795853 GS Projekt okładki i stron tytułowych Ireneusz Sakowski Redakcja Ewa Pajestka-Kojder Redakcja techniczna Stanisława Rzepkowska Oficyna Naukowa dziękuje Ministerstwu Edukacji Narodowej za pomoc w publikacji tej książki Wszelkie formy kopiowania są prawnie zastrzeżone Wydanie drugie, zmienione Copyright O by Oficyna Naukowa:, Warszawa 2001 OFICYNA NAUKOWA 00-533 Warszawa, ul. Mokotowska 65 tel. (022) 622-02-41; fax (022) 622-02-42 Wydanie drugie, Warszawa 2001 Skład: Jan Jacek Swianiewicz Druk i oprawa: Orthdruk Białystok, ul. Składowa 9; tel. (085) 742-25-17 ISBN 83-88164-31-7 01 i 35 56,- SPIS RZECZY Przedmowa: Filocentryczne tendencje w rozwoju prawa.......... 11 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia ......... 23 Nieco uwag historycznych ........................................ 23 Proces instytucjonalizowania się socjologii prawa w nauce polskiej...... 29 Spór o przedmiot socjologii prawa.................................. 33 Główne kierunki badań socjologicznoprawnych...................... 36 Nurt krytyczny w polskiej socjologii prawa .......................... 50 Część pierwsza OBRACHUNKI PETRAŻYCJAŃSKIE Życie i dzieło Leona Petrażyckiego.............................. 57 Moc (nie) jest prawem (Spór Tołstoja z Petrażyckim o istotę i rolę prawa) .......................................................... 74 Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 82 Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk........................... 102 Rzut oka na dzieje klasyfikacji nauk ................................ 102 Petrażyckiego postulaty reformy logiki.............................. 105 Pozycje jako centralna klasa logiki.................................. 108 Rodzaje pozycji.................................................. 112 • Podstawowy podział nauk......................................... 115 Przeinaczenia i „zastrzeżenia" do koncepcji Petrażyckiego ............. 117 Uwagi krytyczne o klasyfikacyjnych propozycjach Petrażyckiego........ 120 Emocjonalna teoria motywacji .................................. 125 Emocje jako podstawowy element życia psychicznego ................. 125 Metody badania emocji i ich akcji .................................. 129 Rodzaje emocji i ich odmiany...................................... . 133 Motywacyjny charakter przeżyć etycznych........................... 138 . Motywacja prawna............................................... 140 Współczesność poglądów Petrażyckiego............................. 146 6 _________________Spis rzeczy ________________________ Wizja naukowej polityki prawa .................................. 155 Nowatorstwo koncepcji polityki prawa.............................. 156 Zadania polityki prawa i jej podstawowe wypowiedzi.................. 159 Oddziaływanie prawa............................................. 162 Ideał miłości.................................................... 165 Względny charakter dyrektyw celowościowych....................... 167 Wątpliwości i nadzieje............................................ 169 Koncepcja władzy .............................................. 173 Władza jako zjawisko prawne...................................... 173 Rodzaje władz................................................... 176 Istota władzy państwowej ......................................... 182 Specyfika podejścia Petrażyckiego do zagadnienia władzy.............. 186 Częs'ć druga Z TEORETYCZNYCH ZAGADNIEŃ SOCJOLOGII PRAWA Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych.................. 191 Związki prawa z socjologią........................................ 192 Prekursorzy socjologii prawa ...................................... 196 Prawo w działaniu ............................................... 201 Problemy teoretyczne i badawcze socjologii prawa.................... 202 Wizerunek prawa w polskiej socjologii prawa ........................ 204 Prawo zwyczajowe i pluralizm prawny........................... 20J Typy definicji prawa a kwestia pluralizmu prawnego .................. 207 Zjawiska prawne w ujęciu antropologii i etnografii prawa.............. 210 Cechy prawa zwyczajowego i typy badań nad prawem zwyczajowym..... 212 Relacje między prawem zwyczajowym a prawem oficjalnym i innymi kategoriami prawa................................................ 216 Związki między różnymi odmianami prawa nieoficjalnego............. 219 Kształtowanie się nowego paradygmatu badań w socjologii prawa....... 221 Norma społeczna i norma prawna............................... ,225 Określenie normy społecznej i jej cech szczególnych .................. 225 Geneza problematyki............................................. 228 " Powszechność norm.............................................. 229 Rodzaje norm ................................................... 231 Obowiązywanie norm ............................................ 235 Norma prawna jako szczególny rodzaj normy społecznej............... 238 _____________________________Spis rzeczy j Normy prawne a normy moralne................................... 240 Problematyka norm w różnych kierunkach badań socjologicznych...... 242 O naukowej użyteczności pojęcia „kontrola społeczna" .......... 250 „Kontrola społeczna" jako swoisty termin pierwotny w socjologii ....... 251 Kryteria naukowej użyteczności pojęć .............................. 254 Adekwatność, sensowność empiryczna i doniosłość nomologiczna pojęcia „kontrola społeczna" .......................................... 260 Kontrola prawna w systemie monocentrycznym ................. 266 Istota kontroli społecznej i kontroli prawnej ......................... 266 Cechy systemu monocentrycznego i miejsce prawa w tym systemie...... 269 Totalny, arbitralny i represyjny charakter kontroli prawnej............. 272 Dualizm kontroli prawnej i jego uboczne skutki...................... 274 Dyspozycyjność kontrolerów prawnych ............................. 278 Kryzys prestiżu prawa............................................ 280 Destrukcyjna rola kontroli prawnej................................. 281 Destrukcja normatywności: jej przejawy i skutki społeczne ...... 283 Sfera normatywności ............................................. 283 Przejawy destrukcji normatywności ................................ 285 Destrukcja normatywności a zjawiska pokrewne...................... 286 Destrukcja normatywności jako proces ciągły........................ 288 Destrukcja odpowiedzialności za przeszłość.......................... 289 Destrukcja normatywności w polityce............................... 293 Destrukcja bezpieczeństwa osobistego .............................. 294 • Destrukcja poczucia prawnego..................................... 299 Czynniki osłabiające autorytet prawa i innych regulacji................ 304 Kilka zdań konkluzji............................................. 306 Opinia publiczna a przestrzeganie prawa ........................ 307 Przymus prawny a przymus opinii publicznej ........................ 307 ' Sankcje a poczucie sprawiedliwości................................. 308 Potrzeby i interesy a przestrzeganie prawa........................... 312 Część trzecia DZIAŁANIE PRAWA Dysfunkcjonalności kultury prawnej (polskie doświadczenia końca lat osiemdziesiątych) ............................................ 317 Prawo jako wytwór i składnik kultury............................... 317 Przejawy dysfunkcjonalności kultury prawnej........................ 321 S __________________Spis rzeczy_________________________________ O zgodności prawa pozytywnego z prawem intuicyjnym ............... 333 Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży............... 336 Jak określany jest przymus? ....................................... 339 Reakcje emocjonalne na przymus .................................. 341 Przymus jako immanentna cecha egzystencji człowieka................ 343 Ocena sytuacji przymusowych..................................... 346 Rodzaje doświadczanego przymusu................................. 348 Rekapitulacja ................................................... 364 Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej.......... 366 Istota i formy korupcji............................................ 367 Makrospołeczne i psychospołeczne uwarunkowania korupcji........... 374 Postawy Polaków wobec korupcji................................... 384 Przejawy i koszty korupcji ........................................ 390 Obowiązujące prawo a korupcja.................................... 394 Kilka uwag końcowych........................................... 400 Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej .. 401 Ocena prawa i jego naruszeń....................................... 401 Cele prawa...................................................... 405 Prestiż prawa i rygoryzm karny.................................... 408 Postulaty rozwiązań prawnych..................................... 411 Elementarna znajomość prawa i autorytet zawodów prawniczych ....... 415 Przestrzeganie praw człowieka, równość wobec prawa i granice nieposłuszeństwa obywatelskiego....................................... 418 Potępienie prawne i moralne różnych zachowań...................... 424 Interwencyjna skuteczność instytucyj............................... 430 Przemiany ustrojowe i miejsce w nich prawa......................... 434 Różnice społeczno-demograficzne między badanymi grupami respondentów ......................................................... 436 Stałość i zróżnicowanie świadomości prawno-społecznej Polaków....... 438 Ważniejsze ustalenia ............................................. 447 Zakończenie: Jak budować autorytet prawa?......................... 452 Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ................................. 456 Prawo Wspólnot Europejskich..................................... 457 Podejmowane przez Polskę działania dostosowawcze.................. 460 Dotychczasowe efekty procesu harmonizacji prawa ................... 465 Postawy Polaków wobec integracji z Unią Europejską................. 469 Ocena zaawansowania procesu harmonizacji prawa ................... 472 Bariery harmonizacji............................................. 477 Spis rzeczy Perspektywy polskiego członkostwa w Unii Europejskiej .............. 481 Część czwarta W STRONĘ AKSJOLOGII PRAWA Prawo jako przedmiot analiz aksjologicznych.................... 487 Rodowód aksjologii i jej główne zagadnienia......................... 487 Czym są wartości? ............................................... 438 Problematyka aksjologiczna w prawoznawstwie ...................... 490 Dziedziny aksjologii zjawisk prawnych ............................. 493 Aksjologia rządów prawa........................................ 496 Konstytucjonalizm jako podstawa rządów prawa...................... 496 Formalizm prawny jako cecha panowania legalnego................... 498 Zasady stanowienia, ogłaszania i stosowania prawa.................... 499 Wartości, które powinny być realizowane przez rządy prawa............ 504 Demokracja pod rządami prawa.................................... 509 Sokratyczny wzór postawy legalistycznej ........................ 511 Contents ....................................................... 525 Przedmowa FILOCENTRYCZNE TENDENCJE W ROZWOJU PRAWA Myślą przewodnią, która w różny sposób, w różnych ujęciach i kontekstach przewija się na kartach tej książki, jest przeświadczenie, że prawo — oraz różne jego odmiany i elementy — stanowi dobro samoistne, niezwykle doniosłą wartość społeczną. Inaczej mówiąc, wśród względnie trwałych, rozwijających się od wieków wytworów kultury prawo zajmuje miejsce szczególne. Jest bowiem nie tylko jedną z głównych instytucji życia zbiorowego, lecz także przejawem i wyrazem adaptacyjnych umiejętności i doświadczeń ludzkości. W ciągu wielu stuleci ludzie wypracowali — metodą prób i błędów — takie formy i techniki gromadnego współżycia (struktury społeczne), które zapewniają im w danych warunkach ochronę życia, pokarm, schronienie, bezpieczeństwo i wychowanie potomstwa. W celu zaspokojenia tych potrzeb jednostki i grupy społeczne muszą coraz pełniej współdziałać i porozumiewać się ze sobą. Te dwie dziedziny interakcji (współdziałanie i porozumiewanie się) organizuje przede wszystkim prawo. To ono kształtuje i stabilizuje ład społeczny, stosunki władzy i podział dóbr. Ono też, kiedy narastają rozbieżności między społecznym poczuciem sprawiedliwości (prawem intuicyjnym) a przepisami, wedle których funkcjonują instytucje (prawem pozytywnym), jest stymulatorem zmian. Świadomość tych, zdawałoby się, dość oczywistych faktów nie jest powszechna wśród współczesnych socjologów. Rzadko też zagadnienia te podejmują socjologowie prawa. Przemiany prawa i związanych z nim instytucji są — jak każdej względnie trwałej dziedziny życia społecznego — wielce zróżnico- 12 Przedmowa wane, niekiedy bardzo powikłane, a nawet pełne sprzeczności. Patrząc wszelako na prawo z rozległej perspektywy historycznej można dostrzec, że wydatnie przyczynia się ono do wytwarzania i utrwalania coraz wyższych, nacechowanych tolerancją i dobrocią form stosunków międzyludzkich. Te które nie zapewniają trwania i rozwoju, są odrzucane, a w ich miejsce pojawiają się nowe, lepiej przystosowane do nowych potrzeb, oczekiwań i przekonań ludzi. Najogólniejsze założenie, z którego pośrednio wynikają powyższe tezy, głosi, że reguły przystosowania i ewolucji stosują się nie tylko do świata przyrody, lecz także do świata społecznego, czyli do wszystkich szeroko rozumianych instytucji, tworzonych przez gatunek Homo sapiens. Tak ważna i powszechna instytucja, jaką jest prawo, nie należy do wyjątków. W sformułowaniu Leona Petrażyc-kiego, którego myśli najczęściej pojawiają się w szkicach zawartych w tej książce, reguła przystosowania społecznego stwierdza między innymi, że czynniki szkodliwe dla życia łączą się z uczuciami ujemnymi (negatywnymi), a czynniki pożyteczne z dodatnimi (pozytywnymi). Posługując się wieloma przykładami z dziejów prawa, autor Wstępu do nauki prawa i moralności przekonywająco wykazał, że w życiu społecznym i normach prawnych, które je regulują, stopniowo maleje znaczenie brutalnych motywów (krwawej pomsty, przemocy, strachu) jako pobudki działań. W ich miejsce najpierw pojawia się motywacja osiągania osobistych korzyści (i korzyści własnej grupy), później zaś zaczyna się upowszechniać i odgrywać coraz większą rolę motywacja altruistyczna. Dla wielu współczesnych badaczy, uczonych, filozofów i myślicieli jest to oznaka powolnego, acz stopniowego (i nie bez wyraźnych regresów) postępu cywilizacyjnego i kulturowego. Prawna ochrona ludzkiego życia, wolności i godności staje się coraz bardziej zdecydowana i jednoznaczna, coraz mocniej ugruntowana w psychice przeciętnego człowieka. Słabnie w nim zdolność do popełniania czynów gwałtownych, okrutnych i niegodziwych. Niewątpliwie więc jednym z głównych aspektów prawa jako zbioru społecznie uznanych, bo podobnie przeżywanych, norm imperatywno-atrybutywnych, to jest takich, które coś człowiekowi nakazują i zarazem wyposażają go w prawomocne roszczenia, jest Filocentryczne tendencje w rozwoju prawa 13 jego siła motywacyjna. To właśnie regulacje prawne pobudzają skłonność do działań korzystnych dla jednostki i szerszej zbiorowości. To także przez dozwolenia i zakazy prawo uczy ludzi, jak powstrzymywać się od działań, które są dla nich samych, dla ich otoczenia i dla całego rodzaju ludzkiego szkodliwe. W sposób bardzo wyraźny odzwierciedlają się w prawie — zarówno intuicyjnym, zwyczajowym, jak i pozytywnym — przemiany psychiki ludzkiej, która jest rzeczywistym motorem historii. Zwłaszcza zbiorowo podzielane przekonania (przeżycia) imperatywno--atrybutywne stanowią siłę napędową większości procesów społecznych. Podobny pogląd można znaleźć w tekstach modnych współcześnie ideologów ponowoczesności (postmodernity). Są oni zdania, że dominujący u schyłku XX wieku styl życia jest chaotyczny, niespójny, nacechowany epizodycznością i brakiem konsekwencji. Wydają się również przekonani, że stan ten jest następstwem wcześniejszych stadiów rozwoju społecznego. Ale jeśli wieloznaczność jest w świecie ponowoczesnym normą zachowania, to oznacza to między innymi, że dziedziny swobodnego, nie kontrolowanego przez zewnętrzne siły wyboru postępowania są obecnie znacznie szersze, niż były w przeszłości. Jeśli człowiekowi ponowoczesnemu niemal wszystko „jest dane" i nic właściwie w jego życiu nie „staje się", to tym samym sfera doświadczanej przezeń bezproblemowości znacznie się rozszerza (a pula trudnych, „życiowych" decyzji się zmniejsza). Jeśli życie toczy się wśród nie uporządkowanych zdarzeń, po koleinach, których w żaden sposób nie można z góry przewidzieć, to wprawdzie niemal wszystko jest wówczas niewiadome i nieznane, lecz pomimo to „nieznane" nie przeraża, nie wywołuje lęku, paniki i obaw. Co więcej, nasilająca się mobilność, a przez to i anonimowość, zmniejszająca się potrzeba spójności i konsekwencji w życiu, zanikająca zdolność do projektowania swojej tożsamości nie wywołują wzmożonej agresji i konfliktów. W wielomilionowych megapolis ludzie potrafią pokojowo ze sobą współżyć (przestępczość jest dla większości co najwyżej wąskim marginesem ich „normalnej" codzienności). Wszystkie te zjawiska są świadectwem, że doznania uprawnień („do tego mam prawo", „to mi wolno", „to mi się należy") nie popadają w ostry kon- 14 Przedmowa flikt z przeżyciami obowiązku („muszę to zrobić", „od tego nie mogę się uchylić", „za to jestem odpowiedzialny"). Być może trafne jest spostrzeżenie, że ludzi ponowoczesnych charakteryzuje swoista „giętkość przystosowawcza". Nie przeszkadza im ona jednak w harmonijnym współdziałaniu i porozumiewaniu się nawet wtedy, kiedy ich kontakty są przelotne, a nawiązywane związki tymczasowe i powierzchowne. W odkrywanym przez propagatorów ponowoczesności nowym kanonie kulturowym, który ma się cechować nietrwałością doznań, niestałością dążeń, rozchwianiem emocji, naskórkowością kontaktów, niekonsekwencją postępowania i wieloznacznością wypowiadanych sądów, daje się odczytać dość wyraźny wzór: posłuszeństwo w stosunku do nowych, „ponowoczesnych norm", ustalających, jak należy przeżywać świat i zachowywać się wśród ludzi, jest nie mniejsze aniżeli wobec tych norm, które ponowoczesność poprzedzały. Ponadto wedle tych, którzy opisują rzeczywistość ponowoczesną, zdaje się ona przesiąkać bliskością, podobieństwem, równością i poufałością nie zważającą na tradycyjne dystanse społeczne. W świecie ponowoczesnym odbywa się ciągła cyrkulacja przelotnych ról, statusów i reputacji. Ten wielobarwny wizerunek ludzi doznających wszystkiego jakby mimochodem i połowicznie (łącznie z własną duchowością i cielesnością), aprobujących swoją chybotliwą tożsamość, ustawicznie przeżywających epizodyczność siebie i wszystkiego, co ich otacza, ma być wytworem triumfującej sekularyzacji kultury. Społeczeństwo pono-woczesne tym jakoby się różni od społeczeństw wcześniejszych, że brakuje w nim duchowego centrum, ośrodka i ogniwa spajającego rozbieżne dążenia, konfliktowe interesy i konkurencyjne interpretacje człowieczego losu. Gdyby nawet przyjąć, że jest to trafnie odczytana tendencja zarysowujących się przemian we współczesnych społeczeństwach, nie uchyla to pytania o to, jakie siły utrzymują stosunki międzyludzkie we względnej równowadze i co powoduje, że w wymiarze nie tylko ponadlokalnym, lecz także międzynarodowym następuje integracja etniczna, językowa, polityczna i obyczajowa. Otóż wiele wskazuje na to, że duchowy nastrój obecnych czasów (mniejsza o to, czy nazwiemy je ponowoczesnymi, czy jakoś inaczej) Filocentryczne tendencje w rozwoju prawa 15 wyraża się w rozszerzającej się wspólnocie współodczuwania, współuczestnictwa i współdziałania. Co więcej, do tej wspólnoty zaczynają być włączane zwierzęta. Na znaczeniu zyskuje też zasada bezimiennej wzajemności. Coraz ściślejsza jest współmierność uprawnień i obowiązków i coraz wyraźniej ich charakter odrywa się od zajmowanej pozycji społecznej. Ponadto stale maleje „ciśnienie motywacyjne" regulacji prawnych. Kiedyś musiały one zagrażać mutylacją i innymi srogimi karami, aby wywołać pożądane postępowanie. Dzisiaj ludzie dobrowolnie robią to, do czego w przeszłości mógł ich skłonić tylko srogi przymus. I dopiero obecnie, na przełomie XX i XXI stulecia, nie wymuszone groźbą posłuszeństwo wobec prawa zaczyna powoli stawać się postawą dominującą. Ściganiu naruszeń regulacji prawnych na ogół nie towarzyszy już nienawiść do sprawcy, żądza odwetu i zemsty. W pragnieniu zadośćuczynienia krzywdzie zaczyna przeważać żądanie restytucji i przywrócenia status quo ante. Napastnik jest częstokroć postrzegany jako ofiara złej socjalizacji lub deformacji psychosomatycznych. Dlatego bywa otaczany opieką, skierowywany na leczenie lub poddawany zabiegom resocjalizacyjnym, a nie skazywany na wieloletnią izolację i deprywację. Ta coraz wyraźniejsza zmiana postaw wobec naruszycieli prawa jest spowodowana zmianą w nastawieniach emocjonalnych, które z kolei powodują — znacznie powolniejsze — przemiany obyczajów społecznych i całej złożonej infrastruktury instytucjonalnej. Mówiąc metaforycznie: związek drapieżnika i ofiary jest zastępowany zależnością żywiciela i pasożyta. Po wielu wiekach, kiedy to prawo wyrażało tendencje egocen-tryczne i obowiązywała zasada poena maior absorbat minorem, stopniowo zaczęły dochodzić do głosu tendencje socjocentryczne. Polegają one na absolutyzowaniu dobra, interesów i znaczenia grupy własnej kosztem grup obcych. Dopiero jednak w erze nowożytnej, wraz z rozszerzaniem się motywacji altruistycznej, pojawiły się tendencje filocentryczne, czyli takie działania i uzasadniające je argumenty (de-rywacje, ideologie), które mają na względzie dobro całego gatunku Homo sapiens — pokoleń zarówno teraźniejszych, minionych, jak i przyszłych. 16 Przedmowa U istot nierozumnych instynkt (czy też zestaw informacji zakodowanych w genotypie) oraz cechy odeń pochodne są głównym mechanizmem przystosowania do warunków życia. U człowieka natomiast, który zawsze znajduje się w nietrwałej równowadze ze środowiskiem, w miejsce częściowo osłabionych, częściowo zaś utraconych instynktów pojawiła się kultura — jako nowe, pozabiologiczne narzędzie przystosowawcze (adaptacyjne) — a także najważniejsze jej składniki: nauka (to jest systematycznie gromadzona i weryfikowana wiedza) i regulacje normatywne. Miarą coraz większych zdolności przystosowawczych człowieka jest rozmaitość środowisk, w których bytuje, oraz ilość i różnorodność wyuczonych zachowań, będących przekazywanym z pokolenia na pokolenie dziedzictwem kulturowym, a nie częścią wyposażenia biologicznego. Prawo tworzy względnie trwałe wzorce zachowań oparte w głównej mierze na poglądach. Wzorce te „wędrują" między ludźmi i współzawodniczą ze sobą o pierwszeństwo. W rezultacie jedne zdobywają przewagę nad innymi i są powszechniej przyjmowane niż inne. W taki sposób, mówiąc w największym skrócie, zaczynają panować na rozległych obszarach nowe idee, wartości i poglądy. Jednym z głównych atrybutów współczesnego prawa jako zbioru instytucjonalnie ustanowionych i społecznie uznanych norm imperatywno-atrybutywnych jest to, że w coraz większym stopniu ochrania ono życie i zdrowie ludzkie. Stojąc na straży życia, zdrowia, wolności i godności człowieka, wdrażając do poszanowania tych wartości i konsekwentnie je upowszechniając, prawo tym samym daje wyraz swojej godności. Kiedy ktoś pyta, co to znaczy, że prawo ma godność, odpowiadamy: Znaczy to tylko tyle (i aż tyle), że strzeże godności człowieka, a więc w jednakowym stopniu przypisuje podstawowe uprawnienia i wolności wszystkim ludziom i na wszystkich nakłada w dziedzinie spraw publicznych te same obowiązki. Prawo, któremu można przypisać godność, nie zachęca do zdrady, dwulicowości, kłamstwa, wiarołomstwa, nie naraża nikogo na zgubę, ból i poniżające traktowanie, nie wymusza poddańczej uległości i nie nakłania do określonych wyborów religijnych, politycznych, moralnych, estetycznych czy ja- Filocentryczne tendencje w rozwoju prawa 17 kichś innych. Nikogo również nie wywyższa tylko z tego powodu, że to jest on, a nie ktoś inny, nikogo też nie czyni obywatelem drugiej kategorii. Prawo, które ma na widoku godność człowieka, wdraża do powszechnej życzliwości, dobrych uczynków, pielęgnuje cnoty osobiste — ambicję, dumę, odwagę, prawdomówność, skromność — wzmacnia również cnoty obywatelskie, takie jak odpowiedzialność, obowiązkowość, przychylność, serdeczność. Czasami jednak ograniczenie uprawnień jest konieczne, gdyż dysponowanie nimi może zagrażać innym adresatom prawa. Dlatego w określonych warunkach pewne osoby mogą być pozbawiane uprawnień rodzicielskich, wyborczych lub innych. Ujmowanie im uprawnień nie jest wszakże jednoznaczne z pozbawianiem ich czci. Byłoby przejawem braku godności prawa, gdyby różnicowało ono stosunek do adresatów w zależności od ich pochodzenia, płci, wyznania, stanu majątkowego, koloru skóry lub miejsca zamieszkania. Tak jak każdy człowiek ma mniej lub bardziej wyrazistą osobowość (charakter, temperament, postawę życiową), podobnie każdy system prawny ma w danej epoce cechy swoiste, szczególne. O ile jednak godność człowieka najwyraźniej przejawia się w sytuacjach zagrożenia, a jej probierzem są niebezpieczeństwa i trudy, którym musi on sprostać, o tyle godność prawa uwidacznia się w jego codziennym funkcjonowaniu. O nabywaniu przez prawo coraz większej godności świadczy to, że rozdziela ono coraz więcej dobrodziejstw i jest po-wściągliwsze aniżeli w przeszłości w szafowaniu surowymi karami. Blisko dwadzieścia lat temu Donald Black, profesor prawa w Uniwersytecie Yale, dowodził, że „ilość prawa", a więc liczba obowiązujących ustaw, spraw sądowych i aresztowań, a także surowość wyroków sądowych w krajach wysoko rozwiniętych stale się zmniejsza. Zjawisko to współwystępuje, jego zdaniem, ze zwiększaniem się ilości kontroli pozaprawnej (w rodzinie, grupach koleżeńskich, sąsiedzkich, zawodowych itp.). Im bardziej jakaś zbiorowość (np. młodociani) jest objęta kontrolą pozaprawną, w tym szerszym zakresie jest wyłączona spod działania formalnej kontroli prawnej. Ponadto im większa jest integracja społeczna i im bardziej wzory zachowań przenikające życie codzienne są homogeniczne, tym słabsza jest kontrola prawna 18 Przedmowa i tym mniejsza jest ilość samego prawa. Centralizacja państwa i autokratyczny tryb podejmowania decyzji państwowych sprzyjają między innymi zwiększaniu się ilości prawa, decentralizacja natomiast — zmniejszaniu. Wszystkie w ogóle zjawiska, które powodują większe zorganizowanie społeczne (lecz nie integrację), takie jak wojny, kataklizmy, klęski żywiołowe czy intensywne kontakty zagraniczne, przyczyniają się do wzrostu ilości prawa i jego większej surowości. Nota bene, historia centralizacji władzy ściśle koresponduje z historią kary śmierci. Współcześnie obie te domeny zaczynają się stawać prehistorią. Prawo nie jest jednak li tylko kwintesencją i krystalizacją doświadczenia zbiorowego. Nie tylko wyraża społeczne wartości i nie tylko jest barometrem respektu dla tych wartości. Prawo stanowi również potężne narzędzie oddziaływania na psychikę ludzi, ich działania i sposób kształtowania stosunków wzajemnych. Najkrócej ujmując tę funkcję prawa, należy powiedzieć, że nadal jest ono (i zapewne długo jeszcze będzie) instrumentem sprawowania władzy. Bywa więc wykorzystywane dla wąsko praktycznych lub egoistycznych celów grupy lub warstwy sprawującej władzę. Jak to lapidarnie wyraził Montesąuieu: „Można nieść zgubę posługując się prawem, tak jak można czynić to używając szabli". Choć rozumienie godności prawa jako szczególnej jego siły bywa w pewnych warunkach uzasadnione, to w większości kontekstów te dwa pojęcia są przeciwstawiane. Tak też należy je w tej książce odczytywać. Siła czy też moc prawa jest kojarzona z presją, dominacją, łamaniem oporu. Godność natomiast ze szczególnym dostojeństwem. Dostojeństwo nie może sobie pozwolić na sięganie po środki przemocy ani też na gesty lekceważenia. Prawo, które skłania do czynienia dobra, urzeczywistnia tym samym — wedle słów Leona Petrażyckiego — „wielki ideał wszechludzkiej miłości". Cnota miłości nakazująca kochać drugiego człowieka po prostu dlatego, że jest człowiekiem, i odpłacać mu dobrem za zło, jeśli takowe zdarzy mu się popełnić, wtedy staje się cnotą społeczną, kiedy zyskuje moc głównej zasady normatywnej działań ludzkich. Związek ideału miłości z prawem po- Filocentryczne tendencje w rozwoju prawa 19 lega głównie na tym, że miłość istnieje i działa — w większym lub mniejszym zakresie — w obrębie porządku sprawiedliwości. Namacalnymi przejawami miłości są dobroć, świadczenie dobrodziejstw, życzliwość, bezinteresowność. Im więcej jest tych cnót w życiu społecznym, tym bardziej utrwala się ideał miłości. Obejmuje on wszystkich ludzi niezależnie od tego, jak są oni do nas nastawieni: przyjaźnie, obojętnie czy też wrogo. Ideał i istota miłości dlatego mają wymiar uniwersalny, że odnoszą się do całej ludzkości. W sposób nieporównanie pełniejszy, niż czynią to współczesne traktaty poświęcone temu zagadnieniu, ideał miłości przedstawia jeden z aktów Unii Horodelskiej z 1413 roku: „jaśniejąc własną dobrocią, godzi niezgodnych, jednoczy kłótliwych, odmienia nienawiść, niszczy gniewy i wszystkich obdarza pokarmem pokoju, zbiera w jedno to, co rozproszone, wywodzi w górę to, co runęło, gładzi to, co szorstkie, prostuje to, co krzywe, wszystkim cnotom śpieszy z pomocą, nikogo nie obraża, kocha wszystkich, tak że kiedy się kto do niej ucieknie, znajdzie bezpieczeństwo i znikąd nie będzie się lękał napaści". Być może natchnieniem tych słów byi List pierwszy do Koryntian św. Pawła, w którym od setek lat czytamy: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, miłość nie zajrzy [nie zazdrości], złości nie wyrządza, nie nadyma się, nie jest pragnąca, nie szuka swego, nie wzrusza się ku gniewu, nie myśli złego, nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się weseli z prawdy; wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się nadziewa, wszystko wytrwa. Miłość nigdy nie ginie: choć proroctwa zniszczeją, choć języki ustaną, chociaż umiejętność będzie zepsowana". Zachęcając stale, systematycznie i z coraz większym natężeniem do sprawiedliwości, prawdomówności, dobra, życzliwości i poszanowania własnej i cudzej wolności i własności, prawo tym samym wzbudza w ludziach emocje i uczucia szlachetne. Poszerza również społeczny krąg przedmiotów miłości. Nie znając i nie odróżniając Greka od Żyda — jak za św. Pawłem mówił Petrażycki — ideał miłości zasadza się na przeświadczeniu o podobieństwie, braterstwie i godności wszystkich ludzi. Co więcej, ideał miłości rozwija i wzmacnia karytatywne dyspozycje emocjonalne, cementuje dobrowolną, spontaniczną gotowość do pomnażania dóbr, które służą nie tylko własnej 20 Przedmowa grupie, lecz także osobom obcym i całemu rodzajowi ludzkiemu. Ca-ritas generalis, miłość ogólna, staje się światłem i drogowskazem dla wszystkich innych zasad normatywnych. Co przemawia za przyjęciem wyłożonych tutaj tez? Niewątpliwie przemawia za nimi wiele argumentów, w tym także uczuciowe, ale najmocniej zwykły rozsądek. Podpowiada on, że nie wszystko daje się uzasadnić doświadczalnie (empirycznie). Zwłaszcza tego, co zdarzyło się w przeszłości, nie potrafimy ani obejrzeć, ani powtórzyć, ani zmienić. Przypisywanie zaś prawu najwyższych walorów etycznych nie jest pomysłem (czy też wymysłem) piszącego te słowa. Prekursorem tego typu refleksji nie był także Leon Petrażycki. Odnotowując rozważania Arystotelesa, który dowodził w Polityce, że miłość wzajemną należy uważać za największe z dóbr w państwach, trzeba przede wszystkim wspomnieć o stanowisku Jeremy'ego Benthama w interesującej nas sprawie. Twierdził on przed dwustu laty, że w nowym ustroju prawo będzie pełnić etyczną funkcję uniwersalnego, sprawiedliwego wychowawcy, doradcy i sędziego. Z tego też powodu należy dążyć do „uetycznienia" prawodawstwa oraz do nasycenia etyki elementami prawa. Sojusz etyki i prawodawstwa jest dlatego niezbędny, że obie te dziedziny mają na względzie ten sam cel: szczęście człowieka. Pogląd ten w całej rozciągłości podzielał Petrażycki. Nie wahał się też stwierdzić we wczesnych latach swej twórczości naukowej: „Co zostanie zbudowane na fundamencie miłości — przetrwa. Co będzie założone na innej podstawie — ulegnie zniszczeniu". Teksty składające się na tę książkę tylko we fragmentach, i najczęściej pośrednio, odnoszą się do zagadnień godności prawa, jego instrumentalnych zastosowań oraz ideału miłości. Sytuują się jednak wokół tych właśnie problemów. Starając się określić w dwóch słowach, jakie zagadnienia socjologicznoprawne są najbliższe autorowi, należałoby powiedzieć, że są nimi tytułowe: „godność prawa" i „siła prawa". Tym, co wydaje się najbardziej go interesować, jest kwestia wartości (nie tylko etycznych, lecz także poznawczych i praktycznych), na których opiera się porządek prawny, oraz to, w jaki sposób prawem posługują się ludzie władzy wykorzystujący swe prawodawcze prerogatywy dla własnych, egoistycznych celów. Filocentryczne tendencje w rozwoju prawa 21 Gdyby ktoś miał zamiar poznawać socjologię prawa ex tempore ze szkiców tutaj zamieszczonych, należałoby mu to odradzić. Gdyby natomiast interesował się tym, jak w socjologii prawa odpowiada się na parę mniej lub bardziej doniosłych pytań, to w tej książce znajdzie nieco stosownego materiału. O wielu tematach, którymi współcześnie zajmuje się socjologia prawa w świecie, brak tutaj obszerniejszych uwag. Poruszane są również kwestie, które dość luźno wiążą się z problematyką socjologicznoprawną. Przykładem może być zagadnienie klasyfikacji nauk. Pośrednio ma ono jednak niebagatelne znaczenie zarówno dla ogólnej socjologii prawa, jak i dla właściwego zrozumienia metodologicznych koncepcji Petrażyckiego. Problematyka klasyfikacji nauk uzmysławia bowiem, że usytuowanie socjologii prawa (a także samej socjologii) wśród innych nauk nie jest bynajmniej zadaniem łatwym, gdyż, po pierwsze, proponowane klasyfikacje, łącznie z Petrażycjariską, są z różnych powodów niezadowalające i, po drugie, przypisanie danej dyscyplinie określonego miejsca w podstawowym podziale nauk jest niemal równoznaczne z zadekretowaniem głównego przedmiotu jej dociekań i metod badawczych, które powinna stosować. Podobnie rzecz się ma z kilkoma innymi tekstami (jak choćby o emocjonalnej teorii motywacji i doświadczonym przez młodzież przymusie). Można się spierać o to, czy są one w ścisłym znaczeniu szkicami socjologicznoprawnymi. Jednakże ich wspólną dominantą są doniosłe, chociaż nie pierwszoplanowe, kwestie socjologicznoprawne, w konkretnym przykładzie: motywacja prawna i przymus formalnoprawny. 0 wszystkich szkicach można, jak sądzi autor, powiedzieć, że są próbą poznania — za pomocą różnych, przyjętych w naukach społecznych metod — jakiejś cząstki społecznego charakteru prawa i dziedzin z nim stycznych. Ponieważ poznającym jest socjolog, przeto swoją uwagę kieruje w większym stopniu na kwestie społeczne i aksjologiczne, w mniejszym zaś na problemy typowo jurydyczne. 1 jeszcze jedna uwaga. Szanując i w pełni aprobując postulat neutralności badań naukowych autor musi wyznać, że poza bezinteresownym dążeniem do prawdy — w wąskim zakresie swoich dociekań socjologicznoprawnych — kierował się w podjętych pracach założę- 22 Przedmowa niem, dla wielu zapewne wcale nie oczywistym, że prawo jest zjawiskiem ontologicznie złożonym i nie należy go utożsamiać z prawem pozytywnym (oficjalnym). Ponadto autor przyjmuje, że od socjologa prawa, choć nie tylko od niego, wypada oczekiwać wierności dwóm rzymskim paremiom: ex iniuria non oritur ius oraz ius esł ars boni et aeąui. Z bezprawia nie rodzi się prawo; prawo jest sztuką stosowania tego, co dobre i słuszne. SOCJOLOGIA PRAWA W POLSCE I JEJ PODSTAWOWE ZAGADNIENIA : Nieco uwag historycznych Każda dyscyplina naukowa ma nie tylko swoją historię, lecz także mniej lub bardziej zamierzchłą prehistorię. Prehistoria socjologii prawa', która jest typową dyscypliną z pogranicza dwóch odrębnych nauk, wiąże się z ewolucją nauk prawnych, najnowsza zas' historia z rozwojem socjologii. Oczywis'cie, dzieje socjologii prawa, podobnie jak wielu innych nauk, w tym także samej socjologii, o wiele wieków wyprzedzają nadanie jej nazwy. Parafrazując myśl Emile'a Durkhei-ma można powiedzieć, że ludzie nie czekali, aż pojawi się socjologia prawa, aby zacząć snuć refleksje nad działaniem prawa w społeczeństwie. 0 genezie prawa i jego roli w organizacji życia zbiorowego pisał już Platon. Spójną, w szczegółach opracowaną koncepcję sprawiedliwości i legalności, a także próbę oddzielenia prawa od moralności zawierają pisma etyczne Arystotelesa. Zasadnicze różnice między prawem naturalnym (ius naturale) a prawem umownym (ius gentium) starali się ustalić w pierwszych wiekach nowej ery rzymscy prawnicy, którzy nadto dociekali, jakie są jurydyczne źródła władzy państwowej. Te i inne narastające przez wieki przemyślenia — pogłębione między innymi rozważaniami św. Augustyna o instytucjach opartych 1 Za ojca nazwy „socjologia prawa" uchodzi włoski prawnik, Dionisio Anzilotti, który posłużył się nią po raz pierwszy w 1892 r. w pracy La filosofia del diritto e la socjologia (zob. W. Friedmann: Sociology of Law, w: Dictionary of the Social Sciences, J. Gould, W. L. Kolb (red.), New York 1964, s. 682) 24 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia na przymusie, Jana Salisbury o tyranii, Tomasza z Akwinu o „czwo-rakim prawie" (wiecznym, naturalnym, ludzkim i boskim) — można traktować jako prehistorię myśli socjologicznoprawnej2. Choć współcześnie socjologowie prawa zarówno w Polsce, jak i w innych krajach rzadko do niej nawiązują, trzeba jednak pamiętać, że wywarła ona istotny wpływ na rozwój odrodzeniowej i oświeceniowej myśli spo-łecznoprawnej. Poszukując rodowodu polskiej socjologii prawa, wypada cofnąć się do epoki Odrodzenia3, gdyż wtedy zaczęły się kształtować pierwociny rodzimej teorii politycznoprawnej, słusznie zaliczane do czołowych osiągnięć humanizmu renesansowego. Tak na przykład, starszy o całe pokolenie od Niccolo Machiavellego pisarz polityczny, Jan Ostroróg, opracował, w duchu nowożytnym, program reformy państwa, głosił potrzebę unifikacji praw, domagał się prowadzenia akt sądowych w języku ojczystym, opowiadał się za powszechnym opodatkowaniem i udziałem wszystkich obywateli w obronie kraju, podkreślał wpływ obyczajowości i jej przemian na treść obowiązujących uregulowań prawnych. Do wybitnych prekursorów nowożytnej teorii prawa i państwa należy również Andrzej Frycz Modrzewski, który przed Jean Bodi-nem i Francisco Suarezem przedstawił projekt gruntownej przebudowy systemu prawnego, ustroju społecznego i państwowego, głosił ideę równości wszystkich ludzi wobec prawa, a praworządne sądownictwo i władzę podlegającą tylko prawom traktował jako podwaliny silnego, scentralizowanego państwa. Ponadto, jako jeden z pierwszych postulował stworzenie instytucji opieki społecznej, uznając poczynania praktyczne w dziedzinie prawnopolitycznej za nie mniej ważne od dociekań nazywanych dzisiaj teoretycznymi4. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 25 W okresie Oświecenia również nie brakowało w Polsce myślicieli, którzy — podobnie jak Monteskiusz, Cesare Beccaria czy Jeremy Bentham — zajmowali się w sposób nowatorski zagadnieniami przebudowy porządku prawnoparistwowego5. Napisano wówczas wiele dzieł zawierających projekty kodyfikacji i reformy prawa. Wysuwane projekty dotyczyły komplementarności prawa, jego zwięzłości i jasności, oparcia prawa zwyczajowego na prawie natury z uwzględnieniem cech specyficznych prawa narodowego. Hugo Kołłątaj jako jeden z pierwszych dobitnie podkreślał naturalną współzależność uprawnień i obowiązków. Dowodził, że każdy człowiek rodzi się z niezbywalnymi uprawnieniami (przede wszystkim do wolności), które są pierwotne wobec zobowiązań na rzecz innych ludzi i całej społecznej wspólnoty. Inny przedstawiciel polskiego Oświecenia, Teodor Ostrowski, opisał prawo sądowe mieszkańców ziem polskich i starał się je usystematyzować, Tomasz Kuźmirski zaś w dziele O powadze praw domagał się równej kary dla przestępców bez względu na ich stanową przynależność oraz występował zdecydowanie przeciwko karze śmierci. Ukoronowaniem całego tego ruchu umysłowego było utworzenie w 1773 roku Komisji Edukacji Narodowej — pierwszej w centralnej Europie świeckiej władzy oświatowej — oraz uchwalenie w 1791 roku drugiej w świecie, a pierwszej w Europie konstytucji. Niestety, trzy kolejne rozbiory państwa polskiego zahamowały na ponad sto lat rozwój rodzimej refleksji politycznej i społecznej nad miejscem i rolą prawa w organizacji życia zbiorowego. Pisząc o genezie socjologii prawa zwykle podkreśla się wkład do tej dyscypliny „ojców socjologii", przede wszystkim Emile'a Durk-heima i Maxa Webera oraz, w znacznie mniejszym stopniu, Her- 2 Zob. H. Becker, H. E. Barnes: Rozwój myśli społecznej od wiedzy ludowej do socjologii, tłum. J. Szacki, B. Szacka, A. Molska, J. Possart, t. 1, Warszawa 1964, passim. 3 Zob. A. KojderJ. Kwas'niewski: The Development ofthe Sociology of Law in Poland, „International Journal ofthe Sociology of Law" 1985, t. 13, nr 3, s. 261-262. 4 Zob.: Z. Kaczmarczyk, B. Leśnodorski: Historia państwa i prawa Polski, t. 2: Od połowy XV w. do r. 1875, Warszawa 1971; H. Wisner: Najjaśniejsza Rzeczpospolita. Szkice z dziejów Polski szlacheckiej XVI-XVII w., Warszawa 1978; W. Voise: Frycza Modrzewskiego nauka o państwie i prawie, Warszawa 1976. 5 Zob.: W. Konopczyński: Polscy pisarze polityczni XVII w., Warszawa 1966; B. Le-snodorski: Z dziejów polskiej myśli filozoficznej i społecznej, t. 2, Warszawa 1956; A- E Grabski: Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976. 26 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadn 27 berta Spencera6. Nie stronili oni od problematyki społeczno-prawnej, czego nie można powiedzieć o polskich przedstawicielach dziewiętnastowiecznej socjologii, którzy — jak Bolesław Limanowski, Stanisław Krusiriski, Kazimierz Kelles-Krauz, Ludwik Krzywicki czy Edward Abramowski — wypowiadali się o prawie tylko incydentalnie, najczęściej na marginesie rozważań o wzajemnych powiązaniach między państwem a narodem7. Nieliczni polscy socjologowie początków XX wieku, którzy — jak Feliks Młynarski (utożsamiający państwo z ogółem stosunków łączących ludność danego terytorium) czy Florian Znaniecki (dowodzący, że prawo jako zjawisko społeczne jest ogółem czynności jego tworzenia, przestrzegania i interpretowania) — starali się wyjaśnić istotę życia społecznego przez uwzględnienie w nim roli czynników prawnych, na powstanie i późniejszy rozwój socjologii prawa nie wywarli większego wpływu. Proces stopniowego upowszechniania się w Polsce idei socjologii prawa był raczej skutkiem przenikania do kraju socjologizują-cych orientacji w prawie (przede wszystkim amerykańskiego realizmu prawniczego) aniżeli dziedzictwem myśli zawartych w rodzimej i cudzoziemskiej socjologii. Postulat badania „prawa w działaniu", nie zaś „prawa w książkach"8 zyskiwał — nie bez oporów ze strony tradycjonalistycznie nastawionej jurysprudencji — coraz większą popularność i coraz skuteczniej podważał paradygmat badań logiczno--językowych jako jedynie dopuszczalnych na terenie nauk prawnych. Innym czynnikiem, który odegrał istotną rolę w rozprzestrzenianiu się w Polsce idei socjologicznoprawnych już po odzyskaniu przez nią niepodległości w 1918 roku, była wzrastająca potrzeba efektywnego oddziaływania na stosunki społeczno-polityczne i gospodarcze za pomocą polityki prawodawczej. Zagadnienie racjonalnego tworze- 6 Zob.: K. A. Ziegert: Zur Effektivitdt der Rechtssoziologie: die Rekonsłruktion der Gescllschaft durch Recht, Stuttgart 1975, s. 67-71; R. Cotterrell: The Sociology of Law: An Introduction, London 1984, s. 79-82, 158-171; Law and Society. Readings in the Sociology ofLaw, C. M. Campbell, R Wiles (red.), Oxford 1979, s. 5, 51-89. 7 Zob. J. S. Bystrori: Rozwój problemu socyologicznego w nauce polskiej, „Archivum Komisyi do Badania Historyi Filozofii w Polsce", t. 1, cz. 2, Kraków 1917, s. 189-260. 8 Zob. J. Kowalski: Funkcjonalizm w prawie amerykańskim (studium z zakresu pojęcia prawa), Warszawa 1960, s. 98-117. nia kodeksów, ustaw i przepisów prawnych, które mogłyby stworzyć trwałe podwaliny odrodzonej państwowości polskiej, spędzało sen z powiek nie tylko politykom i reformatorom społecznym, lecz także niektórym ludziom nauki. Za sprawą Leona Petrażyckiego, który w 1919 roku po opuszczeniu Rosji objął utworzoną dla niego pierwszą w Polsce uniwersytecką Katedrę Socjologii (na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego), coraz większą popularność zyskiwała koncepcja naukowej polityki prawa, która w latach późniejszych stała się jednym z dominujących nurtów rodzimej socjologii prawa. Jak wiadomo, Leon Petrażycki stworzył oryginalną i wielce wpływową teorię rozwoju prawa i moralności. Zawiera ona między innymi ideę, że podstawowe zmiany społeczne są uwarunkowane czynnikami prawno--psychologicznymi. Zdaniem Petrażyckiego warunkiem skutecznego oddziaływania prawa na życie społeczne jest uwzględnienie przez prawodawcę naukowej wiedzy o jego motywacyjnym i wychowawczym oddziaływaniu. Autor Teorii prawa i państwa dowodził również, że prawo pozytywne (stanowione przez organy władzy państwowej, kościelnej i innej) jest tylko częścią prawa rzeczywiście funkcjonującego w społeczeństwie (ten drugi gatunek prawa nazywał prawem intuicyjnym). W sposób wyrafinowany metodologicznie i głęboki teoretycznie analizował wpływ prawa na gospodarkę scentralizowaną (socjalistyczną) i zdecentralizowaną (liberalno-kapitalistyczną). Jego dociekania nad etapami przekształceń prawa i moralności, zmianami społecznymi pod wpływem prawa i emocjami prawnymi odegrały inspirującą rolę w kształtowaniu się socjologii prawa jako dyscypliny w pełni autonomicznej9. Trudno ustalić, jaki wpływ wywarły prace Petrażyckiego na chronologicznie późniejsze prace Eugene'a Ehrlicha, uznawanego za pre- 9 Zob.: A. Podgórecki: Unrecognized Father of the Sociology of Law: Leon Petrażycki, »Law and Society Review" 1981, t. 15, nr 1, s. 183-202; tenże: Socjologia prawa, Warszawa 1962, s. 128-135; A. Pieniążek, P. Tefelski: Wpływ teorii Leona Petrażyckiego na współczesną socjologię prawa, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska", Sectio G, Ius, Lublin 1981, t. 28, s. 61-79; K. Motyka: Wpływ Leona Petrażyckiego na polską teorię i socjologię prawa, Lublin 1993. 28 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia kursora socjologii prawa. Nie ulega wszakże wątpliwości, że zawierają one podobne tezy i analogiczne wątki. Ehrlich, podobnie jak Petra-życki, utrzymywał, że prawo pozytywne (oficjalne) jest tylko częścią szerszej kategorii prawa, „prawa żywego" (lebendes Recht). To ono, nie zaś obowiązujące ustawodawstwo i decyzje sędziowskie, wywiera przemożny wpływ na postępowanie. Większość ludzi przestrzega zakazów i nakazów prawnych dlatego, że odpowiednie zachowania są po prostu „imperatywem stosunków społecznych". Próba zredukowania prawa danego społeczeństwa do treści, jakie zawierają paragrafy obowiązujących kodeksów i ustaw, jest równie nierozsądna — utrzymywał Ehrlich — jak usiłowanie uwięzienia w sadzawce wartkiego strumienia rzeki po to, aby go lepiej poznać10. Prawem, „żywym prawem", które należy uczynić przedmiotem badania socjologii prawa, były przeto — w rozumieniu pierwszych propagatorów tej dyscypliny — te wszystkie normy zachowania, które za pośrednictwem sformalizowanych społecznie sankcji regulują całokształt stosunków międzyludzkich. Dla Eugene'a Ehrlicha „bezpośrednia obserwacja życia" stanowiła równie doniosły sposób zdobywania wiedzy o prawie, jak analizy obowiązujących dokumentów prawnych i tego, co dzieje się w sądach. Dla Petrażyckiego natomiast studiowanie „naturalnych eksperymentów historii" oraz in-trospekcyjny wgląd w naturę emocjonalnych przeżyć imperatywno--atrybutywnych (to jest prawnych) były głównym źródłem poznawania mechanizmów działania prawa11. Przejście od stadium formowania podstaw socjologii prawa do jej pełnej autonomii trwało kilka dziesięcioleci. W różnych krajach proces ten przebiegał rozmaicie12. Jego cechą powszechną było to, że do powstania i stopniowego instytucjonalizowania się socjologii 10 Zob. Law and Society, s. 123. 11 Zob.: M. Rehbinder: Die Begrundung der Rechtssoziologie durch Eugen Ehrlich, Berlin 1967; K. Pałecki: Leon Petrażycki — Sociology and Legał Sciences, w: Masters ofPolish Sociology, R Sztompka (red.), Wrocław 1984, s. 140-146; A. Kojder: Leona Petrażyckiego emocjonalna teoria motywacji, „Studia Socjologiczne" 1987, nr 2, s. 173— -178. 12 Zob.: Norms andActions. NationalReports on Sociology ofLaw, R. Traves, J. F. Gla-stra van Loon (red.), The Hague 1968; L insegnamento sociologico del diritto, R. Traves: Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 29 prawa w takim samym mniej więcej stopniu przyczynili się zarówno prawnicy, jak i socjologowie. Proces instytucjonalizowania się socjologii prawa w nauce polskiej Stopniowe usamodzielnianie się socjologii prawa jako wyodrębnionej dyscypliny akademickiej zaczęło się w Polsce z początkiem lat trzydziestych obecnego stulecia. W roku akademickim 1930-1931 Henryk Piętka, wieloletni i pilny słuchacz wykładów Petrażyckiego, rozpoczął w Uniwersytecie Warszawskim (na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych) pierwszy w kraju wykład z przedmiotu „Socjologiczne elementy teorii prawa" (po kilku latach nazwa wykładu uległa zmianie na „Socjologia prawa"), w 1933 roku zaś ukazała się drukiem jego obszerna rozprawa Przedmiot i metoda socjologii prawa13. Z dat tych można wnosić, że w połowie lat trzydziestych socjologia prawa w Polsce wkroczyła w fazę konkretyzowania swych założeń metodologicznych, teoretycznych i badawczych. Nadal była jednak traktowana jako jeden z działów filozofii prawa i większość ówczesnych prawników — poza młodą generacją warszawskich uczniów Petrażyckiego — nie podejmowała starań, aby nawiązać bezpośredni dialog z dynamicznie rozwijającą się krajową socjologią, która nadal nie okazywała większego zainteresowania problematyką prawniczą14. Krystalizowanie się socjologii prawa zostało przerwane wybuchem drugiej wojny światowej, w czasie której cała nauka polska poniosła ogromne straty. W latach okupacji zginęła większość założycieli i aktywnych członków dwóch towarzystw naukowych imienia Leona Petrażyckiego, którzy popularyzowali nauki mistrza. Jedynie w Uniwersytecie Jagiellońskim Jerzy Lande kontynuował w pierwszych powojennych latach orientację teoretyczną zapoczątkowaną V. Ferrari (red.), Milano 1976; Developing Sociology ofLaw. A World-Wide Documentary Enquiry, V. Ferrari (red.), Milano 1990. 13 Por. H. Piętka: Przedmiot i metoda socjologii prawa, „Themis Polska" 1933, seria 3, nr 8, s. 3-35. 14 Zob. Szkice z historii socjologii polskiej, K. Z. Sowa (red.), Warszawa 1983. 30 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia przez autora Wstępu do nauki prawa i moralności^. Oddziałał on silnie na liczne grono swych seminarzystów, późniejszych profesorów prawa lub socjologii. Niemal wszyscy mają w swym dorobku naukowym rozprawy poświęcone Petrażyckiemu, a niektórzy — socjologii prawa16. Po 1945 roku, w nowych granicach państwa i radykalnie zmienionym porządku ustrojowym, wprowadzony — przy użyciu represji administracyjnych — materializm historyczny i dialektyczny wyrugował z programów nauczania wyższych uczelni nie tylko socjologię prawa i socjologię jako taką, lecz również filozofię prawa, teorię prawa i inne dyscypliny naznaczone piętnem „wpływów burżuazyjnych". Na kilka lat rozwój niektórych dziedzin nauk społecznych i prawnych został całkowicie zahamowany, a wielu wybitnych uczonych zostało odsuniętych od zajęć dydaktycznych i pozbawionych możliwości publikowania swych prac17. Dopiero tak zwana październikowa odwilż 1956 roku zapoczątkowała ograniczoną demokratyzację stosunków społecznych, a tym samym umożliwiła powolne odradzanie się problematyki socjologicznoprawnej. Rozpoczęły się publiczne dyskusje na temat przydatności metod socjologicznych w badaniu zjawisk prawnych, pojawiły się publikacje nawiązujące do koncepcji polityki prawa, a powstały w 1957 roku Ośrodek Badania Opinii Publicznej przy Polskim Radiu i Telewizji zrealizował na początku lat sześćdziesiątych kilka pierwszych ogólnopolskich sondaży socjologiczno 31 I 15 Zob. J. Lande: Studia z filozofii prawa, oprać. K. Opałek, Warszawa 1959, s. 559—j 616 (Leon Petrażycki) i 843-908 (Socjologia Pelrażyckiego). i 16 Zob.: Z zagadnień teorii prawa i teorii nauki Leona Petrażyckiego. Studia opracowane dla upamiętnienia stulecia urodzin, Warszawa 1969; Sociology and Jurisprudence of Leori Petrażycki, J. Górecki (red.), Urbana 1975; G. S. Langrod, M. Vaughan: The Polish Psychological Theory o/Law, w: Polish Law through theAges, W. J. Wagner (red.), Stanford 1970, s. 342-349; T. I. Podgorac: Pravna politika L. Petrażickog na osnovi iskusWeno--psiholoskog izućavanija prava, Beograd 1983, s. 346-371; K. Motyka: Wpływ Leone Petrażyckiego, s. 46-69. 17 Tak np. obszerny artykuł Jerzego Landego o socjologii Petrażyckiego (zob przyp. 15), napisany w 1948 r. i złożony do „Przeglądu Socjologicznego", mógł si< ukazać dopiero po dziesięciu latach. Por. także: M. Iłowiecki: Dzieje nauki polskiej Warszawa 1981, s. 242-243. prawnych. Dodatkowymi okolicznościami, które stworzyły sprzyjający klimat dla pełniejszej instytucjonalizacji socjologii prawa, były wzrastające potrzeby polityki prawodawczej, refleksje nad badaniami i myślą socjologicznoprawną w innych krajach, a także poszerzające się z roku na rok kontakty międzynarodowe polskich prawników i socjologów. Dyscypliną samodzielną, o zaawansowanym stopniu pozaakade-mickiej instytucjonalizacji, wyraźnie określonych celach teoretycznych i skonkretyzowanym profilu badawczym socjologia prawa stała się w Polsce (podobnie jak w innych krajach europejskich, a także w Stanach Zjednoczonych A. P) na początku lat sześćdziesiątych18. W 1962 roku ukazała się książka Adama Podgóreckiego Socjologia prawa, będąca niejako programowym manifestem nowej dyscypliny naukowej, a w następnym roku dzięki jego inicjatywie powstała bardzo aktywnie działająca Sekcja Socjologii Prawa Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. Stopniowe instytucjonalizowanie się socjologii prawa dokonywało się w Polsce, podobnie jak w innych krajach tak zwanego obozu socjalistycznego, nie bez oporu sporej części środowiska prawniczego. Jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych niektórzy prawnicy bądź wypowiadali opinie negujące sensowność socjologii prawa jako odrębnej dyscypliny naukowej, bądź też kwestionowali jej nazwę19. Jeśli godzili się oni na socjologię prawa, to tylko jako na „nowy dział teorii państwa i prawa"20. Te rodzime ekskomuniki wymierzone w socjologię prawa były podyktowane względami pozamerytorycznymi, ideologicznymi i nie warto byłoby o nich wspominać, gdyby przez wiele lat nie hamowały każdej, nawet bardzo nieśmiałej, próby wyzwolenia się z narzuconego paradygmatu ujmowania prawa 18 Zob.: Norms andActions; Developing Sociology ofLaw. 19 Zob.: A. Łopatka: Wstęp do prawoznawstwa, wyd. 3, Warszawa 1975, s. 9; J. Kowalski: Wstęp do nauk o państwie i prawie, wyd. 3, Warszawa 1976, s. 16; tenże: Wstęp do prawoznawstwa, Warszawa 1979, s. 24; L. S. Sawicz: Obszczaja terija prawa, Leningrad 1976, s. 6-9,244-258; I. Szabo: Lcs buts et des methodes de la comparison du droit. Rapport generał, w: Nciwieme Congrcs International de Droit Compare, Budapest 1974, s. 36. 20 Zob. M. Borucka-Arctowa: Podejście socjologiczne, w: Metody badania prawa, A. Ło-Patka (red.), Warszawa 1973, s. 83. 32 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia „po marksistowsku", a w istocie w sposób skrajnie normatywny i etatystyczny. W warunkach, w których urzędowo obowiązywał pogląd, że prawem są tylko normy wyrażające wolę klasy panującej i poparte przymusem państwowym, mówienie na przykład o prawie w społeczeństwach przedpaństwowych oraz o prawie pozapaństwowym w politycznie zorganizowanym społeczeństwie było uznawane — w majestacie dbałości o spełnianie rygorów porządnego warsztatu naukowego — za jaskrawy przykład błędu contradicto in adiecto. Rozwój antropologii prawa, tak charakterystyczny dla anglosaskich nauk prawnych lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, oraz kształtowanie się różnych orientacji teoretycznych w światowej socjologii prawa w dwóch następnych dziesięcioleciach nie mogły więc wywrzeć żadnego dostrzegalnego wpływu na sposób uprawiania problematyki teoretycznoprawnej w Polsce i w innych krajach tak zwanego realnego socjalizmu. Problematyka ta tkwiła w okowach, a raczej ad-ministracyjnie utrzymywanych okopach marksistowskiej teorii państwa i prawa, która do znudzenia powtarzała takie między innymi „prawdy": „[...] podmiotem władzy w państwie socjalistycznym jest lud pracujący miast i wsi. Władza ta opiera się na sojuszu klasy robotniczej, chłopstwa pracującego i inteligencji pracującej, a kierownicza pozycja w tym sojuszu przypada klasie robotniczej, sprawującej swoje kierownictwo pod przewodem partii marksistowsko--leninowskiej"21. Nie tylko jednak przymus ideologiczny powodował, że kolejne pokolenia teoretyków prawa pokornie godziły się z ograniczeniami swobody poszukiwań naukowych. Również nieustannie wpajany szablon myślenia o problemach społeczno-prawnych w kategoriach li tylko prawa pozytywnego (oficjalnego) utrudniał dostrzeganie hete-rogeniczności systemu prawnego oraz szans, jakie stwarza pluralizm epistemologiczny w badaniu zjawisk prawnych. Zwłaszcza młodym adeptom wiedzy prawniczej, którzy byli poddawani ustawicznej indoktrynacji, trudno było sobie uzmysłowić, że zachowania niezgodne 21 W. Lang, J. Wróblewski, S. Zawadzki: Teoria państwa i prawa, Warszawa 1979,| s. 179. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 33 z prawem oficjalnym (nota bene, w PRL bardzo restryktywnym i pu-nitywnym) mogą być dla pewnych grup i środowisk jedynym sposobem ochrony własnej godności, tożsamości albo poczucia odrębności. W zawodowej ideologii części prawników nie mieściła się wizja alternatywnego — w stosunku do istniejącego — porządku społecznego, politycznego, gospodarczego czy też prawnego. Wymuszony „zbiorowy konsens poznawczy" — ukształtowany nie dzięki naturalnej selekcji idei, które okazały się odporne na próby ich falsyfikacji, lecz przez wspólnie doświadczane ograniczenia i zagrożenia — utrudniał, a w pewnych wypadkach uniemożliwiał postrzeganie nauki jako instytucji autonomicznej, to jest takiej, która może i powinna sama siebie kontrolować i której etosem jest różnorodność epistemologiczna, a więc wielość szkół, opcji metodologicznych i orientacji teoretycznych. Kiedy ów konsens przestał obowiązywać, bo nie mógł być dłużej wymuszany środkami politycznymi, nauka polska pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęła odzyskiwać utraconą autonomię. Rychło okazało się, że wiara w uniwersalistyczną doniosłość założeń marksistowskiej teorii państwa i prawa, która nie tylko w Polsce długo i skutecznie stawiała zapory przed socjologią prawa, była złudnym przeświadczeniem o magicznej mocy jednej z wersji pseudonauki. Postępująca w ciągu ostatniego ćwierćwiecza instytucjonalizacja socjologii prawa dobitnie wykazała, że nieporozumieniem było przeciwstawianie się jej obecności wśród nauk o znacznie dłuższym i bardziej szacownym rodowodzie22. Spór o przedmiot socjologii prawa W polskiej literaturze socjologicznoprawnej ukształtowały się dwa podejścia do przedmiotu socjologii prawa: szersze i węższe. Wedle pierwszego z nich zastosowanie w dowolnej dziedzinie prawoznawstwa metod i technik badań socjologicznych wystarcza, aby przeprowadzone badania uznać za należące do socjologii prawa. Analogicznie, każde twierdzenie o stosunkach społecz- 22 Zob. Developing Sociology ofLaw. i 34 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia nych, na które wywierają wpływ obowiązujące regulacje prawne, traktuje się jako należące do dziedziny socjologii prawa. Zgodnie z tym ujęciem w socjologii prawa zawiera się więc to wszystko, co socjologia ma do powiedzenia o prawie. W ujęciu węższym natomiast socjologia prawa — traktowana jako szczegółowa dyscyplina bądź socjologiczna, bądź prawnicza, o czym będzie mowa niżej — zajmuje się z jednej strony rejestrowaniem i wyjaśnianiem ogólnych zależności między prawem a innymi czynnikami społecznymi, a z drugiej strony formułowaniem ogólnych twierdzeń i teorii tłumaczących procesy społeczne przez wskazanie roli, jaką w ich przebiegu odgrywa prawo. W tym węższym rozumieniu socjologia prawa nie może być utożsamiana z tak zwaną socjologiczną płaszczyzną badania zjawisk prawnych23 ani też z so-cjologizującą jurysprudencją w wydaniu Roscoe Pounda i jego kontynuatorów 24. Spór o przedmiot socjologii prawa jest w istocie sporem o to, czy dyscyplina ta jest nauką prawniczą czy socjologiczną. Niektórzy prawnicy jeszcze nie tak dawno wyrażali pogląd, że socjologia prawa jest tylko jednym z działów tak zwanej teorii państwa i prawa, tym mianowicie, który zajmuje się społecznym kontekstem tworzenia, stosowania i przestrzegania prawa25. Z kolei część socjologów była skłonna traktować teorię państwa i prawa jako naukę pomocniczą socjologii prawa26. Na tle tych kontrowersji wyłoniły się dwie (niezbyt ostro jednak odcinające się od siebie) orientacje w polskiej socjologii prawa — socjologiczna i prawnicza27. Różnice między nimi są spowodowane nie tylko zawodowym przygotowaniem badaczy w zakresie jednej lub drugiej dyscypliny, lecz 23 „Płaszczyzna socjologiczna w ujęciu metodologicznym obejmuje metody, techniki i pojęcia socjologii w zastosowaniu do prawoznawstwa" (K. Opałek, J. Wróblewski: Zagadnienia teorii prawa, Warszawa 1962, s. 33). 24 Zob. K. Opałek, J. Wróblewski: Współczesna teoria i socjologia prawa w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, Warszawa 1963, s. 104—151. 25 Zob. Borucka-Arctowa: Podejście socjologiczne, s. 83. 26 Zob. A. Podgórecki: Zarys socjologii prawa, Warszawa 1971, s. 23. 27 Zob. Z. Ziembiński: Socjologia prawa jako nauka prawna, Warszawa-Poznań 1975, s. 16-25. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 35 także różnym sposobem interpretowania granicznych problemów socjologii i prawa. Dla prawniczej orientacji w socjologii prawa charakterystyczne jest skupianie uwagi przede wszystkim na skutkach wprowadzania do ustawodawstwa określonych norm prawnych. Zjawiska prawne są rozpatrywane przez pryzmat funkcji, jaką pełnią w utrzymaniu określonego porządku ustrojowego. Odmienne cele przyświecają socjologii prawa traktowanej jako dział socjologii28. Dąży ona przede wszystkim do opisania i wyjaśnienia rzeczywistości społecznej w takim zakresie, w jakim jest ona powiązana z czynnikami prawnymi. Nie ogranicza przy tym pojęcia prawa do norm sankcjonowanych przymusem państwowym, lecz uznaje za prawo również te wszystkie normatywne powinności i uprawnienia, które są aprobowanymi społecznie wzorami zachowań. I o ile reprezentanci prawniczej wersji socjologii prawa kładą nacisk głównie na skutki unormowań prawa pozytywnego, o tyle przedstawiciele orientacji socjologicznej starają się uchwycić specyfikę zjawisk i procesów społecznych, na które oddziałuje zarówno prawo pozytywne (oficjalne), jak i prawo intuicyjne (zwyczajowe)29. 28 Zob. A. Podgórecki: W poszukiwaniu ogólnej teorii socjologii prawa, „Studia Socjologiczne" 1973, nr 4, s. 121-140. 29 W literaturze zagranicznej na istnienie dwóch koncepcji socjologii prawa: „wąskiej" (to jest prawniczej) i „szerokiej" (to jest socjologicznej) zwracał już uwagę w 1972 r. Jean Carbonnier w pracy Sociologie juridiąue (Paris 1972, s. 15 i nast.). W Wielkiej Brytanii wątek ten podjęli Colin M. Campbell i Paul Wiles. Wedle ich opinii socio-legal studies tym się różnią od badań opatrywanych nazwą sociology oflaw, że przyświecają im przede wszystkim cele pragmatyczne i utylitarne, dotyczą więc głównie tego, jak prawo działa, jaki wywiera wpływ na zachowanie ludzi, jak funkcjonują służby prawne, instytucje wymiaru sprawiedliwości itp. (zob. C. M. Campbell, P Wiles: The Study of Law in Britain, „Law and Society Review" 1976, t. 10, s. 547-576). Z kolei w Stanach Zjednoczonych prawnicza wersja socjologii prawa bywa nazywana legał sociology lub juridical sociology albo też proponuje się dla niej nazwę junsprudential sociology (zob.: D. Black: The Boundaries of Legał Sociology, „Yale Law Journal" 1972, t. 81, s. 1086-1100; P Nonet: For Junsprudential Sociology, „Law and Society Review" 1976, t. 10, s. 525-545; M. R. Gottfredson, M. J. Hindelang: Theory and Research in the Sociology of Law, „American Sociological Review" 1979, t. 44, nr 27). > < '; ¦••¦ • • 36 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia Główne kierunki badań socjologicznoprawnych Główne kierunki badań socjologicznoprawnych, które były podejmowane w Polsce, tworzą, jak się wydaje, następujące cztery grupy zagadnień: 1) miejsce prawa w strukturze społecznej i jego podstawowe funkcje, 2) oddziaływanie prawa na różne dziedziny życia społecznego oraz jego związki z gospodarką, polityką i moralnością, 3) czynniki warunkujące skuteczne posługiwanie się prawem jako narzędziem zmiany społecznej (problemy polityki prawa), 4) przemiany świadomości prawnej i postaw wobec prawa oraz przejawy dysfunk-cjonalności kultury prawnej. Współcześni socjologowie prawa uznają, że prawo (niezależnie od tego, jak się je zdefiniuje) należy traktować jako jeden z zasadniczych mechanizmów integrujących system społeczny i wchodzące w jego skład podsystemy30. Prawo przywraca naruszoną równowagę społeczną, rozwiązuje bowiem — mniej lub bardziej efektywnie — międzyludzkie i instytucjonalne konflikty interesów. Stanowi ponadto główny czynnik koordynacji życia zbiorowego, określa strukturę i sposób funkcjonowania różnych organizacji życia publicznego itp. W tym sensie prawo utrwala status quo, zwłaszcza w zakresie struktur władzy i stratyfikacji społeczno-ekonomicznej, i ma na celu stabilizowanie istniejącego porządku ustrojowego. Prawo nie tyle tworzy nowy ustrój, bo to domena polityki, ile sankcjonuje ustrój zaprojektowany przez polityków, którzy w toczącej się grze o władzę zdobyli przewagę nad konkurentami. Związki systemu prawnego z systemem społecznym są oczywiście wielorakie i nader skomplikowane31. Najogólniejsza teza, jaką na ten temat wypowiadają socjologowie prawa, głosi, że cechy systemu społecznego determinują istotę i funkcje systemu prawnego, lecz z drugiej strony system prawny również wywiera zwrotny wpływ 30 Zob. M. Łoś: Prawo i więzi społeczne, w: Prawo w społeczeństwie, J. Kurczewski (red.), Warszawa 1975, s. 271-302; por. także: H. C. Bredemeir: Law as an Integratwe Mechanism, w: Law and Sociology, W. M. Evan (red.), New York 1962, s. 73-88. 31 Zob. A. Podgórecki, Social Systems and Legał Systems — Cńteńafor Classification, w: Legał Systems and Social Systems, A. Podgórecki, C. J. Whelan, D. Khosla (red.), London 1985, s. 1-24. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 37 na niektóre przynajmniej segmenty systemu społecznego (wielce pouczające są w tym względzie doświadczenia krajów o przeszłości kolonialnej). Sformułowana przez Adama Podgóreckiego hipoteza trójstopniowego działania prawa jest ilustracją tych zależności. Głosi ona, że „wydany przez normodawcę abstrakcyjny przepis prawny oddziaływuje na zachowania społeczne poprzez trzy zasadnicze zmienne. Pierwszą zmienną niezależną jest treść, znaczenie, jakie danemu przepisowi prawnemu nadaje rodzaj, typ stosunków społeczno-gospodarczych, w ramach których ów przepis jest elementem obowiązującego systemu prawnego. Drugą zmienną niezależną jest rodzaj, typ podkultury, który działa w ramach danego ustroju społeczno-gospodarczego jako łącznik między poleceniami normo-dawcy a społecznymi zachowaniami odbiorców przepisów prawnych. Trzecią zmienną niezależną, która może rozmaicie modyfikować funkcjonowanie abstrakcyjnego przepisu prawnego, jest — w ramach danego ustroju społeczno-gospodarczego i w ramach danej podkultury prawnej — typ osobowości, który jest ostatecznym realizatorem zaleceń danego przepisu"32. Socjologicznoprawne analizy związków systemu prawnego ze strukturą społeczną zwracają uwagę nie tylko na to, jak poszczególne dziedziny życia społecznego (gospodarka, polityka, kultura, nauka itp.) są powiązane z odpowiadającymi im gałęziami obowiązującego prawa, lecz również na to, jakie typy systemów prawnych wytwarzają określone systemy społeczne. I tak, dowodzi się, że systemy monocentryczne, o strukturze nieegalitarnej, heterogeniczne aksjologicznie, w których istnieją polityczne bariery awansu społecznego (a zwłaszcza zawodowego), opierają się głównie na prawie pozytywnym (kodeksach, ustawach, dekretach itp.). Wymusza ono wymagane zachowanie pod groźbą natychmiastowego zastosowania dolegliwych sankcji bądź surowych represji. Represyjne prawo pozytywne, służące przede wszystkim partykularnym interesom elit politycznych, rozmija się z przekonaniami prawnointuicyjnymi jego adresatów, co powoduje ustawiczną niestabilność szerszych układów 32 A. Podgórecki: Prestiż prawa, Warszawa 1966, s. 175-176. 38 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia społecznych. W systemach policentrycznych natomiast o względnie egalitarnej strukturze szans, w których dominujące wartości społeczne są homogeniczne, a dystanse klasowe możliwe do przekroczenia, instytucje prawa pozytywnego są wzmacniane odczuciami praw-nointuicyjnymi obywateli i tym samym formalna kontrola prawna jest uzupełniana w sposób komplementarny przez nieformalne naciski opinii publicznej33. Formułując regułę ogólną, można przeto powiedzieć, że „im mniej opresyjny jest dany system społeczny, tym bardziej procedury rozwiązywania konfliktów opierają się na wzajemnych uzgodnieniach stron; zarazem, im bardziej dany system społeczny jest opresyjny, w tym większym stopniu procedury rozwiązywania konfliktów są określone przez arbitralne elementy samego systemu prawa"34. Do tej konstatacji można dodać, że im bardziej proces podejmowania decyzji politycznych i prawnych jest zdecentralizowany i opiera się na stosowaniu procedur demokratycznych, tym powszechniejszej aprobaty społecznej można oczekiwać dla obowiązujących i nowelizowanych uregulowań prawnych35. Poza funkcją integracyjno-stabilizacyjną (bądź destabilizacyjną) prawo pełni także — w ujęciu polskich socjologów prawa — wiele innych doniosłych funkcji36. Wśród nich szczególnie ważna jest funkcja innowacyjna. Prawo bowiem może być wykorzystywane (i w takiej roli częstokroć występuje) jako główny instrument wprowadzania zmian społecznych. Nowe uregulowania prawne oraz modyfikacje obowiązujących przepisów mają na celu — mówiąc w dużym uproszczeniu — bądź spowodowanie zmiany w dotychczasowych zachowaniach ludzi w sytuacjach uznanych za społecznie ważne, bądź też ustanowienie nowych instytucji i struktur organizacyjnych. Jeśli innowacyjne od- 33 Por. A. Kojder: Public Opinion and Obsewance of Law, w: Social Deviance and Social Control, t. 1, Athens-Komotini 1987, s. 93-102. 34 A. Podgórecki, Social Systems, s. 15. 35 Zob. M. Chiba: Three Dichotomies ofLaw. An Analytical Scheme of Legał Culture, „Tokai Law Review" 1987, nr 1, s. 279-290. 36 Zob. M. Borucka-Arctowa: Społeczne funkcje prawa formułowane w doktrynie, ustawodawstwie i orzecznictwie, w: Społeczne poglądy na funkcje prawa, M. Borucka-Arctowa (red.), Wrocław 1982, s. 7-27. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 39 działywanie prawa dotyczy jedynie uprawnień i obowiązków pewnej kategorii osób (np. pracowników określonej branży lub ludzi w pewnym wieku), to wówczas wprowadzone zmiany mają charakter marginesowy z punktu widzenia podstaw konstytuujących dany system społeczny. Jeśli natomiast nowe prawo lub prawo znowelizowane zmienia dotychczasowe wzory stosunków wewnątrzgrupowych i międzygrupowych (np. znosi podziały kastowe lub segregację rasową), to tym samym wpływa na funkcjonowanie całego systemu społecznego. Znacznie rzadziej prawo pozytywne jest czynnikiem zmiany całej dotychczasowej struktury społecznej, na przykład przez sankcjonowanie nowych zasad własności, wprowadzanie nowych instytucji politycznych czy religijnych do życia państwowego. Takie zmiany, dokonywane za pośrednictwem innowacji w prawie, są de facto zmianami rewolucyjnymi. Socjologowie prawa dowodzą więc (i w tym przekonaniu nie są bynajmniej odosobnieni), że system prawny jest bardzo ważną zmienną interweniującą w przebieg konkretnych procesów społecznych. Po pierwsze, stymuluje zmiany społeczne przez akceptowanie jednych zachowań i zakazywanie innych. Po drugie, uzupełnia i legalizuje już zaistniałe zmiany, sprzyjając tym samym ich utrwalaniu się, a po trzecie, częstokroć stwarza odpowiednie warunki ku temu, aby — bez bezpośredniej interwencji czynników prawnych — określone zmiany mogły się dokonać w niedalekiej przyszłości. Spośród innych funkcji prawa, którym w literaturze socjologicz-no-prawnej poświęca się stosunkowo wiele uwagi, należy wymienić funkcję ochronną (prawo stoi na straży elementarnych wartości moralnych i zarazem wyznacza zakres obowiązków, uprawnień i przywilejów przysługujących poszczególnym kręgom adresatów), funkcję organizacyjną (prawo ustala reguły zwierzchnictwa i podwładności w różnych typach struktur formalnych), funkcję wychowawczą (stosując różnego rodzaju sankcje, prawo kształtuje postawy konformizmu wobec reguł normatywnych) i funkcję kompensacyjną (prawo wynagradza szkody spowodowane czynami bezprawnymi)37. 37 Zob. tamże. 40 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia Badania socjologicznoprawne nad uwarunkowaniami prawa pozytywnego poszukują między innymi odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób i w jakim zakresie w uregulowaniach prawnych odzwierciedlają się stosunki ekonomiczne (zwłaszcza stosunki własności), układy sił politycznych, podstawowe wartości moralne. Ten rozległy nurt poszukiwań badawczych jest stopniowo poszerzany o problematykę „czynnej roli prawa", intensywności jego oddziaływania na gospodarkę, politykę, moralność czy obyczajowość. Formułowane są więc dwa typy problemów: po pierwsze, jakie są makrostruktu-ralne determinanty prawa, i po drugie, jak prawo współtworzy zinstytucjonalizowane i pozainstytucjonalne układy stosunków społecznych. Tak jak istnieje wiele, zasygnalizowanych powyżej, powiązań między systemem społecznym a systemem prawnym, tak też dominujący model gospodarki pozostaje we wzajemnych zależnościach z systemem norm prawnych38. Wiadomo wszak, że sposób organizacji i zarządzania gospodarką regulują przepisy usytuowane w systemie prawnym na trzech różnych poziomach. Poziom najwyższy tworzą ogólne zasady prawne ustroju społeczno-gospodarczego, poziom pośredni stanowią przepisy prawne określające zasady funkcjonowania poszczególnych działów gospodarki, poziom zaś najniższy — przepisy służące realizacji bieżących zadań gospodarczych39. Charakter zasad prawnych najwyższego piętra określa, jaki model gospodarki dominuje: scentralizowany czy zdecentralizowany. W gospodarce silnie scentralizowanej, która dominowała w Polsce przez blisko czterdzieści lat, decyzje administracyjne (i przepisy ąuasi-prawne w postaci tak zwanego prawa powielaczowego i teleksowego) określały niemal wszystkie elementy procesu produkcji i dystrybucji. Były one przeka- 38 Zob.: Gospodarka a prawo. Studia o marksistowskiej teorii własności, S. Kozyr--Kowalski (red.), Warszawa 1977; J. Kurczewski: LegałMotivation and Economic Order, w: Sociology of Law and Legał Sciences, K. Kulcsar (red.), Budapest 1977, s. 141-147; A. Z. Kamiński: Res Publica — Res Privata, w: Załamanie porządku etatystycznego, W. Morawski, W. Kózek (red.), Warszawa 1988, s. 89-123. 39 Zob. A. Iwanowska: Formalizacja w procesach gospodarczych, w: Kierowanie w społeczeństwie. Analiza socjologiczna, W. Morawski (red.), Warszawa 1979, s. 349. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 41 zywane w formie szczegółowych dyrektyw działania, które nie mogły być przedmiotem negocjacji między ich nadawcą a adresatami. Jednostki gospodarcze były tym samym pozbawione możliwości swobodnego zawierania umów, doboru kontrahentów, ustalania asortymentu wyrobów, normatywu zapasów, wysokości płac itp. W takim modelu gospodarki rola prawa cywilnego uległa znacznemu osłabieniu a nawet atrofii40. Nadmiernie natomiast wzrastało znaczenie wskaźników dyrektywnych, przekazywanych w drodze administracyjno--służbowej. Postępująca wraz z rozwojem wolnego rynku decentralizacja zarządzania gospodarką zwiększa rolę instrumentów cywilnoprawnych, a zwłaszcza umów. Zarazem wydatnie poszerza się zakres autonomii i samorządności jednostek gospodarczych. Regulatorem procesów wytwórczych staje się rynek konsumenta, a nie sterowany centralnie rynek producenta. Krótko mówiąc, dominujący model gospodarki wyznacza zakres gwarancji prawnych, które pozostają w gestii poszczególnych podmiotów gospodarujących. Podejmowane na początku lat dziewięćdziesiątych próby reformowania gospodarki, zwłaszcza przez prywatyzację przedsiębiorstw państwowych, zmierzają do jej coraz większej decentralizacji i uruchomienia mechanizmów rynkowych. Istotną rolę w tych procesach muszą odgrywać — co podkreślają socjologowie prawa zajmujący się tą problematyką — instrumenty cywilnoprawne, a zwłaszcza umowy swobodnie zawierane między podmiotami gospodarczymi. Regulatorem procesów wytwórczych w coraz większym stopniu staje się rynek. Dlatego dość powszechne jest przekonanie, że nowelizowane prawodawstwo gospodarcze nie powinno zbyt głęboko ingerować w sferę działalności wytwórczej, usługowej, handlowej41. Tak jak decyzje, które mają na celu reformowanie gospodarki, są podejmowane za pośrednictwem nowych uregulowań prawnych, podobnie ważniejsze postanowienia polityczne przybierają postać 40 Zob. A. Stelmachowski: Wstęp do teorii prawa cywilnego, Warszawa 1984, s. 72. 41 Zob. S. Włodyka: Rola prawa w reformie gospodarczej, „Państwo i Prawo" 1984, Z- 6, s. 4-7. 42 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia mniej lub bardziej konkretnych norm prawnych42. Każda władza polityczna musi się wypowiadać za pośrednictwem prawa, oddziałując na proces jego tworzenia i stosowania. Naczelne normy prawne konstytuujące podstawy ustroju państwowego mają przeto charakter reguł politycznych (i tak też są interpretowane). Jednakże sytuacja, kiedy tylko niektóre aspekty działalności politycznej są sformalizowane w postaci aktów prawnych, powoduje, że w świadomości społecznej przywództwo polityczne jest postrzegane jako „wyniesione" ponad prawo. Wyniki badań socjologicznoprawnych z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych sygnalizują taką właśnie percepcję relacji prawo-polityka43. Chronione przez porządek prawny wartości są traktowane jako instrumentalnie eufunkcjonalne dla sił i ugrupowań politycznych, które mają decydujący wpływ na proces prawotwór-stwa. Takie i podobne problemy podejmuje się w socjologii prawa wtedy, kiedy jako „polityczne" określa się to wszystko, co odnosi się do państwa i władzy państwowej. Nieco inne zagadnienia wyłaniają się wówczas, gdy przez „politykę" rozumie się dziedzinę stosunków między państwem a innymi formalnymi strukturami życia zbiorowego. Normy prawne rozpatruje się wówczas z uwagi na rolę, jaką pełnią w wewnętrznej polityce państwa. Spośród trzech podstawowych relacji — prawo a gospodarka, prawo a polityka i prawo a moralność — polska literatura socjologicz-noprawna szczególnie często wybiera to ostatnie zagadnienie. Przeciwstawianie prawa moralności jest współcześnie niemal klasycznym wątkiem zarówno teorii prawa44, nauki o moralności45, jak i em- 42 Zob.: G. L. Seidler: Z zagadnień filozofii prawa, t. 2: Prawo i polityka, Lublin 1984, s. 85-95; K. Opałek: Zagadnienia teorii prawa i teorii polityki, Warszawa 1983, s. 250-269. 43 Zob.: J. J. Wiatr: Przywództwo polityczne w świetle badań socjologicznych, „Studia Socjologiczne" 1984, nr 2, s. 11-27; Władza lokalna u progu kryzysu, J. J. Wiatr: (red.), Warszawa 1983. 44 Zob.: L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa i moralności. Podstawy psychologii emocjonalnej, oprać. J. Lande, Warszawa 1959; tenże: Teoria prawa i państwa w związku z teorią moralności, t. 1, oprać. J. Lande, Warszawa 1959, t. 2, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1960 (wyd. 1 obu tomów w jęz. rosyjskim ukazało się w 1907 r.); J. Wróblewski: Oceny i normy etyczne w wykładni prawa, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego" 1961, Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 43 pirycznych badań socjologicznoprawnych46. Dzieje się tak, mimo że głębsza refleksja nad stosunkiem prawa do moralności podsuwa myśl, że: „Nie można się wiele spodziewać po zestawieniu ze sobą en bloc dwóch dziedzin tak rozległych"47. Istotnie, znajdowane różnice między normami prawnymi a normami moralnymi (różnice genezy, sankcji, treści, sposobu sformułowania, warunków obowiązywania itp.) mają względny, idealizacyjny charakter, a ponadto cechuje je — wedle słów Marii Ossowskiej — „specyficzny werbalizm, [...] nieliczenie się z faktami, niedocenianie tego, że przy wykreślaniu granic między pojęciami możliwe jest nie jedno, lecz wiele rozwiązań, w zależności od tego, jaką zasadę podziału weźmie się za podstawę"48. Niemniej teza głosząca, że moralność przenika prawo, mimo że jest ono narzędziem sprawowania władzy, jest traktowana jako nie wymagająca specjalnych dowodów i uzasadnień. Uznaje się za oczywiste, że oceny moralne wpływają na tworzenie prawa (prawodawca odwołuje się wszakże do „społecznego poczucia sprawiedliwości", „zasad współżycia społecznego", „zasad słuszności" itp.) i ingerują w proces jego stosowania (w wyrokowaniu sąd powołuje się na „okoliczności łagodzące", „niskie pobudki czynu", „działanie z chęci zysku" itp.). Od tych i podobnych kwestii polskich socjologów prawa bardziej jednak interesuje to, jakie postawy wobec prawa i moralności dominują w społeczeństwie, jakim zestawem czynników społeczno--demograficznych i osobowościowych są one uwarunkowane, jak silny jest rygoryzm prawny poszczególnych grup ludności i jakie są społeczne postulaty odpowiedzialności karnej. Wyniki przepro- seria 1, z. 22, s. 3-18; J. Nowacki: Rodzaje moralnej oceny prawa, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego" 1962, seria 1, z. 23, s. 27-38; C. Znamierowski: Rozważania wstępne do nauki o moralności i prawie, wyd. 2, Warszawa 1967; W. Lang: Prawo i moralność, Warszawa 1989. 45 Zob.: M. Ossowska: Podstawy nauki o moralności, wyd. 2, Warszawa 1963, s. 294--302; taż: Socjologia moralności, wyd. 2, Warszawa 1969, s. 139-142. 46 Zob. pierwsze w Polsce badania tego typu: A. Podgórecki i in.: Poglądy społeczeństwa polskiego na moralność i prawo, Warszawa 1971; A. Podgórecki, A. Kojder: Ewolucja świadomości prawnej i postaw moralnych społeczeństwa polskiego, Warszawa 1972. 47 M. Ossowska: Podstawy, s. 301. 48 Tamże, s. 294. 44 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia wadzonych badań niejednokrotnie potwierdzały tezę, że w odczuciu społecznym prawne potępienie pewnych zachowań (tzn. domaganie się sankcji karnych wobec ich sprawców) z reguły współwystępuje z potępieniem moralnym tych zachowań, lecz nie wszystkie moralnie potępiane zachowania są w opinii publicznej uznawane za zasługujące na sankcje prawa karnego. Innymi słowy: „Opinia publiczna ma tendencję przejawiania reakcji moralnych w przypadku wszystkich tych zjawisk, które powinny jej zdaniem być uregulowane prawnie, natomiast nie wszystkie zachowania, które są w odczuciu społecznym naganne moralnie, wywołują reakcje prawne w postaci domagania się oficjalnych sankcji"49. Postawy prawnego i moralnego rygoryzmu oraz tolerancji są uwarunkowane odmiennym zestawem składników społeczno--osobowościowych oraz zależą od tego, do jakiej dziedziny regulacji prawnej się odnoszą50. W wypadku pogwałcenia przepisów proce-duralnoadministracyjnych (drogowych, meldunkowych lub rejestracyjnych) rygoryzm moralny (a więc deklarowanie surowych potępień) i rygoryzm prawny rosną wraz ze wzrostem pozycji społecznej, a intensywne potępienia prawne współwystępują z odpowiednio silnymi potępieniami moralnymi. Jeśli chodzi o tak zwany czysty rygoryzm (dotyczący wymiaru kary), to ma on tendencję rosnącą wraz z wiekiem, gorszym usytuowaniem społecznym i nieprzystosowaniem życiowym. Słabnie on jednak wyraźnie wtedy, kiedy zachowanie moralnie nieuczciwe lub przestępcze jest popełnione na rzecz kogoś z rodziny. Zwłaszcza ludzie o niskim wykształceniu, wykonujący prace nie wymagające kwalifikacji zawodowych, o silnym poczuciu zagrożenia przywiązują dużą wagę do więzi i wartości pro-rodzinnych, nawet jeśli ich realizacja odbywa się kosztem łamania prawa. Z kolei rygoryzm i tolerancja związane z naruszeniami elementarnych norm społecznych (na przykład z kazirodztwem, zabójstwem, bigamią, rozbojem, narkomanią, nałogowym alkoholizmem, 49 A. Podgórecki: Zarys socjologii, s. 369. 50 Zob. A. Kojder, J. Kwaśniewski: Stosunek społeczeństwa polskiego do zjawisk i zachowań dewiacyjnych, w: Opinia publiczna i środki masowego przekazu a ujemne zjawiska społeczne, B. Holyst (red.), Warszawa 1981, s. 85-106. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 45 nieudzieleniem pomocy komuś, czyje życie jest w niebezpieczeństwie) są dość podobne w różnych warstwach i grupach społecznych, z tym wszakże zastrzeżeniem, że wraz ze wzrostem pozycji społecznej zwiększa się nieco tolerancja dla naruszycieli tych norm. Ponadto, prawne i moralne potępienia zachowań uznawanych za z gruntu negatywne czy wyraźnie patologiczne są osłabiane przez hołdowanie indywidualistycznej orientacji etycznej (wyraża się ona w ocenianiu walorów jednostki w kontaktach „twarzą w twarz", nie zaś na podstawie skutków społecznych, które ta swym postępowaniem wywołuje) oraz przez przejawianie postawy celowościowej (polegającej na skłonności do akceptowania tych norm i reguł, które w danej sytuacji uważa się za korzystne). Następną, obszerną grupą zagadnień wyraźnie wyodrębniającą się w polskiej socjologii prawa jest analiza czynników, od których zależy efektywne oddziaływanie prawem na stosunki społeczne. Chodzi tu o wszystkie te problemy, którym nadaje się miano naukowej polityki prawa. Za twórcę tego działu socjologii prawa uznaje się Leona Petrażyckiego. W swoich licznych dziełach, a zwłaszcza we Wstępie do nauki polityki prawa (1896-1897), dowodził on, że prawo powinno służyć doskonaleniu istniejącego porządku społecznego, a ponadto przyczyniać się do postępu całej ludzkości51. Dlatego też należy — jego zdaniem — wszechstronnie badać, jak prawo działa, i tak się nim posługiwać, aby przybliżać się do ideału powszechnej miłości między ludźmi jako najwyższego dobra. Podstawowymi dyrektywami polityki prawa są dyrektywy ce-lowościowe, które wskazują, jak należy się posługiwać środkami prawnymi, aby osiągnąć zamierzone skutki. „Maksymalistyczna" polityka prawa usiłuje określić nie tylko środki i sposoby oddziaływania prawnego, lecz także społeczne cele, którym ma służyć prawodawstwo. Z kolei „minimalistycznej" polityki prawa (równoznacznej ze swoistą technologią poprzez prawo) nie intere- 51 Zob. J. Wróblewski: Leon Petrażycki a moralność postępu, „Studia Prawno--Ekonomiczne" 1984, t. 33, s. 7-22. 46 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia suje ustalanie stanów docelowych, bo chce ona być aksjologicznie neutralna52. Wiedzę o skutkach, jakie wywołują odpowiednie akty prawne, polityka prawa czerpie z ogólnych twierdzeń socjologii prawa o wpływie regulacji prawnych na zachowanie się adresatów. Prawodawca, który w racjonalny sposób chce wprowadzić określone zmiany społeczne, respektując przy tym akceptowane społecznie wartości, powinien sięgać nie tylko do tej wiedzy, lecz także „winien wziąć pod uwagę trzy zasadnicze rodzaje zasad skutecznego tworzenia prawa: 1) zasady legislacyjne [...], 2) zasady kodyfikacyjne, 3) zasady techniki kodyfikacyjnej"53. Zasady legislacyjne mówią o tym, jakimi dyrektywami powinien się kierować prawodawca wydając nowe przepisy prawne lub zmieniając dotychczasowe (powinien dokonać diagnostycznego rozpoznania sytuacji, którą zamierza unormować, ustalić, jakimi ocenami się kieruje, jakie środki ma do dyspozycji, jakie nimi wywoła skutki itp.). Zasady kodyfikacyjne dotyczą jasnego, zwięzłego, wolnego od luk i sprzeczności redagowania przepisów prawnych, a zasady techniki kodyfikacyjnej — ich porządkowania w ramach obowiązujących aktów prawnych. Dla polityki prawa największe znaczenie mają oczywiście zasady legislacyjne. Z tego też punktu widzenia szczególnie doniosłą kwestią socjologicznoprawną jest wpływ opinii publicznej (ujawnianych i ujawniających się poglądów społeczeństwa) na tworzenie prawa. Im bardziej zdemokratyzowany jest proces prawotwórstwa, tym wpływ ten jest większy54. Prawodawca, który uwzględnia stanowisko 52 Zob. M. Borucka-Arctowa: O społecznym działaniu prawa, Warszawa 1967, s. 39-45. Idea polityki prawa jest upowszechniana w Polsce od dawna, przede wszystkim dzięki pracom A. Podgóreckiego i M. Boruckiej-Arctowej. Zob.: A. Podgórecki: Co to jest polityka prawa, „Przegląd Polski i Obcy" 1957, nr 6-7; tenże: Założenia polityki prawa. Metodologia pracy legislacyjnej i kodyfikacyjnej, Warszawa 1957; tenże: Zarys socjologii, s. 441-473; M. Borucka-Arctowa: Inżynieria społeczna poprzez prawo, „Życie Nauki" 1948, nr 27-28; taż: Drogi rozwoju polityki prawa, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego". Prace Prawnicze 1959, nr 6. 53 A. Podgórecki: Zarys socjologii, s. 444. 54 Zob. J. Wróblewski: Opinia publiczna a polityka prawa. Wybrane zagadnienia teoretyczne, w: Opinia publiczna i środki masowego przekazu, s. 26-29. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 47 opinii publicznej w regulowanych przez siebie kwestiach, kieruje się ideologią demokratyzmu w stanowieniu prawa. Ponadto jest on tym bardziej racjonalny, im konsekwentniej poszukuje danych naukowych o tym, w jakim zakresie i w jakim stopniu ustanowione normy prawne będą zmieniać zachowania ich adresatów, wzory stosunków międzyludzkich i istniejące układy instytucjonalne, i te dane stosuje. Obok więc ogólnej polityki prawa powinny się rozwijać szczegółowe polityki prawa. Jak ongiś pisał Jerzy Lande: „Każdy dział prawa (prawo polityczne, cywilne, karne itd.) może i powinien mieć swoją politykę naukową"55. Dotychczas jedynie polityka kryminalna, nota bene, dość luźno powiązana z socjologią, starała się w jakiejś mierze postulat ten spełnić56. Kolejna grupa problemów, wokół których od lat skupiają się zainteresowania badawcze polskich socjologów prawa, obejmuje zagadnienia świadomości prawnej. Terminem tym określa się społeczną znajomość prawa, ocenę prawa i postulaty dotyczące zmiany obowiązujących przepisów. W ciągu ostatnich bez mała czterdziestu lat przeprowadzono w Polsce wiele badań ankietowych nad różnymi aspektami tak rozumianej świadomości prawnej. Były to bądź reprezentatywne badania ogólnokrajowe (na próbach rzędu dwóch-trzech tysięcy osób), bądź sondaże przeprowadzane wśród mieszkańców określonego regionu, grupy zawodowej lub wiekowej (najczęściej młodzieży)57 Badania te ujawniły, że wiedza o ogólnych zasadach, na których opiera się porządek prawny, jest znacznie powszechniej- 55 J. Lande: Studia, s. 393. 56 Por.: L. Lernell: Podstawy nauki polityki kryminalnej. Studia z zagadnień przestępstwa, odpowiedzialności i kary, Warszawa 1967; tenże: Wybrane zagadnienia polityki kryminalnej. Problemy kryminologiczne i penologiczne, Warszawa 1978; A. Krakowski: Wybrane zagadnienia nauki polityki kryminalnej, Warszawa 1977. 57 Zob.: Z. Ziembiński: Próba empirycznego badania świadomości prawnej, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny" 1963, nr 3; A. Podgórecki: Zjawiska prawne w opinii publicznej, Warszawa 1964; tenże: Prestiż prawa; A. Podgórecki i in.: Poglądy społeczeństwa; A. Podgórecki, A. Kojder: Ewolucja świadomości; A. Podgórecki i in.: Knowledge and Opinion about Law, Bristol 1973; J. Wódz: Zjawiska patologii społecznej a sankcje moralne i prawne, Wrocław 1973; Świadomość prawna robotników, M. Borucka--Arctowa (red.), Wrocław 1974; K. Kiciński, J. Kurczewski: Poglądy etyczne młodego pokolenia, Warszawa 1977; Poglądy społeczeństwa polskiego; G. Skąpska: Społeczne podłoże 48 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia sza niż znajomość konkretnych przepisów. Orientacja w zawiłościach prawa i jego stosowania zwiększa się wraz ze wzrostem wykształcenia. Dlatego pracownicy umysłowi są z reguły lepiej poinformowani o prawie od robotników, a ci z kolei od rolników. Nie jest jednak tak, że wraz ze wzrostem wiedzy o prawie automatycznie zwiększa się stopień jego akceptacji. Stosunek ludzi o wysokich kwalifikacjach zawodowych do prawa jest ambiwalentny. Większość z nich podkreśla, że w globalnej ocenie prawa należy uwzględniać sposób jego stosowania, albowiem zasługujące na aprobatę przepisy bywają niewłaściwie, na przykład stronniczo, stosowane. Jak wynika z danych z sondaży opinii publicznej, szerszy zasób wiedzy ogólnej i doświadczenia życiowego oraz liczniejsze kontakty towarzyskie i rodzinne sprzyjają postrzeganiu prawa w jego rozlicznych funkcjach, a tym samym relatywizują formułowane oceny do konkretnych uregulowań prawnych. Ogólnie biorąc, na ocenę prawa w mniejszym stopniu wpływa zajmowana pozycja w strukturze społeczno-zawodowej, w większym natomiast — cechy osobowościowe. Negatywny stosunek do wszelkich sformalizowanych systemów normatywnych, w tym do unormowań prawnych, wydaje się — jak sugerują polskie badania — istotnym składnikiem złego psychicznego usytuowania w życiu. W preferencjach społecznych postawa pełnego legalizmu jako element wzoru „dobrego obywatela" plasuje się dość nisko, a ponadto przeważa opcja pozasądowego dochodzenia sprawiedliwości. Tak na przykład zebrane dane ujawniły, że zaledwie co trzeci obywatel uważa, iż osoba pokrzywdzona czynem przestępczym powinna skierować sprawę do sądu, pozostali natomiast są zdania, że w takiej sytuacji postaw wobec prawa, Wrocław 1981; Społeczne poglądy; A. Turska: Samorządność osiedlowa, Warszawa 1982; M. Gerula: Świadomość polityczna i prawna młodzieży, Wrocław 1985; B. Karolczak-Biernacka: Z badań nad świadomością prawną młodzieży, Warszawa 1985; M. Borucka-Arctowa, J. Czapska, K. Daniel: Typologia postaw wobec sądu (w świetle badań empirycznych), Kraków 1990; J. Frentzel-Zagórska, K. Zagórski: Prywatyzacja i interwencjonizm państwowy w polskiej opinii publicznej, „Studia Socjologiczne" 1992, nr 3-4; Społeczna akceptacja idei demokracji, Centrum Badania Opinii Społecznej, Komunikat nr 11, Warszawa 1992. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 49 lepiej jest się zwrócić do jakiegoś urzędu, radia, prasy lub telewizji58. Większość adresatów prawa wyraża przekonanie, że szansę wygrania sprawy w postępowaniu sądowym są uzależnione od pozycji w hierarchii zawodowej i przynależności partyjnej. Nie należą także do rzadkości opinie, że skutecznym sposobem dochodzenia sprawiedliwości jest wykorzystywanie znajomości, tak zwanych chodów, pleców i układów albo po prostu dawanie łapówek. Wszystkie te i podobne dane świadczą o trawającym od wielu lat kryzysie zaufania do instytucji wymiaru sprawiedliwości. Zapoczątkowany w 1989 roku proces transformacji ustrojowej nie spowodował istotniejszych zmian w tych dominujących nastawieniach wobec prawa. W świadomości społecznej następuje również wyraźna deprecjacja zawodów prawniczych. O ile w ogólnopolskich badaniach Adama Podgóreckiego z 1964 roku blisko 40 procent respondentów deklarowało duży szacunek dla zawodu sędziego, a ponad 12 dla zawodu prokuratora, o tyle po dwudziestu dwóch latach w odpowiedzi na pytanie, w jakim zawodzie respondenci najchętniej widzieliby swoje dziecko, gdyby ukończyło studia prawnicze, tylko 8 procent wskazało zawód sędziego, a 3,5 zawód prokuratora59. Jest również wielce charakterystyczne, że „skłonność do krytycznej oceny sądu wzrasta wraz 7. doświadczeniem sądowym"60. Sędziom i innym przedstawicielom zawodów prawniczych ich potencjalni klienci przypisują różne negatywne cechy, takie jak podatność na naciski z góry, uzgadnianie wyroków z instancjami pozasądowymi, stronniczość, branie łapówek itp.61 Negatywne stereotypy istniejącego systemu prawa, instytucji stosujących prawo i zawodów prawniczych świadczą o rozmijaniu się odczuć intuicyjnoprawnych (społecznego poczucia sprawiedliwości) z normami prawa pozytywnego, a tym samym o nieadekwatności spo- 58 Zob. Raporty Centrum Badania Opinii Społecznej z 1986 r. na temat: Opinie o praworządności i przestrzeganiu prawa; Opinie o wymiarze sprawiedliwości; Opinie o prokuraturze. 59 Por.: A. Podgórecki: Prestiż prawa, s. 196; Raporty CEBOS (zob. przyp. 58). 60 M. Borucka-Arctowa, J. Czapska, K. Daniel: Typologia postaw, s. 116. 61 Zob. A. Kojder i in.: O destrukcji normatywności i kryzysie prawa, Warszawa 1987 dekst powielony). 50 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia łecznej świadomości prawnej i prawnego porządku normatywnego. Owa nieadekwatność jest jedną z oznak dysfunkcjonałności kultury prawnej. Nurt krytyczny w polskiej socjologii prawa Główne przejawy kryzysu prawa, wyraźnie odnotowywane w badaniach socjologicznoprawnych począwszy od końca lat osiemdziesiątych, to niestabilność obowiązujących norm (przepisy prawne są ustawicznie, aczkolwiek w sposób cząstkowy, nowelizowane), traktowanie prawa jako panaceum na wszelkie niesprawności instytucjonalne i głównego czynnika neutralizującego zjawiska patologii społecznej oraz nadmierna punitywność prawa karnego i wymiaru sprawiedliwości. Monstrualny wzrost liczby przepisów prawnych — tylko częściowo usprawiedliwiony potrzebami gospodarki, nowymi wymaga^ niami technologicznymi, komplikowaniem się struktur organizacyjnych i układem stosunków międzynarodowych — powoduje zmniej szanie się znajomości prawa nie tylko wśród przeciętnych obywateli, lecz także wśród samych prawodawców. Chwiejność w dziedzinie obowiązywania kodeksów, ustaw, dekretów i rozporządzeń wytwarza w ludziach poczucie, że porządek prawny jest tymczasowy, a ponadto obniża autorytet prawa i rodzi przekonanie, że nie jest ono trwałym i wiarygodnym gwarantem swobód i wolności obywatelskich. Nowe akty prawne, ustanawiane i wprowadzane w życie bez uwzględniania zasad naukowej polityki prawa, zamiast rozwiązywać trudne problemy społeczne, częstokroć powodują ich piramidalne spiętrzenie i niewspółmierne do efektów koszty. Przekonanie prawodawcy o automatyzmie oddziaływania prawa stanowionego na papierze wyraża się w tworzeniu mnóstwa tymczasowych, ale niezwykle trwałych regulacji oraz w zastępowaniu działań prawdziwie reformatorskich wydawaniem quasi-prawnych zarządzeń, poleceń i instrukcji. W społeczeństwie polskim dość powszechne jest od dawna przekonanie, że dobra i wartości chronione przez system prawny w niedostatecznym stopniu służą potrzebom i interesom ogólnospołecznym. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 51 Wielu ludzi jest zdania, że urzędy państwowe funkcjonują tak, jak gdyby potrzeby ludzkie zupełnie ich nie obchodziły62. Idea praworządności — rządów prawa, a nie konkretnych osób — dlatego nie ugruntowała się w świadomości Polaków, że nie sprzyjają temu ich codzienne doświadczenia życiowe, zwłaszcza w sytuacjach, w których muszą występować w roli patentów. Dostrzegają oni obszary życia publicznego, które są jakby wyjęte spod prawa albo do których prawo nie dociera, co rodzi przeświadczenie, że ludzie władzy i związane z nimi elity polityczne i gospodarcze posiadają de facto (choć nie de mre) status ponadprawny, obowiązki zaś „zwykłych zjadaczy chleba" są ściśle reglamentowane i jeśli zachodzi taka potrzeba, skrupulatnie egzekwowane. Instrumentalne posługiwanie się środkami prawnokarnymi przez organy władzy państwowej rodzi z czasem analogiczne postawy życiowego instrumentalizmu u adresatów prawa. Upowszechnia się nihilizm prawny, dochodzą do głosu skrajnie celowościowe aspiracje i indywidualistyczne, a nie prospołeczne orientacje etyczne, rodzi się powszechna niewiara w to, że porządek prawny może być skutecznym regulatorem napięć i konfliktów społecznych. Nadmierna liczba represyjnych środków karnych, które są wbudowane w system prawa, powoduje, że ciągle jest on w znacznie większym stopniu nastawiony na odwet i represję niż na wypełnianie funkcji reedukacyjnych i wychowawczych. Od dawna również wiadomo, że zakłady karne, ze względu na swą paramilitarną organizację wewnętrzną, nie potrafią skutecznie wypełniać zadań resocjalizacyjnych. Nastawione są przede wszystkim na „ochronę" przed ucieczką i izolację więźniów oraz na wykorzystanie ich jako względnie taniej siły roboczej. Wysoki poziom recydywy jest w tym stanie rzeczy skutkiem warunków, w jakich od lat znajduje się polskie więziennictwo63. w Zob. Społeczeństwo polskie drugiej połowy lat osiemdziesiątych. Próba diagnozy stanu wiadomości społecznej, oprać. S. Nowak, Warszawa 1987 (tekst powielony), s. 20; por. ''ikże: Społeczeństwo polskie przed kryzysem w świetle badań socjologicznych z lat 1977- 1979, J. Koralewicz (red.), Warszawa 1987; Społeczeństwo polskie czasu kryzysu, S. No- wak (red.), Warszawa 1984. 63 „Wiatach 1970-1992 recydywis'ci stanowili przeciętnie 10% populacji skazanych. (¦ ¦ .] w strukturze kar orzekanych wobec recydywistów dominowała kara bezwzględ- 52 Socjologia prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia Te i inne, wyżej przedstawione, okoliczności są przyczyną tego, że w preferencjach społecznych dominują pozasądowe sposoby dochodzenia sprawiedliwości. „Nadanie prawu charakteru arbitra społecznych konfliktów jest — jak pisze Marek Wąsowicz — zadaniem ogromnie trudnym i długofalowym. Prawo realizuje się przez działania konkretnych ludzi, sędziów, urzędników, posłów i senatorów, a także zwykłych obywateli. Zachowania ich wszystkich składają się na autorytet prawa. Szczególna rola przypaść tutaj powinna sędziom. Oni winni stać się ustami prawa i póki nie będą tak traktowani, poty arbitralna funkcja prawa ciągle będzie ułomna"64. Krytyczny nurt studiów i refleksji nad prawem zaczął się coraz intensywniej rozwijać w polskiej socjologii prawa na początku lat osiemdziesiątych. W latach dziewięćdziesiątych zdaje się on świadczyć, że wyłania się w niej nowy paradygmat podejścia do zagadnień porządku prawnego. Coraz częściej prawo jest traktowane jako jeden z głównych — obok moralności, religii i obyczajów — społeczno--kulturowych systemów normatywnych. Badania „prawa w społeczeństwie" są stopniowo zastępowane badaniami „prawa w kulturze". Wyrażoną jeszcze w XIX wieku przez Leona Petrażyckiego ideę, że prawo jest wytworem kultury i zarazem istotnym jej czynnikiem65, współcześni socjologowie prawa próbują nasycić empiryczną treścią. Dążą oni do tego, aby różnorodne zjawiska prawne analizować jako doniosłą część kulturowego dziedzictwa wspólnoty narodowej. Wzory i wartości kultury okeślają między innymi, jakie prawne powinności są nakazane i jakie roszczenia są dozwolone. Tym samym wyznaczają granicę między prawem intuicyjnym (poczuciem nego pozbawienia wolności. Na 100 skazanych recydywistów średnio rocznie wobec 94 orzekano ten rodzaj kary" (Atlas przestępczości w Polsce, A. Siemaszko [red.], Warszawa 1994, s. 62-63). Od 1993 do 1996 r. odsetek recydywistów wśród ogółu skaznych systematycznie malał i w kolejnych latach wynosił: 10,2; 8,3; 7,0; 5,0 (zob. Atlas przestępczości w Polsce 2, A. Siemaszko [red.], Warszawa 1999, s. 79). 64 M. Wąsowicz: Arbiter Supremus, „Tygodnik Solidarność" 1989, nr 14 (51), s. 3. 65 Zob. L. Petrażycki: Wstęp do nauki polityki prawa, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1968, s. 44. Zob. także: J. Stembrowicz: Prawo i kultura prawna, w: Wybrane problemy prawa konstytucyjnego, Lublin 1986, s. 204-210. Socjologii prawa w Polsce i jej podstawowe zagadnienia 53 sprawiedliwości i wizją harmonijnego ładu moralnego) a prawem pozytywnym (oficjalnym), na straży którego stoi aparat przymusu państwowego66. Wzajemne relacje między tymi dwoma, tylko częściowo pokrywającymi się ze sobą, „obszarami zjawisk prawnych" będą, być może już w niedalekiej przyszłości, główną domeną podejmowanych w Polsce badań socjologicznoprawnych. Spróbujmy jeszcze odpowiedzieć na pytanie, co różni rodzimą socjologię prawa od innych szczegółowych dyscyplin socjologicznych, jakie są na ich tle zasadnicze jej odmienności czy osobliwości. Po pierwsze, co już podkreślałem, socjologia prawa jest typową dyscypliną „pogranicza", oscyluje — mówiąc w dużym skrócie — między idiografizmem nauk prawnych a dość swobodnym teoretyzowaniem, które dominuje w socjologii. Po drugie, tradycje socjologii prawa sięgają w Polsce znacznie odleglejszej przeszłości niż innych socjologii szczegółowych, lecz dziedzina ta ciągle jeszcze nie zadomowiła się w środowisku socjologicznym i nie została inkorporowana (podobnie jak na przykład socjologia moralności) jako standardowy składnik wykształcenia socjologicznego. Po trzecie, socjologia prawa w znacznym stopniu rozwijała się poza uniwersytetami, a proces jej instytucjonalizacji zaczął się dokonywać w ramach wydziału prawa. Po czwarte, socjologię prawa w całej niemalże dekadzie lat osiemdziesiątych charakteryzowały „niskonakładowość" i „oralność" — by posłużyć się określeniami Antoniego Sułka. Znaczna część wyników badań i studiów socjologicznoprawnych była przedstawiana ustnie w trakcie zebrań naukowych, konferencji, sympozjów itp. oraz w postaci okazjonalnych publikacji, które docierały do bardzo wąskiego kręgu odbiorców. Po piąte, pod koniec lat osiemdziesiątych zaczął się kształtować w polskiej socjologii prawa krytyczny nurt refleksji nad miejscem i rolą prawa w strukturze ustrojowej państwa. W jakim zaś kierunku będzie się rozwijać polska socjologia prawa na przełomie stuleci, trudno prorokować, bo o przyszłości najsensowniej można powiedzieć tylko tyle, że jest niewiadoma. 66 Wielce pouczające w tym względzie są doświadczenia badawcze i przemyślenia teoretyczne składające się na tom: Asian Indigenous Law in Interaction with Received Law, M. Chiba (red.), London 1986. CZĘSC PIERWSZA Obrachunki petrażycjańskie 104 ŻYCIE I DZIEŁO LEONA PETRAŻYCKIEGO Życie Leona Petrażyckiego, wybitnego teoretyka i filozofa prawa, przypadało w mniej więcej równej mierze na wiek XIX i na wiek XX. W XIX stuleciu przeżył trzydzieści trzy lata, w następnym zaś trzydzieści jeden lat. Gdyby wszelako zastosować periodyzację, którą posługują się współcześni historycy, to w „długim wieku XIX", w Wieku Imperiów trwającym od roku 1789 do 1913, upłynęło Pe-trażyckiemu trzy czwarte życia, natomiast w Krótkim XX Stuleciu, w Stuleciu Skrajności, które zakończyło się w roku 1991, przeżył pozostałą — znacznie mniej owocną — resztę. Jakkolwiek by jednak liczyć miniony czas, Petraźycki był uczonym przełomu wieków z wszystkimi tego konsekwencjami. Kiedy był profesorem w Sankt Petersburgu, mówiono o nim, że myśli po polsku, myśli te przekłada na niemiecki, a wykłada po rosyjsku. Osobliwości słownictwa Petrażyckiego powodowały, że spotykał się z atakami purystów językowych, którzy domagali się, by zaniechał posługiwania się neologizmami i słowami obcego pochodzenia. Pewnego razu z takim roszczeniem zwrócił się doń wzburzony student. Petraźycki zapytał go: »Kim pan jest?" Student odpowiedział: „Ja studient juridiczeskogo fakultieta Sankt-Petersburskogo Uniwersiteta". „Na siedem słów — odparł Petraźycki — użył pan tylko jednego słowa rosyjskiego: ja". Po czym wyjaśnił rodowód pozostałych słów. Umysłowość Petrażyckiego była niewątpliwie amalgamatem trzech kultur: polskiej, rosyjskiej i niemieckiej. Działał bowiem w tych trzech środowiskach i pisał — z jednakową swobodą — w trzech językach. Ponadto był znawcą i miłośnikiem kulturowego 58 Obrachunki petrażycjariskie Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 59 dziedzictwa starożytnego Rzymu oraz szczególnie wysoko cenił angielską myśl filozoficzną. Urodził się w roku 1867 w polskiej rodzinie szlacheckiej na wschodnich kresach dawnych ziem polskich, które po pierwszym rozbiorze w roku 1792 pozostały pod władzą Rosji carskiej. Ojciec jego był powstańcem 1863 roku, a potem zesłańcem, który utracił majątek i zmarł przed przyjściem syna na świat. Pierwsze nauki pobierał Leon w gimnazjum w Witebsku, w obcym początkowo dla siebie języku rosyjskim, którego dopiero musiał się nauczyć. Potem w wieku osiemnastu lat rozpoczął studia w Kijowie na Carskim Uniwersytecie św. Włodzimierza, gdzie na katedrach utrzymywała się pewna liczba profesorów Polaków. Przez pierwsze dwa lata studiował medycynę, a później przeniósł się na prawo. Pod koniec studiów, w latach 1888— -1889, ukazał się jego przekład na rosyjski dzieła Juliusa Barona pt. System prawa rzymskiego. Autor tego parokrotnie wznawianego przekładu — bagatelka, ponad sześćset stron druku — miał pisząc je zaledwie dwadzieścia jeden lat. Kiedy dwa lata później, w roku 1890, ukończył studia, został wysłany—jako stypendysta rządu rosyjskiego — do Berlina, do sławnego seminarium profesora Heinricha Dern-burga, wybitnego romanisty i cywilisty, mianowanego w roku 1900 radcą dworu. Już po krótkim pobycie w Berlinie, w roku 1892, ukazała się pierwsza, licząca blisko trzysta stron praca naukowa Petrażyckiego pt. Die Fruchwerteilung beim Wechsel der Nutzungsberichtigen. Vom Standpunkt des positiven Rechłes und der Gesetzbuch. Drei civilrechtliche Abhandlun-gen. Po zapoznaniu się z tą książką Dernburg, do którego Petrażycki żywił przez całe życie ogromny szacunek i przywiązanie, miał wykrzyknąć: Sie haben den Vogel erschlosen! (Trafił pan w sedno!). O znaczeniu i widoczności tej pracy świadczy między innymi to, że na jej temat ukazało się kilka recenzji tak wówczas znanych autorów, jak Rudolf Leonard, Paul Oertman czy Ernst Eck, oraz obszerna rozprawa krytyczna Philippa Lotmara zamieszczona w trzydziestym pierwszym tomie „Iherings Jahrbiicher" z roku 1894. W Berlinie Petrażycki przebywał blisko sześć lat, do roku 1896. Wyjeżdżał stamtąd m. in. do Heidelbergu, Paryża i Szwajcarii, a także __ prawdopodobnie — do Londynu. Cały niemiecki okres życia i działalności Petrażyckiego jest bardzo mało znany i ciągle czeka na szczegółowe opracowanie. Opublikowana w roku 1966 rozprawa doktorska Karla B. Bauma w żadnym wypadku tej luki nie wypełnia, a co więcej — niektóre zawarte w niej sformułowania mogą wprowadzić w błąd niezorientowanego czytelnika, na przykład stwierdzenie, że Die Fruchwerteilung jest pracą dogmatyczną, pozbawioną autorskiej inwencji1. Owocem niezwykle intensywnej pracy Petrażyckiego w Berlinie było dwutomowe, liczące blisko tysiąc stron dzieło pt. Die Lehre vom Einkommen z długim podtytułem zaczynającym się od słów: Vom Standpunkt des gemeinen Cwilrechtes. Dzieło to ukazało się w latach 1893-1895, gdy autor miał dwadzieścia szes'ć, dwadzieścia osiem lat. Kilkanaście omówień i recenzji pióra najwybitniejszych niemieckich prawników (poza już wymienionymi także Roberta Meyera, Ludwiga Kuhlenbecka i Wilhelma Hohoffa) świadczyło o rezonansie, z jakim spotkało się dzieło młodego autora. Miał on odwagę wykazać, że projekt sławnego BGB — Biirgerliches Gesetzbuch — zawiera liczne błędy cywilno-polityczne, a także zaproponował stworzenie nie znanych dotąd, nowych gałęzi prawa: prawa pracy i naukowej polityki prawa, oraz sformułował hasło Wiedergeburt des Naturrechts (Odrodzenia prawa naturalnego). Wiele uwagi poświęcił również naczelnemu celowi polityki prawa — ideałowi miłości, do którego powinno zmierzać racjonalne prawodawstwo. Do Rosji wracał Petrażycki z przydomkiem „genialnego Polaka" {der geniale Pole) oraz „prawami mistrzostwa i obywatelstwa w nauce niemieckiej" {Heimat- und Meisterrechte). Dwadzieścia lat pracy w Uniwersytecie Petersburskim (do 1917 roku) były złotym, niezwykle płodnym okresem w życiu naukowym i w działalnos'ci publicznej Petrażyckiego. W wieku trzydziestu jeden lat uzyskał profesurę, wykłady, które prowadził, cieszyły się niespotykaną frekwencją, a ogłaszane rok po roku książki zyskiwały mu niezwykłą popularność i szerokie uznanie. 1 K. B. Baum: Leon Petrażycki und seine Schuler. Der Weg von der psychologischen sur s"~iologischen Rechtstheorie in der Petrazyckigruppe, Berlin 1966, s. 15. • • • 60 Obrachunki petrażycjańskie Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 61 Z uwagi na rozgłos, jakim się cieszył w Petersburgu, został w roku tysięcy stron, lecz niemal wszystkie uległy zniszczeniu w czasie dru-1906 wybrany posłem do I Dumy Państwowej — rosyjskiego par- giej wojny światowej. lamentu. Z trybuny parlamentarnej kilkakrotnie wypowiadał się za Spuścizna naukowa, jaka pozostała po Petrażyckim, do dzisiaj równouprawnieniem kobiet i domagał się przyznania im pełni praw wywołuje zainteresowanie i jest przedmiotem rozmaitych studiów obywatelskich. Kiedy car Mikołaj II rozwiązał Dumę, Petrażycki i analiz, chociaż od jego śmierci mija siedemdziesiąt lat. uległ namowom kolegów i podpisał manifest z Wyborga, który w od- Naukowe dojrzewanie Petrażyckiego łączyło się z coraz silniej- powiedzi na decyzję cara wzywał ludność do niepłacenia podatków szym przeświadczeniem, że nie tylko nauka prawa, lecz cała w ogóle i niedawania rekruta. Przypłacił tę decyzję trzymiesięcznym osadzę- humanistyka wymaga głębokiej i gruntownej reformy. Podjął więc niem w twierdzy oraz utratą stanowiska dziekana i tytułu profe- próbę, zapoczątkowaną jeszcze w Berlinie, sformułowania nowych sora zwyczajnego. Kiedy po odbyciu kary zjawił się w uniwersytecie, zasad epistemologicznych i metodologicznych, które miały uwolnić studenci powitali go niezwykle owacyjnie i wystąpili z propozycją poznanie naukowe od nawarstwionych przez wieki złudzeń, fałszy-zorganizowania na jego cześć uroczystości. Petrażycki jednakże ten wych założeń i błędów. pomysł zdecydowanie odrzucił mówiąc: „Pogwałcenie prawa, nawet Prawo jako zjawisko realne nie jest ani rozkazem, ani naka-z najszlachetniejszych pobudek, nie jest powodem do chwały". zem, nie jest też czymś fizycznym, jak przymus, ani wyrazem woli Główne rosyjskojęzyczne dzieła Petrażyckiego to: Zarys filozofii powszechnej, powszechnym przekonaniem narodu czy też zbio-prawa z roku 1900, Bona fides w prawie cywilnym z roku 1902, O po- rem norm przymusowych, uznanych i chronionych przez państwo. budkach postępowania z roku 1904, Wstęp do nauki prawa i moralności Prawo, tak samo jak moralność, jest zjawiskiem psychicznym, ist-z roku 1905, dwutomowa Teoria prawa i państwa w związku z teorią mo- nieje w psychice człowieka jako swoiste przeżycie zawierające emocję ralności z roku 1907, z tego samego roku również dwutomowe dzieło imperatywno-atrybutywną, bez względu na to, czy podstawą tego Uniwersytet i nauka, z roku 1911 Akcje, gra giełdowa i teoria kryzysów przeżycia są jakieś fakty normatywne czy też nie. Każde przeżycie gospodarczych oraz z roku 1913 O ideale społecznym i odrodzeniu prawa imperatywno-atrybutywne czy, inaczej, zobowiązująco-uprawniające naturalnego. (przydzielające) jest ex definitione prawem, choć nie zawsze prawem Po wybuchu rewolucji bolszewickiej Petrażycki opuścił Rosję Pozytywnym czy prawem oficjalnym, a więc takim, za którym stoi au-w drugiej połowie października 1917 roku. Po krótkim pobycie w Fin- torytet władzy stanowiącej lub przymus państwowy. Jeśli jakieś reguły landii osiedlił się w kwietniu 1918 roku w Warszawie. Na Wydziale odczuwa się i uznaje za zobowiązanie jednej osoby oraz uprawnione Prawa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego objął utwo- r°szczenie drugiej, to ma się do czynienia z prawem, rzoną na jego życzenie Katedrę Socjologii. Była to pierwsza w Polsce Petrażycki dzielił tak rozumiane prawo na kilka kategorii. Dwoma uniwersytecka katedra tej nauki. Podstawowymi podziałami jest podział na prawo intuicyjne i prawo Po Berlinie i Petersburgu trzeci, warszawski okres życia i dzia- Pozytywne oraz na prawo oficjalne i prawo nieoficjalne. W przeżyciu łalności naukowej Petrażyckiego był mniej owocny od dwóch po- Prawnointuicyjnym nie występują wyobrażenia faktów normatyw-przednich i zakończył się samobójczą śmiercią (15 maja 1931 roku). nych> czyli tego, że ktoś — konkretny lub tylko wyobrażony — tak Wprawdzie tak jak w latach młodości pisał niezwykle dużo i na roz- a ta* postanowił, w prawie natomiast pozytywnym takie wyobraże-maite tematy, lecz zniechęcony trudnościami wydawniczymi ponie- nia występują. O ile prawo oficjalne ma poparcie ze strony władzy chał starań o publikację swych manuskryptów. Było ich kilkanaście Panstwowej, o tyle prawo nieoficjalne takiego poparcia nie ma. 62 Obrachunki petrażycjariskie Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 63 Swoistość norm prawnych polega na tym niezależnie od tego, 7 tej racji, że stanowi ono niezwykle doniosły przejaw adaptacyjnych do której kategorii prawa się odnoszą — że mają one charakter dwu- zdolności rodzaju ludzkiego. To przecież prawo organizuje i chroni stronny: z jednej strony zobowiązują adresatów do pewnego poste- dwie nieZwykle ważne dziedziny interakcji międzyludzkiej- wsnół powama, z drugie, zaś strony przydzielają komuś innemu to, co działanie w celu zaspokajania potrzeb oraz porozumiewanie się w celu uważa się że należy mu się ze strony zobowiązanego. Ze stano- }agodzenia sporów { konfliktow. A nadto k ^ J wiska naukowo-prawniczego — pisze Petrażycki — trzeba wiedzieć . j /„ai„,-„,łaj ¦ .,..., • .,.,•¦,, • lxi • i- władzy (pełni wtedy — w jego terminologii — funkc ęoreanizacyina^i i umieć dac odpowiedz na następujące pytania: 1) kto jest obowią- t ¦ , ' , ,,, , B ll"""-JCorganizacyjną; r j • u • i \ on j j • i • u - ¦ • oraz ustanawia zasady podziału dobr(w grę w tym wynadkuwchod7\ zany (podmiot obowiązku), 2) do czego, do jakich czynności jest , , • . • , s ™ . ^ i-ym wypauKu wcnoazi u ¦ i ai • u • i n ->\ i • ji • j funkcja rozdzielcza prawa). Prawo jest również stymulatorem 7mian on obowiązany (przedmiot obowiązku), 3) kto jest podmiotem da- ^. , ' " siyniuiaiorem zmian nego prawa, 4) do czego ma on prawo, co mu się należy (przedmiot sPołecznycn- Kie^ narastają sprzeczności między społecznym poprawa)"2. Według tego stanowiska w skład każdej normy prawnej, czuciem sprawiedliwości (prawem intuicyjnym) a prawem oficjal-sformułowanej w sposób pełny, wchodzą cztery elementy: określenie nym' tO ostatnie wcześniej czy później podlega przekształceniom, podmiotu i przedmiotu obowiązku oraz określenie podmiotu i przed- nierzadko wraz z całym systemem polityczno-gospodarczym. miotu uprawnienia. Autor Wstępu do nauki prawa i moralności twierdził, że prawo jest Dwustronność norm prawnych jest dla Petrażyckiego cechą od- czyms wiece, niż zbiorem nakazów i zakazów chronionych przy-różniającą je od norm moralnych, które mają charakter jednostronny, musem państwowym. Takie wąskie rozumienie prawa zasługuje na wyłącznie imperatywny — nie przydzielają nikomu żadnych upraw- miano „absolutnego idiotyzmu prawnego". Prawo jest ponad pari-nieri, a jedynie nakładają powinności. stwem, a nie odwrotnie. Utrzymywanie, że prawo jest czymś ze- Jako zjawisko realne prawo należy do sfery zjawisk psychicznych, wnętrznym wobec człowieka oraz uznawanie, że uprawnienia i obo-Jednakże pozytywizacja prawa, przekształcanie prawa intuicyjnego wiązki są narzucone ludziom przez „Naturę", „Rozum", „Ducha Na-w prawo oficjalne, oraz funkcje, jakie prawo pełni w życiu zbiorą rodu", „Wolę powszechną", „Państwo" czy jakiś inny byt, to tworze-wym, to zagadnienia dotyczące zjawisk społecznych. Różnią się one nie emocjonalnych fantazmatów, hipostaz, fikcji i abstrakcji, od zjawisk fizycznych i psychicznych tym, że są znacznie bardzie] Zjawiska prawne nie zależą od państwa, prawo jest bowiem wcze-złożone stanowią bowiem sumę łącznego oddziaływania wielu orga śniejsze niż państwo. Co za tym idzie, nie musi istnieć organizacja nizmów, wielu psychik i wielu czynników nieorganicznych. polityczna lub społeczna posługująca się przymusem (na przykład Pomijając tuta, szczegóły rozległe, budowli, ,aką ,est Petrażyciat władza państwowa), aby w umysłach ludzi powstało przekonanie że ska teoria prawa i ,e, podstawa w postaci stworzone, przez niej Jedni są do czegoś uprawnieni, na innych zaś ciąży obowiązek repek-emocjonalne, psychologu oraz nowej metodologu, w której zasadi towania t^u ,,„ • ' -r i • , ,, • / i- , j >¦> rwania tych uprawnień. Tego typu stosunki, stosunki o charakterze adekwatności odgrywa główną rolę, wypada zwrocie uwagę na wą nrau,n„m , . u i , • ¦ , , i ji i ui •• r> i- prawnym, łączą nie tylko ludzi między sobą, lecz także ludzi ze zwie- tek rzadko eksponowany w prezentacjach koncepcji Petrażyckiego r/pt„m- /\ n / , . . y ^ wkzc muzi ze zwie i • i ¦ kętami, z bóstwami, zmarłymi, istotami wyobrażonymi itn Oczy- mianowicie na jego aksjologię prawa. w:<< • .. --u oiuwim wyuuuzunymi itp. uczy Petrażycki dowodził, że prawu należy się szacunek nie tylko dla tyiko częsc owych stosunków jest sformalizowana w postaci tego, że jest jedną z głównych instytucji życia społecznego, lecz takżi • .a oncJalnego, większa natomiast ich część istnieje jako prawo ______________________________h UCUlcyjne. Nie można przeto utożsamiać prawa z decyzjami władzy 2 L. Petrażycki: Teria prawa i państwa w związku s teorią moralności, t. 1, opiH, nstWOWej, nie Są też poprawne definicje prawa odwołujące się do j. Lande, Warszawa 1959, t.l,s. 112. grodków zorganizowanego przymusu. 64 Obrachunki petrażycjańskie Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 65 Państwo jest tylko jednym z wielu prawomocnych źródeł władzy i prawa. Obok bowiem władz świeckich istnieją władze religijne i rodzicielskie, obok różnorakich władz publicznych istnieją władze osobiste ludzi występujących w różnych rolach zawodowych, organizacyjnych, rodzinnych itp. Petrażycki uznawał prymat prawa nie tylko nad państwem, lecz także nad moralnością. Wykazywał mianowicie, że w porównaniu z moralnością przeżycia prawne silniej oddziałują na psychikę i zachowania człowieka. Moralność jest pasywna, kształtuje przede wszystkim poczucie obowiązku, świadomość, że pewnym regułom należy się posłuch. Prawo natomiast rozbudowuje w ludziach poczucie własnych uprawnień, kreuje człowieka-obywatela zdającego sobie sprawę z własnej godności, ceniącego swoją wolność i dążącego do tego, by wyegzekwować to, co mu się słusznie należy. Prawo jest przeto społecznie cenniejsze niż moralność, odgrywa ważniejszą rolę w kształtowaniu postaw i zachowań ludzi w skali masowej. „Wywierając silniejszy i bardziej skuteczny nacisk na postępowanie — pisa! Petrażycki — wywołując postępowanie społecznie pożądane i przeciwdziałając postępowaniu szkodliwemu i antyspołecznemu bardziej skutecznie i pewniej niż moralność, prawo tym samym skuteczniej umacnia przy- zwyczajenia i skłonności społecznie pożądane oraz wykorzenia przeciwne cechy charakteru"3. Petrażycki zdawał sobie oczywiście sprawę, że przemiany prawa i całego jego społecznego i kulturowego milieu są bardzo zróżni' cowane, wielokierunkowe i naznaczone sprzecznymi tendencjami Wszelako patrząc na rozwój prawa z szerokiej perspektywy historycz nej można dostrzec, że przyczynia się ono do wytwarzania i utrwala nia coraz wyższych, nacechowanych tolerancją, altruizmem i dobro cią stosunków międzyludzkich. Przeciętni ludzie, podobnie jak wielu badaczy prawa, tego ni' dostrzegają. Traktują oni prawo jako narzędzie sprawowania wła dzy i organizowania państwa, jako coś niższego niż moralność. Prze świadczenie to stwarza wszelako podatny grunt dla wiary w siłę wła 3 L. Petrażycki: Teoria prawa i państwa, s. 205. . , y, a nie w moc praworządności. Sprzyja to ślepemu posłuszeństwu w jednych sytuacjach oraz wybuchom anarchistycznej rebelii w innych. W niedorozwoju psychiki roszczeniowej, poczucia godności i swobód osobistych upatrywał Petrażycki ogromne niebezpieczeństwo dla współczesnej cywilizacji. Jego obawy w całej rozciągłości potwierdził przebieg rewolucji bolszewickiej i masowy terror, jaki wprowadzili rosyjscy komuniści, a niedługo potem włoscy faszyści i niemieccy naziści. Stopniowego, choć nie bez zahamowań i regresów, postępu ludzkości nie gwarantują — zdaniem Petrażyckiego — nieodwracalne prawa historii. W dziejach ludzkości zdarzały się długie okresy stagnacji, a nawet wielkie katastrofy cywilizacyjne. Tak jak w przeszłości, tak i obecnie poszczególne społeczeństwa znajdują się na różnych poziomach kulturowego i prawnego rozwoju, a kontakty między nimi niekiedy powodują negatywne skutki dla każdej ze stron. Masowa migracja z krajów niżej rozwiniętych częstokroć powoduje obniżenie poziomu kultury społeczeństwa wyżej rozwiniętego, a nawet jego dezintegrację, regres i upadek. Ujmowane i rozpatrywane w rozległej perspektywie dziejowej, prawo stanowi istotny czynnik cywilizacyjnego i kulturowego postępu. Prawna ochrona ludzkiego życia, godności, wolności i własności staje się stopniowo coraz bardziej egalitarna, powszechna i zdecydowana. W parze z tymi przemianami idą zmiany w psychice przeciętnego człowieka, który w coraz mniejszym stopniu jest zdolny posługiwać się brutalną przemocą, krwawą pomstą czy bezwzględnym odwetem. Dzisiaj ludzie dobrowolnie robią to, do czego w przeszłości mógł ich skłonić tylko srogi przymus, obawa utraty życia, majątku czy dobrego imienia. Dzięki prawu, które każdemu wskazuje, jak powinien postępować, jakie ma uprawnienia, czego może prawomocnie oczekiwać i żądać od innych, ludzie stopniowo stają się coraz lepsi i bardziej uspołecznieni. Posłannictwem bowiem prawa, jego naczelnym ideałem )est zapanowanie aktywnej miłości w życiu społecznym. Petrażycki był przekonany, że moralność i prawo są z jednej strony oznakami 66 Obrachunki petrażycjańskie ciągle niewystarczającej adaptacji człowieka do warunków życia zbiorowego, z drugiej natomiast strony umożliwiają osiągnięcie pełnej socjalizacji. Spełniwszy swoje zadanie w odległej, trudno wyobrażal-nej przyszłości prawo i moralność po prostu zanikną. W pamięci przyszłych pokoleń pozostaną jedynie wspomnieniami czasów, kiedy ludzka spontaniczność i egoizm musiały być utrzymywane w karbach surowych rygorów prawnych i moralnych. Ponieważ prawo jest doniosłym motorem historii, przeto należy 0 nie dbać i świadomie kierować jego rozwojem przez mądrze zaprojektowaną politykę prawa. Naukowa polityka prawa powinna wzmacniać tendencje filocentryczne, a więc takie pobudki działania i towarzyszące im emocje, które mają na względzie potrzeby i dobro całego gatunku Homo sapiens. Prawo, które skłania do czynienia dobra, urzeczywistnia tym samym — wedle słów Petrażyckiego — „wielki ideał wszechludzkiej miłości". Zarys koncepcji naukowej polityki prawa jest niewątpliwie proweniencji berlińskiej. Koncepcja ta poprzedzała zarówno studia Petrażyckiego nad zagadnieniami cywilistycznoprawnymi (ich rezultatem są takie książki, jak Bona fides w prawie cywilnym z 1897 r. i Towarzystwo akcyjne z 1898 r.), jak i pierwsze prace z filozofii prawa (m.in. Zarys filozofii prawa z 1900 r.). Program polityki prawa zawarł bowiem Petrażycki w obszernym, blisko dwustustronicowym dodatku do drugiego tomu Lehre vom Einkommen z roku 1895 (dodatek ten nosi tytuł Civilpolitik und politische Oekonomie, s. 437-628). Autor przeciwstawia się tam, mniej lub bardziej bezpośrednio, głównym założeniom pozytywizmu prawniczego, który utożsamia prawo z nakazami i zakazami sankcjonowanymi przez przymus państwowy. Nie zgadza się również z poglądem, że za pomocą środków prawnych tylko w ograniczonym stopniu można wpływać na postawy 1 zachowania ludzi. Uważa natomiast, że prawo może i powinno być wykorzystywane jako instrument realizowania zamierzonych, planowanych i racjonalnych zmian w życiu społecznym. Aby postulat ten był spełniony, należy powrócić do dawnego, dualistycznego podziału nauki o prawie na ogólną naukę o istniejącym prawie i na naukę Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 67 o prawie pożądanym, prawie naturalnym, którego jednym z celów jest poszukiwanie „ideału" prawa. Na ogólną naukę o prawie składają się cztery nauki szczegółowe: 1) teoria prawa, 2) prawoznawstwo opisowe, 3) historia prawa i 4) normatywna jurysprudencja. Nowoczesnym wyrazem odrodzenia prawa naturalnego są postulaty naukowej polityki prawa. Powinna ona poszukiwać odpowiedzi na pytania: jakie będą najbardziej prawdopodobne społeczno-psychiczne następstwa obowiązujących regulacji prawnych, jak rozwiązywać problemy życia społecznego za pomocą środków prawnych, jakie prawo stanowić i jak je stosować, aby osiągnąć zamierzony stan rzeczy. Metoda polityczno-prawna powinna przede wszystkim polegać na badaniu motywacyjnego i wychowawczego działania prawa. Świadomość obowiązku prawnego, czyli poczucie, że to, do czego jesteśmy zobowiązani, przysługuje komuś innemu jako coś, co mu się należy, jest szczególną siłą motywacyjną, która ukierunkowuje postępowanie ludzkie. W długim, wielowiekowym procesie swego oddziaływania prawo wzmacnia przyzwyczajenia i skłonności społecznie pożądane, korzystne dla życia zbiorowego, eliminuje zaś te, które są szkodliwe, dysfunkcjonalne. Imperatywno-atrybutywne przeżycia prawne nie tylko motywują do wykonywania określonych obowiązków i czynienia użytku z posiadanych uprawnień, lecz także pobudzają do egzekwowania roszczeń własnych i cudzych. W normalnych, ustabilizowanych warunkach różne odmiany motywacji wywoływanej przez normy prawne łączą się ze sobą, podtrzymują się wzajemnie, następuje ich — jak pisze Petrażycki — „sprzymierzone psychiczne działanie". Kiedy natomiast system prawny jest w długim czasie niespójny, kiedy następują w nim ciągłe zmiany, wtedy motywacja, którą wywołują jedne normy, jest modyfikowana czy „paraliżowana" przez działanie innych norm. Okresom dezorganizacji społecznej towarzyszy chaos motywacyjnego działania prawa, nie pełni ono w systemie społecznej roli „odtrutki psychologicznej", nie osłabia szkodliwych Pokus, nie ukierunkowuje ludzkich zachowań na dobro wspólne. Co się tyczy wychowawczego działania prawa, to Petrażycki zwraca uwagę, że przez stałe pobudzanie jednych motywów dzia- 68 Obrachunki petrażycjańskie Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 69 łania i tłumienie innych prawo wzmacnia i rozwija pewne skłonności! i cechy charakteru, dyspozycje i nastawienia behawioralne, a także osłabia inne i prowadzi do ich zaniku. Powtarzanie w kolejnych pokoleniach czynności, do których skłania prawo, pozostawia „ślady" w psychice, powoduje „automatyzację ruchów", „przenika — jak pisze — w ciało i krew społeczeństwa". W konsekwencji zdecydowana większość ludzi postępuje zgodnie z prawem „bez walki motywów". W ciągu wieków prawo kształtuje silne przyzwyczajenia społeczne, wyznacza bowiem wszystkim adresatom wspólny „szablon postępowania". Ów gromadzony przez wieki „kapitał przyzwyczajeń", na straży którego stoją środki prawnokarne i instytucje kontroli prawnej, ma na względzie — w ostatecznym rachunku — dobro ogółu, dobro rodzaju ludzkiego. Ponieważ postępowanie niezgodne z prawem najczęściej łączy się z rozmaitymi zagrożeniami, dolegliwościami i sankcjami, postępowanie zaś zgodne z prawem jest z reguły na dłuższą metę korzystne, przeto w całym procesie historycznym z przestrzeganiem prawa łączą się emocje atrakcyjne (przyciągające, apulsywne), a z nieprzestrzeganiem — odpychające (repulsywne). W procesie tym istotną rolę odgrywają nie tylko własne doświadczenia jednostki, lecz także przykłady tego, co spotkało innych ludzi, którzy bądź zastosowali się, bądź nie zastosowali do wymagań prawa. Obserwacja tego, co szkodzi innym ludziom, jest częstokroć takim samym źródłem repulsji, jak własne negatywne doświadczenia. Podobnie jest w wypadku apulsji: percepcja tego, co jest korzystne dla innych ludzi, rodzi pozytywne skojarzenia emocjonalne. Wraz z rozwojem stosunków społecznych „psychiczne ciśnienie prawa" stopniowo się zmniejsza. Osiąga ono bowiem coraz większe „wychowawcze efekty". Wyrazem tego jest — wedle słów Petrażyckiego — „zstępująca progresja ciśnienia motywacyjnego prawa". Wiele składników prawa, które były w minionych epokach społecznie i gospodarczo konieczne, współcześnie zanikło, jak na przykład niewolnictwo, przypisanie chłopów do ziemi, karanie chłostą i śmiercią, stosowanie tortur, sprawowanie przez pana pełni władzy nad sługą, męża nad żoną. W regulacjach prawnych zmniejsza się rola siły, przymusu i strachu. Zastępuje je odwoływanie się do dobrze pojętych korzyści własnych oraz do motywacji altruistycznej, nastawionej na potrzeby i dobro innych ludzi. W miarę historycznego rozwoju następuje wzrost wymagań prawnych — prawo żąda od ludzi coraz większej ilości zachowań społecznie racjonalnych, stopniowo apeluje do coraz wyższych, szlachetniejszych pobudek postępowania i zarazem zmniejsza się jego presja motywacyjna (tak np. dawne prawo rzymskie skłaniało dłużnika do zapłacenia wierzytelności groźbą „pocięcia go na kawałki", dzisiaj wystarcza na ogół groźba zapłacenia odsetek za zwłokę). Siła motywacyjna prawa przejawia się również w tym, że wyposaża ono każdego człowieka w prawomocne roszczenia oraz skłania adresatów do spełniania nakładanych na nich powinności. Imperatywno-atrybutywne przeżycia prawne zachęcają do działań korzystnych nie tylko dla danej jednostki i jej grupy przynależności, lecz także szerszej zbiorowości, a w dalszym stadium rozwoju dla dobra całego rodzaju ludzkiego, całej ludzkości. Zarazem prawo systematycznie uczy ludzi, jak powinni powstrzymywać się przed działaniami społecznie niekorzystnymi i jak mają znosić różne ciężary, ograniczenia i obowiązki. Wpływanie na stosunki społeczne za pomocą prawa musi uwzględniać osiągnięty poziom rozwoju kulturalnego i cywilizacyjnego danego kraju. Dlatego nie mają większego sensu próby formułowania jakichś uniwersalnych, ponadczasowych dyrektyw celowo-ściowych jednakowych dla różnych społeczeństw. Dyrektywy celo-wościowe (czyli telematy), jako wypowiedzi charakterystyczne dla polityki prawa, powinny wskazywać, jak należy posługiwać się regulacjami prawnymi, aby osiągnąć zamierzony cel. Jednakże naukowej polityki prawa nie należy utożsamiać ze zbiorem różnorodnych dyrektyw celowościowych odnoszących się do stanowienia i stosowania prawa. Muszą to być — jak podkreślał Petrażycki — dyrektywy adekwatne, to znaczy takie, które formułują zarazem warunek konieczny i wystarczający do osiągnięcia pożądanego celu. Mimo że w różnych krajach kwestie ustawodawcze wymagają odmiennych rozwiązań, to lednak — jak zaznacza — nie muszą one mieć charakteru „tymczaso- 70 Obrachunki petrażycjariskie Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 71 wego i narodowego". Pewne regulacje prawne i związane z nimi dyrektywy celowościowe — na przykład dotyczące własności prywatnej czy wolnego rynku — wykazały w ciągu wieków swoją przydatność. Dlatego racjonalny prawodawca powinien kierować się „presumpcją na rzecz status quo", to znaczy — jak pisze autor we Wstępie do nauki polityki prawa — „powinien wychodzić z założenia, że nie należy reformować tego, czego niezdatność nie jest udowodniona"4. Ponadto prawodawca powinien uwzględniać wiele czynników kulturowych, społecznych, gospodarczych i innych, na przykład to, „w jakim stopniu rozwinięta jest w danym państwie uczciwość, gospodarność, oszczędność, oświata, jaki jest stan i podział bogactwa narodowego, jaki jest rozwój kredytu, wymiany, komunikacji itd. [...] Nadmierne ułatwienie korzystania z kredytu jest szczególnie niebezpieczne w tym państwie, albo w stosunku do tej klasy społecznej, gdzie więcej myśli się o dniu dzisiejszym, a mniej o jutrzejszym. [...] Forma umów powinna w znacznym stopniu zależeć od tego, o ile można się obawiać wyzyskiwania lekkomyślności, nieświadomości jednego kontrahenta ze strony drugiego itd."5. W sporze o wartości najwyższe Petrażycki niewątpliwie reprezentował stanowisko absolutystyczne. Jak wynika z jego rozważań, sądził, że istnieją stałe i niezmienne wartości, takie właśnie, jak ideał miłości, które są niezależne od konkretnych procesów historycznych, interesów grupowych czy subiektywnych nastawień. Zarazem był w pełni świadomy, że realizacja najwyższych wartości jest względna i że w wy-obrażalnym czasie przyszłym nie nastąpi ich urzeczywistnienie. Istnienie prawa i moralności jest wyrazem niewystarczającego przystosowania człowieka do warunków życia społecznego i zarazem środkiem umożliwiającym osiągnięcie tego przystosowania. Spełniwszy swoje historyczne zadanie prawo i moralność kiedyś, w trudno wyobrażalnej przyszłości, zanikną. Pozostaną w pamięci przyszłych pokoleń jedynie wspomnieniem czasów barbarzyństwa, kiedy spontaniczność ludzka musiała być utrzymywana w karbach etycznych 4 L. Petrażycki: Wstęp do nauki polityki prawa, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1968, s. 168. 5 Tamże, s. 170. , .) zakazów i nakazów. Tezę, że następuje stopniowy postęp etyczny całej w ogóle ludzkości, Petrażycki uznawał za historycznie potwierdzoną. Wyciągał stąd wniosek, że rozumna polityka prawa może go wydatnie przyspieszać. Wyjaśnienie zjawiska nieustannego postępu społecznego znajdował w mechanizmie „doboru naturalnego emocji". Uznawał — jak już wspominałem — że w świadomości ludzi emocje apulsywne (przyciągające, atrakcyjne) łączą się ze zdarzeniami i zachowaniami korzystnymi, a emocje repulsywne (odpychające) — z niekorzystnymi. Społeczne „zarażanie się" emocjonalne powoduje wytwarzanie i upowszechnianie się emocji, które współwystępują z towarzyszącymi im zachowaniami. W następujących po sobie pokoleniach w stosunku do zachowań dla gatunku ludzkiego szkodliwych upowszechniają się skojarzenia z emocjami repulsywnymi (potępiająco-odpychającymi), wyobrażeniom zaś zachowań korzystnych dla rodzaju ludzkiego coraz częściej towarzyszą emocje apulsywne. Coraz to „lepsze" skojarzenia emocjonalne powodują wykształcanie się eufunkcjonalnych — z punktu widzenia dobra ogólnospołecznego — przyzwyczajeń ludzi. Następuje „wypieranie tego, co gorsze przez to, co lepsze, tego, co mniej odpowiednie, przez to, co jest odpowiedniejsze". Proces stopniowego zbliżania się ludzkości do „ideału miłości" trwa nieprzerwanie. Prawo może ten proces przyspieszać, jeśli prawodawcy będą ustanawiali zakazy i nakazy prawne zdolne przekształcać „psychikę mas". Najważniejsze, by prawo nie pozostawało w tyle za rozwojem gospodarczym, socjalnym i kulturalnym ani też zbytnio go nie wyprzedzało. Petrażycki wielokrotnie wyrażał przekonanie, że: „Misja przyszłej nauki polityki prawa polega na świadomym prowadzeniu ludzkości w tym samym kierunku, w jakim posuwała się ona dotychczas, drogą nieświadomie empirycznego przystosowania, oraz na odpowiednim przyspieszeniu i ulepszeniu posuwania się ku światłu i ku wielkiemu ideałowi przyszłości"6. Zdaniem Petrażyckiego wnikliwy badacz, który potrafi patrzeć na Prawo przez pryzmat jego dziejowej roli, dostrzeże, iż stale i syste- L. Petrażycki: O ideale społecznym i odrodzeniu prawa naturalnego, tłum. J. Finkel-kraut (J. Licki), Warszawa 1925, s. 23. 72 Obrachunki petrażycjańskie matycznie zachęca ono do sprawiedliwości, prawdomówności, dobra, życzliwości i poszanowania własnej i cudzej wolności i własności. To właśnie prawo wzbudza w człowieku emocje mające na względzie dobro innych ludzi. Poszerza tym samym społeczny krąg przedmiotów miłości. Caritas generalis, miłość ogólna, staje się światłem i drogowskazem dla wszystkich innych zasad normatywnych, także dla prawa. Choć karmi się ono niedoskonałościami człowieka, krok po kroku przybliża rodzaj ludzki do ziemskiego Królestwa Miłości. Dlatego też — choć prawo stanowione przez ludzi często bywa ułomne — należy jednak darzyć je respektem. Cały — pokrótce tutaj przedstawiony — wątek aksjologiczny, jaki zawarty jest w dziele autora Teorii prawa i państwa, skłania do nazwania go Romantykiem Myśli Prawniczej. Źródeł tego nastawienia można zapewne doszukiwać się w berlińskim okresie studiów Petrażyckiego. To bowiem niemieccy klasycy filozofii byli żarliwymi orędownikami idei postępu. Wystarczy przypomnieć Kanta, który głosił, że postęp jest „obowiązkiem ludzkości", Leibniza, który twierdził, że postęp jest „niezniszczalną siłą napędową dążenia do coraz to nowych doskonałości", czy Hegla, wedle którego postęp jest syntezą tego, co najlepsze w ścierających się zasadach lub ruchach. Być może pod wpływem takich i podobnych lektur zrodziła się w umyśle Petrażyckiego myśl, że cała cywilizacja ludzka kroczy ewolucyjnie drogą postępu, a w swych najbardziej pozytywnych osiągnięciach jest krystalizacją ideału miłości. Ideał ten powinien zostać uznany za najwyższe kryterium prawodawstwa i ostateczny cel rozwoju ludzkości. Po stu latach od czasu, kiedy postulat ten został sformułowany, nie stracił nic ze swego blasku i oryginalności. Jest on obecnie równie daleki od tego, czym na co dzień zajmują się przedstawiciele jurysprudencji, jak był w dobie, kiedy Petrażycki go wyraził. Może więc zrodzić się pytanie, czy ideał miłości jako cel prawa i kryterium prawodawstwa nie jest z gruntu utopijny i nazbyt fantastyczny, aby go poważnie traktować. Czy mamy podstawy, by twierdzić, że to dzięki prawu następuje krystalizowanie się dobra? Czy rzeczywiście zmniejsza się ilość zła w stosunkach międzyludzkich, wzrasta zaś tolerancja, bezinteresowność, gotowość niesienia pomocy Życie i dzieło Leona Petrażyckiego 73 i wrażliwość na ludzką krzywdę? Może argumenty Petrażyckiego należy uznać za przejaw niepoprawnego optymizmu z początku XX wieku? Zbrodnicze ideologie i systemy ustrojowe, które w mijającym Stuleciu Skrajności usiłowały dokonać eksterminacji całych narodów, stanowią dla wielu ludzi zaprzeczenie tezy, że świat nieprzerwanie kroczy drogą postępu i zbliża się do ideału miłości. Jakkolwiek ustosunkujemy się do dziedzictwa myśli Petrażycjań-skiej jego refleksje nad rolą prawa w rozwoju historycznym oraz nad sposobami, jak ten wpływ można i należy ukierunkowywać, także i dzisiaj, po stu latach, wydają się godne uwagi i przypomnienia. MOC (NIE) JEST PRAWEM (SPÓR TOŁSTOJA Z PETRAŻYCKIM O ISTOTĘ I ROLĘ PRAWA) Lew Tołstoj, klasyk światowej literatury, był starszy od Leona Pe-trażyckiego o trzydzieści dziewięć lat. Kiedy w połowie XIX stulecia autor Wojny i pokoju zdobył wielki rozgłos w literaturze rosyjskiej, Pe-trażyckiego jeszcze nie było na świecie. Kiedy w roku 1905 ukazało się główne, najbardziej znane dzieło Petrażyckiego Wstęp do nauki prawa i moralności, Tołstoj miał już 78 lat. Prawdopodobnie słynny rosyjski pisarz i wybitny polski uczony, który do roku 1917 pracował w Petersburgu, nigdy się nie spotkali i nigdy ze sobą nie rozmawiali. A mimo to wywiązała się między nimi polemika i to nie na temat literatury i posłannictwa pisarza lub uczonego, lecz na temat istoty i roli prawa w życiu społecznym. Ponieważ epizod ten jest niemal zupełnie zapoznany, warto go pokrótce opisać, choćby dlatego, że stanowi istotny przyczynek do nie wygasających dyskusji na temat tego, czym jest i czym powinno być prawo. Powieść Zmartwychwstanie słusznie uchodzi za utwór, w którym Tołstoj najdobitniej wyraził swój krańcowo pesymistyczny pogląd na prawo. Ustami bohatera, księcia Niechludowa, dowodził, że każde prawo jest narzędziem bezwzględnego ucisku i wyzysku, a sądy w istocie rzeczy za nic mają sprawiedliwość i dobro ludu, zawsze bowiem służą interesom panujących elit. W praktyce, twierdził Tołstoj, prawo jest najbardziej brutalnym i bezwzględnym usprawiedliwieniem przemocy i okrucieństwa. Jest ono instytucją z gruntu Moc (nie) jest prawem 75 szkodliwą, usiłującą wpoić ludziom przekonanie, że istnieją takie sytuacje, kiedy drugiego człowieka można traktować „bez miłości". U schyłku swego życia, w roku 1909, Tołstoj ogłosił List do studenta na temat prawa. Był on odpowiedzią na korespondencję, którą otrzymał od I. Krutika, jednego z pilnych słuchaczy wykładów Petrażyckiego. Student Krutik był głęboko poruszony zarówno filozofią prawa swego wykładowcy, jak i Tołstojowską kategoryczną krytyką wszystkich przeszłych i współczesnych instytucji prawnych. W swoim liście do autora Zmartwychwstania wyznawał, że wiara w słuszność jego poglądów mocno została zachwiana. Wyłożywszy pokrótce teorię Petrażyckiego prosił o jej skomentowanie i radę, jaki powinien mieć stosunek do prawa. „Znajduję się — pisał Krutik — na krawędzi otchłani, jeśli bowiem Profesor Petrażycki ma rację, to powinienem zerwać wszystkie więzy łączące mnie z naukami Tołstoja". Dla sędziwego pisarza list ten był dogodną okazją, aby podsumować swe wcześniej wyrażane opinie o prawie, a ponadto raz jeszcze spróbować przekonać czytelników, że to, co nazywa się nauką prawa, jest intelektualna brednią i etycznym szalbierstwem. Zdrowy rozsądek słusznie nam podpowiada, twierdził Tołstoj, że dla sprawujących władzę prawo jest przywilejem, który sami sobie nadają. W majestacie prawa mogą oni robić wszystko, co jest dla nich korzystne: pozbawiać zwykłych obywateli owoców ich pracy, zmuszać ich do popełniania morderstw wysyłając na wojnę itd. Podwładnym natomiast prawo pozwala czynić to tylko, czego kaprys władzy nie zakazuje. Wymusza na nich posłuszeństwo za cenę uniknięcia więzienia lub egzekucji. „Jest to jasne dla każdego — argumentował Tołstoj — kto nie myśli w kategoriach przeżyć imperatywno-atrybutywnych, lecz zgodnie z powszechnym ludzkim rozsądkiem. [...] A więc widzi pan, jakie to proste: istnieją ciemiężyciele i ciemiężeni, i ci pierwsi chcą się usprawiedliwić". Tym usprawiedliwieniem — przemocy, wyzysku i zniewolenia — jest właśnie prawo. Nie ulega wątpliwości, że podobnie jak przedstawiciele pozytywizmu prawniczego, Tołstoj uznawał, że wszelkie nakazy i zakazy ustanawiane przez państwo mają autorytet i godność prawa, że — krótko mówiąc — „moc jest prawem". Ponadto, tak jak anarchiści 76 Obrachunki petrażycjańskie i socjaliści, był przekonany, że wszelkie prawo jest narzędziem opresji i w społeczeństwie ludzi wolnych jest ono po prostu zbyteczne. Utożsamianie prawa z arbitralnymi postanowieniami władzy, które są chronione siłą przymusu, zbliżało Tołstoja do marksistowskiego poglądu na prawo. Nie bez racji więc „mędrzec z Jasnej Polany" jest traktowany jako jeden z literackich przedstawicieli prawniczego nihilizmu. Dla Tołstoja prawo było czymś nienawistnym, czymś, co zasługuje na głęboką pogardę, rozważania zaś uczonych prawników upodabniały ich w oczach pisarza do cynicznych szarlatanów. Szlachetna i wzniosła była dla niego jedynie moralność wyrażająca idee uniwersalnego chrystianizmu. W niej, a nie w prawie, widział autor Anny Kareniny drogowskaz, który winien kierować postępowaniem ludzi. Diametralna rozbieżność poglądów Tołstoja i Petrażyckiego na prawo jest uderzająca, lecz nie z przyczyn, na które wskazywał sędziwy pisarz. Nie orientował się on, że Petrażycki bynajmniej nie utożsamiała prawa ze zbiorem nakazów i zakazów chronionych przymusem państwowym. Takie wąskie rozumienie prawa Petrażycki określał jako „absolutny idiotyzm prawny". Równie zdecydowanie przeciwstawiał się pozytywizmowi prawniczemu, który identyfikował Rechtssładt (państwo prawne) z każdym państwem przestrzegającym swoich własnych praw, niezależnie od tego, co one stanowią. Autor Teorii prawa i państwa dowodził, że w istocie prawo jest ponad państwem, a nie odwrotnie. Określenie prawa jako czegoś zewnętrznego wobec człowieka, uznawanie, że uprawnienia i obowiązki są ludziom narzucone przez „Naturę", „Rozum", „Ducha Narodu" czy „Państwo", to tworzenie emocjonalnych fantazmatów, fikcji i abstrakcji. Zjawiska prawne istnieją niezależnie od państwa, niezależnie od takiej czy innej organizacji politycznej, gospodarczej czy społecznej posługującej się przymusem i wydającej rozkazy. Aby w naszym umyśle zrodziło się przekonanie, że jesteśmy do czegoś uprawnieni) inni zaś ludzie mają obowiązek nasze uprawnienie respektować, nie musi istnieć władza państwowa. Każda przecież rodzina, w której panują najbardziej egalitarne stosunki, jest skomplikowanym układem uprawnień i powinności. Nawet z domowym psem czy kotem Moc (nie) jest prawem 77 łączą członków rodziny stosunki o charakterze prawnym. Mają oni bowiem poczucie, że pies, tak samo jak kot, ma pewne „prawa", z których jedne są „uprawnione", i te należy respektować, a także takie, które są „nieuprawnione", i te można ignorować. Poza tym nie tylko zwierzętom, lecz także zmarłym, istotom boskim, a nawet przedmiotom materialnym przypisujemy pewne uprawnienia i czujemy się wobec nich w jakiś sposób zobowiązani, czemu niejednokrotnie dajemy wyraz swoim postępowaniem. W sumie prawo jako specyficzne przeżycia uprawnień i obowiązków, z których tylko część jest sformalizowana w postaci prawa oficjalnego, mało ma wspólnego z państwem i nie można go definiować przez odwołanie się do przymusu. Pogląd więc Tołstoja, że istotą prawa jest bezwzględna przemoc, że prawo jest zbiorem autorytatywnych, egoistycznych rozkazów władzy państwowej, całkowicie rozmijał się ze stanowiskiem Petrażyckiego. Uczony ten wykazywał, że państwo jest tylko jednym z wielu prawomocnych źródeł władzy i prawa. Obok władz świeckich istnieją przecież władze rodzicielskie i religijne, obok różnorakich władz publicznych istnieją władze osobiste ludzi występujących w różnych rolach zawodowych itp. O ile Tołstoj starał się zdyskredytować prawo w imię moralności, o tyle Petrażycki przyznawał prymat prawa nad moralnością. Wykazywał mianowicie, że w porównaniu z moralnością przeżycia prawne silniej oddziałują na psychikę i zachowania człowieka. Moralność jest pasywna, kształtuje przede wszystkim poczucie obowiązku, świadomość, że pewnym regułom należy się posłuch. Prawo natomiast rozbudowuje w ludziach poczucie własnych uprawnień, kreuje człowieka-obywatela zdającego sobie sprawę z własnej godności i ceniącego swoją wolność. Prawo jest przeto społecznie cenniejsze niż moralność, odgrywa ważniejszą rolę w kształtowaniu postaw i zachowań ludzi w skali masowej. „Poczucie swojego prawa stawia człowieka w odpowiedniej dziedzinie na równi lub wyżej od takich nawet osób, które pod innymi względami w oczach danej jednostki stoją na wyższym od niej poziomie. [...] Prawo «nie patrzy na osoby», podnosi ono «maluczkich» do wysokości «wielkich» tego świata. Dlatego to, 78 Obrachunki petrażycjańskie Moc (nie) jest prawem 79 między innymi, emocjonalnie zdrowe i dostatecznie silne poczucie własnych praw wywiera na człowieka poważny wpływ wychowawczy: czyni go «obywatelem» z charakteru, kształtuje uświadamienie własnej godności i zabezpiecza przed rozwojem różnych wad charakteru i postępowania, wypływających z braku odpowiedniego poczucia własnej godności i szacunku dla samego siebie. [...] Rozwój należytej aktywnej świadomości prawnej, poczucia własnych praw, ma poza tym wielkie znaczenie wychowawcze także przez to, że wyrabia dzielność życiową (gospodarczą itp.). Daje on niezbędną w życiu nieugiętość i pewność siebie, energię i przedsiębiorczość"1. W rozwoju prawa przejawiają się, jak twierdził Petrażycki, trzy uniwersalne tendencje. Po pierwsze, w miarę historycznego rozwoju następuje wzrost wymagań prawnych, prawo żąda od ludzi coraz większej ilości zachowań społecznie racjonalnych. Widoczne jest to na przykład szczególnie wyraźnie w dziedzinie prawnej ochrony zdrowia i życia ludzkiego. Po drugie, zmieniają się pobudki postępowania, do których odwołuje się prawo. Stopniowo apeluje ono do coraz wyższych, szlachetniejszych, bardziej altruistycznych motywacji ludzi. Przykładem jest choćby zmiana pobudek nakłaniających do pracy: od motywów strachu wobec przymusu i surowych kar, łącznie z karą śmierci, do poczucia obowiązku, że należy pracować dla wspólnego dobra. Po trzecie wreszcie, zmniejsza się presja motywacyjna prawa. Wraz z rozwojem społecznym surowe sankcje karne są zastępowane przez sankcje coraz łagodniejsze. Prawo już dawno zrezygnowało z kar okrutnych, mutylacji, tortur i chłosty. Wycofuje się też coraz powszechniej z kary śmierci. „Dawniej — pisze Pie-trażycki — dla utrzymania w rodzinie spokoju i dycypliny prawo stawiało męża nad żoną i dawało mu do ręki nie tylko bat, ale i miecz, prawo karania śmiercią za nieposłuszeństwo itd. Stopniowo to groźne ciśnienie motywacyjne zanikało, i dzisiaj w psychice warstw najbardziej kulturalnych nie tylko że nie istnieje prawo karania śmiercią, prawo bicia żony etc, lecz w ogóle nie ma władzy męża nad żoną i> 1 L. Petrażycki: Teoria prawa i państwa w związku z teorią moralności, oprać. J. Landei Warszawa 1959, t. 1, s. 209-210 i 212. oczywiście resztki odpowiedniej władzy tam, gdzie jeszcze istnieją, muszą zaniknąć z biegiem czasu"2. Petrażycki zdawał sobie sprawę, że stosunek do prawa jako bezdusznego narzędzia sprawowania władzy, jako czegoś niższego niż moralność jest mocno ugruntowany w świadomości rosyjskiej inteligencji. „Pokora" ludu rosyjskiego, tak bardzo gloryfikowana przez Tołstoja, stwarzała, zdaniem Petrażyckiego, podatny grunt dla wiary w siłę, a nie w praworządność. Sprzyjała tym samym ślepemu posłuszeństwu w jednych sytuacjach oraz wybuchom anarchistycznej rebelii w innych. W niedorozwoju psychiki roszczeniowej, poczucia godności i swobód osobistych upatrywał on ogromnych niebezpieczeństw dla Rosji. Jego obawy w całej pełni potwierdził przebieg rewolucji bolszewickiej, a zwłaszcza masowy terror, jaki wprowadzili nowi władcy Kremla. Nota bene, po przewrocie marcowym Petrażycki został mianowany senatorem, lecz w pracach Senatu nie brał udziału. Na pytanie jednego ze swych uczniów, dlaczego uchyla się od tego obowiązku, odpowiedział: „Jakiż jest pożytek z pracy, kiedy wszystko już stracone?" Po miesiącu od tej rozmowy bolszewicy rozwiązali Senat, a Petrażycki ratował się ucieczką z Petersburga do Finlandii. Jak trafnie pisze Andrzej Walicki w swoim przeglądzie liberalnych teorii w rosyjskiej myśli prawniczej: „Nie ma wątpliwości, iż słuchacze i czytelnicy Petrażyckiego przeczuwali ogromną wagę w warunkach rosyjskich jego poglądów na prawo i moralność. Były one wymierzone w starą rosyjską tradycję «nihilizmu prawnego», nadal odradzającą się niebezpiecznie na skrajnej lewicy ruchu rewolucyjnego w Rosji oraz w złudzeniach mas co do caratu (które łatwo mogły przekształcić się w bezkrytyczną akceptację innych rodzajów arbitralnego przywództwa); były także skierowane przeciw prawicowej mitologii słowianofilskiej, uznającej zabezpieczenia prawne za zbyteczne, a nawet szkodliwe w Rosji, wobec «pokory» i innych cnót chrześcijańskich ludu rosyjskiego. Być może najbardziej oryginalnym elementem koncepcji Petrażyckiego była konstatacja, iż owa osławiona «pokora», tak gloryfikowana przez rozmaitych rosyjskich L. Petrażyki: O Ideale społecznym i odrodzeniu prawa naturalnego, tłum. J. Finkel-kn>ut (J. Licki), Warszawa 1925, s. 71. 80 Obrachunki petrażycjańskie apostołów moralności, jest niczym innym, jak raczej odstręczającym symptomem skrajnego niedorozwoju etyki atrybutywnej, umysłowo-ści prawnej, dumnie świadomej swych podmiotowych praw"3. Wiarę w stopniowy postęp ludzkości Petrażycki opierał na zupełnie innych przesłankach niż Tołstoj. Nie sądził, by gwarantowały go nieodwracalne prawa historii. Wskazywał, że w dziejach ludzkości zdarzały się okresy stagnacji i regresów, a nawet wielkie katastrofy cywilizacyjne. Podkreślał również, że społeczeństwa znajdują się na różnych poziomach rozwoju kulturowego i prawnego, a kontakty między nimi nie zawsze powodują pozytywne skutki. Podawał wiele historycznych przykładów, z których wynikało, że masowa migracja z krajów niżej rozwiniętych powodowała obniżenie poziomu kultury społeczeństwa wyżej rozwiniętego, jego dezintegrację, a nawet degenerację. Sądził jednakże, iż dzięki prawu ludzie stopniowo stają się coraz lepsi i bardziej uspołecznieni. To prawo wskazuje każdemu, jakie postępowanie jest dozwolone, a jakie zakazane, na kim ciążą określone obowiązki i kto jest uprawniony domagać się ich wypełnienia. Prawo jest doniosłym czynnikiem uspołecznienia i adaptacji do zmieniających się warunków życia zbiorowego. Co więcej, jego posłannictwem, które stopniowo się realizuje w toku dziejów, jest zapewnienie aktyw nej miłości w stosunkach międzyludzkich. Wraz z rozwojem cywi lizacyjnym surowe rygory prawne i moralne coraz bardziej słabną i w odległej przyszłości będą niepotrzebne, bo ludzie osiągną wysoki poziom specjalizacji: kierować się będą nie interesem osobistym i grupowym, lecz dobrem wspólnym, dobrem całego gatunku ludzkiego. Dzięki naukowej polityce prawa naczelny ideał przyświecający prawu, a mianowicie zapanowanie wszechludzkiej miłości, która „włącza wszelkie egoizmy stadne" oraz „rozwija i wzmacnia karyta-tywne dyspozycje emocjonalne"4, stopniowo będzie się urzeczywistniał. Po osiągnięciu przez ludzi pełnej socjalizacji prawo i moralność) które dotychczas stały na straży wypełniania nałożonych obowiąz- 3 A. Walicki: Filozofia prawa rosyjskiego liberalizmu, Warszawa 1995, s. 274. 4 L. Petrażycki: O ideale społecznym, s. 53-54. Moc (nie) jest prawem 81 ków, po prostu zanikną, bo staną się niepotrzebne i będą — jak pisze Petrażycki — „psychicznie niemożliwe". Dodaje też: „nie uważam prawa, a więc i odpowiedniego systemu motywacji społecznej, za nieuniknione i wieczne podstawy życia społecznego"5. Cała cywilizacja ludzka w jej najbardziej pozytywnych osiągnięciach jest, jak twierdził autor Wstępu do nauki prawa i moralności, krystalizacją ideału miłości. Powinien on stanowić najwyższe kryterium prawodawstwa i ostateczny cel rozwoju cywilizacyjnego. Śmiało więc można nazwać Petrażyckiego Wielkim Romantykiem Myśli Prawniczej. Jak mało kto w jego czasach, był on przekonany, że prawo, choć karmi się niedoskonałościami człowieka, krok po kroku przybliżą rodzaj ludzki do ziemskiego Królestwa Miłości. W sporze z Lwem Tołstojem to właśnie Petrażyckiemu chciałoby się przyznać rację. 5 Tamże, s. 79. . : GORZKIE LATA LEONA PETRAŻYCKIEGO W UNIWERSYTECIE WARSZAWSKIM Kiedy w październiku 1917 roku Leon Petrażycki opuszczał ogarnięty rewolucyjnym wrzeniem Piotrogród, miał pięćdziesiąt lat, za sobą blisko dwadzieścia lat pracy uniwersyteckiej na stanowisku profesora, a w dorobku naukowym kilkanaście książek (o łącznej objętości ok. pięciu tysięcy stron) oraz ponad trzydzieści rozpraw i artykułów (nie licząc kilkuset stron przekładu). W Petersburgu był prawdziwą znakomitością, uczonym znanym i podziwianym, niezwykle popularnym wśród studentów1. Dwukrotnie wybierano go dziekanem, posłował w I Dumie Państwowej, był współzałożycielem i autorem programu naukowego dwóch czasopism („Pravo" i „Vestnik Prava"), prezesem Towarzystwa Polskich Prawników i Ekonomistów w Petersburgu, a także członkiem krakowskiej Akademii Umiejętności. Kiedy miał trzydzieści jeden lat jego biogram znalazł się po raz pierwszy w rosyjskiej encyklopedii. Wszystkie prace naukowe Pe-trażyckiego spotykały się z żywym i szerokim odzewem, toczyły się wokół nich gorące dyskusje, spory i nie wygasające przez długie lata polemiki. Nic przeto dziwnego, że przed opuszczeniem Rosji otrzymał propozycję objęcia katedry uniwersyteckiej między innymi w Berlinie, Londynie i Rydze. Na wszystkie odpowiedział odmownie i po krótkim pobycie w Finlandii (gdzie w czasie toczącej się wojny domowej, 1 Zob.: J. Róziewicz: Polsko-rosyjskie powiązania naukowe, Wrocław 1984, s. 182--183; L. Bazylow: Polacy w Petersburgu, Wrocław 1984, s. 312-313 i 367; G. S. Langrod, M. Vaughan: The Polish Psychological Theory ofLaw, w: Polish Law Throughout theAges, W. J. Wagner (red.), Stanford 1970, s. 311-313. Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 83 w bardzo trudnych warunkach, kontynuował pracę naukową) w roku 1918 zdecydował się osiąść na stałe w Warszawie. Po Berlinie i Petersburgu ten trzeci — warszawski — okres życia i działalności naukowej Petrażyckiego był nie tylko znacznie mniej owocny od dwóch poprzednich, lecz także zaprawiony goryczą, pogłębiającym się pesymizmem, osamotnieniem, a nadto zakończył się tragicznie — samobójczą śmiercią. Co było tego przyczyną? Co spowodowało, że „stosunki Petrażyckiego na Wydziale prawa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego nie układały się pomyślnie?"2 Na te i podobne pytanie będę starał się znaleźć przynajmniej cząstkową odpowiedź w niniejszym szkicu. Niedawno odnalezione przez mnie, nie znane dotychczas, manuskrypty Petrażyckiego rzucają wiele światła na doświadczenia, które były jego udziałem w pierwszych latach pracy na Uniwersytecie Warszawskim. Zwłaszcza czterdziestojednostronicowy, wielokrotnie dalej cytowany, ołówkowy rękopis opatrzony odautorską adnotacją „Dla posiedzenia 1 VI 21 (Dalszy ciąg zarzutów)"3 ma nieocenioną wartość, bo ukazuje motywy, jakimi się kierował wszczynając sprawę, nazwaną później sprawą Askenazego4. Zdaje się nie budzić wątpliwości, że to właśnie ta sprawa stała się zarzewiem wieloletniego, nigdy do końca nie zażegnanego konfliktu Petrażyckiego z ówczesnym dziekanem i Radą Wydziału Prawa i Nauk Politycznych UW. Z rozlicznych świadectw historycznych wynika, że Petrażycki był jednym z bardziej aktywnych współorganizatorów odbudowy Uni- 2 J. Licki: Życie i twórczość Leona Petrażyckiego, w: L. Petrażycki: O nauce, prawie i moralności. Pisma wybrane, wyb. J. Licki, A. Kojder, oprać. A. Kojder, Warszawa 1985, s.XLIX. 3 Wszystkie cytaty w tekście, które nie są opatrzone odsyłaczami, pochodzą z tego manuskryptu (znajduje się on w posiadaniu piszącego te słowa). Opublikowane w 1985 r. Pisma wybrane L. Petrażyckiego zawierają m.in. jego ocalałe inedita — 6 krótkich szkiców, oraz brulionowe zapiski do 3 publicznych odczytów. Już po złoże-n'u tomu do druku udało mi się odnaleźć, dzięki życzliwej pomocy Państwa Janiny 1 Kazimierza Lickich, nie znane wcześniej rękopisy i różne notatki Petrażyckiego. wstępnie posegregowane i ułożone w 20 teczkach (o łącznej wadze około 10 kg) zostały w Październiku 1986 r. przekazane Archiwum Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Nota bene, nazwisko Askenazego nie pojawia się ani razu w Dziejach Uniwersytetu Warszawskiego 1915-1938 (A. Garlicki [red.], Warszawa 1982). 84 Obrachunki petrażycjańskie wersytetu Warszawskiego w niepodległej Polsce. Kiedy 14 stycznia 1919 roku, w tydzień po ukazaniu się dekretu Naczelnika Państwa 0 mianowaniu pierwszego składu profesorów UW5, wydane zostały odpowiednie przepisy wykonawcze powołujące Komisję Stabilizacyjną przy Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w jej skład został powołany — jako jeden z siedmiu profesorów UW — Petrażycki6. Zadaniem Komisji, która rozpoczęła pracę 3 lutego 1919 roku, była ocena naukowych kwalifikacji kandydatów do pierwszych nominacji profesorskich. Przeprowadzona reorganizacja Wydziału Prawa zniosła (z dniem 31 marca 1919 roku) stanowisko wykładających i na ich miejsce powoływała profesorów zwyczajnych, profesorów nadzwyczajnych, profesorów honorowych 1 docentów tymczasowych. „Wszystkie prawa i obowiązki dotychczasowych wykładowców otrzymali tylko profesorowie zwyczajni"7. Petrażycki, jako jeden z czterech profesorów Wydziału Prawa, otrzymał tytuł profesora zwyczajnego (posiadał go, nota bene, w Uniwersytecie Petersburskim od 1901 r.). Jesienią 1919 roku Ministerstwo WRiOP opracowało projekt ustawy regulującej status wyższych uczelni. Uniwersytet Warszawski zareagował nań własnym kontrprojektem. W zaistniałej sytuacji powołano Komisję Redakcyjną Ustawy, w której pracach, z ramienia UW, obok ówczesnego rektora, profesora Stanisława Thugutta i profesora Stanisława Szobera (kierownika Katedry Języka Polskiego) brał udział Petrażycki8. Opracowany przez Komisję projekt ustawy, jednolity dla wszystkich szkół wyższych Rzeczypospolitej, uzyskał aprobatę Sejmu 13 lipca 1920 roku9. Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 85 5 Zob. Dekret w przedmiocie mianowania pierwszego składu profesorów UWj „Dzienik Urzędowy Ministerstwa WRiOP Rzeczypospolitej Polskiej", 1 lutego 1919 r., nr l,poz. 5. 6 Zob.: Uniwersytet Warszawski w latach 1915/16-1934/35. Kronika, Nakładem Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego, oprać. T. Maunteuffel, Warszawa 1936, s. 37. 7 Dzieje Uniwersytetu Warszawskiego, s. 38. 8 Zob. tamże. 9 Statut UW, opracowany przez Komisję pod przewodnictwem prof. I. Koschem- bahr-Łyskowskiego, przyjęto na posiedzeniu Senatu 25 czerwca 1925 r. Na życzenie samego Petrażyckiego mianowano go profesorem socjologii i stworzono dla niego Katedrę Socjologii na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych. Ministerstwo WRiOP zobowiązało go jednak, i Petrażycki to zobowiązanie przyjął, do wykładania teorii prawa i historii filozofii prawa. Co więcej, od zaakceptowania tego warunku zależało wyrażenie zgody na objęcie przez niego Katedry Socjologii. Była to pierwsza w Polsce uniwersytecka katedra tej dyscypliny i faktycznie rok 1919 rozpoczął, za sprawą autora Wstępu do nauki prawa i moralności, proces instytucjonalizowania się socjologii w rodzimej nauce. Dlaczego Petrażycki zdecydował się na objęcie właśnie Katedry Socjologii, a nie na przykład Katedry Teorii (Filozofii) Prawa czy Encyklopedii Prawa, do których, jak można sądzić, bardziej predysponowała go przeszłość naukowa? Wydaje się, że wpływ na tę decyzję miał cały dotychczasowy kierunek jego poszukiwań i dociekań naukowych. Już bowiem w roku 1907, w drugim tomie Teorii prawa i państwa w związku z teorią moralności, dwukrotnie zapowiadał10, że „szczegółowy wykład teorii oddziaływania prawa oraz historycznych praw rozwoju prawa" składać się będzie na treść jego odrębnej książki, zamierzonej pt. „Zarys socjologii i historii doktryn politycznych"11. Tworząc nowy, odrębny od wszystkich dotychczasowych, system nauk teoretycznych i praktycznych, zapewne uważał, że kolejnym ogniwem — po nauce prawa, psychologii i ogólnej metodologii — w podjętym dziele gruntownej przebudowy podstaw wielu dyscyplin humanistycznych powinna być właśnie socjologia. Celowi temu miała służyć między innymi nowa, przez niego prowadzona, uniwersytecka katedra tego przedmiotu. Poza tym był niewątpliwie świadomy, że bez zbudowania ogólnej teorii rozwoju społecznego, która zawierałaby liczne implikacje i uzasadnienia dla teorii prawa i moralno-SC1> jego koncepcja prawa jako dwustronnych przeżyć imperatywno- Z°b. L. Petrażycki, Teoria prawa i państwa w związku z teorią moralności, Warszawa 1960, t. 2, s. 379 i 682. Zob. J. Lande: Socjologia Petrażyckiego, w: J. Lande: Studia z filozofii prawa, oprać. K- Opałek, Warszawa 1959, s. 847-849. 86 Obrachunki petrażycjariskie -atrybutowych stale będzie narażona na zarzut skrajnego psycholo-gizmu i subiektywizmu12. Otrzymał więc Petrażycki, zgodnie z własnym życzeniem, Katedrę Socjologii na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych UW i kiedy — kierując się podjętym wobec Ministerstwa zobowiązaniem — zgłosił gotowość prowadzenia wykładu z teorii prawa, ówczesny dziekan Wydziału profesor Zygmunt Cybichowski doprowadził do tego, że wykład został przekazany docentowi Eugeniuszowi Jarrze. Tenże miał wtedy trzydzieści osiem lat i znacznie skromniejsze doświadczenie naukowe niż Petrażycki, nie mówiąc o niewielkim podówczas dorobku twórczym. Odsunięcie Petrażyckiego, wbrew niedawnemu porozumieniu, od prestiżowego, wiodącego wykładu na studiach prawniczych musiało go boleśnie dotknąć. Poza wszystkim był przekonany, że Jarra do prowadzenia wykładu z teorii prawa „w każdym razie wtedy nie miał żadnej legitymacji naukowej". O tym zaś, że profesorowie Wydziału Prawa UW uznawali go za wybitnego specjalistę i autorytet w dziedzinie nauk prawnych, miał okazję przekonać się wcześniej, kiedy przed rozpoczęciem powierzonego mu inauguracyjnego wykładu w 1919 roku dziekan Cybichowski przedstawił go audytorium jako sławnego uczonego i rozwodził się nad jego zasługami dla nauki światowej. Rychło wszakże okazało się, że publicznie wyrażone uznanie dla zasług Petrażyckiego bynajmniej nie szło w parze z uznawaniem tego samego, co on, etosu naukowego i podobnej postawy obywatelskiej. Jeszcze będąc w Rosji Petrażycki wielokrotnie wyrażał zdecydowany sprzeciw wobec nierównoprawnego traktowa- 12 Por.: V. I. Sergeević: Novoe ućenie o prave i nravstvennosti, „Żurnal' Ministerstva Justicii" 1909, nr 2, s. 1-57; R Novgorodcev: Psichologićeskaja teońjaprava ifitosofija es-tesWennogoprava, „Juridićeskij Vestnik" 1913, ks. 3, s. 5-34; N. S. Dźordżakija: Kritika psichologićeskoj teorii prava prof. L. I. Petrażickogo. Tipografija R. K. Lubkovskogo, Kiev 1915. Opublikowana w 1922 r. rozprawa doktorska Cz. Znamierowskiego (Psychologi-styczna teoriaprawa. Analiza krytyczna, „Przegląd Filozoficzny" 1922, r. 25, z. 1, s. 1-78, wykorzystywała — nie bez tendencyjnych symplifikacji — wątki krytyczne, które uprzednio pojawiły się w literaturze rosyjskiej, skierowanej przeciwko koncepcjom Petrażyckiego. Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 87 nia mniejszości narodowych13, piętnował szowinizm, dyskryminację kobiet i wielkomocarstwowe aspiracje14. Na jego losach w Uniwersytecie Warszawskim zaciążyło między innymi to, że „Negatywnie ustosunkowywał się do Narodowej Demokracji", że był „przeciwny polityce ekspansji wschodniej [...] był liberałem i racjonalistą, co w oczach klerykalnej opinii uchodziło za skrajną lewicowość, a nawet bolszewizm"15. Kiedy w roku 1919 Petrażycki zgłosił wniosek powołania starszego od siebie o dwa lata Szymona Askenazego, od roku 1906 profesora zwyczajnego w Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, na stanowisko kierownika Katedry (ad personam) Historii Politycznej i Dyplomatycznej Polski Nowożytnej na Wydziale Prawa UW, nic nie zapowiadało, że po bez mała dwóch latach skutkiem tego będzie podanie się do dymisji... samego wnioskodawcy i przekształcenie się „sprawy Askenazego" w „sprawę Petrażyckiego". Askenazego osobiście Petrażycki nie znał i zetknął się z nim po raz pierwszy dopiero wtedy, kiedy procedura włączenia go do grona profesorów Wydziału Prawa była już w toku. Argumenty, jakie sformułował Petrażycki za kandydaturą Askenazego, były następujące: jest on z wykształcenia prawnikiem i w różnych swych pracach wykazał znawstwo prawa zarówno państwowego, jak i międzynarodowego. Na Wydziale Prawa UW, poza jednym tylko profesorem prawa państwowego, nie ma profesora specjalisty w dziedzinie historii politycznej i dyplomatycznej, obowiązkowymi zaś dla studentów przedmiotami, z których powinni składać egzamin, są ogólna teoria państwa i nauka polskiego prawa państwowego, nauka prawa administracyjnego i polskiego prawa administracyjnego oraz nauka prawa międzynarodowego. Ponadto, jak stwierdzał Petrażycki, „wiedziałem z bardzo dobrych i zupełnie pewnych źródeł, że powołanie S. Askenazego, ma- 13 Zob. L. Petrażycki: O ritual'nych ubijstyach i dele Bejlisa, „Pravo" 1913, nr 42, szp. 2403-2423. 4 Zob. J. Kowalski: Psychologiczna teoriaprawa i państwa Leona Petrażyckiego, Warszawa 1963, s. 14-15. Por. także: A. Podgórecki: Socjologia prawa, Warszawa 1962, s. 135-143. J. Kowalski: Psychologiczna teoria, s. 18. Obrachunki petrażycjańskie jącego reputację wybitnego historyka za granicą, na profesora naszego uniwersytetu uważane było, przez kompetentne czynniki w dziedzinie naszej polityki wewnętrznej, za wskazane z punktu widzenia naszej reputacji i polityki zagranicznej". Ogólniejsze uzasadnienia Pe-trażyckiego zmierzały do wykazania, że Wydział Prawa w stołecznym uniwersytecie jest szczególnie ważny, a może najważniejszy spośród wszystkich wydziałów, bo jest to „główna szkoła naszych przyszłych mężów stanu[...] To szkoła i placówka kulturalno-wychowawcza wielkiej i pierwszorzędnej wagi dla naszego państwa i jego przyszłości. I kto to rozumie i ocenia, temu nie może nie leżeć na sercu troska 0 polepszenie tego wydziału". Dalej zaś podkreślał, że: „Na naszym Wydziale Prawa i Nauk Politycznych takich przedstawicieli nauk państwowych i prawnych, którzy by stali na wysokości scharakteryzowanego wyżej wysokiego i szlachetnego zadania, jest zbyt mało. W ogóle losy tego najważniejszego dla naszej państwowości wydziału były dotychczas mało szczęśliwe nie tylko w porównaniu z losami 1 stanem innych wydziałów stołecznego uniwersytetu, ale z losami i stanem naszych prowincjonalnych wydziałów prawa". Chodziło więc o „powiększenie tutaj ilości prawdziwych i wybitnych uczonych, znających i miłujących naukę, i odpowiednio dbających o losy nauki i wykształcenia, i wychowania naszej młodzieży". W celu pozyskania Askenazego dla Wydziału Prawa rozpoczął Petrażycki procedowanie, jak sam zapewnia, „nie lekkomyślnie i pospiesznie, a — można powiedzieć — z nadzwyczajnymi, do przesady i pedantyzmu dochodzącymi, ostrożnościami". Najpierw uzyskał zapewnienie i obietnicę poparcia dla swego wniosku od wszystkich członków Rady Wydziału (miał więc podstawy, by sądzić, że ze strony profesorów uniwersyteckich, ludzi uważanych za sumiennych i poważnych, nie spotka go „jakaś zdrada zaufania" i że wniosek zostanie przez nich jednomyślnie zaaprobowany). Następnie, w drodze bezpośrednich rozmów i pośredniego rozeznania co do nastawienia do wniosku członków Senatu UW, upewnił się, że Senat zgłoszony wniosek poprze16. Z kolei, znając stanowisko Rady Wydziału i Se- 16 Wedle obowiązujących przepisów Senat UW nie miał prawa zatwierdzania lub odrzucania wniosków wydziałowych w sprawie obsady stanowisk profesorskich (należało Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawski; 89 natu starał się — za pośrednictwem Rektora UW — wysondować stanowisko Ministerstwa WRiOP Uzyskał zapewnienie ówczesnego ministra, profesora Jana Łukasiewicza, że zdaniem czynników rządowych „byłoby wskazane powołanie Szymona Askenazego na profesora naszego uniwersytetu". Dodatkowo otrzymał zapewnienie od szefa Sekcji Szkół Wyższych Ministerstwa WRiOP, profesora Wrzo-ska, że projekt spotka się z czynnym poparciem ze strony resortu. „Chodziło mi o to — stwierdzał Petrażycki — aby sprawa przeszła w jak najlepszej i najpiękniejszej formie, bez żadnych dysonansów". Mając tak rozległe i — jak się wydawało — zgodne poparcie dla swego wniosku wszystkich miarodajnych czynników, zawiadomił Askenazego o poczynionych staraniach i otrzymał od niego — „po pewnych wahaniach" — zgodę na formalne postawienie sprawy jego nominacji na najbliższym posiedzeniu Rady Wydziału. Jedenastego listopada 1919 roku Rada wniosek jednomyślnie uchwaliła i wkrótce został on zaaprobowany znaczną większością głosów przez Senat UW. O faktach tych Petrażycki poinformował Ministerstwo Spraw Zagranicznych „dla odpowiedniego szybkiego wykorzystania ich w interesie naszego państwa". Ministerstwo rozesłało za granicę telegramy o powołaniu Askenazego — uczonego wyznania mojżeszowego — na katedrę w Uniwersytecie Warszawskim. Oprócz tego miały być wysłane do zagranicznych czasopism odpowiednie artykuły odpierające zarzuty, pojawiające się w prasie europejskiej i amerykańskiej, o braku w Polsce tolerancji religijnej. I wtedy to zaczęły się pojawiać pierwsze komplikacje. Otóż na listopadowym posiedzeniu Rady Wydziału byli obecni wszyscy jej członkowie oprócz profesora nadzwyczajnego Karola Lutostari-skiego, kierownika Katedry Prawa Cywilnego (zarazem sędziego uniwersyteckiego i sekretarza Towarzystwa Prawniczego). Wprawdzie Petrażycki zakomunikował Radzie, iż rozmawiał z Lutostariskim i ten to do kompetencji Ministra WRiOP), lecz przedstawianie Senatowi takich wniosków "yło zwyczajowo praktykowane. Petrażycki był, oczywiście, s'wiadomy niezgodności &° ususu z obowiązującymi uregulowaniami, lecz uważał, że będąc autorem zgłoszo-nego wniosku kwestii tej nie powinien podnosić, a ponadto nie miał nadziei, by jego •fterwencje okazały się skuteczne. I 90 Obrachunki petrażycjańskie wniosek jego poparł oraz obiecał, że będzie go nadal podtrzymywał, wprawdzie profesor Ignacy Koschembahr-Łyskowski (kierownik Katedry Prawa Rzymskiego) potwierdził, iż także otrzymał od Lutostań-skiego zapewnienie, że jest on za wnioskiem, to wszelako sam Luto-stański zażądał unieważnienia uchwały zarówno Rady, jak i Senatu. Podstawą tego żądania były dwa uchybienia formalne. Po pierwsze, dziekan wniósł wniosek w sprawie profesora Askenazego na posiedzenie Senatu bez stwierdzenia na to zgody nieobecnego na Radzie Lutostańskiego, po wtóre, odbyło się głosowanie nad wnioskiem, mimo że nie został on umieszczony w zawiadomieniu o porządku dziennym posiedzenia Rady. Wprawdzie wcześniej stosowano analogiczną, uproszczoną procedurę powoływania wykładowców przedmiotów obowiązkowych, a wnioski nie były nawet przygotowywane na piśmie, to tym razem — z powodu niedopełnienia wyżej wskazanych formalności — żądanie Lutostańskiego zostało uwzględnione i obie uchwały, Rady i Senatu, unieważniono. Dotknęło to Petrażyckiego tym bardziej, że sam uprzednio na posiedzeniach Rady Wydziału dwukrotnie zgłaszał zastrzeżenia co do uproszczonego trybu „powoływania zupełnie nieznanych w nauce i osobiście mu niezna nych osób", lecz przez większość członków Rady (do której należał także Lutostański) były one odrzucane. W sytuacji, jaka zaistniała, sprawę powołania Askenazego skiero wano do ponownego rozpatrzenia przez Radę Wydziału Prawa i Nauk Politycznych. Kiedy do tego doszło, Lutostański wystąpił przeciwko kandydaturze Askenazego twierdząc, że przy powoływaniu wykła-l dowców uniwersyteckich powinny odgrywać rolę wyłącznie kwalifi kacje naukowe kandydata, a nie względy uboczne, tymczasem w rozpatrywanym przypadku ingerują okoliczności polityczne. Nauka argumentował Lutostański — powinna być niezależna od polityki Polemizując z jego wystąpieniem, Petrażycki nie kwestionował zasady kierowania się li tylko kwalifikacjami i zasługami naukowymi uznawał ją za jak najsłuszniejszą, lecz podkreślał, że jeśli za kandydatem przemawiają nie tylko poważne względy merytoryczne, ściśU naukowe, lecz także dodatkowe względy polityczne, to kwestionO' wanie już wcześniej przyjętego wniosku „byłoby oczywiście błędu' Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 91 i dziwne, i nawet oznaczałoby pogwałcenie owej pięknej i ważnej zasady". Nadto przekonywał, że „fakt odrzucenia kandydatury słyn-nego uczonego, pierwotnie przyjęty jednomyślnie [...] wywołałby w świecie cywilizowanym bardzo ujemne wrażenie, skompromitowałby Polskę w opinii europejskiej i amerykańskiej wtedy, gdy od tej opinii zależą ważne nasze sprawy, osłabiłby pozycję naszych obrońców i przyjaciół, i dawałby świetny atut w ręce prowadzących antypolską kampanię [...] (co więcej — przyp. A.K.), nie odpowiadałby godności takiej instytucji jak Wydział Prawa i Nauk Politycznych, gdyby ta instytucja [...] «rozmyśliła się» i obaliła swoją własną, jednomyślnie podjętą uchwałę bez ważnej podstawy". Odpowiadając na zarzut, że zgłaszając wniosek w sprawie Askenazego pragnął narzucić Wydziałowi i UW „pewien kierunek polityczny", Petrażycki przypomniał, iż wcześniej (w 1919 r.) bezskutecznie nalegał, aby Wydział Prawa zaprosił jako zastępczo wykładającego docenta Bohdana Winiarskiego — „należącego pod względem poglądów politycznych do kierunku narodowodemokratycznego" — który „dał się poznać jako bardzo zdolny młody uczony i nauczyciel młodzieży"17. Charakteryzując własną postawę polityczną Petrażycki stwierdzał: „sam nie należę do żadnego stronnictwa politycznego, a postępuję w sprawach politycznych nie według haseł, prądów i kierunków partyjnych, a według osobistych przekonań indywidualno-naukowych i etycznych". Mimo tych wszystkich argumentów, przypomnień i perswazji, mimo że za wnioskiem Petrażyckiego wypowiedział się ówczesny prorektor UW i członek Rady Stanu profesor Antoni Kostanecki, większość Rady Wydziału opowiedziała się za stanowiskiem profesora Lutostańskiego i kandydatura profesora Askenazego na kierownika Katedry Historii Politycznej i Dyplomatycznej Polski Nowożytnej została odrzucona. W tym stanie rzeczy Petrażycki uznał „za swój oczywisty obowiązek moralny i patriotyczny" podać się do dymisji, 17 W czasie, gdy Petrażycki wystąpił z wnioskiem o zatrudnienie Winiarskiego na Wydziale Prawa, był on radcą prawnym delegacji polskiej na Konferencji Pokojowej w Paryżu. O jego dalszej błyskotliwej karierze naukowej świadczy m.in. członkostwo w Polskiej Akademii Umiejętności, American Academy of Political and Social Science, a także honorowy doktorat Uniwersytetu Wrocławskiego. 92 Obrachunki petrażycjariskie jeśli Rada Wydziału nie zmieni swej decyzji18. Ta groźba spowodowała między innymi, że 3 marca 1920 roku stu dwudziestu studentów UW, słuchaczy Petrażyckiego, ogłosiło do niego list otwarty. Zapewniali w nim swego wykładowcę, że pogłoski o jego ewentualnym wyjeździe z Warszawy napawają ich „wielkim smutkiem i niepokojem, obawą utraty Tego, którego wykłady są niezwykle kształcącymi i wprost niezastąpionymi w pracy naukowej". Zarazem „gorąco upraszali [...] by zechciał dołożyć wszystkich ze swej strony starań do tego, ażeby młodzież nie była narażona na utratę tak niezwykle cenionego przez nią przewodnika w pracy naukowej"19. Rozpoczęły się dalsze pertraktacje, na Wydziale i Uniwersytecie, w sprawie profesora Askenazego. W ich rezultacie doszło do sformułowania kompromisowego wniosku, wedle którego Askenazy zostanie powołany na stanowisko profesora honorowego z pensją profesora zwyczajnego. Nie będzie więc należał do Wydziału Prawa, nie będzie miał prawa uczestniczenia w posiedzeniach jego Rady, lecz zachowa wszystkie uprawnienia profesora UW w zakresie wykładów i pracy naukowej. Taka zmiana pierwotnie podjętej uchwały nie miała wprawdzie — zdaniem Petrażyckiego — „poważnej moralnej i prawnej podstawy", jednakże zgodził się na nią, a także skłonił Askenazego, który już chciał wycofać swą kandydaturę, do zaakceptowania nowych i bądź co bądź, nieco osobliwych warunków. Ten kolejny wniosek Rady Wydziału Prawa trafił znowu — wbrew regulacji ustawowej o powoływaniu profesorów — pod obrady Senatu UW i tam nie uzyskał większości głosów. Kierując się ujawnionymi wcześniej motywami, na znak protestu Petrażycki wręczył 12 lutego 1920 Rektorowi UW prośbę o dymisję z zajmowanego stanowiska. Był przy tym głęboko przekonany, że główną winę za niedopuszczenie do pracy na Wydziale Prawa profesora Askenazego ponosi ów- 18 „Gdyby to się nie stało — stwierdzał dalej Petrażycki — w takim razie moja dymisja nadawałaby sprawie w opinii powszechnej mniej kompromitujący wygląd Bo przynajmniej byłoby widać, że ta dziwna i nienormalna sprawa przeszła nie 1 opozycji i protestu". 19 List otwarty studentów i studentek słuchaczy prof. Petrażyckiego do prof. Leona Pctrd' życkiego, „Przegląd Wieczorny" 1920, nr 55, s. 2. Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 93 esny dziekan Wydziału, profesor Cybichowski, kierownik Katedry prawa Państwowego i Międzynarodowego. Zarzucał mu dopuszczenie się „czynów niezgodnych z zasadami prawa i moralności" i „wysoce występnych". W zachowanym manuskrypcie pisma do wydziałowej komisji powołanej dla rozpatrzenia nominacji Askenazego20 Petrażycki obarczał Cybichowskiego winą za „systematyczną i uporczywą działalność na szkodę nauki, Wydziału, Uniwersytetu i uczącej się młodzieży" przez sianie niezgody, oszczercze kompromitowanie poważnych uczonych, intrygi, przeciwstawianie się wnioskom o powołanie w skład Wydziału wysoko kwalifikowanych pracowników, mówienie nieprawdy nawet w urzędowych oświadczeniach", niewy-pełnianie obowiązków dziekańskich, a ponadto prowadzenie spraw wydziałowych w taki sposób, aby jego — Petrażyckiego — zmusić do porzucenia Uniwersytetu Warszawskiego. Jakie Petrażycki miał na to dowody? Wedle jego opinii dziekan Cybichowski rozmyślnie przewlekał sprawę Askenazego, kierował ją bezpodstawnie do Senatu, a kiedy Minister WRiOP zwrócił się z zapytaniem, jakie jest stanowisko Rady Wydziału, unikał jak mógł najdłużej — mimo wielokrotnych przypomnień i żądań — postawienia jej na porządku dziennym posiedzenia Rady. W roku 1921 oświadczył Petrażyckiemu, że w postępowaniu nastąpiła nowa komplikacja, Ministerstwo WRiOP zażądało bowiem, aby Askenazy ponownie wyraził pisemną zgodę na objęcie stanowiska uniwersyteckiego. Bardzo to zdziwiło Petrażyckiego, wiedział bowiem, że już dwukrotnie — w roku 1919 i 1920 — Askenazy składał stosowne oświadczenia. Powziął przeto podejrzenie, że Cybichowski wprowadził go w błąd. Zwrócił się więc do szefa Sekcji Szkół Wyższych Ministerstwa WRiOP z odpowiednim zapytaniem i otrzymał odpowiedź, że Ministerstwo nie wyraziło żądania, którym zasłaniał się Dziekan. Jak zapewnia Petrażycki, w obliczu tych faktów „wskazał p. szefowi Sekcji na konieczność przeprowadzenia śledztwa w tej sprawie i w sprawach innych nieprawidłowości, wprowadzania w błąd Ministerstwa [...] aby położyć kres takiej działalności i uwolnić Wydział Prawa od tak szkodliwej i kompromi- W skład komisji wchodzili prof. prof: Ignacy Koschembahr-Łyskowski, Wacław żakowski i Karol Lutostański. 94 Obrachunki petrażycjańskie tującej nas osobowości" (tj. od prof. Cybicłiowskiego — przyp. A.K.), Interwencja ta nie odniosła, jak się zdaje, żadnego skutku. Profesor Cybichowski sprawował swój urząd do roku 1922. W następnym roku został sędzią Stałego Trybunału Rozjemczego w Hadze i nadal by} kierownikiem katedry. Petrażycki pozostał zaś przekonany, że „bar-dzo szczupła grupa osób solidarnych mogła i może decydować łatwo, wedle (własnych — przyp. A.K.) chęci o dalszych losach Wydziału, o powoływaniu takich lub innych uczonych [...] dzielić między sobą wszelkie ważne urzędy na Wydziale, odpowiednie urzędy w Sen* cie Akademickim21 i wywierać odpowiednio wielki wpływ na losy naszego Uniwersytetu w ogólności i innych jego wydziałów". Dymisja Petrażyckiego odbiła się szerokim echem w ówczesnej prasie. Po części sprzyjał temu fakt, że: „W pierwszym okresie istnienia uczelnia (tj. UW — przyp. A.K.) znajdowała się w centrum zainteresowania społeczeństwa"22, po części zaś niezwykłość samej sprawy oraz towarzyszących jej okoliczności23. Początkowo opinii publicznej opisane tutaj wydarzenia przedstawiano jako „nowy skan-dal uniwersytecki"24. Wskazywano, że „zanosi się na poważne przesilenie uniwersyteckie", przytaczano „uporczywe pogłoski" o rychłej dymisji dziekana Wydziału Prawa profesora Cybichowskiego oraz 0 ewentualnym „strajku demonstracyjnym" studentów. Sam Petra-życki charakteryzowany był jako „uczony o wszechświatowej sławie" 1 „chluba nauki polskiej". Ponieważ jego prośbę o dymisję prasa komentowała jako akt protestu przeciwko postępowaniu Senatu, przeto — za pośrednictwem dziennika „Naród" — ogłosił on oświadczenie stwierdzające, że „ani Uniwersytet jako całość, ani Senat akademicki do prośby o załatwienie sprawy jego dymisji żadnego po- 21 Nota bene, w roku akademickim 1919/1920 i 1920/1921 Petrażycki jako przedstawiciel Wydziału Prawa był członkiem uniwersyteckiej Komisji Bibliotecznej. Innycl stanowisk ani w UW, ani na Wydziale Prawa nie zajmował. 22 Dzieje Uniwersytetu Warszawskiego, s. 79. 23 O rezonansie dymisji Petrażyckiego świadczy m.in. to, że warszawski dzienni' „Naród" zamieścił — od maja do sierpnia 1921 r. — 15 dłuższych i krótszych notat»| na ten temat. 24 Artykuły pod takim tytułem zamieściły dwa dzienniki w 1921 r.: „Naród" 126, s. 6) i „Robotnik" (nr 128, s. 3). Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 95 wodu nie dały i nie ponoszą za to najmniejszej odpowiedzialności. Chodziło o niezgodne z prawem i moralnością postępowanie pewnej osobistości"25. Centralny organ PPS „Robotnik" donosił w związku z tym, że: „Oświadczenie to stało się w Warszawie wydarzeniem dnia"26- Ponadto ukazała się wiadomość, że dymisja Petrażyckiego będzie prawdopodobnie przedmiotem interpelacji sejmowej Związku Polskich Posłów Socjalistycznych27. Jednocześnie Senat UW złożył oświadczenie, że pogłoski o dymisji dziekana Cybichowskiego są „bezpodstawne"28. Czas jednak mijał, a prośba Petrażyckiego o dymisję pozostawała ciągle bez odpowiedzi. Coraz częściej padały głosy, że „opinia publiczna jest wysoce zaniepokojona stosunkami na Uniwersytecie Warszawskim. Najwięcej dziwi i oburza tajemnica, którą otacza się Senat Uniwersytetu. Pogrzebie on moralnie uniwersytet, jeśli będzie ignorował opinię publiczną, jeśli pozwoli umocnić się przekonaniu, niestety dziś tak rozpowszechnionemu, że został opanowany przez wzajemnie wspierającą się koterię"29. W podobnym tonie pisał autor ukrywający się pod kryptonimem Zysław: „Czyżby w uniwersytecie stołecznym panowały takie stosunki, iż człowiek, którego każdy uniwersytet w świecie przyjąłby, uważając sobie za zaszczyt posiadanie tej miary człowieka — nie może znieść tego, co się na naszym uniwersytecie dzieje? [...] Nie wolno w tej sprawie milczeć władzom uniwersytetu ani ministrowi oświaty"30. Obradująca 27 maja 1921 roku Konferencja Delegatów Stowarzyszeń Naukowych Słuchaczy UW uchwaliła rezolucję, w której wyrażano nadzieję, że z grona profesorów Uniwersytetu zostanie powołana komisja do rozpatrzenia sprawy dymisji Petrażyckiego i że "komisja, ogłaszając swą decyzję z obszernym jej umotywowaniem 25 Przed ustąpieniem prof. Petrażyckiego, „Naród" 1921, nr 127, s. 7. 26 „Robotnik" 1921, nr 128, s. 3. 27 „Kurier Poranny" 1921, nr 131, s. 6; „Naród" 1921, nr 129, s. 6. Do interpelacji teJ> o ile wiem, nie doszło. 2 Uniwersytetu, „Robotnik" 1921, nr 132, s. 5. Sprawa dymisji prof. Petrażyckiego, „Naród" 1921, nr 135, s. 6. Zysław (krypt): Na marginesie sprawy prof. Petrażyckiego „Robotnik" 1921, nr 139, 96 Obrachunki petrażycjańskie przyczyni się do usunięcia zaniepokojenia, wywołanego dotychcza. sowym tajemnicznym wobec ogółu akademickiego postępowaniem w tej sprawie". Stwierdzono ponadto, że „fakt ustąpienia prof. Pe-trażyckiego byłby nową krzywdą dla Uniwersytetu Warszawskiego, obniżającą jego poziom naukowy"31. Swoistym pendant do tej rezolucji była wiadomość z ostatniego dnia maja, że „przedstawicielstwo jednego z państw zagranicznych w Polsce otrzymało od swego rządu polecenie zaproszenia Petrażyckiego na katedrę uniwersytecką"32, Informację tę opatrzono następującym komentarzem: „W nauce nie ma prawicowców ani lewicowców, klerykałów ani socjalistów. Są tylko miernoty i szczerzy entuzjaści wiedzy, kiepscy kompilatorzy i wielcy twórcy. Tymczasem my, Polacy, stanowimy pod tym wzglę. dem wyjątek. Z zapałem godnym lepszej sprawy kultywujemy nę-dzoty umysłowe, a walczymy z ludźmi wybitnymi. Co to wszystko znaczy? Dokąd idziemy? Czy doprawdy jesteśmy oazą wstecznictwa? Czyż uniwersytety nasze — jedyne bodaj w całej Europie — mają być zbiorowiskami popierających się wzajemnie miernot, zamiast stać się krzewicielami istotnej wiedzy?"33 Na przełomie maja i czerwca 1921 roku, decyzją władz uniwer syteckich, powołano wreszcie komisję do rozpatrzenia sprawy dymisji Petrażyckiego. Na jej przewodniczącego został powołany siedemdziesięcioletni profesor Władysław Smoleński, kierownik Katedry! Historii Polski Nowożytnej, a członkami zostali profesor Władysław Mazurkiewicz i ksiądz profesor Antoni Szlagowski. Nie wiadomo, jak Petrażycki przyjął wiadomość o takim właśnie składzie komisji. Być może był niemile zaskoczony albo nieco zdziwiony, że na przewodniczącego desygnowano znanego sympatyka Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego34, który — co istotniejsze — byt bezkompromisowym krytykiem historiozoficznych teorii szkoły krakowskiej i w swych dziełach często występował przeciwko poglądom 31 Sprawa dymisji prof. Petrażyckiego, „Naród" 1921, nr 144, s. 6. 32 St. (krypt.): Sprawa dymisji prof. Petrażyckiego, „Naród" 1921, nr 142, s. 6. 33 Tamże. 34 Zob. Biogramy uczonych polskich, cz. 1: Nauki społeczne, z. 3: P-Z, oprać. A. Środki E Szczawiński, Wrocław 1985, s. 274. Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 97 Ąskenazego. A więc nie bez racji wyrażono publicznie nadzieję, że profesor Smoleński jako przewodniczący komisji „stanie na gruncie bezwzględnego obiektywizmu i zupełnej bezstronności"35. Sądząc po liczbie posiedzeń — od czerwca do lipca 1921 r. odbyło się ich kilkanaście — komisja działała bardzo energicznie. W końcu jednak zawiesiła swe prace do następnego roku akademickiego (1921/1922). Przygotowany przez kilka klubów poselskich „wniosek nagły w sprawie niezwykłych okoliczności dymisji prof. Petrażyckiego" został wstrzymany „do czasu ogłoszenia wyników pracy śledczej komisji uniwersyteckiej"36. W tym samym czasie do „kontrofensywy" przystąpili ci, którzy obrońców i rzeczników racji Petrażyckiego nazywali z przekąsem „sferami postępowymi". Najbardziej brutalnym pamfietem wsławił się publicysta, krytyk teatralny i dramaturg Władysław Rabski (od 1922 r. poseł na Sejm z listy Narodowej Demokracji)37. Przyznawał, że Petrażycki, „ten Polak, wychowany w kulturze wschodniej, klasyczny typ intelektu rosyjskiego [...] miał kiedyś wielkie imię w nauce", lecz dzisiaj „stoi przed nami ze swymi symptomami zdziecinniałej wielkości [...] jego prelekcje są wprost kompromitujące dla nauki polskiej, lecz propaganda polityczna włóczy go z jednej sali wykładowej do drugiej, choć jest tylko resztką uczonego [...] Uczony się skończył. Zostało tylko stare dziecko, które nie orientuje się w położeniu". A w innym miejscu: „Tylko tak dalej! Wielki cham idzie! Już Lenin i Trocki umeblowali Uniwersytety rosyjskie garniturami komparsów naukowych [...] Czemużby u nas nie miano postąpić tak samo? Ex oriente lux" — szydził Rabski. Wtórował mu, choć w znacznie łagodniejszym tonie, „Głos Akademicki" — miesięcznik endeckiego Narodowego Zjednoczenia Młodzieży — pisząc, że: „Od dłuższego czasu prasa lewicowa i żydowska stacza walki w obronie prof. Petrażyckiego", któremu Uniwersytet Warszawski »udzielił czasowego przytułku, gdy ten przybył do stolicy Polski jako tułacz [...] Niestety, prof. Petrażycki nie odwdzięczył się za udzieloną mu gościnność [...] Ze sprawy o charakterze osobistym uczynił 35 Sprawa dymisji prof. Petrażyckiego, s. 6. 36 Echa sprawy prof. Petrażyckiego, „Naród" 1921, nr 179, s. 7. 37 7nK V..-:—ivr_.. .....-~- b. „Kurier Warszawski" 1921, nr 165. 98 Obrachunki petrażycjańskie prof. Petrażycki głośne, szeroko w prasie omawiane wydarzenie. Tak postępować nie należy"38. Odpowiedzią na te i podobne inwektywy oraz oskarżenia był List otwarty audytorium prof. L. Petrażyckiego do redakcji ^Kuriera Warszaw-skiego» uchwalony jednomyślnie 23 czerwca 1921 roku. Jego sygnatariusze oświadczali, że wykłady Petrażyckiego „są głębokimi i na wskroś oryginalnymi prelekcjami o wysokim poziomie naukowym, owianymi zawsze entuzjazmem i miłością prawdy, i stanowią dla nas nieoceniony wskaźnik w pracy naukowej [...] wyrażamy tutaj prof. Petrażyckiemu, jako ukochanemu przez nas kierownikowi studiów uniwersyteckich, głęboki szacunek i zapewniamy Go, że nic nie jest w stanie zachwiać wiary w Jego głęboki autorytet naukowy i moralny"39. Wątkiem, który przewijał się we wszystkich tych — niewolnych od namiętności i zacietrzewienia — enuncjacjach, oświadczeniach i listach, była kwestia samorządności uniwersytetu. Jedni (a należeli do nich przeciwnicy nominacji Askenazego) twierdzili, że uniwersytet jest instytucją autonomiczną i że ze swoich decyzji nie ma obowiązku tłumaczyć się przed opinią publiczną. Dowodzili, że poszanowanie autonomii jest ważniejsze niż najbogatszy dorobek naukowy tego czy innego uczonego. Wprawdzie sam Askenazy najlepiej przedstawiłby studentom syntezę własnych badań historycznych, a Petrażycki swoją teorię prawa i koncepcję socjologii, to jednak uznanie dla ich kompetencji musi być podporządkowane „powadze autonomii" szkoły wyższej. Drudzy podnosili natomiast, że samorządność i auto nomia są „obwarowaniem wolności [...] kto przychwycony został na gorącym uczynku kłamstwa, ten pierwszy podważył zasadę wolności [...] Ci więc, którzy z autonomii i wolności uniwersytetu chcą uczynić okopy, aby się obwarować w nich mogło kłamstwo i szalbierstwo, daremnie podejmują zabiegi"40. 38 (j-r-) (krypt.): Sprawa prof. Petrażyckiego, „Głos Akademicki" 1921, nr 2, s. 32. 39 „Naród" 1921, nr 177, s. 2. 40 Quidem (krypt.): Pod światło. Samorząd uniwersytecki i jego obrońcy, „Naród" 1921 nr 165, s. 10. Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 99 Ponieważ dalsza praca Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim pozostawała pod znakiem zapytania, przeto w czerwcu 1921 roku władze Wolnej Wszechnicy Polskiej zaproponowały mu objęcie stanowiska profesora socjologii. Propozycja została przyjęta i w roku akademickim 1921/1922 Petrażycki rozpoczął w WWP całoroczny, dwugodzinny wykład pt. „Podstawy psychologiczne nauk społecznych, politycznych i pedagogicznych". Od następnego roku akademickiego (1922/1923) aż do śmierci zajmował we Wszechnicy __w której znalazł „życzliwą i ciepłą atmosferę"41 — stanowisko profesora polityki ustawodawczej (w latach 1922-1924 był jej prorektorem). Po przerwie wakacyjnej 1921 roku prośby Petrażyckiego o zwolnienie z zajmowanego stanowiska w UW ostatecznie nie przyjęto. I choć pozostał na Uniwersytecie do swych ostatnich dni, to od wydarzeń uczelnianych dystansował się, kontaktów koleżeńskich z gronem profesorskim Wydziału Prawa nie utrzymywał, „uciekając od zgiełku życia do zacisznego warsztatu myśli"42. O jego niechęci do atmosfery panującej w Uniwersytecie i na Wydziale świadczyło między innymi to, że żadnej ze swych prac w języku polskim nie opatrzył adnotacją, iż jest profesorem UW, sygnował je natomiast — jak to było wówczas w zwyczaju — innymi posiadanymi tytułami naukowymi. Bez wątpienia pierwsze lata pracy w Uniwersytecie Warszawskim były dla Petrażyckiego gorzkie, nasycone poczuciem niezrozumienia, pogłębiającą się izolacją43 — mimo licznego zastępu oddanych studentów i absolwentów oraz popularności prowadzo- 41 J. Licki: Życie i twórczość, s. LIII. 42 Słowa Rektora UW prof. Mieczysława Michałowicza wypowiedziane na pogrzebie Petrażyckiego („Kurier Warszawski" 1931, nr 137, s. 5). 43 K. Brandys {Miesiące, „Kultura", Paryż 1984, nr 3(438), s. 42), który studiował na Wydziale Prawa UW w latach 1934-1938, wspomina po bez mała pół wieku: „Jeszcze moich latach studenckich mówiono półgłosem o zaszczuciu Petrażyckiego oszczerstwami i o intrygach, jakimi go oplatano". Zdaniem M. M. Lasersona {The Work of eon Petrazhitski: Inąuiry into the Psychological Aspects ofthe Naturę ofLaw, „Columbia aw Review" 1951, t. 51, nr 1, s. 72) „Petrażycki był nieporównanie bardziej doce-¦any, a także naśladowany w Rosji niż w odrodzonej Polsce. W swym własnym kraju tycznie pozostawał duchowym emigrantem". 100 Obrachunki petrażycjańskie nych przez niego wykładów i seminarium. Intensywnej pracy twór-czej wszelako nie przerywał. Pisał niezwykle dużo i na rozrna-ite tematy44, lecz zniechęcony trudnościami wydawniczymi (m.in. zaginięciem w wydawnictwie Uniwersytetu Jagiellońskiego drukowanej tam jego rozprawy oraz brakiem subwencji na polską edy. cję dzieł obcojęzycznych) poniechał starań o publikację swych manuskryptów. Do wyróżnień, godności honorowych i zaszczytów (takich jak wiceprezesura Międzynarodowego Instytutu Socjologii w Paryżu, członkostwo Międzynarodowej Akademii Prawa Porównawczego w Hadze, tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, komandoria łotewskiego orderu Trzy Gwiazdy, powołanie z okazji jego sześćdziesięciolecia Komitetu Jubileuszowego pod przewodnictwem Marszałka Sejmu itp.), które spotkały go w okresie warszawskim, nie przywiązywał, jak wspominają jemu współcześni, większej wagi45. Był nade wszystko myślicielem, entuzjastą nauki i poszukiwaczem nowych horyzontów badawczych. Wierzył w stopniowy postęp społeczny, w ostateczny triumf dobra nad złem. Jednakże doświadczenia pierwszej wojny światowej, krwawy przebieg rewolucji, wzmagające się antagonizmy na tle rasowym, dochodząca do głosu ideologia kolektywistyczna i nurty faszystowskie „odkryły przed jego bystrym umysłem i wielkim sercem taką otchłań zła, że wstrząsnęły nim duchowo, pognębiły fizycznie i przedwcześnie zgasiły w nim ogień twórczości naukowej"46. Nękany dokuczliwym pleurytem, tracąc siły i moc wyobraźni twórczej, zdecydował się w piątek 15 maja 1931 roku na „rzymskie odejście". Pierwszą osobą, która ujrzała martwego autora Teorii 44 Jak podają G. S. Langrod i M. Yaughan (The Polish Psychological, s. 347, przyp' 147), spuścizna rękopiśmienna po Petrażyckim obejmowała ok. 35 tomów po 40fl stron każdy i była podzielona na 58 grup tematycznych (filozofia, metodologia, poli' tyka prawa, polityka ekonomiczna, ewolucja psychologii, socjologia, teoria kryzysów klasyfikacja nauk, istota państwa i władzy, analizy krytyczne itd.)- Jak wiadomo, prze ważająca jej część zaginęła w czasie drugiej wojny światowej. 45 J. Licki: Życie i twóczość, s. LIV, przyp. 77. 46 W. Komarnicki: Ś.p. Prof. Leon Petrażycki, „Rocznik Prawniczy", Wilno 1931 t. 5,s.6. Gorzkie lata Leona Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim 101 prawa i państwa, była profesor Maria Grzegorzewska, osoba zaufana, bardzo blisko zaprzyjaźniona z domem Petrażyckich, mająca nawet własny klucz do ich mieszkania. Wedle jej relacji47, w dniu samobójstwa Petrażycki wysłał żonę do zegarmistrza po odbiór zegarka z naprawy (wcześniej, pod pretekstem wyprawy na polowanie, pożyczył od swego bratanka, pułkownika Tadeusza Petrażyckiego rewolwer). Zanim wróciła Maria Petrażycka, w mieszkaniu już była Grzegorzewska. Ujrzała zbroczonego krwią Petrażyckiego, z rewolwerem w nieostygłej jeszcze dłoni. Jej zdaniem od dość dawna planował rozstanie się z życiem. Coraz częściej powtarzał słowa, znaczące mniej więcej „maszyna źle idzie", „maszynka przestała pracować". Zapewne znaczyło to, że brakuje mu nowych idei i pomysłów naukowych, że jego zdolności intelektualno-kreatywne już się wyczerpały. Wolał więc umrzeć niż żyć nietwórczo. Kiedy odszedł — mortui non mordent — Rektor, Senat i młodzież akademicka żegnali go w żałobnym nekrologu jako: „Znakomitego Badacza Wiedzy Prawniczej, Wśród Swoich i Obcych Wsławionego, Przez Uczniów Umiłowanego". Na pogrzebie, który odbył się 20 maja 1931 roku, wygłoszono szesnaście przemówień w trzech językach. Po latach, w sześćdziesiątą piątą rocznicę rozpoczęcia przez Leona Petrażyckiego pracy w Uniwersytecie Warszawskim, Senat uczelni, na wniosek Rady Wydziału Prawa, podjął jednomyślną uchwałę o nazwaniu jego imieniem sali wykładowej w gmachu Audytorium Ma-ximum. 47 Rozmowę z M. Grzegorzewska o śmierci Petrażyckiego przytacza A. Podgórecki w swoim dzienniku: A Story of Polish Thinker, Koln 1986, s. 476-477. POSZUKIWANIA NOWEJ KLASYFIKACJI NAUK Począwszy od XIII wieku aż do początków obecnego stulecia wielu wynalazców w różnych częściach globu próbowało skonstruować mechanizm poruszający się wiecznie i samoczynnie, bez pobierania energii z zewnątrz. Nikomu się to nie udało, bo aby stworzyć perpetuutn mobile, należałoby wpierw zmienić prawa fizyki, a więc świat, w którym żyje człowiek. Uporczywe zainteresowanie tym fantastycznym urządzeniem przypomina fascynację problemem klasyfikacji nauk. W różnych epokach filozofowie, mędrcy i uczeni poświęcali mnóstwo czasu na poszukiwania uniwersalnych/uniamenta divisionis istniejących i projektowanych nauk, umiejętności i kunsztów. Dzisiaj, kiedy można się doliczyć tysięcy specjalności naukowych, ich wysiłki można porównać do prac Danaid albo Syzyfa. Rzut oka na dzieje klasyfikacji nauk Dzieje europejskiego „szaleństwa klasyfikacji nauk", a więc dzielenia ich na odpowiednie klasy, rozpoczęli Demokryt, Platon, Arystoteles, epikurejczycy i stoicy. Następnym etapem było wyłonienie w V wieku naszej ery z ruin starożytnego szkolnictwa układu „siedmiu umiejętności wyzwolonych", który ze zmianami i uzupełnieniami przetrwał dziesięć stulecil. Dopiero w XVI wieku Konrad von Gesner stworzył zupełnie nowy, rozbudowany podział nauk dla celów bibliotecznych. W następnym wieku Francis Bacon przyporząd- 1 Por. T. Kotarbiński: Z dziejów klasyfikacji nauk, w: tenże: Drogi dociekań własnych. Fragmenty filozoficzne, Warszawa 1986, s. 122. Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 103 kował poszczególne nauki „władzom umysłu" (pamięci, rozumowi, wyobraźni), a Thomas Hobbes podzielił nauki według tego, czy są oparte na rozumie, czy na doświadczeniu. Po nich ze swymi propozycjami klasyfikacji nauk występowali filozofowie i myśliciele tej miary, co Gottfried Wilhelm Leibniz, David Hume, Jean le Rond d'Alambert, Denis Diderot, Claude Henri de Saint-Simon, Jeremy Bentham, Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Andre Maria Ampere, Auguste Comte, Friedrich Engels, Wilhelm Ostwald, Melvil Dewey, Herbert Spencer, Wilhelm Wundt, Wilhelm Windelband, Heinrich Rickert i wielu innych2. Poglądy wymienionych autorów na differentia specifica poszczególnych nauk nie wywarły widocznego wpływu na interesujące nas tutaj stanowisko Leona Petrażyckiego w tej sprawie. Nie ma przeto potrzeby nad tymi poglądami się zatrzymywać. Warto jedynie przypomnieć, wedle jakich kryteriów najczęściej wyodrębniano (przed Petrażyckim i w czasach mu współczesnych) pierwszy (główny) poziom podziału nauk. Oto cztery najczęściej stosowane kryteria. • Kryterium przedmiotowe zakłada, że poszczególne nauki różnią się przedmiotem swoich badań (dociekań), to znaczy fragmentem rzeczywistości, którym się przede wszystkim zajmują. Wedle tego kryterium wyróżniano nauki teoretyczne, w których poznawanie zjawisk jest celem samym w sobie, oraz nauki praktyczne, formułujące wskazówki dotyczące postępowania człowieka. Podział ten wywodzi się, jak wiadomo, jeszcze od Arystotelesa. • Kryterium metodologiczne przyjmuje, że w poszczególnych naukach sposoby dochodzenia do twierdzeń i uzyskiwania ich są z gruntu odmienne. To kryterium doprowadziło do wyodrębnienia nauk dedukcyjnych (aprioryczno-formalnych) i nauk indukcyjnych (empiryczno-realnych). Pierwociny tego podziału są zawarte w pismach Hobbesa i Leibniza. • Kryterium stopnia złożoności nauk zakłada z kolei, że różnymi "dziedzinami bytu", które można hierarchicznie uporządkować we- Por.: tamże; J. Such, Klasyfikacja nauk, w: Filozofia a nauka. Zarys encyklopedyczny, Wrocław 1987, s. 297-305; W. M. Kozłowski: Klasyfikowanie umiejętności ze stanowiska °gólnego, Warszawa 1895. • ¦,¦•¦¦¦ 104 Obrachunki petrażycjańskie dług ich wzrastającej złożoności, zajmują się odrębne nauki: podstawowe (ogólne) i konkretne (szczegółowe). Taką zasadą klasyfikacji nauk posłużył się pod koniec XVIII wieku Saint-Simon, a przejął ją potem Comte, który nota bene jako pierwszy w „wieży nauk" wyróżni} socjologię, określając ją jako naukę najbardziej złożoną i najbardziej „szczegółową" w hierarchii wszystkich nauk podstawowych. • Kryterium «wytworów» czynności poznawczych, jakie uzyskują poszczególne nauki, prowadzi do wyróżnienia, według podstawowego podziału, nauk nomotetycznych, ustalających ogólne prawa, oraz nauk idiograficznych, opisujących indywidualne zjawiska. Prekursorami tego podziału nauk byli Windelband i Rickert. We wszystkich tych kryteriach pierwszym krokiem w podziale nauk jest podział dychotomiczny wedle uznawanej za najważniejszą różnicy gatunkowej między naukami. Kolejny krok w podziale polega na wprowadzeniu jakiejś innej zasady różnicującej do każdego z dwóch pierwotnie wyróżnionych członów i wyodrębnienie w ich ramach dalszych typów. Tak więc różne klasyfikacje nauk są pochodną cech (różnic gatunkowych) uznawanych za najistotniejsze3 w charakterystyce istniejących i projektowanych nauk. Trzeba również pamiętać, że niektóre klasyfikacje, ignorując elementarne reguły poprawności logicznej — zasadę rozłączności i zupełności — są w istocie wykazami, rejestrami, wyliczeniami nauk, nie zaś ich systematycznym uporządkowaniem. Ponadto stosowane kryteria klasyfikacyjne bywają niejednorodne, „mieszane": na tym samym poziomie podziału wprowadza się różne fundamenta dwisionis, co uniemożliwia rozbicie podziału wieloczłonowego na szereg kolejnych podziałów dychotomicznych i tym samym jest dowodem jego niepoprawności. Nie zawsze troszczyli się o tę poprawność autorzy klasyfikacji, którzy mieli na względzie cele użytkowe, handlowe, biblioteczne, dydaktyczne, cenzorskie czy jakieś inne. Krótko mówiąCj różne były motywy budowania systemów klasyfikacyjnych nauk, różnym celom miały one służyć i różne były z nich pożytki. Praedica-bilia nauk, czyli to, co może być o nich orzekane, wybierano kie- ._________________________________________________-^ 3 Cechami najistotniejszymi nazywa się te cechy, z którymi wiąże się maksymaW liczba innych cech wspólnych danej klasie przedmiotowej. Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 105 rując się najrozmaitszymi przesłankami. Niektóre, zwłaszcza dawniejsze, systemy klasyfikacyjne miały charakter maksymalistyczny, chciano w nich pomieścić wszelkie możliwe nauki, inne były mini-malistyczne, ograniczały się do klasyfikowania jakiegoś działu nauki podając w wątpliwość wykonalność czy przydatność podziału wszystkich istniejących dyscyplin naukowych4. Petrażyckiego postulaty reformy logiki Zdaniem Petrażyckiego zagadnienie klasyfikacji nauk ma „wielce doniosłe znaczenie i w dziedzinie pracy naukowej, i w dziedzinie budowania nauki, i w dziedzinie jej przyswojenia"5. Aby rozwiązać je poprawnie, należy dokonać zasadniczej rewizji podstawowych pojęć tradycyjnej logiki. Wszystkie bowiem dotychczasowe próby klasyfikacji nauk, które podejmowano od najdawniejszych czasów, okazały się, jak dowodzi, niezadowalające i żadna nie zdobyła powszechnego uznania. „Dotychczasowa literatura klasyfikacji umiejętności [resp. nauk — przyp. A.K.] nie uświadamiała i nie uświadamia sobie nie tylko tego, że klasyfikacja powinna być środkiem do budowania odpowiednich adekwatnych nauk, ale i w ogóle tego, że klasyfikacja powinna mieć jakiś cel i być przystosowana do tego celu"6. Gruntowna reforma logiki powinna polegać przede wszystkim na wprowadzeniu w miejsce kryterium prawdziwości kryterium adekwatności oraz na zastąpieniu zdań i sądów jako podstawowych kategorii logicznych pojęciem pozycji. Petrażycki twierdzi, że „zasada adekwatności teorii zawiera w sobie [...] najwyższe wskazania kierownicze do właściwego uporządkowania wiedzy teoretycznej"7, Por. W. Tatarkiewicz: Sztuka: dzieje klasyfikacji, w: tenże, O filozofii i sztuce, Warszawa, 1986, s. 307. L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki i klasyfikacja umiejętności, z rękopisu wydał J- rinkelkraut (J. Licki), nakładem Towarzystwa im. Leona Petrażyckiego, Warszawa 1939, s. 11. * Tamże, s. 48. L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa i moralności. Podstawy psychologii emocjonalnej, °Prac- J. Lande, Warszawa 1959, s. 154. r 106 Obrachunki petrażycjańskie a „centralną klasą logiki, zbudowanej według zasady adekwatności, powinna być klasa pozycji"8. Zasada adekwatności (współmierności) głosi, że to, co się orzeka o pewnej klasie przedmiotowej, powinno się odnosić do niej i tylko do niej9. Klasami są „wszystkie rzeczy lub inne przedmioty myśli (procesy, stosunki itd.), mające pewne im właściwe cechy [...] przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, bez granic w czasie lub przestrzeni, i nie tylko realne przedmioty tego rodzaju, ale i nierealne, «istniejące» tylko w myśli, wyobrażane, i nie tylko realnie wyobrażane, lecz i wszelkie, mogące być wyobrażanymi"10. Zakres każdej klasy jest więc — w myśl koncepcji Petrażyckiego — nieskończenie wielki i znacznie szerszy od zbioru przedmiotów określonego rodzaju. Wprawdzie można tworzyć zupełnie dowolne, najbardziej fantastyczne pojęcia klasowe, lecz wartość naukową mają tylko te, które nadają się do formułowania twierdzeń (teorii) naukowych, eo ipso adekwatnych. Logicznie poprawne są takie pojęcia klasowe, jak „cygara wagi 10 gramów", „psy o długich ogonach i krótkich szyjach", „włoszczyzna", „zwierzyna", „starzy kawalerowie" itp., ale nie mają one walorów naukowych, bo nie można utworzyć względem nich adekwatnych teorii naukowych11. „Przez «adekwatne» teorie naukowe — pisze Petra-życki — rozumiemy teorie, w których to, co się wypowiada (orzeczenia logiczne wraz z ich uzasadnieniem), jest prawdziwe w stosunku do tej właśnie klasy przedmiotów, o której jest wypowiedziane (lub 8 L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 42. 9 Zob. tamże, s. 12-13. Por. dwie odmienne interpretacje zasady adekwatności: I. Lazari-Pawłowska: Tworzenie pojęć nauk humanistycznych według koncepcji LeoM Petrażyckiego, w: Fragmenty filozoficzne (seria druga). Księga pamiątkowa ku uczczeniu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej w Uniwersytecie Warszawskim Profesora Tadeuszu Kotarbińskiego, Warszawa 1959, s. 102-114; L. Nowak, Problem adekwatności teorii w iii' alizacyjnej koncepcji nauki, w: Poznańskie studia z filozofii nauki, zeszyt 4: Konfrontacji i parafrazy, Warszawa-Poznań 1979, s. 29-38. 10 L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 62. 1' „Przez teorie rozumiemy wypowiadanie jakichś prawd względem klas przedmie tów, niezależnie od tego, czy będą to pojedyncze sądy tego rodzaju, czy mniejsze lub większe ich zbiory, czy całe nauki samodzielne, czy mniejsze lub większe działy takich nauk [.. .]" (L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 122; por. także Nowe podst logiki, s. 76). Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 107 pomyślane); jeśli więc o jakimś gatunku danego rodzaju lub o jego podgatunku itp. wypowiada się coś, co w rzeczywistości jest prawdziwe w stosunku do całego rodzaju lub innej klasy szerszej, albo jeśli zachodzi brak ustosunkowania w kierunku odwrotnym, to nie będą to teorie adekwatne w naszym znaczeniu"12. Adekwatna teoria (twierdzenie, zbiór lub system twierdzeń) jest więc taką teorią, która prawdziwie przypisuje określoną cechę wszystkim przedmiotom danej klasy i tylko tym przedmiotom. Chcąc uzasadnić taką teorię, trzeba stwierdzić (według metod poprawnego wnioskowania logicznego), że istnieje konieczny związek logiczny lub przyczynowy między różnicą gatunkową wyodrębnionej klasy przedmiotów (podmiotem teoretycznym) a tym, co się o niej wypowiada (orzeczeniem teoretycznym)13. Nie ulega wątpliwości, że w ujęciu Petrażyckiego adekwatność jest warunkiem koniecznym naukowości teorii. Twierdzi on ponadto, że zastosowanie zasady adekwatności „prowadzi zarówno do oczyszczenia systemu wiedzy teoretycznej od tez zbytecznych, pleonazmów teoretycznych [...], jak do osiągnięcia należytej całkowitości systemu nauk teoretycznych, do ujawnienia i usunięcia w tym systemie luk, polegających na braku niezbędnych dyscyplin lub na braku niezbędnych gałęzi f...] w dyscyplinach istniejących [.. .]"14. Teorie naruszające zasadę adekwatności, kalekie naukowo, bywają czworakiego rodzaju: kulawe, skaczące, zarazem kulawe i skaczące oraz absolutnie wadliwe. Teorie kulawe (chrome) to takie, „których orzeczenia odniesione są do zbyt wąsko zakreślonych kręgów przedmiotów"15, „tylko do części właściwej, adekwatnej klasy"16. Teorie skaczące to takie, w których „orzeczenia nie zostały ograniczone do zakresu, dla którego są prawdziwe, lecz rozszerzone poza te granice [...]"17 Trzecim gatunkiem względnie wadliwych teorii są L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 124; por. podobne określenie w Nowych Podstawach logiki, s. 79. L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 185. 14 Tamże, s. 154-155. ^ Tamże, s. 128. L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 80. L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 139. r 108 Obrachunki petrażycjańskie takie, które łączą w sobie dwa powyższe błędy nieadekwatności1^ W końcu teoriami absolutnie wadliwymi są teorie, „w których to, co się wypowiada w stosunku do jakiejś klasy istotnej lub pozornej, jest błędne w całym zakresie, fałszywe w stosunku do całej klasy, będącej podmiotem"19. Pozycje jako centralna klasa logiki Logika, aby mogła służyć poprawnemu tworzeniu nauki, sama musi spełniać warunek adekwatności. Niestety, dotychczasowa logika nie spełniała — zdaniem Petrażyckiego — tego warunku, „nie budowała swoich własnych nauk teoretycznych i praktycznych adekwatnie"20. Rozpatrując tradycyjne prawo wyłączonego środka („z dwu zdań sprzecznych jedno jest prawdziwe, drugie fałszywe"), Petrażycki dochodzi do wniosku, że jest ono zasadniczo błędne, za jego pomocą bowiem można dowodzić prawdziwości całkowicie błędnych, a nawet niedorzecznych twierdzeń. Na przykład wedle tego prawa (tak jak je autor interpretuje) wypada uznać za prawdziwe jedno z dwóch zdań (resp. sądów): „trójkąty prostokątne są dowcipne" i „trójkąty prostokątne nie są dowcipne" albo — analogicznie — „król bogów olimpijskich, Jowisz, nie oddał mi jeszcze pięciu franków" i „król bogów olimpijskich oddał mi już pięć franków". Przykłady te dobitnie świadczą, zdaniem Petrażyckiego, o tym, że prawo wyłączonego środka, podobnie jak wiele innych powszechnie uznanych zasad logiki (prawo sprzeczności, reguły sylogistyki itp.)j jest błędne, albowiem zawsze można dobrać takie dwa sprzeczne zdania, z których obydwa będą fałszywe. Postuluje przeto, by kategorię zdań i sądów zastąpić pojęciem, które uczyniłoby prawidła logiki sensownymi. Takim nowym pojęciem winno być pojęcie pozycji. Pozycjami proponuje nazywać: „Odpowiednie proste, nie dające się dalej rozłożyć sensy czy treści sądów czy zdań, czy [...] innych rzeczy, ma- 18 Zob. tamże, s. 149; por. także Nowe podstawy logiki, s. 94. 19 L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 150. 20 L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 13. Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 109 jących podobne sensy [.. .]"21 Najprostsze zdanie oznajmujące może zawierać wiele pozycji, znacznie więcej aniżeli słów, z których się składa. Zarazem jedna pozycja może być wyrażona za pomocą jednego zdania, a nawet większej ich liczby22. Czasem trzeba, jak dalej dowodzi, dokonać „kombinowania dwóch lub większej ilości zdań dla ustalenia właściwej pozycji [.. .]"23. Inna jeszcze możliwość jest taka, że liczba pozycji zawartych w n zdaniach jest większa od sumy pozycji, które występują w odpowiednich zdaniach pojedynczych, jeśli się je rozpatruje oddzielnie24. Orzeczenia, za pomocą których określa się przedmioty, „wnoszą" do zdań najrozmaitsze pozycje (że x jest żywą istotą, że jest materialny, że pojawi się w przyszłości itp.). Zdanie formalnie poprawne, to jest będące wyrażeniem o określonej strukturze wyznaczonej przez reguły składni danego języka, może być błędne, jeśli zawiera się w nim błędna pozycja. Tak na przykład zdanie „Jowisz śpi" jest błędne, bo zawiera błędną pozycję, że Jowisz istnieje. Dlatego — twierdzi Petrażycki — praw dotychczasowej logiki, dedukowanych z pojęcia zdania (i sądu), nie można uznać za powszechnie ważne. Prawa te staną się sensowne wtedy, kiedy do pojęcia pozycji zostaną dostosowane reguły posługiwania się językiem i takie czynności badawcze, jak rozumowanie, dowodzenie, definiowanie, klasyfikowanie, uogólnianie itd. Pozycje są zawarte nie tylko w sądach i zdaniach, które według tradycyjnej logiki mogą być kwalifikowane jako prawdziwe lub niepraw- 21 Tamże, s. 17. 22 ,Jeżeli np. autor dzieła naukowego wypowiada jakieś zdanie ogólne bez ograniczeń, a potem, w dalszym ciągu, wprowadza takie czy inne ograniczenia, np. wskazuje pewien wyjątek lub szereg wyjątków, albo warunek lub warunki słuszności zdania, wypowiedzianego pierwotnie w formie bezwarunkowej, to dopiero to, co się zawiera w całym odpowiednim szeregu zdań, stanowi pozycję, o którą autorowi chodzi i którą 1'nni] powinni mieć na względzie [...] Co się zaś tyczy pierwszego zdania ogólnego, t0 ono stanowi tylko początek wykładu odpowiedniej pozycji, początkową część jej wyrażenia" (tamże, s. 20). 23 Tamże, s. 21. Na przykład oprócz pozycji zawartych w zdaniach: „A miał dwóch synów, B ] C" oraz „D jest córką C" w kombinacji tych zdań występują jeszcze pozycje „D 'est wnuczką A", „ D jest bratanicą B" itd. Te pozycje nazywa Petrażycki pozycjami ""Cdzyzdaniowymi. r no Obrachunki petrażycjariskie dziwe, lecz także w wypowiedziach i wyrażeniach będących pochwa-łami, naganami, życzeniami, pytaniami, rozkazami, sentencjami, dy. rektywami itp. Ponadto pozycje występują w wielu innych, poza-zdaniowych, zewnętrznych środkach komunikowania. Zawierają je różnego rodzaju napisy (na szyldach, butelkach, nagrobkach, pomni-kach), tytuły książek, spisy, rejestry, katalogi biblioteczne, tablice genealogiczne, wzory matematyczne, chemiczne czy kaligraficzne, atlasy, mapy, rysunki i wiele, wiele innych. W niektórych dziedzinach, na przykład w geometrii, pozazdaniowe formy komunikowania się są znacznie bardziej doniosłe w przekazywaniu i objaśnianiu pozycji niż zdaniowe formy wypowiedzi. Petrażycki zwraca uwagę, że ogromną rolę w procesie interakcji odgrywa komunikowanie pozycji za pomocą znaków symbolicznych, sygnałów konwencjonalnych (fonicznych, ideograficznych, świetlnych) itp. Oczywiście pozycje te mogą być prawdziwe lub błędne, uzasadnione lub nie uzasadnione, jednakże „przedstawiają tak samo przedmiot operacji logicznych, jak i pozycje, zawierające się w zdaniach lub sądach"25. To wszakże nie wszystko, jeśli chodzi o sposób wyrażania, przejawiania się i komunikowania pozycji, albowiem — jak stwierdza Petrażycki — pozycje zawierają się także w stanach świadomości: w postrzeżeniach i wyobrażeniach (wzrokowych, słuchowych, dotykowych, smakowych itp.) oraz w innych przeżywanych stanach psychicznych. Tak zwane wyobrażenia fantastyczne, wspomnieniowe, teraźniejszościowe (naszego wyglądu zewnętrznego, znanych nam przedmiotów itp.) i przyszłościowe (np. naszej własnej śmierci) oraz ich różne odmiany i kombinacje zawierają mnóstwo pozycji. Wprawdzie wyobrażenia fantastyczne (bogów olimpijskich, faunów, satyrów, demonów itp.) nie odwzorowują rzeczywistości, nie ma w nich prawdziwych pozycji poznawczych, lecz jeśli są przeżywane jako odzwierciedlenie cudzych wierzeń lub wyobrażeń, takie właśnie pozycje — dotyczące mitologii, przeświadczeń kultowych itp. — zawierają Petrażycki mocno akcentuje tezę, że postrzeżenia i wyobrażenia bez pośrednictwa sądów i zdań, a także ich brak w pewnych okolicz- 25 L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 24. Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 111 nościach są głównym źródłem poznawania otaczającej rzeczywistości, zarówno poznawania konkretno-indywidualnego, jak i ogólnego, obejmującego całą klasę przedmiotów określonego rodzaju26. Procedury wnioskowania, rozumowania, dowodzenia, uogólniania itp. bardzo często obywają się bez pośrednictwa sądów (zdań). W roli przesłanek występują pozycje zawarte w przeżyciach psychicznych, które nie przybierają formy zdaniowej. Zwłaszcza w trakcie rozumowania dedukcyjnego, w czasie tak zwanego cichego myślenia, przesłanki i wnioski są formułowane w postaci pozazdaniowej. „Jeżeli na podstawie ogólnych wiadomości przewidujemy — pisze Petrażycki — różne rzeczy przyszłe albo wiemy o pojedynczych przedmiotach różne rzeczy, których nie widzieliśmy w nich i nie widzimy, np. wiemy, że dana konkretna roślina ma w ziemi korzenie [...], to tutaj mamy wnioski dedukcyjne z ogólnych przesłanek. Ale ani tych przesłanek, ani tych wniosków nie potrzebujemy koniecznie formułować w postaci sądów. Z ogólnych wyobrażeń pozycyjnych wyciągamy odpowiednie wnioski co do indywidualnych przedmiotów danej klasy i tak samo w postaci odpowiednich indywidualnych wyobrażeń pozycyjnych"27. Oczywiście ludzie porozumiewają się ze sobą głównie za pośrednictwem zdaniowej formy komunikowania pozycji poznawczych. W ten sposób przekazują innym własne wrażenia, spostrzeżenia, wyobrażenia, uczucia i inne przeżycia psychiczne. Jest to specyficzna cecha gatunku Homo sapiens, odróżniająca go od pozostałych gatunków. Jednakże poza sferą rzeczywistej lub wyobrażonej interakcji z innymi istotami (nie tylko ludzkimi) język nie odgrywa poważniejszej roli w procesach poznawczych. Działania ludzkie, podejmowanie decyzji, ich planowanie, orientowanie się w otoczeniu itp. często odbywają się bez konieczności formułowania takiej czy innej odmiany pozycji w postaci sądów i zdań. Gdyby w każdym wypadku konieczne było zdaniowe formułowanie pozycji, ludzie byliby bardzo źle przystosowani do warunków życia, nie umieliby radzić sobie z nagłymi niebezpieczeństwami, niespodziewanymi zmianami sytuacji itp. 26 Por. tamże, s. 26. 7 Tamże, s. 30-31. 112 Obrachunki petrażycjańskie r Wszystkie wyżej przedstawione argumenty doprowadziły Petra-życkiego do wniosku, że — jak już była o tym mowa — centralne miejsce w adekwatnie budowanej logice powinny zajmować nie sądy i zdania, lecz właśnie pozycje, „niezależnie od tego, czy występują one w postaci sądów czy zdań, czy części treści sądów lub zdań, czy zawierają się w postrzeżeniach, wyobrażeniach itd."28 Tę nową logikę proponuje on nazywać logiką pozycyjną, a jej główny cel widzi w należytym wytwarzaniu i uzasadnianiu pozycji oraz w krytyce ich wadliwości. Rodzaje pozycji Ze względu na stosunki zachodzące między pozycjami Petrażycki wyróżnia pozycje zależne, uzależniające i niezależne. Pozycje zależne to takie, których prawdziwość zależy od prawdziwości innych pozycji. Pozycje uzależniające to takie, które warunkują prawdziwość innych pozycji, a pozycje niezależne to takie, których prawdziwość nie zależy od innych pozycji. To rozróżnienie prowadzi autora do wniosku, że prawo wyłączonego środka zachowuje swą prawomocność, jeśli zastosować je do pozycji. I tak z dwóch sprzecznych pozycji niezależnych jedna jest prawdziwa, druga błędna (tertium non datur); z dwóch sprzecznych pozycji zależnych jedna jest prawdziwa, druga błędna, o ile prawdziwe są pozycje uzależniające29; ogólnie: z dwóch pozycji sprzecznych jedna jest prawdziwa, druga błędna w wypadku braku pozycji uzależniających lub braku ich prawdziwości. „Tę zasadę można zastosować do każdej pozycji, a więc do sądów lub zdań, zawierających wiele pozycji — wielokrotnie. Tradycyjna nauka była skacząca i kulawa"30. 28 Tamże, s. 34. 29 Jeśli pozycje uzależniające są fałszywe, to omawiana zasada nie ma zastosowania — obie sprzeczne pozycje zależne są równie błędne. Fałszywa jest zarówno pozycja „Jowisz śpi", jak i pozycja „Jowisz nie śpi", obie bowiem są zależne od fałszywej pozycji uzależniającej: „Jowisz istnieje". 30 L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 19. Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 113 Drugim kryterium podziału pozycji jest charakter zdań (sądów), w których występują. W tym dziale logiki, który zajmuje się zdaniami i sądami (same w sobie nie stanowią one klasy „zdatnej do budowania należytych nauk logicznych"31) wyróżnia Petrażycki dwa gatunki zdań (sądów): obiektywno-poznawcze i subiektywno--stosunkowe (podmiotowo-względne). „W pierwszych [...] chodzi o [.. •] poznanie tego, co jest i jakie jest, niezależnie od tego, czy to się nam podoba lub nie podoba. W drugich [...] chodzi o nasz stosunek podmiotowy do czegoś istniejącego lub wyobrażanego — sympatię, upodobanie, pochwałę, lub antypatię, wstręt, naganę, lub nasze chęci usunięcia lub stworzenia czegoś, cele, do których dążymy, zasady postępowania itd."32 Odpowiednio do tego podziału wyróżnia: 1) pozycje obiektywno-poznawcze, które mają „olbrzymią wartość poznawczą" (a część z nich ma także wartość praktyczną, gdyż umożliwia racjonalne postępowanie) i 2) pozycje subiektywno-stosunkowe, które „nie mają żadnej wartości poznawczej, nie dają żadnej wiedzy" (często nie mają również praktycznego znaczenia)33. Nie jest bynajmniej tak, iżby w zdaniach (sądach) obiektywno-poznawczych występowały li tylko pozycje mające tę samą nazwę co owe zdania. W jednym bowiem zdaniu (czy sądzie) mogą się zawierać obie kategorie pozycji. Ponadto występują one nie tylko w wypowiedziach zdaniowych, lecz także — jak była o tym mowa — w różnego typu przeżyciach i pozasłownych sposobach komunikowania się. Trzeci dychotomiczny podział pozycji, który wprowadził Petrażycki, jest podziałem na pozycje klasowe i pozycje konkretno--indywidualne. Pierwsze zawierają się w klasowych przedmiotach myśli (poznania, badania), to jest w takich przedmiotach, które nie są ograniczone czasowo i przestrzennie, drugie zaś są zawarte w przedmiotach myśli (ideach) oznaczonych za pomocą imion własnych, czasu i/lub miejsca34. 31 Tamże, s.40. 32 Tamże, s. 35. 33 Tamże, s. 57. Przedmiotami konkretno-indywidualnymi, a więc nie stanowiącymi klasy, są 2arówno pojedyncze przedmioty, takie jak „zima", „słońce", „Sokrates", jak i grupy 114 Obrachunki petrażycjariskie Autor Nowych podstaw logiki podkreśla, że powyższy podział po-zycji nie ma nic wspólnego z tradycyjnym podziałem logicznym zdań (sądów) na ogólne (powszechne) i szczegółowe. Pozycje konkretno--indywidualne mogą się bowiem zawierać w zdaniach ogólnych, a klasowe w szczegółowych, i vice versa. Wyodrębnienie wśród pozycji klasowych i konkretno-indywi-dualnych odpowiednich podkategorii bezpośrednio poprzedza Pe-trażycjańską klasyfikację nauk. Podstawowym kryterium podziału pozycji klasowych jest to, czy orzekana cecha stosuje się do całej klasy, czy do jej części. Wedle tego kryterium Petrażycki wyróżnia: 1) pozycje klasowe całościowe („powszechne", uniwersalne) i 2) pozycje klasowe częściowe, które dzieli na: a) częściowo określone (orzeczenie stosuje się do określonej części klasy) i b) częściowo nieokreślone. Jeśli chodzi o pozycje konkretno--indywidualne, to dzieli je na: 1) pozycje krytyczne (wyrażają one stosunek emocjonalny do różnych przedmiotów myśli istniejących realnie lub wyobrażanych) i 2) pozycje postulatowe (wyrażają one pragnienia, żądania, wymagania, powinności itp.). Z kolei te ostatnie dzieli na: a) praktyczne i b) przedmiotowe. Pozycje praktyczne zawierają wskazówki (dyrektywy), jak należy postępować, a pozycje przedmiotowe żądania, życzenia, pragnienia itp. Wśród pozycji praktycznych wyróżnia pozycje teleologiczne („zawierają w sobie wskazówki co do należytego postępowania, jako środka do osiągnięcia pewnego celu [.. .]")35 i pozycje normatywne, które następnie dzieli na intuicyjne i dogmatyczne. Wprowadzenie do nauki, obok zasady adekwatności, pojęcia pozycji i ich podziału na gatunki i podkategorie, ma służyć — jak wielokrotnie powtarza Petrażycki36 — dwu celom: wykazaniu, że reforma logiki jest konieczna, i ustaleniu podstawy umożliwiającej rozwiązanie zagadnienia klasyfikacji nauk. „Logika powinna nie tylko sama być adekwatnie zbudowana, ale uczyć innych, jak należy budować (sumy) przedmiotów, np. „mieszkańcy Warszawy", „wszystkie żywe istoty znajdujące się na ziemi" (por. tamże, s. 49). 35 Tamże, s. 50. 36 Zob. tamże, s. 42-43, 48-49,106. 7 Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 115 nauki adekwatne, pozycje adekwatne i unikać błędów nieadekwatno-ści. O tym dotychczasowa logika, nie znająca zasady adekwatności, nie myślała, takiego problemu i tematu nie znała"37. Podstawowy podział nauk Klasyfikacja nauk powinna się opierać, zdaniem Petrażyckiego, na klasyfikacji pozycji jako podstawowego składnika nowej, zreformowanej logiki. Tradycyjnie wyróżniane nauki są zbiorem wielu różnych pozycji. Zwłaszcza nauki mniej zaawansowane metodologicznie i teoretycznie (głównie tzw. nauki humanistyczne, Geistes-wissenschaften) składają się z mieszaniny różnorodnych pozycji i dlatego zasługują na miano scientiae mixtae. Jest to sytuacja ze wszech miar niezadowalająca. Pierwszym krokiem w kierunku stworzenia nowej, adekwatnej klasyfikacji nauk powinien być podział pozycji na główne (Petrażycki nazywa je tezami), uzasadniające (nazywa je bazami) i wszelkie pozostałe (accessoria) — objaśnienia, wskazówki co do ważności tezy, przykłady itp. — które są nieistotne z punktu widzenia celów klasyfikacyjnych. Tezy, tak jak i bazy, mogą być obiektywno-poznawcze lub subiektywno-stosunkowe. W związku z tym podstawowy podział nauk jest podziałem na nauki: 1) obiektywno-poznawcze, teoretyczne w ogólnym znaczeniu (ich tezy są obiektywno-poznawcze, a bazy mogą być subiektywno--stosunkowe) i 2) subiektywno-stosunkowe (ich tezy są subiektywno--stosunkowe, a bazami mogą być pozycje obiektywno-poznawcze). Wśród tradycyjnie wyróżnianych nauk do obiektywno-poznawczych można zaliczyć — zdaniem Petrażyckiego — fizykę, chemię, astronomię, geologię, a do nauk subiektywno-stosunkowych różne techniki, terapię, higienę itp.38 Takie zaś nauki, jak logika, socjologia, histo-na, ekonomia polityczna, etyka, estetyka, ogólna nauka o prawie itp., mają charakter mieszany. „Dawniej było o wiele więcej [umiejętności, resP- nauk — przyp.AAT.] mieszanych. W przyszłości można przewi- 37 Tamże, s. 42. 38 Zob. tamże, s. 61. 116 Obrachunki petrażycjańskie dzieć ścisły podział pracy. I z praktycznego punktu widzenia należy zaznaczyć, że do tego ścisłego rozdzielenia należy dążyć"39. Dalsze rozważania autora na temat klasyfikacji nauk prowadzą go do wniosku, że wśród nauk obiektywno-poznawczych należy wy. różnić: a) nauki klasowe (dotyczą one całej adekwatnie wyróżnionej klasy podmiotowej)40 i b) nauki konkretno-indywidualne (dotyczą pojedynczych podmiotów lub pewnego ich zbioru). Te ostatnie dzielą się na opisowe (nazywane też inspekcyjnymi lub teraźniejszoś-ciowymi), historyczne (retrospekcyjne, przeszłościowe) i prognostyczne (prospekcyjne, przyszłościowe). Każda z wyróżnionych nauk powinna, twierdzi Petrażycki, kierować się własnymi zasadami metodologicznymi i każdej z nich powinien odpowiadać właściwy dział logiki, albowiem technika budowania poszczególnych nauk jest specyficzna, odrębna. Bardziej złożony od powyższego jest podział nauk subiektywno--stosunkowych. Dwie główne ich kategorie to: a) nauki krytyczne (wyrażają dodatni lub ujemny stosunek emocjonalny — pochwały lub nagany — wobec czegoś istniejącego lub wyobrażonego jako istniejące) i b) nauki postulatowe (formułują reguły powinności, obowiązki, zalecenia, żądania itp.). Mogą one być naukami postulatowymi podmiotowymi (praktycznymi), wtedy ich wypowiedzi dotyczą postępowania, lub postulatowymi przedmiotowymi, nie dotyczącymi postępowania. Wśród nauk postulatowych podmiotowych należy wyróżnić nauki teleologiczne (formułują one dyrektywy mówiące o tym, jak postępować, aby osiągnąć pewien cel) i nauki normatywne, które dzielą się na pozytywne (dogmatyczne) i niepozytywne (intuicyjne). Schematycznie rzecz ujmując, klasyfikacja nauk (równoznaczna z klasyfikacją pozycji) przedstawia się — zgodnie z propozycjami Petrażyckiego — następująco: • Nauki obiektywno-poznawcze: 1) klasowe; 2) konkretno--indywidualne: a) opisowe, b) historyczne, c) prognostyczne. 39 Tamże, s. 47. 40 Podmiotem teoretycznym w terminologii Petrażyckiego jest to, o czym coś się orzeka. Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 117 , Nauki subiektywno-stosunkowe: 1) krytyczne: a) dodatnio--krytyczne, b) ujemnie-krytyczne; 2) postulatowe: a) przedmiotowe, b) podmiotowe (praktyczne): a) teleologiczne, 13) normatywne (zasadnicze): p') pozytywne (dogmatyczne), /?") niepozytywne (intuicyjne). Jak pisze Petrażycki: „Wyłożona [...] klasyfikacja umiejętności [resp. nauk — przyp. A.K.] dostarcza orientacji co do różnych rodzajów i gatunków umiejętności nie tylko w dziedzinie ludzkiej nauki w ogóle, ale i w poszczególnych gałęziach umiejętności, np. w dziedzinie prawoznawstwa, nauk ekonomicznych, lingwistyki itp. I przy tym chodzi tutaj nie tylko o orientację co do istniejących w danej dziedzinie nauk, ale i co do tego, jakie umiejętności w danej dziedzinie mogą i powinny być budowane"41. Przeinaczenia i „zastrzeżenia" do koncepcji Petrażyckiego Praca przedstawiająca logiczne koncepcje Petrażyckiego została wydana na podstawie niekompletnych, nie przeznaczonych do druku brulionowych rękopisów stanowiących notatki do wykładów, które wygłaszał on w Uniwersytecie Warszawskim w roku 1925/1926. Nie prezentuje więc stanowiska autora w sposób pełny, spójny i systematyczny. Jest jednakże głównym zachowanym źródłem informacji o tym, jak ujmował on podstawowe kwestie logiki, a zwłaszcza sylo-gistyki. Trzeba również pamiętać, że Nowe podstawy logiki ukazały się drukiem w przededniu drugiej wojny światowej i ze zrozumiałych względów nie zdążyły wejść do obiegu naukowego. Po wojnie, w czasie której zginęli niemal wszyscy warszawscy uczniowie Petrażyckiego, nie tylko niewiele egzemplarzy wydanej w 1939 roku książki ocalało, ale nadto nazwisko autora było obłożone przez długie lata cenzorską anatemą. Nie może przeto dziwić, że Petrażycjańska koncepcja klasyfikacji nauk nie wzbudzała większego zainteresowania, na )eI temat nie ukazało się ani jedno obszerniejsze opracowanie, szkicowe zaś jej prezentacje są nad wyraz symplicystyczne i przeinaczają lel sens. Jest to tym bardziej osobliwe, że ich autorami są zarówno L- Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 50-51. 118 Obrachunki petrażycjańskie zwolennicy i propagatorzy idei Petrażyckiego, jak i mniej lub bar. dziej zagorzali jej krytycy. Wśród tych pierwszych czołową pozycję zajmuje Jerzy Lande, petersburski student Petrażyckiego, tłumacz jego dzieł, najwierniejszy z wiernych petrażycjanista. Przekonując, że Petrażycki stanął „na gruncie należytego podziału", że jego klasy, fikacja „jest podziałem nauk na takie, jakie być powinny"42, Lande w żadnej ze swoich prac nie przedstawił jej w wersji oryginalnej, lecz w wersji, jak to określił „nieco uproszczonej"43. Te uproszczenia były jednak zbyt daleko idące. Po pierwsze, Lande nie posługiwał się pojęciem pozycji, lecz odrzuconym przez Petrażyckiego pojęciem sądów, których pochodną są — zdaniem Landego — odrębne klasy nauk. Po drugie, pomijał podział nauk na obiektywno-poznawcze i subiektywno-stosunkowe, wprowadzając zamiast niego podział na nauki teoretyczne i praktyczne, o którym Petrażycki pisał, że „w rzeczywistości jest podziałem bardzo wadliwym"44. Po trzecie, uznawał implicite, że nauki prognostyczne i krytyczne, które wyróżniał Petrażycki, nie mogą mieć wartości naukowej, nie umieszczał ich przeto w „uproszczonym" schemacie klasyfikacyjnym. Po czwarte, zdaniem Landego klasyfikacja nauk Petrażyckiego rozróżnia typy nauk „według rodzaju poznania, jaki dają"45, sam zaś Petrażycki za podstawę swej klasyfikacji uznawał „charakter tez (pozycji głównych)", jakie zawierają poszczególne nauki. Po piąte, sądy (pozycje) indywidualne w interpretacji Landego oznaczają „zbiór określony, który można poznać w całości"46, Petrażycki natomiast takich cech tym sądom (pozycjom) nie przypisywał. Tym tropem Landego podążał Jerzy Wróblewski, choć jego rekonstrukcja koncepcji klasyfikacji nauk Petrażyckiego jest nie tyle uproszczona, ile — z powodów, które trudno odgadnąć — wypaczona47. Przedstawia on „uproszczoną" klasyfikację nauk Lan- 42 J. Lande: Studia z filozofii prawa, Warszawa 1959, s. 409. 43 Tamże, s. 370. 44 L. Petrażycki: Nowe podstawy logiki, s. 47. 45 J. Lande: Studia, s. 371. 46 Tamże, s. 410. 47 Zob.: J. Wróblewski: Język a nauka w teorii Leona Petrażyckiego, w: Z zagadnień teorii prawa i teorii nauki Leona Petrażyckiego. Studia opracowane dla upamiętnienia stuleciu Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 119 jego jako klasyfikację Petrażyckiego, twierdzi także, całkiem bezzasadnie, że w ujęciu tego ostatniego podstawą klasyfikacji są „charakterystyki semantyczne wypowiedzi[.. .]"48 Nie jest również niczym uzasadniona supozycja Wróblewskiego, że „nauka o pozycjach dałaby się ująć dość prosto przez sprowadzenie formuł zdań złożonych do formuł prostych i ustalenie zależności między ich wartościami logicznymi a wartościami logicznymi zwrotów złożonych"49. Zabieg taki byłby ewentualnie możliwy, gdyby „pozycje" oznaczały coś zupełnie innego, niż zakładał Petrażycki. Po tak osobliwej ekspozycji „poglądów" autora Nowych podstaw logiki Wróblewski formułuje expressis verbis „dyskusyjne zastrzeżenia krytyczne". Otóż jego zdaniem nie wydaje się uzasadnione opieranie klasyfikacji nauk na założeniu, że w każdej dyscyplinie formułowane są wypowiedzi o określonych właściwościach semantycznych, a zwłaszcza budowanie dyscyplin praktycznych z samych tylko wypowiedzi o charakterze celowościowym50. Zastrzeżenia te byłyby trafne, gdyby się rzeczywiście odnosiły do tez głoszonych przez Petrażyckiego, ale ten tez takich nie formułował. Mamy więc tutaj do czynienia z błędem, który Jerzy Licki nazywał myleniem kamienia węgielnego z węglem kamiennym51. Prezentując stanowisko Petrażyckiego w interesującej nas kwestii, nie ustrzegł się również symplifikacji Jerzy Kowalski, choć u niego są one mniejszego kalibru. Tak jak i Lande, twierdził on, że: „Podział sądów stanowi dla Petrażyckiego podstawę dla podziału nauk, które traktuje jako system sądów jednogatunkowych"52. Dlaczego wbrew urodzin, K. Opałek (red.), Warszawa 1969, s. 173-190; tenże: Leon Petrażycki: pozytywem filozoficzny i antypozytywizm prawniczy, „Studia Prawnicze" 1982, z. 3-4 (73-74), s- 3-36. 48 J. Wróblewski: Język a nauka, s. 182. 49 Tamże, s. 180. 50 Zob. tamże, s. 182-183; por. także tenże: Leon Petrażycki, s. 18-19. Określeniem tym posługiwał się w latach siedemdziesiątych J. Licki w cyklu swoich odczytów Obrachunki petrażycjańskie, które wygłaszał w Sekcji Socjologii Prawa olskiego Towarzystwa Socjologicznego. J- Kowalski: Psychologiczna teoria prawa i państwa Leona Petrażyckiego, Warszawa 1963,s. 26. . .. . 120 Obrachunki petrażycjańskie jednoznacznym i wielokrotnym deklaracjom Petrażyckiego, który „sądy" zastąpił kategorią „pozycje", Kowalski nie chce tego przyjąć do wiadomości, nie sposób powiedzieć. Nie wiadomo też, dlaczego za Kazimierzem Opałkiem powtarza on opinię53, jakoby Petrażycki stał na stanowisku, że klasyfikację nauk należy przeprowadzić „według stopnia ogólności sądu", co — jak dodaje krytyk — w praktyce nie jest możliwe do zrealizowania. Wytknięte wyżej błędy, które popełnili komentatorzy Petrażyc-jańskiej klasyfikacji nauk, dyskwalifikują wartość krytycznych uwag kierowanych pod jej adresem54. Polemizują oni nie z poglądami Petrażyckiego, lecz z własną ich wykładnią. Ponieważ jest ona chybiona (tak się ma do oryginału, jak linia prosta do jej odbicia w krzywym zwierciadle), przeto nie może stanowić punktu wyjścia do rzetelnej krytyki tez Petrażyckiego. A tezy te są niewątpliwie na krytykę podatne. Uwagi krytyczne o klasyfikacyjnych propozycjach Petrażyckiego Podobnie jak wszystkie wcześniejsze próby klasyfikacji nauk, również klasyfikacja zaproponowana przez Petrażyckiego nasuwa sporo generalnych wątpliwości. Jego wywody sprawiają wrażenie, że 53 Zob. K. Opałek: Z problematyki podziału nauk prawnych, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego". Prace Prawnicze 1960, s. 7, 35-36. 54 Ocena ta byłaby mocniej potwierdzona albo też może należałoby ją złagodzić, gdyby analizą zostały objęte również inne, poza omówionymi, prace polskich autoróW) w których można znaleźć odwołania do Petrażycjańskiej klasyfikacji nauk. W szczególności należałoby uwzględnić takie prace, jak: S. Frydman: Uwagi do podstaw skarbo-wości, w: Prace seminaryjne ze skarbowości, t.l, M. Gutkowski (red.), Wilno 1939, s. 2-3; W. Sobociński: Historia prawa na tle zagadnień klasyfikacji nauk, „Życie Nauki" 1946, nr 7-8, s. 31 i nast.; J. Kalinowski, Teoria reguły społecznej i reguły prawnej Leona Duguit, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1949, s. 101-102; P Czartoryski, Zagadnieniu podziału nauk społecznych, „Przegląd Powszechny" 1950, t. 230, nr 9 (702), s. 187-292; A. Siemianowski, Poznawcze i praktyczne funkcje nauk empirycznych, Warszawa 1976, s. 19 ipassim; S. Kamiński, Pojęcie nauki i klasyfikacja nauk, wyd. 3, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1981, s. 275; Z. Żabiński, Elementy prawa, wyd. 4, Kraków 1983, s. 14-16 (zestaw tej literatury zawdzięczam Panu Krzysztofowi Motyce). Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 121 niezbyt wyraz'nie zdawał sobie sprawę z tego, że choć każda klasyfikacja wynika wprawdzie z empirycznych rozstrzygnięć, te jednak dla jej celów nie wystarczają, musi ona bowiem opierać się także na pojęciowych — w szerokim znaczeniu tego określenia — rozważaniach, które zależą od przyjętych konwencji. Współczesna wiedza o podziałach logicznych i klasyfikacji jako metodzie porządkowania myśli i rzeczy jest bardzo rozwinięta i w znacznej mierze zma-tematyzowana. Tak na przykład „klasyfikacje gwiazd otrzymuje się przez powiązanie parametrów odpowiednich równań równowagi"55, a w naukach fizycznych akceptowane klasyfikacje mają charakter analityczno-dedukcyjny. Jak niewątpliwie słusznie zauważył Tadeusz Kwiatkowski, wiedza logiczna Petrażyckiego była bardzo opóźniona, nie wykraczała zbyt daleko poza znajomość dzieł Sigwarta, Wundta i Milla. Nic nie wskazuje na to, by czytał prace Russella, Łukasiewicza czy Leśniewskiego, by zetknął się z zagadnieniami logiki wielowar-tościowej. „Petrażycki nie znał nowoczesnej logiki. Był przekonany, że jądrem logiki jest sylogistyka, przy czym — jak świadczą odpowiednie miejsca jego tekstu — znał ją w postaci dość niespójnej"56. Oczywiście cytat ten nie sugeruje, że gdyby Petrażycki znał nowoczesną logikę, to stworzyłby znacznie „lepszą" klasyfikację nauk. Jest wszelako bardzo prawdopodobne, że nie uległby złudzeniu, iż dokonał zasadniczej reformy logiki, a co za tym idzie, że stworzył pierwszy poprawny system podziału wszystkich nauk, jakie istniały, istnieją i powstaną w przyszłości. Wypada także zaznaczyć, że gdyby skrupulatniej przestrzegał reguł tradycyjnej logiki, uniknąłby nazbyt swobodnego posługiwania się terminem „teoria", a pojęciu „pozycja" nadałby precyzyjniejsze znaczenie, uwalniając je od nadmiernych „luzów interpretacyjnych". W nauce tworzy się obecnie coraz ogólniejsze teorie, które obej-muią różne, odrębne do niedawna dyscypliny. Poznawane zjawiska s T. Kwiatkowski: Klasyfikacja, w: Filozofia a nauka, s. 294. T. Kwiatkowski: Kilka uwag o poglądach logicznych Leona Petrażyckiego, „Studia t<"ozoficzne"1981,nr5,s. 95. 122 Obrachunki petrażycjańskie okazują się bardziej różnorodne, niż sądzono za czasów Petrażyc-kiego. Tak zwane nauki z pogranicza (scientiae mixtae), którym autor Nowych podstaw logiki w systemie wiedzy naukowej przypisywał malejące znaczenie, faktycznie odgrywają rolę coraz większą. Wbrew jego przewidywaniom granice między poszczególnymi naukami nie tylko się nie uwydatniają, ale stają się mniej ostre. Nauki zwane kompleksowymi — cybernetyka, informatyka, mechanika kwantowa itp. — są tego najlepszym przykładem. Nie wydaje się, by Petrażycki miał rację sądząc, że istnieje jakiś „naturalny" porządek nauk, który pewnego dnia jakiś uczony po prostu odkryje (wierzył, że jemu się to udało). Cóż, wielkie złudzenia są udziałem wielkich ludzi. Czy jednak mógł ktoś 70 lat temu przewidzieć, że na przykład chemia będzie stopniowo wchłaniana przez fizykę? Zagadnienie uniwersalnej klasyfikacji wszystkich nauk to obecnie typowy outdated problem, który w świetle aprobowanych standardów metodologicznych nie daje się zadowalająco zoperacjonalizować. Taki „staroświecki" problem należy jednak wyraźnie odróżnić od współczesnych problemów klasyfikowania i podziałów logicznych. Twierdzenie, że: „Wiedza zaczyna się od selekcji i klasyfikacji [...] wszelkie prawa naukowe znajdują swą podstawę w klasyfikacji"57, zapewne się nie zdezaktualizowało, choć być może jest sformułowane nazbyt kategorycznie. To przecież klasyfikacja służy porządkowaniu myśli, wprowadza ład w różnorodność badanych przedmiotów, to ona nierzadko wyznacza kierunek badań naukowych, umożliwia realizację zadań poznawczych, pomaga w sprawnym organizowaniu pracy naukowo-badawczej. Wszystko to można zasadnie powiedzieć o klasyfikowaniu, systematyzowaniu, grupowaniu, tworzeniu zbiorów itp., ale niekoniecznie o pożytkach płynących z prób klasyfikowania nauk. Każdy ich podział musi być siłą rzeczy sztywny, bo nie uwzględnia płynnych przejść między dyscyplinami. Z konieczności musi też rozrywać pola badawcze na nie powiązane ze sobą części. 57 E. B. Wilson, Jr.: Wstęp do badań naukowych, tłum. J. Kowalski i in., Warszawa 1968, s. 214; por. także J. O' Shaughnessy, Metodologia decyzji, tłum. T. Mroczkowski> Warszawa 1975, s. 39, 42-43. Poszukiwania nowej klasyfikacji nauk 123 Zabiegi te są sprzeczne z istotą dociekań naukowych, których jedynym ograniczeniem powinny być ewentualne przeszkody etyczne w dążeniu do prawdy. Nawet gdyby udało się dowieść, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dokonał się postęp w klasyfikowaniu nauk, to i tak nie sposób byłoby wykazać, że właśnie dzięki niemu systematycznie wzbogaca się treść naszej wiedzy. Z historią klasyfikacji nauki niewiele ma wspólnego to, że coraz więcej wiemy o tym, jaki świat nie jest, że konstruowane teorie obejmują coraz szerszy zakres zjawisk, że problemy naukowe są formułowane coraz precyzyjniej. Słuszna przeto wydaje się myśl Tadeusza Kotarbińskiego, że „postępy samejże nauki i unaukowionej techniki stwarzają główne nadzieje naprawy [nauki], podobnie jak np. postępy medycyny tworzą główne nadzieje naprawy jej własnych pomyłek"58. Pomimo podniesionych wątpliwości co do naukowo-poznaw-czych walorów takiego przedsięwzięcia, jakim jest usiłowanie sklasyfikowania wszystkich nauk, trzeba przyznać, że refleksje Pe-trażyckiego są oryginalne, świadczą o jego wielkiej przenikliwości i samorodnej wyobraźni twórczej. Dzięki wprowadzeniu obok „logiki prawdy" innego gatunku logiki — „logiki subiektywno--stosunkowej", która powinna się zajmować „pozycjami" zawartymi w ocenach, normach, postulatach, dyrektywach itp. — można go uznać za prekursora rozwijanej dopiero od lat pięćdziesiątych obecnego stulecia logiki deontycznej. Innym interesującym wątkiem jego koncepcji logicznych jest wyróżnienie wśród pozycji obiektywno--poznawczych pozycji zależnych i uzależniających. „Uważam — pisze Tadeusz Kwiatkowski — że pewne problemy, których to rozróżnienie dotyczy, są analogiczne do niektórych zagadnień rozpatrywanych w teorii deskrypcji B. Russella [...] Dopatruję się ich głównie w rozważanym przez obu autorów zagadnieniu stosunku, jaki zachodzi pomiędzy zdaniem z pustym podmiotem i zaprzeczeniem tego zdania"59. T. Kotarbiński: Aforyzmy i myśli, Warszawa 1986, s. 50. T. Kwiatkowski: Kilka uwag, s. 94. 124 Obrachunki petrażycjańskie Z tych wszystkich, a zapewne i z innych powodów warto pamiętać o rozważaniach Leona Petrażyckiego na temat podstaw klasyfikacji nauk. Zasługują one na przypomnienie nie tylko z szacunku dla spuścizny wybitnego uczonego, lecz także dlatego, że są czymś więcej niż tylko pogłosem przebrzmiałych myśli. EMOCJONALNA TEORIA MOTYWACJI Problematyka motywacji w ujęciu Petrażyckiego nie była dotychczas przedmiotem szczegółowych opracowań i analiz. Nieliczne próby jej przedstawienia miały charakter rudymentarny, były połowiczne i najczęściej nietrafne. Ponadto nikt z piszących na interesujący nas tutaj temat nie zadał sobie trudu, aby starannie prześledzić konteksty, w których występuje u Petrażyckiego zagadnienie motywacji, zbadać, jak jest ono uplasowane w jego emocjonalnej psychologii i jaką odgrywa rolę w programie tworzenia adekwatnej teorii zjawisk prawnych i moralnych. Nic przeto dziwnego, że liczni krytycy i komentatorzy głównych tez Wstępu do nauki prawa i moralności oraz Teorii prawa i państwa przeoczyli oczywisty zdawałoby się fakt, że Petrażyckiego koncepcja motywacji stanowi klucz do zrozumienia istoty jego poglądów na człowieka i społeczeństwo. Emocje jako podstawowy element życia psychicznego Nauka drugiej połowy XIX wieku w rozmaity sposób odpowiadała na pytanie, które ówczesnym uczonym wydawało się szczególnie doniosłe, z jakich mianowicie elementów składa się życie psychiczne. Najczęściej uznawano, że wszystkie przeżycia można przyporządkować jednej z trzech kategorii: poznania (na które składają się czucia i wyobrażenia), uczuć (tj. przeżyć przyjemności i przykrości) lub woli K Petrażycki ten trójdzielny podział odrzucił, wykazując, że „ist- 1 Zob. F. Jodl: Lehrbuch der Psychologie, t. 2, wyd. 2, Berlin 1903. Jak pisze L• Paczkowska-Łagowska: „Wiek XIX pod wpływem autorytetu Kanta sprowadzał 126 Obrachunki petrażycjańskie nieją zjawiska psychiczne, które nie dadzą się pomieścić w żadnej z trzech rubryk tradycyjnych i wymagają osobnego miejsca w podstawowym podziale psychologicznym"2. Czwartym, najistotniejszym elementem życia psychicznego są jego zdaniem emocje (impulsje). Dzięki ich odkryciu, a że tego dokonał był głęboko przekonany, zostały usunięte z tradycyjnej psychologii corpora erantia, a więc przeżycia psychiczne, które nie mieściły się w żadnej z dotychczas wyróżnianych kategorii lub też były nieprawomocnie zaliczane przez jednych do przeżyć poznawczych, przez drugich do przeżyć wolicjonalnych, a jeszcze przez innych do uczuć. Psychologia, wedle której poznanie, uczucia i wola wyczerpują całokształt życia psychicznego, musiała być, z natury rzeczy, nauką kulawą3. „Wędrowanie pewnych przedmiotów po różnych rubrykach danej klasyfikacji stanowi zwykle naturalny skutek i objaw błędu w klasyfikacji, znanego w logice pod nazwą angustior divisio, a polegającego na tym, że człony podziału nie wyczerpują całej klasy dzielonej"4. Każda przeto poprawnie budowana nauka powinna obejmować swym zakresem całość adekwatnie wyróżnionej klasy zjawisk rodzajowo jednorodnych. Tym samym również i tezy psychologii powinny odnosić się do wszystkich gatunków zjawisk psychicznych, a nie tylko do niektórych z nich. wszystkie zjawiska psychiczne do trzech typów. Do pierwszego zaliczano zjawiska ogólnie objęte nazwą myślenia, do drugiego uczucia, do trzeciego akty woli. Klasyfikacja ta rozpowszechniona była również w Polsce [...]" (E. Paczkowska-Łagowska: Psychika i poznanie. Epistemologia K. Twardowskiego, Warszawa 1980, s. 35). 2 L. Petrażycki: O pobudkach postępowania i o istocie moralności i prawa, tłum. J. Fin-kelkraut (J. Licki), Warszawa 1924, s. 7. 3 „Teorie [resp. nauki, twierdzenia, dyrektywy celowos'ciowe — przyp. A.K.], naruszające zasadę klasy dostatecznie szerokiej, tj. teorie, których orzeczenia odniesione są do zbyt wąsko zakreślonych kręgów przedmiotów, będziemy nazywali teoriami kulawymi (nasuwają one nieestetyczny obraz przedmiotów wielkich i ciężkich, opartych na niedostatecznych pod względem rozmiaru lub ilości podstawach — podmiotach)' (L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa i moralności. Podstawy psychologii emocjonalne]! oprać. J. Lande, Warszawa 1959, s. 128). 4 Tamże, s. 319. Emocjonalna teoria motywacji 127 Zdaniem Petrażyckiego poznanie i uczucia są przeżyciami jednostronnie doznawczymi (biernymi, pasywnymi), wola zaś jest przeżyciem jednostronnie popędowym (aktywnym, czynnym). Z kolei emocje są to przeżycia doznawczo-popędowe (bierno-czynne, pasywno--aktywne), pierwotne wobec przeżyć jednostronnych. Jest wielce prawdopodobne, jak zakładał, że emocje powstały historycznie najwcześniej i stanowiły „pierwotną podstawę rozwoju psychiki"5. To właśnie z nich wyodrębniły się, w drodze ewolucyjnego rozwoju i różnicowania, uczucia dodatnie i ujemne, przeżycia woli oraz doznania poznawcze6. Całe życie psychiczne ma, według Petrażyckiego, charakter dwustronny, doznawczo-popędowy, podobnie jak struktura układu nerwowego jest dośrodkowo-odśrodkowa7. Dlatego też „wszelka próba sprowadzenia tego życia [życia psychicznego — przyp. A.K.] do jakichkolwiek elementów jednostronnie pasywnych lub aktywnych sama poniekąd ogłasza swe bankructwo wobec rzeczywistości, sama pozwala się uznać za «usiłowanie nieudolne»"8. Dwoisty charakter emocji, będących „fundamentem i formą podstawową [...] życia psychicznego"9, jego „czynnikami kierowniczymi"10, odpowiada biologicznej funkcji psychiki, która uruchamia działania motoryczne odpowiadające różnorodnym podrażnieniom organizmu. Jasne jest więc, że „bez należytego zbadania emocji i ich akcji nie można wykryć i określić praw przyczynowych, rządzących życiem psychicznym, ani też wyjaśnić funkcji biologicznej poszczególnych jego elementów oraz ich kombinacji"11. Istotą emocji jest z jed- 5 Tamże, s. 403. 6 Zob. J. Licki: Życie i twórczość Leona Petrażyckiego, w: L. Petrażycki: O nauce, prawie i moralności. Pisma wybrane, wyb. J. Licki, A. Kojder, oprać. A. Kojder, Warszawa 1985,s.XLI. 7 Zob.: L. Petrażycki: O pobudkach postępowania, s. 13-14; tenże: Wstęp do nauki prawa, s. 403. 8 L- Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 322. 9 L. Petrażycki: O pobudkach postępowania, s. 13. L- Petrażycki: Teoria prawa i państwa w związku z teorią moralności, t. 1, °Prac J. Lande, Warszawa 1959, s. 8-9 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w 1907 r.). L- Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 405. 128 Obrachunki petrażycjańskie nej strony doznawanie pań (znoszenie czegoś), z drugiej zaś -^ pewne dążenie, pewien appetitus. Wśród różnych pragnień i po. drażnień apetytywnych12 najbardziej charakterystycznym przykła-dem doznawczo-popędowego przeżycia psychicznego jest przeżycie głodu13. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że Petrażycki w swych opublikowanych dziełach i ocalałych manuskryptach posługiwał się zamiennie pojęciami „emocja" i „impulsja". Niejednokrotnie wszakże zwracał uwagę, iż znaczenie, jakie nadaje terminowi „emocja", jest zasadniczo różne od znaczeń obiegowych w początkach XX wieku. W pracy O pobudkach postępowania podkreślał, iż „emocje w naszym znaczeniu należy więc dokładnie i zasadniczo odróżniać od uczuć w technicznym znaczeniu psychologicznym"14. We Wstępie do nauki prawa i moralności stwierdzał, że: „Wadę wyrazu «emocje», gdy chodzi o oznaczenie nim klasy psychologicznej, przez nas utworzonej, stanowi ta okoliczność, że literatura psychologiczna niektórych narodów używa go już jako nazwy dla różnych innych pojęć klasowych, odmiennych od naszego. [...] Może tu grozić [...] niebezpieczeństwo, że osoby, które nie umieją się uniezależnić od wyrazów i odpowiednich skojarzeń oraz odróżnić konwencjonalnych nazw od istoty rzeczy i pojęć, mogą mieszać to, co my nazywamy emocjami, z tym, co same przywykły tą nazwą oznaczać"15. Nota bene, z tych przestróg sam autor nie skorzystał, używając na oznaczenie „emocji" również takich określeń, jak „podrażnienia popędowe", „podrażnienia impulsywne", „podrażnienia emocjonalne", „przeżycia psychiczne doznawczo-popędowe", „przeżycia psychiczne impulsjonalne". Stało 12 „Istnieją w ogóle bardzo liczne i rozmaite gatunki, odmiany itd. interesujących nas tutaj procesów psychicznych o dwustronnym doznawczo-popędowym charakK' rze" (L. Petrażycki: O pobudkach postępowania, s. 11-12). 13 Analizom głodu jako szczególnej emocji poświęcił Petrażycki wiele miejsc* w swych pracach. Zob.: L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 323-361; ten#; O pobudkach postępowania, s. 8-12. 14 L. Petrażycki: O pobudkach postępowania, s. 12. 15 L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 401-402. Emocjonalna teoria motywacji 129 się to źródłem nieporozumień, nietrafnych interpretacji i sporów na temat istoty jego poglądów epistemologicznych16. Metody badania emocji i ich akcji Charakterystyczną cechą emocji jest to, że ogromna ich większość nie może być bezpośrednio obserwowalna i „przebiega niepostrzeżenie dla ludzi, którzy je przeżywają [...]"17. W „normalnych", codziennych przeżyciach emocje pojawiają się w sposób utajony, „skryty". Można je zaobserwować dopiero w sytuacjach ekstremalnego napięcia, nadmiernego pobudzenia i ożywienia, gdy następuje „niezwykłe przybranie fal psychiki emocjonalnej" lub też „wybitne ich opadanie" (co objawia się m.in. znudzeniem i apatią). Jak przeto badać emocje, jak stwierdzać ich istnienie, jak je rozpoznawać i rozróżniać wielorakie ich rodzaje, jaka — innymi słowy — jest diagnostyka emocji? Petrażycki proponuje stosowanie dwóch głównych metod badania emocji: przeciwdziałania i drażnienia18. Pierwsza polega na doprowadzeniu emocji do szczególnie wysokiego natężenia, a następnie na celowym przeciwdziałaniu jej realizacji. Wyniki obserwacji in-trospekcyjnej ujawnią, jaka konkretna emocja wchodzi w grę, jaki jest jej przebieg i cechy specyficzne. Powyższa procedura jest stosowaniem metody przeciwdziałania w formie negatywnej. Natomiast forma pozytywna tej metody polega na robieniu tego, czego zwykle się nie robi, na naruszaniu powściągów, zakazów, tabu itp.19 Metodą 16 Zob.: J. Śmiałowski: Społeczno-polityczne uwarunkowania recepcji doktryny Leona Petrażyckiego w Polsce Ludowej (studium komparatystyczne), „Krakowskie Studia Prawnicze" 1976, r. IX, s. 105-145; J. Kowalski, J. Wróblewski: Zagadnienia krytyki i recepcji teorii Leona Petrażyckiego w Polsce Ludowej, „Krakowskie Studia Prawnicze" 1978, r. XI, s- 3-36; T. Podgorac: Aktualność myśli Leona Petrażyckiego w związku z wieloaspekto-wością jego twórczości, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska", Sectio G, Ius, t. XXVIII, Lublin 1981, s. 37-60; A. Kojder: W sprawie krytyki i recepcji teoryj L- Petrażyckiego, „Studia Socjologiczne" 1984, nr 3(94), s. 259-268. 17 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 8; por. także tenże: Wstęp do nauki prawa, s- 407. 18 Zob. tamże, odpowiednio s. 10-11 i 406-439. 19 »Np. zamierzając lub próbując, dla celów eksperymentalnych, rzucić się w dół z wielkiej wysokości, skoczyć do zimnej wody, w ogieii, przez zbyt wysoką lub szeroką 130 Obrachunki petrażycjańskie drażnienia jest z kolei wielokrotne ponawianie prób przezwyciężania przeszkód, które stoją na drodze zaspokojenia silnie pobudzonej emocji. „W ogóle metody przeciwdziałania i drażnienia, stanowiąc w dziedzinie psychiki emocjonalnej coś w rodzaju szkieł powiększających lub mikroskopów, pozwalają nam nie tylko wykrywać emocje przedtem nie znane i lepiej poznawać już znane, lecz oczywiście także odróżniać je ściślej od innych zjawisk psychicznych i unikać niepożądanych pomieszań i błędów"2®. Obydwie metody mają, jak zaznacza Petrażycki, charakter intro-spekcyjny. Nie są to wszakże jedyne sposoby badania emocji. Możliwe jest zastosowanie wnioskowania dedukcyjnego, to jest wyprowadzanie wniosków z ogólnych przesłanek biologicznych o działaniu emocji, a także wnioskowania indukcyjnego. „Badanie indukcyjne powinno odbywać się w tym kierunku, by ustalić (przez sprawdzenie zgodności zmian), co jest związane z istotą specyficzną pewnego specjalnego gatunku przeżyć emocjonalnych i co jest od niej niezależne, a więc łączy się z cechami rodzajowymi, z istotą pewnej szerszej klasy emocji, ewentualnie zaś z istotą emocji w ogóle"21. Dodatkową, uzupełniającą metodą w badaniu emocji jest badanie ich akcji. Aby zrozumieć, na czym ta metoda polega, trzeba wyjaśnić, jak Petrażycki określał akcje emocji. Mimo że zagadnieniu temu poświęcił wiele uwagi, mimo że twierdził, iż „badanie historyczne emocji na podstawie akcji otworzy przed myślą naukową nowe horyzonty i drogi do cenych zdobyczy"22, to jednak nie sformułował expressis verbis określenia akcji. Z różnych rozproszonych jego uwag wynika, że akcje to zarówno „zmiany w organizmie", „ruchy lub inne procesy fizjologiczne"23, „postępowanie" (wywołane emocjami), jak przeszkodę, postawić krok do głębokiego dołu, na stromą zlodowaconą pochyłość, na wodę pokrytą denkiem i kruchym lodem, nastąpić bosą nogą na jakieś drobne zwierzę lub duży owad, na wydzieliny ludzkie, odrąbać sobie palec, zadać sobie ukłucie, cięcie, oparzenie, dotknąć otwartego oka itp., itp." (L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 416). 20 Tamże, s. 426 (podkr. autora). 21 Tamże, s. 428. 22 Tamże, s. 438-439. 23 Tamże, s. 412,413. Emocjonalna teoria motywacji 131 i „procesy psychiczne" (intelektu, uczucia lub woli) spowodowane prZez emocje24. A więc akcje emocji to wszelkiego rodzaju ich skutki psychiczne, organiczne i behawioralne25. Ponieważ emocje różnią się między sobą odmiennymi akcjami fizycznymi i psychicznymi26, przeto można wyróżnić „zewnętrzne i wewnętrzne akcje"27, akcje „widzialne" i „częściowo widzialne"28 oraz akcje „złożone"29, przy czym „akcje pewnych emocji cechuje większy automatyzm, akcje innych emocji — większa giętkość i swoboda"30. O emocjach, będących z reguły zjawiskami nieobserwowalnymi, można przeto wnioskować, zdaniem Petrażyckiego, na podstawie odpowiednich akcji, spośród których nie wszystkie są dostępne bezpośredniej obserwacji. Nota bene, analogiczny schemat wnioskowania z nieobserwowalnych wskaźników o indicatum jest często stosowany we współczesnej psychologii i socjologii. W naukach tych uznaje się za prawomocne założenie, iż „obserwowalność nie jest niezbędna, aby coś mogło być uznane za «wskaźnik»"31. Wedle Petrażyckiego badania akcji mają walory szczególne, dostarczają bowiem materiałów do budowania ogólnych praw działania emocji, a ponadto „poznanie [...] akcji — specjalne, gatunkowe, i ogólne, rodzajowe — stanowi zarazem poznanie odpowiednich praw rządzących [...] zjawiskami psychicznymi, zjawiskami poznania, uczucia i woli (oraz odpowiednich praw fizjologicznych)"32. 24 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 14,15. 25 Por. L. Petrażycki: O ideale społecznym i odrodzeniu prawa naturalnego, tłum. J. Fin-kelkraut (J. Licki), Warszawa 1925, s. 60. 26 L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 406; por. także s. 426. 27 L. Petrażycki: Emocjonalne zarażenia, w: tenże: O nauce, s. 443. 28 L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 431,436. ¦ ¦29 Tamże, s. 433,436. 30 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 16. 1 S. Nowak: Metodologia badań socjologicznych, Warszawa 1970, s. 102; por. także: tenże: Metodologia badań społecznych, Warszawa 1985, s. 165-166; T. Pawłowski: Metodologiczne zagadnienia humanistyki, Warszawa 1969, s. 174; tenże: Pojęcia i metody współczesnej humanistyki, Wrocław 1977, s. 197-198. L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 429. 132 Obrachunki petrażycjańskie 1 Gdy w grę wchodzą „akcje widzialne", wykorzystywane dla wy. krywania jakichś „emocji niewidzialnych", wówczas czynniki, które je wywołują, mogą służyć do eksperymentalnego badania takich właśnie emocji. Te czynniki autor nazywa motorami. „Stwarzając umyślne motory pewnej określonej emocji, na przykład pokazując dziecku, psu lub innemu przedmiotowi doświadczenia coś, czego widok, według wiadomości zdobytych poprzednio (za pomocą odpowiednich indukcji), może wywołać emocję nas interesującą, i stwierdzając następnie, że zachodzi to, co znamy jako akcję tych procesów emocjonalnych, wnioskujemy, że w wypadku przez nas zbadanym, pośrodku niejako między widzialnym motorem a widzialną akcją, istniała również i działała poszukiwana niewidzialna emocja"33. Wykrywaniu i analizowaniu nieobserwowalnych emocji na podstawie obserwowalnych akcji (lub akcji i „motorów") Petrażycki nadaje miano diagnozy obiektywnej34. Przeciwstawia jej diagnozę subiektywną, tj. badanie emocji w sposób introspekcyjny, za pomocą metod drażnienia i przeciwdziałania. Co się tyczy diagnozy obiektywnej, wyróżnia cztery jej rodzaje: specjalną i ogólną oraz prostą i złożoną. Diagnoza specjalna polega na badaniu konkretnych, znanych już skądinąd emocji, rozkładaniu ich na elementy prostsze, ustalaniu ich uwarunkowań, skutków, jakie powodują itp. Diagnoza ogólna natomiast jest wykrywaniem emocji, o których można tylko powiedzieć, że należą do pewnej szerszej klasy. Jak pisze, „będzie [ona — przyp. A.K.] stanowiła nieraz tylko stadium przejściowe do specjalnej [diagnozy — przyp. A.K.], która [...] ma większą wartość [.. .]"35. Kolejne rozróżnienie — na prostą i złożoną diagnozę obiektywną — wynika z twierdzenia, że podstawą każdej akcji („pewnego kompleksu ruchów lub procesów fizjologicznych"36) jest bądź jedna, bądź kilka emocji. Kiedy wykrywa się i udowadnia działanie jakiejś jednej emocji jako przyczyny określonej akcji, wtedy stosowana jest prosta diagnoza, kiedy zaś bada się jednoczesne działa- 33 Tamże, s. 431. 34 Stosowaną w jej ramach procedurę nazywa diagnostyką obiektywną. 35 L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 432. 36 Tamże, s. 433. Emocjonalna teoria motywacji 133 nie kilku emocji (współzawodniczących lub przeciwnych), dających w wyniku złożoną akcję, to ma się do czynienia ze złożoną diagnozą obiektywną. Petrażycki przypuszczał, że „w przyszłości rozwinie się nie tylko obszerna i cenna teoria ogólna o akcjach podrażnień popę-dowych i teorie specjalne o akcjach poszczególnych odmian emocji, lecz także teorie, ogólna i specjalna, o prawach łączenia się akcji emocji współzawodniczących i przeciwnych w ogólności oraz poszczególnych emocji w szczególności; wówczas stworzy się podstawa do ciekawych i pięknych diagnoz złożonych, których będzie można dokonywać już za pomocą wniosków dedukcyjnych z odpowiednich twierdzeń ogólnych (jako przesłanek większych), łącznie z materiałem konkretnym, zdobytym drogą diagnozy psychologicznej (jako z przesłankami mniejszymi)"37. Rodzaje emocji i ich odmiany Warunkiem zbudowania naukowej teorii postępowania jest — w myśl koncepcji Petrażyckiego — rozróżnienie dwóch klas emocji: takich, których akcje są „określone przynajmniej pod względem ogólnego swego charakteru i kierunku", i takich, które „mogą stać się pobudką do wszelkiego rodzaju postępowania"38. Pierwszą klasę emocji nazywa emocjami specjalnymi, drugą — emocjami blankietowymi (abstrakcyjnymi). Przykładem emocji specjalnych są głód--apetyt, popęd płciowy, ciekawość, strach, wstyd39. Do emocji blankietowych należą te, które są wywołane nakazami i zakazami, prośbami, radami itp. Stanowią one istotny element przeżyć moralnych i prawnych, a więc konstytutywną część Petrażycjariskiej teorii prawa i moralności. Głównymi motywami (pobudkami) postępowania ludzkiego są zarówno emocje specjalne, jak i blankietowe40. Najprostsze procesy 37 Tamże, s. 435^36. 38 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 19. 39 - Tamże, s. 18. ^ »W ogóle pobudkami naszego postępowania bywają albo emocje specjalne, a wów-as Postępowanie nasze ma charakter swoistej akcji przywiązanej historycznie do da- 134 Obrachunki petrażycjańskie motywacyjne, wywołane przez same emocje, bez pośrednictwa uczuć postrzeżeri czy wyobrażeń celowościowych, są motywacją czysto emocjonalną. Jest ona, wespół z akcjami, które powoduje, „prototypem motywacji i postępowania w świecie istot żywych i w ich dziejach"4!. Zachowanie się najprostszych organizmów żywych, a także „prawdopodobnie" — jak pisze — najdawniejszych przodków człowieka było wyznaczone właśnie przez taką prostą motywację. Można ją podzielić na dwie kategorie: motywację apulsywną (atrakcyjną, przyciągającą) i motywację repulsywną (odpychającą, powstrzymującą)42. „Dopiero [...] z biegiem czasu, w miarę przystosowywania się i różnicowania zdolności psychicznych, z prymitywnych, niejasnych podrażnień popędowych, atrakcyjnych i repulsywnych, wytworzyły się pomocnicze, jednostronne zdolności poznania: czucia świetlne, słuchowe, węchowe itd. [...], a dalej zdolności odczuwania, rozkoszy i cierpienia; wtedy dopiero powstać mogły procesy złożone, intelektualno--emocjonalne"43. Drugą kategorią motywacji jest motywacja uczuciowo-emocjo-nalna. „Uruchamia" ona emocje i takie lub inne postępowanie za pośrednictwem uczuć przykrości i przyjemności. Same uczucia, o ile nie pobudzają emocjonalnie, nie odgrywają samoistnej roli motywacyjnej. Dopiero wówczas, „gdy przeżycia owe [tj. uczucia przykrości lub przyjemności — przyp. A.K.] rzeczywiście występują i wywołują takie czy inne emocje, powstają pobudki do działań lub zaniechań [.. .]"44. Motywację uczuciowo-emocjonalną dzieli Petrażycki na dwie podkategorie: przyjemnościowo-emocjonalną i przykrościowo--emocjonalną, a z kolei jedną i drugą na apulsywną (hedonistyczną) nej emocji, albo też emocje blankietowe, abstrakcyjne, a wtedy charakter i kierunek naszego postępowania wyznaczony jest przez treść związanego z emocją wyobrażenia postępowania (wyobrażenia akcyjnego)" (L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 22, zob. także tenże: O pobudkach postępowania, s. 15). 41 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 33. 42 Szerzej o apulsjach i repulsjach pisze Petrażycki w: O pobudkach postępowano s. 15-19; Wstęp do naukiprawa, s. 364-370, 375-378,458^ł62; Teoria prawa, 1.1, s. 27- 44. 43 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 33. 44 Tamże, s. 23. Emocjonalna teoria motywacji 135 i repulsywną (antyhedonistyczną). Argumentacja uzasadniająca taki właśnie podział motywacji uczuciowo-emocjonalnej wydaje się następująca: uczucia przyjemności wywołują albo emocje apulsywne i działania zmierzające do osiągnięcia przyjemności (hedonistyczne), albo emocje repulsywne i działania skierowane przeciwko przyjemności (antyhedonistyczne). Uczucia przykrości również wywołują emocje apulsywne lub repulsywne, jednakże w tym wypadku apulsjom towarzyszą działania przeciwstawiające się przyjemnościom (antyhedonistyczne), repulsjom zaś działania zmierzające do osiągnięcia przyjemności (hedonistyczne)45. Trzecią kategorią motywacji jest motywacja intelektualno--emocjonalna. W tym wypadku „bodźcami dla emocji, pobudzających do takiego czy innego postępowania, są wyobrażenia (lub inne procesy intelektualne: postrzeżenia, myśli itd.)"46. Podobnie jak uczucia, również wyobrażenia (np. przyszłych rozkoszy lub cierpień), jeśli nie są powiązane z emocjami, nie mają samoistnej wartości motywacyjnej. Ogólny schemat motywacji intelektualno-emocjonalnej jest następujący: wyobrażenia (a także inne przeżycia intelektualne) możliwych skutków postępowania, w powiązaniu z wywołanymi przez nie emocjami, stanowią wyznacznik postępowania. Petrażycki wyróżnia cztery odmiany tej motywacji: celowościową (teleologiczną), podstawową, przedmiotową i akcyjną (niezależną). 45 Przyjąwszy oznaczenia: A jest znakiem koniunkcji, ~ negacji, ->• implikacji, p oznacza uczucia przyjemności, ~p uczucia przykrości, r emocje repulsywne, ~r emocje apulsywne, q postępowanie hedonistyczne, ~c postępowanie antyhedonistyczne, otrzymamy — w zapisie symbolicznym — cztery wyróżnione wy-zel podkategorie motywacji uczuciowo-emocjonalnej: (p A ~r) —> (/ (motywa-c)a apulsywną przyjemnościowo-emocjonalną); (p A r) -> ~ ~c (motywacja apulsywną Przykrościowo-emocjonalna); (~p r) -> q (motywacja repulsywną przykrościowo--etnocjonalna). Schemat powyższy zakłada, że są pusto-spełnione warianty następuje: (p a ~r) -> ~ q; (~p A ~r) -> q; (~p Ar)-t ~q. Niemożliwa lest więc według Petrażyckiego taka sytuacja np., by uczucia przyjemności i emocje aPulsywne wywoływały postępowania antyhedonistyczne itd. L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 24. 136 Obrachunki petrażycjariskie Motywacja celowościowa ma na widoku jakiś wyobrażany stan przyszły (osiągnięcie, zachowanie lub uniknięcie czegoś). Charakteryzuje się tym, że występują w niej „wyobrażenia wyników osiągał, nych za pomocą pewnych działań lub zaniechań oraz emocje skierowane ku realizacji tych wyników i pobudzające do odpowiedniego postępowania [.. .]"47. Ze względu na treść wyobrażeń motywacja celowościowa dzieli się na hedonistyczną i antyhedonistyczną (działają tutaj wyobrażenia możliwych przyjemności własnych lub [i] cudzych), utylitarną i antyutylitarną (podłożem jej są wyobrażenia możliwych korzyści lub [i] strat) oraz ściśle obiektywną (w jej skład wchodzą wyobrażenia wyników technicznych, naukowych itp.)48. Drugą odmianą motywacji intelektualno-emocjonalnej jest motywacja podstawowa, która odznacza się tym, że „nie zmierza wcale do jakiegoś celu [...]", nie wyznacza działań „dlatego, aby" (jak w przypadku motywacji celowościowej), lecz działania „dlatego, że"49. Ten typ motywacji wywoływany jest za pośrednictwem wyobrażeń (odgrywających rolę czynników poznawczych), dotyczących przeszłości lub czegoś istniejącego w danej chwili. Kolejną odmianą motywacji intelektualno-emocjonalnej jest motywacja przedmiotowa. Petrażycki uznaje ją za „najpospolitszy typ motywacji, najbardziej rozpowszechniony w życiu ludzi, a tym bardziej zwierząt [.. .]"50. Procesy motywacyjne w tym wypadku polegają na tym, że postrzeżenia wywołują w stosunku do postrzeganych przedmiotów emocje apulsywne lub repulsywne, które „bez jakiejkolwiek świadomości celu powodują ruchy ciała [.. .]"51, na przykład zdobywanie przedmiotu, zbliżanie się do niego, usuwanie go, oddalanie się od niego. Jak twierdzi autor, ten typ motywacji warunkuje 47 Tamże, s. 24-25. 48 Zob.: tamże, s. 25-26; tenże: O pobudkach postępowania, s. 17-18. 49 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 26. 50 Tamże, s. 28. Na następnej stronie autor pisze, że „na sto przypadków motywaci' przedmiotowej wypadnie zaledwie parę — celowościowej". 51 Tamże, s. 28. Emocjonalna teoria motywacji 137 czynności zdobywania pokarmu, życie płciowe, ratowanie się przed niebezpieczeństwem i wiele, wiele innych. Ostatnią odmianą motwacji intelektualno-emocjonalnej jest motywacja akcyjna (niezależna). Ma ona miejsce wówczas, gdy procesy emocjonalne, pobudzające do działań, wywoływane są przez wyobrażenia (obrazy) akcji, to jest wyobrażenia odpowiednich czynności (albo zaniechań czynności), czyli przez procesy poznawcze. Akcyjne wyobrażenia „złych" postępków wywołują emocje repulsywne, „dobrych" — emocje atrakcyjne (apulsywne). Jedne i drugie działają bezpośrednio jako pobudki postępowania. Istotną cechą motywacji akcyjnej jest to, że „nie wymaga [ona — przyp. A.K.] żadnych ubocznych procesów poznawczych, celowościowych czy innych, na to bowiem, by powstały impulsy za lub przeciw postępowaniu, wystarczy samo jego wyobrażenie"52. Kiedy pochwalamy lub potępiamy jakieś postępowanie jako samo przez się dobre lub złe, w grę wchodzi właśnie motywacja, o której mowa — skojarzenie odpowiednich wyobrażeń akcyjnych z apulsywnymi lub repulsywnymi emocjami. Sądy wskazujące, jak należy postępować, jakiego postępowania należy unikać, od jakiego postępowania należy się bezwzględnie powstrzymać itp., których podłożem jest motywacja akcyjna, są sądami zasadniczymi (normatywnymi), a ich treść normami (zasadami postępowania, zasadniczymi przepisami postępowania). W myśl tej koncepcji sądy są aktami emocjonalnymi, a ich istotnym elementem są podrażnienia popędowe. Sądy stwierdzające (np. że „x jest p", „x pozostaje do y w relacji r") to akty emocjonalne apulsywne, natomiast sądy przeczące są aktami emocjonalnymi repulsywnymi53. Różnicom między sądami odpowiadają różnice między emocjami, w których się one zawierają. W sądach teoretycznych zawarte są emocje teoretyczne (akceptatywne lub przeczące), w sądach moralnych — moralne, prawnych — prawne itd. Jak pisze autor, „źródłem, z którego pochodzą emocje, wchodzące do nowych połączeń emocjonalno-intelektualnych, mogą być nie tylko Sa,dy aktualne, zawierające w sobie dane emocje, lecz także odpowied- " Tamże, s. 31. Zob. L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 443. r 138 Obrachunki petrażycjańskie nie przekonania [...]. Przekonanie, że ma się prawo żądać wykonania zobowiązań z umowy, wystarcza do tego, by powstawały tysiące sądów czyli wniosków szczegółowych, że się ma prawo żądać umówionego wynagrodzenia za pracę, zapłaty za towar sprzedany itp."54 Oprócz motywacji czysto emocjonalnej wszystkie pozostałe odmiany procesów motywacyjnych są — w ujęciu Petrażyckiego —. złożonymi stanami psychicznymi, w których skład wchodzą: uczucia, procesy intelektualne i emocje. Ze względu na wielość emocji i różnorodność czynników psychicznych, z którymi są one powiązane, istnieje „wielość i rozmaitość typów motywacji"55. Wśród nich szczególnie ważna jest motywacja akcyjna (niezależna), za jej bowiem pośrednictwem i poprzez odwołanie się do sądów normatywnych możliwe jest wyjaśnienie zarówno zjawisk estetycznych (nie będą one nas tutaj interesowały), jak i istoty moralności i prawa. Motywacyjny charakter przeżyć etycznych Ponieważ moralne i prawne przeżycia normatywne emocjonalno--intelektualne mają pewne cechy wspólne, przeto — w myśl zasady adekwatności — stanowią one wyższą klasę rodzajową. Dla emocji moralnych i prawnych, odgrywających szczególnie doniosłą rolę w dziedzinie interakcji ludzkich, przyjmuje Petrażycki umowną nazwę emocji (impulsji) etycznych (obowiązku, powinności). Odznaczają się one następującymi właściwościami: po pierwsze, „posiadają swoisty charakter mistyczno-autorytatywny [...] wypływający jakby z jakiegoś nieznanego, tajemniczego źródła [...], w postaci odpowiednich wyobrażeń fantastycznych [...], występują jako coś obdarzonego wyższym autorytetem i stojącego ponad jednostką i jej wolą indywidualną itd."56. Po drugie, „przeżywamy je jako wewnętrzne ograniczenie wolności, jako swoistą przeszkodę w swobodnym wyborze, ocenie i uleganiu naszym skłonnościom, dążeniom, zamiarom 54 Tamże, s. 452-453. 55 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 35. 56 Tamże: s. 49, 51. Emocjonalna teoria motywacji 139 r I"57. Te właściwości emocji etycznych wpływają na myślenie, znajdują odbicie w języku (por. takie wyrażenia, jak: „głos sumienia", duch narodu", „wola powszechna", „instynkt gatunku", „imperatyw kategoryczny" itp.) i wyznaczają kierunki twórczości intelektualnej. »Z jednej strony odpowiednie zasady postępowania, normy, nazywa się «prawami», «nakazami» i «zakazami»[...]; występują [one — przyp. AK] jako prawa wyższe, rządzące ludźmi lub nawet ludźmi i bogami. [...] Z drugiej strony podmiot, do którego kierują się wyobrażane sobie (fantastyczne) nakazy i zakazy, imperatywy, fikcyjna «wola» itp., znajduje się jak gdyby w szczególnym stanie ograniczenia wolności, skrępowania — związania. Tu szukać należy genezy wyrazu «obowiązek» i jego odpowiedników [...]. Ulegać własnym skłonnościom wbrew «nakazom obowiązku» — to jak gdyby naruszać, zrywać więzy, burzyć lub przekraczać zaporę"58. Zarówno kategoryczne, mistyczno-autorytatywne nakazy postępowania, jak i szczególne stany zobowiązania (poczucie zależności), którym w przeżyciach etycznych przypsuje się obiektywne istnienie, są fantazmatami emocjonalnymi, tworami projekcyjnymi (ideologicznymi). Nie istnieją one realnie; realne są tylko przeżycia emocji etycznych pozostające w związku z postrzeżeniami, wyobrażeniami czy przeżyciami takiego lub innego postępowania. To właśnie emocjonalna projekcja etyczna powoduje, że ludzie wyobrażają sobie, iż obiektywnie istnieją nakazy i zakazy, powinności i obowiązki. Co więcej, w świadomości ludzkiej ulegają one swoistej materializacji, występują jako specyficzny rodzaj „powrozów czy łańcuchów, którymi podmioty owe są obarczone i skrępowane"59. Ponieważ twory projekcyjne mają — jak powiada Petrażycki — charakter mglisto--nieokreślony, przeto szczególnie trudno je opisać i wyczerpująco wyjaśnić ich działanie. Uszczegółowieniem ogólnych tez dotyczących motywacji postępowania ludzkiego są rozważania o motywacyjnym i wychowawczym 57 Tamże, s. 51. 58 Tamże, s. 52, 53. 59 Tamże, s. 60. 140 Obrachunki petrażycjańskie oddziaływaniu prawa, przedstawione w kształcie ostatecznym w Teorii prawa i państwa 60. Motywacyjny charakter przeżyć etycznych (tj. moralnych i prawnych) polega na tym, że skłaniają one do pewnego postępowania i zarazem powstrzymują od jakiegoś innego. Jak pisze autor, „od-działywanie psychiczne odpowiedniego prawa polega na stwarzaniu motywów w masach społecznych do powstrzymywania się od niezliczonych czynów w sensie ścisłym, szkodliwych z punktu widzenia ekonomicznego oraz innych punktów widzenia (np. zamachów na człowieka lub cudze mienie), lub od zaniechań (np. niewykonania umowy, niedotrzymania terminu), na wzmacnianiu i utrwalaniu poszanowania i uważnego ustosunkowania się względem innych osób, ich praw i interesów, poszanowania danego słowa i przyrzeczenia itd., itd."61 Motywacja prawna Petrażycki wyróżnił dwa podstawowe gatunki motywacji prawnej: 1) specyficznie prawną (bezpośrednią, zasadniczą), która może działać w trzech formach: aktywnej, pasywnej i neutralnej, oraz 2) pośrednią, która z kolei dzieli się na pomocniczą (uboczną, surogatową, zastępczą) i samodzielną (wolną). Kolejno zostaną one omówione62. Bezpośrednia (zasadnicza) motywacja prawna aktywna wypływa z poczucia, że jesteśmy do czegoś uprawnieni i zarazem że na innych osobach ciąży odpowiedni obowiązek. Stanowi ona specyficzną cechę prawa, a w dziedzinie moralności (tak jak ujmuje ją Petra- 60 Chronologicznie rzecz ujmując, rodowodu poglądów Petrażyckiego na motywacyjne i wychowawcze działanie prawa należy poszukiwać w jego pierwszej pracy Dii Fruchwerteilung beim Wechsel der Nutzungsberichtigen, Berlin 1889. Zob. J. Licki: Motywacyjne i wychowawcze działanie prawa jako podstawa naukowej polityki prawa, •w.Prcrwo w społeczeństwie, J. Kruczewski (red.), Warszawa 1975, s. 242, 248 (przyp. 13). 61 L. Petrażycki: Teoria prawa i państwa w związku s teorią moralności, t. Ł oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1960, s. 581-582 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w 1907 r.). 62 Bardziej szczegółową charakterystykę motywacji prawnej zawiera artykuł J. Lic' kiego: Motywacyjne i wychowawcze działanie, s. 251-263. Emocjonalna teoria motywacji 141 życki) w ogóle nie istnieje. Uprawnienia to w jego terminologii „pozytywne prawa wolnościowe", „wolność działania"63. Emocje i przeżycia prawne, a także ich projekcje, czyli normy i stosunki prawne, sankcjonując czynności jednej strony i autorytatywnie żądając, aby druga strona podporządkowała się im, mają charakter uprawniający. Aktywna motywacja prawna ujawnia się tam, gdzie chodzi o nasze uprawnienia do pewnych czynności i obowiązki znoszenia ich przez innych. Zachęca ona do korzystania z odpowiednich świadczeń ze strony innych ludzi i sankcjonuje coś, co nam się niewątpliwie należy. Bezpośrednia motywacja prawna pasywna ma inny charakter. Wynika ona li tylko z poczucia obowiązku (moralnego lub prawnego), skłania do dostarczenia innym tego, co im się należy. „Zgodnie z im-peratywną naturą emocji prawnych impuls w kierunku wykonania obowiązku prawnego ma charakter nacisku na to, aby drugiej stronie, uprawnionemu, dostarczyć tego, co mu się należy [...]. Impuls zaś moralny, przeciwnie, ma charakter bezpośredniego i bezwzględnego nacisku w kierunku określonego postępowania samego w sobie, a nie jako środka do zaspokojenia prawa innej osoby"64. W innym miejscu Teorii prawa i państwa autor pisze, że ze względu na atrybutywną naturę psychiki prawnej wypełnienie obowiązku wobec uprawnionego nie wydaje się czymś szczególnie wartościowym, jest bowiem tylko udzieleniem mu tego, co mu się i tak należało. W dziedzinie psychiki moralnej (imperatywnej, bezroszczeniowej) jest inaczej: wykonanie obowiązku przez zobowiązanego jest odczuwane przez drugą stronę jako dobrodziejstwo, dostarczenie jej jakiegoś dobra65. Kiedy jednostka przeżywa emocje karytatywne (życzliwości, wdzięczności) w stosunku do osób, które wyświadczyły jej jakieś dobro, dowodzi t0) że „poruszona" została jej psychika moralna. W sferze natomiast Psychiki prawnej emocje tego rodzaju nie powstają. Reakcje emocjonalne złośliwo-mściwe (nienawistno-represyjne) rodzą się, zdaniem »Prawom takim, np. prawu karania, wolności słowa, druku, zebrań itp., nadać źna miano uprawnień" (L Petżki Ti p , ności słowa, druku, z miano uprawnień" (L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 106). 64 Tamże, s. 214. 65 Zob. tamże, s. 236-237. r 142 Obrachunki petrażycjariskie Petrażyckiego, tylko na gruncie niewypełnienia obowiązku prawnego przez zobowiązanego. O ile psychika prawna (atrybutywna, roszczeniowa) ma charakter represyjny i cechuje ją tendencja do stosowania przymusu w wypadku niezrealizowania obowiązku, o tyle psychika moralna jest psychiką pokojową. Motywacja moralna „jest motywacją jednostronną i przy tym stosunkowo nietrwałą i niepewną, a jeżeli działa, charakter jej i treść pozwalają na wielką indywidualną różnorodność w poglądach na obowiązki [...]. Określonego «porządku», ściśle wyznaczonego i skoordynowanego systemu postępowania społecznego [...], moralność nie tworzy i z natury swej tworzyć nie jest zdolna"66. Połączone działanie motywacji bezpośredniej aktywnej (wypły. wającej z poczucia przysługujących uprawnień) i pasywnej (wynikającej z poczucia obowiązku) jest czynnikiem sprawczym skoordynowanego, ujednoliconego postępowania indywidualnego i masowego, na którym opiera się każda organizacja społeczna, zarówno najprostsza (np. rodzina), jak i najbardziej złożona (np. państwo). Jedni ludzie (w rodzinie, państwie, kościele, rozmaitych instytucjach społecznych) urzeczywistniają swoje prawa władzy (tj. wydają rozkazy „wyposażone" w roszczenie posłuszeństwa, oddziałują za pomocą kar i nagród itp.), inni natomiast wykonują kierowane do nich rozporządzenia, bo uznają ich moc władczą, akceptują obowiązek podporządkowania się, posłuchu. Innym przykładem połączonego działania motywacji aktywnej i pasywnej są stosunki własności i podziału dóbr. Jedni ludzie przypisują sobie prawo własności (do ziemi, narzędzi) różnego rodzaju dóbr, wytworów pracy itp.), to znaczy uważają się za uprawnionych do robienia z tym, czym rozporządzają, co im się podoba, drudzy są przekonani, że powinni to znosić, powstrzymywać się od użytkowania nie swoich rzeczy itp. Dzięki wsparciu, jakie uzyskuje aktywna i pasywna motywacja prawna ze strony motywacji pomocniczej, o której dalej będzie mow3) życie społeczne jest względnie uporządkowane, obowiązują w nirfl (i są respektowane) określone wzory oaz reguły postępowania. Na- 66 Tamże, s. 259. Emocjonalna teoria motywacji 143 leży )e badać, tak jak i inne zjawiska, „przy pomocy odpowiedniej metody doświadczalnej (samoobserwacji i połączonej metody obserwacji wewnętrznej i zewnętrznej, prostej i eksperymentalnej)"67. Trzecim rodzajem motywacji prawnej bezpośredniej jest motywacja neutralna. Można o niej powiedzieć, że pobudza do „podtrzymania uświadamianych sobie praw osób trzecich, do uznania obowiązków jednych — praw innych, do odpowiedniego działania na rzecz wykonania obowiązków jednych — praw drugich. Podtrzymuje ona prawidłowe urzeczywistnienie [...] społecznie skoordynowanego postępowania indywidualnego i masowego"68. Kolejna kategoria motywacji prawnej — motywacja pośrednia — polega na tym, że wywołane przez prawo reakcje fizyczne i psychiczne, albo też przewidywanie ich wystąpienia, same z kolei stanowią „pomocniczy nacisk motywacyjny na rzecz wykonania obowiązku"69. Owe pomocnicze naciski motywacyjne to między innymi perspektywy korzyści, nagród, awansów, gratyfikacji, a także strat, kar czy innych dolegliwości w przypadku niewykonania obowiązku. Podłożem prawnej motywacji pośredniej nie są emocje specyficznie prawne (świadomość obowiązku prawnego i świadomość uprawnień), lecz różne inne kategorie emocji. Jeśli motywacja pośrednia działa z niewielką siłą, to wywołuje ona surogaty motywacji bezpośredniej. Dzieje się to wtedy, gdy w psychice niektórych osób, odnośnie do pewnych dziedzin życia, emocje obowiązku bądź wcale nie występują, bądź są bardzo słabe. Petrażycki odróżnia dwa typy motywacji pośredniej: pomocniczą (surogatową, uboczną, zastępczą) — występującą w dwóch formach: pozytywnej i negatywnej — oraz samodzielną (wolną). Gdy środki Prawne wywołują impulsy skłaniające do przestrzegania prawa, w grę wchodzi pozytywna (dodatnia) motywacja pomocnicza. Jej działanie polega z jednej strony na uprzytamnianiu sobie przez ludzi różnorodnych skutków nieprzestrzegania prawa, z drugiej zaś — korzys'- 67 Tamże, s. 293. J- Licki: Motywacyjne i wychowawcze działanie, s. 252. L- Petrażycki: Teoria prawa, t. 2, s. 573. 144 Obrachunki petrażycjańskie r Emocjonalna teoria motywacji 145 ci wynikających z wypełniania obowiązków prawnych. Motywacja ta odstręcza od pogwałcenia prawa i zachęca do jego przestrzegania. Natomiast ujemna motywacja pomocnicza usuwa, osłabia lub zapobiega powstawaniu „pokus" postępowania niezgodnego z prawem (jego imperatywno-atrybutywnymi właściwościami). Tym samym przyczynia się do osiągnięcia wymaganego przez prawo zachowania. Środki stosowane przez prawo oficjalne w postaci różnych form kontroli i nadzoru nad działalnością adresatów, do których jest skierowane, stymulują ten właśnie rodzaj motywacji70. Pozytywna i negatywna motywacja prawna nawzajem się wspierają — jedne skłonności emocjonalne utrwalają, a inne tłumią. „Powtarzanie pewnych czynności utrwala odpowiednie przyzwyczajenia, pozytywne, czyli przyzwyczajenia do wykonywania czegoś, oraz negatywne, czyli przyzwyczajenia do powstrzymywania się od czegoś"71. Petrażycki podkreśla ponadto, że łączne działanie prawnej motywacji pomocniczej i motywacji bezpośredniej (była o niej wcześniej mowa) sprawia, iż „z danym postępowaniem indywidualnym i porządkiem społecznym ludzie muszą się liczyć i do niego się stosować (podobnie jak liczą się z prawami natury) również w tych sprawach i dziedzinach postępowania, które nie są regulowane przez określone przepisy prawa, które są pozostawione do swobodnego uznania"72. Charakterystycznym przykładem dziedziny prawa, w którym występują łącznie te dwa typy motywacji, jest prawo posiadania (własności)73. 70 „Z dziedziny prawa prywatnego można w charakterze przykładów ujemnej motywacji pomocniczej wskazać: — normy odnoszące się do bezskuteczności prawnej różnych zabronionych przez prawo aktów prawnych (np. umów lichwiarskich, umów z małoletnimi, psychicznie nienormalnymi itp.); — normy odnoszące się do przywrócenia zmienionego niezgodnie z prawem stanu rzeczy; — normy tzw. ochrony posiadania; — normy zapewnające odebranie osobom, które nieprawnie wzbogaciły się cudzym kosztem, wszystkiego z %% itd.; — normy, nakazujące odszkodowanie za straty poniesione przy wykonaniu obowiązku prawnego (np. przy zarządzaniu cudzy* majątkiem w charakterze opiekuna)" (J. Licki: Motywacyjne i wychowawcze dzialan% s. 256). 71 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 2, s. 574. 72 Tamże, s. 537. 73 Zob. tamże, s. 577, przyp. 27. Następnym gatunkiem prawnej motywacji pośredniej jest motywacja samodzielna (wolna). Wyznacza ona postępowanie, które choć nie jest nakazane jako prawnie obowiązujące, to jednak uchodzi za niezbędne i pożyteczne74. W zakresie prawa własności istotne cechy tej motywacji tak jednym zdaniem charakteryzuje Jerzy Licki przedstawiając stanowisko Petrażyckiego: „gwarancja nieodbieral-ności samych przedmiotów własności i ich «płodów» i inne normy prywatno-prawnego rozdziału dóbr gospodarczych, które uzależniają zaspokojenie potrzeb i dobrobyt podmiotów gospodarczych faktycznie od rozumnego obchodzenia się ze znajdującymi się w ich dyspozycji częściami majątku narodowego, stwarzają — mimo braku odnośnych bezpośrednich przepisów prawa — pośrednie, lecz bardzo silne motywy nie tylko na rzecz powstrzymywania się od psucia i niszczenia przedmiotów powierzonych im do swobodnego i niekontrolowanego rozporządzenia, lecz i na rzecz gorliwego starania się o ich całość i o możliwie najlepszy ich stan, o możliwie produkcyjne ich wykorzystanie, o możliwie obfitą produkcję przy ich pomocy nowych dóbr gospodarczych i przy tym takich, które odpowiadają potrzebom społecznym (popytowi), o dostarczenie tych dóbr tam, gdzie są najbardziej potrzebne, gdzie są najpożyteczniejsze itd."75. Pod naciskiem motywacji samodzielnej (wolnej) odbywa się wytwarzanie społecznie niezbędnych dóbr gospodarczych, ich dystrybucja i cyrkulacja (obrót) między uczestnikami zdecentralizowanego, kapitalistycznego procesu ekonomicznego76. W przyszłym, rozwiniętym ustroju zorganizowanym kolektywistycznie (socjalistycznym) motywacja pomocnicza stanie się — jak przewidywał Petrażycki — zbyteczna. Zamiast niej „działałby system motywacji, polegający na połączeniu dwóch rodzajów motywacyjnego oddziaływania prawa, a mianowicie: 1) tej motywacji, którą nazwaliśmy wyżej motywacją specyficznie prawną bezpośrednią: rozmaite czynności na rzecz ogółu [...] byłyby wykonywane z obowiązku służby społecznej 74 Zob. tamże, s. 593-594. J. Licki: Motywacyjne i wychowawcze działanie, s. 259. 76 ' ' Wywód Petrażyckiego na ten temat jest zbyt rozbudowany, aby można go było tutaj pokrótce streścić. 146 Obrachunki petrażycjańskie w myśl odpowiednich przepisów prawnych oraz 2) tej motywacji, którą nazwalis'my wyżej motywacją pomocniczą, konieczną w tym stopniu (w szczególności w stopniu takiego uzupełniającego nacisku psychicznego), który odpowiada osiągniętemu już przez poprzednie wychowanie prawne i oddziaływanie innych czynników wychowania społecznego, moralności, religii itd. poziomowi kultury charakteru ludzkiego"77 Wyżej wyszczególnione i najogólniej opisane kategorie motywacji prawnej nie wyczerpują wszystkich ich odmian i rodzajów. Poza tym, że poszczególne motywacje prawne łączą się ze sobą na wiele różnych sposobów tworząc nowe typy, istnieje w dziedzinie prawa „cały system pomocniczych nacisków motywacyjnych"78. Ich źródłem jest przede wszystkim atrybutywny charakter przeżyć prawnych. Za szczególnie ważne zadanie przyszłości Petrażycki uznaje zbadanie tej wielce złożonej i wielorakiej motywacji postępowania, motywacji pochodzącej z prawa w ogóle, wywoływanej przez odmiany i elementy prawa intuicyjnego oraz poszczególne instytucje prawa oficjalnego. Współczesność poglądów Petrażyckiego Pierwsze naukowe studia nad motywacją ludzkiego zachowania się zaczęły się pojawiać pod koniec drugiego dziesięciolecia XX wieku. W 1918 roku ukazała się praca Roberta S. Woodwor-tha, w której po raz pierwszy pojawił się termin Motivology (nauka o motywach)79. Z tego powodu jest on uważany za „formalnego twórcę psychologii motywacji"80. Spośród innych opracowań, które w następnych kilkunastu latach wydatnie przyczyniły się do rozwoju badań nad motywacją, wymienia się najczęściej prace Leonarda T. Trolanda, Carla J. Wardena, Westona A. Bousfielda, a zwłaszcza 77 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 2, s. 602-603. 78 Tamże, s. 572-573. 79 R. S. Woodworth: Dynamie Psychology, New York 1918. 80 K. B. Madsen: Współczesne teorie motywacji. Naukoznawcza analiza porównawcza, tłum. A. Jakubczyk, M. Łapiriski, T. Szustrowa, Warszawa 1980, s. 108. Emocjonalna teoria motywacji 147 paula T. Younga81. Ten ostatni nazywany jest „pionierem w dziedzinie motywacji, ponieważ już w połowie lat trzydziestych napisał książkę o motywacji zachowania"82. Jeszcze później, bo u progu lat pięćdziesiątych, przyznano motywacji odrębne miejsce w nauce psychologii __„zarówno w dziedzinie teorii, jak i na polu badawczym"83. Doniosłą rolę w integracji zainteresowań teoretycznych i postępów badawczych w zakresie motywacji odegrały ponadto organizowane systematycznie od 1953 roku sympozja na Uniwersytecie Nebraska84. Zestawienie powyższych dat z latami publikacji prac Petrażyckiego wyraźnie świadczy o tym, że był on bezspornie poprzednikiem „formalnych twórców" i „pionierów" badań nad motywacją postępowania. Rację ma przeto Janusz Reykowski pisząc, że w dziełach autora Wstępu do nauki prawa i moralności „znaleźć można elementy, które stworzyły przesłanki powstania współczesnej psychologii emocji"85. Kwalifikację tę można wszakże rozszerzyć: w pracach Petrażyckiego zawarte są elementy konstytuujące podstawy nowoczesnych teorii motywacji. 81 L. T. Troland: The Fundamentals ofHuman Motwation, New York 1928; C. J. War-den: Animal Motwation: Experimental Studies on the Albino Rat, New York 1931; W. A. Bousfield: Certain Quantitative Aspects of the Food-Behavior of Cats, „Journal of Genetic Psychology" 1933, t. 193, s. 446-454; P. T. Young: Motwation of Behavior: The Fundamental Determinants ofHuman and Animal Actwity, New York 1936; tenże: Emotion in Man and Animal, New York 1943; tenże: Motwation and Emotion. A Sumey ofthe Determinants ofHuman and Animal Actwity, New York 1961. 82 K. B. Madsen: Współczesne teorie, s. 113 [podkr. AAT.]. 83 C. N. Cofer, M. H. Appley: Motywacja — teoria i badania, tłum. P. Graff, J Ra-dzicki, K. Rosner, Warszawa 1972, s. 10. Nota bene, o tym, że pojęcie motywacji odgrywa ważną rolę także w socjologii, nie trzeba przekonywać współczesnych socjologów, sami to bowiem niejednokrotnie deklarują. („Fizyk nie musi rozumieć motywacji elektronu ¦— socjolog musi rozumieć znaczenia i motywacje ludzkich zachowań" — S. Nowak: Metodologia badań społecznych, Warszawa 1970, s. 73; „[...] kwestia motywacji jest doniosła z punktu widzenia warunków istnienia społeczeństwa [...]" — W. Makarczyk: Przenośnia oznaczająca łączenie a problemy stosunków międzyludzkich, w: O społeczeństwie ' teorii społecznej. Księga poświęcona pamięci Stanisława Ossowskiego, Warszawa 1985, s. 250). 84 Ukazało się kilkanaście tomów materiałów z tych sympozjów pod jednolitym tytułem Nebraska Symposium on Motwation (Lincoln, University of Nebraska Press). 85 J. Reykowski: Eksperymentalna psychologia emocji, wyd. 2, Warszawa 1974, s. 40. 148 Obrachunki pełrażycjańskie Etapy rozwoju psychologii emocjonalnej Petrażyckiego, z teorią motywacji u podstawy, dają się prześledzić dość dokładnie. Jej zawiązki przedstawił po raz pierwszy w odczycie wygłoszonym pod koniec 1898 roku w Petersburskim Towarzystwie Prawniczym86. W następnym roku odczyt ten, wraz z uzupełnieniem, został opublikowany jako artykuł87, a po dwóch latach rozwinięty do rozmiarów książki88. Kiedy w 1902 roku ukazało się drugie wydanie Bona fides w grazdanskom prave (I wyd. 1897), autor w Przedmowie zaznaczył, że wprowadził ważne uzupełnienia, „ścisłe związane z naturą imperatywno-atrybutywną norm prawnych". Tak więc Wstęp do nauki prawa i moralności (z 1905 r.) oraz Teoria prawa i państwa (z 1907 r.), poprzedzone broszurą z 1904 roku O motwach ćeloveceskich postupkov89, zawierały idee, które zrodziły się w umyśle Petrażyckiego kilka lat wcześniej. Nie ulega więc wątpliwości, że między 1898 a 1904 rokiem wypracował już ogólne założenia i podstawowe tezy swej emocjonalnej teorii motywacji, a następnie rozwijał je w dziełach podstawowych. Oczywiście, ex nihilo nihilfit, każda nowatorska i oryginalna myśl naukowa ma bliższe i dalsze antecedencje. W przypadku teorii, którą się zajmujemy, niektóre składające się na nią wątki są dziedzictwem ewolucjonizmu oraz introspekcjonizmu. Z prac Petrażyckiego wynika, że podzielał on ewolucjonistyczny pogląd, iż wszystkie zachowania są aktywizowane (motywowane) potrzebami organizmu, którego wewnętrzne, psychiczne „siły" (popędy, pobudki) pełnią adaptacyjną funkcję w stosunku do środowiska i zmian w nim zachodzących, warunkują przetrwanie i stopniowy rozwój filo- i socjo-centryczny, przyczyniają się do postępującej unifikacji i koordynacji stosunków społecznych90. Zgadzał się także z Wilhelmem Wund-tem, że „dzieje ludzkie, historia postępu ma [przede wszystkim — 86 Zob. J. Licki: Życie i twórczość, s. XXXVII. 87 Por. L. Petrażycki: Ćto takoepravo?, „Vestnik Prava" 1899, nr 1, s. 1-62. 88 Por. L. Petrażycki: Ocerkifilosofiiprava, Sankt-Peterburg 1990. 89 Złożyły się na nią dwa lata wcześniej opublikowane artykuły w czasopiśmie „Naućnoe Obozrenie" 1903, nr 1-4. 90 Petrażycki nie był bynajmniej odosobniony czerpiąc inspiracje z tradycji ewolucjonizmu. Jak suponują wybitni znawcy zagadnień motywacji: „Wydaje się, że istotnie, Emocjonalna teoria motywacji 149 przyp- A.K.] charakter psychologiczny"91. Z kolei, podobnie jak in-trospekcjoniści, był przekonany, że głównym zadaniem badań psychologicznych jest opisanie i poprawna klasyfikacja podstawowych czynników życia psychicznego. Głównym sposobem ich poznawania powinna być samoobserwacja, bezpośredni wgląd w przebieg przeżyć (stanów, procesów) psychicznych. Odmiennie jednak niż w tradycyjnym introspekcjonizmie traktował psychikę nie jako swoisty „mechanizm" pasywny, odbierający i przetwarzający wrażenia, lecz jako układ aktywny, względnie autonomiczny. Dlatego w programie jego psychologii (a także socjologii) pojawiły się, w sposób niejako naturalny, pojęcia motywacji i zarażania emocjonalnego. Niejednokrotnie zarzucano Petrażyckiemu, że jego koncepcje mają charakter subiektywistyczny, opierają się bowiem na danych introspekcyjnych92. Oczywiście, nie uznawał on introspekcji za jedyny wiarygodny środek poznania, co więcej, wielokrotnie podkreślał, że „metody realnego badania" muszą uwzględniać również obserwację zewnętrzną, zwykłą i eksperymentalną93. Dewaluowana przez behawioryzm i potępiana przez neopozytywizm introspekcja wcale jednak nie ustępuje pola metodom ogłaszanym jako bardziej „zobiektywizowane", „intersubiektywnie sprawdzalne". Na przykład we współczesnych badaniach „ogólnej architektury czynności mózgu zwierząt wyższych" dane pochodzące z introspekcji okazały się tak samo wartościowe poznawczo, jak dane uzyskiwane za pomocą pomiarów elektrofizjologicznych i metod eksperymentalno--behawioralnych. Zdaniem Jerzego Konorskiego, jednego z twórców ta szczególna forma, w jakiej w XX wieku przedstawia się fundamentalne problemy motywacyjne, wyrasta w znacznej mierze z darwinowskiej koncepcji ewolucyjnej" (C. N. Cofer, M. H. Appley: Motywacja, s. 24). 91 Z. Rosińska, C. Matusewicz: Kierunki współczesnej psychologii, ich geneza i rozwój, Warszawa 1984, s. 104. 92 Zob. np.: C. Znamierowski: Psychologistyczna teoria prawa. Analiza krytyczna, -Przegląd Filozoficzny" 1922, z. 1, s. 7-78; F. Znaniecki: Wstęp do socjologii, Warszawa 1988, s. 50-51; T. Szczurkiewicz: Rasa, środowisko, rodzina, Warszawa-Poznań 1938, s. 237-248. 93 Zob.: L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 68-69; tenże: Teoria prawa,, t. 2, s- 102. 150 Obrachunki petrażycjariskie nowoczesnej neurofizjologii, autora odkrywczych w skali światowej badań nad fizjologią wyższych czynności nerwowych, „metoda intro-spekcyjna jest nader pożyteczna przy badaniu właściwości wyobrażeń jednostkowych, a co za tym idzie, również przy badaniu właściwości jednostek gnostycznych, które te wyobrażenia reprezentują. Może ona dostarczyć wielu ważnych i dokładnych danych, które z kolei mogą być zweryfikowane za pomocą innych metod"94. Patrząc z tej perspektywy na stosowane przez Petrażyckiego metody poznawania emocji, procesów motywacyjnych i ich akcji, nie można bynajmniej powiedzieć, że są one przestarzałe, staroświeckie. Byłoby fałszywą analogią porównywanie ich, dajmy na to, z gnomonem — pierwszym instrumentem stosowanym w obserwacjach astronomicznych. Refleksje Petrażyckiego daleko wykroczyły poza sferę zdroworozsądkowych domniemań. W takim stopniu, w jakim było to możliwe w jego czasach, systematycznie gromadził fakty empiryczne, dokonywał uogólnień indukcyjnych, wyprowadzał z nich dedukcyjnie przewidywania, a te z kolei sprawdzał przez odwołanie się do stwierdzonych faktów- Być może dlatego systematyczne studia nad motywacją zachowania ludzkiego rozwinęły się w tym kierunku, który przewidywał. Twierdził, że pilnym zadaniem nauki jest wszechstronne zbadanie organicznych uwarunkowań i fizjologicznych skutków wywoływanych przez procesy emocjonalno-motywacyjne. Tego rodzaju badania rozpoczęły się dopiero w latach czterdziestych95. Kilkanaście lat później, w drugiej połowie lat pięćdziesiątych, zaczęto stosować na szerszą skalę wielowariantowe techniki pomiarowe i analizę czynnikową w pogłębionych studiach nad strukturą i dynamiką procesów motywacyjnych96. Dezaktualizacja podstawowych założeń emocjonalnej teorii motywacji ma, jak się wydaje, charakter cząstkowy (ilościowo, oczywi- 94 J. Konorski: Integracyjna działalność mózgu, Warszawa 1969, s. 189. Warto pamiętać, że w latach dwudziestych Konorski uczestniczył w socjologicznym seminarium Petrażyckiego w Uniwersytecie Warszawskim, na którym przedstawił m.in. „obszerny referat o emocjach" (zob. J. Licki: Życie i twórczość, s. LII). 95 Zob. E T. Young: Motivation. 96 Zob. R. B. Cattell: Personality and Motwation: Structure and Measurement, New York 1957. Emocjonalna teoria motywacji 151 ście, trudno wymierny). W rodzinie nauk społecznych konfirmacja i dyskonfirmacja teorii (lub zbioru twierdzeń) rzadko jest definitywna. Teorie, którym przypisuje się sens empiryczny, zostają albo częściowo potwierdzone („wzmocnione"), albo częściowo sfalsyfiko-wane przez wykazanie, że stopień ich pewności (wiarygodności, uzasadnienia) okazał się niższy niż to przyjmowano. Spory o to, w jakim zakresie rozmaite świadectwa empiryczne konfirmują, a w jakim dyskonfirmują daną teorię, nie są łatwo rozstrzygalne. Bardzo często uzyskiwane rezultaty badań są interpretowane nader rozmaicie, ani nie weryfikując teorii całkowicie, ani jej nie falsyfikując w całym obszarze obowiązywania. Wypada sądzić, że z teorią Petrażyckiego jest podobnie: w pewnym stopniu została ona zdyskonfirmowana, lecz zarazem niektóre jej elementy są dobrze potwierdzone ostatnimi ustaleniami psychologii, socjologii, a nawet neurologii. Odpowiedź na pytanie, jakie główne tezy emocjonalnej teorii motywacji postępowania wytrzymały próbę czasu, tzn. są wiarygodnie potwierdzone ostatnimi wynikami badań i studiów teoretycznych, może być tutaj tylko zasygnalizowana w kilku punktach. Po pierwsze, racje, które skłoniły Petrażyckiego do wyróżnienia emocji jako specyficznych, rodzajowo jednorodnych przeżyć psychicznych, znalazły pełne potwierdzenie we współczesnej nauce. Chyba nikt obecnie nie kwestionuje opinii, że termin „emocja" („zjawisko emocjonalne", „stan emocjonalny", „proces emocjonalny" itp.) denotuje realnie istniejącą klasę przedmiotową. Uprzednio emocje były wyodrębniane za pomocą takich pojęć, jak „uczucia", „afekty", „wzruszenia", „nastroje". Ta różnorodność nazw miała, jak rychło się okazało, wtórny charakter wobec ich dość jednorodnej zawartości treściowej. Upowszechnienie się terminu „emocja" i jego dość ścisła, w miarę jednolita delimitacja znaczeniowa to fakty już dokonane. Po drugie, Petrażycjańskie pojęcie emocji jako przeżyć dwustronnych, doznawczo-popędowych (pasywno-aktywnych) również nie zostało zdezawuowane przez późniejszy rozwój nauki. Tak na przykład Jerzy Konorski pojęcie emocji określa jako „doznania subiektywne odpowiadające poszczególnym napędom". Napędy to w jego termi- 152 Obrachunki petrażycjańskie nologii: „Procesy nerwowe, które rządzą przygotowawczymi czynnościami bezwarunkowymi lub warunkowymi i skierowują organizm ku bodźcom, wywołującym zachowawcze odruchy kompensacyjne, lub chronią organizm przed działaniem czynników szkodliwych [.. .]"9?. Po trzecie, pogląd głoszący, iż emocje są podstawą każdej akcji (zachowania się, czynności organicznej), jest zgodny z aktualnie akceptowanym stanowiskiem, podkreślającym aktywizującą rolę emocji. Uważa się mianowicie, że: „Emocje stanowią [...] zarówno zapłon, jak i energizator wszelkich działań"98 „Oprócz zmian w zewnętrznym zachowaniu się emocje powodują także liczne zmiany w czynnościach wewnętrznych. [...] Wzory reakcji wegetatywnych zdają się zależeć też od treści i znaku emocji"99. Po czwarte, wiadomo, że zasadniczych motywów postępowania Petrażycki poszukiwał w procesach emocjonalnych; proces motywacyjny był dla niego szczególną formą procesu emocjonalnego. Takie stanowisko jest podzielane i współcześnie. Zdaniem np. Janusza Reykowskiego: „Teoretyczne rozróżnienie emocji i motywacji nie oznacza, że procesy te łatwo oddzielić w praktyce. W większości przypadków bowiem zachowanie człowieka zawiera komponenty emocjonalne i motywacyjne zarazem, dlatego byłoby najwłaściwiej mówić o procesach emocjonalno-motywacyjnych. [...] Dzięki pokrewieństwu obu rodzajów procesów ogromna większość twierdzeń dotyczących emocji będzie odnosiła się również do procesów motywacyjnych [.. .]"100. Po piąte, wprowadzonemu przez Petrażyckiego dychotomicz-nemu podziałowi motywacji „czysto emocjonalnej" na apulsywną i repulsywną nadano w późniejszych latach znaczenie głównego założenia konstruowanych teorii zachowania. Według np. Kurta Lewina w „polu psychicznym" każdego człowieka istnieją dwa rodzaje podniet: pierwsze posiadają dla organizmu pozytywną wartość, wywołują 97 J. Konorski: Integracyjna działalność, s. 48 (podkr. A.K.). 98 E. Fonberg: Nerwice a emocje —fizjologiczne mechanizmy,; Wrocław 1979, s. 214. 99 J. Reykowski: Eksperymentalna psychologia, s. 533; por. także: C. N. Cofer, M. H. Appley: Motywacja, s. 700. 100 J. Reykowski: Eksperymentalna psychologia, s. 64. Emocjonalna teoria motywacji 153 dodatnio zabarwione stany emocjonalne i tak zwane ruchy propul-sywne (zbliżania się, nawiązywania kontaktu), drugie natomiast mają wartość negatywną, są ujemne emocjonalnie, powodują ruchy re-pulsywne (odsuwania się, unikania)101. Również teoria afektywnego pobudzenia Davida C. McClellanda opiera się na założeniu, że na organizm oddziałują bodźce o dodatnim i ujemnym zabarwieniu emocjonalnym. Zachowaniem się kieruje mechanizm psychiczny skłaniający do nawiązywania kontaktów z przedmiotami kojarzącymi się z przyjemnymi bodźcami i powodujący unikanie przedmiotów wywołujących skojarzenia z przykrymi doznaniami. Oczekiwanie przyjemności lub przykrości, modyfikowane posiadanymi doświadczeniami, jest według McClellanda podstawowym motywatorem ukierunkowującym działanie102. Jeszcze inną wersję apulsywnych i repulsywnych motywatorów zachowania przedstawił O. Hobart Mowrer. Doszedł on do wniosku, że dwa podstawowe procesy emocjonalne wpływają motywująco na zachowanie: strach i nadzieja. Wywołują one w organizmie stany napięcia pobudzające do unikania pewnych przedmiotów i czynności oraz szukania jakichś innych i przybliżania się do nich. „Wszelkie uczenie się jest w ostatecznym rozrachunku uczeniem się znaków [•..] w znaczeniu dodatnich i ujemnych emocji, w szczególności nadziei i strachu, które pośredniczą i kierują rzeczywistym zachowaniem się"103. Badacze emocji w latach osiemdziesiątych obecnego stulecia zdają się nie wątpić, że procesy emocjonalne i motywacyjne dokonują się w ośrodkowym systemie nerwowym. Stopniowo odkrywa się struktury mózgowe, w których procesy te powstają. Wiedza na ten temat jest już specjalistyczną wiedzą neurofizjologiczną. Do niej między innymi muszą odwoływać się obecnie psychologowie i socjologowie w swoich studiach poświęconych mechanizmom działania emocji i motywacji. To właśnie neurofizjologia wykazała, że „normalne stany emocjonalne wyrażają się w zmianach czynności bioelektrycznej po- 101 Zob. K. Lewin: Principles of TopologicalPsychology, New York 1936. 102 Zob. D. C. McClelland: Studies in Motwation, New York 1955. O. H. Mowrer: Wyłaniająca się synteza teorii zachowania się, tłum. J. Ekel, „Psychologia Wychowawcza" 1960, nr 1, s. 2. 154 Obrachunki petrażycjańskie jedynczych komórek [mózgu — przyp. AK]"104. Ujawnione także zostało, że: „Warunkiem wystąpienia reakcji emocjonalnych jest aktywność [...] odpowiednich struktur mózgu, głównie zaś struktur układu limbicznego. [...] Badanie działania tych specyficznych części, a także układu limbicznego jako całości, przyczynia się do poznania natury i specyfiki czynności emocjonalnych. [...] Ośrodki emocjonalne, jeżeli je możemy jeszcze nazwać ośrodkami, stanowią skomplikowany, wielopiętrowy system, który grupuje się głównie poniżej kory mózgowej w strukturach podkorowych i starej korze układu limbicznego, a także posiada swoje ogniwa w śródmózgowiu, a nawet w rdzeniu przedłużonym. Poszczególne ogniwa współdziałają i funkcje ich nawzajem się dopełniają"105. Powyższe konstatacje zostały przytoczone bynajmniej nie po to, aby podać w wątpliwość trafność twórczej wyobraźni i dociekliwości Petrażyckiego. Przenikliwość autora Wstępu do nauki prawa i moralności i jego — nie wahajmy się tego powiedzieć — wprost genialna intuicja badawcza sprawiają, że główne tezy teoretyczne, które sformułował, ciągle opierają się niszczącemu działaniu czasu — nowym paradygmatom i odkryciom naukowym. Jest nadto rzeczą nader znamienną, iż uczony ten osiągnął tak wiele posługując się najprostszymi środkami poznania — mędrca szkiełkiem i okiem. 104 E. Fonberg: Nerwice a emocje, s. 143. 105 Tamże, s. 160,176. WIZJA NAUKOWEJ POLITYKI PRAWA Refleksje nad prawem jako instrumentem oddziaływania na życie społeczne i kształtowania go w pożądany sposób zawarte są w pismach wielu dawniejszych autorów, filozofów, prawników i pierwszych socjologów. Jednakże dopiero na przełomie XIX i XX wieku została stworzona całościowa, systematyczna koncepcja polityki prawa. Jej autorem jest Leon Petraźycki, ciągle „zapoznany ojciec socjologii prawa" w literaturze światowej*. Nicholas S. Timasheff, jeden z jego petersburskich uczniów, który po drugiej wojnie światowej wydatnie przyczynił się do rozwoju socjologii prawa, tak o nim pisał: „[...] był on pierwszym filozofem prawa, który wykroczył (1) poza teoretyczne twierdzenia o konieczności traktowania prawa jako części rzeczywistości i (2) poza czcze spekulowanie, czy owa rzeczywistość jest socjologiczna, czy psychologiczna"2. Wybitny zaś teoretyk prawa Elemer Balogh twierdził, że „osiągnął on najwyższą naukową wiedzę o prawie [...], jego śmierć pozbawiła naukę wyjątkowego geniusza"3. Pomimo tak wysokich ocen wpływ Petrażyckiego na światową socjologię prawa był 1 A. Podgórecki: Unrecognized Father ofthe Sociology of Law: Leon Petraźycki, „Law and Society Review" 1981, t. 15, nr 1, s. 183-202. 2 N. S. Timasheff: Introduction, w: L. Petraźycki: Law and Morality, Cambridge '955, s. XXXVI. Inny petersburski uczeń Petrażyckiego, socjolog o s'wiatowej renomie, *itirim A. Sorokin, nazwał go „prawdopodobnie największym uczonym w dziedzinie Prawa i moralności w XX wieku" (R A. Sorokin: A Longjourney. An Authobiography, New Haven, Conn. 1963, s. 73). 3 E. Balogh:Leov. Petraźycki 1867-1931, „Meomoires de 1'AcademieInternationale de Droit Compare" 1934, t. 22, s. 64. Obrachunki petrażycjariskie i jest nadal stosunkowo niewielki. Większa część jego spuścizny jest dla zachodniego czytelnika niedostępna, pozostaje bowiem w języku polskim i rosyjskim. Nie znane są zwłaszcza jego prace poświęcone polityce prawa. W skróconym angielskim przekładzie Wstępu do nauki prawa i moralności wraz z wyimkami z Teorii prawa i państwa została pominięta w całości Przedmowa do pierwszego z wymienionych dzieł4, zawierająca między innymi autorskie podsumowanie poglądów na zagadnienia polityki prawa. Nowatorstwo koncepcji polityki prawa Cała twórczość naukowa Petrażyckiego, zarówno w dziedzinie teorii prawa i moralności, jak i w socjologii i ogólnej metodologii nauk, była nastawiona przede wszystkim na stworzenie podstaw naukowej polityki prawa. „Zadanie, które sobie postawiłem i nad którym w ciągu dwudziestu kilku lat pracowałem i nadal pracuję — pisał w 1913 roku — polega na uzasadnieniu możliwości i na naukowym przygotowaniu stworzenia nauki polityki ustawodawczej, w ogóle prawnej"5. Na tle ówczesnych doktryn prawniczych i prawno-społecznych zadanie to było oryginalne i nowatorskie. Zawarty w dodatku do Lehre vom Einkommen z 1895 roku zarys polityki prawa6 autor przedrukował następnie we Wstępie do nauki poli-tykiprawa (książka ta ukazała się uprzednio, w latach 1896-1897, jako seria artykułów). Jest więc oczywiste, że koncepcja polityki prawa poprzedzała zarówno jego studia cywilistycznoprawne7, jak i pierwsze 4 Law and Morality składa się z części pierwszej i jednego krótkiego fragmentu części drugiej Wstępu do nauki prawa i moralności oraz z całego niemal pierwszego tomu i wybranych fragmentów drugiego tomu Teorii prawa i państwa. 5 L. Petrażycki: O ideale społecznym i odrodzeniu prawa naturalnego, tłum. J. Finkel-kraut (J. Licki), Warszawa 1925, s. 9 (w języku rosyjskim praca ta ukazała się w 1913 r.). 6 Zob. L. Petrażycki: Anhang: Cwilpolińk und politische Oekonomie, w: Lehre votn Einkommen, t. 2, Berlin 1895, s. 437-628. W rozprawie tej zawarta jest m.in. uwaga, że „pojawienie się nauki polityki prawa [pod koniec XIX w. — przyp. A.K.] można interpretować jako odrodzenie prawa natury" (s. 579). 7 Zob.: L. Petrażycki: Bonafideswgraźdanskomprave, Sankt-Peterburg 1897; tenże: Akcjonernaja kompanija, Sankt-Peterburg 1898. Wizja naukowej polityki prawa 157 prace filozoficznoprawne8. Stworzona przezeń teoria prawa i moralności miała stanowić solidną podbudowę teoretyczną właśnie dla polityki prawa. Do problematyki tej powrócił w późniejszych latach w artykule z 1913 roku O ideale społecznym i odrodzeniu prawa naturalnego9, a także w innych pracach, z których zachowały się tylko drobne fragmenty10. Wizję polityki prawa Petrażycki przedstawił w czasie, kiedy w nauce prawa dominował pozytywizm prawniczy. Ograniczał on badanie prawa do studiów „dogmatycznych", do logicznych analiz norm prawa pozytywnego (oficjalnego), tj. prawa stanowionego przez powołane do tego organy państwa. Zgodnie z akceptowaną od połowy XIX wieku tak zwaną teorią rozkazu (the command theory oflaw) Johna Austina prawo było utożsamiane z zakazami i nakazami, których jedynym prawomocnym źródłem są ustawy wydane przez państwo i chronione przez nie siłą przymusu11. Każdemu przeto ustanowionemu przez władzę państwową zakazowi lub nakazowi, bez względu na jego treść, przypisywano autorytet i godność prawa. Przedstawiciele tej orientacji stali więc na stanowisku, że „moc jest prawem". Wpływ pozytywizmu prawniczego spowodował między innymi upowszechnienie się poglądu, że za pomocą środków prawnych nie można skutecznie wpływać na zachowania i postawy ludzkie. Tak na przykład Albert Venn Dicey12, William G. Sumner13 i Eugene Ehrlich14 bronili stanowiska, że prawo stanowione jedynie lepiej lub gorzej odzwierciedla „porządek stosunków międzyludzkich", lecz 8 Zob: L. Petrażycki: Ćto takoe pravo, „Vestnik prava" 1899, nr 1, s. 1-62; tenże: Oćerkifilosofiiprava, Sankt-Peterburg 1900. 9 Zob. przyp. 5. 0 Zob. L. Petrażycki: Zasada adekwatności w naukach teleologicznych, w: tenże: O na-uce, prawie i moralności. Pisma wybrane, wyb. J. Licki, A. Kojder, oprać. A. Kojder, Warszawa 1985, s. 413-426. 11 J. G. Murphy, J. L. Coleman: Philosophy ofLaw. An Introduction to Jurisprudence, Boulder 1990, s. 19-33. Zob. A. V. Dicey: Lectures on the Relation Between Law and Public Opinion in land during Nineteenth Century, London 1905. 13 Zob. W. G. Sumner: Folkways, Boston 1906. Zob. E. Ehrlich: Grundlegung der Soziologie des Recht, Miinchen-Leipzig 1913. 158 Obrachunki petrażycjańskie nie jest w stanie go zmienić. Na to, co ludzie robią, wpływ wywierają przede wszystkim czynniki pozaprawne. Dlatego wszelkie próby kontroli społecznych zwyczajów czy uznawanych wartości za pomocą środków prawnych są z góry skazane na niepowodzenie. „Dokonano wielu daremnych prób — konstatował Sumner — aby poddać kontroli ustawodawstwa istniejący porządek społeczny"^. Przepisy prawne należy więc traktować jako czynniki zależne, są one bowiem ukształtowane i jednostronnie uzależnione od obyczajów, kulturowych wzorów postępowania, respektowanych norm moralnych, interesów władzy politycznej itp. To nie prawo kształtuje „zmysł moralny" społeczeństwa i jego „poczucie sprawiedliwości", lecz odwrotnie: prawo jest kształtowane przez te czynniki i stanowi ich swoiste — pełniejsze lub mniej pełne — odzwierciedlenie. Jeszcze w latach dwudziestych i trzydziestych obecnego stulecia podobny pogląd usiłowali uzasadnić przedstawiciele i kontynuatorzy tzw. analitycznej jurysprudencji w nauce o prawie. Ich zdaniem poszukiwania „słusznego prawa", rozważania o celach prawa, o tym, jakim wartościom powinno ono służyć i jakie ideały ucieleśniać, mają pozanaukowy charakter, podobnie jak wszelkie poszukiwania tego, „co być powinno"16. Petrażycki był jednym z pierwszych rzeczników — i zapewne najbardziej konsekwentnym — stanowiska odmiennego, głoszącego, że prawo może i powinno być wykorzystywane jako instrument realizowania zamierzonych, planowanych zmian w życiu społecznym. Uważał, że należy powrócić do dawnego, dualistycznego podziału nauki o prawie na naukę o istniejącym prawie pozytywnym i naukę o prawie naturalnym. Dowodził również, że jego własna koncepcja polityki prawa jest w pewnym sensie próbą „odrodzenia prawa natury", poszukiwaniem „ideału" prawa. Interesowało go zarówno to, jakie problemy życia społecznego można rozwiązywać za pomocą regulacji prawnych, jak i to, jakie są społeczne następstwa obowiązywania konkretnych przepisów praw- 15 W. G. Sumner: Folkways, s. 77. 16 Zob.: J. Austin: The Prwince of Jurisprudence Determined, London 1954 (I wyd-1932); H. L. A. Hart: The Concept of Law, Oxford 1961. Wizja naukowej polityki prawa 159 nych. Tym między innymi zagadnieniom poświęcił swoje dwie pierwsze niemieckojęzyczne prace Die Fruchwerteilung (1892) i Die Lehre yotn Einkommen (1893-1895). W pierwszej dowodził, że w prawie rzymskim „instytucja podziału dochodów pomiędzy posiadaczem w dobrej wierze a właścicielem działała w tym kierunku, aby zabezpieczyć gospodarstwo przed ruiną"17. Twierdził także, że w badaniu prawa obok tradycyjnej dogma-tyczno-logicznej metody interpretowania przepisów prawnych należy stosować metodę polityczno-prawną. Powinna ona polegać na badaniu dwojakich skutków przyczynowych prawa: jego motywacyjnego i wychowawczego działania. W swojej drugiej, blisko tysiąc-stronicowej niemieckojęzycznej pracy zajął się głównie społeczno--ekonomicznymi następstwami wprowadzenia w życie jednolitego dla całej Rzeszy Niemieckiej kodeksu cywilnego—Burgeliches Gesetz-buch (BGB). Krytyka projektu tego kodeksu, wykazująca błędność tradycyjnego sposobu projektowania norm prawnych, uzupełniona została postulatem stworzenia nowej dyscypliny naukowej — polityki cywilnej (Civilpolitik). Miałaby ona stanowić jedno z ogniw całego systemu polityk prawa (polityki prawa pracy, polityki prawa karnego itd.) z ogólną polityką prawa u podstawy. W ten sposób Petrażycki blisko trzydzieści lat przed Roscoe Poundem zainicjował badania, które później nazwane zostały „społeczną inżynierią poprzez prawo"18. Zadania polityki prawa i jej podstawowe wypowiedzi Podstawą polityki prawa powinno być pełne poznanie przyczynowego działania różnych gatunków i elementów prawa, tj. skutków społeczno-psychicznych, jakie prawo wywołuje w dziejach społeczeństwa. Polityka prawa powinna „przewidywać efekty takich czy J- Licki: Życie i twórczość Leona Petrażyckiego, w: L. Petrażycki: O nauce, prawie 1 moralności, s. XXXII. 18 R. Pound: Introduction to the Philosophy of Law, New Haven 1922, s. 99; tenże: In'erpretatwn of Legał History, Cambridge 1923, s. 152. 160 Obrachunki petrażycjańskie innych reform prawnych"19, czyli stosować w praktyce zasadę savoir pour prevoir, prevoir pour agir (wiedzieć, aby przewidywać, przewidywać, aby rozumnie działać). W ujęciu Petrażyckiego: „Istota prawno-politycznych zagadnień sprowadza się do naukowo uzasadnionego wyjaśnienia tych następstw, jakich się spodziewać należy w razie wprowadzenia pewnych norm prawnych, i do wypracowania takich zasad, których wprowadzenie drogą ustawodawczą (lub inną, np. w dziedzinie międzynarodowej) do systemu obowiązującego prawa stałoby się przyczyną pożądanego efektu" 20. Wielokrotnie przy tym podkreślał, że jego koncepcja polityki prawa ma charakter „naukowy" i z reguły posługiwał się określeniem „naukowa polityka prawa". Chodziło mu o to, by wyraźnie odróżnić rutynową działalność organów prawodawczych i instytucji stosujących prawo od programu, który opierałby się na naukowych przesłankach dedukcyjno- -indukcyjnych. Podstawowym rodzajem wypowiedzi polityki prawa powinny być dyrektywy celowościowe (nazywane też przez Petrażyckiego tezami teleologicznymi), czyli wskazania, jak należy racjonalnie postępować, aby osiągnąć określony stan rzeczy (cel). Metodologiczny status dyrektyw celowościowych można w pełni zrozumieć tylko w świetle Petrażycjariskiej klasyfikacji nauk, w szczególności nauk prawnych. Jego zdaniem najogólniejszym podziałem nauk jest podział na nauki obiektywno-poznawcze (ich twierdzenia mówią, że coś jest takie a takie lub że to i to się zdarza) i na nauki subiektywno-stosunkowe (ich tezy określają, jakie postępowanie jest pożądane lub z takich czy innych powodów komuś należne). Wśród nauk teoretycznych wyróżniał nauki „klasowe" (dotyczą adekwatnie wyróżnionej klasy jakichś jednorodnych przedmiotów) i nauki indywidualne (dotyczą przedmiotów indywidualnych lub zbioru przedmiotów i zjawisk indywidualnych). Natomiast nauki praktyczne podzielił na normatywne (moralne, prawne, estetyczne itp.) oraz teleologiczne (inaczej celowościowe, które zajmują się wynajdowaniem racjonalnych środków pozwalających osiągnąć określone cele). Ten podział, przedstawiony 19 L. Petrażycki: O ideale społecznym, s. 13. 20 Tamże, s. 21. Wizja naukowej polityki prawa 161 w tym miejscu w najogólniejszym zarysie, stanowił podstawę wyróżnienia przez Petrażyckiego pięciu rodzajów nauk o prawie: 1) teorii prawa, 2) prawoznawstwa opisowego, 3) historii prawa, 4) polityki prawa (wraz ze szczegółowymi politykami poszczególnych dziedzin prawa) i 5) normatywnej jurysprudencji. A więc polityka prawa w tym podziale (przypomnijmy, że w 1907 r.) miała być jednym z rodzajów wiedzy o prawie. Późniejszy rozwój socjologii prawa, zwłaszcza w Polsce i innych krajach europejskich, włączył tę problematykę do zagadnień socjologii prawa. Wypowiedziami polityki prawa są — jak już mówiliśmy — dyrektywy (tezy) celowościowe (teleologiczne), czyli telematy. Są one w tym sensie „subiektywne", że nie przysługuje im, podobnie jak ocenom, logiczna wartość prawdy lub fałszu. Wszelako wywodzi się je ze zdań o rzeczywistości (wypowiedzi obiektywno-poznawczych) i ich uzasadnienie do tych zdań musi się odwoływać. Naukowa polityka prawa nie może być zbiorem jakichkolwiek dyrektyw celowościowych odnoszących się do prawa, muszą to być dyrektywy „adekwatne". Zasada adekwatności odgrywa, jak wiadomo, bardzo istotną rolę w Petrażycjariskiej epistemologii. W odniesieniu do dyrektyw celowościowych (telematów) zasada ta wymaga sformułowania warunku koniecznego i wystarczającego do osiągnięcia zamierzonych celów. Z dwóch typów wiedzy musi przeto korzystać naukowa polityka prawa. Po pierwsze, z naukowych teorii o przyczynowym działaniu prawa i po drugie, z przewidywali naukowych, które są wnioskami dedukcyjnymi wyprowadzonymi z teorii, mówiącymi o tym, że z określonym prawdopodobieństwem będzie miał miejsce w przyszłości określony stan rzeczy21. To, co się przewiduje, może być niezależne od działania ludzkiego (tak jak np. zaćmienie słońca czy trzęsienie ziemi) lub może zależeć od woli i władzy, jaką ma człowiek nad przedmiotami (przyrodą) i innymi ludźmi. Te ostatnie przewidywania należą do kategorii przewidywań warunkowych 1 w terminologii Petrażyckiego są to przewidywania potestatywne (od Potestas — władza). To one „uczą, jak wywoływać jedne zjawiska, nie Zob. L. Petrażycki: O różnych gatunkach przewidywań i o znaczeniu praktycznym 'eoryj, w: ten2e: q naucet prawie i moralności, s. 123-128. II 162 Obrachunki petrażycjańskie dopuszczać do pojawienia się innych, stosownie do naszych celów i życzeń"22. Oczywiście, polityka prawa, podobnie jak inne nauki społeczne, powinna przede wszystkim korzystać z przewidywań po-testatywnych. Polityka prawa jest nauką empiryczną w tym sensie, że opiera się na obserwacji, doświadczeniu i naukowych przewidywaniach. Oddziaływanie prawa Społeczne oddziaływanie prawa, a zwłaszcza oddziaływanie przeżyć prawnych, analizował Petrażycki bardzo szczegółowo w swych głównych dziełach. Szczególnie wiele uwagi poświęcił poznaniu mechanizmów motywacyjnego i wychowawczego działania prawa. Uważał, że wiedza na ten temat jest jedną z koniecznych przesłanek uzyskania racjonalnych dyrektyw polityczno-prawnych. Świadomość obowiązku prawnego, polegająca na poczuciu, że to, do czego jesteśmy obowiązani, przysługuje komuś innemu jako to, co mu się należy, jest szczególną siłą motywacyjną ukierunkowującą postępowanie ludzkie. Tym samym w długim procesie swego oddziaływania prawo wzmacnia przyzwyczajenia i skłonności społecznie pożądane oraz eliminuje te, które są szkodliwe dla życia zbiorowego. Imperatywno-atrybutywne przeżycia prawne nie tylko motywują do wykonywania obowiązków i czynienia użytku z posiadanych kompetencji, lecz również pobudzają do realizacji uzasadnionych roszczeń, jakie wysuwają inni ludzie. Spośród różnych rodzajów motywacji, które wyróżniał Petrażycki, zasadnicze znaczenie przypisywał dwom: aktywnej i pasywnej. Motywacja aktywna „wypływa z poczucia, że jesteśmy do czegoś uprawnieni i zarazem że na innych osobach ciąży odpowiedni obowiązek" 23. Motywacja pasywna wynika zaś z poczucia obowiązku, skłania do dostarczania innym tego, co uważamy, że im się należy2 ¦ 22 Tamże, s. 125. 23 A. Kojder: Leona Petrażyckiego emocjonalna teoria motywacji, „Studia Socjolo-giczne" 1987, nr 2, s. 173. 24 Zob. tamże, s. 174-175. Wizja naukowej polityki prawa 163 Poszczególne odmiany motywacji wywołane przez normy prawne łączą się ze sobą, podtrzymują się wzajemnie, następuje ich „sprzymierzone psychiczne działanie". Kiedy jednak system prawny w ciągu długiego czasu jest niespójny, kiedy następują w nim ciągłe zmiany, wtedy motywacja, którą wywołują jedne normy, jest modyfikowana czy „paraliżowana" przez działanie innych norm. Okresom dezorganizacji społecznej towarzyszy chaos motywacyjnego działania prawa. Ogólnie można jednak powiedzieć, że podstawowe normy prawno-karne (zakazujące np. kazirodztwa, zabójstwa, rozboju czy kradzieży) pełnią w systemie społecznym funkcję „odtrutki psychologicznej", osłabiają szkodliwe pokusy, powodują, że z czasem skłonności do pewnych zachowań tracą „podłoże motywacyjne". Drugą ważną dziedziną społecznego działania prawa jest jego oddziaływanie wychowawcze. Polega ono na wzmacnianiu i rozwijaniu jednych skłonności i cech charakteru oraz na osłabianiu i wyplenianiu innych skłonności — nie odpowiadających treści obowiązujących norm prawnych. Ze względu na wywoływane przez normy prawne przeżycia imperatywno-atrybutywne prawo dyscyplinuje charakter ludzi (powstrzymuje ich od ulegania chwilowym nastrojom, np. agresji), wdraża do rozważnego postępowania, kształtuje świadomość ciążących na nich obowiązków i skłania do poszanowania uprawnień bliźnich. W sferze wychowawczego działania prawa można wyróżnić, według Petrażyckiego, działanie trzech praw (reguł): 1) prawa ćwiczenia i niećwiczenia, 2) prawa przyzwyczajenia i 3) prawa retroakcji. Przez ćwiczenie (stałe pobudzanie) jednych motywów działania i tłumienie innych prawo wzmacnia i rozwija skłonności i cechy charakteru człowieka oraz osłabia i prowadzi do zaniku innych. Obowiązujące regulacje prawne i sposób stosowania prawa ćwiczą lub Pobudzają do ćwiczenia pewne nastawienia behawioralne, dyspozycje psychiczne itp. Powtarzanie określonych działań pozostawia „ślady" w psychice, następuje „automatyzacja ruchów", działanie odbywa się „bez walki Motywów". Jak pisze Petrażycki: „Ustawiczne i jednakowe wykonywanie pewnych czynności (zgodnie z ogólnymi normami prawa) 164 Obrachunki petrażycjariskie i stałe powtarzanie się pewnych pobudek i uczuć pod wpływem prawa — rozwija odpowiednie stałe cechy charakteru, krzepnie w postaci trwałych instynktów, przenika w ciało i krew społeczeństwa"25. W ciągu wieków prawo kształtuje szczególnie silne przyzwyczajenia, gdyż określa wspólny dla wszystkich „szablon postępowania", a jego „ciśnienie motywacyjne" jest szczególnie intensywne. W wielu typowych sytuacjach życiowych zbyteczne są medytacje, jak należy postąpić, jaką podjąć decyzję. Przyzwyczajenia wytworzone za pośrednictwem motywacji prawnej przyczyniają się ponadto do utrzymywania porządku społecznego w stanie względnej równowagi. Na straży całego, gromadzonego przez wieki, „kapitału przyzwyczajeń" stoją środki karne przewidziane w obowiązującym prawie. Tak więc w dziedzinie społecznych przyzwyczajeń prawo odgrywa dwojaką rolę: jest czynnikiem wytwarzającym przyzwyczajenia i czynnikiem zapewniającym ich ciągłość. Z kolei działanie prawa retroakcji polega na tym, że wykonywanie pewnych zautomatyzowanych czynności wywołuje emocje, które w przeszłości owe czynności poprzedzały. Czynności, do których pobudza prawo (jeśli nie jest prawem tyranii czy totalitaryzmu), mają na celu dobro społeczeństwa, dobro ogółu na danym szczeblu historycznego rozwoju. Ponieważ postępowanie niezgodne z prawem z reguły łączy się z rozmaitymi zagrożeniami i dolegliwościami, postępowanie zaś zgodne z prawem jest najczęściej na dłuższą metę korzystne, przeto w długim procesie historycznym z przstrzeganiem prawa łączą się emocje atrakcyjne (apulsywne), a z nieprzestrzeganiem — odpychające (repulsywne). Odgrywają w tym wypadku rolę nie tylko własne doświadczenia jednostki, lecz także przykłady losów innych ludzi. Repulsje powstają również w stosunku do tego, co innym ludziom szkodziło, a apulsje w stosunku do tego, co okazywało się dla nich korzystne. Zdaniem Petrażyckiego stanowienie takich norm prawnych, których przestrzeganie może wytwarzać i upowszechniać niepożądane 25 L. Petrażycki: Wstęp do nauki polityki prawa, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1968, s. 42 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w latach 1896-1897). Wizja naukowej polityki prawa 165 przyzwyczajenia i szkodliwe dyspozycje psychiczne, jest poważnym błędem prawodawcy. Polityka prawna nastawiona na rozwiązywanie doraźnych problemów politycznych i socjalnych jest na dłuższą metę społecznie nieopłacalna. Motywacyjne działanie prawa to coś przemijającego, natomiast jego wychowawcze działanie jest ważne na przyszłość, bo — jak pisał — „ludzie przemijają, kultura zostaje". Ponadto te motywacyjne pobudzenia, które łatwo uruchomić i utrwalić (np. motywację egoistyczną) mogą się okazać społecznie szkodliwe z wychowawczego punktu widzenia. Słuszne wydaje się spostrzeżenie, że: „Silne wyeksponowanie przez Petrażyckiego doniosłości społecznej wychowawczego oddziaływania prawa pozwala sądzić, iż polityka prawa ma być, przynajmniej w jednym z jej aspektów, pedagogiką posługującą się środkami prawnymi — pedagogiką prawną" 26. Ideał miłości Leon Petrażycki był przekonany, że naukowa polityka prawa może się przyczynić do szybszego i jakościowo lepszego rozwoju społecznego, może przyspieszać postęp we wszystkich dziedzinach życia, zapobiegać — jak pisał — „ofiarom i nieszczęściom społecznym". Naczelnym celem polityki prawa jest zapanowanie „ideału wszechludzkiej miłości"27. Ideał ten zawiera w sobie takie m.in. wartości, jak ogólnoludzka solidarność, humanitaryzm, dobroczynność, miłosierdzie, szacunek dla bliźnich. W duchu tych wartości należy wychowywać młode pokolenia i te wartości powinni mieć na uwadze prawodawcy i politycy prawa. „Ideał miłości — pisał Petrażycki — jest ideałem nie tylko ponadprawnym, co rozumie się samo przez się, ale i ponadmoralnym"28. Jest ostatecznym celem rozwoju społecznego, najwyższym dobrem, ostatecznym kryterium moralnego 1 prawnego postępu. Podkreślał, że jest on „aksjomatem praktycznego rozumu" i jako taki nie tylko nie wymaga dowodów, lecz nie 26 S. Czepita: Koncepcja polityki prawa Leona Petrażyckiego a koncepcje współczesne, "Państwo i Prawo" 1977, z. 7, s. 51. 27 L. Petrażycki: O ideale społecznym, s. 51. ¦¦ : ¦¦:!¦,• 28 Tamże, s. 77. 166 Obrachunki petrażycjańskie może być udowodniony. Każda próba wykazania słusznos'ci ideału miłości zawierałaby wewnętrzną sprzeczność, zakładałaby bowiem że może być on zrelatywizowany do jakiejś innej wartości, na przy. kład dobrobytu wszystkich ludzi, użyteczności. Określenie miłości jako summum bonum musi przeto pozostać aksjomatyczne. W sporze o wartości najwyższe Petrażycki niewątpliwie reprezentował stanowisko absolutystyczne29. Jak wynika z jego rozważań, sądził, że istnieją stałe i niezmienne wartości, takie właśnie, jak ideał miłości, które są niezależne od konkretnych procesów historycznych, interesów grupowych czy subiektywnych nastawień. Zarazem był w pełni świadomy, że realizacja najwyższych wartości jest względna, że w wyobrażalnym czasie przyszłym niemożliwe jest ich w miarę pełne urzeczywistnienie. Temu, co jest historycznie dane, nie można nigdy przypisać wartości absolutnej. Równie mocno Petrażycki podkreślał, że ideał miłości w jego rozumieniu jest ideałem uniwersalnym, „nie zna ani Greka, ani Żyda", nie ogranicza się do grupy własnej (lokalnej czy narodowej), lecz obejmuje całą ludzkość. Uważał, że istnienie prawa i moralności jest wyrazem niewystarczającego przystosowania człowieka do warunków życia społecznego i zarazem środkiem umożliwiającym osiągnięcie tego przystosowania. Spełniwszy swoje historyczne zadanie prawo i moralność kiedyś, w trudno wyobrażalnej przyszłości, zanikną. Pozostaną w pamięci przyszłych pokoleń jedynie wspomnieniem czasów barbarzyństwa, kiedy spontaniczność ludzka musiała być utrzymywana w karbach etycznych zakazów i nakazów. Tezę, że następuje stopniowy postęp etyczny całej w ogóle ludzkości, Petrażycki uznawał za historycznie potwierdzoną. Wyciągał stąd wniosek, że rozumna polityka prawa może go wydatnie przyspieszać30. Wraz z rozwojem ludzkości „psychiczne ciśnienie prawa" powoli się zmniejsza. Prawo już osiągnęło widoczne „wychowawcze efekty" Jedną z ogólnych, empirycznie potwierdzonych zasad funkcjonowania prawa w społeczeństwie jest „zstępująca progresja" jego ciśnie- 29 I. Lazari-Pawlowska: O potrzebie norm bezwarunkowo obowiązujących, „Studia Filozoficzne" 1982, nr 1-2. 30 Zob. L. Petrażycki: Wstęp do nauki polityki prawa, s. 26-29. Wizja naukowej polityki prawa 167 nia motywacyjnego. Mnóstwo składników prawa, które w minionych epokach były społecznie konieczne, współcześnie zupełnie zanikło. Tak na przykład dawniejsze prawo dawało pełnię władzy pana nad sługą? męża nad żoną itd., łącznie z prawem karania śmiercią, procedura śledcza dozwalała na stosowanie wymyślnych tortur itp. Ponadto prawo za pomocą surowych sankcji nie tylko odstraszało od czynów wymierzonych w cudze dobro, lecz także pobudzało do wykonywania powierzonych obowiązków, pomagało przezwyciężać egoizm, prywatę, lenistwo itp. „Na każdym kroku — pisze Petrażycki — w starodawnych pomnikach prawa spotyka się normy, według których monarchom należało się specjalne wynagrodzenie za każdego schwytanego i osądzonego przestępcę oraz za różne inne czynności związane z wykonywaniem przez nich swych obowiązków. [...] dla osiągnięcia należytego rządzenia państwem nie można było polegać na gotowości dbania o cudze dobro"31. Względny charakter dyrektyw celowościowych Polityka prawa musi uwzględniać osiągnięty poziom społecznego rozwoju, a mówiąc językiem bardziej współczesnym, cechy systemu społecznego, którego prawo jest częścią. Dlatego nierozsądne byłoby założenie, że możliwe jest sformułowanie jakichś uniwersalnych, ponadczasowych dyrektyw politycznoprawnych, jednakowych dla wszystkich społeczeństw i epok. Czy jednak polityka prawa „musi być odmienna dla każdego kraju, który ma odmienne (na przykład — przyp. A.K.) prawo cywilne?"32. Jego odpowiedź na to pytanie jest, oczywiście, ostrożna. Twierdzi mianowicie, że w przyszłości naukowa polityka prawa sama wskaże i ustali, w jakim zakresie możliwe będzie formułowanie ogólnych dyrektyw celowościowych. Wyraża zarazem przekonanie, że choć w różnych krajach zagadnienia ustawodawcze wymagają odmiennych rozwiązań, to jednak nie muszą mieć charakteru „tymczasowego i narodowego"; mogą być „rozstrzygane odpowiednio do stanu takich to a takich (zmieniających się ze względu na L. Petrażycki: O ideale społecznym, s. 73. 32 L. Petrażycki: Wstęp do nauki polityki prawa, s. 148. 168 Obrachunki petrażycjańskie czas lub miejsce) założeń"33. Jeśli istniały i nadal istnieją pewne instytucje społeczne, na przykład własność prywatna czy wolny rynek to pewne regulacje prawne, które ich dotyczą, są tak samo racjonalne obecnie, jak były racjonalne w przeszłości. Prawodawca w związku z tym winien kierować się „presumpcją na rzecz status quo ", to znaczy „powinien wychodzić z założenia, że nie należy reformować tego, czego niezdatność nie jest udowodniona"34. Znaczna jednakże część dyrektyw (postulatów, zasad) polityki prawnej to dyrektywy względne. W ich formułowaniu trzeba brać pod uwagę wiele czynników, które są istotnym komponentem danego systemu społecznego. Petrażycki tak tę kwestię przedstawia: „Często przypadnie na przykład wziąć pod uwagę, w jakim stopniu rozwinięta jest w danym państwie uczuciwość, gospodarność, oszczędność, oświata, jaki jest stan i podział bogactwa narodowego, jaki jest rozwój kredytu, wymiany, komunikacji itd. Na przykład, gdzie solidność, uczciwość i staranność są mniej rozwinięte, tam prawo obligacyjne należy kształtować w sposób surowszy niż tam, gdzie kultura w zakresie powinności obligacyjnych jest wysoko rozwinięta. Nadmierne ułatwienie korzystania z kredytu jest szczególnie niebezpieczne w tym państwie, albo w stosunku do tej klasy społecznej, gdzie więcej myśli się o dniu dzisiejszym, a mniej o jutrzejszym. [...] Forma umów powinna w znacznym stopniu zależeć od tego, 0 ile można się obawiać wyzyskiwania lekkomyślności, nieświadomości jednego kontrahenta ze strony drugiego itd."35 Stanowienie poszczególnych aktów prawnych jest realizacją „zadań najbliższych" polityki prawa. Pomimo różnych zahamowań 1 komplikacji są one instrumentalne w stosunku do sukcesywnego zbliżania się do „ideału miłości" jako naczelnego celu działalności prawodawczej w ciągu wieków. Wyjaśnienie zjawiska nieustannego postępu społecznego znajduje Petrażycki w mechanizmie „doboru naturalnego emocji". W świadomości ludzi emocje apulsywne (przyciągające, atrakcyjne) łączą się 33 Tamże, s. 154. 34 Tamże, s. 168. 35 Tamże, s. 170. Wizja naukowej polityki prawa 169 ze zdarzeniami, a także zachowaniami, które są dla nich korzystne, a emocje repulsywne (odpychające) — z niekorzystnymi. Społeczne „zarażanie się" emocjonalne powoduje wytwarzanie i upowszechnianie się emocji towarzyszących określonym zachowaniom. W następujących po sobie pokoleniach w stosunku do zachowań dla gatunku ludzkiego szkodliwych upowszechniają się skojarzenia z emocjami repulsywnymi (potępiająco-odpychającymi), wyobrażeniom zaś zachowań korzystnych dla rodzaju ludzkiego coraz częściej towarzyszą emocje apulsywne. Coraz to „lepsze" skojarzenia emocjonalne powodują wykształcanie się eufunkcjonalnych — z punktu widzenia dobra ogólnospołecznego — przyzwyczajeń ludzi. Następuje „wypieranie tego, co gorsze przez to, co lepsze, tego co mniej odpowiednie przez to, co jest odpowiedniejsze [.. .]"36. Proces stopniowego zbliżania się ludzkości do „ideału miłości" trwa nieprzerwanie. Prawo może ten proces przyspieszać, jeśli prawodawcy będą ustanawiali zakazy i nakazy prawne zdolne przekształcać „psychikę mas". Najważniejsze, by prawo nie pozostawało w tyle za rozwojem gospodarczym, socjalnym i kulturalnym ani też zbytnio go nie wyprzedzało. Petrażycki wielokrotnie wyrażał przekonanie, że: „Misja przyszłej nauki polityki prawa polega na świadomym prowadzeniu ludzkości w tym samym kierunku, w jakim posuwała się ona dotychczas, drogą nieświadomie empirycznego przystosowania, oraz na odpowiednim przyspieszeniu i ulepszeniu posuwania się ku światłu i ku wielkiemu ideałowi przyszłości"37. Wątpliwości i nadzieje Przedstawione, klasyczne już, poglądy Petrażyckiego na politykę prawa mogą wzbudzić we współczesnym czytelniku wątpliwości. Czy prawo rzeczywiście kieruje ludzi, w ostatecznym rachunku, ku dobru i w tym samym duchu w ciągu wieków ich wychowuje? Czy t0 dzięki prawu następuje krystalizowanie się dobra, wyrażające się 36 L. Petrażycki: Teoria prawa iparistwa, t. 2, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1960, «¦ 681 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w 1907 r.). L. Petrażycki: O ideale społecznym, s. 23. ,; 170 Obrachunki petrażycjariskie w powstawaniu coraz doskonalszej, coraz bliższej ideału miłości, oby. czajowości, moralności, a także gospodarki? Czy istotnie można przekonywająco wykazać, że zło w stosunkach międzyludzkich staje się coraz bardziej umiarkowane i występuje coraz rzadziej? Podstawy, na których Petrażycki oparł swą wizję polityki prawa, a zwłaszcza cele, którym ma ona służyć, pozornie łatwo można zanegować, uznając je za jeden z przejawów niepoprawnego optymizmu początków XX wieku. To prawda, że w czasach feudalnej tyranii utrzymywanie porządku społecznego polegało na stosowaniu przymusu, nagiej siły, a częstokroć i przemocy. Czy jednak dzisiejszy przeciętny obywatel nie jest bardziej uzależniony od anonimowej machiny biurokratycznej państwa, niż był uzależniony jego pradziad od swego pana? Czy dzisiaj ludzie nie są bardziej urabiani przez rządzących, niż byli dawniej? A ponadto, czy faszyzm, hitleryzm, stalinizm i inne zbrodnicze ideologie obecnego stulecia nie stanowią zaprzeczenia tezy, że ludzkość nieprzerwanie zbliża się do ideału miłos'ci? Zapewne można podać wiele argumentów przemawiających zarówno za twierdzącą, jak i za przeczącą odpowiedzią na powyższe pytania. Jednakże, jeśli nawet uznamy, że wizja rozwoju ludzkości, która przyświecała Petrażyckiemu, budzi współcześnie wiele wątpliwości, to trzeba przyznać, że jego refleksje na temat wpływu prawa na życie społeczne są nadal aktualne i zasługują na wnikliwą uwagę. Jak dowodził Petrażycki, prawodawca powinien przede wszystkim pamiętać, że prawo nie jest li tylko instrumentem władzy, lecz że powinno służyć społecznemu rozwojowi, łagodzeniu napięć w stosunkach międzyludzkich, rozszerzaniu sfery osobistej wolności każdej jednostki ludzkiej i ochronie jej godności. Wbrew marksistowskim dogmatom prawa nie należy traktować jako narzędzia panowania klasowego, lecz jako instrument kontroli władzy wykonawczej w państwie oraz jako środek oddziaływania motywacyjnego i wychowawczego na społeczeństwo. O tym, co jest zgodne z prawem, nie może arbitralnie decydować władza polityczna, lecz niezależne od niej trybunały i instytucje sądownicze. Jeśli rządy prawa mają być podstawą społecznego porządku, to posługiwanie się przymusem przez organy Wizja naukowej polityki prawa 171 kontroli prawnej powinno być ściśle ograniczone do niezbędnego minimum. Upadek reżimów totalitarnych dowodzi, że władza polityczna może istnieć tak długo, jak długo jest tolerowana przez obywateli. Tolerancja ta może być wprawdzie długi czas wymuszana środkami autokratycznej opresji, ale nigdy nie jest trwała. Prawnointuicyjne wyobrażenia ludzi o tym, jaka sfera wolności im przysługuje i do jakiego stopnia mogą się godzić na uzależnienie od aparatu przymusu, są siłą, jakiej żadne środki nie mogą skutecznie ograniczyć. W wielu krajach rewolucyjne przemiany nie powiodły się, ponieważ nie były dostosowane do psychiki szerokich mas. Wiara, że radykalne reformy można społeczeństwu „odgórnie" narzucić, okazała się niebezpiecznym, niszczącym doktrynerstwem. Zdaniem Petrażyckiego w prawie odzwierciedla się osiągnięty poziom cywilizacyjnego rozwoju danego społeczeństwa. Przedwczesne wprowadzenie zmian prawnoustrojo-wych okazuje się najczęściej szkodliwe. Dlatego też prawodawcy powinni unikać niezamierzonych eksperymentów i pochopnych decyzji. Lepiej jest tolerować niezadowalający status quo, niż ryzykować stworzenie głębokiego rozdźwięku między prawem oficjalnym a świadomością prawną większości obywateli. W świetle tych tez instytucje stanowiące i stosujące prawo powinny sprzyjać rozwojowi humanitarnej, demokratycznej kultury prawnej społeczeństwa. Dla odrodzenia społecznego konieczne jest upowszechnianie się postaw legalności i poszanowania dla wartości prawnych. Bez stworzenia atmosfery respektu dla istniejących regulacji prawnych i bez ścisłego stosowania się do nich wszystkich adresatów nie ma podstaw, aby zakładać, że nowe i lepsze prawo będzie automatycznie przestrzegane38. 38 Praktycznym wyrazem tego przekonania Petrażyckiego był jego stosunek do podpisanego, wespół z innymi deputowanymi, Manifestu Wyborgskiego. W odpowiedzi na rozwiązanie przez cara w 1906 r. I Dumy Państwowej Manifest wzywał ludność do niepłacenia podatków i niedawania rekruta. Tak jak i inni jego sygnatariusze, Petra-2ycki został skazany na trzy miesiące osadzenia w twierdzy. Stracił ponadto stanowisko dziekana, katedrę i tytuł profesora zwyczajnego. Kiedy po odbyciu kary przybył na Uniwersytet, studenci wystąpili z zamiarem złożenia mu gratulacji na specjalnie w tym 172 Obrachunki petrażycjańskie Oczywiście, regulacje prawne karmią się niedoskonałością człowieka i niedostatkami instytucjonalnej organizacji życia zbiorowego. Z jednej strony są one, podobnie jak reguły moralne, przejawem cią. gle niewystarczającej adaptacji człowieka do warunków społecznej egzystencji, z drugiej natomiast — środkiem pozwalającym osiągnąć pełną socjalizację. Jeśli kiedyś prawo straci rację bytu, to nie dlatego, że przekształci się w głęboko zinternalizowane nawyki, zwyczaje i konwenanse, lecz po prostu dlatego, iż — jak przewidywał autor Teorii prawa i państwa — stanie się psychicznie niemożliwe. Czy przeświadczenie Petrażyckiego o atrofii prawa w wyniku jego racjonalnego doskonalenia, to jest posługiwania się naukową polityką prawa, jest czczą fantazją, utopią? Być może. Wiele jednak domniemań, którymi przeniknięte były dawniejsze doktryny, okazało się spełnionymi nadziejami. Dlatego między innymi wypada zgodzić się z opinią, że: „Zapewne najatrakcyjniejszą jego ideą było przekonanie, iż można posłużyć się prawem, aby ułatwić postęp społeczny"39. Śmiało więc można nazwać Petrażyckiego Wielkim Romantykiem myśli prawno-społecznej. celu zorganizowanej uroczystości. Petrażycki ten pomysł zdecydowanie odrzucił argumentując, że pogwałcenie prawa nie może być powodem do chluby (zob. A. Walicki: Legał Philosophies ofRussian Liberalism, Oxford 1987, s. 222). 39 H. M. Johnson: Petrażycki's Sociology in the Perspective of Structural-Functional Theory, w: Sociology and Jurisprudence of Leon Petrażycki, J. Górecki (red.), Urbana--Chicago-London 1975, s. 60. KONCEPCJA WŁADZY Władza jest jednym z najistotniejszych, najbardziej doniosłych elementów każdej zorganizowanej formy życia zbiorowego1, „towarzyszyła człowiekowi od początku jego społecznego rozwoju"2, a „stosunki władzy są czymś niemal koniecznym"3. Z tych między innymi powodów władza stanowi pojęcie centralne wielu dyscyplin naukowych — politologii, prawoznawstwa, socjologii, psychologii społecznej, teorii organizacji, historii. Liczba prac poświęconych problematyce władzy jest współcześnie ogromna, konkurują ze sobą różne, częstokroć skrajnie rozbieżne, ujęcia władzy, refleksje zaś teoretyczne na temat władzy, rządzenia, panowania są uwikłane w zasadnicze spory ontologiczne i epistemologiczne legitymujące się długim i skomplikowanym rodowodem. Władza jako zjawisko prawne Do bardziej oryginalnych, nie mających wyraźnych antecedencji, a zarazem niemal zupełnie zapoznanych teorii władzy należy koncepcja Leona Petrażyckiego, „największego — wedle słów Grzegorza L. Seidlera — słowiańskiego filozofa prawa XX stulecia"4. Była ona 1 Zob.: H. D. Lasswell, A. Kapłan: Power and Society, New Haven 1950; S. Lukes: Power. A Radical View, London 1974. 2 N. M. Kejzerow: Władza i autorytet. Krytyka burżuazyjnych teorii, tłum. T. Mali-nowski, Warszawa 1976, s. 9. 3 D. H. Wrong: Power. Its Forms, Bases and Uses, Oxford 1979, s. 250. G. L. Seidler: Przedmowa, „Annales Univeristatis Mariae Curie Skłodowska. Se«io G, Ius", t. XXVIII, Lublin 1981, s. II. T 174 Obrachunki petrażycjańskie przedstawiana tylko w ogólnych zarysach, i to w sposób fragmentaryczny, w kilku zaledwie opracowaniach5. Ponadto wszystkie opierały się li tylko na ogłoszonych drukiem dziełach autora Wstępu do nauki prawa i moralności. Główny wątek refleksji Petrażyckiego na temat władzy zawarty jest w jego charakterystyce organizacyjnej funkcji prawa6, a także w paru innych miejscach jego podstawowego dzieła7. W zasadzie jest to jedyne źródło, z którego korzystali wszyscy ci, którch interesowały poglądy Petrażyckiego na zjawisko władzy. Nie były natomiast uwzględniane jego do niedawna nie znane inedita^ ani warszawskie wykłady uniwersyteckie (spisywane przez Henryka Piętkę), stanowiące uzupełnienie i rozwinięcie poglądów wcześniej wyrażonych w pracach drukowanych9. W ujęciu Petrażyckiego władza, jako zjawisko realne, należy do kategorii przeżyć intelektualno-impulsjonalnych, pozostaje w ścisłym związku z imperatywno-atrybutywnym charakterem prawa, jest częścią klasy zjawisk prawnych. Stosunki władzy polegają na „imperatywno-atrybutywnej świadomości jednych osób, że należy się im od innych [...] posłuszeństwo" oraz na „imperatywno--atrybutywnej świadomości innych osób, że powinny one być posłuszne swym panom"10. Ta dwustronna świadomość powoduje, że 5 Zob.: A. Librowicz: Podstawowe tezy psychologicznej teorii społecznego panowania i podporządkowania, „Prace Socjologiczne. Rocznik 1", Warszawa 1935, s. 72-77; J. Lande: Socjologia [skrypt], maszynopis bmd, Archiwum PAN. Materiały J. Landego, sygn. 111-47, J. 11, s. 32-42; tenże: Historia filozofii prawa, w: tenże: Studia z filozofii prawa, Warszawa 1959, s. 424-433; J. Kowalski: Psychologiczna teoria prawa i państwa Leona Petrażyckiego, Warszawa 1963, s. 108-118; L. Leszczyński, Psychologiczna teoria władzy państwowej Leona Petrażyckiego, „Annales" (zob. przyp. 4), s. 139-155. 6 Zob. L. Petrażycki: Teoria prawa i państwa w związku z teorią moralności, X. 1,oprać-J. Lande, Warszawa 1959, s. 273-302 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w 1907 r.)- 7 Zob.: tamże, s. 304-306; tenże: Teoria prawa, t. 2, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1960, s. 89, 333, 344-351,637-646 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w 1907 r.). 8 Zob. L. Petrażycki: Zarys teorii władzy, w: tenże: O nauce, prawie i moralności-Pisma wybrane, wyb. J. Licki, A. Kojder, oprać. A. Kojder, Warszawa 1985, s. 454-463- 9 Notatki z wykładów Leona Petrażyckiego, maszynopis, Archiwum PAN, zespó* H. Piętki, sygn. 8, s. 280-304. 10 L. Petrażycki: Teoria prawa. t. 1, s. 287. Koncepcja władzy 175 postępowanie indywidualne i zbiorowe jest w szczególny sposób skoordynowane: dysponenci władzy są uprawnieni do rozkazywania, karania i innych sposobów oddziaływania na podwładnych, a ci z kolei mają obowiązek spełniania ich rozkazów, znoszenia rozmaitych ingerencji oraz podporządkowywania się ich decyzjom. Działanie prawa w skali masowej staje się więc podstawowym czynnikiem organizacyjnej więzi grup społecznych11, „wytwarza" ustrój społeczny (prawny, polityczny, ekonomiczny itd.)12. Motywacja prawna, zarówno aktywna (wypływająca z poczucia przysługujących uprawnień), jak i pasywna (wynikająca z poczucia obowiązku prawnego), „stanowi istotny i niezbędny czynnik życia i ustroju społecznego"13. Dzięki jej zdolnościom koordynowania i ujednolicania zachowania się ludzi, a także dzięki wsparciu, jakie uzyskuje ze strony motywacji pomocniczej (oportunistycznej), której źródłem jest obawa sankcji, życie społeczne jest względnie uporządkowane, obowiązują w nim określone wzory i reguły postępowania. Psychiczne przeżycia władzy, tak jak i inne przeżycia prawne, podlegają masowej unifikacji i zharmonizowaniu, i w ten sposób psychiczne zjawisko władzy przekształca się w zjawisko społeczne, „realność psychiczna" fenomenu władzy staje się „realnością społeczną"14. Uznając władzę za podstawę wszelkiej organizacji społecznej, Petrażycki twierdzi konsekwentnie, że władza jest nie tylko cechą państwa, lecz także wielu innych, nawet najbardziej elementarnych (takich jak np. rodzina) form organizacji życia zbiorowego. Dlatego jego koncepcja władzy jest jak najdalsza od ujęć etatystycznych i w zamyśle 11 Trafnie pisze J. Lande, że: „Według Petrażyckiego nie ma grupy społecznej bez organizacji, a nie ma znowu organizacji bez prawa" (J. Lande: Socjologia [skrypt], s.a., s- 33). 2 Zob.: L. Petrażycki: Kryzysy kulturalne, w: tenże: O nauce, prawie i moralności, s. 464. L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 207. Analogicznie: „Prawo jako wytwór procesów przystosowania społeczno-'Psychicznego, ujmowane przez Petrażyckiego jako «realnos'ć» psychiczna, jest w jego 'eorii powiązane dwustronnymi relacjami z «realnością» społeczną" (A. Kojder: Przed-"tozoa, w: L. Petrażycki: O nauce, prawie i moralności, s. XXI). i 176 Obrachunki petrażycjańskie ma mieć ogólnosocjologiczne znaczenie15. Nauka o państwie, która utożsamia władzę państwową bądź to z jednolitą wolą państwa „po-siadającą nieodpartą siłę przymusu", bądź z wolą władców, bądź też po prostu z siłą jako taką, ma — zdaniem Petrażyckiego — charakter „naiwnie projekcyjny"16. W myśl koncepcji Petrażyckiego we wszystkich organizacjach stricte społecznych, a także państwowych (politycznych) istnieje „kilka lub bardzo wiele władz i podmiotów nimi obdarzonych"17. Innymi słowy, większej lub mniejszej liczbie osób przypisywane są prawa rozkazywania i tym podobnych oddziaływań w stosunku do podwładnych; analogicznie — obowiązek posłuszeństwa, podporządkowania rozciąga się na różne kategorie ludzi. Społeczna stratyfikacja, czyli podział społeczeństwa na homogeniczne grupy, warstwy i jak mówi Petrażycki, „odrębne aglomeraty", stanowi odzwierciedlenie odmiennych przekonań imperatywno-atrybutywnych, które wywołują i podtrzymują odpowiednio skoordynowane postępowanie indywidualne i zbiorowe. Złożone układy władz i zwierzchności „układają się [...] w swoiste systemy, przystosowane do potrzeb życia społecznego i harmonijnego, planowo scentralizowanego zarządu, z zachowaniem zasad pierwszeństwa i hierarchii"18. Rodzaje władz Przynależąc do klasy zjawisk prawnych władza nie jest jakimś szczególnym rodzajem prawa (przeżycia prawnego)per se, lecz — wedle własnych słów Petrażyckiego — „kompleksem praw". Składają się 15 „Państwo — mówił — jest stosunkowo niedawną organizacją, przed państwem istniała władza, zjawisko władzy ma więc ogólnosocjologiczne znaczenie" (Notatki z wykładów, s. 281); por. także: L. Petrażycki: Zarys teorii władzy, s. 454. 16 Zob.: L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 276-277. Projekcję określa Petrażycki następująco: „To, co pod wpływem fantazji emocjonalnej wyobrażamy sobie jako istniejące obiektywnie, określamy jako fantazmaty emocjonalne albo twory projekcyjnej ideologiczne, a odpowiedni punkt widzenia podmiotu [.. .] nazwiemy punktem «>' dzenia projekcyjnym lub ideologicznym" (tamże, s. 55-56). 17 Tamże, s. 289; zob. także Teoria prawa, t. 2, s. 641-642. 18 Tamże, t. 2, s. 642. Koncepcja władzy 177 na nią między innymi: prawo rozkazywania (władza imperatywna), prawo karania (władza dyscyplinarna), prawo oddziaływania fizycznego i (lub) psychicznego (władza afekcyjna) oraz „prawo rozporządzania rzeczami podwładnego" (władza zewnętrzna)19. Władza nie ma jednak nic wspólnego, co wielokrotnie podkreślał, z prawem własności. „Prawo władzy — jak mówił — jest niemożliwe w stosunku dorzeczy"20. Poszczególne rodzaje władz wyróżnia Petrażycki odwołując się do trzech głównych kryteriów: 1) zakresu, którego władza dotyczy, 2) dobra, które władza chroni, i 3) miejsca, które konkretna władza zajmuje w hierarchii wszystkich władz21. Ze względu na zakres społecznego panowania wyróżnia władze ogólne (absolutne, generalne) i władze szczegółowe22. Władzami ogólnymi są takie władze, które mają prawo rozkazywania i ingerowania we wszystkie dziedziny życia podwładnych. A zatem, jeżeli w skład stosunków prawnych wchodzą „ogólne obowiązki posłuszeństwa" oraz „ogólne obowiązki znoszenia oddziaływania ze strony władcy", to mamy do czynienia z władzą ogólną. Podlega jej hierarchicznie wiele władz szczegółowych, z których część (tak jak np. władze sądowe czy administracyjne) pozostaje ze sobą „w stosunku uprzywilejowania bez zależności hierarchicznej"23. Władze szczegółowe, nazywane przez Petrażyckiego również władzami specjalnymi lub zależnymi, są natomiast ograniczone „do pewnej dziedziny postępowania"24. Aby rozporządzenia podmiotu władzy były prawomocne, wymagana jest zgoda wyższego szczebla. »W dziedzinie władz specjalnych wyobrażenia służenia dobru ogólnemu, sprawie ogólnej, grupie społecznej [...] komplikują się jeszcze przez wyobrażenia tej sprawy specjalnej, która jest zlecona danemu Podmiotowi władzy, tej specjalnej służbie społecznej, którą jest obar- 19 Notatki z wykładów, s. 281. 20 Tamże, s. 284. 21 Zob.: J. Lande, Historia filozofii prawa, s. 431. 22 Zob.: Notatki z wykładów, s. 287,300; L. Petrażycki: Teoriaprawa, t. l,s. 277-278, 298. 23 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 298; por. także t. 2, s. 635. 24 Tamże, t. 1, s. 278. ' ' r 178 Obrachunki petrażycjańskie czona dana osoba, np. dowodzenia armią, dywizją, pułkiem, kompanią, kierownictwa sprawami oświaty publicznej w ogóle, zarządu okręgu szkolnego"25. Władzom ogólnym i szczegółowym nie poświęcił Petrażycki zbyt wiele uwagi. Może dlatego, że ich differentia specifica wydawała mu się czymś zupełnie oczywistym, bez donioślejszych implikacji teoretycznych. Znacznie więcej miejsca przeznaczył na charakterystykę władz pańskich i społecznie służebnych, czyli temu kryterium podziału, którym jest podstawowe dobro chronione przez władzę26. Z władzami służebnymi łączą się prawne obowiązki władcy (pana) troszczenia się o dobro podwładnych, z władzami pańskimi zaś — obowiązki podwładnych służenia władcy i świadczenia mu usług27. „W dziedzinie władz pierwszego rodzaju [tj. władz społecznie służebnych — przyp. A.K.] podmiot władzy pełni rolę służebną w stosunku do podwładnych lub grupy społecznej, której władzę ma sobie powierzoną w celu troszczenia się o sprawy ogólne; w dziedzinie władz drugiego rodzaju [tj. władz pańskich — przyp. A.K.] istnieje sytuacja przeciwna: podmiot władzy występuje jako cel, a podwładni stanowią środek, grają rolę służebną"28. O ile w Teorii prawa i państwa charakteryzuje władze społecznie służebne w sposób całościowy, nie przedstawiając ich wewnętrznego zróżnicowania, to odpowiedni podział wprowadza w latach późniejszych, w warszawskim okresie swej działalności naukowej. Wyróżnia mianowicie władze dwustronnie służebne (wzajemne, solidarne) oraz jednostronnie służebne. Przykładami władz pierwszego rodzaju są patria potestas i manus marti; podmiot władzy jest tutaj obowiązany służyć dobru podwładnych, ale i oni powinni dbać o jego pomyślność. Jako przykłady władz społecznie służebnych drugiego rodzaju wymienia władzę guwernera, nauczyciela, wojewody, ministra. W tym wypadku „tylko podmiot 25 Tamże, t. 2, s. 642. 26 Zob.: Notatki z wykładów, s. 282, 300; L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 278. 27 Władzą pańską jest według Petrażyckiego np. władza pana nad niewolnikiem; pana feudalnego w stosunku do chłopów pańszczyźnianych, gospodarza w stosunku do parobków itp. 28 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. l,s. 279. Koncepcja władzy 179 władzy służy (powinien według psychiki prawnej służyć) podwładnym, a obowiązku wzajemnego służenia nie ma"29. Ogólnie biorąc, takie władze, jak rodzinna, rodowa, patriarchalna, książęca, królewska „i w ogóle najwyższa władza państwowa"30, są dla Petrażyckiego władzami społecznie służebnymi. Ich istotną cechą jest społeczno-służebne prawo do rozkazywania i innego oddziaływania nadane sobie przez podmiot władzy i przyznane mu przez podwładnych „gwoli spełnienia obowiązków służby dla ogółu"31. Jak pisał w innym miejscu, władzami służebnymi są „takie władze, z którymi łączą się obowiązki prawne troszczenia się o dobro podwładnych albo o dobro ogólne pewnego związku społecznego (rodziny, rodu, plemienia itd.)"32. Władze pańskie z kolei to władze „pozostawione władcy-panu do swobodnego wykorzystania dla jego własnych celów i interesów osobistych, majątkowych czy innych. Z władzami tymi łączą się zazwyczaj obowiązki podwładnych służeniu panu, wyświadczania mu wszelkich usług (ogólny obowiązek służenia) albo usług określonego rodzaju (specjalny obowiązek służenia)"33. Stosunek prawny jest w tym przypadku taki, że dysponent władzy jest w prawie żądać od podwładnych tego wszystkiego, co odpowiada jego prywatno--osobistym interesom (a nawet zachciankom), natomiast ci ostatni są obowiązani spełniać kierowane pod ich adresem zadania34. Na niższych szczeblach kultury władza pańska ogólna była — jak podkreśla Petrażycki — władzą w dosłownym tego słowa znaczeniu absolutną, z nieograniczonym prawem karania (m.in. swobodnym stosowaniem kary śmierci). Wraz z rozwojem społecznym zaczęła się stopniowo przekształcać we władzę pańską specjalną (szczegółową, zależną), z coraz liczniejszymi ograniczeniami (jej współcze- 29 L. Petrażycki: Zarys teorii władzy, s. 456; por. także Notatki z wykładów, s. 282. 30 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 286; por. także s. 280. 31 Tamże, s. 286. 2 L. Petrażycki: tamże, t. 2, s. 637; por. także tenże: Zarys teorii władzy, s. 455-456. 33 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 278-279. Zob. L. Petrażycki: Zarys teorii władzy, s. 457. 180 Obrachunki petrażycjańskie snym przykładem może być — wedle niego — władza kupca nad subiektem, którego zatrudnia). Zasadniczą, specyficzną różnicę między władzami służebnymi a władzami pańskimi wyjaśnia Petrażycki odmiennościami między przedmiotami praw obu powyższych gatunków władzy. Owe „przedmioty praw" to skrótowa nazwa wyobrażeń przedmiotowych w dziedzinie prawa. Petrażycki odrzuca panujące w ówczesnej teorii prawa poglądy, że przedmiotami praw są rzeczy, środki realizacji interesów, wolna wola, siły przyrody itp.35 Zgodnie z założeniem, że impuls je prawne (tj. przeżycia doznawczo-popędowe, imperatywno--atrybutywne) mają charakter blankietowy i nie wzbudzają samoistnych akcji (procesów fizjologicznych i ruchów organizmu), uznawał, że przedmiotami prawnymi są najrozmaitsze rodzaje postępowania (czynności pozytywne, zaniechania, znoszenia), wyobrażane sobie jako powinność. W przypadku władz społecznie służebnych przedmiotami ich praw są czynności podejmowane dla dobra grupy społecznej lub podwładnych, w przypadku zaś władz pańskich — różne oddziaływania (rozkazy, kary itp.) nie liczące się z dobrem podwładnych, mające np. na celu wyzyskiwanie ich posłuszeństwa i sił „dla zysku osobistego, dla zaspokojenia własnych zachcianek, dla zabawienia gości itp."36 Wyobrażenia przedmiotowe władz społecznie służebnych i pańskich mają, jak wyjaśnia, „charakter mniej lub bardziej zamglony, niewyraźny, albo nawet pozostają «w podświadomo-ści» w postaci odpowiednich dyspozycji; jednakże przez skierowanie uwagi na te wyobrażenia [...] można z łatwością wyjaśnić treść odpowiednich przeświadczeń prawnych oraz przekonać się o istnieniu w składzie przytoczonych przez nas wyobrażeń — dyrektyw postępowania i istotnych ograniczeń, dopuszczalnych w zgodzie z sumieniem prawnym sposobów władczego, zwierzchniego postępowania"37. Ostatnie, trzecie kryterium podziału władz w typologii Pe-trażyckiego akcentuje hierarchiczne usytuowanie danej władzy. 35 Zob. L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 2, s. 159-160,197 i nast. 36 Tamże, s. 638. 37 Tamże, s. 638-639. Koncepcja władzy 181 W dychotomicznym podziale wyróżnia on władze główne (nadrzędne) i władze zależne (podległe)38. Pierwsze nazywa również władzami bezwarunkowymi, drugie — uwarunkowanymi (względnymi, warunkowymi)39. Władzą główną (nadrzędną, bezwarunkową) jest taka władza, której — według treści odpowiednich przekonań i poglądów prawnych — przysługuje nadrzędne, w stosunku do podmiotów innych władz, prawo rozkazywania i innego oddziaływania na podwładnych. „Władza rodziców na przykład w stosunku do dzieci w porównaniu z innymi władzami domowymi nad dziećmi stanowi władzę główną. Władza męża nad żoną — tam gdzie występuje ona w psychice prawnej rodzinnej — stanowi władzę nadrzędną w stosunku do władzy rodzicielskiej"40. Stosunek między podmiotami władz jest z reguły stosunkiem hierarchicznego podporządkowania, przypomina wielostopniową drabinę. Konkretny podmiot władzy (np. namiestnik prowincji), posiadający nadrzędną władzę nad innymi podmiotami (np. zarządcami prowincji), podlega zarazem władzy wyższego szczebla (np. monarsze). W związku z tym rozgraniczeniem Petrażycki wyróżnia władze hierarchicznie podporządkowane (niższe) i władze hierarchicznie nadrzędne (wyższe)41. Najwyższą władzą jest oczywiście taka władza, której rozporządzenia nie wymagają zgody (akceptacji, przyzwolenia) żadnego innego podmiotu władzy i której podlegają pozostali piastu-nowie władzy. Założenie, że wszystkie władze tworzą hierarchiczny porządek, byłoby założeniem nierealistycznym. Petrażycki zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego, pisząc o podziale władz ustawodawczych, podkreślał, że „w niektórych przypadkach mnogości władz dane władze nie pozostają w stosunku hierarchicznej nadrzędności jedna nad drugą, 38 Zob. tamże, t. l,s. 290. 39 Notatki z wykładów, s. 300. 40 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 290. ' ,,[. ..] władze hierarchicznie wyższe obejmują również piastunów wszystkich władz niższych, którzy obowiązani są w sferze swoich zarządzeń podporządkowywać S1C ustawom wyższym, zarządzeniom władz wyższych, w szczególnos'ci wypełniać polecenia wyższe za pomocą odpowiednich zarządzeń w dół" (tamże, t. 2, s. 346). 182 Obrachunki petrażycjańskie a tylko w stosunku pierwszeństwa jednej przed drugą"42. Sytuacja taka ma miejsce wtedy, kiedy podwładni, podporządkowani kilku równorzędnym podmiotom władzy, są obowiązani do posłuszeństwa temu spośród nich, któremu z mocy odpowiednich uregulowań przysługuje, w danej sytuacji, pierwszeństwo w egzekwowaniu postanowień władczych. Istota władzy państwowej Spośród wyróżnionych i wyżej scharakteryzowanych kategorii władz szczególnie wiele miejsca w pracach Petrażyckiego zajmują rozważania na temat władzy państwowej. Zaliczał ją do władz społecznie służebnych, albowiem „stanowi [ona] przypisywane pewnym osobom przez psychikę prawną ich samych i innych osób ogólne prawo rozkazywania i innych oddziaływań na podwładnych po to, by spełnić obowiązek troszczenia się o dobro ogólne"43. Aby adekwatnie zrozumieć sens takiej właśnie kwalifikacji władzy państwowej trzeba wyjaśnić, jak autor Teorii prawa i państwa określa samo państwo. Otóż wśród „klasy ogólnej społecznych form samodzielnych (niezależnych)", połączonych „jedną najwyższą władzą społeczną (tj. przypisywaniem odpowiednich praw i obowiązków jednym i tym samym osobom)"44 wyróżnia on: 1) grupy społeczne połączone i spojone nie tylko przekonaniami prawnymi o obowiązku wzajemnej solidarności, lecz także węzłami pokrewieństwa, oraz 2) „związki nie oparte na pokrewieństwie, związki pomiędzy obcymi, bez świadomości stosunków prawnych pokrewieństwa"45. Tę ostatnią odmianę organizacji społecznej nazywa grupą oficjalną, grupą państwową albo, krótko, państwem. Odrzuca tym samym tradycyjny pogląd, który głosi, że konstytutywnymi cechami państwa są: terytorium, ludność, suwerenność i istnienie władzy państwowej. 42 Tamże, s. 347. 43 Tamże, t. l,s. 302. 44 Tamże, s. 292. 45 Tamże, s. 294; zob. także Notatki z wykładów, s. 291-292. Koncepcja władzy 183 Prawo w ujęciu Petrażyckiego spełnia — jak wiadomo — dwie podstawowe funkcje: rozdzielczą (wytwarza ustrój prawno-prywatny, tj. gospodarczy) i organizacyjną (wytwarza ustrój prawno-publiczny, czyli państwowy). Ustrój gospodarczy jest oparty przede wszystkim na działaniu prawa własności, prawa spadkowego, prawa rodzinnego i prawa zobowiązań. W ustroju zaś państwowym elementem tworzącym i koordynującym działania grup społecznych jest władza, państwo jest więc, wedle definicji Petrażyckiego, grupą społeczną samodzielną, wielokrewną (oficjalną). Stanowi ono swoistą „emanację" organizacyjnej funkcji prawa. Najwyższa władza w państwie jest sprawowana przez różne podmioty. W państwach teokratycznych jest ona przypisywana (przez zbiorową psychikę prawną) bóstwom, którym hierarchicznie podlegają sprawujący faktyczne rządy kapłani i inni „ziemscy przedstawiciele" istot nadprzyrodzonych. W państwach świeckich najwyższa władza należy bądź do jednostek (monarchów, cesarzy), bądź do instytucji zbiorowych (parlamentu, rady najwyższej itp.)46. Władza, o której mowa, może być władzą absolutną (jak w monarchii absolutnej) albo władzą ograniczoną (jak w monarchii konstytucyjnej). Obok niej istnieje wiele władz podległych, które pomiędzy sobą pozostają w relacji hierarchicznego podporządkowania lub w stosunku uprzywilejowania bez hierarchicznej zależności47. Jak twierdzi Pe-trażycki, władze zależne w państwie mają zazwyczaj charakter specjalnych władz społecznych, lecz czasami są władzami ogólnymi (taką władzą jest np. władza namiestnika prowincji). W każdym typie państwa „zbiorowa psychika prawna przyznaje prawa władzy (pod względem treści rozmaite) wielu osobom", które z kolei „przypisują sobie odpowiednie prawa, działają pod wpływem odpowiedniego poczucia swojego prawa [...]; poza tym te same osoby przypisują sobie obowiązek posłuszeństwa w stosunku do swoich przełożonych [...] 46 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 2, s. 296-297. 47 Ten ostatni typ władzy nazywał Petrażycki „władzą korealną" (zob. Notatki z wypadów, s. 289). T 184 Obrachunki petrażycjańskie i postępują zgodnie ze świadomością, że inne osoby mają prawo im rozkazywać itd."48 Jak Petrażycki uzasadnia swój — budzący sprzeciw krytyków49 — pogląd, iż władza państwowa jest władzą społecznie służebną, czyli taką, która z zasady ma na względzie dobro podwładnych? Po pierwsze, twierdzi, że władza państwowa pełni rolę służebną przede wszystkim w stosunku do prawa w ogóle. Organizacja państwowa powstała, „aby zaspokajać potrzebę trwałej i zabezpieczonej realizacji atrybu-tywnej funkcji systemu norm prawnych"50. Po wtóre, dzięki temu, że psychika prawna podwładnych nakłada na nich obowiązek posłuszeństwa, zwierzchnicy — dążąc do zadośćuczynienia przypisywanym im uprawnieniom — „mogą rozporządzać odpowiednią siłą zbiorową i mają prawo i obowiązek, zgodnie ze swoją powinnością służby społecznej, posługiwać się siłą w celu obrony prawa przed bezprawiem; [...] w ten sposób po stronie prawa, a przeciw temu, kto je narusza, staje zbiorowa siła służebna, co wybitnie wzmacnia gwarancję prawidłowego i stałego realizowania atrybutywnej funkcji prawa"51. Zdaje się wynikać stąd wniosek, że za sprawą atrybutywnej funkcji prawa władza państwowa staje się, niejako exproprio motu, władzą społecznie służebną. Supozycja ta nie uchyla wszelako wątpliwości, czy Petrażycjańska wizja władzy jest w głównej mierze postulowanym ideałem52, czy też koncepcją — z socjopsychicznego punktu widzenia — realistyczną, wyjaśniającą istotę władzy państwowej53. Konteksty, w których autor Teorii prawa i państwa poruszał zagadnienie władzy państwowej, sugerują, że nie traktował on swojej koncepcji 48 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 301. 49 „Specyfika władzy państwowej polega [zdaniem Petrażyckiego — przyp. A.K.] na tym, że ma charakter ogólny, jest najwyższa w danej grupie, oraz ma charakter społeczno-służebny. [...] Natomiast faktycznie, na przykład z punktu widzenia nie podlegającego złudzeniom badacza, może ona mieć charakter pański w tym sensie, że może być sprawowana z punktu widzenia najbardziej wąsko pomyślanych interesów grupy rządzącej" (J. Kowalski: Psychologiczna teoria, s. 117). 50 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 302. 51 Tamże, s. 303. 52 J. Kowalski: Psychologiczna teoria, s. 112. 53 L. Leszczyński: Psychologiczna teoria, s. 148-149. Koncepcja władzy 185 jako modelu normatywnego. Dowodził m.in., że cechą atrybutywnej psychiki prawnej jest „potrzeba sądu, bezstronnego rozstrzygania zatargów prawnych oraz autorytatywnego ustalania odpowiednich praw i obowiązków"54. Tę właśnie potrzebę zaspokaja i służy jej władza państwowa, chroniąc obywateli „przed samowolnym stosowaniem do nich przymusu [...], samosądu ze strony poszkodowanych itd."55 Jeśli podmiot władzy państwowej nie podporządkowuje się obowiązkowi działania dla dobra ogólnospołecznego, dopuszcza się — jak powiada Petrażycki — samowoli. „Powstaje [wówczas — przyp. A.K.] poczucie potrzeby nacisku i dążność w kierunku zmuszenia obowiązanego do podporządkowania się, albo też w kierunku osiągnięcia realizacji prawa niezależnie od niego"56. W skrajnych przypadkach, kiedy następuje „rozkład rządzących sfer" i „gnicie etyczne odpowiednich wyższych warstw społeczeństwa oraz mechanizmu państwowego", dochodzi do rewolucji społecznej57. Zanim jednak nastąpi sytuacja rewolucyjna, zachodzą takie zjawiska, jak: 1) „domaganie się i przynaglanie słowne obowiązanych do dostarczenia należności", 2) „stosowanie [...] rozmaitych środków bardziej stanowczych, np. zagrożenia, zajęcia rzeczy obowiązanego [...], oddziaływań fizycznych na osobę obowiązanego itd.", 3) „zastosowanie [...] środków przymusu fizycznego", 4) „zwracanie się do innych [...] ze skargą i prośbą o pomoc"58. Samowola, czyli nierealizowanie ciążących na podmiotach władzy obowiązków, odgrywała — zdaniem Petrażyckiego — stosunkowo dużą rolę na tak zwanych niższych szczeblach kultury59. W trakcie rozwoju organizacji oficjalnych (formalnych) jest ona coraz bardziej ograniczana dzięki odpowiedniemu działaniu organów władzy pari- 54 L. Petrażycki: Teoria prawa, t. 1, s. 304. 55 Tamże. 56 Tamże, s. 229. 57 L. Petrażycki: Rewolucja społeczna, w: tenże: O nauce, prawie i moralności, s. 468--470; por. także tenże: Teoria prawa, t. 2, s. 281-282. 58 Teoria prawa, t. 1, s. 229-230. 59 ,,[...] niewątpliwie wiele milionów ludzi — pisze Petrażycki — poniosło śmierć 1 mnóstwo społeczności ludzkich uległo rozbiciu i zniszczeniu na skutek niezgodności Poglądów co do istnienia i zakresu wzajemnych praw i obowiązków" (tamże, s. 241). 186 Obrachunki petrażycjańskie I stwowej i postępowym zmianom w systemie norm prawnych. Wymiar sprawiedliwości coraz skuteczniej chroni obywateli (również tych, którzy naruszyli prawo) przed nie kontrolowanym stosowaniem wobec nich przymusu i represji. Własność, nietykalność osobista i różne inne uprawnienia są poręczane przez przepisy prawa oficjalnego, na straży których stoi odpowiednio zorganizowana władza państwowa. Przyczynia się ona „do zaspokojenia potrzeby jednolitego i ściśle określonego szablonu prawnego oraz do realizacji odpowiedniej tendencji unifikacyjnej", natomiast państwowe instytucje stanowiące prawo, sądownicze i wykonawcze, stają się coraz bardziej przystosowane do „potrzeb tkwiących w atrybutywnej naturze prawa w ogóle"60. Specyfika podejścia Petrażyckiego do zagadnienia władzy Kiedy Petrażycki formułował, ogłaszał i wypowiadał w wykładach uniwersyteckich swoje poglądy na temat władzy, zdawał sobie sprawę, że są one sprzeczne z podstawowymi twierdzeniami współczesnych mu — i, wypada dodać, także obecnie dominujących — kierunków w nauce o państwie. Co więcej, był przekonany i dawał temu niejednokrotnie wyraz, że „współczesna nauka o państwie, jak i prawoznawstwo w ogóle, myli się co do tego, w jakiej sferze się znajdują i jaką naturę posiadają te realne zjawiska, które odpowiadają jej konstrukcjom teoretycznym, oraz co do tego, jak — za pomocą jakich metod naukowych — osiągnąć można realne, faktyczne ich poznanie (oparte na obserwacji i doświadczeniu)"61. Dla Petrażyckiego zjawiskami realnymi, od których należy rozpoczynać studia nad władzą państwową, są zunifikowane, skoordynowane dwustronne przeżycia imperatywno-atrybutywne „wprawiające w ruch mechanizm państwowy" (przypisywanie uprawnień jednym osobom i obowiązków posłuszeństwa innym). Należy je badać „przy pomocy -— jak pisze — odpowiedniej metody doświadczalnej (samoobserwa- 60 Tamże, s. 305, 307. 61 Tamże, s. 300. Koncepcja władzy 187 cji i połączonej metody obserwacji wewnętrznej i zewnętrznej, prostej i eksperymentalnej)"62. Skoro władzą jest klasa (tj. adekwatnie wyróżniony zbiór) podmiotów odpowiednich uprawnień i obowiązków, przeto zadaniem naukowej analizy jest całościowe jej opisanie oraz wskazanie, jakie zachodzą relacje między wyróżnionymi elementami tej klasy. Oczywiście, aby władza państwowa mogła gwarantować realizację atrybutywnej funkcji norm prawnych, musi rozporządzać dostateczną siłą. Dlatego przedmiotem nauki o państwie i władzy państwowej winna być również, zdaniem Petrażyckiego, analiza różnorodnych form przymusu. Spośród różnych, spotykanych w literaturze socjologicznej i po-litologicznej, definicji władzy — behawiorystycznych, teleologicz-nych, strukturalnych, „konfliktowych" oraz traktujących władzę jako „ukierunkowany wpływ"63 — sposób ujmowania władzy przez Petrażyckiego jest najbliższy, jak się wydaje, podejściu strukturalnemu. Poszukiwał on bowiem specyficznych cech zjawiska władzy w strukturze stosunków istniejących między rządzącymi a rządzonymi. To że władzę kwalifikował przede wszystkim jako zjawisko psychospołeczne, bynajmniej nie oznacza, iż ignorował znaczenie władzy jako czynnika i wytworu procesów społecznych. Uznawał, że organizacyjna więź grupy społecznej najwyraźniej przejawia się w stosunkach władzy, a ponadto dociekał, w jaki sposób następuje unifikacja i upowszechnienie jednostkowych przeżyć, których treścią jest poczucie uprawnień władczych (prawo do rozkazywania) oraz obowiązków posłuszeństwa. W interpretacji Petrażyckiego teoretyczne refleksje nad władzą winny się koncentrować na badaniu władzy jako specyficznych przeżyć intelektualno-impulsjonalnych typu prawnego. Im też poświęcał gros swego namysłu twórczego, choć trzeba pamiętać, że problematyka władzy nie należała do centralnych tematów jego zainteresowań naukowych. Drugim typem refleksji nad władzą powinny być badania zorientowane praktycznie, analizy obowiązujących — w da- 62 Tamże, s. 293. 63 Zob.: J. J. Wiatr: Socjologia stosunków politycznych, Warszawa 1978, s. 198-199. 188 Obrachunki petrażycjariskie nym czasie i miejscu — zasad i technik rządzenia. Tymi ostatnimi kwestiami Petrażycki się nie zajmował, zapewne uważając, że należą one do sfery dociekań konkretno-historycznych, nie zaś teoretyczno--poznawczych. Z analogicznych prawdopodobnie powodów nie posługiwał się pojęciem władzy politycznej i nie rozpatrywał zagadnienia władzy w kontekście konfliktowych interesów grupowych (narodowych, klasowych, warstwowych itp.). Jeśli zgodzić się ze współcześnie wypowiedzianą opinią, że „traktowanie władzy jako współdziałania ludzi jest stwierdzeniem elementarnego faktu, jedną z przesłanek ogólnych, na której podstawie należy dokonać głębszej analizy"64, to trzeba zarazem skonstatować, iż koncepcja Petrażyckiego, naszkicowana przed kilkudziesięcioma laty, nadal może odgrywać inspirującą rolę w naukowych studiach nad stosunkami władzy. CZĘŚĆ DRUGA 64 N. M. Kejzerow: Władza i autorytet, s. 49. MIEJSCE SOCJOLOGII PRAWA WŚRÓD NAUK PRAWNYCH Do nauk prawnych (prawoznawstwa) zalicza się dogmatykę, historię i socjologię prawa oraz ogólną naukę o prawie (filozofię i teorię prawa)1. Dogmatyka prawa zajmuje się opisem, interpretacją i systematyza-cją norm prawa pozytywnego, tj. aktualnie obowiązujących w danym państwie, zawartych w oficjalnie uznanych tekstach prawnych. Dzieli się na dyscypliny odpowiadające gałęziom prawa (nauka prawa konstytucyjnego, cywilnego, karnego itd.). Historia prawa obejmuje dzieje instytucji i regulacji prawnych w powiązaniu z historią ustrojów państwowych. Pokrewną dyscypliną jest historia doktryn politycznych i prawnych. Przedmiotem socjologii prawa jest prawo w jego społecznym działaniu i społecznych uwarunkowaniach. Jest to współcześnie empiryczna nauka społeczna stosująca metody i techniki badawcze socjologii. Głównym przedmiotem filozofii prawa jest problem prawa słusz-nego („jakie prawo być powinno")- Teoria prawa natomiast uznaje za swój przedmiot „prawo jakie jest" i dzieli się na dwa nurty: teorie realistyczne, traktujące prawo jako fakt psychiczny, społeczny lub psychospołeczny, i teorie analityczne, ujmujące prawo jako wypowiedzi językowe. Teorie realistyczne zajmują się zagadnieniami genezy, rozwoju i funkcjonowania prawa jako faktu, a teorie analityczne szczególnymi właściwościami syntaktycznymi i pragmatycznymi prawa Zob. Z. Ziembiński: Problemy podstawowe prawodawstwa, Warszawa 1980, r°zdz. 1. 192 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa jako wypowiedzi języka prawnego. Filozofia prawa oraz realistyczna i analityczna teoria prawa są przez niektórych uczonych uznawane za dyscypliny komplementarne, nie brak jednak autorów przyznających monopol tylko jednej z nich. Dogmatyka i filozofia prawa rozwinęły się już w starożytności. Pierwsza osiągnęła dojrzałą postać w jurysprudencji rzymskiej, druga jako część składowa dzieł wybitnych filozofów. Historia prawa jako nauka ukształtowała się w wiekach XVIII-XX wraz z innymi naukami historycznymi. Początki analitycznej teorii prawa sięgają pierwszej połowy wieku XIX (John Austin, twórca brytyjskiej szkoły jurysprudencji analitycznej). Teorie realistyczne pojawiły się na początku wieku XX w Europie i Stanach Zjednoczonych. Pełne ukształtowanie się empirycznej socjologii prawa przypada na drugą połowę wieku XX. Prawoznawstwo podejmuje trzy rodzaje problemów, czemu odpowiadają trzy rodzaje jego związków interdyscyplinarnych. Rozważania nad prawem słusznym wiążą się z aksjologią ogólną i teoriami sprawiedliwości. Badania nad prawnymi wypowiedziami normatywnymi korzystają z dorobku semiotyki i filozofii języka oraz logiki formalnej i nieformalnej. Badania nad prawem w działaniu mają związek z naukami społecznymi, w szczególności z socjologią. W dalszym ciągu ograniczymy się do przedstawienia tych ostatnich związków. Związki prawa z socjologią Związki te mają swą „prehistorię" przypadającą na okres przed powstaniem socjologii i realistycznych teorii prawa. Do następnej fazy należą wypowiedzi przedstawicieli istniejącej już socjologii na temat prawa przed uformowaniem się jego realistycznych teorii. Związki w ścisłym znaczeniu zaczynają się wtedy, gdy w ślad za rozwojem socjologii powstają realistyczne teorie prawa. Począwszy od starożytności spotykamy rozproszone elementy refleksji filozoficznej i prawniczej na temat: prawo a społeczeństwo. Za właściwych prekursorów myśli socjologicznoprawnej można uznać dopiero dwóch znacznie późniejszych autorów. Monteskiusz w dziele Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych 193 0 duchu praw (1748)2 rozważał współzależność między prawem a życiem społecznym. Twierdził, że treść i skuteczność nakazów ustawodawczych zależą od warunków przyrodniczych i kształtowanych przez nie różnych typów ustrojów społecznych. Friedrich K. von Sa-vigny, twórca niemieckiej szkoły historycznej w nauce prawa, w pracy Vom Berufunserer Zeitfiir Gesetzgebung undRechtswissenschaft (1814)3 traktował prawo jako przejaw „ducha narodu" i składnik życia wspólnoty narodowej, podlegający organicznej ewolucji. Bezpośrednim wyrazem narodowej świadomości prawnej jest prawo zwyczajowe, którego artykulację na wyższych etapach rozwoju wspomaga „prawo prawnicze", ustalane przez wyodrębniający się „stan prawniczy". Ustawodawstwo ocenia Savigny negatywnie jako arbitralne, „nieorganiczne wtargnięcie" w ewolucję prawa. Poglądy tych autorów zrywają z panującą w ich czasach doktryną niezmiennego i doskonałego prawa natury, przeciwstawiając jej twierdzenia o różnorodności 1 rozwoju regulacji prawnych w procesach zmian społecznych. Socjologię w jej początkach cechowało negatywne nastawienie do prawa tworzonego przez państwo4. Znalazło to wyraz w poglądach klasyków socjologii. Auguste Comte pod wpływem szkoły historycznej uważał ustawodawstwo za skazane na niepowodzenie działanie w kierunku powstrzymania lub zmiany organicznej ewolucji społecznej. Mylnie identyfikując prawo z ustawą, przepowiadał stopniową atrofię prawa. Podobną przepowiednię sformułował Karol Marks, który uznał prawo za system regulacji właściwej społeczeństwu o klasach antagonistycznych, skazany na „obumieranie" w społeczeństwie wolnym od ucisku klasowego. Herbert Spencer traktował prawo jako spozytywizowany zwyczaj mający ewoluować w kierunku sprawiedliwości jako „prawa do równej wolności". W tym ujęciu zaznaczył się wpływ angielskiego historyka prawa Henry S. Maine'a (a pośrednio 2 Zob. E. Ehrlich: Montesąuieu and Sociological Jurisprudence, „Harvard Law Re-view"1916,nr29. 3 Zob. K. Opałek, J. Wróblewski: Niemiecka szkoła historyczna w nauce prawa, „Przegląd Nauk Historycznych i Społecznych" 1955, t. 5. 4 Zob.: N. S. Timasheff: An Introduction to the Sociology ofLaw, Cambridge, Mass. 1939; N. Luhmann: Rechtssoziologie, Reinbek bei Hamburg 1983. 194 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Immanuela Kanta). Wśród klasyków socjologii wyróżnia się stanowi-sko Emile'a Durkheima, który przeciwstawił się identyfikacji prawa z ustawą. Durkheim ujmował prawo jako „fakt społeczny" i badał stosunki między różnymi typami prawa i formami życia społecz-nego. Swój podział prawa na represyjne i restytucyjne sformułował w nawiązaniu do rozróżnienia solidarności mechanicznej (charakterystycznej dla społeczeństw pierwotnych, w których podział pracy jest niewielki i w którym brakuje ścisłej specjalizacji) i solidarności organicznej (charakterystycznej dla społeczeństw nowoczesnych, w których istnieje wyraźny podział pracy i ścisła współpraca między ludźmi). Poglądy Durkheima znalazły kontynuatorów w nauce francuskiej (Marcel Mauss, Georges A. Davy, Leon Duguit i in.). Prawoznawstwo drugiej połowy wieku XIX pomijało całkowicie problematykę socjologiczną. Kierunkiem wtedy panującym, a wpływowym jeszcze w wieku XX, był pozytywizm prawniczy, ograniczający badania prawoznawstwa do dziedziny dogmatyki prawa. Termin „pozytywizm prawniczy" oznaczał, że wyłącznym przedmiotem nauki prawa są teksty prawa pozytywnego. Pierwsze objawy sprzeciwu w stosunku do takiego podejścia wystąpiły w prawoznawstwie na początku XX wieku. Z jednej strony, rozwój socjologii i psychologii prowokował wówczas pytania na temat miejsca prawa w sferze zjawisk społecznych i psychicznych i podważał pogląd, że prawo istnieje tylko w tekstach. Z drugiej strony, budziła sprzeciw praktyka stosowania prawa, uznawana za operację polegającą na dedukcji rozstrzygnięcia z tekstu normy ogólnej (tzw. sylogizm prawniczy), bez uwzględnienia potrzeby dostosowywania litery nieraz dawno ustanowionych przepisów do zmieniającej się rzeczywistości społecznej. Wytykano także brak naukowych badań nad doskonaleniem prawa, które byłyby oparte na wiedzy o jego działaniu psychicznym i społecznym (polityka prawa). Głównymi rzecznikami nowego nurtu byli w Europie Leon Petrażycki, przedstawiciele szkoły wolnego prawa oraz szkoła uppsalska, a w Stanach Zjednoczonych realizm prawny i jurysprudencja socjologiczna. Szkoła wolnego prawa odwoływała się do „żywego prawa", kształtującego się w społeczeństwie niezależnie od ustaw, i postulowała Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych 195 wobodę orzekania na podstawie badania tego prawa. „Żywe prawo" miało wypełniać luki w prawie pozytywnym bądź nawet, zdaniem radykalnych przedstawicieli szkoły, zastępować je decyzjami contra legem. Głównym teoretykiem tego kierunku był Eugen Ehrlich. Szkoła uppsalska Axela Hagerstróma podejmowała głównie zagadnienia teoretyczne, przeciwstawiające się ostro pozytywizmowi prawniczemu. Pojęcia normy i jej mocy wiążącej, obowiązku, uprawnienia i pochodne uznawała za „skamieliny" myślenia metafizycznego, za irracjonalną ideologię prawną, przesłaniającą faktyczność prawa. Głosiła realistyczną naukę o prawie jako „maszynerii prawnej" państwowego przymusu, o jej strukturze i działaniu5. Realizm prawny i jurysprudencja socjologiczna wystąpiły z programem „rewolty przeciw formalizmowi" w prawoznawstwie i skoncentrowania badań na „prawie w działaniu", a nie na „prawie w książkach", różniły się jednak celami badawczymi. Realizm prawny, którego pionierami na przełomie wieku XIX i XX . byli Oliver W. Holmes i John Ch. Gray, ujmował prawo jako zachowania osób urzędowych, głównie sędziów, lub jako przepowiednie tych zachowań i badał determinanty decyzji prawnych, przyznając większą rolę niż „prawu w książkach" takim czynnikom, jak poglądy polityczne, religijne, rasowe itp. Głównym przedstawicielem tego kierunku był Karl N. Llewellyn. Jurysprudencja socjologiczna oparła się na teorii kontroli społecznej, traktując prawo jako jej ważny instrument. Wypracowała koncepcję „inżynierii społecznej poprzez prawo", stanowiącej odmianę polityki prawa. Podstawą tej inżynierii miała być teoria interesów społecznych, wartościująca cele mające przyświecać zmianom prawa. Twórcą i głównym przedstawicielem tego kierunku był Roscoe Pound. Punktem wyjścia wszystkich tych nurtów był pozytywizm filozoficzny (koncepcja prawoznawstwa jako empirycznej nauki społecznej). Na szkoły amerykańskie oddziałała również filozofia pragmatyzmu. Nurty te głosiły jednocześnie „antypozytywizm prawniczy" (negacja prawoznawstwa jako formalnej nauki o prawie pozytywnym)6. 5 Zob. J. Bjarup: SkandinavischerRealismus, Freiburg-Munchen 1978. 6 Zob. R. S. Summer: Instrumentalism and American Legał Theory, Ithaca 1982. 196 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa ir Prekursorzy socjologii prawa Najwybitniejsi spośród uczonych, którzy w pierwszej połowie wieku XX przyczynili się do zacieśnienia związków prawoznawstwa z socjologią i odegrali rolę pionierów socjologii prawa, to Ehrlich, Max Weber i Llewellyn. Ehrlich w swym głównym dziele Grundlegung der Soziologie des Rechts (1913)7 zarysował socjologiczną teorię norm prawnych. Według Ehrlicha, „materiał prawny", z jakim mamy do czynienia w społeczeństwie, dzieli się na pierwotną warstwę prawa społecznego, na wtórne prawo prawnicze i centralistyczne prawo państwowe. Prawo społeczne obejmuje kształtujące się samodzielnie, indywidualnie zróżnicowane porządki organizacyjne związków społecznych (rodzina, naród, na wyższym szczeblu rozwoju — stowarzyszenie, Kościół, gmina, związki gospodarcze). Prawo to powstaje bezpośrednio z „faktów prawnych" czterech typów (zwyczaj, panowanie, posiadanie, oświadczenie woli). Ma charakter norm konkretnych, do których istoty nie należy ich słowne wyrażanie. Prawo prawnicze jest tworem prawników występujących w roli organu społeczeństwa. Główną funkcją prawa prawniczego jest przywracanie naruszonego porządku w związkach społecznych przez autorytatywne rozstrzyganie konfliktów. Prawo to stanowi przekształcenie konkretnoindywidualnych norm prawa społecznego w treściowo ujednolicone abstrakcyjno--generalne „zdania prawne". Prawo państwowe jest przymusowym porządkiem organizacyjnym państwa jako nadrzędnego, całościowego związku społecznego. Państwo jako organizacja życia społecznego jest znacznie starsze od prawa. Staje się ono prawodawcą w późnym okresie swego istnienia. Pierwotną formą przepisów prawnych były decyzje sądowe. Ich stopniowe uogólnianie doprowadziło do utrwalenia w przepisach prawnych elementów najistotniejszych. Z czasem regulacje prawne zaczęły być tworzone dla sytuacji, których sądy wcześniej nie rozpatrywały. Zdaniem Ehrlicha, niesłuszny jest pogląd, że całe prawo 7 Zob. M. Rehbinder: Die Begriindung der Rechtssoziologie durch Eugen Ehrlich, Berlin 1986 Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych 197 tworzone jest przez państwo w wydawanych przez nie kodeksach i ustawach. Znaczna część prawa powstaje bowiem spontanicznie w samym społeczeństwie w formie uporządkowania stosunków własności, związków rodzinnych i małżeńskich, reguł dziedziczenia, zawierania umów itp. Ludzie pozostają więc ze sobą w niezliczonej ilości stosunków prawnych nie mając w ogóle do czynienia z sądami i urzędnikami państwowymi. Aby pewne zachowania i zjawiska mogły zostać objęte przepisami prawa państwowego, muszą się uprzednio pojawić jako problem społeczny wymagający rozwiązania. Między poszczególnymi rodzajami prawa zachodzi współzależność. Materiałem, z którego powstaje prawo prawnicze, są normy prawa społecznego. Każde zdanie prawne, twierdzi Ehrlich, jest wspólnym dziełem społeczeństwa i prawników. Prawo państwowe jest według niego „zalegalizowanym prawem prawniczym" z pewnymi tylko zmianami i uzupełnieniami. Wciąż powstające nowe normy prawa społecznego wpływają na regulacje prawa państwowego. To ostatnie jednak może także przeciwstawić się samorzutnemu rozwojowi prawa społecznego, w czym Ehrlich widzi jego stronę pozytywną. Przyjmując, że przeciwieństwo państwa i społeczeństwa w procesie historycznym ulega osłabieniu, twierdzi, iż takie ingerencje prawa państwowego służą globalnie postępowi społecznemu. Wprowadzając pojęcie żywego prawa Ehrlich rozumie przez nie całość wciąż zmieniającej się rzeczywistości prawnej, w której prawo społeczne jako jej składnik pierwotny ulega przeobrażeniu w reakcji na prawo prawnicze i prawo państwowe. Według Webera, prawo jest porządkiem społecznym, którego obowiązywanie gwarantuje wyspecjalizowany aparat przymusu. Między prawem a innymi porządkami społecznymi („obyczaj", „konwencja") zachodzi dwukierunkowa zależność. Zakres realności porządku prawnego obejmuje tylko normy obowiązujące w sensie socjologicznym, tj. takie, które mają szansę oddziaływania w konkretnych przypadkach. Obowiązywanie socjologiczne może być zatem większe lub Mniejsze, zależnie od stopnia prawdopodobieństwa oddziaływania normy. 198 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa W toku dziejów ludzkości rozwój prawa i proced przechodził — w typologicznym ujęciu Webera — J* etapy. Pierwszym etapem było charyzmatyczne „objawień "MS przez proroków prawa, drugim etapem — tworzenie i w l Pfaił prawa" przez notabli prawnych (czarowników, starszyzn ^ kapłanów), na trzecim etapie następowało narzucanie pr T°^\ władze duchowne i świeckie, a na czwartym ustanawian' * ^ przez państwo oraz „rozwijanie i stosowanie prawa" przez u *"*** prawników mających po temu odpowiednie przygotowanie "^ dowe. w°" Wydając zarządzenia prawne o względnie powszechnym zasi władze świeckie i teokratyczne przyczyniły się do racjonalizm prawa. Najpierw była to racjonalizacja materialna: kwestie praww były ujmowane z punktu widzenia korzyści politycznych (lub militarnych) oraz sprawiedliwości materialnej — z pominięciem ograniczaj proceduralnych i wnioskowań logicznych. Z czasem ten typ racjonalności zaczął się przekształcać w racjonalność formalną. Według Webera: „Formalny jest jakiś system prawa, jeżeli bierze się w nim pod uwagę tylko te cechy stanu faktycznego, które można jednoznacznie podporządkować wyraźnie sformułowanym w kodeksie przepisom prawa materialnego i regułom prawa procesowego"8. Formalizn prawny oznacza, że proces sądowy jest pokojową rozgrywką, która odbywa się według uprzednio ustalonych reguł gry. Sprawę wszczyna* strony, które są obowiązane do przestrzegania procedury wypracom nej przez specjalistów prawników. Jeśli w trakcie postępowania sądowego jakieś fakty nie zostaną ujawnione, to z punktu widzenia pro* dury dowodowej nie istnieją. Sędzia nie dąży do uzyskania prawdy^ solutnej, lecz takiej, którą w danych okolicznościach można uzys^ Opierając się na kryterium racjonalności wypracował we e ^ mat typów idealnych struktur prawnych. Struktury irrac|o operują regułami abstrakcyjnymi i opierają się formalnie na^lni( nie kontrolowanych rozumem (np. wyrocznia) albo matę konkretnym wartościowaniu rozstrzyganego przypadku. 8 M. Weber: Law in Economy and Society, Cambridge 1954, s. 63. Miejsce waoloxiij>rau>a wśród nauk prawnych 199 regułami abstrakcyjnymi i albo formalnie opieki cech stanu faktycznego — bądź ujętych jako rają si? na ^"^ae (podpis, formuła, czynności symboliczne), bądź postrze8a . . w0__aibo materialnie opierają się na ogólnych po- ujętych p0|^ksyrnach etycznych czy utylitarystycznych. Formalna siulatach i wa^ stanowiąca według Webera najwyższe stadium racjona no r020na dążeniami do zastąpienia formalnej legal- eWOlUmaterialną sprawiedliwością, czyli prawa etyką, w imię „we-nOSCtrzstanowych ideologii", głównie o podłożu klasowym. WIli7 odnie z czterema typami działań społecznych rozróżniał Weber cztery formy legitymizacji prawa: tradycjonalną (wiara w obowiązywanie „tego, co było zawsze"), afektywną (wiara w charyzmat normodawcy), racjonalizującą wartości (wiara w rozumność normy) i legalistyczną (wiara w legitymizm pozytywnego ustanowienia). Panowanie legalne występuje wtedy, gdy wszystkich członków danej społeczności obowiązuje jednolity system praw, które są stosowane zgodnie z ustalonymi procedurami. Osoby stprawujące władzę są typowymi przełożonymi. W państwie obowiązuje zasada hierarchii urzędowej: urzędnicy niższych instancji są odpowiedzialni wobec urzędników wyższej instancji. Organizacja państwa ma charakter ciągły, ważność czynnościom urzędowym nadaje ich pisemna forma. Odrębne znaczenie wkładu Webera do badań nad prawem jako faktem społecznym może dokumentować to, że część rękopisów Wirt- \\™d^ellschaft była publikowana jako Rechtssoziologie9. »"-"vn rozwinął program realizmu prawnego. Sformułował '"logiczną teorię prawa. Pośmiertnie wydany zbiór jego V7o^'« D CH pTac^urisPrudence- Realism in Theory and Practice autora. ' PrZedstawia w sP°sób wyrazisty twórczą indywidualność Llewellyn uznaie tUcic, na która kł ! prawo za działającą w życiu społecznym insty- Po*ostają one n ? )ą,sic faktyczne zachowania „sztabu prawnego". Zimowania A Wp. ywem norm Prawa i wytworzonych praktyk ^^^^Jiecyzji prawnych. Do „sztabu prawnego" należą sę- '° Por.'^^ Max Weber, S. Breuer, H. Treiber (red.), Opladen 1984. -Kain , *"' S' BreUer' R Treiber (red-)' °Pla Uewelyn and the Realm Movemem, London 1973. 198 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa W toku dziejów ludzkości rozwój prawa i procedury prawnej przechodził — w typologicznym ujęciu Webera — przez cztery etapy. Pierwszym etapem było charyzmatyczne „objawienie prawa" przez proroków prawa, drugim etapem — tworzenie i „wykrywanie prawa" przez notabli prawnych (czarowników, starszyznę rodową, kapłanów), na trzecim etapie następowało narzucanie prawa przez władze duchowne i s'wieckie, a na czwartym ustanawianie prawa przez państwo oraz „rozwijanie i stosowanie prawa" przez uczonych prawników mających po temu odpowiednie przygotowanie zawodowe. Wydając zarządzenia prawne o względnie powszechnym zasięgu, władze świeckie i teokratyczne przyczyniły się do racjonalizacji prawa. Najpierw była to racjonalizacja materialna: kwestie prawne były ujmowane z punktu widzenia korzyści politycznych (lub militarnych) oraz sprawiedliwości materialnej — z pominięciem ograniczeń proceduralnych i wnioskowań logicznych. Z czasem ten typ racjonalności zaczął się przekształcać w racjonalność formalną. Według Webera: „Formalny jest jakiś system prawa, jeżeli bierze się w nim pod uwagę tylko te cechy stanu faktycznego, które można jednoznacznie podporządkować wyraźnie sformułowanym w kodeksie przepisom prawa materialnego i regułom prawa procesowego" 8. Formalizm prawny oznacza, że proces sądowy jest pokojową rozgrywką, która odbywa się według uprzednio ustalonych reguł gry. Sprawę wszczynają strony, które są obowiązane do przestrzegania procedury wypracowanej przez specjalistów prawników. Jeśli w trakcie postępowania sądowego jakieś fakty nie zostaną ujawnione, to z punktu widzenia procedury dowodowej nie istnieją. Sędzia nie dąży do uzyskania prawdy absolutnej, lecz takiej, którą w danych okolicznościach można uzyskać. Opierając się na kryterium racjonalności wypracował Weber schemat typów idealnych struktur prawnych. Struktury irracjonalne nie operują regułami abstrakcyjnymi i opierają się formalnie na środkach nie kontrolowanych rozumem (np. wyrocznia) albo materialnie na konkretnym wartościowaniu rozstrzyganego przypadku. Struktury 8 M. Weber: Law in Economy and Society, Cambridge 1954, s. 63. Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych 199 racjonalne operują regułami abstrakcyjnymi i albo formalnie opierają się na generalizacji cech stanu faktycznego — bądź ujętych jako postrzegalne dane (podpis, formuła, czynności symboliczne), bądź ujętych pojęciowo — albo materialnie opierają się na ogólnych postulatach i maksymach etycznych czy utylitarystycznych. Formalna racjonalność prawa, stanowiąca według Webera najwyższe stadium ewolucji, jest zagrożona dążeniami do zastąpienia formalnej legalności materialną sprawiedliwością, czyli prawa etyką, w imię „we-wnątrzstanowych ideologii", głównie o podłożu klasowym. Zgodnie z czterema typami działań społecznych rozróżniał Weber cztery formy legitymizacji prawa: tradycjonalną (wiara w obowiązywanie „tego, co było zawsze"), afektywną (wiara w charyzmat normodawcy), racjonalizującą wartości (wiara w rozumność normy) i legalistyczną (wiara w legitymizm pozytywnego ustanowienia). Panowanie legalne występuje wtedy, gdy wszystkich członków danej społeczności obowiązuje jednolity system praw, które są stosowane zgodnie z ustalonymi procedurami. Osoby stprawujące władzę są typowymi przełożonymi. W państwie obowiązuje zasada hierarchii urzędowej: urzędnicy niższych instancji są odpowiedzialni wobec urzędników wyższej instancji. Organizacja państwa ma charakter ciągły, ważność czynnościom urzędowym nadaje ich pisemna forma. Odrębne znaczenie wkładu Webera do badań nad prawem jako faktem społecznym może dokumentować to, że część rękopisów Wirt-schaft und Gesellschaft była publikowana jako Rechtssoziologie9. Llewellyn rozwinął program realizmu prawnego. Sformułował również socjologiczną teorię prawa. Pośmiertnie wydany zbiór jego najważniejszych prac, Jurisprudence. Realism in Theory and Practice (1962)10, przedstawia w sposób wyrazisty twórczą indywidualność autora. Llewellyn uznaje prawo za działającą w życiu społecznym instytucję, na którą składają się faktyczne zachowania „sztabu prawnego". Pozostają one pod wpływem norm prawa i wytworzonych praktyk Podejmowania decyzji prawnych. Do „sztabu prawnego" należą sę- 9 Zob. Zur Rechtssoziologie Max Webers, S. Breuer, H. Treiber (red.), Opladen 1984. Por. W. Twining: Kań Llewelyn and the Realist Movement, London 1973. T 200 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa dziowie, ustawodawcy, adwokaci, urzędnicy i naukowcy, których zachowania kierują się zróżnicowanymi punktami widzenia i operują odmiennymi technikami. Do poznania prawa konieczne jest badanie odrębnych tradycji, know how, etosów, sposobów organizacji i rekrutacji tych grup. Llewellyn większe znaczenie przypisuje organizacyjnej i sterowniczej niż represyjnej funkcji prawa. Uznaje prawo za najważniejszy czynnik integracji społecznej. Uczestniczą w niej wprawdzie także inne instytucje społeczne, ale prawo jest, jego zdaniem, szczególnie w tej roli wyspecjalizowane i do niego zwracamy się, gdy inne środki integracji zawodzą. Skuteczność prawa w pełnieniu jego funkcji wyraża się w reakcji członków społeczeństwa na decyzje sztabu prawnego. Gdy sztab dokonuje zmian w regulacji prawnej, często powstaje konflikt między nim jako „rzecznikiem" a społeczeństwem jako „konsumentem" prawa. Rezultat tego konfliktu przesądza o skuteczności lub nieskuteczności nowej regulacji. Llewellyn wyróżnia dwa sposoby powstawania prawa. Pierwszy polega na „uogólnieniu ilościowym". Mamy z nim do czynienia, gdy w społeczeństwie utrwaliła się pewna reakcja na określoną sytuację (regularność zachowania) wraz z oczekiwaniem stałości takiej reakcji. Jeśli oczekiwanie to zawiedzie, powstaje zakłócenie w życiu społecznym wywołujące potrzebę ustalenia przez sztab prawny, czy dotychczasowa regularność zachowania jest regułą wiążącą. Drugi sposób (przez „uogólnienie jakościowe") ma miejsce, gdy w określonej sytuacji odczuwane jest zakłócenie, ale nie wytworzyła się jeszcze regularność reakcji na tę sytuację. Wtedy sztab prawny tworzy w drodze precedensu całkiem nową regułę, za którą stoi tylko jego autorytet. Dogmatykę prawa nazywa Llewellyn „techniką prawną" i określa ją jako praktyczną sztukę ustalania i stosowania prawa. Technika ta nie powinna rozwijać się w oderwaniu od nauki o społecznym działaniu prawa, która jest probierzem racjonalności i celowości techniki prawnej i czyni możliwym jej ulepszenie. Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych 201 Prawo w działaniu Nurt realistyczny w europejskim prawoznawstwie pierwszej połowy wieku XX nie miał szerszego oddziaływania, a radykalne tendencje praktyczne szkoły wolnego prawa wnet uległy osłabieniu na rzecz kompromisu z pozytywizmem prawniczym, który pozostał kierunkiem panującym. Jego kryzys nastąpił w okresie rozrachunków z „ustawowym bezprawiem" upadłych reżimów autorytarnych faszystowskiej i komunistycznej proweniencji. Odrzucono stanowisko pozytywizmu prawniczego, który za wystarczający wymóg prawności norm uznawał ich formalne ustanowienie, co prowadziło do uznawania za prawo nawet norm rażąco niesprawiedliwych. Nastąpił wówczas renesans filozofii prawa słusznego (prawa natury), zaczęła się także rozwijać orientacja socjologiczna11. Nieco inaczej ukształtowała się sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Realizm prawny i jurysprudencja socjologiczna zdobyły wielu zwolenników wśród uczonych i praktyków. Ugruntowało się przekonanie o podstawowym znaczeniu badań nad prawem w działaniu. W dyskusjach akcentowano potrzebę wykorzystania dorobku nauk społecznych i nawiązania współpracy z ich przedstawicielami w badaniach interdyscyplinarnych. Odpowiadało to ówczesnym programom i procesom integracji w naukach społecznych. W sprecyzowaniu stanowiska prawników ważną rolę odegrały prace Llewellyna, zwłaszcza Law and Social Sciences12. Głównym tematem dyskusji stały się podstawy teoretyczne i metody badań empirycznoprawnych, między innymi zakres możliwości stosowania eksperymentu w tych badaniach. Czołowym teoretykiem eksperymentalizmu prawnego był Thomas A. Cowan13. Rozpoczęły się także konkretne prace badawcze, które były na szeroką skalę prowadzone od końca lat pięćdziesiątych. Ich głównym 11 Zob. Developing Sociology ofLaw. A World-Wide Documentary Enąuiry, V. Ferrari (r«I.),Milanol990. Zob. K. N. Llewellyn: Law and Social Sciences — Especially Sociology, „Harvard LawReyiew" 1949, t. 62. Zob. T. A. Cowan: Postulałeś for Experimentaljurisprudence, New York 1954 i inne Prace. 202 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa 1 przedmiotem był wymiar sprawiedliwości i jego efektywność. Najważniejsze były wieloletnie badania nad sądem przysięgłych (Jury Project, Chicago), w których stosowano — z udziałem socjologów — metody i techniki nauk o zachowaniu. Związane z tym były także badania nad zwłoką sądową, podjęte również w nowojorskim Project for Effective Justice. Wczesny rozwój i szybkie zaawansowanie badań nad prawem w działaniu w Stanach Zjednoczonych mają dwie przyczyny. Po pierwsze, w systemie prawnym tego kraju przeważa prawo tworzone przez sądy (case law), co kieruje uwagę badacza na zachowania decydentów prawnych w konkretnych przypadkach i na czynniki warunkujące te zachowania. Po drugie, dla prawoznawstwa amerykańskiego mocnym zapleczem i źródłem inspiracji były wyprzedzające inne kraje osiągnięcia nauk społecznych, w szczególności socjologii14. Nasilający się w pierwszych trzech dziesięcioleciach XX wieku nurt badań i prac teoretycznych doprowadził do powstania socjologii prawa jako odrębnej dyscypliny. Po drugiej wojnie światowej dyscyplina ta zaczęła się rozwijać równolegle w Stanach Zjednoczonych i w krajach europejskich. Problemy teoretyczne i badawcze socjologii prawa Prace teoretyczne i badania empiryczne współczesnej socjologii prawa obejmują szeroki zakres problemów, które można z grubsza usystematyzować w następujący sposób. Prawo jako porządek społeczny i jego zróżnicowanie (pluralizm porządków prawnych w społeczeństwie). Odgraniczenie prawa od innych porządków społecznych ze względu na sferę, sposób i funkcję regulacji. Prawo we współdziałaniu i konfliktach z innymi porządkami społecznymi. Prawo w aspekcie organizacyjnym. Jego instytucje (parlamenty, sądy, urzędy, więzienia, policja, izby adwokackie, uniwersytety, biblioteki itp.). Ich wzajemne stosunki. 14 Zob. K. Opałek, J. Wróblewski: Współczesna teoria i socjologia prawa w Stanach Zjednoczonych, Warszawa 1963. Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych 203 Sztab prawny: władza ustawodawcza, sędzia (zawodowy, społeczny, rozjemca), organy wykonawcze, doradcy prawni, notariusz, prawnik naukowiec i nauczyciel. Wykształcenie i dostęp do zawodów prawnych. Działania sztabu prawnego. Specyficzność i zróżnicowanie technik prawnych. Działania normodawcze, działania w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości, administracyjne. Prawo a życie społeczne. Wpływy czynników społecznych na prawodawstwo (opinia publiczna, grupy interesów, eksperci), na orzecznictwo (eksperci, literatura fachowa), na administrację (grupy interesów, eksperci). Prawo jako wyraz wartościowań społecznych: legitymizacja władzy, prawo a sprawiedliwość (prawo natury), prawo a ideologia. Oddziaływanie zmian społecznych na prawo: makroso-cjologiczne (teorie rozwoju prawa) i mikrosocjologiczne (opis zmian w poszczególnych regulacjach prawnych). Prawo jako regulator życia społecznego. Sposób działania prawa. Skuteczność prawa, jej czynniki: znajomość prawa, prestiż prawa, wiara w legitymizm, sankcje prawne, wspomaganie prawa przez normy pozaprawne. Przyczyny nieskuteczności i granice skuteczności prawa. Istnienie związków prawa z życiem społecznym prawnicy i filozofowie dostrzegali już w czasach, gdy nie było jeszcze teoretycznych i metodologicznych podstaw do badania tych związków. Powstanie socjologii i w ślad za nią pierwszych realistycznych teorii prawa miało dla rozwoju tych badań zasadnicze znaczenie. Nie brakło też jednak czynników hamujących związki prawoznawstwa z socjologią. Ta ostatnia, początkowo przeciwstawiając państwo i prawo społeczeństwu, krytycznie ocenianą reglamentację prawną żywiołowym Procesom społecznym, skupiała się na badaniu zjawisk pozaprawnych. Ze swej strony prawoznawstwo w swym głównym nurcie długo Przyznawało rangę nauki tylko formalnym badaniom litery prawa Pozytywnego. Dwudziestowieczna „rewolta przeciw formalizmowi" wywalczyła prawo obywatelstwa badaniom nad społecznym działałem prawa, doprowadziła do rozwoju i utrwalenia związków prawo- 204 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa znawstwa z socjologią i innymi naukami społecznymi i w końcu do powstania interdyscyplinarnej socjologii prawa. Socjologię prawa w ostatnim okresie cechuje rozwój kadry naukowej, zaawansowanie badań zespołowych i wejście na teren dydaktyki uniwersyteckiej. Ramy organizacyjne dla jej prac tworzą katedry i instytuty uniwersyteckie, a także zrzeszenia o charakterze międzynarodowym, z których najważniejsze są Research Committee on Sociology of Law — sekcja International Sociological Association — oraz Law and Society Association. Istnieje też wiele krajowych i międzynarodowych specjalistycznych czasopism w tej dziedzinie. W światowym ruchu socjologicznoprawnym szczególną rolę odegrali tacy badacze, jak Lawrence M. Friedman15 i Philip Selznick (Stany Zjednoczone), Roger Cotterell16 (Anglia), Jean van Houtte (Belgia), Andre J. Arnaud17 i Jean Carbonnier (Francja), Vilhelm Au-bert (Norwegia), Renato Treves i Vincenzo Ferrari (Włochy). Wśród licznych autorów niemieckich18 należy zwrócić szczególną uwagę na twórców szeroko dyskutowanej próby zastosowania do prawa teorii systemów autopojetycznych, Niklasa Luhmanna19 i Giinthera Teubnera20. Wizerunek prawa w polskiej socjologii prawa W Polsce stopniowe upowszechnianie się socjologii prawa było raczej skutkiem przenikania do kraju socjologizującyh nurtów w nauce prawa aniżeli dziedzictwem różnicowania się rodzimej i cudzoziemskiej socjologii. Istotną rolę w rozprzestrzenianiu się idei socjologicz-noprawnych odegrała również potrzeba scalenia i zorganizowania za pomocą instrumentów prawnych (konstytucji, kodeksów, dekre- 15 Zob. Law and the Behavioral Sciences, L. M. Friedman, S. Macaulay, Indianapolis 1977. 16 Zob. R. Cotterel: The Sociology ofLaw: An Introduction, London 1984. 17 Zob. A. J. Arnaud: Cńtiąue de la raison juńdiąue, t. 1: Ou va la sociologie du droit. > Parisl981. 18 Zob. K. F. Róhl: Rechtssoziologie, Koln 1987. 19 Zob. N. Luhmann: Das Recht der Gesellschaft, Frankfurt am Main 1993. 20 Zob. G. Teubner: Recht als autopoietisches System, Frankfurt am Main 1989. Miejsce socjologii prawa wśród nauk prawnych 205 tovv, ustaw) struktur odzyskanego w roku 1918 państwa. W pierwszych latach niepodległości dzięki Petrażyckiemu21, który w latach 1919-1931 był kierownikiem Katedry Socjologii na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, coraz większą popularność zyskiwała idea naukowej polityki prawa oraz zagadnienie zmian społecznych wywoływanych przez różne czynniki prawne. Kiedy w pierwszej połowie lat trzydziestych zaczęły się ukazywać pierwsze polskie publikacje socjologicznoprawne, a w programie studiów wyższych pojawiły się pierwsze wykłady z socjologii prawa, oznaczało to, że rozpoczął się proces instytucjonalizowania się nowej dyscypliny. Został on przerwany wybuchem drugiej wojny światowej. Powtórne narodziny socjologii prawa, w zmienionych warunkach ustrojowych, nastąpiły w początku lat sześćdziesiątych. Zwiastunem było ukazanie się w roku 1962 książki Adama Podgóreckiego Socjologia prawa, a w następnym roku pracy Kazimierza Opałka i Jerzego Wróblewskiego Współczesna teoria i socjologia prawa w Stanach Zjednoczonych. Mimo że socjologia prawa była traktowana przez ówczesne czynniki oficjalne podejrzliwie jako dziedzina niemarksistowska, to jednak systematycznie zwiększała się jej baza empiryczna, przede wszystkim dzięki wielu badaniom na temat postaw wobec prawa, społecznego prestiżu prawa, rozwodów, władzy rodzicielskiej, funkcji prawa, kultury prawnej oraz tym podobnych zagadnień. Uzyskane wyniki wielokrotnie potwierdzały obserwację, że prawo w społeczeństwie polskim nie cieszy się wysokim autorytetem. Jego chronicznym niedomaganiem jest brak stkuteczności, niestabilność, nadmierne upolitycznienie i aksjologiczna niespójność tworzonych regulacji. Organy władzy państwowej wykazują stałą predylekcję do instrumentalnego posługiwania się środkami prawnymi i traktują prawotwórstwo jako panaceum na wszelkie niesprawności instytucjonalne i różne plagi społeczne. Powoduje to, że w preferencjach społecznych dominują Pozasądowe sposoby dochodzenia sprawiedliwości, a zawody prawnicze nie cieszą się wysokim prestiżem. Zob. L. Petrażycki, O nauce, prawie i moralności. Pisma wybrane, wyb. J. Licki, A- Kojder, oprać. A. Kojder, Warszawa 1985. logii prawa >d/ jarzeniami roku 1989 i lat Zmiana ustrojowa zapoczątkowana w) jan- j studiów- socjologicz-flast?pnych nie wpłynęła na ożywienie bi>( zmian aspołecznej per. ^oprawnych, nie wywołała także głębszy^awno.Sp0)ec zna przecięt-epcji prawa i w jego ocenie. Świadomość^czpospolitej polskiej była ych Polaków w pierwszej dekadzie III R1jakie nastąpiły w samym taka sama jak w okresie PRL. Przemianujących, nie były na tyle prawie, w organach je stanowiących i sKuciu oznacz: ały początek Rozległe i doniosłe, by w społecznym o^wnie) w potocznym dobowego porządku prawnego. Raczej Potrwały,nie jest radykal-^wiadczeniu transformacja, jako proces ego, A. Kojder i in. (red.), Warszawa 1993. T 224 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa zwyczajowym, a także prace współczesnych autorów — głównie etnografów i socjologów — sugerujących, że obecnie w Polsce kształtują się nowe, quasi-prawne zwyczaje i pluralistyczny porządek prawny. Zamieszczone w tomie fragmenty ponad 100 prac 84 autorów mają nie tylko wartość dokumentacyjną i dydaktyczną, lecz przede wszystkim stanowią dowód na to, że polska socjologia prawa stopniowo poszerza horyzont swych poszukiwań badawczych i teoretycznych. NORMA SPOŁECZNA I NORMA PRAWNA Określenie normy społecznej i jej cech szczególnych Norma to, innymi słowy, ogólnie przyjęta, ustalona reguła, zasada, przepis, prawidło, standard, dyrektywa albo wzór postępowania (zachowania się, działania). Jak zauważyła Maria Ossowska „wypowiedzi, które bywają poczytywane za normy, mają postać słowną nader rozmaitą. Wypowiada się je przy pomocy różnych słówek, takich, jak: «trzeba», «należy», «powinno się» itp. Formułuje się je zarówno w trybie oznajmującym, jak i rozkazującym, zarówno w czasie teraźniejszym, jak i przyszłym"1. Normą społeczną nazywa się normę regulującą stosunki międzyludzkie na względnie rozległym obszarze i/lub w ciągu życia kilku pokoleń. Wskazuje ona adresatom, jak powinni postępować w określonych okolicznościach i jakiego postępowania powinni się wystrzegać. Norma definiuje rodzaj i zakres powinności, jakie ciążą na jednostce (i/lub grupie społecznej) w związku z pełnieniem przez nią różnych ról życiowych (zawodowych, rodzinnych, koleżeńskich itp.), i tym samym określa, w jaki sposób powinni się zachowywać członkowie grupy w sytuacjach uznanych za szczególnie doniosłe. Zdaniem Ge-orge'a C. Homansa: „Norma jest ideą [istniejącą] w umysłach członków grupy, ideą, która może być wyrażona w formie twierdzenia wskazującego, jak członkowie lub inni ludzie powinni postępować i czego w danych warunkach należy od nich oczekiwać"2. Podstawo- 1 M. Ossowska: Podstawy nauki o moralności, Warszawa 1963, s. 127 2 G. C. Homans: Human Group, New York 1950, s. 123. r 226 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa wym warunkiem istnienia normy społecznej jest to, że w większości wypadków członkowie społeczeństwa respektują wzorzec zachowania, który jest w niej zawarty3. Podejmowane działania (karzące lub nagradzające) na rzecz realizacji (spełnienia) normy są świadectwem jej żywotności. Normy społeczne „funkcjonują we względnie trwały i skuteczny sposób w zbiorowościach ludzkich jako elementy pewnych instytucji, systemów kontroli czy organizacji"4. Ich treść, sposób obowiązywania i stosowania są uwarunkowane całokształtem stosunków społecznych. Normy wyznaczają szczególny rodzaj interakcji wiążącej normodawcę i adresatów oraz ustalają wzajemne relacje między adresatami. Sposoby postępowania, które są uzasadniane przez odwołanie się do wieloletniej tradycji, jakiegoś aktu stanowienia (ludzkiego lub nadprzyrodzonego) albo powszechnego przekonania (rozproszonej zgody powszechnej), że to, co się nakazuje, jest właściwe (słuszne, pożądane), a to, czego się zakazuje, jest niewłaściwe (niesłuszne, niepożądane), stają się z czasem normami społecznymi. To, co w danej grupie społecznej uznaje się za cenne, godne pożądania, posiadania czy zdobycia lub też za coś, czego należy unikać, wystrzegać się czy pozbywać, jest wyrażone w postaci wypowiedzi normatywnych, czyli takich, które coś nakazują (zalecają) lub czegoś zabraniają (przed czymś ostrzegają). Jako szczególny rodzaj wypowiedzi normy należą do tej samej kategorii, co rady, życzenia, wskazówki, przestrogi, zalecenia, żądania, wymagania, dozwolenia czy ustanowienia obowiązku. Nie są więc — jak sądzi większość autorów — zdaniami w sensie logicznym, nie można im przypisać prawdziwości lub fałszywości. Mogą być twierdzącymi lub przeczącymi wyrażeniami powinnościowymi („powinno się postępować tak a tak"), oznajmującymi („nie postępuje się tak a tak") lub rozkaźnikowymi („postępuj tak a tak!")5. 3 Zob. A. Ross: Directwes and Norms, London 1968, s. 82-83. 4 K. Opałek, J.Wróblewski: Zagadnienia teorii prawa, Warszawa 1969, s. 20. 5 Zob. T. Czeżowski: Dwojakie normy, „Etyka" 1966, nr 1. Norma społeczna i norma prawna 227 Normy wyrażają preferencję w stosunku do pewnego sposobu zachowania się (lub też myślenia, odczuwania, postrzegania, układu stosunków interpersonalnych, stanu rzeczy itp.) w określonych warunkach, wskazują bowiem, co być powinno, jakie zachowanie jest obowiązkowe (nakazane, zakazane, zalecane lub uprawnione). Tym samym niczego nie opisują ani nie stwierdzają żadnego stanu rzeczy. Można je wszakże rozpatrywać jako nakazy (zakazy) słuszne lub niesłuszne, sprawiedliwe lub niesprawiedliwe, pożyteczne lub szkodliwe, humanitarne lub niehumanitarne itp.6 Zagadnienie norm wiąże się przeto ściśle z kwestią wartości7. Mówiąc najkrócej, w normach społecznych wyrażają się uznawane wartości, a zarazem stoją one na straży wartości. Chroniąc wartości, normy zawierają w sobie groźbę i obietnicę. Groźbą są ewentualne negatywne następstwa, jakie spotkają sprawcę, gdy zachowa się niezgodnie z ustalonym wzorcem, obietnicą natomiast jest możliwość otrzymania nagrody (gratyfikacji) w wypadku spełnienia nakazu (i/lub zakazu) normatywnego. Oczywiście, ta sama wartość (np. „sprawiedliwość", „godność" czy „uczciwość") może być wyrażana jako norma na różne sposoby, w zależności od tego, kto ją formułuje, w jakim celu i do kogo się zwraca. Nakazy i zakazy normatywne mogą być spełnione lub nie spełnione. Są spełnione wtedy, kiedy w warunkach określonych w normie jej adresat zachowuje się w sposób zgodny z poleceniem normatywnym. Stwierdzenie, że czyjeś postępowanie jest zgodne (lub niezgodne) z jakąś normą, jest, oczywiście, zdaniem w sensie logicznym i może być kwalifikowane jako prawdziwe lub fałszywe. Normy społeczne odnoszą się do każdej niemal dziedziny aktywności człowieka w jego środowisku społecznym, do jego stosunków z innymi ludźmi oraz do najrozmaitszych form i przejawów życia zbiorowego. Istnieją nie tylko normy dotyczące działania i zaniechania, lecz także normy postrzegania, odczuwania i oceniania, a ponadto tworzenia i funkcjonowania pożądanego ładu stosunków 6 Zob. A. W. Rudziński: Z logiki norm, Kraków 1947, s. 6. 7 Zob. R. Lautmann: Wen undNorm, Koln 1969. 228 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa międzyludzkich i zapobiegania naruszeniom tego ładu. Według uznawanych za obowiązujące procedur, tj. według zbioru odpowiednich norm, prowadzone są obrady parlamentarne, badania naukowe i zawody sportowe, zawierane jest małżeństwo, podpisywana jest umowa kupna-sprzedaży, wystawiane są oceny egzaminacyjne i odbywają się konkursy piękności. Im większe znaczenie przypisuje się jakiejś dziedzinie życia zbiorowego, w tym większym stopniu normy, które ją regulują, są formalizowane, stają się coraz bardziej kategoryczne i częstokroć poparte groźbą niezwłocznego zastosowania zinstytucjonalizowanego przymusu wobec sprawców występków, wykroczeń czy przestępstw. Geneza problematyki Udokumentowana historia pojęcia „norma" ma początek w czasach, kiedy ludzie zaczęli zapisywać swe idee dotyczące tego, jak należy się zachowywać w różnych sytuacjach (w obliczu Boga, przed władcą, w kontaktach z obcymi itp.) oraz jak nie należy postępować, by nie narazić się na sankcję (doczesną lub nadprzyrodzoną). Zachowane najstarsze normatywne nakazy i zakazy są więc tak dawne, jak dzieje pisma. Jednakże w rozprawach etycznych, w pracach prawniczych i pismach politycznych rozważania dotyczące norm zaczęły się upowszechniać dopiero w wieku XX. W socjologii problematyka norm społecznych poczęła zyskiwać na popularności od lat czterdziestych. Do tego czasu częściej używano takich pojęć, jak: zwyczaj, obyczaj, konwenans, zasady etykiety, folkways. Abstrahując od przedmiotowych i treściowych różnic między tymi pojęciami, można stwierdzić, że posługiwano się nimi przede wszystkim w celu oznaczenia pewnych wspólnych (grupowo podzielanych), ukształtowanych w dalszej lub bliższej przeszłości zachowań, które w danej grupie lub szerszej społeczności są oczekiwane i aprobowane. Wzrost zainteresowania problematyką socjalizacji w latach pięćdziesiątych i następnych wydatnie przyczynił się do zwrócenia uwagi Norma społeczna i norma prawna 229 1 na proces uczenia się norm obowiązujących w danym środowisku8. W procesie socjalizacji ludzie rozwijają zdolności adaptacji do nowego środowiska. Nie tylko poznają, lecz nade wszystko przyswajają sobie normy regulujące postępowanie i stosunki z innymi ludźmi. Analogiczny wpływ wywiera interakcja międzykulturowa. W wyniku procesów socjalizacji, adaptacji i interakcji ludzie uznają pewne normy za własne, za wewnętrzny głos sumienia. Normy te nazywa się normami zinternalizowanymi. To przede wszystkim one pobudzają skłonności (motywację) do pożądanego społecznie postępowania. Pod koniec wieku XX socjologowie (a także psychologowie i przedstawiciele innych dyscyplin) wydają się w zdecydowanej większości przeświadczeni, że względnie powszechna akceptacja podstawowych norm społecznych i stosowanie się do nich większości ludzi stanowią niezwykle silną presję konformizacyjną. Skrupulatne przestrzeganie norm bywa nagradzane, ich łamanie jest natomiast zagrożone karą. Jak wynika z wielu badań psychospołecznych, w tym ze znanego eksperymentu Solomona E. Ascha9, jednomyślne poparcie dla norm grupowych zwiększa tendencję do zachowania zgodnego z tym, co normy te nakazują (bądź czego zakazują). Powszechność norm Jako wzór (standard) zachowania norma społeczna stanowi kryterium, według którego jest oceniane działanie ludzkie. Działanie zgodne z obowiązującymi normami jest na ogół aprobowane, a niezgodne — dezaprobowane. Zarówno aprobata, jak i dezaprobata mogą przybierać różne formy: od ustnej pochwały do przyznania wysokiego odznaczenia (albo wystawienia pomnika) oraz od nagany do pozbawienia życia (np. przez orzeczenie i wykonanie wyroku śmierci). 8 Zob.: I. L. Child: Socialization, w: Handbook of SocialPsychology, t. 2, G. Lindzey (red.), New York 1954; T. Parsons, R. F. Bales: Family, Socialization and Interaction Process, New York 1955. 9 Zob. S. E. Asch: Nacisk grupy na modyfikacje i wypaczenia sądów, tłum. D. Jedlicka, W: Zagadnienia psychologii społecznej, A. Malewski (red.), Warszawa 1962. T 230 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Wielu współczesnych socjologów przyjmuje, że normy społeczne są kulturowo ukształtowanymi definicjami zachowania uznawanego za pożądane. Określają one bowiem, jakie zobowiązania ciążą na jednostce w związku z pełnieniem przez nią określonych ról społecznych (ojca rodziny, opiekuna, przyjaciela, pracownika, konsumenta itp.)- To że w pewnych sytuacjach ludzie zachowują się w podobny sposób — świętując na przykład narodzenie dziecka, zawierając związek małżeński czy odprowadzając na wieczny spoczynek zmarłego — jest spowodowane tym, że przyswoili sobie te same (lub podobne) normy, najczęściej „odziedziczone" po dalekich przodkach. Jednakże podobieństwo pewnych zachowań nie zawsze jest skutkiem przestrzegania tych samych norm. Może być ono zupełnie przypadkowe, może też stanowić wynik reakcji organicznych lub emocjonalnych. Większość interakcji społecznych przebiega jednak według wzorów normatywnych, z których część jest sformalizowana w postaci kodeksów, ustaw, rozporządzeń, regulaminów i tym podobnych oficjalnych postanowień, c/<*<ć zaś ma charakter niesfor-malizowanych, niepisanych i nieusystematyzowanych nakazów i zakazów. Normy podtrzymywane i chronione przez oficjalne instytucje kontroli społecznej nazywa się normami zinstytucjonalizowanymi. Istnienie tych norm umożliwia rozpatrywanie organizacji społecznych, ról społecznych, systemów moralnych, religijnych czy politycznych, a nawet całego społeczeństwa globalnego jako struktur normatywnych. Powszechność norm i ich instytucjonalizacja doprowadziły do ukształtowania się względnie trwałych systemów normatywnych, tj. układów wzajemnie powiązanych, współzależnych norm społecznych regulujących wszystkie ważniejsze dziedziny życia zbiorowego. Wraz z uznawanymi wartościami, potrzebami życiowymi, interesami jednostkowymi i grupowymi oraz układami stratyfikacyjnymi systemy normatywne stanowią główny wyznacznik stosunków społecznych. Dzięki stabilności systemów normatywnych system społeczny pozostaje w równowadze. Podtrzymuje go masowe przestrzeganie I Norma społeczna i norma prawna 231 norm społecznych. Dlaczego jednak ludzie przestrzegają norm? Socjologowie dwojako odpowiadają na to pytanie. Według przedstawicieli kierunku funkcjonalistycznego i nurtów doń zbliżonych, normy społeczne odzwierciedlają system wartości kulturowych przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Normy zapewniają harmonię stosunków międzyludzkich, przewidywalność interakcji, a także zaspokajanie podstawowych potrzeb. Przedstawiciele szkoły konfliktu utrzymują natomiast, że normy społeczne są narzędziem rozwiązywania problemów społecznych. W doktrynie marksistowskiej twierdzi się na przykład, że normy odzwierciedlają układ sił klasowych, są narzędziem panowania klasowego i wyzysku świata pracy. Co istotne, ani pierwszy, ani drugi kierunek nie wyjaśnia zróżnicowania norm i systemów normatywnych między społeczeństwami. . Rodzaje norm W literaturze socjologicznej (podobnie jak prawniczej, etycznej, psychologicznej, antropologicznej czy politologicznej) wyróżnia się rozmaite rodzaje (kategorie) norm, a kryteria, które służą do ich wyodrębnienia, są nader różnorodne10. W żadnej z nauk społecznych nie przyjęła się taka typologia norm, która uzyskałaby powszechne uznanie i była częściej stosowana niż inne. Podziałów norm jest tak wiele, że można tutaj przytoczyć tylko część z nich — te najczęściej spotykane. Do norm szczególnie doniosłych w dziejach ewolucji człowieka zalicza się normy dotyczące współpracy, koordynacji zachowania i własności11. Ze względu na dziedzinę życia zbiorowego, którą regulują normy społeczne, wyróżnia się — jako najważniejsze — normy moralne, 10 Zob.: R. T. Morris: Typology ofNorms, „The American Journal of Sociology" 1956, t. 62, s. 610-613; J. E Gibbs: Norms: The Problem ofDefinition and Classification, „The American Journal of Sociology" 1965, t. 71, s. 586-594. 11 Zob. M. Schmid: Grundriss einer Theorie der Evolution sosialer Normen, „Berliner Journal fur Soziologie" 1995, nr 1. r 232 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa prawne, religijne i obyczajowe, przy czym autorskie charakterystyki każdego z tych typów norm bywają wielce zróżnicowane. Największe zainteresowanie badaczy skupia się na problematyce norm moralnych. Jak wykazuje Maria Ossowska niektóre normy są uznawane za normy moralne nie dlatego, że użyto w nich pewnych terminów, lecz dlatego, że nabierają dla nas szczególnego — właśnie moralnego — odcienia znaczeniowego i wywołują specyficzne przeżycia12. Normy moralne bardziej niż jakiekolwiek inne wywołują poczucie powinności, której niespełnienie rodzi wyrzuty sumienia, szlachetne oburzenie, zgorszenie, niesmak lub tym podobne, a spełnienie wywołuje uznanie, wdzięczność, podziw. Zalicza się je do norm aksjologicznych uzasadnianych za pomocą orzeczników „dobry" i „zły" użytych w sensie moralnym. Jednakże „na to, aby wyczuć, czy mamy z sensem moralnym do czynienia, potrzebna nam jest jeszcze znajomość całego kontekstu sytuacyjnego, potrzebna nam jest wiedza o tym, ze względu na co ocenia ten, kto się wypowiada"13. Cechą rodzajową norm moralnych według Leona Petrażyckiego jest imperatywność, albowiem źródłem norm moralnych są emocje dotyczące obowiązku. Psychika moralna jest psychiką pokojową, nie skłania do stosowania przemocy. Normy moralne nakazują lub zalecają pewien sposób postępowania, ale nie dają nikomu uprawnienia, by te nakazy egzekwować. Substytucja obowiązku nie jest możliwa w wypadku norm moralnych. Posłuszeństwo wobec nich nie jest wymuszane przez instytucje społeczne. Co się tyczy norm prawnych, to są one określane dwojako. W tradycyjnym ujęciu prawniczym norma prawa oficjalnego składa się z trzech elementów: hipotezy, dyspozycji i sankcji. Hipoteza określa, czyje zachowanie i w jakich warunkach jest regulowane, dyspozycja podaje, jakie zachowanie jest nakazane, zakazane lub dozwolone, a sankcją są zapowiadane skutki, jakie spotkają ewentualnych sprawców, jeśli w warunkach wskazanych w hipotezie nie zachowają się zgodnie z wzorcem zawartym w dyspozycji. 12 Zob. M. Ossowska: Podstawy nauki, s. 176. '3 Tamże, s. 173. Norma społeczna i norma prawna 233 W socjologii prawa przyjmuje się natomiast — za Petrażyckim__ że wszelkie normy zachowania (zakazu, nakazu czy też „znoszenia" czyjegoś postępowania), które jednej stronie przypisują pewne uprawnienie, a na drugą stronę nakładają pewien obowiązek, są normami prawnymi (prawa oficjalnego, intuicyjnego, zwyczajowego, naturalnego czy jakiegoś innego). Normy prawne ustanawiają więc dwustronny, atrybutywno-imperatywny związek między dwiema stronami przez wskazanie, jak jest zobowiązana postępować jedna strona, aby spełnić uzasadnione roszczenie (oczekiwanie) drugiej strony. Tak rozumiana norma prawna składa się z części definiującej, która wskazuje obowiązkową formę zachowania, i — bardzo często, choć nie zawsze — z części sankcjonującej, określającej, jakie konsekwencje spotkają sprawcę pogwałcenia normy. (Normy prawne bez sankcji są nazywane leges imperfectae.) Następna, często wyróżniania kategoria norm społecznych to normy obyczajowe. Składają się na nie reguły wskazujące, jak powinno się postępować i jakiego postępowania należy się wystrzegać w sferze szeroko rozumianej obyczajowości i zwyczajów społecznych. Do tego typu norm zalicza się zazwyczaj normy mody i etykiety. Z kolei normy religijne odnoszą się do wierzeń i przekonań religijnych, do stosunków społecznych wewnątrz wspólnoty wyznawców i do ich relacji z istotami nadprzyrodzonymi. Przyjmuje się, że część zakazów i nakazów religijnych ma charakter ponadna-turalny, zostały objawione lub przekazane w sposób nadprzyrodzony. Jako uzasadnienie podziału norm na cztery powyższe kategorie częstokroć podaje się to, że poszczególne typy norm zawierają odmienne sankcje. Normy moralne odwołują się do sankcji w postaci wyrzutów sumienia i potępienia ze strony opinii publicznej, normy prawne operują fizycznym przymusem, normy obyczajowe grożą wyobcowaniem z grupy przynależności, a w normach religijnych są zawarte sankcje nadprzyrodzone wraz z sankcją tak specyficzną, jak potępienie wieczne. Krytyka powyższego stanowiska idzie w dwóch kierunkach. Po pierwsze, wykazuje się, że takie same sankcje stosuje się w wypadku 234 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa przekroczenia norm różnego typu, a po wtóre, że istnieje wiele norm bez sankcji. Pitirim A. Sorokin dowodzi na przykład — postępując śladami Petrażyckiego — że normy religijne i obyczajowe nie stanowią de facto odrębnej kategorii norm, lecz są mieszanką norm prawnych, moralnych i technicznych14. Przez normy techniczne (nazywane współcześnie normami teleologicznymi, utylitarnymi lub dyrektywami celowościowymi) rozumie się zalecenia mówiące o tym, jak należy postępować, aby osiągnąć zamierzony cel. Tą kategorią wypowiedzi posługują się przede wszystkim nauki praktyczne (prakseologia, socjotechnika, medycyna, agrotechnika itp.). Podział norm dokonywany ze względu na ich poziom ogólności prowadzi najczęściej do wyróżnienia norm uniwersalnych, dotyczących wszystkich ludzi danej kategorii w każdym miejscu i czasie (takimi normami są np. normy Dekalogu w społeczności chrześcijan), i norm szczegółowych, „zamkniętych", odnoszących się do określonego zbioru osób (np. posłów, lekarzy, socjologów, członków związku zawodowego, partii politycznej czy organizacji młodzieżowej). Z ogólnością norm łączy się zakres ich obowiązywania. Jedne normy obowiązują w małych grupach, w których styczności między ludźmi są stałe i bezpośrednie (np. w grupie rodzinnej, kręgu koleżeńskim czy zespole pracowniczym), inne obowiązują w dużych zbiorowościach. Jeśli norma imiennie określa adresata i okoliczności obowiązywania, to nazywa się ją normą indywidualną, jeśli natomiast adresat jest określony rodzajowo, to mamy do czynienia z normą generalną. Oczywiście, bywa tak, że adresat normy jest określony indywidualnie, okoliczności obowiązywania są natomiast podane generalnie, i vice versa. Według sposobu, w jaki normy są sformułowane, wyróżnia się najczęściej normy nakazu, zakazu i zezwolenia, lecz normatywność wypowiedzi zezwalających bywa kwestionowana. Dowodzi się mianowicie, że zezwolenie, niezależnie od tego, jak jest sformułowane, nie jest normą, lecz uchyleniem zakazu, ograniczeniem zakresu jego zastosowania lub też wolnością czynienia czegoś, co nie jest zakazane. 14 Zob. R A. Sorokin: Society, Culture and Personalny. Their Structure and Dynamics. A System of General Sociology, New York 1947, s. 85-86 Norma społeczna i norma prawna 235 „Istotną sprawą jest odróżnienie norm «uprawniających» (bo nakładających na kogoś zobowiązanie do świadczenia na rzecz uprawnionego) od norm «upoważniających» (norm kompensacyjnych, nakładających obowiązek podporządkowania się czyjejś kompetencji"15. W polskiej literaturze prawniczej i etycznej często jest powoływany i dyskutowany podział norm zaproponowany przez Czesława Znamierowskiego na normy aksjologiczne, tetyczne i konstrukcyjne16. Normy aksjologiczne to takie normy, które są uzasadniane przez odwołanie się do pewnych aprobowanych wartości („powinno się wykonać dany czyn, ponieważ jest to czyn dobry albo najlepszy z możliwych"). Normy tetyczne obowiązują na mocy jakiegoś prawomocnego aktu stanowienia (taki charakter mają normy prawa oficjalnego). Z kolei normy konstrukcyjne stwarzają („konstruują") nowe możliwości działania, które bez nich nie mogłyby zaistnieć. Spotkać je można w przepisach obyczajowych, w statutach organizacji, w grach towarzyskich itp. Normy konstrukcyjne nadają swoiste, konwencjonalne znaczenie zarówno pewnym zachowaniom, jak i pewnym rzeczom. Obowiązywanie norm Na pytanie, co to znaczy, że dana norma obowiązuje, udziela się zazwyczaj jednej z trzech odpowiedzi. Według kryterium behawio-ralnego, norma obowiązuje wtedy, kiedy rzeczywiście wpływa na zachowanie adresatów, cieszy się posłuchem i jest realizowana. Podporządkowanie się normie, a w wypadku jej pogwałcenia uruchomienie sankcji wobec sprawcy, świadczy, że norma obowiązuje17. Według kryterium legalności, nie chodzi o stosunek adresatów do normy, lecz o to, jak norma została ustanowiona. Prawomocne ustanowienie normy, a więc zgodnie z przyjętą procedurą, uznaje się za jednoznaczne z jej obowiązywaniem. Kryterium zasadności normy odwołuje się do tego, jak norma jest uzasadniona. Jeśli jest uzasad- 15 Z. Ziembiński: Podstawowe problemy prawoznawstwa, Warszawa 1980, s. 175. 16 Zob. Cz. Znamierowski: Oceny i normy, Warszawa 1957. 17 Zob. A. Ross: On Law andjustice, London 1958, s. 43. r 236 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa niona w sposób społecznie aprobowany, bo wyraża zbiorowo podzielane wartości lub pozwala osiągnąć cenione dobra, to jest normą obowiązującą. Wspólną przesłanką wszystkich trzech kryteriów jest teza, że z samego istnienia normy nie wynika jeszcze, iżby ona obowiązywała18. Jednym z głównych problemów dotyczących norm społecznych, a zwłaszcza norm etycznych, jest zakres ich obowiązywania. Dyskutowana jest przede wszystkim kwestia, czy normy i jakie ewentualnie normy obowiązują bezwarunkowo (absolutnie), co znaczy, że zawsze i wszędzie należy ich przestrzegać, czy i jakie obowiązują w sposób warunkowy (relatywny, sytuacyjny), co znaczy, że są dozwolone (usprawiedliwione) odstępstwa od nich. Wyniki badań antropologicznych, etnologicznych i historycznych potwierdzają tezę, że w dziejach społeczeństw ludzkich nie sposób znaleźć takich norm społecznych, które by obowiązywały zawsze i wszędzie. Istniały bądź istnieją nadal społeczności, w których nie obowiązuje np. zakaz zabójstwa, dzieciobójstwa, kazirodztwa czy gwałtu zbiorowego. Historyczna i kulturowa zmienność norm społecznych wydaje się nie podlegać dyskusji. Nie uchyla to wszakże pytania o to, czy można wskazać takie normy, które powinny bezwarunkowo obowiązywać wszystkich ludzi. Stanowisko skrajnego absolutyzmu (pryncypializmu) zajmują ci, którzy na tak (lub podobnie) postawione pytanie odpowiadają twierdząco. Przeciwieństwem tego stanowiska jest skrajny sytuacjonizm (relatywizm), według którego każdą normę należy traktować jak nakaz (zakaz) dopuszczający wyjątki (odstępstwa). Stanowiskiem pośrednim jest umiarkowany sytuacjonizm. W tym wypadku uznaje się, że wiele norm ma wprawdzie charakter względny, odnoszą się one bowiem tylko do pewnych okoliczności lub określonego kręgu adresatów, lecz zarazem niektóre normy powinny obowiązywać bezwarunkowo. Do prekursorów skrajnego pryncypializmu zalicza się Immanuela Kanta. Jak wiadomo, nie dopuszczał on odstępstw od norm moralnych. Najogólniejszą dyrektywą postępowania powinien być impera- 18 Zob. A. W. Rudziński: Z logiki, s. 18. Norma społeczna i norma prawna 237 tyw kategoryczny, nakazujący postępować tak, jakby zasada naszego postępowania miała się stać prawem powszechnym. Według Kanta, do norm bezwarunkowo obowiązujących należy między innymi zakaz kłamstwa i nakaz pomagania ludziom w nieszczęściu. Tego, że w konkretnych sytuacjach normy te nie mogą być spełnione jednocześnie (np. wówczas gdy jedynym sposobem udzielenia komuś pomocy jest posłużenie się kłamstwem), Kant zdawał się nie dostrzegać. Według stanowiska skrajnego sytuacjonizmu, które jest najwyraźniej eksponowane w filozofii egzystencjalnej, żadna norma nie jest w tym sensie uniwersalna, żeby nie dopuszczała wyjątków. Konkretne sytuacje, w jakich znajduje się człowiek, wymuszają odstępstwa od norm. Żadna powinność nie ma charakteru absolutnego, lecz każdorazowo zależy od okoliczności. Ludzie są skazani na ciągłe dokonywanie wyborów, w czym nie może ich wyręczyć żaden system norm. Według stanowiska umiarkowanego sytuacjonizmu, do norm bezwarunkowo obowiązujących należą zakaz tortur i nakaz ochrony każdego życia. Zdaniem na przykład Alberta Schweitzera, podstawową, konieczną, powszechną i absolutną zasadą etyki jest utrzymanie i popieranie życia oraz podnoszenie go na coraz wyższy poziom. Współcześni przedstawiciele umiarkowanego sytuacjonizmu zgadzają się z poglądem, że nie istnieją absolutne rozstrzygnięcia etyczne, a odstępstwa od norm są wymuszane przez konkretne, nierzadko trau-matyczne sytuacje, w jakich znajduje się człowiek. Ocena postępowania powinna uwzględniać warunki, w których miało ono miejsce. Za miarę skuteczności czynu należy uznać zasadę miłości19. Tylko bowiem miłość może przesądzić o tym, czy czyn jest dobry czy zły. Miłość domaga się dobra bliźnich i nie kieruje nią oczekiwanie wzajemności. Każdy uczynek popełniony w imię miłości jest sprawiedliwy (na przełomie XIX i XX stulecia podobną rolę ideałowi miłości przypisywał Petrażycki). Analogiczne argumenty na rzecz stanowiska umiarkowanego sytuacjonizmu wysuwa proporcjonalizm, nowy kierunek w etyce za- 19 Zob. J. Fletcher: Situation Ethics, London 1966. , \T 238 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa początkowany w drugiej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku20. Głosi on, że istnieją pewne reguły moralne, których nie wolno naruszyć, o ile nie istnieje po temu uzasadniająca, proporcjonalna racja. Podstawą takiej racji może być konkretna sytuacja, ale o tak wielkim znaczeniu, aby przeważyła nad obowiązującym nakazem lub zakazem normatywnym. Według innych współczesnych poglądów (w polskiej literaturze formułowała je Ija Lazari-Pawłowska21), norm bezwarunkowo obowiązujących należy poszukiwać wśród norm, z jednej strony, najogólniejszych, z drugiej zaś wśród najbardziej szczegółowych. Normy najogólniejsze są wyrazem przewodnich idei moralnych (należą do nich nakazy: miłości bliźniego, powszechnej życzliwości, minimalizacji cierpień, czci dla życia itp.). Dzięki ogólności są one na tyle \ elastyczne, że mogą być dostosowywane do konkretnych okoliczno- j ści. Bezwarunkowo obowiązują również normy bardzo szczegółowo określające krąg adresatów i sposób nakazanego (zakazanego) zachowania. W zwyczajnych, naturalnych warunkach relatywizacja tych norm jest niedopuszczalna. Do norm bezwarunkowo obowiązujących bywają ponadto zaliczane normy formalne, czyli takie, które nie wskazują na konkretne sposoby postępowania. Przykładami takich norm są zalecenia, by w każdej sytuacji wybierać czyn najlepszy z możliwych, by postępować zgodnie z nakazami własnego sumienia, by drugiemu nie czynić tego, co nam niemiłe. Norma prawna jako szczególny rodzaj normy społecznej Twórcą norm prawa oficjalnego (pozytywnego) jest podmiot zbiorowy (normodawca, organ prawodawczy — najczęściej jest nim parlament), któremu zostało przyznane szczególne uprawnienie (upoważnienie) do stanowienia (wydawania, formułowania) zbiorów norm prawnych (konstytucji, kodeksów, ustaw). Normy stanowione zgod- ¦ 20 Zob. B. Hoose: Proportionalism, London 1987. 21 Zob. I. Lazari-Pawłowska: Warunkowe i bezwarunkowe obowiązywanie norm, „Etyka" 1986, nr 22. Norma społeczna i norma prawna 239 nie z obowiązującą procedurą są uznawane za prawomocne, a aparat przymusu (policja, prokuratura, sądy) jest uprawniony do kontroli, czy są one przez adresatów „spełniane". Tak więc „do systemu prawnego zalicza się normy ze względu na akty ustanowienia ich w oparciu o odpowiednie normy kompetencji prawodawczej [...] [a] także wszelkie normy będące konsekwencjami tych ostatnich"22. Istotną cechą norm prawa oficjalnego jest to, że są one ze sobą hierarchicznie powiązane; norma, która jest hierarchicznie wyższa, stanowi podstawę obowiązywania norm hierarchicznie niższych. Przyjmuje się ponadto, że normy tworzące system prawny są zbiorem norm niesprzecznych. Przez sprzeczność rozumie się w tym wypadku sytuację, kiedy jeden lub dwa składniki jednej normy — hipoteza, dyspozycja lub sankcja — są sprzeczne z odpowiednim(i) elementem(ami) drugiej normy, a przynajmniej jeden z elementów w obu normach jest identyczny. W celu usunięcia sprzeczności między normami prawnymi ustala się takie ich znaczenie, które usuwa sprzeczność, albo też stosuje się kryteria: chronologiczne (lex posteriori derogat legi priori — ustawa późniejsza uchyla ustawę wcześniejszą), merytoryczne (lexspe-cialis derogat legi generali — ustawa szczególna uchyla ustawę ogólną) bądź hierarchiczne (lex superior derogat legi inferiori — ustawa wyższej rangi uchyla ustawę niższej rangi). To ostatnie kryterium uznaje się za nadrzędne. O ile nie jest dopuszczalna sprzeczność norm prawnych, o tyle jest dopuszczalna ich konfliktowość, czyli sytuacja, w której nie jest możliwe spełnienie dyspozycji obowiązujących norm. Jeśli na przykład jedna norma prawna nakłada na adresatów obowiązek poddania się szczepieniom ochronnym, a druga wyłącza z kręgu adresatów ludzi chorych na cukrzycę, to mamy do czynienia z konfliktowością norm prawnych. W systemie prawnym jest to sytuacja tolerowana. Normy prawne ujmowane jako normy atrybutywno-imperatywne wskazują: 1) podmiot uprawnienia (może nim być jednostka, grupa osób, różne rzeczywiste i wyobrażone istoty i przedmioty), 2) przedmiot uprawnienia (wszelkie możliwe czynności podmiotu upraw- 22 Z. Ziembiński: Podstawowe problemy, s. 192-193. 240 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa nienia: działania, zaniechania, „znoszenia"), 3) podmiot obowiązku i 4) przedmiot obowiązku (wszelkie możliwe czynności podmiotu obowiązku). Ład społeczny jest zapewniony dzięki temu, że miliony ludzi żywią podobne przekonania prawne (że należy dotrzymywać umów, płacić podatki, że nie wolno zabijać, kraść itp.). Znajdują one wyraz w aprobowanych i przestrzeganych normach. W treści tych norm zawarte są podzielane społecznie przekonania naładowane szczególną siłą emocjonalną. Przekonania te skłaniają do spełniania najtrudniejszych nawet obowiązków i egzekwowania należnych uprawnień. Ludzie są gotowi ponosić największe ofiary, aby ich poczuciu godności własnej, słuszności i sprawiedliwości stało się zadość. Jak to ujął Sorokin: „Żyjemy i działamy, rodzimy się i umieramy, radujemy się i cierpimy w «klimacie norm prawnych» [...]; przenikają one wszystkie sfery naszego zachowania i wszystkie dziedziny naszego życia. [...] normy prawne są istotą — szkieletem, sercem i duszą — każdej zorganizowanej grupy społecznej oraz instytucji"23. Normy prawne a normy moralne Zajmując się różnicami między normami prawnymi a normami moralnymi, Ossowska doszła do wniosku, że „odróżniano normy prawne od moralnych na podstawie 1) ich sformułowania, 2) ich genezy, 3) warunków, w jakich obowiązują, 4) sankcji, jakie mają za sobą, 5) sposobu, w jaki się o ich obowiązywaniu dowiadujemy, 6) ich treści"24. Jeśli chodzi o sformułowanie, to normy prawne mają z reguły postać warunkową (Jeśli X jest pełnoletni, poczytalny...), normy moralne natomiast — bezwarunkową (Każdy, kto fałszywie świadczy o drugim człowieku...). Poza tym normy prawne posługują się zazwyczaj małym kwantyfikatorem, a normy moralne — dużym. Co do genezy, to normy prawne (zwłaszcza normy prawa oficjalnego) powstają w wyniku określonego aktu stanowienia. Obowiązują dlatego, że zostały ustanowione w sposób prawomocny. Normy moralne kształtują się żywiołowo w długim procesie ewolucji społecznej. Po- 23 R A. Sorokin: Society, s. 77. 24 M. Ossowska: Podstawy nauki, s. 295. Norma społeczna i norma prawna 241 nadto normy prawne mają charakter heteronomiczny: obowiązują adresatów bez względu na to, czy ci je akceptują, czy też nie akceptują- Normy moralne mają zaś w o wiele większym stopniu postać autonomiczną: znaczna ich część obowiązuje człowieka tylko wtedy, gdy je „w swoim sumieniu" zaakceptuje. Sankcje za przekroczenie norm prawnych i norm moralnych są odmienne. Przekroczenie normy prawnej zagraża pociągnięciem sprawcy do odpowiedzialności karnej przewidzianej odpowiednimi przepisami. Pogwałcenie normy moralnej najczęściej zagraża wyrzutami sumienia i/lub potępieniem ze strony opinii publicznej. W odmienny też sposób stwierdza się obowiązywanie norm prawnych i norm moralnych. Aby stwierdzić, jakie obowiązują normy prawne, wystarczy zajrzeć do konstytucji, odpowiednich kodeksów, ustaw, rozporządzeń itp. Aby natomiast ustalić, co obowiązuje w zakresie moralności, trzeba się dowiedzieć, jakie w danym społeczeństwie są stosowane kryteria tego, co dobre, i tego, co uznaje się za złe, sprawiedliwe i niesprawiedliwe, słuszne i niesłuszne itp. Normy prawne bywają też odróżniane — pisała Ossowska — na podstawie ich treści. Normy prawne regulują przede wszystkim „zewnętrzne" zachowania, normy moralne wnikają natomiast głębiej, w intencje czynów. Po wtóre, jak dowodził Petrażycki, normy prawne mają charakter imperatywno-atrybutywny, normy moralne są zaś normami impera-tywnymi, jednostronnymi (nakazują pewne postępowanie lub zakazują go bez upoważnienia do odnośnych roszczeń). W obszernej literaturze poświęconej związkom prawa i moralności wskazuje się ponadto na inne jeszcze różnice między normami prawnymi a normami moralnymi. Normy prawne mają przede wszystkim charakter negatywny — zakazują różnych czynów, normy moralne w znacznie większym stopniu mają charakter pozytywny — nakazują aprobowane postępowanie i zachęcają do niego, upowszechniają, jak pisał Znamierowski, życzliwość świadomie powszechną 1 stoją na straży pokojowego współżycia25. 25 Zob. M. Ossowska: Normy moralne. Próba systematyzacji, warszawa 1970. 242 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Normy prawne mają najczęściej formę oznajmującą („Sprawca zakazanego czynu podlega takiej a takiej karze"), normy moralne zaś są z reguły zdaniami powinnościowymi („Uczony powinien być bezstronny"; „Umów należy dotrzymywać")26. Normy prawne występują w hierarchicznym powiązaniu z innymi, uprzednio ustanowionymi, normami prawnymi, a normy moralne analogicznych zestawów nie muszą tworzyć27. Normy prawne są zakresowo węższe niż normy moralne. Te ostatnie są w większości nieskończone i nieograniczone, bo w odniesieniu do nich nie istnieją granice np. moralnej doskonałości, odpowiedzialności, odwagi czy obowiązku28. Normy prawne zawierają powołanie się na fakty pozytywne (ustawy, rozporządzenia, precedensy, praktykę sądową itp.), z których czerpią swoją moc obowiązującą, podstawą natomiast norm moralnych są z reguły przeświadczenia ocenne29. Istnienie norm prawnych jest oznaką, że proces interakcji jest zorganizowany i że mechanizmy regulacji i kontroli zachowań są zinstytucjonalizowane, istnienie norm moralnych takiej przesłanki nie stanowi30. Wszystkie przedstawione różnice między normami prawnymi a normami moralnymi są różnicami stopnia, a nie odmiennościami rodzajowymi. Ujawniają je raczej luźne obserwacje aniżeli systematyczne analizy. Problematyka norm w różnych kierunkach badań socjologicznych Za prekursora systematycznych refleksji na temat mechanizmów kontroli społecznej oraz roli i znaczenia norm w życiu zbiorowym 26 Zob. T. Czeżowski: Dwojakie normy. 27 Zob. S. Ehrlich: Wiążące wzory zachowań. Rzecz o wielości norm, Warszawa 1995, s. 172. 28 Zob. E A. Sorokin: Society, s. 84. 29 Zob. S. Grzybowski: Wypowiedź normatywna oraz jej struktura formalna, Kraków 1961, s. 31. 30 Zob. R A. Sorokin: Society, s. 70. Norma społeczna i norma prawna 243 uchodzi Emile Durkheim31. Wątkiem, który przewija się w wielu jego pracach, jest wpływ norm społecznych („faktów społecznych", „instytucji", „sposobów postępowania ustanowionych przez zbiorowość") na działania jednostek. Regulacje normatywne są dla każdego kolejnego pokolenia światem zastanym. Proces socjalizacji polega na przyswajaniu i upowszechnianiu norm narzucanych przez społeczeństwo z nieodpartą siłą. Grupowa akceptacja norm wywołuje silny nacisk na to, aby ich przestrzegać. Ulega mu zdecydowana większość ludzi. Normy odzwierciedlają więc społeczny konsens co do wartości. Ponadto upowszechnianie się norm społecznych — jak zakładał Durkheim — powoduje stopniowe osłabianie zwierzęcych instynktów tkwiących w człowieku. Autor Zasad metody socjologicznej wykazuje ponadto, że w nowoczesnych społeczeństwach przemysłowych, w których zaczyna dominować prawo restytucyjne, podstawą solidarności międzyludzkiej jest podział pracy. Osłabienie kontroli społecznej, zwłaszcza nad działalnością wytwórczą, wywołuje kryzys gospodarczy. Jego przejawem jest dezorganizacja normatywna i różne postacie anomii. Jednakże w ostatecznym rachunku dewiacja, podobnie jak przestępczość, zwiększa integrację i przyczynia się do wzrostu solidarności grupowej. Stosowanie potępień i kar za przekroczenie norm wzmacnia więź społeczną. Cały proces socjalizacji i otrzymywane nagrody za zachowania konformistyczne (t j. zgodne z normami) to zasadnicze czynniki utrzymywania się porządku społecznego i jego ciągłości. Socjologia humanistyczna, której początki łączy się z dziełem Williama I. Thomasa i Floriana Znanieckiego Chłop polski w Europie i Ameryce, uznaje normy (nazywane często regułami społecznymi) za główne tworzywo instytucji. O charakterze instytucji decydują specyficzne dla niej normy oraz ich wzajemne powiązania. Każda formalna grupa społeczna ustanawia normy, stabilizuje je i egzekwuje, kierując za ich pośrednictwem postępowaniem swoich członków. Dzięki normom są upowszechniane i podtrzymywane działania korzystne 31 Zob. E. Durkheim: Zasady metody socjologicznej, tłum. J. Szacki, Warszawa 1968. 244 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa dla grupy. Jak dowodził Znaniecki32, szczególnie ważnym składnikiem każdego systemu społecznego są względnie trwałe, przekazywane z pokolenia na pokolenie normy kulturowe. Zaobserwowanie zmian w treści i obowiązywaniu tych norm pozwala na przewidywanie kierunku i intensywności przemian społecznych. W wielu innych koncepcjach z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku pojawiała się myśl, że warunkiem istnienia społeczeństwa jest komunikowanie się ludzi ze sobą, podejmowanie wspólnych działań i funkcjonowanie kontroli społecznej polegającej na egzekwowaniu nakazów i zakazów normatywnych. Jednym z pierwszych wyrazicieli tego stanowiska był Robert Ezra Park33. Znaczenie norm społecznych szczególnie mocno podkreśla funk-cjonalizm. Na przykład Talcott Parsons w swojej teorii działań społecznych przyjmuje, że na przebieg konkretnych działań społecznych, tj. zachowań celowych motywowanych pragnieniem zaspokojenia potrzeb, wpływają przede wszystkim normy i wartości społeczne34. To one, tworząc normatywny porządek stosunków międzyludzkich, decydują o tym, że podstawowe zasady ładu społecznego są respektowane przez większą część społeczeństwa. O tym, że formalnym i nieformalnym regułom interakcji, tj. normom społecznym, podporządkowuje się większość ludzi, świadczy względna regularność ich działań. Warunkiem istnienia systemu społecznego jest wspólnota norm i wartości. To one odzwierciedlają, stabilizują i utrwalają zróżnicowanie pozycji i ról społecznych, uprawnień i obowiązków. Trwanie systemu społecznego jest uzależnione od stabilności wzorów (norm) działania, co z kolei wpływa na zdolności adaptacyjne i integracyjne systemu. Od lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku normy społeczne służą socjologom i kryminologom głównie do opisu rozmaitych przejawów konformizmu i dewiacji. W różnych koncepcjach zachowań 32 Zob.: F. Znaniecki: The Method of Sociology, New York 1934; tenże: Wstęp do socjologii, Warszawa 1988. 33 Zob. R. E. Park, E. W. Burgess: Wstęp do nauki socjologii, t. 1, tłum. (pod. red. F. Znanieckiego) E. Juruszówna, J. Hinzowa, H. Jaśkiewicz, Poznań 1926. 34 Zob. T. Parsons: The Structure of Social Action, New York 1968. Norma społeczna i norma prawna dewiacyjnych, ich uwarunkowań i skutków znaleźć można mniej lub bardziej rozbudowaną odpowiedź na pytanie, dlaczego jedni ludzie przestrzegają norm społecznych, inni natomiast je naruszają. Chicagowska szkoła ekologii społecznej skupia uwagę przede wszystkim na zjawisku dezorganizacji społecznej. Charakterystyczną cechą dezorganizacji jest proces zaniku tradycyjnych norm zachowania, osłabienie nieformalnej kontroli społecznej oraz wzrost podatności na dewiacyjne wzory zachowania. Początkowo zachowania te są tolerowane, następnie zaś aprobowane i przyswajane. Badania szkoły chicagowskiej doprowadziły do powstania teorii przekazu kulturowego. Jej przedstawicieli interesowały zwłaszcza procesy interakcji prowadzące do naruszenia obowiązujących norm społecznych (szczegółowy przegląd tych i niektórych innych omawianych niżej koncepcji zawiera książka Andrzeja Siemaszki Granice tolerancji^). Problematyka norm społecznych zajmuje niezwykle eksponowane miejsce w teorii konfliktu kultur. W ujęciu na przykład Thor-stena Sellina społeczeństwo jest konglomeratem odmiennych kultur, warstw, grup pokoleniowych, etnicznych, terytorialnych itp. Każda grupa po swojemu definiuje sytuacje społecznie ważne, w swoisty sposób tworzy i interpretuje dystanse społeczne oraz własne wartości i normy zachowania. Tylko część z nich jest skodyfikowana. Celem badań socjologicznych i kryminologicznych jest opis i analiza kształtowania się norm zachowania, wzajemne stosunki między normami i ich relacje z innymi składnikami kultury, praktykowane wzory naruszania norm i podobne zagadnienia. Normy określają, jakie zachowania w danych sytuacjach życiowych są przez grupę aprobowane, a jakie dezaprobowane. Różnią się one między sobą także tym, jaką sferę życia regulują i jaki jest zasięg ich obowiązywania. Społeczna doniosłość różnych kategorii norm jest więc rozmaita. Możemy o niej wnioskować na podstawie surowości sankcji grożących sprawcom zakazanych zachowań. Im większe znaczenie przypisuje się normie, tym sankcje za jej przekroczenie są surowsze. Ponadto każdą normę można scharakteryzować przez swoisty „potencjał oporu", tj. nie- 35 Zob. A. Siemaszko: Granice tolerancji. O teoriach zachowań dewiacyjnych, Warszawa 1993. 246 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa zbędny wysiłek, jaki w zwyczajnych sytuacjach życiowych należy zainwestować, aby normę naruszyć. W ów „potencjał oporu" wyposażone są nie tylko normy powszechnie obowiązujące, lecz także normy w stosunku do nich konkurencyjne. Proces socjalizacji polega na przyswojeniu sobie przez jednostkę norm zachowań odnoszących się do typowych sytuacji życiowych. Normy są głęboko zinternali-zowane, gdy skutecznie regulują i kontrolują zachowanie. Kiedy nie jest możliwe jednoczesne spełnienie norm, które w takim samym stopniu obowiązują, wtedy mamy do czynienia z konfliktem norm. Prawdopodobieństwo pojawienia się tego typu konfliktu jest tym większe, im bardziej społeczeństwo jest heterogeniczne (kulturowo zróżnicowane) i rozwarstwione. Również z drugiej połowy lat trzydziestych pochodzi wielce wpływowa — w kręgu badaczy problemów społecznych — teoria zróżnicowanych powiązań Edwina H. Sutherlanda. Wykazuje on, że pod-kultury przestępcze tworzą konkurencyjne systemy norm. W procesie socjalizacji przekazywane są różnorodne normy i wartości kulturowe, lecz ludzie uczą się i przyswajają sobie tylko niektóre z nich. Najczęściej internalizują normy zachowań konformistycznych, lecz w pewnych warunkach, zwłaszcza w sytuacji konfliktu kultur i dualizmu normatywnego, przyswajają sobie także normy zachowań dewiacyjnych. Pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku dwie koncepcje usiłujące wyjaśnić zachowania dewiacyjne przez odwołanie się do norm społecznych zyskały znaczną widoczność: teoria neutralizacji i teoria zróżnicowanych możliwości. Neutralizacja norm, ich rozmiękczenie, czyli osłabienie ich mocy obowiązywania, umożliwia popełnienie czynu zabronionego bez wyrzutów sumienia przy jednoczesnym zachowaniu aprobaty dla normy. Rozmaite techniki neutralizacji (np. kwestionowanie odpowiedzialności za naruszenie normy> kwestionowanie szkody spowodowanej przekroczeniem normy i czynem niedozwolonym i/lub kwestionowanie ofiary) umożliwiają takie zdefiniowanie sytuacji, które dopuszcza (usprawiedliwia) zachowanie niezgodne z obowiązującymi normami, a niekiedy nawet traktu)e je jako wymuszone przez „stan wyższej konieczności". Norma społeczna i norma prawna Centralnym pojęciem teorii zróżnicowanych możliwości (przedstawili ją Richard A. Cloward i Lloyd E. Ohlin) jest zagadnienie prawomocności (legitimacy) i moralnej zasadności (morał validity) norm społecznych. Przeświadczenie o moralnej doniosłości jakiegoś postępowania nie zawsze wywołuje gotowość podporządkowania się normom, które regulują to postępowanie. W pewnych sytuacjach ludzie, zwłaszcza ci którzy zajmują upośledzoną pozycję społeczną, uważają, że postępowanie zgodne z uznawanymi normami jest nieskuteczne (nie pozwala osiągnąć zamierzonego celu) lub nieużyteczne (nie prowadzi do zaspokojenia potrzeby). W takich okolicznościach normy są pozbawiane prawomocności, choć nie kwestionuje się ich zasadności moralnej. Zaangażowanie dewiacyjne jest niemal zawsze poprzedzone pozbawieniem prawomocności norm uznanych za niesprawiedliwe lub nieadekwatne do sytuacji. Chociaż norma „nie kradnij" jest uważana przez wielu ludzi za moralnie zasadną, to jej naruszenie nie zawsze rodzi poczucie winy, zwłaszcza u tego, kto przestał ją uznawać za normę prawomocną. Odebranie prawomocności obowiązującym normom lub osłabienie ich rodzi psychiczną gotowość do zachowań dewiacyjnych. Człowiek, który obarcza niesprawiedliwy porządek społeczny winą za doznawane niepowodzenia życiowe, jeśli ponadto spotyka się z opinią, że obowiązujące normy są w istocie pozbawione prawomocności, skłonny jest sięgnąć po nielegalne środki, aby osiągnąć osobisty sukces. W pewnych warunkach tego typu postawa może się upowszechnić i może się stać względnie trwałym sposobem adaptacji do wymagań systemu społecznego — zwiększając tym samym jego wewnętrzny nieład normatywny. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku problematyce norm społecznych poświęcali uwagę przede wszystkim autorzy zajmujący się zjawiskiem podkultury i naznaczania. W pra-cach reprezentatywnych dla pierwszej z tych orientacji podkultura 'est najczęściej ujmowana jako zespół norm zachowania, które ze Względu na zawarte w nich treści i sposób ich powiązania można Wyodrębnić z szerszej kultury. Normy podkulturowe są zazwyczaj antytezą norm obowiązujących w kulturze dominującej (cechą podkultury warstw niższych jest dezaprobata oficjalnych autorytetów, 248 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa negacja norm postępowania obowiązujących w warstwach średniej i wyższej oraz skrywana tęsknota za sztywnym, autorytarnym systemem normatywnym z surowymi sankcjami). Stosowanie się do norm podkulturowych najczęściej powoduje naruszenie wielu norm obowiązujących w kulturze dominującej. W różnych współczesnych wersjach teorii naznaczania (labelling) uwypukla się nie tyle przyczyny i skutki naruszenia obowiązujących norm, ile funkcjonowanie mechanizmów kontroli społecznej, które powodują, że pewni ludzie zostają uznani za naruszycieli norm, czyli dewiantów36. Centralne pytanie dla tej orientacji brzmi: Jak ludzie reagują na osoby, o których sądzą, że naruszają normy społeczne? Przyjmuje się w tym wypadku, że o istnieniu norm, ich charakterze i zakresie obowiązywania dowiadujemy się na podstawie negatywnych i pozytywnych reakcji ludzi na pewne zachowania. Zakłada się również, że większa część norm społecznych jest nie sformalizowana (nie skodyfikowana). Jakieś zachowanie tylko wtedy ma charakter normatywny, twierdzą przedstawiciele tej orientacji, kiedy jego sprawca spotyka się z reakcją swego otoczenia lub instytucji kontrolnych. Dewiantem jest przeto osoba, o której ludzie sądzą (zgodnie lub niezgodnie ze stanem faktycznym), że naruszyła normę. Na to zaś, czy naruszenie normy zostało dostrzeżone, ma wpływ wiele różnorodnych czynników, między innymi to, kto został poszkodowany i jakie cechy — statusu społecznego i osobowościowe — przypisuje się sprawcy zachowania niezgodnego z normą. Zdaniem przedstawicieli tego kierunku, dewiację i dewiantów kreują przede wszystkim grupy dzierżące władzę polityczną i gospodarczą oraz te, które sprawują „rząd dusz". Konformizm wobec norm jest tym większy, im bardziej ludzie muszą angażować się w działalność, która wymaga przestrzegania powszechnie uznawanych wartości. Całkowicie odmienny od wyżej przedstawionego jest stosunek do norm przedstawicieli etnometodologii. Negują oni znaczenie przypisywane normom społecznym37. Zdaniem etnometodologów, normy 36 Zob. A. Kojder: Co to jest teoria naznaczania społecznego?, „Studia Socjologiczne 1980, nr 3. 37 J. Kurczewski: Wyzwanie etnometodologii i nauka o normach, „Etyka" 1986, nr 22- Norma społeczna i norma prawna 249 co najwyżej opisują faktyczne zachowania i \tpostfactum wyjaśniają. To zaś, jaki sens nadaje się normom, działaniom, sytuacjom itp., zależy od indywidualnych doświadczeń każdego obserwatora. Pewne wypowiedzi uzyskują status norm tylko dzięki ich „wykładni sytuacyjnej". Normy i wartości są przywoływane — zwłaszcza w czasie obrzędów ceremonialnych lub po rozwiązaniu konfliktu — po to, aby usprawiedliwić przebieg działania, stwierdzić, jakie miało ono znaczenie, umożliwić jego interpretację itp. Niejako na przekór sceptycyzmowi etnometodologów problematyka norm społecznych wydaje się mocno zakorzeniona we współczesnej socjologii, zwłaszcza w takich jej dziedzinach szczegółowych, jak socjologia prawa, socjologia moralności, socjologia dewiacji. Dlatego trudno sobie wyobrazić, by problematyka ta w bliskiej przyszłości gruntownie straciła na znaczeniu. Pierwotna wersja tego tekstu ukazała siępt. „Norma społeczna"W Encyklopedii socjologii (t. 2, Warszawa 1999). . O NAUKOWEJ UŻYTECZNOŚCI POJĘCIA „KONTROLA SPOŁECZNA' Puryzm terminologiczny nie jest w cenie w dobie obecnej, kiedy to orientację empirycystyczną w socjologii, rozwijaną w duchu założeń filozofii neopozytywistycznej, coraz bardziej wypiera nurt tak zwanej socjologii humanistycznej (rozumiejącej), usiłujący zerwać z „pseudoscjentystyczną abstynencją myślową", choćby za cenę „rezygnacji z przywileju używania — przez socjologię — nazwy nauka"l. Staroświecko brzmią współcześnie wezwania, by „pierwszym krokiem socjologa" było „zdefiniowanie rzeczy, którymi się zajmuje, a to w tym celu, aby wiedział, i to dobrze, o czym mowa"2. Myszką zatrącają poglądy, iż: „Postęp w naukach czystych i stosowanych jest w równej mierze zależny od postępu w definiowaniu, jak od postępu w każdej innej fazie badań naukowych"3. Niewielu również socjologów na serio traktuje opinię, że „dociekania nad użyciem słów równie dobrze można traktować jako dociekania nad naturą faktów przez te słowa opisywanych"4. Jednakże zarówno „staromodni" socjologowie empiryści, jak i „nowocześni" socjologowie humaniści są 1 Sformułowania w cudzysłowie są zapożyczone od Edmunda Mokrzyckiego (Filozofia nauki a socjologia, Warszawa 1980, s. 264 i 270). 2 E. Durkheim: Zasady metody socjologicznej, tłum. J. Szacki, Warszawa 1968, s. 63- -64. 3 R. L. Ackoff: Decyzje optymalne w badaniach stosowanych, tłum. B. Walentynowicz> Warszawa 1969, s. 222. 4 A. ]. Ayer. Problem poznania, tłum. E. Kónig-Chwedeńczuk, Warszawa 1965,s. 34- O naukowej użyteczności pojęcia ((.kontrola społeczna» 251 na ogół zgodni, że język — jako zasób wyrazów i zwrotów uporządkowanych według odpowiednich reguł gramatycznych — służy przede wszystkim do porozumiewania się ludzi między sobą. Tak jedni, jak i drudzy posługują się językiem po to, aby o czymś powiadomić, przekazać własne myśli, podzielić się swymi poglądami, spostrzeżeniami lub przypuszczeniami — w sposób dla innych komunikatywny, zrozumiały. „Język odpowiadający pełnym wymaganiom języka nauki — pisał Stanisław Ossowski — a więc jednoznaczny i operatywny, to postulat pracownika naukowego w jego roli społecznej, w przeciwieństwie do twórcy literackiego, dla którego język logiczny stanowi tylko jeden z możliwych środków komunikatywności, i w przeciwieństwie do polityka lub publicysty, dla których mętność języka, wieloznaczność terminów i nieoperatywność wypowiedzi może być w pewnych sytuacjach korzystna"5. Można do tego dodać, że im bardziej funkcje semantyczne i kategorie semiotyczne języka nauki są stałe w rozmaitych kontekstach jego zastosowań, tym doskonalszym jest on narzędziem wyróżniania oraz opisywania rozmaitych klas przedmiotów, formułowania o nich twierdzeń, teoryj i systemów wyjaśnień 6. „Kontrola społeczna" jako swoisty termin pierwotny w socjologii Już choćby przedstawione wyżej względy wystarczają, jak sądzę, za usprawiedliwienie, dlaczego podjąłem rudymentarną próbę scharakteryzowania użyteczności naukowej pojęcia „kontrola społeczna". Oczywiście, wiele terminów socjologicznych funkcjonuje i zapewne długo jeszcze pozostanie w codziennym obiegu, mimo że nikt nie zadał sobie trudu, aby ustalić, w jakim stopniu są one użyteczne w rzeczowym dyskursie naukowym, co właściwie oznaczają, jaki jest ich sens empiryczny itp. Niewielką zapewne poniosą stratę socjologia ogólna i socjologia prawa, jeśli termin „kontrola społeczna" nadal pozostanie ich S. Ossowski: O osobliwościach nauk społecznych, Warszawa 1962, s. 283. 6 Zob. A. Kojder: Definicje i definiowanie w socjologii, „Studia Socjologiczne" 1976, nr 3(62), s. 287. Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa swoistym terminem pierwotnym, nie poddanym odpowiednim analizom semantycznym, logicznym i metodologicznym. Jest to wszak termin wielce szacowny z racji swojego rodowodu, chociaż ostatnio coraz bardziej pospolicieje, pojawiając się na pierwszych stronach gazet. Już Auguste Comte doceniał znaczenie „zbiorowych i pozaprawnych metod kontroli społecznej, motyw wykorzystany później przez takich pisarzy, jak Ross, Cooley, Giddings i Sumner"7. Herbert Spencer posługiwał się zamiennie takimi terminami, jak „instytucja", „kontrola", „środki kontrolne", „system nacisków"8. W koncepcjach Emile'a Durkheima kontrola społeczna, ujmowana jako ogół mechanizmów społecznej regulacji zachowania się jednostek, odgrywała istotną rolę w konstruowaniu teorii anomii9. Podstawą inter-akcjonistycznej socjologii George'a Herberta Meada było między innymi wyróżnienie trzech rodzajów kontroli: jednostki nad sobą, społeczeństwa nad własnym rozwojem i społeczeństwa nad środowiskiem przyrodniczym10. Karłowi Mannheimowi pojęcie kontroli społecznej służyło do analiz technik oddziaływania na zachowania się ludzi11. Można by wymienić wiele jeszcze innych nazwisk wybitnych socjologów, w których twórczości charakterystyka różnie ujmowanych mechanizmów kontroli społecznej odgrywa mniej lub bardziej doniosłą rolę. Współcześnie znaczna część podręczników socjologii zawiera fragmenty poświęcone kontroli społecznej, a za niemal obowiązkowe uważają rozważania na ten temat socjologowie prawa i przedstawiciele nauki o dewiacji społecznej12. W tym stanie rzeczy zadanie polegające na ustaleniu podstawowych znaczeń, jakie terminowi „kontrola 7 H. Becker, H. E. Barnes: Rozwój myśli społecznej od wiedzy ludowej do socjologu. Historia i interpretacja ludzkich pojęć o współżyciu ludzi, cz. 2, tłum. J. Szacki i in-> Warszawa 1965, s. 210. 8 Zob. J. Szacki: Historia myśli socjologicznej, cz. 1, Warszawa 1981, s. 317. 9 Tamże, s. 437-439. 10 Tamże, cz. 2, s. 626. 11 Zob. K. Mannheim: Człowiek i społeczeństwo w dobie przebudowy, tłum. A. RaZ' niewski, Warszawa 1974, s. 388^83. 12 Świadczą o tym nazwy komitetów (sekcji) towarzystw naukowych: Researcn Committee for the Sociology of Deviance and Social Control przy International So- O naukowej użyteczności pojęcia «kontrola społeczna» 253 społeczna" nadaje się w socjologii, byłoby zajęciem tyleż czasochłonnym, co jałowym poznawczo, rezultaty bowiem takiego przedsięwzięcia łatwo dają się przewidzieć. Z pewnością okazałoby się, że kontrola społeczna jest ujmowana nader rozmaicie, że jest to pojęcie wieloznaczne i nieostre, że raz jest ono traktowane jako pojęcie klasyfikacyjne, a innym razem jako porządkujące, że dają się wyodrębnić różne typy definicji kontroli społecznej, że częściowo wiążą się one z filiacjami teoretycznymi ich autorów, że zbudowanie syntetycznej definicji kontroli społecznej jest niewykonalne itd. Do takich lub podobnych stwierdzeń dochodzili ci, którzy zajęli się analizą takich między innymi pojęć, jak: kultura13, wartość14, moralność15, integracja16, konformizm17, równość18, więź społeczna19 i wielu, wielu innych. ciological Association oraz Sekcja Socjologii Dewiacji i Kontroli Społecznej Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. 13 Zob.: A. L. Kroeber, C. Kluckhohn: Culture. A Critical Review of Concepts and Definitions, Cambridge 1952; A. Kłoskowska: Socjologia kultury, Warszawa 1981, s. 11--37. 14 Zob.: F. Adler: The Value Concept in Sociology, „American Journal of Sociology" 1956, t. 62, nr 3, s. 272-279; G. Kloska: Pojęcia, teorie i badania wartości w naukach społecznych, Warszawa 1982, s. 18-71; M. Misztal: Problematyka wartości w socjologii, Warszawa 1980, s. 13-66; K. Grzegorczyk: O pojęciu wartości w antropologii kulturowej, ..Studia Socjologiczne" 1971, nr 1(40), s. 21-34. 15 Zob.: K. Frenkel: O pojęciu moralności, Kraków 1927; M. Ossowska: Podstawy nauki o moralności, Warszawa 1963, s. 10-12; M. Ossowska: Pojęcie moralności, „Etyka" 1966, nr l,s. 19-29. 16 Zob.: W. Jacher: Współczesne koncepcje integracji społecznej w socjologii, „Studia Socjologiczne" 1971, nr 3(42), s. 81-95; tenże: Zagadnienie integracji systemu społecznego. Studium z zakresu teorii socjologii, Warszawa-Wrocław 1976. 17 Zob.: C. A. Kiesler, S. B. Kiesler: Conformity, Menlo Park 1969; E. L. Walker, K. W. Heynes: An Anatomyfor Conformity, Belmont 1967; J. Paszkiewicz-Sokołowska: Konformizm i nonkonformizm jako wartości, „Studia Socjologiczne" 1972, nr 1(44), s. 169— -182. Zob.: R. H. Tawney: Eąuality, London 1952; E. Kostkowska: Pojęcie równości myśli marksistowskiej i mieszczańskiej. Różnice i analogie, „Studia Socjologiczne" 1974, nr2(53), s. 113-138. Zob. R. Nisbet: The Social Bond. An Introduction to the Study ofSociety, New York Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa swoistym terminem pierwotnym, nie poddanym odpowiednim analizom semantycznym, logicznym i metodologicznym. Jest to wszak termin wielce szacowny z racji swojego rodowodu, chociaż ostatnio coraz bardziej pospolicieje, pojawiając się na pierwszych stronach gazet. Już Auguste Comte doceniał znaczenie „zbiorowych i pozaprawnych metod kontroli społecznej, motyw wykorzystany później przez takich pisarzy, jak Ross, Cooley, Giddings i Sumner"7. Herbert Spencer posługiwał się zamiennie takimi terminami, jak „instytucja", „kontrola", „środki kontrolne", „system nacisków"8. W koncepcjach Emile'a Durkheima kontrola społeczna, ujmowana jako ogół mechanizmów społecznej regulacji zachowania się jednostek, odgrywała istotną rolę w konstruowaniu teorii anomii9. Podstawą inter-akcjonistycznej socjologii George'a Herberta Meada było między innymi wyróżnienie trzech rodzajów kontroli: jednostki nad sobą, społeczeństwa nad własnym rozwojem i społeczeństwa nad środowiskiem przyrodniczym10. Karłowi Mannheimowi pojęcie kontroli społecznej służyło do analiz technik oddziaływania na zachowania się ludzi11. Można by wymienić wiele jeszcze innych nazwisk wybitnych socjologów, w których twórczości charakterystyka różnie ujmowanych mechanizmów kontroli społecznej odgrywa mniej lub bardziej doniosłą rolę. Współcześnie znaczna część podręczników socjologii zawiera fragmenty poświęcone kontroli społecznej, a za niemal obowiązkowe uważają rozważania na ten temat socjologowie prawa i przedstawiciele nauki o dewiacji społecznej12. W tym stanie rzeczy zadanie polegające na ustaleniu podstawowych znaczeń, jakie terminowi „kontrola 7 H. Becker, H. E. Barnes: Rozwój myśli społecznej od wiedzy ludowej do socjologii' Historia i interpretacja ludzkich pojęć o współżyciu ludzi, cz. 2, tłum. J. Szacki i in.> Warszawa 1965, s. 210. 8 Zob. J. Szacki: Historia myśli socjologicznej, cz. 1, Warszawa 1981, s. 317. 9 Tamże, s. 437^*39. 10 Tamże, cz. 2, s. 626. 11 Zob. K. Mannheim: Człowiek i społeczeństwo w dobie przebudowy, tłum. A. Raż- niewski, Warszawa 1974, s. 388-483. 12 Świadczą o tym nazwy komitetów (sekcji) towarzystw naukowych: Research Committee for the Sociology of Deviance and Social Control przy International So- O naukowej użyteczności pojęcia ((kontrola społeczna» 253 społeczna" nadaje się w socjologii, byłoby zajęciem tyleż czasochłonnym, co jałowym poznawczo, rezultaty bowiem takiego przedsięwzięcia łatwo dają się przewidzieć. Z pewnością okazałoby się, że kontrola społeczna jest ujmowana nader rozmaicie, że jest to pojęcie wieloznaczne i nieostre, że raz jest ono traktowane jako pojęcie klasyfikacyjne, a innym razem jako porządkujące, że dają się wyodrębnić różne typy definicji kontroli społecznej, że częściowo wiążą się one z filiacjami teoretycznymi ich autorów, że zbudowanie syntetycznej definicji kontroli społecznej jest niewykonalne itd. Do takich lub podobnych stwierdzeń dochodzili ci, którzy zajęli się analizą takich między innymi pojęć, jak: kultura13, wartość14, moralność15, integracja16, konformizm17, równość18, więź społeczna19 i wielu, wielu innych. ciological Association oraz Sekcja Socjologii Dewiacji i Kontroli Społecznej Polskiego Towarzystwa Socjologicznego. 13 Zob.: A. L. Kroeber, C. Kluckhohn: Culture. A Critical Review of Concepts and Definitions, Cambridge 1952; A. Kłoskowska: Socjologia kultury, Warszawa 1981, s. 11--37. 14 Zob.: F. Adler: The Value Concept in Sociology, „American Journal of Sociology" 1956, t. 62, nr 3, s. 272-279; G. Kloska: Pojęcia, teorie i badania wartości w naukach społecznych, Warszawa 1982, s. 18-71; M. Misztal: Problematyka wartości w socjologii, Warszawa 1980, s. 13-66; K. Grzegorczyk: O pojęciu wartości w antropologii kulturowej, ..Studia Socjologiczne" 1971, nr 1(40), s. 21-34. 15 Zob.: K. Frenkel: O pojęciu moralności, Kraków 1927; M. Ossowska: Podstawy nauki o moralności, Warszawa 1963, s. 10-12; M. Ossowska: Pojęcie moralności, „Etyka" 1966, nr l,s. 19-29. 16 Zob.: W. Jacher: Współczesne koncepcje integracji społecznej w socjologii, „Studia Socjologiczne" 1971, nr 3(42), s. 81-95; tenże: Zagadnienie integracji systemu społecznego. Studium z zakresu teorii socjologii, Warszawa-Wrocław 1976. 17 Zob.: C. A. Kiesler, S. B. Kiesler: Conformity, Menlo Park 1969; E. L. Walker, K- w. Heynes: An Anatomyfor Conformity, Belmont 1967; J. Paszkiewicz-Sokołowska: konformizm i nonkonformizmjako wartości, „Studia Socjologiczne" 1972, nr 1(44), s. 169— -182. Zob.: R. H. Tawney: Eąuality, London 1952; E. Kostkowska: Pojęcie równości mi>śli marksistowskiej i mieszczańskiej. Różnice i analogie, „Studia Socjologiczne" 1974, nr 2(53), s. H3-138. Zob. R. Nisbet: The Social Bond. An Introduction to the Study ofSociety, New York Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Starając się odpowiedzieć na pytanie, jaka jest naukowa użyteczność interesującego nas pojęcia, nie można abstrahować od istniejących sposobów jego rozumienia. Nie jest jednakże konieczne, jak sądzę, dokonanie uprzedniej analizy zawartości treściowej tegoż pojęcia. Najpierw bowiem trzeba ustalić podstawowe kryteria naukowej użyteczności pojęć, a dopiero potem przyjrzeć się, czy dane pojęcie (w różnych nadawanych mu znaczeniach) kryteria te spełnia. Kryteria naukowej użyteczności pojęć Przez naukową użyteczność pojęcia rozumiem ogół jego pozytywnie ocenianych cech, które sprawiają, iż nadaje się ono do formułowania wartościowych poznawczo i doniosłych praktycznie hipotez, twierdzeń, teorii, wyjaśnień, dyrektyw celowościowych oraz innych wypowiedzi naukowych. Użyteczność jest niewątpliwie cechą stopniowalną. W naukach humanistycznych wyrażenia języka potocznego mają znacznie większą wartość użytkową niż w naukach przyrodniczych. Z kolei w obrębie jednej dyscypliny naukowej (humanistycznej lub przyrodniczej) poszczególnym pojęciom przypisuje się wysoki lub niski walor użyteczności. Powszechność posługiwania się pewnymi pojęciami nie zawsze oznacza, że ich użyteczność naukowa jest większa aniżeli pojęć, które w rozważaniach naukowych pojawiają się sporadycznie. Historia każdej nauki jest nie tylko cmentarzyskiem odrzuconych teorii, lecz także zapomnianych pojęć, które kiedyś, niby latarnie, oświetlały drogi dochodzenia do prawdy, a współcześnie spowij a je mrok zapomnienia lub są w całkowitej niełasce z racji tego, że nabrały swoistego zabarwienia ocennego lub emocjonalnego20. Ale bywa również i tak, 20 Por. np. pojęcia: „uprzedzenia" (wychowania, patriotyzmu, stanowe, politycznej teologiczne) i „walka ras", które odgrywały wiodącą rolę w Spencerowskim i Gum-plowiczowskim programie budowy socjologii. Kto z dzisiejszych socjologów zajmuje się problematyką wyznaczoną przez te pojęcia? (zob.: H. Spencer: Wstęp do socyjoW'' tłum. H. Goldberg, Warszawa 1884; L. Gumplowicz, Der Rassenkampf. Soziologi^ Untersuchungen, Innsbruck 1883). O naukowej użyteczności pojęcia ((kontrola społeczna» 255 sji naukowych, uzyskiwały z czasem renomę niezwykle użytecznych pojęć teoretycznych21. Różnorakie, nawet bardzo wyrafinowane refleksje ogólne na temat kontroli społecznej można snuć ad arbitńum, bez wyraźnego podawania, jakie zjawiska ma się w istocie na myśli. Zawsze jednak będą to refleksje co najwyżej ąuasi-naukowe — jakże częste źródło logoma-chicznych sporów w naukach społecznych! Dociekania dyskursywne (a takie mają walor naukowy) muszą operować pojęciami, których zakres zastosowań jest wyraźnie ustalony albo daje się dedukcyjnie wywieść z kontekstów, w jakich pojęcia te występują. Parafrazując stanowisko Leona Petrażyckiego, można powiedzieć, że byłoby błędem zasadniczym sądzić, iż można budować i rozwijać naukę o kontroli społecznej i rozstrzygać naukowo należące do niej zagadnienia szczegółowe, pozostawiając bez rozstrzygnięcia pytanie, czym jest kontrola społeczna, jakie zjawiska i według jakich cech należy zaliczyć do zjawisk kontroli społecznej oraz jak je odróżniać od zjawisk innych22. Przejdźmy jednak do zasadniczego wątku niniejszych rozważań. Czy pojęcie „kontrola społeczna" (w różnych jego ujęciach) charakteryzuje się wysokim stopniem naukowej użyteczności — oto pytanie, na które będziemy się starali znaleźć odpowiedź. Podstawowymi (co nie znaczy, że jedynymi) kryteriami oceny naukowej użyteczności pojęć są — w moim przekonaniu — trzy następujące ich cechy: adekwatność, sensowność empiryczna i doniosłość nomologiczna. Pojęcie jest adekwatne, jeśli jego zakres obejmuje klasę przedmiotów23 rodzajowo (resp. gatunkowo) jednorodnych, to jest 21 Przykładami mogą być, jak się wydaje, Marksowskie pojęcie alienacji czy też "eretowskie pojęcie krążenia elit (zob.: J. Israel: Alienation: from Marx to Modern So-aology. A Macro-sociological Analysis, Boston 1971; T. B. Bottomore: Elites and Society, Harmondsworth 1976). Por. L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa i moralności. Podstawy psychologii emocjo-nalnej, oprać. J. Lande, Warszawa 1959, s. 29. 3 Przez „przedmiot", bez określającego go predykatu, należy rozumieć wszystko t0! co stanowi tzw. przedmiot myśli (może być przez myśl wyodrębnione), a więc rzecz, osobę, cechę, czynność, proces, stosunek, stan, zjawisko (fizyczne lub psychiczne) itp. ^ob. E. Grodziński: Znaczenie słowa w języku naturalnym, Warszawa 1964, s. 8). 256 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa takich, które mają wspólne cechy (właściwości). Klasę tworzą te wszystkie przedmioty, które „posiadają lub mogą być pomyślane jako posiadające dane cechy"24. Posługiwanie się pewnymi nazwami nie zawsze oznacza, że istnieją odpowiednie klasy przedmiotów, na które nazwy te wskazują. I jednocześnie, nie wszystkie klasy przedmiotów, które są tworzone z takich czy innych powodów, naukowych i pozanaukowych, mają odrębne nazwy. Ponadto często bywa tak, że stosowanym nazwom odpowiadają nie klasy przedmiotów jednorodnych, lecz przedmiotów mieszanych, różnorodnych pod względem cech charakterystycznych. Z tych powodów „wystrzegać się więc należy pilnie, aby do zagadnień dotyczących klas i pojęć klasowych nie wplątywać kwestii wyrazów, imion i oznaczania przedmiotów nazwami", a także, by nie ulegać „wpływom ustalonej terminologii zawodowej lub innych nawyknień językowych"25. Klasowość pojęć nie zapewnia im adekwatności; zachodzi natomiast relacja odwrotna: wszystkie pojęcia adekwatne są ex definitione pojęciami klasowymi. Za pomocą adekwatnych pojęć można tworzyć adekwatne twierdzenia i teorie naukowe, to jest takie, „w których to, co się wypowiada (orzeczenia logiczne wraz z ich uzasadnieniem), jest prawdziwe w stosunku do tej właśnie klasy przedmiotów, o której jest wypowiedziane (lub pomyślane)" 26. 24 L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa, s. 74. W innych fragmentach cytowanego dzieła autor pisze: „[...] wszelka idea, odpowiadająca schematowi: «wszystko, co posiada cechę a», stanowi pojęcie klasowe, a wszystkie przedmioty możliwe do pomyślenia (niezależnie od istnienia ich w rzeczywistości), które odpowiadają takiej idei (wszystkie przedmioty posiadające cechę a) stanowią klasę [...] Skądkolwiek i z jakiegokolwiek powodu mogą nam przyjść na myśl wyobrażenia jakichś cech, możemy je przyjąć za cechy klasowe i utworzyć w ten sposób pojęcia klasowe i klasy" (tamzei s. 116,121). 25 Tamże, s. 116,128. 25 Tamże, s. 124, por. także s. 153. Tadeusz Kotarbiński tak charakteryzuje twierdzenia adekwatne: „[...] są to twierdzenia nie tylko w tym sensie ogólne, że ich orzecznik stosuje się do każdego przedmiotu wchodzącego w zakres podmiotu danego zdań* lecz nadto są to twierdzenia, których orzecznik stosuje się tylko do tych podmiotę*' nie sięga poza zakres podmiotu. Podmiot i orzecznik są przeto wzajem odwracalny Ale to nie wystarcza do naukowości twierdzenia. Wymaga ona jeszcze, by zbieżnos O naukowej użyteczności pojęcia «kontrola społeczna* 257 Nadanie nazwy — według przedstawionej tutaj za Leonem Pe-trażyckim koncepcji — powinno być ostatnią fazą w procesie ustalania pojęć. Poprzedzają ją: wybór określonej cechy klasowej oraz wykazanie, że odpowiednie pojęcie klasowe (pojęcie klasy) jest adekwatne i w związku z tym można w odniesieniu do niego formułować twierdzenia, które w procesie poznania naukowego będą poddawane dalszym procedurom konfirmacyjnym i (lub) falsyfikacyjnym. Postulat adekwatności, w rozumieniu tutaj wyłożonym, obejmuje kilka innych kryteriów, które akcentują metodolodzy zajmujący się problematyką wartości naukowej pojęć i definicji. Wśród tych kryteriów najczęściej wymienia się: rzetelność, trafność i przekładalność pojęć27. O rzetelności pojęcia mówi się wtedy, kiedy wielokrotne zastosowanie go w opisie (resp. badaniu) zjawisk tego samego rodzaju prowadzi do uzyskania analogicznych rezultatów. Według Stuarta Dodda: „Rzetelność (reliability) może być krótko zefiniowana jako pewnego typu indeks mierzący stopień zgodności między powtarzalnymi obserwacjami {reobsewations) tego samego zjawiska"28. Z podanego określenia adekwatności pojęć wynika, że jednym z jej atrybutów jest tak właśnie rozumiana rzetelność. Z kolei trafność pojęcia to w miarę jednoznaczne (definicyjne lub kontekstowe) wskazanie zespołu cech istotnych, które składają się na jego treść. Jeśli pojęcie jest trafne, to tym samym jest ostre, pozwala bowiem orzec, czy dany przedmiot podpada pod to pojęcie, czy też nie. Ten postulat dotyczący poprawności pojęć zawiera się całkowicie w zasadzie adekwatności, albowiem pojęcie adekwatności ex definitione odnosi się do wszystkich przedmiotów tożsamych zakresowe zakresów podmiotu i orzecznika nie była przypadkowa, lecz żeby zachodziła między nimi więź [logiczna lub przyczynowa — przyp./4.K]" (T. Kotarbiński: Petrażyckiego koncepcja twierdzenia adekwatnego na tle dawniejszych doktryn pokrewnych, w: Z zagad-nteń teorii prawa i teorii nauki Leona Petrażyckiego. Studia opracowane dla upamiętnienia ciecia urodzin, praca zbiorowa, Warszawa 1969, s. 34). 27 Zob. S. Dodd: OperationalDefinitions Operationally Defined, „American Journal of Sociology" 1943, t. 48, nr 4. 8 Tamże, cyt. za: J. Karpiński: Postulat operacyjności definicji w naukach społecznych, "Studia Socjologiczne" 1962, nr 4(7), s. 146. 258 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Wreszcie, przekładalność pojęcia to możliwość zastąpienia go innym pojęciem lub wyrażeniem językowym, bez zmiany sensu zdania, w którym ono występuje. Postulat ten nie ma zastosowania do pojęć adekwatnych, skoro nazwa nadawana współmiernie wyróżnionej klasie jest sprawą całkowicie umowną i nie ona jest ważna, lecz to, czy cechy klasowe są poznawczo doniosłe i odnoszą się do jednorodnej kategorii przedmiotów. Drugim, obok adekwatności, podstawowym kryterium naukowej użyteczności pojęć jest ich sensowność empiryczna, albowiem adekwatność tej właściwości pojęciom nie gwarantuje. Jak już mówiłem, pojęcia adekwatne odnoszą się również do przedmiotów możliwych do pomyślenia, wyobrażanych, zakładanych hipotetycznie, a więc takich, których intersubiektywne poznanie jest niemożliwe (w aktualnym przynajmniej stanie wiedzy ludzkiej). Kryterium sensowności empirycznej pojęć jest potrzebne do tego, by spośród wszystkiego, co daje się pomyśleć, wyodrębnić to, co nadaje się na przedmiot dyskursu naukowego. W literaturze z zakresu filozofii nauki problem empirycznej sensowności pojęć jest najczęściej analizowanym zagadnieniem. Prace Rudolfa Carnapa, Carla G. Hempla czy Karla R. Poppera, zwłaszcza ich koncepcje sprawdzalności i znaczenia, przez długie lata ogniskowały dyskusje metodologów wokół problematyki języka nauki. Ich oddziaływanie na socjologię było raczej ograniczone, a co najwyżej pośrednie. Znacznie większy wpływ na zainteresowanie socjologów problematyką empirycznego sensu pojęć (a szczególnie definicji) wywarł program operacjonizmu29. Nie tu jednak miejsce, by tymi zagadnieniami się zajmować. Ograniczając do niezbędnego minimum wyjaśnienie, co będziemy rozumieć przez sensowność empiryczną pojęć, powiemy, że pojęcie jest sensowne wtedy, gdy jego wyeliminowanie z języka danej dyscypliny naukowej uniemożliwiłoby przeprowadzenie obserwacji, analiz (wnioskowań, rozumowań itd.) i interpretacji uznanych intersubiektywnie za przydatne i wartościowe 29 Zob.: G. A. Lundberg: Operational Definitions in ihe Social Sciences, „American Journal of Sociology" 1942, t. 47, nr 5; F. Adler: Operational Definitions in Sociology< „American Jorunal of Sociology" 1947, t. 52, nr 5; J. Karpiński: Postulat operacyjnośd- O naukowej użyteczności pojęcia «kontrola społeczna» 259 z uwagi na cele poznania naukowego. W węższym rozumieniu pojęcie ma charakter empiryczny, jeśli jest w pewien istotny sposób powiązane z możliwymi do przeprowadzenia obserwacjami. Orzecznik: „posiada duszę nieśmiertelną" dyskwalifikuje jako termin naukowy nie to, że wątpliwa jest jego sensowność empiryczna, lecz przede wszystkim to, że jest on „poznawczo całkowicie bezpłodny". Jak dalej dowodzi Ryszard Wójcicki: „Pewne terminy są bardziej «wydajne» pod względem poznawczym, inne mniej. Badacz próbujący wyjaśnić zachowanie się skrzydlatych samiczek mrówek przy pomocy pojęcia tropizmu znajdzie się bodaj w «lepszej sytu-acji» niż badacz posiłkujący się pojęciem instynktu [...] Będzie lepiej przewidywał zachowanie się owadów nawet w sztucznie stworzonych warunkach"30. W świetle kryteriów adekwatności i sensowności empirycznej doniosłość nomologiczna pojęć jest ich szczególnym dopełnieniem. Kiedy dane pojęcie występuje w wielu dobrze potwierdzonych (i nie sfalsyfikowanych) twierdzeniach danej dyscypliny naukowej, wówczas właśnie jest ono nomologicznie doniosłe. Oczywiście, gdy nauka dysponowała tylko twierdzeniami adekwatnymi i nieadekwatnymi oraz empirycznie sensownymi i bezsensownymi pojęciami, wówczas mówienie o doniosłości nomologicznej pojęć w podanym rozumieniu było pozbawione sensu z tej choćby przyczyny, że twierdzenia adekwatne są z definicji prawdziwe w całym swym zakresie treściowym i przedmiotowym. Warunek całkowitej adekwatności jest trudny do spełnienia, zarazem rzadko są formułowane twierdzenia zupełnie nieadekwatne31. Te które występują w naukach społecznych, są w większości twierdzeniami mniej lub bardziej ułomnymi (nie w pełni adekwatnymi)32. W toku rozwoju każdej dyscypliny naukowej jej twierdzenia są stopniowo „adekwatyzowane" — zakresy 30 R. Wójcicki: O warunkach empirycznej sensowności terminów, w: Teoria i doświadczenie, do druku przygotowali: H. Eilstein, M. Przełęcki, Warszawa 1966, s. 39. 31 Por. A. Kojder: Próba klasyfikacji twierdzeń socjologicznych, „Studia Socjologiczne" 19?9, nr 3(74), s. 33-46. 32 W terminologii Leona Petrażyckiego (Wstęp do nauki prawa, s. 128, 139) są to twierdzenia (resp. teorie) „kulawe", tj. takie, których „orzeczenia odniesione są do zbyt wąsko zakreślonych kręgów przedmiotów", oraz „skaczące", tj. takie, których „orze- 260 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa ich podmiotów i orzeczników coraz bardziej się pokrywają (stają się współmierne). Na tym między innymi polega postęp w nauce. Jednym z głównych celów działalności naukowej jest budowanie teorii, to jest zbiorów odpowiednio usystematyzowanych twierdzeń. Pojęcia centralne, które występują w akceptowanych teoriach, można nazwać pojęciami teoretycznie doniosłymi. Analogicznie, jeśli nauka dysponuje teoriami jako systemami wyjaśnień spełniających określone wymogi poprawności formalnej i treściowej, to pojęcia, które są składnikami eksplanacji (występują w roli podmiotów eksplanan-dum i eksplanansa), są eksplanacyjnie doniosłe. Konsekwencją przyjętego tutaj sposobu rozumienia nomologicz-ności pojęć jest teza, że o ich wartości (użyteczności) teoretycznej i eksplanacyjnej można mówić dopiero wtedy, gdy zostało stwierdzone, że są doniosłe nomologicznie i gdy występują w akceptowanych teoriach i eksplanacjach. Adekwatność, sensowność empiryczna i doniosłość nomologiczna pojęcia „kontrola społeczna" Ustaliwszy podstawowe kryteria naukowej użyteczności pojęć, zastanówmy się obecnie, czy i w jakim ewentualnie stopniu pojęcie kontroli społecznej kryteria te spełnia. Do analizy wybrałem — w sposób całkowicie przypadkowy — kilkanaście określeń kontroli społecznej, jakie pojawiły się w ciągu ostatnich bez mała dwudziestu lat w literaturze socjologicznej, polskiej i zagranicznej. Ta „próbka losowa" koncepcji kontroli społecznej nie jest, być może, reprezentatywna, lecz dla naszych celów wydaje się zupełnie wystarczać. Jaką klasę przedmiotów obejmuje zakres pojęcia „kontrola społeczna"? — oto pierwsza kwestia. Okazuje się, że są to przedmioty najrozmaitszego rodzaju. Najczęściej kontrolę społeczną utożsamia się z bliżej nie określonymi społecznymi mechanizmami wymuszania czenia nie zostały ograniczone do zakresu, dla którego są prawdziwe, lecz rozszerzone poza te granice". O naukowej użyteczności pojęcia ((kontrola społeczna» 261 konformizmu33, całościową sumą procesów konformizacyjnych34, wywieraniem presji (za pomocą kar i nagród), która prowadzi do konformizmu35. W nieco bardziej szczegółowych ujęciach, bez odwoływania się explicite do konformizmu, na kontrolę społeczną składają się: czynniki, które kształtują zachowania w sposób społecznie pożądany36, całokształt oddziaływań mających zapewnić zgodność zachowania z normami społecznymi37, wpływy, jakie grupa społeczna wywiera na swoich członków w kierunku respektowania zachowań przepisanych przez normy ogólne, uznane w danej sytuacji38. W tym duchu utrzymane są również określenia kontroli społecznej jako sposobów oddziaływania na zachowania wykraczające poza granice społecznej tolerancji39 lub też procesów zapobiegających pogwałceniom reguł społecznych40. Niektórzy autorzy wyliczają czynniki i mechanizmy kształtujące konformizm, takie jak: sposoby przekonywania, nakazy i zakazy, systemy perswazji i nacisku, sankcje, sposoby wyrażania uznania, wyróżnienia, nagrody itd., i nadają im ogólną nazwę systemu kontroli społecznej41. Inne od powyższych klasy przedmiotowe wyznaczają ujęcia kontroli społecznej jako ogółu społecznych reguł i zakazów42; czynników, które przyczyniają się do utrzymania porządku społecznego43; technik bezpośredniego i pośred- 33 Zob. Sociology through Literaturę. An Introductory Reader, L. A. Coser (red.), En-glewood Cliffs 1963, s. 34 i nast. 34 Zob. Dictionary of Sociology, H. R Fairchild (red.), Totowa 1977, s. 279. 35 Zob. J. Mikułowski Pomorski: Osobowość, instytucje wychowawcze i procesy socjalizacji, w: R. Dyoniziak, J. Mikułowski Pomorski, Z. Pucek: Współczesne społeczeństwo polskie. Wstęp do socjologii, Warszawa 1974, s. 160. 36 Zob. R Sztompka: Teoria kontroli społecznej, „Kultura i Społeczeństwo" 1967, nr 3. 37 Zob. R Sztompka: Teoria i wyjaśnienie. Z metodologicznych problemów socjologii, Warszawa 1973, s. 141 i nast. 38 Zob. A. Podgórecki: Tertiary Social Control, w: A. Podgórecki, M. Łos': Multi--dimensional Sociology, London 1979, s. 194 i nast. 39 Zob. M. B. Clinard: Sociology ofDeviant Behavior, wyd. 4, New York 1974, s. 254 i nast. 40 Zob. R Worsley i in.: Introducting Sociology, Harmondsworth 1972, s. 360 i nast. 41 Zob. J. Szczepański: Elementarne pojęcia socjologii, Warszawa 1970, s. 215 i nast. 42 Zob. J. H. Abraham: Sociology, London 1966, s. 148 i nast. 43 Zob. Sociology, N. J. Smelser, J. A. Davis (red.), New Jersey 1969, s. 73 i nast. I 262 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa niego oddziaływania na zachowania ludzi44; zagregowanych wartości i norm, za pomocą których są rozwiązywane lub łagodzone napięcia i konflikty45; albo też jako normatywnie ukierunkowanego wpływu środowiska społecznego46. Te dictaprobantia — dowody słowne — jednoznacznie dowodzą, że pojęcie kontroli społecznej, tak jak jest ono określane we współczesnej socjologii, nie jest pojęciem adekwatnym, jego zakres nie obejmuje przedmiotów (zjawisk, procesów, czynników itd.) rodzajowo jednorodnych. Czyż można zaliczyć do tej samej klasy rodzajowej i plotkę, i wyrzuty sumienia, i wrażliwość estetyczną, i przepisy prawne, i kościół jako instytucję społeczną? A przecież te, wśród wielu innych, „zjawiska" nazywane są elementami kontroli społecznej. Zarazem pojęcie kontroli społecznej jest nieostre i dlatego trudno niejednokrotnie orzec, czy odnosi się ono do konkretnych stanów rzeczy, stosunków, zjawisk, procesów itp. Zakres przedmiotowy pojęcia kontroli społecznej jeszcze bardziej się rozszerzy, kiedy uwzględni się różne spotykane w socjologii podziały kontroli społecznej na kategorie, typy czy rodzaje47. Często przeciwstawia się „zewnętrznej" kontroli społecznej kontrolę „wewnętrzną", „wzajemnej" — „jednokierunkową", „programującej" — „korygującą", „formalnej" — „niesformalizowaną", „jawnej" — „ukrytą" itd. Na te podziały nakładają się wyróżniane równie często podstawowe „mechanizmy" kontroli społecznej (przymus, perswazja, przetarg, konkurencja, „politykowanie" i inne), „funkcje" kontroli społecznej (integracyjna, dezintegracyjna, destrukcyjna itp.), 44 K. Mannheim: Człowiek i społeczeństwo, s. 401 i nast. 45 Zob. T. B. Bottomore: Sociology.A Guide to Problems and Literaturę, London 1970, s. 211 i nast. 46 Zob. K. A. Ziegert: Sociologist's View, w: Law and Social Control, E. Kamenka, A. Erh-Soon Tay (red.), London 1980, s. 63 i nast. 47 Oto jeden tylko, ale wielce charakterystyczny, przykład: „Kontrolą bezpośrednią niesymetryczną nazwać wiec można te wszystkie sytuacje, w których kontroler dysponuje większymi możliwościami korygowania zachowań osoby kontrolowanej aniżeli ta ostatnia — korygowania zachowań kontrolera" (K. Frieske: Społeczne mechanizmy przeciwdziałania patologii społecznej, w: Zagadnienia patologii społecznej, A. PodgórecKi [red.], Warszawa 1976, s. 584). O naukowej użyteczności pojęcia (/.kontrola społeczna» 263 „środki" kontroli społecznej (wychowanie, tradycja, prawo, moralność itp.), „agendy" kontroli społecznej (opinia publiczna, kręgi rówieśnicze, grupy odniesienia, środki masowego przekazu itp.), „efekty zamierzone" kontroli społecznej (posłuszeństwo, podporządkowanie, przystowowanie itp.) i jej „efekty nie zamierzone" (anomia, alienacja, dehumanizacja, bunt itp.). Jasne jest więc, że o adekwatności pojęcia kontroli społecznej trudno mówić nawet w ramach jednej, w miarę spójnej koncepcji autorskiej. Rację ma chyba John G. Ke-meny pisząc, iż: „Rzeczą nader charakterystyczną dla badań nad człowiekiem jest to, że wielu uczonych znalazło się pod wrażeniem dokonanego postępu, podczas gdy w wielu przypadkach nie zrobiono nic ponad wprowadzenie szeregu definicji"48. Odpowiedź na pytanie, dlaczego pojęcie kontroli społecznej jest pojęciem nieadekwatnym (to „skacze", to znów „kuleje"), wydaje się prosta. Nikt, jak dotąd, nie usiłował sformułować go w taki sposób, w jaki należy budować pojęcia w pełni adekwatne, to jest zgodnie z postulatami Arystotelesa, Rogera Bacona i Leona Petrażyckiego. My też nie podejmiemy tego wysiłku, bo nie jest to celem niniejszych rozważań. Jeśli chodzi o sensowność empiryczną pojęcia kontroli społecznej, to — w znaczeniu, w jakim zwykło się mówić o owej właściwości pojęć — należy je uznać za wystarczająco sensowne. Wyeliminowanie go ze słownika socjologii nie tylko pozbawiłoby ją wielu interesujących refleksji (nota bene, nie zawsze poddających się procedurom weryfikacji empirycznej), lecz ponadto zubożyłoby w jakiś sposób możliwości teoretyzowania na temat kształtowania się, funkcjonowania i roli w życiu społecznym rozmaitych systemów normatywnych. Ponadto, pojęcie kontroli społecznej, bez względu na to, czy jest ujmowane rozszerzająco (wówczas cechuje je „skokliwość"), czy też zawężająco (wtedy znamionuje je „kulawizna"), jest chyba nie tylko bardziej niż wiele innych pojęć socjologicznych powiązane z możliwymi do przeprowadzenia obserwacjami, lecz na tych obserwacjach bazuje. 48 J. G. Kemeny: Nauka w oczach filozofa, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1967, s- 141. 264 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Do trzeciego problemu, problemu doniosłości nomologicznej pojęcia kontroli społecznej, trudno się jednoznacznie ustosunkować. Z jednej strony, uznając, że twierdzeniami naukowymi są tylko twierdzenia adekwatne, powinniśmy dojść do oczywistego wniosku, że za pomocą pojęcia notorycznie nieadekwatnego, a za takie uznaliśmy pojęcie kontroli społecznej, nie można tworzyć adekwatnych teorii, ergo jest ono pozbawione jakiejkolwiek doniosłości nomologicznej. Obstając przy innym poglądzie popełnilibyśmy błąd contradictio in adiecto. Z drugiej wszakże strony, przez twierdzenia naukowe (w tym i socjologiczne) rozumie się zdania dobrze potwierdzone, nie sfal-syfikowane, dostatecznie informatywne, uznawane za prawdziwe (w świetle aktualnego stanu wiedzy), bez względu na stopień ich adekwatności. Niewątpliwie wiele twierdzeń, których podmiotem jest kontrola społeczna, to twierdzenia wystarczająco uzasadnione i dlatego uznane za część składową naukowej wiedzy socjologicznej. Prawomocność takich na przykład twierdzeń, jak: „jeśli członek grupy identyfikuje się z grupą, to uznaje normy i wartości narzucane przez grupę", „jeżeli grupa jest zintegrowana, to skuteczność kontroli grupy nad zachowaniami jej członków jest wysoka" i wielu podobnych, nie budzi obiekcji większości socjologów. Z tego i tylko tego punktu widzenia nie sposób odmówić pojęciu kontroli społecznej doniosłości nomologicznej. Być może, należałoby dążyć do takiego definicyjnego określenia kontroli społecznej, aby dało się jednoznacznie rozstrzygnąć, jaka sfera wolności osobistej nie podlega zewnętrznemu nadzorowi w poszczególnych typach ładu społecznego, a następnie cechę tę uczynić podstawą tworzenia adekwatnego pojęcia klasowego. Konteksty, w których występuje interesujące nas pojęcie, dowodzą, że rzadziej odnosi się ono do cech grup społecznych, zorganizowanych zbiorowości, zdarzeń lub stanów rzeczy, częściej natomiast do pewnych relacji zachodzących między ludźmi oraz między ludźmi a ich otoczeniem (przede wszystkim instytucjonalnym i organizacyjnym). Jak1 rodzaj owych relacji pomnaża wolność człowieka, a jaki ją ogranicza? — oto doniosłe pytanie o „moc rozdzielczą" pojęcia kontroli społecznej. Warto poszukiwać na nie odpowiedzi. O naukowej użyteczności pojęcia «kontrola społeczna» 265 Zamiast podsumowania można powtórzyć myśl następującą: „[...] częstokroć w nauce zapomina się o tym, co wie się stosunkowo dobrze z przekazu bajek ludowych; tak jak uczniowi czarnoksiężnika wymknęły się spod kontroli środki, nad którymi panował jego mistrz, tak i twory społeczne przeznaczone do pełnienia swych funkcji [...] mogą się wymknąć spod schematu własnej kontroli"49. Czyżby właśnie socjologom spod naukowej kontroli wymykała się problematyka kontroli społecznej? 49 A. Podgórecki: Kontrola społeczna trzeciego stopnia, w: Problemy profilaktyki społecznej i resocjalizacji, Prace IPSiR UW, t. 1, Warszawa 1976, s. 27. T KONTROLA PRAWNA W SYSTEMIE MONOCENTRYCZNYM Istota kontroli społecznej i kontroli prawnej W każdym systemie społecznym istnieją instytucje, które kontrolują (nadzorują, korygują) zachowania ludzkie. Nazywa się je instytucjami kontroli społecznej. Ich podstawowym zadaniem jest ustalanie wzorów (reguł, norm, standardów) zachowania, porównywanie konkretnych zachowań z obowiązującymi wzorcami i w wypadku stwierdzenia odstępstwa od przepisanych wzorów stosowanie wobec sprawców odpowiednich sankcji (kar i nagród). W najszerszym rozumieniu kontrolą społeczną jest ogół środków — degradacji i awansu społecznego — którymi posługują się różne instytucje w celu przywołania do porządku swych niesubordynowa-nych członków. Wobec tych, którzy łamią normy (prawne, moralne, religijne, obyczajowe, estetyczne itp.), stosowane są rozmaite kary i dolegliwości, ci zaś, którzy z naddatkiem spełniają normatywne oczekiwania, mogą liczyć na nagrody, bo ich czyny są uznawane za chwalebne, godne naśladowania. Jeśli wyobrazimy sobie, że instytucje kontroli społecznej tworzą układ koncentrycznych kół, w którego centrum znajduje się jednostka, to kołem zewnętrznym, o największym promieniu, jest kontrola polityczno-prawna1. Obowiązujące prawo określa, co człowiekowi wolno, a czego mu nie wolno pod groźbą pozbawienia wolności, a nawet utraty życia. Przez samą groźbę zastosowania przemocy wywiera ono niezwykle silną presję konformizacyjną. Jednakże kontrola 1 Por. E L. Berger: Zaproszenie do socjologii, tłum. J. Stawiński, Warszawa 1988, s. 81. Kontrola prawna w systemie monocentrycznym 267 prawna ma na celu nie tylko konformizację zachowań w skali masowej, lecz także utrzymanie istniejącego systemu społecznego, którego jest częścią, w stanie względnej wewnętrznej równowagi. Jest ona tym bardziej efektywna, im silniej skłania ludzi do internalizacji zakazów i nakazów prawnych, to znaczy do uznawania ich za słuszne i sprawiedliwe, za „głos sumienia". W znaczeniu najogólniejszym kontrola prawna jest całokształtem oddziaływania prawa na stosunki społeczne. W znaczeniu węższym natomiast jest ona sprawowaniem nadzoru — przez instytucje prawne — nad zachowaniem obywateli oraz wpływem obywateli na instytucje prawne i organy państwa. Niekiedy do problematyki kontroli prawnej włącza się zagadnienia nadzoru, jaki hierarchicznie wyższe organy państwa sprawują nad organami hierarchicznie niższymi. Dalsze uściślenie pojęcia kontroli prawnej pozwala o niej mówić jako 0 zespole czynności, których dokonują organy ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze w stosunku do obywateli. To wąskie rozumienie kontroli prawnej będzie stosowane w dalszych rozważaniach. Zastrzeżenie to wydaje się konieczne, prawem bowiem w sposób kontrolny posługują się także „grupy w stosunku do grup i jednostek, i jednostki w stosunku do jednostek [...], powołując się na prawne nakazy, zakazy 1 przyzwolenia. Posługują się również prawem w sposób kontrolny organy państwowe w swych wzajemnych relacjach [...], wreszcie [...] grupy i jednostki w stosunku do państwa"2. Ten sposób kontrolnego posługiwania się prawem nie będzie nas tutaj interesował, podobnie jak korzystanie z uprawnień prawnych przez obywateli, którzy występują z roszczeniami procesowymi, składają meldunki policji czy prokuraturze, zwracają się do instytucji skarg i zażaleń itp.3 Normy prawne, na straży których stoi zorganizowany przymus państwowy, zawierają wzory dozwolonego postępowania. Zadaniem instytucji prawnych, podobnie jak innych społecznych instytucji kontrolnych, jest porównywanie, czy zachowania obywateli są zgodne z tymi wzorami, i klasyfikowanie ich na zgodne i niezgodne z przepisami prawa. Stwierdzenie niezgodności postępowania z prawnym 2 K. Opałek, J. Wróblewski: Zagadnienia teorii prawa, Warszawa 1969, s. 143-144. 3 Por. M. Borucka-Arctowa: O społecznym działaniu prawa, Warszawa 1967, s. 157. T I 268 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa wzorem normatywnym i jego negatywna ocena uruchamia czynności, które zmierzają do usunięcia tej niezgodności przez zastosowanie sankcji karnych. Zawsze wtedy, kiedy kryterium oceny konkretnego postępowania jest obowiązujący przepis prawny, mamy do czynienia z kontrolą prawną (przy założeniu, że oceny tej dokonują powołane do tego instytucje). Kontrola prawna tym się różni od innych form kontroli społecznej, że: w większym stopniu jest „kontrolą przez przymus" niż „kontrolą przez przekonywanie"; jest kontrolą raczej korygującą niż programującą; w większym stopniu jest kontrolą jednostronną niż wzajemną; przede wszystkim jest kontrolą zewnętrzną, a nie wewnętrzną; jest kontrolą sformalizowaną i jest kontrolą stosowaną jawnie przez wyspecjalizowane instytucje. Przestrzeganie przepisów obowiązującego prawa jest bardzo zawodną miarą skuteczności kontroli prawnej. Różne bowiem motywy skłaniają ludzi do zachowań prawnie konformistycznych. Prawny konformizm może się wyrażać w trzech odmiennych, jeśli chodzi 0 podłoże motywacyjne, typach zachowań: legalistycznych, oportu-nistycznych i instrumentalnych. Zachowaniem legalistycznym jest takie zachowanie zgodne z prawem, które jest podyktowane przekonaniem, że prawa winno się przestrzegać, bo po prostu „prawo jest prawem" (dura lex, sed lex), stanowi ono podstawowy czynnik ładu 1 porządku społecznego. W wypadku oportunizmu respekt dla prawa jest wynikiem obawy przed degradującymi, negatywnymi następstwami kar prawnych. Z kolei zachowaniem prawnie instrumentalnym jest zachowanie motywowane przekonaniem, że dzięki podporządkowaniu się przepisom prawnym — bez względu na to, jak się je ocenia — uzyska się osobiste korzyści i gratyfikacje. Oczywiście, zachowania niektórych ludzi są tylko przypadkowo zgodne z prawem; zdarza się to wtedy, kiedy pewni ludzie nie wiedzą, że obowiązują określone regulacje prawne (albo niewłaściwie je rozumieją), lecz postępują zgodnie z nimi, bo pokrywają się one z uznawanymi przez nich normami moralnymi, religijnymi czy obyczajowymi. Możliwa jest wreszcie i taka sytuacja, że z racji miejsca zamieszkania, wieku, stanu zdrowia itp. czynników niektórzy ludzie nie mają obiektyw- Kontrola prawna w systemie monocentrycznym 269 nych możliwości popełnienia czynu niezgodnego z prawem. Tak więc pojęcie przestrzegania prawa jako efektu funkcjonowania kontroli prawnej obejmuje różne kategorie zachowań, których jedyną cechą wspólną jest to, że nie wywołują one dla ich sprawców negatywnych następstw. To, jakie sfery życia prywatnego i publicznego jednostek oraz organizacji są objęte kontrolą prawną i w jaki sposób jest ona egzekwowana, zależy w głównej mierze od rodzaju (typu) systemu społecznego. Każdy bowiem system społeczny wytwarza taki porządek prawny, który jest dlań eufunkcjonalny, to znaczy umożliwia utrzymywanie go przez dłuższy czas w stanie względnej równowagi. Wśród różnych porządków prawnych, „rodzin prawa" wyróżnia się między innymi prawo socjalistyczne4. Istniało ono przez ponad 40 lat w krajach Europy Wschodniej i Centralnej, które pod przemożnym wpływem ZSRR realizowały program tak zwanego budownictwa socjalistycznego. Począwszy od jesieni 1989 roku prawo to przechodzi na tym obszarze geograficznym stopniowo do historii, co czyni tym pilniejszą potrzebę opisania go i wyjaśnienia mechanizmów jego funkcjonowania. Poszczególne europejskie systemy monocentryczne różniły się między sobą pod wieloma względami. Wszelako pod wpływem narzuconej doktryny marksizmu-leninizmu {nota bene, okazała się ona jeszcze jedną utopią w dziejach ludzkości) organizacja życia zbiorowego w tych systemach była w ogólnych zarysach podobna. Zwłaszcza stworzony porządek prawny i instytucje kontroli społecznej funkcjonowały według podobnego szablonu. Polskie doświadczenia są eg-zemplifikacją tego szablonu, jego „reprezentatywną próbą badawczą". Cechy systemu monocentrycznego i miejsce prawa w tym systemie System społeczny, w którym funkcjonowało prawo socjalistyczne, można nazwać systemem monocentrycznym. Łączył on w sobie ce- 4 Zob. M. A. Glendon, M. W. Gordon, C. Osakwe: Comparatwe Legał Traditions, St. Paul 1985, s. 672-714. r 270 Z teoretycznych zagadnień socjologu prawa chy systemu totalitarnego i autokratycznego. Od systemu totalitarnego różniło go to, że naczelne organy władzy sprawowały kontrolę nie tylko nad decyzjami politycznymi i środkami przymusu, lecz także nad dysponowaniem własnością. Natomiast od systemu autokratycznego odróżniało go permanentne dążenie do „upaństwowienia społeczeństwa"5. Władza w systemie monocentrycznym miała charakter prero-gatywny. Partyjnej elicie władzy (nomenklaturze) w „normalnych" warunkach przysługiwało prawo decyzji we wszystkich dziedzinach, które nie były zastrzeżone dla kompetencji innych podmiotów, w kryzysowych zaś sytuacjach — miały one uprawnienie zawieszania praw wszystkich podmiotów wchodzących w skład systemu. O tym, czy sytuacja była kryzysowa czy „normalna", decydowała oczywiście elita władzy. W systemie monocentrycznym porządek interakcji polegał na ścisłym wykonywaniu odgórnych poleceń (polecenia płynęły w dół od najwyższych szczebli władzy poprzez pośrednie aż do najniższych). Posłuszeństwo dyspozycjom władczym było skutkiem zastraszenia, partyjna elita władzy uruchamiała bowiem środki represji wobec nieprawomyślnych i wpajała w ludzkie umysły przekonanie, że system będzie trwał wiecznie i każdy musi się do niego dostosować. Ścisła jednostronna zależność (podwładnych od przełożonych na różnych szczeblach hierarchii społecznej) z zasady wykluczała jakikolwiek konflikt decyzji. Zasadniczą cechą istniejących do niedawna wschodnioeuropejskich systemów monocentrycznych było to, że stosunki międzyludzkie w sferze produkcji, dystrybucji i własności dóbr materialnych, kompetencji i odpowiedzialności politycznej, wytwarzania i kolportowania informacji oraz korzystania z ochrony prawnej były regulowane przez jeden centralny ośrodek partyjnej elity władzy, to jest Nomenklaturę. Była ona naczelnym „strażnikiem legalności", lecz jej własne uprawnienia i kompetencje nie były prawnie sformalizowane. 5 Por. A. Kojder: Limited Potentialities of Humanistic Sociotechnics in the Monocentric Social System, w: Dilemmas of Effectwe Social Action, J. Kubin (red.), Warszawa 1990, s. 148-154. Kontrola prawna w systemie monocentrycznym 271 Dominowała ona monopolistycznie nad wszelkimi innymi instytucjami kontroli społecznej, a zwłaszcza prawnej, podporządkowywała je sobie i koordynowała ich działania. W wyłącznej gestii centralnego ośrodka władzy pozostawały między innymi środki kontroli prawnej, które były wykorzystywane przede wszystkim do sprawowania ścisłego nadzoru nad życiem publicznym. Linia demarkacyjna oddzielająca „życie prywatne" od „spraw publicznych" była jednak płynna i nieprecyzyjnie nakreślona. Regulacje prawne były zaś tak skonstruowane, że umożliwiały kontrolowanie każdej niemal dziedziny aktywności człowieka, nie ustalając wyraźnie, co obywatelowi wolno, a czego mu nie wolno. Ustanawiane były dogmaty, które po jakimś czasie unieważniano i ogłaszano nowe. Istnienie dogmatów, wynikających jakoby z poznanych praw rozwoju ludzkości, „legalizowało" wymóg posłuszeństwa, lecz interes partyjnej elity władzy wymagał, by było to posłuszeństwo „radarowe", dostatecznie giętkie. Ideał praworządnego obywatela był więc w systemie monocentrycznym niespójny. Wymagało się od ludzi, by bezwzględnie przestrzegali nakazów i zakazów prawnych, a zarazem oczekiwało się od nich, że w imię tak zwanych wyższych racji gotowi będą na pewien czas o nich zapomnieć. Prawo w monocentrycznym systemie społecznym było nie tyle instrumentem regulowania stosunków międzyludzkich, co narzędziem realizacji interesów partyjnej elity władzy. Ustawodawstwo w znacznym stopniu służyło celom politycznym i ideologicznym. Częstokroć decyzjom politycznym, które miały charakter doraźny, nadawana była forma regulacji prawnych. Ich głównym celem było zapewnienie trwałości systemu oraz ochrona jego podstawowych struktur i instytucji. Ponadto służyły one do ustanawiania i zabezpieczania przywilejów elity władzy. Zmonopolizowanie decyzji gospodarczych, politycznych i informacyjnych w rękach nomenklatury było możliwe dlatego, że posługiwała się ona — w majestacie prawa — surowymi represjami i terrorem. Najsurowsze sankcje prawne groziły tym, którzy starali się istniejący system podważyć, kwestionowali jego legitymizację i ujaw- T 272 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa niali liczne rozbieżności między głoszonymi hasłami a codzienną rzeczywistością. Prawo w systemie monocentrycznym charakteryzowała asymetria jego obowiązywania i stosowania. Formalnie podstawowe zakazy prawne obowiązywały wszystkich obywateli, w praktyce w stosunku do niektórych były one uchylane. Jeśli na przykład, z jednej strony, przestępstwa gospodarczego dopuścił się członek nomenklatury, często nie było ono ścigane, bo dla prokuratury i policji był on osobą nietykalną. Z drugiej strony, czyn prawnie indyferentny mógł być uznany za czyn przestępczy, jeśli jego sprawcą był dysydent polityczny. Aby więc mogły zostać zastosowane środki przymusu prawnego, nie zawsze wystarczało stwierdzenie, że zostało popełnione przestępstwo lub wykroczenie. Niekiedy decydowała o tym pozaprawna, polityczna wykładnia formalnie zabronionego czynu. Kryterium odróżniania zachowań legalnych od nielegalnych było płynne i podporządkowane doraźnym interesom elity władzy. Jej przedstawiciele, ulokowani na różnych poziomach przestrzeni decyzyjnej, ustalali — mając na względzie przede wszystkim własne interesy — kiedy i wobec kogo należy stosować rygory prawne. Opresyjny i skrajnie punitywny charakter prawa w systemie monocentrycznym był istotną przyczyną tego, że nie występowały w nim (jak to ma miejsce w systemach demokratycznych) gwałtowne dewiacje społeczne, takie jak terroryzm, zorganizowana przestępczość typu mafijnego, zbrojne napady rabunkowe, porwania samolotów itp. Szerokie pole do popisu mieli natomiast różnorakiego autoramentu drobni dewianci, oszuści, łapownicy, malwersanci, spekulanci, ludzie o podwójnych twarzach, których pomysłowość w obchodzeniu przepisów prawnych była wprost niewyczerpana. Totalny, arbitralny i represyjny charakter kontroli prawnej Z założenia kontrola prawna w systemie monocentrycznym miała charakter totalnego nadzoru nad wszystkimi, starała się obejmować wszystkie dziedziny życia. Sięgała nawet myśli człowieka. Tak na przykład wprowadzenie w PRL w 1982 roku (na mocy art. 282a ko- Kontrola prawna w systemie monocentrycznym 273 deksu karnego) kategorii tak zwanych przestępstw celowościowych stworzyło sytuację, że domniemany cel działania stał się samodzielną podstawą odpowiedzialności karnej. Każde porozumienie między ludźmi, każde większe zebranie towarzyskie czy złożenie podpisu pod petycją mogło być powodem aresztowania i wszczęcia śledztwa. Wszystko w sferze działań publicznych, na co nie otrzymało się specjalnego zezwolenia władzy, było praktycznie zabronione. Mnożone były rozmaite „inspekcje robotniczo-chłopskie", „komisje kontroli społecznej"; „komisje do walki z...", „sądy robotnicze" itp. Wiele przepisów, regulaminów, instrukcji, rozporządzeń było opatrzonych nadrukiem „tajne". Areszt był środkiem często stosowanym dla celów pozaprocesowych, a kara więzienia nie była tylko pozbawieniem wolności na określony czas, lecz także zagrożeniem dla zdrowia, a niekiedy i życia. Instytucje kontroli prawnej nie neutralizowały opresji politycznej, lecz były jej narzędziem. Nie zapewniały minimum bezpieczeństwa, lecz przez swą arbitralność i nieprzewidywalność rodziły w każdym zwykłym obywatelu poczucie zagrożenia i wrogości do systemu. Funkcjonowanie kontroli prawnej w systemie monocentrycznym było arbitralne, niedemokratyczne. Jak już była o tym mowa, stwierdzenie niezgodności postępowania z prawnym wzorem normatywnym (np. przez prokuraturę, policję czy Najwyższą Izbę Kontroli) nie zawsze prowadziło do podjęcia dalszej procedury mającej doprowadzić do ukarania sprawcy. Jeżeli sprawca zabronionego czynu był ważną polityczną figurą (np. wyższym funkcjonariuszem partii lub służby bezpieczeństwa) albo miał możnego protektora, mógł liczyć na bezkarność, bo był człowiekiem niedostępnym dla wymiaru sprawiedliwości. Jego czyn nie był porównywany z prawnym wzorem (standardem) normatywnym, lecz z obowiązującymi dyrektywami Partii politycznej, związku zawodowego czy organizacji społecznej, do której należał. Dyrektywy te były w praktyce uznawane za usytuowane na wyższym szczeblu obowiązywania niż normy prawne. Kontrola prawna, która powinna być najbardziej sformalizowana ze Wszystkich form kontroli społecznej, przybierała w ten sposób pos-lac kontroli de facto nieformalnej, posługującej się pozaprawnymi T Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa sankcjami i gratyfikacjami. Ponieważ przepisy prawne zostały pozbawione mocy norm ogólnych i abstrakcyjnych, nie mogła ona być kontrolą „zobiektywizowaną". Stosowane procedury pociągania do odpowiedzialności karnej zmieniały się w zależności od tego, do jakiej kategorii społecznej, a właściwie kasty politycznej został zaliczony sprawca czynu antyprawnego. Sama przynależność do „obcej" kategorii społecznej (np. burżuazji czy tzw. kułaków), uznanej za niegodną przetrwania, mogła być wystarczającą przesłanką uruchomienia represyjnych środków oddziaływania ąuasi-prawnego (głównie policyjnego). Szczególną cechą instytucji kontroli prawnej w systemie mono-centrycznym było także to, że w szerokim zakresie posługiwały się one środkami represyjnymi. Społeczna rzeczywistość była traktowana jako wyjątkowa, wymagająca szczególnych rozwiązań prawnych i stosowania surowych, obezwładniających sankcji. Dlatego w krajach, w których istniał system monocentryczny, liczba więźniów była kilkakrotnie wyższa niż w państwach demokratycznych, we wszystkich stosowana była kara śmierci, znacznie też rzadziej niż gdzie indziej orzekane były kary krótkoterminowe i środki probacyjne. Oficjalna natomiast ideologia karania posługiwała się hasłami profilaktyki, resocjalizacji i reedukacji osób pozbawianych wolności. Dlatego między innymi ukrywano przez lata rzeczywiste rozmiary przestępczości, wielu danych nie podawano do publicznej wiadomości, a liczba zakładów karnych i aresztów była pilnie strzeżoną tajemnicą. Punitywność kontroli prawnej w systemie monocentrycznym, wyrażająca się między innymi tym, że odpowiedzialność karna groziła za domniemane intencje działania, wynikała z przeświadczenia elity władzy, że znaczna część społeczeństwa przestanie się stosować do obowiązujących zakazów, jeśli zostaną złagodzone presje kontrolne. Dualizm kontroli prawnej i jego uboczne skutki Inną specyficzną cechą kontroli prawnej w systemie monocen-trycznym był jej dualizm. Wyrażał się przede wszystkim w nad- Kontrola prawna w systemie monocentrycznym 275 miernym, kazuistycznym uregulowaniu całego prywatnego sektora gospodarki i niedoregulowaniu tak zwanego sektora uspołecznionego, a zwłaszcza kwestii politycznych. W PRL, z jednej strony, nie był przez czterdzieści pięć lat prawnie unormowany istniejący system partyjny, nie było ustawy o partiach politycznych, o Radzie Ministrów, o stowarzyszeniach społecznych itp. Z drugiej strony, drobiazgowe przepisy regulowały działalność gospodarczą (odgórnie ustalane były ceny, płace, asortyment produkcji poszczególnych zakładów, dostęp do surowców, kredytów itp.). W stosunki ekonomiczne coraz bardziej ingerowało prawo administracyjne i prawo karne, zmniejszała się natomiast rola prawa cywilnego6. Siła oddziaływania kontroli prawnej zależała od charakteru własności. Najsilniejszej reglamentacji administracyjno-prawnej była poddana własność prywatna, znacznie mniejszej tak zwana własność uspołeczniona, w tym gospodarka państwowa, która była traktowana jako własna, wewnętrzna gospodarka partyjnej elity władzy. „[...] ideologicznie wymuszony podział gospodarki na «lepsze» jednostki gospodarki uspołecznionej, w tym «najwartościowsze» doktrynalnie jednostki państwowe, i «gorsze» jednostki gospodarki nieuspołecznionej oraz wprowadzenie odpowiednio do ich «wartości» zróżnicowanych reżimów prawnych — stworzyło sztuczne (bo administracyjnego pochodzenia) bariery między podmiotami — uczestnikami jednego obrotu gospodarczego"7. Rozwój tak zwanej drugiej gospodarki był spowodowany nieefektywnością sektora państwowego, permanentnym niedoborem towarów na rynku oraz tym, że o działalności produkcyjnej i usługowej podmiotów gospodarki nieuspołecznionej decydowali urzędnicy, a nie wolny rynek i przepisy prawne. Zdaniem Marii Łoś „do specyficznych systemowych przyczyn drugiej gospodarki należy zaliczyć powszechną nieefektywność i biurokratyzację pierwszej gospodarki, cechujące ją trudności centralnego planowania, niepełne zatrudnie-nie i ukryte rezerwy siły roboczej, państwową kontrolę nad prze- 6 M. Furtek: Czy kryzys prawa cywilnego?, „Res Publica" 1988, nr 2, s. 26-36. K. Pawłowicz: Przymus w gospodarce, w: Przymus w społeczeństwie, A. Kojder (red.), Warszawa, 1989, s. 73. 276 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa mysłem, centralną regulację cen i związany z nią brak równowagi rynkowej, mechaniczną politykę wyrównywania dochodów (łącznie z racjonowaniem podstawowych dóbr), nadmierną regulację prywatnego sektora i bezwzględną politykę wobec rodzinnie zorientowanej wytwórczości w rolnictwie"8. Oddziałując na stosunki społeczne, partyjna elita władzy posługiwała się różnorodnymi środkami kontroli ekonomicznej (w jej gestii pozostawały ceny i płace, rynek pracy, dystrybucja towarów itp.), kontroli politycznej (dysponowała środkami przymusu pośredniego i bezpośredniego), kontroli edukacyjnej (decydowała o liczbie szkół, programach nauczania, rekrutacji nauczycieli itp.), kontroli informacyjnej (dysponowała środkami masowego przekazu, cenzurą itp.). Kontrola prawna była przemieszana z tymi wszystkimi formami kontroli społecznej, a zwłaszcza z kontrolą polityczną. Częstokroć posługiwanie się mechanizmami kontrolnymi miało charakter pozaprawny lub też było niekiedy niezgodne z obowiązującymi regulacjami prawnymi. Sama zresztą kontrola prawna nierzadko przybierała postać kontroli przeciwprawnej lub ąuasi--prawnej, zwłaszcza wtedy kiedy nie były respektowane formalnie obowiązujące procedury. Nawet autorzy ostrożni w wypowiadaniu krytycznych sądów pod adresem systemu monocentrycznego byli zdania, że: „Sfera przeciw-prawnych oddziaływań organów państwowych na społeczeństwo jest szeroka w niedemokratycznych [...] ustrojach politycznych"9. Poza tym kontrola prawna, podobnie jak inne formy kontroli społecznej, bywała wykorzystywana dla niejawnych celów politycznych. Sprzyjało to powstaniu swoistej „kontroli trzeciego stopnia". Zdaniem Adama Podgóreckiego, który to pojęcie wprowadził do socjologii, „istota społecznej kontroli trzeciego stopnia polega na posługiwaniu się istniejącymi i przyjętymi środkami wtórnej kontroli społecznej [tj. charakteryzującej się przewagą norm abstrakcyjnych nad 8 M. Łoś: Dynamie Relationship ofthe First and Second Economies in Old and Neto Marxist States, w: The Second Economy in Marxist States, M. Łoś (red.), Houndmills 1990, s. 221. 9 K. Opałek, J. Wróblewski: Zagadnienia teorii, s. 146. Kontrola prawna w systemie monocentrycznyn normami dotyczącymi poszczególnych przypadków — przyp. A.K.] w celu osiągnięcia skutków odmiennych od tych, które są traktowane jako cele oficjalne. Oznacza ona osiąganie skutków, w sposób utajniony określonych przez tych, którzy w danym czasie mogą sprawować nad nimi kontrolę"10. Działanie kontroli trzeciego stopnia wytworzyło szczególny typ stosunków prawno-społecznych, które miały wiele cech stosunków „patron-klient". Jak wiadomo, w roli patronów występują osoby, które dzięki zajmowanej pozycji w strukturze władzy dysponują społecznie pożądanymi dobrami, w roli zaś klientów ci wszyscy, którzy pragną je uzyskać oferując poparcie dla swych patronów. Relacja patron-klient opiera się na wymianie — mniej lub bardziej wymiernych — korzyści (dóbr materialnych, usług, prestiżu), jest zorientowana na prywatne, osobiste interesy partnerów. Kontakty między nimi są bezpośrednie (choć nie zawsze jawne), nieformalne i niezinstytucjonalizowane. Klient poszukuje dóbr, których brak na rynku lub które są reglamentowane, zastrzeżone dla wąskiego kręgu „konsumentów". Patron zaś jest człowiekiem, który może mu je dostarczyć za dodatkową cenę podporządkowania się jego politycznym prerogatywom. Patron zapewnia ponadto klientowi ochronę ąuasi--prawną, żądając w zamian ślepej lojalności i bezwarunkowego poparcia. „W wieloszczeblowej hierarchii te same osoby mogą grać jednocześnie rolę patronów i klientów — dostarczają potrzebnych dóbr i usług aktorom ulokowanym niżej, same czerpiąc korzyści ze związków z osobami ulokowanymi wyżej" n. Przykładem powiązań typu „patron-klient" w systemie mo-nocentrycznym były osobiste związki pewnych pracowników wymiaru sprawiedliwości, którzy pełnili ważne funkcje w aparacie władzy, z ich zwierzchnikami i petentami. Dla swoich politycznych zwierzchników byli „klientami", o których protekcję zabiegali, dla petentów natomiast byli patronami, gdyż mogli na ich 10 A. Podgórecki: TertiarySocialControl, w: A. Podgórecki,M.Łoś:Multi-dimensional Sociology, London 1979, s. 196. 11 J. Tarkowski: Patroni i klienci jako deformacja w systemie scentralizowanym, w: Zawożenia społeczne i warunki oraz środki ich przezwyciężania, cz. 2, Warszawa 1986, s. 308. r 278 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa rzecz uruchamiać swe wpływy, chronić ich przed odpowiedzialnością karną itp. Dyspozycyjność kontrolerów prawnych Zadaniem kontrolerów prawnych (sędziów, prokuratorów, adwokatów, ławników itp.) jest ustalenie stanu faktycznego, sklasyfikowanie go jako zgodnego lub niezgodnego z obowiązującym wzorem normatywnym oraz wydanie decyzji (wyroku, orzeczenia, apelacji itp.). Decyzja ta powinna albo legalizować stan faktyczny (np. uznawać za zmarłego, uznawać nabycie własności), albo przywracać stan poprzedni (np. przez naprawienie wyrządzonej szkody), albo też wymierzać sankcję karną, która ma zniechęcić sprawcę czynu niedozwolonego do ponownego popełnienia go- W systemie monocentrycznym znaczna część kontrolerów prawnych pełniła inne niż wymienione funkcje, funkcje kontrolerów pozaprawnych, ąuasi-politycznych. Tak na przykład dużą część sędziów, prokuratorów, aplikantów sądowych, członków kolegiów do spraw wykroczeń i innych pracowników szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości powoływano nie na podstawie kompetencji, doświadczenia zawodowego czy cech charakteru, lecz wedle kryterium przynależności partyjnej i tak zwanej dyspozycyjności, to znaczy gotowości do wykonania każdego polecenia zwierzchników. W Polsce po 1945 roku pracę w sądownictwie mogli podejmować ludzie bez odpowiednich kwalifikacji prawnych, ale za to politycznie pewni. Masowo byli dymisjonowani „starzy" sędziowie, a na ich miejsce wprowadzano „nowych" sędziów, po odbyciu przez nich 2-6-miesięcznego przeszkolenia. Utworzono ponadto sądy specjalne, sądy wojskowe oraz tak zwane sądy obywatelskie. Wszystkie były ściśle podporządkowane władzy politycznej, a niezawisłość sędziowska stała się fikcją. „[...] na pierwszym miejscu prawodawca nałożył na sądy obowiązek strzeżenia ustroju politycznego, zaraz potem — interesów upaństwowionej gospodarki, a dopiero na końcu ((zagwarantowanych przez ludowy porządek Kontrola prawna w systemie monocentrycznyn 279 prawny osobistych i majątkowych praw i interesów obywateli». Taka hierarchia zadań wskazuje wprost, że interesy obywateli miały być o tyle strzeżone, o ile nie były sprzeczne z interesami Partii i państwa"12. Konstrukcja całego porządku prawnego była tego rodzaju, iż pozbawiała obywateli możliwości wykazywania niezgodności decyzji niektórych kontrolerów prawnych (pracujących w prokuraturze, w wojsku, będących na usługach służby bezpieczeństwa) z wymogami formalnie obowiązującej procedury dowodowej i zasadami racjonalnego postępowania wyjaśniającego. W wielu wypadkach, aby decyzje kontrolerów prawnych stały się legalne, nie wystarczało, by były zgodne z prawidłami procedury, musiały również uzyskać poza-jurydyczną, polityczną aprobatę. O legalności decyzji nie przesądzała możliwość ich sądowej kontroli, lecz to, czy zostały podjęte przez osoby do tego wyznaczone (upełnomocnione przez przedstawiciela władzy wykonawczej). Uczestnictwo kontrolerów prawnych w podtrzymywaniu systemu monocentrycznego można nazwać rytualną partycypacją13. Wprawdzie kontrolerzy prawni na ogół aktywnie współpracowali z partyjną elitą władzy, reprezentowali oficjalne instytucje systemu i występowali w rolach funkcjonariuszy systemu, lecz nie mogli współdecydować o strukturach władzy, polityce i osobach przywódców. Co więcej, pozbawiono ich autonomii, pozbawiono instytucjonalnych gwarancji niezawisłości w ferowaniu orzeczeń, mogli być arbitralnie zwalniani z zajmowanych stanowisk. A ponadto, aby pełnić swoje role zawodowe, musieli czynnie akceptować dualizm porządku prawnego: z jednej strony nieokreśloność uprawnień władczych elity politycznej oraz, z drugiej strony, kazuistycznie zakreślone granice swobód i wolności obywatelskich. 12 A. Rzepliński: Sądownictwo w Polsce Ludowej — między dyspozycyjnością a niezawisłością, Warszawa 1989, s. 30. 13 W. Lamentowicz: Kulturowe aspekty legitymizacji monocentrycznych struktur poli-tycznych, w: Legitymacja. Klasyczne teorie i polskie doświadczenia, A. Rychard, A. Sułek (red.), Warszawa 1988, s. 94. T 280 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Kryzys prestiżu prawa Specyficzne cechy prawa i sposób funkcjonowania kontroli prawnej w systemie monocentrycznym ukształtowały negatywne postawy ludzi wobec porządku prawnego. Z badań socjologicznoprawnych z połowy lat osiemdziesiątych wynika, że większość Polaków była zdania, iż sprawiedliwości najlepiej dochodzić w postępowaniu pozasądowym, bo szansę wygrania sprawy w sądzie zależą przede wszystkim od pozycji społecznej i przynależności partyjnej. Następowała także wyraźna deprecjacja zawodów prawniczych, ich społeczny prestiż wyraźnie się obniżał. O ile na przykład w reprezentatywnych badaniach Adama Podgóreckiego z 1964 roku 38,4 procent mieszkańców polskich miast deklarowało duży szacunek dla zawodu sędziego, 12,2 dla zawodu prokuratora, a 16,6 dla zawodu adwokata14, o tyle w 1986 roku w odpowiedzi na pytanie, w jakim zawodzie respondenci widzieliby najchętniej swoje dziecko, gdyby ukończyło studia prawnicze, tylko 8 procent wskazało zawód sędziego, 3,4 zawód prokuratora i 28,2 zawód adwokata15. Okazało się także, iż przedstawicielom zawodów prawniczych ludzie przypisują współcześnie różne negatywne cechy, takie jak podatność na naciski z góry, uzgadnianie wyroków z decydentami politycznymi oraz branie łapówek. Uogólniając, w nastawieniach wobec prawa „przeważały postawy cynizmu wobec wiarygodności wielu przepisów prawnych regulujących codzienne stosunki między obywatelami a władzą. [...] Wydaje się, że w latach osiemdziesiątych ten powszechny sceptycyzm przekształcił się w postawę głębokiej wrogości i odrzucenia oficjalnego systemu prawnego"16. W społecznych odczuciach prawo zaczęło tracić swoją tożsamość formalną i aksjologiczną17. Zdaniem jego adresatów coraz bardziej 14 Por. A. Podgórecki: Prestiż prawa, Warszawa 1966, s. 134-135. 15 Por. Opinie o praworządności i przestrzeganiu prawa. Raport nr 229 Centrum Badania Opinii Społecznej, Warszawa 1986, s. 15. 16 M. Łos': Communist Ideology, Law and Crime. A Comparative View ofthe USSR and Poland, Houndmills 1988, s. 55-56. 17 Zob. E. Łojko, A. Turska: Kryzys prawa i spadek jego prestiżu, w: Kultura prawna i dysfunkcjonalności prawa, t. 1, Warszawa 1988, s. 229. Kontrola prawna w systemie monocentrycznym 281 stawało się niespójne i arbitralne, przestawało działać zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku, nie dawało poczucia bezpieczeństwa i traciło moc regulacyjną. Na skrupulatnym przestrzeganiu przepisów prawa nie można było budować życia godnego i uczciwego. Wizja pożądanego ładu społecznego rozmijała się więc z ładem, który narzucał obowiązujący porządek prawny. System monocentryczny dążył między innymi do tego, by stworzyć nową, „socjalistyczną w treści i formie", kulturę prawną. Nie mogło mu się to udać, bo kultury prawnej — oderwanej od dziedzictwa pokoleń i sprzecznej z żywotnymi potrzebami ludzi — nie można żadnemu społeczeństwu trwale narzucić. Destrukcyjna rola kontroli prawnej Kontrola prawna w systemie monocentrycznym, wespół ze wszystkimi agendami indoktrynacji, upowszechniała skrajnie zide-ologizowany obraz rzeczywistości społecznej. Przestała na przykład istnieć własność jako taka, pojawiła się w jej miejsce „własność socjalistyczna". Prosta zasada sprawiedliwości została zastąpiona „sprawiedliwością socjalistyczną". Nie było miejsca na naukę jako taką, bo każda nauka była albo postępowa, albo reakcyjna itd., itd. (Popularny dowcip tak tę kwestię ujmował: —Jaka jest różnica między zwyczajną demokracją, a demokracją socjalistyczną? — Taka, jak między zwykłym krzesłem, a krzesłem elektrycznym.) Ponadto rzeczywiste cele, które realizowała kontrola prawna, były celami destrukcyjnymi. Chodziło bowiem o obezwładnienie wszystkich sił, które mogły zagrozić panowaniu partyjnej elity władzy, uszczuplić jej wpływy i zaszkodzić jej interesom. Instytucje kontroli prawnej nie tworzyły żadnych trwałych ogólnospołecznych wartości, nie opierały swego działania na aprobowanych społecznie zasadach etycznych. Tym samym ani nie pełniły funkcji wychowawczych, ani nie motywowały do zachowań legalistycznych. Arbitralna, represyjna i politycznie dyspozycyjna kontrola prawna kreowała takie zjawiska, jak: szerzenie się nihilizmu prawnego, degenerowanie się profesjonalnej kultury prawnej, skrajnie instrumentalne traktowanie żaka- 282 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa zów i nakazów prawnych, zerwanie więzi między sferą powinności moralnej a sferą obowiązku prawngo. „Twórcza moc destrukcyjna" instytucji kontroli prawnej obróciła się w końcu przeciwko systemowi, który te instytucje miały stabilizować i ochraniać. Próba rozerwania tradycyjnych więzi solidarności międzyludzkiej, zatomizowania społeczeństwa, zablokowania przepływu informacji (istnienie cenzury było potężnym narzędziem kontrolnym) nie mogła być skuteczna, bo, jak to ujął Wi-nicjusz Narojek, „dysponent zasobami zbiorowego działania [tj. partyjna elita władzy — przyp. A.K.] nie stanowił sam w sobie żadnej siły społecznej"18. Podstawowa sprzeczność systemu monocentrycz-nego polegała na tym, że elita władzy, dysponująca de iure „zasobami energetycznymi" systemu (pracą, kapitałem, rynkiem, dystrybucją, inwestycjami itp.), była oddzielona od społecznych sił, które mogły się tymi zasobami racjonalnie posługiwać. Można więc powiedzieć, że system monocentryczny, który istniał w polskiej (opisanej tutaj) i wschodnioeuropejskiej wersji, był systemem samounicestwiającym się. Kontrola prawna stopniowo traciła swój „rewolucyjny" charakter, stawała się wraz z upływem czasu coraz mniej efektywnym narzędziem prolongowania „stanu wyjątkowego" — dominacji partyjnej elity władzy. Entropii sytuacji problemowych, to jest rozszerzaniu się sfer życia społecznego, w których kumulowały się napięcia i konflikty, instytucje kontroli prawnej nie mogły już sprostać. Jest szyderstwem historii, że to właśnie system, który nie zakładał swego końca, który miał trwać wiecznie, miał nieustannie się rozwijać i doskonalić, rozpadł się od wewnątrz nie przeżywszy w Polsce nawet półwiecza. 18 W. Narojek: Szkic założeń reformy politycznej społeczeństwa realnego socjalizmu, w: Załamanie porządku etatystycznego, W. Morawski, W. Kózek (red.), Warszawa 1988, s. 428. DESTRUKCJA NORMATYWNOŚCI: JEJ PRZEJAWY I SKUTKI SPOŁECZNE Jednym z tradycyjnych zagadnień socjologii, a zwłaszcza socjologii prawa, jest problematyka postaw społecznych wobec różnych uregulowań normatywnych, a więc między innymi to, jak ludzie odnoszą się do norm rozmaitego typu, co o nich wiedzą, jak oceniają obowiązujące normy (zwłaszcza prawne), jak wobec nich się zachowują oraz jakie czynniki zwiększają, a jakie osłabiają posłuch dla norm. Stany emocjonalne (doznania psychiczne) towarzyszące przeżyciom normatywnym (poczucie powinności i roszczenia, zobowiązania itp.) oraz motywy (pobudki) skłaniające do takiego a nie innego traktowania norm to zagadnienia dopełniające — po części za sprawą psychologów społecznych — zainteresowania problematyką norm. Znacznie rzadziej jest podejmowana w socjologii kwestia normatywności jako takiej, a zwłaszcza jej rozkładu, destrukcji. Zadaniem tego tekstu jest zwrócenie uwagi na kilka problemów wywołanych jego tytułem: Destrukcja normatywności. Kontekstem i egzemplifikacją rozważań są polskie doświadczenia ostatnich lat, poczynając od roku 1989. Sfera normatywności W każdym społeczeństwie sferę normatywności tworzą systemy norm (nakazów i zakazów), które są uznawane za obowiązujące. Innymi słowy, to, co obowiązuje w dziedzinie interakcji międzyludzkich, to, co jest zapisane w prawie i normach moralnych, w zwyczajach i obyczajach, przepisach mody i w towarzyskich ceremoniałach, należy do sfery normatywności. 284 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Te normy, które mają charakter ponadjednostkowy i ponadgru-powy, a więc są normami społecznymi, cechuje: 1) ogólnos'ć i abs-trakcyjność (odnoszą się do sytuacji określonego rodzaju, a nie do konkretnych przypadków), 2) względna powszechność obowiązywania i 3) prawomocność, co znaczy, że legitymizuje je albo zgoda powszechna (powszechny konsens) albo też akt stanowienia uznany za ważny, bo zostały spełnione pewne wymagania proceduralne. Zasadniczą funkcją normatywności jest regulowanie zachowań adresatów norm, oddziaływanie na podejmowane przez nich wybory i decyzje. Obowiązująca normatywność przez ciągłe porównywanie konkretnych zachowań z obowiązującymi standardami — sformalizowanymi (jak w wypadku prawa) i niesformalizowanymi (jak w wypadku moralności czy obyczajów) — wytwarza stały nacisk psychiczny na jednostki, kształtuje poczucie powinności, zobowiązania, szczególnego związania. Normatywność nakłada na ludzi obowiązki i — w wypadku niektórych kategorii norm — wyposaża ich w prawomocne roszczenia. Poza sferą normatywności rozciąga się obszar dobrowolności, arbitralności, nieoznaczoności, braku wzorców. Skutkiem oddziaływania normatywności może być doznawanie przez ludzi nieodpartego przymusu wewnętrznego albo poczucie przymuszenia zewnętrznego (opresji, skrępowania, bezalternatyw-ności). Normy kulturowe (zawarte w zinternalizowanych kulturowych wzorach i przekazywane z pokolenia na pokolenie) zobowiązują do określonego postępowania, które zostało wyuczone (lub przyswojone) w procesie socjalizacji. Normy formalne (tetyczne) natomiast, zawarte w różnych, doraźnie stanowionych przepisach prawnych czy porządkowych, wymuszają (pod groźbą kar i dolegliwości) pewne zachowania lub przed pewnymi zachowaniami powstrzymują. O normach tych nie można mówić, że są zinternalizowane, lecz że są mniej lub bardziej aprobowane. Na ogół są one traktowane jako zbiór różnego typu ograniczeń (administracyjnych, wewnątrzinstytucjonal-nych lub tp.). O ile główną funkcją norm kulturowych jest ukierunkowywanie postaw i zachowali (przez socjalizację i wychowywanie), o tyle funkcją norm formalnych jest kontrola, czy zachowania adresatów są zgodne z ustalonymi wzorcami. Destrukcja normatywności: jej przejawy i skutki społeczne 285 Każda normatywność z uwagi na swoją ogólność i abstrakcyjność stanowi pewne ograniczenie spontaniczności, żywiołowości, popędów i „naturalnych" sposobów zaspokajania potrzeb. Tym samym limituje zakres dozwolonych sposobów interakcji i działań jednostkowych. Legitymizacją norm kulturowych są podzielane i przekazywane następnym pokoleniom przeświadczenia, że pewne czyny chronią jakieś istotne dobro, inne zaś czyny są na nie zamachem. W normach kulturowych powinności i roszczenia są na ogół ze sobą zharmonizowane (co nie znaczy, że są w pełni symetryczne, że każdej powinności odpowiada stosowne roszczenie). Bez norm kulturowych stosunki społeczne byłyby bezładne i chaotyczne, a ciągłość życia społecznego byłaby niemożliwa. W społeczeństwach ustabilizowanych, w których porządek ustrojowy kształtował się w wyniku procedur demokratycznych, normy kulturowe i tetyczne nie tylko są ze sobą we względnej równowadze, ale w dużym stopniu się pokrywają i wzajemnie wzmacniają. Tym samym są odporne na działania, które zmierzają do podważenia ich prawomocności. Przejawy destrukcji normatywności Destrukcja normatywności polega na rozpadzie norm — kulturowych i/lub formalnych (tetycznych) — jako ogólnych reguł postępowania o powszechnej mocy obowiązywania. Normy przesta/ą pełnić swoje podstawowe funkcje kontrolne, socjalizacyjne i integracyjne. Ulegają rozkładowi kryteria tego, co obowiązuje i co nie obowiązuje. Atrofia norm powoduje, że ludzkim interakcjom i zachowaniom brakuje regulatorów. Ludzie mają poczucie, że znajdują się w sytuacjach, do których nie stosują się żadne normy, w których nie obowiązują żadne reguły. Dokonując wyborów i podejmując decyzje nie czują się ograniczeni żadnymi restrykcjami — ani groźbą kar, ani wyrzutami sumienia. Tracą zarazem orientację, co im wolno, 3 czego nie wolno, co jest sprawiedliwe, a co niesprawiedliwe, co Jest słuszne, a co niesłuszne itp. Nie wiedzą, czego powinni oczekiwać od bliźnich, i jak sami powinni się do nich odnosić. W pogoni 286 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa za dochodem, zyskiem czy uznaniem nie obawiają się napiętnowania, zniesławienia lub odrzucenia, bo wiedzą, że kryteria odpowiedzialności są rozmyte, a pojęcia uczciwości i nieuczciwości stają się coraz bardziej mgliste. Skoro nie istnieją jednoznaczne reguły dozwolonych i niedozwolonych poczynań, nikt nie musi się obawiać, że spadnie na niego odium utrudniające mu karierę lub stosunki z innymi ludźmi. Łagodniejsza forma destrukcji normatywności polega na tym, że w niektórych dziedzinach życia brakuje powszechnie uznanych, dostatecznie ogólnych i kategorycznych norm. Deficyt takich norm może wystąpić w stosunkach pracy, w życiu politycznym, w kręgach koleżeńskich lub w rodzinie. Jeśli nawet członkowie tych zbiorowości lub grup społecznych stosują się do jakichś reguł, to są to reguły tymczasowe, prowizoryczne, obowiązujące tylko do czasu, aż sytuacja, która je wywołała, się zmieni. Destrukcja normatywności a zjawiska pokrewne Destrukcja normatywności w znaczeniu tutaj przedstawionym nie jest tym samym, co znane i wielokrotnie opisywane zjawiska anomii i dezorganizacji społecznej. Jak pamiętamy, Emile Durk-heim przyjmował, że właściwie funkcjonująca kontrola społeczna wymusza konformizm społeczny, czyli poszanowanie dla norm. To przede wszystkim kontrola społeczna temperuje egoistyczne skłonności i aspiracje jednostek, naginając ich postępowanie do wymagań życia zbiorowego. Gwałtowne zmiany społeczne powodują załamanie się mechanizmów kontrolnych. Ludzie tracą poczucie związania (skrępowania) istniejącymi normami. Ten właśnie stan Durkheim nazwał stanem anomii. Jego przejawem jest względnie powszechne poczucie rozprężenia normatywnego i brak orientacji, do jakich reguł należy się stosować. Jednakże Durkheim bynajmniej nie zakładał, że w stanie anomii normy ulegają rozkładowi lub że następuje ich zanik. Jak słusznie zwraca uwagę Andrzej Siemaszko: „Durk-heimowi nie chodziło [...] o sytuację, w której W ogóle brak norm regulujących postępowanie ludzi, lecz o sytuację, w której ludzie nie bardzo wiedzą, czy i w jakim zakresie istniejące normy są dla nich wiążące"1. Również stanowiąca rozwinięcie koncepcji Durkheima teoria anomii Roberta K. Mertona nie zakłada destrukcji normatywności. W ujęciu Mertonowskim anomia jest rezultatem rozbieżności między kulturowo zdefiniowanymi celami dążeń ludzkich (rzeczami wartymi zabiegów) a zinstytucjonalizowanymi, prawomocnymi sposobami ich osiągania. Anomia — pisze Merton — to „załamanie zdarzające się w strukturze kulturowej, występujące zwłaszcza wtedy, kiedy istnieje silna rozbieżność między normami i celami kulturowymi a społecznie ustrukturowanymi możliwościami działania członków grupy zgodnie z tymi normami"2. Taka interpretacja anomii, która utożsamia ją z masowym brakiem wiedzy o sposobach dozwolonego łączenia aprobowanych kulturowo celów (bogactwa, władzy, wiedzy itp.) ze środkami ich osiągania, również nie zakłada tego, że normy ogólne przestają istnieć i obowiązywać, lecz tylko to, iż obniża się ich autorytet, a tym samym zmniejsza się drastycznie skuteczność ich oddziaływania. Anomia, tak jak ją zinterpretował Merton, jest więc strukturalną barierą hamującą mobilność społeczną. Koncepcje dezorganizacji społecznej, które w socjologii były wpływowe zwłaszcza w latach sześćdziesiątych XX wieku, także nie obejmują zjawisk określonych tutaj mianem destrukcji normatywności. Wedle najczęściej spotykanych koncepcji dezorganizacja społeczna polega na zakłóceniu równowagi społecznej. Stanowi ona następstwo nierównomiernego rozwoju podstawowych dziedzin życia społecznego, jej przejawem jest dezintegracja pełnionych ról życiowych, konflikty między wartościami różnych grup społecznych, zakłócenia w stosunkach interpersonalnych itp.3 Według nowszego ujęcia, którego autorem jest Stefan Nowak, dezorganizacja społeczna 1 A. Siemaszko: Granice tolerancji. O teoriach zachowań dewiacyjnych, Warszawa ¦993, s. 210-21 l.przyp. 18. 2 R. K. Merton: Teoria struktury społecznej i anomii. Kontynuacje, tłum. E. Morawska, w: Teoria socjologiczna i struktura społeczna, Warszawa 1982, s. 225. Zob. K. Cygielska: Przegląd teorii, w: Zagadnienia patologii społecznej, A. Podgó-recki, Warszawa 1976, s. 89-95. I r 288 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa polega na tym, że między poziomem narodowej wspólnoty a poziomem małych grup (rodzinnych, przyjacielskich czy towarzyskich) istnieje obszar swoistej próżni społecznej. Te dwa „poziomy" nie są ze sobą powiązane, nie ma między nimi „układów pośredniczących", w świadomości społecznej instytucje średniego szczebla odgrywają niewielka rolę, choć to one w rzeczywistości decydują o stanie społeczeństwa4. Oczywiście, zarówno w teorii anomii, jak i w koncepcjach dezorganizacji społecznej przyjmuje się, że siła oddziaływania norm ulega osłabieniu, że często normy są ze sobą w konflikcie, że ludzie są zmuszeni dokonywać wyboru między sprzecznymi oczekiwaniami itd. Wszelako nie sugeruje się w nich, że normy ulegają dekompozycji lub też że następuje ich rozpad i atrofia. Destrukcja normatywności jako proces ciągły Proces destrukcji normatywności jest procesem ciągłym. W ujęciu typologicznym można w nim wyróżnić trzy fazy, które pojawiają się z różnym nasileniem i nie zawsze dochodzą do etapu końcowego. W pierwszej fazie normy zatracają cechę ogólności i powszechności. Następuje ich stopniowe, samorzutne uszczegółowienie i relatywi-zacja do konkretnych warunków. W drugiej fazie zawężają się te obszary życia społecznego i style działań jednostkowych, które są jakimś normom, choćby sytuacyjnym, podporządkowane. Zaczyna dominować doraźność, sporadyczność i ąuasi-normatywna tymczasowość. W trzeciej fazie zanikają jakiekolwiek regulatory stosunków między ludźmi, wszystko ma charakter okazjonalny, reguły są tworzone na użytek określonej kategorii adresatów i odnoszą się jedynie do pewnych typów interakcji. Wraz ze zmianą adresatów bądź okoliczności zmieniają się przypisywane im powinności i uprawnienia, które, nota bene, coraz trudniej od siebie odróżnić. W fazie tej powstaje wyraźna próżnia normatywna. Na wszystkich nakazach i zakazach odciśnięte 4 Zob. S. Nowak: Społeczeństwo polskie drugiej połowy lat osiemdziesiątych — próba diagnozy stanu świadomości społecznej, Warszawa 1987, Polskie Towarzystwo Socjologiczne (tekst powielony). Destrukcja normatyiimości: jej przejawy i skutki społeczne 289 jest piętno względności. Normy ulegają daleko posuniętej atrofii. Ich miejsce zajmuje partykularyzm, doraźność, przypadkowość. Prawda jest tak wymieszana z kłamstwem, że trudno je od siebie oddzielić. Podobnie rzecz się ma z cnotą i występkiem, szlachetnością i nie-godziwością. Obietnice do niczego nie zobowiązują, wyjaśnienia niczego nie tłumaczą, a w wypowiadanych opiniach nie kryją się żadne przekonania. Gdyby nawet społeczeństwo mogło osiągnąć, w pewnych szczególnych warunkach, stan całkowitej destrukcji normatywności, to nie mógłby on trwać zbyt długo. Jest bowiem stanem „nienormalnym", „nienaturalnym", „nadzwyczajnym", podobnie jak nienaturalna dla zwyczajnego bytowania ludzi i zwierząt jest powódź, trzęsienie ziemi, pożar czy zaraza. Jeśli ludzi nawiedził jakiś kataklizm, usiłują oni jak najszybciej uporać się z jego skutkami. Podobnie jest ze stanem próżni normatywnej. Jest on tak dysfunkcjonalny, tak doskwiera przez to, że utrudnia zaspokajanie elementarnych potrzeb, takie wywołuje zagrożenia dla życia, zdrowia i bezpieczeństwa osobistego, że niejako samoczynnie, na zasadzie homeostazy, następuje rekonstrukcja struktur normatywnych. Wraz z nimi odtwarzają się wartości konstytuujące każdy system norm. Powstrzymanie takiego procesu powoduje, że społeczeństwo ulega całkowitej dezintegracji i stopniowej zagładzie. Historia jest nie tylko cmentarzyskiem arystokracji, jak twierdził Vilfredo Pareto. Historia jest także cmentarzyskiem cywilizacji, ustrojów, języków i społeczeństw, którym nie udało się przezwyciężyć destrukcji normatywności. Wątek ten zasługuje — jak się wydaje — na odrębne potraktowanie, nie możemy jednak tutaj się nim zajmować. Destrukcja odpowiedzialności za przeszłość W wymiarze najnowszej historii Polski przejawem destrukcji normatywności jest relatywizownie kryteriów niepodległości i suwerenności państwowej, a także swobód i wolności obywatelskich. Negowanie faktu, że stalinizm był w Polsce nie tylko dziełem funkcjonariuszy i współpracowników Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego 290 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa i Służby Bezpieczeństwa, lecz także członków tzw. aparatu i aktywu PZPR, jest próbą takiej właśnie relatywizacji odpowiedzialności za stworzenie systemu monocentrycznego i sprawowanie w nim władzy. Podobną próbą relatywizacji odpowiedzialności jest wynajdywanie pobudek usprawiedliwiających angażowanie się w działania ograniczające swobody osobiste, procedury demokratyczne i prawa człowieka. Nota bene, ci nieliczni, którzy zdecydowali się (najczęściej pod wpływem różnych zewnętrznych nacisków) dokonać rozrachunku z własną „czerwoną" przeszłością, podają — tytułem usprawiedliwienia — swe ówczesne przeświadczenie, że uczestniczyli w „budowaniu lepszej przyszłości" lub też że doznali „heglowskiego ukąszenia". Do kierowania się oportunizmem, strachem czy pragnieniem „urządzenia się" w nowych warunkach ustrojowych nikt się nie przyznaje. W duchu zasadniczych wątpliwości toczą się również „spory o PRL". Czy po drugiej wojnie światowej Polska była państwem o ograniczonej suwerenności, czy też prowincją imperium pozbawioną rzeczywistej suwerenności? Czy PRL-owskie władze kierowały się w pierwszej kolejności interesami obcego mocarstwa, czy też usiłowały chronić interes narodowy? „Dziś już nikt nie dojdzie — pisze Leszek Kołakowski — do dobrego opisu ówczesnej [PRL-owskiej — przyp. A.K.] percepcji wydarzeń, nie było przecież sondaży opinii publicznej"5. Przyjęcie podobnego punktu widzenia nie pozwala jednoznacznie rozstrzygnąć, co w niedawnej przeszłości było kolaboracją, zdradą, sprzeniewierzeniem się, tchórzostwem, a co zasługuje na miano bohaterstwa, niezłomności, odwagi, uczciwości. Tak więc „zamęt pojęciowy, jaki wokół PRL powstał, to zapewne największy zamęt w polskich dziejach. Kto jest zdrajcą, a kto patriotą, trudno niektórym Polakom rozstrzygnąć do dziś"6. Niemożność nazwania po imieniu tego, co według potocznego (dawniejszego) i słownikowego (współczesnego) znaczenia zdaje się zasługiwać na jednoznaczne określenie, niewątpliwie przyczynia się do poszerzania granic relatywizmu poznawczego, a tym samym do destrukcji normatywności. 5 L. Kołakowski: PRL— wesoły nieboszczyk?, w. Spór o PRL, Kraków 1996, s. 151-1 6 K. Orłoś: Co z naszą inteligencją, „Gazeta Wyborcza" 13 II 1996, s. 12. Do dekompozycji niedawnej przeszłości przyczyniła się część polskiej inteligencji twórczej. „Ideologii socjalistycznej" nie tworzyli i nie rozwijali twórczo robotnicy, chłopi i rzemieślnicy. To nie oni uzasadniali kolejne uchwały zjazdów, plenów i konferencji partyjnych. Nie oni komentowali dzieła „klasyków", przygotowywali hasła 1-Majowe i doskonalili „zapisy cenzury". Ody do Partii i Stalina tworzyli poeci, pracę organów bezpieczeństwa sławili prozaicy, z idealizmem subiektywnym rozprawiali się filozofowie, a inspiracji w dziełach Włodzimierza Ilicza Lenina poszukiwali między innymi socjologowie7. Jeśli przeto współudział w tworzeniu i podtrzymywaniu systemu monocentrycznego nazwać grzechem głównym, który obciąża konto części polskiej inteligencji w ostatnim półwieczu, to dwoma łagodniejszymi grzechami są naiwność i oportunizm. Niektórzy uczeni i pisarze głosili, że państwowość PRL-u jest nie tyle następstwem czy też kontynuacją II Rzeczypospolitej, ile jej lepszą, wyższą formą, wolną od sanacji, ławkowego getta, Berezy Kartuskiej, ONR Falangi itp. Inni skłonni byli wierzyć w racjonalne sprawstwo haseł „dobrej roboty", jak gdyby nie dostrzegając, że system, w którym wypadło im żyć, traktuje racjonalność jako kategorię ideologiczną. Jeszcze inni angażowali się w „poważne" dyskusje na temat sensu materializmu dialektycznego i historycznego, kształtowania się jednego narodu radzieckiego i dwóch narodów niemieckich, kryzysu ideologii burżu-azyjnej itp. Byli nawet tacy, którzy dowodzili, że podejmowanie tych zagadnień służy interesom „ludu pracującego miast i wsi" i przyczynia się do postępu społecznego. 7 Wiele przykładów tego typu poczynań można znaleźć w: B. Urbankowski: Czerwona msza, Warszawa 1995, a także w dziennikach Jana Lechonia (Dziennik, tom 1-3, Warszawa 1992), Marii Dąbrowskiej (Dzienniki powojenne, tom 1-4, Warszawa 1997) i Stefana Kisielewskiego (Dzienniki, Warszawa 1997). Jan Lechoń w swoim Dzienniku (tom 3, s. 79) tak skomentował wypowiedzi polskich pisarzy po s'mierci Stalina: „I to wszystko piszą Polacy o człowieku, który kazał zamordować polskich jeńców wojennych, zabrał połowę polskiego państwa, dopomógł do zburzenia Warszawy, zesłał na Sybir miliony Polaków, który doszedł do władzy po •rupach najbliższych sobie ludzi, wymordowanych zdradziecko, który był tryumfują-tym Gradiuszczym Chamem. Cóż za podłos'ć, cóż za tchórzostwo, cóż to za kanalie!" 292 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Współczesną ilustracją zamazywania obrazu niedawnej przeszłości, a więc jej destrukcji, jest przebieg sejmowych i senackich debat nad kwestią dekomunizacji i lustracji. Przeważały w nich głosy, które miały na celu, jeśli nie storpedowanie, to zminimalizowanie całego problemu. W rezultacie powstała, w przedwyborczej atmosferze 1993 roku, ustawa lustracyjna, która jest przykładem wielu podstawowych błędów legislacyjnych i kodyfikacyjnych. Stało się tak dlatego między innymi, że PRL-owska państwowość i przeszłość nie zostały poddane rzeczowej, zobiektywizowanej ocenie. Osób, które przez lata uczestniczyły w ograniczaniu wolności obywatelskich, nie dotknął żaden zinstytucjonalizowany osąd. Podobnie, ci którzy z katedr uniwersyteckich deprawowali umysły młodzieży, pozostali na swych stanowiskach, a nierzadko spotkał ich awans. Otwartą drogę do wysokich stanowisk państwowych pozostawiono też członkom PRL-owskiej nomenklatury. W tej atmosferze chaosu pojęciowego i nieładu kompetencyjnego przeciętnym ludziom trudno jest odróżniać to, co było „złe" w przeszłości, od tego, co było w niej „dobre". Przestali się też orientować, co w sferze publicznej jest kwestią zasad, co jest grą, co dwulicowością, a co hipokryzją. Jednym z rezultatów procesu destrukcji kryteriów oceny przeszłości ustrojowej jest to, że w odczuciu sporej części społeczeństwa polskiego nic naprawdę złego w latach PRL się nie stało. W każdym razie, jakby na przekór pamięci o latach, kiedy protesty były tłumione siłą i kiedy ginęli ludzie, projektantów i wykonawców represji nie próbowano pociągnąć do odpowiedzialności i nie domagano się dostatecznie głośno, by ofiary tamtych wydarzeń otrzymały stosowne zadośćuczynienie. W tej sytuacji granice odpowiedzialności, kryteria cnoty i przewiny pozostały nieostre i rozmyte. Pogląd, że zagrożeniem dla przyszłości Polski jest krystalizacja podziałów ideowych, przyczynia się do utrwalenia tego stanu rzeczy. W polaryzacji stanowisk widzi się główne niebezpieczeństwo, na które jest narażona Polska. Podobną funkcję pełnią wypowiedzi, w których dowodzi się, że główną winę za złą przeszłość ponoszą tylko ci funkcjonariusze dawnych służb, Destrukcja normatywności: jej przejawy i skutki społeczne 293 którzy dopuścili się złamania prawa. Nad charakterem owego „socjalistycznego" z nazwy prawa, nad tym, jakie chroniło ono wartości, jakie i za co przewidywało środki karne, autorzy tego typu wypowiedzi na ogół się nie zastanawiają. Podobnie przedstawia się sprawa odpowiedzialności zbiorowej. Niektórym ludziom procedura egzekwowania odpowiedzialności grupy osób kojarzy się z mrokami średniowiecza, zdają się bowiem nie wiedzieć, że prawo zna pojęcie „zorganizowanej grupy przestępczej" i „działania w porozumieniu z innymi osobami". Orzekając o winie i karze sąd musi, oczywiście, „trzymać się konkretu": sprawcy, zarzutu, stopnia winy, ale przecież „sprawcą" nie zawsze jest jednostka. Destrukcja normatywności w polityce W okresie zmiany ustrojowej wydatnie się obniżyły standardy moralne w życiu zarówno prywatnym, jak i publicznym. Sytuację tę tak lapidarnie ujmuje aktor i reżyser młodszego pokolenia: „Wydaje mi się, że dożyliśmy takich czasów, gdy wszystkie wartości bierze się w cudzysłów albo w nawias"8. Na skłonność Polaków do skrajnego indywidualizmu nakłada się atrofia poczucia odpowiedzialności za sprawy państwowe. O przestępstwach, wykroczeniach i różnych występkach polskich parlamentarzystów prasa donosiła wielokrotnie9. Najbardziej znane, potwierdzone prokuratorskimi zarzutami, to: przestępstwa finansowe i drogowe, poświadczenie nieprawdy, pomówienie, wyłudzenie, pobicie i postrzelenie. Jednakże nie takie ekscesy parlamentarzystów, lecz sposób, w jaki prezentują się oni opinii publicznej, skłania obserwatorów sceny politycznej do wniosku, że: „Dziś nasza polityka jest nieetyczna, politycy reprezentują w większości marny poziom"10. Podobnego zdania jest większość Polaków. Przeprowadzony w pierwszej dekadzie sierpnia 8 Realizuję marzenia. Wywiad z Olafem Lubaszenko, „Rzeczpospolita" 21 VIII 1997, s. 21. 9 Zob. na przykład: G. Sieczkowski: Występki parlamentarzystów, „Rzeczpospolita' 6 VI 1997, s. 4. 10 A. Smolar: Miary i proporcje, „Rzeczpospolita" 23-24 VIII 1997, s. 13. 294 X teoretycznych zagadnień socjologii prawa 1997 roku sondaż ujawnił, że 61 procent wyborców uważa, iż kończący kadencję Sejm ich rozczarował. Tylko 4 procent stwierdziło że Sejm spełnił oczekiwania, 22 procent zaś", że raczej je spełnił u' O destrukcji normatywności w sferze szeroko pojmowanej polityki świadczy także to, że rolę partii politycznych usiłują pełnić organizacje związkowe, zawodowe i społeczne, partie polityczne natomiast wkraczają bez żenady na teren instytucji pozapolitycznych: do biznesu, administracji państwowej, banków, sądów, środków przekazu Trafna w tym kontekście wydaje się obserwacja, że: „Bardzo szkodliwe dla autorytetu kilku instytucji, w których niezależność od instytucji władzy jest szczególnie istotna, było kandydowanie w wyborach prezydenckich [1995 roku —przyp.AAT.] ich zwierzchników. Społeczeństwo odrzuciło zresztą kandydatów, którzy przeciwko politykom dyskontowali swoje niewątpliwe zasługi, ale i prestiż instytucji, którymi kierowali"12. Wiele negatywnych zjawisk, które niszczą ład normatywny, powstaje zwłaszcza na styku polityki i biznesu. Jeśli bowiem politycy lub uzależnieni od nich urzędnicy decydują o kredytach, subwencjach, koncesjach, najrozmaitszych ulgach, odpisach i 'zwolnieniach, to rodzi to wiele korupcyjnych pokus, które częstokroć okazują się silniejsze od obawy przed ewentualnymi sankcjami. Destrukcja bezpieczeństwa osobistego Kryminalnym przejawem destrukcji normatywności w ostatnich latach jest wzrost przestępczości, a zwłaszcza pojawienie się nowych jej form: przestępczości typu mafijnego i terroryzmu kryminalnego. W skład zorganizowanych grup przestępczych coraz częściej wchodzą obcokrajowcy, głównie — jak się uważa — rosyjskojęzyczni. Przemyt (broni, narkotyków, samochodów, elektroniki, alkoholuj papierosów), oszustwa bankowe, fałszerstwa, pobieranie haraczu za' 11 Zob. Cały Sejm rozczarował, „Rzeczpospolita" 25 VIII 1997, s. 1 i 2 12 A. Smolar: Miary, s. 14. Autor wymienia m.in. Narodowy Bank Polski, Rzecznika Praw Obywatelskich, Sąd Najwyższy, Krajową Radę Radiofonii i Telewizji'. „ochronę" działalności handlowej, a nawet produkcyjnej to główne obszary działalności grup przestępczych. W porachunkach i egzekucjach związanych z podziałem łupów i walką o strefy wpływów grupy te coraz częściej używają materiałów wybuchowych i broni maszynowej. Świadkami wojny gangów w ostatnich latach były ulice niemal wszystkich większych miast polskich. Istnienie rozległej tak zwanej szarej strefy, gdzie biznes styka się z przestępczością, jest także nowym zjawiskiem. Według różnych szacunków szarą strefą objętych jest w Polsce 20-30 procent całego obrotu gospodarczego. Pranie pieniędzy, to jest wprowadzanie do legalnego systemu (obiegu) finansowego pieniędzy pochodzących z nielegalnych transakcji, nie jest już w Polsce czymś egzotycznym, znanym tylko z filmów o Al Capone. Również produkcja narkotyków staje się polską domeną, głównie za sprawą amfetaminy. Z badań przeprowadzonych przez Centrum Badania Opinii Społecznej w roku 1999 wynika, że 64 procent respondentów uważa Polskę za kraj o znacznym stopniu zagrożenia przestępczością. Przekonanie to — z taką samą mniej więcej intensywnością — podzielają ludzie w różnym wieku, o różnym poziomie wykształcenia, należący do odmiennych grup społeczno-zawodowych i majątkowych. Jest przy tym charakterystyczne, że opinie na temat zagrożenia przestępczością w miejscu zamieszkania (w dzielnicy, osiedlu, na wsi) są diametralnie odmienne. Oto bowiem blisko trzy czwarte Polaków (72 procent) uważa, że bliskie otoczenie jest bezpieczne i spokojne. Fakt ten zdaje się sugerować, że permanentny i dość powszechny lęk przed przestępczością nie jest wywołany bezpośrednimi doświadczeniami osobistymi, lecz w znacznym stopniu jest kreowany przez środki masowego przekazu. Dodać wypada, że wprawdzie 57 procent Polaków obawia się, iż może się stać ofiarą przestępstwa, lecz 40 procent nie wyraża takich obaw (na wsi ponad 50 procent). Wśród czynników, które przede wszystkim utrudniają przeciwdziałanie przestępczości, osoby badane najczęściej wymieniają: zbyt łagodne prawo (49 procent), pobłażliwość sądów wobec przestępców i zbyt niskie wyroki (48 procent), zbyt łagodne warunki odbywania kary pozbawienia wol- 296 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa ności (28 procent) oraz luki w prawie i nieprzystosowanie prawa do obecnych warunków (25 procent)13. Jak można przeczytać w Raporcie o stanie bezpieczeństwa państwa: „W 1999 r. zanotowano największą w dekadzie lat dziwi ećdziesią-tych liczbę przestępstw — 1121 545, to jest o 104,8 proc. więcej niż w 1989 r. [...] W latach 1989-1997 systematycznie wzrastał odsetek przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu: w 1997 r. wynosił 3,5 proc. [ogółu przestępstw — przyp.A.K.], czyli o połowę więcej niż w 1989 r. W późniejszym okresie nastąpiło zmniejszenie udziału tej kategorii w strukturze przestępstw — do 2,8 proc. w 1999 r."14 Współczynnik przestępstwa udziału w bójce lub pobiciu był w roku 1997 ponad czterokrotnie wyższy niż w 1989, współczynnik uszkodzenia ciała wzrósł o przeszło 130 procent, a współczynnik zabójstw o blisko 90 procent15. Wielce niepokojącym zjawiskiem jest także wzrost przestępczości nieletnich. O ile w roku 1989 nieletni popełnili 53 425 przestępstw, to w 1999 już 70 245, to jest o 31 procent więcej. W roku 1997 osoba nieletnia była sprawcą co ósmego przestępstwa udziału w bójce, co dziwiątego zgwałcenia, co jedenastego włamania, co siódmego uszkodzenia ciała i niemal co trzeciego rozboju (w 1990 r. udział przestępstw popełnionych przez nieletnich wśród wszystkich wykrytych przestępstw był dwukrotnie lub trzykrotnie mniejszy)16. Według cytowanego wyżej Raportu: „Do podstawowych cech charakteryzujących współczesną przestępczość kryminalną w Polsce zaliczyć należy: wzrost liczby przestępstw popełnionych przy użyciu broni palnej i materiałów wybuchowych, głównie na tle rabunkowym, umiędzynarodowienie działalności przestępczej, nasilenie porachunków przestępczych w postaci zabójstw, ciężkich uszkodzeń ciała i uprowadzeń osób oraz zjawisko terroryzmu kryminalnego. W skali masowej występują kradzieże samochodów i włamania do 13 Czy w Polsce żyje się bezpiecznie? Komunikat z badań, CBOS, Warszawa, kwiecień 1999. 14 Raport o stanie bezpieczeństwa państwa, t. 1, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Warszawa 2000, s. 16-17. 15 Por. Atlas przestępczości w Polsce 2, A. Siemaszko (red.), Warszawa 1999,s. 19. 16 Zob. tamże, s. 35. Destrukcja normatywności: jej przejawy i skutki społeczne 297 nich oraz kradzieże z włamaniem do obiektów prywatnych"17. Jednym z przykładów pojawienia się nowych form przestępczości jest wzrost liczby rozbojów z użyciem broni palnej. W roku 1989 odnotowano takich przestępstw 14, w 1991 —167, w 1994 — 963, a w 1999 — 1371 (co oznacza wzrost prawie stukrotny w ciągu jedenastu lat!). Innym jeszcze zjawiskiem, które pod koniec lat dziewięćdziesiątych wyraźnie się nasiliło, są fałszerstwa dokumentów, środków płatniczych i papierów wartościowych. W roku 1990 stwierdzono 7184 tego rodzaju przestępstw, a w roku 1999 — 87 167 (nastąpił więc wzrost ponaddwunastokrotny)18. Do destrukcji bezpieczeństwa osobistego przyczynia się coraz niższa w latach dziewięćdziesiątych wykrywalność sprawców przestępstw. O ile w roku 1989 wskaźnik wykrywalności ogólnej wynosił 55,5 procent, w 1994 — 54 procent, to w roku 1999 spadł do 45 procent. Najmniej wykrywa się kradzieży z włamaniem do obiektu prywatnego (23,5 procent) i kradzieży mienia (20,7 procent). W skali całego kraju najniższy wskaźnik wykrywalności przestępstw w roku 1999 odnotowano w Warszawie — 16,1 procent19. Często słyszy się opinie, że po odzyskaniu suwerenności państwowej, wolności osobistej, demokracji i wolnego rynku Polacy jeszcze bardziej niż za czasów PRL-u nie szanują prawa i znacznie częściej popełniają czyny zabronione. Konstatacja taka wcale jednak nie jest oczywista. Jak bowiem dowodzą kryminologowie, „gwałtowny wzrost przestępczości notowany na przełomie lat 1989-1990 przez statystyki policyjne [wzrost utrzymujący się także w latach następnych — przyp. A.K.] tylko w niewielkim zakresie był wynikiem rzeczywistych zmian, jakie zaszły w przestępczości"20. W latach PRL-u na ogół nie wszczynano postępowania, jeśli szansa wykrycia sprawcy była nieduża. Ponadto bardzo często jedno wszczęte postępowanie obejmowało de facto kilka przestępstw. Wskaźniki zaś wykrywalności 17 Zob. Raport o stanie bezpieczeństwa, s. 32. 18 Zob. tamże, s. 40-41. 19 Zob. tamże, s. 20-21. 20 A. Błachut: Przestępczość w Polsce w latch 1986-1995 w świetle danych statystyk Policyjnych, „Państwo i Prawo" 1997, nr 3, s. 51. 298 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa były — w trudnym do oszacowania stopniu — zawyżane. Tak więc oficjalne dane o rozmiarach i strukturze przestępczości, zwłaszcza w latach osiemdziesiątych, są wielce niepewne21. Na ich podstawie nie można wnioskować o tym, że zmiana ustrojowa spowodowała drastyczne obniżenie respektu dla prawa. Nie potwierdzają tego domniemania dane (bardziej wiarygodne niż poprzednie) o ujawnionej przestępczości w latach 1990-1995. Wynika z nich, że w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych liczba wszczętych postępowań przygotowawczych bynajmniej nie wzrosła, lecz nieznacznie zmalała (z 882 280 w 1990 r. do 878 268 w 1995 r.). Zwiększyła się wprawdzie 0 10,4 procent liczba przestępstw stwierdzonych, ale nie był to wzrost gwałtowny. Można go tłumaczyć wieloma czynnikami: ogólnie większą swobodą obywateli, liberalizacją polityki penitencjarnej, otwartością granic, nowymi formami wymiany handlowej, przechodzeniem od gospodarki centralnie sterowanej do gospodarki wolnorynkowej 1 tym podobnymi zjawiskami. Jakkolwiek krytycznie by oceniać rzetelność informacji, jakich dostarczają oficjalne dane dotyczące przestępczości, zdają się one potwierdzać dość powszechne odczucie, że życie w Polsce jest nadmier- 21 Zob.: J. Jasiński: Polityka karna sądów początku lat dziewięćdziesiątych, „Przegląd Sądowy" 1993, nr 10; tenże: Obraz polityki karnej lat osiemdziesiątych i początku lat dziewięćdziesiątych (1980-1991), „Archiwum Kryminologii" 1993, 19. Jak dowodzi Sie-maszko: „Władze komunistyczne były [...] wyraźnie zainteresowane, by nie wykazać zbyt dużego wzrostu przestępczości, nie tylko dlatego, że było to sprzeczne z pryncypiami ustrojowymi. Drugim powodem manipulowania danymi było przekonanie, że wzrost przestępczości oznacza, iż jakiś problem społeczny wymyka się spod kontroli. Na to zaś żaden reżim totalitarny nie może sobie pozwolić bez «utraty twarzy». Trzeci istotny powód koloryzowania lub wręcz zwykłego fałszowania danych o przestępczości istniał także na szczeblach najniższych aparatu ścigania [...]. Powszechne więc było nieprzyjmowanie zgłoszeń o popełnionych przestępstwach, nadawanie odmiennej kwalifikacji zgłoszonym czynom (np. miast zabójstwa — pobicie ze skutkiem śmiertelnym, miast rozboju — kradzież) oraz fikcyjne przypisywanie sprawstwa czynów przestępcom, których udało się skłonić (zmusić) do przyznania się do ich popełnienia. [...] Istnieją więc uzasadnione powody, by przypuszczać, że przestępczość w okresie rządów komunistycznych była w Polsce w istocie znacznie wyższa, niż wynikałoby to z urzędowych statystyk [...]" (A. Siemaszko: Przestępczość i polityka kryminalna w Polsce lat dziewięćdziesiątych: próba syntezy, w: Atlas przestępczości w Polsce 2, s. 167-168). Destrukcja normatywności: jej przejawy i skutki społeczne 299 nie nasycone brutalnością i przemocą. W codziennych kontaktach ludzie bywają nie tylko oschli, lecz także nieprzyjaźnie nastawieni do bliźnich. W ślad za tak zwaną new openness w krajach zachodnich, która wyraża się w new vulgarity, również i w Polsce obsceniczny język słyszy się zarówno w miejscach publicznych, jak i w środkach masowego przekazu. Destrukcja poczucia prawnego W opublikowanym w roku 1997 opracowaniu, które powstało na podstawie wypowiedzi blisko stu osób reprezentujących różne dziedziny wiedzy specjalistycznej i umiejętności fachowych, można przeczytać: „Polacy w większos'ci postrzegają dziś swoje [...] prawo jako nieskuteczne i niesprawiedliwe"22. Tworzone współcześnie prawo jest „sprzeczne wewnętrznie, nielogiczne, trudne do stosowania. Dodatkowo zapaść organizacyjna sądownictwa i prokuratury czyni nawet proste prawo niemożliwym do wyegzekwowania. [...] Administracja publiczna [...] ma skłonność do samowoli i lekceważenia prawa [...]. Sądownictwo powszechne znajduje się w stanie poważnego kryzysu, jest niesprawne i nie dofinansowane. [...] Rezultatem takiego stanu rzeczy jest ogólny brak zaufania do prawa i organów władzy, powiązany ze znacznym spadkiem bezpieczeństwa osobistego, materialnego i socjalnego obywateli"23. Ta krytyczna diagnoza wskazuje zarówno na niedomagania systemu prawa, jak i na kryzys społecznego zaufania do prawa. Prestiż prawa to innymi słowy poważanie, jakim ludzie darzą prawo. To autorytet, uznanie i powaga, jakimi prawo się cieszy w społeczeństwie. Wyrazem prestiżu prawa jest okazywany mu respekt i szacunek. Tak rozumiany prestiż prawa przejawia się dwojako. Po pierwsze w posłuchu dla prawa, to jest w konkretnych zachowaniach ludzi, zgodnych z prawnymi nakazami i zakazami. Po drugie w potocznych poglądach i opiniach o prawie. Odzwierciedleniem spo- 22 O stanie Rzeczypospolitej i drogach wiodących do jej naprawy (próba diagnozy — wstępne postulaty), Warszawa 1997, s. 8. 23 Tamże, s. 19. 300 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa łecznego prestiżu prawa jest przestrzeganie prawa i jego pozytywna ocena. Wskaźnikiem braku prestiżu prawa jest jego nieprzestrzeganie i krytyczne do niego nastawienie. W opiniach dotyczących przestrzegania prawa nie nastąpiły w ostatnich trzydziestu latach istotne zmiany. Nieznaczna większos'ć Polaków, zarówno w roku 1964, jak i w roku 1995, wypowiadała się za bezwarunkowym przestrzeganiem prawa. Mniejszość natomiast uważała, że niesłuszne prawo należy omijać albo też że nie należy się do niego stosować. Podobne badania przeprowadzone w różnych krajach w latach osiemdziesiątych ujawniły, że gotowos'ć przestrzegania prawa, nawet jeśli uznaje się je za niesłuszne, częs'ciej od Polaków deklarują Japończycy (73 procent ogółu badanych), Niemcy (66 procent) i Amerykanie (51 procent). We wszystkich tych krajach wraz ze wzrostem pozycji społecznej zwiększa się gotowość posłuchu dla prawa24. Głównym wnioskiem, jaki wydaje się wynikać z przeprowadzonych sondaży socjologicznoprawnych, jest stwierdzenie, że zmiana ustrojowa zapoczątkowana wydarzeniami roku 1989 i lat następnych nie wywołała głębszych i szerszych zmian w percepcji prawa i jego prestiżu. Okazało się, że porządek prawny PRL nie tylko został w dużej częs'ci recypowany przez III Rzeczpospolitą, ale zaaprobowali go także — w nowych okolicznościach — sami obywatele. Świadomość prawno-społeczna Polaków w dobie III Rzeczypospolitej wydaje się bardzo podobna do tej, jaka cechowała ich w latach władzy komunistycznej. Trzeba wszakże pamiętać, że poglądy na prawo różnych grup zawodowych są wielce zróżnicowane. Przeprowadzone w ostatnich latach badania opinii przeciętnych Polaków, posłów, dziennikarzy i biznesmenów ujawniły, że istniejące obecnie w Polsce prawo najczęściej uznają za słuszne posłowie (67,4 procent respondentów tej kategorii), następnie dziennikarze (53,0 procent), a najrzadziej biznesmeni (36,0 procent) i tak zwani przeciętni ludzie (28,4 procent), którzy nie na- 24 Zob.: A. Podgórecki i in.: Knowledge and Opinion about Law, London 1973; M. Robertson i in.: Compcndium ofResults ofa Representative Study Among the German Population on Knowledge and Opinion ofLaw and Legał Institutions, Cologne 1970. Destrukcja normatywności: jej przejawy i skutki społeczne 301 leżą do trzech powyższych kategorii25. Nota bene, posłowie znacznie częściej niż inni ludzie są przekonani, że w sferze państwa prawnego dokonujące się w Polsce przemiany idą w dobrym kierunku (P=68,0 procent, D=46,6 procent, R=29,8 procent)26 i że ogólnie biorąc polskie prawo jest skuteczne (P=30,l procent, D=16 procent, B = 14,6 procent, R=17,l procent). Jak wytłumaczyć fakt, że zarówno prestiż prawa, jak i świadomość prawno-społeczna Polaków są tak bardzo nasycone elementami negacji? Można przypuszczać, że na ten stan rzeczy największy wpływ wywarły: historyczne dziedzictwo narzuconego Polakom porządku prawnego oraz destrukcja normatywności, jaka dokonywała się w okresie PRL-u. Nie są to, oczywiście, jedyne uwarunkowania ciągłości stosunku Polaków do regulacji prawnych. Jednakże to właśnie one zasługują — w kontekście rozpatrywanego problemu — na szczególną uwagę. Losy Polski i Polaków w ciągu ostatnich dwustu lat tak się ułożyły, że Polacy mogli sami o sobie decydować tylko przez niespełna trzydzieści lat. Polskie dziedzictwo historyczne to między innymi spuścizna narzucanych, obcych porządków prawnych. To konieczność podporządkowywania się narzuconemu prawu i obcej władzy. W takich warunkach ukształtowało się nastawienie, a z czasem i tradycja kwestionowania oficjalnej normatywności, a zwłaszcza zakazów prawnych. Postawa ta wyraża się między innymi w niechęci do państwa, jego struktur i przedstawicieli. Polacy nadal są gotowi lekceważyć wszelkie odgórne regulacje i zarządzenia, o ile ograniczają one ich prywatne interesy oraz potrzeby osobiste i rodzinne. Również kulturowo ukształtowane wzory 25 Badania te, pod ogólnym tytułem „Jakiego prawa Polacy potrzebują", zostały przeprowadzone w latach 1994-1996 przez Zakład Socjologii Prawa Uniwersytetu Warszawskiego pod kierunkiem prof. Anny Turskiej. Respondentami byli: 150 dziennikarzy z całej Polski, 150 biznesmenów, 150 posłów obecnej i dwóch poprzednich kadencji oraz 996 dorosłych mieszkańców Polski (próba reprezentatywna). Niektóre wyniki tych badań można znalez'ć w artykułach: A. Kojder: Prestige ofLaw. Thirty Years After, „Polish Sociological Review" 1996, nr 4, s. 353-364; A. Turska: Prawo w społeczeństwie czasu zmiany systemowej, „Państwo i Prawo" 1997, nr 1, s. 26-35, a także w książce: A. Turska, E. Łojko, Z. Cywiriski: Społeczne wizerunki prawa, Warszawa 1999. 26 P = posłowie, D = dziennikarze, B = biznesmeni, R = przeciętni respondenci. 302 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa zaradnos'ci życiowej nie liczą się z barierami normatywnymi i prawnymi. Trwająca przez wiele dziesięcioleci polityczna i ideologiczna blokada podstawowych aspiracji i dążeń skłaniała ludzi do omijania zakazów prawnych. Kształtowała także postawy oportunistyczne: „zewnętrzną" akceptację norm przy równoczesnej ich dezaprobacie „wewnętrznej". To, co było przeznaczone „na pokaz", na użytek oficjalny i odświętny, różniło się zdecydowanie od tego, co było przeznaczone „na użytek własny", bliskiej rodziny i zaufanego kręgu przyjaciół. Polacy żyli więc przez wiele pokoleń w świecie rozdwojonym, w sytuacji swoistego dysonansu aksjologicznego. Sfera wartości prywatnych nie pokrywała się ze sferą wartości świata instytucji, bo te należały do obcego, narzuconego porządku. Również podział na „my" i „oni" ma korzenie w odległej przeszłości i jest starszy od formacji realnego socjalizmu, chociaż dawniej ów dystans „władza--społeczeństwo" inne słowa wyrażały. Do destrukcji poczucia prawnego w znacznym stopniu przyczyniło się wykorzystywanie w przeszłości prawa jako narzędzia oddziaływań represyjnych, dyskryminacyjnych i kontrolnych. Wymiar sprawiedliwości stanowił instrument „czarnej", manipulator-skiej socjotechniki27. Sądownictwa, którego niezawisłość była drastycznie ograniczona, nawet nie próbowano nazywać „trzecią władzą". Posłuch dla litery prawa był wymuszany za pomocą surowych sankcji karnych i milicyjnego zastraszenia. Punitywność (surowość) polskiego prawa była jedną z najwyższych w świecie28. Zamiast respektu dla regulacji prawnych, rodziła strach przed prawem i niechęć do organów stosujących prawo. Na tym podłożu zaczęły się kształtować i utrwalać postawy nihilizmu prawnego. Granica między tym, co jest domeną prawa, a co polityki, ideologii i urzędniczej uznaniowo-ści, zaczęła się stopniowo zacierać w świadomości powszechnej. 27 Zob.: A. Kojder: Sociotechnics under Authoritarianism, w: Social Engineering, A. Podgórecki, J. Alexander, R. Shields (red.), Ottawa 1996; A. Podgórecki: Totalitarian Law: Basic Conccpts andlssues, w: Totalitarian andPost-Totalitarian Law, A. Podgórecki, V. Olgiati (red.), Dartmouth 1996. 28 Zob. J. Jasiński: Tendencje polityki karnej w latach osiemdziesiątych (na przykładzie 1982 i 1986 r.), „Państwo i Prawo" 1988, nr 6, s. 25-40. Destrukcja normatywności: jej przejawy i skutki społeczne 303 Zmiana ustrojowa cały ten proces zatrzymała, ale nie przerwała go. W pierwszych latach funkcjonowania III Rzeczpospolita nie stworzyła — w odczuciu dużej części społeczeństwa — żadnych wyraźnych i zarazem perspektywicznych standardów normalności, efektywności, racjonalności i stabilności. Rozmaite niedogodności i niedostatki okresu przejściowego nie tylko nie były rekompensowane przez jasną wizję bliższej czy dalszej przyszłości, lecz dla sporej części społeczeństwa oznaczały pogorszenie warunków życia. Wkrótce też okazało się, że dystans dzielący przeciętnego pracownika od reprezentantów nowych ekip rządzących i elit biznesu bynajmniej się nie zmniejszył. Co więcej, szybko wzrastające bezrobocie, wycofanie się nowego państwa z funkcji opiekuńczych i zabezpieczeń socjalnych, jakkolwiek by one były rachityczne i niesprawne, powodowało coraz silniejszą i powszechniejszą tęsknotę za niegdysiejszą tak zwaną małą stabilizacją. Ukształtowane i utrwalane przez lata specyficzne nastawienia psychospołeczne — indywidualne i grupowe przyzwyczajenia, normatywne przekonania i instytucjonalne nawyki — owocują nostalgią sporej części społeczeństwa za dawnym ustrojem. „To nie tylko ludzka skłonność do idealizacji przeszłości, stare nawyki, towarzyszące dziś ludziom poczucie bezradności, a nawet niewątpliwa nieraz bieda sprawiają, iż pojęcie «komuny» dla tak wielu staje się synonimem sprawiedliwości, równości i bezpieczeństwa"29. Wpajane hasła, slogany i złudzenia przyswoiła sobie, jak się zdaje, znaczna część Polaków. Są oni przeświadczeni, że państwo powinno stać na straży równości społecznej, że powinnością rządzących jest tworzenie osłon socjalnych, zapewnienie wszystkim chętnym pracy, godziwych emerytur itp. Zadaniem natomiast prawa jest zapobieganie przestępczości i zwalczanie jej. O tym, że prawo powinno przede wszystkim umożliwiać wpływ na rządzenie krajem oraz rozstrzygać konflikty między ludźmi, jest przekonana zdecydowana mniejszość Polaków 30. 29 M. Fik: Rozdwojenie jaśni, w: Spór o PRL, s. 130. 30 W badaniu „Jakiego prawa potrzebują Polacy" na pytanie o to, jakie powinny być cele prawa w Polsce, uzyskano następujące odpowiedzi: „Prawo powinno przede wszystkim: Chronić ustrój państwa i naczelne organy władzy — 29,3 procent; Uczyć 304 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Świat PRL-u — choć szary, zgrzebny, narzucony i pozbawiony demokratycznej legitymizacji — był wszelako światem „swoim". Ludzie znali jego aktywa i pasywa. Wiedzieli, czego można się spodziewać po okazywanym serwilizmie, uniżoności oraz jakie kary grożą za brak pokory. Rzadziej niż obecnie słyszeli o aferach, korupcji, bandytyzmie, bo s'rodki przekazu o tych zjawiskach nie informowały. Wszystko, co złe, pojawiało się jakby incydentalnie i na marginesie głównego, względnie bezpiecznego, choć ubogiego nurtu życia. Po zniesieniu cenzury o zbrodni, występkach i wszelakich patologiach mówi się i pisze powszechnie. Dzisiaj zło czyha w każdym zaułku. Czy więc „kiedyś", „za komuny", choćby pod tym względem, nie było lepiej? Łatwo pozytywnie odpowiedzieć na to pytanie zwłaszcza ludziom, którzy w ten czy inny sposób byli związani z instytucjami państwowymi dawnego porządku ustrojowego. A w upaństwowionym społeczeństwie tacy właśnie ludzie stanowili większość. Cena, jaką prawo nadal płaci za narzucenie mu w niedawnej przeszłości funkcji represyjnych i kontrolnych, za to, że stanowiło główny instrument organizujący „państwo totalne", jest bardzo wysoka. Ceną tą jest niski prestiż prawa w społeczeństwie i wśród części kontrolerów prawnych. Nawet ludzie, którzy akceptują istniejące prawo, czynią to często z pobudek instrumentalnych, nie zaś dlatego, że uznają je za wartość samoistną, za imperatyw kategoryczny, od którego nie są dopuszczalne żadne odstępstwa. Czynniki osłabiające autorytet prawa i innych regulacji W opinii dużej części Polaków autorytet prawa i różnych regulacji formalnych (ustanawianych przez instytucje) nie wynika ani z tetycz-ności odpowiednich przepisów, to jest z tego, że zostały one w sposób prawomocny ustanowione, ani też z przypisywanej im aksjologii, dyscypliny i odpowiedzialności — 53,8%; Zapobiegać przestępczości i zwalczać ją — 86,0 procent, Umożliwiać społeczeństwu wpływ na rządzenie krajem — 29,9 procenr Rozstrzygać konflikty między ludźmi — 31,5 procent; Uczyć dobroci i' szacunku" w stosunkach międzyludzkich — 41,1 procent" (każdy respondent mógł wskazać trzy jego zdaniem najważniejsze cele). Destrukcja normatywnoici: jej przejawy i skutki społt ¦eczne 305 z uznania, że stanowią one doniosłą wartość. Autorytet i respekt dla prawa są uzależnione od osobistego oszacowania jego użyteczności. Deklarowana gotowość do przestrzegania obowiązujących przepisów jest tak samo częsta, jak skłonność do jego ignorowania lub naruszania. W nowych warunkach ustrojowych postawa filoprawna nie zdobyła zdecydowanej przewagi nad postawą antyprawną. Polaków nadal cechuje instrumentalne nastawienie do prawa. Można to tłumaczyć tym, że instrumentalizm czy oportunizm prawny stwarza większe możliwości życiowe niż postawa legalistyczna. Tak było w przeszłości i tak jest obecnie. Nadal wyraźna jest przewaga postaw celowościowych nad postawami zasadniczymi. Indywidualistyczna orientacja etyczna dominuje nad orientacją prospołeczną31. Dość szerokie kręgi zdaje się również zataczać — zwłaszcza wśród współczesnych elit politycznych — nihilizm prawny. Innym symptomem czasu przejściowego jest to, że poglądy Polaków na zasadnicze kwestie prawno-ustrojowe są niespójne, a nawet sprzeczne. Aprobują oni prywatyzację i zarazem domagają się kontroli nad gospodarką. Opowiadają się za wolnym rynkiem i zarazem chcą cen regulowanych. Są za pełną wolnością i jednocześnie opowiadają się (62 procent respondentów) za ograniczeniem prawa do strajków. Uważają się za katolików, a czytają najbardziej antyka-tolicki tygodnik i pisma pornograficzne. Twierdzą, że demokracja jest najlepszą formą rządzenia, a zarazem stronią od jej uprawiania i są pasywni w kontaktach z instytucjami przedstawicielskimi i publicznymi. Demokrację i gospodarkę rynkową traktują jak metaforę dobrobytu. Erozja prestiżu prawa współwystępuje z niezadowalającym stanem samego prawa. System polskiego prawa cechuje wysoki stopień niesprawności prakseologicznej, w dziedzinie zarówno stanowienia prawa, jak i jego stosowania. Obowiązujące prawo jest niespójne i od strony formalnej, i aksjologicznej. Niestabilność i niejasność wielu przepisów osłabiają — według określenia Łona L. Fullera — wewnętrzną moralność prawa. 31 Zob. M. Ziółkowski, B. Pawłowska, R. Drozdowski: Jednostka wobec władzy, Poznań 1994, s. 55 i 105-106. 306 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Trzeba ponadto pamiętać, że prawo, zwłaszcza przed uchwaleniem Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, nie ustanowiło wyraźnej cezury między ustrojem minionym a obecnym. Do wielu podstawowych regulacji prawnych nie zostały wprowadzone żadne doniosłe, społecznie odczuwalne zmiany. Prawo ciągle jest traktowane jak narzędzie urzeczywistniania celów politycznych i partyjnych, nie zas' zadań ogólnospołecznych i ogólnonarodowych. Kilka zdań konkluzji Powyższe rozważana i ich stylizacja rozmijają się z modnymi wśród niektórych polskich socjologów i literaturoznawców tezami postmodernizmu. Zawarte jest w nich bowiem przekonanie, że istnieją takie wartości moralne (czy szerzej — taki ład moralny), które przynajmniej w wymiarze kulturowym (cywilizacyjnym) mają charakter uniwersalny. Przebieg Historii Ludzkiej wartości te identyfikuje i stanowi ich uzasadnienie. Kultura europejska, która jest kontynuacją dziedzictwa intelektualnego i estetycznego świata grecko--rzymskiego, tymi wartościami jest szczególnie nasycona. Gdybyśmy się nawet zgodzili, że dziejów ludzkich nie potwierdza istnienie jakiejkolwiek powszechnej aksjologii, która stopniowo mimo wielu zahamowań i regresów się urzeczywistnia, to wcale z tego nie wynika, że w życiu społecznym lepszy jest schematyzm niż różnorodność, destrukcja niż konstrukcja, brak reguł niż istnienie jakichś reguł itp. Podobnie, nie ma przekonywających uzasadnień nakazujących odesłanie do epoki archaicznej takich pojęć, jak: „uprawnienie", „obowiązek", „prawda", „fałsz", „dobro", „zło", „wolność", „zniewolenie" itp. Pomimo wieloznaczności, jaka nad tymi pojęciami nawarstwiła się przez wieki, są one (i zapewne długo jeszcze pozostaną) bardziej interesujące niż postmodernistyczna „retoryka dyskursu" czy też „gry językowe". OPINIA PUBLICZNA A PRZESTRZEGANIE PRAWA Przymus prawny a przymus opinii publicznej W każdym społeczeństwie istnieje mniej lub bardziej rozbudowany system kontroli nad zachowaniami jednostkowymi i zbiorowymi. System ten składa się z całokształtu sposobów nadzorowania i regulowania zachowań ludzkich w sytuacjach uznanych za społecznie ważne. W tak zwanych społeczeństwach tradycyjnych (przedpiśmien-nych), w których regulatorem wzajemnych stosunków interpersonalnych jest układ wiążących zobowiązań, uważanych przez jedną stronę za przywilej i uznawanych przez drugą stronę za obowiązek, kontrola społeczna (tożsama, nota bene, z kontrolą opinii publicznej), obejmuje niemal całą sferę życia każdej jednostki. Kontrola ta bywa tak silna, że ktoś, kto naruszył ważniejszą normę postępowania lub wartość kulturową (odnoszącą się np. do egzogamii, matriarchatu czy totemizmu), i zostało mu to publicznie wytknięte, sam częstokroć wymierza sobie karę1. W nowoczesnych natomiast społeczeństwach przemysłowych, gdzie wzajemne stosunki między ludźmi są nadzwyczaj skomplikowane (choćby z tego powodu, że są uwikłane w rozmaite konteksty instytucjonalne i nie opierają się na symetrycznym układzie wzajemnych roszczeń i powinności), porządek społeczny jest przede wszyst- 1 Zob.: B. Malinowski: Naukowa teoria kultury, tłum. H. Buczyńska, w: tenże: Szkice s teorii kultury, Warszawa 1958, s. 3-111; J. Kurczewski: Prawo prymitywne. Zjawiska prawne w opinii publicznej, Warszawa 1973, s. 73. T 308 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa kim utrzymywany przez instytucje, których działanie opiera się na stosowaniu różnych form przymusu prawnego. Oczywiście, w społeczeństwach tych istnieje również, choć znacznie słabsza, kontrola sprawowana przez opinię publiczną. Kontrola społeczna pierwszego stopnia, to jest kontrola realizowana przez przymus opinii publicznej, polega na działaniu niezinsty-tucjonalizowanych mechanizmów oceniania poszczególnych postaw, zachowań, a nawet przeżyć jako „właściwych" lub „niewłaściwych", „sprawiedliwych" lub „niesprawiedliwych", „słusznych" lub „niesłusznych" itd. Kontrola społecznego drugiego stopnia, to jest kontrola realizowana za pomocą środków przymusu prawnego, wynika z działalności „porządkowej" państwa. Zachowania, które podpadają pod tę formę kontroli, nazywane są zbrodniami, przestępstwami, wykroczeniami, występkami. Ich popełnienie powoduje groźbę zastosowania wobec sprawcy odpowiednich — przewidzianych przepisami prawa oficjalnego — środków karnych. Przymus prawny jest niewątpliwie najbardziej konkretną i jawną formą kontroli w nowoczesnych społeczeństwach. Przymus zaś opinii publicznej, choć jest mniej widoczny i realizowany w sposób najrozmaitszy, ma zasięg o wiele szerszy, dotyczący bowiem niemal wszystkich zachowań człowieka, nawet tych półprywatnych. Sankcje a poczucie sprawiedliwości Najistotniejszymi środkami kontroli, zarówno prawnej, jak i sprawowanej przez opinię publiczną, są różnego rodzaju sankcje negatywne i pozytywne, stosowane w sposób sformalizowany (jak w przypadku prawa) lub niesformalizowany (jak w przypadku opinii publicznej) i przybierające postać bądź kar i dolegliwości, bądź nagród i gratyfikacji2. 2 Zob.: H. L. Ross: Perspectives on ihe Social Order. Readings in Sociology, wyd. 2, New York 1960, s. 201-203; W. j. Chambliss, R. B. Seidman: Law, Order, and Power, Menlo Park 1971, s. 368-373; A. Kojder: Rola prawa w rozwiązywaniu problemów patologii społecznej, w: Wybrane zagadnienia patologii społecznej, A. Podgórecki (red.), Warszawa 1976, s. 540-542. Opinia publiczna a przestrzeganie prawa We wczesnym etapie procesu socjalizacji, kiedy dorastające jednostki nabywają umiejętności kontrolowania swych zachowań popę-dowych i impulsywnych, dominującą rolę odgrywają sankcje opinii publicznej. W bardziej zaawansowanych stadiach procesu uspołecznienia, któremu podlegają w większej mierze osoby dorosłe niż dorastające, internalizacja wartości kulturowych oraz nabywanie umiejętności angażowania się w życie społeczne dokonuje się w znacznym stopniu przez — pośrednie lub bezpośrednie — działanie sankcji prawnych. Różnią się one od sankcji opinii publicznej między innymi tym, że z reguły określają wymiar kary za przekroczenie konkretnej normy, są ustanowione w sposób sformalizowany, obowiązują każdego, kto spełnia określone warunki (jest pełnoletni, poczytalny itp.), i regulują tylko „czynnos'ci uzewnętrznione". We współczesnej socjologii prawa dość powszechnie akceptowany jest pogląd, że za pomocą sankcji prawnych można dość skutecznie, w sposób celowy i planowany, wpływać na zachowania jednostkowe i zbiorowe. Przyjmuje się także, że posługując się prawem można wpływać na opinię publiczną w taki sposób, by stanowiła ona istotny czynnik zachęcający do przestrzegania prawa3. Biorąc pod uwagę ten punkt widzenia ogół zachowań ludzkich można podzielić na: 1) zachowania zakazane przez prawo i jednocześnie potępiane w opinii publicznej, 2) zachowania zakazane przez prawo, lecz nie potępiane w opinii publicznej, 3) zachowania nie zakazane przez prawo, lecz potępiane w opinii publicznej, 4) zachowania, do których zarówno prawo, jak i opinia publiczna mają stosunek indyferentny. Z badań socjologicznoprawnych, które były przeprowadzone w Polsce, wynika między innymi, że takie zachowania, jak wandalizm, chuligaństwo, gwałt zbiorowy, sabotaż, zabójstwo, kazirodztwo, rozpowszechnianie pornografii, są szczególnie silnie potępiane w opinii publicznej. Wszystkie one są przestępstwami według prawa karnego. Takie natomiast zachowania, jak nieposzanowanie przepi- 3 Zob.: A. V Dicey: Lectures on ihe Relation between Law and Public Opinion in EnglandduringNineteenth Century, London 1905; E. Ehrlich: GrundlegungderSoziologie des Recht, Miinchen-Leipzig 1913. B S n n S b Ę p >3 B 3 Cl T! ^ n> 3s^^!3i^ o 3 CL c * - s * s "s « E li* ™ (T> -1 ™ C- ^ (j§ N e«|i ilfgl^fil bI i-1 g-11.1 8 3 .. 55 o §^3 cb, n c 2 o "¦ cb, >a u 3 S ? 5? M „ ¦- n> <; 3 r> N j; < .» n "O 3 .1'^ b. o ^ -» ^' ^ Cl » h. o 2. c 2: s; d ^5 > _j m cb On ^ N S S Iii ^ 3 ?r rt> n & ^ J!'S 3 CB ^; O O T3 3 a lii 5 3 K: _2 >a 3" c 3 n N " S 2f k- 3 - a ^ k 2. 3 2!» S n> >a S «^3 3 S, ^ *r F 3 3 ^2 3 << 5' ^ cb' ^3 N 1-1 S.«"g S-S-^i E.2T ^ m 3 3 o E" O vi S. 3 „ CL n> C E-S N 2 w "< 2. o c Cl »». ta O ta S 8-30 3 -o o *a N 2- Z 3 c ?- 83 S . . CB Cl r+ 3 ^ o 3" O c-2 L^ 3 N - n> o i IslI ?V CB « ? -2. 5 er o ij a" •^ *-i — *- n> o ta 5 o? n. st" 3 ¦ o n> — N LS 3 3, w N I & 3» L L s- 3 •< m r- 3 o " n « 55 3 n" S o «<: ta S, g o ~ N Cl li- L to C E ni S hi n> C iii: n> „ n s 5' 312 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa Jeśli natomiast istnieje niezgodność między normami prawnymi a społecznym poczuciem sprawiedliwości, to fakt uwikłania się w konflikt z prawem jest pozytywnie oceniany w opinii publicznej. Sankcje prawne nie są wtedy społecznie aprobowane. Sądy i inne organy wymiaru kary są traktowane w świadomości społecznej nie jako instytucje rozwiązujące spory i konflikty między ludźmi, lecz jako aparat przymusu, bezpodstawnie ingerujący w uzasadnione roszczenia obywateli. Istnienie wyraźnych rozbieżności między systemem wartości, któremu hołduje praktyka stosowania prawa, a wartościami uznawanymi w opinii publicznej jest potencjalnym źródłem wielu napięć i konfliktów społecznych. Potrzeby i interesy a przestrzeganie prawa Określone potrzeby i interesy ludzi wywierają wpływ na sposób ich działania. O ile odczuwane potrzeby są przede wszystkim odbiciem aktualnego położenia, w jakim znajdują się poszczególni ludzie, o tyle interesy są w znacznej mierze ukształtowane przez dziedzictwo historyczno-kulturowe i odnoszą się do takich dóbr, jak władza, bogactwo, prestiż. Zaspokojenie określonej potrzeby jest najczęściej równoznaczne z uzyskaniem tego dobra, którego brak człowiek odczuwa, realizacja natomiast interesu jest osiągnięciem pożądanej pozycji społecznej8. Istniejący porządek prawny określa dość dokładnie, jakie potrzeby i interesy ludzie mogą realizować w dowolny sposób, do jakich są zobowiązani aspirować, a jakie dążenia są nielegalne, przestępcze. Oczywiście jedne sposoby zaspokajania potrzeb i realizacji interesów są oceniane w opinii publicznej pozytywnie, a inne negatywnie. Te oceny albo są hamulcem postępowania zakazanego przez prawo, albo też stanowią stymulator zachowań dewiacyjnych i przestępczych. Nieprzestrzeganie prawa będące wynikiem aprobowanego społecznie dążenia do zaspokojenia grupowych potrzeb i interesów świadczy o tym, że system prawa oficjalnego jest wyalienowanym 8 A. Kojder: Prawo jako instrument kontroli zachowań zwyczajowych, w: Prawo w społeczeństwie, J. Kurczewski (red.), Warszawa 1975, s. 315-319. Opinia publiczna a przestrzeganie prawa z życia zbiorowego instrumentem kontroli i przymusu. Z kolei takie nieprzestrzeganie prawa, które wyraźnie rozmija się z akceptowanymi w opinii publicznej sposobami zaspokajania potrzeb i interesów, pozwala wymiarowi sprawiedliwości stosować surowe sankcje bez obawy, że osoby ukarane będą uważane za ofiary reżimu. Uogólniając powyższe rozważania wypada stwierdzić, że prawo nie jest w stanie efektywnie wpływać na te zachowania ludzi, które: 1) są skutkiem nie zaspokojonych potrzeb i interesów szerszych grup społecznych, 2) są szczególnie silnie powiązane z aprobowanymi w opinii publicznej antyprawnymi zasadami sprawiedliwości i wizją nowego ładu ustrojowego 9. Wprowadzenie do ustawodawstwa sankcji karnych za zachowania nie objęte dotychczas regulacją prawną jest zawsze próbą przynajmniej częściowej ich modyfikacji. Jednakże kary prawne, które mają pełnić funkcje prewencyjne, nie zawsze skutecznie odstraszają ludzi od zakazanego postępowania. Stopień surowości sankcji prawnych co najwyżej tylko pośrednio wpływa na przestrzeganie prawa. Przekonali się o tym ustawodawcy wielu krajów w różnych okresach historycznych. Na przykład w Polsce podniesienie w latach siedemdziesiątych górnej granicy kary pozbawienia wolności za gwałt zbiorowy do lat piętnastu nie spowodowało w pierwszych kilku latach obowiązywania nowej regulacji spadku liczby tego rodzaju przestępstw. Jak wiadomo, w wielu krajach prawo toleruje zachowania, które w opinii publicznej są uznawane za wyraźny przejaw patologii. Przykładem może być choćby prostytucja, która we współczesnych państwach zachodnich z reguły nie jest objęta regulacją prawa karnego. Ten stan rzeczy jest spowodowany między innymi przeświadczeniem, że sankcje prawne są mniej skutecznym narzędziem kontroli nad niektórymi zachowaniami niż poglądy moralne większości obywateli. W tym punkcie pojawia się swoiste błędne koło polityki prawnej. Otóż, prawo oficjalne „przekazuje" kontrolę nad pewnymi zachowaniami opinii publicznej, a ta z kolei częstokroć domaga się, by te same zachowania podlegały kontroli prawnej. Jak wynika z wielu 9 Zob. R Zimring, G. Hawkins: The Legał Threat as an Instrument ofSocial Change, "The Journal ofSocial Issues" 1971, t. 27, s. 36-42. 314 Z teoretycznych zagadnień socjologii prawa badań polskich i zagranicznych, im silniej ludzie potępiają jakieś zachowania, tym częściej proponują stosowanie wobec ich sprawców surowych sankcji. Rygoryzm moralny, który przejawia opinia publiczna, jest w odniesieniu do wielu zachowań dodatnio skorelowany z rygoryzmem prawnym, to jest żądaniem, aby sprawcami potępianych czynów zajęły się wyspecjalizowane organy państwowe (policja, prokuratura, sądy)10- Niezależnie więc od tego, że pewne zachowania są zdecydowanie potępiane w opinii publicznej, ludzie bynajmniej nie są skłonni samorzutnie tym zachowaniom przeciwdziałać. Zazwyczaj milcząco popierają i usprawiedliwiają surowe traktowanie dewiantów i przestępców przez różne prawne i ąuasi-prawne instytucje, zwłaszcza zaś wtedy, kiedy mogą obarczyć ich winą za deprywację własnych potrzeb. Pomimo tej pasywności opinii publicznej jej negatywne nastawienie do zachowań odbiegających od akceptowanych norm prawnych jest istotnym czynnikiem motywującym ludzi do przestrzegania zakazów i nakazów prawnych. 10 Zob. A. Kojder, J. Kwaśniewski: Social Perception. CZĘŚĆ TRZECIA Działanie prawa "***" . JL. K< o r>4 \\ '• *%, DYSFUNKCJONALNOŚCI KULTURY PRAWNEJ (POLSKIE DOŚWIADCZENIA KOŃCA LAT OSIEMDZIESIĄTYCH) Prawo jako wytwór i składnik kultury We współczesnej socjologii prawa, a także w socjologicznie zorientowanej jurysprudencji coraz powszechniej wyrażane jest przekonanie, że prawo — obok religii, moralności i obyczajów — należy traktować jako istotny wytwór i składnik kultury1. Mówiąc w dużym skrócie, w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat rozwoju mys'li socjologicznoprawnej paradygmat analiz „prawa w działaniu" został zastąpiony paradygmatem badania „prawa w społeczeństwie", a ten z kolei został uszczegółowiony przez imperatyw nakazujący rozpatrywanie „prawa w kulturze". Idea ta nie jest, oczywiście, nowa. Już bowiem w XIX wieku Leon Petrażycki pisał, że: „Prawo z jednej strony jest wytworem kultury [...], z drugiej strony jest czynnikiem kultury"2. Świadectwem dokonujących się przemian w ujmowaniu przedmiotu socjologii prawa jest między innymi stopniowe upowszechnianie się problematyki kultury prawnej. Jest ona traktowana jako odrębna dziedzina refleksji teoretycznej i samoistna dziedzina badań empirycznych3. Nie budzi przeto obiekcji postulat głoszący, że 1 Zob. Z. Ziembiński: Problemy podstawowe prawoznawstwa, Warszawa 1980, s. 75. 2 L. Petrażycki: Wstęp do nauki polityki prawa, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1968, s. 44 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w latach 1896-1897). 3 Zob.: F. E. Snyder: Latin A merican Society and Legał Culture: A Bibliography, We-sport 1985; R. Tomasic: Professional andPopular LegałStereotypes in Australia, w: Legał 318 Działanie prawa „prawo należy rozpatrywać jako jeden z aspektów całościowej kultury społeczeństw"4. Między poszczególnymi społecznymi systemami normatywnymi (prawem, religią, moralnością i obyczajami) istnieją wielorakie odmienności i mniej lub bardziej zasadnicze różnice. Wszelako ich istotną cechą wspólną jest to, że stanowią doniosłą część kulturowego dziedzictwa społeczeństw, w których funkcjonują. Każdy ze społecznych systemów normatywnych jest zakorzeniony w kulturze danego kraju, czerpie z niej podstawowe treści, a zarazem współtworzy ją, przyczynia się do jej przeobrażeń i rozwoju. Wspólny język, te same doświadczenia historyczne, wierzenia, tradycje obrzędowe, względnie powszechnie podzielane poglądy na to, co dobre i złe, piękne i odstręczające, są szczególnie doniosłymi elementami kulturowej wspólnoty. Dziedzictwo kultury przejawia się nie tylko w materialnych pomnikach przeszłości, w przejętych po przodkach instytucjach społecznych, mitach i symbolach grupowej identyfikacji, lecz także w zakorzenionych regułach prawnych i moralnych, religijnych, obyczajowych i estetycznych, w całym bogactwie dzieł sztuki i nauki, literatury pięknej i poezji. Dziedzictwo kultury jest czynnikiem trwałości i ciągłości społeczeństwa, a prawo — wespół z innymi systemami normatywnymi — nie może istnieć i funkcjo- Syslems and Social Systems, A. Podgórecki, C. J. Whelan, D. Khosla (red.), London 1985, s. 98-115; S. Russocki: Wokół pojęć «kultura polityczna» i «kultura prawna», „Państwo i Prawo" 1981, nr 3, s. 40-49; R. Tomasic, C. Bullard: Lawyers and Legał Culture in Australia, „International Journal of the Sociology of Law" 1979, nr 7, s. 417-432; K. Opałek: The Conccpt of«Culture» in Legał Theory and in Poliłical Science, „Archivum Iuridicum Cracoviense" 1978, nr 11, s. 5-22; H. Ehrmen: Comparatwe Legał Culture, Englewood Cliffs 1976; W. I. Kaminskaja, A. R. Ratinow: Prawososnanijc kak element prawowoj kultury, w: Prawowaja kultura iwoprosy prawowogo wospitanija, Moskwa 1974; L. M. Friedman: Legał Culture and Social Change, w: Law and Change in Modern America, J. B. Grossman, M. H. Grossman (red.), California 1971, s. 30-36; L. M. Friedman: Legał Culture and Social Development, „Law and Society Review" 1969, nr 4, s. 29-44; K. Paletki: O pojęciu kultury prawnej, „Studia Socjologiczne" 1972, nr 2, s. 205-224. 4 M. Chiba: Introduction, w: Asian Indigenous Law in Interaction with Recewed Law, M. Chiba (red.), London-New York 1986, s. 1. Dysfunkcjonalności kultury prawnej 319 nować poza tym dziedzictwem lub obok niego, nie może w pewnej chwili zacząć się od nowa. Wzory i wartości kultury dominujące w społeczeństwie struktura-lizują w specyficzny sposób całokształt stosunków prawnych, wyznaczają granicę między prawem pozytywnym a prawem intuicyjnym. Te dwa „obszary zjawisk prawnych" określają — nota bene, nie zawsze komplementarnie — wzajemne uprawnienia i powinności obywateli, pożądane style interakcji międzyludzkich, dozwolone sposoby zaspokajania potrzeb, wytwarzania dóbr, ich gromadzenia, dokonywania podziału itp. Prawo intuicyjne, w którym wyraża się społeczne poczucie sprawiedliwości, może być w większym lub mniejszym stopniu zgodne lub niezgodne z prawem pozytywnym. Innymi słowy, aksjologia prawa pozytywnego (na straży którego stoi aparat przymusu państwowego) może, do pewnego stopnia, rozmijać się z wartościami prawa intuicyjnego. Prawo narzucone — prawo zaborcy, okupanta lub kolonizatora — z reguły niezgodne z tubylczym prawem intuicyjnym, jest prawem kontrkulturowym. Ale i prawo intuicyjne, z istoty swej prokulturowe, nie jest jednolite, albowiem wspólnota kultury nie jest całkowita i homogeniczna, nie przenika wszystkich klas, warstw i zbiorowości społecznych w taki sam sposób i z tą samą intensywnością. Jedno wszelako wydaje się niewątpliwe, to mianowicie, że zarówno prawo pozytywne (którego treść jest utrwalona w różnego rodzaju kodeksach, ustawach, rozporządzeniach itp.), jak i prawo intuicyjne, podobnie jak każda „uwzo-rowana", normatywnie uregulowana sfera stosunków międzyludzkich, są wytworami globalnej kultury oraz istotnymi czynnikami jej ewolucji. O ile jednak w prawie intuicyjnym, będącym pozain-stytucjonalnym środkiem kontroli społecznej, odzwierciedlają się przede wszystkim kulturowe wartości autoteliczne, o tyle w prawie pozytywnym, które jest główną agendą zinstytucjonalizowanej kontroli państwowej, ucieleśniają się nierzadko wartości kulturowe heteronomiczne, służące w głównej mierze interesom elity władzy, państwowemu centrum decyzyjnemu. Nadto, system prawa pozytywnego pełni funkcję ochronno-stabilizacyjną i organizatorsko- I Działanie prawa -koordynacyjną, system natomiast norm intuicyjno-prawnych funkcję poznawczo-orientacyjną i adaptacyjno-integracyjną. Kultura prawna jest więc obrazem prawa pozytywnego widzianym w świetle wartości prawa intuicyjnego. W takim ujęciu na kulturę prawną składa się całokształt społecznie akceptowanych wzorów racjonalnego tworzenia prawa pozytywnego, jego efektywnego obowiązywania i właściwego (zgodnego ze społecznym poczuciem sprawiedliwości) stosowania. Powyższe określenie kultury prawnej zakłada, że w każdym politycznie zorganizowanym systemie społecznym istnieje — obok prawa pozytywnego — prawo intuicyjne, w którym odzwierciedlają się kulturowo ugruntowane, względnie powszechne stereotypy „dobrego" prawa i „prawidłowego" funkcjonowania instytucji rozstrzygania sporów i konfliktów. Na prawny system normatywny w skali globalnej składa się przeto z jednej strony prawo pozytywne, a z drugiej strony — prawo intuicyjne. Przy tym, jak dowodził Leon Petrażycki, „między prawem pozytywnym a intuicyjnym mogą istnieć i istnieją w rzeczywistości różne częściowe rozbieżności [...], lecz są one nawet z natury rzeczy nieuniknione. Takiego prawa pozytywnego, które by we wszystkich działach i elementach swej treści było zgodne z działającym równolegle prawem intuicyjnym, w żadnym narodzie nie ma i być nie może"5. Oczywiście: „W obrębie tego samego społeczeństwa praktyki społeczne mogą być funkcjonalne dla pewnych grup, a dysfunkcjonalne dla innych"6. Kultura prawna, tak jak jest tutaj rozumiana, nie jest wszakże swoistą praktyką społeczną, lecz empirycznie stwierdzalną relacją, w jakiej prawo pozytywne pozostaje do prawa intuicyjnego. Charakter tej relacji (jej większa lub mniejsza symetryczność lub asy-metryczność) wywołuje w życiu społecznym obserwowalne skutki, które przyczyniają się do wewnętrznej spójności i zdolności adapta- 5 L. Petrażycki: Teoria prawa i państwa w związku z teorią moralności, t. *> oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1960, s. 269 (wyd. 1 w jęz. rosyjskim ukazało się w 1907 r.). 6 R. K. Merton: Funkcje jawne i ukryte, tłum. J. Wertenstein-Żuławski, w: Teorii socjologiczna i struktura społeczna, Warszawa 1982, s. 100. Dysfunkcjonalności kultury prawnej 321 cyjnej danego systemu polityczno-ekonomicznego albo też ową spójność i adaptację pomniejszają7. Przejawy dysfunkcjonalności kultury prawnej Powiemy więc, że dysfunkcjonalności kultury prawnej przejawiają się w rozlicznych rozbieżnościach (asymetrii) między prawem pozytywnym a prawem intuicyjnym. Jeśli prawo pozytywne nie pełni funkcji, do których w odczuciu społecznym jest powołane (tzn. jeśli pozostaje niezgodne ze społecznym poczuciem sprawiedliwości), to nie harmonizuje stosunków społecznych, lecz je antagonizuje. Prawo pozytywne, które zawiera w swej treści liczne wadliwości formalne i merytoryczne, które nie jest sprawnym regulatorem funkcjonowania układów instytucjonalnych, nie chroni podstawowych swobód i wolności obywatelskich, nie wychowuje i nie wzbudza motywacji do zachowań prospołecznych, jest katalizatorem wielu napięć i konfliktów. Takie wadliwe — w skali makrostruktur, to jest stosunków instytucjonalnych, oraz na poziomie mikrostruktur, to jest stosunków interpersonalnych — prawo pozytywne może być doraźnie eufunkcjonalne dla pewnych grup, elit czy lobbies, na przykład dla politycznego centrum decyzyjnego, jednakże stabilizując niesprawne struktury władzy staje się z czasem czynnikiem kryzysogennym w wymiarze globalnym. Analiza dysfunkcjonalności kultury prawnej skupia uwagę na objawach chorobowych, na symptomach kryzysu, na deformacjach, na takich lub innych odchyleniach prawnego systemu normatywnego od wzorców „dobrego" porządku prawnego — skutecznego instrumentu tworzenia i utrwalania policentrycznego ładu społecznego8. Kiedy się stwierdza, że kultura prawna w różnych jej przejawach jest 7 Zob. tamże, s. 105. 8 Porządek policentryczny polega na tym, że „równowaga społeczna jest osiągana dzięki «naturalnym prawonw interakcji, w wyniku indywidualnych nie skoordynowanych [odgórnie — przyp. A.K.] decyzji, przy respektowaniu pewnych reguł gry (norm współżycia). [...] W myśl tej koncepcji rząd jest tym lepszy, im mniej rządzi. Jedyne jego zadanie to czuwanie, aby reguły gry (normy prawne i reguły stosunków ekonomicznych) były przestrzegane przez wszystkich członków społeczeństwa, oraz T 322 Działanie prawa dysfunkcjonalna, stanowi to świadectwo, iż prawny system normatywny charakteryzuje się niewielką zdolnością przystosowawczą do rzeczywistych potrzeb społecznych, że tym samym osłabia rozwój gospodarki i hamuje demokratyzację stosunków politycznych. Symptomy dysfunkcjonalności kultury prawnej, które ukażę na przykładzie Polski końca lat osiemdziesiątych, są wielorakie, występują w wielu postaciach, przejawiają się w różnych dziedzinach życia zbiorowego, są wypadkową oddziaływania różnych czynników determinujących. Szczególnie wyraziste oznaki tych dysfunkcjonalności można, jak się wydaje, ująć w pięciu, z natury rzeczy nierozłącznych, kategoriach. Oczywiście, poniższa charakterystyka dysfunkcjonalności kultury prawnej nie jest wyczerpująca, pomija także rozmaite eufunkcjonalne aspekty tej kultury, albowiem ich opis nie był celem podjętych rozważań. • System prawa pozytywnego jest niestabilny, rozchwiany, destabilizują go bardzo częste zmiany, liczne — nie zawsze konieczne, jak twierdzą specjaliści — nowelizacje, wprowadzanie coraz to nowych ustaw i przepisów niższego rzędu. Lawina nowych regulacji prawnych zaczęła się w latach 1980— -1981, kiedy to uchwalono 8 3 ustawy oraz 5 dekretów (a dodać do tego należy przepisy wykonawcze — rozporządzenia i zarządzenia). Nie mniej intensywne rozmiary przybrało prawotwórstwo po ogłoszeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Świadczy o tym uchwalenie w czasie pięcioletniej VIII kadencji Sejmu 203 ustaw, a także wydanie wielu aktów podustawowych (rozporządzeń, uchwał, zarządzeń, nota bene, nie zawsze ogłaszanych drukiem). zabezpieczenie społeczeństwa przed zagrożeniem zewnętrznym". Przeciwieństwem porządku policentrycznego jest porządek monocentryczny, w którym „życie społeczne jest regulowane przez centralne decyzje dzięki organizacji czuwającej nad ich przestrzeganiem. [.. .] Monocentryczny ład społeczny osiąga najpełniejszą realizację w doskonale zdyscyplinowanych organizacjach militarnych albo biurokratycznych, gdzie istnieje hierarchia os'rodków decyzji i dyspozycji, ale jakakolwiek interferencja decyzji jest w zasadzie całkowicie wyłączona dzięki systemowi rozgraniczania kompetencji i ścisłej jednostronnej zależności" (S. Ossowski: O osobliwościach nauk społecznych, w: tenże, Dzieła, t. 4: O nauce, Warszawa 1967, s. 175-177). Dysfunkcjonalności kultury prawnej 323 Postępująca hipertrofia przepisów prawa pozytywnego — częściowo tylko usprawiedliwiona nowymi wymaganiami technologicznymi, potrzebami gospodarki, komplikowaniem się struktur zarządzania i układem stosunków międzynarodowych — powoduje, że zmniejsza się znajomość norm tego prawa, zarówno wśród pierwotnych, jak i wtórnych jego adresatów, a nawet wśród legislatorów. Szczególnie drastycznym przykładem tej specyficznej hipertrofii jest „tworzenie prawa na zapas". Jak pisze Jerzy Stembrowicz: „Takie prawo na zapas jest niewątpliwie wygodne dla piastunów władzy, bo stawia ich właściwie ponad prawem, zarazem jednak usprawiedliwia tych, którzy do prawa nie mają zaufania lub nie chcą go respektować, uważają je za wyraz swobodnego uznania sprawujących władzę wobec posłusznych lub za wyraz kary wobec krnąbrnych obywateli"9. Niestabilna sytuacja w dziedzinie obowiązywania prawa pozytywnego perpetuuje wiele negatywnych zjawisk: wyalienowuje system prawny spośród innych agend kontroli życia publicznego, osłabia integrację społeczną, obniża poczucie bezpieczeństwa, podważa przekonanie, że instytucje wymiaru sprawiedliwości są i mogą być gwarantem swobód i wolności obywatelskich. „Rozpowszechnianiu się anomii w szerszej skali sprzyjają dodatkowo częste zmiany norm prawnych i nietrwałość wielu dekretów i zarządzeń, zarówno w sferze powiązanej z ekonomiką i produkcją sektora publicznego i prywatnego, jak też i w sferze zabezpieczenia potrzeb dużych grup obywateli (np. częste zmiany prawa emerytalnego itp.). Obniżając autorytet prawa w ogóle, wytwarza to zarazem poczucie tymczasowości wszelkiego porządku prawnego, poczucie, iż na żadnych ustaleniach i regułach systemu nic bardziej długofalowo budować nie można. Zakłócając potrzebę stabilności warunków, w jakich się żyje, potęguje to zarazem poczucie bezradności i lęku przed przyszłością. Nierzadko prowadzi to do cynizmu"10. 9 J. Stembrowicz: Prawo i kultura prawna, w: Wybrane problemy prawa konstytucyjnego, Lublin 1986, s. 204. 10 Społeczeństwo polskie drugiej połowy lat 80-ych. Próba diagnozy stanu świadomości społecznej, Warszawa 1987 (Polskie Towarzystwo Socjologiczne—materiał powielony). 324 Działanie prawa Pomimo znacznej, samostymulującej się inflacji prawa pozytywnego utrzymują się w nim białe plamy — luki ustawodawcze. Nie jest na przykład unormowany istniejący system partyjny, brak ustawy o Radzie Ministrów, Patriotycznym Ruchu Odrodzenia Narodowego, Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, stowarzyszeniach społecznych, brak precyzyjnych przepisów ograniczających swobodę pracodawcy rozwiązywania umowy o pracę, nie jest formalnoprawnie zagwarantowana równość stron zawierających stosunek pracy, brak szczegółowych uregulowań paszportowych. • Wiara w omnipotencję środków prawa pozytywnego powoduje, że są one uznawane przez centrum decyzyjne i jego agendy za najbardziej skuteczne narzędzie dokonywania przekształceń w każdej niemal sferze stosunków społecznych. Inżynierię społeczną poprzez prawo (która, nota bene, jest oparta na zdroworozsądkowych przesłankach, a nie na zasadach naukowej polityki prawa) traktuje się jako panaceum na wszelkie niesprawności instytucjonalne i główny czynnik neutralizujący zjawiska patologii społecznej. Kryzysową sytuację każdorazowo próbuje się rozwiązać za pomocą „dyscyplinujących" instrumentów prawa pozytywnego. Jednakże nowe regulacje, zamiast rozwiązywać palące problemy społeczne, częstokroć powodują ich piramidalne spiętrzenie i niewspółmierne do efektów koszty (przykładem może być nieefektywność ustawy o postępowaniu wobec osób uchylających się od pracy). Owo przekonanie o automatyzmie oddziaływania środków pozytywnoprawnych znajduje wyraz między innymi w amplifikacji tak zwanego prawa powielaczowego, w tworzeniu „prawa tajnego", opartego na instrukcjach i poleceniach wewnątrz-instytucjonalnych. Taki charakter mają po części przepisy paszportowe. Decyzje paszportowe nie podlegają kontroli sądowej, albowiem uprawnień do paszportów nie reguluje ustawa, lecz bliżej nie sprecyzowane (nie znane ogółowi i zmienne) zasady tak zwanej polityki paszportowej. Zgłaszane nieustannie przez administrację państwową, różne grupy interesów i resortowe łobbies zapotrzebowanie na nowe akty normatywne z jednej strony świadczy o wierze w omnipotencję prawa pozytywnego, z drugiej strony jest wyrazem tendencji, by działania Dysfunkcjonalności kultury prawnej 325 organizatorskie i reformatorskie zastępować i ograniczać do wydawania pozornie samoczynnie działających norm. Ta żywiołowa i powszechna, jak to niektórzy nazywają, „schizofrenia normatywna" (będąca w istocie destrukcją normatywności intuicyjnoprawnej) bynajmniej nie przyczynia się do realizacji demokratycznych i samorządowych założeń ustrojowych, lecz przeciwnie, prowadzi do nadmiernej jurydyzacji i etatyzacji życia społecznego, do upaństwowienia dużej części inicjatyw obywatelskich. • Dysonans między zakorzenionymi w prawie intuicyjnym wartościami ładu policentrycznego i przypisywanymi systemowi prawa pozytywnego cechami porządku monocentrycznego ^ jest jeszcze innym przejawem dysfunkcjonalności kultury prawnej. Jak wynika z wielu badań socjologicznych, znaczna część Polaków uważa, że wartości zawarte w prawie pozytywnym (oficjalnym) i przez nie chronione nie służą interesom ogólnospołecznym, lecz tym, którzy kontrolują proces prawotwórstwa12. Ilustracją tego zjawiska jest między innymi to, że „świat instytucji jest postrzegany jako nieprzyjazny interesantowi czy petentowi, któremu — przynajmniej w założeniu — miałyby one służyć, lub wręcz zagrażający. Wielu obywateli ma przekonanie, iż urzędów, których jedyną racją istnienia jest — przynajmniej w założeniu — służenie ludziom, potrzeby ludzkie zupełnie nie obchodzą"13. Z tego też powodu instytucje porządku prawnego nie są uznawane w świadomości społecznej za ważny współczynnik cywilizacyjnego rozwoju kraju, a poczucie wspólnoty narodowej, religijnej, obyczajowej, pracowniczej i rodzinnej w bardzo niewielkim stopniu opiera się na propagowanych wartościach pozytywnoprawnych. 11 Zob. przypis 8. 12 Zob. W. Adamski i in.: Polacy '81, Warszawa 1982; Władza lokalna u progu kryzysu, J. J. Wiatr (red.), Warszawa 1983; Społeczeństwo polskie czasu kryzysu, S. Nowak (red.), Warszawa 1984; Władza i gospodarka, W. Morawski (red.), Warszawa 1985; M. Jarosz: Frustracje młodych Polaków, „Studia Socjologiczne" 1985, nr 3-4, s. 259-274; Społeczeństwo polskie przed kryzysem w świetle badań socjologicznych z lat 1977-1979, J. Koralewicz (red.), Warszawa 1987. 13 Społeczeństwo polskie drugiej połowy, s. 20. 326 Działanie prawa Idea praworządności — rządów norm prawa pozytywnego, a nie konkretnych osób — nie ugruntowała się w mentalności przeciętnego Polaka, bo nie sprzyjały temu jego osobiste doświadczenia życiowe. Tezę tę pośrednio potwierdzają wyniki badań nad postawami młodzieży. Ujawniły one, że samoidentyfikacja z hasłami socjalizmu jest coraz mniej powszechna wśród ludzi młodych. „66% spośród studentów Politechniki i Uniwersytetu «chciało (w roku 1978), aby świat szedł w kierunku jakiejś formy socjalizmu». W roku 1983 odsetek ich spadł do 43%. 29% chciało w 1978 r., aby świat szedł w kierunku «takiej formy socjalizmu, jaka istnieje w Polsce». Dziś pogląd ten uznaje tylko 4%. Erozji uległo także poparcie dla gospodarki znacjonalizowanej"14. Autor tych konstatacji zwraca przy tym uwagę, że „próby studenckie były w zasadzie podobne w swych postawach, aspiracjach i wartościach do innych grup społeczno-zawodowych w naszym kraju"15. Pogląd o upaństwowieniu prawa pozytywnego i uprywatnieniu państwa nie jest tezą abstrakcyjną, lecz faktem społecznym (podobnie jak najbardziej fantastyczne wyobrażenie, o ile jest podzielane względnie powszechnie). Na pytanie, czyją własnością jest prawo pozytywne, niektórzy ludzie skłonni są odpowiadać, że jest ono przede wszystkim własnością koalicji partii politycznych, armii i sił bezpieczeństwa. Wynika to z przekonania, że istnieją enklawy życia publicznego nie związane prawem pozytywnym (w swoisty sposób „wyjęte" spod tego prawa), że władza państwowa posiada de facto (choć nie de iure) status ponadprawny, że powinności obywateli są ściśle określone, a ich uprawnienia reglamentowane, obowiązki natomiast organów administracji państwowej są mgliste i rozciągliwe. Postawom tym „towarzyszy dziś dość niski stopień aprobaty i niewielki autorytet szeregu układów instytucjonalnych [...]. I tak np. w ogólnopolskich badaniach z roku 1984 zostały ocenione jako zasługujące na zaufanie przez mniej niż połowę badanych (a niekiedy mniej niż przez jedną czwartą nawet) takie instytucje systemu państwowo-administracyjnego, jak rady narodowe, milicja, proku- 14 S. Nowak: Postawy młodzieży, „Poglądy" 1985, nr 3-4, s. 66. 15 Tamże, s. 67. Dysfunkcjonalności kultury prawnej 327 ratura i telewizja, a ponadto organizacje społeczno-polityczne [...] i związki zawodowe"16. W takim stanie rzeczy na przykład ustawodawstwo pracy jest traktowane przez wielu obywateli nie jako narzędzie prawnej ochrony pracowników, zwłaszcza w zakresie stosunku pracy, lecz jako środek zabezpieczenia interesów państwowego pracodawcy. Postrzegana w doświadczeniu potocznym asymetria relacji urząd-obywatel rodzi przeświadczenie, że liczne niesprawiedliwości są zawarte w treści obowiązujących regulacji prawnych. • Nazbyt instrumentalne posługiwanie się środkami prawa pozytywnego, manipulacyjny charakter stanowienia i stosowania tego prawa to kolejne przejawy dysfunkcjonalności kultury prawnej. W procesie prawotwórstwa racje polityczne z reguły biorą górę nad racjami jurydycznymi. Skutkiem tego jest między innymi retroaktywność części przepisów prawa pozytywnego (dotyczyło to ok. 13 procent ustaw uchwalonych w czterdziestoleciu 1944-1984), brak vacatio legis (dotyczyło to 63 procent ustaw z tego samego okresu), brak klauzul derogacyjnych, nadmierny pośpiech w przygotowywaniu niektórych ustaw, formułowanie wielu przepisów blankietowych, przekazujących władzy wykonawczej prawo wydawania przepisów szczegółowych, nieprzestrzeganie zasad techniki legislacyjnej i kodyfikacyjnej17. O skrajnie instrumentalnym posługiwaniu się prawem pozytywnym świadczy też niepublikowanie niektórych przepisów, rozrost tak zwanego prawa powielaczowego, ustalanie w nim wykładni norm powszechnie obowiązujących, a także pojawienie się tak zwanego prawa telefonicznego18. 16 Społeczeństwo polskie drugiej połowy, s. 25. 17 Por. R. Piotrowski: Zjawiska dysfunkcjonalne w procesie prawotwórczym, Warszawa 1986, s. 33-36 (tekst powielony). 18 W 1984r. na ogólną liczbę 13 500 obowiązujących aktów normatywnych zaledwie 3,5 procent było aktami o charakterze ogólnym (zob. Raport o stanie prawa, S. Zawadzki, 2. Radwariski, B. Zdziennicki, (red.), Rada Legislacyjna, Warszawa 1986, s. 21). Por. także następującą uwagę dobrze poinformowanego dziennikarza: „Ileż to razy słyszałem np. od dyrektorów: «Tak, ustawa na pewno obowiązuje, ale tu mam zarządzenie "iinistra, wytyczne ministerstwa, odebrałem telefon z resortu, to już wolę się trzymać tego, niż ustawy [.. .]»" (Z. Szeliga: Rząd — jaki będzie..., „Polityka" 1987, nr 40, s. 5). 328 Działanie prawa Cecha obca istocie prawa, to jest jego krótkofalowy koniunkturalizm (szczególnie w ostatnich latach widoczny w prawie podatkowym), staje się właściwością immanentną prawa pozytywnego. Łączy się z tym fasadowość pewnych uregulowań, o których z góry wiadomo, że będą obchodzone lub że będą nieskuteczne z powodu braku odpowiednich przepisów wykonawczych (tak np. do ustaw, które zostały uchwalone w latach 1981-1985, brakowało w 1986 r. około 500 aktów wykonawczych). Wszystkie te zjawiska entropii instrumentalizmu powodują, że \ granice systemu prawa pozytywnego stają się nieostre, następuje rozchwianie źródeł prawa legitymizowanych konstytucyjnie, nie jest przestrzegana zasada gałęziowej dyferencjacji przepisów prawnych, co jest szczególnie widoczne w skodyfikowanych gałęziach prawa pozytywnego. Zmiany niektórych ustaw, wydatnie ograniczające dotychczasowe uprawnienia adresatów, bywają uzasadniane — wbrew faktom i odczuciom intuicyjnoprawnym — jako ich faktyczne rozszerzenie (w ten m.in. sposób manipuluje się społeczną świadomością prawną). Tak na przykład zmiany w ustawie o szkolnictwie wyższym (uchwalone w lipcu 1985 r.) zostały przedstawione opinii publicznej jako stworzenie możliwości „dalszego włączania się szkół wyższych i innych placówek naukowych w działalność na rzecz społeczno--gospodarczego rozwoju kraju". W rzeczywistości nastąpiło podporządkowanie szkół wyższych, ich jednoosobowych i kolegialnych organów, Ministrowi Nauki i Szkolnictwa Wyższego, ograniczenie kompetencji stanowiących senatów i Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego, możliwość uchylania ich uchwał itp. Tendencyjne, wybiórcze przedstawianie istoty niektórych uregulowań, poszczególnych norm, zasad i instytucji prawa pozytywnego sprzyja organizowaniu jednostronnych kampanii krytyki wtedy, kiedy centrum de-cyzyjnie chce te uregulowania zmienić, albo — przeciwnie — ich apologii, kiedy z takich lub innych powodów pragnie je spetryfiko-wać. Tworzenie prawa pozytywnego z reguły nie jest inicjatywą oddolną, nie pochodzi od reprezentatywnych środowisk społecznych I Dysfunkcjonalności kultury prawnej 329 lub grup zawodowych. Ponadto projektowane rozwiązania jurydyczne nie są przedmiotem negocjacji zainteresowanych stron, nie towarzyszą im autentyczne i szerokie dyskusje, które — w zależności od regulowanej materii — są albo wyciszane (jak np. w wypadku prawa o adwokaturze), albo sztucznie podtrzymywane. Brak społecznych mechanizmów kontroli nad stanowieniem prawa pozytywnego sprzyja anonimowemu lub wręcz utajnionemu prawotwórstwu i pozostawaniu w cieniu rzeczywistych autorów projektów legislacyjnych. Instrumentalne posługiwanie się środkami pozytywnoprawnymi przez centrum decyzyjne rodzi analogiczne postawy życiowe u jego adresatów. Wzmacnia je istniejąca dekompozycja czynników statusu społecznego: wiedzy, dochodów, prestiżu i udziału we władzy. Niska pozycja w jednym wymiarze stratyfikacji społecznej jest „rekompensowana" („wynagradzana") wyższą pozycją w innym wymiarze. Przepisy prawa pozytywnego nie stanowią poważniejszej zapory dla tego rodzaju dysharmonijnej mobilności pionowej. Awans zawodowy, oderwany od wiedzy i kwalifikacji, spada w cenie, przestaje być atrakcyjny. Ludzie o dużej wiedzy, specjalistycznych kompetencjach i wysokim prestiżu muszą albo zadowolić się niskimi dochodami, albo szukać gratyfikacji finansowej w dziedzinach, w których ich profesjonalizm niewiele znaczy. Na podłożu w ten sposób wywoływanych stresów i frustracji dochodzą do głosu postawy nihilizmu prawnego, skrajnie celowościowe aspiracje i indywidualistyczne, a nie prospołeczne, orientacje etyczne. Oportunistycznym i instrumentalnym nastawieniom wobec przepisów prawa pozytywnego sprzyja widoczność rozmaitych przywilejów, których dysponenci nie podlegają ex iure pewnym sankcjom, ograniczeniom i dolegliwościom. Niektórych z nich nie obowiązują przepisy kodeksu drogowego, inni mogą być zwolnieni od cła lub podatku wyrównawczego, a jeszcze innym przysługują specjalne renty, emerytury, ośrodki wypoczynkowe, lecznicze itp. Nota bene, uprzywilejowanie niektórych kategorii osób (np. niepełnosprawnych) lub grup zawodowych (np. górników) jest z punktu widzenia prawa intuicyjnego akceptowane, ale koncentracja przywilejów przede wszystkim na wyższych piętrach T 330 Działanie prawa struktur formalnych spotyka się z dezaprobatą, a ponadto prowadzi do negatywnych skutków społecznych — niewiary w egalita-ryzm prawa pozytywnego i w prawomocność decyzji administracyjnych. • Przekraczająca granice rygoryzmu prawnointuicyjnego eskalacja represyjnych środków karnych to jeszcze inne zjawisko, które obrazuje przejawy dysfunkcjonalności kultury prawnej. „Teksty wprowadzonych w ostatnich latach w Polsce aktów normatywnych wskazują, że ustawodawca uważa sytuację w Polsce wciąż za wyjątkową, wymagającą szczególnych rozwiązań prawnych. Polega to przede wszystkim na wzroście represyjności prawa karnego"19. W proporcji do liczby ludności liczba więźniów w Polsce jest kilkakrotnie wyższa niż w wielu innych krajach europejskich. Na początku lat osiemdziesiątych przypadało w kraju około 300 więźniów na 100 000 mieszkańców, co plasowało go na pierwszym miejscu w Europie. Począwszy od 1980 roku obserwuje się spadek orzekanych tak zwanych kar krótkoterminowych (są to kary do dwóch lat pozbawienia wolności), następuje zaś wzrost odsetka skazanych na kary długoterminowe20. Ta postępująca prizonizacja jest odpowiedzią na wzrost przestępczości21. Zakłady karne, których liczba do niedawna nawet kryminologom nie była dokładnie znana, nie realizują podstawowych funkcji reedu-kacyjnych i resocjalizacyjnych. Jeden wychowawca przypada średnio na 100 skazanych, a w niektórych zakładach na więcej niż 170. Cele 19 M. Fuszara: Prawo — stan szczególny czy normalny?, „Res Publica" 1987, nr 2, s. 24. 20 Tak np. w zakładach karnych w 1980 r. przebywało dwukrotnie więcej skazanych na kary 5-15 lat niż w 1970 r., również dwukrotnie więcej było skazanych na karę 25 lat pozbawienia wolności. 21 Jak oświadczył w 1985 r. dyrektor Departamentu Spraw Karnych Ministerstwa Sprawiedliwości: „Wskaźnik przestępstw stwierdzonych na 100 000 mieszkańców wynosił [w Polsce — przyp. A.K.] w 1980 r. — 949, w 1981 — 1057, w 1982 — 1204, w 1983 — 1274, a w 1984 — 1460" („Życie Warszawy" 16 V 1985). Wypada dodać, że bezwzględne kary pozbawienia wolności stanowią w Polsce 30% wymierzanych przez sądy kar, w RFN — 7%, w Szwecji — 3,5%, w Wielkiej Brytanii — 2,5%, a w Japonii — 1,1%. Dysfunkcjonalności kultury prawnej 331 są nadmiernie zagęszczone, z reguły wieloosobowe22, w wielu nie ma bieżącej wody i podstawowych urządzeń sanitarnych23. Cały ten splot opresyjnej sytuacji uwięzienia powoduje, że znaczną część skazanych charakteryzują „różne tendencje odbiegające od normy, a mianowicie nasilona asocjalność, wzmożona troska 0 własny stan zdrowia, skłonność do zmienności nastrojów, do odczuwania niepokojów i lęków, brak zaufania do samego siebie i niewiara we własne siły, skłonność do ujawniania podejrzliwości i nadwrażliwości w stosunkach międzyludzkich oraz tendencja izolowania się od świata zewnętrznego [.. .]"24. Sposób i warunki wykonywania kary pozbawienia wolności, nad którymi nie ma efektywnego nadzoru społecznego, redukują do minimum pozytywne oddziaływania wychowawcze i wydatnie ograniczają indywidualizację postępowania ze skazanymi. Zakłady karne są nastawione przede wszystkim na izolację, na „ochronę" przed ucieczką 1 na korzystanie ze stosunkowo taniej siły roboczej25. Wysoki poziom 22 W ponad 40% cel przebywa od 6 do 15 skazanych, na jednego więźnia w większości zakładów karnych przypada 6 m3 powierzchni (norma ONZ-owska wynosi 10 m3). 23 Relacjonując posiedzenie Sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Wymiaru Sprawiedliwości, dziennikarz „Prawa i Życia" (1987, nr 6) napisał: „Działa w tej chwili 211 jednostek penitencjarnych; zaledwie 67 wybudowano lub odbudowano po wojnie; kapitalnego remontu wymaga 26, z których 6 właściwie nie nadaje się do niczego, bo są kompletnie wyeksploatowane, 16 nie ma kanalizacji, a 10 centralnego ogrzewania. [...] W połowie zeszłego roku [tj. 1986 — przyp. A.K.] mieliśmy 114 800 osadzonych, w tym 20 700 tymczasowo aresztowanych, 84 900 skazanych i 4100 ukaranych (przez kolegia)". Należy wyjaśnić, że w skład „jednostek penitencjarnych", podporządkowanych czternastu Okręgowym Zarządom Zakładów Karnych, wchodzą: areszty śledcze, zakłady karne, ośrodki zamiejscowe aresztów śledczych lub zakładów karnych i ośrodki przystosowania społecznego. Pierwsze stanowią około 30 procent wszystkich jednostek penitencjarnych, drugie około 44, trzecie około 23, a czwarte około 3. 24 T. SzymanowskiJ. Górski: Wykonanie kary pozbawienia wolności w świetle wyników badań, Warszawa 1986, s. 135. 25 W wywiadzie udzielonym dziennikowi „Rzeczpospolita" (20II1987) przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości stwierdził, że: „48 procent więźniów to recydywiści, 60% stanowi recydywa penitencjarna [tj. skazani, którzy co najmniej drugi raz znaleźli się w zakładzie karnym — przyp. A.K.], a ponad 36% to ludzie z różnymi niespraw-nościami psychicznymi". 332 Działanie prawa powrotności do przestępstwa jest więc w dużej mierze uwarunkowany sytuacją, w jakiej znajduje się polskie więziennictwo26. Dwie nowe ustawy z maja 1985 roku (o zmianie niektórych przepisów prawa karnego i prawa wykroczeń oraz o szczególnej odpowiedzialności karnej) znacznie zaostrzyły surowość sankcji, ograniczyły warunki pozwalające na zawieszanie kary pozbawienia wolności, warunkowe zwolnienie z odbycia części kary i możliwości nadzywczaj-nego złagodzenia kary. Niektóre z obostrzonych sankcji mają wyraźnie fiskalny charakter, na przykład podniesienie górnej granicy grzywny do 5 milionów złotych (stanowi to równowartość mniej więcej szesnastoletniej płacy pracownika gospodarki uspołecznionej) czy rozszerzenie możliwości orzekania konfiskaty całości lub części mienia. Wprowadzenie do ustawodawstwa karnego kategorii tak zwanych przestępstw celowościowych (art. 282a kodeksu karnego) stworzyło sytuację, że domniemany cel działania stał się samodzielną podstawą odpowiedzialności karnej. Punitywność systemu prawa karnego i wymiaru sprawiedliwości jest jedną z przyczyn tego, że w preferencjach społecznych dominują pozasądowe sposoby dochodzenia sprawiedliwości. Przeprowadzone przez Centrum Badania Opinii Społecznej w latach 1985-1986 sondaże opinii na temat praworządności i przestrzegania przepisów prawa dowodzą, że tylko co trzeci obywatel uważa, iż osoba pokrzywdzona czynem przestępczym powinna skierować sprawę do sądu. Pozostali są zdania, że w takiej sytuacji należy zwrócić się do jakiegoś urzędu, radia, prasy, telewizji lub partii politycznej. Charakterystyczne jest także to, że co piąty obywatel jest przekonany, iż najlepszym sposobem dochodzenia sprawiedliwości jest wykorzystywanie znajomości i tak zwanych układów albo po prostu danie łapówki lub drogiego prezentu27. 26 Zob. E Moczydłowski: Type ofPenal Institution, its Economic Organization and the Informal Inmate Social Structure. An Explanatory Conception of the Informal Structure Functioning,w: Social Deviance and Social Control, t. 1. Athens-Komotini 1987, s. 9-56. 27 Zob. następujące raporty CBOS z 1986 r.: Opinie o praworządności i przestrzeganiu prawa (Raport nr 229); Opinie o wymiarze sprawiedliwości (Raport nr 254): Opinte o prokuraturze (Raport nr 255). Dysfunkcjonalności kultury prawnej 333 Powyższe dane świadczą o tym, że kryzys prestiżu prawa pozytywnego jest również jednym z istotnych źródeł dysfunkcjonalności kultury prawnej. Do najistotniejszych symptomów tego kryzysu należy na przykład przekonanie 80 procent obywateli, że szansę wygrania sprawy w postępowaniu sądowym są uzależnione od statusu społeczno-zawodowego i przynależności partyjnej. Zwraca uwagę także to, że zaledwie co dziesiąta osoba uważa, iż przepisów prawa pozytywnego przestrzega większość społeczeństwa, a co trzynasta sądzi, że przestrzegają ich ludzie władzy28. W świadomości społecznej nastąpiła ponadto wyraźna deprecjacja zawodów prawniczych. O ile w reprezentatywnych badaniach Adama Podgóreckiego z 1964 roku mniej więcej co trzeci mieszkaniec miasta deklarował duży szacunek dla zawodu sędziego, co szósty dla zawodu prokuratora, a co dziewiąty dla zawodu adwokata29, o tyle w 1986 roku prestiż zawodu sędziego i prokurartora uległ drastycznemu obniżeniu, zwiększyło się natomiast uznanie dla zawodu adwokata. Okazało się także, iż przedstawicielom zawodów prawniczych ludzie przypisują współcześnie różne negatywne cechy. I tak, 44,1 procent osób badanych twierdzi, że sędziowie są podatni na różne naciski z góry, 40,8 procent zarzuca im, że uzgadniają wyroki z różnymi organizacjami i czynnikami oficjalnymi, a 25 procent uważa nawet, że sędziowie biorą niekiedy łapówki. Równie pejoratywne opinie wypowiadane są odnośnie do zawodu prokuratora30. O zgodności prawa pozytywnego z prawem intuicyjnym Negatywne stereotypy prawa pozytywnego, instytucji je stosujących i zawodów prawniczych świadczą o rozmijaniu się odczuć intuicyjnoprawnych i przepisów prawa pozytywnego. Sytuacja ta obrazuje, według przyjętych tutaj założeń, zakres i intensywność dysfunkcjonalności kultury prawnej. 28 Zob. tamże. 9 A. Podgórecki: Prestiż prawa, Warszawa 1966, s. 134-135. Zob. wymienione w przypisie 27 raporty Centrum Badania Opinii Społecznej. 334 Działanie prawa Jak starałem się wykazać, ani badanie wyłącznie prawa pozytywnego, ani też znajomość li tylko prawa intuicyjnego, funkcjonującego w danym społeczeństwie nie pozwala na uchwycenie cech charakterystycznych kultury prawnej. Jest ona bowiem specyficzną relacją, w jakiej prawo pozytywne pozostaje do prawa intuicyjnego. Prawo pozytywne zawiera względnie jednolity szablon przepisów postępowania (głównie zakazów i nakazów), a jego treść jest utrwalona w odpowiednich zbiorach reguł normatywnych (kodeksach, ustawach, rozporządzeniach itp.). Natomiast „prawo intuicyjne tym odróżnia się od prawa pozytywnego, że jego postanowienia w sposób swobodny przystosowują się do konkretnych, indywidualnych okoliczności danego przypadku, danego układu stosunków życiowych, nie są skrępowane, jak to ma miejsce w dziedzinie prawa pozytywnego, z góry ustalonym szablonem odpowiednich przepisów ustawowych [.. .]"31. Bywa nierzadko tak, że prawo pozytywne, z jednej strony, nie nadąża za rozwojem życia duchowego, stosunkami ekonomicznymi i potrzebami ogólnospołecznymi, ale z drugiej strony, niekiedy zawiera ono treści, które wyprzedzają istniejący stan rozwoju cywilizacyjnego i kulturowego kraju i dlatego nie znajdują odpowiednich warunków do efektywnego oddziaływania na życie społeczne. Analogiczne zjawisko można zaobserwować i po stronie prawa intuicyjnego. Choć kształtuje się ono powoli i jego treść jest niezależna od czyjejkolwiek samowoli, nie oznacza to bynajmniej, że wszystko, co ono zawiera, jest „lepsze" czy „doskonalsze" od postanowień prawa pozytywnego. Między działającym w społeczeństwie prawem intuicyjnym i prawem pozytywnym musi wszakże istnieć zgodność co do naczelnych zasad postępowania. Z jednej strony, na tej zgodności, wzajemnym dopełnianiu się i wzmacnianiu się tych dwóch sfer prawa opiera się porządek prawny, ustrój polityczny, system ekonomiczny itd. Z drugiej strony, między prawem pozytywnym i prawem intuicyjnym zawsze istnieją większe lub mniejsze rozbieżności. Ważne jest przede wszystkim to, że „faktycznie ludzie kierują się zazwyczaj bynajmniej nie tymi przepisami, które w tym zakresie przewidziane 31 L. Petrażycki: Teoria prawa, s. 251. Dysfunkcjonalności kultury prawnej 335 są w ustawach cywilnych, karnych itp. (znacznej większości społeczeństwa są one zwykle w ogóle nie znane), lecz własnym prawem intuicyjnym, wskazaniami własnego sumienia intuicyjno-prawnego; i wobec tego faktyczną podstawą właściwego społecznego porządku prawnego i rzeczywistym motorem życia społeczno-prawnego w tym zakresie jest w istocie rzeczy nie prawo pozytywne, lecz intuicyjne" 32. Przedstawione powyżej (na przykładzie polskich doświadczeń końca lat osiemdziesiątych) zasadnicze dysfunkcjonalności kultury prawnej skłaniają do przypuszczenia, że wyrażające się w prawie intuicyjnym społeczne poczucie sprawiedliwości będzie wywierać systematyczny nacisk na prawo pozytywne, doprowadzając do jego stopniowej zmiany w kierunku większej liberalizacji i złagodzenia odpowiedzialności karnej. Blisko czterysta lat temu Piotr Skarga — wybitny działacz kontrreformacji, hagiograf i nadworny kaznodzieja — pisał, że „złe prawo jest gorsze od najsroższego tyrana, bo tyran lepszym się stać albo umrzeć może; złe prawo zawdy szkodę czyni". To samo można powiedzieć, mutatis mutandis, o dysfunkcjonalnej kulturze prawnej. 32 Tamże, s. 260. PRZYMUS W DOŚWIADCZENIACH ŻYCIOWYCH MŁODZIEŻY Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 337 O młodzieży napisano w Polsce tak wiele, że książkami, które jej poświęcono, można by zapełnić bez mała bibliotekę. Od kilku dziesiątków lat młodzież jest dominantą najrozmaitszych badań, studiów, ekspertyz, raportów, opracowań i artykułów prasowych. Zarówno socjolodzy, jak i pedagodzy, psycholodzy i kryminolodzy znaczną część swoich wysiłków badawczych poświęcają problemom młodego pokolenia Polaków. Ilość szczegółowych danych, pochodzących głównie z sondaży ankietowych, jest ogromna i z każdym rokiem przybywa ich w szybkim tempie. Ciągle na nowo podejmowane są próby opisania aspiracji życiowych młodzieży, preferowanych przez nią wartości, postaw, aktywności zawodowej, uczestnictwa w kulturze, religijności, zagrożeń patologią społeczną itd.1 Cała zgromadzona dotychczas 1 Zob. takie publikacje książkowe z lat osiemdziesiątych poświęcone młodzieży, jak: W. Adamski: Młodzież w społeczeństwie. Konfrontacjepolsko-amerykariskie, Warszawa 1980; K. Janik: Kultura polityczna młodzieży, Warszawa 1980; Z. Skórny: Aspiracje młodzieży oraz kierujące nimi prawidłowości, Wrocław 1980; M. D. Pełka-Sługocka, Z. Jur-czyński, M. Szafrańska: Pasożytnictwo społeczne czy inwalidztwo u młodzieży, Warszawa--Łódź 1981; Z. Ostrihańska, B. Szamota, D. Wójcik: Młodociani sprawcy przestępstw o charakterze chuligańskim, Wrocław 1982; A. Piotrowska: Młodzież lat siedemdziesiątych — orientacja życiowa i uznawane wartości, Warszawa 1983; R. Pichalski: Cele i aspiracje młodych ludzi niepełnosprawnych, Warszawa 1983; E. Przybyła-Piwko: Aspiracje i postawy społeczno-zawodowe młodych robotników przemysłowych, Warszawa 1983; A. Wit-kowski: Palenie tytoniu przez młodzież, Warszawa 1984; D. Wójcik: Nieprzystosowanie społeczne młodzieży, Wrocław 1984; M. Gerula: Świadomość polityczna i prawna młodzieży, Wrocław 1985; A. Kamiński: Samorząd młodzieży jako metoda wychowawcza, Warszawa 1985; B. Karolczak-Biernacka: Z badań nad świadomością prawną młodzieży, Warszawa 1985; W. Warzywoda-Kruszyńska: Młodzi pracownicy — położenie społeczne wiedza o ludziach młodych jest jednak — mimo wielu replikacji tematycznych — selektywna i nieusystematyzowana. Ponadto zawiera więcej hipotez i kazuistycznych opisów szczegółowych problemów i przypadków aniżeli prób teoretycznych uogólnień oraz wyjaśnień stwierdzonego stanu rzeczy. Można zresztą wątpić, czy młodzież, będąca bardzo płynną, ustawicznie zmieniającą się kategorią społeczną, nadaje się na przedmiot tego rodzaju generalizujących operacji poznawczych. Z drugiej wszakże strony wiadomo, że wczesne doświadczenia życiowe pozostawiają trwałe ślady w psychice i mają wpływ na zachowania człowieka dorosłego. Doznany i dokładnie zapamiętany przymus jest związany z przeżyciami na tyle silnymi, a nierzadko i traumatycznymi, że przez długie lata stanowi istotny składnik prywatnej, niechętnie uzewnętrznianej biografii. Jak przeto dotrzeć do tego, co w życiu młodych ludzi było lub jest obecnie boleśnie odczuwanym przymusem albo przemocą? Kwestionariusz ankiety wydaje się do tego celu mało przydatnym narzędziem, wywiad zaś, ze względu na zbyt osobistą, bardzo prywatną sferę doświadczeń, które musiałoby się opowiedzieć obcej osobie, także raczej nie wchodzi w rachubę. Jak więc postąpić? Można po prostu zachęcić ludzi młodych, aby opisali, całkowicie anonimowo, zdarzenie, przypadek czy sytuację, które w dotychczasowym swoim życiu odczuli jako szczególnie bolesny przymus. Zdecydowałem się na taką właśnie procedurę. Moimi „respondentami" byli w większości studenci Uniwersytetu Warszawskiego, z którymi w pierwszej połowie 1987 roku miałem styczność. W maju i czerwcu tegoż roku otrzymałem od nich 167 pisemnych relacji na interesujący mnie temat (99 od kobiet i 68 od mężczyzn w wieku 21-26 lat). Objętość przekazanych mi relacji okazała się bardzo zróżnicowana, od jednej do kilkunastu stron znormalizowanego maszynopisu a uczestnictwo w organizacjach społecznych w latach 1978-1981, Łódź 1985; M. Jarosz: Bariery życiowe młodzieży, Warszawa 1986; E. Syrek: Aspiracje młodzieży niedostosowani społecznie, Katowice 1986; Młodzież w świetle badań socjologicznych, Z. Krawczyk, G- Morys-Gieorgica (red.), Warszawa 1987; Raport o stanie zagrożenia dzieci i młodzieży Patologią społeczną, J. Bogusz (red.), Warszawa 1987; A. Siemaszko: Zachowania dewia-tyjne młodzieży. Rozmiary, struktura, uwarunkowania, Warszawa 1987. 338 Działanie prawa (w większości zawierają się one na 3-4 stronach). Ponieważ przedstawiona młodym ludziom oferta opisania przymusu, który dotknął ich boleśnie, nie zawierała żadnych sugestii treściowych, stylistycznych i formalnych, przeto można je uznać za zupełnie swobodne i — jak się wydaje — nie zafałszowane żadnymi względami ubocznymi wyznania. Każda relacja jest bardzo osobista, zawiera tylko to, co autor (autorka) uznał(a) za stosowne odnotować, co z jego (jej) punktu widzenia jest na tyle istotne, że zasługuje na utrwalenie. Oczywiście, każde pokolenie młodzieży ma za sobą inne doświadczenia życiowe. Młodzi ludzie, którzy przyszli na świat w latach 1961-1966 (o nich dalej będzie mowa), w czasie Wydarzeń Marcowych 1968 roku byli w wieku przedszkolnym. Grudzień 1970 roku zastał ich w pierwszych klasach szkoły podstawowej, Czerwcowe zaś robotnicze protesty 1976 roku w klasach ostatnich. Dopiero w wypadkach wywołanych Sierpniem 1980 i Grudniem 1981 roku mogli uczestniczyć w miarę świadomie, z poczuciem, że na ich oczach dzieją się sprawy bardzo doniosłe dla przyszłości kraju. Rodzice tej młodzieży mogli zapamiętać i przeżyć więcej: przede wszystkim nastroje społeczne i atmosferę Października 1956 roku oraz stalinizm lat poprzednich, dziadkowie zaś narodziny II Rzeczpospolitej, drugą wojnę światową, działalność Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w latach czterdziestych i następnych, kolektywizację wsi, Plan Sześcioletni itp. Oznacza to, że społeczna biografia młodzieży drugiej połowy lat osiemdziesiątych, wraz z dopełniającą ją tradycją rodzinną, obejmuje cały dotychczasowy okres istnienia PRL, a także ustne przekazy z lat drugiej wojny światowej i — w niektórych przynajmniej przypadkach — tworzenie się, po okresie rozbiorów, niepodległej państwowości polskiej. Przeszłość bardziej odległa, początków XX wieku i dawniejsza, jest dla tej młodzieży czasem w pełnym tego słowa znaczeniu historycznym, o którym wiedzę można czerpać tylko ze źródeł pisanych i innych przekazów pośrednich. Trzeba również pamiętać, że choć w jednostkowych biografiach interesującego nas tutaj pokolenia młodzieży wielkomiejskiej można znaleźć wiele wspólnych rysów wyrażających to samo dziedzictwo społeczno-kulturalne, to zarazem są one — co zupełnie zrozumiałe — zindywidualizo- wane i w pewnej mierze swoiste. To oczywiste, że młodzież nie jest „wewnętrznie niezróżnicowanym monolitem. [...] Z całą pewnością należałoby zanalizować oddzielnie kategorie młodzieży wyróżnione wedle pochodzenia społecznego lub własnego statusu, a także kategorie wyróżnione wedle wieku; należałoby też wyodrębnić grupy wiodące w różnych kategoriach młodzieży itd."2 Dla celów interesującej nas tutaj charakterystyki młodzieży takie podziały nie wydają się wszelako konieczne. Chodzi bowiem o uchwycenie — w sposób programowo odbiegający od ujęć ilościowych — dominujących sytuacji przymusu, którym poddana była, we własnym odczuciu, znaczna część współczesnej młodzieży polskiej, a także poznanie jej opinii na temat roli przymusu w życiu społecznym. Jak określany jest przymus? Ludziom młodym przymus kojarzy się najczęściej z naciskiem, który skłania do określonego działania lub uniemożliwia zrobienie tego, na co się ma ochotę. Typowe wydają się takie określenia, jak: „Przymus można zdefiniować jako presję, nacisk wywierany na kogoś a także okoliczności zmuszające kogoś do działania wbrew swojej woli" (M-128)3; „Przymus to swoista sytuacja nacisku, w której ulega naruszeniu wolność decyzji woli" (K-48; także K-65). Jeśli więc ktoś postępuje wbrew własnej woli, jest to oznaką, że znalazł się w sytuacji przymusowej. W takim rozumieniu przymusem jest działanie jednej osoby, które „ma na celu wywołanie określonej reakcji wbrew woli drugiej osoby" (K-69), albo zachowanie, „gdy wola jednostki jest w części przynajmniej wyłączona" (K-25), lub też „konieczność 2 A. Sułek: Przemiany wartości życiowych młodzieży polskiej: wyniki badań — obserwacje, spekulacje, w: Społeczeństwo polskie czasu kryzysu, S. Nowak (red.), Warszawa 1984, s. 275. 3 Wszystkie cytaty, a także przytoczone dalej relacje podane są w brzmieniu dosłownym, z zachowaniem pisowni i interpunkcji tekstów oryginalnych. Litera „K" oznacza, że autorką wypowiedzi jest kobieta, „M" — mężczyzna, a cyfra informuje 0 numerze porządkowym relacji. Drobne uzupełnienia ujęte są w nawiasy kwadratowe, a opuszczenia zaznaczone wielokropkiem w nawiasie. 340 Działanie prawa wykonywania jakiejś czynności, której dobrowolnie nigdy byśmy nie wykonali" (M-146). Zdarza się, że przymus jest określany tautologicznie jako wymuszenie konkretnego zachowania. Wówczas jest charakteryzowany w kategoriach bezosobowych jako „stan pewnej konieczności, zdeterminowanej przez czynniki zewnętrzne" (K-77), jako „sprzężenie pewnych faktów, które tworzą razem pewien układ" (K-97), jako „pewien układ zdarzeń, który zobowiązuje nas do konkretnego działania bądź zachowania" (M-125) lub jako „zespół jakichś warunków zewnętrznych, na które nie mamy wpływu, a z którymi musimy się liczyć i często do nich stosować" (M-120). Uogólniając można powiedzieć, że jedna część młodzieży postrzega przymus w kategoriach bezosobowych, rzeczowych (jako pewien splot zdarzeń, sytuacji, czynników zewnętrznych, warunków), druga zaś część jako konretne oddziaływanie człowieka na człowieka; jak pisze jedna z kobiet: „Przemoc i przymus należą do zachowań agresywnych, ponieważ mają na celu wyrządzanie szkody lub przykrości [...], nie pozostawiają obiektowi agresji możliwości wyboru, gwałcą więc jego godność osobistą" (K-88). Wyraźnie też daje się zauważyć, że niektórzy młodzi ludzie ujmują przymus bardzo szeroko, inni natomiast w sposób zawężający. Te odmienne spojrzenia na przymus ilustrują takie oto dwie wypowiedzi: „przymusem jest to wszystko, co ogranicza nasze poczucie wolności" (K-78) i „przymus polega na wykorzystaniu przewagi psychicznej, fizycznej lub prawnej do spowodowania określonego zachowania osoby do której jest stosowany" (K-l 16). Posługując się przenośnią, niektóre osoby mówią, że: „Przymus można porównać z zamkniętym pomieszczeniem z którego można wyjść tylko przez jedne drzwi" (K-62), lub z sytuacją, z której „brak alternatywnego wyjścia" (K-3). Ów silnie odczuwany „brak wyboru" bywa nazywany przymusem „naturalnym", „biologicznym", „konieczności" (M-154), a nawet „przymusem istnienia" (M-150). „Wydaje mi się — pisze jedna z kobiet — że szeroko pojętego przymusu można się dopatrywać już u zarania, w samym przyjściu na świat człowieka. [...] Ten rodzą) przymusu można by nazwać naturalnym, bowiem siłą sprawczą jest Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 341 tu natura. [...] najboleśniejszym przymusem jaki odczuwamy jest śmierć. Koniec życia. Niezależny od woli, starań, różnorodnych zabiegów. Niezależny od pozycji społecznej, od bogactwa. Niezależny od głoszonych poglądów. Niezależny od ilości dobrych i złych uczynków. Od wieku, od zdobytych doświadczeń. Nieunikniony" (K-2). Jej rówieśnica jest podobnego zdania: „Samo życie jest dla nas sytuacją przymusową, a jego różnorodne przejawy są jakby pochodną od generalnej sytuacji przymusu biologicznego. Przymus odczuwany niemalże w każdej chwili, przymus jedzenia, snu, zależności, posłuszeństwa itd." (K-3). W takim samym tonie piszą inni młodzi ludzie: „całe życie człowieka zdeterminowane jest przez pewne konieczności" (K-77), „człowiek wręcz potrzebuje przymusu, choćby po to, aby docenić, czym jest wolność" (K-78), „jako przymus odbieram fakt przyjścia na świat, co odbyło się bez pytania mnie o zgodę. [...] Od chwili gdy stałem się organizmem żyjącym biologicznie, instynkt samozachowawczy zmusza mnie do utrzymania mego istnienia: muszę zapewnić sobie wyżywienie, mieszkanie, odzienie" (M-162). I jeszcze jeden cytat, w którym pobrzmiewa filozoficzna nuta: „Szamocąc się z istnieniem każdy ma prawo skrócić go. Lecz czy zawsze można to zrobić? Nie myślę o lęku czy strachu albo też żarzącej się spopielałej nadziei, ale o odpowiedzialności. [...] Żyjemy w innych, z którymi zetknęliśmy się, tak jak oni żyją w nas. Wraz z moją śmiercią umrze po kawałku wielu ludzi. [...] To jest właśnie ten przymus, który odczuwam boleśnie. Przymus istnienia. Szukanie trybunału i dowodów przeciw autorowi słów «Absurdem jest...»" (M-150). Podobna myśl bywa również wyrażana bardziej prozaicznymi słowami: „Czy ktokolwiek pytał mnie, czy chcę przyjść na świat w tym czasie i w tym miejscu, czy w ogóle chcę przyjść na ten świat i żyć?" (M-151). Reakcje emocjonalne na przymus Uczucia towarzyszące doświadczanemu przymusowi są na ogół bardzo intensywne. Ich wyrazem są albo przeżycia zdecydowanie Pasywne, albo — rzadziej — aktywne, czasem oba rodzaje przeżyć Występują jednocześnie. Do pierwszej kategorii przeżyć można za- Działanie prawa liczyć: „wszechogarniającą bezsilność, [...] niezdolność do jakiegokolwiek konkretnego działania, paraliżujący strach przed niemożnością" (K-6, także K-35, K-69), „niesmak i ból" (K-19), „wyobcowanie i samotność" (K-26), „bliżej nieokreślone zagrożenie, lęk przed tym co przyjdzie" (K-98), „poczucie bezsilności" (M-123), „bezradności" (M-136). Ten typ przeżyć dokładniej charakteryzują dwa obszerniejsze cytaty: „[Kiedy spotkamy się z przymusem] czujemy się skrzywdzeni [...] denerwująca jest wtedy bezsilność i świadomość, że nie możemy nic zmienić, musimy cierpieć lub postępować wbrew swojej woli i wewnętrznym przekonaniom [...]" (K-38). „Przymus [...] kojarzy się z naciskiem z przykrością, z pewną dolegliwością, z tym, że jesteśmy bezradni wobec przymusowej sytuacji [...]. Trzeba coś zrobić, a my tego nie potrafimy, przewyższa to nasze zdolności i możliwości" (K-46). Inni młodzi ludzie na przymus reagują odmiennie: „bezgraniczną wściekłością" (M-126), „słusznym gniewem i oburzeniem" (K-73), „buntem wewnętrznym" (K-78). Czy jednak pasywność lub aktywność reakcji emocjonalnej na przymus nie jest uwarunkowana specyficznym charakterem sytuacji, która najmocniej utkwiła w pamięci? Zebrane relacje młodzieży nie pozwalają jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Sugerują one, że między typami reakcji na przymus a rodzajem przymusu, z jakim jednostka się zetknęła, nie istnieje bezpośredni związek. Również reakcje, które można nazwać pasywno-aktywnymi, nie są wywołane przez konkretną formę doznanego przymusu. Ten typ reakcji dość dobrze obrazuje taka na przykład wypowiedź: „Z reguły gdy mam do czynienia z taką sytuacją [sytuacją przymusu — przyp. A.K.] budzi się we mnie uczucie bezradności a jednocześnie gniewu i wewnętrznej opozycji" (K-80). Wielu młodych ludzi podkreśla, że przymus, z którym się zetknęli, wycisnął na ich psychice trwałe piętno. Jedni deklarują, że: „Boli mnie dotąd tak bardzo (mimo upływu 3 lat), że nie mam ochoty nim z nikim się dzielić" (M-123), inni — choć to, co ich spotkało, należy do kategorii tzw. przymusu szkolnego — twierdzą, że relacjonowane wydarzenia „często wracają w myślach, snach. [...] pozostawiy ślad na całe życie" (M-143). Nawet opis doznanego w dzieciństw^ przymusu rodzicielskiego (otrzymane lanie lub zakaz zabawy z kole' Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 343 gami z podwórka) jest opatrywany uwagą, że „wywarł on na mojej psychice dość silne piętno, [...] do dziś pamiętam dość wyraźnie uczucie, jakie wtedy przeżywałem, uczucie bezradności i nieuchronności" (M--136). Powracanie w myślach do takich i podobnych zdarzeń jest — jak piszą zwłaszcza kobiety — „ponownym przeżywaniem wstydu, wstrętu, lęku" (K-9), „wywołuje niesmak i ból nawet w tej chwili" (K-19), chciałoby się więc o nich zapomnieć, jak o wszystkim, co wywołuje strach (K-27, K-35). „Przemoc i przymus — pisze młody człowiek, którego rodzice nie zaaprobowali jego pierwszej miłości — tego boję się najbardziej. Tak — właśnie boję się. Również brzydzę się, nienawidzę, gardzę, ale przede wszystkim boję się jej" (M-135). Przymus jako immanentna cecha egzystencji człowieka Jak świadczą przytoczone wyżej wypowiedzi, przymus — zdaniem części młodzieży — jest nieodłączną cechą ludzkiej kondycji w świecie. Często bywa on utożsamiany z codziennymi obowiązkami, skłanianiem do określonych zachowań, mniej lub bardziej zdecydowanym narzucaniem jednostce określonych wzorów postępowania (przez rodzinę, szkołę, organizację młodzieżową, system polityczny), a także z koniecznością podejmowania wyborów w różnych sytuacjach życiowych, z takim lub innym niesprzyjającym zbiegiem okoliczności, a nawet z tak zwanym ślepym trafem. Opinię, że przymusem jest nasycona niemal każda dziedzina życia społecznego, wypowiada bardzo wielu młodych ludzi. „Kiedy byłam dzieckiem i zbroiłam coś — pisze jedna z kobiet — rodzice nie karali mnie biciem ale właśnie presją, przymusem. Nie wyszłam na podwórko, nie dostałam zabawki. Potem w szkole ponieważ nosiła nazwę ZMW wszyscy od pierwszej klasy musieli należeć do harcer-stwa. [...] W szkole średniej [...] każdy musiał uszyć sobie granatowy Mundurek [...], trzeba było przyszyć tarczę, [...] zakazano noszenia kolczyków i pierścionków" (K-75). Inna młoda osoba pisze: „Jestem duszona do stania w kolejkach, do jazdy zatłoczonym, brudnym autobusem, jestem zmuszona do kupowania tego co jest w sklepach. [...] Działanie prawa Przymus codzienności stwarzanej dla każdego z nas jest według mnie najgorszy. Przymus którego my, a tym bardziej myślę nasze dzieci nie zdołają uniknąć. Nie ma żadnych perspektyw, aby zmienić, jesteśmy zmuszeni wegetować. [...] Czy ciągle będziemy zmuszeni do kombinowania w zwykłych życiowych sprawach [...]? Przecież gdyby nie ta nasza codzienność moglibyśmy nasze siły skoncentrować na innych, wiele bardziej pilnych, istotnych sprawach [...]. Jest to przymus walki o codzienność lepszą niż zła, ale również złą" (K-94). Inne kobiety stwierdzają lapidarnie: „Z różnymi przejawami przymusu spotykamy się w życiu bardzo często" (K-ll), „wszystko wokół nas jest w jakimś stopniu przymusem" (K-98), „przymus towarzyszy nam od urodzenia" (K-76), „na co dzień" (K-65), „na każdym kroku" (K--29). Z tymi i podobnymi stwierdzeniami współbrzmi to, co mówią mężczyźni. „Czasy w jakich przyszło nam żyć — stwierdza jeden z nich — pełne są przemocy zarówno tej jawnej jak i ukrytej. [...] Ostatnie lata były i nie ma co ukrywać nadal są czasem przemocy władzy nad jednostką" (M-102). Zwraca uwagę, że o ile kobiety nie wypowiadają się wprost o przymusie politycznym jako o tym, który szczególnie doskwiera w życiu codziennym, o tyle tego typu wypowiedzi można znaleźć w relacjach młodych mężczyzn: „Praktycznie każda dziedzina życia nie jest wolna od przymusu czy przemocy. Nadal te formy oddziaływania na ludzi odgrywają wielką rolę; zdaje się, że nie słabnącą. [...] Najdotkliwszy jest chyba przymus polityczny" (M-103). Być narażonym na przymus to znajdować się w sytuacji pokrzywdzonego, to albo zgadzać się na cierpienie obstając przy swoim, albo postępować wbrew własnej woli, czyli również przeżywać psychiczną udrękę. Wszystko to razem tworzy „pewne «sidła», w których człowiek musi tkwić — i właśnie to, że musi «tkwić» — jest największą presją" (K-66). Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Według jednych „musimy przestrzegać pewnych reguł ustanowionych przez większość (K-67), podporządkować się im „co najwyżej z krzywym uśmiechem (K-78), „musimy naginać się, czasem bardzo niechętnie, do norfl1 współżycia zbiorowego, ponieważ inaczej ryzykujemy wyeliminoW3' nie z grupy" (M-121). Wedle innych przedstawicieli młodego pokole' Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 345 nia trzeba, w miarę możliwości, unikać tego osaczenia albo buntować się przeciwko niemu, choć szansę ucieczki przed wszechobecnym przymusem są znikome. Po prostu dlatego, że „wśród tych wymogów, jakie stawiane są jednostce ludzkiej przez otaczające uwarunkowania społeczne i przyrodnicze przymus odgrywa pierwszoplanową rolę" (M-104). Wydaje się, że przekonanie współczesnej młodzieży polskiej o wszechobecności przymusu jest w jakimś stopniu odbiciem opre-syjnego charakteru kontroli społecznej i kontroli prawnej funkcjonujących w naszym kraju. Społeczeństwo polskie jest, jak wiadomo, bardzo rygorystyczne, z dezaprobatą opinii publicznej spotykają się nawet łagodne formy dewiacji nie wymierzone w czyjeś konkretne dobra lub istotniejsze wartości etyczne, religijne czy obyczajowe4. Z drugiej strony, system prawny wykazuje tendencję do ciągłego wzrostu punitywności5. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest wprowadzenie do kodeksu karnego kategorii tak zwanych przestępstw ce-lowościowych (art. 282a), czyniących z domniemanej intencji czynu samodzielną podstawę odpowiedzialności karnej. Młodzież, bardziej lub mniej intuicyjnie, widzi swe miejsce jakby w centrum — sformalizowanych i nieformalnych — krzyżujących się presji i kompulsyw-nych oddziaływań zewnętrznych. Jeśli — jak pisze Peter L. Berger — „miejsce w społeczeństwie oznacza usytuowanie jednostki względem wielu sił, które ją krępują i zniewalają"6, to polska młodzież zajmuje w tym układzie, wedle jej własnych odczuć, miejsce centralne. Z tego też względu przymus bywa przez nią utożsamiany, jak już wspomniałem, z codziennymi obowiązkami, narzucaniem jedno- 4 Zob. np.: A. Siemaszko: Co Polacy potępiają?, „Polityka" 1988, nr 9, s. 1,6; A. Koj-c'erj J- K waśniewski: Stosunek społeczeństwa polskiego do zjawisk i zachowań dewiacyjnych, W: Opinia publiczna, środki masowego przekazu a ujemne zjawiska społeczne, B. Hołyst (red.), Warszawa 1981, s. 85-106. Zob.: J. Jasiński: Tendencje polityki kamejw latach osiemdziesiątych (na przykładzie !982 i 1986 r.), „Państwo i Prawo" 1988, z. 6, s. 25-40; A. Kojder: Kultura prawna i jej ^funkcjonalności (polskie doświadczenia lat ostatnich), „Studia Socjologiczne" 1988, nr 2, s- 245-259 (por. s. 250-268 niniejszego tomu); T. Gardocka: Dysfunkcjonalność prawa arnego, w: Kultura prawna i dysfunkcjonalność prawa, t. 2, Warszawa 1988, s. 357-376. 6 E L. Berger: Zaproszenie do socjologii, tłum. J. Stawiński, Warszawa 1988, s. 85. 346 Działanie prawa stce określonych reguł postępowania, z koniecznością podejmowania trudnych wyborów w różnych sytuacjach życiowych itd. Ocena sytuacji przymusowych Przymus jest z reguły oceniany zdecydowanie negatywnie. Formułowane oceny rozciągają się od bezwzględnej dezaprobaty wobec każdej formy presji, jaka dotyka człowieka, do łagodnego ubolewania, iż przymus jest nieodłącznym elementem stosunków międzyludzkich. Niektórzy wszakże młodzi ludzie dostrzegają różnorodne eu-funkcjonalności przymusu. Odróżniają oni przymus od obowiązku, zdają sobie sprawę, że spełnianie określonych powinności jest życiową koniecznością, a symetria uprawnień i obowiązków zapewnia harmonię stosunków międzyludzkich. Matka ma określone obowiązki wobec dziecka, dzieci winne są posłuszeństwo rodzicom, pracownicy mają obowiązek wykonywania poleceń zwierzchników itd. Te i inne obowiązki i zobowiązania, choć odczuwane niekiedy jako przymusowe, są częścią pierwotnych i wtórnych ról społecznych. Nie można ich zastąpić rolami, z którymi nie wiązałyby się żadne powinności. Tak mniej więcej rozumując, część młodzieży uznaje spełnianie obowiązków (np. „obowiązku noszenia tarczy w szkole, zmiany obuwia, terminowego zdawania egzaminów, służby wojskowej itd.", K-59) za konieczny etap procesu socjalizacji, internalizacji norm i edukacji. Nie można przeto oceniać tych pierwiastków przymusu, które są zawarte w każdym narzuconym jednostce obowiązku, w sposób negatywny. W związku z tym zagadnieniem jedna z kobiet postawiła pytanie: „Czy rzeczywiście można wyznaczyć ostrą granicę między przymusem a «uzasadnionym» prawem decydowania o losie drugiej osoby?" (K-25). Z kontekstu jej rozważań wyłania się odpowiedź twierdząca na to pytanie. Za dzieci — jak pisze — które nie potrafią jeszcze kierować swoim losem, decydują rodzice, bo to oni są za nie przede wszystkim odpowiedzialni. Małoletni prowadzony do kościoła, uczony pacierza, zasad higieny, zachowania się przy stole i szacunku dla starszych być może wszystko to odczuwa jako przymus, którego sensu i celu nie rozumie, ale zobowiązany )eSt Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 347 podporządkować się woli opiekunów, bo oni dysponują owym „uzasadnionym" prawem decydowania o jego wychowaniu, a negowanie tego prawa byłoby równoznaczne z pozbawieniem ich odpowiedzialności za losy wychowanka. A do tego nikt nie jest — jak sądzą młodzi ludzie podnoszący tę kwestię — uprawniony. Z oceną sytuacji przymusowych łączy się zagadnienie relatywizmu presji, jaka bywa wywierana na jednostkę. Większość młodzieży jak gdyby nie dostrzega tego problemu, są wśród niej jednak i tacy, którzy wprost zwracają nań uwagę. „Różne mogą być formy przymusu i s'rodki wywoływania przymusu. Uważam — pisze studentka bardzo źle wspominająca swój pobyt w Studenckim Hufcu Pracy — że w zależności od tego, jaki środek wywoływania przymusu jest stosowany (przemoc, groźba) ludzie różnie rozumieją i odczuwają przymus. Dla jednych przymusem jest «przystawienie pistoletu do skroni», dla innych konieczność wykonania swych obowiązków [...] inaczej niż by się chciało" (K-48). Jej rówieśnica jest podobnego zdania. Stwierdzając, że przymus wynika z „nadrzędności jednej jednostki lub wielu jednostek nad innymi", zadaje pytanie: „Czy przemoc [i przymus — przyp. A.K.] jest zjawiskiem zawsze ujemnym?" i odpowiada, że nie, jak w wypadku: „Usuwania dziedziców z majątków po II wojnie światowej" (K-79). Z kolei według jednego z mężczyzn znalezienie się w sytuacji przymusowej zobowiązuje do konkretnego działania, a to może prowadzić „do wyzwolenia się w naszym mniemaniu poczucia dobrze spełnionego obowiązku i jest to wtedy przymus pożądany" (M-125). Postawa akceptująca przymus i przyznająca mu eufunkcjonalną rolę w życiu społecznym wyodrębnia się tym wyraziściej spośród powszechnego antykompulsywnego nastawienia młodzieży, że jest stosunkowo rzadko manifestowana. Ekstremalna postawa aprobaty dla przymusu wyraża się w twierdzeniu, że „człowiek wręcz potrzebuje przymusu, choćby po to, aby docenić, czym jest wolność. Niektórzy ludzie nawet nie potrafią żyć bez poczucia przymusu, nie wiedzieliby co ze sobą zrobić, pozostawieni tam samym sobie" (K-"78). Nieco łagodniejsza forma akceptacji przymusu odwołuje się do te§o, że „ma on swoje racjonalne uzasadnienie" (K-69), bo jest je- I Działanie prawa dynym wyjściem z sytuacji, ułatwia „ciągłe dążenie do podnoszenia swojego «stanu posiadania»" (M-104) i przyspiesza proces ewolucji, eliminując „jednostki nietypowe" (M-156). Autorka jednej z wypowiedzi zwraca uwagę, że pewni ludzie w sytuacjach przymusowych znajdują prywatną sferę wolności. „Przypomniała mi się w związku z tym — pisze ta dziewczyna — postać byłego więźnia obozu koncentracyjnego z Pierwszego dnia wolności Kruczkowskiego. Człowiek ów najszczęśliwiej czuł się właśnie tam, gdzie nie mógł mieć niczego na własność, gdzie jego egzystencja sprowadzała się do myślenia o tym, co będzie jadł i czy w ogóle przeżyje następny dzień" (K-98). Wydaje się, że najtrafniej ujęła problem relatywizmu przymusu pochodząca z małego miasteczka studentka, której rozpoczęcie edukacji w wyższej uczelni przyniosło same rozczarowania („akademik [...] — brudne, zimne, samotne schronisko [...], uczelnia — nieład i dezorganizacja"). Oto krótki fragment jej refleksji: „To, jaki kto odczuwa przymus zależy od wrażliwości każdego z nas. Często bowiem to, co dla jednych jest przymusem, dla innych normalnym, codziennym zwyczajem, nie odczuwanym zbyt boleśnie. Rozmiar przeżyć zależy chyba także od wieku człowieka; ludzie młodsi chcą mieć więcej swobody, niezależności od innych, podczas gdy starsi łatwiej godzą się z otaczającą rzeczywistością, łatwiej idą na kompromis" (K-66). Rodzaje doświadczanego przymusu Przymus, który dotknął ludzi młodych, wspominany i opisywany mniej lub bardziej szczegółowo, jest najrozmaitszego rodzaju. Nie ma w tym oczywiście nic osobliwego. Jeśli nawet losy ludzkie bywają — w wymiarze społecznym — podobne, to przeżycia każdego człowieka w najgłębszej warstwie psychologicznej są niepowtarzalne i w peta1 autonomiczne. Zadaniem socjologii i psychologii społecznej jest mię-dzy innymi poszukiwanie w całym tym bogactwie jednostkowych przypadków życiowych oraz powikłań losów osobistych pewnych regularności, tego, co najczęstsze i typowe. Zebrane materiały obrazuj z jednej strony te dziedziny życia, w których przymus jest przeZ Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 349 młodzież szczególnie wyraziście postrzegany, z drugiej zaś — unaoczniają przeżycia, które w biografii młodego pokolenia wycisnęły trwałe piętno, współokreślając — wraz z innymi czynnikami psychospołecznymi — stosunek do spraw publicznych i ustosunkowari międzyludzkich. Niemal wszystkie relacje można przyporządkować jednej z dziewięciu kategorii przymusu (nazwy ich są kwestią konwencji, a sens, jaki ukrywają, daje się w pełni odczytać z ich opisów). Zostały więc wyróżnione i niżej pokrótce scharakteryzowane następujące rodzaje przymusu: ustrojowy, stanu wojennego, milicyjny, służby wojskowej, niesatysfakcjonującej pracy, kryminalny, szkolny, rodzicielski i konwenansów. Przymus ustrojowy Na ten rodzaj przymusu zwracają uwagę prawie wyłącznie mężczyźni. Swoje miejsce w życiu widzą przede wszystkim przez pryzmat ustroju społeczno-politycznego, który oceniają zdecydowanie negatywnie. „Ograniczenie wolności jednostki ludzkiej — stwierdza jeden z młodzieńców — zmuszanie jej do absolutnego posłuszeństwa, uniemożliwianie człowiekowi powzięcia wyboru stanowi niestety charakterystykę życia w naszym kraju" (M-121). Ludzie pragną, jak dalej pisze, czegoś zupełnie innego niż to, co może im zapewnić system. Pragnienia ich nie mogą się spełnić, bo ustawicznie dokonuje się gwałtu na ich wolności. W konsekwencji „stajemy się społeczeństwem zastraszonym. Jesteśmy terroryzowani. Terroryzowani przez system. System odbierający człowiekowi wszelką wolność. System kontrolujący wszystko i wszędzie. System, który opiera się na terrorze i przymusie [...], który wynosi przymus ponad wszystko" (M-¦114). Autor tych słów, odczuwający tak totalne zniewolenie, zadaje Pytanie „co robić?", aby wyzwolić się z opresji systemu. Nie może organizować — konstatuje — oporu społeczeństwa, bo nie jest ono skonsolidowane. „Pozostaje nam osobista walka. Walka jaką podejmą lednostki. Jednostki, które staną się przykładem dla innych..., [aż] Odejdzie dzień, gdy wszyscy razem wystąpimy przeciwko odbieraniu 350 Działanie prawa nam wolności" (M-114). Ta buntownicza postawa jest raczej odosobniona. Inni młodzi ludzie odczuwający przymus ustrojowy skłonni są raczej twierdzić, że na warunki i ustrój, jakie panują w Polsce, trzeba się godzić, bo „na ich kształtowanie się wpływ [mamy] więcej niż ograniczony, a działanie na rzecz pewnych zmian, jak wiadomo zagrożone jest sankcjami ze strony państwa" (M-120). Wprawdzie „w każdym kraju istnieją ludzie odczuwający istniejący system jako coś im narzuconego", ale w krajach demokratycznych „system narzuca większość, a mniejszość ma prawo legalnie go zwalczać" (M--120). Dla jednego z młodych ludzi niewola społeczeństwa polskiego, która jego zdaniem trwa do dziś, zaczęła się w czasie drugiej wojny światowej. „Starałem się zawsze — zapewnia — wyobrazić sobie co czuł Polak u kresu tej strasznej wojny, Polak bestialsko napadnięty i ograbiony, który nigdy nie ugiął się i walczył wszędzie tam, gdzie walczono o wolność [...], który dał w walce o nią najwięcej (bo dał wszystko), nie otrzymał w zamian nic. [...] wszyscy już znali decyzje Teheranu i Jałty. W chwili, gdy jeden Polak dawał wolność ludziom na Zachodzie, drugiego skrytobójczo mordowano, bądź zsyłano za to, iż chciał to samo uczynić we własnym kraju. [...] cały świat był przeciw nam. [...] Musiało być strasznie być Polakiem 9 maja 1945 roku, kiedy wszyscy dokoła radowali się, a dla nas wtedy zgasła ostatnia iskierka nadziei w strasznej beznadziei" (M-123). Do przymusu, który nazywam tutaj ustrojowym, wypada zaliczyć także opinie, że to, co najbardziej dolega, „pochodzi od ludzi stanowiących obsadę systemu". Zdaniem wypowiadającego się na ten temat: „Po czterdziestu latach powstała wielka armia decydentów (na różnych szczeblach), ludzi małych moralnie, przekupnych, bojących się swoich chlebodawców a co za tym idzie skłonnych do popełnienia każdej niegodziwości dla ratowania swojej posadki i związanych z nią profitów. Przemocy tej bandy ¦— konkluduje — obawiam się najbardziej" (M-118). W tym samym nurcie obaw i odczuwanej opresji mieści się przekonanie, że zmonopolizowanie przez państwo środków informacji jest „pogwałceniem prawa do rozwoju osobistego; wolności oraz możliwości swobodnego dzielenia się z innymi swoimi poglądami. [...] Skutkiem manipulacji propagandowej jest to, Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 351 że coraz trudniej (ze względu na «spustoszenie informacji», na brak wspólnych, znanych i tu i tam filmów, książek, twórców) jest porozumieć się człowiekowi Wschodu z człowiekiem Zachodu, mimo że obaj przynajmniej w geograficznym ujęciu są Europejczykami" (M-119). Także konieczność uczestniczenia w głosowaniu na kandydatów do Sejmu, bo zdaniem przełożonego w pracy „będzie to dobrze widziane" (K-18), czy uciążliwe staranie się o paszport (K-16, K-17) są odczuwane jako dolegliwości, za które winę ponoszą władze PRL. Przymus stanu wojennego Wspominając okres stanu wojennego jako „czas przemocy władzy nad jednostką", część ludzi młodych wraca myślami do miesięcy, które go poprzedzały. Był to dla kilkunastoletnich wówczas chłopców i dziewcząt czas „szybkiej edukacji", „pochłaniania wielkiej ilości wydawnictw, które swą otwartością oraz innością absorbowały uwagę", „forsowania niekonwencjonalnych planów", „zaangażowania w działalność samorządowo-kulturalną", a nawet „wydawania ulotek o treści antypaństwowej". Jak pisze ówczesny licealista, „my uczniacy [...] poczuliśmy, że usuwa nam się grunt spod nóg, że istnieje jakiś inny wymiar życia społecznego w kraju oraz że nasze życie było nudnym i nieciekawym bytowaniem" (M-101). Dekret z 13 grudnia 1981 roku jednym nasunął porównanie z „opowieściami dziadków czy rodziców o wojnie", dla innych był „zimnym prysznicem", a jeszcze inni odczuli go jak „pętlę przymusu zaciskającą się wokół szyi". Niektórzy zastrzegają się, że ich osobiste przeżycia związane ze stanem wojennym nie są czymś nadzwyczajnym, bo „nie odbiegają od tych jakich doświadczyli młodzi ludzie na początku lat osiemdziesiątych". Doznany przymus „nie polegał na fizycznym użyciu siły ale dotyczył raczej sfer światopoglądu i moralności, [...] realne zetknięcie się z, brutalną przemocą militarną wstrząsnęło świadomością" (M-102). Ow wstrząs albo wedle innych określeń szok i osaczenie spowodo-wane były zamknięciem szkół, wyłączeniem telefonów, godziną mili-cyjną, cenzurowaniem korespondencji, obecnością na ulicach patroli 352 Działanie prawa i ciężkiego sprzętu wojskowego, a także tym, że „w ciągu dnia można było bez powodu zostać zatrzymanym, wylegitymowanym i zrewidowanym" (K-5). Córka oficera zawodowego wspomina, że przymus tamtych miesięcy odczuła podwójnie. Tak jak wszyscy, musiała podporządkować się wprowadzonym ograniczeniom, a ponadto bardzo rzadko mogła widywać się z ojcem. Swoją relację zakończyła uwagą: „Paraliż i utrudnienia życia odczułam tym boleśniej, że przed 13--ym grudnia powróciłam z Wiednia. Panował tam spokój i dobrobyt" (K-4). Kilkoro młodych ludzi wspomina zatrzymanie przez patrol milicyjny i spisanie personaliów, jeden zaś nocną rewizję: „Rewizja została przeprowadzona w ten sposób, że zostały przewrócone dwa regały i połamano kilka mebli. Kiedy brat mego przyjaciela protestował przeciwko takiemu sposobowi przeprowadzenia rewizji został dwukrotnie uderzony pałką milicyjną. Kiedy my zaczęliśmy protestować milicjant obrzucił nas wyzwiskami i zagroził, że jak nie będziemy milczeć to nas też to może spotkać" (M-101). Najbardziej zwięzły spośród dziewięciu opisów pierwszych dni stanu wojennego składa się z kilku zaledwie zdań. „Grudniowy dekret... Od rana w radio głos generała, poważna muzyka Chopina, na rogach ulic czołgi, wozy pancerne i płaczący ludzie w kościołach śpiewający Boże coś Polskę__ I cisza na szarych ulicach i ta niemożność... To pierwszy z «moich» przymusów. Czy trzeba na jego temat dodawać cokolwiek?!" (K -6). Przymus milicyjny W tym rodzaju przymusu (jest on opisywany częściej niż jakikolwiek inny) mieszczą się różne postacie „kontaktów" młodzieży ze służbami resortu spraw wewnętrznych — od ukarania mandatem do zatrzymania na komisariacie, pobicia i aresztowania. Charakterystyczne, że w zdecydowanej większości opisywane zdarzenia są dokładnie usytuowane w czasie („rok 1986, połowa lipca", „26 czerwca 1986 r.", „11 listopada 1984 r.", „koniec sierpnia 1982 r.", „kilka miesięcy temu" itp.). Przymus w doświadczeniach życiowych mlodz tezy 353 Sprawy najbanalniejsze to „spisanie" za nieprawidłowe przechodzenie przez jezdnię i zagrożenie mandatem (K-12) lub jego wyegzekwowanie (M-10). Poważniejsze konsekwencje w sferze doznań psychicznych miało zatrzymanie przez MO połączone z przeszukaniem lub odwiezieniem do komisariatu. Oto fragmenty dwóch — spośród kilku innych — relacji odpowiadających tym sytuacjom. Pierwsza dotyczy zdarzenia z 1984 roku: „Na następnym przystanku autobusowym kazali mi wysiąść. Zaczęłam się bać. Papiery miałam w porządku. Za kioskiem rozpoczęli przeszukiwać mój plecak. Wyrzucili mi śpiwór i inne drobiazgi i zaczęli dokładnie przeszukiwać. Mój protest nie odnosił skutku" (K-13). Drugie zdarzenie rozegrało się mniej więcej w tym samym czasie. Młody człowiek sprzedawał na ulicy przed antykwariatem niepotrzebne mu podręczniki szkolne. Raptem został zatrzymany przez funkcjonariuszy milicji, którzy oświadczyli mu, że „jak trochę posiedzi to oduczy się takiej spekulacyjnej działalności". W areszcie spędził 48 godzin, nie pozwolono mu zawiadomić rodziny, a w malutkiej celi „osiem osób leżało jak śledzie w beczce" (M-113). Kilka osób opisało zatrzymanie w trakcie uroczystości rocznicowych, uznawanych przez władze za nielegalne, lub po nich. „Był koniec sierpnia 1982 roku — pisze młoda dziewczyna — zbliżała się rocznica porozumień gdańskich. W mieście wyczuwało się jakieś dziwne podniecenie i napięcie. Przechodząc Krakowskim Przedmieściem zatrzymałam się na chwilę pod krzyżem ułożonym z kwiatów pod kościołem Wizytek [...], wokoło leżały ulotki. Podniosłam jedną, przeczytałam, [...] nagle poczułam ostre szarpnięcie i usłyszałam złowieszcze słowa «pani pójdzie z nami». [...] Potraktowano mnie jak przestępcę, mimo że byłam jeszcze prawie dzieckiem. Fakt ten zapadł bardzo głęboko w mojej świadomości [...] — przecież nic złego nie zrobiłam" (K-14). Dwa lata później, 11 listopada 1984 roku, po mszy odprawionej w Katedrze św. Jana w Warszawie zatrzymanych zostało wielu młodych ludzi. Jeden z nich wspomina: „Było nas razem około stu. Spędzeni do klatki, która zwie się spacerniakiem, czekaliśmy na wywołanie przez funkcjonariusza. Co 10 minut pojawiał się rozwścieczony zomowiec. [...] Wymachiwanie pałą pokaźnych rozmiarów nie 354 Działanie prawa sprawiało mu żadnych trudności. [...] Przyszła kolej na mnie. [., ] dowiedziałem się, że jestem zaplutym karłem reakcji, niewdzięcznikiem, któremu władza ludowa daje wykształcenie, a który odpłaca się jej w tak niegodny sposób. [...] pan funkcjonariusz wyjął z szuflady «pomocnika» na wszelkiego rodzaju amnezję. Kształt tego przedmiotu odpowiadał cechom jakimi jest wyposażona pała gumowa, jednak był cokolwiek krótszy. Krótkość ta była zwodna, o czym przekonałem się na własnym grzbiecie. Off! To tyle na razie powiedział p. funkcjonariusz". Kiedy przesłuchanie zostało zakończone, a protokół zeznania podpisany przez zatrzymanego, pożegnano go słowami „a teraz sp.. .la). [...] Koło fontanny — jak zaobserwował — stały radiowozy w równym rzędzie, zomowcy, weseli po dobrej robocie, palili papierosy. Znak, że akcja zakończyła się" (M-112). Nieco prozaiczniejszy był przebieg zatrzymania 25 czerwca 1986 roku uczestnika mszy rocznicowej, który wespół z innymi pragnął złożyć kwiaty pod pomnikiem ofiar wydarzeń sprzed dziesięciu lat. „Poczułem — pisze — silne ramię sprawiedliwości na swoich ramionach. Przez funkcjonariuszy SB siłą zostałem odprowadzony na bok [...]. Padają wulgarne słowa z ust eskortujących milicjantów a teksty «ty k...» to prawdziwy Wersal. [...] Padają pogróżki, że studia mam już z głowy, że rodzice będą mieli takie kłopoty o jakich świat nie słyszał. [...] Rano o godz. 7.30 zostajemy wypuszczeni" (M-110). Najbardziej „fenomenologiczną" charakterystykę stosowania (i przeżywania) przymusu milicyjnego zawiera poniższa relacja, przytoczona tutaj z niewielkimi skrótami. „Zatrzymanie to właściwie rzecz banalna, która zdarzała się i zdarza się codziennie na całym świecie. Ale w pewnych okolicznościach może stać się dramatem. [...] w moim przypadku był to prawdziwy przewrót, coś więcej niż szok. Poczucie absolutnej bezsilności, świadomość wpadnięcia w tryby strasznej machiny. [...] Każdy «ich» gest, słowo oddziałuje w bardzo przygnębiający sposób. Jest to właściwie przemoc w swej doskonałej, wysublimowanej formie, bo nie chodzi tu o ból fizyczny? którego nie czujesz, ale o wszystko, co cię otacza: mundury, broń, krzyki, wyzwiska, twarze (to raczej eufemizm) i oczywiście pomieszczenia. Z pozoru zwykłe, «urzędowe», pospolite pokoje i korytarze- Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 355 Ale teraz są dla ciebie ostatnim miejscem na ziemi, w którym chciałbyś się znaleźć, a właściwie można tu użyć wysłużonego i trywialnego porównania z piekłem. Tym bardziej, że pojawiają się tutaj kolejne elementy przemocy: nowi oprawcy, już bardziej doświadczeni, w znacznej części pijani, co jest jeszcze kolejnym elementem zwiększającym ilość wyzwisk i uderzeń. A co robią ci trzeźwi? W większości siedzą i patrzą na widowisko, jakim tej sennej nocy na pewno jest dla nich poniżany i nagi nastolatek — to tak bardzo poprawia samopoczucie i korzystnie wpływa na samoocenę. Inni spośród trzeźwych są bardziej aktywni — uśmieszki, ciche komentarze itd. Jeden z nich (coś w rodzaju najsilniejszego chłopaka na podwórku — charakterystyczny typ osobowości) jest szczególnie aktywny. Pokazuje co «umie» stosując bardzo wyszukane formy bicia. Jest oczywiste, że sam ich nie wymyślił, bo zbyt dobrze są tu połączone elementy przemocy fizycznej z funkcjonowaniem psychiki człowieka. Poza tym oprócz dość prymitywnych straszaków w rodzaju: «dostaniesz tyle a tyle lat» pojawiają się wyzwiska sięgające głębiej, «do środka» człowieka, dotyczą bowiem najbliższej rodziny. Kolejny etap to przemoc już tylko psychiczna, gra prowadzona przez «wyższych rangą», choć w rzeczywistości ludzi tego samego pokroju. Ale najbardziej przygnębiające w tym wszystkim, oprócz świadomości własnej słabości, jest widok tych ludzi, w części prymitywnych, w większości tylko pustych, którzy wychowani w tych samych warunkach, ochrzczeni w tej samej wierze, pragnący podobnych rzeczy, stali się przysłowiowym trybikiem w machnie przymusu". (M-108). Innym typem przymusu milicyjnego, który zasługuje na egzem-plifikację, jest wywieranie presji na młodego człowieka, aby podjął współpracę z resortem spraw wewnętrznych. Chłopak, który rozpoczął studia w stolicy, daleko od rodzinnego domu, mający duże problemy z przystosowaniem się do warunków życia wielkomiejskiego, tak opisuje to, co go spotkało: „Pewnego dnia dostałem telefon. Zdziwiłem się, gdyż nikomu z moich znajomych nie podawałem numeru do akademika. W słuchawce usłyszałem męski głos. Pan ten chciał się koniecznie ze mną spotkać. [...] Mężczyzna ten pokazał mi legitymację Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Okazało się, że jest to pan 356 Działanie prawa porucznik, którego zadaniem jest penetrowanie środowiska studenckiego, a szczególnie «świeżo upieczonych» studentów. [...] Zostałem później nękany telefonami, różnymi groźbami. Stałem się bardzo podejrzliwy. Traciłem zaufanie do znajomych. Każdy dzień stał się nerwowy. [...] Dostałem wezwanie. Miałem znów rozmowę z panem porucznikiem. Zaczął mnie szantażować, straszyć. Wiedziałem, że grzebał w moich dokumentach. W końcu zaproponował mi «współ-pracę». Kiedy stanowczo odmówiłem stał się ordynarny i chamski. [...] Najpierw postara się, aby mnie wyrzucono ze studiów, a później o przydział do «dobrej» jednostki wojskowej. [...] Zachorowałem. Nie wytrzymały nerwy. Znalazłem się w szpitalu. [...] Myślę, że gdyby nie wiara religijna, to bym chyba zwariował" (M-109). Przymus służby wojskowej Odczuwany jest on, co może być pewnym zaskoczeniem, niemal tak samo często przez kobiety, jak i przez mężczyzn. Niektóre kobiety fakt, iż „mąż musiał pójść do wojska" (K-22) albo że kolega tuż po śmierci ojca „dostał powołanie do wojska" (K-23) i musiał zostawić bez opieki chorą na serce matkę, traktują jak niczym nie uzasadniony przymus, komplikujący życie i stojący na drodze planów życiowych. „Nie można było zrobić nic, aby zmienić tę sytuację, nie pomógłby tu ani płacz, ani prośby, ani groźby. [...] ciężko jest to zrozumieć żonom czy narzeczonym" (K-24). Argumenty mężczyzn, którzy kwestionują zasadność powszechnego obowiązku służby wojskowej, są bardziej rozbudowane. Jedni podkreślają, że „cały system działania administracji wojskowej opiera się na przymusie" (M-128), drudzy twierdzą, iż konstytucyjna zasada wolności wyznania bywa gwałcona, kiedy do wojska są powoływani ludzie, których wiara religijna zabrania posługiwania się bronią (M--125). Trudno powiedzieć, ilu spośród 68 młodych mężczyzn, którzy przekazali swe relacje o doznanym przymusie, odbyło zasadniczą służbę wojskową, jednakże dwóch opisało dość obszernie swój p0' byt w jednostce jako pasmo nieustających przymusów. Zacytujmy we Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 357 fragmentach jedną z tych relacji. „[...] prawdziwy kołowrót zależności i przymusu zaczyna się z chwilą przekroczenia koszar. Najpierw jest to przymus w kwestiach prozaicznych: przymusowe zbiórki, przymusowe porządki, przymusowy harmonogram dnia, przymusowe strzyżenie. Wszystko co robi się robi się razem, mechanicznie bez zastanowienia. To chyba właśnie dlatego dla osób postronnych kojarzy się to z ładem i dyscypliną, a jest to nic innego jak stałe i systematyczne oduczanie myślenia, tworzenie robotów gotowych do zabijania w razie potrzeby. Pomijam kwestie, czy trzeba się z tym godzić, bo będąc tam nie ma się wyboru. Później wyłaniają się spory dużo większego formatu. Jak znieść ograniczenie wolności do której każdy jest przyzwyczajony? Jak znosić obrazę własnej godności kiedy można odpowiedzieć jedynie «Tak jest». Wreszcie jakim prawem narzuca się ludziom poglądy i sposób myślenia — nie zawsze słuszne. Przykładem niech będzie tu równie bzdurne jak obowiązkowe oglądanie DTV. Dochodzi też do naruszania konstytucyjnie zagwarantowanych praw obywatelskich! Posłużę się przykładem: wybory do Rad Narodowych. Teoretycznie — pełna demokracja. Praktycznie wygląda to następująco: dowódca kompanii zarządza zbiórkę całego stanu osobowego. Pada komenda: «W prawo zwrot. Do urn wyborczych marsz!» I gdzie tu miejsce na własne zdanie, pogląd polityczny? Jeszcze w tej chwili na samo wspomnienie ogarnia mnie bezgraniczna wściekłość" (M-126). Przymus niechcianej pracy Podobnie jak w odniesieniu do służby wojskowej, również brak danych, ilu młodych ludzi miało doświadczenia związane z pracą zarobkową. Wypada sądzić, że w grupie, która jest tutaj opisywana, raczej niewielu. W każdym razie tylko trzy kobiety uznały, że w ich dotychczasowym życiu przymus związany z koniecznością podjęcia Pracy zarobkowej był — jak dotąd — przymusem najbardziej dolegliwym. „Właśnie w pracy — pisze jedna z nich — po raz pierwszy sPotkałam się z bezsensownym przymusem kierownika, który wyko-rzystując swoje stanowisko wręcz manifestował swoją wyższość, upa- Działanie prawa jał się posiadaną władzą. Jako młoda pracownica byłam zmuszana bez słowa sprzeciwu wykonywać jego niemądre polecenia — niewykonanie groziło utratą premii. Postawa kierownika sprawiła, że mam bardzo niemiłe wrażenia z moich pierwszych kroków w dorosłym życiu" (K-57). Autorka tych słów pracowała krócej niż jeden rok, podobnie jak jej koleżanka, która skarży się zarówno na apodyktycznego, nieżyczliwego zwierzchnika, jak i na uciążliwe warunki pracy i długie dojazdy (K-58). Dla trzeciej, podówczas dziewiętnastoletniej dziewczyny, którą — jak pisze — ojciec zmusił do podjęcia pracy, najbardziej dolegliwe było to, że razem z pięcioma innymi osobami pracowała w pokoju „z jednym tylko małym oknem na podwórze. Cały dzień paliło się światło i ostra jarzeniówka. Po 8 godzinach wszystko widziałyśmy na biało" (K-56). Przymus kryminalny Ofiarami czynów o charakterze przestępczym, głównie chuligańskim, było stosunkowo wiele młodych kobiet, a także sporo mężczyzn. Ogółem dziewięć osób opisało przymus, nazwany kryminalnym, którego doznały i który utrwalił się w ich pamięci najbardziej. Napad na samotnie wracającą do domu dziewczynę lub młodą kobietę to zdarzenie najczęstsze. Jego scenariusz we wszystkich wypadkach jest podobny. Zwykle jest noc lub bardzo późny wieczór. Idąca od przystanku autobusowego kobieta (najczęściej „z duszą na ramieniu") słyszy za sobą czyjeś kroki, przyspiesza, wpada na klatkę schodową, przywołuje windę i gdy jest już wewnątrz wpada za nią mężczyzna. „To był ktoś obcy — relacjonuje jedna z napadniętych. Oblałam się potem, wcisnęłam się w kąt windy i chciałam krzyczeć ale nie mogłam. [...] poczułam rękę nieznajomego na mojej twarzy. Wtedy odzyskałam siły i głos. Zaczęłam kopać i krzyczeć, zaczęliśmy się szamotać. Winda stanęła między piętrami, widać było że na jednym piętrze ktoś stoi" (K-53). To zdarzenie zakończyło się dla napadniętej szczęśliwie, spłoszony napastnik uciekł, ale nocne powroty do domu stały się dla niej prawdziwą udręką. Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 359 Inne opisane przez kobiety napady zdarzały się z reguły na przystanku autobusowym, gdzieś daleko za miastem. Dość typowe wydaje się „zajście" następujące: „Było bardzo ciemno, wokół nie było żywej duszy. Stanęłam na przystanku [...] czekając na autobus jadący w kierunku miasta. W pewnym momencie [...] nadszedł młody mężczyzna i zaczął namawiać mnie, żebym z nim poszła na «imprezę» [...]. Po chwili pojawili się jego dwaj koledzy. [...] Niestety nikogo w pobliżu nie było. Mężczyźni chwycili mnie za ręce i zaczęli ciągnąć w jakieś zarośla. [...] Postanowiłam nawiązać z nimi rozmowę, starałam się mówić spokojnie. Oni uznali, że przekonali mnie, że warto się zabawić. Jeden z nich powiedział, że on wie, że wszystkie dziewczyny «to» lubią, tylko wstydzą się do tego przyznać [...]. Odwróciłam się i zaczęłam uciekać. [...] Mężczyźni zaczęli mnie gonić. [...] Dobiegłam do drogi. [...] Wybiegłam na środek jezdni, samochód się zatrzymał. [...] Meldunku na milicji nie złożyłam. Nie chciałam do tego wracać" (K-52). To, co spotkało kilku młodzieńców, miało bardziej brutalny charakter. Jeden z nich został zaatakowany przez dwóch osobników na przystanku nocnego autobusu. Wykręcili mu ręce, chwycili za włosy i przystawili nóż do gardła. Zabrawszy pieniądze „poczęstowali" napadniętego pięścią w nos i spokojnie odeszli. Świadkowie tego wydarzenia, a było ich kilkoro, zachowywali się biernie, udając, że nic się wokół nie dzieje (M-133). Opis podobnego zdarzenia warto przytoczyć w autorskiej wersji. „[...] na koncert grupy Micro-Disney [...] do «Stodoły» wybrałem się sam, a do tego — w skórzanej kurtce. Przy ul. Batorego zastąpiło mi drogę kilku młodszych na pierwszy rzut oka, ale nienajgorzej zbudowanych chłopaków. Zaproponowali mi wspólną przechadzkę w pobliskie zarośla, więc nie wykonywałem już dalszych rzutów oka, ale bardzo szybki odwrót. [...] kilku z nich złapało mnie starając się przewrócić mnie na ziemię. Natomiast pozostali zaczęli mnie bić w głowę, brzuch bądź kopać. Ciągle się wyrywając udało mi się dociągnąć ich aż do krawężnika jezdni w Al. Niepodległości. Nie liczyłem oczywiście na to, że będzie przejeżdżać milicja, która omija tego typu akcje zachowując siły na walkę 2 demonstracjami ulicznymi i przyjazdy dostojnych gości zagranicz- nych. Natomiast liczyłem naiwnie na to, że może zatrzyma się jakiś autobus, z pewnością wiozący wielu ludzi mówiących kiedyś o solidarności lub mówiących dziś o jedności narodowej. Po kilku jeszcze kopniakach dałem z siebie ściągnąć «skórę». Chłopcy oddalili się na koncert, dokładając mi kopa w głowę. Poleżałem jeszcze przy jezdni kilkanaście minut patrząc na przejeżdżających ludzi, po czym odkuś-tykałem do tramwaju" (M-131). Takie i podobne „incydenty" rozgrywały się na oczach przypadkowych widzów, ale w większości wypadków żaden z nich nie próbował interweniować. W związku z tym jedna z poszkodowanych stwierdziła z goryczą: „[...] na własnej skórze zaznałam, czym jest tzw. znieczulica ludzka, w której istnienie dotąd tak zupełnie nie wierzyłam" (K-54). Przymus w szkole Można domniemywać, że młodym ludziom, którzy odnajdują sytuacje dolegliwego przymusu w swoich latach szkolnych, późniejsze życie raczej oszczędzało większych cierpień. Ale — co dla nas jest tutaj istotniejsze — obraz szkoły, jaki się wyłania ze wspomnień tych, którzy właśnie o szkole piszą, jest więcej niż ciemny, by nie rzec ponury. Zakłamanie nauczycieli, mściwość niektórych z nich, presja przynależności do organizacji młodzieżowych, nonsensowne zakazy i nakazy, rutyna i podciąganie wszystkiego pod jeden strychulec zabijający wszelkie odruchy samodzielnego myślenia — to tylko niektóre, najczęściej się powtarzające, cechy przypisywane szkole przez młodzież. Najbardziej lapidarna charakterystyka współczesnej szkoły zawarta jest w następującej wypowiedzi: „Patetycznie nazwana świątynią wiedzy, a tym samym też kapłanką postępu, jest w rzeczywistości jedną z najbardziej konserwatywnych, a na tle współczesności wręcz archaiczną, instytucją ciosającą charaktery i osobowość. Skutecznie stawia opór wszelkim zmianom> jakie zachodzą we współczesnym świecie, ze szczególnym upodobaniem do walki z przemianami obyczajowymi. [...] Niechęć wiek' szóści nauczycieli do oryginalności w myśleniu i swobody w zacho- Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 361 waniu, a w zamian uwielbienie rygoru i dyscypliny, właściwych wojsku nie edukacji, powoduje taki, nie inny stosunek młodzieży do szkoły. Poranne wstawanie i liczenie minut, jakie pozostały do apelu, czy sprawdzanie obecności w żaden sposób nie pomoże w zrozumieniu geometrii euklidesowej, a noszenie jednakowych mundurków nie ułatwi nauki angielskiego. Wpłynie jednak w sposób decydujący na ocenę z tych przedmiotów. [...] Wszystko odbywa się w szkole z nakazu. Narzucenie woli nauczyciela dotyczy stroju, zachowania, lektur, zakresu materiału i sposobu zwracania się. Samo uczęszczanie do szkoły też jest obowiązkowe. Właśnie przymus, z jakim stykałem się na każdym kroku w szkole był dla mnie najbardziej bolesny" (M-138). Konkretne przykłady przymusu w szkole to „maltretowanie" uczennicy przez „na pozór bardzo sympatyczną nauczycielkę", która „ze zręcznością XVI-wiecznego kata" zamęczała ją wymyślnymi ćwiczeniami gimnastycznymi (K-35), to uraza nauczyciela z powodu zwrócenia się doń przez uczennicę z pytaniem, dlaczego otrzymała z klasówki taką samą ocenę, jak koleżanka, skoro rozwiązała więcej od niej zadań (K-36), to upokorzenie i surowe reprymendy za niezawinione spóźnienie (K-38), to wymuszone zgłoszenie członkostwa do organizacji młodzieżowej (K-19) itp. „[...] gdy chodziłam do szkoły — pisze jedna z dziewcząt — często doznawałam uczucia odrazy, wstrętu do tego co się tam dzieje. Doprowadzało mnie do szału całe to zakłamanie, które zewsząd mnie otaczało. [...] niemożliwością było np. aby nie należeć do ZHP, TPPR czy innych temu podobnych organizacji [...]. Pani dyrektor zabraniała nawet noszenia łańcuszków z medalikiem, krzyżyków [...], zagroziła, że jeżeli kogokolwiek nie będzie na pochodzie pierwszomajowym, to już ona odpowiednio się do tego ustosunkuje" (K--34). Różne sytuacje przymusowe w szkole to także znęcanie się starszych kolegów nad młodszymi, zwłaszcza w tych szkołach, w których lstniało w latach siedemdziesiątych tak zwane drugie życie. „Przywódca grupy poinformował mnie — pisze były uczeń szkoły podstawowej w Płocku — że muszę wszystkim postawić wino, jeśli tego 362 Działanie prawa nie zrobię to oberwę i «w ogóle będę miał kiepsko». [...] Kilka dni później [...] kazali mi przynies'ć płytę [...], później zażądali 100 zł [...], po tygodniu już 200 zł. [...] I znowu płacz, strach, nieprzespane noce. [...] Jeszcze dwukrotnie wracałem do domu pobity" (M-143). Uczennica szkoły w NRD miała podobne przeżycia: „Pierwszy dzień w nowej szkole był dla mnie straszny. Myślałam, że nie przeżyję tego. Nie mogłam zrozumieć swoich rówieśników, nie mogłam wiedzieć, o co chodzi moim nowym nauczycielom. Rozumiałam tylko wydobywające się co chwila z ust moich koleżanek słowa «polni-sche schweine». Tego dnia zostałam również przez jednego z kolegów z klasy uderzona w głowę i opluta. [...] W ciągu najbliższych dni i tygodni sytuacja wcale nie poprawiła się. [...] Codziennie spotykałam się z nieżyczliwością Niemców w stosunku do mnie. [...] Cały czas byłam psychicznie gnębiona" (K-27). Z pewnością te i im podobne doświadczenia szkolne nie zdarzają się nazbyt często, ale skoro miały miejsce dość niedawno, przeto można sądzić, że tu i ówdzie nadal mają miejsce. Przymus rodzicielski Podawane przez młodzież przykłady tego rodzaju przymusu wydają się bardziej lub mniej banalne. Większa ich część dotyczy wczesnego dzieciństwa. W jednym wypadku rodzice nakazali znalezione przez dziecko pieniądze przekazać „na ofiarę dla biednych" w kościele (K-41), w innym syn dostał srogie lanie za używanie wulgarnych słów (M-136), a jeszcze w innym rodzice przez lata zmuszali córkę do gry na fortepianie, bo wbili sobie w głowę, że ma ona niezwykły talent muzyczny (K-43). Inne skargi na przymus rodzicielski to zakaz spotkań z ukochaną dziewczyną (M-135), zaprowadzenie w domu żołnierskiej dyscypliny przez ojca-zawodowego oficera (K--83), wyrafinowane łamanie oporu syna, który wzbraniał się przeprosić starszego pana nie czując się wobec niego winnym (M-134), a także złe stosunki z macochą (K-68) lub z matką rozwódką utrudniającą kontakty z ojcem (K-42). A oto fragment jednej relacji ilustrujące) ten rodzaj przymusu: „[...] gwałtu na mojej osobowości dopuścili się Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 363 ludzie, których kochałem (i nadal kocham), którym ufałem bezgranicznie (wtedy), z których strony podobnego czynu ani się spodziewałem. Była wiosna... W przyrodzie, wiosna w moim sercu, wczesne przedwiośnie życia, słowem pierwsza miłość, zauroczenie, fascynacja, zawrót głowy i te rzeczy. [...] Przeżywałem coś, co nie mija nikogo. I oni. Dotąd tacy wyrozumiali, nowocześni, szlachetni... Nagle: gówniarzu, szczeniaku, dziewczyny mu się zachciewa, do nauki, w twoim wieku itd. Świat wali się na głowę. Jak to możliwe? Gdzie podziali się ci wspaniali ludzie? Jak mogli tak łatwo zapomnieć o wszystkim, co mówili? Jaki sens miały długie nocne rozmowy? [...] Koszmar, koszmar, koszmar. [...] Nie, nie zapomnę tego, co zrobili mi rodzice" (M-135). Przymus konwenansów Przymus ten — ostatni z wyróżnionych — wydaje się znacznie łagodniejszy od omówionych poprzednio, lecz bywa odczuwany, zwłaszcza przez niektóre kobiety, jako wielka uciążliwość w stosunkach międzyludzkich. Podobnie jak inne przejawy przymusu, także i ten (w skrajnej postaci przybiera on formę przymusu obyczajowego) jest wielce zróżnicowany. Na jednym jego biegunie można umieścić wymuszenie ślubu kościelnego (K-95), na drugim — konieczność tak zwanego kulturalnego zachowania się w gronie rodzinnym lub zmuszanie się do milczenia, aby nie dać okazji do sprzeczek z powodu jakiejś błahej różnicy zdań (K-99). Za szczególnie dolegliwy uznawany jest przez kilka osób „typowo polski" zwyczaj nakłaniania do picia alkoholu. „Osoba, która odmawia wypicia kieliszka wódki — skarży się jedna z kobiet — jest traktowana jak wróg publiczny numer 1. Nakłanianie do spełniania każdego toastu jest niemal obowiązkowe. Wokół osoby, która nie poddaje się tej presji psychicznej, stosuje się bardziej brutalne metody. Podczas jednej z takich uroczystości rozbawione towarzystwo nie zważając na moje protesty chwyciło mnie za ręce i przemocą wlało we mnie parę kieliszków wina żartując sobie Przy tym z mojej abstynencji. Na moje oburzenie jedyną reakcją był śmiech" (K-96). . 364 Działanie prawa Rekapitulacja Parafrazując mys'l angielskiego aforysty, Charlesa Caleba Coltona można powiedzieć, że doświadczenia młodości są wekslem, który na starość trzeba spłacać z procentami. Na wartość owego weksla składają się zarówno doznane zawody, cierpienia, krzywdy i — krótko mówiąc — przymusy, jak i radości, sukcesy, nadzieje i swobody. Ogólny bilans tych doznań zdecyduje, czy młodzi dzisiaj ludzie będą wspominać po latach swoją młodość z satysfakcją, czy raczej z goryczą. Można się obawiać, że spora część współczesnej młodzieży polskiej zgromadziła już tak znaczny kapitał negatywnych doświadczeń, iż na starość zabraknie jej tego, co najpotrzebniejsze — zapału młodości. W bagażu życiowych doświadczeń młodzieży, zwłaszcza pochodzącej ze środowisk inteligenckich i mieszkającej w dużych miastach, ważne miejsce zajmują bolesne przeżycia związane z rozmaitymi sytuacjami przymusowymi. Młodym ludziom przymus kojarzy się przede wszystkim z koniecznością postępowania wbrew własnej woli, wbrew własnym pragnieniom i uznawanym wartościom. Jedni charakteryzują przymus bezosobowo jako splot zdarzeń, warunków czy ograniczeń ustrojowych, inni natomiast postrzegają go jako skutek konkretnych, zniewalających oddziaływań człowieka na człowieka. Dla niektórych przymusem jest to wszystko, co ogranicza osobiste poczucie wolności, drudzy dopatrują się przymusu tylko w sytuacjach, kiedy ktoś wykorzystuje swoją przewagę fizyczną, psychiczną lub prawną, aby wymusić uległość. Uczucia, które towarzyszą doznanemu przymusowi, są na ogół bardzo intensywne. Takie określenia, jak „bezsilność", „strach", „ból", „lęk", a także „gniew" „oburzenie", „bunt wewnętrzny" itp., powtarzają się najczęściej wtedy, gdy młodzież wspomina przymus, któremu była poddana. Wiele osób twierdzi, że to, co je spotkało, pozostawiło w ich psychice niezatarty ślad, piętno na całe życie. Jest wielce charakterystyczne, że zdaniem części młodzieży przymus przenika wszystkie dziedziny stosunków społecznych. Jak to wyraził jeden z młodych ludzi, przemoc i przymus stają się „dżumą XX wieku". Młodzież zdaje się postrzegać swoje miejsce w społeczeń- Przymus w doświadczeniach życiowych młodzieży 365 stwie między innymi przez pryzmat sformalizowanych i nieformalnych presji oraz nacisków, jakie ustawicznie ograniczają jej swobodę. Tylko niewielu młodych ludzi dostrzega, że niektóre łagodne formy przymusu i perswazji bywają eufunkcjonalne z punktu widzenia jednostki i służą przywróceniu harmonii kontaktów interpersonalnych. Zebrane i omówione tutaj relacje młodego pokolenia Polaków drugiej połowy lat osiemdziesiątych pozwoliły wyróżnić dziewięć podstawowych kategorii sytuacji przymusowych. Spośród nich przymus ustrojowy, stanu wojennego, milicyjny, kryminalny i szkolny są odczuwane najsilniej i opisywane najczęściej. Jeśli młodzież jest najwrażliwszym barometrem sygnalizującym główne zagrożenia społeczne, to wsłuchanie się w jej opinie jest ze wszech miar pouczające. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 367 MECHANIZMY KORUPCJI U PROGU TRANSFORMACJI USTROJOWEJ Słowo „korupcja" oderwało się współcześnie od swego łacińskiego znaczenia. Corruptio oznacza bowiem zepsucie, demoralizację, rozkład moralny, przez korupcję natomiast rozumie się przekupstwo, sprzedajność, łapownictwo, protekcjonizm, nepotyzm, szantaż, defraudację, malwersację, nieuczciwe pośrednictwo oraz rozmaite sposoby wykorzystywania zajmowanego stanowiska dla osobistych celów. Jeśli na przykład pracownik jakiejś instytucji żąda korzyści majątkowej lub osobistej bądź przyjmuje ją w zamian za wykonanie czynności urzędowej albo za naruszenie prawa, to dopuszcza się właśnie korupcji. Z uwagi na to, że korupcja oznacza bardzo różnorodne zachowania, sytuacje społeczne i stosunki międzyludzkie, nie można przedstawić jej genezy, istoty i sposobów przejawiania się w życiu zbiorowym w postaci przedmiotowo jednolitych, usystematyzowanych, adekwatnych twierdzeń naukowych. Poszczególne rodzaje i odmiany działań korupcyjnych, a także warunkujące je czynniki są tak zróżnicowane, że tylko za cenę daleko idących uproszczeń (idealizacji) dają się sprowadzić do wspólnego mianownika. Pod wieloma względami korupcja przypomina takie pojęcia, jak „dziczyzna" czy „jarzyny", które są wprawdzie bezwartościowe w biologii czy botanice, lecz bardzo przydatne w sporządzaniu przepisów kulinarnych. Chociaż więc swoista wielopostaciowość korupcji uniemożliwia uczynienie jej przedmiotem dociekań zachowujących rygory ścisłości i intersubiektywnej sprawdzalności, t° wszelako charakterystyka wybranych aspektów szeroko rozumianej korupcji nie jest pozbawiona poznawczej i praktycznej użyteczności. Istota i formy korupcji Jak się wydaje, istota korupcji polega na takiej wymianie dóbr, usług lub innych świadczeń, korzystnej dla zaangażowanych w nią stron, która narusza jakąś normę prawną albo jakieś dobro materialne lub symboliczne (dobre imię urzędników państwowych, zasadę ustrojową, pragmatykę służbową, zakres kompetencji itp.). Strony angażujące się w korupcyjną interakcję nawiązują między sobą porozumienie według zasady do ut des — daję, abyś dał. Do korupcyjnych porozumień dochodzi w wyniku dłuższych lub krótszych negocjacji, w których doniosłą rolę odgrywa kamuflaż językowy. Petent mówi na przykład: „Bardzo mi zależy na załatwieniu tej nietypowej sprawy, gotów jestem zrobić wszystko, co ode mnie zależy...", urzędnik zaś odpowiada: „Pana sprawę da się załatwić, ale musi się pan liczyć z pewnymi kosztami". Partnerami układu korupcyjnego są zawsze „dawca" i „biorca". Kieruje nimi motywacja osiągnięcia osobistych korzyści i dążenie do zminimalizowania ryzyka, na jakie się narażają w wypadku ujawnienia zawartego porozumienia (transakcji). Doniosłą cechą korupcyjnej interakcji jest to, że zawsze jest ona utajoną transakcją obopólnie korzystną dla zaangażowanych w nią stron1. Wartością transakcji jest to, co się dzięki niej uzyskuje, jej kosztem zaś jest zagrożenie karą. Partnerzy korupcyjnej transakcji spodziewają się, że przysporzy im ona jakichś wymiernych korzyści, i zarazem są świadomi, iż narażają się na ewentualne koszty. Starając się zapewnić bezpieczeństwo korupcyjnej transakcji, dążą przeto do zmaksymalizowania korzyści i zminimalizowania kosztów. Na ogół częstotliwość korupcyjnych interakcji jest tym większa, im bardziej 1 Korupcyjne transakcje tym się różnią od transakcji legalnych czy wymiany czysto ekonomicznej, że nie opierają się na formalnych umowach zawieranych przez kontrahentów. 368 Działanie prawa oczekiwana wartość transakcji (korzyść) przewyższa jej spodziewane koszty. Zysk z korupcyjnej transakcji jest równy uzyskanej korzyści pomniejszonej o poniesione koszty. Po stronie „dawcy" kosztem jest podejmowane ryzyko, na które się naraża, jeśli jego nielegalne działania zostaną ujawnione. Dążąc do maksymalizacji korzyści „dawca" musi najczęściej zwiększać ryzyko (prawdopodobieństwo „wpadki") swych działań. Po przekroczeniu granicznego progu ryzyka korupcyjna transakcja staje się „grą z losem" — albo doprowadza kontrahentów do ruiny, albo przysparza im ogromnych korzyści. Korupcyjne transakcje mogą mieć charakter okazjonalny (spora-dyczyny) lub ciągły (sekwencyjny). W pierwszym wypadku dobra, o które zabiegają kontrahenci, zostają uzyskane dzięki jednorazowej transakcji zaspokajającej ich potrzeby na dłuższy czas, w drugim zaś wypadku uzyskanie pożądanego dobra wymaga dokonania kilku lub większej liczby transakcji. Im silniejsze są funkcjonalne zależności między uczestnikami korupcyjnej transakcji, tym większa jest średnia częstotliwość interakcji między nimi, a więc tym intensywniejsza jest odwzajemniana wymiana dóbr, którymi dysponują. Dobra, którymi rozporządza „dawca", mają dla potencjalnych „biorców" różną wartość. Im są one trudniej dostępne i zarazem im bardziej służą do zaspokajania elementarnych potrzeb, tym ich cena na rynku „biorców" jest większa. Ci ostatni muszą więcej płacić za dobra pozostające w gestii nielicznych „dawców", a mniej za dobra względnie pospolite, to znaczy takie, którymi dysponuje wielu „dawców". „Osoby, które dają wiele innym — pisze George C. Ho-mans — starają się również wiele od nich otrzymać, a ci, którzy otrzymują wiele od innych, są zmuszeni wiele im dawać. [...] To, co daje osoba zaangażowana w proces wymiany, może być dla niej kosztem; to, co otrzymuje — nagrodą, przy czym jej zachowanie zmienia się w mniejszym stopniu wówczas, gdy zysk, to jest różnica między nagrodą i kosztem, zbliża się do maksimum"2. 2 G. C. Homans: Zachowanie społeczne jako wymiana dóbr, tłum. B. Czarniawska, w: Elementy teorii socjologicznych. Materiały do dziejów współczesnej socjoligii zachodniej, wyb. W. Derczyński, A. Jasińska-Kania, J. Szacki, Warszawa 1975. s. 119. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 369 Nie zawsze przypisywane „dawcy" możliwości świadczenia określonych usług są adekwatne do jego rzeczywistych wpływów. Częściej bywają one zawyżane niż zaniżane. Aby uzyskać wyższą cenę za świadczone usługi, „dawca" stara się sprawiać na potencjalnych „biorcach" wrażenie, że jest wszechmocny, że ma swoje „plecy", „dojścia", „chody" i „układy" sięgające najwyższych pięter władzy. Mimo więc że zazwyczaj wymiana dóbr między kontrahentami korupcyjnej transakcji odbywa się według ich aktualnej „rynkowej" ceny, to częstokroć bywa ona zakłócana na niekorzyść „biorcy" przepłacającego wartość uzyskanej usługi. Jeśli na przykład urzędnik skutecznie przekonał petenta, że jego wpływy są tak rozległe, iż może całkowicie zignorować obowiązujące przepisy, to może liczyć na wyższą łapówkę niż wówczas, gdy wystąpił w roli skrupulanta, który w ramach obowiązujących przepisów obiecuje „zrobić wszystko, co się da". Stabilizacja korupcyjnych powiązań w skali globalnej następuje wtedy, gdy „dawcy" i „biorcy" uzyskują duże korzyści przy niewielkim ryzyku (kosztach własnych). Powiązania te zostają w szczególny sposób zinstytucjonalizowane, kiedy między kontrahentami powstają stosunki stałej, partnerskiej współpracy. Cementuje je sprzymierzone, odnawiane co jakiś czas, działanie stron czerpiących bezpieczne korzyści z wzajemnie świadczonych nielegalnie usług. Można więc powiedzieć, że korupcyjne powiązania cechuje swoista entropia. Przypominają one tkankę nowotworową, która powoduje nadmierny rozwój nienormalnych komórek organizmu, daje odległe przerzuty i wykazuje uporczywą nawrotowość. Korupcja dlatego ma tendencje do upowszechniania się, to jest obejmowania coraz szerszego kręgu osób, instytucji i dziedzin życia społecznego, że — zgodnie z twierdzeniem ogólnej teorii wymiany — „zyski z wymiany maleją wraz ze wzrostem liczby aktorów wymiany"3. Jeśli urzędnik jest przekonany, bo tego uczy go codzienne doświadczenie, że jego koledzy-urzędnicy nagminnie biorą łapówki i że ich przyjmowanie nie jest moralnie degradujące, to niechybnie sam będzie je przyj- 3 G. C. Homans: Social Behavior. Its Elementary Forms, New York 1961, s. 70. 370 Działanie prawa mował w umiarkowanej wysokości, aby petenci nie zwracali się do „konkurencji" zajmującej się tym procederem. Rynek świadczeń korupcyjnych, jak każdy inny rynek, działa według praw podaży i popytu. Ceny korupcyjnych transakcji są wypadkową ogólnej podaży i popytu na dobra, które można uzyskać w sposób nielegalny. Duży popyt na pewne dobra zwiększa ich podaż i tym samym obniża ich cenę. Skorumpowany urzędnik, aby skutecznie konkurować z innymi skorumpowanymi urzędnikami, musi albo obniżać opłaty za świadczone usługi, albo po dotychczasowej cenie zapewniać petentom dodatkowe korzyści (np. szybsze załatwienie ich spraw). Korupcyjne transakcje mają tym dokładniej ustaloną cenę, im są powszechniejsze. Ponadto, wraz z upowszechnieniem się praktyk korupcyjnych stopniowo kształtują się normy regulujące stosunki między „dawcami" i „biorcami" określonych dóbr, a nieformalne sankcje grożące stronom za niewywiązanie się z zawartego porozumienia stają się coraz wyraźniej określone. Jednakże podstawą korupcyjnych porozumień jest przede wszystkim wzajemne zaufanie stron, mimo że z reguły stosunek między „dawcą" a „biorcą" nie jest stosunkiem symetrycznym4. „Dawca" ma tę przewagę nad „biorcą", że to on dysponuje (bezpośrednio lub pośrednio) pożądanym dobrem i to on może je ewentualnie dostarczyć („zorganizować"). To, czy rzeczywiście je dostarczy, zależy od wielu zmiennych sytuacyjnych, nad którymi sprawuje mniej lub bardziej ograniczoną kontrolę. Z drugiej strony, dobro, które jest w dyspozycji „dawcy", ma niewielką wartość bez potencjalnego „biorcy". Dlatego nierównorzędność relacji między „dawcami" a „biorcami" tym bardziej się zmniejsza, im mniejszą siłą nabywczą dysponują potencjalni „biorcy" i im większą podaż oferują „dawcy". Obie strony musi wszelako łączyć wzajemny kredyt zaufania, aby nielegalne transakcje mogły dochodzie do skutku. Drobne transakcje nie wymagają dużego zaufania, bo jeśli 4 Jak pisze M. Mauss: „[...] dawać to przejawiać wyższość, stawiać wyżej, byc magister, przyjmować bez zwracania z nadwyżką to podporządkować się, stawać się klientem, sługą, stawać się małym, spadać niżej" (M. Mauss: Socjologia i antropologu*) tłum. M. Król, K. Pomian, J. Szacki, Warszawa 1973, s. 317). jedna strona nie wywiąże się ze zobowiązania, to druga nie poniesie zbyt dużej straty. Kiedy natomiast wzrasta wartość zawieranych transakcji, to zwykle towarzyszy jej wzrost wzajemnego zaufania. Doniosłym elementem zaufania, jakim darzą się strony korupcyjnego porozumienia, jest dyskrecja. Najłatwiej ją zachować, jeśli partnerzy są wzajemnie dla siebie anonimowi, wiedzą o sobie tylko to, że wspólnie zamierzają przechwycić część dóbr, które do nich nie należą, i że w tym przedsięwzięciu muszą solidarnie współdziałać. „Dyskrecja — pisze Georg Simmel — obejmuje nie tylko poszanowanie tajemnic partnera, poszanowanie jego bezpośredniej woli ukrycia przed nami pewnych treści, ale również powstrzymanie się przed poznaniem tego, czego partner nie ujawnia nam w sposób wyraźny"5. Ponadto „to, co umyślnie bądź mimowolnie tajone, jest umyślnie bądź mimowolnie respektowane. Zamiar zatajenia nabiera całkiem innego charakteru z chwilą, gdy przeciwstawia mu się zamiar wykrycia. Wówczas dochodzi do rozmyślnego ukrywania i maskowania, do niejako agresywnej defensywy wobec postronnych, która dopiero oznacza właściwą tajność"6. Niewątpliwie owa „agresywna defensywa wobec postronnych" jest istotną cechą wszelkich korupcyjnych porozumień. Dzięki niej nielegalne transakcje zostają starannie zakonspirowane i tym samym są trudniejsze do wykrycia niż pospolite przestępstwa. Domniemanie, że partner korupcyjnej transakcji wywiąże się ze zobowiązania, kieruje postępowaniem zarówno „dawcy", jak i „biorcy". Tak na przykład urzędnik, który obiecuje petentom różne usługi za otrzymane od nich korzyści, nie tylko stara się dowieść, że ma możliwości omijania przepisów, lecz nadto, iż można mu ufać. Z kolei petenci odwzajemniając się dyskrecją, potwierdzają tym samym, że na ich lojalności urzędnik może polegać. Ta obopólna wymiana świadczeń, zaufania i lojalności rodzi specyficzną wspólnotę interesów, która — jak każde wzajemnie korzystne interesy — ma tendencję do rozszerzania się poza krąg pierwotnych kontrahentów. 5 G. Simmel:> ' Tamże, s. 412. . Łukasiewicz, Warszawa 1965. s. 399. Działanie prawa Kiedy korupcja staje się zjawiskiem względnie powszechnym, przybiera z reguły charakter wielopiętrowy, wieloszczeblowy. Ta sama osoba bywa coraz częściej zarazem „dawcą" i „biorcą" łapówki czy innej korzyści. Świadczy bowiem w sposób nielegalny usługi osobom usytuowanym niżej w hierarchii instytucji (lub petentom z zewnątrz), sama zaś musi opłacać się swym przełożonym. „Pieniądze pochodzące z korupcji, wykorzystywania stanowiska czy możliwości związanych z pracą, zostają następnie obracane na korupcję innych"7. Skorumpowany urzędnik występuje przeto w podwójnej roli. Jedna z nich jest tożsama z miejscem i obowiązkami, jakie pełni w formalnej strukturze instytucji, druga z całokształtem możliwości wykorzystywania zajmowanego stanowiska dla osiągnięcia osobistych korzyści. „Koszty straconych okazji" 8 to konieczność pełnienia pierwszej roli mimo nadarzających się okazji występowania w drugiej roli. „Korzyści nadarzających okazji" to z kolei pełnienie drugiej roli za cenę rezygnacji z pierwszej, instytucjonalnej. Miarą skorumpowania urzędnika czy innej osoby zajmującej stanowisko publiczne jest proporcja „kosztów straconych okazji" do „korzyści nadarzających się okazji". Im ta proporcja jest mniejsza, tym skorumpowanie urzędnika jest większe. Powyższe uwagi dotyczą głównie jednej formy korupcji, mianowicie korupcji urzędniczej. Wydaje się ona współcześnie najczęstsza, a polega — przypomnijmy — na tym, że urzędnik domaga się korzyści lub przyjmuje ją w zamian za wydanie decyzji, nadanie biegu sprawie itp. niezgodnie z obowiązującą go pragmatyką służbową, wewnętrznymi przepisami instytucji lub normami prawa. Poza korupcją urzędniczą wyróżnia się dwie inne jej formy: korupcję komercyjną i polityczną9. O tej pierwszej mówi się wówczas, gdy przedsiębiorcy, 7 A. Giza-Poleszczuk: Stosunki międzyludzkie i życie zbiorowe, w: Co nam zostało z tych lat. Społeczeństwo polskie u progu zmiany systemowej, M. Marody (red.), London 1991, s. 87. 8 Zob. E M. Blau: Wymiana społeczna, tłum. D. Niklas, w: Elementy teorii socjologicznych, s. 130. 9 Zob. A. Kubiak: Łapówka w odbiorze społecznym — społeczny i psychiczny przymus dawania łapówek, w: Przymus w społeczeństwie, A. Kojder (red.), Warszawa 1989, s."" -116. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 373 handlowcy, ludzie biznesu itp. przekupują urzędników lub przedstawicieli władzy, aby zapewnić sobie korzystne warunki działania. Korupcja polityczna natomiast to przekupywanie najrozmaitszymi sposobami wyborców przez polityków w celu uzyskiwania ich poparcia. Puste, bezpodstawne obietnice kogoś, kto ubiega się o wysoki urząd państwowy, są uznane za formę korupcji politycznej, która w obecnym czasie jest dość rozpowszechniona. Innym typem tej formy korupcji jest koniunkturalne dostosowywanie głoszonych poglądów do audytoriów, przed którymi polityk występuje. Oczywiście, obowiązujące prawo znacznie rzadziej ingeruje — i mniej ma po temu uzasadnionych okazji — w korupcję polityczną niż w dwie pozostałe jej formy. Twierdzenie, że różne formy korupcji (jeśli nie występują w zbyt wielkim natężeniu) powodują nie tylko koszty i straty społeczne, lecz także przynoszą korzyści, tylko z pozoru brzmi paradoksalnie. Korupcja do pewnego stopnia „normalizuje" nienormalne stosunki międzyludzkie. Choremu na przykład pozwala spokojnie porozmawiać z lekarzem, dziennikarzowi umożliwia dostęp do pilnie strzeżonej informacji, dzięki niej petent może skłonić opieszałego urzędnika, by zajął się jego sprawą, a przedsiębiorcy, za sprawą protekcji, pozwala podnieść produkcję, zmniejszyć jej koszty i w rezultacie podnieść płace pracownikom. Dzięki korupcji ludzie zyskują bezpieczeństwo, wiarę, że nie ma sytuacji bez wyjścia; znękani najprzeróżniejszymi ograniczeniami obywatele mogą się wykazać zaradnością i pomysłowością. Nie zawsze jest tak, że z powodu korupcji ktoś coś traci, co widać wyraźnie zwłaszcza w układach z gruntu nieracjonalnych, w których relacje między popytem a podażą są doprowadzone do absurdu. Jednakże korupcja jest przede wszystkim zjawiskiem destrukcyjnym, sprzyja pogłębianiu się społecznej anomii i atrofii wszelkiej normatywności. Przeżarte korupcją stosunki społeczne rodzą przekonanie, że na nikim nie ciążą niezbywalne obowiązki, że należy zabiegać li tylko o własne dobro, że w każdej sytuacji cel uświęca środki. Urzędnik traktuje łapówkę jako należny mu ekwiwalent za wykonywanie ważnej, lecz nisko opłacanej pracy, policjant jako dodatkowe Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 375 wynagrodzenie z tytułu swych wyjątkowych uprawnień, a polityk jako świadectwo uznania dla swej dobrej woli itd. Najkrócej rzecz ujmując, pieniąca się korupcja niszczy i dewastuje ideały rzetelności, sumienności, prawości i bezinteresowności. Makrospołeczne i psychospołeczne uwarunkowania korupcji Korupcja — we wszystkich jej formach — jest z jednej strony specyficznym typem stosunków międzyludzkich: nielegalną wymianą dóbr materialnych i niematerialnych nie będących własnością partnerów interakcji, z drugiej nastomiast strony jest zjawiskiem kulturowym i ustrojowym — rozwija się i stabilizuje jako „produkt uboczny" wadliwego funkcjonowania podstawowych struktur społecznych. Dlatego też problematyka korupcji sytuuje się zarówno w ramach socjologicznych zagadnień tak zwanych małych grup, jak i wśród kwestii makrostrukturalnych, dotyczących całego systemu społecznego. W swoich najrozmaitszych przejawach korupcja jest zjawiskiem powszechnym, względnie trwałym, towarzyszy — ze zmieniającym się nasileniem — różnym epokom i okresom rozwoju cywilizacyjnego. Znała ją zamierzchła starożytność, występuje i współcześnie pod każdą szerokością geograficzną, w różnych systemach ustrojowych. Jak większość zjawisk dewiacyjnych, korupcja jest po prostu „częścią składową życia zbiorowego, wynikiem nieuniknionych niedoskonałości jego funkcjonowania"l0. Nie jest więc i nigdy nie była zjawiskiem specyficznie polskim ani też cechą reżimów socjalistycznych, choć to w nich właśnie, jak się wydaje, przenikała wszystkie niemal dziedziny życia. Podobnie jak każde zjawisko społeczne, korupcja ma przyczyny historyczne i kulturowe, ustrojowo-prawne i osobowościowe. Nic które nawyki działań korupcyjnych są dziedzictwem bardziej lub mniej zamierzchłej przeszłości, inne są stosunkowo świeżej daty- 10 J. Kwaśniewski: Społeczeństwo wobec dewiacji, Warszawa 1983, s. 168. W Polsce pochodzą głównie z czasów zaborów. W dużej mierze zostały przeniesione z Rosji, gdzie zjawisko to było szczególnie rozpowszechnione. W okresie okupacji różne formy korupcji, a zwłaszcza łapownictwo, były sposobem na biologiczne przetrwanie. Również stosunki panujące w PRL, a przede wszystkim pieniące się powiązania „patron-klient", różnego typu „dojścia" i „układy", sprzyjały utrwalaniu się korupcyjnej mentalności Polaków. Ustrój, a więc organizacja życia politycznego, stosunków gospodarczych i społecznych, może mieć stymulujący lub hamujący wpływ na rozwój i upowszechnianie się korupcji. Ogólnie można powiedzieć, że taki ustrój, który ogranicza podstawowe swobody i wolności obywatelskie oraz wprowadza surowe restrykcje w produkcji i obrocie towarów i usług, sprzyja tworzeniu się wielopiętrowych sekretnych porozumień korupcyjnych, a tym samym zachęca do ignorowania istniejących przepisów prawnych. Jeśli ponadto porządek ustrojowy permanentnie uniemożliwia zaspokajanie podstawowych potrzeb obywateli, to w społeczeństwie trwa ciągła walka, perfas et nefas, o przetrwanie, która sprzyja tworzeniu się różnych „brudnych wspólnot" — korupcyjnych porozumień n. System realnego socjalizmu zawierał wiele wewnętrznych sprzeczności, które stopniowo się pogłębiały i w końcu przyczyniły 11 Pojęcie brudnej wspólnoty wprowadził do socjologii Adam Podgórecki. W jego ujęciu: „«Brudna wspólnota» polega na tym, że formalne, abstrakcyjne, wyprute z osobistych emocji elementy kontroli społecznej są nasycone rozmaitymi naleciałościami je korygującymi tak, że [...] zewnętrzne lojalnos'ci cementowane za pomocą więzi rodzinnych, wzajemnie świadczonych usług, wspólnictwa w dokonywaniu rozmaitych [• • •] naruszeń prawa [.. .] poczynają być więzią silniejszą aniżeli impersonalne wymogi racjonalnej administracji. Owa sieć wzajemnych powiązań łącząca rozmaite centra i ogniwa «brudnej wspólnoty» stwarza z kolei swoistą superstrukturę, która przez fakt swego społecznego istnienia oddziałuje na system społeczny" (A. Podgórecki: Kontrola społeczna trzeciego stopnia, w: Problemy profilaktyki społecznej i resocjalizacji, Warszawa 1976, s. 24-25). W innej pracy autor ten pisze, że: „Zjawisko brudnej wspólnoty daje systemowi społecznemu, który jest całkowicie odrzucony przez ludność, <(perwersyjną» legitymizację — ludzie akceptują ów system nie dlatego, że odpowiada lch ideologicznym i moralnym wartos'ciom, lecz dlatego, że daje im pragmatyczną hstę «sposobów», jak powinni się zachowywać w wysoce niepomyślnych sytuacjach" '"¦ Podgórecki:/! Sociological TheoryofLaw, Milano 1991, s. 89). . ;¦ 376 Działanie prawa się do jego upadku. Społeczna deprywacja, anomia i alienacja są uznawane za główne z tych sprzeczności12. Deprywacja przejawiała się przede wszystkim w rozbieżności między poziomem aspiracji a tym, co ludzie faktycznie byli w stanie osiągnąć. Oczekiwania coraz bardziej się rozmijały z możliwościami ich realizacji, nierówności społeczne zaś były uznawane za niesprawiedliwe, bo nie powiązane z posiadanymi kwalifikacjami, wykształceniem, doświadczeniem zawodowym i praktycznymi umiejętnościami. Zdecydowana większość Polaków (69,1%) wyrażała pogląd, że ludzie na stanowiskach mają niezasłużone przywileje13, że władza stwarza duże możliwości nadużyć, że gwarantuje wyjątkową bezkarność, a ci którzy ją sprawują, kierują się osobistą korzyścią. Anomia wyrażała się w przekonaniu, że normy i wartości funkcjonujące w życiu prywatno-rodzinnym nie mają zastosowania w sferze spraw publicznych i działania instytucji. Powszechnie postrzegano rozmijanie się deklarowanych celów politycznych z celami faktycznie realizowanymi, a lansowanym oficjalnie ideałom znaczna część społeczeństwa odmawiała wiarygodności, a tym samym mocy obowiązującej. Wreszcie, pogłębiająca się alienacja polegała na coraz silniejszym poczuciu, że możliwości decydowania o własnym losie są blokowane przez opresyjny system, że tak zwany przeciętny obywatel nie ma żadnego wpływu na sprawy społecznie doniosłe, że w spektaklu rozgrywającym się na scenie politycznej nie bierze udziału i co więcej, że odbywa się on bez jego przyzwolenia. Reakcją na deprywację było niezwykle silne akcentowanie postulatów równości i sprawiedliwości, reakcją na anomię była afirmacja wartości prawdy, praworządności, racjonalności i konsekwentne realizowanie zamierzeń, reakcją zaś na alienację były żądania demokratycznych reform, pluralizmu organizacyjnego, zapewnienia swobody twórczości i ochrony godności — traktowania obywateli jako pod- 12 Tezę tę sformułował Piotr Sztompka w artykule Dynamika ruchu odnowy w śv>w teorii zachowania zbiorowego („Studia Socjologiczne" 1982, nr 3-4, s. 69-93). 13 Sprawy Polaków (Raport CBOS), Warszawa 1987. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 377 miotów życia politycznego o zróżnicowanych interesach, postawach, potrzebach i aspiracjach14. Długotrwały stan deprywacji, anomii i alienacji odcisnął na mentalności Polaków wyraźnie negatywne piętno. Przyczynił się on między innymi do tego, że deprecjacji uległy normy rzetelnej pracy, bezinteresowności i uczciwości osobistej, życiowe doświadczenie kilku pokoleń Polaków uczyło ich bowiem, że przestrzeganie tych norm nie zapewnia ani sukcesu materialnego, ani dostępu do władzy, ani też prestiżu społecznego. Ponadto powszechny brak wiary w uniwersalną wartość i sensowność reguł stojących na straży prawdomówności, sumienności, odpowiedzialności za słowo i za skutki podejmowanych działań pobudzał gotowość do angażowania się w przedsięwzięcia rokujące nadzieję na bezpieczne „ustawienie" się w życiu, na zdobycie — nawet za cenę wejścia w konflikt z elementarnymi regułami moralnymi — trudno dostępnych dóbr. Dlatego szerzyły się tupet, cwaniactwo, bezwzględność i cynizm. Typowy „szary człowiek socjalizmu" był jednostką moralnie rozdwojoną. Nie cenił sobie pracy w tak zwanym sektorze uspołecznionym, bo nie dawała mu satysfakcji i nie była czynnikiem zapewniającym mu materialny dostatek i dobre samopoczucie, ale chętnie pracował „na swoim", na własny rachunek, bo mógł nie tylko podreperować swój budżet, lecz także wykazać się fachowością, doświadczeniem i zdolnościami15. Nie czuł się odpowiedzialny za własne niepowodzenia, żył bowiem w systemie, który zapewniał minimum egzystencji, bezpieczeństwo socjalne i ochronę przed przestępczością. Z drugiej strony mizerny żywot, jaki prowadził, zachęcał go do ryzykownych przedsięwzięć (przykładem tego jest choćby „handlowa turystyka"), aby poprawić warunki swej egzystencji i wykazać się operatywnością. Niezdolny był do samodzielnego działania w sferze życia publicznego, bo wszystkie szersze inicjatywy były upaństwowione (upartyjnione), to znaczy odgórnie organizowane i kontrolowane. Miał zarazem poczucie, że dzięki własnej zaradności, przed- 14 Por. P Sztompka: Dynamika ruchu, s. 88-89. Por. M. Marody: Antynomie zbiorowej podświadomości, „Studia Socjologiczne" 1?87, s. 89-99. 378 Działanie prawa siębiorczości, umiejętności prywatnego „organizowania" tego, co do życia niezbędne, może bodaj częściowo uniezależnić się od państwowego pracodawcy. Niechętny był ludziom, którym udało się wyróżnić czy zrobić tak zwaną karierę, przyswoił sobie bowiem hasła egalita-ryzmu społecznego, „równego startu" i wyrównywania tak zwanych różnic klasowych. Miał wszelako skłonność do identyfkowania się z ludźmi, którym udało się wybić ponad przeciętność, którzy symbolizują sukces i dobrobyt. Hołdował przeciętności, nie-„wychylaniu" się i niewyróżnianiu się z tłumu, lecz zarazem był przekonany, że w innym systemie ustrojowym mógłby w pełni rozwinąć swe umiejętności i możliwości. Do państwa miał stosunek roszczeniowy, uważał, że każdemu obywatelowi powinno ono „zapewnić", „dać", „zabezpieczyć" to wszystko, co do życia jest niezbędne, chociaż nie identyfikował się z państwem, jego instytucjami i funkcjonariuszami. Nastawienia życiowe ludzi funkcjonujących w rolach publicznych (obywateli państwa, pracowników, członków organizacji itp.) były rozbieżne z ich nastawieniami, gdy występowali w rolach prywatnych (męża, sąsiada, przyjaciela itp.). Te pierwsze nastawienia sprzyjały „depersonalizacji jednostek i postrzeganiu szerszych zbiorowości ludzkich jako agregatów tworzonych na zasadach mechanicznych raczej niż organicznych [...], o charakterze wyraźnie ochronnym, w tym sensie, że sprzyjały formułowaniu negatywnych celów działania takich jak: nie ponieść straty, nie narażać się, nie wywołać niepożądanych skutków, nie pozwolić innym osiągnąć sukcesu itp." Drugie natomiast z wymienionych nastawień miały na celu przede wszystkim samorealizowanie się w wąskich kręgach grup rodzinnych i przyjacielskich. Owe konfliktowe, dysharmonijne nastawienia behawioralne powodowały wiele negatywnych następstw społecznych. Stopniowo zacierała się granica między publiczną a prywatną sferą życia. Występowanie w roli publicznej w celu załatwienia spraw prywatnych zaczęło być traktowane jako coś normalnego, naturalnego. Etaty i stanowiska? wykorzystywane do załatwiania indywidualnych spraw, tym wyzel Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 379 16 Tamże, s. 91,99. były cenione, im więcej/dawały sposobności do działań samowolnych, uzależniania od siebie innych i „przekształcania struktur instytucjonalnych w partykularne sieci osobistych powiązań i zależności"17. Występowanie w roli petentów kojarzyło się ludziom z pasmem kłopotów i upokorzeń. Zdaniem zdecydowanej większości osób badanych (69,9%) urzędnicy przede wszystkim „dbali o swoje korzyści i wygody, a nie o dobro ludzi", a ponadto połowa (54,7%) wyrażała przekonanie, że działacze społeczni często lub bardzo często kierowali się swoimi osobistymi interesami, a nie tych, których powinni reprezentować18. Aby urzędnik był gotów świadczyć należne petentowi usługi, ten ostatni musiał go „oswoić". Metody owego „oswajania" były najrozmaitsze, zależnie od rangi urzędnika, ważności sprawy i pilności jej załatwienia. Petent winien więc starać się wkraść w łaski urzędnika, okazywać mu respekt, przybierać postawę pokory, protekcjona-lizmu, obiecywać hojny rewanż, zapewniać o dyskrecji albo po prostu bez ceregieli wręczyć łapówkę i dążyć do przekształcenia oficjalnego stosunku urzędowego w prywatne, sekretne porozumienie. „W ten sposób funkcjonariusz — zjednany, przestraszony lub wzruszony; dostrzegający własną korzyść w załatwieniu naszej sprawy oraz uznający lojalność partnera (który go «nie wyda») — zostaje ostatecznie odizolowany od własnej instytucji, jej oficjalnych zadań i interesów, przepisów, sieci powiązań służbowych i hierarchicznych lojalności. Instytucje zostają oswojone, sprywatyzowane, a funkcjonalne zależności zmieniają się w personalne, «klikowe» i «kumoterskie» układy osób powiązanych siecią interesów, korzyści i świadczeń"19. W powszechnym doświadczeniu społecznym nie wiązała urzędników żadna ściśle określona pragmatyka służbowa, której nieprzestrzeganie spotykałoby się z nieuchronną karą. Powodowało to, że »szarzy" petenci czuli się wobec urzędników całkowicie bezbronni i bezsilni. „Funkcjonowanie ludzi i instytucji zaczynało być warunkowane sytuacyjnie, a tym samym sytuacyjnego charakteru nabierały 17 A. Giza-Poleszczuk: Stosunki międzyludzkie, s. 87. 8 Zob. Sprawy Polaków 9 A. Giza-Poleszczuk: Stosunki międzyludzkie, s. 90. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 381 również reguły działania. W konsekwencji traciły moc porządkowania życia społecznego, gdyż reguła, której ważność ograniczona jest do «tu i teraz» konkretnej sytuacji, przestaje być regułą"20. Z uprywatnieniem ról publicznych współwystępowało upublicz-nienie ról prywatnych, następowało mieszanie się powinności obywatelskich i osobisto-prywatnych. Ani jednymi, ani drugimi nie rządziły jednoznaczne reguły, ludzie przestawali się orientować, co jest etycznie dozwolone, a co zakazane, jakie ciążą na nich obowiązki, jakie roszczenia są uzasadnione itp. Następowała więc — mówiąc krótko — dezorganizacja normatywnych i aksjologicznych podstaw życia zbiorowego i stosunków międzyludzkich, pogłębiał się stan anomii i ogólny nieład kulturowy. Znacznie jednak donioślejszą negatywną konsekwencją dekompozycji behawioralnych nastawień społeczeństwa polskiego była jego wzmagająca się „niereformowal-ność", obserwowane w ostatnich latach — jak zauważyła Mirosława Marody — „fiasko wszelkich właściwie przedsięwzięć mających na celu wywołanie zmiany działań społecznych [.. .]"21. Zdaniem autorki nawoływania do zmiany indywidualnych wartości i potrzeb w kierunku lepszego ich dostosowania do możliwości systemu były równie nieefektywne, jak nawoływanie do inwestowania indywidualnej zaradności, inicjatywy czy postaw prospołecznych w sferze publicznej. „W obu wypadkach nastawienia właściwe dla danego poziomu życia społecznego zaczynały funkcjonować jako swoiste mechanizmy obronne wobec wpływania na zmianę zachowań, nie poprzedzoną wyraźną zmianą rzeczywistej sytuacji działania"22. Pod koniec lat osiemdziesiątych coraz powszechniejsza była niechęć do wiązania się z systemem władzy, bardziej też zdecydowanie odrzucany był istniejący system polityczny. Stosunki międzyludzkie w ramach instytucji oraz między instytucjami a światem zewnętrznym nadal jednak opierały się na układach wzajemnych — półlegal' nych lub nielegalnych — świadczeń. Przez lata były w nie wciągnięte 20 M. Marody: Jednostka w systemie realnego socjalizmu, w. Co nam zostało z tych laU s. 240. 21 M. Marody. Antynomie, s. 98. 22 Tamże, s. 98-99. szerokie rzesze społeczeństwa i do nich adaptowały się kolejne pokolenia urzędników państwowych instytucji. Niewątpliwie „w najgorszej sytuacji psychicznej byli członkowie tych grup społecznych, którym wypadało działać na styku różnych systemów nagradzania, odmiennych oczekiwań i odpowiedzialności wobec sprzecznych systemów normatywnych, kiedy trudny jest do ustalenia system więzi i lojalności"23. Paternalistyczne powiązania, różnego typu „brudne wspólnoty", zależności „patron-klient" i tym podobne przetrwały zmierzch władzy komunistycznej, były bowiem nie tylko wyuczone, lecz okazały się eufunkcjonalne w nowej rzeczywistości ustrojowej. W krótkim czasie okazało się, że nowa „klasa polityczna" i nowe elity polityczne są mało efektywne i ksobnie nastawione, co upodabnia je do odsuniętego od władzy dawnego reżimu. Wobec nowych struktur władzy, legitymowanych przez wolne, demokratyczne wybory, ludzie nadal występują w roli petentów oczekujących więcej wolności, sprawiedliwości, wyższych zarobków, poprawy sytuacji mieszkaniowej itp. Brak im nadal ochoty, zapału i umiejętności, aby dobra te i wartości samorzutnie współtworzyć24. Okres transformacji ustrojowej stworzył szczególnie dogodne warunki do szerzenia się zorganizowanej przestępczości, zwłaszcza typu korupcyjnego. Wraz ze zmieniającym się w skali globalnej porządkiem instytucjonalnym, wydatnym poszerzeniem sfery swobód obywatelskich, radykalnymi przekształceniami stosunków własnościowych, kształtowaniem się wolnego rynku, wzrostem prywatnego obrotu handlowego, otwarciem granic i tym podobnymi zjawiskami pojawiły się niedostępne wcześniej możliwości szybkiego bogacenia się w sposób nielegalny, aczkolwiek bezpieczny, możliwości poszukiwania zysku za wszelką cenę. Pośrednią zachętę dla pobudzonych 23 J. Koralewicz: Autorytaryzm, lęk, konformizm. Analiza społeczeństwa polskiego końca lat siedemdziesiątych, Wrocław 1987, s. 120. 24 Zdaniem części socjologów społeczeństwo polskie jest ciągle społeczeństwem "Stanowym", bardziej bowiem ceni sobie wolność i bogactwo niż międzyludzką solidarność i bezpieczeństwo osobiste (zob. B. Cichomski, W. Morawski: Postrzeganie sprawiedliwości w Polsce, „Kultura i Społeczeństwo" 1990, t. 34, nr 1, s. 234-235. Działanie prawa aspiracji i potrzeb konsumpcyjnych, bez oglądania się na obowiązujące restrykcje prawne, stanowi — przy braku dostatecznie rozwiniętych mechanizmów samokontroli — nieefektywne działanie organów kontrolnych i wymiaru sprawiedliwości, a także towarzysząca ogólnej liberalizacji prawa tendencja do dekryminalizacji pewnych typów przestępstw i łagodzenia orzekanych sankcji karnych. Ponadto względna łatwość uzyskania wysoko cenionych dóbr na drodze pozaprawnej stymuluje zachowania przestępcze, a w ich liczbie i korupcyjne. Czynnikiem szczególnie sprzyjającym korupcji jest współcześnie istnienie drugiego obiegu gospodarczego (tzw. szarej gospodarki, czarnego obiegu gospodarczego, shadow economy). Drugi obieg przejawia się w dwóch formach: jako tworzenie dochodu narodowego poza rejestracją statystyczną i kontrolą fiskalną oraz jako uzyskiwanie nieopodatkowanych dochodów z prowadzonej działalności gospodarczej. Udział szarej gospodarki w dochodzie narodowym szacowany jest na 7-19 procent. W latach osiemdziesiątych udział dochodów z drugiego obiegu oscylował wokół 10 procent, obecnie zaś wynosi według wstępnych ocen, 12-15 procent25. Niektórzy ekonomiści twierdzą, że drugi obieg obejmuje współcześnie od jednej trzeciej do jednej drugiej działalności gospodarczej Polaków. Trzy główne rodzaje działalności w drugim obiegu to: 1) niezgłaszanie, ukrywanie lub zaniżanie rejestrowanej działalności gospodarczej w celu uniknięcia płacenia podatków, 2) prowadzenie działalności sprzecznej z prawem (pędzenie alkoholu, przemyt towarów itp.) i 3) wykorzystywanie pracodawcy do osiągnięcia nie uzasadnionych, dodatkowych dochodów (kradzieże materiałów i wyrobów z zakładu pracy, wykorzystywanie miejsca pracy, sprzętu i urządzeń do zarobkowania na własny rachunek, dokonywanie oszustw na wadze, mierze, jakości, terminach przydatności do spożycia itp.). Po zniesieniu barier prawnych i administracyjnych hamujących indywidualną przedsiębiorczość najczęstszym rodzajem działań w drugim obiegu jest unikanie opodatkowania, a także przemyt, często we współdziałaniu ze zorganizowanymi 25 Zob. Raport o stanie państwa — 1991 r., „Przegląd Rządowy" 1992, nr 1 (77) s.ł • Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 383 grupami cudzoziemców. Ocenia się, że z łapówek pochodzi około 25 procent dochodów w drugim obiegu, a z oszustw podatkowych około 35. Wiele małych i średnich firm prowadzi wprawdzie rejestrowaną działalność gospodarczą, lecz wykazuje ogromny wzrost kosztów i niezwykle małe zyski, a często wręcz straty. Elementem szarej gospodarki są więc umyślne bankructwa, albowiem spółki z o.o. odpowiadają finansowo tylko do wysokości kapitału zakładowego, a nie za uzyskany kredyt. W wypadku więc bankructwa stratę ponosi bank, który udzielił kredytu, a nie kredytobiorca. Należy również dodać, że „na czarno" pracuje, jak się szacuje, 400-600 tys. osób formalnie bezrobotnych26. Aparat administracji gospodarczej jest ciągle nie przygotowany do przeciwdziałania wzrostowi drugiego obiegu gospodarczego, a zwłaszcza nie rejestrowanej aktywności gospodarczej. Na wszystkie przedstawione tutaj uwarunkowania makrospo-łeczne nakładają się czynniki psychospołeczne, specyficzna, kształtowana przez lata mentalność sprzyjająca nawiązywaniu i tolerowaniu porozumień korupcyjnych. Przejawem owej mentalności jest rozpowszechnione przekonanie, że aby skutecznie radzić sobie z opresyjną rzeczywistością, trzeba lekceważyć i omijać zakazy prawne. Wyrazem mentalności korupcyjnej jest również przeświadczenie, że w życiu liczy się przede wszystkim spryt, że solidna, wytrwała praca to zajęcie dobre dla frajerów. Spadek społecznego respektu dla podstawowych norm moralnych, obyczajowych i prawnych przyczynia się do hołdowania instrumentalnemu, celowościowemu stylowi życia, kreuje człowieka, który nie czuje się skrępowany żadnymi ograniczeniami etycznymi, żadnymi formalnymi, zewnętrznymi nakazami i zakazami. Zanik poczucia odpowiedzialności za społeczne skutki podejmowanych działań oraz hipertrofia przypisywanych sobie samorzutnie uprawnień z tytułu zajmowanych stanowisk, przy równoczesnej atro-fii powinności obywatelskich, niewątpliwie ułatwiają nawiązywanie korupcyjnych porozumień. 5 Zob. Ministrowie bezrobocia. Rozmowa z prof. M. Kabajem, „Glob 24" 22 I 1992, nr15,s.4. Skoro — jak wcześniej zostało powiedziane — korupcja istnieje od niepamiętnych czasów, przeto wypada ją uznać za zjawisko „normalne", podobnie jak wiele innych dysfunkcjonalności życia społecznego (np. wypadki drogowe). Problemem jest skala zjawiska, jego tendencje wzrostowe oraz społeczne do niego nastawienie. Postawy Polaków wobec korupcji W powszechnym odczuciu Polaków korupcja (a zwłaszcza łapownictwo) jest współcześnie niezwykle rozpowszechniona. Często wyrażany jest pogląd, że tak jak w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych plagą społeczną numer jeden był alkoholizm, tak w latach osiemdziesiątych i u progu dziewięćdziesiątych taką plagą stała się wszechobecna korupcja. Sondaże opinii publicznej przeprowadzane od połowy lat sześćdziesiątych do chwili obecnej ujawniają, że od 56 do 74 procent respondentów uważa, iż aby pomyślnie załatwić swoją sprawę, należy „coś dać", a co piąta osoba przyznaje, mimo drażliwo-ści pytania, że dała lub wzięła łapówkę 27. Co więcej, z porównawczych badań międzynarodowych wynika, że w Polsce łapownictwo nie jest zaliczane przez większość ludzi do negatywnych dewiacji społecznych, tak jak w innych krajach (np. w Kanadzie, Włoszech, Nigerii czy Wenezueli), gdzie uchodzi za zachowanie zasługujące na zdecydowane potępienie28. Wyniki badań z początku lat siedemdziesiątych ujawniają, że wśród zjawisk, które zdaniem nauczycieli, młodzieży i rodziców najbardziej hamują postęp w naszym kraju, najczęściej były wymieniane Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 385 27 Zob.: J. Jasiński: Słuszne czy niesłuszne zwyczaje (materiał nie publikowany, PR i TV), Warszawa 1964; I. Krzemiński: Jak załatwiamy nasze sprawy (materiał nie publikowany, OBOP PR i TV), Warszawa 1976; Sponsorowanie instytucji państw0?* a korupcja i łapownictwo (Raport CBOS), Warszawa 1994. 28 Zob. A. Kojder, J. Kwaśniewski: Stosunek społeczeństwa polskiego do zjawisk i * chowań dewiacyjnych, w: Opinia publiczna i środki masowego przekazu a ujemne Z]O.W^ społeczne, B. Hołyst (red.), Warszawa 1981, s. 85-106. kumoterstwo, klikowość, łapownictwo i nadużywanie władzy29. Kilka lat później, w 1976 roku, pytano mieszkańców Warszawy o to, czy wymienione zjawiska występują ostatnio częściej czy rzadziej. Ponad 60 procent respondentów stwierdziło, że kumoterstwo i łapownictwo występują częściej, a 37 wskazało na nasilanie się nadużywania stanowisk30. W 1988 roku zapytano blisko dwa tysiące osób stanowiących reprezentację ogółu dorosłych Polaków o to między innymi, jakie sprawy są przyczyną trudności, które przeżywa kraj. Na łapownictwo, kumoterstwo i nadużywanie władzy dla osiągania indywidulnych korzyści wskazało 88 procent respondentów (częściej wymieniali jedynie: rozrost biurokracji — 95,3 procent, brak odpowiedniego wynagrodzenia dla dobrej pracy — 94,7 procent, błędne decyzje gospodarcze — 93,9 procent i złą organizację pracy — 92,8 procent)31. Nota bene, wyniki badania postaw politycznych studentów przyniosły podobne rezultaty. Za zasadniczą przyczynę kryzysu 78 procent studentów uznało w 1988 roku kumoterstwo i klikowość, 84,8 procent zaś nadużywanie władzy32. Ustalono ponadto, że prawne określenia łapownictwa wyraźnie rozmijają się z jego społecznymi definicjami. I tak, o ile niemal wszyscy ludzie za łapownictwo uważają wręczenie urzędnikowi pewnej sumy pieniędzy lub drogiego prezentu, o tyle co druga osoba nie utożsamia łapownictwa z przekupstwem „przez bufet" lub „przez wymianę", a trzy czwarte za łapownictwo nie uważa skorzystania z protekcji kogoś ustosunkowanego33. Za zachowania łapownicze nie uchodzi również wręczanie ludziom niektórych zawodów, na przy- 29 Zob.: K. Koseła: Opinie na temat źródeł społecznego zła, vi: Ciągłość i zmiana tradycji kulturowej, S. Nowak (red.), Warszawa 1976, s. 556; B. Gołębiowski: Młodzież o sobie i swoich dążeniach (OBOP PR i TV), Warszawa 1976. 30 A. Podgórecki, J. Kwas'niewski, A. Kojder: Metody statystycznego badania postaw wobec zjawisk odbiegających od norm społecznych (tekst powielony, GUS), Warszawa 1977. 31 J. Koralewicz, M. Ziółkowski: Mentalność Polaków. Sposoby myślenia o polityce, gospodarce i życiu społecznym w końcu lat osiemdziesiątych, Poznań 1990, s. 61-62. 32 H. Banaszak: Postawy polityczne studentów Warszawy 1958-1988, „Kultura i Społeczeństwo" 1990, t. 34, nr 1, s. 241. 33 A. Kutyłowski, A. Rzepliriski: Opinia na temat łapownictwa jako przestępstwa i zjawiska społecznego, w: Opinia publiczna, s. 144-145. 386 Działanie prawa kład nauczycielom, lekarzom, urzędnikom, drobnych prezentów i są to praktyki postrzegane jako bardzo rozpowszechnione w naszym kraju. Okazuje się ponadto, że „im lepsze są warunki materialne respondenta, tym częściej daje on drobne prezenty i tym częściej uważa, że dawanie ich jest bardzo rozpowszechnione"34. Z powyższych powodów nie dziwi przeto, że osoba, która pragnąc załatwić ważną dla siebie sprawę wręczyła urzędnikowi pewną sumę pieniędzy, wzbudzała silne potępienie jedynie u 40 procent respondentów35 (w innych badaniach 47,1 procent dorosłych Polaków stwierdziło, ż łapownictwo „zawsze" zasługuje na potępienie)36. Za najważniejsze przyczyny rozpowszechnienia łapownictwa uchodzą w opinii publicznej następujące okoliczności: pragnienie zdobycia tego, co powinno być dostępne, a co „normalną" drogą trudno zdobyć, niewiara, że w zwyczajnym trybie można załatwić swoje sprawy, oraz nieumiejętność korzystania z przysługujących uprawnień. A więc łapownictwo jest traktowane jako działanie w dużej mierze racjonalne, wynikające z konieczności radzenia sobie z trudnymi warunkami życia. Za najbardziej wskazany rodzaj sankcji wobec sprawców przestępstwa łapownictwa ludzie najczęściej uznają naganę lub zwolnienie z pracy. Jedynie sędzia orzekający w sprawach karnych powinien zdaniem 41 procent respondentów zostać skazany na karę pozbawienia wolności37. Nota bene, ten ogólnie tolerancyjny stosunek do sprawców niektórych działań korupcyjnych potwierdzały także wcześniejsze badania socjologicznoprawne. Tak na przykład w 1964 roku poinformowanie władz o żądaniu przez urzędnika łapówki spotkało się z dezaprobatą co trzeciego respondenta, a 41 procent stwierdziło, że osoba, która dała łapówkę i przyznała się do tego, nie powinna być ukarana38. 34 Tamże, s 147. 35 A. Kojder, J. Kwaśniewski: Postawy mieszkańców Warszawy wobec zjawisk i zachowań dewiacyjnych, „Studia Socjologiczne" 1979, nr 1, s. 157-179. 36 A. Kutyłowski, A. Rzepliński: Opinia na temat łapownictwa, s. 142. 37 Tamże, s. 153. 38 A. Podgórecki: Prestiż prawa, Warszawa 1966, s. 193. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 387 Oceniając w drugiej połowie lat osiemdziesiątych stopień zagrożenia różnego typu przestępstwami, ludzie stwierdzali najczęściej, że najbardziej czują się zagrożeni spekulacją (89 procent wskazań), kradzieżami na szkodę prywatną (86 procent), łapownictwem i korupcją (85 procent) oraz nadużywaniem stanowisk kierowniczych dla osobistych celów (71 procent). Niemal powszechny był więc brak poczucia bezpieczeństwa zarówno w sferze życia codziennego, jak i w dziedzinie funkcjonowania instytucji39. Autorzy badań przeprowadzonych w 1988 roku zauważyli, że „jedynie mniejszość respondentów uważa, że większości ludzi można ufać, natomiast ponad trzy czwarte skłonnych jest twierdzić, iż bliźni potrafią wykorzystać to, że ktoś nie ma się na baczności"40. Z przekonaniem o powszechności różnych zjawisk społecznie negatywnych oraz ogólnie dość tolerancyjnym stosunkiem do nich współwystępowały opinie, że w dziedzinie ograniczania zasiągu patologii „dużo się mówi, a niewiele robi" (pogląd ten wyrażało 62,3 procent respondentów)41. Charakterystyczne było przy tym to, że więcej niż dwie trzecie dorosłych Polaków (67,2 procent) było zdania, iż większość obywateli naszego kraju przestrzega prawa tylko „częściowo", a 20,1 procent — że „w niewielkim stopniu lub wcale"42. Różne negatywne opinie wypowiadali Polacy o funkcjonowaniu organów wymiaru sprawiedliwości. Dominowało zwłaszcza przekonanie, że sądy nie traktują ludzi bezstronnie. W powszechnym odczuciu lepiej traktowani są ludzie bogaci, na stanowiskach, mający odpowiednie znajomości. Bardzo wiele kobiet i mężczyzn jest zdania, że decyzje sądowe są albo niesłuszne, albo słuszne tylko w nielicznych przypadkach. Niezwykle znamienny jest fakt, że te krytyczne opinie nasilają się wraz z częstotliwością kontaktów z działalnością sądów. Jak piszą autorki badań z lat 1987-1989 nad postawami wobec sądu, „skłonność do krytycznej oceny sądu wzrasta wraz z doświadczeniem 39 Zob. Poczucie bezpieczeństwa Polaków, opracowanie zbiorowe, „Biuletyn CBOS" 1986, nr 1-2, s. 109-118. 40 J. Koralewicz, M. Ziółkowski: Mentalność Polaków, s. 81. 41 Zob. Co o tym myślisz? (Raport CBOS), Warszawa 1986. 42 Opinie o wymiarze sprawiedliwości i prokuraturze (Raport CBOS), Warszawa 1985. Działanie prawa sądowym. Tak więc osoby, które wielokrotnie uczestniczyły w rozprawach sądowych w roli stron procesowych, są bardziej krytyczne niż osoby, które sporadycznie występowały w tej roli"43. „Na różne pytania dotyczące tego, komu się w Polsce najlepiej powodzi, kto ma szansę załatwienia sobie ważnych życiowo spraw, padają podobne odpowiedzi: ci, którzy mają «dojścia», «układy», «zna-jomości». Przykładowo, 52,7 procent badanych uważa, że załatwienie sprawy w urzędzie zależy od układów, znajomości; 54,6 procent — że zależy ono od zabiegów nieformalnych. Kadrę kierowniczą oskarża się o kumoterstwo i klikowość, 72,7 procent badanych uważa, że w ich najbliższym otoczeniu najczęściej ocenia się ludzi nie ze względu na wyniki pracy, ale z uwagi na układy i znajomości. Nie tylko robotnicy, lecz także profesjonaliści, skłonni są wybierać wersję «spiskową», gdy pyta się ich, jaka jest najlepsza droga do osiągnięcia celów. W badaniach nad studentami i robotnikami Warszawy «kumoter-stwo» i «klikowośó> wskazywane są jako patologia polskiego systemu społeczno-politycznego. «Klikowość» życia społecznego rozpoznawana jest przez badanych jako jego najpoważniejsze lub jedno z najpoważniejszych schorzeń i jednocześnie eliminacja klik uważana jest za najtrudniejsze — i na ogół mało prawdopodobne — zadanie do realizacji, o ile chce się myśleć o poprawie sytuacji. Tylko 8,5 procent badanych sądzi, że rządowi uda się zwalczyć kumoterstwo i klikowość, jeśli podejmie on zdecydowane działania"44. Zwłaszcza robotnicy częściej niż pracownicy innych kategorii zawodowych wyrażali pod koniec lat osiemdziesiątych pogląd, że lu- 43 M. Borucka-Arctowa, J. Czapska, K. Daniel: Typologia postaw wobec sądu (w świetle badań empirycznych), Kraków 1990, s. 116. 44 A. Giza-Poleszczuk: Stosunki międzyludzkie, s. 86. W cytowanym fragmencie autorka odwołuje się do następujących badań: J. Bartkowski: Robotnicy i inteligencja o sytuacji społeczno-ekonomicznej kraju, „Biuletyn CBOS" 1985, nr 3, s. 103-124; E. Go-rajewska, B. Rolka: Ocena pracy rządu gen. W. Jaruzelskiego i oczekiwania związane z rządem premiera Z. Messnera, „Biuletyn CBOS" 1986, nr 1-2, s. 74-85; Sprawy Polaków (Raport CBOS), Warszawa 1987; K. Frieske: Obrazy siebie i innych w strukturze fabrycznego podziału pracy, w: Gospodarka i społeczeństwo, W. Morawski (red.), Warszawa 1986; K. Nowak: Wartości i postawy robotników warszawskich (maszynopis), Warszawa 1986. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 389 dzi w zakładach pracy nie traktuje się jednakowo. Do szczególnie uprzywilejowanych zaliczani byli ci, którzy mają powiązania, należą do klik, konformiści, cwaniacy, „dobrze przystosowani" i lizusi. Za czynnik sprzyjający powodzeniu w życiu 79,1 procent badanych uznało przede wszystkim „znajomości i powiązania z właściwymi ludźmi"45. Tak więc powszechnie dostrzeganym, zwłaszcza przez młodych pracowników, dysfunkcjonalnym elementem w zakładach pracy był „system powiązań i nacisków umożliwiających osiąganie korzyści materialnych pracownikom niekoniecznie najlepiej pracującym, ale najlepiej w tym systemie ustawionym"46. Spośród trzech rodzajów postaw wobec korupcji — akceptacji, przyzwolenia i dezaprobaty — w Polsce najczęstsza jest postawa przyzwalająca. Polacy godzą się na „miękkie" formy korupcji, takie jak drobna łapówka (niekiedy trudno ją odróżnić od tzw. dowodów wdzięczności), protekcjonizm i pośredniczenie w niezupełnie legalnych transakcjach. W parze z tą postawą idzie przekonanie, że korupcja jest najbardziej rozpowszechniona w handlu i biznesie, administracji, służbie zdrowia i szkolnictwie, a więc w tych dziedzinach, z którymi niemal każdy ma codzienny lub bardzo częsty kontakt. „Twarde" formy korupcji — nepotyzm, przekupstwo, sprzedaj-ność, szantaż — są deklaratywnie odrzucane, nie uznaje się bowiem, że w pewnych sytuacjach życiowych mogą być usprawiedliwioną koniecznością. Oburzenie, które zdaje się towarzyszyć ujawnianym na początku lat dziewięćdziesiątych wielkim aferom finansowym, świadczy o tym, że na „twardą" korupcję nie ma w Polsce społecznego przyzwolenia. Na pytanie, jaki typ mentalności sprzyja nawiązywaniu korupcyjnych powiązań i ich akceptacji, częściowej odpowiedzi dostarczyły badania Jadwigi Koralewicz i Marka Ziółkowskiego. Autorzy wyróżnili trzy „wymiary mentalności": bierno-produktywno--indywidualistyczny, obronno-zachowawczo-roszczeniowy i przed- 45 B. Cichomski, W. Morawski: Postrzeganie sprawiedliwości w Polsce, „Kultura i Społeczeństwo" 1990, nr 1, s. 232-233. 46 M. Jarosz: Frustracje młodych Polaków, „Studia Socjologiczne" 1985, nr 3-4, s. 267. 390 Działanie prawa siębiorczo-przedmiotowy47. Ludzie charakteryzujący się pierwszym z wymienionych typów mentalności mają tendencję do szukania ułatwień i dodatkowych przywilejów w pracy, „chętnie okradają słabszych, a żebrzą u mocniejszych", próbują realizować swoje indywidualne interesy albo przez „przedsiębiorcze" wykorzystywanie luk prawnych, albo przez manifestowanie silnej orientacji roszczeniowej — biernego oczekiwania pomocy i opieki ze strony systemu. Zdaniem autorów „ambiwalencja owa wiąże się z faktem, iż choć z jednej strony mogą oni [ludzie o wysokim natężeniu mentalności «złodziejsko-żebraczej» — przyp. A.K.] krytykować i narzekać na system, to z drugiej strony wykorzystują jego luki i niedoskonałości oraz stwarzane przezeń ułatwienia"48. Ten typ mentalności był szczególnie rozpowszechniony w ostatnich latach istnienia PRL i zapewne przetrwał bez istotniejszych zmian pierwszy okres transformacji ustrojowej. Przejawy i koszty korupcji Statystyki kryminalne nie mogą uchwycić rzeczywistych rozmiarów różnych przejawów korupcji. Tak zwana ciemna liczba, a więc rozbieżności między przestępstwami faktycznie popełnionymi a ujawnionymi, jest w wypadku korupcji niewątpliwie ogromna, choćby z uwagi na nieprzenikalne dla wymiaru sprawiedliwości więzi solidarności łączące członków porozumień korupcyjnych. Poza tym statystyki sądowe obrazują tylko część skazań za przestępstwa sprze-dajności, przekupstwa itp., wykazują bowiem tylko najważniejszy powód skazania. Według danych Departamentu Organizacji i Informatyki Ministerstwa Sprawiedliwości za przestępstwo sprzedajności funkcjonariusza publicznego (art. 239 k.k.) skazano w 1990 roku 32 osoby (blisko ośmiokrotnie mniej niż w 1987 r.), a za płatną protekcję (art. 244 k.k.) mniej niż sto osób. W zakończonych postępowaniach karno--skarbowych stwierdzono 3747 przestępstw i wykroczeń celnych i de- 47 Zob. J. Koralewicz, M. Ziółkowski: Mentalność Polaków, s. 136-137. 48 Tamże, s. 144. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 391 wizowych, to jest trzykrotnie mniej niż w 1989 roku i czterokrotnie mniej niż w 1985 roku. Oblicza się, że w 1990 roku przestępstwa gospodarcze spowodowały straty w wysokości 115 miliardów złotych, natomiast wartość towarów i środków płatniczych zajętych z tytułu przestępstw celnych i dewizowych wyniosła blisko 56,2 miliarda złotych. O stratach, które w 1991 roku poniósł Skarb Państwa w wyniku afer: alkoholowej, bankowej, benzynowej, tytoniowej, rublowej i innych, mówi się, że można je przedstawić za pomocą liczb z kilkunastoma zerami. Jak wynika z powyższych danych, polityka kryminalna ciągle nie nadąża za dokonującymi się przemianami ustrojowymi, a znowelizowane prawo nie jest dostosowane do zakresu i głębokości zachodzących przekształceń gospodarczych, politycznych i społecznych. Pośrednim, jeśli nie bezpośrednim na to dowodem jest gwałtowny wzrost przestępczości w latach 1989-1990. Tak na przykład w 1990 roku statystyka policyjna odnotowała wzrost przestępstw o 61 procent w porównaniu z rokiem poprzednim (liczba np. zabójstw wzrosła 0 31 procent, do 730). Największy wzrost przestępstw (o ponad 70 procent) nastąpił w kategorii przestępstw kryminalnych, takich jak rozboje, kradzież z włamaniem i zwykłe kradzieże mienia prywatnego 1 państwowego. Równocześnie został odnotowany wyraźny spadek wykrywalności sprawców przestępstw z 55,5 procent w 1989 roku do 40 procent w 1990 roku. Według oficjalnych danych 1990 rok był więc najgorszym rokiem w całej powojennej historii Polski, zarówno jeśli chodzi o liczbę stwierdzonych przestępstw, jak i o współczynnik przestępstw na 100 tysięcy mieszkańców. W 1991 roku nastąpiło pewne zahamowanie wzrostu przestępczości. Liczba wstępnych postępowań karnych świadczy o wyraźnym spadku niektórych rodzajów przestępstw. I tak, w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy wszczęto 653 442 śledztw i dochodzeń, to jest o 10,9 procent mniej niż w tym samym okresie 1990 roku, a w kategorii przestępstw kryminalnych (głównie przeciwko mieniu, w tym kradzieży z włamaniem) spadek ten wyniósł ponad 13 procent Zwiększył się natomiast odsetek wykrytych przestępstw do 48,9 pro- cent. 392 Działanie prawa Jednakże społeczne poczucie bezpieczeństwa w 1991 roku nie uległo poprawie w porównaniu z latami poprzednimi. Nasiliły się bowiem szczególnie groźne przejawy przestępczości zorganizowanej, a zwłaszcza aferowej. Czynnikami kryminogennymi, które zapewne długo jeszcze będą sprzyjać utrzymywaniu się przestępczości na wysokim poziomie, są takie zjawiska, jak wysoki poziom bezrobocia, ubożenie licznych warstw ludności, niesprawne działanie instytucji kontroli prawnej i pozaprawnej, atrofia społecznego respektu dla prawa i innych reguł normatywnych oraz postępujący profesjonalizm grup przestępczych. Bardzo często wyrażane są opinie, że największym, najbardziej nagłaśnianym nadużyciom gospodarczym ostatnich kilkudziesięciu miesięcy towarzyszą setki, o ile nie tysiące mniejszych afer, nadużyć i zwyczajnych szwindli. Panuje przekonanie, że „bajeczne fortuny i bogactwa powstają właściwie z niczego. Błyskawicznie i najczęściej nieuczciwie"49, a „każdy polski biznesmen swoją pierwszą setkę milionów zarabia półlegalnie"50. Jest to możliwe między innymi dlatego, że policja jest coraz biedniejsza i coraz mniej sprawna, natomiast świat przestępczy jest coraz lepiej wyposażony w najnowocześniejszą broń, środki transportu i łączności. Na wielkomiejskich bazarach i targowiskach, jak twierdzą prokuratorzy, „bez problemów można kupić miotacz gazu czy nawet karabin maszynowy"51. Przemyt osiągnął w 1991 roku gigantyczne wprost rozmiary52. Tak na przykład jedna tylko prokuratura wojewódzka (w Bielsku Białej) zajmowała się przemytem papierosów wartości 250 tysięcy dolarów oraz spirytusu wartości ponad 10 miliardów złotych. Kontrolerom urzędów celnych oferowane są łapówki w wysokości kilku tysięcy dolarów, a skorumpowani pracownicy Straży Granicznej otrzymują 49 Skal.: Aferzyści, „Kurier Polski" 1 X 1991. 50 H. Pasek: Mafia krakowska i ministerstwo warszawskie. Śmierć dyrektora, „Kurier Zachodni" 24-26 I 1992, nr 10, s. 5. 51 Zob. Na tropie mafii. Rozmowa z prokuratorem wojewódzkim w Łodzi Eugeniuszem Sindlewskim, „Wiadomości Dnia" 8-11 XII 1991, nr 216. 52 Ogólna wartość ujawnionego przemytu wyniosła 4 mld 300 min złotych (zob-Raport o stanie państwa, s. 35). Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 393 od gangów prowadzących wielomiliardowe interesy przemytnicze łapówki w wysokości kilkuset milionów złotych miesięcznie. Chociaż magazyny towarów skonfiskowanych na punktach granicznych są przepełnione, panuje powszechna opinia, że „przemycać można właściwie bezpiecznie"53. Tak na przykład oblicza się, że na 40 tysięcy skradzionych w Niemczech samochodów co czwarty trafia do Polski. Tylko niewielką ich część udaje się odzyskać, głównie dzięki działalności niemieckich towarzystw ubezpieczeniowych. Na wielką skalę mnożą się również fałszerstwa. „Od lipca tego roku (1991) ujawniono około 400 sztuk fałszywych banknotów o nominale 1 min złotych. [...] W tym roku ujawniono wytwórnię fałszywych banknotów studolarowych. [...] Sprawa najświeższa, to odkrycie we Wrocławiu «fabryki» fałszywych dokumentów"54. Straty, jakie w 1991 roku poniósł Skarb Państwa w wyniku różnych afer, są, oczywiście, trudne do oszacowania, niewątpliwie wynoszą jednak wiele bilionów złotych (być może kilkanaście procent całego budżetu państwa lub ponad połowę całego deficytu budżetowego w 1991 r.). Na posiedzeniu Sejmu w styczniu 1992 roku jeden z posłów stwierdził, że Klub Parlamentarny Porozumienia Centrum dysponuje dokumentacją świadczącą o tym, że w wyniku rozmaitych afer państwo polskie poniosło w 1991 roku straty w wysokości 40 bilionów złotych. Około stu firm, w tym centrale handlu zagranicznego, dokonywało zakupów za ruble transferowe w krajach zachodnich po zaniżonych cenach i sprzedawało następnie zakupione towary w Polsce z wielokrotnym zyskiem, nie płacąc odpowiednich podatków. Na korzystnych przelicznikach rublowych w handlu z byłym ZSRR zarobiło ponad 130 przedsiębiorstw, a Skarb Państwa stracił około 5-6 bilionów złotych. Ogromne straty poniósł również budżet państwa w wyniku importu przez około trzydziestu spółek zachodniej ety- 53 A. Molenda: Przemyt kwitnie na potęgę!, „Kurier Zachodni" 11-12 XII 1991, nr 148. 54 Fałszują co się da. Rozmowa z podinsp. Bogdanem Wychowańcem z Komendy Głównej Policji, „Wiadomości Dnia" 29-30 XI — 1 XII 1991. 1 394 Działanie prawa liny na podstawie faktur, w których znacznie zaniżono jej cenę. Tak na przykład cena na fakturze za tonę benzyny wynosiła 40 dolarów, a faktycznie paliwo to kupowano po 250 dolarów za tonę (straty szacuje się na 2 biliony złotych). Ponadto, korzystając z tego, że przez dłuższy czas benzyna lotnicza była zwolniona od cła, pod tą nazwą importowano wielkie ilości benzyny 98-oktanowej. Główny Urząd Ceł podejrzewa 28 firm sprowadzających paliwo o zaniżanie (a włas'ciwie fałszowanie) jego ceny na przedstawianych fakturach. Od marca do sierpnia 1991 roku budżet państwa stracił w ten sposób, jak wykazała kontrola, 230-300 miliardów złotych. Podobny charakter mają afery związane z importem alkoholu, papierosów, piwa i wina. Ponadto wiele firm zajmuje się fikcyjnym tranzytem towarów przez Polskę i sprzedażą ich w kraju poza wszelką kontrolą skarbową i podatkową. Takie i podobne oszustwa zdarzają się między innymi dlatego, że Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą udziela koncesji zagranicznym firmom bez sprawdzenia, kim są ich właściciele i jaką działalność w rzeczywistości prowadzą. Obowiązujące prawo a korupcja Dopiero niedawno sfera działalności finansowo-gospodarczej zaczęła być poddawana nowej regulacji prawnej. Na dobrą sprawę do połowy 1991 roku brak było przepisów karnych penalizujących różne przejawy naruszania rzetelności obrotu, manipulowania subwencjami i kredytami, działania na szkodę wierzycieli, fałszerstw kredytowych, bankowych, podatkowych i komputerowych. Zwłaszcza system bankowy, opierający się w znacznej części na przepisach pochodzących jeszcze z 1936 roku, umożliwiał dokonywanie operacji o charakterze korupcyjnym. Istotną słabością obecnego systemu bankowego jest jego „rozdwojenie". Banki usiłują realizować zasady zarówno czystego monetary-zmu, jak i protekcjonizmu, to jest starają się pełnić rolę parasola ochronnego nad nieefektywnymi przedsiębiorstwami, podtrzymywać ich wegetację. Innym przejawem dysfunkcjonalności systemu I Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 395 bankowego jest to, że nawet wtedy, gdy skala operacji niezgodnych z prawem albo polegających na wykorzystywaniu istniejących luk w prawie jest bardzo duża, nie uruchamia on wewnętrznych sygnałów alarmowych. Jest więc oczywiste, że system bankowy nie jest przystosowany do funkcjonowania w realiach wolnego rynku i swobodnej konkurencji. Również obowiązujące prawo nie jest przystosowane do ścigania i wykrywania przestępstw bankowych. Nieostre przepisy bankowe pozwalały na wykorzystywanie obrotu czekowego w celu uzyskiwania wielokrotnego oprocentowania. Ponadto z powodu nieprowadzenia przez Narodowy Bank Polski ewidencji gwarancji kredytowych i nieweryfikowania ich należytego zabezpieczenia, wiele firm, a spółka „Art-B" na największą skalę, mogło niemal „z niczego" robić wielkie pieniądze dzięki uzyskaniu gwarancji kredytowych, na które nie miały pokrycia, i zastosowaniu tak zwanego oscylatora (kiting). Korzystając z oscylatora spółka „Art-B" wystawiła około 80 tysięcy czeków. Straty, na jakie został narażony Skarb Państwa w wyniku operacji czekowych dokonywanych przez tę spółkę w 27 bankach, są szacowane na kwotę co najmniej 400 milionów dolarów, to jest 4 bilionów 242 miliardów złotych, a więc mniej więcej tyle, ile w październiku 1991 roku wynosiły zaległości budżetu państwa wobec przedsiębiorstw państwowych55. 55 Po dwóch latach niezwykle ekspansywnej działalności spółka „Art-B" zatrudniała w kilkudziesięciu przedsiębiorstwach blisko 30 tysięcy pracowników, dysponowała pakietami kontrolnymi w dwustu spółkach, a pos'rednio w dwóch tysiącach firm. W kwietniu 1991 r. spółka zakupiła roczną produkcję traktorów „Ursus", a jej obroty w tymże roku osiągnęły kwotę 300 milionów dolarów. Utrzymanie trzystuosobowego holdingu pochłaniało miesięcznie około 800 tysięcy dolarów. 12 listopada 1991 r. Prokuratura wystosowała list gończy za właścicielami spółki „Art-B", którzy od blisko trzech miesięcy przebywali już w Izraelu (z krajem tym Polska nie ma umowy o ekstradycję). Po blisko dziewięciu latach od ucieczki z kraju główny oskarżony, Bogusław Bagsik, został 20 października 2000 r. skazany przez warszawski Sąd Okręgowy na łączną karę dziewięciu lat pozbawienia wolności, a ponadto pozbawiony na pięć lat prawa zajmowania stanowisk kierowniczych w spółkach handlowych. Sąd uznał, że były szef spółki „Art-B"dopus'cił się przekupstwa, wprowadzenia do obrotu bankowego czeków rozrachunkowych bez pokrycia, kradzieży, działania na szkodę Spółki i pos'wiadczenia nieprawdy w akcie notarialnym. 396 Działanie prawa Ocenia się, że w 1991 roku około 30 procent udzielonych przez banki kredytów było zagrożonych niespłaceniem. Jeśli więc niektóre osoby uzyskują bardzo wysokie kredyty w ciągu dwóch-trzech dni, to zachodzi uzasadnione podejrzenie, że urzędnik, który podjął decyzję o udzieleniu kredytu, zainkasował prowizję (zazwyczaj wynosi ona około 10 procent sumy kredytu)56. Oczywiście, udowodnienie przestępstwa sprzedajności pracownikom banków jest bardzo trudne, znacznie łatwiej pociągać ich do odpowiedzialności karnej za przestępstwa niegospodarności. Kadra kierownicza banków ma — w większym stopniu niż kadra innych instytucji — rodowód nomenklaturowy. Tak na przykład prezesem Banku PKO SA jest były instruktor KC PZPR i późniejszy sekretarz komitetu partyjnego w Ministerstwie Finansów. W Powszechnym Banku Kredytowym stanowiska kierownicze zajmują dawni sekretarze komitetów miejskich. W PKO BP jednym z dyrektorów jest były funkcjonariusz służby bezpieczeństwa, a innym były działacz partyjny wyższego szczebla. Zdaniem dobrze, jak się zdaje, poinformowanego dziennikarza „większość dyrektorów i chyba wszyscy prezesi [banków] byli w partii, chociaż dzisiaj byliby radzi o tym zapomnieć". Zasadne w związku z tym wydaje się pytanie: „Czy mafijne powiązania to ciąg dalszy mafijnych znajomości z komitetów [partyjnych]?"57 Jedną więc z przyczyn zachęcających do korupcji jest istnienie niedoskonałych, przestarzałych regulacji prawnych, które zawierają wiele luk i niedopowiedzeń. Inną przyczyną jest opieszałość i niesprawność działania kontroli finansowo-administracyjnej. Tak na przykład już na przełomie listopada i grudnia 1990 roku Główny Inspektorat Nadzoru Bankowego otrzymał pierwsze sygnały o stosowanej praktyce wielokrotnego oprocentowania tych samych wkła- 56 W styczniu 1992 r. Prokuratura Wojewódzka w Tarnobrzegu wszczęła s'ledztwo przeciwko dyrektorowi Banku PKO, oddział w Stalowej Woli. Zarzucono mu bezzasadne udzielenie gwarancji kredytowych na kwotę około 2 miliardów złotych, m.in. bez wiedzy głównej księgowej. 57 A. K. Wróblewski: Nomenklatura w sejfach okopana, „Gazeta Bankowa" 26 1-1 " 1992. Mechanizmy korupcji u progu transformacji ustrojowej 397 dów. Jednakże ani Nadzór Bankowy, ani kierownictwo Narodowego Banku Polskiego nie poświęciły im należytej uwagi, zlekceważyły je lub po prostu zataiły. I dopiero w trzeciej dekadzie czerwca 1991 roku niektóre banki wprowadziły obowiązek telegraficznego potwierdzania przyjmowanych czeków. Innym przykładem podobnego rodzaju jest sposób przeprowadzania prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, sprzyjający nawiązywaniu porozumień korupcyjnych. Z przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli w pierwszym półroczu 1991 roku kontroli 88 przedsiębiorstw państwowych poddanych prywatyzacji wynika między innymi, że w większości z nich nie podjęto działań restrukturyzacyjnych, że nastąpił spadek produkcji i eksportu, pogorszyła się rentowność i wyniki finansowe. Wzrosły natomiast płace, zwłaszcza członków rad nadzorczych i zarządów nowo utworzonych spółek, w skład których z reguły wchodzili byli kierownicy przedsiębiorstw, a także parlamentarzyści i pracownicy Ministerstwa Przekształceń Własnościowych. Dyrektorzy przedsiębiorstw bardzo często zasiadali w komisjach przygotowujących przedsiębiorstwa do prywatyzacji, później pełnili funkcje ich likwidatorów, a następnie zajmowali kierownicze stanowiska w nowo tworzonych spółkach. Jedna i ta sama osoba podpisywała więc protokół przekazania spółce majątku przedsiębiorstwa (nierzadko bez sporządzenia jego bilansu i inwentaryzacji), przejęcia go, a następnie zlecała jego wycenę. Firmom konsultingowym zajmującym się wyceną prywatyzowanych przedsiębiorstw przekształcenia własnościowe stworzyły ogromny i wielce dochodowy rynek. Udział kosztów firm konsultingowych w wartości pierwszych pięciu prywatyzowanych przedsiębiorstw państwowych wyniósł — według danych Ministerstwa Przekształceń Własnościowych — 67 miliardów złotych, to jest aż 22,3 procent wartości sprzedanych akcji i 13,4 procent ogólnej wartości akcji. I w tym wypadku charakterystyczne jest to, że dopiero we wrześniu 1991 roku Ministerstwo Przekształceń Własnościowych zdecydowało się na rozpoczęcie badań monitoringowych (kontrolnych) nad procesami przekształceń własnościowych. Najczęściej postulowane zmiany w funkcjonowaniu Ministerstwa Przekształceń Własnościowych, mające zapobiec prak- Os 400 Działanie prawa z których pochodziły otrzymywane wpłaty, nie zaś do ich ujawnia- nia. Złe prawo, nieskuteczna policja, opieszałe, nie cieszące się autorytetem sądy, ogólny nieład instytucjonalny i społeczne przyzwolenie na nieuczciwy protekcjonizm i łapownictwo to — jak już dowodziłem — doniosłe czynniki sprzyjające korupcji. POLACY O SWOIM PRAWIE W PIERWSZYCH LATACH III RZECZPOSPOLITEJ Kilka uwag końcowych W krajach postkomunistycznych, takich jak Polska, problemem społecznym nie jest istnienie korupcji jako takiej, wiadomo bowiem, że występuje ona od niepamiętnych czasów w różnych systemach cywilizacyjnych, lecz skala tego zjawiska, jego tendencje rozwojowe oraz zbyt tolerancyjne nastawienia społeczne wobec niego. Dlatego też w okresie transformacji ustrojowej polityka prawna państwa mająca na celu zapobieganie i przeciwdziałanie korupcji powinna być polityką długofalową, wielocelową i ostrożną. Nie może to być polityka doraźnych, cząstkowych rozwiązań legislacyjnych, nie może się kierować, jak to było w czasach reżimu komunistycznego, wiarą w omnipotencję surowych środków prawnokarnych. Podnoszenie ogólnej kultury prawnej społeczeństwa, kształtowanie przez prawo poczucia obowiązku obezwładniającego w zarodku pokusy angażowania się w działalność korupcyjną, systematyczne tworzenie takiego „ciśnienia motywacyjnego", które będzie czynić korupcję psychologicznie trudną do popełnienia — to zadania ważniejsze niż wydawanie przez demokratycznie wybrane władze niedoskonałych, niemożliwych do wyegzekwowania zakazów i restrykcji prawnych. A poza wszystkim, jeśli nie wzrośnie prestiż prawa i autorytet instytucji stosujących prawo, to nawet najlepsze regulacje prawne nie spowodują zamierzonych skutków w dziedzinie przeciwdziałania praktykom korupcyjnym. Wypada również przypuszczać, że zmierzch aury sprzyjającej korupcji i odnawiania się korupcyjnej mentalności zacznie następować dopiero wtedy, kiedy w nowej rzeczywistości gospodarczej i politycznej ryzyko tworzenia korupcyjnych powiązań i układów przestanie się ludziom po prostu opłacać. Ocena prawa i jego naruszeń Miejsce prawa w strukturach państwowych i w społeczeństwie jest w znacznym stopniu uzależnione od tego, jak jest ono postrzegane, jakie przypisuje mu się zalety i wady, w jakiej mierze jest ono uznawane za słuszne, skuteczne i sprawiedliwe. Ogólna ocena prawa wśród jego polskich adresatów jest negatywna1. Ponad połowa Polaków (58,8 procent) uważa, że istniejące obecnie w Polsce prawo jest — ogólnie biorąc — niesłuszne, a tylko 28,4 procent ocenia je jako słuszne (niemal co piąty Polak nie ma w tej kwestii zdania). Taki mniej więcej wizerunek prawa mają także biznesmeni, choć nieco częściej wypowiadają pozytywne opinie o słuszności prawa, wśród dziennikarzy natomiast, a zwłaszcza wśród twórców prawa, zdecydowanie przeważają ci, którzy są przeświadczeni o słuszności prawa (pogląd taki wyraża co drugi dziennikarz i dwie trzecie posłów). Okazuje się więc, że miejsce w strukturze zawodowej ma różnicujący wpływ na przeświadczenie o skuteczności prawa. Następne zagadnienie dotyczy tego, czy w sferze państwa prawnego dokonujące się w Polsce przemiany idą w dobrym czy w złym kierunku. Jak można się było spodziewać, wśród adresatów prawa zwolenników poglądu, że zmiany idą w złym kierunku (43,4 procent), Referowane w tekście badania, pod ogólnym tytułem „Jakiego prawa Polacy Potrzebują", zostały przeprowadzone w latach 1994-1996 przez Katedrę Socjologii rawa Uniwersytetu Warszawskiego. Zob. opis tych badań na s. 301 niniejszego tomu, Pfzyp. 25. 402 Działanie prawa jest więcej aniżeli takich którzy sądzą, że w dobrym (29,8 procent). Jednakże i w tym wypadku od opinii tak zwanych przeciętnych ludzi zdecydowanie odbiegają poglądy dziennikarzy i posłów, wśród których odsetek przekonanych o pozytywnym kierunku przemian w sferze państwa prawnego jest zdecydowanie wyższy (taką opinię wyraża 46,6 procent dziennikarzy i 68,0 procent posłów). Zwraca uwagę przede wszystkim to, że istnieje ogromna różnica między przeciętnymi ludźmi a posłami w perspektywicznym widzeniu przemian, jakim podlega prawo. Wśród posłów jest ponad dwukrotnie więcej osób przekonanych o tym, że Polska zbliża się do wzorów państwa prawnego, niż wśród przeciętnych adresatów prawa. Jak można wytłumaczyć tę różnicę? Nasuwają się dwa wyjaśnienia. Po pierwsze, jak wykazują wyniki dotychczasowych badań socjologicznoprawnych, w opinii publicznej są mocno zakorzenione negatywne stereotypy prawa obowiązującego. Zostają one przeniesione (uogólnione) na wszelkie kwestie z prawem związane, także na ocenę przemian, jakim ulega prawo, oraz na jego przyszłe usytuowanie ustrojowe. Po drugie, posłowie, jako twórcy prawa, nie tylko lepiej niż inni ludzie orientują się w aktualnym stanie prawotwórstwa, lecz również znają naczelne przesłanki, którym stara się ono sprostać. Stopniowe zbliżanie się (harmonizowanie) polskiego prawa do prawa, które istnieje w państwach członkowskich Unii Europejskiej, jest jednym z głównych zadań, któremu usiłuje sprostać Sejm RP Poza tym trzeba pamiętać, że spojrzenie insidera na sprawy dotyczące jego własnej organizacji czy grupy przynależności (in-group) odznacza się z reguły optymistycznym przecenianiem stanu istniejącego i szans na przyszłość, tymczasem spojrzenie outsidera na ogół nazbyt pesymistycznie ocenia możliwości grupy obcej (out-group). Pośrednim sprawdzianem powyższego założenia jest stosunek Polaków do zagadnienia skuteczności prawa. Pojęcie to ma wiele konotacji znaczeniowych, może odnosić się do sfery stanowienia prawa, jego obowiązywania, stosowania lub przestrzegania. Prawnicza i socjologicznoprawna literatura na ten temat jest niezwykle obszerna. Zwłaszcza prace z zakresu polityki prawa zawierają wiele uogólnień dotyczących warunków skutecznego tworzenia i e&~ Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 403 zekwowania prawa. W przeprowadzonych badaniach problem skuteczności prawa został wydatnie uproszczony, bo tylko w ten sposób można było dotrzeć do przeświadczeń respondentów bez obawy, że wywoła się artefakty. Na ogólne pytanie o skuteczność prawa zdecydowana większość Polaków (72,2 procent) odpowiada, że polskie prawo jest nieskuteczne (tylko 17,1 procent udziela odpowiedzi pozytywnej, pozostałych 10,7 procent nie ma zdania w tej sprawie). Podobny rozkład opinii odnośnie do skuteczności prawa obserwuje się w grupie biznesmenów (79,3 procent przypisuje polskiemu prawu nieskuteczność, a 14,6 procent skuteczność) i dziennikarzy (odpowiednio: 74,0 procent i 16,0 procent). Inaczej natomiast te proporcje rozkładają się wśród posłów. Niemal co trzeci poseł jest skłonny uznać polskie prawo za skuteczne (30,1 procent), a dwie trzecie posłów (64,5 procent) przypisuje prawu brak skuteczności. Tak więc i w tym wypadku naczelni kontrolerzy prawni bardziej optymistycznie oceniają stan prawa niż pozostali obywatele. Wszelako godne uwagi (i zarazem alarmujące) jest to, że we wszystkich grupach krytyczne nastawienie do obowiązującego prawa zdecydowanie przeważa nad nastawieniem aprobującym. Z odmawianiem prawu skuteczności współwystępuje — choć ze znacznie większym zróżnicowaniem — pogląd, że prawo najlepiej chroni interesy ludzi sprawujących władzę. Najczęściej są o tym przekonani przeciętni adresaci prawa (80,0 procent), następnie biznesmeni (78,3 procent) i dziennikarze (76,0 procent), a najrzadziej posłowie (50,3 procent). Można więc powiedzieć, że nasilanie się przekonania o funkcjonalnym związku prawa z władzą polityczną jest odwrotnie proporcjonalne do dystansu dzielącego adresatów prawa od dysponentów tej władzy. Poza tymi, którzy piastują władzę, trzy inne kategorie społeczne są również wymieniane jako podlegające szczególnej ochronie prawnej. Są to: przedstawiciele dawnej nomenklatury, przedstawiciele obcego biznesu oraz prywatni przedsiębiorcy i właściciele. Jeśli egalitaryzm prawny rozumieć jako ochronę interesów wszystkich obywateli, to dostrzega go w Polsce co czwarty poseł Działanie prawa (26,1 procent), co siódmy dziennikarz (14,7 procent) oraz zaledwie kilka procent biznesmenów i pozostałych respondentów. Porównanie prawa obowiązującego w PRL z prawem obecnym, tj. prawem III Rzeczpospolitej, jest dla wielu Polaków zadaniem niezmiernie trudnym, zwłaszcza jeśli ma ono dotyczyć słuszności, skuteczności, sprawiedliwości i zrozumiałości prawa. W tych kwestiach — średnio biorąc — co trzeci Polak nie ma zdania. Z kolei o tym, że obecne prawo daje więcej wolności politycznej i więcej swobody w działalności gospodarczej niż prawo PRL-owskie, jest przeświadczona zdecydowana większość Polaków (ponad 80 procent we wszystkich grupach respondentów). Przewagę prawa III RP nad prawem PRL Polacy dostrzegają także w dziedzinie słuszności prawa i jego sprawiedliwości. „Wyższość" natomiast PRL-owskiego prawa wiążą z przypisywaną mu większą skutecznością, większą zrozumiałością i lepszą ochroną bezpieczeństwa ludzi. W społecznej pamięci właśnie te trzy cechy przypisywane prawu PRL-owskiemu: skuteczność, zrozumiałość, zapewnienie bezpieczeństwa, wybijają się zdecydowanie na plan pierwszy. Co się tyczy respektu dla prawa, to wiadomo, że jest on tym większy, im bardziej różne przejawy naruszeń prawa są przez ludzi dez-aprobowane, zarówno w konkretnych zachowaniach, jak i w słownych deklaracjach. Motywacje, które wywołują niezgodne z prawem zachowania, są wielce zróżnicowane i częstokroć wiążą się z konkretnymi sytuacjami, w jakich znalazła się jednostka. Na potrzeby podjętych badań zostały skonstruowane cztery typy sytuacji motywacyjnych, które — wedle przyjętych założeń — najczęściej skłaniają ludzi do omijania prawa. Chodziło bowiem o ustalenie, jakie pobudki naruszenia prawa są aprobowane oraz jakie motywy i jak często są dezaprobowane. Okazało się, że w odniesieniu do jednej tylko sytuacji nieco większa część Polaków aprobuje niż dezaprobuje omijanie prawa. Jeśli bowiem za naruszeniem prawa przemawia ważny interes społeczny, to zdaniem 41,1 procent respondentów takie postępowanie należy ocenić pozytywnie (negatywną ocenę formułuje 35,4 pr°' cent badanych). Za „ważnym interesem społecznym" (kategorią nota bene często używaną w prawie PRL-owskim) jako czynnikiem uspra' Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 405 wiedliwiającym zachowania antyprawne częściej od wszystkich innych respondentów optują biznesmeni (54,0 procent). Drugą sytuacją, która zdaniem — średnio biorąc — co czwartego Polaka może usprawiedliwić naruszenie prawa, jest kierowanie się nakazami sumienia. Jednakże w tym wypadku blisko 60 procent respondentów nie znajduje usprawiedliwienia dla naruszających prawo. Pozostałe dwie sytuacje: kierowanie się potrzebami rodziny lub potrzebami osobistymi nie wzbudzają reakcji usprawiedliwiającej naruszenie prawa u zbyt wielu ludzi. Zwraca wszakże uwagę fakt, że niemal co piąty Polak (19,8 procent) nie będący posłem, dziennikarzem czy biznesmenem gotów jest usprawiedliwić bezprawne działania na rzecz rodziny. Świadczy to o ciągle silnej orientacji prorodzinnej charakteryzującej od lat społeczeństwo polskie. Wśród uznawanych wartości rodzina niezmiennie lokuje się w Polsce na bardzo wysokim miejscu. Wszystko, co sprzyja grupie rodzinnej (zwłaszcza własnej rodzinie) i stanowi wyraz mocnych więzi rodzinnych, jest oceniane dodatnio, nawet jeśli łączy się z naruszeniem obowiązującego prawa. Cele prawa Cele, jakie w różnych ideologiach, doktrynach i teoriach przypisuje się prawu, najczęściej nie uwzględniają rzeczywistych celów, które prawu przypisują jego adresaci. W tym znaczeniu te doktrynalne rozważania są spekulatywne. Nie mają więc większego praktycznego znaczenia, dla funkcjonowania bowiem systemu prawnego jako całości bynajmniej nie jest obojętne, czy zadania i powinności, które realizuje prawo, są zgodne czy niezgodne z wyobrażeniami na ten temat adresatów prawa. Aby zobrazować tę kwestię w sposób empiryczny, poproszono wszystkich respondentów, aby wybrali trzy najważniejsze cele, które — ich zdaniem — powinno realizować polskie prawo. Dokonywane przez nich wybory mogły odwoływać się Qo następujących, typologicznie wyróżnionych celów prawa: ustrojowych, wychowawczych, ochronnych (antykryminalnych), partycy-Pacyjnych, koncyliacyjnych i karytatywnych. Ich aprioryczna hie-rarchizacja według ważności, znaczenia, praktycznej doniosłości czy Działanie prawa jakiegoś innego kryterium nie ma większego sensu, bo każde uporządkowanie można — z takiego czy innego punktu widzenia — podać w wątpliwość. Tak na przykład ochrona ustroju państwa i naczelnych organów władzy jako główny cel prawa ma zupełnie inny sens społeczny i polityczny w ustroju demokratycznym niż w ustroju totalitarnym czy autorytarnym. Podobnie rzecz się ma z wdrażaniem obywateli do dyscypliny i odpowiedzialności jako jednym z naczelnych celów prawa. Mając na uwadze te zastrzeżenia wypada stwierdzić, że w Polsce ochronna (antykryminalna) funkcja prawa dominuje w świadomości społecznej nad wszelkimi innymi funkcjami prawa. Zdaniem zdecydowanej większości Polaków prawo powinno przede wszystkim zapobiegać przestępczości i zwalczać ją. Uważa tak 86,0 procent przeciętnych respondentów, 84,0 procent biznesmenów, 77,3 procent dziennikarzy i 69,3 procent posłów. Tylko wśród tych ostatnich nieco częściej (w 73,2 procenta) jako główny cel prawa wymieniana jest cel partycypacja, tj. umożliwienie społeczeństwu za pośrednictwem prawa wpływania na rządzenie krajem. Percepcja prawa przez pryzmat postulowanych celów, do których powinno ono zmierzać, jest w badanych grupach bardzo zróżnicowana. Zdaje się to świadczyć o tym, że w społeczeństwie polskim nie wykształciła się względnie jednorodna, teleologiczna wizja prawa. Zdaniem ponad dwóch trzecich posłów prawo powinno w pierwszej kolejności umożliwiać społeczeństwu wpływ na rządzenie krajem oraz zapobiegać przestępczości. Nieco mniej niż połowa posłów wskazuje na ochronę ustroju państwa i wdrażanie do dyscypliny i odpowiedzialności jako na zasadnicze cele prawa. Na koncyliacyjną funkcję prawa powołuje się niemal co trzeci poseł. Postulaty biznesmenów co do celów prawa są nieco inne. Większość chciałaby, aby prawo przede wszystkim zapobiegało przestępczości i przeciwdziałało jej' Mniej więcej co drugi biznesmen opowiada się za tym, by prawo dążyło do celów wychowawczych, koncyliacyjnych (tzn. by rozstrzyga'0 konflikty między ludźmi) i partycypacyjnych. Dziennikarze, tak Jalc respondenci z pozostałych grup, cel prawa utożsamiają z jego oddzia* ływaniami antykryminalnymi, a w następnej kolejności z celami par tycypacyjnymi i koncyliacyjnymi. Najbardziej heteronomiczni P° Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 407 względem postulowanej teleologii prawa są przeciętni Polacy. Poza tymi, którzy są zdania, że prawo powinno przede wszystkim zapobiegać przestępczości i zwalczać ją (86,0 procent respondentów), więcej niż połowa opowiada się za realizacją celu wychowawczego (53,8 procent), a blisko trzecia część za celami koncyliacyjnymi (31,5 procent) i partycypacyjnymi prawa (29,9 procent). Karytatywny cel prawa, polegający na wdrażaniu przez prawo dobroci i szacunku w stosunkach międzyludzkich, który przypisywał prawu Leon Petrażycki, nie jest popularny wśród Polaków (tylko 4,1 procent chciałoby, by był to jeden z trzech najważniejszych celów prawa. Co do biznesmenów, posłów i dziennikarzy, to na cel ten wskazuje co szósta-ósma osoba. Skoro w opinii Polaków prawo powinno przede wszystkim przeciwdziałać przestępczości, to można zapytać, jaki ich zdaniem powinien być główny cel skazywania przestępców na więzienie. Zebrane wypowiedzi umożliwiają odpowiedź na to pytanie. Okazuje się mianowicie, że najwięcej zwolenników ma pogląd, iż karę więzienia należy traktować jako sprawiedliwą odpłatę za czyn kryminalny (uważa tak 47,2 procent respondentów). Skazani powinni przede wszystkim odcierpieć za to, co zrobili. Traktowanie kary pozbawienia wolności jako swoistego odwetu ma w Polsce wielu przekonanych popleczników. Wśród posłów, którym również zadano to pytanie (pominięto je w kwestionariuszu dla biznesmenów i dziennikarzy), odwetowa funkcja więzienia jest znacznie rzadziej aprobowana (opowiada się za nią 12,4 procenta posłów). Posłowie najczęściej (w 58,8 procenta) odwołują się do wychowawczej funkcji więzienia: zakłady karne powinny, ich zdaniem, zmieniać przestępców w pożytecznych członków społeczeństwa (z poglądem takim zgadza się 41,2 procent przeciętnych Polaków). Ponadto co drugi poseł (50,3 procent) jest przekonany, że kara więzienia powinna odstraszać od zakazanych czynów (analogiczna opinia jest mniej popularna wśród innych respondentów, wypowiada ją ok. 40 procent). Poza tymi rozbieżnościami między Potocznymi opiniami a stanowiskiem posłów odnośnie do funkcji, )akie powinna pełnić kara pozbawienia wolności, widoczna jest jesz-C2e jedna wyraźna różnica. Otóż posłowie znacznie częściej niż inni ^dzie są zdania, że więzienie powinno izolować skazanych. Za tym, 408 Działanie prawa by skazanych jako jednostki szkodliwe odsunąć od społeczeństwa opowiada się niemal połowa posłów (48,4 procent) w porównaniu z niespełna trzecią częścią (29,7 procent) pozostałych respondentów. Dane te sugerują, że w Polsce nie wytworzył się w miarę jednolity, stereotypowy obraz więzienia. Może ono służyć różnym celom, a funkcja wychowawcza pozbawienia wolności, choć uznawana za istotną, nie zdobyła w społecznej świadomości przewagi nad innymi, pierwot-niejszymi funkcjami więzienia. Prestiż prawa i rygoryzm karny Prestiż prawa to, innymi słowy, poważanie, jakim ludzie darzą prawo. To przypisywany prawu autorytet, uznanie i powaga, jakimi prawo cieszy się w społeczeństwie. Wyrazem prestiżu prawa jest okazywany mu respekt i szacunek. Tak rozumiany prestiż prawa przejawia się dwojako. Po pierwsze w posłuchu dla prawa, to jest w konkretnych zachowaniach ludzi, zgodnych z prawnymi nakazami i zakazami. Po drugie w potocznych poglądach i opiniach o prawie. Odzwierciedleniem społecznego prestiżu prawa jest — poza powszechnością przestrzegania prawa — także jego pozytywna ocena. Codzienne doświadczenie podpowiada nam jednak, że nawet osoby, które w sposób kategoryczny wypowiadają pewne opinie, nie zawsze zgodnie z nimi postępują. Zdarza się, że ludzie co innego głoszą a co innego robią. Bywa i tak, że ich zapewnienia i wypowiadane oceny drastycznie rozmijają się z ich postępkami. Czy nie osłabia to wymowy danych uzyskiwanych w badaniach sondażowych? Do pewnego stopnia osłabia. Ale na ogół — czy też innymi słowy: w prze' ważającej mierze — ludzie dążą do tego, by ich opinie i werdykty znajdowały potwierdzenie w ich zachowaniach, i vice versa: by ich zachowania nie rozmijały się drastycznie z tym, co głoszą. Temat to jednak nazbyt obszerny, by się nad nim tutaj zatrzymywać. Zagadnieniem centralnym wielu polskich badań socjologiczno-prawnych była sprawa poglądów na temat przestrzegania prawa, które uznaje się za słuszne lub niesłuszne. To samo pytanie, które po raZ nych jakiej są przedstawione w tabeli~I~ '" Tabela 1. "19M'1995 roku "^ w procentach) Na temat praktycznego [przestrzegania prawa w życiu są różne poglądy. Prosimy wy. brać z przytoczonych zdań to, które bardziej Panu(i) odpowiada, lub wpisać własne zdanie na ten temat. ______ jyi *.^au Lcgat- prawa, nawet jeśli naszym zdaniem jest ono niesłuszne 2) jeśli napotyka się przepisy prawa naszym zdaniem niesłuszne, należy się stosować do nich tylko na pozór, a praktycznie starać się je omijać 3) do przepisów, które uważamy za niesłuszne, nie należy się w ogóle stosować 4) mam inne zdanie na ten temat 5) trudno powiedzieć brak odpowiedzi 44,8 22,6 18,3 48,7 22,0 ffiL^ wyfa'ze w ciągu trz^e- * istotne zmianv mS ^ prZeStrze*a™ P«wa nie nastą- 1995 roku wv N'eznaczna większość, zarówno w 1964, jak )ac' albo też nie nalepy s^ do n''' meSłUSZne pr3W° ^ procent) i Amerykanie (51 procent) We 410 Działanie prawa wszystkich tych krajach wraz ze wzrostem pozycji społecznej zwiększa się gotowość posłuchu dla prawa2. Kto w Polsce ma skłonność do przestrzegania prawa, a kto do omijania go lub łamania? Z badań przeprowadzonych w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych wynikało, że tendencję do częstszego przestrzegania prawa — we wszystkich sytuacjach — mieli ludzie starsi, w wieku sześćdziesięciu i więcej lat, oraz osoby o odpowiednio wyższym wykształceniu. Wpływ innych czynników społeczno--demograficznych był statystycznie nieistotny. Takie same zależności ujawnił sondaż z roku 1995. Okazało się ponadto, iż pogląd, że niesłuszne prawo należy przy nadarzającej się okazji omijać, wyrażają najczęściej ludzie młodzi w wieku 18-29 lat. Z zagadnieniem prestiżu i posłuchu dla obowiązującego prawa łączy się problem rygoryzmu karnego3. Jego egzemplifikacją jest stosunek do kary śmierci i do kary chłosty, to jest bicia jako kary przewidzianej prawem. W 1964 roku za stosowaniem kary śmierci opowiedziała się niemal połowa respondentów (49,2 procent) a przeciwko — z zastrzeżeniami i bez zastrzeżeń — niemal co trzeci respondent (32,0 procent). W 1995 roku odsetek zwolenników kary śmierci wzrósł do 59,8, ale zwiększyła się także, choć nieznacznie (do 36,0 procent), liczba przeciwników tej kary4. Ponadto zaobserwowano, że wśród zwolenników kary śmierci przeważają osoby starsze (zwłaszcza emeryci i renciści), z wykształceniem podstawowym lub średnim, o niskich dochodach, mieszkające w dużych miastach lub na wsi, w województwach zachodnich, nie zaangażowane w działalność polityczną, wierzące lecz nie praktykujące. Co do kary chłosty, to za jej wprowadzeniem do repertuaru sankcji przewidzianych prawem opowiadał się w roku 1964 co czwarty Polak (27,3 procent). Prawie tyle samo (28,8 procent) ujawniło się zwo- 2 Por.: A. Podgóreckii in.: KnowledgeandOpinionaboutLaw, London 1973; M-K" bertson i in.: Compendium ofResults ofa Representatwe Study Among the German 1 opu lation on Knowledge and Opinion ofLaw and Legał Institutions, Cologne 1970. 3 Por. A. Podgórecki: Prestiż prawa, Warszawa 1966, s. 69. 4 Osób nie mających zdania w sprawie stosowania kary s'mierci było w 1" 18,4 procent ogółu badanych, a w 1995 r. 4,2 procent. Polacy o swoim prawie w pierwszych łatach III Rzeczpospolitej 411 lenników chłosty w roku 1995. Liczba przeciwników tej kary nieco się zwiększyła w ciągu trzydziestu lat (z 57,3 procent do 65,0 procent). Tak jak w wypadku kary śmierci, za stosowaniem w majestacie prawa chłosty optują przede wszystkim ludzie starsi, z wykształceniem podstawowym lub średnim (lecz nie technicznym) oraz rolnicy i robotnicy pochodzący z regionu środkowej Polski5. Postulaty rozwiązań prawnych Wtedy, kiedy były prowadzone badania „Jakiego prawa Polacy potrzebują?", trwały debaty nad konstytucją III Rzeczpospolitej Polskiej. Spośród wielu spraw, które w tych dyskusjach się przewijały, dwie wysuwały się na plan pierwszy: gwarancje wolności obywatelskich oraz kompetencje najwyższych organów władzy państwowej i zależności między nimi. Ta okoliczność zadecydowała, że w kwestionariuszu skierowanym do wszystkich respondentów znalazło się pytanie, czy ich zdaniem Konstytucja RP powinna przede wszystkim gwarantować prawa i wolności obywatelskie dając obywatelom możliwość dochodzenia swoich spraw przed sądem, czy też jej głównym zadaniem powinno być ustalenie stosunków między Sejmem, Senatem, rządem i prezydentem. Okazało się, że większos'ć Polaków opowiada się za gwarancyjną funkcją konstytucji (R=81,5 procent, B=80,0 procent, D-68,0 procent, i P=60,l procent6), przy czym co czwarty poseł (27,5 procent) samorzutnie i niezgodnie z zaleceniem, by wybierać tylko jedną odpowiedź, wskazywał na to, że i gwarancyjna, i ustrojodawcza funkcja konstytucji są jednakowo ważne. Stosunkowo niski odsetek dziennikarzy opowiadających się za gwarancyjną funkcją konstytucji został spowodowany częściowo tym, że co czwarty wypowiadał własne uzupełniające zdanie odnośnie do zadań, jakie powinna spełniać konstytucja. W wypowiedziach tych z reguły zawierają się postulaty mieszczące się w gwarancyjnej lub ustrojo-dawczej funkcji konstytucji. Spojrzenie więc na ustawę zasadniczą 2 perspektywy kierowanych wobec niej oczekiwań skłania do wnio- ;s=LSLs=^^: Działanie prawa sku, że konstytucja bardziej jest traktowana jak puklerz, który ma chronić swobody obywatelskie, a w zdecydowanie mniejszym stopniu jak instrument organizujący funkcjonowanie państwa. Współcześnie przyjmuje się, że jedną z charakterystycznych cech prawa — utożsamianego z reguły z prawem pozytywnym (ius po-sitivum), oficjalnym, tj. takim, którego moc obowiązująca wynika z tetyczności norm (prawomocnego ich ustanowienia) — jest to, że obowiązuje ono na terytorium całego państwa, na którego obszarze organy terenowe (uprawnione do wydawania aktów normatywnych) sprawują władzę. Nie jest przeto dopuszczalne, by różne grupy społeczne tworzyły na własny użytek prawo oficjalne. Taki stan rzeczy czyni tym ciekawsze pytanie o to, czy istnieje w Polsce społeczne zapotrzebowanie na tworzenie prawa przez podmioty do tego — wedle obowiązujących procedur — nieuprawnione. Jak się okazuje, większość Polaków takiej potrzeby nie odczuwa. Pogląd głoszący, że grupy zawodowe powinny mieć możliwość stanowienia własnego prawa, ma najwięcej zwolenników (należy do nich średnio co trzeci respondent vv każdej badanej grupie). Od kilku do kilkunastu procent respondentów dopuszcza możliwość autonomii prawnej grup wyznaniowych, narodowych i regionalnych. Tak więc postulat szerokiego pluralizmu prawnego, zróżnicowania prawa i poszerzenia jego źródeł nie jest \vśród Polaków popularny. Inny jest ich stosunek do referendum. Ta stosunkowo niedawno przywrócona instytucja cieszy się mocnym poparciem większości respondentów. W opinii ponad 80 procent Polaków w referendum powinny być rozstrzygane ważne dla społeczeństwa sprawy. Najbardziej sceptycznie do referendum są nastawieni dziennikarze: aż 16,6 procent spośród nich wypowiada się przeciwko referendum. Również dziennikarze najrzadziej aprobują (19,3 procent) stworzenie w polskim prawie kategorii przestępstw politycznych. Wyraźnie częściej od nich takie rozwiązanie akceptują posłowie (34,0 procent), biznesmeni (38,0 procent) i przeciętni respondenci (41,8 procent). Dla sporej części Polaków — średnio dla co siódmej osoby -" problem przestępstw politycznych jest zbyt trudny, by mogli zając wobec niego stanowisko aprobujące lub dezaprobujące. Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 413 Postulatów pod adresem prawa dotyczą również dwie ostatnie kwestie: rozległości prawa i jego trwałości. Według niektórych teorii liberalnych, im mniej jest prawa w społeczeństwie, tym większą wolnością cieszą się obywatele. Niektórzy autorzy, na przykład Donald Black w swej głośnej książce The Be-haviour of Law7, dowodzą nawet, że wraz z postępem cywilizacyjnym zmniejsza się ilość prawa, które stopniowo jest zastępowane przez pozaprawne oddziaływania kontrolne. Inni jednak obserwatorzy współczesnych przemian dowodzą, że wraz z komplikowaniem się stosunków społecznych, spowodowanym coraz większym przeludnieniem, mobilnością i rozwojem technik informatycznych, rośnie rola prawa i poszerza się sfera jego bezpośredniej ingerencji. Jak ten problem postrzegają polscy adresaci prawa? Czy chcieliby, aby prawo było ograniczone do minimum i regulowało tylko te sprawy, których nie reguluje moralność, religia lub obyczaje, czy też — ich zdaniem —prawo powinno oddziaływać na jak najszerszy zakres spraw dotyczących jednostki i społeczeństwa? Pierwszy wniosek, jaki wynika z przeprowadzonych badań, jest taki, że poglądy w tej materii są bardzo zróżnicowane. Postawę maksymalizmu prawnego, której przejawem jest domaganie się wszechobecności prawa, ujawniają przeciętni ludzie i biznesmeni. Wprawdzie nie znamy motywów, które taką postawę kształtują, lecz hipotetycznie można przyjąć, że sporej części Polaków duża ilość prawa kojarzy się z większym bezpieczeństwem osobistym. Im mniej prawa — zdają się myśleć — tym więcej bezprawia. Dla biznesmenów szara strefa rozpoczyna się tam, gdzie nie działają żadne normy prawa oficjalnego. Bywa ona intratnym »terenem łowieckim" dla różnych półlegalnych i nielegalnych interesów, lecz stwarza również wiele zagrożeń. Myślący długofalowo biznesmen nie może budować swojej przyszłości i planować strategicznych działań w permanentnej sytuacji niepewności i prawnej nieoznaczoności. Potrzebuje względnie stabilnych przepisów, w sposób dość przejrzysty normujących różne sytuacje, w których może się znaleźć jako kontrahent, producent, nabywca czy sprzedawca. Być 7 Zob. D. Black: TheBehaviourofLaw, New York- London 1976; zob. też recenzję teiże: A. Kojder: „Państwo i Prawo" 1978, z. 10, s. 164-167. Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 415 może młodzi (stażem, a nie wiekiem) polscy biznesmeni, którzy dopiero uczą się poruszać po chaotycznie rozwijającym się krajowym wolnym rynku, nieco naiwnie wyobrażają sobie, że maksymalizacja prawa (pewność umów, stałość procedur, przewidywalność decyzji prawnych itp.) zmniejsza ryzyko, na które są narażeni wtedy, kiedy istnieje wiele białych plam i luk prawnych. W każdym razie blisko dwie trzecie (62,7 procent) biznesmenów i ponad trzy czwarte przeciętnych Polaków (77,2 procent) wypowiada się za maksymalizacją (tj. zwiększeniem liczby) regulacji prawnych. Z tym oczekiwaniem kontrastują opinie posłów i dziennikarzy. W tych dwóch grupach zwolenników powyższej tendencji jest od 20 do 30 procent mniej. Posłów charakteryzuje swoista ambiwalencja. Niemal tylu samo opowiada się za minimalizacją prawa, jak i jego maksymalizacją. Wypada oczekiwać, że czynniki warunkujące tę dwoistość postawy posłów zostaną ujawnione w dalszych badaniach. Cztery badane grupy respondentów są do siebie dość podobne, jeśli chodzi o rozkład postulatów odnoszących się do trwałości prawa i jego doraźnego (sytuacyjnego) obowiązywania. Przewaga orientacji stabilizującej nad orientacją sytuacyjną lub na odwrót w żadnej grupie nie jest zbyt duża. Świadczy to o braku wyraźnej preferencji dla jednej z wymienionych orientacji. Jedynie wśród przeciętnych respondentów dwie trzecie (67,7 procent) postuluje szybkie dostosowanie prawa do nowych sytuacji, trzecia zaś część (34,8 procent), czyli wyraźnie mniej, chciałaby, aby prawo było trwałe, tj. nie zmieniane przez dłuższy czas. Również wśród dziennikarzy więcej jest zwolenników sytuacyjnego podejścia do prawa (42,7 procent) niż zwolenników podejścia stabilizującego (28,7 procent). Wśród biznesmenów i posłów natomiast nieznacznie przeważają zwolennicy poglądu, że prawo powinno być trwałe. Zapewne lepiej niż inni ludzie zdają oni sobie sprawę, że państwo i gospodarka, aby mogły sprawnie funkcjonować, wymagają stabilnych przepisów prawnych. Ustawiczne zmiany prawa wywołują chaos normatywny, który nie sprzyja długofalowemu planowaniu działań Spośród różnych możliwych postulatów odnoszących się do stosowania prawa został wybrany — w przeprowadzonych badaniach — jeden dotyczący tego, jaki powinien być główny cel skazywania przestępców na karę więzienia. Respondenci — byli nimi w tej kwestii poza przeciętnymi ludźmi tylko posłowie — mieli do wyboru jedną z czterech funkcji więzienia: izolacyjną, wychowawczą, odstraszającą i odpłaty (mogli też wskazać jakąś inną przez siebie wybraną funkcję). Okazało się, że wśród Polaków żadna z funkcji, które może pełnić więzienie, nie jest w sposób wyraźny popularniejsza od pozostałych. Przeciętni ludzie mniej więcej tak samo często wskazują na funkcję odpłaty (47,2 procent), wychowawczą (41,2 procent) i odstraszającą (40,5 procent) więzienia. Funkcja izolacyjna jest wyraźnie rzadziej postulowana (29,6 procent). Posłowie natomiast opowiadają się w większości za tym, by kara więzienia wychowywała (58,8 procent), odstraszała i izolowała (po 48,8 procent). Za odpłatą jako głównym celem skazywania na więzienie opowiada się co ósmy poseł (12,4 procent). Można więc powiedzieć, że posłów od innych ludzi różni między innymi stosunek do więzienia jako instytucji izolacyjnej i karzącej. Posłowie są za izolacją, lecz zdecydowanie rzadziej za odwetową rolą więzienia, wśród przeciętnych respondentów więcej jest natomiast takich, którzy by chcieli, by więzienie karało, a mniej — by pełniło funkcje izolacyjne. Dane te sugerują ponadto, że w społeczeństwie polskim nie istnieje jeden, dominujący stereotyp więzienia i zgoda co do tego, czemu więzienie ma służyć. Elementarna znajomość prawa i autorytet zawodów prawniczych Kiedy w roku 1970 podjęte zostały ogólnopolskie badania na temat problemów prawnych i etycznych, uwzględniono w nich między innymi 29 pytań sondujących znajomość wybranych przepisów i regulacji prawnych. Uzyskane wówczas odpowiedzi umożliwiły skonstruowanie trzech indeksów znajomości prawa. Indeksy te ujawniły, że w społeczeństwie polskim wiedza o konkretnych przepisach prawnych jest niewielka, a znajomość zasad prawnych, czyli tego, co jest Prawnie dozwolone, a co zakazane, jest wyraźnie większa. Ogółem 23,4 procent respondentów wykazało się względnie dobrą wiedzą Działanie prawa o prawie, 62,8 procent — dostateczną, a 13,8 procent — niemal żadną8. Powtórzenie po dwudziestu pięciu latach obszernego zestawu pytań testujących znajomość prawa okazało się niemożliwe z dwóch powodów. Po pierwsze, polski system prawny zmienił się na tyle, że część przepisów prawnych się zdezaktualizowała. Po wtóre, w badaniu „Jakiego prawa Polacy potrzebują" można było umieścić tylko kilka pytań dotyczących znajomości prawa, bo zagadnienie to sytuuje się na obrzeżach głównego nurtu podjętej problematyki. Ostatecznie zadano respondentom trzy pytania sondujące ich znajomość prawa (wyłączono je z kwestionariusza skierowanego do posłów, wydawało się bowiem, że nie uchodzi indagować parlamentarzystów o kwestie dla nich elementarne). Na pytanie, kto w Polsce ma prawo wydawać ustawy, niemal wszyscy dziennikarze (97,3 procent) i biznesmeni (96,0 procent) wskazali na Sejm. Wśród przeciętnych respondentów odsetek poprawnych odpowiedzi jest wyraźnie niższy i wynosi 72,1 procent. Zaskakująco dużo Polaków uważa, iż ustawy ma prawo wydawać w Polsce Sąd Najwyższy (8,6 procent wskazań) i Trybunał Konstytucyjny (6,2 procent). Jeśli chodzi o hierarchię prawnych aktów normatywnych, to rów-nież dziennikarze i biznesmeni w zdecydowanej większości (odpowiednio 96,7 procent i 93,3 procent) orientują się, że ustawa jest najważniejszym przepisem prawnym. Również i w tym wypadku wiedza przeciętnych respondentów jest znacznie gorsza. Tylko dwie trzecie wymienia ustawę, a dla pozostałych najwyższą rangę wśród przepisów prawnych ma uchwała (wskazuje na nią 14,1 procent respondentów), zarządzenie (5,1 procent) i rozporządzenie (2,4 procent). Co ósma osoba nie potrafi odpowiedzieć na postawione pytanie. Trzecie przedstawione respondentom pytanie brzmiało: „Czy prawo zabrania świadkowi składania niezgodnych z prawdą zeznań? Tak jak poprzednio, okazało się, że najtrafniej odpowiedzieli dziennikarze (91,3 procent poprawnych odpowiedzi), nieco gorzej biznes- Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 417 meni (87,3 procent), tuż za nimi znaleźli się przeciętni respondenci (83,0 procent). Traktując powyższe dane jako sprawdzian elementarnej znajomości prawa i tym samym dokonując ich uogólnienia, można powiedzieć, że większość Polaków zna główne zasady porządku prawnego. Wydaje się ponadto, że najlepiej są znane przepisy prawa karnego, z tym bowiem prawem ludzie najczęściej się stykają, choćby za pośrednictwem środków masowego przekazu, głównie telewizji. Za Adamem Podgóreckim można powtórzyć: „Dla rozmaitych kategorii osób nie są ważne szczegółowe, podane w języku profesjonalnym sformułowania dotyczące prawa, ale jego podstawowe zasady oraz precyzyjne informacje dotyczące poszczególnych, ale istotnych kwestii [...]. Zasady prawne internalizują się przede wszystkim przez przykład zachowania uznawanych autorytetów czy sprawnie funkcjonującej władzy, grup środowiskowych, kręgów własnego miejsca pracy, atmosfery tam istniejącej, typu wychowania rodzinnego"9. Autorytet zawodów prawniczych parokrotnie był przedmiotem badań socjo-logicznoprawnych. W roku 1964 cytowany Adam Podgórecki pytał przedstawicieli reprezentatywnej próby ludności polskich miast, który z pięciu wymienionych w kwestionariuszu zawodów prawniczych podoba im się najbardziej i zasługuje, ich zdaniem, na szacunek. Wprawdzie zawód sędziego zdobył przewagę nad innymi zawodami prawniczymi, ale nie okazał się zawodem prestiżowym dla większości (wskazało go 38,4 procent respondentów). Po trzydziestu latach zawód sędziego pozostał (w próbie ogólnopolskiej) na pierwszym miejscu, ale z nieco mniejszym odsetkiem wskazań. Wyraźnie natomiast zmniejszył się autorytet adwokata (z 16,6 do 9,6 procent wyborów). Wśród posłów zawód sędziego cieszy się zdecydowanie większym uznaniem niż wśród pozostałych ludzi. Blisko dwie trzecie posłów (62,1 procent) uważa, że zawód sędziego zasługuje na największy szacunek. Stosunkowo rzadko wybierane są pozostałe zawody i żaden z nich nie uzyskał aprobaty więcej niż 8,5 procent respondentów. Szczegółowe dane przedstawia tabela 2. 9 A. Podgórecki: Społeczna znajomość prawa, w: A. Podgórecki i in.: Poglądy społe-czeństwa polskiego na moralność i prawo (wybrane problemy), Warszawa 1971, s. 87. 418 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 419 Tabela 2. Autorytet zawodów prawniczych (dane w procentach) Treść pytania Odpowiedzi Sondaż z 1964 r. Sondaż z 1995 r. (próba ogólnopolska) Sondaż z 1996 r. (posłowie) Który z podanych zawodów prawniczych najbardziej się Pa-nu(i) podoba i — zdaniem Pana(i) — zasługuje na największy szacunek? 1) prokurator 2) sędzia 3) adwokat 4) radca prawny 5) notariusz 6) inny zawód prawniczy 7) trudno powiedzieć i brak odpowiedzi 12,2 38,4 16,6 8,4 5,2 18,5 15,3 33,1 9,6 14,7 9,8 0,3 17,2 5,9 62,1 8,5 7,8 5,9 2,6 7,2 W socjologicznych badaniach nad prestiżem zawodów nigdy zawody prawnicze nie lokowały się na czołowych miejscach. Można przypuszczać, że większości Polaków kontakt z prawnikiem — w jego roli zawodowej — kojarzył się z kłopotami i problemami życiowymi. Należy ponadto pamiętać, że przez kilka dziesięcioleci prawo było wprzęgnięte w służbę ideologii, a w dawniejszej przeszłości służyło przez wiele pokoleń zaborcy. W tych warunkach nie mógł się ukształtować wysoki, względnie powszechny autorytet profesji prawniczych. Co więcej, w latach PRL były one nisko opłacane, co w społecznym odbiorze bynajmniej nie podwyższało ich rangi. W nowych warunkach ustrojowych znaczący wzrost dochodów notariuszy nieco zwiększył ich prestiż, ale — co od dawna wiadomo — wysokie dochody nie są wystarczającym warunkiem sytuowania się na górnych piętrach społecznego uznania. Przestrzeganie praw człowieka, równość wobec prawa i granice nieposłuszeństwa obywatelskiego Wraz ze zmianą ustrojową zapoczątkowaną wydarzeniami roku 1989 zaczęła się także przekształcać konstytucyjna ochrona praw człowieka i obywatela. Nowe ustawy — o stowarzyszeniach, o zgroma- dzeniach, o partiach politycznych wraz z nowym prawem prasowym — wydatnie wzmocniły prawa jednostki w Polsce. Coraz realniejszego znaczenia (w miejsce fasadowego) zaczęły też nabierać takie instytucje, jak Naczelny Sąd Administracyjny, Rzecznik Praw Obywatelskich i Trybunał Konstytucyjny. W tych warunkach interesujące wydawało się ustalenie, jakie są opinie Polaków na temat przestrzegania praw człowieka i obywatela w pierwszych latach kształtowania się nowego ustroju. Z bogatego katalogu praw tego typu zostało wybranych dziesięć, które są uznawane za podstawowe: 1) prawo do wolności słowa, 2) prawo do informacji, 3) prawo do swobodnego wyboru kraju zamieszkania, 4) prawo do poszanowania uprawnień słusznie nabytych, 5) prawo do sprawiedliwego sądu, 6) prawo do uznania niewinności w przypadku, gdy istnieją wątpliwości co do winy, 7) prawo do indywidualizacji odpowiedzialności karnej, 8) prawo do zabezpieczenia minimum socjalnego, 9) prawo społeczności lokalnej do samodzielnego zarządzania częścią spraw publicznych oraz 10) prawa dziecka. Z wyjątkiem prawa do zabezpieczenia socjalnego i samorządności lokalnej o wszystkich innych prawach człowieka blisko połowa respondentów (lub więcej) wypowiada się, że są one przestrzegane. Jeśli za największą zgodność opinii w kwestii przestrzegania i nieprzestrzegania praw człowieka uznać najmniejszą różnicę między aprobującymi i dezaprobującymi opiniami badanych grup, to okazuje się, że najbardziej jednolity pogląd Polacy wypowiadają odnośnie do przestrzegania uprawnień słusznie nabytych, zabezpieczenia minimum socjalnego i przestrzegania prawa do informacji. Różnice w opiniach aprobujących te uprawnienia w czterech badanych zbio-rowościach nie przekraczają trzech procent. Najbardziej natomiast zróżnicowane są opinie (różnice przekraczają 30 procent) dotyczące przestrzegania prawa do samorządności lokalnej, indywidualizacji odpowiedzialności karnej i prawa do uznania niewinności, gdy istnieją wątpliwości co do winy. Opinie o tym, że poszczególne prawa człowieka i obywatela nie są przestrzegane, są najmniej zróżnicowane odnośnie do niewystarczającej indywidualizacji odpowiedzialności karnej (różnica nie przekra- Działanie prawa cza 5 procent), najbardziej zaś — w sprawach samorządności lokalnej i prawa do sprawiedliwego sądu (różnice przekraczają 20 procent). Oznacza to, że poglądy Polaków na temat przestrzegania niektórych praw człowieka są zbieżne, ale istnieją też takie prawa człowieka, do których ich stosunek jest bardzo zróżnicowany. Ponadto respondenci ujawniają z odmienną intensywnością optymizm i pesymizm co do przestrzegania praw człowieka i obywatela w Polsce. Najbardziej optymistycznie nastawieni są, jak można było przewidzieć, posłowie, najbardziej natomiast pesymistycznie — biznesmeni. Prawo do wolności słowa uchodzi wśród Polaków za prawo najbardziej przestrzegane. Uważają tak niemal wszyscy posłowie, blisko 90 procent dziennikarzy oraz ponad trzy czwarte biznesmenów i przeciętnych respondentów. Z kolei prawo do zabezpieczenia minimum socjalnego jest uznawane za najrzadziej przestrzegane, a różnice w intensywności tej opinii nie są zbyt duże. Tylko o czterech uprawnieniach (poza wspomnianą wolnością słowa) większość respondentów — we wszystkich grupach — mówi, że są przestrzegane: prawo wyboru kraju zamieszkania, prawo do sprawiedliwego sądu, prawo do informacji i prawo do poszanowania uprawnień słusznie nabytych. Najwięcej zastrzeżeń respondenci mają do realizacji prawa do zabezpieczenia minimum socjalnego, praw dziecka i zapewnienia samorządności lokalnej. Szczegółowe dane zawiera tabela 3. Dane, które przedstawia tabela, sugerują, że Polacy są zdania, iż prawa bardziej abstrakcyjne, ogólniejsze, zdepersonalizowane są częściej przestrzegane niż prawa konkretniejsze i sformułowane bardziej szczegółowo. Tym samym dodatkowe potwierdzenie znajduje teza mówiąca, że na stosunek do uregulowań normatywnych wywiera wpływ stopień ich ogólności: normy ogólne spotykają się zazwyczaj z silniejszą aprobatą aniżeli normy szczegółowe, o dużym stopniu konkretyzacji. Wypada sądzić, że ludzie zdają sobie sprawę, iż za konkretnymi rozstrzygnięciami normatywnymi kryją się dokonane uprzednio wybory aksjologiczne lub teleologiczne, które nie mają uniwersalnej, w miarę powszechnej mocy obowiązywania. Taka relatywizacja natomiast nie ciąży na regułach ogólnych, ustanawiają Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 421 Tabela 3. Stosunek czterech badanych zbiorowości do przestrzegania praw człowieka i obywatela (dane w procentach) Czy w Polsce są przestrzegane następujące prawa człowieka i obywatela? Tak Nie R D B P R D B P Prawo do wolności słowa 78,2 86,7 78,7 96,1 16,0 12,0 19,4 3,9 Prawo do informacji 63,3 70,0 60,7 67,3 23,6 27,3 35,3 30,1 Prawo do wyboru kraju zamieszkania 63,3 80,0 72,0 84,3 21,9 15,3 16,6 11,8 Prawo do poszanowania uprawnień słusznie nabytych 54,0 53,3 54,0 56,3 27,8 34,7 33,4 38,5 Prawo do sprawiedliwego sądu 59,8 74,6 60,0 79,8 37,4 20,0 34,6 14,4 Prawo do indywidualizacji odpowiedzialności karnej 44,6 66,0 57,4 76,5 20,9 22,7 23,3 18,3 Prawo do uznania niewinności w przypadku, gdy istnieją wątpliwości co do winy 49,8 70,0 56,0 81,7 21,6 15,4 24,7 7,2 Prawo do zabezpieczenia minimum socjalnego 28,8 22,0 33,0 36,6 59,7 72,0 60,0 58,8 Prawo społeczności lokalnej do samodzielnego zarządzania częs'cią spraw publicznych 38,1 42,0 34,0 70,6 33,2 51,3 41,32 6,1 Prawa dziecka 45,5 32,0 31,3 47,7 42,1 60,7 55,4 44,4 R = przeciętni respondenci, D = dziennikarze, B = Biznesmeni, P = posłowie cych otwarte zakresowo uprawnienia lub obowiązki, i dlatego łatwiej zaakceptować ich słuszność i zgodzić się na ich obowiązywanie. Jedną z podstawowych zasad współczesnych porządków prawnych jest równość wobec prawa. Stopień urzeczywistnienia tej zasady zależy od typu ustroju politycznego. W ustrojach totalitarnych, autorytarnych lub monocentrycznych równość wobec prawa, nawet jeśli jest oficjalnie deklarowana, w praktyce bywa w różny sposób ograniczana. „Wyjęte" spod prawa są przede wszystkim dwie kategorie adresatów: elita władzy (nomenklatura) i przeciwnicy systemu 422 Działanie prawa ustrojowego (dysydenci). Do jednych i do drugich nie stosują się niektóre (z reguły odmienne) przepisy prawa oficjalnego. Doświadczenia czterdziestopięciolecia PRL skłaniały znaczną część obywateli do niewiary w równość wszystkich obywateli wobec prawa. PRL-owski ustrój, nazywany „demokracją ludową", łączył w sobie cechy systemu totalitarnego, autorytarnego i monocen-trycznego. Jakakolwiek proporcja elementów składowych zostałaby w wyniku drobiazgowych studiów ustanowiona i uznana za trafnie odzwierciedlającą charakter tamtego ustroju — jedno zapewne nie ulegałoby wątpliwości, to mianowicie, że w PRL nie była zapewniona rzeczywista równość wobec prawa. W pierwszych latach istnienia III Rzeczpospolitej Polskiej sytuacja ta zaczęła się zmieniać, lecz nie dzięki uchyleniu jednych przepisów i wprowadzeniu innych, lecz w wyniku zmian w stosowaniu dotychczasowych. Tę nową sytuację w odmienny sposób postrzegają bezpośredni adresaci polskiego prawa. Spośród czterech grup respondentów jedynie posłowie w większości (54,9 procent) wypowiadają opinię, że w Polsce wszyscy ludzie są równi wobec prawa. Jednak i wśród nich jest wielu takich (43,8 procent), którzy wyrażają przekonanie, że w Polsce nie wszyscy ludzie są jednakowo traktowani przez prawo. W pozostałych grupach wyraźnie przeważa pogląd, że w Polsce nie ma równości wobec prawa. Opinię tę tak samo często wypowiadają przeciętni respondenci (77,8 procent), jak i biznesmeni (78,7 procent), a nieco rzadziej twierdzą tak dziennikarze (65,3 procent). Faktyczna nierówność wobec prawa może przejawiać się w różny sposób. Obywatele mogą być w niejednakowy sposób traktowani ze względu na swoje poglądy polityczne, przekonania światopoglądowe czy przynależność narodową. Rodzą się w związku z tym pytania, w jakich dziedzinach odczuwana nierówność jest największa, a w jakich najmniejsza oraz czy między badanymi zbiorowościami istnieją wyraźne różnice w percepcji owych nierówności. Zebrane dane umożliwiają przynajmniej częściową odpowiedź na te pytania. Okazuje się, że niedostatek egalitaryzmu prawnego najsilniej odczuwają biznesmeni (36,5 procent) i przeciętni respondenci (33,4 procent), nieco słabiej dziennikarze (27,8 procent), a zdecydowanie najsłabiej posło- wie (17,5 procent). We wszystkich czterech badanych zbiorowościach dominuje pogląd, że prawo najbardziej różnicuje ludzi ze względu na ich udział we władzy i stan majątkowy. Innymi słowy, wśród czynników, które w największym stopniu przyczyniają się do podważenia egalitaryzmu prawnego, dwa powyższe (władza i bogactwo) sytuują się na najwyższych miejscach. Do elity władzy i pieniądza nie odnoszą się — według potocznego mniemania — różne prawne restrykcje i powinności. Ludzie ci stoją — zdaniem około dwóch trzecich biznesmenów i przeciętnych respondentów — ponad prawem (wśród dziennikarzy pogląd taki wyrażą co druga osoba, wśród posłów co trzecia). Dwa kolejne czynniki — wymieniane średnio przez około 30 procent respondentów — które wpływają na brak egalitaryzmu prawnego, to poglądy polityczne oraz niesprawność (choroba lub kalectwo). W dalszej kolejności, ze zmniejszającym się natężeniem, są wymieniane następujące czynniki osłabiające egalitaryzm prawny: wyznanie, narodowość, przekonania moralne, wykształcenie, płeć i miejsce zamieszkania. W wypadku niektórych czynników rozbieżność opinii o ich destrukcyjnym wpływie na równość wobec prawa jest znaczna. Tak na przykład w porównaniu z co trzecim-czwartym biznesmenem, dziennikarzem lub przeciętnym respondentem tylko co trzynasty poseł jest zdania, że prawo nierówno traktuje ludzi ze względu na ich narodowość. Podobnie, przeciętni ludzie i biznesmeni przypisują większą rolę wykształceniu niż dziennikarze i posłowie. Nieegalitarne prawo — zarówno w jego treści, jak i stosowaniu — jest z reguły uznawane za prawo niesprawiedliwe. Czy istnieją jakieś społecznie ugruntowane wzory reakcji na tego typu prawo? Jakie postępowanie jest przez ludzi aprobowane w sytuacji, gdy obowiązujące prawo oceniają jako niesprawiedliwe? W przeprowadzonych badaniach respondenci byli pytani o to, jakie — ich zdaniem — nieposłuszeństwo wobec niesprawiedliwego prawa jest uzasadnione. Hipotetyczne reakcje tworzą pięciostopniową skalę: od biernego oporu (ignorowania decyzji władz) do używania przemocy. Okazuje się, że We wszystkich czterech grupach sekwencja postulowanych reakcji jest podobna, chociaż intensywność, z jaka są one wybierane, jest odmienna. 424 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 425 Niesprawiedliwe prawo jest sytuacją zbyt poważną, aby wystarczyło ignorowanie decyzji władz państwowych. Dlatego zapewne we wszystkich grupach respondentów najwięcej zwolenników ma pogląd, że należy organizować pikiety, wiece i manifestacje, aby w ten sposób wyrazić sprzeciw wobec niesprawiedliwego prawa. Za taką formą protestu opowiada się 82,7 procent dziennikarzy, 69,3 procent posłów, 61,3 procent biznesmenów i 48,9 procent przeciętnych ludzi. Inne postulowane formy reakcji na niesprawiedliwe prawo są podawane znacznie rzadziej, z reguły przez kilka lub kilkanaście procent respondentów. Pewne zdziwienie może wzbudzić fakt, że na drugim miejscu pod względem częstotliwości wyrażanych reakcji znajduje się „wzywanie do obalenia władz państwowych". Zdaniem co piątego posła (20,3 procent) uznanie obowiązującego prawa za niesprawiedliwe jest wystarczającym powodem dla tego typu apeli. Biznesmeni są w tym wypadku nieco bardziej radykalni (23,3 procent), a dziennikarze (19,4 procent) i przeciętni respondenci (18,2 procent) nieco mniej. Okupowanie urzędów i instytucji publicznych nie jest popularną formą protestu (opowiada się za nią kilka procent posłów i dziennikarzy i kilkanaście procent dwóch pozostałych grup respondentów). Używanie przemocy nie jest—zdaniem zdecydowanej większości Polaków — właściwą reakcją na niesprawiedliwe prawo. Nie postulują posługiwania się nią posłowie, biznesmeni i dziennikarze. Jedynie co dwudziesty przeciętny respondent byłby skłonny usprawiedliwiać dochodzenie słusznego prawa przez stosowanie gwałtownych środków. Zdaje się to świadczyć o tym, że współcześnie w Polsce nawet w ludziach przekonanych o tym, że obowiązujące prawo jest niesłuszne, nie rodzą się nastroje rewolucyjne. Potępienie prawne i moralne różnych zachowań Do głównych wątków problemowych podejmowanych w polskie) socjologii prawa należą wzajemne relacje między normami prawny*111 i moralnymi. Wprawdzie uznaje się za prawdę oczywistą, że moralność przenika prawo, że oceny moralne wpływają na tworzenie prawa i odgrywają znaczącą rolę w procesie jego stosowania, ale wiele innyc kwestii z pogranicza prawa i moralności bynajmniej nie jest oczywistych. Na uwagę zasługują przede wszystkim pytania o to, jakie postawy wobec prawa i moralności dominują w społeczeństwie, w jakim stopniu są one trwałe, jakie czynniki społeczno-demograficzne i osobowościowe wpływają na stosunek do norm prawnych i moralnych, jaka jest tolerancja i rygoryzm prawny i moralny poszczególnych grup ludności, jakie ludzie formułują postulaty odpowiedzialności prawnej i moralnej itp. Zgodnie z jednym z ogólnych ustaleń sformułowanych na podstawie wielu wcześniejszych badań potępienie prawne pewnych zachowań (tj. domaganie się sankcji karnych wobec ich sprawców) współwystępuje z potępieniem moralnym tych zachowań. Relacja odwrotna natomiast nie zachodzi: nie każde moralnie potępiane zachowanie pociąga za sobą domaganie się sankcji karnych. Jak swego czasu pisał Adam Podgórecki, „istnieje potępienie moralne, które czasem wiąże się z potępieniem prawnym, czasem zaś występuje samodzielnie"10. W społeczeństwie polskim silne są skłonności rygorystyczne i tendencje punitywne. Deklarowanie surowych potępień prawnych i moralnych jest składnikiem społecznej fizjonomii Polaków. Wiele zarazem wskazuje na to, że składane przez ludzi deklaracje nie zawsze są zgodne z ich własnym postępowaniem. Zgodność głoszonych poglądów i postaw z rzeczywistymi zachowaniami to bardzo interesujący temat, lecz wykracza poza ramy niniejszych rozważań i z tego powodu nie będziemy się nad nim tutaj zatrzymywać. W celu ustalenia intensywności potępień prawnych i moralnych różnych zachowań przedstawiono respondentom jedenaście przykładowych zachowań niezgodnych z obowiązującymi przepisami prawnymi. Ich zadaniem była odpowiedź na pytanie, czy zachowania te zasługują na potępienie moralne. Uzyskane dane przedstawia tabela 4. Zawarte w tabeli dane są interesujące z kilku co najmniej powodów. Po pierwsze, pokazują one, że najsilniejszy rygoryzm moralny cechuje posłów, a najsłabszy biznesmenów. Średni odsetek potępień 10 A. Podgórecki: Społeczna znajomość prawa, s. 42. 426 Działanie prawa Tabela 4. Rygoryzm moralny wobec jedenastu zachowań (dane w procentach) Czy Pana© zdanie na potępienie moralne zasługują następujące czyny: Tak R B D P 1. Przyjęcie przez urzędnika prezentu za załatwienie sprawy 57,7 52,0 81,3 81,7 2. Uchylanie się od płacenia podatków 79,3 78,6 86,7 98,7 3. Podanie nieprawdziwych danych podatkowych 83,5 78,0 92,0 100 4. Zatrudnienie pracownika „na czarno" 63,5 56,7 71,3 88,9 5. Podanie nieprawdziwych danych przy odprawie celnej 78,3 76,2 86,7 98,0 6. Prowadzenie działalności gospodarczej bez zezwolenia 80,4 82,7 84,0 90,2 7. Pirackie nagrywanie programów komputerowych, kaset itp. 78,9 86,7 92,0 93,5 8. Sprzedaż towarów pochodzących z nielegalnych źródeł 87,1 88,7 91,4 98,0 9. Odmowa służby wojskowej 56,1 43,3 28,0 65,3 10. Posiadanie broni bez zezwolenia 87,6 81,3 78,0 90,8 11. Spowodowanie śmierci nieuleczalnie chorego — na jego prośbę 49,5 30,6 27,4 66,7 R = przeciętni respondenci, B = biznesmeni, D = dziennikarze, P = posłowie wszystkich jedenastu zachowań wynosi w grupie posłów 88,3, wśród biznesmenów 61,5. Po drugie, spośród jedenastu zachowań (nota bene wszystkie są niezgodne z prawem) w stosunku do siedmiu: oszustwa podatkowego, uchylania się od płacenia podatków, przestępstwa celno-dewizowego, paserstwa, piractwa komputerowego, posiadania broni bez zezwolenia i prowadzenia bez zezwolenia działalności gospodarczej, co najmniej trzy czwarte respondentów we wszystkich czterech grupach ujawnia postawę silnego rygoryzmu moralnego. Po trzecie, wobec łapownictwa i zatrudnienia pracownika ,»na czarno" opinie Polaków są zróżnicowane. Dla większości posłów i dziennikarzy łapownictwo zasługuje na potępienie, gdy tymczasem ocenę taką deklaruje nieco więcej niż połowa biznesmenów i prze' Polacy o swoim prawie w pierwszych łatach III Rzeczpospolitej Ali ciętnych respondentów. W stosunku do pracy „na czarno" najbardziej tolerancyjni są biznesmeni, najmniej zaś — posłowie i dziennikarze. Po czwarte, w stosunku do dwóch innych zachowań: eutanazji i odmowy służby wojskowej, opinie wśród Polaków są wyraźnie niejednolite. Zachowania te potępia dwie trzecie posłów, mniej więcej co drugi przeciętny respondent, mniej więcej co trzeci biznesmen i co czwarty dziennikarz. Wydawać by się mogło, że z potępieniem moralnym, zwłaszcza 0 dużym natężeniu, powinien współwystępować rygoryzm prawny, czyli postulowanie kar prawnych w stosunku do dezaprobowanych zachowań. Jednakże fakt, że obowiązujące prawo zakazuje pewnych zachowań i że są one uznawane za moralnie naganne, nie stanowi dla Polaków (a wśród nich i dla posłów) wystarczającego — jak się okazuje — argumentu, by je traktować jak przestępstwo. Mierząc stopień potępień prawnych (punitywności) jedenastu przykładowych zachowań w czterech badanych zbiorowościach można się posłużyć — tak jak w wypadku rygoryzmu moralnego — średnim odsetkiem tych potępień. Okazuje się, że zdecydowanie najwyższy jest on wśród posłów (66,0 procent), następnie wśród przeciętnych respondentów (44,8 procent), najniższy zaś wśród dziennikarzy (26,4 procent) i biznesmenów (26,5 procent). Czy nie jest jednak tak, że zachowania najsilniej potępiane moralnie wzbudzają również najsilniejszą repulsję prawną? Okazuje się, że nie wszystkie zachowania i nie w każdej badanej grupie. Jak bowiem zostało wyżej stwierdzone, badane grupy bardzo się różnią skłonnością do karania. Wśród posłów ponad trzy czwarte chciałoby karać uchylanie się od płacenia podatków, oszustwo podatkowe 1 posiadanie broni bez zezwolenia, około dwóch trzecich natomiast chciałoby, aby były prawnie sankcjonowane: paserstwo, piractwo komputerowe, prowadzenie działalności gospodarczej bez zezwolenia i przestępstwa celne. Tylko w stosunku do eutanazji i odmowy służby wojskowej mniej niż połowa posłów ujawnia nastawienie pu-nitywne. Najbardziej są do nich podobni — jeśli chodzi o skłonności Prawno-punitywne — przeciętni respondenci, choć znacznie rzadziej S3 skłonni ferować werdykty karzące. Jedynie wobec posiadania broni y 428 Działanie prawa bez zezwolenia trzy czwarte respondentów tej kategorii proponuje sankcje karne. W stosunku do innych zachowań nie więcej niż pięć. dziesiąt kilka procent opowiada się za karaniem: paserstwa (56,3 procent), uchylania się od płacenia podatków (54,1 procent), piractwa komputerowego (52,7 procent) i oszustwa podatkowego (51,5 procent). Najrzadziej jest potępiana prawnie odmowa służby wojskowej (32,3 procent), łapownictwo (34,3 procent) i eutanazja (35,7 procent). Dziennikarzy i biznesmenów upodabnia ogólnie niski wskaźnik punitywności — niemal dwuipółkrotnie niższy aniżeli posłów. Jednakże dziennikarzy od biznesmenów różni nastawienie do wielu zachowań niezgodnych z prawem. Zdecydowana większość dziennikarzy chciałaby karać oszustwa podatkowe (82,7 procent) i unikanie płacenia podatków (82,0 procent). Poza łapownictwem (stosowanie kar prawnych postuluje 62,7 procent dziennikarzy) pozostałe zachowania przestępcze spotykają się z punitywną reakcją zaledwie kilku lub kilkunastu procent dziennikarzy, a odmowy służby wojskowej nikt z nich nie chciałby karać. Wśród biznesmenów najliczniejsza jest grupa zwolenników karania uchylania się od płacenia podatków (64,7 procent), oszustw podatkowych (50,0 procent) i łapownictwa (32,7 procent). Najmniej popularne jest karanie eutanazji (4,0 procent) i odmowy służby wojskowej (5,3 procent). Wobec pozostałych zachowań od kilkunastu do dwudziestu kilku procent biznesmenów ujawnia reakcję punitywną. Jeśli porównamy różnice między odsetkami potępień moralnych i prawnych poszczególnych zachowań, to okaże się, że w niektórych wypadkach wynoszą one ponad 80 procent. Ta swoista „schizofrenia normatywna", której wyrazem jest rozmijanie się ocen prawnych i moralnych, cechuje przede wszystkim dziennikarzy i w znacznym stopniu biznesmenów. Warto więc przytoczyć szczegółowe dane zawiera je tabela 5. Zwraca uwagę ogromna rozbieżność między deklarowaflienl przez Polaków potępień moralnych a ich skłonnością do fero\*an|a kar prawnych. To, co oburza, to, co ma się innym (lub sobie) za złe>n1^ zawsze wywołuje reakcję karzącą. Czasami nawet takiej możlivvosC Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 429 Tabela 5. Różnica między potępieniami moralnymi i prawnymi jedenastu zachowań (dane w procentach) Czy Pana(i) zdaniem na potępienie moralne zasługują następujące czyny: Różnica między potępieniami D B R P 1. Przyjęcie przez urzędnika prezentu za załatwienie sprawy 18,6 19,3 23,4 27,5 2. Uchylanie się od płacenia podatków 4,7 13,9 25,2 13,7 3. Podanie nieprawdziwych danych podatkowych 9,3 28,0 32,0 20,9 4. Zatrudnienie pracownika „na czarno" 53,3 38,0 23,0 27,5 5. Podanie nieprawdziwych danych przy odprawie celnej 76,0 48,2 34,1 30,5 6. Prowadzenie działalnos'ci gospodarczej bez zezwolenia 78,0 54,7 30,0 20,3 7. Pirackie nagrywanie programów komputerowych, kaset itp. 79,3 65,4 26,2 21,6 8. Sprzedaż towarów pochodzących z nielegalnych źródeł 85,4 65,4 30,8 24,8 9. Odmowa służby wojskowej 28,0 38,0 23,8 28,7 10. Posiadanie broni bez zezwolenia 70,7 66,0 12,3 13,0 11. Spowodowanie śmierci nieuleczalnie chorego — na jego prośbę 25,4 26,4 13,8 17,0 D = dziennikarze, B = biznesmeni, R = przeciętni respondenci, P = posłowie się nie dopuszcza. Jaskrawym przykładem owej różnicy ocen jest — w świetle rozpatrywanych danych — stosunek Polaków do takich zachowań, jak przestępstwa celne, prowadzenie nielegalnej działalności zarobkowej, piractwo komputerowe i paserstwo. Zamiast komentarza zacytujmy jedno zdanie z Teorii prawa ipań-stwa Leona Petrażyckiego: „Jeżeli jakieś postępowanie społecznie racjonalne, którego wyobrażenie w danym środowisku [...] początkowo kojarzyło się z emocjami wyłącznie imperatywnymi, że takie postępowanie jest dobre, że tak czynić należy, ale bez poczucia, że postępowanie przeciwne byłoby pozbawieniem innej osoby te8o, co jej przysługuje, co jej się od nas należy — i jeżeli z czasem 430 Działanie prawa owe skojarzenia emocjonalno-intelektualne (świadomość moralna, czysto imperatywna) przekształcają się w świadomość prawną, czyli w danym środowisku szerzą się asocjacje tegoż postępowania z emocjami imperatywno-atrybutywnymi — stanowi to zasadniczy krok naprzód, postęp społeczny: owo postępowanie społecznie racjonalne i pożądane jako postępowanie ogółu, poprzednio sporadyczne tylko, przestrzegane jedynie przez ludzi o wyższym poziomie etycznym, uznawane za szczególną zasługę i wywołujące pochwałę, a może nawet podziw — staje się teraz zjawiskiem nagminnym, przetwarza się w powszechne zjawisko społeczne"11. Cytowany autor dowodzi, że świadomość prawna polega na poczuciu, że nasza powinność (obowiązek) przysługuje komuś innemu jako jego należność (uprawnienie). Czyni to że świadomości prawnej szczególną siłę motywacyjną, której brakuje w dziedzinie moralności. Tutaj świadomość obowiązku ma wyłącznie imperatywny charakter (nikogo nie wyposaża w stosowne uprawnienia). Wydaje się, że postulowanie odpowiedzialności prawnej, włącznie z deklarowaniem sankcji za czyny niezgodne z obowiązującymi przepisami, jest przejawem Petrażycjariskiego rozumienia świadomości prawnej. Fakt, że w wielu dziedzinach jest ona mniej rozwinięta niż świadomość moralna, świadczy o tym, że wzmiankowany w przytoczonym cytacie „zasadniczy krok naprzód" w dziedzinie psychiki prawnej jeszcze się w społeczeństwie polskim nie dokonał. Interwencyjna skuteczność instytucji Jedno z pytań skierowanych do wszystkich respondentów brzmiało: „Wyobraźmy sobie, że został(a) Pan(i) pokrzywdzony(a) działaniem niezgodnym z prawem. Czy sądzi Pan(i), że gdyby zwróciła) się Pan(i) do którejś z poniższych instytucji, to sprawa ta zostanie załatwiona właściwie? Wymienionych zostało dziewięć instytucji: policja, prokuratura, sąd, Urząd Gminny, Urząd Wojewódzki, Urząd 1' L. Petrażycki: O nauce, prawie i moralności. Pisma wybrane, wyb. J. Licki, A. Kojder, oprać. A. Kojder, Warszawa 1985, s. 254-255. Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 431 Skarbowy, Rzecznik Praw Obywatelskich, Najwyższa Izba Kontroli i Sąd Wspólnoty Europejskiej. Dość ogólnikowo określona sytuacja („pokrzywdzenie działaniem niezgodnym z prawem") powoduje, że nie istnieje konkretny, formalno-prawny adresat hipotetycznie zaistniałej okoliczności. Można bowiem wyobrazić sobie rozmaite warunki, w których nastąpiło owo pokrzywdzenie. Ta nieprecyzyjność (nota bene w pełni zamierzona) pozwala traktować oceny formułowane przez respondentów jako wyraz ich przekonania o interwencyjnej skuteczności różnych instytucji, a pośrednio o przypisywanym im kompetencji w zakresie oddziaływań antykrymianalnych. Hierarchia instytucji, które są postrzegane jako działające właściwie, jest nad wyraz jednolita w przekonaniu Polaków. Wprawdzie respondenci reprezentujący cztery badane zbiorowości z różnym natężeniem przypisują poszczególnym instytucjom skuteczność interwencyjną, ale czynią to w takiej samej kolejności. Instytucje znajdują się na trzech pierwszych miejscach, wybierane przez wszystkich respondentów, to: Rzecznik Praw Obywatelskich (P=73,2 procent, D=76,7 procent, B=75,3 procent, R=63,2 procent), sąd (P=71,2 procent, D = 74,7 procent, B=59,3 procent, R=58,5 procent) i prokuratura (P=62,7 procent, D=64,0 procent, B=48,0 procent, R=51,8 procent). Środkowe miejsca zajmują: Najwyższa Izba Kontroli, policja i Trybunał Praw Człowieka i Obywatela w Strasburgu, a ostanie Urząd Skarbowy (P=53,6 procent, D = 36,7 procent, B=28,7 procent, R=31,0 procent), Urząd Wojewódzki (P=43,2 procent, D=27,3 procent, B = 18,7 procent, R=33,8 procent) i Urząd Gminny (P=46,4 procent, D=26,7 procent, B=18,0 procent, R=31,4 procent). Zgodnie z wcześniej stwierdzoną tendencją posłowie wyraźnie częściej niż inni ludzie deklarują zaufanie do różnych instytucji kontroli prawnej i administracyjnej (średnio w 58 procentach). Na przeciwnym biegunie — jako grupa wykazująca najmniejsze zaufanie — sytuują się biznesmeni (średnio w 40 procentach). Można przypuszczać, że w wypadku posłów mamy do czynienia że zjawiskiem optymistycznego przeceniania wartości układu strukturalnego, w którym zajmuje się wysoką pozycję. Biznesmeni ze swojego miejsca w ist- 432 Działanie prawa niejącym układzie ról i stanowisk są znacznie mniej zadowoleni Mają zresztą po temu wiele powodów. Za podążającą w wolnorynkowym kierunku gospodarką nie nadążają zmiany w przepisach prawnych. Ociężałe służby administracyjne, niekompetentni urzędnicy skomplikowane procedury administracyjne, wysokie podatki, zmieniające się przepisy celne, zagrożenie, jakie stwarza rozległe podziemie gospodarcze i tak zwana szara strefa, tworzą warunki utrudniające prowadzenie legalnego, na racjonalnych zasadach opartego biznesu. Stosunkowo wysokie odsetki posłów i dziennikarzy przekonanych o interwencyjnej skuteczności instytucji idą w parze ze stosunkowo rzadkim wybieraniem przez nich odpowiedzi świadczących 0 niezdecydowaniu („trudno mi powiedzieć"). Takie zaś odpowiedzi w grupie przeciętnych respondentów i biznesmenów są udzielane znacznie częściej (niekiedy przez co trzecią lub co czwartą osobę). Z zagadnieniem interwencyjnej skuteczności instytucji łączy się kwestia prestiżu urzędów. Zależy on zarówno od sprawności działania urzędów, jak i ich stereotypowego obrazu w opinii publicznej. Pozostaje kwestią otwartą pytanie, czy urzędy w III Rzeczpospolitej Polskiej działają sprawniej niż w latach PRL-u. Brak na ten temat jednoznacznej ewidencji empirycznej (a na domysły nie ma miejsca w tym opracowaniu). Co się zaś tyczy stereotypowego wizerunku urzędów, to wypada przypuszczać, że nie nastąpiły w nim istotniejsze modyfikacje, zwłaszcza jeśli punktem odniesienia uczyni się przeświadczenie Polaków o czynnikach wpływających na załatwienie jakiejś ważnej sprawy w urzędzie. Porównanie odpowiedzi na to samo pytanie sformułowane w roku 1995 i trzydzieści lat wcześniej w badaniu Adama Podgóreckiego nad prestiżem prawa ujawnia zadziwiającą zbieżność w rozkładzie odpowiedzi. Pełne dane zawiera tabela 6. Wpływy i znajomości są czynnikiem, który w przeszłości 1 współcześnie jest traktowany jako decydujący o powodzeniu petenta w urzędzie. Należyte przedstawienie sprawy nieznacznie zyskało na znaczeniu, ale zwiększyło się także przekonanie o wpływie pieniędzy oraz własnej energii i zaradności. W su- Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 433 ¦tabela 6. Opinie o działalności urzędów (dane w procentach) Od czego przede wszystkim zależy _ według Pana(i) — pomyślne załatwienie jakiejś ważnej sprawy w urzędzie? Wyniki sondażu z 1964 r. Wyniki sondażu z 1995 r. 1. Od należytego przedstawienia sprawy 31,2 35,2 2. Od wpływów i znajomości 45,2 43,7 3. Od pieniędzy 22,3 28,3 4. Od własnej energii i zaradności 25,4 27,3 5. Od tego, czy sprawa jest naprawdę słuszna 20,9 19,1 6. Od przypadku, od uprzejmości urzędnika 17,4 24,6 7. Od czegoś innego — 1,5 Dane nie sumują się do stu, ponieważ respondenci mogli wybrać dwie odpowiedzi. mie jednak różnice te są niewielkie, można więc powiedzieć, że wizerunek rodzimych urzędów w oczach Polaków pozostał bez zmian. Czy poselski wizerunek urzędów również się nie zmienił, tego nie wiemy. Nie dysponujemy bowiem odpowiednimi danymi z przeszłości. Porównanie natomiast danych współczesnych pokazuje, że posłowie widzą urzędy w znacznie korzystniejszym świetle niż inni ludzie. Ponad połowa posłów (51,6 procent) uważa, że pomyślne załatwienie sprawy w urzędzie zależy od należytego przedstawienia sprawy, a blisko połowa (47,7 procent) warunkuje sukces energią i zaradnością petenta. Znaczenie wpływów i znajomości podkreśla co trzeci poseł (34,6 procent), a na rolę pieniędzy w załatwieniu sprawy w urzędzie wskazuje tylko 6,5 procent posłów. Podsumowując wypada stwierdzić, że organom kontroli prawnej Polacy przypisują niewielką skuteczność, w działalności natomiast urzędów dostrzegają przede wszystkim różne dysfunkcjonalności. Obraz ten ukształtował się (albo też, mówiąc ostrożniej, utrwalił się) w latach PRL-u i wszystko wskazuje, że w pierwszych latach istnienia Hl RP nie uległ większej zmianie. 434 Działanie prawa Przemiany ustrojowe i miejsce w nich prawa Dokonującą się w Polsce transformację, zapoczątkowaną Pr wydarzenia roku 1989, można oceniać z różnych punktów widzen-W przeprowadzonych badaniach pytano respondentów (pomini w tym wypadku biznesmenów) o to, czy ich zdaniem w sferze g0SD darki rynkowej, ustroju demokratycznego, państwa prawnego i he pieczeństwa obywateli przemiany idą w dobrym czy złym kierunku Najbardziej pozytywnie Polacy oceniają przemiany w gospodarc Ponad połowa przeciętnych respondentów oraz trzy czwarte dziennikarzy i posłów dostrzega postęp w gospodarce. Z nieco mniejszym uznaniem spotykają się przeobrażenia w sferze ustroju demokratycznego. Ich walory dostrzega ponad połowa przeciętnych respondentów, blisko połowa dziennikarzy i trzy czwarte posłów. Najbardziej zróżnicowane są oceny przemian w sferze państwa prawnego. Bastion sceptycyzmu tworzą przeciętni ludzie (tylko 29,8 procent spośród nich dostrzega więcej plusów niż minusów w tej dziedzinie) „rozdwojeni" są dziennikarze (jedna połowa z nadzieją patrzy na dokonujące się zmiany, druga — pełna jest obaw), a posłowie są najbardziej przekonani (68,0 procent) o pomyślnej realizacji zasad państwa prawnego. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo obywateli, przeważa przekonanie, że zmiany idą w złym kierunku (pogląd ten najczęściej wypowiadają przeciętni obywatele a najrzadziej posłowie). Średni odsetek tych, którzy wyrażają opinię, że przemiany w Polsce zmierzają w dobrym kierunku, wynosi: w grupie posłów 63,4, w grupie dziennikarzy 52,8 i wśród przeciętnych respondentów 37,6. Dane te zdają się wskazywać, że ustrojowy optymizm jest funkcją miejsca zajmowanego w strukturze władzy: im wyższe zajmuje się miejsce, tym większą ma się skłonność do optymizmu. Pierwsza i druga władza, jak sama ich nazwa wskazuje, lokują się wyżej niż trzecia i czwarta władza, a pozostali adresaci prawa okupują najniższe pozycje. Brak zdecydowanego społecznego poparcia dla dokonujących się przemian rodzi pytanie o stopień uczestnictwa obywateli w sprawach publicznych. Czy wzrost poparcia dla reform łączy się z przeświadczeniem o współudziale w dokonującej się transformacji? Uzyskane dane świadczą, że taka współzależność nie zachodzi. Na wydarzenia ^^^^ 435 w kraju adresaci prawa nie mają __ wedłu„ : , t większego wpływu. Wśród twórców prawa rl\l ' °pinii ~ wpływ sobieprZypisuje. umiarkowany wpływ de°klC° ^ °S°ba taki mieszkaniec miasta lub wsi, co jedenasty biznel 'C C° Czternasty dziennikarz i ponad 60 procent posłów Do ludI t niemal C°trzeci nego wpływu na sprawy kraju lub ich wpływ ie«'k tOrZy °ie ma)'ą zad' się aż 81 1 procent przeciętnych mieszkańcówjZdzo ma\za^za menow, 34,0 procent dziennikarzy in*q procent biznes-się aż 81,1 procent przeciętnych mieszkańców, 7^7pS\ów. To niezwy-menów, 34,0 procent dziennikarzy i 12,5 procent f połecznych o ich kle wyraźne zróżnicowanie opinii różnych grup otrzymującym się uczestnictwie w procesach przemian świadczy o j resztę. Fakt, że w świadomości społecznej podziale na ludzi wła# spływu, świadczy biznesmeni lokują się wśród ludzi pozbawionych .pby gospodarczego o niewykształceniu się w Polsce nowego, silnego lanego biznesu, składającego się z przedstawicieli średniego i dr° niCZą w decyzjach Przeświadczenie biznesmenów, że nie uczcs ^c^ opinią, że pie-o znaczeniu ogólnokrajowym, współwystępuje &, e Są dobrze wyko-niądze pochodzące z podatków od obywateli *ViZy podatników jest rzystywane. O właściwym wykorzystaniu pieni?^ h^ą procent prze-przekonanych zaledwie 4,7 procent biznesmen*^ q procent dzienni-ciętnych respondentów, 30,7 procent posłów i 5 J^ pozostałych gru-karzy. Z wyjątkiem tych ostatnich we wszystl^1 o niewłaściwym wy-pach respondentów odsetek osób przekonanych^ wypadku posłów), korzystywaniu podatków jest dwukrotnie (jaL _ ^szkańców) lub dwu-siedmiokrotnie (jak w wypadku przeciętnych «** yZSZy 0(j odsetka re-dziestokrotnie (jak w wypadku biznesmenów) * spondentów będących odmiennego zdania. obnych badań, które Na podstawie wyników omawianych i po^ceniać5 w jakim stop-były zrealizowane w ostatnich latach, trudno & poczucia — stosunki niu zmieniły się — istotne dla ogólnego sarr^jnak nie ulegać wąt-międzyludzkie w zakładach pracy. Zdaje się '/-Zuje się niewłaściwie pliwości, że spora część pracowników nadal ^u rzeczy są odpowie-°ceniana. Potwierdzeniem takiego właśnie st^ reckim: «Czy w swojej dzi na pytanie, powtórzone za Adamem Podg^VZy tez raczej niedoce-Pracy czuje się Pan(i) właściwie oceniany(a) e(j trZydziestu laty, co liany(a)?" Okazało się, że tak samo jak ^ je ¦0' »\ ¦I* im 0)C 434 Działanie prawa Przemiany ustrojowe i miejsce w nich prawa Dokonującą się w Polsce transformację, zapoczątkowaną przez wydarzenia roku 1989, można oceniać z różnych punktów widzenia. W przeprowadzonych badaniach pytano respondentów (pominięto w tym wypadku biznesmenów) o to, czy ich zdaniem w sferze gospodarki rynkowej, ustroju demokratycznego, państwa prawnego i bezpieczeństwa obywateli przemiany idą w dobrym czy złym kierunku. Najbardziej pozytywnie Polacy oceniają przemiany w gospodarce. Ponad połowa przeciętnych respondentów oraz trzy czwarte dziennikarzy i posłów dostrzega postęp w gospodarce. Z nieco mniejszym uznaniem spotykają się przeobrażenia w sferze ustroju demokratycznego. Ich walory dostrzega ponad połowa przeciętnych respondentów, blisko połowa dziennikarzy i trzy czwarte posłów. Najbardziej zróżnicowane są oceny przemian w sferze państwa prawnego. Bastion sceptycyzmu tworzą przeciętni ludzie (tylko 29,8 procent spośród nich dostrzega więcej plusów niż minusów w tej dziedzinie), „rozdwojeni" są dziennikarze (jedna połowa z nadzieją patrzy na dokonujące się zmiany, druga — pełna jest obaw), a posłowie są najbardziej przekonani (68,0 procent) o pomyślnej realizacji zasad państwa prawnego. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo obywateli, przeważa przekonanie, że zmiany idą w złym kierunku (pogląd ten najczęściej wypowiadają przeciętni obywatele a najrzadziej posłowie). Średni odsetek tych, którzy wyrażają opinię, że przemiany w Polsce zmierzają w dobrym kierunku, wynosi: w grupie posłów 63,4, w grupie dziennikarzy 52,8 i wśród przeciętnych respondentów 37,6. Dane te zdają się wskazywać, że ustrojowy optymizm jest funkcją miejsca zajmowanego w strukturze władzy: im wyższe zajmuje się miejsce, tym większą ma się skłonność do optymizmu. Pierwsza i druga władza, jak sama ich nazwa wskazuje, lokują się wyżej niż trzecia i czwarta władza, a pozostali adresaci prawa okupują najniższe pozycje. Brak zdecydowanego społecznego poparcia dla dokonujących się przemian rodzi pytanie o stopień uczestnictwa obywateli w sprawach publicznych. Czy wzrost poparcia dla reform łączy się z przeświadczeniem o współudziale w dokonującej się transformacji? Uzyskane dane świadczą, że taka współzależność nie zachodzi. Na wydarzenia I Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej w kraju adresaci prawa nie mają — według ich własnej opinii — większego wpływu. Wśród twórców prawa tylko co piąta osoba taki wpływ sobie przypisuje. Umiarkowany wpływ deklaruje co czternasty mieszkaniec miasta lub wsi, co jedenasty biznesmen, niemal co trzeci dziennikarz i ponad 60 procent posłów. Do ludzi, którzy nie mają żadnego wpływu na sprawy kraju lub ich wpływ jest bardzo mały, zalicza się aż 81,1 procent przeciętnych mieszkańców, 74,0 procent biznesmenów, 34,0 procent dziennikarzy i 12,5 procent posłów. To niezwykle wyraźne zróżnicowanie opinii różnych grup społecznych o ich uczestnictwie w procesach przemian świadczy o utrzymującym się w świadomości społecznej podziale na ludzi władzy i resztę. Fakt, że biznesmeni lokują się wśród ludzi pozbawionych wpływu, świadczy o niewykształceniu się w Polsce nowego, silnego lobby gospodarczego składającego się z przedstawicieli średniego i drobnego biznesu. Przeświadczenie biznesmenów, że nie uczestniczą w decyzjach o znaczeniu ogólnokrajowym, współwystępuje z ich opinią, że pieniądze pochodzące z podatków od obywateli nie są dobrze wykorzystywane. O właściwym wykorzystaniu pieniędzy podatników jest przekonanych zaledwie 4,7 procent biznesmenów, 11,4 procent przeciętnych respondentów, 30,7 procent posłów i 58,0 procent dziennikarzy. Z wyjątkiem tych ostatnich we wszystkich pozostałych grupach respondentów odsetek osób przekonanych o niewłaściwym wykorzystywaniu podatków jest dwukrotnie (jak w wypadku posłów), siedmiokrotnie (jak w wypadku przeciętnych mieszkańców) lub dwudziestokrotnie (jak w wypadku biznesmenów) wyższy od odsetka respondentów będących odmiennego zdania. Na podstawie wyników omawianych i podobnych badań, które były zrealizowane w ostatnich latach, trudno oceniać, w jakim stopniu zmieniły się — istotne dla ogólnego samopoczucia — stosunki międzyludzkie w zakładach pracy. Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że spora część pracowników nadal czuje się niewłaściwie oceniana. Potwierdzeniem takiego właśnie stanu rzeczy są odpowiedzi na pytanie, powtórzone za Adamem Podgóreckim: „Czy w swojej pracy czuje się Pan(i) właściwie oceniany(a) czy też raczej niedoceniany^)?" Okazało się, że tak samo jak przed trzydziestu laty, co 436 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 437 trzecia osoba (31,4 procent w 1964 r. i 30,3 procent w 1995) uznaje się za właściwie ocenianą w swoim zakładzie pracy. Ta zbieżność poglądów potwierdza wcześniej sformułowaną tezę, że nie najlepsze samopoczucie Polaków oraz ich krytyczne poglądy na prawo są trwałymi elementami ich społecznej samowiedzy. Nota bene wyrażane przez Polaków poglądy w odniesieniu do niektórych kwestii są wielce zróżnicowane, co zdaje się łączyć ze zróżnicowaniem struktury społecznej. Różnice społeczno-demograficzne między badanymi grupami respondentów W stopniu trudnym do oszacowania stwierdzone różnice w poglądach badanych grup respondentów są też zapewne spowodowane ich odmiennym składem społeczno-demograficznym. Bez przeprowadzenia wnikliwych analiz statystycznych, a nimi nie dysponujemy, nie sposób choćby w przybliżeniu dokonać oceny takiego wpływu. Wypada więc przynajmniej wskazać na te różnice, które mogły oddziałać na opisane tutaj rezultaty badań. Jeśli chodzi o płeć, to rozkład tej cechy wśród przeciętnych respondentów jest niemal taki sam, jak w całym społeczeństwie polskim (kobiet jest blisko 51 procent). Wśród dziennikarzy natomiast kobietą jest co trzecia osoba, wśród biznesmenów co czwarta, a w badanej grupie posłów jest tylko 13,7 procent kobiet. Przeciętni respondenci są także młodsi niż przedstawiciele trzech pozostałych grup, którzy znaleźli się w badanej próbie. I tak, prawie co czwarty przeciętny respondent nie przekroczył dwudziestego dziewiątego roku życia, podczas gdy wśród posłów takich osób jest tylko 5,9 procent. Wykształcenie respondentów jest równie wyraźnie zróżnicowane. Wśród przeciętnych respondentów najwięcej jest osób z wykształceniem podstawowym lub zasadniczym zawodowym (63,4 procent), w pozostałych trzech grupach zdecydowaną przewagę mają osoby z wykształceniem wyższym i podyplomowym (wśród biznesmenów — 61,3 procent, wśród posłów — 81,0 procent i wśród dziennikarzy — 94,0 procent). Miejsce zamieszkania to kolejny czynnik różnicujący respondentów. Mieszkańcami wsi jest 36,3 procent przeciętnych respondentów oraz 14,4 procent posłów (wszyscy uczestniczący w sondażu biznesmeni i dziennikarze są mieszkańcami miast). W Warszawie i w miastach liczących powyżej 200 tysięcy mieszka 24,2 procent przeciętnych respondentów, 43,8 procent posłów, 69,4 procent biznesmenów i 80,7 procent dziennikarzy. Osoby badane w różnym stopniu były uczestnikami życia politycznego przed rokiem 1989. Do jednej z trzech ówczesnych partii (przede wszystkim do PZPR) należał co drugi poseł (55,6 procent), co czwarty biznesmen (26,7 procent) i dziennikarz (24,7 procent) oraz co dziesiąty inny respondent (10,7 procent). Te ówczesne doświadczenia, wynikające z zaangażowania partyjnego, w jakimś stopniu wywierają — jak można sądzić — wpływ na dzisiejsze poglądy, postawy i wybory życiowe. Kierunku i intensywności tego wpływu nie sposób określić na podstawie wyników badania sondażowego. Na wszystkie przytoczone zróżnicowania, których przyczyn i skutków nie można — powtórzmy to raz jeszcze — wystandary-zować bez zaangażowania odpowiednich analiz statystycznych, nakładają się dwa inne typy dyferencjacji: stosunek do religii i własna ocena materialnego poziomu życia. Do kategorii ludzi wierzących i praktykujących zalicza się blisko trzy czwarte przeciętnych respondentów (74,0 procent), ponad połowa posłów (56,2 procent), co trzeci biznesmen (38,7 procent) i co czwarty dziennikarz (25,3 procent). Jeśli do tych odsetków dodać procent ludzi określających się jako wierzący, lecz nie praktykujący, to zbiorowość wierzących tworzy: 94,4 procent przeciętnych respondentów, 84,0 procent biznesmenów, 81,0 procent posłów i 55,6 procent dziennikarzy. Do osób niewierzących zalicza się co czwarty dziennikarz (24,0 procent), co dziewiąty poseł (11,1 procent), co czterdziesty biznesmen (7,3 procent) i co czterdziesty siódmy przeciętny respondent (2,3 procent). Warto o tych różnicach pamiętać zwłaszcza wtedy, kiedy słyszy się pogląd, że Polska jest krajem ludzi wierzących. To prawda, że zdecydowana większość należy do tej samej wspólnoty re- 438 Działanie prawa ligijnej, ale w jednych zbiorowościach członkostwo w tej wspólnocie jest bardziej, w innych zaś mniej intensywne. Ostatnim zagadnieniem ilustrującym zróżnicowanie respondentów jest ich własna ocena materialnego poziomu życia w porównaniu do sytuacji przeciętnej rodziny w Polsce. Jest wielce znamienne, że ponad 80 procent, tj. większość biznesmenów, dziennikarzy i posłów, uważa, że poziom ich życia jest wyższy od przeciętnego. Jednakże poziom zdecydowanie wyższy od przeciętnego jest wymieniany w tych trzech grupach z różną intensywnością. Na najwyższym szczeblu materialnej stratyfikacji lokuje siebie co piąty poseł (21,6 procent), co szósty-siódmy biznesmen (16,0 procent) i co dziewiąty dziennikarz (11,3 procent). Jeśli zaś chodzi o przeciętnych respondentów, to do kategorii najwyższej zalicza się tylko 0,8 procent, a do wyższej — 15,4 procent, czyli ponad pięciokrotnie mniej niż w grupach „profesjonalistów". Ludzi mających poczucie materialnej deprywacji wśród owych „profesjonalistów" w zasadzie się nie spotyka, tymczasem wśród przeciętnych obywateli co dziesiąta osoba (10,2 procent) ocenia materialny poziom swojego życia jako zdecydowanie niższy od przeciętnego. Stałość i zróżnicowanie świadomości prawno-społecznej Polaków Głównym wnioskiem, jaki wydaje się wynikać z przeprowadzonych sondaży socjologicznoprawnych, jest stwierdzenie, że zmiana ustrojowa zapoczątkowana wydarzeniami roku 1989 i lat następnych nie wywołała głębszych i szerszych zmian w percepcji prawa i jego prestiżu w pierwszej dekadzie istnienia III Rzeczpospolitej. Okazało się, że porządek prawny PRL został w dużej części nie tylko recy-powany przez nowy ustrój, ale zaadoptowali go także — w nowych okolicznościach — sami obywatele. Świadomość prawno-społeczna Polaków w dobie III Rzeczpospolitej wydaje się bardzo podobna do tej, jaka cechowała ich w latach władzy komunistycznej. Trzeba wszakże pamiętać, że poglądy na prawo różnych grup zawodowych są wielce zróżnicowane. Przypomnijmy, że przeprowa- dzone badania ujawniły, iż istniejące obecnie w Polsce prawo najczęściej uznają za słuszne posłowie (67,4 procent respondentów tej kategorii), następnie dziennikarze (53 procent), a najrzadziej biznesmeni (36 procent) i tak zwani przeciętni ludzie (28,4 procent), którzy nie należą do trzech powyższych kategorii. Posłowie znacznie częściej niż inni ludzie są przekonani, że w sferze państwa prawnego dokonujące się w Polsce przemiany idą w dobrym kierunku (P=68 procent, D=46,6 procent, R=29,8 procent). Również wśród posłów najwięcej jest osób przeświadczonych, że ogólnie biorąc polskie prawo jest skuteczne (P=30,l procent, D=16 procent, B = 14,6 procent, R= 17,1 procent) i że w naszym kraju wszyscy ludzie są równi wobec prawa (P=54,9 procent, D=34 procent, B = 16,7 procent, R = 17,7 procent). (Nota bene, przykłady te zdają się wskazywać, że w podstawowych kwestiach prawnych nastąpiło wyraźne „wysferzenie" się posłów z reszty społeczeństwa.) Jak wytłumaczyć fakt, że zarówno prestiż prawa, jak i świadomość prawno-społeczna Polaków są niemal takie same jak przed trzydziestu laty w dobie tak zwanej małej PRL-owskiej stabilizacji? Można przypuszczać, że na ten stan rzeczy wywarły wpływ następujące okoliczności. Po pierwsze, historyczne dziedzictwo narzuconego Polakom porządku prawnego. Po drugie, destrukcja normatywności, jaka dokonywała się w okresie PRL-u. Po trzecie, replikacja — w ciągu ostatnich kilku pokoleń — społeczno-osobowościowej sylwetki przeciętnego Polaka i jego typowych nastawień życiowych, łącznie z postawami wobec oficjalnego prawa. Nie są to, oczywiście, jedyne uwarunkowania ciągłości stosunku Polaków do regulacji prawnych. Jednakże to właśnie one zasługują — w kontekście rozpatrywanych problemów — na szczególną uwagę. Losy Polski i Polaków tak się ułożyły, że w ciągu ostatnich dwustu lat mogli sami o sobie decydować tylko przez niespełna trzydzieści lat. Nasze historyczne dziedzictwo to między innymi spuścizna narzucanych, obcych porządków prawnych. Kiedy Polacy byli pozbawieni państwowości, kiedy żyli pod okupacją, kiedy ich suwerenność była ograniczona, wtedy musieli podporządkowywać się narzuconemu prawu i obcej władzy. W takich warunkach ukształtowało się J 440 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 441 nastawienie, a z czasem i tradycja kwestionowania oficjalnej nor-matywnos'ci, a zwłaszcza zakazów prawnych. Postawa ta wyraża się między innymi w niechęci do państwa, jego struktur i przedstawicieli. Polacy nadal są gotowi lekceważyć wszelkie odgórne regulacje i zarządzenia, o ile ograniczają one ich prywatne interesy oraz potrzeby osobiste i rodzinne. Również kulturowo ukształtowane wzory zaradności życiowej nie liczą się z normatywnymi i prawnymi barierami. Trwająca przez wiele dziesięcioleci polityczna i ideologiczna blokada podstawowych aspiracji i dążeń skłaniała ludzi do omijania zakazów prawnych. Kształtowała także postawy oportunistyczne: „zewnętrzną" akceptację norm przy równoczesnej ich dezaprobacie „wewnętrznej". Polacy żyli więc przez wiele pokoleń w świecie rozdwojonym, w sytuacji swoistego dysonansu aksjologicznego. Sfera wartości prywatnych nie pokrywała się z wartościami świata instytucji, bo te należały do obcego, narzuconego porządku. Również podział na „my" i „oni" ma korzenie w odległej przeszłości i jest starszy od formacji realnego socjalizmu, chociaż dawniej ów dystans „władza--społeczeristwo" inne słowa wyrażały. Do destrukcji normatywności w okresie PRL-u wydatnie przyczyniało się wykorzystywanie prawa jako narzędzia oddziaływań represyjnych, dyskryminacyjnych i kontrolnych. Wymiar sprawiedliwości był podporządkowany partyjnej elicie władzy. Totalitarne prawo wraz z rozbudowanymi do ogromnych rozmiarów organami bezpieczeństwa i cenzurą było nastawione na ochronę przywilejów oligarchii partyjnej i nomenklatury. Jedną z głównych funkcji prawa było ograniczenie do minimum uprawnień i wolności obywatelskich oraz sprawowanie nadzoru nad wszelkimi przejawami życia społecznego i znaczną częścią spraw prywatnych obywateli. Wymiar sprawiedliwości stanowił instrument „czarnej", manipulator-skiej socjotechniki12. Bez wsparcia ze strony władzy politycznej i je) 12 Zob.: A. Kojder: Sociotechnics under Authoritarianism, w: Social Engineenng, A. Podgórecki, J. Alexander, R. Shields (red.), Ottawa 1996, s. 213-223; A. Podgo-recki: Totalitańan Law: Basic Concepts and Issues, w: Totalitańan and Post-Totalitana Law, A. Podgórecki, V. Olgiati (red.), Dartmouth 1996, s. 3-37. służb specjalnych był pozbawiony autonomicznej siły oddziaływania i nie cieszył się społecznym autorytetem. Sądownictwa, którego niezawisłość była drastycznie ograniczona, nawet nie próbowano nazywać „trzecią władzą", bo brzmiałoby to jak szyderstwo. Posłuch dla litery prawa był wymuszany za pomocą surowych sankcji karnych i milicyjnego zastraszenia. Punitywność (surowość) polskiego prawa należała do najwyższych w świecie13. Zamiast respektu dla regulacji prawnych, rodziła strach przed prawem i niechęć do organów stosujących prawo. Na tym podłożu zaczęły się kształtować i utrwalać postawy nihilizmu prawnego. Granica między tym, co jest domeną prawa, polityki, ideologii i urzędnicznej uznaniowości, zaczęła się stopniowo zacierać w świadomości powszechnej. Zmiana ustrojowa cały ten proces zatrzymała, ale nie przerwała go. W kontrakcie między partyjno-paristwową biurokracją a opozycją, tj. nową solidarnościową i posolidarnościową elitą, tak zwane szerokie rzesze społeczeństwa uczestniczyły tylko pośrednio i połowicznie. Niedługo potem Polacy przekonali się, że transformacja ustrojowa nie polega na radykalnym zerwaniu z przeszłością (także z przeszłością totalitarnego prawa) i że nie jest jednoznaczna z rozliczeniem przeszłości, z lustracją i dekomunizacją. Uprawomocnienie zmiany ustrojowej miało charakter przede wszystkim kosmetyczny i symboliczny: Orzeł Biały odzyskał koronę, a Państwu Polskiemu przywrócono dawną nazwę. III Rzeczpospolita w pierwszych latach funkcjonowania nie stworzyła — w odczuciu dużej części społeczeństwa — żadnych wyraźnych i zarazem perspektywicznych standardów normalności, efektywności, racjonalności i stabilności. Rozmaite niedogodności i niedostatki okresu przejściowego nie tylko nie były bodaj w części rekompensowane przez jasną wizję bliższej czy dalszej przyszłości, lecz dla sporej części społeczeństwa oznaczały pogorszenie warunków życia. Wkrótce też okazało się, że dystans dzielący przeciętnego pracownika od reprezentantów nowych ekip rządzących i elit biznesu bynajmniej się nie zmniejszył. Co więcej, szybko wzrastające bezro- 13 Zob. J. Jasiriski: Tendencje polityki karnej w latach osiemdziesiątych (na przykładzie 1982 i 1986 r.), „Państwo i Prawo" 1988, nr 6, s. 25-40. 442 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 443 bocie, coraz większa przestępczość, wycofanie się nowego państwa z zabezpieczeń socjalnych powodowały koloryzowanie PRL-owskiej przeszłości. Prawo w ograniczonym stopniu pełniło funkcję organizatorską, regulacyjną i integrującą ludzkie działania. Było w tym „wyręczane" przez politykę, układy nieformalne i różnorakie powiązania polityczne. Stało się więc narzędziem urzeczywistniania celów politycznych i gospodarczych, a nie gwarantem praw i wolności oraz środkiem krzewienia kultury prawnej. Ponadto „możemy [...] stwierdzić, że społeczeństwo uległo demoralizacji, a znaczna część elit również zdegradowała się moralnie, nie przestając pełnić funkcji opiniotwórczych"14. Szczególny constans prestiżu prawa jest więc wypadkową pewnych nastawień ukształtowanych w pierwszych kilkunastu latach po drugiej wojnie światowej i u progu III Rzeczpospolitej. Przyjąwszy — co bynajmniej nie jest bezpodstawną hipotezą — że większość społeczeństwa czuje, myśli i postępuje według wzorów obowiązujących w epoce, która minęła, powyższa teza uzyskuje dodatkowe potwierdzenie. Dziedzictwo poprzedniego ustroju w wymiarze ukształtowanych i utrwalonych nastawień psychospołecznych — indywidualnych i grupowych przyzwyczajeń, normatywnych przekonań i instytucjonalnych nawyków — owocuje nostalgią sporej części społeczeństwa za dawnym ustrojem. „To nie tylko ludzka skłonność do idealizacji przeszłości — pisała Marta Fik — stare nawyki, towarzyszące dziś ludziom poczucie bezradności, a nawet niewątpliwa nieraz bieda sprawiają, iż pojęcie «komuny» dla tak wielu staje się synonimem sprawiedliwości, równości i bezpieczeństwa"15. Można też było sądzić, że Polacy wykazujący w sytuacjach zagrożenia zadziwiającą zaradność tylko powierzchownie przystosowali się do ograniczeń, fałszów, restrykcji i różnych drobnych opresji, jakie stwarzało prawo realnego socjalizmu. Można też było sądzić, że w głębszych warstwach osobowości pozostali odporni na ideologiczną perswazję i indoktry- 14 E Wojciechowski: Dziedzictwo zamętu, w: Spór o PRL, Kraków 1996, s. 55. 15 M. Fik: Rozdwojenie jaźni, w: Spór o PRL, s. 130 nację. Tak się chyba jednak nie stało. Wpajane przez cztery dziesięciolecia hasła, slogany i złudzenia przyswoiła sobie znaczna część rodaków. Są oni przekonani, że obowiązkiem państwa jest tworzenie osłon socjalnych i przeciwdziałanie wszelkiej deprywacji, zadaniem natomiast prawa jest skuteczne zwalczanie przestępczości. O tym, że prawo powinno przede wszystkim umożliwiać wpływ na rządzenie krajem oraz rozstrzygać konflikty między ludźmi, jest przekonana zdecydowana mniejszość Polaków. Świat PRL-u — choć szary, zgrzebny, narzucony i pozbawiony demokratycznej legitymizacji — był wszelako światem „swoim". Ludzie znali jego aktywa i pasywa. Wiedzieli, czego można się spodziewać po okazywanym serwilizmie, uniżoności, oraz jakie kary grożą za brak pokory. Rzadziej niż obecnie słyszeli o aferach, korupcji, bandytyzmie, bo środki przekazu o tych zjawiskach nie informowały. Wszystko, co złe, pojawiało się jakby incydentalnie i na marginesie głównego, względnie bezpiecznego, choć ubogiego nurtu życia. Po zniesieniu cenzury o zbrodni, występkach i wszelakich patologiach mówi się i pisze powszechnie. Dzisiaj zło czyha w każdym zaułku. Czy więc „kiedyś", „za komuny", choćby pod tym względem, nie było lepiej? Łatwo pozytywnie odpowiedzieć na to pytanie zwłaszcza ludziom, którzy w ten czy inny sposób byli związani z instytucjami państwowymi dawnego porządku ustrojowego. A w upaństwowionym społeczeństwie tacy właśnie ludzie stanowili większość. Cena, jaką nadal prawo płaci za narzucenie mu w niedawnej przeszłości funkcji represyjnych i kontrolnych, za to, że stanowiło główny instrument organizujący „państwo totalne", jest bardzo wysoka. Ceną tą jest niski prestiż prawa w społeczeństwie i wśród części kontrolerów prawnych. Nawet ludzie, którzy akceptują istniejące prawo, czynią to najczęściej z pobudek instrumentalnych, nie zaś dlatego, że uznają je za wartość samoistną, za imperatyw kategoryczny, od którego nie są dopuszczalne żadne odstępstwa. Replikacja w ciągu ostatnich kilku pokoleń społeczno-osobowoś-ciowej sylwetki przeciętnego Polaka i jego typowych nastawień życiowych również utrwalała niski autorytet prawa. Przeciętny Polak w roku 1964 miał wykształcenie co najwyżej podstawowe, wykonywał 444 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 445 pracę nie wymagającą specjalistycznego przygotowania, był pracownikiem szeregowym, najczęściej pochodził z rodziny chłopskiej lub robotniczej, miał dzieci, nie należał do partii politycznej, nie zajmował się ani pracą społeczną, ani organizacyjną i zaliczał się do ludzi wierzących i praktykujących. Co drugi był w sądzie w charakterze świadka, strony lub osoby zainteresowanej sprawą. Po trzydziestu latach w tym wizerunku przeciętnego dorosłego Polaka nie nastąpiły żadne istotne korektury. Nadal jest to obraz człowieka pasywnie nastawionego do życia, o niskiej pozycji społecznej, o niskim wykształceniu i niewysokich kwalifikacjach zawodowych. Można więc powiedzieć, że rozkład głównych wyznaczników położenia społecznego w ciągu trzydziestu lat nie uległ zasadniczym zmianom. Innymi słowy, nie nastąpiły wyraźne przesunięcia w wymiarze podstawowych cech społeczno-demograficznych. Według mocniej sformułowanej tezy w ostatnich latach nastąpiła reprodukcja tej części struktury społecznej, która jest bezpośrednio powiązana zarówno z nowymi układami własności, jak i z nowym układem władzy politycznej. Jak piszą autorzy badań nad formowaniem się elit w postkomunistycznej Polsce: „Najłatwiejszy do interpretacji w kategoriach reprodukcja-cyrkulacja jest przypadek nowej elity ekonomicznej. O niej jednej można powiedzieć, że jest to w znacznej mierze zreprodukowana komunistyczna elita gospodarcza. I nie ma większego znaczenia, z jakim sektorem postkomunistycznej ekonomiki mamy do czynienia: państwowym, spółdzielczym, czy prywatnym. Wszędzie udział nomenklatury jest wysoki, a w sektorze spółdzielczym wręcz ogromny"16. Wraz z odtwarzaniem się podstawowych wymiarów stratyfikacji społecznej dokonuje się replikacja typowych nastawień życiowych oraz „dziedziczenie" (a właściwie przekazywanie) z pokolenia na pokolenie pewnych cech osobowościowych. Rozkład takich cech, jak: symptomy poczucia zagrożenia, poczucie niepewności, stopień społecznej afiliacji, zadowolenie z życia i ocena swego miejsca w środowi- 16 J. Wasilewski, E. Wnuk-Lipiński: Polska: kręta droga od elity komunistycznej do postsolidarnościowej, w: Elity w Polsce, w Rosji i na Węgrzech. Wymiana czy reprodukcja?, I. Szelenyi, D. Treiman, E. Wnuk-Lipiński (red.), Warszawa 1995, s. 79. sku pracy, prawie wcale się nie zmieniły od roku 1964 do roku 1995. Oto przykłady. Wyraźne symptomy poczucia zagrożenia w roku 1964 wykazywał co czwarty Polak. Tyle samo osób ujawniło tę cechę po trzydziestu latach. Podobną replikację obserwujemy w wypadku poczucia niepewności interpersonalnej, które wyraża się w przekonaniu, iż ludziom albo w ogóle nie należy ufać, albo że można ufać tylko temu, kogo się dobrze poznało. Przeświadczenie to wyraża niezmiennie około trzech czwartych dorosłych Polaków. Również stopień społecznej afiliacji — jej miernikiem jest deklarowanie, że zna się wiele osób, w których serdeczność i życzliwość się nie wątpi — nie uległ żadnej zmianie. Poczucie silnej społecznej afiliacji wykazuje co trzecia osoba (dokładnie 32,4 procent w 1964 r. i 32,0 procent w 1995 r.). Kolejną cechą psychospołeczną, której natężenie nie uległo większym zmianom, jest zadowolenie z życia. W roku 1964 odsetek osób deklarujących zadowolenie z życia (w słabszej i silniejszej formie) wynosił 68,9, a w roku 1995 — 68,6.1 jeszcze jedno ustalenie. Choć w latach sześćdziesiątych większość zatrudnionych pracowała w uspołecznionych, to jest państwowych zakładach pracy, a w połowie lat dziewięćdziesiątych spora część w zakładach prywatnych, to ocena własnej pozycji w miejscu pracy wcale się nie zmieniła. Współcześnie, tak jak przed trzydziestu laty, co trzeci pracownik uważa, że jest właściwie oceniany (31,4 procent, w 1964 r. — 30,3 procent), a co piąty jest zdania, że nie jest ceniony tak, jak na to zasługuje lub też jest wyraźnie niedoceniany (odpowiednio 19,5 i 19,1 procent respondentów)17. Jedyną stwierdzoną zmianą w zarejestrowanych poglądach Polaków jest ich ocena stylu, w jakim byli wychowywani. Przed trzydziestoma laty znacznie więcej osób określało swe wychowanie jako surowe (40,3 procent w 1964 r. i 29,5 w 1995), mniej zaś jako łagodne (26,5 procent i 36,1 procent). Częstotliwość pośredniego stylu wychowawczego („ani surowo, ani łagodnie") nie zmieniła się w sposób wyraźny (28,4 procent respondentów w 1964 r. i 33,0 w 1995). Nota bene, większa permisywność wychowania współwystępuje (w sposób 17 Zob. A Podgórecki: Społeczeństwo polskie, tłum. Z Pucek, Rzeszów 1995, s. 110--147. 446 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 447 statystycznie istotny) z młodszym wiekiem, wyższym wykształceniem oraz zawodem pracownika umysłowego. Dla dużej części Polaków autorytet prawa nie wynika ani z jego tetyczności, tj. z tego, że zostało ono w sposób prawomocny ustanowione, ani też z przypisywanej mu aksjologii, z uznania, że prawo jest doniosłą wartością. Autorytet i respekt dla prawa są uzależnione od osobistego oszacowania jego użyteczności. Deklarowana gotowość do przestrzegania prawa jest tak samo częsta, jak skłonność do jego ignorowania lub naruszania. W nowych warunkach ustrojowych postawa filoprawna nie zdobyła zdecydowanej przewagi nad postawą antyprawną. Polaków nadal cechuje instrumentalne nastawienie do prawa. Można to tłumaczyć tym, że instrumentalizm czy oportunizm prawny stwarza większe możliwości życiowe niż postawa legalistyczna. Tak było w przeszłości i tak jest obecnie. Nadal wyraźna jest przewaga postaw celowościowych nad postawami zasadniczymi. Indywidualistyczna orientacja etyczna dominuje nad orientacją prospołeczną18. Dość szerokie kręgi zdaje się również zataczać — zwłaszcza wśród współczesnych elit politycznych — nihilizm prawny. Innym symptomem czasu przejściowego jest to, że poglądy Polaków na zasadnicze kwestie prawno-ustrojowe są niespójne, a nawet sprzeczne. Ci sami ludzie aprobują prywatyzację i zarazem żądają kontroli nad gospodarką, opowiadają się za wolnym rynkiem i regulowanymi cenami, chcą pełnej wolności i domagają się ograniczenia prawa do strajków, demokrację uważają za najlepszą formę rządzenia i jednocześnie stronią od udziału w procedurach demokratycznych. Na stosunek do prawa wpływa też, jak się wydaje, istniejąca wśród Polaków norma negatywności w postrzeganiu świata. Większość Polaków jest niezadowolona ze swojego życia, z ogólnej sytuacji w kraju. Częściej też przeżywają oni emocje negatywne niż pozytywne. Są również przeświadczeni o raju utraconym. Większość czuje się skrzywdzona. Obraz bliźnich w oczach rodaków jest bardzo negatywny (przypisuje się im lenistwo, pijaństwo, nieprzestrzeganie prawa, nie- 18 Zob. M. Ziółkowski, B. Pawłowska, R. Drozdowski: Jednostka wobec władzy, Poznań 1994, s. 55 i 105-106. płacenie podatków itp.). Ponad połowa Polaków uważa, że prywatni właściciele nowych firm to oszuści, złodzieje i spekulanci. Zarysowana powyżej erozja prestiżu prawa współwystępuje z niezadowalającym stanem samego prawa. System polskiego prawa ciągle cechuje wysoki stopień niesprawności prakseologicznej, w dziedzinie zarówno stanowienia prawa, jak i jego stosowania. Trzeba też pamiętać, że prawo, zwłaszcza przed uchwaleniem nowej konstytucji, nie ustanowiło wyraźnej cezury między ustrojem minionym a obecnym. Do wielu podstawowych regulacji prawnych nie zostały wprowadzone żadne doniosłe, społecznie odczuwalne zmiany. Prawo nadal jest traktowane jak narzędzie urzeczywistniania celów politycznych i partyjnych, nie zaś zadań ogólnospołecznych i ogólnonarodowych. W odczuciach wielu Polaków dystans między instytucjami władzy a obywatelami bynajmniej się nie zmniejszył. Wydatnie natomiast zwiększyło się poczucie braku bezpieczeństwa. Środki masowego przekazu podsycają przekonanie o gwałtownie wzrastającej przestępczości. Ponadto klimat permanentnego zagrożenia bezrobociem i postępującym za nim ubóstwem osłabia w społecznej świadomości wartość odzyskanej suwerenności państwowej, swobód obywatelskich i gospodarki wolnorynkowej. Ważniejsze ustalenia Trudno w kilku czy kilkunastu zdaniach dokonać podsumowania wyników przeprowadzonych badań. Łatwiej natomiast przytoczyć poczynione ustalenia. Należy się wszakże zastrzec, że ich status poznawczy jest zróżnicowany. Jedne bowiem maja charakter wstępnie potwierdzonych hipotez, inne aspirują do miana dość dobrze uzasadnionych ustaleń empirycznych. Nie będziemy jednak tego zróżnicowania przedstawiać uznając, że dane sondażowe (a dokładniej: kwestionariuszowe), nawet jeśli części z nich można przypisać walor danych panelowych, nie stanowią wystarczającej podstawy do formułowania uogólnień teoretycznych. Przypomnieć więc wypada Poczynione w niniejszym tekście ważniejsze ustalenia tylko z grubsza tematycznie je porządkując. T 448 Działanie prawa • W s'wietle zebranych danych rozkład głównych wyznaczników położenia społecznego Polaków w ciągu trzydziestu lat nie uległ zasadniczym zmianom. • Również rozkład takich cech, jak: symptomy poczucia zagrożenia, poczucie niepewności, stopień społecznej afiliacji, zadowolenie z życia i ocena swego miejsca w środowisku pracy, prawie wcale się nie zmienił od roku 1964 do 1995. • Na wydarzenia o zasięgu ogólnokrajowym adresaci prawa nie mają — według ich własnej opinii — większego wpływu. W świadomości społecznej nadal utrzymuje się podział na ludzi władzy i pozostałą resztę. • Organom kontroli prawnej Polacy przypisują niewielką skuteczność, w działalności natomiast urzędów dostrzegają przede wszystkim różne dysfunkcjonalności. • Wpływy i znajomości są czynnikami, które były w przeszłości i są współcześnie uznawane za decydujące o powodzeniu petenta w urzędzie. • Najbardziej pozytywnie Polacy oceniają dokonujące się przemiany w gospodarce. • Z nieco mniejszym uznaniem spotykają się przeobrażenia w sferze ustroju demokratycznego. • Najbardziej negatywne oceny są formułowane odnośnie do bezpieczeństwa osobistego. • Oceny przemian w sferze państwa prawnego są najbardziej zróżnicowane. Zmiana ustrojowa nie wywołała głębszych i szerszych zmian w percepcji prawa i jego prestiżu w pierwszej dekadzie istnienia III Rzeczpospolitej. • Replikacja w ciągu ostatnich kilku pokoleń społeczno--osobowościowej sylwetki przeciętnego Polaka i jego typowych nastawień życiowych utrwala niski autorytet prawa. • Świadomość prawno-społeczna Polaków w dobie III Rzeczpospolitej wydaje się bardzo podobna do tej, jaka cechowała ich w latach władzy komunistycznej. • Obserwowany stan destrukcji normatywności został między innymi spowodowany przez wykorzystywanie prawa w latach PRL-u Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 449 jako narzędzia oddziaływań represyjnych, dyskryminacyjnych i kontrolnych. • Wymiar sprawiedliwości stanowił wówczas instrument „czarnej", manipulatorskiej socjotechniki. • Posłuch dla litery prawa był w przeszłości wymuszany za pomocą surowych sankcji karnych i milicyjnego zastraszenia. • Prawo w warunkach państwa monocentrycznego w ograniczonym stopniu mogło pełnić swe podstawowe funkcje: organizatorską, regulacyjną i integrującą ludzkie działania. • Jednakże prawu PRL-owskiemu znaczna część Polaków przypisuje skuteczność, zrozumiałość i zapewnienie ludziom bezpieczeństwa. • Polacy są przeświadczeni, że obecne prawo daje im więcej wolności politycznej i więcej swobody w działalności gospodarczej niż prawo PRL-owskie. • W społeczeństwie polskim nie wykształciła się nowa, względnie jednorodna — aksjologiczna i teleologiczna — wizja prawa. • W opinii większości autorytet i respekt dla prawa nie wynikają z jego tetyczności, lecz są uzależnione od osobistego oszacowania jego użyteczności. • Zajmowane miejsce w strukturze społecznej różnicuje poglądy na prawo. W różnych grupach zawodowych funkcjonują odmienne oczekiwania wobec prawa. • Poglądy Polaków na wiele kwestii prawno-ustrojowych są niespójne, a nawet sprzeczne. • W nowych warunkach ustrojowych postawa filoprawna nie zdobyła zdecydowanej przewagi nad postawą antyprawną. • Ogólna ocena prawa wśród jego polskich adresatów jest nadal negatywna. • W opinii publicznej są mocno zakorzenione negatywne stereotypy obowiązującego prawa. • Krytyczne nastawienie do obowiązującego prawa zdecydowanie przeważa nad nastawieniem aprobującym. • Posłowie bardziej optymistycznie oceniają stan prawa i przemiany, jakim ono ulega, niż pozostali obywatele. Częściej również niż 450 Działanie prawa inni ludzie deklarują zaufanie do różnych instytucji kontroli prawnej i administracyjnej. • Opinię, że niesłuszne prawo należy przy nadarzającej się okazji omijać, wyrażają najczęściej ludzie młodzi. • Wśród uznawanych wartości rodzina niezmiennie lokuje się w Polsce na bardzo wysokim miejscu. Wszystko, co sprzyja grupie rodzinnej, jest oceniane dodatnio, nawet naruszenie obowiązującego prawa. • Polacy są gotowi lekceważyć wszelkie odgórne regulacje i zarządzenia, o ile ograniczają one ich potrzeby rodzinne i interesy prywatne. • Zdecydowana większość Polaków uważa, że prawo obowiązujące w Polsce jest nieskuteczne. • Polacy są przekonani, że prawo najlepiej chroni interesy ludzi sprawujących władzę. • Nasilanie się przekonania o funkcjonalnym związku prawa z władzą polityczną jest odwrotnie proporcjonalne do dystansu dzielącego adresatów prawa od dysponentów tej władzy. • O tym, że prawo powinno przede wszystkim umożliwiać obywatelom wpływ na rządzenie krajem oraz rozstrzygać konflikty między ludźmi, jest przekonana zdecydowana mniejszość Polaków. • Konstytucję Polacy bardziej traktują jak puklerz, który ma chronić swobody obywatelskie, aniżeli jak instrument organizujący funkcjonowanie państwa. • Większość Polaków opowiada się za gwarancyjną funkcją konstytucji. • Postulat szerokiego pluralizmu prawnego, zróżnicowania prawa i poszerzenia jego źródeł nie jest wśród Polaków popularny. • Zdaniem większości w referendum powinny być rozstrzygane ważne dla społeczeństwa sprawy. • Duża ilość prawa kojarzy się sporej części Polaków z większym bezpieczeństwem osobistym. Dlatego większość opowiada się za maksymalizacją (tj. zwiększeniem liczby) regulacji prawnych. • Większość Polaków zna główne zasady porządku prawnego; najlepiej są znane przepisy prawa karnego. Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 451 • Zawody prawnicze nie cieszą się wysokim prestiżem społecznym. • Najbardziej jednolity pogląd Polacy wypowiadają odnośnie do przestrzegania uprawnień słusznie nabytych, zabezpieczenia minimum socjalnego i przestrzegania prawa do informacji. • Najbardziej zróżnicowane są opinie odnośnie do przestrzegania prawa do samorządności lokalnej, indywidualizacji odpowiedzialności karnej i prawa do uznania niewinności, gdy istnieją wątpliwości co do winy. • Poglądy Polaków co do przestrzegania niektórych praw człowieka są zbieżne, ale istnieją też takie prawa człowieka, do których ich stosunek jest bardzo zróżnicowany. • Prawo do wolności słowa uchodzi wśród Polaków za prawo najbardziej przestrzegane, a prawo do zabezpieczenia minimum socjalnego — za najmniej przestrzegane. • Stosowanie przemocy nie jest — zdaniem zdecydowanej większości Polaków — właściwą reakcją na niesprawiedliwe prawo. • Słusznym sprzeciwem wobec niesprawiedliwego prawa jest organizowanie pikiet, wieców i manifestacji. • Nawet ludzie przekonani, że obowiązujące prawo jest niesłuszne, nie manifestują nastrojów rewolucyjnych. • W społeczeństwie polskim silne są skłonności rygorystyczne i tendencje punitywne. Deklarowanie surowych potępień prawnych i moralnych jest składnikiem społecznej fizjonomii Polaków. • Potępienie prawne pewnych zachowań (tj. domaganie się sankcji karnych wobec ich sprawców) współwystępuje z potępieniem moralnym tych zachowań. Relacja odwrotna natomiast nie zachodzi: nie każde moralnie potępiane zachowanie pociąga za sobą domaganie się sankcji karnych. • Najsilniejszy rygoryzm moralny cechuje posłów. • Fakt, że obowiązujące prawo zakazuje pewnych zachowań i są one uznawane za moralnie naganne, nie stanowi dla Polaków (a wśród nich i dla posłów) wystarczającego argumentu, by traktować te zachowania jak przestępstwo. 452 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 453 • Swoista „schizofrenia normatywna", której wyrazem jest rozmijanie się wielu ocen prawnych i moralnych, cechuje przede wszystkim dziennikarzy i w znacznym stopniu biznesmenów. • Ochronna (antykryminalna) funkcja prawa dominuje w społecznej świadomości nad wszelkimi innymi funkcjami prawa. • W opinii Polaków prawo powinno przede wszystkim przeciwdziałać przestępczości. • Wśród zwolenników kary śmierci i kary chłosty przeważają osoby starsze i gorzej wykształcone. • W Polsce nie wytworzył się w miarę jednolity, stereotypowy obraz więzienia. Może ono służyć różnym celom, funkcja zaś wychowawcza pozbawienia wolności, choć uznawana za istotną, nie zdobyła w społecznej świadomości przewagi nad innymi, pierwotniejszymi funkcjami więzienia. • Najwięcej zwolenników ma pogląd, że karę więzienia należy traktować jako sprawiedliwą odpłatę za czyn kryminalny • Posłowie znacznie częściej niż inni ludzie są zdania, że więzienie powinno izolować skazanych. • Instrumentalny stosunek do prawa i niski prestiż prawa nie sprzyjają ani reformowaniu państwa, ani zmianom w gospodarce. • Złe prawo ma tendencję do wypierania dobrego prawa. Zakończenie: Jak budować autorytet prawa? Doświadczenie historyczne poucza, że państwo jest silne autorytetem prawa. Autorytetem instytucji, które prawo stanowią i które je stosują. Autorytet ten trzeba cierpliwie i konsekwentnie budować. Nie stworzy się go jednorazową akcją, tak jak koalicji wyborczej. Rygorystyczne przestrzeganie przepisów prawa jest obowiązkiem przede wszystkim przedstawicieli organów władzy, administracji państwowej oraz osób publicznych. Od tych kategorii adresatów prawa należy wymagać skrupulatnego legalizmu. Każde naruszenie prawa przez osoby zajmujące stanowiska państwowe powinno być szczególnie surowo sankcjonowane, łącznie z utratą zajmowanego stanowiska lub piastowanego mandatu parlamentarnego. Drugim warunkiem budowania autorytetu prawa jest ścisłe oddzielenie działalności prawotwórczej od aktywności partyjnej i przetargów politycznych. Sfery stanowienia i stosowania prawa powinny być wyraźnie i konsekwentnie wyodrębnione od uprawiania polityki i zajmowania się biznesem. Aby organy wymiaru sprawiedliwości mogły właściwie spełniać swe zadania, muszą być apolityczne, a ich szefowie i pracownicy powinni być osobami o wysokich kwalifikacjach i niekwestionowanych walorach moralnych. Jeśli prawo będzie przedmiotem przetargów, gier politycznych i przedwyborczych kompromisów, tak jak uchwalona w roku 1997 konstytucja, to jego ułomność, niesprawność prakseologiczna i niejednorodność aksjologiczna dadzą o sobie znać w przyszłości ze zdwojoną siłą. Trzecim warunkiem zwiększenia autorytetu prawa jest szybkie i skuteczne karanie jego naruszeń. Prewencyjna funkcja kary zależy bowiem nie tyle od jej surowości, ile od nieuchronności sankcji. Niestety, wykrywalność sprawców przestępstw jest w Polsce niewielka. „W 1999 r. wskaźnik wykrywalności ogólnej sprawców [przestępstw — przyp. A.K.] obniżył się do 45 procent. W przypadku przestępstw kryminalnych osiągnął on poziom najniższy od 1990 r. — 40,3 procent"19. W przypadku kradzieży z włamaniem do obiektu prywatnego i kradzieży mienia zostaje wykryte zaledwie co czwarte i co piąte przestępstwo tego typu. Jeśli przeto nie poprawi się wykrywalność sprawców przestępstw, to trudno oczekiwać, by w społeczeństwie wzrastał prestiż prawa. W świetle powyższych uwag jest chyba oczywiste, że polski system prawny wymaga naprawy i dostosowania do nowych warunków ustrojowych, zarówno politycznych, jak i gospodarczych. Całościowych, konsekwentnie przeprowadzanych działań reformatorskich nie zastąpią najlepsze pakiety ustaw. Zostaną one „wchłonięte" i „obezwładnione" przez niesprawny system. Złe prawo wypiera bowiem dobre prawo. Poza uporządkowaniem głównych dziedzin prawa i ich zsynchronizowaniem konieczne jest także ich ustabilizowanie. Prawo, aby 19 Raport o stanie bezpieczeństwa państwa, t. 1, Warszawa 2000, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, s. 20. 454 Działanie prawa Polacy o swoim prawie w pierwszych latach III Rzeczpospolitej 455 było efektywne, musi być względnie stabilne, wewnętrznie spójne i przejrzyste. Musi również być dostępne dla wszystkich adresatów I co szczególnie ważne, musi skutecznie chronić i bronić bezpieczeństwa obywateli. „Państwo, którego obywatele na każdym kroku obawiają się przestępstw, nie zasługuje na miano państwa prawnego. Albowiem podstawowym obowiązkiem państwa jest zagwarantowanie obywatelom jednocześnie poczucia wolności i poczucia bezpieczeństwa, a nie stawianie [ich — przyp.A.K.] przed dylematem: wolność czy bezpieczeństwo"20. Chociaż o poczuciu prawnym Polaków można powiedzieć, że nadal jest zakorzenione w czasie minionym, to w odniesieniu do wielu innych dziedzin życia społecznego — na przykład przedsiębiorczości, wychowania dzieci, praktyk religijnych czy seksu — ciągłość ich postaw została w zasadzie zerwana lub w znacznym stopniu osłabiona. Zdaje się to oznaczać, że wiara w jednolity bieg historii jest nieuzasadniona21. Zrodzona w epoce Oświecenia, wizja jednej, powszechnej Historii: takiej samej — w przebiegu i skutkach — dla zjawisk gospodarczych, politycznych, kulturalnych, naukowych, prawnych, świadomościowych itd. nie wydaje się uzasadniona. Obraz społecznego i prawno-społecznego świata nie jest obrazem globalnym, jasną czy ciemną plamą, lecz mozaiką wielości, różnorodności i pluralizmu. To, co nosi znamię progresywności, obciążone jest balastem różnych zahamowań i regresów oraz — jak by powiedział Leon Pe-trażycki — dysparatności22. Dlatego jest wielce prawdopodobne — i częściowo potwierdzone wynikami badań socjologicznoprawnych — że w społecznej percepcji instytucje państwa, rodziny, szkoły, kościoła, prawa czy stosunków międzynarodowych należą do różnych „porządków rzeczywistości". 20 O stanie Rzeczypospolitej i drogach wiodących do jej naprawy (próba diagnozy — wstępne postulaty), Warszawa 1997, Instytut Lecha Wałęsy, s. 21. 21 Zob. Z. Krasnodębski: Postmodernistyczne rozterki kultury, Warszawa 1996. 22 Por. L. Petrażycki: O dopełniających prądach kulturalnych i prawach rozwoju handlu, Warszawa 1936, Nakładem Towarzystwa im. Leona Petrażyckiego. Socjologia prawa i nauki prawne mają jeszcze wiele do zrobienia, by znaleźć sensowną odpowiedź na pytania, które podsuwa czas teraźniejszy. Dwa z nich można sformułować tak oto: Dlaczego wydatne poszerzenie sfery swobód i wolności obywatelskich nie owocuje zwiększeniem się pozytywnych ocen prawa, które te swobody gwarantuje? Jak długo żywotne będą wśród Polaków negatywne stereotypy prawa i ludzi wykonujących zawody prawnicze? 1 ¦; ¦ s' < ¦ Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 457 DOSTOSOWYWANIE PRAWA POLSKIEGO DO PRAWA EUROPEJSKIEGO W DRUGIEJ POŁOWIE LAT DZIEWIĘĆDZIESIĄTYCH1 Prawnoinstytucjonalny system Wspólnot Europejskich jest tworzony od blisko pięćdziesięciu lat. Zapoczątkował go Traktat Paryski z 18 kwietnia 1951 roku ustanawiający Europejską Wspólnotę Węgla i Stali. Następnie Traktaty Rzymskie z 25 marca 1957 roku ustanowiły Europejska Wspólnotę Gospodarczą oraz Europejską Wspólnotę Energii Atomowej. Te trzy organizacje, które skupiają obecnie piętnaście państw, są określane mianem Wspólnot Europejskich. Traktat o Unii Europejskiej został podpisany 7 lutego 1992 roku w Maastricht i obowiązuje od 1 listopada 1993 roku. Unia Europejska nie zastąpiła jednakże Wspólnot Europejskich. Organizacje te istnieją i funkcjonują równolegle. Łączące je relacje nie są zbyt przejrzyste, a nazewnictwo poszczególnych organów Wspólnot Europejskich ciągle się zmienia2. Nie wnikając tutaj w szczegóły skomplikowanego dualizmu Wspólnoty Europejskie—Unia Europejska, trzeba stwierdzić, że trzy istniejące, przed wejściem w życie Traktatu o Unii, Wspólnoty Europejskie zachowują swoją odrębną podmiotowość prawnomiędzyna-rodową oraz swoje atrybuty prawne. „A zatem Unia Europejska nie jest nową organizacją międzynarodową, lecz jedynie nowym etapem współpracy między państwami członkowskimi. Oznacza to, iż nie 1 Autor składa podziękowania Pani Alicji Sobkow-Haber — redaktorowi naczelnemu Działu Książkowego Wydawnictwa Prawniczego PWN, Panu Krzyszto-fowi Koziełł-Poklewskiemu — sekretarzowi redakcji miesięcznika „Państwo i Prawo" i Panu Wiesławowi Staśkiewiczowi — dyrektorowi Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu za udostępnienie materiałów wykorzystanych w tym tekście. 2 Traktat o Unii Europejskiej wprowadził innowacje i uzupełnienia do uprzednich traktatów (tak np. do Traktatu Rzymskiego zostały dodane postanowienia, które odnoszą się do Unii Europejskiej). nabyła ona podmiotowości prawnomiędzynarodowej, a zatem nie ma zdolności do działania na arenie międzynarodowej"3. Unia Europejska organizuje współpracę między państwami członkowskimi między innymi w dziedzinie bezpieczeństwa (przez rozwijanie i konsolidowanie demokracji oraz rządów prawa, poszanowanie praw człowieka i swobód obywatelskich) oraz wymiaru sprawiedliwości (przez ustalanie wspólnej polityki azylowej, imigracyjnej, celnej, policyjnej itp.). Prawo Wspólnot Europejskich Źródłem prawa Wspólnot Europejskich są traktaty założycielskie wraz z aneksami, poprawkami i uzupełnieniami, Traktat o Unii Europejskiej oraz traktaty o przystąpieniu nowych państw członkowskich. Organami Wspólnot uprawnionymi do wydawania aktów prawnych są: Rada Unii Europejskiej i Komisja Europejska. Mogą one wydawać rozporządzenia (zarządzenia), dyrektywy, decyzje, zalecenia i opinie. Aktem najwyższej rangi jest rozporządzenie, które — mówiąc w znacznym skrócie — obowiązuje w całości i bezpośrednio we wszystkich państwach członkowskich, jest stosowane wprost (to znaczy jest wprowadzane bez zmian do prawa krajowego), a obywatelom Wspólnot nadaje uprawnienia i nakłada na nich obowiązki. Wprawdzie traktaty konstytuujące Wspólnoty i Unię Europejską nie określają, w jakiej relacji pozostaje prawo wspólnotowe do prawa państw członkowskich, jednakże w praktyce i w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości stosowana jest zasada prymatu (nadrzędności) prawa wspólnotowego (europejskiego) nad prawem krajowym. Należy także pamiętać, że: „W aspekcie międzynarodowym ograniczenie swobody decyzji państw wynika: a) z podległości państw powszechnie uznanym zasadom prawa międzynarodowego, b) z postanowień umów międzynarodowych, których dane państwo jest stroną, c) z uchwał organizacji międzynarodowych, do których dane państwo należy, jeżeli w świetle statutu organizacji mają charak- 3 J. A. Wojciechowski: Instytucje i porządek prawny Wspólnot Europejskich. Wprowadzenie, Warszawa 1995, s. 13. 458 Działanie prawa ter prawotwórczy. W aspekcie wewnętrznym ograniczenie swobody decyzji państw demokratycznych wynika: a) z zasady rządów prawa, b) z obowiązku poszanowania praw człowieka, c) z obowiązku poszanowania autonomii różnych instytucji społeczeństwa obywatelskiego (samorządów, organizacji społecznych i stowarzyszeń itd.). [•¦•] Suwerenność traci stopniowo swe funkcje rozgraniczające, a więc akcentujące odrębność państw i wyłączność ich porządku prawnego. Jej funkcją staje się głównie ochrona konkretnych interesów państwa"4. Niejako więc dodatkowo, z powyższych powodów, państwa członkowskie Wspólnot Europejskich dobrowolnie rezygnują z pełnej suwerenności prawnej5. Ponadto wszystkie kraje Wspólnot mają obowiązek stosowania prawa wspólnotowego, a uchwalane przez nie prawo wewnętrzne nie może być z nim sprzeczne. Dotyczy to nie tylko ustaw, lecz także prawa konstytucyjnego6. Aktami niższego rzędu w hierarchii źródeł prawa Wspólnot Europejskich są dyrektywy (wytyczne), decyzje, zalecenia i opinie. Dyrektywy obowiązują wyłącznie adresatów i wymagają od nich podjęcia niezbędnych działań, aby osiągnięte zostały w określonym terminie wskazane cele. Dobór środków służących do osiągnięcia wskazanych celów pozostaje w gestii poszczególnych państw członkowskich. Jeśli Komisja Europejska stwierdzi, że państwo, do którego dyrektywa została skierowana, nie realizuje jej, może skierować skargę do Trybunału Sprawiedliwości. Z kolei decyzje są instrumentami prawnymi stosowanymi w konkretnych przypadkach. Mają one indywidualny charakter, to znaczy mogą być skierowane nie tylko do państw członkowskich, lecz także do osób fizycznych i prawnych nakładając na nich pewne obowiązki lub nadając im uprawnienia. Wydawane przez Radę Unii Europejskiej i Komisję Europejską zalecenia i opinie nie maja dla adresatów 4 A. Wasilkowski: Uczestnictwo w strukturach europejskich a suwerenność państwowa, „Państwo i Prawo" 1997, z. 4-5, s. 18. 5 Jeszcze do niedawna zasada ta budziła kontrowersje wśród państw członkowskich, dzisiaj uznaje się ją za doniosłe osiągnięcie integracji europejskiej. 6 Moc prawna wszystkich rozporządzeń Rady Unii Europejskiej, które dzieli się na podstawowe i wykonawcze, jest jednakowa. „arodowe zawierane ^^ cimi i z organ,Zac,am. m,edzynarodowym k zMcze_ mogą być stroną umów ml?dzy°"O„„"y.onena częśdei współpracy niemaiaukladyostowarzyszemutdotycząonena , ^ gospodarczej i finansowe,), um™/ P'f^I L «* tna „e Wspólnotach (lub ustana- i i Wschodnie!'. czeristwa i stabilności w całej Europie mia- nem acquis communautaire co mozn r0^U™ ' dek prawny, dorobek prawny". Składa* się natrą dorobek, p ą ^ zasady prawne i orzecznictwo^ Szacuj ea* ze P ^ ^^ składa się 20 tysięcy ^^S, się o przyjęcie do na 80 tysiącach stron *^u-Ln^a, przyją, ^ Unii Europejskie, (a więc i^Polka) mu J traktowania communautaire. Zasada pewności prawne, ] proporcjonal- stron, zgodności z P^^1^^1 » ^ ności działań w stosunkui do celu, zakaz dy J założycielskie wowe zasady prawne, na których opiera 4 j oraz orzecznictwo T^^^^SSejdde nie ma charak-Sunowienie prawa przezW^no^buP^ ^ ^^ ™°*^L$L%ZZ« mają na celu uzyskanie tacy,nym. Procedury, które 4 pominają sposób ne- w miarę pełnego konsen-;f^dc7umóPw Sędzynarodowych-". gocowania pro,ektow wielosm)^ y ich dziedzin prawa Ponadto prawo europejskie nie odcjiuuj i Tak, układ Wspólnoty zawarły m.in. z Polską. 8 Was.lkowsk,: Uczestnictwo w strukturach, s. 23. 460 Działanie prawa krajowego. Nie reguluje ono na przykład całos'ci stosunków cywilnoprawnych, nie obejmuje też w zasadzie prawa karnego i administracyjnego. Głównymi sferami regulacji prawa europejskiego są prawo celne, prawo o spółkach, ochrona środowiska, usługi finansowe, ochrona konsumenta, prowadzenie działalności gospodarczej. Podejmowane przez Polskę działania dostosowawcze Do najważniejszych, strategicznych celów, jakie stają przed Polską w najbliższych latach, to jest na przełomie XX i XXI wieku, zalicza się integrację z Unią Europejską. Najważniejsze, oficjalnie deklarowane powody, dla których Polska chce przystąpić do Unii Europejskiej, są następujące: zapewnienie bezpieczeństwa zewnętrznego, nadrobienie dystansu cywilizacyjnego, jaki dzieli nas od Europy, unowocześnienie i usprawnienie struktur państwowych, zdynamizowanie gospodarki i poprawienie poziomu życia obywateli. W wystąpieniu telewizyjnym (30 marca 1998 r.) premier rządu RP stwierdził, że członkostwo Polski w „rodzinie" krajów europejskich otwiera ogromne możliwości: poprawę sytuacji mieszkaniowej, nowe miejsca pracy, nowe rynki zbytu i zwiększenie swobody poruszania się. Podobny pogląd wyrażają przedstawiciele różnych orientacji politycznych, jest on także dominantą polityki zagranicznej wszystkich polskich rządów po 1989 roku. Żadne liczące się siły i ugrupowania parlamentarne i pozaparlamentarne nie kwestionowały konieczności sformułowania i konsekwentnej realizacji programu dostosowania polskiej gospodarki, systemu politycznego i porządku prawnego do zasad obowiązujących państwa Unii Europejskiej. W dyskusji, jaka odbyła się w Sejmie RP 19 i 20 lutego 1998 roku na temat integracji z Unią Europejską, dominowały głosy, że zarówno Polska potrzebuje członkostwa w strukturach europejskich, jak i Unia potrzebuje Polski. Nie ma wątpliwości, twierdzili posłowie, że Polska powinna zostać członkiem Unii Europejskiej, pozostaje jedynie pytanie, jak się integrować i na jakich warunkach. Tylko przedstawiciel jednej partii wyraził zastrzeżenie: „Członkostwo tak, ale nie Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 461 za wszelką cenę"9. We wszystkich innych wypowiedziach przedstawicieli koalicji rządowej i opozycji dominowało „prounijne" nastawienie. W wyniku przeprowadzonej debaty Sejm przyjął 20 marca 1998 roku uchwałę, w której stwierdza się między innymi: „Poszerzenie Unii Europejskiej o Polskę i inne kraje będzie zasadniczym krokiem na drodze przezwyciężenia podziału Europy. Będzie też stanowić czynnik stabilizacji demokratycznego ładu i rozwoju w naszym regionie Europy. [...] Sejm oczekuje zgodnego współdziałania parlamentu, prezydenta i rządu na rzecz uzyskania optymalnych warunków członkostwa Polski w Unii Europejskiej"10. Można więc powiedzieć, że włączenie się Polski do gospodarczych, politycznych i prawnych struktur Europy Zachodniej jest traktowane jako jeden z priorytetów polskiej racji stanu. Szesnastego grudnia 1991 roku zostały podpisane w Brukseli trzy odrębne traktaty o stowarzyszeniu Polski, Węgier i ówczesnej Czechosłowacji z Europejską Wspólnotą Gospodarczą. Traktatom tym nadano wspólną nazwę Układu Europejskiego. Podpisując Układ Europejski Polska tym samym zobowiązała się, że podejmie wszelkie starania w celu zbliżenia ustawodawstwa krajowego do prawa wspólnotowego. Zgodnie z artykułem 69 Układu Europejskiego to zbliżenie powinno przede wszystkim dotyczyć następujących dziedzin: prawa celnego, prawa o spółkach, prawa bankowego, rachunkowości przedsiębiorstw, opodatkowania, własności intelektualnej, ochrony pracownika w miejscu pracy, usług finansowych, zasad konkurencji, ochrony zdrowia i życia ludzi, zwierząt i roślin, ochrony konsumenta, pośredniego systemu opodatkowania, przepisów technicznych i norm, transportu i środowiska naturalnego. Ratyfikowanie przez Polskę w roku 1992 Układu Europejskiego przyspieszyło przygotowanie programu działań dostosowawczych. Program ten został opracowany na przełomie roku 1992 i 1993. Jednakże Szczyt Rady Europejskiej w Kopenhadze w roku 1993, który 9 O integracji z Unią Europejską, „Rzeczpospolita" 20 III 1998, s. 25. 10 Potrzebujemy Unii, ona nas potrzebuje. Uchwala Sejmu RP w sprawie negocjacji Polski z Unią Europejską, „Gazeta Wyborcza" 23 III 1998, s. 4. 462 Działanie prawa Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 463 ustalił warunki członkostwa w Unii Europejskiej dla krajów stowarzyszonych, spowodował konieczność rewizji przyjętego programu. Złożony 8 kwietnia 1994 roku przez rząd polski wniosek o przyjęcie do Unii Europejskiej nie musiał być poparty nowym dokumentem programowym określającym kierunek i zakres działań dostosowawczych. Był on jedynie uzupełniany i konkretyzowany. Taki nowy dokument powstał na mocy decyzji rządowej z 28 stycznia 1997 roku i nosi nazwę Narodowej Strategii Integracyjneju. Stopniowe włączanie się Polski w gospodarcze, polityczne i prawne struktury Europy Zachodniej oraz coraz większe otwarcie na współpracę międzynarodową to istotne czynniki przemian nie tylko ustrojowych, lecz także prawnych. Są one w części uwarunkowane przyjętą przez państwa Unii Europejskiej „strategią przedczłon-kowską". Określa ona dodatkowe formy i zasady współpracy między państwami w celu przyspieszenia procesów dostosowawczych. Scenariusz dostosowania prawa w poszczególnych sektorach rynku wewnętrznego zawiera przede wszystkim Biała Księga Komisji Europejskiej przyjęta na szczycie Rady Europejskiej w Cannes w czerwcu 1995 roku. Ta i inne decyzje Unii Europejskiej mają wpływ na podejmowane przez Polskę działania dostosowawcze w dziedzinie prawa. Uwzględniają one wskazywane przez Układ Europejski zadania pierwszoplanowe oraz wprowadzają takie zmiany w polskim prawie, które stopniowo zbliżają je do prawa europejskiego, nazywanego także prawem wspólnotowym. „Dostosowanie polskiego ustawodawstwa do standardów Unii Europejskiej jest konsekwencją założenia, że celem Układu jest nie tylko usunięcie barier utrudniających sprawne 11 Raporty zawierające sprawozdanie z realizacji działań dostosowawczych za lata 1993, 1994 i 1995, które przygotował powołany uchwałą Rady Ministrów na początku 1991 r. Pełnomocnik Rządu ds. Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej, przyjmowała Rada Ministrów, a następnie oceniał je Sejm RP Raport za 1996 r. został przygotowany przez Urząd Komitetu Integracji Europejskiej i zawiera omówienie wykonania programu działań dostosowujących polską gospodarkę i system prawny do wymagań Układu Europejskiego i przyszłego członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Raport przedstawia działania podjęte w 1996 r., a także zawiera podsumowanie prac dostosowawczych wykonanych od 1992 r. funkcjonowanie strefy wolnego handlu, lecz przede wszystkim stworzenie przesłanek umożliwiających uzyskanie przez Polskę członkostwa w Unii Europejskiej. [...] Obowiązek zbliżenia przepisów prawnych ma na celu przede wszystkim znoszenie utrudnień na polu integracji gospodarczej Polski z Unią Europejską. Harmonizacja ustawodawstwa ułatwia przepływ towarów, usług i kapitału. Stwarza także kompatybilną infrastrukturę prawną w dziedzinie konkurencji, ochrony własności intelektualnej, uprawnień pracowniczych, konsumenckich oraz ochrony środowiska"12. Powołanie na podstawie ustawy z 8 sierpnia 1996 roku Komitetu Integracji Europejskiej (zaczął on funkcjonować 16 października 1996 roku) stanowi instytucjonalne wzmocnienie procesów dostosowawczych13. Głównym zadaniem Komitetu jest koordynowanie polityki integracyjnej z Unią Europejską. Jego przewodniczącym jest Prezes Rady Ministrów, co świadczy o intencji wysokiego usytuowania Komitetu w strukturze administracji rządowej. Ma również ułatwić harmonizowanie współpracy między ministerstwami i urzędami administracji centralnej, a także przyspieszyć wymianę informacji i usprawnić przygotowanie odpowiedniej obsady kadrowej. Do głównych zadań Komitetu należy między innymi: inicjowanie i koordynowanie prac dostosowawczych prowadzonych przez ministerstwa i inne instytucje administracji rządowej w dziedzinie prawa oraz opiniowanie projektów aktów prawnych co do ich zgodności z prawem wspólnotowym. Jednym z ośmiu departamentów Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej jest Departament Harmonizacji Prawa. Przygotowuje on opinie o zgodności projektów polskich aktów prawnych z ustawodawstwem Unii, opracowuje przedkładane Komitetowi akty prawne oraz udziela urzędom centralnym i naczelnym organom administracji państwowej informacji i wyjaśnień dotyczących interpretacji 12 S. Sołtysiriski: Dostosowanie prawa polskiego do wymagań Układu Europejskiego, „Państwo i Pravvo"1996, z. 4-5, s. 31. 13 Wczes'niej (do 15 października 1996 r.) działania dostosowawcze i integracyjne koordynował Pełnomocnik Rządu ds. Integracji Europejskiej oraz Pomocy Zagranicznej, powołany 26 stycznia 1996 r. na mocy uchwały Rady Ministrów. 464 Działanie prawa prawa. Ponadto Departament współpracuje z odpowiednimi agendami polskich ministerstw i urzędów centralnych oraz ze służbami prawnymi Komisji Europejskiej, Rady Unii Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości. Wśród ciążących na Polsce zobowiązań „zbliżania" (approxima-tioń) prawa polskiego do prawa europejskiego jedne mają charakter generalny, nie są określone co do terminu ich realizacji, inne są konkretne, to znaczy powinny być spełnione w określonym czasie. Te ostatnie dotyczą między innymi usług transportowych, ochrony własności intelektualnej i przemysłowej i swobodnego przepływu kapitału. Jeśli odpowiednie zmiany nie zostaną dokonane, to będzie to uznane za naruszenie postanowień układu i może spowodować zastosowanie wobec Polski sankcji. Obydwa typy zobowiązań muszą być realizowane na drodze ustawodawczej (tak jak ratyfikacje konwencji międzynarodowych). Akty prawne niższego rzędu (np. zarządzenia administracyjne) nie mogą być instrumentem harmonizującym, można je bowiem stosunkowo łatwo zmienić, co nie stwarza warunków, by zachowana została zasada pewności prawnej, która jest wymagana przez prawo europejskie. Poza ogólnym zobowiązaniem do „zbliżenia" ustawodawstwa na Polsce ciąży obowiązek zmiany przepisów prawa wewnętrznego, wówczas gdy jest ono sprzeczne z Układem Europejskim. Wymóg ten dotyczy w szczególności przepisów dyskryminujących (tj. ograniczających np. dostęp do polskiego rynku towarów z państw wspólnotowych). Według dokumentu „Agenda 2000" Polska powinna w pierwszej kolejności dostosować te dziedziny prawa wewnętrznego, które umożliwią stosowanie na jej terytorium zasad jednolitego rynku. Jak zwraca uwagę jeden z autorów, „wspólnotowe rozporządzenia nie stanowią kategorii jednolitej z punktu widzenia materii, którą regulują. Gdyby je podzielić na rozporządzenia określające «regu-lacje rynkowe» {marketing regulation), «regulacje produktowe» (produkt regulation) i «regulacje instrumentalne» (process regulation), to obowiązki i oczekiwania dostosowywania prawa polskiego do prawa wspólnotowego z pewnością należy spełnić tylko w przypadku roz- Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 465 porządzeń grupy pierwszej. W przypadku rozporządzeń ustalających właściwości produktów (np. normy i standardy techniczne) oraz w przypadku niektórych rozporządzeń określających warunki gospodarowania, mające bezpośredni wpływ na koszty, a przez to na konkurencyjność (np. obciążenia na rzecz ochrony środowiska), ich jak najszybsze przyjęcie byłoby korzystne dla polskiej gospodarki i pożądane (choć kosztowne) już dziś. W zakres realizacji obowiązków i oczekiwań dostosowawczych nie wchodzą natomiast oczywiście te rozporządzenia, które są instrumentami realizacji wspólnych polityk"" Dotychczasowe efekty procesu harmonizacji prawa Według „Raportu z wykonania programu działań dostosowujących", który w 1997 roku został przygotowany przez Urząd Komitetu Integracji Europejskiej i w czerwcu tegoż roku przekazany Sejmowi RP: „Dotychczasowy przebieg procesu harmonizacji prawa [...] nie pozwala stwierdzić, że cel, jakim jest zniesienie przeszkód w obrocie gospodarczym między Polską a Unią, został w pełni osiągnięty. [...] Postęp w dostosowywaniu prawa jest zbyt powolny, a instrumenty mające doprowadzić do zamierzonych celów okazały się niewystarczające"15. Na ocenę tę wpłynęło głównie to, że wiele projektów aktów prawnych, przygotowywanych przez resorty, nie było analizowanych — co do ich zgodności z prawem europejskim — przed przedłożeniem ich Sejmowi. Co więcej, w stosunku do części projektów, które rozpatrywała Rada Ministrów, w ogóle nie była wyrażona opinia. „Przyczyn takiego stanu rzeczy należy dopatrywać się — czytamy w Raporcie — w braku nadania tym procesom odpowiedniej rangi w poszczególnych resortach odpowiedzialnych za sektorowe 14 T. Skoczny: Podstawy i problemy dostosowania prawa polskiego do prawa wspólnotowego (tekst powielony), Warszawa 1998, s. 15. 15 Raport z wykonania programu działań dostosowujących polską gospodarkę i system prawny do wymagań Układu Europejskiego oraz przyszłego członkostwa Polski w Unii Europejskiej w 1992-1996 (tekst powielony), [Warszawa] 1997, s. 37-38. 466 Działanie prawa działania dostosowawcze w zakresie prac harmonizacyjnych, w ich koncepcyjnym i kadrowym nie przygotowaniu"16. Aby zapobiec w przyszłości podobnej sytuacji, Komitet Integracji Europejskiej przygotował w drugim kwartale 1997 roku szczegółowe zasady opiniowania projektów aktów prawnych co do ich zgodnos'ci z prawem europejskim. Powinny się one stać wzorem dla poszczególnych resortów, jak przygotowywać długofalowe, całościowe harmonogramy prac dostosowawczych. Jednakże istotną przeszkodą w procesie harmonizacji prawa pozostaje to, że ani komisje sejmowe, ani Sejm RP nie są zobowiązane do uwzględniania prawa europejskiego w swoich pracach legislacyjnych. Według opracowania Biura Studiów i Ekspertyz Sejmu RP od wydania przez rząd uchwały, na mocy której wszystkie projekty rządowe powinny być zgodne z prawem Unii Europejskiej (tj. od 29 marca 1994 r.), do końca drugiej kadencji Sejmu RP (czyli do 20 października 1997 r.) Rada Ministrów wniosła do Sejmu 290 projektów ustaw. Spośród nich 96 projektów (tj. 33 procent) nie zawierało opinii pełnomocnika rządu do spraw integracji europejskiej, 9 projektów (3 procent) było częściowo niezgodnych z prawem Unii Europejskiej, 116 projektów (40 procent) było zgodnych, a 69 projektów (24 procent) nie podlegało regulacjom prawa unijnego. Trzeba wszakże pamiętać, że nawet pozytywne zaopiniowanie przez pełnomocnika rządu czy też przez urząd Komitetu Integracji Europejskiej projektu ustawy nie gwarantuje, że ostateczna wersja ustawy będzie zgodna z prawem europejskim, posłowie bowiem mogą zmienić przedłożony im projekt. Powody tych zmian mogą być najrozmaitsze, począwszy od niewystarczającej znajomości prawa unijnego poprzez niestaranność legislacyjną aż do kierowania się w trakcie pracy nad ustawą pozaprawnym interesem jakiejś grupy nacisku. Tę ostatnią ewentualność pośrednio potwierdzają wyniki sondażu Instytutu Badań nad Demokracją i Przedsiębiorstwem Prywatnym na temat powiązań między biznesem i polityką. Okazało się mianowicie, że niemal co czwarty parlamen- 16 Tamże, s. 38. Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 467 tarzysta i co trzeci radny uważają, iż politycy w swojej działalności publicznej kierują się interesem konkretnych firm prywatnych. Ponadto zdaniem co dziesiątego parlamentarzysty i co piątego radnego polscy politycy prowadzą akwizycję na rzecz firm prywatnych17. Różne więc okoliczności powodują, że ustawy, które uchwala Sejm, zapoznając się uprzednio ze stanowiskiem odpowiednich komisji, nie są opiniowane co do ich zgodności z prawem europejskim. Postulat, aby po opracowaniu projektów ustaw przez komisje sejmowe były one opiniowane przez Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, nie doczekał się, jak dotąd, realizacji. Dopiero po takim zaopiniowaniu projekty nowych regulacji byłyby poddane dalszej procedurze legislacyjnej w Sejmie RP Problem ten jest ciągle nie rozwiązany. Wybrany w roku 1997 Sejm nie podjął decyzji zmieniających radykalnie istniejący stan rzeczy. Inną jeszcze cechą dotychczasowych działań dostosowawczych jest rozdrobnienie prac legislacyjnych między różne resorty i urzędy centralne oraz rozproszenie środków finansowych przeznaczonych na zmiany w prawie. Powoduje to wielokrotne replikowanie tych samych procedur, konieczność ciągłego podejmowania uzgodnień międzyresortowych oraz przezwyciężania partykularyzmu poszczególnych ministerstw. Remedium mogłoby być powołanie Centrum Legislacyjnego lub Państwowej Komisji Kodyfikacyjnej o dostatecznie szerokich uprawnieniach. Na bieżąco powinna ona stymulować, kontrolować i koordynować dostosowywanie prawa polskiego do standardów prawa europejskiego. Rodzima literatura zawiera pionierskie w skali światowej opracowania na temat teoretycznych podstaw tego typu działalności, określanej mianem naukowej polityki prawa18. Mimo wskazanych wyżej trudności wydaje się, że w pełni uzasadniona jest opinia, iż „w wielu zasadniczych punktach regulacje 17 Zob. Kultura polityczna polskiej demokracji (tekst powielony), Warszawa 1998, s. 3-_4 18 Zob. L. Petrażycki: Wstęp do nauki polityki prawa, oprać. W. Leśniewski, Warszawa 1968; A. Podgórecki: Założenia polityki prawa. Metodologia pracy legislacyjnej i kodyfikacyjnej. Warszawa 1957. 468 Działanie prawa prawa polskiego oraz rozwiązania zawarte w dyrektywach Unii są zbieżne. Co więcej, należy przy okazji podkreślić, że porównania prawa polskiego i wspólnotowego wskazują na to, że prawo polskie wykracza niejednokrotnie poza minimum określone prawem wspólnotowym"19. Można również powiedzieć, że „proces harmonizacji polskiego ustawodawstwa z porządkiem prawnym Unii Europejskiej poczynił w niektórych dziedzinach znaczne postępy, nabiera rozmachu i stał się istotnym czynnikiem unowocześnienia nowego prawa gospodarczego" 20. Zgodne z regulacjami europejskimi jest polskie prawo autorskie będące częścią prawa własności intelektualnej, prawo ochrony konkurencji, kodeks celny, prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi oraz ustawa o rachunkowości. Tym samym „ogólny bilans korzyści i ciężarów towarzyszących modernizacji naszego porządku prawnego jest zdecydowanie dodatni [,..]"21. Koszty dostosowania są rekompensowane — w stopniu trudnym do oszacowania — przez rozwój transgranicznej wymiany handlowej, napływ do Polski zagranicznych technologii, kapitałów i towarów, wymuszanie na polskich producentach prorynkowych i prokonku-rencyjnych zachowań itp. Nie wszystkie jednak decyzje dostosowawcze, jakie zostały w ostatnich latach podjęte w Polsce, spotykają się z aprobatą. „«Trans-plantacja» wzorów «unijnych» do naszego ustawodawstwa bywa czasem przedwczesna i nieprzemyślana. [...] Zdarzają się bowiem przykłady naśladownictwa rozwiązań ustawodawczych spowodowane «euroentuzjazmem» lub «dziecięcą chorobą europejskości))"22. Jako przykład tego typu żle pojętego naśladownictwa podaje się niektóre przepisy prawa o papierach wartościowych. W świetle tych i podobnych głosów krytycznych trzeba tym mocniej podkreślić, że w dniu rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Polską (31 marca 1998 r.) delegaci Unii Europejskiej stwierdzili, że przed 19 M. Safjan: Prawo Wspólnot Europejskich a prawo polskie,!. 1: Prawo spółek., M. Sa-fjan (red.), Warszawa 1996, s. 20. 20 S. Sołtysiński: Dostosowywanie prawa, s. 43. 21 Tamże, s. 32. 22 Tamże, s. 38. Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 469 przystąpieniem do Unii każde państwo będzie musiało nie tylko zaakceptować, ale także wprowadzić w życie całe prawo europejskie. Wyjątki od tej zasady będą bardzo nieliczne i ściśle ograniczone w czasie. Nie mogą one naruszyć zasady równej konkurencji w ramach Jednolitego Rynku i nie mogą szkodzić interesom obecnych członków Unii. Postanowiono ponadto, że Komisja Europejska będzie raz do roku przygotowywać sprawozdanie z przebiegu negocjacji. Na tej podstawie kraje członkowskie określą — w stosownym czasie — czy z uwagi na dokonany postęp w przyjmowaniu prawa europejskiego zaistniały warunki do zakończenia negocjacji. Według oficjalnych rządowych oszacowań spośród 12 tysięcy unijnych uregulowań prawnych Polska wdrożyła do połowy 1998 roku już 40 procent. Jednakże zdaniem niezależnych specjalistów odsetek ten jest w rzeczywistości dużo mniejszy. Różnice w ocenie są spowodowane między innymi trudnościami ustalenia — bo nie istnieją zobiektywizowane kryteria — które z polskich przepisów są identyczne, zgodne czy też w pełni zharmonizowane z odpowiednimi przepisami prawa europejskiego. Postawy Polaków wobec integracji z Unią Europejską Przeprowadzony w lutym 1998 roku sondaż na reprezentatywnej próbie 1066 osób ujawnił, że za przystąpieniem do Unii opowiada się 64 procent Polaków, to jest o 8 procent mniej niż w kwietniu 1997 roku, kiedy odsetek zwolenników akcesji do Unii wynosił 72 (nota bene 56 procent Węgrów akceptuje przystąpienie ich kraju do Unii Europejskiej oraz 49 procent Czechów i 35 procent Estończy-ków). Przeciwnikami przystąpienia Polski do Unii jest 9 procent respondentów, a 13 procent nie wzięłoby udziału w referendum na ten temat. „Polacy [...] liczą na modernizację wielu dziedzin życia, napływ kapitału zagranicznego, zwiększenie liczby nowych technologii oraz atrakcyjnych miejsc pracy. [...] Niewielu dostrzega jej [integracji — przyp. A.K.] związek z własnym życiem: jedynie 22 procent Polaków sądzi, że proces integracji wpłynie istotnie na ich życie 470 Działanie prawa codzienne"23. Wśród zwolenników przystąpienia do Unii Europejskiej przeważają ludzie młodzi, z wykształceniem wyższym, zajmujący stanowiska kierownicze i zatrudnieni w sferze budżetowej. Natomiast wśród przeciwników najliczniej są reprezentowani rolnicy oraz sympatycy dwóch partii: PSL i ROP Zdaniem większości respondentów (55 procent) po przystąpieniu do Unii Europejskiej Polska stanie się członkiem drugiej kategorii, słabszym od innych krajów, o gorszej pozycji. Blisko jedna trzecia (29 procent) uważa, że Polska będzie równorzędnym, takim samym jak inne państwa, członkiem europejskiej „rodziny", a 16 procent nie ma w tej kwestii zdania. Ogólnie pozytywnemu nastawieniu Polaków do Unii Europejskiej i nadziejom, które ona budzi, towarzyszą obawy wielu ludzi o los słabszych gospodarstw rolnych i małych firm prywatnych. Tak zwany Eurosondaż przeprowadzony w marcu 1998 roku (na losowej próbie 1425 osób od piętnastego roku życia) potwierdził, że poparcie dla wejścia Polski do Unii Europejskiej deklarują przede wszystkim osoby młode, lepiej wykształcone, o wyższej pozycji społecznej. Głównie wśród tej kategorii ludzi przeważa przekonanie, że po wejściu do Unii Europejskiej polska gospodarka pod wpływem konkurencji unowocześni się, poprawią się warunki pracy, wzrosną dochody, rozwinie się rodzima kultura w kontakcie z kulturą europejską. Ponadto okazało się, że wiedza zarówno o Unii Europejskiej, jak i o warunkach przystąpienia do niej jest w społeczeństwie polskim więcej niż skromna24. Spośród różnych grup społecznych stosunek księży katolickich do procesu integracji europejskiej wydaje się szczególnie doniosły. To oni bowiem wywierają w znacznym stopniu (albo: w stopniu społecznie nieobojętnym) wpływ na opinię społeczną. Jak wykazały wyniki sondażu przeprowadzonego od grudnia 1997 roku do stycznia 1998 roku wśród blisko sześciuset księży — proboszczów i wikarych z parafii wiejskich i miejskich — zdecydowana większość (84 procent) 23 L. Kolarska-Bobińska: Rozmowa z Unią Europejską, „Rzeczpospolita" 18 III 1998, s. 8. 24 Zob. Eurosondaż (tekst powielony), Sopot 1998. Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 471 popiera przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Przeważa opinia, że Unia Europejska powinna być przede wszystkim wspólnotą gospodarczą (79 procent), a w następnej kolejności wspólnotą wartości (71 procent). Przyszła Europa powinna być „Europą ojczyzn", „stowarzyszeniem niezależnych państw". Europejskiej wspólnoty politycznej chciałoby tylko 8 procent księży. Choć dwie trzecie (67 procent) duchownych jest zdania, że w wyniku integracji z Unią Europejską pozycja Kościoła w Polsce się nie zmieni (obawy w tym względzie wyraża 16 procent księży), to zarazem ponad połowa (54 procent) sądzi, że integracja może spowodować takie zagrożenia, jak „wzrost postaw materialistycznych", „nasilenie się działalności sekt" i „większą obojętność na sprawy wiary i religii"2^. Charakterystyczne, że zarówno w tym, jak i w innych sondażach dotyczących stosunku Polaków do Unii Europejskiej oraz związanych z tym szans i zagrożeń zupełnie nie pojawia się problematyka prawna. Zdaje się to świadczyć, że socjologowie-sondażyści albo nie czują się zbyt pewnie na gruncie prawnym, albo nie doceniają wagi zagadnień prawnych. Co się tyczy obywateli Unii Europejskiej, to ze wzrastającym sceptycyzmem zapatrują się oni na rychłe przyjęcie Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej do swego grona. Jak wykazał sondaż „Eurobarometr", członkostwo Polski w Unii Europejskiej popiera średnio 43 procent obywateli państw Piętnastki, a przeciwnych jest 34 procent. Oznacza to, że od jesieni 1997 roku do wiosny 1998 roku poparcie dla starań Polski spadło o 3 procent. Najmniej zastrzeżeń co do obecności Polski w Unii Europejskiej mają Duńczycy (73 procent popiera przystąpienie Polski do Unii Europejskiej), najwięcej zaś zastrzeżeń wypowiadają Austriacy (56 procent jest przeciwnych, a 24 procent popiera) oraz Niemcy (odpowiednio 50 procent i 29 procent)26. Można się spodziewać, że im bardziej Polska zbliżać się będzie — w wymiarze gospodarczym, politycznym i prawnym — do standardów europejskich, tym słabsze i mniej liczne będą głosy 25 Zob. Duchowieństwo polskie wobec perspektywy integracji europejskiej. Raport z badań nr 4, L. Kotlarska-Bobiriska (red.), Warszawa 1998. 26 Por. Witamy mniej radośnie, „Gazeta Wyborcza" 17 III 1998, s. 8. 472 Działanie prawa Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 473 kwestionujące udział naszego kraju wśród państw stowarzyszonych w Unii. Ocena zaawansowania procesu harmonizacji prawa Zobowiązania do dokonywania zmian w polskim porządku prawnym, wynikające z Układu Europejskiego, są w poszczególnych działach prawa realizowane z różną intensywnością. To powoduje, że generalna ocena stopnia dostosowania polskiego prawa do prawa wspólnotowego jest niezwykle trudna. Zwłaszcza trudno ją sformułować w odniesieniu do całego systemu prawa. Aktualna sytuacja nie tylko przedstawia się odmiennie w poszczególnych działach prawa, lecz bywa też wielce zróżnicowana w ramach jednego działu. Na w miarę jednoznaczną ocenę zaawansowania procesu harmonizacji prawa polskiego z prawem Unii Europejskiej mają również wpływ następujące okoliczności. Po pierwsze, system prawa jest bardzo rozległy i zróżnicowany, a jego poszczególne dziedziny wywodzą się z różnych okresów historycznych i z różną intensywnością były nowelizowane. Istnieją więc takie obszary polskiego prawa, na przykład prawo wynalazcze (patentowe), które nie tylko są zbliżone do standardów europejskich, ale w jakimś stopniu je współtworzyły. Są również i takie regulacje prawne, na przykład prawo gospodarcze i prawo finansowe, które — z punktu widzenia prawa europejskiego — wymagają gruntownych zmian, albowiem ich dotychczasowa treść odzwierciedlała realia systemu etatystycznego socjalizmu. Ponadto — w związku z kształtowaniem się rynku kapitałowego — tworzone są całkowicie nowe ustawy, takie jak prawo o obrocie papierami wartościowymi czy ustawa o funduszach powierniczych. Po drugie, Unia Europejska i tworzone przez nią prawo są w stanie ciągłego stawania się, bardziej są procesem aniżeli ustalonym, względnie określonym i stabilnym stanem rzeczy27. Formy prawne 27 Tak np. „prawie 35 lat rozwoju wspólnotowego ustawodawstwa rolnego nie doprowadziło do unifikacji nawet tak fundamentalnego dla tego ustawodawstwa pojęcia prawnego, jakim jest pojęcie gospodarstwa rolnego. [...] W podstawowych dla struktury agrarnej kwestiach [...] harmonizacja porządków prawnych krajów członkowskich Unii stale się zmieniają, niektóre przepisy są prowizoryczne, inne jeszcze nie skonkretyzowane. Wiele kwestii jest przedmiotem kontrowersji. Przyjęte uregulowania w jednej dziedzinie (np. w prawie celnym) rodzą nowe problemy w innych dziedzinach (np. w prawie podatkowym). Co więcej, Układ Europejski nie określa precyzyjnie, w jakim terminie ustawodawstwo polskie powinno zostać dostosowane do standardów prawnych Wspólnot Europejskich. Wyznaczenie takiego terminu byłoby zresztą niemożliwe, bo cel, ku któremu zmierzają państwa stowarzyszone, ciągle się zmienia. Po trzecie, Układ Europejski nie nakłada na państwa stowarzyszone obowiązku wewnętrznej recepcji prawa wspólnotowego. Chodzi natomiast o „zbliżenie przepisów prawnych", a więc taką harmonizację prawa, jego stosowania i działania instytucji prawnych, która by zapewniła realizację podstawowych celów Unii. Poza dyrektywami i rozporządzeniami Wspólnot Europejskich, nie zezwalającymi na odmienne uregulowania w prawie wewnętrznym, pozostaje znaczny obszar autonomii legislacyjnej, który może wypełnić prawo krajowe. W wielu dziedzinach rozwiązania prawne przyjęte w krajach członkowskich Unii Europejskiej mogą być wzorcem dla prawa polskiego, ale nie muszą one — ze względu na polską specyfikę społeczno--gospodarczą i kulturę prawną — w pełni obowiązywać. Zdania co do tej kwestii są wszelako podzielone. Według niektórych autorów „należy opowiedzieć się za dostosowaniem również m.in. prawa karnego, administracyjnego, a także ustawy o oświacie, szkołach wyższych i badaniach naukowych [,..]"28. W tych dziedzinach harmonizacja może być „płytka", nie zakładająca ujednolicenia ustawodawstwa, lecz nastawiona jedynie na osiągnięcie niezbędnego minimum adekwatności. Wszystkie wymienione wyżej okoliczności uniemożliwiają w miarę jednoznaczne określenie, w jakim punkcie znajduje się pol- Unii znajduje się w stadium początkowym i przewaga porządków wewnętrznych jest tu wyraźna" (A. Lichorowicz: Harmonizowanie polskiego ustawodastwa strukturalnego w rolnictwie z ustawodawstwem Unii Europejskiej (na przykładzie prawnego pojęcia gospodarstwa rolnego), „Państwo i Prawo" 1996, z. 4-5, s. 136). 28 S. Sołtysiński: Dostosowanie prawa, s. 36. 474 Działanie prawa skie prawo względem prawa Wspólnot Europejskich. Coraz bardziej zbliża się ono do prawa wspólnotowego, jest z nim coraz bardziej „kompatybilne", ale stopień tej harmonizacji w różnych gałęziach prawa jest odmienny. Oto kilka znamiennych, jak się wydaje, przykładów. „Dotychczasowe osiągnięcia w dziele zbliżenia prawa finansowego do prawa Wspólnoty nie są jednak duże. Spośród zagadnień finansowych objętych obowiązkiem zbliżenia najważniejszym rezultatem są ustawy [...] 0 rachunkowości [...] i o biegłych rewidentach i ich samorządzie"29. Na pozytywną ocenę zasługują także zmiany w prawie dewizowym 1 w przepisach celnych, w przepisach ubezpieczeniowych, w prawie patentowym i w prawie o znakach towarowych30. W dziedzinie prawa autorskiego i praw pokrewnych w połowie lat dziewięćdziesiątych został zakończony proces harmonizacji w odniesieniu do programów komputerowych, praw wynajmowania i użyczania, terminów ochrony oraz transmisji satelitarnych i retransmisji kablowej31. Również w zakresie ochrony praw nabytych polskie przepisy są zbieżne z odpowiednimi przepisami prawa europejskiego. „Unormowanie w prawie polskim ochrony praw osób trzecich, które w dobrej wierze korzystały z przedmiotów własności przemysłowej, objętych następnie prawami wyłącznymi innych podmiotów jest, jak się wydaje, zgodne ze standardami europejskimi"32. Znacznie zaawansowane jest zbliżanie polskiego ustawodawstwa pracy do przepisów wspólnotowych. „Poważnym krokiem w kie- 29 C. Kosikowski: Problem harmonizacji polskiego prawa finansowego z prawem Wspólnot Europejskich, „Państwo i Prawo" 1966, z. 4-5, s. 77. 30 „Porównując regulację polskiej ustawy z postanowieniami objętymi treścią dyrektywy o harmonizacji prawa o znakach towarowych należy stwierdzić, że unormowania w niej zawarte w przeważającej mierze odpowiadają wymaganiom stawianym w tej dziedzinie państwom członkowskim" (U. Promiriska: Prawo o znakach towarowych, Warszawa 1995, s. 20). 31 Zob. M. Kępiński, A. Nowicka: Prawo autorskie i prawa pokrewne, Warszawa 1995, s. 6. 32 A. Szajkowski: System patentu europejskiego a dostosowanie prawa polskiego do europejskiego prawa patentowego, „Państwo i Prawo" 1996, z. 4-5, s. 116. Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 475 runku standardów europejskich są nowe postanowienia znowelizowanego kodeksu pracy zawierające tzw. klauzulę antydyskryminacyjną (art. 113 k.p.) oraz proklamowanie prawa pracownika do godziwego wynagrodzenia za pracę (art. 13 k.p.) [...] Wprowadzony ostatnią nowelizacją kodeksu pracy (art. 113 k.p.) zakaz «dyskryminacji w stosunkach pracy, w szczególności ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, narodowość, przekonania, zwłaszcza polityczne lub religijne, oraz przynależność związkową» odpowiada całkowicie trendom europejskim, a nawet wyprzedza je pod względem legislacyjnym. Podobnie rzecz ma się w odniesieniu do nowo wprowadzonego do polskiego kodeksu pracy prawa do godziwego wynagrodzenia (art. 13)"33. Od standardów europejskich nadal odbiega polskie prawo bankowe34, prawo budżetowe, przepisy o usługach finansowych, prawo dotyczące łączności (a zwłaszcza telekomunikacji) i ochrony praw konsumenta35. „Najpoważniejsze zadania dotyczą jednak zbliżenia polskiego prawa podatkowego do standardów europejskich. Mimo uchwalenia wielu nowych ustaw regulujących poszczególne obciążenia podatkowe są one wciąż odległe od prawa obowiązującego w ramach Wspólnoty Europejskiej. Problem przebudowy systemu podatkowego nie jest zresztą prosty, gdy brak jest całościowej koncepcji systemu oraz gdy koncepcja ta powstaje bardziej pod wpływem wydarzeń politycznych niż gospodarczych"36. Porównanie głównych postanowień polskiego i wspólnotowego prawa celnego skłania do wniosku, że „instrumenty stosowane przez prawo celne Wspólnot Europejskich są o wiele bardziej wyrafinowane od mechanizmów, którymi posługuje się polskie prawo celne, a co 33 M. Matey-Tyrowicz: Polskie prawo pracy wobec integracji europejskiej, „Państwo i Prawo" 1996, z. 4-5, s. 122. 34 „[...] działaniom dostosowawczym towarzyszyć powinny przeobrażenia samego sektora bankowego i jego roli w gospodarce polskiej, które przygotują go lepiej do konkurencji na jednolitym rynku usług finansowych Wspólnoty. Odnosi się to również do funkcji banków" (E. Piontek: Prawo celne (harmonizacja polskiego prawa celnego z prawem Unii Europejskiej), Warszawa 1995, s. 112). 35 Zob. S. Skoczny: Podstawy i problemy, s. 17. 36 C. Kosikowski: Problemy harmonizacji, s. 78. 476 Działanie prawa ważniejsze — konstrukcja i zakresy przedmiotowe aktów są zasadniczo odmienne. Szereg regulacji szczegółowych ujawnia zaś różnice merytoryczne"37. Jeśli chodzi o prawne aspekty ochrony przyrody i ochrony środowiska, to zwraca się uwagę, że: „Niezbędne wydaje się wprowadzenie nowych rozporządzeń dotyczących ochrony gatunkowej roślin oraz zwierząt [...]. Przedmiotem aktów wykonawczych powinny być też sprawy monitoringu środowiska, organizacji ochrony przyrody i edukacji przyrodniczej. Istotną rolę może tu odegrać przygotowywana ustawa o ochronie praw zwierząt"38. W czasie forum przedstawicieli jedenastu krajów starających się o członkostwo w Unii Europejskiej, które rozpoczęło się 5 maja 1998 roku, podano, że Polska będzie potrzebowała przynajmniej 40 miliardów dolarów na dostosowanie się do unijnego ustawodawstwa w dziedzinie ochrony środowiska. Trudno powiedzieć, jaką część tej kwoty otrzyma nasz kraj z unijnej kasy. We wszystkich wymienionych i innych dziedzinach podejmowane działania dostosowawcze mają charakter ciągły i polegają przede wszystkim na wprowadzaniu nowych ustaw i nowelizacji przepisów już istniejących. Tak więc dostosowanie prawa polskiego do standardów Unii Europejskiej przybiera przede wszystkim postać działalności ustawodawczej. Nie można jednak zapominać, że w całym procesie dostosowawczym istotną rolę odgrywają także sądy i organy administracyjne. Coraz częściej stosują one „proeuropejską" wykładnię obowiązującego prawa polskiego. Uważa się, że jest to najtańszy i zarazem najszybszy sposób harmonizowania krajowego ustawodawstwa z prawem europejskim. Dziedzinami, które do takiej funkcjonalnej harmonizacji najbardziej się nadają, są prawo cywilne materialne, prawo procesu cywilnego, prawo handlowe, międzynarodowe prawo prywatne i prawo upadłościowe39. 37 E. Piontek: Prawo celne, s. 54. . 38 A. Przyborowska-Klimczak: Ochrona przyrody. Przyrodnicze obszary chronione, Warszawa 1995, s. 27. 39 Zob. S. Sołtysiriski: Dostosowanie prawa, s. 40. Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 477 Innym od dotychczas wymienionych obszarem, w którym powinno następować zbliżanie porządków prawnych między państwami członkowskimi Unii Europejskiej, jest wzajemne uznawanie kwalifikacji zawodowych, dyplomów, świadectw, certyfikatów jakości i innych dokumentów. Aby do tego doszło, konieczne są odpowiednie zmiany w ustawodawstwie. Jak dotychczas, dokonano ich niewiele. Bariery harmonizacji Harmonizację prawa ujmuje się najczęściej jako upodobnienie czy też dostosowanie przepisów prawa polskiego do odpowiednich przepisów prawa wspólnotowego. Takie wąskie rozumienie harmonizacji prawa bywa zdecydowanie kwestionowane jako wyraz stereotypowego myślenia prawniczego, jako swoisty „tekstocentryzm". Jak pisze na przykład Ewa Łętowska: „Integracja — w zakresie prawa — w gruncie rzeczy dotyczy integracji z europejską kulturą prawną i tą ukształtowaną historycznie, i tą wytworzoną przez ostatnie kilka dziesiątków lat przez samo istnienie wspólnot europejskich (teraz «Wspólnoty»). Kultury jednak nie da się zadekretować czy raptownie zmienić tylko na skutek samej zmiany przepisów"40. Nie jest uzasadnione redukowanie problemu dostosowania prawa do kwestii zgodności tekstów normatywnych. Rzecz w tym, jak funkcjonują nowe czy znowelizowane regulacje prawne i jakie skutki społeczne (gospodarcze, polityczne, kulturalne i in.) powodują. Przepisy, które są ze sobą formalnie zgodne, mogą być w praktyce sądowej i administracyjnej różnie stosowane i mogą wywoływać odmienne konsekwencje w życiu społecznym. Ponadto zmiana treści przepisów prawnych nie zawsze wywołuje oczekiwane zmiany w orzecznictwie. „Nie chodzi bowiem tylko o dostosowanie formalne (zgodność brzmienia przepisów), ale również w sferze stosowania prawa, które również będzie przedmiotem ocen dostosowania; odpowiada to szerszemu podejściu do procesu harmonizacji jako zgodności reguł 40 E. Łętowska: Bariery naszego myślenia o prawie w perspektywie integracji z Europą, „Państwo i Prawo" 1996, z. 4-5, s. 44. 478 Działanie prawa Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 479 I prawnych w dziedzinie stanowienia prawa, jego wykładni i kontroli stosowania"41. Redukowanie pojęcia prawa wyłącznie do tekstów prawnych jest wyrazem ciasnego pozytywizmu prawniczego i deformuje społeczne znaczenie prawa. Prawem jest bowiem także — a może nade wszystko — praktyka jego stosowania, a więc orzecznictwo sądowe i administracyjne. Integracja europejska w dziedzinie prawa to nie tylko zbieżność przepisów, lecz przede wszystkim zbieżność standardów ochrony prawnej. „Akceptacja społeczeństwa otwartego wręcz zakłada brak sztywnych rozwiązań, z góry determinowanych przez samego ustawodawcę. Prawo przez niego stanowione ma tylko zakreślać ogólne ramy porządkowe: a więc znów punkty graniczne i procedury. Skoro nowoczesna demokracja to nie tylko rządy większości, lecz także poszanowanie rozmaitych mniejszości („inności"), a konflikt interesów jest nieunikniony, przeto właśnie procedury, rokowania, przetargi, współuczestnictwo są pragmatyczną drogą umożliwiającą funkcjonowanie i legitymizowanie państwa oraz jego aparatu. Demokracja wymaga procedur, ponieważ sama jest tylko sposobem, metodą funkcjonowania społeczeństwa. Inaczej nie byłaby w niej możliwa artykulacja interesów mniejszości"42. Dostosowanie prawa polskiego do prawa wspólnotowego wymaga również stworzenia odpowiednich struktur administracyjnych i instytucji sądowych. Zdaniem jednego z sędziów Sądu Najwyższego „«europeizacja» praktyki działania polskich sądów będzie postępować dwoma głównymi torami: pierwszy — to sfera «strasburska», a więc dostosowanie polskiej praktyki do przepisów i praktyki odnoszącej się do przestrzegania praw człowieka, drugi — to sfera «luksembur-ska», a więc poddanie także i Polski kognicji sądu Wspólnoty Europejskiej, rozstrzygającego spory — z reguły o charakterze majątkowym — między różnokrajowymi podmiotami, będącymi członkami 41 E. Fojcik-Mastalska: Zmiany prawa i systemu bankowego w Polsce z perspektywy standardów Unii Europejskiej, „Państwi i Prawo" 1996, z. 4-5, s. 87. 42 E. Łętowska: Bariery naszego myślenia, s. 51. europejskiego organizmu państwowego"43. Postępująca „europeizacja" działania sądów będzie sprzyjała, jak się przypuszcza, większej jawności postępowania przed sądami i organami administracyjnymi, należytemu uzasadnianiu wyroków sądowych i decyzji administracyjnych, skrupulatniejszemu przestrzeganiu zasady równości stron w postępowaniu sądowym oraz neutralności organu prowadzącego postępowanie. „Skoro sądy polskie mają stać się — a muszą — trybunałami uznawanymi i szanowanymi w skali ogólnoeuropejskiej, niezbędna będzie zmiana orientacji i myślenia sędziów"44. Podstawą sędziowskiej interpretacji prawa powinna być — zgodnie z praktyką europejską — wykładnia fundamentalnych klauzul generalnych, nie zaś kazuistyczna analiza wewnątrzkrajowych przepisów, często dość niskiej rangi. Innym typem barier harmonizacyjnych są dominujące postawy ludzi wobec prawa. Jeśli nie darzą oni ustawodawcy i instytucji stosujących prawo zaufaniem i nie wierzą w bezstronność i rzetelność ich decyzji, to najlepsze przepisy nie spowodują zamierzonych skutków. W kraju, w którym prawo jest uznawane za instrument w rękach władzy, służący ochronie jej interesów, oddziałuje ono zupełnie inaczej na stosunki społeczne niż w kraju, w którym cieszy się ono dużym prestiżem. Mówiąc inaczej, stopień społecznej legitymizacji porządku prawnego nie jest bynajmniej obojętny dla procesów integracyjnych. Rezultaty przeprowadzonych w ostatnich latach badań socjolo-gicznoprawnych wykazują, że w opinii dużej części Polaków autorytet prawa nie wynika ani z jego tetyczności, tj. z tego, że zostało ono w sposób prawomocny ustanowione, ani też z przypisywanej mu aksjologii, z uznania, iż jest ono doniosłą wartością. Autorytet i respekt dla prawa są uzależnione od osobistego oszacowania jego użyteczności. Tak samo często, jak w latach PRL-u, Polacy są gotowi ignorować lub obchodzić prawo. W nowych warunkach ustrojowych postawa filoprawna (ujawnia ją 48,7 procent respondentów) nie zdobyła zdecydowanej przewagi nad postawą antyprawną (42,0 procent). 43 J. Łętowski: Polski sędzia zoobec prawa europejskiego, „Biuletyn — Centrum Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego" 1998, nr 3-4, s. 11. 44 Tamże, s. 19. w 480 Działanie prawa Znaczną część Polaków nadal cechuje instrumentalne i oportuni-styczne nastawienie do prawa i innych regulacji normatywnych45. Może się więc okazać, że mimo formalnej i proceduralnej zgodności polskiego ustawodawstwa z prawem wspólnotowym efekty społeczne analogicznych przepisów będą w pierwszych latach naszego członkostwa w Unii Europejskiej odbiegać od ustalonych standardów — z powodu znacznie większego legalizmu mieszkańców krajów zachodnioeuropejskich w porównaniu z Polakami. Podobne znaczenie ma kwestia rozumienia tekstów prawnych i umiejętności posługiwania się nimi. Stosowny sprawdzian przeprowadzony w roku 1995 wśród Amerykanów, Holendrów, Kanadyjczyków, Niemców, Polaków, Szwajcarów i Szwedów wykazał, że „Polscy obywatele uplasowali się na ostatnim miejscu, z zadziwiająco miernym wynikiem. [...] W wypadku działań integracyjnych w zakresie prawa trzeba więc będzie włożyć więcej wysiłku w to, by nasi obywatele (także ci posługujący się prawem wobec innych) osiągnęli poziom wiedzy założony przez działania integracyjne"46. Występowanie w dokumentach Wspólnot Europejskich i w komentarzach do nich takich pojęć, jak „harmonizacja", „ujednolicanie", „zrównywanie", „zbliżanie w dążeniu do poprawy", „dostosowanie", „implementacja", „akcesja", nie ułatwia bezstronnego, nie-urzędniczego ustalenia, w jakim stopniu konkretne przepisy polskie są „kompatybilne" (lub „niekompatybilne") z prawem wspólnotowym. Również wykładnia i inwentaryzacja zbieżności lub rozbieżności przepisów jest w tym stanie rzeczy wielce utrudniona. Intensywność podejmowanych zabiegów dostosowawczych w jakiejś dziedzinie prawa może zależeć od tego, jak zostanie zinterpretowane „zbliżenie" ustawodawstwa polskiego i wspólnotowego. Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 481 45 Zob. A. Kojder: The Prestige of Law. Thirty Years Later, „Polish Sociological Review" 1996, nr 4, s. 353-364. 46 E. Łętowska: Bariery naszego myślenia, s. 57. Perspektywy polskiego członkostwa w Unii Europejskiej Stan polskiego prawa jest niezwykle ważnym czynnikiem warunkującym przyjęcie Rzeczpospolitej Polskiej do Unii Europejskiej. Pierwsza część negocjacji członkowskich rozpocznie się właśnie od przeglądu regulacji prawnych. Umożliwi on ustalenie rzeczywistych trudności w harmonizacji prawa, ujawni także, w jakich dziedzinach konieczne będzie wprowadzenie zasadniczych zmian lub też ustanowienie zupełnie nowych przepisów prawnych. Pod koniec kwietnia 1998 roku zostały ustalone terminy „prześwietlenia" (screening) polskiego prawa w pierwszych dwunastu jego obszarach spośród ogółem trzydziestu. Procedura ta obejmuje między innymi ustawodawstwo w dziedzinie badań naukowych i edukacji, telekomunikacji, kultury i środków audiowizualnych, polityki przemysłowej wobec małych i średnich przedsiębiorstw, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa, spółek, swobodnego przepływu towarów, ochrony zdrowia i konsumenta, rybołówstwa i statystyki, a wreszcie rolnictwa. Rezultatem screeningu będzie zakwalifikowanie każdego z dostosowywanych aktów prawnym do jednej z trzech kategorii. W pierwszej kategorii znajdą się regulacje już przyjęte do prawodawstwa polskiego i takie, których przyjęcie nie będzie stanowić większego problemu. Zalicza się do tej kategorii: prawo spółek, prawo dotyczące danych statystycznych, prawa autorskie i pokrewne, prawo celne, prawo dotyczące usług bankowych i energetyki. Drugą kategorię tworzą akty prawne, których przyjęcie będzie musiało być poprzedzone poważniejszymi działaniami przystosowawczymi. Wśród nich wymienia się: prawo dotyczące konkurencji, transportu, podatków, ochrony środowiska i polityki społecznej. Do trzeciej kategorii są zaliczone te uregulowania prawne, których przyjęcie przez Polskę może się okazać szczególnie trudne. Dotyczy to rolnictwa, rybołówstwa, ochrony konsumenta i łączności, a zwłaszcza telekomunikacji. W tych dziedzinach dostosowanie prawa polskiego do regulacji unijnych następuje bardzo wolno. Jest to tym bardziej niepokojące, że przeciętnie Sejm RP zwykłą ustawę uchwala w ciągu 248 dni, a w wypadku trudniejszych czy ważniejszych ustaw trwa to znacznie dłużej. Nie ma więc 482 Działanie prawa właściwie możliwości, by w normalnym trybie legislacyjnym udało się do roku 2003 wprowadzić tyle nowych i znowelizowanych ustaw, których od Polski będzie wymagała Unia Europejska. W istniejącym stanie rzeczy wydaje się ze wszech miar pożądane wprowadzenie nadzwyczajnej procedury ustawodawczej mającej głównie na celu przyspieszenie procesu akcesyjnego. Utworzenie funkcjonującego poza Parlamentem i poza rządem (już wzmiankowanego) Centrum Legislacyjnego mogłoby to zadanie spełnić, zwłaszcza gdyby skupiało sztab najwybitniejszych ekspertów w dziedzinie polityki prawa, dysponujący odpowiednim wyposażeniem. Pomimo tych braków polskie starania mające na celu dostosowanie wewnętrznego ustawodawstwa do prawa europejskiego przebiegają — według krajowych i zagranicznych ocen (zwłaszcza Komisji Wspólnot Europejskich) — na ogół pomyślnie. Wdrażanie do prawa polskiego dorobku prawnego (acąuis communautaire) Unii Europejskiej postępuje bez większych przeszkód. Jednakże uzyskanie przez Polskę członkostwa w Unii Europejskiej jest uzależnione także od osiągnięcia przez nasz kraj stabilności w dziedzinie praworządności (a więc faktycznego zapewnienia rządów prawa), respektowania praw człowieka oraz poszanowania i ochrony praw mniejszości narodowych. Inne kryteria, które musi spełnić Polska, są natury pozaprawnej. Rzeczpospolita musi przede wszystkim wykazać się funkcjonującą gospodarką rynkową, sprostać presji konkurencji i siłom rynkowym wewnątrz Unii Europejskiej, wykazać się zdolnością do podjęcia obowiązków politycznych, gospodarczych i monetarnych członka Unii oraz spotkać się z gotowością przyjęcia przez Unię47. Są to trudne do spełnienia warunki. Nie łagodzi ich okoliczność, że docelowy kształt Unii Europejskiej nie jest jednoznacznie określony. Polska pozostaje daleko w tyle za większością krajów stowarzyszonych w Unii Europejskiej. Tak na przykład odsetek Produktu Krajowego Brutto na osobę, w stosunku do średniej dla wszystkich krajów Unii Europejskiej, wynosi dla Polski zaledwie 31,0, podczas gdy dla krajów najwyżej rozwi- 47 Powyższe warunki zostały sformułowane na kopenhaskim spotkaniu Rady Europy w 1993 roku. Dostosowywanie prawa polskiego do prawa europejskiego 483 niętych (Danii i Niemiec) przekracza sto kilkanaście, a dla Hiszpanii, Portugalii czy Grecji wynosi od siedemdziesięciu kilku do sześćdziesięciu kilku. Również odsetek ludności zatrudnionej w rolnictwie jest w Polsce kilkakrotnie lub nawet kilkunastokrotnie wyższy niż w innych krajach unijnych (wynosi on w Polsce 26,9, podczas gdy np. w Wielkiej Brytanii 2,1, w Niemczech 3,2, w Danii 4,4). Te okoliczności przemawiają za tym, by polskie wstępowanie do Unii odbywało się stopniowo, przez kolejne pokonywanie „etapów przejściowych", w których przyznawane preferencje, ulgi i zwolnienia (także w odniesieniu do acąuis communautaire) byłyby coraz bardziej zmniejszane. Jednakże nawet bez takiego „parasola ochronnego" istnieją mocne przesłanki, by przewidywać, że w pierwszej dekadzie XXI wieku Polska stanie się członkiem Unii Europejskiej. Będzie to znaczący krok w przezwyciężeniu dwudziestowiecznej spuścizny podziału kontynentu europejskiego. i ł -,«¦¦** *"*» CZĘŚĆ CZWARTA W stronę aksjologii prawa CZĘŚĆ CZWARTA W stronę aksjologii prawa PRAWO JAKO PRZEDMIOT ANALIZ AKSJOLOGICZNYCH W XX wieku powstało wiele nowych dyscyplin naukowych, takich jak cybernetyka, prakseologia, wiktymologia (by nie wspomnieć 0 nowych dyscyplinach nauk przyrodniczych, technicznych i medycznych) i — interesująca nas tutaj — aksjologia, której głównym przedmiotem badań i analiz są wartości. Oczywiście, refleksje nad rozmaicie określanymi wartościami, zwłaszcza wartościami etycznymi, a wśród nich nad moralną wartością dobra, sięgają początków myśli filozoficznej. Jednakże dopiero u progu XX wieku zaczęto w sposób całościowy i usystematyzowany budować ogólną teorię wartości, nazwaną później aksjologia1. Rodowód aksjologii i jej główne zagadnienia W filozofii europejskiej pojęciem wartości posługiwali się przede wszystkim przedstawiciele badeńskiej szkoły neokantyzmu (Wilhelm Windelband i Heinrich Rickert), fenomenologii (Max Scheler 1 Nicolai Hartmann) oraz neorealizmu (George E. Moore i Ralph B. Perry). Termin „aksjologia" wprowadził natomiast do nauki zapomniany już dzisiaj autor francuski, Paul Łapie, w dziele Logiąue de la volonte (Paris 1902). Słowo to nie zadomowiło się do dzisiaj we wszystkich językach, rzadko można je na przykład spotkać w słownikach języka angielskiego. 1 Zob. S. Dziamski: Aksjologia i jej problematyka, w: Aksjologia, estetyka, etyka, S. Dziamski (red.)j Warszawa-Poznań 1981, s. 5-25. 488 W stronę aksjologii prawa Do upowszechnienia pojęcia aksjologii jako nazwy dla odrębnej dziedziny dociekań wydatnie przyczynił się Eduard von Hartmann dzięki swej pracy z 1908 roku Grundriss der Axiologie. Dość długo jednak aksjologia była nazywana po prostu „filozofią wartości". W sposób pełny i zarazem autonomiczny studia nad pojęciem wartości i nad procesami wartościowania rozwinęły się w latach dwudziestych i trzydziestych obecnego stulecia i koncentrowały się wokół zagadnień dobra, piękna i sprawiedliwości. Do aksjologii zaliczano pierwotnie zarówno twierdzenia charakteryzujące wartości, jak i twierdzenia wartościujące, a także przekonania moralne i doktryny etyczne. We współczesnej aksjologii jako odrębnej dyscyplinie naukowej można wyróżnić cztery podstawowe grupy zagadnień: • Ogólna teoria wartości, która docieka, jaka jest istota wartości i ich charakter, ustala i analizuje to, co dobre, cenne, pożyteczne itd., bada etiologię, rodzaje, hierarchie wartości, ich społeczne i kulturowe funkcje itd. • Szczegółowe teorie wartości określonego rodzaju, na przykład teorie wartości moralnych, estetycznych, ekonomicznych, politycznych, religijnych. Tak rozumiana aksjologia wchodzi w skład różnych dyscyplin naukowych (etyki, estetyki, ekonomii, politologii, religo-znawstwa itd.) i jest opatrzona odpowiednimi nazwami gatunkowymi (aksjologia moralna, aksjologia estetyczna, aksjologia polityczna. • Konkretne systemy wartości istniejące w ramach koncepcji danego autora, szkoły naukowej lub też kierunku filozoficznego. Z tego punktu widzenia mówi się na przykład o aksjologii Maxa Schelera, aksjologii utylitaryzmu, aksjologii szkoły lwowsko-warszawskiej, aksjologii psychologizmu prawniczego. • Reguły dokonywania wyborów moralnych, estetycznych, politycznych, światopoglądowych itd., badanie ich uzasadnień oraz psychospołecznych uwarunkowań i skutków. Czym są wartości? Niezależnie od mniej lub bardziej ogólnego sposobu ujmowania głównych zagadnień aksjologii jej zasadnicza problematyka dotyczy tego, jakie przedmioty, jakie ich atrybuty i relacje między nimi są Prawo jako przedmiot analiz aksjologicznych 489 (powinny być, mogą być) ujmowane jako posiadające wartość2. Pytanie o sposób istnienia wartości jest pytaniem o ontologię aksjologii. Sposób odpowiedzi na to pytanie konstytuuje pięć zasadniczych stanowisk aksjologicznych3. • Stanowisko kulturowe (relatywistyczne) — uzasadniane między innymi przez Talcotta Parsonsa — utrzymuje, że wartości są zjawiskami kulturowymi, które można zdefiniować jako ustalone społeczną praktyką i przekazywane z pokolenia na pokolenie standardy aprobowanego postępowania. Wedle innej kulturowej konwencji definicyjnej wartości są akceptowanymi społecznie przedmiotami (materialnymi i symbolicznymi), które stanowią — zmienny w czasie — cel działań ludzkich. • Stanowisko naturalistyczne (obiektywistyczne) głosi, że wartością jest to wszystko, co pozwala człowiekowi optymalnie funkcjonować, realizować założone cele, zaspokajać potrzeby, rozwijać osobowość itp. • Stanowisko emotywistyczne (inaczej nazywane subiektywi-stycznym) wyraża pogląd, że wartości są wyrazem przeżyć uczuciowych, afektywnym aspektem świadomości, swoistą reakcją emocjonalną. • Stanowisko heteronomiczne (reprezentuje je między innymi Roman Ingarden) zakłada, że wartości istnieją tylko ze względu na ich nosicieli. • Stanowisko autonomiczne, inaczej absolutystyczne (jego typowymi przedstawicielami są Platon i Max Scheler), utrzymuje, że wartościami są idee i przedmioty idealne, dobra absolutne. Wyróżnione stanowiska ontologiczne, zwłaszcza trzy pierwsze, są w istocie ąuasi-ontologiczne. Nie dają one pełnej i jednoznacz- 2 „Gdy dawniej sądzono błędnie — pisze L. Petrażycki — że «pojęcie wartości jest jednoznaczne z pojęciem wartości ekonomicznej)), okazało się, że tej jednoznaczności nie ma, a zatem jest rzeczą nie tylko możliwą, lecz konieczną postawić zagadnienie wartości na gruncie znacznie szerszym" (L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa i moralności. Podstawy psychologii emocjonalnej, oprać. J. Lande, Warszawa 1959, s. 307). 3 Zob. G. Kloska: Pojęcia, teorie i badania wartości w naukach społecznych, Warszawa 1982, s. 42-58. 490 W stronę aksjologii prawa nej odpowiedzi na pytanie egzystencjalne, jaka jest realność istnienia wartości, w jakiej sferze bytu wartości są umiejscowione. Ponadto zwraca uwagę to, że formułowane definicje wartości niejednokrotnie albo zawierają elementy kilku stanowisk ontologicznych, albo też opierają się na innych niż wymienione i przyjmowanych implicite przesłankach ontologicznych. Nota bene, niemiecki autor, R. Laut-mann, znalazł w literaturze socjologicznej sto siedemdziesiąt osiem różnych definicji wartości4. Wartościami nazywa się między innymi nie zrealizowane potrzeby różnego rodzaju; przedmioty, do których człowiek ma pozytywny lub negatywny stosunek; to wszystko, co jest uznawane za dobre, przyjemne, konieczne; to, co ma wartość użytkową; to, co zaspokaja potrzeby ludzkie; to, co pozwala skutecznie działać; to, co wyznacza kierunek aktywności człowieka (jest preferowane, przynosi pożytek). Te i inne określenia wartości ujawniają wyraźnie, że terminowi „wartość" nadaje się różne znaczenia, że jest on nieostry i wieloznaczny. Ponadto „[...] w naukach społecznych nie istnieje żaden zwyczaj językowy ani żadna konwencja terminologiczna powszechnie w nich przyjęta, która przesądzałaby o pewnych przedmiotach, iż należą do zakresu słowa wartość. [...] W takiej sytuacji używając terminu «wartość» należy wskazać, jakie znaczenie mu się przypisuje, i używać go konsekwentnie w tym znaczeniu"5. Problematyka aksjologiczna w prawoznawstwie Po tych uwagach wprowadzających spróbuję obecnie odpowiedzieć na pytanie, jak — w najogólniejszym zarysie — przedstawia się problematyka aksjologiczna we współczesnym prawoznawstwie. Z reguły autorzy, którzy zajmują się złożonością (wieloaspektowo-ścią) zjawisk prawnych, wyróżniają co najmniej trzy ich aspekty: formalny (to znaczy językowo-logiczny), realny (socjologiczny i psychologiczny) oraz aksjologiczny. Przez „zjawisko prawne" najczęściej rozumieją to wszystko, co jest przedmiotem badań prawnych, a więc 4 Tamże, s. 29-30. 5 Tamże, s. 68. Prawo jako przedmiot analiz aksjologicznych 491 system norm i przepisów prawnych, ich tworzenie, stosowanie i szeroko rozumiane oddziaływanie społeczne. O ile aspekty: formalny, socjologiczny, realny i psychologiczny zjawisk prawnych są traktowane jako oczywista ich własność, o tyle ich aspekt aksjologiczny jest uznawany za sprawę dyskusyjną. „Nader sporne jest — pisze Jerzy Wróblewski — zagadnienie płaszczyzny aksjologicznej"6. Dyskusyjność tej płaszczyzny jest związana z tym, że byty nazywane „wartościami" nie posiadają „odrębności ontolo-gicznej". Zjawiska prawne są po prostu w jakiś sposób powiązane z wartościami, na które można patrzeć jak na „refleks ocen przeżywanych", „wyabstrahowany obiekt ocen kształtowanych w danym środowisku społecznym" lub „odniesienie znaczeniowe wypowiedzi oceniających"7. Te różne sposoby „patrzenia" na wartości, które interesują prawo-znawstwo, są zbieżne, ujmują bowiem wartości (procesy wartościowania) jako po prostu oceny (wypowiedzi oceniające, formułowanie ocen, przeżycia oceny, typy przeżyć ocennych)8. Chodzi przy tym 0 dwa rodzaje ocen. Po pierwsze, o oceny „żywione przez członków społeczeństa w związku z określonymi normami prawnymi, instytucjami prawnymi czy systemem prawnym jako całością" oraz, po drugie, o ustalenie „ocen ustawodawcy jako czynnika istotnego dla uporządkowania systemu prawnego. W tym przypadku [...] chodzi [...] o konstruowanie takiego systemu ocen, który dawałby uzasadnienie aksjologiczne dla systemu norm dających się w oparciu o takie właśnie założenia ocenne wyinterpretować"9. Sposób ujmowania wartości w prawoznawstwie jest, jak to wynika z powyższej ekspozycji, nader swoisty. Wartości są po prostu utożsamiane z ocenami. A przecież, wedle semantycznego znaczenia, 6 Zob. J. Wróblewski: Prawo i płaszczyzny jego badania, „Państwo i Prawo" 1969, z. 6, s. 999. 7 Zob. Z. Ziembiriski: Problemy podstawowe prawoznawstwa, Warszawa 1980, s. 102. 8 Zob.: tamże, s. 102-104; J. Wróblewski: Prawo i płaszczyzny jego badania, s. 999--1000; K. Opałek, Przedmiot prawoznawstwa a problem tzw. płaszczyzn prawa, „Państwo 1 Prawo" 1969, z. 6, s. 983-995; W. Lang, J. Wróblewski, S. Zawadzki, Teoria państwa i prawa, Warszawa 1979, s. 27-28, 38-39. 9 Z. Ziembiriski: Problemy podstawowe, s. 103. 492 W stronę aksjologii prawa „ocena" jest pewnego rodzaju wyrażeniem, które coś w pewien — dodatni lub ujemny — sposób kwalifikuje, „wartość" natomiast jest cechą lub zbiorem cech właściwych danemu przedmiotowi, stanowiących o jego ważności, znaczeniu czy jakichś szczególnych walorach (moralnych, prawnych, estetycznych itp.). Nie wydaje się, by istniały uzasadnione powody merytoryczne stawiania znaku równości między tymi dwoma z gruntu odmiennymi pojęciami, tym bardziej że nie tylko w języku nauk społecznych, lecz także w mowie potocznej ich konotacje są odmienne i inny jest ich zakres przedmiotowy. Nota bene, zarówno w aksjologii ogólnej, jak i w aksjologiach szczegółowych z reguły unika się utożsamiania wartości z ocenami. A może w prawoznawstwie tak definiuje się oceny, że stanowią one równoważnik znaczeniowy któregoś ze sposobów rozumienia wartości w aksjologii? Odpowiedź na to pytanie nie jest trudna, albowiem sami teoretycy prawa przyznają, że w nauce, którą uprawiają, słowo „ocena" jest rozumiane jako: 1) słowny wyraz „przeżywania aprobaty czy dezaprobaty jakiegoś stanu rzeczy", 2) „oszacowanie jakiejś wielkości czy intensywności trudnej do obiektywnego ujęcia", 3) określenie, „czy dany przedmiot, osoba czy zdarzenie wykazuje pewne oczekiwane cechy", 4) stwierdzenie, że coś jest przydatne do czegoś10. Oczywiste jest więc, że oceny w rozumieniu prawoznaw-stwa są czymś innym niż wartości w którymkolwiek ze spotykanych znaczeń aksjologicznych. W aksjologii formułowane są wprawdzie określenia wartości jako „rzeczy cenionych" lub też jako „pozytywnie ocenianych przedmiotów11, lecz te konsekwencje znaczeniowe bynajmniej nie utożsamiają wartości z oceną. Ta krótka prezentacja sposobu przedstawiania problematyki aksjologicznej we współczesnym prawoznawstwie ujawnia — jak sądzę — jednoznacznie, że to, co nazywa się aksjologicznym aspektem zjawiska prawnego, z aksjologią jako taką ma tylko związek pośredni. Spróbujmy przeto zaproponować inne od dotychczasowych podejście do zagadnienia tytułowego, zagadnienia prawa jako przedmiotu analiz aksjologicznych. 10 Tamże, s. 124-125. 11 G. Kloska: Pojęcia, teorie i badania wartości, s. 44. Prawo jako przedmiot analiz aksjologicznych 493 Dziedziny aksjologii zjawisk prawnych Całokształt wiedzy o wartościach tkwiących w normach i przepisach prawnych, zawartych w zasadach tworzenia prawa, realizowanych w procesie stosowania i społecznego oddziaływania prawa można najogólniej nazwać aksjologią zjawisk prawnych. Dla terminu „wartość" proponuje się następującą definicję: Coś jest wartością wtedy i tylko wtedy, gdy jest uznawane za obiekt cenny (ceniony)12. Z kolei „obiekt" (w sensie fizycznym) jest cenny (ceniony, pozytywnie oceniany) wtedy, gdy podmiot bez przymusu dąży do jego zdobycia, utrzymania lub zwiększenia posiadania albo też — jak w wypadku „obiektów niefizycznych" (psychicznych, symbolicznych) — do jego spontanicznej realizacji, eksponowania, utrwalania itp. Aksjologią zjawisk prawnych, zajmująca się wartościami w podanym znaczeniu, pełni (a raczej: powinna pełnić) dwie podstawowe funkcje: 1) funkcję poznawczo-heurystyczną i 2) funkcję praktyczno--socjotechniczną. Realizacja pierwszej z nich pozwoli lepiej zrozumieć, jaka jest istota prawa, jaką pełni ono rolę społeczną, jakie cele realizuje, jakie skutki powoduje itd. Realizacja natomiast funkcji praktyczno-socjotechnicznej (inżynieryjnej) pozwoli projektować takie tworzenie prawa i takie jego oddziaływanie, które będą nie tylko urzeczywistniać wartości w nim tkwiące, lecz także uwzględniać wartości ogólnospołeczne. W skład tak rozumianej ogólnej aksjologii zjawisk prawnych wchodzi pięć aksjologii szczegółowych. Oto ich wykaz wraz z najbardziej zwięzłą charakterystyką. • Aksjologią norm i przepisów prawnych bada (opisuje, analizuje, uogólnia, wyjaśnia itd.) wartości zawarte w normach i przepisach prawa oficjalnego, czyli prawa sankcjonowanego przymusem państwowym. Ten dział aksjologii zjawisk prawnych dzieli się na ak- 12 Definicja ta łączy definicję zaproponowaną przez H. Falldinga (zob. A Proposal for the Empirical Study of Values, „American Sociological Review" 1965, t.30, s. 223) z propozycją znaczeniową dotyczącą wartości, którą zaproponował G. A. Lundberg (zob. Can Science Save Us?, New York 1950, s. 26). 494 W stronę aksjologii prawa sjologię norm (i przepisów) prawa karnego, aksjologię norm prawa cywilnego, aksjologię norm prawa administracyjnego itd. • Aksjologia praktyki prawniczej bada (opisuje, analizuje itd.) wartości zawarte w wypowiedziach o prawie organów tworzących i stosujących prawo. Można w niej wyróżnić trzy najważniejsze dziedziny: a) aksjologię prawniczą organów państwa, b) aksjologię prawniczą organów prawnych i c) aksjologię podmiotów prawnych (na przykład osób „prywatnych"). • Aksjologia nauk prawniczych bada wartości zawarte w wypowiedziach o prawie (o zjawiskach prawnych) poszczególnych nauk prawnych. Można w niej wyróżnić aksjologię nauki prawa karnego, aksjologię nauki prawa cywilnego itd. • Aksjologia świadomości prawnej dzieli się na dwie dziedziny: aksjologię świadomości prawnej adresatów prawa i aksjologię świadomości prawnej tak zwanych kontrolerów prawnych. Przedmiotem jej badań są wartości zawarte w potocznych i zawodowych ocenach prawa, postulatach pod adresem prawa i w społecznie (oraz profesjonalnie) przyswojonej wiedzy o prawie. • Aksjologia prawa zwyczajowego bada wartości zawarte w podstawowych normach i zasadach prawa zwyczajowego, a więc takiego prawa, które jest sankcjonowane przez rozmaite formy kontroli społecznej pozapaństwowej. Każdy z przytoczonych rodzajów aksjologii zjawisk prawnych można z kolei podzielić na dwie kategorie: na zagadnienia opisowe i normatywne, wyróżniając na przykład aksjologię opisową norm prawnych i aksjologię normatywną norm prawnych, aksjologię opisową praktyki prawniczej i aksjologię normatywną praktyki prawniczej itd. Na tle przedstawionych rozróżnień pytanie o to, czy prawo jest wartością, jest nadzwyczaj wieloznaczne. Sprecyzowanie go polega właśnie na wyróżnieniu poszczególnych aksjologii zjawisk prawnych. Prawo nie jest wartością absolutną, jak tego dowodzili dawni myśliciele. Nie jest ono wieczną ideą porządku, nie jest tak zwaną autonomiczną zasadą sprawiedliwości ani też uniwersalną regułą słuszności. Prawo nie jest również, samo przez się, wartością społeczną Prawo jako przedmiot analiz aksjologicznych 495 z tej tylko racji, że we wszystkich nowożytnych społeczeństwach stanowi podstawowy regulator stosunków międzyludzkich. Prawo — w ujęciu socjologicznoprawnym — stanowi wartość społeczną wtedy, kiedy jest rzeczywistym czynnikiem rozwoju i postępu. Nie wydaje się przeto, by uzasadniony był pogląd, nierzadko spotykany we współczesnym prawoznawstwie, że kryterium wartości prawa jest jego przestrzeganie. Takie bowiem prawo, które zdobywa posłuch u obywateli tylko dlatego, że stosuje drakońskie sankcje, nie jest wcale bardziej „wartościowe" od prawa dość często omijanego, lecz pozbawionego elementów paraliżującej obywateli represyjności. Co więcej, z punktu widzenia ideałów humanistycznych, które przyświecają socjologii prawa, prawo jest tym bardziej wartościowe, im jest go mniej, im częściej i szerzej konflikty międzyludzkie są rozwiązywane bez konieczności angażowania instrumentów kontroli prawnoparistwowej13. 13 Zob.: L. Petrażycki: O ideale społecznym i odrodzeniu prawa naturalnego, tłum. J. Finkelkraut (J. Licki), Warszawa 1925, s. 73-79; D. Black: The Behavior of Law, New York-San Francisco-London 1976, s. 123. AKSJOLOGIA RZĄDÓW PRAWA W ujęciu najbardziej popularnym idea rządów prawa opiera się na dwóch głównych zasadach. Pierwsza z nich głosi, że działania władzy publicznej są jawne, polegają na stosowaniu przepisów prawa pozytywnego, a podejmowane decyzje są formułowane w języku zrozumiałym dla społeczeństwa. Druga zasada powiada, że władza jest ograniczona prawem (podlega przepisom prawa), a więc może czynić to tylko, co prawem jest dozwolone1. Jeśli przedstawiciel władzy publicznej postępuje bezprawnie, zostaje pozbawiony urzędu lub zdjęty ze stanowiska oraz ponosi za swe działania odpowiedzialność prawną. Państwo rządzone prawem działa przeto sub legę i per legem — w sposób zgodny z prawem i poprzez prawo. Tak najogólniej rozumiana idea rządów prawa zawiera milcząco przyjmowane przesłanki aksjologiczne, które dotyczą zarówno treści prawa, jak i praktycznych dyrektyw odnoszących się do sposobów jego stosowania. Poniżej próbuję ujawnić — w stylizacji nie tyle opisowej, ile raczej normatywnej — niektóre z owych przesłanek. Konstytucjonalizm jako podstawa rządów prawa Wiele zdaje się przemawiać za tym, że w systemie rządów prawa najwyższym prawem, źródłem wszelkiego prawa stanowionego, które wiąże władze publiczne bezpośrednio, jest konstytucjonalizm jako 1 Zob.: M. Krygier: Rządy prawa: kulturowe osiąg?ńęcie o znaczeniu uniwersalnym, „Res Publica" 1990, nr 12, s. 50-53; D. Lyons: Ethics and the Rule of Law, New York 1984. Aksjologia rządów prawa 497 nadrzędna — usytuowana ponad wszystkimi innymi — reguła ustrojowa2. To właśnie konstytucjonalizm jest źródłem i podstawą legalnego panowania w systemie rządów prawa. Jak wiadomo, konstytucja określa relacje między poszczególnymi władzami publicznymi — władzą ustawodawczą, wykonawczą, sądowniczą i samorządową — oraz ustala zakres praw i wolności obywatelskich, których żadna władza publiczna nie może ograniczać. Ustawowe ograniczenie praw i wolności dopuszczalne jest jedynie na podstawie przewidzianych w konstytucji delegacji i jest dodatkowo obwarowane szczególnymi rygorami (np. procedurą referendum). W hierarchii prawnych aktów normatywnych konstytucja zajmuje najwyższe miejsce. Cechami szczególnymi konstytucji są jej swoista nazwa, szczególny tryb jej zmiany i najwyższa moc prawna3. Zmiana konstytucji i zmiany w konstytucji mogą być dokonane w sposób odmienny niż wszystkich innych regulacji prawnych. Ponadto: „Konstytucja jest podstawą kompetencyjną stanowienia ustaw zwykłych"4. Według Jacka Kurczewskiego znaczenie konstytucji wyraża się przede wszystkim w jej zasadniczości, ostateczności i konstytutyw-ności. Konstytucja określa bowiem „instytucje zasadnicze, to jest takie, bez których nie można się obyć. [...] Gdy wchodzi w życie, staje się faktem, na który powołują się sądy i zwykli ludzie wtedy, gdy chcą ustalić, co być powinno, a czego nie ma prawa być"5. Ponadto: „Konstytucja jest najwyższym i ostatecznym prawem kraju" oraz „konstytuuje pewien porządek rzeczy [...], powołuje do życia władzę i aparat państwowy, jego instytucje, wzajemne prawa i obowiązki publiczne obywateli"6. 2 Zob. Constitutionalism and Huntan Rights. America, Poland and France. A Bicen-tennial Coloąium at the Miller Center, K. W. Thompsound, R. R. Ludwikowski (red.), Lanham 1991. 3 Zob. J. Nowacki, Z. Tobor: Wstęp do prawoznawstwa, wyd. 3, Katowice 1991, s. 115. 4 Tamże, s. 116. ; 5 J. Kurczewski: Konstytucja żywa, „Res Publica" 1990, nr 12, s. 2. 6 Tamże. 498 W stronę aksjologii prawa Konstytucyjne kompetencje władz publicznych powinny być tak określone, aby te władze w każdej sytuacji mogły osiągać kompromis oraz aby wzajemnie się równoważyły i skutecznie kontrolowały. Tak więc konstytucjonalizm, jako najwyższa wartość ustrojowa w systemie rządów prawa, zakłada, że najwyższe prawo chroni samo siebie. Czyni to przez wyraźne określenie granic władzy w zakresie kompetencji prawotwórczych oraz przez nadanie obywatelom niezbywalnych uprawnień. Zasadniczym ograniczeniem władz publicznych w zakresie stanowienia i egzekucji praw są uprawnienia i wolności obywatelskie, których nawet wola większości nie może umniejszyć. Przewidywany w konstytucji mechanizm egzekucji praw stwarza każdemu obywatelowi możliwość skutecznego dochodzenia roszczeń w wypadku pogwałcenia jego uprawnień. Formalizm prawny jako cecha panowania legalnego Konstytucjonalizm — w przedstawionym wyżej rozumieniu — jest pokrewny racjonalności formalnej prawa w ujęciu Maxa Webera. Według Webera: „Formalny jest jakiś system prawa, jeżeli bierze się w nim pod uwagę tylko te cechy stanu faktycznego, które można jednoznacznie podporządkować wyraźnie sformułowanym w kodeksie przepisom prawa materialnego i regułom prawa procesowego"7. Posługując się terminologią Webera można powiedzieć, że warunkiem koniecznym, aczkolwiek niewystarczającym rządów prawa jest formalizm prawny, czyli posługiwanie się przez władze publiczne abstrakcyjnymi, ogólnymi, względnie trwałymi normami prawnymi o ścisłej treści; stosowanie natomiast prawa odbywa się według z góry ustalonych, skrupulatnie przestrzeganych „reguł gry". Jak wiadomo, Weber dowodził, że rozwój racjonalności prawa prowadzi do powstania systemu panowania legalnego. Wyłania się w związku z tym pytanie, czy rządy prawa nie są swoistym typem panowania legalnego. Wydaje się, że — z pewnymi zastrzeżeniami — można je za taki typ panowania uznać. Z panowaniem legalnym 7 Max Weber on Law in Economy and Society, M. Rheinstein (red.), Cambridge 1954, s. 63. Aksjologia rządów prawa 499 mamy bowiem do czynienia wtedy, kiedy wszystkich obowiązuje jednolity porządek prawny, a normy prawa są stosowane wobec każdej kategorii obywateli jednolicie, według ustalonej procedury. Zgodnie z przyjętą procedurą są wybierani lub mianowani przedstawiciele władz publicznych — równi na mocy prawa z tymi, którzy stanowisk władczych nie zajmują. Uprawnienia i obowiązki urzędowe są stałe, ściśle określone i rozgraniczone oraz wykonywane zgodnie z zasadami hierarchicznej odpowiedzialności i kompetencji. Ponadto, formalizm prawny jako nieodłączna cecha panowania legalnego polega na tym, że: 1) każde konkretne rozstrzygnięcie jest zastosowaniem odpowiedniej ogólnej normy prawnej do konkretnego przypadku, 2) rozstrzygnięcie konkretnej sprawy uzyskuje się przez wyprowadzenie logicznych wniosków z obowiązujących norm ogólnych, 3) w praktyce stosowania prawa uznaje sę, że obowiązujące przepisy są „bez luk", 4) wszystko to, co nie jest ujęte w normach prawnych, jest traktowane jako pozbawione prawnego znaczenia, 5) każde prawnie nieobojętne zachowanie się jest interpretowane jako zgodne z obowiązującymi przepisami albo jako z nimi niezgodne. Zasady stanowienia, ogłaszania i stosowania prawa Formalne wymagania stawiane prawu można podzielić na takie, które dotyczą jego stanowienia, ogłaszania i stosowania. Lon L. Ful-ler, który nota bene nie różnicował owych wymagań w taki sposób, nazywał je „wymogami wewnętrznej moralności prawa", dezyderatami, zasadami lub „rodzajami prawodawczej doskonałości, do której dążyć może system prawny"8. Podstawowym wymaganiem dotyczącym stanowienia prawa jest to, by było ono sformułowane w sposób ogólny. Ogólność prawa polega na tym, że gdy spełnione są warunki określone w hipotezie norm prawnych, to odnosi się ono do wszystkich przeszłych, teraźniejszych i przyszłych przypadków. Tylko za pośrednictwem norm ogólnych można ukierunkowywać postępowanie ludzi w skali masowej, 8 L. L. Fuller: Moralność prawa, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1978, s. 77. 500 W stronę aksjologii prawa osądzać je i wymierzać sprawcom stosowne sankcje karne. Normy prawne nie mogą przeto być nazbyt kazuistyczne. Gdyby obowiązujące prawo składało się z jednostkowych, szczegółowych zakazów i nakazów odnoszących się do poszczególnych przypadków, to — siłą rzeczy — byłoby niepełne, zawierałoby wiele luk i niedopowiedzeń. Następną najogólniejszą zasadę dotyczącą stanowienia prawa wyraża starorzymska maksyma lex retro non agit. Niedopuszczalne jest więc stanowienie prawa z mocą wsteczną. Gdyby były dozwolone odstępstwa od tej reguły, to przypominałoby to „brutalny absurd, jakim jest nakazywanie komuś zrobienia czegoś wczoraj"9. Konsekwencją zakazu stanowienia praw ex post facto są między innymi zasady nulla poena sine legę (nie ma kary bez przepisu prawa) i nullum cńmen sine legę (żaden czyn nie jest przestępstwem, jeżeli prawo go za taki nie uważa). Kolejną zasadą odnoszącą się do stanowienia prawa jest postulat, by tworzyć stabilne, względnie trwale normy prawne. Stałość regulacji prawnych przyczynia się do zrutynizowania działań instytucji prawnych, usprawnia tym samym ich funkcjonowanie. Ponadto sprzyja kształtowaniu się społecznego ładu normatywnego. Nie mniej istotne jest i to, że często zmieniane prawa mogą się stać pułapką dla gorzej poinformowanych obywateli10. Jeśli chodzi o sposób formułowania praw, to powinny one być przede wszystkim jasne i w miarę możliwości powszechnie zrozumiałe. Podstawowe pojęcia zawarte w aktach prawnych muszą więc być w sposób jednoznaczny, aczkolwiek maksymalnie komunikatywny, zdefiniowane. Wiadomo oczywiście, że terminologia języka prawnego i prawniczego częstokroć rozmija się ze słownictwem potocznym. Prawodawca, któremu zależy na skuteczności wydawanych przepisów, musi zdawać sobie z tego sprawę. Dlatego im powszechniejsze — skierowane do najszerszego kręgu adresatów — regulacje prawne stanowi, tym częściej operuje wyrażeniami codziennego, obiegowego języka, rezygnując z maksymalnej pre- 9 Tamże, s. 98. 10 Zob. tamże, s. 124. Aksjologia rządów prawa 501 cyzji swych wypowiedzi na rzecz jak największej ich komunikatywności. Powinien przeto postępować zgodnie z zaleceniami Leona Petrażyckiego, który pisał, że „nie należy obdarzać zawodowych tradycji terminologicznych takim zaufaniem, jakiego udziela nauka o prawie zawodowej terminologii prawniczej, lecz przeciwnie, zachowywać względem nich jak największą nieufność i krytycyzm. [...] jeżeli dany jest nam znak słowny, mający dwa zakresy stosowania — jeden zawodowy [prawniczy — przyp. A.K.], drugi zaś ogólny, potoczny — i możemy przypuszczać, że istnieje odpowiednia klasa przedmiotów jednorodnych i od innych odrębnych, to z tego stanowiska [swoistej mądrości języka potocznego — przyp. A.K.] zasługuje na zaufanie raczej terminologia potoczna niż zawodowa"'1. Stanowione prawa powinny być oczywiście niesprzeczne i wewnętrznie spójne. Nota bene, w sytuacji, gdy w wyniku prawodawczej niestaranności zostały wydane sprzeczne przepisy, których z jakichś powodów nie można natychmiast uchylić, stosowana jest zazwyczaj zasada lexposterior derogatpriori (ustawa późniejsza uchyla wcześniejszą). Nie mniej doniosła jest zasada, która głosi, że wszyscy obywatele powinni mieć pełną możliwość przestrzegania ustanowionych praw. Oznacza ona, że od nikogo prawo nie może wymagać, aby czynił to, co przekracza jego możliwości, albo by powstrzymywał się od tego, co jest niezbędne do życia lub służy zachowaniu zdrowia. Prawo nie może węc żądać od ludzi „niemożliwego posłuszeństwa". Powinno być dostosowane do faktycznych możliwości przestrzegania go w codziennych, zwykłych okolicznościach. Aby można było ustalić i ocenić, czy i w jakim stopniu władze publiczne stosują prawo i same go przestrzegają, ich działania muszą być jasne, to znaczy intersubiektywnie sprawdzalne. Oznacza to, że postanowienia, którym mają być posłuszni adresaci prawa, muszą być im udostępniane, czyli publikowane w sposób powszechnie dostępny. Jeśli ludzie nie są w stanie zapoznać się z obowiązującym prawem, nie 1' L. Petrażycki: Wstęp do nauki prawa i moralności. Podstawy psychologii emocjonalnej, oprać. J. Lande, Warszawa 1959, s. 97,105-106. 502 W stronę aksjologii prawa Aksjologia rządów prawa 503 mają tym samym możliwości dostosować do niego swego zachowania. „Prawa — jak pisze Fuller — powinny być publikowane również po to, aby mogły być przedmiotem publicznej krytyki, między innymi takiej, która wskazuje, iż nie powinny one być stosowane, nim ich treść nie zostanie rzeczywiście przekazana tym, których dotyczą. Jest również zgoła oczywiste, że kiedy nie istnieje możliwość zaznajomienia się z prawem, to nie sposób zapobiec, by ci, którzy mają go strzec, sami go nie naruszali"12. Kolejna z przywoływanych tutaj zasad, zasada legalności, nakazuje, by wszelkie działania urzędowe oraz wyrokowanie (wymierzanie sprawiedliwości) były zgodne z ustanowionymi procedurami prawnymi. Powinny one chronić uprawnienia uczciwie nabyte. Ponadto w postępowaniu sądowym oskarżonemu winno być zagwarantowane prawo do posiadania obrońcy, do zadawania pytań świadkom strony przeciwnej oraz prawo odwołania się od wydanego orzeczenia do instancji wyższej. Z powyższym postulatem łączy się kwesiiaodpowiedzialnościprawnej. Jej ograniczenie tylko do tych przypadków, gdy popełnienie zabronionego czynu zostało w pełni udowodnione, jest uznawane współcześnie za coś zupełnie oczywistego. Jednakże — co między innymi dobitnie podkreśla Fuller — prawo nie może człowieka „chronić od przyjętej na mocy umowy odpowiedzialności za zdarzenia od niego niezależne"13, na przykład za szkody wynikające z prowadzenia dozwolonej prawem działalności, choćby nie były one skutkiem zaniedbania lub nieostrożności. Jest to, jak wiadomo, problematyka tak zwanej odpowiedzialności bez winy. Podsumowując, formalnymi wymaganiami stawianymi prawu są jego ogólność, niestanowienie przepisów z mocą wsteczną, stabilność, jasność i zrozumiałość, niesprzeczność, możliwość przestrzegania, dostępność i legalność orzekania. Wszystkie wymienione cechy formalizmu prawnego, a także panowania legalnego, które stanowią 12 L. L. Fuller: Moralność, s. 89. 13 Tamże, s. 120. podstawę konstytucjonalizmu, wypada uznać za formalną aksjologię rządów prawa. Zdaniem jednakże niektórych autorów listę cech składających się na ową aksjologię należy uzupełnić o takie walory treściowe prawa i sposoby jego stosowania, jak: prospektywność, zgodność ze społecznym poczuciem sprawiedliwości (confromity to natural jusłice), niezawisłość sądownictwa, dostępność do sądów i możliwość sprawowania kontroli nad działalnością instytucji zapobiegających przestępczości14. A poza wszystkim „prawo musi mieć zdolność kierowania zachowaniami jego adresatów"15. Jest to warunek podstawowy, aby w ogóle można było mówić o rządach prawa. Powinien on być wszakże uzupełniony, jak twierdzi Ken-neth Henley, zasadą „formalnej bezosobowości prawa". Oznacza ona, że „system prawny jako całość musi być formalnie podporządkowany bezosobowym wymogom i zarazem przeciwstawiać się wymogom, które wspierają osobiste interesy (albo kaprysy) jednostek lub grup"16. Innymi słowy, rządy prawa mają zapewnić nie tylko „bezosobowość" stosowania prawa, lecz także „bezosobowość" samego prawa 17 Oczywiście, rządy prawa należy odróżniać od rządów poprzez prawo. Społeczeństwo rządzone autokratycznie może być w pełni rządzone poprzez prawo, które we własnym interesie ustanowiła elita władzy, ale nie znaczy to bynajmniej, że istnieją w nim rządy prawa18. „Tragiczny aspekt eksterminacji całych narodów — pisze Carlo Casini — polega na tym, że dokonana została ona nie wskutek ślepej brutalności pewnej tylko osoby, ale w imieniu prawa"19. 14 Zob. J. Raz: The Authority of Law. Essays on Law and Morality, Oxford 1979, s. 214-218. 15 Tamże, s. 214. 16 K. Henley: The Impersonal Rule ofLaw, „Canadian Journal of Law and Jurispru-dence" 1992, t. 5, nr 2, s. 299. 17 Zob. tamże, s. 300. 18 Zob. tamże, s. 299. 19 C. Casini: Państwo prawa, „Niedziela. Dodatek Akademicki Instytutu Jana Pawła II KUC 1993, nr 2, s. 7. 504 W stronę aksjologii prawa Aksjologia rządów prawa 505 I Wartości, które powinny być realizowane przez rządy prawa Następny zasadniczy problem dotyczy treściowej aksjologii rządów prawa. Chodzi w tym wypadku przede wszystkim o to, jak „wykrywać" wartości, które powinny realizować rządy prawa, oraz jakie warunki muszą one spełniać, aby można je było uznawać za najbardziej pożądaną formę ustrojową. W przeszłości dość powszechne było przekonanie, że istnieją jakieś odwieczne zasady, jakieś „prawo praw", a więc „prawo natury" („prawo naturalne", „prawo pierwiastkowe"), do którego stopniowo zbliża się prawo pozytywne20. Współcześnie, w ostatnim dziesięcioleciu dwudziestego wieku, pogląd ten zdaje się przeżywać renesans. I chociaż na przykład Max Weber utrzymywał, że już w dziewiętnastym stuleciu aksjomaty prawa naturalnego „utraciły zdolność do tworzenia podstaw systemu prawnego", to jednakże przyznawał, iż „nie można całkowicie wykorzenić aksjomatów prawa naturalnego"21. Dzieje się tak między innymi dlatego, że prawo natury bywa pojmowane jako lex aeterna, jako zbiór najwyższych wartości ludzkich, określanych mianem sprawiedliwości, słuszności, praw człowieka, praw elementarnych. Jego źródłem jest istota człowieczeństwa, istnieje ono w sposób obiektywny, niezależnie od ludzkiej woli. Może ono być więc traktowane jako najwyższy ideał, który stopniowo się urzeczywistnia w dziejach społeczeństw jako naczelna norma określająca podstawowe wolności i uprawnienia człowieka oraz jako postulat etyczny stanowiący fundament szczegółowych nakazów i zakazów moralnych22. Uniwersalność prawa natury jest ograniczona wymaganiami czasu, w którym się ono realizuje. Kwestię tę następująco ujmuje Joachim Kondziela: „Przykładem aplikacji niezmiennego w swej istocie prawa natury do zmiennej rzeczywistości społecznej, jest osobowe prawo do tzw. minimum egzystencji. Prawo to przysługuje człowiekowi w każdych warunkach społecznych, zawsze jednak inaczej wygląda jego szczegółowa treść. Z pewnością to, 20 Zob. C. S. Nino: The Ethics ofHuman Rights, Oxford 1991. 21 Max Weber on Law, s. 297. 22 Zob. E. Bloch: Natural Law and Human Dignity, Cambridge 1986. czego uprawnienie to domagało się dla żyjącego człowieka w Europie w XIX w., nie odpowiada już wymogom stawianym przez to uprawnienie współczesnemu państwu, tj. w drugiej połowie XX w."23 Obecnie prawu natury przypisuje się większe znaczenie niż w przeszłości, albowiem „jesteśmy bardziej świadomi swoich współzależności i pragniemy, by państwa miały na uwadze powszechne dobro ludzkości. [...] Wiara w człowieka i jego możliwości rozwojowe, postulat człowieka działającego i doskonalącego świat, zarysowanie przed jednostkami powinności do spełnienia, wskazywanie, że wartości wyższe odgrywają zasadniczą rolę zarówno w życiu jednostek, jak i społeczeństw — leży u podstaw teorii prawa natury formułowanych w XX wieku, chociaż nie zawsze jest explicite wyrażane"24. Według współcześnie propagowanych postulatów prawnonatural-nych podstawą porządku prawnego w państwie demokratycznym są trzy naczelne zasady: godność, równość wobec prawa i wolność. Są one uznawane za wartości podstawowe i bezdyskusyjne. Każdy bowiem człowiek ma niezbywalną, nienaruszalną godność, każdy rodzi się wolny i wszyscy ludzie są równi w swoich uprawnieniach i powinnościach. Idea rządów prawa opiera się na założeniu, że te podstawowe wartości, chronione przez prawo, nie powstały w drodze umowy społecznej, nie stworzyło ich państwo lub inna instytucja czy organizacja polityczna, lecz są one immanentnym składnikiem natury człowieka, wynikają z prawa naturalnego. Oczywiście, są takie stosunki społeczne, których sposób zorganizowania zależy w większym lub mniejszym stopniu od wyników głosowania, plebiscytu lub innych kolegialnych decyzji. Istnieją również i takie, które są wyłączone z tego typu procedur. Do tych ostatnich należą, jak się przyjmuje, trzy wymienione elementarne wartości. Godność jest wartością, która — jak się uznaje — przysługuje bez wyjątku wszystkim ludziom, nie ma na nią ceny, nie może być wymieniona na żadne inne dobro i jest niestopniowalna. Każdemu 23 J. Kondziela: Filozofia społeczna. Zagadnienia wybrane, Lublin 1972, s. 140. 24 M. Szyszkowska: Filozofia prawa i filozofia człowieka, Warszawa 1989, s. 63, 67; zob. także J. Finnis: Natural Law and Natural Rights, Oxford 1986. , i 506 W stronę aksjologii prawa człowiekowi przysługuje swoiste dostojeństwo, cześć, honor, dobre imię, a więc godność, z tej prostej racji, że jest istotą ludzką. Tak rozumiana godność jest wartością samoistną, absolutną i nie zrelaty-wizowaną do innych wartości (walorów, dóbr czy cnót). Nie ma więc godność waloru pochodnego, zakładającego istnienie jakichś innych walorów, jak to przyjmował na przykład Tadeusz Kotarbiński. W artykule Zagadnienia etyki niezależnej dowodził mianowicie, że godność jako dobro moralne ma „walor pochodny: oceniamy w ten sposób tych, co z innych względów zasługują na szacunek i sami są tego świadomi i dokładają starań, by być takimi oraz by ich traktowano wedle należnej im miary szacunku"25. Pojęcie godności, które konstytuuje całą problematykę prawa natury i praw człowieka, często jest utożsamiane z ogółem cech i wartości moralnych stanowiących bezwzględną, wewnętrzną wartość człowieka. Jak pisał Eugeniusz Jarra: „Ponieważ godność człowieka w takim ujęciu wypływa z jego istoty, z którą jest nieodłącznie związana, przeto nie może być ani odjęta, ani ograniczona. W każdym razie niezdolne są tego uczynić żadne środki zewnętrzne"26. Zdaniem tego teoretyka prawa z godności wypływają wszystkie inne prawa człowieka. „Jest tedy — jak pisał — godność i prawo człowieka puklerzem przeciwko omnipotencji państwa; jest podstawą do przełamania jego wszechwładzy przez wyodrębnienie z Cesarskiego — Boskiego"27. Postulat, by prawo było równe dla wszystkich, by wszystkim gwarantowało równe traktowanie, nie oznacza, iż wszyscy ludzie, którzy podlegają danemu porządkowi prawnemu, powinni mieć takie same uprawnienia i obowiązki, że wszystkim prawo powinno zapewniać dokładnie tę samą sferę wolności. Ludzie są de facto równi wobec prawa wtedy, kiedy obowiązujące normy prawne są wobec wszystkich stosowane jednakowo (i, oczywiście, w sposób bezstronny, tzn. niezależnie od indywidualnych cech adresatów) oraz gdy nie zawierają postanowień dyskryminujących lub faworyzujących pewne grupy lub jednostki. Jak pisze Wojciech Sadurski „«równość wo- 25 T. Kotarbiński: Pisma etyczne, Wrocław 1987, s. 142. 26 E. Jarra: Człowiek a władza, London 1948, s. 1. 27 Tamże, s. 26. Aksjologia rządów prawa 507 bec prawa» w znaczeniu «równość stosowania prawa» oznacza podejmowanie przez organy stosujące prawo decyzji indywidualnych na podstawie norm prawnych bez względu na jednostkowe cechy adresata, nieistotne z punktu widzenia hipotezy danej normy. Równość stosowania prawa oznacza więc, że organ może — wydając decyzję indywidualną — brać pod uwagę tylko te różnice między podmiotami, które prawo mu nakazuje brać pod uwagę"28. Z kolei wymóg, aby prawo w swej treści nie zawierało zróżnicowań w zależności od cech adresatów, do których jest skierowane, oznacza, że wszyscy adresaci charakteryzujący się w równym stopniu danymi cechami, są traktowani jednakowo. Innymi słowy, prawo musi jednakowo traktować ludzi, którzy pod określonymi względami są równi. Nie może wszelako zrezygnować z różnicowania adresatów, bo są oni niejako w naturalny sposób zróżnicowani (np. na tych którzy mogą i nie mogą rodzić dzieci, są pełnosprawni lub niepełnosprawni, przekroczyli lub nie przekroczyli wieku emerytalnego, pracują na roli lub gdzieś indziej). „A zatem postulat równości wobec prawa — dowodzi Sadurski — nie domaga się braku jakichkolwiek różnic [...], lecz żąda by te różnice były uzasadnione"29. Jedynym uzasadnieniem owych różnic są przyjęte zasady sprawiedliwości i słuszności prawa, wynikające z akceptowanego pozaprawnego systemu wartości. W konkluzji wypada więc powtórzyć za cytowanym wyżej autorem, że „nie można określić treści zasady «równości w prawie» inaczej, jak przez materialną «słuszność» czy «sprawiedliwość» ocenianego systemu prawnego"30. Trzecia wreszcie zasada, zasada wolności, zakłada, że źródłem wolności nie jest władza państwowa ani jakaś inna, że władza nie jest przywilejem nadawanym (i ograniczanym) przez rządzących, lecz że to właśnie wolność jest podstawą wszelkiej władzy31. „Obywatele umawiają się między sobą, że wyzbywają się części swoich praw i przekazują je powołanej na mocy umowy — i oczywiście na mocy 28 W. Sadurski: Równość wobec prawa, „Państwo i Prawo" 1978, nr 8-9, s. 55. 29 Tamże, s. 58. 30 Tamże, s. 63. 31 Zob.: Z. Bauman: Freedom, Minneapolis 1988; J. Olen: Morał Freedom, Philadel-phia 1988. 508 W stronę aksjologii prawa Aksjologia rządów prawa 509 tejże umowy ograniczonej — władzy. Pozostałe prawa zachowują dla siebie"32. Ponadto, według zasady wolności zachowania względem samego siebie nie mogą być prawem regulowane ani też kontrolowane. Regulacja i kontrola mogą dotyczyć jedynie zachowań, które są skierowane na innych ludzi. Rządy prawa zezwalają, oczywiście, na stosowanie przymusu prawnego. Posłużenie się nim jest jednak dopuszczalne tylko wtedy, gdy ma on na celu zapobieżenie zachowaniom naruszającym uprawnienia innych osób. Treściowe wymagania stawiane prawu to przede wszystkim jego neutralność wobec koncepcji moralności jednostkowej, różnych wizji doskonałości osobistej, poglądów religijnych, politycznych, obyczajowych, estetycznych itp.33 Rządy prawa nakładają więc na władzę publiczną obowiązek biernego obserwowania rywalizacji różnych doktryn etycznych, religijnych, politycznych itp. Co najwyżej może ona być arbitrem w tej rywalizacji stwarzając instytucjonalne ramy dla swobodnego wybierania i wyrażania przez obywateli ich przekonań, poglądów czy opinii. Neutralność moralna prawa wynika z zasady tolerancji, z uznania, że osobista wolność każdego człowieka jest niepodważalną, nienaruszalną wartością. (Od obywateli prawo nie może, co oczywiste, wymagać neutralności moralnej.) Wszelako prawo nie może tolerować ataków wymierzonych w innych ludzi i ich dobra, albowiem pozbawiałoby ich możliwości postępowania zgodnego z własnymi zamiarami, a tym samym jednych ludzi uprzywilejowałoby względem innych. Neutralność prawa najlepiej wyraża maksyma powiadająca, że „prawo powinno służyć wszystkim, lecz nie może być niczyim sługą". W katalogu wartości szczególnie chronionych w systemie rządów prawa jedno z naczelnych miejsc zajmuje prawo do życia i jego ochrona. Prawo to nie plasuje się wszakże na miejscu naczelnym, tak jak godność, wolność czy równość, mimo że w wielu kodeksach 32 W. Osiatyński: Demokracja a prawa człowieka, „Literatura" 1991, nr 11, s. 12. 33 Zob.: W. Sadurski: Morał Pluralism and Legał Neutralny, Dordrecht 1990; tenże: Neutralność moralna prawa (Przyczynek do teorii prawa liberalnego), „Państwo i Prawo" 1990, nr 7, s. 28-41. etycznych i rozmaitych systematyzacjach rpguł moralnych normy związane z obroną biologicznego istnienia człowieka są zaliczane do norm najważniejszych, do norm najwyższego piętra34. Skierowany 12 listopada 1992 roku do Sejmu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projekt ustawy konstytucyjnej Karta Praw i Wolności umieszcza prawo do życia w rozdziale II, w paragrafie 6 stwierdzając krótko, że: „Życie ludzkie jest nienaruszalne". Tym samym Karta nie ustosunkowuje się bezpośrednio do zagadnienia kary śmierci, prawdopodobnie za cenę rezygnacji z zajmowania stanowiska w kontrowersyjnej kwestii dopuszczalności aborcji. Zagadnieniem ciągle otwartym jest to, czy w aksjologii rządów prawa mieści się bezwzględna, nie dopuszczająca wyjątków ochrona wszelkiego życia ludzkiego przekonań (przeżyć) prawnych zdaje się wskazywać, że wartość życia ludzkiego jest coraz powszechniej absolutyzowana. Świadczy o tym między innymi eliminowanie z prawodawstwa wielu współczesnych państw kary śmierci. Demokracja pod rządami prawa Przedstawiona — dość grubą kreską — aksjologia rządów prawa niewiele mówi o tym, w jaki sposób pod rządami prawa powinna być sprawowana władza publiczna: czy z zachowaniem pełni demokratycznych swobód, czy też z ich częściowym ograniczeniem. Demokracja pod rządami prawa jest realizowana wtedy, kiedy obywatelom przysługują roszczenia wobec władzy publicznej i kiedy są oni zdolni je wyegzekwować w wypadku naruszenia ich uprawnień lub gdy starają się o ochronę swych praw. Chociaż władza publiczna jest wynikiem umowy między obywatelami (przekazują jej bowiem część swoich praw i wolności), to ich uprawnienia ani nie są nadanymi im przez ową władzę przywilejami, ani też nie pochodzą — tak jak sama władza — z umowy. Źródłem uprawnień są one same jako wartości autonomiczne, niezbywalne, takie których nikt nie może 34 Zob. M. Ossowska: Normy moralne. Próba systematyzacji, Warszawa 1970, s. 31-50. 510 W stronę aksjologii prawa się zrzec ani nikomu odebrać35. „Demokracja oczywiście jest wartością, lecz gdy nie odkryje się jej najgłębszego fundamentu, wówczas nawet skazanie Jezusa na śmierć jest słuszne, ponieważ Piłat zadecydował o nim po zasięgnięciu opinii ludu, a większość ludu włas'nie wołała: «Ukrzyżuj Go». Wszak prawo Piłata sfotografowało tę właśnie większość"36. Z tego przykładu i wielu podobnych, które można by podać, wynika, że demokracja musi być ograniczona wszystkimi — uznawanymi za niezbywalne i nienaruszalne — uprawnieniami i wolnościami człowieka. Większość ma wprawdzie prawo sprawować — poprzez swych reprezentantów — władzę publiczną, ale nie ma prawa narzucać swego obrazu świata mniejszości37. Szanując prawa mniejszości demokracja musi się przeto samoograniczać. Ograniczeniem demokracji jest właśnie aksjologia rządów prawa. Pod rządami prawa demokracja jest więc powściągliwa i ma raczej skromną posturę, ale dla wszystkich jest bezpieczna. Instrumentem wolności nie jest przeto demokracja, lecz rządy prawa. Zagwarantowanie wszystkim ludziom — niezależnie od płci, wyznania, pochodzenia, przynależności narodowej, języka, majątku, sprawności czy poglądów — podstawowych uprawnień i wolności nie może więc być uzależnione od najbardziej demokratycznego plebiscytu. Rządy prawa mają owe uprawnienia i wolności chronić, nie mogą natomiast ludziom narzucać, jak powinni z nich korzystać. 35 Zob. J.-R Rentto: Prudentia iuris. The Art of the Good and the Just, „Annales Universitatis Turkuensis", Turku 1988. 36 C. Casini: Państwo prawa, s. 7. 37 Por. Democratic Theory and Practice, G. Duncan (red.)» Cambridge 1985. SOKRATYCZNY WZÓR POSTAWY LEGALISTYCZNEJ Początki państwa demokratycznego sięgają — jak współcześnie uważają historycy — końca VI wieku p.n.e. i związane są z nazwiskiem ateńskiego kupca, reformatora, prawodawcy i poety Solona (640-630 — 559 p.n.e.) zaliczanego przez starożytnych do Siedmiu Mędrców. On to w 594 roku p.n.e. strząsnął (umorzył) długi chłopskie, ograniczył nabywanie ziemi, wprowadził nowy system miar i cenzus majątkowy dzieląc całą ludność Aten na cztery klasy majątkowe (fylie), a także ustanowił Radę (bule) składającą się z czterystu członków (po stu z każdej fylii). Areopagowi, tj. radzie najwyższych urzędników wybieranych dożywotnio, pozostawił jedynie sądownictwo spraw gardłowych. Solon wprowadził również sąd ludowy (helidja) dla spraw karnych i apelacji od orzeczeń urzędników w sprawach cywilnych. Sędziowie przysięgli byli wybierani spośród wszystkich Ateńczyków, którzy ukończyli trzydziesty rok życia. Przeprowadzona przez Solona kodyfikacja prawa pozostawała w mocy — bez większych zmian — do końca państwa ateńskiego. Wywarła też wielki wpływ na systemy prawne innych państw greckich. W 508 roku p.n.e., w pół wieku po śmierci Solona, Ateny zostały podzielone na W fylii według podziału terytorialnego. W następnym wieku Perykles (ok. 495-429 r. p.n.e.), jeden z najwybitniejszych polityków ateńskich, przeprowadził w 462 roku p.n.e. reformy, które ograniczyły znaczenie Areopagu. Za pełnienie obowiązków radnych i sędziów było przyznawane wynagrodzenie i nawet najubożsi obywatele mogli brać czynny udział w życiu państwa. 512 W stroną aksjologii prawa Czasy Peryklesa były okresem świetności Aten, które stały się intelektualną i artystyczną stolicą Hellady. Rozwijało tam działalność wielu myślicieli, pisarzy i artystów. Jednocześnie kształtował się ustrój demokratyczny ateńskiej polis, czyli miasta-paristwa. Najważniejsze decyzje podejmowało Zgromadzenie Ludowe (ekklesia), w którym uczestniczyli wszyscy wolno urodzeni obywatele po ukończeniu dwudziestego roku życia. Zwoływane ono było mniej więcej co dziewięć dni, tj. co najmniej czterdzieści razy w roku. Organem stale urzędującym była Rada składająca się z pięciuset członków wybieranych co roku w drodze losowania: po pięćdziesięciu obywateli z każdej fylii (grupy obywateli). Wylosowany mógł być każdy, kto ukończył trzydziesty rok życia i miał pełne prawa obywatelskie. Rada dzieliła się na dziesięć prytanii, z których każda urzędowała przez dziesiątą część roku, przy czym przewodniczący zmieniał się codziennie (w ciągu jednej kadencji nie mógł dwa razy pełnić tej funkcji). Przewodniczący przez jedną dobę przechowywał pieczęć i klucze do skarbu i archiwum państwa. Prytani rozstrzygali sprawy nagłe i sprawy mniejszej wagi państwowej, wydzierżawiali roboty publiczne, czuwali nad budową okrętów, wyposażeniem wojska, przygotowywali porządek dzienny i wnioski na Zgromadzenie Ludowe. Oni też wprowadzali w życie uchwały Zgromadzenia Ludowego. W okresie reform Peryklesa stronnictwo postępowe, z którym niewątpliwie sympatyzował Sokrates, było sceptycznie nastawione do dawnych zasad kolektywizmu oraz religii. Później, gdy szersze warstwy ludowe uczestniczyły w procedurach demokratycznych, dostępnych nota bene tylko dla wolno urodzonych obywateli ateńskich (z wyłączeniem kobiet), tradycja i religia wydatnie zyskały na znaczeniu. Obrońcy instytucji religijnych oraz ideologowie ateńskiego patriotyzmu wykorzystali ten fakt przeciwko Sokratesowi (ok. 470/469 — 399 r. p.n.e.). Wiele razy doświadczył on — choćby na przykładzie losów swego ucznia i późniejszego wodza Alkibiadesa — braku odpowiedzialności zgromadzeń ludowych. Były na nich rozstrzygane sprawy bez głębszego ich zbadania i częstokroć przypadkowa więk- Sokratyczny wzór postawy legalistycznej 513 szość głosów decydowała o losach wypraw wojennych, dowództwa czy życia oskarżonych. Jak wiadomo, Sokrates nie pozostawił po sobie żadnych pism, a jego poglądy są znane z relacji uczniów, głównie Platona, oraz różnych ówczesnych, często sprzecznych źródeł. Sokrates nauczał wszędzie, gdzie tylko mógł spotkać chętnych słuchaczy: w gimnazjonach, na ulicach, na rynku, w zagajnikach i na symposionach urządzanych w domach prywatnych. Myśl jego krążyła głównie wokół tego, co jest istotnym dobrem człowieka i jak można je osiągnąć. Tym dociekaniom poświęcał najwięcej uwagi i namysłu. Doprowadziły go one do wniosku, że najwyższym dobrem, warunkiem szczęścia jest cnota iarete) zasadzająca się na wiedzy zdobytej w drodze rozumowania indukcyjnego i przez logicznie poprawne definicje, które ukazują istotę, rzeczy. Cnoty — twierdził Sokrates — można się nauczyć i należy się uczyć. Wiedzę o tym, co dobre, zdobywamy za pomocą rozumu. To właśnie rozum — jako najwyższa instancja poznawcza — odkrywa prawdy moralne i zapewnia ich poszanowanie. Obok walorów poznawczych rozum ma również walory praktyczne. Człowiek, który poznał dobro — zakładał Sokrates — nie będzie źle postępował. Cnota, wiedza i szczęście są ze sobą nierozłącznie powiązane. Nauczycielska działalność Sokratesa, kwestionowanie oficjalnych autorytetów, przeciwstawianie się powszechnym przesądom i manifestowanie postawy indywidualistycznej przysparzały mu nie tylko entuzjastów, ale i zawziętych wrogów, którzy widzieli w nim niebezpiecznego wolnomyśliciela, demoralizatora młodzieży i politycznego dysydenta. Zwłaszcza jego krytyczny stosunek do urządzeń demokratycznych, do „spoconej, brudnej demokracji Pireusu" oraz do urzędników wybieranych przez losowanie spotykał się z dezaprobatą. W marcu lub kwietniu 399 roku p.n.e. trzej oskarżyciele: wzbogacony garbarz, przywódca demokratyczny Anytos (Anytus), mierny poeta Meletos (Meletus) i orator Lykon wnieśli przeciwko Sokratesowi formalne oskarżenie. Przedstawił je Meletos w następujących słowach: „To oskarżenie złożył pod przysięgą Meletos, syn Meletosa z gminy Pittos, przeciwko Sokratesowi, synowi Sofroniska z gminy Alopeke. Zbrodnię popełnia Sokrates, bogów, których państwo uznaje, nie 514 W stronę aksjologii prawa Sokratyczny wzór postawy legalistycznej 515 uznając, inne zaś nowe bóstwa wprowadzając. Jest też winien psucia młodzieży. Za to powinien ponieść karę śmierci". Zgodnie z ówczesnym prawem ateńskim oskarżyciel przedłożył w swej skardze propozycję kary. Jeśli większością głosów oskarżonego uznano winnym zarzucanej mu zbrodni, to mógł on przyjąć proponowaną karę albo też przedstawić taką karę, jaką uważał za właściwą. Po werdykcie „winien", tj. po nieudanej obronie, oskarżony mógł przemawiać jeszcze raz i uzasadnić swój wniosek co do kary. Czas jego wystąpień był ograniczony. Po obronie oskarżonego sędziowie przysięgli przystępowali do tajnego głosowania nad winą podsądnego. Głosowano za pomocą czarnych i białych kul albo też całych i przedziurawionych kamyków, muszel, tabliczek lub innych przedmiotów, które wrzucano do dwóch urn: jedna była najczęściej z brązu, a druga z drewna. O werdykcie rozstrzygała absolutna większość głosów. Gdy głosów „winien" i „nie winien" było tyle samo, oskarżonego uznawano za niewinnego. Oskarżyciel, który nie miał po swojej stronie jednej piątej głosów, musiał zapłacić grzywnę tysiąca drachm i na przyszłość tracił prawo wnoszenia skarg podobnego typu. Apelacji od wyroku w sprawie wykroczeń przeciwko państwu nie było. Po zakończonym postępowaniu każdy sędzia (prytan) otrzymywał z państwowej kasy trzy obole. W pierwszej mowie obrończej Sokrates powiedział, że usłyszał głos, który nakazywał mu przekonywać obywateli o ich niewiedzy — dla ich własnego dobra. „Kto z ludzi — mówił — jest bardziej wspaniałomyślny ode mnie, który nie przyjmuję żadnych darów ni żadnej zapłaty? Kogo możecie słusznie uznać za bardziej sprawiedliwego ode mnie, który tak poprzestaję na swoim, że wcale nie potrzebuję cudzego? Jak, dalej, może ktoś słusznie nazwać mnie mądrym, który od chwili, kiedy zacząłem rozumieć słowa, nigdy nie zaniedbałem z całych sił szukać i badać, czym właściwie jest dobro? Że jednak trudziłem się nie na darmo, ta okoliczność może wam służyć za dowód, iż wielu rodaków dążących do cnoty i wielu obcokrajowców mnie przed wszystkimi innymi obrało sobie za przewodnika". Zapewnił również, że jeśli zostanie uznany za winnego, to będzie postępował tak jak dotychczas („czy mnie wypuścicie, czy nie wypuścicie, ja nie będę postępował inaczej"). Dłużej zatrzymał się nad swoją rolą jednodniowego przewodniczącego Rady Pięciuset w 406 roku p.n.e. Rada miała wówczas sądzić dziesięciu wodzów, którzy wrócili do Aten po zwycięskiej bitwie morskiej pod Arginuz. Jednakże na skutek burzy morskiej dwadzieścia pięć okrętów zatonęło wraz z załogami. Wodzowie nie dopełnili obowiązku ratowania rozbitków, nie wyłowili zmarłych i nie zadbali o sprawienie im pogrzebu. Zostali za to postawieni przed sądem i skazani na śmierć. Sokrates jako jedyny z członków Rady głosował przeciwko wnioskowi o łączne sądzenie oskarżonych. Dał tym samym dowód swej niezłomnej postawy w obronie prawa, mimo że narażał się na niebezpieczeństwo. Przed sądem przypomniał też inną sprawę: „A kiedy przyszła oligarchia, to znowu tych Trzydziestu posłało po mnie, żebym razem z czterema innymi przyszedł do nich, do okrągłego domu, i kazali mi dostawić z Salaminy Leona Salamiriczyka. Mieli go stracić. Oni przecież mnóstwo takich poleceń wydawali różnym ludziom, żeby mieć jak najwięcej współwinnych. [...] Mnie też tamten rząd nie przestraszył, chociaż taki był silny, żebym miał aż coś nieuczciwego popełnić; toteż kiedyśmy z okrągłego domu wyszli, tamci czterej puścili się zaraz do Salaminy i dostawili Leona, a ja poszedłem prosto do domu. I pewnie bym był za to śmierć poniósł, gdyby się ów rząd w krótki czas potem nie był rozwiązał". Dumna postawa Sokratesa i wypowiedziane przezeń słowa spowodowały, że został uznany winnym zarzucanych mu czynów. Po obliczeniu głosów znaleziono w urnach dwieście osiemdziesiąt kul czarnych i dwieście dwadzieścia kul białych. (Według innych źródeł trybunał liczył pięciuset jeden lub pięciuset siedemdziesięciu siedmiu sędziów, a za winą Sokratesa opowiedziała się większość trzech, trzydziestu lub sześćdziesięciu sędziów.) Jakkolwiek przedstawiał się wynik głosowania nad jego winą, umożliwił on kolejny etap procedury — debatę nad wyrokiem. Zgodnie z ówczesnym prawem oskarżyciele i podsądny proponowali wysokość kary. Anytos i Meletos zaproponowali karę śmierci. Sokrates oświadczył natomiast ponów- 516 W stronę aksjologii prawa nie, że nie uznaje swojej winy i jako dobroczyńca państwa powinien otrzymać nagrodę w postaci choćby darmowych posiłków w ratuszu („jeżeli więc mam po sprawiedliwości proponować karę należytą, to proponuję: honorowy wikt w Prytanejon"). Żartu tego sędziowie nie przyjęli dobrze. Gdy filozof to spostrzegł, zaproponował, że zapłaci — bo za spłatę ręczą przyjaciele z Platonem i Kritonem na czele — grzywnę w wysokości trzydziestu min, co naonczas było dość znaczną kwotą. W drugim głosowaniu, nad wyrokiem, za karą śmierci dla Sokratesa opowiedziało się trzystu sześćdziesięciu członków trybunału, a przeciwko niej stu czterdziestu. Kiedy zapadł wyrok na Sokratesa, na wyspę Delos udawała się statkiem uroczysta procesja na święto Apollona. Stary grecki zwyczaj nakazywał, aby w czasie trwania procesji nie były wykonywane wyroki śmierci. Wierzono, że tym samym statkiem Tezeusz popłynął na Kretę, tam zabił Minotaura i wrócił jako zbawca ojczyzny. Sokratesowi przyszło więc czekać około trzydziestu dni na egzekucję, bo tyle trwała podróż z Aten do Delos i z powrotem. Na drugi dzień po powrocie statku wyrok miał być wykonany — przez wypicie cykuty z winem, aby trucizna szybciej zadziałała. W czasie pobytu w więzieniu Sokratesa odwiedzali przyjaciele i znajomi. Często spędzali z nim cały dzień. Wielu namawiało go do ucieczki, mimo że pomocnikom groziła konfiskata majątku lub wysoka grzywna. Wśród przyjaciół Sokratesa było wielu możnych obywateli, dla których groźba kary nie była ani straszna, ani w skutkach zbyt dolegliwa. Nikt jednak nie był w stanie namówić sędziwego filozofa do ucieczki. A najbardziej starał się o to Kriton. Przyszedł do Sokratesa o świcie i zastał go smacznie śpiącego. Niepomiernie się zdziwił, że w obliczu zbliżającego się nieszczęścia — kończył się bowiem czwarty tydzień Sokratesa w więzieniu — jego przyjaciel zachowuje tak ogromny spokój ducha. Po przebudzeniu Sokrates domyślił się oczywiście, z jaką nowiną przychodzi do niego przyjaciel. „Pewnie okręt przyszedł z Delos, a po jego przybyciu ja mam umrzeć?" — zapytał. Kriton potwierdził, ze Sokratyczny wzór postawy legalistycznej 517 statek przybędzie najpewniej za kilkanaście godzin, i jął namawiać Sokratesa, by się ratował. Wysuwał różne argumenty za ucieczką. Mówił najpierw, że straci przyjaciela, jakiego drugiego nigdy nie znajdzie. Potem przypomniał, że straże łatwo można przekupić. Sim-miasz z Teb już przyniósł na ten cel pieniądze, gotów jest także w tym przedsięwzięciu uczestniczyć Kebes i wielu innych przyjaciół. Gdziekolwiek Sokrates się uda, wszędzie ludzie będą go kochali. Powinien też mieć na uwadze, że godząc się na śmierć osieroci swoich dwóch synów, rzuci ich na pastwę losu. Czas przy tym nagli. „Już nie pora się zastanawiać — mówi Kriton — tylko trzeba się zdecydować". Co na to Sokrates? Otóż odpowiedział, że jednak trzeba się dobrze zastanowić, czy uciekać z więzienia i ratować głowę, czy też nie uciekać i życie postradać. A postąpić należy według argumentu, który po starannym rozważeniu okaże się najlepszy. Wzgląd na opinię publiczną, na to, co ludzie „powiedzą" o przyjaciołach Sokratesa i o nim samym, jeśli nie zdecyduje się na ratunek, ' należy odrzucić. Dlaczego? Dlatego, że na jedne opinie należy zważać, a na inne nie należy zwracać uwagi, jedne należy cenić wysoko, a inne puszczać mimo uszu. Tylko opinie ludzi myślących są coś warte — mówi Sokrates. W sprawach dotyczących sprawiedliwości i niesprawiedliwości, piękna i brzydoty, dobra i zła należy się kierować opinią jednego choćby człowieka, ale takiego, który jest rozumny i zna się na rzeczy. Poglądy szerokich kół, które nie mają ani stosownej wiedzy, ani dostatecznego rozeznania i doświadczenia, są pozbawione większego znaczenia i nie należy się nimi kierować. Czy życie należy chronić za wszelką cenę? Bynajmniej. Życie jako takie nie jest najwyższą wartością. Tylko dobre życie można uznać za wartość. Żyć dobrze to znaczy żyć pięknie i sprawiedliwie. Z tych rozważań wcale nie wynika — mówi Sokrates — że powinienem próbować ucieczki z więzienia. Co więcej, zbrodnia nigdy nie jest ani dobra, ani piękna. Zawsze jest hańbą dla sprawcy i dlatego nigdy nie należy jej popełniać. Nie wolno też zbrodnią za zbrodnię odpłacać. „Więc ani zbrodnią odpłacać nie trzeba — powiada — ani źle robić nikomu, nawet gdybyś nie wiadomo czego od ludzi doświadczył". Powtarza tę myśl i w takich słowach: „Nigdy nie godzi 518 W stronę aksjologii prawa się zbrodni popełniać, ani zbrodnią odpłacać, ani jeśli się zła doznało, złem za złe oddawać". Nie mniej ważne jest również i to, jak twierdzi Sokrates, by zawsze dotrzymywać zobowiązań. Całe to rozumowanie prowadzi go do wniosku, że ucieczka z więzienia byłaby nie tylko przestępstwem wobec państwa, lecz także złamaniem zobowiązania. Przecież wydane wyroki muszą posiadać moc — dowodzi. Inaczej państwo się wywróci, zostanie pozbawione władzy i ważności. Nie mając autorytetu zostanie wydane na łup nieprzyjaciół. Wszystko to jest dość oczywiste, zwłaszcza jeśli prawo jest słuszne, a orzeczenia sądów sprawiedliwe. Jak jednak ustosunkować się do niesprawiedliwego wyroku? Czy też należy go respektować? Argument, który wysuwa Sokrates na uzasadnienie odpowiedzi twierdzącej, jest dość zaskakujący, zwłaszcza w świetle jego pierwszej mowy sądowej. Stwierdza bowiem, że prawa w państwie są jak rodzice, którym każdy obywatel wiele zawdzięcza. „A cóż, jeśliby prawa powiedziały — zastanawia się Sokrates — czyż nie pierwej myśmy ciebie zrodziły i nie przez nas pojął twoją matkę ojciec twój i spłodził ciebie? Więc powiedz [...] tym prawom, które małżeństw dotyczą, masz do nich jakiś żal, że nie są dobre? Nie mam żalu, powiedziałbym. [...] A jeżeli tak, to co myślisz, że równe prawa twoje i nasze? I cokolwiek my byśmy tobie próbowały zrobić, to myślisz, że ci się godzi nam robić na odwet to samo?" Nikt nie może nastawać na prawa i ojczyznę. Ojczyznę trzeba czcić i ustępować jej, i czołem przed nią bić, i znosić, jeśli coś znosić poleci. Powinnością obywatela jest posłuszeństwo państwu i ojczyźnie: na wojnie, w sądzie i wszędzie indziej. „Gwałtu zadawać się nie godzi — mówi Sokrates — ani matce, ani ojcu, ani tym mniej ojczyźnie". Są jeszcze inne okoliczności, które nakazują podporządkować się prawu. Jeśli komuś nie podoba się państwo i obowiązujące w nim prawo, może wyemigrować, może „wziąć manatki i iść, dokąd zechce" unosząc ze sobą wszystko, co zdoła. Lecz jeśli ktoś zdecydował się pozostać w ojczyźnie — tak jak Sokrates w Atenach przez siedemdziesiąt lat — to tym samym zawarł z państwem umowę, że będzie Sokratyczny wzór postawy legalistycznej 519 posłuszny jego prawom, a w razie niesubordynacji poniesie wszelkie tego konsekwencje. A ponadto w czasie procesu Sokrates mógł zaproponować wygnanie jako właściwą dla siebie karę, do czego sąd zapewne by się przychylił. Nie skorzystawszy uprzednio z tej możliwości nie może się obecnie do niej odwoływać. Skoro wybrał raczej śmierć niż wygnanie, to temu wyborowi powinien się podporządkować. Bo być obywatelem to dotrzymywać zobowiązań i postępować zgodnie z prawem, zwłaszcza wtedy, kiedy umowa nie została zawarta pod przymusem. Uciekając z więzienia i opuszczając miasto Sokrates naraziłby się na ośmieszenie, albowiem uczynkiem tym zaprzeczyłby nie tylko racjom, których jest świadomy, lecz także podałby w wątpliwość całą swoją drogę życiową. Co więcej, decydując się na ucieczkę naraziłby przyjaciół na utratę dóbr, a między obcymi wyglądałby wielce podejrzanie jako ten, co „prawa w niwecz obraca". Ktoś, kto prawa wywraca — argumentował — musi wyglądać na gorszyciela ludzi młodych i mało roztropnych. Czy ktoś taki mógłby w nowym otoczeniu głosić kult prawa? Przecież najwyższymi wartościami człowieka są nie tylko dzielność (i związana z nią odwaga) oraz sprawiedliwość, lecz także życie według praw i same prawa — twierdzi Sokrates. Czy istnieją więc dobre argumenty przemawiające za ucieczką i uniemożliwieniem egzekucji prawa? Nie, takich argumentów nie ma. Wszystko przemawia za poszanowaniem prawa, nawet za cenę utraty życia. A jeśli nawet miałaby kogoś spotkać krzywda w sądzie (choćby był samym Sokratesem), to jej sprawcą nie są prawa, lecz ludzie, którzy je stosują. Kończąc swój długi wywód w obronie poszanowania prawa, Sokrates rzekł do swego przyjaciela Kritona: „Jeśli powiesz coś przeciw temu, coś usłyszał, będziesz mówił daremnie. Jednakże jeśli uważasz, że coś wskórasz, to mów". Na to Kriton odparł: „Nie, Sokratesie, nie mam co mówić". Pół tysiąca lat później, w II wieku n.e., Diogenes Laertios w swoich Żywotach i poglądach słynnych filozofów napisał: „Był też Sokrates pierwszym filozofem, który rozprawiał o tym, jak najlepiej żyć, 520 W stronę aksjologii prawa i pierwszym filozofem, który został skazany na śmierć i poniósł śmierć z wyroku. [...] Wnet po jego śmierci Ateńczycy opamiętali się i na znak żałoby zamknęli wszystkie palestry i gimnazja. Oskarżycieli Sokratesa skazali na wygnanie, a Meletosa nawet na śmierć, Sokratesa zaś uczcili posągiem z brązu, wykonanym przez Lizypa, który został ustawiony w Pompejonie". Wiadomość ta, wskazująca że Demos — wyniesiony przez państwo ateńskie do roli najwyższego sędziego — w krótkim czasie zmienił swój stosunek do filozofa, nie znajduje skądinąd potwierdzenia w źródłach historycznych. Znacznie lepiej są udokumentowane nowożytne przykłady w pełni świadomej postawy legalistycznej, ugruntowanej refleksją teoretyczną, na której wyraźnym piętnem odciska się Sokratyczny stosunek do prawa. Jednym z najbardziej wyrazistych przykładów obrony autorytetu prawa jest droga życiowa Leona Petrażyckiego i jego twórczość naukowa. Zdaniem Petrażyckiego prawu należy się szacunek nie tylko dlatego, że jest jedną z głównych instytucji życia społecznego, lecz także z tej racji, że jest ono niezwykle doniosłym przejawem adaptacyjnych zdolności rodzaju ludzkiego. To przecież prawo organizuje i chroni dwie niezwykle ważne dziedziny interakcji międzyludzkiej: współdziałanie w celu zaspokajania potrzeb oraz porozumiewanie się w celu łagodzenia sporów i konfliktów. Co więcej, prawo kształtuje stosunki władzy (pełni wtedy — w jego terminologii — funkcję organizacyjną) oraz ustanawia zasady podziału dóbr (w grę w tym wypadku wchodzi funkcja rozdzielcza prawa). Prawo jest również stymulatorem zmian społecznych. Kiedy narastają sprzeczności między społecznym poczuciem sprawiedliwości (prawem intuicyjnym) a prawem oficjalnym, wtedy to ostatnie wcześniej czy później podlega przekształceniom, nierzadko wraz z całym systemem polityczno-gospodarczym. Autor Wstępu do nauki prawa i moralności udowadniał — blisko dwa i pół tysiąca lat po Sokratesie — że prawo jest to coś więcej niż zbiór nakazów i zakazów chronionych przymusem państwowym. Takie wąskie rozumienie prawa zasługuje na miano „absolutnego idiotyzmu prawnego". Prawo jest ponad państwem, a nie odwrotnie. Sokratyczny wzór postawy legalistycznej 521 Co więcej, zjawiska prawne istnieją niezależnie od państwa i politycznej organizacji społeczeństwa, a naukowego pojęcia państwa dopóty nie można ustalić, dopóki nie określi się pojęcia prawa. Dlatego też nauka o państwie jest nauką względnie podrzędną w stosunku do nauki o prawie. Kiedy mówi się natomiast o władzy, zawsze chodzi 0 specyficzny rodzaj praw, które są przypisywane pewnym osobom. W sumie prawo jako specyficzne przeżycia uprawnień i obowiązków, z których tylko część jest sformalizowana w postaci prawa oficjalnego, mało ma wspólnego z państwem — twierdził Petrażycki — 1 nie można go definiować przez odwołanie się do przymusu. Państwo jest tylko jednym z wielu prawomocnych źródeł władzy i prawa. Obok władz świeckich istnieją przecież władze religijne i rodzicielskie, obok różnorakich władz publicznych istnieją władze osobiste ludzi występujących w różnych rolach zawodowych itp. Petrażycki przyznawał prawu prymat nie tylko nad państwem, lecz także nad moralnością. Wykazywał mianowicie, że w porównaniu z moralnością przeżycia prawne silniej oddziałują na psychikę i zachowania człowieka. Moralność jest pasywna, kształtuje przede wszystkim poczucie obowiązku, świadomość, że pewnym regułom należy się posłuch. Prawo natomiast rozbudowuje w ludziach poczucie własnych uprawnień, kreuje człowieka-obywatela zdającego sobie sprawę z własnej godności i ceniącego swoją wolność. Prawo jest przeto społecznie cenniejsze niż moralność, odgrywa ważniejszą rolę w kształtowaniu postaw i zachowań ludzi w skali masowej. „Wywierając silniejszy i bardziej skuteczny nacisk na postępowanie — pisał Petrażycki — wywołując postępowanie społecznie pożądane i przeciwdziałając postępowaniu szkodliwemu i antyspołecznemu bardziej skutecznie i pewnie niż moralność, prawo tym samym skuteczniej umacnia przyzwyczajenia i skłonności społecznie pożądane oraz wykorzenia przeciwne cechy charakteru". Petrażycki zdawał sobie oczywiście sprawę, że przemiany prawa i całego jego społecznego i kulturowego milieu są bardzo zróżnicowane, wielokierunkowe i naznaczone sprzecznymi tendencjami. Wszelako patrząc na rozwój prawa z szerokiej perspektywy historycznej można dostrzec kilka jego charakterystycznych rysów. Mianowi- 522 W stronę aksjologii prawa cie, przyczynia się ono do wytwarzania i utrwalania coraz wyższych, necechowanych tolerancją, altruizmem i dobrocią stosunków międzyludzkich. W regulacjach prawnych zmniejsza się rola siły, przymusu i strachu. Zastępuje je odwoływanie się do dobrze pojętych korzyści własnych oraz do motywacji altruistycznej, nastawionej na potrzeby i dobro innych ludzi. W miarę historycznego rozwoju następuje też wzrost wymagań prawnych — prawo żąda od ludzi coraz większej liczby zachowań społecznie racjonalnych, stopniowo apeluje ono do coraz wyższych, szlachetniejszych pobudek postępowania i zarazem zmniejsza się jego presja motywacyjna. Imperatywno--atrybutywne przeżycia prawne coraz bardziej zachęcają do działań korzystnych nie tylko dla danej jednostki i jej grupy przynależności, lecz także szerszej zbiorowości, a w dalszym stadium rozwoju dla dobra całego rodzaju ludzkiego, całej ludzkości. Zarazem prawo systematycznie uczy ludzi, jak powinni powstrzymywać się przed działaniami społecznie niekorzystnymi i jak mają znosić różne ciężary, ograniczenia i obowiązki. Petrażycki był również świadomy tego, że stosunek do prawa jako narzędzia sprawowania władzy, jako czegoś niższego niż moralność jest mocno ugruntowany w potocznej świadomości. Przeświadczenie to stwarzało podatny grunt dla wiary w siłę władzy, a nie w moc praworządności. Sprzyjało zarazem ślepemu posłuszeństwu w jednych sytuacjach oraz wybuchom anarchistycznej rebelii w innych. W niedorozwoju psychiki roszczeniowej, poczucia godności i swobód osobistych upatrywał Petrażycki ogromnych niebezpieczeństw dla współczesnej cywilizacji. Jego obawy w całej rozciągłości potwierdził przebieg rewolucji bolszewickiej i masowy terror, jaki wprowadzili nowi władcy Kremla, a niedługo potem włoscy faszyści i niemieccy naziści. Stopniowego, choć nie bez zahamowań i regresów, postępu ludzkości nie gwarantują — zdaniem Petrażyckiego — nieodwracalne prawa historii. W dziejach ludzkości zdarzały się okresy stagnacji, a nawet wielkie katastrofy cywilizacyjne. Poszczególne społeczeństwa zawsze znajdowały się na różnych poziomach kulturowego i prawnego rozwoju, a kontakty między nimi niekiedy powodowały nega- Sokratyczny wzór postawy legalistycznej 523 tywne skutki dla każdej ze stron. Masowa imigracja z krajów niżej rozwiniętych częstokroć powodowała obniżenie poziomu kultury społeczeństwa wyżej rozwiniętego, a nawet jego dezintegrację i degenerację. Wszelako prawo ujmowane w rozległej perspektywie dziejowej jest istotnym czynnikiem cywilizacyjnego i kulturowego postępu. Prawna ochrona ludzkiego życia, godności, wolności i własności staje się coraz bardziej egalitarna, powszechna i zdecydowana. W parze z tymi przemianami idą zmiany w psychice przeciętnego człowieka, który w coraz mniejszym stopniu jest zdolny posługiwać się brutalną przemocą, zemstą czy odwetem. To, co kiedyś ludzie robili pod przymusem, z obawy utraty życia czy mienia, dzisiaj czynią dobrowolnie, a nawet spontanicznie. Dzięki prawu, które każdemu wskazuje, jak powinien postępować, jakie ma uprawnienia, czego może prawomocnie oczekiwać i żądać od innych, ludzie stopniowo stają się coraz lepsi i bardziej uspołecznieni. Posłannictwem przeto prawa, jego naczelnym ideałem jest zapanowanie aktywnej miłości w życiu społecznym. Petrażycki był przekonany, że moralność i prawo spełniwszy swoje zadanie w odległej, trudno wyobrażalnej przyszłości po prostu zanikną. W pamięci przyszłych pokoleń pozostaną jedynie wspomnieniem czasów minionych. Cała cywilizacja ludzka w jej najbardziej pozytywnych osiągnięciach jest, jak twierdził autor Wstępu do nauki prawa i moralności, krystalizacją ideału miłości. Ideał ten powinien stanowić najwyższe kryterium prawodawstwa i ostateczny cel rozwoju ludzkości. Sokrates uważał, że posłuszeństwo prawu jest wyrazem cnoty obywatelskiej zasadzającej się na mądrości, Petrażycki natomiast utrzymywał, że rzeczywistym motorem historii jest prawo. Należy przeto dbać o nie i świadomie kierować jego rozwojem przez mądrze zaprojektowaną politykę prawa. Powinna ona wzmacniać tendencje filocentryczne, a więc takie pobudki działania i towarzyszące im emocje, które mają na względzie potrzeby i dobro całego gatunku Homo sapiens. Prawo, które skłania do czynienia dobra, urzeczywistnia tym samym — wedle słów Petrażyckiego — „wielki ideał wszechludzkiej miłości". Nie 524 W stronę aksjologii prawa znając i nie odróżniając Greka od Żyda — jak za świętym Pawłem mówił Petrażycki — ideał miłości zasadza się na przeświadczeniu o podobieństwie, braterstwie i godności wszystkich ludzi. Ponadto, ideał ten rozwija i wzmacnia karytatywne dyspozycje emocjonalne, cementuje dobrowolną, spontaniczną gotowość pomnażania dóbr, które służą nie tylko własnej grupie, lecz także osobom obcym i całemu rodzajowi ludzkiemu. Caritas generalis, miłość ogólna, staje się światłem i drogowskazem dla wszystkich innych zasad normatywnych. Jeśli Sokratesa można nazwać Prekursorem Legalizmu, to Petra-życkiemu niewątpliwie przysługuje miano Romantyka Myśli Prawniczej. Sokrates znajdował argumenty wspierające przekonanie, że jeśli zapadła decyzja prawna, to należy się jej bezwzględnie podporządkować, Petrażycki natomiast dowodził, że prawo, choć karmi się niedoskonałościami człowieka, krok po kroku przybliża rodzaj ludzki do ziemskiego Królestwa Miłości. Dlatego należy przestrzegać prawa, choć często bywa ono ułomne. DIGNITY AND POWER OF LAW Socio-legal Essays. Second edition Contents Preface: Phylocentric Trends in Development of Law .................. 11 Sociology of Law in Poland and its Basic Issues ....................... 23 Some historical remarks ............................................. 23 Institutionalisation of the sociology of law in Polish knowledge................ 29 Dispute on subject-matter of the sociology of law........................... 33 Main directions of the socio-legal studies................................. 36 Critical current in the Polish sociology of law ............................. 50 Part One CLEARING WITH LEON PETRAŻYCKIS HERITAGE Life and Work of Leon Petrażycki.................................... 57 Force is (not) a Law (Tolstoy and Petrażycki Dispute on the Substance and Role of Law) ....................................................... 74 Leon Petrażycki's Bitter Years in the University of Warsaw ............. 82 Searching for the New Classification of Sciences ...................... 102 Glance at hislory of classification of sciences.............................. 102 Petrażycki's postulates of the reform of logie.............................. 105 Positions as central elass of logie....................................... 108 Typesof positions .................................................. 112 General division of sciences........................................... 115 Distortions and "strictures" to Petrażycki's ideas........................... 117 Critical remarks on elassificatory proposals of Petrażycki..................... 120 Emotional Theory of Motivation..................................... 125 Emotions as basie element of mental life................................. 125 Research methods of emotions and of their actions ......................... 129 Types of emotions and their alterations .................................. 133 Motivational character of ethical experiences.............................. 138 Legał motivation................................................... 140 Contemporaneous of Petrażcki's theory.................................. 146 Vision of Scientific Legał Policy ..................................... 155 Innovation of legał policy conception ................................... 156