Być katolikiem Tony Coffey Kościół katolicki a Słowo Boże Instytut Biblijny, Warszawa 2004 Podziękowania Istnieje grupa drogich mi chrześcijańskich przyjaciół, którym winien jestem dług wdzięczności. Doceniam ich pomoc w odczytywaniu rękopisu oraz dziękuję za ich budujące sugestie. Pragnę wyrazić swoją wdzięczność Mickowi Maguire, który jako pierwszy zaczął z nami współpracę. Grahamowi Fisherowi z Anglii oraz Alastairowi Ferrie ze Szkocji. Dziękuję również Dale'owi Paterson z Kanady za chętne wykonywanie nużącej pracy edytowania tekstu do pierwszego wydania niniejszej książki. Szczególne podziękowania należą się mojej córce Ani za sprawdzenie wszystkich cytatów, oraz Leslie, która nie tylko kilkakrotnie przeczytała rękopis, lecz, co ważniejsze, zapoznała mnie z żyjącym Chrystusem przedstawionym w Piśmie Świętym. Spis treści Przedmowa Wprowadzenie: Po prostu chrześcijanie Część 1: Kto mówi w imieniu Boga? 1.1. Ostateczny autorytet 1.2. Jezus i Pismo Święte 1.3. Pismo Święte pochodzi od Boga 1.4. Jezus i tradycja 1.5. Pismo Święte czy tradycja 1.6. Zmiana prawa 1.7. Uzdrowienie ślepego 1.8. Kościół nauczający 1.9. Ewangelizacja w działaniu 1.10. Duchowa dojrzałość 1.11. Ewangeliści i biskupi 1.12. Głos oparty na Piśmie Świętym Część 2: Kto dał nam Biblię? 2.1. Pogląd Katolicki 2.2. Kanon Starego Testamentu 2.3. Kanon Nowego Testamentu 2.4. Słowa, które przetrwały 2.5. Pismo Święte jest wystarczające Część 3: Który Kościół jest jedyny i prawdziwy? 3.1. Czym jest Kościół? 3.2. Kościół lokalny 3.3. Ewangelia miłości 3.4. Moc kryjąca się w ofierze 3.5. Posłuszeństwo wierze 3.6. Nie przez uczynki 3.7. Prawdziwa pokuta 3.8. Prawdziwa wiara w Jezusa 3.9. Biblijny chrzest 3.10. Żywy Kościół 3.10. Troszczący się Kościół Część 4: Czy Pismo Święte uczy o papiestwie? 4.1. Co mówi Pismo? 4.2. Na tej skale 4.3. Klucze do królestwa 4.4. Związywanie i rozwiązywanie 4.5. Paś owieczki moje 4.6. Kto jest prawdziwą głową? 4.7. Zmieniająca się historia 4.8. Zmieniające się doktryny 4.9. Nierozerwalny łańcuch 4.10. Dziewięć ważnych punktów Część 5: Czy pierwsi chrześcijanie wierzyli w mszę? 5.1. Cienie wiary 5.2. Na początku Wielkiego Tygodnia 5.3. Pascha. 5.4. Wieczerza Pańska 5.5. Ofiara mszy świętej 5.6. Trzy pytania 5.7. Jedna ofiara 5.8. Pogląd Apostołów 5.9. Ciało i krew 5.10. Prawdziwa komunia Część 6: Czy powinniśmy chodzić do spowiedzi? 6.1. Co przypisuje sobie kościół katolicki 6.2. Dobra nowina o przebaczeniu 6.3. Dramat w świątyni 6.4. Odpuszczanie i zatrzymywanie grzechów 6.5. Prawdziwa spowiedź 6.6. Trzy rodzaje spowiedzi 6.7. Miejsce na duszpasterstwo 6.8. Nasz przebaczający Bóg Część 7: Kto jest Bożym kapłanem? 7.1. Nowe kapłaństwo 7.2. Nowe ofiary 7.3. Dar celibatu 7.4. Królewskie kapłaństwo Część 8: Maryja 8.1. Nieustające dziewictwo 8.2. Świadectwo św. Mateusza 8.3. Świadectwo św. Marka 8.4. Świadectwo św. Łukasza 8.5. Świadectwo św. Jana 8.6. Świadectwo św. Pawła 8.7. Katolicka odpowiedź 8.8. Odpowiedź Biblii 8.9. Niepokalane poczęcie? 8.10. Katolicka odpowiedź 8.11. Co mówi Pismo? 8.12. Świadectwo Maryi 8.13. Wniebowzięcie Maryi 8.14. Odpowiedź Biblii 8.15. Wstawiennictwo Maryi 8.16. Prawdziwe biblijne wstawiennictwo 8.17. Zaproszenie Jezusa 8.18. Królowa niebios 8.19. Wesele w Kanie 8.20. Obietnice Boże 8.21. Objawienia Maryi 8.22. Fałszywe wizje i cuda 8.23. Ostrzeżenie św. Pawła Część 9: Czyściec 9.1. Całkowite spłacenie długu przez Chrystusa 9.2. Powrót do Boga 9.3. Nie ma potępienia 9.4. Katolicka odpowiedź 9.5. Jakie są konsekwencje? 9.6. Prawdziwa nadzieja dla wszystkich Część 10: Rozwód 10.1. Podejście do problemu 10.2. Jezus i rozwód 10.3. św. Paweł i rozwód 10.4. Kościół katolicki i rozwód 10.5. Boży punkt widzenia Część 11: Figury 11.1. Nie czyń sobie figur 11.2. Dlaczego Bóg jest przeciwny figurom 11.3. Odwracanie uwagi od Boga 11.4. Ukazywanie prawdziwego Boga 11.5. Przesianie dla dzisiejszych czasów Część 12: Jeszcze raz od początku. 12.1. Jedyna i prawdziwa Ewangelia 12.2. Krok ku prawdzie 12.3. Życie wieczne pochodzące od Chrystusa Przedmowa Bardzo się cieszę, że mogę napisać przedmowę do niniejszej książki. Po raz pierwszy spotkałem autora, gdy przyjechał do Indii jako jeden z uczestników zespołu ewangelizacyjnego. Każdego wieczoru uczęszczałem na spotkania, na których członkowie zespołu zwiastowali apostolskie posłannictwo. Przebywając z Tony Coffey'em przez tydzień, uświadomiłem sobie, że spotkałem rzetelnego ewangelistę, który gorąco pragnie bronić autorytetu Pisma Świętego oraz któremu zależy na rozprzestrzenianiu Ewangelii głoszonej przez pierwszych chrześcijan. Znalazłem się pod głębokim wrażeniem prezentowanej przez niego koncepcji mówiącej o tym, że po prostu należy być chrześcijaninem, nic do tego nie dodając ani nie ujmując. Być katolikiem... jest to dla mnie szczególnie ciekawa pozycja, ponieważ przez piętnaście lat służyłem w różnym charakterze jako ksiądz. Byłem proboszczem, kapelanem zgromadzenia, duszpasterzem d/s powołań, wykładowcą w seminarium, dyrektorem organizacji młodzieżowych, wydawcą czasopism katolickich, autorem szeregu książek, doradcą biskupa, Itd. Powody, dla których opuściłem Kościół katolicki oraz kapłaństwo, najlepiej zostały wyjaśnione w książce, którą obecnie czytasz. Spędziwszy wiele lat na głoszeniu przesłania, które nigdy ludzi nie wyzwalało, odczuwam autentyczny smutek w sercu z powodu wielu moich katolickich przyjaciół, obciążonych religijnymi tradycjami, które nie pozwalają im zobaczyć prawdziwego sensu ewangelii. Niestety, wiele moich poprzednich wierzeń opierało się na naukach ludzkich, a nie na Słowie Bożym. Mówię te słowa jako ten, który spędził dziesięć lat, przygotowując się do kapłaństwa. Modlę się, aby ci, którzy tę książkę czytają, ujrzeli światło chwalebnej ewangelii naszego Pana i Zbawiciela i zostali zbawieni. Duch, w którym niniejsza książka została napisana jest godny polecenia. Tony Coffey, jako były katolik, nie pisze ze złości ani rozgoryczenia, lecz ze względu na głęboki szacunek dla słów Bożych, zawartych w Piśmie Świętym. Swoje wypowiedzi wyraża w duchu szacunku i miłości dla tych, którzy wyznają wiarę rzymskokatolicką. Czerpię olbrzymie korzyści z niniejszej książki w mojej własnej posłudze kaznodziejskiej i z radością ją polecam, ponieważ jej celem jest wskazanie ludziom na Pana Jezusa Chrystusa, o którym mówią Pisma. Silvester Ezhumala H.L.M. Centre Kaloor, Kochi, India October 1990 Po prostu chrześcijanie Odkąd papież Jan XXIII wezwał Kościół rzymskokatolicki, aby otworzyć okna i wpuścić świeże powietrze, do kościoła wtargnął potężny wiatr, przynosząc wiele zmian do instytucji, postrzeganej dotąd jako niezmienna. Nadszedł czas na zmiany w konserwatywnym kościele. W takim środowisku rodziły się dokumenty II Soboru Watykańskiego, odsłaniając nowe oblicze katolicyzmu. Dokumenty te zostały przyjęte z entuzjazmem przez katolicki świat. Co więcej, oznaki aprobaty pojawiły się również w innych, niekatolickich tradycjach chrześcijańskich. Nastał brzask nowego dnia. Papiestwo nabrało nowych kształtów. W swojej długiej historii, nigdy nie cieszyło się ono tak wielką popularnością jak dzisiaj. Już nie tylko w czterech ścianach Watykanu można zobaczyć papieża, ponieważ podróżowanie po świecie stało się częścią papieskich obowiązków. Media nadały papiestwu status sławy, a ciemniejsza strona jego historii została prawie zapomniana. Również ruch odnowy charyzmatycznej przyczynił się do zmiany oblicza katolicyzmu. Należy przyznać, bez względu na obiekcje, co do niektórych aspektów tego ruchu, że przyczynił się do pewnych pozytywnych zjawisk. Po raz pierwszy Pismo Święte zaczęło odgrywać istotną rolę w życiu wielu katolików. Pomimo iż nastąpiło wiele korzystnych zmian, główne zagadnienie dzielące katolików i protestantów nigdy nie zostało rozwiązane. Dotyczy ono autorytetu Pisma Świętego w kwestiach wiary i praktycznego życia. Owa nierozwiązana kwestia od samego początku stanowi ogromną przepaść. Czy wystarczy nam samo Pismo Święte, czy należy je uzupełniać tradycją? Musimy podjąć w związku z tym decyzję, gdyż jest rzeczą niemożliwą, aby obydwa te stanowiska były jednocześnie prawidłowe. Długie wieki tradycji stworzyły nauki nieznane ani Jezusowi ani Jego apostołom. Osobiście podpisuję się pod wielowiekowym i szeroko uznanym przekonaniem, które utrzymuje, że Pismo Święte jest dla nas jedynym autorytetem we wszelkich religijnych sprawach. Nasze wierzenia nie są uzależnione od tego, co mówi kościół, lecz Pismo Święte. Jednak nie zawsze miałem takie poglądy. Moje pierwotne, religijne dziedzictwo tkwi korzeniami w katolicyzmie, wnosząc błogosławieństwo do mojego życia. W końcu jednak musiałem się z nim rozstać. W czerwcu 1967 roku stanąłem na duchowym rozdrożu. Musiałem podjąć decyzję: albo odrzucić to, czego nauczyłem się jako katolik, i co nie miało poparcia w Piśmie Świętym, albo oprzeć swoją wiarę wyłącznie na Biblii. Droga, którą miałem iść została wyraźnie określona: "Ja jestem światłością świata" - powiedział Jezus; "kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności" (Jana 8,12). Jeśli zaufałbym całkowicie Jezusowi i trzymał się tylko tego, co On powiedział, czy mógłbym kiedykolwiek zbłądzić? Tak rozpocząłem nowe życie jako jeden z Jego uczniów. Podróż ta była dla mnie radosnym przeżyciem, choć niepozbawiona zmagań, ran i bólu. Jezus jednak nigdy nie obiecał nam, że nasza droga będzie usłana różami. Od chwili mojego nawrócenia do Jezusa, miałem pragnienie, aby dzielić się ewangelią z innymi. Nie mogłem zatrzymywać mojej nowoodkrytej wiary tylko dla siebie. Gdybym tak zrobił, czułbym się jak czterej trędowaci, którzy odkryli obfite dobra w czasie oblężenia i powiedzieli do siebie: "Niedobrze robimy. Dzień dzisiejszy jest dniem radosnej wieści; Jeżeli to przemilczymy i będziemy zwlekać, spotka nas kara" (2 Krl. 7,9). Dziękuję Bogu, że pragnienie i gorliwość dzielenia się ewangelią z innymi cały czas jest we mnie żywa. Niniejsza książka została napisana dla katolików. Pisząc do tego rodzaju odbiorców zdaję sobie sprawę, jak łatwo jest ich obrazić i stać się niewrażliwym na szczere przekonania innych. Z tego powodu zawsze próbuję postawić się w sytuacji czytelnika i pytać się siebie: "Co powinno znajdować się w książce, którą chciałbym przeczytać?" Właściwej odpowiedzi nie musiałem zbyt długo szukać. Aby przykuć moją uwagę, książka powinna opierać się na Piśmie Świętym a nie na opiniach. Autor musi również mieć życzliwe i pełne szacunku nastawienie do nauk, w które wielu ludzi szczerze wierzy. Nade wszystko jednak pragnąłbym, aby piszący wykazywał lojalność w stosunku do Pana Jezusa Chrystusa oraz świętą zazdrość o sprawy Boże. Właśnie tak próbowałem robić. Wiem, że nie każdy, kto czyta tę książkę będzie się ze mną zgadzał. Niektórzy zostaną przez moje słowa urażeni. Inni, czytając je, mają już ustalone poglądy i na pewno się nie zmienią. To mnie zniechęca. Nie mniej jednak są jeszcze inni, których życie będzie błogosławione. Ich oczy otworzą się na wspaniałe prawdy Pisma Świętego, a każda ich potrzeba zostanie zaspokojona wyłącznie w Jezusie Chrystusie. Jedną z większych trudności, na jakie natrafiłem w trakcie pisania tej książki było zaprezentowanie katolickiej wiary. Nie dla wszystkich katolików znaczy ona to samo. Niektórzy z nich podchodzą do tej kwestii w sposób bardzo wybiórczy. Biorę w tym momencie pod uwagę szeroki przekrój społeczny - począwszy od przeciętnego katolika świeckiego aż do teologa. Istnieją na przykład dziedziny teologiczne, które ulegają ciągłym zmianom. Prowadzi się również dialog z innymi, niekatolickimi tradycjami chrześcijańskimi. W rezultacie opublikowano cały szereg uzgodnionych oświadczeń dotyczących różnych doktryn, lecz oficjalna nauka kościoła katolickiego pozostała niezmieniona. Z tego powodu ograniczyłem się do cytowania wyłącznie oficjalnych dokumentów rzymskokatolickich. Zdaję sobie w pełni sprawę, że niektórzy czytelnicy ich nie zaakceptują, traktując je jako przedawnione. Nie mniej jednak, nadal stanowią one oficjalną naukę wspomnianego kościoła. Obawiam się dwóch rzeczy pisząc niniejszą książkę. Po pierwsze, ktoś może posłużyć się nią w sposób, który nigdy nie został zamierzony. Byłem katolikiem nie została napisana po to, aby rozniecać ogień sekciarstwa czy dostarczać amunicji osobom nadgorliwym, które z zadowoleniem liczą zdobyte punkty, pojedynkując się z tymi, którzy wierzą inaczej. Pragnę się zdystansować od tych którzy angażują się w tego rodzaju 'nie świętą' wojnę. Po drugie obawiam się, że niektórzy ludzie będą patrzeć na niniejszą książkę jedynie w negatywnym świetle, nie wyczuwając ekumenicznego klimatu dzisiejszych czasów. Idea odpierania przekonań drugiej osoby postrzegana jest jako relikt przeszłości. Życie i nauczanie Chrystusa również było kontrowersyjne. Często, bowiem popadał w konflikt z religijnym establishmentem, ponieważ odrzucał jego przekonania i praktyki. Wiełe jego wierzeń opierało się na tradycji w olbrzymim stopniu sprzecznej ze Słowem Bożym. Czy Jezus nie miał racji, gdy wskazywał na jego błędy? Oczywiście, że miał rację. Czy apostoł Paweł postępował niewłaściwie broniąc ewangełii, gdy była podważana przez religijne tradycje? Jego krytyka pod adresem tych, którzy głosili inną ewangelię, była tak silna, że na pewno wiele osób w dzisiejszych czasach by się obraziło: "Ale gdybyśmy nawet my łub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą otrzymaliście - niech będzie przeklęty!" (Ga. 1, 8-9). Naprawdę mocne słowa! Dzięki Bogu jednak za takich ludzi jak Apostoł Paweł, któremu bardziej zależało na obronie zbawczego przesłania Jezusa, niż na cieszeniu się aprobatą władz religijnych. Czuję się dobrze ze świadomością, że w całej książce wskazuję ludziom na Jezusa, oraz zachęcam ich do budowania własnej wiary na solidnym fundamencie Jego nauki. Z pewnością nie ma w tym nic złego! Przecież właśnie tego pragnie nasz Pan: "Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki" (Mt. 7, 24-27). Pisane słowo ma swoje ograniczenia, o czym dobrze wiedział apostoł Paweł. Wypowiedział on twarde, lecz konieczne słowa do chrześcijan w Galacji. Potem jednak spiesznie dodał: "Czy dlatego stałem się waszym wrogiem, że mówiłem wam prawdę?" Na tym jednak nie poprzestał. Chciał, aby wiedzieli, że prawda, którą się z nimi dzielił, pochodziła od kogoś, kto głęboko się o nich troszczył. Kontynuował więc: "Jakże chciałbym być w tej chwili u was i odpowiednio zmienić swój głos..." (Ga. 4,16. 20). Ja również miałem to samo apostolskie uczucie pisząc tę książkę. Szkoda, że nie mogę być z tobą i odpowiadać na twoje pytania w bardziej bezpośredni sposób. Pragnę, abyś wiedział, że moje odpowiedzi pochodzą z serca pełnego przekonania, że jeśli pójdziemy za Jezusem Chrystusem, nigdy nie zginiemy. W naszym chodzeniu z Panem nie będziemy ani katolikami ani protestantami, lecz po prostu chrześcijanami - jak w pierwotnym Kościele. Tradycje, które zostały nagromadzone w przeciągu wieków, można odrzucić na korzyść pełnej prawdy, zawartej w natchnionych Pismach. Jeśli twoje serce zaczyna bić nieco szybciej na myśl o tym, aby zostać po prostu chrześcijaninem - członkiem ciała Chrystusa i Kościoła - to książka ta jest napisana dla ciebie. Modlę się, aby poszukiwanie Berejczyków stało się poszukiwaniem wszystkich katolików: "Ci byli szlachetniejsi od Tesaloni-czan, przyjęli naukę z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest" (Dz. 17, 11). CZĘŚĆ 1 Kto mówi w imieniu Boga? Jeśli chcemy dostać się do nieba, stosunek Jezusa do Pisma Świętego musi stać się dla nas wzorcem. Powiedział On bowiem: "A Pisma nie można odrzucić" (J. 10, 35). To wyraźne stwierdzenie powinno raz na zawsze uzmysłowić nam, że Pismo Święte stanowi jedyny autorytet we wszelkich kwestiach dotyczących wiary i postępowania. Posłuszeństwo temu, co ono mówi nie jest tylko opcją. Jest to rozkaz, który należy wykonać. Mimo to katolicy powołują się na autorytet swojego Kościoła, niezależnie od tego, co mówi Pismo Święte lub niekiedy w sprzeczności z nim. Utrzymują oni, że pełnia prawdy nie zawiera się jedynie w Piśmie Świętym, lecz. w Piśmie Świętym i tradycji. Mówiąc o tej ostatniej mam na myśli naukę Kościoła katolickiego. Nie ma ona pochodzenia biblijnego, lecz kształtowała się w ciągu wieków, aż wreszcie została zdefiniowana jako kościelny dogmat. 1.1 Ostateczny autorytet Kościół katolicki opuściłem wtedy, gdy uświadomiłem sobie, że ostatecznym autorytetem jest wyłącznie Pismo Święte, któremu należy się nasze posłuszeństwo. Przemiana w moim myśleniu nastąpiła dopiero wtedy, gdy zacząłem je czytać. Było to dla mnie nowe doświadczenie. To, co czyniłem, wywołało u mnie zarówno strach jak i radość. Bałem się, ponieważ znalazłem się na niezbadanym terenie, wykraczając poza granice, w których - jak mi mówiono - znajduje się wszelka prawda: w oficjalnej nauce kościoła. Czułem jednocześnie dreszcz emocji na myśl o tym, aby powrócić do Pisma Świętego i aby po prostu być chrześcijaninem oraz członkiem ciała Chrystusa i Kościoła. Idea trzymania się czegoś, co nigdy się nie zmienia, miała dla mnie sens, a właśnie Pismo Święte posiadało w sobie niezmienne przesłanie. Zostałem wychowany, aby wierzyć w autorytet nauczania kościoła katolickiego. Jednocześnie jednak, czytając cztery ewangelie, odnosiłem coraz silniejsze wrażenie, że Jezus w swojej nauce na temat moralności i wiary zawsze odwoływał się wyłącznie do Pisma, a nigdy do tradycji. Zupełnie nie przypominało to praktyki Kościoła katolickiego, który powołuje się na naukę papieża, jego encykliki i tradycje, nie zaś na Pismo Święte. Doszedłem do wniosku, że skoro Jezus przyjmował wyłącznie Pismo Święte, nie uczynię źle, jeśli pójdę za Jego przykładem. Możemy doznać ogromnej pomocy, gdy przyjrzymy się, w jaki sposób Jezus rozwiązywał niektóre życiowe kwestie. W każdym przypadku kierował on ludzi do zapisanego Słowa Bożego. 1.2 Jezus i Pismo Święte Nasz pierwszy przykład dotyczy eksperta prawa, który przyszedł do Jezusa z zapytaniem. Być może sobie tego w pełni nie uświadamiał, ale miał on zadać najistotniejsze z możliwych pytań: "Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?" (Łk. 10, 25) Wymagało ono autorytatywnej odpowiedzi, i Jezus jej udzielił: "Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?" (Łk. 10, 26). Jestem pod wrażeniem tego, że odpowiadając na pytanie dotyczące życia wiecznego, Chrystus czerpał nie z tradycji, lecz z Pisma Świętego. W jaki sposób na to samo pytanie odpowiedziałby kościół katolicki? Czy szukałby odpowiedzi w Pismach, czy odwoływałby się do dodatkowych źródeł? Nie powoływałby się wyłącznie na Pismo ponieważ nie wierzy, że cała wola Boża jest tam zawarta. Szukałby odpowiedzi także we własnej nauce, ponieważ twierdzi, że pełen obraz prawdy można otrzymać dopiero wtedy, gdy Pismo i tradycja prezentowane są łącznie. Gdyby jednak to samo pytanie zadać dzisiaj Jezusowi, z pewnością by nie odpowiedział: "Musisz słuchać kościoła katolickiego." Wskazałby nam wyłącznie na Pismo Święte, jak to zwykł czynić podczas swojej ziemskiej posługi. Drugi przykład także zapisany został w "Ewangelii św. Łukasza"- Jezus opowiedział tym razem historię o bogaczu i żebraku. Nadszedł dzień, gdy obydwaj zmarli i otrzymali swoje nagrody. Biedak znalazł się w niebie, a człowiek bogaty został wtrącony do piekła. Ze swojego miejsca męki błagał, aby ktoś wrócił do jego rodziny i powiedział im jak uniknąć tego samego nieszczęścia. Jego nagła gorliwość dla pracy misyjnej nie była konieczna, ponieważ Bóg nie pałał chęcią przeludniania piekła. "Mają Mojżesza i Proroków" - usłyszał w odpowiedzi - "niechże ich słuchają!" (Łk. 16, 29) Choć powyższa historia zawiera kilka ważnych lekcji, nas najbardziej interesuje fakt, że Pan uznał Pismo Święte jako całkowicie wystarczające, aby pokazać człowiekowi jak żyć dla Boga. Jezus uczy nas, że nie ma potrzeby, aby jakakolwiek rodzina poszła na zatracenie, skoro mogą słuchać tego, co Bóg mówi w Piśmie Świętym. Problem nie polega na tym, że Bóg milczy, lecz że to my jesteśmy słabymi słuchaczami. Trzeci przykład naszego krótkiego przeglądu, w jaki sposób Pan posługiwał się Pismem Świętym, miał miejsce po Jego zmartwychwstaniu. W niedzielę wielkanocną zmartwychwstały Pan spotkał dwóch swoich uczniów na drodze do miasteczka Emaus. Jego śmierć odebrała im wszelką radość. Ich nadzieje zostały zawiedzione. Tego wieczoru objawił się im Jezus: "I zaczynając od Mojżesza, poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego" (Łk. 24, 27). Musiało to być wspaniałe studium biblijne! Nic dziwnego, że dwaj uczniowie powiedzieli: "Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?" (Łk. 24, 32). Podczas rozmowy Jezus na pewno cytował wszystkie ważniejsze teksty Pisma Świętego, które nawiązywały do Jego przyjścia na świat oraz do Jego dzieła odkupienia każdego z nas. Wszystkie te wielkie doktryny nie były zawarte w tradycji podobnej do tej, którą posiada Kościół katolicki, lecz wyłącznie w Piśmie Świętym. Przed swoim wniebowstąpieniem, Jezus rzekł do swoich uczniów: "Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach" (Łk. 24, 44). Nie można zbyt mocno podkreślać faktu, że Jezus przyszedł nie po to, aby wypełnić tradycję, lecz jedynie po to, aby wypełnić wszystko, co zostało o Nim napisane w Pismach. Potrafił na ich podstawie wykazać, kim jest i dlaczego pojawił się na świecie. Umiał wskazać na pisma Mojżesza, Izajasza, Daniela i Dawida, oraz powiedzieć: "To jest to. Zbadajcie to sami." Dlaczego Jezus miał tak szczególny stosunek do Pisma Świętego? Ponieważ ślady Bożych palców można było znaleźć na każdej stronie Jego zapisanego Słowa. 1.3 Pismo Święte pochodzi od Boga Badania nad proroctwami i ich wypełnieniem uczyniły wiele, aby przekonać łudzi, że Pismo Święte naprawdę pochodzi od Boga. Na przykład, skąd wiedzieli prorocy tak wiele o Jezusie, skoro żyli setki lat przed Jego narodzeniem? Skąd wiedzieli, że narodzi się z dziewicy w mieście Betlejem? Skąd wiedzieli, że będzie wychowywał się w Nazarecie? Skąd wiedzieli, że zostanie zdradzony za trzydzieści srebrników? Skąd wiedzieli, że zostanie ukrzyżowany pomiędzy dwoma złodziejami? Skąd wiedzieli, że zostanie wzbudzony z martwych? Można by cytować dziesiątki proroctw, lecz te, które przedstawiliśmy wystarczą, aby wykazać, iż istnieje tylko jedno wyjaśnienie, dlaczego prorocy potrafili przepowiedzieć z taką dokładnością wydarzenia, które miały mieć miejsce setki lat później: "Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili od Boga święci ludzie" (2 P. 1, 21). Innymi słowy, proroctwa pochodziły od Boga, który przekazywał je swoim prorokom. Ci zaś kierowani byli przez Ducha Świętego, aby zapisać je w Piśmie Świętym: "Wszelkie Pismo od Boga natchnione jest" (2 Tm. 3, 16). To, co Stary Testament przewiedział, Nowy Testament określił jako wypełnione. Nauki Kościoła katolickiego nie da się odtworzyć wyłącznie pisma Świętego, gdyż jak on sam utrzymuje, wiele z jego wierzeń pochodzi jednocześnie z Pisma Świętego oraz z jego własnego nauczania. Powyższy fakt powinien spowodować, że katolicy zaczną zastanawiać się nad założeniami swojego kościoła, którego przekonania nie opierają się w całości na Słowie Bożym. Nie pragnę znieważać ani za wszelką cenę udowadniać, że mam rację, ale nikt nie może stać się katolikiem, jeśli będzie jedynie stosował się do nauki Biblii. Aby nim być, potrzeba do tego pozabiblijnych nauk. Gdy jednak tradycja traktowana jest na równi ze Słowem Bożym, musi nastąpić nieuchronna kolizja. Musimy zważać na słowa Jezusa, który powiedział, że "Pisma nie można odrzucić" (J. 10, 35). Niestety, okazało się, że to nie Pismo Święte, lecz tradycje religijne stały się wielkim zagrożeniem dla służby naszego Pana. 1.4 Jezus i tradycja Gdziekolwiek Jezus się udawał, tam powstawał konflikt z religijnymi nauczycielami. Przyczyna tkwiła w ich religijnych tradycjach. Często zastanawiałem się, dlaczego Jezus był odrzucany przez tego rodzaju ludzi. Mogłem zrozumieć takie zachowanie ze strony pogan lub ateistów zaprzeczających istnieniu Boga, którzy nic lepszego nie znali. Jednak Żydzi byli ludźmi głęboko religijnymi, którzy wierzyli w Boga. Odrzucenie to zaczniemy rozumieć, gdy zauważymy, że duża część ich religii opierała się nie na Piśmie Świętym, lecz na tradycjach, które Jezus często łamał. Były one ludziom narzucane przez wpływowych przedstawicieli duchowieństwa, którzy zostali uznani za oficjalnych interpretatorów Bożego prawa. Pomimo że Pisma czytano w synagodze każdego sabatu, ich przesłanie nie docierało do ludzkich serc, ponieważ przechodziło przez filtr tradycji przywódców. Żywym tego przykładem jest pewna konfrontacja Jezusa z religijnymi nauczycielami. Właśnie przed chwilą, w dzień sabatu, całkowicie przywrócił jakiemuś człowiekowi zdrowie. Za ten czyn został zatrzymany i oskarżony o łamanie prawa. Z punktu widzenia Żydów, pogwałcone zostały przez Niego ich tradycje. Ponieważ uleczył chorego mężczyznę, został potępiony za wykonywanie pracy w sabat. Według ich interpretacji prawa, akt dobroczynności Jezusa stanowił wykroczenie. Jezus jednak nie tylko bronił swojego czynu przy pomocy cudów, lecz ukazywał swoim oskarżycielom, dlaczego nie potrafią rozpoznać, kim jest naprawdę - Synem Bożym i tym, który został przepowiedziany przez wszystkich proroków. Odpowiedzialność za Jego odrzucenie spoczęła na współczesnych Mu teologach. Byli to wykształceni nauczyciele, którzy studiowali starożytne Pisma. Wpływ tradycji usztywnił jednak ich umysły, nie pozostawiając żadnego miejsca na możliwość dalszego światła. "Badacie Pisma" - powiedział do nich Jezus - "to one właśnie dają o Mnie świadectwo" (J. 5, 39). Dają się tutaj zauważyć dwie myśli. Po pierwsze: studiowali oni Pismo Święte, nie w sposób niedbały, lecz sumienny. Po drugie: Pisma, które studiowali, odnosiły się do Jezusa. Nie potrafili jednak w Niego uwierzyć. Posiadali więc Słowo Boże i byli świadkami Jego cudów, lecz pozostawali w swojej niewierze. Dlaczego? Jezus udzielił im odpowiedzi: "Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał" (J. 5:46). Jest to zdumiewające stwierdzenie, ponieważ ludzie ci uznawali się za uczniów Mojżesza i chłonnych czytelników jego pism, a jednak nie potrafili dostrzec, że Jezus stanowił ich centralną postać. Chciał im przez to powiedzieć: "Wy nawet nie wierzycie w to, co czytacie." Przeszkodą powodującą ich ślepotę były ich religijne tradycje. Jezus nie zgadzał się z oczekiwanym przez nich obrazem Mesjasza. Ich rozczarowanie nie opierało się na tym, co mówiły Pisma, lecz na ich tradycjach i wypowiedziach o Mesjaszu. Stały się one normą, według której oceniano Jezusa. Gdy tylko zarzucono Pismo Święte jako jedyną normę, przywódcy żydowscy znaleźli się na śliskiej drodze prowadzącej do kłopotów. Gdy Słowo Boże zostaje odarte z autorytetu, wówczas wszelka jego lektura i studiowanie nie przynosi żadnej korzyści. 1.5 Pismo Święte czy tradycja? Widziałem jak to działa w praktyce i jak aktualna jest powyższa nauka Jezusa w naszych czasach. W ciągu mojej wieloletniej pracy ewangelizacyjnej, często dyskutowałem z katolickimi księżmi na temat Pisma Świętego. Przypominam sobie jak kilkakrotnie rozmawiałem z nimi o cudzie krzyża Chrystusa i o Jego znaczeniu dla nas - że poprzez swoją śmierć Jezus zapłacił pełna cenę za wszystkie nasze grzechy, oraz że w jej rezultacie jesteśmy teraz wolni i nigdy nie musimy iść na potępienie. Do tego momentu panowała między nami zgoda. Potem zaś pytałem: "Skoro śmierć Jezusa stanowi pełną zapłatę za nasze grzechy, po co nam jeszcze czyściec? Odpowiedź brzmiała zawsze w ten sam sposób: "Kościół katolicki naucza bowiem..." Bez względu na siłę przekonania moich argumentów pochodzących z Pisma Świętego, mówiących o tym, że Jezus w pełni nam przebaczył oraz że czyściec zaprzecza ofierze Chrystusa, odpowiedź brzmiała podobnie: "Tak, ale Kościół katolicki mówi... " Podobna reakcja pojawiała się w momencie, gdy dyskutowaliśmy o tym, czy Jezus miał braci i siostry. Wykazywałem na podstawie Pisma Świętego, że Jezus ich miał. Księża natomiast twierdzili, że byli to Jego kuzyni. Potem zaś udowadniałem, że kontekst nie pozwala na taką interpretację, na co oni odpowiadali: "Tak, ale kościół katolicki mówi..." Czy widzicie, co się tutaj dzieje? Dowody Pisma Świętego z całą ich siłą perswazji, są odrzucane na korzyść tradycji, która opiera się na naukach ludzkich zaprzeczających posłannictwu zawartemu w Słowie Bożym. To, co Jezus powiedział o współczesnych sobie Żydach dotyczy również nauki katolickiej: "Ale [lud] czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji" (Mk. 7, 7-8). 1.6 Zmiana prawa Niedorzeczność przestrzegania nauk ludzkich można zauważyć w wierzeniach, które kiedyś katolicy mieli obowiązek praktykować, lecz obecnie nie są one już dla nich obowiązujące. Były to prawa kościelne, które pociągały za sobą karę za grzech, jeśli zostały złamane. Przypominam sobie pewne reguły, które mieliśmy obowiązek przestrzegać pod groźbą kary grzechu śmiertelnego. Przed przyjęciem komunii świętej w niedziele, musieliśmy pościć od północy w sobotę. Przerwanie postu i przyjęcie komunii oznaczało grzech. To samo dotyczyło spożywania mięsa w piątek. Zaprzestanie postu było równoważne z popełnieniem grzechu. Dzisiaj wspomniane prawa już nie obowiązują. Zostały one ustanowione i rozwiązane przez ludzi, dowodząc, że nie pochodziły od Boga. Mówiono nam jednak, że pogwałcenie jednego ze wspomnianych przepisów oznacza grzech przeciwko Bogu. Jak to możliwe, aby coś, co było grzechem wczoraj, nie jest nim dzisiaj? Tragedia tradycji polega na tym, że zaślepia ludzi na Boga. Sprawia, że są oni pochłonięci przestrzeganiem reguł i spełnianiem swoich religijnych obowiązków. Religia zamienia się w bezmyślne zajęcie, pusty rytuał oraz nudny obowiązek, w którym inni wykonują myślenie za ciebie. Czy może więc nas dziwić, że Jezus demaskował tradycję? Czynił tak poprzez dokonywanie cudów w szabat, gwałcąc w ten sposób religijną tradycję i znieważając wiele "świętych krów". Konflikt, którego doświadczał można zauważyć w historii o ślepcu uzdrowionym w dzień szabatu. Aby w pełni zrozumieć atmosferę tamtych wydarzeń, naszkicuję krótką historię tego święta. Szabat został nadany Żydom dla upamiętnienia ich wyzwolenia spod władzy Egiptu (Pwt. 5, 15). Dostali oni nakaz, aby go święcić poprzez wstrzymywanie się od pracy (Wj. 20, 8-11). W ciągu wieków przywódcy duchowi sporządzili długą listę, co wolno, a czego nie wolno czynić w dniu szabatu. Przepisy te traktowano jako wolę Bożą. Zostały one narzucone przez religijne władze. W związku z tym, gdy Jezus czynił cuda w dniu wspomnianego święta, został uznany za grzesznika i gwałciciela Bożego prawa, ponieważ cuda te zostały potraktowane jako praca. W dniu szabatu bowiem nikt nie mógł pracować 1.7 Uzdrowienie ślepego Czy Jezus naprawdę pogwałcił dzień szabatu? Oczywiście, że nie. Przestąpił natomiast tradycje stworzone przez człowieka, które stworzyły pozbawioną radości religię. Nie dziwi zatem Jego stwierdzenie, że owi nauczyciele "wkładają na ludzi ciężary nie do uniesienia" (Łk. 11, 46). W dniu tego samego święta Jezus przywrócił wzrok człowiekowi ślepemu od urodzenia. Wydarzeniu temu nie towarzyszyło świętowanie, lecz powszechne oburzenie - pogwałcono dzień szabatu. Przedstawiciele władzy niebawem pojawili się w pobliżu i natychmiast zajęli stanowisko: "Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu." Przeprowadzili szeroko zakrojone przesłuchanie ślepca i jego rodziców. "Czy to wasz syn?" - zapytali. "Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi?" Wystraszeni rodzice odpowiedzieli: "Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, niech mówi za siebie." Zareagowali w bojaźliwy sposób, ponieważ "Żydzi już bowiem postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi." Nikt nie mógł zaprzeczyć, że cud naprawdę się wydarzył. Co więc mogły uczynić w takiej sytuacji władze? Jakie oficjalne oświadczenie mogły wydać, aby uspokoić masy? Powiedzieli więc: "My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem." Aby uczynić swój komentarz bardziej wiarygodnym, rzekli: "My jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi." Gdy ślepiec usłyszał ich słowa, nie tylko szeroko otworzył swoje oczy, lecz również swoje usta: "W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył... Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic czynić." "Cały urodziłeś się w grzechach a śmiesz nas pouczać?" - odparli, wyrzucając go na zewnątrz. (J. 9,16-34), Został ekskomunikowany! Oto wydarzył się cud, którego nikt nie mógł zaprzeczyć: Ślepy człowiek odzyskał wzrok. Zamiast radości i świętowania z powodu Bożej obecności wśród ludu, religijni przywódcy wyrzucili ślepca i znieważyli Jezusa. Dlaczego tak uczynili? Dlaczego nie dostrzegli, że za cudem kryje się sam Bóg? Zaślepiły ich własne tradycje. Utrzymując, że stanowią one Bożą wolę, po prostu nie dopuszczali do siebie możliwości, że mogą być błędne. Jednak cud, którego nie mogli zaprzeczyć powinien sprawić, że zastanowią się nad swoimi poglądami. Otwieranie wraz z nimi Pisma Świętego i pokazywanie im, że mówią o Jezusie, byłoby jednak stratą czas. Z pewnością by odpowiedzieli: "Jak mogłyby Pisma mówić o Jezusie, skoro nie przestrzega On żadnych naszych tradycji, łącznie z sabatem? Gdyby przyszedł od Boga, wiedzielibyśmy o tym, ponieważ Jego przekonania zgadzałyby się z naszymi!" Gdy znaleźli się pod naciskiem, aby wyjaśnić, dlaczego Jezus potrafił dokonywać cudów, którym nie potrafili zaprzeczyć, odpowiedzieli po prostu, że sprzymierzył się z diabłem (Mt. 12, 22-24). Pomimo ewidentnych dowodów, władze pozostały okopane w swoich pozycjach, pocieszając się, że nikt nie zdezerterował z ich szeregów. Odpowiedź udzielona żołnierzom, gdy ci powrócili bez schwytanego Jezusa, była następująca: "Czemuście Go nie pojmali?" "Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia" - oświadczyli strażnicy." "Czyż i wy daliście się zwieść?" - odparli faryzeusze. "Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego?" (J. 7, 45-48). Powyższe rozumowanie miało na celu zadanie ostatecznego ciosu twierdzeniu, że Jezus jest Chrystusem, o którym mówiły Pisma. Jeśli Jezus naprawdę jest Mesjaszem - argumentowali - czyż nie rozpoznalibyśmy go? Prawie że słyszę jak mówią: "Czyi na darmo poświęciliśmy tyle lat na studiowanie Pisma Świętego?" Czy należy się więc dziwić, że Jezus powiedział o nich, iż ślepi prowadzą ślepych? 1.8 Kościół nauczający Byłoby nie do pomyślenia, aby Jezus przyszedł i wypełnił wszystko, o czym mówiły Pisma, a potem wstąpił do nieba, nie pozostawiając żadnych środków, przy pomocy których można by było ogłaszać Ewangelię całemu światu. Jezus nie tylko pozostawił posłannictwo Ewangelii, lecz również posłańca, któryby tę Ewangelię rozgłosił, a mianowicie swój Kościół. Otrzymał on nakaz, aby przekazywać dobrą nowinę ludziom zgubionym oraz aby wychowywać lud Boży w chrześcijańskiej wierze. Co Kościół rozumie przez swoją rolę nauczyciela? Czy uczy on wyłącznie tego, co zawarte jest w Piśmie Świętym, czy traktuje swoje tradycje na równi ze Słowem Bożym? "Tradycja święta, zatem i Pismo Święte ściśle się z sobą łączą i komunikują... Święta Tradycja i Pismo Święte stanowią jeden święty depozyt Słowa Bożego, powierzony Kościołowi... Zadanie zaś autentycznej interpretacji Słowa Bożego spisanego czy przekazanego przez Tradycję, powierzone zostało samemu tylko żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła... Zatem jasne jest, że święta Tradycja, Pismo Święte i Urząd Nauczycielski Kościoła, wedle najmądrzejszego postanowienia Bożego, tak ściśle ze sobą się łączą i zespalają, że jedno bez pozostałych nie może istnieć, a wszystkie te czynniki razem, każdy na swój sposób, pod natchnieniem jednego Ducha Świętego przyczyniają się skutecznie do zbawienia dusz."* *The Documents ofYatican U, London: Geoffrey Chapman, 1967, str. 117-118. "Pytanie 29: Czy wszystkie doktryny Kościoła katolickiego po chodzą wyłącznie z Biblii? Nie. Choć większość jego nauk zawiera się w Biblii, to jedn nie wszystkie."* * John Walsh, S. J., This is Catholicism, Garden City, NY: Image Books 1959 str. 181. Czy wspomniane stwierdzenia zgadzają się z wierzeniami i praktykami pierwszych chrześcijan, o których czytamy w Piśmie Świętym? Jeśli w ogóle istniała grupa ludzi, która wiedziała dokładnie, jaki ma być Kościół w zamierzeniu Pana, to na pewno byli to apostołowie, ponieważ byli bezpośrednio zaangażowani w jego powstawanie. Jakie mieli spojrzenie na nauczającą rolę Kościoła w świecie? Co Pismo Święte mówi nam na temat pierwotnego Kościoła? Przyjrzyjmy się najpierw krokom podjętym przez Pana aby po Jego odejściu Kościół mógł być przygotowany do kontynuowania Jego dzieła na tym świecie. Potem zaś będziemy zastanawiać się, w jaki sposób Kościół przedstawiał Ewangelię ludziom zgubionym i wychowywał chrześcijan w wierze. Apostołowie towarzyszyli Jezusowi przez większość Jego publicznej działalności, a On przysposabiał ich do przyszłej pracy. W ich służbie niezbędny był Duch Święty, którego Jezus im obiecał. Powiedział im, że gdy przyjdzie Duch, "wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.... doprowadzi was do całej prawdy" (J 14, 26; 16,13). Jestem pod wrażeniem, gdy obserwuję, w jaki sposób pierwotny Kościół wypełniał swoją rolę nauczania Ewangelii. Nigdy nie przedstawiał siebie jako autorytet, którego należy słuchać. Nauczał raczej ludzi tego, co mówiły Pisma. 1.9 Ewangelizacja w działaniu Wraz z nadejściem Ducha Świętego rozpoczęła się ewangelizacja. Pierwszego dnia Zielonych Świąt, w niedzielę po zmartwychwstaniu, narodził się Kościół Boży. Przybył wówczas Duch i udzielił mocy Apostołom, aby głosili Ewangelię. W rezultacie nawróciło się do Pana około trzech tysięcy ludzi (Dz. 2, 1-47). Co było przyczyną ich nawrócenia? Na pewno nie elokwencja Apostołów. czytając drugi rozdział Dziejów Apostolskich zauważamy, że nie udowadniali oni swoich racji o Chrystusie mówiąc "kościół twier dzi" lecz kierowali ludzi ku prawdzie zawartej w Piśmie Świętym. Zgromadzone osoby stały się Bożymi dziećmi, ponieważ uwierzyły w to, co Bóg powiedział w Pismach. Zatem Kościół realizował swoją rolę nauczającą, wyjaśniając ludowi treść zawartą w Słowie Bożym. Od samego początku Kościół angażował się w nauczanie wyłącznie tego, co Bóg powiedział w Piśmie Świętym. Przykładem tego jest pierwszy chrześcijański męczennik -Szczepan. Został ukamienowany przez innych Żydów po przedstawieniu im fragmentów Pisma, mówiących o tym, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem i zbawicielem świata. Podobnie jak Apostołowie, nauczał on ludzi wyłącznie na podstawie Pism (Dz. 7, 1-60). Przez Kościół zaczęła się wówczas przetaczać fala prześladowań. Pomimo, że ludzie wierzący byli zmuszeni uciekać ze swoich domów, kontynuowali swoją ewangelizację. "Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo" (Dz. 8,4). Co według ciebie ci ludzie zwiastowali? Nie mogło to być nic, co miałoby związek z tradycją, ponieważ tego rodzaju wierzenia pojawiły się dopiero siedem wieków później. Treścią ich posłannictwa była dobra nowina, że Boża obietnica odpuszczenia grzechów przez Jezusa Chrystusa jest dostępna bez żadnych ograniczeń dla wszystkich, zgodnie z Pismem Świętym. Ewangelizacja osiągnęła swój szczyt wraz z nawróceniem Saula z Tarsu, znanego później jako Apostoła Pawła. Człowiek ten obdarowany Bożą gorliwością i miłością do ludzi zgubionych, rozszerzył granice królestwa Bożego. Skutkiem jego niezmordowanych wysiłków, wielu ludzi nawróciło się, oraz powstały liczne kościoły w miastach rozsianych po całym świecie. Paweł rozpoczął swoją ewangelizację wśród innych Żydów, a źródłem jego orędzia było zawsze Pismo Święte. Każdy Kościół, który podaje się za prawdziwy i założony przez Chrystusa, musi odznaczać się tą samą cechą, co Apostoł Paweł - niezachwianą wiernością Pismu Świętemu. Posłuchaj słów Łukasza, który odnotował sposób, w jaki ewangelizował Paweł: "Paweł według swego zwyczaju wszedł do nich i przez trzy szabaty rozprawiał z nimi. Na podstawie Pisma, wyjaśniał i nauczał: "Mesjasz musiał cierpieć i zmartwychwstać. Jezus którego wam głoszę, jest tym Mesjaszem." (Dz. 17, 2-3) Skąd Paweł czerpał swoje argumenty - z Pisma Świętego czy tradycji? Przy innej okazji Apollos "dzielnie uchylał twierdzenia Żydów, wykazując publicznie z Pism, że Jezus jest Mesjaszem" (Dz. 18, 28). Dowodzi to raz jeszcze, że apostołowie powoływali się na zbiór prawd znanych jako Pismo Święte. Podczas aresztu domowego w Rzymie, wielu ludzi przychodziło do Pawła pytając się o Chrystusa, którego głosił. W jaki sposób rozwiązywał on ich wątpliwości? "Od rana aż do wieczora przekonywał ich o Jezusie na podstawie Prawa Mojżeszowego i Proroków" (Dz. 28, 23). Podczas swojej obrony Apostoł mówił: "Nie głoszę nic ponadto, co przepowiedzieli Prorocy i Mojżesz." (Dz. 26, 22). Inaczej mówiąc, Paweł nigdy nie wykraczał poza Pismo Święte. Było ono jego jedynym punktem odniesienia. Apostoł, który przyjął swoje powołanie w wyniku objawienia mu się samego Jezusa, nic nie wiedział o autorytecie nauczającego kościoła. Prawdziwy Kościół wskazywał ludziom tylko na to, co można było znaleźć w Pismach i dlatego właśnie mieszkańcy Berei otrzymali pochwałę: "Przyjęli naukę z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest" (Dz. 17, 11). Pismo Święte stanowiło katechizm pierwotnego Kościoła, i nie tylko spełniało naczelną rolę w nauczaniu ludzi zgubionych, lecz doprowadzało chrześcijan do duchowej dojrzałości. 1.10 Duchowa dojrzałość Co uczynił Jezus, aby zapewnić duchową dojrzałość tym, którzy przyjmowali chrześcijańską wiarę? Kościół, który otrzymał przykazanie, aby zwiastować Ewangelię ludziom zgubionym, miał również stać się narzędziem, przy pomocy którego Jezus będzie zaspokajał potrzeby swojego ludu, bez względu na to, czy żyją w pierwszym czy dwudziestym wieku. Kościół Chrystusa ma za zadanie nauczać. Otrzymał on od Niego natchnione Pisma oraz obdarowanych nauczycieli, którzy te Pisma wyjaśniają. Słowo Boże przedstawia nam wspaniały obraz Chrystusa, jako zwycięskiego wojownika, który zatriumfował nad śmiercią i udziela swojemu Kościołowi niezbędnych darów, aby go podtrzymywać po wszystkie czasy. Dary te mają charakter nauczający i pojawiają się w formie apostołów, proroków, ewangelistów, pastorów i nauczycieli. Poprzez ich posługę Boży lud wszystkich wieków dojrzewa w Chrystusie Jezusie (Ef. 4, 11-16). Apostołowie i prorocy posiadali w Kościele niepowtarzalną służbę, ponieważ przez nich objawiana była pełna wola Boża. Pierwsi chrześcijanie "trwali w nauce Apostołów" (Dz. 2, 42). Wspomniana nauka została objawiona Apostołom przez Ducha Świętego i stanowi fundament, na którym opiera się Kościół w każdym pokoleniu (Ef. 2, 20; 3, 5). Ponieważ Apostołowie nie mogli żyć wiecznie, Bóg postanowił na stałe zabezpieczyć ich naukę w postaci Pism Nowego Testamentu. Gdy pojawiły się pisma Apostołów i proroków, Kościół uznał je za święte, podobnie jak pisma Mojżesza, Dawida, Izajasza, Jeremiasza, itd. Ten sam Duch Święty, który objawił wolę Bożą Apostołom, prowadził ich w rejestrowaniu Pisma Świętego: "Całe Pismo przez Boga jest natchnione" (2 Tm. 3, 16). Ponieważ Nowy Testament miał autorytet ze względu na swoje pochodzenie od Ducha Świętego, został zaakceptowany przez Kościół i cieszył się tym samym statusem, co pisma Starego Testamentu. On również był odczytywany publicznie podczas zgromadzeń Kościoła (Koi. 4, 16; Obj. 1, 11,19.20; patrz: Łk. 4, 16-17; Dz. 13, 15). 1.11 Ewangeliści i biskupi Ewangeliści są nauczycielami obdarowanymi przez Pana, który nieustannie posyła ich Kościołowi. Przez nich Bóg posługuje swojemu ludowi. Tymoteusz był ewangelistą, którym posługiwał się Bóg dając mu bardzo owocną służbę. Okazał się on bezcennym współpracownikiem Pawła i wielkim darem dla całego Kościoła Na przykład, gdy Kościół w Koryncie przeżywał problemy, Paweł posłał Tymoteusza, aby udzielić im wskazówek, zgodnie z tym czego ich przedtem nauczył (1 Kor. 4, 17). Dzieło, którego podjął się Tymoteusz, było Bożym zrządzeniem, a Paweł przypomniał kościołowi w Koryncie, że Tymoteusz "podobnie jak ja, trudzi się dla Pańskiego dzieła" (1 Kor. 16, 10). Dzieło to jest nadal kontynuowane w dzisiejszych czasach przez tych, których Bóg powołał, aby byli ewangelistami. Biskupi również stanowią dar od Chrystusa dla Kościoła, mając na celu nauczanie. Otrzymali oni nakaz i odpowiedzialność, aby troszczyć się o lokalny zbór, który Bóg im powierzył. Tak jak pasterz troszczy się o swoje owce, biskupi powinni opiekować się Bożą trzodą. Za swoją posługę zdadzą kiedyś przed Nim sprawę (1 P. 5, 1-4; Hbr. 13, 17). W jaki sposób ewangeliści i biskupi wykonują swoją służbę dla Kościoła Chrystusa w dzisiejszych czasach? Nauczają oni Bożej woli, która została zawarta w Piśmie Świętym. Przedstawiłem już kilka przykładów, w jaki sposób pierwotny Kościół ewangelizował nauczając o tym, co zostało przepowiedziane w Pismach. W dzisiejszych czasach Kościół również naucza swoich członków poprzez wierne trzymanie się tego, co Bóg objawił w swoim Słowie. Nie ma takiego zagadnienia, z którym stykamy się w obecnych czasach, a które nie byłoby wspomniane w Bożym Słowie. Kwestie takie jak małżeństwo, rozwód, przerywanie ciąży, seks pozamałżeński i małżeński, homoseksualizm, moralność, stosunek do biednych, przebaczenie, Kościół, niebo czy piekło, oraz wiele innych, zostały omówione w Piśmie Świętym. Jeśli jakieś zagadnienie nie zostało omówione w szczegółach, podane zostały zasady, które wystarczą, aby pokazać nam właściwy kierunek. Z drugiej strony jednak Kościół katolicki wyznaje poglądy, które bezpośrednio zaprzeczają Pismu Świętemu. To ewangeliści i biskupi mają używać swoich darów nauczania, aby lud Boży "już nie był dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu" (Ef. 4, 14). Jezus zagwarantował, że Jego ewangelia będzie ogłaszana, a Kościół posiądzie biblijne środki do osiągnięcia duchowej dojrzałości. W obydwu przypadkach Kościół jest narzędziem w Bożych rękach. Pan podarował mu nauczycieli, których obdarzył zdolnością do wykonywania swojej woli. Jednak Kościół katolicki nie stanowi autorytetu równorzędnego z Pismem Świętym, jak sam kościół sobie twierdzi. Wypełnia on raczej swoją rolę nauczającą poprzez ewangelistów i biskupów, którzy zwiastują ludziom zgubionym i opiekują się zbawionymi, głosząc im Boże przesłanie zawarte w Biblii. 1.12 Głos oparty na Piśmie Świętym Kościół otrzymał od Boga głos, który przemawia w Jego imieniu zarówno do ludu Bożego, jak również do tych, którzy są na zewnątrz Jego królestwa. Ze względu na swoją rolę został nazwany "filarem i podwaliną prawdy" (1 Tm. 3, 15). W jaki sposób Kościół realizuje swoją misję? Przyjrzyjmy się jego działalności w pierwszym wieku, a potem przejdźmy do czasów obecnych. Wkrótce po swoim powstaniu, Kościół po raz pierwszy zetknął się z herezją. W jaki sposób rozprawił się z problemem? Czytamy w Dziejach Apostolskich 15, że apostołowie i biskupi Kościoła zebrali się, aby problem ten przedyskutować i doszli do słusznego wniosku. Ich werdykt został ogłoszony w zborach. Problem, który musieli rozwiązać dotyczył Ewangelii. Niektórzy twierdzili, że ludzie nie mogą stać się częścią Bożego Kościoła, jeśli najpierw nie zostaną Żydami. Stanowiło to zaprzeczenie mocy Ewangelii, która może zbawić człowieka bez względu na jego narodowość. Wniosek, do którego doszedł Kościół, opierał się na tym wszystkim, co Bóg dotychczas objawił, zarówno Apostołom jak i prorokom Starego Testamentu. Przesłanie było jasne: sama Ewangelia w zupełności wystarczy, aby ludzi zbawić. Nic więcej nie jest potrzebne tym, którzy pragną uwierzyć w Jezusa Chrystusa. Orzeczenie Kościoła nie stanowiło nowego dogmatu, który stał się obowiązujący dla ludu Bożego. Stwierdzał on ponownie to, co Bóg już wielokrotnie kiedyś powiedział. Głosu Kościoła na leży słuchać wtedy, gdy ogłasza dokładnie to, co Bóg powiedział w swoim Słowie. Rola Kościoła w dzisiejszych czasach nie zmieniła się: musi wypowiadać się w imieniu Boga na podstawie Jego Słowa. Należy dać odpowiedź na wiele nurtujących pytań dzisiejszych czasów. Bez względu na to czy jest to aborcja, współżycie dwóch osób bez ślubu, niewierność w małżeństwie, homoseksualizm, unikanie płacenia podatków itd., Kościół musi wypowiadać się na temat każdej kwestii na podstawie Słowa Bożego. Nie każdy problem posiada proste rozwiązanie. Należy również pilnie studiować Pismo Święte i gorliwie modlić się do Boga o prowadzenie i mądrość. Tylko wtedy, gdy Kościół czerpie swoją naukę z zapisanego Słowa Bożego, może przemawiać Bożym autorytetem. CZĘŚĆ 2 Kto dał nam Biblię? W jaki sposób powstała Biblia, która stoi na twojej półce? Kościół katolicki twierdzi, że to on ją nam dał oraz że zdecydował o liczbie ksiąg składających się na kanon Pisma, a w szczególności na Nowy Testament. Ich argument brzmi następująco: Kościół istniał zanim napisano jakiekolwiek słowo Pisma Świętego. Po jego spisaniu, Kościół określił kanon, a więc jest autorytatywnym głosem, którego należy słuchać, ponieważ bez niego nie mielibyśmy Biblii. 2.1 Pogląd Katolicki "Pytanie 17: Kto może zadecydować z jakich ksiąg składa się Biblia? Skoro tylko nieomylny Kościół Chrystusa może zapewnić nas, że Biblia jest natchniona przez Boga, więc tylko on posiada autorytet, aby wskazać, które księgi mogą być w niej zawarte.* * John Walsh, S. J., This is Catholicism, Garden City, NY: Image Books, 1959, str. 117. Kościół powstał przed Nowym Testamentem i dlatego uznaje siebie za ostatecznego arbitra w kwestiach interpretacji. To Kościół zgromadził księgi i listy, które tworzą Nowy Testament. Zadecydował, co należy do Pisma włączyć, a co pozostawić. Jako autor wspomnianego zbioru ksiąg, Kościół potrafi lepiej powiedzieć niż czytelnik, co oznacza określony fragment."* * We lwe: An Introduction to tbe Belief of Catholics Today, London: The Catho lic Enquiry Centre, 1980, str. 10. Rozumowanie wydaje się słuszne i logiczne, lecz czy jest prawidłowe? Czy Biblia została stworzona przez Kościół katolicki? A może zaistniała w jakiś inny sposób? Można by nam wybaczyć, że uważamy te pytania za nieistotne, gdyż najważniejsze jest to, iż w ogóle mamy Biblię. Sprawa jednak nie jest taka prosta. Kościół katolicki twierdzi, że Pismo Święte posiadamy dzięki jego autorytetowi, dlatego tylko on może być oficjalnym interpretatorem jego treści. Jeśli chcemy poznać prawdziwe jego znaczenie, musimy słuchać Kościoła. 2.2 Kanon Starego Testamentu Jezus przyjmował 39 ksiąg składających się na Stary Testament, jako autentyczne Słowo Boże. Były to Pisma, które przyszedł, aby wypełnić. Spoczywał na nich Jego "imprimatur". Po swoim zmartwychwstaniu spotkał się z uczniami, aby poinformować ich o wszystkim, co zostało o Nim napisane w Piśmie Świętym: "I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego" (Łk 24, 27). Jaki wniosek możemy wyciągnąć ze słów Jezusa? Skoro Pan przyszedł, aby wypełnić wszystko, co zostało o Nim napisane w Pismach, musiał istnieć uznany przez wszystkich kanon. W jaki sposób powstało trzydzieści dziewięć ksiąg, składających się na Stary Testament? Stary Testament zrodził się w zupełnie prosty sposób. Głównym kryterium decydującym o tym, czy dana księga powinna znaleźć się w kanonie, był jej autor. Zasadnicze znaczenie miał proroczy charakter tekstu. Jeśli autor był znany jako Boży prorok, jego dzieło zostało zachowane. Działo się to pod oczywistym wpływem Bożego prowadzenia. Takim prorokiem był np. Mojżesz, którym Bóg posługiwał się w potężny sposób. Aby Boże objawienie mogło być zabezpieczone na stałe, Mojżesz spisał wszystko, co powiedział mu Pan. Ponadto umieścił swoje pisma w zaszczytnym miejscu - obok Arki Przymierza, gdzie Bóg w szczególny sposób manifestował się wśród swojego ludu. "Gdy Mojżesz zakończył całkowicie pisanie tego Prawa w księdze, rozkazał lewitom noszącym Arkę Przymierza Pańskiego: Weźcie tę Księgę Prawa i połóżcie ją obok Arki Przymierza, Pana Boga waszego'" (Pwt 3, 24-26). Jozue przejął po Mojżeszu rolę przywódcy Izraela, ponieważ "pełen był ducha mądrości, gdyż Mojżesz włożył na niego ręce" (Pwt 34, 9). Pod koniec swojego życia Jozue dodał kolejne ogniwo do łańcucha przez to, że "zapisał te słowa w księdze Prawa Bożego" (Joz 24, 26). Stary Testament zaczynał nabierać kształtów. Samuel należał do najwybitniejszych proroków w historii Izraela. On również zaczął rejestrować Boże słowa: "Zapisał je w księdze i złożył ją przed Panem" (1 Sm 10, 25). Zwróć uwagę na zaszczytne miejsce, które zajmuje Pismo Święte: "przed Panem". Ponadto, "A dzieje króla Dawida, pierwsze i ostatnie, były już spisane w Dziejach Samuela 'Widzącego"' (1 Krn 29, 29). Prorok Natan również przyczynił się do ostatecznego kształtu Starego Testamentu: "A czyż pozostałe dzieje Salomona, od pierwszych do ostatnich, nie są opisane w Kronice Proroka Natana?" (2 Krn 9, 29). Gdy Izrael doświadczył siedemdziesięciu lat niewoli w Babilonie, Daniel mógł odwołać się do pism proroka Jeremiasza i zwrócić uwagę na to, co Bóg przepowiedział o jego czasach. Daniel "dociekał w Pismach liczby lat, które objawił Pan prorokowi Jeremiaszowi, że ma się dopełnić siedemdziesiąt lat spustoszenia Jerozolimy" (Dn 9, 2; Jr 29, 10). Prorocy pisali o różnych wydarzeniach w historii Bożego ludu wybranego, lecz jeden temat zajmował w ich pismach centralne miejsce - przyjście Jezusa Chrystusa, Zbawiciela Świata. Jezus twierdził, że jest główną postacią, o której mówi Pismo Święte Dlatego "zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego" (Łk 24, 27). Piotr w swoim liście mówi, że proroctwa Starego Testamentu wypełnione przez Jezusa jasno dowodzą, że jest On Synem Bożym oraz że Pismo Święte w pełni obdarza nas potrzebną pewnością i prowadzeniem (2 P 1, 12-21). Stwierdza, że nie ma potrzeby, abyśmy wykraczali poza słowa Pisma Świętego. Co udało się nam ustalić w dotychczasowych rozważaniach? Stary Testament został przyjęty przez Boży lud, ponieważ został napisany przez Bożych proroków. Pisma prorockie przetrwały, ponieważ mają boskie pochodzenie. Pomimo że Boży ludzie byli zaangażowani w gromadzenie świętych ksiąg, nie uprawniało ich to do tego, aby mieć autorytet równy lub większy od Pisma Świętego. Do przyjścia Jezusa kanon (uznany zbiór ksiąg) Starego Testamentu został już ustalony oraz otrzymał aprobatę samego Chrystusa. Jezus nawiązywał do niego podczas swojej służby utrzymując, że głównym przesłaniem Starego Testamentu jest Jego przyjście, aby zbawić nas od grzechów i przyprowadzić z powrotem do Ojca. W przeciwieństwie do Starego, Nowy Testament mówi o wypełnieniu wszystkiego, co Jezus przepowiedział. Stary Testament został napisany w ciągu około tysiąca pięciuset lat, natomiast pisma Nowego Testamentu spisano w okresie sześćdziesięciu lat. 2.3 Kanon Nowego Testamentu U schyłku pierwszego wieku, dwadzieścia siedem ksiąg tworzących Nowy Testament zostało uznanych przez pierwotny Kościół jako kanoniczne. Fakt ten jest potwierdzony przez historię pierwszych wieków Kościoła (dla tych, którzy są zainteresowani bardziej wnikliwym opracowaniem tego tematu, sporządziłem listę bibliograficzną do dalszej lektury i umieściłem ją przy końcu rozdziału.) Kościół katolicki twierdzi, że księgi, które powinny wejść w skład kanonu Nowego Testamentu, zostały określone na soborze w Kartaginie w roku 397 n.e. Informacja ta jest błędna. Celem wspomnianego soboru nie było odkurzanie starych zwojów zgromadzonych na jakimś klasztornym strychu, a potem ogłoszenie chrześcijańskiemu światu, które księgi były kanoniczne, a które nie. Sobór po prostu potwierdził to, co dawno temu przyjął Kościół pierwotny - zbiór dwudziestu siedmiu ksiąg składających się na Nowy Testament. Nie wolno nam popełniać błędu i uważać, że Pismo Święte otrzymało swój autorytet z powodu jakiegoś soboru, który wydał publiczne oświadczenie o ich akceptacji. Prawda polega na tym, że pierwsi chrześcijanie przyjmowali Pismo Święte, ponieważ wierzyli, że pochodzi od Boga, oraz podlegali jego autorytetowi, a nie odwrotnie. Pomimo że Kościół istniał już przed napisaniem Nowego Testamentu, nie oznacza to, że posiada on większy autorytet niż Pismo Święte, lub też autorytet, który jest Pismu równy. Kościół musi zawsze podlegać autorytetowi zapisanego Słowa Bożego. Kościół potrafił zaakceptować z całą gotowością kanon Nowego Testamentu z powodu niepowtarzalnej pozycji Apostołów. Towarzyszyli oni Panu przez większą część Jego służby. Byli przez Niego przygotowywani do szczególnej misji - do ewangelizacji świata. Nie tylko stali się świadkami zmartwychwstania Jezusa, lecz spełniali również odpowiednie warunki, aby występować jako rzecznicy Boga. Świadczyły o tym cuda, jakich dokonywali. Czytamy, że "wiele znaków i cudów działo się przez ręce Apostołów wśród ludu" (Dz 5, 12). Przykładem tego było wskrzeszanie zmarłych i przywracanie zdrowia chorym. Dalszym potwierdzeniem apostolskiej służby było to, iż "Bóg czynił też niezwykłe cuda przez ręce Pawła" (Dz 19, 11). Paweł bez wahania wskazywał na cuda dokonywane przez Apostołów jako dowód ich powołania przez Boga (2 Kor 12, 12). Przez wiele lat Apostołowie uczyli Kościół wszystkiego, co im Bóg objawił. Kościół zaś przyjmował ich naukę. Miał on całkowite zaufanie, że to, czego nauczali stanowiło prawdziwą wolę Bożą. Apostolskie cuda poświadczały również prawdziwość ich misji. Podobnie jak żyjący przed nimi prorocy, oni też musieli umrzeć. Bóg jednak podjął kroki, aby zagwarantować, że Jego posłannictwo będzie zawsze dostępne. Duch Święty natchnął Apostołów aby zarejestrowali Bożą wolę w Piśmie Świętym, a Kościół nie miał żadnej trudności w zaakceptowaniu pism Piotra, Pawła lub Jana. Ludzie ci po prostu przekazali w formie pisanej wielkie doktryny i zasady moralne, o których dotychczas nauczali w Kościele Musimy pamiętać, że Jezus dał Apostołom te same słowa, które przekazał mu Ojciec (J 17, 8). Obiecał im również, że pośle Ducha Świętego, aby ich uczył, prowadził i przypominał wszystko, co im powiedział podczas swojej ziemskiej służby (J 14, 26; 16, 13) Prowadzenie przez Ducha częściowo oznaczało spisywanie Nowego Testamentu. Nie powinno to nas wcale dziwić, ponieważ pierwotny Kościół wyrósł z dziedzictwa żydowskiego, które zgromadziło pisma poprzednich Bożych rzeczników. Pod kierownictwem Ducha Świętego pierwsi chrześcijanie stosowali tę samą praktykę. 2.4 Słowa, które przetrwały Było rzeczą nieuniknioną, aby pisma Apostołów przetrwały, ponieważ zawierały wypełnienie przepowiedni proroków o Jezusie. Piotr wyraźnie zaznacza w swoim liście, że proces ten trwał nawet w okresie jego życia.. Zabiegał o to, aby jego pisma były zawsze dostępne: "Starać się zaś będę, abyście zawsze mieli sposobność po moim odejściu o tym sobie przypominać" (2 P 1, 15). Publiczne czytanie pism apostolskich równolegle ze Starym Testamentem wskazuje na to, że Bóg gromadził (a Kościół akceptował) pisma Nowego Testamentu, traktując je jako Słowo Boże. Pod koniec pierwszego wieku cała wola Boża została objawiona i zapisana w Piśmie Świętym. Możemy więc odrzucić pogląd, że pierwotny Kościół nie znał całego kanonu Nowego Testamentu aż do końca czwartego wieku, kiedy to Kościół katolicki stał się autorytatywnym głosem reprezentującym lud Boży Tego rodzaju rozumowanie nadaje Kościołowi katolickiemu autorytet przysługujący jedynie dla Pisma Świętego. 2.5 pismo Święte jest wystarczające Aby usprawiedliwić swój pogląd, Kościół katolicki często przytacza argument, że w Piśmie Świętym nigdy nie padło stwierdzenie iż w pełni zaspokoi wszystkie nasze potrzeby. Mówiąc to, opierają się na słowach Apostoła Jana: "Jest ponadto wiele innych rzeczy, które Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać" (J 21, 25). Przeczytaj ponownie powyższe słowa i zastanów się, czy intencją Jana było stwierdzenie, że zapisane Słowo Boże, natchnione Pismo Święte, nigdy nie miało być jedynym źródłem autorytetu dla naszej wiary i postępowania. Czy naprawdę Jan chciał to powiedzieć? Nigdy nawet takiej myśli nie zasugerował. W rzeczywistości mówił coś zupełnie przeciwnego. W poprzednim rozdziale swojej Ewangelii Jan potwierdza, że to, co mówi nam o Jezusie wystarczy aby zapewnić nam życie wieczne. Jeśli masz życie wieczne, niczego więcej ci nie brak. Możemy dowiedzieć się z Pisma Świętego, w jaki sposób wspomniane życie wieczne otrzymać. Apostoł mówi bowiem: "I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli żywot w imię Jego" (J 20:30-31). Jeśli chodzi o Jana, zapisane Słowo Boże może w pełni zaspokoić nasze potrzeby. Wszystko, co musimy wiedzieć o życiu i umieraniu w Panu, zostało zawarte w Pismach. Pamiętajmy, że całe pismo Starego Testamentu, które Jezus miał wypełnić, stało się kanonem na setki lat przed Jego narodzeniem oraz przed powstaniem Kościoła katolickiego. Procedura, którą Bóg zastosował, aby wspomniane księgi zgromadzić, nie obdarzyła osób gromadzących autorytetem równym Pismu Świętemu. Gdyby Bóg posłużył się Kościołem pierwotnym w celu zebrania ksiąg, znanych nam jako Nowy Testament, nie przekazałby mu autorytetu równego autorytetowi Biblii. Bóg dal nam Pismo Święte jako ostateczny i jedyny autorytet we wszelkich sprawach dotyczących wiary i moralności. DO DALSZEJ LEKTURY: F.F. Bruce, The Canon ofScripture, Glasgow, Chapter House 19881 Norman Geisler, William Nix, From God to Us, Chicago, Moody Press 1974 J.I. Packer, God Has Spoken, Londyn, Hodder & Stoughton 19661 CZĘŚĆ 3 Który Kościół jest jedyny i prawdziwy? Jeden z moich przyjaciół rozmawiał z miłą starszą kobietą. Jej komentarze zastanowiły go czy mają na myśli tę samą rzecz. W końcu, usiłując naprowadzić rozmowę na właściwe tory, poprosił ją, aby zdefiniowała Trójcę Świętą. Pewna siebie odpowiedziała: "wiara, nadzieja i miłość." Niektórzy ludzie posługują się słowem "Kościół" w sposób, któ ry zdradza pomieszanie pojęć. Oto kilka przykładów: "Wierzę w Boga, ale nie w Kościół." "Chodzę do Kościoła by zmówić kilka modlitw." "On już więcej do Kościoła nie chodzi." "Nasz Kościół jest najpiękniejszym budynkiem w mieście." Powyższe stwierdzenia ukazują brak zrozumienia tego, czym jest Kościół. Musimy wrócić do Pisma Świętego, by odkryć jego prawdziwe znaczenie. Rozpocznijmy od przyjrzenia się służbie Jezusa. 3.1 Czym jest Kościół? Misja Jezusa od samego początku związana była z naszym duchowym powrotem do zdrowia. Anioł powiedział Józefowi, że dziecko, które nosiła w swoim łonie Maria, poczęło się z Ducha Świętego. Miało ono otrzymać imię Jezus, "bowiem zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt. 1, 21). Powyższy wątek odkupienia przewijał się przez całą publiczną służbę Jezusa. Powiedział, że przyszedł "aby odszukać i zbawić to co zginęło" i "aby dać swoje życie na okup za wielu" (Łk 19, 10; Mt 20, 28). Misja Jezusa obejmowała odpuszczenie grzechów poprzez ofiarowanie samego siebie na krzyżu. Mógłbyś zapytać: "Czyż Jezus nie przybył po to, aby zbudować swój Kościół?" (Mt 16, 18). Tak. Czy więc Kościół jest czymś dodatkowym w stosunku do odkupieńczej misji Chrystusa? Nie. Greckie słowo "kościół" brzmi "ekklesia", co dosłownie oznacza "wywołani". Jezus miał założyć Kościół przez wezwanie ludzi, aby stali się Jego uczniami, odpuszczając ich grzechy oraz jednając ich z Bogiem i ze sobą nawzajem przez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Gdy porównujemy ze sobą fragmenty Pisma, wyłania się obraz Kościoła jako społeczności ludzi, których zbawił Jezus. Sw. Paweł mówi, że Jezus wykupił "kościół Boży" "swoją własną krwią" (Dz 20, 28). Podobne zdanie wypowiada Apostoł Jan odnośnie poszczególnych osób: "...Nabyłeś Bogu krwią twoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu" (Obj. 5, 9). Czym więc jest Kościół? To ludzie, którym odpuszczono grzechy. Definicja jest bardzo prosta. Dokładniejszy obraz Kościoła możemy uzyskać przyglądając się działalności Pawła z Tarsu, który później stał się wielkim Apostołem Pawłem. Przed swoim nawróceniem do Jezusa dręczył Kościół. Prześladując go, nie demolował świętych budynków, lecz prześladował świętych ludzi: "A Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia" (Dz. 8, 3). Potem przypomniał sobie, że ci, których tak traktował, uwierzyli kiedyś w Jezusa i wzywali Go by otrzymać zbawienie. Taki był Kościół, który prześladował Paweł (Dz 22, 4,19; Ga 1, 13). Podsumowując, widzimy, że Kościół nie tylko nie obejmuje wszystkich ludzi, lecz nawet nie obejmuje wszystkich ludzi wierzących. Kościół, bowiem to wyłącznie ci, których grzechy zostały odpuszczone, których wiara opiera się wyłącznie na Jezusie, aby uzyskać zbawienie oraz ci, którzy posiadają nową relację z Panem Jezusem Chrystusem. Taki był cel przyjścia Jezusa - stworzyć społeczność ludzi odkupionych. Są oni prawdziwym Kościołem Chrystusa. 3.2 Kościół lokalny Poprzez zwiastowanie Ewangelii, ludzie nawracali się do Pana Jezusa Chrystusa. Chrześcijanie zakładali lokalne Kościoły w poszczególnych miejscowościach. Były to zgromadzenia Bożego ludu. Praktyka apostolska wyglądała następująco: "Przez cały rok pracowali razem w Kościele nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami" (Dz 11, 26). Potem zaś Paweł powrócił do niektórych zgromadzeń, które niegdyś pomagał zakładać i "w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowił im starszych" (Dz 14, 23). Gdy zakończył swoją misyjną podróż, on i jego towarzysze "kiedy przybyli i zebrali Kościół, opowiedzieli, jak wiele Bóg przez nich zdziałał"(Dz 14, 27). Powstała cała sieć kongregacji rozrzuconych po całym znanym wówczas świecie. Pomimo, że istnieje tylko jeden powszechny Kościół, którego głową jest Jezus (Ef 1, 21-22), składa się on z tysięcy lokalnych zgromadzeń. Czytamy o "Kościołach Bożych" (1 Kor. 11, 16). Paweł mówi o "Kościołach Chrystusa" (Rz 16, 16). Ci, którzy nawrócili się do Pana w Tesalonice określeni są po prostu jako "Kościół" (1 Tes. 1, 1). Wielkość wspomnianych zgromadzeń bywała różna, lecz przeważnie na tyle mała by spotykać się w domach poszczególnych członków (zanim pojawiły się budynki przeznaczone wyłącznie do tego celu). Apostoł Paweł pozdrawia dwoje sług Bożych, Pryscyl lę i Akwilę, wraz "ze zbierającym się w ich domu Kościołem" (1 Kor. 16, 19). Pozdrowienia zostały również przesłane do "zarówno Nimfasa, jak i Kościoła gromadzącego się w jego domu" (Kol. 4, 15). I wreszcie, gdy Piotr został aresztowany, "Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga." Po jego cudownym uwolnieniu "poszedł do domu Marii, matki Jana, zwanego Markiem, gdzie zebrało się wielu na modlitwie." (Dz 12, 5,12) Istnieje jeden Kościół powszechny, którego głową jest Jezus Kościół ten składa się z wielu miejscowych społeczności rozrzuconych po całym świecie. Tworzą go ludzie, których grzechy zostały przebaczone. Jest to jedyny prawdziwy Kościół objawiony w Biblii. 3.3 Ewangelia miłości Nawet powierzchowna lektura Biblii mówi nam, że miłość stanowi główną chrześcijańską doktrynę. Pomimo że wychowałem się jako katolik i uczono mnie, że Bóg mnie kocha, miałem jednak bardzo ubogie pojęcie o tym, co tak naprawdę ta miłość oznacza. Choć Bóg był dla mnie bardzo realny, był również dla mnie bardzo odległy i niezbyt przystępny. Jego miłość w stosunku do mnie nie wywoływała w moim sercu zbyt żywej reakcji. Mój brak zrozumienia Bożej miłości spowodowany był tym, że nie potrafiłem dostrzec powiązania pomiędzy moimi grzechami a śmiercią Chrystusa, która stanowi jej najwyższy wyraz. Wprawdzie wierzyłem, że jestem grzesznikiem oraz że Jezus za mnie zmarł, ponieważ mnie kochał, lecz nie wiedziałem, co dokładnie to wszystko znaczy. Były to religijne terminy, które nie przekładały się na życie codzienne. Podobnie jak wielu innych katolików miałem sentymentalny pogląd na śmierć Jezusa. Byłem poruszony do głębi, gdy myślałem o tym, że musiał umierać w tak okrutny sposób. Jednak tam na krzyżu Bóg przejawiał głębię swojej miłości do wszystkich nas. Aby rozumieć i doceniać tę miłość musimy najpierw dowiedzieć się, co to jest grzech. Biblia określa nas jako ludzi zgubionych, oddzielonych od Boga i niezdolnych do tego, aby żeby bez Niego uzyskać zbawienie. Znajdujemy się w beznadziejnej sytuacji. Istnieje jednak jeszcze jeden dylemat, który powinien wprawić nas w zdumienie nad Bożą miłością oraz spowodować naszą radość, gdy głoszona nam jest dobra nowina. Dylemat, przed którym stanął Bóg, był następujący: w jaki sposób mógł On przebaczyć nam nasze grzechy, a jednocześnie postąpić z nami sprawiedliwie? Nie mógł nam po prostu odpuścić i zignorować faktu, że złamaliśmy Jego święte prawo, co pociąga za sobą ciężką karę. Kto mógł zapłacić za nasze przestępstwo popełnione przeciwko Bogu? Z pewnością nie my, ponieważ staliśmy przed nim oskarżeni. Ojciec znalazł taką osobę w postaci Jezusa Chrystusa, którego śmierć mogła w pełni usatysfakcjonować wymagania sprawiedliwości, znajdując w ten sposób możliwość przebaczenia naszych grzechów. Apostoł Paweł wyraża tę myśl w sposób następujący: "Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. Chciał przez to okazać, że sprawiedliwość Jego względem grzechów popełnionych dawniej - za dni cierpliwości Bożej - wyrażała się w odpuszczaniu ich po to, by ujawnić w obecnym czasie jego sprawiedliwość, i aby pokazać, że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia każdego, który wierzy w Jezusa"(Rz 3, 25-26). Krzyż Chrystusa uzasadnia Boże działanie. Dowodzi, że Bóg jest sprawiedliwy, ponieważ uczynił to, co wymagało jego własne prawo. Jednocześnie zaś usprawiedliwia i przebacza wszystkim, którzy mają wiarę w Jezusa. Nie można nigdy zrozumieć Bożej miłości bez jasnej wizji ofiary Chrystusa. Bogu nigdy nie brakowało ofiar. Rzeki krwi spływały z ołtarzy Izraela, jednak nigdy nie były one w stanie zaspokoić Bożej sprawiedliwości. Męczennicy, zbyt liczni, aby ich wymienić, ofiarnie oddawali swoje życie w służbie dla Pana, jednak nawet ich śmierć nie mogła Boga usatysfakcjonować. Ojciec Maksymilian Kolbe, polski ksiądz franciszkański, przyciągnął uwagę światowej prasy, gdy dowiedziano się o jego szlachetnym czynie. Był więźniem obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Gdy usłyszał, że żonaty mężczyzna, ojciec małych dzieci, został wyselekcjonowany, aby pójść na egzekucję, zgłosił się na ochotnika, aby zająć jego miejsce. Poszedł w zastępstwie drugiej osoby, aby ta mogła przeżyć. Jezus również odbył karę w naszym zastępstwie, gdy wziął na siebie nasze grzechy: "On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo" (1 P. 2, 24). Dług spowodowany naszymi grzechami mógł zostać jedynie spłacony przez odpowiednią ofiarę złożoną w naszym zastępstwie. Pomimo że dwóch innych mężczyzn zmarło wraz z Jezusem w Wielki Piątek, tylko Jego śmierć mogła wymazać nasz dług. Piotr ujmuje koncepcję Chrystusa jako zastępcy i Zbawiciela w następujących słowach: "Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić" (1 P. 3, 18). 3.4 Moc kryjąca się w ofierze Pierwsi chrześcijanie wyrażali się w szczególny sposób, mówiąc o Jezusie jako Zbawicielu grzeszników. Nigdy nie przyszło im na myśl, aby ktoś mógł pojednać się z Bogiem bez Chrystusa. "I nie ma w żadnym innym zbawienia" - mówi Piotr - "gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (Dz 4, 12). Paweł wypowiada się z takim samym przekonaniem: "Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego" (1 Kor. 2, 2). Może wydawać się to dziwne, że krzyż Chrystusa nie jest oznaką ani słabości ani porażki, lecz potężnej Bożej mocy. Gdy myślę o niej, przypominam sobie niektóre z Jego cudów. Moc wzbudza człowieka do życia. Moc przywraca wzrok ślepemu od urodzenia lub usuwa przerażającą chorobę trądu. Moc uspokaja również szalejącą burzę a potem przechadza się po wodzie. Aby wyratować nas z naszego beznadziejnego stanu i usunąć szkody wyrządzone przez nasze grzechy, potrzebna jest moc Boża. "Nauka o krzyżu jest mocą Bożą" - mówi Paweł. Tę samą prawdę wyraża jeszcze inaczej: "Bo ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego" (1 Kor. 1, 18; Rz 1, 16). Ewangelia nie tylko mówi nam, że Bóg przebacza nasze grzechy, lecz również to, że nie ma nikogo takiego, kogo by Bóg nie miłował. Bożą miłość można zobaczyć w złożonej przez Niego ofierze. Nie ograniczył się On tylko do mówienia o niej, lecz uczynił coś znacznie więcej. Według Apostoła Pawła "Bóg okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami" (Rz 5, 8). Pomimo że Bóg był stroną poszkodowaną, to w swojej miłości szukał każdego z nas i ukochał w sposób bezwarunkowy. Nigdy nie pytał nas czy interesujemy się Nim i Jego drogami zanim zdecydował się, aby nas miłować. Nigdy nie żądał abyśmy obiecywali, że zaczniemy wszystko od początku i że będziemy bardziej się starać. Jego miłość nigdy nie stawiała nam warunków. Jest to jedyna przyczyna, dla której znajdujemy się dzisiaj w Kościele. Jezus umiłował nas bowiem gdy znajdowaliśmy się poza jego obrębem. Miłość, którą obecnie żywimy do Boga wypływa z faktu, że On umiłował nas jako pierwszy (1 J. 4, 19). Ewangelia mówi o bezwarunkowej miłości Bożej w stosunku do nas, która przejawia się tym, że został nam posłany Zbawiciel Jezus Chrystus - Zbawiciel, którego śmierć na krzyżu otworzyła nam drogę powrotną do Ojca. Jest to ewangelia, którą Jezus kazał głosić wszystkim narodom. 3.5 Posłuszeństwo wierze Przebaczenie jest darem od Boga. Zatem nie możemy na nie zasłużyć jakimkolwiek uczynkiem. Nie stanowi również nagrody za osiągnięcie jakiegoś poziomu świętości. Obydwa te poglądy są powszechne, choć sprzeczne z nauką Pisma Świętego. Jezus zwrócił uwagę jak niedorzeczne są usiłowania, aby zasłużyć sobie na niebo, gdy opowiadał przypowieść o faryzeuszu i celniku (Łk 18, 9-14). Lekcja ta została skierowana do tych, którzy "ufali sobie, że są sprawiedliwi." (Łk 18,9) Dwóch ludzi udało się do świątyni, aby się modlić. Faryzeusz rozpoczął od przechwalania się przed Bogiem wszystkimi swoimi dobrymi uczynkami. Jego serce przepełniała pycha, gdy dziękował Bogu, że nie jest taki jak ci, którzy znajdują się wokół niego: rabusie, złoczyńcy, cudzołożnicy lub nawet celnik, którego zawód znany był z nieuczciwości. W dalszej części swojej modlitwy przypominał Bogu, że pości dwa razy w tygodniu i daje Mu dziesięć procent swojego dochodu. Celnik również się modlił, lecz nieco innym tonem. Jezus mówi, że stanął z daleka i nie chciał nawet podnieść oczu ku niebu lecz szczerze pokutując rzekł: "Boże, miej litość dla mnie grzesznika!" (Łk 9, 13) Któremu z nich przebaczono? Według słów Jezusa, celnik a nie faryzeusz, znalazł łaskę w Bożych oczach. Dlaczego nie faryzeusz? Przecież wierzył w Boga, odmawiał swoje modlitwy i prowadził porządne życie. W którym miejscu zbłądził? Jego problem polegał na tym, że swoje zbawienie opierał na spełnianiu religijnych obowiązków. Nie uważał, że jest bezgrzeszny, lecz odczuwał, że jego liczne dobre uczynki przeważą szalę Bożej sprawiedliwości na jego korzyść. Dobre uczynki, które spełnił w swoim życiu, na pewno zrekompensują jego upadki, sprawiając, że otrzyma pomyślny wyrok. Tak myślał w swoim sercu. Religijna praktyka faryzeusza przypomina mi dwoje dzieci, które widziałem, gdy bawiły się na ruchomych schodach. Próbowały wspinać się po nich do góry, pomimo że te poruszały się w dół Bez względu na to jak bardzo się starały, ponosiły porażkę. Schody nieustannie sprowadzały je do miejsca, z którego zaczynały się wspinać. W końcu zeszły z nich i udały się na schody, które poru szały się do góry. Weszły na nie i pozwoliły, aby schody zawiozły je na samą górę. 3.6 Nie przez uczynki Ludzie nadal usiłują dostać się do nieba o swoich własnych siłach. Ufają, że ich życie jest wystarczająco dobre, oraz że spełniają swoje religijne obowiązki i prowadzą zupełnie porządne życie. Spodziewają się, że Bóg dokona inspekcji ich życia, i na podstawie ich ziemskich wyników albo wpuści ich do nieba, albo skaże ich na wieczną banicję. Przebaczenia nie można otrzymać w oparciu o nasze uczynki, bez względu na to, jak bardzo są szlachetne. Odpuszczenie pochodzi od Boga, a my przyjmujemy je przez wiarę. Jako katolik wierzyłern że przyczyniam się do własnego zbawienia spełniając dobre uczynki. Składały się na nie różne akty miłosierdzia, udział w nowennach, uczęszczanie na cotygodniową mszę, częste spowedzi oraz wszelkie inne religijne obowiązki. Lojalność w stosunku do Kościoła rozumiałem jako lojalność do Boga, dlatego wszystko, co Kościół nakazywał usiłowałem sumiennie spełniać. Uważałem, że wszystkie moje dobre uczynki mają duże znaczenie, składając się na pewnego rodzaju zasługę, która zostanie wzięta pod uwagę w dniu sądu. Nasuwa nam się w związku z tym nieuchronny wniosek: jeśli my sami przyczyniamy się do naszego zbawienia, wówczas śmierć Jezusa nie tylko była niewystarczająca, lecz również niekonieczna. Apostoł Paweł wyraził to następująco: "Jeżeli zaś usprawiedliwienie dokonuje się przez Prawo, to Chrystus umarł na darmo". (Ga 2, 21). Istnieje wielu wspaniałych katolików, którzy znaleźli się w religijnym kieracie, z powodu przyjętej przez nich nauki o zbawieniu. Przez całe lata czułem duchową frustrację i zmęczenie czynieniem Bogu obietnic, których nigdy nie spełniałem. Nie wiedziałem (ponieważ nigdy mnie nie uczono), że odpuszczenie jest darmowym i nie zasłużonym darem od Boga oraz że nie możemy absolutnie nic uczynić, aby na nie zarobić. Ponadto daru tego nie można utrzymać przy pomocy naszych uczynków. Tak jak nie potrafimy siebie zbawić, nie możemy również swojego zbawienia zachować. Tylko Jezus jest zbawicielem. Przyszedł na świat, aby nas oswobodzić i dać nam nowe życie, a nie nowy zbiór reguł i przepisów, które należy przestrzegać, aby dostać się do nieba. Ostatnią rzeczą, której potrzebujemy jest religia oparta na własnych wysiłkach. Naszą prawdziwą potrzebą jest ktoś, kto może dokonać doskonałego wysiłku za nas. Został on zrealizowany przez Jezusa Chrystusa. Posłuchaj jak wyraźnie Słowo Boże wypowiada się na ten ważny temat: "Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił." (Ef 2, 8-9). Nasza reakcja na Bożą ofertę przebaczenia nie może mieć jakichkolwiek podtekstów związanych z zarabianiem lub zasługiwaniem sobie na dar wiecznego życia. Na przykład, jeśli chorujesz i przyjmujesz lekarstwa, trzy razy dziennie wylewasz je na łyżkę i pijesz. Kilka dni później wracasz do pełnego zdrowia. Co ciebie wyleczyło - lekarstwo czy łyżka? Oczywiście, że lekarstwo! Nigdy nawet nie pomyślisz o tym, aby napisać list do producenta łyżek z podziękowaniem za szybki powrót do zdrowia. Pozwól, że powtórzę: nie możemy uczynić zupełnie nic, aby się zbawić. Musimy po prostu "nawrócić się do Boga i do wiary w Pana naszego Jezusa" (Dz. 20, 21). 3.7 Prawdziwa pokuta Pokuta jest kolejnym słowem, które zmieniło w znacznym stopniu swoje pierwotne znaczenie. W powszechnym zrozumieniu oznacza ono żal za grzechy i obiecywanie, że nigdy więcej ich nie popełnimy. Znaczenie to jednak zupełnie odbiega od tego, co ma na myśli Biblia. Na przykład, ktoś może spędzić cały wieczór na spożywaniu dużych ilości alkoholu. Następnego ranka, z bólem głowy i roztrzęsiony, z trudem podchodzi do apteczki i przysięga sam przed sobą: "Nigdy więcej. Nie napiję się ani jednej kropli więcej do końca życia." Choć może uda mu się wytrwać, ale jeżeli nie oddał swojego życia Bogu, to nigdy tak naprawdę nie pokutował. Jest on przepełniony głębokim żalem, lecz nie pobożną pokutą. Bardzo łatwo katolikom uczynić "pokutę" jeszcze jednym dobrym uczynkiem, który należy spełnić w celu otrzymania przebaczenia. Niebezpieczeństwo jest bardzo subtelne, ale realne. Najpierw grzeszymy, potem pokutujemy, wracamy do Bożych łask, a naszą pokutę przypisujemy sobie, wierząc, że przy jej pomocy osiągnęliśmy rezultat. Gdy pokuta przybiera formę zbawiciela, mamy skłonność, aby pokładać ufność nie tylko w niej, ale i w wykonywaniu naszych religijnych obowiązków. Jeśli takie błędne rozumowanie nie jest korygowane, niedługo potem popadniemy w religijny kierat. Pokuta i nawrócenie do Boga są ze sobą ściśle powiązane. Gdy pokutujemy, podejmujemy świadomą decyzję, aby odwrócić się od grzechu, ponieważ obraża on Boga. Potem zaś nakierowujemy woje życie na Niego. Decydujemy się na życie w posłuszeństwie. Boża pokuta nie tylko pociąga za sobą zmianę naszego postępowania lecz również naszych przekonań. Oddajemy swoje życie Bogu. Pismo Święte mówi: "Bo smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć" (2 Kor. 7, 10). Zacheusz był bogatym poborcą podatkowym, który słyszał o cudach Jezusa oraz o tym, że podawał się za obiecanego Mesjasza. Ponieważ bardzo pragnął Go zobaczyć, wspiął się na sykomorę, aby mieć lepszy widok na przechodzącego Jezusa, gdyż był bardzo niskiego wzrostu. Gdy Chrystus Go zobaczył, zawołał: "Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu. Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany." Zetknięcie się Zacheusza z Jezusem, poruszyło jego serce do tego stopnia, że zaczął pokutować. Powiedział: "Oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo, w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie." Oto Boża pokuta. Z powodu jego skruszonego serca i oczywistej wiary w Jezusa, Pan rzekł do Zacheusza: "Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu" (Łk 19, 1-10). Zbawienie przychodzi do tych, którzy pokutują i wierzą w Jezusa. Bez pokuty nie ma zbawienia. Wezwanie do pokuty nieustannie pojawia się w Piśmie Świętym. Jan Chrzciciel nalegał, aby jego uczniowie "wydawali owoc godny nawrócenia" (Mt 3, 8). Jan pragnął, aby ludzie nie tylko uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, lecz aby potwierdzili swoje odwrócenie się od grzechu przejawami prawdziwej pokuty. Jezus nakazał, aby "nawrócenie i odpuszczenie grzechów było głoszone wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy" (Łk 24, 47). Piotr powiedział zgromadzonym, że mają "nawrócić się i ochrzcić się" Później zaś rzekł do innych: "Pokutujcie więc i nawróćcie się" (Dz 2, 38; 3, 19). Nie wolno myśleć o pokucie tylko w sensie negatywnym - o zaniechaniu grzechów. Oznacza ona coś znacznie więcej. Jej pozytywna strona polega na tym, że postanowiliśmy zmienić kierunek naszego duchowego życia i iść za Bogiem. Taka jest jej prawdziwa istota! Ponieważ pokuta pociąga za sobą nawrócenie do Boga, ma ścisły związek z wiarą. Apostoł Paweł powiedział: "Nawołując za równo Żydów i Greków do nawrócenia się do Boga i do wiary w Pana naszego Jezusa" (Dz. 20, 21). 3.8 Prawdziwa wiara w Jezusa Wiara oznacza po prostu zaufanie lub poleganie. Abraham był człowiekiem, którego wiara została przedstawiona jako wzór dla ludzi żyjących w dzisiejszych czasach (Rz 4, 16). Jego życie naznaczone było przejawami wiary. Bóg powiedział mu, aby pozostawił swój dom i udał się do obcego kraju. "Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie" (Hbr 11, 8). To jest wiara! Bóg obiecał Abrahamowi syna. Czas mijał, a obietnica pozostawała niespełniona. Gdy miał już dziewięćdziesiąt dziewięć lat, a jego żona Sara - dziewięćdziesiąt, Bóg przemówił do niego ponownie w tej samej sprawie. Pomimo fizycznej niemożności, Abraham nadal wierzył, że spełni się to, co Bóg przepowiedział. "Przez wiarę także i sama Sara mimo podeszłego wieku, otrzymała moc poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy" (Hbr 11, 11). Oto wiara! Gdy jego syn Izaak dorósł, Abraham otrzymał rozkaz od Boga, aby złożyć go na ofiarę. "Przez wiarę Abraham, wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę" (Hbr 11, 17). Bóg nigdy nie pozwolił na to, aby Abraham odebrał życie młodemu człowiekowi, mimo że był do tego gotowy. Z tego powodu został nazwany "przyjacielem Boga" (Jk 2, 23). To jest wiara! Bóg pragnie abyśmy i my posiedli wiarę, którą przejawiał w swoim życiu Abraham. Gdy o czymś nam mówi, chce abyśmy uwierzyli, że jest to prawda oraz abyśmy we właściwy sposób za reagowali. Gdy prosi nas abyśmy Go usłuchali, oczekuje od nas posłuszeństwa. Nie pragnie abyśmy służyli Mu tylko ustami. Jezus niegdyś zapytał grupę religijnych ludzi: "Czemu to wzywacie mnie: 'Panie, Panie!', a nie czynicie tego co mówię?" (Łk 6, 46) Prawdziwa wiara zawsze czyni to, co Bóg rozkazuje. 3.9 Biblijny chrzest Bóg dał nam Zbawiciela w Jezusie Chrystusie, który ofiaruje nam przebaczenie wszystkich naszych grzechów. Na dar odpuszczenia nie można sobie zasłużyć żadnym naszym czynem. Musimy pokładać ufność w doskonałej ofierze, którą Jezus złożył Ojcu za nasze grzechy. Gdy Piotr zwiastował ewangelię w dniu Pięćdziesiątnicy, Duch Święty przekonał tysiące słuchaczy o ich grzesznym stanie i pilnej potrzebie przebaczenia. Wołali więc do Piotra i innych Apostołów: "Cóż mamy czynić bracia?" Piotr odrzekł: "Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego...Ci więc, którzy przyjęli Jego naukę zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz" (Dz 2, 37. 38. 41). Ci, którzy zostali ochrzczeni, mieli wiarę w ofiarę, którą złożył Jezus, aby zapewnić im odpuszczenie. Nie pokładali ufności w tym, co czynili, lecz w tym, co dokonał dla nich Jezus. Wierzyli nie w sakrament, lecz we wspaniałego Zbawiciela. Ufali ukrzyżowanemu Chrystusowi, a nie kościołowi, w kwestii swojego zbawienia. Przyjmując chrzest utożsamiali się przez wiarę z Jezusem oraz z Jego śmiercią, pogrzebem i zmartwychwstaniem (Rz 6, 1-6). Od Dnia Pięćdziesiątnicy Apostołowie zaczęli ogłaszać przebaczenie grzechów w imię Jezusa Chrystusa. Ci, którzy uwierzyli temu przesłaniu, zostali w Jego imię ochrzczeni. Czytamy, że gdy Samarytanie "uwierzyli Filipowi, który nauczał o królestwie Bożym oraz o imieniu Jezusa Chrystusa, zarówno mężczyźni jak i kobiety, przyjmowali chrzest (Dz 8, 12). Gdy ewangelia po raz pierwszy dotarła do pogan, którzy uwierzyli w Jezusa, Piotr "rozkazał ochrzcić ich w imię Jezusa Chrystusa" (Dz 10, 48). Gdy Paweł głosił ewangelię, wielu uwierzyło i "przyjęło chrzest w imię Pana Jezusa" (Dz 19, 5). Apostołowie wykonywali to, co nakazał Jezus - aby iść, czynić uczniami wszystkich ludzi, oraz aby chrzcić tych, którzy w niego uwierzyli (Mt 28 18-20). Ta sama procedura powtarza się w Biblii wielokrotnie. Wszystkie przykłady osób przyjmujących chrzest dotyczyły ludzi świadomie wierzących, a nie niemowląt. Gdy po raz pierwszy czytałem o tych biblijnych faktach jako katolik, było to dla mnie czymś zupełnie nowym. Nie potrzeba stopnia naukowego w dziedzinie teologii, aby dowiedzieć się, że gdy Jezus nakazał głoszenie ewangelii oraz chrzest wierzących, wykluczał tych, którzy nie mieli świadomej wiary. Nauka Pisma Świętego mówi, że chrzest bez wiary w ofiarę Chrystusa jest nic nieznaczącym aktem i pustym rytuałem. Poprzez chrzest utożsamiamy się z Chrystusem w Jego śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu. Świadomie bierzemy rozbrat ze światem i jego drogami, oraz powierzamy nasze życie jednemu Panu aż do śmierci. W pewnym sensie chrzest przypomina zawarcie związku małżeńskiego. Dwoje ludzi zaczyna ze sobą chodzić, zakochują się, a potem planują małżeństwo. Poprzez składanie ślubnej przysięgi oddają się sobie nawzajem na całe życie. Od tego momentu wchodzą ze sobą w nową relację jako mąż i żona. W podobny sposób chrzest oznacza początek nowej relacji z Panem. Chrzest oznacza zanurzenie lub pogrążenie w wodzie. Praktyka wylewania lub kropienia wody na głowę chrzczonego stanowi odejście od biblijnego nakazu. Ktoś może myśleć, że jest to tylko spór o słowa. Dyskutujemy jednak na temat wyrażenia, którym posłużył się sam Jezus. Gdy wypowiadał słowo "chrzcić", miał na myśli ogólnie przyjęte jego znaczenie - zanurzać. Aby przekonać się, że chrzest oznacza zanurzenie w wodzie, przeczytaj relacje o chrzcie Pańskim oraz o Etiopczyku. Po wysłuchaniu nauki Filipa, "obaj, Filip i dworzanin, zeszli do wody. I ochrzcił go. A kiedy wyszli z wody..." (Dz 8, 38-39). Chrzest naszego Pana mówi nam tę samą prawdę: "A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody..." (Mt 3, 16). Jest rzeczą oczywistą, że nie można wyjść z wody, jeśli najpierw się w niej je znajdziemy! Nasza definicja chrztu musi bezpośrednio wypływać z tego, co Bóg powiedział w Piśmie Świętym. Tylko wtedy wolno nam twierdzić, że jesteśmy jedynym i prawdziwym Kościołem, który Jezus miał ustanowić. 3.10 Żywy Kościół Po swoim wniebowstąpieniu, Jezus nakazał Kościołowi, aby był Jego świadkiem na świecie. Aby zagwarantować jego dojrzałość w wierze w ciągu wieków, zmartwychwstały Pan udzielił mu swoich darów: ewangelistów, biskupów i nauczycieli, których służba miałaby polegać na budowaniu ciała Chrystusa w celu wykonywania służby (Ef 4, 11-16). Wierne nauczanie Pisma Świętego gwarantuje, że Kościół będzie wypełniał swoją zaplanowaną przez Boga rolę, aby być ciałem Chrystusa na świecie. Nawrócenie do Jezusa jest wydarzeniem nadprzyrodzonym. Możemy więc spodziewać się, że w życiu osób nawróconych zobaczymy radykalną odmianę stylu życia. Radość z przeżywanej wspólnoty stanowiło jedną z głównych cech życia pierwszych chrześcijan. Spotykali się po to, aby przyjąć naukę Słowa Bożego, modlić się i chwalić Pana, który wykupił ich z grzechów (Dz 2, 42-47). Gromadzili się każdej niedzieli, aby wyrazić wdzięczność swojemu Zbawicielowi oraz aby wspominać Jego ofiarę, Gdy trwali we wspólnocie z Nim i ze sobą nawzajem podczas wieczerzy Pańskiej (Dz 20, 7; 1 Kr. 11, 17-34). Potrzeby członków ich zgromadzenia były zaspokajane poprzez rozmaite dary. Każdy w jakiś sposób przyczyniał się do ogólnego zdrowia miejscowego Kościoła. W rezultacie członkowie doznawali zbudowania i odświeżenia poprzez wspólne przebywanie (1 Kr. 14, 26). Pan może dokonywać wielkich rzeczy z wiernymi ludźmi i zawsze poszukuje wspólnot, na których może polegać i wykonywać swoją wolę. Jedna z nich znajdowała się w mieście Filadelfii Jezus polecił ów Kościół za ich lojalność: "Zachowałeś moje słowo"-powiedział - "i nie zaparłeś się mojego imienia." Pomimo że byli ludźmi o niewielkiej sile, ani nie cieszyli się szerokim uznaniem w społeczeństwie, Jezus obdarzył ich wielkimi możliwościami służby (Obj. 3, 8). Mało znaczący ludzie stali się narzędziem, przy pomocy, którego Jezus miał być uwielbiony. Oprócz wierności w stosunku do Pana, pierwotny Kościół cechował się nadzwyczajnym duchem hojności. Chrześcijanie zaczęli sprzedawać swoje posiadłości oraz dzielić się majętnościami z ludźmi potrzebującymi. Pismo Święte mówi nam: "Ci wszyscy co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne" (Dz 2 44). Nawet biedni dzielili się z innymi pomimo swojej nędzy aby ulżyć tym, którym powiodło się w znacznie mniejszym stopniu Ich szczodrość można wytłumaczyć tym, że "ofiarowali siebie samych najprzód Panu" (2 Kor. 8, 5). Kościół dzisiejszych czasów również musi cechować się hojnością i "nie zapominać o dobroczynności i wzajemnej więzi gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami" (Hbr. 13, 16). Istnienie szczodrych ludzi w Kościele przynosi chwałę Bogu. Ponoszą oni duże ofiary na rzecz innych. Są oni gotowi obniżyć swoją stopę życiową zrezygnować z letnich wakacji lub spieniężyć swoją polisę ubezpieczeniową, aby zdobyć fundusze na zaspokojenie potrzeb innych. Dzięki Bogu za zastępy mężczyzn i kobiet, którzy poświęcają wiele godzin swojego czasu na uczenie dzieci o Bogu! Są to ludzie, którzy odzwierciedlają prawdziwe znaczenie słów Jezusa: "Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu" (Dz. 20, 35). Ich życie stanowi wyraźne świadectwo, że Kościół żyje, prosperuje i służy temu światu. 3.11 Troszczący się Kościół Kościół musi również stanowić wspólnotę troski. Istnieje przyczyna, dla której nazywany jest ciałem Chrystusa, a my jego członkami. Apostoł Paweł argumentuje, że tak jak fizyczne ciało uzależnione od każdego członka, aby właściwie spełniać swoje funkcje tak również Kościół polega na swoich członkach, aby działać jak jedno ciało (1 Kr. 12, 15-26). Duch obojętności nie ma żadne go miejsca wśród Bożego ludu. Postawa, która mówi: "to nie moja sprawa", jest nie do przyjęcia, ponieważ nie przypomina postawy Jezusa. Pismo Święte uczy nas: "Pamiętajcie o uwięzionych, jak byście byli sami uwięzieni, i o tych, którzy cierpią, bo i sami jesteście w ciele" (Hbr. 13, 3). W Kościele niektórzy są silni a niektórzy słabi i niedomagający, Bitwa życia jest ciężka dla tych ostatnich, dlatego często doznają zniechęcenia i przygnębienia. Wszyscy znamy ludzi, którzy doświadczyli życiowych utrapień ponad swoje siły. Nawet ci, którzy posiadają twardą wolę, doznają wyczerpania w nieustannych zmaganiach. Wszyscy, którzy należymy do ciała Chrystusa, mamy obowiązek takim ludziom pomagać. Są oni naszymi zranionymi braćmi i siostrami oraz członkami Bożej rodziny. My zaś powinniśmy być ich siłą i nadzieją - ramieniem, na którym mogą się oprzeć i płakać oraz uchem, które jest otwarte by wysłuchać ich bólu. Gdyby Kościół był tylko dla silnych, niewielu z nas dotrwałoby do końca. Najgorsi grzesznicy lgnęli do Jezusa z powodu Jego życzliwego i miłosiernego ducha. Zbyt często Go słyszeli, aby nie wiedzieć, że znaleźli w Nim prawdziwego przyjaciela. Nie miało znaczenia, z której pochodzili dzielnicy oraz fakt, że ich życie pogrążone było w grzechu. Miał czas dla każdego. Niewielu z nich przebywało w "porządnych" kręgach lub wśród politycznych elit mających wpływ na przebieg wydarzeń. Jezus przybył, aby uleczyć ich złamane życie, odnowić ich godność i dać im nadzieję. Przyjmował wszystkich. Celem każdego zgromadzenia ludu Bożego musi być naśladowanie ich Pana i Zbawiciela, służenie potrzebom innych oraz rozprzestrzenianie radosnej nowiny, że to życie nie jest wszystkim, co istnieje. Dla tych, którzy są posłuszni, przygotowane jest życie pozagrobowe, ponieważ Jezus umarł i powstał z grobu trzeciego dnia. Ponieważ żyje, Jego Kościół stanowi żywy organizm. Jest to prawdziwy Kościół żyjącego Chrystusa. CZĘŚĆ 4 Czy Pismo Święte uczy o papiestwie? Od czasów II Soboru Watykańskiego obraz papiestwa zmienił się dramatycznie. Wyszedł on z Watykanu i zbliżył się do ludzi. Obecnie stało się rzeczą powszechną, że można zobaczyć papieża podróżującego po świecie. W większości krajów jego wizyty przybierają rangę narodowego wydarzenia, a jego audytoria liczą miliony ludzi. Media nadały papiestwu status gwiazdy, a papieskie przesłanie stanowi jedno z ważniejszych punktów w wiadomościach. Silne stanowisko papiestwa w dziedzinie aborcji i homo seksualizmu podziwiane jest przez tych, którzy obserwują, jak ich religijni przywódcy stają się w tych sprawach coraz bardziej łagodni i obojętni. Któż nie jest pod wrażeniem dekoracji w Bazylice św. Piotra i Kaplicy Sykstyńskiej podczas koronacji papieskiej? Kolorowe mundury gwardii szwajcarskiej oraz purpurowe szaty książąt kościoła dodają splendoru uroczystościom. 4.1 Co mówi Pismo? Można by wyciągnąć łatwy wniosek, że papiestwo musi mieć silne poparcie zarówno w Piśmie Świętym jak i we wczesnych dowodach historycznych. Swoją obecną postać osiągnęło jednak w wyniku długiej ewolucji na przestrzeni wieków i nie przypomina niczego, co można by znaleźć w Biblii. Nie tylko stanowi odejście od nauki Pisma Świętego, lecz wiele doktryn przez nieogłoszonych i akceptowanych stoi w sprzeczności z zapisanym Słowem Bożym. Kościół katolicki utrzymuje jednak, że żadnej sprzeczności nie ma, oraz że papiestwo zostało dane kościołowi przez Jezusa Chrystusa. Skoro tak się rzeczy mają, każdy poważnie myślący naśladowca Chrystusa musi przyjąć to za prawdę. Z powyższej przyczyny pojawia się potrzeba, aby zbadać takie stwierdzenie w świetle Pisma Świętego. Kościół katolicki utrzymuje, że urząd papieski można odczytać w słowach Jezusa, które wypowiedział do Apostoła Piotra: "Ty jesteś Piotr, i na tej skale zbuduję mój Kościół." Nie ma żadnej wątpliwości, co do tego, że Pan wypowiedział te słowa. Dokładne jednak ich znaczenie można odkryć poprzez uważne przestudiowanie wspomnianego fragmentu. Złota zasada, której należy przestrzegać w interpretowaniu Pisma Świętego połega na badaniu tekstu w jego kontekście. Czyniąc to sprawiamy, że treść ujawnia swoje znaczenie sama. Nie popełniamy wówczas błędu wprowadzania czegoś do tekstu, czego tam tak naprawdę nie ma. Przeczytajmy cały fragment Pisma, któremu będziemy się przyglądać. "Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: 'Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?' A oni odpowiedzieli: 'Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków'. Jezus zapytał ich: 'A wy, za kogo Mnie uważacie?' Odpowiedział Szymon Piotr: 'Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego'. Na to Jezus mu rzekł: 'Błogosławiony jesteś Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, i na tej Skale zbuduję Kościół mój a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi będzie " rozwiązane w niebie'" (Mt 16, 13-19). 4.2 Na tej skale Tożsamość Jezusa była kontrowersyjna. Opinie na jej temat podlegały ciągłym wahaniom. Niektórzy mówili, że był intrygantem, podczas gdy inni twierdzili, że musi pochodzić od Boga. Był świadom, co mówiły na jego temat sondaże publiczne, gdy zapytał swoich uczniów, co o nim myślą ludzie. Ich odpowiedź pokazywała rozmiar spekulacji dotyczących Jego osoby. Czy naprawdę był jedną ze wspomnianych postaci, czy może kimś innym? Wyznanie Piotra, że Jezus jest Chrystusem, Synem żywego Boga, pochodziło od Ojca i stanowiło wynik Bożego objawienia a nie ludzkiej spekulacji. Gdy Jezus mówił o zbudowaniu swojego Kościoła na skale, do czego nawiązywał? Odpowiadając na pytanie jest rzeczą ważną, abyśmy nie stracili z oczu tego, co Ojciec przed chwilą objawił odnośnie Jezusa. Gdy Ojciec wyraził się o Jezusie jako o swoim Synu, miał na myśli to, że Jezus jest Bogiem Synem, w każdym względzie równym Bogu Ojcu (Jn 10, 30-36). Jest oczywiste, że Jezus mówiąc o zbudowaniu Kościoła powiedział o objawieniu od Ojca dotyczącym Jego prawdziwej tożsamości. Gdy myślimy o tym, aby coś zbudować, pamiętamy również o konieczności założenia fundamentu. Jeśli budowla ma przetrwać, fundament musi być solidny. Kościół, który Jezus przyszedł zbudować, również musi posiadać mocne fundamenty. Muszą one być wypróbowane i spolegliwe, oraz móc przetrwać próbę czasu tak, aby wszystkie pokolenia chrześcijan mogły złożyć w nim swoją ufność. Tylko jedna Osoba kwalifikuje się do tego, aby taki fundament założyć - Jezus Chrystus, Syn Boga żywego. Jego bóstwo jest mocną skałą oraz niewzruszonym fundamentem, na którym spoczywa Kościół. Pisma apostolskie potwierdzają, że naprawdę został on zbudowany na Jezusie, że jest skałą, na której ustanowiony został Kościół (1 P. 2, 8; Ef 2, 20; 1 Kor. 3, 11; 10, 4). 4.3 Klucze do królestwa Co miał na myśli Jezus, gdy dał Piotrowi, "klucze królestwa"? Najbardziej wyróżniającą się figurą w naszym kościele była rzeźba św. Piotra. Wyglądał na postać surową, która siedzi na tronie, wyciągając jedną rękę ku niebu, a w drugiej trzymając dwa ogromne klucze. Rzadko przechodziłem obok niego nie przypominając sobie słów Jezusa skierowanych do Piotra: "I tobie dam klucze królestwa niebieskiego." Jak mamy rozumieć te słowa? Właściwą odpowiedź możemy odkryć wtedy, gdy zadamy sobie cały szereg pytań. Po pierwsze, do czego używa się kluczy? Po to, aby wejść do miejsc, które były uprzednio zamknięte. Gdy Jezus przekazał Piotrowi klucze do królestwa Bożego, dał mu sposób na otwieranie drogi do nieba. Po drugie, w jaki sposób Piotr używał kluczy, aby umożliwić nam wejście do królestwa niebios? Był on pierwszym kaznodzieją, który głosił Ewangelię zarówno Żydom jak i poganom. Ci, którzy uwierzyli w Jezusa, zostali ochrzczeni w Jego imię i weszli do królestwa niebios (Dz 2, 38; 10, 48). Oczywiście, inni Apostołowie również byli zaangażowani w działalność ewangelizacyjną, lecz Piotr pierwotnie odgrywał najbardziej znaczącą rolę. Jezus wspominał o kluczach jeszcze przy innej okazji - gdy ganił przywódców religijnych za przekręcanie prawdy, którą objawił Bóg. Ich sposób traktowania Słowa Bożego stanowił przeszkodę, a nie pomoc dla tych, którzy go słuchali. "Biada wam, uczonym w Prawie!" - rzekł Jezus. "Bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli" (Łk 11, 52). Gdy Jezus mówił o kluczach królestwa, wypowiadał się w sposób symboliczny o Ewangelii, która otwiera drogę powrotną do Ojca dla wszystkich, którzy zechcą przyjąć jej przesłanie. 4.4 Związywanie i rozwiązywanie Po przekazaniu Piotrowi kluczy do królestwa niebios, Jezus dał mu autorytet by wykonywał Jego służbę. "Cokolwiek zwiążesz na ziemi" ~ powiedział do Piotra - "będzie związane w niebie, a to, co rozwiążesz na ziemi będzie rozwiązane i w niebie." Nie był to pusty czek wystawiony dla Piotra, aby czynił, co zechce. Autorytet związywania i rozwiązywania został dany w kontekście głoszenia odpuszczenia grzechów przez Chrystusa. Harmonizuje on z pożegnalnymi słowami skierowanymi do Apostołów: "Którym odpuścicie grzechy są wam odpuszczone, a którym zatrzymacie są im zatrzymane" (J 20, 23). Związywanie i rozwiązywanie jest równoznaczne z zatrzymywaniem i odpuszczaniem grzechów. W jaki sposób działa to w praktyce? W dniu Pięćdziesiątnicy, Piotr zwiastował Ewangelię, a trzy tysiące ludzi uwierzyło jej przesłaniu i przyjęło przebaczenie grzechów (Dz 2, 38-41). Zostali oni rozwiązani z pęt swoich nieprawości, gdy zostały im odpuszczone. Grzechy tych, którzy Ewangelię odrzucili zostały zatrzymane lub związane. Autorytet by związywać i rozwiązywać nie spoczywał wyłącznie na Piotrze, mimo że odgrywał on wiodącą rolę. Wszyscy Apostołowie mieli wkład w otwieraniu drogi do nieba poprzez zwiastowanie Ewangelii, związując w ten sposób i rozwiązując grzechy tych, którzy okazali lub nie okazali skruchy. Nie wyczerpuje to jednak znaczenia Pańskich słów. Autorytet związywania i rozwiązywania został przekazany przez Jezusa każdemu zgromadzeniu ludzi wierzących. Zatroszczył się też o to, aby Kościół mógł rozwiązywać problemy pojawiające się w lokalnych zgromadzeniach. Powiedział, że gdy człowiek popełniający grzech w Kościele nie chce pokutować za swoje występki, nawet, jeśli otrzyma naganę prywatnie, wobec świadków i wreszcie przed całym Kościołem, nie może już więcej trwać we wspólnocie z tym Kościołem. Musi zostać odrzucony. Kościół czyni na ziemi to, co Bóg już wcześniej dokonał w niebie. Właśnie to miał na myśli Pan, gdy nauczał nie tylko Piotra, lecz cały Kościół: "Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi będzie rozwiązane W niebie" (Mt 18, 18). Gdy spojrzymy na słowa Jezusa wypowiedziane do Piotra w oderwaniu, może się nam wydawać, że popierają pogląd wyznawany przez kościół rzymskokatolicki - że wyłącznie Piotr otrzymał najwyższy autorytet nad całym kościołem Zauważyliśmy jednak, że Pismo Święte ukazuje nam zupełnie inny obraz rzeczy. Piotr takiej wyłączności nie otrzymał. Jezus prze kazał autorytet związywania i rozwiązywania grzechów każdemu zgromadzeniu swojego ludu. Nauka ta została zawarta w Piśmie Świętym i została przekazana przez Pana Kościołowi, aby ją realizował. 4.5 Paś owieczki moje Gdy Jezus pojawił się po raz trzeci przed Apostołami po swoim zmartwychwstaniu, zaczął badać serce Piotra (J 21, 1-17). Piotr zaś i jego towarzysze poszli łowić ryby, lecz bez powodzenia. Samotna postać na brzegu jeziora wołała do nich, aby zarzucili swoje sieci po drugiej stronie łodzi. Postąpili zgodnie z jej słowami, a ich sieci wypełniły się rybami. Piotr rozpoznał Jezusa i rzucając się do wody popłynął do brzegu. Po posiłku Jezus zapytał Piotra czy go miłuje. Ten zapewnił Pana, że tak jest. Wówczas Jezus odrzekł mu, aby pasł Jego owce. Za drugim razem Pan również zapytał Piotra, czy Go miłuje. Tym razem jednak pytanie to wyraził bardziej intensywnie. Z nutą zniecierpliwienia w głosie, Piotr zapewnił Pana o swoim uczuciu. Jezus ponownie odparł, aby pasł Jego owce. Jeśli Piotr myślał, że Pan zakończył swoje pytania, był w błędzie. Piotr został zapytany o miłość do Pana po raz trzeci i ponownie ją potwierdził. Tym razem również otrzymał pouczenie, aby paść owce. Jaki mógł mieć Jezus cel w takim zachowaniu? Istnieje bardzo ludzka strona tej wymiany zdań. Piotr nie mógł czuć się dobrze ze swoją własną osobą. Jego 'ja' było zdruzgotane, a własna pewność siebie bliska zaniku, ponieważ wiedział, że nie tak dawno zaparł się Pana trzykrotnie. Jedno zaparcie się można było zrozumieć, ponieważ znajdował się wówczas pod presją. Jednak trzykrotne zaparcie się nie mogło być tylko przejęzyczeniem. Dla Piotra było koniecznością, aby Pan dowiedział się, że Piotr go miłuje. Jezus stworzył mu taką możliwość. Jezus chciał, aby Piotr był świadomy, że mimo jego trzykrotnego zaparcia się, słyszał również jego trzykrotne wyznanie miłości. Przy każdym takim wyznaniu Jezus polecił Piotrowi, by pasł Jego owce. Rehabilitacja Piotra była teraz zapewniona. Historię tę darzę olbrzymią sympatią ponieważ mówi mi, że Pan ma czas dla nas wszystkich, którzy od czasu do czasu okrutnie go zawodzimy. Jezus odznacza się wielką cierpliwością, gdy daje nam kolejną szansę. Interpretacja kościoła katolickiego dotycząca wspomnianego wydarzenia jest nie do przyjęcia. Niezgodna jest ona z boskim autorytetem Pisma Świętego oraz nie znajduje uzasadnienia w historii Kościoła pierwszych wieków. Kościół ten utrzymuje, że Jezus powierzył Piotrowi rolę papieża, który z kolei miałby nauczać biskupów i duchowieństwo, a ci przekazywać wspomnianą naukę kościołowi. Piotr jednak nigdy nie otrzymał zadania nauczania całego kościoła jednoosobowo. Słowa Jezusa nie dopuszczają takiej możliwości. Jezus obiecał Apostołom, że po powrocie do nieba pośle im Ducha Świętego. Duch zaś wprowadzi ich we wszelką prawdę, nauczy ich wszystkiego i przypomni im o tym, co Jezus powiedział podczas swojej ziemskiej posługi (J 14, 26; 16, 13). Nie ma tu żadnego miejsca na koncepcję, że Piotr otrzymał najwyższy autorytet w nauczaniu kościoła. Apostoł Paweł z uporem stwierdza, że jego nauka nie pochodzi od żadnego człowieka włącznie z Piotrem. Otrzymał ją za pośrednictwem objawienia pochodzącego od Jezusa Chrystusa. Skuteczna służba, którą wykonywał w całym pogańskim świecie, była niezależna od nauczania Piotra (Ga 1, 11-12). W swoim liście do kościoła w Efezie Paweł pisze, że Boży plan, aby zbawić zarówno Żydów jak i pogan będących częścią jednego ciała - Kościoła, stanowił tajemnicę, którą Duch Święty ujawnił nie tylko Piotrowi, lecz wszystkim Apostołom (Ef 3, 4-6; 2, 19-22). Wyłączność, którą kościół katolicki rezerwuje dla Piotra po prostu nie znajduje poparcia w Piśmie Świętym. 4.6 Kto jest prawdziwą głową? Przyjrzyj się strukturze zarządzania dużej firmy, a zauważysz, że przypomina piramidę. Na samej górze znajduje się prezes, potem zaś zarząd, dyrektorzy, kierownicy departamentów oraz wszystkie inne osoby, kończąc na tych, którzy przygotowują kawę. Może to być dobre dla firmy, lecz Kościół, który ustanowił Jezus, nie został w ten sposób skonstruowany. Na próżno szukamy nawet najmniejszej wzmianki o papiestwie w Piśmie Świętym. Po prostu jej tam nie ma. Apostołowie nigdy nie wierzyli, że Kościół posiada strukturę przypominającą piramidę, z Piotrem na samej górze. Przedstawiali go natomiast jako trzodę owiec, nad którą czuwa Jezus, ich Pasterz, jako królestwo lojalne w stosunku do swojego Króla (Jezusa), jako oblubienicę wierną swemu mężowi (Jezusowi), oraz jako ciało, którego głową jest Jezus (J 10, 16; Obj. 19, 16; Obj. 21, 2; Ef 1, 22-23). Gdyby Piotr został głową Kościoła, znaleźlibyśmy liczne dowody, które taki pogląd popierają. Obydwa listy, które napisał Piotr nie potwierdzają tego, co wielu o nim twierdzi. Obszerne pisma Pawła - trzynaście listów, oraz pięć listów autorstwa umiłowanego apostoła Jana, nie przedstawiają żadnych dowodów na poparcie katolickiej nauki na ten temat. Ogólny ton Pisma Świętego nigdy nie przychyla się do koncepcji papiestwa. Nie oznacza to, że Kościół nie posiada przywództwa, gdyż Chrystus, który ów Kościół ustanowił, nieustannie udziela mu darów, aby go posilać w świecie doczesnym. Rozmaite dary nauczające przekazane Kościołowi nigdy jednak nie wykraczają poza to, co mówi Pismo Święte (Ef 4, 9-16) 4.7 Zmieniająca się historia W czerwcu 1989 roku, ogólnoświatowe wiadomości były zdominowane przez wydarzenia w Chinach. Studenci wylegli na ulice żądając demokratycznego społeczeństwa. Ich nadzieje jednak wkrótce spełzły na niczym, gdyż oddziały wojskowe i czołgi wkroczyły między nich i bezpardonowo zmasakrowały niewinnych ludzi. Sądy wojskowe przesłuchały i straciły dziesiątki osób, które według zachodnich reporterów zostały wykorzystane jako kozły ofiarne. Społeczność międzynarodowa była rozwścieczona i wystosowała ostry protest do rządu chińskiego. Oficjalna propaganda wpajana narodowi stanowiącemu jedną czwartą ludności świata mówiła, że tylko kilku ludzi zostało zabitych, w tym głównie żołnierze. Wydarzenia czerwca 1989 roku zostały oficjalnie przekręcone. Gdy ludzie nie znają swojej historii, są skłonni, aby uwierzyć prawie wszystkiemu. Większość katolików nie zna historii swojego Kościoła. Ja sam z pewnością jej nie znałem. Wiedziałem, że Kościół miał ciemne karty w swojej historii, lecz ogólnie rzecz biorąc, funkcjonował jak dobrze naoliwiona maszyna. Można by wybaczyć przekonanie, że nieomylność papieża była zawsze przyjmowana przez Kościół katolicki. Nikt z nas, bowiem nie może pamiętać czasów, gdy ona nie istniała. Nawet, jeśli nie była w pełni rozwinięta, istniała w zalążku. Tak być nie może! 4.8 Zmieniające się doktryny Papież Pius IX ogłosił niepokalane poczęcie Maryi w wystąpieniu ex catedra 18 grudnia 1854 roku. Była to nowa doktryna, która nie tylko zaprzeczała najwyższemu autorytetowi Pisma Świętego, lecz również dawno istniejącemu wierzeniu, niezgadzającemu się z tym, że Maria została poczęta bez grzechu. Uznana grupa teologów i ojców kościoła, włącznie z papieżem Grzegorzem Wielkim, sprzeciwiała się takim wierzeniom. Niemniej jednak, nieomylne stwierdzenie zaprzeczało temu, co powiedział inny papież. Pius IX nadal jednak pozostawał postacią kontrowersyjną. W roku 1870 wydał kolejne oświadczenie ex catedra, w którym zdefiniował papieską nieomylność. Podobnie jak w przypadku niepokalanego poczęcia, nowa nauka miała przeciwko sobie mocne, historyczne dowody. Nawet Kościół katolicki niegdyś nauczał ze nieomylność jest niezgodna z jego zwiastowaniem. Gdy prowadziłem badania na ten temat kilka lat przedtem, otrzymałem egzemplarz katechizmu Keenana, opublikowanego w 1860 roku, z katolickiej biblioteki w Dublinie. Jest to wyraźny dowód, że katolicy nie wierzyli w nieomylność: "Pytanie: Czyż katolicy nie powinni wierzyć, że papież jest nieomylny? Odpowiedź: Jest to wymysł protestantów; nie jest to artykuł katolickiej wiary; żadna jego decyzja nie jest zobowiązująca. Sprzeciwianie się jej może być uznane jako herezja tylko wtedy, gdy została przyjęta i uprawomocniona przez ciało nauczające, tzn. przez biskupów kościoła."* * Rev. Stephan Keenan, Conversational Catechism or Protestantism Refuted and Catbolicism Established, London: Catholic Publishing & Book Selling Com-pany, Third edition, 1960, str. 112. W roku 1837 biskup Purcell bronił nauki Kościoła rzymskiego w publicznej debacie. Jego uwagi na temat nieomylności są trafne, ponieważ zostały sformułowane na wiele lat przed jej włączeniem do katolickiej wiary: "Odwoływano się do biskupa Rzymu, choć nie wierzono, aby był nieomylny. Nie jest on nim i teraz. Żaden oświecony katolik nie utrzymuje, że nieomylność papieża stanowi artykuł wiary. Ja również. Podobnie myślą wszyscy moi bracia, o których wiem. Katolik wierzy, że papież, jako człowiek, podatny jest na błędy jak prawie każda inna osoba we wszechświecie. Człowiek jest człowiekiem i nie może być nieomylny, zarówno w doktrynie jak i w moralności."** ** Campbell and Purcell, Debatę on the Roman Catholic Religion, Nasłmlle: McQuiddy Printing Co., 1914, str. 2-27. W późniejszych latach biskup Purcell zmienił swoje poglądy. Po powrocie z Soboru Watykańskiego w 1870 roku wygłosił kazanie,w którym powiedział: "Oto ogłaszam moją wiarę w nieomylność papieża słowami, którymi Ojciec Święty określa tę doktrynę."* * Catholic Encyclopedia, Vol. XII, 1911, str. 571. Jest rzeczą niezwykłą przysłuchiwać się stwierdzeniom uczynionyrn przez rzymskokatolickich biskupów, które mówią, że żaden oświecony katolik nie wierzy w nieomylność papieża oraz że jest ona niczym innym jak tylko protestanckim wymysłem. Obecnie jednak słyszymy, że nieomylność stanowi oficjalną doktrynę kościoła. Większość z nas, którzy zostaliśmy wychowani jako katolicy, wie bardzo niewiele o naszej historii. Utrzymuje się nas w przekonaniu, że doktryny kościoła wzięły swój początek w czasach apostolskich oraz że niektóre z nich w ciągu wieków istniały jedynie w formie zalążkowej i zostały rozwinięte przez kościół. Wszystko to brzmi bardzo rozsądnie. W świetle faktów przedstawionych przez Pismo Święte oraz wynikających z historycznych dowodów, papieskie roszczenia do autorytetu w kościele oraz do nieomylności muszą jednak zostać odrzucone. 4.9 Nierozerwalny łańcuch? Czy istnieje nieprzerwana sukcesja sięgająca od obecnego papieża aż do Apostoła Piotra? Kościół katolicki zawsze utrzymywał, że jest to prawdą. Twierdzi on, że jego biskupi są spadkobiercami Apostołów. "Pytanie 16: A kim są biskupi kościoła katolickiego? Są oni spadkobiercami apostołów.** ** John Walsh, S. J., This is Catbolicism, Garden City, NY: Image Books, 1957, str. 181. Aby zachować ewangelię na wieki bez uszczerbku w kościele, apostołowie pozostawili biskupów jako swoich spadkobierców, przekazując im własną rolę nauczającą."*** *** The Documents ofVatican II, London: Geoffrey Chapman, Walter M. Abbott, S. J., General Editor, 1967, str. 115. Czy wiedziałeś, że Apostołowie nigdy nie wyznaczyli swoich następców? Pan również nigdy nie zamierzał, aby Apostołowie mieli spadkobierców. Tego rodzaju stwierdzenie musi brzmieć dziwnie dla ludzi, którzy zostali wychowani w nauce o apostolskiej sukcesji. Nawet, gdy przeczytamy cały Nowy Testament, nie znajdziemy o niej nawet najmniejszej wzmianki. Nie było to przeoczenie ze strony Apostołów. Wręcz przeciwnie. Sukcesja apostolska nie mogła mieć miejsca z następujących przyczyn. 1. Apostołowie byli świadkami całej służby Jezusa, przebywając z nim od samego początku aż do Jego wniebowzięcia. Ich służba stała się przez to unikalna i niepowtarzalna. Nie mogli wyznaczyć następców swoich namacalnych doświadczeń (J 15, 27; Łk 24, 48; Dz 1, 8). Gdy Maciej został wybrany po to, aby zastąpić Judasza, który się powiesił, musiał być jednym z tych, którzy "towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania" (Dz 1, 21-22). Nikt nie jest w stanie sprostać takim warunkom w dzisiejszych czasach. Choć Paweł nie znajdował się wśród pierwotnych dwunastu, był jednak Apostołem. Jego apostolskim uwierzytelnieniem były cuda, których dokonywał (2 Kor. 12, 12). 2. Służba Apostołów była niepowtarzalna, ponieważ położyła fundamenty Kościoła nie tylko w pierwszych wiekach, lecz dla wszystkich przyszłych pokoleń (Ef 2, 20). Gdy tylko fundament ten został założony przy pomocy urzędu apostolskiego, nie występowała już więcej potrzeba, aby urząd ten był kontynuowany w następnych pokoleniach. 3. Poprzez Apostołów objawiona została pełna wola Boża. Jezus obiecał, że pośle im Ducha Świętego, aby prowadził, uczył i przypominał ich umysłom wszystko, co im przedtem powiedział (J 14, 26; 16, 13). Poprzez Apostołów objawiona została również Boża tajemnica o zbawieniu wszystkich ludzi znajdujących się w jednym ciele - Kościele, (Ef. 3, 4-6). Apostołowie stanowili również kanał, poprzez który wszyscy ludzie otrzymywali wiarę w Pana Jezusa Chrystusa. Jezus przekazał im słowa, które sam przyjął od Ojca J17, 8). Spoglądając w przyszłość Jezus modlił się "za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie" (J 17, 20). Uznanie niepowtarzalnego urzędu Apostołów pomogło Kościołowi przyjąć ich pisma za kanoniczne. Zostały one umieszczone obok pism proroków Starego Testamentu. Nierozerwalny łańcuch prawdziwej apostolskiej sukcesji można odnaleźć wśród tych, których wiara i praktyka tkwi korzeniami w apostolskiej nauce. Nie mamy dzisiaj Apostołów, lecz posiadamy ich zapisane słowa, natchnione przez Boga ku naszemu zbudowaniu. (2 Tym. 3, 16-17). Dla tych, którzy mają uszy do słuchania, Boży głos może być wciąż słyszalny w jego żywym i nieśmiertelnym Słowie - Piśmie Świętym. 4.10 Dziewięć ważnych punktów 1. Gdy Piotr został powołany przez Jezusa, pozostawił wszystko i poszedł za Panem. Katolicy nie mają racji, gdy mówią, że dotyczyło to również jego żony. Tak nie było! Piotr pozostał żonaty przez całe swoje apostolskie życie (Łuk. 4, 38; 1 Kr 9, 5). 2. Czy Piotr kiedykolwiek był w Rzymie? W Piśmie Świętym nie ma na ten temat absolutnie żadnej sugestii. (Nie oznacza to, że jego obecność w tym mieście mogłaby cokolwiek udowodnić.) Gdy Paweł pisał swój list do Kościoła w Rzymie, przesłał osobiste pozdrowienia do dwudziestu siedmiu osób, wśród których nigdy nie wymienił Piotra (Rz 16, 1-23). 3. Istnieje argumentacja, która mówi, że Jezus zaproponował Piotrowi szczególną pozycję poprzez zmianę jego imienia. Argument ten nie może mieć jednak większego znaczenia, gdyż Jezus zmienił imiona również niektórym innym Apostołom (Mr. 3, 16-17; por. J 1, 42). 4. Gdy katolicy cytują listę Apostołów na poparcie pierwszeństwa Piotra, jego imię zawsze pojawia się na początku. Gdy jednak porównujemy listy wspomnianych imion występujących w Piśmie Świętym, możemy zauważyć, że nie są one identyczne w każdej Ewangelii. Oznacza to, że ich autorzy nie przywiązywali wielkiej wagi do porządku, w jakim te imiona występowały (Mt 10, 2-4-Mr 3, 16-19; Łk 6, 13-16; Dz 1, 13). Apostoł Paweł wspomina imię Piotra jednak najpierw wymieniając Apostoła Jana (Ga 2, 9) 5. Paweł mówi o tych, którzy uznawani byli za "filary" Kościoła. Wymienia ich w następującej kolejności: Jakub, Piotr i Jan (Ga 2, 9). Jaki możemy wyciągnąć z tego wniosek? Stwierdzenie Pawła wskazuje na to, że nigdy nie uznawał Piotra za kogoś, kto ma wyższe stanowisko w Kościele niż pozostali Apostołowie. Piotr był jednym z przywódców Kościoła, lecz z pewnością nie przywódcą dominującym. 6. Bardzo owocna służba Apostoła Pawła prowadzona była niezależnie od Piotra. Paweł pracował głównie wśród pogan, podczas gdy Piotr działał wśród Żydów. W okresie siedemnastu lat Paweł spędził jedynie piętnaście dni w towarzystwie Piotra. Paweł twierdzi jednak, że Pan, który skutecznie działał poprzez służbę Piotra, w podobny sposób wykonuje swoje dzieło w jego własnej. Wszystko, co czynił Pan dla Piotra, czynił również dla Pawła. Obydwaj mężowie byli traktowani na równi w swojej posłudze (Ga 2, 1, 7-9). Paweł jednak nigdy nie uznawał siebie za papieża, a jego stwierdzenia dowodzą, że nie uznawał za takiego również i Piotra. Jest to rola narzucona mu przez kościół katolicki. Podobnie myśleli pozostali Apostołowie. 7. Gdy czytamy listy rozmaitych urzędów w kościele, ani razu niewymieniony jest urząd papieski. Gdyby taki istniał, dlaczego byłby pominięty? Skoro miał pochodzenie apostolskie, z pewnością zachowałaby się o tym wzmianka w Biblii! Przyczyna jego pominięcia jest prosta: pierwotny Kościół nie wiedział nic o takim urzędzie (1 Kr 12, 28-30; Ef 4, 11-16). 8. Gdy pierwsi chrześcijanie spotkali się, aby rozwiązać problem, który zakłócał życie kościelne, Piotr nie podejmował ostatecznej decyzji. Zabrał on głos jako czwarty od końca. Potem zaś wystąpił Paweł, Barnaba i Jakub, który doprowadził zgromadzonych do ostatecznego wniosku (Dz 15, 6-23). 9 Przy pewnej okazji, Apostoł Paweł musiał otwarcie upomnieć Piotra, ponieważ oskarżały go jego własne czyny. Piotr bowiem wycofał się spośród chrześcijan pochodzenia pogańskiego, podważając w ten sposób Ewangelię. Mówiąc krótko, Paweł nazwał zachowanie Piotra "obłudą" (Ga 2, 11-14). Piotr popełnił doktrynalny błąd w swoim postępowaniu. Przeczytaj wspomnianą historię w swojej Biblii. Jakie wnioski możemy wyciągnąć z przedstawionych powyżej faktów? • Apostoł Piotr nigdy nie uważał się za papieża. • Żaden z innych Apostołów w ten sposób go nie traktował • Nie istnieje ani jedna wzmianka o papiestwie w Piśmie Świętym. • Papiestwo pojawiło się dopiero w kilka wieków po ustanowieniu kościoła • "Nieomylne" stwierdzenia niejednokrotnie zaprzeczały Pismu Świętemu. Istnieje tylko jedna droga, którą każdy z nas powinien kroczyć: ta, która została ukazana w Piśmie Świętym. W świecie doczesnym wszystko podlega zmianom; nie ma nic stałego. Zmieniają się opinie i doktryny, modyfikowane są poglądy, porzucane są tradycje i uaktualniane są praktyki, lecz Słowo Boże pozostaje niezmienne i zawsze godne zaufania. Sam Piotr w jednym ze swoich listów przypomina pierwszym chrześcijanom, jak również i nam, o trwałości żywego Słowa Bożego: "Każde bowiem ciało jak trawa, a cała jego chwała jak kwiat trawy: trawa uschła a kwiat jej opadł, słowo zaś Pana trwa na wieki. Właśnie to słowo ogłoszono wam jako dobrą nowinę" (1 P. 1, 24-25). Nie mogę jednak zakończyć rozdziału bez odpowiedzi na pytanie, które jako czytelnik możesz chcieć mi zadać: Czy usiłujesz zreformować kościół katolicki, czy też nawołujesz ludzi, aby z niego wyszli? Jest to słuszne pytanie, przed którym nie można uciec. Nie wierzę, aby kościół katolicki w takiej formie, jakiej go znamy, kiedykolwiek został zreformowany zgodnie z biblijnymi zasadami. Dowodem tego są szlachetne usiłowania takich ludzi jak Luter. Jezus powiedział, że nie można wlewać nowego wina do sta rych bukłaków, ponieważ są one kruche, gdy więc nowe wino jest do nich wlewane, fermentuje, nie pozwalając starym bukłakom go utrzymać (Mt 9, 17). Jezus chce nam przez to powiedzieć, że Ewangelia, która wyzwala nas z naszych grzechów, nie może po. mieścić się w legalistycznej religii. Ci więc, których Pan powołuje przez Ewangelię swojego Syna widzą, że nie mogą pozostać w kościele, którego fundamentalne przesłanie zbawienia nie zgadza się ze starożytnym posłannictwem Chrystusa i jego Apostołów. Moja publikacja nie ma jednak na celu czynienia z ludzi antykatolików, lecz osoby opowiadające się za Chrystusem. To On jest tym, na którym powinna skupić się cała nasza uwaga. CZĘŚĆ 5 Czy pierwsi chrześcijanie wierzyli w mszę? Moje wspomnienia z wczesnego dzieciństwa związane są z uczęszczaniem na mszę do zimnego i pełnego przeciągów kościoła. Był to obowiązek, który wiernie spełniałem. Msza stanowiła dla mnie mały spektakl, ponieważ na ołtarzu działo się coś bardzo tajemniczego. Na tym przecież polega religia - myślałem sobie. Całe to wydarzenie potęgowały wielokolorowe szaty noszone przez księży, ołtarz udekorowany kwiatami i świeczkami oraz słowa wypowiadane w języku łacińskim (w tamtych czasach). Jeśli była to suma, zapach kadzidła czynił tę okazję jeszcze bardziej uroczystą. Zapach unosił się w powietrzu jeszcze długo po końcowych słowach kapłana: "Ite missa est" - "Idźcie,ofiara spełniona." Uczono mnie, że msza rzymskokatolicka została ustanowiona przez Jezusa w wielki czwartek wieczorem, oraz że kościół rzymskokatolicki jest jedynym wiernym spadkobiercą tamtych wydarzeń. Dziękowałem Bogu, że nie urodziłem się protestantem. 5.1 Cienie wiary Jedna z trudności w pisaniu rozdziału o mszy polega na tym, że posiada ona różne odcienie. Większość katolików świeckich zna oficjalną naukę kościoła i przeważnie przyjmuje jego doktrynę podczas gdy wielu księży i teologów wyznaje poglądy, które nie są zgodne z oficjalnym nauczaniem. Moja opinia na ten temat jest owocem rozmów z księżmi oraz wynikiem stałego dialogu z różnymi tradycjami chrześcijańskimi odmiennymi od rzymskokatolickiej. Zdarza się, że dla teologów katolickich nauka kościoła na temat mszy jest niewygodna. Swoją niechęć do jej przyjęcia uzasadniają wieloma nowymi badaniami na jej temat. Jedyny uczciwy sposób przedstawienia tematu polega na zaprezentowaniu doktryny pochodzącej z oficjalnych katolickich źródeł. "Zbawiciel nasz podczas Ostatniej Wieczerzy, tej nocy, kiedy został wydany, ustanowił Eucharystyczną Ofiarę Ciała i Krwi swojej, aby w niej na całe wieki, aż do swego przyjścia, utrwalić Ofiarę Krzyża i tak umiłowanej Oblubienicy Kościołowi powierzyć pamiątkę swej Męki i Zmartwychwstania: sakrament miłosierdzia, znak jedności, węzeł miłości, ucztę paschalną, w której pożywamy Chrystusa, w której dusza napełnia się łaską i otrzymuje zadatek przyszłej chwały." Czyż nie jest rzeczą dziwną, że zmieniamy się wraz z upływem czasu? Biblię zacząłem czytać, gdy miałem ponad dwadzieścia lat. Dla moich rówieśników było to zupełnie nowe doświadczenie. Znalazłem tam odpowiedzi na moje pytania oraz zacząłem zastanawiać się nad moim religijnym dziedzictwem, a mszę ujrzałem w zupełnie innym świetle. Pismo Święte pozwoliło mi wrócić do czasów pierwszych chrześcijan i ich apostolskiej praktyki, umożliwiając mi badanie pierwotnego znaczenia komunii świętej. 5.2 Na początku Wielkiego Tygodnia Służba Jezusa dobiegała końca a wrogość ze strony władz religijnych narastała. Szukały one możliwości, aby Go aresztować i zabić, nie dlatego, że mogli Mu coś udowodnić, lecz dlatego, że Jego nauka była w sprzeczności z religijnymi tradycjami, które były dla nich świętością. Pomimo wysiłków, ich plany aresztowania Jezusa nie udały się. Z pewnością zastanawiali się, czy plany te kiedykolwiek zostaną zrealizowane. Prowadzili długie nocne spotkania, na których obmyślali spisek oraz szukali miejsc, gdzie można było usłyszeć modlitwy o aresztowanie bluźniercy, padające z usta rabinów. Oczekiwanie miało się niedługo zakończyć. "Chciałbym rozmawiać z najwyższym kapłanem. Powiedzcie mu, że będzie dla niego z korzyścią, gdy rozmówię się z nim natychmiast." "Kto życzy sobie z nim rozmawiać?" "Mam na imię Judasz; jestem jednym z uczniów Jezusa." Bez względu na to, czy była to sesja planująca spisek, czy spotkanie modlitewne, zebranie zostało przerwane, a przywódcy całą swoją uwagę skupili na Judaszu.. Jego pragnienie by zdradzić Jezusa doskonale zbiegło się z ich planami i modlitwami. Pismo Święte zarejestrowało ich reakcję: "Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze" (Mar. 14:11). Ucieszyli się! Gratulacje padały ze wszystkich stron, ponieważ fortuna nareszcie uśmiechnęła się do nich. Ów szczęśliwy zbieg okoliczności został potraktowany jako boska interwencja. Czyż nie modlili się o to długo i usilnie? Boża odpowiedź na ich modlitwy była niezaprzeczalna. Któż mógłby pomyśleć, że jeden z ludzi Jezusa otworzy przed nimi możliwość aresztowania? Wszyscy byli zgodni, co do tego, że Bóg działa tajemniczy sposób. Jakże mogli wątpić, że nie znajduje się po ich stronie? Następne kilka dni były niezwykle ważne dla Judasza, który oczekiwał na właściwy moment zdrady. Musiał zachować ostrożność i nie wzbudzać jakiegokolwiek podejrzenia. Przecież nie każdego dnia w tygodniu nadarza się możliwość, aby zarobić trzydzieści srebrników. W tajemnicy przed swoimi uczniami, Jezus poczynił wszelkie konieczne plany, aby obchodzić z nimi paschę. Mieli udać się do Jerozolimy i iść za człowiekiem, który niesie dzban z wodą. Ten zaś miał zaprowadzić ich do sali na piętrze, która została dla nich przygotowana. Potem mieli wspólnie świętować paschę. 5.3 Pascha Posiłek paschalny stanowił tło podczas ustanawiania wieczerzy Pańskiej - komunii świętej. Powszechny błąd polegał zawsze na izolowaniu słów Jezusa wypowiedzianych podczas wieczerzy Pańskiej od historycznego kontekstu, w którym zostały wypowiedziane. W rezultacie rozumie się je zupełnie inaczej niż pierwotnie zamierzył Jezus. Wielu z nas, wspominając szkolne czasy uważa, że historia stanowiła jeden z najnudniejszych przedmiotów. Będzie jednak dla nas pożyteczne, jeśli przyswoimy sobie w tym momencie historię paschy. Postaram się być jak najbardziej zwięzły w swoim opisie. Pierwsza pascha miała miejsce prawie tysiąc pięćset lat przed narodzeniem Jezusa. Potomkowie Abrahama wyemigrowali do Egiptu, a w przeciągu następnych czterystu lat ich liczba powiększyła się z kilkudziesięciu do prawie trzech milionów. Dobre stosunki, którymi niegdyś Izraelici cieszyli się z Egipcjanami, już więcej nie istniały, ponieważ teraz ich liczebna siła stanowiła wielkie zagrożenie. Aby zapobiec jakiemukolwiek buntowi, lud izraelski został poddany niewolnictwu i okrucieństwu. Bóg jednak nie był głuchy na ich wołanie, ani nie zapomniał swojej obietnicy danej Abrahamowi. Jego potomkowie mieli przecież zamieszkać w ziemi płynącej mlekiem i miodem - w ziemi obiecanej. Bóg wzbudził Mojżesza, aby poprowadzić lud ku wolności. Jego powtarzające się wezwania w stosunku do Faraona "wypuść naród mój", nie poruszyły twardego serca króla. Słowne przekonywania zostały teraz zastąpione całą serią plag, z której każda przewyższała poprzednią swoją surowością. Dziesiąta i ostatnia z nich oznaczała śmierć pierworodnego w każdej rodzi nie włącznie ze zwierzętami na polach. Żaden jednak pierworodny Izraelita nie miał od tej plagi ucierpieć, jeśli przestrzegał Bożych instrukcji: "Mojżesz zwołał wszystkich starszych Izraela i rzekł do nich: 'Odłączcie i weźcie baranka dla waszych rodzin i zabijcie jako paschę. Weźcie gałązkę hizopu i zanurzcie ją we krwi, która jest w naczyniu, i krwią z naczynia skropcie próg i oba odrzwia. Aż do rana nie powinien nikt z was wychodzić przed drzwi swego domu. A gdy Pan będzie przechodził, aby porazić Egipcjan, a zobaczy krew na progu i na odrzwiach, to ominie Pan takie drzwi i nie pozwoli Niszczycielowi wejść do tych domów, aby was zabijał'" (Wj 12, 21-23). Izrael postąpił tak jak nakazał mu Bóg. Każda rodzina zabiła baranka, otrzymując ochronę przed Bożym sądem poprzez pokropienie swoich domów jego krwią. Teraz oczekiwali tylko na to, co Pan uczyni: "O północy Pan pozabijał wszystko pierworodne Egiptu: od pierworodnego syna faraona, który siedzi na swym tronie, aż do pierworodnego tego, który był zamknięty w więzieniu, a także wszelkie pierworodne z bydła" (Wj 12:29). Tej nocy faraon wezwał Mojżesza i rozkazał mu, aby zabrał lud izraelski z Egiptu. Wybawienie to miało być obchodzone każdego roku przez kolejne pokolenia Izraelitów w czasie obchodów paschy. "Dzień ten będzie dla was dniem pamiętnym i obchodzić go będziecie jako święto dla uczczenia Pana. Po wszystkie pokolenia - na zawsze w tym dniu świętować będziecie. Gdy zaś wejdziecie do ziemi, którą da wam Pan, jak obiecał, przestrzegajcie tego obyczaju. Gdy się was zapytają dzieci: cóż to za święty zwyczaj? - tak im odpowiecie: 'To jest ofiara Paschy na cześć Pana, który w Egipcie ominął domy Izraelitów. Poraził Egipcjan, a domy nasze ocalił'" (Wj 12, 14, 25-27). Nawet pokarm, który spożywali Izraelici podczas paschy, miał znaczenie: zabity baranek przypominał o krwi baranka, która od wróciła Boży sąd; gorzkie zioła mówiły o ich nieprzyjemnej pielgrzymce z Egiptu; chleb przaśny był nazywany chlebem upokorzenia (Pwt 16, 3). Był to posiłek, który spożywał Jezus ze swoimi uczniami w sali na piętrze, tuż przed swoją śmiercią. Oto kontekst, w świetle, którego należy badać słowa wypowiedziane przez Jezusa podczas ustanowienia wieczerzy Pańskiej. 5.4 Wieczerza Pańska Była to bardzo uroczysta chwila. Tego wieczoru rozmowy koncentrowały się na Bożym wybawieniu ludu izraelskiego z niewoli w Egipcie oraz o zajęciu przez niego ziemi obiecanej. Wspominano lub recytowano z pamięci fragmenty pism Mojżesza, który zapisał księgę Wyjścia. Wyzwolenie z niewoli było wtedy często przewijającym się tematem. Jezus często wspominał o swojej śmierci w kontekście naszego duchowego wyzwolenia. Myśl ta nie zawsze była zrozumiała dla Jego Apostołów. Jezus posługiwał się przaśnym chlebem i owocem winorośli z posiłku paschalnego, aby mówić o innym wyzwoleniu. Tym razem nie miał na myśli wybawienia z jarzma Egiptu, lecz z niewoli naszych grzechów. Tego rodzaju wolności nie da się osiągnąć przez zabicie baranka i pokropienie naszych domów jego krwią, jak uczynili Izraelici w Egipcie wiele wieków przedtem, lecz przez to, że Bóg dal jako Baranka swojego Syna. To Jego śmierć miała zgładzić nasze grzechy (J 1, 29; 1 Kr. 5, 7). "A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: 'Bierzcie, to jest Ciało moje'. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzeki do nich: 'To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym' (Mr 14, 22-25). Tak jak kolejne pokolenia Izraelitów święciły swoją wolność, spożywając posiłek paschalny, tak również chrześcijanie poprzez wieki mieli wspominać swoje duchowe wyzwolenie poprzez obchodzenie śmierci Jezusa w czasie wieczerzy Pańskiej. Wieczerza paschalna wskazywała na moment w historii, gdy Bóg wyzwolił swoich ludzi. W podobny sposób chleb i wino z wieczerzy Pańskiej odnosiło się do Wielkiego Piątku, gdy Jezus nasz paschalny Baranek, przelał swoją krew i złożył samego siebie w ofierze dla naszego wyzwolenia. 5.5 Ofiara mszy świętej Wspominam swoje szkolne dni, gdy codziennie rozpoczynaliśmy od półgodzinnej lekcji religii. Uczono nas z małej czerwonej książeczki pt. A Catechism ofChristian Doctrine. Należy się jej pochwała, że przynajmniej mówiła w sposób jasny i niedwuznaczny, odpowiadając na zadane przez siebie pytania. Wciąż pamiętam odpowiedź na pytanie: "co to jest msza?" "Msza święta jest jedną i tą samą ofiarą złożoną na krzyżu, przy czym Chrystus, który złożył siebie samego swemu niebiańskiemu Ojcu w postaci krwawej ofiary na krzyżu, obecnie ofiarowuje siebie nieustannie w postaci bezkrwawej na ołtarzu, poprzez posługę swoich kapłanów."* * A Catechism of Christian Doctrine, London: Catholic Truth Society, revised edition, 1985, str. 47. Nauka soboru w Trydencie (1545-1564), która jest wciąż wiążąca, nie pozostawia żadnych wątpliwości: "Jeśli ktoś twierdzi, że we mszy nie jest składana Bogu prawdziwa i realna ofiara, niech będzie przeklęty. (Kanon 1). Jeśli ktoś twierdzi, że przy pomocy słów "czyńcie to na pamiątkę moją" Chrystus nie ustanowił Apostołów kapłanami, ani nie postanowił, że wraz z innymi kapłanami będą ofiarować Jego ciało i krew, niech będzie przeklęty (Kanon 2). Jeśli ktoś mówi, że ofiara mszy jest jedynie dla chwały i podzięki, lub, że jedynie wspomina ofiarę dokonaną na krzyżu, a nie stanowi przebłagania, niech będzie przeklęty (Kanon 3).* *John R. W Stott, The Cross ofChrist, England: I. V E, 1986, str. 264-265. Jeśli ton soboru wydaje się zbyt surowy w stosunku do dzisiejszego ducha tolerancji, zwróć uwagę na dwie niedawne encykliki papieskie, które dotyczą nauki soboru w Trydencie: "Pius XI w Ad Catholici Sacerdotii (1935) określił mszę, że jest sama w sobie "realną ofiarą...która wywiera realny skutek." Ponadto, "niewysłowiona wielkość ludzkiego kapłana jawi się w swoim splendorze", ponieważ "ma moc nad ciałem Jezusa Chrystusa. Najpierw "uobecnia je na naszych ołtarzach" a potem "w imieniu Chrystusa samego składa je w ofierze, która jest nieskończenie mila boskiemu majestatowi" (s. 8-9). W Mediator Dei (1947) Pius XII stwierdził, że ofiara eucharystyczna "reprezentuje", ""odtwarza", "odnawia", oraz "ukazuje" ofiarę krzyża. Jednocześnie określił ją, że jest "prawdziwie i właściwie złożoną ofiarą, oraz powiedział, że "na naszych ołtarzach składa [Chrystus] samego siebie dzień po dniu dla naszego odkupienia"** **Ibid., str. 265. Encykliki papieskie są oficjalnymi uchwałami kościoła katolickiego, które traktuje się jako odzwierciedlenie Bożej woli. Są one zbyt ważne, aby je lekceważyć lub zaniedbywać. Należy je badać w świetle tego, co mówi Biblia. Powinniśmy być poszukiwaczami prawdy. Nie ma dla nas nic bezpieczniejszego niż mocna wiara w nauczanie Pisma Świętego. Zastanówmy się teraz nad papieski mi wypowiedziami. 5.6 Trzy pytania Po pierwsze, czy msza jest realną ofiarą składaną każdego dnia? Tak twierdzi kościół katolicki. Papież Pius powiedział, że "na naszych ołtarzach jest codziennie ofiarowany Chrystus dla naszego odkupienia" W przeciwieństwie do jego wypowiedzi, Pismo Święte uczy, że ofiara Jezusa jest jednorazowa, mając miejsce tak samo często jak śmierć człowieka, a mianowicie, tylko raz! (Hbr. 7,26-28)Po drugie, czy msza jest ofiarą przebłagalną? Kościół katolicki twierdzi że tak. Słowo "przebłaganie" oznacza "zadośćuczynienie" i dotyczy ofiary Jezusa, która zaspokaja Bożą sprawiedliwość. Dowodem na to, że Ojciec przyjął ofiarę Jezusa jest to, ze wzbudził Go z martwych i posadził po swojej prawicy. Skoro więc nasze grzechy zostały odpuszczone przez jedną ofiarę Jezusa, jakiemu celowi służyłoby jej nieustanne składanie? Gdy okup został zapłacony, a zakładnicy uwolnieni, nie trzeba już więcej go spłacać. Wiara w ustawiczne składanie ofiary Chrystusa ma fatalne skutki ponieważ podważa to, co śmierć Jezusa osiągnęła w Wielki Piątek Nie możemy wierzyć, że Jezus zapewnił nam całkowite przebaczenie grzechów przez ofiarowanie siebie samego, a jednocześnie utrzymywać, że msza stanowi nieustanne składanie tej samej ofiary Obydwa poglądy nawzajem się wykluczają. Prowadzi to nas do ostatniego pytania: czy Chrystus ustanowił katolickie kapłaństwo? Kościół twierdzi, że tak, oraz rzuca klątwę na każdego, kto temu zaprzecza (Kanon 2). Jakiemu jednak celowi takie kapłaństwo miałoby służyć? Pragnę ponownie podkreślić, co mówi Pismo: skoro odpuszczenie naszych grzechów dokonało się przez jedną ofiarę Chrystusa, nie ma żadnej potrzeby, aby ofiara ta była kontynuowana, a w konsekwencji, aby istniało kapłaństwo zgodne z definicją kościoła katolickiego. Kiedykolwiek mam okazję, aby udać się na mszę przy okazji ślubu lub pogrzebu, widzę jak bardzo przypomina ona starotestamentowe składanie ofiar. Ludzie tamtych czasów żyli wśród cieni, oczekując na moment w przyszłości, gdy jeden kapłan złoży raz na zawsze doskonałą ofiarę. Ponieważ kościół katolicki nie uznaje wspomnianej prawdy biblijnej, przyjął praktykę odprawiania prawie przy każdej okazji. Msze odprawiane są za żyjących, zmarłych, chorych i umierających. Mogą się one odbywać w szczególnych intencjach, przy okazji rocznicy ślubu lub dla pomyślnego zdania egzaminu w szkole Praktyka ta znacznie odbiega od tego, co ustanowił Jezus. Prosty posiłek o charakterze pamiątki przybrał skomplikowaną postać której nie uznaliby Apostołowie. Wyobraź sobie Apostola Piotra i jego żonę (był on żonaty -patrz: Łk 4, 38; 1 Kor. 9, 5) obchodzących rocznicę ślubu poprzez spożywanie posiłku paschalnego lub rodzinę Szczepana, pierwszego męczennika, siedzącą przy wieczerzy paschalnej podczas jego pogrzebu. Na czym polega problem w takim postępowaniu? Na tym, że pascha wykorzystywana jest niezgodnie z jej pierwotnym przeznaczeniem, ponieważ nie ma ona nic wspólnego z rocznicami ślubu, pogrzebami itd. To samo dotyczy wieczerzy Pańskiej 5.7 Jedna ofiara Składanie ofiar ze zwierząt nie jest czymś, z czym możemy się dzisiaj utożsamić; wydaje się ono zupełnie bezcelowe. Mimo wszystko było dominującą cechą religijnego życia Żydów. Ofiary były cieniami ogłaszającymi nadejście czegoś realnego w przyszłości. Wskazywały one na Wielki Piątek, gdy jeden szczególny Kapłan złoży ofiarę, której skutkiem będzie odpuszczenie grzechów na zawsze. Nawiązywał do tego Jezus w górnej izbie, gdy mówił o przelaniu swojej krwi na odpuszczenie naszych grzechów. Jest On realną ofiarą, która spełniła wszystko, co zostało przepowie dziane. Wystarczalność owej jedynej ofiary stanowi kontrast z nie skutecznością codziennych ofiar składanych przez kapłanów izraelskich. "Wprawdzie każdy kapłan staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga. jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani. Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy" (Hbr. 10, 11-12,14,18). Pismo Święte mówi jasno, że ofiara Jezusa miała charakter jednorazowy i niepowtarzalny. Jego śmierć przypomina zmartwychwstanie - nie można jej powtórzyć. Pamiętam, gdy po raz pierwszy czytałem list do Hebrajczyków, oraz jak ogromne wrażenie wywarł na mnie temat wyższości Chrystusa. Nie tylko zawarł on wyższego rodzaju przymierze i reprezentował wyższej rangi kapłaństwo, lecz Jego jedyna ofiara przewyższała każdą ofiarę, która kiedykolwiek była lub będzie złożona. Nie mogłem już więcej pogodzić nauki kościoła katolickiego (że msza jest nieustanna ofiarą) z tym, co czytałem w Słowie Bożym. 5.8 Pogląd Apostołów Apostołowie zgromadzili się wraz z Jezusem w górnej izbie tej nocy, której ustanowił wieczerzę Pańską. Słyszeli słowa, które wypowiadał, i widzieli dokładnie to, co czynił. W jaki sposób rozumieli Jego słowa? "A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: 'Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje'. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: 'Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami na nowo, w królestwie Ojca mojego'".(Mt 26,:26-29). Po pierwsze, gdy Jezus wziął chleb i wino oraz powiedział, że jest to Jego złamane ciało i przelana krew, wiedzieli, że nie należy tego rozumieć dosłownie. Widzieli przecież, że Jezus stoi przed nimi oraz że jeszcze nie umarł! Z kolei po wypiciu wina, słyszeli jak powiedział: "Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krze wu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami na nowo, w królestwie Ojca mojego." Nie pili dosłownie Jego krwi, lecz z owocu winorośli. Po drugie, Apostołowie byli Żydami, którzy przestrzegali surowych przepisów dietetycznych, zabraniających spożywania nieczystych pokarmów oraz wszystkiego, co zawierało krew (Dz 15, 28-29). Czy uważasz, że spożyliby fizyczne ciało i krew Chrystusa? Kilka lat po założeniu Kościoła, Piotr powiedział do Pana: "Bo nigdy nie jadłem nic skażonego i nieczystego" (Dz 10, 14). Nie mógłby nigdy wypowiedzieć takiego stwierdzenia, gdyby spożywał i pił prawdziwe ciało i krew Pańską. Po trzecie, Apostołowie słyszeli, gdy Jezus mówił, że wieczerza miała być pamiątką Jego śmierci. Słowo "pamiątka", było im znane. Pojawiało się zawsze wtedy, gdy obchodzili paschę, która wskazywała na czasy, gdy Bóg wyzwolił swój lud z niewoli. Chleb i wino również było pamiątką mówiącą o tym, że Chrystus uwolnił swoich ludzi z niewoli grzechu. Pragnę wyjaśnić moją tezę przy pomocy ilustracji. Każdy naród posiada własna flagę. Gdy jakaś głowa państwa odwiedza dany kraj, okazuje swój szacunek poprzez oddanie honorów przy fladze. Reprezentuje ona bowiem naród. Czyż nie oglądaliśmy wiadomości, w których pokazywano tłumy protestujących i palących flagę innego kraju? Ich czyn oznaczał coś znacznie więcej niż tylko palenie kawałka kolorowego materiału. Wyrażali oni swój sprzeciw niszcząc to, co reprezentuje dany kraj, a mianowicie jego flagę. W podobny sposób chleb i wino, reprezentuje załamane ciało i przelaną krew naszego Pana Jezusa Chrystusa. Po czwarte, Jezus obiecał, że Jego obecność pozostanie z Kościołem po wszystkie czasy. Wprawdzie powróci On do nieba, lecz Jego realna obecność pozostanie nie w chlebie i winie, lecz w Duchu Świętym, którego Jezus posłał jako swego boskiego zastępcę. "Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami; przyjdę do was." (J 14, 16-18). Obecność Chrystusa nie znajduje się w świętych budowlach, lecz w życiu Jego świętych ludzi. Przebywa ona w nowym tabernakulum i w nowej świątyni, którą zbudował - w Kościele, w zbawionym ludzie Bożym. Świątynia ta nie została uczyniona z cegieł i cementu, lecz tworzą ją wszyscy chrześcijanie, którzy nazywani są "żywymi kamieniami" (1 P. 2, 5-9). Apostoł Paweł powtarza tę samą myśl, gdy mówi, że wszyscy Boży ludzie są "zespoleni" i "wznoszą się we wspólnym budowaniu by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha" (Ef. 2., 19-22). Oto realna obecność Chrystusa. Po piąte, Apostołowie nie wierzyli, że Jezus dokonał cudu podczas wieczerzy, przemieniając chleb i wino w swoje fizyczne ciało i krew. Nie wierzyli oni w katolicki dogmat transsubstancjacji, ponieważ nie było żadnego dowodu na to, że taki cud miał miejsce. Gdy Jezus przemienił wodę w wino podczas wesela w Kanie Galilejskiej, Jego cud można było sprawdzić przy pomocy zmysłów. Woda bowiem wyglądała, pachniała i smakowała jak wino. Nie było żadnej wątpliwości: było to prawdziwe wino. Zgadzali się z tym wszyscy obecni na weselu. Cud ten sprawił, że ludzie oddali cześć i chwałę Panu (J 2, 1-11). Gdy Jezus oczyścił trędowatych, zmiana ich wyglądu była oczywista dla każdego. Nikt nie miał wątpliwości, że wydarzył się cud, a z całą pewnością sami trędowaci (Łk 17, 11-19). Żadnych tego typu dowodów nie można zauważyć w transsubstancjacji. 5.9 Ciało i krew Biblia wyraźnie uczy, że wieczerza Pańska stanowi pamiątkę śmierci Jezusa, a nie dosłowną ofiarę. Zwróciliśmy już uwagę na to, że Chrystus jest obecny nie w chlebie i winie, lecz w swoich ludziach poprzez Ducha Świętego. Nie zamieszkuje On w świętych miejscach, lecz w świętych osobach - w swoim Kościele. Takie zrozumienie umożliwia nam analizę słów Pana zawartych w Ewangelii Jana, w rozdziale 6. Katolicy widzą tu nawiązanie do mszy. Uważna analiza tego rozdziału wykazuje jednak, że Jezus miał tutaj na myśli swoją śmierć - oddanie swojego ciała i przelanie swojej krwi, aby zapewnić nam życie wieczne. Jeśli pragniemy je posiąść, musimy uwierzyć w Jego śmierć. A oto kontekst powyższego fragmentu. Jezus nakarmił idące za Nim tłumy przy pomocy pięciu bochenków chleba i dwóch ryb (J. 6:1-14). Ludzie zareagowali na to chęcią porwania Go i uczynienia swoim królem, lecz Jezus odmówił (w. 15). Nazajutrz lud udał się w ślad za Nim aż do Kapernaum, lecz ich intencje nie były czyste; pragnęli Jezusa cudotwórcy, lecz nie Jezusa - Pana ich życia (w. 26). Chrystus powiedział im więc o prawdziwym chlebie, który daje życie wieczne (w. 27). W przeciwieństwie do chleba, którym Mojżesz nakarmił ich przodków na pustyni, On jest prawdziwym chlebem, który zstąpił z nieba, aby dać im życie wieczne (w. 30-59). Wspominając o życiu wiecznym, Jezus powiedział o konieczności swojej śmierci. Miał złożyć w ofierze swoje ciało i przelać swoją krew, aby zapewnić nam życie wieczne. Mówiąc w przenośni, Jezus oświadczył, że aby to życie posiąść należy "spożywać Jego ciało i pić Jego krew" (w. 52-56). Niektórzy słuchacze zostali z tego powodu urażeni i przestali za Nim chodzić. Obrazili się, ponieważ myśleli, że Jezus mówił dosłownie o spożywaniu Jego ciała i piciu jego krwi. Tego jednak nie uczynił! Nie miało jednak sensu wołanie tych ludzi z powrotem, ponieważ Jezus wiedział, kto w Niego nie uwierzył. Grupa, która od Niego odeszła, nie składała się z osób uczciwie poszukujących, lecz z niewierzących (w. 36,64). Widząc ich odejście i brak zrozumienia Jego słów, Jezus rzekł do tych, którzy pozostali: "Ciało na nic się nie przyda" (w. 63). Jakie ciało miał On na myśli? Chodziło mu o ciało dosłowne, o którym, jak niektórzy mniemali, mówił przedtem: "Jak On może nam dać swoje ciało do spożycia?" (w. 52). Poprzedniego dnia widzieli, gdy dosłownie rozdaje im chleb. Czy teraz zacznie również dosłownie rozdawać siebie samego, aby Go spożywano? Nie, Jezus o tym nie mówił- Potwierdził to oświadczając, że dosłowne spożywanie Je go ciała nie daje życia wiecznego: "Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda". W jaki sposób mamy spożywać i pić ciało i krew Jezusa, abyśmy mogli mieć życie wieczne? Odpowiedź na to pytanie zostało kilkakrotnie powtórzone w niniejszym rozdziale: spożywamy je i pijemy, przychodząc do Niego przez wiarę i pokładając w Nim nasza ufność. Oto, co powiedział sam Jezus: "Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie" (w. 35). "Każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, ma życie wieczne(w. 40). "Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne" (w. 47). Rozważanie naszego Pana na temat chleba życia nie ma żadnego związku z ustanowieniem wieczerzy Pańskiej. Główny wątek nauczania Jezusa mówi o tym, że musimy przyjąć przez wiarę ciało i krew, które złożył w ofierze samego siebie Ojcu, abyśmy mogli mieć życie wieczne. 5.10 Prawdziwa komunia Skoro komunia święta nie stanowi ustawicznej ofiary ani dosłownego spożywania ciała Syna Bożego, czym więc ona jest? Fragment Pisma Świętego, który dostarcza nam najwięcej informacji o wieczerzy Pańskiej lub komunii świętej, został napisany do Kościoła w Koryncie. Apostoł Paweł przybył do tej części Grecji i głosił tam Ewangelię. Ci, którzy uwierzyli w to, co twierdził o sobie Jezus, zostali ochrzczeni (Dz 18, 8). Członkami Kościoła byli również ludzie, którzy mieli pochodzenie pogańskie (1 Kr 6, 9-11). Niektórzy z nich przejawiali cechy wywodzące się z ich poprzednich praktyk religijnych, co wywierało fatalny skutek na ich wspólnotę z Panem. Nadal składali ofiary bożkom, co zmusiło Pawła do udzielenia im apostolskiej lekcji. Gdy składacie ofiary innym bóstwom, mówi Paweł, wchodzicie we wspólnotę z tymi, którzy są odpowiedzialni za ich istnienie -w tym przypadku z demonami. Skoro należycie teraz do Chrystusa, nie możecie kontynuować takiej praktyki i spodziewać się, że wasza wspólnota z Panem podczas wieczerzy będzie święta. "Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów" (1 Kr 10, 21-22). Komunia wśród Koryntian również nie była święta, ponieważ jej uczestnicy traktowali siebie nawzajem w sposób niechrześcijański, gdy schodzili się jako Kościół (1 Kr 11, 17-34). Gromadzili się jako Boży lud, aby wspominać największy akt miłości, jaki świat kiedykolwiek widział, a potrafili jedynie przejawiać ducha kłótni. Pomimo że spożywali chleb i pili wino, ich komunia nie była święta. Dlaczego? Ponieważ ich życie nie było święte! Katolicka nauka na temat komunii świętej znacznie różni się od tego, co mówi Biblia. Gdy szedłem na mszę jako katolik, podchodziłem do ołtarza, aby przyjąć komunię od kapłana. Była ona czymś, co przyjmowaliśmy - czymś materialnym z natury. Biblia jednak uczy inaczej. Intencją Jezusa było to, aby Jego Kościół cechował się jednością, gdzie członkowie Jego ciała troszczą się o siebie nawzajem, oraz gdzie duch Chrystusa jest zauważalny w ich życiu. Gdy Kościół lokalny gromadzi się jako lud Boży, poprzez uczestniczenie w chlebie i winie pragniemy coś powiedzieć. Oświadczamy wówczas, że Jezus, nasz najwyższy Kapłan, złożył za nas jedyną i doskonałą ofiarę Ojcu. Chociaż członków jest wielu, stanowimy tylko jedno ciało, którego głową jest Jezus. Jesteśmy braćmi i siostrami w Chrystusie i należymy do jednej rodziny, której Ojcem jest Bóg. Jako duchowa rodzina gromadzimy się wokół stołu Pańskiego, aby wspominać cenę, którą zapłacił Jezus, aby wyzwolić nas z grzechów. Jest to posiłek pamiątkowy dla Bożej rodziny, która oczekuje na powrót Pana. CZĘŚĆ 6 Czy powinniśmy chodzić do spowiedzi? Pamiętam moją pierwszą spowiedź. Nasza klasa całymi miesiącami uczyła się na jej temat, przygotowując się do przyjęcia pierwszej komunii świętej. Ksiądz zapewniał nas, że nie ma się czego bać. Miało to być wspaniałe przeżycie. Gdy mieliśmy siedem lat, nasza klasa ustawiła się w dwóch szeregach i odmaszerowała ze szkoły do parafii. Podszedłem do konfesjonału mając w myślach całą listę moich grzechów. "Ojcze, pomóż mi, bo zgrzeszyłem. To jest moja pierwsza spowiedź." Po pełnych zachęty słowach kapłana, zacząłem się spowiadać. Przyznałem się, że często rozmawiam w kościele, rozglądam się podczas mszy i biję się z moimi siostrami, a moja mama czasami mówi, że jestem niedobry. Potem obiecałem, że się zmienię. "Twoja spowiedź była bardzo dobra" - powiedział kapłan. "Jako pokutę, odmów trzy razy Zdrowaś Mario." Była to jedna z wielu spowiedzi, które odbywałem każdego tygodnia. Gdy dorastałem, a moje wykroczenia zmieniły się ze złego zachowania na grzechy śmiertelne, sytuacje i częstotliwość występowania owych grzechów musiałem przypominać sobie przy każdej spowiedzi. Jeden grzech popełniałem osiem razy, drugi dwa razy, a jeszcze inny osiemnaście razy. Spowiedź dawała mi lepsze samopoczucie, lecz miała niewielki wpływ na moje grzeszne postępowanie. Praktyka spowiedzi umacniała mnie w przekonaniu, że kościół posiadał klucze, które mogą przede mną otworzyć drzwi do nieba, a bez kościoła i jego sakramentów po śmierci czekały na mnie tylko wieczność i piekło. Tego rodzaju nauka rozbudzała moją wyobraźnię, a w szczególności wtedy, gdy popierały ją straszne opowieści o piekielnych mękach. Czy mogłem kiedykolwiek wątpić, że Kościół był mi potrzebny? Stanowił moją linę bezpieczeństwa do nieba. 6.1 Co przypisuje sobie kościół katolicki Chodzenie do spowiedzi nie jest czymś, co lubią katolicy, a stanowi źródło fascynacji dla tych, którzy katolikami nie są. Co dzieje się w ciemnościach konfesjonału? Spowiedź stanowi jeden z siedmiu sakramentów kościoła katolickiego, a koronnym tekstem na jego poparcie są słowa wypowiedziane przez Jezusa do Apostołów: "Pokój wam! Jak ojciec mnie posłał tak i ja was posyłam". Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: 'Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane'" (J 20, 21-23). Rzymskokatolicy są osamotnieni w swoim zrozumieniu powyższych słów Jezusa, podczas gdy ci, którzy pochodzą z innych chrześcijańskich tradycji i przyjmują Biblię za swój jedyny autorytet, kroczą ścieżką Apostołów i wprowadzają w życie praktykę pierwotnego Kościoła. Bez względu na to, jaką religijną etykietkę nosimy, wszystkich nas łączy wspólny problem: jesteśmy grzesznikami potrzebującymi odpuszczenia przez łaskawego i miłującego Boga, którego obraziliśmy. Ponieważ Jezus jest jedyną osobą, która może nam przebaczyć, musimy przeanalizować Jego słowa, aby dowiedzieć się jak możemy to przebaczenie otrzymać. 2 grudnia 1973 roku, papież Paweł VI autoryzował publikację pt. Obrzęd pokuty, która stwierdza: "Nasz Zbawiciel, Jezus Chrystus, gdy dał swoim apostołom i ich następcom moc do odpuszczania grzechów, ustanowił w kościele sakrament pokuty. Tym sposobem wierni, którzy popełniają grzech po chrzcie, mogą pojednać się z Bogiem i doznać odnowienia w łasce."* * The Teachings of Christ; A Catholicism per Adults, Dublin; Veritas Publica- tions, 1976, str. 481 "Ponadto sobór Trydencki i Kościół naucza, że 'absolucji udziela kapłan, który występuje w roli sędziego.'"** .** IBid., str. 282. "Kościół naucza, że jest rzeczą konieczną na mocy Boskiego prawa, by spowiadać się przed kapłanem z każdego grzechu śmiertelnego (oraz z okoliczności, które czynią grzech jeszcze bardziej śmiertelnym), który można sobie przypomnieć po uważnym zbadaniu sumienia."*** *** Ibid., str. 486. Powyższe stwierdzenia dowodzą, że Kościół katolicki przypisuje sobie niezwykłą rolę polegającą na tym, że Chrystus powierzył mu moc do odpuszczania i zatrzymywania grzechów, poprzez sakrament pokuty. Czy katolicka praktyka spowiedzi znajduje poparcie w Piśmie Świętym lub w życiu pierwotnego Kościoła? "W jaki sposób Apostołowie odpuszczali i zatrzymywali grzechy? Są to ważne pytania, które wymagają dokładnych odpowiedzi. Aby uniknąć niebezpieczeństwa pójścia na skróty, musimy zacząć od zapowiedzi przyjścia Zbawiciela, który miał przynieść odpuszczenie, a potem zająć się jego późniejszym nakazem skierowanym do Apostołów, aby odpuszczać i zatrzymywać grzechy. Omówię więc dwa aspekty przebaczenia: - w jaki sposób otrzymujemy pierwsze odpuszczenie grzechów, - w jaki sposób otrzymujemy odpuszczenie grzechów popełnionych po nawróceniu do Chrystusa. 6.2 Dobra nowina o przebaczeniu Maria i Józef otrzymali wiadomość, że ich dziecko, które przyj dzie na świat, jest Synem Bożym. Przyszedł na świat, aby "zbawić swój lud od jego grzechów" (Mt 1, 21). Temat przebaczenia przewijał się przez całą jego służbę. "Przyszedłem" - powiedział - "aby szukać i zbawić to, co zginęło" oraz "dać swoje życie na okup za wielu" (Łk 19, 10; Mt 20, 28). Apostoł Jan w swoim liście powtarza tę samą przyczynę, dla której przybył Jezus: Bóg posłał swojego Syna "abyśmy życie mieli dzięki Niemu... i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy..." oraz "Zbawiciela świata" (1J 4, 9-10,14). Potrzebujemy Zbawiciela, ponieważ swoim duchowym stanem przypominamy owce, które oddaliły się od Boga. Nie znaleźlibyśmy drogi do domu, gdyby nie Jezus, dobry Pasterz, który przybył, aby nas szukać. Udowodnił, że potrafi zaspokoić naszą potrzebę przebaczenia. Pewnego dnia tłumy przybyły do domu, w którym przebywał Jezus i wypełniły go po brzegi. Sparaliżowany człowiek, którego przynieśli przyjaciele, nie był w stanie dotrzeć do Pana. Niczym niezrażeni, przyjaciele wspięli się na dach i uczynili w nim otwór, przez który spuścili paralityka przed samego Pana. Zdumiony przejawem ich wiary, Jezus zwrócił się do chorego: "Synu, twoje grzechy są ci odpuszczone." Religijni przywódcy, przerażeni słowami wypowiedzianymi przez Jezusa, wykrzyknęli: "On bluźni; kto może odpuszczać grzechy, jeśli nie sam Bóg?" Znając ich myśli, Jezus postanowił wydobyć ich ze stanu szoku. "Co jest łatwiejsze" - zapytał - "powiedzieć człowiekowi, że jego grzechy zostały mu odpuszczone, czy uzdolnić go do chodzenia?" Nie potrzeba było teologicznego wykształcenia, aby odpowiedzieć na to pytanie. Żeby udowodnić, iż ma władzę by odpuszczać grzechy, Jezus rzekł do sparaliżowanego: "wstań, weź swoje łoże i idź do domu!" Człowiek ten otrzymawszy doskonałe zdrowie natychmiast powstał i odszedł. Oniemiali ze zdumienia, przywódcy zawołali: "Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego" (Mar.74-12). Powyższy cud dowodził, że Jezus miał władzę, aby odpuszczać grzechy. Przybył po to, aby przebaczać wszystkim, którzy wyznają swoje grzechy. 6.3 Dramat w świątyni Czytałem kiedyś prawdziwą historię, która pokazuje, na czym polega przebaczenie oraz pojednanie. Dotyczy ona ojca, którego syn został zamordowany przez innego młodego człowieka. Ojciec był chrześcijaninem i traktował swoją relację z Panem bardzo poważnie. Zamiast noszenia urazu i goryczy w swoim sercu, naśladował Pana Jezusa, któremu służył. Udał się do więzienia, aby spotkać się z mordercą jego syna. Zapewnił go, że on i jego rodzina przebaczyli mu za popełnione przeciwko nim przestępstwo, mimo że ból spowodowany przez utratę syna pozostał na zawsze. Poprzez wielokrotne wizyty w więzieniu, nawiązała się między nimi przyjaźń. Chrystusowa postawa ojca doprowadziła w końcu młodego człowieka do żywej wiary w Chrystusa. Przestępca stał się jego bratem w Panu. Po wypuszczeniu z więzienia ojciec zabrał go do domu i odtąd traktował jak swojego własnego syna. Każdy z nas potrzebuje pewności, że gdy wyznamy nasze grzechy, Bóg nie tylko nam je odpuści, lecz również przyjmie nas przed swoje oblicze abyśmy stali się Jego dziećmi. Jezus udzielił nam takiej pewności w bardzo dramatyczny sposób. Gdy zmarł, zasłona w świątyni rozdarła się od góry do dołu (Mt 27, 50-51). Znaczenie tego wydarzenia może być niezrozumiałe dla tych, którzy nie znają Starego Testamentu, zatrzymajmy się zatem na tej części Słowa Bożego. Adam i Ewa utracili raj w momencie, gdy zgrzeszyli. Bóg wypędził ich z ogrodu Eden, zerwał z nimi więź oraz posłał cherubi nów, aby strzegli drogi powrotnej do drzewa życia (Rdz 3, 22-24). Wiele lat później, Bóg nakazał Izraelowi, aby zbudował świątynię i wyhaftował cherubinów na zasłonie, która oddzielała miejsce święte od najświętszego, gdzie przebywała obecność Boża (Wj 36, 35). Kiedykolwiek Izraelita wstępował do świątyni, widział zasłonę z cherubinami i przypominał sobie, że grzech oddziela go od Boga. Oddzielenie to wkrótce miało się zakończyć. Gdy Jezus umarł, zasłona świątynna rozdarła się na pół. Bóg pokazał przez to, że dostęp do Jego oblicza stał się możliwy dzięki śmierci Jezusa, która przyniosła odpuszczenie grzechów. Podobnie jak syn marnotrawny, my również możemy wrócić do domu Ojca. Na tym polegało posłannictwo przebaczenia, przekazane przez Jezusa Apostołom, aby ogłaszali je wszystkim narodom. Podobnie jak On został posłany przez Ojca, aby przynieść odpuszczenie, tak również wysyłał swoich uczniów, aby je ogłaszali: "Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam". 6.4 Odpuszczanie i zatrzymywanie grzechów Aby zobaczyć, w jaki sposób Apostołowie odpuszczali grzechy, możemy poprzestać na dniu Pięćdziesiątnicy. Chrystus posłał wówczas Ducha Świętego, aby dał moc Apostołom do zwiastowania Ewangelii. Duch wywoływał poczucie grzechu w sercach tych, którzy przysłuchiwali się przesłaniu i sprawiał, że wołali do Piotra i Apostołów: "Co mamy czynić?" Piotr nakazał im: "Nawróćcie się... i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego... Ci więc, którzy przyjęli Jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz" (Dz 2, 37-38,41). Trzy tysiące grzeszników otrzymało odpuszczenie swoich grzechów nie poprzez spowiadanie się Apostołom, lecz przez uwierzenie Ewangelii przez nich głoszonej. Ewangelia rozprzestrzeniała się od Jerozolimy po krańce pogańskiego świata, gdzie Piotr kontynuował zwiastowanie dobrej nowiny odpuszczenia grzechów przez Jezusa Chrystusa: "Każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów" (Dz 10, 43). Ci, którzy uwierzyli dobrej wieści, że Jezus przebacza grzechy, złożyli w Nim ufność i zostali "ochrzczeni w imię Jezusa Chrystusa" (Dz 10, 48). Miasto Antiochia ustosunkowała się bardzo wrogo do Ewangelii głoszonej przez Apostoła Pawła. Żydzi, którzy go słyszeli, prze pełnieni zazdrością, zaczęli mu się sprzeciwiać i bluźnić. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan." Odchodząc od nich Paweł i jego towarzysze "otrząsnęli na nich pył z nóg, i przyszli do Ikonium"(Dz. 13, 46,51). Przyjęcie zgotowane Pawłowi przez miasto Ateny nie było bardziej zachęcające. Gdy tam przybył, "udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem". Pismo Święte mówi nam, że ci, którzy usłyszeli Ewangelię "sprzeciwiali się i bluźnili." Gdy odrzucili Bożą ofertę przebaczenia poprzez Jego Mesjasza, Apostoł Paweł "otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: 'Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan'" (Dz. Ap. 18:5-6). W obydwu wspomnianych przypadkach grzechy ludzi odrzucających Boże odpuszczenie zostały zatrzymane, podobnie jak grzechy tych, którzy usłuchali Ewangelii, zostały im wybaczone. Nasza reakcja na Ewangelię decyduje o tym, czy nasze grzechy są zatrzymane czy odpuszczone. Posłuszni otrzymują przebaczenie, a grzechy nieposłusznych są zatrzymane. 6.5 Prawdziwa spowiedź W jaki sposób otrzymujemy odpuszczenie grzechów popełnionych po naszym nawróceniu? Kościół katolicki twierdzi, że należy udać się do spowiedzi i wyznać wszystkie grzechy śmiertelne kapłanowi. Innymi słowy, kościół wierzy, że rola kapłana jest niezbędna do otrzymania rozgrzeszenia. Poszukiwanie dowodów na poparcie takiego poglądu, zarówno w Piśmie Świętym jak i w historii pierwszych chrześcijan przypomina poszukiwanie nieistniejącej igły w stogu siana. Jeśli pragniemy dowiedzieć się, w jaki sposób odpuszcza się grzechy, musimy pozostać przy nauce Pisma Świętego. Apostoł Jan mówi o potrzebie wyznawania naszych grzechów, a jego słowa stanowiły źródło pociechy dla wielu pokoleń Bożego ludu. Wiele utrapionych dusz znalazło ucieczkę w objawionej przez niego prawdzie. Spowiedź, o której mówi, w niczym nie przypomina katolickiej praktyki zwierzania się z grzechów kapłanowi. Oto spowiedź, którą objawił Duch Święty Janowi: "Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu... Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości... Jeśli by nawet, kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego" (1 J. 1, 7-2, 1). Nawet po naszym nawróceniu do Jezusa pozostajemy grzesznikami. Nawrócenie, bowiem nie ma na celu tego, aby uczynić nas bezgrzesznymi ludźmi na tej ziemi. Każdy grzech, który kiedykolwiek popełnimy, został nam już wybaczony ze względu na śmierć naszego Zbawiciela. W naszym codziennym chodzeniu z Panem wyznajemy grzechy nie dlatego, aby powiadomić Boga o czymś, czego nie był świadomy, lecz aby uznać naszą zależność od Jego łaski i miłosierdzia. Choć jesteśmy ludźmi, którym przebaczono, musimy być również tymi, którzy okazują skruchę za obrażanie Boga. Potrzeba jednego, głównego ludzkiego kapłana jest zbędna, gdy uświadomimy sobie, że każdy chrześcijanin jest kapłanem i posiada bezpośredni dostęp przed samo Boże oblicze poprzez Jezusa, naszego Najwyższego kapłana (1 P. 2, 5-9; Hbr 10, 19-22). Przyjrzyjmy się teraz przykładowi Apostołów. Po swoim chrzcie Szymon zgrzeszył, próbując kupić duchowe dary. Sprawa była niezwykle poważna gdyż Piotr powiedział do niego: "Odwróć się więc od swego grzechu i proś Pana, a może ci odpuści twój zamiar. Bo widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości." (Dz 8, 22-23). Oto mamy człowieka, który popełnił grzech po swoim uwierzeniu i przyjęciu chrztu. Nie powiedziano jednak Szymonowi, aby spowiadał się ze swojego grzechu Piotrowi ani nikomu innemu, w celu otrzymania rozgrzeszenia. Piotr o niczym takim nie wspomina. Powiedział mu natomiast, aby pokutował, tzn., aby odwrócił się od grzechu i modlił się do Boga o wybaczenie. W służbie Apostołów nie ma niczego, co by nawet w najmniejszym stopniu przypominało katolicki sakrament spowiedzi. Dopiero wtedy, gdy kościół zaczął odchodzić od apostolskich fundamentów, nie trzymając się Pisma Świętego jako swego jedynego źródła autorytetu, zaczęły zakorzeniać się w nim religijne innowacje, nikomu przedtem nieznane. 6.6 Trzy rodzaje spowiedzi Czy istnieją sytuacje, gdy musimy wyznać nasze grzechy drugiej osobie? Jeśli tak, to, w jakich okolicznościach? Pismo Święte mówi o trzech kategoriach spowiedzi: - potajemne spowiadanie się przez człowieka Bogu, - prywatne wyznawanie sobie winy między dwoma ludźmi, gdzie jeden skrzywdził drugiego, - publiczna spowiedź niezbędna w stosowaniu dyscypliny kościelnej. Gdy pokrzywdzoną stroną jest wyłącznie Bóg, wówczas grzechy należy wyznawać tylko Jemu. Pismo Święte mówi o naszych "skrytych grzechach" (Ps 90, 8). Są to przewinienia, które zostały popełnione w sercu. O ukrytych nieprawościach mówi również Jezus: "Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa" (Mt 5, 28). Grzechy te należy wyznać Bogu. Nie powinna być w to angażowana żadna trzecia strona. Nie wszystkie grzechy jednak są ukryte. Niektóre z nich bezpośrednio dotyczą innych osób. W takim przypadku wchodzi w grę prywatne, wzajemne wyznawanie sobie winy. Nie wystarczy, gdy szukamy Bożego odpuszczenia. Musimy również zabiegać o przebaczenie ze strony osoby, przeciwko której dopuściliśmy się grzechu. Jest to jedna z najbardziej zaniedbanych dziedzin chrześcijańskiego życia, mimo że Jezus wypowiedział się jasno na jej temat: "Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!" (Mt 5, 23-24). Jezus nie powiedział człowiekowi popełniającemu wykroczenie: "Idź do spowiedzi". Kazał mu natomiast udać się do osoby, którą skrzywdził i wszystko naprawić oraz szukać u niej przebaczenia, a potem wrócić z nią pojednany. Odnośnie tych, którzy zgrzeszyli przeciwko nam i przychodzą do nas pragnąc pojednania, Jezus rzekł: "Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu! I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: 'Żałuję tego', przebacz mu!" (Łk 17, 3-4). Zwróć uwagę, że ten, przeciwko któremu zgrzeszono, przebacza winowajcy, gdy ten pokutuje. Oznaką pokuty jest to, że krzywdziciel udaje się do brata, którego obraził, i pragnie jego przebaczenia. Odpuszczenia wszystkich naszych grzechów należy szukać u Boga. Gdy jednak dotyczą one innych osób, musimy szukać go również u nich. Nie możemy pojednać się z Bogiem, jeśli uprzednio nie pojednaliśmy się z naszym bratem. Jest to spowiedź ustanowiona przez Jezusa i praktykowana przez pierwotny Kościół. Nauki Pana dotyczące publicznej spowiedzi w Ewangelii Mateusza są bardzo jasne. Jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie, mówi Jezus, idź i porozmawiaj z nim na osobności - wyłącznie ty i on. Jeśli będzie żałował, zdobyłeś swojego brata. Nie należy już w tej sprawie czynić niczego więcej. Co się jednak stanie, jeśli twój brat nie okaże skruchy? Co należy wówczas uczynić? Następny krok polega na tym, aby sprowadzić jednego lub dwóch świadków. Sprawa przestała mieć charakter prywatny i przybrała półprywatną formę. Jeśli brat twój ich nie usłucha, wówczas należy podjąć trzeci krok. Ów ostatni etap dotyczy Kościoła, a w tym przypadku lokalnego zgromadzenia. Jeśli twój brat nie zechce usłuchać Kościoła, który pragnie przemówić do niego z miłością, próbując nakłonić go do pokuty, wówczas należy go wyłączyć ze społeczności Bożego ludu (Mt 18, 15-17). Jeśli oczywiście wykaże on skruchę, Kościół musi przyjąć go z powrotem do wspólnoty. Gdy jednak nie zechce się opamiętać, jego grzechy zostaną mu zatrzymane. W całym tym rozważaniu nie ma nic, co by, choć trochę przypominało spowiedź praktykowaną przez katolików. Wręcz przeciwnie, słowa Jezusa zabraniają takiego postępowania. Przyjrzyj się dokładnie praktyce, o której mówił Jezus. Powiedział On, że jeśli twój brat zgrzeszy przeciwko tobie, musisz sam do niego się udać i upomnieć go na osobności. Jeśli będzie pokutował, wówczas należy sprawę zakończyć. Jedyna sytuacją gdy ktoś inny powinien dowiedzieć się o grzechu, pojawia się wtedy, gdy ów brat nie zechce okazać żalu. Należy wówczas wziąć jednego lub dwóch świadków. Katolicka nauka mówi, że nawet, jeśli dwie osoby się pogodzą, z popełnionego grzechu należy spowiadać się kapłanowi. Oznacza to angażowanie trzeciej strony, co zaprzecza słowom Jezusa. Każda nauka dotycząca wyznawania grzechów (a zwłaszcza słowa Jakuba: "Wyznawajcie, zatem sobie nawzajem grzechy" Qk 5, 16]), musi być praktykowana w granicach ustanowionych przez Pismo Święte. 6.7 Miejsce na duszpasterstwo W Kościele zawsze będą znajdować się chrześcijanie, którzy potrzebują szczególnej opieki i uwagi. Niekiedy ludzie ci stanowią podporę zgromadzenia, choć od czasu do czasu mogą nie radzić sobie z pewnymi grzechami w swoim życiu. Choć wszystkie winy należy wyznawać Bogu, nie wyklucza to ogromnej wartości zwierzania się i nich komuś, kto może nam pomóc. Pismo Święte uczy nas nawet, abyśmy czuwali jedni nad drugimi. Osoby dojrzałe powinny czuć się odpowiedzialne za to, aby przychodzić na ratunek tym, którzy zmagają się z własnymi nieprawościami (Ga 6, 1-20). Chrześcijanie noszą czasami zbędne brzemiona, ponieważ nie szukali pobożnej rady u dojrzałych chrześcijan. Zastanówmy się przez chwilę nad następującym, typowym przypadkiem. Janusz jest aktywnym i wiernym chrześcijaninem od wielu lat. Wszyscy w Kościele go szanują i wiedzą o jego dobrych uczynkach. Jeden z przywódców wspólnoty zauważa, że Janusz ma problemy w swoim życiu. Umawia się z nim na spotkanie, a Janusz opowiada mu o burzy, jaka toczy się w jego życiu. Nawiązał romans z inną kobietą. Spędza bezsenne noce, przejmując się swoim grzechem, a nawet mając wątpliwości czy Bóg może mu przebaczyć. Poszukiwał Bożego odpuszczenia i wie, że je od Niego otrzymał, lecz jego życie zostało zniszczone przez to, co uczynił. Janusz będzie potrzebował stałego poradnictwa ze strony pobożnego chrześcijanina, który pomoże mu przywrócić porządek w jego życiu. W trakcie korzystania z porady, Janusz może zechcieć ujawnić szczegóły romansu swojemu chrześcijańskiemu duszpasterzowi, lecz nigdy duszpasterz ten nie występuje w roli spowiednika. Nie może udzielić mu rozgrzeszenia. Może natomiast zapewnić Janusza, że Bóg zawsze obiecywał, iż przebaczy pokutującemu i odnowi jego życie. Janusz może usłyszeć cenną naukę, poradę i zapewnienie od pobożnego duszpasterza, z którym rozmawiał o swoim grzechu. Taka praktyka znajduje poparcie u Boga. 6.8 Nasz przebaczający Bóg Pan jest Bogiem wybaczającym i chętnym by odpuścić wszystkim, którzy do Niego przychodzą. Może nam przebaczyć dzięki śmierci swojego Syna. Apostołowie otrzymali nakaz, aby ogłaszać wszystkim narodom dobrą nowinę o śmierci i zmartwychwstaniu. Ci, którzy uwierzyli w Jego naukę, otrzymywali przebaczenie grzechów, a tym, którzy ją odrzucali, grzechy zatrzymywano. W momencie naszego nawrócenia do Jezusa, stajemy się ludźmi, którym odpuszczono - tymi, którzy pojednali się z Bogiem i zostali przyjęci do jego rodziny. W Chrystusie doświadczamy błogosławieństwa nieustannego przebaczenia wszystkich naszych grzechów. Dzięki śmierci Bożego Baranka nie tylko odpuszczono nam całą przeszłość, lecz również wszystkie nieprawości, które popełnimy w przyszłości. Pragnę podkreślić wobec rzymskokatolików: przebaczenie grzechów nastąpiło na krzyżu, a nie w konfesjonale. Ludzie wierzący stanowią część królewskiego kapłaństwa (I P. 2;9) i mają bezpośredni dostęp do Bożej obecności. Możemy do Niego przyjść w modlitwie skruchy o każdej porze. Silne stanowisko, które zajmuje kościół katolicki odnośnie grzechu jest godne pochwały, a zwłaszcza w czasach, gdy istnienie grzechu negują niektórzy teologowie. Nie mniej jednak, nauka kościoła na temat odpuszczenia stanowi element, z którym nie możemy się zgodzić. Fragmenty Pisma Świętego omawiane w niniejszym rozdziale ukazują nam naukę Apostołów i pierwotnego Kościoła o wyznawaniu grzechów. Przebaczenie nie zależy od rozgrzeszenia udzielonego przez kapłana. Tylko Bóg zna nasze serce i odpuszcza nam kiedy pokutujemy. CZĘŚĆ 7 Kto jest Bożym kapłanem? Kapłan jest niezbędny w sakramentalnym życiu kościoła rzymskokatolickiego. Wyświęcenie pozostawia niezatarty ślad w jego duszy, czyniąc go zdolnym do celebrowania mszy, słuchania spowiedzi, namaszczania chorych, itd. Kapłaństwo mężczyzn jest przedmiotem ataków z różnych stron. Księża nie ukrywają wad swojego urzędu, a postępowe kobiety głośno domagają się dopuszczenia do urzędu, który jak dotąd należał wyłącznie do mężczyzn. Ci, którzy reprezentują przeciwne sobie stanowiska, nawzajem siebie atakują. Tylko powrót do Biblii może dostarczyć ostatecznej odpowiedzi, tak bardzo poszukiwanej przez wiele osób. 7.1 Nowe kapłaństwo Kapłaństwo nie zrodziło się wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa. Posiada ono długi i szczególny rodowód oraz występuje na przestrzeni prawie całego Starego Testamentu. Po raz pierwszy stykamy się z kapłanami izraelskimi tuż po wyjściu narodu wybranego z Egiptu, w drodze do ziemi obiecanej. Spośród dwunastu plemion tworzących ów naród, Bóg wybrał pokolenie Lewiego dla ustanowienia kapłaństwa. Urząd ten opierał się wyłącznie na pochodzeniu. Funkcja kapłana polegała na działaniu na rzecz innych ludzi, reprezentowaniu ich przed Bogiem. Była pełniona w świątyni. Bóg nie zamierzał, aby wspomniany typ kapłaństwa trwał na wieki. Wraz z przyjściem Jezusa miało być ustanowione kapłaństwo, które obejmowałoby cały lud Boży, a nie tylko kilku wybrańców. Jezus zainicjował je w momencie swojej śmierci na krzyżu, gdy dokonał odpuszczenia naszych grzechów. Ta w pełni wystarczająca ofiara sprawiła, że kapłani, składający ofiary za nasze winy, stali się zbędni. Ta, która została złożona za nas przez Jezusa, naszego najwyższego kapłana, została przyjęta przez Ojca (Hbr 10, 10-18). Nowy urząd kapłański ustanowiony przez Jezusa nie składa się z ludzi pochodzących z plemienia Lewiego ani wyłącznie z chrześcijańskich mężczyzn, lecz ze wszystkich mężczyzn i kobiet, którzy narodzili się na nowo (J 3, 1-16). Jest to "królewskie kapłaństwo", do którego nawiązują w Piśmie Świętym Apostoł Piotr i Jan (1 P. 2, 5; Obj. 1, 6). Nie musimy mieć szczególnego powołania, aby zostać kapłanem. Nie musimy również spędzać siedmiu lat na studiach w seminarium. Zostaje nim każdy chrześcijanin, a czynienie różnicy między duchowieństwem a ludźmi świeckimi nie ma żadnych podstaw. Z powyższej przyczyny nigdy nie czytamy w Nowym Testamencie o tym, aby ktoś został wyświęcony na kapłana. W Piśmie Świętym dowiadujemy się natomiast o starszych, którzy zostali wyznaczeni lub ordynowani w lokalnych Kościołach (Dz 14, 23; Tt 1, 5; 1 Tm 3, 1-7). Zostali ustanowieni po to, aby troszczyć się o duchowe dobro miejscowej społeczności (1 P. 5, 1-5). Ich urząd został określony również jako urząd pasterza lub biskupa (Dz 20, 17, 28). Błędem jest myślenie, że owi starsi zostali wyświęceni na księży, jak czasami twierdzi kościół rzymskokatolicki. Ich powołanie na urząd odbywało się poprzez "nałożenie rąk" (1 Tm 4, 14; 5, 22). W ten sposób Kościół lokalny okazywał aprobatę wobec wyznaczonych osób. Nie było w tym nic "magicznego" ani sakramentalnego. Niepowtarzalna pozycja księdza katolickiego jest nie do u trzymania w świetle nauki Pisma Świętego. W Starym Testamencie znajduje się ogromna ilość informacji dotyczących kapłana. Musieli oni pochodzić z odpowiedniego plemienia, nosić szczególny ubiór zaprojektowany przez Boga, a charakter ich pracy został ściśle określony (Wj. 27, 29; Kpł. 6, 12; 10, 11). Gdy jednak czytamy o życiu Kościoła w Nowym Testamencie, nie odnajdujemy w nim nic, co przypominałoby kapłaństwo rzymskokatolickie. Gdyby zostało ono ustanowione przez Chrystusa, spodziewalibyśmy się, że zauważymy jakieś dowody na jego istnienie. Nie można jednak znaleźć nic na jego temat w Bożym Słowie. Niestety, rola katolickiego kapłana przypomina tę, która pełniona była w Starym Testamencie. Związana ona była ze szczególnymi szatami i ofiarami składanymi za grzechy ludu. Zwróciliśmy już uwagę, że tego rodzaju kapłaństwo nigdy nie miało być stałe, lecz powinno zostać zastąpione innym, składającym się ze wszystkich mężczyzn i kobiet zbawionych przez Jezusa. Gdy ktoś staje się chrześcijaninem, zostaje również kapłanem zaangażowanym w składanie duchowych ofiar Bogu. 7.2 Nowe ofiary Kapłani w kościele Chrystusa składają nowy rodzaj ofiary. Nie ma już więcej potrzeby, aby składać je za nasze grzechy. Zostaliśmy natomiast powołani do tego, aby oddawać "ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz naszej rozumnej służby Bożej" (Rz 12, 1). Przyjrzyjmy się niektórym przykładom duchowych ofiar w Biblii. Kościół w Filipii został założony przez św. Pawła podczas jednej z jego misyjnych podróży. Od samego początku nawiązała się wspaniała więź między nim a mieszkańcami Filipii. Co więcej, mieszkańcy tego miasta stali się wielkimi pomocnikami w ewangelizacyjnej pracy Apostoła. Gdy Paweł został uwięziony w Rzymie, wysłali mu dary, które miały zaspokoić jego potrzeby. Apostoł jak zawsze uprzejmy, dziękował im za ich życzliwość, określając ich hojność jako "wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu" (Flp 4, 18). W rzeczywistości Apostoł dziękował im za kapłańską posługę, którą mu wyświadczyli - służbę, którą Bóg przyjął jako świętą ofiarę. Przy innej okazji Paweł zachęcał innych chrześcijan, aby trwali w swoich kapłańskich obowiązkach modlitwy oraz aby czynili dobrze, ponieważ Bóg traktuje modlitwę zanoszoną przez kapłanów Chrystusa, jako ofiarę. "Przez Niego więc składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię" (Hbr. 13, 15). Dobre uczynki posługi i miłosierdzia, które pełni każdy chrześcijanin, również traktowane są jako kapłańskie ofiary: "Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi" - mówi Paweł - "gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami" (Hbr 13, 16). Pismo Święte ukazuje nam piękny obraz chrześcijanina. Jest on: 1. kapłanem (1 P. 2, 9) 2. osobą, której ciało jest świątynią Ducha Świętego (1 Kor. 6, 19) 3. osobą składającą duchowe dary Bogu (Hbr 13, 15-16) Gdziekolwiek znajduje się chrześcijanin, jest tam również i kapłan oraz świątynia, w której duchowe ofiary mogą być składane Bogu. Na tym polega kapłaństwo darowane Kościołowi przez Chrystusa. Wprawdzie każdy chrześcijanin jest kapłanem, ale nie wszyscy wierzący w Kościele pełnią tę samą funkcję. Na przykład przywództwo nad Kościołem lokalnym zostało zlecone przez Boga ludziom, którzy otrzymali dary niezbędne do budowania ciała Chrystusa. Przywództwo mężczyzn stanowi ustanowioną przez Boga strukturę kościelną (1 Tm 2, 8-15). Przywództwo to jednak w żaden sposób nie umniejsza wartości chrześcijańskich kobiet, które również są dziedziczkami zbawienia i w niepowtarzalny sposób przyczyniają się do życia ciała Chrystusa. 7.3 Dar celibatu Celibat stanowi dar od Boga. Jezus nauczał, że niektórzy otrzymali ów dar dla budowania królestwa niebios (Mt 19, 11-12). Ludzie decydujący się na celibat dla sprawy królestwa Bożego, mają z niego większą korzyść w niektórych sferach niż ci, którzy założyli rodziny. Przychodzi mi na myśl pewien przykład: przypuśćmy, że nadarza się możliwość głoszenia ewangelii w odległym i trudnym rejonie świata. Istnieją dwaj odpowiedni kandydaci: jeden żyje w celibacie, a drugi jest żonaty i ma małe dzieci. Oczywisty wybór powinien paść na tego, który nie jest obciążony odpowiedzialnością za swoją rodzinę. Ten, który żyje w celibacie, nie musi się o nią martwić, ani myśleć jak przystosować się do nowego środowiska oraz czy znajdzie się odpowiednia szkoła dla jego dzieci. Wymagania takiej pionierskiej pracy będą bardziej odpowiednie dla kogoś, kto żyje w celibacie. Nie oznacza to, że celibat jest darem wyższym od małżeństwa. Praca, w którą jestem zaangażowany jako ewangelista jest błogosławiona przez Boga i wspierana przez moją żonę oraz trójkę dzieci. Poniósłbym wielką stratę gdyby nie było ich w moim życiu. W pierwotnym Kościele Apostołowie byli żonaci. Jest to fakt, któremu Kościół katolicki nigdy nie zaprzeczył. Byliśmy jednak nauczani, że gdy Apostołowie rzekli do Pana "opuściliśmy wszystko i poszliśmy za tobą", obejmowało to również ich żony (Mt 19, 27). W ten sposób celibat wkroczył do życia Kościoła. Zdumiewa mnie jak wielu z nas naiwnie przyjęło to za fakt, nigdy nawet przez moment nie zastanawiając się nad niesprawiedliwością, jaką byłaby taka decyzja w stosunku do żon Apostołów. Takie sytuacje oczywiście nigdy nie miały miejsca. Piotr oraz pozostali Apostołowie wraz z braćmi Pańskimi, pozostali żonaci przez całe swoje życie, a ich żony często towarzyszyły im w podróżach (1 Kr 9, 3-5). Gdy Piotr pisał o małżeństwie, powiedział: "Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski..." (1 P. 3,7). Taki nakaz byłby pusty gdyby pochodził od człowieka, który sam opuścił swoją współmałżonkę. Tekst znajdujący się w Ewangelii Mateusza 19, 27, cytowany przez kościół katolicki, nie popiera jego nauki na temat celibatu. Katolicka nauka na ten temat nie zgadza się z Pismem Świętym. Mężczyzna może być kapłanem bez względu na to, czy jest żonaty, czy w stanie bezżennym. Ponadto ten, który dzierży urząd biskupa (którego również określa się jako starszego lub pasterza), powinien być żonaty. Apostoł Paweł wyjaśnia, że biskup powinien być "mężem jednej żony... dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie troszczyć się o Kościół Boży?" (1 Tm 3, 1-5; por. Tt 1, 5-9). Tytułowy artykuł czasopisma "Time" z 23.02.1970 roku, nosi następujący nagłówek - "Katolicki exodus: dlaczego księża i zakonnice rezygnują". Wielu z tych, którzy zostawili swoje życie religijne, wyrażali swoją frustrację z powodu braku rozwoju w kościele katolickim. Celibat stanowił główną przyczynę ich rozczarowania. Od tamtych dni liczba księży, którzy złożyli rezygnację przekracza sto tysięcy. Jeśli zależy ci na cyfrach obliczysz, że zgodnie z powyższymi danymi katoliccy księża zostawiają swoją pracę co dwie godziny. Musi dziać się bardzo źle, skoro najlepiej wykształceni mężczyźni w Kościele katolickim składają rezygnację tak masowo. 7.4 Królewskie kapłaństwo Wielu katolików, którzy opuścili kapłaństwo, odnalazło swoje życie w prawdziwym Kościele Chrystusa. Znam osobiście cały szereg mężczyzn, którzy je porzucili i prawdziwie nawrócili się do Jezusa Chrystusa. Ich nawrócenie do Zbawiciela uczyniło ich częścią królewskiego kapłaństwa, o którym mówi Apostoł Piotr (1 P. 2,9). Nie są to pierwsi ludzie, którzy podobnie postąpili. Łukasz zapisał w Biblii, że "wzrastała też bardzo liczba uczniów w Jerozolimie, a nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę." (Dz 6, 7). Byli to kapłani Lewiccy, którzy codziennie składali ofiary za lud. Słysząc jednak dobrą nowinę o tym, że jedna ofiara złożona przez Jezusa dokonała pełnego odpuszczenia wszystkich naszych grzechów, okazali posłuszeństwo Panu. Zrezygnowali ze swojej roli, zauważając w Jezusie Chrystusie wyższego kapłana i wyższą ofiarę. Zbawieni z grzechów, stali się teraz kapłanami w Kościele Chrystusa. Ich poprzednia działalność stała się zbędna. Gdy zwrócimy się do autorytetu Pisma Świętego we wszystkich kwestiach wiary i praktyki, staniemy się nikim innym jak chrześcijańskimi kapłanami. CZĘŚĆ 8 Maryja Historia Izraela mówi o Bogu, który dokonuje wyborów. Abraham został wybrany na ojca narodu. Juda został wybrany, aby dać początek królewskiemu plemieniu, a dom Dawida został wybrany, aby stać się rodziną królewską. Z rodziny Dawida została wybrana Maryja, aby stać się matką Mesjasza izraelskiego - Jezusa, Syna Bożego. Wielu z wybranych ludzi przyczyniło się do rozszerzenia dzieła Bożego. Byli oni wierni Bogu nawet wśród ciężkich doświadczeń. Jedenasty rozdział Listu do Hebrajczyków ukazuje ich wiarę jako nasz wzór do naśladowania. Wiara Maryi nie jest wyjątkiem. Jej reakcja na wiadomość, że ma zostać matką Zbawiciela świata, nie była protestem, lecz lojalną uległością: "Niech mi się stanie według słowa twego." Mówiąc "tak" Bogu, Maryja wykazała postawę godną naśladowania przez każdego chrześcijanina. Niestety, jej życie opisane w Piśmie Świętym zostało przyćmione przez dogmaty, stworzone wyłącznie przez człowieka. Są to nauki, które zniekształcają prostotę jej historii. 8.1 Nieustające dziewictwo Nieustające dziewictwo Maryi jest jedną z głównych doktryn maryjnych. Podczas gdy Pismo Święte wyraźnie naucza o narodzeniu Jezusa z dziewicy, nigdy nie popiera twierdzenia, że Maryja zawsze nią była. Nieustające dziewictwo Maryi jest doktryną stworzoną przez człowieka. Analiza Pisma Świętego prowadzi nas do przekonania, że Maryja nie pozostała dziewicą po urodzeniu Jezusa. Najpierw jednak posłuchajmy, czego uczy nas na ten temat Kościół katolicki. "Pytanie 5: Czy Chrystus miał braci i siostry? Nie. Małżeństwo Józefa i Maryi było zawsze w pełni dziewicze. Zgodnie ze zrozumieniem żydowskim, bracia Chrystusa, o których mowa w ewangeliach byli jedynie jego kuzynami lub dalekimi krewnymi. Pytanie 6: Skąd wiemy, że Maryja na zawsze pozostała dziewicą? Jesteśmy tego pewni, ponieważ Bóg mówiąc do nas przez natchnione Pisma oraz swój nieomylny Kościół, twierdzi, że taka jest prawda."* *John Walsh, S. J., This is Catholicism, Garden City, NY: Image Books, 1959, str. 189-190. Są to wyraźne i niedwuznaczne stwierdzenia, które nie pozostawiają żadnych wątpliwości, co do stanowiska Kościoła katolickiego w tej kwestii. Czy jest ono jednak zgodne z nauką biblijną? 8.2 Świadectwo św. Mateusza Józef i Maryja zostali zaręczeni, aby wstąpić w związek małżeński. Gdy Józef odkrył, że Maryja jest brzemienna, powziął plan, aby potajemnie się z nią rozwieść. Jego zamierzenia zostały zakłócone przez anioła, który powiedział mu, że dziecko poczęte w łonie Maryi pochodzi od Ducha Świętego. Mateusz mówi: "Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus" (Mt 1, 24-25). Mateusz w sposób ostrożny pokazuje, że Józef nie mógł być ojcem Jezusa. Wyrażenie, którym się posługuje, wskazuje na to, że w czasie, gdy Józef i Maryja żyli wspólnie jako mąż i żona w okresie jej ciąży, nie utrzymywali kontaktów seksualnych aż do narodzin Jezusa. Mateusz chciał zapewne podkreślić ten fakt, ponieważ później mówi o braciach i siostrach Jezusa, narodzonych z Maryi i Józefa (Mt 12, 46-47; 13, 53-57). Muszę w tym momencie podkreślić pewną myśl. Nie ma nic nieczystego w tym, że Maryja i Józef ze sobą obcowali. Jakże mogłoby być inaczej? Małżeństwo zostało zaplanowane przez Boga, a seks jest jednym z jego błogosławieństw. Należy pamiętać, że Józef i Maryja byli sobie zaręczeni. Podobnie jak każda narzeczeńska para, mogli oni dyskutować ze sobą między innymi i o tej sferze. Takie rozmowy nie były czymś niepobożnym. Seks w ramach małżeństwa ma Boże poparcie. Idea małżeństwa bez pożycia małżeńskiego jest czymś sprzecznym z nauką Pisma Świętego: "We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg" (Hbr. 13, 4). Apostoł Paweł jest bardzo wymowny odnośnie roli pożycia małżeńskiego oraz wzajemnego obowiązku męża i żony w spełnianiu seksualnych pragnień partnera. "Mąż niech oddaje powinność żonie, podobnie też żona mężowi. Żona nie rozporządza własnym ciałem lecz mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona. Nie unikajcie jedno drugiego, chyba że na pewien czas, za obopólną zgodą, by oddać się modlitwie; potem znów wróćcie do siebie, aby - wskutek niewstrzemięźliwości waszej -nie kusił was szatan" (1 Kr 7,3-5). W ramach swojego małżeństwa Józef i Maryja również ze sobą obcowali. Było to zgodne z wolą Bożą. Małżeństwo bez seksu oznacza odrzucenie tego, co akceptuje Bóg. Święty Marek, autor Ewangelii, nie popiera nauki rzymskokatolickiej. Wierzył on, że Maryja nie pozostała dziewicą przez całe swoje życie. 8.3 Świadectwo św. Marka Służba Jezusa wywoływała żywą reakcję. Powstała nawet wokół niego gwałtowna burza, gdy wchodził w częste konflikty z religijnymi przywódcami. Jego rodzina była bardzo niezadowolona z powodu rozgłosu wokół Jego osoby, więc coś należało z tym zrobić. Przybył do domu, gdzie zgromadził się czekający na Niego tłum, "gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: 'Odszedł od zmysłów'" (Mr. 3, 21). Gdy zakończył nauczanie, "nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. Właśnie tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: 'Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie'. Odpowiedział im: 'Któż jest moją matką i którzy są braćmi?' I spoglądając na siedzących dokoła Niego rzekł: 'Oto moja matka i moi bracia'. Bo kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką" (Mr. 3, 31-35). Jeśli nieustanne dziewictwo Maryi było prawdą, Jezus miał doskonałą okazję, aby sprawę wyjaśnić mówiąc zgromadzonym, że nie ma żadnych braci i sióstr oraz że jest jedynym dzieckiem w rodzinie. Tego jednak nie uczynił. Św. Marek dostarcza dodatkowej informacji na temat braci i sióstr Jezusa. Reakcją na naukę i cuda Chrystusa było zdumienie i niewiara. " 'Skąd On to ma?' - pytali ludzie. 'I co to za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?'" (Mar. 6: 1-3). Ludzie z Nazaretu z pewnością wierzyli, że Jezus miał braci i siostry i to oni właśnie mogli na ten temat coś powiedzieć. Dlaczego zatem nie mielibyśmy przyjąć ich świadectwa? Ich zdziwienie związane z Jezusem wynikało z faktu, że był zwyczajną osobą. Pracował jako miejscowy rzemieślnik; posiadał braci i siostry podobnie jak wielu innych ludzi. Twierdził jednak, że stanowił wypełnienie wszystkiego, co napisali prorocy. Nic dziwnego, że "powątpiewali o Nim" (Mr. 6,3). 8.4 Świadectwo św. Łukasza Łukasz, umiłowany lekarz, miał również coś ważnego do powiedzenia na ten temat. Początkowy fragment jego Ewangelii świadczy o tym, jak dokładnie zbadał swój materiał, zanim zaczął go pisać (Łk 1, 1-4). Wielu naocznych świadków, których można było przesłuchać w celu zweryfikowania faktów, wciąż jeszcze żyło. Maryja stanowiła najbardziej oczywiste źródło informacji dla Łukasza odnośnie okoliczności towarzyszących narodzinom Jezusa Chrystusa. W oparciu o szczegółowe badania, Łukasz przedstawił narodzenie z dziewicy jako fakt (Łk 1, 26-38). Materiał dowodowy musiał być wystarczająco przekonywujący, aby uwierzył w niego lekarz. Jednocześnie jednak, Łukasz nie wahał się, aby stwierdzić, ze Maryja miała jeszcze inne dzieci (Łk 8, 19-21). Gdy napisał Dzieje Apostolskie, ponownie potwierdził, że urodziła ona potomstwo oprócz Jezusa. Opisuje on scenę, gdy Apostołowie zgromadzili się w górnej izbie, oczekując na dzień Pięćdziesiątnicy. "Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa i braćmi Jego" (Dz 1, 14). Łukasz, uważny historyk i lekarz, wierzył w narodzenie się Chrystusa z dziewicy, lecz zaprzeczał, aby Maryja pozostawała dziewicą przez całe swoje życie. Nie można lekceważąco odrzucać jego świadectwa. 8.5 Świadectwo św. Jana Świadectwo Jana jest istotne, ponieważ spędził dość dużą ilość czasu z Panem oraz przy wielu okazjach przebywał w towarzystwie Maryi. Jego bliskie związki z Jezusem umożliwiły mu bezpośrednie poznanie rodziny Pana. W Ewangelii nazwanej jego imieniem oraz w swoich listach Apostoł energicznie broni bóstwa Chrystusa. Przedstawia Jego wcielenie jako fakt i oświadcza, że Jezus jest Synem Bożym - drugą osobą błogosławionej Trójcy (J 1,1-18; 10,30-36; 14,15-31). Jan wierzył, że Jezus narodził się z dziewicy o imieniu Maryja, lecz nigdy nie twierdził, że pozostała ona nią do końca życia. Po wydarzeniu przemiany wody w wino, Apostoł zapisał, że "Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum" (J. 2:12). Trzykrotnie, w ciągu krótkiego fragmentu, Jan wspomina o braciach Pańskich: "A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Rzekli więc Jego bracia...Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego... Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie" (J. 7:2-3,5,10). Stwierdzenia te nie mogłyby zostać wypowiedziane, gdyby Maryja nie była matką kilkorga dzieci. 8.6 Świadectwo św. Pawła Wielki Apostoł Paweł (który napisał ponad połowę Nowego Testamentu) nigdy nie wierzył w nieustające dziewictwo Maryi. Przypomina nam bowiem o swoim spotkaniu z Jakubem - bratem Jezusa. "Następnie, trzy lata później" - mówi Apostoł - "udałem się do Jerozolimy dla poznania się z Kefasem, zatrzymując się u niego piętnaście dni. Spośród zaś innych, którzy należą do grona Apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego." Natychmiast po tym stwierdzeniu Paweł dodaje: "A Bóg jest mi świadkiem, że w tym, co tu do was piszę, nie kłamię" (Ga 1, 18-20). Broniąc prawa do finansowego wsparcia swojej pracy przez Kościół, Apostoł mówi: "Oto moja obrona wobec tych, którzy mnie potępiają. Czyż nie mamy prawa skorzystać z jedzenia i picia? Czyż nie wolno nam brać z sobą żony chrześcijanki, podobnie jak to czynią pozostali Apostołowie oraz bracia Pańscy i Kefas?" (1 Kor. 9, 3-5). W oparciu o dowody z Pisma Świętego, po prostu nie możemy wierzyć, że Maryja była zawsze dziewicą. 8.7 Katolicka odpowiedź Ktoś mógłby zapytać: "Skoro dowody są tak przekonywujące, dlaczego nie wierzy im kościół katolicki? Dlaczego jest tak zaślepiony, skoro wszystko wydaje się takie jasne?" Musimy jednak pamiętać, że nie polega on jedynie na Piśmie Świętym w swoim nauczaniu. Czerpie również z innego źródła - ze swojej tradycji. Doktryna o nieustającym dziewictwie Maryi jest jedną z nauk, które nie pochodzą z Pisma, lecz ze źródeł pozabiblijnych. Kościół katolicki broni wspomnianego dogmatu mówiąc, że zawsze tak wierzył (co nie jest prawdą) oraz że wszelka wzmianka o braciach i siostrach Pańskich dotyczy Jego kuzynów. 8.8 Odpowiedź Biblii W rzeczywistości istnieje tylko jedno słowo w nowotestamentowej grece na określenie braci i sióstr, krewnych lub rodaków. Jak więc mamy rozpoznać jego znaczenie, gdy czytamy je w Biblii? Poprzez kontekst, w którym się ono znajduje. Przemawiając do tysięcy Żydów, którzy przybyli do Jerozolimy na święto Pięćdziesiątnicy, Piotr zwrócił się do nich jako "braci" (Dz 2, 29). Paweł, wygłaszając swoją obronę przeciwko wrogim Żydom, określił ich w podobny sposób: "bracia" (Dz 22, 1). W obydwu przytoczonych przypadkach, o zrozumieniu słowa "bracia" decyduje kontekst. Nawiązuje ono do ich wspólnego przodka oraz pochodzenia od jednego ojca - Abrahama. Gdy anioł Gabriel zwiastował Maryi, że ma zostać matką Mesjasza, powiedział jej również, że jej posunięta w latach kuzynka Elżbieta była brzemienna od sześciu miesięcy (Łuk. 1:36,58). Skąd wiemy, że Elżbieta nie była w rzeczywistości siostrą Maryi, lecz kuzynką? Kontekst, w którym toczy się dyskusja, nie pozostawia żadnej wątpliwości, że Elżbieta nie była jedynie rodaczką, lecz również kuzynką. Gdy pojawia się wzmianka o braciach i siostrach Jezusa, skąd możemy wiedzieć, że nie chodzi w nich o wspólnych przodków, ani o kuzynów lub krewnych? Gdy przyglądamy się kontekstowi wspomnianych stwierdzeń, odnajdujemy przekonywujące dowody na to, że Jezus faktycznie miał braci i siostry. Z całą pewnością wierzyli w to Mateusz, Marek, Łukasz, Jan i Paweł. Nie uznawali oni nieustającego dziewictwa Maryi. Niektórzy czytelnicy mogliby pomyśleć, że cała powyższa dyskusja jest mało ważna. Tak jednak nie jest, ponieważ jej istota dotyczy naszej fundamentalnej postawy w stosunku do religijnych autorytetów: czy przyjmujemy za jedyny autorytet Biblię, czy raczej akceptujemy stanowisko katolickie uznające jednocześnie Pismo i tradycję. Kościół katolicki nie może obronić swojej doktryny na podstawie Biblii. Musi wyjść poza nią, czego rezultatem jest dogmat, który zaprzecza wyraźnej nauce Słowa Bożego. Gdyby doktryna o nieustającym dziewictwie Maryi pochodziła od Boga, na jej potwierdzenie znaleźlibyśmy odpowiednie dowody w Pismach. Dowody takie jednak nie istnieją, a świadectwo Biblii zmusza nas do tego, abyśmy uwierzyli, że z małżeństwa Maryi z Józefem pochodzą jeszcze inne dzieci. 8.9 Niepokalane poczęcie? 8 grudnia, 1854 roku, papież Pius IX wydał następujący dekret: "Na mocy autorytetu Jezusa Chrystusa, naszego Pana, błogosławionych Apostołów, Piotra i Pawła oraz naszego własnego, oświadczamy, ogłaszamy i stwierdzamy, że doktryna, która utrzymuje, że błogosławiona Maryja Dziewica, w momencie swojego poczęcia, z nadzwyczajnej łaski i miłosierdzia Wszechmogącego Boga, dla zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela ludzkości była zachowana od wszelkiego skażenia grzechu pierworodnego, została objawiona przez Boga, i dlatego winna być zdecydowanie i wytrwale wyznawana przez wszystkich wiernych."* John A. Hardon, SJ. The Catholic Catechism, London: Geoffrey Chapman Publishers, 1975, str. 157-158. Powyższy dekret papieski jest sprzeczny z wypwiedziami kilku innych papieży, którzy odrzucali taką doktrynę. Aniceto Sparagna, były ksiądz katolicki, zgrormadził materiały dokumentujące sprzeciw wielu Ojców kościoła oraz niektórych wczesnych papieży w stosunku do wspomnianej nauki. Dotyczy to takich postaci jak: św. Bernard, św. Augustyn, św. Piotr Lombard św. Albert Wielki, św. Tomasz z Akwinu oraz św. Antoniusz. Ten sam autor publikuje również stwierdzenia kilku papieży którzy w sposób bezpośredni bądź pośredni dali do zrozumienia, że ni gdy nie wierzyli w niepokalane poczęcie. Oto przykłady: Papież Leon I (440): "Jedynie Pan Jezus Chrystus spośród synów ludzkich narodził się niepokalany" (Kazanie 24 Nativ Dom.). Papież Gelazy (492): "Tylko Nieskalanemu Barankowi przypadło w udziale nie mieć żadnego grzechu" (Gelassi Papae Dicta, t. IV, Paryż, 1671). Papież Innocenty III (1216): "Została [Ewa] stworzona bez grzechu, lecz spłodziła w grzechu; ona [Maryja] zaś została stworzona w grzechu, lecz spłodziła bez grzech" (De FestoAs sump., Kazanie 2).* * Aniceto M. Sparagna, Personal Evangelism Among Roman CathholicsMissou ri: College Press, Missouri, USA, str. 194 8.10 Katolicka odpowiedź Jaki dowód z Pisma Świętego może przedstawić kościół katolicki na poparcie niepokalanego poczęcia? W dekrecie papieskim z 1854 roku zacytowane zostały dwa fragmenty. Księga Rodzaju (3:15) mówi: "Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej:ono zmieżdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę". Werset ten jednak nie dotyczy Maryi, mimo że obrazy i figury przedstawiają ją, gdy miażdży głowę węża. Jest on natomiast proroctwem o Jezusie, który pochodził z kobiety i miał pokonać szatana. Pismo Święte popiera następujący pogląd: "Syn Boży objawił się po to, aby zniszczyć dzieła diabła" (1 J 3, 8). Ponadto przyszedł "aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła" (Hbr. 2, 14). Nauka katolicka nie znajduje żadnego poparcia we wspomnianej części Słowa Bożego. Drugim fragmentem występującym w papieskim dekrecie jest Ewangelia św. Łukasza (1, 28), która mówi o Maryi jako o "pełnej łaski" lub "łaską obdarzonej". Wyrażenie jednak absolutnie nie dotyczy jej rzekomej bezgrzeszności. Została ona wybrana w wyniku łaskawego aktu Bożego, aby stała się matką Pana. W tym sensie jest ona rzeczywiście "łaską obdarzona". Ze względu na ten wyjątkowy przywilej, wszystkie pokolenia będą ją nazywać błogosławioną. (Termin "błogosławiona" nie jest religijnym tytułem; mówi natomiast o przywileju wybrania Maryi, aby porodziła Jezusa). Wyrażenie "łaskiś pełna" pojawia się w Pismach Nowego Testamentu tylko dwukrotnie. Druga wzmianka znajduje się w Liście do Efezjan (1,5-8) gdzie św. Paweł określa wszystkich chrześcijan jako pełnych łaski. Uczy on, że wszyscy chrześcijanie są odbiorcami Bożej łaski. Nasza relacja z Nim stanowi rezultat Jego łaskawości w stosunku do nas. Jego łaska jest niczym niezasłużoną przychylnością, którą przejawia w stosunku do nas. Dlatego wszyscy jesteśmy "pełni łaski". Słowa te nie mogą nic innego oznaczać. Niepokalane poczęcie w ujęciu papieża Piusa IX było doktryną nieznaną jego poprzednikom. To samo dotyczy nauki o bezgrzeszności Maryi. 8.11 Co mówi Pismo? Gdyby bezgrzeszność Maryi była objawieniem pochodzącym od Boga, spodziewalibyśmy się, że Pismo Święte ją potwierdzi lub przynajmniej nie będzie zawierać stwierdzeń sprzecznych z takim objawieniem. Zanim jednak zbadamy świadectwo Pisma, należałoby zacząć od podstaw. Po pierwsze, gdy Bóg chciał powiedzieć, że wśród reguł istnieją wyjątki, czynił to w sposób wyraźny. Jezus uczył na przykład, że małżeństwo stanowi więź na całe życie. Na tym jednak nie poprzestał, lecz podał jeden wyjątek: cudzołóstwo. "Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu, "za wyjątkiem seksualnej niewierności małżeńskiej" - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo" (Mt 19, 9). Po drugie, chrześcijanie wierzą, że wszyscy jesteśmy grzeszni. Nie ma w tej kwestii większych rozbieżności. Jedynie Jezus jest tutaj wyjątkiem: nie popełnił żadnego grzechu. Pismo mówi nam, że był "doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu" (Hbr. 4, 15). Z powyższych dwóch przykładów możemy wnioskować, że gdy pojawia się wyjątek, Bóg o tym wspomina. Zarówno Apostoł Paweł jak i Jan wykluczają jakąkolwiek możliwość niepokalanego poczęcia. Prowadzeni przez Świętego Ducha prawdy oświadczają: "Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego" (Rz 3, 10), "Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Boiej" (Rz 3, 23). "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1 J 1, 8). "Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki" (1 J 1, 10). 8.12 Świadectwo Maryi Świadectwo Maryi harmonizuje z treścią Pisma Świętego. Gdybyśmy mogli zadać jej pytanie: "czy wierzysz w naukę o niepokalanym poczęciu?", odrzuciłaby ją z następujących przyczyn Po pierwsze, gdy Maryja odwiedziła swoją kuzynkę Elżbietę i została pozdrowiona jako matka Pana, zareagowała następująco: "Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy" (Łk. 1, 46. 47). Zgodnie z jej świadectwem, uznaje ona swoją potrzebę Zbawiciela. Kto bowiem Go potrzebuje? Grzesznicy. Maryja najlepiej wiedziała czy jest grzeszna czy nie. Po drugie, jej czyny po narodzeniu Jezusa świadczą o tym, że uznawała siebie za grzesznika. Po przyjściu na świat Jezusa nadszedł jej czas oczyszczenia. Udała się więc do świątyni i złożyła odpowiednie ofiary wymagane przez Prawo Mojżeszowe. Złożenie ofiar sprawiło, że Maryja stała się rytualnie czysta. Ofiary te również wskazywały na jej grzechy, a faktu tego nikt nie może zaprzeczyć. Prawo Mojżeszowe zawierało następujące polecenie: "To jest prawo dotyczące tej, która urodziła syna lub córkę. Jeżeli zaś jest ona zbyt uboga, aby przynieść baranka, to przyniesie dwie synogarlice, albo dwa młode gołębie, jednego na ofiarę całopalną i jednego na ofiarę przebłagalną" (Kpł 12, 7-8; por. Łk 2, 22-24). Maryja podporządkowała się Prawu Mojżeszowemu i złożyła ofiarę za grzech, ponieważ wiedziała, że jest grzeszna i że potrzebuje Zbawiciela. Nie przysparzamy jej czci, gdy mówimy coś zupełnie przeciwnego, bez względu na nasze dobre intencje. 8.13 Wniebowzięcie Maryi 1 października 1950 roku, papież Pius XII złożył oświadczenie ex cathedra ogłaszając wniebowzięcie jako niepodważalny dogmat kościoła katolickiego: "Autorytetem naszego Pana Jezusa Chrystusa, błogosławionych apostołów Piotra i Pawła oraz naszym własnym oświadczamy, ogłaszamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga, że Niepokalana Matka Boża, Maryja zawsze dziewica, dokonawszy swojego żywota ziemskiego, została wzięta do chwały niebiańskiej z duszą i ciałem. Dlatego jeśli ktoś zamyśla (niech Bóg broni) by świadomie zaprzeczać lub podważać to, co zostało przez nas podane, niech wie, że całkowicie odpadł od boskiej i katolickiej wiary".* * John Walsh, S. J., This is Catholicism, Garden City, NY: Image Books, 1959, str. 192. Bardzo mocne stwierdzenie! Zostało nam powiedziane, że nauka ta ma pochodzenie boskie, a ci, którzy ją odrzucą, doświadczą surowych konsekwencji. Spodziewalibyśmy się obfitych dowodów na poparcie wspomnianej doktryny, lecz - podobnie jak w przypadku niepokalanego poczęcia - wniebowzięcie również nie ma żadnej podstawy w Piśmie Świętym. 8.14 Odpowiedź Biblii Zanim Jezus wstąpił do nieba, obiecał Apostołom, że pośle im Ducha Świętego. Miał On ich prowadzić, uczyć i przypominać im o wszystkim, co Jezus im powiedział za swojego życia na ziemi (J 14, 26; 16, 13). Apostołowie zaś zapisali wszystko, czego się nauczyli, prowadzeni Duchem prawdy. To, co napisali w Pismach było wystarczające. "Boska Jego wszechmoc" - mówi Piotr -"udzieliła nam tego wszystkiego, co się odnosi do życia i pobożności" (2 P. 1,3). Paweł zapewniał chrześcijan, że przedstawił im wszystko, co Bóg miał im do powiedzenia. Nigdy jednak nie wspominał o wniebowzięciu. "Nie uchylałem się tchórzliwie" - mówi Paweł - "od wszystkiego, co pożyteczne tak, że przemawiałem i nauczałem was publicznie i po domach...nie uchylałem się tchórzliwie od głoszenia wam całej woli Bożej" (Dz 20, 20. 27). Czytając Pismo Święte nie znajdujemy w nim żadnej wzmianki o wniebowzięciu. Wyraźnie więc nigdy nie było ono częścią nauki głoszonej przez Jezusa, ani dogmatem uznawanym przez Apostołów. Apostoł Jan, któremu sam Pan powierzył opiekę nad Maryją, napisał pięć ksiąg Nowego Testamentu. Ani razu jednak nawet nie sugeruje doktryny o wniebowzięciu. Milczenia Pisma Świętego nie można w tej kwestii ignorować. Każda nauka pierwotnego Kościoła jest mocno zakorzeniona w Piśmie Świętym. Dla przykładu, narodzenie Chrystusa z dziewicy zostało przepowiedziane przez proroków, a jego spełnienie jest zarejestrowane w Pismach. Jednak ani niepokalane poczęcie, ani wniebowzięcie nie były przedmiotem przepowiedni, ani też nie zapisano ich wypełnienia. Gdyby doktryny te były istotne (lub w ogóle prawdziwe), wzmianka o nich znalazłaby się w Pismach. W dniu Pięćdziesiątnicy Piotr rozgłaszał dobrą wiadomość, że Jezus w sposób zwycięski powstał z grobu i wstąpił do Ojca w niebie: "[Dawid] widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza, że ani nie pozostanie w Otchłani, ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami" (Dz 2, 31-32; por. Ps. 16, 9-10). W przeciwieństwie do ciała Chrystusa, nasze ciała ulegają rozkładowi po śmierci. Nasze zmartwychwstanie będzie mieć miejsce w przyszłości, a jego gwarancją jest zwycięstwo zmartwychwstałego Chrystusa. Paweł stwierdza, że Jezus jest "pierwocinami" tych, którzy umarli. "Pierwociny" to termin rolniczy, mówiący o nadchodzących żniwach. "I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia" (1 Kor. 15, 22-23). Słowa te zostały wypowiedziane w sposób jasny. Zmartwychwstanie umarłych będzie mieć miejsce bez żadnych wyjątków dopiero przy powtórnym przyjściu Pana. Papieskie twierdzenie, że wniebowzięcie Maryi jest "dogmatem objawionym przez Boga" należy odrzucić, ponieważ nie zgadza się z prawdą, którą objawił Bóg w Piśmie Świętym. 8.15 Wstawiennictwo Maryi Ojciec Jon Walsh, S.J., po wyłożeniu katolickiej nauki o wniebowzięciu, traktuje wstawiennictwo Maryi jako następny, logiczny krok. Zadaje on pytanie, a następnie odpowiada: "Pytanie: Skoro teraz Błogosławiona Matka jest już w niebie, czy zwraca ona jakąkolwiek uwagę na mieszkańców ziemi? Odpowiedź: Ponieważ jej syn umarł za wszystkich ludzi, Maryja żywo troszczy się o dobro każdego mężczyzny i kobiety na ziemi. Traktuje ona nas wszystkich jako swoje dzieci i nieustannie się o nas modli."* * Ibid., str. 192. Przez wiele lat byłem głęboko oddany Maryi oraz wierzyłem we wszystko, co kościół katolicki o niej nauczał. Odmawiałem do niej modlitwy, nowenny i codzienny różaniec. Wstawiennictwo Maryi stanowiło ważną część moich religijnych przeżyć. Istniała ogromna ilość świadectw o jego skuteczności. Praktyka była popierana prostymi ilustracjami z codziennego życia. Gdy np. chciałeś pożyczyć samochód wieczorem, co powinieneś uczynić? Należało poprosić swoją matkę, aby porozmawiała o tym z ojcem, a niedługo potem jechałeś już na wieczorną imprezę. Chęć zastosowania takiego przykładu w życiu była nie do odparcia. Skoro matka może spełniać nasze prośby na ziemi, czyż Maryja, nasza matka w niebie, nie ześle duchowego wsparcia wszystkim swoim dzieciom? Możliwość, że jej Syn odmówiłby spełnienia prośby swojej własnej matki, była nie do pomyślenia. Nigdy nie kwestionowaliśmy słuszności takiego rozumowania. Wydawało się ono bowiem bardzo logiczne. 8.16 Prawdziwe biblijne wstawiennictwo Wspomniana doktryna maryjna napotyka na trudności w dwóch kwestiach. Po pierwsze, nauka o wniebowzięciu Maryi z duszą i ciałem, jak już widzieliśmy, nie ma żadnych podstaw. Po drugie, Pismo Święte uczy nas, aby nasze modlitwy kierować jedynie do Boga. Moje oczy otworzyły się dopiero wtedy, gdy dostrzegłem, że Pan Jezus Chrystus w zupełności wystarczy, aby zaspokoić moje potrzeby. Podobnie jak w przypadku wielu szczerych katolików, moja koncepcja Boga była niewłaściwa. Naprawdę odczuwałem, że moje modlitwy mają większą szansę wysłuchania, jeśli zwracałem się do Maryi. Dysponowałem również długą listą świętych, których od czasu do czasu wzywałem w chwili kryzysu. List do Hebrajczyków stanowił dla mnie drzwi, które otworzyły przede mną wspaniałość Pana. Wspomniana księga przedstawia Jezusa jako tego, który może utożsamić się ze wszystkimi naszymi potrzebami. Jego życie na ziemi wystawione było na wszelkie możliwe zmagania i pokusy, których doświadczamy. Przeżywał On odrzucenie i głębokie rany wywołane zdradą przyjaciół. Nie uniknął okrutnych oszczerstw rozprzestrzenianych o nim przez religijnych przywódców. Jego uczucia niejednokrotnie były ranione przez niewdzięczność ludzi, którym udzielił pomocy. Wiedział, co to znaczy zmagać się z pokusami szatana. W jaki sposób jego zmagania mogą pomóc nam w dzisiejszych czasach? Moja dusza napełniła się radością pod wpływem fragmentów Pisma, mówiących o wystarczalności Pana: "W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom" (Hbr. 2, 18). "Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili" (Hbr. 4,15-16). "Przeto i zbawiać może na wieki całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi" (Hbr. 7, 25). Co mówią nam o Panu powyższe fragmenty Pisma? Ze Jezus jest w stanie zaspokoić wszystkie nasze potrzeby. Gdy modlimy się, nie błagamy niechętnego nam Boga, lecz miłującego Ojca, którego Syn utożsamił się z naszymi próbami i uciskami. Jako Arcykapłan, Jezus współczuje każdemu z nas i wstawia się za nami poprzez swoją kapłańską posługę. Ponieważ Jezus posiada pełną moc, zrozumienie i chęć, aby przyjść nam z pomocą, nie ma już żadnej potrzeby na wstawiennictwo Maryi lub świętych. 8.17 Zaproszenie Jezusa Jezus kieruje zaproszenie do wszystkich ludzi, którzy toczą walkę oraz znajdują się w potrzebie: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie" (Mt. 11, 28-30). Nie ma takiej potrzeby, której nie potrafiłby On zaspokoić, problemu, którego nie mógłby rozwiązać, kryzysu zbyt wielkiego, aby nie potrafił sobie z nim poradzić, ani osoby zbyt grzesznej by nie mógł jej pomóc. W swoim zaproszeniu zwraca się On do poranionych ludzi tego świata. Wzywa ich, aby przyszli do Niego a nie do Maryi. Gdy uczniowie poprosili Jezusa, aby nauczył ich się modlić, nauczył ich modlitwy Pańskiej, a nie różańca (Łk. 11, 1-4). W powyższej modlitwie Bóg jest jedyną osobą, do której skierowane są wszystkie prośby oraz Tym, który potrafi zaspokoić wszelkie nasze potrzeby. Jezus nigdy nie mówił ludziom, aby modlili się do Maryi lub do innych wartościowych mężczyzn lub kobiet żyjących w przeszłości, takich jak Abraham, Mojżesz czy Dawid. Modlitwa jest ofiarą, którą składamy Bogu. Stanowi ona akt uwielbienia, a wielbić można jedynie Boga (Hbr. 13, 15-16; Mt. 4, 10). Kierowanie modlitw do kogoś innego niż Bóg, oznacza składanie fałszywej czci będącej bałwochwalstwem, która z kolei stanowi pogwałcenie Bożej woli. 8.18 Królowa niebios Usprawiedliwiając praktykę modlitwy do Maryi (lub świętych), stosuje się następujący argument.. Wielu ludzi poświadcza, że gdy modlili się do Maryi ich prośby zostały wysłuchane i dlatego praktyka ta musi być słuszna. Zwróćmy jednak uwagę na postępowanie narodu izraelskiego, gdy modlił się do królowej niebios w czasach proroka Jeremiasza. Lud usprawiedliwiał swoją praktykę mówiąc, że gdy zaprzestał zwracania się do wspomnianej królowej, wszystko zaczęło toczyć się źle. I przeciwnie, gdy do niej się modlili, wszystko przyjmowało w ich życiu właściwy obrót: "Raczej wprowadzimy w czyn wszystko, co postanowiliśmy sobie: składać ofiary kadzielne królowej nieba, składać na jej cześć ofiary płynne podobnie jak to czyniliśmy my, nasi przodkowie, nasi królowie oraz nasi przywódcy w miastach judzkich i na ulicach Jerozolimy. Wtedy mieliśmy pod dostatkiem chleba, powodziło nam się dobrze i nie spotkało nas nic złego. Od czasu, gdy zaprzestaliśmy składać królowej nieba ofiary kadzielne i płynne, cierpimy niedostatek wszystkiego i giniemy od miecza lub głodu" (Jr44, 17-18) Wspomniana praktyka obrażała Boga. Przeciwko niej występował również odważnie prorok Jeremiasz. Ludzie jednak pozostali głusi na jego słowa. Woleli kierować się swoim własnym osądem niż Bożym. 8.19 Wesele w Kanie Kościół katolicki pośpiesznie wskazuje na ucztę weselną w Kanie, usprawiedliwiając w ten sposób praktykę modlitwy do Maryi (J 2, 1-11). Sumienne przyjrzenie się wspomnianemu wydarzeniu oraz zbadanie jego kontekstu nie potwierdza katolickich przekonań. Na weselu w Kanie Maryja powiedziała Jezusowi, że wyczerpało się wino. Czy informacja ta zaskoczyła Go? Czy powiedziała mu o czymś, czego nie wiedział? Z pewnością nie! Jest on Bogiem Synem i wie o wszystkim. Dlaczego zatem w ten sposób się do Niego zwróciła? Wiedziała, kim jest Jezus oraz że jest w stanie sprostać potrzebom chwili. Maryja poprosiła więc sługi, aby wykonali wszystko co im Jezus powie. Gdy tak uczynili, zamienił On wodę w wino. W powyższej historii nie ma absolutnie nic, co mogłoby sugerować zdrowo myślącej osobie, że modlitwa do Maryi w dzisiejszych czasach jest właściwa. Aby dojść do takiego wniosku, musielibyśmy wyjąć całą historię z kontekstu i nadać jej znaczenie, którego nie zamierzał Jan, gdy zapisywał całe zdarzenie. 8.20 Obietnice Boże Nie ma nic, co mogłaby dla nas uczynić Maryja, a czego by Jezus nie obiecał. Po co nam wstawiennictwo Maryi, skoro mamy następujące obietnice od Pana? "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem kto prosi, otrzymuje; kto szuka znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą" (Mt. 7, 7-11). "A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, ja to spełnię" (J 14, 13-14). "Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga, i o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego, ponieważ zachowujemy jego przykazania i czynimy to, co się Jemu podoba" (1 J 3, 21-22). "Ufność, którą w Nim pokładamy polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go prosili" (1 J 5, 14-15). "A Bóg mój według swego bogactwa wynagrodzi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę" (Flp 4, 19). "Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą" (Rz 8, 26-27). 8.21 Objawienia Maryi Przywiązanie do błogosławionej Maryi Panny, zostało spotęgowane przez jej rzekome objawienia w Fatimie, Lourdes i Gwadelupie. Jej przesłanie dotyczy pokoju na świecie oraz wzywa do tego, aby więcej ludzi odmawiało różaniec. Te i inne miejsca stały się celem pielgrzymek wielu milionów katolików, a w szczególności ludzi słabych, nieuleczalnie chorych lub niepełnosprawnych. Przyjeżdżają z całego świata w nadziei otrzymania uzdrowienia. Z miejsc tych słyszymy wiele doniesień o osobach, które doznały wyleczenia, oraz o wielu cudach. Jaka jest biblijna odpowiedź na wspomniane objawienia, wizje, cuda i uzdrowienia? Czy są one prawdziwe, czy też cała wspomniana sprawa została zmyślona? Jedynym bezpiecznym gruntem, na którym możemy się oprzeć jest Słowo Boże. Musimy porównać to, co wydarzyło się w Lourdes i w 3 innych miejscowościach z tym, co znajdujemy w Biblii, a potem przeanalizować dowody. W strategicznych fragmentach całej Biblii pojawiają się Boże ostrzeżenia dotyczące fałszywych cudów, znaków i cudownych zdarzeń. Choć są one spektakularne, nie pochodzą od Boga. Niektóre z owych nadzwyczajnych wydarzeń do złudzenia przypominają Boże działanie, lecz potem okazują się fałszywe z powodu przesłania, które im towarzyszy. Tylko dlatego, że zdarzył się cud, nie znaczy, że jest to wystarczająca przyczyna aby wierzyć w jego boskie pochodzenie, nawet jeśli nie potrafimy definitywnie wyjaśnić dlaczego miał miejsce. Prawdy nie można mierzyć samymi objawieniami, lecz przesłaniami, które towarzyszą rzekomemu objawieniu. Przyjrzyjmy się niektórym ostrzeżeniom Boga skierowanym do nas po to, abyśmy nie odeszli od prawdy, którą objawił nam w Piśmie Świętym. 8.22 Fałszywe wizje i cuda Wiele fałszywych religii powołuje się na tzw. cuda i wizje, których doświadczyli ich założyciele, aby poprzeć nimi nauczanie, które stoi w bezpośredniej sprzeczności z tym, co już zostało objawione przez Boga. Pan surowo przestrzegł naród izraelski, aby unikał ludzi, których przesłanie zaprzecza temu, co On powiedział, nawet jeśli orędziu fałszywego nauczyciela towarzyszyłyby wielkie znaki i cuda. "Jeśli powstanie u ciebie prorok lub wyja śniacz snów i zapowie znak lub cud, i spełni się znak albo cud, jak ci zapowiedział, a potem ci powie: 'Chodźmy do bogów obcych -których nie znałeś, i służmy im', nie usłuchasz słów tego proroka, albo wyjaśniacza snów. Gdyż Pan, Bóg twój doświadcza cię, chcąc poznać, czy miłujesz Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy. Za Panem, Bogiem swoim, pójdziesz. Jego się będziesz bał, przestrzegając Jego poleceń. Jego głosu będziesz słuchał, Jemu będziesz służył i przylgniesz do Niego.". (Pwt 13, 2-5). Bóg mówi swojemu ludowi, że istnieje wyraźna możliwość dokonania cudu, znaku lub nadnaturalnego dzieła, a jednocześnie wygłoszenia przesłania, które jest sprzeczne z Bożą wolą. Orędzie Lourdes nie zgadza się z Bożym Słowem. Biblia uczy nas, aby składać cześć jedynie Panu i tylko do Niego się modlić. Posłannictwo z Lourdes naukę tę gwałci. Posłuchajmy ostrzeżenia Jezusa: "Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić jeśli to możliwe, także wybranych" (Mt. 24, 24). Mamy więc wyraźne ostrzeżenie od Jezusa, który widział możliwość cudów dokonywanych przez ludzi głoszących fałszywe nauki. Przesłanie pochodzące od Boga możemy poznać po tym, że harmonizuje z tym, co Bóg już wcześniej objawił. Lourdes odwodzi ludzi od Chrystusa i zwraca ich serca ku większej czci dla Maryi. Oto dwa ostrzeżenia wystosowane przez Apostoła Pawła do Kościoła: "Obawiam się jednak, ażeby nie były odwiedzione umysły wasze od prostoty i czystości wobec Chrystusa w taki sposób, jak w swojej chytrości wąż uwiódł Ewę" (2 kor 11, 13). "I nic dziwnego. Sam bowiem szatan podaje się za anioła światłości" (2 Kor 11, 14). Niebezpieczeństwo fałszywych cudów przypomina mi w szczególności następujący fragment Bożego Słowa: "Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia, Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość" (2 Tes. 2, 5-12). Apostoł Jan w księdze Apokalipsy przedstawia Kościół, który zwycięża, a jednak doświadcza wielkiego prześladowania. Jednym z wrogów Kościoła są fałszywe doktryny, które pochodzą od diabła oraz upadłych aniołów. Istotne znaczenie ma jednak fakt, że doktrynom tym towarzyszą cuda. Czy ze względu na to, że pojawiają się nadzwyczajne zjawiska powinniśmy również wierzyć, że doktryny są prawdziwe? Oczywiście, że nie! "I czyni [bestia] wielkie znaki tak, iż nawet każe ogniowi zstępować z nieba na ziemię na oczach ludzi"(Obj. 13, 13). Postępowanie Szymona czarnoksiężnika uczy nas, że nawet zdolni i inteligentni ludzie mogą dać się zwieść i myśleć, że coś pochodzi od Boga, choć w rzeczywistości tak nie jest. Posłuchajmy, co ma do powiedzenia Słowo Boże: "Pewien człowiek imieniem Szymon, który dawniej zajmował się czarną magią, wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym. Poważali go wszyscy od najmniejszego do największego: 'Ten jest wielką mocą Bożą' - mówili. A liczyli się z nim dlatego, że już od dość długiego czasu wprawiał ich w podziw swoimi magicznymi sztukami" (Dz 8, 9-11). 8.23 Ostrzeżenie św. Pawła Ostrzeżenie Apostoła Pawła w liście do Galacjan jest godne uwagi. Autor nie odrzuca możliwości doświadczenia przez kogoś wizji. Gdyby ktoś powiedział Pawłowi, że miał widzenie, nie sądzę, aby ten się z nim spierał. Gdyby jednak ta osoba zaczęła mówić, że wizja zachęcała go do składania większej czci Maryi, Paweł nie zawahałby się, aby potępić jej przesłanie jako całkowicie fałszywe. Podobnie uczynił, gdy bronił Ewangelii przed fałszem: "Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam, kto głosił Ewangelię różną od tej, którą otrzymaliście -niech będzie przeklęty!" (Ga 1, 8-9). Pozwólcie, że ujmę to w jak najprostszy sposób: Cuda same w sobie niczego nie dowodzą. Może ich dokonywać diabeł, a czynieniem znaków i wywoływaniem dziwnych zjawisk zajmują się w dzisiejszym świecie demoniczne moce. Cóż więc nam pozostaje? Musimy dojść do prawdy nie przez wiarę w same cuda, lecz przez porównanie przesłania z tym, co powiedział Bóg. Tylko wtedy będziemy mogli odróżnić prawdę od fałszu. CZĘŚĆ 9 Czyściec Cała rodzina - ojciec ze swoimi małymi dziećmi - siedziała w pierwszej ławce w Kościele. W środkowej nawie spoczywała trumna, a w niej szczątki ukochanej żony i troskliwej matki. Była dobrą i życzliwą kobietą, szanowaną przez wszystkich, którzy ją znali. Śmierć - ów nieproszony intruz - zabrał jej życie i zburzył kruchy świat jej rodziny. Ich ciche szlochy odbijały się echem po ogromnym kościele. Dźwięk dzwonków w rękach ministrantów ogłosił, że ksiądz jest gotów, aby odprawić mszę w intencji zmarłej. Spędził on kilka chwil z rodziną, po czym ogłosił zgromadzonym, że msza została ofiarowana za wieczny odpoczynek duszy bliskiej im osoby, która obecnie znajduje się w czyśćcu. Poprzez świętą ofiarę mszy jej dusza w końcu dozna wyzwolenia z jego boleści. Dogmat o czyśćcu przewija się w nauce Kościoła katolickiego. Wiara w niego jest silna, czego dowodem są liczne msze zamawiane przez rodziny i przyjaciół w intencji swoich zmarłych. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego w ogóle czyściec jest potrzebny oraz czy można znaleźć jakiś dowód na jego istnienie? 9.1 Całkowite spłacenie długu przez Chrystusa Czyściec nie czyni nic, aby uczcić dzieło Chrystusa dokonane poprzez Jego śmierć. Mówi jak gdyby, że śmierć Jezusa nie osiągnęła całkowitego odpuszczenia naszych grzechów oraz że Jego cierpienie i mękę należy uzupełnić naszym własnym - w czyśćcu. Powyższa nauka zaprzecza prostym słowom Pisma Świętego i nie uznaje odkupieńczej mocy krzyża Chrystusa. Podzielam pogląd wielkiego Apostoła Pawła, który powiedział, że Jezus "zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi" (Hbr. 7, 25). Skoro Jezus całkowicie nas zbawia, nie ma potrzeby na istnienie czyśćca. Gdy w pełni zrozumiemy, że ofiara Chrystusa wystarczy, aby wszystkie nasze grzechy zostały nam odpuszczone, czyściec stanie się dogmatem zbędnym. Wiadomość, że Jezus zapłacił nasz dług, powinna pobudzić naszego ducha do uwielbienia i adoracji Chrystusa Pana. Zacznijmy zatem od początku. Anioł powiedział Józefowi, że dziecko Maryi otrzyma imię Jezus, "bowiem zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt. 1, 21). Co oznacza być zbawionym z naszych grzechów? To, że śmierć Jezusa stanowi zapłatę za karę spowodowaną przez nasze grzechy, uwalniając nas w ten sposób od potępienia, na które zasługujemy. Teraz zaś Bóg traktuje nas tak, jak byśmy nigdy nie zgrzeszyli. Na tym polega Ewangelia! Oto dobra wiadomość, którą ogłosił Bóg z nieba! Konsekwencje naszych grzechów można zauważyć w sposobie używania przez Jezusa słowa "okup". Powiedział, że nie przyszedł po to, aby mu służono, "lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu" (Mt. 20, 28). Wyrażenie "okup", kojarzy się nam z zakładnikami, których można uwolnić po wpłaceniu odpowiedniej kaucji. Podobnie również nasza wolność od kary za grzechy została zapewniona przez zapłatę śmierci Bożego Syna.. Apostoł Piotr podkreśla wspomnianą myśl, gdy mówi, że zostaliśmy odkupieni "drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy" (1 P. 1,19). Sw. Jan powtarza za nim tę samą prawdę, gdy mówi, że "przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów" (Obj.1, 5). W swoim liście pisze, że "krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu" (1 J. 1, 7). Grzechy, które niegdyś oczekiwały na karę, zostały odpuszczone. Teraz zaś Bóg traktuje nas -swoje dzieci - tak, jak gdybyśmy nigdy nie zgrzeszyli. Św. Piotr napisał jeden z moich ulubionych wersetów Pisma Świętego: "Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić" (1 P. 3, 18). Jestem zachwycony wyrażeniem "Aby was do Boga przyprowadzić". Śmierć Jezusa dokonała tego, co miała pierwotnie na celu: ponownie przywieść nas do Boga. "Misja zakończona" - słowa te można by zapisać na krzyżu Chrystusa. Boska sprawiedliwość została w pełni zaspokojona. Baranek Boży otworzył drogę powrotną do Ojca. Właśnie dlatego Jezus powiedział "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie" (J 14, 6). Jezus jest dobrym Pasterzem, który zbawia swoje owce poprzez oddanie za nich swojego życia. "Ja przyszedłem po to" - mówi - "aby miały życie i miały je w obfitości" (J 10, 10). Jezus jest dawcą życia dla tych, którzy przeżyli duchową śmierć. Przebacza nam nasze nieprawości. Został słusznie nazwany Zbawicielem, ponieważ wybawia nas z konsekwencji naszych grzechów. Przyprowadza zagubionych ludzi z powrotem do Ojca. Nic dziwnego, że Pismo Święte wspomina o naszym "wielkim zbawieniu" (Hbr. 2, 3). 9.2 Powrót do Boga "Pojednanie" to słowo pełne nadziei dla tych, którzy otrzymali przebaczenie. Mówi ono o przyjaźni tam, gdzie przedtem istniała wrogość, kłótnia i nienawiść. Nasze grzechy nie tylko odizolowały nas od Boga, lecz również sprawiły, że staliśmy się bezsilni, aby w jakikolwiek sposób zaradzić sytuacji. Skoro wrogość ma być zastąpiona przyjaźnią, grzech odpuszczeniem, a zagubieni mają wrócić do Boga, to właśnie Bóg musi przejąć inicjatywę. Tak też uczynił: przez śmierć Jezusa pojednał nas z sobą samym (Rz 5, 6-10). Św. Paweł przypominał chrześcijanom w Kolosach, jaki był niegdyś ich duchowy stan, oraz co się z nimi stało po nawróceniu do Jezusa: "I was, którzy byliście niegdyś obcymi i wrogami przez sposób myślenia i wasze złe czyny, teraz znów pojednał w doczesnym Jego ciele przez śmierć, by stawić was wobec siebie jako świętych i nieskalanych i nienagannych" (Kl. 1, 21-22). To, co dotyczyło Kolosan, jest również prawdą odnośnie tych wszystkich, którzy należą do Jezusa. W wypowiedzi Apostoła można zauważyć trzy główne myśli: Autorem pojednania jest Bóg; Pojednanie jest możliwe dzięki śmierci Chrystusa; Pojednanie sprawia, że chrześcijanie mogą stawić się przed Bogiem święci, nieskalani i wolni od oskarżeń. Powyższe błogosławieństwa nie są naszą zasługą. "Wszystko zaś to pochodzi od Boga" - mówi Paweł - "który pojednał nas z sobą przez Chrystusa". Pojednanie stanowi rezultat tego, że Bóg "nie poczytał ludziom ich grzechów" (2 Kor 5, 18-19). Każda skaza grzechu, która niegdyś obrażała Boga, została usunięta przez Jezusa. Nie dziwi mnie, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat mojej posługi słyszałem jak ludzie wyrażają swoje zdumienie, gdy dowiadują się, co mówi prawdziwa Ewangelia. Nie jest rzeczą niezwykłą słyszeć słowa: "To jest zbyt dobre żeby było prawdą; musi być w tym jakiś haczyk". Gdyby takie błogosławieństwa były rezultatem naszych własnych wysiłków, mógłbym zrozumieć wahania ludzi, aby takim słowom uwierzyć. Gdy jednak nasza wiara skupia się na Jezusie, wątpliwości ustępują pełnemu zaufania oczekiwaniu. Pismo Święte oświadcza: "Chrystus bowiem wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami, przed obliczem Boga" (Hbr. 9, 24). Musimy na chwilę się zatrzymać w zachwycie nad tym, czego uczy nas powyższy fragment Pisma Świętego. W przeciwieństwie do ofiar składanych przez kapłanów w świątyni jerozolimskiej, Jezus, jako nasza ofiara, przyszedł przed oblicze Boże w niebie za nas. Wspomniane dwa słowa "za nas", gwarantują nam nasz dom w niebie po śmierci. Ponieważ należę do Jezusa, wiem, że gdy umrę zabierze mnie do nieba. Wiem również, że jestem grzesznikiem, lecz mam Zbawiciela. Wiem ponadto, że gdy Ojciec przyjął Jezusa, przyjął również tych wszystkich, których Jezus reprezentuje. Wśród nich znajduję się również i ja! Jezus nie musiał spędzać czasu w czyśćcu zanim Ojciec mógłby go przyjąć. Ja również nie muszę tego czynić. Wszystko, co dotyczy Chrystusa, jest również prawdą odnośnie tych, którzy do Niego należą. Oczyszczenie potrzebne nam do tego, aby wejść do nieba, wyjednała nam śmierć Chrystusa, a nie płomienie czyśćca. Powyższa prawda sprawiła, że Apostoł Paweł mógł powiedzieć chrześcijanom w Rzymie: "Zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa' (Rz 5, 1). Pokój z Bogiem nie jest obietnicą dotyczącą przyszłości; ma on miejsce tu i teraz. Nie ma nic wspólnego z tym, jak się czujemy. Pokój z Bogiem jest możliwy, ponieważ nie znajduje On w nas nic odpychającego. Zbawiciel usunął wszystkie nasze grzechy. Nawet, gdy czujemy się przygnębieni i duchowo obciążeni, nasz pokój z Bogiem jest zapewniony, ponieważ sam Jezus "jest naszym pokojem". Osiągnął to "przez krew Jego krzyża" (Ef 2, 14; Kl. 1, 20). 9.3 Nie ma potępienia Słowa Apostoła Pawła stanowią dla nas dodatkową pociechę. Mówi bowiem: "Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie nie ma już potępienia" (Rz 8, 1). Żadnego potępienia! Jest to deklaracja naszej zupełnej niewinności przed Bogiem. Aby poprzeć wspaniałą prawdę, Paweł zadaje całą serię retorycznych pytań. Jedno z nich brzmi: "Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia?" (Rz 8, 33). Na każde oskarżenie, przeciwko każdemu, kto należy do Chrystusa, można odpowiedzieć wskazując na śmierć Chrystusa. Wystarczyła ona, aby w pełni zapłacić za grzech. Przekonanie o całkowitym przebaczeniu zilustruję pewnym wydarzeniem, które miało miejsce w moim życiu kilka lat temu. Podpisałem umowę z pewną firmą i natychmiast zapłaciłem za ich usługi. W ciągu następnych kilku tygodni otrzymywałem jednak faktury, które żądały zapłaty. Przyjazne upomnienia wkrótce przerodziły się w niezbyt uprzejme nakazy. W końcu otrzymałem pismo grożące pozwem sądowym. Moje nieustanne wysiłki, aby skontaktować się z firmą wreszcie rozwiązały cały problem. (Komputer firmy uległ awarii.) Wiedziałem, że przedsiębiorstwo nie może wygrać, ponieważ posiadałem rachunek dokumentujący spłatę mojego długu. Chrześcijanie również posiadają rachunek, który mówi, że należność za nasze grzechy została zapłacona przez Bożego Baranka. Nasz dług został anulowany i nie ma już nic więcej do zapłacenia! Oskarżeni zostali uznani za niewinnych. Jak więc można usprawiedliwić istnienie czyśćca w świetle tak licznych dowodów? Mimo wszystko jednak, niektórzy nadal pozostają niechętni, aby zarzucić wiarę w czyściec. Powszechny argument mówi, że nie możemy zasłużyć sobie na niebo bez uprzedniego okresu oczyszczenia w czyśćcu.. Szczerości powyższych słów nie sposób zaprzeczyć. Ja również często wypowiadałem te same słowa. Myślałem bowiem, że broniąc dogmatu o czyśćcu, bronię honoru samego Pana. Tego rodzaju komentarze zdradzają jednak niezrozumienie tego, co naprawdę osiągnęła ofiara Jezusa. Żaden z nas nie zasługuje na niebo. Wszystkim natomiast należy się wieczna kara za grzechy. Bóg jednak - w swojej wielkiej miłości w stosunku do nas - nie zesłał na nas tego, na co zasługujemy. Podarował nam jednak swojego Syna, którego śmierć na krzyżu spłaciła karę za wszystkie grzechy, jakie popełniliśmy. Jego zapłata umożliwia nam wejście do nieba po naszej śmierci. Na poparcie tej prawdy mamy Boże Słowo. Nigdy nie poddawaj jej w wątpliwość. 9.4 Katolicka odpowiedź Jakie dowody posiada Kościół katolicki na poparcie dogmatu o czyśćcu? Najchętniej używanym do tego tekstem jest fragment z 2 Księgi Machabejskiej: "Jest więc rzeczą świętą i zdrową modlić się za umarłych, aby mogli zostać uwolnieni z grzechów" (2 Mch 12, 45, Biblia Tysiąclecia). Należy wspomnieć o trzech sprawach dotyczących powyższej księgi. Po pierwsze, Księgi Machabejskie nigdy nie były częścią kanonu Pisma Świętego. Na poparcie tego mamy autorytet samego Jezusa. Akceptował On jedynie trzydzieści dziewięć ksiąg Starego Testamentu jako kanoniczne: "I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków, wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.... Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach" (Łk. 24, 27,44). Po drugie, Księgi Machabejskie nigdy nie pretendowały do ksiąg natchnionych przez Boga. Wręcz przeciwnie, autor zupełnie otwarcie mówi, iż ma nadzieję, że jego dzieło nie ma zbyt wielu wad: "...ja sam również zakończę opowiadanie. Jeżeli jest ono pięknie i zgrabnie ułożone, to tego właśnie ja sam chciałem, jeżeli zaś małą ma wartość i jest przeciętne, to zrobiłem, co było w mej mocy" (2 Mch. 15, 38). Powyższe słowa nie brzmią tak, jakby pochodziły od człowieka piszącego pod natchnieniem Ducha Świętego. Nic dziwnego, że księgi tej nigdy nie uznawano za Pismo Święte! Kościół katolicki jednak lgnie do niej, aby móc usprawiedliwić istnienie czyśćca.. I wreszcie, księga ta zaprzecza katolickiemu nauczaniu. Autor mówi o zabitych żołnierzach izraelskich: "Jest więc rzeczą świętą i zdrową modlić się za umarłych, aby mogli zostać oswobodzeni z grzechów" (2 Mch. 12:46, Biblia Tysiąclecia). Przy tych, którzy umarli, znaleziono bożki (w. 40). Według nauki rzymsko-katolickiej bałwochwalstwo stanowi grzech śmiertelny, a nie powszedni. Po śmierci znaleźliby się więc w piekle, z którego nie ma ucieczki. Z powyższej krótkiej analizy jasno wynika, że kluczowy tekst na poparcie doktryny o czyśćcu jest nie do przyjęcia. 9.5 Jakie są konsekwencje? Czyściec nie pozostawia zbyt wiele miejsca na prawdziwą radość w życiu człowieka. Strach przed śmiercią i znalezieniem się wśród cierpiących dusz w czyśćcu towarzyszy mu nieustannie. Nawet ten, kto wierzy w czyściec w sposób najbardziej żarliwy, nie cieszy się na myśl o przyłączeniu się do rzesz cierpiących dusz. Świadomość, że jeden grzech powszedni może wysłać ciebie do czyśćca, stanowi przerażającą perspektywę. Wychowałem się w przekonaniu, że czyściec istnieje. Doktryna ta przedstawiana była jako fakt, a nie fikcja. Czułem, że moją jedyną nadzieją na jego uniknięcie mogło być jedynie śmiertelne ugodzenie mnie przez Pana w momencie, gdy odchodziłem od konfesjonału. Pocieszałem się tylko świadomością, że gdyby moja biedna dusza znalazła się w czyśćcu, odpusty, które zgromadziłem w ciągu wielu lat pomogą mi skrócić mój pobyt w miejscu męki. Ktoś mógłby pomyśleć, że czyściec jest średniowiecznym reliktem, w który nikt już w dzisiejszych czasach nie wierzy. Nie jest to jednak prawdą. Niniejszy materiał piszę w listopadzie, a więc w miesiącu, w którym odprawia się modlitwy, nowenny i msze w intencji dusz cierpiących w czyśćcu. Musimy zbadać jeszcze jedną, ważną konsekwencję czyśćca. Apostoł Paweł, pomagając niektórym chrześcijanom w zauważaniu ich własnych błędów, często wskazywał na skutki ich niewłaściwych przekonań. Na przykład, gdy Ewangelia została skażona przez zwolenników rygorystycznego przestrzegania Prawa zdobywających coraz większe poparcie w Kościele, Paweł zdemaskował ich fałszywą naukę. Niektórzy z nich mówili, że własne uczynki zapewniają nam niebo. Na pierwszy rzut oka takie przekonanie może wydawać się niewinne, lecz bliższa analiza wykazuje, że taka nauka podważa wszystko, co osiągnął Jezus poprzez swoją śmierć. Apostoł argumentował, że jeśli dana osoba może zostać zbawiona przez własne uczynki (spełnianie religijnych obowiązków), to można wysnuć wówczas tylko jeden wniosek: "Chrystus umarł na darmo!" (Ga 2, 21). Nie można mieć obydwu rzeczy jednocześnie - mówi Paweł. Skoro możemy przyczynić się do własnego zbawienia, śmierć Chrystusa była niekonieczna. Wiara w czyściec oznacza przekonanie, że śmierć Jezusa nie zażegnała całej kary spowodowanej naszymi grzechami. Innymi słowy, Jego ofiara nie w pełni dokonała swojego dzieła! Musimy bowiem wciąż dopomagać naszemu zbawieniu poprzez cierpienie. Jeśli ktoś odpowie, że Jego śmierć wyjednała nam przebaczenie to zapytuję: "Po co nam jeszcze czyściec?" Nie możemy mieć dwóch rzeczy na raz. 9.6 Prawdziwa nadzieja dla wszystkich Istnieje nadzieja dla nas wszystkich, bez względu na to jak jesteśmy źli. Nie ma takiego grzechu, którego Pan nie mógłby wybaczyć osobie skruszonej, i żaden z nas nie jest tak niegodziwy, aby miał nas odrzucić. Zauważyliśmy już, że poprzez swoją śmierć Jezus wyjednał dla nas pełne odpuszczenie naszych grzechów. Więcej, umierając pojednał nas z Bogiem. Czyni nas przyjaciółmi Boga, wstawiając się za nami przed Ojcem. To, że Ojciec przyjmuje Jezusa stanowi gwarancję, iż przyjmie On każdego z nas. Możemy stawić się przed Bogiem jako istoty bezgrzeszne ze względu na to, co osiągnęła dla nas śmierć Jezusa. Nauka o czyśćcu nie ma na celu świadomego podważania zasług ukrzyżowanego Chrystusa, mimo wszystko jednak wyraźnie to czyni. Ponieważ pomniejsza ona dokonania Jezusa, powinna zostać odrzucona na korzyść prostych stwierdzeń Pisma Świętego wskazujących na Chrystusa, który umarł po to, abyśmy mogli stanąć przed Bogiem bez żadnej skazy. Będziemy mogli tak uczynić nie ze względu na nasze zasługi, lecz dlatego, że On "zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi" (Hbr. 7, 25). Apostoł Paweł mówi, że Bóg "uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów" (Kl. 1, 13-14). Czy można zatem znaleźć choć jedną przyczynę na istnienie czyśćca w świetle Pisma Świętego? CZĘŚĆ 10 Rozwód Chrześcijanie traktują małżeństwo jako instytucję świętą, a wszelkie usiłowanie, aby je podważyć, spotyka się z ich energicznym sprzeciwem. Bóg nie popełnił błędu, gdy je ustanawiał. Ci, którzy doświadczyli błogosławieństwa szczęśliwego małżeństwa mogą temu zaświadczyć. Instytucja ta ma wiele korzyści: może dać współmałżonkom prawdziwe poczucie spełnienia, a dzieci wychowywane w takiej atmosferze przeważnie są bardziej zrównoważone i bezpieczne niż wychowane w domach rozbitych. Społeczeństwo staje się lepszym miejscem, gdy małżeństwo realizowane jest w granicach ustanowionych przez Boga. Myśl o rozwodzie stanowi zatem "płachtę na byka" dla ludzi, którzy wierzą, że małżeństwo powinno istnieć "aż do śmierci". 10.1 Podejście do problemu Rozwód może wywołać wiele gorących dyskusji wśród bogobojnych osób reprezentujących dwie różne szkoły. Nie brakuje tekstów biblijnych, które mogą uciszyć argumentację przeciwnika. Kościół katolicki sprzeciwia się rozwodom, a na poparcie swojego stanowiska cytuje proroka Malachiasza, przez którego Bóg powiedział: "Nie oddalaj swojej żony" (Ml. 2, 16, Biblia Tysiąclecia). Słowa Jezusa dostarczają dodatkowego argumentu: "Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt. 19, 6). Uzbrojony w powyższe dwa wersety Pisma, Kościół katolicki czuje się bezpiecznie w swoim stanowisku - żadnego rozwodu, nigdy! Nie trudno jest znaleźć przyczyny Bożego sprzeciwu wobec rozwodu. Więź małżeńska przez Niego ustanowiona zostałaby przez ów rozwód przerwana, a obietnica, aby żyć razem jako mąż i żona, nie została uszanowana. Rozwód rozbija rodzinną komórkę, która stanowi kamień węgielny stabilnego społeczeństwa. Skutki szeroko rozpowszechnionych rozwodów w społeczeństwie mogą być katastrofalne, powodując ogromne rany w życiu wielu niewinnych ludzi. Nic dziwnego, że Bóg ich nienawidzi! Nie każde jednak małżeństwo jest rajem, a niektórzy ludzie związali się z nietolerancyjnymi i niewiernymi partnerami. Blizny pozostawione mimowolnie na tych, którzy nic nie zawinili - na dzieciach - są oczywiste. Kobieta może poślubić mężczyznę, którego romanse znane są wszystkim wokoło (może on nawet jawnie współżyć z inną kobietą). Kościół katolicki powie jej jednak, że złączyła się ona ze wspomnianym mężczyzną na całe życie. Słowo "nierozerwalne" często jest używane podczas spowiedzi przed bezżennym księdzem. Rozwód nie może być w ogóle brany pod uwagę, jeśli ma ona cieszyć się błogosławieństwem Kościoła i Boga. Posłuszna katoliczka będzie dzielnie zmagać się każdego dnia, usiłując odeprzeć silne pragnienia, które może zaspokoić jedynie mąż utracony dla innej kobiety. Dylemat jest nam dobrze znany. Katolicy słuchają nauki Kościoła o rozwodzie wierząc, że odzwierciedla ona Boży głos na wspomniany temat. Na przestrzeni lat odkryłem, że katolicy często doświadczają szoku, gdy dowiadują się z Pisma Świętego, iż Bóg zezwala na rozwód pod pewnymi warunkami. "Czemu więc Kościół katolicki na niego nie zezwala?" - pytają. Odpowiedź jest prosta: Kościół katolicki nie przyjmuje Biblii za swój jedyny autorytet. W rezultacie Bóg nie jest czczony przez osoby, które zabraniają tego, na co On zezwala. Ci, którzy zabraniają rozwodu nie reprezentują jakichś wyższych norm moralnych, ponieważ dopuszczanie go w ramach ustalonych przez Boga oznacza wykonywanie Jego woli. Gdy Kościół katolicki zabrania rozwodu i twierdzi, że Bóg nigdy go nie dopuszcza, Pan musi płakać, gdy słyszy, co mówi się w Jego imieniu i bez Jego aprobaty. Nie wolno nam myśleć, że rozwód pojawił się wraz z nadejściem chrześcijaństwa. Prawie 1500 lat przed przybyciem Jezusa na ziemię, Bóg objawił Mojżeszowi, że na rozwód można zezwolić w pewnych okolicznościach (Pw. 24, 1-4). Naród wybrany przez Boga uzyskał możliwość autoryzowanego przez Niego rozwodu, w ramach swoich cywilnych i religijnych praktyk. Rozwód nie stanowił ukrytego prawa. Wręcz przeciwnie. Czy pamiętasz, w jaki sposób Józef zareagował na wiadomość, że Maryja, jego narzeczona, była brzemienna? Wiedział, że nie jest ojcem dziecka i dlatego postanowił się z nią rozwieść. Oni ze sobą nie "zrywali". Ubiegali się natomiast o rozwód i mieli ku temu Bożą aprobatę. Józef jednak nie musiał wybierać takiej drogi, ponieważ anioł powiedział mu, że dziecko w łonie Maryi zostało w niej poczęte z Ducha Świętego (Mt. 1, 18-21). Chęć Józefa, aby odprawić Maryje nie wykraczała poza Bożą wolę. Korzystał, bowiem z możliwości ustanowionej przez Boga. Katolicy muszą wiedzieć, że korzystanie z tego, na co zezwala Bóg, nie jest grzeszne. Nikt nie ma prawa zabronić tego, co On dopuszcza. 10.2 Jezus i rozwód Podobnie jak w przypadku wszystkich spraw, na które Bóg zezwala, rozwód jest niejednokrotnie nadużywany. Jezus omawia kwestię słusznego rozwodu właśnie w kontekście takich nadużyć. Niektórzy faryzeusze przyszli do niego, aby Go wypróbować. Zapytali: "Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?" "Czy nie czytaliście" - odpowiedział Jezus - "że Stwórca od początku 'stworzył ich jako mężczyznę i kobietę'? I rzekł: 'Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem'. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt. 19, 3-6). Jezusowi zadano pytanie: "Czy mężczyzna może rozwieść się ze swoją żoną z jakiegokolwiek powodu?" na co zdecydowanie odpowiedział "nie". Na poparcie swoich słów nawiązał do dzieła stworzenia i do Bożych oczekiwań względem małżeństwa, które stanowi związek dwojga ludzi połączonych przez Niego na całe życie. Nikt nie ma prawa rozwiązywać tego, co Bóg związał. Oto podstawowa zasada. Bóg jednak uczynił jeden wyjątek. Rozwód jest dopuszczalny tylko wtedy, gdy jeden z partnerów dopuścił się cudzołóstwa. W praktyce funkcjonuje to w sposób następujący. John i Mary są chrześcijanami, lecz John staje się niewierny w stosunku do Mary. Według Jezusa ma ona prawo rozwieść się z Johnem i rozwiązać ich małżeństwo z powodu jego niewierności. Staje się ona przez to wolna, aby wejść w drugi związek małżeński, jeśli tego pragnie. Rozwód z każdej innej przyczyny jest zabroniony przez Jezusa. Gdyby John i Mary rozwiedli się z innych przyczyn niż cudzołóstwo i weszli w kolejny związek małżeński, uczyniliby to bez Bożej aprobaty (Mt. 5, 31-32). 10.3 Św. Paweł i rozwód W przeciwieństwie do Jezusa, którego rozważanie dotyczyło ludzi wierzących, Apostoł Paweł omawia rozwód pomiędzy wierzącym a niewierzącym. Jeśli nie będziemy brać pod uwagę takiego rozróżnienia, nastąpi niepotrzebne zamieszanie. Rozpowszechnianie się chrześcijańskiej wiary spowodowało, że w Kościele znalazło się wiele ludzi pochodzenia pogańskiego. Niejednokrotnie ci, którzy stali się chrześcijanami, zauważali, że ich partnerzy nie podzielają ich wiary. Zastanawiali się, zatem nad statusem swojego małżeństwa. Apostoł zapewniał ich, że związek jest ważny, pomimo że jeden ze współmałżonków uwierzył, a drugi nie. Wierzącemu partnerowi nie wolno odprawiać niewierzącego tylko dlatego, że on lub ona nie przyjęli wiary. Ich małżeństwo ma pozostać nienaruszone (1 Kor. 7, 12-14). Co jednak należy uczynić w przypadku, gdy partner niewierzący porzuca tego, który wierzy? Jakie powinno być stanowisko wierzącego w podobnych okolicznościach? Przemawiając przez Ducha Bożego (1 Kor. 7, 40), Apostoł Paweł oświadcza: "Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie! Nie jest skrępowany ani "brat", ani "siostra" w tym wypadku. Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg" (1 Kor. 7, 15). Co ma Paweł na myśli? Naucza, że odejście niewierzącego partnera daje wolność wierzącemu, aby się rozwieść i ponownie wstąpić w związek małżeński. 10.4 Kościół katolicki i rozwód W nauce Kościoła katolickiego na temat rozwodu nie ma żadnej niejasności: jest zabroniony we wszystkich okolicznościach. Wprawdzie niekiedy można go anulować, jednak nie należy tego utożsamiać z rozwodem. Unieważnienie małżeństwa zostaje udzielone w przypadku, gdy można udowodnić, że zasadnicze jego elementy nigdy nie zaistniały. Fakt, że małżeństwo trwało od wielu lat i słychać w nim było szczebiot małych dzieci, nie może powstrzymać Rzymu od jego unieważnienia. Daje to wolność zainteresowanym osobom do ponownego wstąpienia w związek małżeński (lub po prostu wzięcia ślubu po raz pierwszy). Anulowanie małżeństwa wytwarza hańbiące piętno dzieciom uznawanym za nieprawe, ponieważ ich rodzice z technicznego punktu widzenia nigdy nie wzięli ślubu. Kościół katolicki, uznający się za prawdziwego naśladowcę Jezusa, stoi w sprzeczności z tym, co Mojżesz i Paweł nauczali na temat rozwodu. Jego wykładnia zdecydowanie zaprzecza Pismu Świętemu. Wbrew powszechnej opinii Kościół katolicki nie zawsze jednak był zagorzałym wrogiem rozwodu. Jego historia w tej dziedzinie ukazuje nam nieco inny obraz, który jest nieznany większości katolikom. W książce pt.: "Vicars of Christ" Peter de Rosa przytacza cały szereg interesujących przypadków, w których Kościół katolicki zezwolił na rozwód. Oto kilka przykładów: "Dwoje Żydów, Izaak i Rebeka, wstąpiło w związek małżeński a potem wzięło rozwód. Rebeka stała się katoliczką, podczas gdy Izaak zawarł ślub cywilny z inną katoliczką imieniem Anto nia. Potem zaś zapragnął również zostać katolikiem, aby uregulować swój związek z Antonią w oczach jej kościoła. 23 Maja 1894 roku, Leon XIII, zagorzały wróg rozwodu, po prostu go udzielił Izaakowi i Rebece. Ów zdumiewający przypadek był mądrze utrzymywany w tajemnicy przez czterdzieści lat."* * Peter de Rosa, Vicars ofChrist, London: Bantam Press, 1988, str. 351-352. Peter de Rosa opowiada jak Gerard G. Marsh, nieochrzczony rozwodnik, chciał poślubić katoliczkę i wyraził pragnienie, aby również zostać katolikiem. Jego przypadek został przekazany do Rzymu przez biskupa Carroll'a, aby sprawdzić, czy pierwsze małżeństwo Marsha mogło zostać unieważnione. A oto komentarz autora odnośnie tego, co nastąpiło: "Nowe prawo z roku 1917 mówiło wyraźnie, że w jego przypadku nie było żadnych podstaw do unieważnienia. Święte Ofi cjum, ignorując rozumowanie zawarte w prośbie biskupa, zmieniło ją na petycję adresowaną do papieża, aby rozwiązać małżeństwo na korzyść wiary. 6 listopada 1924, Pius XI udzielił Marshowi rozwodu. Nie dołączono jednak żadnego załącznika, że ów rozwód zależał od przejścia Marsha na katolicyzm. Ku zdumieniu specjalistów od prawa kanonicznego, papież po prostu rozwiązał jego pierwsze małżeństwo. Związek będący w swej naturze bardzo ważny, zobowiązujący i nierozerwalny, został najzwyczajniej w świecie zakończony przez kilka słów z ust Piusa XI."** ** Ibid., str. 352. Działalność Świętego Oficjum w rozwiązywaniu małżeństw nie ogranicza się jedynie do potencjalnych konwertytów, lecz obejmuje również ludzi, którzy nie mają żadnych powiązań z chrześcijaństwem. "Jak dotąd żaden papież nie zezwolił na rozwód dwóch osób niewierzących. W roku 1957 tak jednak się stało. 12 Marca, Pius XII rozwiązał małżeństwo dwojga muzułmanów. Dziewczyna, po rozwodzie cywilnym wzięła w opiekę dziecko. Jej mąż udał się do Francji gdzie wstąpił w związek małżeński w urzędzie stanu cywilnego, poślubiając katoliczkę. Był potencjalnym konwertytą. Święte Oficjum, pod przewodnictwem kardynała Ottawianiego, zasugerowało zastosowanie Przywileju Piotrowego - zajmował on znacznie mniej czasu niż Przywilej Pawłowy. Pius XII unieważnił ów związek małżeński w taki sam sposób jak uczynił to z pięcioma innymi, w których żaden ze współmałżonków nie był chrześcijaninem."* * Ibid. Papież Paweł VI znany jest głównie z tego, że podarował kościołowi katolickiemu dzieło p.t: Humanae Vitae. Nie był on jednak zagorzałym konserwatystą jak mogłoby sugerować jego stanowisko odnośnie kontroli urodzeń. Przyczynił się również do rozwiązania prawnie istniejącego związku małżeńskiego. "Paweł VI odłożył pisanie Humanae Vitae, aby udzielić rozwodu dwojgu Żydom z Chicago 7 lutego 1964 roku. Małżonek, po uprzednim rozwodzie, poślubił katoliczkę. Nie nosił się z zamiarem zmiany wiary; był w tej kwestii zupełnie uczciwy. Chciał po prostu uspokoić swoja małżonkę. Arcybiskup Meyer poparł jego prośbę, aby uregulować status związku. Pierwotny kościół powiedziałby, że jakikolwiek związek małżeński między katolikiem a Żydem byłby przestępstwem i profanacją, nie mówiąc już o powtórnym małżeństwie. Paweł VI okazał się litościwy. Okazał miłosierdzie katolickiej dziewczynie, czego nie był w stanie uczynić z powodu sumienia względem milionów osób cierpiących z przyczyny zakazu środków antykoncepcyjnych. Udzielając rozwodu nie przejął się tym, że zaprzeczył setkom poprzednich papieży. Skoro Pius XII nie widział w tym nic złego, sprawa ta była najzupełniej w porządku i dla niego. Ostrożnie wybierał sobie tych papieży, z którymi się zgadzał."** ** Ibid., str. 356. Jeszcze jeden przykład z książki de Rosy wystarczy, aby wykazać niekonsekwencje katolickiego nauczania na temat małżeństwa i rozwodu oraz niezgodność ich stanowiska z historią ich własnego Kościoła, nie wspominając już o sprzeczności z natchnionym Słowem Bożym. "Słynny amerykański przypadek dotyczył Consueli Vanderbilt, która poślubiła Charlesa Spencera, księcia Marlborough, w roku 1916. Po dziesięciu latach pożycia małżeńskiego obdarowana dwojgiem dzieci, zwróciła się z prośbą do Rzymu, aby unieważnić jej związek ze względu na to, że została ona do niego zmuszona przez swoją matkę. Opinia publiczna została zaskoczona słysząc, że Pius XI odwołał związek małżeński założony przez dwóch protestantów i pobłogosławiony przez protestanckiego biskupa. Manning, biskup episkopalny Nowego Yorku, określił decyzję Rzymu "zdumiewającym i niewiarygodnym" atakiem na "świętość i trwałość małżeństwa."* * Ibid., str. 359 10.5 Boży punkt widzenia Mając przed sobą fakty, możemy zauważyć, co się dzieje, gdy odrzuca się Pismo Święte jako jedyny autorytet. Kościół katolicki dopuszcza się dwóch głównych błędów. Po pierwsze, nie pozwala na rozwód, gdy jeden z partnerów stał się niewierny. Jezus powiedział jednak, że niewierność stanowi podstawę rozwodu. Po drugie, jego własna historia ujawnia niekonsekwencję w zezwalaniu na rozwody i unieważnianiu małżeństw, przy jednoczesnym nieudolnym stwierdzaniu, że małżeństwo jest nierozerwalne. Bóg pragnie, aby każdy związek trwał przez całe życie i zachęca nawet cudzołożnych współmałżonków, aby zabiegali o przebaczenie nawet u zranionego przez nich partnera oraz aby odnowili swoją małżeńską przysięgę. Oto ideał, którego pragnie Bóg. Tym jednak, których związki zupełnie zawiodły, rzuca linę ratunkową. . Rozwód jest dla nich możliwy, ale na Bożych warunkach. Świętość małżeństwa nie musi być utracona, gdy bogobojni ludzie zastosują wyjście umożliwione im przez miłującego Boga. Gdy tak nauczamy, ogłaszamy Boży punkt widzenia. Czy może być w tym coś złego? CZĘŚĆ 11 Figury Gdy słyszysz słowo "bałwochwalstwo", możesz wyobrażać sobie kogoś, kto czołga się składając cześć przed rzeźbionym wyobrażeniem bożka. Jako chrześcijanie zachodu, nie mamy zwyczaju, aby angażować się w tego rodzaju religijne praktyki; takie rzeczy czynią tylko poganie. Uważna analiza Pisma Świętego pokazuje jednak, że praktykowanie bałwochwalstwa jest nam znacznie bliższe niż większość ludzi sobie uświadamia. Wielu katolików zdziwiłoby się gdyby dowiedzieli się, że dziesięć przykazań według katechizmu ich kościoła zostało ułożonych w taki sposób, aby ominąć zakaz czynienia sobie figur i obrazów. Można tego dowieść porównując dziesięć przykazań zapisanych w Biblii oraz ich listę sporządzoną w katechizmie. 11.1 Nie czyń sobie figur Lista dziesięciu przykazań została zarejestrowana w księdze Wyjścia 20. Drugie z nich zabrania czynienia sobie jakiegokolwiek obrazu bądź rzeźby w celu składania im czci lub hołdu: "Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym" (Wj. 4-5). Boży zakaz jest wyrażony bardzo jasno, a jednak wspomnianego prawa Bożego nigdy nie wspomina się w katolickim katechizmie. Wręcz przeciwnie, zachęca się do umieszczania figur w domach szkołach i kościołach. Katolicy są przeważnie nieświadomi drugiego przykazania, ponieważ ich kościół numeruje je wszystkie w dziwny sposób. Jeśli porównasz przykazania biblijne z zamieszczonymi w katechizmie zauważysz, że pierwsze przykazanie zarówno w Biblii jak i w katechizmie jest identyczne. To jednak, które zostało zapisane w Biblii jako drugie, (zabraniające czynienia figur), nie występuje w katechizmie. Jak to możliwe, że nadal znajduje się w nim dziesięć przykazań? Kościół katolicki posługuje się następującą numeracją: trzecie przykazanie biblijne staje się drugim w katechizmie, czwarte staje się trzecim, piąte czwartym, itd. Gdy dochodzimy do dziesiątego (które zabrania pożądania), stworzone są z niego dwa sztuczne przykazania: dziewiąte - nie pożądaj żony bliźniego twego, oraz dziesiąte - nie pożądaj dóbr bliźniego twego. Jednym słowem, katechizm dzieli dziesiąte przykazanie na dwa i usuwa bez śladu przykazanie drugie! Bez wątpienia wielu katolików zarzuciłoby praktykę wytwarzania obrazów i czczenia figur, gdyby wiedzieli, że Bóg tak zdecydowanie wypowiedział się przeciwko nim. 11.2 Dlaczego Bóg jest przeciwny figurom Bóg nie jest opieszały w wyrażaniu swojego sprzeciwu wobec używania figur w praktykach religijnych. Wykonywanie pomnika bohatera narodowego i umieszczanie go przy głównej ulicy twojego miasta nie zostało jednak przez Niego zabronione. Figury natomiast, którymi posługujemy się w kontekście religijnym, zostały zakazane. Boży sprzeciw można wyjaśnić dwojako. Po pierwsze, żaden obraz stworzony przez człowieka nie może adekwatnie przedstawić nam osoby jedynego i prawdziwego Boga. Żadne figury Jego reprezentujące, bez względu na cały swój kunszt, nie mogą ukazać nam Jego wszechmogącej natury. Po wyzwoleniu Izraelitów z niewoli Egiptu, Bóg ostrzegał ich: "Pilnie się wystrzegajcie - skoroście nie widzieli żadnej postaci w dniu, w którym mówił do was Pan spośród ognia na Horebie - abyście nie postąpili niegodziwie i nie uczynili sobie rzeźby przedstawiającej podobiznę mężczyzny lub kobiety" (Pwt 4, 15-16). Przypuśćmy, że pokazujesz figurę z ukrzyżowaniem komuś, kto nie ma żadnej wiedzy o chrześcijaństwie. Jakiego rodzaju zrozumienie Jezusa mu przekazujesz? Do jakich dojdzie wniosków przyglądając się temu, co widzi? Przesłanie rzeźby będzie mu mówić, że ów człowiek zmarł pokonany i odrzucony przez innych, nie będąc w stanie uratować samego siebie oraz przedstawi mu Jezusa, który już nie żyje! Jako chrześcijanie wiemy, że krucyfiks nie mówi nam całej historii. Jest w nim uchwycony i unieruchomiony jeden moment z życia Chrystusa. Przekaz ten jednak nie jest adekwatny. Prawdziwy obraz Chrystusa musi obejmować jego wieczne Bóstwo, wcielenie, zwycięskie zmartwychwstanie, wniebowstąpienie, itd. Nie moglibyśmy jednak tego wywnioskować patrząc na krucyfiks. Jest to jedna z przyczyn, dlaczego Bóg zabrania wykonywania jakichkolwiek figur. Istnieje jednak jeszcze druga przyczyna. Po pewnym czasie człowiek zaczyna czcić obraz, który sam wykonał zamiast tego, co ów obraz przedstawia. Przyjrzyjmy się, .co przydarzyło się niegdyś Izraelowi. Gdy lud izraelski opuścił Egipt udając się w drogę do ziemi obiecanej, szemrał i narzekał na Boga oraz niecierpliwił się na Mojżesza. Gdy ten przyjmował przykazania od Boga, lud stworzył sobie złotego cielca. "Oddali mu pokłon" - powiedział Bóg - "i złożyli mu ofiary, mówiąc: 'Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej'" (Wj 32, 8). Przypisywali oni złotemu cielcowi to, co należało się Bogu: cześć, uwielbienie i hołd. Nie myśl ani przez chwilę, że ludzie ci wierzyli, iż to co stworzyli własnymi rękoma było Bogiem. Był to pewien obraz mający na celu reprezentowanie Boga, który ich wybawił z Egiptu. Pomimo wszystko jednak ich postępowanie było niegodziwe. Apostoł Paweł, prowadzony przez Ducha Świętego, nawiązuje do wspomnianego incydentu w historii Izraela i określa go jako bałwochwalstwo (1 Kor. 10, 7). Bałwochwalstwo bowiem oznacza oddawanie czci czemukolwiek co nie jest Bogiem. W drodze do ziemi obiecanej naród izraelski narzekał na Boga i Mojżesza. Pan ukarał go posyłając między ludzi jadowite węże. Dostarczył jednak lekarstwo dla tych, którzy zostali ukąszeni. Uczyniono węża z brązu, a wszyscy, którzy spoglądali na niego z wiarą, doznawali uzdrowienia. Wiele wieków później, gdy Izrael zaczął czcić i spalać kadzidło przed wspomnianym wężem, jego figura musiała zostać zniszczona (2 Król. 18, 4). Dlaczego? Ponieważ ludzie zaczęli oddawać jej to, co należało się samemu Bogu -cześć i hołd! 11.3 Odwracanie uwagi od Boga Wytwarzanie i czczenie obrazów nie ma żadnego uzasadnienia. Historia Bożego ludu w Piśmie Świętym dowodzi, że kiedykolwiek ktoś zaczął wytwarzać religijne figury, było to wyraźnym znakiem, że oddala się od Boga. Podobna praktyka nigdy nie zbliżała ludzi do Boga, lecz bez wyjątku miała zawsze przeciwny skutek. Gdy czytamy proroków, słyszymy jak lamentują z powodu obecności bezużytecznych figur wśród Bożego ludu: "Nasz Bóg jest w niebie; czyni wszystko, co zechce. Ich bożki to srebro i złoto, robota rąk ludzkich. Mają usta, ale nie mówią; oczy mają, ale nie widzą. Mają uszy, ale nie słyszą, nozdrza mają, ale nie czują zapachu. Mają ręce, lecz nie dotykają; nogi mają, ale nie chodzą; gardłem swoim nie wydają głosu. Do nich są podobni ci, którzy je robią, i każdy, który im ufa" (Ps 115, 3-8). "Albowiem to, co wzbudza lęk u narodów, jest niczym, jako że jest drewnem wyrąbanym w lesie, obrobionym dłutem, rękami u rzeźbiarza. Zdobi się je srebrem i złotem, umocowuje się za pomocą gwoździ i młotka, by się nie chwiało. Posągi te są jak strachy na ptaki wśród pól melonów, nie mówią, trzeba je nosić, bo nie chodzą. Nie bójcie się ich gdyż nie mogą zaszkodzić, ani są zdolne czynić dobrze... Srebro kute w płytki, przywożone z Tarszisz, a złoto z Ufaz - dzieło sprawnych rąk złotnika. Szaty ich są z purpury i szkarłatu - to wszystko jest dziełem zręcznych rzemieślników. Pan natomiast jest prawdziwym Bogiem, jest Bogiem żywym i Królem wiecznym" (Jr 10, 3-5. 9-10). Bóg nienawidzi obecności obrazów, ponieważ odwracają one uwagę od tego, kim On jest. W bardzo poruszającym fragmencie Pisma Świętego słyszymy jak Bóg wzywa swój lud, aby do Niego wrócił. Widzi, gdy są obciążeni i niosą swoje ciężkie bożki, które nie mogą ich wyratować ani obdarzyć pokojem ich umysłów. Bóg oferuje miłość, w nadziei na powrót swojego błądzącego ludu. "Aż do waszej starości Ja będę ten sam" - mówi im - "i aż do siwizny Ja was podtrzymam. Ja tak czyniłem i Ja nadal noszę, Ja też podtrzymam was i ocalę" (Iz 46, 4). Cóż za wspaniała obietnica! Jeśli ludzie wrócą do Boga zamiast nosić swoje ciężkie bożki, będzie On niósł ich ponownie w swoich ramionach! Nieżywe figury tego uczynić nie mogą. Pewien autor doskonale uchwycił charakter Bożego serca w następującym krótkim fragmencie. Ślady "Pewnej nocy jakiś mężczyzna miał sen: przechadzał się po pla ży z Panem. Na niebie w mgnieniu oka przewinęły się sceny z je go życia. W każdej z nich zauważył dwie pary śladów na piasku: jedna z nich należała, do niego, a druga - do Pana. Gdy pojawiła się przed nim ostatnia scena z jego życia, spojrzał wstecz na odciski stóp na piasku. Zauważył, że wielokrotnie na ścieżce jego życia widoczna była tylko jedna para śladów. Zwrócił również uwagę, że zjawisko to miało miejsce w najtrudniejszych i najsmutniejszych chwilach jego życia. Bardzo się tym zmartwił i poprosił Pana o wyjaśnienie. 'Panie, przecież kiedyś powiedziałeś, że gdy tylko postanowię iść za Tobą, będziesz mi towarzyszył przez całą drogę. Zauważyłem jednak, że podczas najbardziej uciążliwych momentów mojego życia widoczna jest tylko jedna para śladów. Nie rozumiem dlaczego, gdy najbardziej Ciebie potrzebowałem, Ty mnie zostawiałeś samego.' Pan odpowiedział: 'Moje drogie dziecko! Miłuję cię i nigdy bym ciebie nie porzucił. Podczas chwil doświadczeń i cierpienia, gdy widzisz tylko jedną parę stóp, to właśnie wtedy niosłem ciebie w moich ramionach.'" 11.4 Ukazywanie prawdziwego Boga Apostoł Paweł zawsze wzbudzał we mnie najgłębszy szacunek, a jego życie było inspiracją dla chrześcijan wszystkich wieków. Gdy urodził mi się syn, nie miałem żadnej trudności w podjęciu decyzji, jakie mu dać imię. Nazwaliśmy go Paweł. Miłość, którą przejawiał Apostoł w stosunku do Boga oraz żarliwość w wypełnianiu Jego woli, pojawia się na kartach Pisma Świętego wielokrotne. Był człowiekiem, który wykorzystywał każdą okazję, zawsze gotów, aby oświecać ludzi, mówiąc im o jedynym i prawdziwym Bogu. Szczególnie dało się to zauważyć, gdy przybył z wizytą dc Aten. W przeciwieństwie do dzisiejszych podróżników odwiedzających to miasto, Paweł nie "zaliczył" wszystkich turystycznych atrakcji. Natomiast obserwował religijne praktyki ludzi, którzy czcili i składali hołd wyobrażeniom swoich bogów. Grecy, lud wprawdzie wyrafinowany, byli jednak zupełnymi ignorantami, jeśli chodzi o Boga. Apostoł postanowił naprawić sytuację: "Mężowie ateńscy - przemówił Paweł, stanąwszy w środku Areopagu - widzę, że jesteście pod każdym względem bardzo religijni. Przechodząc bowiem i oglądając wasze świętości jedna po drugiej, znalazłem też ołtarz z napisem: 'Nieznanemu bogu'. Ja wam głoszę to, co czcicie nie znając. Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręka ludzką...Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli . człowieka. Nie zważając na czasy nieświadomości, wzywa Bóg teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia" (Dz. 17, 22-24; 29-30). Jaki wniosek możemy wyciągnąć ze słów Pawła? Z pewnością nie wierzył on, że wytwarzanie obrazów i figur było czymś, co aprobował Bóg. Zupełnie przeciwnie, tego rodzaju religijna praktyka oddalała ludzi od jedynego i prawdziwego Boga. Apostoł nie tylko zwrócił uwagę Greków na ich błędną drogę, lecz również wskazał rozwiązanie ich dylematu - zmartwychwstałego Chrystusa. Gdy odwiedziłem świątynię hinduistów w Indiach, zmuszony byłem wyciągnąć wniosek, że zgromadzeni tam wyznawcy praktykowali bałwochwalstwo. Świątynia ta została bogato udekorowana, a jej dziedzińce wypełnione były wieloma bóstwami o różnych kształtach i rozmiarach Obserwowałem jak ludzie przepełnieni szacunkiem oddają hołd posągom, szukając ich pomocy. Wielu przynosiło owoce kapłanowi, który umieszczał je na tacy, rozpalał na niej niewielki ogień, unosił ofiarę przed bożkiem a potem zwracał ofiarowany owoc wyznawcom. Nie miałem żadnej wątpliwości, co do szczerości zgromadzonych ludzi, nie mniej jednak angażowali się w praktyki, którymi Bóg się brzydzi. 11.5 Przesłanie dla dzisiejszych czasów W jaki sposób można zastosować naukę Biblii w czasach współczesnych? Jest ona wciąż aktualna, ponieważ w Kościele katolickim istnieją praktyki, które w uderzający sposób przypominają historie opisane w Piśmie Świętym. Do jakich wniosków doszliby Apostołowie i prorocy, gdyby odwiedzili wspomniany kościół i stanęli twarzą w twarz z posągami Jezusa i świętych? Co pomyśleliby o ludziach przyozdabiających je kwiatami, zapalających przy nich świeczki, czyniących przed nimi znak krzyża i całujących ich stopy? Co powiedzieliby na widok klęczących osób przed figurami w żarliwej modlitwie? Byliby przerażeni. Tego rodzaju praktyki wywołałyby niezwykle ostre potępienie z ich strony. Jakiekolwiek twierdzenie, że tradycje te były aprobowane przez Apostołów i korzeniami sięgają czasów pierwotnego Kościoła, zostałoby natychmiast odrzucone jako fałszywa nauka. Istnieje tylko jedna bezpieczna i słuszna droga, którą powinien kroczyć każdy z nas. Musimy wsłuchiwać się w to, co mówi do nas Bóg poprzez Pismo Święte i modlić się, aby udzielił nam posłusznego ducha, aby wypełniać Jego wolę. Podobnie jak wielu katolików, nie wiedziałem, że Bóg sprzeciwia się oddawaniu czci obrazom, aż do momentu, gdy zacząłem czytać Biblię. Dzisiaj nie żałuję, że takie praktyki zarzuciłem. Chciałbym przemówić do każdego katolika słowami Apostoła Jana: "Dzieci, strzeżcie się fałszywych bogów!" (1 J 5, 21). CZĘŚĆ 12 Jeszcze raz od początku Józef i Maryja udali się do Jerozolimy, zabierając ze sobą małego Jezusa. W drodze powrotnej, gdy uszli już kawałek drogi, ku swojemu przerażeniu odkryli, że Jezus z nimi nie idzie. Gdy zaczęli pytać o Niego wśród przyjaciół i sąsiadów, nie dowiedzieli się niczego. Nikt go nie widział. Zrozpaczeni rodzice mieli tylko jedno wyjście: musieli wrócić tą samą drogą do Jerozolimy, aby znaleźć Jezusa. Tak uczynili. Znaleźli go w świątyni (Łk. 2, 41-50). Czy Jezus towarzyszy nam w naszej podróży przez życie? Podobnie jak Józef i Maryja, zakładamy, że tak. Jesteśmy nawet tego pewni. Gdy jednak zaczynamy przyglądać się samym sobie nieco bliżej, możemy doznać szoku, ponieważ odkryjemy, że wędrowaliśmy jak dotąd bez Niego. Problem powstał nie dlatego, że Jezus się zagubił, lecz dlatego że zeszliśmy z prostej i wąskiej ścieżki oraz przestaliśmy iść za Tym, który jest Drogą. Nie słuchaliśmy Pana, który nadaje naszemu życiu kierunek. Co powinniśmy uczynić? Istnieje tylko jedna rzecz, której możemy dokonać: wrócić do początków chrześcijaństwa i rozpocząć tam naszą wędrówkę. Aby znaleźć Jezusa w dzisiejszych czasach musimy wrócić do autentycznego Bożego głosu, mówiącego do nas w Piśmie Świętym. 12.1 Jedyna i prawdziwa Ewangelia Czy wiesz, co się stanie, jeśli wrócisz do tego, czego uczy Pismo Święte? Po prostu zostaniesz chrześcijaninem - członkiem jedynego i prawdziwego Kościoła założonego przez Jezusa. Przypominam sobie moją wizytę w Grecji, gdy odwiedziłem niektóre miejsca gdzie ewangelizował wielki Apostoł Paweł. Uderzyła mnie myśl, że ta sama Ewangelia, którą głosił Paweł w Atenach, w Tesalonice i w Filipii - Ewangelia, której rezultatem było zbawienie wielu ludzi w jego czasach - została zapisana dla nas w Piśmie Świętym. Mogę zwrócić się do Biblii i czytać to, co zwiastował Apostoł, oraz w jaki sposób ludzie reagowali na Ewangelię. Wszystko to zostało nam podane "czarno na białym". Pewność, której doświadczali z powodu świadomości odpuszczonych grzechów, może należeć również i do nas, jeśli tej Ewangelii będziemy posłuszni. Bóg bowiem ma tylko jeden sposób aby zbawić człowieka. Zrywanie z tradycją, wykraczanie poza religijne normy i wędrówka pod prąd nie są łatwe dla żadnego z nas. Gdy jednak nasze przekonania okazują się sprzeczne ze Słowem Bożym, nie pozostaje nam żadna inna opcja, jak tylko takie przekonania porzucić na korzyść prawdy. Przyjrzyj się wszystkim Żydom w czasach Jezusa, którzy zerwali z tradycjami religijnymi, aby pójść za Nim. Nawet Apostoł Paweł musiał uznać, że jego poprzednie wierzenia i praktyki nie były zgodne z wolą Bożą. W rezultacie musiał dokonać drastycznej zmiany. Jego nowo odkryta wiara w Boga ściągnęła na niego prześladowania, a w końcu nawet śmierć. Stała się jednak przyczyną jego właściwej relacji z Bogiem. Gdybyśmy mogli zapytać w tej chwili Apostoła Pawła, czy jego decyzja zmiany religii była tego warta, wiemy, co by odpowiedział. 12.2 Krok ku prawdzie Na świecie nie brakuje krytyków, którzy są gotowi, aby gardzić każdym, kto myśli inaczej. Krzysztof Kolumb rozpoczął swoją podróż, wiedząc, że panowało wówczas powszechne przekonanie, iż świat jest płaski, oraz że można spaść z jego krawędzi. Pomimo wszystko Kolumb miał odwagę, aby być inny. W lutym 1633 roku, Kościół katolicki wezwał Galileusza do Rzymu, aby odwołał swoją "herezję". Gdy odmówił, został ekskomunikowany. Dlaczego ten człowiek był winien? Odrzucił ogólnie uznane przekonanie, że ziemia znajduje się w centrum wszechświata. Badania doprowadziły Galileusza do innego wniosku, w wyniku którego popadł w konflikt z Kościołem katolickim. Dzisiaj jednak każdy naukowiec akceptuje jego pogląd. Chcę przez to powiedzieć jedno: kiedykolwiek decydujemy się na to, aby różnić się w poglądach od większości, możemy oczekiwać, że popadniemy w konflikt. Pragnę zachęcić cię, aby czytanie Pisma Świętego stało się częścią twojego codziennego życia. Może to być dla ciebie czymś zupełnie nowym, więc rozpocznij od lektury jednego rozdziału dziennie z Ewangelii Jana. Zapoznasz się wówczas z nauką Jezusa. Jeśli w twoim rejonie istnieje grupa studiująca Biblię, udaj się do niej z otwartym i szczerym sercem, aby wsłuchać się w to, co mówi do ciebie Słowo Boże. Gdy będziesz wzrastał w swojej wierze i relacji z Jezusem, oddaj Mu wszystko, o co ciebie poprosi bez względu na koszt. Błogosławi on bowiem obficie każdemu, kto się mu poddał. 12.3 Życie wieczne pochodzące od Chrystusa Nawróciłem się do Pana Jezusa Chrystusa w czerwcu 1967 roku, a dzisiaj, w czerwcu 1992 roku piszę końcowe słowa niniejszej książki. W roku 1967 stanąłem wobec decyzji, aby pójść za Jezusem. Zachęciły mnie do tego następujące słowa: "Jeśli pójdziesz za Jezusem, nigdy nie zbłądzisz." Dzisiaj jestem tak samo przekonany, co do prawdy powyższych słów jak w przeszłości. Ostatnie 22 lata mojego życia spędziłem jako ewangelista, dzieląc się dobrą nowiną o Jezusie z każdym, kto zechciał mnie słuchać. W atmosferze niepewności, która otacza nas w dzisiejszych czasach, jest dla mnie rzeczą wspaniałą mówić z przekonaniem o prawdzie, którą objawił Bóg. Tym z was, którzy pozostajecie w katolickiej tradycji, pragnę po prostu wskazać na Jezusa i zachęcić do pójścia za Nim...Głosząc Ewangełię często posługiwałem się Jego własnymi słowami: "Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki" (J 10, 27-28). Czy może być coś prostszego? Życie wieczne, przebaczenie wszystkich naszych grzechów oraz pewność przebywania z Bogiem w niebie w momencie naszej śmierci, są dane tym wszystkim, którzy słuchają Jezusa i idą za Nim. Pragnę cię zachęcić do tego, abyś czynił to, co powiedział Jezus. Będziesz wówczas wiedział, że nigdy nie zbłądzisz.