Thomas BaBingto n Lord Macaufau 850063 O rewofucjacfa, makiawedzmie x jjostgp Wybór szkiców Opracowaf i wstępem ojiatrzyf Artżacftj Rzctjocfci Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie IDDDEMDMDE . Tkomas BaBington LordMacaufay :'¦} O rewofucjach, makiawefizmie i postępie Wybór szkiców Opracował i wstępem opatrzuf Arkady Rzccjoctći Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie 1DDDEMD40? 820063 (c) Copyright for ilie 1'olish edi'.ion Wydawnictwo ARCANA LYojekt graficzny: Studiu FORMAT Redakcja: Zuzanna Dawultiwki \ i . -r. p a [S15N 15 y&$tt ,¦; .io Wydanie pieiws/c, Kraków 1999 Wydawnictwu ARCANA ul. Dunajewskiegcj li 31-133 Kraków tel./tax (Ola) 422-S4-48 e-maili w>'dawiiiaw"(flarcana.pl h t tp ://www.aix'a na.pl tumanie: Kdycja, Kraków. Druk i oprawa: Dmkarnia ,,Drogowiec" BUW-K-t,C / Spis treści Arkody Rzegocki: Lord Macaulay - liberalny strażnik tradycji.......................... 7 Machiavelli........................ 37 Milton........................... 81 Bertrand Barere.....................115 Mirabeau i rewolucjo francuska ...........187 Sir James Mackintosh .................225 Southey'0. rozmowy o społeczeństwie ........283 Bibliografia........................325 Nota bibliograficzna..................329 Indeks...........................330 Lord Macaulay - liberalny strażnik tradycji y hbentJizm iizmtizitl nadal to, et> dla tingiekhegu hisluryta,' który w 1827 • mógi mówić o remolugi 16MK i tnkit "tryumfie łych zasad, klóje tv języku dnia d/mcjvcga 5^ określane mianem liberalne lub konstytucjonalne" albo gdyby moimi bytu nadal ¦ui fordem Aftiinein mówif o Hurkt'u, Mitcuultifu i Gkdilunk /riku trath iiujimęfozyrh libcrakuh i-) t. dumif tyJhn określałbym ^if tym man/M. Kricdrich August von Hayek I. CZŁOWIEK EPOKI Thomas Babington Macaulay uznawany jest za jedną z najwybitniejszych postaci wiktoriańskiej Anglii. Jego Dzieje Anglii od wstąpienia na tron Jakóba 11 był>' pierwszym dziełem historycznym czytanym zarówno przez robotnika z Manchesteru, jak i damę czy męża stanu z londyńskiego salonu. Eseje Macaulaya uważa- 1 Mowa o H. Haliamie, zobacz te/. "I". Ii. Macaulay, Hulli<.m's Ctmilitultniuil Histaiy, (w:) 'I'. 11. Macaulay, Ijml Martuwkp K&afl unii Jjits nf Annent Ranie, Ijindon !H8M, ss. 51-5)3. 1 V. A. Hayek, Dln/zręu rat fatem haBefroetytą, (w:l li. M. Sobolewscy, Myśl petityczmi XIX i XX Mrtu: Liberalizm, Mari^awii 1978, s. 5H2; K, A. Hayck The OmMitulimi nj IJhniy, Ijmdon lf!6U, 4II7-40H. ARKADY RZE5OCKI no za dorównujące stylem i błyskotliwością najbardziej znamienitym klasycznym utworom. Błyskawiczna kariera polityczna i szeroki podziw, jakim obdarzono pierwsze szkice dwudziestopięcioletniego Macaulaya opublikowane w prestiżowym The Edinburgh Retńew były głównymi przyczynami powstania jeszcze za jego życia, swego rodzaju "legendy", mitologizacji historyka i wigowskiego przywódcy. Często pojawiające się anegdoty sławiły jego niezwykłą pamięć, porywające mowy, a także wiedzę i zdolności administracyjne.3 Popularność pism, przejawiająca się przede wszystkim w niespotykanym dotąd tak powszechnym odbiorze jego dzieła historycznego, umożliwiła Thomasowi Babingtonowi wpływanie na sposób interpretowania wydarzeń z przeszłości, a co za tym idzie, także na postrzeganie i ocenę teraźniejszości. Stąd nie powinny dziwić liczne opinie, podobne do wygłoszonej przez Jamesa Fitz-jamesa Stephena, według którego Macualay "był największym, a tak naprawdę od czasów Eurkea nieomalże jedynym wielkim orędownikiem rozpowszechniającym wigow-skie zasady".Ą Henry Reeve z kolei stwierdził, że Tho-mas Babington rozszerzył pojmowanie zasad partii wigów i spowodował, że zaczęły mieć one bardziej uniwersalny charakter.3 Także następne pokolenia Anglików bardzo często wychowywane były na pismach Macaulaya. Przykładowo A. V. Dicey oświadczył, że "Macaulay, Mili i Burkę są w moim przekonaniu tymi trzema autorami, którym - na lyle, na ile mogę to osądzić - zawdzięczam więcej niż jakimkolwiek innym nau- Por, j Hambuisrer, Miifjiulay mtit the Whig Tytitlittoi}, Ctnta^o and Iimdmi !H76..s. ISS. 1 |r I1". Stepheli, Leni Mnttitihty, ,,Tbe Saturdsiy Revitw", nr 9, 7 slytznia IH60. sr 1), Vtn-. |. Hamburger, flftinnrfcrj ntti ..., f>p. tit., ss. l(j^-UH; "' H, Rerve. fjml Mtirmiltiy, ,/l"hc Kdinbur$jh Review", nr I 1 I, sryc/ert 186(1, ss. 273-276. LORD, MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI czycielom".'' Trudny do przecenienia jest także wpływ autora Dziejów Anglii na najbardziej znanego angielskiego liberalnego katolika - lorda Actona, który wyznał, że już w młodości został zaznajomiony z wi-gowską polityką i stał się jej wyznawcą. "Nie byt to zwykły wigizm - pisał - lecz w szczególności Macaulay, którym byłem przepełniony"J Ponadto Acton uznał Thomasa Babingtona za najwybitniejszego historyka, "jakiego świat widział"* oraz za największego obok Edmunda Burke'a pisarza politycznego.'' Thomas Babington pozostawi! po sobie bardzo różnorodną spuściznę: od prac poetyckich, poprzez szkice literackie, historyczne, hasła do Encyklopedii Bri-tannica, aż do pięciotomowych Dziejów Anglii. Dodatkowo, jeszcze za życia Macaulaya, wydano pierwszy wybór jego mów parlamentarnych, jako że uchodzi! on za jednego z najlepszych oratorów XIX wieku. Po śmierci Thomasa Babingtona opublikowano dwa tomy listów. Lord Macaulay by! nieodrodnym synem swojej epoki, mocno związanym z powszechnie wówczas panującymi przekonaniami. Trzeba jednak przyznać, że miał także swój duży udział w kształtowaniu wielu poglądów. Jego marzeniem było, ażeby Dzieje Anglii pamiętano w 2000 albo nawet 3000 roku,1" tymczasem współcześnie najczęściej przywołuje się jego postać jako reprezentatywny przykład sposobu myślenia cha- A. V. Diirey lisi dci Miss Wtdipyood / 27 (łyr/nia 1893. Wetigwiiud Archives, UnivcrMty cif Keeld, :iu/:i272!1; Por. |. Hamburger, Martiulay amt..., op. UL, -i. 2S4. (¦yrat im: G. Himmellkrb, IjiiiI Alias. A Study in Ctnmimce mul 1'uliliis, Chicago 1952, .s. 'lb. H. Buttertiekłi Hotona i stiKtttJd międiy Ittrfiini Historia jtiht %itł'\i '""¦"'"')¦¦(*'¦ I I i- Kęd/ierski, Wipńlas.im hhlnryry brpjptj. Wybńr z pism, Ijindyli 1963. s. ti'2. * Ijh d Alioii, Historia iwi/noin, Kraków IHHa, s. H9. G. Himniettarb, Moniage unii Mmah Anwng ihr fułoiioru tintl Olher ^", Ijnidnn ;iimI lln.sion HIMn. s. lf)5. 10 ARKADY RZEGDCKI rakterystycznego dla wiktoriańskiej Anglii. Należy jednak pamiętać, że właśnie Thomas Babington miał ogromny wpływ na ukonstytuowanie się tych przekonań, które obecnie uważamy /.a typowe dla brytyjskiego XIX wieku. II. RODZINA MACALAYOW Począwszy od XVII wieku Szkoci zaczęli odgrywać coraz większą rolę w Anglii. W XVIII stuleciu panowało na Wyspach Brytyjskich powszechne przekonanie, że Szkoci zajmują najważniejsze stanowiska w państwie oraz zaczynają dominować w życiu intelektualnym kraju. Szkockie korzenie mieli m.in. znany poela narodowy Robert Burns, pisarz Walter Scott, krytyk literacki, historyk Thomas Carlyle, James i John Stuart Millowie czy pieśniarz Campbell. Także ze Szkocji pochodziła rodzina Macaulayów.11 Jeszcze na początku XVIII wieku Macaulayowie zamieszkiwali na wyspach położonych przy zachodnim brzegu Szkocji. Tradycją rodzinną stało się, że w każdym pokoleniu przynajmniej jeden przedstawiciel był osobą duchowną, a stan ten przechodził dziedzicznie z ojca na syna. Dziad Thomasa Babingtona - John Macaulay - był presbiterem w Cardross w Dumbar-tonshire i miał zaszczyt podejmować Samuela John-sona pode/as jego wycieczki na Hebiydy. Z sześciorga dzieci, jakie miai John Macaulay -¦ najstarszy Aulay " J. KarlowiL/. Wiiulmnniti ri iyiu i pamark milnm, (w.) T. U. Msttulay. Szkic? hlitoryrzru TttffKUJU Riibtngloifj Mfifititluyi, li. J KarlowK/, W.irsziiuj I87tir s. VI: Znany wipńłc/esny historyk angielski Jmintliiin (.. 1). Clark, LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 11 zosta! duchownym anglikańskim, córka Jean wyszła za mąż za Thomasa Babingtona z Leicester, dziedzica Rothley-Temple. Związek ten dawał później oparcie całej rodzinie. Drugi syn zaś, Alexander, objął po ojcu probostwo w Cardross w 1789 roku. Trzeci z rodu - Colin - w końcu XVIII wieku udał się do Indii Wschodnich, by na początku XIX wieku powrócić jako generał. Najmłodszym dzieckiem był Zachary (Zachariasz) - przyszły ojciec wielkiego historyka. Mimo że Szkocja była ojczyzną rodu Macaulayów, Thomas Babington nie uważał się już za Szkota. Jak stwierdził w jednej ze swoich okolicznościowych mów; "Nie jestem Szkotem, ani z urodzenia ani z wychowania, rodzina moja tylko stamtąd pochodzi, ale kocham jednakowo obie części wyspy"}'1 Zachary Macaulay urodził się w 1768 roku. W młodości około roku 1784, wyjechał na Jamajkę, gdzie początkowo pracował jako księgowy, a następnie kierowa! jednym /. angielskich domów handlowych. Pobyt na Jamajce i bezpośrednia obserwacja funkcjonowania społeczności opartej na niewolnictwie, miała ogromny wpływ na poglądy i życie Zacharego. Po powrocie do kraju Zachary Macaułay wstąpił do zawiązanego w 1788 roku pierwszego humanitarnego stowarzyszenia działającego na rzecz Murzynów. Polecony przez szwagra -¦ Thomasa Babingtona - miody 24 letni Zachary stal się towarzyszem tak znanych abolucjonistówjak William Wilberfoice, Henry Thorn-ton (londyński bankier ora?, członek parlamentu) i Granvil!e Shaip.ls -----**.*., .....inni Uttwt MŁM"I i"i'l lllillllr I t i i r r ji l tjt\jr,t < . |" - / lsiruill'1 ¦ '¦!.....'I ------ A Pitrwtiuntf Sfudy uf 'ptueniy Eti^lish unii Amrrinm frrtfara frutti 1800 In the Present, USA I1I4U, s. !ttU.~ 12 ARKADY RZEGOCKI W 1793 roku Stowarzyszenie wysłało Zacharego do Afryki, do Sierra Leone - nowozalożonej osady murzyńskiej dla wyzwolonych niewolników. Od samego początku Macaulay zajmował ważne stanowisko w radzie zarządzającej, a od 1794 roku zaczął przewodzić w miasteczku. W tym samym roku osada została zbombardowana przez francuskie wojska. Powodem zniszczenia osiedla było oburzenie francuskiego dowódcy z powodu świętowania niedzieli i czytania Pisma Świętego, w sytuacji gdy "Zgromadzenie Narodowe zadekretowało, że nie sta żadnej niedzieli, a cała Biblia jest jednym wielkim kłamstwem".'' Dla zebrania funduszy na odbudowę osady, Zachary Macaulay udał się do Wielkiej Brytanii, by ponownie przybić do brzegów Afryki w 1796 roku. Na stałe powrócił Macaulay do Anglii w 1799 roku i w tymże roku poślubił Selinę Mills, córkę księgarza z Bristolu. Selina była protegowaną znanej wówczas pisarki Hannah Morę, która później miała duży wpływ na wychowanie Thomasa Babingtona Macaulaya. W latach 1802-1816 Zachary był wydawcą Christian Obseruer, a w latach 1807-18(2 sekretarzem Instytutu Afrykańskiego, który wsławił się organizowaniem poparcia dla uchwalonej ostatecznie w 1807 roku ustawy znoszącej handel niewolnikami. W 1823 roku Macaulay uczestniczył w utworzeniu Antyniewolniczego Towarzystwa [Anti-Slauery Sodely). Zachary Macaulay zmarł w 1838 roku i w uznaniu zasług został pochowany w Opactwie Westministerskim. Ml. ŻYCIE THOMASA BABINGTONA Młodzi małżonkowie Selina i Zachary Macaulay wkrótce po ślubie zostali, zaproszeni przez państwo Babingtonów do Rothley-Temple w hrabstwie Leices- 1' A. I';iivuiski. i.|). ul., s. V; G. O. I'rai-elynn, The Ijfi atut ŁOUn oj Ijirrt Mmoiday, Oxford 1878, s. IM. LORD MACAUIAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 13 ter, gdzie 25 października 1800 roku przyszło na świat ich pierwsze dziecko nazwane na cześć wuja Thoma-sem Babingtonem. Syn państwa Macaulayów narodził się w rocznicę bitwy pod Agnicourt z roku 1415, pamiętnego zwycięstwa nad Francuzami podczas wojny stuletniej, nazywanej Waterloo XV wieku. Fakt ten był wielokrotnie z satysfakcją wspominany przez Tho-masa Babingtona. Po rocznym pobycie w Rothley-Temple, Macauiayo-wie zamieszkali w Clapham - miejscowości położonej pod Londynem. Thomas Babington dorastał w bardzo licznej rodzinie. Miał pięć sióstr i trzech braci. Najmocniejsze uczucia żywił dla swoich dwóch sióstr Hannah i Margaret. Wszyscy biografowie zauważają, że już w dzieciństwie Macaulay zdradzał nieprzeciętne zdolności. W wieku trzech lat płynnie czytał,1' a mając osiem lat napisał kompendium historii powszechnej od stworzenia świata aż do czasów Cromwella, układał pierwsze poematy oraz odezwę do Indian nawracającą ich na chrześcijaństwo."1 Do historii przeszedł obraz leżącego przed kominkiem Thomasa Babingtona, czytającego książki i zajadającego chleb z masłem. Gdy w wieku sześciu lat zaczął uczęszczać do dziennej szkoły, a mama próbowała wytłumaczyć mu, że nie będzie mógł jeść podczas lekcji, jak zwykł to czynić w domu, odpowiedział: "Tak mamo, pilność będzie mi chlebem, a uwaga masłem" }' W 1813 roku Thomas Babington zaczął uczęszczać do szkoły księdza Matthew Prestona w Little Shelford '7' H. Wesley Denni*, Genrtul InliuduilioM In the Slttiiy af Mataulay, (w:) T. II Macaiilay, Miteaulafi Rssoj "n iht Eari ttf Chidhnm, lj>ndon, New York, Bombay 1902. s. I*, Por. N. Matmimi, :ip. tit., s. 182. "¦ Niezwykle zdolności ujawncńone w cb.icdń-stwie int-lit badaczy porównuje i. |. i. Millein; |. KarWic/, op. lit., s. IX; N. M;i(.iiiiiin, np. ck., s. 183. 17 J. Knilmni/. op. dt.. s. 8; N Maraumi, cip. ciii s. 184. 14 ARKADY RZEGOCK1 w hrabstwie Cambridgeshire. Rok później szkoła Pres-tona, a wraz z nią Macaulay, przeniosła się do Aspen-den Hali w hrabstwie Hertfordshire. Podczas pobytu w szkole Macaulay nie tylko kontynuował pisanie swoich młodzieńczych utworów oraz prowadzenie bogatej korespondencji, ale przede wszystkim czytał. W tym okresie zapoznał się już między innymi z Goettreyem Chaucerem, Johnem Milionem, Walterem Scottem, Georgem Gordonem Byronem, Edwardem Gibbo-nem, Giovamiim Boccacciem oraz Plutarchem.18 W październiku 1818 roku Macaulay wstąpił do Kolegium Trójcy Świętej w Cambridge (Trinity-Col-lege). W owym czasie studia w Cambridge stanowiły znacznie lepsza podstawę dla wykształcenia historyka czy też polityka niż Oksford. W Oksfordzie studiowano przede wszystkim teologię i filozofię moralności, nauki ścisłe zaś, a także historia były domeną Cambridge. Dodajmy do tego, że wówczas kolegium Trójcy Świętej cieszyło się najlepszą opinią na Uniwersytecie. Założone zostało przez Henryka VIII w 1546 roku i mogło pochwalić się absolwentami tej miary co Ktancis Bacon, Isaac Newton, George Gordon Byron, Alfred Tennyson, Artur Hallam czy William Makepeace Thackeray.19 Macaulay, który od wczesnych lat przysłuchiwał się rozmowom przyjaciół ojca, rozpoczął studia przesiąknięty ich poglądami. Znajomi Zacharego w większości pochodzili z kręgu torysów i mieli znaczący wpływ na kształt polityki angielskiej na początku XIX wieku, jak złośliwie podsumował Ney Macminn "Macaulay w 1818 roku wyszedł z towarzystwa, które charakteryzowało się przywiązaniem do ewangeUżmu w religii, reakcyjności' w polityce, moralności i sprawach społecz- J. K;irimvi(/., op. ul., s. 9. N. M.iinumi, op. iit., ł 194. tORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 15 nych, a w sztuce głuchotą i ślepotą w odbiorze kolorów i dźwięków" ru Studia w Cambridge miały ogromne znaczenie dla kształtowania się poglądów Thomasa Babingtona. W owym czasie duży wpływ na Macaulaya miał o rok starszy Charles Austin, później jeden z bardziej znaczących wigów. Zdaniem wnuka i biografa Macau-laya - G. O. Trevelyana, w całym życiu wybitnego historyka Charles Austin był jedyną osobą, która przez pewien czas potrafiła go zdominować.21 Starszy brat Austina, |ohn, był bliskim przyjacielem Jamesa Milla. Natomiast Charles, jeden /. najbłyskotliwszych studentów, przewodził The Cambridge Union, a przy pomocy radykała Johna Romilly z dużym powodzeniem propagował wśród młodzieży benthamowski utylitaryzm."-Taka sytuacja spowodowała krótkotrwałą przemianę poglądów Macaulaya. Wówczas to przez krótki okres był on tak bliski radykalizmowi jak nigdy wcześniej i nigdy później.23 Podczas swoich studiów, najwięcej serca i pracy wkładał Thomas Babington w poznawanie starożytnej literatury, zarówno greckiej, jak i rzymskiej. Trudności sprawiała Macaulayowi jedynie matematyka, co prawdopodobnie było jednym z powodów późniejszego o rok uzyskania stopnia Master of Ań. W czasie studiów, chętnie brał udział w dyskusjach, a także w dalszym ciągu próbował swoich siłw poe/ji. W 1819 roku otrzymał nagrodę za recytację swojego poematu Pompeje (Pompei)), wygłoszonego z okazji królewskiej !" Tliid., s lilii, " [biil., -. 19.S; (.;. O. Trevelyan, The Ijjt /m/1 Utleń ej hiid Atuaiulay, Oxford 197W. ( 1. s. 71. " Kiedy Krederii Dinison Maurice, przyszły anglikański teolog rOzpo-L'yriŚA 'c "S*W mliidycli ludzi betithaLiiizni by! "piinujifrif wiarą"; N. Macminn, op. cii., s. 198. a Vm. CO. lrevelyan, Tlu Lije and isllers..., op. cii.. *. ?2. ARKADY RZEGOCKI nie nagro zaczął \ swoje V^)dę ny był \ V wych zwole nań. gwałcą \rly piezi \ec "X przv 7a WersytecieJ4, a w 1821 wyróżniono go zwycięstwo w konkursie jego wiersza 'ig). Macaulay nie zaniedbywał również ^ ^ Yy. zainteresowań - w 1820 roku napisał *'akt( ''iemiie Ul. w której analizował panowa-"'iieni' władcy. Za tę pracę otrzymał roczną -, iojp ^żną. W 1823 roku Thomas Babington ć z akademickim pismem Kmghfs . za \ern_t J dopati W zwi p *lziiie, na łamach krórego opublikował Prace' lasa - Zachaiy Macaulay, torys, ocenia- Jwas, Mac)*1111 współczesnych jako człowiek o suro-na - \ Mu1- opowiadający się nie tylko za wy- k wi;J\ y w likacji y \\ C \ V . ' mu i -i ^ i i i '^ał Mzynów, ale także za wolnością przeko-cx w •4in jednak, że ta ostatnia wolność jest kreślał V \^ ^\ pe yiuacji, gdy jego syn drukuje swoje mie pcv \Vltu \j w; iodyku, z którym on całkowicie się nie datne ^\ V fót . sję \cej ojciec Macaulaya w ogóle nie mógł 7?mm.\\ w j(\ zl żadnych zasad w tym czasopiśmie. ^ w 1% Woli i \iirlim Thomas Babington zaprzestał pub-aw 1§[ Vzy k \[s^--'s (hiarterly Magazine, chociaż, juk. pod-członk^ \\ vłiła Vn do ojca, działalność w tym piś- 2 r"- ^* pi^11 zdobyć doświadczenie, bardzo przy-4 n V ^źniejszej współpracy z The Edinbnrgh me, gcj^.ł^iiił^** rok, frnanso^\ . mu V nar^1 Macaulay uzyskał stopień bakałarza, 0v\v. o i iweVano mu godność Fellow of Trinity - - u rr sytetu- Tytuł ten oprócz prestiżu gwa--iv CQ iczne dochody w wysokości 300 funtów . ;eg. miało dla niego niebagatelne znacze-YV O ojciec popadł wówczas w tarapaty czerwcu owego roku wygłosił mowę Cntt\\uphiral Chinnatiifiy, (w.) T. 11. Mćiraulrty, The Ij-itrn oj i. nriM>ridge 1974. s. XXXVII. ^1. tu., (i. XI. LORD MACj^JLAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI \ w Ijondynie w Anti-Slouery Society, która spotkała $ z bardzo ciepłym przyjęciem. Pierws/e swoje większe publikacje - eseje The Vi'> Indies oraz Milion - zamieścił Macaulay w Tlw E$ burgh Redeio w 1825 roku. Wydawany od 1802 rt# edynburski przegląd był wpływowym, wigowskim f*" riodykieni, który w czasie gdy debiutował w r/ Macaulay osiągnął najwyższy poziom. Jak zauwaf O. G. Trevelyan publikacja w tym magazynie lr najlepszym sposobem wpływania na opinie oraz nJ] krótszą drogą do sławy.-1' W związku z tym e^ 0 Miltonif niemal z dnia na dzień przyniósł MacaulC owi rozgłos i zwrócił na niego uwagę wigów. W 1826 roku, z rocznym opóźnieniem, Macacul*' otrzymał stopień Master ofArts i rozpoczął pracę ja^1 prawnik. W latach 1826-27 przebywał kolejno w 1/ eds, laucaster, Bradford oraz w Yorku pracując ja^ adwokat. Nie miał jednak serca do zawodu prawnie!' go, znacznie bardziej pociągała go historia, literatu1', 1 polityka. W 1828 roku Thomas Babington otrzyn*1 posadę komisarza bankructw (romtnissioner of the bar, ruplcy). którą wcześniej, do 1800 roku sprawot*1'1 znany poeta William Cowper. Dzięki temu stanowić' roczne dochody Maculaya wynosiły 1000 funtów sztf1 lingów, ale suma ta nadal była niewystarczająca, gd1 już wcześniej Thomas Babington zmuszony był wsp''. rnagać swoją rodzinę- We wrześniowym zeszycie V Edinburgh Rnńew w 1828 roku, został opublikował', esej Macaulaya poświęcony napisanej przez Henry'eft Hallama historii konstytucjonalizmu angielskiego' Oparta na gruntownej wiedzy, śmiała, merytoryczi1, krytyka oraz rozważania na temat siedemnastowiei ' ('- O. "Ii-evelv,m, The lAfr mul Ijtlgii,.., op. m.r s. 1(19. ,' H. H;ilh]n, The. (jaislllillkinfit Hutoiy nf England, frrna the Atanauif Henry vii la^e Dmli, o/ (;e"^e // j,y Henry Ha/lam, London IS37. ARKADY RZEGOCKI nych wydarzeń i roli brytyjskiego parlamentu, zwróciły na Macaulaya uwagę wigowskich kół politycznych. Esej ten był jednym / głównych powodów poparcia, jakie udzielił Macaulayowi lord Lansdowne na początku 1830 roku, kiedy to wybrano go po raz pierwszy na członka parlamentu jako przedstawiciela Calne -¦ małego miasteczka w hrabstwie Weltshire. W przyszłości wdzięczny protegowany zadedykuje lordowi Lansdowne wdanie swoich mów parlamentarnych. Macaulay po raz pierwszy zabrał głos na forum Izby Gmin w sprawie równouprawnienia politycznego Żydów. Nowowybrany parlamentarzysta wystąpił przeciwko "głęboko mkorzgniot)emu przesądowi" dowodząc, że zasługi dla dobra państwa powinny być jedynym kryterium oceny obywateli. Thomas Babington wskazywał, jak wiele Anglia traci wyłączając Żydów z życia publicznego. W niecały rok po tym wystąpieniu, 1 marca 1831 roku John Russell wniósł pod obrady Izby Gmin ustawę o reformie parlamentu. Przez 14 miesięcy trwał)- zmagania wigów z torysami, izby niższej z izbą wyższą. Zmagania, klóre echem odbijały się w całym kraju. Macaulay, który mocno zaangażował się po stronie reformy, sześciokrotnie wygłaszał mowy, które zostały zapamiętane jako dorównujące najznamienitszym oratorom takim jak Charles James Fox czy Edmund Burkę. Wówczas to Thomas Babington zyskał sławę najwybitniejszego mówcy, a wśród wigów zwykło się nazywać go ,,Burke'iem naszych czasów". Mowy Macaula-ya cieszyły się tak wielkim powodzeniem, ponieważ były oparte na trzech podstawach: zasadzie prowadzenia zwykłej rozmowy, logicznej konstrukcji oraz prostocie i używaniu bezpośredniego stylu. Obserwując zaangażowanie Macaulaya, jego temperament, wiedzę oraz pewien rodzaj charyzmy, wróżono mu wówczas karierę wielkiego męża stanu. LORD MACAUIAY - LIBERAtNY STRAŻNIK TRADYCJI 19 W końcu, w czerwcu 1832 roku minimalną większością 1 głosu, nowe prawo weszło w życie. Istota reformy polegała na pozbawieniu zubożałych miejscowości tak zwanych rotten-boroughs prawa, pochodzącego jeszcze z XIII wieku, wyboru swoich przedstawicieli do Izby Gmin oraz uprzywilejowanie nowych, dynamicznie rozwijających się miast. W ten sposób rozszerzono ilość obywateli posiadających prawo głosu. Po reformie liczba ta osiągnęła około 3,2 procenta ogółu mieszkańców. Dla porównania: w burżuazyjnej Francji Ludwika Filipa prawo wyborcze przysługiwało 1,5 procentowi ludności, a pod koniec istnienia I Rzeczypospolitej, naród polityczny stanowiła szlachta, czyli około 10 procent społeczności."1" Uznanie, jakim darzyli Macaułaya nie tylko jego stronnicy, ale i przeciwnicy, zaowocowało powołaniem go na członka Rady Kontroli nad Kompanią Wschod-nio-Indyjską. Następnie przez rok pełnił on funkcję sekretarza Rady. W 1832 roku Macaulay został wybrany do zreformowanego już parlamentu jako przedstawiciel miasta Leeds. Pod koniec 1833 roku rząd powołał komisję legislacyjną, której zadaniem miało być uporządkowanie prawodawstwa w Indiach (Law Comission). Przewodniczącym czteroosobowej komisji wybrano Macaulaya, a następnie mianowano go członkiem najwyższej rady zarządzającej w Indiach (Law Member of Governor Generał'*. Supreme Coimcil). Polityka, jaką zdaniem Macaulaya powinna prowadzić Wielka Brytania w Indiach, została przez niego samego scharakteryzowana-na na zakończenie mowy wygłoszonej w Izbie Gmin 10 lipca 1833 roku: "Przyszłość nieznana - czy utrzymamy swoje panowanie nad Indiami, czy je utracimy, niech dzieło A. Walicki, Tny patrinljzmy, W.ns/aw^ 1991, s. *, ", PoLu*. Wsuszawa I97H, s. 58. 3; Por. |. I a/bir. Kulluni Jl 20 ARKADY RZEGOCKI nasze po nas zostanie. Dajmy mieszkańcom tego kraju cywilizację prawdziwą i oświatę rzetelną: w dziele cywilizacji i oświaty żyć będziemy"?'* Na początku 1834 roku Thomas Babington uda! się do Indii. W tymże roku, jedna z ukochanych sióstr Macaulaya - Margaret zmarła, a druga, Hannnah wyszła za mąż za Charlesa Trevelyana. W ciągu trzech lat pobytu w Indiach Macaualy właściwie sam opracował nowy kodeks karny dla Indii. Jednakże kodeks okazał się przydatny jedynie w niewielkim stopniu, a sam Macaulay już na początku swojego pobytu naraził się zarówno Anglikom, jak i kalkuckiej prasie. Tym pierwszym, gdyż usiłował przeprowadzić zniesienie uprzywilejowania sądowego Anglików w porównaniu z tubylczą ludnością, a drugim z powodu nie /rozumienia specyfiki lokalnych obyczajów. Oprócz prawodawstwa próbował Macaulay zająć się także oświatą pełniąc funkcję prezesa komisji edukacyjnej. W większości pomysły i prace Thomasa Ba-bingtona Macaulya w Indiach nie przyniosły jednak spodziewanych efektów, a powstanie z 1857 roku znakomicie utrudniło kontynuowanie angielskiego, cywilizacyjnego posłannictwa w tym kraju. Na krótko przed powrotem Macaulaya z Indii zmarł jego ojciec. Po przybyciu do Anglii zastał Thomas Babington życie polityczne całkowicie odmienione. Co prawda przy władzy nadal pozostawali Wigowie, ale stan ich morale, stopień zorganizowania zmienił się nie do poznania. W 1834 roku do dymisji podał się lord Charles Grey, a jego miejsce zajął William Lamb Melbourne, który oprócz funkcji premiera objął urząd lorda podskarbiego. Macaulay sytuację, jaką zastał po powrocie, ocenił następująco: "Kiedym porzucał przed '" ¦!¦ KwWitz. op. tu., s. XXIII; T. li. Macaulay, Stieerhe*. New York, t. I, LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 21 kilka laty wigów, mieli wtedy władzę i byli silni, silni wiarą w siebie i uszanowaniem, jakie wzbudzali dla siebie u przeciwnego stronnictwa. Dziś brak im poparcia u Lordów i co tydzień prawie staczać muszą wałki o utrzymanie się w izbie. Tych, com zegnał ścisłymi węzłami wzajemnie połączonych, dziś widzę wzajem na się uderzających. Tych, z którymi walczyłem za wniosek o prawie wyborczym noce całe aż do świtu, kiedy z nad Tamizy wschodzące słońce oświecało nasze nieuszcznpłone zastępy, dziś widzę ich po stronie przeciwników naszych".*" Po podróży do Francji i Włoch na przełomie 1838 i 1839 roku, zosta! Macaulay wybrany na wakujące miejsce w Izbie Gmin jako przedstawiciel Edynburga. Premier Melbourne, chcąc wzmocnić swoją kruchą pozycję, powołał Macaulaya na członka Gabinetu jako Sekretarza Wojny (Secretary-al-War), Pełniąc to stanowisko Thomas Babington musiał przede wszystkim zajmować się odpieraniem ataków opozycji, która i tak w końcu skłoniła Melbourne'a do złożenia swojego stanowiska. W ten sposób po jedenastu latach rządów wigowie zostali zmuszeni do oddania władzy. Od 1841 roku przez pięć lat na czele Rządu Jej Królewskiej Mości stał umiarkowany torys sir Robert Peel. W tym krótkim okresie na forum parlamentu były dyskutowane doniosłe wnioski między innymi dotyczące praw zbożowych, reformy ceł czy też myta opiekuńczego. Macaulay, będąc po raz kolejny przedstawicielem Edynburga, w stosunku do rządu Peela zajmował stanowisko umiarkowanej, konstruktywnej opozycji. Zabierał głos prawie we wszystkich ważniejszych sprawach. Występował w obronie wolnego handlu, czy też przeciwko cłom zbożowym porównując Anglię z Polską i wskazując na społeczne znaczenie cen zbóż. Ostro, natomiast, wystąpił przeciwko żądaniu wysłuchania A. Pawidski, op. cic, s. XIII; !. B. MacauUiy, Spttt&a, op. ch" I. I. s. 217. 20 ARKADY RZEGOCKI nasze po nas zostanie. Dajmy mieszkaniom, tego kraju cywilizację prawdziwą i oświatę rzetelną: w dziele cywilizacji i oświaty żyć będziemy" P Na początku 1834 roku Thomas Babington udał się do Indii. W tymże roku, jedna z ukochanych sióstr Macaulaya - Margaret zmarła, a druga, Hannnah wyszła za mąż za Charlesa Trevelyana. W ciągu trzech lat pobytu w Indiach Macaualy właściwie sam opracował nowy kodeks karny dla Indii. Jednakże kodeks okazał się przydatny jedynie w niewielkim stopniu, a sam Macaulay już na początku swojego pobytu naraził się zarówno Anglikom, jak i kalkuckiej prasie. Tym pierwszym, gdyż usiłował przeprowadzić zniesienie uprzywilejowania sądowego Anglików w porównaniu z tubylczą ludnością, a drugim z powodu nie zrozumienia specyfiki lokalnych obyczajów. Oprócz prawodawstwa próbował Macaulay zająć się także oświatą pełniąc funkcję prezesa komisji edukacyjnej. W większości pomysły i prace Thomasa Ba-bingtona Macaulya w Indiach nie przyniosły jednak spodziewanych efektów, a powstanie z 1857 roku znakomicie utrudniło kontynuowanie angielskiego, cywilizacyjnego posłannictwa w tym kraju. Na krótko przed powrotem Macaulaya z. Indii zmarł jego ojciec. Po przybyciu do Anglii zastał Thomas Babington życie polityczne całkowicie odmienione. Co prawda przy władzy nadal pozostawali Wigowie, ale stan ich morale, stopień zorganizowania zmienił się nie do poznania. W 1834 roku do dymisji podał się lord Charles Grey, a jego miejsce zajął William I.amb Melbourne, który oprócz funkcji premiera objął urząd lorda podskarbiego. Macaulay sytuację, jaką zastał po powrocie, ocenił następująco: "Kiedym porzucał, przed ta mŻ-S * "P''"" S XXII[; '¦ B- ay. Speei-hes, New Vorfc. t. 1, LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 21 kilku laty wigów, mieli wtedy władzę i byli silni, silni wiarą w siebie i uszanowaniem, jakie wzbudzali dla siebie u przeciwnego stronnictwa. Dziś brak iin poparcia u Lordów i co tydzień prawie staczać muszą walki o utrzymanie się w izbie. Tych, com żegnał ścisłymi węzłami wzajemnie połączonych, dziś widzę wzajem na się uderzających. Tych, z którymi walczyłem za- wniosek o prawie wyborczym noce całe aż do świtu, kiedy z nad Tamizy wschodźcie słońce oświecało nasze, nie uszczuplone zastępy, dziś widzę ich po stronie przeciwników naszych":(tm) Po podróży do Francji i Włoch na przełomie 1838 i 1839 roku, został Macaulay wybrany na wakujące miejsce w Izbie Gmin jako przedstawiciel Edynburga. Premier Melbourne, chcąc wzmocnić swoją kruchą pozycję, powołał Macaulaya na członka Gabinetu jako Sekretarza Wojny {Secrelary-at-War). Pełniąc to stanowisko Thomas Babington musiał przede wszystkim zajmować się odpieraniem ataków opozycji, która i tak w końcu skłoniła Melbourne'a do złożenia swojego stanowiska. W ten sposób po jedenastu latach rządów wigowie zostali zmuszeni do oddania władzy. Od 1841 roku przez pięć lat na czele Rządu Jej Królewskiej Mości stał umiarkowany torys sir Robert Peel. W tym krótkim okresie na forum parlamentu były dyskutowane doniosłe wnioski między innymi dotyczące praw zbożowych, reformy ceł czy też myta opiekuńczego. Macaulay, będąc po raz kolejny przedstawicielem Edynburga, w stosunku do rządu Peela zajmował stanowisko umiarkowanej, konstruktywnej opozycji. Zabiera] głos prawie we wszystkich ważniejszych sprawach. Występował w obronie wolnego handlu, czy też przeciwko cłom zbożowym porównując Anglię z Polską i wskazując na społeczne znaczenie cen zbóż. Ostro, natomiast, wystąpił przeciwko żądaniu wysłuchania A. Pawiriski, np. cit., s. XIII; T. Ii. MdCHiiUiy, Spitdta, np. ci!., 1. I, s. 217. 22 ARKADY RZEGOCKI Czarty stów. Ruch ten po zebraniu półtora miliona podpisów domagał się radykalnych zmian w systemie politycznym Anglii: między innymi wprowadzenia powszechnego prawa wyborczego, tajnego głosowania, jednorocznych parlamentów oraz zniesienia Izby Lordów. W swoim zdecydowanym przemówieniu Macau-lay stanął w obronie najważniejszych instytucji państwa, przeciwstawiając się gwałtownym przemianom. W 1845 roku popierał wniosek premiera sir Roberta Peela o wspomożenie katolickiego seminarium w May-nooth w Irlandii. Opowiedzenie się za dotacją dla katolickiej uczelni, a więc za równym traktowaniem szkół, dwa lata później kosztowało Macaulaya przegraną w kolejnych wyborach w Edynburgu. W 1842 roku opublikowano Pieśni starorzymskie (Lays oj Ancient Rome), owoc podróży do Włoch.'1 Pieśni te stanowiły najważniejsze poetyckie dzieło Macaulaya. /daniem Olivera Kltona szlachetność Pieśni starorzymskich polega nie na ich niespotykanej magii, czy na wyrafinowanym stylu, ale na ich bohaterskim zapale i rzymskiej mocy/' Pieśni nie tylko przyniósł)' Macau-layowi uznanie, ale także odniósł)' sukces wydawniczy. Do 1875 roku, a więc przez 33 lata od pierwszej publikacji sprzedano ponad 100 tysięcy egzemplarzy tego dzieła. Kiedy w 1846 roku funkcję premiera objął lord john Russell, Macaulay jeszcze raz zajął wysokie stanowisko zostając generalnym płatnikiem wojska i floty. W 1847 roku podczas kolejnych powszechnych wyborów, zgorszeni postawą, jaką zajął Macaulay w sprawie katolickiego seminarium, edynburczycy wyszydzili swojego dotychczasowego przedstawiciela. Thomas N. Matuiinn, op. dt., s. 218. , t|. p. Karfddówna, LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 23 Babington bardzo mocno przeżył to wydarzenie, ułożył wtedy ostatni w swoim życiu poemat, poemat o niestałości losu. Rok później ukazały się pierwsze dwa tomy Dziejów Angin od wstąpienia na tron jakóba II, nad którymi pracował od 1839 roku. Publikacja ta od razu odniosła olbrzymi sukces i stała się bestsellerem nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale także w Ameryce i Australii. W owych czasach było to najpopularniejsze dzieło historyc/ne, czytane także przez uboższe warstwy społeczeństwa. Pierwsze dwa tomy, tylko roku 1848, sprzedano w nakładzie 22 tysięcy egzemplarzy, a do 1875 samego pierwszego tomu sprzedano ponad 133 tysiące kopii, nie licząc nieoficjalnych wydań.33 Od 1848 do 1855 ukazało się jedenaście wydań pierwszych dwóch tomów.3' Śmierć przeszkodziła Macaula-yowi w doprowadzieniu do końca postawionego sobie na pierwszych stronach Dziejów Anglii zadania - spisania historii od wstąpienia na tron Jakuba II (1685), aż do czasów pozostających w pamięci współczesnych mu ludzi. Według takiego założenia Thomas Babington planował opisać okres około 150 lat. W rzeczywistości ukazało się pięć tomów, z których ostatni, niekompletny, wydany w 1861 roku, kończy się śmiercią Williama' III (1702).M W latach 1848/49 wybitny historyk został obsypany wyróżnieniami: uniwersytet w Glasgow wybrał T. B. Macaulaya swoim honorowym rektorem, a mieszkańcy tego szkockiego miasta ofiarowali wielkiemu historykowi honorowe obywatelstwo, Instytut Francuski przyjął go do swego grona jako członka korespondencyjnego, a Akademia Królewska w Londynie mia- C Tliimiieitiiri), MuiTirigć---, op. at., s. ł64. J. Karłowic/.. op. cii., s. XXVII. C. Hiinindfarb, Marńoge..., op. Lit. s. ItiS. 24 ARKADY RZEGOCKI nowała go profesorem historii. W 1852 Macaulay zapomniawszy o urazie przystał na prośbę edynbur-czyków i po raz kolejny został wybrany na członka Izby Gmin. W 1857 roku został mianowany parem Anglii z tytułem barona Rothley i zasiadł w Izbie Lordów. Jednakże coraz większe kłopoty ze zdrowiem uniemożliwiły lordowi Macaulay owi aktywne zaangażowanie się w prace izby wyższej. Rzadko uczestniczył w obradach, zaledwie dwukrotnie zabierał głos. Thomas Babington Lord Macaulay zmarł 28 grudnia 1859 roku. Ciało jego złożono 9 stycznia 1860 roku w Opactwie Westministerskim w tak zwanym ,,Narożu Poetów", u stóp Josepha Addisona. Na kamieniu grobowca umieszczono skromny napis. THOMAS BABINGTON, LORD MACAULAY urodzony w RoLh.ley-Tem.pte, w Leicesiershirc, 25 października 1800 roku zmarł w Holly-Lodge, w Campden-Hill, 28 grudnia 1859 roku 'Ciało jego pochowano w pokoju, lecz Jego imię pozostanie na zawsze'.^ IV. SZKICE MACAULAYA Gertruda Himmelfarb stwierdziła, że gdyby Macaulay nie wydał Dziejów Anglii zachowano by go w pamięci jako znakomitego eseistę.*' Thomas Babington napisał dziesięć szkiców do Knight'*. Ojiarterly Magazine, trzydzieści sześć dla The Edinburgh Reviexv oraz dziesięć not .biograficznych dla Encyklopedii Britannica. 111 G. O. Tn.vtly.ui. /'** Life and iMIen..., op. lit., t.ll, s. 401. " G. Hiinerfalb, Muniage.,., op. cii., s. 163. LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 25 Ogólnie rzecz biorąc eseje te można podzielić na historyczne i literackie, chociaż wszystkie charakteryzują się tym, że bardzo ważną rolę odgrywają w nich wątki biograficzne opisywanych postaci. Eseje Macaulaya publikowane w The. Edinburgh, Re-vieu< były rodzajem krytycznych recenzji, uwag i refleksji, dla prezentowania których pretekstem były ukazujące się mniej lub bardziej znaczące wydawnictwa. Publikowane książki stawały się często bardzo wygodnym punktem wyjścia do prowadzenia polemik, niekoniecznie bezpośrednio związanych z wydrukowanym dziełem. Charakterystyczny by] także styl Macaulaya, który do dzisiaj ma swoich gorących wielbicieli - a w XIX wieku jego pióro było uważane za jedno z najbłyskotliwszych. Eseje, zarówno te, które dotyczyły zagadnień literackich, jak i te traktujące o wydarzeniach historycznych, charakteryzowały się nie tylko rozbudowanymi częściami biograficznymi, ale także licznymi dygresajami ukazującymi bohatera artykułu na tle epoki. Pisarstwo Macaulaya miało jeszcze jeden znaczący wyróżnik - olbrzymią rolę odgrywał wątek moralizatorski. Thomas Babington próbował ocenić prawie każde wydarzenie historyczne, a także życie publiczne oraz osobiste opisywanych postaci. Należy docenić dążenie Macaulaya do obiektywizmu, gdyż ferując wyroki dużą wagę przykładał on do ducha danej epoki, do najważniejszych przekonań dominujących w omawianym okresie. Obiektywizm Macaulaya byf doceniany także przez jego przeciwników politycznych, którzy potrafili szczególnie docenić jego Dzieje Anglii. Szkice Macaulaya często pisane były "na gorąco", w szybkim tempie jako polemiczne odpowiedzi czy też krytyczne recenzje ukazujących się książek. Co więcej, prawie zawsze Thomas Babington dotykał współczes- 26 ARKADY RZEGOCKI nych mu problemów. Stąd też, pomimo dążenia do bezstronności, wiele artykułów Macaulaya charakteryzuje się ostrymi ocenami, często dychotomicznymi podziałami, retorycznymi, polemicznymi chwytami. Eseje Thomasa Babingtona pisane były w niepowtarzalnych sytuacjach, a autor wkładał w nie zarówno swoją wiedzę, rozum, jak i serce. Macaulay, zdając sobie sprawę z tych słabych punktów, bardzo długo nie chciał zgodzić się na publikację książkową swoich artykułów z The Edinburgh Review. Aprobując w końcu pomysł zgromadzenia w jednym wydaniu swoich prac, odrzucił kilka esejów, które uznał za najbardziej uwikłane w konkretne wydarzenia, a niewiele mówiące po upływie kilkudziesięciu lat. V. DZIEJE ANGLII Pięć io to mowę Dzieje A?iglii były ukoronowaniem przygotowań i wcześniejszych prac Thomasa Babing-tona, a także próbą realizacji wcześniejszych wizji idealnej historii. Macaulayowi, dla którego niedościgły wzór stanowiły dzieła starożytnych historyków takich jak Liwiusz, Tacyt, ale pr/ede wszystkim Tukidydes, marzyło się, aby jego Dzieje Anglii były czytane przez przyszłe pokolenia, podobnie jak była i jest studiowana Wojna peloponeska. Nadzieje stworzenia ponadczasowego dzieła i zapatrzenie w największych starożytnych histoiyków dodawały Thomasowi Babingtonowi sił i wiary w sens pracy.sa Pierwsze dwa tomy ukazały się w 1848 roku i właściwie od razu spotkały się z entuzjastycznym przyję- Zab. te^ iiińj iiriykuł; Thtinitiw Habi^lnnii MtirnuUrft rfizutiżruiui o mie.pt-u • -ul* łwim, ..HiMuryka - studia metodologii/lnic". PAN Kraków, tom XXVIII, 19i)N. " C. Htnuiieifjlb. Martitgg..., "p. cit" s. I6,ri, LORD MACAUIAY -- LIBERAtNY STRAŻNIK TRADYCJI 27 ciem. Jak pisze O. D. Edwards dzieło to "było rewolucyjne w swoim wpływie i zasięgu: żadna dotychczasowa historia me znaczyła tak wiele dla tak wielu" .w Ziściło się więc marzenie Macaulaya, któiy pragnął napisać 0 przeszłości prawdziwie, a jednocześnie atrakcyjnie 1 zrozumiale. Jak zaznaczył w liście z 5 listopada 1841 roku: "Materiały na zabawną opowieść są ogromne. Nie będę usatysfakcjonowany dopóki nie napiszę czegoś, co w ciągu kilku dni me zastąpi ostatniej modnej powieści na stolikach młodych dam".4' Planowany cel z całą pewnością został osiągnięty, chociaż trzeba przyznać, że zadanie byki o tyle trudniejsze, że Macaulay w swojej The History of Englawl bardzo szczegółowo opisał okres zaledwie siedemnastu lat. Zresztą sam autor do końca nie był pewny rynkowego powodzenia Dziejów. Jak stwierdził kilka dni przed publikacją 27 listopada 1848 roku w liście do swojego brata Chartesa: "Praca ta jest obecnie skończona. W najbliższy piątek, pierwszego grudnia, zostanie opublikowana. Bardzo trudno cokolwiek przewidywać. Każdy kto widział tę książkę, to znaczy Lord jeffiey, Ellis, Trevelyan, Hannah i Longman, przewidują całkowity sukces i mówią, że jest ona wciągająca i czyta się ją jak powieść. Lecz prawda jest taka, szczególnie w tym wypadku, że nie można ufać ani przyjaciołom, ani wydawcom, ci ostatni skoro tylko ubiją interes są nawet mniej godni zaufania niż dobrzy znajo-mi.(...j Jednak za kilka tygodni zobaczymy"'.v~ Trzeba przyznać, że w Dziejach Anglii udało się Macaulayowi spełnić większość zadań, jakie postawił sobie na początku pracy. Jedynie pierwsze zamierzenie - napisanie historii Anglii od wstąpienia na tron 10 O. I). Edward*. Miiruuluy, New York 198H, Ł 126. " O. C. Iraidyan, The Uje und Utteii,..., op. cit-. t. II, s. 52; O. 13. Kdwards. op. cit.. s. 12b. '- O. G. Trerelyatt, Tkt Łifi mul tótaŁ-j op. dl., ss. 181-133; O. B, Kd-wank, op. cii. s. 12^. 28 ARKADY RZEGOCKI króla Jakuba II "aż do czasów jeszcze w pamięci obecnego pokolenia żyjących" nie zostało zrealizowane z powodu śmierci. Thomas Babington chciał, z jednej strony pokazać "jak ze szczęśliwego połączenia porządku i wolności rozkwitneła pomyślność obywatelska, bezprzykładna w rocznikach spraw ludzkich; jak ojczyzna nasza szybko się l/odniosła ze stany haniebnej zawisłości, na wysokość rozjemcy pomiędzy mocarstwami europejskimi f.../1.43 Lecz z drugiej strony zadaniem, jakie stawiał sobie Macaulay, było "wiernie opowiedzieć o wielkich klęskach, które szły obok tryumfów, o wielkich 'narodowych wykroczeniach i o błędach, które głębiej poniżały od niefortunnych wypadków (...)".+i Thomas Babington zamierza! więc przedstawić blaski i cienie przeszłych wydarzeń, poddać je ocenie, korzystając z posiadanej wiedzy o skutkach, jakie przyniosły. Chciał wreszcie odtworzyć przes/.łość, jak najwierniej odmalować naturę, wygląd wsi, miast, zwyczaje, a nawet sposoby ubierania się. Słynny trzeci rozdział "The History of Engłand" uznano za wzorcowy, statyczny opis "wskrzeszjący" Anglię z 1685 roku. W nirn to Macaulay pokazał, jak bardzo od jemu współczesnych różnili się przodkowie, wygląd miejscowości, zwyczaje. Pisząc swoje prace Macaulay nie tyłko starał się korzystać ze wszystkich dostępnych źródeł historycznych, ale także odwiedzał opisywane przez siebie miejsca: pola bitew, miasteczka etc. Swoją rolę jako historyka Thomas Babington rozumiał znacznie szerzej niż wielu jemu współczesnych. Jak stwierdził we wstępie do Dziejów Anglii: "Bardzo bym niedokładnie wywiązał się z mego zadania, gdybym się miał wyłącznie zajmować bitwami i oblężeniami, powstawaniem i upadkiem ministrów, intrygami pałacowymi i rozprawami parlamentu. i. B. Mataulay, Datje Anglii..., op. ul., s. 3. [bid., s. 4. LORD MACAU1AY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 29 Wypadnie mi zarówno dzieje narodu, jak histońę rządu pisać, rozwinąć obraz postępu sztuk nadobnych i użytecznego kunsztu, przedstawić powstanie sekt religijnych i przemian w kierunkach naukowych, podać obraz obyczajów pokoleń po sobie następujących, wreszcie nawet le przeobrażenia uwzględnić, jakie zaszły w ubiorze, w domowym urządzeniu w ucztach i zabawach publicznych. Chętnie poddam się zarzutom, iżem godność dziejopisarstwa spuścił z oka, skoro mi się powiedzie podać Anglikom XIX wieku wiemy obraz żywota ich przodków".1'' W drugiej połowie XIX wieku modne stało się odrzucenie literackiego sposobu opisywania historii, całkowita negacja używania wyobraźni dla odtworzenia dawnych czasów. Zamiast tego zaczęły powstawać książki składające się niemal wyłącznie z niestrawnych zbiorów dokumentów, statystyk trudnych do przełknięcia nawet przez zawodowych historyków. Pomimo istnienia pod koniec XIX wieku powszechnej wiary, że wcześniejsze literackie, narracyjne dziejopisarstwo nie można nazywać nauką, lord Acton, Stubbs i Creighton zgodzili się, że największym historykiem, jakiego świat wydał, był Macaulay. Tak samo rozstrzygnęły trzy potęgi międzynarodowego świata naukowego: Acton, Mommsen i Harnack.4(i VI. WIGIZM MACAULAYA 47 Thomas Babington Macaulay podczas swoich studiów w Trimty College w Cambridge stal się wigiem i odtąd do końca swojego życia pozostał wierny zasa- '¦' T. Ii. Macaulay, Dzieje Anglii..., op. tit., ss. 4-5. '" H. liuttcrfielrl, op. cii., s. 82. " W iimk-js/ym pudruntuak wykor/jstEiłem trugnimiy mojego artykułu Wigizm Thwmua linbingltma lorda Marnuliiya, "Acta Polifica", Ui)iw"rsytet S"v.rtiński 1999. 30 ARKADY RZEGOCKI dom swojego stronnictwa. Wigizm nie stanowił jednak nigdy spójnej doktryny, a do przynależności do tej partii czasami przyznawały się osoby o diametralnie różnych poglądach. Dlatego wielu współczesnych oraz następców traktowało postawę i poglądy Macau-laya jako wzorzec i wyznacznik wigowskich fundamentów. Sam wigizm, pojmowany jako doktryna, czy raczej doktryny stronnictwa wywodzącego się od Okrągłych Głów i istniejącego do drugiej połowy XIX wieku, stanowiłby bardzo interesujący przedmiot badań. Trudno bowiem przecenić znaczenie tej partii jako całości oraz poszczególnych wybitnych jej członków dla nowożytnej myśli politycznej. W angielskim parlamencie przez bardzo długi okres zasiadało wielu polityków, którzy pozostawili po sobie wartościowe pamflety polityczne, dzieła historyczne, filozoficzne czy literackie. Thomas Babington Macaulay z całą pewnością był cząstką tradycji wigowskiej i to cząstką nie tylko znaczącą, ale także twórczą. Z jednej strony wigizm był częścią tożsamości Macaulaya, a z drugiej stał się on jednym z autorytetów określających, co jest zgodne z przesłaniem stronnictwa parlamentu, a co nie. W swoim działaniu politycznym Macaulay starał się dochować wierności zasadom, które jego zdaniem były wyznawane przez wszystkich wigów. Thomas Babington często wskazywał na tradycje i łączność ze swoimi antenatami ze stronnictwa zwolenników parlamentu. W swojej mowie wygłoszonej 29 maja 1839 roku w Edynburgu zaprezentował swoje wigowskie credo: "Wstąpiłem do zawodu publicznego wigiem i wigiem aż do śmierci pozostanę. Nie pojmuję tego słowa w ciasnym znaczeniu: Nie rozumiem przez wiga człowieka, co zupełnie pochwala książkę, choćby ją LoCke napisał, ani takiego, co uznaje w całości postępowanie męża stanu, chociażby to LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 31 nawet był Fox, ani takiego, co przyjmuje pewne obyczaje kółka, choćby je najszlaclietniejsze i najbystrzejsze składały umysły. Ale kiedy spoglądam wstecz na nasze dzieje, zdaje mi się, że wulzę wielkie stronnictwo, które w ciągu całych pokoleń wierne swym zasadom pozostało, stronnictwo łubo przytłumiane a jednak nie wytępione - stronnictwo nieraz przywarami wieku nasiąkłe, ale zawsze idące na czele swego wieku; stronnictwo winne niejednego Ińędu, niejednej zbrodni, ale stronnictwo, które zdobyło dla naszej swobody politycznej i religijnej trwałe podwaliny, i ja dumny jestem, ze do lego należę stronnictwa. Bo ono głos swój podniosło przeciwko Elżbiecie w wielkiej sprawie o monopole. Ono to za Jakóba I stworzyło pierwszą opozycję parlamentarną, która wytrwale broniła praw nnrodu i wydzierała koronie jeden przywilej za drugim. Ono to zmusiło Karola I zaniechać wybierania podatku okrętowego. Ono to zniosło izbę gwiaździstą i najwyższą komisję. Ono wymogło na Karolu II Habeas Corpus, wywołało rewolucję, uchwaliło ustawę tolerancji, złamało jarzmo obcego w naszym kraju kościoła i Szkocję obroniło przed smutnym losem Irlandii. Bo to stronnictwo wyniosło i podtrzymywało konstytucyjny tron Haziemiańskiej Anglii. Ono się sprzeciwiało wojnie z Ameryką i wojnie z rzecząpospo/.ilą francuską, dało różnowiercom możność korzystania z naszej swobodnej konstytucyi i podobne prawa dla katolików wyjednało bezprzykładną ofiarą i usilnością. Wigom XVII wieku zawdzięczamy naszą izbę gmin. Wigom XIX wieku winniśmy jej przekształcenie. Zniesienie handlu niewolnikami, zniesienie niewoli w osadach, rozszerzenie oświaty ludowej, złagodzenie surowości paw karnych - wszystko to, wszystko winniimy temu stronnictwu i takiego stronnictwa, powtarzam, jestem członkiem. 7. dumą spoglądam na wszystko, co wigowie uczynili w sprawie wolności i szczęśliwości (tm) Cytat /.a: A. Pawiriski, np. dc, ss. XXV-XXVI; Zob. leż. G. R. Pc,(1Cr, Mocaubiy, Uindon )t)59, s. 9. 32 ARKADY RZEGOCKI Z jednej strony zajmujące są prawie dwustuletnie dzieje ugrupowania, które członkowie i zwolennicy lubili nazywać partią wolności. Stronnictwa bardzo zróżnicowanego, przechodzącego przez wiele etapów, wzlotów i upadków. Lecz z drugiej należy zwrócić uwagę na istnienie tradycji wigowskiej, do której wciąż odwołują się współcześni pisarze polityczni.411 Najczęściej pojmowanie tej tradycji wykracza daleko poza wąskie granice obejmujące partię wigów, czy nawet Wyspy Brytyjskie. Friedrich August von Hayek w Postscriptum do Konstytucji wolności nie tylko broni zasad klasycznego liberalizmu, tłumacząc, dlaczego nie jest konserwatystą, ale także postuluje przywrócenie do życia partii wigów. Przyszły laureat Nagrody Nobla stwierdza, że "Im więcej dowiaduje się o ewolucji idei, tym bardziej staję się świadomy, ie jestem po prostu niepoprawnym Starym Wigiem (z akcentem na "siary")" ,M Nacisk na "Starych Wigów" wziął się z sympatii, jaką darzył Hayek tę część stronnictwa, która opowiedziała się za Edmundem Burke'iem. Zdaniem autora Konstytucji wolności jedynie ugrupowanie posiadające własny program i przekonane o słuszności swoich zasad będzie w stanie odwrócić zgubne podążanie lud?,i w stronę socjalizmu. Konserwatyści nie posiadając własnych spójnych przekonań mogą co najwyżej opóźniać ten proces, ale nie potrafią odwrócić negatywnych tendencji. Nadzieję na zawrócenie ludzi z "drogi do zniewolenia"''' upatruje Hayek w odwołaniu się do wigowskiej tradycji i wskrzeszeniu starej partii wolności. '' Zob. I'. Śpiewak, liitologir i ubywnide. Warszawa 1991, ss. 23-'>4; G. Him- LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 33 VII. PRZEKŁAD Pisma Macaulaya były tłumaczone na język polski przede wszystkim w XIX wieku, chociaż w 1936 roku wydano we Lwowie Pieśni starorzymskie. W niniejszym tomie wykorzystano przekłady tak znakomitych autorów jak Stanisław Tarnowski, Jan Karlowicz oraz Adam Wiślicki. Ponieważ dziewiętnastowieczna polszczyzna znakomicie koresponduje z atmosferą szkiców "Iłiornasa Babingtona, więc podczas uwspółcześniania przekładów starano się jedynie wyeliminować najbardziej rażące dzisiejszego czytelnika archaizmy, szczególnie gramatyczne, a niekiedy także stylistyczne. Mamy jednak nadzieję, że pomimo dokonanych zmian teksty zachował}' wspaniały dziewiętnastowieczny urok i nadal - znacznie lepiej niż współczesne przekia-dy - pozwolą na zanurzenie się w ubiegłowiecznym sposobie myślenia. W obecnym zbiorze znalazły się bardzo obszerne fragmenty sześciu szkiców lorda Macaulaya, które zostały wybrane w taki sposób, aby jak najpełniej zaprezentować jego historyczne i polityczne poglądy. W Anglii, w której odpowiednie interpretacje ważnych przeszłych wydarzeń często stanowił}' kluczowy wyznacznik bieżącej polityki, bardzo często dochodziło do łączenia funkcji męża stanu lub ideologa z rolą historyka. Przykładowo zapatrywania na wydarzenia z XVII wieku wpływał)' na ocenę francuskiej rewolucji, a w konsekwencji na prowadzenie takiej a nie innej polityki. W obecnym wyborze odnaleźć można zatem poglądy Macaulaya na najważniejsze wydarzenia z nowożytnej historii Anglii, a więc na Wojnę Domową i Republikę (1640-1660), na rewolucję 1688 roku nazwaną w historiografii wigowskiej "Chwalebną", wre- LORD MACAULAY - LIBERALNY STRAŻNIK TRADYCJI 35 szcie na rewolucję francuską. Zawarta zarówno w szkicach, mowach, jak i przede wszystkim w Dziejach Anglii Macaulaya interpretacja siedemnastowiecznych przesileń przełamała prawie stuletnią dominację poglądów torysowskich, reprezentowanych głównie przez Historię Anglii Davida Hume'a. Natomiast Thomasa Babing-tona ocena rewolucji francuskiej jest swego rodzaju syntezą poglądów dwóch wielkich wigowskich antenatów Macaulaya: Edmunda Burke'a i Charlesa Jamesa Foxa. Można stwierdzić, że budowanie pomostów pomiędzy tymi opiniami jest próbą łączenia ognia z wodą. Tymczasem autor szkicu o Beiirandzie Barere z jednej strony podobnie jak Burkę, wyśmiewa wady rewolucjonistów i ich złudzenia, ale z drugiej dochodzi do wniosku, że pomimo wszystkich nieszczęść ostatecznie należy uznać, że rewolucja francuska była czymś dobroczynnym nie tylko dla Francuzów, ale także dla świata.9* W szkicu o Niccolo Machiavellim, a więc o myślicielu często uważanym za konstytuującego nowożytne spojrzenie na politykę czy wręcz za twórcę nauki o polityce, Macaualy przedstawia godną namysłu interpretację tego najbardziej bodaj kontrowersyjnego pisarza politycznego/1' Niniejszy wybór zamyka polemika wigowskiego przywódcy z Robertem Southeyem, jednym z najwybitniejszych dziewiętnastowiecznych pisarzy tarysowskich. Szczególnie w tym eseju Thomas Babington prezentuje swoje wigowskie, a poniekąd i liberalne (w klasycznym rozumieniu tego słowa) poglądy na społeczeństwo, gospodarkę i rolę rządu, a także na postęp - pojęcie tak mocno związane z dziewiętnastowiecznym postrzeganiem rzeczywistości. ł.itKHu1^ je^s /.bie^tioSt ocen dnwm.Ljio ustroju u M.lcaulaya i ToiqutJ-ville'a. l'iiv. A. dc Tocqueviik, Dawny ufirój i rewo/ufjn. Kłaków !9fM, s. 9K. 1'or. J. Burckhardt, Kultura ndrodtnsh ae lYłasirrk, Warszawa 1991, ss. t; Q- Skinner, Marhwuelh, Oxford 1981, H. 21-24. Chociaż w XIX wieku wiele osób uważało Macaulaya za godnego kontynuatora pracy klasycznych historyków, a jego dzieła za "prawodawczą, kanoniczną księgę"'4 będącą wzorem dla innych dziejopisów, to jednak zasadne jest pytanie postawione w jednym z esejów przez G. Himmerfalb: "Kto obecnie czyta Macaula-yaf", które można sformułować inaczej: Czy nadal warto czytać autora esejów o Milionie, Machiavellim i rewolucji francuskiej1? Pozwolę sobie żywić nadzieję, że pozytywnej odpowiedzi na to pytanie udzieli każdy czytelnik niniejszego wyboru. Arkady Rzegocki A. Pawiński, op. dt., s. XIX. Machicwelli (...) Wyrażamy wątpliwość, aby w dziejach piśmiennictwa czyjekolwiek imię było równie nienawistne, jak tego właśnie męża, nad którego charakterem i pismami zamierzamy zastanowić się obecnie. Sposób, w jaki się go zwykle wspomina, zdaje się dawać do zrozumienia, że był szatanem-kusicielem, złym duchem, wynalazcą pychy i zemsty, twórcą krzywoprzysięstwa, i że przed ogłoszeniem jego nieszczęsnego Księcia nie było na świecie ani obłudników, ani ciemięzców, ani zdrajców, udawanej cnoty lub zbrodni przynoszącej korzyści. Pewien pisarz poważnie twierdzi, że Maurycy Saski2 całej swojej podstępnej polityki nauczy! się z tego przeklętego woluminu. Inny utrzymuje, że odkąd został przełożony na język turecki, sułtani częściej zaczęli praktykować zwyczaj duszenia swoich braci. (...) Kościół rzymski wyklął jego dzieła, lcit nti po Ti\y picrws/y opublikowany zi ttnww, |iiki> omówienie wydanycl tl? M trtiAailrs ..Maiince ni Saxony", nie ]esl to ,,Mau Hektor S.iski (Io2i-15S.H), który zdradził spra L> pn bitwie po Miililbcrg i /askotyyl (jo iv lun1 1552, Niemo iwy",ij4 go ,,wielkim", liył on l •"u w Niemce*h. (pi/ypis llumatia) stal w trtiaca ] 827 roku w The pism Matliiaicllcgii Ewres Paris IH2S. nr de S^xe", lec:/. Maurycy, ¦ę Karola V, g Ijriiku w /imię / roku 1551 na rs pewien głów;; protestanry7- tORD MACAU1AY MACHIAVELLI 39 a i nasi rodacy nie pozostali w tyle co do wyrażenia swej myśli o nim - bowiem z jego nazwiska utworzyli przydomek, dla łotrów, a z chrześcijańskiego imienia, synonim diabła1. Prawie niepodobna, aby ktoś, nie dość dobrze obeznany z dziejami i piśmiennictwem włoskim, czytał bez oburzenia i zdumienia głośny ów traktat, który tySe potwarzy ściągnął na imię Machievellego. Takie popisywanie się niegodziwością, nagą a bezwstydną, taka zimna, roztropna, umiejętna nikczemność, zdawały się pochodzić raczej od szatana niż od najbardziej nawet skażonego człowieka. Zasady, które najbezczelniejszy nikczemnik zaledwie by się odważył podszepnąć zaufanemu wspólnikowi, lub wyznać przed własnym sumieniem, bez przystrojenia, jakim łagodzącym sofiz-matem, takie zasady głoszone są tu bez żadnej ogródki i przyjmowane jako główne maksymy nauki politycznej . Nic dziwnego, że zwyczajni czytelnicy patrzą na autora takiej książki jako na najbardziej skażoną i najbardziej bezwstydną istotę. Ale mędrcy skłonnymi zawsze byli do spoglądania z wielką nieufnością na aniołów i szatanów pospólstwa, a w razie obecnym pewne okoliczności naprowadził}" powierzchownych nawet badaczy na myśl poddania w wątpliwość słuszności powszechnego potępienia. Wiadomo, że Machia-velli przez całe życie był gorliwym republikaninem. W tym samym roku, kiedy ułożył swój podręcznik sztuki rządzenia, znosił więzienie i tortury za sprawę wolności publicznej. Od razu więc wydaje się rzeczą ' Wił Mmłuiwt hml nr'ev a trirk t'hn%'. g"vr hi\ nuwf Ut ahr nfil MYA Samuel Bnułer, Htatibrm, cz. Ul. śpiew I. (to /.miry, Nuk (Mikołaj) Mnch"vełli nigdy nie spławi takiegn Figla, ehocia/ ucWlił swR<, iwwtaka iMs/emu Marenni Nitkowi /diabłu/), (przypis autora); Hudibras l.yl słynn,( ,;,iyi4 na piirytanrtw niepojętą, iżby męczennik wolności miał z rozmysłem występować jako apostoł ciemięstwa. Niektórzy przeto znakomici pisarze starali się ods/ukać w tym nieszczęsnym dziele pewnej ukrytej myśli, zgodniejszej z charakterem i postępkami autora, różnej od tej, która ukazuje się na pierwszy rzut oka. Jedno przypuszczenie głosi, że Machiavelli zamierzał względem młodego Wawrzyńca Medyceusza użyć podstępu (...) namawiając swojego ucznia do gwałtownych i zdradzieckich środków, widząc w tym najpewniejszy sposób przyspieszenia chwili wyzwolenia i odwetu. Inne domniemanie, które lord Bacon4 zdaje się podzielać, utrzymuje, iż trakiat ów był tylko utworem poważnie ironicznym, przeznaczonym do ostrzeżenia ludów o knowaniach ambitnych mężów. Łatwo jednak okazać, że żadna z tych hipotez nie przystaje do wielu ustępów Księcia, ale stanowczego zaprzeczenia ich dostarczają dopiero inne pisma Machiavellego. We wszystkich dziełach, które sam ogłosił, lub którego pilność wydawców poodkrywała w ciągu trzech stuleci, a więc: w jego komediach, przeinaczonych ku zabawie gawiedzi; w objaśnieniach do Liwiusza, poświęconych na użytek najzapaleńszych patriotów florenckich; w dziejach przypisanych jednemu z najsympatyczniejszych i najszanowniejszych papieży3; w listach o sprawach publicznych; w notatkach prywatnych - widać mniej lub więcej takie same spaczenie zasad moralnych, za które Książę tak surowo jest potępiany. Wątpimy nawet czy w całym wielotomowym zbiorze dzieł jego udałoby się znaleźć choć jedno wyrażenie dowodzące, iżby obłudę lub zdradę uważał za rzeczy haniebne. ' Franciszek Katon (1561-1626) - angielski mą/ slami i filozof. N. Machiavelli. Książ?, łiozuttżjimii mul tinuazym dziestęciokwęgirtit Hi.iUtni ftgma Tytusa IJimmza, Warszawa \9B1: N. Maehiavetli, ffittmie ttoreticlae, Warszaws-Kiaków 1990. LORD MACAULAY MACHIAVELLI 41 Po tym wszystkim wyda się może śmiesznością, gdy powiemy, iż niewiele znamy utworów, które by się odznaczały tak wzniosłymi uczuciami, tak czystą i usilną gorliwością ku dobru powszechnemu, oraz tak słusznym poglądem na prawa i obowiązki obywateli, jak pisma Machiavellego. A jednakże tak jest. Z samego nawet Księcia moglibyśmy przytoczyć wiele ustępów na poparcie tego twierdzenia. W oczach czytelnika naszego wieku i kraju sprzeczność ta z początku wydawać się może jakimś obłędem. Osobistość Ma-chiavellego wygląda jakby jakaś zagadka, jakby jakiś cudacki zlepek naj sprzecznie] szych przymiotów, samo-lubstwa i szlachetności, okrucieństwa i łagodności, przebiegłości i prostoty, nikczemnej podłości i romantycznego bohaterstwa. W jego pismach obok zdania, które, nie przypuszczalibyśmy, iżby nawet jaki wysłużony dyplomata mógł cyframi wypisać w instrukcji dla najzaufańszego swego szpiega, spotykamy inne, które wydaje się wyjęte z wypracowania jakiegoś ognistego studenta o śmierci Leonidasa'1. Czyn zręcznego wiarołomstwa i dowód poświęcenia patriotycznego wywołują tam ten sam rodzaj i ten sam stopień pełnego szacunku uwielbienia. Drazliwość moralna pisarza zdaje się być zarazem chorobliwie czuła; łączą się w nim, a raczej splatają, dwie całkowicie różne natury; jedna jest osnową, a druga wątkiem jego umysłu: krzyżowanie się ich, jak nici w mieniących się materiach, nadaje całej tkaninie świecący i wiecznie migocący połysk. Wytłumaczenie tego zjawiska nie byłoby trudne, gdyby Machiavelli byl albo bardzo słaby, albo bardzo przymuszony. Lecz oczywiście jego dzieła dowodzą niewątpliwie, iż odznaczał się bystrym rozumem, czystym smakiem i nadzwyczaj subtelnym poczuciem śmieszności. Rzecz to dziwna, ale jeszcze dziwniejsza, iż nie mamy żadnego powodu przypuszczać, aby ci, wśród których żył, znajdowali w pismach jego coś rażącego lub niestosownego. Owszem, posiadamy liczne dowody wysokiego poważania, jakim, tak dzieła jego, jak i jego samego, najpoważniejsze osoby współczesne otaczały. Klemens VII7 opiekował się wydawnictwem tych właśnie ksiąg jego, które w następnym pokoleniu Sobór Trydencki8 ogłosił za niegodne czytania przez chrześcijan. Niektórzy zwolennicy stronnictwa gmino-władnego ganili sekretarza rzeczypospolitej florenc-kiej za ofiarowanie Księcia orędownikpwi, noszącemu niepopularne imię Medyceusza. Ale owym niemoralnym doktrynom, które później wywołały tak surowe potępienie, wówczas nie czyniono żadnych, zdaje się, zarzutów. Okrzyk na nie powstał na sam przód za Alpami i podobno ze zdziwieniem był przyjęty we Włoszech. Najdawniejszym napastnikiem, o ile wiemy, był nasz rodak, kardynał Pole''. Autorem zaś Anty--Machiave!a był protestant francuski. Zatem tylko w stanie moralnych uczuć ówczesnych Włochów szukać musimy prawdziwego wytłumaczenia tego, co się nam najbardziej zagadkowym wydaje w życiu i pismach Macchiavellego. (...) Podczas okropnych i ponurych stuleci, które nastąpiły po upadku państwa rzymskiego, Włochy przechowały ślady cywilizacji starożytnej w daleko wyższym stopniu niż inne kraje zachodniej Europy. Noc, która ją pokryła, była nocą podbiegunowego lata. jutrzenka zaczynała świtać na nowo wprzód nim ostatnie blaski 6 Leonkks (V wiek p.n.e.l - kroi spartański. ' Kleininis VII, (iiiilio de Medid (1478-15 J4) - papież od 1523 roku, łWieSiiit] kardynał Florencji. " Sobór 1'rydeiK.ki (I545-B3) "" 1559 roku umieści! Haffia Machiave!lego * lndrh.it k\it(g Litkiiutnyrh. " Ke^iiiald Pole (1500-1558) - angielski duchowny katolicki, od 1566 Wtybiskup Cuiiltrbiiry. LORD MACAULAY MACHIAVELLI 43 w wczorajszego zachodu znikł)* z widnokręgu. Za czasów francuskich Merowingów10 ciemnota i zdziczenie, zdawało się, że doszły swojego kresu. Ale i wtedy nawet prowincje neapolitańskie, uznające zwierzchnictwo cesarstwa wschodniego, przechowywały nieco jeszcze ogłady i nauki wschodu. Rzym. osłonięty świętością głów kościoła swojego, używał względnego przynajmniej spokoju i bezpieczeństwa. W tych nawet okolicach, gdzie krwawi Longobardowie" ustalili swoje państwo, bez porównania było więcej bogactw, wiedzy, wygody materialnej i porządku społecznego, niżeli w Galii, Brytanii lub Germanii. Najbardziej od sąsiednich krajów wyróżniały się Włochy ważnym znaczeniem, jakiego nabywała od bardzo dawna ludność miast. Niektóre z nich założone zostały w odległych i niedostępnych miejscowościach przez zbiegów unikających wściekłości barbarzyńców. Takimi były Wenecja i Genua, które zawdzięczały niepodległość swemu ustronnemu położeniu, zanim zdołały bronić jej siłą. Inne znowu, pod rozlicznymi najezdniczymi dynastiami, za Odoakra12 i Teodory-ka'* (...) zdaje się, iż przechowały instytucje miejskie, nadane im przez liberalną politykę wielkiej r/,eczypos-politej. W prowincjach, do których osłaniania lub ucisku rząd centralny był za słaby, instytucje te nabywały stopniowo stałości i mocy. Obywatele, pod ochroną własnych murów, rządząc się własnymi urzędnikami i własnym prawem gminnym, używali w znakomi- '" Merowi ngi wie - dynastia królów francuskich panujących od 181 do 731 roku. " Longobardowie - lud germański, który w VI wieku /ajql Ilalit. W 774 roku /usidl pobity pize/ Karola WielkkgO. " Oduaker (435-493) ¦- wódy najemnych wojsk germańskich w Cesarstwie Zaihodnin-r/ymskim, W roku 4711 po usuftfecin óstatniepj cesarza Uomukisa August h orosił się królem Italii. 1 Tsoikwyk Widki (434-526) - od 471 król Ostrogotów. Po pokonaniu Odnakr.i nL/:.\\ władał! Italia, g&te w 49:1 roku utworzył państwo Ostrogotów ic stołka w Rawennie. tym stopniu niezależności republikańskiej. Tym sposobem wszedł w życie duch ściśle gminowładny. Karolingowie '"* zbyt byli niedołężni, aby go przytłumić, a szlachetna polityka Ottona1' ośmielała go nawet. Być może, iż ścisłe przymierze kościoła z cesarstwem potrafiłoby go zgnębić; ale tymczasem ich rozterki zagrzewały go i potęgowały, tak, że w dwunastym wieku doszedł on zupełnego rozwoju i po długiej, a wątpliwej walce nie da! się już pokonać zręcznym i mężnym zabiegom domu szwabskiego. Pomoc władzy duchownej wielce się przyłożyła do powodzenia Gwelfów1(i. Powodzenie to jednakże nader wątpliwego by było pożytku, gdyby jedynym jego skutkiem było zastąpienie politycznej niewoli duchową i wyniesienie papieży kosztem cesarzy. Ale na szczęście duch publiczny we Włoszech długo w łonie swym żywił zarodki wolnomyślności, szybko rozwijające się teraz pod pomyślnym wpływem wolnych instytucji. Lud tamtejszy zanadto długo i zanadto z bliska przypatrywał się całemu temu aparatowi kościelnemu, tym świętym i cudom, tym bezwładnym błogosławieństwom i nieszkodliwym klątwom, iżby dał się łudzić. Stał on za kulisami sceny, na którą inni patrzyli z dziecinną grozą i ciekawością; (...) spozierał na prawdziwe twarze, słyszał naturalne głosy aktorów. Odległe narody patrzyły na papieża jako na namiestnika Wszechmocnego, na Jego wyrocznię, na dawcę wyroków w sprzeczkach teologów i królów, których żaden chrześcijanin ponawiać nie śmiał. Ale Włosi znali dobrze wszystkie " Karolingowie - oil 752 roku dynastia królów Francji. Nazwa pochodzi od Karola Wielkiego, który w 801) roku koronował sie mi cesarza rzymskiego. 11 Oltoii 1 Wielki (912-973) - od 936 roku król a od 962 roku lcs.iiy.. Odnawiają^ Ltsarwwo rzymskie zapoczątkował tkające przez ktlk;i mekóto fealki u wplvwv na Wiodły i papiestwo. (tm) Gwelliiwie - nazwa pochodzi od saskiego ksią^ciego rodu Welfów. Stronnictwo papieskie w X1I-X1V wieku we Włoszech, walczące z gibelinami 'woliinikauu niemieckich cesarzy Hohe-nstauiów. MACHIAVELLI 45 wybryki jego młodości i wszystkie niezbyt uczciwe środeczki, którymi się do władzy dostawał. Wiedzieli jak często używał kluczów kościoła do zwalniania siebie z najuroczystszych zobowiązań, a skarbów jego do tuczenia metres i synowców. Wprawdzie naukę i obrządki religii ustanowionej czcili z należnym uszanowaniem, ale chociaż nazywali siebie katolikami, przestali być papistami. Oręż duchowny, który przerażeniem napełniał pałace i obo2y najdumniejszych mocarzy, wzgardę tylko obudzal w najbliższym otoczeniu Watykanu. Aleksander1^ nakazując naszemu Henrykowi U'* poddać się chłoście przy grobie zbuntowanego poddanego, sam był na wygnaniu. Rzymianie bowiem, domyślając się, że knuje zamachy na ich swobody, wygnali go /. miasta; a chociaż przyrzekał uroczyście trzymać się w przyszłości w granicach duchownego tylko urzędu, nie zgadzali się na jego powrót. We wszystkich innych krajach Europy liczny i potężny stan uprzywilejowany gnębił lud, a o rząd nie dbał. Lecz we Włoszech, w najbardziej nawet kwitnących okolicach, szlachta feudalna zeszła na stopień względnie maloznaczący. W niektórych prowincjach tuliła się pod skrzydło przemożnych rzeczypospolitych, którym opierać się nie była w stanie i zlewała się powoli z ogółem obywatelstwa; w innych miejscowościach wywierała wpływ większy, ale bardzo odmienny od tego, jaki posiadała arystokracja w którymkolwiek królestwie zaalpejskim. Panowie włoscy byli nie książątkami, ale tylko znaczniejszymi obywatelami. Zamiast obwarowywania górskich zameczków, woleli przyozdabiać swe pałace na rynkach miejskich. Stan społeczeństwa w Państwie Neapolitańskim i w niektórych okoli- roku I 154 cach Państwa Kościelnego więcej się zbliżał do warunków wielkich mocarstw europejskich: ale rządy lom-bardzkie i toskańskie, pomimo wszystkich przewrotów, zachował)' odrębne znamiona. Wiadomo, że łud skupiony w miastach daleko jest groźniejszy dla rządzących od rozrzuconego na wielkich obszarach; toteż najdespotyczniejsi z cezarów uważali za rzecz niezbędną karmienie i zabawianie krnąbrnej swej stolicy kosztem prowincji; obywatele Madrytu nieraz pokonywali swych władców we własnych ich pałacach i wydzierali im najbardziej upokarzające ustępstwa; sułtani leż często musieli uśmierzać rozszalały motłoch Konstantynopola, oddając mu na pastwę głowę niepopularnego wezyra: z podobnych przyczyn i w monarchiach Włoch północnych dostrzegać się dawał pewien odcień gm inowła d z twa. Tak więc wolność, choć częściowo i chwilowo, znowu nawiedziła Włochy, a z nią handel i wpływy, nauka i smak, wszystkie wygody i przyjemności życia. Wyprawy krzyżowe, z których mieszkańcy innych krajów otrzymali tylko relikwie i rany, podnoszącym się republikom nad Morzem Adriatyckim i Tyrreńskim dostarczyły wielkiego przyrostu bogactw, posiadłości i wiedzy. Moralne i geograficzne położenie usposabiało je do korzystania zarówno z barbarzyństwa Zachodu jak i z cywilizacji Wschodu. Włoskie okręty pokrywały wszystkie morza, a składy handlowe pojawiały się na wszystkich wybrzeżach; stoły wekslarzy włoskich stały po wszystkich miastach. Zakwitł)' rękodzieła; zakładano banki. Działania obrotu handlowego ułatwiano już wieloma pożytecznymi i pięknymi wynalazkami. Wątpimy czy którykolwiek kraj europejski, oprócz naszego, osiągną] w obecnej chwili tak wysoki poziom w cywilizacji i zamożności, jak niektóre okolice Włoch przed czterystu laty. Historycy rzadko zapuszczają się w tego s król An M li i J MACHIAVELLI 47 rodzaju szczegóły, które jedynie przecież mogą dać istotne wyobrażenie o stanie jakiegoś społeczeństwa. Stąd to zbyt często potomność daje się łudzić przesadnym, a niedokładnym obrazom poetów i retorów, którzy mylnie biorą świetność dworów za pomyślność ludów, Na szczęście, Jan YillaniI!1 podał nam szczegółowy i dokładny opis stanu Florencji w pierwszej części XIV wieku. Dochody rzeczypospolitej dochodziły trzech-kroćstotysięcy florenów; suma ta, zważywszy na obniżenie wartości drogich kurszców, wyrównywała przynajmniej sześciokroćstotysiącom funtów szterlingów, a przewyższała to, co dwa wieki temu Anglia z Irlandią rocznie dostarczała Elżbiecie2". Same rękodzieła wełniane zajmował)' trzydzieści tysięcy robotników w dwustu zakładach. Tkanin sprzedawano w przecięciu rocznie za milion dwakroć sto tysięcy florenów. (...) Ośmie-dziesiąt banków załatwiało czynności handlowe - nie samej tylko Florencji, ale całej Europy. Operacje tych zakładów tak czasem bywały ogromne, że zadziwić by mogły nawet współcześników Baringa'21 iRothschilda'J-. (...) Miasto z przyległościami liczyło sto siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców. W rozmaitych szkołach około dziesięciu tysięcy dzieci uczyło się czytać, tysiąc dwieście uczono arytmetyki, a sześćset pobierało wyższą naukę. Postępy literatury nadobnej i sztuk pięknych odpowiadały wzrostowi pomyślności ogólnej. Pod samowładnymi następcami Augusta *s wszystkie pola twór- ':' Giiivaiuii Yilhiii (t--!S4fi| - potlmd/aiy L Florencji autor !^ ksiąg zatytułowali) cli Nw(nni Cronim (Nbim Kronika). '*' F.Ubitta I (BS3-16(ia) - królowa Anglii od 1558 roku. " llarinsj - brytyjska rodzina puchod/enia niemieckiego, która w 176S roku /-aioż. wMęiiaih ¦* Rotli tu nad Me bankowe \ * Okta p,v i rodzina poctioa/eniii nitjini-i^.^^w, ... r!a lirin^ i odtJ4d zaczęła odgrywać znaczącą rol^ w przed^it;-lowych i fHiansow)'cri. . (tac. czości umysłowej obróciły się w jałowe pustynie, poznaczone jeszcze miedzami granicznymi, które świadczyły o dawnej uprawie, ale nie wydające ani kwiatów, ani owoców. Nadszedł potop barbarzyństwa i spłukał wszystkie kopce graniczne, uniósł wszystkie oznaki dawniejszej kultury, ale, niszcząc, grunt użyźniał. Gdy ustąpił, pustkowie wyglądało jak ogród boży; radość i śmiech\r odzywały się dokoła; wszystko klaskało w ręce, wszystko kiełkowało samorodną obfitością, wszystko błyszczało, pachniało, nasycało. Nowy język, nacechowany słodką a jędrną prostotą, dochodził doskonałości. Żadna mowa nigdy nie dostarczyła poezji barw pyszniejszych i żywszych; wkrótce też ukazał się wieszcz, co umiał nimi się posługiwać. Na początku XIV wieku wyszła na świat Boska Komedia, niewątpliwie najszczytniejsze dzieło wyobraźni po śpiewach Homera. Następne pokolenie nie wydało wprawdzie drugiego Dantego, ale niepospolicie się odznaczyło powszechnym ruchem umysłowym. Badanie pisarzy łacińskich nigdy zresztą całkowicie nie było zaniedbane we Włoszech; ale Petrarka wprowadził doń głębszą, śmielszą i wytworniejszą metodę oraz udzielił rodakom owego zapału do literatury, dziejów i starożytnictwa rzymskiego, który w sercu własnym dzielił pomiędzy zimną kochankę i zimniejszą od niej muzę. Boccaccio zwróci! powszechną uwagę na wznioślejsze i wdzięczniejsze wzory greckie. Od tego czasu uwielbienie dla nauki i geniuszu przeszło u ludu włoskiego prawie w bałwochwalstwo. Królowie i rzeczypospolite, kardynałowie i dożowie na wyścigi obsypywali Petrarkę czcią i pochwałami. Poselstwa rywalizujących krajów ubiegały się o zaszczyt jego rad i wskazówek. Uwieńczenie jego tak żywo poruszyło dwór neapolitański i lud rzymski, jak najważniejsza jaka sprawa polityczna. Gromadzenie ksiąg i starożyt- 46 LORD MACAU1AY rodzaju szczegóły, które jedynie przecież mogą dać istotne wyobrażenie o stanie jakiegoś społeczeństwa. Stąd to zbyt często potomność daje się łudzić przesadnym, a niedokładnym obrazom poetów i retorów, którzy mylnie biorą Świetność dworów za pomyślność ludów. Na szczęście, Jan Villanil9 podał nam szczegółowy i dokładny opis stanu Florencji w pierwszej części XIV wieku. Dochody rzeczypospolitej dochodziły trzech-kroćs to tysięcy florenów; suma ta, zważywszy na obniżenie wartości drogich kurszców, wyrównywała przynajmniej sześciokroćstotysiącom funtów szterlingów, a przewyższała to, co dwa wieki temu Anglia z Irlandią rocznie dostarczała Elżbiecieau. Same rękodzieła wełniane zajmował)' trzydzieści tysięcy robotników w dwustu zakładach. Tkanin sprzedawano w przecięciu rocznie za milion dwakroć sto tysięcy florenów. (...) Ośmie-dziesiąt banków załatwiało czynności handlowe - nie samej tylko Florencji, ale całej Europy. Operacje tych zakładów tak czasem bywały ogromne, że zadziwić by mogły nawet współcześników Baringa1" iRothschildaa\ (...) Miasto z przyległościami liczyło sto siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców. W rozmaitych szkołach około dziesięciu tysięcy dzieci uczyło się czytać, tysiąc dwieście uczono arytmetyki, a sześćset pobierało wyższą naukę. Postępy literatury nadobnej i sztuk pięknych odpowiadały wzrostowi pomyślności ogólnej. Pod samowładnymi następcami Augusta23 wszystkie pola twór- " Giovanni VUlani (r-1348) - pocliodzący i. Florencji autor VI /atyliiluwamili Numiu Cramm (\'iniui Kurniku). & El/bieiii I (1533-1603) - królowa Anglii od 1558 raku. "" liaiinjr _ brytyjska roidna pochnd/enia niemieckiego, która w 1763 voku założyła firmę i odtąd zaczęła odgrywać znaczącii rolę w przedsię-wzjgciach handlowych i Funtosowych. i" iBd^S(tm)'1'1*' ~ tanl"erska rodzina pochodzenia żydowskiego z Frankfur-i""ln. el"(tm) W XIX wieku pr/edsiawiciele Riithsrhildów posiadali domy przydomek Allg,lstllf ()"". ZjZfai plenV">' Ł"ar' r'Vn:sk MACHIAVEŁLI 47 czości umysłowej obróciły się w jałowe pustynie, poznaczone jeszcze miedzami granicznymi, które świadczyły o dawnej uprawie, ale nie wydające ani kwiatów, ani owoców. Nadszedł potop barbarzyństwa i spłukał wszystkie kopce graniczne, uniósł wszystkie oznaki dawniejszej kultury, ale, niszcząc, grunt użyźniał. Gdy ustąpił, pustkowie wyglądało jak ogród boży; radość i śmiechy odzywały się dokoła; wszystko klaskało w ręce, wszystko kiełkowało samorodną obfitością, wszystko błyszczało, pachniało, nasycało. Nowy język, nacechowany słodką a jędrną prostotą, dochodził doskonałości. Żadna mowa nigdy nie dostarczyła poezji barw pyszni ej szych i żywszych; wkrótce też ukazał się wieszcz, co umiał nimi się posługiwać. Na początku XFV' wieku wyszła na świat Boska Komedia, niewątpliwie najszczytniejsze dzieło wyobraźni po śpiewach Homera. Następne pokolenie nie wydało wprawdzie drugiego Dantego, ale niepospolicie się odznac/yło powszechnym ruchem umysłowym. Badanie pisarzy łacińskich nigdy zresztą całkowicie nie było zaniedbane we Włoszech; ale Petrarka wprowadził don głębszą, śmielszą i wytworniejszą metodę oraz udzielił rodakom owego zapału do literatury, dziejów i starożytnictwa rzymskiego, który w sercu własnym dzielił pomiędzy zimną kochankę i zimniejszą od niej muzę. Boccaccio zwrócił powszechną uwagę na wznioślejsze i wdzięczniejsze wzory greckie. Od tego czasu uwielbienie dla nauki i geniuszu przeszło u ludu włoskiego prawie w bałwochwalstwo. Królowie i rzeczypospolite, kardynałowie i dożowie na wyścigi obsypywali Petrarkę czcią i pochwałami. Poselstwa rywalizujących krajów ubiegały się o zaszczyt jego 'ad i wskazówek. Uwieńczenie jego tak żywo poruszyło dwór neapolitański i lud rzymski, jak najważniejsza jaka sprawa polityczna. Gromadzenie ksiąg i starożyt- 48 LORD MACAULAY MACHIAYELLI 49 ności, zakładanie szkół, opiekowanie się uczonymi - stały się prawie powszechną modą pomiędzy możnymi. Duch poszukiwań naukowych kojarzył się z przedsiębiorczością kupiecką. Przetrząsano wszystkie zakątki, gdziekolwiek sięgały potężne obroty książąt handlu florenckiego, od rynków nad Tygrysem aż do klasztorów nad Chydą, szukając medali i rękopisów. Szczod-robliwej zachęty dodawano budownictwu, malarstwu i rzeźbie. W istocie, trudno by było nawet wymienić choć jednego znakomitego Wiocha, któryby w tej epoce nie udawał przynajmniej zamiłowania sztuk i literatury, jakiegokolwiek by był skądinąd usposobienia. Wzrastały tedy równocześnie nauki i pomyślność, do szczytu zaś doszły za czasów Wawrzyńca Wspaniałego24. Nie możemy się oprzeć chęci przytoczenia pysznego ustępu, w którym Tukidydes toskański opisuje stan Włoch w owym okresie: "Całe Włochy, używające zupełnego spokoju i ciszy, uprawiane niemniej w okolicach górzyslszych i nie urodzaj niejszych, jak na równinach i w miejscach żyżniejszych, nie ulegając niczyjej prócz rodaków władzy, nie tylko, te niezmiernie obfitowały w mieszkańców i bogactwa, a jaśniały nadto blaskiem wielu książąt, okazałością licznych nader szlachetnych i pięknych grodów, siedliskiem i wspanudością religii, wydawały ludzi znakomitych w rządzeniu krajem oraz odznaczających się we wszystkich naukach, wreszcie we wszelakich sztukach celujące były i biegłe". 2d Czytając wierny ten a świetny opis, zaledwo wierzyć się chce, że mowa w nim o czasach, które w kronikach Anglii i Francji przedstawiają straszne widowisko ubóstwa, barbarzyństwa i ciemnoty. Miło jest odwrócić wzrok od nieuctwa panów i cierpień przygnębionego !i ljMełoo dc Mcrlici (I449-H92) - jeden / najwybitniejszych władniw HorenLJi. Zasłynął y.iko mecenas s/.tukiT za cci otrzymał przydomek I.aren/.o ii Maenifico (Wawrzyniec Wspaniały). 2j KraiKcMii Gnicdardinh Itlaria d'HnSa, ks. 1, to/.. 1. (przypis tłumat/a) chłopstwa, przenosząc go na zamożne i oświecone kraje włoskie, na obszerne i okazałe miasta, porty, arsenały, wille, muzea, księgozbiór)', targi, pełne wszystkiego, co do wygody i zbytków należy, na rękodziel-nie, rojące się robotnikami, Apeniny, okryte bogatą uprawa aż po same szczyty, na Pad spławiający zboża lombardzkie do spichlerzy Wenecji, a przynoszący na powrót jedwab bengalski i futra syberyjskie do pałaców Mediolanu. Ze szczególną rozkoszą każdy umysł rozwinięty musi spocząć na tej pięknej, szczęśliwej, sławnej Florencji, na owych salach, które brzmiały wesołością Pulciego2(\ na celi, gdzie migotała nocna lampa 1'oliziana^7. na posągach, które młodzieńcze oko Michała Anioła pożerało t zapałem pobratymczego z ich twórcą natchnienia, na owe ogrody, gdzie Wawrzyniec układał roziskrzoną piosnkę do majowego tańca dziewic Etrurii. Lecz biada temu pięknemu ogrodowi! Biada dowcipowi i naukom, geniuszowi i miłości! "Płacze, gdy wspomnę tycerzy i damy, Ich gry, turnieje, jakich dziś nie mamy: W piersi, gdzie wrzała miłość i zalotność, Dziś tylko chłodna gnieździ się przewrotność." -8 Zbliżał się bowiem czas, gdy wszystkie siedem czar Apokalipsy miały być wylane na tę śliczną krainę - czas mordów, głodu, nędzy, hańby, niewoli, rozpaczy. W krajach włoskich, jak w wielu cielesnych ustrojach, przedwczesna zgrzybiałość była karą przedwczesnej przyspieszonej dojrzałości. Wczesną ich wielkość UiiRi l*ulti (14M2-14K2) - wioski pisarz /wią/any / dworem Merly-Leuszy. Anwelci Aiitbmgini zwany 1'oliziano (1454-14941 - florencki pocla, •"ydiowawLa synów Wawrzyńca Wspaniałego. Alif(hteri Danie, Umka Kmnnlui, dyirier. pieśń XIV, przekl. Juliana Kw>ak, s. 3N7. Warszawa 1975. (przypis tłumacza) 50 LORD MACAU1AY MACHIAVELLI i wczesny upadek głównie przypisać należy tejże przyczynie, mianowicie przewadze, którą miasta w układzie politycznym zyskały. W społeczeństwie złożonym z myśliwych lub pasterzy, każdy łatwo, a nawet koniecznie, staje się wojownikiem, codzienne bowiem jego zatrudnienia w doskonałej są zgodzie ze wszystkimi obowiązkami wojskowego. Jakkolwiek odległą być może wyprawa, do jakiej należy, łacno mu przychodzi zabrać w drogę zasoby, z których żyje. Cały lud jest tam wojskiem, a cały rok - marszem. Taki był stan społeczeństwa, który ułatwił olbrzymie podboje Attyli2'1 i Tamerlana30. Lud zaś, co się utrzymuje z uprawy roli, znajduje się w nader odmiennym położeniu. Rolnik jest przywiązany do gleby, którą orze. Długa wyprawa byłaby dlań zgubna. Jednakże rodzaj jego pracy jest taki, iż nadaje naturze jego zarówno czynną, jak i bierną siłę, niezbędną żołnierzowi; a nadto, przynajmniej w dzieciństwie nauki rolniczej, zatrudnienia te nie wymagają nieprzerwanej troskliwości. W niektórych porach roku, rolnik prawie nic nie ma do roboty i może bez szkody własnej cząstkę czasu obrócić na niedługą wyprawę wojenną. Takim sposobem tworzył Rzym legiony w pierwszych wojnach swoich: część roku, gdy pola nie wymagały obecności ziemianina, wystarczała na niedalekie napady i utarczki. Takie wojowanie, chociaż zbyt często się przerywało, iżby przynieść mogło stanowcze skutki, przykładało się jednak do utrzymania w ludzie pewnego stopnia karności i odwagi, a to go czyniło nie tylko bezpiecznym, ale nawet groźnym. Łucznicy i kopijnicy średniowieczni, 51 '" Attyla (?~*53) - kitfl Hunów. twórca putc/.neKo państwa i- eiśr.iilkicni 11 ¦> Węnr/cc.h. "' Tameilau (Tiniur I-enk), (1336-1405) - władca mongolski, twóro państwa siekające ^ti nd granii: Chin do Mor/a C/arnegn. co to z zapasem na czterdzieści dni na plecach zamieniali domową zagrodę na obóz, stanowili siłę zbrojną tejże natury. Ale gdy zakwitnie handel i przemysł, następuje wielka zmiana. Człowiekowi przyzwyczajonemu do siedzenia za kantorem lub przy warsztacie nieznośnymi się wydają zajęcia i trudy wojenne, a nadto zawód kupca i rzemieślnika wymaga ciągłej obecności i baczności. W takim też społeczeństwie mało jest zbywającego czasu, ale za to dużo zbywających pieniędzy. Najmują się więc niektórzy członkowie jego, aby resztę współobywateli uwolnić od zajęcia nieodpowiedniego ani ich zwyczajom, ani powołaniu. Dzieje greckie w tym, jak i w wielu innych względach, najlepszym są wyjaśnieniem włoskich. Pięćset lat przed erą chrześcijańską, obywatele rzeczypospolkych, otaczających morze Egejskie, tworzyli najpiękniejszą może, jaka kiedykolwiek istniała, siłę zbrojną. AJe ze wzrostem bogactwa i zbytków system obrony stopniowo się zmieniał. W jońskich krajach najpierwej zaczęto uprawiać handel i sztuki, i tam też najpierwej dawna gotowość wojenna upadła. W osiemdziesiąt lat po bitwie pod Platejami*1, w utarczkach i oblężeniach występują wszędzie wojska najemne. Za czasów Demo-stenesa 'w nie było prawie możności skłonienia lub zmuszenia Ateńczyków do wstąpienia w obcą służbę. Prawa Likurga(tm) zakazywały handlu i rękodzielnictwa; Spartańczycy tedy długi czas wystawiali jeszcze wojsko narodowe, gdy sąsiedzi posługiwali się najemnym; ale duch wojskowy podupadł w nich wraz z ich szczególnymi prawami. Wreszcie w drugim wieku przed Chrystusem Grecja zawierała jeden tylko wojowniczy kraik - Bitwa pod 1'latejami miała miejsce pod koniec sierpnia \19 roku pi.n.e., "vycicstwu Greków nad Persami. ^ DenioMeiiL'!, (3H4-32;! p.n.e.) - polityk i wybitny mówca atctiski. 1-ikurir -- mityczny spartański prawodawca. 52 LORD MACAULAY dzikich górali etolskich, którzy o kilka pokoleń pozostali w tyle za rodakami swoimi pod względem cywilizacji. Wszystkie przyczyny, które sprowadziły takie skutki u Greków, daleko silniej działały w nowożytnych Włoszech. Zamiast państwa jak Sparta, na wskroś wojowniczego, zawierały one kraj z natury rzeczy pokojowy, państwo kościelne. Gdzie dużo jest niewolników, tam każdy wolny człowiek z konieczności oswajać się musi z władaniem bronią; ale w rzeczpospolitych włoskich nie roiły się tysiące tych wrogów domowych, jak w Grecji. Zresztą sposób, w jaki się urządzała wojskowość za czasów pomyślności Włoch zgoła nie sprzyja! zaprowadzeniu potężnej siły zbrojnej. Ludzi okrytych żelazem od stóp do głów, uzbrojonych ciężkimi spisami i siedzących na rosłych koniach, uważano za serce wojska. Piechotę poczytywano za stosunkowo nic nie wartą i zaniedbywano dopóty, az istotnie takową się stała. Podobna taktyka panowała całe stulecia w większej części Europy. Mniemano, iż byłoby rzeczą niesłychaną, aby piesi żołnierze zdołali oprzeć się naciskowi ciężkiej jazdy; aż wreszcie w końcu XV wieku nieokrzesani górale szwajcarscy, ku zdumieniu najdoświadczeńszych wodzów, rozwiali to złudzenie, wytrzymując straszliwe natarcie nieprzepartym lasem oszczepów. Władania dzidą grecką, rzymskim mieczem i nowożytnym bagnetem nie tak dalece trudno jest się nauczyć; ale ileż-to lat codziennej wprawy wymagało wdrożenie się do dźwigania ciężkiej zbroi i używania niezgrabnej broni! W całej Europie najważniejsza ta gałąź wojskowości stanowiła oddzielny zawód. Za Alpami zresztą, choć praktykowano ją w formie odrębnej profesji, nie stała się wszelakoż rodzajem handlu. Owszem, wchodziła w skład obowiązków i rozrywek MACH1AVELLI 53 znacznej części szlachty wiejskiej, bo nią opłacała się ona za trzymane przez siebie lenności i nią też uprzyjemniała sobie chwile wypoczynku, z braku rozrywek umysłowych. Ale w krajach północnych Włoch, jakeśmy już powiedzieli, wzrastająca potęga miast, jeżeli gdzie nie usunęła zgoła tej klasy ludzi, to do gruntu przynajmniej zmieniła jej zwyczaje. Tam więc wszedł w powszechne użycie najem wojowników i to w czasach, gdy go gdzie indziej wcale jeszcze nie znano. Kiedy wojowanie stało się rzemiosłem oddzielnej warstwy ludzi, wówczas dla rządów najmniej niebezpieczną drogą jest obrócenie tej warstwy w wojsko stałe; bo niepodobieństwem by było, iżby człowiek, służąc całe życie jednemu krajowi, nie nabył pewnego współczucia dla jego losów: zwycięstwo tego kraju musi się stać zarazem jego wygraną, a klęska kraju z jego niepowodzeniem związać się musi; tak więc kontrakt najmu traci tu nieco swój czysto handlów)' charakter; służbę żołnierza uważa się za skutek jego patriotycznej gorliwości, a płaca za dar wdzięczności narodowej; zdrada państwa, które go najmuje, a nawet zaniedbanie w służbie, stają się w oczach jego najniegodziwszymi i najsromotniejszymi przestępstwami. Gdy monarchie i rzeczypospolite włoskie zaczęły się uciekać do wojsk najemnych, najstosowniej by uczyniły tworząc oddzielne krajowe siły zbrojne - ale, na nieszczęście, postępowały inaczej. Najemnicy przeto na półwyspie, zamiast być przywiązanymi do służby państw odrębnych, uważani byli za wspólną własność wszystkich. Stosunek więc kraju do jego obrońców - wyrażał się prostym i jawnym frymarkiem. Awanturnik wystawiał konia swojego, oręż, siłę swą i doświadczenie na rynku. Kto dobił targu - czy król neapolitański, czy książę mediolański, czy papież, czy starszyzna florenc- LORD MACAUIAY ka - było to dla niego rzeczą zupełnie obojętną: on szukał tylko najwyższego żołdu i najdłuższego terminu. A gdy kampania, na którą się umówił, była skończona, nie istniało ani prawo, ani poczucie honoru, które by mu nie dozwalało natychmiast oręża obrócić na byłego swojego pana; co innego bowiem był żołnierz, a zupełnie co innego obywatel lub poddany. Naturalne skutki takiego systemu nie mogły się nie pojawić. Wojna, oddana w ręce ludzi, co ani kochali tych, których bronili, ani nienawidzili tych, z którymi się bili, co nieraz większy pociąg czuli do przeciwnego obozu niż do kraju, któremu służyli, co tracili na ukończeniu, a zyskiwali na przedłużeniu walki - wojna tedy zmieniła zupełnie naturę. Każdy najemnik przebywał na pole bitwy ze świadomością, że może za dni kilka pobierać będzie żołd od państwa, przeciw któremu go obecnie używano, oraz, że może jutro walczyć będzie wraz z wrogami przeciw dzisiejszym towarzyszom. Bardzo silne więc pobudki i uczucia wpływały na łagodzenie nieprzyjaźni w tych, co niedawno byli, i wkrótce znowu być mogli zbratani pod jednym sztandarem. A do tego jednostajność powołania łączyła ich wspólnym węzłem, o którym nie zapominali pełniąc służbę nawet u wojujących z sobą przeciwników. Stąd to dzieje wojenne Wioch w ciągu dwu niemal wieków składają się z owych, nie znanych gdzie indziej, chwiejnych, a nic nie znaczących obrotów, marszów i kontrmarszów, wypraw i oblężeń w celu plądrowania, kapitulacji i potyczek bez rozlewu krwi. Nieraz walczyły ze sobą dwie potężne armie od wschodu do zachodu słońca, jedna z nich odniosła wielkie zwycięstwo: wzięła tysiące jeńców, ale nikt tej sprawy życiem nie przypłacił. Rzec można, że walna bitwa, w istocie, mniej była wówczas niebezpieczna od zwykłej zamieszki ulicznej. MACH!AVELLI 55 Męstwo stało się odtąd przymiotem niepotrzebnym dla żołnierza. Ludzie starzeli się w obozach i zdobywali sobie ogromną sławę swoimi czynami waleczności, nie wystawiając się ani razu na istotne niebezpieczeństwo. Polityczne następstwa takiego stanu rzeczy zbyt dobrze są znane. Najbogatsze i najoświeceńsze kraje wystawione były bez obrony na najazdy barbarzyńskich napastników, na drapieżność Szwajcarów, na zuchwalstwo Francuzów i na dziką chciwość Aragończyków. Moralne zaś skutki takiego porządku były jeszcze ważniejsze. U nieokrzesanych ludów, osiadłych za Alpami, odwaga stanowiła niezbędny przymiot, bez niej nikt nie mógł się odznaczyć, a mało kto być bezpieczny. Oczywiście tedy, lękliwość uważano za najsromotniejszą wadę. Tymczasem u oświeconych Włochów, bogacących się handlem, rządzących się prawami i namiętnie przywiązanych do literatury, do wszystkiego dochodziło się tylko dzięki wyższości umysłowej. Same nawet ich wojny, bardziej pokojowe niżeli pokój u sąsiadów, wymagały raczej cywilnego niż wojskowego uzdolnienia. Dlatego, gdy męstwo stanowiło ideał w innych krajach, we Włoszech bystrość umysłu była ideałem. Z tej zasady, drogą jednostajnego wnioskowania, wynikły dwa przeciwne pojęcia o moralności praktycznej. W całej prawie Europie wady cechujące szczególnie bojaźliwe charaktery, a stanowiące przyrodzoną obronę słabości, jak podstępność i obłuda, uchodziły zawsze za hańbiące; a przeciwnie, wybryki śmiałych i wyniosłych umysłów przyjmowano z pobłażaniem, a nawet z poszanowaniem. Włosi zaś z równą wyrozumiałością patrzyli na występki, wymagające panowania nad sobą i zręczności, bystrego dostrzegania, obfitości pomysłów i głębokiego poznania natury ludzkiej. 56 LORD MACAULAY MACHIAVELLI 57 Taki monarcha jak nasz Henryk VM musiał być bożyszczem na północy. Szaleństwa jego młodości, samolubna ambicja wieku dojrzałego, (...) mordowanie jeńców na polu bitwy, przedłużenie upadającego panowania duchowieństwa na następne stulecie, przekazanie przyszłemu pokoleniu niesłusznej i bezcelowej wojny: wszystko to puszczono mu w niepamięć, oprócz tylko zwycięstwa pod AgnicourtSj. Z drugiej strony, Franciszek Sforza:iG wzorem był bohaterów włoskich. /, panów swoich i współzawodników poczyni! on sobie narzędzia. Przemógłszy otwartych wrogów przy pomocy wiarołomnych sprzymierzeńców, obrócił oręż na tych ostatnich, korzystając ze zdobyczy wziętej na nieprzyjacielu. Z niezrównaną zręcznością, z przykrego i zależnego stanu awanturnika wojskowego, wzniósł się na pierwszy tron we Włoszech. Takiemu człowiekowi wiele przebaczali rodacy: i fałszywą przyjaźń, i walkę nieszlachetną i wiarołomstwo. Do takich to, wręcz sobie przeciwnych, błędów dochodzą ludzie, gdy moralność ich staje się nie nauką, lecz modą, gdy dla przypadkowych kombinacji zapominają o zasadach odwiecznych. Objaśniliśmy twierdzenie nasze przykładem z dziejów; przytaczamy drugi jeszcze z dziedziny wyobraźni. Otello3' morduje żonę; wydaje rozkaz zabicia swojego chorążego, a kończy samobójstwem. A jednak nigdy nie traci szacunku i przychylności północnych czytelników, ho nieustraszona i ognista dusza jego okupuje wszystko. Szczera ufność, z jaką słucha doradcy, zgro- " Henryk V (ltHf 7-1422) - od 141.1 roku król Anglii. '"' ISilwji pod AgiMtouB (I415| - pamiętne zwycięstwu wojsk angielskich nad Kruncii/ami podczas u<>jny stuletniej. • FiaiiLcsoi SIiiiv;i - wybitny "*Tśki prrywiidca, kióry d/ieki znakomitemu dowó&inYu i inmiłci /dfad/ie /clobyl poce/ny wówCrias Mediolan (1447-1450). OtcŁIti - tytułowy bohater s/tuki Williama Szekspiia wytta>rioBei po raz pierwszy i za, z jaką wzdryga się na myśl o sromocie, namiętna burza, w której uniesieniu zbrodnię popełnia, i dumna nieustraszoność, z jaką ją wyznaje, nadają niezwykłą cechę jego charakterowi. Przeciwnie, Jago jest przedmiotem powszechnego obrzydzenia. Wielu nawet chce przypuszczać, że Szekspir dopuścił się niezwykłej sobie przesady i odmalował potwora nie mającego wzoru w naturze ludzkiej. Nam się jednak zdaje, że słuchacze włoscy w XV wieku doznawali wcale odmiennych uczuć. Otello przejąłby ich tylko wstrętem i pogardą. Zaślepienie, z jakim przyjmuje zapewnienia o przyjaźni od człowieka, którego wyniesieniu przeszkodził; łatwowierność, z jaką bierze niczym nie poparte twierdzenia i powszednie okoliczności za niezbite dowody; gwałtowność, z jaką odpycha uniewinnienie aż do chwili, gdy takowe pogorszyć tylko może jego niedolę, wszystko to obudziłoby niesmak i odrazę w widzach. Postępowanie Jaga pewno by oni potępili: lecz potępiliby je tak, jak my potępiamy postępki jego ofiary. Przymieszałoby się zresztą i nieco uznania do tej ich nagany. Przytomność umysłu zdrajcy, jasność sądu jego, przenikliwość, z jaką wyczytuje myśli innych, a kryje własne - pozyskałyby dlań pewien stopień szacunku. Tak wielka hyła różnica pomiędzy Włochami a ich sąsiadami. Podobna sprzeczność zachodziła między Grekami z drugiego wieku przed Chrystusem, a ich władcami, Rzymianami. Odważni i dzielni, wierni swym zobowiązaniom, mocno napojeni uczuciami religijnymi, zdobywcy byli zarazem ciemni, samowolni i okrutni. W rękach zwyciężonych leżała cała skarbnica sztuk, nauk i literatury świata zachodniego. W poezji, filozofii, w malarstwie, budownictwie, rzeźbie, nie mieli sobie równych. Obyczaje posiadali łagodne, umysł bystry, łatwy i wynalazczy; odznaczali się tolerancją, 58 LORD MACAUIAY uprzejmością i ludzkością, ale odwagi i szczerości prawie zupełnie byli pozbawieni. Nieokrzesany centurion pocieszał się w swej umysłowej niższości spostrzeżeniem, że nauka i sztuka zdawały się prowadzić ludzi do bezbożności, tchórzostwa i niewoli. Długi czas różnica ta trwała bez zmiany i dostarczyła wybornego tematu do niemiłosiernych szyderstw Juwenalisa(tm). Obywatel włoskiej rzeczypospolitej byl Grekiem z czasów Juwenalisa i Grekiem z czasów Peryklesa w jednej osobie. Bojaźliwy był i giętki, przebiegły i podły, jak pierwszy; ale jak drugi, posiadał ojczyznę, której niepodległość i pomyślność drogo cenił; i jeżeli charakter jego szpeciły brzydkie przywary, to z drugiej strony zdobiło go poczucie ducha publicznego i zaszczytnej ambicji. Wady uświęcone mniemaniem powszechnym są po prostu wadami; jest to zło, które się kończy samo przez się. Ale wady, potępiane przez opinię publiczną, wywierają szkodliwy skutek na cały charakter. Pierwsze są chorobą miejscową, drugie - zarazą całego organizmu. Gdy przestępca traci dobre imię, bardzo często pozbywa się z rozpaczy i resztek cnoty. (...) Czyn, za który powieszono panią Brownrigg:w, niczym jest w porównaniu z postępowaniem Rzymianina, który ofiarowywał publiczności sto par gladiatorów; a wszakże skrzywdzilibyśmy tego Rzymianina przypuszczeniem, że serce miał tak okrutne jak pani Brown-rigg. U nas w kraju kobieta traci wstęp do towarzystwa za to, co w mężczyźnie zbyt często uważa się za zaszczytne odznaczenie, a w najgorszym razie za grzech powszedni. Wynikają stąd oczywiste skutki: zasady moralne kobiety nieraz więcej się nadwątlają ** Jiiniu*/. |mvcii;iHs (ok. 60-140 n.e.) - rzymski poeta *J Klisabeth Bi-ini-urig;; (/ni. 1767) - fcybi >v Ijjndynie, stiatona za zamordowanie mieszkanki "domu" pracy" Mary Cliffiird. iJŁ MACHIAVELLI 59 jednym zboczeniem z drogi cnoty, niżeli u mężczyzny dwudziestu latami intryg. Starożytność klasyczna dostarczyłaby nam jeszcze dobitniejszych, jeżeli to być może, przykładów. Zastosujmy tę zasadę do rzeczy przez nas rozpatrywanej. Nałóg obłudy i fałszywości w naszym wieku, u nas, ściąga na człowieka zarzut niegodziwości i ohydy. Lecz stąd wcale nie wynika, iżby podobny sąd miał być słuszny, gdy chodzi o średniowiecznego Włocha. Owszem, bardzo często przywar)', które zwykliśmy poczytywać za pewne wskazówki całkowitego zepsucia serca, znajdujemy obok wielkich i zacnych przymiotów, obok szlachetności, uczynności, bezinteresowności. (...) Wiemy dobrze, iż tego rodzaju wskazówek ani historycy nie lubią udzielać, ani czytelnicy chętnie słuchać; nie przez to są jednak niepożyteczne. Tymczasem wątpliwości: jak Filip4" rozstawił swoje wojsko pod Cheroneą41; w którym miejscu Hannibal4* przebył Alpy? (...) - i dziesięć tysięcy innych pytań, takiej doniosłości - nie mają same w sobie znaczenia. Rozwiązywanie ich może nas bawić, ale nie uczyni mędrszymi. Ten tylko prawdziwie umie czytać dzieje, kto, mając na uwadze jak potężnie okoliczności wpływają na uczucia i przekonania ludzkie, jak często występki obracają się w cnoty, a paradoksy w aks-jomata, uczy się odróżniać co jest przypadkowe i przechodnie w naturze ludzkiej, od tego, co jest w niej zasadnicze i niezmienne. W tym względzie żadne dzieje nie nasuwają więcej ważnych rozmyślań nad historią rzeczypospolitych Toskańskich i Lombardzkich. Charakter polityka wło- '" Filip |] (S83-S36 p.n.e.) - król macedoński od 359 roku. ' Bitwa pod Cheroneą (S38 p.n.e.) - Filip II ndnińst zaskakujące ycięstwo nad połączonymi d/icki Denrostenesowi siłami Aten i Teb. " Hannibal (247-183 p.n.e.) - wódz karLigiriski. 60 LORD MACAULAY MACHIAVELLI 61 skiego na pierwszy rzut oka wydaje się mieszaniną sprzeczności, jakimś widmem tak potwornym, jak "Odźwierna piekieł" u Miltona, pół bóstwem, a pól wężem, wspaniałym i pięknym u góry, a pełzającym i jadowitym u spodu. Jest to człowiek, którego myśli i słowa żadnego z sobą związku nie mają, który nigdy nie waha się przysiąc, gdy chce uwieść, któremu nigdy nie zabraknie pozoru, gdy zamierza zdradzić. Okrucieństwa jego wynikają nie z gorącej krwi, ani też z upojenia nieograniczoną władzą, ale z głębokiego i zimnego rozmysłu. Namiętności jego, jak dobrze wyćwiczone wojsko, wybuchają prawidłowo i w naj-zaciętszym szaleństwie nigdy nie zapominają o dyscyplinie, do której zostały przyzwyczajone. Dusza jego aż do głębi przejęta jest szerokimi i powikłanymi planami ambicji. Ale oblicze i mowa tchną filozoficznym umiarkowaniem. Nienawiść i zemsta nurtują jego serce; ale każde spojrzenie wyraża uśmiech serdeczny, a każdy ruch poufałą pieszczotę. Nigdy nie obudzą on podejrzeń przeciwników drobnymi zaczepkami. Zamiary jego wtedy dopiero się ujawniają, gdy są dokonane. Twarz jego jest wypogodzona, mowa gładka; a gdy potrafi uśpić czujność, gdy odszuka słabą stronę w przeciwniku i dobrze na cel ją weźmie, wtenczas ugodzi po raz pierwszy i ostatni. Co do odwagi wojennej, nie ceni i nie posiada jej, ani jak chełpliwy i głupowaty Niemiec, ani jak swawolny i świergotliwy Francuz, ani jak romantyczny i zuchwały Hiszpan. Unika niebezpieczeństwa, nie żeby nieczułym był na wstyd, ale dlatego, że w społeczeństwie lękliwość przestała być hańbą. Krzywda jawna w jego oczach, jest równie brzydka, jak potajemna, tylko że daleko mniej korzystna. Dla niego najzaszczytniejszymi metodami są sposoby najpewniejsze, najprędsze i najciemniejsze. Nie może on pojąć, dlaczego by się nie miało oszuki- wać tych, których się ma zgubić. Uważałby za szaleństwo wypowiadanie otwartej wojny współzawodnikowi, którego można przebić w przyjaznym uścisku albo otruć poświęconą hostią. jednakże taki człowiek, oszpecony przywarami, które uważamy za najbrzydsze - zdrajca, obłudnik, tchórz, skrytobójca - wcale nie bywał pozbawiony zalet, które powszechnie uchodzą za wskazówkę wyższości charakteru. Owi barbarzyńscy wojownicy, co nie opuszczają piei"wszych szeregów w potyczce lub na wałach, daleko niżej stoją od niego w odwadze cywilnej, wytrwaniu i przytomności umysłu. Te nawet niebezpieczeństwa, których unikał, z przezornością prawie lękliwą, nigdy nie mąciły mu myśli, nie obezwładniały twórczości i nie zdołały wydrzeć tajemnicy z jego słodkich ust i niezbadanego czoła. Będąc niebezpiecznym jako wróg, a jeszcze niebezpieczniejszym jako wspólnik, umiał być sprawiedliwym i dobroczynnym urzędnikiem. Dopuszczając się w polityce tylu nierzetelności, posiadał umysł wysoce dokładny. Rozmijając się z prawdą w stosunkach życiowych, najuczciwiej pilnował jej w poszukiwaniach filozoficznych. Swawolnego okrucieństwa nie było w jego naturze. Owszem, kiedy tylko nie wchodził)' w grę widoki polityczne, postępki jego odznaczały się łagodnością i miłosierdziem. Wrażliwość nerwów i wyobraźnia usposabiały go do współczucia dla innych, umiłowania ogłady i przyjemności życia towarzyskiego. Poniżając się ciągle do czynów, które w oczach naszych znamionują do gruntu zepsute serce, posiadał pomimo to wyborne poczucie szczytności w naturze i duchu, piękności i wzniosłości koncepcji. Przyzwyczajenie do drobnych intryg i nieszczerości uczyniłoby go może niezdolnym do wielkich i szerokich poglądów, gdyby nie zapobiegały temu badania filozoficzne rozszerzające zakres 62 LORD MACAUtAY MACHIAVEUI 63 jego myśli. Najwyższą rozkosz znajdował w mądrości, elokwencji i poezji. Przyczyniał się do rozwoju sztuk pięknych zarówno surowością sądu, jak szczodrobliwością orędownictwa. Wizerunki niektórych znako-mitszych Włochów owego czasu w zupełnej są zgodzie z naszym opisem. Czoło wyniosłe i szerokie, brew czarna i wydatna, choć nie zmarszczona, oczy spokojnie i szeroko patrzące, zdają się wszystko dostrzegać, same nic nie wyrażając; policzki blade od myśli i siedzącego życia, usta zarysowane z niewieścim wdziękiem, ale zaciśnięte z więcej niż męską stanowczością. Wszystkie te rysy znamionują ludzi przedsiębiorczych zarazem i bojaźliwych, ludzi zarówno biegłych w odkrywaniu cudzych zamysłów, jak i w zatajaniu własnych, ludzi, co musieli być strasznymi wrogami i niepewnymi przyjaciółmi, jednakże byli oni obdarzeni miłym i spokojnym temperamentem, oraz umysłem szerokim i przenikliwym, zdolnym do odznaczenia się w życiu tak praktycznym, jak umysłowym, do rządzenia i do nauczania innych. Każdy wiek i każdy naród mają pewne, prawie powszechne a charakterystyczne wady, do których bez wahania się przyznają, a które surowi nawet moraliści ganią tylko z lekka. Następne pokolenia zmieniają modę w moralności, tak samo jak w kapeluszach i powozach, biorą inny jakiś rodzaj niegodziwośd pod swą opiekę i dziwią się skażeniu przodków. Nie koniec na tym. Potomność, ów najwyższy trybunał, niezmordowany w chwaleniu własnej sprawiedliwości i mądrości, postępuje w podobnych razach na kształt rzymskiego dyktatora po wielkim buncie: uważając, że za wielu jest winowajców, aby wszyscy mogli być ukarani, wybiera niektórych na chybił trafił, i ci ponoszą całą karę za przestępstwo, którego są winni nie bardziej niż nieukarani. Czy dziesiątkowanie dogodną jest formą dla wojennych egzekucji, tego nie wiemy; lecz uroczyście protestujemy przeciwko wprowadzeniu tej zasady do filozofii dziejów. W omawianym przez nas przykładzie kolej przypadła na Machiavellego, którego postępowanie publiczne było prawe i szanowane, którego pojęcia o moralności, jeżeli się w czym różniły od pojęć ludzi go otaczających, to chyba na jego korzyść, a którego jedyną winą było to, iż przejąwszy się niektórymi zasadami, naów-czas powszechnie wyznawanymi, ułożył je z większą jasnością i wyraził z większą dobitnością od innych pisarzy. Oczyściwszy do pewnego stopnia, jak sądzimy, charakter osobisty Machiavellego, przechodzimy do rozbioru dzieł jego. jako poeta, nie ma on prawa do wysokich zaszczytów; ale komedie jego zasługują na uwagę. W szczególności zaś Mandmgola przewyższa najlepsze sztuki Goldoniego411, a ustępuje chyba najprzedniejszym Moliera. Widać z niej, że jeżeliby autor poświęcił się dramaturgii, doszedłby zapewne najwyższego szczebla i wywarłby stały, a zbawienny wpływ na smak narodu. Wnosimy to nie tyle ze stopnia, ile raczej z rodzaju doskonałości. (...) W Mandragoli Machiavelli złożył dowody doskonałego pojmowania sztuki dramatycznej i posiadł zdolności, mogące zapewnić mu odznaczenie się w niej. Poprawnością i śmiałością malowania charakterów, autor wzbudza zainteresowanie, choć jego sztuce brakuje zręcznej i ciekawej intrygi, a śmiech wywołuje bez najmniejszego silenia się na dowcip. (...) Korespondencja polityczna Machiavellego, ogłoszona najpierw w roku 1767, jest niewątpliwie autentyczna i wysoce zajmująca. Nieszczęśliwe okoliczności, " Carto CkiMiini (17(17-1793) - wioski komediopisarz. 64 LORO MACAUIAY w jakich kraj znajdował się przez większą część jego życia publicznego, niezwykłym były bodźcem dla talentów dyplomatycznych. Od chwili, gdy Karol VIII44 Alpy przestąpił, zmienił się do gruntu charakter polityki włoskiej. Rządy półwyspu przestały być niezależnymi jednostkami. Wyparte z dawnych swych orbit ciążeniem ku większym ciałom, zbliżającymi się do nich, stały się po prostu satelitami Francji i Hiszpanii. Wszystkie swe spory wewnętrzne i zewnętrzne poczęły załatwiać za pomocą obcego pośrednictwa. Spory niezgodnych stronnictw toczyły się, nie jak dawniej, w senatach i na rynkach, ale w przedpokojach Ludwika^ i Ferdynanda"'. W takim położeniu pomyślność krajów włoskich zależała daleko bardziej od zręczności ich agentów zagranicznych aniżeli od postępowania tych, którym poruczone były rządy domowe. Ambasador miał do załatwiania sprawy daleko drażliwsze od przesyłania orderów, prezentowania turystów lub oświadczania współkolegom wysokiego swojego szacunku i poważania. By! on adwokatem, którego pieczy powierzano najdroższe interesy klientów; był on szpiegiem, przyobleczonym w nietykalność. Zamiast obowiązku podtrzymywania (...) godności tych, których był przedstawicielem, musiał zanurzać się we wszystkie intrygi dworu, na którym przebywał, musiał wyszukiwać każdej słabostki panującego, i faworyty, która nim rządziła, i lokaja, który rządził faworytą - i słabostce tej schlebiać. Musiał prawić komplementy metresie, pozyskiwać spowiednika, wychwalać lub błagać, śmiać się lub płakać, zastosowywać się do wszelkich kaprysów, usypiać wszelkie podejrzenia, śledzić każdą wskazówkę - być I4(J4 " Karcił VIII (I479-I49N) - król Francji od 1483 rnku, od prowadził'wnjM /. Włochami o sukcesję tronu iieapolitańskiego. *"' Ludwik XI! (Ulia-ISlj) - król Francji od 1498 roku. "¦ Ferdynand V Katolicki (1452-1516), król Aragonii od 1468. w 147il mkn połączył Arajjonii; i Kastylię w Królestwo Hiszpanii. MACHIAYELLI 65 wszystkim, wszystko dostrzegać, wszystko znosić. Słowem, czasy były takie, iż należało wznieść się do wysokości, na jakiej intryga polityczna stanęła we Włoszech. Używano nieraz Machiavellego do podobnie trudnych poselstw. Jeździł traktować z cesarzem rzymskim, (...) dwakroć był ambasadorem na dworze rzymskim, a trzykroć na francuskim. Zarówno z tych misji jak i innych, mniejszej wagi, wywiązał się z wielką zręcznością. Doniesienia jego należą do najbardziej zajmujących i pouczających. Opowiadanie odznacza się jasnością; uwagi o ludziach i rzeczach - trafnością i głębokością. Rozmowy umie powtarzać żywo i charakterystycznie. Czujemy się przeniesieni do grona ludzi, co w ciągu owych pamiętnych lat dwudziestu, ważyli w swych rękach losy Europy. Stają nam przed oczami ich dowcipy, wyskoki, drażliwości i uciechy. Przysłuchujemy się ich pogawędkom, przypatrujemy się zwykłym ich ruchom. Z największym zajęciem, z powodu okoliczności uchodzących uwadze dziejopisów, dowiadujemy się, jak bezsilną była gwałtowność i płytką chytrość Ludwika XII; jak lichą była pozorna pracowitość Maksymiliana47, dręczonego bezsilną świerz-biączką sławy, porywczego i bojaźliwego, upartego, a zarazem płochego, spóźniającego się zawsze pomimo ciągłego pośpiechu; poznajemy dziką i dumną energię, która okraszała godnością wybryki Juliusza 4N, oraz słodkie i łagodne ułożenie Cezara Borgii49, pokrywające jego nienasyconą ambicję i nieubłaganą nienawiść. Wspomnieliśmy Cezara Borgię. Niepodobna nie zatrzymać się na chwilę na tej postaci, w której tak wybitnie uwydatniła się włoska moralność polityczna, zabarwiona w części bardziej ponurymi rysami charak- Maksymilian I (]439-l5ł9) - król niemiecki, tesaiv rzymski od 14<13 roku. ^ JuIium- [| (I44S-(31-1) - papież od 1503 roku. " Osare Iłorgia (1475-1507) - kardynał, książę de Va]enfinok 66 tORD MACAUIAY teru hiszpańskiego. Machiavelli zetknął się z nim dwukrotnie: raz, gdy potężna niegodziwość Cezara dokonała naj świetniej szego triumfu (...), druzgocąc za jednym zamachem wszystkich najstraszniejszych współzawodników; po wtóre, kiedy wycieńczony chorobą, przygnębiony niedolą, od której żadna zapobiegliwość ludzka nie byłaby zdolna uchronić go, znajdował się w niewoli u śmiertelnego wroga swojego rodu. Ten stosunek największego w teorii z największym w praktyce mężem stanu owego czasu jest szczegółowo opisany w listach Machiavellego i być może stanowi najciekawsza ich część. Z niektórych miejsc Księcia, a może także z pewnych niejasnych podań, część autorów wysnuła wniosek o istnieniu daleko ściślejszych, niż były w istocie, stosunków pomiędzy tymi dwoma głośnymi mężami. Oskarżano posła o zachęcanie do zbrodni tego przebiegłego i niemiłosiernego tyrana. Lecz jeśli skorzystamy ze źródeł urzędowych, dojdziemy do wniosku, że stosunek ich, choć na oko przyjacielski, w gruncie rzeczy wcale takim nie był. Jednakże nie można wątpić, że osobistość Cezara silnie oddziałała na wyobraźnię Machi;ivellego oraz na jego pomysły 0 rządzie, okazując mu człowieka, co przy tak dziwnym charakterze i wśród tak dziwnych kolei losu, pomimo takich przeszkód, tylu czynów dokonał. Oto, nasyciwszy zmysły niezmierzonymi i najrozmaitszymi uciechami, znalazł silniejszą i trwalszą podnietę w nienasyconym pragnieniu władzy i zemsty, a zrzuciwszy z siebie gnuśność i zbytki purpury rzymskiej, sta} się pierwszym władcą i wodzem swojego wieku. Wychowany w duchu wcale nie wojowniczym, stworzył dzielne wojsko z mętów niebitnego ludu, zdobył władzę przez zniszczenie wrogów. (...) Co więcej, w obrębie żelaznego swojego despotyzmu nie znosił żadnego łupieżcy 1 ciemiężyciela, oprócz siebie samego, a w końcu 67 upadł wśród żalu i przekleństw ludu, wielbiącego jego geniusz i mogącego przezeń być uratowanym. Niektóre występki Borgii, które nas zgrozą przejmują, nie czyniły takiego wrażenia na Włochu piętnastego wieku t powodów, któreśmy już roztrząsali. Patriotyzm mógł także usposabiać Machiavellego do pewnej pobłażliwości i żalu względem jedynego naówczas człowieka, który by zdołał obronić niezależność Włoch od sprzymierzonych w Cambrai50 napastników. W tym punkcie Machiavelli był najbardziej drażliwy. W istocie, wygnanie obcego najazdu i przywrócenie złotego wieku, który panował przed wtargnięciem Karola VIII, były marzeniami, które naówczas rozpłomieniały ws/ystkie wyższe umysły włoskie. (...) Okrucieństwo i zuchwalstwo nie należały do przywar narodowych Włochów, tyle tylko, że ich kodeks moralny zbyt pobłażliwie patrzył na rozmyślne zbrodnie polityków, popełniane w imię wielkich celów na pewnych znakomitszych ofiarach. Ale chociaż uciekano się do barbarzyństwa, służyło ono za środek raczej niż za pobudkę. Owszem, ze wstrętem patrzono na okrucieństwa cudzoziemców, co przelew krwi zdawali się lubić dla niej samej, co, nie zadawalając się podbojami, spieszyli niszczyć, znajdując szatańską rozkosz w burzeniu wspaniałych grodów, w mordowaniu nieprzyjaciół błagających o życie, w duszeniu bezbronnych mieszkańców w pieczarach, gdzie szukali schronienia. Takie to były okropności, budzące codzienny wstręt i zgrozę w ludzie, któiy dotychczas przywykł widzieć największe nieszczęście żołnierza pośród walnej bitwy w stracie konia i wydatku na okup. Bydlęca nie-wstrzemięźiiwość Szwajcarów, wilcza chciwość Hiszpa- i - miasto we Ki-autji. gd^ie w I.")0ft roku resar/ Maksymilian, , p;i|"itż ora/ Ktrclynand Aragoitski powcthdi Canibr y Uldwik XII, p;i|"itż ora/ Ktrclynand Aragoitski powcthdi Ligę Cambii skiero- i Wji 68 LORD MACAULAY MACHIAVELL! 69 nów, wyuzdana swawola Francuzów, gwałcąca gościnność, przystojność, samą nawet miłość; sprośna nielu-dzkoJc, wspólna najezdnikom: w ogóle wszystko to uczyniło ich celem śmiertelnej nienawiści dla mieszkańców półwyspu. Zasoby, nagromadzone wiekami pomyślności i pokoju, ginęły nagle; a wyższość umysłowa pognębionego ludu jeszcze dotkliwiej dawała mu uczuwać poniżenie polityczne. Literatura i kunszta pokrywały wprawdzie rumieńcem chorobliwego wdzięku i połysku wyniszczenie nieuleczonego upadku. Żelazo nie dostało się jeszcze do serca. Nie nadszedł jeszcze czas, gdy trzeba było kneblować wymowę, zawiązywać oczy rozumowi, zawieszać harfę poety na wierzbach Arno1', a prawicy malarza zapominać 0 kunszcie. Ale już naówczas wprawniejsze oko mogło dostrzec, że natchnienie i nauka przetrwają niewiele dłużej niż stan rzeczy, który je wytworzył, i że wielcy mężowie, których talenta uświetniały te smutne czasy, wyrośli pod wpływem szczęśliwszej doby i nie pozostawią po sobie następców. Okresy jaśniejące największym blaskiem w dziejach piśmiennictwa nie zawsze zasługują na największą wdzięczność ze strony umysłu ludzkiego. Łatwo się o tym przekonać, porównując następujące po nich pokolenie z poprzedzającym. Często w złych czasach dojrzewają owoce, wyrosłe 1 zasiewu lepszej doby. Tak było poniekąd z wiekiem Augusta. (...) Machiavelli głęboko ubolewał nad niedolą ojczyzny, jasno pojmując jej przyczynę oraz środki zaradcze. Sposób prowadzenia wojny pozbawił Włochów męstwa i karności, wystawiając mienie ich na łup cudzoziemskiego najezdnika. Sekretarz florencki ułożył przeto projekt równie zaszczytny dla jego serca, jak i głowy. Arno - rzeka we Włoszech, przepływająca prze! Florencję. doradzający wyprowadzenie z użycia wojsk najemnych i urządzenie narodowej siły zbrojnej. już same usiłowania czynione przezeń ku osiągnięciu tego wielkiego celu powinny oczyścić imię jego od potwarzy. Pomimo całej niewojowniczości położenia swego, z największą pilnością badał on teorię wojny i zgłębił ją szczegółowo. Rząd florencki podzielał jego poglądy. Ustanowiono radę wojenną. Nakazano pobór do wojska. Niezmordowany Machiavelli przemierzał kraj, czuwając nad wykonywaniem swoich pomysłów. Chwila poniekąd była pomyślna dla wysiłku. W zasadach taktyki wojennej nastąpił znaczny przewrót. Przestano uważać jazdę za główną siłę armii. Godziny, które obywatel mógł oszczędzić od zwykłych zatrudnień, jakkolwiek wcale nie wystarczały na oswojenie go z powołaniem wojskowego, mogły jednakże uczynić zeń użytecznego żołnierza pieszego. Obawa obcego jarzma, rabunku, mordów i pożogi mogła przezwyciężyć ów wstręt do wojskowości, jakiemu zwykle pracowitość i próżniactwo wielkich miast dają początek, jakiś czas zamysły te dobrze wróżył)'. Nowe wojsko trzymało się nieźle na polu bitwy. Machiavelli z ojcowskim zachwyceniem spoglądał na powodzenie swoich projektów i począł mieć nadzieję, że oręż włoski może raz jeszcze odstraszy barbarzyńców z nad Tagu ¦ Renu. Ale burza nieszczęść nadeszła wcześniej, nim przygotowano zaporę do jej powstrzymania. Wprawdzie Florencja przez jakiś czas cieszyła się wyjątkowym szczęściem. Głód, zaraza i miecz spustoszył}' urodzajne równiny i okazałe miasta nad Padem. (...) Neapol cztery razy został wzięty i odebrany przez ciemięzców, równie obojętnych na jego pomyślność, i równie łakomych łupów. Florencja tymczasem znosić musiała upokorzenie i zdzierstwo, poddając się rozkazom obcych władz, wykupując i odkupując za niezmierną cenę to, 70 LORD MACAUIAY co było jej własnością, dziękując za to, że miaia słuszność, ale wkrótce została pozbawiona i tego nieza-szczytnego i służalczego spokoju. Zburzono wojskowe i polityczne urządzenia. Medyceusze, pod skrzydłem obcego najazdu, wrócili z długoletniego wygnania. Zarzucono politykę Machiavellego, a obywatelskie zasługi wynagrodzono mu ubóstwem, więzieniem i torturą. Po swym upadku trzymał się swojego projektu z nie-ostygłą gorliwością. W zamiarze obronienia go od pewnych powszechnie powtarzanych zarzutów i zbicia niektórych zakorzenionych błędów co do nauki wojskowości, napisał dzieło O sztuce wojennej. Wyborna ta księga ułożona została w formie rozmów. Swoje własne zdania włożył w usta Fabrycjusza Colonny. możnego arystokraty z Państwa Kościelnego, oraz wojownika odznaczonego w służbie króla hiszpańskiego. Colonna odwiedza Florencję w drodze z Lombardii do swoich dóbr. Zaproszony jest do towarzystwa kilku przyjaciół w domu Koźmy Ruccelliego, miłego i wykształconego młodzieńca, którego przedwczesną śmierć Machiavelli czule opłakuje. Po spożyciu wykwintnej uczty, chronią się oni przed upałem w najbardziej zacieniony zakątek ogrodu. Fabrycjusz zdziwiony jest widokiem pewnych niepospolitych roślin. Koźma powiada, iż choć obecnie są rzadkością, wspominają jednak o nich często pisarze klasyczni, a dziad jego, podobnie do wielu innych Włochów, zabawiał się zaprowadzaniem starożytnego ogrodnictwa. Na to Fabiycjusz żal swój wyraża, iż ci, co w ostatnich czasach naśladują zwyczaje dawnych Rzymian, wybierają najczęściej błahe rzeczy do kopiowania. Stąd zawiązuje się rozmowa o upadku sztuki wojennej i o najlepszych sposobach jej podniesienia. Colonna broni zręcznie milicji floi-enckięj, proponując pewne ulepszenia w szczegółach. MACHIAVEItl 71 Szwajcarów i Hiszpanów w owym czasie uważano za najlepszych żołnierzy w Europie. Hufiec szwajcarski składał się / kopijników i wielkie miał podobieństwo do greckiej falangi. Hiszpanie, na kształt rzymskich żołnierzy, uzbrojeni byli w miecze i tarcze. (...) Fabrycjusz, a raczej Machiavelli, zachęca do połączenia tych dwóch systematów, radząc uzbroić przednie szeregi pikami, dla odparcia jazdy, a tylną straż mieczami, jako bronią przydatną do wszelkiego innego użytku. W całym dziele przebija się najwyższe uwielbienie autora dla sztuki wojennej starożytnych Rzymian oraz zupełna pogarda dla poglądów przyjętych przez dowódców włoskich poprzedniego pokolenia. Przedkia-da on piechotę nad jazdę oraz warowne obozy nad warowne miasta. Wolałby powolne i wyczekujące ruchy rodaków zastąpić szybkimi działaniami i stanowczymi starciami. Bardzo małą wagę przywiązuje do wynalezieniu prochu, mniema nawet, iż wydarzenie to nie wprowadzi żadnej zmiany w uzbrojeniu i rozkładzie wojska. Dodać jednak należy, iż ze zgodnych świadectw dziejopisów wynikać się zdaje, że źle urządzona i źle obsługiwana artyleria ówczesna, choć pożyteczna przy oblężeniu, mało korzyści przynosiła na polu bitwy. Nie mamy odwagi, aby wyrazić nasze zdanie o taktyce Machiavellego, pewni jesteśmy jednak, że także to pismo jest dobre i zajmujące. Zaś jako komentarz do dziejów ówczesnych, wartość ma nieocenioną: wdzięk, oryginalność i przejrzystość stylu, wymowność i wart-kość niektórych ustępów - dostarczają przyjemności także tym czytelnikom, których sam przedmiot nie pociąga. Książę i Rozważania o Liwiuszu napisane zostały po upadku rządu republikańskiego. Pierwsze dzieło poświęcone było Wawrzyńcowi Medyceuszowi Młodszemu. Ta okoliczność zdaje się, że zniechęciła współczes- 72 LORD MACAUIAY nych ku autorowi, daleko bardziej od samej treści, która później dzieło to tak nienawistnym uczyniła. Tę dedykację uważano za dowód odstępstwa politycznego. W istocie jednakże sądzić by wypadało, że Machia-velli, straciwszy nadzieję na wolność dla Florencji, gotów był popierać każdy rząd, mogący ocalić jej niepodległość. Przepaść dzieląca gminowładztwo i sa-mowładzę, (...) zdawała się niknąć wobec różnicy pomiędzy przeszłym, a teraźniejszym stanem Włoch, pomiędzy bezpieczeństwem, zamożnością i spokojem, jakich one zażywały pod rządami rodaków, a nędzą, w jakiej się pogrążyły od owego nieszczęsnego roku, w którym piei-wszy obcy ciemięzca przekroczył Alpy. Wzniosłe i rozrzewniające napomnienie, zamykające Księcia, pokazuje jak głęboko czuł autor tą przemianę. Książę kreśli czyny człowieka ambitnego, a Rozważania dzieje takiegoż ludu. Te same zasady, którymi w pierwszym dziele wyjaśnione jest wyniesienie jednostki, w drugim zastosowane są do dłużej trwającego i bardziej powikłanego organizmu - do społeczeństwa. Dzisiejszemu politykowi forma tych rozpraw może się wydawać dziecinna. Oczywiście, Liwiusz nie należy do historyków, na których wolno polegać ze wszelką ufnością, nawet wtedy, gdy miewał wszelką możność dowiedzenia się prawdy. A nadto, pierwsza dekada, do której Machiavelli ograniczył się, nie na więcej podobno wiary zasługuje od naszej Kroniki królów Brytanii*2, panujących przed wtargnieniem Rzymian. Jednkaże komentator zapożyczył z Liwiusza kilka tekstów jedynie, które by z równą łatwością mógł wyjąć z Wulgaty albo Dehrnne-ranu; cały zaś tok myśli jest jego własny. "'* Historia llr);tim Brilatmiim (llistoiiii królów Hrytanii) iipinmda n najstarszych wŁułcach wyspy m.in. kiiilu Annrze i łycer/aUi Okrągłego Slohi, aulorafira na wpół hisinryu, im wpół baiar/a GeolTVeva ot' M"nmou[h fok HWMI54). MACHI/WELU 73 Wyraziliśmy powyżej mniemanie nasze o rodzaju niemoralności, który Księcia uczynił niepopularnym, a daje się tak samo prawie dostrzegać i w Rozważaniach. Staraliśmy się wykazać, że zasady takie właściwe były raczej wiekowi niż człowiekowi, oraz, że świadczyły o cząstkowym, a nie o ogólnym skażeniu. Nie możemy jednak zaprzeczyć. Że i to wielką jest plamą, i że w znacznym stopniu zmniejsza ona rozkosz, jaką skądinąd to dzieło musi przynosić każdemu głębszemu umysłowi. Trudno bowiem wyobrazić sobie czerstwiejszy i potężniejszy system rozumowania nad ten, który to dzieło wydało. Widać zeń, iż przymioty praktycznego i teoretycznego męża stanu skojarzyły się w umyśle piszącego z rzadką i znakomitą jednolitością. Wiadomości o szczegółach spraw nie spowodowały uszczerbku na jego poglądach ogólnych, nie zmniejszyły widnokręgu myśli: owszem, posłużyły mu do poprawności w koncepcjach i do zaprawienia ich ową cechą żywotności i praktyczności, która je tak dalece wyróżnia spośród niejasnych, po większej części, teorii filozofów politycznych. Ktokolwiek poznał świat, ten wie, że nie ma nic bardziej nieużytecznego od maksym. Najmoralnie]sze i najprawdziwsze w najlepszym razie służyć mogą chyba tylko do wzorów kaligraficznych w szkółkach. Dowcipne i oryginalne, jak na przykład la Rochefoucaulda, przydać się mogą jako motto wypracowania. Ale, zaprawdę, bardzo niewiele z tych wszystkich sentencji wygłoszonych od czasu Siedmiu Mędrców greckich (...), zapobiegło dokonaniu jakiegoś niedorzecznego postępku. Dlatego na szczególną i wysoką pochwałę zasługują senten-Cje Machiavelliego, bo często istotną korzyść przynieść mogą w pokierowaniu naszej woli, niekoniecznie dlatego, żeby były słuszniejszymi lub głębszymi od zdań 74 LORD MACAULAY MACHSAYELU 75 innych pisarzy, ale dlatego, iż mogą być snadniej zastosowane do wydarzeń życia praktycznego. Są błędy w dziełach tego autora; lecz w jego położeniu byty one prawie nie do uniknięcia. Pochodzą one głównie z jednej przywary, która zdaje się przenikać tał)'jego sposób myślenia, tej mianowicie, że w zasadach swych politycznych więcej się zapatrywał na środki niż na cele. Nie dosyć jasno pojmował tę wielką zasadę, że społeczeństwa i prawa po to tylko istnieją, ażeby powiększać pomyślność jednostek. U niego głównym celem zdaje się być dobro całości organizmu, bez względu na dobro członków, a często nawet w sprzeczności z tym ostatnim. Ze wszystkich złudzeń politycznych, prawdopodonie to najszersze i najszkodliwsze wywierało działanie. Stan społeczeństwa w małych rzeczpospolitych greckich, ścisły związek, wzajemna zależność obywateli oraz surowość praw wojny: wszystko to przyczyniało się do utwierdzenia ludzi w tym mniemaniu, które zresztą w podobnych okolicznościach trudno nazwać mylnym. Dobro każdej jednostki łączyło sie wówczas nierozerwalnymi węzłami z interesami kraju. Najazd niszczył zasiewy pojedynczego obywatela, niweczył mu winnice, wypędzał go z domu i przvmuszal do znoszenia wszelkich ciężarów życia pod bronią, zawarcie zaś pokoju przywracało mu bezpieczeństwo i wygody. Zwycięstwo podwajało liczbę jego niewolników, a przegrana jego samego takowym uczynić mogła. Peiykles istotną prawdę wyrażał, mówiąc w czasie wojny peloponeskiej do Ateńczyków, że gdy ojczyzna ich zwycięży, to straty prywatne prędko zostaną wynagrodzone, ale jeśli zostaną pobici, to każdy z nich zapewne będzie zrujnowany. Przemawiał ("fc 500-489 p.n.e.) - poliiyk i wód/ areński, ""^ splsani" Pr'e/ "l"kiclydesa w jego Wojnie pe on do ludzi, którym daniny miast zdobytych dostarczały pokarmu i ubrania, zapewniały zbytkowane kąpiele i widowiska, któi"ym powodzenie kraju zapewniało wyniesienie, a przed którymi drżeli mieszkańcy mniej szczęśliwych kraików. (...) Śmierć na dymiących się zgliszczach rodzinnego miasta, wędrówka w łańcuchach na rynek, gdzie sprzedawano niewolników (...): takie to były najczęstsze i zwyczajne następstwa klęsk publicznych. Stąd u Greków patriotyzm stał się zasadą panującą albo raczej nie dającą się opanować namiętnością. Dlatego też prawodawcy i filozofowie nie wątpili, iż, starając się o wielkość i potęgę kraju, zapewniają pomyślność ludu. Pisarze z czasów cesarstwa rzymskiego żyli pod despotami, których władza ogarniała setki ludów, a których ogrody większe bywały od drobnych rzeczpospolitych (...). A jednak przemawiali tak samo, głosząc obowiązek poświęcania wszystkiego dla kraju, któremu nic nie zawdzięczali! Przyczyny, wpływające na umysły Greków, działały przeważnie na mniej energiczne i śmiałe charakter}' Włochów. Byli oni, jak Grecy, obywatelami szczupłych kraików. Każdego z nich żywo obchodziła pomyślność społeczności, do której należeli, każdy bowiem był uczestnikiem jej bogactwa i ubóstwa, jej chwał}- i sromu. Szczególnie było to widoczne za czasów Machia-vellego. Wypadki publiczne przyniosły nędzę i pohańbienie jednostkom. Północni najezdnicy wnieśli niedostatek do domów, hańbę do rodziny, ogień pod strzechę i rzeź powszechną. Rzecz oczywista, iż człowiek, żyjąc w takich czasach, przeceniał znaczenie tych środków, które naród czynią postrachem sąsiadów, lekceważąc to, co zapewnia mu wewnętrzną pomyślność. W traktatach politycznych Machiavellego nic nas tak nie uderza, jak czystość serca autora. Przebija się ona prawie tak samo wyraźnie tam, gdzie się on myli, jak 76 LORD MACAULAY i tam, gdzie ma słuszność. Nigdy nie wygłasza błędnego zdania, dlatego, że jest nowe albo świetnie brzmi, że je może przystroić frazesem, albo przysłonić dowcipnym sofizmatem. Pomyłki jego od razu można wyjaśnić odnosząc je do okoliczności, które go otaczały. Oczywiście nie szukał on tych błędów: spotykał je na drodze i niełatwo mógłby je ominąć. (...) Z tego względu zajmujące jest porównanie Kńęcia i Rozważań z Duchem praw. Monteskiusz"1 cieszy się być może największym rozgłosem ze wszystkich pisarzy politycznych nowożytnej Europy. Zawdzięcza to zapewne po części własnej zasłudze, ale daleko więcej przypadkowi(...). Udało mu się zwrócić na siebie oczy narodu francuskiego w chwili, gdy ten obudził się z długiego snu politycznego i religijnego, a skutkiem tego, stał się jego ulubieńcem. Anglik w owym czasie patrzył na Francuza mówiącego o rękojmiach konstytucyjnych i prawach zasadniczych, jak na dziwo, niemniej osobliwe od uczonego prosięcia albo muzykalnego dzieciaka.(...) Machiavelli dlatego tylko błądzi, że doświadczenie jego, nabyte w nader niezwykłym stanie społeczeństwa, nie zawsze pozwalało mu przewidzieć skutki instytucji, różnych od tych, których działaniu się przyglądał. Monteskiusz zaś błądzi, gdyż mając coś pięknego do powiedzenia, nie może wytrzymać, aby tego nie wyrazić. Jeżeli zjawiska, które ma przed oczyma, nie układają się po jego myśli, to przewraca całą historię. A jeżeli nic wspartego niezawodnymi świadectwami nie może nagiąć lub przykroić do swojej hipotezy, wówczas powołuje się na jakąś bajkę. (...) Trafność myśli i trafność wyrażania razem się zwykle spotykają. Zawiłość i przesada stanowią dwie najwięk- 11 Charles l/>iiis de Sumdai Monlesquieu (Monteskiusz), (16H9-1755] - fiaiuuski liistui-yk. prawnik i [ihnMf, autor O tltirhn praw, Warszawa 1937. MACHIAVELLI 77 sze wady stylu. Niejasność zdań wynika pospolicie z zamętu w myślach, a ta sama chęć błyszczenia, rodząca przesadę w sposobie pisania, łatwo prowadzi do sofistycznych rozumowań. Jasny i otwarty umysł Machiavellego odbija się w świetnym męskim i gładkim jego stylu. Przeciwnie, sposób pisania Montes-kiusza na każdej stronicy okazuje żywą i dowcipną, ale powierzchowną inteligencję. Każdy zwrot, od tajemniczej zwięzłości wyroczni, aż do świegotliwości paryskiego eleganta, służy jako zasłona mylności jednych twierdzeń, lub pospolitości drugich. Niedorzeczności jaśnieją w formie epigramatów, a oklepane rzeczy występują w postaci niejasnych zagadek. Z trudnością najtęższy wzrok wytrzymuje tu blask, oświecający jedne ustępy i przenika cienie kryjące inne. Dzieła polityczne Machiave]lego nabierają szczególnego uroku dzięki owej ponurej powadze, która występuje, ilekroć dotyka on spraw, mających związek z nieszczęściami ojczyzny. Trudno wyobrazić sobie położenie boleśniejsze nad te, gdy wielki człowiek skazany jest na przyglądanie się powolnemu konaniu wycieńczonego kraju, gdy musi pielęgnować go wśród odrętwienia i szaleństwa, poprzedzających śmierć, widzieć oznaki życia gasnące jeden po drugim, zastępowane przez zimno, mrok i zgniliznę. Tę posępną i niewdzięczną powinność musiał wypełnić Machia-velli. Używając silnego wyrażenia proroka, był on ..nieprzytomny widokiem, który oczy jego widziały", gdy patrzy! na niezgody w radach, zniewieściałość w obozie, na wolność zatraconą, upadek handlu, na splamioną cześć narodu, na lud wykształcony i kwitnący, rzucony na pastwę dzikich i ciemnych łupieżców. Chociaż przekonania jego został;' skażone niemoral-nością polityczną, odznaczającąjego rodaków, jednakże wrodzone usposobienie zdawało się pociągać go 78 LORD MACAULAY MACHIAVELLI 79 raczej ku surowości i porywczości, aniżeli ku pokorze i wykrętom. Ilekroć sromota i poniżenie Florencji, oraz bezecne zniewagi, których sam doświadczył, przychodzą mu na myśl, znika przymuszona słodycz jego powołania i narodowości, ustępując miejsca szlachetnej goryczy wzgardy i gniewu. Przemawia on jak człowiek zadręczony nieszczęsnymi czasy i nikczemnością ludu, wśród którego los go postawił. Tęskni za potęgą i chwałą starożytnego Rzymu. (...) Charakter jego, na kształt starożytnej świątyni, oszpeconej barbarzyńskimi dodatkami późniejszego czasu, nabiera mocy z samych tych okoliczności, które go poniżają. (...) Wpływ uczuć, któreśmy opisali, nie w samych tylko pismach Machiavellego się uwydatnia. Zapał jego, odwrócony od celu, który sobie obrał, zdaje się znajdować odpływ w rozpaczliwej lekkomyślności. Pozwalał on sobie na mściwą rozkosz, znieważając opinię społeczeństwa, którym pogardzał. Nie dbał już o względy. (...) Szyderska gorycz jego konwersacji nie podobała się tym, którzy skłonniejsi byli do obwiniania niewstrze-mięźliwości jego mowy, niż własnego upodlenia, i którzy niezdolni byli pojąć owej gwałtowności wzruszeń. Pozostają nam jeszcze do rozpatrzenia pisma historyczne Machiavellego. (...) Ostatnim wielkim dziełem tego znakomitego męża były dzieje jego rodzinnego miasta. Napisane zostały z rozkazu papieża, który jako głowa rodu Medyceuszy, był zarazem władcą Florencji. Jednakże poszczególne charaktery (...) są tu odmalowane ze swobodą i bezstronnością, równie zaszczytną dla piszącego, jak i dla orędownika. Niedola i upokarzająca zależność, chleb goryczą przyprawiony i ciernista droga, którą musiał przebywać: wszystko to nie złamało ducha Machiavel-lego, a najbardziej demoralizujące stanowisko w de- moralizującym zawodzie nie skaziło szlachetnego serca Klemensa. Historie flotenckie nie zdają się być owocem długich trudów i poszukiwań. Niewątpliwie nie cechują się też dokładnością. Ale odznaczają się wytwornością, życiem i malowniczością, jak żadne inne dzieło włoskie. Jesteśmy przekonani, że czytelnik nabywa z nich wierniej-szego i jaśniejszego wyobrażenia o charakterze i zwyczajach narodowych, aniżeli z poprawnie]szych źródeł. Rzec można, iż utwór ten należy raczej do starożytnej niż do nowożytnej literatur)'. (...) Można by nazwać dzieje klasyczne romansami opartymi na faktach. Opowiadanie, w głównych punktach jest wprawdzie ściśle prawdziwe. Ale mnóstwo owych drobnych wydarzeń (...) jest oczywiście dziełem wyobraźni autora. W ostatnich czasach postępujemy inaczej: dziejopis podaje daleko wierniejsze opowiadanie. Wolno wątpić czy czytelnik zyskuje przez to dokładniejsze obraz. Najlepszymi portretami są być może te, do których dodano nieco karykatury, może więc najlepszą historią jest ta, w którą się zręcznie wplata cokolwiek przesady i wymysłu. Traci się nieco na dokładności, ale zyskuje się wiele efektu. Zacierają się w umyśle słabsze kontury, ale wielkie rysy charakterystyczne wrażają się weń na zawsze. Dzieje kończą się ze śmiercią Wawrzyńca Medyceu-sza. Zdaje się, że Machiavefli zamierzał je dalej prowadzić; ale jego śmierć stanęła na przeszkodzie. Guic-ciardiniemu zatem wypadło opisywać upadek i hańbę ojczyzny. Machiavelli dożył jeszcze początku ostatniej walki 0 wolność florencką. Wkrótce po śmierci jego monarchia ostatecznie się ugruntowała; nie była ona władzą tego rodzaju, jakiej podwaliny założono (...) w instytucjach i uczuciach rodaków, ani jaką Wawrzyniec 80 LORD MACAULAY przyozdobił zdobyczami nauk i kunsztów; była to tyrania wstrętna, dumna i niegodziwa, okrutna a bezsilna, bigocka a rozpustna. Charakter Machiavel!ego nienawisty był nowym panom Włoch, a te strony jego teorii, które zupełnie pasowały do ich codziennej praktyki, dostarczyły pozorów do spotwarzenia jego imienia. Dzielą jego uczeni przedstawiali opacznie, nieucy pojmowali fałszywie, kościół cenzurował, a ślepe narzędzia nikczemnych rządów, oraz księża z nikczemniejszymi zabobonami nienawidzili ich z całą zawziętością fałszywej cnoty. Imię człowieka, którego geniusz oświecił wszystkie ciemne punkty polityki, którego patriotycznej mądrości uciśniony naród zawdzięczał ostatnie widoki wyzwolenia i odwetu, przeszło w przysłowie, oznaczając nikczemność. Więcej niż dwieście lat prochy jego spoczywały w zapomnieniu. Wreszcie pewien magnat angielski oddał ostatnią posługę największemu politykowi Florencji. W kościele Santa Croce wzniesiono na cześć jego pomnik, z poszanowaniem oglądany przez każdego, kto umie rozpoznawać zalety wielkiego umysłu wśród skażenia zepsutego wieku. Do tego monumentu zbliżać się będą ludzie z większą czcią jeszcze, gdy osiągnięty zostanie cel, któremu wielki ów mąż całe swe życie polityczne poświęcił: gdy obce jarzmo upadnie. (...) Przełożył Jan Karłowkz Milton (...) Postępowanie Johna Miliona w życiu publicznym było zupełnie takie, jakiego spodziewać się należało po człowieku, w którym z tak szlachetnym sposobem myślenia, łączyła się tak potężna inteligencja. Żył on w jednej z najbardziej znaczących dziejowych epok, w chwili stanowczego przesilenia wielkiej walki (...) pomiędzy swobodą i despotyzmem, pomiędzy rozumem i przesądem. Bojownicy nie walczyli tutaj dla jednego pokolenia ani dla jednego kraju. Losy całej ludzkości ważyły się na jednej szali razem ze swoboda angielskiego narodu. Wówczas to po raz pierwszy wygłoszone zostały owe potężne zasady, które następnie utorował}1 sobie drogę aż do najciemniejszych zakątków lasów amerykańskich, które wyswobodziły Grecję z dwudziestowiekowych więzów niewoli i poniżenia. Spomiędzy literackich obrońców tych zasad, których młode istnienie podpór}' potrzebowało, Milton był najwymowniejszy i najbardziej pełen gorliwego zapału. S/Jtk uLi/.;il się pd ra/ pierwszy w sierpniu 1N2.1 roku u1 The lulibiirgh iirmeit' |;ikii omówienie [oazmis Miliom, Augli, Dr Durtnn/i Chrirtian/i fibii dttn P"*lhntm A Tr/mliw un Wmilwii Dtieirine, aiinpilefl Jrum tlie Iluly Smplula "'<""'. liy [olm Milum, iramlated Firnu ihe nriginal bv Chaile1, Rr Suiniier, 82 LORD MACAULAY Nie potrzebujemy podkreślać, z jakim uwielbieniem patrzymy na jego publiczne działanie. Nie możemy jednak zataić, że dziś jeszcze przez wielką część naszych ziomków uważane jest za nieusprawiedliwione. W rzeczy samej, wielka nasza wojna domowa2 obszerniej była roztrząsana, a mniej zrozumiana od jakiegokolwiek innego wypadku dziejów Anglii. Przyjaciele swobody cierpieli te same niedogodności, na które tak gorzko użala się lew w bajce. Odnieśli wprawdzie nad nimi zwycięstwo, lecz ich nieprzyjaciele nie omieszkali później skreślić obrazu takowych. Jako społeczeństwo, Okrągłe Głowy* uczyniły wszystko, co mogły, aby piśmiennictwo skazić i do upadku doprowadzić; lecz ono ze swej strony odpłaciło im tą samą miarką, gdy następnie trzymało nieodmiennie z ich nieprzyjaciółmi.(...) Historia parlamentu napisana przez Maya' jest całkiem dobra, lecz urywa się w najbardziej zajmującym zwrotnym punkcie sporu. LudlowaJ ramota jest namiętna i niesmaczna. Większa część późniejszych pisarzy, którzy temu przedmiotowi pióro swe poświęcili, jak na przykład Katarzyna Macaulay6 odznaczyli się - najpobłażliwiej mówiąc - raczej gorliwością, aniżeli miłością prawdy i zdolnościami. Po stronie przeciwnego stronnictwa znajdujemy najznakomitsze i najpopularniejsze dzieła historyczne jakimi ' Renciliup ;!)H roku. '' Cailimint Miitaulay (1731-1791] - anjjieiska historyczka i radykalna polityczna publicystka. Amorka H&rffy t>/ t''.ngf74| - angielski polityk, prawnik I pisaiy. podc/as wojny opowiedział się po Mronie króla. Amor Hirttny tum. Staną) na i/de optnycji skierowanej (juminll,nvi. sjdy len miaiHMrał się [."idem Protektorem. Pod sitowe przeciw ktittiet " Cat poliiy./ py I la Thnl nj Ihe llntmmiik IJrtr. apisał pamiętniki opublikowane w 1698 luku. atine Ma,,inhiV (1731-1791) - angiebka hennyczka i radykalna .i piiblitysik.!. Autorka Hislon if F.ntftmtl frgm ihr. Atttwion affinius j Ih llk I język nasz poszczycić się może, a mianowicie Claren-dona7 i Hume'as. Pierwsze obfituje w szacowne szczegóły i napisane jest nie tylko z talentem, ale nadto w tonie powagi i słuszności, który nawet liczne w nim błędy i uprzedzenia przedstawia w zasługującym na uwagę świetle. Hume, którego porywające opisy dziś jeszcze masę czytającej publiczności skłaniają do czerpania t nich własnych poglądów, był tak zaprzysiężonym wrogiem wszelkiej religijności, że nie widział swobody, dlatego tylko, że się takowa związała z religią. Bronił sprawy tyranii ze zręcznością adwokata, przy czym jednak odziewał się w płaszcz bezstronności. Publiczne postępowanie Miltona znajdzie pochwałę lub naganę, stosownie do tego czy opór ludu przeciwko Karolowi Iy uważany będzie za usprawiedliwiony, czy też za występny. Nie potrzebujemy przeto z naszej strony tłumaczyć się z tego, że roztrząsaniu tej wielce zajmującej i wysoce ważnej kwestii, poświęcimy tu parę stroniczek. Nie będziemy ani się trzymać w tym względzie ogólnie przyjętych zasad, ani opierać się na pierwotnej zasadzie, z której wynikają prawa panujących do posłuszeństwa poddanych. Chociaż mielibyśmy prawo skorzystać z tego przywileju, wolimy wyrzec się go. Mamy pod tym względem przeświadczenie tak niezawodnej wyższości, iż czujemy się w obowiązku naśladować wspaniałomyślną szlachetność owych dawnych rycerzy, którzy ślubowali bez tarczy i hełmu, odstępując przeciwnikowi korzyści stanowiska od słońca i wiatru osłoniętego, wszystkim nieprzyjaciołom na turniejach placu dotrzymać. Po prostu weźmiemy tyl- ' Hyde Kdward Chirentlon (16(19-1674) - angielski polityk, prawnik ' PIW/.. CiKlc/as wnjiiy upowiedzial się po stronie krńls. Amor Haliny oj ihe. " król AnKlii, Szkocji i Irlandii. Jiihn Snnitrs (lfi51-l7IS) - prawnik, wigowski polityk, mocno /aan-Kazowany n Chwalebną Rewolucję. Charles I allioi Slirewsbury (ok. 1617-11)9^) - angielski nią* sianu. kt"rj odegrał klurani-ą mię pndc/as rewolucji 1(188 roku. 86 LORD MACAUW MILTON 87 podnieść i zużytkować, zaledwie stanąwszy po drugiej stronie kanału, spieszą wznosić toasty na cześć sławy pełnego, nieśmiertelnego ich zwycięstwa. W samej rzeczy chlubić się tym mogą, iż uwagę swą nie na osoby, lecz tylko na środki zwracają. Chodzi im jedynie o to, aby zło się stało; przez kogo, mało jest to dla nich ważne: niech sobie sprawcą jego będzie despotyczny Karol czy liberalny Wilhelm, Ferdynand katolicki czy protestancki Fryderyk". Są okoliczności, przy któiych najzawziętsi ich przeciwnicy na sumienna ich pomoc liczyć mogą. Śmiałe twierdzenia tych ludzi wmówiły w znaczną część publiczności, iż wygnanie Jakuba II nie miało innego powodu jak ten, że był katolikiem, i że rewolucja 1688 roku miała stanowczo religijny charakter. Tak jednak z pewnością nie było. Ktokolwiek zna nieco lepiej dzieje owych czasów niż można ich nauczyć się z krótkiego rysu Goldsmithal8, podzieli zdanie, iż Wilhelm Orański nigdy nie wylądowałby, gdyby Jakub II nie pragnąc robić prozelitów, sam tylko trzymał się swego religijnego przekonania, lub przynajmniej dopóki w swej chęci nawracania ograniczyłby się do używania w tym celu swego konstytucyjnego wpływu. Według naszego mniemania, nasi przodkowie cel swój jasno wytknięty mieli i jeżeli wierzyć im mamy, niechęć ich pierwotnie zwrócona była nie przeciwko katolicyzmowi, lecz przeciwko tyranii Stuartów. Wygnali Jakuba nie dlatego, że był katolikiem: lecz odsunęli katolików od następstwa tronu dlatego, lłi Jaknbiu - zwolennicy [akuba II obalonego padu/ns Chwalebnej Re"o-Uuji 16HH/K9 R*u. 17 Fryderyk I Hohenzollern (1657-I71S) - od 1710 roku pientsn km I I'rusr " O!tver Gokkmiih (I7MIM774) - angielski pisarz, dramaturg. Auloi A Hi\ttny nj F.nglunit ni ,i .S>ri>s af Isllers from NMemiia In Hh Sini, wydane] w dwodi [urnach w 1764 mku. że widzieli prawdopodobieństwo, iż ci tyranami zostać mogą. Powód, dla którego w słynnej swej Rezolucji tron za wakujący ogłosili, był ten, że Jakub II pogwałcił zasadnicze prawa państwowe. Kto zatem pochwala rewolucję 1688 roku, musi mieć to przekonanie, iż opór ludu staje się usprawiedliwiony poprzez pogwałcenie praw zasadniczych ze strony panującego. Idzie więc tylko o to: czy Karol I rzeczywiście zgwałcił zasadnicze prawa Anglii? Nikt na to pytanie przeczącej odpowiedzi dać nie może; musiałby chyba odmówić wszelkiej wiary nie tylko wszystkim oskarżeniom podawanym przez przeciwników Karola, ale także i świadectwom najgorliwszych rojalistów, a nawet zeznaniom samego króla. Jeżeli opowiadania wszystkich dziejopisarzy obydwu stronnictw, opisujące wydarzenia z czasów tego panowania, choć iskierkę prawdy zawierają, to postępowanie Karola, od chwili jego wstąpienia na tron, aż do dnia otwarcia Długiego Parlamentu, było nieprzerwanym szeregiem występków i zdrad. Niechajże ci, którzy pochwalając rewolucję 1688 roku, potępiają "Wielki bunt", wskażą choć jeden postępek Jakuba II, któremu nie można by znaleźć odpowiednika w historii jego ojca. Niech wskażąjakikolwiek ustęp z Deklaracji praw, jakie Wilhelmowi i MariiIW przedstawione zostało przez obydwie Izby, a nie znajdą ani jednego artykułu, który nie byłby jawnie naruszony. Według świadectwa własnych jego przyjaciół, pozwalał on sobie wkraczać w dziedzinę prawodawczą, nakładał podatki bez przyzwolenia parlamentu i obarczał lud kwaterunkami w sposób najbardziej bezprawny i uciążliwy. (...) Mieli nasi przodkowie znowu pieniędzmi swoimi opłacić rękojmie, które już wcześniej wartość swą '" Maria II Ndmil (1662-1(194) - córka jakuna U, żona Wilhelma III Wartskiejjct, kińlowa angielska od 1689 niku. LORD MACAULAY utracił;'? Mieli powtórnie u podnóżka tronu złożyć pokorną petycję praw? Powtórnie w zamian za próżną formalność subsydia swoje zmarnować, i polem w przymusowej bezczynności czekać, aż Karol I po dziesięciu fatach oszukaństwa i ucisku będzie potrzebował nowych zasiłków i znów je przysięgą swoją opłaci? Nie mieli innego wyboru, jak bezwarunkowo zaufać mu lub go pokonać. Według naszego zdania uczyniony przez nich wybór był mądrym postanowieniem. Na wzór adwokatów innych przestępców, których potępiają przekonujące dowody, obrońcy Karola zwykli pomijać wszelkie objaśnienia faktów, i poprzestają na odwoływaniu się do świadectwa o charakterze osobistym króla. Jako człowiek prywatny takimi jaśniał cnotami! Czyliż Jakub II podobnych cnot nie posiadał? Czyliż Olivier Cromwełl20, nawet podług zdania najzawziętszych jego nieprzyjaciół był z nich ogołocony? I na czymże zresztą zasadzają się te tak sławione cnoty Karola? Na gorliwości religijnej, która nie była bardziej szczera niż pobożność syna jego, i i. którą łączyła się taka sama słabość i riieczu-łość. Nadto, na niektórych domowych cnotach należących do pospolitej towarzyskiej przyzwoitości, które w Anglii wysławiane są na połowie wszystkich kamieni nagrobnych. Dobry mąż! Dobry ojciec! Zaiste! Świetna rekompensata za piętnaście lat prześladowań, i kłamstwa? Oskarżani)' go, że złamał swoją koronacyjną przysięgę. Odpowiadają nam na to, że pozostał wierny swoim ślubom małżeńskim! Oskarżamy go, że lud swój wydał na pastwę niemiłosiernego prześladowania jednego z najzagorzalszych i najokrutniejszych prałatów. W odpowiedzi dowiadujemy się, że synka swego na kola- 211 OBver Ciomwdl (1.599-1658) - członek parkinemńw: Wugiego i Kiói-kirgci, przywódca wij^k Pailoiueniir. od Hi.T^ Lord 1'rotektor. MILTON 89 nach kołysał i całował go. Zarzucamy mu, że naruszy! paragrafy zawarte w Petycji Prawy\ chociaż dał na słusznych i ważnych wywodach oparte przyrzeczenie, iż je szanować będzie. Odpowiadają nam na to, że zwykł był o godzinie szóstej rano słuchać nabożeństwa! Wyznajemy otwarcie, iż naszym zdaniem, tym cnotliwym przyzwyczajeniom, jako też kostiumowi a la van Dyck" - pięknej twarzy i spiczastej bródce - zawdzięcza Karol największą część swej popularności u dzisiejszego pokolenia. Co się nas tyczy, przyznać musimy, iż nie rozumiemy zupełnie pospolitego zdania: dobry człowiek, lecz zły król. Można by tak samo powiedzieć: dobry człowiek, lecz wyrodny ojciec; lub: dobry człowiek, lecz fałszywy przyjaciel. Wyrokując o charakterze indywidualnym, w żaden sposób nie możemy pominąć zachowania się człowieka odnośnie do najważniejszego ze wszystkich ludzkich stosunków. A jeżeli go pod tym względem uważamy za samolubnego, okrutnego i podstępnego, to pozwolimy sobie pomimo całej jego Wstrzemięźliwości w jedzeniu i piciu, i pomimo jego pilnego uczęszczania do kościoła, nazwać go złym człowiekiem. Nie możemy się wstrzymać, żeby w tym miejscu V kilku słowach nie podnieść punktu, na jaki obrońcy Karola szczególny kłaść zwykli nacisk. Jeżeli źle rządził swym ludem, powiadają, to przynajmniej postępował Za przykładem swych poprzedników. Jeżeli przekroczył ich przywileje, stało się to dla tego, że granice tych przywilejów nie były dostatecznie określone. Nie można mu ani jednego zarzucić czynu, ani jednego Peliiutn uj itii^ht - uchwaluna pivc/ I/.bc Gmin w 1628 roku 1'etycja ¦"^v, nkiLŚl.ib swobody osnbiste nra7 nakladalu ograniczenia na królu * kWL-sliacIi podatkowych. Sii Aiuliony van Dyck (1599-1611) - wybitny flamandzki inalan, P"retCHval min.'Karola 1. 90 LORD MACAULAY MILTON 91 ucisku, któremu by odpowiedni przykład nie znalazł się w rocznikach domu Tudorów. Punkt ten Hume umiał spożytkować ze sztuką, która, jakkolwiek nie jest zasługą w historycznym dziele, to wzbudziłaby podziw w wystąpieniu sądowym. Odpowiedź na takie dowodzenia będzie równie krótka i jasna, jak stanowcza. Karol zatwierdził Petycję Praw. Zrzekł się tego samo-władztwa, z jakim poprzednicy jego krajem rządzili, i nadto, za to zrzeczenie zapłacić sobie kazał. Nie miał zatem praw wbrew świeżo dokonanemu ustępstwu powoływać się na przedawnione swoje przywileje. Te objaśnienia tak są przekonywającymi, iż dalsze zatrzymywanie się przy nich wydaje się zbyteczne. (...) Nieprzyjaciele parlamentu, rzadko kiedy wychodzą poza właściwe jądro kwestii. Poprzestają na tym, kiedy na jaw wyprowadzą kilka występków i szaleństw, będących nieuniknionym następstwem publicznych zamieszek. Opłakują niezasłużony los Strafforda2i. Potępiają bezprawia i gwałty wojska. Szyd?.ą z biblijnych imion błogosławionych. Opowiadają nam o wysoko postawionych generałach, którzy pustoszą swoje okręgi; o żołnierzach, którzy podczas rozpustnych biesiad marnują mienie i dobytek wiejskiej ludności skazanej na zagładę; o szczęśliwych awanturnikach, którzy wzbogaceni rabunkiem grosza publicznego, obejmują w posiadanie gościnne ogniska domowe i dziedziczne lasy szlachty; o podrostkach, którzy tłuką piękne okna katedr; o kwakrach, którzy obnażeni przejeżdżają się po rynku; o członkach sekty wznoszących okrzyki na cześć króla Jezusa; o buntownikach (...). Wszystko to było, jak mówią, wynikiem Wielkiego Buntu. Niechże i tak będzie! Nietrudno nam na to odpowiedzieć. Te oskarżenia, choćby daleko były jeszcze * J1uima>s Wemwanb Stratford (ISfflMfrti) - ieden / najważniejszych doradom Karała ]. cięższe, nie mogłyby w najmniejszej nawet cząstce zmienić naszego zapatrywania na wydarzenie, któremu zawdzięczamy nasze ustawy. Nie ulega wątpliwości, że wojna domowa wiele złego na kraj sprowadziła, ale był to rodzaj okupu za naszą swobodę. Czy była to za wielka ofiara, na miarę osiągniętego celu? Zarzuty przeciwko naszym dawnym rządom o połowę by się zmniejszyły, gdyby możliwe było, aby lud, który wzrósł pod system nietolerancji i nadużyć, zdołał ten system obalić bez dzikich wybuchów szału i okrucieństwa. Gdyby to było możliwe, przyznać byśmy musieli, że ów system przynajmniej na moralny i intelektualny charakter narodu złego nie wywiera wpływu. Bolejemy nad rozkiełznaniem towarzyszącym wszystkim rewolucjom. Lecz im dzikszymi są te wybuchy, tym silniej przekonani jesteśmy, że rewolucja była koniecznością. Leży w naturze takich przewrotów, że nam się nąjpierwej zawsze z najgorszej przedstawiają strony. W winodajnych okolicach krajowcy zwykli być wstrzemięźliwi. Lecz w strefach, gdzie wino do rzadkości należy, nieumiarkowanie jest na porządku dziennym. Lud, który świeżo dopiero wolność swoją uzyskał, można by porównać do zastępów północnych obozujących nad Renem. Gdy żołnierze (...) po raz pierwszy mogą się do woli bez przeszkody uraczyć tak niezwykłym i szacownym przysmakiem, mnożyć się będą pośród nich przykłady pijaństwa. Lecz nie potrwa to długo, i samo nadużycie nauczy powrotu do umiarkowania. Skoro żołnierze przez kilka tygodni za codzienny napój wina używać będą, staną się bardziej wstrzemięźliwi, aniżeli byli poprzednio w swojej ojczyźnie. W podobny sposób rozwijają się ostatecznie, mądrość, umiarkowanie, pobłażliwa łagodność, jako stałe owoce swobody. Bezpośrednimi jej następstwami 92 LORD MACAULAY bywają za to często wstrętne występki: obopólnie ze sobą walczące biedy, wątpliwości w rzeczach najoczywi-stszych, i prawomyślna wyłączność w rzeczach najmniej badaniu podpadającym. Tej właśnie fazy rozwoju najchętniej trzymają się nieprzyjaciele parlamentu. Zdzierają ochronne rusztowania sprzed budynku na pół ukończonego, i wskazują na tumany kurzu, na spadające cegły na puste niezamieszkałe przestrzenie i wstrętny zamęt całości. Wówczas pytają się szyderczo, gdzie szukać powabu w tych, na widok publiczny odsłoniętych przepychach. Gdyby tak nędzne sofiz-maty miały wziąć górę, niepodobieństwem byłoby zbudować na tym świecie dom mieszkalny lub dobry rząd zaprowadzić. Ariosto "4 opowiada ładną bajeczkę o wróżce, która na mocy tajemniczego prawa swej natury, ukazywała się w pewnych czasach w postaci szkaradnego i jadowitego węża. Kto ją podczas trwania tej przemiany pokrzywdził, ten na zawsze pozostawał wyłączony z błogosławieństw, jakie wokół siebie rozsiewała. Lecz kto pomimo wstrętnego jej pozoru, okazał jej litość i współczucie, temu odsłaniała się później w boskiej piękności swej prawdziwej postaci, towarzyszyła mu na wszystkich drogach życia jego, spełniała wszystkie jego życzenia, dom jego napełniała skarbami, darzyła go szczęściem w miłości, a w boju dawała zwycięstwo jego orężowi. Otóż do takiej bajecznej istoty podobną jest wolność. W danym czasie ukazuje się pod postacią wstrętnego gada. Tarza się w pyle i wyciąga swoje żądło, a biada tym, którzy by się ośmielili chcieć ją zadeptać. Ale szczęśliwymi są ci, którzy mieli odwagą przyjąć ją do siebie, pod jej nikczemną i ohydną postacią-. Otrzymają od niej nagrodę gdy przyjdą czasy jej potęgi i wspaniałości. " Ludoikci Arlosm (1474-1333) - włoski poeta. MH.TON 93 Wstrzymywaliśmy się o ile możności od powoływania się na ogólne wnioski zasadnicze; nie zaczniemy tego obecnie, powrócimy do porównawczej paraleli z rewolucją. Gdzie tu znaleźć można istotną różnicę, pomiędzy skazaniem ojca, a detronizacją syna? Gdzie znaleźć można prawo zasadnicze konstytucyjne, które by tylko do pierwszego, a nie do drugiego przypadku zastosować się dało? Król nie może popełnić niesprawiedliwości, lecz jeżeli tak jest, natenczas Jakub był tak niewinnym, jak tylko Karol mógł nim być. Sam tylko minister powinien być odpowiedzialny za postępki panującego. Jeżeli tak jest, dla czegóż nie pociągnięto JeffreysaLJa do odpowiedzialności i nie zatrzymano na tronie Jakuba? Osoba monarchy jest poświęcona. Czy jednak postać Jakuba za poświęcaną uważana była na wybrzeżach rzeki Boyne-6? Strzelać z armat do armii, wiedząc że król pośrodku niej się znajduje, czyn to przynajmniej bardzo zbliżony do królobójstwa. Nadto należałoby ciągle pamiętać o tym, że i skazanie Karola przeprowadzone zostało przez ludzi, którzy byli rozdrażnieni przez długoletnie wrogie zapasy i których nigdy z nim nie łączył żaden inny związek, oprócz tego, jaki z nimi dzielili wszyscy ich współziomkowie. Ci zaś, którzy Jakubowi tron wydarli, jego wojska /demoralizowali, jego przyjaciół od niego odwrócili, którzy go najpierw w jego własnym pałacu więzili, a następnie zeń wygnali, którzy sen jego nakazującymi posłannictwami przerywali; którzy go z jednego końca państwa na drugi ogniem i mieczem ścigali, którzy stronników jego topili, wieszali, ćwiar- "' Genrge JelFreys (104H-115KH) - jędzia. któr\ wsłałił sil; okrutnymi Trokami. W k;n9 soku iiwie/iony w twierdzy Toner, zmatł w więzieniu, Bitwa nad i/ek;| Ruyne w Irlandii odbyła się w 1(589 roku. Wojska jrfkuhii wisiały pokonane, co zapobiegło restauracji Stuartów, lecz jednocześnie przyniosło Irlandczykom, kttirzy w wieks/niti opowiedzieli sic; i;\ Jakubem, mv,\|,|te wiele pokoleń praeiladowania. 94 LORD MACAUIAY MILTON 95 Uwali; którzy na niewinnego dziedzica jego plamę rzucili - byli to: jego siostrzeniec i jego dwie córki. Zastanowiwszy się nad tym wszystkim, pojąć nie umiemy, jak te same osoby, które w dniu 5 listopada'2' składają Bogu dzięki za to, że swego sługę i niewolnika Wilhelma, tak cudownie przeprowadził i wszystkie przeszkody sprzed nóg jego usuwał, aż dopóki nie został naszym królem i panem, mogą w dniu 30 stycznia as zachowywać się tak, jak gdyby się obawiały, żeby krwi królewskiego męczennika nie doszukiwano się na ich rękach. Raz jeszcze powtarzamy, że wcale nie pochwalamy stracenia Karola. Fakt ten potępiamy na zasadzie przekonania, iż krwawy ów środek do najwyższego stopnia szkodził sprawie wolności. On, którego w ten sposób z drogi usunięto, był jeńcem i zakładnikiem. Lecz następca jego, na którego natychmiast przeszła hołdownicza wierność każdego rojalisty - był wolny. Z ojcem Prezbiterianie nigdy nie mogliby się pojednać, Względem syna zaś, nie żywili tak głęboko zakorzenionej wrogości. Nadto, czyn ów poruszył w masie ludu uczucia, które żaden rząd bezkarnie obrażać nie może. Chociaż postępek królobójców uważamy za naganny, wszakże zachowanie się Miltona w zupełnie odmiennym nam się przedstawia świetle. Czyn został spełniony i odrobiony być już nie mógł. Zło wywołane zostało i chodziło już tylko o to, aby je w miarę możliwości ograniczyć. Ganimy przywódców armii, że nie podzielali publicznego zdania; lecz ganić nie możemy tego, że Milton pragnął to zdanie odmienić. Gdyby czegokolwiek jeszcze brakować miało do usprawiedliwienia Miltona, dostarczyłaby tego dopełnienia jjj 5 listopad* IBS* p,/ybyck- Wilhelma 111 da Aiielii. Sil Myi/ma 1649 - Siictie Karola I. księga Salmasiusa . Ta nędzna ramota do dnia dzisiejszego jeszcze uchodzi za wyrocznię dla mówców, którzy mogą zostać mężami stanu. (...) W owej epoce, stosunki były bardzo odmienne od dzisiejszych. Nie-zgłębiono jeszcze dokładnie wszelkiego przedziału, jaki różni klasycznie wykształconego uczonego od filozofa. Również powątpiewać nie można, że traktat zawierający napaść na zasadnicze prawa wszystkich wolnych rządów, a na czele swym umieszczający imię tak znakomitego krytyka, musiał wywierać wysoce szkodliwy wpływ na usposobienie publiczności, która wcale przeciwko niemu nie występowała. Drugim punktem, przy którym nieprzyjaciele Miltona lubią się zatrzymywać ze szczególnym zadowoleniem, jest jego zachowanie się podczas rządów Protektora. '/. tego względu wypada nam kilka słów powiedzieć. Na pierwszy rzut oka dziwnym się zaiste wydawać może, aby zapalony czciciel wolności, mógł przyjąć urząd pod panowaniem wojskowego uzurpatora. Lecz w owym czasie cały kraj znajdował się w niezwykłym położeniu. Oliwier posiadał szczególny rodzaj dumy i nie wydaje się, aby kiedykolwiek dążył do despotycznej władzy. Najpierw walczył ze szczerą i męską prawością w obronie parlamentu, którego nie opuścił, dopóty przynajmniej, dopóki tenże sam od swego obowiązku nie odstąpił. Kiedy go siłą zbrojną rozwiązał, stało sie to przynajmniej dopiero wtedy, gdy zobaczył, że po tylu wypadkach śmierci, odroczeń i wygnań, pozostali członkowie dążyli do tego, aby tylko powierzoną władzę zagarnąć i zaciążyć nad Ang-hą przekleństwem oligarchii. Lecz nawet wówczas, nym ty t gik defen 96 LORD MACAU1AY kiedy stanął na czele spraw krajowych, nie przywłaszczył sobie praw nieograniczonych. Nadał krajowi ustawę o wiele doskonalszą, aniżeli takową wówczas w jakimkolwiek innym kraju znaleźć można byfo. Ulepszy! system reprezentacyjny w sposób, który nawet lorda Clarendona pochwalę uzyskał. Dla siebie wprawdzie zostawił najlepsze miejsce w państwie, ale z prawami zaledwie tak doniosłymi jak holenderskiego Stadhou-dera lub amerykańskiego prezydenta. Nadal parlamentowi głos przy mianowaniu ministrów, pozostawi! w jego lekach całą władzę prawodawczą, nie zastrzegając nawet dla siebie przy jej wykonywaniu prawa vela; nie żądał także, aby godność najwyższa dziedziczną była w jego rodzie. Aż dotąd, według naszego zdania, rozważywszy sumiennie stosunki czasowe i okoliczności, które się przyczyniły do jego wyniesienia, niepo-trzebowałby się lękać porównania z Waszyngtonem i!l lub Bolivarem:". Nie ma powodu, aby przypuszczać, iż byłby przekroczył linię, jaką sam sobie nakreślił, gdyby własne jego umiarkowanie odpowiednią wstrzemięźliwość napotkało. Gdy jednak doczekał chwili, gdy parlamenty w wątpliwość podawać zaczęły jego władzę, a więc władzę, pod którą gromadziły się, a on sam poczuł się zagrożony utratą tej ograniczonej siły, jakiej bezwarunkowo potrzebował dla swego osobistego bezpieczeństwa, wtedy - zaprzeczyć temu nie można -¦ wstąpił na drogę samowolnej polityki. Wszelako, przypuszczając, że zamiary Cromwella z początku były uczciwe, że tylko nieodpartą prawie siłą okoliczności wytrącony został ze szlachetnego toru, jaki sam sobie nakreślił, gdy następnie połączymy nasz (tm) Jerzy.Wawynpon (I7:i2-I799) - w blach 1789-1793 pierwszy prezydent Staniów Zjednac/oHydi. 11 Simóu ll"liv:ir (1785-1830) - p n h i d u i nwo.imery kaliski żołnie]/ i mąż itanu, który praewral/ił powstaniu pr/dcnvkci rządom Hii/p;imi w Nowej (iiffnad/ie (Kolumbii). MILTON 97 głos z mężami wszystkich stronnictw w zgodnym uwielbieniu zręczności i siły świetnych jego rządów, nie jesteśmy pomimo tego skłonni pochwalać samowolnej i bezprawnej władzy nawet w jego rękach złożonej. Wiemy, iż dobra ustawa dla Anglii jest bardziej pożądana od najlepszego despotyzmu. Lękamy się jednak, że przy rozdrażnieniu religijnych i politycznych nie-przyjaźni (...) ustanowienie trwałej i zadawalającej formy rządu należało prawie do niemożliwości. Nie szło tu o wybór pomiędzy CromweUem a wolnością, lecz pomiędzy CromweUem a Stuartami. Ktokolwiek zrobił porównanie pomiędzy stanem kraju pod Protektoratem, a wypadkami następującymi po trzydziestu łatach, tej najsmutniejszej i najhaniebniejszej epoki, jaką przedstawiają roczniki dziejów Anglii, ten wątpić nie będzie o słuszności wyboru Miltona. Cromwell, chociaż niezupełnie prawym sposobem, położył nieza-przeczenie podstawy godnego uwielbienia systemu państwowego. Nigdy w wyższym stopniu nie używano swobody religijnej i wolności słowa. Nigdy honor narodowy w stosunku do zagranicy z większą nie był potęgą przedstawiany, nigdy pilniej nie starano się o sprawiedliwość wewnątrz kraju. Rzadko kiedy jakikolwiek opór wywoływał gniew wspaniałomyślnego i liberalnego przywłaszczyciela, dopóki opór ten jawnym nie wybuchł powstaniem. Pozostawione przez niego instytucje, jakie znajdujemy w ustawodawczych dokumentach, były wyborne. Prawda, że w praktycznym zastosowaniu zbyt często odstępował od tych instytucji. Lecz gdyby choć kilka lat dłużej pożył, prawdopodobne instytucje byłyby go przetrwały, a samowolne działania jego byłyby z nim do grobu zstąpiły. Potędze Jego zbywało na uświęceniu przez odwieczne przesądv; Jedyną swoją podporę znajdował w wielkich osobistych Przymiotach. Nie potrzeba było zatem obawiać się Jk 98 LORD MACAUIAY MH.TON drugiego protektora, jeżeli by ten nie by! zarazem drugim Oliwierem Cromwelleni. Wypadki, które zaszły po jego śmierci, zawierają najzupełniejsze usprawiedliwienie dla wszystkich, którzy usiłowania swoje skierowali do podtrzymania jego władzy. Śmierć jego rozluźniła wszystkie węzły społeczne. Wojsko powstało przeciw parlamentowi, a rozmaite jego korpusy walczyły pomiędzy sobą. Na polu religijnym i politycznym jedna sekta powstawała przeciwko drugiej i jedno stronnictwo spiskowało przeciwko drugiemu. Prezbite-rianie uniesieni żądza, zemszczenia się nad Independentami, własną swobodę złożyli w ofierze i wyrzekli się swoich dawnych praw zasadniczych. Nie oglądając się wcale na przeszłość, ani żadnym stanowczym układem nie zabezpieczając sobie przyszłości, złożyli swą niepodległość u stóp najobojętniejszego i najbardziej lekkomyślnego z tyranów. Wtedy nastały owe dni, których wspomnieć nie można bez rumieńca wstydu. Dni służalstwa bez wierności, rozkoszy bez miłości, karłowatych talentów i olbrzymich występków. Raj dla zimnych i ciasnych umysłów, złote czasy dla tchórzy, nabożnisiów i niewolników. Aby lud swój tym łatwiej zdeptać nogami, król upokorzył się przed swym współzawodnikiem i przyjął rolę wasala Francji, któiy hańbiące obrazy i więcej jeszcze hańbiące pieniądze przyjmował z uprzejmym uśmiechem bez wstydu. Kochanki i trefnisie pieszczotami i żartami kierowali polityką państwa. Rząd posiadał tyle tylko zręczności i religii - ile ich potrzebował do oszukaństwa i prześladowania. Zasady wolności stały się przedmiotem szyderstwa każdego dworskiego błazna. (...) Zbrodnie waliły się na zbrodnie i hańba na hańbę, aż na koniec ród ten obciążony boskim i ludzkim przekleństwem po raz wtóry wygnany został, skazany na wieczną tułaczkę, a imię jego 99 poszło w przysłowie u narodów, dla oznaczenia wygnańca pozbawionego ojczyzny. Większa część dotychczasowych naszych uwag o Mil-tonie. znajduje swoje zastosowanie o tyle tylko, o ile był członkiem wielkiej korporacji. Rozważymy teraz niektóre z jego szczególnych przymiotów, jakie go od jego współczesnych odróżniają. W tym celu jesteśmy zmuszeni dać streszczony obraz położenia stronnictw, na jakie podzielony był ówczesny świat polityczny. Uprzedzamy, iż uwagi nasze do takich tylko osób odnosić się będą, które przyłączyły się do tego lub owego stronnictwa. W czasach publicznych przewrotów, każda frakcja, na kształt wschodniej armii, prowadzi za sobą liczny zastęp motłochu obozowego. Jest to bezużyteczna i tchórzliwa gawiedź, która się roi wokół wojska w nadziei zyskania dla siebie jakiejś zdobyczy. W dniu bitwy znika, częstokroć ukazując się znowu dopiero w razie klęski, aby połączonymi siłami dopełnić zniszczenia pobitej armii. W czasach, jakie nas obecnie zajmują, Anglia przepełniona była chwiejnymi i samolubnymi politykami, którzy pomoc swoją ofiarowywali każdemu nowopowstającemu rządowi; którzy w 1640 roku całowali rękę królowi, tak samo jak w 1649 w twarz mu pluli; którzy ten sam okrzyk radości wznosili, kiedy Cromwella wprowadzono do westminsterskiej sali, jak później, kiedy kości jego wydobyto i w Tyburn^ na szubienicy zawieszone zostały; którzy spożywali cielęce główki lub nosili dębowe gałęzie, stosownie do zmiany stosunków, nie doznając przy tym najmniejszego uczucia wstydu lub wstrętu. Ten rodzaj polityków zostawiamy zupełnie na uboczu i przy naszej ocenie stronnictw zwracamy Uwagę na takich tylko, którzy w istocie na miano mężów stanu zasługują. lyhuni - i/i-k.i iv Londynie nra/ miejsce egzekucji przestępców. 100 LORD MACAULAY Zwrócimy się tu najpierwej do purytanów, tego być może najosobliwszego na świecie stowarzyszenia. Śmieszne i odpychające strony jego, same w oczy wpadają. Są one dla każdego widoczne i nie zbywało nigdy na gorliwych i złośliwych spostrzegaczach, którzy je na jaw wy prowadzali. W kilka lat jeszcze po restauracji, byli purytanie przedmiotem nieprzyzwoitych obelg i szyderstw. Stawali się celem najgwałtow-niejszych napaści prasy i sceny, w czasie kiedy rozkieł-znanie obu najwyższego dosięgnęło stopnia. Nie posiadali najmniejszego wykształcenia i jako stowarzyszenie, nie byli przez lud lubiani; nie umieli się bronić, a publiczność nie osłaniała ich swoją opieką. Byli więc wystawieni bez miłosierdzia na pociski satyryków i komediopisarzy. Rozmyślna prostota ich stroju, ich ponura powierzchowność, nosowy ton ich mowy, sztywne obejście, długie dziękczynne modlitwy, ich starotes-tamentowe imiona i zdania wyjęte z Biblii, którymi przy każdej sposobności mowę swą szpikowali, ich pogarda wszelkiej ludzkiej wiedzy, wstręt do światowych przyjemności, to wszystko stawało się wybornym łupem dla śmieszków. Lecz filozof dziejów nie może poprzestać na zbieraniu wiadomości od śmieszków jedynie. Kto chce do tej poważnej przystąpić nauki, musi pilnie wystrzegać się najmniejszej odrobinki śmieszności, która tylu już wybornych pisarzy w błąd wprowadziła. (...) Ci wszelako, którzy opór ludu wywołali, którzy przez długi szereg lat do celu swojego wytrwale dążyli, którzy z najmniej obiecującego materiału potrafili utworzyć najpiękniejszą armie, jaką kiedykolwiek Europa oglądała, którzy zwalili króla, kościół i szlachtę: którzy krótkich chwil spokoju pośród ogólnego wzburzenia po to użyli, żeby imię Anglii uczynić groźnym po całej ziemi i u wszystkich narodów - ci ludzie nie MILION 101 mogli być pospolitymi fanatykami. Ich wstrętne przyzwyczajenia były po większej części tylko zewnętrzną cechą, jak znaki wolnomularskie lub zakonne habity mnichów, i żałować nam tylko wypada, iż te zewnętrzne oznaki tak mało były powabne. Ubolewamy, iż stowarzyszenie, którego odwadze i talentom ludzkość tak nieoszacowane zawdzięcza nabytki, pod względem zewnętrznych pozorów tak niekorzystnie odbijało od owej wykwintnej elegancji, jaką się po większej części odznaczali stronnicy Karola I, lub od owego swobodnego wdzięku wytwornych obyczajów, z jakich słynął dwór Karola II. Gdybyśmy jednak wybór uczynić byli zmuszeni, postąpilibyśmy tak jak Bassanioss w komedii: odwrócilibyśmy się od błyszczącej szkatułki, w której mieściła się tylko trupia główka i błazeńska czapka i wybralibyśmy niepozorną ołowianą skrzynkę, zawierającą skarb prawdziwy. Purytanie byli ludźmi, któiych duch przez codzienne rozpamiętywanie wyższych celów i wieczności, nabrał pewnego właściwego sobie kierunku. Nie poprzestając na tym, że w ogóle uznawali we wszystkim najwyższy zamysł Opatrzności, przyzwyczaili się także, każde zdarzenie przypisywać woli Najwyższego, dla którego wszechpotęgi nie było nic zbyt wielkiego, dla którego baczności nie było nic zbyt małego. Jego poznawać, Jemu służyć, w Nim się zatapiać, to było dla nich głównym celem istnienia. Z pogardą odrzucali wystawną cześć, jaką inne sekty składały Bogu, zamiast czystej w duchu modlitwy. Nie dosyć im było przez przyćmiewającą zasłonę spoglądać przy sposobności na Bóstwo: dążyli do oglądania Go w całym jego olśniewającym blasku, do bezpośredniego z Nim obcowania. To było powodem ich pogardy dla wszelkich ziemskich odznaczeń. Różnica pomiędzy najwyższym, BassHiiio - postat iv smhcc Willi,im;i J^tkspira Kupier nwMtfti. 102 LORD MACALJLAY MILTON 103 a najniższym spośród ludzi zdawała im się nikła w porównaniu z niezmierzoną przepaścią, jaka dzieliła całą ludzkość od Tego, ku któremu własne ich spojrzenia zwracały się w nieustannym utęsknieniu. W ich przekonaniu żadne inne odznaczenie wartości nie miało, tylko Jego łaska i tej łasce ufając, pogardzali wszelkimi doskonałościami i wyróżnieniami tego świata. Jeżeli obcymi im były dzieła filozofów i poetów, tym głębszą za to posiadali znajomość przypowieści boskiej mądrości. Jeżeli imiona ich nie znajdowały się w spisach ksiąg heraldycznych, zamieszczone były za to w Księdze Żywota. Jeżeli krokom ich nie towarzyszył orszak licznej i świetnej służby, mieli za to całe zastępy aniołów gotowych do ich obrony. Pałace ich były siedzibami, które nie ziemskie zbudowały dłonie; ich korony jaśniały niezrównanym przepychem. Z lekceważeniem spoglądali na bogactwa, na dar wymowy i na świetny pozór szlachty i duchowieństwa, gdyż posiadając skarb szacowniejszy i wznioślejszy język, uważali się za bogatszych i wymowniejszych. Ich roszczenia do szlachectwa sięgały epoki przed-światowej, a kapłanami byli z przyłożenia potężniejszej ręki. Najnędzniejszy nawet spomiędzy nich był istotą, której losy ze strasznym i tajemniczym znaczeniem splecione były; nad której najdrobniejszymi czynnościami z troskliwym współczuciem czuwają duchy światła i ciemności, która jeszcze przed stworzeniem nieba i ziemi przeznaczoną była do wzięcia udziału w szczęśliwości, jaka trwać będzie, kiedy już niebo i ziemia w nicość znowu się zapadną. Wypadki, przez kiótkowidzących polityków ziemskim powodom przypisywane, dla tej jednostki postanowionymi zostały na radzie, której przewodniczy sam Bóg. Dla niej powstawał)', kwitły i upadał)' państwa rozliczne. Dla niej stało się to, że Wszechmocny wolę swoją objawił za pośrednictwem pióra Ewangelistów i harf)' proroków. Nie był to zwyczajny oswobodziciel, który tę istotę wyrwał z mocy nieprzyjaciela, także nie będącego zwyczajnym nieprzyjacielem. Odkupioną została przez śmiertelny pot dusznej trwogi, jakiej nigdy nie było; przez krew ofiary, nie z tego świata będącej. Dla niej się to stało, że słońce zaćmiło się i skały popękał)-, że umarli z grobów powstawali i że cała natura boleśnie wstrząśnięta została cierpieniami jej konającego Boga. Tak purytanin łączył w sobie dwóch zupełnie odmiennych ludzi. Jeden był uosobioną pokorą, żalem, wdzięcznością i namiętną żarliwością. Drugi był dumny, spokojny i przenikliwy. Przed Stwórcą swoim korzy! się w pyle, lecz piętę stawiał na karku Karola I. Zatopiony w bogobojnym rozmyślaniu modlił się z gorączkową żarliwością, pośród łez i westchnień. Do szału go czasem doprowadzały to wspaniałe, to znów straszne obrazy wywoływane grą jego rozbujałej wyobraźni. Słyszał dźwięki harf anielskich lub szept zaczajonego szatana. Dostrzegał odbicie boskiej światłości lub też przebudzał się pośród głośnego łkania, spowodowanego widzeniem piekielnego ognia. Jak Vane:i"\ sądził, że ma powierzone berło tysiącletniego królestwa. Jak Fleefwood:<;', płakał gorzko w żałości duszy swej, że Bóg oblicze swoje przed nim zasłonił. Lecz skoro tylko zajął swoje miejsce w radzie lub miecz do boku przypasał i na wojnę wyruszył, natychmiast znikał)' bez śladu te burzliwe szamotania jego duszy. Ci, którzy widzieli tylko dziwaczne obejście Sir Henn1 Vaiie (1613-1662) - m;]ż sianu i |iii,ir/.. jt-dtn i. przyw&ków rarlaiiieimi w i/.isic wtijny domowej, \effi ojciec Sir Henry (i.i8St-1655) byl *TSdtą kiitb Karciła 1. (.li.irlus Kletrrwoc>d (1613-Ifi62) - żołnierz i polityk, entuzłAłtyciT "y 'miltmiik l'm lamentu, chociaż, zarówno jego ojciec, jak i brat byli m-jalisii 104 LORD MACAULAY błogosławionych i słyszeli tylko ich wzdychania i płaczliwe hymny, mogli się z nich naśmiewać. Kto wszakże zmierzył się z nimi na posiedzeniu rady lub na polu bitwy, ten widział z doświadczenia, że wcale śmiesznymi nie byli. Ci fanatycy okazywali w sprawach obywatelskich i wojskowych zimną krew i niewzruszo-ność w raz powziętych postanowieniach, które pewnym pisarzom wydawały się niezgodne z ich religijną żarliwością. W istocie zaś, jedno wypływało z drugiego. Wewnętrzna silą, z jaką wszystkie swoje uczucia na jeden zwracali przedmiot, nadawała im ten zadziwiający spokój odnośnie do wszystkiego innego. Wszelkie ich namiętności podlegały jednej panującej: litość i nienawiść, duma i trwoga. Śmierć straciła swoją grozę, a rozkosz swój powab. Mieli wprawdzie błogosławieni swoje łzy i swoje radości, swoje zmartwienia i swoje zachwyty, lecz nie dla rzeczy tego świata. Uduchowienie zrobiło z nich stoików, oczyściło ich duszę; wygnało z niej wszelką powszednią namiętność, wszelki pospolity przesąd \ wzniosło ją wysoko ponad wszelki szkodliwy wpływ grzechu i niebezpieczeństwa. Mogli czasem zbałamuceni dążyć do niedorzecznego celu, lecz nigdy nie dali się skłonić do użycia niedorzecznych środków. Szli przez świat jak (...) mężowie z żelaza uzbrojeni w cepy (...), obcowali z innymi ludźmi nie wplątani w ich losy przez udział w ich występkach, nie znali znużenia, rozkoszy ani boleści, żadna broń ich przebić nie mogła, ani żadna przeszkoda zatrzymać. Takim były, według naszego pojęcia, charakter) purytanów. Uderzają wstrętnym swoim obejściem. Nie podoba nam się ponura surowość ich domowych zwyczajów. Zaprzeczyć nie można, iż przez zbyt żarliwe dążenie do rzeczy, które są dla ludzkich sil niedościgłymi, nadużywali częstokroć duchowej swojej potęgi. MILTON 105 Wiemy, iż pomimo swej nienawiści dla papizmu, zbyt często wpadali w najgorsze wady tego systemu: w nie^ tolerancję i przesadzoną surowość; że mieli swoich pustelników i swoje krucjaty (...), swoich Montfor-tów:"\ swoich Dominikanów i swoich Eskobarów:(7. Wszelako zważywszy to wszystko, powiemy bez wahania, że purytanie stanowili odważne, rozumne, zacne i pożyteczne stowarzyszenie. Purytanie głównie dlatego sprawę swobody obywatelskiej za swoją przyjęli, że była sprawą religii. Drugie, wcale nie liczne, lecz wykształceniem i talentami odznaczające się stronnictwo, łączyło się z nimi we* wspólnym działaniu, chociaż na odmiennych zupełnie zasadach. Mamy tu na myśli tych, których Cromwell zwykł był nazywać poganami. Byli to ludzie, którzy. podług ówczesnego sposobu wyrażania, zwani byli, wiernymi Tomaszami (...), lecz którzy byli namiętnymi czcicielami wolności. Podnieceni studiami nad klasycznym piśmiennictwem, ojczyznę uczynili swoim bożyszczem i wzięli sobie za wzór bohaterów PlutarchaS8. (...) Jednakże niełatwo jest ściśle oznaczyć granicę między nimi a ich pobożnymi współstronnikami, których ton i obejście naśladowali, czasem dlatego, że im się to wydawało korzystne, czasem dlatego, że mimowolnie się na nich wzorowali. Obecnie przechodzimy do lojalistów. Starać się będziemy mówić o nich z tą samą zupełną bezstronnością, z jaką mówiliśmy o ich przeciwnikach. Nie chcemy bynajmniej całego stronnictwa czynić odpowiedzialnym za niegodziwości i prostactwa koniarzy, .Simoii dr Montiert (ok. IHi.i-I^IW) - frHiiui.ski pr/ywckka krucjaty ......"' "'i\v skiernwancj przeciwko KalaiJi>tu. lino fcuibiir > Mtndoza (1589-lfifiO) - his/paiiski jezuita, kaz- PtiUardi /. Cheronei (1/|[ w.) ">'piaiv til9-]797) - angielski mąż stanu i iilu/of po-diod/enia ii laiKl/kieRo, uważany "i ojca nowożytnego konserwatyzmu. Autor panitlrlu Ronaiiiink o maolwji wt Fmarji, Kraków I994. " Naslynniejs/c cbielo Jnlina Miltuna, po raz pierwszy wydane w I667, a pover/oue w lt)74 roku. |. Milton, Ruj utmruiit, tłum. M. Słomt/yriski. W^rs/awa 1959. 1 112 LORD MACAULAV jego podniecone walką utorowały sobie przejście potokiem szczytnego lirycznego zapału. Brzmi tutaj - mówiąc jego własnym wzniosłym językiem - siedmio-raki chór Alleluja i symfonicznych harfowych koncertów. Mieliśmy zamiar bardziej szczegółowo rozpatrzyć te dzieła; rozebrać właściwości ich języka i zatrzymać się nieco przy wzniosłej mądrości Aeropogiticy, znakomitych zwrotach językowych Iconodastu, oraz zwrócić uwagą czytelnika na niektóre z przepysznych ustępów, zwartych w traktacie o reformacji. (...) I.ecz tak obszernie już rozpisaliśmy się o naszych spostrzeżeniach, że nie możemy więcej przekroczyć naznaczonego nam zakresu. Musimy pracę naszą zakończyć, a z trudnością przychodzi nam oderwać się od tego przedmiotu. Dni następujące bezpośrednio po ogłoszeniu owej Mil-tonowskiej relikwii, wydają nam się szczególnie poświęcone jego wspomnieniu. Jakkolwiek małej wartości być może dar przyniesiony przez nas w ofierze pamięci wielkiego poety, nie będzie nam zapewne wziętym za złe, iż w tym dniu szczególnego wspomnienia dłużej nieco zatrzymujemy się pełni uwielbienia w pobliżu jego ołtarza. Podczas gdy świeżo odnaleziony rękopis leży przed nami na stole, doznajemy takiego uczucia, jak gdybyśmy byli współczesnymi jego autora. Zdaje nam się jakobyśmy się cofnęli o lat 150. (...) Nie zazdrościmy bynajmniej temu, kto by studiując życie i prace Mittona nie czuł się ożywiony chęcią żarliwego uwielbienia go. Nie mamy tu zaiste na myśli tworzenia wzniosłych dzieł, jakimi geniusz jego piśmiennictwo nasze wzbogacił, lecz tylko gorące jego usiłowania poświęcenia się dla sprawy dobra publicznego, wytrwałą cierpliwość, z jaką znosił wszystkie osobiste nieszczęścia, wzniosłą pogardę wszystkich nie- MILTON 113 bezpieczeństw i pokus, śmiertelną nienawiść, jaką pałał dla udanej świątobliwości i tyranii, oraz wierność, jaką z tak niezłomną surowością dochował zarówno swej ojczyźnie, jak i własnemu charakterowi i sławie. Przełożył. Adam Wiślkki Bertrcmd Barere Ostatnio ukazały się wydane przez Hipolita Carnot Pamiętniki Barere'a, dzieło, które z wielu względów zasługuje na naszą baczną uwagę. Jest ono bowiem uroczystym odwołaniem się do potomności - człowieka, który odegrał znakomitą rolę w wielkich wypadkach, a teraz staje przed nami jako pokrzywdzony porywczym i nieżyczliwym wyrokiem współczesnych. Tego rodzaju odwołań powinniśmy zawsze z uwagą wysłuchać. Nie możemy bowiem wyświadczyć żadnej pożyteczniejszej usługi społeczeństwu, a milszej własnym naszym uczuciom, nad oczyszczenie, na ile leży to w naszej mocy, spotwarzonych i prześladowanych dobroczyńców ludzkości. Skwapliwie przeto pod rozwagę wzięliśmy obszerną tę obronę życia Bertranda Bare-ie'a i po namyśle postanowiliśmy, przy boskiej pomocy, wymierzyć mu pełną i należytą sprawiedliwość. (...) Wydaje się, iż otwierając te książkę nie byliśmy pod wpływem żadnego uczucia zdolnego zmącić nasz sąd, SAk len itk,i/;ił się \in ra/ piei-ws/y w kwicinm 1844 mku w The Erlin-(tm)'#A ltevmi /. puwodu iiyd.inia lv IN4^ roku iv Paiy/u FamięlnUuni' Hanrf-B /a-tylułwanyth: Mnamm dr liertniml Baierr, pnljlies par M. M. Hippulyie Carnnt, "eil]btc de bs Cihamhre des Deputes. cl Uavid d'.Ajiger>, Hfeinbrr tle 1'Jiisritut, prds dniie iintice hisioriqi.it p;n H. Cjariuit, 4 vnl. Paris, IM-1^ et S. 116 LORD MACAULAY Wprawdzie od dawna mieliśmy niepochlebne mniemanie o Barere, lecz nie skłoniła nas do tego żadna namiętność, żaden interes. Wstręt nasz był wy-rozumowany i dałby się rozumem pokonać. Oczekiwaliśmy nawet, że te pamiętniki oczyszczą nieco reputację Barere'a. Wiedzieliśmy, że byłoby niepodobieństwem, iżby się mógł obronić od wszystkich uczynionych mu zarzutów; sami też wydawcy przyznają, że nie dokazal tego. Mieliśmy wszelako za rzecz bardzo prawdopodobną, że zdoła odeprzeć niektóre ważne oskarżenia i potrafi złagodzić niejedno przewinienie, jeżeli już zmuszony będzie przyznać się do niego. Toteż nie byliśmy usposobieni do surowości. Pojmowaliśmy, że pokusy, jakim ulegali członkowie Konwencji i Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego, musiały wystawiać na straszne próby dzielność najsilniejszej cnoty. Skłonni więc byliśmy zawsze do patrzenia z pobłażliwością - która niejednemu surowemu moraliście zbyteczną się wydawała - na winy popełniane nieraz przez zacne i szlachetne nawet umysły, w uniesieniu walki, pod odurzającym wpływem zapału i błędnie skierowanej żarliwości ku sprawie powszechnej. Z takimi uczuciami odczytaliśmy to dzieło, porównując je 7. innymi opisami wypadków, w których Barere brał udział. Teraz więc poczuwamy się do obowiązku wyrazić przekonanie, które nabyliśmy po zbadaniu rzeczy. Przekonanie to brzmi: żadna postać, czy to historyczna, czy mityczna, żaden człowiek, żaden szatan - nie stanął tak blisko ideału zupełnego i ostatecznego skażenia, jak Barere. Bo wszystko to, co obudzą szczera nienawiść i co najwyższą pogardę wywołuje. w nim dochodzi do niezwykłej i doskonalej zgody-Miał on wprawdzie współzawodników w każdym pra- BERTKAND BARgRE wie szczególe swego niegodziwego charakteru. Zmysłowość jego była niezmierzona; lecz przywarę tę dzielił Barere z wielu znakomitymi i sympatycznymi ludźmi. Często bywali ludzie tak zajęczego jak on serca; bywali czasem jak on okrutni; bywali, choć rzadko, jak on nikczemni i jak on bezczelni; bywali może i tak wiele)' kłamcy - choć nigdy takich nie spotkaliśmy ani w życiu, ani w książkach. Lecz zebrawszy to wszystko razem: rozpustę, tchórzostwo, podłość, zuchwalstwo, fałszywość i barbarzyństwo - otrzymujemy coś takiego, co w powieści nawet nazwalibyśmy karykaturą, a co w dziejach, rzec śmiemy, nie ma nic sobie równego. Przyznajemy, że byłoby krzyczącą niesłusznością, człowieka będącego w takim położeniu jak Barere sądzić według surowych zasad. Nie postąpiliśmy w ten sposób, a sijd nasz o nim powstał, nie z porównania go z takimi nieposzlakowanej duszy politykami (...), jak generał Waszyngton, jak Wilberforce12 albo lord Grey:i, ale z własnymi jego towarzyszami z Góry (,,La Montagne"). Stronnictwo to zawierało niemało najgorszych, jacy kiedykolwiek żyli, ludzi, ale nikogo w nim równego BarereWi nie widzimy. Obok niego Fouche ' wydaje się uczciwym, BillaudJ ludzkim, a Hć-bertfi, rzekłbyś, staje się pełen godności. Wszyscy inni naczelnicy stronnictw, powiada wydawca Pamiętników Carnot, znaleźli orędowników: jedni wynoszą Żyro- 2 William Wilberliinc (1 7r>9-l8,W) - tiirTsowki ptilityk angielski. 1 Charles lord <;icy (I 7frf-IH45l - polityk angielski, przywódca wigów P" Sinieni Cliailesa laincsa Fok.i, premier Wielkiej Brytanii w t.itadi MKHM834. 1 jri.rph l-uudie (1755M820) - francuski polityk, cyjonek Konwentu, "liiuitei pnliiji. * Jcam Nitnla.- dc Hillau-INI!)) - komisarz Ktiiminy faiyskiei, iv t/asie rewolucji izlonek Kotinteui Ocaleni:) Publicznego. ' Jaiijnes Kl-iić Hebert (1757-1794) - itwolucjoiiisu francuski członek KoniYenlii, jedeu / jakobińskich przywódców. J 118 LORD MACAULAY BERTRAND BAR^RE ndystów7, drudzy uniewinniają Dantona8, inni znowu ubóstwiają Robespierre'a *. Jeden Barere pozostał bez obrońcy. Lecz, naszym zdaniem, bardzo łatwo wytłumaczyć tę sytuację: wszyscy inni przywódcy partii mieli jakiekolwiek zalety, a Barere nie miał żadnej. Zdolności, męstwo, patriotyzm i ludzkość żyrondys-towskich działaczy hojnie wynagradzały to, co było zdrożnego w ich postępowaniu, i powinny im oszczędzić obelgi porównywania z taką figurą jak Barere. Danton i Robespierre byli to w istocie źli ludzie; ale u obydwu pozostały zdrowe pewne strony ducha. Danton był dzielny i stanowczy; lubił rozkosze, władzę. odznaczenia, miał gwałtowne żądze i niepewne zasady, ale obok tego - nieco męskiego i poczciwego uczucia; zdolny był do wielkich zbrodni, ale zarazem i do przyjaźni, i do litości - więc, naturalnie, znajduje wielbicieli w ludziach śmiałego i krewkiego usposobienia. Robespierre był człowiekiem próżnym, zazdrosnym i podejrzliwym, o sercu zatwardziałym, o słabych nerwach i ponurym temperamencie. Lecz nie chcąc rozmijać się z prawdą, musimy przyznać, że byl bezinteresowny, w pospolitym rozumieniu tego słowa, że jego życie domowe było bez zarzutu, oraz że szczerze 119 7 ŻyiondySci - stronnictwo od '791 roku, w okresie rewolucji francuskiej n miarki ma n i republikanie. Na/wa wzięta od proivniqi Żyronda, stąd po-ihodzili pmywódcy srronnktwa, przeifc wszystkim 1'. V. Yergniaud. lY/.e/ pewien czas ZyrodnySu stanowili większość w Zgromadzeniu Prawodawczym i Konwencie, w J7!)2 roku wes/li di> nada. 31 maja IJ93 roku zostali oba-leni prvxz |ak:ibinów i Uid 1'ary/a. Przjrwndcy Bronnktwa zostali kija 30 października 1793 roku. a GeorLcs [acipies Danton (1759-1794) -jeden i przywódców rewolucji francuskiej, członek Konwentu, organizator obrony narodowej, Trybunału RtiyoUicyjneK" ora/ Komitetu Ocalenia Publicznego. Stracony dzięki dzml.i-ntoni Rohe^pierra. Maksymilian dc Roljespierre (1758-179+) -jeden / głównyth pnjrwód-(tm) rewolucji frantuskipj, przewodził [akobinom i radykalnemu ślronnktwu Gury w Konwencie. Jako praiyodnic/ąiy Komitetu Ocalenia Publicznego wpr.wad/.il (hkouuic i terror Obalony prze/ pttewrnt 9 thermidora (27 lipt_3 lvi)4), ,, iiastĘjmie atifbony i śdciy. oddany był swoim zasadom politycznym i moralnym. Nie dziw przeto, iż ma chwalców pomiędzy uczciwymi, ale posępnymi i zgorzkniałymi demokratami. (...) Ale Barere nie miał żadnych zgoła zasad. Charakter jego pozbawiony był wszelkiej mocy, zarówno wrodzonej, jak i nabytej. Nigdy, ani w życiu, ani w książkach nie natrafiliśmy na umysł tak niestały, tak dalece bezsilny, tak niezdolny do niezależnego myślenia i poważnych upodobań, a tak skory do odbierania i zatracania wrażeń. (...) Przeraziwszy cały świat wielkimi zbrodniami, spełnionymi pod płaszczykiem umiłowania wolności, stał się najpospolitszym narzędziem despotyzmu. (...) Barere - najsłabszy i najbardziej służalczy ze śmiertelników został nagle działaczem rewolucji, która wstrząsnęła w posadach całym cywilizowanym światem. (...) W swoich pamiętnikach nie wspomina o wielu obciążających go oskarżeniach. (...) W ogóle jednak, przyznać musimy, że niewiele znamy nudniejszych i bardziej suchych książek od jego opowiadania o wielkich sprawach, w które był wplątany. Z jego słów nie dowiadujemy się prawie nic nowego o czynnościach Komitetu Ocalenia Publicznego m; ale za to czytamy długą gadaninę o tym, co zaszło przed jego wynurzeniem się z mroku i po zapadnięciu w mrok. A co najgorsze, jak tylko przestaje on prawić o drobiazgach, zaraz zaczyna pisać kłamstwa, i to jakie jeszcze kłamstwa! Kto nigdy nie był pod zwrotnikami, nie wie, co to są burze i pioruny; kto nie oglądał Niagary, słabe ma pojęcie o wodospadzie; a kto nie czytał pamiętników Barerea, nie pojmuje, co to jest kłamstwo. (...) Postaramy się teraz odmalować czytelnikom obraz życia tego człowieka. Ma się rozumieć, bardzo szczupły W kitach 1793-1795 rząd dyktatury jakobińskie), kióremti przewod-nkn\ M. Robespierre. i 120 LORD MACAUIAY BERTRAND BARERE 121 użytek uczynimy z jego Pamiętników i to zawsze z nieufnością, chyba że wsparte będą innymi świadectwami, Bertrand Barćre urodził się w roku 1755 w Tarbes, w Gaskonii. Ojciec jego był właścicielem małej majętności w Vieuzac, wpośród pięknej doliny Argeles. Bertrand zawsze lubił, gdy go nazywano Barere de Vieuzac, i pochlebiał sobie, że z pomocą tego feudalnego przydomka uchodzić będzie mógł za szlachcica. Wychowywano go na prawnika do Tuluzy, siedliska naówczas jednego z najsłynniejszych parlamentów królestwa; wystąpił tam jako adwokat z niezłym powodzeniem i napisał kilka rozprawek, które rozesłał głównym towarzystwom naukowym Francji południowej. Zdaje się, że pomiędzy miastami prowincjonalnymi Tuluza szczególnie odznaczała się obfitością miernych wierszopisów i krytyków. Najbardziej szczyciła się instytucją zwaną ,.Akademią Igrzysk Flory". Stowarzyszenie to odbywało co roku walne zgromadzenie, budzące ogromne zainteresowanie w całym mieście, rozdawano na nim złote i srebrne kwiaty w nagrodę za ody, sielanki i za coś, co zwano elokwencją. Szczodrobliwość podobna, oczywiście, wywierała taki sam skutek, jak i wszelka inna: ludzi, którzy mogliby zostać znośnymi adwokatami i pożytecznymi aptekarzami, obracała w dowcipnisiów i wierszokletów. Zdaje się, iż Barere nie dostąpił szczęścia zarobienia na żaden ów kwiatek szacowny; ale jedno pisemko jego otrzymało zaszczytną wzmiankę. W Montauban miał więcej szczęścia. Tamtejsza Akademia wyróżniła go kilkoma nagrodami: jedną za pochwałę Ludwika XII. w której uwydatnił błogosławieństwa monarchii i wierność narodu francuskiego; drugą za panegiryk n;i Lefranc'a de Pompignan", w którym, ma się rozu- " |tf;m-|;u------------' " r piiws/ethiiie podczas rewolucji francuskiej. ede 124 LORD MACAUIAY przypali vwać się zaczęła śmiertelnym bólom porodu i zkmirs/.czym narodzinom. (...) Z początku Barere wcale nie stał w szeregu gwałtownych reformatorów. Nie był przychylny owemu nowemu podziałowi ziemi francuskiej, który należał do najważniejszych zmian wprowadzonych przez rewolucję i szczególną niechęć okazywał rozczłonkowaniu ojczystej swojej prowincji. (...) Gdy stronnictwo monarchic2ne coraz bardziej słabło, Barere stopniowo usuwał się coraz dalej od niego, skłaniając się ku republikanom. (...) Pod koniec września 1791 prace Zgromadzenia Narodowego zostały zakończone, a rozpoczęły się posiedzenia pierwszego i ostatniego Zgromadzenia Prawodawczego. Uchwalono, że żaden członek Zgromadzenia Narodowego nie może zasiadać w Zgromadzeniu Prawodawczym. Temu niedorzecznemu i zgubnemu postanowieniu przypisywać w części należy późniejsze klęski. Co by powiedziano w Anglii o parlamencie, który nie mógłby przyjmować nikogo, kto uczestniczyłby w poprzednich parlamentach? Śmiało jednakże można twierdzić, że liczba Anglików, którzy nigdy nie biorąc udziału w sprawach publicznych, zdolni byliby jednak dzięki znajomości rzeczy i swojemu doświadczeniu należeć do prawodawstwa, przynajmniej sto razy przewyższa liczbę Francuzów podobnież usposobionych w roku 1791. Czyż mogłoby być inaczej? Od wieków w Anglii działający rząd reprezentacyjny uczynił wszystkich wykształconych ludzi do pewnego stopnia mężami stanu. We Francji Zgromadzenie Narodowe złożone było wprawdzie z najlepszych zasobów, jakie naówczas znaleźć się dały. Usunęło ono niezaprzeczalnie mnóstwo nadużyć; niektórzy jego członkowie wiele przeczytali i przemyśleli o teoriach rządu; BERTRAND BARERE 125 inni okazali wielkie zdolności krasomówcze. Ale ogromy był brak tego rodzaju biegłości, która jest niezbędną do zbudowania machiny rządowej, wprawienia jej w ruch i kierowania nią. Książki są niezawodnie tak pożyteczne dla polityka, jak dla marynarza i doktora. Ale prawdziwy żeglarz wyrabia się dopiero na morzu; Srawdziwy lekarz kształci się przy łożu chorego; a walki polityczne w wolnych państwach są najważniejszą szkołą konstytucyjnych mężów stanu. Jednakże Zgro-ladzenie Narodowe miało już za sobą dwa lata mozolnego i pełnego przygód terminowania. Nie ukończyło wprawdzie jeszcze swojej edukacji, ale już teraz nie było aż tak nieokrzesane w sprawach politycznych, jak pierwszego dnia swego istnienia. Ostatnie jego prace dostatecznie dowodzą, że jego członkowie wiele skorzystali z doświadczenia. Nie ma wątpliwości, że podówczas nie znalazłoby się we Francji poza Zgromadzeniem równej liczby osób posiadających w takim samym stopniu przymioty konieczne do rozsądnego kierowania sprawami publicznymi. Lecz właśnie w tej samej chwili, prawodawcy ci, ulegając dziecinnej żądzy popisania się swą bezinteresownością, odbiegli od swych obowiązków, których się nauczyli jedynie do polowy, i ustąpili swoje miejsca gromadzie nowicjuszy, którzy musieli dopiero poznawać początkowe zasady sztuki rządzenia. Kiedy Barere pisał Pamiętniki, niedorzeczność tej samobójczej uchwały stwierdzały już wypadki i uznawały ją, jak się zdaje, wszystkie stronnictwa. On sam z właściwą sobie przewrotnością mówi o niej słowami dającymi do zrozumienia, że był jej przeciwny. Nie było, powiada, żadnego dobrego obywatela, który nie żałowałby tego fatalnego postanowienia. Owszem, dodaje, wszyscy ludzie rozsądni żądali, aby Zgromadzenie Narodowe prowadziło dalej swe posiedzenia jako pierwsze Zgromadzenie Prawodawcze. Ale 126 LORD MACAUIAY BERTRAND 8ARŚRE nie uwzględniono życzeń światłych przyjaciół wolności i dokonano tego szlachetnego, acz zgubnego samobójstwa. Tymczasem nie ulega wątpliwości, że Barere, daleki od sprzeciwiania się temu nieszczęsnemu rozporządzeniu, był jednym z najgorliwszych jego orędowników; pochwalał je z mównicy jako mądre i wspaniałomyślne, a na potwierdzenie swojego poglądu błysnął kilkoma takimi frazesami, które to wprawiają w zachwyt podobnych do niego krasomówców, lecz na ludzi mających choć trochę zmysłu politycznego, wywierają wrażenie takie jak ipekaknana , ,,d - prawił - którzy obdarzyli kraj ustawą, są, że tak powiem, poza obrębem tego stanu społecznego, który wytworzyli; albowiem władza wytwórcza nie należy do lej sfery, co władza przez nią wytworzona." (...) Wielu członków Zgromadzenia Narodowego za wyrzeczenie się władzy prawodawczej wynagrodzono posadami w różnych zawodach służby publicznej. Barere należał do rzędu tych szczęśliwych ludzi. Ustanowiono wysoki sąd apelacyjny, który miał obradować w Paryżu, ale jurysdykcja jego miała rozciągać się na całe królestwo, a poszczególne departamenty wysyłały doń sędziów. Departament Górnych Pirenejów (Hautes-Pyre-nees) wybrał Barere'a, który rozpoczął urzędowanie w Pałacu Sprawiedliwości. (...) Tymczasem stało się oczywiste, że konstytucja z roku 1791 nie może zafunkcjonować. W istocie, trudno było oczekiwać, iżby ustawa, wprowadzająca zupełnie nowe rozwiązania, tak w zasadach, jak i w szczegółach, zaczęła od razu z łatwością w życie wchodzić. Chociażby bowiem najwyższy urzędnik kraju cieszył się całkowitym zaufaniem ludu, wypełniał swoje zadania l najwyższą gorliwością, wiernością i zdolnością, cho- Kr/cW rosuąii- w llrazylii i Kolumbii, którego korzenie stosowane sil w lec/mt i wie jnk.> środek wykr/mSny i wymioMy. 127 ciażby grono przedstawicieli składało się z najmędrszych polityków Francji -jeszcze i tak znalazłyby się nieprzebyte trudności. Ale w rzeczy samej próba od-sywała się w niekorzystnych warunkach. Król, naturalnie, nie cierpiał konstytucji. W Zgromadzeniu Prawodawczym zasiadali ludzie wprawdzie wielkich zdolności i najlepszych chęci, ale nie było wśród nich ani jednego posiadającego doświadczenie. Jednakże gdyby pozwolono Francji urządzić sprawy domowe bez obcej ingerencji, być może, iż następne kieski dałyby się odwrócić. Król, nie pozbawiony zalet, choć niedołężny i zmysłowy, za stracone przywileje znalazłby wynagrodzenie w swojej ogromnej liście cywilnej, w pałacach i kniejach, w rosołkach, pasztetach i winie szampańskim. Lud, czując się bezpiecznym w korzystaniu z szacownych reform dokonanych przez Zgromadzenie Narodowe, mimo wszelkich jego pomyłek, niełatwo dałby się demagogom namówić do czynów gwałtownych; a w razie dopuszczenia się takowych, objawiłby zapewne szybkie i potężne przeciwdziałanie. Gdyby taki spokój potrwał choć kilka lat, to ustawa z roku 1791 być może zapuściłaby korzenie, być może stopniowo nabrałaby siły, której czas tylko udziela, być może nawet przetrwałaby aż do dnia dzisiejszego, choć z pewnymi zmianami, koniecznymi zresztą. Ale koalicja europejska skierowana przeciw rewolucji odjęła wszelką nadzieję takiego obrotu rzeczy. Złożenie z tronu Ludwika było, naszym zdaniem, koniecznym następstwem koalicji. Bo teraz już nie chodziło o to: czy król ma mieć veto absolutne, czy zawieszające, czy powinna być jedna Izba czy dwie, czy członkowie Izby poselskiej mogą być na nowo wybierani czy nie. Lecz o to: czy Francja ma należeć do Francuzów. Zagrożoną była niepodległość narodu, całość kraju; musimy więc Wyznać otwarcie, że szczerze pochwalamy postępek 128 LORD MACAULAY BERTRAND BARriRE 129 i tych Francuzów, którzy w tym razie postanowili, jak nasz Blake1-1, stanąć mężnie za ojczyznę, nie pytając, pod jaką formą rządu upadnie lub zwycięży. W naszym przekonaniu wojna z koalicją kontynentalną była początkowo ze strony Francji walką obronną, a Zatem słuszną. Nie była to walka o błahe rzeczy ani też z nieprzyjacielem godnym pogardy. Walka toczyła się o najdroższe interesy narodu francuskiego. Przede wszystkim spośród grożących potęg na plan pierwszy wysunęły się dwa wielkie i wojownicze państwa, z których każde przy ówczesnym położeniu mogło być uważane za strasznego przeciwnika. Rzecz jasna, iż w takich warunkach nie mogli Francuzi, bez popełnienia największej nieroztropności, powierzyć głów-nego steru rządu osobie, której przywiązanie do sprawy narodowej budziło wątpliwości. A znowu nie będzie to zniewagą pamięci Ludwika XVI, gdy powiemy, że nie był on przywiązany do sprawy narodowej: gdyby tak było, byłby więcej niż człowiekiem. Trzymał w ręku władzę nieograniczoną i to nie przez przywłaszczenie, lecz na zasadzie urodzenia i dawnych praw królestwa: władzy tej używał z łagodnością; dobrze życzył swojemu ludowi. Skłonny był z własnej woli do takich ustępstw, jakich nigdy żaden monarcha nie czynił, chyba że pod przymusem. Dźwigał na sobie ciężar win, nie własnych, ale wynikłych z pychy i ambicji jednych, /. rozwiązłości i nikczemności innych swoich poprzedników. Został zwyciężony, uwięziony, triumfalnie odprowadzony i pod straż oddany. {...) Odtąd był więż- świefnydi (tm)-\u emigr^num irimciiskich i zaueżnych awanturników / innych naro-(tm)5w łtafo na pogianic/u gotowych do wtargnięcia do Francji. Wojna w obronie Ludwika XVI była odwlekana jednak do roku 1792. (...) (przypis tłumacza) 130 LORD MACAULAY BERTRAND BARERE 131 Konwencja zebrała się 21 września 1792 roku. Pierwsze uchwały były jednogłośne. Zniesiono monarchię ogólnym okrzykiem. Nie było żadnych sprzeciwów wobec tej wielkiej zmiany, ale też nie podano żadnych jej powodów. Bo przecież nie możemy uznać za "powody" takie na przykład sentencje, jak te, że królowie tym są w świecie moralnym, c?ym potwory w fizycznym, albo że dzieje królów są historią męczeństwa ludów. Chociaż te rozprawy godne były studenckiej schadzki, wydaje się, że uchwałę Konwencji podyktowała zdrowa polityka. Mówiąc to nie utrzymujemy wcale, aby rzeczpospolita była najlepszą formą rządu w ogólności albo najstosowniejszą dla Francuzów w zwyczajnych okolicznościach. Naszym zdaniem, monarchia ograniczona jest najlepszym rządem, jaki kiedykolwiek istniał na świecie: a szczególnie Francja, nigdy nie używała takiej pomyślności i swobody, jak pod rządem parlamentarnym. Niemniej jednak pochwalamy postanowienie Konwencji, znoszące rząd monarchiczny. Ingerencja państw zagranicznych sprowadziła przesilenie, które uczyniło środki nadzwyczajne niezbędnymi. Monarchia dziedziczna, może być, a nawet jest bardzo użyteczną instytucją dla takiego kraju jak Francja. Tak jak maszty są bardzo potrzebnymi częściami okrętu; ale kiedy żaglowiec leży na boku, może zajść konieczność odrąbania ich; chociaż po wyprostowaniu się znów oaoźe wpłynąć do portu i tam otrzymać zupełną naprawę. Tymczasem /.aś musi być niemiłosiernie obrąbanym. bo inaczej (o, co w zwykłych okolicznościach stanowi najważniejszą część jego budowy, w chwili nieszczęścia mogłoby go w otchłań pogrążyć. Podobnież bywają wypadki polityczne, w których trzeba koniecznie naruszyć piękny układ machiny rządowej, bo inaczej kraj może być na zawsze zgubiony; a właśnie taki zbieg rzeczy przytrafił się Konwencji. Głównym celem dobrego Francuza musiało być uchronienie Francji od losu, jaki spotkał Polskę, a najważniejszym zadaniem rządu - aby całą duszą był oddany sprawie narodowej. Temu wymaganiu Ludwik sprostać nie mógł; w takich zaś chwilach niepodobna tego rodzaju niedostatku zastąpić publicznymi czy domowymi cnotami. Po usunięciu króla, koniecznie musiało nastąpić zniesienie monarchii. W takim stanie umysłów, jaki wówczas panował, daremne byłyby takie kroki, do jakich uciekli się nasi przodkowie w roku 16882I, a francuska Izba Deputowanych w roku 1830112. Bowiem próba tego rodzaju chybiłaby - wyśmiana, potępiona przez ogół, zniechęciłaby zagorzalców wszystkich odcieni - a któż wówczas nie był mniej lub więcej zaangażowany? Stronnictwa, zmęczone długim ścieraniem się, wyćwiczone surowym doświadczeniem szkoły, w której ludzkość czegoś się naucza, skłonne bywają iść za głosem pośrednika. Lecz dopóki kipią młodością, dopóki nie nabył)' doświadczenia, dopóki zrywają się do walki, pełne nadziei i wrzącej zawziętości, dopóty w tym jednym są tylko zgodne: aby usuwać z drogi rozjemców, usiłujących stanąć pomiędzy nimi dla ich poskromienia. Taki był stan Francji w roku 1792. Po jednej stronie brzmiało wielkie imię spadkobiercy Hugona Capetaa;i, a trzydziestego trzeciego króla trzeciej dynastii: po drugiej stronie dźwięczało wielkie hasło rzeczypospolitej. Oprócz tych dwóch, nie istniał żadnen inny sztandar. Należało wybierać; a naszym zdaniem, dobrze wybrali ci, którzy usuwając na - angielska Chwalebna Rewolucja. Obalonego Jakuba II *a.sta.pił Wilhelm Orański /. żona. Marią. Rok 1689 uważany jesl a poetek "Monarchii konstytucyjnej w Anglii. Rewnludja lipcowa przesądziła o panowaniu Biirhnnow we Francji, w jej wyniku abdykowa! Kami X. ttyna&tia królów francuskich p:} boc/nych linii ivywodzili się Walezjusze i Burbonowie. BERTRAND BARERE 133 stronę wszelkie pytania drugorzędne, wybrali niepodległość, a nie poddanie się. (...) Co do usunięcia monarchii i energicznego prowadzenia wojny, cała Konwencja zdawała się myśleć, jak jeden mąż, lecz skądinąd niezgłębiona przepaść dzieliła Izbę na dwa wielkie stronnictwa. Jedno z nich składało się z aktywistów, zwanych albo Żyrondystami, od departamentu, który część z nich reprezentowała, albo Brissotystami, od nazwiska jednego z ich wydatniejszych przywódców. Brissot^4 odznaczał się w nim działalnością i praktycznymi zdolnościami. (...) Wiele, i to niemałych, błędów popełnili Brissotyści, lecz porównując rzetelnie ich postępki z zachowaniem się innych stronnictw, działających lub cierpiących podczas Rewolucji francuskiej, musimy przyznać im wyższość we wszystkich zaletach, oprócz jednej, która, w podobnych okolicznościach, jest najważniejsza, a mianowicie: stanowczości. Z całą gorliwością byli oni przywiązani do przewrotu społecznego, dokonanego przez Zgromadzenie Narodowe - i mieli rację. Bo chociaż przewrót ten pod niektórymi względami posunął się za daleko, był jednak dobrodziejstwem, wartym straszliwej zapłaty, jaką został okupiony. Postanowili utrzymać niepodległość kraju wobec obcej napaści - i tu również mieli słuszność, bo najcięższym jarzmem jest jarzmo cudzoziemskie. Zdawało im się, że gdyby Ludwik pozostał na tronie, nie zdołaliby z należytą energią przeprowadzić walki z koalicją europejską. Zespolili więc swoje siły w powołaniu rządu republikańskiego - i w tym także mieli rację, bo w podobnej walce na śmierć lub życie szaleństwem byłoby ufać chwiejnemu, a tym bardziej nieprzyjaznemu, przywódcy. " .]aLque<. Herra linssot de WmViHc (17S4-1798) - ideolog i pr/.ywódi.o stnmnitiwii ŻytondystiW. Dotąd szli Żyrondyści z ruchem rewolucyjnym, lecz na tym punkcie stanęli - i słusznie. (...) Dla wielkich celów, w nadzwyczajnych okolicznościach, musieli uciekać się do środków, które zarówno wiele dobrego, ale i wiele złego uczyniły: zamąciły umysły ogółu, pozbawiły rząd uświęcenia dawności, podkopały podstawy własności i prawa. Doszli więc do wniosku, że teraz ich obowiązkiem jest podtrzymywanie tego, co do niedawna niszczyli. Kochali wolność, ale wolność skojarzoną z porządkiem, sprawiedliwością, miłosierdziem i cywilizacją. Byli republikanami, ale chcieli przystroić swą republikę w to wszystko, co nadawało wdzięk i godność upadłej monarchii. (...) Ze zgrozą patrzyli więc na zbrodnie przewyższające okropnością wojny religijne XVI wieku, a popełniane jakoby w imię rozumu i filantropii. Domagali się z wymowną gwałtownością, aby winowajców straszliwej rzezi, której dokonano w więzieniach paryskich, poddać surowej karze. Traktowali ze słuszną wzgardą błahe wymówki, jakimi usiłowano usprawiedliwić te haniebne występki. Przyznawali, że kraj jest w wielkim niebezpieczeństwie, ale przeczyli, iżby to tłumaczyło pogwałcenie zasad moralności, na których wszelka społeczność znajduje oparcie. Twierdzili wreszcie, że należy bronić niepodległości i honoru Francji, ale bronić triumfami, nie zaś morderstwami. Stronnictwo przeciwne Żyrondystom, długo przeklinane przez cały ucywilizowany świat, w ostatnich czasach znalazło nie tylko obrońców, ale nawet chwalców - takie to są przypływy i odpływy opinii. Nie możemy zaprzeczyć, iż niektórzy członkowie Góry byli szczerymi patriotami. Ale nawet najlepsi spomiędzy nich, jak na przykład Carnot23, zbyt mało przebierali [-a/arc NiLolas Sadi Carnot (17Wi-lN!i2) - jeden r twórców armii ljj w środkach do osiągnięcia wielkich celów; a w orszaku tych zapaleńców roił się cały tłum ludzi, którzy ze zmysłowych, bezecnych lub złośliwych pobudek pożądali nieograniczonej swawoli. Gdy zgromadziła się Konwencja, większość stanowili Żyrondysci, a Barere trzymał się większości. Ale w procesie króla opuścił partię, której dotąd hołdował, głosował odtąd z Górą i przemawiał przeciwko więźniowi z taką gwałtownością, jakiej żaden z członków Góry nie dopuścił się. Zachowanie się przywódców Żyrondystowskich podczas procesu, niewielki im zaszczyt przyniosło. Nie czynimy im wcafe zarzutu okrucieństwa; lecz niepodobna oczyścić ich z występnego wahania się i obłudy. Dalecy byli oni zapewne od czyhania na krew Ludwika, owszem bardzo chcieli go obronić. Lecz obawiali się, by idąc prosto do celu, nie wzbudzić podejrzeń co do swojej miłości ku ustawie republikańskiej. Chcieli ocalić życie króla, ale zarazem pozyskać rozgłos królo-bójców. Wytknęli więc sobie krzywą drogę postępowania, którą spodziewali się dojść do dwóch celów, z początku głosowali za winą króla; później opowiedzieli się za odwołaniem do całego ludu dla rozstrzygnięcia jego losu. Pokonani w usiłowaniach uratowania króla, niechętnie oraz ze źle tajonym wstydem i zmieszaniem, głosowali za karą śmierci. Uciekając się wreszcie do ostatniej próby, wnosili głosy za odłożeniem wykonania wyroku. Ta kołująca polityka wydała skutki łatwe do przewidzenia każdemu, kto otarł się o sprawy publiczne: Żyrondyści zamiast dosięgnąć dwu celów naraz, chybili obydwu. Góra słusznie oskarżała ich o chęć obrony króla pokątnymi środkami. Własne sumienie z równą słusznością wyrzucało im, że zbroczyli ręce we krwi najnieszkodliwszego i najnieszczęśliwszego z ludzi. Prosta droga, wszelakoż, była tu jak zwykle, drogą nie BERTRAND BARERE 135 tylko najzaszczytniejszą, ale i najbezpieczniejszą. Żyrondyści, jako stronnictwo, opierali się na zasadzie, że pora gwałtów rewolucyjnych przeminęła, i że panowanie prawa i porządku powinno się rozpocząć. Ale postępowanie z królem było, oczywiście, natury rewolucyjnej, jako niezgodne z prawami. Tylko jedną rzecz można było powiedzieć na obronę tego postępowania: że zwyczajne prawidła moralności i prawa zawieszano na czas niezwykłego niebezpieczeństwa publicznego. Ten właśnie powód przywoływała Góra na obronę rzezi wrześniowej, ale Żyrondyści odmówili mu podówczas uznania. Głosując więc teraz za śmiercią króla ustępowali Górze w głównym punkcie spornym. Gdyby śmiało głosowali przeciw karze śmierci, kró-łobójcy znaleźliby się w mniejszości; prawdopodobnie odwołano by się natychmiast do siły, a wtedy Żyrondyści być może zwyciężyliby. W najgorszym razie upadliby z niesplamionym honorem. (...) [ak już wspomnieliśmy Barere połączył się z Górą, w czasie tych zawirowań. Głosował przeciw odwołaniu się do ludu i przeciw zawieszeniu wyroku. Swoim zachowaniem i mową różnił się bardzo od Żyrondys-tów, których serca byty ściśnięte, a słowa nacechowane smutkiem. Vergniaudowi przypadło oznajmienie wyników głosowania2e. Blady, drżący ze wzruszenia, cichym i złamanym głosem obwieścił, że Ludwika skaza- *f' W dniach głosowania ostatecznego nad losem Ludwika XVI Pierre VicCorien Ypr^niaud (1753-1793) przewodniczył Konwencji. Głosowanie, przeplatane rozprawami, rozpoczęło się 14 stycznia 1793 roku. Wyrok śmierci ogłoszony prze/ Ycrgiuauda zapadł wieczoiem |7 stycznia. Nadaremne usiłowania, aby powstrzymać wykonanie wyroku, przeciągnęły sprawę jeszcze do 20 stycznia. Proces Ludwika XVI -jeżeli o procesie można mówić tam, gdzie nie byiu ani prawa, ani sprawiedliwości - rozpoc/ąl się 3 grudnia 1792 roku. Mowy za odwołaniem się do ludu, uważaną za jedno z najwierniejszych wystąpień Yergniaiida, deputowany len wygłosił w 31 grudnia 1792 roku. liyła to nmwa improwizowana, /robiła wrażenie na Konwencji, a nawet na samym Robespierr/e. Podczas przesłuchiwania króla, oskarżycieli i obrońców pre/ydowil lv Konwencji sam Bdrere. (przypis iłumat/a) 134 LORD MACAULAY BERTRAND BARERE 135 w środkach do osiągnięcia wielkich cełów; a w orszaku tych zapaleńców roił się cały tłum ludzi, którzy ze zmysłowych, bezecnych lub złośliwych pobudek pożądali nieograniczonej swawoli. Gdy zgromadziła się Konwencja, większość stanowili Żyrondyści, a Barere trzymał się większości. Ale w procesie króla opuścił partię, której dotąd hołdował, głosował odtąd z Górą i przemawiał przeciwko więźniowi z taką gwałtownością, jakiej żaden z członków Góry nie dopuścił się. Zachowanie się przywódców Żyrondystowskich podczas procesu, niewielki im zaszczyt przyniosło. Nie czynimy im wcale zarzutu okrucieństwa; lecz niepodobna oczyścić ich z występnego wahania się i obłudy. Dalecy byli oni zapewne od czyhania na krew Ludwika, owszem bardzo chcieli go obronić. Lecz obawiali się, by idąc prosto do celu, nie wzbudzić podejrzeń co do swojej miłości ku ustawie republikańskiej. Chcieli ocalić życie króla, ale zarazem pozyskać rozgłos królo-bójców. Wytknęli więc sobie krzywą drogę postępowania, którą spodziewali się dojść do dwóch celów, z początku głosowali za winą króla; później opowiedzieli się za odwołaniem do całego ludu dla rozstrzygnięcia jego losu. Pokonani w usiłowaniach uratowania króla, niechętnie oraz ze źle tajonym wstydem i zmieszaniem, głosowali za karą śmierci. Uciekając się wreszcie do ostatniej próby, wnosili głosy za odłożeniem wykonania wyroku. Ta kołująca polityka wydała skutki łatwe do przewidzenia każdemu, kto otarł się o sprawy publiczne: Żyrondyści zamiast dosięgnąć dwu celów naraz, chybili obydwu. Góra słusznie oskarżała ich o chęć obrony króla pokątnymi środkami. Własne sumienie z równą słusznością wyrzucało im, że zbroczyli ręce we krwi najnieszkodliwszego i najnieszczęśliwszego z ludzi. Prosta droga, wszelakoż, była tu jak zwykle, drogą nie tylko najzaszczytniejszą, ale i najbezpieczniejszą. Żyrondyści, jako stronnictwo, opierali się na zasadzie, że pora gwałtów rewolucyjnych przeminęła, i że panowanie prawa i porządku powinno się rozpocząć. Ale postępowanie z królem było, oczywiście, natury rewolucyjnej, jako niezgodne z prawami. Tylko jedną rzecz można było powiedzieć na obronę tego postępowania: że zwyczajne prawidła moralności i prawa zawieszano na czas niezwykłego niebezpieczeństwa publicznego. Ten właśnie powód przywoływała Góra na obronę rzezi wrześniowej, ale Żyrondyści odmówili mu podówczas uznania. Głosując więc teraz za śmiercią króla ustępowali Córze w głównym punkcie spornym. Gdyby śmiało głosowali przeciw karze śmierci, kró-lobójcy znaleźliby się w mniejszości; prawdopodobnie odwołano by się natychmiast do siły, a wtedy Żyrondyści być może zwyciężyliby. W najgorszym razie upadliby z niesplamionym honorem. (...) Jak już wspomnieliśmy Barere połączył się z Górą, w czasie tych zawirowań. Głosował przeciw odwołaniu się do ludu i przeciw zawieszeniu wyroku. Swoim zachowaniem i mową różnił się bardzo od Żyrondys-tów, których serca były ściśnięte, a słowa nacechowane smutkiem. Vergniaudowi przypadło oznajmienie wyników głosowaniaas. Blady, drżący ze wzruszenia, cichym i złamanym głosem obwieścił, że Ludwika skaza- ie W dniach głosowania ostateczne go nad losem Ludwika XVI Pierre victorien Yergmauci (1753-1793) przewód niczyi Konwencji. Głosowanie, przeplatane rozprawami, rozpoczęło się 14 stycznia 1793 roklf. Wyrok śmierci ogłoszony prze/ Vcrgtuauda zapadł wiet/otem 17 siycznia. Nadaremne usiłowania, aby powsir/ymać" uykoname wyroku, przeciągnęły sprawę jeszcze do 20 stycznia i*rotes Ludwika XVI -jeżeli o procesie można mówić tam, gd/ie nit: było ani prawa, ani sprawiedliwości - rozpoczął się 3 grudnia 1792 roku. Mowę t& odwołaniem się do ludu, tiwaianą u jedno / najwierniejszych wysutpieri Yergniauda, deputowany [en wygłosił w 31 grudnia 1792 foku. "yłrt to mowa improwizowana, /robiła wrażenie na Konwencji, a nawet na "a mym Kohespicrr/e. Podczas pr7esłnchiwaiiid króla, oskarżycieli i obrońco* pre*ydoiv,i( w Konwencji sam Barćre. (przypis iłumac/a) 136 LORD MACAULAY BERTRANO BARcKE 137 no na śmierć, Wprawdzie Barere nie dosiągnął jeszcze wtedy doskonałości w sztuce mieszania żartów ze słowami o śmierci, ale zapowiadał już przyszłe odznaczenie się i w tej gałęzi krasomówstwa jakobińskiego. Zakończył mowę sentencją godną swojej głowy i swojego serca. "Drzewo wolności - rzekł - jak powiada pewien pisarz starożytny, zakwita, gdy jest podlewane krwią ciemięzców wszelkiego rodzaju." Pan Hipolit Carnot przytoczył ten frazes, chcąc zapewne uczcić swojego bohatera. Pragnęlibyśmy, aby objaśnił w przypisie, jakiego to starożytnego autora Barere cytował. W ciągu skromnych naszych studiów nad łacińskimi i greckimi pisarzami nie zdarzyło się nam nigdzie natrafić na drzewa wolności i konewki z krwią. Co więcej, tak dalece jesteśmy ciemni w starożytnościach klasycznych, że nie wyobrażamy sobie attyckiego lub rzymskiego mówcy, używającego przenośni tego rodzaju. Mówiąc po prostu, Barere, powołujący się na swego starożytnego autora, kłamał, jak to czynił zwykle, gdy dowodził jakiegoś faktu, wielkiego czy też małego. Dlaczego kłamał tym razem? Nie możemy odgadnąć: chyba tylko dlatego - aby nie wyjść z wprawy. Bardzo prawdopodobne, iż gdyby nie pewna okoliczność, Barere, idąc z tymi, z którymi zwykle działał, głosowałby za odwołaniem się do ludu i powstrzymaniem wyroku. Ale przed samym rozpoczęciem procesu, odkryto papiery dowodzące, że będąc już członkiem Zgromadzenia Narodowego, porozumiewał się z dworem w sprawie napisania sprawozdania o lasach i puszczach. Konwencja uznała go za niewinnego; ale żarliwsi republikanie uważali go za jedno z narzędzi upadłej .władzy; zarzut ten długo był powtarzany w dzienniku Marata27 i w mowach klubu jakobiris- " Jean Paul Marat (1743-1793) - jeden i radykalnych pr/.ywódtiw jakobińskich, /ginął z ręki Charlutte Corday. kiego-K. Nic więc dziwnego, że taki człowiek jak Barere usiłował tym razem odznaczyć się wśród rzeszy króiobójców szczególną dzikością. Ponieważ był royali-stą, musiał teraz stać się jednym z najpierwszych w przelewie krwi. Król już nie żył2". Przywódcy Zyrondystów poprzez swoje postępowanie stracili w oczach przyjaciół i wrogów. Nie przestawali jednak walczyć z Górą: wołali 0 ukaranie morderców wrześniowych i przeciwstawiali się bezrządnym i krwawym działaniom Marata. Przez jakiś czas wydawało się, że przeważą. Jako publicyści 1 mówcy nie znajdowali równych sobie w Konwencji. Mieli za sobą, bez wątpienia, znaczną większość wśród deputowanych i w narodzie francuskim. Taka przewaga, zdawałoby się, powinna rozstrzygnąć wynik walki. Ale pr/eciwne stronnictwo posiadało również odpowiednią przewagą, choć odmiennego rodzaju, (ego wodzowie, niezbyt odznaczający się wymową i światłością, górowali jednak śmiałością, aktywnością i stanowczością. Konwencja oraz Francja były przeciwko nim; ale gmin paryski, kluby i zarząd miejski stolicy trzymały ich stronę. Polityka Jakobinów dążyła do poddania Francji pod jarzmo arystokracji nieskończenie gorszej od tej, która wyemigrowała (...), arystokracji nie rodowej, nie pieniężnej, nie umysłowej, ale -¦ czysto miejscowej. Nie chcieli oni słyszeć o przywilejach stanów, ale chcieli mieć miasto uprzywilejowane. Uważali za rzecz nieznośną, żeby sto tysięcy szlachty i księży rządziło Główny klub rewolucyjny założony w 17KSł roku u Pdrym. Na/we przyjęto od micjsta spotkali w klasztorze św. |akuba. Najważniejszym! przywódcami byli: Danton, Marat, Robespierre. W 1793 roku utworzyli rząd rewolucyjny - Komitet Ocalenia l*ublicznego. Klub |akobinów /.ostał rozwiązany iv 1794 ruku po upadku Robespierre'a, wznowił d/.iaialność za Dyrcktoi iatu. !' Ludwika XVI śucio na Placu Rewolucji 1\ stycznia i793 r. przed po-pdnictn. (przypis tłumacza) BERTRAND BARERE 39 1 dwudziestu pięciu milionami Francuzów, a że nad tymi dwudziestu pięciu milionami panowało sto tysięcy Paryżan - to im się wydawało rzeczą naturalną. Dość było mieszkać blisko sali, w której zasiadała Konwencja, wciskać się co dzień na galerię podczas rozpraw i niekiedy z piką w ręku trzymać straż przy drzwiach, aby posiadać kwalifikacje na członka tej nowej oligarchii. Przywócy Góry nic nie mieli przeciwko temu, że kupa rozwozicieli piwa z browaru Santer-re'a:i0, albo banda szubrawców z drukarni Heberta pozwalała sobie zagłuszać głosy mężów, upoważnionych do przemawiania w imieniu takich miast, jak: Marsylia, Bordeaux, Lyon; że hałastra na wpół nagich tragarzy z przedmieścia Sw. Antoniego posiadała władzę kasowania wyroków uchwalonych przez pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt departamentów. Ale trzeba było wynaleźć pozór dla tej ohydnej i bezmyślnej tyranii. W końcu znaleziono go. Do starych haseł "wolności i równości" przyczepiono dźwięczne hasła .jedności i niepodzielności". Odkryto nową zbrodnię i ochrzczono ją imieniem "federacji". Utrzymywano, że celem Żyrondystów było rozczłonkowanie wielkiego narodu na małe niezależne rzeczy pospolite, spojone związkiem, jaki łączył kantony szwajcarskie albo Stany Zjednoczone Ameryki. Głównym ratunkiem miał być wpływ Paryża. Dlatego też, pierwszym zadaniem każdego patrioty winno było być wzmacnianie wpływu stolicy. Oskarżenie rzucone na przywódców stronnictwa Żyrondystów było czystą potwarzą. Nie ma wątpliwości, że pragnęli oni zapobiec dominacji stolicy nad rzecza-pospolitą i pozytywnie zapatrywali się na przeniesienie Konwencji na pewien czas do jakiegoś1 miasta na prowincji albo umieszczenia jej pod opieką wiernej 10 .|"itpli Antoine Santerrc (175^-lBOiłl - rewolucjonista, piwowar. straży, która potrafiłaby utrzymywać w karbach gmin paryski. Lecz nie ma najmniejszego powodu, aby podejrzewać ich o jakiekolwiek zamiary zagrażające jedności kraju. Tylko Barere był prawdziwym federali-stą i to, jak się nam wydaje, jedynym w całej Konwen-cji. (...) Takimi uczuciami przejęty, pozostawał Barere aż do końca maja 1793 roku Żyrondystą, a może nawet ultra-Żyrondystą. Wykrzykiwał na nieczystych i krwiożerczych ludzi, którzy usiłowali z niebezpieczeństwa publicznego uczynić przykrywkę dla okrucieństwa 1 kradzieży. ,,Niebezpieczeństwo - powiadał - nie powinno być żadną wymówką zbrodni. Właśnie, gdy wiatry dmą szalenie i piętrzą się fale, kotwica jest najpotrzebniejsza; właśnie wśród burzy rewolucyjnej wielkie prawa moralności napiiezbędniejsie są dla bezpieczeństwa kraju". O Maracie odzywał się ze wzgardą i wstrętem, o władzach miejskich Paryża - ze słuszną surowością. Głośno narzekał na tych Francuzów, którzy oddawali Górze cześć, należną jedynie Konwencji. Kiedy po raz pierwszy wniesiono ustanowienie trybunału rewolucyjnego (9 maja), połączył się z Vergniaudem i Buzotem31, którzy mocno sprzeciwiali się temu ohydnemu środkowi. "Nie może być - wołał Barere - aby ludzie prawdziwie przywiązani do wolności, chcieli naśladować najstraszliwsze gwałty despotyzmu!" Dowodził Konwencji, że takie samowładne sądy mogą przez czas jakiś skazywać prawdziwych winowajców, ale że wkrótce muszą wyrodzić się w narzędzia prywatnej chciwości i zemsty. (...) Gdy 2 kwietnia 1793 roku doniesiono Konwencji o powtórnym usiłowaniu paryskich Jakobinów przywłaszczenia sobie najwyższej władzy w rzeczypospolitej, wtedy Barere przeciwstawił się nowej tyranii trapiącej Francję 1 Krancois Ilu/ot (I76O-I7H4] niu Narodowym. pr/ywódca żymndystow w Zjrmmadze- 40 LORD MACAULAY BERTRAND BARERE 141 i oznajmił, że ludność departamentów nigdy nie ugnie się pod ciemięstwem żądnego władzy miasta. (...) Na początku kwietnia doszły wieści o odstępstwie Dumouriez'ego i;\ Byl to ciężki cios dla Żyrondystów. Dumouriez był ich generałem, świetność jego zwycięstw okrywała blaskiem całe stronnictwo. (...) A tera? ten Dumouriez został zbiegiem i wygnańcem i ci. którzy niedawno z całą ufnością polegali na jego pomocy, byli zmuszeni łączyć z głosami śmiertelnych swych wrogów przekleństwa na jego zdradę. Pod wpływem tak groźnego obrotu rzeczy, postanowiono wyznaczyć Komitet Ocalenia Publicznego i przyoblec go we władzę, niewielką zaiste, w porównaniu z tą, którą później sobie przywłaszczył, zawsze jednak potężną i straszną. Stronnictwo umiarkowane, uważając Bare-re'a za wyraziciela swych uczuć i mniemań, wybrało go na członka tego komitetu. W tym nowym zawodzie zaraz pokazał on swoją użyteczność. Nie wniósł wprawdzie do obrad komitetu ani światła, ani zręczności wielkiego polityka, ale oddał na jego użytek język i pióro, któremu nigdy nie brakowało niczego, byleby inni nasuwali pomysły. (...) Stanowisko wyznaczone mu przez kolegów, nie miało w istocie pierwszorzędnej ważności; było jednak wydatne i ściągało uwagę całej Europy. Gdy chodziło o przedstawienie nowego projektu, o zdanie sprawy z jakiegoś ważnego kroku, on zwykle bywa! rzecznikiem administracji. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że ludzie, którzy mieszkali daleko od siedziby rządu, a szczególnie cudzoziemcy znający Francję w czasie wojny jedynie z dzienników. uważali go za głowę administracji, której on właściwie był tylko sekretarzem i mówcą. (...) >! Charles Kraocou DuBumnei (1739-182:5) - francuski generał, w działał na r/ei?, konfederacji barskiej. PodcEB rewolucji fcmnuikitj Kw [>cxl Valmy w 1792 rokd. iv 1793 przeszedł "a stronę Austriaków. Ścieranie się nieprzyjaznych stronnictw zbliżało się tymczasem ku przesileniu. Usposobienie Paryża z dnia na dzień stawało się coraz bardziej dzikie. Delegaci, wybrani przez trzydzieści pięć z liczby czterdziestu ośmiu okręgów miasta, stanęli przed kratkami Konwencji i domagali się, aby (...) niektórzy deputowani zostali z izby wypędzeni. Żądanie to, odrzucone przez przeszło trzy czwarte Zgromadzenia, gdy rozniosło się po departamentach, wywołało powszechny okrzyk oburzenia. Bordeaux oświadczyło, że będzie obstawać za swoimi przedstawicielami i w razie potrzeby, z orężem w ręku stanie w ich obronie przed tyranią Paryża. Podobne uczucia ożywiał)' Lyon i Marsylię. Te objawy poparcia opinii publicznej dodał)' męstwa większości Konwencji. Przegłosowano podziękowanie ludowi miasta Bordeaux i wyznaczono komisję składającą się z dwunastu członków dla zbadania postępków władzy miejskiej w Paryżu, upoważniając ją do aresztowania osób podejrzanych o należenie do spisków przeciwko władzy Konwencji. Postanowienie to przyjęto na wniosek Barerea 18 maja 1793 roku. Nastąpiło potem kilka dni burzliwego wzruszenia i strasznej obawy, a następnie doszło do katastrofy. 31 maja powstał gmin paryski i obieg) pałac Tuile-ries gęstymi szeregami pik. Większość deputowanych po daremnych wysiłkach i napomnieniach, ustąpiła wobec przemocy i nie zdołała przeszkodzić Górze w ogłoszeniu uchwały, nakazującej zwolnienie z urzędu i uwięzienie deputowanych, oskarżonych przez okręgi stolicy. Podczas tego zajścia Barere miotał się pomiędzy obu rozszalałymi partiami. Uczucia jego, słabe i niestałe jak zawsze, pchały go ku Żyrondystom, lecz dzielność i stanowczość Góry napełniała go przerażeniem. Jednego dnia przemawiał głośno i śmiało, uża- 142 LORO MACAUIAY lając się, iż Konwencja nie była wolna i protestując przeciwko ważności uchwał dokonanych pod przymusem. Drugiego dnia namawiał do ułagodzenia Paryżan obaleniem tej samej komisji dwunastu, którą przed kilkunastu dniami sam był zaproponował. Własnoręcznie nakreślił odezwę potępiającą postanowienie, które przyjęto dzięki jego naleganiom, a chwalącą obywatelski duch rokoszan. Trzeba mu jednak oddać sprawiedliwość, iż nie bez pewnych oznak wstydu odczytał ten dokument z mównicy, z której tak często wygłaszał całkiem odmienne przekonania. Powiadają, że rumienił się przy niektórych ustępach. Jest to całkiem możliwe, gdyż był wszak wówczas wciąż nowicjuszem w niegodziwości. W kilka dni potem zaproponował wniosek, aby wysłano departamentom zakładników, poręczających bezpieczeństwo osobiste oskarżonych deputowanych - i ofiarował się sam na jednego z takich zakładników. Nie wątpimy ani chwili o szczerości tej ofiary, gdyż zdaje się nam, że czułby się daleko bezpieczniejszym w Bordeaux lub Marsylii niż w Paryżu. Ale wniosek nie doszedł do skutku, a autor jego pozostał w mocy zwycięskiej Góry. Było to także przesilenie w jego życiu. Dotychczas nie dopuścił się jeszcze niczego, czego by nie można było odpokutować - niczego, co by go napiętnowało hańbą większą od innych współtowarzyszy w Konwencji. Dotychczas głos jego przechylał się na stronę umiarkowaną. Gdyby mężnie podzielił los Żyrondystów i cierpiał wraz z nimi, zająłby, podobnie jak oni, wcale zaszczytne miejsce w dziejach. Gdyby wraz z wieloma deputowanymi, który.m przy najlepszych chęciach zabrakło odwagi do wystawienia się na męczeństwo, ugiął się spokojnie pod władzą triumfującej mniejszości i znosił w milczeniu uchwalanie wniosków Robespierra i Billauda, BERTRAND BARE-RE 43 nie zarobiłby sobie na żadną szczególną niesławę. Lecz zdaje się, że ta droga była już dlań zamknięta. Zanadto odznaczył się pomiędzy przeciwnikami Góry, żeby ta przebaczyć mogła mu bez pewnej pokuty. Aby wejść w łaski nowych panów, nie wystarczyło grać rolę milczącego i biernego niewolnika. (...) 10 lipca 1793 odnowiono Komitet Ocalenia Publicznego, bardziej umiarkowanych członków zastąpiono zawziętymi zwolennikami panującego stronnictwa, jak: Couthon i Saint-Just ", ale Barere'a nie usunięto. Pobłażliwość, z jaką go traktowano, wzbudziła niezadowolenie niektórych surowych zagorzalców. Marat w ostatnich słowach, które napisał (...), narzekał, że człowiekowi bez zasad, trzymającemu się zawsze mocniejszego, człowiekowi, który był niegdyś rojalistą i w razie innego obrotu rzeczy gotów by znowu rojalistą zostać, powierzono tak ważną godność w zarządzie14. Ale przywódcy Góry rozumowali nieco roztropniej. (...) Ghociaż przywódcy Góry przebaczyli mu i dopuścili go do swej spółki, nie uczynili tego jednak bez wymuszenia takich rękojmi, które by mu, pomimo jego całej fałszywości i zmienności, uniemożliwiły powrót do szeregów, którym się sprzeniewierzył. Zaprawdę, straszny co był zastaw, któiym odstępca ten wkupił się w ich społeczeństwo: wymagali, żeby odegrał główną rolę w wymordowaniu dawnych przyjaciół. Oczywiście, odmowę przypłaciłby życiem. Ale co warte jest życie, gdy jest tylko długim konaniem w zgryzocie i hańbie? Lecz szkoda czasu na mówienie o tych uczuciach, gdy roztrząsa się postępki takiego człowieka jak Barere. L SJ Aiuoine Ijkjls dc Saint-JuM (1767-1794) - t/łonek Komitetu Ocalenia iWicinefiii. 1 "Le publicisle" /. !4 lipca 1793. Marat zginął 13 wieczorem, (przypis 144 LORD MACAULAY Zabrał się on ochoczo do rzeczy, wstąpił na mównicę i przemówi! do Konwencji, że nadeszła pora wymierzenia surowej sprawiedliwości i wytępienia wszystkich spiskowców bez różnicy. Wniósł więc, aby Buzota, Barbarouxar>, Petiona*6 i trzynastu innych deputowanych wyjąć spod opieki prawa, czyli innymi słowy, ściąć bez sądu. Zaś Vergniauda, Guadeta37, i siedmiu innych oddać pod sąd. Wniosek - bez rozpraw przyjęto*8. (...) Ale Barere nie uzyskał jeszcze przebaczenia. Stronnictwo jakobińskie posiadało w swym łonie taką bandę, która celowała we wszelkiej podłej i dzikiej szkara-dzie. Zgraję tak niskich i nieludzkich istot, że obok nich Robespierrre'a można by nazwać wspaniałomyślnym i miłosiernym. (...) Wpływ Heberta i jemu podobnych skłonił Komitet Ocalenia Publicznego do wyroku skazującego Marię Antoninę:ł9 na rusztowanie. Wezwano powtórnie Barere'a, aby spełnił swą powinność. Cztery dni zaledwie upłynęły' po wniesionym przezeń wyroku na Żyrondystów, gdy znowu wstępował na mównicę, żądając, aby królową postawiono przed trybunałem rewolucyjnym. Czynił przy tym szybkie postępy w towarzystwie swych nowych sprzymierzeńców. Domagając się głowy Yergniauda i Petiona, przemawiał jak człowiek mając)- niejakie poczucie własnej winy i poniżenia, powiedział mało i to niegwałtownie, pozostawiając Saint-Justowi szerokie rozwodzenie się nad występkami dawniejszych przyjaciół. Ale teraz, występując powtórnie w roli oskarżyciela, uczynił to zupełnie inaczej. v> Charles |ean Marie Barbarom (1767-17941 - rewolucjonisla, członek lajriycli /wia/ków. * Jćrumc rk Vilfcneuve Ptóon (175l>-17!14) - rewolucjo n i sla. mer Paryża 37 MUTgUerite F.Be Guadet (1758-17941 - rewolucjonista, crbnnek Zgromadzenia Prawodawczego. (tm) Dnia '2H hpta 1793. Akt oskarżenia przeciwko Zyrondptoa) na powództwo Sami justa wydała Konwencja dopiero 3 października, (przypis tlufnaf/a) " Maria Antonina (1755-1793) - /ima Ludwika XVI, królowa Francji. BERTRAND BARERE 145 Teraz domagał się krwi wielkim głosem prawdziwego, wrzącego pragnienia i rzucał się na Austriaczkę z zajadłością, właściwą tchórzowi, któremu dano wolność lżenia tego, czego się lękał, czego zazdrościł. (...) Gdy 16 października na wpół żywą królową wleczono na śmierć, Barere podejmował Robespierre'a i kilku innych Jakobinów w tawernie. Przyjęcie zaproszenia przez Robespierre'a zdziwiło niepomiernie tych, którzy wiedzieli, jak długo i zawzięcie umiał on nienawidzić. "Robespierre tutaj! - mruknął Saint-Just - Barkowi więc tylko jednemu potrafił przebaczyć". Posiadamy opowiadanie o tej szczególnej uc/cie opisane przez jednego z gości. Robespierre potępiał bezmyślne bru-talstwo, z jakim Hebert prowadził sprawę Austriaczki i mówiąc o tym, tak się zapalił i tak gestykulował, że rozbił lalerz. Barere zawołał, że gilotyna rozcięła węzeł dyplomatyczny, który trudno było rozwikłać. W przerwach pomiędzy burgundem a szampanem, między potrawką z kwiczołów a kuropatwą z truflami, ogniście wygłaszał wyznanie nowej swej wiary politycznej. "Nowa rzeczpospolita - prawił - zawinąć może do portu tylko na falach krwi. Powinniśmy rozpocząć od członków Zgromadzenia Narodowego i Zgromadzenia Prawodawczego; trzeba pozbyć się tego śmiecia". Barere przemawiał w Konwencji tak samo, jak za stołem; właściwy mu styl krasomówczy ustalał się właśnie teraz. Nie był on zresztą zgoła pozbawiony dowcipu i żywości, ale w innych czasach i krajach wydałby się niestosowny do obrad poważnego zgromadzenia, a tym bardziej do pism dyplomatycznych. (...) Dzisiaj żadna Izba sejmowa nie mogłaby znieść niczego podobnego. We Francji jednakże za panowania Konwencji, dawne prawidła oratorskie w takiej miano poniewierce, jak dawny rząd lub dawną wiarę. Poprawne i szlachetne wysławianie, wraz z wersalską etykietą i uroczy- 146 LORD MACAULAY BERTRAND BARtRE stościami w Notre-Dame, należały już do przeszłości. Jak na gruzach starożytnej monarchii wylągł się cały rój przelotnych konstytucji demokratycznych, dyrek-torialnych, konsularnych; jak na zwaliskach starożytnego kościoła wybujały chwasty nowych przesądów (...) - tak samo na ruinach starej francuskiej wymowy zagnieździła się nowa moda krasomówstwa, dla zrozumienia której potrzeba było nowych gramatyk i słowników. Ten sam popęd do nowości, który zmienił zwykłe frazesy przy przywitaniu, który setki Janów i Piotrów obrócił w Scewolów i Arystogitonów, który wygnał Niedzielę i Poniedziałek, Styczeń i Luty, Zwiastowanie i Boże Narodzenie z kalendarza, zamieniając je nazwami Decadi i Primidi, Nivose i Pluvose, świętami Opinii i Najwyższej Istoty - ten sam popęd przekształcił wszystkie formy urzędowej korespondencji. Zamiast spokojnego, powściągliwego i ściśle grzecznego wysławiania, do którego rządy od dawna przywykły, wprowadzono dwuznaczniki, wykrzykniki, deklamacje i retorykę godną, co najwyżej, studenta, z rubasznością - godną przekupki. Barere górował nad wszystkimi współczesnymi frazeologią, którą wówczas uważano za najstosowniejszą do raportów i manifestów, i uchodził za wielkiego mówcę podczas krótkiego acz gwałtownego napadu obłąkania rewolucyjnego. Gdy szał przeminął, uważano go za to, czym był w istocie, za człowieka bystrego pojęcia i płynnej wymowy, ale nie posiadającego ani oryginalności, ani głębszej nauki, a mającego smak równie zły jak serce. (...) Tymczasem, nadszedł dzień rozsądzenia sprawy oskarżonych Żyrondystów, więzionych w Paryżu. Łudzili się oni próżną nadzieją ucieczki, liczyli na swą niewinność, a trochę na siłę swojej mowy. Zdawało im się, że sam wstyd powstrzyma najzawziętszych i naj- 147 ^ okrutniejszych nawet ludzi od jawnego dopuszczenia się krzyczącej niegodziwości w skazaniu ich na śmierć. Trybunał rewolucyjny dopiero co zaczął działać, żadnego jeszcze członka Konwencji nie ukarano gardłem, wydawało się więc, że najśmielszy Jakobin wzdrygnie się na myśl, iż byłby pieiwszym w pogwałceniu świętości, jaką otaczano godność przedstawiciela ludu. Proces trwał kilka dni. Gensonne i Brissot bronili się bardzo zręcznie i z wielką przytomnością przeciw nikczemnemu Hebertowi i Chaumette'owil0, występującym w charakterze oskarżycieli. Po raz ostatni dał się słyszeć wymowny głos Vergniauda. Przemawiał on z taką potęgą rozumu i taką wzniosłością uczucia, że szmer miłosierdzia i uwielbienia napełnił Izbę. Nawet sami sędziowie, nieprzyzwyczajeni jeszcze do codziennego napawania się rzezią, okazywali wzruszenie. Posiedzenie odłożono; rozbiegła się pogłoska, że nastąpi uniewinnienie. Jakobini zgromadzili stę w klubie dysząc z żądzy zemsty. Robespiene wziął na siebie wyrażenie ich uczuć. Nazajutrz, a więc 30 października, zabrał głos w Konwencji i zaproponował tak straszliwy środek, te równego mu nie było w dekretach owego roku. Upoważniał on trybunał do przerwania obrony więźniów, do ogłoszenia, że sprawa jest oczywista i do natychmiastowego odbycia sądu. Jeden tylko deputowany z lekka się temu sprzeciwił. Barere pospieszył wnet poprzeć Robespierre'a. Barere, federali-sta; Barere, twórca owej Komisji Dwunastu, która głównie przyczyniła się do nienawiści Paryża ku Żyrondystom; Barere, co w Pamiętnikach wypiera się wszelkiego współdziałania przeciwko Żyrondystom; Barere, co bezczelnie głosi, że bardzo kochał i szanował Verg- Hirrre (^aspard ClMiimellt (1763-1794) - prokurator Trybunału Re- 148 LORD MACAULAY BEfiTRAND BARtRE 149 niauda. Wyrok przyjęto, a trybunał nie pozwalając więźniom na dokończenie obrony, uznał ich winnymi. Dzień następny41 był najsmutniejszym w posępnych dziejach rewolucji. Ofiary byty tak niewinne, tak odważne, tak wymowne, tak wykształcone, a tak młode! Niektórzy ze skazanych byli pięknymi młodzieńcami, mającymi dwadzieścia sześć lub siedem lat, Vergniaud i Gemonne mieli niewiele więcej nad trzydzieści. Zaledwie przez kilka miesięcy zajmowali się sprawami publicznymi, a już w ciągu tak krótkiego czasu rozgłos ich zdolności napełnił Europę; szli na śmierć za tę tylko zbrodnię, że pragnęli wolność połączyć z porządkiem, sprawiedliwością i miłosierdziem. Główną ich winą był brak odwagi, ma się rozumieć, odwagi politycznej, takiej, to stawia czoło krzykom i potwarzom. takiej, co w nagłej potrzebie chwyci się Śmiałych i stanowczych środków. Niestety! Zbyt dobra nadarzyła się im sposobność pokazania, że nie zbywało im na męstwie do znoszenia z niezłomną pogodą męk zadawanych przez takich tyranów jak Saint-Just i służalców takich jak Barere! Nie sami tylko padli w ofierze dla tej szlachetnej sprawy. (...) Dalecy jesteśmy od patrzenia na najlepszych Żyrondystów z nieograniczonym uwielbieniem, ale historia musi oddać im to zaszczytne świadectwo, iż mając do wyboru: stanie się riemiężycielami lub ofiarami - śmiało i rozmyślnie woleli samemu znosić męki, niż innym je zadawać. Teraz rozpoczął się ów okres, znany pod nazwą: panowania terroru. Jakobini przemogli; nadeszła ich godzina, a z nią potęga ciemności. Oto już i Konwencja została ujarzmiona i zmuszona do głębokiego Dzień 'M października 1793 r. W tym dniu stracona na placu Grevu '211 Żyrondystów steranych wyrokiem Trybunału RtwoluCJ^htgó. (piwpi" ilu macza) milczenia w najwyższych sprawach krajowych. Władza przeniosła się do Komitetu Ocalenia Publicznego. Rozkazom tego komitetu Zgromadzenie Narodowe nie śmiało stawić nawet cienia oporu, jaki dawniejszy parlament często stawiał nakazom ówczesnych królów. Sześciu ludzi trzymało wszechwładzę w tym małym gabinecie, który teraz panował nad Francją: Ro-bespierre. Saint-Jusl, Couthon4-, Collot4S, Billaud i Barere. (...) Nadeszła tedy pora, gdy najokrutniejszy z trybunałów wykonywał najokrutniejszy z kodeksów; gdy nikt nie śmiał pozdrowić sąsiada, odmówić pacierzy, nawet uczesać się bez narażenia się na karę śmierci; gdy szpiedzy czaili się po wszystkich kątach; gdy gilotyna każdego rana rozpoczynała długą i ciężką pracę; gdy więzienia tak były przepełnione jak dno okrętu wiozącego murzynów; gdy ścieki sączyły krew do Sekwany; kiedy być wnuczką kapitana gwardii królewskiej, albo przyrodnim bratem doktora z Sorbony, wyra/ić wątpliwość, czy nie spadną asygnaty, napomknąć, że Anglicy bodaj zwyciężyli w potyczce, posiadać w pulpicie odpis jednego z pamfletów Burke'a, śmiać się z Jako-bina, że się przezywał Kasjuszem albo Tymoleonem, albo nadawać piątemu dniowi Sankiulotydów dawne jego zabobonne miano dnia Świętego Mateusza - znaczyło: narażać się na śmierć. Podczas gdy wozy naładowane ofiarami co dzień przeciągały przez ulice Paryża, zdążając ku miejscu egzekucji, prokonsulowie rozesłani przez wszechwładny Komitet po departamentach, srożyli się z niesłychanym okrucieństwem, jakiego nawet w stolicy nie widziano. Topór machiny śmierci wznosił się i spadał zbyt wolno dla ich żądzy | Gemges CoutliLiu (I75.T-I794J - rewoliicjnmst;i, członek Konwentu. EJ tan Marie d'Herbois Cullot (1750-1796) - rewolatjontsls, i/.limek Konwentu. 150 LORD MACAIRAY BERTRAND SARLRE 151 morderczej, poczęli więc kartaczami zwalać całe szeregi więźniów i prze dziurawiąc dna statków napełnionych ofiarami. Lyon obrócili w pustynię44; w Arras odmawiali uwięzionym nawet okrutnego miłosierdzia szybkiej śmierci. Na całej długości Loary, od Saumur do morza, ogromne stada kruków i jastrzębi sprawiał)' sobie ucztę z ciał nagich, splecionych ohydnymi uściskami. Nie okazywano -żadnego miłosierdzia. W tysiącach liczyć można dziewice i młodzieńców siedemnastoletnich, pomordowanych przez ten rząd obmierzł)-. Dzieci odrywano od piersi i przerzucano z piki na pikę wśród szeregów jakobińskich. Pewien zapaśnik wolności napakował kieszeń uszami; inny znowu para-dował z palcem dziecięcia zatkniętym na kapeluszu. Dość było kilku tych miesięcy na zepchnięcie Francji do poziomu Nowej Zelandii. Niedorzecznością jest twierdzić, że jakiekolwiek niebezpieczeństwo publiczne usprawiedliwić może podobny system, nie mówiąc już o zasadach wyższej moralności, nawet wobec prawideł makiawelicznej polityki. Prawda, że .wielkie przewroty powołują do działania i czujności, że uniewinniają surowość, która w czasach zwyczajnych zasługiwałaby na miano okrucieństwa. Ale bezwzględna surowość nigdy, w żadnych okolicznościach, nie może być pożyteczna. Rzecz jasna bowiem, że cała skuteczność kary zależy od staranności, z jaką rozróżniany jest stopień winy. Prześladowanie dosięgające winnego i niewinnego bez różnicy, działa jedynie tak jak zaraza albo klęska naturalna, i nie więcej zdoła przestępstwom zapobiec nad cholerę albo trze.- (Dwanegu Lyonu, Konwent udiwaltf 12 października podstawie którego miasto miało byt zburzone, a jtL" " Ho /dobyciu zbunti 1793 roku dekiel, na podstawie którego nama wykreślona / listy tiiia*)' republiki. 11 u rżenie miasta rozpoczął Ctmthou kontynuowali /aś Colliit tFBerboii i Foiiche. Skazano takż.e tysiące ludzi ua śmierć, wyroki wykonywano m.m. w ten sposób, że zapęd/ano ludność w ślepi ulice i strzelano do nich /. armat. sienie ziemi (...). Energia, która jest wychwalana w administracji jakobińskiej, niczym nie różni się od energii Malajczyka, który odurzony opium, chwyta za nóż i leci jak szalony przez ulicę, rażąc na prawo i na lewo przyjaciół i nieprzyjaciół. (...) Wydaje się, że powszechne jest mniemanie, że przywódcy terrorystów byli niegodziwymi, ale zarazem wielkimi ludźmi. My nic w nich wielkiego nie widzimy, oprócz chyba wielkiej ich nikczemności. Błędne jest także pospolite przekonanie, jakoby polityka ich była śmiała i oryginalna. Ich polityka jest bowiem tak stara, jak najstarsze podania o bezrządach ludzkich. We Francji, i to w osiemnastym wieku wydawała się ona nową tylko dlatego, iż bardziej oświecona część ludności od dawna ją zarzuciła z powodów bardzo chwalebnych. Lecz polityka (a i dziś jeszcze zwycięża u dzikich i na wpół dzikich ludów, stanowiąc tam główną przeszkodę do wyższego uobyczajnienia. (...) W istocie, pierwszy lepszy tyran azjatycki lub afrykański, jakkolwiek ciemny i głupi, podołałby zarówno polityce, jak i skarbowości jakobińskiej. Ścinać głowy tuzinami, nie pytając się o winnych i niewinnych; wydzierać pieniądze bogatym za pomocą zbirów i egzekucji; obdzierać wierzycieli skarbu i karać śmiercią, gdyby się temu sprzeciwiali; zabierać gwałtem chleb z piekarni; odziewać i uzbrajać wojsko, chwytając od jednego sukno i płótno, a od drugiego konie i siodła, nic nie płacąc --najprostszy to i najłatwiejszy ze wszystkich sposobów rządzenia. O jego moralności teraz nie mówimy. Ale to pewne, że nie wymaga on większych zdolności od umiejętności barbarzyńcy albo dziecka. Środkami, któreśmy opisali, Komitet Ocalenia Publicznego potrafił Piiezawodnie na jakiś czas wymóc zupełną uległość nagromadzić mnóstwo pieniędzy. Ale wymuszać po-pszeństwo rzezią i napełniać skarb grabieżą, nie 152 LORD MACAULAY znaczy to jeszcze rządzić. Ten jest prawdziwym politykiem, kto w czasach rozruchów umie powściągać burzliwych bez niepotrzebnego drażnienia rozsądnie myślących, i kto w razie potrzeby znaczniejszych środków pieniężnych zaspakaja ją bez gwałcenia własności i wysuszania źródeł przyszłej pomyślności. Jesteśmy przekonani, że taki mąż stanu utrzymałby niepodległość Francji w roku 1793 bez przelania kropli krwi niewinnej, bez ograbienia jednego choćby magazynu. Lecz, na nieszczęście, rzeczpospolita ulegała władzy ludzi, którzy byli czystymi demagogami, a w żadnym razie politykami. Umieli oni rozprawiać po klubach, zdolni byli prowadzić motłoch do bezprawia, aie nie mieli nawet pojęcia o kierowaniu sprawami państwa. Brak tej umiejętności zastępowali przez jakiś czas okrucieństwem i ślepymi gwałtami. Zamiast zdolności prawodawczych, finansowych, wojskowych, dyplomatycznych, jedną tylko rzecz dali Francji od siebie - gilotynę. W istocie, niesłychana ich ciemnota i jałowość pomysłów najlepszą jest wymówką dla ich morderstw i rabunków. Mocno wierzymy, że nie ścięliby tyle głów i nie opróżnili tylu kieszeni, gdyby umieli rządzić inaczej. Prawda, że za ich rządów wojna z koalicją europejską szła pomyślnie, ale tak samo szła także przed ich wyniesieniem i po ich upadku. Terror nie był jeszcze na porządku dziennym, gdy Bruksela otworzyła swe bramy Dumouriezemu, a zszedł już z porządku dziennego, kiedy Piemont i Lombardia uległ}' Bonapartemu '¦'. Nie ma wątpliwości, że Francję ocalił nie Komitet Ocalenia Publicznego, ale patriotyzm, energia i męstwo narodu francuskiego. Te wysokie zaletv odniosły zwycięstwo pomimo niezdolności rządzących. Napoleon Bonaparte (I7S"-1S21) - Kiancji od 181)4 rnku BERTRAND ESARfRE 153 których polityka była szeregiem nie tylko błędów, ale i zbrodni. Nie mamy czasu na opowiedzenie jak przywódcy tej dzikiej fakcji zaczęli nareszcie obrażonej ludzkości dawać odwet na samych sobie; jak nikczemnego Heber-ta, płaczącego i drżącego, wleczono na śmierć, jak szlachetniejszy nieco Danton, zbyt późną skruchą przejęty, nadaremnie silił się na naprawienie zła, które wyrządził, i jak na wpół okupił wielką zbrodnię wrześniową, mężnie stawiając czoło śmierci za sprawę miłosierdzia. Lecz wracajmy do Barere'a. We wszystkich tych sprawach okazywał on nie tylko przyzwolenie, ale gorące i radosne poparcie. Nie tyłko należał do bezecnego rządu, [ecz zdawało się, że przyjął na siebie wyłączny obowiązek wnoszenia i bronienia rzeczy gwałcących ludzkie uczucia i sprawiedliwość, okraszając ohydne rozporządzenia odpowiednią zaprawą szpetnej fanfaronady. On pierwszy ogłosił z mównicy Konwencji, że terror musi być na porządku dziennym. On przysłużył się trybunałowi rewolucyjnemu w Paryżu dodaniem niecnego oskarżyciela publicznego, godnego takiego sądu. (...) On to nakazał zwołać nowy sąd, kiedy ów trybunał uniewinnił jednego z dawnycli posłów. "Uwolnili członka Zgromadzenia Narodowego! -- zawoła! - ho, trybund zwraca się przeciw rewolucji." Nie potrzebujemy dodawać, że głowa więźnia spadła zaraz do kosza. Nie kto inny tylko Barere postawił wniosek o zburzenie Lyonu. "Niechaj pług zorze lo miasto! - krzyczał z mównicy - Niech imię jego przestanie istnieć! Buntownicy pobici, ale czyi wszyscy wytępieni? Żadnej słabości! Żadnego miłosierdzia! Ugodźmy wszystkich. Dosyć dwóch słów na- tor Lyon walczył z umlnością -- nie ma Lyonu". (...) Po tym wszystkim nie mamy potrzeby rozwodzić się nad czynami, które same przez się wystarczyłyby na 54 LORD MACAULAY okrycie każdego imienia sromotą, a które nic prawie nie dodają do hańby imienia Barere'a. Po cóż, na przykład, opowiadać: że on, literat, członek Akademii Pism, stawał w pierwszym szeregu wojny wypowiedzianej naukom, sztukom i dziejom, która splamiła rządy jakobińskie, że zalecał spalenie wszystkich księgozbiorów; że domagał się zburzenia wszystkich pamiątek z wydarzeń, które miały miejsce przed rewolucją; że spustoszył opactwo świętego Dionizego, obalił pomniki uświęcone czcią stuleci i rozsypał na wiatr prochy dawnych królowi Rzadko zresztą tak dobrze używał czasu, jak wtedy, gdy zamiast wojować z żyjącymi prześladował nieboszczyków. Również zbyteczną byłoby rzeczą rozwodzić się nad zmysłowymi wybrykami Barera. Nieraz powtarzano, że u niego, jak w całym plemieniu Kałigulów i Neronów, rozpusta szła w parze z okrucieństwem; że dwa razy w dekadzie usuwał się od krwawej roboty do rozkosznych ogrodów Clichy i tam topił troski polityczne w potokach wina i uściskach zalotnie. Pan Hipolit Carnot niezupełnie zaprzecza prawdziwości tych opowiadań, dodając słusznie, że rozrywki nigdy nie przeszkadzały pracowitości Barera. Wielka to prawda, gdyż tiarere nigdy się lak dalece nie oddawał rozwiązłości, aby zaniedbywać mordowania; chełpił się tym nawet, że w chwilach zahawy przysparzał roboty trybunałowi rewolucyjnemu. Tym, którzy wyrażali obawę, iż praca może zaszkodziić jego zdrowiu, odpowiadał wesoło, że jest mniej zapracowany, niż sądzą. "Gilotyna wszystko robi - powtarzał - gilotyna rządzi." Co do nas, skłonni jesteśmy patrzeć daleko pobłażliwiej na uciechy, którym się oddawał, niż na krzywdy, które wyrządzał bliźnim. (...) Nieumiarkowany popęd do rozkoszy zmysłowych szpeci niewątpliwie sławę Henryka IV"5, lorda Somer- 10 Heniyfc IV (1367-1413) - od 1399 roku król Anglii. BERTRAND BARERE 155 sa47 i Foxa w, ale przywary uczciwych ludzi są cnotami u Barere'a. Teraz stał się on już prawdziwym okrutnikiem. Pierwsze zbrodnie popełnił z czystego tchórzostwa. Lecz całe dzieje rodu naszego świadczą, że dusze z natury nieokrutne, zbyt łatwo nabywają upodobania w dręczeniu bliźnich, i upodobanie to raz nabyte, staje się gwałtowniejsze od innych, wrodzonych, skłonności. Wystarczyło kilka miesięcy, aby ten człowiek doszedł do takiego stanu serca, że widok rozpaczy, jęków i śmierci wywieraj na nim rozweselające wrażenie i dodawał mu natchnienia, podobnego do tego, jakie dodają wino i miłość ludziom swobodnego i wesołego usposobienia. (...) Skoro tylko zaczynał mówić o rzezi, zaraz mu serce rosło, a umysł płodził mnóstwo konceptów i gaskonad4". Robespierre, Saint-Just i Billaud, których barbarzyństwo wynikało z ponurej i zaciętej nienawiści, byli w jego oczach ludźmi biorącymi przyjemność za trudy. (...) Wres/cie, arcydzieło niegodziwości, nie mające sobie równego, nawet w najpotworniejszych czynach Barere'a, wyjednało dla niego zupełne przebaczenie u tej tak surowej konfraternii50. Nieznośna tyrania Komitetu Ocalenia Publicznego doprowadziła w końcu umysry mężczyzn, a nawet kobiet, do tak dzikiego i zuchwałego usposobienia, że poczęli śmierć lekceważyć i radośnie ją witać. Życie, które pierwszego lepszego poranka można było utracić za kilka słów podszepniętych przez prywatnego nieprzyjaciela, widocznie traciło już wartość. Niejednemu uśmiechała Jithn Siłmeis (lfi5J-1715) - prawnik i wisowskj polityk, 18 Charles James Kox (1749-1806) - angielski polityk, przywódca wigcnt. ''' Gaskonada - / fr. gsjronnarfe od nazwy prowincji Gaskoma, pys/jf-waro^i1. zuchwalstwo. '" konfraternia - y łac. fimfraternilfis, stowarzyszenie, związek njies7.C7an, wine] bractwu idigijne. 156 LORD MACAULAY się myśl, aby umrzeć, zabiwszy wcześniej któregoś z ciemięzców, i przekazać pozostałym strach podobny do tego, jakim oni lud napełniali. Ludzie, ścigani i udręczeni do ostateczności, wpadali w zapamiętałą wściekłość. Fouquier-Tinville31 obawiał pokazywać się na ulicy; ktoś wystrzelił z pistoletu do Collota d'Herbois. Młoda dziewczyna, natchniona, jak się zdaje, przykładem Karoliny Corday1", starała się dostać do Robespierre'a, powzięto podejrzenie, przeszukano ją, znaleziono przy niej dwa noże; a gdy ją przesłuchiwano, mówiła o panowaniu Jakobinów z głęboką pogardą i nietajonym wstrętem. Ma się rozumieć, zginęła na gilotynie. Barere oznajmił z mównicy, że źródło tych zamachów było oczywiste: Pitt 'lS ze swoimi gwinejami był sprawcą wszystkiego. Rząd angielski obmyślił cały system morderstw, uzbroił rękę Karoliny Corday i obecnie tą samą drogą chciał dosięgnąć dwóch najznakomitszych przyjaciół wolności we Francji. Nie potrzebujemy dodawać, że ob-winienia te byty nie tylko błędne, lecz nawet niedorzeczne: napastnicy, o których Barere wspominał, szli na śmierć niechybną - dowód niezbity, iż nie byli najęci. Za wszystkie skarby Anglii nikt przy zdrowych zmysłach nie dokonałby tego, co zrobiła Karolina Corday, jej postępek wtedy tylko zostanie wytłumaczony, gdy przyjmiemy go za skutek uniesienia. Nawet tacy pisarze francuscy, którzy dość naiwnie wierzą, że rząd angielski wymyślił machinę piekielną i przyczyni! się do śmierci cara Pawła"1, nie mają pretensji do Pitta BERRAND BARfRF 57 '' Oskarżycie! publiczny wymagający działania Trybunału Rewohicyj- * Marie Amic Charlolie Conłay cTArinolU (1768-1793) - ŻyroncUstk.i /al>c'>JL/) ni Marata. ¦¦" WilUam 1'iti Młodszy (1759-1806) - angielski polityk, premier w lalach I783-1HU1 oni/. 1804-1806; /.ib. szkli. Macaafoya, Wil&m Pitt. (w:) T. B. Ma-(.aulay, Srińce , napu,"y, t). Si. Tarnowski. T. I. Krak(tm) 1893.. ¦" l'.i"e! I (I7r.4-ls(ll) - car rosyjski od 1796 mku. o uczestnictwo w zabójstwie Marata i w zamachu na Robespierre'a. A jednak na tak błahych pomówieniach, Barćre opierał swój wniosek, który cały świat chrześcijański wprawi! w osłupienie - domagał się dekretu nakazującego zabijanie wszystkich żołnierzy angielskich i hanowerskich. Karmaniola jego warta była wniosku, który ją zakończył: "Konwencja narodowa nie może, ścierpieć, aby oszczędzano Anglików, aby mowa naszych wojsk znała jeszcze słowo: "wspaniałomyślność1" dla niewolników Jerzego i żołdaków YorkaDS. Walka na śmierć z każdym żołnierzem angielskim! (...) Tylko umarli me wracają. Skąd się wzięła ta zaraza moralna, co rozsiała w naszych zastępach błędne pojęcia ludzkości i wspaniałomyślności? Bryssotyści rozszerzyli ową zasadę fdantropijną, ze należy oszczędzać Anglików. (...) Nie ma litości dla przeklętych Anglików! Takie są uczucia każdego Francuza, który wie, że należy do narodu rewolucyjnego jak przyroda, potężnego jak wolność, a ognistego jak saletra. (...) Zapaśnicy wolności! Gdy dzięki zwycięstwu w wasze ręce wpadną Anglicy, zabijajcie ich! Żaden z nich nie powinien wrócić ani na zabójcze dla swobody ziemie Brytanii, ani w granice wolnej Francji!" Konwencja, ogłuszona zupełnie i doprowadzona do milczenia, przystała na wniosek Barere'a bez rozprawy. Wreszcie rozwarły się drzwi klubu Jakobinów dla ucznia, który przeszedł mistrzów, okrzyknięto go członkiem, a wkrótce wybrano na prezydującego. (...) Gdyby Barere dysponował wystarczającą siłą dla uskutecznienia swojego projektu, trudno byłoby, zaiste, ocenić wielkość klęski, jaką zadałby rodzajowi ludzkiemu. Nawet najbardziej przeciwny okrucieństwu rząd, chcąc być sprawiedliwym względem swoich poddanych, musiałby zgodnie z prawem odwetu postępo- ¦ Krederic Vork (I7fi.'i-IH27) - angielski generał. 158 LORD MACAULAY wać tak samo; byłoby to jego świętym obowiązkiem. Howejli i Nelson-" musieliby każdego majtka francuskiego, wziętego do niewoli, wrzucać do morza. (...) Gdyby to mordercze postanowienie Konwencji było wykonywane w latach 1794-1815, to jesteśmy przekonani, że za każdego zabitego Anglika, trzech przynajmniej Francuzów zginęłoby z ręki Anglików. Niejako Anglik przeto, lecz jako członek wielkiej społeczności ludzkiej, odzywam się ze zgrozą i oburzeniem o nowości, którą Barere usiłował zaprowadzić. Samo zabijanie byłoby najmniejszą cząstką zła. Zamordowanie jednego, bezbronnego człowieka z zimną krwią, na zasadzie wyroku prawodawczego, zdziałałoby więcej złego, niż dziesięć rzezi takich jak na polach Albuery^. Prawo publiczne zatrzęsłoby się W swych posadach; nienawiści narodowe rozgorzałyby do takiej wściekłości, jakiej, na szczęście, nie jesteśmy nawet w stanie sobie wyobrazić; szczery pokój stałby się niemożliwy. Moralność narodów europejskich zapadłaby się nagle i głęboko, gdyż we wszystkich krajach ludzie, których powołaniem jest wystawiać życie na niebezpieczeństwo w obronie dobra publicznego, darzeni są wysokim szacunkiem i uznawani są za najlepszych sędziów w sprawie honoru i waleczności. Ogólny poziom obyczajów musi w znacznej mierze obniżać się lub podnosić wraz z poziomem zasad stanu wojskowego. Wielkim więc jest szczęściem fakt, że przez długie lata poszanowanie zwycięzcy względem zwyciężonego uważano /,a nie mniej konieczne dla doskonałego żoł- " William Hnwe (1729-1814) - angielski doWÓ&a wojsk królewsku, h w Ameryce Północnej. ¦'' Hiiratio Nelsnn (1758-1805) - od 1797 roku kun i radni] rai, a cid l"ni wiceadmirał angielskiej marynarki wojennej. "" Albuera albo Albuhera w EstremaduriC Hiwpariskitj. Scuh stotzył tu morderczą bitwę z Anglikami i Hiszpanami w maju 1811 r. l*od AlbuleM w Walencji pnbił Sucheł Anglików w zimie / roku 1811. (przypis thimaf/al BERTRAND BARfRE 159 nierza niż osobiste męstwo. -Czy trwałoby to długo, gdyby zabijanie jeńców stanowiło codzienny obowiązek wojownika? Czy ktokolwiek z zacnych i szlachetnych ludzi zechciałby dobrowolnie nosić oręż w takich warunkach? A będąc zmuszonym do służenia pod bronią, czy długo pozostałby zacny i szlachetny? Czy można wątpić, że gdyby barbarzyństwo względem nieszczęśliwych stało się zwyczajem wojskowych, to życie obywatelskie i życie domowe zaraz by się nim nie zaraziło? Czy można wątpić w to, że barbarzyństwo odbiłoby się nieuchronnie na wszystkich stosunkach silniejszego ze słabszym: małżonków z żonami, panów ze sługami, wierzycieli z dłużnikami? Ale, dzięki Bogu, dekret Barere'a pozostał martwą literą. Mieli go wykonywać ludzie wielce różniący się od tych, co w sercu Francji byli narzędziami Komitetu Ocalenia Publicznego, co paplali w klubie Jakobinów i biegali do Fouquier-Tinvilla denuncjując kobiety, których nie udało im się uwieść lub bankierów, od których nie powiodło im się wyłudzić pieniędzy. Żołnierze (...) cofnęli się ze zgrozą przed rzemiosłem bardziej poniżającym od katowskiego. "Konwencja - powiedział pewien oficer do swoich podwładnych - przysłała rozkaz zabijania wszystkich jeńców angiehkich". "Nie będziemy zabijać! - odrzekł jakiś dzielny sierżant - Odsyłajcie ich konwencji. Jeżeli deputowani czują przyjemność w zabijaniu niewolników, niech sobie sami ich zabijają i zjadają, kiedy zechcą -jak przystało dzikim". Takie same było usposobienie całej armii. Bonaparte (...), którego nienawiść ku Anglii dochodziła do szaleństwa, zawsze jednak wypowiadał się z obrzydzeniem o dekrecie Barere'a, chlubiąc się przy tym, że wojsko odmówiło posłuszeństwa Konwencji. Podobną krnąbrność ze strony innej warstwy obywateli ukarano by natychmiast rzezią na wielką skale, 160 LORD MACAULAY ale Komitet Ocalenia Publicznego pojmował, iż dyscyplina, która poskromiła niewojowniczą ludność miast i wiosek, nie miałaby zastosowania w obozach. Strącać po kilkudziesięciu ludzi ze statków do wody, odcinać im siekierą palce, gdy za brzeg lodzi chwytali, było niewątpliwie bardzo przyjemną rozrywką dla czystej krwi [akobina, szczególnie wtedy, gdy jak w Nan-tes, ofiarami byli starzy księża, dziewice lub kobiety ciężarne. Ale próbować takiej zabawy w strasznych szeregach grenadierów, pokiereszowanych bliznami spod Fleurus '¦', byłoby trochę niebezpieczne. Barćre znalazł pociechę gdzie indziej. Nie powiodło mu się mordowanie Anglików i Hanowerczyków, ale wynagrodziła go za to sowicie nowa rzeź rodaków i rodaczek. Jeżeli prawdą było, iż Komitet rządził z niesłychaną surowością tylko dlatego, że kraj był w największym niebezpieczeństwie - rzecz jasna, że surowość ta powinna się zmniejsza*! wraz z ustępowaniem niebezpieczeństwa. Ale w rzeczywistości, zbrodnie, które osłaniano płaszczykiem zagrożenia publicznego, stawały się coraz okropniejsze, właśnie wtedy, kiedy niebezpieczeństwo słabło, a doszły do najwyższego sLopnia, gdy zgoła żadne już nie istniało. W jesieni 1793 roku istotnie obawiać się można było. że Francja nie podoła walce z koalicją europejską. Nieprzyjaciel zwyciężał na granicach; większa część departamentów nie uznawała władzy Konwencji; pomimo to kilka głów przeznaczonych na ścięcie wystarczało na codzienną strawę gilotyny paryskiej. Latem roku 1794 Bordeaux, Tulon, Caen, Lyon, Marsylia uległy przewadze stolic)'; oręż francuski brał górę pod Pirenejami i nad Saharą; Bruksela upadła: Prusy oznajmił)' zamiar wycofania się z walki. Rzecz- Bitwa pod Kleunis odbyła się 26 (/envt-,i 1734 roku i pr/tsiid/ib i zajęciu prze* wo>ka francuskie Belgii i wkroczeniu do Holandii. BERTRAND BARERE 161 pospolita, nie zadawalając się obroną własnej niepodległości, myślała o podbojach za Alpami i za Renem; stała się teraz groźniejsza dla sąsiadów niż za Ludwika XIV - a właśnie wtedy trybunałowi rewolucyjnemu za mało już było kilkadziesiąt głów na jeden poranek. Właśnie po licznym szeregu zwycięstw, zbijających całą moc jedynego powodu, jaki przytaczano w obronie terroru, Komitet Ocalenia Publicznego postanowił działać z niebywałą dotąd energią. Wniesiono projekt przetworzenia trybunału rewolucyjnego. Ułożono listę dwunastu sędziów i piętnastu przysięgłych spomiędzy lajzawziętszych Jakobinów. Doraźne prawo stanowiło io prostu, że wszystko, cokolwiek trybunał uzna za szkodliwe dla rzeczy pospolitej, pociąga za sobą karę śmierci. Co do świadectw, stwierdzono, iż tylko to, co przekonywało przysięgłych, było dostatecznym dowodem. Procedura została też odpowiednio uproszczona: przeciwko więźniowi musiał przemawiać oskarżyciel, za więźniem nie mógł przemawiać obrońca. Wyraźnie też powiedziano, że gdy przysięgli w jakikolwiek sposób przekonani byli o winie więźnia, mieli prawo ogłaszać go winnym, nie przesłuchując ani jednego świadka. Sąd skazywać mógł jedynie na karę śmierci. Projekt tej treści, wniósł Rohespierre. Po przeczytaniu wniosku powstał szmer w Konwencji. Strach, który długi czas powstrzymywał deputowanych od sprzeciwiania się Komitetowi, ustąpił przed jeszcze silniejszym strachem: każdy poczuł nóż na gardle. "Dekret ten - powiedział jeden deputowany - wielkiej jest wagi; wnoszę, aby go wydrukowano, a rozprawę nad nim odłożono. Gdyby taki środek miał być przedsięwzięty bez namysłu, wypaliłbym sobie w łeb natychmiast." Inni jeszcze poparli odroczenie. Wtedy Barćre podskoczy! na mównicę: "Gdy ktoś wnosi prawo korzystne dla patriotów, o zapewniające szybkie skarcenie sjńskowców, prawodawcy 162 LORD MACAULAY BERTRAND BARERE 163 jednej powinni być jtiyśli. Żądam więc, aby p7'zynajmniej odroczenie nie przekroczyło trzech dni." Na te słowa przerażeni przeciwnicy umilkli. Dekret przyjęto, a w ciągu następnych sześciu tygodni morderstwa przybrały niesłychane przedtem rozmiary.B0 Zło stało się nie do zniesienia. Owa bojaźliwa większość (...) poczęła na koniec czerpać męstwo z rozpaczy. (...) Siódmego thermidora Barere wygłosił w Konwencji mowę pochwalną na cześć Robespierre'a: "Ten przedstawiciel, ludu ma patriotyczną reputację, na którą zasłuży! pięcioletnimi trudami i niewzruszonym wyznawaniem zasad wolności i niepodległości". Nazajutrz nie było wątpliwości, iż nadeszła stanowcza walka. Pierwsze ciosy zadał Robespierre. Wstąpił na mównicę i wygłosił długą Filipikę przeciw krytykom. Wniesiono, aby jego mowa została wydrukowana. Także Barere przemawia! za tym, ale głosowanie naraz pokazało, że Konwencja była innego zdania. Dlatego też Barere przepraszał za swe poprzednie przemówienie i błagał kolegów, aby powstrzymali się od rozpraw, mogących jedynie ucieszyć Pitta i Yorka. Nazajutrz, w pamiętny dzień dziewiątego Thermidora, nastąpił przełom. Dzielny Tallien'1' z narażeniem życia prowadził do ataku; Billaud szedł za nim; cała ta śmiertelna nienawiść, długo strachem powstrzymywana, wybuchnęła nareszcie, zrywając wszystkie zapory. Kiedy na koniec głos M Było lo straszliwe prawo 7 22 prairiala drugiego roku rawołucji 00 czerwca 1794 loku). Pozostawiało ono jedynie karę śmierci i pozbawiało obrony. Odtąd gilotyna pracowała nieustająco Według Historii Taaohtrp rhiersa (rozdz. XXXIV) trybunał paryski od marca 1793 do ererwta 1794 r skazał 577 osób, od c/.ei-wca do końca lip<-a, pr/e/ sześć tygodni, o których intiwi Maótulay, 12M"> osób. Ścinano przeszło 30 skazanych codziennie W podobnym stosunku wzmogło się uruchamianie gilotyny na prowincji Wi-dlug ublic/eiS dokonanych za Dyrektoriatu, iv mk po ustaniu terroru, idea rewolucyjna kosztowała Francję milion głów ludzkich, (przypis tłumacza) 61 Jean Lambert lalhen (1767-1820) - francuski polityk. ^ Robespierre'a zagłuszany dzwonkiem prezydenta i krzykami "Precz z tyranem", przeszedł w ochrypłe wrzeszczenie, Barere powstał z miejsca. Rozpoczął mowę trwożliwymi i chwiejnymi frazesami, śledząc wrażenie każdego wyrazu, a kiedy zgromadzenie bez dwuznaczności objawiło swoje nastroje, wystąpił przeciw Robes-pierre'owi. Nie był jednak zupełnie spokojny, dopóki lud otaczający Izbę, a szczególnie artyleria paryska, nie stanęły po stronie Konwencji. Wtenczas dopiero pobiegł na mównicę i domagał się w końcu, aby Robespierre'owi oraz jego wspólnikom pościnano głowy bez sądu. Wniosek przyjęto. Następnego dnia rano (10 thermidora} zwyciężeni członkowie Komitetu Ocalenia Publicznego oraz ich główni stronnicy - śmierć ponieśli. Odbyło się to akurat w rok po pierwszym wystąpieniu Barere'a domagającego się zamordowania swych dawnych sprzymierzeńców - Żyrondystów. Wątpimy bardzo, czy ktokolwiek na świecie potrafi! dokonać więcej niegodziwości w ciągu trzystu sześćdziesięciu i pięciu dni. Dziewiąty thermidora jest jedną z wielkich dat w dziejach Europy. To prawda, że trzej zwycięzcy członkowie Komitetu Ocalenia Publicznego wcale nie byli lepsi od trzech upadłych. Istotnie, gotowi jesteśmy myśleć, że z tych sześciu statystów najmniej źli byli: Robespierre i Saint-Just, gdyż ich okrucieństwo wynikało ze szczerego fanatyzmu, a ten wziął się z ciasnoty umysłu i z oschłości serca. Najgorszym z sześciu był niewątpliwie Barere; nie miał on zgoła wiary w system, który podtrzymywał prześladowaniem. Posyłał na śmierć współrodaków za to tylko, że byli w dalekim powinowactwie z rojalistami, a w sobie samym nie wyrobił wcale przekonania, iż rzeczpospolita jest lepsza od monarchii; mordował starych przyjaciół za federalizm, a sam był większym federalistą od nich 164 LORD MACAULAY wszystkich; stał się mordercą jedynie dla własnego bezpieczeństwa, a nie przestawał nim być dla przyjemności. Ludzie dążą do uosabiania każdej rzeczy. Wybierają pewną osobistość, często bardzo nietrafnie, za przedstawiciela każdego wielkiego prądu społecznego, każdego wielkiego przewrotu; na tej osobistości skupiają całą miłość i całą nienawiść, wszelkie uwielbienie i wszelką wzgardę. (...) Być może nikt tyle nie ucierpiał na tej skłonności ludzkiej, co Robespierre. Uważany jest nie tylko za tego, kim był w istocie -- za zawistnego i stetryczałego zagorzalca - ale za wcielenie terroru, za uosobienie jakobinizmu. Istotnie jednak nie on popchnął system grozy do ostatecznych granic. W dziejach paryskiego trybunału rewolucyjnego najokropniejszymi były dni poprzedzające Dziewiątego Thermidora; ale już wtedy Robespierre przestał uczęszczać na zgromadzenia wszechwładnego komitetu, a kierunek spraw pozostawał w rękach Billauda, Col-lota i Barere'a. Nigdy nie przyszło na myśl tym trzem tyranom, że obalając Robespierre'a, wywracali i sam terror, do którego bardziej od niego byli przywiązani. Ich celem było mordować jeszcze niemiłosierniej niż przedtem, ale nic zrozumieli znaczenia wielkiego przełomu, który nareszcie nadszedł. Jarzmo Komitetu zostało na zawsze skruszone. Konwencja odzyskała swobodę, spróbowała swoich sił, zwyciężyła i ukarała swych wrogów. Rozpoczęło się potężne oddziaływanie. W dwadzieścia cztery godziny po śmierci Robespierre'a postanowiono wśród hucznych oklasków zawiesić posiedzenia trybunału rewolucyjnego. {...) Barere przemawiał tego samego dnia, zaklinając Konwencję, aby nie rozluźniała systemu terroru. "Wystrzegajcie się przede wszystkim zgubnego umiarkowania, które prawi o pokoju i łagodności BERTRAND BARERE 165 Niech arystokracja nie zapomina, że ma tutaj tylko niezłomnych mścicieli i nieubłaganych sędziów." Ale pora kar* tnanioł62 przeminęła, okowy strachu nadwątlił)' się, a nienawiść, z jaką lud patrzył na panowanie Jakobi-nów, wybuchła z niepowstrzymaną gwałtownością. Nigdy prąd opinii publicznej nie uderzał z taką siłą na dawną monarchię i arystokrację w czasie szturmu Bas-tylii, z jaką teraz napadał na ciemięstwo Góry. Tysiące ofiar wysypały się ze wszystkich więzień. Dekret zabraniający żołnierzom darowania życia Anglikom odwołano jednogłośnie wśród radosnych okrzyków. (...) Klub Jakobinów zachowywał się opornie, zamknięto go więc i to bez żadnych trudności. Żyjącym jeszcze Żyro-ndystom, którzy ukrywali się przed zemstą nieprzyjaciół, przywrócono dawne miejsca w Konwencji63. Nie było dnia bez wynagrodzenia jakiejś ciężkiej krzywdy; na każdej ulicy Paryża widoczne były ślady świeżej odmiany. W teatrze wśród oklasków publiczności strącono i rozbito na drobne kawałki popiersie Marata, jego zwłoki wyrzucono z Panteonu, słynny zaś obraz, przedstawiający jego zabójstwo usunięto z sali Konwencji. Poznikały z murów stolicy okrywające je dotąd dzikie napisy, ludzkie postępowanie, hasło nowego rządu, widoczne była wszędzie, zamiast śmierci i grozy. A tymczasem wesołe usposobienie Francuzów, gnębione dotychczas uciskiem, podniecone teraz radością wyzwolenia, zaigrało w tysiącznej postaci. Odżyła sztuka, wytworność, odrodził się przepych. Piękność niewieścia odzyskała swą władzę. (...) Ogląda obyczajów i uczucia rycerskie poszły w ślad za rydwanem miłości. (...) Ale w tym zmartwychwstaniu wszelkich dobrych i szlachetnych uczuć, była jeszcze pewna cząstka społe- Kamianiola - /. Ir. atrtimgntite - francuska pieśń rewolucyjna i 1792 roku. P.itx premiera assestbUss tegi^laiiwz* par Eiienne Damont, de Genevt\ ouvrage posihume, public par M. J. L. Duval, membre du conscil representatii du canton de Geaeve. Marię. 1H32. P-sej len ogłosił Macaulay w lipcu 1H32 roku w The Eiltnburgh Renów tuż po śmierci Jeremiego Benlhama i reformbe piawa wyborczego. '' Stefan ]'intr Dumom (1759-1829) - w mku 1783 byt kaznodzieja kalwińskim w Petersburgu, następnie ochmistrzem dzieci lorda Shelburne w 1 .ondynie. W mku 1789 przebywid w Paryżui -'.agnaJo go laui przeciw-c[awi:inie się wcieleniu Genewy do Pranej]. Zamiar taki zbliżył gn dn Mirabeau, któi) pcKlówczas, po życiu bur^lmym i /tym, oddawszy się działalności publicznej od razu na świeczniku narodowi staną). (...) Znajomość la wprowadzi! Dumonta w wir życia publicznego we Francji. (...) Dumont był współpracownikiem puma: Courritr de Prtmence. Zawsze szczery republikanin, a na poc/^tku rewolucji francuskiej zapalony jej zwolennik, później doznał ro?-Oarowania, u którym pisze MacauLy. (...) Jeszcze pr/cd usadowieniem się dyrekioilatu pojechał du Anglii i tam prze/ 50 lal przebywa!. Co/nał się /. Benthamem, i postanowił pisma jego przyswajać językowi francuskiemu. Zawiłość formy, przy wielkiej wnikliwości i wszechstronności myśli, /.namioiiu-je pisma Bentbnma i c/yni je niepiz\'stcpnynii dla samych nawet Anglików Otó? Dumom nieiis/acowaną w)riiviadc/ył ])r/ysługi; Benthamrwi i ludztote pi"acu|ijcyni w nauce, przez nadanie myślom jego formy łatwej, dostępnej, Dwumiale ludzkiej. (...) Wróciwszy do kraju, Dumont jako rzłoiiek Wielkiej Rady Genewskiej pojęcia lienrh.iin.i usiłował wcielać tt instytucje. (...) Wy|ed-lał te/ reorganizację więzień według pomysłów znakomitego Anglika. Zmarł w Mediolanie, (przypis thimac/-a) IORD MACAULAY których sławę ludzkość troskliwie rozgłaszać powinna, bo oni sami, dla ludzkości się poświęcając, mało dbali o własny rozgłos. W swej ziemskiej wędrówce nie narzucał się on nigdy, nie popychał innych łokciami, nie wdzierał się gwałtem - słowem, nie używał żadnego zgoła z tych małych środeczków, za pomocą których mali ludzie wysuwają się naprzód. Mając wszelkie prawo do zaszczytnego miejsca, siedział na szarym końcu i wielce zasłużył, aby go poproszono, "Przyjacielu! posiądź się ivyiej"?'. Chociaż nikt więcej od niego nie był wart nabycia własnej osobistej sławy, on garnął się ku innym, wysilając się na zwiększenie ich rozgłosu, zadawalając się samemu ta_ cząstką chwały, która spadała nań z przepełnionych brzegów sławy innych. A był takim nie dlatego, żeby miał służalczą i bałwochwalczą naturę,(...) lecz: jedynie dlatego, że będąc dostatecznie obdarzonym zdolnościami zarówno wrodzonymi, jak i nabytymi, aby zostać wielkim - pragnął tylko być użytecznym. W kwiecie wieku, w latach, gdy ludzie ambitni najbardziej bywają ambitnymi, nie śpieszy! wcale oznajmiać światu, że dostarczał Gabrielowi Mirabeau wiadomości, argumentów a nawet samych słów; w ostatnich zaś latach życia nie sprzeciwiał się temu, aby rozgłos jego utonął w sławie Bent-harna4. "fen tylko może całkowicie ocenić zasługi Dumonta względem społeczeństwa, kto zapoznał się z dziełami Benthama zarówno w nieokrzesanym jak i w wykończonym stanie. Różnica i z powierzchowności, i ze strony wewnętrznej tak jest wielką, jaka zachodzi pomiędzy bryłą nieoczyszczonego złota, a rulonem suwe-renów wychodzących z mennicy. Benthama wspomi- 1 Eamogrlię uvvm nnitnl aiul the lirtuletl iłuppitir.M' Prinńpif (październik IH^9), /.ueni w bard/o młodym jes^c^e wieku, pk ii.i lak \m^ne kwcttlF. W dniami / rzęda sirlykule polemizmrai 'i, ^ainylll Hrnlhjmient; tui In biiuiem w ohi^nue Jakuba Milla \s'\1c(ąpił. Ws/ysikit tiv.y s/kite dają dokładne, powiedzielibySm) nawet, doskonale wyóbrażtuie o uiylitary/mie d/iś pud naAva ponriy^vri^iiHi łsyst^Mijącym. Wszystkie iraj łaiysowuja, nam pra lym ołoks/talt pqcf Ukiiiifu/nych i polnyi/iiytli Maiaulaya. kión1 pr/.t/ całe 7.ycir hył przeciwnikiem doktryn matcnalistyL/nydl i sensualistyiziiKli. w lak niehe/pietYiiyni s^iedawie / pn/ytywi7mem pił/.ostającyth (przypis Lhimacia); por" I- l.ively, | Rce^ (ted.), Ulililanan fjig" unii 1'oHtirs: Jamm MiWs Fjsay im Governmtmt\ Mamuliiy rrifirf/ir ,/ntt fhf enuting ihhitlf. Londyn 190 LORD MACAULAY Nie było nigdy spółki literackiej, tak szczęśliwej, jak spółka Benthama i Dumonta. Surowy materiał, dostarczony przez Benthama, wysoką miał wartość, lecz byt prawie bezużyteczny. Autor, bez wątpienia, był zarazem wielkim logikiem i wielkim dialektykiem. Ale wadliwy porządek osłabia) doniosłość jego logiki, a wadliwy styl niszczył moc jego dialektyki. Umysł jego potężny był, ogarniający, subtelny, obfity w dowody i wyjaśnienia, ale wyrażał się nieznaną jakąś mową; aby więc zgromadzenie cale mogio być zbudowane, potrzeba było koniecznie, iżby któryś braciszek, obdarzony zdolnościami tłumacza, zechciał objaśnić niezrozumiałą gwarę. Wyrocznie Benthama wysoką miały wartość; ale spisywane były na listkach na wiatr puszczanych. Sztuka wyboru, rozkładu i wymierności zasobów tak dalece była u niego w zaniedbaniu, iż osobom tworzącym sąd swój o dziełach jego w tym nieprze-trawionym stanie, zdawało się, że autor jest najgorszym systematykiem pomiędzy filozofami. A jednakże pojęcia jego składały całość, która, czy była prawdziwą, czy nie, przewyższała wszelakoż inne systemy ścisłością, pełnością i wnikliwością. Pomimo to powierzchownym czytelnikom prac tych w ich pierwotnej postaci, i w ogóle wszystkim, co zabierali się do ich czytania bez wielkiej cierpliwości i przenikliwości, autor wydawał się człowiekiem umysłu, bystrego wprawdzie i oryginalnego, ale nieporządnego - człowiekiem dostrzegającym prawdę w błyskach tylko, rzucającym nieraz śmiałe wskazówki, lecz nieumiejącym zestawić swych /.asad w harmonijny ustrój. Dumont doskonałe nadawał się do wypełnienia niedostatków Benthama. W zaletach, którymi francuscy pisarze przewyższają autorów wszystkich narodowości, jak na przykład: w elegancji, jasności, ścisłości i zwięzłości, przewyższał on z kolei wszystkich francuskich MIRABEAU I REWOLUCJA FRANCUSKA 191 pisarzy. Gdyby Dumonta nie było na świecie, Bentham nie przestałby być wielkim człowiekiem, ale pozostałby wielkim tylko dla siebie. Płodność jego umysłu podobna by była do płodności owych rozległych stepów amerykańskich, na których kwitnie i upada bujna acz niepożyteczna roślinność.(...) W kilka pokoleń później, kiedy by prawoznawstwo doczekało się swojego Wat-ta7, może by jakiś starożytnik ogłosił światu ciekawy fakt, że za panowania Jerzego III8 żył mąż, nazwiskiem Bentham, który utorował drogę wielu późniejszym odkryciom, i jak na swój wiek, posiadał bardzo filozoficzny pogląd na zasady nauki prawa. Wielu próbowało zająć stanowisko pośredników pomiędzy potężnym tym umysłem a publicznością; ale, naszym zdaniem, udało się to jednemu tylko Dumon-towi. Rzecz godna uwagi, że za granicą, gdzie pisma Benthama znane są jedynie w przekładzie francuskim, zasługi jego są właściwie powszechnie uznane. Ci nawet, którzy stanowczo sprzeciwiają się jego przekonaniom politycznym, sami nawet przywódcy Świętego Przymierza, oświadczali publicznie swój dla niego szacunek. Przeciwnie, w Anglii wielu takich, co z pewnością nie mieli żadnych uprzedzeń do Benthama z pobudek politycznych, od dawna przywykli wyrażać się o nim pogardliwie. Jakoż o filozofii Benthama można powiedzieć to samo, co powiedziano o filozofii Baco-na . Zostawała ona w małym poważaniu u Anglików, dopóki nie nadeszły pochlebniejsze sądy zza morza i, ku wstydowi naszemu, nie przekonały nas, żeśmy poniewierali i wyśmiewali jednego z największych ludzi naszych czasów. ' |ames Walt (I 73(5-1 H L") - szkocki wynala/ta maszyny parowej. * Jeny III (1738-1880) - kml Wielkiej Brytanii i Irlandii od 1760 roku. Kraiiris Baton (1361-1826) - filozof i maż Mann, mim min. Novum Mnittttn. Warszawa 1955 ntAi Neaej Atlantydy, Warszawa 1 H.ń4. 192 IORD MACAUIAY MIRABEAll i REWOLUCJA FRANCUSKA 193 Dumont łatwo znalazłby zajęcie, które by daleko lepiej zadowoliło jego miłość własną, aniżeli dokazać tego mogło porządkowanie cudzych utworów; lecz nie mógł wynaleźć pracy bardziej pożytecznej i prawdziwie zaszczytnej. Dzieło, które mamy przed oczyma, chociaż pisane naprędce, dostatecznie jednak dowodzi, że Dumom nie dlatego wydawał cudze pisma, iżby mu brakło zdolności na niepośledniego pisarza. Ludzie / zasadami demokratycznymi przywykłszy uważać Dumonta za zwolennika swego stronnictwa, ze zdziwieniem i żalem dowiedzieli się, że z niewielkim szacunkiem odzywa się on o rewolucji francuskiej i jej sprawcach. Niektórzy /.aś gorliwsi torysi, naturalnie, okazali wielkie zadowolenie, przekonując się, iż ich zasady po części stwierdzone zostały zeznaniami życzliwego świadka. Zdaje się nam jednak, że data dzielą wszystko wyjaśnia. Gdyby książka ta napisana została dziesięć Jat wcześniej albo w dwadzieścia lal później, to by się w innej zupełnie przedstawiła postaci. Nie pochodzi ona z czasów pierwszego porywu rewolucyjnego, ani też z owej późniejszej epoki, gdy dobre skutki rewolucji stały się już oczywistymi dla uprzedzonych nawet myślicieli; ale z tych nieszczęsnych lat, kiedy już zapał ostygł, a istotne korzyści nie całkiem się jeszcze ujawniały. Pisał je autor w 1799 roku. w którym najzagorzalszy zwolennik wolności odczuwać mógł pewne obawy o przyszłość dzieła dokonanego pr/ez Zgromadzenie Narodowe. Zło, towarzyszące wszelkim przewrotom, dotkliwie odc/.uć się wtedy dawało, a dobrodziejstw wciąż oczekiwano. Zapłacono drogo, bardzo drogo, a rzeczy kupionej nie otrzymano jesz.cze. W Kuropie roiło się od wygnańców francuskich; floty i wojska drugiej koalicji odnosił)' zwycięstwa. We Francji minęło panowanie terroru; ale nie rozpoczęło się jeszcze panowanie prawa. Od lat trzech czy czterech posiadano wprawdzie konstytucję na piśmie, określającą prawa i udzielającą rękojmie. Ale prawa te niejednokrotnie gwałcono, a rękojmie okazywały się nader niedostatecznymi. Prawa, ułożone dla zabezpieczenia wyodrębnionej władzy urzędów wykonawczych i zgromadzeń prawodawczych, jak: prawa wolności wyborów, wolności rozpraw i druku, a także osobistej swobody każdego obywatela, był)' martwą literą. Zwyczajną zaś formę rządu rzeczpospolitej stanowiły zamachy. Raz dyrektorowie oddawali pod straż rajenną izbę prawodawczą, drugi raz izba prawodawcza składała z urzędu dyrektorów; to znowu władza ykonawcza przeszkadzała wyborom - wysyłała, bez I sądu, całe ładunki literatów i mówców do Gujany, aby tam marli z żółtej gorączki. Słowem, Francja znajdowała się w takim stanie, w jaki zwykle wprawia naród rewolucja dokonana przemocą. Zapominano nałogu posłuszeństwa. Urok dawności rozwiał się. Warunki społeczne, na których powaga urzędników daleko pewniej, aniżeli na dowodzeniach o własności i porządku spoczywa, przeminęły na zawsze. Moc rządu polegała jedynie na sile fizycznej, na jaką zdołał się zdobyć; moralnej zgoła nie posiadał. Sam on przecież wyniknął z niedawnego wstrząśnienia; sam przecież opierał się na tej zasadzie, że bunt można usprawiedliwić, samo wreszcie istnienie jego dowodziło, że bunt czasem bywa skuteczny. Lud przywykł już od wielu lat stawiać opór istniejącym władzom za najlżejszym podmuchem: przywykł patrzeć na to jak istniejące władze ustępują przed oporem. Cały świat polityczny "był niehształtowny i próżny" 10; był nieustającym zamętem sprzecznych atomów, które co chwila układały się w nowe połączenia. Jedyny człowiek, który potrafiłby "' Dnijfi wicis/ ksicjyi Cenna, rti/.dłiAu 1: A ;iVnua była niehsitałtmima priiżmt. (przypis tłumac/a} 194 tORD MACAULAY rozkołysane żywioły społeczeństwa ująć w ostateczną postać, gonił gdzieś po pustyniach syryjskich złudną marę chwały i panowania. Nie nadszedł jeszcze czas, gdy "Chaos usłyszał głos jego, a odmęt dał się owładnąć" " gdy z gruzów starego społeczeństwa wznieść się miała nowa dynastia, nowa szlachta, nowy kościół i nowe prawa. Słowa umierającej pani Roland1*: "Wolności! Iłei-to zbrodni popełnia się w twoim imieniu!", powtarzały naów-czas usta niejednego prawego i szlachetnego człowieka. Guizot11 w jednym ze swych znakomitych pamfle-tów szczęśliwie i trafnie nazywa pewnego bohatera "zacnym i wolnomyślnym mężem, zniechęconym przez rewolucję"'. Takie określenie, w dobie pisania Pamiętników można by zastosować do każdego prawie zacnego i wolnomyślnego człowieka w Europie, a zapewne i do samego Dumonta. Po fanatycznym ubóstwianiu przemądrego i przezacnego ludu, powszechnie praktykowanym na kilka lat przedtem, nastąpiło przykre i ciężkie przeczucie, że wybryki i wady ludowe zniweczą wszelkie usiłowania tych, którzy im dogadzać zechcą. Przebrzmiała już hałaśliwa i powszechna wesołość, z jaką witano zebranie się Stanów Generalnych i upadek Bastylii. W jej miejsce zapanował smutek i posępne niedowierzanie pięknym pozorom. Filozofowie i filantropi panowali przecież: i cóż ich panowanie przyniosło? Filozofia wprowadziła zabobony równie niedorzeczne, jak te, którym ulegał najłatwowierniejszy fanatyk najciemniejszych wieków. Filantropia przywiod- 11 "Confifwn htnul hn vuire, and ;vild uprnar Moml rut'd.. ", John Milion, Rn; ttfrarony, Księga III, wiersz 711) i 711). (przypis iłumacza); wyd. po!. Warszawa 1959. - " Roland de la Materie Manoo (17S4-I793) - iv czasie rewolucji traiia.iv kiej prowadziła salon polityczny skupiający Zyrondystów. Fraii(.ms t;ui/m (1787-18711 - francuski historyk i polityk, w latach 1832-1837 ora/. 1840-LS4H. premier MIRABEAU I REWOLUCJA FRANCUSKA 195 ła za sobą zbrodnie równie okropne, jak rzeź w noc świętego Bartłomieja14. I to miałoż być wyswobodzeniem umysłu ludzkiego? Takież to miały być owoce walnego zwycięstwa rozumu nad przesądami? Na toż Francja odrzuciła wiarę Pascala i Kartezjusza l5, jak bajkę opowiadaną przez niańki, aby nierządnicę uczynić swym bożyszczem, a szaleńca kapłanem? Na toż broniła swej wolności przeciwko Ludwikowi, aby upaść na twarz przed Robespierrem? Jakiś czas myślano nawet, że cała owa sławiona mądrość XVIII wieku jest niedorzecznością, i że wielkie nadzieje ulepszeń politycznych i społecznych, tak ukochanych przez Woltera i Condorceta, były czczym tylko złudzeniem. Pod wpływem tych uczuć Dumont idzie tak daleko, iż powiada, że pisma Burke'a o rewolucji francuskiej l6, choć oszpecone przesadą i pełne zasad wręcz przeciwnych wolności publicznej, w ogóle potwierdzone zostały wypadkami i może ocaliły Europę od wielkich nieszczęść. Że taki człowiek, jak przyjaciel i współpracownik Benthama, mógł wyrazić podobne przekonanie, okoliczność ta zasługuje na uwagą polityków twardszego serca. Jednakże te Pamiętniki nie odjęły nam wiary, iż rewolucja francuska była wielkim dobrodziejstwem dla ludzkości: przekonały nas tylko, że należy mieć bardzo wiele wyrozumiałości dla tych, co w czasie samej rewolucji patrzyli na nią ze szczerym " Noc św. Bartłomieja - r/eź francuskich hugonotów w Paryżu 24 sierpnia 1572 roku /a panowania Karola IX. 15 Blaise Pascal (I (i2S-l 662). Renę Descartes (Kartcyuii), (1596-1630) - ffluiwnu o jednym jak i cj drugim można powiedzieć; wielcy francuscy matematycy, fizycy i Filozofowie. "' Kdmnnd liurke - jeLł> Rpamia)Mfl u reiifolurji we Frawji wywołały tak zwana, wojnę pamfletów oraz podział w łonie wigów. Wśród najbardziej Mianych pism krytykujących spojrzenie Btirke'a na rewolucje wymienić naleiy Thoiii.iirf 1'ame'a i jej!" Righls nf Man oraz painflet sir [amesa Mackintcjsha Kndiriat Galluae (1791). Następnie Burkę opublikował: Appeał jrnm tiu Neiv to Ihr CM Whigi (1791) oraz Tkoughts on Frrneh Ajfam (1791); Zobacz również: szkic Macanlaya o sir Janiesie Mackintoshu w niniejszym tomie. 196 tORD MACAULAY wstrętem i oburzeniem. Dzisiaj jesteśmy już w stanie pojąć w czym się mylili; możemy zrozumieć, że złe strony rewolucji były tylko przemijającymi, a dobre na trwałe pozostały. Wcale jednak nie ręczymy, czy byśmy i mv, gdyby nas przeniesiono w owe czasy, nie byli również zrażonymi i odczarowanymi, jak oni, i czybyś-my podobnie, jak oni nie byli skłonnymi do upatrywania w wielkim triumfie narodu francuskiego -jedynie tylko szaleństwa i zbrodni. Ciekawe można uczynić spostrzeżenie: jak pewnych ludzi ogół wynosi, a innych potępia, za to tylko, że myślą tak jak wszyscy inni, że idą biernie 7,a popędem wypadków i że są przedstawicielami mniemań i namiętności całego swojego pokolenia. Zwolennicy rządów ludowych odzywają się zwykle nader surowo o 1'itt'cie 17, a bardzo łaskawie i z szacunkiem o Can-ningu lłi. A wszakże cała różnica, zdaniem naszym, na tym polega, że Pitt umarł r. 1806, a Canningw 1827. W latach, które były wspólnymi dla publicznego zawodu obu tych ludzi, Canning z pewnością nie był liberalniejszym mężem stanu od swojego przewodnika. Prawdąjest, że Pitt rozpoczynał zawód publiczny pod koniec wojny amerykańskiej, gdy naród cierpią) skutki zepsucia, a zakończył go pośród klęsk, sprawionych przez rewolucję francuską, gdy naród znajdował się jeszcze pod silnym wrażeniem okropności bez-rządu. Nie ma wątpliwości, że i sam Pitt się zmienił. Za młodu podawał wnioski o reformę; w dojrzałych latach przemawia! za środkami ścieśniającymi wolność. Zmiana taka, choć godna pożałowania, była jednakże, zdaje się nam, zupełnie naturalna, i prawdopodobnie, zu- 17 William Pitt Młodszy (1759-1 W (I7(i(l-I825) - francuski filozof i hi<[n-Tk. Zaliczony prrez Karola Marksa do utopijnych socjalistów 212 LORD MACAULAY jansenistów**; w polityce mniej serdecznym był rojalis-tą od swoich towarzyszy. Przekonania i temperament zabezpieczały go od złudzeń, jakimi osobistość Ludwika napełniała innych. Nigdy nie kochał on i nie szanował króla. A jednak mąż ten, jeden z najwol-nomyślniejszych we Francji, osłupiał ze zdumienia, słysząc wygłoszoną ową zasadę o rządzie, o której dziś w Anglii i we Francji nikt nie wątpi, którą zarówno najzawziętszy torys jak i najzapałeńszy radykał uważa za dowiedzioną; na którą zwolennik Karola godzi się wraz z republikańskim deputowanym ze "skrajnej lewicy". Nikt słusznie nie oceni Fenelona, kto nie będzie trwale o tym pamiętać, że napisał on Telemaka wśród takiego ludu, i w takim czasie, gdy śmielsi i niezależni myśliciele zdumiewali się słysząc, że dwadzieścia milionów istot ludzkich nie dla zadowolenia jednej tylko istnieje. Dzieło to uważa się zwykle za książkę szkolną, bardzo stosowną dla dzieci, bo ma łatwy styl i moralność bez zarzutu, ale nie wartą uwagi polityków i filozofów. My zaś dostrzegamy w nim - jeżeli się grubo nie mylimy - pierwszy brzask długiego i świetnego dnia jasności duchowej, niepewną zapowiedź wielkiego wyswobodzenia, zarodek konstytucji i kodeksu. Ileż to wielkich nadziei związanych było z życiem księcia Burgundzkiego! Jak odmiennie wyglądałyby dzieje Francji, gdyby dożył on lat dziada swego lub syna, gdyby zdołał okazać ile dla ludzkości zdziałać może najwyższa cnota na najwyższym stanowisku! Nie wiemy czy jest w dziejach coś równie ciekawego, jak przekazane nam opisy niezwykłej tej osobistości. Srogi i niepohamowany charakter w latach młodszych, prze- |wane w Thf Fjlinburgh Iieview " styc/niu l"34 roku. Willitim Pili, Rarl oj Chatiwm, oraz w październiku IM44 mku: The Earl o) Chtdhum, zob. T. B. Macaulay, Stkirr i naprawy, tł. St. I,irnoivski. t. II, Kraków 1894. wymowy wielkiego ministra angielskiego. Nie udawały mu się długie wypracowane przemówienia. Ale był wyposażony w zdolność dawania szybkich i zwięzłych odpowiedzi. Rzuty niespodziane wydające się owocami natchnienia; krótkie zdania, olśniewające, palące i obalające wszystko przed sobą, jak piorun; zdania, co to wypowiedziane w chwili stanowczej, rozstrzygają najważniejsze pytania, frazesy, które natychmiast przechodzą w przysłowia, a które każdy dziś jeszcze zna na pamięć: na tym polegała głównie moc wymowy Mirabeau i Chathama. Bywali daleko więksi mówcy i politycy od nich obu; wątpimy jednak czy istniał ktokolwiek w czasach nowożytnych, który by wywierał równie wielki wpływ na burzliwe i niezgodne zgromadzenia. Siła ich obydwu była zarówno moralna, jak i umysłowa. Niedorzecznością byłoby przeprowadzać parale-lę pomiędzy nimi pod względem godności charakteru, oraz cnót publicznych i domowych; lecz obaj posiadali równą wyniosłość i gwałtowność usposobienia. W mowie ich i obejściu tkwiła jakaś pogardliwa pewność siebie, despotyczność i wybujałość namiętności, przed którą uginały się wszystkie pospolite umysły. (...) Nawet BarnaYe30, acz celujący w rozprawach w całym Zgromadzeniu Narodowym, cofał się przed energią Mirabeau. Ludzie nie są nigdy całkowicie dobrzy, albo całkowicie zepsuci, chyba tylko w nędznych romansach. Nie można też zaprzeczyć, że cnota lorda Chathama miała w sobie coś teatralnego. Z drugiej strony Mirabeau nie posiadał wprawdzie nic zasługującego na nazwę cnoty, ale miał jej surogat, bardzo zresztą niedoskonały, posiadany przez wszystkie prawie wyższe natury - mianowicie poczucie piękna i dobra wznoszące się czasami do szczerego zapału, a które '" Joseph Aiitoine llarnavre (176I-I79.S) - c/łnnek Zgromadzenia Kon-¦Ftucyjnegii. 224 LORD MACAUIAY łącząc się z żądzą pochwal, nadawało niekiedy charakterowi połysk naśladujący blask rzetelnej zacności (...). W Pamiętnikach znajdują się znakomite wizerunki i innych jeszcze głośnych postaci: szczególnie zaś charakterystyki SieyeW i Talleyranda5" są arcydziełami pełnymi wyrazu i życia. Lecz nic w tej książce nie zajęło nas żywiej nad obraz własny Dumonta, skromnie, i rzec można, nieświadomie odmalowany. Niezłomna prawość, ciepło serdeczne, dobrotliwość, skromność, niezależność umysłu, gorąca miłość ludzi, nie-udawana obojętność wobec pieniądza i sławy -wszystkie te jego zalety tworzą charakter, który, nie mając nic nienaturalnego, więcej, o ile sądzimy, zbliża się do doskonałości od wymyślonych postaci. Dzieło Dumonta zresztą, niezupełnie jest takim, jakiegośmy się spodziewali; jest bardziej ożywione, bardziej malownicze i zajmujące, niż przeczuwaliśmy; ale za to, z drugiej strony, mniej ma głębokości sądu i filozonczności. Jeżeli jednak nie pod wszystkimi względami jest takim, jakiego moglibyśmy oczekiwać po umyśle Dumonta, to z pewnością nie innego mogliśmy się spodziewać po jego sercu. ¦ Przełożył Jan Kmłouńcz " Kmmaniie! jiiseph Sieyćs (Sieys), (1748-1836) - francuski polityk. autor słynnej brnaeury o stanie tireihn. ;2 Chatłes Haurioc de Tallcyrand-PćriHord (1754-18381 - francuski polityk i dyplomata. Sir James Mackintosh Z nieudaną nieśmiałością próbujemy dziś wypowiedzieć nasze zdanie o ostatnim dziele sir Jakuba Mackin-tosha. Na próżno usiłowaliśmy dokazać tego, co krytykowi łatwą i zwyczajną rzeczą być winno: na próżno usiłowaliśmy odłączyć dzieło od autora, i sądzić o nim tak, jakby nosiło nieznane jakieś, obojętne nazwisko. Wszystko na próżno; bo przed naszymi oczami jawi się każdy rys tej szacownej postaci, w uszach brzmią nam wszystkie dźwięki tego głosu, poprzez którego pośrednictwo uczeni i mężowie stanu lubili słuchać nauk mądrości, tak pogodnej i tak pełnej dobrej woli. Będziemy się starali o zupełną bezstronność, ale wyznajemy bez wstydu, że do tej relikwii po człowieku tak zacnym i światłym, zbliżamy się z uczuciami czci i wdzięczności, które łatwo na sąd nasz wpłynąć by mogły. Niepodobna prawie uniknąć porównania między tym dziełem, a innym głośnym i szanowanym pismem. ' S/kic ten uka/al sie u iipcu 1835 roku w The E/liirurgh Reirimo, jaku omówienie Hinlury nj the Reutihtion m England, m 1688. Ctmpraing a Km tftke Reign efjama tht Sttati, fnm hh Arrewon to the Enterprise af Ike. Plmu uf Otnnge, by the hite Rtght Hurwurubie Sir Jamea Murkinto^h; and Contpieled ta the. Selllemeni af lite Ctomt, by tht EAilur. Tu Wkuh h Prejhed a Notkę uj the Life. Writtngs, unii &peerhe\ u/' Sir James Mackinioth, Londyn, 1834. Ii 226 LORD MACAUIAY Zgaduje czytelnik łatwo, że mamy na myśli Historię Jakuba II spisaną przez pana Foxa. Obydwa dzieła odnoszą się do tego samego stronnictwa i jednakowo zapatrywali się autorzy na zalety i niedostatki konstytucji angielskiej, na najznakomitsze w angielskiej historii charaktery i wydarzenia. Obydwaj zastanawiali się wiele nad zasadami rządu i prawidłami rządzenia, ale także obaj nie byli jedynie myślicielami. Obydwaj przestudiowali archiwa dwóch nieprzyjaznych sobie królestw i ślęczeli nad foliałami, które od wieków w opuszczonych butwiały bibliotekach; ale nie byli przecież czystymi tylko antykwa-riuszami. Do pisania historii mieli obydwaj ważny jeden warunek, mówili historię, robili historię, żyli historią. Zwroty politycznego szczęścia, przypływ i odpływ namiętności i uczuć narodu, tajne sprężyny poruszające maszyną stronnictw, wszystko to było nieustannie przedmiotem ich rozmyślań i najpoufhiej-szych rozmów. Gibbon! mówił o sobie, że powodzenie swoje w dziej opisarstwie zawdzięcza w wielkiej części spostrzeżeniom, jakie poczynił w wojsku jako oficer i w Izbie Gmin jako poseł. Uwaga ta jest nader trafna. Nie ma wątpliwości, że służba wojskowa, choćby ktoś nigdy nie widział nieprzyjaciela, i zawód parlamentarny, choćby ktoś sam ani razu głosu nie zabrał, więcej mogą się przydać, niż całe lata odosobnienia i pracy. Gdyby Gibbon spędził w czytelni Bodleya1 ten czas, który zszedł mu na paradach i ćwiczeniach, lub w Ministerstwie Skarbu podczas burzy, która obaliła lorda North4 i lorda Shel- 1 Edward Gibbun (1737-1794) - angielski Ilisloryk, autor dzieła Dffliiif uwijali oj the Itom/in Empire (Zmirrztk Ceuirslutt Rzymikiegu, i. I-II, Warszawa 1960). 4 jedna /. najbardziej znanych bibliotek w OksfoTT^/ie. ' l"rrf Fttdenc Nuitb (1732-1792) - pnlityk angielski, w latach 1770--I7M2 premier. SIR JAMES MACKINTOSH 227 burne'1, byłby może uniknął jednej lub drugiej niedokładności, przypisy swoje byłby może wzbogacił dodatkowymi źródłowymi świadectwami, ale nie mógłby Eak żywego dać obrazu dworu, senatu i obozu. Pod tym względem miał Fox i sir James Mackintosh przewagę ogromną nad wszystkimi angielskimi dzie-jopisami od czasów Burneta''; miał wprawdzie tę samą wiedzę lord Lyttleton7, ale cóż, kiedy nie umiał zrobić z niej użytku. Pedantyzm tkwił w jego naturze tak silnie i głęboko, że pomimo sądów, pomimo wyborów, pomimo ministerstwa skarbu, Izby Gmin i Izby Lordów, na zawsze pozostał marzącym studentem. Porównując te dwa dzieła między sobą nie wahamy się przyznać pierwszeństwa książce sir Jakuba Mackin-tosha. Wyższość Foxa jako mówcy jest równie oczywista, jak wyższość sir Jakuba jako historyka. Naszym zdaniem Fox z piórem w ręku, a sir James na mównicy, byli nie w swoich żywiołach. Obydwaj byli ludźmi zbyt rozumnymi i zdolnymi, żeby przedsięwzięcie jakiekolwiek, któremu poświęcili wszystkie siły swoich umysłów, mogło nie udać im się zupełnie; Historia Jakuba II zawsze zajmować będzie miejsce w naszych bibliotekach, jako książka wielkiej wartości, a sir James Mackintosh umiał zdobyć sobie i zachować wysokie stanowisko między parlamentarnymi mówcami naszych czasów. Ale ile razy czytaliśmy kilka kartek z książki Foxa, ile razy przez kwadrans słuchaliśmy sir Jamesa, czuliśmy ustawicznie zarówno u jednego, jak u drugiego ciągły przymus, ciągłą pracę, ' Ijird William Shelbournc (1737-IN05) - wigrwski polityk, w latach 1782-1783 premier. ¦ Cilbeit ISurnel (1643-1715) - gorliwy stronnik Wilhelma III, biskup y Sslisbury Autor Hhloni refnrmurji i Hi\!nm mnirJi nasmo. (przypis tłumacza) 7 1/ird [er/y l.ytlleton (1709-1773) - aur(tm) oprócz wielu innych d/iel. Historii reiiHiliirji nrtgw/słśg mi 1667 di> 1771 (pr;vpis tłumaczal 228 LORD MACAULAY jakby pchali ciężary pod górę. Natura, lub zwyczaj przemieniony w drugą naturę, ma swoje prawa, i dlatego Fox pisał mowy, a sir James Mackintosh mówii rozprawy. Pod względem języka i stylu, robił Fox, co tylko mógł, by uniknąć tych błędów, w które mógł go wprowadzić zwyczaj mówienia przed publicznością. Tak się obawiał, by nie ześlizgnąć się na jakieś wyrażenie niepoprawne, jakich w mowie uniknąć niepodobna, by nie zeszpecić stylu swego jakąś domieszką języka wyrobionego w Parlamencie, że popadł w ostateczność przeciwną, i plewił swój słownik z pilnością nieznaną największym purystom. (...) A gdy tak wyrażenia swoje przewiewał na młynku i przez przetaki z troskliwością niezupełnie przystojną prostocie i wzniosłości swego umysłu, a szkodliwą raczej powadze i jędrności stylu, nie miał się Fox na ostrożności przeciw znacznie ważniejszym błędom, które grożą zawsze mówcy biorącemu się do pisania historii, to jest przeciw niewłaściwemu sposobowi przedstawienia rzeczy. Cała książka pisana jest w tonie gwałtownym, w tonie rozprawy i sporu; każdy dowód przybiera formę zapytania, wykrzyknika lub sarkazmu. Wydaje się, jakby pisarz odwoływał się w myśli do urojonych jakichś słuchaczy, jakby szarpał na kawałki obronę Stuartów tylko co wypowiedzianą przez urojonego jakiegoś torysa. Weźmy na przykład odpowiedź jego na to co mówi Hume8 o ścięciu Sydney'a°. i wszędzie gdzie stoi "Hume" połóżmy szanowny gen-tleman", lub "szlachetny Lord", a cały ustęp będzie * David Hume (I7ll-177li) - filozof i historyk. Najważniejsze jego dzieli' historyczne. Haliny oj Engiand wychodziło od roku 1754 do 1761. (przypi' ilu macza) " Aigcmon Svdney (1617-1685). - Ścięty za uczestnictwo w spisku Jamę" Scotta Monmoutha w 1685 roku. SIR JAMES MACKINTOSH 229 brzmiał jak potężna replika, wygrzmiana z ławek opozycyjnych o godzinie trzeciej po północy. Czytając go (...) zdaje się nam, że słyszymy wielkiego mówcę, takim jak nam go opisywali ci, którzy pamiętali jeszcze liczenie głosów w Westminster, uniesionego natchnieniem, ziejącego, spienionego, dławiącego się wezbranym potokiem swej wymowy. Prawda, że ustęp, o którym mówimy, przepyszny jest, nie mniej niż wiele innych, które moglibyśmy wymienić, jako przykład umysłowej potęgi. Poznać w nim od razu tego niezrównanego mistrza w sztuce rozumowego szermierstwa, którego mowy, acz tak niedokładnie przechowane, czytać powinien dniem i nocą każdy, kto chce posiąść sztukę logicznej obrony. W wielu ustępach Historii Jakuba II znajdujemy to, co zdaniem naszym, było charakterystyczą cechą Demos-tenesa między Ciekami, a Foxa między wielkimi mówcami Anglii, mianowicie rozum przesiąknięty na wskroś i rozpalony do czerwoności namiętnością. Ale ten rodzaj doskonałości nie przystoi historii, i zaprawdę rzec można bez obawy, że wszystko co we fragmencie I'"oxa jest uderzająco wybornym, jest nie na swoim miejscu. Odwrotnie zupełnie ma się rzecz z sir Jakubem Mackintoshem. Najodpowiedniejszym dla niego miejscem była jego biblioteka, kółko ludzi uczonych lub katedra filozofii moralnej i politycznej. W Parlamencie odznaczył on się bardzo, ale mimo to Parlament nie był właściwym jego żywiołem. Najlepsze jego mowy robiły wrażenie małych w stosunku do tej masy zdolności i nauki, jakie w nich zawierał. Moglibyśmy łatwo wymienić ludzi, którzy nie mieli dziesiątej części jego umysłowych zasobów, a przecież ile razy odezwali się w Izbie Gmin, większe robili wrażenie, niż on swoimi najświetniejszymi, najbardziej wypracowanymi mowa- 230 LORD MACAULAY mi. Jego rozbiór ustawy o reformie lu, który był zarówno jasny jak i filozoficzny, wypowiedział on przed pustymi ławkami. Ci, którzy mieli ten rozum, że zostali, połapali w tym rozbiorze spostrzeżenia i poglądy, które zręcznie użyte, stały się przyczyną rozgłosu i powodzenia niejednej mowy. Ale szeroka publiczność poznać się na jego mowach nie mogła, a ci nawet, którzy słuchali go z przyjemnością, przyznawać musieli, że nauczał on raczej niż rozprawiał. (...) Wielka to zdaniem naszym szkoda, że sir James Mackintosh nie poświęcił się w późniejszych latach filozofii i literaturze. Zdolności jego były inne niż te, które pozwalają mówcy wywrzeć w jednej chwili wrażenie uderzające, ale chwilowe, i wzruszyć o północy umysły pięciuset ludzi, nie powiedziawszy nic, co by do jutra rana zostało im w pamięci. Jego dowody innego zupełnie były rodzaju, niż te, które stawia się w Parlamencie, które na razie zdumiewają prostego człowieka, choć odkryłby zaraz ich słabą stronę, gdyby je miał przed sobą na piśmie. (...) Cokolwiek było dobrego w utworach sir Jakuba Mackintosha, było dojrzałym owocem rozmyślań i pracy. Podobnie było i z jego rozmową. W najpoufniejszych jego pogadankach nie było gwałtowności, nie było sprzeczności, ani zabawnych niedorzeczności, ani przesady gwoli chwilowego efektu. Umysł jego był obszernym składem, w którym panował ład wyborny. Było w nim wszystko, i wszystko na swoim miejscu. Sądy swoje o ludziach. 0 książkach, o sektach, ważył on i sprawdzał często 1 bacznie, a sprawdziwszy dostatecznie, składał, każde we właściwym sobie miejscu, w pamięci najobszerniejszej i najdokładniejszej, jaką człowiek kiedykolwiek posiadał. Byłoby rzeczywiście nadzwyczajnym wypad- SIR JAMES MACKINTOSH 231 lu Chod^J o luforme pi';iwa wyborczego z 1832 roku. kiem, gdyby nie znalazło się w ogromnym tym magazynie to, o co ktoś zapytał. Artykuł, którego potrzebowałeś, nie tylko tam się znajdował, ale był gotów, leżał na właściwej swojej półce, w jednej chwili go dostawano, rozpakowywano i pokazywano. Jeżeli ci, którzy mieli przyjemność słuchania pana Mackintosha, a było to istotnie dość rzadkim przywilejem, chcieliby w rozmowie jego braków upatrywać, to ten jeden chyba mogliby odkryć, że zbyt mało poddawai się chwilowemu natchnieniu. (...) Te przymioty, moralne i umysłowe, których historyk najbardziej potrzebuje, posiadał sir James w najwyższym stopniu. W sądach swoich o ludziach i stronnictwach był on dziwnie łagodnym, spokojnym i bezstronnym. Wszyscy niemal znakomici historycy, którzy pisali o historii angielskiej, są adwokatami; pan Hal-lam11 tylko, i obok niego sir James Mackintosh mają prawo do tytułu sędziów. Ale wiełka surowość pana Hallama ujmuje nieco tej przyjemności, z jaką czyta się jego pisma wymowne, pełne nauki i zdrowego sądu. Jest on sędzią, ale sędzią bardzo surowym. (...) Sir James z drugiej strony, przesadzał może nieco w drugą Stronę. Lubił on sąd bez karania; nawet gdy sądził sprawki znanych i dowiedzionych złoczyńców, wracał z sądu z białymi rękawiczkami. Miał wzrok bardzo bystry na wszystkie względy i okoliczności, które charakter jakiś okupić i uniewinnić mogły, i wielką pobłażliwość dla błędów ludzi, zwłaszcza na silne wystawionych pokusy. AJe łagodność ta nie pochodziła stąd jakoby nie czuł moralnej różnicy uczynków, lub jakoby o nią nie dbał. Zbyt może wiele przykładał wagi do każdej okoliczności łagodzącej, jaka przytoczyć się " We in/eśniu 1838 roki) I. li. Macauhiy opublikował szkic o dziele Hemy Hriltama T/w Contfitutiontd Hi\loiy uf Englurid, front thc Afresswn i>f Henry VII, lv lite Detttk oj Geayge II. 232 LORD MACAULAY dała na korzyść przestępcy: ale na powagę prawa nie nastawał nigdy, i nigdy nie próbował wymijać ustaw subtelnymi wybiegami dowcipu. Gdzie chodziło o zasady, okazywał się zawsze i wszędzie nieugięty, ale dla osób był zawsze pełen litości i miłosierdzia. Nie wahamy się orzec, że książka ta jest najlepszą jaka istnieje historią panowania Jakuba II. Zawiera ona wiele materiałów zupełnie nowych i ciekawych, z których autor doskonale umiał skorzystać. Nie wiemy tylko, czy nie dałoby się książce tej zarzucić w pewnej mierze tego, co zarzuca pewien próżniak w piśmie Spectator swojemu puddingowi: "Nota bene: za wiele rodzynków, a za mało łoju". Za wiele może badań, a za mało opowiadania; i istotnie, sądząc z kierunku i nawyków umysłowych Mackintosha, bylibyśmy naprzód przypuszczali, że ze wszystkich błędów, w ten wpadnie on najłatwiej i najprawdopodobniej. (...) Spodziewaliśmy się i znaleźliśmy wiele uwag i poglądów, z których wieje duch pogodnej i miłościwej filozofii, ale nie myśleliśmy, wyznajemy, żeby sir James potrafił opowiedzieć jakieś zdarzenie tak dobrze, jak Wolter lub Hume. A jednak tak jest: i kto w to wątpi, niech przeczyta opis wypadków, jakie zaszły po wydaniu deklaracji króla Jakuba II, soboru duchowieństwa, gwałtownych zajść w Radzie Przybocznej, uwięzienia, śledztwa i uniewinnienia biskupów. (...) Pilność, dokładność i wytrawny sąd Hallama łączy się tu z żywością i świetnym kolorytem Southeya12. Cała historia Anglii tak napisana byłaby najmilszą, naj powab ni ejszą książką w naszym języku, a po czytelniach i wypożyczalniach dobijaliby się ludzie o nią bardziej niż o najnowszą powieść. '* R.ibertSouthey 11774-1843) - angielski pisarz, publicysta, jeden / "l'u-elów Je/Joi", Zobacz te/ esej Macaulaya Soulkeya rtizmmej n ty w niniejszym wyborze. SIR JAMES MACKINTOSH 233 Sir James nie był, o ile nam się zdaje, obdarzony wyobraźnią poetycką, ale posiadał wiele wyobraźni niższego rodzaju, która jest potrzebna historykowi. Nie jest bowiem zadaniem dziejopisa nowe stwarzać światy i zaludniać je nowymi plemionami stworzeń. Historyk tak się ma do Homera i Szekspira, do Miltona i Dantego, jak się miał (...) Lawrence13 do Michała Anioła. Historyk nie w sobie ma przedmiot dla swojej wyobraźni, ale znajduje go na zewnątrz siebie. Przedmiot ten nie jest jakimś widziadłem niepojętej wielkości i piękności, jaką dostrzec może tylko oko jego duszy, ale rzeczywistym modelem, którego on sam ani zrobić ani zmienić nie może. A przecież praca historyka nie jest tylko czysto mechanicznym naśladowaniem. Szczytem jego sztuki jest wybrać takie części, które by mogły robić wrażenie całości, naiysować silnie charakterystyczne postacie, a światło i cienie tak rozrzucić, żeby podnosiły efekt. Tę sztukę, o ile sądzić można z niedokończonego dzieła, posiadał sir James w bardzo wysokim stopniu. (...) Łatwo możemy przypuścić, że w ciągu lat dziesięciu lub dwunastu po ogłoszeniu Vindiciae Gallicae 14, zdania pana Mackintosha mogły ulec niejakiej zmianie. Ale czy u niego jednego tylko zaszła taka zmiana? Czy należała ona do rzadkości? Czy nie była powszechna? Czy był w Europie i w Ameryce choć jeden prawy przyjaciel wolności, który by nie ostygł nieco w zapale, który by nie zachwiał się w wierze w przyszłość ludzkości? Czy był choć jeden człowiek myślący, który by " Tbonias l.anience (1769-l"3(l| - angielski malarz i portrecisto. " Obok Praw rdameki Thomasa Painera, najwa/niejsiy pamflet skierowany pizetiwko wydanym w 17iH) roku Rozważaniom e reiwlurp ot Francji Edmunda liui kca. 2\ grudnia 1796 roku James Mackintosh napisał do Ł Hurke'a list, w którym przyznał ratjc autorowi Ronmiim. Zoh. Ł Burtę, The Corrp^jsondrnre oj Edmund Bh^Ai", t. 9, Cambridge-Chicago 19711, s, ii>3. 234 LORD MACAULAY w tym samym świetle widział rewolucję francuską i rewolucję w ogólności, w dniu upadku Bastylii i w dniu ścięcia Żyrondystów 1S? W dniu, kiedy Dyrektoriat wysłał przeciwników swoich do Gujany, i w dniu, kiedy Ciało Prawodawcze wyrzucono z Izby bagnetami? Nie mówimy tu o ludziach lekkiego umysłu ani 0 fanatykach (...), ale o politykach najcnotliwszych 1 najrozumniej szych, o myślicielach owego czasu najgłębszych, najspokojniejszych, najbestronniejszych? (...) Czy mógłby torys jaki mówić o rewolucji francuskiej i jej sprawcach z większą pogardą i wstrętem? Co więcej, pisarz Dumont111, najgorliwszy i najbardziej niezłomny spośród republikanów, posunął się tak daleko, iż rzekł, że dzieło pana Burke'a o rewolucji zbawiło Europę. Z imieniem pana Dumont imię pana Benthama samo się nasuwa. Ten przecież nie sprzeniewierzał się zasadom dla posad, a jak przemawiał w owym czasie? Niech kto przejrzy jego rozpraw-kę pod tytułem Sophismem Anarchiąues. Powiada on w tej rozprawce, że okrucieństwa rewolucji francuskiej były naturalnym następstwem niedorzecznych zasad, w imię których została ona poczęta; że przywódcy konstytuanty radowali się i chełpili, że obalają arystokrację, a nie widzieli, że nauki ich wydać musiały zło sto razy gorsze - anarchię; że teoria zawarta w Deklaracji Praw Człowieka w wielkiej części przyczyniła się do zbrodni terroru; że tylko naoczny świadek może mieć pojęcie o stanie społeczeństwa, w któiym ludzie z głodnym żołądkiem, z łachmanami na grzbiecie i z pikami w ręku interpretują tę deklarację. Wysławia on parlament angielski za to, że nie lubił nigdy '"' Zol). S/.kic Maiuulaya u llerlrantbie Dartrt w niniejszym łomie. 111 Stefan Dunmnl (1759-1829] - prawnik, współpracownik Jeremiegn Beinhama w pracy ci idmmie prawodanslua. (pi/ypis tłumacza). Zob. ese] Mirabean i inmluejti Jinmuskii w niniejszy ni wyborze. Slfi JAMES MACKINTOSH 235 oderwanych rozumowań i unika! stawiania zasad ogólnych. (...) Do tak zachowawczego usposobienia umysłu, doprowadziły nadużycia rewolucji francuskiej najznamienitszych reformatorów wieku. I wobec tego miałby jeden człowiek wyjętym być spośród milionów i ogłoszonym przed potomnością za zdrajcę i odstęp-cę swych zasad dlatego, że wypadki wywarły nań wrażenie _takie, jak na całe ówczesne pokolenie? Ludzie, którzy mają szczęśliwy przywilej bezpośrednich objawień z nieba (...) mogą być niezależnymi od powszednich źródeł wiadomości; ale takie upośledzone stworzenia jak Mackintosh, Dumont i Bentham nie mieli nic, czym by się kierować mogli, prócz rozumu i doświadczenia, i szli za tymi wskazówkami. (...) Tak samo miała się rzecz z rewolucją francuską. Była ona zupełnie nowym fenomenem w polityce; nie poprzedziło jej nic, na podstawie czego dalszy jej przebieg dalby się przewidzieć. Pierwszym jej skutkiem było zniesienie starych nadużyć, i radowali się z niej wszyscy ludzie uczciwi. Potem przyszło gwałtowne wstrząśnięcie, proskrypcje, konfiskaty, bankructwa, asygnaty, Wojna domowa, wojna zewnętrzna, trybunały rewolucyjne, gilotyny (...). Chwilę później powstał z tego zamieszania despotyzm wojskowy i zagroził niepodległości wszystkich państw europejskich; a jeszcze później wróciła dawna dynastia z długim ogonem emigrantów chciwych przywrócenia dawnych nadużyć. Dziś, jak się zdaje, mamy rewolucję w całości przed sobą; dziś więc, można by słusznie posądzić nas o lekkomyślność lub zlą wiarę, gdyby zdanie nasze o tych wypadkach zmieniało się co chwila. Mamy najgłębsze przekonanie, że rewolucja francuska, pomimo wszystkich swoich szaleństw i zbrodni, była wielkim szczęś- 23Ó LORD MACAULAY ciem dla ludzkości. Ale było rzeczą nie tylko naturalną, ale konieczną, że ci, którzy widzieli pierwszy jej akt, nie mogli przewidzieć zakończenia, i że na przemian podnosili się lub upadali na duchu w miarę, jak się intryga przed nimi rozwijała. Człowiek, który by zawsze tak samo zapatrywał się na rewolucję w roku 1789, 1794, 1804, 1814 i 1834, musiałby być natchnionym prorokiem, albo upartym głupcem. Mac-kintosh nie był ani jednym, ani drugim. Był on po prostu człowiekiem dobrym i mądrym, a zmysł jego uległ takiej zmianie, jakiej uległy umysły wszystkich dobrych i mądrych ludzi w Europie. Prawdę mówiąc niewielu było współczesnych, którzy by się tak mało zmienili. Rzadkie umiarkowanie i spokój jego umysłu ustrzegły go zarówno od przesadzonego zapału jak i od przesadzonego zwątpienia. Nie był on nigdy Jakobinem, nie był nigdy antyjakobinem. Umysł jego waha! się, to prawda, ale najdalsze punkty tej oscylacji nie były nigdy bardzo od siebie odległe. I pod tym względem różnił się on wielce od wielu ludzi wysokich zdolności, którzy w tym samym co on czasie rozpoczęli zawód swój publiczny. Widzieliśmy takich ludzi, którzy rzucali się ustawicznie z jednej ostateczności w drugą, którzy przepainowali Paine'a l7, przecastlereaghowali Castlereagha "\ którzy byli kolejno ultratorysami, heretykami i prześladowcami, którzy łamali dawne prawa przeciwko buntom i wołali zaraz o nowe prawa przeciw buntom - jeszcze ostrzejsze. (...) Sądzimy, że postępowanie tych ludzi było właśnie takie, jakim musia- 17 Tomasz 1'aine (1737-1809) - publicysta. Anglik 7. urodzenia, obywatel Ameryki Północnej; choć obcokrajowiec, izłonek Konwencji wybrany prze/ departament Pas de Calais. Głosowa! przeciw śmieici Ludwika XVI. Uwięziom m to; uwolniony u, Jmierd Robespien c'a powrócił do Ameryki, (przypis tlimint/a) 1H U>rd R.,beit Slewart Casllereagh (171)9-1822) - pełnomocnik angielski na kongresie wiedeńskim, dwukrotnie minister spraw zagranicnych. Jako gubernator Irlandii wsławiony srogościa,. (przypis tłumacza) SIR JAMES MACKINTOSH 237 ło być postępowanie ludzi obdarzonych bujną wyobraźnią i żywym uczuciem, a niezdolnych do dokładnego oglądu ani do logicznego rozumowania. Rzecz prosta, że tacy ludzie musieli widzieć w zwycięstwie trzeciego stanu we Francji przedświt Saturnowego wieku. Rzecz prosta, że rozczarowanie doprowadzić ich musiało do wściekłości dorównywającej przesadzonym ich nadziejom. Zmienił się kierunek ich namiętności, ale gwałtowność tych namiętności została ta sama. Siła odskoku musiała być równą sile pierwotnego zamachu; wahadło pociągnięte gwałtownie na lewo, musiało równie gwałtownie skoczyć na prawo. Wyznajemy, że nic nie daje nam tak wysokiego wyobrażenia o sądzie i charakterze pana Mackintosha, jak właśnie droga, jakiej się w owych czasach trzymał. Wystawiony kolejno na dwa przeciwne wpływ}', przyjął obydwa w formie najłagodniejszej. Ustrój jego umysłu był taki, że zaraza, która naokoło niego wszystko spustoszyła, nie mogła ani w znacznej mierze, ani na długo dotknąć jego umysłowego zdrowia. Jak każdy człowiek oświecony i uczciwy w Europie powitał on z radością wielkie przebudzenie francuskiego narodu; ale nawet w chwilach najgorętszego zapału nie wyznawał on nigdy zasad przeciwnych bezpieczeństwu własności, lub koniecznej powadze władzy rządów. Jak każdego człowieka uczciwego i oświeconego zraziły go i martwiły następne wypadki; ale w najsmutniejszych nawet czasach nie odstąpił on sprawy wolności, pokoju i tolerancji. W tym strasznym ogólnym wstrząśnięciu, które wszystkie głowy przewróciło, zachwiał on się wprawdzie o tyle, że chylił się raz w jedną, raz w drugą stronę, ale równowagi nie stracił ani na chwilę. Przekonania, na których spoczął ostatecznie, i których, pomimo silnych pokus, trzymał się z wiernością nie- 238 LORD MACAULAY wzruszoną, czystą, i źle wynagrodzoną, stanowiły właśnie sam środek między tymi, których bronił niegdyś z młodzieńczym zapałem przeciw Edmundowi Bur-ke'owi, i tymi, do których skłaniał się w najsmutniejszym okresie dziejów nowoczesnej Europy. Albo musimy być w wielkim błędzie, albo nie jest to oznaką umysłu słabego i nieuczciwego. Przekonania zaś, jakie żywił sir James Mackintosh w późniejszych swoich latach, zapisane są w rocznikach jego ojczyzny. Roczniki te wystarczają same, by odeprzeć to co wydawca w przedmowie swojej powiedzieć sobie pozwolił. "Sir James Mackintosh - pisze on - był w całym znaczeniu słowa Wigiem z czasów Rewolucji; a odkąd wolność religijna i reforma wyborcza stały się hasłem narodowego ruchu, sądzić zaczął o wielkim zwrocie z roku 1688 w sposób mniej namiętny, więcej poprawny, ale mniej wysoki". Jeżeli słowa te mają znaczyć cokolwiek, to muszą znaczyć, że sir James Mackintosh w zapatrywaniu swoim na wolność religijną i system wyborczy nie szedł dalej, jak sprawcy Rewolucji, czyli innymi słowy, że opierał się równouprawnieniu katolików i obstawał przy dawnym składzie Izby Gmin. Przeciw temu twierdzeniu stawić możemy dwadzieścia tomów rozpraw parlamentarnych i niezliczone ustępy z tego samego dzieła, który wydawca ten zeszpecił. Pozwalamy sobie powiedzieć prócz tego, że sir James Mackintosh więcej nieraz zrobił przez jeden kwadrans dla sprawy wolności religijnej i reformy wyborczej niż pewni zeloci, którzy wzięli sobie za zwyczaj poniżać go, zrobili lub zrobią przez całe swoje życie. (...) Ufamy, że nikt nas nie posądzi o przesadzone przywiązanie do zasad i zwyczajów przeszłych pokoleń. Wiarą naszą jest, że sztuka rządzenia oparta jest na doświadczeniu, i że jak wszystkie tego rodzaju umiejętności, jest ona ciągle w stanie postępu i rozwoju. SIR JAMES MACKINTOSH 239 Najzapamiętalszy nawet wielbiciel dawnych czasów nie zaprzeczy, że medycyna, chirurgia, chemia, botanika, inżynieria, żeglarstwo, dziś stoją wyżej niż dawniej. Z umiejętnością polityki ma się rzecz, jak rozumiemy tak samo. Podobnie jak rzeczone umiejętności fizyczne, robiła ona i klarowała się ciągle, a męty coraz więcej osiadały na spodzie. Był czas, kiedy najpotężniejsze umysły dawały się łudzić szalbierskim gadaninom alchemików i astrologów, tak samo jak byl czas, kiedy najoświeceńsi i najcnotliwsi mężowie stanu uważali, że pierwszym było obowiązkiem rządu prześladować heretyków, zakładać klasztory, i wojować z Sarace-nami. Ale czas postępuje, powstają wątpliwości, faktów przybywa coraz więcej; słabe promyki prawdy zaczynają się jawić i świecą coraz silniej, aż staną się dniem jasnym i zupełnym (...). Tak samo naprzód ukazują się oderwane wskazówki i pomysły, potem ułamkowe, niedokształcone systemy, a nareszcie systemy zupełne, skończone i harmonijne. Słuszne zdanie, wyznawane zrazu przez jednego tylko śmiałego badacza, staje się stopniowo zdaniem ograniczonej mniejszości, potem znacznej mniejszości, nareszcie zdaniem większości ludzi. I tak postęp idzie zawsze naprzód, aż w koricu żaki śmieją się z gadanin, którym wierzył BaconIH, a wiejscy rektorowie potępiają brak tolerancji i wolnomyślności Tomasza Morusa20. Widząc takie rzeczy, widząc, że według zeznania najzaciętszych nawet nieprzyjaciół wszelkiej nowości, ród nasz nieustannie dotąd postępował naprzód w wiedzy, a nie widząc żadnego powodu do mniema- '" Fraucis Bacoq (I5łil-J626) - angielski iib/of i mąż itanu. Autor Novum Orgtmum, Warszawa 1955. Zol). sAic lord Hann (vc) "1". B. Macatilay, Cńlicul md Wstawał Fjsnyt Curotrihuled tu ike "FJinburgh Revieiv", London 1843. w Iliomas Mo(tm) (Morm) (1478-1535) - angielski humanista, autor Mstory "t King Ilirhuitt Ul (1513) ora/ opub li kowanej po ra? picrWBy w 1551 rftku IHopii, Warszawa 1917. 240 LORD MACAULAY nia, jakoby w tym właśnie punkcie czasu, w którym my jesteśmy na świecie, zajść miała jakaś zmiana w naturze władz ludzkiego umysłu, lub w sposobach dojścia do prawdy, jesteśmy reformatorami, jesteśmy po stronie postępu. Z wielkich postępów, jakie społeczeństwo europejskie poczyniło od czterech wieków we wszystkich gałęziach wiedzy, wnosimy (...), że ogromnych postępów, z całą pewnością spodziewać się także w przyszłości należy. Ale te same powody, dla których w przyszłość patrzymy z żywą i niewzruszoną nadzieją, nie pozwalają nam oglądać się z pogardą za siebie, na przeszłość. Nie pochlebiamy sobie marną ułudą, jakobyś-my doszli do doskonałości, i jakoby nic już do odkrycia nie zostawało. Rozumiemy, że mądrzejsi jesteśmy od naszych przodków; rozumiemy także, że potomność mądrzejsza będzie od nas. Ze strony naszych wnuków byłoby wielką niesprawiedliwością mówić o nas z pogardą, dlatego tylko, że może nas prześcigną; nazywać Watta głupcem dlatego, że odkryją być może nowe siły mechaniczne, przed którymi w kąt pójdzie używanie pary; wyśmiewać poczynione w naszych czasach usiłowania ku polepszeniu więzień lub kształcenia ubogich, dlatego, że filantrop jakiś przyszłych wieków wymyśli może lepsze więzienia, niż Panopticon Benthama, lub lepsze zakłady wychowania niż szkoły Lancastera21. Powinniśmy sądzić naszych ojców tak, jak chcielibyśmy, żeby potomność nas samych sądziła. Na to, żeby sprawiedliwie ocenić ich zasługi, powinniśmy postawić się w ich położeniu, zapomnieć, że wiemy wiele rzeczy, których oni przy największej gorliwości w dociekaniu prawdy wiedzieć 51 joscph I.iiitastet (177H-IH38) - angielski pedagog, który stworzył system powszechnej edukacji zwany metodą I.arica.stera, a polegajmy na tym, " starsze dzieci uczyły iniods/t pod opieka dorosłych. SIR JAMES MACKINTOSH 241 nie mogli, a które my przy największej nawet nie-dbałości wiedzieć musimy. Przed dwustu laty było rzeczą nie tylko trudną, ale nawet wprost niepodobną !dla ludzi największych nawet i najszlachetniejszych, być tym, czym najpospolitszy człowiek naszych czasów być może, a raczej być musi. A tego już doprawdy za wiele żeby dobroczyńcy ludzkości, szkalowani przez osłów swego własnego wieku, za to, że szli za daleko, mieli jeszcze być szkalowani przez osłów wieków następnych, za to, że nie posunęli się wystarczająco daleko. Prawda leży pośrodku między tymi dwoma krańcami niedorzeczności. Po jednej stronie stoi bigot, który powołuje się na mądrość przodków, by nie zrobić tego, co oni na naszym miejscu byliby z całą pewnością zrobili; którzy opierają się ustawie o reformie dlatego, że lord Somers" nie widział takiej potrzeby; którzy byliby się opierali rewolucji dlatego, że (...) byli tacy, którzy wyznawali nieograniczone posłuszeństwo dla prerogattTyy królewskiej, i którzy opieraliby się Reformacji dlatego, że Fitzwalterowie i Marshalowie, którzy przyłożyli swoje pieczęcie na dokumencie Wielkiej Kartyas, byli gorliwymi zwolennikami rzymskiego Kościoła. Po drugiej stronie stoi przemądrzały zarozumialec, pomiatający Wielką Kartą dlalego, że nie zreformowała Kościoła, Reformację dlatego, że nie ograniczyła prerogatywy królewskiej, a Rewolucje dlatego, że nie rozszerzyła systemu wyborczego. (...) Pierwszy z tych błędów wpływa bezpośrednio na sprawy praktyczne, i blokuje drogę użytecznym reformom, i dlatego zdaje się szkodliwszym. [ a może jest nim w istocie. Ale drugi jest równie 'a Jolm Sootcts (1650-1716) - /razu prawnik, później wigewski izłmiek I/by Gmin, po roku 168M kanclerz, (przypis tłumacza) -' Mttgna Otarta libertiUam (łac. Wielka Karta Wnlnofci) - została wydana Vr 121;) roku przez angielskiego króla Jana btz Ziemi Mogno Charta uważana \en ra poc/atek komtytucjjtiych oKranic-zeń władz) kreilewskiej w Anglii. 242 LORD MACAUIAY niedorzeczny, równie dowodzi czczości umysłów i zazdrosnych usposobień; a gdyby kiedykolwiek miał się stać powszechnym, sprowadziłby skutki zgubne. Dąży on do tego, by obedrzeć dobroczyńców ludzkości z poczciwej ich sławy, i postawić na tym samym stopniu najlepszych i najgorszych ludzi z przeszłości. Sprawca wielkiej jakiejś naprawy prawie zawsze jest niepopularny w swoim własnym wieku; żyje w niepokojach i niebezpieczeństwach. Zależy więc rodowi ludzkiemu na tym, by imiona takich ludzi ze czcią był}' chowane, by nadzieja zostawienia po sobie wielkiego i nieśmiertelnego imienia dodawała im odwagi wśród pogardy i nienawiści współczesnych. (...) Oto mamy przed sobą książkę, która niekorzystnie świadczy o literaturze angielskiej XIX wieku, książkę, w której nie ma ani obszernej wiedzy, ani wielkiej siły myślenia. A gdybyśmy sądzić chcieli z pogardy, z jaką wyraża się pisarz o wielkich politykach i filozofach przeszłości, musielibyśmy mniemać, że jest on autorem najważniejszych i naj świetniej szych wynalazków na polu umiejętności politycznej. A przecież tak nie jest. Ludzie zdolni do wielkich wynalazków umieją także wszystko jak należy uwzględnić. Kto usilnie pcha się naprzód w poszukiwaniu prawdy, ten zazwyczaj wdzięczny jest każdemu, kto choć cal drogi przed nim wyczyścił; a taki tylko, co sam tyle właśnie ma rozumu, ile potrzeba by uchwycić i powtarzać modne oklepane ogólniki, taki tylko patrzy z pogardą na ludzi, którym zawdzięcza, że oklepane te rzeczy nie są niepojętymi paradoksami lub bezbożnymi herezjami. (...) Taki człowiek zawsze może być dumny z siebie, skoro mu-do tego tak mało potrzeba. Może on chełpić się słusznie, że ma niezaprzeczoną wyższość nad największymi ludźmi przeszłości. Na przykład umie czytać i pisać; Homer prawdopodobnie nie znał abecadła SIR JAMES MACKINTOSH 243 Nauczono go, że ziemia obraca się dookoła słońca; Archimedes myślał, że słońce obraca się wokół ziemi. On wie, że jest część ziemi zwana Nową Holandią; Krzysztof Kolumb i Vasco da Gama poszli do grobu w zupełnej nieświadomości tego faktu. On słyszał, że jest jakieś Georgium Sidus; Newton nie wiedział o istnieniu takiej planety. On zna pożytek z prochu; Hannibal i Cezar zwyciężali za pomocą samych włóczni i mieczy. Pozwolimy sobie jednak zwrócić uwagę, że nie jest to właściwy sposób, według którego ludzi oceniać należy; że żak z naszych czasów nie ma prawa nazywać osiem Napiera2i lub Galileusza dlatego, że nie słyszeli nigdy o rachunku dyferencjalnym; że na drukarnię Castona^ w Westminster-Abbey, choć tak pierwotną, patrzeć należy z takim samym uszanowaniem, jak na najlepszą z tych, które w naszych czasach najpiękniejsze wytłaczają czcionki na najcięższym papierze. (...) Tak to należy sądzić o wypadkach i ludziach upłynnionych wieków. Nie zaszli oni tak daleko jak my, bo inaczej być nie mogło. Ale kiedy się ich sądzi, nie o to chodzi, gdzie zaszli, ale w którą szli stronę; czy twarzą obróceni byli w dobrym czy w błędnym kierunku? Czy byli na czele, czy na tyłach swojego pokolenia? Czy pracowali po to, by dopomóc wielkiemu ruchowi ludzkiego rodu, czy też po to, by go zahamować? Nie jest to pobłażanie, ale sprawiedliwość i zdrowy rozsądek. Zasadniczym prawem świata, na którym żyjemy, jest fakt, że prawda rośnie stopniowo; naprzód źdźbło, potem kłos, a na końcu dopiero pełne ziarno w kłosie; a kto się skarży na ludzi z roku 1688, że nie byli ludźmi z roku 1835, powinien |f " (tihti Nłipier (1550-1617) - szkocki matematyk, twórca logarytmów naturalny cli. " Willmm C"ixton (ok. I427-H9)) - pierwszy drukarz książek angiels-kich w Itruges. a następnie w Westminisler. 244 LORD MACAULAY tak samo skarżyć się na rzucone ciało, że w biegu opisuje parabolę, albo na żywe srebro, że jest cięższe od wody. To prawda, że na rzeczy przeszłe winniśmy patrzeć przy świetle nowoczesnej wiedzy; prawda, że wskazywać błędy znamienitych ludzi przeszłości jednym jest z pierwszych obowiązków historyka. Nie ma błędów, z których tak łatwo dałby się wyciągnąć precedens, a zatem, które by tak pilnie wskazywać należało, jak błędy ludzi, mających słuszne prawo do wdzięczności i uwielbienia potomnych. W polityce jak w religii są nabożni fanatycy, którzy tym chcą dowodzić swego nabożeństwa do sprawiedliwego zmarłego, że grób jego zamienić chcą w sanktuarium występku. (...) Każde wielkie zdarzenie, każde imię szanowne obrosłe jest grubo szkaradnymi nadużyciami, a zło wymaga zaiste najsurowszych środków ze strony literackiej policji; ale właściwą czynnością w takim razie jest pozamiatać brudy nie uszkodziwszy relikwiarza, wpędzić zgraje nierządnic i złodziei, nie wyrządzając sro-moty popiołom wielkich zmarłych w sposób godny jedynie nikczemnika i tchórza. Dwaj dziejopisowie współcześni dadzą się pod tym względem za wzór postawić, sir James Mackintosh i pan James Mili*6. Różni od siebie we wszystkim, w tym jednym względzie bardzo są do siebie podobni. sir James jest łagodny, pan Mili surowy; ale wymierzając czy to pochwałę, czy chłostę, żaden nie zaniedbuje uwzględnić należycie stanu politycznej moralności i politycznej mądrości wieku. W dziele obecnym mówi Sir James Mackintosh ze słuszną czcią o wigach z czasów Rewolucji, ale nie omieszkuje nigdy potępić obchodzenia się tego stronnictwa z członkami Kościoła 2(1 James Mili (177.1-1836) - szkotki filozof, historyk i ekonomista-Radykał, zwolennik utyli tary/mu Benthama. SIR JAMES MACKINTOSH 245 rzymskiego. Trzyma się on wolnomyślnych zasad dziewiętnastego wieku, ale nie zapomina nigdy, że ludzie, 0 których pisze, byli ludźmi z wieku siedemnastego. Po panu Millu mniej można się było spodziewać tego pobłażania, lub raczej, żeby się lepiej wyrazić, tej sprawiedliwości. Zdawałoby się bowiem z niektórych dzieł jego, że nie uważa on polityki za umiejętność, w której eksperyment odgrywa ogromną rolę, a zatem noszącą w sobie konieczny warunek postępu 1 rozwoju. Lecz za umiejętność, której wszystkie trudności rozwiązać się dadzą za pomocą treściwych syntetycznych aksjomatów, wyciągniętych z prawd naj-powszedniejszych, najpowszechniej znanych. Gdyby zdanie to było uzasadnione, to jedno pokolenie nie miałoby z drugiego żadnej korzyści lub tylko bardzo małą. Ale choć w rozprawach swoich dał się pan Mili uwieść, jak sądzimy, swojemu upodobaniu do jasnych i treściwych form dowodzenia, w swojej Histońi27, nie można tego bez wielkiej niesprawiedliwości zaprzeczyć, używał przecież zupełnie innej metody dochodzenia, i to z niepospolitą zręcznością i skutkiem. Nie mamy drugiego pisarza, który by tak się kochał w przedstawianiu całego rozwoju zdrowych idei, od samego zarodka aż do zupełnej ich dojrzałości, a zaprawdę upodobanie to nader jest pożyteczne, szlachetne i filozoficzne. Wydobywa on troskliwie ze starych aktów i dokumentów każde wyrażenie, w którym dostrzec może najdrobniejszy zarodek wielkiej jakiejś prawdy, która się z czasem rozwinęła w całej pełni. Nie zaniedba on nigdy oddać czci należnej tym, którzy choć nie doszli do tego punktu, który dla niego jest n |ames Mili opublikował w Ifil7 roku swoją trzy tomową: Histury ofBrittsh India, Uyskusję T. B. Mataulaya 7. Jamesem Millem, kidra miała znaczni wpływ na poglądy Johna Stuaria Milla, można prześledzić w: Lirely j., Rees J., (ed.)h Ulilitnrion ijr itrul Padlin: jihhf\ Milt\ 'Emay on G' Mh Chttijiie unii Enshmft Dfbate, Oxford 1978. 24Ó LORD MACAUIAY szczytem doskonałości, wystawali przecież chociaż trochę ponad zwykły poziom swoich współczesnych. W taki to sposób pisać należy dzieje przeszłych wieków; w taki sposób przede wszystkim pisać należy dzieje naszej ojczyzny. Historia Anglii jest przede wszystkim i przed wszystkimi innymi, historią postępu; jest historią nieustannego ruchu umysłów i nieustannych zmian w instytucjach wielkiego społeczeństwa. W początkach wieku dwunastego widzimy nasze społeczeństwo w stanie nędzniejszym od tego, w którym znajdują się dziś najniższe ludy na Wschodzie; widzimy je podbite pod władzą garstki zbrojnych najezdników; widzimy silnie nakreślone różnice kastowe między zwycięskim Nor-manem, a zwyciężonym Saksonem, widzimy najliczniejszą część narodu w stanie osobistej niewoli; widzimy nieograniczone panowanie okrutnych i poniżających zabobonów nad najwznioślejszymi nawet i najszlachetniejszymi umysłami; widzimy gmin w ciemnocie niemal zwierzęcej, a małą liczbę uczonych pracującą z mozołem nad nabyciem tego, co nie było godnym imienia nauki. A tymczasem w przeciągu siedmiu wieków plemię to nieszczęśliwe i spodlone stało się narodem najbogatszym i najbardziej oświeconym na świecie; rozszerzyło panowanie swoje po wszystkich częściach kuli ziemskiej; rozsiało ziarna potężnych królestw i rzeczpospolitych po lądach, o których nie śnił Strabonas ani Ptolemeusz2il; stworzyło siłę morską, która w ćwierć godziny zniszczyłaby wszystkie razem marynarki Tyru, Aten, Kartaginy, Genui i Wenecji; podniosło sztukę lekarską, środki przenoszenia z miejsca na miejsce ludzi i myśli, sztuki mechaniczne, !8 Sli-abon (ok. liii p.n.e-20 n.e.) - wybitny grecki geograf. 51 i*tolemtus/ Klaudiusz (II wiek n.t.) - grecki matematyk, astronom i Recigraf. SIR JAMES MACKI NTOSH 247 rękodzieła, i wszystko co się do wygód życia przyczynia, do doskonałości, która przodkom naszym wydałaby się dziełem czarów; wydało literaturę, która szczycić się może dziełami nie niższymi od najwyższych, jakie nam Grecja zostawiła w spuściźnie; wyśledziło prawa, które rządzą ruchem ciał niebieskich; dociekało z wielką subtelnością czynności i procesów ludzkiego umysłu, i uznane zostało przez cały świat za przodownika ludzkości na drodze politycznego postępu. Historia Anglii jest historią tej wielkiej zmiany w stanie moralnym, umysłowym i materialnym mieszkańców naszej wyspy. Jest w niej wiele ciekawych i pouczających epizodów, ale to jest w niej główną akcją. Nie ma nic, wyznajmy, co by nas tak zajmowało i tak przejmowało rozkoszą, jak patrzeć na Anglię z czasów Domesday Book, Anglię z czasów Praw Laso-wych i Curfew 30, Anglię mnichów, krzyżowych rycerzy, uczonych, astrologów, niewolników, ludzi wyjętych spod prawa, jak stawała się stopniowo tą Anglią, którą my dziś znamy i kochamy, klasyczną ziemią wolności i filozofii, szkołą wszelkiej wiedzy, ogniskiem handlu całego świata. Karta Henryka Beauclerca:il, Magna Charta, pierwsze zebranie Izby Gmin, zniesienie osobistej niewoli, oderwanie od Stolicy Rzymskiej, Petycja Praw, Ustawa Habeas Corpus, Rewolucja, zaprowadzenie wolności druku, zniesienie cenzury, równouprawnienie wyznań i reforma systemu wyborczego; wszystko to wydaje nam się, jakby kolejnymi przejściami jednej i tej samej wielkiej Rewolucji; i nie możemy zrozumieć dostatecznie żadnego z tych wiekopomnych M Domada}~BoBk - spis własności ziemskich spor^dzciny na rozbu Willhelma Zdobywcy w latach od 1080 do iO8fi. Curfm (cuuure-feu) - przepi-sy brapSetzcdswa i porządku z tych samych oasów (przypis tłumacza) " Henryk 1 (LSeauclerc) (1068-1135) - trzeci syn Wilhelma Zdcibywcy; nadal swoim baranom prawa i przywileje, uważane 73 pierwszy zaród pó/mejs/vdi wolności angielskich. (pr7ypis tłumacza) 248 LORD MACAUIAY wypadków, jak tylko w związku z tymi, które je poprzedziły i z tymi, które po nich nastały. Każda z tych walk wielkich i zawsze pamiętnych, czy to walczył Sakson przeciw Normanowi, (...) czy protestant przeciw papiś-cie, czy Okrągła Głowa przeciw Kawalerowi, czy dysydent przeciw fanatykowi panującego Kościoła, czy wreszcie Manchester walczył przeciw Old-Sarum, była w danym momencie walką, od której wyniku zależały najdroższe interesy ludzkości. A każdy człowiek, który w walce, jaka za jego czasów kraj nasz dzieliła, po dobrej stał stronie, ma prawo do naszej czci i wdzięczności. Cokolwiek myśleć o tym może wydawca niniejszej książki, jedna rzecz jest przecież pewna, że ci ludzie, którzy najwyżej cenią wartość świeżo zaprowadzonych w instytucjach naszych reform, najmniej są skłonni lekceważyć te, których dokonano w roku 1688. Uważają oni Rewolucję za reformę niedoskonałą zapewne, ale zawsze błogosławioną i szczęśliwą nie tylko dla angielskiego narodu, ale dla całej ludzkości, za reformę, która stała się płodną rodzicielką wielu innych reform, za taką wreszcie, której skutki czuć się dają do dziś dnia, nie tylko w naszym kraju, nie tylko w połowie państw europejskich, ale w samej nawet głębi puszcz nad brzegami Ohio. Może nam czytelnik zechce wybaczyć, że zwrócimy tu jego uwagę na przyczyny i skutki tego wielkiego wypadku. Rzekliśmy już, że historia Anglii jest historią postępu i jeżeli zechcemy objąć jej całość jednym ogólnym rzutem oka, niezawodnie w ten sposób ją ujrzymy. Jeżeli zaś rozpatrywać ją zechcemy w oderwanych mniejszych fragmentach, to przedstawi nam się ona jako historia kolejnych akcji i reakcji. Ruch opinii publicznej w naszym kraju wydawał nam się zawsze podobnym do ruchu morza w chwili przypływu. Fale pojedynczo jedna po drugiej postępują, łamią się SIR JAMES MACKINTOSH 249 i cofają, ale wielki przypływ postępuje ciągle i niezmiennie. Kto patrzy na morze przez jedną minutę, może myśleć, że ono się usuwa; kto patrzy przez pięć minut, może myśleć, że porusza się ono tu i ówdzie kapryśnie i nieregularnie; ale kto patrzy choćby tylko przez kwadrans i widzi, jak woda pochłania jeden kawałek ziemi po drugim, ten nie może pomylić się co do kierunku, w którym się ocean posuwa. Taki sam był ruch wypadków w Anglii. W historii narodowego ducha, który jest istotą historii narodu, należy rozróżnić starannie ten krok w tył, który następuje zawsze po stanowczym kroku naprzód, od wielkiego przypływu ogólnego. Jeżeli popatrzymy tylko na krótkie odcinki czasu, jeżeli porównamy rok 1640 z 1660, 1680 z 1685, 1708 z 1712 i 1782 z 1794, dostrzeżemy ruch wsteczny; ale jeżeli weźmiemy całe wieki, jeżeli porównamy rok 1794 z 1685 lub 1660, nie będziemy mieć wątpliwości, w jakim kierunku idzie społeczeństwo. Okres, jaki upłynął między Restauracją a Rewolucją, rozpada się sam z siebie na trzy części, z których pierwsza rozciąga się od roku 1660 do 1678, druga od 1678 do 1681, a trzecia od 1681 do 1688. W roku 1660 naród cały szalał z zapału do króla. Gdybyśmy mieli wybierać sobie los spomiędzy wszystkich, jakie ludzie od początku świata wyciągnęli, wybralibyśmy los Karola II w dniu jego powrotu. W położeniu jego bowiem widoki ambicji spotykały się zupełnie z wymaganiami wspaniałomyślności, w położeniu jego łatwiej było być cnotliwym niż złym, kochanym niż nienawidzonym, łatwiej było zjednać sobie sławę czystą i niespożytą, niż stoczyć się w ohydę. Przecież droga cnoty nie była stroma ani trudna. Nie zrobił on nic, czym by na miłość narodu zasłużył, ale naród dał mu ją z góry i bez miary. Elżbieta po zniszczeniu Armady lub po zniesieniu monopoli nie wzbudzała 1 250 LORD MACAULAY SIR JAMES MACKINTOSH dziesiątej części tego zapału, z jakim witano powrót młodego tułacza. Nie wmusili go poddanym przemocą obcy najezdnicy, jak wmusili Francuzom Ludwika XVIII'2; nie powrócił on jak Ludwik XVIII do kraju zmienionego z gruntu i zupełnie. Tymczasem zwycięska koalicja postawiła w Paryżu dom Burbonów jako trofeum na znak swojego triumfu; w myśli narodu łączył się ich powrót z utratą rozległych prowincji; z ogromnym haraczem, ze spustoszeniem kwitnących departamentów, z zajęciem Francji przez nieprzyjacielskie wojska. (...) Oni wrócili do kraju, w którym nic rozpoznać nie mogli. (...) Dwadzieścia lat zrobiło tyle, co dwadzieścia pokoleń; wypadki szły szybko i gęsto, ludzie żyli prędko; dawne instytucje, dawne uczucia wyrwane były z korzeniami. Nastał nowy Kościół założony i wyposażony przez uzurpatora, nowa szlachta z nazwiskami wziętymi od pól bitewnych, bitew fatalnych dla dawnej dynastii, nastało nowe orderowe rycerstwo z krzyżami. (...) Nowa Magistratura według nowego rządziła kodeksu; nowa klasa właścicieli trzymała ziemię na podstawie nowego prawa; najdawniejsze i najbardziej znane miejscowe nazwy i granice poszły w zapomnienie; nie było już ani Normandii, ani Burgimdii, ani Guienny, ani Bretanii. Francja Ludwika XVI znikła tak, jak przed-Adamowe światy; wykopaliska jej został)' wprawdzie tu i ówdzie, owszem wzbudzały ciekawość, ale wlać życie w dawne instytucje było takim niepodobieństwem, jak ożywić szkielety zagrzebane w przedpotopowych pokładach. Przypuścić, żeby Francja mogła wrócić do systemu feudalnego, było takim niedorzeczeństwem, jak przypuszczać, że mamuty rozplenia się na nowo na naszym świecie. Rewolucja w prawach i w formie rządu była tylko 251 Ludwik XVIII (17S5-IH24) - król Francji od 1814 roku. widomym znakiem tej rewolucji potężniejszej, jaka zaszła w sercu i umyśle narodu, a która dotknęła wszystkich stron życia i wszystkich jego czynności: handlu, gospodarstwa, uczenia, małżeństwa. (...) Powrócił władca do narodu, który nie wiedział już nic 0 nim, ani o jego dynastii, dla którego Burbonowie byli tym samym, co Merowingowie i Karlowingowie. Mógł on białym sztandarem zastąpić trójkolorowy, 1 pszczoły - Liliami, mógł rozkazywać, by zacierano wszędzie starannie cyfry cesarza, ale nie mógł nigdzie rzucić okiem, żeby mu coś nie przypomniało, że był obcym w pałacu swoich ojców. Wrócił do kraju, po którym przelotny nawet podróżnik poznaje od razu, że zaszedł w nim niedawno wielki przewrót i wielkie odbudowanie społecznego systemu. W takich okolicznościach, pozyskać sobie serca narodu, byłoby rzeczą niełatwą nawet dla Henryka IV3i. Ale w rewolucji angielskiej rzecz miała się zupełnie inaczej. Karol nie był rodakom swoim nałożony przemocą, ale został przez nich wezwany. Restauracji jego nie towarzyszyły żadne okoliczności, które by ich dumę narodową ranić mogły. Wyspiarze z geograficznego położenia, odosobnieni z charakteru, sami między sobą załatwiliśmy nasze spory i zawarliśmy ugodę. Sprawy nasze wewnętrzne nie powikłały się ani na chwilę ze stokroć większą sprawą niepodległości narodowej. Okrągłe Głowy nie rościły sobie bynajmniej pretensji, jak filozofowie francuscy, do stawiania zasad ogólnych dla całego świata. Przodkowie nasi stali zawsze na stanowisku nie ogólnych teorii, ale szczególnej konstytucji naszego kraju; walczyli o prawa nie ludzi, ale Anglików; i dlatego zasady ich nie były zaraźliwe, a gdy nawet były takimi, to żaden kraj " htentyk IV (1553-1610) - knił Francji od 1589 roku. 1 252 tORD MACAULAY sąsiedni nie mógł się nimi zarazić, języka, w którym prowadzono nasze rozprawy i spór)', nie znał ani jeden uczony poza naszą wyspą. Z powodu naszego położenia nie mogliśmy żadną miarą myśleć nawet o wielkich podbojach na stałym lądzie. I dlatego królowie Europy nie mieli powodu obawiać się przykładu dla swoich poddanych ze strony angielskich Purytanów. Spoglądali więc oni obojętnie na śmierć monarchy i upadek monarchii. C!arendonM żali się gorzko na ich obojętność, ale nam się wydaje, że obojętność ta największą sprawie królewskiej oddała usługę; bo gdyby wojsko francuskie lub hiszpańskie wylądowało w Anglii, i gdyby, o czym bynajmniej nie wątpimy, zostało zniesione do szczętu od pierwszego spotkania z żołnierzami spod Preston i Dunbar33, z pułkownikiem Fight the good fight i kapitanem Smite them Hip and thigh(tm), dom Cromwella być może do dziś dnia jeszcze by w Anglii panował. Naród byłby zapomniał o całym złu człowiekowi, który by ziemię jego oczyścił z obcych najezdników. Szczęściem dla Karola, żadne z państw europejskich, z tych nawet, które były w wojnie z rzecząpos-politą, nie myślało związać swej postawy ze sprawą tułaczy, którzy w Kolonii i w Paryżu bawili się pod strychami w książąt i w kanclerzy. Pod rządami Cromwella szanowano Anglię i bano się jej bardziej, niż wszystkich innych mocarstw chrześcijaństwa, a nawet pod efemerycznym rządem, który nastąpił po jego śmierci, nie śmiało żadne państwo okazywać jej pogar- SIR JAMES MACKINTOSH 253 11 l.ord Hyde Edward Clarendon (1609-16741 - prawnik, polityk i pisarz, trunek Długiego ['arlanieMu, podczas wojny domowej po stronie króla, autor HLlniy nf tke Rrbeltitm tm>l Cmii Wan in Engtami, 3 t, 1702-1704. 11 Duiiiliar i Preston - zwycięstwa Cromwella, 1650, 1648. (przypis ilu macza) 1'r/ydotiiki pmylauskidi żołnierzy, dosłownie: "wałcz w dobrej walce' i "wal ich ile wlezie", (przypis tlumat/a) dy. I dlatego mógł Karol powrócić niejako pośrednik między narodem, a zwycięskim nieprzyjacielem, ale jako pośrednik między dwoma wewnętrznymi stronnictwami. Zastał on Prezbiterian szkockich i irlandzkich papistów do posłuszeństwa zmuszonych, zastał posiadłości nasze wzbogacone nowymi nabytkami Dunkierki i Jamajki, i stał się spadkobiercą podbojów i przewagi wielkiego przywłaszczyciela, który mu tron odebrał. Dawny rząd angielski, od dawnego francuskiego 0 wiele łagodniejszy, został też nie tak gwałtownie jak tamten i nie tak zupełnie obalony. Instytucje narodowe albo pozostały w całości, albo częściowo tylko były wykorzenione; w prawach małe tylko pozachodziły zmiany. Littleton1" i Coke3* wystarczali na to zawsze, by nauczyć się z nich prawa lenności, dziedzictwa 1 własności ziemi. W parlamentach rzeczypospolitej wspominano o Wielkiej Karcie z taką samą czcią, jak w poprzednich i w następnych, w Kościele wprowadzono nowe wyznanie wiary i nowy rytuał, ale własność kościelna pozostała nietknięta. Kolegia zawsze były w posiadaniu swoich dóbr, rektorowie zawsze pobierali dziesięciny; lordów wprawdzie w chwili wielkiego wzburzenia wyrzucono z izby żołnierzami, ale zachowali oni swoje tytuły i wielkie u publiczności poważanie. Każdego z nich, ilekroć ukazywał się w Izbie Gmin, przyjmowano zawsze z ceremonialnym uszanowaniem; a ci spomiędzy nich, którzy byli obecni podczas inauguracji Protektora, stali tuż przy nim i sprawowali najzaszczytniejsze w tej ceremonii czynności. Z rozpraw parlamentu przekonać się można, jak '' 1'homas Linieniu (ok. 1407-1481) ¦- sędzia, autor pierwszego dzida prawnic/egu w języku angielskim: Tfiwrei. " Cokr K.dwat(I(]M!ł-l(J34) -prokurator i sęd/ia za panowania Elżbiety i Jakuba I, autor cUieła Imtiłuta Ijgum Angliae. (przypis tłumacza) 254 LORD MACAULAY SIR JAMES MACKINTOSH silnie arystokracja zakorzeniona była w uczuciach ludu. Jeden z członków Izby Gmin rzekł, że jeżeli ich Lordowskie Moście nie zostaną spokojnie przywrócone na swoje miejsca, to niebawem wybuchnąć może w kraju wojna Baronów. I w istocie, nie było nigdy takiego stronnictwa, które byłoby nieprzyjazne Izbie wyższej; w składzie tej Izby nie było nic wyłącznego; rekrutowała ona zawsze swoich członków spomiędzy najznakomitszych duchownych, prawników i wielkich właścicieli ziemi. Najpotężniejsi magnaci z ostatniego przed Rewolucją stulecia (...) wyszli z Izby Gmin, i wynieśli się dworskimi intrygami lub parlamentarnymi zdolnościami, nie tylko na krzesła Izby Lordów, ale do najpotężniejszego w Izbie tej wpływu. Postępowanie Lordów w ogólności nie było takie, żeby miało powodować niechęć narodu. Opór, jaki stawiali samowładnym nadużyciom, nie był wprawdzie ani tak dzielny ani tak stanowczy, jak opór Izby Gmin, ale przecież i oni przeciwstawiali się nadużyciom. W początkach zaburzeń mieli oni wspólny z ludem interes, bo gdyby Karol zdołał swoje plany przeprowadzić, znaczenie Lordów zmalałoby. Gdyby mógł samowolnie nakładać podatki, to majątki Lordów tak samo zależałyby od jego łaski, jak majątki kupców lub dzierżawców; gdyby mógł więzić poddanych według własnego uznania, to par każdy daleko prędzej niż wiejski posiadacz lub kupiec z City narażony byłby na utratę łaski królewskiej i na bezpłatne mieszkanie w londyńskiej Tower. I dlatego to przekonał się Karol, że wielka Rada Parów zwołana do Yorku, nic dla niego nie uczyni. Podczas pierwszej sesji Długiego Parlamentu pomagali Parowie Izbie Niższej serdecznie i gorliwie w przeprowadzeniu koniecznych wówczas reform; a w pierwszych latach wojny stała po stronie ludu bardzo znaczna mniejszość magnatów. (...) 255 Bez trudności zatem przywrócono w Anglii dawną konstytucję, a ze wszystkich pierwiastków składowych tej konstytucji, władza monarchiczna najdroższą była narodowi w owej chwili. Nad miarę poniżona, była ona za to nad miarę teraz wynoszona. Od dnia, w którym wzięto Karola I w niewolę, zaczął się zwrot na korzyść jego osoby i urzędu. A od dnia, w którym głowa jego spadła pod toporem przed oknami jego pałacu, zwrot ten stał się coraz szybszy i gwałtowniejszy. W chwili restauracji zaś, doszedł do takiego punktu, że dalej już iść nie mógł. Naród gotów był zdać na łaskę króla najdawniejsze i najdroższe swoje prawa; wyznawał głośno najsłużebniejsze, najbardziej niewolnicze zasady; potępiał opozycję najumiarkowańszą nawet i najściślej w szrankach konstytucyjnych zamkniętą; o oporze mówił ze zgrozą większą, niż o jakiejkolwiek zbrodni, jaką ludzka istota mogła popełnić. Izba Gmin skwapliwsza była od króla samego do pomszczenia krzywd królewskiego domu, gorliwsza od samych biskupów w przywróceniu praw Kościoła, pochopniej-sza do dawania niż ministrowie do żądania pieniędzy. Odwołała ona prawo uchwalone podczas pierwszej sesji Długiego Parlamentu ze zgodą wszystkich uczciwych ludzi owego czasu, prawo mianowicie zabezpieczające częste zwoływanie tej wielkiej Rady narodu, a prawdopodobnie byłaby się dała zawieść jeszcze dalej, aż do przywrócenia Izby Gwieździstej i Wysokiej Komisji:1(1. Wszystkie współczesne opisy zgadzają się co do faktu, że naród znajdował się w stanie histerycznego zapału, szalonej radości. W tych tłumach nieprzeliczonych, które zalegały wybrzeże w Dover i cisnęły się po obu stronach gościńca, którym król zdążał do Londynu, nie było jednego człowieka, który by nie liba Gwie/d/bta i Wysoka Komisja - osławione tmuinafy inkwi/ytyjne, nai-/ccLia nieprawnych ejkarżeri i wyroków, (przypis tłiinia"a) 1 256 LORD MACAUtAY płakał; bito dzień i noc we wszystkie dzwony; nocą ulice zapchane były ludźmi, którzy zmuszali przechodzących wychylać do dna kielich za zdrowie Najjaśniejszego Króla, i za wieczne potępienie Oliviera z czerwonym nosem. Przez jakiś czas nie można było dostrzec tego współczucia dla upadłych, które przez wiele pokoleń wyraźnym było rysem narodowego charakteru. Cały Londyn skupił się na wiwatach i śmiechu koło szubienicy, na której wisiały niedognile zwłoki książęcia, który Anglię uczynił postrachem całego świata, który był głównym założycielem jej morskiej potęgi i kolonialnej jej wielkości, który podbił Szkocję i Irlandię, upokorzył Holandię i Hiszpanię, którego imię powagą swoją zasłaniało każdego Anglika podróżującego po dalekich krajach, i każdy zbór protestancki pośród katolickich posiadłości. A kiedy niektórych z tych ludzi dzielnych i zacnych, choć zbałamuconych, którzy za ścięciem króla głosowali, wleczono na śmierć i tortury, tysiące ludzi przerywało im ostatnią modlitwę gwizdaniem i złorzeczeniem. Taką była Anglia w roku 1660. W 1678 postać rzeczy była zupełnie inna. W pierwszej z tych dwóch epok, po osiemnastu latach zaburzeń, pragnął naród kupić spokój za każdą cenę. W drugiej, po osiemnastu latach złych rządów pragną! zyskać rękojmię wolności kosztem jakichkolwiek niebezpieczeństw. Gwałtowny zapal poddańczej wierności wyszumial się w pierwszym wybuchu; w ciągu pierwszych kilku miesięcy tyle się nawieszali, naćwiartowali, tyle nawyciągali wnętrzności, że mieli tego dosyć. Stronnictwo Okrągłych Głów zdawało się nie tylko pokonane, ale także zbyt rozbite i rozproszone, by kiedykolwiek zebrać się jeszcze mogło na nowo. I wtedy rozpoczął się nowy zwrot opinii. Dostrzegł naród, jakiemu to człowiekowi powierzył bez żadnych warunków najdroższe swoje pra- SIR JAMES MACKINTOSH 257 wa, na jakiego to człowieka zlał tak hojnie swoją miłość. Nikczemnej natury powróconego wygnańca nawet przeciwność twardą swoją szkołą uszlachetnić nie mogła. Nad wszystkimi książętami miał on korzyść jedną ogromną. Choć zrodzony w purpurze, lepiej od większej liczby swoich poddanych zapoznał się ze zmiennymi kolejami życia i z rozmaitością ludzkich charakterów. Znał on przymus, niebezpieczeństwo, niedostatek i zależność; wiele wycierpiał od niewdzięczności, bezczelności i zdrady; wiele odebrał świetnych dowodów bohaterskiej i niezłomnej wierności; powinien był on poznać obie strony ludzkiej natury. Ale w pamięci jego jedna tylko jej strona została. Nauczył się jedynie niedowierzać swoim ludziom i pogardzać nimi, nauczył się uważać prawość mężów i wstyd niewiast za proste udawanie, i nie zadawał sobie nawet trudu zachowywania owych wyobrażeń dla siebie. Do przyjaźni niezdolny, dawał się przecież wodzić ulubieńcom, choć im nigdy ani na chwilę nie wierzył. Wiedział, że ich dbałość o jego dobro była udawana, ale wskutek pewnej giętkości, która z dobrocią nic wspólnego nie miała, przystawał, śmiejąc się trochę sam z siebie, być narzędziem każdej kobiety, która go wabiła swoimi wdziękami i każdego mężczyzny, który bawił go swoją gadaniną. O religii mało myślał i mało o nią dbał; przez całe życie chwiał się jak wahadło, zawieszony między poglądami Hobbesa"10 i papizmem. Ukoronowany za młodu z CovenantemĄl w ręku, skonał z nieprzełkniętą w gardle hostią, a przez cały okres lft 'lliomas Hobbes (f.ÓHH-1679) - angielski filozof i myśliciel polityczny. Autor wydanego po raz pitrws/y w 1651 roku Ij:wm!tinti, Warszawa 19Ó4 " Ctnwuml (zgoda, przymierze) - pojęcie zaczerpnicle ze Starego Testamentu. W 15K1 roku uczestnicy Cimuenanl w Szkocji złożyli przysięgę, że będą. wspólnie wak/yt z katolicyzmem, Z kolei w roku 1638 Szkoci zawarli między sobą podobne przymierze (Conventi}tt), ale tyra razem przeciwko lik 258 LORD MACAULAY między tymi dwoma wypadkami, prześladował zarówno katolików, jak Prezbiterian, nie był on tyranem ze zwyczajnych pobudek; o władzę dla władzy samej dba! bardzo mało, a jeszcze mniej o chwalę; mściwym, jak się zdaje, także nie był, i w okrucieństwie nie znajdował przyjemności. Chodziło mu jedynie o to, by się bawić, by przeżyć przyjemnie dwadzieścia cztery godziny nie siadając ani razu do suchej i mozolnej pracy. Próżnowanie było, jak się Sheffield'1^ wyraża, prawdziwą sułtanką i królową jego serca. Gdyby książę Buckingham nie był stroił min do kanclerza, nigdy król nie wysiedziałby na radzie ministrów. Mówiono o nim, co nieprawdopodobne bynajmniej nie jest, że na wygnaniu gotów był sprzedać swoje prawa Crom-wellowi za okrągłą jaką sumkę; a do końca życia kłóci! się z Parlamentem tylko o to, że ten Parlament nie dawał mu spokoju i nie chciał dawać pieniędzy. Jeżeli dla kogokolwiek miał szacunek i względy, to dla swego brata, jeżeli w jakimkolwiek przedmiocie miał jakie skrupuły sumienia lub honoru, to w przedmiocie następstwa tronu. A przecież, gotów był zgodzić się na Exdusion Bili, czyli na odsunięcie księcia York od korony za sześćkroć sto tysięcy funtów, i układ ten zerwał dlatego tylko, że chciał, by zapłacono mu z góry. Żeby mu wreszcie zupełną oddać sprawiedliwość, powiedzieć trzeba, że nie miał złego usposobienia, w obejściu ujmujący, o niepoślednich zdolnościach; ale był zmysłowy, lekkomyślny, płochy, fałszywy, zimny i samolubny, bardziej od wszystkich książąt o jakich wspomina historia. Pod rządami takiego człowieka musiał naród angielski wyleczyć się prędko ze swojego szału wierności; bo 15 Jolm Shcfłield, hr. Mulgrave (1649-1721) - " końcu książę Buikiilf?-liam, zwolennik Stuartów: /a królowej Anny kanclerz i pre/es ministrów: autor pamiętników, wierszy i rozpraw, (przypis tłumacza) SIR JAMES MACKINTOSH 259 był ten lud, podobnie jak dzisiaj, plemieniem dumnym, odważnym, nie przywykłym do niewoli, do porażki, ani do sromoty. Świetna administracja Crom-wella przekonała Anglików, że kraj ich mógł się mierzyć 7. największymi w świecie mocarstwami, że na morzu pierwszą był potęgą, że był głową sprawy protestanckiej w Europie. (...) Teorię biernego posłuszeństwa posunęli oni nieporównanie wyżej niż praktykę; wyśmiewali wprawdzie przesadną surowość purytanów i ich frazesy z Pisma wyjęte, ale w gruncie rzeczy byli narodem bardzo religijnym. Większość nie widziała wielkiej zbrodni w konnej jeździe, w polowaniu, w teatrze, w tańcu, w kartach, jarmarkach, w używaniu krochmalu lub przyprawianych włosów, ale patrzyła ze zgrozą na bezbożność lub rozwiązłość obyczajów, a dziewięć dziesiątych części warstw średnich w największej miało nienawiści wiarę katolicką. Takim był naród, kiedy ocknąwszy się z ekstatycznego zachwytu, ujrzał się jako zaprzedany dworowi obcemu, despotycznemu, katolickiemu, pobity na swoich własnych morzach i rzekach przez państwo mniejszej nierównie potęgi, i rządzony przez rajfurów i błaznów. Widzieli przodkowie nasi, jak setkami wyrzucano z posad najlepszych i najzdolniejszych duchownych; widzieli więzienia przepełnione ludźmi winnymi tej jedynie zbrodni, że chwalili Boga sposobem przyjętym przez całą niemal protestancką Europę; widzieli na tronie królową katoliczkę, a na stopniach tronu domniemanego następcę katolika; widzieli po niesłusznej zaczepce niedołężną wojnę, i holenderską flotę wpływającą triumfalnie na Tamizę. Widzieli zerwanie potrójnego przymierza, widzieli skarb wyczerpany, kredyt zachwiany i oręż angielski, haniebnie pod rozkazy Erancji oddany, użyty przeciw krajowi, który zdawał się ostatnim przytułkiem religijnej i cywilnej 260 LORD MACAULĄY wolności. Widzieli Irlandię wzburzoną, a Szkocję zbuntowaną, a w tej samej chwili widzieli w Whitehall roje oszustów i nierządnic. Widzieli jak jedną po drugiej nałożnicę, jednego po drugim bękarta, nie tylko wynosił król do najwyższych godności parostwa, ale jak dostaiczał im hojnie środków utrzymania nowego dostojeństwa, z łupów zabranych pracowitemu, uczciwemu i zubożałemu publicznemu wierzycielowi. Toteż rząd stawał się z każdym dniem bardziej znienawidzony. W samym nawet łonie tej Izby Gmin, którą naród wybrał kiedyś w szale radości, nadziei i skruchy, powstała opozycja i stała się potężna. Wierność dla króla, która wytrzymała wszystkie klęski wojny domowej (...), zaczęła chwiać się w tej ostatniej i najcięższej próbie. Burza zbierała się długo, ale wybuchła nareszcie tak silnie, że całemu społeczeństwu rozbiciem zagroziła. Kiedy nastąpiły powszechne wybór)- w styczniu 1679, naród odbył już z powrotem tę drogę, którą szedł od 1640 do 1660 roku; znowu był w takim samym usposobieniu, jak wtedy, gdy zbierał się Długi Parlament po dwunastu latach rządów samowładnych. Imię dworaka miało w całym kraju obelżywe znaczenie. Starzy wojownicy Covenantu wychylili znów głowę z przytułków, w których kryli się za Restauracji przed obelgami zwycięskich sług Szatana, i w których przez lat dwadzieścia przechowywali w całej sile: "Niezłomną wolę i pragnienie zemsty, nieugiętą nienawiść, odwagę, by nigdy nie ustąpić i nie poddać się, i wszystkie uczucia, które się pokonać nie dają".*'1 ł1 The, ttnrtHtiftiertiblt' vńli And smttf <>f rruengf, mmorttd kule Wilk rotiragr rwort to luhmil m yield, And whal is ehp mit In bp, oveTcoPić! Miltim, Ruj utrtinmy. Pieśń II. (pmypis tłumacza); vvyd. pot, Warszawa 1959. SIR JAMES MACKINTOSH 261 I znowu ukazały się na ulicach twarze wywołujące dziwne i groźne wspomnienia dni owych, kiedy Święci z chwałą Bożą na ustach, a z obosiecznymi mieczami w ręku, zakuwali królów i szlachtę w łańcuchy. (...) Przez jakiś czas modne było mówić, że wzburzenie ówczesne było skutkiem spisku papistów. Dla nas jest zupełnie jasne, że spisek papistów był właśnie skutkiem powszechnego wzburzenia, a nie jego przyczyną. Nie był on chorobą samą, ale tylko choroby symptomem, choć swoją drogą, jak wszystkie prawie symptomy, wzmagał chorobę. (...) Przez cały długi szereg lat rzeczy zmierzały nieustannie do takiego rozwiązania, bo całe społeczeństwo było jedną wielką masą palnych materiałów, a taka wielka masa nigdy długo nie czeka na iskrę. (...) Przodkowie nasi wiedzieli z doświadczenia kilku pokoleń tak w Anglii, jak i za granicą, jak niezmordowanym, jak chciwym władzy był duch Kościoła rzymskiego. Domniemany następca tronu był ślepym, fanatycznym wyznawcą tego Kościoła; król panujący zdawał się być daleko sklonniejszym do obchodzenia się łaskawie z tym Kościołem, aniżeli z Prezbiterianami. (...) Przez pierwsze osiemnaście lub dziewiętnaście lat swego panowania, pracował Karol II dla swoich nieprzyjaciół, a od roku 1678 do 1681 pracowali nieprzyjaciele dla niego. Oni zawdzięczali swoją potęgę jego złym rządom, on zawdzięczał ich gwałtowności to, że potęgę swoją odzyskał. Większość narodu, która zupełnie dla niego ostygła, zwróciła się doń na nowo z całym zapałem przywiązania. Kiedy wylądował na wybrzeżu hrabstwa Kent, nie był może bardziej lubiany, niż wtedy, gdy po kilku latach ucisku i upokorzenia, rozwiązywał swój ostatni Parlament. Ale podczas tych wszystkich przypływów i odpływów opinii, sprawa wolności postępowała ciągle naprzód. 262 LORD MACAULAY Za Restauracji była wielka reakcja na korzyść korony, ale nie myślała reakcja o przywróceniu Izby Gwieździstej, Wysokiej Komisji i podatku okrętowego, które znikły już na zawsze. Teraz była druga reakcja w tym samym duchu, ale ustawa Habeas Corpus**, przeszedłszy za krótkotrwałej przewagi opozycji, odwołaną już nie została. Z takim atoli poparciem narodu był król dość silnym, by zemścić się straszliwie na stronnictwie, które tak długo trzymało go w niewoli. W roku 1681 zaczął się trzeci z tych okresów, na które dzielimy historię Anglii od Restauracji do Rewolucji, a w ciągu tego okresu zaszła trzecia wielka reakcja. Nadużycia despotyzmu oddały na powrót sprawie wolności serca odstręczone od tej sprawy nadużyciami fakcji. W roku 1681 widział król u stóp swoich wszystkich niemal swoich nieprzyjaciół; w roku 1688 był król wygnańcem na obcej ziemi. Całą tę maszynę, która niedawno była w ruchu przeciwko Papistom, wprawiono teraz w ruch przeciwko Wigom; ponurzy, zastraszający sędziowie, ulegli przysięgli, kłamliwi świadkowie, hałaśliwi widzowie, wszystko to zostało użyte. Najzdolniejszy z przywódców tego stronnictwa zbiegł za granicę i tam umarł, naj-cnotliwszy mąż w całym stronnictwie dał głowę pod miecz; inny z najznakomitszych stronnictwa tego członków, przeniósł samobójstwo nad wstyd publicznej egzekucji. Miasteczkom, na które rząd liczyć nie mógł, wydarto karty za pomocą prawniczych wybiegów, a ich urządzenia przerobiono na takie kopyto, by wybierać musiał}' posłów oddanych dworowi. Ze wszystkich części kraju dochodziły na wyścigi najpotworniejsze oświadczenia miłości do króla, a obrzydzenia do tych, którzy śmieli powątpiewać o boskim początku lub Zob. przypis /. ro/dz. Alirtibetw i rtrtuuturja jrjjjimshu, s. 206. SIR JAMES MACK1HTOSH 263 0 nieograniczonej rozciągłości jego władzy. Nie potrzeba mówić, że w gorącym tym współzawodnictwie służalców i bigotów, uniwersytet Oksfordzki odznaczył się niezaprzeczoną nad wszystkimi wyższością. Uczone to ciało wcześnie zjednało sobie tę sławę, że ze wszystkich części angielskiego narodu najdalej zawsze w tyle za wiekiem zostawało, i nigdy już tej sławy nie straciło. Karol II umarł, brat jego wstąpił na tron; ale choć zmieniła się osoba panującego, nie zmieniła się przecież cześć i miłość, z jaką naród spoglądał na urząd królewski. Zdaje się nawet, jakoby Jakub II, pomimo swego wyznania, milszym był od Karola stronnictwu wysokiego Kościoła. Długi czas przed wszystkimi innymi był on celem nienawiści Wigów, a okoliczność ta wystarczała, by go zrobić bożyszczem torysów. Zwołał on Parlament, a wierna szlachta wiejska i przekupieni wyborcy urządzonych nowym kształtem miasteczek, złożyli mu Parlament, jakiego od stu lat w Anglii nie widziano, Parlament bez żadnego porównania najule-glejszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek zasiadały za panowania Stuartów. Zdarzył się wprawdzie ruch jeden powstańczy w Anglii, a drugi w Szkocji, ale oba z wielką stłumione łatwością, ze straszliwą ukarane został}' surowością. (...) Rzec można bez przesady, że Jakub w owym czasie nie miał powodu zazdrościć Ludwikowi XrV obszerności i pełni jego władzy. Jakimi sposobami władza ta w przeciągu trzech lat zupełnie została złamaną, jakimi niegodziwymi i szalonymi rządami podniósł tyran zwyciężonych wigów, obojętność zmienników na stałą zamienił nienawiść 1 odstręczył od siebie wiejską szlachtę, Kościół, wojsko, swoje własne kreatury, i swoje własne dzieci nawet, to czytelnikom dostatecznie jest wiadomym. O jednej tylko stronie tej kwestii chcemy tu pomówić, o tej, która w naszych czasach zacnych nawet ludzi nabawia- 264 LORD MACAUIAY ła niekiedy kłopotu, a o której wydawca dzieł Sir Mackintosha powiedział wiele rzeczy, na które zgodzić się nie możemy. Stoi tam bowiem, że Jakub uważał się za obrońcę tolerancji; że jeżeli gwałcił konstytucję, to gwałcił ją dla jednego z najpiękniejszych celów, jakie tylko mąż stanu może mieć na widoku. Celem jego było oswobodzenie milionów poddanych od praw karnych, których nikt przecie dzisiaj nie nazwie słusznymi. Musimy zatem uznać go niewinnym lub w najgorszym razie winnym chyba tylko tego, że do najchwale-bniejszego celu używał środków samowolnych. (...) Wydawca pism pana Mackintosha utrzymuje, że na sztandarze Jakuba piękniejsze wypisane było godło; co ma znaczyć, że Wilhelm4" i inni sprawcy Rewolucji byli nędznymi wigami i wypędzili Jakuba za to, że chciał radykalnych reform, że całą zbrodnią króla było to, iż wolnomyślniejszym był od swoich poddanych, że on był prawdziwym rycerzem wolności, a że Somers, Locke, Newton i inni tym podobni ograniczeni ludzie, byli prawdziwymi bigotami i ciemię życielam i. Przyznajemy zupełnie, że jeżeli założenie to może się utrzymać, to wniosek powyższy musi z niego wypłynąć. Jeżeli da się dowieść, że Jakub szczerze chciał zupełnej wolności sumienia, postępowanie jego wyda nam się godnym pobłażania przynajmniej, jeżeli nie pochwały. W takim razie nie będziemy sądzić surowo nawet nieprawnych jego czynności. Przekonani, że cel tak szlachetny i zbawienny usprawiedliwiałby opór ze strony poddanych, nie możemy zaprzeczyć, że usprawiedliwiałby tak samo niejakie nadużycia władzy ze f Wilhelm [II Or.iński (1650-1702) - w 1677 roku ożeniony / Maii^, córką króla angielskiego Jakuba II, który po Chwalehnej Rewolucji w lfiK9 roku a:i,;1 miejsce na Ironie. SfR JAMES MACKINTOSH 265 strony króla. Ale cóż, kiedy tu właśnie dowieść można z niezbitą oczywistością, że Jakub nic podobnego nie miał nigdy na myśli, i że pod pozorem zaprowadzenia zupełnej wolności religijnej, usiłował tylko wprowadzić naprzód przewagę, a potem nieograniczone panowanie Kościoła rzymskiego. (...) Katolicy byli w Anglii pod srogim uciskiem. Jakub chciał znieść ten ucisk i dlatego przemawiał językiem przychylnym wolności sumienia; ale cała historia jego życia dowodzi, że był to tylko czysty pozór. (...) Słuszne jest potępiać Ludwika XIV za to, że poddanych swoich chciał dragonami zapędzić do nieba: ale Jakubowi należy się przed nim ta chwała, że mordował i brał na tortury za różnice między dwoma drogami wiodącymi do piekła, I ten człowiek tak na wskroś przesiąknięty jadem nietolerancji, że wolał prześladowaniem wpędzać ludzi z jednej herezji do drugiej, niż nie prześladować wcale, ten człowiek miaf być rycerzem wolności religijnej! (...) Któż oprócz tego najściślejszym był jego sprzymierzeńcem? I jaka była sprzymierzeńca tego polityka? Poddani Jakuba nie widzieli wprawdzie ani o połowie jego infamii; nie wiedzieli, jak my dziś wiemy, że podczas kiedy prawił im kazania o błogosławieństwach tolerancji, winszował nieustannie swojemu dobremu bratu Ludwikowi pomyślnego skutku tej tolerancyjnej polityki, która najpiękniejsze okolice Francji obróciła w pustynie i zmusiła do tułactwa miliony najspokojniejszych, najpracowitszych, najbieglejszych w Europie rękodzielników. Tego nie wiedzieli; ale wiedzieli przecież, że obydwaj królowie złączeni byli najściślejszym porozumieniem, widzieli, jak ich król z tolerancją na ustach odłączył się od tych państw, które pierwsze dały przykład tolerancji, a związał się najsilniejszymi węzłami z prześladowcą najwiarołomniejszym, najniemiło- 266 tORD MACAULAY sierniejs7.ym, jakiego podówczas znaleźć można było na tronach Europy. I czyjąż to dalej powodował się Jakub radą; w kim największą pokładał ufność, kto najgorętszy brał udział w pomyślnym skutku jego zamysłów? Oto poseł francuski, nuncjusz rzymski i Ojciec Petre, jezuita. I czyż to samo nie dowodzi aż nadto, że nie chodziło mu o zaprowadzenie równej dla wszystkich religijnej wolności? Czy Ludwik XIV był za wolnością religijną? Czy był za nią Watykan? Czy był za nią zakon Jezuitów? (...) Gra Jezuitów w owym czasie nowa nie była wcale. Przed stu laty głosili oni wolność polityczną, tak samo, jak głosili teraz wolność religijną. Usiłowali wtedy podszczuć republikanów na Henryka IV i Elżbietę, tak samo, jak teraz usiłowali podszczuć protestanckich Dysydentów przeciw panującemu Kościołowi. Narzędzia Filipa II4S karały nieustannie w wieku XVI nauki graniczące blisko z Jakobinizmem, obstawały usilnie przy tym, że ludy mają prawo składać z tronu królów, i każdy obywatel ma prawo ugodzić sztyletem w serce złego władcy. W wieku XVII krzyczeli prześladowcy hugonotów47 na tyranię angielskiego Kościoła, i utrzymywali z największym zapałem, że każdy ma prawo chwalić Boga swoim własnym sposobem. Jedno i drugie zaś utrzymywali zarówno nieszczerze; w pierwszym jak w drugim razie zawiódłby się był szalenie ten, kto by im zaufał. (...) Mniemanym demokratom naszych czasów chodziło 0 to, by wywołać starcie między klasami średnimi 1 pospólstwem, i tym sposobem przeszkodzić wszelkim zgoła reformom; Jakubowi chodziło o to, by wywołać 46 Filip 11 (1557-1598) - kró! Hiszpanii, Neapolu i Sycylii od 1556 roku, ud roku 1580 jaku Kilip ! kroi Portugalii. '' HuRoncici -- francuscy prolęslanci, kalwini. Prześladowanie ich spowodowali! w latach I562-Ii?98 krwawą wojnę domową (1573 - noc św. Bar-t lo miej a). SIR JAMES MACKINTOSH 267 starcie między Kościołem panującym a protestanckimi dysydentami i tym sposobem zapewnić katolikom zwycięstwo tak nad jednymi jak i nad drugimi. Nie sądzimy, żeby mógł on zamiar swój doprowadzić do skutku; ale nie sądzimy także, żeby zamiar ten tak zupełnie był szalony i nieprawdopodobny, jak powszechnie mniemano. Jesteśmy przekonani, że gdyby mógł dopiąć pierwszego swego celu, to naród wtedy nie miałby żadnej innej rady, jak odwołać się do siły fizycznej i to w warunkach bardzo niekorzystnych. (...) Ale Jakub spotkał zaporę na samym zaraz wstępie. Liczył on z pewnością na torysów dlatego, że wszelki opór grzesznym wyznawali, i na protestantów Dysydentów dlatego, że ofiarował im niejaką ulgę. Zawiódł się atoli na jednych i na drugich. Zawód jego co do Dysydentów był rzeczą bardzo naturalną, ale ufność, jaką pokładał w dowodach wierności wysokiego Kościoła, była najpocieszniejszym przykładem głupstwa, jaki dał jakikolwiek na świecie polityk. (...) Był on niemniej pewnie przywiązanym do Kościoła katolickiego, jak każdy szlachcic lub duchowny torys, do Kościoła angielskiego. Kościół katolicki potępiał cudzołóstwo pewnie tak stanowczo i surowo, jak Kościół angielski potępiał opór królowi. A przecież Kościół i księża jego nie zdołali powstrzymać go od Arabelli Sedley. Z jednej strony poświęcał koronę dla zbawienia duszy, a z drugiej poświęcał zbawienie duszy dla brzydkiej nieochędożnej kochanki. Zaiste pocieszny to i dziwaczny widok tego człowieka, który sam żyje w nałogu niezgodnym z najwidoczniejszymi swoimi obowiązkami, a nie może pojąć, żeby pokusa kogo innego mogła i drogi cnoty sprowadzić. Zawiódł się Jakub we wszystkich swoich rachubach. Ufał on, że torysi pójdą za swoimi zasadami, a Dysydenci za swoimi interesami; tymczasem stało się właś- 268 LORD MACAUtAY nie przeciwnie. Większość torysów poświęciła naukę o biernym posłuszeństwie swojemu interesowi, a większość dysydentów odrzuciła ułudne ofiary króla i wytrwała wiernie przy swoich zasadach. Obydwa stronnictwa, których zapasy trzęsły państwem przez pół wieku, połączyły się na chwilę, a cała ta ogromna władza królewska, która przed trzema laty zdawała się być ustaloną na wieki, znikła jak źdźbło słomy w huraganie. Artykuł ten rozciągnął się już do tak niezwykłych rozmiarów, że nie możemy rozważyć, jakeśmy to sobie zamierzyli, charakterów i postępków znakomitszych angielskich mężów stanu z owego czasu. Musimy jednak podać tu kilka uwag co do ducha i dążności rewolucji z roku 1688. Wydawca tomu przytacza Deklarację Praw48, i mówi nam, że "rzuciwszy na nią okiem przekonać się możemy, czy sprawcy Rewolucji zrobili wszystko, co mogli i zrobić powinni; czy Izba Gmin odpowiedziała obowiązkom swoim względem, wyborców, względem ojczyzny, potomności, i względem powszechnej wolności". Nie pojmujemy, jak mógł ten wydawca, przeczytawszy i przepisawszy Deklarację Praw, tak zupełnie nie zrozumieć jej natury. Sławny ten dokument ma charakter, jak to już sama jego nazwa wskazuje, oświadczający, a nie zapobiegający. Nie miał on bynajmniej być krokiem do naprawy i reformy; nie zawierał i nie miał nigdy zawierać nawet najmniejszej wzmianki o tych nowych instytucjach, które sprawcy rewolucji uważali za potrzebne, i które niebawem wprowadzić się pospieszyli. Deklaracja była tylko przypomnieniem niektórych praw dawnycłi " IM! hfRigkl-i lab Drclnratitm aj'Right\ (pełna rtinW: An Ad Dtełaralmg (he Righl\ nnd Ubtrtia it] the Subjecl and Settling the Swfasan nj ihe Croam) -- ustawa stanowiąca swe^o rodzaju układ /awartf w HiH9 roku pomścdz) iąca swe^o rodzaju pal lamentem i nowym kf>lem Wilhelmem. Slfi JAMES MACK1NTOSH 269 i zbawiennych, które Stuartowie gwałcili, i uroczystym zawarowaniem przeciw prawomocności jakiegokolwiek faktu niezgodnego z tymi prawami. Oto dosłowne jej brzmienie: "Warują sobie, zastrzegają i opisują wszystkie przyrzeczone prawa, jako niewątpliwe swoje prawa i swobody." Zanim ktoś zaczyna robić ulepszenia w swoim majątku, musi pierwej znać jego granice; zanim jakakolwiek władza prawodawcza weźmie się do poprawy konstytucji, musi pierwej wiedzieć, czym ta konstytucja jest w istocie. (...) Zasada, z której wychodzili sprawcy Rewolucji, jest tak widoczna, że nie można się na niej nie poznać. Wiedzieli oni doskonale, że instytucje angielskie koniecznie potrzebowały naprawy, ale wiedzieli także, że wiele można zyskać, jeżeli raz na zawsze, uroczystym paktem, zostaną rozstrzygnięte i ustalone te kwestie, które przez kilka pokoleń bywały przedmiotem sporów między Parlamentem, a Koroną. (...) Co do praw wypowiedzianych w Deklaracji bowiem, nie mogło być najmniejszego sporu. Zarówno wigowie jak i torysi zgadzali się, że król nie miał prawa zwalniania z przysięgi, ani nakładania podatków. Dlatego też artykuły Deklaracji można było w kilka dni ułożyć. Ale, gdyby Parlament chciał podjąć rewizję całej konstytucji i nowymi zabezpieczyć się rękojmiami przeciw nadużyciom władzy królewskiej, byłby na rozprawach stracił całe miesiące, zanim by nowych ogłosił królów. Koalicja, która kraj nasz uratowała, rozeszłaby się przez ten czas: wigowie swarzyliby się z torysami, lordowie z Gminami, Kościół z dysydentami, a cała ta burza spornych interesów i sprzecznych teorii szalałaby wokół opróżnionego tronu. Gdy tymczasem największa na kontynencie potęga gotowała się do napaści na naszych sprzymierzeńców, i przemyśliwała o wylądowaniu na naszych własnych wybrzeżach; (...) przygoto- 270 LORD MACAULAY wywano powstanie szkockich górali, a Irlandia uznawała jeszcze władzę Jakuba. I gdyby sprawcy Rewolucji nieroztropnie taką drogę obrali, nie wątpimy wcale, że władca pruski zaszedłby ich podczas układania konstytucji; muszkieterzy dworu Ludwika przerwaliby im rozprawy nad teoriami Filmera i Sydneya4!ł o najlepszym rządzie, i zaprowadziliby ich w ordynku parami do Wieży, gdzie mogliby do woli urządzać urojone monarchie i republiki. Wszak w naszych własnych czasach mieliśmy przykład najlepszy, do czego szaleństwo takie prowadzi. Widzieliśmy, jak naród po narodzie szedł w niewolę dlatego, że przyjaciele wolności zamiast zbierać siły do narodowej obrony, tracili czas na roztrząsaniu oderwanych teorii. Wydawca niniejszej książki chciałby zapewne, żeby rewolucja angielska z roku 1688 skończyła się tak, jak się skończyły za dni naszych rewolucje w Hiszpanii i w Neapolu. Dzięki Bogu, nasi oswobodziciele byli ludźmi innego kroju niż hiszpańscy i neapolitariscy prawodawcy. Pod pewnymi względami mieli oni być może wyobrażenia, które w wieku XIX za wolnomyślne uchodzić by nie mogły, ale nie byli ani marzycielami, ani pedantami. Byli oni mężami stanu i wiedzieli, jak prowadzić sprawy; ich plan reformy nie był tak obszerny, jak plan prawodawców z Kadyksu, ale to, co sobie założyli, doprowadzili do skutku, a to, co doprowadzili do skutku, potrafili utrzymać na przekór najsroższym wewnętrznym i zewnętrznym nieprzyjaciołom. Przede wszystkim chodziło im o to, by Wilhelma osadzić na tronie, i mieli rację. Twierdzimy tak bez 19 Robcri Kilmer (16O4-1M7) - publicysta, obronią zasady absolutnej władzy monarchiCznej. Najbardziej znanym krytykiem teorii Filmera był John 1/itke. Algernon Sydney (1622-1683) - republik.iniri po slronie parlamentu podczas wojny domowej. Następnie na wygnanki. Po powrocie w 1677 współdziałał ze Kimnnktiyeni wigów. Oskarżony o zdradę został skazany na śmierć. W Mlich pismach polemizował z tezami Filmera. SIR JAMES MACKINTOSH 271 względu na wielkie osobiste przymioty Wilhelma i na szaleństwa i występki Jakuba. (...) Bez zmiany dynastii bowiem, nie mogło być żadnej rękojmi dobrego rządu. Cześć dla prawa dziedzicznego i nauka o biernym posłuszeństwie tak owładła torysów, że gdyby Jakub pod jakimi bądź warunkami powrócił na tron, ich przywiązanie niezawodnie odżyłoby, skoro tyłko w ich umysłach zatarłoby się oburzenie wywołane świeżym uciskiem. Konieczne było więc znalezienie króla, którego prawo do korony ściśle byłoby powiązane z prawem narodu do wolności. W ugodzie między Konwencją a księciem Orani, był jeden artykuł o największej wadze, (...) na którego spełnienie naród miał gwarancje pewniejsze od wszystkich zobowiązań, jakie Karol I, lub Ferdynand VIP0 przyjmował w dniu niemocy, a łamał w dniu potęgi. Przez artykuł ten rozumiemy zasadę, że Wilhelm miał się stosować we wszystkim do tego, co by się okazało stałą i należycie rozważoną wolą Parlamentu. Rękojmią zaś wypełnienia tego warunku było to, że Wilhelm nie miał żadnego prawa do korony oprócz wyboru Parlamentu, i żadnego środka utrzymania się na tronie, oprócz poparcia Parlamentu. Wszystkie te reformy wielkie i nieocenione, które niebawem poszły za Rewolucją, znajdowały swój początek w tych słowach: "Lordowie, duchowni, świeccy i gminy zebrane, w Westminster, stanowią, że Wilhelm i Maria, książę i księżna Orani, są i mają być obwołani królem i królową Anglii." I jakież to były te reformy, o któiych wspomnieliśmy? Wymienimy pokrótce te, które nam się najważniejszymi wydają, a potem osąd pozostawimy czytelnikowi, kto lepiej zrozumiał naturę Rewolucji. Czy ci, którzy widzą w niej prostą tylko zmianę dynastii, ¦''" Ferdynad VI! (1784-1833) - król Hiszpanii od 1813 roku. 272 LORD MACAULAY korzystną dla kilku arystokratów, bezpożyteczną zgoła dla narodu, czy też ci, którzy uważają ją za epokę błogosławioną w dziejach ludu angielskiego i ludzkiego rodzaju. Na samym czele tych korzyści, jakie ojczyzna nasza zawdzięcza Rewolucji, kładziemy uchwałę o tolerancji. Prawda, że uchwała ta niezupełnie była zgodna z tym, co zakładali sobie przywódcy wigów. Prawdą jest, że co do katolików, najbardziej oświeceni nawet spomiędzy wigów mieli wyobrażenia wcale nie tak wolnomyślne, jak te, które dziś już na szczęście powszechnymi się stały. Ale znakomici ci politycy stoczyli jednak szlachetną walkę o prawa sumienia, choć nie do końca skuteczną. Chcieli oni wprowadzić w obręb Kościoła większość protestanckich dysydentów za pomocą rozumnych odmian w liturgii i w artykułach, a tym, którzy by jeszcze poza obrębem tego Kościoła zostali, zabezpieczyć najzupełniejszą tolerancję. Ułożyli plan objęcia wszystkich sekt w jeden kościół, plan, który byłby zadowolił wszystkich prawie Dysydentów, i chcieli znieść całkowicie ten ohydny i niedorzeczny test51, który przez półtora wieku był zgorszeniem dla pobożnych, a dla bezbożnych pośmiewiskiem. Został wreszcie za naszych czasów zniesiony. Ogromna potęga duchowieństwa i szlachty torysów udaremniła ten zamiar chwalebny; ale mimo tego wigowie dokonali wiele. Udało im się przeprowadzić prawo, któremu Filozof niejedno zapewne mógłby zarzucić, ale które miało ten skutek praktyczny, że każdemu protestantowi i różnowiercy pozwoliło iść bez przeszkody za głosem własnego sumienia. W całym statucie nie znajdzie się mpże drugie prawo, któremu z punktu widzenia teorii tyle dałoby się zarzucić, ile naszej ustawie o tolerancji. Ale nie wiemy doprawdy, czy w całym obszarze naszego prawodawstwa, od Wielkiej Karty aż SIR JAMES MACKINTOSH 273 do naszych czasów, znajdzie się drugie takie prawo, które by o tyle zmniejszyło sumę ludzkich cierpień i dolegliwości. (...) Drugą z wielkich reform wprowadzonych przez Rewolucję, było ostateczne ustalenie Kościoła Prezbite-riariskiego w Szkocji. (...) Z zatargów między narodem szkockim a anglikańskim Kościołem, wyniknęło trzydzieści lat najokropniejszych rządów, jakie kiedykolwiek widziano na wyspach Wielkiej Brytanii. To też, gdyby Rewolucja nic więcej nie zrobiła, ponad to, że wyswobodziła Szkotów spod jarzma Kościoła, którego nienawidzili, i że nadała im ten do którego byli przywiązani, już miałaby prawo nazwać się jednym z najszczęśliwszych zdarzeń w naszej historii. Trzecią wielką korzyścią, jaką odniósł kraj z Rewolucji, była zmiana w sposobie uchwalania podatków. Dotychczas przyjętym zwyczajem było uchwalanie dla każdego króla po jego wstąpieniu na tron przychodów i pewnych podatków raz na zawsze, w sumie, jaka zdawała się wystarczającą na zwyczajne rządowe wydatki. Król zaś używał tego dochodu, jak mu się podobało. Wojna lub własna rozrzutność mogła zmusić go do zażądania nadzwyczajnych dodatków, ale jeżeli trzymał się polityki oszczędnej i pokojowej, mógł rządzić przez wiele lat, nie potrzebując wcale zwoływać Parlamentu, ani słuchać go, gdy już go zwołał. Nie koniec na tym; łatwo bowiem stać się mogło, że podatki wystarczające w początkach panowania na skromne utrzymanie rządu, mogły pod koniec tegoż panowania pozwolić królowi na wystawienie wielkiego wojska, prowadzenie kosztownej wojny lub naśladowanie szaleńst Nerona. W każdym społeczeństwie bowiem, które cieszy się umiarkowanym bezpieczeństwem własności, bogactwo wzrasta samo z siebie, a z bogactwem wzrastają dochody z ceł, akcyz, poczty i tak 274 LORD MACAULAY dalej. Coś podobnego już się nawet raz wydarzyło za panowania Karola II, choć panowanie to, licząc od Restauracji, trwało tylko lat dwadzieścia pięć. (...) Temu złu zaradzili sprawcy Rewolucji. Uchwalili dla króla nie chwiejny dochód z pewnych podatków, ale stalą i oznaczoną kwotę pieniędzy, wystarczającą do utrzymania królewskiego dostojeństwa. Raz na zawsze postanowili również, że wszystkie wydatki na wojsko, na marynarkę, na artylerię i tak dalej, rokrocznie przedkładane mają być Izbie Gmin, i że każda suma przez Izbę uchwalona, będzie użyta, zgodnie z przeznaczeniem. Bezpośredni skutek tej uchwały był ogromny, pośredni jeszcze większy. Od tego bowiem czasu Izba Gmin stała się pierwszą i najwyższą w państwie potęgą; ona to de facto mianowała i odsuwała odtąd ministrów, wypowiadała wojnę i zawierała pokój; i żadne połączenie króla z Izbą Lordów, nie przemogło nigdy nic przeciw Izbie niższej, opartej na swoich wyborcach. Trzy lub cztery razy wprawdzie zdołał król złamać siłę opozycji przez rozwiązanie Parlamentu, ale gdyby taka próba nie powiodła się, gdyby naród podzielał przekonania swoich posłów, król oczywiście nie miałby nic innego do roboty, jak ustąpić, złożyć koronę, lub bić się. Dalszym błogosławieństwem, jakie zawdzięczamy Rewolucji, jest reforma sprawiedliwości w sprawach politycznych. O doniosłości tej zmiany nikt nie może sądzić, kto nie jest zaznajomiony z aktami dawniejszych śledztw politycznych. Akta te, nie wahamy się powiedzieć, są najstraszniejszym na świecie pomnikiem podłości i niegodziwości. Czytając te dokumenty nienawiść i wzgarda odwraca się, od zbrodni i złoczyńców, a pada na prawo i na jego sługi. (...) Urzędnicy Trybunałów w Paryżu lub w Tuluzie, zaślepieni byli przesądem, namiętnością, fanatyzmem; nasi sędzio- SIR JAMES MACKINTOSH 275 wie, niegodziwsi, mordowali z otwartymi oczami, na trzeźwo. Przyczyna jest bardzo prosta. We Francji nie było konstytucyjnej opozycji; jeżeli ktoś odezwał się z obelżywymi dla rządu mowami, szedł od razu do Vincennes lub do Kastylii. Ale w Anglii, przynajmniej od Długiego Parlamentu, nie mógł król prostym aktem pozbyć się niedogodnego polityka. Tych, którzy mu w drogę wchodzili, musiał usuwać za pomocą fałszywych świadków, przekupionych lub służbistych przysięgłych oraz twardych i zepsutych sędziów. (...) Tak więc, ktokolwiek chciał się mieszać do spraw publicznych, kładł głowę pod ewangelią, i dlatego, ludzie usposobienia spokojnego i łagodnego, trzymali się z dala od zapasów, w których nie mogli wziąć udziału bez narażenia własnych głów i majątków dzieci. (...) A z drugiej strony znowu, ludzie przedsiębiorczy i gotowi na wszystko, którzy głowy i mienie stawiali na kartę, przyzwyczaiwszy się grać o tak grube stawki, nabrali jakiejś obojętności i zatwardziałości. Bowiem nie mniej niebezpiecznie było być rozbójnikiem na publicznej drodze, niż być słynnym przywódcą opozycji. Okoliczność ta może tłumaczyć, a poniekąd i usprawiedliwić tę gwałtowność, jaką dziś jeszcze zarzucać się zwykło stronnictwom owego czasu. Ludzie ci bowiem walczyli nie tylko o ur/.ędy, ale o głowy. (...) Hume, opisując ten stan rzeczy, użył obrazu niezgodnego może ze zwykłą prostotą jego stylu, ale z pewnością nie zanadto mocnego. "Obydwa stronnictwa" - mówi on - ,,z obopólną podżegane wściekłością, a zamknięte w ciasnych szrankach prawa, zatrutymi sztyletami śmiertelne sobie wzajem zadawały razy, i zagrzebały w swoich [akcyjnych zapasach wszelkie uczucia honoru, prawdy i ludzkości." Od tego to strasznego zla uwolniła nas Rewolucja. Wiele przyczyniło się do tego prawo zabezpieczające 276 LORD MACAULAY sędziom posady na czas życia lub dobrego sprawowania. Ale jeszcze więcej zawdzięczamy prawu regulującemu śledztwa w sprawach zdrady głównej. (...) Od czasu, kiedy prawo to uchwalono, nie stracono w Anglii za zdradę stanu nikogo, komu nie udowod-nionoby najwyższej zbrodni przeciw ojczyźnie. (...) Od lat stu czterdziestu nie miał topora przed oczami żaden mąż stanu, uwikłany w konsiytucyjny spór z rządem. (...) Ale ze wszystkich ulepszeń, jakie sprowadziła Rewolucja, najważniejszym była zupełna wolność druku i zniesienie cenzury. Cenzura, która od czasów Henryka VIII, aż do Rewolucji istniała ciągle pod różnymi formami i pod wszystkimi rządami, tak monarchicz-nymi jak republikańskimi, teraz zaginęła i nigdy już nie odżyła. Wiemy dobrze, że przytoczone powyżej wielkie reformy, były pod wieloma względami niedostateczne i niezręcznie w życie wprowadzone. (...) Wiedza sprawców owych zmian była mniejsza od naszej, i nie zawsze umieli oni działać według tego, co w wiedzy swojej za najlepsze uznawali. Należy jeszcze mieć wzgląd na przemoc okoliczności, konieczność godzenia sprzecznych opinii, siłę i gwałtowność tego stronnictwa, które nowemu porządkowi rzeczy wprost było przeciwne. Jeżeli zważymy wszystkie te względy jak należy, niewiele, jak sądzimy, różnić się będzie zapatrywanie ludzi wolnomyślnych zasad i trzeźwego umysłu, na wartość tych korzyści, jakie przyniosły naszej ojczyźnie wielkie wypadki roku 1688. Wyliczyliśmy powyżej te wszystkie zmiany w prawodawstwie, które wydają się nam najważniejszymi skutkami Rewolucji. Zmiany atoli, jakie zaprowadziła ona w prawach samych, nie są wcale ważniejsze od tych, jakie wywołała pośrednio w opinii i przekonaniach SIR JAMES MACKINTOSH 277 narodu. Stronnictwo wigów stało u steru rządu przez lat blisko siedemdziesiąt z małymi tylko przerwami. Zawsze kardynalną zasadą tego stronnictwa było przekonanie, że władza jest tylko depozytem narodowym w rękacli rządu, że dana ona jest rządowi nie dla jego własnej korzyści, ale dla dobra narodu, i że jeżeli urzędnik jakikolwiek, choćby najwyższy, władzy tej nadużywa, naród ma prawo odebrać mu stanowisko. To prawda, że wigowie, jak wszyscy zresztą ludzie, nie byli wolni od ludzkich ułomności, i że będąc przy władzy, nadużywali jej niekiedy; ale i wtedy nawet zasady swojej trzymali się wiernie. Zasada ta była godłem i hasłem ich stronnictwa, a oprócz tego była jeszcze czymś więcej. Była podstawą całej władzy królów (...), i tym sposobem okazało się, że mieliśmy rząd, któremu najbardziej zależało na rozpowszechnieniu pewnego rodzaju pojęć politycznych, na których stłumieniu zwykło rządom zależeć najwięcej. Mieliśmy rząd przychylny zawsze wszystkiemu, co podnieść mogło wolność, a wrogi wszystkiemu, co sprzyjać mogło samowładzy. Tym sposobem stało się, że mieliśmy króla, który wolał republikanów od obrońców prawa z łaski bożej; który w każdym usiłowaniu na korzyść swoich prerogatyw widzieć musiał zamach na swój tytuł do korony, i który wszystkie swoje łaski chował dla łych, którzy najwięcej rozpowiadali o przyrodzonej równości ludzi, i o początku rządu z ludu i przez lud. Taki był stan rzeczy od Rewolucji aż do śmierci Jerzego II,5* (...) Hume skarży się gorzko na końcu swojej historii. "Stronnictwo Wigów" - mówi on - "używało prawie bez przerwy przez lat blisko siedemdziesiąt wyłącznej w rządzie przewagi; bez ich łaski, bez ich opieki, nie Jcr/y II (Ili"3-I76<>) - któl Wielkiej Bmanii i Tilandii od 1727 roku. 278 LORD MACAULAY dostał nikt ani urzędu, ani dostojeństwa. Taki obrót rzeczy, w szczegółach może dla państwa pomyślny, dla historycznej prawdy zgubnym sią okazał, bo rozszerzył i ustalił wiarę w mnóstwo fałszów takich, że pojąć trudno, jak naród cywilizowany mógł je przyjąć. Pisma najlichsze, tak co do treści, jak i co do stylu" - tu w przypisie przytacza między innymi dzieła Lodowa52, Sydneya (...) - ,,wy-noszone były pod niebiosa i stawiane na równi z najwspanialszymi zabytkami starożytności, bo górujące stronnictwo, zapominając o tym, że miłość wolności, acz chwalebna, podporządkowana być wimia uszanowaniu dla istniejącego rządu, sławiło tylko miłośników wolności." Nie chcemy wdawać się tu w rozprawę o zaletach (...) politycznych badań Locke'a; odwołujemy się tylko do przytoczonych powyżej słów na dowód faktu znanego aż nadto całej czytającej publiczności, że angielski dwór i angielscy ministrowie opiekowali się w pierwszej połowie XVIII wieku tym właśnie rodzajem literatur)', który dworacy i ministrowie zwykle wszelkimi siłami przytłumić się starają, i że chcieli zaszczepić raczej zapał do wolności ludu, niż uszanowanie dla powagi rządu. Była wprawdzie zawsze partia torysów, i to bardzo silna, ale była ona w opozycji. Wielu z jej członków wyznawało zawsze zasadę biernego posłuszeństwa, ale nie przyznawało, by panująca dynastia miała jakiekolwiek do posłuszeństwa ich prawo. Potępiali oni opór, ale przez opór rozumieli to tylko, co miało na celu niedopuszczenie Jakuba III" do kraju, nie zaś to, co zmierzało do wyrzucenia Jerzego II. Największy radykał naszych czasów nie zdołałby szemrać więcej od ówczesnych- toiysów na wydatki królewskiego dworu, ** zob. przypis 5, rozdz. Miytthe.au i rewoluf/ji Jrnnruslta, s. 1S9. n' Jakub III (163H-!7(i6) - ks. James Frantów Edward z rodu Stuartów Syn |akuha U, płftendent do tumu Anglii i S/kocji. SIR JAMES MACKINTOSH 279 ani pracować usilniej nad zmniejszeniem liczby wojska, ani opierać się gwałtowniej wszelkiemu nadaniu na czas jakiś nadzwyczajnej władzy rządowi, ani szkalować gorzej dworaków i ludzi na posadach. Gdyby dziś pisarz jakiś w poważnym i obszernym słowniku tłumaczył słowo penńoner (gwardia królewska) przez "niewolnik i zdrajca" gdyby nazywał akcyzę "niegodziwym podatkiem", a komisarzy od akcyzy "nędznikami" - gdyby napisał satyrę pełną gorzkich przytyków wobec ludzi, którzy biorą "zapłatę za miasteczka i dusze" - i "którzy drogo okupione prawa ojczyzny tak tłumaczą, że nic z nich nie zostaje" (...). Gdyby dziś ktoś pisał takie rzeczy, wydałby się nam kimś demokratyczniejszym od wiga. A przecież Johnson"'4, największy bigot między torysa-mi, wyznawca gorliwy Wysokiego Kościoła, takiej używał mowy pod rządami WalpoleV3. (...) Tak więc zarówno ci którzy byli u władzy, jak i ci którzy byli w opozycji, wpajali w naród pojęcia i zasady sprzyjające rozwojowi wolności. Jedynie za pomocą tych zasad mogli bowiem pierwsi dowieść, że mają króla de jurę, a drugim nie przeszkadzały niewolnicze ich zasady dokuczać wszelkimi sposobami temu, którego mieli tylko za króla de facto. Przywiązanie jednej strony do domu Hanowerskiego, tak jak przywiązanie drugiej do domu Stuartów, sprawiało, że obie przemawiały językiem o wiele przychylniejszym prawom narodu niż władzy monarszej. To co zaszło na pierwszym przedstawieniu Cato^, ilustruje wybornie tę drogę, 11 Mamue! Johoson (17U9-I7N4) - pisarz, wydawca i konie n ta tur dziel S/ekspira, autor A Diitiomuny uf ihe F.ngh\h Langaage (1755], Zob. szkic Macaulay.i, Samuel foknum (w:] T. B. Macania?, Szkiie i rozprawy, tl. St. tarnowski, t. I, Kraków 1893. " Roben Walpole (1676-1745) - przywódca wigów, w latach 1721-1742 premier. * Calit - Iragwlia napisana w 1713 roku, początkrm-o zyskała rozgłos dzięki aktualnym aluzjom. Autorem sztuki byt Juseph Addison (1672-1719), poeta, eseiMa i wignwski polityk. 280 LORO MACAULAY której trzymały się niezmiennie obydwa wielkie obozy w naszym społeczeństwie. Sztuka, której cała zaleta polega na wspaniałych retorycznych fragmentach (...) o nienawiści tyranów i poświęceniu życia za wolność, ukazuje się na scenie w chwili wielkiego politycznego wzburzenia. Obydwie partie schodzą się tłumnie do teatru; każda udaje, że bierze każdy wiersz za pochwałę dla siebie, za przytyk do przeciwników. Zasłona spada wśród grzmotów jednomyślnych oklasków. Wi-gowie ściskają autora i winszują mu, że oddał sprawie wolności nieocenioną przysługę, a sekretarz stanu torys ofiarowuje sakiewkę aktorowi grającemu główną rolę, za to, że tak dobrze bronił sprawy wolności. Historia tego wieczoru była w miniaturze historią całych dwóch pokoleń. Wiemy dziś dobrze, ile było sofizmów w rozumowaniu, ile przesady w deklamacjach obu stronnictw. Ale jeżeli porównamy stan politycznej mądrości w końcu panowania Jerzego II, z jej stanem, przy wstąpieniu na tron Jakuba II, nie będziemy mogli zaprzeczyć, że zaszła ogromna zmiana na lepsze. Nie jesteśmy wcale wielbicielami tych zasad politycznych, które rozwija Blackstone d7 w swoich komentarzach. Ale gdy pomyślimy, że komentarze te czytane były z wielkim powodzeniem w tych samych szkołach, w których przed siedemdziesięciu lub osiemdziesięciu laty palono publicznie książki na rozkaz uniwersytetu Oksfordzkiego, za to, że zawierał)' zgubną naukę, iż monarchia w Anglii jest ograniczona i mieszana, nie możemy nie przyznać, że zaszła przecież zmiana zbawienna. ,Jezuici" - mówi Pascal w ostatnim ze swoich niezrównanych listów - "wyrobili dekret papieski potępiający naukę Galileusza o obrocie ziemi wokół słońca. Na nic się to nie przyda. " Wilhelm Błackwone (1723-17801 - prawnik, komentator prawa. Aulot Comwtnlarics on thr. hiw in England (I7ri5-I7(i9). SIR JAMES MACKINTOSH 281 Jeżeli ziemia rzeczywiście się obraca, to wszyscy ludzie razem nie poradzą rui to nic, że się obraca, i ze oni obracają się z nią razem". Dekrety Oksfordzkie tak samo nie mogły zatrzymać wielkiej moralnej i politycznej rewolucji w Anglii, jak Watykańskie nie mogły zatrzymać ziemi w ruchu naokoło słońca. Uczony uniwersytet nie tylko nie zapobiegł postępowi narodu, ale siebie samego nawet nie zdołał ustrzec od postępu wraz z narodem. A skutki naszych badań i rozpraw z owego czasu nie tylko w naszym pokazały się kraju. Podczas gdy zdziecinniałe stronnictwo jakobitów w ostateczne popadło niedołęstwo paralitycznej swej zgrzybiałości, angielska polityczna filozofia zaczynała w tej samej chwili potężne wywierać wrażenie na Francję, a przez Francję na Europę. Ale tutaj otwiera się przed nami inne pole nie mniej obszerne, ale musimy pomimo pokusy odważnie się od niego odwrócić. Na zakończenie pozwolimy sobie dać czytelnikom radę, aby pilnie czytali szacowne dzieło sil- Jakuba Mackintosha. (...) Przełożył Stanisław Tarnowski Soułheya rozmowy o społeczeństwie1 Rzecz to prawie niepodobna, żeby człowiek takich jak Southey2 zdolności i nauki, mógł napisać dwa tomy tak grube jak te, które mamy przed sobą, a /. których nie można wyciągnąć żadnej nauki ani zabaw)'. A przecież nie przypominamy sobie, byśmy kiedykolwiek z mniejszą czytali przyjemnością, rzecz napisaną w takich samych rozmiarach i przez człowieka tak utalentowanego. Od pewnego już czasu dostrzegaliśmy z żalem u poety Laureata dziwne zaślepienie, które odwodzi go od tych gałęzi li ter atu ry, w których mógłby celować, a każe mu prawić nauki o przedmiotach, których abecadła uczyć się jeszcze potrzebuje. Obecna książka, jest naszym zdaniem, najgorsza z jego dotychczasowych dzieł. Jął się bowiem mówić o przedmiocie, który wymaga 1 Szkic I. R. Mataulaya o[;łc>iidyn ]"29. '' Souihlty Robert (I774-1H4S) - poela ze szki)ły "Poetów Jezior"; zrazu bardzo rewolucyjny, /-usiawszy sekret a r"m ministra skarbu, wstąpił dii partii torysdw. W roku 1813 zoaał Poetą l^aurcaten:. Mieszkał w Keswitk, w hrabstwie Cumberland, w okolicy jezior, które wysławiał iv 5"oiLh wierszach. Pod koniec żyda cierpiał ru chorobę psychiczną. (...) (pr/ypis llumaca) 284 LORD MACAULAY najwyższych umysłowych i moralnych przymiotów męża stanu i filozofa, który wymaga pojęcia bystrego i obszernego, ducha wielkiego i miłosiernego zarazem. Natomiast Southey wziął się do tego zadania z dwoma władzami, których żaden człowiek nigdy, sądzimy, w tak wielkiej nie posiadał mierze, z władzą wierzenia bez podstawy i nienawidzenia bez powodu. Trudno zaiste pojąć, jak to się dzieje, że umysł taki jak Southeya, umysł tak hojnie pod wieloma względami wyposażony, a wysoko wykształcony przez naukę, umysł, który wywierał wpływ niepośledni na najoś-wieceńsze pokolenie najoświeceńszego na świecie narodu, tak zupełnie jest pozbawiony władzy rozróżnienia prawdy od fałszu. A jednak tak jest. Dla Southeya rząd jest jedną ze sztuk pięknych. Sądzi on o teoriach, o krokach i środkach politycznych, o religiach, o politycznych stronnictwach, o wojnach i o pokoju, tak jak ludzie zwykli sądzić o posągach i malowidłach, według wrażenia, jakie na wyobraźnię wywierają. Łańcuch upodobań jest dla niego tym, czym dla innych ludzi łańcuch powodów i wniosków, a to co swoimi przekonaniami nazywa, są to po prostu tylko jego upodobania. To samo dałoby się być może powiedzieć o człowieku nieporównanie większym, o Edmundzie Burke'u. Ale Burkę posiadał bezsprzecznie umysł zdolny wyśledzić prawdę, umysł silniejszy od umysłów wszystkich mężów stanu czynnych czy teoretycznych żyjących w XVIII wieku, silniejszy niż wszystko, oprócz jego ognistego i niepohamowanego uczucia. I dla tego zawsze wyrabiał swoje zdania jak fanatyk, ale bronił ich jak filozof. Na jego postępowanie w najważniejszych chwilach jego życia, podczas procesu Hastingsa3 na 3 Warren HłHifl|l (173S-1K14) - gubernator Indii, oskar/uny przed I\irlainentem o korupcję i stusoH-anie pr7emocy. W tym procesie odznaczyli SOUTHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE 285 przykład, lub podczas rewolucji francuskiej, wpłynęły jak się zdaje te powody i uczucia, które Coleridge4 tak szczęśliwie opisał: "Niepohamowany popęd litości, i ulubiony złudny powab urielkich rzeczy, i dumny porywczy polot ducha".s Indie z obszernymi swoimi miastami i przepysznymi pagodami, z niezliczonymi rojami brunatnej swej ludności, z odwiecznymi długimi szeregami panujących i ze swoją uroczystą etykietą, najżywsze budzić musiał zajęcie w umyśle tak obszernym, tak żywym i tak przystępnym dla wszelkich wrażeń, a połączonych z tak bujną wyobraźnią. Wyobraźnia ta dawała porywać się tym dziwnym strojem, tymi dziwnymi obyczajami i prawami, samą wreszcie tajemnicą osłaniającą mowę ludu i jego początki. Bronić pod starymi sklepieniami Westminsteru, przed kratkami angielskiej szlachty w imieniu angielskiego ludu, sprawy wielkich królów i narodów o pół świata od mówcy odległych, wydawało mu się szczytem ludzkiej chwały. A z drugiej znowu strony, łatwo pojąć, że jego nienawiść do rewolucji francuskiej pochodziła głównie z tego przykrego uczucia, jakiego doznał, widząc obalone i zniszczone wszystko do czego nawykł w polityce, widząc, że zatarły się znane od dawna granice państw i nazwy, które przez całe wieki zapełniały historię F.uropy. Doznawał on takiego uczucia, jak archeolog, któremu się herby na tarczy zatarły, lub jak znawca, któremu ktoś wyres- sic wymową piYywńeky wigowst): Fox, Shcriclan. i Rurkę, (przypis tłumat/ak Pur. s/kic Miuanlaya, Warren Hasłtaęi (w:) T. IS- Macaulay, Biagrajlrał Eaays, l^ip/ijr lH.i". I Samuel Colendi-e (1772-I8H) - potta. uwalany 'a poprzednika U\ranily a następnie ścięty za "zdradę stanu" Autor Hislmy a} King Itirhinl III orał. Ulupii, Warszawa 1954. nie potrafimy. Bo sir Tomasz nie mówi poecie ani słowa o przyszłych wypadkach i wypiera się stanowczo daru przewidywania przyszłości. Za to nauczył się mówić dzisiejszym angielskim językiem, przeczytał wszystkie najnowsze publikacje, i lubi żartować tak samo jak za życia, kiedy żartował z kotem, choć nie możemy powiedzieć, żeby rodzaj jego dowcipu zmienił się w raju na lepsze. Także jego rozumowanie nie jest wcale tak silne jak wówczas, gdy siadywał na worku wełny: a choć chwali się, że "jest oczyszczony ze wszystkich namiętności, które zaćmiewają rozumy i wypaczają pojęcia ludzi" nam, wyznać musimy, wydaje się on daleko mniej stoicki niż dawniej. Co się zaś tyczy rewelacji i objawień, oświadcza on Southeyowi zaraz na wstępie, że się od niego żadnych nie może spodziewać. (...) Co za ogromny nakład maszynerii, a efekt jaki mizerny! Duch sprowadzony po to, żeby stwierdził to, co każdy człowiek mógł powiedzieć. Wielki duch słynnego filozofa i polityka, plecie nie wiedzieć czemu 0 powieściach i kwartalnych przeglądach, (...) wsuwa się ukradkiem na długie wizyty, robi wycieczki i szuka malowniczych widoków. (...) Southeya nikt nie posądzi, żeby chciał sobie żarty stroić z tajemnic innego, wyższego żywota. (...) Ale przejdźmy już do rozmów między Southeyem 1 Tomaszem Morusem, lub raczej między dwoma Southeyami jednakowo wymownymi, jednakowo gniewnymi, jednakowo nierozsądnymi i jednakowo skłonnymi do gadania o rzeczach, których nie rozumieją. Najlepszym może przykładem tego ducha, który całą książkę ożywia, są ustępy, w których Southey rozwija wyobrażenia swoje o fabrykach i rękodziełach. Są one bowiem przedmiotem najnieubłagańszej jego nienawiści. Według niego system ten jest bardziej tyran-ski niż system feudalny. Jest to system najprawdziw- . 292 LORD MACAULAY SOUTHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE 293 szej, najrzeczywistszej niewoli, który niszczy ciało i poniża umysły tych, którzy mu są poddani. Spodziewa się Southey, że konkurencja innych narodów zepchnie nas z tego pola, że nasz handel zagraniczny może upadnie, i wtedy cieszyć się będziemy powrotem narodowego zdrowia i siły. Ale, jeżeliby zło w żaden już inny sposób usunąć się nie dało, to pan Southey gotów byłby upatrywać największe szczęście i zbawienie w wytępieniu całej ludności fabrycznej i rękodzielniczej. Na poparcie tego swojego sposobu widzenia rzeczy nie przytacza Southey ani jednego faktu; nam zaś, zdawałoby się, że jest faktów wiele, które prowadzą do wprost przeciwnych wniosków. Podatek na ubogich naprzód, jest bez porównania niższy w okolicach fabrycznych niż w okolicach rolniczych. Gdyby Southey chciał sobie /.adać tę pracę i przejrzeć sprawozdania parlamentarne o tym zagadnieniu, przekonałby się, że wysokość zapomóg parafialnych, których potrzebują robotnicy w różnych hrabstwach Anglii, stoi zawsze w stosunku odwrotnym do stopnia rozwoju systemu przemysłowego w tychże hrabstwach. (...) Fakty te zdają się dowodzić, że położenie wyrobnika przemysłowego jest pomyślniejsze i mniej zależne niż położenie robotnika rolnego. Co zaś do wpływu systemu fabrycznego na zdrowie i siły fizyczne robotnika, to ten zmierzyć musimy według skali zbyt gminnej i płaskiej dla umysłu tak bujnego i poetycznego jak Southeya, to jest według stosunku śmierci do urodzin. Wiemy, że odkąd wzrastać zaczął ten system okropny, ten nowy rodzaj nędzy, żeby. użyć wyrażeń Southeya, ta nowa zgroza, ten potworny płód potwornego wieku, ta zaraza, której ten tylko chyba nie potępi, kto ma serce wyschnięte i umysł przyćmiony, śmiertelność zmniejszała się ciągle i znacznie, a w miastach fabrycznych bardziej niż gdziekolwiek indziej. Śmiertelność wprawdzie dotąd, jak zawsze, większa jest w miastach niż na wsi, ale różnica zmalała w stosunku trudnym prawie do uwierzenia. Według wszelkiego prawdopodobieństwa zdaje się, że około połowy zeszłego wieku średnia śmiertelność w Manchesterze była jak jeden do dwudziestu ośmiu. Dziśjest ona jak jeden do czterdziestu pięciu. Podobne polepszenie daje się widzieć w Leeds i w Glasgow. A co więcej, procent śmiertelności w tych trzech stolicach okolic fabrycznych jest dziś o wiele mniejszy, niż był przed pięćdziesięciu laty w całej Anglii z Walią razem, rachując już wszystkie wsie i wszystkie otwarte miejsca. Zatem wydaje nam się, że możemy twierdzić z niejakim prawem do słuszności, że ludzie żyją dłużej, gdyż mają lepszy pokarm, lepszą odzież, lepsze mieszkania, lepsze w chorobie starania, i że wszystkie te korzyści zawdzięczamy jedynie wzrostowi narodowego bogactwa, który jest skutkiem systemu fabrycznego. Można by jeszcze więcej w tym przedmiocie powiedzieć, ale po cóż? Nie z wykazów śmiertelności ani ze statystycznych tablic wyciągnął Southey swoją polityczną wiarę; nie zniżył on się do poznania historii tego sytemu, który szkaluje, do rozważenia złego i dobrego jakie ten system sprowadził, do zestawienia i porównania okolic i pokoleń. Podajemy tu własnymi jego słowami powód, i to jedyny powód, na którym zdanie swoje opiera: "Staliśmy chwilę w milczeniu, patrząc na rozsypane pod nami ludzkie mieszkania. Tu, i na przyległej wiosce Mili-beck, można poznać i porównać skutki fabryk i rolnictwa. Tam dworki i chaty są takie, że malarz i poeta patrzeć na nie może zawsze z rozkoszą. Zbudowane z trwałego rodzimego kamienia bez wapna lub cementu, me zamazane żadnym 294 LORD MACAULAY białym smarowidłem, długie ich dachy łupkiem pokryte; jakąś lutnią czarodziejską (...) pobudzone, kamienie same me mogłyby ułożyć się w całość piękniejszą, zgodniejszą z otaczającą naturą. A czas zlał wszystko w doskonalszą jeszcze harmonię, zostawiając na murach ślady niepogody i słońca, zasiewając na nich mchy, porosty, trawki, paprocie, i wszelkiego rodzaju murowe rośliny. Ozdobne kominy, okrągłe lub czuiorogranias-te, mniej zapewne strojne od tych, które jak wieżyczki wieńczą cliatę portugalskiego wieśniaka, ale nie mniej szczęśliwie do całości zastosowane. Przed oknami strzyżone bukszpanowe płoty, krzewy róż przed drzwiami, grzędy kwiatów z wiotką malwą pośrodku; a za dworkiem ogródek, pasieka, sad, ławeczka obrosła narcyzami i dzwonkami, najrychlejszymi, najobjilszymi w tych stronach, wszystko to wskazuje na zamożność i swobodę właścicieła, na dbałość jego o wygodę i wdzięk, dowodzi wreszcie jakiegoś zmysłu naturalnej, zdrowej, niewinnej rozkoszy. Nowe zaś dworki wyrobników fabrycznych wszystkie są na wzór fabryki -- nagie, i w jednej linii" "Skądże to - rzekłem - wszystko co tylko styczność ma z przemysłem, takie nosi na sobie piętno nieopisanej brzydoty ? (...) Wszystkie te budynki jedną noszą cechę. Czas nie rozleje po nich łagodnej swej barwy, natura nie przystroi ich ani nie zakryje, i zostamy zawsze takie jakie są dzisiaj, rażące zarówno dla oka jak i dla umysłu." Otóż mądrość! Otóż prawidła, według których rządzić należy narodami. Róże z podatkiem na ubogich, raczej niż maszyny parowe z niezależnością; śmiertelność i dworki obrosłe paprocią i mchami, raczej niż zdrowie i długie życie przy budynkach, na których czas nie może rozlać swej łagodnej barwy] Twierdzi Southey, że nasz wiek wynalazł okrucieństwa o jakich nasi ojcowie nie mieli pojęcia, że społeczeństwo nasze jest w takim stanie, że wytępienie co do nogi byłoby dla niego szczęściem, a to wszystko dlatego, że mieszkania łUTHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE 295 rękodzielników są prostokątne i nagie. Southey wynalazł, jak mówi najlepszy sposób porównania skutków rolnictwa ze skutkami przemysłu. A tym sposobem jest: stanąć na pagórku, spojrzeć na wiejską chatę i na fabrykę, i przekonać się, które piękniejsze. Czyż Southey myśli, że większość angielskich włościan żyje lub żyła kiedykolwiek, w wygodnych i ozdobnych dworkach z ogrodami, sadami, pasiekami i żywymi płotami? A jeżeli sądzi inaczej, to cóż ma znaczyć jego porównanie? Pozorni filozofowie, którzy myślą, że służą sprawie umiejętności tym, że chcą lekceważyć sztuki i literaturę, są zaiste godni pogardy. Ale jeżeli coś może usprawiedliwić ich ciemny sposób widzenia, to książka taka jak ta. Nic dziwnego, że skoro jeden fanatyk chce z malowniczości zrobić próbę politycznej pomyślności, to drugi fanatyk zechce zakazywać rozkoszy wyobraźni i smaku. W ten sposób rozprawia Southey o rzeczach, których mniema być doskonale świadomym. Nie możemy zatem dziwić się, jeżeli w grube wpada pomyłki, mówiąc o rzeczach, które sam wyznaje nieświadomie. Mówi on na przykład, że w ekonomii politycznej nie jest szczególnie biegły, że nie ma do niej ani zdolności ani zacięcia. Ale zaraz potem bierze się do nauczania innych tej właśnie ekonomii. (...) W każdym czasie niedostatku, jaki sobie przypomnieć możemy, głosił zawsze Southey, że kraj powinien spodziewać się ulgi nie od ekonomii, ale od podwyższenia podatków. (...) - Naród - mówi nam - może być zbyt bogaty, ałe rząd nigdy. - "Państwo - mówi dalej - nie może mieć do rozporządzania więcej bogactw, aniżeli użyć ich zdoła dla dobra publicznego, gdyż hojne wydatki na roboty publiczne są jednym z najpewniejszych h'odków podniesienia pomyślności 296 LORD MACAUIAY i dobrego bytu narodu; a korzystny wpiyw takich wydatków na poprawę bytu narodu jest jeszcze bardziej oczywisty. Ale lud, może być zbytecznie bogaty." Zgadzamy się zupełnie co do tego, że państwo nie może mieć do rozporządzania większej liczby bogactw, aniżeli użyć ich może dla publicznego dobra. (...) Ale cóż rozumieć mamy przez pożyteczne wydatki. - "Hojne wydatki na roboty publiczne - mówi Southey - są jednym z najpewniejszych środków podniesienia dobrego bytu narodu". Co rozumie Southey przez dobry byt narodu? Czy bogactwo państwa? Jeżeli tak, to rozumowanie jego jest następujące. Im więcej bogactw państwo posiada, tym lepiej, bo im więcej ich ma, tym więcej ich mieć będzie. Wygląda to zupełnie na jeden z tych wykrętów, które niegrzecznie przezwano kobiecymi argumentami. A jeżeli przez dobry byt narodu rozumie Southey bogactwo ludu, to jakże grubej staje się winny sprzeczności. Naród, jak mówi, może być zbytecznie bogaty; rząd nie może, bo rząd powinien bogactwa swego użyć po to, żeby lud uczynić bogatszym - trzeba odbierać pieniądze ludowi, bo ich ma za wiele, i wydawać je na przedsięwzięcia, które mu ich dadzą więcej. Nie wiemy co prawda, czy Southey dlatego zaleca wielkie podatki, żeby lud się dzięki nim wzbogacił, czy też dlatego, żeby się przez nie zubożył, ale tego jesteśmy pewni, że jeżeli mu chodzi o wzbogacenie ludu, to wybrał sobie do tego drogę najgorszą. Roboty publiczne bowiem, podlegają dwóm lub trzem zasadom, które doświadczenie tylokrotnie i tak stanowczo potwierdziło, że zawsze trzymać się ich należy. Nie zdarza się nigdy, żeby człowiek prywatny lub spółka ludzi prywatnych włożyła swoją własność: w kanał, w tunel lub w most, inaczej, jak w nadziei, że nakład ten przyniesie jakąś korzyść. Żadne przedsię- \ SQU SOUTHEYA ROZMOWY O SPOtECZENSTWIE 297 wzięcie tego rodzaju nie może przedsiębiorcy przynieść korzyści, jeżeli publiczność nie będzie chciała płacić za używanie tegoż dzieła. Publiczność zaś nie zechce dobrowolnie płacić za rzecz, która jej nie przynosi żadnej korzyści ani wygody. W tym to właśnie leży widoczny i bezpośredni związek między użytecznością przedsięwzięcia i powodem, który skłania pojedynczego człowieka do przedsięwzięcia. A teraz popatrzmy na roboty publiczne, wykonywane z ramienia rządu; czy istnieje tam takowy związek? Jeżeli przedsięwzięcie jest użyteczne, czy ludzie rządzący krajem staną się przez nie bogatszymi? Jeżeli użyteczne nie jest, czy będą przez to ubożsi? Człowiek publiczny może dbać wielce o swój wpływ i przewagę, ale czyż nie zyska jej więcej stawiając nieużyteczne, a pokaźne budynki w wielkich miastach, niż budując najpotrzebniejsze drogi lub kanały w odległych prowincjach? Sława i rozgłos robót publicznych jest daleko gorszym dowodem ich użyteczności, niż wysokość myta 7. robót tych pobieranego. W wieku zepsutym zajdą przy tym umyślne nadużycia i przeniewierstwa, lecz nawet w wieku najczystszym nie będzie brakowało oszustw. Nie było nigdy w żadnym kraju mężów stanu bardziej czułych na dobre imię i czystszych pod względem finansowym, niż ci, którzy od pewnego już czasu rządzili Anglią. A przecież, popatrzmy tylko na wszystkie publiczne gmachy Londynu. Gdzie rząd sam prowadzi publiczne roboty, tam przeznaczeniem publiczności, jest w złym wieku być wprost rabowaną, a w wieku czystym, mieć rzeczy najgorsze za najdroższe pieniądze. Rzecz prosta, że państwo samo musi stawiać budowle do celów państwa potrzebne; ale w ogóle naszym zdaniem, na tych powinno poprzestać. Mamy najsilniejsze przekonanie, że pięć milionów funtów, podpisane 298 LORD MACAULAY przez prywatnych na budowę kolei żelaznej lub kanału. więcej korzyści przyniesie publiczności, niż pięt! milionów funtów uchwalone na ten sam cel przez Parlament. Jest pewne stare przysłowie o oku pańskim, i drugie, które mówi, że co mają robić wszyscy, tego nie zrobi nikt. W tych maksymach bardzo wielką pokładamy wiarę. Powiedzieliśmy już, że system polityczny Southeya nie ma w sobie żadnej zgodności. Ale jeżeli jest w całym tym systemie jakaś myśl zasadnicza, jeżeli jest jakiś błąd większy od innych, to chyba ten, którego teoria Southeya o robotach publicznych jest tylko gałęzią. Wyobraża sobie bowiem Southey, że obowiązkiem urzędnika jest nie tylko czuwać nad całością i bezpieczeństwem osób i własności, ale że winien on jeszcze być jakoby majstrem od wszystkiego: architektem, inżynierem, bakałarzem, kupcem, teologiem, że urzędnik powinien szpiegować, słuchać pod drzwiami, pocieszać, napominać, wydawać za nas nasze pieniądze, i wybierać za nas nasze opinie. Zasadą Southeya jest, jeżeli dobrze pojęliśmy, że nikt nie może tak dobrze sam myśleć o sobie jak rząd o nim, i że rząd tym bliższy jest doskonałości, im więcej się wtrąca do potocznego życia i wyobrażeń pojedynczych ludzi. Zdaje się być on zupełnie przekonany, że w mocy rządu jest ulżyć nędzy, która ciąży na niższych klasach ludności, a wątpliwość w tej materii wydaje mu się bezbożnością. Nie możemy się wstrzymać od przytoczenia tu jego argumentu, który jest prawdziwie perłą logiki. "Wiele tysięcy ludzi w waszej stolicy - mówi Sir Tomasz - budzi się z rana nie wiedząc, z czego żyć będzie przez dzień, ani gdzie w nocy głowę położy. Wszyscy ludzie, nawet najgorsi, wiedzą, że występek prowadzi do nędzy, ale wielu SOUrHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE 299 między mądrymi i cnotliwymi nawet, nie wie jeszcze, ze równie często nędza prowadzi do występku" "Wielu jest takich, którzy to wiedzą - odpowiada Mon-tesinos - ale myślą, że nie jest w mocy ludzkich instytucji nędzy tej zapobiec. Skutek widzą, ale przyczyna wydaje, im się nie oddzielna od ludzkiej natury." "Jak Bóg na niebie - odpiera sir Tomasz - nie ma na świecie żadnego koniecznego zła. Bo dla umysłów religijnych, dioroba, cierpienie i śmierć, nie są złem." Jeżeli choroba, cierpienie i śmierć nie są złem, to nie możemy się dopatrzyć, co w tym może być złego, że tysiące ludzi budzi się co rano nie wiedząc, co będą jedli. Głód jest złem tylko dlatego, że sprowadza naprzód cierpienie, potem chorobę, a nareszcie śmierć. Gdyby tego wszystkiego nie sprowadzał, nie byłby złem, a jeżeli to wszystko złem nie jest, to i głód nie może być klęską. (...) Cierpienie fizyczne albo jest złem, albo nim nie jest. Jeżeli jest, to jest złem koniecznym na świecie; jeżeli nie jest, to po cóż ubogich od niego uwalniać? O mądrości rządów ma Southey wyobrażenia nie mniej przesadzone, jak o ich wszechmocności. Z największym wstrętem mówi on o opinii publicznej i o tym, że wszyscy teraz mają ją na względzie. Opinii tej, mówi, dowierzać nie można, a lękać się jej trzeba; kiedy sobie za wiele rości, należy stawić jej opór jak najsilniejszy - a zwyczaj ustępowania opinii i przed opinią, zgubi kiedyś państwo. Utrzymywać porządek i bezpieczeństwo, jest podług Southeya, tylko jednym z celów rządu - bo rządca ma prócz tego obowiązki ojcowskie i patriarchalne. Pierwszym jego zadaniem jest czuwać nad moralnością ludu, ustanowić panującą religię, całe społeczeństwo w tej religii wychowywać, a wszystkich dysydentów uważać za swoich osobistych nieprzyjaciół. 300 LORD MACAULAY "Nic pewniejszego - mówi sir Tomasz - jak to, ze religia jest tą podstawą, na której spoczywa rząd cywilny; ze z religii płynie powaga władzy, skuteczność praw i wreszcie z jednej strony gorliwość rządu, a z drugiej praw nietykalność. I dlatego potrzeba jest ustanowionej panującej religii, tak dla bezpieczeństwa państwa, jak i dla dobra ludu, bo inaczej chwiałyby się one za każdym wialrem nowej nauki. Państwo o tyk jest bezpieczne, o ile lud przywiązany jest do jego instytucji, jest udem pierwszym prawidłem zdrowej polityki, żeby przyzwyczaić i wdrożyć lud do tej drogi, po której ma iść. Państwo, które tego zaniedbuje, samo sobie zgubę gotuje, a politycy, którzy inaczej lud wychowują, do innej wdrażają go drogi, podkopują państwo. W oderwanych umiejętnościach nie ma nic pewniejszego, jak to twierdzenie." - "A przecież - odpowiada Montesinos - zaprzeczają temu nasi Profesorowie Sztuk Gadatliwych i Pis-miniowych; jedni w zuchwalstwie złego zamiaru, drudzy w chwalebnej poufałości nieprzebitej głupoty" Większa część naszych dwóch tomów jest tylko wypełnieniem i amplifikacją powyższych paragrafów. Co sobie myśli Southey, kiedy mówi, że religia jest oczywiście podstawą rządów cywilnych? Nie może przecież myśleć, że ludzie nie mają innych powodów do ustanowienia i popierania rządów cywilnych, prócz tych, które wypływają z religii, że rządy cywilne nie przynoszą żadnych świeckich korzyści, lub że ludzie nie ponieśliby żadnej szkody w świeckim porządku rzeczy, gdyby żyli w stanie anarchii. Jeżeli Southey zgodzi się, że rządy są dla dobra ludzkości na tym, a nie na tamtym świecie, i że ogromna większość ludzkości myślała zawsze, że rządy są dla jej dobra na tym świecie, t.o mamy gotową podstawę rządów różną zupełnie od religii. Prawda, że religia chrześcijańska uświęca rząd, tak jak uświęca wszystko, co się przyczynić może do szczęścia i doskonałości naszego ple- SOUTHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE 301 mienia. Lecz nie możemy pojąć, w jakim znaczeniu rzec można o religii, że jest podstawą rządu; można by więc powiedzieć o niej, że jest podstawą zwyczaju jedzenia, picia i palenia w piecu. Nic pewniejszego w historii, jak to, że rządy istniały, że miały powagę i dawał)' opiekę w czasach, kiedy nie miały najmniejszego oparcia w religii, w czasach, kiedy nie było wcale takiej religii, która by wpływ wywierała na umysły i sposób życia ludzi. (...) "Religia - mówi Southey - nadaje władzy powagę, a prawom skuteczność." Jakaż to religia nadaje powagę władzy naszej nad Indiami (...)? Rządy cywilne istniały od tysięcy lat w każdym zakątku świata, istniały za czasów teokracji, fanatyzmu, epiku-rejskiej obojętności, i za czasów oświeconej pobożności. A czy czystą lub nieczystą była wiara ludzi, czy wielbili oni rzeczy dobroczynne czy złe, czy wierzyli lub nie wierzyli w nieśmiertelność duszy, zawsze przecież, skoro tylko wyszli ze stanu zupełnej dzikości, Czuli potrzebę rządów cywilnych i rządy te ustanawiali. Jest to fakt tak powszechny, jak gotowanie jadła. A jednak, twierdzi Southey, że nie ma w porządku rzeczy abstrakcyjnych, nic pewniejszego, jak to, że rząd zasadza się na religii. (...) Autor w ten sposób ciągnie dalej swój dowód. Ponieważ religia jest podstawą rządu, i ponieważ państwo o tyle jest bezpieczne, o ile lud przywiązany jest do instytucji tego państwa: "przeto" - mówi Southey - "pierwszym prawidłem polityki jest, że rząd powinien naprowadzać łudzi na drogę, którą iść powinni; rzecz jasna zatem, że każdy, kto naprowadza ich na drogi inne i do innych wdraża, podkopuje państwo." Otóż nie zgadzamy się wcale z twierdzeniem, że chodzi przede wszystkim o to, by ludzie wierzyli w panującą religię i byli przywiązani do istniejącego rządu. Mogą być fałszywe religie; mogą być złe rządy; 302 LORD MACAU1AY SOUTHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE 303 a poparcie, które dawałby rząd fałszywej religii, lub religia złym rządom, byłoby oczywistym złem. Zasada, że rząd powinien naprowadzać ludzi na drogę, którą iść powinni, brzmi bardzo pięknie. Ale czyż jest jakikolwiek powód mniemać, że łatwiej rząd wprowadzi ludzi na dobrą drogę, niż ludzie sami na tę drogę trafią? Czyż nie bywały rządy, które były "ślepe i przewodziły ślepym" - czyż nie ma ich i dziś jeszcze? Czyż można uważać za prawidło powszechne, że ruch prawd religijnych i politycznych idzie z góry na dół od rządu do ludu, a nie z dołu do gór}' od ludu do rządu. Wszystko to są pytania, które warto raz stanowczo rozwiązać. Southey mówi wiele przeciw opinii publicznej, która, jak twierdzi, przywłaszcza sobie najwyższą władzę. Według niego, rządziły dawniej prawa, a dziś rządzi opinia. A czymże są prawa, jeżeli nie wyrazem opinii pewnej klasy, mającej władzę nad resztą społeczeństwa? Cóż rządziło dawniej światem, jeżeli nie opinia jakiejś osoby lub osób? Cóż innego może rządzić nim kiedykolwiek? Czymże są wszystkie systemy: religijne, polityczne, lub naukowe, jeżeli nie opiniami opartymi na mniej lub bardziej pewnych dowodach. Sprawa nie toczy się tu między opinią ludzką, a jakimś innym, wyższym, pewniejszym sposobem dojścia do prawdy, ale między opinią, a opinią; między opiniami dwóch ludzi, dwóch klas, dwóch pokoleń. Opinia publiczna nie jest nieomylna; ale czyż potrafi Southey stworzyć instytucje, które by nam zapewniły kierownictwo opinii nieomylnej? Czy potrafi Southey wybrać jakąś rodzinę, jakiś zawód, jakąś klasę, odznaczającą się od innych widomym jakimś znamieniem, której opinia według wszelkiego prawdopodobieństwa, słuszniejszą byłaby od tej krytykowanej opinii publicznej. Kogóż wybierze? Czy na przykład parów - czy dwustu najwyższych ludzi z całego kraju, czy biednych rycerzy z Windsoru, lub siódmych synów siódmych synów? Czy dzieci, które się w czepku rodzą? Nie możemy przypuścić, żeby zalecał wybory, bo te nie są niczym innym, jak odwołaniem się do opinii publicznej. Można by rzec, że społeczeństwo winno być rządzone przez opinię najlepszych i najmędrszych; to prawda, ale prawda, która się na nic nie zda, bo czyjaż opinia ma rozstrzygać, którzy to są ci najlepsi i najmędrsi? Sądzi Southey, a z nim wielu zacnych ludzi, że skoro raz dowiedli, że pierwszym celem jest religijne i moralne wychowanie narodu, to wynika samo z siebie, iż rząd powinien dążyć do tego celu. Zapominają oni, że tu zważyć potrzeba nie tylko na samą dobroć celu, ale jeszcze i na stosowność środków. W ciele politycznym, tak jak w ciele fizycznym, nie wszystkie członki jedne i te same sprawują czynności. Można powiedzieć bez najmniejszej sprzeczności, że pewna jakaś część społeczeństwa może doskonale zasłaniać własność i osobiste bezpieczeństwo reszty, a nie być właściwą i stosowną do kierowania opinią lub dozorowania domowego życia. Własne dobro każdego panującego, tak silnie nakazuje mu bronić poddanych od wszystkich, oprócz jego własnych zdzierstw i krzywd. Środki, którymi cel ten da się dopiąć, są tak proste i widoczne, że według wszelkiego prawdopodobieństwa, pod najgorszym rządem, jeszcze się ludziom lepiej dziać będzie aniżeli w stanie anarchii. Nawet tam, gdzie urzędników wybierano losem, jak we włoskich republikach, jeszcze rzeczy szły lepiej, niż gdyby wcale żadnych nie było urzędników, i gdyby każdy robił to, co mu się dobrym wydaje. Ale nie wiemy, dlaczego zdania urzędników mają być lepsze od opinii innych ludzi. Żaden sposób mianowania urzędników, czy to wybór powszechny, 304 LORD MACAULAY czy los, czy urodzenie, nie daje najmniejszej rękojmi, że ten urzędnik jest mądrzejszy od któregokolwiek ze swoich współobywateli. Tym mniejsze prawdopodobieństwo, żeby był mądrzejszy od wszystkich swoich współobywateli razem wziętych. Nie możemy pojąć, jak można twierdzić, że jakaś jedna klasa ma prawo i obowiązek kierować zdaniami klas innych, jeżeli nie można dowieść, że klasa ta prędzej niż inne może mieć dobre i słuszne opinie. Obowiązki rządu byłyby, jak mówi Southey, ojcowskimi, gdyby rząd był koniecznie o tyle mądrzejszy od narodu, o ile najgłupszy ojciec przez czas jakiś mądrzejszy jest od najrozumniejszego dziecka, i gdyby rząd tak ten naród kochał, jak ojcowie zazwyczaj kochają swoje dzieci. Ale nie ma najmniejszego powodu mniemać, żeby rząd miał mieć czy to ojcowską gorącą miłość, czy ojcowską wyższość umysłową. Takim sposobem mógłby Southey powiedzieć, że obowiązki szewca są ojcowskie, i że nikt, kto do cechu nie należy, nie ma prawa mówić, że ma złe obuwie, ani żądać lepszego. Podział pracy nie byłby korzyścią, gdyby ci, którzy rzecz jakąś robią, nie musieli zważać na zdanie tych, dla których ją wytwarzają. Wyobraźmy sobie, że szewc w Relapse na przykład, dowodzi Lordowi Foppington l0, że jego Lordowska Mość się myli, jeżeli myśli, że ją trzewik gniecie: "trzewik nie gniecie, gnieść nie może, ja znam moje rzemiosło i wiem, że nigdy nie zrobiłem lepszego trzewika." Southey chce tedy, żeby w ten sposób obchodził się rząd z ludźmi, którzy przywłaszczają sobie przywilej myślenia. W tym porównaniu szewc miałby nawet więcej nieco racji za sobą, gdyż poprzestał na tym, że decydował o trzewikach, czyli o fachu, o którym miał wiadomości specjalne, Osoby fikcyjne SOUTHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE 305 a nie ważył się stanowić coś o ubraniu lub o kapeluszu. A Southey chce, żeby panujący dyktował narodowi opinię o rzeczach, o których rząd nie posiada żadnych szczególnych źródeł informacji, i o których pierwszy lepszy człowiek na ulicy może wiedzieć tyle i sądzić tak trafnie jak król, to jest, w rzeczach religii i moralności. Nigdy ludzie nie zdołają lepiej sprawy jakiejś rozstrzygnąć, niż wówczas, gdy swobodnie nad nią rozprawiają. Rząd może jedynie wtrącać się w rozprawy, aby je uczynić mniej swobodnymi niż byłyby bez jego ingerencji. Nigdy ludzie nie dojdą łatwiej i prędzej do zdań słusznych i prawdziwych, niż wtedy, gdy są wolni od wszelkiego wpływu nadziei lub obawy, i jedynie poznania prawdy żądają. Rząd nie może swoich zasad i nauk popierać czym innym, niż nadzieją lub obawą. W sporze radzi on sobie nie argumentami, ale groźbami i przekupstwem, a jeżeli używa dowodów i rozumowania, to nie ma mocy jakichś przymiotów właściwych jemu jako rządowi. I tak zamiast sporu między argumentem a argumentem, mamy spór między argumentem a siłą. Zamiast sporu, w którym z natury ludzkiego umysłu prawda ma stanowczą korzyść nad fałszem, mamy spór, z którego prawda przypadkiem jedynie wyjść może zwycięsko. A jakież to wreszcie bezpieczeństwo daje rządom ten sposób wychowywania ludów? Nie może przecież Southey żądać, żeby wolne rozprawy bardziej był)' zakneblowane, a opinia publiczna bardziej wdrożona do posłuszeństwa istniejącym instytucjom niż w Hiszpanii lub we Włoszech. A przecież, jak wiemy, wszystkie zapory i pętanie nie przeszkodziły duchowi ateiz-mu rozszerzyć się między klasami oświeconymi we Włoszech i w Hiszpanii, a zwłaszcza między tymi właśnie, do których należy służba bożych ołtarzy. 306 LORD MACAULAY Wszak wiadomo każdemu, jak za rewolucji francuskiej występował ksiądz po księdzu i oświadczał, że jego wyznanie, jego kapłaństwo, całe jego życie, było kłamstwem, komedią, do której zaledwie zdołał dostosować swoje oblicze, by nie zdradzić swego oszukaństwa. Ale tak, mógłby ktoś powiedzieć, miała się rzecz z religią fałszywą, a co najmniej wielce zepsutą i zeszpeconą. Weźmy więc inny przykład, weźmy ten, który najbardziej sprzyja argumentom Southeya. Weźmy ten system religijny, który ze wszystkich wydaje mu się najczystszym, to jest odcień Arminiariski Anglikańskiego Kościoła11. Weźmy jeszcze i tę formę rządu, którą Southey najbardziej wielbi, której najbardziej żałuje, weźmy rząd angielski z czasów Karola I. Czyż można żądać ściślejszego niż wtedy związku między Kościołem, a państwem -¦ czy można żądać wszech-mocniejszych trybunałów kościelnych, gorliwszego króla, czynniejszego prymasa? Czyż może pan Southey żądać zupełniejszego monopolu publicznego wychowania niż wówczas w rękach panującego Kościoła? Czyż mógł r7.ąd jaki na świecie zrobić więcej, by wychowywać ludzi w tych zasadach, wedle których postępować winien? A czymże skończyła się ta edukacja? Sprawozdanie o stanie prowincji Canterbury, przedłożone królowi przez arcybiskupa Lauda12 pod koniec roku 1639, przedstawiało stan Kościoła jako najświetniejszy, najzupełniej zwycięski. Rząd tak skutecznie prowadził tę politykę, którą Southey pragnąłby wskrzesić na nowo, że nie było prawie ani cienia różnic religijnych. Ogół biskupów donosił, że w ich owczarniach wszystko idzie jak najlepiej. W diecezji " Aniiinianie albo Remonslranci - sekta nazwana od Arminiusa (właściwie Hamiejisen) urodzonego w 1560, a /mattego llitlO roku. (pr/ypis iłumac/a) IS William l.aud (1573-1645) - od ]fi.S3 an.ybisk.up Canlerbury, ścięci' w twierdzy Tower. SOUTHEYA ROZMOWY O SPOłECZENSTWIE 307 Peterborough było siedem lub osiem osób, które zdawały się być krnąbrnymi, ale i te w końcu poddały się zupełnie Kościołowi. W diecezjach Suffolk i Norfolk wszyscy ci, których podejrzewano, zrobili wyznanie wiary oraz posłuszeństwa i dochowywali go ściśle. W Suffolk wprawdzie nie bez trudności udało się doprowadzić niektórych ludzi z pospólstwa do przyjmowania Sakramentu przez balustradę ołtarza, ale też był to jedyny przykład otwartego oporu, jaki odkryć mogło baczne oko Lauda, we wszystkich dwudziestu jeden diecezjach swych sufraganów - a to wszystko w wilię Rewolucji, która zwalić miała prymasa, Kościół, króla i królestwo razem. Wjakimże czasie bezpieczniejszą będzie konstytucja według Southeya? Czy w roku 1639, kiedy Laud przedstawiał te sprawozdania królowi, czy dziś, kiedy miliony dysydentów zbierają się otwarcie na tysiącach mityngów, kiedy mówi się głośno o zamiarach zniesienia dziesięciny, kiedy książki obalające nie Kościół panujący, ale pierwsze zasady chrześcijaństwa sprzedaje się swobodnie na ulicach? Mówi Southey, że oznaki niezadowolenia silniejsze są dziś w Anglii niż były we Francji, kiedy zwoływano Generalne Stany, i z tego każe nam wyciągać wniosek, że mamy za pasem rewolucję podobną do francuskiej. Czyż nie wie on, że niebezpieczeństwo państw sądzić należy nie z tego co wybucha i na jaw wychodzi, ale z tego co tkwi i zostaje w umysłach? Czy może wyobrazić sobie coś straszliwszego od położenia rządu, który panuje bez obawy nad narodem hipokrytów, któremu prasa głośno pochlebia, a który po cichu wszyscy przeklinają, który chwali się miłością i posłuszeństwem poddanych, a nie wie, że ci poddani związani są przeciw niemu wielkim węzłem nienawiści. (...) Co za głęboka zaiste i mądra polityka, zamiast leczyć chorobę, usuwać 308 LORD MACAULAY symptomy, po których jedynie poznać można naturę tej choroby: zostawić wężowi zabójcze żądło, a odjąć mu tylko ostrzegające grzechotanie. Kiedy naród tak usilnie przez Karola w dobrych zasadach chowany, odwdzięczył jego ojcowską pieczołowitość ścięciem głowy, wszedł w modę inny znowu sposób wychowywania. Przyszedł rząd inny, który tak jak poprzedni uważał religię za najpewniejszą swoją podstawę, a religijną karność narodu za pierwszy swój obowiązek. Wprowadzono kiwawe prawa przeciw rozpuście, palono bezbożne obrazy, nieprzyzwoite posągi osłaniano draperiami, zamykano teatry, zaprowadzono mnogie posty, i uchwalono w Parlamencie, że nikt nie zostanie przyjęty do żadnej służby publicznej, dopóki Izba nie przekona się dostatecznie o jego bogobojności. Wiemy, do czego wychowanie to doprowadziło; do bezbożności, do zmysłowości brudnej i bez serca, do rozwiązania wszystkich węzłów moralności i honoru. Wiemy, że jeszcze dziś wyjątki z Pisma, imiona wzięte z Pisma, a może nawet niektóre nauki Pisma budzą śmiech i odrazę, dlatego tylko, że łączą się w pamięci z przesadzoną surowością owych czasów. Tak więc dwa razy robiono w Anglii na wielką skalę eksperyment wychowywania narodu według panującej religii, raz robił go Karol I i Laud, drugi raz Pu-rytanie. Ultratorysi naszych czasów żywią jeszcze niektóre uczucia Lauda i Karola, choć w formie nieco złagodzonej; nietrudno też dojrzeć między nami i spadkobierców dawnych purytanów. Byłoby wielce pożyteczne, żeby każde z tych stronnictw przypomniało sobie, jak mało odniosło korzyści i zaszczytu ze ścisłego swego związku z władzą. Obydwa te systemy upadły dzięki poparciu rządu, a wzrosły przez jego opór. Obydwa, podczas gdy gwałtem lud do nich SOUTHEYA ROZMOWY O SPOtECZEŃSTWIE 309 zmuszano, były przez lud nienawidzone. (...) Nic tak nie drażni ludu nieprzyzwyc7.ajonego do niewoli od urodzenia, jak rząd ojcowski, lub innymi słowy, rząd mieszający się do wszystkiego, rząd, który dyktuje ludziom co mają czytać, co jeść, co pić i jak się ubierać. Nasi ojcowie nie mogli tego znieść przed dwustu laty, i my dzisiaj nie mamy więcej od nich cierpliwości. Pan Southey myśli, że jarzmo Kościoła spada z nas dlatego, że jest zbyt luźne; a my jesteśmy przekonani, że ludzie dlatego tylko jarzmo to noszą, i że zrzuciliby go w chwili, gdyby je ktoś ścisnąć próbował. I nie byłoby ono ani pierwszym, ani najsilniejszym jarzmem, zgruchotanym i zdeptanym w dniu zemsty pod nogami angielskiego ludu. Nie możemy odgadnąć, jak daleko i do jakich środków, zdaniem Southeya, rząd winien się posunąć, by wychowywać ludzi w nauce Kościoła. W jednym ustępie zapytuje sir Tomasz z niemałym wybuchem namiętności: "Czy Im może, aby wasze prawa dozwatały niewiernym istnieć jako stronnictwu?" (...) A Montesino na to odpowiada: - "Wbrew prawom przyznają sif oni do tego, kim są, a modną dziś zasadą, którą cała prasa popiera jest, ze prawa nie powinny mieszać się w takie rzeczy, bo każdy człowiek może mieć takie przekonanie, jakie mu się podoba w rzeczach religijnych, i przekonanie to ogłaszać i rozszerzać." Wynika z tego jasno, że Southey nie chciałby dać niewiernym zupełnej tolerancji. A przecież, zauważył sam w innym ustępie, słusznie, choć nieco gwałtownie, "że wszelki stopień nietolerancji, oprócz chyba tej nietolerancji zupełnej, którą praktykuje Kościół rzymski, gdzie ma władzę po temu, działa tak na wyobrażenia, które ma przytłumić, jak obcinanie gałęzi na silne rośliny; rosną one tym bujniej." Dwa te ustępy zestawione razem, 310 LORD MACAULAY doprowadzić nas powinny do wniosku, że zdaniem Southeya należałoby używać w Anglii przeciw różno-wiercom największej surowości, jakiej używał kiedykolwiek Kościół rzymski z.a dni największej swej potęgi, czyli, innymi słowy, że należałoby spalić każdego, kto na wezwanie nie uczyniłby uroczystego wyznania chrześcijańskiej wiary. Nie chcemy przecież sądzić, jakoby Southey zalecał tę drogę postępowania, choć to, co mówi, upoważniałoby nas według wszelkich prawideł logiki do takiego wniosku. Ale opinie jego nie tworzą żadnego wcale systemu. (...) Zatem, o własnych Southeya wyobrażeniach o tolerancji nie wiemy zgoła nic. Tym bardziej, że zaraz po tym, jak skończył krytykować rząd za to, że nie karze różnowierców, przystępuje do sprawy równouprawnienia katolików, sprawy dziś już dzięki Bogu załatwionej, i powstaje przeciw temuż równouprawnieniu z powodu, że jak mówi, nauka katolicka z natury dąży do prześladowania, i że katolicy prześladowali, kiedy mieli moc po temu. (...) Błogosławiony duch nie może przyjść do siebie ze zdziwienia, że różnowiercy nie są prześladowani, ale twierdzi pomimo to, że całe jedno wyznanie chrześcijańskie ma być wykluczone ze sprawowania władzy i urzędów, dlatego, że ludzie, którzy kiedyś do wyznania tego należeli, stali się winnymi prześladowania. Powiedzieliśmy już raz, że nie wiemy, jakie są pojęcia Southeya o tolerancji, ze wszystkiego jednak wnosząc, sądzimy, iż zasadzają się one na tym, że jego wszyscy tolerować powinni, a on nikogo. Żadna obawa przekręcenia naszej myśli nie odstraszy nas od powiedzenia, że pochwalamy całym sercem mądre, łagodne, prawdziwie chrześcijańskie postępowanie rządu i Kościoła względem bluźnier-czych publikacji. Należy im się chwała za to, że nie SOUTHEYA ROZMOWY O SPOŁECZEŃSTWIE, uznały za potrzehne otoczyć reli?1 i filozoficzną, religię, której cxf najwznioślejsze umysły, szańc.anF go zabobonu. Arka Przymierza $ ta, dopóki nie zaczął jej strztec^' ców. Kiedy była w niewoli, Swiff czała, by ją od zniewagi zast"onif-nych nieprzyjaciół na proggju ^ Prawdziwe, istotne bezpiecze ży w miłościwej jego nauce nej zdolności zastosowania si ę łatwości z jaką nauka jego każdego ludzkiego umysłu, w domu żałoby, w świetle tajemnicę grobu. Nauka taka* ni< godności, że stanie się częśCrią pierwszy to raz musi ona wewnętrznych dowodów i chrześcijańska pobiła szkoły w f' , rozumu z rozumem, rów nie mogli zaradzić swoją tyką przeciw tej broni niezierns nie z tego świata. (...) Cała i^ffi uczy nas, że większym dla nlłegc tfjl jest zepsucie pochodzące z z^etki1/.'/] dzą, aniżeli groźba upadku SIV./1 i prześladowaniem. Ci, którzy V chcą doczesną władzę, obch od*y / postępowali ich poprzednicy z # f', cioła. (...) /ffti Przyszłość naszego społecz^ńsi1^¦ 7f w świetle nader ponurym; ale- p] Andent Rume, London 1842. Macaulay T. li., The Lays ti/Ancrent liiime with lvry and ikc Armada, London, New York, Toronto 1930. E. Mowy wygłaszane w parlamencie: Speerhes nf the Highi Honorable T. B. Macaulay, M. P. Corrected by Himidj, London 1854. The Mhr.ellanenus Wntings and Speerhes of Lord Macaulay, London 1871. F. Dzieje Anglii: The ftiltery nj'' England from Ihe Awesssion nf James II, tomy 1 i II London 1848, tomy III i IV London 1855, tom V London 1861. G. Listy: The Letters of Thnmas ISahingim Macaulay tditid by T. Pinney, Cambridge 1974. II. Wybrane opracowania i biografie Arblaslei A., Thn Rhe and Decline oj Western Liberalizm, Oxford 1984. Arnold F., The Public Lije of Lord Macaulay, London 1862. liabington Ch" Mi. Macautay's Chtirarter oj ihe Clergy in the Smiente- enth Cenlury Cimiidered, Cambridge 1849. Bryanl A., Macaulay, London 1932. Bunnw j. W., A Liberał Descenl, Vktorian Historians and the English past, Cambridge 1981. Butler J. R. M., The Passing of the Great Refonrt Bili, London 1914. ButteiTield H., The Whig Inteiprelation of Hislory, London 1931. Clive J., Thomiis Balnngtan Mamulay: The Shaping oj the Hutorian. London 1973. Croom B. And R., Laid Mamulay: ['kloriim Liberał, Noiman, Okla. 1938. Kdwards O.D., Macauluy, New York 1988. English Essays. From Sii Philip Sidney to Macaulay, New York 1910. Geyl 1'., Delmtes wilk Histurians, New York 1958. Hamburger' J-, Macaulay and ihe Whig Tradition, Chicago and London 1976. Himmelfarb G., Maniage & Morals Among the Vktorians and Other essays, London Boston 1986. Himmelfarb G., Vklońan Mimb, London 1968. Katz H., Anglia u progu demokracji, Warszawa 1965. Kęd/ierski J. Z. (red.), Współcześni historycy brytyjscy. Wybói z pism, Londyn !9fi3. Knowles D., Lmd Mtuautay, 1800-1859, Cambridge 1960. Knutsford V., Lije and Letters oj Zachary Macaulay, London 1900. Levine G., The Houndtińes of Fidion; Carlyle, Macaulay, Neuman, Princeton 1968. Live!y J., Rees J., (ed.), Utilitaiian Logic and Politks: James Milis 'Euaf on GovemmenT, Macaulay Critique and the finsuing Debatę, Oxford 1978. Macminn N., Thomtis Habinglon Macaulay: A Great Liberał, (w:) Crealive Thinkers , (tu:) A Panoramie Study of Talenty English and American Writen fnm 1800 to Ihe Presenl, USA 1940. Mączka A. (red.), Genem nowożytnej Anglii, Warszawa 1968. Millgate J., Macaulay, London and Boston 1973. Morely J.fred.), English Men of Letters, London 1913. Morison J. C, Macaulay, London 1882. Munby A. N. I... Miuaulafs Library, Glasgow 1966. 328 BIBLIOGRAFIA Murray R. H., Slydia in ike English $acud mul PolUkal Thinkers nfthe Nineteenth Cenimy, Cambridge 1929. Potter G. R., Macauiay, London 1959. Richardson R. C, The Debale on the English Revoluium liewsiied, London and New York 1987. Somhgaie 11., The Passing o/the Whigs, 1832-18X6, London 1962. Tvevelyan G. (>., The Life and Lelten of Lord Macauiay, 2 tomy, Oxford 1978. Bibliografia I. Prace Thomasa Babingtona Macaulaya: A. w języku polskim: Macauiay T. B., Dzieje Anglii od wstąpienia na tron jakóba 11, pr/.eł. A. Pawiński, Warszawa 1873, 1874. Macauiay T. B" John MtUm, pr/eł. A, Wiślicki, Warszawa 1879 Mataulay T. B., Pieśni slurorzymslw, pr/.eł. P, Karfeldówna, Lwów 1936. Macauiay T. B., Szkice hiihnycztte Tanuaztt Baliingtmut Macaulaya, pi/.et. J. Kaiłowic/, Warszawa 1876. Macauiay T. B., Szkice i rozprawy, przeł. St. Tarnowski, Kraków 1893, 1S94. Macauiay T. B., Willuim PiU, Atterbury, pr/el. A. Cwjerciakiewicz, Warszawa 1"64. B. Wybór pism: The Worki of Lnnl Macauiay ediled by hh rfs/m Ludy Treuelyan in 8 yolumes, i.ondon 1866. Seledions frnm ihe Wiilings of Lnrd Mucaulay, G. O. Trevelyan (ed.), I.(mdon 1"76-The Rtader\ MtuuuUiy, W. H. Krench and G. 11. Sanders, New York 1936. Macaulny: Pntt inni Poeliy, G. M. Youtlg (ed.), I.ondon 1952. Thmmi Babmgtm MurauUiy: Sttttted Writings, J. Clive and T. rinney (ed.), Chicago 1972. Indeks osób A Acton James Kmerith, lord 7, 9, 29 Addison joseph 24, 279 Aleksander I, car 179 Aleksander, papież 44 Ambrogini Angelo, zwany Poli- nano 49 Ariosca iMÓtaóaa 92 Arminius (wiaśc. Harmensen) 306 Attyla 50 August III 129 Austin Charles 15 Austin John 15 B Baron Francis 14, 39, 191, 239 liarbaroux Charles Jean Marie 144 Barcie Berirand de Vieu/ac 115, 116, 118-122, 124, 125, 126, 129, 134, 135, 136, 137, 139, 140, 141, 142, 143, 145, 146, 147, 148, 149, 153, 154, 157, 158, !59, 161-172, 174-180, 182, 183, 184, 185, 202 Harillnn Paul Brannges de 215 Barnave Joseph Antoine 223 Benchamjeremy 187, 188, 189, 190, 191, 195, 234, 235, 240 Billaud-Varenne Jean Nicolas de 117, 142, 149, 155, 162, 164, 166, 167, 168, 169, 183 Blackstone Wilhelm 280 Blake Robert 128 Blticher Gebhard Lebrecht von 181 Bijccaccio Giovanni 14 Boileau-Despreaux Nicolas 209 liolivar Simon 96 Bonaparte Napoleon 152, 170, 172, 176-179, 181 Borgia Cesare 65, 67 Hrownrigg Klisabeth 58 lirutus 221 BurckhardtJ, 34 Burkę Edmund 7, 9, 19, 32, 34, 111, 195, 202, 233, 234, 284 Burnet Gitbert 227 Burns Robert 10 Butterfield H. 9, 29 INDEKS O5OB 331 Butller Samuel 38 Bu/.ot Hrancois 139, 144 Byron George Gordun 14 Caldeion lord 96 Canning Gcnrge 196 Capet Hugon 131 Carlyle Thomas 10 Carnot Hipolit 115, 136, 154, 183, 184, 185 Cainot l.a/are Nicolas Sadi 133 Castelei eagli Robert Stewart 236 Caxton William 243 Ce/ar 221 Chaucer Goettrey 14 Chatham, lord, patr/.: Pitt Williarn Starszy Ghaumett Pierre Gaspard 147 Clarendon Hyde Edward 83, 252 Clark Jonathan C. D. 10 ClifFord Mary 58 Coke Edward 253 Colonna Kabiycjus; 70, 71 Collot (1'Herbois Jean Marie 149, 150, 156, 164, 166, 167, 168, 169, 183 Coiidortet Jean Antoine Nicolas Cariat marki/ de 121 Corday d'Armom Marie Annę Chailotte 136, 156 Couthon Gcorges 143, 149, 150, 183 Creighton 29 Cromwell ()livcr 82, 88, 96, 97, 98, 99, 105, 110, 128, 252 D Damont Ktienne 187 Dante Alighieri 47, 49, 233 Danton Georgts Jacques 118, 137, 15S Demostenes 51, 59 Dicey A. V- 9 Dumont Stelan Piotr 187, 188, 190, 191, 192, 197, 198, 221, 234, 235 llumouriez Charles Kiaricois 14(1 Durot 178 Duval M. J. 187 Dyck Anthony van 89 Edward VI 314 Edwards O.l). 27 Ekon Oliver 22 Elżbieta 1 46 Fenelon Francois de Salignac de la Mothe 211, 212 Ferdynand Aragoński 67 Ferdynand V Katolicki 64 Ferdynand VII 271 Filip II 59. 266 Filmer Robert 270 Fleetwood Charles 103 Fnuche Joseph 117, 150 Fouquier-Tinville 156, 159 Fox Charles James 18, 34, 117, 155, 226, 227, 228, 229 FranLnis Filip 323 Franklin Beniamin 202 Fryderyk I Hohenzollern 86 Fryderyk Wilhelm II 129 Galileusz 189, 243, 280 Gaudel Marguerite Elie 144 Gensonne 147, 148 Geoffrey i)F Monmouth 72 Gibbon Edward 14, 226 Giovanni Villani 46 Godfryd 1'lantagenet 44 332 INDEKS OSÓB Goldoni Carlo 63 Goldsmith Oliver 86 Grey Charles 20, 117 Guictiardini Krantesco 48, 79 Guiznt Hrancois 194 Cnint Wilhelm 2J3 H Maiłam Henry 7, 17, 281, 232 Hamburger [, 8, 9 Hannibal 59 Harnaik 29 Hastings Warren 284 Hayek Fńedridi August v