j:kol43 21-11-2006 p:1 c:0 Diana Palmer Bia³a suknia t³umaczy³a Katarzyna Ciazyn´ska j:kol43 21-11-2006 p:3 c:0 DIANA PALMER Bia³a suknia Toronto · Nowy Jork · Londyn Amsterdam · Ateny · Budapeszt · Hamburg Madryt · Mediolan · Pary¿ Sydney · Sztokholm · Tokio · Warszawa j:kol43 21-11-2006 p:5 c:0 ROZDZIA£ PIERWSZY Ranek by³ ciep³y, a prognoza zapowiada³a na popo³udnie temperature siegajaca trzydziestu stopni Celsjusza. Upa³ nie odebra³ jednak energii licytantom i prowadzacy aukcje, stojac na eleganckim ganku pokaz´nej bia³ej rezydencji, ani na moment nie przerywa³ monotonnej wyliczanki, od czasu do czasu wycierajac tylko strumienie potu sp³ywajace mu po twarzy. Przygladajac sie aukcji, Justin Ballenger zmruzy³ oczy, mimo ze od s³on´ca chroni³o go rondo kosztownego kremowego stetsona. Nie mia³ zamiaru niczego kupowac´, w kazdym razie nie tego dnia. Mimo to by³ osobis´cie zainteresowany ta w³as´nie aukcja, albowiem wystawiany w³as´nie na sprzedaz dom i ca³y majdan naleza³y do rodziny Jacobso´w. Powinien chyba nawet czuc´ satysfakcje, ze dziedzictwo starego Bassa Jacobsa zostaje w tej chwili roztrwonione. O dziwo, wcale j:kol43 21-11-2006 p:6 c:0 6 BIA£A SUKNIA jednak nie triumfowa³. Ca³a ta procedura wprawi³a go nawet w lekki niepoko´j. Czu³ sie tak, jakby by³ s´wiadkiem obdzierania bezbronnej ofiary ze sko´ry przez stado drapiezniko´w. Przeczesywa³ wzrokiem t³um, szukajac Shelby Jacobs, ale nigdzie jej nie widzia³. Prawdopodobnie wraz ze swoim bratem, Tylerem, znajdowa³a sie wewnatrz, pomaga³a segregowac´ meble i inne wystawione na sprzedaz antyki. Katem oka zarejestrowa³ jakis´ ruch po swojej lewej stronie. Obok niego zjawi³a sie Abby Ballenger, od szes´ciu tygodni jego szwagierka. ­ Nie spodziewa³am sie ciebie tutaj ­ zauwazy³a z us´miechem. Mieszka³a z nim i Calhounem, jego bratem, od czasu tragicznej s´mierci ich ojca i jej matki, kto´rzy mieli sie pobrac´. Bracia przygarneli Abby i opiekowali sie nia, a przed paroma tygodniami Abby i Calhoun wzieli s´lub. ­ Nie opuszczam takich okazji ­ odpar³, spogladajac w strone prowadzacego aukcje. ­ Nie widze nigdzie Jacobso´w. ­ Tyler jest w Arizonie. ­ Abby westchne³a, spostrzeg³szy nag³y b³ysk w ciemnych oczach Justina. ­ Wyjecha³, oczywis´cie po k³o´tni, ale tez po prostu musia³ pilnie wracac´ na ranczo, kto´re pomaga prowadzic´. ­ Shelby jest sama? ­ zapyta³ Justin. ­ Obawiam sie, ze tak. ­ Popatrzy³a na niego i szybko uciek³a wzrokiem w bok, ledwie pows´ciagajac us´miech. j:kol43 21-11-2006 p:7 c:0 Diana Palmer 7 ­ Wynaje³a mieszkanie w mies´cie. ­ Wyg³adzi³a fa³de popielatej spo´dnicy. ­ Nad kancelaria, gdzie pracuje... Na powaznej twarzy Justina jeszcze bardziej uwidoczni³o sie zdenerwowanie, tak ze zapomnia³ nawet o palacym sie papierosie, kto´ry trzyma³ w d³oni. ­ Na Boga, to nie jest mieszkanie, to stary magazyn! ­ Barry Holman pozwoli³ jej to wyremontowac´ ­ oznajmi³a, patrzac na niego niewinnym wzrokiem. ­ W³as´ciwie w sumie nie mia³a wyboru. Na nic wiecej ja nie stac´ z pensji, a dom poszed³ na sprzedaz. Sam wiesz, ze musza pozbyc´ sie wszystkiego. Tyler i Shelby ³udzili sie, ze uda im sie zatrzymac´ przynajmniej dom i ziemie, ale d³ugi ich ojca okaza³y sie wieksze, niz mys´leli. Mrukna³ cos´ pod nosem, zerkajac na potezny elegancki budynek, kto´ry w pewnym sensie reprezentowa³ soba wszystko to, czego tak bardzo nie lubi³ w rodzinie Jacobso´w przez ostatnie lata, od chwili, gdy Shelby zdradzi³a go i zerwa³a ich zareczyny. ­ Nie jestes´ zadowolony? ­ spyta³a zaczepnie Abby. ­ Przeciez jej z´le zyczysz. Powinienes´ sie cieszyc´, widzac ja tak publicznie ponizona. Justin milcza³. Wtem odwro´ci³ sie z kamiennatwarza i ruszy³ zwawo w strone swojego czarnego forda thunderbirda. Abby us´miechne³a sie pod nosem. Spodziewa³a sie jakiejs´ reakcji z jego strony, gdy us´wiadomi mu, jak bardzo ca³a ta sytuacja rani Shelby. Przez lata unika³ jakiegokolwiek kontaktu z rodzina Jacobso´w, to nazwisko nie pad³o nawet w jego domu. Ale w ostatnich miesiacach skrywane latami napiecie zacze³o sie j:kol43 21-11-2006 p:8 c:0 8 BIA£A SUKNIA ujawniac´. Abby natychmiast odgad³a, ze Justin w dalszym ciagu czuje cos´ do kobiety, kto´ra go rzuci³a. Wiedzia³a tez, ze i on wciaz nie jest obojetny Shelby. Niewypowiedzianie szczes´liwa we w³asnym zwiazku, pragne³a, aby ca³a reszta s´wiata by³a ro´wnie zadowolona. By³a przekonana, ze jes´li pchnie Justina we w³as´ciwym kierunku, po³aczy dwie zagubione dusze. Justin dowiedzia³ sie o wyprzedazy Jacobso´w dopiero tego ranka, kiedy Calhoun wspomnia³ o niej w biurze ich wspo´lnej tuczarni. Pisano o tym wczes´niej w gazetach, ale Justin nie mia³ ich w reku, wyjecha³ bowiem wtedy z miasta. Nie zdziwi³o go, ze Shelby trzyma sie z dala od aukcji. Urodzi³a sie w tym domu. Spedzi³a w nim ca³e swoje dotychczasowe zycie. To jej dziadek za³ozy³ niegdys´ w Teksasie niewielkaosade o nazwie Jacobsville. Jacobsowie byli stara, zamoznarodzina. Mali, obdarci Ballengerowie z upadajacego rancza na obrzezach miasta nie byli wed³ug pani Jacobs wymarzonymi kolegami dla jej dzieci. Niemniej po jej s´mierci pan Jacobs odnosi³ sie przyjaz´nie do Ballengero´w, a zw³aszcza od czasu, kiedy Justin i Calhoun za³ozyli w³asny interes. Kiedy zas´ dosz³o jego uszu, ze jego co´rka, Shelby, zamierza wyjs´c´ za Justina Ballengera, oznajmi³ m³odemu cz³owiekowi, ze nic nie mog³oby mu sprawic´ wiekszej rados´ci. Justin stara³ sie nie wracac´ mys´lado tamtego wieczoru, kiedy Bass Jacobs przyszed³ do niego z Tomem Wheelorem. Ale teraz to wszystko powro´ci³o. Stary Jacobs wyglada³ na ogromnie zmartwionego. Oznajmi³ j:kol43 21-11-2006 p:9 c:0 Diana Palmer 9 mu, Justinowi, wprost, ze Shelby kocha Toma, a na dodatek sypia z nim, i to przez ca³y czas pozornego narzeczen´stwa z Justinem. Bass cierpia³, wstydzi³ sie za co´rke. Twierdzi³, ze Shelby wykorzysta³a zareczyny jako zachete dla ociagajacego sie zalotnika, a gdy juz dopie³a swego, Justin przesta³ jej byc´ potrzebny. Bass odda³ mu zareczynowy piers´cionek co´rki, a Tom Wheelor wymrucza³ jakies´ przeprosiny, czerwony jak burak. Bass zap³aka³ nawet. I byc´ moze kierowany zazenowaniem i wstydem, z miejsca obieca³ Justinowi finansowe wsparcie dla jego nowej tuczarni. Postawi³ przy tym jeden warunek: Shelby nie moze sie dowiedziec´ o tych pieniadzach. Potem wyszed³. Justin, kto´ry nie mia³ zwyczaju mys´lec´ o nikim z´le, nie posiadajac jednoznacznych dowodo´w, wykreci³ numer Shelby, kiedy jej ojciec zapala³ silnik swojego samochodu. Nie zaprzeczy³a ani jednemu s³owu Bassa. Wszystko co do joty potwierdzi³a, nawet fakt, ze sypia z Wheelorem. Przyzna³a, ze jej jedynym celem by³o wzbudzenie zazdros´ci Toma i doprowadzenie do tego, by sie jej os´wiadczy³. Tak powiedzia³a, dodajac, ze zywi nadzieje, iz Justin nie ma jej tego za z³e. W kon´cu zawsze dostawa³a wszystko, na co przysz³a jej ochota, Justin zas´ nie by³ dos´c´ zamozny, by spe³niac´ jej rozmaite zachcianki, w przeciwien´stwie do Toma... Justin wo´wczas jej uwierzy³. Jej s³owa brzmia³y tym bardziej wiarygodnie, ze Shelby odepchne³a go jeden jedyny raz, kiedy chcia³ sie z nia kochac´. Po tym incydencie poszed³ w legendarne tango. I przez szes´c´ j:kol43 21-11-2006 p:10 c:0 10 BIA£A SUKNIA minionych lat nie dopus´ci³ do siebie zadnej kobiety tak blisko, by mia³a szanse zrobic´ choc´ jedna ryse na jego sercu. Pozosta³ nieczu³y na wszelkie oferty, a wcale ich nie brakowa³o. Nie naleza³ do przystojnych, jego ciemna twarz by³a zbyt pobruzdzona, rysy zbyt nieregularne, pozbawione us´miechu oblicze zbyt nieprzystepne. Mia³ za to pieniadze i w³adze, a to przyciaga³o do niego kobiety. Gorycz nie pozwala³a mu wszakze przyjmowac´ ich zaloto´w. Shelby zrani³a go tak jak nikt inny dotad, i latami przy zyciu utrzymywa³a go wy³acznie mys´l o zems´cie. Teraz jednak, gdy sta³ sie s´wiadkiem jej bankructwa, nie czu³ satysfakcji. Po g³owie chodzi³o mu tylko to, ze Shelby zosta³a pokrzywdzona i samotna, pozbawiona rodziny i przyjacio´³, kto´rzy mogliby ja wspierac´. Pomieszczenie nad kancelaria, w kto´rej pracowa³a, by³o ciasne, a poza tym, zdaniem Justina, znajdowa³o sie zbyt blisko jej szefa, kto´ry wciaz by³ kawalerem. Zna³ opinie o Holmanie ­ plotki g³osi³y, ze pan adwokat lubi ³adne kobiety. Shelby, wysoka szczup³a brunetka o zielonych b³yszczacych oczach, zdecydowanie zalicza³a sie do tej kategorii. Skon´czy³a dwadzies´cia siedem lat, nie by³a wiec juz podlotkiem, a mimo to wciaz wyglada³a tak samo jak wtedy, gdy sie zareczyli. Mia³a w sobie jakas´ niewinnos´c´, na widok kto´rej Justin zgrzyta³ zebami. By³a to bowiem niewinnos´c´ fa³szywa, zreszta Shelby przyzna³a to sama. Przystana³ pod drzwiami jej nowego mieszkania, unoszac reke, by zapukac´. Z wnetrza dochodzi³ jakis´ j:kol43 21-11-2006 p:11 c:0 Diana Palmer 11 st³umiony dz´wiek. To nie by³ s´miech. Czyzby zatem p³acz? Zacisna³ zeby i zastuka³ g³os´no w drzwi. Dz´wiek umilk³ w jednej chwili. Cos´ zaskrzypia³o, jakby ktos´ odsuwa³ krzes³o, potem dobieg³y go czyjes´ bezszelestne niemal kroki ­ jakby echo jego bijacego szybko serca. Drzwi otworzy³y sie. Sta³a w nich Shelby, w wyp³owia³ych obcis³ych dzinsach i niebieskiej koszuli. D³ugie ciemne w³osy opada³y jej na plecy, a zaczerwienione oczy by³y mokre od ³ez. ­ Przyszed³es´, zeby triumfowac´? ­ spyta³a rozgoryczona. ­ To zadna przyjemnos´c´ widziec´ cie tak upokorzona ­ odpar³ z uniesiona g³owa, mruzac oczy. ­ Abby mi powiedzia³a, ze jestes´ sama. Westchne³a, spuszczajac wzrok na zakurzone, znoszone buty. ­ Od dawna jestem sama. Nauczy³am sie z tym zyc´. ­ Poruszy³a sie niespokojnie. ­ Duzo ludzi przysz³o na aukcje? ­ Ca³y dziedziniec. ­ Zdja³ kapelusz i trzyma³ go w rece, druga przeczesujac geste, proste czarne w³osy. Shelby podnios³a na niego wzrok, zatrzymujac sie d³uzej na zmarszczkach jego pobruzdzonej twarzy, na wyrazistych wargach, kto´re ca³owa³a przed szes´ciu laty. By³a w nim wo´wczas zakochana do szalen´stwa. Tego wieczoru, kiedy sie zareczyli, przestraszy³ ja jego niespodziewany zapa³. Odepchne³a go, a pamiec´ j:kol43 21-11-2006 p:12 c:0 12 BIA£A SUKNIA spedzonych wspo´lnie chwil, zanim strach sta³ sie tak namacalny, by³a obezw³adniajaca. Pragne³a o wiele wiecej, niz sobie ofiarowali, a z drugiej strony mia³a wiecej powodo´w niz wiekszos´c´ kobiet, by obawiac´ sie zblizenia. Justin nie by³ tego s´wiadom, ona zas´ by³a zbyt nies´mia³a, by wyjas´nic´ mu swoje postepowanie. Odwro´ci³a sie, boles´nie wzdychajac. ­ Poczestuje cie mrozonaherbata, jes´li jestes´ w stanie wytrzymac´ chwile w moim towarzystwie. Zawaha³ sie na bardzo kro´tki moment. ­ Moge sie napic´ ­ rzek³ cicho. ­ Goraco jak diabli. Wszed³ za nia do s´rodka, zamykajac machinalnie drzwi. I znieruchomia³, widzac jej obecne mieszkanie. Sk³ada³o sie ono z dwo´ch pokoi, w kto´rych znajdowa³a sie wys³uzona sofa, krzes³o, porysowany stolik i ma³y odbiornik telewizyjny. Ani s´ladu szafy, a zatem ubrania trzyma zapewne w garderobie, uzna³ Justin. W kuchni pyszni³ sie toster, ma³a kuchenka elektryczna i miniaturowa lodo´wka. I to wszystko, w domu kobiety przywyk³ej do s³uzby i jedwabnych sukni, sreber i mebli chippendale. ­ Mo´j Boze! ­ mrukna³ zasepiony. Shelby zdenerwowa³a sie, ale nie obro´ci³a sie do niego, zniechecona nuta wspo´³czucia w jego g³osie. ­ Nie potrzebuje litos´ci ­ oznajmi³a spieta. ­ To mo´j ojciec jest winny, ze sprzedajemy dom, ja nie mam z tym nic wspo´lnego. To by³ jego dom. Ja dam sobie rade i bez tego. ­ Ale chyba nie w ten sposo´b, do cholery! ­ Trzasna³ j:kol43 21-11-2006 p:13 c:0 Diana Palmer 13 kapeluszem o stolik. Chwyci³ ja za nadgarstki swoimi mocnymi, spracowanymi rekami i spojrza³ na nia. ­ Nie bede sta³ z boku i patrzy³, jak zyjesz w tej pu³apce na szczury. Do diab³a z Barrym Holmanem i jego dobroczynnos´cia. Shelby by³a zszokowana, i to nie tylko jego s³owami. ­ To nie jest pu³apka na szczury. ­ G³os jej sie za³ama³. ­ Jest, w poro´wnaniu z tym, do czego by³as´ przyzwyczajona! ­ Nabra³ powietrza i wypus´ci³ je z gniewnym westchnieniem. ­ Na razie mozesz zamieszkac´ u mnie. Shelby poczerwienia³a jak burak. ­ W twoim domu? Mam mieszkac´ z toba sama? Justin unio´s³ g³owe urazony. ­ W moim domu ­ potwierdzi³. ­ Nie w moim ³o´zku. Nie kaze ci p³acic´ za dach nad g³owa. Bardzo dobrze pamietam, ze nie lubisz, jak cie dotykam. Poruszona gorzka drwina jego s³o´w, nie mog³a spojrzec´ w jego czarne oczy ani odeprzec´ jego os´wiadczenia, nie wprawiajac ich oboje w zazenowanie. Zreszta, mine³o juz tyle czasu. Teraz to bez znaczenia. Zatrzyma³a wiec wzrok na jego rozpietej pod szyja koszuli, na czarnych w³osach pod bia³ym jedwabiem. Dotkne³a ich jeden raz. Tamtego wieczoru, kiedy sie zareczyli, rozpia³ koszule i pozwoli³ jej d³oniom b³adzic´ po jego piersi. Ca³owa³ ja tak, jakby nie mo´g³ bez tego zyc´, a gdy jego wargi zapus´ci³y sie za daleko, omal nie straci³a zmys³o´w. j:kol43 21-11-2006 p:14 c:0 14 BIA£A SUKNIA Do owego wieczoru nie pro´bowa³ nawet jej tknac´, ograniczajac sie do kro´tkich, przelotnych poca³unko´w. Poczatkowo to jego opanowanie drazni³o ja i ciekawi³o jednoczes´nie. By³a pewna, ze jest tak samo dos´wiadczony w tym wzgledzie jak jego brat Calhoun. Ale byc´ moze przeszkadza³a mu dzielaca ich ro´znica pozycji spo³ecznej: Justin ledwie wszed³ wo´wczas do klasy s´redniej, a rodzina Shelby naleza³a do bogatych. Dla niej nie mia³o to znaczenia, wiedzia³a jednak, ze Justin czuje sie tym skrepowany. Zw³aszcza kiedy go rzuci³a, powodowana podstepnym uporem w³asnego ojca. Ale i z nim sobie poradzi³a. Ojciec zaplanowa³, ze wyda co´rke za Toma Wheelora, ³aczac w ten sposo´b z zimna krwia dwie solidne fortuny. Justin wszed³ mu w parade. Shelby jednak odrzuci³a zaloty Wheelora i nigdy nie pozwoli³a mu sie dotknac´. Oznajmi³a Bassowi Jacobsowi, ze nie wyjdzie za jego m³odego bogatego przyjaciela. Ale stary wtedy bynajmniej nie skapitulowa³ i dopiero tuz przed s´miercia, kiedy us´wiadomi³ sobie moc mi³os´ci co´rki do Justina, poczu³ wyrzuty sumienia. Nie przyzna³ sie jej, ze wzmocni³ finansowo interes Ballengero´w, dreczony poczuciem winy, ale przynajmniej ja przeprosi³. Shelby podnios³a wzrok, patrzac w milczeniu w ciemne oczy Justina i siegajac pamiecia wstecz. Ciezko jej by³o bez niego. Jej marzenia o zyciu z nim w mi³os´ci, o urodzeniu mu syno´w, dawno juz odesz³y w dal, wciaz jednak jego widok sprawia³ jej przyjemnos´c´. Jego d³onie j:kol43 21-11-2006 p:15 c:0 Diana Palmer 15 na jej nadgarstkach rozgrzewa³y ja, budzi³y w niej zakazane dawno tesknoty, na przyk³ad za ciep³em jego pachnacego woda kolon´ska cia³a. Gdyby tylko ojciec sie wtedy nie wtraci³! Na pewno wyt³umaczy³aby Justinowi powo´d swoich leko´w i poprosi³a, by by³ dla niej ³agodny i czu³y. I zeby sie nie spieszy³. Teraz jest juz na to za po´z´no. ­ Przeciez wiem, ze mnie nie chcesz ­ powiedzia³a. ­ I wiem dlaczego. Nie musisz czuc´ sie za mnie odpowiedzialny. Potrafie sie o siebie troszczyc´. Oddycha³ powoli, by nie stracic´ panowania nad soba. Jej jedwabis´cie g³adka sko´ra sprawi³a mu pewien problem. Mimowolnie jego palce zacze³y g³adzic´ jej nadgarstki. ­ Wiem. Ale to nie jest miejsce dla ciebie. ­ Na razie nie stac´ mnie na nic lepszego ­ odpar³a. ­ Po dwo´ch miesiacach pracy dostane podwyzke, i wtedy wynajme sobie poko´j u pani Simpson, kto´ry zajmowa³a Abby. ­ Mozesz go miec´ juz dzisiaj ­ zaproponowa³. ­ Pozycze ci pieniadze. Shelby spus´ci³a wzrok. ­ Nie. To by nie by³o w porzadku. ­ Przeciez nikt pro´cz nas nie musi o tym wiedziec´. Przygryz³a z zak³opotania wargi. Nie mog³a mu powiedziec´, ze nie znosi tego miejsca, tak blisko Barry'ego Holmana, kto´ry jest moze sympatycznym szefem, ale przy tym ugania sie za kobietami. Zawaha³a sie. Zanim mu odpowiedzia³a, rozleg³o sie dos´c´ mocne j:kol43 21-11-2006 p:16 c:0 16 BIA£A SUKNIA stukanie. Justin pus´ci³ ja niechetnie i patrzy³, jak idzie do drzwi. W progu sta³ Barry Holman, niebieskooki blondyn w dzinsach i podkoszulku. ­ Czes´c´, Shelby ­ odezwa³ sie uprzejmie. ­ Pomys´la³em sobie, ze moze trzeba ci pomo´c przy przeprowadzce, cos´ eee... wnies´c´. ­ Urwa³, dostrzegajac za jej plecami Justina. ­ Nie trzeba ­ rzek³ Justin z ch³odnym us´miechem. ­ Shelby w³as´nie sie przeprowadza do pani Simpson, i ja jej pomagam w przeprowadzce. Wiem tez, ze jest bardzo wdzieczna za to ­ rozejrza³ sie z niesmakiem ­ mieszkanie. Barry Holman prze³kna³ g³os´no s´line. Zna³ Justina od dawna i w³as´nie sie przekona³, ze w krazacych wczes´niej plotkach tkwi sporo prawdy. Justin jest tak zazdrosny, ze nawet nie chcac Shelby dla siebie, wtraca sie, gdy ktokolwiek inny ma na nia ochote. ­ Co´z ­ powiedzia³, zachowujac uprzejmy us´miech. ­ W takim razie wracam na do´³, musze zadzwonic´ w pare miejsc. Mi³o cie znowu widziec´, Justin. Do jutra rana, Shelby. ­ Bardzo dziekuje, panie Holman ­ powiedzia³a. ­ Nie chcia³abym byc´ niewdzieczna, ale pani Simpson proponuje tez posi³ki, i jest tam tak spokojnie. ­ Us´miechne³a sie. ­ Nie jestem przyzwyczajona do mieszkania w mies´cie, a poko´j u pani Simpson w³as´nie sie zwolni³... ­ Bez urazy, ro´b, co chcesz. ­ Barry wyszczerzy³ zeby. ­ To na razie. j:kol43 21-11-2006 p:17 c:0 Diana Palmer 17 Justin odprowadza³ go wzrokiem. ­ Babiarz ­ mrukna³ z dezaprobata. ­ Akurat tego ci potrzeba. Shelby odwro´ci³a sie, patrzac na niego ciep³o. ­ Mam dwadzies´cia siedem lat ­ oznajmi³a. ­ Chce wyjs´c´ za maz i miec´ dzieci. Pan Holman jest bardzo mi³ym cz³owiekiem i nie ma zadnych z³ych na³ogo´w. ­ Poza tym, ze sypia ze wszystkim, co nosi spo´dnice ­ doda³ Justin. Z niechecia mys´la³ o Shelby jako matce dzieci jakiegos´ innego mezczyzny. Lustrowa³ spojrzeniem jej postac´. Tak, przybywa jej lat, choc´ na razie tego az tak bardzo nie widac´. Ale za osiem, dziesiec´ lat urodzenie dziecka moze juz byc´ dla niej ryzykowne. Spowaznia³ nagle. ­ Nigdy nie odezwa³ sie do mnie w niew³as´ciwy sposo´b. ­ Zajakne³a sie, zmieszana jego spojrzeniem. ­ To tylko kwestia czasu. ­ Powoli nabiera³ powietrza. ­ Zaproponowa³em, ze pozycze ci pieniadze na wynajecie pokoju u pani Simpson. Jezeli upierasz sie przy tej swojej niezaleznos´ci, mozesz mi je zwro´cic´, kiedy ci bedzie wygodnie. Shelby musia³a zapomniec´ o swojej dumie, a nie by³o jej wcale ³atwo przystac´ na te pomoc ze s´wiadomos´cia, jak wielki zal ma do niej Justin o przesz³os´c´. By³ jednak takze po prostu dobrym cz³owiekiem, a ona znalaz³a sie na zakrecie. Jego serce by³o tak wspania³omys´lne, ze nie pozwoli³o mu odwro´cic´ sie do niej plecami, nawet po tym, co, jak sadzi³, zrobi³a. j:kol43 21-11-2006 p:18 c:0 18 BIA£A SUKNIA I raptem pod jej powieki nap³yne³y palace ³zy, przypomnia³a sobie bowiem s³owa, kto´re zmuszona by³a powiedziec´ mu wtedy przed laty, kto´rymi tak bardzo go zrani³a. ­ Przepraszam ­ szepne³a niespodzianie. Te s³owa i kryjace sie za nimi uczucia zdumia³y go. Przeciez to niemozliwe, zeby teraz Shelby nagle zacze³a czegos´ za³owac´. A moze tylko gra, by wzbudzic´ jego wspo´³czucie? Jednak nie potrafi³ juz jej zaufac´. Shelby tymczasem pozbiera³a sie, odgarne³a do ty³u w³osy i nala³a herbate do dwu szklanek wype³nionych kostkami lodu. ­ Pozycze od ciebie pieniadze, jes´li nie masz nic przeciwko temu ­ powiedzia³a w kon´cu, podajac mu szklanke, ale nie patrzac mu w oczy. ­ Samotnos´c´ z´le na mnie wp³ywa. ­ Na mnie tez, Shelby, ale mozna do tego przywyknac´ ­ rzek³ cicho. Saczy³ z wolna herbate i nie mo´g³ spus´cic´ oczu z jej twarzy. ­ A jak ci sie podoba zarabianie na zycie? Pomine³a lekkakpine w jego tonie i us´miechne³a sie. ­ Lubie to ­ oznajmi³a ku jego zdziwieniu i podnios³a na niego wzrok. ­ Kiedy mielis´my pieniadze, tez mia³am swoje obowiazki, naleza³am do ro´znych grup wolontariuszy i towarzystw dobroczynnych. A kancelaria takze pomaga ludziom w k³opotach. Kiedy moge choc´ odrobine poprawic´ ich samopoczucie i los, zapominam o w³asnych problemach. j:kol43 21-11-2006 p:19 c:0 Diana Palmer 19 Justin s´ciagna³ brwi, pijac zimny, bursztynowy napo´j. Jego mocne palce s´ciska³y wyziebione szk³o. Shelby popatrzy³a pytajaco w jego oczy. ­ Nie wierzysz mi, prawda? Uwaza³es´ mnie za panne z towarzystwa, dos´c´ atrakcyjna, z duzymi pieniedzmi i klasa. No, ale to tylko z³udzenie, Justin. Nigdy mnie naprawde nie zna³es´. ­ Mimo to pragna³em cie ­ odpar³, patrzac na nia. ­ A ty przeciwnie, nigdy mnie nie chcia³as´. W kazdym razie nie pragne³as´ mnie fizycznie. ­ Bo za bardzo ci sie s´pieszy³o! ­ rzuci³a, rumieniac sie na samo wspomnienie tamtego dnia. ­ Mnie sie s´pieszy³o? Do tamtego wieczoru, o kto´rym zapewne mys´lisz, nawet cie porzadnie nie poca³owa³em, na Boga! ­ Jego oczy zals´ni³y. Pamieta³ dobrze jej odrzucenie i swoja pewnos´c´, bolesna pewnos´c´, ze ona go nie kocha. ­ Ja cie wynosi³em na piedesta³, a tymczasem ty spa³as´ z tym smarkatym milionerem! Shelby unios³a rece w ges´cie protestu. ­ Nigdy nie spa³am z Tomem Wheelorem! ­ Mo´wi³as´ wtedy co innego ­ przypomnia³ jej z zimnym us´miechem. ­ Przysieg³as´ nawet. Zamkne³a oczy, przygaszona fala gorzkiego zalu. ­ Tak, tak mo´wi³am ­ zgodzi³a sie udreczona i odwro´ci³a g³owe. ­ Prawie o tym zapomnia³am. ­ A wszystkie po´z´niejsze analizy na nic, tak? ­ Odstawi³ szklanke i wyciagna³ papierosa. Zapali³ go, nie spuszczajac wzroku z Shelby. ­ To juz bez znaczenia. j:kol43 21-11-2006 p:20 c:0 20 BIA£A SUKNIA Chodz´my, podwioze cie do pani Simpson, obejrzysz sobie ten poko´j. Shelby wiedzia³a, ze Justin wciaz wszystko pamieta i wciaz ma jej za z³e. I ani troche nie odpus´ci. Gdy siega³a po torebke, czu³a, jakby ciezar ca³ego s´wiata spocza³ na jej szczup³ych ramionach. Wysz³a za nim z mieszkania, nie obdarzajac go spojrzeniem. j:kol43 21-11-2006 p:21 c:0 ROZDZIA£ DRUGI Zatrzymawszy samocho´d na poboczu w poblizu domu pani Simpson, Justin wcisna³ zwitek banknoto´w do torebki Shelby. Chcia³a zaoponowac´, ale on zapali³ papierosa i ca³kiem ja zignorowa³. ­ Mo´wi³em ci juz, ze to zostanie miedzy nami ­ powto´rzy³, patrzac na nia wyzywajaco, gdy wy³acza³ silnik. Przemies´ci³ sie w anatomicznym fotelu auta i wyciagna³ nogi. Znajdowali sie na wiejskiej, rzadko uczeszczanej drodze. Samocho´d sta³ pod roz³ozystym debem. Justin wystawi³ ³okiec´ przez otwarte okno i przyglada³ sie Shelby z ukosa. ­ Mo´wie szczerze. Jes´li chcesz traktowac´ to jako pozyczke, prosze bardzo. Shelby zagryz³a wargi. ­ Oddam ci za jakis´ czas ­ odrzek³a hardo, chociaz j:kol43 21-11-2006 p:22 c:0 22 BIA£A SUKNIA wiedzia³a, ze to nie bedzie wcale ³atwe. Pensja z trudem starczy jej na jedzenie i op³acenie czynszu. Prawdopodobnie nie bedzie jej stac´ na zadne nowe ciuchy. ­ To niewazne. ­ Dla mnie wazne. ­ Utkwi³a w nim swe zielone oczy, pe³ne teraz watpliwos´ci. ­ Justin, co ze mna bedzie? ­ jekne³a niespodziewanie. ­ Po raz pierwszy w zyciu jestem ca³kiem sama. Tyler jest w Arizonie. Nie mam rodziny... ­ Otrzasne³a sie, odwracajac wzrok. ­ Chyba wpadam w panike ­ zauwazy³a. ­ To tylko strach. Przyzwyczaje sie. Wybacz, ze to powiedzia³am. Nie odezwa³ sie. Nie zna³ dotad bezradnej Shelby. Zawsze by³a spokojna, w kazdej sytuacji zachowywa³a zimnakrew. To jest u niej ca³kiem nowe. Zaniepokoi³ sie, widzac ja tak przestraszona. ­ Jes´li bedzie ci bardzo ciezko ­ zacza³ cicho ­ zawsze mozesz sie wprowadzic´ do mnie. Zas´mia³a sie nieszczerze. ­ Tak, to by s´wietnie wp³yne³o na nasza opinie. Justin wypus´ci³ k³ab dymu z papierosa. ­ Jes´li jestes´ taka wrazliwa na plotki, mozemy sie pobrac´. ­ Mozna by powiedziec´, ze mu sie to wymkne³o, ale mimo to nie spus´ci³ wzroku z jej twarzy. Shelby z wrazenia przesta³a na chwile oddychac´. Spojrza³a na niego, stare rany otworzy³y sie na dobre. ­ Dlaczego? ­ zapyta³a. Nie mia³ ochoty jej odpowiadac´. Nie chcia³ przyznac´, nawet sam przed soba, ze wciaz cos´ do niej czuje. Ostatecznie wzruszy³ tylko ramionami. j:kol43 21-11-2006 p:23 c:0 Diana Palmer 23 ­ Musisz przeciez gdzies´ mieszkac´. A ja mam dosyc´ mieszkania samemu. Odkad Abby i Calhoun wyprowadzili sie, czuje sie w tym cholernym domu jak w jakims´ mauzoleum. ­ Litujesz sie nade mna ­ oskarzy³a go. Zaciagna³ sie dymem. ­ Byc´ moze. I co z tego? Nie masz w tej chwili wyboru. Masz tylko nastepujaca alternatywe: albo pozyczysz ode mnie pieniadze na poko´j u pani Simpson, albo za mnie wyjdziesz. ­ Przyglada³ sie kon´co´wce papierosa. ­ Oczywis´cie, mozesz tez wro´cic´ do tego magazynu nad biurem Barry'ego Holmana i dac´ mu do zrozumienia, ze jestes´ do wziecia. ­ Przestan´! ­ prawie krzykne³a oburzona. ­ Holman nie jest taki. A ty nie masz prawa uwazac´ mnie za swoja w³asnos´c´. ­ Naprawde? ­ Jego oczy przewierca³y ja na wylot. ­ A jednak tak uwazam. Pamietam, ze ty tak samo mo´wi³as´ kiedys´ o mnie. Zareczylis´my sie kiedys´, Shelby, a taki zwiazek nie mija w jeden dzien´. ­ Tez mi zwiazek! ­ odrzek³a, wzdychajac ze znuzeniem. ­ Nigdy nie rozumia³am, dlaczego w³as´ciwie chcia³es´ sie ze mna ozenic´. ­ Bo by³as´ moim kolejnym trofeum ­ rzek³ ch³odno, k³amiac w zywe oczy. ­ Wyrafinowana i bogata. Ja by³em zwyczajnym wiejskim ch³opakiem z gwiazdami w oczach, a ty mnie zabra³as´ na niez³a przejazdzke, moja pani. Teraz moja kolej. Teraz ja mam forse. A ty nie masz nic. ­ Przymkna³ oczy. ­ I nie mys´l j:kol43 21-11-2006 p:24 c:0 24 BIA£A SUKNIA sobie, ze zaproponowa³em ci ma³zen´stwo, bo w dalszym ciagu cie pragne. Nie, niczego nie zapomnia³. Widzia³a to wyraz´nie w jego oczach, w ca³ej jego postawie. Tak wiec ozeni sie z niai skaze jana taki g³o´d mi³os´ci, jakiego sam nigdy nie zazna³, mi³os´ci, jakiej do niej nigdy nie czu³. Pogardza³ nia, poniewaz spa³a z Tomem, i to by³o w tym wszystkim najs´mieszniejsze i najtragiczniejsze. Bo wciaz by³a dziewica... ­ Nie. ­ Westchne³a, odpowiadajac po namys´le na jego pytanie. ­ Nie jestem taka g³upia, zeby sie ³udzic´, ze wciaz mnie pragniesz, bo przeciez urazi³am twojameska dume. ­ Podnios³a wzrok, patrzac na jego twarz, na jego oczy przes³oniete rondem kapelusza, kto´rego niemal nigdy nie zdejmowa³. ­ Kiedys´ mi sie zdawa³o, ze troche ci na mnie zalezy, chociaz nigdy tego wprost od ciebie nie us³ysza³am. To fakt. Nigdy nie by³a pewna, co sk³oni³o Justina, by sie jej os´wiadczy³. Poza tym jednym nieszczesnym wieczorem nigdy nie pro´bowa³ zaciagnac´ jej do ³o´zka, nigdy nie sprawia³ tez wrazenia, ze za niaszaleje. Ona zas´ by³a w nim do tego stopnia zakochana, ze nie us´wiadamia³a sobie nawet jego braku zaangazowania, az do chwili, gdy zerwali zareczyny. Justin zlekcewazy³ jej uwage. ­ Jes´li potrzebujesz poczucia bezpieczen´stwa, moge ci je ofiarowac´ ­ odrzek³ cicho. ­ Mam wystarczajaco duzo pieniedzy, chociaz nigdy nie bede naleza³ do tej samej klasy co two´j ojciec. No ale on by³ milionerem. j:kol43 21-11-2006 p:25 c:0 Diana Palmer 25 Zacisne³a powieki, czujac, jak zalewa ja fala wstydu. To jej ojciec, a takze w³asna naiwnos´c´ sprawi³y, ze w Justinie naros³o tyle goryczy. Tak, on chce sie teraz zems´cic´, pomys´la³a. By³aby strasznie g³upia, akceptujac jego propozycje. ­ Nie, Justin, nie wyjde za ciebie ­ oznajmi³a po chwili i wyciagne³a reke ku klamce. ­ To niedorzeczny pomys³. Odwro´ci³a twarz, w polu jego widzenia pozosta³ tylko jej profil. Natychmiast po³ozy³ reke na jej d³oni i przytrzyma³ ja, po czym ro´wnie szybko zabra³ palce. ­ Calhoun i Abby mieszkaja osobno, u mnie sa tylko Lopez i Maria. Nie bedziesz musia³a pracowac´, jes´li nie zechcesz, i bedziesz sie czu³a bezpieczna. Oferowa³ jej prawdziwe niebo, tyle ze bez jego uczuc´. Przede wszystkim by³o mu jej zal. Ale pod tym zalem kry³a sie inna mroczna potrzeba. Czu³a to. Chcia³ sie zems´cic´ za to, ze szes´c´ lat temu go odrzuci³a. Jego duma domaga³a sie zados´c´uczynienia. Co´z, chyba jest mu to nawet winna, uzna³a z rozzaleniem, po tym, co zrobi³ mu jej ojciec. Znalaz³aby sie blisko niego, jada³aby z nim przy jednym stole. Siadywa³aby z nim wieczorami, kiedy oglada³by telewizje. Spa³aby pod tym samym dachem co on. Jej stesknione serce pragne³o tego, i to bardzo. Moze za bardzo... ­ Nie by³bys´ chyba... nie chcia³bys´ chyba... Nie zdo³a³a tego nawet wykrztusic´. Dziecko, mys´la³a o dziecku, choc´ Bo´g jeden wie, czy uda³oby jej sie przejs´c´ przez to, co prowadzi do poczecia. j:kol43 21-11-2006 p:26 c:0 26 BIA£A SUKNIA ­ Nie bede zada³ rozwodu ­ odpar³, z´le rozumiejac jej niezdecydowanie. ­ Nie jestem Mister Ameryki, jes´li jeszcze tego nie zauwazy³as´. I nie chce kupowac´ sobie kobiety, chyba ze na moich warunkach. Zabrzmia³o to podejrzanie, jak przytyk pod jej adresem, poniewaz niegdys´ odepchne³a go, jak sadzi³, z powodu jego biedy. Spojrza³a mu w oczy. ­ Nienawidzisz mnie? ­ spyta³a, poniewaz musia³a to wiedziec´. Patrzy³ na niabez s³owa, w milczeniu palac papierosa. ­ Nie umiem ci wyjas´nic´, co teraz czuje. By³a to uczciwa odpowiedz´, choc´ daleka od deklaracji dozgonnej mi³os´ci. Tyle dzieli³o ich ran, tyle zadawnionej goryczy. Lecz choc´ pewnie by³o to kompletne szalen´stwo, Shelby nie potrafi³a oprzec´ sie pokusie. Patrzy³a na jego papierosa zamiast na niego. ­ Wyjde za ciebie, jes´li mo´wisz powaznie. Ani drgna³, za to gdzies´ w nim w s´rodku rozszala³a sie rados´c´. Shelby nie zdawa³a sobie nawet sprawy, ile bezsennych nocy teskni³ choc´by za tym, by jazobaczyc´, jak rozpaczliwie ³akna³ jej bliskos´ci. A ro´wnoczes´nie nie potrafi³ juz zaufac´ tej kobiecie, i to by³o prawdziwe piek³o. Powtarza³ sobie, ze po prostu zb³adzi³a, ze potrzebuje pomocy. Musia³ tak o niej mys´lec´, i nie marzyc´ o niczym wiecej. Moze nawet zdarzy sie, ze z wdziecznos´ci Shelby zacznie mu nadskakiwac´. Musi sie pilnowac´, nieustannie miec´ na bacznos´ci. Ale, Chryste, jak on jej pragnie! ­ W takim razie nie musimy is´c´ do pani Simpson, j:kol43 21-11-2006 p:27 c:0 Diana Palmer 27 zanim wszystkiego nie ustalimy. ­ Zapali³ silnik, wyjecha³ z powrotem na droge i zawro´ci³ w strone domu. W widoczny sposo´b drza³y mu rece. Zacisna³ palce na kierownicy, by Shelby nie spostrzeg³a, jak poruszy³a go jej decyzja. Maria i Lopez nie powiedzieli s³owa, widzac Shelby u boku Justina, nawet jes´li byli tym zaskoczeni. Lopez znikna³ czym predzej w kuchni, Maria zas´ zacze³a sie krecic´ woko´³ Shelby, przynios³a kawe i ciasteczka do salonu, gdzie Justin rozsiad³ sie w swoim fotelu, Shelby zas´ przycupne³a nerwowo na skraju kanapy. ­ Dziekuje, Mario ­ rzek³a z wdziecznym us´miechem. ­ To ja dziekuje, señorita. Bede w kuchni, gdyby pan czegos´ potrzebowa³, señor ­ doda³a, zwracajac sie do Justina, po czym dyskretnie zamkne³a za soba drzwi. Shelby odnotowa³a, ze Justin nie skomentowa³ oczywistej aluzji Marii. Meksykan´ska gospodyni zapewne pomys´la³a, ze jej pan zechce rzucic´ sie na siedzaca na kanapie kobiete, ale Shelby wiedzia³a swoje. Justin zrobi³ to raz, i na pewno po raz drugi nie zaryzykuje. By³a wo´wczas tak przerazona, ze zachowa³a sie g³upio. Nigdy sobie tego nie wybaczy³a, a on uzna³ zapewne, ze czuje do niego wstret, choc´ by³o wprost przeciwnie. Us´miechne³a sie, przypominajac sobie, jak zaczeli sie umawiac´ na randki. Zachowywali sie jak dzieci, zafascynowani soba, oboje troche zawstydzeni, zachowujacy dystans. Nigdy nie posuneli sie dalej niz tych kilka poca³unko´w w dniu ich zareczyn. j:kol43 21-11-2006 p:28 c:0 28 BIA£A SUKNIA ­ Pyta³em, czy napijesz sie kawy ­ powto´rzy³, trzymajac srebrny czajniczek nad filizanka, kto´ra w³as´nie nape³ni³. ­ Och. Tak, prosze. ­ Justin najwyraz´niej zapamieta³, ze lubi³a kawe czarna, poniewaz nie zaproponowa³ jej s´mietanki ani cukru. Potem nala³ sobie kawy, dola³ s´mietanki i siad³ z powrotem, zak³adajac noge na noge i balansujac filizanka i spodkiem z porcelany. Shelby popatrywa³a na niego, zastanawiajac sie, jak mog³a wziac´ w ogo´le pod uwage mieszkanie z nim pod jednym dachem. Jest taki niedostepny, zamkniety w sobie. Tak, na pewno chce sie tylko zems´cic´. By³aby g³upia, podajac mu sznur, na kto´rym mo´g³by ja powiesic´. Z drugiej strony, jes´li z nim zamieszka, zyska doskona³a okazje, by zmienic´ jego opinie na jej temat. A zeby udowodnic´ mu swoja niewinnos´c´, musi tylko zaciagnac´ go do ³o´zka. I w tym ca³y szkopu³. Bo ona s´miertelnie ba³a sie zblizenia. ­ Czemu sie tak czerwienisz? ­ spyta³. ­ Goraco tu ­ odpar³a, odchrzakujac g³os´no. ­ Goraco? ­ Zas´mia³ sie bezlitos´nie. ­ Aha, bedziesz mia³a osobny poko´j, jes´li o tym mys´lisz. Nie spodziewam sie zadnej zap³aty za to, ze cie przyja³em do swojego domu. Teraz czerwien´ na jej policzkach przybra³a purpurowy odcien´. Niewiele brakowa³o, a chlusne³aby mu kawa prosto w twarz. ­ Traktujesz to jak dzia³alnos´c´ charytatywna. ­ Na pewno nie jest ci z tym dobrze ­ zgodzi³ sie. j:kol43 21-11-2006 p:29 c:0 Diana Palmer 29 ­ Ale Tyler nie moze ci jednoczes´nie pomo´c i pracowac´. A ty nie utrzymasz sie z pensji, kto´ra p³aci ci Holman, z ca³ym szacunkiem dla Holmana. Sekretarki w takich miasteczkach zarabiaja grosze. ­ Nie jestem interesowna ­ broni³a sie. ­ Jasne ­ odpar³, po czym w milczeniu saczy³ kawe. ­ S³uchaj, te zareczyny z Tomem Wheelorem to by³ pomys³ mojego ojca... ­ Two´j ojciec nigdy by mnie tak nie potraktowa³ ­ przerwa³ jej z przekonaniem, a jego oczy pociemnia³y jeszcze bardziej, rzucajac groz´ne b³yski, kiedy sie ku niej nachyli³. ­ Nie ro´b z niego koz³a ofiarnego, nie wykorzystuj tego, ze juz nie zyje. Naleza³ do moich najlepszych przyjacio´³. Tak ci sie tylko wydaje, pomys´la³a posepnie. Wyglada na to, ze nie ma sensu rozmawiac´ z nim na ten temat. Jej ojciec s´wietnie udawa³ przyjaciela, ale to nie powo´d, by go stawiac´ na piedestale. Bo´g jeden wie, dlaczego Justin ma tyle szacunku dla cz³owieka, kto´ry ofiarowa³ mu w zamian kilka lat gorzkiego upokorzenia. ­ Juz nie potrafisz mi zaufac´, tak? ­ spyta³a ³agodnie. Przyglada³ sie jej ³adnej twarzy, jej zielonym oczom, jej spojrzeniu, kto´re rozpala³o mu dusze. ­ Nie ­ odrzek³ szczerze. ­ Za duzo wody pod tym mostem sie przela³o. Ale jes´li zdaje ci sie, ze mam z³amane serce i wciaz sie nad sobauzalam, to sie mylisz. Po prostu troche za wczes´nie cie przejrza³em. Moja duma ucierpia³a, ale moje serce zosta³o nieporuszone. Tam jeszcze nie dotar³as´. j:kol43 21-11-2006 p:30 c:0 30 BIA£A SUKNIA ­ Nie wyobrazam sobie, zeby to sie kiedykolwiek uda³o jakiejkolwiek kobiecie ­ stwierdzi³a. Obrysowywa³a palcem brzeg filizanki. ­ Abby mo´wi³a mi kiedys´, ze d³ugi czas nie spotyka³es´ sie z zadna kobieta. ­ Mam trzydzies´ci siedem lat ­ przypomnia³ jej. ­ Wyszala³em sie na d³ugo przedtem, zanim zacza³em sie z tobaspotykac´. ­ Skon´czy³ kawe i odstawi³ filizanke, po czym spojrza³ jej prosto w oczy. ­ Oboje wiemy, ze ty tez nie by³as´ niewiniatkiem, i z kim to robi³as´. ­ W ogo´le mnie nie znasz, Justin. Nigdy mnie nie zna³es´. Powiedzia³es´, ze by³am dla ciebie symbolem statusu spo³ecznego, i teraz, kiedy patrze wstecz, jestem sk³onna w to uwierzyc´. ­ Zas´mia³a sie z rozczarowaniem. ­ Prowadza³es´ mnie do swoich przyjacio´³, zeby sie mna pochwalic´, a ja czu³am sie jak jeden z tych koni czystej rasy, kto´re zabiera³es´ na bieg z przeszkodami. Patrzy³ na nia przez zas³one dymu z papierosa. ­ Zabiera³em cie, bo by³as´ ³adna i mi³a, i lubi³em przebywac´ w twoim towarzystwie ­ os´wiadczy³. ­ To bzdura, ze chcia³em cie miec´ jako symbol w³asnej pozycji. Shelby usiad³a wygodniej, zmeczona rozmowa. ­ Dzieki, ze mi to mo´wisz ­ powiedzia³a. ­ Ale teraz to juz chyba nieistotne, prawda? ­ Dokon´czy³a kawe i odstawi³a filizanke. ­ Wez´miemy s´lub kos´cielny? ­ spyta³a nagle. ­ A nie jestes´my troche za starzy na takie ceremonie? ­ Widze, ze w dalszym ciagu jesz zywe grzechotniki, j:kol43 21-11-2006 p:31 c:0 Diana Palmer 31 zeby two´j jad nie straci³ mocy ­ powiedzia³a, nie mrugnawszy powieka. ­ Chce miec´ s´lub w kos´ciele. Justin strzepna³ popio´³ do popielniczki. ­ Szybciej za³atwimy to u sedziego pokoju. ­ Nie jestem w ciazy ­ przypomnia³a mu, odwracajac twarz. ­ Nie ma wiec pos´piechu. Przyciska³a go do muru. Spojrza³ na niaprzenikliwie. ­ W porzadku, wez´miemy s´lub w kos´ciele. Do tego czasu bedziesz mieszkac´ u pani Simpson, zeby nie robic´ zbednego szumu. ­ Wsta³ i zgasi³ papierosa. ­ Jeszcze jedno. Nie po´jdziesz do s´lubu w bia³ej sukni. Jes´li sie powazysz, opuszcze kos´cio´³ g³o´wnym wejs´ciem. Shelby unios³a wysoko g³owe. ­ Nie wiesz, co sobie od razu pomys´la kobiety? To delikatne oskarzenie wzbudzi³o w nim poczucie winy. Chcia³, zeby ja zabola³o, ale nie przesadnie. ­ Mozesz w³ozyc´ cos´ kremowego ­ mrukna³ niechetnie. Wargi Shelby lekko zadrza³y. ­ Wez´ mnie do ³o´zka ­ szepne³a, patrzac na niego wyzywajaco, choc´ jej policzki zrobi³y sie czerwone i dygota³a, zdumiona swoja odwaga. ­ Jes´li uwazasz, ze k³amie, twierdzac, ze jestem dziewica, udowodnie ci, ze mo´wie prawde. Spojrza³ na nia twardo. ­ Wiesz ro´wnie dobrze jak ja, ze tylko lekarz moze pos´wiadczyc´ dziewictwo. Nawet mezczyzna z moim dos´wiadczeniem moze sie w tym wzgledzie pomylic´. Policzki Shelby ponownie pociemnia³y. Mog³aby mu j:kol43 21-11-2006 p:32 c:0 32 BIA£A SUKNIA os´wiadczyc´, ze w jej przypadku jest to wiecej niz oczywiste, ze lekarz stwierdzi³by to bez zadnych watpliwos´ci. Otworzy³a juz usta, przezwyciezajac wstyd, ale nim wypowiedzia³a choc´ s³owo, ktos´ g³os´no zapuka³ do drzwi i po chwili do salonu wszed³ Lopez z wiadomos´cia dla Justina. ­ Musze zajac´ sie nowym transportem ­ oznajmi³ jej. ­ Chodz´my, podrzuce cie do pani Simpson. Zadzwon´ do Abby i zaplanujcie wesele. Na pewno chetnie pomoze ci przy zaproszeniach. Nawet z nim nie dyskutowa³a. By³a zbyt wymeczona. Pozornie maja sie pobrac´, ale jemu zalezy tylko na tym, by ja publicznie ponizyc´, niczym puszczona ulicami przez t³um cudzo³oznice. Co´z, jakos´ sobie z tym poradzi. Wystroi sie w s´nieznobia³a suknie i przejdzie w niej g³o´wna nawa kos´cio³a. Jes´li Justin jawtedy zostawi, niech mu bedzie. Tak, musi sie tego trzymac´, ze wzgledu na poczucie w³asnej godnos´ci. Jakze inaczej wyglada³o wszystko szes´c´ lat temu! Shelby zna³a rodzine Ballengero´w, odkad siega³a pamiecia. Tyler, jej brat, i Calhoun, brat Justina, przyjaz´nili sie od zawsze. A to znaczy, ze od czasu do czasu widywa³a sie z Justinem. Poczatkowo zachowywa³ sie wobec niej sztywno i oficjalnie, i Shelby uzna³a to za wyzwanie. Zacze³a wiec draznic´ sie z nim, nies´mia³o flirtowac´. Zmiana, jaka w nim zasz³a, by³a niesamowita. Wybrali sie razem na impreze z okazji halloween, i tam ktos´ da³ Shelby do rak gitare. Ku zdumieniu Justina, j:kol43 21-11-2006 p:33 c:0 Diana Palmer 33 potrafi³a na niej grac´, stara³a sie tylko nie s´pieszyc´, by dostosowac´ sie do niezdarnych wysi³ko´w ich gospodarza, kto´ry uczy³ sie w³as´nie grac´ na gitarze prowadzacej. Justin przysiad³ obok niej na krzes´le i wyciagna³ reke. Ich przyjaciel, z us´miechem, kto´rego Shelby wo´wczas nie zrozumia³a, przekaza³ mu instrument. Justin skina³ jej g³owa, wystuka³ rytm stopai zacza³ w³asnainterpretacje melodii San Antonio Rose, kto´ra powali³a wszystkich na kolana. Po wstepnym szoku palce Shelby z³apa³y rytm i perfekcyjnie wto´rowa³y gitarze Justina. Gdy zblizali sie do fina³u, Justin spojrza³ jej w oczy. W tamtej w³as´nie chwili Shelby sie w nim zakocha³a. Nie by³ to jednak przys³owiowy grom z jasnego nieba. Od lat wiedzia³a, ze Justin to mi³y ch³opak. Przygarna³ Abby, zapewniajac dziewczynie dach nad g³owa po s´mierci jej matki i jego ojca w tragicznym wypadku samochodowym. Zawsze znajdowa³ sie w poblizu, kiedy ktos´ potrzebowa³ pomocy. W ca³ym Jacobsville nie znalaz³oby sie szlachetniejszego ani bardziej pracowitego cz³owieka. Mia³ tez goracy temperament, ale kontrolowa³ go zazwyczaj, a jego pracownicy darzyli go szacunkiem, poniewaz nie kaza³ im robic´ nic, czego sam by nie chcia³ zrobic´. By³ szefem, razem z Calhounem. Ale to on zawsze zjawia³ sie pierwszy i wyjezdza³ ostatni, kiedy by³a robota. Posiada³ mno´stwo zalet, a Shelby by³a w takim wieku, kiedy dziewczeta zakochuja sie beznadziejnie w starszych od siebie mezczyznach. Po tamtym wieczorze z gitarazdawa³o jej sie, ze widzi j:kol43 21-11-2006 p:34 c:0 34 BIA£A SUKNIA go wszedzie. W restauracji, gdzie we wtorki i czwartki jada³a lunch z przyjacio´³ka, na spotkaniach towarzyskich, na charytatywnych kiermaszach, podczas przejazdzek konnych szlakiem, kto´ry bieg³ w poblizu ziemi Ballengero´w. Nie przysz³o jej do g³owy, by sie zastanowic´, dlaczego taki samotnik, ciezko pracujacy mezczyzna, tak niespodzianie znajduje tyle wolnego czasu, kto´ry spedza w miejscach, gdzie ona zwykle bywa. Zakocha³a sie, i kazda sekunda z Justinem zaspokaja³a jej spragnione mi³os´ci serce. Z poczatku nie sadzi³a, ze Justin sie niainteresuje, lecz okaza³o sie, ze pomimo tak ro´znego pochodzenia wiele ich ³aczy. Potem, bardzo niespodzianie, wszystko uleg³o zmianie. Szli akurat jednaz wiejskich dro´g, w poblizu przywiazali konie. Justin przystana³ i opar³ sie o drzewo. Milcza³, ale jego oczy mo´wi³y bardzo wiele. W jednej rece trzyma³ palacy sie papieros, drugawyciagna³ do Shelby. Uje³a ja, nie wiedzac, czego sie spodziewac´. Serce jej bi³o jak szalone, patrzy³a na jego wargi i pragne³a ich do szalen´stwa. Zapewne by³ tego s´wiadomy, ale nie wykorzysta³ sytuacji. Przyciagna³ ja blizej, wciaz dotykajac tylko jej d³oni. Potem, patrzac w g³ab jej oczu, pochyli³ sie z wolna, dajac jej niezmierzona ilos´c´ czasu, by sie zawaha³a, by okaza³a mu, ze sobie tego nie zyczy. Zyczy³a sobie tego. Sta³a nieruchomo, podczas gdy jego wargi ociera³y sie o jej wargi. Nie zamkne³a oczu. Justin rzuci³ papierosa i zgnio´t³ go butem, a jej serce kompletnie zwariowa³o. Obja³ ja troche mocniej i poca- j:kol43 21-11-2006 p:35 c:0 Diana Palmer 35 ³owa³ ja ­ z szacunkiem, z czu³ym zdumieniem. Oddawa³a mu poca³unki, otaczajac go ramionami. Chwile po´z´niej odsuna³ sie i pus´ci³ jabez s³owa. Wzia³ jaza reke i ruszyli dalej przed siebie. ­ Chcesz uroczysty s´lub czy wystarczy cywilny? ­ zapyta³, jakby rozmawiali w³as´nie o pogodzie. I tak sie zareczyli. Tamtego wieczoru wro´cili do jej domu i podzielili sie nowina z jej ojcem. Nie zauwazyli nawet, ze omal nie wybuchna³. Odwro´ci³ sie i trwa³ tak d³uga chwile, by och³onac´, po czym powita³ Justina w rodzinie i wyrazi³ swoja rados´c´. Nastepnie Justin zabra³ Shelby do siebie, by podzielic´ sie wiadomos´cia z Calhounem i Abby, ale Abby spedza³a akurat noc u przyjacio´³ki, a Calhoun polecia³ do Oklahomy w interesach. Mieli zatem ca³y dom tylko dla siebie. Smiali sie ´ i wznosili toasty za szczes´liwa przysz³os´c´. Potem Justin przyciagna³ ja i poca³owa³ jakos´ inaczej, a ona zaczerwieni³a sie, czujac jego jezyk wnikajacy w jej usta. ­ Bedziemy ma³zen´stwem ­ szepta³. ­ Nie zrobie ci krzywdy. ­ Wiem. ­ Schowa³a twarz w jego bia³ej jedwabnej koszuli. ­ Ale to dla mnie nowe. ­ Dla mnie to tez nowa sytuacja ­ powiedzia³ zdyszany. Po³ozy³ jej d³onie na guzikach swojej koszuli i przycisna³ je mocno, rozpinajac koszule, po czym skierowa³ jej palce na swoja spalona s³on´cem piers´. ­ Teraz ­ szepta³. ­ Dotknij mnie, Shelby. Ta bliskos´c´ zszokowa³a ja, ale kiedy nachyli³ sie j:kol43 21-11-2006 p:36 c:0 36 BIA£A SUKNIA i zacza³ ja ca³owac´, zapomnia³a o szoku i uspokoi³a sie. Jej palce znalaz³y przyjemnos´c´ w dotyku jego sko´ry, jego zapach utrzymywa³ sie woko´³ niej niczym ostra przyprawa. ­ Mocniej ­ szepta³ na bezdechu. Przyciska³ do siebie jej d³onie, a gdy podnios³a na niego wzrok, zobaczy³a w jego oczach cos´, czego jeszcze nie widzia³a. Cos´ dzikiego i nieokie³znanego. Zadrza³a, nie spodziewa³a sie znalez´c´ takiego pozadania u tak opanowanego mezczyzny. Ca³owa³ jateraz gwa³townie, odnoszac zdumiewajacy efekt. Shelby jecza³a, przestraszona tym nowym, nieznanym odczuciem. Dla Justina jednak ten jek znaczy³ cos´ zupe³nie innego. Sadzi³, ze jest jej tak dobrze jak jemu, i jeszcze bardziej sie rozpala³. Opus´ci³ rece ku biodrom Shelby i nagle unio´s³ ja, chwytajac w us´cisku, kto´ry niemal pozbawi³ ja tchu. Bardzo niewiele wiedzia³a o mezczyznach, ale zmienione cia³o Justina mo´wi³o jej wyraz´nie o jego odczuciach. Ociera³ sie o nia w jawnym pozadaniu, coraz szybciej oddychajac. Broni³a sie, ale on by³ silniejszy i zatraca³ sie juz w pozadaniu. Nie zdawa³ sobie sprawy, ze Shelby chce sie od niego uwolnic´, az pchne³a go, proszac, by przesta³. Podnio´s³ wo´wczas g³owe zdesperowany. ­ Shelby... ­ szepna³ b³agalnie. ­ Pus´c´ mnie! Prosze... Justin, zostaw mnie! ­ Nie bo´j sie, przestane, kiedy trzeba ­ szepna³ i zno´w zacza³ ja ca³owac´. j:kol43 21-11-2006 p:37 c:0 Diana Palmer 37 Jej protesty umilk³y, podnio´s³ ja z pod³ogi i przenio´s³ na kanape, gdzie u³ozy³ ja delikatnie na poduszkach. Drza³ z pozadania, ca³owa³ janieprzytomnie. Leza³ obok niej, gotowy do mi³os´ci. Bardzo ba³a sie go w tamtej chwili, wiedzia³a, do czego to prowadzi, a skoro sie zareczyli, nie mia³a pewnos´ci, ze Justin zatrzyma sie we w³as´ciwym momencie. ­ Justin! ­ Nie odbiore ci dziewictwa, Shelby ­ szepna³, obejmujac namietnie jej biodra. ­ O Boze, kochanie, nie kaz mi czekac´. Pozwo´l mi sie z toba kochac´. Poca³uj mnie... Ca³owa³ jacoraz bardziej zaborczo, ruchy jego bioder s´wiadczy³y, ze zupe³nie juz nad soba nie panuje, jego d³onie s´ciska³y jej piersi. Potem wcisna³ kolano miedzy jej nogi i wtedy naprawde spanikowa³a. Przerazona, odepchne³a go. Natychmiast poczu³ jej opo´r. Podnio´s³ wzrok i patrzy³ na nia przez chwile, zdezorientowany. Po´z´niej, widzac w jej oczach odmowe, poczu³ ja takze w jej zesztywnia³ym ciele. Gdy zerwa³ sie z kanapy, Shelby odetchne³a. Justin zapali³ papierosa. Mine³o kilka pe³nych napiecia minut, zanim odwro´ci³ sie do niej i nala³ dwa kieliszki brandy. Poda³ jej jeden i us´miechna³ sie kpiaco, kiedy stara³a sie nie dotknac´ jego reki. Odwro´ci³ sie znowu i zapatrzy³ przez okno, popijajac brandy, wyprostowany na bacznos´c´. ­ Bedziemy sie kochac´ po s´lubie ­ oznajmi³. ­ Mam j:kol43 21-11-2006 p:38 c:0 38 BIA£A SUKNIA nadzieje, ze zdajesz sobie sprawe, ze nie planuje oddzielnych sypialni. ­ Tak. ­ Saczy³a powoli alkohol, trzymajac kieliszek w drzacych d³oniach. Chcia³a mu wszystko wyt³umaczyc´, ale nie wyglada³o na to, by mia³ ochote jej s³uchac´. ­ Jestem... dziewica. ­ Mys´lisz, ze nie wiem? ­ spyta³ cierpko. Jego twarz zamieni³a sie w ch³odnai nieczytelnamaske, skrywajaca prawdziwe uczucia. ­ Boze mo´j, bedziemy ma³zen´stwem. Nie wolno mi cie dotykac´, dopo´ki nie bedziesz mia³a obraczki na palcu? Spus´ci³a wzrok na kieliszek. ­ Byc´ moze... tak by³oby lepiej. ­ Biorac pod uwage mo´j brak opanowania, chyba wiem, o co ci chodzi. ­ Powiedzia³ to przejmujacym tonem, kto´rego jeszcze u niego nie s³ysza³a. Wypi³ brandy i po chwili jego z³os´c´ mine³a. Shelby poczu³a ulge. Nie przeprosi³ jej, ale podszed³ i wzia³ ja ostroznie za reke, jak gdyby nic sie nie sta³o. Saczyli powoli brandy, a kiedy byli juz na lekkim rauszu, Justin nauczy³ Shelby meksykan´skiej pijackiej piosenki. Maria i Lopez wro´cili do domu z imprezy, potem Justin zawio´z³ Shelby do domu. Maria nakrzycza³a na niego po hiszpan´sku, a dopiero po jakims´ czasie Shelby dowiedzia³a sie, ze Justin uczy³ ja piosenki, kto´rej w zadnym wypadku nie powinna s´piewac´ publicznie. Oczekiwa³a na swo´j s´lub z rados´cia i obawa. Namietnos´c´ Justina wprawia³a ja w niepoko´j i poddawa³a w watpliwos´c´ jej zdolnos´c´ doro´wnania mu w tej kwestii. j:kol43 21-11-2006 p:39 c:0 Diana Palmer 39 Nie by³o jednak powodu do niepokoju, poniewaz podobne gorace chwile wiecej sie nie powto´rzy³y. Najodwazniejszym posunieciem Justina w ciagu kolejnych dni by³ ca³us w policzek, tylko w jego czarnych oczach pojawi³ sie jakis´ dziwny wyraz. Shelby uspokoi³a sie i znowu cieszy³a sie jego towarzystwem. Potem, niespodzianie, jej ojciec po³ozy³ temu kres. Zazada³ od niej, by porzuci³a Justina, grozi³, ze w innym wypadku doprowadzi go do bankructwa. Uprzedza³, ze wtedy Justin ja znienawidzi, oskarzy ja o strate wszystkiego, co posiada³, i ich ma³zen´stwo tak czy owak nie bedzie mia³o zadnej szansy. Zabije je jego urazona duma. Shelby by³a wo´wczas bardzo m³oda i bardzo niedos´wiadczona. Jej ojciec, stary wyga, potrafi³ dopiac´ swego. Zaciagna³ do pomocy Toma Wheelora, kto´rego przekona³a perspektywa intratnego zwiazku. A Shelby pos³ucha³a ojca i ok³ama³a Justina, przyznajac sie do romansu z Tomem, do tego, ze zalezy jej tylko na bogactwie i pozycji. To juz tak dawno temu, mys´la³a teraz. Zrobi³a to wszystko, by chronic´ Justina, by oszczedzic´ mu utraty tego, na co on sam i jego rodzina pracowali wiele lat. Tym samym pos´wieci³a swoje w³asne szczes´cie. I tylko siebie mog³a winic´ za ch³o´d, z jakim Justin ja traktowa³, a takze o to, ze nie wyjawi³a mu powodu swojego strachu przed zblizeniem. I oto teraz Justin pos´lubi ja z litos´ci, z towarzyszaca mu mys´la o zems´cie. Nie wiedzia³a, jak u³ozy im sie zycie, ale z ca³a pewnos´cia tylko bliskos´c´ mog³aby j:kol43 21-11-2006 p:40 c:0 40 BIA£A SUKNIA zmienic´ jego zdanie o niej. Wro´ci³y wszystkie jej watpliwos´ci. Ale da³a juz s³owo i nie moze sie wycofac´. A zatem postara sie, by by³o mozliwie najlepiej, zywiac nadzieje, ze g³o´d zemsty nie jest jedynym powodem, kto´ry pchna³ Justina do tego ma³zen´stwa. j:kol43 21-11-2006 p:41 c:0 ROZDZIA£ TRZECI Abby zgodzi³a sie pomo´c Shelby w przygotowaniach do s´lubu. Shelby zawsze darzy³a sympatia podopieczna braci Ballengero´w. Poza tym Abby zdawa³a sie doskonale rozumiec´, co dzieje sie miedzy jej by³ym opiekunem i jego by³a narzeczona. ­ Wyobrazam sobie, ze Justin niczego ci nie u³atwia ­ zauwazy³a, kiedy adresowa³y koperty z zaproszeniami, odebrane w³as´nie z drukarni. Shelby odgarne³a do ty³u opadajacy kosmyk w³oso´w i cicho westchne³a. ­ On sie nade mna lituje ­ rzek³a z ³agodnym us´miechem. ­ A moze nawet chce sie zems´cic´. Obawiam sie, ze to wszystko, co do mnie czuje. ­ Dos´c´ dobrze sobie radzi³ tamtego wieczoru, kiedy poszlis´mywczwo´rke natan´ceiCalhounprzetan´czy³ztoba prawie ca³y wieczo´r ­ przypomnia³a Abby zartobliwie. j:kol43 21-11-2006 p:42 c:0 42 BIA£A SUKNIA £atwo by³o teraz s´miac´ sie z przesz³os´ci, choc´ i ona, i Justin bardzo to wo´wczas przezywali. ­ Tak, nagada³ mi potem, kiedy w kon´cu z nim zatan´czy³am. I zdaje sie, ze oberwa³o sie tez po´z´niej Calhounowi, sadzac po jego minie. Justin by³ po prostu ws´ciek³y. ­ Ws´ciek³y! ­ Abby rozes´mia³a sie. ­ Poszed³ do domu i upi³ sie. Gorzej nawet ­ wyzna³a ze wstydem. ­ Mnie tez upi³. Kiedy Calhoun odwio´z³ cie do domu i wro´ci³, lezelis´my rozwaleni na kanapie, ale jeszcze usi³owalis´my wstac´ i wyrzucic´ go za drzwi. W oczach Shelby zjawi³ sie przelotny b³ysk rozbawienia. ­ Abby! ­ Nie mo´wiac juz o tym ­ ciagne³a Abby ­ ze Justin nauczy³ mnie tej nieprzyzwoitej hiszpan´skiej piosenki. Shelby zarumieni³a sie, przypominajac sobie, kiedy po raz pierwszy s³ysza³a o´w pijacki song. ­ Mnie tez tego uczy³. Tego wieczoru, kiedy sie zareczylis´my. I w³as´nie zaczynalis´my wyc´ w duecie, kiedy wesz³a Maria i wpad³a w furie. Abby skon´czy³a adresowac´ kolejna koperte i w³ozy³a do niej zaproszenie, zaklejajac ja automatycznie, zapatrzona na zamys´lona twarz Shelby. ­ Justin nigdy nie przesta³ o tobie mys´lec´, sama wiesz. Shelby podnios³a wzrok. ­ Nigdy nie przesta³ mys´lec´ o tym, co mu zrobi³am. j:kol43 21-11-2006 p:43 c:0 Diana Palmer 43 Jest taki nieugiety. Nawet nie moge miec´ mu tego za z³e, bo w kon´cu kiedys´ boles´nie go zrani³am. ­ Niby jak? ­ Wydawa³o mi sie, ze go ratuje, wiesz? ­ rzek³a cicho Shelby. ­ Mo´j ojciec nie zyczy³ sobie miec´ kowboja za ziecia. Wybra³ dla mnie bogatego faceta, a mnie sie to nie podoba³o. Wiec kiedy dowiedzia³ sie, ze przyje³am os´wiadczyny Justina, postanowi³ za wszelka cene zniszczyc´ nasz zwiazek. ­ Obro´ci³a w d³oniach zaklejona koperte. ­ Do tamtej pory nie mia³am pojecia, ze mo´j w³asny ojciec potrafi byc´ tak bezwzgledny. Zagrozi³, ze doprowadzi Justina do bankructwa, jes´li go nie pos³ucham. ­ Wyg³adzi³a koperte, wspominajac gorycz tamtych chwil. ­ Nie uwierzy³am mu, mys´la³am, ze blefuje. Tymczasem bank odmo´wi³ Ballengerom dalszych kredyto´w i o ma³y w³os nie splajtowali. ­ To dawne czasy ­ powiedzia³a Abby, dotykajac delikatnie jej d³oni. ­ Teraz s´wietnie prosperuja, wtedy zreszta tez niez´le sobie radzili, prawda? ­ Mo´j ojciec obieca³, ze jezeli przyjme jego propozycje, pociagnie kilka sznurko´w i przekona kogo trzeba w banku, zeby nie wystawiali majatku Ballengero´w na sprzedaz. Justin powiedzia³ mi, jak wyglada postepowanie w wypadku bankructwa ­ wyjas´ni³a. ­ By³ kompletnie za³amany. Wspomnia³ nawet o zerwaniu zareczyn w takiej sytuacji, wiec pomys´la³am, ze pewnie tak czy owak bym go straci³a, a nawet, ze to moze byc´ mu na reke. Pamietam ­ doda³a, przywo³ujac jego twarz z tamtych czaso´w, jego oddalenie i rezerwe ­ ze sadzi³am j:kol43 21-11-2006 p:44 c:0 44 BIA£A SUKNIA wo´wczas, ze zmieni³ zdanie i juz nie chce sie ze mna zenic´. Sama by³am dos´c´ nieprzystepna... ­ Zamilk³a. Abby nachyli³a sie ku niej. ­ I co zrobi³ two´j ojciec? ­ Znalaz³ Toma Wheelora i zabra³ go na spotkanie z Justinem. Oznajmi³ Justinowi, ze spotyka³am sie z nim jedynie po to, zeby wzbudzic´ zazdros´c´ Toma i sk³onic´ go do os´wiadczyn, poniewaz Tom by³ bogaty, a Justin nie. Udawa³, ze to wszystko moja wina. A Justin uwierzy³ mu. Uwierzy³, ze oszuka³am go z premedytacja. Potem ojciec doda³ jeszcze, ze Tom i ja bylis´my kochankami, a Tom to potwierdzi³. Abby podnios³a na nia skupiony wzrok. ­ Ale nie bylis´cie ­ stwierdzi³a z przekonaniem. Shelby pos³a³a jej pe³en wdziecznos´ci us´miech. ­ Wielkie dzieki, ze rozumiesz, jak by³o naprawde. Ale zosta³am zmuszona tan´czyc´, jak zagra³ mi ojciec, zeby uratowac´ raczkujacy interes Justina. Wiec kiedy Justin zadzwoni³ do mnie i zapyta³, jak to w³as´ciwie jest, powto´rzy³am to, co kazano mi powiedziec´. ­ Wbi³a wzrok w dywan. ­ Ze zalezy mi na pieniadzach, ze nigdy go naprawde nie chcia³am, ze zabawia³am sie z nim, czekajac na Toma. ­ Zamkne³a oczy. ­ Chyba do kon´ca zycia nie zapomne ciszy, kto´ra zapad³a wtedy w s³uchawce, ani tego, jak niepostrzezenie sie roz³aczy³. Kilka tygodni po´z´niej nie by³o juz mowy o bankructwie Ballengero´w, pewnie ojciec przekona³ bank, ze warto w nich inwestowac´. Spotyka³am sie z Tomem, po to, zeby uwiarygodnic´ wszystko przed Justinem. A potem wyje- j:kol43 21-11-2006 p:45 c:0 Diana Palmer 45 cha³am na po´³ roku do Europy i robi³am wszystko, zeby zabic´ sie na nartach w Szwajcarii. W kon´cu jednak wro´ci³am, ale cos´ we mnie umar³o, przez ojca i jego sztuczki. A on chyba wreszcie sobie to us´wiadomi³, zreszta dopiero tuz przed s´miercia. I nawet mnie przeprosi³. Ale by³o juz za po´z´no. ­ Gdyby tylko Justin tego wys³ucha³... ­ rzek³a Abby z westchnieniem. ­ Ale nie wys³ucha. On mi nie wybaczy. Bo dla niego to by³o jak publiczna egzekucja. Wszyscy wiedzieli, ze go rzuci³am, zostawi³am dla bogatszego. A wiesz, jak on nie znosi plotek. Abby skrzywi³a sie. ­ Chyba zdawa³ sobie sprawe, ze two´j ojciec go nie akceptuje? ­ O, to w³as´nie by³o piekne. Mo´j ojciec przyja³ Justina z otwartymi ramionami i wyg³osi³ mowe, jaki to jest dumny, ze bedzie mia³ takiego syna. ­ Zas´mia³a sie cierpko. ­ Gdy poszed³ do niego z Tomem, ma³o sie nie pop³aka³, ze jego w³asna co´rka oszuka³a biednego Justina. ­ Ale dlaczego? Tylko po to, zeby po³aczyc´ dwa majatki? Nie obchodzi³o go twoje szczes´cie? ­ Mo´j ojciec chcia³ zbudowac´ imperium ­ wyjas´ni³a. ­ Nie mo´g³ pozwolic´, zeby cokolwiek mu w tym przeszkodzi³o, zw³aszcza jego dzieci. Tyler nigdy nie pozna³ prawdy ­ doda³a. ­ By³by ws´ciek³y, gdyby sie dowiedzia³, ale to stanowi³o czes´c´ umowy z ojcem. ­ A ty nigdy nie powiedzia³as´ bratu prawdy? j:kol43 21-11-2006 p:46 c:0 46 BIA£A SUKNIA ­ Tyler jest samotnikiem ­ odpar³a Shelby. ­ Trudno mi sie z nim rozmawia, nie³atwo sie do niego zblizyc´. Chyba dlatego do tej pory sie nie ozeni³. Nie potrafi otworzyc´ sie przed ludz´mi ani na ludzi. Ojciec by³ dla niego surowy, jeszcze surowszy niz dla mnie. Wys´miewa³ sie z niego i niemal przez ca³e dziecin´stwo zastrasza³ go. Tyler wyro´s³ na twardego faceta, bo musia³ taki byc´, zeby przezyc´ w rodzinnym domu. ­ Nic o tym nie wiedzia³am. Lubie Tylera ­ przyzna³a Abby. ­ Jest taki inny, wyjatkowy. Shelby odpowiedzia³a jej us´miechem. Zachowa³a dla siebie wiadomos´c´, ze Tyler sie w niej podkochiwa³. I w³as´nie utrata szansy zdobycia Abby, pro´cz utraty majatku, zdecydowa³a o tym, ze postanowi³ wyjechac´. Tyler wyjecha³ do Arizony i do nowej pracy bez s³owa zalu.Shelbyzyczy³amu, bytazmiana wysz³a muna dobre. Pani Simpson przynios³a tymczasem tace z ciastkami i kawa. Jeszcze d³ugo trzy kobiety siedzia³y i omawia³y przygotowania weselne, az wreszcie Abby musia³a wracac´ do domu. Shelby nie przyzna³a sie nikomu, co Justin powiedzia³ na temat jej sukni s´lubnej. Nastepnego dnia wybra³a sie do Jacobsville, do niewielkiego sklepu, kto´rego w³as´cicielkaby³a jej szkolna kolezanka. Kupi³a tam elegancki lniany kostium, oczywis´cie bia³y. By³a bowiem przekonana, ze udowodni Justinowi swe prawo do owej symbolicznej bieli. Nastepnie uda³a sie na przeds´lubne badania. Doktor Sims opiekowa³ sie nia od dziecka. Wysoki, siwiejacy j:kol43 21-11-2006 p:47 c:0 Diana Palmer 47 pan dla wiekszos´ci pacjento´w by³ jak cz³onek rodziny. Jego spokojne wyjas´nienia po zakon´czeniu badania, po otrzymaniu wyniko´w badania krwi z jego laboratorium, bardzo ja zmartwi³y. Protestowa³a, ale lekarz obstawa³ przy swoim. ­ To naprawde drobny zabieg ­ przekonywa³. ­ Prawie nic nie poczujesz. I szczerze mo´wiac, Shelby, jes´li sie nie zdecydujesz, twoja noc pos´lubna zamieni sie w koszmar. ­ Wyt³umaczy³ jej wszystko szczego´³owo, a kiedy skon´czy³, dotar³o do niej wreszcie, ze nie ma wyboru. Justin moze sobie przysiegac´, ze jej nie tknie, ale to nierealne, skoro zdecydowali sie zyc´ razem. Ten zabieg moze ja przynajmniej czes´ciowo uwolnic´ od bo´lu. A zatem ostatecznie wyrazi³a zgode, nalegajac, by lekarz wykona³ tylko czes´ciowy zabieg, zeby by³o absolutnie oczywiste, iz Shelby jest dziewica. Doktor Sims bakna³ cos´ na temat starych g³upich przesado´w, ale zrobi³, o co go prosi³a. Mrukna³ jeszcze pod nosem, ze przez swo´j upo´r Shelby naraza sie na pewne trudnos´ci i w zwiazku z tym zapewne i tak do niego wro´ci. Nie chcia³a sie z nim spierac´, liczy³o sie wy³acznie to, by Justin jej uwierzy³. Posiada³a tylko ten jeden jedyny dowo´d. Slub Shelby i Justina sta³ sie wydarzeniem sezonu. ´ Shelby nawet sobie nie wyobraza³a, ze kos´cio´³ metodysto´w w Jacobsville pomies´ci tyle ludzi, ani tez ze tyle oso´b przyjdzie zobaczyc´ jej ceremonie s´lubna. Tak, przyby³o o wiele wiecej widzo´w, niz przewidywa³a przygotowana przez nia lista gos´ci. j:kol43 21-11-2006 p:48 c:0 48 BIA£A SUKNIA Abby i Calhoun zajmowali ³awke nalezaca do rodziny. Trzymali sie za rece ­ on, wysoki blondyn, i ona, ciemnow³osa m³oda kobieta, tak bardzo zakochani, ze wprost promieniowali mi³os´cia. Obok nich siedzia³ zielonooki brunet, Tyler, brat Shelby, go´rujac nad wszystkimi poza Calhounem. Poza tym kos´cio´³ pe³en by³ sasiado´w i znajomych, ws´ro´d kto´rych nie zabrak³o tez Misty Davies, przyjacio´³ki Abby, siedzacej w ³awce po drugiej stronie nawy. Za to d³ugo nie by³o widac´ Justina. Shelby przestraszy³a sie, przypominajac sobie jego groz´be, ze opus´ci kos´cio´³, jes´li ujrzy ja w bieli. Niemniej gdy tylko odezwa³y sie pierwsze akordy marsza weselnego, pastor i Justin czekali na nia przy o³tarzu. Musia³a mocno przygryz´c´ wargi i ro´wnie mocno s´ciskac´ bukiet stokrotek, by nikt nie zobaczy³, jak bardzo drzy, idac nawa. Postanowili z Justinem, ze s´lub bedzie jak najskromniejszy, zrezygnowali tez ze zbednej ceremonii, ograniczajac sie do kro´tkiej mszy. O³tarz zdobi³o mno´stwo kwiato´w i kandelabr z trzema niezapalonymi bia³ymi s´wiecami. Justin mia³ na sobie czarny garnitur i wyglada³ bardzo elegancko. Kiedy Shelby zaje³a miejsce u jego boku, spotkali sie wzrokiem. Patrzy³a na niego wyzywajaco, dajac mu szanse na spe³nienie pogro´zek. Nastapi³a pe³na napiecia chwila i przez moment wyglada³o nawet na to, ze Justin rozwaza taka mozliwos´c´. Ale ta chwila mine³a. Przenio´s³ swo´j ch³odny wzrok na pastora i powto´rzy³, co mu kazano, bez cienia emocji w g³osie. j:kol43 21-11-2006 p:49 c:0 Diana Palmer 49 Potem wsuna³ jej na palec cienka z³ota obraczke. Nie mia³a piers´cionka zareczynowego, nie wspomina³ nic o jego kupnie. Sam wybra³ dla niej obraczke i nawet nie zapyta³ jej, czy chcia³aby, by i on nosi³ owo widome s´wiadectwo s´lubu. Zreszta raczej nie mia³ na to ochoty. Odpowiedzieli na ostatnie pytania pastora i zapalili dwie s´wiece, po czym kazde z nich swojas´wiecazapali³o te trzecia, symbolizujaca zwiazek dwojga ludzi. Pastor og³osi³ ich mezem i zonai zacheci³ Justina do poca³owania panny m³odej. Justin odwro´ci³ sie do Shelby z nieuchwytnym wyrazem twarzy. Patrzy³ na nia przez d³uzsza chwile, po czym pochyli³ g³owe i musna³ jej wargi zimnym poca³unkiem. Nastepnie wzia³ ja za reke i poprowadzi³ nawa do przedsionka, gdzie w kilka sekund po´z´niej otoczy³ ich t³um z zyczeniami. Nie by³o czasu na rozmowy. Przyjecie odbywa³o sie w sali parafialnej, podano poncz, ciasto i kanapki, a Shelby i Justina okupowali gos´cie. Ktos´ przynio´s³ ze sobaaparat fotograficzny i poprosi³ ich o ustawienie sie do zdjecia. Nie wynajeli fotografa, czego Shelby bardzo za³owa³a. Chcia³a zobaczyc´ ich dwoje razem przynajmniej na fotografii, musia³a sie wiec zadowolic´ amatorskim zdjeciem. Gdy tylko zdjecie zosta³o zrobione, Justin popatrzy³ na nia ze z³os´cia, mo´wiac przez zeby: ­ Powiedzia³em ci przeciez: kazdy inny kolor, tylko nie biel. ­ Tak, wiem ­ odpar³a spokojnie. ­ Pomys´l tylko, jak j:kol43 21-11-2006 p:50 c:0 50 BIA£A SUKNIA bys´ sie czu³, gdybym sie upiera³a, zebys´ w³ozy³ na s´lub niebieski, a nie czarny garnitur. Zamruga³ nerwowo powiekami, jakby mu sie zdawa³o, ze sie przes³ysza³. ­ Bia³a suknia oznacza... ­ zacza³ z oburzeniem. ­ ...pierwszy s´lub ­ dokon´czy³a za niego. ­ Mo´j jest pierwszy. Oczy mu zap³one³y z oburzenia. ­ Oboje wiemy, ze bia³y kolor ma jeszcze inne znaczenie, a ty nie masz do tego prawa. Ale podobno mozesz mi udowodnic´, ze jest przeciwnie, tak? ­ Us´miechna³ sie cynicznie. ­ Wiec byc´ moze pozwole ci to zrobic´. Zaczerwieni³a sie i odwro´ci³a wzrok. Przez moment stcho´rzy³a, mys´lac o tym, jakie to bedzie dla niej przykre, jes´li on potraktuje ja jak dziwke, za kto´ra ja uwaza. ­ Nie musze ci niczego udowadniac´. Zas´mia³ sie, a brzmia³o to, jakby ktos´ potrzasna³ naczyniem z kostkami lodu. ­ Bo nie mozesz, prawda? Udawa³as´ tylko, to by³a zwyk³a brawura, zebym sie zastanawia³ nad tym az do dnia s´lubu. ­ Justin... ­ Niewazne. ­ Wyja³ papierosa z pude³ka i zapali³. ­ Mo´wi³em ci juz, ze bedziemy spac´ osobno. Nie obchodzi mnie, czy jestes´ dziewica. Poczu³a bolesny smutek i popatrzy³a z uwielbieniem na jego porysowanabruzdami twarz. By³ tak piekny. Bo nie przystojny, ale w³as´nie piekny. Gibkie sprezyste j:kol43 21-11-2006 p:51 c:0 Diana Palmer 51 cia³o, czarne oczy i geste czarne w³osy, a do tego oliwkowa cera. Uosabia idea³ mezczyzny, pomys´la³a. Zerkna³ na nia, przy³apujac jana tym zachwycie. Jego papieros zawis³ w powietrzu, a on wpatrywa³ sie badawczo w jej oczy, nie pozwalajac jej uciec, az jej serce zacze³o bic´ mocniej. Przenios³a spojrzenie na jego wargi i nagle zapragne³a ich az do bo´lu. Gdyby tylko potrafi³a zachowac´ sie jak wyzwolona kobieta, kto´ra tak bardzo chcia³a byc´! Gdyby mog³a wyznac´ mu prawde i poprosic´, by sie tak nie spieszy³. Tymczasem trzes³a sie na sama mys´l o przekazaniu mu tak intymnych informacji. Co za b³ogos³awien´stwo, ze Tyler postanowi³ w³as´nie pozegnac´ sie z nimi, oszczedzajac jej kpin Justina. ­ Musze zdazyc´ na samolot do Arizony ­ powiedzia³ siostrze, pochylajac g³owe i ca³ujac japrzelotnie w policzek. ­ Moja tymczasowa szefowa sztywnieje ze strachu przed facetami. Shelby zas´wieci³y sie oczy. ­ Co takiego? Tyler szczerze sie zmiesza³. ­ Denerwuje sie, jak jest sama z facetami ­ wyjas´ni³ z wahaniem. ­ Cholera, chowa sie za moimi plecami na tan´cach, na ro´znych spotkaniach... To naprawde wkurzajace. Shelby walczy³a ze soba, zeby nie wybuchnac´ s´miechem. Jej bardzo niezalezny brat nie znosi³ kobiet, kto´re sie kleja do faceto´w, a tu prosze, jakas´ damska przylepa dosyc´ dziwnie na niego dzia³a. Tymczasowa szefowa Tylera by³a siostrzenica jego prawdziwego j:kol43 21-11-2006 p:52 c:0 52 BIA£A SUKNIA szefa. Mieszka³a w Arizonie, gdzie usi³owa³a sobie jakos´ radzic´ na zad³uzonym ranczu. Szef Tylera z Jacobsville wys³a³ go tam do pomocy. Tyler z poczatku nie znosi³ tej roboty, i wciaz chyba za nia nie przepada³. Ale moze przypad³a mu za to do gustu tajemnicza dama z Arizony. ­ Moze przy tobie czuje sie bezpieczna ­ zauwazy³a Shelby. Brat zgromi³ ja wzrokiem. ­ To sie musi skon´czyc´. Czuje sie, jakbym by³ obros´niety bluszczem. ­ A co, brzydka jest? ­ zainteresowa³a sie. ­ Nic nadzwyczajnego, dosyc´ pospolita ­ mrukna³. ­ Ujdzie, jes´li ktos´ lubi ch³opczyce. Ale to nie w moim gus´cie ­ doda³ z posepna mina. ­ To czemu nie rzucisz tej roboty? ­ spyta³ z kolei Justin. ­ Mozesz pracowac´ dla Calhouna i dla mnie, zreszta juz ci to proponowalis´my. ­ Tak, wiem. Jestem wdzieczny, zw³aszcza po tym, jak sie popsu³o miedzy naszymi rodzinami ­ przyzna³ otwarcie Tyler. ­ Ale tamta robota to dla mnie wyzwanie i troche ja lubie. ­ W kazdym razie przyjezdzaj, jak sie stesknisz za domem. Tyler us´cisna³ jego wyciagnieta reke. ­ Moze kto´regos´ dnia... Lubie dzieciaki ­ doda³. ­ Nie przeszkadza³oby mi pare siostrzenic czy siostrzen´co´w. Justin zrobi³ takamine, jakby sposobi³ sie do najciezszej zbrodni, Shelby zas´ spurpurowia³a. Tyler zmarsz- j:kol43 21-11-2006 p:53 c:0 Diana Palmer 53 czy³ czo³o. Justin w milczeniu podziekowa³ Bogu za to, ze w³as´nie do³aczyli do nich Calhoun i Abby. Nie chcia³ nawet mys´lec´ o potomstwie. A Shelby na pewno nie chcia³aby go za ojca swoich dzieci, biorac pod uwage ten jeden jedyny raz, kiedy pro´bowa³ sie do niej zblizyc´. Jes´li uznac´ to za wskazo´wke, Shelby sie nim brzydzi. ­ No i jaki ³adny s´lub! ­ Calhoun zwro´ci³ sie do Tylera, obejmujac us´miechnieta rados´nie Abby. ­ A tobie to nie daje do mys´lenia? Tyler pos³a³ us´miech Abby. ­ Owszem, daje. Mam chec´ natychmiast sie przeciw temu zaszczepic´ ­ mrukna³ ponuro. ­ Przyjdzie dzien´, ze z tego wyros´niesz ­ zapewni³ go Calhoun. ­ W kon´cu kazdemu z nas ktos´ kiedys´ podcina nogi ­ dorzuci³ i zrobi³ unik, kiedy Abby uderzy³ago lekko w piers´. ­ Wybacz, kochanie! ­ Zas´mia³ sie, muskajac jej czo³o czu³ym poca³unkiem. ­ Wiesz, ze zartuje. ­ Podrzucic´ cie na lotnisko, czy wypozyczy³es´ sobie pojazd? ­ spyta³a Abby. ­ Wypozyczy³em, wielkie dzieki. Moze mnie odprowadzicie do samochodu? ­ Poca³owa³ Shelby jeszcze raz. ­ Badz´ szczes´liwa ­ doda³ ciep³o. ­ Mam nadzieje... Tyler skina³ g³owa, choc´ nie wyglada³ na przekonanego. Kiedy ruszy³ za Abby i Calhounem, wychodzac z sali parafialnej, zmarszczy³ czo³o, pograzony w nieweso³ych mys´lach. Przyjecie weselne ciagne³o sie w nieskon´czonos´c´. Shelby ucieszy³a sie, kiedy wreszcie mozna by³o is´c´ do j:kol43 21-11-2006 p:54 c:0 54 BIA£A SUKNIA domu. Z samego rana Justin wys³a³ Lopeza do domu pani Simpson, by zabra³ stamtad jej rzeczy. W jego domu przygotowano dla niej poko´j gos´cinny. Maria protestowa³a, ale kro´tko ­ lodowaty wzrok Justina uciszy³ ja skutecznie. Rozumia³a o wiele wiecej, niz mu sie zdawa³o. I podobnie jak wszyscy inni pracownicy Justina, wiedzia³a, ze mimo goryczy on wciaz ma s³abos´c´ do Shelby. Poza tym Shelby zosta³a sama, pozbawiona domu i pieniedzy, nikt wiec nie zdziwi³ sie specjalnie temu ma³zen´stwu. A jes´li Justin czu³ potrzebe drobnej zemsty, to tez nikogo nie dziwi³o. ­ Dzieki Bogu, ze wreszcie jest po wszystkim ­ rzek³ Justin zmeczonym g³osem, kiedy znalez´li sie w domu. Zdja³ krawat i marynarke, rozpia³ ko³nierzyk koszuli i podwina³ rekawy. Wyglada³, jakby przyby³o mu dziesiec´ lat. Shelby od³ozy³a torebke na stolik w holu i zrzuci³a z ulga pantofle na wysokich obcasach, mys´lac, jak to dobrze stracic´ pare centymetro´w wzrostu. Justin zerkna³ na nia i us´miechna³ sie pod nosem, ale odwro´ci³ sie szybko, by tego nie spostrzeg³a. ­ Chcesz wyjs´c´ gdzies´ na kolacje czy zjemy tutaj? ­ Wszystko jedno. ­ Chyba wyglada³oby to dos´c´ dziwnie, gdybys´my dzis´ wieczo´r wybrali sie do restauracji ­ doda³, zwracajac sie do niej z kpiacym us´miechem. ­ No, s´mia³o ­ mrukne³a i spojrza³a na niego wrogo. ­ Mozesz zepsuc´ reszte tego dnia. Zebym tylko nie mia³a zadnej przyjemnos´ci w dniu mojego s´lubu. j:kol43 21-11-2006 p:55 c:0 Diana Palmer 55 Sciagna³ brwi, a ona zakreci³a sie i ruszy³a na pietro. ´ ­ O czym ty mo´wisz, do diab³a? Nie obejrza³a sie. Trzyma³a sie poreczy i patrzy³a w go´re. ­ Nie mo´g³bys´ lepiej wyrazic´ swoich uczuc´, nawet gdybys´ powiesi³ sobie na szyi tabliczke z wypisanymi w³asna krwia wszystkimi zalami. Wiem, ze mnie nie lubisz. Ze ozeni³es´ sie ze mna z litos´ci. Ale wciaz siedzi w tobie cos´, co kaze ci sie zems´cic´ za to, co ci ponoc´ zrobi³am. Justin zapali³ papierosa i zaciagna³ sie dymem. Sta³ wsparty o framuge z powazna mina i zaciekawieniem w oczach. ­ Marzenia umieraja d³ugo i powoli, kochanie. Nie wiedzia³as´ o tym? ­ spyta³ ch³odno. Odwro´ci³a sie, patrzac mu prosto w oczy. ­ Nie tylko ty mia³es´ marzenia ­ odrzek³a. ­ Zaleza³o mi na tobie. ­ Tak, zaleza³o ci. ­ Zacisna³ zeby. ­ Dlatego w³as´nie wymieni³as´ mnie na tego bogatego go´wniarza. Shelby z roztargnieniem postukiwa³a w porecz. ­ Dziwne wobec tego, ze za niego nie wysz³am, co? Bardzo dziwne, nie uwazasz, jezeli tak bardzo chcia³am jego pieniedzy? Wsuna³ papierosa do ust. ­ Bo pewnie on cie rzuci³, kiedy sie dowiedzia³, ze bardziej chodzi ci o forse niz o niego. ­ Nigdy go nie chcia³am, ani jego pieniedzy ­ przyzna³a uczciwie. ­ Mia³am dosyc´ w³asnych. j:kol43 21-11-2006 p:56 c:0 56 BIA£A SUKNIA ­ Naprawde? Czyzby spodziewa³a sie, ze on uwierzy w jej kompletna nies´wiadomos´c´ finansowych k³opoto´w ojca? ­ Oczywis´cie nie chcesz tego s³uchac´ ­ stwierdzi³a. ­ Nigdy nie chcia³es´. Pro´bowa³am ci powiedziec´, dlaczego zerwa³am zareczyny... ­ Wszystko mi dok³adnie wyjas´ni³as´. Ze nie mozesz znies´c´ mojego dotyku. Sam to widzia³em. ­ Jego oczy b³yszcza³y z³owieszczo. ­ Odepchne³as´ mnie ­ doda³ chropawym g³osem. ­ Trzes³as´ sie jak osika, a oczy ma³o ci z orbit nie wysz³y. Mys´la³as´ tylko, zeby jak najszybciej uciec. Shelby otworzy³a usta, oddychajac ciezko. ­ A ty mys´la³es´, ze to ze wstretu, oczywis´cie? ­ A niby nie? A co to niby by³o? ­ rzuci³ w odpowiedzi. ­ Przebierz sie, zjemy kolacje. Nie wiem jak ty, ale ja jestem g³odny. Tak bardzo za³owa³a, ze nie moze wyznac´ mu prawdy. Ogromnie pragne³a to zrobic´, ale Justin wytworzy³ miedzy nimi juz taki dystans, ze jego obojetnos´c´ wzbudzi³a w niej groze. Odwro´ci³a sie z powrotem i z westchnieniem ruszy³a odretwia³a na go´re, zastanawiajac sie, jak ma zyc´ z cz³owiekiem, z kto´rym nie moze nawet porozmawiac´ o waznych sprawach. Kolacja up³yne³a im w milczeniu. Maria zastawi³a sto´³ i wysz³a gdzies´ z Lopezem, przedtem sk³adajac nowozen´com kro´tkie gratulacje. Skon´czywszy swo´j stek i sa³ate, Justin rozsiad³ sie wygodnie, patrzac na Shelby, kto´ra skubne³a zaledwie j:kol43 21-11-2006 p:57 c:0 Diana Palmer 57 pare keso´w. Czu³ sie troche winny, ze dzien´ ich s´lubu mina³ w taki sposo´b, ale broni³ sie przed nia. Ukrywa³ swoje prawdziwe uczucia, swo´j lek przed utratajej po raz drugi. Szes´c´ lat temu kompletnie go to za³ama³o i wypompowa³o emocjonalnie. Sadzi³, ze nie znio´s³by tego po raz drugi, wola³ zatem uwazac´, by nie stac´ sie bezbronnym. Mimo to widok jej smutnej drobnej twarzy s´ciska³ go za serce. ­ Cholera, Shelby! ­ warkna³. ­ Nie patrz tak. Podnios³a wzrok, w jej oczach ledwie tli³o sie zycie. ­ Jestem zmeczona ­ wyzna³a spokojnie. ­ Pozwolisz, ze po³oze sie zaraz po kolacji? ­ Nie, nie pozwole. ­ Rzuci³ serwetke na sto´³ i zapali³ papierosa. ­ To nasza noc pos´lubna. ­ No, owszem. Wiec jakie masz plany? Zamierzasz dalej komentowac´ moja niechlubna przesz³os´c´? Zmarszczy³ lekko czo³o. Te s³owa nie pasuja do Shelby, kto´ra zna³. Ten jej ton jest dos´c´ niepokojacy. Straci³a ojca, dom, ca³e swoje dotychczasowe zycie, nawet w pewnym sensie brata. W ciagu ostatnich tygodni straci³a dos³ownie wszystko, a wysz³a za niego za maz, poniewaz potrzebowa³a choc´by odrobiny poczucia bezpieczen´stwa. On natomiast z miejsca zrobi³ jej piek³o, i teraz wyglada na to, jakby ten dzien´ mia³ byc´ gwoz´dziem do jej trumny. A przeciez nie tak to sobie zaplanowa³. Nie zamierza³ jej krzywdzic´. Nagromadzi³o sie jednak tyle s³o´w, tyle ran, ze trudno mu przysz³o trzymac´ jezyk za zebami. Krazy³ wzrokiem po jej bladej twarzy, przypominajac j:kol43 21-11-2006 p:58 c:0 58 BIA£A SUKNIA sobie lepsze, szczes´liwsze czasy, kiedy upija³ sie samym widokiem jej us´miechu. ­ Jestes´ pewna, ze chcesz dalej pracowac´? ­ spyta³, zeby zmienic´ temat. Shelby wlepi³a wzrok w talerz. ­ Tak, jestem ­ odpar³a. ­ Lubie swojaprace. Wczes´niej tak naprawde nie pracowa³am, poza jakims´ wolontariatem czy dzia³alnos´cia spo³eczna. ­ A Barry Holman? ­ spyta³ z wyzywajacym us´miechem. Shelby wsta³a. Wciaz mia³a na sobie swo´j bia³y s´lubny kostium, wyglada³a bardzo kobieco i elegancko, i bardzo ponetnie. D³ugie w³osy opada³y jej falami na ramiona. Justin mia³ ochote chwycic´ je w gars´c´ i ca³owac´. ­ Pan Holman jest moim szefem ­ przypomnia³a mu ­ a nie kochankiem. Nie mam kochanka. Justin wsta³ takze, podchodzac do niej z przymknietymi oczami. Jego cia³o dreczy³y lata niespe³nionego pozadania. ­ Bedziesz mia³a kochanka. Nie, teraz sie nie odsunie. Nie da mu tej satysfakcji. Unios³a dumnie g³owe, choc´ kolana mia³a miekkie, a serce wali³o jej jak po szalonym biegu. Ba³a sie go, ba³a sie jego zemsty. Ba³a sie, bo uwaza³ ja za dos´wiadczona kochanke, a tymczasem wiedzia³a, ze nawet po zabiegu nie czeka ja jedna z najprzyjemniejszych chwil w zyciu. Wbrew pozorom Justin by³ silny. Zna³a si³e jego szczup³ego cia³a i ba³a sie go, kiedy ow³adnie nim namietnos´c´. Od razu zrozumia³, o co jej chodzi. j:kol43 21-11-2006 p:59 c:0 Diana Palmer 59 ­ Grubo sie mylisz, kochanie ­ rzek³ cicho. ­ Nie skrzywdze cie w ³o´zku, ani z zemsty, ani z zadnego innego powodu. Jej wargi zadrza³y z powstrzymanego szlochu, ³zy zebra³y sie pod powiekami. Spus´ci³a wzrok, patrzac na szeroka piers´ Justina. ­ Moze nie bedziesz potrafi³ nad tym zapanowac´... ­ wyszepta³a. ­ Shelby, ty naprawde sie mnie boisz? ­ spyta³, lekko zaskoczony. Wyprostowa³a swoje szczup³e ramiona. ­ Tak, boje sie. ­ Az nim tez sie ba³as´? ­ spyta³. ­ Z tym Wheelorem? Otworzy³a usta, by cos´ powiedziec´, i zrezygnowa³a. Nie ma sensu t³umaczyc´ mu tego, czego i tak nie wys³ucha. Zacze³a zno´w wspinac´ sie po schodach. ­ Ucieczka niczego nie rozwiaze ­ rzuci³ za nia, patrzac z mieszanymi uczuciami, jak odchodzi. Przede wszystkim by³ jednak z³y. ­ Ani pro´ba rozmowy z toba ­ odparowa³a. U szczytu schodo´w odwro´ci³a sie. Jej zielone oczy ls´ni³y od skrywanych ³ez i powracajacej odwagi. ­ Ro´b, co chcesz, traktuj mnie najgorzej, jak potrafisz. Zems´cij sie na mnie. Straci³am wszystko, co by³o mi drogie. Nie mam absolutnie nic wiecej do stracenia, wiec uwazaj, Justin. Nie mam najmniejszego zamiaru udawac´ potulnej zonki. Bede soba i moge tylko powiedziec´, ze przykro mi, jes´li tym samym rozwia³am twoje dawne z³udzenia. j:kol43 21-11-2006 p:60 c:0 60 BIA£A SUKNIA Wys³ucha³ jej w milczeniu. ­ To znaczy? ­ spyta³ troche zdezorientowany. ­ Zadnych romanso´w ­ odpar³a, czytajac w jego mys´lach. ­ Niezaleznie od tego, co o mnie mys´lisz, nie steskni³am sie za mezczyzna. ­ W to akurat uwierze ­ rzuci³. ­ Boze mo´j, kostka lodu ogrza³aby mnie bardziej niz ty kiedykolwiek. Te s³owa zabola³y, jakby ktos´ przy³ozy³ jej sztylet do go³ej sko´ry. Powinna by³a domys´lic´ sie, ze Justin uwaza ja za ozieb³a, ale jakos´ do tej pory nie wpad³o jej to do g³owy. ­ Moze Tom dosta³ wiecej! ­ rzuci³a mu w twarz. Ruszy³ gwa³townie w jej strone. Shelby przestraszy³a sie nie na zarty i po chwili, kiedy sie zatrzyma³, podziekowa³a w mys´lach Bogu. ­ Dobranoc, Justin. Dziekuje ci za dach nad g³owa. Posz³a dalej, a on, patrzac za nia, mia³ przed oczami lata marzen´. Przypomnia³ sobie, jaka rozkosza by³a dla niego kiedys´ sama jej obecnos´c´, i jak zirytowa³o go, ze musia³ sie wycofac´. Wciaz mu na niej zaleza³o. Sk³ama³, bo ponios³a go duma, ale zaleza³o mu na niej, i to bardzo. I oto znowu ja traci³. Chcia³ za nia biec, wo³ac´, ze nie oskarza jej o ozieb³os´c´. Pragna³ jej do szalen´stwa, ale ona nic do niego nie czu³a. To bola³o o wiele bardziej niz zerwane zareczyny, zw³aszcza kiedy dowiedzia³ sie, ze Tom Wheelor by³ jej kochankiem. To go o ma³y w³os nie zabi³o. I oto ma ja blisko, a ona trafia go prosto w serce. Zawsze g³owi³ sie j:kol43 21-11-2006 p:61 c:0 Diana Palmer 61 nad tym, czy przypadkiem nie jest dla niej odstreczajacy fizycznie. I dlatego w³as´nie uwierzy³, ze go nie chce. Teraz wydawa³a sie inna. Nie by³a juz tamtaintrowertycznaistota, kto´razna³ przed laty. Sta³a sie zaskakujaco s´mia³a, pe³na zycia, wyzbyta zahamowan´. Teraz on nie potrafi³ powiedziec´ jej, co nosi w sercu, poniewaz ba³ sie zaufac´ jej po raz wto´ry. Odprowadza³ ja wyg³odnia³ym, stesknionym spojrzeniem. I ani drgna³, po´ki nie znikne³a mu z oczu. j:kol43 21-11-2006 p:62 c:0 ROZDZIA£ CZWARTY Zywi³a dos´c´ bezzasadna nadzieje, ze Justin wciaz ja kocha. Ze byc´ moze nie ozeni³ sie z nia wy³acznie z litos´ci, ale takze powodowany mi³os´cia. Niestety, dzien´ ich s´lubu pokaza³ jej, ze po latach zgorzknienia Justin kompletnie zobojetnia³. Wciaz jaobwinia³ i wciaz sadzi³, ze to ona jest wobec niego ch³odna. Nie mia³a pojecia, jak radzic´ sobie ze swoim lekiem i z jego z³os´cia. Na razie wyglada³o na to, ze jej ma³zen´stwo bedzie ro´wnie puste, jak jej dotychczasowe zycie. Nie przyjdana s´wiat zadne dzieci, kto´rymi mog³aby sie opiekowac´. Nie znajdzie sie miejsce dla s³odkich chwil w ciemnos´ciach nocy ani zachwytu nad codziennym wspo´lnym bytowaniem. Beda za to oddzielne sypialnie i osobne zycie, i nieopuszczajaca Justina chec´ zemsty. Ponury nastro´j, w jakim po³ozy³a sie spac´ w swojanoc j:kol43 21-11-2006 p:63 c:0 Diana Palmer 63 pos´lubna, z czasem jeszcze sie pogorszy³. Justin tolerowa³ jej obecnos´c´, ale czes´ciej niz w domu przebywa³ poza domem. Podczas posi³ko´w odzywa³ sie do niej tylko wtedy, gdy by³o to absolutnie konieczne, i nigdy jej nie dotkna³. Zachowywa³ sie jak dobrze wychowany gospodarz, a nie jak maz, i w rezultacie Shelby poczu³a ochote na odrobine brawury i ryzyka. Kto´regos´ weekendu, gdy Justina nie by³o w domu, wybra³a sie na wys´cig pontonami go´rska rzeka wraz z przyjacio´³ka Abby, Misty Davies. Spro´bowa³a tez akrobatycznych skoko´w na spadochronie. Zapisa³a sie na lekcje szermierki. Wro´ci³a do dawnych zwyczajo´w swoich m³odych szalonych dni. Justin nigdy jej naprawde nie zna³. Zdumiewa³y go te jej wszystkie zajecia, a raz czy dwa zachowa³ sie tak, jakby mu to wrecz przeszkadza³o. Co´z, duma³a, czyzby spodziewa³ sie, ze jego zona utknie w domu i zajmie sie uk³adaniem kwiato´w w wazonach? Byc´ moze taki w³as´nie obraz zagos´ci³ wjego wyobraz´ni... Po s´lubie Shelby nie porzuci³a pracy, ale Barry Holman nalega³, by wzie³a pare dni wolnego. To nie w porzadku, twierdzi³, zeby pracowa³a podczas ca³ego miodowego miesiaca. Omal nie rozes´mia³a mu sie w twarz. Justin wro´ci³ w³as´nie z kolejnej wyprawy i poszed³ prosto do biura, po kro´tkim i dos´c´ ch³odnym, choc´ uprzejmym powitaniu. Po kilku godzinach znudzona Shelby zadzwoni³a do biura, by dowiedziec´ sie, co s³ychac´. Tam przynajmniej cos´ by³o w stanie jazaabsorbowac´, i przestawa³a rozmys´lac´ o swoim ma³zen´stwie i w³asnej niedoskona³os´ci. j:kol43 21-11-2006 p:64 c:0 64 BIA£A SUKNIA Kiedy wiec zadzwoni³a, s³uchawke podnios³a tymczasowa sekretarka, Tammy Lester, najwyraz´niej z trudem dajaca sobie rade z niecierpliwym z natury Barrym. Shelby ubra³a sie w elegancka bia³o-czerwona letnia suknie, w³ozy³a buty na wysokich obcasach i ruszy³a do pracy. Jej stary samocho´d nawali³ w po³owie drogi i musia³a go odtransportowac´ na parking mechanika i sprzedawcy samochodo´w, gdzie dokonano naprawy. Tam tez wypatrzy³a ma³y sportowy wo´z Abby, wystawiony na sprzedaz. Jego widok przywo³a³ pare wspomnien´ z dawnych lat. Shelby jez´dzi³a podobnym autem przez szes´c´ najczarniejszych miesiecy swojego zycia, mieszkajac w Szwajcarii po zerwanych zareczynach. Bardzo lubi³a tamten wo´z, ale przez nieuwage go rozbi³a. Wypadek ten jednak wcale nie ostudzi³ jej entuzjazmu dla szybkich samochodo´w. I teraz w³as´nie takiego zapragne³a ­ przemawia³ do dzikiej, niepokornej strony jej natury. Nie mia³o to nic wspo´lnego z ryzykiem samobo´jcy. Shelby uwielbia³a wyzwania. Lubi³a euforie, jaka przepe³nia³a ja podczas szybkiej jazdy. Justin nie zna³ jej od tej strony, poniewaz przyja³ do wiadomos´ci z³udne pozory, i nie zastanawia³ sie, co sie za nimi kryje.Co´z, czeka go zatem niejeden szok,pomys´la³a. Sprzedawca samochodo´w wiedzia³, ze Shelby w³as´nie wysz³a za maz za Justina, i nie poprosi³ nawet o drugi podpis na fakturze. Sprzeda³ jej samocho´d od reki, na raty, na kto´re by³o ja stac´ z w³asnej pensji. j:kol43 21-11-2006 p:65 c:0 Diana Palmer 65 Zaparkowa³a nowy nabytek przed biurem, zachwycona jego s´wiezym lakierem. Abby kaza³a pomalowac´ go na czerwono, z bia³ymi pasami, jakie maja wys´cigowe wozy, a wkro´tce potem zdecydowa³a sie wymienic´ go na jakis´ bardziej stateczny pojazd. Nowe kolory odpowiada³y Shelby. Cieszy³a sie, ze stac´ jana taki zakup i ze sama bedzie sp³acac´ raty. Ca³e zycie by³a uzalezniona od pieniedzy ojca, samodzielne utrzymywanie sie przynosi³o jej zatem wielka satysfakcje. Poza³owa³a nawet, ze ze strachu pos´pieszy³a sie byc´ moze ze s´lubem. Liczy³a bowiem na cos´ wiecej niz dach nad g³owa, a nie zapowiada³o sie, by jej oczekiwania mia³y sie spe³nic´. Justin opiekowa³ sie nia, tak jak opiekowa³ sie kiedys´ Abby, a jes´li nawet jej pozada³, nie okazywa³ tego. Gdyby tylko tak wszystkiego w sobie nie t³umi³a, powiedzia³aby mu, na czym polega jej problem. Ale to w³as´nie by³o beznadziejne. A zatem wszystko musi pozostac´ tak jak jest, dopo´ki kto´res´ z nich nie przerwie zakletego kregu milczenia. Kiedy wesz³a do biura, Barry Holman krazy³ w³as´nie po pokoju, a sekretarka zalewa³a sie ³zami. Oboje odwro´cili sie, gdy Shelby schowa³a torebke do go´rnej szuflady biurka. ­ Moge wam w czyms´ pomo´c? ­ spyta³a. Kobieta przy biurku rozp³aka³a sie jeszcze g³os´niej. ­ On krzyczy na mnie! ­ lamentowa³a, wskazujac palcem Holmana, kto´ry wyglada³ jak rozws´cieczony byk. ­ Krzycze, bo pani jest niekompetentna! ­ Zaraz, zaraz ­ uspokaja³a Shelby. ­ Juz jestem, j:kol43 21-11-2006 p:66 c:0 66 BIA£A SUKNIA zaraz sie wszystkim zajme. Tammy, moze zaparzysz panu Holmanowi kawe, a ja zobacze, co sie da zrobic´. Potem pokaze ci, jak sie aktualizuje dokumenty, i po´z´niej ty sie tym zajmiesz. W porzadku? Tammy us´miechne³a sie od ucha do ucha, jej ciep³e brazowe oczy wysch³y w jednej chwili. ­ W porzadku. Wsta³a i ustapi³a miejsca Shelby. Barry Holman zerkna³ na nia zmieszany. ­ Jestes´ na urlopie ­ mrukna³. ­ Nie powinnas´ tu siedziec´. ­ Dlaczego nie? Justin pracuje, ja tez moge sie czyms´ zajac´. Barry zmarszczy³ czo³o. ­ No... ­ Prosze mi powiedziec´, co trzeba zrobic´, a ja pokaze panu potem mo´j nowy samocho´d. ­ Wyszczerzy³a zeby w us´miechu. ­ Naleza³ do Abby, sprzedali mi go na raty bez zyranto´w. ­ No pewnie. Wiedza, ze two´j maz jest wyp³acalny ­ mrukna³. Spojrza³a na niego ze z³os´cia, ale zignorowa³ to, cieszac sie z jej obecnos´ci. ­ O prosze, to doprowadzi³o Tammy do spazmo´w. Pokaza³ jejdwiestronyzabazgranenotatkami.Chcia³je miec´ przepisane,i topoprawnaangielszczyzna,na dodatek w piec´dziesieciu egzemplarzach z ro´znymi nag³o´wkami. ­ Proste, prawda? ­ Zerkna³ w g³ab biura. ­ A ona wpad³a w histerie. j:kol43 21-11-2006 p:67 c:0 Diana Palmer 67 Shelby tez mia³a ochote sie rozp³akac´. Odczytanie tych bazgro³o´w to co najmniej godzina pracy. Ale za to potrafi³a pisac´ na komputerze, a Tammy roz³ozy³a na biurku trzy proste podreczniki, z kto´rych zaden nie by³ w stanie nauczyc´ pos³ugiwania sie programem kogos´, kto nie mia³ do czynienia z komputerem. ­ Spyta³a mnie, do czego to s³uzy. ­ Barry westchna³, biorac do reki dyskietke. ­ Mys´la³a, ze to negatywy. Shelby musia³a przygryz´c´ wargi, by nie wybuchnac´ s´miechem. ­ Przeciez ona nigdy nie uczy³a sie obs³ugi komputera ­ przypomnia³a mu. ­ To nie t³umaczy jej g³upoty ­ odpar³ rozgoraczkowany. ­ Panie Holman! ­ zawo³a³a Tammy z oburzeniem. Sta³a w drzwiach z taca i trzema filizankami kawy. ­ To by³o nieuprzejme i niesprawiedliwe. ­ A nie mo´wili ci w agencji, ze obs³uga komputera jest tu konieczna? ­ warkna³. ­ Znam sie na komputerze ­ odpar³a Tammy wzburzona. ­ Bez przerwy gram w gry komputerowe na atari mojego brata. Holman wyglada³, jakby mia³ za moment wybuchnac´. Zacisna³ zeby, poszed³ do swojego pokoju i trzasna³ za soba drzwiami. ­ No, chyba mu do³ozy³am! ­ Tammy pokaza³a zeby w z³os´liwym us´miechu. Z pokoju Holmana dobieg³ jego rozjuszony g³os: ­ Jasna cholera! j:kol43 21-11-2006 p:68 c:0 68 BIA£A SUKNIA Kobiety wymieni³y spojrzenia. ­ Nic mi nie mo´wili, ze trzeba pracowac´ na komputerze ­ przyzna³a Tammy. ­ Spytali tylko, czy znam sie na pracy biurowej, a przeciez sie znam. Pisze na maszynie ponad sto s³o´w na minute, a jak mi ktos´ dyktuje, to dziewiec´dziesiat. Ale nie potrafie czytac´ w sanskrycie ­ szepne³a, wskazujac na zabazgrane kartki. Shelby w kon´cu wybuchne³a s´miechem. Tak dobrze jest sie s´miac´. Dziekowa³a Bogu za prace, kto´ra pozwala jej pozostac´ przy zdrowych zmys³ach. Potrzasne³a g³owa, odk³adajac na bok podreczniki, i zacze³a uczyc´ Tammy podstaw komputera. Po pracy wybra³a d³uzsza droge do domu. Holman uspokoi³ sie po lunchu i o wiele lepiej znosi³ obecnos´c´ Tammy. Prawde mo´wiac, nawet nie stekna³, kiedy Shelby napomkne³a, ze przyda³yby mu sie dwie sekretarki z powodu powaznych zaleg³os´ci w wype³nianiu dokumento´w i uaktualnianiu danych. Poza tym chcia³ przyjac´ wspo´lnika, a zatrudnienie Tammy w pe³nym wymiarze czasu pozwoli³oby mu na to. Shelby ostro skreci³a swoim ma³ym autkiem na g³o´wnadroge, cieszac sie zebatkowaprzek³adniakierownicy i ³atwos´ciamanewrowania. Coraz mocniej naciska³a gaz. Kocha³a taka szybkos´c´, kocha³a wolnos´c´ i wiatr we w³osach. Jak powiedzia³a Justinowi, nie ma nic do stracenia. Od tej pory postanowi³a cieszyc´ sie zyciem. A Justin niech sobie robi, co chce. Przed nia wlo´k³ sie jakis´ samocho´d, lecz nawet nie j:kol43 21-11-2006 p:69 c:0 Diana Palmer 69 przyhamowa³a. Smigne³a obok i ledwie wro´ci³a na swo´j ´ pas, kiedy z naprzeciwka wymina³ jainny samocho´d. Nie wyglada³ obco, ale nie spojrza³a w tylne lusterko. Jecha³ w strone biura Justina. Mine³a zakret, znowu przyspieszajac. Nie by³a jeszcze gotowa wracac´ do domowej celi. Calhoun z dusza na ramieniu i modlitwa na ustach zajezdza³ przed biuro. To by³ stary samocho´d Abby, a za kierownica siedzia³a Shelby. Ledwo ja pozna³ w tym u³amku sekundy, kiedy sie mijali, kiedy migne³a mu przed oczami jej rozes´miana twarz, jej w³osy fruwajace na wietrze. W poro´wnaniu z nia, Misty Davies jez´dzi bardzo bezpiecznie. Wszed³ do s´rodka i zamkna³ za soba drzwi. Justin podnio´s³ na niego wzrok. ­ Juz prawie czas do domu ­ zauwazy³, zerkajac na swego roleksa. ­ Nie spodziewa³em sie, ze wro´cisz dzisiaj z Montany. Calhoun us´miechna³ sie szeroko. ­ Steskni³em sie za Abby. A skoro juz o niej mowa ­ doda³, przysiadajac na skraju biurka brata ­ w³as´nie omal nie zosta³em rozjechany przez jakas´ szalonakobiete, kto´ra gna³a jej sportowym wozem. ­ To Abby go nie sprzeda³a? ­ Oczywis´cie, ze sprzeda³a. ­ Aha. ­ Justin us´miechna³ sie s³abo i siad³ wygodnie z palacym sie papierosem w d³oni. ­ Czyli to jakas´ inna wariatka prowadzi³a? ­ Mozna tak powiedziec´. Jecha³a co najmniej sto j:kol43 21-11-2006 p:70 c:0 70 BIA£A SUKNIA trzydzies´ci na godzine. ­ Zmruzy³ oczy. ­ Na pewno chcesz, zeby Shelby tak sie zachowywa³a? Nastapi³a chwila pe³nej os³upienia ciszy. ­ Nie rozumiem, co niby mia³bym chciec´? ­ rzuci³ Justin. ­ Chcesz powiedziec´, ze to Shelby prowadzi³a ten wo´z? ­ Obawiam sie, ze tak ­ przyzna³ cicho Calhoun. ­ Nie wiedzia³es´? Justin spowaznia³. Shelby jest nieszczes´liwa, by³ tego s´wiadom. Martwi³o go jej zachowanie ostatnimi czasy, chociaz nie pozby³ sie iluzji na jej temat. Ale kupno sportowego samochodu to zdecydowanie krok za daleko. Musi sie z nia rozmo´wic´. Unika³ dotad otwartej konfrontacji, pozwalajac jej sie zadomowic´, odnalez´c´ w nowej sytuacji. Trzyma³ sie na dystans, pro´bujac jakos´ dawac´ sobie rade z cierpieniem spowodowanym obecnos´cia Shelby w jego domu i jej ucieczkami, kiedy wchodzi³ do pokoju, w kto´rym akurat przebywa³a. Ale tym razem przesadzi³a. Nie pozwoli jej sie zabic´. Podnio´s³ sie zza biurka i nie patrzac nawet na Calhouna, zdja³ z wieszaka kapelusz i ruszy³ do drzwi. ­ Jecha³a w strone domu? ­ W przeciwna. Justin, co sie z wami dzieje? ­ Moje zycie prywatne to nie two´j interes. Calhoun skrzyzowa³ ramiona na piersi. ­ Abby twierdzi, ze Shelby wariuje. A ty nie robisz nic, zeby ja powstrzymac´. Czyzbys´ az tak sie na nia zawzia³? j:kol43 21-11-2006 p:71 c:0 Diana Palmer 71 ­ Mo´wisz, jakby chcia³a pope³nic´ samobo´jstwo ­ rzek³ beznamietnie Justin. ­ Nie ma takiego zamiaru. ­ Gdyby by³a szczes´liwa, nie zachowywa³aby sie w taki sposo´b ­ obstawa³ przy swoim m³odszy z braci. ­ Musisz zapomniec´ o przesz³os´ci. Najwyzszy czas zyc´ tu i teraz. ­ Cholernie ³atwo sie to mo´wi ­ rzuci³ Justin wzburzony. ­ Ona mnie zostawi³a i sypia³a z innym. Calhoun przyglada³ mu sie zdumiony. ­ Nie znasz wszystkich moich wyczyno´w, ale nie jestes´ ode mnie lepszy, duzy bracie. A moze Shelby nie potrafi³a zaakceptowac´ tych wszystkich kobiet, kto´re mia³es´ przed nia? ­ Z mezczyznami to inna bajka ­ stwierdzi³ mocno zirytowany Justin. ­ Naprawde? ­ Ona by³a moja. Robi³em, cholera, co mog³em, byle jej nie nadepnac´ na palce. Zaciska³em zeby, zeby jej nie wystraszyc´, a ona wyrywa³a sie za kazdym razem, jak chcia³em jadotknac´. A jednoczes´nie puszcza³a sie z tym t³ustym milionerem. To jak sie mia³em czuc´, twoim zdaniem? ­ hukna³. ­ A potem mi oznajmi³a, ze jestem za biedny, zeby zaspokajac´ jej kosztowne zachcianki, ze woli kogos´ z grubsza forsa. ­ Ale za niego nie wysz³a, tak? ­ odparowa³ Calhoun. ­ Wyjecha³a do Europy i szala³a, tak jak szaleje teraz. W Szwajcarii mia³a wypadek, prowadzi³a sportowy wo´z ­ doda³, widzac strach w oczach brata. ­ Taki sam jak ten, kto´rym jecha³a dzisiaj. Ona wariowa³a z zalu za toba. j:kol43 21-11-2006 p:72 c:0 72 BIA£A SUKNIA Justin wetkna³ papierosa do ust i zapali³. ­ Nikt mi o tym nie mo´wi³. ­ A czy ty chcia³es´ o niej s³uchac´? ­ goraczkowa³ sie Calhoun. ­ Dopiero niedawno mozna by³o przy tobie wymienic´ nazwisko Jacobso´w. ­ Pragna³em jej ­ jekna³ Justin. ­ Nie wyobrazasz sobie nawet, jak sie czu³em, kiedy ze mna zerwa³a. ­ Owszem, wyobrazam sobie ­ odrzek³ Calhoun. ­ By³em przy tym. Ale jakos´ nigdy nie przysz³o ci do g³owy, ze Shelby mog³a miec´ jakis´ powazny powo´d, zeby odejs´c´? Stara³a sie wyjas´nic´ ci wszystko, ale ty nawet nie pofatygowa³es´ sie, zeby jej wys³uchac´. ­ A czego mia³em wys³uchiwac´? ­ zniecierpliwi³ sie Justin. ­ Od razu powiedzia³a mi ca³a prawde. ­ Nigdy w to nie uwierzy³em. I ty tez bys´ nie wierzy³, gdyby nie to, ze zakocha³es´ sie po raz pierwszy w zyciu i od poczatku dreczy³es´ sie tym, ze moze cie rzucic´. Nawet z mojego powodu. Pamietasz to jeszcze? Trudno dyskutowac´ z faktami. Justin wiedzia³, ze by³ wobec Shelby zaborczy. Do diab³a, w dalszym ciagu zzera³a go zazdros´c´. Ale jak ma sobie z tym poradzic´? Nigdy nie mo´g³ pojac´, dlaczego Shelby w ogo´le zosta³a z nim tak d³ugo. ­ Nawet teraz ­ podja³ Calhoun ­ zdaje mi sie, ze robisz wszystko, zeby cie opus´ci³a. Justin zas´mia³ sie ironicznie, przykrywajac tym g³ebokie rozterki. ­ A co mam wed³ug ciebie zrobic´? Zwiazac´ ja i zamknac´ w piwnicy? ­ pyta³ goraczkowo. ­ Nie j:kol43 21-11-2006 p:73 c:0 Diana Palmer 73 zatrzymam jej, jes´li nie zechce zostac´. Do diab³a z tym, nie moge jej nawet dotknac´. Jeden jedyny raz, kiedy chcia³em sie z nia kochac´, odepchne³a mnie ­ wyzna³ otwarcie. Oczy mu pociemnia³y, odwro´ci³ wzrok. ­ Nie umiem sie do niej zblizyc´. Ona sie mnie boi. ­ Interesujace ­ zauwazy³ Calhoun, starannie dobierajac s³owa ­ ze taka dos´wiadczona, s´wiatowa kobieta, boi sie seksu. Dziwne, prawda? Justin zmarszczy³ czo³o. ­ O co ci chodzi? Calhoun milcza³. Us´miechna³ sie po´³gebkiem, kierujac sie do wyjs´cia, ale Justin nie widzia³ jego miny. ­ Musze wracac´ do domu. Na razie, duzy bracie. ­ I zanim Justin mu odpowiedzia³, znikna³ za drzwiami. Justin stara³ sie pozbierac´ mys´li i zapanowac´ nad emocjami. Wyszed³ w s´lad za Calhounem, nie mo´wiac s³owa do swojej sekretarki. Calhoun zatrzyma³ go i tak zbyt d³ugo.Ajezeli Shelbymia³a wmiedzyczasie krakse? Pojecha³ w jednastrone i z powrotem, ale nigdzie nie widzia³ nawet s´ladu sportowego wozu. W kon´cu zawro´ci³ do domu i ma³o nie pad³ z ulga na kolana, znajdujac czerwony wo´z zaparkowany przed wejs´ciem. Rece mu sie trzes³y, ale wymusi³ na sobie pozory spokoju. Wszed³ do domu, rzuci³ kapelusz na wieszak i skierowa³ sie prosto do jadalni, gdzie Shelby siedzia³a juz na krzes´le w po³owie d³ugos´ci sto³u z czeres´niowego drewna, rozmawiajac z Mariao jakims´ nowym przepisie. Przenios³a spojrzenie na drzwi, a kiedy go zobaczy³a, jej s´miech i zywe gesty znikne³y jak nagle wy³aczone j:kol43 21-11-2006 p:74 c:0 74 BIA£A SUKNIA s´wiat³o. W³osy opada³y na jej ramiona lekko zwichrzonymi falami. To wiatr, pomys´la³ Justin, przewia³ jej w³osy w odkrytym wozie. ­ Zamieni³am swo´j stary samocho´d na nowy ­ oznajmi³a wyzywajacym tonem. ­ Podoba ci sie? Naleza³ do Abby. Nie potrzebowa³am nawet twojego podpisu, sama bede go sp³acac´. Z pensji. Justin zerkna³ katem oka na Marie, kto´ra dobrze zna³a to spojrzenie i natychmiast sie wycofa³a. Usiad³, zapali³ papierosa i wbi³ wzrok w Shelby. ­ Sportowy samocho´d to ostatnia rzecz, jaka jest ci potrzebna. I tak jez´dzisz cholernie szybko. Zajrza³a w jego ciemne oczy, odnajdujac w nich kiepsko zakamuflowana troske. ­ Ktos´ mnie dzis´ po po³udniu widzia³ w tym samochodzie ­ domys´li³a sie szybko. ­ Calhoun. ­ Tak mys´la³am. ­ Spus´ci³a wzrok na swoje rece z³ozone na kolanach, krecac z³ota obraczka na palcu. ­ Lubie szybka jazde. ­ A ja nie lubie pogrzebo´w ­ odparowa³ ro´wnie zawziecie. ­ I nie wybieram sie na two´j pogrzeb. Jutro odstawisz ten wo´z z powrotem albo ja to zrobie. ­ To mo´j samocho´d! ­ krzykne³a ze z³os´cia. ­ I nigdzie go nie odstawie. Justin zaciagna³ sie g³eboko. Kiedy tak siedzia³, jego bia³a jedwabna koszula opina³a jego cia³o. By³ bez marynarki, podwina³ rekawy koszuli. Mia³ lekko potargane w³osy, wargami ugniata³ papierosa. j:kol43 21-11-2006 p:75 c:0 Diana Palmer 75 ­ Nie bede z toba na ten temat dyskutowa³. ­ Popatrzy³ na niaprzez welon dymu. ­ Calhoun powiedzia³ mi, ze za granica rozbi³as´ samocho´d. Mimowolnie natychmiast sie zaczerwieni³a. ­ To by³ wypadek. ­ Nie dopuszcze do tego, zebys´ sie zabi³a ­ rzek³ twardo. ­ Na Boga, Justin. Nie mam sk³onnos´ci samobo´jczych ­ zaprotestowa³a. Podnios³a filizanke z kawa do ust i wypi³a wzmacniajacy ³yk czarnego p³ynu. ­ Tego nie powiedzia³em ­ zgodzi³ sie. Przesuna³ popielniczke na obrusie, patrzac, jak sie zakreci³a w ko´³ko. ­ Ale potrzebujesz twardszej reki, niz mia³as´ dotychczas. ­ Nie jestem Abby ­ oznajmi³a, patrzac na niego ze s´ciagnieta twarza. ­ Nie potrzebuje anio³a stro´za. Justin popatrywa³ na nia w milczeniu. ­ À propos, nie podoba mi sie, ze pracujesz u Holmana ­ doda³ w kon´cu. Shelby zamruga³a nerwowo. Raptem poczu³a, ze traci panowanie nad swoim w³asnym zyciem. ­ Nie pyta³am cie, czy ci sie to podoba, czy nie. Poinformowa³am cie przed s´lubem, ze nie zamierzam rezygnowac´ z pracy. ­ Tutaj jest dosyc´ roboty ­ odrzek³, strzepujac popio´³ do popielniczki. ­ Mozesz zajac´ sie domem. ­ Maria i Lopez s´wietnie sobie radza. Nie chce w jedwabnych pizamach obijac´ sie o s´ciany i przyjmowac´ gos´ci. Dos´c´ sie juz nauk³ada³am kwiato´w. j:kol43 21-11-2006 p:76 c:0 76 BIA£A SUKNIA Patrzy³ na papierosa, nie na nia. ­ Mys´la³em, ze ci tego brakuje. Dawniej nie musia³as´ nawet palcem kiwnac´. Wlepi³a wzrok w swoje d³onie na kolanach, mnac cienki jedwab bia³o-czerwonej sukni. ­ Mo´j ojciec widzia³ we mnie tylko dekoracje salonu ­ powiedzia³a z napieciem. ­ By³by ws´ciek³y, gdybym pro´bowa³a zmienic´ ten wizerunek. Justin s´ciagna³ lekko brwi. ­ Ba³as´ sie go? ­ Uwaza³ mnie za swoja w³asnos´c´. ­ Spotka³a sie z jego zaciekawieniem, kto´re jazdumia³o, lecz uzna³a, ze to jest z pewnos´cia lepsze niz k³o´tnia. ­ Nie naleza³ do ludzi, z kto´rymi ³atwo sie zyje, i mia³ swoje przerazajace sposoby, kiedy Tyler albo ja postapilis´my wbrew jego woli. ­ Nie puszcza³ cie daleko od domu ­ wspomnia³ Justin. ­ Chociaz mnie zaufa³ i pozwoli³ ci spotykac´ sie ze mna. ­ Doprawdy? ­ Rozes´mia³a sie g³ucho. ­ By³es´ drugim mezczyzna, z kto´rym sie umawia³am na randki, i pierwszym, z kto´rym wysz³am sama. Az tak cie to dziwi? Sadzi³es´, ze ojciec pozwala³ mi sie bawic´? Umiera³ ze strachu, ze uwiedzie mnie jakis´ ³owca fortun. Dopo´ki on zy³, ja zy³am jak pustelnik. Justin nie by³ pewny, czy dobrze wszystko rozumie. Przechyli³ nieco g³owe i przymruzy³ oczy. ­ Mog³abys´ to powto´rzyc´? ­ poprosi³. ­ Nie by³as´ sam na sam z mezczyzna, po´ki mnie nie pozna³as´? j:kol43 21-11-2006 p:77 c:0 Diana Palmer 77 ­ Tak ­ przyzna³a. ­ Ojciec nie spuszcza³ ze mnie oka i uciek³am mu dopiero, kiedy wyjecha³am do Szwajcarii. ­ Us´miechne³a sie smutno. ­ No i chyba oszo³omi³a mnie ta wolnos´c´, bo dos³ownie oszala³am. Samocho´d sportowy by³ tylko po to, zeby dac´ temu ujs´cie. By³ sposobem na s´wietowanie wolnos´ci. Nigdy nie przysz³o mi do g³owy, zeby sie rozbijac´. ­ By³as´ powaznie ranna? ­ Z³ama³am noge i pek³y mi zebra. Podobno mia³am wielkie szczes´cie. Papieros sie wypali³, Justin zgnio´t³ go w popielniczce. ­ Nie wiedzia³em... ­ Powoli zaczyna³o do niego docierac´, ze dopiero z nim pozna³a przedsmak intymnej zazy³os´ci. Pomys´la³ o tym i poczu³ napiecie w ca³ym ciele. Przypuszcza³, ze mia³a wo´wczas jakies´ dos´wiadczenie, mimo tego, ze wedle jego wiedzy by³a wciaz dziewica. Ale jes´li sie myli³, ³atwo w takim wypadku zrozumiec´, dlaczego jego namietnos´c´ tak ja przerazi³a. ­ Nie potrafi³am wtedy rozmawiac´ z toba na takie tematy ­ przyzna³a. ­ By³am bardzo m³oda i beznadziejnie naiwna. Przyglada³ sie jej przenikliwie. ­ Wiec pewnie bardzo cie przestraszy³em tamtego wieczoru? To dlatego mnie odepchne³as´, a nie z powodu wstretu? Shelby ledwie z³apa³a oddech. ­ Nigdy nie czu³am do ciebie wstretu! ­ zawo³a³a poruszona. ­ Och, Justin! Chyba tak nie mys´la³es´? ­ Zdaje sie, ze bardzo ma³o wiemy o sobie, Shelby j:kol43 21-11-2006 p:78 c:0 78 BIA£A SUKNIA ­ stwierdzi³ przyt³umionym g³osem. ­ Sadze, ze oboje sie mylilis´my. Ja widzia³em w tobie kobiete z towarzystwa. Gdybym wiedzia³ wo´wczas to, co mi teraz mo´wisz, zachowywa³bym sie zupe³nie inaczej. Shelby poczerwienia³a i odwro´ci³a wzrok. Nie znajdowa³a w³as´ciwych s³o´w. Zdumiewajace, ze chociaz sa ma³zen´stwem, a ona skon´czy³a juz dwadzies´cia siedem lat, tego rodzaju rozmowa wciaz ja krepuje. ­ Ba³am sie, ze nie przestaniesz we w³as´ciwym momencie ­ mrukne³a wymijajaco. Justin westchna³ i podnio´s³ filizanke do ust, opro´zniajac do dna. ­ Ja tez ­ wyzna³. ­ Tak, mog³o sie tak zdarzyc´. Dos´c´ d³ugo zy³em bez kobiety. ­ Spo³eczen´stwo jest teraz bardziej tolerancyjne i w ogo´le... ­ Spo³eczen´stwo moze sobie byc´ tolerancyjne, ale ja nie jestem ­ oznajmi³, zerkajac w jej strone. ­ I nigdy taki nie by³em. Dzentelmen nie uwodzi dziewic ani nie wykorzystuje kobiet. Zostaja mu tak zwane panienki. ­ Trzyma³ filizanke w d³oni, g³adzac ja kciukiem. ­ A prawde powiedziawszy, mnie ten typ nigdy nie rusza³. Przesuwa³a wzrok po jego twardych rysach, zawieszajac spojrzenie na ³adnie wykrojonych ustach. ­ Ale na pewno nie mog³es´ sie uskarzac´ na brak kandydatek ­ powiedzia³a, spuszczajac znowu wzrok na kolana. ­ Jestem bogaty. ­ W tych s³owach us³ysza³a ch³odny j:kol43 21-11-2006 p:79 c:0 Diana Palmer 79 cynizm. ­ Pewnie, ze nie brakowa³o. Jes´li mam byc´ szczery, to mia³em jedna w zesz³ym tygodniu, kiedy by³em w Nowym Meksyku za³atwic´ cos´ i kupic´ ci obraczke. Shelby nerwowo zacisne³a zeby. Nie chcia³a mu pokazac´, ze ja to dotkne³o, ale trudno by³o jej ukryc´ prawde. ­ Ach tak? Justin odstawi³ filizanke. ­ Jestes´ o mnie tak samo zazdrosna, jak ja o ciebie ­ stwierdzi³, patrzac jej prosto w oczy. ­ Nie podoba ci sie, ze inne kobiety sie mna interesuja, co? ­ Nie ­ odpar³a wprost. Us´miechna³ sie kpiaco i zapali³ kolejnego papierosa. ­ No co´z, jes´li cie to pocieszy, odstawi³em ja. Nie bede cie oszukiwa³, kochanie. ­ Nawet mi to przez mys´l nie przesz³o. Ja tez nie zamierzam cie oszukiwac´. ­ To by³by o´smy cud s´wiata ­ zauwazy³. ­ Jestes´my po s´lubie prawie od dwu tygodni, a za kazdym razem, kiedy sie do ciebie zblizam, wygladasz jak jagnie przeznaczone na ofiare. Shelby wzie³a g³eboki oddech, po czym powiedzia³a: ­ Tak, wiem. Znam swoje wady. Pewnie mi nie uwierzysz, ale mam do siebie taki sam zal, jak ty masz do mnie. Przez chwile Justin wyglada³ na swoje lata. Siedzia³ przygnebiony, z przygaszonym wzrokiem. ­ Brutalnie zrani³as´ moja dume, Shelby. Potrzebo- j:kol43 21-11-2006 p:80 c:0 80 BIA£A SUKNIA wa³em sporo czasu, zeby sie z tego podz´wignac´. I chyba dotad mi sie nie uda³o. ­ Ja tez... ­ zacze³a, kulac ramiona. ­ Ja tez cierpia³am przez swoje w³asne zachowanie. ­ Zamkne³a oczy. ­ Ale zrobi³am to dla ciebie. ­ No, to cos´ nowego! ­ rzek³ zirytowany. Zgasi³ na po´³ wypalonego papierosa i poderwa³ sie na nogi. ­ Musze skon´czyc´ robote papierkowa, zanim Maria poda kolacje. ­ Zatrzyma³ sie obok jej krzes³a, patrzac, jak Shelby sztywnieje. Chwyci³ w gars´c´ pasmo jej w³oso´w, pociagajac tak, zeby musia³a spojrzec´ mu w oczy. ­ Strach! ­ warkna³. ­ Tylko to widze, kiedy sie do ciebie zblizam. No, tylko sie nie poc´ ze strachu, kochanie. Nikt nie wezwie cie dzis´ do najwiekszego pos´wiecenia. Nie jestem az tak zdesperowany! Pus´ci³ jai odszed³, nie ogladajac sie za siebie. Wprost emanowa³ z³os´cia. Shelby poczu³a nap³ywajace do oczu ³zy i nie by³a w stanie ich zatrzymac´. Justin nie wie, czego ona sie boi, a ona nie umie mu tego powiedziec´. Za³ozy³ wiec, ze go nie chce. Nic dalszego od prawdy. Pragne³a go, i to bardzo. Ale pragne³a go delikatnego i panujacego nad pozadaniem, a pamieta³a dobrze, ze taki w³as´nie nie jest. Wsta³a od sto³u i uda³a sie do swojego pokoju, by spedzic´ tam kilka chwil przed kolacja, kiedy znowu znajda sie razem. Tak trudno by³o jej podjac´ z nim jakakolwiek rozmowe i pokonac´ jego zniecierpliwienie. Tak bardzo ba³a sie, ze jego oczekiwania ja przerosna. j:kol43 21-11-2006 p:81 c:0 Diana Palmer 81 Gdyby tylko mog³a mu to wszystko wyjas´nic´. Gdyby nie jej wychowanie, przez kto´re pewne tematy stanowi³y dla niej tabu. Dopo´ki nie znajdzie sposobu, zeby Justin ja zrozumia³, bedzie to powo´d dodatkowych napiec´ w ich ma³zen´stwie. j:kol43 21-11-2006 p:82 c:0 ROZDZIA£ PIATY Jes´li Shelby mia³a nadzieje, ze Justin przyjdzie na kolacje w lepszym humorze, to sie pomyli³a. Siedzia³ u szczytu sto³u jak postac´ z kamienia, prawie sie nie odzywajac podczas posi³ku. Potem wyszed³ bez s³owa, a Shelby ogarne³a bezdenna rozpacz. Gdyby mog³a po´js´c´ za nim, objac´ go i wyjas´nic´, co czuje! Tylko czy on uwierzy³by jej, majac na uwadze dos´wiadczenia przesz³os´ci? Bo´l otuli³ ja szczelnie jak koc. Shelby wzie³a torebke i ruszy³a do samochodu. Jezeli Justin spodziewa sie, ze bedzie czeka³a, co przyniesie jej wieczo´r, to bardzo sie myli. Zapali³a silnik swojego nowego samochodu i z impetem wyjecha³a na droge. Ten ma³y pojazd dawa³ jej cudowne poczucie kontrolowanej szybkos´ci. Lubi³a pedzic´ przed siebie prosta droga, kocha³a te wolnos´c´ j:kol43 21-11-2006 p:83 c:0 Diana Palmer 83 z wiatrem we w³osach, rados´c´ z bycia samej ze swoimi mys´lami. Justin jej nienawidzi, ale to nic nowego. Skrzywdzi³a go, a on ani mys´li jej wybaczyc´. Dlaczego w ogo´le przysta³a na to ma³zen´stwo, z kto´rego nic nie wyjdzie? By³a g³upia, ale moze winic´ tylko siebie. Tak sie g³eboko zamys´li³a, ze nie zauwazy³a znaku stop, dopo´ki na niego nie wpad³a. G³os´ny baryton klaksonu ciezaro´wki zmrozi³ jej krew w zy³ach. Ogromna ciezaro´wka pru³a szosa z naprzeciwka. Ma³y samocho´d Shelby jecha³ za szybko, by s´mignac´ przed nia na skrzyzowaniu, i nie by³o pewnos´ci, czy odleg³os´c´ nie jest zbyt ma³a, by sie przed skrzyzowaniem zatrzymac´. Z sercem w gardle, odretwia³a i przekonana, ze zbliza sie jej koniec, Shelby nacisne³a hamulec. Samocho´d zatan´czy³, przerazajacy pisk opon ponio´s³ sie echem w przedwieczornej ciszy. Twarz Shelby zastyg³a w przerazeniu, kiedy straci³a panowanie nad kierownicai niebo nad jej g³owa zawirowa³o... Samocho´d wyladowa³ w g³ebokim rowie, chwiejac sie na boki, ale o dziwo nie przewro´ci³ sie ko³ami do go´ry. Shelby siedzia³a w szoku, czujac tylko nap³yw md³os´ci i zawroty g³owy. Gdzies´ obok jakis´ inny samocho´d zahamowa³ z piskiem opon. Ktos´ bieg³, a potem rozleg³ sie krzyk mezczyzny. ­ Shelby! ­ Twarz mezczyzny by³a jej znajoma, a ro´wnoczes´nie obca. A on krzycza³ schrypniety i przerazony: ­ Odpowiedz mi, cholera jasna, nic ci nie jest? j:kol43 21-11-2006 p:84 c:0 84 BIA£A SUKNIA Czu³a, jak ktos´ odpina jej pas trzesacymi sie rekami. Czu³a, jak te same rece dotykajajej cia³a w poszukiwaniu krwi czy po³amanych kos´ci. ­ Nic ci nie jest? ­ denerwowa³ sie Justin. ­ Nic sobie nie zrobi³as´? Na Boga, kochanie, odezwij sie do mnie! ­ Nic... nic mi nie jest ­ szepne³a zesztywnia³a. ­ Drzwi...? ­ Nie daja sie otworzyc´. A teraz powolutku... Ostroznie wzia³ ja pod rece i wyciagna³ z auta, po czym wynio´s³ z rowu. Kierowca ciezaro´wki zatrzyma³ sie takze i szed³ w³as´nie w ich kierunku, ale Justin chyba wcale go nie widzia³. Jego twarz steza³a z napiecia, nie by³ w stanie zapanowac´ nad drzeniem rak, na kto´rych trzyma³ kruche cia³o swojej zony. W kon´cu ca³a ta sytuacja zacze³a docierac´ od s´wiadomos´ci Shelby. Podnios³a wzrok, zobaczy³a twarz Justina, i zabrak³o jej tchu. By³ s´miertelnie blady, tylko oczy zachowa³y b³ysk zycia i s´wieci³y w po´³mroku na jego udreczonej twarzy. ­ Ty g³uptasie... ­ zacza³ z trudem. Wiedzia³a, ze do kon´ca zycia nie zapomni przerazenia w jego oczach. Wyciagne³a rece, by go objac´, pragne³a tylko zetrzec´ ten strach z jego oczu. ­ Wszystko w porzadku ­ powiedzia³a. Nigdy jeszcze nie widzia³a go tak wstrzas´nietego. Poczu³a, ze musi sie nim zaopiekowac´. ­ Nic mi nie jest ­ szepta³a. Dotkne³a jego warg, pies´ci³a je koniuszkami palco´w, kto´re przenios³y sie po chwili na jego w³osy. ­ Kochanie, naprawde nic mi nie jest. j:kol43 21-11-2006 p:85 c:0 Diana Palmer 85 Dotkne³a wargami jego warg, cieszac sie, ze pozwoli³ jej sie poca³owac´, nawet jes´li by³o to jedynie nastepstwo szoku. Przez kilka sekund rozkoszowa³a sie tym nowym odczuciem. Od lat sie nie ca³owali. Pojekiwa³a cichutko, a on z wolna wychodzi³ z szoku. Najpierw mamrota³ cos´ niezrozumiale i ca³owa³ ja tak mocno, az bola³o. Potem nagle oderwa³ sie od niej z niechecia, gdy dotar³ do nich kierowca ciezaro´wki. ­ I jak, nic jej sie nie sta³o? ­ Mezczyzna z trudem ³apa³ oddech. ­ Mo´j Boze, by³em pewny, ze sie zderzymy... ­ Z niawszystko w porzadku ­ odpar³ Justin. ­ Tylko ten cholerny samocho´d na pewno nie bedzie w porzadku, kiedy sie nim zajme. Kierowca odetchna³ z ulga. ­ Do diab³a, pani to ma nerwy ­ rzek³ z podziwem. ­ Gdyby pani straci³a panowanie, juz by by³o po pani, a ja wyladowa³bym u czubko´w. ­ Przepraszam. ­ Shelby rozp³aka³a sie. Nerwy jej pus´ci³y na skutek mieszanki wybuchowej, kto´rastanowi³a wizja s´mierci w po³aczeniu z namietnos´cia Justina. ­ Bardzo przepraszam, nawet pana nie zauwazy³am. Kierowca, m³ody rudzielec, pokreci³ tylko g³owa, z trudem odzyskujac ro´wnowage. ­ Jest pani pewna, ze nic pani nie jest? ­ Jestem pewna ­ powiedzia³a, przywo³ujac na wargi drzacy us´miech. ­ Dziekuje, ze pan sie zatrzyma³. To nie pana wina. ­ Wcale by mnie to nie pocieszy³o ­ odpar³. ­ No ale j:kol43 21-11-2006 p:86 c:0 86 BIA£A SUKNIA skoro jest pani pewna, to musze leciec´. ­ Spojrza³ na Justina i juz chcia³ zaoferowac´ pomoc, ale jakis´ b³ysk w tych czarnych oczach zniecheci³ go do tego. ­ Ja tez dziekuje w imieniu zony, ze pan sie zatrzyma³ ­ doda³ Justin. Mezczyzna skina³ g³owa, us´miechna³ sie i odszed³, dziwiac sie, ze taka ³adna kobieta pos´lubi³a takiego desperata. Cieszy³ sie, ze nic sobie nie zrobi³a. W innym wypadku perspektywa staniecia twarza w twarz z tym facetem o spojrzeniu rozjuszonego byka, i to bez broni, nie napawa³a go entuzjazmem. Justin nie powiedzia³ juz s³owa wiecej. Obro´ci³ sie, niosac Shelby do swojego auta. ­ A co z moim wozem? ­ spyta³a. ­ Do cholery z nim! ­ Trzasna³ drzwiami i okrazy³ swo´j samocho´d, by sias´c´ za kierownica. Ale nie od razu zapali³ silnik. Siedzia³ tak, s´ciskajac z ca³ych si³ kierownice, az mu palce zbiela³y, a Shelby czeka³a na nieunikniony jej zdaniem wybuch. Teraz, kiedy Justin przekona³ sie, ze nic jej nie jest, wyobraza³a sobie, ze za moment sie na niej wy³aduje. ­ No dalej, zro´b mi piek³o ­ powiedzia³a ze ³zami w oczach, szukajac chusteczek w przegro´dce na rekawiczki. ­ Jecha³am za szybko i nie uwaza³am. Zas³uzy³am sobie na wyk³ad. ­ Wytar³a nos. ­ Jak tu dotar³es´ tak szybko? Justin wciaz milcza³. Po chwili usiad³ wygodniej i wygrzeba³ papierosa z kieszeni. Zapali³ go drzacareka, wbijajac wzrok przed siebie. j:kol43 21-11-2006 p:87 c:0 Diana Palmer 87 ­ Jecha³em za toba­ rzuci³ szorstko. ­ Kiedy us³ysza³em, jak ruszasz z podjazdu, przestraszy³em sie, ze zechcesz wyzyc´ sie na autostradzie. ­ Obro´ci³ ku niej twarz. ­ Mo´j Boze, zap³aci³em za grzechy, kto´rych nie pope³ni³em, kiedy zobaczy³em, jak ladujesz w rowie. Wyobraza³a sobie, co musia³ przezyc´, patrzac na ten drobny w rezultacie wypadek, i to nawet jezeli jej nie kocha. ­ Przykro mi. ­ Splot³a drzace rece na piersi. Justin oddycha³ niero´wno. By³ wyraz´nie wzburzony. ­ Naprawde? ­ Opanowa³ sie juz i znowu mia³ na twarzy ten ch³odny us´miech, kto´ry doprowadza³ ja do sza³u. ­ No wiec mozesz sie pozegnac´ z tym cholernym sportowym cudem. Jutro pojade z tobado miasta i wybierzemy cos´ bezpieczniejszego. ­ A co masz na mys´li? Czo³g? ­ Rower, jes´li bedziesz jez´dzic´ jak wariatka ­ poprawi³ ja ze z³os´cia. ­ Juz ci kiedys´ mo´wi³em, ze koniec z twoimi niebezpiecznymi zabawami. ­ Nie bedziesz mi rozkazywa³! ­ krzykne³a. ­ Nie jestem twoja podopieczna. ­ Nie ­ zgodzi³ sie z kpiacym us´miechem. ­ Jestes´ mojazona. Moja s´wietazona, kto´ra pozwala sie dotykac´ wszystkim, tylko nie swojemu mezowi. Tego by³o za wiele. Shelby zala³a sie ³zami, odwracajac twarz do okna i przykrywajac oczy mokra juz chusteczka. ­ Przestan´! ­ warkna³. ­ Przestan´, na Boga. Nie znosze ³ez. j:kol43 21-11-2006 p:88 c:0 88 BIA£A SUKNIA ­ To nie patrz na mnie, cholera! ­ szepne³a, tupiac noga. Justin zakla³ i wsadzi³ reke do kieszeni w poszukiwaniu swojej chusteczki. Wcisna³ ja w drzace d³onie Shelby, czujac sie tak, jakby ktos´ da³ mu kopniaka. ­ Przestan´, bo sie rozchorujesz. Niewiele brakowa³o, ale nic sie nie sta³o, prawda? ­ spyta³ ³agodniejszym g³osem. Zmarszczy³ czo³o, bo w³as´nie przypomnia³ sobie cos´, co panika na moment odsune³a z jego mys´li. Jak to by³o? Shelby dotkne³a jego twarzy, szepne³a cos´ i musne³a wargami jego wargi, zeby go uspokoic´. Co ona takiego powiedzia³a...? ­ Powiedzia³as´ do mnie: kochanie ­ rzek³ na g³os. Shelby poruszy³a sie nerwowo. ­ Tak? Chyba straci³am na chwile rozum, co? ­ Pociagne³a nosem i wytar³a twarz. ­ Mozemy juz jechac´ do domu? Napi³abym sie czegos´. ­ Mnie tez przyda sie troche whisky. ­ Patrzy³ na jej blada, posmutnia³a twarz. ­ Na pewno nic ci sie nie sta³o? ­ Jestem twarda ­ mrukne³a. ­ Twarda ­ przyzna³. ­ I bezmys´lna, g³upia, impulsywna... ­ Dosyc´! ­ Poca³owa³as´ mnie. Jej blados´c´ przesz³a w ro´zana czerwien´. ­ Bardzo sie zdenerwowa³es´. ­ Nie pierwszy raz, ale nigdy mnie dotad nie ca³owa³as´. ­ Zmruzy³ oczy, zapalajac silnik. ­ Po raz j:kol43 21-11-2006 p:89 c:0 Diana Palmer 89 pierwszy, odkad sie znamy, zrobi³as´ dobrowolnie jakis´ gest w moja strone. Shelby opar³a sie o fotel, splatajac rece. ­ Moja torebka zosta³a w samochodzie ­ zmieni³a temat. Justin pochyli³ sie, podnio´s³ z pod³ogi jej torebke i po³ozy³ ja na jej kolanach. ­ Z³apa³as´ ja, kiedy cie stamtad wyciaga³em. ­ Chyba nie masz serio zamiaru wyzywac´ sie na tym samochodzie Abby? Justin cofna³ sie i zawro´ci³ do domu. ­ To i tak by³oby ma³o ­ mrukna³. ­ Justin! To nie by³a wina samochodu. ­ Siedz´ i uspoko´j sie, za chwile bedziemy w domu. Pedzi³ droga wcale nie wolniej, niz ona jecha³a przed chwila. ­ Przekroczy³es´ setke! ­ To duzy wo´z. ­ A co to ma do rzeczy? Pali³ papierosa, zbierajac mys´li. Jeszcze dziesiec´ minut temu w jego g³owie panowa³ wzgledny ³ad, a teraz zacza³ sie zastanawiac´, czy czegos´ nie pokreci³. Zak³ada³, ze Shelby odrzuca³a go przez te wszystkie lata i ze wciaz czuje do niego niechec´. Ale jej wargi by³y ciep³e i chetne. Oczywis´cie, przezy³a szok, a takie emocje wywo³uja rozmaite nieprzewidziane reakcje. Ale jezeli zmartwi³o ja, ze on sie zdenerwowa³, to znaczy, ze troche jej na nim zalezy. Zajecha³ przed dom i mimo jej protesto´w, zanio´s³ j:kol43 21-11-2006 p:90 c:0 90 BIA£A SUKNIA ja na rekach do drzwi, gdzie trudzi³ sie chwile, zanim je otworzy³. ­ Nie bedziemy niepokoic´ Marii ­ zacza³, ale gdy tylko wypowiedzia³ te s³owa, Maria juz bieg³a ku nim. Widzac blada twarz Shelby, wyrzuci³a z siebie potok hiszpan´skich s³o´w. ­ Wszystko w porzadku ­ zapewni³a ja Shelby. ­ Samocho´d wpad³ do rowu, ale ja jestem ca³a. Maria przenios³a wzrok na Justina. Czu³a, ze nie mo´wiajej prawdy, ale wiedzia³a tez, ze dociekliwos´c´ nie jest zbyt wskazana. ­ Co mam zrobic´, señor Justin? ­ spyta³a tylko. ­ Nalej mi czystej whisky, a dla Shelby brandy, i przynies´ nam na go´re, dobrze? ­ Si, señor. ­ A czemu ja nie moge sie napic´ czystej whisky? ­ spyta³a Shelby. Justin przytuli³ ja mocniej, idac po schodach z ciezarem skulonym w jego ramionach. ­ Jestes´ jeszcze smarkata. ­ Mam dwadzies´cia siedem lat ­ przypomnia³a mu. ­ A ja trzydzies´ci siedem. A zatem mam nad toba dziesiec´ lat przewagi, kochanie. Czu³e s³owa przyprawi³y ja o rumieniec. Spus´ci³a wzrok na jego koszule, kto´ra pachnia³a proszkiem do prania, dymem papierosowym i woda kolon´ska. Shelby czu³a sie cudownie w jego objeciach. Gdyby jeszcze mog³a mu wyt³umaczyc´, dlaczego sie go boi... Zanio´s³ ja do jej pokoju i po³ozy³ na ³o´zku, wodzac j:kol43 21-11-2006 p:91 c:0 Diana Palmer 91 stesknionym wzrokiem po bia³o-czerwonej sukni, kto´ra przykleja³a sie do cia³a we w³as´ciwych miejscach. Nie by³a wydekoltowana, ale eksponowa³a piersi w najlepszy mozliwy sposo´b. Patrzac na mine Justina, Shelby zmarszczy³a czo³o. ­ O co chodzi? ­ spyta³a zmeczonym g³osem. Justin ockna³ sie. ­ O nic. Zaraz przys´le tu Marie z brandy. A ty lepiej wez´ goraca kapiel, potem zawioze cie do lekarza, zebys´my mieli absolutna pewnos´c´, ze nie masz zadnych obrazen´. Shelby usiad³a, wytrzeszczajac oczy. ­ Justin, nic mi nie jest, nie s³ysza³es´? ­ Nie jestes´ lekarzem, ja tez nie. Przezy³as´ wstrzas, by³as´ bliska szoku. Pos´piesz sie i przebierz. W³o´z cos´ ­ zawaha³ sie ­ mniej seksownego. Shelby unios³a brwi. ­ S³ucham? ­ Zadzwonie od lekarza, a ty sie wykap. Patrzy³a za nim os³upia³a. Zamkna³ drzwi, nie zwracajac uwagi na jej protesty. No tak, jak zwykle on rzadzi. Mia³a ochote rzucic´ czyms´ o s´ciane. Wybuchne³a p³aczem, zdesperowana i bezradna, i podrepta³a do ³azienki. Czu³a sie, jakby ktos´ jej podcia³ nogi. Po kapieli wysuszy³a w³osy i w³ozy³a bia³a bluzke i popielata spo´dnice, kto´re rozjas´ni³a szaro-czerwona apaszka. Zastanawia³a sie, dlaczego Justin kaza³ jej za³ozyc´ cos´ mniej seksownego, i po chwili zda³a sobie j:kol43 21-11-2006 p:92 c:0 92 BIA£A SUKNIA sprawe, ze widocznie wyglada dla niego seksownie w bia³o-czerwonej sukni. Us´miechne³a sie z fa³szywa skromnos´cia. Po raz pierwszy od dnia ich s´lubu jej maz przyzna³, ze uwaza ja za atrakcyjna. Siegne³a po kieliszek z odrobina brandy, kto´ra Maria zostawi³a dla niej na stoliku, i saczy³a ja w milczeniu. Poca³owa³a go, a on bedzie sie szarpa³ z tego powodu do kon´ca zycia. Czu³a wciaz niebezpieczna, szorstka s³odycz jego warg. Pozwoli³ jej przeciez na to. Nie pozbawi³ jej chwilowej w³adzy. Sciagne³a znowu brwi w namys´le. ´ Pukanie do drzwi przerwa³o jej te roztrzasania. Gdy otworzy³a, Justin by³ juz zniecierpliwiony. ­ Lekarz czeka, chodz´my. ­ Odebra³ jej kieliszek, odstawi³ na toaletke i wyprowadzi³ Shelby z pokoju. Lekarz, z kto´rym umo´wi³ sie Justin, czeka³ na nich na oddziale nag³ych wypadko´w. Shelby denerwowa³a sie, poniewaz od wypadku w Szwajcarii nie by³a w szpitalu, poza jedna wizyta u doktora Simsa, by zrobic´ badania przedma³zen´skie. Ale to nie by³ doktor Sims. Sta³ przed niam³ody lekarz o nazwisku Hays, uprzejmy i bezpos´redni, i wyraz´nie odrobine rozbawiony irytacja i niepokojem Justina. ­ Przez kilka dni bedzie pani troche sztywna, ale na pewno maz us³yszy z ulga, ze nie odnios³a pani zadnych trwa³ych obrazen´ ­ poinformowa³, skon´czywszy badanie i zadawszy jej wiele pytan´. ­ Jeszcze jedno, czy to mozliwe, zeby by³a pani w ciazy? ­ spyta³ cicho, a jego zainteresowanie wzros³o, gdy Shelby zaczerwieni³a sie, j:kol43 21-11-2006 p:93 c:0 Diana Palmer 93 a Justin odwro´ci³ twarz. ­ Podobne dos´wiadczenie mog³oby okazac´ sie ryzykowne... ­ Nie jestem w ciazy ­ odpar³a natychmiast. ­ No to s´wietnie. Dam pani jakis´ s´rodek na rozluz´nienie mies´ni. Prosze go zazyc´, gdyby czu³a pani taka potrzebe. Moze pani tez wziac´ s´rodek przeciwbo´lowy bez aspiryny, i przyda sie pani jutro wiecej odpoczynku. Oczywis´cie, jes´li pojawiasie jakies´ problemy, prosze sie ze mna skontaktowac´. Shelby podziekowa³a lekarzowi, Justin burkna³ cos´ pod nosem i wyszli z gabinetu, by zap³acic´ rachunek. Kiedy siedzieli juz w samochodzie, dochodzi³a o´sma i zrobi³o sie ciemno. Justin nie odzywa³ sie przez ca³a droge. Shelby domys´la³a sie powodu jego milczenia. By³o to naturalnie pytanie lekarza o jej ewentualna ciaze. Justin poczu³ sie zazenowany i zapewne takze z³y, poniewaz to w³as´nie ta sfera zycia stanowi³a kos´c´ niezgody miedzy nimi. ­ Szkoda, ze mu nie powiedzia³as´, ze zas³uzy³abys´ sobie na wpis do Ksiegi rekordo´w Guinnesa, gdybys´ zasz³a w ciaze ­ rzuci³ naraz przez zeby, parkujac samocho´d na podjez´dzie. Shelby s´cisne³a torebke. Teraz, kiedy napiecie po wypadku opad³o, czu³a jedynie zmeczenie i bo´l. ­ Co zrobi³es´ z moim samochodem? Nie widzia³am go na drodze, kiedy mijalis´my skrzyzowanie. ­ Chyba nie chcesz o tym rozmawiac´. ­ To o czym mamy rozmawiac´? Ze jestem ozieb³a? A moze chcesz rozwodu? j:kol43 21-11-2006 p:94 c:0 94 BIA£A SUKNIA ­ Chce miec´ zone ­ odpar³ szorstko. ­ I dzieci. ­ W³ozy³ papierosa do ust. ­ Bardzo chce miec´ dzieci, Shelby ­ powto´rzy³ nieco ³agodniejszym tonem. Nigdy dotad nie poruszali tej kwestii, moze poza poczatkiem ich znajomos´ci. Shelby opar³a g³owe o fotel, wlepiajac wzrok w torebke na kolanach. ­ Pewnie mi nie uwierzysz, ale ja tez chce miec´ dzieci. Justin obro´ci³ sie ku niej, napotykajac jej przygnebiony wzrok. Jego oczy mia³y w sobie cisze. ­ I jak zamierzasz to osiagnac´ bez niczyjej pomocy? ­ Boje sie ­ oznajmi³a, bo by³a tym razem za bardzo zmeczona, by cos´ wymys´lac´, by szukac´ jakichs´ wymo´wek czy usprawiedliwien´. Zapad³o milczenie, i to na d³uzsza chwile. ­ Rodzenie dzieci nie jest juz tak straszne jak dawniej ­ powiedzia³, zaczynajac od z³ego kon´ca. ­ Salekarstwa, kto´re us´mierzaja bo´l. Zreszta to nie musi byc´ od razu ­ doda³, przenoszac wzrok za okno, jakby by³ zazenowany tematem rozmowy. I pewnie tak by³o. Shelby pamieta³a, ze zawsze z trudem przychodzi³o mu rozmawiac´ o takich rzeczach jak ciaza. Nigdy tez nie podejmowa³ podobnych temato´w w mieszanym towarzystwie. Na swo´j sposo´b by³ ro´wnie pows´ciagliwy jak ona. I za to w³as´nie miedzy innymi tak bardzo go kocha³a. Kiedy Justin zaciagna³ sie i wypus´ci³ dym, na jego policzkach pojawi³y sie czerwone plamy. ­ Mozesz porozmawiac´ z lekarzem, zeby cos´ brac´ j:kol43 21-11-2006 p:95 c:0 Diana Palmer 95 ­ doda³, spiety do niemozliwos´ci. ­ Albo ja cos´ zrobie. Nie musisz zajs´c´ w ciaze, jes´li nie chcesz. Nie bede cie zmusza³ do rodzenia. Poczerwienia³a jak piwonia i uciek³a spojrzeniem za okno. Rece jej sie trzes³y, by³y zimne jak lo´d, kiedy wreszcie uprzytomni³a sobie, o czym Justin mo´wi. Zakaszla³a, zeby zyskac´ na czasie. ­ Ja... mozemy juz wejs´c´ do s´rodka? ­ spyta³a szeptem. ­ Jestem zmeczona i wszystko mnie boli. ­ Dla mnie to tez nie jest ³atwy temat ­ przyzna³ cicho. ­ Ale chcia³em, zebys´ wiedzia³a. Zebys´ sobie przemys´la³a. Jes´li to dlatego nie pozwalasz mi sie dotknac´... ­ Och, dosyc´ juz! ­ Schowa³a twarz w d³oniach. ­ Wybacz. Nie powinienem by³ nic mo´wic´. ­ Wysiad³ z samochodu i okrazy³ go, zeby jej otworzyc´ drzwi. Sz³a obok niego po stopniach ganku, zazenowana z powodu swojej reakcji. ­ Idz´ od razu na go´re i wys´pij sie dobrze ­ powiedzia³ obojetnie, jakby zwraca³ sie do obcej osoby. ­ Poprosze Marie, zeby ci przynios³a goracaczekolade. Masz ochote cos´ zjes´c´? ­ Nie, dziekuje. ­ Przystane³a u sto´p schodo´w i pog³aska³a balustrade. Nie mia³a jeszcze ochoty rozstawac´ sie z Justinem. Popatrzy³a na niego z beznadziejna tesknota w oczach i dotkliwym wstydem w sercu. ­ Zrobi³am b³ad, zgadzajac sie na ten s´lub. Nie chcia³am cie unieszczes´liwiac´. Justin zacisna³ zeby. j:kol43 21-11-2006 p:96 c:0 96 BIA£A SUKNIA ­ Ja tez nie chcia³em cie unieszczes´liwiac´, ale tak sie sta³o... ­ Nie powiedzia³es´ mi jeszcze, co zrobi³es´ z moim samochodem ­ zauwazy³a po chwili wahania. ­ Moge go dostac´ z powrotem? ­ Jasne ­ rzek³, podnoszac g³owe. ­ Mozemy go wykorzystac´ jako popielniczke albo nowoczesnarzez´be. Shelby unios³a brwi. ­ Nie rozumiem. ­ Ten kawa³ metalu ma teraz oko³o dwunastu centymetro´w grubos´ci i metr dwadzies´cia d³ugos´ci. Troche za duzy na popielniczke, ale moze s³uzyc´ jako oryginalna dekoracja na s´ciane. ­ O czym ty mo´wisz? Co z nim zrobi³es´? ­ Da³em go staremu Doyle'owi. Shelby lekko przechyli³a g³owe, kiedy uprzytomni³a sobie w kon´cu, co to znaczy. ­ Doyle to w³as´ciciel z³omowiska. Na twarz Justina wyp³yna³ s³aby us´miech. ­ No. I ma nowiutki zgniatacz, takawielkamaszyne, kto´ra zamienia stare wozy w metalowe bloki. Shelby poczerwienia³a. ­ Zrobi³es´ to celowo? ­ Masz s´wieta racje ­ przyzna³ z wyzywajacym b³yskiem w oku. ­ Gdybym go odstawi³ z powrotem na parking, nie mia³bym pewnos´ci, czy nie polecisz tam rano i znowu go nie kupisz. A w ten sposo´b ­ doda³, naciagajac kapelusz na oczy ­ mam absolutna pewnos´c´. ­ Ja i tak musze im zap³acic´! To mno´stwo pieniedzy! j:kol43 21-11-2006 p:97 c:0 Diana Palmer 97 ­ Na pewno jakos´ sie wyt³umaczysz towarzystwu ubezpieczeniowemu. ­ Us´miechna³ sie ze z³os´liwasatysfakcja. ­ Cis´nienie atmosferyczne by³o nie takie? Atak termito´w? Juz mia³a mu odpowiedziec´, kiedy zakreci³ sie na piecie i poszed³ do kuchni. Ruszy³a wiec na go´re, wrecz p³onac nienawis´cia. G³owa jej peka³a od pytan´ i zmartwien´. Poczatkowo nie chcia³a wziac´ tabletki, ale z up³ywem nocy bo´l sie wzmaga³. W kon´cu wiec podda³a sie, popijajac lekarstwo ³ykiem wystyg³ej czekolady. W³ozy³a popielata satynowa pizame i schowa³a sie pod ko³dre. Po kilku minutach wreszcie spa³a. Ale zaraz potem nap³yne³y sny, a w nich wielokrotnie powraca³ obraz jej samej w sportowym samochodzie. Gna³a p³ynnie jakas´ alpejska droga w Szwajcarii, az dotar³a niemal na sam wierzcho³ek go´ry. I wtedy trafi³a na zamarznieta ka³uze i ca³e jej dos´wiadczenie kierowcy okaza³o sie nic niewarte. Samocho´d tym razem kozio³kowa³. Toczy³ sie i toczy³. A ona spada³a w do´³ z bia³ej go´ry, z niebem i s´niegiem w z³owieszczym tle, krzyczac wniebog³osy... Wtem czyjes´ rece unios³y ja z poduszki i delikatnie, choc´ zdecydowanie nia potrzasne³y. ­ Wszystko w porzadku ­ mo´wi³ ktos´. ­ Obudz´ sie, Shelby. Cos´ ci sie s´ni³o. Przebudzi³a sie,jakbyktos´ zapali³lampke w jejg³owie. Justintrzyma³jazaramiona,patrzacna niazaniepokojony. j:kol43 21-11-2006 p:98 c:0 98 BIA£A SUKNIA ­ Samocho´d... ­ wyszepta³a po´³przytomnie. ­ Spada³ z go´ry... ­ To by³ tylko sen, malen´ka... ­ Pog³aska³ jej splatane w³osy, odgarniajac je z rozpalonych policzko´w. ­ To tylko sen, jestes´ bezpieczna. ­ Zawsze by³am z tobabezpieczna ­ wyrwa³o jej sie, kiedy opar³a g³owe o jego ramie. Westchne³a ciezko. Jej policzek przesuna³ sie w do´³. Justin zamar³, a ona us´wiadomi³a sobie, ze przytula sie do jego nagiej sko´ry. W pokoju pali³o sie s´wiat³o. Justin ze zwichrzonymi w³osami siedzia³ na brzegu ³o´zka. Omal nie straci³a przytomnos´ci, kiedy oderwa³a policzek od jego piersi, ale zaraz przekona³a sie, ze Justin jest nagi tylko od pasa w go´re. Nie musia³a sie jednak dok³adnie przygladac´, by wiedziec´, ze nie ma nic pod spodniami od pizamy, i od razu poczu³a sie zagrozona. ­ Wzie³as´ te tabletki, kto´re da³ ci lekarz? ­ spyta³ cicho. ­ Tak. Przesta³o mnie bolec´, za to mia³am koszmary. ­ Zas´mia³a sie nerwowo. Odgarne³a do ty³u w³osy, patrzac z lekiem na Justina. ­ Obudzi³am cie? ­ Niezupe³nie. ­ Westchna³. ­ Ostatnio kiepsko sypiam. Us³ysza³em two´j krzyk. Ona tez nie spa³a najlepiej, i zapewne z tego samego powodu. Obje³a kolana ramionami, przyciagajac je, zeby po³ozyc´ na nich czo³o. ­ Dzisiejszy wypadek przypomnia³ mi tamten wypadek w Szwajcarii ­ mrukne³a sennie. ­ Mia³am wtedy j:kol43 21-11-2006 p:99 c:0 Diana Palmer 99 wstrzas mo´zgu i to traci³am, to odzyskiwa³am przytomnos´c´. ­ Potar³a czo³o o miekka satyne pizamy. ­ Powiedzieli mi potem, ze jak mnie przywiez´li do szpitala, to dzien´ i noc cie wzywa³am ­ wyzna³a, zupe³nie tego nie planujac. ­ Mnie, a nie swojego kochanka? ­ Nigdy nie mia³am kochanka ­ odpowiedzia³a automatycznie. ­ Pewnie. A ja jestem chin´skim cesarzem. ­ Wsta³, patrzac na nia ze z³os´cia. Wyglada³a s´licznie. Nigdy sie jakos´ nie zastanawia³, w czym sypia, ale teraz by³ pewny, ze nic innego by dla niej nie wybra³. Bluzka mia³a g³eboki dekolt, pozwalajac mu zerknac´ na jej pe³ne piersi, zanim sie ca³kiem obudzi³a. Nie by³y duze, ale o idealnym kszta³cie, jes´li sadzic´ po wypuk³os´ci pod bluzka. Odwro´ci³ szybko g³owe. ­ No to chyba wro´ce juz do siebie i spro´buje zasnac´. Mam jutro wczes´nie rano spotkanie w banku. Odprowadza³a go g³eboko zasmuconym wzrokiem. Dzielacy ich dystans ro´s³ dos³ownie z kazdachwila, a ona mia³a wrazenie, ze z kazdym dniem bardziej unieszczes´liwia Justina. ­ Dziekuje, ze przyszed³es´ ­ powiedzia³a. Przystana³ z reka na klamce. ­ Wiem, ze predzej bys´ umar³a ­ zacza³ powoli ­ ale jes´li jeszcze raz sie tak przestraszysz, mozesz spac´ ze mna. ­ Zas´mia³ sie cierpko. ­ Nic ci nie grozi z mojej strony, jes´li to cie niepokoi. Nie bede naraza³ mojego ego po raz drugi. j:kol43 21-11-2006 p:100 c:0 100 BIA£A SUKNIA Wyszed³, zanim zaprotestowa³a. Chyba nie czu³a sie jeszcze tak fatalnie. A przeciez wystarczy³oby dopus´cic´ go do swojego sekretu. Na Boga, ma dwadzies´cia siedem lat! Tak, by³a obsesyjnie chroniona przez swojego zaborczego ojca. Nigdy, az do dnia zareczyn, nikt jej naprawde nie ca³owa³. Ciekawe, czy Justin to wie? Zapewne nie, uzna³a. Wsta³a z ³o´zka, zapali³a s´wiat³o, kto´re Justin zgasi³, wychodzac, i ruszy³a do drzwi. Moze nadszed³ czas, by sie wreszcie dowiedzia³. j:kol43 21-11-2006 p:101 c:0 ROZDZIA£ SZOSTY ´ Nie przysz³o jej tylko do g³owy, ze trzecia nad ranem to nie jest najlepsza pora na dzielenie sie sekretami z mezczyzna, kto´ry od dnia s´lubu usycha z fizycznej tesknoty. Uprzytomni³a to sobie dopiero, stajac na bosaka w holu, przed drzwiami Justina. Zawaha³a sie. W jego sypialni wciaz pali³o sie s´wiat³o, ale panowa³a tam kompletna cisza. Sciagne³a brwi, rozwazajac co dalej, i z westchnie´ niem odsune³a do ty³u samowolne kosmyki. ­ Nie ma go tam ­ szepna³ ktos´ rozbawiony za jej plecami. Obro´ci³a sie i zobaczy³a przed soba Justina z ma³a metalowa miarka whisky. ­ Co ty tu robisz? ­ spyta³a. ­ Sledze, jak grasujesz po domu. Jakie mia³as´ plany? ´ Wtargnac´ tam i zgwa³cic´ mnie? j:kol43 21-11-2006 p:102 c:0 102 BIA£A SUKNIA Shelby wybuchne³a s´miechem, kto´ry wydostawa³ sie rados´nie z jakiegos´ nieznanego jej miejsca, a jej oczy skrzy³y sie. ­ Nie wiem ­ przyzna³a. Taka by³a ³adna, kiedy sie s´mia³a. Zreszta zawsze, w ogo´le jest ³adna. Unio´s³ z zalem miarke z alkoholem. ­ Mys´la³em, ze pomoze mi zasnac´. ­ Obawiam sie, ze mnie nic nie pomoze. ­ Przestepowa³a z nogi na noge, z pe³na s´wiadomos´cia, ze Justin sie jej przyglada, a jej serce wali jak przys³owiowy dzwon. ­ Chcesz spac´ ze mna? ­ spyta³. ­ To nie jest jedyny powo´d, dla kto´rego tu przysz³am. ­ Podnios³a wzrok, zaczerwieniona, i zaraz znowu wbi³a go w swoje bose stopy. ­ Czy wiesz, ze nikt przed tobanie ca³owa³ mnie tak... zmys³owo? ­ Zesz³as´ na do´³ o trzeciej w nocy, zeby przekazac´ mi te informacje? Wzruszy³a ramionami. ­ Dla mnie to wazne. ­ Spojrza³a na niego ze smutkiem. Jej oczy wodzi³y po jego twarzy, jego wargach, szerokiej klatce piersiowej. ­ Niebywa³e ­ mrukne³a zafascynowana. ­ Co? ­ Zmarszczy³ czo³o, widzac, jak jej spojrzenie s´lizga sie po nim. Zacze³o go to denerwowac´. ­ Ze nie musisz przeganiac´ kobiet ze swojej sypialni kijem od szczotki ­ dokon´czy³a matowym g³osem. ­ Zaglada³as´ moze do karafki z brandy? ­ Pewnie na to wyglada, co? ­ Podnios³a wzrok, j:kol43 21-11-2006 p:103 c:0 Diana Palmer 103 patrzac mu w oczy. ­ To moge z toba spac´? Jestem taka roztrzesiona. Jezeli... ­ Odkaszlne³a i odwro´ci³a wzrok. ­ Jezeli ci to nie przeszkadza, oczywis´cie. Nie chcia³abym jeszcze bardziej pogarszac´ sytuacji. ­ Chyba nie moze byc´ gorzej ­ odpar³ spokojnie. ­ Dobra. W³az´. Nigdy dotad nie by³a w jego sypialni, chociaz mija³a ja wiele razy i zaglada³a przez drzwi zaciekawiona. Poko´j umeblowany by³ antykami, tak jak pokoje w jej rodzinnym domu. By³a ciekawa, czy pochodza od jego dalekich przodko´w, czy odziedziczy³ je po rodzicach. Pog³adzi³a wysoka kolumne podtrzymujaca baldachim ³o´zka, podziwiajac wypolerowane drewno i pos´ciel w brazowo-bezowe paski. ­ Nie wiedzia³am, ze masz kolorowa pos´ciel ­ zauwazy³a mimochodem. ­ Maria mo´wi³a, ze nie lubisz takiej. ­ Nie znosze ­ rzuci³ kro´tko. ­ To Maria lubi kolorowa pos´ciel. Zaklina sie, ze pogubi³a wszystkie bia³e poszwy i przes´cierad³a i musia³a je czyms´ zastapic´. Wskakuj. Odchyli³ ko³dre, potem zgasi³ s´wiat³o i wro´ci³ do ³o´zka. Materac zapad³ sie pod jego ciezarem, kiedy siad³, kon´czac whisky. ­ Justin, hm, s´pisz w spodniach od pizamy? ­ spyta³a, wdzieczna za ciemnos´c´, kto´ra kry³a jej rumien´ce. ­ O mo´j Boze! ­ Justin zas´mia³ sie. ­ Nie musisz sie od razu ze mnie s´miac´ ­ mrukne³a, poprawiajac poduszke. j:kol43 21-11-2006 p:104 c:0 104 BIA£A SUKNIA ­ Zawsze sadzi³em, ze jestes´ wyzwolona dziewczyna, kto´ra ciagnie za soba ³an´cuszek mezczyzn, pije szampana i nosi brylanty. ­ No to przezyjesz szok ­ mrukne³a. ­ Zanim cie pozna³am, spotyka³am sie z jednym ch³opakiem, kto´ry raz odwazy³ sie chwycic´ mnie w pasie i dosta³ za to po ³apach. Mo´j ojciec mia³ obsesje, zebym zachowa³a dziewictwo, dopo´ki nie uda mu sie sprzedac´ mnie z zyskiem. Ale ty, oczywis´cie, uwazasz go za jakiegos´ s´wietego. Justin zapali³ s´wiat³o. Jego oczy przybra³y najciemniejszy z mozliwych odcien´ czerni i zatrzyma³y sie na jej rozpalonych policzkach. ­ Zgas´, prosze, jes´li mam mo´wic´ o takich rzeczach. Nie jestem w stanie na ciebie patrzec´. ­ Swietoszka ­ oskarzy³ ja zartobliwie. ´ ­ I kto to mo´wi! Wy³aczy³ s´wiat³o. Shelby poczu³a pod soba ruch materaca, Justin po³ozy³ sie w kon´cu i naciagna³ ko³dre na biodra. ­ No dobra. Mo´w, skoro chcesz pogadac´. ­ Ojciec nigdy nie chcia³ mnie wydac´ za ciebie, odgrywa³ tylko przed toba przysz³ego szczes´liwego tes´cia ­ oznajmi³a. ­ Chcia³, zebym pos´lubi³a stajnie wys´cigowe Toma Wheelora, zeby mo´g³ po³aczyc´ je ze swoimi i wyjs´c´ z d³ugo´w. ­ To gorzka pigu³ka do prze³kniecia, zw³aszcza biorac pod uwage to, co wiem o twoim ojcu. ­ Pamieta³, ze to pieniadze ojca Shelby uratowa³y rodzinny interes Bal- j:kol43 21-11-2006 p:105 c:0 Diana Palmer 105 lenegero´w. Ciekaw by³, czy Shelby o tym wie, i ma³o brakowa³o, a powiedzia³by jej to teraz, s³yszac jej westchnienie. ­ Tak czy inaczej, to fakt. Ojciec by³ goto´w zrujnowac´ cie, gdybys´ nie poszed³ mu na reke, kiedy wymys´li³ te historyjke z Tomem Wheelorem. ­ Sama przyzna³as´, ze z nim spa³as´ ­ przypomnia³ jej i spowaznia³. ­ A ja wiem, jak bardzo nie chcia³as´ tego zrobic´ ze mna. ­ Ale nie z powodu wstretu. ­ Czyzby? Zanim spro´bowa³a go przekonac´, Justin przesuna³ sie i przyciagna³ jado siebie. Odszuka³ w ciemnos´ci jej usta i ca³owa³ je, zapominajac o ca³ym s´wiecie. Jej usta domaga³y sie rzeczy, kto´re jasamaprzeraza³y. Lecz gdy Justin wsuna³ kolano miedzy jej nogi, natychmiast zesztywnia³a i odepchne³a go z ca³ej si³y. Pus´ci³ ja bez s³owa i zerwa³ sie z ³o´zka. Zapali³ s´wiat³o. A gdy sie odwro´ci³, jego oczy p³one³y. ­ Wynos´ sie! Zrozumia³a, ze nie czas sie t³umaczyc´, ze nie potrafi powiedziec´ nic, co by go uspokoi³o. Gdyby zacze³a teraz dyskusje albo pro´bowa³a za³agodzic´ sytuacje, mog³aby najwyzej wywo³ac´ cos´ gorszego, co okaleczy³oby ja o wiele bardziej niz jego pozadanie. Podnios³a sie z ³o´zka z oczami pe³nymi ³ez i wysz³a z jego sypialni. Nie oglada³a sie za siebie. Zamkne³a cicho drzwi i nie ustajac w p³aczu, powlok³a sie po schodach na do´³. j:kol43 21-11-2006 p:106 c:0 106 BIA£A SUKNIA Gabinet Justina by³ pusty. Zapali³a tam s´wiat³o, podesz³a do barku i trzesacymi sie rekami wyciagne³a karafke z brandy. Nala³a sobie i zakreci³a p³ynem w kieliszku. Mia³a ochote skoczyc´ z dachu, ale moze to jej wystarczy. Dom odpoczywa³ w ciszy, a jej g³owa peka³a. Dlaczego Justin nie potrafi zrozumiec´, ze przeraza ja takie gwa³towne zblizenie? Dlaczego jej nie s³ucha? Odtraci³a go, oto dlaczego. Ale gdyby tego nie zrobi³a... Zamkne³a oczy, drzac na ca³ym ciele. Sama mys´l o tym wywo³ywa³a w niej paniczny lek. Na niepewnych nogach docz³apa³a sie do sofy i klapne³a na niej zgarbiona, opierajac czo³o o brzeg kieliszka. £zy kompletnie ja os´lepi³y. Pi³a i pi³a, az wreszcie alkohol zacza³ usypiac´ jej nerwy. Kiedy zda³a sobie sprawe, ze nie jest juz sama, nawet nie podnios³a g³owy. ­ Wiem, nienawidzisz mnie ­ powiedzia³a g³ucho. ­ Nie musia³es´ sie fatygowac´, zeby mi to os´wiadczyc´. Justin skrzywi³ sie, widzac ³zy na jej twarzy. Jego duma po raz wto´ry dozna³a uszczerbku, mimo to jej ³zy takze go rani³y. Nala³ sobie whisky i przycupna³ na skraju stolika naprzeciwko Shelby. ­ Siedzia³em tam i wyzywa³em cie od najgorszych ­ odezwa³ sie po chwili. ­ Az dotar³o do mnie, co powiedzia³as´, ze nigdy zaden facet przede mna nie ca³owa³ cie w taki sposo´b. ­ I tak dla ciebie jestem dziwka­ stwierdzi³a z gory- j:kol43 21-11-2006 p:107 c:0 Diana Palmer 107 cza. ­ Bo spa³am z Tomem, i nawet ci o tym powiedzia³am. ­ Przeciez dopiero co twierdzi³as´, ze two´j ojciec mnie ok³ama³. ­ Zmruzy³ oczy, pociagna³ ³yk whisky i odstawi³ szklanke. Przyklekna³ przed Shelby, patrzac jej w oczy. ­ Poca³owa³as´ mnie, zaraz po wypadku. Nie ba³as´ sie mnie wtedy. I nie czu³as´ odrazy. Shelby, zrobi³as´ to sama, z w³asnej woli, pamietasz? A wiec nareszcie zaczyna³ pojmowac´. Westchne³a przygnebiona. ­ Tak ­ rzek³a w kon´cu. ­ Wtedy sie nie ba³am. ­ Ale wczes´niej ­ ciagna³, a w jego oczach zjawi³y sie b³yski zrozumienia ­ zachowywa³em sie zbyt porywczo, kiedy chcia³em sie z toba kochac´. Poczerwienia³a, uciekajac wzrokiem w bok. ­ Tak. ­ A wiec ba³as´ sie samego zblizenia, a nie ciazy. ­ Zdoby³ pan sto punkto´w na sto mozliwych ­ mrukne³a z wymuszonym rozbawieniem. Justin westchna³, patrzac, jak Shelby s´ciska swo´j kieliszek. Zabra³ go z jej rak i postawi³ na stoliku. ­ Wstan´. Przestraszy³a sie, czujac, ze Justin japodnosi. Przesuna³ ja na bok i sam wyciagna³ sie na poduszkach. ­ A teraz usiadz´. Pos³ucha³a go z ociaganiem, poniewaz nie skojarzy³a zupe³nie, do czego on zmierza. Justin tymczasem wzia³ ja za reke i przy³ozy³ jej d³on´ do swojej piersi. ­ Pomys´l sobie, ze jestem kro´likiem dos´wiadczalnym, j:kol43 21-11-2006 p:108 c:0 108 BIA£A SUKNIA kto´ry dobrowolnie sie pos´wieca. Zrobimy milowy krok w procesie edukacyjnym. Otworzy³a usta, zdajac sobie nagle sprawe, co planuje jej maz. Spojrza³a na niego z zaciekawieniem i wstydem. ­ Ale ty... ty tego nie lubisz ­ zauwazy³a trafnie, bo w przesz³os´ci to on zawsze prowadzi³ i nie zacheca³ jej do samodzielnos´ci w tej sztuce. ­ Chce sie tego nauczyc´ ­ wyzna³ szczerze. ­ Jes´li dzieki temu zblizysz sie do mnie, z wielkacheciaoddam ci kierownice. £zy cisne³y sie jej zno´w do oczu. ­ Odpowiada ci to? ­ spyta³ z przepe³nionym czu³os´cia wzrokiem. ­ Bedziesz sie ze mna kochac´? £zy wyla³y sie ostatecznie z jej oczu i potoczy³y wartko po policzkach. ­ Chcia³am ci powiedziec´ ­ ³ka³a ­ ale tak sie wstydzi³am... ­ Wszystko wporzadku. ­Przykry³ swojaduzad³onia jej reke, g³adzac b³ekitne zy³ki przes´wiecajace przez jej jasnasko´re. ­ Powinno to wczes´niej do mnie dotrzec´. Nie zrobie ci krzywdy. Nigdy nie zrobie ci krzywdy. Rozes´mia³a sie raptem przez ³zy. By³a zdumiona, ze Justin w kon´cu sam odkry³ prawde. Z mokrym us´miechem pochyli³a sie nad jego goracymi wargami i dotkne³a ich swoimi. Justinowi zdawa³o sie, ze serce mu peknie. Bo´g jeden wie, dlaczego wczes´niej nie potrafi³ jej zrozumiec´. Widocznie Wheelor ja skrzywdzi³, a to odrzuci³o ja od ponownych pro´b zblizenia. Co prawda mys´l, ze to inny j:kol43 21-11-2006 p:109 c:0 Diana Palmer 109 mezczyzna by³ jej pierwszym, bardzo mu doskwiera³a, ale nie mo´g³ przeciez stac´ z boku i przypatrywac´ sie, jak Shelby wykan´cza sie psychicznie. Musza zaczac´ od czegos´ budowac´ wspo´lne zycie, a to jest chyba najlepszy fundament. Jej miekkie wstydliwe wargi zaskakiwa³y go mi³o. Nie by³a mistrzynia ca³owania, on zas´ dos´c´ d³ugo by³ sam, lecz dawniej, kiedy by³ m³odszy, brak urody amanta nie przeszkodzi³ mu w zdobyciu niejakiego dos´wiadczenia. Wiedzia³, co nalezy robic´ z kobieta, chociaz rozmowy na ten temat krepowa³y go. Nie dotyka³ jej. Tak jak obieca³, leza³, znoszac meczarnie i pozwalajac jej ustom bawic´ sie jego wargami. ­ Przytul sie do mnie ­ wyszepta³. ­ Jestes´ bezpieczna, nie bo´j sie. ­ Czy to cie boli? ­ Jak mnie zaboli, na pewno ci powiem ­ obieca³. Sk³ama³, bo juz go wszystko bola³o. Shelby zmieni³a pozycje, jej piersi spocze³y na jego klatce piersiowej, ale nogi trzyma³a skromnie obok jego no´g. Teraz poznawa³a wargami jego twarz, a jej d³onie dotyka³y jego w³oso´w. Smia³a sie z czystej rados´ci, jaka ´ dawa³a jej ta nowa wolnos´c´. Wolnos´c´ dotykania go tak, jak marzy³a po tylu samotnych latach. Justin otworzy³ oczy i patrzy³ na nia zaintrygowany. ­ I po co to wszystko by³o? ­ Gdybys´ wiedzia³ ­ zacze³a ­ jak d³ugo o tym marzy³am. j:kol43 21-11-2006 p:110 c:0 110 BIA£A SUKNIA ­ Mog³as´ mi przeciez powiedziec´. ­ Nie mog³am. ­ Dotkne³a jego piersi. ­ Peszy mnie to. ­ Idac za nag³ym impulsem, pochyli³a sie i musne³a wargami jego piers´. ­ Justin, tak potwornie za toba teskni³am. ­ Ja tez za tobateskni³em ­ rzek³ ochryp³ym g³osem. ­ Boze, Shelby, nie moge... ­ Zacisna³ zeby. Spojrza³a na niego uwaznie. ­ To dla ciebie za ma³o, prawda? ­ spyta³a z wahaniem. ­ Pewnie jestem dosyc´ zielona. ­ Chce cie dotykac´ ­ wydysza³. ­ Chce po³ozyc´ cie na plecach i zrzucic´ z ciebie te bluzke, kto´ra mi stoi na drodze. Shelby sp³oszy³a sie. ­ Jes´li nad soba nie zapanujesz, znowu bedzie tak samo jak na go´rze ­ oznajmi³a. ­ Znowu bede sie ba³a. ­ Przysiegam na Boga, ze do niczego nie dojdzie. Nawet gdybym musia³ wybiec w noc z g³os´nym krzykiem. Uwierzy³a mu, zda³a sie na niego. By³a to prawdopodobnie najtrudniejsza decyzja w jej zyciu. Prze³kne³a g³os´no s´line i ostroznie przemies´ci³a sie, k³adac sie na plecy. Pilnie obserwowa³a przy tym jego ruchy. ­ Zaufanie nie przychodzi ci ³atwo? ­ spyta³. ­ To prawda. ­ Patrzy³a na niego przez chwile w milczeniu. ­ Mog³am dzis´ po po³udniu zginac´. Nie wychodzi mi to z g³owy. W obliczu s´mierci wszystko staje sie takie niewazne. Mys´la³am tylko o tobie, o tym, ze zostawiam cie z takim ponurym wspomnieniem. j:kol43 21-11-2006 p:111 c:0 Diana Palmer 111 ­ Studiowa³a opuszkami palco´w jego wargi. ­ Pragne³am cie, kiedy pozwoli³es´ mi sie poca³owac´. Chcia³am wiedziec´, czy potrafie przestac´ sie bac´. Ale tam na go´rze, kiedy mnie tak mocno chwyci³es´, dos³ownie rozpad³am sie na kawa³ki. ­ Teraz juz tego nie zrobie. ­ Pochyli³ sie, muskajac jej usta. Potem lekko je przygryz³, az powoli zacze³a powtarzac´ za nim to samo. Czu³ jej przyspieszony oddech. I wtedy jego palce zacze³y s´ledzic´ wzo´r na jej bluzie od pizamy. Poczatkowo zamar³a, ale by³ taki delikatny, i niczego nie zada³. ­ W porzadku? ­ spyta³, dodajac jej otuchy. To by³o cos´ nowego. Jej oczy us´miechne³y sie do niego. ­ W porzadku. Spus´ci³ wzrok na jej piersi. Kiedy po³ozy³ palec na jednej z nich, jej cia³em wstrzasna³ dreszcz. Podoba³o mu sie to. A wiec zrobi³ to raz jeszcze. Tym razem Shelby unios³a sie do go´ry. ­ Pieknie ­ powiedzia³ zachecajaco, nie pozwalajac jej uciec spojrzeniem. ­ Powto´rz to. Pos³ucha³a go, ale tylko dlatego, ze nie mog³a mu sie oprzec´. ­ Czuje sie... dziwnie ­ szepne³a. ­ Jakbym mia³a goraczke. ­ Ja tez. ­ Po³askota³ wargami jej usta, kto´re sie zaraz rozchyli³y. ­ Powiedziec´ ci, co teraz zrobie? ­ Tak ­ poprosi³a z ustami przy jego ustach. ­ Teraz rozepne twoja bluzke od pizamy. j:kol43 21-11-2006 p:112 c:0 112 BIA£A SUKNIA Kiedy poczu³a jego palce wy³uskujace guziki z dziurek, przesta³a na moment oddychac´. Zaraz potem materia³ rozchyli³ sie i Justin powoli zsuna³ jej bluzke z ramion. Sciagna³ ja do wysokos´ci jej piersi i zajrza³ ´ Shelby w oczy, zauwazajac w nich przelotny wstyd wywo³any podnieceniem, kto´rego nie zdo³a³a przed nim ukryc´. ­ Jestes´ taka drobna ­ stwierdzi³, wodzac palcem po jej sko´rze. ­ Lubie, kiedy kobieta jest taka drobna. Zadrza³a, s³yszac, jak to powiedzia³, czujac jego d³onie, kto´re przemieszcza³y sie w go´re i w do´³, zatrzymujac sie przelotnie tuz obok twardego bolesnego wzgo´rka. A gdy go dotkna³, zadrza³a jeszcze mocniej. Zrobi³ to znowu, a ona jekne³a. Potem muska³ nosem czubek jej nosa. Ich oddechy wymiesza³y sie, jego oddech pachnia³ tytoniowym dymem. ­ Chcesz tego, prawda? ­ spyta³. Zacza³ ja na nowo g³askac´. Shelby krzykne³a. Przestraszy³a sie swojego krzyku, prze³kne³a g³os´no i zwilzy³a wargi jezykiem. ­ Zachowujesz sie ­ szepna³ jej do ucha, odsuwajac zmys³owym ruchem na bok po³y jej bluzki ­ jak dziewica ze swoim pierwszym mezczyzna. ­ Sciagna³ z niej ´ satynowy materia³ i gdy spojrza³ w do´³, zabrak³o mu tchu. ­ Naprawde ci nie przeszkadza... ze jestem szczup³a? ­ us³ysza³a swo´j w³asny szept. ­ Boze mo´j, nie ­ odpar³. Patrzy³ jej w oczy, a jego palce pomyka³y po jej g³adkiej sko´rze. ­ Czy pozwolisz, ze dotkne ich wargami? j:kol43 21-11-2006 p:113 c:0 Diana Palmer 113 ­ Tak. Z us´miechem na twarzy pochyli³ nad nia g³owe. Wygie³a sie w ³uk przy jego pierwszym mus´nieciu. Przez ca³e zycie nie wyobraza³a sobie nawet, ze dotyk moze sprawic´ taka rozkosz. Wplot³a palce w jego geste w³osy i trzyma³a go mocno przy sobie. Justin czu³ i widzia³ jej reakcje, i chyba nawet je rozumia³. To by³a w³as´nie nagroda, na kto´ra tak d³ugo czeka³. Jego d³onie g³adzi³y jej biodra i p³aski brzuch, jakby ta kobieta zawsze do niego naleza³a. A ona uwielbia³a te powolna czu³os´c´ jego szorstkich rak na swoim ciele. Gdy ja pies´ci³, bezradnie s´ciska³a jego ramiona. Szepta³a jakies´ kompletnie nieodgadnione s³owa, b³agajac go sama nie wiedzac o co. Wreszcie wbi³a lekko zeby w jego ramie. Kiedy unio´s³ g³owe, ledwie go widzia³a. Zdawa³o jej sie, ze mia³ us´miech na twarzy, i zaraz zacza³ jaca³owac´. Potem poczu³a w ustach jego jezyk. Obje³a go za szyje, przylepiona do niego ca³ym cia³em. Jak przez mg³e zauwazy³a, ze znikne³y gdzies´ jego spodnie od pizamy, ale mimo to nie poprosi³a, by przesta³. ­ To sie teraz stanie ­ szepna³ jej do ucha, a jego kolano wsune³o sie miedzy jej nogi. ­ Nie zrobie ci krzywdy. Nie bede sie spieszy³. Mozesz powstrzymac´ mnie, jes´li chcesz. Zrobimy to tak delikatnie, zebys´ sie mnie nie ba³a. A teraz lez spokojnie i zaufaj mi... jeszcze przez kilka sekund. Wstrzasana dreszczami, tak jak on zreszta, niczego tak nie pragne³a, jak tego, by mu sie oddac´. To Justin, jej j:kol43 21-11-2006 p:114 c:0 114 BIA£A SUKNIA maz, a ona kocha go nad zycie. Chcia³a dac´ mu wszystko, swoje cia³o wraz ze swoim sercem. ­ Justin ­ szepne³a, patrzac, jak jego twarz tezeje. Poczu³a jego pierwsze dotkniecie i przez moment chcia³a uciec. ­ Cii ­ szepna³. ­ Bede na ciebie patrzy³. I jes´li sprawie ci choc´ najmniejszy bo´l, zaraz to zobacze. Swiat³o wciaz sie pali³o. Ale ona nie widzia³a nic ´ pro´cz jego twarzy. Czu³a wy³acznie jego szybki oddech na policzkach. Mimo to nie ba³a sie ciezaru jego cia³a, choc´ przygniata³ jado poduszek. Naleza³ do niej, i w³as´nie... Poczu³a bo´l, jakby ktos´ wbi³ w nia rozpalony no´z. Wczepi³a sie w Justina, wytrzeszczajac oczy, i zap³aka³a g³os´no. Oczy Justina pociemnia³y, zamar³ nad nia niczym postac´ z brazu. Spojrza³ na nia z niedowierzaniem. Poruszy³ sie w niej znowu i patrzy³, jak Shelby marszczy twarz. ­ Wybacz ­ szepne³a. ­ Nie przestawaj ­ prosi³a. ­ Wszystko jest dobrze, mys´le, ze moge... to znies´c´... ­ Mo´j Boze! Justin poderwa³ sie i usiad³ plecami do niej. ­ Mo´j Boze, Shelby! ­ Justin, nie musisz... nie musisz przerywac´ ­ szepta³a, przygryzajac wargi. Nie s³ucha³ jej juz. Schowa³ g³owe w d³oniach. Zaraz potem siegna³ po szklanke, w kto´rej uchowa³ sie jeszcze ³yk alkoholu, i o ma³y w³os nie wyla³ go, zanim trafi³ do j:kol43 21-11-2006 p:115 c:0 Diana Palmer 115 ust. Wreszcie podnio´s³ sie, a Shelby poczerwienia³a i odwro´ci³a g³owe, by nie patrzec´ na jego meskos´c´. ­ Przepraszam. ­ Wk³ada³ niezdarnie spodnie od pizamy. Stana³ potem zapatrzony w nia, az mia³a ochote zniknac´. Nie pozwoli³ jej na to. Wyciagna³ sie, zeby wziac´ jana rece. Utuli³ ja i usiad³ z nia na fotelu, szepczac czu³e s³owa do jej ucha. A ona nic tylko wylewa³a ³zy. Kiedy wreszcie przesta³a, osuszy³ jej oczy chusteczka. Przytuli³a policzek do jego piersi. ­ Jestes´ moja zona ­ powiedzia³, komentujac jej zazenowanie. ­ To normalne, ze widze cie nago. Skuli³a sie i przylgne³a do niego jeszcze bardziej. ­ Tak, chyba tak. Tylko to dla mnie takie... nowe. ­ Mo´j Boze, wiem, wiem. Rozpozna³a w jego g³osie nieomylna nute. Podnios³a g³owe, ods³aniajac piersi. Justin zmusi³ sie, zeby patrzec´ jej w oczy i nie spuszczac´ wzroku. ­ Moja niewinna panna m³oda ­ powtarza³ lekko schrypnietym g³osem. Z wahaniem, nieledwie z szacunkiem dotkna³ jej piersi. ­ Och, Shelby, Shelby! ­ Ja... doktor Sims zrobi³ mi drobny zabieg, ale marudzi³, ze tylko na tyle sie zgodzi³am ­ przyzna³a, kryjac przed nim wzrok. ­ Pewnie to by³o jednak za ma³o... ­ Jej twarz spurpurowia³a. ­ To dlaczego nie pozwoli³as´ mu zrobic´, jak uwaza³? ­ Zebym mog³a ci udowodnic´, ze nie spa³am z To mem ­ odpar³a po prostu. ­ Mo´j ty g³uptasie! ­ Unio´s³ jej g³owe, patrzac jej j:kol43 21-11-2006 p:116 c:0 116 BIA£A SUKNIA w oczy. ­ Gdybym nie poszed³ za toba, albo gdybym nie straci³ g³owy... Boze, nawet nie moge o tym mys´lec´! ­ Justin, to zmniejszy³oby bo´l... ­ zacze³a onies´mielona. ­ I to jak by zmniejszy³o. ­ Odchyli³ sie z g³os´nym westchnieniem. ­ Wiem, ze jestem zwiastunem z³ych wiadomos´ci, kochanie, ale powinnas´ wro´cic´ do doktora Simsa, zeby dokon´czy³ zabieg. ­ Ale... ­ Niewielki bo´l to jedno, ale ty tam masz ca³kiem solidny dowo´d ­ os´wiadczy³. Poruszy³ sie zak³opotany o wiele bardziej niz ona, pro´bujac jej to wyjas´nic´. Przytuli³ jej g³owe do swojej piersi i pochyli³ sie, zeby ja poca³owac´. ­ Ubierz sie, a ja naleje ci brandy. Nieporadnie wk³ada³a z powrotem pizame, a on nape³nia³ jej kieliszek brandy, a swoja szklanke whisky, a nastepnie zacza³ szukac´ papieroso´w. Shelby wiedzia³a, ze jej twarz jest czerwona, i nic nie mog³a na to poradzic´. Nigdy nie wyobraza³a sobie, ze intymnos´c´ jest tak... intymna. Ale wraz ze wstydem sz³o podniecenie wywo³ane jej nowym odkryciem. Tym razem Justin nie straci³ kontroli, nie pozwoli³ zmys³om zapanowac´ nad soba. By³ cierpliwy i rozwazny, tak jak jej obieca³. ­ Kto ci powiedzia³, ze mezczyz´ni wpadaja w sza³ i robia kobietom krzywde w czasie zblizenia? ­ spyta³ swobodnym tonem. ­ Bo zdaje sie, ze w³as´nie tego sie spodziewa³as´. Shelby wzie³a od niego kieliszek i patrzy³a, jak Justin j:kol43 21-11-2006 p:117 c:0 Diana Palmer 117 podchodzi do fotela i siada z nieod³acznym papierosem, przysuwajac blizej popielniczke. ­ Ty ­ powiedzia³a w kon´cu. ­ Tamtego wieczoru, kiedy sie zareczylis´my, a ty zupe³nie przesta³es´ nad soba panowac´. Unio´s³ brwi zaskoczony. ­ Czyzbym sie wtedy az tak bardzo zapomnia³? ­ Tak to odebra³am w kazdym razie. ­ Przenios³a spojrzenie na swojaszklanke. ­ Pamieta³am tez, jaki mam problem, uprzedzano mnie, ze powinnam sie poddac´ operacji przed pierwszym razem. ­ Wzruszy³a ramionami. ­ Ba³am sie tego od moich pietnastych urodzin, kiedy lekarz bada³ mnie z zwiazku z jakimis´ kobiecymi k³opotami. Niekto´re kobiety czuja pewien dyskomfort, ale on wyrazi³ sie wo´wczas wprost, ze nie zniose tego bez wczes´niejszej operacji. Wiec kiedy tak napiera³es´... ­ Nic mi o tym nie wspomnia³as´ ­ rzek³ z pretensja. ­ Niby jak mia³am to zrobic´? ­ Westchne³a za³os´nie. ­ Skon´czy³am dwadzies´cia siedem lat i jestem kompletnie zielona. Nie potrafie nawet mo´wic´ o tym i sie nie rumienic´. ­ A ja uwaza³em, ze sie mnie brzydzisz ­ rzek³ g³osem, w kto´rym s³ysza³a pamiec´ tamtego bo´lu. ­ Nigdy do g³owy mi nie przysz³o... A potem mi powiedzia³as´ o swoim zwiazku z Wheelorem, i moje ego zosta³o ugodzone. ­ Oddycha³ g³os´no. ­ Przeciez nie by³bym taki gwa³towny, gdybym zna³ prawde. Ale tak cholernie mi dopiek³o, ze przespa³as´ sie z innym, by³em dos³ownie chory. j:kol43 21-11-2006 p:118 c:0 118 BIA£A SUKNIA ­ No to przynajmniej teraz juz wiesz, dlaczego cie wtedy odepchne³am. Justin zaciagna³ sie papierosem. ­ Cholernie cie pragne ­ wyzna³ po prostu. Shelby wbi³a zak³opotany wzrok w dywan. ­ Ja tez cie pragne. ­ No to zro´b cos´ z tym. Idz´ jak najszybciej do doktora Simsa. Niech to bedzie normalne, prawdziwe ma³zen´stwo. Takie, kiedy dwoje ludzi sypia ze soba, ma dzieci. Podnios³a twarz z zaczerwienionymi policzkami. ­ Bardzo chcesz miec´ dzieci, prawda? ­ Chce miec´ dzieci z toba ­ odpar³. ­ Nigdy nie chcia³em miec´ dzieci z inna kobieta. ­ To nie bede musia³a... niczego zazywac´. ­ Nie. Shelby wsta³a, na nowo przejeta i zawstydzona. ­ Chyba nie powinnis´my dzisiaj spac´ razem? ­ spyta³a, nie zdajac sobie sprawy, z jakim zalem to mo´wi. Justin podnio´s³ sie z fotela i podszed³ do niej. ­ Chyba nie, ale bedziemy. Nawet jes´li nie mozemy sie kochac´. Przytule cie tylko. Shelby wstrzyma³a oddech. ­ Przepraszam cie za to wszystko. ­ Ja tez cie przepraszam, ale nie da sie cofnac´ czasu, niestety. ­ Pochyli³ sie i poca³owa³ ja. ­ Nie bede cie pogania³, wszystko w swoim czasie. ­ Dziekuje. Us´miechna³ sie w odpowiedzi, ale juz bez s³owa. Odstawi³ szklanke i wro´ci³ do niej, gaszac po drodze j:kol43 21-11-2006 p:119 c:0 Diana Palmer 119 s´wiat³o. Wciaz trzyma³ tlacego sie papierosa, gdy szli razem na go´re. ­ Dobrze sie czujesz? ­ spyta³, kiedy po³ozyli sie do ³o´zka. ­ Nie bola³o cie bardzo? ­ Nie ­ szepne³a, wtulona w niego w kryjo´wce ciemnos´ci. ­ I nie przestraszy³as´ sie? ­ dopytywa³ sie, jakby mia³o to dla niego kolosalne znaczenie. ­ Wcale ­ zapewni³a go, wtulajac sie mocniej. By³ taki ciep³y, czu³a sie dobrze i bezpiecznie. ­ Ani troche. ­ Otar³a twarz o jego policzek. ­ I tak w³as´nie powinno byc´ ­ rzek³ cicho. ­ Ale jestem troche szorstki, pani Ballenger. Dos´c´ d³ugo zy³em bez kobiety. ­ Kilka miesiecy? ­ Hm, niezupe³nie. ­ Dotkna³ jej czo³a wargami i przyzna³ po chwili: ­ Ko³o szes´ciu lat. Shelby nie wierzy³a w³asnym uszom. ­ Mo´j Boze, nie mia³am pojecia! ­ No i dobrze ­ mrukna³. ­ Pewnie wia³abys´ przede mna z krzykiem z obawy, ze taki wyg³odnia³y facet zachowa sie jak dzikie zwierze. ­ Nie by³es´ taki. ­ Bo ty potrzebujesz czu³os´ci, wiec jaotrzyma³as´. Na pewno nie zawsze tak bedzie, kiedy sie juz lepiej poznamy ­ uprzedzi³. ­ Nie lubie rutyny, nie chce kochac´ sie zawsze tak samo. Zacze³a natychmiast kombinowac´, co lubi jej maz. ­ Justin... j:kol43 21-11-2006 p:120 c:0 120 BIA£A SUKNIA ­ Cicho. ­ Poca³owa³ jej usta. ­ Spij juz. Podniecasz ´ mnie. ­ Przepraszam. Poca³owa³ ja jeszcze raz i przewro´ci³ sie na brzuch z przeciag³ym westchnieniem. ­ Dobranoc, laleczko. ­ Dobranoc, Justin. D³ugo jednak nie mog³a zasnac´. W jej g³owie roi³o sie od pytan´, a zna³a tylko kilka odpowiedzi. Co prawda pokona³a przynajmniej jedna przeszkode, no i Justin wciaz jej pozada. To juz cos´. Nawet jezeli jej nie pokocha, byc´ moze bedzie w stanie wzbudzic´ w sobie dla niej jakies´ inne pozytywne uczucia. Nie moze przeciez obarczac´ jaca³kowita i wy³acznawinaza to, co zdarzy³o sie w przesz³os´ci. A jes´li wciaz tak mys´li? Przysz³o jej raptem do g³owy, ze Justin moze w dalszym ciagu pragnac´ zemsty za gorycz i ponizenie, kto´rych kiedys´ przez nia dos´wiadczy³. By³a to wyjatkowo deprymujaca mys´l, kto´ra przez wiele d³ugich minut nie pozwala³a jej zasnac´. j:kol43 21-11-2006 p:121 c:0 ROZDZIA£ SIODMY ´ Budzac sie nastepnego ranka, Justin z trudem dawa³ wiare w³asnym oczom. Tak przywyk³ do sno´w o Shelby, kto´re kon´czy³y sie z nastaniem dnia, a oto znalaz³ ja obok siebie. Na swojej poduszce widzia³ jej d³ugie, ciemne w³osy, obok siebie jej piekna postac´ zrelaksowana we s´nie, z pe³nymi, kuszacymi wargami. Leza³ nieruchomo, wpatrzony w swojazone. Czu³ sie bez niej okrutnie samotny. Bardziej samotny, niz zdawa³ sobie z tego sprawe do chwili, gdy zno´w podjeli pro´be dialogu. Kiedy sie dawniej spotykali, marzy³ o tym, by miec´ ja w ³o´zku. W³as´nie taka, zatopiona w niezmaconym s´nie, i zeby robic´ w³as´nie to, co robi³ ­ przygladac´ sie jej. Nie wiedzia³a, jak jest mu droga. Ani ze miniona noc by³a odkryciem i kulminacja nieskon´czonego oczekiwania i tesknoty, nawet jes´li nie mo´g³ dokon´czyc´ tego, j:kol43 21-11-2006 p:122 c:0 122 BIA£A SUKNIA co zacza³. Juz sam fakt, ze okaza³a sie dziewica, by³ dla niego wystarczajaco radosny. Kiedy sie sennie poruszy³a, us´miechna³ sie z lekka i przechyli³ g³owe, zeby ja poca³owac´. Jej d³ugie czarne rzesy zatrzepota³y, podnios³a powieki. Zobaczy³a go i us´miechne³a sie do niego. W spojrzeniu jej jasnozielonych oczu pojawi³ sie ca³kiem nowy wyraz. ­ Dzien´ dobry ­ powita³a go szeptem. ­ Dzien´ dobry. ­ Powto´rzy³ poca³unek. ­ Dobrze spa³as´? ­ Jeszcze nigdy tak dobrze nie spa³am. A ty? ­ Mo´g³bym powiedziec´ to samo. ­ Przykry³ jako³dra. ­ Nie musisz jeszcze wstawac´. ­ Idziesz tak wczes´nie do pracy? ­ zdziwi³a sie, zerkajac zaspanym wzrokiem na zegar. ­ Musze leciec´ do Dallas, kochanie ­ oznajmi³, podnoszac sie. ­ Nowy klient. Bede w domu o zmroku. ­ A ja musze byc´ w kancelarii dopiero o dziewiatej ­ powiedzia³a z zadowolona mina. ­ Wola³bym, zebys´ zrezygnowa³a z tej pracy ­ stwierdzi³, marszczac czo³o. ­ Kiedy ja ja lubie ­ zaprotestowa³a, ale niezbyt ostro. ­ A mnie sie nie podoba, ze jestes´ na kazde zawo³anie Barry'ego Holmana. ­ Moze to kobieciarz, ale mnie traktuje przyzwoicie ­ broni³a go. ­ To bardzo mi³y cz³owiek, jest wobec mnie w porzadku. j:kol43 21-11-2006 p:123 c:0 Diana Palmer 123 Justin odwro´ci³ sie. Nie powinien jej okazywac´, jak bardzo jest zazdrosny o przystojnego szefa. ­ Musze wziac´ prysznic. Obserwowa³a go, jak grzeba³ w szufladzie w poszukiwaniu czystej bielizny i jak szed³ do ³azienki. Wlepia³a wzrok w jego naga postac´. Miniona noc i intymne chwile, kto´re ich po³aczy³y, zdawa³y jej sie teraz nierealne. Czerwieni³a sie na samo wspomnienie, ale Justin szczes´liwie znikna³ juz w ³azience i nie zobaczy³ jej zarumienionych policzko´w. Zastanawia³a sie, czy w zwiazku z jego zazdros´cia powinna mu powiedziec´ o Tammy Lester i o tym, ze Holman jest wyraz´nie zainteresowany nowapracownica. W kon´cu zdecydowa³a, ze moze zrobi to po´z´niej. Tymczasem zapad³a w drzemke. A kiedy sie obudzi³a, Justin sta³ juz ubrany w jasnoszary garnitur i w³as´nie wiaza³ przed lustrem krawat w szaro-czerwone paski. ­ Czy Maria wsta³a juz, zeby dac´ ci s´niadanie? ­ zainteresowa³a sie Shelby. ­ Zjem s´niadanie w samolocie. ­ Wsadzi³ rece do kieszeni i wyciagna³ z jednej z nich kluczyki od samochodu. Rzuci³ je na ³o´zko. ­ Pojedz´ moim fordem do pracy. Two´j problem z transportem musi poczekac´ do jutra. Shelby usiad³a z kluczykami w d³oni. ­ A jak sie dostaniesz na lotnisko? ­ Czy moje serce zniesie te wszystkie problemy? ­ spyta³ zartobliwie, unoszac jedna brew. Przyjrza³a mu sie i nagle miniona noc wro´ci³a do niej j:kol43 21-11-2006 p:124 c:0 124 BIA£A SUKNIA z alarmujaca wyrazistos´cia. Zobaczy³a go takiego, jaki by³ wtedy, poczu³a jego bliskos´c´... ­ Mo´j Boze, co za rumieniec! ­ mrukna³ zadowolony. ­ Pewnie schowa³abys´ sie pod ³o´zko, gdybym zacza³ ci cos´ przypominac´. ­ Z ca³a pewnos´cia ­ rzek³a z resztka dumy. Potem zniszczy³a to wszystko, us´miechajac sie i chowajac twarz w d³oniach. ­ Och, Justin ­ szepne³a, przypominajac sobie sama. Przysiad³ obok niej, przyciagajac jej czo³o do piersi. Pachnia³ wodakolon´skai sama jego bliskos´c´ os³abia³a ja i przyprawia³a o zawroty g³owy. ­ Na pewno czujesz sie dos´c´ dobrze, zeby is´c´ do pracy? ­ spyta³, unoszac jej brode, zeby zajrzec´ jej w oczy. ­ Nie musisz nigdzie is´c´. ­ Wiem. ­ Westchne³a lekko. ­ Ale jestem tylko obola³a. Nic mi sie przeciez nie sta³o, tylko sie okropnie przestraszy³am. ­ Nie tylko ty ­ mrukna³. ­ Zawdzieczam ci piec´ nowych siwych w³oso´w, odkry³em je dzis´ rano w lustrze. Wyciagne³a reke ku jego g³adko zaczesanym w³osom, gdzie na skroni srebro przes´witywa³o gdzieniegdzie przez czern´. ­ Wybacz. Zdaje sie, ze jednak chcia³am stad uciec. Od czasu do czasu chyba mnie nienawidzisz, prawda? ­ Czasami mia³em takie wrazenie ­ wyzna³ bez us´miechu. ­ Szes´c´ lat do mno´stwo czasu do rozmys´lan´. Uwierzy³em w to, co mo´wi³as´ o Wheelorze. ­ Wsuna³ d³on´ pod jej kark i zacisna³ raptem, nie tak mocno, by ja j:kol43 21-11-2006 p:125 c:0 Diana Palmer 125 zabola³o, ale dos´c´ mocno, zeby przysunac´ jej czo³o do swojej marynarki. ­ Dlaczego? ­ spyta³ z pozoru ³agodnie. ­ Dlaczego mnie ok³ama³as´? Czy ma³o ci by³o, ze zerwa³as´ zareczyny? Musia³as´ porwac´ jeszcze moja dume w strzepy? No wiec jednak, pomys´la³a z narastajacym zalem. Justin nigdy jej nie przebaczy, a jej fizyczna niewinnos´c´ nie robi mu zadnej ro´znicy. W kazdym razie na pewno nie powstrzyma go przed nieustannym oskarzaniem jej o przesz³os´c´, nawet jes´li niezaleznie od tego pozada jej do szalen´stwa. Zawsze jej zreszta pozada³, ale to juz nie wystarcza³o. Zno´w ogarne³o ja przygnebienie. Minionej nocy przyzna³ sie, ze zy³ szes´c´ lat w celibacie. Juz samo to pokazuje, ile tkwi³o w nim goryczy. Jej i tak kruchy s´wiat zawali³ sie znienacka. Zamkne³a oczy z melancholijnym westchnieniem. ­ Powiedzia³am ci wczoraj, dlaczego ­ odezwa³a sie. ­ To by³ pomys³ ojca. ­ A ja ci powiedzia³em, ze two´j ojciec darzy³ mnie sympatia. Zrobi³, co mo´g³, zeby mi pomo´c. A tamtego wieczoru, gdy przyszed³ do mnie z Wheelorem, to sie nawet pop³aka³. Shelby unios³a na niego wzrok, w kto´rym nie by³o wiele nadziei. ­ Wiesz, wszystko zalezy od zaufania, jakim darzy sie drugiego cz³owieka ­ rzek³a. ­ Nie chce zrzucac´ winy na ciebie, ale ty tez nie mozesz mi zarzucic´ s´wiadomego k³amstwa. Lecz ty mi w ogo´le nie wierzysz, dla zasady. j:kol43 21-11-2006 p:126 c:0 126 BIA£A SUKNIA Justin zdenerwowa³ sie prawda jej s³o´w i zacisna³ zeby. ­ Nie potrafie ­ stwierdzi³, po czym pus´ci³ jai wsta³. ­ Kobieta, kto´ra raz zdradzi mezczyzne, niewatpliwie zrobi to po raz drugi. ­ Jestem dziewica ­ przypomnia³a mu zmieszana. ­ Nie o tym mo´wie. Ok³ama³as´ mnie przeciez. Sprzeda³as´ mnie. ­ Nabra³ g³eboko powietrza i wyja³ papierosa. ­ Nie jestem nawet pewien, czy nie powto´rzy³abys´ tego z tym swoim szefem. ­ Spojrza³ w jej s´ciagnieta twarz. ­ Od razu widac´, ze nie musia³abys´ go specjalnie zachecac´, poza tym on jest przystojny, prawda, kochanie? Nie ma w nim nic pospolitego. ­ Nie jestes´ pospolity ­ broni³a sie po´³g³osem. ­ Co za przenikliwos´c´. Skad wiesz, ze mys´la³em o sobie? ­ warkna³. ­ Trzymaj sie z dala od k³opoto´w, jak mnie nie bedzie, i nie przyciskaj gazu w moim samochodzie. ­ Nie tkne twojego cennego samochodu, jes´li sie tak boisz ­ odparowa³a z iskrzacym wzrokiem. ­ Wezwe takso´wke, zeby mnie ca³e Jacobsville widzia³o. Obrzuci³ ja rozgniewanym spojrzeniem, a ona nie pozosta³a mu d³uzna. I nagle jego twarz przecia³ grymas, potem us´miech, az w kon´cu wybuchna³ s´miechem, kto´ry rozjas´ni³ jego ciemne oczy. ­ Jedza. ­ Dzikus. Cisna³ papierosa do duzej popielniczki na toaletce i ruszy³ w strone Shelby, kto´ra odrzuci³a ko³dre i wycofy- j:kol43 21-11-2006 p:127 c:0 Diana Palmer 127 wa³a sie napredce na druga strone ³o´zka. On jednak by³ szybszy. Zanim dotar³a do po³owy drogi, roz³ozy³ ja na ³opatki i przyszpili³ do przes´cierad³a ciezarem swojego cia³a. ­ I koniec walki. Mo´j Boze, czujesz, co sie ze mna dzieje? Owszem, czu³a. Znieruchomia³a, a jej twarz zap³one³a rumien´cem. ­ Co´z, s´wiat sie nie kon´czy ­ rzek³ z lekka rozbawiony. ­ Wiesz, co sie ze mna dzieje, kiedy jestem podniecony, a wczoraj w nocy nie dzieli³o nas kilka warstw ubran´. ­ Przestan´! ­ Przytuli³a twarz do jego marynarki, trzesac sie z zazenowania i podniecenia ro´wnoczes´nie. ­ Ty dzieciaku! ­ Zartowa³ sobie z niej, ale jego s³owa brzmia³y pieszczotliwie. Przetoczy³ sie na plecy, wciagajac ja na siebie. Jego oczy wpatrywa³y sie w jej oczy, kiedy sie nad nim unios³a. Zaglada³ w g³eboki dekolt jej bluzki od pizamy. ­ Tak lepiej? ­ mrukna³. ­ Jestes´ potworem. Chyba nie chce z toba d³uzej mieszkac´. ­ Chcesz, chcesz. ­ Przyciagna³ jej twarz, pociagajac ja za w³osy. ­ Poca³uj mnie. ­ Pognieciesz sobie garnitur ­ zauwazy³a roztropnie. ­ Mam ca³a mase innych garnituro´w. Chce, zebys´ mnie poca³owa³a. No dalej, musze zdazyc´ na samolot. Uleg³a mu, i ca³a k³o´tnia posz³a w zapomnienie w chwili, kiedy jej wargi dotkne³y jego ust. ­ Po zabiegu bedziemy musieli odczekac´ kilka dni j:kol43 21-11-2006 p:128 c:0 128 BIA£A SUKNIA ­ szepna³ jej do ucha. ­ Tylko nie zacznij sie znowu tym zamartwiac´ i denerwowac´, dobrze? ­ Patrzy³ jej w oczy. ­ Nie bede cie pogania³. Tym razem bedzie dok³adnie, jak zechcesz. Uca³owa³a jego powieki, delikatnie zamykajac mu oczy, z mi³os´cia bawiac sie jego rzesami. Chcia³a wykrzyczec´, ze kocha go nad zycie, ze wszystko, co zrobi³a, co go zrani³o, zrobi³a tylko dlatego, by go ochronic´. Ale on i tak by jej nie uwierzy³... ­ Wierzysz mi, ze juz sie ciebie nie boje? ­ Kochanie, trudno tego nie zauwazyc´, zwazywszy na nasza obecna pozycje ­ odpar³ zartem. ­ Jaka pozy... Justin! Rozes´mia³ sie, przewro´ci³ janaplecy i pies´ci³ jej wargi. ­ Te pozycje ­ szepna³. ­ Ca³us na pozegnanie i lece. ­ Juz to zrobi³am... nawet... kilka razy ­ wyszepta³a, wplatajac miedzy s³owa czu³e poca³unki. ­ To jeszcze pare i bede musia³ cos´ zrobic´, zeby stanac´ na nogi. Juz mi kolana zmiek³y. ­ Moje tez. ­ Zarzuci³a mu rece na szyje i leciutko przygryz³a jego dolnawarge. ­ Jestes´ teraz mo´j ­ os´wiadczy³a, patrzac mu w oczy. ­ Nie flirtuj mi tam z innymi kobietami. Wsuna³ rece pod jej plecy i unio´s³ ja, pochylajac sie nad jej otwartymi ustami, az jego w³asne cia³o kaza³o mu niezw³ocznie przestac´ albo dokon´czyc´ te robote. Przeturla³ sie na bok niechetnie i wsta³, z dumapatrzac na dzie³o swoich rak. Shelby leza³a na pos´cieli z aureola w³oso´w woko´³ g³owy. Jej czerwone wargi nabrzmia³y od j:kol43 21-11-2006 p:129 c:0 Diana Palmer 129 poca³unko´w Justina, jej rozmarzone oczy spala³o pozadanie. ­ Gdybym mia³ takie twoje zdjecie ­ powiedzia³ lekko ochryp³ym g³osem ­ chodzi³bym w ko´³ko i bi³ pok³ony do ziemi za kazdym razem, ilekroc´ bym na nie spojrza³, bo nigdy nie widzia³em tak pieknej kobiety. ­ Nie jestem nawet ³adna ­ zauwazy³a z us´miechem. ­ Ale ciesze sie, ze ci sie podobam. Ty tez mi sie podobasz. Justin wzia³ g³eboki oddech. ­ Lepiej juz po´jde, dopo´ki jeszcze moge sie poruszac´, Dobrze, ze pamietam o twoim stanie, to pomaga. Odwro´ci³a wzrok na poduszki. ­ Naprawde pozwoli³abys´ mi posunac´ sie dalej? ­ spyta³ pe³nym emocji g³osem. ­ Nawet wiedzac, jak bardzo bedzie cie bola³o? ­ Chcia³am cie przekonac´... ­ Do tego potrzeba odwagi. ­ Zmarszczy³ czo³o. ­ Czy zabola³o cie, ze oskarzy³em cie o ozieb³os´c´? ­ Troche ­ przyzna³a, starajac sie go oszczedzic´. Westchna³ ze z³os´ci. ­ Wyobrazam sobie, ze bardzo. Spro´buj pamietac´, ze nie zna³em prawdy. I staraj sie mnie za to nie nienawidzic´. Ty tez nie wiesz o mnie mno´stwa rzeczy, Shelby. ­ Podnio´s³ papierosa z popielniczki. ­ No, lepiej juz po´jde ­ mrukna³, zerkajac na z³oty zegarek na rece. ­ Zadnych wys´cigo´w ­ ostrzeg³ ja jeszcze raz od drzwi. Widzia³a, ze Justin nie powie nic wiecej poza tym, co chce powiedziec´. j:kol43 21-11-2006 p:130 c:0 130 BIA£A SUKNIA ­ Dobra. Mi³ej wycieczki. ­ Bede sie stara³. Nie pozegna³ sie. Obejrza³ sie jeszcze i zamkna³ za sobadrzwi. Shelby odprowadza³a go wzrokiem z mieszanymi uczuciami. Za³owa³a czasami, ze nie potrafi czytac´ w jego mys´lach, bo by³ to jedyny sposo´b, zeby dowiedziec´ sie, co jej maz naprawde o niej sadzi. Zastanawia³a sie, swoja droga, czy w ogo´le sam to wie. Wsta³a z ³o´zka, ubra³a sie i pojecha³a fordem Justina do biura. Po drodze zatrzyma³a sie na moment, by umo´wic´ sie na popo³udniowa wizyte u doktora Simsa. Kiedy wro´ci³a do domu, by³a wykon´czona. Przede wszystkim niespodziewanie d³ugim dniem w pracy, gdzie usi³owa³a zachowac´ poko´j miedzy zirytowanym Holmesem a z³os´liwa Tammy, ale takze po´z´niejszym zabiegiem, kto´ry by³ ro´wnie niemi³y co krepujacy, poniewaz musia³a powiedziec´ doktorowi Simsowi, dlaczego sie na niego zdecydowa³a. Filizanka s´wiezo parzonej kawy i smaczna kolacja troche japodnios³y na duchu. Posz³a na go´re do swojego pokoju, za³ujac, ze nie moze is´c´ prosto do Justina. Ale nie wspomnia³ ani s³owem, ze bedaspali razem, najwidoczniej uznajac poprzednia noc za sytuacje przejs´ciowa. Wczes´nie uda³a sie na spoczynek. Nie s³ysza³a podjezdzajacego pod dom samochodu ani szybkich kroko´w Justina w strone jego sypialni. Nie s³ysza³a st³umionego przeklen´stwa, gdy zobaczy³ swoja sypialnie pusta, ani pe³nej os³upienia ciszy, kiedy znalaz³ Shelby s´piaca w swoim ³o´zku. j:kol43 21-11-2006 p:131 c:0 Diana Palmer 131 Zamkna³ drzwi i wro´ci³ do siebie, z wzrokiem pociemnia³ym od marzen´. Spodziewa³ sie, ze Shelby bedzie na niego czeka³a albo co najmniej spa³a w jego ³o´zku. Sta³o sie inaczej, i nie wiedzia³, czy nie by³a pewna, co zrobic´, czy z powodu porannej drobnej sprzeczki postanowi³a wznies´c´ miedzy nimi kolejny mur. Shelby zas´, kompletnie nies´wiadoma tego, co sie dzia³o w nocy, zesz³a na s´niadanie nastepnego ranka w pysznym humorze. I natkne³a sie przy stole na ma³omo´wnego Justina, kto´ry patrzy³ na nia, jakby pro´bowa³a go zastrzelic´. Zatrzyma³a sie jak wryta, jej d³uga dzinsowa spo´dnica zakreci³a sie woko´³ jej no´g. Wytar³a nerwowo d³onie o niebieska bawe³niana bluzke. ­ Dzien´ dobry ­ powiedzia³a niepewnie. ­ Nie, do diab³a, nie jest dobry ­ mrukna³. Shelby unios³a brwi. ­ Nie? Justin podnio´s³ ze sto³u filizanke z kawa i wypi³ ³yk czarnego aromatycznego napoju. ­ Jeden z moim ch³opako´w zawiezie cie do pracy ­ powiedzia³. ­ Moge prosic´ kluczyki od thunderbirda? Siegne³a do kieszeni spo´dnicy i po³ozy³a kluczyki na stole, obok Justina, a on z³apa³ ja za reke, zanim spro´bowa³a sie ruszyc´. Podnio´s³ wzrok, zamys´lony. ­ Dlaczego wro´ci³as´ do swojej sypialni? Shelby westchne³a i us´miechne³a sie lekko, nieco uspokojona. j:kol43 21-11-2006 p:132 c:0 132 BIA£A SUKNIA ­ Bo nie wiedzia³am, czy chcesz, zebym spa³a u ciebie ­ wyzna³a ze smutkiem, po czym wzruszy³a ramionami. ­ Nie chcia³am sie narzucac´. ­ Mo´j Boze, kochanie, jestes´my ma³zen´stwem ­ odpar³ natychmiast. ­ Kto tu mo´wi o narzucaniu sie? Patrzy³a na jego duze, mocne d³onie. Ich ciep³o wzbudza³o w niej dreszcze. ­ Od s´lubu jestes´ jakis´ nieobecny. ­ Chyba zaczynasz rozumiec´ dlaczego, prawda? Popatrzy³a w jego ciemne oczy. Skine³a g³owa. ­ Bo... mnie pragniesz. ­ To nie wszystko ­ zgodzi³ sie, nie rozwijajac tematu. ­ By³as´ u doktora Simsa? Jej rumieniec odpowiedzia³ mu lepiej niz s³owa, zanim mu przytakne³a zmieszana. Posadzi³ ja na sasiednim krzes´le. ­ Sam cie zawioze do pracy ­ oznajmi³ i przysuna³ jej talerz z jajkami i grzankami. Shelby us´miechne³a sie tak, zeby tego nie widzia³. Kiedy dotarli do centrum Jacobsville, Justin by³ juz spokojny, ale jedno spojrzenie na Barry'ego Holmana od razu wyprowadzi³o go na powro´t z ro´wnowagi. Przystojny jasnow³osy prawnik sta³ na ulicy i rozglada³ sie nerwowo. Ktos´ mo´g³by pomys´lec´, ze tak niecierpliwie oczekuje Shelby. Justin, niestety, doszed³ do takiego w³as´nie wniosku. Holman wyciaga³ szyje, a kiedy Justin zaparkowa³ przy krawezniku, jego twarz rozjas´ni³a sie. Us´miecha³ sie z przesadnarados´ciai pos´pieszy³ przywitac´ Shelby, tylko j:kol43 21-11-2006 p:133 c:0 Diana Palmer 133 w przelocie skinawszy g³owa Justinowi, kto´ry z kolei zrobi³ taka mine, jakby snu³ mordercze plany. ­ Dzieki Bogu, ze jestes´ ­ cieszy³ sie Barry Holman, otwierajac drzwi samochodu. ­ Ba³em sie, ze sie spo´z´nisz. Jak s´licznie dzis´ wygladasz! Shelby by³a zaskoczona jego zainteresowaniem i g³owi³a sie, co takiego sie sta³o, kiedy pomaga³ jej wysias´c´. ­ Juz ja dobrze sie nia zaopiekuje ­ zapewni³ Barry Justina, dolewajac tylko oliwy do ognia. Justin nie odpowiedzia³, nie odezwa³ sie tez do zony. Zatrzasna³ drzwi, b³yskajac wzrokiem w kierunku Shelby, i odjecha³, wciskajac gaz. ­ Co sie dzieje? ­ spyta³a zdenerwowana niespodziewana zmiana nastroju Justina. Jej szef najwidoczniej wprowadzi³ go w b³ad, dajac mu nieprawdziwy obraz ich zawodowych relacji. ­ Ta kobieta musi odejs´c´ ­ rzuci³ Barry bez zbednych wstepo´w, wymachujac rekami. ­ Zamkne³a sie w moim biurze i nie chce mnie wpus´cic´. Wezwa³em juz straz pozarna ­ doda³ z b³yskiem w oku. ­ Wy³amia drzwi i wywloka ja stamtad, a potem musi odejs´c´. Na dobre. Shelby po³ozy³a reke na czole. ­ Panie Holman, dlaczego Tammy zamkne³a sie w pan´skim pokoju? Mezczyzna odchrzakna³ z powaga. ­ Chodzi o ksiazke. ­ Jaka zno´w ksiazke? ­ Te, kto´ra w nia rzuci³em ­ zirytowa³ sie. ­ Rzuci³ pan ksiazka w Tammy? ­ Az jekne³a. j:kol43 21-11-2006 p:134 c:0 134 BIA£A SUKNIA ­ Co´z, to by³ s³ownik, s´cis´le mo´wiac. ­ Przestepowa³ z nogi na noge, trzymajac rece w kieszeniach. ­ Posprzeczalis´my sie troche na temat pisowni pewnego prawniczego terminu. Wiem, jak sie to pisze! ­ dorzuci³ ze z³os´cia. ­ W kon´cu jestem prawnikiem, ucza nas tego na studiach. Shelby, kto´ra pozna³a juz dos´wiadczenia Barry'ego w pisaniu prawniczych termino´w, milcza³a. Barry znowu nerwowo sie poruszy³. ­ No co´z, powiedzia³em jej co nieco. Na to ona tez mi co nieco powiedzia³a. Na to ja rzuci³em w nia ta jej ksiazka. I wtedy zamkne³a sie w moim pokoju. ­ Z powodu tej ksiazki? ­ upewni³a sie Shelby. Holman wbi³ wzrok w chodnik. ­ No, tak. I st³uczonego szk³a. Shelby wyba³uszy³a oczy. ­ St³uczonego szk³a?! ­ No, okna, s´cis´le mo´wiac. ­ Przesuna³ sie w strone kraweznika, jakby cos´ zauwazy³. Z po´³us´miechem podnio´s³ z ziemi s³ownik. ­ No i jest! Wiedzia³em, ze musi tu gdzies´ byc´. Shelby mia³a ochote to s´miac´ sie, to p³akac´, kiedy wo´z strazacki na sygnale zahamowa³ przy nich z piskiem opon. ­ Nie powiedzia³ im pan, po co ich pan wzywa? ­ spyta³a Shelby, patrzac na strazako´w, kto´rzy zaczeli natychmiast rozwijac´ d³ugi waz. ­ Nie, nie pomys´la³em o tym. Czes´c´, Jake! ­ zawo³a³ weso³o do szefa strazako´w. ­ Mi³o cie widziec´. Bo wiesz, j:kol43 21-11-2006 p:135 c:0 Diana Palmer 135 tu w³as´ciwie nic sie nie pali, potrzebuje pomocy z innego powodu. Jake, przysadzisty mezczyzna z czerwona twarza, zblizy³ sie do nich. ­ Nie pali sie? To w³as´ciwie czego od nas chcesz, Barry? ­ zapyta³, kazac swoim ch³opakom zwijac´ waz z powrotem. ­ Zebys´cie wywazyli drzwi mojego biura ­ przyzna³ Barry. ­ Dlaczego? ­ Zgubi³em klucz ­ improwizowa³. ­ To nie lepszy by³by s´lusarz? ­ ciagna³ Jake, coraz to bardziej podejrzliwie przygladajac sie szefowi Shelby. Holman zmarszczy³ brwi. ­ Och, nie sadze. To nie zrobi³oby takiego wrazenia jak topo´r. Jake kompletnie zg³upia³. ­ Jedna z naszych... pracownic... zamkne³a sie w biurze i nie chce wyjs´c´ ­ wyjas´ni³a w kon´cu Shelby. ­ Na Boga, Barry, topo´r rabiacy drzwi s´miertelnie przerazi te kobiete ­ powiedzia³ Jake. ­ Tak. ­ Prawnik us´miechna³ sie w zamys´leniu. ­ Jak diabli ja przestraszy. Kiedy Jake zacza³ zno´w cos´ mo´wic´, Tammy Lester wy³oni³a sie z budynku z takamina, jakby nosi³a w sobie ³adunek wybuchowy. Podesz³a prosto do Holmana i zaatakowa³a go z ca³ej si³y pies´ciami. ­ Odchodze ­ warkne³a ws´ciekle, trzesac sie z furii. ­ Wybacz, Shelby, ale bedziesz sama prowadzic´ ten j:kol43 21-11-2006 p:136 c:0 136 BIA£A SUKNIA bajzel. Nie zniose ani dnia d³uzej z tym panem Bozym Darem dla wszystkich kobiet s´wiata. A pan nie ma pojecia o ortografii, Bardzo Wazny Prawniku. ­ Znam ja lepiej od ciebie, ty uciekinierko z kursu wyro´wnawczego! ­ krzycza³ za nia. ­ I nie licz na to, ze za toba pobiegne i bede cie b³aga³, zebys´ wro´ci³a. Sa w tym mies´cie setki g³upich kobiet, kto´re nie znaja ortografii, a potrzebuja pracy. Jake wytrzeszcza³ oczy na zro´wnowazonego zazwyczaj prawnika. Shelby takze przypatrywa³a mu sie z os³upieniem. Sporo ja kosztowa³o, by sie nie rozes´miac´, bo wiedzia³a, ze to by tylko skomplikowa³o sytuacje. Mine³a strazako´w i szybkim krokiem uciek³a do kancelarii, nie chcac byc´ s´wiadkiem dalszego ciagu wydarzen´. No i faktycznie, ledwie postawi³a stope na wy³ozonej dywanowa wyk³adzina pod³odze biura, Jake wypali³ do Holmana z grubej rury ­ na temat fa³szywych alarmo´w i mozliwej kary wiezienia... W tym momencie Shelby zamkne³a za soba drzwi i podesz³a do komputera. Zdenerwowa³a ja reakcja Justina na widok Holmana, kto´ry czeka³ na nia na ulicy. To nie wyglada dobrze, Justin jest ws´ciekle zazdrosny o jej szefa. Zupe³nie bez sensu, ale co´z ona wie o mezczyznach? Za³ozy³a wczes´niej, ze to tylko powierzchowna zazdros´c´, poniewaz Barry Holman jest przystojny i lubi kobiety, a Justin jest zaborczy i ma silny instynkt absolutnego w³adcy. Nigdy nie pomys´la³a, ze za tym moze sie kryc´ cos´ wiecej. Wciaz ja to jednak dreczy³o, zadzwoni³a zatem do j:kol43 21-11-2006 p:137 c:0 Diana Palmer 137 domu, by wyjas´nic´ Justinowi, co sie naprawde wydarzy³o. Maria poinformowa³a ja, ze Justin jeszcze nie wro´ci³. Spro´bowa³a znowu skontaktowac´ sie z nim podczas lunchu, ale akurat wybra³ sie gdzies´ z klientem. Zaje³a sie wiec praca i zapomnia³a o tym. A Barry do kon´ca dnia wyrzeka³ na Tammy, a w kon´cu zamkna³ biuro godzine wczes´niej, poniewaz nie mo´g³ sie skupic´. ­ Nie martw sie, nie bedziesz tego odrabiac´ ­ pocieszy³ Shelby. ­ W przysz³ym miesiacu mamy sad, wtedy pewnie bedziesz musia³a popracowac´ po godzinach. ­ Spojrza³ ze z³os´cia na drzwi. ­ Chcia³em, zeby panna Lester mi w tym pomog³a, bo ona nadaje sie do takiej czarnej roboty. Ale skoro odesz³a z takiego g³upiego powodu, spadnie to na ciebie. ­ Wiekszos´c´ sekretarek zdenerwowa³aby sie, gdyby ich szefowie rzucali w nie ksiazkami ­ zauwazy³a Shelby. ­ Nie uderzy³em jej przeciez. Trafi³em w okno. A w³as´nie, przedzwon´ do Jacka Harpera, zeby przyszed³ jutro wstawic´ szybe. ­ Zmiesza³ sie. ­ I, hm, nie musisz mu dok³adnie t³umaczyc´, jak do tego dosz³o, dobrze? ­ Powiem, ze wpad³ do nas przez okno orze³ ­ zgodzi³a sie potulnie. Rzuci³ jej wzburzone spojrzenie i wymaszerowa³. Shelby zas´ ruszy³a tam, gdzie zwykle parkowa³a swoje auto, i wtedy dotar³o do niej, ze przeciez nie ma tego dnia samochodu. ­ Och, panie Holman! ­ zawo³a³a, niewiele mys´lac. ­ Mo´g³by mnie pan podwiez´c´ do biura Justina? Nie uda³o j:kol43 21-11-2006 p:138 c:0 138 BIA£A SUKNIA mi sie go z³apac´ i pewnie nie bedzie go jeszcze przez godzine. ­ Jasne, wsiadaj. Otworzy³ przed niadrzwi swego czarnego mercedesa i wystrzeli³ droga prosto do tuczarni Ballengero´w. ­ Co sie sta³o z twoim nowym wozem? ­ spyta³. ­ Jakis´ problem z silnikiem? Nie powiedzia³a mu dotad o losie sportowego samochodu, chociaz s³ysza³ o wypadku i widzia³, ze poprzedniego dnia jez´dzi³a thunderbirdem meza. ­ Justin odda³ go do Doyla. ­ On ma z³omowisko ­ zauwazy³ s³usznie Holman. ­ Tak, i do tego nowiutki zgniatacz. ­ Westchne³a. ­ Justin powiedzia³, ze jes´li mam ochote, mozemy teraz wykorzystac´ mo´j s´liczny sportowy samocho´d jako s´cienna dekoracje. ­ Dlaczego to zrobi³? ­ Bo uwaza, ze jestem bezmys´lna i nieostrozna ­ odpar³a. ­ Chyba chce mi kupic´ bezpieczniejszy pojazd. Na przyk³ad czo³g. Barry Holman us´miechna³ sie rozbawiony. ­ Mam nadzieje, ze dzis´ rano nie wpakowa³em cie w jakies´ k³opoty ­ zauwazy³ poniewczasie, skrecajac w d³uga droge prowadzaca juz prosto do tuczarni. ­ Tak sie ucieszy³em na two´j widok, bo wiedzia³em, ze tobie uda sie przekonac´ ja, zeby wysz³a z biura, jes´li strazacy nie wypala. ­ Tammy jest bardzo sympatyczna ­ stwierdzi³a Shelby. j:kol43 21-11-2006 p:139 c:0 Diana Palmer 139 Szef dos³ownie spiorunowa³ ja wzrokiem. ­ Jest krnabrna i nie do wytrzymania. ­ Gdyby da³ jej pan szanse, by³by pan mi³o zaskoczony. Ona jest bardzo bystra. Holman kreci³ sie nerwowo. ­ Tak, zauwazy³em, ze masz sporo na g³owie. Nie chcia³em cie pozbawiac´ pomocy. Zerkne³a na niego z ukosa. ­ Moze pan jeszcze rozwazy, czy nie poprosic´ Tammy, zeby do nas wro´ci³a. Moze ona tez za³uje tego, co sie sta³o. Holman s´ciagna³ wargi, jakby juz sie zastanawia³. ­ Moze. Wpadne ewentualnie do domu jej ojca i wspomne, ze ma u nas wciaz otwarte drzwi. ­ Lepiej by³oby przedtem zadzwonic´ ­ poradzi³a, majac na uwadze temperament Tammy. ­ Uhm, tak zrobie. ­ Zaparkowa³ przed biurem tuczarni. ­ Dziekuje za wyrozumia³os´c´. ­ Ca³a przyjemnos´c´ po mojej stronie. Nie, prosze zostac´, sama sobie poradze. ­ Wysiad³a, wciaz sie do niego us´miechajac, i pomacha³a mu na pozegnanie. Tymczasem za jej plecami sta³ juz Justin z nieod³acznym niemal, zapalonym papierosem w d³oni. By³ w dzinsach, koszuli z batystu i wysokich kowbojskich butach, kto´re nosi³ w pracy. Nasuna³ kapelusz nisko na czo³o i patrzy³ na nich wilkiem. Shelby obro´ci³a sie energicznie i zobaczywszy przed soba meza, zastyg³a w bezruchu. ­ No... czes´c´. j:kol43 21-11-2006 p:140 c:0 140 BIA£A SUKNIA Justin wsadzi³ papierosa do ust. ­ Jestes´ godzine wczes´niej. ­ Mielis´my ma³y problem w biurze. ­ Zaczerwieni³a sie, co tylko pogorszy³o sprawe. ­ Musze sie jakos´ dostac´ do domu. ­ Calhoun jedzie w tamta strone ­ odpar³. ­ Podwiezie cie. Wszed³ do budynku, zostawiajac jana dworze, i tylko ryk byd³a w kompleksie tuczarni dzwoni³ jej w uszach. Calhoun wyskoczy³ po chwili z biura, przeklinajac siarczys´cie. ­ Justin siedzi z nogami na biurku,palcem, cholera, nie ruszy, i jeszcze wyciagna³ mnie ze spotkania, zebym cie odwio´z³ do domu! ­ krzycza³. ­ Nie chce byc´ ws´cibski, Shelby, ale jestem ciekaw. Znowu ma cos´ do ciebie? ­ A kiedy nie ma? ­ odpar³a. ­ Holman mnie tu przywio´z³, wiec Justin pewnie doszed³ do przekonania, ze szef mnie uwio´d³ po drodze. ­ Cii. ­ Calhoun po³ozy³ palec na ustach i pociagna³ ja w strone swojego bia³ego jaguara. ­ Nie denerwuj go jeszcze bardziej. Jego sekretarka w³as´nie zagrozi³a, ze odejdzie z pracy. ­ No co´z, to tylko znaczy, ze on dzia³a tak na wiele oso´b ­ stwierdzi³a jadowitym tonem. ­ Jest apodyktyczny, niewrazliwy, nie do zniesienia... ­ Juz, juz ­ uspokaja³ ja. ­ Wpadniesz w histerie, a to nie rozwiaze problemu. Braciszek jest po prostu zazdrosny. Jestes´ kobieta. Powinnas´ wiedziec´, co sie robi w takim przypadku. j:kol43 21-11-2006 p:141 c:0 Diana Palmer 141 Zerkna³ na nia, spostrzegajac jej purpurowe policzki. Zdumia³o go, jak bardzo podobni sa do siebie jego brat i Shelby. Oboje tacy staros´wieccy i pe³ni ro´znych zahamowan´. Zapali³, silnik kaszlna³ i obudzi³ sie. ­ Pozwolisz mi na dosyc´ osobista uwage, Shelby? Skoro jestes´my juz rodzina? Wciaz nie potrafi³a spojrzec´ mu w oczy. ­ Zalezy jaka. ­ Tak, wiem. Reagujesz identycznie jak Justin ­ oznajmi³. Wyjecha³ na droge i doda³ gazu. ­ No wiec chodzi o to, ze mo´j brat nie jest zno´w taki niewinny, ale przez ostatnie pare lat zy³ naprawde jak pustelnik. Nie umawia³ sie z zadna kobieta. Daze do tego, ze troche przez to zapomnia³, jak to bywa z kobietami. ­ Powiedzia³abym ci, jaki on jest, gdybys´ nie by³ jego bratem ­ mrukne³a, s´ciskajac torebke. ­ Shelby ­ mo´wi³ cierpliwie. ­ Najlepszy sposo´b na to, zeby zdobyc´ uwage mezczyzny i ugasic´ jego wybuchowy temperament, to objac´ go najmocniej jak potrafisz i pozwolic´, zeby natura zaje³a sie reszta. Shelby znowu sie zaczerwieni³a. Wiedzia³a, ze Calhoun w pewnym wzgledzie przypomina jej szefa ­ zna sie na kobietach. Ale jezeli ona nie potrafi rozmawiac´ o sprawach mesko-damskich z Justinem, rozmowa z Calhounem jest tym bardziej nierealna. ­ Jemu by sie to nie spodoba³o ­ mrukne³a zachrypnietym g³osem. ­ Przeciwnie ­ odpar³ i po kumpelsku poklepa³ ja po j:kol43 21-11-2006 p:142 c:0 142 BIA£A SUKNIA ramieniu. ­ On tak za toba szaleje, ze nie widzi, ze jest zas´lepiony. Paradoks, co? Mozesz mi wierzyc´, z³ozy sie jak akordeon, jak odpowiednio go potraktujesz. I tyle. A jak tam two´j wys´cigowy samocho´d? Spojrza³a na niego zdumiona. ­ Justin ci nie mo´wi³? ­ Justin nie odzywa sie wiele w biurze ­ oznajmi³. ­ Jest zajety praca, a kiedy nie pracuje, zamys´la sie i milczy. ­ O ma³o sie nie zabi³am ­ przyzna³a. ­ Wpad³am w pos´lizg i omal nie uderzy³am w ciezaro´wke. ­ Czu³a na sobie jego zaskoczony wzrok. ­ Justin zabra³ mi mo´j piekny samocho´d i odda³ go na z³om. ­ O,dobry pomys³­rzek³niespodzianie Calhoun.­ To by³niebezpiecznywo´zek.­ Spojrza³ nania.­ Samawiesz. Shelby odchrzakne³a. ­ Wiele lat mine³o od wypadku w Szwajcarii. ­ Wszystko jedno, Justin mia³ racje. Nie chcia³by cie pochowac´ tuz po s´lubie, chyba to rozumiesz? ­ Naprawde? ­ spyta³a z gorycza. ­ Przeciez on mnie nie znosi. ­ Chcia³bym cie przekonac´, ze bardzo sie mylisz. ­ Podjecha³ pod dom od frontu. ­ Dobrze ci radze. Nadskakuj mu, przymilaj sie, a przekonasz sie, ze to dzia³a. Justin jest ro´wnie niedos´wiadczony w stosunkach z kobietami, co ty z mezczyznami ­ doda³ pod nosem. ­ I nie wspominaj, na Boga, ze ja ci to mo´wi³em. Jeden jedyny raz, kiedy zaczelis´my ten temat, obaj skon´czylis´my ze szwami. Dobra? j:kol43 21-11-2006 p:143 c:0 Diana Palmer 143 ­ Dobra. ­ Otworzy³a drzwi samochodu i obejrza³a sie. ­ Jestes´ bardzo mi³y, dzieki. ­ No pewnie ­ odpar³. ­ Zapytaj Abby, jes´li mi nie wierzysz. ­ Us´miecha³ sie z samozadowoleniem mezczyzny, kto´ry wie, ze jest kochany. ­ To na razie. ­ Pozdro´w ode mnie Abby. Rozes´mia³ sie, po czym zawro´ci³ na g³o´wna droge. Shelby duma³a o tym, co Calhoun jej mo´wi³, i zastanawia³a sie, czy starczy³oby jej odwagi, zeby po´js´c´ za jego rada. Jes´li Calhoun sie nie myli i Justin ma tyle zahamowan´ co ona, to mo´g³by to byc´ naprawde interesujacy eksperyment. Zaraz potem przypomnia³a sobie jego gwa³townos´c´ i pomys´la³a, ze Calhoun wcale nie zna swojego brata. Ten Justin, kto´rego pozna³a na kanapie, nie naleza³ do mezczyzn, kto´rzy nie wiedza, co sie robi z kobietami. Justin jest skryty, a Calhoun moze byc´ po prostu z´le poinformowany, jes´li chodzi o w³asnego brata. Ale pomys³ kuszenia Justina mimo wszystko przypad³ jej do gustu. Znikne³y juz powody jej strachu przed mezem, pozby³a sie tez bolesnej przeszkody, kto´ra ja blokowa³a. Us´miechne³a sie, idac na go´re po schodach i robiac plany na zblizajacy sie wieczo´r. j:kol43 21-11-2006 p:144 c:0 ROZDZIA£ OSMY ´ By³o juz dawno po zmierzchu, kiedy Justin wro´ci³ do domu, zmeczony i w z³ym humorze. Ledwie zajrza³ do jadalni, gdzie Shelby siedzia³a sama przy kolacji, i poszed³ na go´re bez s³owa powitania. Shelby zasepi³a sie, zachodzac w g³owe, czy czeka ja jeszcze cos´ gorszego. Skon´czy³a deser i pi³a w³as´nie kawe, gdy Justin zszed³ z powrotem na do´³. W miedzyczasie wzia³ prysznic, jego w³osy wciaz by³y wilgotne. Mia³ na sobie szaroniebieska koszule i dzinsy, lecz jego humor bynajmniej nie uleg³ zmianie. Usiad³ u szczytu sto³u i zacza³ nak³adac´ sobie na talerz wystyg³a wo³owine z sosem i m³ode ziemniaki. ­ Maria ci to podgrzeje w mikrofalo´wce ­ zebra³a sie na odwage Shelby. ­ Jak bede chcia³, zeby cos´ dla mnie zrobi³a, sam ja poprosze. j:kol43 21-11-2006 p:145 c:0 Diana Palmer 145 A wiec tak ma wygladac´ ten wieczo´r. Shelby od³ozy³a na bok serwetke i poprawi³a spo´dnice bia³o-czerwonej sukni, kto´rawybra³a celowo, poniewaz Justin uwaza³, ze jest seksowna. Nie znajdowa³a do niego klucza, nie umia³a do niego trafic´. By³ taki nieprzystepny, jakw pierwszychdniachich zwiazku. Obserwowa³a w milczeniu jego surowa twarz. ­ Justin, jes´li jestes´ na mnie z³y za dzisiejsze popo³udnie, chce, zebys´ wiedzia³, ze pan Holman zamkna³ biuro godzine wczes´niej i by³am juz na ulicy, kiedy zorientowa³am sie, ze nie mam samochodu ­ odezwa³a sie w kon´cu. ­ A on by³ tak mi³y, ze podrzuci³ mnie. Wiesz, ze tedy przejezdza. Justin podnio´s³ na nia wzrok. ­ A ty wiesz, co mys´le o twoim cholernym szefie. Tym razem zirytowa³ ja jego zaciety upo´r. ­ Ale do g³owy mi nie przysz³o, ze bedziesz mia³ cos´ przeciw temu, ze mnie podwiezie. Zachowuje sie wobec mnie zawsze jak dzentelmen ­ rzuci³a szorstko. ­ Mo´wi³am ci to juz. ­ Mog³as´ do mnie zadzwonic´ ­ rzek³, nie zmieniajac tonu. ­ Przyjecha³bym po ciebie. ­ Nie wiedzia³am nawet, gdzie jestes´. ­ Od³ozy³a spokojnie widelczyk do ciasta. ­ Nie wiedzia³am tez, czy bys´ przyjecha³, bo rano odjecha³es´ bez s³owa. Justin odsuna³ talerz z ledwie tknietym jedzeniem. ­ On na ciebie czeka³ na ulicy, ³azi³ wte i wewte ­ odpar³ urazony. ­ A potem ma³o co nie przenio´s³ cie na chodnik na rekach. Jeszcze chwila, a wysiad³bym j:kol43 21-11-2006 p:146 c:0 146 BIA£A SUKNIA i pokaza³ mu, co o tym mys´le. Nie zycze sobie, zeby dotykali cie inni mezczyz´ni. Jes´li spodziewa³ sie, ze jazirytuje tym stwierdzeniem, bardzo sie rozczarowa³. Bo owo stwierdzenie przyspieszy³o tylko jej puls. Wlepi³a w niego wzrok, ciekawa, czy on sobie w ogo´le zdaje sprawe z tego, co powiedzia³. Westchne³a tesknie. ­ Ciesze sie. Oczywis´cie nie zrozumia³. ­ Co? ­ Ciesze sie, ze nie zyczysz sobie, zeby dotykali mnie inni mezczyz´ni. ­ Wypi³a ³yk kawy. ­ Ja tez sobie nie zycze, zeby dotyka³y cie inne kobiety. ­ Nie o tym mo´wimy. Us´miechne³a sie, bo chyba zapomnia³, o czym rozmawiali. Odrzuci³a d³ugie w³osy do ty³u, mierzac sie z nim wzrokiem. ­ Podobno wyciagna³es´ Calhouna z jakiegos´ spotkania i kaza³es´ mu odwiez´c´ mnie do domu. Justin siegna³ po papierosa. ­ Zdenerwowa³em sie. S³owa Calhouna takze jazaciekawi³y. Chcia³a wreszcie sprawdzic´ reakcje Justina na jej zaloty. Ale mys´lenie to jedno, a co innego wprowadzenie swoich pomys³o´w w czyn. Siedzac tak, patrzac na powaznego, milczkowatego mezczyzne po drugiej stronie sto³u, nie umia³a sobie wyobrazic´, ze tak po prostu do niego podejdzie i usiadzie mu na kolanach. Choc´ by³oby cudownie poczuc´, ze tego w³as´nie oczekiwa³. j:kol43 21-11-2006 p:147 c:0 Diana Palmer 147 Zaro´zowi³a sie z lekka pod wp³ywem w³asnych mys´li i odstawi³a filizanke. ­ Co z samochodem dla mnie? ­ spyta³a. ­ Zapomnia³em ­ mrukna³. ­ Jutro pojedziemy. ­ Dobrze. Nie zwro´ci³ nawet uwagi na s´wiezo upieczonaszarlotke, kto´ra sta³a przed nim na talerzu, i dopi³ kawe. ­ Dosta³em poczta nowy film ­ powiedzia³ od niechcenia. ­ Czarno-bia³y film wojenny, z poczatku lat czterdziestych. Chyba go teraz obejrze. ­ Na pewno ci sie spodoba. Spojrza³ na nia uwaznie. ­ Mozesz obejrzec´ ze mna, jes´li chcesz ­ doda³ niedbale, by sobie nie pomys´la³a, ze bardzo tego pragnie. Ale ona i tak to wyczu³a. ­ Jes´li ci to nie przeszkadza, chetnie obejrze. Lubie stare wojenne filmy. ­ Naprawde? ­ Na jego twarz powoli wyp³yna³ us´miech. ­ A science-fiction? Oczy jej sie zas´wieci³y. ­ O tak! Rozes´mia³ sie od razu swobodniej. ­ Mam niez³a kolekcje starych i sporo nowych filmo´w. ­ A wiec potrzebny nam jeszcze tylko popcorn! ­ zauwazy³a. ­ Maria! ­ zawo³a³ Justin. Gospodyni w drzwiach. niemal natychmiast pojawi³a sie j:kol43 21-11-2006 p:148 c:0 148 BIA£A SUKNIA ­ Si, señor. Przekaza³ jej swoja pros´be, rzucajac hiszpan´skie s³owa z szybkos´cia karabinu maszynowego. Maria wyszczerzy³a zeby i odpowiedzia³a mu uprzejmie. Zrobi³a jeszcze jakas´ uwage, po kto´rej policzki Justina nabra³y koloru ceg³y, i ruszy³a do kuchni, puszczajac oko do Shelby. ­ Co powiedzia³a? ­ spyta³a Shelby, bo jej znajomos´c´ hiszpan´skiego by³a co najwyzej powierzchowna. ­ Ze przygotuje nam popcorn ­ odpar³ kro´tko. ­ No to wstawaj, jes´li ze mna idziesz. Podnio´s³ sie z krzes³a, a ona posz³a w s´lad za nim. W salonie by³o bardzo przytulnie, panowa³ tam ciep³y po´³mrok, krag s´wiat³a dawa³a tylko sto³owa lampa. Shelby skuli³a sie na sofie, z miska popcornu miedzy soba i Justinem. Maria przez uchylone drzwi poinformowa³a, ze spedzi ten wieczo´r z Lopezem u swojej siostry. Potem w domu zapad³a cisza, przerywana jedynie wybuchami bomb i strza³ami z karabino´w maszynowych alianto´w i si³ Osi, kto´rzy toczyli bo´j na ekranie. Kiedy w kon´cu nieub³aganie pokaza³o sie dno miski, Justin odsuna³ ja i zdja³ buty, potem zapali³ papierosa i opar³ nogi na stoliku. Na ekranie wciaz trwa³a zaciek³a walka. Shelby zda³a sobie sprawe, ze niemal bezwiednie przesuwa sie blizej Justina. Jej d³on´ z wahaniem przes´lizne³a sie w poblize jego d³oni. Dotkne³a jej i cofne³a reke, zawstydzona i niezdecydowana. Justin zauwazy³ jej ruch i obro´ci³ g³owe. j:kol43 21-11-2006 p:149 c:0 Diana Palmer 149 ­ Czy potrzebne ci pozwolenie, zeby mnie dotknac´? ­ spyta³ ³agodnym g³osem. ­ Nie wiem ­ odpar³a. ­ A potrzebne? ­ Nie. ­ Przyglada³ sie jej z zyczliwym rozbawieniem, az przysune³a znowu d³on´, drzac pod wp³ywem ciep³a jego palco´w, kiedy splot³y sie z jej palcami. Us´miechne³a sie speszona i wlepi³a wzrok w ekran. Nic na nim nie widzia³a, nie s³ysza³a ani s³owa, poniewaz kciuk Justina g³aska³ wilgotne wnetrze jej d³oni. Rozchyli³a wargi, przypominajac sobie ich poprzednie spotkanie na tej samej kanapie, i co wtedy robili. Przypomnia³a sobie ch³odne sko´rzane obicie pod plecami, ciezar Justina na swoim ciele i bliskos´c´, kto´ra z miejsca zabarwi³a jej policzki na czerwono. ­ A lubisz krymina³y? ­ spyta³a, zeby przerwac´ nuzaca scene bitwy i w³asne wspomnienia. ­ Jasne. Mam kilka filmo´w Hitchcocka, a takze ,,Arszenik i stare koronki'' z Cary Grantem. ­ Uwielbiam ten film ­ rzek³a rozmarzona. ­ Zas´miewa³am sie do ³ez, kiedy go oglada³am po raz pierwszy. ­ A westerny z Johnem Waynem? ­ spyta³, zerkajac na nia z ukosa. ­ Widzia³am ,,Hondo'' tyle razy, ze mog³abym chyba zaszczekac´ tak samo jak tamten pies. ­ Rozes´mia³a sie. Przyglada³ sie jej d³uzsza chwile. ­ Zawsze mielis´my wiele wspo´lnego, Shelby. A przede wszystkim ³aczy nas gitara. ­ Potar³ opuszki jej palco´w. ­ Grasz jeszcze? j:kol43 21-11-2006 p:150 c:0 150 BIA£A SUKNIA Pokreci³a g³owa. ­ Juz nie. Straci³am do tego... serce. ­ Ja tez ­ wyzna³, poniewaz po ich zerwaniu nie mo´g³ znies´c´ wspomnien´ przywo³ywanych przez dz´wiek gitary. ­ Moze znowu spro´bujemy razem poc´wiczyc´? ­ By³oby mi³o. ­ Pos³a³a mu us´miech, a on odpowiedzia³ jej tym samym. A kiedy ich us´miechy zblad³y, a oczy rozjarzy³y sie pozadaniem, telewizor przesta³ byc´ wazny. Justin zacisna³ palce na jej d³oni i nabra³ g³eboko powietrza. ­ Chodz´, kochanie ­ poprosi³. Powiedzia³ to tak czule, ze dreszcz przeszed³ jej po plecach, bo rzadko zwraca³ sie do niej takim tonem. Przysune³a sie z hamowana zarliwos´cia, i ca³kiem naturalnie po³ozy³a mu g³owe na ramieniu. ­ Nie s´pij. ­ Nie jestem s´piaca ­ odpar³a z westchnieniem. ­ Pachniesz korzennymi przyprawami. ­ A ty pachniesz jak gardenia. To zapach, kto´ry zawsze kojarzy mi sie tylko z toba. ­ To moje perfumy. Zabra³ reke z jej d³oni i zgasi³ papierosa. Potem podnio´s³ ja i obro´ci³. Shelby leza³a teraz na jego kolanach, opierajac mu g³owe na piersi. ­ Jes´li wolisz obejrzec´ cos´ innego, prosze bardzo ­ powiedzia³, wiedzac doskonale, ze ogladanie filmo´w jest ostatnia rzecza, jaka oboje maja w g³owie. Nie obchodzi³o jej, co jest na ekranie, poniewaz i tak j:kol43 21-11-2006 p:151 c:0 Diana Palmer 151 od poczatku filmu widzia³a tylko profil Justina. Ale nie zdradzi³a sie z tym. ­ Ten moze byc´ ­ zapewni³a. G³adzi³ jej d³ugie w³osy, trzyma³ jej szczup³a reke przy piersi i udawa³, ze jest zainteresowany filmem. Ale czu³ zapach Shelby, jej piersi, jej ciep³a d³on´, kto´ra go dotyka. W jego ciele odezwa³y sie pierwsze sygna³y pozadania, a kiedy spojrza³ w do´³ i ujrza³ to samo w jej oczach, przesta³ udawac´. Niespiesznie rozpia³ koszule i powoli przyciagna³ d³on´ Shelby do swojej piersi, a jego wargi przesuwa³y sie po jej czole, jej zamknietych powiekach, nosie, policzkach i szyi. Oddycha³a coraz szybciej, kiedy przytula³ jamocniej, kiedy szuka³ jej ust, a gdy je znalaz³, odnios³a wrazenie, ze zaraz nastapi wybuch. S³ysza³a jego oddech, coraz bardziej namietny, zadajacy wciaz wiecej. Jego palce ws´lizne³y sie w gesty weze³ w³oso´w na jej karku. Oboje nie mogli juz z³apac´ tchu. Shelby wbi³a paznokcie w piers´ Justina, a on jekna³ g³os´no. ­ Przepraszam ­ szepne³a. Justin po³ozy³ sie obok niej. ­ Ca³uj mnie, Shelby. Jej zahamowania rozp³yne³y sie w jego pieszczocie. Wplatajac palce w jego w³osy, odpowiedzia³a z zarem na jego pros´be. Film zatrzyma³ sie w miedzyczasie, na ekranie zamar³a jakas´ bitewna scena, ale zadne z nich tego nie zauwazy³o. Poca³unki wyd³uza³y sie, rece Justina pracowa³y przy zamkach i guzikach. Shelby czu³a j:kol43 21-11-2006 p:152 c:0 152 BIA£A SUKNIA juz na sobie jego naga sko´re. Znikne³y dawne leki, bo wiedzia³a, ze teraz Justin nie sprawi jej bo´lu, ze potrafi byc´ delikatny i cierpliwy. Kiedy zsuwa³ z niej suknie, wstrzyma³a oddech i w po´³mroku ma³ej lampki zobaczy³a jego pogodny us´miech. ­ W porzadku ­ szepna³. ­ Nie bede sie s´pieszy³. Mozesz mnie powstrzymac´ w kazdej chwili. Da³ jej wybo´r, uspokoi³a sie zatem, g³aszczac jego atletyczne cia³o. Uwielbia³a poznawac´ go w ten sposo´b, dotykiem i smakiem. Podnios³a na niego wzrok, zagladajac w jego oczy i pokazujac mu swoja bezbronnos´c´. ­ Och, Justin ­ szepne³a. ­ Jak cudownie! Pochyli³ g³owe i z³ozy³ wargi na jej ustach. Jej sko´ra mia³a g³adkos´c´ i blask satyny. Justin zda³ sobie w tym momencie sprawe, ze nie ma takiej szansy, by sie zatrzyma³, ale Shelby nie wydawa³a sie tym przejmowac´. Wciagne³a go na siebie, a jej wargi by³y ro´wnie niepohamowane co jego. Nie przerywajac poca³unku, pozby³ sie ubrania, i oto mia³ ja pod soba. Zwolni³ wiec i z niewys³owionacierpliwos´cia rozbudza³ jej zmys³y. ­ Teraz ­ szepna³, kiedy sie rozp³aka³a. Obro´ci³ ku sobie jej twarz. ­ Nie, nie odwracaj sie, chce cie widziec´. Zaczerwieni³a sie mocno, ale patrzy³a mu prosto w oczy w chwili, gdy ja posiad³. Tyle lat niespe³nionej mi³os´ci, niezrealizowanego pragnienia, i oto sta³o sie, mys´la³ Justin. Shelby nalezy j:kol43 21-11-2006 p:153 c:0 Diana Palmer 153 do niego. Znikne³y wszelkie bariery i progi. Czu³, ze zaakceptowa³a go i przyje³a bez zastrzezen´. By³ wzruszony. Shelby na moment znieruchomia³a, bo wrazenie by³o tak nowe, a bliskos´c´ tak porazajaca. ­ Wszystko w porzadku ­ szepna³. ­ Tak, w³as´nie tak jak teraz. ­ Zas´mia³ sie, czujac, ze stali sie doskona³a jednos´cia. Jej policzki pokry³y sie czerwienia, mimo to nie uciek³a przed nim spojrzeniem. Czu³a sie zwyciezca, i jej oczy ls´ni³y tym zwyciestwem. Unios³a rece do jego policzko´w, zeby mog³a dosiegnac´ wargami jego ust. ­ Kochaj... mnie ­ szepne³a rwacym sie g³osem, kiedy Justin poruszy³ sie w niej, a ona poczu³a przeszywajaca rozkosz. ­ Justin... kochaj mnie! Te s³owa przerwa³y tame jego samokontroli. Nie mo´g³ w nie uwierzyc´, a jeszcze mniej prawdopodobne by³y jego w³asne uczucia. Pop³yna³ na fali pozadania, bezsilny wobec jej si³y dazy³ do spe³nienia. Gdzies´ w g³ebi duszy Shelby czu³a, ze powinna sie bac´ tego wyzwolenia. Ale jego ruchy budzi³y w niej napiecie, pod kto´rym jej cia³o s´piewa³o z rozkoszy. Prawdziwa ekstaza by³a w zasiegu reki, siegne³a po niaostatkiem si³, gdy Justin w³as´nie unio´s³ jej biodra. Swiat woko´³ niej ´ zacza³ sie nagle krecic´, wykrzycza³a imie Justina raz i drugi, i jeszcze... A on s´mia³ sie. Jego wargi opad³y na jej skronie, na jej policzki, jej wargi. j:kol43 21-11-2006 p:154 c:0 154 BIA£A SUKNIA ­ Pierwszy raz ­ mo´wi³ bez tchu, s´miejac sie i znowu ja ca³ujac. ­ Mo´j Boze, pierwszy raz! Otworzy³a oczy i spojrza³a na niego zafascynowana. Wyda³ jej sie nagle ca³e lata m³odszy. Mia³ wilgotne w³osy, twarz pokryta kropelkami potu, b³yszczace oczy. Jego ciezkie, wilgotne cia³o leza³o na niej, wstrzasane dreszczami. ­ Justin? ­ szepne³a zdezorientowana. ­ Dobrze sie czujesz, kochanie? Nie zrobi³em ci krzywdy? ­ Nie. ­ Zaczerwieni³a sie i spojrza³a na bok. ­ Spo´jrz na mnie, tcho´rzu. To nie by³o wcale ³atwe, jednak to zrobi³a. ­ Ja... nie wiedzia³am... ­ Nie znajdowa³a s³o´w. Schowa³a twarz w wilgotnym zag³ebieniu jego szyi. ­ Tyle samotnych nocy, Shelby ­ szepta³ tesknie. ­ Tyle marzen´. Ale nawet marzenia nie by³y az tak fantastyczne. ­ Przytuli³ ja mocniej. ­ Poca³uj mnie, kochanie. Unios³a ku niemu twarz, spe³niajac jego pros´be. Delikatnie przewro´ci³ jana plecy i zajrza³ pytajaco w jej twarz. Milcza³a, lecz odpowiedz´ dojrza³ w jej oczach. Przesuna³ sie w do´³ i znowu s´wiat poszed³ na pewien czas w zapomnienie. Duzo po´z´niej zanio´s³ jana go´re, tulac w ramionach jak najdrozszy klejnot. U³ozy³ w swoim ³o´zku i wyciagna³ sie obok niej, zgasiwszy s´wiat³o. Przytuli³ ja, zasne³a kilka sekund przed nim. j:kol43 21-11-2006 p:155 c:0 Diana Palmer 155 Duzo po´z´niej poczu³a mus´niecie jego warg. ­ Justin ­ szepne³a, podnoszac lekko powieki. Siedzia³ na ³o´zku obok niej, ubrany w dzinsy i batystowa koszule, z twarza rozjas´niona us´miechem. ­ Musze jechac´ do pracy ­ powiedzia³ cicho. ­ Nie! ­ jekne³a b³agalnie, wyciagajac do niego rece. Odsuna³ ko³dre i przyciagna³ ja do siebie. ­ Kochalis´my sie w nocy. ­ Kilka razy ­ doda³a, i zepsu³a swo´j nowy wizerunek intensywnym rumien´cem. Justin pies´ci³ jej wargi. ­ Nie zabezpieczy³em sie niczym ­ wyzna³ cicho, patrzac jej w oczy. Rumieniec na jej policzkach sie pog³ebi³. ­ Ja tez nie. Dotkna³ jej warg palcem. ­ Wiem. Czy zmartwisz sie, jes´li zajdziesz w ciaze? ­ Nie ­ odpar³a. ­ Chce miec´ z toba dziecko. Nie potrafi³ nawet wyrazic´ swojej rados´ci ze sposobu, w jaki to powiedzia³a. ­ Spa³as´ w ogo´le? ­ Dalej s´pie. To wszystko mi sie tylko s´ni³o i nie chce sie jeszcze obudzic´. ­ To nie by³ sen. ­ Poca³owa³ ja. ­ Nie bola³o cie? ­ Och, nie ­ odpar³a zaraz. ­ Wcale nie! Z podziwem przyglada³ sie jej twarzy. ­ Od tej pory bedziesz zawsze spa³a ze mna­ oznajmi³. ­ Zadnych muro´w, koniec z ogladaniem sie za siebie. Zaczynamy wszystko od nowa, w tej chwili. j:kol43 21-11-2006 p:156 c:0 156 BIA£A SUKNIA ­ Tak ­ szepne³a zgodnie. ­ Nie idz´ do pracy. ­ Musze. Ty tez. ­ Spojrza³ na nia. ­ Ale zadnych wycieczek samochodowych z szefem, zrozumiano? ­ Zadzwonie do ciebie, obiecuje. ­ Unios³a sie i poca³owa³a go w policzek. ­ Nie mozesz chyba byc´ dalej zazdrosny po ostatniej nocy. ­ Nie oszukuj sie ­ uprzedzi³ ja. ­ Teraz, kiedy sie z toba kocha³em, bede dziesiec´ razy bardziej zaborczy. Jestes´ moja. ­ Zawsze by³am twoja, Justin ­ odrzek³a cicho, zdziwiona jego spojrzeniem, goraczka zazdros´ci w jego oczach. Przeciez teraz chyba powinien juz byc´ jej pewny? Justin patrzy³ badawczo w oczy Shelby, potem potoczy³ wzrokiem po jej szczup³ym ciele. ­ Doskona³e ­ powiedzia³. ­ Wszystko jest w tobie doskona³e. Nigdy w zyciu sie tak nie czu³em jak z toba... taki spe³niony, taki kompletny. Ona takze czu³a sie teraz spe³niona. Tyle ze ona go kocha, on zas´ jedynie jej pozada. A moze, pomimo wszystko, zacza³ do niej czuc´ cos´ wiecej? ­ Ja tez ­ powiedzia³a. ­ Ale ty by³as´ dziewica, kochanie ­ przypomnia³, ocierajac wargi o czubek jej nosa. ­ A ja mia³em juz pewne dos´wiadczenia... ­ Zauwazy³am. Skubna³ jej wargi zebami, podniecajac ja znowu. ­ To by³o dawno temu, i nie ma z tobanic wspo´lnego. Przez minione szes´c´ lat nie ca³owa³em sie nawet z zadna j:kol43 21-11-2006 p:157 c:0 Diana Palmer 157 kobieta, i to jest s´wieta prawda. Nie masz zadnego powodu do zazdros´ci. Obje³a go, przytulajac twarz do jego piersi. ­ Przepraszam. ­ Nie ma za co. ­ Musna³ jej czo³o poca³unkiem. ­ Musze leciec´. Chetnie bym zosta³, ale Calhouna nie bedzie dzis´ w biurze ca³y dzien´, wiec ktos´ musi go zastapic´. ­ Wiem. Podrzucisz mnie do kancelarii? ­ Jasne. Co bys´ zjad³a na s´niadanie? Odpowiedz´ widnia³a w jej oczach. Rozes´mia³ sie zadowolony, podnio´s³ sie, trzymajac ja w ramionach, po czym rzuci³ ja na sam s´rodek ³o´zka, patrzac z rozbawieniem, jak Shelby wygrzebuje sie z pos´cieli. ­ Nie teraz ­ mrukna³ w odpowiedzi na jej oczywiste zaproszenie, wyraz´ne mimo resztek wstydu. ­ Ubieraj sie, dopo´ki jeszcze nad soba panuje. Westchne³a w odpowiedzi. ­ Po prostu nie chce przesadzic´ ­ stwierdzi³ z nag³a powaga. ­ Dla ciebie to wciaz nowos´c´. Jej oczy zasz³y ³zami. ­ A ja sie ciebie ba³am. ­ Pokreci³a g³owa. ­ Rozumiem, dlaczego. Ale juz nie musisz. ­ Odwro´ci³ sie i przeciagna³. ­ Bo´g jeden wie, jak ja sie skupie na robocie, ale w kon´cu nadejdzie znowu wieczo´r ­ dorzuci³ od drzwi z po´³us´miechem. ­ To co chcesz na s´niadanie? ­ powto´rzy³. ­ Jajka na bekonie. ­ Beda na ciebie czekac´. j:kol43 21-11-2006 p:158 c:0 158 BIA£A SUKNIA Wyszed³, a ona wsta³a szybko i ubra³a sie, ledwie dotykajac stopami pod³ogi. Kiedy zesz³a do jadalni, Justin czeka³ juz na nia przy stole. W³ozy³a do pracy prosta szara spo´dnice i bladoniebieska bluzke, w³osy spie³a w skromny francuski kok. Wyglada³a powaznie i szacownie. Znajac zazdros´c´ Justina, wola³a nie burzyc´ ich nowego kruchego zwiazku, sprawiajac wrazenie, ze stroi sie do biura. Justin podnio´s³ wzrok znad talerza i us´miechna³ sie z aprobata. ­ Wygladasz bardzo oficjalnie ­ stwierdzi³ z uznaniem. Swiat³o z okna pada³o na jego w³osy i podkres´la³o ich ´ g³eboka czern´. Nie, nie by³ przystojny, ale Shelby pomys´la³a, ze ma przed soba najbardziej atrakcyjnego mezczyzne, jakiego spotka³a w swoim zyciu. ­ To dobrze, ze ci sie podobam ­ rzek³a z us´miechem. Wsta³ i posadzi³ ja obok siebie, po drodze ca³ujac ja w usta. ­ Moja s´liczna ­ szepna³. ­ Zjedz s´niadanie, zanim ja zjem ciebie. W g³owie jej sie nie mies´ci³o, ze w ciagu paru dni tak sie wszystko miedzy nimi zmieni³o. Teraz Justin naleza³ do niej. Mog³a tak powiedziec´ po raz pierwszy, odkad sie pobrali. Wreszcie znalez´li sie na drodze do trwa³ego, szczes´liwego zwiazku. Kolejne dni jeszcze bardziej go umacnia³y. W kancelarii Shelby nie przestawa³a mys´lec´ o Justinie, a kiedy j:kol43 21-11-2006 p:159 c:0 Diana Palmer 159 wracali oboje do domu, nie by³o wiecej k³o´tni ani zadnych muro´w. Ca³owa³ ja na powitanie i na pozegnanie, i kocha³ sie z niakazdej nocy, a potem spa³a w jego ramionach. Nigdy nie zblizy³a sie bardziej do nieba, to by³o jak cudowny sen, kto´ry nie zmienia³ sie na gorsze ani sie nie kon´czy³. Wspo´lnie spedzali kazdawolnachwile, jezdzac konno, grajac na gitarze i ogladajac filmy na wideo. To by³ nowy poczatek i Shelby niemal uwierzy³a, ze ich udzia³em jest szczes´cie doskona³e. Ale nawet jes´li zblizyli sie fizycznie, nawet jes´li spedzali ze soba wiecej czasu, Shelby wciaz czu³a emocjonalny dystans meza. Justinowi nie zdarza³o sie mo´wic´ o mi³os´ci, nawet wtedy, gdy sie kochali. Nie wspomina³ tez o przesz³os´ci ani o przysz³os´ci. Mia³a wrazenie, ze Justin robi, co w jego mocy, by zyc´ dniem dzisiejszym i nie przejmowac´ sie jutrem. Jego pows´ciagliwos´c´ przysparza³a jej zmartwien´. Wciaz kocha³a go tak samo jak na poczatku, ale Justin pokazywa³ jej twarz pokerzysty, z kto´rej nie potrafi³a nic wyczytac´. Pragna³ jej fizycznie. To by³o oczywiste i wspania³e. Jes´li jedna³ czu³ dla niej cos´ wiecej niz pozadanie, Shelby nigdy nie mog³a sie o tym przekonac´. Nie opus´ci³a kancelarii, choc´ wiedzia³a, ze Justin wola³by, by rzuci³a prace. By³ tylko odrobine mniej zazdrosny o jej szefa, ale przynajmniej nie robi³ juz przykrych uwag na ten temat. W miedzyczasie Barry Holman przekona³ Tammy Lester do powrotu do biura, j:kol43 21-11-2006 p:160 c:0 160 BIA£A SUKNIA i w kon´cu miedzy nimi zacze³o sie coraz lepiej uk³adac´. Shelby spodziewa³a sie rych³ego prze³omu, poniewaz zauwazy³a, jak wymieniali miedzy soba jednoznaczne spojrzenia. W domu tez nastapi³a zmiana. Od pierwszej wspo´lnej nocy Shelby i Justina mine³y cztery tygodnie i pojawi³y sie istotne znaki, ze ich zblizenie moze przynies´c´ owoce. Shelby nie podzieli³a sie jeszcze z mezem swoimi podejrzeniami, ale by³a niemal pewna, ze jest w ciazy. Ta mys´l sprawia³a jej bezgraniczna rados´c´. Dziecko z Justinem by³oby dope³nieniem jej szczes´cia, zw³aszcza ze i on chcia³ miec´ dzieci. Kiedy to malen´stwo przyjdzie na s´wiat, mys´la³a, Justin moze i ja pokocha przy okazji. Kto´regos´ dnia leza³a zwinieta na kanapie, kiedy wszed³ do pokoju, przeklinajac g³os´no. W³as´nie skon´czy³ rozmawiac´ z kims´ przez telefon i wyglada³ na bardzo poruszonego. ­ Sta³o sie cos´? ­ spyta³a cicho, siadajac. Justin rzuci³ na nia ponurym wzrokiem i jeszcze bardziej sie skrzywi³. ­ Musze leciec´ do Wyoming na kilka dni. Poproszono mnie do sadu w charakterze s´wiadka na procesie mojego przyjaciela. ­ Westchna³. ­ Nie mam najmniejszej ochoty tam jechac´, ale on by to dla mnie zrobi³. Mys´le, ze jest niewinny. Usiad³, przytulajac ja, i nie przestajac palic´ papierosa, wyjas´ni³ jej, ze jego przyjaciel, w³as´ciciel rancza, zosta³ oskarzony o sprzedaz zatrutej wo³owiny. j:kol43 21-11-2006 p:161 c:0 Diana Palmer 161 ­ Jestes´ pewny, ze tego nie zrobi³? ­ Jestem ­ odpar³ bez namys³u, mys´lami juz gdzies´ daleko. ­ Chcia³bym cie ze sobazabrac´, ale zamieszkam z Quinnem Suttonem, a on nie przepada za damskim towarzystwem. ­ Rozumiem, jest siwym starym pustelnikiem ­ zazartowa³a. Justin ma³o sie nie zakrztusi³ ze s´miechu. ­ Prawde mo´wiac, jest mniej wiecej moim ro´wies´nikiem. Jakies´ dziesiec´ lat temu jego zona odesz³a z innym, i nigdy sie z tego nie otrzasna³. Maja dziecko, ma³ego ch³opca. Zostawi³a go i Quinn go wychowuje. Nie wiem, co zrobi ten ch³opak, jes´li jego ojciec wyladuje w wiezieniu. ­ Potrzasna³ g³owa. ­ Diabelnie trudna historia. ­ Mam nadzieje, ze nie trafi do wiezienia ­ powiedzia³a, patrzac na niego. ­ Bede za toba tesknic´. Obja³ ja z ca³ej si³y. ­ Nie bardziej niz ja za toba, kochanie ­ szepna³. ­ Bede dzwoni³ co wieczo´r. Moze to nie potrwa d³ugo. ­ Oby nie. Jes´li zostawisz mnie sama na d³ugo, uciekne z jakims´ seksownym facetem ­ zazartowa³a, wiedzac, ze nie ma na s´wiecie bardziej seksownego mezczyzny niz jej maz. Za to Justin, wciaz jej niepewny, nawet po paru tygodniach nieopisanej rozkoszy, zrozumia³ ja opacznie. Opar³ brode na jej w³osach i patrzy³ przed siebie nad jej g³owa, zastanawiajac sie, czy juz sie nim j:kol43 21-11-2006 p:162 c:0 162 BIA£A SUKNIA znudzi³a. Jest taka piekna! Owszem, spanie z nim sprawia³o jej chyba przyjemnos´c´, ale on pragna³ czegos´ wiecej niz jej szczup³ego cia³a. Chcia³, zeby go kocha³a. ­ Tylko nie szalej na drodze, jak mnie nie bedzie ­ ostrzeg³ ja. Zas´mia³a sie dyskretnie. Ma³y amerykan´ski samocho´d, prezent od meza, nie naleza³ do maszyn, kto´rymi mozna sie rozpedzic´. Justin upewni³ sie co do tego przed zakupem, a mimo to wciaz jej w pe³ni nie ufa³. ­ Obiecuje. Maria i Lopez beda tu w nocy, wiec nie musisz sie o mnie martwic´. Nic mi sie nie stanie, poza tym, ze bede sie czu³a samotna ­ doda³a, siadajac prosto. ­ Justin, cos´ cie dreczy. O co chodzi? Poruszy³ sie nerwowo. ­ To tylko interesy, kochanie ­ rzek³ wymijajaco. Patrzy³ na nia zmruzonymi oczami. ­ Nie znudzi³ ci sie jeszcze stan ma³zen´ski? Otworzy³a usta ze zdumienia. ­ Co? ­ S³ysza³as´ dobrze. Nie moge ci dac´ tego wszystkiego, co dawa³ ci two´j ojciec. Ale mam nadzieje, ze niczego ci nie brakuje. Wyciagne³a rece i przysune³a do siebie jego twarz. ­ Och, Justin, przeciez chce tylko ciebie. Poca³owa³a go, czujac, ze jego cia³em wstrzasa dreszcz. Wciaz ja to zadziwia³o, ta jego nieokie³znana reakcja, kiedy go dotyka³a. Nigdy tego nie komentowa³, ale wyglada³o na to, ze lubi, kiedy ona przejmuje inicjatywe, gdy pierwsza wyciaga reke czy ca³uje. Nie- j:kol43 21-11-2006 p:163 c:0 Diana Palmer 163 czesto tak robi³a, poniewaz wciaz nie opus´ci³o ja onies´mielenie. Ale i tak sz³o jej coraz lepiej. Jego reakcja dzia³a³a zachecajaco. Podnio´s³ ja i przycisna³ wargi do jej ust. Ich namietnos´c´ zdawa³a sie nigdy nie s³abnac´. Przeciwnie, z czasem zyskiwa³a na sile, by³a wieksza niz na poczatku ich znajomos´ci. Brak zahamowan´ Shelby sprzyja³ z kolei s´mia³os´ci jej meza. W dalszym ciagu by³ czu³y, ale od czasu do czasu jego p³omienne pozadanie dopomina³o sie o swoje i wo´wczas poznawa³a dzieki niemu rozkosz, kto´ra przechodzi³a jej najs´mielsze wyobrazenia. ­ Kiedy musisz wyjechac´? ­ spyta³a, drzac pod pieszczota jego d³oni, kto´re zakrad³y sie pod jej bluzke. ­ Jutro. ­ Tak szybko? Wsta³ z Shelby na rekach. ­ Mamy przed sobaca³anoc ­ powiedzia³ jej do ucha. ­ Boze, jak ja cie pragne. Pragne cie bez przerwy... Otworzy³ drzwi i ruszy³ po schodach na go´re. Gdyby mog³a powiedziec´ mu, jak bardzo go kocha, podzielic´ sie z nim cudownym sekretem, kto´ry w sobie nosi. Chcia³a to zrobic´. W³as´ciwie juz zacze³a mo´wic´, ale gdy otworzy³a usta, jego wargi natychmiast na nich spocze³y. I tak jak zawsze, iskra pozadania wybi³a jej z g³owy wszystko poza Justinem i niepowtarzalna rozkosza kochania sie z nim w ciemnos´ciach. Kiedy sie obudzi³a nastepnego ranka, Justina juz nie by³o w domu. Pamieta³a jak przez mg³e, ze musna³ ja wargami i szepna³ cos´ na pozegnanie. By³a jednak tak j:kol43 21-11-2006 p:164 c:0 164 BIA£A SUKNIA zmeczona, ze sie nie ockne³a. Rano za³owa³a, ze nic mu nie powiedzia³a, mia³a bowiem niepokojace przeczucie, ze ich harmonia zostanie zak³o´cona. Ale moze wynika³o to tylko z jej stanu i niepewnos´ci co do uczuc´ Justina? Z drugiej strony przeciez stali sie sobie tak bliscy, ze nic nie mog³oby odbudowac´ muru, kto´ry dzieli³ ich przez szes´c´ lat. j:kol43 21-11-2006 p:165 c:0 ROZDZIA£ DZIEWIATY Sad rozpocza³ sesje i w ma³ej kancelarii by³o duzo wiecej niz zwykle pracy dla Shelby i Tammy. Holman prowadzi³ dwie sprawy rozwodowe, spo´r o w³asnos´c´ ziemska, pozwanie o zniszczenie mienia na skutek wypadku samochodowego, i dodatkowo broni³ mieszkan´ca Jacobsville oskarzonego o zabo´jstwo. Tammy ledwo kon´czy³a zbieranie dokumento´w do jednej sprawy, kiedy juz musia³a zajac´ sie nastepna. Sprawa o ziemie wymaga³a zebrania informacji w biurze administracji okregu, sprawdzenia dokumento´w notarialnych i akto´w w³asnos´ci. Jeden z rozwodo´w wymaga³ potwierdzenia zarzuto´w o znecanie sie nad dzieckiem, do czego z kolei potrzebne by³y zeznania pod przysiega lekarza z pogotowia, kto´ry bada³ to dziecko. Tym zaja³ sie Holman osobis´cie, oczywis´cie przy pomocy sadowego stenografa. Ale Tammy musia³a zebrac´ j:kol43 21-11-2006 p:166 c:0 166 BIA£A SUKNIA wyniki obdukcji i ewentualnie zeznanie psychologa oraz sprawdzic´ przesz³os´c´ kryminalna ojca. Wypadek samochodowy oznacza³ dla nich grzebanie w policyjnych archiwach i przes³uchanie ewentualnych s´wiadko´w, a przy tym wszystkim sama sprawa o morderstwo mog³aby spokojnie zajac´ im ca³y czas. Shelby nie zazdros´ci³a m³odszej kolezance jej przygotowania zawodowego. Tammy zapisa³a sie na kursy wieczorowe z zakresu prawa do pobliskiego college'u i teraz okaza³o sie to bardzo przydatne. Holman podnio´s³ jej juz pensje, i Tammy zajmowa³a sie rzeczami, kto´re przerasta³y umiejetnos´ci Shelby. Shelby by³a z tego zadowolona. Wiedzia³a, ze ciaza nie pozwoli jej d³ugo pracowac´ w kancelarii. Justin z pewnos´cia bedzie sie upiera³, zeby zosta³a w domu co najmniej przez ostatni miesiac. I sama po cichu tego pragne³a. Potrzebowa³a czasu, by wszystko sobie zaplanowac´, wybrac´, kupic´ meble dla dziecka i przygotowac´ dla niego poko´j. Us´miechne³a sie, wyobrazajac sobie mine meza, kiedy podzieli sie z nim wiadomos´cia o dziecku. ­ Powiedzia³em ­ Holman przerwa³ jej mys´li ­ ze obawiam sie, iz bedziesz musia³a pracowac´ po godzinach w tym tygodniu, ty i Tammy. Sad cywilny pracuje pe³na para, w przysz³ym tygodniu zbiera sie sad najwyzszy. Nie mamy zbyt wiele czasu, zeby zdazyc´ w terminie. ­ Nie szkodzi ­ zapewni³a go. ­ Justin wyjecha³, nie mam nic do roboty wieczorami. ­ Jego strata, mo´j zysk ­ us´miechna³ sie jasnow³osy prawnik. ­ Dziekuje, Shelby. Nie wiem, co bym bez j:kol43 21-11-2006 p:167 c:0 Diana Palmer 167 ciebie zrobi³. Musze leciec´ do sadu, a potem zjem lunch w Carson's Café. Wro´ce ko³o pierwszej. ­ Dobra, szefie. Holman pos´pieszy³ do drzwi i zderzy³ sie z Tammy, kto´ra w³as´nie wbiega³a do biura. Chwyci³ ja za ramie, zeby sie nie przewro´ci³a, a ona, w tym samym celu, opar³a rece na jego piersi. Spojrzeli po sobie i zamarli. By³ to obraz, kto´ry dziwnie wzruszy³ Shelby. ­ Nic ci sie nie sta³o? ­ spyta³ Holman m³odakobiete. Tammy rozchyli³a pe³ne usta. ­ Nic ­ odpar³a, ³apiac oddech. Nie patrzy³a na niego, zaczerwieniona po uszy. Holman zabra³ reke, ale dopiero po chwili. ­ Ostroznie ­ powiedzia³ miekko. ­ Nie chcia³bym cie stracic´. ­ Tak, prosze pana ­ mrukne³a Tammy zmieszana. Spus´ci³ wzrok na jej usta, potem wyszed³, zabawnie marszczac czo³o. Shelby musia³a powstrzymac´ us´miech. Najpierw walczyli ze soba na s´mierc´ i zycie, potem stali sie w swojej obecnos´ci zawstydzeni, pows´ciagliwi i skonsternowani. Tammy dos³ownie dostawa³a dreszczy, kiedy szef wchodzi³ do ich pokoju, a jej twarz rozs´wietla³a sie natychmiast niczym neon. ­ Ja, uff, mam dla ciebie notatki do przepisania ­ powiedzia³a Tammy, jakajac sie. Shelby us´miechne³a sie do kolezanki. ­ Wyjde i kupie cos´ na lunch. Na co masz ochote? ­ Sa³atke z tun´czyka i krakersy, i mrozona herbate. j:kol43 21-11-2006 p:168 c:0 168 BIA£A SUKNIA I wielkie dzieki. Ja po´jde jutro. ­ Wyszczerzy³a zeby w przyjaznym grymasie. ­ Umowa stoi. Zaraz wracam. Trzymaj straz. Shelby uda³a sie do sklepu za rogiem i natkne³a sie tam na Abby pochylona nad ozdobnymi kartkami. ­ Czego szukasz? ­ spyta³a szwagierke konspiracyjnym tonem. Abby ma³o sie nie zakrztusi³a z zaskoczenia. Jej szaroniebieskie oczy b³yszcza³y jak w goraczce. ­ Kartki dla mojego cudownego meza. Za dwa tygodnie ma urodziny ­ przypomnia³a. ­ Jak mog³abym zapomniec´, skoro to my urzadzamy dla niego przyjecie ­ odpar³a Shelby. ­ Aha, no w³as´nie, mia³am zadzwonic´ do ciebie przedwczoraj, zebys´my to obgada³y. Jestem taka zajeta... ­ Zaczerwieni³a sie. Prawde mo´wiac, kiedy siegne³a po s³uchawke, zeby zadzwonic´ do Abby, Justin przewro´ci³ ja na dywan, i juz nic nie zrobi³a przez ca³y wieczo´r. ­ Rozumiem, ze dobrze sie miedzy wami uk³ada ­ powiedzia³a Abby, patrzac na rumieniec Shelby. ­ Calhoun mo´wi, ze Justin tylko siedzi w pracy i duma. Zamiast pracowac´, postawi³ sobie na biurku twoje zdjecie i bez przerwy sie na nie gapi. Shelby rozes´mia³a sie zadowolona. ­ Naprawde? ­ M³oda para! ­ Abby westchne³a znaczaco. ­ Ciesze sie ze wzgledu na ciebie. Wiedzia³am, ze wam sie w kon´cu u³ozy. Zawsze bylis´cie idealnie pasujacymi do j:kol43 21-11-2006 p:169 c:0 Diana Palmer 169 siebie po³o´wkami, nawet Tyler tak stwierdzi³, kiedy tan´czylis´cie ze soba. Shelby zap³one³a intensywniejszym rumien´cem. ­ Nigdy nie marzy³am nawet, ze tak sie u³ozy ­ przyzna³a. ­ I nigdy nie by³am taka szczes´liwa. ­ Justin na pewno czuje tak samo. ­ Abby przypatrywa³a sie z zaciekawieniem twarzy Shelby. ­ Dlaczego nie rzuci³as´ dotad pracy? Nie wolisz zostac´ w domu? ­ Uzna³am, ze to nie by³oby w porzadku, gdybym tak sobie odesz³a i zostawi³a Holmana ­ wyzna³a. ­ Tammy Lester s´wietnie sobie radzi, wiec predzej czy po´z´niej zostane w domu. Chcia³am po prostu sie sprawdzic´, nigdy przedtem nie by³am niezalezna. To bardzo mi³e uczucie. ­ Podobnie jak ma³zen´stwo. Swietnie sie bawie, ´ prowadzac dom, chociaz brzmi to jak obrazoburstwo w ustach wspo´³czesnej kobiety. Czy ta dziewczyna, kto´ra dzis´ rano widzia³am w oknie kancelarii, to w³as´nie Tammy? ­ spyta³a. ­ Widzia³am tylko pochylony cien´, ale bardzo cie przypomina ­ doda³a. ­ Moze nie z bliska, ale macie podobne sylwetki. ­ Obie mamy d³ugie w³osy i jestes´my wysokie i szczup³e. Ona zadurzy³a sie w szefie, i powiem ci w tajemnicy, ze z wzajemnos´cia. A na poczatku wrecz chorobliwie sie nie znosili. Teraz sa na etapie pochrzakiwania i przestepowania z nogi na noge. ­ Ciekawe, jak to sie potoczy ­ powiedzia³a Abby z szelmowskim us´miechem. ­ Nie trzeba bedzie na to d³ugo czekac´, jak sadze. j:kol43 21-11-2006 p:170 c:0 170 BIA£A SUKNIA Calhoun nie wie nic o przyjeciu niespodziance? ­ zmieni³a raptem temat. ­ Nie, cos´ ty, nie wyciagna³by tego ode mnie nawet gdyby mi przystawi³ lufe do skroni. Justin dzwoni³ do nas wczoraj wieczorem i mo´wi³, ze zaprosi³ jakichs´ ludzi, kto´rych nie ma na mojej lis´cie. Wspomina³ ci o tym? Shelby s´ciagne³a brwi w namys´le. ­ Co´z... nie. Domys´lasz sie, o kogo chodzi? Chyba nie zaprosi³ zadnej ze swoich dawnych flam? ­ powiedzia³a bardziej do siebie. ­ O to bym sie nie martwi³a ­ mrukne³a Abby, poniewaz szwagier wyzna³ jej kiedys´, ze nie ma za soba tak bujnej m³odos´ci jak Calhoun. Ale Shelby nie musi o tym wiedziec´ od niej, Justin sam moze jej to powiedziec´, jes´li i kiedy zechce. ­ To kogo w takim razie? ­ zastanawia³a sie Shelby. ­ Poczekamy, zobaczymy. Mozesz go zapytac´, jak wro´ci. Szkoda tego Suttona, prawda? ­ Abby westchne³a. ­ Spotka³am go z synem na jednej z wystaw byd³a, na kto´ra pojechalis´my z Calhounem w zesz³ym miesiacu. Patrzy³ na mnie, jakby mnie nie widzia³, i by³a tam jakas´ kobieta, kto´ra do niego do³aczy³a... ­ Abby zadrza³a. ­ Mys´la³am, ze Justin jest wynios³y, kiedy zamieszka³am z Ballengerami, ale przy Suttonie Justin to radosny ekstrawertyk. Sutton nienawidzi kobiet. ­ Jego strata ­ stwierdzi³a Shelby po´³ zartem, po´³ serio. ­ Oczywis´cie, pewnie nigdy nie spotka³ kobiety swojego kalibru. Abby wybuchne³a s´miechem. j:kol43 21-11-2006 p:171 c:0 Diana Palmer 171 ­ Wstydz´ sie. Shelby takze sie rozes´mia³a. ­ Zadzwon´ do mnie, kiedy bedziesz mia³a czas, to obgadamy to przyjecie. Musze leciec´, Tammy zosta³a sama w kancelarii. ­ Dobra, przejrze jeszcze raz kartki. Mi³ego lunchu. ­ To na razie. Przez ca³a droge do biura Shelby rozmys´la³a nad s³owami Abby. Nie wychodzi³o jej z g³owy, kogo tez Justin zaprosi³ bez jej wiedzy. Musi go o to spytac´... Justin polecia³ do Wyoming w s´rode i choc´ mia³ nadzieje wro´cic´ po dwu dniach, pojawi³y sie jakies´ komplikacje i jego przes³uchanie zosta³o przeniesione na poniedzia³ek. A zatem nie zapowiada³o sie, by zjawi³ sie w domu na weekend. ­ Och, Justin! ­ westchne³a Shelby. ­ A ja musze w przysz³ym tygodniu pracowac´ do wieczora przez ten sad ­ jekne³a, kiedy do niej zatelefonowa³. ­ Rzuc´ te cholernarobote. Kobieta powinna siedziec´ w domu, bawic´ dzieci i pilnowac´ porzadku. W tle g³osu Justina rozleg³ sie jakis´ zimny, g³eboki rechot i kilka s³o´w, na kto´re Justin odpowiedzia³. ­ Co to by³o? ­ spyta³a zaciekawiona. ­ Sutton uwaza, ze kobiety sa najlepsze, kiedy sie je obtoczy w mace, posoli i usmazy na smalcu ­ powto´rzy³. ­ Mozesz przekazac´ panu Suttonowi, ze mezczyzn trzeba najpierw marynowac´ ­ odparowa³a zirytowana. W s³uchawce odezwa³y sie ciche pomruki i znowu ten g³eboki rechot w tle. j:kol43 21-11-2006 p:172 c:0 172 BIA£A SUKNIA ­ Wstydz´ sie ­ mrukna³ Justin. ­ Musze kon´czyc´. Ten indor chodzi spac´ z kurami, wiec zostawi mnie w ciemnos´ci, jes´li sie nie roz³acze. Badz´ grzeczna, kochanie. Do zobaczenia w poniedzia³ek wieczorem. ­ Mozesz przyjechac´ po mnie do biura, gdyby nie by³o mnie w domu, dobrze? ­ poprosi³a. ­ Dobrze. Dobranoc. ­ Dobranoc, Justin. ­ Pos³a³a ca³usa w s³uchawke, zanim od³ozy³a ja na wide³ki. Kolejne dwa dni ciagne³y sie nazbyt wolno, ale poniedzia³ek by³ w kancelarii nerwowy i zabiegany, i Shelby nie mia³a czasu tesknic´ za mezem. Jedna sprawa goni³a druga, kompletny chaos. Telefon sie urywa³, Tammy musia³a biec do sadu dwa razy, zeby przekazac´ jakies´ pilne informacje Holmanowi. Pod koniec dnia Shelby zwatpi³a, czy w ogo´le po´jdzie do domu. Musia³a jeszcze przepisac´ listy i przygotowac´ streszczenie jednej ze spraw, d³ugie na kilka stron, co nawet mimo pracy na komputerze zabra³o jej mno´stwo czasu. W miedzyczasie Tammy fruwa³a po biurze, spe³niajac polecenia Holmana, kto´ry traci³ cierpliwos´c´. Patrzac na Tammy, kto´ra przygryza³a wargi i piorunowa³a szefa wzrokiem, Shelby przeczuwa³a, ze zbliza sie awantura. O dziewiatej wieczorem Holman stana³ w drzwiach i zrobi³ sarkastyczna uwage na temat wymiaro´w dzia³ki, kto´re Tammy zapisa³a b³ednie, i dziewczyna wybuchne³a: ­ Pan sie spodziewa cudo´w! Haruje po godzinach, nie j:kol43 21-11-2006 p:173 c:0 Diana Palmer 173 jad³am kolacji, musia³am sie czo³gac´ i b³agac´ na kolanach, zeby zdobyc´ dla pana niekto´re z tych danych, a pan sie jeszcze na mnie wydziera! Nienawidze pana! ­ Ty niedojdo! ­ wrzasna³ z kolei Holman. ­ Jes´li ci sie zdaje, ze to jest ciezka praca, spro´buj zostac´ prawnikiem. Pos³a³ jej triumfalny us´miech i znikna³ w gabinecie. ­ O nie, wazniak sie znalaz³ ­ zamrucza³a Tammy i wesz³a za nim, trzaskajac drzwiami. Z pokoju szefa dobiega³y podniesione g³osy, energiczne szuranie i skrzypienie krzes³a, potem cos´ wyladowa³o na pod³odze. Po´z´niej zapad³a d³uga, znaczaca cisza, kto´ra sie przeciaga³a. Siedzaca przy komputerze Shelby us´miechne³a sie pod nosem. Wyglada³o na to, ze jej szef w³as´nie zrobi³ kolejny krok w swoich zalotach. Ale dla mezczyzny, kto´ry siedzia³ przed biurem w swoim czarnym thunderbirdzie, dwie postaci tworzace jedna sylwetke w oknie nie przypomina³y Barry'ego Holmana i Tammy Lester. Wyglada³y za to na Holmana i Shelby. Biorac pod uwage wzrost kobiety i d³ugos´c´ jej w³oso´w, to jego zona znajdowa³a sie w objeciach tego drania. Serce Justina zatrzyma³o sie. Prosto z lotniska pedzi³ do miasta, by jak najszybciej zobaczyc´ Shelby. Nie jecha³ nawet do domu, postanowi³ od razu sprawdzic´, czy jest jeszcze w kancelarii. No i sprawdzi³. Pomys´la³, ze ta rana nigdy sie nie zagoi. Widok Shelby w ramionach innego mezczyzny zabija³ go. Zartowa³a, ze znajdzie sobie innego, jes´li Justin zostanie d³ugo poza j:kol43 21-11-2006 p:174 c:0 174 BIA£A SUKNIA domem. Nie by³a juz dziewica, lecz zmys³owa kobieta. Moze dopad³o ja pozadanie, kto´remu nie mog³a sie oprzec´? To ma³o racjonalne, podobnie jak zazdros´c´, kto´ra go zzera³a. Chcia³ wejs´c´ tam i zabic´ tego faceta. Chcia³ wyrzucic´ Shelby z domu, ze swojego zycia. Zaufa³ jej, a ona znowu go zdradzi³a. Nie chcia³ w to wierzyc´, ale w co mia³ wierzyc´? W oknie sta³a Shelby ze swoim szefem, i tyle. Za dobrze ja zna³, zeby ja z kims´ pomylic´, a zreszta w biurze pracowa³a tylko jedna kobieta, wiec to nie mo´g³ byc´ nikt inny. Zapali³ silnik i ruszy³. Przed oczami pociemnia³o mu z bo´lu, bo ujrza³ koniec swoich marzen´. Shelby by³a ogniem w jego ramionach, kocha³a sie z nim, przytula³a, da³a mu wszystko, czego pragna³. Raz juz sie sparzy³, i zapomnia³ o tym przez te odrodzona namietnos´c´. Nie spa³a moze z Wheelorem, ale i tak go zdradzi³a. A teraz historia sie powtarza, a on jest bezradny. Jecha³ do domu, nie wiedzac, jak tam trafic´, ze z³amanym sercem, i juz od nowa teskniac za Shelby. Jak mog³a mu to zrobic´? Jak mog³a?! Tymczasem w kancelarii Shelby skon´czy³a swoja prace i zastanawia³a sie, czy zapukac´ do pokoju Holmana. Postanowi³a w kon´cu, ze tego nie zrobi. Jes´li zakochani trwaja w objeciach, okrucien´stwem by³oby przerywac´ im czu³os´ci. Zadzwoni³a zatem do domu z pytaniem, czy Justin juz wro´ci³. Maria poinformowa³a ja, ze jeszcze go nie ma. Wysz³a z kancelarii, zostawiajac kartke na biurku, wsiad- j:kol43 21-11-2006 p:175 c:0 Diana Palmer 175 ³a do swojego samochodu i ruszy³a. I jak tu wierzyc´ Justinowi, przeciez obieca³, ze po nia przyjedzie. Moze nie dotar³ jeszcze do Jacobsville? Us´miechne³a sie, pocieszajac sie ta mys´la. Zaparkowa³a na podjez´dzie przed frontowym wejs´ciem, wpad³a do holu, potem do gabinetu Justina. Tam go zasta³a. ­ Witaj! ­ zawo³a³a z radosnym us´miechem. Ale mezczyzna siedzacy za biurkiem by³ ponury, patrzy³ na niazimno i w niczym nie przypomina³ czu³ego kochanka, kto´ry polecia³ do Wyoming w miniona s´rode. Pali³ papierosa i mia³ tak obojetnamine, jak ktos´ zupe³nie obcy. ­ Po´z´no wracasz ­ zauwazy³. ­ Ja... mielis´my sprawe w sadzie. ­ G³os jej sie za³ama³. ­ Uprzedza³am cie, ze bede pracowac´ do wieczora. ­ No. ­ Zaciagna³ sie znowu. ­ Wygladasz na zdenerwowana. Cos´ sie sta³o? ­ Mys´la³am, ze sie ucieszysz, jak mnie zobaczysz ­ wykrztusi³a niepewnym g³osem. Odpowiedzia³ jej us´miechem, od kto´rego wia³o ch³odem. Umiera³ w s´rodku, ale nie zamierza³ jej tego pokazac´. ­ Naprawde? ­ spyta³ niedbale. ­ Chyba zapomnia³as´, co mi zrobi³as´ szes´c´ lat temu. Przykro mi, ze cie zawiod³em, jes´li spodziewa³as´ sie, ze znowu ulegne twojemu czarowi. Nie uleg³em. To, co sie dzia³o miedzy nami przez ostatnie tygodnie, to by³a skromna j:kol43 21-11-2006 p:176 c:0 176 BIA£A SUKNIA rekompensata za cierpienie, jakie sprawi³as´ mi w przesz³os´ci. ­ Zas´mia³ sie cierpko. ­ Wybacz, kochanie, jeden raz to zupe³nie dosyc´. Ale nie mys´l, ze nie moge bez ciebie zyc´. Jestes´ jak wino. Nie musze sie toba upijac´, moge miec´ przyjemnos´c´ z okazjonalnego ³yka. Shelby sta³a i wytrzeszcza³a na niego oczy. Wiedzia³a, ze s´miertelnie zblad³a. By³a juz niemal pewna swojej ciazy, a Justin zno´w jej nie chce! ­ Mys´la³am... przekona³es´ sie, ze nie spa³am z Tomem. ­ Owszem ­ przyzna³. ­ Ale zerwa³as´ nasze zareczyny i powiedzia³as´ ca³emu cholernemu s´wiatu, ze nie jestem ciebie wart. ­ Jego oczy b³yszcza³y groz´nie. ­ Teraz moja kolej. Jestem bogaty i juz cie nie chce, kochanie. I jak sie czujesz? Shelby zakreci³a sie i pobieg³a przed siebie. Pedzi³a jak szalona po schodach, az wpad³a do swojego pokoju. Zamkne³a sie na klucz i rzuci³a na ³o´zko, p³aczac bezradnie. To by³o jak w najczarniejszym s´nie. Mine³o kilkanas´cie minut. £udzi³a sie, ze Justin nie mo´wi³ powaznie. Ws³uchiwa³a sie w odg³osy za drzwiami i czeka³a, z nieuzasadniona niczym nadzieja, ze przybiegnie za nia, ze przemys´li, co powiedzia³. Ale zadne kroki nie zabrzmia³y na schodach i Shelby musia³a przyjac´ do wiadomos´ci, ze Justin do niej nie przyjdzie. Najwyraz´niej nie przeszkadza³o mu ro´wniez, ze spedzi noc sam. Us³ysza³a jego kroki duzo po´z´niej, kiedy j:kol43 21-11-2006 p:177 c:0 Diana Palmer 177 szed³ korytarzem do sypialni, kto´ra przez jakis´ czas dzielili. Zamkna³ drzwi i zapad³a cisza. Shelby nie mia³a pojecia, o co chodzi. Kiedy Justin wyjezdza³ do Wyoming, wszystko uk³ada³o sie miedzy nimi znakomicie. Wciaz niepokoi³ ja jego emocjonalny dystans, a jednak odnosi³a wrazenie, ze nie jest mu obojetna. Teraz sta³ sie na powro´t obcy. Nadesz³a zemsta, kto´rej juz nie oczekiwa³a. W kon´cu zasne³a, z natretnym pytaniem, co dalej. Wyczerpana, zalana ³zami, stane³a w obliczu straty wszystkiego, co kocha³a. Justin zajmowa³ pierwsze miejsce na tej lis´cie. Gdzies´ w kon´cu korytarza mezczyzna, kto´ry w³as´nie wro´ci³ z Wyoming, leza³, nie mogac zasnac´, teskniac za oddechem s´piacej zony i za jej cia³em. Czu³ sie winny, ze tak japotraktowa³, winny jej ³ez i bo´lu. Ale i on cierpia³. Mys´la³ juz, ze Shelby go kocha, a okaza³o sie, ze pos´lubi³a go tylko z tego powodu, ze straci³a dom i potrzebowa³a poczucia bezpieczen´stwa. Zrobi³a z niego g³upca, majac innego na boku. Fakt, ze tym innym jest jej przystojny szef, jeszcze bardziej go przygnebia³. Kocha³a sie w tym playboyu i dlatego nie chcia³a rzucic´ pracy. Nie mia³ pojecia, jak bedzie z nia zy³ po tym, co zobaczy³. Przez kro´tkachwile zastanawia³ sie, czy nie skonfrontowac´ jej z prawda. Ale co by to da³o? Pyta³ ja o Wheelora, a ona k³ama³a. Sk³ama³a wo´wczas i ok³amywa³a go od tamtej pory. Us´pi³a jego czujnos´c´. Naprawde zaczyna³ jej znowu ufac´. Jakie to szczes´cie, ze wro´ci³ do miasta bez uprzedzenia. Zobaczy³ jej prawdziwa twarz j:kol43 21-11-2006 p:178 c:0 178 BIA£A SUKNIA i by³ zdegustowany. Owszem, by³a dziewica, kiedy sie pobierali, ale teraz, kiedy mia³a za soba swo´j pierwszy raz, czerpa³a zapewne przyjemnos´c´ z nowej relacji ze swoim szefem. To przepe³ni³o miare. Z zaciek³ym westchnieniem zacisna³ powieki i zmusi³ sie, by mys´lec´ o czym innym. Nastepnego ranka zszed³ na do´³ z wystudiowanamina, zdeterminowany, by nie pokazac´ Shelby, jak bardzo go zrani³a. Raczej umrze, niz pokaze jej swoje prawdziwe uczucia. Shelby takze wsta³a wczes´nie. Pi³a czarna kawe i bezmys´lnie skuba³a grzanke. Kiedy wszed³ do jadalni, podnios³a wzrok. Jej oczy by³y spuchniete od p³aczu, a jej mina wyraza³a pe³na nadziei niepewnos´c´. ­ Nie mo´wi³es´ powaznie wczoraj wieczorem, prawda? ­ spyta³a, patrzac na niego. ­ Prawda, Justin? Mina³ ja i usiad³ u szczytu sto³u, jak zawsze, nalewajac sobie kawe z dzbanka. ­ Mo´wi³em s´miertelnie powaznie, Shelby. ­ Wzia³ sobie bekon, jajka i grzanki, tak nonszalancko, jakby by³a jego wspo´³pracownica. ­ Zjedz jajka. Nie mog³a nawet na nie patrzec´, a co dopiero mo´wic´ o jedzeniu. Straci³a apetyt i niewiele brakowa³o, zeby straci³a tez okruchy grzanki, kto´re zdo³a³a prze³knac´. Potrzasne³a g³owa. Justin zmruzy³ oczy i przyjrza³ sie jej. By³a udreczona. W³osy jej ls´ni³y, ale twarz mia³a blada i s´ciagnieta, bez s´ladu makijazu. ­ Nie jestem specjalnie g³odna ­ powiedzia³a. j:kol43 21-11-2006 p:179 c:0 Diana Palmer 179 ­ Jak chcesz. ­ Nie pokaza³ jej, ze tez nie moze nic prze³knac´. Milcza³, az zostawi³ pusty talerz, czujac na sobie jej wzrok, kto´ry wprawia³ go w konsternacje. ­ Jak sobie wyobrazasz nasze dalsze wspo´lne zycie? ­ spyta³a. Odsuna³ talerz i wypi³ kilka ³yko´w kawy. ­ Jestes´ mojazona­ stwierdzi³. ­ Bedziesz mieszka³a w moim domu i niczego ci nie zabraknie, ale od teraz bedziemy miec´ osobne sypialnie i osobne zycie. Zamkne³a oczy, zalana fala zalu i wstydu. A co z dzieckiem, kto´re w sobie nosze? ­ mia³a na kon´cu jezyka. Co sie stanie z naszym dzieckiem? ­ Chyba nie bedzie ci teraz przeszkadza³o, ze bedziemy sypiac´ osobno? ­ spyta³ szyderczo. ­ Skoro juz zaspokoi³as´ swoja ciekawos´c´. ­ Nie ­ rzuci³a pospiesznie. Nie by³a w stanie dokon´czyc´ kawy. Od jej zapachu zrobi³o jej sie niedobrze. Wsta³a powoli z krzes³a. ­ Musze is´c´, bo spo´z´nie sie do pracy. Oczy mu sie z miejsca zapali³y. ­ Niech Bo´g broni, zebys´ sie spo´z´ni³a... do pracy. Zbyt z´le sie czu³a, by zarejestrowac´ wahanie czy wstret w jego g³osie.Wysz³a, dopo´ki jeszcze mog³a, nie okazujac mu s³abos´ci. Na to jedno nie mog³a sobie teraz pozwolic´. Pojecha³a do pracy i gdy tylko tam dotar³a, chwyci³y ja gwa³towne torsje. Wytar³a potem twarz wilgotnymi papierowymi recznikami i siad³a cicho za biurkiem. Potrzeba czasu, mys´la³a, zeby pogodzic´ sie z osch³os´cia Justina. j:kol43 21-11-2006 p:180 c:0 180 BIA£A SUKNIA Czu³a sie jak ktos´, komu pozwolono wpas´c´ na minute do nieba, a potem rzucono go z powrotem na ziemie. Nie wiedzia³a, co sk³oni³o Justina do takiego zachowania. Teraz pozostanie z nim zdawa³o jej sie niemozliwe, ale nie mia³a dokad po´js´c´. Przynajmniej na razie. I na pewno nie ruszy sie nigdzie, po´ki nie przejdzie jej faza porannych md³os´ci. Kiedy szef i Tammy przyjechali do biura, w pe³ni juz panowa³a nad swoim stanem. Ale z trudem dosiedzia³a do po´z´nych godzin i do reszty straci³a apetyt. Z kazdym kolejnym dniem trudniej przychodzi³o jej stawiac´ noge przed noga. Kto´regos´ wieczoru wpad³a do niej Abby, by uzgodnic´ szczego´³y urodzinowego przyjecia dla Calhouna. Abby zauwazy³a z³aatmosfere w ich domu i o ma³o co tego nie skomentowa³a, ale Shelby wyglada³a tak kiepsko, ze ugryz³a sie w jezyk. ­ Nie zapomnia³es´ o urodzinach Calhouna? ­ spyta³a Shelby Justina, kiedy jedli wspo´lny posi³ek, co zdarza³o sie teraz wyjatkowo rzadko. Podnio´s³ wzrok znad dania, kto´rego nawet nie spro´bowa³, i przez moment, zanim sie odwro´ci³, mia³ w oczach spoko´j i cisze. Zwro´ci³ uwage, ze Shelby z´le wyglada. By³a strasznie blada, s³aba i jakos´ tak przygas³a. Wiedzia³, ze to z jego powodu, ale nie mo´g³ nic z tym zrobic´. ­ Nie zapomnia³em ­ odpar³. Zmieni³ pozycje i przyglada³ sie jej. ­ Nie wygladasz najlepiej. ­ Mia³am meczacy tydzien´. I dos´c´ nieoczekiwany. Nie musisz sie mna przejmowac´ ­ powiedzia³a, wzdy- j:kol43 21-11-2006 p:181 c:0 Diana Palmer 181 chajac nieznacznie. ­ Nic mi nie jest. Mam dach nad g³owa i nie g³oduje, mam prace. Mam wszystko, co mi obieca³es´ przed s´lubem. Nie moge narzekac´. Od³ozy³a widelec i podnios³a sie, lekko chwiejac sie na nogach. Chwyci³a sie oparcia krzes³a, modlac sie, zeby ciemnos´c´ znikne³a sprzed jej oczu, zanim zrobi krok. Znikne³a. Shelby uda³o sie nawet uniknac´ pomocy Justina, kto´ry juz do niej bieg³. ­ Nic ci nie jest? ­ wo³a³. Nie mo´g³ tego znies´c´. Czu³ sie chory z poczucia winy. Zadziwiajace, bo to przeciez ona go zdradzi³a, a nie odwrotnie. ­ Juz mo´wi³am, czuje sie dobrze. ­ Opus´ci³a jadalnie, trzymajac wysoko g³owe, i w milczeniu posz³a na go´re. Nie spedzali juz razem czasu, jes´li trafia³o sie, ze jedli o tej samej porze, by³ to doprawdy przypadek. Potem on zawsze szed³ do gabinetu, ona zas´ do swojego pokoju na go´rze. Maria to widzia³a, ale ona i Lopez milczeli. Tak by³o bezpieczniej, jes´li zna³o sie humory Justina. W dzien´ przyjecia Shelby odpoczywa³a po po³udniu. Potem przebra³a sie. Wygrzeba³a z szafy ciemnozielona aksamitna suknie, kto´rej nie wk³ada³a od roku. By³a troche ciasna, gdy sie pobierali, ale teraz Shelby straci³a na wadze i suknia pasowa³a jak ula³. Siega³a ziemi, by³a bez rekawo´w, z rozszerzana spo´dnicai okrag³ym wycieciem pod szyja. Shelby spie³a w³osy i w³ozy³a naszyjnik ze szmaragdem, odziedziczony po babce. Nawet makijaz nie przykry³ jej blados´ci. By³a pewna, ze Abby wspomnia³a Calhounowi j:kol43 21-11-2006 p:182 c:0 182 BIA£A SUKNIA o kolejnej zmianie atmosfery w ich domu. Kiedy Calhoun zjawi sie wieczorem i zobaczy, jak sie od siebie oddalili, na pewno napomknie o tym Justinowi. Czu³a, ze nie znios³aby kolejnej konfrontacji. Dotkne³a swojego brzucha, zastanawiajac sie, kiedy powinna wybrac´ sie do lekarza. Po szes´ciu tygodniach mozna juz stwierdzic´ ciaze, a w³as´nie tyle mine³o wedle jej obliczen´. Problem w tym, jak ukryc´ to przed Justinem w tak niewielkiej spo³ecznos´ci jak Jacobsville. Moze lepiej pojechac´ do Houston i tam sie przebadac´? Z do³u dochodzi³y juz pierwsze dz´wieki muzyki. Skropiwszy sie delikatnie perfumami, zesz³a na do´³, trzymajac sie balustrady. Z po´³pietra wypatrzy³a Abby i Calhouna. Trzymali sie za rece, tak szczes´liwi, zeich widok ³ama³ jej serce. Jasnow³osy i wysoki Calhoun oraz szczup³a i ciemnow³osa Abby tworzyli razem uroczy duet. Calhoun w³ozy³ ciemny wieczorowy garnitur, Abby wybra³a bladoniebieski jedwab, wspo´³grajacy z kolorem jej oczu. Shelby nie widzia³a za to Justina, po´ki nie zesz³a na do´³. Sta³ tam ubrany w elegancka popo³udniowa marynarke. Zzera³a jaciekawos´c´, czy zamierza udawac´ przed gos´c´mi, czy tez bedzie soba. Nie s´mia³a jednak spojrzec´ mu w oczy z tym pytaniem. Mo´g³by jeszcze dojrzec´ w nich jej za³os´c´ i tesknote. Skreci³a wiec w strone drzwi, gdzie Lopez w bia³ej marynarce wpuszcza³ w³as´nie kolejnych gos´ci. I raptem zamar³a na widok mezczyzny, kto´ry przystana³ nerwowo w holu i szuka³ wzrokiem jakiejs´ znajomej twarzy. j:kol43 21-11-2006 p:183 c:0 Diana Palmer 183 Wierzyc´ jej sie nie chcia³o, ze Justin mia³ czelnos´c´ go zaprosic´. Pewnie liczy³ na to, ze na urodzinach Calhouna Shelby nie odwazy sie zrobic´ sceny. Ruszy³a przed siebie jak burza, mijajac obojetnie Justina i chwytajac po drodze bardzo kosztowna stara waze. ­ Witaj, Tom ­ rzek³a z surowauprzejmos´cia. ­ Mi³o cie znowu widziec´. Po czym unios³a waze i cisne³a niaprosto w ³ysiejaca g³owe Toma. j:kol43 21-11-2006 p:184 c:0 ROZDZIA£ DZIESIATY Shelby patrzy³a zafascynowana, jak stara waza frunie obok lewego ucha Toma i wpada na stojacy w rogu stojak na kapelusze, zrzucajac na pod³oge sfatygowany kapelusz Justina. ­ Shelby! ­ wykrztusi³ Tom, wycofujac sie migiem. Ona tymczasem siega³a juz po wazon z kwiatami, ustawiony przez Marie na stoliku w holu. ­ Shelby, nie! ­ Tom zakreci³ sie i z rekami nad g³owa wybieg³ frontowymi drzwiami. Shelby ruszy³a za nim, s´lepa na zszokowane spojrzenia gos´ci oraz jej meza, kto´ry sta³, wytrzeszczajac oczy. ­ Pasozyt! ­ krzycza³a rozjuszona. ­ Dran´ i pasozyt! ­ Pozwoli³a mu dobiec do po³owy stopni i cisne³a kwiatami w fajansowym wazonie z Delft. Tym razem trafi³a. Tom omal nie straci³ ro´wnowagi, j:kol43 21-11-2006 p:185 c:0 Diana Palmer 185 ³apiac sie w ostatniej chwili za balustrade, a woko´³ niego pikowa³y od³amki wazonu. Z trudem pokona³ reszte stopni i pogna³ do swojego samochodu. Shelby odprowadza³a go rozws´cieczonym wzrokiem. Jak mia³ czelnos´c´ pojawic´ sie u nich, i to na zaproszenie Justina? Czy naprawde przypuszcza³, ze wymaza³a z pamieci jego udzia³ w spisku? Przeciez wiedzia³, co ona o nim mys´li. Odwro´ci³a sie i ruszy³a z powrotem, zachowujac sie, jakby Justina tam nie by³o. ­ Dobry wieczo´r ­ pozdrawia³a po drodze gos´ci, jakby kompletnie nic sie nie sta³o. ­ Wszystkiego najlepszego, Calhoun. Tak sie cieszymy, ze Abby zgodzi³a sie, zebys´my urzadzili dla ciebie to przyjecie. ­ Podesz³a do niego i uca³owa³a jego opalony policzek. ­ Dziekuje, Shelby ­ wydusi³ Calhoun, oniemia³y jak ca³a reszta obecnych. ­ Moze wejdziemy i usiadziemy do sto³u. ­ Shelby kiwne³a g³owado gos´ci, w znakomitej wiekszos´ci przyjacio´³ Justina i Calhouna, kto´rych ledwie zna³a. Wzie³a Justina pod reke, lecz nie patrzy³a na niego ani sie do niego nie odzywa³a. ­ Co to mia³o znaczyc´, do diab³a? ­ spyta³, kiedy przez chwile znalez´li sie poza zasiegiem s³uchu gos´ci, idac w strone elegancko zaaranzowanej jadalni. Zignorowa³a kompletnie jego pytanie. ­ Jak s´mia³es´ zaprosic´ tego cz³owieka? ­ spyta³a zamiast tego. ­ Jak s´mia³es´ zaprosic´ go do naszego domu, j:kol43 21-11-2006 p:186 c:0 186 BIA£A SUKNIA po tym, jak pozwoli³ sie wykorzystac´ mojemu ojcu, zeby nas rozdzielic´? ­ Chcia³em sie przekonac´, czy zosta³ jakis´ zar po tamtym ogniu ­ odrzek³ z ch³odnym us´miechem. ­ Zar? ­ Wzie³a g³eboki oddech. ­ Masz szczes´cie, ze go nie zabi³am. Za³uje zreszta. ­ Spoko´j, spoko´j. ­ Idz´ do diab³a, Justin ­ powiedzia³a z us´miechem ro´wnie lodowatym jak jego us´miech. ­ I schowaj sobie gdzies´ te swoje nastroje, swoja chec´ zemsty i swoje bezduszne serce. Justin zmruzy³ oczy. ­ Wciaz trwasz przy tej bajeczce, ze to ojciec zmusi³ cie do zerwania zareczyn? ­ Dlaczego nie mozesz mi uwierzyc´? ­ Z bardzo prostego powodu ­ odpar³, kiedy gos´cie weszli juz do jadalni. ­ Bo to two´j ojciec da³ pieniadze, kto´re wyciagne³y nasza tuczarnie z bankructwa. Zap³aci³ ca³y cholerny rachunek. ­ Dostrzeg³ jej zszokowana mine. ­ Dziwi cie to? Tak raczej nie postepuje cz³owiek, kto´ry komus´ z´le zyczy, chyba sie z tym zgodzisz? Shelby czu³a, ze za chwile umrze, tak szybko bi³o jej serce. Przytrzyma³a sie oparcia krzes³a, by nie upas´c´. ­ Usiadz´, na Boga. ­ Justin przestraszy³ sie. ­ Dobrze sie czujesz? ­ Nie, niedobrze. Abby, spostrzegajac nag³a s³abos´c´ Shelby, usiad³a szybko naprzeciwko niej. j:kol43 21-11-2006 p:187 c:0 Diana Palmer 187 ­ Podac´ ci cos´ moze? ­ spyta³a szeptem, zerkajac doko³a. ­ Zaraz mi przejdzie, pod warunkiem, ze Justin zostawi mnie w spokoju ­ powiedzia³a, podnoszac na niego wzrok. Wyprostowa³ sie, patrzac przez moment w jej oczy. ­ Z przyjemnos´cia, pani Ballenger ­ burkna³ i ruszy³ zwawo zabawiac´ gos´ci. Shelby nie wiedzia³a, jakim cudem przetrwa³a te kolacje. Siedzia³a sztywno niczym posag, odpowiadajac na pytania i rozdajac us´miechy, jak przysta³o idealnej gospodyni. Ale kiedy wymkne³a sie wreszcie na go´re, by poprawic´ makijaz, Abby podazy³a za nia szybkim krokiem. ­ Co sie dzieje? ­ spyta³a wprost. ­ Po pierwsze, jestem w ciazy ­ odpar³a szczerze Shelby. Abby wstrzyma³a oddech. Jej wzrok, wzburzony przed chwila, z³agodnia³. ­ Och, Shelby, czy Justin juz wie? ­ Nie wie i nie wolno ci mu o tym mo´wic´. ­ Usiad³a w plecionym fotelu, opierajac o niego g³owe. ­ Znowu szaleje i ws´cieka sie o to, co by³o. Przez kro´tki czas wszystko sie tak dobrze uk³ada³o. Potem nagle wro´ci³ z Wyoming zupe³nie obcy cz³owiek, i od tamtej pory jest zimny jak lo´d. Wiec jak mam mu powiedziec´ o dziecku w takiej sytuacji? ­ To by mog³o zmienic´ jego nastro´j ­ zasugerowa³a Abby. j:kol43 21-11-2006 p:188 c:0 188 BIA£A SUKNIA ­ Nie potrzebuje litos´ci. ­ Shelby schowa³a twarz w d³oniach. ­ To sie nigdy nie uda, Abby. On nie potrafi zapomniec´ o przesz³os´ci. Nie wiem, co robic´. Nie moge z nim d³uzej zyc´. £zy kapa³y na jej d³onie. Abby przytuli³a ja, mo´wiac to, co sie mo´wi w takich sytuacjach, i mia³a nieodparta ochote natychmiast zbiec na do´³ i dowalic´ Justinowi pies´cia. ­ Co masz zamiar zrobic´? ­ spyta³a, kiedy ³zy wysch³y nieco i Shelby wyciera³a zaczerwienione oczy. ­ Zamierzam policzyc´ moje straty, oczywis´cie ­ powiedzia³a zmeczonym g³osem. ­ Jutro jade do Houston. Mam tam kuzynke, kto´ra, mam nadzieje, pozwoli mi u siebie zamieszkac´, dopo´ki nie wymys´le, co dalej. Zadzwonie do niej po´z´niej. Potrzebuje czasu, zeby to wszystko przetrawic´. ­ A co z praca? ­ pyta³a dalej Abby, chwytajac sie ostatniej deski ratunku, by powstrzymac´ Shelby przed jakims´ g³upstwem. ­ Holman i Tammy s´wietnie daja sobie rade. Szczerze mo´wiac, najprawdopodobniej sie pobiora, i to ca³kiem nied³ugo. Tammy sie wszystkim zajmie. Zadzwonie do niej dzis´ wieczorem, uprzedze ja. ­ Nie mozesz tak po prostu odejs´c´ od Justina, nie pro´bujac nawet z nim pogadac´ ­ ciagne³a Abby, dobierajac starannie s³owa. ­ Nie wiem, co sie sta³o, ale znam Justina i wiem, co do ciebie czuje. Nie widzia³as´ go tamtego wieczoru, kiedy Calhoun odwio´z³ cie do domu j:kol43 21-11-2006 p:189 c:0 Diana Palmer 189 po tan´cach. By³ za³amany, ze przyprawi³ cie o ³zy. Bardzo mu na tobie zalezy. ­ Tak, i potrafi to fantastycznie okazac´ ­ zauwazy³a cynicznie Shelby. ­ Najpierw informuje mnie, ze bedziemy zyc´ osobno, potem przyprowadza tego... tego cz³owieka tutaj! ­ Pewnie mu sie zdawa³o, ze twoje uczucia do Toma nie wygas³y. ­ Tomimo´j ojciecbylidosiebie podobni, obuzaleza³o wy³acznie na powiekszeniu fortuny. ­ Shelby wlepi³a wzrokw pogniecione,mokre chusteczki.­Ale najbardziej bolimnie,zemo´j ojciec sp³aci³tuczarnie Justina i Calhouna, a ja nic otym nie wiedzia³am az do dzis´.­ Westchne³a. ­Nic dziwnego,ze nie uwierzy³wmojezapewnienia,zeto ojciec nas roz³aczy³. Ojciec wszystko sprytnie sobie obmys´li³, Justin juz nigdy mi nie zaufa. ­ Wys³ucha³by cie, gdyby wiedzia³ o dziecku. ­ Ale sie nie dowie ­ rzuci³a stanowczo Shelby. ­ To moje dziecko, nie jego. Niech idzie do diab³a. Abby zmartwi³a sie nie na zarty. Shelby wyglada³a mizernie, a rozmowa prowadzi³a donikad i niczego nie rozwiazywa³a. ­ Nie mo´wmy o tym teraz. Musisz sie wyspac´ i przemys´lec´ wszystko spokojnie, teraz jestes´ zmeczona. Po³o´z sie do ³o´zka, zastapie cie w roli gospodyni. Powiem Justinowi, ze rozbola³ cie zo³adek albo ze masz migrene. Cos´ wymys´le. ­ Tylko przez niego boli mnie g³owa ­ oznajmi³a Shelby. j:kol43 21-11-2006 p:190 c:0 190 BIA£A SUKNIA Abby wsta³a, gotowa do wyjs´cia, kiedy drzwi sypialni otworzy³y sie nies´mia³o i stana³ w nich Justin. Mia³ jakas´ dziwna mine. By³ wyciszony i szczerze zak³opotany. ­ Przysz³a do ciebie jakas´ kobieta. Panna Lester ­ doda³. ­ Twierdzi, ze z toba pracuje. ­ Tak, to prawda. ­ Nie patrzy³a na niego. ­ Czego chce? ­ Idzie tutaj, sama ja spytaj. ­ Przestapi³ z nogi na noge. ­ D³ugo z wami pracuje? ­ Kilka tygodni. ­ Shelby podnios³a g³owe. Tammy wesz³a do pokoju na palcach. Mia³a b³yszczacy wzrok, ca³a by³a rozpromieniona. ­ Czes´c´ ­ odezwa³a sie z wstydliwym us´miechem. ­ Co sie sta³o? ­ Wybacz, ale nie mog³am wytrzymac´ do jutra, zeby ci pokazac´ mo´j zareczynowy piers´cionek. Patrz! ­ Wyciagne³a d³on´, na kto´rej ls´ni³ ogromny brylant. ­ Da³ mi to dzis´ wieczorem. Shelby rozes´mia³a sie i podnios³a sie chwiejnie, by us´ciskac´ m³odsza kolezanke. ­ Bardzo sie ciesze. Czu³am, ze to sie zbliza, kiedy zniknelis´ciewgabinecieizrobi³osie takpodejrzaniecicho. Tammy szczerzy³a rados´nie zeby. ­ No. Zdaje sie, ze juz ca³e miasto trzesie sie od plotek, bo podobno by³o widac´ nasze cienie w oknie. ­ Zaczerwieni³a sie po uszy. ­ Nie mys´lelis´my, ze ktos´ nas widzi. Ale skoro jestes´my zareczeni, to chyba wszystko w porzadku, prawda? j:kol43 21-11-2006 p:191 c:0 Diana Palmer 191 W tym momencie Justin poblad³ jak s´ciana. Abby spostrzeg³a to i zmarszczy³a czo³o, ale Shelby nic nie zauwazy³a. Wciaz patrzy³a na Tammy. ­ A gdzie szef? ­ spyta³a. ­ W samochodzie, czeka niecierpliwie. No to do jutra, przyjdz´ wczes´nie. Shelby chcia³a jej powiedziec´, ze nie pojawi sie w poniedzia³ek w biurze, ale przeszkodzi³a jej w tym obecnos´c´ Justina. Musi zachowac´ swoje plany w tajemnicy przed nim. ­ Tak ­ odrzek³a zatem. ­ Do jutra. Pogratuluj w moim imieniu szefowi ­ doda³a z us´miechem. ­ Dobrze, i przepraszam za najs´cie ­ rzuci³a Tammy, zerkajac na Justina i Abby. ­ Ale nie mog³am sie powstrzymac´. Dobranoc. Wysz³a pospiesznie, a Shelby natychmiast usiad³a. ­ Dzieki Bogu ­ zwro´ci³a sie do Abby. ­ Wreszcie biuro wro´ci do normalnos´ci. Przez ostatnie tygodnie atmosfera by³a po prostu nie do wytrzymania. ­ Ta dziewczyna jest do ciebie podobna ­ zauwazy³ mimochodem Justin. ­ Owszem, to prawda ­ przyzna³a Abby. Spojrza³a na szwagra i nagle zrozumia³a, ze Justin zobaczy³ w oknie kancelarii Barry'ego Holmana i Tammy, kto´ra wzia³ za swoja zone. Pomys´la³a, ze jes´li teraz wyjdzie, Shelby i Justin porozmawiaja o tym i wszystko sobie wyjas´nia. ­ Zejde lepiej na do´³. Na pewno juz dobrze sie czujesz? j:kol43 21-11-2006 p:192 c:0 192 BIA£A SUKNIA ­ Tak ­ zapewni³a ja Shelby. ­ Dzieki. ­ Wyt³umacze cie jakos´. Justin odprowadzi³ ja wzrokiem, szukajac jednoczes´nie s³o´w, kto´re pomog³yby mu naprawic´ szkode, jaka niechcacy wyrzadzi³. Shelby wyglada³a na bardzo urazona. Powinien sie zastrzelic´. To on jest powodem jej cierpienia, bo jej nie wys³ucha³ i wyciagna³ pochopne wnioski. ­ Shelby... ­ zacza³ powoli i niezdecydowanie. ­ Nie czuje sie dobrze ­ os´wiadczy³a. ­ Chce sie po³ozyc´. ­ Schud³as´ ostatnio ­ zauwazy³. ­ Naprawde? ­ Zas´mia³a sie g³ucho. ­ Prosze cie, odejdz´. Nie mam ci nic do powiedzenia, nie mam nawet ochoty na ciebie patrzec´, po tym, co zrobi³es´. Zeby zapraszac´ tego cz³owieka! ­ Musia³em wiedziec´! Podnios³a na niego wzrok i wsta³a rozgniewana. ­ Powiedzia³am ci prawde. Nie s³ucha³es´, nigdy mnie nie s³ucha³es´. Wola³es´ swoja w³asna interpretacje, wiec idz´ i baw sie dobrze. Juz mnie nie obchodzi, co mys´lisz. Justin zesztywnia³. Jego duma zosta³a narazona na kilka dodatkowych cioso´w, ale tym razem mia³ pe³na s´wiadomos´c´, ze sobie na nie zas³uzy³. ­ Dlaczego two´j ojciec nas roz³aczy³? ­ Bo chcia³, zebym wysz³a za Toma ­ oznajmi³a, odwracajac sie od niego. ­ Nie zyczy³ sobie ubogiego ziecia. Z drugiej strony, nie chcia³ sobie robic´ wrogo´w, zw³aszcza w takiej ma³ej mies´cinie, gdzie wszyscy znaja j:kol43 21-11-2006 p:193 c:0 Diana Palmer 193 sie jak ³yse konie, wiec zrobi³ ze mnie koz³a ofiarnego. A ty zatan´czy³es´, jak ci zagra³. To da³o mu mozliwos´c´ nacisku, kto´ra skrzetnie wykorzysta³. ­ To dlaczego pozyczy³ mi pieniadze? ­ pyta³ dalej Justin. ­ Na Boga, ta pozyczka ostatecznie go pograzy³a. Przez ca³e lata go sp³aca³em, ale dla niego i tak by³o juz za po´z´no. Shelby pokaza³a palcem na ³o´zko, stojac plecami do meza. ­ To zamierzch³e czasy. Moze znajdujesz pocieszenie w przesz³os´ci, ja nie. Mia³am wielkie nadzieje na dzisiaj, dopo´ki nie postanowi³es´ ozywic´ dawnych sporo´w. Teraz jestem zmeczona i chce sie po³ozyc´. Otworzy³ usta, ale zadne s³owo z nich nie wysz³o. Nie mia³ pojecia, co powiedziec´. ­ Ja... widzia³em cie. To znaczy, zdawa³o mi sie, ze to ty. W oknie w twoim biurze, kiedy przyjecha³em po ciebie, wracajac z Wyoming ­ przyzna³ w kon´cu z wahaniem. Shelby zakreci³a sie, otworzy³a szeroko oczy. ­ Mys´la³es´, ze to ja sie ca³uje z szefem? Unio´s³ i opus´ci³ ramiona jak dziecko. ­ Ty i Tammy macie podobny profil, poza tym nigdy mi nie wspomina³as´, ze ktos´ z wami pracuje. Shelby unios³a g³owe. ­ Dziekuje ­ powiedzia³a z sarkazmem ­ za twoja doskona³aopinie o mojej moralnos´ci. Dziekuje za zaufanie i za to, ze mi uwierzy³es´, ze nigdy cie nie zdradze. Policzki mu poczerwienia³y. j:kol43 21-11-2006 p:194 c:0 194 BIA£A SUKNIA ­ Raz mnie zdradzi³as´ ­ bakna³. ­ Zostawi³as´ mnie dla innego. ­ Nigdy tego nie zrobi³am. Nigdy! Ile razy mam ci to powtarzac´?! Mo´j ojciec zagrozi³, ze cie zrujnuje, i kaza³ mi powiedziec´ ci to, co powiedzia³am. Obieca³, ze wtedy cie uratuje, ale nie zdawa³am sobie sprawy, ze zrobi³ to przy pomocy w³asnych pieniedzy. ­ Umawia³as´ sie z Tomem Wheelorem ­ dorzuci³. ­ Nie! Z³ama³am serce mojemu ojcu, bo nie zgodzi³am sie pos´lubic´ Toma. ­ Zas´mia³a sie gorzko. ­ Zycie bez ciebie by³o piek³em. Pro´bowa³am ci o tym powiedziec´, ale ty mnie nie s³ucha³es´. I wciaz nie chcesz s³uchac´. ­ £zy zamgli³y jej wzrok. ­ Jestes´ zbyt rozzalony i za bardzo zapatrzony w przesz³os´c´, zeby zapomniec´ o urazach. Nie moge tak dalej zyc´. Nigdy sie nie dowiesz, jak bardzo mnie skrzywdzi³es´, choc´ musze przyznac´, ze moje tcho´rzostwo ci w tym pomog³o. Ale wszystko, co zrobi³am, zrobi³am tylko po to, zeby cie chronic´, bo kocha³am cie za bardzo i nie chcia³am, zebys´ straci³ wszystko, co posiadasz. Tylko ciebie zawsze pragne³am. Ale ty pragna³es´ mnie zawsze tylko w jeden sposo´b, a teraz ­ jak to powiedzia³es´? ­ kiedy zaspokoi³es´ pozadanie, nawet ono znikne³o. Mam racje? Justin zaciska³ zeby, jej s³owa bola³y. ­ O Boze, Shelby ­ szepna³. ­ Co´z, mozesz spac´ spokojnie, moze od poczatku bylis´my na to skazani. Bez zaufania nie ma nic. ­ Odgarne³a z twarzy w³osy. ­ Mys´la³am, ze rodzi sie jakas´ szansa, zanim wyjecha³es´ do Wyoming. Ale jes´li w dal- j:kol43 21-11-2006 p:195 c:0 Diana Palmer 195 szym ciagu mi nie ufasz, nie mamy zadnych wspo´lnych fundamento´w, na kto´rych mozna by cos´ budowac´. Jestem juz bardzo zmeczona ­ powiedzia³a, przysiadajac na skraju ³o´zka. ­ Jestem zmeczona ta ciag³a walka. Chce juz tylko spac´. Justin przejecha³ reka po swoich gestych w³osach, patrzac na nia zdezorientowany. ­ Oczywis´cie ­ rzek³ cicho. ­ Porozmawiamy jutro. Jutro juz mnie tu nie bedzie, pomys´la³a, ale zachowa³a te wiadomos´c´ dla siebie. ­ Tak, jutro. Chcia³ ja objac´, rozmawiac´ z nia dalej. Wyznac´, ze jego ch³o´d spowodowany by³ wy³acznie zazdros´cia, poniewaz nie przypuszcza³, ze taka piekna kobieta moze go pokochac´. Nigdy w to nie wierzy³, a jego niepewnos´c´, brak wiary, ze jest atrakcyjnym mezczyzna dla takich kobiet jak Shelby, stanowi³ najwieksza czes´c´ jego problemu. Ale Shelby rzeczywis´cie wyglada³a na wykon´czona i by³oby okrucien´stwem z jego strony, gdyby zawraca³ jej g³owe jeszcze tego wieczoru. ­ Odpocznij, a jes´li bedziesz mnie potrzebowa³a, zawo³aj. ­ Jestes´ ostatnia osoba na ziemi, kto´rej potrzebuje. Wciagna³ powoli powietrze. ­ Mo´j Boze, wiedzia³em, zawsze to wiedzia³em. ­ Przes´lizna³ sie po niej wyg³odnia³ym wzrokiem. ­ Ale nigdy nie robi³o mi to ro´znicy, i tak cie pragna³em. Nigdy nie przestane cie pragnac´... Wyszed³, nie ogladajac sie za siebie. A Shelby j:kol43 21-11-2006 p:196 c:0 196 BIA£A SUKNIA przewro´ci³a sie na zas³ane ³o´zko i op³akiwa³a wszystkie szczes´liwe lata, kto´rych z nim nie przezyje, dziecko, kto´re w sobie nosi, i o kto´rym on sie nie dowie. Op³akiwa³a to wszystko, a potem zasne³a w wieczorowej sukni, lezac na ozdobnej narzucie. Justin znalaz³ ja s´piaca w ten sposo´b nastepnego ranka. Nie budzi³ jej. Wyglada³a tak krucho, z czarnymi w³osami rozrzuconymi woko´³ s´piacej twarzy. By³a bardzo blada, poczu³ sie winny do bo´lu. Zrani³ najdrozsza mu w s´wiecie istote. Zdja³ jej pantofle i przykry³ ja lekko narzuta, patrzac na nia z podziwem i mi³os´cia. ­ Walczy³bym dla ciebie z ca³ym s´wiatem, malen´ka ­ szepna³. ­ Co za ironia, ze wciaz cie tylko krzywdze. Nie s³ysza³a go. Dotkna³ ostroznie jej policzka, pog³adzi³ brwi. Jego oczy wype³ni³a czu³os´c´. ­ Kocham cie ­ szepta³. ­ O Boze. Tak bardzo cie kocham. Dlaczego nie potrafie ci tego powiedziec´? ­ Pochyli³ sie i musna³ wargami jej usta. ­ Powiedzia³as´, ze ci nie ufam. Moze tak naprawde nie ufam sobie. Potrzeba ci kogos´ delikatniejszego niz ja. Kogos´ bardziej zro´wnowazonego. Zawsze to wiedzia³em, ale nie mia³em si³y odejs´c´. ­ Unio´s³ jej szczup³a d³on´ i us´miechna³ sie smutno. ­ Dobrze by mi zrobi³o, gdybym cie straci³, ale chyba nie mo´g³bym wtedy zyc´. Po³ozy³ jej d³on´ na narzucie i zerkajac po raz ostatni na jej s´piaca twarz, odwro´ci³ sie i wyszed³. Moze po´z´niej porozmawiaja, i powie jej raz jeszcze to wszystko, co mo´wi³ teraz. Jes´li w dalszym ciagu bedzie to w sobie j:kol43 21-11-2006 p:197 c:0 Diana Palmer 197 dusi³, sam zwiekszy prawdopodobien´stwo utraty ukochanej kobiety. Shelby obudzi³a sie godzine po jego wyjs´ciu. Zauwazy³a od razu, ze lezy w sukni i jest przykryta narzuta. Nie pamieta³a, czy przykry³a sie sama, czy moze zrobi³a to Maria. Co´z, to bez znaczenia. Czeka ja mno´stwo zadan´ do wykonania w kro´tkim czasie. Zacze³a od telefonu do Tammy, ale ta akurat wysz³a z kancelarii. Dodzwoni³a sie za to do kuzynki Carey i spyta³a, czy moze jaodwiedzic´ w Houston na dzien´ lub dwa, i natychmiast zosta³a serdecznie zaproszona. Zna³y sie z Carey od szko³y podstawowej i pro´cz wiezo´w krwi ³aczy³a je takze przyjaz´n´. Obieca³a kuzynce, ze zjawi sie jeszcze tego samego dnia, roz³aczy³a sie i zrobi³a rezerwacje na po³udniowy lot do Houston z lotniska w Jacobsville. Nastepnie spakowa³a walizke. Wzie³a tylko najpotrzebniejsze rzeczy, modlac sie w duchu, by poranne nudnos´ci nie zatrzyma³y jej w domu. Wezwa³a takso´wke, ukradkiem zesz³a na do´³, i juz prawie by³a za drzwiami, kiedy do holu wesz³a Maria, by oznajmic´, ze s´niadanie gotowe, i znalaz³a Shelby z walizka, wymykajaca sie do czekajacego przed domem samochodu. ­ Señora! ­ zawo³a³a bezradnie. ­ Wyjezdzam tylko na dwa dni ­ powiedzia³a Shelby drzacym g³osem. ­ Abby wie, gdzie mnie szukac´. Tylko nie mo´w nic Justinowi! Obiecaj mi! Maria skrzywi³a sie, ale w kon´cu potakne³a. Patrzy³a, j:kol43 21-11-2006 p:198 c:0 198 BIA£A SUKNIA jak Shelby wsiada do takso´wki i odjezdza. Przyrzek³a nie mo´wic´ nic Justinowi, ale nie obieca³a przeciez, ze nie zadzwoni do Abby. Podnios³a s³uchawke i natychmiast wykreci³a numer zony Calhouna. Justin wisia³ akurat na telefonie, kiedy jego szwagierka wparowa³a do jego biura, w dzinsach i rozche³stanej koszuli, z nieuczesanymi w³osami i bez s´ladu makijazu. Zamkne³a drzwi i siad³a po drugiej stronie biurka, patrzac na twarz swojego by³ego opiekuna, kto´ry natychmiast zakon´czy³ rozmowe. ­ Co sie sta³o? ­ spyta³, wyczuwajac od razu z³e wies´ci. ­ Wszystko ­ mrukne³a Abby, s´ciagajac brwi. ­ Jeszcze spa³am, kiedy zadzwoni³a Maria. Shelby kaza³a jej przyrzec, ze nie zadzwoni do ciebie, wiec zadzwoni³a do mnie. Z³ama³am wszystkie mozliwe przepisy, jadac tutaj. A teraz ­ westchne³a ­ nie wiem, jak ci to powiedziec´. Justin zamar³, s³yszac imie swojej zony. Mia³ jakies´ z³e przeczucia. Wiedzia³, ze zrani³ jado g³ebi. A minionej nocy wspomnia³a, ze d³uzej nie chce tego znosic´. ­ Zostawi³a mnie, tak? ­ spyta³ cicho. ­ Tak. Pytanie, co ty z tym zrobisz. Zapali³ papierosa. Jego s´wiat sie raptownie zawali³, ale jeszcze panowa³ nad swoim cia³em. Wbi³ wzrok w biurko. ­ Pal licho, pozwole jej odejs´c´ ­ rzek³ po chwili. ­ Dos´c´ ja skrzywdzi³em. Abby zabrak³o tchu z oburzenia. j:kol43 21-11-2006 p:199 c:0 Diana Palmer 199 ­ Justin! Podnio´s³ na nia pociemnia³e z bo´lu oczy. ­ Nie masz pojecia, jak ja jatraktowa³em ­ oznajmi³. ­ By³em zazdrosny i s´miertelnie ba³em sie ja stracic´... ­ Urwa³, zeby nerwowo przeczesac´ reka w³osy. ­ Co ja moge jej zaoferowac´? Jak mam ja zatrzymac´? ­ Mozesz spro´bowac´ powiedziec´ jej, ze ja kochasz ­ rzek³a po prostu Abby. ­ Ona nic wiecej nie chce. ­ Nie wys³ucha mnie po wczorajszej nocy. ­ Widzia³es´ Barry'ego Holmana i Tammy w oknie kancelarii, tak? ­ spyta³a. Spojrza³ na nia zmieszany. ­ Tak. ­ I zamiast powiedziec´ to Shelby, i pozwolic´ jej to wyjas´nic´, zacza³es´ od kon´ca. ­ Bingo. ­ Och, Justin. ­ Pokreci³a bezradnie g³owa. ­ Ona jest w drodze do Houston. ­ Moze znajdzie tam kogos´, kto da jej to, czego potrzebuje ­ powiedzia³ rozgoryczony, ze sam pozbawi³ sie szansy. Abby nic nie osiagne³a. Mia³a s´wiadomos´c´, ze jes´li Justin nie pojedzie za Shelby, ich zwiazek sie rozleci. Nie chcia³a odbierac´ Shelby tajemnicy, ale skoro ten facet tak sie zapar³... ­ Justin, co mys´lisz o dzieciach? ­ spyta³a pozornie od niechcenia. S³ucha³ jej jednym uchem, serce ciazy³o mu jak o³o´w. ­ Lubie dzieci ­ mrukna³ zamys´lony. j:kol43 21-11-2006 p:200 c:0 200 BIA£A SUKNIA ­ To dobrze. To czemu nie pojedziesz za Shelby i nie sprowadzisz swojego dziecka z powrotem do domu? Poczatkowo sadzi³a, ze jej nie us³ysza³. Zamruga³ oczami, zamurowa³o go. ­ Co? ­ wydusi³. ­ Powiedzia³am, ze Shelby jest w ciazy. Jes´li naprawde chcesz miec´ dziecko, lec´ predko na lotnisko, zanim wywiezie to twoje dziecko do Houston. ­ O czym ty mo´wisz, do diab³a? ­ wybuchna³. ­ Justin, no wiesz... Ale on juz zerwa³ sie na nogi, a jego krzes³o wyladowa³o na pod³odze. Chwyci³ sie biurka, zeby samemu nie znalez´c´ sie obok. Patrzy³ na Abby jakos´ dziko, jego reka z papierosem drza³a jak w goraczce. ­ Dziecko? Shelby jest w ciazy i nic mi nie powiedzia³a? Abby nie by³a pewna, co dalej zrobic´. Wybieg³a predko z biura i odszuka³a Calhouna. ­ Chodz´! ­ Pociagne³a go za reke. ­ Potrzebuje cie. Calhoun us´miechna³ sie szeroko. ­ Kochanie, to nie jest dobre miejsce... ­ Justin jest w szoku. W jednej chwili us´miech znikna³ z jego twarzy. Pos´pieszy³ za nia do biura. Starszy z braci sta³ dalej tak, jak Abby go zostawi³a. Wciaz poblad³y, z mina, jakby ktos´ wbi³ mu sztylet w plecy. ­ Musisz go zawiez´c´ na lotnisko ­ poinstruowa³a Abby. j:kol43 21-11-2006 p:201 c:0 Diana Palmer 201 ­ Na lotnisko? Do diab³a, on potrzebuje lekarza! Cos´ ty mu zrobi³a? ­ spyta³ szeptem. ­ Powiedzia³am mu, ze Shelby jest w ciazy. Calhoun gwizdna³ przez zeby. ­ I ze jedzie do Houston. ­ Moge sam prowadzic´ ­ odezwa³ sie niepewnie Justin. Ruszy³ do drzwi, ale rece wciaz mu sie trzes³y, kiedy usi³owa³ zgasic´ papierosa, stukajac palacym sie kon´cem w biurko. Calhoun zgasi³ papierosa i stanowczo wzia³ brata za ramie. ­ Nie martw sie, duzy bracie, zawioze cie tak szybko, zebys´ zdazy³. ­ Zerkna³ na zone. ­ Kto´re lotnisko? ­ W Jacobsville jest tylko jedno. ­ Jestes´ bardzo pomocna ­ mrukna³. ­ Tak czy owak, sa chyba tylko dwa loty do Houston poza godzinami szczytu. ­ Ona jest w ciazy ­ zachrypia³ Justin. ­ Nic mi nie mo´wi³a. Wiedzia³a i nie powiedzia³a. To moja wina. Zawiod³em ja. ­ Wszystko bedzie dobrze ­ zapewni³a go Abby. ­ Boze, mam nadzieje. ­ Obejrza³ sie na nia. ­ Dziekuje ci, kochana jestes´. ­ Nie mo´w Shelby, ze wiesz to ode mnie ­ poprosi³a. ­ Ale ba³am sie, ze pozwolisz jej odejs´c´. Skina³ tylko g³owa, odsuna³ sie od brata i popedzi³ na dwo´r. Nie dyskutowa³ jednak, kiedy Calhoun zaprosi³ go do swojego jaguara i sam usiad³ za kierownica. j:kol43 21-11-2006 p:202 c:0 202 BIA£A SUKNIA ­ A jes´li samolot juz odlecia³? ­ denerwowa³ sie, palac nastepnego papierosa. ­ To kupimy ci bilet od Houston. ­ Calhoun rozciagna³ twarz w us´miechu. ­ Zostane wujkiem. Wyobrazasz sobie? ­ Zerkna³ na ma³omo´wnego brata. ­ A mys´la³em juz, ze wy z Shelby zyjecie w czystos´ci. ­ Zamknij sie ­ burkna³ Justin, kryjac zazenowanie. ­ Jak sobie zyczysz, duzy bracie. ­ Zagwizda³ i skreci³ na autostrade, wciskajac gaz do dechy. Dojechali na lotnisko w rekordowym tempie. Justin wyskoczy³ z samochodu, zanim Calhoun dobrze sie zatrzyma³, i pogna³ do terminalu. Znalez´li lot do Houston. Justin poszed³ do kasy biletowej, gdzie us³ysza³, ze samolot w tamtym kierunku odleci za nieca³e piec´ minut. Pus´ci³ sie pedem, wyprzedzajac Calhouna, ze wzrokiem wbitym w odleg³a bramke i sercem pekajacym ze strachu, ze Shelby odleci, zanim on ja dogoni. Kiedy os´wietlone cyfry nad bramka ros³y, przys´pieszy³. Jeszcze minuta, mo´wi³ sobie, minuta i zobaczy ja. Potem z niaporozmawia, powie jej, jak bardzo jakocha. Mina³ grupe odlatujacych w³as´nie pasazero´w i dobieg³ do pustej lady w chwili, gdy pracownik lotniska zdejmowa³ tabliczke z napisem Houston, zastepujac janowa, z nazwa innego miasta. ­ Lot do Houston? ­ spyta³ bez tchu. ­ Gdzie to jest? ­ Zamkneli drzwi jakies´ dwie minuty temu ­ poinformowa³ uprzejmie mezczyzna. ­ Ko³uje teraz na pasie startowym. Justin poczu³, ze jego serce przesta³o bic´. Obszed³ lade j:kol43 21-11-2006 p:203 c:0 Diana Palmer 203 i zblizy³ sie do okna. Jakies´ samoloty szykowa³y sie do startu, jeden z nich unosi³ w swoim wnetrzu Shelby. Shelby i jego dziecko. Sta³ nieruchomo, ze z³amanym sercem. To wszystko jego wina. Sam jado tego doprowadzi³. Nie wiedzia³, jak, do diab³a, ma teraz bez niej zyc´. Calhoun dotkna³ ostroznie jego ramienia. ­ Moze cos´ przekasimy? Potem kupimy ci bilet na nastepny samolot. ­ Nawet nie wiem, gdzie jej szukac´, nie rozumiesz? ­ zachrypia³ Justin. ­ Mo´j Boze, Cal. Nie wiem, gdzie jej szukac´. ­ Wszystko sie u³ozy ­ stwierdzi³ m³odszy z braci. ­ Znajdziemy ja. Przysiegam. Justin odwro´ci³ sie gwa³townie od okna. ­ Do diab³a z jedzeniem, chce sie napic´. Skierowa³ sie w strone neonu z napisem ,,Restauracja'' w drugim kon´cu hali. Calhoun poszed³ za nim, zastanawiajac sie powaznie, jak utrzyma starszego brata w trzez´wos´ci po tak pustoszacym cz³owieka przezyciu. Obieca³, ze znajda Shelby, ale przeciez nie mia³ pojecia, gdzie jej szukac´. Nie³atwo bedzie znalez´c´ kobiete w tak wielkim mies´cie jak Houston. Zw³aszcza gdy nie chce byc´ znaleziona. Sta³ w hali, patrzac, jak brat wchodzi do restauracji i siada przy oknie. Justin zamawia³ cos´, a Calhoun westchna³ ciezko. Co´z, moze powinien podejs´c´ do kasy, dowiedziec´ sie o nastepny samolot do Houston i kupic´ Justinowi bilet. j:kol43 21-11-2006 p:204 c:0 204 BIA£A SUKNIA W³as´nie kierowa³ sie w tamtastrone, kiedy jego wzrok pad³ na znajoma twarz. Zatrzyma³ sie w po³owie drogi i otworzy³ szeroko oczy. Nie, to nie sen. Ubrana w popielatasuknie kobieta z nieduzawalizkato by³a Shelby. Sz³a prosto na niego. j:kol43 21-11-2006 p:205 c:0 ROZDZIA£ JEDENASTY Shelby poczu³a, ze ziemia usuwa jej sie spod no´g. By³a pewna, ze Maria bedzie milcza³a, ale teraz straci³a te pewnos´c´. Chyba ze, oczywis´cie, Calhoun przyjecha³ na lotnisko odebrac´ jakiegos´ klienta. ­ Czes´c´, Calhoun ­ powita³a go z niepewnym us´miechem. ­ Czes´c´, Shelby. ­ Przenio´s³ wzrok na jej ma³a walizke. ­ Wybierasz sie gdzies´? Poruszy³a sie niespokojnie. ­ Rozstaje sie z twoim bratem. ­ Wiem, Maria dzwoni³a do Abby. Justin tez juz o tym wie. Shelby zblad³a, ale szybkie spojrzenie doko³a utwierdzi³o ja, ze Justina tam nie ma, westchne³a zatem z ulga. ­ Nie ma go z toba, prawda? Calhoun wzia³ ja delikatnie za reke. j:kol43 21-11-2006 p:206 c:0 206 BIA£A SUKNIA ­ Chyba dobrze by by³o, zebys´ go teraz zobaczy³a. No chodz´, on nie gryzie. ­ Tak ci sie tylko wydaje ­ mrukne³a. ­ To gdzie on jest? ­ Tam. ­ Pociagna³ jaw strone baru i wskaza³ na kat, gdzie Justin siedzia³ nad butelkawhisky i szklanka. Gapi³ sie na te butelke, a zapomniany papieros s³a³ w go´re szarobure spirale dymu. Shelby s´ciagne³a brwi. Justin nie mia³ zwyczaju pic´. Wprawdzie Abby wspomnia³a, ze upi³ sie tamtego wieczoru po tan´cach, ale wiedzia³a, ze to by³ wyjatek. Justin lubi³ panowac´ nad soba i sytuacja, nie znosi³, gdy jego umys³ by³ zac´miony alkoholem. ­ Co on tam robi? ­ Przypuszczam, ze sie upija. ­ Calhoun odebra³ od niej walizke i spojrza³ na jej woskowa twarz. ­ Shelby, czy on wyglada na szczes´liwego faceta? ­ Niespecjalnie. ­ Czy wyglada na faceta, kto´ry wariuje z rados´ci, bo zonka go zostawi³a? Potrzasne³a g³owa. Prawde mo´wiac, Justin wyglada³ dok³adnie odwrotnie. Czyli na kogos´, kto przechodzi za³amanie nerwowe. Popatrzy³a na niego z mi³os´cia i smutkiem. ­ Musia³em go tu przywiez´c´, bo tak sie rozdygota³, ze nie mo´g³ utrzymac´ kierownicy ­ mo´wi³ dalej Calhoun, kiwajac g³owa w odpowiedzi na jej zszokowana mine. ­ Na pewno niechetnie sie do tego przyzna, ale kiedy do siebie dojdzie, to mu jeszcze nagadam. Chcia³em tylko, j:kol43 21-11-2006 p:207 c:0 Diana Palmer 207 zebys´ wiedzia³a, jaki jest nieszczes´liwy. Ten facet cie kocha, kobieto. Przez wiele lat by³as´ jedyna gwiazda na jego niebie. I wiem, mimo ze cie strasznie wkurza³, ze odda³by za ciebie zycie. Jes´li go nie kochasz, najlepiej bedzie, jes´li teraz odejdziesz. Ale jes´li ci na nim zalezy, nie uciekaj. Wejdz´ tam i pogadaj z nim. ­ Kocham go ­ oznajmi³a po prostu. ­ Ale on mnie nie wys³ucha, nabi³ sobie g³owe tymi wszystkimi okropnymi rzeczami... ­ Jes´li mu powiesz, co czujesz, wys³ucha cie. S³owo. Podnios³a na niego wzrok, ³amiac sie. ­ To bardzo trudne... ­ Zycie jest trudne. ­ Nachyli³ sie i poca³owa³ ja delikatnie w policzek. ­ No idz´. Miej to za soba. Posiedze tu, bede udawa³ pasazera i wypije kawe. Popilnuje ci walizki. Us´miechne³a sie do niego serdecznie. ­ Dzieki, Calhoun. ­ Ca³a przyjemnos´c´ po mojej stronie. A teraz idz´. Waha³a sie, ale tylko przez sekunde. Calhoun ma racje. Musi stanac´ twarza w twarz z Justinem. Nerwowym krokiem sz³a w strone stolika, przy kto´rym siedzia³. Kiedy sie do niego zblizy³a, zobaczy³a blados´c´ jego twarzy i nowe zmarszczki, kto´rych na niej przyby³o. ­ Justin? ­ odezwa³a sie cicho. Podnio´s³ wzrok. W jego oczach cos´ zaiskrzy³o, jakis´ b³ysk rozjas´ni³ je, kiedy z nabozen´stwem niemal patrzy³ na nia. j:kol43 21-11-2006 p:208 c:0 208 BIA£A SUKNIA ­ Ciebie tu nie ma ­ powiedzia³. ­ Wyjecha³as´. Shelby przygryz³a warge. Jej maz zachowuje sie, jakby mo´wi³ do ducha. ­ Jeszcze nie wyjecha³am. ­ Usiad³a na krzes´le i patrzy³a na jego mocne d³onie. ­ Wybacz, ze tak uciek³am. Ale naprawde mia³am juz dosyc´. ­ Wiem i nie mam do ciebie zalu. Nigdy nie da³em ci szansy. ­ Podnio´s³ szklanke do ust, ale jej palce dotkne³y jego d³oni, kazac mu odstawic´ alkohol. Zas´mia³ sie. ­ Mo´wi³em ci, ze nienawidze alkoholu? Ale nie co dzien´ cz³owiek traci wszystko, co kocha. £zy zala³y jej oczy. Z³apa³a go za reke. ­ Nigdy mi nie powiedzia³es´, ze mnie kochasz ­ szepne³a. ­ A ja nigdy nie przesta³am cie kochac´. I nigdy nie przestane. Nie pragne niczego pro´cz ciebie. Zacisna³ palce woko´³ jej d³oni, jego ciemne oczy rozs´wietli³y nagle ca³a jego twarz. ­ Nie wiedzia³as´ tego bez s³o´w? Mo´j Boze, wszed³bym w ogien´, gdybys´ mnie o to poprosi³a. Jestes´ moim ca³ym s´wiatem. Kocham cie. Shelby po³ozy³a mu g³owe na ramieniu, za³ujac tylko, ze sa w zat³oczonym barze, bo najchetniej zarzuci³aby mu rece na szyje, ca³owa³a go i mo´wi³a mu to wszystko, czego mu dotad nie powiedzia³a. Justin obja³ ja i przytuli³. ­ Mo´j Boze ­ szepta³ z ustami przy jej czole. ­ Mys´la³em, ze za mnie wysz³as´ ze strachu, dlatego, ze zosta³as´ sama. j:kol43 21-11-2006 p:209 c:0 Diana Palmer 209 ­ A ja uwaza³am, ze sie ze mna ozeni³es´ z litos´ci ­ odpar³a, pozwalajac ³zom potoczyc´ sie po policzkach. ­ Ale i tak cie kocham. Wyciera³ palcami jej twarz. Wpatrywa³ sie w jej zamglone wzruszeniem oczy. ­ Chodz´my stad. Chce ci pokazac´, co czuje, nie moge cie teraz stracic´. O Boze, Shelby, zgina³bym bez ciebie ­ rzuci³ ochryp³ym g³osem, i s³owa te by³y tez w jego oczach. Shelby znowu sie rozp³aka³a. Wsta³a, biorac go za reke. Szli razem, a Justin nie puszcza³ jej d³oni, jakby nie mo´g³ sie od niej oderwac´. Calhoun zobaczy³ ich, kiedy wychodzili z baru. Us´miechna³ sie i podnio´s³ walizke Shelby. ­ To co, podrzuce was do domu ­ zaproponowa³. ­ Potem musze leciec´ na spotkanie. Ledwie go s³yszeli. Justin wyglada³, jakby przebywa³ w innym s´wiecie, Shelby sta³a tak blisko niego, jakby by³a jego integralna czes´cia. Posadzi³ ich na tylnym siedzeniu swojego samochodu i ruszy³, zadowolony z siebie. Brat i szwagierka niemal go nie zauwazali. Byli zbyt zaabsorbowani wpatrywaniem sie w siebie. Calhoun wysadzi³ ich pod domem Ballengero´w, stawiajac walizke Shelby na stopniach ganku. ­ Dzwoni³em do Abby, kiedy siedzielis´cie w barze. Zaprosi³a was na kolacje, co wy na to? Maria wybiera sie wieczorem do siostry, a Shelby na pewno nie ma ochoty gotowac´. j:kol43 21-11-2006 p:210 c:0 210 BIA£A SUKNIA ­ Bardzo chetnie ­ powiedzia³ Justin i klepna³ brata po ramieniu. ­ Dzieki. ­ Zrobi³bys´ dla mnie to samo ­ odpar³ Calhoun z us´miechem. ­ Prawde mo´wiac, juz to zrobi³es´, a moze nie pamietasz? No to widzimy sie o szo´stej. Na razie, Shelby. ­ Dzieki, Calhoun! ­ zawo³a³a jeszcze za nim. Justin wzia³ walizke i weszli do domu. Maria przybieg³a na ich widok, wyrzucajac z siebie burzliwy strumien´ hiszpan´skich s³o´w. Justin niespodzianie chwyci³ jaw pasie i wycisna³ na jej policzku siarczystego ca³usa. Postawi³ ja z powrotem na ziemie, a ona sie zas´mia³a. ­ Señor ­ oburzy³a sie na zarty. By³a ubrana do wyjs´cia. ­ Wychodzimy teraz z Lopezem, ale musia³am poczekac´ i przekonac´ sie, czy wszystko w porzadku. A co z kolacja? ­ Calhoun nas zaprosi³, zjemy z nim i Abby ­ oznajmi³a Shelby i tez us´ciska³a gospodynie. ­ Dziekuje, ze zadzwoni³as´ do Abby. Nigdy nie zapomne, co dla nas zrobi³as´. Maria by³a ca³a w skowronkach. ­ Juz sama by pani cos´ wymys´li³a, señora ­ s´mia³a sie. ­ Ja tylko troche pomog³am. Musimy sie juz s´pieszyc´. Wro´cimy jutro, señor, przygotuje wspania³e s´niadanie. ­ Juz sie nie moge doczekac´. Z Bogiem! Maria us´miechne³a sie i pos´pieszy³a do kuchni, gdzie czeka³ na nia Lopez. Justin tymczasem zaprowadzi³ Shelby do salonu, j:kol43 21-11-2006 p:211 c:0 Diana Palmer 211 gdzie Maria postawi³a tace z kawai ciasteczkami. Shelby usiad³a, Justin zaja³ sie kawa. Ale zanim poda³ jej filizanke, pochyli³ sie i poca³owa³ ja z wielka czu³os´cia. ­ Kocham cie ­ powiedzia³, patrzac jej w oczy. ­ Zawsze cie kocha³em, nawet jes´li nie potrafi³em ci tego wyznac´. Odpowiedzia³a mu poca³unkiem. ­ Tylko na to czeka³am ­ odpar³a. ­ Ja tez cie kocham. Ale ty nigdy w to nie wierzy³es´, tak mi sie zdawa³o. Poda³ jej kawe i przysiad³ sie ze swoja filizanka. ­ By³em wtedy biedny, no i nigdy nie uchodzi³em za wzo´r meskiej urody. Ty pochodzisz z zamoznej rodziny, jestes´ piekna i mia³as´ powodzenie. ­ Zas´mia³ sie. ­ Nigdy nie czu³em, ze stanowie powazna konkurencje dla ludzi pokroju Wheelora. ­ Pieniadze i uroda nie mia³y i nie maja dla mnie zadnego znaczenia ­ os´wiadczy³a. ­ Posiadasz o wiele wazniejsze zalety. ­ Patrzy³a mu przez chwile w oczy. ­ Ale ponad wszystko liczy sie, ze cie kocham. Mi³os´c´ nie zalezy od jakichs´ powierzchownych spraw ani majatku. Spojrza³ na nia z nieskrywanym pozadaniem. ­ Nie. Zapewne nie. Ale nie by³em ciebie pewny. ­ A teraz? ­ A teraz... ­ Dotkna³ wolna reka jej policzka. ­ Unieszczes´liwi³em cie, ale gdybym wiedzia³, co czujesz, nie mia³bym zadnych watpliwos´ci. Zadnych. Wie rzysz w to, mozesz mi wybaczyc´, ze tak cie potraktowa³em? j:kol43 21-11-2006 p:212 c:0 212 BIA£A SUKNIA ­ Kocham cie ­ powto´rzy³a po prostu. ­ Nic wiecej sie nie liczy. ­ Unios³a sie lekko i poca³owa³a go namietnie. ­ Rozumiem, skad wzie³y sie twoje przypuszczenia. Ale to knowania mojego ojca spowodowa³y tyle bo´lu, zadne z nas nie jest temu winne. Teraz wystarczy, ze mnie kochasz. Justin odstawi³ swoja filizanke i odebra³ filizanke z rak Shelby, po czym przyciagna³ ja do siebie. ­ Cofna³bym czas, te szes´c´ lat, gdyby to by³o mozliwe ­ szepna³. ­ Zrobi³bym wszystko, zeby ci wynagrodzic´... ­ Justin... juz to zrobi³es´ ­ powiedzia³a z lekkim wahaniem. Wzie³a jego reke i przycisne³a powoli do swojego wciaz p³askiego brzucha. Trzyma³a tam jego d³on´, zagladajac mu w oczy. ­ Nosze twoje dziecko. Wiedzia³ o tym. Ale kiedy us³ysza³ to od niej, wzruszy³ sie niepomiernie. ­ Shelby... ­ Poca³owa³ ja jeszcze raz. ­ Shelby. Ty i dziecko... ­ Nie za³ujesz? ­ spyta³a cicho, troche sie z nim drazniac. Mia³by za³owac´? By³ dumny. ­ Niczego nie za³uje. Bedziemy miec´ syna czy co´rke? ­ Dla mnie to bez znaczenia, byle dziecko by³o zdrowe. ­ Przytuli³a sie do niego mocno. ­ Aha, postanowi³am rzucic´ prace w kancelarii, jes´li ci jeszcze o tym nie mo´wi³am. Tammy i szef bedabeze mnie bardzo szczes´liwi. ­ A ja bede bardzo szczes´liwy z toba, jes´li tego j:kol43 21-11-2006 p:213 c:0 Diana Palmer 213 naprawde chcesz. ­ Przesuna³ palcem po jej wargach. ­ Nie zamkne cie w domu, jezeli nie bedziesz chcia³a. Nie bede nalega³, zebys´ ograniczy³a sie do roli zony i matki. ­ Nie ogranicze sie ­ zapewni³a go. ­ Chociaz to bedzie przez pewien czas moja najwazniejsza rola. Potem moze po´jde na jakis´ kurs albo zostane wolontariuszka. Na razie wazne jest dziecko. ­ Jak d³ugo to juz trwa? ­ Przypuszczalnie jestem w szo´stym tygodniu. W przysz³ym tygodniu wybiore sie do lekarza, zeby sie upewnic´. ­ To musia³o byc´ wtedy, kiedy kochalis´my sie po raz pierwszy ­ stwierdzi³ poruszony, patrzac jej w oczy. ­ Tak? Ukry³a przed nim twarz, s´miejac sie z zazenowaniem. ­ Tak. ­ Dobry jestem ­ mrukna³. ­ Bardzo dobry. Justin nachyli³ sie, zblizajac wargi do jej ust. Kocha³a ten jego dotyk, kocha³a jego cia³o tak blisko siebie. Westchne³a g³os´no, co dodatkowo go rozpali³o. Jej rece powedrowa³y na ty³ jego g³owy, on zas´ przyciagna³ do siebiejej biodra,coraz zarliwiej jaca³ujac. Pragna³ jej. Ona zas´ juz to rozpoznawa³a, te oczywiste znaki. Wiedzia³a tez, ze tym razem bedzie od poczatku do kon´ca inaczej. Tym razem to bedzie najwazniejsze zdarzenie w ich zyciu. ­ Chcesz mnie? ­ szepna³ jej do ucha. ­ Bo ja juz wariuje. Chce cie natychmiast. j:kol43 21-11-2006 p:214 c:0 214 BIA£A SUKNIA ­ Po raz pierwszy... to by³o tutaj... ­ wydusi³a, kiedy wsuna³ pomiedzy nich reke, by rozpiac´ jej popielata suknie. ­ Bo tu jest wygodnie ­ zas´mia³ sie. ­ W razie czego zawsze mamy jeszcze dywan. Shelby popatrzy³a mu w oczy. ­ Co za perwersja. ­ Wcale nie, dywan jest gruby i miekki... i nikt nas nie zobaczy. Ale zeby miec´ pewnos´c´... Poderwa³ sie z us´miechem i zamkna³ drzwi na klucz. Zdja³ koszule, obserwujac Shelby, kto´ra mu sie przyglada³a, patrzac, jak jej wzrok przesuwa sie ku klamrze paska u jego dzinso´w. Lubi³, kiedy tak na niego patrzy³a. Jej oczy ciemnia³y wtedy i patrzy³y jeszcze bardziej zmys³owo. Wreszcie s´ciagna³ ja z kanapy. ­ Czy to nie jest niebezpieczne dla dziecka? ­ upewni³ sie na wszelki wypadek. ­ Nie, jes´li bedziesz uwazac´. Ale czy ty mnie kiedys´ skrzywdzi³es´? ­ Nie masz do mnie zalu, Shelby? ­ spyta³ z wahaniem. ­ Nie, Justin. Chwyci³ jaza biodra i przywar³ do nich, zeby poczu³a si³e jego pozadania. Jej cia³o zareagowa³o w znany mu juz sposo´b. Przysune³a sie, sygnalizujac mu subtelnie w³asne pragnienia. Ca³owa³a go, az jej wargi nabrzmia³y. Justin rozpia³ do kon´ca jej suknie, zdja³ powoli bielizne, a wszystkie jej j:kol43 21-11-2006 p:215 c:0 Diana Palmer 215 hamulce ulecia³y. Po ich pierwszym razie pozby³a sie leku przed bliskos´cia. Jej cia³o zna³o juz przyjemnos´c´, kto´ra mia³a nadejs´c´, i oczekiwa³o jej z rozkosza, nie ze strachem. Podnieca³ jad³ugie, leniwe minuty. Zadowolony czu³ sie dopiero wo´wczas, gdy drza³a na ca³ym ciele, kompletnie mu uleg³a. Wtedy dopiero rozebra³ sie do kon´ca, poch³aniajac wzrokiem ³agodne linie jej cia³a. Ona zas´ patrzy³a na niego zamglonymi oczami, jak zawis³ nad nia, wsparty na rekach, a potem po³ozy³ sie na niej. Zadrza³a gwa³townie. ­ To nie powinno cie juz szokowac´ ­ szepna³. ­ Jestes´ dos´wiadczona mezatka. ­ To nie szok, to... rozkosz. ­ Przytuli³a policzek do jego piersi. ­ Justin! ­ Kocham cie ­ szepna³. ­ Nigdy ci nie okaza³em, jak bardzo cie kocham, ale teraz w³as´nie to zrobie. Lez spokojnie, malen´ka. ­ Zblizy³ do niej wargi i mrucza³ cos´ pos´piesznie i ochryple po hiszpan´sku. By³y to s³owa mi³os´ci. S³owa, kto´re podkres´la³ goracapieszczota, przyprawiajaca Shelby o ³zy rozkoszy. Nic ich nie dzieli³o, nie istnia³y zadne mury, bariery ani skrywane zale. Nie s´pieszy³ sie. I gdzies´ w tym stopniowo rozpalajacym sie ogniu Shelby us³ysza³a swo´j w³asny krzyk. D³ugo nie mog³a sie potem uspokoic´. Wtuli³a sie w ramiona Justina, usi³ujac wyro´wnac´ oddech i zwolnic´ puls. Ale Justin znajdowa³ sie w podobnym stanie. ­ Wszystko w porzadku. ­ Ca³owa³ ja, g³aska³, j:kol43 21-11-2006 p:216 c:0 216 BIA£A SUKNIA uspokaja³. ­ Wszystko w najlepszym porzadku. To tylko szok spadania z wysokos´ci, kochanie. Ja tez to czuje. ­ Nigdy jeszcze tak nie by³o. ­ G³os jej sie za³ama³. ­ Nigdy sie tak nie kochalis´my. ­ Unio´s³ g³owe, zeby spojrzec´ w jej oczy. ­ Nie tak do kon´ca. Dotkne³a jego warg drzacymi palcami, ca³a i na zawsze jego. ­ Nie kon´czmy jeszcze. ­ Ja tez tego nie chce ­ szepna³. ­ Nie musimy niczego kon´czyc´. Jestes´my sami, nie mamy nic innego do roboty. Po´jdziemy na go´re i spro´bujemy, czy uda nam sie jeszcze lepiej. Podnio´s³ sie powoli na nogi, wzia³ Shelby na rece i ruszy³ do drzwi. ­ Justin, nasze ubrania! ­ zawo³a³a, zerkajac za siebie na rozrzucona bez³adnie garderobe, tworzaca s´ciezke na pod³odze. Otworzy³ drzwi i ruszy³ na schody z Shelby w ramionach, przytulona do jego wilgotnej piersi. ­ Na pewno tam beda, gdy po nie wro´cimy. ­ Ale jestes´my goli ­ protestowa³a. Spojrza³ na jej zaro´zowione cia³o z czysta duma w³as´ciciela. ­ Zauwazy³em. ­ Ale Maria i Lopez... ­ Nie bedzie ich do jutra. Po raz drugi trwa³o to jeszcze d³uzej. Justin celowo przeciaga³, mo´wiac do Shelby czes´ciowo po hiszpan´sku, uczy³ ja nowych s³o´w i nowych s´wiato´w. Ca³y ten czas j:kol43 21-11-2006 p:217 c:0 Diana Palmer 217 dotyka³ ja, pies´ci³. Powtarza³ s³owa, na kto´re czeka³a. Mo´wi³, jak bardzo sie cieszy z powodu dziecka. Zdobyli szczyty, do jakich sie wczes´niej nie przymierzali, a gdy sie obudzili spleceni w us´cisku, za oknami zapad³a juz ciemnos´c´. ­ Zasnelis´my ­ mrukne³a Shelby. ­ Nic dziwnego. ­ Justin us´miechna³ sie do niej, rozbawiony jej rumien´cami. ­ Pic´ mi sie chce ­ szepne³a. ­ Mnie tez. ­ Wsta³ i przeciagna³ sie leniwie, wciaz patrzac z podziwem na jej nagos´c´. ­ Moze byc´ cos´ zimnego z lodem? I jakas´ przekaska? ­ Bardzo chetnie. ­ Poruszy³a sie zmys³owo. ­ Tylko sie pos´piesz, kochany. ­ Wro´ce tak szybko, ze nie zdazysz za mnazatesknic´. Rozejrza³ sie, co by tu na siebie zarzucic´. Jego ubrania zosta³y na dywanie na dole. W kon´cu zajrza³ do ³azienki i wyszed³ stamtad z ogromnym plazowym recznikiem z wielka zaba na s´rodku. No tak, zanio´s³ Shelby do jej sypialni, gdzie zdecydowanie brakuje meskich ciucho´w. ­ Az bije po oczach ­ burkna³, spogladajac na nia zartobliwie, kiedy owija³ sie recznikiem woko´³ bioder. ­ Rozumiem, ze nie mog³as´ sobie kupic´ g³adkiego recznika. ­ Lubie zaby. Unio´s³ brwi i ignorujac chichot Shelby, zszed³ na do´³. Nape³ni³ dwie szklanki lodem i s³odka herbata z lodo´wki, zrobi³ kanapki z szynka i wszystko to po³ozy³ na tacy. Wyszed³ z kuchni do holu i przystana³ u sto´p j:kol43 21-11-2006 p:218 c:0 218 BIA£A SUKNIA schodo´w, by poprawic´ zjezdzajacy w do´³ recznik, i wtedy drzwi frontowe otworzy³y sie znienacka i do domu wszed³ Calhoun. Stana³ jak wryty, wlepiajac wzrok w swojego bardzo powaznego brata, kto´ry sta³ przed nim omotany recznikiem z wielkazaba. Na dodatek trzyma³ tace z napojami i kanapkami i wyglada³ z tym wszystkim jakos´... dziwnie. ­ Zdaje sie, ze mielis´cie przyjs´c´ z Shelby do nas na kolacje ­ zacza³ Calhoun. ­ Kolacje ­ powto´rzy³ jak echo Justin. ­ Kolacje. Dochodzi sio´dma. Nie zadzwonilis´cie, u was z kolei nikt nie odpowiada. Balis´my sie, ze cos´ sie sta³o, no i przyjecha³em sprawdzic´. Justin zamruga³ powiekami. Fakt, wy³aczy³ telefon, kiedy nio´s³ Shelby na go´re. Spus´ci³ wzrok na swo´j recznik. ­ Nic sie nie sta³o, a co sie mia³o stac´? W³as´nie... bra³em kapiel ­ improwizowa³, troche skrepowany, ze przy³apano go w intymnej sytuacji, nawet jes´li dzia³o sie to w jego w³asnym domu. Calhoun zobaczy³ otwarte drzwi salonu i s´ciezke ubran´. ­ W salonie? ­ spyta³. ­ A od kiedy nosisz damskie ciuchy? Justin spiorunowa³ go wzrokiem, zaciskajac wargi. ­ Robi³em porzadki. Potem zg³odnia³em. ­ Zaprosilis´my was na kolacje. ­ Ale by³em g³odny wczes´niej. Chcia³em cos´ przeka- j:kol43 21-11-2006 p:219 c:0 Diana Palmer 219 sic´, zanim zacza³em sie szykowac´ do wyjs´cia. ­ By³ juz czerwony po linie w³oso´w. Calhoun us´miecha³ sie od ucha do ucha. ­ Pod prysznicem? ­ Najpierw chcia³em zjes´c´ ­ oznajmi³ Justin stanowczo. ­ A gdzie Shelby? ­ zainteresowa³ sie Calhoun. Justin odchrzakna³. ­ Na go´rze, by³a zmeczona. I wtedy z go´ry dobieg³ ich b³agalny wrecz g³os: ­ Justin, wracasz czy nie? Jestem taka samotna. Twarz Justina zrobi³a sie purpurowa. ­ Juz ide! ­ zawo³a³, po czym spojrza³ groz´nie na brata. ­ Ona tez bierze prysznic. Calhoun zdusi³ s´miech. Pos³a³ bratu znaczacy us´miech i zakreci³ sie na piecie. ­ Kiedy juz skon´czysz swoja przekaske pod prysznicem i pouk³adasz ubrania, wpadnijcie, to was nakarmimy. ­ Zerkna³ na recznik. ­ Ale w³o´z najpierw jakies´ spodnie, zeby nie wystraszyc´ Abby. Na Boga, Justin, zaba?! ­ To by³a jedyna cholerna rzecz, jakaznalaz³em, i co cie to w ogo´le obchodzi? ­ Nic, pasuje ci nawet ­ odpar³ Calhoun. ­ Lubie zaby. ­ Zapomnielis´my, o kto´rej mamy u was byc´ ­ doda³ sztywno Justin. ­ Przyjedziemy za po´³ godziny, jes´li mozna. j:kol43 21-11-2006 p:220 c:0 220 BIA£A SUKNIA ­ Nie ma pos´piechu. ­ Calhoun us´miechna³ sie szelmowsko. ­ Jes´li podoba wam sie na dywanie w salonie, powinnis´cie spro´bowac´ w wannie z masazem ­ mrukna³ jeszcze pod nosem i czym predzej ulotni³ sie, bo Justin wyglada³ na cz³owieka, kto´ry ma ochote na rekoczyny. Justin zanio´s³ tace na go´re i postawi³ jana stoliku przy ³o´zku. ­ Mrozona herbata! Zasch³o mi w gardle. ­ Shelby pi³a chciwie. ­ S³ysza³am czyjs´ g³os z do³u. ­ Calhoun przyjecha³ sprawdzic´, czy zyjemy. Mielis´my byc´ u nich na kolacji, pamietasz? ­ Zapomnia³am ­ przyzna³a. ­ Ja tez. Mozemy pojechac´ za po´³ godziny. Chcesz cos´ przekasic´? ­ Moze lepiej poczekajmy z tym. Przekasimy jeszcze przed snem. Zawine kanapki i w³oze do lodo´wki, jak sie ubiore. ­ Spojrza³a z mi³os´ciana meza. ­ Calhoun i Abby tez sa ma³zen´stwem ­ przypomnia³a mu. ­ To nic strasznego, ze przy³apa³ cie, jak spedzasz popo³udnie w ³o´zku z w³asna zona. ­ Nie, ale jakos´ krepujace ­ wyzna³. ­ Szes´c´ lat celibatu sprawia, ze cz³owiek staje sie tajemniczy. ­ Szes´c´ lat ­ podje³a i poca³owa³a go czule. ­ Mys´la³am, ze to przeze mnie, ze tak cie skrzywdzi³am, ze ba³es´ potem ryzykowac´, ale to nieprawda? ­ spyta³a cicho. Przytkna³ jej palec do ust. ­ Za bardzo cie kocha³em. Ty albo nikt, tak by³o. j:kol43 21-11-2006 p:221 c:0 Diana Palmer 221 Shelby musia³a zagryz´c´ wargi, zeby sie nie rozp³akac´. ­ Ja tez tak czu³am. Tak bardzo chcia³am cie ochronic´. ­ A ja robi³em to samo dla ciebie, kiedy sie pobralis´my. Chyba oboje wpadlis´my w gruba przesade. ­ Ale z tym juz koniec ­ os´wiadczy³a us´miechnieta. ­ Teraz bedziemy chronic´ tylko nasze dziecko. ­ To dobry pomys³. ­ Poca³owa³ ja. ­ Ubierajmy sie lepiej i chodz´my do tego twojego szwagra, mamusiu ­ powiedzia³ czule. ­ Zanim zno´w po nas przyjada. Mam nadzieje, ze starczy ci si³y, zeby przezyc´ ten wieczo´r ­ doda³. ­ Znajac Calhouna, to na pewno bedzie kolacja po³aczona ze s´ledztwem. Shelby rozes´mia³a sie, kryjac przed nim twarz. ­ Kocham cie. ­ Ja ciebie tez. ­ Wsta³, wciaz owiniety w recznik z zaba. ­ Shelby, powiedzia³abys´ mi o dziecku, gdyby Calhoun spo´z´ni³ sie na lotnisko? Skine³a g³owa bez wahania. ­ Masz do tego prawo. Tak naprawde nie zamierza³am cie opus´cic´, chcia³am tylko pobyc´ sama przez jakis´ czas i przemys´lec´ sobie ro´zne rzeczy. Wro´ci³abym do ciebie. Juz nie potrafi³abym bez ciebie zyc´. ­ Patrzy³a na niego z zarem w oczach. ­ A ty pojecha³bys´ mnie szukac´? ­ Jasne. Przypuszcza³em, ze zajmie mi to pare miesiecy, ale i tak bym nie zrezygnowa³. Fatalnie sie czu³em po tym, co ci nagada³em. Ale pojecha³bym za toba z mi³os´ci, kochanie, nie z poczucia winy. ­ Tak, teraz to wiem. ­ Westchne³a, tak przepe³niona j:kol43 21-11-2006 p:222 c:0 222 BIA£A SUKNIA mi³os´cia do meza, ze mia³a ochote krzyczec´. ­ Zjad³abym konia z kopytami. ­ Zadzwonie do Abby, zeby ci jednego ugotowa³a. Wstawaj i ubieraj sie, kobieto. Umieram z g³odu. ­ Nie patrz tak na mnie, to ty nie chcia³es´ wczes´niej jes´c´. Wygramoli³a sie z ³o´zka, a on porwa³ ja w ramiona. ­ To prawda. Zdarza mi sie to od czasu do czasu. ­ Poca³owa³ ja. ­ Masz cos´ przeciwko temu? Obje³a go za szyje i przytuli³a sie mocno. ­ Absolutnie nic. Za oknami dzien´ juz dawno zgas³. Kilka kilometro´w dalej Abby po raz ostatni tego wieczoru odgrzewa³a mieso z jarzynami po irlandzku. Stara³a sie przekonac´ Calhouna, ze zaden szlachetny trunek nie pasuje do tak prostego dania, ale on by³ zbyt zajety ch³odzeniem szampana, by jaw ogo´le s³yszec´. Rozes´mia³a sie w kon´cu i wyje³a swoje najlepsze kieliszki. Moze jednak Calhoun ma racje. W kon´cu jest co s´wietowac´.