pod Mir armii litewskiej wydzielono brygadę pod generałem Bielakiem, składającą się z jazdy tatarskiej oraz kawalerii narodowej Sulistrowskiego. Miała ona pod Stołpcami na lewym brzegu Niemna maskować ruch w naszym obozie oraz zatrzymać pierwsze oddziały wojsk nieprzyjacielskich. Nad ranem 10 czerwca Bielak, rozstawiwszy swoją jazdę na nadrzecznym pagórku, spokojnie oczekiwał Rosjan. Wkrótce też dostrzegł 10 sotni dragonii nieprzyjacielskiej przeprawiającej się przez Niemen w okolicach Stołpców. Gdy oddziały rosyjskie dobrnęły do brzegu, Bielak, pozostawiwszy na miejscu kawalerię Sulistrowskiego, sam na czele Tatarów zaatakował wroga. Niespodziewana szarża jazdy tatarskiej rozproszyła całkowicie nieprzyjacielskie sotnie. Po krótkotrwałym oporze Rosjanie rzucili się do ucieczki. W ślad za nimi ruszyły chorągwie lekkiej jazdy litewskiej. Tymczasem przez dolny bieg rzeki przeprawił się niespodziewanie jakiś pułk rosyjskiej kawalerii. Nie zauważony wykonał błyskawiczne uderzenie na lewą flankę jazdy litewskiej. Tak nagłe pojawienie się wroga wywołało panikę w oddziałach tatarskich. Nie powiodła się całkowicie próba przyjścia z pomocą przez kawalerię narodową. Jej oddziały bowiem zostały rozproszone przez uciekających i ścigających. Bielak nie tracąc zimnej krwi, zebrawszy setkę ludzi, desperacką szarżą uderzył na Rosjan. Nieoczekiwanie Rosjanie, chociaż rozporządzali znacznie silniejszymi oddziałami, zaczęli ustępować. Gdy zaś za Bielakiem poszły pozostałe szwadrony litewskie, nieprzyjaciel zaczął uchodzić. Zdezorientowanych wrogów popędzono do Niemna, gdzie wielu poniosło śmierć w jego nurtach. Od całkowitego pogromu jazdę rosyjską uratowało nadejście piechoty, która ustawiwszy działa na lewym brzegu rzeki salwami odpędziła oddziały litewskie. Bielak, zda- 227 228 jąć sobie sprawę z bezsilności swej jazdy wobec nowych oddziałów wroga, nakazał odwrót pod Mir. Tymczasem w armii litewskiej skoncentrowanej pod Mirem panowało całkowite rozluźnienie dyscypliny. Poszczególne oddziały biwakowały rozciągnięte długą linią na podmiejskich łąkach u stóp starego zamczyska. Atmosferę niepewności potęgowały kłótnie i spory dowódców. Generałowie niemal do ostatniej chwili naradzali się czy bitwę przyjąć, czy też wycofać się dalej na zachód. Bezmyślne oczekiwanie wroga wpływało destruktywnie na żołnierzy, którzy coraz niechętniej myśleli o starciu. W takich to okolicznościach zjawił się pod Mirem ze swoją jazdą generał Bielak. Jego pojawienie się w obozie jednak niczego nie zmieniło. Nazajutrz 11 czerwca doszło do decydującego starcia z armią generała Mellina. Gorączkowe narady generałów tuż przed bitwą spowodowały, że trzymano przez dwie godziny wojsko pod obstrzałem nieprzyjacielskiej artylerii. Co prawda kanonada ta nie wyrządziła większych szkód w szeregach litewskich, ale załamała zupełnie młodego żołnierza nieprzyzwyczajonego do wojny. Wkrótce też zaczęła szerzyć się panika wśród Litwinów. Pierwsze rzuciły się do ucieczki szwadrony kawalerii narodowej Sulistrowskiego. Potem przyszła kolej na jazdę Twardowskiego. Tatarzy generała Bielaka stojący w drugiej linii tworzyli większe lub mniejsze grupy. Przez niedbalstwo swego dowódcy poszczególne szwadrony były przemieszane, a oficerowie szukali swych żołnierzy, próbując wprowadzić jaki taki porządek. Po kilkunastu minutach również jazda tatarska rozpierzchła się pod silnym obstrzałem rosyjskiej artylerii. Kozacy zajęci rabowaniem miasteczka pozwolili jej ujść z życiem. W samym miasteczku jazda rosyjska niespodziewanie dostała się pod ogień karabinów i czterech dział załogi litewskiej stojącej w zamku mirskim. Według relacji generała Sułkowskiego na wycofujących się spod obstrzału Kozaków natknęły się jakieś szwadrony z korpusu Bielaka, które omal nie wycięły ich do nogi. Pojawienie się znacznych posiłków moskiewskich znowu uniemożliwiło Tatarom dokończenie dzieła. Spod Miru jazda tatarska Bielaka, „ustawicznie ścierając się z nieprzyjacielem", ruszyła pod Nowogródek. Około 15 czerwca ge- 230 nerał Bielak otrzymał rozkaz od naczelnego wodza stawienia się ze swym wojskiem w Grodnie, gdzie miała nastąpić koncentracja rozproszonych sił litewskich. Dnia 17 czerwca Bielak z obozu pod Słonimem napisał w jednym z listów: „Zebrałem brygady i bataliony do kupy i teraz maszeruję z całym wojskiem do Grodna... U nas źle się dzieje, u komendantów... jedności nie ma, a stąd w wojsku niedostatek wielki na furaż i wiktuały. Koni wiele brakuje, jako to: pobitych, zabranych i pokaleczonych". Rozgoryczenia dopełniła wieść o kapitulacji zamku nieświeskiego. Komendant zamku pułkownik Dederko poddał tę ważną twierdzę zaledwie po kilku godzinach walki. Podążając za Litwinami pod Grodno oddziały rosyjskie spustoszyły znaczną część ziem wchodzących w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zewsząd napływały głosy zrozpaczonych obywateli — „Moskale... wszystkie domy rabują". Dnia 19 czerwca ściągająca do Grodna ze wszystkich zakątków prowincji litewskiej szlachta, wykorzystując nieobecność wojsk rosyjskich, spisała dokument będący świadectwem tamtych wydarzeń. „Pełne są miasta, wsie i domy nasze krwi i łez — żalili się obywatele litewscy -- gwałtownością rosyjskiego żołnierza wyciśnionych, pełno jęków pojmanej w niewolę szlachty, których dom własnym więzieniem, a stałość przy najlepszym rządzie i najdobrowolniejszej przysiędze występkiem. Sieje żołnierz rosyjski niebezpieczeństwa, groźby i gwałty przynaglając obywatelów, aby swego i następców szczęścia w zaprzysiężonym rządzie odstępowali — wybiera furaże i prowianty, pędzi przy obozach tysiącami podwody, słowem województwa i powiaty niszczy i pustoszy — w dalszych zaś częściach naszej prowincji litewskiej, których jeszcze natarczywość wojsk rosyjskich nie dosięgła, widzimy pełne gościńce, miasta i wsie obywatelów, którzy z żonami i rozkwilonym potomstwem, od potwornej i obrzydłej mniemanej konfederacji (targowickiej), bardziej niż od wojsk rosyjskich uchodząc, opuścili swe domy i majątki, tułackie obrali życie, nie tak srogiego lękając się nieprzyjaciela, jako raczej wywartego przymusu do podpisu fatalnego aktu, świętą 3-go i 5-go maja ustawę znosić usiłującego". W tym niespokojnym roku dostało się również Tatarom od nie- przyjaciół Rzeczypospolitej. Targowiczanie wspólnie z Rosjanami w czasie marszu na Grodno i Wilno ze szczególną zaciętością palili osady tatarskie, a ich mieszkańców grabili i mordowali. Dowództwo rosyjskie zezwalało nawet swym Kozakom na urządzanie prawdziwych polowań z psami na litewskich muzułmanów. Wieści o wyczynach wroga dochodziły również do pułku Bielaka. Dnia 21 czerwca Bielak doprowadził swą brygadę do obozu wojsk litewskich w Grodnie. W dwa dni później po burzliwej naradzie generał Judycki został zmuszony do złożenia dowództwa. Komendę nad resztkami armii objął generał Michał Zabiełło. Dnia 27 czerwca Bielak na czele jazdy znowu ruszył w drogę. Wyjechawszy z miasta skierował się na południe. O trasie marszu donosi Gazeta Narodowa i Obca z 7 lipca: ,,Od wojska litewskiego pod komendą jenerała Michała Zabiełły pod datą l lipca dowiadujemy się, że przednia straż tego wojska znajduje się w Wołkowysku o 12 mil od Grodna, kolumna jenerała w Brzostowicy o 4 mil od Wołkowyska, a kolumny Bielaka, szefa Grabowskiego w Kryn-kach o 3 mile od Brzostowicy. Nieprzyjaciel jest w Słonimie o 12 mil od naszych". Dnia 4 lipca pod niewielkim miasteczkiem Zelwą doszło do nie rozstrzygniętej bitwy z Rosjanami, w której wzięły udział również pułki Bielaka. Po kilku godzinach zmagań bitwa ustała. Mimo że szala zwycięstwa nie przechyliła się na żadną ze stron walczących, generał Michał Zabiełło nakazał odwrót. Aby zmylić wroga, oddziały litewskie rozpoczęły wymarsz 6 lipca późnym wieczorem. Wycofującą się armię litewską osłaniały od tyłu pułki tatarskie. Gdy strudzone wojsko maszerowało przez las izabeliński, zerwała się potężna ulewa połączona z biciem piorunów. Niemal momentalnie, rozmokły leśne drogi, a później przekształciły się w grzęzawiska trudne do przebycia dla ludzi, zwierząt i sprzętu. „Nie można sobie wobrazić okropniejszego pochodu — pisze w swych pamiętnikach Józef Sułkowski — wojsko brnęło po kolana w błocie; droga wąska, przechodząca przez bór, była napełniona powywracanymi i zgru-chotanymi wozami i końmi zdechłymi z trudu; słowem najokropniejsze było zamieszanie bagażów, zapychających się jedne drugimi, a chęć ocalenia ich powiększała co chwilę nieład i trwogę. Do 231 232 tego zamętu przyczyniła się jeszcze noc ciemna i burzliwa, a echa strzałów karabinowych (zapewne tylnej straży prowadzonej przez Bielaka), rozlegających się ze wszystkich stron dopełniały nieładu. W pół godziny niespełna cała nasza armia była w najzupełniejszym nieporządku; żołnierze nie mogąc iść drogą zapchaną usiłowali o-tworzyć sobie drogę przez bór". W takiej to niesamowitej scenerii następował odwrót armii litewskiej spod Zelwy. W czasie tego przemarszu Litwini ponieśli większe straty w sprzęcie i koniach, niż w ostatniej bitwie. Nad ranem, gdy oddziały litewskie wynurzyły się z upiornego lasu, na horyzoncie pojawiła się rosyjska dragonia. Jej atak na przemoczonych i zabłoconych obrońców Rzeczypospolitej powstrzymała jazda Bielaka oraz szwadrony z pułku księcia Wirtemberga. „To starcie — pisze Sułkowski — kosztowało Moskali więcej jak 150 ludzi, gdy tymczasem strata nasza nie była wielka". Niedobitki armii litewskiej zgodnie z rozkazami Stanisława Augusta wycofały się na linię Bugu. Koncentracja miała nastąpić w Brześciu. Z armii odkomenderowano 6 szwadronów jazdy z pułku Wirtemberga, które miały sfingować fałszywy atak na wroga. Bielak razem z pułkami tatarskimi miał im pospieszyć na pomoc. Nad ranem 10 lipca oddział rosyjskiej kawalerii oraz batalion piechoty estlandzkiej zaatakowała jazda litewska. Rosyjscy dragoni chcąc wciągnąć Litwinów w zasadzkę stawiali stosunkowo słaby opór. Rozgrzaną walką jazdę litewską podprowadzili pod ogień dwóch baterii artylerii oraz piechoty. Oddziały litewskie, wycofując się z zasadzki, liczyły na pomoc ze strony pułków Bielaka, który miał znajdować się w pobliżu. Niestety jednak pomocy nie otrzymały, bowiem generał zamiast ubezpieczać atakujące szwadrony litewskie zajął się rozkładaniem biwaku. Od całkowitego pogromu uratował je Michał Kirkor, który nadciągnął ze swym pułkiem, umożliwiając niedobitkom odwrót. Gdy 14 lipca Rosjanie zajmowali Białystok wojska litewskie stały w pobliskich Płoskach. Co jakiś czas dochodziło do starć z niewielkimi oddziałami kozackimi, które coraz bliżej podchodziły pod obóz litewski. Aby odstraszyć Kozaków i zdobyć informacje o przeciwniku, Zabiełło wysłał pod Białystok niewielki korpus składający się z pułku jazdy tatarskiej Michała Kirkora, dwóch sotni strzel- ców oraz 200 piechurów z jedną armatą. Po przejściu Narwi Litwini dotarli pod niewielkie miasteczko Wojszków. Tu postanowili urządzić zasadzkę. Piechota z armatą stanęła na wniesieniu, strzelcy zaś zostali ukryci w pobliskim lesie. Jazda skryła się za wzgórzem, w miejscu niewidocznym dla wroga, aby w odpowiednim czasie zaatakować wprowadzonych w zasadzkę Kozaków. Również Rosjanie zamierzali posłużyć się podstępem. Dowódca Kozaków dońskich, Popów, ukrywszy większość swych oddziałów sam z niewielkimi siłami ruszył na przeciwnika. Litwini dojrzawszy nadciągającego nieprzyjaciela rzucili do ataku jazdę Kirkora. Rosjanie po krótkim oporze rzucili się do sfingowanej ucieczki, podczas której wzmocnieni zostali dobijającymi oddziałami kozackimi. Uzyskawszy przewagę liczebną nad przeciwnikiem nagle zawrócili i ostro zaatakowali napastników. Zastosowali tu starą, wypróbowaną wielokrotnie, taktykę tatarską. Paradoks zdarzenia tego polega na tym, że na manewr ten dali się złapać autentyczni Tatarzy stosujący od wieków tę taktykę. Kawalerzyści z pułku Kirkora, znalazłszy się w takiej sytuacji, zamiast przełamać nieprzyjacielskie szeregi, gwałtownie podali tyły. Według rosyjskich relacji pułkownik Popów podprowadził litewską kawalerię pod stanowiska zaczajonych w lesie Dońców, którzy nagłym atakiem rozproszyli ją. Następnie Kozacy próbowali szarżą rozbić piechotę litewską. Jednak atak ten załamał się pod silnym ostrzałem karabinowym. Starcie pod Woj-szkowem, mimo iż nie było dla nas pomyślne, nie miało większego znaczenia. Mimo zabitych i kilku rannych korpus zwiadowczy wykonał swe zadanie. Uzyskał informację, że niedługo zjawią się główne siły generała Kreczetnikowa. W połowie lipca oddziały litewskie zaczęły koncentrować się w Bielsku na Podlasiu. Stąd wydzielony korpus jazdy pod dowództwem Szymona Zabiełły wysłano na zajęcie Brześcia. W korpusie tym znajdowały się również formacje tatarskie Bielaka. Po trzech dniach marszu Zabiełło wkroczył do miasta. Już 23 lipca na przedpolach Brześcia pojawili się Rosjanie. Doszło do krwawej bitwy, w której jazda tatarska dawała dowody męstwa i karności. Po kilku godzinach walki korpus litewski zaczął się wycofywać, atakowany zewsząd przez lekką jazdę moskiewską. W czasie jednego 233 z takich ataków „Bielak — według relacji Szymona Zabiełły -rzuciwszy na Rosjan gwałtownie swój pułk Tatarów, rozbił ich ze szczętem". Przystąpienie 24 lipca 1792 roku króla Stanisława Augusta do obozu targowiczan zakończyło niechlubnie prowadzoną wojnę. Jej przebieg w późniejszym okresie surowo ocenili historycy wojskowości. Wykazali całkowitą nieudolność generalicji polsko-litew-skiej. Chlubnym wyjątkiem był tu generał Bielak „mający doświadczenie z czasów wojny siedmioletniej". Cała kampania litewska, w której brał udział, była przykładem nie wykorzystanych możliwości i zmarnowanych szans. Przykładem męstwa niższych oficerów i żołnierzy oraz nieudolności generalicji. 9. POWSTANIE 1794 ROKU Wybuch powstania w 1794 roku w okrojonej zaborami Rzeczypospolitej był zaskoczeniem dla znacznej części Tatarów. Pamiętając okrucieństwa wojny sprzed dwóch lat, wieści o zaburzeniach wśród wojska polskiego przyjęli z lekiem i wyraźną niechęcią. W pierwszych tygodniach insurekcji władzom powstańczym nie podporządkowało się wielu dowódców pułków tatarskich. Gdy 16 kwietnia generał-major Antoni Chlewiński przysłał emisariusza do stojącego w Wołkowyskach pułku Mustafy Baranowskiego, ten nie zgodził się przystąpić do sprzysiężenia. Stwierdził ponadto, że „poczuwa się do przytłumienia takowego wszędzie, gdzie ono wybuchnie". Według Gazety Wolnej Warszawskiej: „Podkomendni pułku Baranowskiego, widząc tę jego dla Moskwy przyjaźń i niechęć ratowania własnej ojczyzny, po większej części odstąpili go i udali się do powstających na obronę ojczyzny". Wkrótce też pułkownik, aby ratować twarz podążył śladem swych żołnierzy. Walcząc gorliwie z Rosjanami przyczynił się do krótkotrwałego oswobodzenia Litwy. Również generał Józef Bielak, dowódca pułków tatarskich z czasów wojny 1792 roku, nie od razu opowiedział się po stronie insurekcji. Początkowo nawet nie chciał słyszeć o podporządkowaniu się rozkazom komendanta powstańczej Warszawy, generała Stanisława Mokronowskiego. Do walki z rosyjskim zaborcą przystąpił dopiero w drugiej połowie kwietnia pod naciskiem króla Stanisława Augusta. Pierwsze uniwersały naczelnika powstania Tadeusza Kościuszki wywołały zamieszanie nie tylko wśród litewskich muzułmanów, ale również w szeregach patriotycznie nastawionych oficerów i żołnierzy polskich. Ludzie ci, pragnący ocalenia chociażby resztek Rzeczypospolitej, zdając sobie sprawę z następstw przegranej wojny, doradzali odłożenie powstania na czas bardziej odpowiedni. Gdy 16 kwietnia wybuchło powstanie w Szawlach na Żmudzi część sto- 235 236 jącego tam wojska przybrała wyczekującą postawę. Przywódcy wystąpienia zwracali się kolejno do oficerów dowodzących poszczególnymi jednostkami o poparcie insurekcji. Niektórzy natychmiast zgłaszali swój akces do powstania, inni wahali się długo. Generał Antoni Chlewiński w czasie pertraktacji ze sprzysiężonymi dowodził, że „powstanie jest rzeczą niepodobną, że w obecnej chwili byłoby to rozdwojeniem narodu, a może najskuteczniejszym dla Moskwy pretekstem zagarnięcia reszty Rzeczypospolitej, że najlepiej jest czekać na wypadki ciągle się w Europie komplikujące, że jeśli się okaże w Koronie powstanie skutecznem, to dość będzie czasu do powstania i na Litwie". Wywody Chlewińskiego uciął Antoni Prozer, jeden z przywódców wystąpienia szawelskiego stwierdzając, że „uda się czy nie, musimy powstać, żeby nie mieć na sumieniu, że się nie udało Koronie, dlatego, że Litwa została spokojną". Pod groźbą aresztu generał nie tylko podpisał akt powstania, ale z czasem stał się jego gorącym zwolennikiem. Z Szawel na Żmudzi wojska powstańcze pomaszerowały na południe w kierunku Wilna. Po drodze wciągały do insurekcji mniejsze i większe oddziały armii litewskiej. Odbywało się to na ogół bezkrwawo. Bywało jednak i tak, że niektóre jednostki dowodzone przez targowiczan stawiały zbrojny opór. Tymczasem stolica Litwy gotowała się do zbrojnego wystąpienia. Nadchodzące święta wielkanocne, które owego roku przypadały równocześnie w kościele katolickim i prawosławnym, sprawiły, że przygotowania powstańcze przebiegały w niepowtarzalnej, niemal świątecznej atmosferze. Jedynie coraz częstsze bójki między stacjonującymi w Wilnie żołnierzami rosyjskiego garnizonu a ludnością miejscową burzyły ten swoisty nastrój. Nadchodzące wieści o sukcesach insurekcji w Koronie budziły nadzieję wilnian na rychłe odzyskanie niepodległości. Wkrótce też całe miasto zaczęło mówić o powstaniu. Zaczęły krążyć dziwne pogłoski o znaczeniu tajemniczymi literami RŻ domów zamieszkanych przez rosyjskie rodziny. Wśród żołnierzy garnizonu wileńskiego szeptano także o krwawym odwecie szykowanym przez Litwinów. W nocy z 23 na 24 kwietnia miasto pogrążyło się w czujnym, pełnym niepokoju, śnie. Gdy zegary wileńskie wybiły północ, roz- legły się strzały garstki przebywających w mieście żołnierzy regularnej armii polskiej. Odpowiedziały im dzwony we wszystkich kościołach. Ciche zaułki wileńskich uliczek napełniły odgłosy werbli i tupot tysięcy nóg uzbrojonego ludu. Nad rosnącą wrzawą i szczękiem oręża dały się słyszeć coraz potężniejsze okrzyki: „Do broni". Ruszono pod arsenał. Błyskawicznie zajęto ratusz, koszary i kwatery rosyjskich oficerów oraz mieszkanie hetmana Szymona Kossakowskiego. Już w pierwszych godzinach powstania oddziały rosyjskie poszły w rozsypkę. Nieprzyjaciel zaskoczony gwałtownymi atakami wilnian, prowadzonych przez doświadczonych oficerów polskich, najczęściej po krótkiej, niezbyt zażartej walce, składał broń. Mimo precyzyjnie przeprowadzonych uderzeń na zdezorientowane grupy żołnierzy rosyjskich, zdołał zbiec major artylerii Mikołaj Tuczkow, który przedostał się do swego oddziału rozlokowanego na pobliskiej Pohulance. Tu zebrawszy około 2000 żołnierzy zaczął ostrzeliwać stolicę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jednak na wieść o zbliżaniu się oddziałów polskich pod dowództwem generała Pawła Grabowskiego wycofał się w kierunku Grodna. W czasie odwrotu Rosjanie zniszczyli przedmieścia Wilna. Ucierpiały wtedy i Łukiszki, na których spalono wiele tatarskich dworów. O udziale Tatarów w powstaniu wileńskim zachowało się niewiele przekazów historycznych. Jednak i w tym wystąpieniu wzięli udział litewscy muzułmanie. Wiadomo, że wśród oficerów przeprowadzających aresztowanie targowiczanina hetmana Szymona Kossakowskiego znajdował się także porucznik jednego z pułków tatarskich Aleksander Achmatowicz. Wśród dowódców, którzy pierwsi poparli powstanie na Żmudzi, znajdował się pułkownik Jakub Azulewicz. Dowodził on od 1781 roku pułkiem jazdy tatarskiej, wchodzącej w skład Straży Przedniej wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ten doświadczony oficer, pochodzący ze starej tatarskiej rodziny, wielce zasłużonej dla Rzeczypospolitej, zapewne od dawna związany był z ruchem niepodległościowym. Świadczy o tym zaufanie jakim otaczały go władze powstańcze na Litwie. Gdy 9 maja szlachta z powiatu grodzieńskiego zebrana w Sokółce ogłosiła przystąpienie < do insurekcji, Rada Najwyższa Narodowa Litewska skierowała tam pułk Azulewicza do 237 238 ochrony zgromadzonych. W kilka dni później nowo powstała Komisja Porządkowa Grodzieńska wydała odezwę do ludności muzułmańskiej zamieszkującej Podlasie, aby przygotowała się do obrony kraju. Nikłe rezultaty, a raczej brak odzewu ze strony podlaskich Tatarów spowodowały, że 22 maja Komisja poleciła oficerom pułków Straży Przedniej zwerbowanie w ciągu miesiąca kilkudziesięciu swych ziomków do armii powstańczej. W werbowaniu ochotników pomagali podkomendni Jakuba Azulewicza. W czerwcu 1794 roku pułk Azulewicza przesunięto do Brześcia nad Bugiem, gdzie stał aż do lipca. Podczas miesięcznego postoju w tym rejonie jego działalność praktycznie biorąc ograniczała się jedynie do patrolowania okolicznych miejscowości. Niekiedy w czasie tych wypadów poszczególne szwadrony ścierały się z drobniejszymi oddziałami rosyjskimi. Jedną z takich potyczek opisano dokładniej w gazecie Korespondent Narodowy i Zagraniczny: „Dnia 24 czerwca patrol z Brześcia ku Chełmowi wysłany poścignął majora od artylerii rosyjskiej komenderowanego przy transporcie pontonów ku Wiśle dążących (rzeką Bugiem). Major ten, zostawiwszy pontony w Swierznie o milę od Dubienki na 60 wozach transportowane, dla upewnienia się o eskorcie, (która go spotkać miała od Brześcia) jechał do Włodawy, tam uwiadomiony o bliskich patrolach, zwrócił się ku Lublinowi. Porucznik Azulewicz, patrolem komenderujący, wziąwszy o tem wiadomość, gonił go i doścignął; wzięty jest jeden major, sierżant, dwóch sołdatów, lokaj i dwóch powozczyków". W pierwszej połowie lipca Tatarów Jakuba Azulewicza włączono do korpusu generała Macieja Frankowskiego, a następnie wysłano na pomoc oblężonemu przez Rosjan Wilnu. Korpus Frankowskiego, składający się zaledwie z 3 batalionów piechoty oraz pułku jazdy tatarskiej, dotarł do stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego dopiero 2 sierpnia w godzinach popołudniowych. Zniszczone i poryte okopami przedmieścia świadczyły, że Wilno przeżywa ciężkie chwile. Panujący niepokój i trwożne oczekiwanie szturmu wprawiło przybyłych w przygnębiający nastrój. Oddziały Frankowskiego skierowano do obrony najsłabszego punktu oblężonego miasta, traktu raduńskiego. Wbrew przewidywaniom naczelnego do- wódcy oddziałów wileńskich, generała Michała Wielhorskiego, Rosjanie rozpoczęli szturm od uderzenia na ten właśnie odcinek. W godzinach rannych 11 sierpnia kawaleria rosyjska zaatakowała piechotę Frankowskiego. Dwa bataliony pierzchły, trzeci zaś złożył broń. Sytuację próbował uratować Azulewicz prowadząc do natarcia swój pułk. Niestety szarża załamała się, a pułkownik padł przeszyty nieprzyjacielskimi kulami. W kilka godzin później Rosjanie zajęli wzgórza otaczające Wilno. Następnie zaczęli systematycznie ostrzeliwać umocnienia znajdujące się jeszcze w rękach polskich. Następnego dnia miasto zostało opanowane przez wroga. Z zajętego przez Rosjan Wilna VI pułk Straży Przedniej wyprowadził podpułkownik Eliasz Sobolewski. Ciało Jakuba Azulewicza zostało przewiezione do rodzinnej Studzianki, gdzie spoczęło na miejscowym cmentarzu przy meczecie. Nie mniej dramatyczne były losy IV pułku Straży Przedniej wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego. Formacją tą, złożoną niemal wyłącznie z Tatarów, dowodził od 1764 roku generał Józef Bielak. Ten doświadczony w wielu wojnach oficer w ostatnich miesiącach swego życia stawał się coraz bardziej ociężały, coraz nie-chętniej podejmował decyzje. Pamiętając wypadki z 1792 roku długo wahał się. Dopiero na wyraźny rozkaz królewski przystąpił do insurekcji. Jednak już w pierwszej dekadzie maja widzimy Bielaka dowodzącego brygadą złożoną z kilku pułków lekkiej jazdy. W połowie tegoż miesiąca brygada została włączona do korpusu księcia Franciszka Sapiehy. Między młodym i nieudolnym wodzem a Bielakiem wnet zaczęło dochodzić do nieporozumień. Na początku czerwca w obozie pod Grodnem dowódca jazdy tatarskiej poddał ostrej krytyce swego przełożonego. Kontrowersje między Bielakiem a Sapiehą nabrały takiej ostrości, że Rada Najwyższa Narodowa musiała wysłać swego przedstawiciela w misji pojednawczej. Porozumienia jednak nie osiągnięto. Franciszek Sapieha został zmuszony do przekazania dowództwa nad korpusem Bielakowi. Zmiana dowództwa niczego jednak nie zmieniła. Bielak, trawiony jakąś chorobą, dał się osaczyć oddziałom rosyjskim pod Słonimem. Rada Najwyższa Narodowa zaniepokojona losem korpusu wysłała tam kilku oficerów, którzy wyprowadzili oddziały Bielaka z nie- 239 240 bezpieczeństwa. W kilka dni po tym wydarzeniu zmarł Józef Bielak. Niemal całe życie tego oficera jazdy, pierwszego wśród litewskich muzułmanów generała Rzeczypospolitej, doświadczonego w wielu bitwach dowódcy, zostało strawione na wojnie. Mimo waleczności był on uważany przez współczesnych za człowieka spokojnego i dobrodusznego. Król Stanisław August, ceniąc jego zalety bojowe i lojalność, miał zwyczaj nazywać go „dobrym Bielakiem". Po śmierci Bielaka dowództwo nad pułkiem objął Mustafa Ach-matowicz. Pod jego właśnie rozkazami formacja ta walczyła w dwóch ważnych i zarazem tragicznych bitwach powstania kościuszkowskiego. Dnia 17 września Tatarzy pułkownika Achmatowicza osłaniali lewe skrzydło korpusu Karola Sierakowskiego wycofującego się pod naporem Suworowa spod Krupczyc na Polesiu. Ich mężną postawę scharakteryzował w swym raporcie generał Siera-kowski w następujący sposób: „Nacierającą z lewej strony na piechotę (polską) kawalerię nieprzyjacielską odważnie atakował pułkownik Achmatowicz, na czele swego pułku i do zawrócenia się przymusił". W niecały miesiąc później, 10 października Mustafa Achmatowicz wziął udział w przegranej dla nas bitwie pod Ma-ciejowicami. W bitwie tej pułk poniósł ciężkie straty, a jego dowódca ciężko ranny wkrótce zmarł. Ciało pułkownika zostało zawiezione przez podkomendnych do Łowczyc w powiecie oszmiańskim i pochowane na miejscowym cmentarzu muzułmańskim. Niedobitki z IV pułku Straży Przedniej przedostały się do Warszawy, aby bronić stolicy przed wojskami carowej Katarzyny II. Po upadku Wilna, jeden z dowódców powstańczych, pułkownik Stefan Grabowski, wystąpił z planem urządzenia wyprawy partyzanckiej na tereny zajęte przez Rosję w czasie drugiego rozbioru Rzeczypospolitej. Celem tego przedsięwzięcia miało być wywołanie rozruchów wśród szlachty polskiej, zamieszkującej ziemie wschodniej Białorusi. Uzyskawszy zgodę swych przełożonych, Grabowski wyruszył 15 sierpnia z Oran w kierunku Mińszczyzny. Prowadził ze sobą niewielki, bo zaledwie dwutysięczny oddział, składający się częściowo z wojska regularnego, a częściowo z ochotników. Rzecz godna podkreślenia, że lwią część jazdy Grabowskiego stanowiły formacje tatarskie. Były to: mocno przerzedzony w wojnie I pułk Straży Przedniej Michała Kirkora, wydzielony oddział z IV pułku Straży Przedniej pod dowództwem podpułkownika Mustafy Murzy Achmatowicza oraz ochotniczy pułk o mieszanym składzie Aleksandra Ułana. Ten ostatni powołany w lipcu 1794 roku przez powstańczą Komisję Powiatu Preńskiego rekrutował się przede wszystkim ze szlachty katolickiej tegoż powiatu. Jednak nie brakowało w nim i litewskich muzułmanów. Właśnie jeden z nich, pułkownik Aleksander Ułan, został wyznaczony na dowódcę tej formacji. Moment prezentacji pułku preńskiego przed organizatorami tak opisał korespondent jednej z gazet: „Byłem przytomny (obecny), gdy wraz pułkownik Ułan stanął we 200 ludzi przed Komisją, jeden z komisarzów, proboszcz tego miejsca, znany patriota, obywatel Karpowicz, gorliwą i czułą mową przywitał to rycerstwo i do obrony zachęcił. Odpowiedział krótko a dosadnie pułkownik Ułan: Życie nasze na obronę obywatelów ofiarujemy. A widok ten łzy rzewne wycisnął z radości ludowi". Jak już wyżej wspomnieliśmy 15 sierpnia korpus Grabowskiego wyruszył na wschód. W cztery dni później dotarł do lwia, gdzie po krótkiej walce zmusił do ucieczki oddział rosyjskiej kawalerii. Następnie spaliwszy nieprzyjacielskie mosty na Berezynie wkroczył pod Mikołajewem na ziemie województwa mińskiego. Wszędzie witany jak wyzwoliciel, zarówno przez polską szlachtę, jak i białoruskich chłopów, w krótkim czasie zdołał powiększyć swe wojsko do 6000 ludzi. Tymczasem Rosjanie sądząc, że mają do czynienia z pierwszymi oddziałami polskiej kontrofensywy, wysłali przeciwko oddziałom Grabowskiego 6 korpusów pod dowództwem doświadczonych oficerów. Polacy unikając spotkania z poważniejszymi siłami rosyjskimi szli uparcie w kierunku Mińska, niszcząc po drodze nieprzyjacielskie składy i magazyny. Dnia 23 sierpnia jeden ze szwadronów jazdy Grabowskiego dotarł na przedpola Mińska. Tu natknął się na oddział zwiadowczy rosyjskich Kozaków, którzy spostrzegłszy polską jazdę zawrócili natychmiast do miasta. Na wieść o zbliżaniu się Polaków wśród rosyjskiej załogi Mińska zapanowała panika. Rosjanie, nie czując się zbyt dobrze wśród wrogiej im ludności, postanowili wyjść z miasta 241 16 — Tatarzy.. 242 i bronić się w zbudowanym pośpiesznie obozie warownym. W nocy nieliczne oddziały nieprzyjacielskie niespodziewanie zostały wzmocnione pułkiem Kozaków dońskich. Odbiło się to niekorzystnie na przebiegu walki między obu wojskami, jaka rozegrała się następnego dnia pod Mińskiem. Polacy niestety musieli zrezygnować z zajęcia Mińska. Odwrót korpusu Grabowskiego, wśród nieustannych potyczek, podjazdów i szybkich marszów, mocno nadwątlił siły polskie. Jednak 30 sierpnia zdołali jeszcze niespodziewanym atakiem zdobyć Bobrujsk. Tamtejsza załoga rosyjska została zmuszona do złożenia broni. Jeszcze tego samego dnia Grabowski, naciskany przez rosyjską kawalerię, opuścił zajęte miasto. Wyrwawszy się oskrzydlającym atakom wojsk nieprzyjacielskich, traktem słuckim podążył do Hłuska. Tu l września nad ranem dopadł go rosyjski major Michał Barclay de Tolly na czele swej jazdy. Następnego dnia tak opisał przebieg starcia Barclay de Tolly swemu przełożonemu generałowi Pawłowi Cycjanowi: „Wstąpiłem do Hłuska i stanąłem wobec wroga, który był na prawym brzegu Ptyczy i miał na lewej flance miasteczko, a przed frontem most, przy którym trzy młyny. Nieprzyjaciel był w obozie, ale gotów do wystąpienia. Spotkał mnie kanonadą, na którą odpowiedziałem armatą, Polacy spalili most i jeden młyn i zaczęli odstępować. Tymczasem Kozacy, ostrzeliwu-jąc nieprzyjaciela szukali brodu na rzece. Czekałem zanim Grabowski ruszy się z miejsca; skoro tylko ruszył się, drugi-major Wierszynin rzucił się ze swymi Kozakami w bród, drugi-major Plechanow w ślad za nim na pomoc, a także rota petersburskich grenadierów pod dowództwem Leciuchina szła wprost przez palący się most krok za krokiem za odstępującym nieprzyjacielem. Szwadron karabinie-rów przeszedł rzekę w bród z armatą i uderzył na Polaków. Ja zdążyłem na ten moment, kiedy nieprzyjaciel zebrał swoje siły, żeby uderzyć na nas, lecz dwa armatnie strzały, dane przez nas, zmusiły Polaków do odwrotu. Zabitych nieprzyjaciół sporo, wziętych do niewoli 50 ludzi". Niefortunnie stoczona bitwa pod Hłuskiem zmusiła korpus Grabowskiego do zawrócenia na południe. Po wielogodzinnym marszu Polacy stanęli nad rzeką Oresą, naprzeciwko niewielkiego miasteczka Lubania. Tu zmitrężyli półtora dnia na przeprawę piechoty i czę- ści kawalerii. Gdy 4 września oddziały Grabowskiego nadal przechodziły rzekę, nagle pojawiło się wojsko rosyjskie dowodzone przez generała Cycjanowa. Mimo zaskoczenia, pięciusetosobowy pułk piechoty polskiej natarł mężnie na zbliżających się Moskali. Dysproporcja sił spowodowała, że po zaciętej walce musiał wycofać się do Lubania. W ciągu całego dnia walki piechurzy polscy odparli krwawo cztery zmasowane ataki wroga. Rosjanie mimo przewagi liczebnej nie mogli sobie poradzić z mężnie walczącym przeciwnikiem". Niestety po drugiej stronie rzeki oddziały milicji niemal bez walki złożyły broń. Gdy stało się dla wszystkich jasne, że jest to ostatnia bitwa korpusu Grabowskiego, jazda zaczęła szukać ocalenia w ucieczce. Pułkownik Stefan Grabowski, nie chcąc opuścić piechoty, która nadal walczyła z przeciwnikiem, przyjął ofiarowaną przez Rosjan honorową kapitulację. Pod koniec dnia generał Cycja-now napisał z ulgą do Repnina: „Nareszcie Bóg dał nam zwycięstwo. W pobliżu Lubania nieprzyjaciel ogłosił się jeńcem. Grabowski ze swoim sztabem poddał się. Zdobyliśmy 2 armaty sześciofun-towe i jedną trzyfuntową. Straty nieprzyjaciela dość znaczne; z naszej strony zabito 136 żołnierzy". W sumie do niewoli rosyjskiej dostało się ponad tysiąc oficerów i żołnierzy. Wśród nich wielu było Tatarów. Dla przykładu wymienimy tu: pułkownika Aleksandra Ułana, podpułkownika Mustafę Murzę Achmatowicza, rotmistrzów Kryczyńskiego i Achmatowicza, poruczników Abrahima i Samuela Kryczyńskich, namiestników Juszyńskiego i Sulkiewicza. Warunki na jakich zgodzili się kapitulować Polacy wkrótce zostały złamane. Żołnierzy wcielono do oddziałów rosyjskich, a oficerów osadzono w więzieniach. Po serii klęsk doznanych na bitewnych polach, rozbite i rozproszone formacje tatarskie zaczęły przedzierać się do Warszawy. Dnia 11 września jako pierwszy zjawił się w stolicy szwadron rotmistrza Talkowskiego z pułku Azulewicza. Wkrótce resztę pułku przyprowadził podpułkownik Eliasz Sobolewski. Tuż przed szturmem Pragi formacja ta liczyła „318 głów, tyleż koni i 193 głowy zostających pod rozkazami generała Zajączka". W tym też mniej więcej czasie zjawiły się w Warszawie w niepełnym składzie pułki tatarskie Mustafy Achmatowicza i Ludwika Lissowskiego. 243 244 Pułki tatarskie rozlokowano na szańcach Pragi pod rozkazami generała Jakuba Jasińskiego. Tu razem z innymi formacjami litewskimi wzięły udział w krwawych walkach z wojskami rosyjskimi Suworowa. Dnia 4 listopada o piątej nad ranem Rosjanie zaczęli szturm na praskie szańce. Pierwszy atak dosyć łatwo odparto krzyżowym ogniem dział. Po chwilowym zamieszaniu wojska nieprzyjacielskie ruszyły do ponownego ataku, zakończonego zdobyciem Pragi. „Tymczasem po przełamaniu linii obronnych walka przeniosła się na ulice Pragi — pisze wybitny znawca problemu, Henryk Mościcki. — Żołdactwo, zaprawione w izmaiłowskich mordach, sprawiło rzeź okrutną. Nie oszczędzano nikogo. Oderwane od piersi matek niemowlęta brano na spisy, by nie urosły do zemsty; zakonnice, zamknięte w klasztorze Bernardynek, zgwałcono i zarżnięto; dziewiętnastu Bernardynów i siedmiu starców kalek, rezydujących w klasztorze, poniosło śmierć męczeńską. Z domów wywlekano nieszczęsnych by, wśród pijackiej uciechy, wymyślną zadać im śmierć. Niebawem place zasłane były ohydnie zsiekanymi trupami, bez odzieży, w jednej przerażającej masie wtłoczonych w błoto, bezkształtnych, a jednak drgających jeszcze niekiedy spazmami życia. Spośród kuł świstu i huku pękających bomb wydobywały się jęki i wołania, co przerażały serca i sięgały aż do nieba. Obok ciał ludzkich piętrzyły się stosy porzuconych bezładnie sprzętów, krwawiły pokaleczone trupy koni, psów, kotów, nierogacizny, gdyż rozjuszone widokiem krwi Żołdactwo nie przepuszczało nawet zwierzętom. Zapalona od kuł i kozackich żagwi Praga stanęła w płomieniach i dymie, dachy rozwalały się z trzaskiem' wśród przeraźliwego wycia zdobywców". Żołnierze z pułków tatarskich Straży Przedniej podzielili los innych obrońców Pragi. Jakiś nie znany Tatar, któremu udało się przetrwać, zanotował na marginesie swego modlitewnika, iż na szańcach Pragi zginęło wielu muzułmanów, samych tylko oficerów kilkudziesięciu. Nie wszyscy jednak polegli, wielu nawet zdołało ujść przed rosyjską niewolą. Grupa podkomendnych Eliasza Sobolewskiego uratowała nie tylko życie, ale ukryła nawet sztandar swego pułku. Sztandar ten po jakimś czasie zawieszono w meczecie stojącym w Studziance, rodzinnej wsi Jakuba Azulewicza. Część żołnierzy pułków tatarskich wyemigro- wała do Turcji. W 1796 roku w Filipowcach, na tureckiej Wołosz-czyźnie wśród polskich emigrantów znajdowała się spora grupa litewskich muzułmanów. Spotykamy tu między innymi podpułkownika Koryckiego, rotmistrzów Samuela Sobolewskiego, Jakuba Ba-ranowskiego, Aleksandra Melecha, kilkunastu poruczników, podporuczników i chorążych oraz kilkudziesięciu żołnierzy z dawnych pułków Straży Przedniej. Tatarscy wychodźcy najczęściej wstępowali na służbę do armii sułtańskiej lub osiadali w osadach lipkow-skich na terenie Wołoszczyzny i Dobrudży. Wielu jednak związało się z polską emigracją, prowadząc działalność niepodległościową jako emisariusze, kurierzy czy też walcząc z bronią w ręku z zaborcami na Kaukazie, we Włoszech i Francji. Jeden z takich emisariuszy Achmatowicz w latach dwudziestych XIX wieku objeżdżał dwory polskie na Ukrainie, nawołując do powstania. W czasie zebrań spiskowców mawiał często ze śpiewnym, kresowym akcentem: „W stolicy Zygmunta tleje ogień podziemny, lawa kipi i niebawem rozleje się po wszystkich ziemiach polskich. Tak chce Bóg, inaczej być nie może. Powstańcie ludy Boże". Męstwo litewskich Tatarów i przelana krew w obronie niepodległości Rzeczypospolitej sprawiły, że społeczeństwo polsko-litew-skie uznało ich za swoich, za pełnoprawnych i pełnowartościowych obywateli. Wyrazem zmiany stosunku do rodzimych wyznawców islamu są liczne relacje pamiętników staropolskich z drugiej połowy XVIII wieku. Za przykład niech nam posłuży pamiętnik Jana Du-klana Ochockiego, który wspominając różnoetniczne rody ziemi o-wruckiej tak pisał o polsko-litewskich muzułmanach: „...są Tataro-wie perekopscy, kipczaccy co byli w służbie Rzeczypospolitej, z których pozostali w owruckim, przyjęli religię chrześcijańską, a wielu w Litwie utrzymali się przy dawnej wierze, gdzie mają meczety swe i mułłów. Z takiej to rodziny był ów sławny generał Bielak i wielu wyższych oficerów: Achmatowicze, Azulewicze i tak dalej, którzy do ostatka w sprawie kraju wiernie służyli. I nic w tym dziwnego, od kilku wieków w kraju się zasiedzieli i naturalizowali; mimo zmieszania plemion przez kobiety, nie utracili cech rodzinnych dawnych przodków swoich, co na każdej fizjonomii wyczytać można. Potrzeba oddać sprawiedliwość wszystkim rodzinom bez 245 wyjątku, że ta naturalizowana w kraju szlachta nowa, przywiązała się skutecznie do swej ojczyzny, z zapałem ją pokochała i z nieposzlakowaną wiernością jej służyła". 10. W SŁUŻBIE POLSKIEJ I OBCEJ Po trzecim rozbiorze Polski w skład państwa pruskiego weszło Podlasie oraz ziemia augustowska. Na obszarach tych występowały stosunkowo liczne skupiska ludności tatarskiej, która przez wieki utrzymywała się ze służby w wojskach Rzeczypospolitej. W 1795 roku pojawił się niespodziewanie w Królewcu u nadprezydenta von Schrottera przedstawiciel tej ludności, Janusz Murza Tuhan-Bara-nowski, pułkownik dawnej armii polskiej. W imieniu podlaskich muzułmanów zaproponował nadprezydentowi zebranie rozproszonych po powstaniu kościuszkowskim oddziałów tatarskich i wcielenie ich do armii pruskiej. Baranowski zachęcał również władze w Królewcu do przesiedlenia Tatarów z Litwy na teren Prus. Ceną za porzucenie dotychczasowych siedzib na ziemiach litewskich miało być nadanie posiadłości ziemskich na obszarze Prus Nowowschod-nich oraz utworzenie w armii Fryderyka Wilhelma II kilku pułków tatarskich, podobnych do tych, które istniały jeszcze nie tak dawno w Rzeczypospolitej. Baron von Schrotter przekazał propozycję Baranowskiego królowi. Ten zaś uznawszy, że pozyskanie ludności tatarskiej może być korzystne dla państwa pruskiego, nakazał generałowi von Giintherowi zajęcie się formowaniem pułku tatarskiego. Generał von Giinther zgodnie z życzeniem swego monarchy jeszcze w listopadzie 1795 roku spisał z Baranowskim umowę „określającą szczegółowo prawa i obowiązki Tatarów oraz organizację nowej formacji, garnizony, strój i uzbrojenie". Szefem pułku, zgodnie z umową, król mianował Janusza Murze Tuhan-Baranowskiego. Ten zaś wszystkie stopnie oficerskie obsadził swymi krewnymi i znajomymi. Według królewskich sugestii pułk składał się z 5 szwadronów w liczbie 250 towarzyszy i 250 pocztowych. Towarzysze mieli obowiązek na własny koszt kupić konia, mundur i uzbrojenie. Pocztowi natomiast wszystko otrzymywali od państwa. Oficerów i towarzyszy umundurowano w granatowe uniformy 247 z czerwonymi wyłogami, kołnierzem i klapami, przepasane białymi rabatami, białe kamizelki, czerwone jedwabne halsztuki, kremowe spodnie, czapki czerwone, obszyte burym barankiem z białą kitą i czarne długie buty huzarskie. Mundury oficerskie zdobiły epolety i czarno-złote porte-epee. Towarzysze posiadali epolety jedynie na lewym ramieniu, a porte-śpee czerwone, jedwabne. Ponadto oficerowie nosili białe jedwabne pasy. Mundury pocztowych były::po-dobne lecz skromniejsze — bez epoletów i wielu ozdób. Tak więc śmiało można stwierdzić, że mundury pułkowe były wzorowane na uniformach jazdy polskiej epoki stanisławowskiej. Podstawowym uzbrojeniem tej formacji pozostały lance, szable i karabiny. ; W 1799 roku, z rozkazu króla Fryderyka Wilhelma II, utworzono piętnastoszwadronowy pułk tak zwanych Towarzyszy, aby zgodnie z wolą monarchy „zapewnić byt drobnej szlachcie i zarazem uczynić ich we właściwy sposób pożytecznymi dla kraju". W październiku 1800 roku do 10 szwadronów Towarzyszy dołączono pięcio-szwadronowy batalion tatarski. W formacji tej, mimo że była wzorowana na dawnych pułkach polskich, nie było już pocztowych; Szeregowi zWani tu byli Towarzyszami. Pułk Towarzyszy doskonale wyszkolony, a ponadto składający się z* doświadczonych żołnierzy, oddał Prusakom znaczne usługi w wojnie z Napoleonem. Żołnierze tego pułku wyróżnili sią 23 grudnia 1806 roku podjazdem pod Bieżun. Dnia-8 lutego 1807 roku w bitwie pod Iławą rozpędzili francuską kawalerię, stojącą pod wsią Kussiten. W bitwie tej zdobyli także sztandar francuskiej piechoty. W czerwcu 1807 roku pod Heilsbergiem Towarzysze brawurową szarżą rozbili francuskich kirasjerów. Za męstwo okazane w tej bitwie otrzymali od króla pruskiego Fryderyka Wilhelma specjalną pochwałę i podziękowanie. Mimo sukcesów w służbie pruskiej, po utworzeniu Księstwa Warszawskiego, większość żołnierzy i oficerów wstąpiła do armii polskiej. 248 W końcu XVIII stulecia po włączeniu ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego do imperium rosyjskiego, władze carskie początkowo uznały Tatarów za „Polaków zakonu Mahometa, zaszczy- 250 conych przywilejem szlachectwa". Jednak wkrótce zmieniono swój stosunek do litewskich muzułmanów. Starano się wszelkimi sposobami skłócić ich ze społeczeństwem polskim. Aby pozyskać przychylność lub przynajmniej neutralność Tatarów, carowa Katarzyna II 20 października 1794 roku zatwierdziła im wszystkie dotychczasowe prawa i przywileje. Był to pierwszy krok na drodze fa- woryzowania tej grupy etnicznej. Po upadku Rzeczypospolitej oficerowie i żołnierze dawnych pułków tatarskich Straży Przedniej znaleźli się na bruku. Co prawda większość z nich posiadała niewielkie folwarczki lub gospodarstwa, jednak nie mogła z nich wyżyć. Tatarzy, przyzwyczajeni od pokoleń do służby wojskowej w kawalerii, niechętnie i bardzo nieporadnie gospodarowali w swych posiadłościlfch. W XVIII stuleciu powszechnie na Litwie żartowano sobie z ich umiejętności rolniczych. W 1795 roku ludność muzułmańska, zmuszona sytuacją ekonomiczną, wysłała swych przedstawicieli do generał-gubernatora Mikołaja Repnina z prośbą o sformowanie pułku tatarskiego w armii rosyjskiej. Propozycję tę przyjęto z dużym zadowoleniem, gdyż utworzenie dużej jednostki wojskowej złożonej z muzułmanów litewskich leżało w planach dowództwa rosyjskiego. O zamierzeniach tych świadczy fragment pewnej notatki, znajdującej się przed wojną w zbiorach Archiwum Państwowego w Wilnie. Wynika z niej, że już w 1794 roku Rosjanie prowadzili rozmowy w tej sprawie z rotmistrzem Józefem Ułanem i namiestnikiem Baranowskim. Chcieli bowiem utworzyć jednostkę wojskową, którą dowodziłby jeden z krymskich książąt, sołtan Mengli Gerej. Śmierć Katarzyny II uniemożliwiła zrealizowanie tych planów. Jednak nowy car Paweł I wrócił do tego przedsięwzięcia. Biorąc pod uwagę nastroje panujące wśród części szlachty polskiej, rozkazał utworzyć w 1797 roku dwa pułki dziesięcioszwadronowe, rekrutujące się z mieszkańców ziem dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pierwszy pułk zwany polskim złożony był z polskich oficerów i żołnierzy wojsk Rzeczypospolitej, którzy pogodzili się z rozbiorami ojczyzny. Otrzymał on umundurowanie i uzbrojenie podobne do tego jakie posiadała kawaleria narodowa za panowania Stanisława Augusta. Dnia 9 czerwca tegoż roku Rosjanie zaczęli formować konny pułk tatarsko-litewski, kwaterujący początkowo w Pińsku. Jego pierwszym szefem został Tatar, generał-major Baranowski, eks-targowi-czanin. i ormacja ta złożona była wyłącznie z litewskich muzułmanów oraz oficerów dawnych pułków tatarskich. Umundurowano go po rosyjsku na wzór pułku czugajewskiego: mundury koloru niebieskiego z czerwonym, ozdoby żółto-białe dla szeregowców i zło- 251 252 to-srebrne dla oficerów. Właśnie owe mundury były niejednokrotnie powodem licznych awantur ze szlachtą polską. W lutym 1802 roku pułk piński stacjonował w okolicach Nowogródka. W czasie jednej z zimowych niedziel doszło w miejskiej karczmie do zbrojnego starcia między szlachtą a Tatarami. Podchmielonej szlachcie, rozgoryczonej niedawnymi rozbiorami, wpadli w oko grzejący się wódką żołnierze pińskiego pułku. r$e podobały się nie tyle tatarskie twarze, co rosyjskie mundury. Wystarczyło kilka mocniejszych słów i sięgnięto pq mocniejsze argumenty. Poszły w ruch szable. Zaczęła się powszechna rąbanina. Bito się mocno. Po obu stronach byli zabici, jeszcze więcej rannych. Niemal każdy z uczestników wyniósł jakąś pamiątkę po tym wydarzeniu. W czasach cara Aleksandra I pułk piński powoli zatracił swój dotychczasowy charakter. Zaczęto bowiem przyjmować do niego również Polaków i Litwinów. Trudności jakie natrafiono w dowodzeniu tą mieszaną etnicznie formacją, spowodowały, że w 1803 roku podzielono ją na dwa pułki. Jeden składał się wyłącznie z muzułmanów litewskich, drugi zaś z katolików pochodzenia polskiego i litewskiego. W 1807 roku oba pułki nazwano ułańskimi. Od tego momentu różniły się jedynie składem etnicznym. W 1818 roku, zachowując ich dotychczasowy charakter, włączono je do litewskiej dywizji ułanów. Pułki te kultywowały tradycję polską. W późniejszym okresie obie formacje zlikwidowano, a żołnierzy i oficerów wcielono do pułków czysto rosyjskich. Według przekazów tatarskich przyczyną likwidacji obu jednostek był polski patriotyzm panujący wśród żołnierzy. Wkroczenie armii napoleońskiej na ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego w czerwcu 1812 roku wywołało popłoch w wielu tatarskich zaściankach. Pustoszały całe wsie, a ludność kryła się w lasach. Rodziny tatarskie, których członkowie służyli w wojsku rosyjskim, nie znając intencji Francuzów obawiały się represji ze strony nowych władz. Nastroje antynapoleońskie społeczności muzułmańskiej nie zostały przezwyciężone nawet wtedy, gdy wszystkie ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego zostały wyzwolone spod rosyjskiej okupacji. Nadal rosyjski car Aleksander I cieszył się szczerą sympatią w tatarskich zaściankach. Niechęć do 254 Francuzów pogłębiła się w czasie ich odwrotu spod Moskwy, gdy wygłodzeni maruderzy niemiłosiernie plądrowali tatarskie dwory. Jeszcze w okresie międzywojennym Tatarzy oszmiańscy opowiadali o regularnych bitwach swych przodków z francuskimi rabusiami. Właśnie w czasie odwrotu armii napoleońskiej maruderzy spalili stary meczet tatarski w Prudzianach nad Waką. Zupełnie inna atmosfera panowała wśród stosunkowo zamożnych ziemian tatarskich Podlasia i Suwalszczyzny. Na ziemiach tych wchodzących w skład Księstwa Warszawskiego niepodzielnie panował kult Napoleona. Tatarzy tamtejsi szybko włączyli się w odbudowę polskiej państwowości. Właśnie wśród muzułmanów osiadłych na Podlasiu i Suwalszczyźnie zrodził się pomysł utworzenia w armii napoleońskiej pułku tatarskiego. W dniu 8 lipca zwrócił się z apelem do Litewskiej Konfederacji Generalnej Maciej Azulewicz, były rotmistrz wojsk polskich, z apelem o wskrzeszenie pułku jazdy tatarskiej. Inicjatywę tę podjął także były pułkownik wojsk polskich Mustafa Achmatowicz. Uzyskawszy zezwolenie przystąpił 24 sierpnia 1812 roku do organizowania jazdy tatarskiej. Zgromadziwszy środki materialne, rozesłał odezwę do wszystkich powiatów zamieszkałych przez ludność muzułmańską. Oto treść nieco patetycznie brzmiącej odezwy: „Narodzie tatarski. Od wielu wieków celowałeś męstwem i miłością Ojczyzny, która przyjęła cię za syna. Poświęcenie się dla jej dobra było zawsze twą cechą, i nie wątpi Ojczyzna, że pójdziecie za przykładem zacnych przodków waszych. Spieszcie szlachetni, pod Orły Polskie; niech hufce tatarskie dowiodą, żeście nieodrodni synowie wielkich ojców, którzy nieraz postrach orężny siali na ziemiach nieprzyjaciół Polski. Odezwa was wzywa, ufając, że uczynicie zadość powinności świętej". W formowaniu pułku pomagali dwaj dawni rotmistrzowie armii polskiej Joachim Murza Korycki oraz Samuel Ułan. Ochotnicy jednak nie dopisali. Zbyt wielu Tatarów walczyło w szeregach rosyjskich. Mimo poświęcenia organizatorów zdołano jedynie sformować jeden szwadron. Na początku 1813 roku szwadron ten dowodzony przez rotmistrza Samuela Ułana przydzielono do pułku szwoleżerów gwardii Napoleona jako piętnastą kompanię. Oddział ten składał się z elementu burzliwego trudnego w dowodzeniu. 256 Praktycznie biorąc szwadron tatarski wziął udział .w bojach dopiero w czasie odwrotu armii napoleońskiej. Dnia 10 grudnia 1812 roku oddział ten mężnie walczył z jazdą rosyjską przy Ostrej Bramie w Wilnie. Nie ulegając panice, jaka powstała w szeregach francuskich, Tatarzy litewscy razem z pułkiem szwoleżerów desperackimi szarżami oczyszczali drogę odwrotu na Kowno. W czasie walk z rosyjską kawalerią szwadron tatarski stracił wielu żołnierzy. W styczniu 1813 roku Tatarzy razem z innymi szwadronami gwardii wycofali się z Poznania. Na początku kwietnia pułk doszedł do Friedburga, gdzie otrzymał kwatery. Tatarów rozlokowano w pobliskiej miejscowości Szwalheime. Dowódcy szwadronu, rotmistrzowi Ułanowi, polecono udać się do obozu jenieckiego w Metzu, z rozkazem zwerbowania ochotników tatarskich do pułku. W czasie jego nieobecności szwadronem dowodzili kolejno dwaj oficerowie -- Polacy: rotmistrz Szukiewicz i porucznik Lubański. Tatarzy, wykorzystując nieobecność Ułana, wyłamali się spod władzy tymczasowych zwierzchników. Niepokoili mieszkańców Szwalheime różnymi ekscesami. Praktycznie biorąc słuchali jedynie swego imama, w randze porucznika, Asana Aleja. Wkrótce też dowództwo pułku, zniecierpliwione skargami okolicznej ludności, postanowiło zakwaterować Tatarów we Friedburgu, aby mieć ich wszystkich na oku. Tymczasem rotmistrz Ułan przyjechawszy do Metzu dowiedział się. że w kilku pułkach piechoty francuskiej służy wielu litewskich muzułmanów. Wkrótce też zaczął czynić starania o przeniesienie ich do szwadronu tatarskiego. Nie uzyskawszy zgody ministra wojny księcia de Feltre wrócił do Friedburga prowadząc jedynie 24 ochotników. Warto wspomnieć, iż w piechocie francuskiej służyło wówczas ponoć 300 żołnierzy pochodzenia tatarskiego. W 1813 roku szwadron tatarski rotmistrza Ułana brał udział we wszystkich bitwach i potyczkach stoczonych przez pułk szwoleżerów gwardii w czasie odwrotu armii napoleońskiej. Bił się pod Budziszynem 5 maja i Reichenbachem 22 maja. W końcu sierpnia odznaczył się w bitwie pod Dreznem. Pod Peterswaldem 16 sierpnia przyczynił się do rozbicia pułku huzarów pruskich. Z kolei pod Lipskiem Tatarzy wykazali się męstwem w walce z austriacki- mi kirasjerami. W czasie odwrotu spod Lipska szwadron rotmistrza Ułana razem z pułkiem szwoleżerów osłaniał francuską Kwaterę Główną. Dnia 30 października szwoleżerowie gwardii świetną szarżą rozbili piechotę bawarską i jazdę austriacką. W lutym 1814 roku walczyli pod Brienne, La Rothiere, Champaubert, Montmiral, Monterean, Rocourt. Dnia 5 marca szwoleżerowie gwardii w bitwie pod Boryan Bać roznieśli na szablach jazdę rosyjską dowodzoną przez księcia Gagarina. W tym samym miesiącu dzielnie bili się pod Craon, Rheims, Arcis-sur-Aube, Yitri, Bourget i Paryżem. Po klęsce Napoleona szwadron tatarski razem z całym pułkiem szwoleżerów wrócił do Polski. Tu, na rozkaz wielkiego księcia Konstantego, Tatarzy zostali wcieleni do pierwszego i trzeciego pułku ułanów. Mimo że epopeja napoleońska nie wywarła wielkiego wpływu na życie litewskich wyznawców islamu, to jednak w wielu tatarskich zaściankach potomkowie byłych żołnierzy cesarza Francuzów przez dziesięciolecia z dumą wspominali walki swych przodków w Niemczech i Francji. „Wracali stamtąd Tatarzy uznojeni ranami i bliznami okryci, ze wstążeczkami Legii Honorowej na piersiach — pisał Stanisław Kryczyński. — Pozostały z owych dni heroicznych pamiątki pod dachami tatarskich zaścianków. W »okolicy« Ordzie pod Kleckiem znaleźliśmy u Tatara Aleksandra Koryckiego ciekawą pieczęć herbową, w której stare tradycje tatarskie połączył właściciel, snadź napoleończyk, z nowszemi, zaczerpniętemi z idei i haseł Francji Pierwszego Cesarstwa. Pieczęć przedstawia tarczę szlachecką z dwoma półksiężycami wspartą na lufie działa. Obok emblematy wojennego triumfu sztandary, pęk rózg liktorskich z toporem, szpada, orzeł i napis francuski: Qui me neglige me perd". 258 Chociaż w armii Królestwa Polskiego Tatarzy służyli stosunkowo licznie, nie tworzyli jednak odrębnych jednostek wojskowych. To rozproszenie żołnierzy tatarskich utrudnia prześledzenie udziału polskich muzułmanów w powstaniu listopadowym 1831 roku. Tradycyjnie jednak koło oficera-muzułmanina grupowali się zazwyczaj jego krewni i współwyznawcy. Z tego też powodu szczególnie 260 pożądane jest ustalenie liczby oficerów tatarskich w armii Królestwa Polskiego. Bowiem za nazwiskiem oficera kryje się mniejsza lub większa grupa tatarskich żołnierzy. Szczególnie trudno jest odtworzyć losy Tatarów w pierwszych miesiącach powstania. W późniejszym okresie, w miarę rozprzestrzeniania się insurekcji na ziemiach litewskich, coraz liczniej powstają oddziały, w których służą Tatarzy. Do naszych czasów przetrwała korespondencja między litewskimi władzami powstańczymi a mułłą meczetu w Dowbuciszkach Dawidem Aleksandrowiczem. Z jednego z listów datowanego 21 kwietnia 1831 roku dowiadujemy się, że władze powstańcze wezwały mułłę, aby „wszelkie ze swej strony przedsięwziął starania do jak najrychlejszego połączenia się braci naszych Tatarów z Litwinami". Wkrótce też, na terenie wschodnich obszarów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, zaczęły działać partie powstańcze składające się w przeważającej większości z muzułmanów. W innym liście czytamy, że Tatarzy walczący z wrogiem ojczyzny wystąpili „w obronie swobód wspólnych, zaręczonych przywilejami wielkich książąt litewskich, uważanych za kalifów tatarskich". Powstanie na terenie powiatu oszmiańskiego rozpoczęło się od rozbrojenia oddziału wielkołuckiego pułku piechoty. W czasie walk wzięty został do niewoli kapitan armii rosyjskiej Dawid Kryczyń-ski, który wkrótce przystąpił do powstania. Kryczyński z polecenia władz powstańczych pełnił obowiązki komendanta miasta Osz-miany. Chociaż rola Kryczyńskiego w powstaniu była niewielka, jednak świadczy o tym, iż bez zastrzeżeń przyjmowano do insurekcji Tatarów służących przez wiele łat w armii rosyjskiej. Pod koniec kwietnia powstańcy z oszmiańskiego zostali rozbici pod Rumem. W potyczce tej kapitan Kryczyński dostał się do rosyjskiej niewoli. W połowie maja został osadzony w wileńskim więzieniu na Antokolu. W kilka miesięcy później Kryczyńskiemu wytoczono proces i skazano go na śmierć przez powieszenie. Jednak ze względu na podeszły wiek eks-kapitana armii rosyjskiej władze carskie ułaskawiły go. Ale do końca życia Kryczyński pozostawał pod nadzorem policji. Powstanie listopadowe poparła niemal cała ludność tatarska da- wnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wielu Tatarów walczyło w oddziałach partyzanckich, inni w armii Królestwa Polskiego, jeszcze inni pomagali powstańcom donosząc im żywność oraz informacje o ruchach wojsk nieprzyjacielskich. O patriotycznych nastrojach panujących wśród ludności muzułmańskiej świadczą dobitnie dziewiętnastowieczne pamiętniki. W jednym z nich, należącym do generała Dezyderego Chłapowskiego, czytamy o pewnym wydarzeniu na Wileńszczyźnie: „Z przedniej straży nad Waką przysłał mi 261 262 oficer tam dowodzący wiadomość, że widać jak Rosjanie sypią szańce na pagórkach Ponar, w miejscu, gdzie się droga kowieńska łączy z trocką, i gdzie stoi kaplica. Pospieszyłem z adiutantem Wie-lopolskim do Waki, ażeby się o tem przekonać. Zastałem tam Tatara ze wsi Sorok-Waka, co znaczy czterdzieściowa Waka dlatego, że tam czterdzieści chałup, osiadłych przez tyleż rodzin tatarskich z dawnych czasów. Tatar ten, który dobrze po polsku mówił, zaręczył, że oni są Polacy i że z niecierpliwością na nas czekają, a że u nich stoi tylko kilkaset piechoty i stu kozaków czerwonych". Latem 1831 roku w armii Królestwa Polskiego powstał pułk tatarski dowodzony przez pułkownika Samuela Ułana. O dowódcy tej formacji czytamy w pamiętniku Jana Nepomucena Niemojew-skiego następującą informację: „Ułan vel Hułan Murza Samuel, u-rodzony 1780 roku, w czasie kampanii 1809 roku jest porucznikiem pułku III ułanów, a w czasie wyprawy moskiewskiej 1812 roku kapitanem i dowódcą szwadronu Tatarów litewskich. W 1814 roku dostaje kawalerski krzyż Legii Honorowej. Poległ w potyczce pod Stopnicą we wrześniu 1831 roku". Pułk Samuela Ułana składający się niemal wyłącznie z muzułmanów litewskich miał charakter kadrowy. Z niego właśnie mieli pochodzić dowódcy przyszłych pułków tatarskich, które zamierzano utworzyć na ziemiach litewskich. Pułk ten wchodził w skład korpusu generała Samuela Różyckiego. Dnia 11 lipca 1831 roku korpus Różyckiego wyruszył z Warszawy na wschód. W dziesięć dni później rozbił w Drohiczynie nad Bugiem garnizon rosyjski, składający się z dwóch rot piechoty i jednego szwadronu dragonów. Dnia 23 lipca po niewielkiej utarczce z nieprzyjacielem zajął Siemiatycze. W czasie dalszego marszu na wschód, Różycki rozbił zgrupowanie wojsk rosyjskich dowodzone przez generała Paniutina. Na wschodnich krańcach Puszczy Białowieskiej korpus został zaatakowany przez kilkutysięczne wojsko rosyjskie. Nazajutrz, po zwycięskiej bitwie nad rzeką Narewką, Różycki dołączył do korpusu generała Dembińskiego i razem pomaszerowali w głąb Litwy. Na początku sierpnia oddziały Różyckiego wróciły do Warszawy. Wyprawa generała Różyckiego na Litwę miała charakter party- zancki. Sam zaś korpus miał być kadrą, w oparciu o którą zamierzano przekształcić luźne oddziały partyzanckie w regularną armię. Jednak obecność zbyt wielkich sił rosyjskich na tamtych terenach zniweczyła plany polskie. W sierpniu 1831 roku w Przytyku na Podlasiu do korpusu generała Różyckiego dołączył konny oddział Tatarów z Suwalszczyz-ny. Dowodził nimi kapitan Bielak, potomek sławnego generała Józefa Bielaka. Tatarów tych włączono do I pułku ułanów wołyńskich. Dnia 21 września 1831 roku w potyczce pod Wierzbicą od zabłąkanej kuli zginął kapitan Bielak. Świadkowie jego śmierci zgodnie twierdzą, że kapitan „prawie samochcąc zginął - • ponieważ jakimś fatalizmem pchnięty pojechał tam bez rozkazu". W pamiętniku Henryka Bogdańskiego czytamy taki oto opis potyczki pod Wierzbicą: „Z Wołyńcami poszła i jazda tatarska z kapitanem Bielakiem, wcielona do jazdy wołyńskiej. Wołyńcy parli, padały trupy ze strony Dońców. Bielak gorący zanadto się zbliżył do lasu i padł ugodzony kulą w piersi w same serce. Zasadzka strzelców się nie powiodła, bo Dońcy i dragoni umknęli, a myśmy tylko ponieśli nieodżałowaną stratę w osobie mężnego Tatara Bielaka, syna jene-rała z 1794 roku, któremu Tatarzy, jako przywódcy swojemu, wykopali z widocznym żalem pod lasem w Wierzbicy grób i usypali na nim mogiłę". Udział w powstaniu listopadowym sprowadził na wielu Tatarów represje władz rosyjskich. Posypały się wyroki śmierci, więzienia lub zesłania. Wielu rodzinom tatarskim skonfiskowano majątki. Jednak bardzo szybko Rosjanie zmienili swój stosunek do tej grupy etnicznej. Wykorzystując różnice etniczne i religijne oddzielające niekiedy Tatarów od katolickiej ludności polsko-litewskiej, postanowili przekształcić ich w lojalnych poddanych carskich. Plan ten zdawał się rokować nadzieje chociażby z tego względu, iż wielu muzułmanów litewskich, zmuszonych ciężkimi warunkami życia, szukało chleba na służbie w armii rosyjskiej. O zainteresowaniu Tatarami świadczą zachowane raporty złożone w 1832 roku carowi Mikołajowi I przez wileńskiego generał-gubernatora księcia Dołgo-rukiego. Dołgoruki zebrawszy wyczerpujące "informacje o ludności tatarskiej od gubernatorów i marszałków szlachty wysłał je carowi. 263 264 Z raportu wynika, że ludność tę można podzielić na dwie grupy: „do pierwszej należą murzowie, książęta i inni, którzy na podstawie wyłącznie im nadanych praw, władają nieruchomem mieniem z włościami, a niektórzy z nich posiadają szczególne przywileje królów polskich i Rzeczypospolitej. Do drugiej grupy zaliczają się ci, którzy mieszkają na ziemi skarbowej i należącej do szlachty w miastach i miasteczkach, płacą za nią podatki i czynsze; pomiędzy nimi jest pewna ilość, która kiedyś służyła w wojsku polskiem i ro-syjskiem. Tatarzy obydwu grup korzystają z praw szlachty...". Według opinii gubernialnego marszałka szlachty wileńskiej, hrabiego Zabielina, muzułmanie mieszkający na Wileńszczyźnie „są biedni, wszyscy bowiem mężczyźni, służąc ciągle wojskowo, ostatki mienia swego łożą na utrzymanie rodzin, a pozostający w domu trudnią się rolnictwem, i innemi dozwolonemi zajęciami i na równi z innymi, pełnią swą powinność. Naród ten wyróżniał się zawsze niezachwianą wiernością, zachowuje się uczciwie i przyzwoicie". Dalej Zabielin stwierdza, iż należałoby zostawić Tatarom wszystkie prawa i przywileje, z jakich do tego czasu korzystali. Po powstaniu listopadowym, ograniczając w prawach szlachtę polską na ziemiach litewskich, tymczasowo zawieszono w prawach tatarskich ziemian. Utrudniło to Tatarom dostęp do służby wojskowej i cywilnej. W 1839 roku w imieniu całej społeczności muzułmańskiej wystąpili dwaj zdymisjonowani pułkownicy Talkowski i Kiński. Złożyli u szefa żandarmerii rosyjskiej hrabiego Aleksandra Benckendorffa prośbę o szybkie zatwierdzenie Tatarom dawnych praw szlacheckich. Prośbę ich rozpatrzono pozytywnie. Trzy dziesięciolecia jakie upłynęły od upadku powstania listopadowego do wybuchu powstania styczniowego ujawniły, że rusyfikacja ludności muzułmańskiej na ziemiach byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, wbrew oczekiwaniom władz carskich, postępowała dosyć opornie. Spora część ludności tatarskiej uważała się nadal za Polaków wyznania muzułmańskiego, brała udział w sprzy-siężeniach niepodległościowych, uroczyście obchodziła rocznice śmierci bohaterów narodowych i z rozrzewnieniem wspominała czasy, kiedy pułki tatarskie walczyły pod sztandarami Rzeczypospolitej. Jednak wydarzenia 1863 roku były wielkim zaskoczeniem dla l całej społeczności tatarskiej. Jedynie kilkudziesięciu spośród litewskich muzułmanów zdecydowało się przystąpić do oddziałów powstańczych i walczyć zbrojnie z rosyjskim zaborcą. Jak już pisaliśmy poprzednio, najwięcej Tatarów zgłosiło akces do insurekcji na Su-walszczyźnie i Podlasiu, czyli na terenach, gdzie poloniza^ja szlachty tatarskiej była najbardziej posunięta. Należy jeszcze podkreślić, że szczególnie ofiarnie walczyli w powstaniu przedstawiciele naj-zamożniejszych i najbardziej światłych rodów tatarskich, czyli ci, którzy mieli najwięcej do stracenia w wypadku klęski. Niewątpliwie najliczniej reprezentowana była w insurekcji rodzina Tuhan-Baranowskich. Adam Tuhan-Baranowski według wspomnień naocznych świadków „brał czynny udział w powstaniu styczniowym w Suwalszczyźnie, a takoż zbierał pieniądze na rzecz powstania, przemycał broń i amunicję z Prus i dostarczał je do obozu powstańców w powiatach mariampolskim, kalwaryjskim i wołkowyskim; napadał na oddziały wojska rosyjskiego i uprzedzał powstańców o zbliżaniu się wojsk rosyjskich". Inny przedstawiciel tej rodziny, Józef Tuhan-Baranowski, walcząc w oddziale Lubicza, zginął w czasie potyczki pod miasteczkiem Żyżmory. Samuel Tuhan-Baranowski, były kapitan wojsk carskich, dowodził w 1863 roku oddziałem powstańczym na Nowogródczyźnie. Maciej Tuhan-Baranowski za udział w powstaniu spędził wiele lat na Syberii. Po powrocie z zesłania zajął się badaniem przeszłości litewskich Tatarów. Jednak aż do śmierci pozostał zwolennikiem walki zbrojnej z rosyjskim okupantem. Dramatyczne były losy innego tatarskiego uczestnika wydarzeń 1863 roku, Romualda Smolskiego. Ten weteran powstania styczniowego, zmarły w 1926 roku w Nowogródku, tak opisywał w liście do prezesa Stowarzyszenia Weteranów, Wasilewskiego, swój udział w walkach na Suwalszczyźnie: „W suwalskiej guberni w powiecie mariampolskim służyłem pod dowództwem Karola Jastrzębskiego. Lutego dnia 2 pod Czysto-Budo nasz oddział został wyrąbany rosyjskimi huzarami, słowem w pień, razem i z dowódcą Jastrzębskim co pamięta pozostały w życiu kolega Adam Pilecki silnie ranny. Służyłem pod dowództwem Suzina, nasz oddział zniszczony siłami Rosjan, pod Staciszkami w powiecie sejneńskim suwalskiej guberni. 265 266 Dowódca Suzin zabity także. Ja byłem ranny w nogę prawą wyżej kolana. Czas krótki służyłem w jeździe Wawra, gdzie otrzymałem stopień oficera augustowskiego województwa. Wojewoda Akord nas dwóch Tatarów, mnie i Aleksandra Buczackiego zabrał dla ochrony swej i asystencji. Służyliśmy wiernie, pod koniec powstania przewieźliśmy Akorda do Prus na emigrację. My dwaj Tatarzy popadli w szpony ohydnych Moskali, uwięziono nas. Komisją wojenno-śled-czą, katowano chłostami dla zbadania, gdzie jest Akord wojewoda, no nic nie dowiedziano (się) od nas gdzie Akord". Prawdziwe tragedie przeżywali w latach 1863—1864 tatarscy o-ficerowie służący w rosyjskich oddziałach pacyfikujących powstanie. Wychowani w tradycjach żywej sympatii dla dawnej Rzeczypospolitej, władający najczęściej językiem polskim, sercem byli po stronie insurekcji. Związani przysięgą wierności wobec władz carskich i zdający sobie sprawę z rychłej klęski ruchu niepodległościowego, trwali w szeregach rosyjskich. Trzeba jednak powiedzieć, że ludzie ci zachowywali się przyzwoicie nie tylko wobec ludności polskiej, ale również wobec wziętych do niewoli powstańców. Jeszcze w okresie międzywojennym muzułmanie nowogródcy opowiadali o pewnym Tatarze, oficerze wojska rosyjskiego, któremu umierający ziomek-powstaniec wręczył spis uczestników insurekcji, nakazując zniszczyć. Oficer ten rzetelnie wykonał polecenie swego rodaka. Mimo że w oddziałach powstańczych walczyła jedynie nieliczna grupa Tatarów, to jednak cała społeczność muzułmańska odnosiła się życzliwie do walki zbrojnej narodu polskiego. Tatarzy zaopatrywali powstańców w żywność, przewozili broń, informowali .o ruchach wojsk rosyjskich, przechowywali i ukrywali powstańców z rozbitych oddziałów, urzędnicy i oficerowie tatarscy na służbie carskiej ostrzegali swych polskich znajomych o szykowanych rewizjach i aresztowaniach. Jeden z uczestników wydarzeń 1863 roku Edward Czernicki tak po latach wspominał nieudaną rewizję rosyjskich żandarmów w swym domu: „Szukano wszędzie papierów, broni etc. Pruto meble, poduszki, piernaty, wysypywano wazony, ale nic nie znaleziono, byliśmy bowiem uprzedzeni o rewizji przed kilkunastu minutami. A zawdzięczać to musimy najzacniejszemu l człowiekowi, który, choć Tatar z pochodzenia, najlepszym był Polakiem. Był to pan Aleksander Kryczyński, członek ówczesnej opieki szlacheckiej. Po rewizji odebrano mi jednak paszport i stypendium i osadzono w więzieniu po-Dominikańskiem... Siedziałem w celi do 15-go października, poczerń przeczytano mi dekret, iż podejrzany jestem o udział w powstaniu i jego organizacji, a chociaż przy rewizji nic nie znaleziono, to jednak na mocy artykułu prawa nr 5 zsyła się mnie na dożywotnie osiedlenie do Syberii". Władze carskie nie tylko za takie, ale za znacznie drobniejsze wykroczenia potrafiły bardzo surowo karać swych tatarskich poddanych. Za odśpiewanie hymnu Jeszcze Polska nie zginęła w obecności przeprowadzających rewizję oficerów rosyjskich, rodzina Ryz-wanowiczów została ukarana grzywną wysokości 4000 złotych rubli. Aby zapłacić karę musiano sprzedać majątek rodowy. Po upadku powstania znowu posypały się na tatarskich patriotów wyroki śmierci, zsyłki i konfiskaty majątków. Stefan Kryczyński, skazany na śmierć przez sąd w Grodnie, w drodze łaski został zesłany na Syberię. Również Amurata Achmatowicza za udział w powstaniu spotkał ten sam los. Z zesłania powrócił pieszo do rodzinnej Studzianki na Podlasiu dopiero po ogłoszeniu amnestii w 1878 roku. Aleksander Buczacki uwięziony w ostatnim okresie powstania „mimo chłosty i katuszy zaaplikowanych z rozkazu komisji wojenno-śledczej" nie wydał swych towarzyszy walki. Kapitan armii rosyjskiej, Samuel Buczacki, za udział w powstaniu postawiony przed sądem wojskowym zmarł w tajemniczych okolicznościach przed zakończeniem procesu. Władze rosyjskie karały również za okazywanie pomocy powstańcom. Najczęściej wysoką grzywną pieniężną. Karano niekiedy całe gminy muzułmańskie. Według zachowanej tradycji Tatarzy zakwaterowali oddział powstańczy w meczecie koło miasteczka Widzę. Za czyn ten Rosjanie ukarali muzułmanów widzkich odbierając im część gruntów należących do miejscowego meczetu. Tatarzy ze Słonima obawiając się represji za udział w powstaniu zaczęli emigrować do Turcji. Według Dżemila Aleksandrowicza emigracja do krajów osmańskich nie wypaliła. Gdy większa liczba rodzin tatarskich zaczęła się przygotowywać do opuszczenia Litwy, wyprzedawać grun- 267 człowiekowi, który, choć Tatar z pochodzenia, najlepszym był Polakiem. Był to pan Aleksander Kryczyński, członek ówczesnej opieki szlacheckiej. Po rewizji odebrano mi jednak paszport i stypendium i osadzono w więzieniu po-Dominikańskiem... Siedziałem w celi do 15-go października, poczerń przeczytano mi dekret, iż podejrzany jestem o udział w powstaniu i jego organizacji, a chociaż przy rewizji nic nie znaleziono, to jednak na mocy artykułu prawa nr 5 zsyła się mnie na dożywotnie osiedlenie do Syberii". Władze carskie nie tylko za takie, ale za znacznie drobniejsze wykroczenia potrafiły bardzo surowo karać swych tatarskich poddanych. Za odśpiewanie hymnu Jeszcze Polska nie zginęła w obecności przeprowadzających rewizję oficerów rosyjskich, rodzina Ryz-wanowiczów została ukarana grzywną wysokości 4000 złotych rubli. Aby zapłacić karę musiano sprzedać majątek rodowy. Po upadku powstania znowu posypały się na tatarskich patriotów wyroki śmierci, zsyłki i konfiskaty majątków. Stefan Kryczyński, skazany na śmierć przez sąd w Grodnie, w drodze łaski został zesłany na Syberię. Również Amurata Achmatowicza za udział w powstaniu spotkał ten sam los. Z zesłania powrócił pieszo do rodzinnej Studzianki na Podlasiu dopiero po ogłoszeniu amnestii w 1878 roku. Aleksander Buczacki uwięziony w ostatnim okresie powstania „mimo chłosty i katuszy zaaplikowanych z rozkazu komisji wojenno-śledczej" nie wydał swych towarzyszy walki. Kapitan armii rosyjskiej, Samuel Buczacki, za udział w powstaniu postawiony przed sądem wojskowym zmarł w tajemniczych okolicznościach przed zakończeniem procesu. Władze rosyjskie karały również za okazywanie pomocy powstańcom. Najczęściej wysoką grzywną pieniężną. Karano niekiedy całe gminy muzułmańskie. Według zachowanej tradycji Tatarzy zakwaterowali oddział powstańczy w meczecie koło miasteczka Widzę. Za czyn ten Rosjanie ukarali muzułmanów widzkich odbierając im część gruntów należących do miejscowego meczetu. Tatarzy ze Słonima obawiając się represji za udział w powstaniu zaczęli emigrować do Turcji. Według Dżemila Aleksandrowicza emigracja do krajów osmańskich nie wypaliła. Gdy większa liczba rodzin tatarskich zaczęła się przygotowywać do opuszczenia Litwy, wyprzedawać grun- 267 ty, likwidować interesy, przyszła wiadomość, że pierwsza grupa emigrantów powraca w rodzinne strony. Aleksandrowicz uważa, że główną przyczyną niepowodzeń wszystkich ruchów emigracyjnych, wśród ludności tatarskiej w XIX wieku, była daleko posunięta po-lonizacja lub białorutenizacja tej grupy etnicznej. Tatarzy, nie znając języka tureckiego, nie mogli lub nie chcieli przystosować się do życia w granicach imperium tureckiego. Sam czynnik religijny okazał się niewystarczający. Jak już wyżej stwierdziliśmy represje popowstaniowe nie ominęły ludności muzułmańskiej na Litwie. Tatarów na równi z Polakami pozbawiono prawa nabywania majątków ziemskich, odebrano broń palną, nałożono różnorakie opłaty, wprowadzono ograniczenia przy wyjazdach, zabroniono umieszczać polskie napisy na nagrobkach oraz używać języka polskiego w meczetach. Szczególnie uciążliwy był dla szlachty tatarskiej zakaz nabywania majątków ziemskich. Doprowadzeni do ruiny gospodarczej Tatarzy wysłali do władz carskich petycję o zrównanie ich w prawach z ludnością rosyjską, zwrot zabranej ziemi i broni, niepłacenie kontrybucji wojennej, zwolnienie od opłat na budowę cerkwi prawosławnych. Rząd rosyjski wychodząc z założenia, że powinien zwaśnić tatarskich muzułmanów z katolicką ludnością polsko-litewską i uczynić z nich lojalnych poddanych, przychylił się do niektórych próśb. Pozostawił Tatarom prawo nabywania ziemi w 9 guberniach zachodnich (ziemie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego) z wyjątkiem tych majątków, które uległy przymusowej sprzedaży. 268 W XIX stuleciu w Cesarstwie Rosyjskim religią panującą było prawosławie. Pozostałe wyznania były przez prawo jedynie tolerowane. Muzułmanie jako innowiercy-niechrześcijanie podlegali dodatkowym ograniczeniom. Nie mogli korzystać ze wszystkich praw politycznych, publicznych i cywilnych, które przysługiwały wyznawcom religii chrześcijańskich. Na terenie państwa rosyjskiego istniały trzy urzędy muftich, którzy udzielali porad prawnych, czyli fatw. W pierwszych wiekach islamu funkcja muftiego nie była oficjalna, a jego rady nie miały siły wiążącej. W Rosji carskiej „porady prawne" muftiego były przestrzegane skrupulatnie i dotyczyły nie tylko spraw związanych z kultem. Muftich, których było trzech, wyznaczał sam car na wniosek ministra spraw wewnętrznych. Za ich pośrednictwem, rząd rosyjski kierował ludnością muzułmańską. Muftiowie, dobrze opłaceni przez ministerstwo spraw wewnętrznych, z czasem stali się zwykłymi urzędnikami wypełniającymi wszystkie polecenia cara. Najczęściej rekrutowali się z wyższych urzędników państwowych lub oficerów gwardii carskiej. Tak więc urząd ten był nagrodą za wierną służbę. Jak już wspomnieliśmy muftich było trzech: w Symferopolu dla muzułmanów Rosji europejskiej, w Baku dla Kaukazu i w Oren-burgu dla Turkiestanu. Tatarzy litewscy podlegali muftiemu rezydującemu w Symferopolu. Ludności muzułmańskiej pozostawiono jedynie wybór imamów, 269 270 którzy jednak musieli zostać zatwierdzeni przez gubernatorów gu-bernialnych. Aby osłabić pozycję duchowieństwa muzułmańskiego pozwolono wiernym od decyzji imamów w kwestiach religijnych odwoływać się do gubernatorów. Również władzy administracyjnej przyznano prawo odsuwania duchownych od pełnienia obowiązków duszpasterskich. Imamowie za swą działalność nie otrzymywali od państwa żadnego wynagrodzenia. Utrzymywali się ze skromnych dochodów jakie dawały ziemie wakufowe oraz opłat za posługi religijne. Duchowni muzułmańscy zostali pozbawieni przez władze rosyjskie prawa prowadzenia ksiąg stanu cywilnego. Dlatego też akt zawarcia związku małżeństwa dokonany przez imana nabierał mocy prawnej dopiero po zarejestrowaniu go w odpowiednim urzędzie państwowym. W 1874 roku, aby osłabić pozycję islamu, rząd carski, pod pretekstem uwolnienia. muzułmańskiego zarządu duchownego od obowiązku zarządzania ziemiami wakufowymi, odebrał im posiadłości przy meczetach. Ziemie wakufowe stanowiły główne źródło utrzymania imamów oraz obiektów dobroczynności publicznej. Według przedstawicieli rządu rosyjskiego administracja tatarska wakufami była zjawiskiem „szkodliwym i niepożądanym". Rezultatem reformy administracyjnej było rozgrabienie ziemi należących do meczetów. Z tego powodu dwie trzecie majątku narodowego Tatarów krym-skich przeszło w posiadanie rosyjskich czynowników. Według Aleksandra Achmatowicza, ministra sprawiedliwości Republiki Krymskiej, muzułmanie w państwie rosyjskim poddani zostali dodatkowym ograniczeniom — „Nie mieli prawa: być nauczycielami szkół państwowych średnich, prowadzić śledztwa i oskarżać w charakterze oskarżyciela publicznego w sprawach o przestępstwa przeciwko religii prawosławnej, nie mogli być sędziami przysięgłymi w tychże sprawach, a w sądach przysięgłych muzułmanin nie mógł być wybrany na przewodniczącego przysięgłych we wszystkich bez wyjątku sprawach karnych". Dyskryminacja ludności wyznającej islam przejawiała się również w tym, że utrudniano lub uniemożliwiano wiernym odprawianie pielgrzymek do Mekki i Medyny. Mimo że prawo rosyjskie nie zabraniało tych podróży, to jednak urzędnicy najczęściej nie wyda- wali paszportów. Według jednego z gubernatorów Krymu działalność taka prowadziła do ograniczenia kontaktów muzułmanów rosyjskich z krajami islamu. Jednym z nielicznych szczęśliwców, któremu udało się dotrzeć do Mekki i Medyny, był Tatar litewski -Aleksander Illasewicz, podróż odbył mimo nie sprzyjających warunków. Pokonawszy trudności natury administracyjnej w sierpniu 1913 roku wyruszył z Kowna i przez Kercz, Teodozję, Stambuł, Smyrnę dotarł do świętych miast islamu. W czasie pielgrzymki Illasewicz prowadził na marginesach swego modlitewnika zapiski. Powstał w ten sposób swoisty diariusz podróży. Efekty polityki rosyjskiej wobec ludności wyznającej islam naj-jaskrawiej uwidoczniły się na terenie Krymu. Po włączeniu tego półwyspu w granice imperium caryca Katarzyna II w manifeście z 8 kwietnia 1783 roku oświadczyła: „Obiecujemy solennie i nieodwołalnie za siebie i za naszych następców obchodzić się z mieszkańcami tego kraju, jak z naszymi własnymi poddanymi, opiekować się ich osobami, bronić ich dostatku, ich świątyń, ich tradycyjnej religii, której wolne praktyki ze wszystkimi uznanymi obyczajami nie powinny być zakazane i wreszcie obiecujemy przyznanie każdej warstwie ludności wszystkich praw i przywilejów na równi z odpowiednią klasą w Rosji". Oczywiście żadnego z tych przyrzeczeń nie spełniono. Manifest zaś wydano jedynie z myślą o zagranicznej opinii. Już w 1783 roku pierwszy meczet w Sudaku zamieniono na prawosławną cerkiew. Odbieranie starych świątyń muzułmanom szło w parze z zakazem budowy nowych. Według wyliczeń Leona Kryczyńskiego w 1805 roku na Krymie było 1556 meczetów i 5139 imamów, a w 1914 roku tylko 729 meczetów i 942 imamów. Sytuacja wyznaniowa litewskich Tatarów była znacznie lepsza niż innych narodów muzułmańskich zamieszkujących imperium rosyjskie. Bez większych przeszkód otrzymywali pozwolenia na budowę nowych meczetów. Sami wybierali swych duchownych. Podległość muzułmanów litewskich wobec muftiego krymskiego była raczej formalna. Mufti zupełnie nie wtrącał się w ich sprawy. W ciągu całego XIX stulecia zaledwie kilka razy wizytował parafie muzułmańskie na Litwie, Dobra sytuacja wyznaniowa ludności mu- 271 zułmańskiej na ziemiach litewskich wynikała z pozytywnego stosunku administracji rosyjskiej do tej grupy etnicznej. Tatarzy litewscy mając w armii rosyjskiej wielu swych generałów i pułkowników czuli się względnie bezpieczni. Niektórzy z nich byli nawet patronami ważniejszych meczetów litewskich. Pod koniec XIX stulecia mutywilejem, czyli patronem, meczetu na Łukiszkach w Wilnie był generał Maciej Tuhan-Baranowski. Następnie radca Józef Kryczyński. W 1907 roku meczet wileński miał aż trzech patronów: generała Aleksandra Ułan-Maluszyckiego, Sule;mana Krynickiego i Sulejmana Szabanowicza. 272 Władze carskie prowadząc na ziemiach litewsko-białoruskich politykę dyskryminacji wyznaniowej i prawnej względem ludności polskiej, Tatarom pozostawiły całkowitą swobodę religijną. Chcąc uczynić z litewskich muzułmanów bezwolnych wykonawców swej woli oraz pozyskać ich dla swych celów, rosyjska administracja ułatwiała im robienie karier w wojsku i urzędach. Przyjmowano ich chętnie do służby państwowej, umożliwiano niejednokrotnie bezpłatną naukę. Według relacji profesora Juliana Talko-Hryncewicza: „Korzystając z uprzywilejowanego stanowiska mahometanie (litewscy) nie mając nawet odpowiednich kwalifikacji, zajmowali urzędy sędziów i w policji, władze rosyjskie nieraz oddawały im pierwszeństwo przed prawosławnymi, gdyż byli sumienniejsi i trzeźwi W pewnych latach policja rekrutowała się przeważnie z muślimów". Największe jednak kariery porobili Tatarzy w armii rosyjskiej. Już na początku XIX wieku pojawił się pierwszy generał rosyjski pochodzenia tatarsko-litewskiego. Był nim zmarły w 1804 roku Józef Ułan. W ciągu XIX stulecia w armii rosyjskiej służyło co najmniej kilkudziesięciu generałów i pułkowników wywodzących się z Tatarów litewskich. Niektórych nawet zaszczycił swą przyjaźnią car Aleksander II. Niższych oficerów pochodzenia tatarskiego można doliczyć się kilkuset. Biorąc pod uwagę, że muzułmanie litewscy stanowili bardzo nieliczną grupę etniczną, była to liczba imponująca. Tuż przed pierwszą wojną światową w służbie rosyjskiej znajdowało się około 20 generałów-Tatarów litewskich: Chalil Ba- zarewski, Konstanty Biciutko, Tamerlan Bielak, Józef Jakubowski, Hipolit Januszewski, Jakub Józefowicz, Konstanty i Leon Kryczyń-scy, Aleksander Milkowski, Abu Taleb Muchla, Józef Półtorzycki, Aleksander Romanowicz, Stefan Sobolewski, Maciej Sulkiewicz, Aleksander Talkowski, Aleksander i Jan Tuhan-Baranowscy, Stefan Wilczyński i inni. Pułkowników, majorów i niższych oficerów było co najmniej kilkuset. Litewsko-tatarscy oficerowie wykształceni na najlepszych rosyjskich uczelniach wojskowych uważani byli za najbardziej lojalnych poddanych carów Wszechrosji. Powierzano im nie tylko dowództwo nad pułkami, dywizjami, korpusami i armiami imperium rosyjskiego, ale również przyjmowano w szeregi gwardii carskiej. Ich świetne kariery przerwała rewolucja 1917 roku. Do najbardziej zdolnych oficerów litewsko-tatarskich w armii rosyjskiej należał Aleksander Romanowicz. „Wierny tradycjom ojców swoich — czytamy w notce biograficznej — poświęcił się służbie wojskowej, kończąc w 1890 18 — Tatarzy... 273 274 roku Połocki Korpus Kadetów. W dwa lata później znajdujemy go już, po zdobyciu dyplomu Mikołajewskiej Szkoły Jazdy, w charakterze kometa pułku dragonów gwardii. W 1913 roku awansuje na pułkownika, walcząc w okresie wojny światowej na czele swego pułku w Prusach Wschodnich. W rok po wybuchu wojny uzyskuje dowództwo Kaliskiego Pułku Pogranicznego, a w 1916 roku stopień generała. W tym czasie zostaje zatruty gazami w Zalesiu, w mińskiej ziemi. W rok później otrzymuje dowództwo nad Finlandzką Dywizją Pograniczną". Ziomek Romanowicza generał-lejtnant Jakub Józefowicz w latach 1914—1916 dowodził 12 armią. Za męstwo na froncie został nagrodzony nie tylko najwyższymi orderami rosyjskimi, ale również francuskimi, angielskimi i hiszpańskimi. Po rewolucji generał Józefowicz zajmował stanowisko szefa sztabu tak zwanej Dzikiej Dywizji, składającej się z kilku konnych pułków kaukaskich. Ciekawą postacią był zmarły w 1936 roku pułkownik Stefan Kierdej Mirza-Mucha służący w dwudziestym trzecim pułku nizowskim. Wsławił się on męstwem w czasie wojny rosyjsko-ja-pońskiej. Dosyć znany wśród litewskich Tatarów był pułkownik Jakub Bohdanowicz. Studiował on w Połockim Korpusie Kadetów oraz w Mikołajewskiej Szkole Jazdy w Petersburgu. W czasie pierwszej wojny światowej Bohdanowicz został mianowany zastępcą 4 Charkowskiego Pułku Ułanów. Był on autorem monografii tejże formacji. Faworyzowanie muzułmanów litewskich przez Rosjan, próby szczucia ich przeciwko ludności polskiej nie przyniosły jednak takich efektów na jakie liczyły władze carskie. Wielowiekowe współżycie Tatarów z ludnością polsko-litewską w ramach dawnej Rzeczypospolitej zrobiło swoje. Mimo lojalnej postawy większości społeczeństwa tatarskiego w stosunku do państwa rosyjskiego pamiętano o wspólnej z Polakami przeszłości, zachowano wdzięczność za prawa i przywileje nadane przez władców dawnej Rzeczypospolitej przodkom obecnych generałów, pułkowników, majorów czy też u-rzędników pozostających w służbie carskiej. Muzułmanie litewscy nie tylko werbalnie podkreślali swe sympatie do dawnej Polski, ale również ich czyny świadczyły, że nadal uważali się w pewnym stopniu za cząstkę wieloetnicznego społeczeństwa polsko-litewskie- go. Tak jak i wszyscy Polacy uroczyście obchodzili rocznice powstań narodowych, odprawiali modły za dusze dawnych bohaterów, a niejednokrotnie uczestniczyli w walce zbrojnej narodu polskiego przeciwko rosyjskim zaborcom. Wysiłki władz rosyjskich, zmierzające do odseparowania litewskich muzułmanów od społeczeństwa polskiego, zaczęły przynosić pewne rezultaty dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Jednak zadowolenie Rosjan nie trwało długo bowiem oficerowie tatarscy, znalazłszy się na terenach zamieszkanych przez ludność muzułmańską, stali się podatni na idee panislamizmu. Wkrótce też dołączyli do miejscowych działaczy dążących do odrodzenia politycznego i kulturalnego krajów muzułmańskich podbitych przez Rosję. W niedalekiej przyszłości dzięki gruntownemu wykształceniu wojskowemu stali się współtwórcami narodowych armii Krymu, Azerbejdżanu oraz tatarskiego Powołża. Panislamizm powstały w drugiej połowie XIX stulecia w Turcji głosił potrzebę zjednoczenia wszystkich wyznawców islamu. Jego zwolennicy zamierzali utworzyć wielkie imperium muzułmańskie, na czele z dynastią osmańską. Idee panislamizmu dotarły do państwa rosyjskiego z dużym opóźnieniem, a dały o sobie znać dopiero podczas rewolucji 1905 roku. W sierpniu tego roku odbył się pierwszy ogólnomuzułmański zjazd w Niżnym Nowogrodzie. Wzięli w nim udział przedstawiciele Krymu, Kaukazu, Powołża, Turkie-stanu i Syberii. Na zjeździe utworzono Wszechrosyjski Związek Muzułmański, którego zadaniem miało być wywalczenie praw politycznych i kulturalnych dla ludności muzułmańskiej zamieszkującej imperium rosyjskie. Drugi ogólnomuzułmański zjazd, który odbył się w Petersburgu w styczniu 1906 roku, zatwierdził statut Wszech-rosyjskiego Związku Muzułmańskiego. Ponadto na wniosek delegatów podzielono obszar zamieszkiwany przez ludność muzułmańską na 16 rejonów. Muzułmanie polsko-litewscy zostali włączeni do „rejonu litewskiego" z ośrodkiem w Mińsku. Życiem politycznym i kulturalnym w jednostkach tych kierowały zebrania rejonowe. Jeszcze w sierpniu 1906 roku muzułmanie z całego państwa rosyjskiego zjechali się po raz trzeci tym razem w Niżnym Nowogrodzie. Tatarów krymskich i litewskich reprezentował muzułmanin polski, 275 Mustafa Dawidowicz, pełniący obowiązki burmistrza u;: :.vta Bach-czyseraju. Zjazd właśnie Dawidowicza powołał w okh J 15-osobo-wego Centralnego Komitetu nowo powstałej Muzułmańskiej Partii Narodowej. Reprezentowała ona wszystkich wyznawców islamu na terenie imperium rosyjskiego. 276 Służba w armii i administracji carskiej rzuciła wielu Tatarów litewskich na tereny zamieszkiwane przez zwartą masę ludności muzułmańskiej. Pobyt na tych terenach niejednokrotnie umacniał w nich więź religijną i etniczną z turkojęzycznymi narodami imperium rosyjskiego. Uświadamiał im własną sytuację, jakże odmienną od losu Tatarów krymskich, kazańskich czy też astrachańskich bezwzględnie rusyfikowanych i zmuszanych do porzucania islamu na rzecz religii państwowej — prawosławia. Być może niejeden z litew-sko-tatarskich generałów czy pułkowników zaczął uzmysławiać sobie powody odmiennego traktowania przez władze carskie jego ziomków i muzułmanów z Azji Środkowej, Powołża, Kaukazu i Krymu. Spotkania muzułmanów litewskich z Tatarami krymskimi czy kazańskimi były dla nich nie tylko silnym przeżyciem i okazją do zamanifestowania solidarności etnicznej i religijnej, ale również dawały możliwość porównania własnych zwyczajów i upodobań z kulturą tych ludów. Konfrontacje takie dawały niekiedy zaskakujące wyniki. Uświadamiały bowiem naszym Tatarom jak wielki wpływ wywarła na nich kultura chrześcijańskich sąsiadów. Były one często okazją do głębszych refleksji, niekiedy stawały się początkiem zainteresowań przeszłością własnej grupy etnicznej. Dzięki tym kontaktom zawdzięczamy kilka ciekawych wspomnień, interesujących nie tylko dla historyków, ale również dla etnografów. Na początku XX wieku los rzucił litewskiego muzułmanina, Mikołaja Suszczewicza, na Powołże. Pełniąc tam obowiązki sędziego śledczego miał on okazję zwiedzić wiele tatarskich wiosek i zapoznać się z życiem ich mieszkańców. Jego wspomnienia z tamtych terenów są cenne nie tylko dlatego, że dają nam obraz życia tatarskich wsi tuż przed wybuchem rewolucji, która zniszczyła całkowicie tradycyjne struktury tamtejszego społeczeństwa tatarskie- go, zmieniła styl życia nadwołżańskich sadyb, ale również dlatego, że obserwacje poczynił człowiek wychowany w środowisku muzułmańskim, ale jakże innym. Po latach, już w odrodzonej Rzeczypospolitej, tak wspominał Suszczewicz swój pobyt w jednej z tatarskich osad: „Wjeżdżamy do wioski i zatrzymujemy się przed schludną chatką. Przyjazd sędziego śledczego i lekarza powiatowego do zapadłej wioski — to nie lada sensacja, toteż okrąża nas natychmiast tłum ciekawych. Mężczyźni o golonych głowach w tiubeciejach (rodzaj mycki) i okrągłych czapeczkach, podszytych futrem. Kobiety, prawie wszystkie uszminkowane, zasłaniają twarz zarzuconym na głowę kozakinem (płaszcz o wschodnich tęczowych barwach), na gorsie widzimy cały szereg złoconych monet i innych brzękadełek, niestety dziwny zwyczaj czernienia zębów, nie dodaje im wdzięku. Wchodzimy do wnętrza chaty. Obserwujemy wszędzie czystość i porządek. Chata dzieli się zawieszoną kotarą na dwie połowy: męską i żeńską. Nie ma tu ani krzeseł, ani stołu, zamienia je podium, zasłane miękkim wojłokiem, na którym siadamy po turecku". Nieco dalej czytamy we wspomnieniach Suszczewicza: „Na początku zaprowadzeni zostaliśmy do łaźni, gdzie gospodarz nasz osobiście pilnował ceremonii kąpieli, poczem wykąpanych i wyświeżonych gości wprowadził do swego domu, który właściwie niczem się nie różnił od innych, chyba tylko tem, że więcej pachniało mydłem, również na ścianach było więcej napisów, zawierających wersety z Koranu, a także inne orientalne ozdoby. Przyjęcie rozpoczęło się od herbaty, którą podawał w małych, niebieskiego koloru, filiżanecz-kach, sam mułła. Kobiety się nie pokazały, widzieliśmy tylko ręce, upiększone srebrnemi bransoletami, wysuwające się między połówkami kotary i podające gospodarzowi domu poczęstunek i naczynia. Na tacy przygotowane były różne słodycze, między innemi gałeczki z mąki i miodu (czypczak), tudzież na talerzyku masło śmietankowe, które biorący udział w przyjęciu goście — najznakomitsi potentaci wioskowi spożywali łyżkami, zapijając herbatą. Po herbacie podano obiad składający sią przeważnie z tłustych mięsnych potraw. Była więc nieodzowna tatarska salma (pieprzna zupa z domowym makaronem), konina, baranina, gotowana kaczka, nadziewana jajkiem i na zakończenie uczty, gospodarz, chcąc wschodnim zwyczajem 277 szczególnie podkreślić swoje poważanie, usiłował włożyć mi palcami do ust kawałek baraniego tłuszczu i nie mało był zdziwiony, że traktament ten nie trafił mi do przekonania". Interesujące są również wspomnienia generała Tamerlana Ułana--Maluszyckiego, który w 1879 roku podczas wojny rosyjsko-turec-kiej przebywał w Eupatorii na Krymie jako rotmistrz huzarów. Chociaż jego spostrzeżenia nie zawierają tylu ciekawostek etnograficznych co poprzednie, to jednak są bardzo istotne dla naszych rozważań. Świadczą bowiem o niezwykle mocnej więzi religijnej i etnicznej litewskich Tatarów z krymskimi pobratymcami. „Ludność Eupatorii składała się prawie wyłącznie z Tatarów — wspomina po latach generał Ułan-Maluszycki — toteż dowódca pułku wyznaczył mnie komendantem miasta, słusznie mniemając, iż łatwiej mi, niż jakiemuś rosyjskiemu oficerowi, będzie porozumieć się z rodakami, których sympatie były jednak po stronie Turków. Tak też było w istocie. Z Tatarami krymskimi bardzo zaprzyjaźniłem się i nieraz wyświadczaliśmy sobie wzajemne usługi; darzyli mnie oni zupełnym zaufaniem i wkrótce zacząłem bywać u nich w domach, przyjmowany gościnnie i nawet z honorami. Częstowano mnie obficie najrozmaitszemi przysmakami wschodniemi, bawiono starannie, a mimo to — było w ich domach nudno, gdyż trzymając się ściśle swych zwyczajów trzymano kobiety zamknięte w haremie, zazdrośnie broniąc ich widoku przed obcym zwłaszcza mężczyzną". 278 Mówiąc o Tatarach na służbie polskiej nie sposób jest pominąć osoby Aleksandra Sulkiewicza, jednego z najwybitniejszych działaczy niepodległościowych schyłku XIX i początku XX wieku. Pochodził on z jednego z najstarszych rodów muzułmańskich osiadłych na Litwie ponoć już w czasach wielkiego księcia Witolda. Urodził się w 1867 roku w Skirsobolach na Suwalszczyźnie w rodzinie o wiekowych tradycjach wojskowych. Ojciec jego, mimo że sam był oficerem armii rosyjskiej, pozwolił żonie wychować syna w polskim patriotyzmie i kulcie dla powstania styczniowego. Nie bez znaczenia na poglądy młodego Sulkiewicza był udział jego wuja Stefana Kryczyńskiego w insurekcji 1863 roku. Pod koniec lat siedemdziesiątych ojciec Aleksandra Sulkiewicza porzuciwszy służbę w armii rosyjskiej wyemigrował z żoną i synem do Turcji. Tu po kilku latach zakończył życie. W pół roku później młody Sulkiewicz wraz z matką powrócił na Suwalszczyznę. Zdawało się, że jego życie nie będzie różniło się od egzystencji wielu jego krewnych i przyjaciół służących w armii carskiej. W 1880 roku zaczął nawet szykować się do wstąpienia w mury jednej ze szkół junkierskich. Jednak oficerem, ani nawet junkrem, nie zo- 279 280 stał. Postanowił walczyć o niepodległość Polski. Ponieważ w tym czasie jedynie partie robotnicze prowadziły czynną walkę z caratem, Sulkiewicz postanowił wstąpić do najsilniejszej. Był nim Proletariat utworzony przez Ludwika Waryńskiego w 1882 roku. W latach następnych, będąc członkiem tak zwanego Drugiego Proletariatu, Sulkiewicz trudnił się przemytem polskiej literatury socjalistycznej do zaboru rosyjskiego. Wykorzystując pomoc swego krewnego, naczelnika rosyjskiej straży granicznej, generała Jana Wilczyńskie-go, objął posadę pracownika komory celnej we Władysławowie a potem w Wierzbołowie. „Będąc urzędnikiem - - pisał Leon Kryczyń-ski — nielegalną literaturę Sulkiewicz zwykle przewoził w dużym krytym powozie, w którym razem ze swoim naczelnikiem, cierpiącym na paraliż, przekraczał granicę; oczywiście urzędnicy celni i żandarmeria rosyjska nie rewidowali powozu, który wracał zawsze z zagranicy wyładowany szczelnie bibułą (nielegalną literaturą). Bibułę nieraz przechowywał Sulkiewicz w lasach położonego w odległości 30 km od Wierzbołowa majątku Szyłańce powiatu kalwaryjskiego, stanowiącego własność Tatara Aleksandra Kry-czyńskiego ożenionego z ciotką Aleksandra, a siostrą jego matki — Ewą z Kryczyńskich. Nieraz rosyjscy strażnicy ziemscy, posiadający jakieś informacje, lasy te przeszukiwali, lecz bezskutecznie... Tym sposobem dzięki Sulkiewiczowi przez kilka lat ogromne transporty nielegalnej literatury regularnie przebywały granicę. Była to wówczas jedyna droga, którą bibuła szła do zaboru rosyjskiego. Literatura ta pochodziła z Londynu, gdzie emigracja polska wydawała Przedświt — i szła szlakiem Londyn —• Wilno — Warszawa. Literaturę Sulkiewicz przewoził przez granicę całymi masami; szły setki i tysiące nielegalnych druków, broszur, pism, książek i odezw; nie dość na tem, bo prócz literatury przewoził również czcionki i drukarnie; słowem wszystko, co było potrzebne do pracy konspiracyjnej, szło przez ręce Sulkiewicza. Tego rodzaju bezcenna dla partii praca Aleksandra trwała prawie przez 15 lat". W roku 1892 Sulkiewicz z ramienia swej partii uczestniczył w paryskim zjeździe delegatów polskich organizacji socjalistycznych, którzy powołali do życia Polską Partię Socjalistyczną. W roku następnym, gdy wrócił z Syberii Józef Piłsudski, działalność niepodle głościowa w zaborze rosyjskim nabrała roz-machu. Wkrótce też wywiązała się przyjaźń między Sulkiewiczem a późniejszym marszałkiem Polski. W czasie rozprowadzania nielegalnej literatury żandarmeria carską idąc śladem jednego z kolporterów trafiła do mieszkania Sul-kiewicza. Nastąpiło aresztowanie. Podczas śledztwa oficer rosyjski przejrzawszy dokumenty zatrzymanego powiedział zdziwiony: — ,,Że pan w takie rzeczy się wdajesz, tego nie rozumiem. Przecież pan ani wyznaniem, ani pochodzeniem swoim nie jesteś związany z tym krajem". Sulkiewicz natychmiast odpowiedział: — „Przodkowie moi od czterystu lat byli obywatelami tego kraju i za kraj ten walczyli, więc i ja mam prawo i obowiązek uważać się za syna i obywatela tego kraju". Ponieważ w śledztwie nie udowodniono Sulkiewiczowi działalności wywrotowej, a krewni i znajomi z komory celnej wystawili najlepszą opinię, po kilku miesiącach opuścił mury więzienia. Działalności niepodległościowej jednak nie zaprzestał. W 1900 roku przywiózł nawet do Królestwa Polskiego urządzenia poligraficzne do druku Robotnika — gazety partyjnej. 281 282 W 1900 roku w łódzkiej podziemnej drukarni policja zatrzymała jednego z przywódców polskich socjalistów Józefa Piłsudskiego. Sulkiewicz dowiedziawszy się o przewiezieniu aresztowanego z cytadeli warszawskiej do Petersburga podążył natychmiast za nim. Otrzymawszy informację, że symulującego obłęd Piłsudskiego umieszczono w szpitalu świętego Mikołaja, zainstalował w nim swego współpracownika doktora Władysława Mazurkiewicza. Wkrótce też Sulkiewicz, poprzez wtajemniczonego lekarza, dostarczył swemu przyjacielowi cywilne ubranie oraz plan ucieczki. „Przebrany Pił-sudski wyszedł w biały dzień na ulicę -- pisał Leon Kryczyński -gdzie czekał nań już w dorożce Sulkiewicz. Piłsudskiego ukryto na razie w zakonspirowanym mieszkaniu, wynajętym przez Sulkiewi-cza i dopiero po pewnym czasie mógł on wywieźć przyszłego marszałka przez Wołyń do Galicji. Rola Sulkiewicza w imprezie tej była nadzwyczaj niebezpieczna, atoli dopomógł mu tu, jak zwykle, organizacyjny jego talent, i śmiały plan tej ucieczki, uważany przez wielu z partyjnych towarzyszy za szaleństwo, został zrealizowany". Po akcji petersburskiej Sulkiewicz na polecenie władz partyjnych wyjechał do Kijowa, gdzie przez kilka lat kierował tajną drukarnią. Tę w miarę spokojną egzystencję przerwała rewolucja 1905 roku. Przegrana przez Rosję wojna z Japonią, zaburzenia na ulicach wielu miast imperium rosyjskiego, strajki robotnicze i chłopskie bunty stwarzały według ocen przywódców PPS szansę na powodzenie wystąpień zbrojnych na ziemiach polskich. Zaczęły mnożyć się akcje bojówek PPS-u na ulicach Warszawy, Radomia, Łodzi, Częstochowy, Kielc i Lublina. Strzelano do generałów i policjantów carskich, odbijano więźniów politycznych i rekwirowano pieniądze w rosyjskich bankach. W każdej z tych akcji miał swój udział Sulkiewicz. On bowiem organizował przerzut broni z głębi Rosji do Królestwa Polskiego. Jeden z członków PPS M. Dąbrowski tak pisał wiele lat później o działalności swego partyjnego kolegi podczas rewolucji 1905 roku: „w każdym większym zamachu był Sulkiewicz jedną ze sprężyn, w każdej akcji bojowej współdziałał pośrednio lub bezpośrednio". Długo oczekiwany przez polskich działaczy niepodległościowych wybuch wojny między zaborcami zastał Sulkiewicza w Zakopanem. Ten niestrudzony spiskowiec, nie zważając na słaby stan zdrowia, natychmiast udał się do Krakowa po rozkazy do Naczelnego Komitetu Narodowego. Tu, zgodnie z życzeniem przełożonych, zaczął intensywnie przygotowywać drużyny strzeleckie do walki u boku armii austro-węgierskiej. Po wkroczeniu pierwszych oddziałów polskich do Królestwa Kongresowego władze mianowały go komisarzem Polskiej Organizacji Narodowej w powiecie łódzkim. W roku 1915 Sulkiewicz z ramienia Departamentu Wojskowego Naczelnego Komitetu Narodowego prowadził ożywioną działalność polityczną na terenie zaboru rosyjskiego. W tymże roku wysłany został w specjalnej misji do Petersburga i Kijowa. Po wyparciu wojsk rosyjskich z Warszawy natychmiast zjawił się tam Sulkiewicz i zaczął pracować nad odbudową komórek rozbitego PPS-u. Wydalony ze stolicy przez okupacyjne władze niemieckie powrócił do Galicji, gdzie natychmiast wstąpił do pierwszej brygady Legionów Józefa Piłsudskiego. Przydzielony do intendentury ciągle ponawiał żądania, aby przeniesiono go do walki czynnej. W czasie rozmowy z komendantem powiedział półżartem, że na zapleczu frontu nie może pozostać. „Cóż moi przodkowie powiedzą, gdy stanę przed nimi, a oni zapytają — gdzieś służył, jakeś walczył w czasie wielkiej wojny —•• ja im zaś odpowiem, żem był w intendenturze". Przekonany tym argumentem Piłsudski skierował swego przyjaciela do walki czynnej. Sulkiewicz, mimo podeszłego wieku i nadszarpniętego zdrowia, potrafił jeszcze zaimponować odwagą i sprawnością fizyczną młodym żołnierzom. W bitwie pod Kołodzią na Wołyniu „świecił im przykładem wytrwałości i męstwa". Wkrótce też został awansowany na sierżanta. „Bohaterski Tatar — pisał w latach trzydziestych Leon Kryczyński — znalazł śmierć między Dubnikami a Pasieczną na kresach wołyńskich, na polu bitwy pod Sitowiczami nad Stocho-dem. Grób jego upiększa skromny drewniany słup, na którym znajduje się muzułmański półksiężyc". Chaos jaki zapanował w Rosji po rewolucji 1917 roku umożliwił legalną działalność różnym organizacjom i stowarzyszeniom muzułmańskim. Tatarzy polsko-litewscy, nie tracąc sentymentu do swej przybranej ojczyzny, włączyli się do życia politycznego muzułmań- 283 284 skiej społeczności Krymu, Powołża, Kaukazu a nawet Turkiestanu. Jako zawodowi oficerowie oddali cenne usługi w tworzeniu sił zbrojnych ujarzmionych przez carat narodów. Prawie natychmiast po obaleniu władzy dynastii Romanowych w Piotrogrodzie powstał Związek Tatarów Polski, Litwy, Białorusi i Ukrainy. Do zarządu tej organizacji powołano: Aleksandra Ach-matowicza (prezes), Abrahama Miśkiewicza (wiceprezes), Aleskiera Mucharskiego (wiceprezes), Leona Kryczyńskiego (sekretarz), Izma-ela Samuela Aleksandrowicza, Aleksandra Aleksandrowicza, Bohdana Achmatowicza, Józefa Bazarewicza, Michała Półtorzyckiego, Macieja Rajeckiego, Aleksandra i Mustafę Jakubowskich. Związek ten włączył się w życie polityczne trzydziestomilionowej rzeszy muzułmanów Rosji. Polskich Tatarów reprezentował w komitecie wykonawczym Wszechrosyjskiej Rady Muzułmańskiej Aleksander Achmatowicz. Z biegiem czasu stał się on jednym z bardziej znanych bojowników o prawa polityczne i kulturalne ludności muzułmańskiej. Jego nazwisko wiąże się również z głośną w tamtym czasie sprawą odzyskania Koranu kalifa Osmana. Koran ten będący jedną z najcenniejszych relikwii muzułmańskiego Wschodu ma niezwykle burzliwą historię. Według tradycji islamskiej księgę tę własnoręcznie przepisał kalif Osman. Wkrótce jej stronice zostały splamione krwią tragicznie zmarłego kopisty. Wszystko to sprawiło, że Koran stał się obiektem czci całego świata muzułmańskiego. W czasie podbojów Timura księgę przywieziono do Samarkandy i umieszczono w jego grobowcu. Pierwszym Europejczykiem, który oglądał oprawiony w skórę gazeli Koran kalifa Osmana, był węgierski orientalista Armin Yambery. Podróżnik ten w przebraniu tureckiego derwisza dotarłszy w 1863 roku do Samarkandy przy zwiedzaniu mauzoleum Timura zauważył świętą księgę spoczywającą na kamiennym postumencie. W 1904 roku na życzenie cara Mikołaja II Koran Kalifa Osmana przywieziono do stolicy rosyjskiego imperium. Aż do 1917 roku przechowywano go w Cesarskiej Bibliotece Publicznej. Rada Muzułmańska wielokrotnie składała prośby o zwrot tej relikwii. Po którymś z rzędu odrzuceniu prośby Rada Muzułmańska poleciła oddziałom muzułmańskiego pułku gwardii zajęcie gmachu biblioteki. Akcją dowodził muzułmanin, polski kapitan Aleksander Talkowski. Dopiero po tej akcji władze rosyjskie zgodziły się oddać zrabowaną relikwię. W styczniu 1918 roku delegacja muzuł mańska złożona z admirała Islamowa, księcia Maksutowa oraz Ale sandra i Konstantego Achmatowiczów eskortowana przez tenże pu 285 286 gwardii odwiozła Koran do Ufy. Podróż z Piotrogrodu do Ufy stała się okazją do wyrażenia powszechnego poparcia ludności tatarskiej, baszkirskiej i czuwaskiej dla Rady Muzułmańskiej. We wszystkich miastach i miasteczkach zamieszkanych przez muzułmanów zbierały się tłumy wiwatujące na cześć delegacji. W Ufie świętą księgę przekazano tamtejszemu muftiemu. Z tej okazji urządzono tygodniowy festyn ludowy, na który ściągnęły tłumy z różnych rejonów Rosji. Po licznych przyjęciach i bankietach, w czasie których wygłaszano dziesiątki mów dziękczynnych, delegaci wrócili do Piotrogrodu. Stolica Baszkirii Koranem kalifa Osmana cieszyła się zaledwie kilka lat. Bowiem już w 1923 roku muzułmanie Azji Środkowej zażądali od rządu radzieckiego, aby relikwia wróciła na swe miejsce do Samarkandy. W tym samym roku Koran przewieziono pociągiem z Ufy do Taszkientu, a później do Samarkandy. W 1941 roku, na polecenie Stalina, relikwię przeniesiono z jednego z samarkandz-kich meczetów do Muzeum Historycznego Uzbeckiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Koran do chwili obecnej spoczywa tam w specjalnej skrzyni. Wyjmowany jest jedynie w czasie wizyt delegacji z krajów muzułmańskich. W czasie pierwszej wojny światowej, a później w czasie rewolucji w różnych rejonach Rosji zaczęły powstawać wojskowe formacje muzułmańskie. Wiosną 1917 roku przybył do Piotrogrodu generał Maciej Sulkiewicz, dowódca 37 korpusu armii rosyjskiej i złożył Muzułmańskiemu Komitetowi Wykonawczemu memoriał w sprawie sformowania na froncie rumuńskim trzech dywizji muzułmańskich. Generał zamierzał w przyszłości pułki muzułmańskie wykorzystać przy organizacji niezawisłego państwa tatarskiego na Krymie. Gorączkowe formowanie pułków tatarskich zaniepokoiło rosyjski Rząd Tymczasowy do tego stopnia, że nakazał władzom wojskowym guberni krymskiej niezwłoczne wysłanie na front wszystkich oddziałów muzułmańskich. Miano również deportować nowo wybranego muftiego Czelebiedżana Czelebiego uznanego za duchowego przywódcę Krymców. Dzięki staraniom czynionym w Piotrogro-dzie przez polskich muzułmanów zamierzenia rządu nie zostały w pełni zrealizowane. Latem 1917 roku na froncie rumuńskim utworzono pierwszy korpus muzułmański. Znaczny procent wśród jego dowódców i organizatorów stanowili Tatarzy polscy. Dowódcą korpusu został generał Sulkiewicz, dowódcą artylerii korpusowej generał Aleksander Mil-kowski, szefem sztabu korpusu generał Józef Bazarewicz i inni. Działalność tej formacji śledziły z uwagą miliony muzułmanów w całym państwie rosyjskim. Dzieje wojenne korpusu były jednak 287 288 bardzo krótkie, już w 1918 roku formacja ta została rozbrojona przez Niemców. Znacznie ciekawsze losy miał powołany w końcu 1917 roku w Piotrogrodzie muzułmański pułk gwardii dowodzony przez wspomnianego wyżej kapitana Aleksandra Talkowskiego. W pułku tym dochodziło wielokrotnie do ostrych starć z dowództwem. Ostatecznie zrewolucjonizowani żołnierze postanowili wrócić na Powołże, do swych rodzinnych stron. Wiosną 1918 roku bolszewicy rozbroili wszystkie formacje muzułmańskie, które nie chciały walczyć po ich stronie. Żołnierzy, zgodnie z ich życzeniem, miano odesłać do Kazania, po drodze jednak pułk internowano w Moskwie. Poszczególne grupy oficerów i żołnierzy zdołały zbiec. Wędrując przez całą Rosję i Ukrainę dotarli do Krymu, gdzie włączyli się w życie polityczne tego kraju. Tu zetknęli się z setkami muzułmanów polskich pochłoniętych tworzeniem podstaw niezależności Krymu. Zapełnili oni, a niejednokrotnie zdominowali, wszystkie ważniejsze komórki aparatu nowo powstałej Republiki Krymskiej. Naszych muzułmanów spotykamy w rządzie, administracji, sądownictwie, szkolnictwie, a przede wszystkim w armii krymskiej. Stojąc na gruncie pan-islamizmu i panturkizmu, nacjonalistyczni przywódcy Krymu ogłosili jego oderwanie od Rosji. Na czele rządu krymskiego stanął generał Maciej Sulkiewicz, jako premier i minister spraw wewnętrznych. Sulkiewicz został również mianowany wodzem naczelnym armii. W jego rządzie aż trzy ministerstwa obsadzone zostały Tatarami polskimi, a ministrem aprowizacji mianowano rodowitego Polaka pana Dąbrowę. Nie sposób jest wymienić wszystkich polskich muzułmanów, którzy zasłużyli się dla Krymu. Według oceny badacza tej grupy etnicznej, Leona Kryczyńskiego, było ich około tysiąca. Muzułmanie polscy, którzy napłynęli masowo na Krym, przyczynili się do podniesienia kultury ludności tatarskiej w tym kraju. Stanowiąc warstwę wykształconą na najlepszych rosyjskich uczelniach, przechwycili w swe race niektóre wydawnictwa i część prasy. Tatarzy polscy skupieni w Symferopolu w ciągu krótkiego czasu wydali szereg książek o tematyce politycznej, społecznej a nawet historyczno-etnograficznej. Przyczynili się także do podniesienia po- ziomu dwóch najważniejszych czasopism tatarskich — Krymu i Krymskiej Gazety Rządowej. Dzięki ofiarności Tatarów polskich w Symferopolu powstał Klub Muzułmański. Jego członkowie postawili sobie za cel działalność kulturalno-oświatową wśród miejscowej ludności. Przyczynili się nawet do założenia pierwszego uniwersytetu w Symferopolu. W październiku 1918 roku na Krym wkroczyły oddziały Rosyjskiej Armii Ochotniczej generała Denikina. Biali Rosjanie w ciągu kilku dni rozwiązali rząd krymski i ogłosili ponowne przyłączenie półwyspu do wielkiej, niepodzielnej Rosji. Po fakcie tym Sulkie-wicz i wielu działaczy tatarskich wyemigrowało do Azerbejdżanu. Z biegiem lat osoba generała obrosła legendą. Zajęcie przez generała Denikina Krymu nie zniechęciło Sulkie-wicza do walki o wolność ludów tureckich dawnego imperium Ro-manowych. Razem z grupą działaczy krymskich udał się natychmiast do Baku, stolicy nacjonalistycznego Azerbejdżanu. Tam na wniosek ministra spraw wojskowych republiki generała Samed-beja Mehmandarema został powołany na stanowisko szefa sztabu generalnego. W Baku Sulkiewicz spotkał wielu ziomków zaangażowanych w odbudowę azerbejdżańskiej państwowości. Energiczną działalność prowadzili tu: Olgierd Najman Mirza Kryczyński, prokurator sądu apelacyjnego, a następnie wiceminister sprawiedliwości, Leon Najman Mirza Kryczyński, dyrektor kancelarii rządu oraz redaktor naczelny wydawnictw prawniczych, Konstanty Hozman Mirza Sulkiewicz, wicedyrektor ministerstwa spraw zagranicznych, Aleksander Półtorzycki, naczelnik wydziału ministerstwa handlu oraz wielu innych. Sulkiewicz w Baku zaczął organizować narodową armię azerbej-dżańską przy udziale oficerów pochodzenia tureckiego, tatarskiego i polskiego. Kraj ten, nie posiadając własnego korpusu oficerskiego, masowo zaciągał wojskowych innych narodowości. Rząd Azerbejdżanu utrzymując przyjazne stosunki z odrodzoną Rzeczpospolitą szczególnie chętnie przyjmował do swej armii Polaków i polskich Tatarów. Wkrótce też armia azerbejdżańska liczyła 30 000 ludzi, w tym 8 pułków piechoty, 3 pułki jazdy, 3 brygady kawalerii, l dywizjon górski, l dywizjon moździerzy, 2 pociągi pancerne, 6 samo- 19 — Tatarzy... 289 290 chodów pancernych, 2 kanonierki i 8 samolotów. Założono też pierwsze oficerskie szkoły wojskowe. Gdy w grudniu 1919 roku do Baku przyjechał przedstawiciel Polski, Wacław Ostrowski, powitała go na dworcu kolejowym liczna kolonia polskich muzułmanów na czele z Sulkiewiczem. Na bankiecie wydanym na cześć poselstwa polskiego generał w wygłoszonym przemówieniu podkreślił swe polsko-tatarskie pochodzenie. Generał Sulkiewicz podczas swego pobytu w Baku jak mógł pomagał tamtejszym Polakom. Przyjmował ich do służby w wojsku i administracji państwowej, udzielał potrzebnych informacji, a nawet ułatwiał im wyjazd na Kubań do polskich formacji wojskowych, tworzonych tam przez generała Lucjana Żeligowskiego. Jeden z polskich uchodźców w Azerbejdżanie, Stanisław Korwin--Piotrowski, pragnąc dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat zaciągu do polskich oddziałów, udał się razem z kolegami do Sulkie-wicza. „Kiedy go poznałem w Baku — wspominał po latach spotkanie z generałem — był już starym człowiekiem, średniego wzrostu, raczej tęgim, o szerokiej twarzy z małą szpiczastą bródką. Przyjął Dłuskiego, Melkamanowicza i mnie bardzo życzliwie, powiedziałbym nawet — serdecznie, ale rozmawiał z nami po rosyjsku". W czasie drugiego spotkania Stanisława Korwin-Piotrowskiego z generałem rozmowa nabrała charakteru prywatnego. Obaj, pochodzący z litewsko-białoruskich kresów, z rozrzewnieniem wspominali swe rodzinne strony. „Sulkiewicz za drugiego mego widzenia się z nim rozmawiał po polsku — pisał w swym pamiętniku Korwin-Piotrow-ski •— ale, mój Boże, jak straszną polszczyzną. Przyszedłem do niego tym razem sam, więc stary nie krępował się. Widać rozkołysały się w nim wspomnienia z młodych lat i musiał im pofolgować. Siedząc ociężale przy swoim biurku twierdził, że już nie zobaczy rodzinnych stron — białoruskich traktów i borów wileńskich, że nie umie sobie wyobrazić, jak tam teraz wszystko wygląda po takich drastycznych zmianach. Potrząsał nazwiskami, wygrzebywał z pamięci okruchy wspomnień; zauważyłem ze zdziwieniem, że coraz lepiej wysławia się po polsku. W pewnej chwili aż się uśmiechnąłem na specjalnie udany zwrot; zauważył to i zaraz zapytał co mnie ubawiło. Powiedziałem. Wstał, chwilę chodził po pokoju i już weselszym głosem mówił: Tak, czuję, jakby mi przybywało sił i ochoty. Kiedy pan spotka się z generałem Żeligowskim, proszę mu powiedzieć, że Sulkiewicz ma już dość służby na... obczyźnie; bądę czekał na wiadomość od pana". W kilka miesięcy później generał Sulkiewicz zakończył swój żywot. 291 292 Pamięć o pułkach tatarskich w wojsku Rzeczypospolitej była żywa wśród polskich wyznawców islamu jeszcze w okresie międzywojennym. Potomkowie dawnych generałów, pułkowników i rotmistrzów tatarskich postanowili wskrzesić w armii polskiej chociażby symboliczną jednostkę muzułmańską, która świadczyłaby o ciągłości tradycji rycerskich wśród Tatarów Rzeczypospolitej. Ich zabiegi u władz polskich zostały uwieńczone sukcesem. Prezydent Ignacy Mościcki polecił w 1936 roku utworzyć przy 13 Pułku Ułanów Wileńskich szwadron tatarski. Sformowanie tego oddziału, który prawdopodobnie miał być zalążkiem większej jednostki, zostało odebrane przez polskich muzułmanów jako akt szczególnej życzliwości władz wobec Tatarów. „Społeczeństwo tatarskie — czytamy w jednym z czasopism międzywojennych — w zrozumieniu sprawy, przyszło z pomocą dowódcy szwadronu (majorowi Michałowi Bogdanowiczowi) w zorganizowaniu najważniejszego ogniska rozwoju i oświaty, jaką jest świetlica żołnierska. Świetlicy tej nadaje się odpowiedni charakter. A więc, została założona biblioteka, zawierająca cenną literaturę tatarską, ofiarowaną szwadronowi przez pana Leona Najmana Mirzę Kryczyńskiego, który oprócz tych książek nadesłał jeszcze wiele obrazów, przedstawiających wojsko tatarskie za czasów Królestwa Polskiego, Napoleona i powstania styczniowego. Czynione są dalsze starania, by do świetlicy tej dostarczono zbiory, związane z życiem Tatarów polskich". W mroźny grudniowy poranek 1936 roku szwadron tatarski złożył w Nowej Wilejce przysięgę na wierność Rzeczypospolitej. Na uroczystość tę przybyli najznakomitsi przedstawiciele wileńskiej gminy muzułmańskiej na czele z imamem Ibrahimem Smajkiewi-czem, zastępcą muftiego Jakubem Romanowiczem oraz redaktorem Życia Tatarskiego Stefanem Tuhan-Baranowskim. Po przyjęciu przysięgi na Koran od żołnierzy tatarskich przez imama Smajkie-wicza, redaktor Tuhan-Baranowski wygłosił okolicznościowe przemówienie. Przypominając im historyczne tradycje muzułmanów polskich stwierdził, że szwadron jest symbolem dawnych pułków tatarskich, które walczyły pod Kircholmem, Połockiem, Chocimiem, Wiedniem, Maciejowicami, Pragą...". 294 W dniu święta pułkowego, w niedzielę 25 lipca 1937 roku przedstawiciele społeczeństwa tatarskiego ofiarowali żołnierzom swego szwadronu pamiątkowy buńczuk o dwóch imponujących chwostach. Jeden o barwach Rzeczypospolitej przypominał polski patriotyzm Tatarów, drugi zaś całkowicie zielony symbolizował łączność ze światem islamu. Wręczenie buńczuka poprzedzone uroczystym nabożeństwem odbyło się w Nowej Wilejce, na placu artyleryjskim tuż koło koszar. Na oczach całego 13 Pułku Ułanów Wileńskich do delegacji polskich muzułmanów podjechał poczet sztandarowy szwadronu tatarskiego, który odebrał z rąk Jakuba Romanowicza buńczuk. Zastępca muftiego wręczając ten symbol władzy wojskowej dawnych chanów tatarskich przypomniał żołnierzom, że jedną z zasad islamu jest bezwzględna wierność złożonej przysiędze. „Następnie odbyła się defilada pułku — czytamy w jednym z numerów Życia Tatarskiego — którą odebrali pan Wojewoda i Dowódca Brygady Kawalerii. Na trybunę honorową zostali zaproszeni: pan Jakub Romanowicz oraz pan Stefan Tuhan-Baranowski. Szwadron tatarski, który szedł na czele, prezentował się, zresztą jak i całość pułku, niezwykle ładnie i malowniczo, buńczuk zaś o barwach: bia-ło-czerwonej i zielonej z półksiężycem u góry wywołał ogólny zachwyt, zwłaszcza, gdy w takt kłusujących z fantazją szeregów ułańskich dzwoniły srebrzyście dzwoneczki, umieszczone na buńczuku. Bardzo miłe wrażenie sprawił także proporzec szwadronowy, wykonany w barwach pułkowych ze złotym półksiężycem i gwiazdą w rogu". Wojenne dzieje Tatarów polskich zakończył rok 1939. W czasie kampanii wrześniowej szwadron tatarski dowodzony przez rotmistrza Aleksandra Jeljaszewicza razem z 13 Pułkiem Ułanów wszedł w skład Wileńskiej Brygady Kawalerii. Walczył na terenie Polski centralnej. Szlak wojenny ostatniej formacji tatarskiej w dziejach Rzeczypospolitej znany jest nieźle dzięki wywiadowi przeprowadzonemu przez białostockiego dziennikarza, Franciszka Piątkowskiego, ze zmarłym parę lat temu rotmistrzem Jeljaszewiczem. „Przetransportowani zostaliśmy do Gałkówka pod Łodzią — wspominał Jeljasze- wieź — i otrzymaliśmy rozkaz wymarszu w stronę Piotrkowa. Tam zaskoczeni zostaliśmy przez wojnę i otrzymaliśmy kolejny rozkaz: maszerować na Częstochowę. Nie "doszliśmy jednak do Częstochowy, bo okazało się, że przez linię frontu przerwała się niemiecka 7 Dywizja Piechoty. Wtedy otrzymaliśmy zadanie: obronić przeprawy na Pilicy w rejonie Sulejowa. I znowu rozkaz: maszerować w stronę Wisły i przeprawić się na drugą stronę. Na wschodnim brzegu spotkaliśmy resztki 4 Pułku Ułanów, z którego kiedyś przeszedłem do 13. Pomaszerowaliśmy na Lublin, Piaski, Lubartów. Pod Suchowolą doszło do bitwy. Ponieśliśmy w niej duże straty, bo Niemcy mieli artylerię, a my - - nie. Wycofaliśmy się i nie pamiętam już gdzie natknęliśmy się na resztki Brygady Nowogródzkiej. Wtedy postawiliśmy sobie już tylko jeden cel: przedostać się na Węgry. Wierzyliśmy, że dojdziemy na pewno, choćbyśmy mieli zagonić konie do śmiertelnego tchu". Gdy próba przedarcia się na Węgry nie wypaliła, dowódca pułku podjął 28 września w Medyce decyzję rozpuszczenia żołnierzy do domu. W taki oto sposób zakończyła żywot ostatnia formacja tatarska w Rzeczypospolitej. ZAKOŃCZENIE 296 Pierwsza wojna światowa oraz działania wojenne w latach 1918— —1921 zahamowały na wiele lat rozwój osadnictwa tatarskiego na ziemiach litewsko-białoruskich. „Wiele kolonii znalazło się w ogniu bojowego obstrzału - pisał w okresie drugiej Rzeczypospolitej Stanisław Kryczyński - - stare cmentarze tatarskie poryte zostały strzeleckimi rowami, spłonęły lub rozbiórce uległy meczety w Stu-dziance, Lachowiczach, Niekraszuńcach, Miadziole i Widzach. Wielka liczba Tatarów litewskich poszła na tułaczkę: do Kazania, do Orenburga, na Krym i na Kaukaz. Zarówno uchodźców, jak i tych, co na miejscu pozostali, pod koniec wojny poczęły dziesiątkować epidemie tyfusu i biegunki oraz głód. Na emigracji porwał Tatarów naszych wir rosyjskiej rewolucji. Wielu z nich brało wybitny udział w organizowaniu niepodległych państw muzułmańskich na Krymie i w Azerbejdżanie". Po traktacie ryskim ludność tatarska znalazła się w granicach aż trzech krajów: Polski, Litwy i radzieckiej Białorusi. Sprzeczności polityczne między tymi państwami uniemożliwiły tej niewielkiej grupie etnicznej utrzymywanie kontaktów rodzinnych i kulturalnych. Przyczyniły się nawet do powstania pewnych różnic kulturowych między skupiskami tatarskimi w Polsce, na Litwie i na Białorusi. Powstanie niepodległej Rzeczypospolitej zerwało i tak luźny związek ludności tatarskiej z muftiatem krymskim. Muzułmanie polscy stanęli przed problemem zorganizowania od podstaw życia religijnego w nowych warunkach. Praktycznie biorąc aż do 1923 roku poszczególne gminy muzułmańskie na terenie państwa polskiego egzystowały niezależnie. Dopiero w tymże roku muzułmanie warszawscy pod przewodnictwem Abdułły Hamida Churamowicza założyli Związek Muzułmański Miasta Stołecznego Warszawy. Dnia 14 marca 1923 roku statut tej organizacji został zatwierdzony przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. ' Warszawski Związek Muzułmański wkrótce nawiązał kontakty ze wszystkimi gminami na terenie kraju. Szczególnie owocne okazały się stosunki z muzułmanami wileńskimi. Wykorzystując dążenie ludności tatarskiej do uregulowania stanu prawnego swej religii w państwie polskim, przywódcy Związku doprowadzili do zwołania w dniu 28 grudnia 1925 roku w Wilnie Wszechpolskiego Zjazdu Muzułmańskiego. Na zjazd przybyło 58 delegatów reprezentujących 18 gmin w województwach -- wileńskim, nowogródzkim, białostockim i warszawskim. Po dwudniowych obradach ogłoszono oficjalnie zerwanie zależności polskich wyznawców islamu od krymskiego muftiatu oraz przyjęto autokefalię wyznania muzułmańskiego na terenie Rzeczypospolitej. Na zjeździe powołano najwyższego zwierzchnika religijnego ludności tatarskiej w Polsce. Pierwszym muf-tim polskich muzułmanów został Jakub Szynkiewicz, doktor orien-talistyki. Stał on na czele Najwyższego Kolegium Muzułmańskiego, do którego kompentencji należało sądownictwo religijne oraz czynności administracyjne. Mufti reprezentował Muzułmański Związek Religijny wobec władz państwowych oraz innych stowarzyszeń religijnych w kraju i zagranicą. Urząd muftiego mieścił się w Wilnie. Muzułmańskiemu Związkowi Religijnemu podlegało 19 gmin: w Wilnie, Niemieży, Sorok Tatarach, Dowbuciszkach, Widzach, Do-kszycach i Miadziole w województwie wileńskim, w Nowogródku, Łowczycach, Słonimie, Lachowiczach, Murawszczyźnie, Niekraszuń-cach, Klecku, Osmołowie i Mirze w województwie nowogródzkim, w Kruszynianach i Bohonikach w województwie białostockim i w Warszawie. Każda gmina posiadała swego imama oraz muezzina. Byli oni wybierani przez wszystkich członków gminy. Na obszarze całej Polski znajdowało się w okresie międzywojennym 17 meczetów. Większość świątyń muzułmańskich zbudowano w XIX stuleciu. Jednak zachowały się i starsze. Tak na przykład meczety w Bohonikach i Kruszynianach pochodzą z przełomu XVII i XVIII wieku. Najciekawszą architekturę posiadał zapewne osiem-nastowieczny meczet w Dowbuciszkach. Świątynia ta ocalała w czasie pierwszej wojny światowej dzięki rosyjskiemu generałowi Sulej-manowi Mechmandarowi, który jako muzułmanin zakazał swym podwładnym dewastowania tego sanktuarium. W 1928 roku meczet 297 w Dowbuciszkach został wciągnięty na ewidencję najważniejszych zabytków województwa wileńskiego. Poczesne miejsce w religijnej działalności Muftiatu zajmował nadzór nad pracą szkółek religijnych. W obrębie każdej gminy muzułmańskiej istniała chociaż jedna taka szkółka, do której posyłano dzieci dla nauki czytania Koranu oraz zasad wiary. Nauczycielami byli zazwyczaj miejscowi duchowni, których poziom wiedzy był niejednokrotnie bardzo niski. 298 Odrodzenie kulturalne zapoczątkowane wśród ludności tatarskiej przez grupę entuzjastów jeszcze przed pierwszą wojną światową rozwinęło się w pełni dopiero w Niepodległej Rzeczypospolitej. Inteligencja muzułmańska, która wracała na ziemie polsko-litewskie z różnych stron dawnego imperium rosyjskiego, zaczęła osiedlać się w Wilnie. Miasto to, położone niemal w centrum osadnictwa tatarskiego na kresach północno-wschodnich, stało się wkrótce głównym ośrodkiem życia kulturalnego naszych muzułmanów. W 1926 roku zjazd inteligencji muzułmańskiej w Wilnie powołał Związek Kulturalno-Oświatowy Tatarów Rzeczypospolitej Polskiej, który zaczął prowadzić działalność oświatową i wydawniczą oraz inspirował badania nad dziejami i kulturą Tatarów polskich. Delegaci reprezentujący wszystkie gminy muzułmańskie w kraju powołali Centralną Radę Związku, której prezesem został Olgierd Naj-man Mirza Kryczyński. Na terenie całej Polski działało przeszło 20 oddziałów Związku. Oddziały te znajdowały się najczęściej w miastach lub osadach, w których mieszkały większe grupy ludności muzułmańskiej. Działacze społeczno-oświatowi skupieni w prowincjonalnych filiach mieli pracować nad podniesieniem poziomu kulturalnego ludności tatarskiej poprzez zakładanie bibliotek, amatorskich zespołów artystycznych oraz organizowanie akcji odczytowych. Do niezwykle ważnych zadań oddziałów prowincjonalnych należało zbieranie i zabezpieczanie pamiątek historycznych po zasłużonych Tatarach, ochrona zabytków orientalnych oraz informowanie Centralnej Rady Związków o istnieniu dawnych dokumentów i ksiąg religijnych w rękach prywatnych. W 1929 roku z inicjatywy Leona Kryczyńskiego w Wilnie po wstało Tatarskie Muzeum Narodowe. Jego zbiory były dosyć skromne, składały się przede wszystkim z darów poczynionych przez niektóre rody tatarskie przejęte ideą odrodzenia narodowego. Tak więc nie było kłopotu z pomieszczeniem wszystkich eksponatów w jednej sali wystawowej, jaką posiadało to muzeum. Tatarskie Muzeum Narodowe, wbrew dostojnie brzmiącej nazwie, było praktycznie biorąc do końca swego istnienia jedynie salą wystawową. Funkcjonowanie tej placówki ustało niemal całkowicie w 1932 roku kiedy to kustosz muzeum Leon Kryczyński przeniósł się do Zamościa. Jak już wyżej wspomnieliśmy zbiory muzealne były raczej skromne. 299 300 Składały się na nie „rękopisemne Korany i kitaby, zbiór dokumentów z pieczęciami tatarskimi, fotografie wojska tatarskiego w Polsce od czasów najdawniejszych, monety kuficzne, stare druki o Tatarach, jeden dokument z XVIII wieku z podpisem króla Stanisława Augusta, pamiątki po generale Macieju Sulkiewiczu, Aleksandrze Sulkiewiczu, Stefanie Bielaku, po pułku tatarskim im. Mustafy Achmatowicza, rysunki i fotografie meczetów itd.". Podobno muzeum posiadało zaginioną obecnie Apologię Tatarów Azulewicza wydaną w 1630 roku. W 1931 roku staraniem Leona Kryczyńskiego próbowano założyć w Wilnie Tatarskie Archiwum Narodowe. W rok później archiwum posiadało przeszło 50 dokumentów z XVI i XVII wieku. Jednak gdy zabrakło w Wilnie Kryczyńskiego placówka ta przestała się rozwijać. Mimo że formalnie biorąc istniała aż do wojny, jednak nigdy nie przekształciła się w prawdziwe archiwum nawet na miarę wojewódzką. Jak już wyżej wspomnieliśmy do głównych zadań Związku Kul-turalno-Oświatowego należało inspirowanie i kierowanie badaniami nad przeszłością ludności tatarskiej w Rzeczypospolitej. Niekiedy nawet członkowie Związku subsydiowali wydanie jakiegoś dzieła o szczególnej wartości. W kwietniu 1928 roku powstał w Wilnie z inicjatywy muzułmańskich rodów ziemiańskich komitet dla zebrania funduszu na wydanie Herbarza rodzin tatarskich w Polsce pióra Stanisława Dziadulewicza. Po zebraniu odpowiedniej sumy dzieło to zostało wydane w roku następnym. Herbarz ten mimo wielu nieścisłości jest do chwili obecnej niezastąpionym źródłem wiedzy przy badaniu przeszłości naszych Tatarów. W 1930 roku gmina muzułmańska w Warszawie zaczęła wydawać kwartalnik noszący tytuł Przegląd Islamski. Zadaniem tego periodyku według słów redakcji miało być pogłębienie znajomości zasad islamu i życia krajów muzułmańskich w Polsce. Brak środków finansowych spowodował, że w 1932 roku kwartalnik chwilowo przestał się ukazywać. Jednak już w 1934 roku zaczęto ponownie go wydawać. Chociaż w Przeglądzie Islamskim zamieszczano przede wszystkim artykuły o tematyce ogólnomuzułmańskiej, to jednak znaczną uwagę poświęcano Tatarom polskim. Pisano o ich 302 życiu religijnym, kulturalnym, a nawet historii. Warto wspomnieć, że w Przeglądzie Islamskim regularnie zamieszczano dokładną kronikę życia religijnego i kulturalnego ludności muzułmańskiej zamieszkującej Rzeczpospolitą. Jest ona dokładnym źródłem do badań społeczności tatarskiej w okresie międzywojennym. Dzięki zabiegom działaczy ze Związku Kulturalno-Oświatowego w 1932 roku ukazał się pierwszy tom Rocznika Tatarskiego pod redakcją Leona Najmana Mirzy Kryczyńskiego. Było to czasopismo 0 ambicjach naukowych poświęcone historii, etnografii i literaturze ludności tatarskiej. Redakcja usilnie dążyła do skupienia wokół Rocznika grupy autorów zajmujących się przeszłością i teraźniejszością polskich Tatarów. Do współpracy zaproszono wielu wybitnych historyków i orientalistów polskich, między innymi: Olgierda Górkę, Ananiasza Zajączkowskiego, Tadeusza Kowalskiego, Stanisława Kryczyńskiego i Tadeusza Strykiewicza-Korzona. Prace autorów tych w znacznym stopniu podniosły poziom tego periodyku. Wokół Rocznika skupiła się również kilkuosobowa grupa literatów 1 publicystów, którzy po rewolucji wyemigrowali z Rosji. Wymienić tu należy przede wszystkim: krymskiego polityka i publicystę Dżafara Sejdameta, kazańskiego literata Ayasa Ishakiego, tureckiego historyka Abdullaha Zihniego, azerbejdżańskiego polityka i publicystę Mamed-Emina Resul-Zade. Oczywiście główną podstawę Rocznika stanowili autorzy wywodzący się spośród Tatarów polskich: Leon Najman Mirza Kryczyński, Olgierd Najman Mirza Kry-czyński, Alesander Achmatowicz, Mustafa Aleksandrowicz, Ali Woronowicz i Jakub Szynkiewicz. W pierwszym tomie Rocznika Tatarskiego, który miał charakter programowy, zapoznawał czytelników z planami i zamierzeniami redakcji, ukazało się kilka cennych prac. Zaliczamy do nich przede wszystkim trzy biografie wybitnych wojskowych pochodzenia tatarskiego. Stanisław Kryczyński zamieścił artykuł o życiu i działalności generała Józefa Bielaka. Leon Kryczyński przedstawił w dwóch rozprawach sylwetki działacza niepodległościowego Aleksandra Sulkiewicza oraz najwybitniejszego generała tatarskiego w armii rosyjskiej, Macieja Sulkiewicza. Azerbejdżanin, rotmistrz Veli--Bej Jedigar, nakreślił dzieje tatarskiego pułku ułanów im. Mustafy Achmatowicza w latach 1919—1921. W tomie tym ukazał sią również artykuł Jakuba Szynkiewicza poświęcony literaturze rękopiśmiennej naszych Tatarów. Autor w pracy swej przekazał dosyć interesujące wiadomości o kilku zbadanych kitabach tatarskich. Podał także obszerne fragmenty z tych manuskryptów. Wobec zniszczenia lub zaginięcia większości ksiąg tatarskich fragmenty te są niemal bezcenne przy studiach nad literaturą religijną Tatarów polskich. Drugi tom Rocznika Tatarskiego ukazał się dopiero w 1935 roku. Najcenniejszą pozycją tego numeru była praca Leona Kryczyńskie-go: Tatarzy polscy a Wschód muzułmański. Artykuł ten był efektem wieloletnich studiów nad archiwaliami polskimi i rosyjskimi oraz bogatą literaturą historyczną. Autor ukazał w nim stosunki polityczne, religijne i kulturalne naszych Tatarów z krajami Orientu. Rozprawa ta do chwili obecnej nic nie straciła na aktualności. Do cenniejszych artykułów zamieszczonych w tym tomie Rocznika należą opracowania: Jakuba Szynkiewicza, Olgierda Górki, Ananiasza Zajączkowskiego, Stanisława Kryczyńskiego, Alego Woronowi-cza, Mustafy Aleksandrowicza i Tadeusza Strykiewicza-Korzona. Trzeci tom Rocznika Tatarskiego, który ukazał się w 1938 roku, zapełnia w całości praca Stanisława Kryczyńskiego zatytułowana Tatarzy litewscy — próba monografii łiistoryczno-etnograficznej. Pojawienie się tej monografii miało ogromne znaczenie dla dalszych badań nad historią i etnografią litewskich Tatarów. Opracowana zarówno na podstawie materiałów drukowanych, archiwaliów, dokumentów znajdujących się w rękach prywatnych, literatury rękopiśmiennej, jak i na przekazach ustnych zebranych w czasie badań terenowych stała się obecnie cennym źródłem, do którego coraz częściej sięgają badacze tatarskiego folkloru. Do podniesienia rangi tego dzieła przyczyniły się zniszczenia wojenne oraz przeobrażenia kulturalne w skupiskach muzułmańskich, które doprowadziły do zaniku wielu zwyczajów i obrzędów. Mimo zarzutów czynionych pod adresem Kryczyńskiego, że „po macoszemu potraktował" niezwykle ciekawe materiały znajdujące się w Archiwum Nieświeskim, Archiwum Akt Dawnych w Warszawie oraz rękopisy Biblioteki Narodowej trzeba stwierdzić, że dotąd wszyscy zajmu- 303 304 jacy się dziejami ludności tatarskiej pełnymi garściami czerpią z tego dzieła. Żal jest przede wszystkim tego, czego Kryczyński nie wykorzystał w swej pracy, a co obecnie już nie istnieje. Naszym zdaniem autor zbyt powierzchownie wykorzystał rękopiśmienne księgi tatarskie dosyć liczne jeszcze w okresie międzywojennym, a obecnie bezpowrotnie stracone. Znaleźć można było w nich cenne materiały etnograficzne — dawne legendy i podania, opisy zwyczajów i obrzędów już nie praktykowanych, wiadomości o gusłach, przesądach i obrzędach magicznych itd. Tak czy inaczej stworzył pierwsze monograficzne opracowanie tego problemu, z którego długo jeszcze będą korzystać i na którym będą się wzorować następne pokolenia badaczy. Najbardziej wartościową częścią tomu są rozdziały poświęcone tatarskim zwyczajom, obrzędom, lecznictwu, magii oraz kulturze materialnej. Rozdziały te oparte zostały w dużym stopniu o badania prowadzone przez autora w terenie. Są one tym cenniejsze, iż bez monografii Kryczyńskiego mielibyśmy dosyć mgliste pojęcie o tej problematyce. Wojna oraz procesy asymilacyjne zachodzące wśród ludności tatarskiej spowodowały, że obecnie etnograf może jedynie rejestrować resztki bujnej niegdyś obrzędowości muzułmańskiej na wschodnich terenach Rzeczypospolitej. Na początku 1934 roku wileński oddział Związku Kulturalno--Oświatowego zaczął wydawać pod redakcją Stefana Tuhan-Bara-nowskiego miesięcznik Życie Tatarskie. Celem tego czasopisma miało być szerzenie oświaty wśród najuboższych warstw społeczeństwa tatarskiego. Dlatego też poziom zamieszczanych tu artykułów jest w przeważającej większości bardzo niski. Do Życia Tatarskiego praktycznie biorąc pisali wszyscy muzułmanie, którym wydawało się, że mają coś do powiedzenia. W 1926 roku grupa tatarskich działaczy, jak pamiętamy, powołała do życia Związek Kulturalno-Oświatowy. Na fali entuzjazmu jaki zdołali rozpalić wśród inteligencji muzułmańskiej powołano 18 oddziałów prowincjonalnych. Wybrano terenowe zarządy, wytyczono ambitne plany, zapanowało ożywienie intelektualne wśród tatarskiej elity na niespotykaną dotąd miarę. Powstała Centralna Rada Związku kierująca całym ruchem i czuwająca nad konsolida- cją tatarskiej społeczności. Po kilku latach nastąpiło jednak zobojętnienie wśród samej inteligencji. Niechęć do ponoszenia ciężarów finansowych, niechęć do pracy społecznej spowodowały, że w Związku pozostała tylko nieliczna grupa entuzjastów. To właśnie oni stali się twórcami tzw. odrodzenia narodowego polskich muzułmanów. Oni wydawali czasopisma i pisali do nich artykuły, organizowali i wygłaszali odczyty, gromadzili stare dokumenty i księgi. To właśnie oni, pochodzący z kilkunastu najwybitniejszych rodów tatarskich, próbowali kultywować dawne szlacheckie tradycje swych przodków. Pod koniec lat trzydziestych praktycznie biorąc rozpadła się nawet Centralna Rada Związku, która miała być mózgiem ruchu, która miała nadawać mu barw i treści. W 1937 roku surowej oceny działalności inteligencji dokonał na łamach Życia Tatarskiego Aleksander Półtorzycki: - - „Kto ponosi winę tego marazmu, tego kompletnego zaniku idei społecznej? Odpowiedź jest prosta — nasza inteligencja, ta warstwa wśród ludności tatarskiej, która siłą rzeczy jest powołana do tej pracy. Niestety, inteligencja nasza nie chce pracować: zaledwie kilka osób chce coś robić, większość natomiast unika pracy, tłumacząc się brakiem czasu z powodu własnych zajęć". Trwający na posterunku działacze zdawali sobie sprawę, że mimo powołania Muzułmańskiego Związku Religijnego i Związku Kul-turalno-Oświatowego, założenia trzech czasopism praca organiczna nad podniesieniem poziomu umysłowego ludności muzułmańskiej przyniosła bapdzo skromne efekty. Działacze tatarscy nie zdołali bowiem pozyskać dla swych celów ogółu ludności muzułmańskiej. Na przeszkodzie stanęła nie tylko obojętność znacznej części inteligencji, ale również ciemnota i bieda większości polskich muzułmanów. Poczynania inteligenckich entuzjastów niewiele obchodziły o-gół ludności wiejskiej, w pocie czoła pracującej nad zdobyciem kawałka chleba. Zmianę wschodnich granic państwa polskiego odczuła ludność tatarska mieszkająca na kresach. W 1945 roku stanęła ona wobec dylematu czy pozostać w swych dotychczasowych siedzibach 305 20 — Tatarzy... 306 na Wileńszczyźnie, Nowogródczyźnie i Grodzieńszczyźnie, czy też zamieszkać na nowych terenach w odrodzonym państwie polskim. Trudno jest określić liczbę ludności muzułmańskiej, która zdecydowała się wyjechać ze swych osad leżących w województwach kresowych. Wydaje się, że nie było jej dużo. Wyjeżdżała przede wszystkim ludność miejska, rolnicy najczęściej zostawali. Według danych Muzułmańskiego Związku Religijnego w 1947 roku, kiedy trwała jeszcze akcja repatriacyjna, liczba Tatarów w naszym kraju nie przekroczyła tysiąca. W późniejszych latach dołączyło jeszcze kilkaset osób. Wynika z tego, że większość ludności muzułmańskiej wolała pozostać w miejscu swego dotychczasowego zamieszkania. Zresztą trudno się dziwić, że nie chciała porzucić swych siedzib, w których tkwiła od wielu pokoleń. Nie chciała zostawić swych domów, świątyń i grobów przodków. Trzeba pamiętać, że poczucie przynależności narodowej sporej części tatarskich chłopów było słabo rozwinięte. Konserwatyzm i nieufność wobec wszelkich zmian spowodowały zasklepienie się muzułmańskiej ludności wiejskiej we własnym środowisku. Sprzyjało to powstaniu silnej tendencji do identyfikacji religii z narodowością. Jeszcze w okresie międzywojennym znaczna część ubogiej ludności tatarskiej nie miała rozbudzonej świadomości narodowej lecz religijną. W granicach odrodzonej Polski istniało zaledwie kilka skupisk tatarskich jeszcze z okresu międzywojennego. Na Podlasiu, które w drugiej połowie XVII i na początku XVIII stulecia było terenem intensywnej kolonizacji tatarskiej, leżały dwie wsie zamieszkane częściowo przez ludność wyznającą islam. Również niewielkie grupy Tatarów zamieszkiwały w takich miastach jak: Białystok, Kryn-ki, Sokółka i Suchowola. Podczas akcji repatriacyjnej spora część muzułmanów z kresów osiedliła się na tym terenie. Większość jednak wyjechała na Ziemie Zachodnie i Północne, zakładając niewielkie kolonie w Gorzowie Wielkopolskim, Trzciance Lubelskiej, Gdańsku, Olsztynie, Elblągu, Wrocławiu, Szczecinie, Wałczu i Szczecin-ku. Współżycie Tatarów z ludnością polską na nowych terenach w początkowym okresie nie układało się najlepiej. Ludność napływająca na Ziemie Zachodnie z różnych obszarów naszego kraju patrzyła na siebie dosyć nieufnie. Niejednokrotnie dochodziło do o- l l strych konfliktów między Polakami z różnych regionów. Nic też dziwnego, że Polacy z Mazowsza, Małopolski, Wielkopolski czy Śląska traktowali początkowo Tatarów jako grupę obcą narodowościowo. Polaków tych dziwiły, a nawet irytowały odmienne zwyczaje i obrzędy religijne ludności muzułmańskiej, inne przyzwyczajenia i upodobania oraz nieco inny język. Polacy ci, żyjący dotychczas w środowisku jednolitym narodowościowo, stanęli przed problemem ułożenia współżycia z tą nieco orientalną grupą religijną. Ponieważ najczęściej nie mieli tradycji życia w społeczeństwie wielonarodowościowym, tak jak Polacy z województw kresowych, proces akceptacji Tatarów przez tamtejsze społeczeństwo polskie trwał wiele lat i nie przebiegał bez zgrzytów. Osadnictwo tatarskie na Ziemiach Zachodnich i Północnych nie stanowiło tak zwartych skupisk jak na kresach, ponadto nie było tak liczne. Dlatego też większość kolonii tatarskich nikło całkowicie w polskim żywiole. W województwach kresowych, gdzie nasi muzułmanie żyli od wieków mniej więcej w tych samych okolicach, posiadali własne świątynie i cmentarze, byli tą grupą, która przyjezdnym najbardziej rzucała się w oczy ze względu na swoistą egzotyką. Dlatego też wydawali się liczniejsi niż w rzeczywistości. Tu zaś na ziemiach odzyskanych byli niemal niewidoczni. Druga wojna światowa przetrzebiła szeregi inteligencji tatarskiej. Między innymi w czasie okupacji zakończyło żywot dwóch najwybitniejszych .badaczy dziejów polskiej tatarszczyzny — Leon i Olgierd Kryczynscy. Zmarł na tyfus Stanisław Kryczyński. Nieliczna grupa tatarskich działaczy kulturalno-oświatowych wyginęła podczas działań wojennych, w obozach koncentracyjnych lub rozproszyła sią po świecie. Po wojnie społeczność tatarska pozbawiona niemal całkowicie swej inteligencji nie odzyskała dawnej prężności. Dopiero po kilku latach wznowił swą działalność Muzułmański Związek Religijny. Jednak w nowych warunkach, pozbawiony znacznej części swych wyznawców, nie potrafił wykrzesać nawet części tej energii jaką wykazywał w poprzednim okresie. Obecnie Muzułmański Związek Religijny posiada zaledwie 6 gmin — w Białymstoku, Bohonikach, Kruszynianach, Gdańsku, Warszawie i Gorzowie Wielkopolskim. Liczba ludności wyznającej islam nie jest do- 307 308 kładnie znana. Waha się w granicach 2000—3000. Wliczone są tu również osoby, które nie utrzymują żadnych stosunków ze wspólnotą muzułmańską. Od czasów wojny Muzułmański Związek Religijny nie posiada muftiego. Jego funkcje przejęło Najwyższe Kolegium Muzułmańskie składające się z przewodniczącego oraz czterech członków. Od 1971 roku działalność Muzułmańskiego Związku Religijnego opiera się o nowy statut uchwalony przez Wszechpolski Kongres Muzułmański. Według nowego statutu Najwyższe Kolegium Muzułmańskie: rozstrzyga wszystkie kwestie wyznaniowe, tzn. teologiczne i organizacyjne, reprezentuje Związek wobec władz państwowych oraz innych wyznań, sprawuje nadzór nad duchowieństwem muzułmańskim oraz nauczaniem religii, opiekuje się meczetami i cmentarzami muzułmańskimi, zatwierdza i odwołuje imamów, zwołuje zjazdy duchowieństwa, czuwa nad życiem religijnym poszczególnych gmin. Ponadto w kompetencji Kolegium leży działalność wydawnicza, zarząd majątkiem Związku, przeprowadzanie spisów ludności muzułmańskiej, tworzenie nowych gmin, zakładanie świątyń, domów modlitwy i cmentarzy. Poważnym problemem dla Muzułmańskiego Związku Religijnego jest brak dostatecznej liczby duchownych. Również ich poziom wiedzy religijnej jest niedostateczny, ogranicza się zazwyczaj do znajomości na pamięć Koranu i najważniejszych modlitw. Muzułmanie polscy, tak jak i wszyscy wyznawcy islamu, uważają język arabski za święty. Niestety nawet wśród tatarskich imamów nie ma osoby znającej dobrze ten język. Potrafią oni jedynie odczytywać teksty arabskie nie rozumiejąc ich treści. Wobec powszechnej nieznajomości tego języka wysuwano projekty zastąpienia liturgicznego języka arabskiego polskim. Pomysły te nie znalazły jednak zrozumienia. Przywiązanie do języka Koranu okazało się nadal bardzo silne. Obecnie święta muzułmańskie dla Tatarów mają charakter nie tylko kultowy, ale są również potwierdzeniem ich kulturalnej odrębności, zamanifestowaniem przywiązania do tradycji, dowodem posiadania własnego oblicza. Dlatego też już w latach pięćdziesiątych zaczęto organizować pierwsze ogólnopolskie zjazdy muzułmanów, najpierw do wsi Bohoniki, później także do pobliskich Kru-szynian. Okazją do zjazdów tych stały się święta muzułmańskie. Były one jedną z nielicznych możliwości pomodlenia się w mecze-S Pójścia na groby najbliższych, a także spotkania wszystk1Ch zy-jących krewnych i znajomych. BIBLIOGRAFIA 310 Wykaz obejmuje ważniejsze i nowsze publikacje, w których można znaleźć dalsze wskazówki bibliograficzne. Achmatowicz A.: Zarys stanu prawnego wyznania muzułmańskiego w byłej Rosji i współczesnej Polsce, „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 96— —112. Aleksandrowicz Dż.: Litowskije tatary, „Izwiestia obszczestwa obsledowa-nia i izuczenia Azerbajdżana", Baku 1926, nr 4, s. 77—95. Aleksandrowicz Dż.: Litowskije tatary, kak czast tiurkskogo Wostoka, „Izwiestia obszczestwa obsledowania i izuczenia Azerbajdżana", Baku 1927, nr 4, s. 147—164. Aleksandrowicz M.: Legendy, znachorstwo, wróżby i gusła ludu muzułmańskiego w Polsce,, „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 368—375. Antonowicz A.: Kratki] obzor biełoruskich tiekstow, pisanych arabskim pismom, „Polesie", Moskwa 1968, s. 256—299. Antonowicz A.: Biełorusskije tieksty, pisannyje arabskim pismom i ich grafiko-ortograficzeskaja sistema, Wilno 1968^ Antoni J. (Rolle): Dzieje osadnictwa tatarskiego na wołoskim pograniczu, Sylwetki i szkice historyczne i literackie, ser. 9, Kraków 1893, s. 241—385. Arsłan-Bej: General Maciej Sulkiewicz (1865—1920), „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 247—255. Bandtke J. W.: O Tatarach, mieszkańcach Królestiua Polskiego, „Album Literacki", Warszawa 1843, s. 117—127. Baranowski B.: Znajomość Wschodu w dawnej Polsce, Łódź 1950. Bartoszewicz J.: Pogląd na stosunki Polski z Turcją i Tatarami, na dzieje Tatarów w Polsce osiadłych, na przywileje im nadane, jako też wspomnienie o znakomitych Tatarach polskich, Warszawa 1860. Bohdanowicz J.: Przyczynek do monografii parafii muzułmańskiej w Dok-szycach, „Życie Tatarskie", Wilno 1936, nr 5, s. 109—111. Borawski P.: Z dziejów kolonizacji tatarskiej w Wielkim Księstwie Litewskim i Polsce (XIV—XVII w.), „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1977, nr 4 (104), s. 291--304. Borawski P.: Etapy kolonizacji tatarskiej w państwie polsko-litewskim (XIV—XVIII w.), „Novum", Warszawa 1978, nr 8—9, s. 123—150. Borawski P.: Uwagi o heraldyce Tatarów litewskich, „Novum", Warszawa 1978, nr 8—9, s. 150—163. Borawski P.: Zwyczaje i obrzędy religijne ludności tatarskiej na ziemiach polsko-litewskich, „Euhemer", Warszawa 1978, nr 4, s. 65—76. Borawski P.: Tatarskie chorągwie plemienne w armii Wielkiego Księstwa Litewskiego w XVI i pierwszej polowie XVII w., „Acta Baltico-Slavica", Wrocław 1979, t. 12, s. 134—167. Borawski P.: Literatura religijna Tatarów polskich, „Więź", Warszawa 1979, nr 4, s. 125—127. Borawski P.: O sytuacji religijnej ludności tatarskiej w Wielkim Księstwie Litewskim i Polsce (XVI—XVIII w.), „Euhemer", Warszawa 1980, nr 4, s. 43—54. Borawski P.: Sytuacja prawna ludności tatarskiej w Wielkim Księstwie Litewskim (XVI—XVIII w.), „Acta Baltico-Slavica", Wrocław 1982, t. 15, s. 55—76. Borawski P.: Folklor ludności tatarskiej na ziemiach polsko-litewskich, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1981, nr 2 (118) s. 113—128. Borawski P.: Tolerancja religijna wobec ludności tatarskiej w Wielkim Księstwie Litewskim (XVI—XVIII w.), „Przegląd Humanistyczny", Warszawa 1981, nr 3, s. 51—66. Borawski P.: O legendach Tatarów litewskich, „Lud", Wrocław—Poznań 1982, t. 66, s. 227—241. Borawski P.: Tatarzy w wojskach Rzeczypospolitej, „As-Sadaka", Warszawa 1982, nr 12, s. 48—50. Czacki T.: O Tatarach, (w:) Pomniki historii i literatury polskiej, Kraków 1835, t. 2, s. 87—108. Czyżewski P.: Alfurkan tatarski, Wilno 1616. Dubiński A.: Z pobytu u Tatarów na Podlasiu, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1968, nr l (65), s. 69—73. Dubiński A.: Zamietki o jazykie litowskich tatar, „Woprosy Jazykoznania", Moskwa 1972, nr l, s. 82—88. Dubiński A.: Une legendę de,s Tatars d-e Pologne (w:) Hommage a Pertey Naili Boratav, Paris 1978, s. 169—175. Dziadulewicz S.: Herbarz rodzin tatarskich w Polsce, Wilno 1929. Dziadulewicz S.: Kwit Temruka Onychowa Szymkowicza kniazia Petyhor-skiego z 1575 r., „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 222—223. Górka O.: Uwagi orientacyjne o Tatarach polskich i obcych, Zamość 1.935. Jabłonowski A.: Etniczna postać Ukrainy, „Kwartalnik Historyczny" Warszawa 1893, t. 7. Jankowski Cz.: Powiat oszmiańsfci, Petersburg 1896—1900, t. l—4. Jaroszewicz J.: Obraz Litwy pod względem cywilizacyjnym od czasów najdawniejszych do końca wieku XVIII, Wilno 1844—1845, t. l—2. Jasiewicz Z.: Tatarzy polscy. Grupa etniczna czy etnograficzna? „Lud", Wrocław—Poznań 1980, t. 64, s. 145—157. Kirkor S.: Kżrkoroioie litewscy, Londyn 1974. 311 312 Kolankowski L.: Dzieje Wielkiego Księstwa Litewskiego za Jagiellonów, Warszawa 1930, t. 1. Konopacki M.: Elementy folkloru Tatarów na pograniczu polsko-biało-rusko-litewskim, „Literatura Ludowa", Wrocław 1963, R. 7, nr l, s. 29—42. Konopacki M.: Piśmiennictwo Tatarów polsko-litewskich w nauce polskiej i obcej, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1966, nr 3 (59), s. 193—204. Kcnopacki M.: Spoleczność tatarska w Polsce wczoraj i dzisiaj, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1969, nr 2 (70), s. 170—174. Konopacki M.: Pod białostockimi minaretami, Białystok 1972. Kryczyński L.: Dobra lostajskie, Wilno 1930. Kryczyński L.: Zabytki orientalne w Wilnie, „Przegląd Islamski", Warszawa 1930, z. 4, s. 4—7. Kryczyński L.: Aleksander Sulkiewicz (Czarny Michał, 1867—1916), „Rocznik Tatarski", Wilno 1.932, t. l, s. 228—240. Kryczyński L.: Tatarzy polscy a Wschód muzułmański, „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 1—143. Kryczyński L.: Historia meczetów w Łowczycach i Nowogródku, „Przegląd Islamski", Warszawa 1934, z. 3—4, s. 15—17. Kryczyński L.: Historia meczetów w Wilnie, Wilno 1937. Kryczyński S.: Generał Józej Bielak, (1741—1794), „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 49—95. Kryczyński S.: Tatarsko-tureckie osadnictwo w ziemi mieleckiej, „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 277—278. Kryczyński S.: Materiały do historii pułków tatarskich w Polsce (1762— —1775), „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 279—283. Kryczyński S.: Zygmunt August a Tatarzy litewscy, „Przegląd Islamski", Warszawa 1934, z. 3—4, s. 8—10. Kryczyński S.: Początki rodu książąt Glińskich, Prace historyczne w 30-le-cie pracy profesorskiej Stanisława Zakrzewskiego, Lwów 1935, s. 399—410. Kryczyński S.: Bej barski. Szkic z dziejów Tatarów polskich w XVII w., „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 229—301. Kryczyński S.: Życiorysy zasłużonych muślimów, „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 407—418. Kryczyński S.: Tatarzy litewscy w armii Fryderyka Wilhelma II, „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 419—420. Kryczyński S.: Przywilej króla Michała dla Tatarów wołyńskich z roku 1669, „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 425—429. Kryczyński S.: Nieznane szczegóły o rodzinie generała Józefa Bielaka, „A-teneum Wileńskie", Wilno 1936, s. 298—302. Kryczyński S.: Meczet w Niekraszuńcach, „Przegląd Islamski", Warszawa 1936, z. 1—3, s. 12—13. Kryczyński S.: Ze starych modlitewników, „Przegląd Islamski", Warszawa 1836, z. 4, s. 7—9. Kryczyński S.: Tatarzy litewscy w walkach Polski i Litwy o Baltyk i ziemie pomorskie, „Jantar", Gdynia 1937, nr l, s. 16—19. Kryczyński S.: O ratowaniu zabytków tatarskich, „Życie Tatarskie", Wilno 1937, nr 10, s. 4—7. Kryczyński S.: Tatarzy polscy, „Rocznik Ziem Wschodnich", Warszawa 1938, s. 105—121. Kryczyński S.: Tatarzy litewscy — próba monografii historyczno-etnogra- ficznej, „Rocznik Tatarski", Wilno 1938, t. 3, s. l—318. Muchliński A.: issledowanie o proischożdienni i sostaianii litowskich tatar, Petersburg 1857. Muchliński A.: Zdanie sprawy o Tatarach litewskich, „Teka Wileńska", Wilno 1858, t. 6, s. 1—137. Nosowski J.: Polska literatura polemiczno-antyislamistyczna XVI, XVII i XVIII w., Wybór tekstów i komentarze, Warszawa 1974. Pajewski J.: Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko-tureckich, Warszawa 1963. Pałasiewicz A.: Sprawozdanie muftiego Jakuba Szynkiewicza z podróży do Turcji, Syrii, Palestyny i Egiptu, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1977, nr 2 (102), s. 41—48. Podhorodecki L.: Tatarzy, Warszawa 1971. Pułaski K.: Stosunki z Mendli-Girejem, chanem Tatarów perekopskich, Kraków—Warszawa 1881. Rawita-Gawroński P.: Przygoda JMć Pana Józefa Sienkiewicza, namiestnika chorągwi tatarskiej, Studia i szkice historyczne, ser. 2, Lwów 1900, s. 192—209. Rawita-Witanowski M.: Tatarzyn Temruk-Szymkowicz indygenum polskim, „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 180—183. Reychman J.: Z folkloru Tatarów polskich, „Wschód", Warszawa 1933, nr 3—4, s. 72—73. Reychman J.: Znajomość i nauczanie języków orientalnych w Polsce XVIII w., Wrocław 1950. Reychman J.: Nagrobki muzułmańskie w Warszawie, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1956, nr 2 (18), s. 221—225. Reychman J.: U Tatarów; polskich, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1956, nr 4 (20), s. 503—505. Reychman J.: Zabytki orientalne w Polsce i potrzeba ich ochrony, „Ochrona Zabytków" Warszawa 1957, R. 10, nr l (36), s. 63—83. Reychman J.: Zabytki islamu w Polsce, „Euhemer", Warszawa 1958, nr 5/6, s. 17—25. Reychman J.: Mahomet i świat muzułmański, Warszawa 1966. Reychman J.: Nowe prace o zabytkach piśmiennictwa polsko-bialoruskiego pismem arabskim, „Przegląd Orientalistyczny", Warszawa 1970, nr 4 (76), S. 344—352. 313 Syrokomla W.: Wycieczki po Litwie, Wilno 1857—1860, t. l—2. Strykiewicz-Korzon T.: Szkic historyczny o Tatarach litewskich w Mińsku Litewskim i jego okolicach, „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 165—179. Strykiewicz-Korzon T.: Wyprawa partyzancka pulkownika Stefana Gra-bowskiego na Bialoruś w 1794 r., „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 327— —350. Szachno-Romanowicz S.: Pierścień-amulet z Bliskiego Wschodu, „Rocznik Orientalistyczny", Warszawa 1930, t. 7, s. 301—304. Szapszal H.: O zatraceniu języka ojczystego przez Tatarów w Polsce, „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2. Szymielewicz M.: Litowskije talary, Wilno 1905. Szynkiewicz J.: O kitabie, „Rocznik Tatarski", Wilno 1932, t. l, s. 188—194. Szynkiewicz J.: Literatura religijna Tatarów litewskich i jej pochodzenie, „Rocznik Tatarski*, Wilno 1935, t. 2, s. 138—144. Talko-Hryncewicz J.: Muślirnowie czyli tak zwani Tatarzy litewscy, Kraków 1924. Tuhan-Baranowski S.: Tatarzy na Litwie, „Życie Tatarskie", Wilno 1936, nr 9, s. 188—193. Wolff J.: Kniaziowie litewsko-ruscy, Warszawa 1895. Woronowicz A.: Cmentarz muzulmański w Widzach, „Przegląd Islamski", Warszawa 1931, z. 1—2, s. 16—17. Woronowicz A.: Kitab Tatarów litewskich i jego zawartość, „Rocznik Tatarski", Wilno 1935, t. 2, s. 389—391. Woronowicz A.: Przyczynek do historii meczetów w Polsce, „Życie Tatarskie", Wilno 1937, nr 12, s. 1—6. Zajączkowski A.: Tzw. chamaił tatarski ze zbioru rękopisów w Warszawie, „Sprawozdania PAU", Kraków 1951, t. 52, s. 307—313. Zdań M.: Stosunki litewsko-tatarskie za czasów Witolda wielkiego księcia Litwy, „Ateneum Wileńskie", Wilno 1930, t. 7, s. 530—601. KALENDARZ WAŻNIEJSZYCH WYDARZEŃ 1324 1350—1351 -1365 1380—1381 - 1397 1398 1399 1409 1410 1412 1414 1414—1424 — 1421 1424 — 1430 1432—1443 1433 1437 1438 1439 1449 1455 1458—1466 pierwsza wzmianka w rocznikach franciszkańskich o tatarskich osadnikach na Litwie udział Tatarów w wyprawach litewskich na Polskę Litwini odbierają Tatarom Kijów emigracja stronników emira Mama j a na Litwę po bitwach na Kulikowym Polu i nad Kalką emigracja chana Tochtamysza i jego zwolenników na Litwę; pierwsza wyprawa w. ks. Witolda na Tatarów druga wyprawa w. ks. Witolda na Tatarów bitwa nad Worsklą - synowie chana Tochtamysza razem ze swoimi stronnikami emigrują na Litwę - udział Tatarów pod wodzą Dżelal ed-Dina w bitwie pod Grunwaldem - Dżelal ed-Din przy pomocy Litwy zdobywa władzę nad częścią Złotej Ordy - udział chana Betsub Ułana w wojnie litewsko-krzyżackiej; relacja rycerza burgundzkiego Gilberta de Lannoy o kolonistach tatarskich zamieszkujących Troki walki potomków chana Tochtamysza o władzą nad Złotą Ordą przy czynnym poparciu Litwy — bunt osadników tatarskich na Litwie - w. ks. Witold osadza na tronie Złotej Ordy swego stronnika Uług Muhammeda — śmierć w. ks. Witolda — udział Tatarów w wojnie domowej na Litwie —• w. ks. Swidrygiełło osadza na tronie Złotej Ordy swego sojusznika Seid Achmeta — ucieczka chana Uług Muhammeda na Litwę — ucieczka Hadży Gereja i jego stronników na Litwę •— utworzenie na litewskiej Siewierszczyźnie lennego państewka tatarskiego - utworzenie Chanatu Krymskiego przy poparciu Litwy — najazd chana Seid Achmeta na Litwę — udział chorągwi tatarskich w wojnie trzynastoletniej 315 316 1471 — udział Tatarów litewskich w wyprawie królewicza Władysława Jagiellończyka do Czech 1478 — emigracja chana Nur Dewleta na Litwę 1480 — rozbicie ordy chana Achmata przez wojsko moskiewskie 1488—1491 — próby kolonizacji południowych rejonów Wielkiego Księstwa Litewskiego przez Tatarów zawołżańskich 1491 — ucieczka sołtanów krymskich Izdemira i Dewlesza na Litwę 1501 — poselstwo chana Szach Achmata w Piotrkowie 1502 — uwięzienie chana Szach Achmata w Trokach 1506 — bitwa pod Kleckiem 1512 — początek kolonizacji tatarskiej na Wołyniu 1519—1521 — udział Tatarów litewskich w wojnie polsko-krzyżackiej 1529 — ograniczenie praw ludności tatarskiej przez pierwszy statut li- tewski 1557 — udział Tatarów litewskich w wyprawie do Inflant 1558 — powstanie Traktatu o Tatarach polskich 1559 — rewizja dóbr tatarskich na Litwie 1561 — pierwszy przywilej dla ludności tatarskiej znoszący niektóre ograniczenia prawne 1566 — drugi statut litewski przywracający niektóre ograniczenia praw- ne Tatarów litewskich 1568 - przywilej dla ludności tatarskiej znoszący niektóre ogranicze- nia prawne 1576—1582 — udział Tatarów litewskich w wojnie polsko-litewsko-moskiew-skiej 1577 — udział Tatarów litewskich w bitwie nad Jeziorami Lubieszow- skimi 1588 - udział Tatarów litewskich w bitwie pod Byczyną 1605 — udział Tatarów litewskich w bitwie pod Kircholmem 1607 •— konstytucja sejmowa nie dopuszczająca Tatarów litewskich do chorągwi zaciężnych 1609 - zburzenie meczetu tatarskiego w Trokach; chorągwie tatarskie pod Smoleńskiem 1616 - wydanie Alfurkanu tatarskiego Piotra Czyżewskiego 1620 - Tatarzy litewscy w bitwie psd Cecorą 1621 - Tatarzy litewscy w bitwie pod Chocimiem 1624—1631 — lustracja dóbr tatarskich na Litwie 1625—1629 — udział chorągwi tatarskich w działaniach wojennych w Inflantach 1630 - wydanie Apologii Tatarów Azulewicza 1632—1634 — udział chorągwi tatarskich w wojnie polsko-rosyjskiej 1637 — emigracja Tatarów budziackich do Rzeczypospolitej 1644 — Tatarzy koronni w bitwie pod Ochmatowem udział chorągwi tatarskich w walkach pod Zbarażem i Zbo- rowem Tatarzy koronni w bitwie pod Beresteczkiem bitwa pod Batonem i wzrost liczby chorągwi tatarskich w armii koronnej zerwanie sojuszu kozacko-kryrnskiego; napływ Tatarów ordyń- skich do armii koronnej; najazd rosyjski na Wielkie Księstwo Litewskie - wojna polsko-szwedzka i udział w niej chorągwi tatarskich - przywilej Jana Kazimierza dla ludności tatarskiej zamieszkującej Wołyń i Ukrainę - przywilej Michała Korybuta Wiśniowieckiego dla Tatarów litewskich - bunt Lipków - wojna polsko-turecka - Aleksander Kryczyński zostaje mianowany przez Turków bejem barskim - zdobycie Baru przez wojska polskie — sprawa Lipków podczas rokowań polsko-tureckich w Żórawnie; amnestia dla Tatarów, którzy wrócili na służbą polską - potwierdzenie Tatarom dawnych praw i przywilejów - osiedlenie Tatarów na Podlasiu — odsiecz wiedeńska i udział w niej Tatarów litewskich — traktat karłowicki - udział Tatarów w wojnie północnej - Tatarzy litewscy w działaniach wojennych pod Rygą; udział Tatarów litewskich w bitwie pod Olkiennikami - Tatarzy litewscy w konfederacji tarnogrodzkiej — pułki tatarskie w armii saskiej - odwołanie przez konfederację generalną Wielkiego Księstwa Litewskiego Tatarów pozostających w służbie cudzoziemskiej - udział Tatarów w konfederacji barskiej - udział pułków tatarskich w wojnie polsko-rosyjskiej - udział Tatarów litewskich w insurekcji kościuszkowskiej — żołnierze pułków tatarskich na emigracji w Turcji — utworzenie pułku tatarskiego w armii pruskiej - utworzenie pułku tatarsko-litewskiego w armii rosyjskiej - utworzenie szwadronu tatarskiego w pułku szwoleżerów gwardii Napoleona 1831—1832 — Tatarzy litewscy w powstaniu listopadowym 1863—1864 -- Tatarzy litewscy w powstaniu styczniowym 1918 - Tatarzy polscy na Krymie 1919 - Tatarzy polscy w Azerbejdżanie 1649 1651 1652 1654 1655—1660 -1659 1669 1671—1672 - 1672 1673 1674 1676 1677 1679 1683 1699 1700—1717 - 1700 1715 1717—1764 1764 1768—1772 1792 1794 1795—1796 1795 1797 1812 317 1925 1926 1936 1939 - utworzenie Muzułmańskiego Związku Religijnego - utworzenie Związku Kulturalno-Oświatowego Tatarów Rzeczypospolitej Polskiej - utworzenie szwadronu tatarskiego w 13 pułku ułanów wileńskich - udział szwadronu tatarskiego w kampanii wrześniowej SPIS TREŚCI 1. Przybysze ze Złotej Ordy .... 2. W państwie wielkiego księcia Witolda 3. Panowanie białych chanów . 4. Pod władzą Wazów..... 5. Lipkowie........ 6. Czasy saskie....... 7. Konfederacja barska..... 8. Wojna 1792 roku...... 9. Powstanie 1794 roku..... 10. W służbie polskiej i obcej Zakończenie....... Bibliografia ....... Kalendarz ważniejszych wydarzeń Spis ilustracji....... 5 31 63 106 150 184 209 223 235 247 296 310 315 319