Józef Marszałek Majdanek obóz koncentracyjny w Lublinie i Wydawnictwo Interpress Warszawa 1987 Wstęp Majdanek - nazwa miejscowa określająca teren zajęty na obóz koncentra-cj jny w Lublinie, nie znana do czasu założenia obozu, utworzona została dopiero w 1941 r. przez mieszkańców Lublina, od sąsiedniej dzielnicy Majdan Tatarski. Upowszechniła się szybko wśród więźniów zyskując sławę męczeństwa i heroizmu ofiar reżimu hitlerowskiego. Obóz koncentracyjny w Lublinie {Konzentrationslager der Waffen SS Lublin - KL Lublin), tak brzmiała oficjalna nazwa, zlokalizowany po wschodniej stronie miasta, w odległości 5 km od centrum, budził żywe zainteresowanie społeczeństwa, a władze podziemnego państwa polskiego rozpoczęły demaskowanie dokonywanych tam zbrodni od samego momentu powstania obozu. Publikowane artykuły w prasie konspiracyjnej lub emigracyjnej przyczyniały się do -/erzenia informacji jeszcze w latach wojny o „lubelskiej fabryce śmierci". 0 tym, czym był ten obóz, jakie spełniał funkcje, światowa opinia publiczna miała się dowiedzieć szerzej po jego wyzwoleniu, z opublikowanego we wrześniu 1944 r. Komunikatu Polsko-Radzieckiej Komisji Nadzwyczajnej do zbadania zbrodni niemieckich dokonanych w obozie unicestwienia na Majdanku, post olanej przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Komunikat ten ogło-szony przez prasę polską i radziecką, a następnie przedrukowany przez prasę zachodnią i opublikowany w kilku wersjach językowych stanowił w pierwszych latach po wojnie podstawowe źródło wiedzy o warunkach egzystencji, a przede wszystkim formach zagłady więźniów. Podobną rolę spełniały prace popularne 1 popularnonaukowe, jakie ukazały się w latach 1944-1946, poszerzające wiadomości o zagadnienia ruchu oporu w obozie, grabieży mienia więźniów i po-mocy udzielanej im przez polskie organizacje charytatywne. Pierwszym naukowym opracowaniem stał się artykuł Zdzisława Łukaszkie-wicza pt. Obóz koncentracyjny i zagłady Majdanek, zamieszczony w „Biuletynie Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce", t. IV, 1948 r. W pracy tej autor omówił szerzej ważniejsze problemy z dziejów Majdanka. Analizując transporty więźniów do obozu, wykazy zmarłych, zapełnienie bloków, ustalił, że zginęło tu 360 000 osób. Właściwe, na szeroką skalę badania nad dziejami obozu lubelskiego rozpoczęły się z początkiem lat sześćdziesiątych i skupione zostały w Państwowym Muzeum na Majdanku. Powołana w 1961 r. Rada Naukowa Towarzystwa Opieki nad Majdankiem, której plany ściśle zharmonizowano z planami Muzeum, jako główny cel swego działania wytyczyła sobie opracowanie szeregu zagadnień w formie przyczynków dla przyszłej syntezy dziejów obozu. Przyczynki te w formie artykułów zaczęto publikować w „Zeszytach Maj danka" - periodyku ukazującego się od 1965 r. Na łamach wydanych dotychczas 12 tomów „Zeszytów Majdanka" oraz innych wydawnictw historycznych omówione zostały zasadnicze problemy z zakresu funkcjonowania tego obozu. W tym samym czasie ukazało się ponad 20 pamiętników więźniów, a także inne materiały, w tym szkicowy zarys dziejów obozu opracowany przez Zofię i Edwarda Gryniów, pt. Obóz koncentracyjny Majdanek, kilkakrotnie wznawiany w wersji polskiej i obcych. Publikacje te w ciągu ostatnich lat w poważnym stopniu przyczyniły się do popularyzacji wiedzy o lubelskim obozie koncentracyjnym. Mimo tego obóz na Majdanku nie posiada szerszego, syntetycznego ujęcia swojej historii, nie ma monografii ukazującej w świetle najnowszych badań złożony mechanizm działania obozu. W oparciu o dotychczasowy stan badań oraz materiały źródłowe, publikowane i archiwalne, autor - z inicjatywy Wydawnictwa Interpress - podjął próbę syntetycznego spojrzenia na dzieje obozu na Majdanku. Monografia ta ma zatem przedstawić w formie popularnonaukowej, w sposób przystępny dla szerokiego kręgu czytelników, całokształt problematyki dotyczącej lubelskiego obozu, a więc: genezę, organizację, funkcjonowanie obozu w polityce hitlerowskiej, społeczność więźniarską, jej życie i pracę, formy i metody zagłady. Barbarzyństwo, masowy mord, martyrologia więźniów to jeden aspekt historii Majdanka. Drugim był opór osadzonych za drutami ludzi w obronie własnej godności, przeciwstawianie się reżimowi, różne formy pomocy społeczeństwa polskiego dla skazanych na śmierć więźniów. Ponieważ Majdanek spełniał głównie funkcję obozu zagłady, autor najwięcej uwagi poświęcił mechanizmowi ludobójstwa. Obóz lubelski był jednocześnie obozem koncentracyjnym dla mężczyzn i kobiet. Z faktów tych wynikały pewne cechy specyficzne dla Majdanka, co znalazło odzwierciedlenie przy omawianiu poszczególnych zagadnień. Nie można było wyczerpująco omówić wszystkich kwestii często ze względu na brak materiałów źródłowych, a zarazem na konieczność selekcji faktów wynikającą z popularnonaukowego charakteru monografii. * Do przedstawianej obecnie monografii autor wprowadził pewne zmiany, które wynikły z dyskusji nad tekstem pierwszego wydania oraz z potrzeby uwzględnienia nowszych badań i odnalezionych ostatnio materiałów źródłowych. Niech mi będzie wolno wyrazić podziękowanie wszystkim, którzy okazali wiele życzliwości przy powstaniu tej pracy, a po jej opublikowaniu dzielili się swoimi uwagami. Słowa podzięki kieruję do pani redaktor Wandy Michalakowej za szczególną troskę o edytorskie opracowanie książki. w RozdziaU Powstanie i rozwój obozu 1.OBOZY KONCENTRACYJNE- NARZĘDZIE EKSTERMINACJI Objęcie władzy w dniu 30 stycznia 1933 r. przez partię faszystowską w Niemczech zapoczątkowało okres bezwzględnej dyktatury. Pretekstem do wydania nadzwyczajnych pełnomocnictw dla rządu i oddania Hitlerowi nieograniczonej władzy było prowokacyjne podpalenie Reichstagu. Rozporządzenie prezydenta Rzeszy z 28 lutego 1933 r. o ochronie państwa i narodu wprowadzało surowe sankcje za wystąpienia przeciw rządowi i ruchowi hitlerowskiemu. Na mocy tego rozporządzenia aresztowano m.in. wszystkich wybitnych działaczy Komunistycznej Partii Niemiec. Po umocnieniu władzy w wyniku marcowych wyborów hitlerowcy rozpętali orgię przemocy. Z jednej strony rząd stosował gwałt i terror jako metodę sprawowania władzy, z drugiej wyzwolone namiętności w czasie „rewolucji narodowo-socjalisty-cznej", w szczególności wśród band Sturmabteilungen (SA) i Schutzstaffeln (SS), doprowadzały do rozprawiania się z przeciwnikami w sposób bezwzględny i brutalny. Utworzona przez Goringa w Prusach Tajna Policja Państwowa (Ge-heime Staatspolizei - Gestapo) oraz bojówki SA i SS organizowały prymitywne obozy - katownie, j ak słynna Columbia Haus w Berlinie, gdzie zaciągano każdego podejrzanego, aby go torturować, więzić dla okupu lub nawet pozbawić życia. Zemsta na „wrogach" była masowa, a jej ofiarami padali wszyscy, którzy kiedykolwiek ośmielili się wystąpić przeciw ruchowi hitlerowskiemu. Dotyczyło to: komunistów, socjalistów, demokratów, pacyfistów, katolików, protestantów i innych. Tak powstały pierwsze obozy koncentracyjne. W 1933 r. funkcjonowało ich 32. W1934 r. część z nich została rozwiązana, część podporządkowana utworzonemu wówczas Inspektoratowi Obozów Koncentracyjnych (Dienststelle des Inspekteurs der KL). Były to: Bad Suiza, Columbia Haus, Da-chau, Esterwegen, Fuhlsbiittel, Hammerstein, Lichtenburg, Sachsenburg iUlm-Kuhberg K Obozy koncentracyjne obsługiwane były początkowo głównie przez SA. W 1934 r. przeszły pod zarząd SS, w szczególności Oddział Trupich Główek (SS- 1 M. Broszat, Nationalsozialistische Konzentrationslager 1933-1945. W: anatomie des SS-Staa-tes, t. II, Miinchen 1982, s. 13 in. 4 J 4. Totenkopfverbande), stanowiący załogi obozów. Szkołą dla nich był obóz koncentracyjny w Dachau, obóz wzorcowy (Musterlager) dla istniejących i tych, które miały powstać. Jego komendant, Theodor Eicke, w 1933 r. mianowany został jednocześnie inspektorem obozów koncentracyjnych. „On to -zdaniem Rudolfa Hossa, komendanta obozu oświęcimskiego - nadał obozom koncentracyjnym ich właściwy charakter i postać". W Dachau stworzył swego rodzaju szkołę dla członków Totenkopfverbandę, w której wychowywał w duchu nienawiści, brutalności, a jeśli zajdzie potrzeba beznamiętnym niszczeniu „wrogów państwa" osadzonych za drutami obozu. „Jakiekolwiek współczucie dla wrogów państwa - tłumaczył Eicke - jest niegodne członka SS. Dla miękkiego serca nie ma miejsca w szeregach SS. W SS potrzebni są tylko ludzie twardzi, zdecydowani, słuchający ślepo każdego rozkazu. Nie darmo noszą trupią główkę i stale nabitą broń! Są oni jedynymi żołnierzami, którzy również w czasie pokoju mają dniem i nocą stać w obliczu nieprzyjaciela za drutami" 2. Nic też dziwnego, że stale oddziaływując w tym kierunku na SS-manów wchodzących w skład załogi obozu w Dachau, Eicke spowodował, „że nastawienie takie rozszerzyło się na wszystkie obozy koncentracyjne, na wszystkich pełniących tam służbę SS-manów i oficerów" 3. Zadaniem Eickego jako inspektora obozów, oprócz wychowywania podkomendnych w odpowiednim duchu było organizowanie nowych obozów. Tak więc w 1936 r. założono w pobliżu Berlina KL Sachsenhausen, w 1937 r. KL Buchenwald, w 1938 r. - po przyłączeniu Austrii do Rzeszy - KL Mauthausen oraz w tym samym roku, po zajęciu Sudetów, KL Flossenburg. W 1939 r. powstał kobiecy obóz koncentracyjny KL Ravensbriick, ponieważ obóz w Lichten-burgu okazał się za mały dla zwiększającej się liczby więźniarek. Osadzenie w obozie więźnia politycznego nie odbywało się na zasadzie kary wymierzanej przez sąd, lecz bezterminowego uwięzienia zapobiegawczego, zwanego „aresztem ochronnym" (Schutzhaft). Osoba podlegająca uwięzieniu nazywała się „uwięzionym ochronnie" (Schutzhdftling), zaś podstawa aresztowania - „rozkazem uwięzienia ochronnego" (Schutzhaftbefehl). Do 1936 prawo stosowania „aresztu ochronnego" posiadali prezydenci policji i prezydenci rejencji. Z chwilą skoncentrowania przez Himmlera kompetencji szefa SS i policji w 1936 r., o uwięzieniu mógł orzekać wyłącznie urząd Gestapo. Rozkaz osadzenia w obozie był zwykle sformułowany ogólnikowo, toteż „tysiące więźniów nie dowiedziało się nigdy, za co ich uwięziono" 4. Wielu więźniów politycznych znalazło się w obozie na skutek mglistego donosu osobistego wroga lub niekiedy najzupełniej prywatnej zemsty. Ilość takich przypadków 2 Wspomnienia Rudolfa Hossa, komendanta obozu oświęcimskiego fcyt. dalej: Wspomnienia Hossa). Warszawa 1965. s. 74. 3 Tamże, s. 84. 4 J. A. Kamiński, Hitlerowskie obozy koncentracyjne: ośrodki masowej zaghidy w polityce im-periaiizmu niemieckiego. Poznań 1964, s. 132. 10 ¦ iko-». Tak r KL fauthausen >39 r. pow-¦wLichten- idzie kary zapobiegawczego, uwięzieniu tawa areszto-'•^efehl). Do 1936 pra-—-nci policji i prezydenci -xompetencji szefa SS i po-:nie urząd Gestapo. -7 ¦ "¦¦" ' '• >-o. toteż „ty-W ielu więź-¦'bistego padków pomnienia tty w polityce im- wzrosła szczególnie po 1936 r., kiedy Gestapo poprzez rozbudowywaną sieć agentów i konfidentów zaczęło wyszukiwać „wrogów państwa i narodu". Okres, kiedy w obozach znajdowali się wyłącznie więźniowie polityczni trwał krótko, bo do grudnia 1933. Na podstawie ustawy o „niebezpiecznych przestępcach z nawyku" z 24 listopada tegoż roku, do obozów zaczęto kierować przestępców-recydywistów, którzy skazani zostali przynajmniej już dwukrotnie prawomocnym wyrokiem sądu. Ustawa wprowadzała instytucję „uwięzienia zapobiegawczego" (Sicherheitsverwahrung), której celem było wyeliminowanie przestępców ze społeczeństwa, mimo że odbyli karę więzienia. Podobnie, jak w przypadku Schutzhaft, można było pozbawić kogoś wolności na czas nieokreślony, i to nie w charakterze represji za konkretny czyn, lecz w wyniku uznania, że dana osoba jest „wrogiem i stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodu". Stąd też wśród tzw. zawodowych przestępców (Berufsverbrecher), zsyłanych do obozów w oparciu o wymienioną ustawę, było wielu takich, któ--zy od lat nie byli karani sądownie. Trzecią kategorię w obozach stanowili tzw. aspołeczni (Asoziale) - ludzie karani sądownie, ale nie należący do świata przestępczego, lub będący „ciężarem dla społeczeństwa". Zaliczano tu w szczególności: włóczęgów, próżniaków, pijaków, piratów drogowych, zawadiaków, pieniaczy, prostytutki, umysłowo chorych, homoseksualistów. Od 1935 r. osadzano w obozach członków Międzynarodowego Zjednoczenia Badaczy Pisma Świętego - wyznawców religii, której działalność została zakazana ze względu na „podkopywanie w narodzie idei walki" poprzez bezwzględne odrzucanie wszystkiego, co w jakikolwiek sposób było związane z wojną i wojskiem. Grupa ta wyróżniała się postawą moralną oraz koleżeńską solidarnością. Wymieszanie różnych kategorii więźniów posiadało określone cele. Jednym z nich było wykorzystanie ustawy o zwalczaniu przestępczości pod względem propagandowym. Rząd hitlerowski usiłował przekonać opinię publiczną, że ustawa ta pozwala chronić naród przed notorycznymi przestępcami i osobnikami aspołecznymi. Z drugiej strony umieszczanie w obozach więźniów amoral-nych miało na celu rozbicie społeczności więźniarskiej. Wiadomo, że większość uwięzionych stanowili komuniści i socjaliści, którzy tworzyli zwartą, solidarną grupę. Łączyły ich przecież identyczny lub zbliżony światopogląd, znajomość z czasów wolności oraz wspólna obozowa dola. Władzom obozowym trudno było wśród nich znaleźć donosiciela lub nasłać agenta. Ten stan rzeczy usiłowano zmienić poprzez powierzanie elementom aspołecznym i kryminalnym czołowych funkcji (starszych obozu -Lagerdłteste, kapo, Vorarbeiterów) w nadzorze ułatwiającym SS-manom wykonywanie zadań porządkowo-organiza-cyjnych w obozie lub miejscu pracy. O ile w początkowym okresie, po powstaniu kacetów dochodziło w niektórych obozach do wyboru funkcyjnych wśród więźniów politycznych (np. komunistów, socjalistów), to z chwilą pojawienia się tam kryminalistów nominacje ich na funkcyjnych stały się zasadą powsze- 11 ¦M chną. Odtąd instytucja więźniów funkcyjnych, nazywana czasem ^samorządem więźniarskim" przeistoczyła się w ręku zdegenerowanego elementu w narzędzie akcji terrorystycznych, a z czasem i eksterminacji uwięzionych \ Z-godnie z regulaminem, otook izolacji od społeczeństwa przeciwników politycznych nazizmu i elementu kryminalno-aspołecznego, zadaniem obozów było „wychowywanie" więźniów. Miało ono zmienić wewnętrzne nastawienie uwięzionych i „przywrócić ich narodowi i ojczyźnie na rzecz narodowej wspólnoty opartej na idei narodowo-socjalistycznej" fi. Los „wychowywanych" więźniów był tragiczny. Najbardziej dawała się we znaki niepewność, jak długo będą więzieni. Prymitywne pomieszczenia, w których zakładano obozy, lub nawet specjalnie budowane nowe bloki dla więźniów, nie nadawały się na mieszkania. Praca, uważana za podstawowy czynnik wychowawczy, była w istocie okazją do szykan i tortur, metodą utrzymywania masy ludzkiej w karbach żelaznej dyscypliny i atmosferze ciągłego strachu. Jej wyniszczający charakter, głównie przy robotach budowlanych, osuszaniu bagien itp., prowadził do przyspieszenia śmierci. Zabójstwa więźniów przez członków załogi SS nie należały do rzadkości już w latach 1933-1935. Morderstwa na szeroką skalę objęły zbiorowość więźniar-ską w okresie 1938-1939. Dotknęły głównie Żydów, których masowo wówczas kierowano do obozów po pogromie w czasie tzw. nocy kryształowej (Kristall-nacht) w listopadzie 1938 r., dla której pretekstem było zabicie sekretarza ambasady niemieckiej w Paryżu Ernsta von Ratha przez polskiego Żyda Herszla Grynszpana. Wtedy to w obozach znalazło się ponad 20 000 Żydów, z których znaczna część zginęła, głównie w wyniku rozstrzeliwań. W chwili wybuchu wojny na terenie Rzeszy znajdowało się sześć państwowych obozów koncentracyjnych. Były to KL Dachau, Sachsenhausen, Buchen-wald, Mauthausen, Flossenburgi Ravensbńick. Wiatach 1939-1941, na polecenie Reichsfilhrera SS Heinricha Himmlera, powstały dalsze: Stutthof, Au-schwitz (Oświęcim), Neuengamme, Gross-Rosen, Natzweiler, Niederhagen oraz KL Lublin (Majdanek). Trzynaście wymienionych obozów koncentracyjnych podległych Inspektoratowi, to zasadnicza sieć obozów, jaką stworzyło „państwo SS". W latach 1943-1944 utworzono kilka nowych. Były to: KL Her-zogenbusch w Holandii, Dora-Mittełbau (nazywany często Dora-Nordhau-sen) oraz Bergen-Belsen w Rzeszy, Klooga i Vaivara w Estonii, Ryga-Kaiser-wald na Łotwie oraz w Kownie na Litwie, a także obóz w Warszawie przy ulicy Gęsiej (Konzentmtionslager Warschau) i w Płaszowie pod Krakowem w Generalnym Gubernatorstwie. Ich powstanie i działalność nie miały większego 5 E. Kogon, Der SS Stadt. Das System der deutschen konzentrationslager. Miinchen 1979. ss. 86-93; Buchenwald Mahnung und Verpflichtung. Berlin 1960, ss. 56-57; T. Cieślak, Oranien-burg-Sachsenhausen hitlerowskie obozy koncentracyjne 1933-1945. Warszawa 1972. ss. 91-100; T. Musiot, Dachau 1933-1945. Katowice 1968, ss. 55-56. 6 Cyt. za I. A. Kamińskim, op. cit., ss. 138-139. 12 wpływu na funkcjonowanie systemu obozów, tym bardziej że poza dwoma pierwszymi żaden z nich nie przetrwał dłużej niż rok. W rozwoju wymienionych kacetów (tak popularnie nazywano obozy koncentracyjne od skrótu KZ - Konzentrationslager) znamienny jest fakt, że najwięcej i największe spośród nich powstały w pierwszych dwóch latach wojny. Już ten fakt, w jakimś stopniu wyjaśnia zadanie, jakie władze hitlerowskie narzuciły systemowi obozów od września 1939 r. Do 1938 r. w obozach osadzano wyłącznie Niemców oraz Żydów niemieckich. Po pierwszych aneksjach za drutami znaleźli się Austriacy i Czesi. Od chwili okupowania ziem polskich, a następnie innych państw europejskich, do lagrów zaczęli napływać coraz liczniej obywatele tych krajów, co sprawiło, że znikła w nich przewaga procentowa Niemców. Pod względem składu narodowościowego więźniów obozy przybrały charakter międzynarodowy, podobnie jak i system obozowy, który objął kolejno okupowane kraje. Był to jeden z zasadniczych momentów, wyróżniających obozy pierwszych trzech lat wojny od utworzonych w latach 1933-1939/ Masowe wyniszczenie więźniów - to drugie zadanie systemu obozów, głównie w latach 1939-1943. Wiązało się to ściśle z koncepcją wojny błyskawicznej. Sukcesy militarne Wehrmachtu w agresji na Polskę, kraje Europy Zachodniej, na Bałkany oraz w pierwszych miesiącach agresji na ZSRR, a następnie wzięcie do niewoli kilku milionów jeńców, przewaga materiałowo-techniczna i liczebna sprawiły, że Niemcy, nie nastawiając się na długotrwałą wojnę, nie cenili masy domniemanych i faktycznych wrogów Rzeszy osadzonych w obozach koncentracyjnych. Dlatego też „wychowanie przeciwników reżimu" lansowane przed 1939 r. zeszło w latach wojny na plan dalszy. „Wrogów" zza drutów zaczęto dzielić według kryteriów rasowych oraz przynależności etnicznej na mniej lub bardziej wartościowych. Głodowe racje żywnościowe, niedostateczne ubranie, szalejące choroby epidemiczne, nieograniczone znęcanie się nad więźniami, ogromne przepełnienie - wszystko to sprawiało, że obóz stawał się miejscem wyniszczenia, a śmierć zbierała obfite żniwo. Poczynając od pierwszych lat wojny, w obozach koncentracyjnych „państwo SS" doskonaliło metody natychmiastowej likwidacji więźniów określane terminem eksterminacji bezpośredniej. Chodzi tu o masowe egzekucje przez rozstrzeliwanie, uśmiercanie zastrzykami (szpilowanie) oraz gazowanie. Forma zagłady natychmiastowej objęła różne kategorie więźniów, a w szczególności zaś ludzi uznanych za „niepotrzebnych zjadaczy", „niepożądanych, szkodliwych wrogów", „elementy rasowo i politycznie małowartościowe", „podlu-dzi", których należało zniszczyć. Eksterminacja bezpośrednia to przede wszystkim realizacja zaleceń „specjalnego traktowania" (Sonderbehandlung) określonych grup lub zbiorowości oraz „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" (Endlósung der Judenfrage)7. 7 M. Broszat, op. cit., s. 66 i n.; O. Wormser-Migot, Lesystemeconcentrationnaire Nazi (1933-1945). Paris 1968, s. 146 i n. 13 Dyrektywy w sprawie traktowania więźniów wychodziły z powstałego we wrześniu 1939 r. Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (Reichssicherheits-hauptamt - w skrócie RSHA) - jako centrali policji politycznej, kryminalnej oraz sieci informacyjnej służby bezpieczeństwa. Tu bowiem skupione zostały wszystkie sprawy organizacyjne, osobowe, gospodarcze i techniczne Policji Bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei - Sipo) oraz Służby Bezpieczeństwa (57-cherheitsdienst - SD). Zgodnie z tymi zadaniami RSHA został podzielony na siedem urzędów, spośród których najważniejszymi były: III -wywiadu wewnętrznego na terenie ,;niemieckich obszarów życiowych". IV - Gestapo, V -Policji Kryminalnej (Kriminalpolizei - Kripo), VI - wywiadu zewnętrznego. Urzędy IV i V, stanowiące Policję Bezpieczeństwa, zajmowały się śledzeniem wszelkich dążeń skierowanych przeciw partii i narodowi. Do RSHA należał również zarząd obozów koncentracyjnych pod względem funkcjonalno-organi-zacyjnym. Tu orzekano o „areszcie ochronnym", o losach przebywającego w obozie więźnia, o akcjach, jakie należało przeprowadzić wobec więźniów, o metodach zagłady, o stopniu (Stufe), do jakiego dany obóz winien być zaliczony8. Jednym słowem, RSHA stanowił centrum politycznej władzy obozów, natomiast Inspektorat Obozów Koncentracyjnych, a od marca 1942 Główny Urząd Gospodarki i Administracji SS (SS-Wirtschaftsverwaltungshauptamt -w skrócie WVHA) - ich zarząd w ścisłym tego słowa znaczeniu. WVHA dzielił się na pięć Grup Urzędowych (Amtsgruppen) oznaczonych w oficjalnej nomenklaturze literami: A, B, C, D i W. Do zakresu kompetencji Grupy Urzędowej A (Truppenverwaltung) należała gospodarka finansowa, sprawy prawne i administracyjne SS. Grupa Urzędowa B {Truppenwirtschaft) zajmowała się aprowizacją, zakwaterowaniem i uzbrojeniem SS, Grupa Urzędowa C (Bauwesen) -budownictwem, Grupa Urzędowa D (Konzentrations-lager) - administracją obozów koncentracyjnych, Grupa Urzędowa W (Wirtschaftliche Unternehmungen) - przedsiębiorstwami podległymi SS. W Grupie Urzędowej D skoncentrowano wszelkie sprawy dotyczące zarządu obozów, czyli dawny Inspektorat. Stanowisko szefa zajmował były współpracownik Eickego SS-Gruppenfiihrer Richard Glucks, bezduszny biurokrata, ślepy wykonawca rozkazów Himmlera. Grupa ta, podobnie jak inne, dzieliła się na urzędy, wydziały i oddziały. Urzędem D I (Zenłralamt) kierował do 1943 r. SS-Obersturmbannfuhrer Ar-thur Liebehenschel, jednocześnie zastępca Gliicksa. Po odejściu Liebe-henschla na stanowisko komendanta obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu jego miejsce zajął SS-Obersturmbannfuhrer Rudolf Hoss, który przybył stamtąd z „bogatym bagażem doświadczeń" w kierowaniu obozem. Do zadań tego urzędu należało załatwianie wszelkich spraw dotyczących więźniów i załóg SS, w szczególności zaś: przyjmowanie raportów o sytuacji w obozie, meldunków K H. Buchheim, Die SS - das Herrschaftsinstrument. W: Anatomie des SS-Staates, 1.1, s. 66 i n.; K. Griinberg, SS - czarna gwardia Hitlera. Warszawa 1984, s. 140 i n. 14 o stanach dziennych, sprawozdań, wydawanie zarządzeń regulujących stosunki wewnętrzne w obozie, z wyjątkiem czysto administracyjnych, sanitarnych lub związanych z zatrudnieniem więźniów. Urząd zajmował się ponadto środkami łączności, transportem, zaopatrzeniem w broń i sprzęt oraz szkoleniem załóg SS. Urząd D II -zatrudnienie więźniów (Arbeitseinsatz der Haftlinge), kierowany przez SS-Standarienfuhrera Gerharda Maurera, prowadził politykę w zakre-Me wykorzystania więźniarskiej siły roboczej. Urząd D III - sprawy sanitarno-higieniczne w obozach (Sanitatswesen und Lagerhygiene) -podlegał SS-Standartenfuhrerowi dr. Enno Lolłingowi, alkoholikowi i morfiniście, który jak pisze o nim Hoss, „nie zwracał uwagi na żadne potrzeby, nigdy również nie zapoznał się ze stanem zdrowotnym, a szczególnie z ogólnymi warunkami sanitarnymi w obozach"9. Do jego kompetencji należał całokształt zagadnień związanych z obozową służbą zdrowia, rewirami, rozpoznaniem i zwalczaniem epidemii, nadzór nad dokonywanymi w obozach eksperymentami pseudomedycznymi. Ostatni, Urząd DIV- administracja obozów koncentracyjnych (KL Verwal-nmg), kierowany przez Sturmbannfuhrera Willi Burgera, zajmował się sprawami aprowizacji, odzieży, pomieszczeń oraz budżetem i rachunkowością. Szef WVHA SS-Obergruppenfiihrer Oswald Pohl był zwolennikiem szerokiego i racjonalnego wykorzystania siły roboczej więźniów. Na tanią siłę roboczą zgromadzoną w obozach patrzyły pożądliwie koła gospodarcze III Rzeszy, szczególnie wielkie koncerny. Himmler zaś, dostrzegając możliwość zdobycia funduszy dla SS, postanowił wykorzystywać więźniów w produkcji w znacznie szerszym stopniu. W tym tkwi geneza przedsiębiorstw SS. Zyski z nich czerpane oraz ich wpływ na życie społeczno-gospodarcze Rzeszy zdecydowały o ich rozwoju. Toteż w szczytowym okresie funkcjonowania obozów, w 1944 r., było już 25 przedsiębiorstw podległych - wchodzącej w skład WVHA - Grupie Urzędowej W10. Siłą roboczą, jak już zaznaczono, interesowały się również wielkie koncerny. Przykładem może być IG-Farbenindustrie, który od wiosny 1941 r. rozpoczął budowę zakładów benzyny syntetycznej w Monowicach k. Oświęcimia, licząc na pracę więźniów tamtejszego kacetu. Wykorzystywanie od połowy 1942 r. pracy więźniów dla celów wojennych - a nie bez znaczenia była słabnąca ..wojna błyskawiczna" - przyczyniło się do powstawania, a następnie rozwoju filii obozów koncentracyjnych, tzw. podobozów, lokalizowanych przy zakładach przemysłowych, usytuowanych z dala od obozu macierzystego. Jak szybko następował ten proces świadczy najlepiej fakt, że w 1941 r. istniejące obozy główne posiadały 23 filie, a w latach 1944-1945 było ich ok. 1000. 9 Wspomnienia Hossa, s.349. 10 K. Grunberg. op. cit., ss. 430-446; E. Geórg, Die wirtschaftlichen Unternehmungen der SS. Stuttgart 1963, s. 25 i n. 15 Poprzez wciągnięcie więźniów na szeroką skalę w produkcję wojenną, praca w kacetach z jednej strony stała się środkiem wyniszczenia, z drugiej - służyć miała zwiększaniu potencjału wojennego III Rzeszy. Te dwa aspekty trudne były do pogodzenia. Ścieranie się tendencji eksterminacyjnych w RSHA ze względami ekonomicznymi w WVHA doprowadzało do chaosu, na czym najgorzej wychodzili więźniowie. Poczynając od września 1942 r. na terenach okupowanych zadania RSHA, głównie zaś WVHA, realizowały nowo utworzone wydziały gospodarcze przy urzędach wyższych dowódców SS i policji (SS-Wirtschafter beim Hóheren und Polizeifuhrer). Wydziały gospodarcze miały bowiem na miejscu załatwiać sprawy mniejszej wagi, a decyzje w ważniejszych konsultować z centralą. W związku z takim ułożeniem zadań strukturę wydziałów dostosowano do ogólnego schematu WVHA. Zgodnie z tym każdy z nich dzielił się na pięć grup: A - budżetu, B - zaopatrzenia, C - budownictwa, D - obozów koncentracyjnych, W - przedsiębiorstw produkcyjnych SS. Grupy A, B i W obowiązane były załatwiać sprawy finansowe, zaopatrzeniowe (do określonych sum) oraz sprawy przedsiębiorstw produkcyjnych SS, natomiast grupa C zajmowała się kwestiami budowlanymi. Grupa D pełniła funkcję jak gdyby małego inspektoratu obozów. Według bowiem zarządzenia Pohla z 23 lipca 1942 r. kierownik wydziału gospodarczego (SS-Wirtschafter) był „kompetentny we wszystkich sprawach dotyczących obozów koncentracyjnych"11. Jemu to komendanci kacetów na podległym terenie winni byli telefonicznie meldować o wszystkich ważniejszych wydarzeniach w obozie: o grupowych i indywidualnych ucieczkach, egzekucjach, samobójstwach więźniów. Ten zaś treść meldunku przedkładał niezwłocznie wyższemu dowódcy SS, WVHA. RSHA. a także osobistemu sztabowi Himmlera. Komendant obowiązany był również zawiadamiać wydział o każdym większym transporcie więźniów, ponieważ tylko on był dysponentem więźniarskiej siły roboczej na danym terenie, z wyjątkiem więźniów--specjalistów, o których pracy musiał decydować WVHA. Także i warunki sanitarne, metody zwalczania epidemii, przeprowadzanie przez lekarzy obozowych eksperymentów zależne były od urzędu lekarza przy wyższym dowódcy SS i policji. Wydział gospodarczy nie był kompetentny w państwowo-policyj-nych zadaniach obozów koncentracyjnych (deportacje, ewentualne zwolnienia, ogólna polityka w zakresie traktowania więźniów). Sprawy te pozostawały w gestii RSHA i WVHA. W systemie obozów koncentracyjnych siedem kacetów (Majdanek, Klooga, Vaiwara, Ryga, Kowno, Warszawa i Płaszów) posiadało identyczną zależność organizacyjną od SS-Wirtschaftera. Dla nich Główny Urząd Gospodarki i Administracji SS był instancją drugą, i to w sprawach najważniejszych. 11 Archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce (cyt. dalej: AGKBZH). IV Proces Norymberski - sprawa WVHA (O. Pohla), cyt. dalej: Proces Pohla, t. XII, s. 19. 16 2. PRZYCZYNY POLITYCZNO-EKONOMICZNE POWSTANIA OBOZU NA MAJDANKU O założeniu obozu koncentracyjnego w Lublinie zadecydował Heinrich Himmler podczas swojej wizyty w Lublinie w dniach 20-21 lipca 1941 r. W sporządzonej wówczas notatce służbowej zalecił dowódcy SS i policji dystryktu lubelskiego Odilowi Globocnikowi zorganizowanie w Lublinie obozu koncentra-:vjnego dla 25-50 tys. więźniów „w celu zatrudnienia ich w warsztatach oraz budowach SS i policji"12. Powierzenie Globocnikowi organizacji obozu, a więc zadania bardzo poważnego, nie było przypadkowe. Dowódca SS i policji w dystrykcie lubelskim a swoich planach eksterminacyjnych wyróżniał się spośród innych dowódców na terenie GG niemal od pierwszych chwil objęcia swojego stanowiska w Lublinie. Globocnik już w 1939 r. rozpoczął przygotowania do tworzenia rezerwatu Jla Żydów na Lubelszczyźnie, szeroko i bezwzględnie przeprowadził akcję ni->zczenia inteligencji (Ausserordentliche Befriedungsaktion - Akcja A-B) w 1940 r., założył sieć obozów pracy, stosował na szeroką skalę zasadę odpowiedzialności zbiorowej, snuł dalekosiężne plany kolonizacyjne. Toteż 17 lipca 1941 r. Himmler mianował go swoim „pełnomocnikiem dla zorganizowania placówek SS i policji na nowych obszarach wschodnich" jako „osiedli całych rodzin funkcjonariuszy SS i policji"13. 20 lipca, a więc w trzy dni później, Himmler przybył do Lublina w celu bliższego omówienia sprawy udzielonego pełnomocnictwa oraz zapoznania się z postępami prac nad planami dotyczącymi kolonizacji niemieckiej na Wschodzie. Globocnik bowiem wiosną 1941 r. zorganizował w Lublinie specjalną jednostkę SS, składającą się z młodych architektów i demografów niemieckich, którzy mieli opracować plany zakładania sieci specjalnych osiedli SS i policji i SS- und Polizeistutzpunkte) oraz wysiedleń ludności polskiej z dystryktu lubelskiego. Ponieważ jednak plany kolonizacyjne Głobocnika wyprzedzały badania prowadzone przez Główny Urząd Rasy i Osadnictwa (Rassen- und Sie-dlungshauptamt SS) w Berlinie, Himmler, który interesował się żywo planami swego podwładnego, postanowił wykorzystać ich dotychczasowe wyniki pod względem przestrzenno-architektonicznym najpierw na okupowanych terenach radzieckich. Utworzenie Placówki Badawczej do Spraw Osiedleńczych na Wschodzie i Forschungsstelle fur Ostunterkiinfte) - tak nazywała się wymieniona grupa architektów - nastąpiło w okresie, kiedy „wyraźnie rozstrzygnęło się, że Genera- 12 AGKBZH. Proces Pohla, t. XI, s. 148. Notatka o zarządzeniach H. Himmlera w sprawie utworzenia obozu koncentracyjnego w Lublinie i przygotowań do przesiedleń na Zamojszczyźnie z 21 VII 1941 r. AGKBZH. Akta personalne O. Głobocnika, t. III, sygn. 968. Pismo H. Himmlera do Glo-bocnika z 17 VII 1941 r. 17 Ine Gubernatorstwo stanie się w przyszłości niemieckim obszarem życiowym"14. Na wiosnę 1941 r. władze okupacyjne przystąpiły do niemczenia miast, opracowywania planów dzielnic niemieckich w miastach, przerwały rozpoczęte w roku poprzednim przesiedlenia folksdojczów z GG do Rzeszy. Poczynania te objęły także dystrykt lubelski. W samym Lublinie zniemczono nazwy wielu placów i ulic, a wymieniona Placówka Badawcza, obok planów dzielnicy niemieckiej, opracowała plan specjalnej dzielnicy SS. Już wówczas Lublin - ponad stutysięczne miasto, wysunięte najdalej na wschód spośród innych większych miast w GG, siedziba władz cywilnych i policyjnych dystryktu, uważane przez polityków i historyków faszystowskich za „stare niemieckie miasto" - określono mianem „pośrednika między Zachodem a Wschodem i końcowym filarem wielkiej niemieckiej Rzeszy"15. Stąd też zrozumiałe staje się zainteresowanie Reichsfiihrera SS Lublinem. W notatce z 21 lipca 1941 r. Himmler, oprócz wytycznych budowy obozu oraz pełnomocnictw dla Globocnika, nakreślił dla Lublina program natury go-spodarczo-politycznej. W myśl jego założeń należało rozbudować przedsiębiorstwa SS: Niemieckie Zakłady Zaopatrzeniowe (Deutsche Ausriistungswerke-DAW), istniejące od 1940 r. przy obozie pracy przy ul. Lipowej 7, oraz Zakłady Odzieżowe (Bekleidungswerke) utworzone przez Globocnika w 1941 r. Do ogólnego programu robót Himmler włączył również budowę osiedla SS i policji, którego budynki miały być „wznoszone zgodnie z przedstawionym planem na terenie byłego lotniska w Lublinie"16. Osiedle to obliczone na 60 tys. SS-ma-nów w dalszej perspektywie, według Himmlera, byłoby połączone ze „starym niemieckim miastem". Reichsfiihrer SS problem budowy obozu potraktował jako wytyczną najważniejszą, wiążąc ściśle jego cele gospodarcze z omówionym programem politycz-no-gospodarczym miasta. Według cytowanego na wstępie rozkazu więźniowie mieli być zatrudnieni przy pracach budowlanych potężnego osiedla SS, przy budowie Zakładów Zaopatrzeniowych i Odzieżowych, a następnie w produkcji tych zakładów oraz w warsztatach, które miały powstać w obozie. W ten sposób kierownictwo SS zabezpieczało dla swoich przedsiębiorstw w Lublinie ogromne rezerwy bezpłatnej siły roboczej, tworząc jednocześnie olbrzymią bazę wojskową dla jednostek SS i policji biorącej udział w akcji na Wschodzie. Ścisłe powiązanie przez Himmlera organizacji obozu z osobą Globocnika rzuca światło na jeszcze inne cele polityczne. W programie wyraźnie dostrzega się akceptację przez Reichsfiihrera SS planów zniemczenia Lublina, a także kolonizacji południowych powiatów Lubelszczyzny, głównie regionu zamojskiego (powiaty: Zamość, Biłgoraj, Hrubieszów, Tomaszów Lubelski). • l4 Oświadczenie H. Franka na posiedzeniu rządu GG 25 III 1941 r. Cyt. za C. Madajczykiem, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, 1.1. Warszawa 1970, s. 125. 15 Fuhrer durch die Stadt Lublin. Krakau 1942. s. 5. 16 AGKBZH. Proces Pohla, t. XI, s. 149, pkt. 11, notatki. 18 tenia •ono •ów zas ; in- PZU K)- :n film Urodzajna ziemia oraz „odkrycie" przez Globocnika osób pochodzenia niemieckiego na Zamojszczyźnie zwróciły uwagę Niemców na ten teren. 15 czerwca 1941 r. dowódca SS i policji w dystrykcie lubelskim na konferencji NSDAP (Sationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei) w Zamościu zapowiedział utworzenie w Lubelskiem „czysto niemieckiego terenu osiedleńczego, do którego zostaną sprowadzeni koloniści z Bułgarii, Jugosławii, Besarabii itp."17. Plan ten omówił Globocnik z Himmlerem w czasie jego lipcowej wizyty w Lublinie i Zamościu. Reichsfiihrer SS zaaprobował w całej rozciągłości projekt kolonizacji Lubelskiego, traktując go jako „ściśle tajny". W notatce z 21 lipca 1941 r. pisał on: „Akcja poszukiwania niemieckiej krwi będzie rozszerzona na całe Generalne Gubernatorstwo, a przy niemieckich koloniach w okolicy Zamościa zostanie utworzony wielki teren osiedleńczy. W celu jak najszybszego nadania [tym okolicom-/. MĄ czysto niemieckiego charakteru należy jak najprędzej przystąpić do utworzenia gospodarstw i podjęcia uprawy roli"18. Pogląd dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim na obszar przyszłej kolonizacji oraz problem losów ludności polskiej, która zamieszkiwała tereny mające być objęte akcją kolonizacyjną, wyjaśnił nieco później jego bliski współpracownik, dowódca Policji Bezpieczeństwa Helmuth Miiller w sprawozdaniu przesłanym 15 października 1941 r. do SS-Gruppenfuhrera Ottona Hoffmanna u Berlinie. Pisze on: „Brigadefiihrer [Globocnik -J. MĄ ma zamiar przeprowadzić osiedlenie Niemców w całym dystrykcie lubelskim, a dalej, nawiązując do krajów bałtyckich zasiedlonych przez ludność nordycką względnie niemiecką, stworzyć poprzez dystrykt Lublin łączność z Siedmiogrodem, z zamieszkałymi tam Niemcami"19. W ten sposób, zdaniem Mullera, Globocnik chciał „zamknąć w kocioł" ludność polską zamieszkałą między Krajem Warty a Lubelszczyzną i stopniowo „pognębić ją gospodarczo i biologicznie"20. Lublin, jako przyszłe miasto SS, oraz niemieckie kolonie pod Zamościem miały.najwyraźniej spełniać funkcję poważnych ośrodków germanizacji regionu Lubelszczyzny, a następnie całego Generalnego Gubernatorstwa, czemu niedwuznacznie dał wyraz Himmler w cytowanej notatce. Tymczasem obóz koncentracyjny, związany z programem gospodarczo-politycznym Lublina i Lubelszczyzny, a ten z kolei z planami „oczyszczenia" Generalnego Gubernatorstwa z Polaków, miał stanowić ośrodek terroru, koncentracji „niepożądanych" i następnie ich zagłady. Przede wszystkim dotyczyłoby to ludności zamieszkującej tereny dystryktu lubelskiego. Była to istotna polityczna przyczyna powstania obozu, chociaż nie jedyna. Po wydaniu rozkazu budowy obozu koncentracyjnego w Lublinie Himmler niezwłocznie polecił SS-Standartenfuhrerowi Karłowi Ottonowi Kochowi, do- '" „Krakauer Zeitung" z 15. VII.1941. Cyt. za C. Madajczykiem, Generalna Gubernia w planach hitlerowskich. Studia. Warszawa 1961, s. 149. '¦" AGKBZH. Proces Pohla, t. XI, s. 149. ¦9 AGKBZH. Proces Jakuba Sporrenberga - Dowody rzeczowe, nr 963 z. :" Tamże. Por. C. Madajczyk, Generalna Gubernia..., s. 115. 19 tychczasowemu komendantowi obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, zajęcie się sprawami organizacyjnymi nowo powstającego obozu. Po utworzeniu zarządu obozu przy ul. Ogrodowej 12 rozpoczął on starania o budowę obiektów pierwszego odcinka obozu, według dokumentacji nadesłanej przez Urząd II w Głównym Urzędzie Budżetu i Budownictwa (Hauptamt Haushalt und Bauten). Obóz zlokalizowano w bezpośrednim sąsiedztwie DAW przy ul. Lipowej, rozpoczęto nawet prace niwelacyjne angażując do tych robót jeńców - b. żołnierzy armii polskiej pochodzenia żydowskiego osadzonych jeszcze w 1940 r. w obozie pracy przy ul. Lipowej. Formalne polecenie budowy obozu koncentracyjnego wydane zostało w dniu 22 września 1941 r. przez szefa Urzędu II inż. Heinza Kammlera. W piśmie na ten temat czytamy: „Na rozkaz Reichsfuhrera SS należy niezwłocznie założyć w Lublinie obóz koncentracyjny dla 5 tys. więźniów. Obóz ten stanowić będzie pierwszy odcinek budowlany na terenie przewidzianym dla późniejszego 50-tysięcznego więźniarskiego obozu koncentracyjnego"21. W pięć dni później Kammler wydał drugi rozkaz, w którym pisał: „W Lublinie i Oświęcimiu zostaną utworzone natychmiast z dniem 1 października obozy dla jeńców wojennych, z możliwością pomieszczenia 50 tys. jeńców każdy, według przekazanych w Berlinie wskazówek i przesłanej dokumentacji (...). Prace należy rozpocząć niezwłocznie w jak najbardziej przyspieszonym tempie"22. Co Oznaczała ta decyzja? Czy chodziło tu o budowę drugiego obozu, czy też zmianę charakteru obozu koncentracyjnego na obóz jeniecki? Istotna przyczyna budowy obozów jenieckich w Lublinie i Oświęcimiu (Brzezince), podporządkowanych władzom SS, tkwiła w dążeniu tych władz do całkowitej kontroli nad sprawami jeńców wojennych. Od momentu napaści na Związek Radziecki kierownictwo SS coraz bardziej interesowało się siłą roboczą w stalagach podległych Wehrmachłowi. Szerokie plany SS dotyczące budowy bazy wojskowej w Lublinie oraz zakładów zbrojeniowych w Oświęcimiu wymagały ogromnej ilości taniej siły roboczej. SS zaczęła podsuwać władzom wojskowym propozycję utworzenia nowych obozów jenieckich, argumentując ją przepełnieniem stalagów. Sugestia SS została zaakceptowana. Na podstawie porozumienia z września 1941 r. między Himmlerem a naczelnym dowódcą wojsk lądowych gen. Waltherem von Brauchtischem, SS miała przejąć ze stalagów ogółem 325 tys. jeńców radzieckich23. Konsekwencją tej umowy było wydanie cytowanego rozkazu z 27 września, aczkolwiek Urząd II nie przeznaczył na cele budowlane żadnych sum. Globocnik jednak tymczasowym rozkazem z 28 października wyasygnował na budowę w formie zaliczki 2 min marek z kasy garnizonu SS w Lublinie/Przejmując rozpoczętą budowę przez Urząd II, inż. Kammler 1 listopada 1941 r. polecił Lubelskiemu Centralnemu Zarządowi Bu- 21 Dokumentationszentrum Berlin (cyt. dalej: DZB), KZ und Haftanstalten. Ghetto Lublin. 22 Tamże. 23 Centralnyj Gosudarstwiennyj Archiv Oktiabrskoj Revoljucji SSSR - Moskwa (cyt. dalej CGAORM), Fond nr 1372, Opis nr 2 EDChR nr 156. 20 Wi- ta- li u dowlanemu SS i Policji {Zentralbauleitung der Waffen SS und Polizei Lublin) ..założenie obozu jenieckiego w Lublinie dla pomieszczenia 125 tys. jeńców wojennych" Jako pierwszą ratę na ten cel wyznaczył z konta Urzędu II 5 min marek24. W pięć tygodni później, 8 grudnia 1941 r., pisał: „poleca się niniejszym rozszerzenie rozkazu budowy na założenie obozu jenieckiego w Lublinie, który mógłby pomieścić 150 tys. jeńców, względnie więźniów. W obozie tym należy przewidzieć budowę niezbędnych zakładów gospodarczych i warsztatów, jak wielka pralnia, odwszalnia, krematorium oraz wielkie zakłady pracy"25. Z ostatniego rozkazu jasno wynika, że Majdanek miał łączyć dwie funkcje: obozu jenieckiego podległego SS i obozu koncentracyjnego. Wyraźnie potwierdził to zresztą sam Himmler w kwietniu 1942 r. w piśmie do wiceministra komunikacji Rzeszy Kleinmanna, w którym stwierdzał, że „obóz jeńców wojennych w Lublinie ma służyć jednocześnie jako obóz koncentracyjny"26. W ciągu października-listopada 1941 r. wytyczne programu lipcowego uległy dalszemu uściśleniu. Dokładniej sprecyzowany i rozszerzony plan działania w tym względzie otrzymał nazwę Programm Heinrich. Zakładał on wybudowanie w Lublinie obiektów bazy SS, stanowiącej zaplecze gospodarcze dla placówek SS na zajętych terenach radzieckich. Wjej skład wejść miały-oprócz osiedla SS, Zakładów Zaopatrzeniowych i Zakładów Odzieżowych-Magazyn Zaopatrzeniowy Wyższego Dowódcy SS i Policji Rosji Południowej (Nachschub-lager des Hóheren SS- und Polizeifuhrer Russland Siid). Wojskowy Magazyn Gospodarczy (Truppemyirtschaftlager), a także duże zakłady w planowanym obozie. Budynki wymienionych obiektów miały być realizowane niemalże natychmiast, z uwagi na konieczność odciążenia przemysłu w Rzeszy. I 3. LOKALIZACJA OBOZU W sytuacji, kiedy olbrzymi obóz miał być realizowany w bardzo szybkim :empie w całości, a nie małymi etapami, nie mogła wchodzić w grę dotychczasowa lokalizacja przy ul. Lipowej. Zadaniem Karla Ottona Kocha, mianowanego we wrześniu komendantem Majdanka, było dokonanie wyboru odpowiedniego terenu nadającego się do budowy dużego obozu. Usytuowanie go w re-onie DAW nie leżało w interesie władz obozowych. Położenie w środku miasta mogło bowiem ułatwiać więźniom ucieczki oraz kontakty z miejscową lud-. ością. Teren po wschodniej stronie Lublina, w odległości 5 km od jego centrum, tuż ^rzy szosie wiodącej z Lublina do Zamościa, a dalej do Lwowa, został przeka- 24 DZB, KZ und Haftanstalten. Ghetto Lublin. :5 Tamże. -h AGKBZH. Reichsverkehrministerium. PS-22. 21 -uepu3uio>[ pun cc ua/pM -WP Sunip{noqiD.t)U02 '(ldV pzijoj pun SS' uiti/vuqojy SJ Z\>6\ z nzoqo ubij ¦ 19 ju 'mjqnq pzijoj siui[qnq m omomjsurj uitmiip.iv a nzoąo U01S3MNI - SS 3NVlMOana 3ZQVłM f a\) 1 1 ui $$ -zbu {isou zpąo u L^6| oq 'OUBMAzn aiu fat Xp3iu nzoqo Xdiubj§ fauooujod op B{B§3{Azjd -pizp BA\ZBU Z 5lS B|BZBIA\ I U Xi?6I AV StS B{IA\Bfod~ >{9UBpfBp\[ - BMZBU Bł[S[OJ fsMofajo^ AomzDoą EiuBA\opnq Aąaznod zaq 3I5jsjbiuz5iav AuodsuBij uaz objAsAm qnj nzoqo op 3BA\ojai>[ 'ojs -biui zazjd npzBfazjd o§au|Bnju3A\3 tuapfeiuiuiod z '3iupoqoA\s o{Aq buzoui siu -I[qnq M O§3A\of3[O>[ BOJOMp po lOSOjSajpO [31>J{31A\31U I>[5lZQ BijMOUlJB^I ]SA\ siiMBidn Bjod ^{Bupszid BiupoijosM o>j{Aj 'Bijuituso>j-BuiiqnT[ laiupoqosM Ad -lupizp UBA\opnqBZ ąoAzsAuaid B{B>jA}op {Biuaiu BiupoqoBZ 'DiA\otUBjqv \ -3}zq UB,wopnqBz ps^zo fouooujcd feiuij pazjd B{§siq BA\oiupn{od 'mom -B2;-uipq3-uijqnq Asbjj [3A\ijqDnj op B{B§3[Azjd boiubjS Buooujod o§3f uojjs 3Z JBUI9IU {BIUI ZOqO 9IU3ZO|Od np9|§ZAV 32 Azo ii ipAupez nj bui aijsj; -Aubmjo siupdnz jssf jBzsqo A{B3 -ui'd'u ui q/,[ bj"bzobj>{ -szjd 3iu 3zsziufBU 'ui 902 b ^02 AzpSiui 3is BfBqBM nzoqo oiubj§ 3iq5jqo a\ biu -3IS3IUZM 3ZSzAa\[B]^ 'BZioSZMO^SBjd 3151J31A\3IU BMp qOSOds U3J A\ OBZJOMJ 5}S isoupod riMouz uiAzo od 'uisjsbiuj b bibis9izq bism Azpsiui Adiubi§ fguMBp n>j OAYOlUdojS 3IS BZIUqO U9I3} fSIUpOipBZ pS9Z0 A\ JSBIUIOIBU ' B^AVO [91UJ3Z3 B5[9Za fguozopd ism ' f9jBis9iZQ i DiA\ouiBiqy n^junj3i>[ a\ epedo siupoSe\ BA\oiup 0S9ZD [3f -BUBA\Op{BJS 0>{>[9l '9UIUMOJ B>{SB{d {O3o BU IMOUBjS O§9A\OUOld UI9p9|§ZA\ pod f9AVOSS9{ TUI91Z CsufBZpOin OBJod BUU1OJ§O BX LZBq 9[C AjBIUl 3BA\OUlf3qO UlAuUOJqDO UI3U3J91 •A\ZlZZBJA\9A\OZOqoAl>J3iqO3Z'B5(IuAA\ 'JJ^Ól A\O§3UOZp -fezjods nzoqo nuBid o§3A\o{o§9zozs 37 -nzoqo o§9UBA\ouBjd qoBoiuBJ§ a\ 3is A}ZBJBUZ BMISOUiOp qoAjOJJ{ 'MO3UE>[ZS9IUi n?([l>{ OUOfpSIsAM UlAj Z n -I}(A\OUIJB}[ I DIMOUIBjqy OA\OpS3Z3 ' [3JBIS3IZQ ISM A\pdojqO 3UJO -SjAzid ZBJO >[3UIUISO-^ AotU|3IZp q3l5ls[9IUI AVOU9J9J qDAuOIUptl[BZ OqB}S 3S3Z0 A{ -BjqBZ 9ll(ADI[od 9ZpB{/tt 'B>{IUJ9lZpZBd n^JBZOOd BU 3lUp9|§ZA\ 'BIUS9ZJM ąOlUJBlSO A\ 3IA\BJSpod l'3f BfsJ X \^6l BTUS3ZJA\ gz UI3qOO'X Z [3}iBMBZ 9IA\BJSpod BU BJ9UJ02 BJSUJg n}5jAjJsAp BJOJBUI3qn§ ZSZid SS UIOZpB{A\ AUBZ rzonemu niemalże natychmiast po wizycie Reichsfuhrera SS w Lublinie, bo już » końcu lipca 1941 r. Nowa placówka miała za zadanie koordynowanie i kierowanie wszelkimi pracami budowlanymi SS na terenie dystryktu lubelskiego, przewidzianymi w programie gospodarczo-politycznym nakreślonym przez Himmlera. Była więc bezpośrednim inwestorem zarówno robót zaplanowa-izły ^^ nych przez naczelne władze SS, jak i dowódcę SS w lubelskim okręgu. Spełniała jednocześnie funkcję biura projektów dla opracowywania dokumentacji technicznej planowanych inwestycji oraz funkcję nadzorcy robót budowlanych, które zlecać miała do wykonywania fachowym przedsiębiorstwom budowlanym w drodze ogłaszanego przetargu. Do zadań Centralnego Zarządu Budowlanego SS należała także gospodarka surowcami, materiałami budowlanymi, sprzętem i transportem, otrzymywanymi od specjalistycznych urzędów zajmujących się reglamentacją artykułów przemysłowych. ¦ Organizacyjnie lubelski Zentralbauleitung, podobnie jak identyczne placówki w Krakowie, Dębicy, Warszawie i we Lwowie, podlegał Inspekcji Budowlanej SS i Policji w GG {Bauinspektion der Waffen SS und Polizei Generalgouver-•lement) z siedzibą w Krakowie, a od lipca 1942 r. Grupie C w Wydziale Gospodarczym w urzędzie wyższego dowódcy SS i policji. Inspekcje budowlane SS czy też późniejsze grupy C, jako drugie ogniwo w -iużbie budowlanej SS, zajmowały się przede wszystkim programowaniem i organizowaniem robót na terenach objętych działalnością wyższych dowódców SS i policji. Wzakresie*projektowania kompetencje ich ograniczały się do sprawdzania dokumentacji przesyłanej przez centralne zarządy budowlane. Dokumentację poważniejszych inwestycji czy remontów, po dokonaniu weryfikacji, przekazywano odpowiednim urzędom lub wydziałom w Grupie Urzędowej C Głównego Urzędu Gospodarki i Administracji SS, gdzie skoncentrowane były wszystkie sprawy związane z budownictwem SS i policji. Lubelski Zentralbauleitung - kierowany początkowo w 1941 r. przez SS-Un-¦ersturmfuhrera Hautza, w latach 1942-1943 przez SS- Hauptsturmfiihrera Nau-nanna, a w 1944 r. przez SS-Untersturmfuhrera Grothego-miał przede wszystkim zajmować się budową obozu na Majdanku. Po opracowaniu dokumentacji technicznej i zweryfikowaniu jej przez krakowską Inspekcję Budowlaną czy późniejszą grupę C oraz akceptacji przez Grupę Urzędową C w WVHA lubelski Zentralbauleitung ogłaszał przetarg na wykonanie danego odcinka. Na podstawie zgłoszonych ofert wybierano tego wykonawcę, który proponował najniższą cenę za całość robót fachowych. Natomiast prace nie wymagające kwalifikowanej siły roboczej były wykonywane z zasady przez więźniów. Dotyczyło to na przykład: niwelacji terenu, wydobywania piasku, budowy dróg, nasypów, rowów odwadniających oraz robót w licznych kolumnach transportowych dostarczających materiały na place budów. Niezależnie od tego z taniej siły roboczej więźniów szeroko korzystały przedsiębiorstwa budowlane. Ze względu na szeroki wachlarz zadań w zakresie wykonawstwa lubelski 23 Centralny Zarząd Budowlany powoływał do koordynacji i kierowania robotami każdej większej inwestycji odpowiedni zarząd budowlany. Jednym z nich był Zarząd Budowlany Obozu Jeńców Wojennych (Bauleitung Kriegsgefange-nenlager), później Zarząd Budowlany Obozu Koncentracyjnego w Lublinie {Bauleitung Konzentrationslager Lublin). Zarząd ten do jesieni 1942 r. kierowany przez SS-Untersturmfuhrera Fischera, a następnie SS-Untersturmfuhrera Miillera był faktycznym organizatorem robót na Majdanku. Należało do niego uzgadnianie z władzami obozowymi potrzeb w zakresie wykonawstwa zaplanowanych obiektów i urządzeń, przedkładanie zapotrzebowań na siłę roboczą dla poszczególnych odcinków robót, kierowanie pracami budowlanymi wykonywanymi przez komanda robocze więźniów. Zajmował się on także przydziałem materiałów dla zaangażowanych przedsiębiorstw, prowadził rejestr i kontrolę robotników cywilnych, sprawował nadzór inwestorski nad wszystkimi odcinkami robót29. 5. PLANY BUDOWLANE W momencie organizacji lubelskiego Centralnego Zarządu Budowlanego dostarczaniem projektów technicznych budowy obozu koncentracyjnego w Lublinie zajmował się Urząd II w Głównym Urzędzie Budżetu i Budownictwa SS. Sytuacja uległa zmianie z chwilą wydania przez Kammlera 27 września 1941 r. rozkazu o natychmiastowej budowie obozu jenieckiego dla 50 000 jeńców. Wówczas to władze SS zabezpieczywszy sobie teren pod przyszły obóz, zleciły lubelskiemu Zentralbauleitung przygotowanie dokumentacji technicznej przestrzennego zagospodarowania obszaru wyznaczonego pod przyszły obóz jeńców wojennych w Lublinie. Zentralbauleitung przystąpił do opracowania projektów dość szybko, skoro na początku października były one już gotowe. Pierwszy znany plan Majdanka pochodzi z 7 października 1941 r.30. Dotyczy on wyłącznie części zamieszkałej przez więźniów. Plan zakładał budowę dziesięciu pól więźniarskich (pięć regularnych prostokątów i pięć nieregularnych trapezów) zabezpieczonych podwójną linią ogrodzenia z drutu kolczastego. Wokół ogrodzenia ze strony zewnętrznej planowano budowę dwudziestu pięciu wież strażniczych. Układ baraków na poszczególnych polach był w zasadzie jednakowy. Plan przewidywał usytuowanie ich w dwóch szeregach, wzdłuż dłuższych boków prostokąta lub trapezu, ustawionych prostopadle do drutów. Wolny środek stanowił plac apelowy. Na jednym jego końcu znajdować się miały dwie kuchnie, na drugim zaś, ze względów sanitarno-higienicznych, ubikacje. .....A .....i 29 J, Marszałek, Rola Centralnego Zarządu Budowlanego SS i Policji w Lublinie w budowie obozu na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. VII, s. 51 i n. 30 APL. Zentralbauleitung..., nr 58. Zob. ilustracje: Pierwszy plan budowy obozu jenieckiego z 7 X 1941 r. "24- Łącznie w obozie planowano budowę 236 baraków, z czego 207 wypadało na bloki mieszkalne dla więźniów. Był to więc plan opracowany zgodnie z zaleceniami Himmlera z 21 lipca 1941 r. oraz dwóch rozkazów budowlanych Kam-mlera z 22 i 27 września tegoż roku. Prace przygotowawcze rozpoczęto w październiku od niwelacji terenu dla pierwszych pięciu pól regularnego kształtu (prostokątów). Roboty te wykonywała najpierw grupa jeńców armii polskiej pochodzenia żydowskiego, przyprowadzanych codziennie z obozu pracy przy ulicy Lipowej. W październiku zatrudniono przy tych robotach ok. 2 000 jeńców radzieckich, którzy zostali osadzeni w obozie na Majdanku, gdy nie było tu jeszcze żadnych baraków mieszkalnych. Toteż początkowo, zwyczajem władz hitlerowskich, trzymano ich pod gołym niebem, o głodzie i chłodzie, zapewne na wyznaczonym już terenie pola I. Grupy te wykonywały większość robót przy budowie ogrodzenia i montowania baraków na polu I. Tempo pracy było ogromne, wręcz mordercze, skoro już 11 listopada Kammler meldował szefowi SS-WVHA Pohlowi, że „budowa obozu posunęła się do tego stopnia, iż może on pomieścić 10 000 jeńców, zaś dalsze 10 000 osób będzie możliwe do przyjęcia w ciągu najbliższych dni"31. Równocześnie z budową obiektów obozowych lubelski Centralny Zarząd Budowlany przystąpił do opracowania programu budowy obozu obliczonego na pomieszczenie co najmniej 150 000 osób. Jego ostateczną wersję stanowił plan generalny obozu na Majdanku, akceptowany do realizacji przez ówczesnego komendanta obozu Karla Ottona Kocha 23 marca 1942 r.32. Plan ten przewidywał budowę kombinatu obozowego na obszarze 516 ha, a więc na terenie ponad ośmiokrotnie większym w porównaniu z założeniami z 7 października 1941 r., podzielonego na dwie części: więźniarską i esesmań-ską. Na część więźniarską składać się miały trzy ogromne zespoły obiektów: pierwszy stanowił obóz jeńców wojennych {Kriegsgefangenenlager), drugi - teren przeznaczony pod rozbudowę tego obozu (Erweiterung KGL) i wreszcie trzeci, najmniejszy zespół w tej partii obozu - Zakłady Odzieżowe SS (Beklei-dungswerke der Waffen SS). Obóz jeńców wojennych, o obszarze 120 ha, obejmować miał według planu generalnego szesnaście pól więźniarskich. Układ baraków na poszczególnych polach był w zasadzie jednakowy. Każde pole liczyło po 24 baraki, w tym 22 •nieszkalne, 1 kuchnię i 1 barak-ubikację wraz z umywalnią. Wyjątek stanowiły pola VIII i IX, na których zaplanowano tylko po 16 baraków. Środek pierwszego kompleksu - obozu j eńców woj ennych - zaj mować miały .iuże warsztaty, magazyny, więzienie, szpital, pralnia z odwszalnią oraz cen- 11 CGAORM, Fond nr 1372. Opis nr 2 EDChR nr 156. Sprawozdanie pełnomocnika do założenia obozu jenieckiego SS przy Centrali Inspekcji Budowlanej SS i Policji w Lublinie. ¦': APL. Zcnłralbuuleitung..., nr 45. Zob. Plan generalny budowy obozu na Majdanku z 23 III 1942 r. 25 ¦ tralny plac apelowy. Całość tej partii obozu otoczona była podwójnym ogrodzeniem z drutów kolczastych oraz łańcuchem czterdziestu wież wartowniczych. Wiele elementów w tym planie było zbieżnych z koncepcją obozu z października 1941 r. Z uwagi na rozpoczętą realizację pierwszego planu została utrzymana koncepcja układu pól oraz ich system strzeżenia. Na terenie omawianej części miało stanąć 336 baraków mieszkalnych, po 500 osób w jednym baraku, co daje liczbę ponad 150 000 więźniów33. Część druga to kompleks obiektów określonych w planie jako Erweiterung KGL. Są to baraki ułożone symetrycznie po obydwu stronach dużego placu apelowego w kształcie trapezu. Przewidziano tu budynki gospodarcze (nieregularne kształtem) oraz baraki mieszkalne dla więźniów, usytuowane po obydwu stronach placu apelowego w części środkowej. Ów kompleks ukryty pod określeniem Erweiterung KGL, to planowany obóz koncentracyjny obliczony, zgodnie z rozkazem Himmlera z 21 lipca 1941 r., na pomieszczenie ponad 50 000 więźniów (128 baraków po 500 osób). Przewidując skupienie tak ogromnej liczby jeńców i więźniów w dwóch odrębnych prawie obozach, pomyślano również o wykorzystaniu ich siły roboczej. Dlatego też w sąsiedztwie zlokalizowano, jako część trzecią, Zakłady Odzieżowe SS (SS-Bekleidungswerke). Ze szczegółowego planu z marca 1942 r.34 wynika , że miały tu powstać warsztaty krawieckie, kuśnierskie, trykotarskie, wyplatania słomianych butów, sortownie, magazyny gospodarcze, budynki administracyjne, a także 80 baraków mieszkalnych, przeznaczonych dla ok. 40 000 więźniów (80 baraków po 500 więźniów). Omówione trzy zespoły obiektów części więźniarskiej, przy przeciętnym zagęszczeniu 500 więźniów na jeden barak, obliczone były na pomieszczenie 250 000 więźniów. Natomiast część obozu zajmowana przez SS rozciągać się miała między szosą prowadzącą z Lublina do Zamościa a drogą obozową (Lagerstrasse) naprzeciwko zespołu baraków obozu jenieckiego. Na tym terenie zaplanowano budowę baraków administracyjnych komendantury, trzy kompleksy zabudowany dla załogi obozu, skład materiałów budowlanych, garaże oraz duże zakłady gospodarcze. Na podstawie wytycznych generalnego planu budowy kombinatu obozowego Centralny Zarząd Budowlany SS i Policji w Lublinie opracował przed 1 marca 1942 r. wniosek budowlany dla realizacji pierwszego etapu budowy zespołu obiektów jeńców wojennych, który obejmował pięć pól więźniarskich oraz obiekty i urządzenia z nimi związane. Wniosek ten wraz z dokumentacją techniczną został przesłany do Inspekcji Budowlanej SS w Krakowie w celu wstępnego zatwierdzenia. W protokole opiniodawczym z 14 maja 1942 r. zastępca szefa Inspekcji, SS-Obersturmfuhrer Iukhoff, stwierdził, że prowadzona bę- ¦>' APL. Zentralbauleitung..., nr 93. 34 APMM. Plany Bekleidtmgswerke, nr VI 9 c. 26 dzie tylko budowa pól I-VIII w dwóch fazach: pięć w pierwszej kolejności, trzy * drugiej. Uzbrojenie terenu również ograniczył do ośmiu pól z adnotacją, że |dalsza realizacja, „zostaje wstrzymana na przeciąg wojny"'5. Decyzja o zahamowaniu generalnego planu obozu nie zależała jedynie od Inspekcji Budowlanej w Krakowie. Zdecydowały o tym wyłaniające się trudności w zaopatrzeniu frontu wschodniego, co z kolei miało negatywny wpływ na dostawy surowców i materiałów budowlanych z uwagi na brak taboru kole->ng ^^ )owego do ich przewozów dla budującego się obozu. Dyrekcja Kolei Wschodnich (Generaldirektion der Ostbahn) w Krakowie poinformowana o planach budowy kombinatu obozowego zwróciła się do Ministerstwa Komunikacji Rzeszy o ograniczenie zamówień na tabor kolejowy ze strony lubelskiej służby budowlanej SS. ..Kolej Wschodnia nie może przyjąć wspomnianych transportów na konto swoich dotychczasowych zadań, ponieważ jednotorowa sieć kolejowa z Lublina jest zajęta do ostatnich granic swoich możliwości przez wojsko. Także dworzec w Lublinie jest stale tak przeładowany wskutek zastoju transportów zaopatrzeniowych dla okupowanych obszarów wschodnich, że zwiększenie jego przepustowości jest niemożliwe na dłuższy czas (...). Ponadto należy wziąć pod uwagę fakt, że dystrykt Lublin w Generalnym Gubernatorstwie jest terenem pod względem rolniczym nadwyżkowym. Z tego powodu dworzec w Lublinie jest obciążony w większej części transportami żywnościowymi, których nie da się przewieźć innym sposobem, ani nie usunie z przewozu. Z kolei szlaki przewozowe w Generalnym Gubernatorstwie zostały dodatkowo zajęte przez transporty SS. Stąd dla transportów gospodarczych i tak już ścieśnionych nie ma w ogóle miejsca. Po zbudowaniu obozu, magazynu zaopatrzeniowego i dzielnicy SS bieżące zapotrzebowanie będzie tak duże, że przy istniejących urządzeniach będą miały miejsce trudności nie do pokonania w związku z transportami zaopatrującymi"36. Wiceminister komunikacji Kleinmann przekazując 7 marca 1942 r. cytowane rismo prosił Himmlera, aby ten ograniczył „transporty w związku z planowaną -udową w Lublinie, [bowiem] spowodują one znaczne zakłócenia i szkodę w •>.ykonaniu najpoważniejszych i najpilniejszych wysyłek (...) stawianych kolei rrzy istniejących trudnościach przewozowych, zwłaszcza w okręgu Kolei Wschodniej"37. Zarysowały się również różnice zdań co do celowości budowy kombinatu bozowego między reprezentującym administrację cywilną gubernatorem dy- świetliki umieszczone w konstrukcji dachowej. Dach będący zarazem sufi- lem tworzyła warstwa desek pokrytych papą. Wspierał się on na zewnętrznych ścianach oraz dwóch rzędach słupów dzielących szerokość baraku na trzy acści. Zapełniający się w szybkim tempie od stycznia 1942 r. obóz wymagał odpo- miednich magazynów na zrabowane mienie oraz przedmioty związane z zaopa- irzeniem i aprowizacją więźniów. Na polecenie ówczesnego komendanta obozu Karla Ottona Kocha Centralny Zarząd Budowlany wybudował dziesięć baraków po zachodniej stronie pól z przeznaczeniem na magazyny (Haftlings- kammerbaracken). W1943 r. ta ilość magazynów okazała się niewystarczająca, dobudowano więc sześć dalszych. W ramach ogólnej numeracji wszystkich obiektów magazyny oznaczono numerami 43-61, niezależnie od tablic informacyjnych. Tak na przykład bloki 43-44 (Effektenkamtner) mieściły worki depozytowe zabranego więźniom mienia. W baraku 43 przyjmowano również nowe transporty więźniarskie (barak przyjęć - Aufnahmebaracke). Tu miały miejsce rabunek posiadanego mienia, rejestracja oraz nadawanie numerów i oznaczeń nowo przybyłym. Magazyny żywnościowe (Verpflegungskammer) zajmowały baraki 46 i 47, a na magazyny odzieżowe (Bekleidungskammer), w których składano pasiaki oraz starą odzież wydawaną więźniom, przeznaczono aż dziewięć baraków (48-50, 56-61). W rejonie magazynów zlokalizowano również warsztaty remontowo-pro- M. dukcyjne pracujące dla potrzeb obozu i lubelskiego garnizonu SS. Były to: stolarnia, kuźnia i warsztat elektryczny (baraki 53-55), szewski (barak 62), krawiecki (barak 63) oraz naprawy samochodów na polu III. Oprócz zakładów remontowo-produkcyjnych, już wiosną 1942 r., władze obozowe przystąpiły do organizowania gospodarstwa rolnego. Jako pierwsze, między zachodnią granicą Majdanka a magazynami, utworzono ogrodnictwo (Gdrtnerei). W związku z potrzebą przechowywania uprawianych tu na kilkudziesięciu hektarach ziemniaków i warzyw, Zarząd Budowlany obozu do połowy 1943 r. wybudował trzydzieści piwnic oraz szklarnię, w której oprócz nowalijek hodowano kwiaty dla SS. Puste tereny po stronie wschodniej pól, przewidziane pod dalszą rozbudowę obozu, władze obozowe w końcu 1942 r. przeznaczyły czasowo na cele gospodarstwa obozowego (Lagergut). Był to kilkudziesięciohektarowy obszar przeznaczony na uprawę zbóż i hodowlę. Jak w każdym hitlerowskim obozie koncentracyjnym, tak i na Majdanku niezależnie od form eksterminacji pośredniej istniała zorganizowana zagłada natychmiastowa, której służyły odpowiednie urządzenia. Pośrodku zatem każdego pola została wzniesiona szubienica do egzekucji pojedynczych osób, a w ciągu lat 1942-1943 w konstrukcji dachowej tzw. starego krematorium zainstalowano osiem haków dla większych grup wieszanych więźniów. Poczynając od drugiej połowy 1942 r. największym urządzeniem masowej zagłady więźniów stały się komory gazowe, których budowa została rozpoczęta w sierpniu, a ukończona w październiku 1942. Zlokalizowano je na wysokości pola I, na przedłużeniu baraku łaźni (blok nr 41). Zostały one zbudowane według szczegółowego projektu opracowanego w sierpniu 1942 r. przez obozowy Zarząd Budowlany jako dokumentacja techniczna „odwszalni" (Entlausungs-anlage). Komory gazowe wykonano z cegły ceramicznej, przykryto stropem żelbetonowym i wyłożono posadzką cementową. Obiekt ten mieścił trzy komory: jedną większą (10 m x 5,5 m x 2 m), dwie mniejsze (4.80 m x 3,60 x 2 m) oraz przybudówkę - kabinę dla SS-mana, który zajmował się dozowaniem gazu z butli stalowych do komór i przez oszklone zakratowane okienko (25 x 15 cm) obserwował zachowanie się uśmiercanych ofiar. Dwie komory - duża i mniejsza południowa - miały specjalne urządzenia do użycia tlenku węgla (CO). Mniejsza posiadała urządzenia w postaci metalowej rury o przekroju 40 mm biegnącej wzdłuż ścian ponad posadzką. W rurze znajdowały się otwory, którymi wydobywał się gaz. Cyklon B wsypywano przez specjalny otwór w betonowym suficie. Duża komora posiadała także przewód metalowy o przekroju 25 mm, przymocowany ponad posadzką do jednej ze ścian. Doprowadzano nim, jak w poprzedniej komorze, tlenek węgla ze stalowej butli. Niezależnie od tego urządzenia, w zachodniej ścianie znajdowały się dwa otwory, którymi wtłaczano gorące (o temperaturze 120°C) powietrze wentylatorem z pieca umieszczonego 32 i zewnętrznej stronie komory, co już uśmiercało ofiary, a jednocześnie uak-»Tiiało działanie cyklonu B, gdyż zabójcze działanie tego gazu stawało się sil-sjsze w temperaturze powyżej 27°C. Druga mała komora po stronie połud-jwej posiadała tylko otwór w suficie do wrzucania cyklonu B. Masywne, metalowe drzwi komór gazowych, zamykane były hermetycznie rama ryglami oraz potężnymi sztabami. Dostarczyła je berlińska firma Au-piece natomiast Theodor Klein, Maschinen- und Apparatenbau z Ludwigs-len. V budynku łaźni funkcjonowała jeszcze jedna komora, która przylegała zpośrednio do pomieszczenia z natryskami. Przystosowana była do używa-i cyklonu B, na co wskazują dwa otwory w suficie do wsypywania zawartości szki oraz otwory w ścianie, przez które doprowadzano gorące powietrze, liała ona charakter prowizoryczny i prawdopodobnie rozpoczęła działanie jeże przed uruchomieniem trzech poprzednich44. Ogromna śmiertelność w obozie na Majdanku, zarówno „naturalna" spowo-Fdowana wycieńczeniem i chorobami, jak i wynikająca z celowego mordowania nęźniów, wymagała nie tylko usuwania zwłok, ale i zatarcia śladów zbrodni. Dlatego już w październiku 1941 r. lubelskie władze budowlane SS zwróciły się i berlińskiej firmy Koń o dostarczenie pięciopiecowego krematorium dlapla-(¦owanego kombinatu obozowego. Tymczasem sprowadzono z Sachsenhausen [krematorium dwupiecowe, które w czerwcu 1942 r. zainstalowano w baraku na wspomnianym już międzypolu. Barak ten oprócz pieców mieścił podręczną ; halę zwłok, pomieszczenia dla szefa krematorium SS-Hauptscharfiihrera Eri-icha Muhsfeldta oraz dla Sonderkommando (grupa więźniów, których zada-¦iem było spalanie zwłok). Krematorium to -jak zeznał Muhsfeidt- „składało się z dwóch żelaznych pieców wykładanych wewnątrz cegłą szamotową. Każdy piec miał tylko po j ednej retorcie (...) był samodzielny i opalany ropą. W retorcie takiej mieściło się od 2 do 5 zwłok. Dzienna chłonność jednego pieca wyno-[sała około 100 zwłok przy paleniu ciągłym przez 24 godziny. Spalanie jednego [ładunku jednego pieca trwało około godziny"45. Wysoka śmiertelność w obozie spowodowana uruchomieniem w drugiej po- 1942 r. komór gazowych przy ograniczonej możliwości spalania w posia-»nych piecach zmusiła władze obozowe do ponownych starań o budowę kre-aatorium „o większej wydajności". W dniu 21 stycznia 1943 r. Urząd C III/3a \{Siaschinenbau. Heizungs-Luftungs-Anlagen - Budowa Urządzeń Ogrzew-Ic2ych) w WVHA zawiadomił lubelski Centralny Zarząd Budowlany, że nadeśle [pięć pieców po ich odpowiedniej przeróbce. Otrzymaną dokumentację od firmy \Kori zatwierdziła do realizacji 24 czerwca 1943 r. grupa C w urzędzie wyższego J. Marszałek, Budowa Obozu koncentracyjnego na Majdanku w latach 1942-1944. W: „Ze-|azyty Majdanka", t. IV, ss. 32-55. ~* Zeznanie szefa krematorium Ericha Muhsfeldta na temat byłego obozu koncentracyjnego w \ Lublinie (Majdanek), oprać. A. Żmijewska-Wiśniewska, W: „Zeszyty Majdanka", 1.1, s. 140. t - Majdanek 33 r dowódcy SS i policji w Krakowie. W lipcu firma Koń przystąpiła do prac budowlanych, które zakończyła z końcem września lub z początkiem października. Budynek krematorium wykonany zgodnie z projektem posiadał wysoką podmurówkę, na której wznosiła się drewniana konstrukcja. Wewnątrz mieściło się biuro szefa krematorium, murowana hala zwłok, pomieszczenie z betonowym stołem sekcyjnym (na którym usuwano trupom złote zęby), magazyn koksu oraz w głównej hali budynku piece do spopielania zwłok. Zespół pięciu pieców połączony został z kominem o wysokości 12 m. Piece opalano koksem. Ich temperatura osiągała 700°C. Do każdego pieca wsuwano tyle zwłok, ile tylko można było zmieście i spopielano je w ciągu 10-15 minut. W momencie organizowania obozu jego nowo mianowane władze stanęły wobec problemu zdobycia odpowiednich pomieszczeń na biura, kwatery dla oficerów SS oraz koszary dla załogi obozowej. Zarząd obozu - jak już wspomniano - znalazł pomieszczenia w budynku przy ul. Ogrodowej 12 w Lublinie, a załoga wartownicza w budynku szkoły im. Vetterów przy ul. Bernardyńskiej 14 (obecnie ul. Dąbrowskiego). Oficerowie i podoficerowie zostali zakwaterowani w budynkach w pobliżu Majdanka przy ulicach: Żelaznej, Reymonta, Krańcowej i Fabrycznej. Pomieszczenia te miały charakter czasowy, gdyż we wrześniu 1942 r. rozpoczęto, zgodnie z korekturą planów z lipca tegoż roku. wznoszenie baraków mieszkalnych i biurowych dla załogi SS na terenie właściwego obozu. Wszystkie prace wykonywali więźniowie pod kierunkiem fachowców z poszczególnych firm budowlanych. Baraki te posiadały odpowiednią konstrukcję zabezpieczającą przed zimnem. Całość robót wraz z zagospodarowaniem zakończono wiosną 1943 r. Oprócz robót naziemnych wiele środków finansowych oraz pracy, a co za tym idzie i ofiar ludzkich, pochłonęła budowa sieci wodno-ściekowej oraz budowa dróg. Problem wody od początku założenia obozu był sprawą nader palącą. Istniejące od maja 1942 r. dwie studnie nie zaspokajały wzrastających potrzeb, a znajdująca się w nich woda była niezdatna do picia. W maju 1942 r. przedstawiciele Instytutu Higieny SS w Berlinie dokonali wizji stanu sanitarnego urządzeń wodno-kanalizacyjnych oraz pobrali próbki wody do analizy chemiczno-bakteriologicznej. W konkluzji ekspertyzy przesłanej 29 maja do lubelskiego Centralnego Zarządu Budowlanego Instytut stwierdził, że „w obecnych warunkach grozi obozowi i jego otoczeniu epidemia" i proponował: „1. doprowadzić przyłączenie obozu do miejskich wodociągów tak szybko, jak to możliwe; 2. pokryć wzrastające zapotrzebowanie na wodę w obozie raczej przez rozbudowę wodociągów niż budowę własnych"46. Groźba epidemii tyfusu, czerwonki lub innych chorób zakaźnych, która była 4:awsze postrachem dla SS-manów, oraz wzgląd na „racjonalną" eksploatację niewolniczej siły roboczej stały się argumentem, dla którego władze SS musia- APL. Zentralbauleitung..., nr 101, s. 65. 34 rozpocząć starania o stworzenie elementarnych warunków sanitarnych, ia 6 czerwca 1942 r. starosta miejski Lublina dr Kurt Englander wyraził zgo-na podłączenie obozu do miejskiej sieci wodno-ściekowej. Roboty niefa->we, głównie przy kopaniu dołów na przewody dwu, trzy, nierzadko pięcio-trowej głębokości Wykonywali więźniowie. Od wiosny 1942 do jesieni 1943 r. zbudowano na obszarze całego Majdanka Istawowe ciągi komunikacyjne, rowy odwadniające, betonowe przejścia, leżki po stronie zewnętrznej, ogrodzenia pól itp. Zamierzenia jednak naczel- ch władz SS zbudowania na Majdanku olbrzymiego kombinatu obozowego zostały w pełni zrealizowane. W ciągu lat 1941-1944 wybudowano w obozie: 280 różnych obiektów, z czego przypada na baraki, ponad 25 000 mb sieci wodno-kanalizacyj nej, 4050 mb g o utwardzonej nawierzchni (łączna powierzchnia 67 969 m2), 5600 mb odzenia podwójnej linii drutu kolczastego. Obiekty te i urządzenia wykona-zostały niemal wyłącznie rękoma więźniów, a środki finansowe przyznane te cele w latach 1941-1944, według niepełnych danych, zamykają się kwotą 527 250 marek47. •" CGAORM,Fondnrl372,Opisnr5EDChRnrl57;APL. Zentralbauleitung..., nr25. Zesta-;nia środków finansowych przyznawanych na budowę obozu. aa- Rozdział II Organizacja obozu 1. OBÓZ A LOKALNE WŁADZE POLICYJNE i Tworzony przez „państwo stanu wyjątkowego" system obozów koncentracyjnych już w 1936 r. został ujednolicony w swojej wewnętrznej strukturze organizacyjnej. Opracowany wówczas przez Inspektorat Obozów regulamin miał obowiązywać z niewielkimi zmianami do końca wojny. Dość sztywny schemat struktury nie był jednak wszędzie w jednakowym stopniu realizowany. Rola i znaczenie poszczególnych komórek obozowych były różne w zależności od stosunków panujących w obozie, jego położenia, miejscowych władz SS i policji, a także zadań, jakie zakreślały mu władze nadrzędne. Organizacyjnie Majdanek, podobnie jak inne kacety, podlegał RSHA i WVHA, ale poprzez Wydział Gospodarczy przy wyższym dowódcy SS i policji w Krakowie. Ta specyficzna zależność, inna jak w przypadku obozów na terenie Rzeszy, miała swoje konsekwencje. Obóz lubelski został ściślej powiązany z lokalnymi władzami policyjnymi. Bezpośrednim zwierzchnikiem obozu koncentracyjnego na Majdanku był dowódca SS i policji na dystrykt lubelski Odilo Globocnik. Zależność ta wynikała nie tylko z racji jego stanowiska, lecz także z wyjątkowej pozycji wśród bliskich współpracowników Himmlera. Globocnik przez cały okres istnienia obozu na Majdanku narzucał mu zadania wynikające ze swoich dodatkowych funkcji i kompetencji: pełnomocnika do zakładania placówek SS i policji na Wschodzie, szefa Aktion Reinhard1, kierownika spółki Ostindustrie (Osti)2, inicjatora i organizatora wysiedleń ludności polskiej na Zamojszczyźnie. Przez ścisłe podporządkowanie obozu Globocnikowi również i podległe mu piony policji zaznaczały swoje wpływy silniej aniżeli miało to miejsce w przypadku innych obozów koncentracyjnych. Policja Bezpieczeństwa w Lublinie powiązana została przez RSHA z obozem od chwili jego powstania nie tylko przez fakt kierowania tu więźniów aresztowanych przez Gestapo czy Kripo. ' Akcja zagłady biologicznej Żydów i rabunku ich mienia rozpoczęta wiosną 1942 r. w Generalnym Gubernatorstwie. Była częścią ogólnego planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" (Endlósung der Judenfrage). Por. s. 63 i n. 2 Powstała w lutym 1943 r. z inicjatywy Globocnika w celu scentralizowania działalności gospodarczej lubelskich obozów w oparciu o dobra zagrabione w toku Aktion Reinhard. Por. s. 103. 36 eżność organizacyjna była znacznie bliższa. Istniejąca w obozie komórka spraw personalnych więźniów - Oddział Polityczny - podlegała lubelskiej mendzie Policji Bezpieczeństwa. Co ważniejsze - szef lubelskiego Gestapo, jednocześnie zastępca komendanta Policji Bezpieczeństwa na dystrykt lubel- Walter Liska, będąc pełnomocnikiem RSHA przy komendancie obozów iców wojennych (radzieckich) w GG - gen. Paul von Wittassie, posiadał do-itkowe uprawnienia ingerencji w sprawy obozu na Majdanku, tym bardziej że z formalnie do lutego 1943 r. nosił oficjalną nazwę Kriegsgefangenenlager. adto w połowie 1943 r. lubelska komenda Policji Bezpieczeństwa, na pole-nie Himmlera z 6 stycznia tegoż roku, utworzyła i podporządkowała sobie aret dla Inwalidów Rosyjsko-Radzieckich Jeńców Wojennych (Lazaretłfur M-jetisch-russische Kriegsversehrte). Zlokalizowany na polu II, posiadał on rakter obozu autonomicznego w stosunku do władz Majdanka przez fakt uza- ienia od Policji Bezpieczeństwa w zakresie organizacji pola, warunków życia, ymania porządku oraz dostarczania jeńców. Nawet funkcję komendanta pola ¦Idfiihrera) pełnił SS-Untersturmfuhrer Sowalsky z Policji Bezpieczeństwa. Istniała także zależność Majdanka od komendy Policji Porządkowej. W marcu 1943 r. utworzyła ona na polu IV- w porozumieniu z władzami obo- ymi - obóz przejściowy (Auffangslager der Ordungspolizei) dla zakład-¦ików (Geiseln), aresztowanych w celu sterroryzowania ludności miejscowej lab okolicznych wsi groźbą zastosowania odpowiedzialności zbiorowej za nie-rwiązywanie się z nałożonych kontyngentów, za pomoc udzielaną ofiarom ¦om, za wystąpienia partyzantki itp. Ta część obozu, podobnie jak lazaret, ała charakter autonomiczny. Z braku materiałów źródłowych trudno dokładnie określić kompetencje adz policyjnych dystryktu lubelskiego wobec tych części obozu na Majdan-. które były zresztą zupełnie nietypowe w strukturze kacetów. 2. KOMENDANCI Na czele obozu koncentracyjnego stał komendant mianowany przez VrHA. Podlegał mu całokształt spraw dotyczących więźniów i załogi SS. We-ug Rudolfa Hossa, komendant każdego kacetu „powinien stale pouczać pod-idnych oficerów i żołnierzy o ich obowiązkach i zadaniach, szczególnie ^prawach bezpieczeństwa obozu i obchodzenia się z więźniami. Komendant ozu powinien stworzyć odpowiednie możliwości zatrudnienia, aby wprząc »k> pracy każdego więźnia, dlatego winien stale czuwać nad sprawami zatrud- aienia"3. Rola i odpowiedzialność komendantów Majdanka była różna w różnych resach jego dziejów. , 3 Wspomnienia Hossa, s. 291. 37 Pierwszym komendantem lubelskiego obozu koncentracyjnego był Karl Otto Koch. Stanowisko swoje objął we wrześniu 1941 r. i zajmował je do sierpnia 1942 r. Skierowany do Lublina w celu tworzenia olbrzymiego obozu koncentracyjnego mógł się legitymować dużym doświadczeniem w sprawach organizacyjnych obozów. Należał do tak zwanej starej gwardii komendantów, ciągle zaostrzających warunki bytowe więźniów. Koch już w 1935 r. był dowódcą załogi wartowniczej w obozie koncentracyjnym w Esterwegen, w tym samym roku awansowany został na komendanta słynnej katowni Columbia Haus w Berlinie, a po jej zlikwidowaniu, w roku następnym komendantem obozu w Sachsenhausen. W dniu 1 sierpnia 1937 r. jako SS-Standartenfuhrer objął obóz koncentracyjny w Buchenwaldzie, który pod jego rządami został wybudowany i którego komendantem pozostał do połowy 1941 r. W Buchenwaldzie wprowadził terrorystyczny system, który - nawet według kryteriów prawnych SS - kwalifikował się do miana „despotycznego i barbarzyńskiego sposobu rządzenia obozem"4. Wykorzystując swoje stanowisko służbowe dopuścił się wraz z grupą bliskich współpracowników ogromnych malwersacji i nadużyć natury finansowej, naturalnie kosztem więźniów. Wspólniczką w dokonywanych mordach, stosowanych szykanach i prześladowaniach więźniów była jego żona - Ilse Koch, zwana „wiedźmą Buchenwaldu". Ponieważ rozpoczęte w 1941 r. śledztwo przeciwko Kochowi udowodniło mu szereg przestępstw natury kryminalnej, przeniesiono go za wstawiennictwem Himmlera do Lublina, by tu, jako doświadczonemu organizatorowi Buchenwaldu, powierzyć założenie olbrzymiego obozu. W ciągu swoich rocznych rządów obozem na Majdanku Koch nie zmienił metod postępowania wobec więźniów. Mając swobodę działania przywłaszczył sobie ogromne ilości kosztowności i dewiz z zagrabionego mienia po pomordowanych Żydach, głównie słowackich. Działanie na szkodę Banku Rzeszy stało się powodem jego odwołania, a następnie aresztowania i rozstrzelania5. Następcą Kocha został SS-Obersturmbannfuhrer Max Koegel, organizator i komendant obozu w Ravensbriick. Znany tam był z szeroko stosowanego terroru oraz pruskiego drylu w rządzeniu kacetem. W lubelskim obozie koncentracyjnym stanowisko komendanta zajmował niespełna trzy miesiące (6 sier-pnia-październik 1942 r.), dlatego dość trudno o bliższą charakterystykę jego działalności. Jedno jest pewne, że reżim wprowadzony przez Kocha nie uległ zmianie. Notuje się w tym czasie wysoką śmiertelność spowodowaną c^żkimi warunkami bytowania więźniów oraz uruchomionymi wówczas komorami gazowymi, w których śmierć znalazło setki osób6. \ 4 W. Czarnecki, Z. Zonik, Walczący obóz Buchenwald. Warszawa 1969, s. 72. 5 Buchenwald, Mahnung undVerpflichtung, s. 38 i n.; J. Kasperek, Grabież mienia w obozie na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. VI, ss. 78-81. 6 H. Domański, W. Rzewuski, Procesy zbrodniarzy Majdanka i stan aktualnie prowadzonych śledztw. W: „Zeszyty Majdanka", t. V, s. 38. 38 Trzecim z kolei komendantem obozu został SS-Sturmbannfuhrer Herman Florstedt, który w obozie buchenwaldzkim był bliskim współpracownikiem . adiutantem Kocha, a następnie kierownikiem oddziału więźniarskiego (Schutz-haftlagerfiihrer). W obozie lubelskim sprawował rządy od listopada 1942 do września 1943. Okres ten cechuje wyjątkowy terror spowodowany rozwojem rorm bezpośredniej masowej zagłady. Florstedt wydawał „na poczekaniu wyroki śmierci na więźniów. Gdy podczas przerwy obiadowej zauważono, że jeden więzień żydowski nie powrócił na III pole w czasie obiadu, zarządzono poszukiwanie na terenie pracy i znaleziono go śpiącego. Więźnia tego po przyprowadzeniu na III pole natychmiast powieszono w obecności Florstedta (...). Takich egzekucji wykonano na III polu od marca do października 1943 r. około H"). Egzekucje takie wykonywane były też na polach II i IV. Widziałem to przez druty ogrodzenia (...). Posyłał on bez dokonywania rejestracji wprost do komory gazowej. Miało to miejsce wiosną i latem 1943 roku, gdy na Majdanek przybywało dużo transportów żydowskich. Odbywało się to w ten sposób, że po nadejściu transportu żydowskiego izolowano go na pustym placu, otoczonym drutami kolczastymi, obok łaźni i komory gazowej mieszczących się w jednym budynku (...). Tam spędzali Żydzi, pod gol ym niebem, pierwszą noc. Rano rozpoczy-nał Florstedt w asyście Thumanna (kierownika oddziału więźniarskiego) i komendanta krematorium Muhsfeldta selekcję więźniów. Zdrowych i młodych posyłano do łaźni. Starych, dzieci i słabowitych do drugiego pomieszczenia, pozornie też urządzonego tak jak łaźnia, a faktycznie będącego komorą gazową (...). Więźniów z mniejszych transportów, których nie zdołano zagazować kazał zgromadzić w szopie stojącej obok starego krematorium na tzw. Zwischenfeldt między połami I i II. Po apelu wieczornym, gdy ruch w obozie ustawał, otwierały się drzwi do sąsiedniego pomieszczenia i wywoływano po kolei więźniów. Za drzwiami stało dwóch opryszków z żelaznymi drągami i wchodzących uderzali w głowę. Trwało to tak długo, aż wytłuczono wszystkich"7. Należy tu dodać, że Florstedt uczestniczył także w selekcjach więźniów niezdolnych do pracy, których następnie unicestwiano. Podobnie jak jego były bu-chenwaldzki zwierzchnik „ograbiał transporty żydowskie z biżuterii, złota i walut. Krążyły pogłoski, że on, jak i inni SS-mani, nie odprowadzają wszystkich kosztowności do Oranienburga, lecz część sobie przywłaszczają"8. Powołany w 1943 r. Sąd Specjalny SS w Kassel do wykrywania przestępstw gospodarczych dokonywanych przez SS-manów w obozach koncentracyjnych zainteresował się osobą Florstedta. Przeprowadzone w jego sprawie śledztwo przez sędziego dra Morgena potwierdziło krążące pogłoski. Florstedt został pozb'awiony stanowiska i postawiony w stan oskarżenia9. 7 J. Kwiatkowski, Oskarżam. W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia byłych więźniów Majdanka, oprać. C. Rajca, E. Rosiak, A. Wiśniewska. Lublin 1969, ss. 407-410. s Tamże, s. 414. 9 H. Domański, W. Rzewuski, op. cit., s. 43. 39 Czwartym komendantem Majdanka był od listopada 1943 do maja 1944 r. SS-Obersturmbannfuhrer Martin Weiss. Okres jego rządów cechuje pewna poprawa warunków egzystencji więźniów. W tym czasie zakazano bicia, skrócono apele, zezwolono na rozszerzenie pomocy rodzin i organizacji charytatywnych w dostarczaniu żywności. Podobnie i w Dachau, gdzie uprzednio był komendantem, za jego rządów warunki bytowe uległy pewnej poprawie. Korzystne zmiany w obydwu obozach nie wynikały jednak z jakichś humanitarnych pobudek komendanta. Weiss, najmłodszy (ur. 1905 r.) z komendantów kacetów, z zawodu inżynier, technokrata, rozumiał sens zarządzeń Pohla, a następnie Maurera z 1942 r. o oszczędzaniu siły roboczej więźniów. Zdawał sobie sprawę z faktu, że jeśli więzień ma zastąpić przy warsztacie robotnika niemieckiego powołanego do służby wojskowej i jeśli znaczna część produkcji przemysłowej w pogarszającej się sytuacji militarno-ekonomicznej III Rzeszy ma być przerzucona na jego barki, musi on mieć zapewnione przynajmniej elementarne warunki egzystencji. To, że prawidłowo rozumiał sens zarządzeń WVHA w okresie załamania się gospodarki Rzeszy' świadczy fakt przeniesienia go z Majdanka do Grupy Urzędowej D. Weissa jako komendanta lubelskiego obozu koncentracyjnego obciąża współudział w akcji wykańczania kilku tysięcy chronicznie chorych więźniów z różnych obozów położonych w Rzeszy, których deportowano na Majdanek w okresie od grudnia 1943 do,lutego 1944 r. Tych ciężko chorych ludzi (malaria, flegmony, gruźlica) ulokowano zimową porą na polach III i IV w barakach typu stajennego, bez elementarnych urządzeń sanitarno-higienicznych, nie udzielono pomocy lekarskiej, na skutek czego większość z nich zmarła. W okresie rządów Weissa wzrosła również ilość egzekucji, a dokonana ewakuacja obozu w kwietniu 1944 r. spowodowała śmierć wielu dziesiątek więźniów10. Miejsce Weissa zajął 18 maja dostychczasowy komendant obozu oświęcimskiego, były szef Urzędu DI w WVHA, Arthur Liebehenschel. Był on już ostatnim komendantem Majdanka. Mimo że formalnie stanowisko zajmował od dnia 23 lipca 1944 r., faktycznie ze względu na chorobę serca częściej bywał poza obozem. Regulamin obozów koncentracyjnych nie przewidywał stałego zastępcy komendanta. Wyznaczał go komendant spośród oficerów SS członków komendy obozu i to tylko na okres swego urlopu oraz wyjazdu służbowego, dłuższego aniżeli 24 godziny. Funkcję tę w poszczególnych kacetach pełnił zwykle kierownik III Oddziału - Schutzhaftlagerfuhrer. W okresie 1943-1944 na Majdanku komendanta zastępowali, być może ze względu na wysoką szarżę oraz sytuację militarną, dowódcy załogi wartowniczej SS - Hauptsturmfiihrerzy: Walter Langleist, a następnie Melzer. Tamże, s. 38. 40 |ie l-ę 3. KOMENDA OBOZU Komendantowi obozu podporządkowanych było sześć podstawowych komórek organizacyjnych, zwanych oddziałami. Podlegali mu również kierownicy referatów, które z racji charakteru zadań, ewentualnie specyfiki obozu lubelskiego, stanowiły jakby samodzielne jednostki. Także kierownicy.podobo-zów podległych Majdankowi odpowiadali za swoją działalność przed komendantem obozu macierzystego. Podstawowymi oddziałami były: I. Komendantura (Kommandantur) II. Oddział Polityczny (Politische Abteilung) III. Kierownictwo obozu więźniarskiego (Schutzhaftlagerfiihrung) IV. Oddział administracyjny (Verwaltung) V. Lekarz obozowy (Lagerarzt) VI. Oddział kulturalno-szkoleniowy SS (Weltanschaułisches Studium). Szefem biura komendanta, a jednocześnie osobą najbardziej zaufaną był adiutant. Czuwał on nad korespondencją, był referentem spraw personalnych SS-manów (awanse, nominacje, przeniesienia, kary), jemu podlegał całokształt środków łączności; był upoważniony (aufBefehł - na rozkaz) podpisywać korespondencję w zastępstwie komendanta, uczestniczył w posiedzeniach sądu SS. Biuro komendantury dzieliło się na kilka referatów, nad którymi bezpośredni nadzór sprawował pisarz sztabowy (Stabscharfuhrer) odpowiedzialny za wykonanie rozkazów komendanta lub adiutanta. Z komendanturą na zasadzie większej samodzielnej jednostki związana była komórka zajmująca się zaopatrzeniem, magazynowaniem, przydziałami i kontrolą posiadanych przez załogę SS broni i sprzętu wojskowego (Waffen und Ge-rdt). Również jako wyodrębniona komórka funkcjonował park samochodowy (Fahrbereitschafi) zajmujący się dyspozycją taboru, remontami pojazdów, zaopatrzeniem obozu w środki pędne, przydziałami nowych wozów i części zamiennych. Istniejąca w obozie poczta także podlegała bezpośredniemu komendantowi. Przyjmowała i wysyłała przesyłki od załogi SS i od więźniów. „Każdy więzień znajdujący się w obozie może co 14 dni pisać lub otrzymać list, a recydywiści co 3 miesiące (...). Korespondencja przychodząca i wychodząca jest wpisywana na poczcie do kartoteki i podlega cenzurze"11. Specjalna komórka (Postzensur-stełle) ściśle kontrolowała korespondencję więźniów. Zakwestionowane listy włączano do akt danego więźnia. Wolno było pisać tylko w języku niemieckim z wyjątkiem kart pocztowych, podziękowań za otrzymaną paczkę z wydrukowanym już tekstem polskim, pod którym więzień składał tylko swój podpis. 11 Internationaler Suchdienst Arolsen (cyt. dalej ITS). Regulamin obozów koncentracyjnych z 1942 r. 41 Kolejną komórką podległą komendantowi był sąd SS (SS-Gericht). Zadaniem sądu było przeprowadzanie dochodzeń w przypadku naruszenia regulaminu wojskowego przez SS-manów. Oddział Polityczny (Politische Abteilung) w ogólnej strukturze każdego obozu zajmował pozycję wyjątkową. Jeśli wszystkie pOZOStałe podstaWOWe ko- mórki znajdowały odpowiedniki w WVHA, to ta związana była z RSHA, ściślej z pionem Policji Bezpieczeństwa. Toteż jego kierownik mianowany był przez RSHA. Jako funkcjonariusz Policji Bezpieczeństwa posiadał poważny wpływ na stosunki w obozie zajmując się sprawami personalnymi więźniów. Do Politische Abteilung (Oddział II) wpływały zawiadomienia o mających nadejść transportach więźniarskich oraz imienne listy transportowe. Prowadził on szczegółową dokumentację więźniów; każdemu z nich zakładano teczkę personalną, która zawierała wszelkie dane, od nakazu aresztowania poprzez adnotację o zachowaniu się w obozie, przeniesieniach, aż do ewentualnego wyroku śmierci. W przypadku przeniesienia więźnia z obozu do obozu teczka zawsze wędrowała za nim. Znajdowały się tu także alfabetyczne kartoteki więźniów przebywających w obozie, zmarłych, przeniesionych, zwolnionych. Oddział II decydował o narodowości i obywatelstwie danego więźnia oraz jego kategorii podczas rejestracji nowo przybyłego transportu. W tym względzie panowała duża dowolność. Tak np. Polaków pochodzących z terenów wschodnich określano jako obywateli ZSRR, natomiast wszystkim Polakom z GG i tzw. ziem wcielonych do Rzeszy nadawano czerwony trójkąt więźnia politycznego. Zadaniem Oddziału II było również prowadzenie służby wywiadowczej. Usiłowano przede wszystkim penetrować środowisko więźniów politycznych, szczególnie ich kontakty ze światem zewnętrznym. Przeciw podejrzanym prowadzono śledztwo wymuszające zeznania przy stosowaniu okrutnych metod. Dokonywano także dodatkowych przesłuchań na zlecenie placówki Gestapo, która aresztowała danego więźnia, ewentualnie innych władz (policyjnych, sądowych, administracyjnych). Tu sporządzano opinię o więźniu. Oddział zajmował się również sprawą zwolnień, co w przypadku więźnia politycznego należało do rzadkości. Natomiast zwolnień zakładników dokonywała komenda Policji Porządkowej w Lublinie. Do Oddziału II napływały z RSHA zawiadomienia zatwierdzające wyroki śmierci wydane przez sądy specjalne Gestapo. Dlatego też przedstawiciel Oddziału uczestniczył przy każdej egzekucji dokonywanej na więźniu. Z RSHA nadchodziły tu instrukcje co do traktowania różnych kategorii więźniów. Tylko ta komórka miała prawo i obowiązek wysyłać zawiadomienia o śmierci danego więźnia do jego rodziny, do RSHA, WVHA i Urzędu Stanu Cywilnego w Lublinie. Ten zaś powiadamiał niektóre lubelskie katolickie urzędy parafialne, ale tylko w przypadku śmierci Polaków. Zawiadomienia takie wysyłano także 42 •Z do placówki policyjnej, która osadziła więźnia w obozie. Zawiadomienia o śmierci zakładników wysyłała komenda Policji Porządkowej w Lublinie. Przy oddziałach politycznych w obozach koncentracyjnych istniała komórka pod nazwą Służba Rozpoznawcza (Erkennungsdienst), której zadaniem było sfotografowanie każdego więźnia w dwóch lub trzech pozach. Na Majdanku tego rodzaju służby nie było. Oddziałem II niemal przez cały czas funkcjonowania Majdanka (1942-1944) kierował SS-Hauptscharfuhrer Otton Kloppmann, sadysta maltretujący więźniów podczas przesłuchań. Jego współpracownikiem był SS-Rottenfuhrer Emil Laurich - wykonawca wyroków śmierci na pojedynczych więźniach w budynku krematorium, a także na grupach więźniów Zamku Lubelskiego, przywożonych do obozu przez Gestapo lubelskie12. Do zakresu kompetencji Oddziału III (Schutzhaftlagerfuhrung) należało utrzymanie porządku i bezpieczeństwa w obozie. Od kierownictwa tego Oddziału zależały warunki bytowe, w szczególności: mieszkalne, higieniczne, wyżywienie, praca. Oddział był odpowiedzialny za stany osobowe więźniów, prowadzenie dochodzeń w przypadku naruszenia regulaminu więźniarskiego i wykonywanie kar dyscyplinarnych. Ponieważ SS-mani z Oddziału III pozostawali w bezpośrednim kontakcie z więźniami, dlatego na stanowiska funkcjonariuszy dobierano ludzi wyróżniających się bezwzględnością, okrucieństwem i bestialstwem. Dotyczyło to wszystkich niemal bez wyjątku - od kierownika oddziału (Schutzhaftlagerfuh-rer), zwanego potocznie Lagerfiihrerem, aż po zwykłego SS-mana sprawującego nadzór nad blokiem czy komandem roboczym. Pierwszym Schutzhaftlagerfuhrerem był SS-Hauptsturmfuhrer Herman Heinrich Hackmann (sierpień 1941 - wrzesień 1942), znany z okrucieństwa adiutant Kocha w Buchenwaldzie, na Majdanku współorganizator mordu jeńców radzieckich, a następnie Żydów pochodzenia polskiego i obcego. Był również sprawcą wielu indywidualnych zabójstw. Odwołany został z Majdanka za współuczestnictwo w aferze Kocha13. Następcą Hackmanna został SS-Hauptscharfuhrer Westel Wimmer (wrzesień 1942 - luty 1943), a po nim osławiony kat obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen SS-Obersturmfiihrer Anton Thumann (luty 1943 - maj 1944). Był to wyjątkowy sadysta, którego znali wszyscy więźniowie, a znaczna część z nich uważała go nawet za komendanta obozu. „Wysoki, szczupły, przystojny, o regularnych rysach twarzy i orlim nosie, zawsze elegancko ubrany, w rękawiczkach, w towarzystwie strasznego psa Borysa, podobno z zawodu fryzjer (...) był uosobieniem bestii. Nie ma w ludzkim języku określenia dla zbrodni, do której Thumann nie byłby zawsze zdolny i gotowy"14. 12 Z. Leszczyńska. Struktura osobowa władz obozu koncentracyjnego na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. II, s. 31. 13 H. Lichtenstein, Majdanek. Reportage elnes Prozesses. Frankfurt a. Main 1979, s. 49 i n. 14 F. Siejwa, Więzień III pola. Lublin 1964, s. 26. 43 „Thumann pełnił swą funkcję kata z zaparciem się siebie. Już o 4-tej rano sprawdzał, czy wszyscy po pobudce natychmiast zrywali się z łóżek. Rano o 6-tej stał w bramie i kontrolował wychodzące do pracy komanda, szukając podwójnych koszul, swetrów i szalików, o 7-mej kontrolował robotników wolnościowych przychodzących do obozu na roboty, czy nie przynoszą ze sobą zbyt dużo jedzenia, by odstąpić go więźniom. Wieczorem o 18-tej kontrolował oddziały wracające z pracy, czy ktoś nie przynosi ze sobą żywności nabytej od robotników cywilnych. W ciągu dnia rewidował woźniców cywilnych wożących cegłę, piasek, cement itp., czy nie mają ukrytej żywności. Więźniowie, u których coś znalazł, byli zapisywani i otrzymywali u niego w kancelarii albo przy apelu wieczornym karę chłosty. Robotników cywilnych i woźniców, u których znalazł nadmiar żywności, internował z miejsca na przeciąg 4-8 tygodni (...). Począwszy od pierwszych dni maja 1943 r. pozbawiono nas obuwia, marynarek i czapek. Pozbawiono nas zagłówków wypchanych wiórami drzewnymi. Usunięto dachy z latryn, by w czasie deszczu więźniowie nie mogli tam dłużej zatrzymywać się. Przez okres siedmiu tygodni nie przydzielono nam świeżej bielizny i nie udostępniono kąpieli. Zmuszano więźniów do spożywania obiadów na dworze podczas deszczów i silnych wiatrów. Wczesną wiosną 1943 r. zmuszano nas do chodzenia w bafakach bez obuwia po świeżo szorowanej podłodze. Chorzy i konający nie mogli podczas apelu pozostawać w ciągu dnia w barakach. Zakazano używać znajdujących się w barakach stołków i ręczników. Pozbawiono więźniów snu, urządzając pobudkę ranną o godzinie 3.15"15. Thumann uczestniczył w selekcjach do komór gazowych, brał osobiście czynny udział w rozstrzeliwaniu więźniów z Zamku Lubelskiego. Po jego przeniesieniu do Oświęcimia funkcję Schutzhaftlagerfuhrera objął SS-Obersturm-fiihrer Arnold Sfrippel i pełnił ją do końca istnienia obozu. Szefem kancelarii Oddziału III był IRapportfiihrer. Jemu podlegały wszystkie kartoteki więźniów. Musiał on być na bieżąco informowany o nadchodzących transportach, przeniesieniach, zgonach i zwolnieniach więźniów. Odpowiadał za dzienne raporty (Stdrkemeldung), które musiały się zgadzać z liczbą więźniów stwierdzoną podczas apelu na poszczególnych polach. Raport taki uwzględniający wszystkie zmiany dawał ogólny obraz stanu osobowego więźniów na dany dzień. Zawierał ponadto dane dotyczące ich kategorii i narodowości. Do raportów tych dodawano w formie załączników listy transportowe oraz wykazy imienne zmarłych, ewentualnie zwolnionych. Przy więźniach narodowości żydowskiej i jeńcach radzieckich podawano jedynie ogólną liczbę zmarłych. Raporty przekazywano komendanturze obozu, która na tej podstawie przesyłała odpowiedni meldunek do WVHA. Raporty takie otrzymywały również: Oddział II, poczta, lekarz obozowy oraz komórka zaprowiantowania w Oddziale IV (Verwaltung). Niezależnie od funkcji administracyjnej Rapportfuhrer czuwał nad utrzyma- J. Kwiatkowski, Oskarżam. W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia... , ss. 418-420. 44 niem porządku i dyscypliny wewnątrz obozu. Przez cały okres istnienia Majdanka funkcję tę pełnił SS-Oberscharfuhrer Ernst Kosial, prawa ręka każdego kierownika Oddziału III, z którym razem obmyślali i wykonywali perfidny plan nękania więźniów. Ze względu na system strzeżenia każde z pięciu pól stanowiło odrębną j edno-stkę administracyjną. Naczelną władzę sprawował tu kierownik pola (Feldfuhrer). Do jego zadań należało utrzymanie porządku, przeprowadzanie apeli, kierowanie kancelarią danego pola; był odpowiedzialny za stan dzienny więźniów w obrębie podległej jednostki. Pomocnikami w wykonywaniu zadań Feldfuhrera byli nadzorcy bloków (Blockfuhrerzy) - SS-mani szeregowi względnie niżsi stopniem podoficerowie. Liczba Blockfiihrerów nie zawsze odpowiadała ilości bloków. Czasami jeden Blockfuhrer sprawował nadzór nad kilku blokami, co szczególnie miało miejsce w ostatnim okresie, w 1944 r., kiedy utworzono podobozy delegując do nich część załogi z obozu macierzystego. Blockfuhrerzy nadzorowali porządek i czystość baraku, brali udział w apelach rannych i wieczornych, musieli wiedzieć 0 wszystkich zmianach w składzie osobowym bloku. W ciągu dnia nadzorowali komanda robocze. Feldfiihrerzy i Blockfuhrerzy odznaczali się szczególną brutalnością wobec więźniów: bili, maltretowali, uczestniczyli w zbrodniach indywidualnych i masowych. Feldfiihrerzy, których po pewnym czasie przenoszono z jednego poła na drugie, byli postrachem dla więźniów. I tak np.: Feldfuhrer Karl Arthur Gossberg (pole III i IV), zwany „Krową", słynął w obozie z karnych ćwiczeń, a przede wszystkim jako „specjalista" w dokonywaniu zabójstw przy pomocy laski, którą upatrzonego więźnia bił w głowę dotąd, „aż krew zalała oczy ofierze, wtedy zadowolony odchodził. Jeśli skóra szybko nie pękała bił dalej, aż do rozbicia czaszki"16. W ten sposób zamordował m.in. aktora warszawskiego Jerzego Cynkina. Feldfuhrer Heinrich Groffmann (pole I, III i IV) powalał ofiarę ciosem bokserskim, najczęściej podczas apelu. Feldfuhrer Josef Kaps (pole III 1 IV) zadręczał więźniów różnymi szykanami, szczególnie zaś dodatkowymi robotami na polu po apelu wieczornym. Zamieszany był w aferę ograbiania i przywłaszczania mienia więźniarskiego. Feldfuhrer Heinz Villain (pole II, IV i V) uczestniczył w rozstrzeliwaniach więźniów Majdanka i Zamku Lubelskiego na terenie krematorium obozowego. Blockfuhrerzy, pozostający w bezpośrednich kontaktach z więźniami, byli w zdecydowanej większości wyrafinowanymi mordercami lub tępymi wykonawcami poleceń zwierzchników. Wybrani spośród największych fanatyków idei SS, pozostawali wiernymi uczniami szkoły Eickego. Byli również i tacy, nieliczni zresztą, którzy za cenę korzyści materialnych (wódka, pieniądze, tłuszcz) przymykali czasem oko na łamanie regulaminu przez więźnia, trudno natomiast było wśród nich znaleźć jednostkę, która bezinteresownie starałaby się pomóc więźniowi. 16 Tamże. 45 Z Oddziałem III organizacyjnie związane było Biuro Zatrudnienia (Arbeits-einsatz), posiadające charakter samodzielnej jednostki w obrębie oddziału. Dysponowało ono siłą roboczą - dostarczało żądanych komand dla potrzeb obozu, a także firm budowlanych, instytucji i przedsiębiorstw. W tym celu biuro to prowadziło ewidencję wszystkich więźniów według zawodów. Na jego czele stał kierownik (Arbeitseinsatzfuhrer). Poprzez Wydział Gospodarczy powiązane było z Urzędem D IIWVHA, skąd otrzymywało instrukcje co do zatrudnienia więźniów. Omówiona powyżej struktura Oddziału III dotyczy w zasadzie pól męskich, inaczej było na polu kobiecym. O utworzeniu obozu koncentracyjnego dla 5 tysięcy kobiet zadecydował Himmler podczas swojej wizyty w Lublinie w połowie lipca 1942 r., o czym w dniu 14 lipca zawiadomił telegraficznie Gliicksa Globocnik. Inspektor obozów informując o powyższym w dniu następnym szefa WVHA zapewniał, że nie widzi żadnych trudności włączenia planowanego obozu do KGL Lublin. W związku z tym lubelski Centralny Zarząd Budowlany przygotował odpowiednią dokumentację i przesłał ją do WVHA 29 sierpnia, lokalizując obóz koncentracyjny dla kobiet (Frauenkonzentrationslager - FKL) na polu V. Jego uruchomienie nastąpiło w początkach października, kiedy osadzono tu pierwsze więźniarki Polki z wysiedlonych dzielnic Lublina - Wieniawy i Dziesiątej -oraz Żydówki z gett w Bełżycach i Lublinie. Jednocześnie 6 października 1942 r. ówczesny komendant KGL Lublin, Max Koegel, zaproponował Gliicksowi „założenie nowego kobiecego obozu koncentracyjnego na terenie Zakładów Odzieżowych"17, obliczonego także na 5 tysięcy więźniarek. Chodziło tu o drugi obóz kobiecy, w którym przebywać miały więźniarki Żydówki zatrudnione przy segregacji i wysyłce mienia po pomordowanej ludności żydowskiej. Po wybudowaniu niezbędnych pomieszczeń przeniesiono tu w listopadzie 1942 r. z pola V na Majdanku więźniarki pochodzenia żydowskiego. W tym samym czasie Polki wywieziono lub zwolniono. Z chwilą jednak przybycia na Majdanek w styczniu 1943 r. licznych transportów Polek powstały faktycznie dwa obozy żeńskie pod jednym zarządem podległym bezpośrednio komendantowi. Stan ten utrzymał się do 22 lutego 1943 r. Na skutek powiązania obozu przy Zakładach Odzieżowych z organizującą się spółką Osti uzyskał on samodzielność. Odtąd FKL dotyczył tylko poJa V na Majdanku, a od września 1943 r. do czasu ewakuacji obozu w kwietniu 1944 r. pola I. Kierownictwo nad obozem kobiecym objęła główna nadzorczym (Obemuf-seheriń), posiadająca jednocześnie uprawnienia Schutzhaftlagerfiihrera i Feld-fuhrera. Stanowisko to zajmowała Ełsa Ehrich - butna Niemka znęcająca się nad kobietami. Niejednokrotnie uczestniczyła w przeprowadzanych selekcjach, kierując nie nadające się do pracy więźniarki na śmierć w komorach gazowych. Kancelarią pola zarządzała Rapportfiihrerin Hermine Braunsteiner- APL, Zentralbauleitung..., nr 95. 46 odpowiedzialna za stany dzienne. Zestawieniami komand roboczych zajmowała się Arbeitsdienstfuhrerin Anna Meinel podporządkowana Arbeitseinsatz-fuhrerowi odpowiedzialnemu za ogólną politykę zatrudnienia więźniów w obozie na Majdanku. Do zadań pozostałych dozorczyń należało wykonywanie identycznych funkcji jak Blockfiihrerów na polach męskich. Stosunek ich do więźniarek był różny, w większości jednak nacechowany nienawiścią i pogardą. Do szczególnych sadystek należała Hildegard Lachert, zwana „krwawą Brygidą". Biła bez żadnego powodu, czym popadło, powodując poważne obrażenia. Podobnie znęcała się nad więźniarkami Hermine Braunsteiner. Stan liczbowy dozorczyń w sierpniu 1943 r. wynosił 25 osób18. Oddział IV (Verwaltung) załatwiał wszelkie sprawy związane z zakwaterowaniem, ubraniem oraz zaprowiantowaniem więźniów i SS-manów. Podlegały mu warsztaty, kuchnie, pralnie, ogrodnictwo, gospodarstwo obozowe, krematorium, komory gazowe, do których sprowadzał śmiercionośny cyklon B. Specjalne komórki (Haftlingsgeldverwaltung i Gefangenen-Eigentumverwal-tung) stanowiły zarząd depozytu pieniędzy i mienia zrabowanego więźniom. Stanowisko kierownika Oddziału IV przez długi okres czasu zajmował 55-Hauptsturmfuhrer Heinrich Worster (1941 - maj 1944), a po jego odejściu 55-Hauptsturmfuhrer Michael Guth. Do Oddziału V (Lagerarzt) należał całokształt spraw dotyczących higieny i zdrowotności więźniów. Kierował nim jeden z lekarzy SS, który w sprawach lekarskich i sanitarno-higienicznych był doradcą komendanta. Podlegał mu personel SS - lekarze, przeszkoleni lub przyuczeni sanitariusze {Sanitdts-dienstgrade - SDG) oraz lekarze, pielęgniarze i pielęgniarki -więźniowie sprawujący faktyczną opiekę nad chorymi kolegami19. Oddział VI (Weltanschaułisches Studium) zajmował się organizacją kursów ideologicznych, fachowych, projekcji filmowych, odczytów dla załogi SS obozu. Oddziałowi podlegała biblioteka. Funkcję kierownika szkolenia załogi pełnił SS-Untersturmfuhrer Wilhelm Siegmann będący jednocześnie dowódcą 2 kompanii wartowniczej. 4. SYSTEM STRZEŻENIA Odrębną, samodzielną jednostkę stanowiła załoga wartownicza podległa bezpośrednio komendantowi obozu. Była to największa komórka w ogólnym zarządzie Majdanka, w 1943 r. średnio liczyła 900 osób. W tym też czasie składała się z siedmiu kompanii (w tym dwie z pomocniczych formacji nacjonalistów litewskich). Każda kompania licząca średnio 120 osób podzielona była na ls Z. Murawska, Kobiety w obozie koncentracyjnym na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. IV. s. 93 i n. 19 Patrz ss. 111-113 47 oddziały. Ogólne dowództwo nad całością załogi wartowniczej sprawował dowódca SS-Totenkopfsturmbannfuhrer. Stanowisko to zajmował początkowo SS-Obersturmfuhrer Langleist, a po jego odejściu w 1943 r. SS-Hauptsturm-fiihrer Melzer. Celem warty - j ak wynika z regulaminu wydanego przez komendanta w sierpniu 1943 r. - było „czuwanie nad bezpieczeństwem obozu, ochrona wszystkich obiektów ze znajdującymi się w nich materiałami, sprzętem i samochodami, szczególnie zaś dozorowanie więźniów". Warta w myśl tego regulaminu miała „obowiązek pilnować więźniów przed ewentualnymi ucieczkami, dokonywaniem kradzieży i sabotażu, chronić obóz przed pożarem i podczs nalotu, kontrolować wszystkie pojazdy i osoby przybywające i wychodzące"20. Zabezpieczenie tych zadań, niezależnie od omówionych urządzeń technicznych, powierzono posterunkom stałym i zmiennym - dziennym i nocnym. Najważniejszą część obozu, jaką niewątpliwie były pola więźniarskie, opasano linią posterunków czynnych przez całą dobę. Porą nocną (latem od 22 do 5, zimą od 21 do 6 godz.) na każdej z 18 wież znajdował się wartownik. W latach 1943-1944 ustawiano pomiędzy wieżami (odległość 150 m) dodatkowo dwa posterunki ruchome, pozostające w stałym kontakcie ze strażnikami na wieży. W dzień, kiedy więźniowie znajdowali się w pracy, na wieżach pozostawało tylko 12 wartowników. Zadaniem tych posterunków było „unieszkodliwienie każdej próby ucieczki, zapobieganie przy użyciu wszelkich środków gwałtownej chęci opuszczenia obozu, a także każdemu buntowi ze strony więźniów"21. W tym celu na każdej wieży znajdował się karabin maszynowy „naładowany, zabezpieczony i nastawiony na ogień ciągły". Komplet uzbrojenia dopełniał karabin oraz skrzynka z granatami. „Dla przeszkodzenia ucieczki więźniom w każdym przypadku może wartownik zrobić użytek z karabinu maszynowego albo granatu"22. W ciągu dnia wzdłuż granicy obozu z miastem i sąsiadującymi wsiami rozstawiano tzw. duży łańcuch straży (Grosse Postenkette). Posterunki te zajmowały swoje miejsce przed wyruszeniem więźniów do pracy, a ściągano je po apelu wieczornym, ale tylko w tym wypadku, jeśli podczas apelu nie stwierdzono ucieczki. W przeciwnym razie Postenkette pozostawał aż do czasu ujęcia zbiega, bądź stwierdzenia niemożliwości jego schwytania. Zadaniem dużego łańcucha straży było „unieszkodliwienie każdej ucieczki więźniów pracujących w obrębie obozu (...) [a także] każdej próby zetknięcia się ich z robotnikami cywilnymi, nawet przy użyciu broni"23. Strażnikom Postenkette nie wolno było nikogo wpuszczać na teren obozu poza przełożonymi warty. Wszyscy inni mogli wejść tylko przez jedną z trzech bram, przy których byli kontrolowani. Stałe zabezpieczenie południowo- 20 APMM. Wachvorschriften I f 12. Wachvorschrift fiir das Konzentrationslager Lublin -7.YIII.1943. 21 Tamże. 22 Tamże. 23 Tamże. 48 -wschodniej granicy obozu od 1944 r. stanowiła warta w ośmiu tamtejszych bunkrach. Załoga każdego bunkra składała się z czterech strażników: dwóch przy karabinie maszynowym i dwóch patrolowych. Warta ta zaciągana była porą nocną i miała obserwować wszystkie pojazdy i osoby zbliżające się do granic obozu. W fazie ewentualnego ataku na obóz ze strony partyzantów, miała zadanie powstrzymać ich do czasu nadejścia pomocy. W pierwszej kolejności pomocą tą miało być pogotowie wartownicze (Bereitschaftswache), składające się z trzech 10-osobowych grup wartowników odpowiednio wyposażonych w broń i amunicję. W takim przypadku komendant obozu przejmował dowództwo nad całością obrony z udziałem wszystkich SS-manów - personelu administracyjnego i załogi wartowniczej - liczących w 1943 r. łącznie 1228 osób. Oprócz tych dwóch łańcuchów straży wokół pól i na granicy obozu, również i wewnątrz Majdanka znajdowały się stałe posterunki przy obiektach administracyjnych i gospodarczych. Rozstawiono je przy barakach biura komendanta, Oddziału Politycznego, domu komendanta, magazynów, warsztatów, nawet na terenie gospodarstwa obozowego i ogrodów. Dodatkowym zabezpieczeniem były straże nadzorujące komanda robocze podczas pracy więźniów. System posterunków, podobnie jak i urządzeń technicznych, miał na celu nie tylko udaremnienie ucieczki, lecz także zastraszenie, zgnębienie i psychiczne załamanie więźnia. 5. PODOBOZY W ogólnym systemie obozów koncentracyjnych Majdanek był wyjątkiem pod względem liczby podobozów. O ile KL Dachau, Buchenwald, Ravens-bruck, Auschwitz, Stutthof, Gross-Rosen i inne od 1942 r. poczynając posiadały ich dziesiątki, obóz lubelski miał ich sześć, i to dopiero w ostatnim okresie. Ponadto w przeciwieństwie do innych obozów koncentracyjnych nie zaopatrywał swoich filii w siłę roboczą, bowiem podporządkowane mu obozy pracy posiadały już odpowiednią liczbę fachowców-więźniów. Większość podobozów w maju i czerwcu 1944 r. dysponowała znacznie większą liczbą więźniów niż obóz macierzysty. Ten stan rzeczy uwarunkowany był brakiem przemysłu w rejonie objętym zbrodniczą działalnością Majdanka. Utworzone zaś w latach 1941-1942 przez Globocnika duże obozy pracy w Kraśniku, Poniatowej, Trawnikach oraz w Lublinie Zakłady Odzieżowe przy ul. Chełmskiej i DAW przy ul. Lipowej nastawione były na przerób zgromadzonego mienia po pomordowanej ludności żydowskiej dla potrzeb frontu i obliczone na eksploatację siły roboczej więźniów pochodzenia żydowskiego. Postanowienia dekretu o „koncentracji produkcji wojennej", wydanego przez Hitlera 2 września 1943 r., zapowiadały podporządkowanie obozów lubelskich w zakresie kontroli produkcji z dniem 1 listopada Ministerstwu Amunicji i Uzbrojenia. Pragnąc zapobiec tej sytuacji, na konferencji wyższych dyg- 49 nitarzy SS w dniu 7 września zdecydowano powiązać organizacyjnie te obozy z Majdankiem jako jego filie, natomiast inne, znajdujące się na terenie GG, przekazać Grupie Urzędowej D jako obozy koncentracyjne. Odpowiedzialność za nadzór i bezpieczeństwo obozów lubelskich powierzono ówczesnemu komendantowi Majdanka - Florstedtowi. Jemu także poruczono przygotowanie pozostałych obozów żydowskich w GG do przekazania WVHA. Do tego jednak nie doszło ze względu na ujawnienie w tym czasie nadużyć Florstedta w obozie na Majdanku. Rozwijający się ruch oporu w obozach, w których przebywali więźniowie Żydzi, przede wszystkim powstania w 1943 r. w Treblince (2 VIII) i Sobiborze (14 X) wywołały zaniepokojenie u generalnego gubernatora Franka i Himmlera. Ten ostatni na wieść o wydarzeniach w Sobiborze polecił zlikwidować obozy na Lubelszczyźnie. W dniu 3 listopada 1943 r. we wszystkich obozach lubelskich, z wyjątkiem Budzynia, rozstrzelano 42 000 więźniów pochodzenia żydowskiego. W związku z mordem listopadowym, który spowodował likwidację obozów żydowskich w dystrykcie lubelskim, wyłonił się problem niezrealizowanych zamówień, głównie wojskowych. Dlatego w WVHA powrócono do koncepcji podporządkowania Majdankowi obozów pracy na terenie GG. Rozporządzenie Pohla z 13 stycznia 1944 r. przekształcało w filie obozu koncentracyjnego w Lublinie obozy pracy w Budzyniu, Radomiu, Bliżynie, Warszawie oraz reaktywowany obóz pracy przy ul. Lipowej w Lublinie. Obóz pracy w Lublinie przy ul. Lipowej, pierwszy na terenie dystryktu lubelskiego, powstał - jak wiadomo - z inicjatywy Globocnika w grudniu 1939 r. Po wybudowaniu odpowiednich pomieszczeń władze SS i policji uruchomiły w nim szereg warsztatów rzemieślniczych, w których przymusowo zatrudniały kwalifikowanych robotników żydowskich. Początkowo byli to miejscowi rzemieślnicy nieskoszarowani, dobrowolnie zgłaszający się do pracy. W połowie 1940 r. osadzono już ok. 1200 robotników, których zwolniono w końcu roku, a na ich miejsce w grudniu i styczniu 1941 r. przywieziono z obozów jenieckich w Prusach Wschodnich ok. 2500 jeńców - żołnierzy armii polskiej pochodzenia żydowskiego. W okresie tym obóz posiadał również charakter obozu karnego dla ludności polskiej, nie wywiązującej się z obciążeń gospodarczych nałożonych przez wiadze administracyjne. Tak więc w styczniu 1941 r. obok jeńców przebywało 192 Polaków, których z czasem zwolniono. W grudniu 1940 r. warsztaty przejęła spółka Deutsche Ausriistungswerke (DAW), która rozszerzyła zakres działalności przedsiębiorstwa. Więźniów--Żydów, których osadzano w latach 1941-1942 w obozie oraz przebywających tam jeńców wyspecjalizowano dodatkowo w robotach budowlanych. Zatrudniano ich przy rozbudowie obozu oraz pracach murarskich, malarskich, tynkarskich itp. na terenie miasta. Jesienią 1941 r., kiedy władze SS i policji przystąpiły do tworzenia obozu na Majdanku, skierowano kilkuset jeńców do wznoszenia ogrodzenia. W tym też czasie obóz ten podporządkowano komen- 50 -dantowi KGL Lublin. Na skutek sporów kompetencyjnych pomiędzy szefem zakładów spółki a Kochem zarząd nad obozem przejął w połowie 1942 r. dowódca SS i policji w Lublinie. Rozwijająca coraz szerzej swoją działalność spółka DAW uruchomiła w 1942 r. na terenie byłego lotniska przy ul. Chełmskiej wytwórnię papy, a w roku następnym warsztaty szewskie, produkcję podeszew i skrzynek na amunicję. Lubelska filia DAW podzielona została na trzy zakłady zlokalizowane przy ul. Lipowej, przy ul. Chełmskiej oraz w Puławach, gdzie znajdował się tartak. Jesienią 1943 r. w dwóch pierwszych zakładach przebywało po 2500, w trzecim - 486 więźniów. Po wymordowaniu 3 listopada 1943 r. wszystkich więźniów produkcja została całkowicie unieruchomiona. Na podstawie zarządzenia Pohla z 13 stycznia 1944 r. w celu wznowienia produkcji sprowadzono z Dachau, Buchenwaldu i Sachsenhausen 500 oraz z Majdanka 160 więźniów specjalistów różnych zawodów. Byli to obywatele 18 narodowości, w większości: Niemcy, Austriacy, Francuzi, Polacy i Holendrzy. W momencie uruchomienia obozu został on zgodnie z wspomnianym zarządzeniem Pohla podporządkowany Majdankowi jako'jego filia i jako taki przetrwał do końca, to jest do 22 lipca 1944 r., kiedy to więźniów ewakuowano do Oświęcimia przed zbliżającym się do Lublina frontem wschodnim24. Obozy pracy w Radomiu i Bliżynie podlegające do stycznia 1944 r. dowódcy SS i policji na dystrykt radomski, z chwilą ich przekształcenia w filie Majdanka, zostały ściśle związane ze spółką DAW, która przejęła istniejące tam warsztaty. Obóz w Radomiu został utworzony w sierpniu 1942 r. na terenie getta. Trzy tysiące więźniów, wyłącznie pochodzenia żydowskiego, zatrudniano w warsztatach odzieżowych, szewskich, zegarmistrzowskich oraz innych placówkach SS. Obóz w Bliżynie powstał na miejscu obozu jeńców radzieckich, w którym od jesieni 1941 do wiosny 1942 r. zginęło ponad 8000 jeńców. Od marca 1943 r. zaczęto tu osadzać więźniów cywilnych, Polaków i Żydów. Łącznie przebywało ok. 5000 osób, w tym 4000 pochodzenia żydowskiego. Zatrudniano ich w warsztatach odzieżowych, szewskich, stolarskich oraz w pobliskich kamieniołomach. W kwietniu 1943 r. spółka Osti przejęła warsztaty obydwu obozów. Po jej likwidacji podporządkowane one zostały DAW, a obozy Majdankowi. Radom-sko-bliżyńskie zakłady spółki DAW specjalizowały się w produkcji odzieży dla wojska, a warsztaty poligraficzne w Radomiu w fałszowaniu banknotów, głównie dolarów USA. Przekształcenie obozów w podobozy Majdanka uzewnętrzniło się w przebraniu więźniów w pasiaki, nadaniu im numerów obozu lubelskiego oraz skierowaniu do nich załogi SS. Obozy w Radomiu i Bliżynie rozpoczęto likwidować 24 C. Rajca, Lubelska filia Niemieckich Zakładów Zbrojeniowych. W: „Zeszyty Majdanka", t. IV. ss. 237-293. 51 w końcu lipca 1944 r. Wywieziono wówczas ok. 6000 więźniów do Oświęcimia, a nieliczna grupa jaką pozostawiono zajęła się demontażem warsztatów. Formalnie obydwa obozy pozostały filiami Majdanka do listopada 1944 r.25 Obóz pracy w Budzyniu, kolejna filia Majdanka, został utworzony jesienią 1942 r. na terenie byłej Fabryki Amunicji wybudowanej w latach 1937-1938. Do lutego 1944 r. podlegał on władzom SS i policji w dystrykcie lubelskim. Więźniowie-Żydzi, których wyłącznie tu osadzano, pracowali w zakładach znanej firmy budowy samolotów „Heinkel", zlokalizowanych w halach tej fabryki. Wiosną 1943 r. przebywało w obozie ok. 3000 więźniów, którzy ginęli tu wskutek nieludzkich warunków bytowania: głodu, chorób, szykan. Szczególnym sadyzmem wobec więźniów odznaczał się drugi z kolei komendant 55-Oberscharfuhrer Reinhold Feix (grudzień 1942 - sierpień 1943). Od lutego 1944 r. obóz organizacyjnie podporządkowano Majdankowi jako filię. Kierownictwo objął SS-Obersturmfuhrer Josef Leipold, podobny do innych oprawca. Załoga SS liczyła 74 osoby. Obóz pracy w Budzyniu był jednym z pięciu na terenie dystryktu lubelskiego, gdzie podczas ogólnego mordu Żydów 3 listopada 1943 r. oszczędzono więźniów, ponieważ pracowali dla potrzeb lotnictwa i unieruchomienie produkcji oznaczało przerwanie jednego z ważnych ogniw przemysłu zbrojeniowego. Wiosną 1944 r., kiedy front zbliżał się do Lublina, postanowiono przenieść urządzenia fabryczne oraz część więźniów do kopalni soli w Wieliczce. Pozostałych , w maj u i czerwcu, deportowano do obozów w Skarżysku-Kamiennej, Starachowicach oraz obozu macierzystego w Lublinie. W kwietniu 1944 r. jako ostatni podporządkowano Majdankowi obóz koncentracyjny w Warszawie. Stało się tak zapewne dlatego, że obóz ten z punktu widzenia wytycznych o koncentracji produkcji wojennej nie należał do najważniejszych. Jego geneza sięga połowy maja 1943 r. - likwidacji powstania w getcie warszawskim. Wówczas to gen. Jurgen Stroop, sprawca zagłady getta, zaproponował Himmlerowi założenie obozu koncentracyjnego, aby wykorzystać pracę więźniów przy wyburzaniu budynków na terenie byłej dzielnicy żydowskiej , a co ważniejsze zdobyć ogromne ilości materiałów budowlanych i złomu. Reichsfuhrer SS projekt ten zaakceptował 11 czerwca, a już w lipcu utworzono zarząd obozu oraz przywieziono pierwszych więźniów-Niemców do objęcia funkcji kapo, blokowych, Vorarbeiterów itp. Następnie deportowano 3700 więźniów pochodzenia żydowskiego z Oświęcimia, niemal wyłącznie obywateli państw Europy Zachodniej. Ulokowano ich w budynkach byłego więzienia wojskowego przy ul. Gęsiej (stąd popularna nazwa obozu - Gęsiówka) oraz w kilku drewnianych barakach, których liczba stale wzrastała. W chwili przejęcia obozu przez lubelski obóz koncentracyjny przebywało tu ponad 4600 osób, a przy wyburzaniu pracowało 2180. W maju 1944 r. przybyło 25 C. Rajca, Podobozy Majdanka. W: „Zeszyty Majdanka", t.IX, ss. 88-90. 52 ok. 3000 Żydów węgierskich, których także zatrudniono przy rozbiórce budynków i usuwaniu gruzów. Efektem ciężkiej pracy więźniów było np. uzyskanie (w okresie od 13 lutego do 10 czerwca 1944 r.) 34 min cegły, 6004 ton złomu żelaza, 1300 ton żelaza użytkowego, wywiezienie 131 tys. m3 gruzu. Inne komanda zatrudniane były przy paleniu zwłok na stosach, wyszukiwaniu bunkrów z ukrywającymi się Żydami, a także schowków z odzieżą, kosztownościami i pieniędzmi. Wykrytych ludzi rozstrzeliwano, a przedmioty wartościowe wysyłano do Rzeszy. Warunki życia były tu w wielu wypadkach gorsze niż na Majdanku; nie dochodziły paczki, praca bardzo wyczerpująca, reżim wyjątkowo ostry. Likwidacja warszawskiej filii Majdanka rozpoczęła się 27 lipca 1944 r. rozstrzelaniem wszystkich przebywających w obozowym rewirze oraz 1800 więźniów, którzy oświadczyli, iż nie są zdolni do pieszej marszruty. W dniu następnym wyprowadzono ok. 4000 więźniów i po czterech dniach wyczerpującego marszu załadowano ich pod Łowiczem do pociągu. W pięć dni później znaleźli się w Dachau. Pozostałych 400 uwolnili powstańcy warszawscy26. Zakłady Odzieżowe SS (SS-Bekleidungswerke) obok DAW były największą filią lubelskiego Majdanka. Zostały utworzone latem 1941 r. na polecenie Glo-bocnika przy ul. Chełmskiej na terenie b. Lubelskiej Wytwórni Samolotów. Do pracy początkowo zaangażowano więźniarki z Zamku oraz fachowców Żydów z getta lubelskiego. Zakłady musiały rozwinąć produkcję na szeroką skalę, skoro Himmler w notatce służbowej z 21 lipca 1941 r. zalecił magazynom SS, aby realizowały tutaj swoje zamówienia. W efekcie tego przedsiębiorstwo podporządkowano z dniem 1 września firmie odzieżowej SS jako jej filię. Sytuacja ta utrzymała się do marca 1942 r., kiedy to Zakłady przeszły ponownie pod zarząd Globocnika. Odtąd przedsiębiorstwo miało zajmować się segregacją, dezynfekcją i wysyłką do Rzeszy zrabowanego mienia mordowanej ludności żydowskiej. W związku z tą reorganizacją i chęcią ukrycia właściwego charakteru Zakładów, ze stanowiska kierownika odszedł SS-Hauptsturmfiihrer Fried-rich Opitz, a jego miejsce zajął SS-Hauptsturmfiihrer Josef Obermeyer, zaufany człowiek Globocnika. Jego zadaniem było rozbudowanie w okresie od wiosny 1942 do wiosny 1943 r. zarówno obiektów gospodarczych Zakładów Odzieżowych, jak również baraków dla więźniów. W pobudowanych obiektach znaleźli pomieszczenie Żydzi oraz Żydówki, które zajęły miejsce wywiezionych stąd do Ravensbriick Polek. Jesienią 1942 r. - jak wiadomo - powstał tu Frauenkonzentrationslager jako wyodrębniona część obozu na Majdanku. W lutym 1943 r. w związku z powstaniem Osti, która zaangażowała do pracy w swoich zakładach znaczną część więźniów, obóz przeszedł znów pod zarząd Globocnika jako kierownika spółki i do dnia likwidacji - 3 listopada 1943 zależność tę zachował. Spośród innych, ale już znacznie mniejszych podobozów, a raczej komand 2(1 T. Berenstein, A. Rutkowski, Obóz koncentracyjny dla Żydów w Warszawie (1943-1944). W: „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego" (cyt. dalej: „Biuletyn ŻIH"), nr 62, ss.3-22. 53 roboczych, wymienić należy: 1942 r. -w Trawnikach, gdzie grupa 100-osobowa pracowała przy budowie mostu na Wieprzu; 1943 r. - w Piaskach prace w tartaku, w Lublinie prace przy budowie stadionu (ul. Ogródkowa) i placu ćwiczeń przy ul. Leszczyńskiego oraz prace w majątku SS na Rurach (ul. Żniwna); 1944 r. - w Chełmie, bliżej nieznane roboty dla dywizji SS „Wiking". Jak z powyższego omówienia wynika, podobozy miały różne powiązania organizacyjne z Majdankiem, wynikające z zarządzeń zarówno władz centralnych, jak i lokalnych. Wszystkie posiadały jedną wspólną cechę. Założono je w celu maksymalnej eksploatacji więźniów. Rozdział Więźniowie 1. TRAMSPORTY PRZYCHODZĄCE Etapy historii obozu koncentracyjnego w Lublinie wiązały się integralnie z polityką okupanta wobec ludności na terenach ZSRR i Polski, szczególnie z regionu lubelskiego. Kierunki tej polityki znajdowały odbicie w funkcjach narzuconych Majdankowi przez nadrzędne i lokalne niemieckie władze policyjne. Z zadaniami i funkcjami wiązały się zaś: rodzaj, ilość i natężenie przybywających do obozu transportów więźniarskich. One znów decydowały o obliczu narodowościowo-społecznym obozu. Majdanek, uruchomiony w październiku 1941 r., w okresie masowego likwidowania byłych żołnierzy Armii Radzieckiej w obozach jenieckich Wehrmach-tu, był jednym z wielu w GG oraz jednym z 15 tego typu ośrodków terroru i zagłady, istniejących wówczas na terenie dystryktu lubelskiego i podlegał władzom SS. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy swojego istnienia - tj. od czasu osadzenia w październiku 1941 r. pierwszego dwutysięcznego transportu jeńców deportowanych tutaj z obozu jenieckiego w Chełmie aż do ich całkowitej likwidacji Majdanek spełniał głównie funkcję obozu jenieckiego. W następnym okresie- od połowy 1942 r. do wyzwolenia - nie napływały już tu transporty z frontu lub obozów jenieckich podległych Wehrmachtowi. Jeńców radzieckich do obozu na Majdanku najczęściej kierowała komenda Policji Bezpieczeństwa (Sicherheitspolizei - Sipo) w Lublinie. Były to jednakże grupy nieliczne, niekiedy zbiegowie z innych obozów jenieckich, przekazywani do Lublina przez Policję Bezpieczeństwa z innych dystryktów GG lub spoza jej terenu. Drugie, liczniejsze źródło dopływu jeńców, stanowiły transporty przesyłane przez komórki Sipo przy obozach jenieckich. Największe grupy przybyły z innych obozów koncentracyjnych. Przykładem może tu być transport chorych więźniów z Flossenbiirga z 11 marca 1944 r., wśród których znalazło się wielu jeńców. W oparciu o szczątkowe materiały ustalono, że w 18 transportach przywieziono około 7500 jeńców, w tym około 2500 w pierwszej połowie 1942 roku1. 1 Z.Leszczyńska, Transporty więźniów do obozu na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. IV. s. 180 i n. 55 Druga grupa narodowościowa jeńców, w stosunku do której postępowanie władz hitlerowskich pozostawało w sprzeczności z przepisami Konwencji Genewskiej z 1929 r. o traktowaniu jeńców wojennych, to żołnierze armii polskiej pochodzenia żydowskiego. Deportowano ich na teren dystryktu lubelskiego w 1940 r. w ramach ogólnej akcji zwalniania jeńców polskich ze stalagów rozsianych w Rzeszy i przekazywania władzom cywilnym. Część przejętych jeńców polskich pochodzenia żydowskiego władze policyjne - jak wiadomo - osadziły w obozie pracy przy ulicy Lipowej w Lublinie, który - przypomnijmy - od listopada 1941 r. stał się filią Majdanka. Jeńcy ci przez dość długi czas utrzymywali jakieś pozory statusu jenieckiego, ale od 1942 r. coraz częściej władze obozowe zaczęły przenosić karnie różne ich grupy do obozu macierzystego, już jako zwykłych więźniów. 3 listopada 1943 r. w ogólnej masakrze 18 tys. Żydów--więźniów Majdanka i jego lubelskich podobozów rozstrzelano również kilkusetosobową grupę jeńców polskich. Można przyjąć, że przez Majdanek przeszła ponad połowa z 2500 osób osadzonych początkowo w obozie przy ul. Lipowej2. Następna grupa narodowościowa jeńców, którą władze hitlerowskie skierowały na zagładę do Majdanka, to oficerowie armii włoskiej walczącej u boku armii niemieckich, którzy po obaleniu Mussoliniego odmówili dalszego udziału ,w wojnie lub stawili czynny opór. Jesienią 1943 r. Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych (Oherkommando des Heeres - OKH) skierowało tysiące żołnierzy i oficerów włoskich do obozów jenieckich w Chełmie, Białej Podlaskiej oraz Dęblinie. W tym też okresie przywożono samochodami oficerów włoskich do krematorium na Majdanku, gdzie ich rozstrzeliwano. Brak odpowiedniej dokumentacji nie pozwala na ustalenie danych liczbowych. Druga funkcja, którą władze policyjne narzuciły Majdankowi niemal od momentu jego powstania, łączy się z polityką ekonomiczną oraz narodowościową na terenie GG, w szczególności w dystrykcie lubelskim. Majdanek w latach 1942-1944 stał się ośrodkiem czasowego gromadzenia internowanej ludności cywilnej, którą pozbawiono wolności za niewywiązywanie się z nałożonych obciążeń gospodarczych, za pomoc udzielaną ofiarom terroru, za wystąpienia partyzantów. W tym sensie był on obozem zakładników aresztowanych planowo lub przypadkowo w celu sterroryzowania ludności okolicznej groźbą zastosowania odpowiedzialności zbiorowej za działalność antyniemiecką. Majdanek to także punkt zborny, w którym gromadzono ludność z terenów objętych wysiedleniami i pacyfikacjami na Zamojszczyźnie. Pobyt tej ludności w obozie miał charakter czasowy, podobnie jak w obozach w Zamościu, Zwierzyńcu, Tarnogrodzie. Był więc etapem przejściowym przed wysyłką do Rzeszy lub innych miejsc przeznaczenia. Wymienione tu cechy najogólniej określają charakter Majdanka jako swego rodzaju obozu przejściowego. Gromadził on bowiem takie kategorie więźniów 2 APMM, Wspomnienia Józefa Reznika YII/239, s. 23 i n.; T.Berenstein, Obozy pracy przymusowej Żydów w dystrykcie lubelskim. W: „Biuletyn ŻIH" nr 24, ss. 8-11. 56 z dystryktu lubelskiego, które na innych terenach kierowano do obozów pracy lub obozów przejściowych, gdzie mieli większą szansę przeżycia. Na Majdanku ich egzystencja była absolutnie zagrożona. Skazani na wyniszczenie przez warunki bytowe, a także formy zagłady natychmiastowej, ginęli masowo. Zakładników nie wywiązujących się z dostawy wyznaczonych kontyngentów płodów rolnych władze administracyjne w porozumieniu z władzami policyjnymi zaczęły kierować na Majdanek od początku 1942 r. Pozostawało to w związku ze stopniowym likwidowaniem na Lubelszczyźnie obozów pracy grupujących obok Polaków ludność żydowską, którą w toku akcji „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej" (Endlósung derJudenfrage) wysyłano do obozów zagłady na unicestwienie. Podstawą pozbawienia wolności za niewywiązywanie się przez rolników z nałożonych obowiązków były wydane uprzednio zarządzenia. Szczególnie ostre sankcje wprowadzono na czas żniw i dostaw kontyngentowych od 1942 r. Generalny gubernator Hans Frank rozporządzeniem z 11 lipca tegoż roku ogłosił stan wyjątkowy na ten okres, zapowiadając skazywanie opornych na karę śmierci przez sądy doraźne (Standgeńcht). W nawiązaniu do rozporządzenia Franka gubernator dystryktu lubelskiego Ernst Zórner, w szeroko rozplakatowanym zarządzeniu z 27 sierpnia, za niedopełnienie obowiązku dostawy płodów rolnych polecił stosować „konfiskatę bez odszkodowania wszystkich kontyngentów, zamknięcie w obozie pracy w Lublinie, wywłaszczenie z posiadanego majątku, w ciężkich wypadkach karę śmierci"3. Sankcje te spowodowały, że rolnicy na Lubelszczyźnie w 1942 r. oddali nałożone ilości kontyngentów. Groźba kary śmierci lub uwięzienia''w obozie na Majdanku nie pozostawała bez echa i w latach następnych, tym bardziej że rozporządzenie Franka w odniesieniu do akcji kontyngentowych zostało utrzymane w mocy w 1943 i 1944 r. Stąd też i odsetek zakładników osadzanych za nieod-dawanie kontyngentów stopniowo malał. W przeciwieństwie do tej grupy w latach 1942-1943 rosła pod względem ilościowym kategoria zakładników przesyłanych przez Policję Bezpieczeństwa i żandarmerię za działalność ruchu oporu. Obejmowała ona osoby aresztowane w wyniku zastosowania odpowiedzialności zbiorowej w przypadku nie ujęcia w danej miejscowości organizatorów lub uczestników akcji partyzanckich skierowanych przeciw okupantowi albo kolaborantom, sabotażu, w wyniku którego zostały zniszczone obiekty gospodarcze i administracyjne, oraz za udzielanie pomocy jeńcom radzieckim i innym osobom prześladowanym. O ilości branych zakładników decydowały władze policyjne dystryktu. Według zarządzenia Globocnika ze stycznia 1943 r. w razie nieujęcia sprawców akcji sabotażowych na kolei należało aresztować w najbliższej okolicy 20 osób. Mieli to być - w myśl zarządzenia komendanta Policji Porządkowej (Ordnungs-polizei) Hermanna Kin trupa w Lublinie z 25 lutego 1943 r. - znani w okolicy mężczyźni w wieku 17-40 lat. AGKBZH. Zbiór afiszy i plakatów, nr 117/51. 57 Praktyka tych zarządzeń była zgoła inna. Liczba aresztowanych zakładników za dokonaną akcję partyzancką zależała od jej charakteru i dochodziła nawet do ponad 100 osób z różnych miejscowości. Często aresztowani nie słyszeli nawet o wydarzeniu będącym powodem pozbawienia ich wolności. Tak np. w lipcu i sierpniu 1942 r. ujęto 145 osób w 43 wsiach powiatu hrubieszowskiego za zabicie przez partyzantów czterech i postrzelenie trzech Niemców. W marcu roku następnego za zabicie landkomisarza Gótza we Włodawie żandarmeria aresztowała 113 zakładników z 13 miejscowości, w większości odległych kilkadziesiąt kilometrów od miejsca „przestępstwa". Znacznie więcej zakładników aresztowały formacje SS i Policji Bezpieczeństwa. Przykładem może tu być akcja antypartyzancka SS i Wehrmachtu 21 maja 1942 r. w rejonie Chełma i Krasnegostawu, podczas której ujęto i przekazano do obozu pracy w Trawnikach, a stąd na Majdanek 587 osób oraz akcja w lasach parczewskich w czerwcu 1943 r. w rejonie Ostrowa Lubelskiego, Jam i Tyśmienicy, w wyniku której Policja Bezpieczeństwa skierowała do obozu koncentracyjnego w Lublinie około 800 osób. Mniejszą ilość ludzi ujmowano w odwet za zabicie zdrajcy, sabotaż gospodarczy, pomoc udzieloną jeńcom radzieckim lub partyzantom. Z zasady nie przekraczała ona 20 osób. Fikcją była również granica wieku. Z analizy danych personalnych 2068 zakładników aresztowanych w latach 1942-1943 wynika, że aż 25,5% nie odpowiadało zarządzeniu Kintrupa. W odsetku tym znalazły się dzieci do lat 17, osoby w wieku 41-70 lat, kobiety, a nawet całe rodziny, mimo iż w zarządzeniu wyraźnie mówiono o jednej osobie z rodziny4. Zatrzymanych zakładników osadzano w aresztach lub więzieniach, skąd przewożono ich bezpośrednio na Majdanek, względnie do obozów pracy w Trawnikach i Poniatowej, a stąd po krótkim pobycie do lubelskiego obozu koncentracyjnego. Od marca 1943 r. deportowani byli wyłącznie do lubelskiego kacetu, co pozostawało w ścisłym związku z przekształceniem Majdanka z obozu jenieckiego na koncentracyjny oraz przejęciem przez SS obozów w Trawnikach i Poniatowej, w których pracowała ludność żydowska. Na Majdanku zakładnicy - jak wiadomo - stawali się więźniami obozu przejściowego Policji Porządkowej jako autonomicznej części obozu koncentracyjnego. Stanowili tu znaczny odsetek. Jednorazowo według stanów dziennych przebywało ich w 1943 r. około 1000 osób. W 95% była to ludność wiejska z dy-* stryktu lubelskiego. W oparciu o wykazy transportów można przyj ąć szacunkowo, że w latach 1942-1944 przeszło przez obóz około 20 000 zakładników5. Zwolnienie z obozu zakładnika, według cytowanego zarządzenia Kintrupa z 25 lutego 1943 r., miało nastąpić po czterech tygodniach od daty jego areszto- '^^^ r^ zyty i\aajaank:a , t. VI. s. 1O5 i n. wania, o ile w okolicy nie zanotowano wystąpień antyokupacyjnych. Ze 198 zwolnień, które udało się ustalić, tyko 10% nastąpiło po upływie 4 tygodni, 49% po 2-4 miesiącach, a 41% po ponad 4 miesiącach. Na 1279 zakładników, których znane są losy końcowe-68,1% zginęło, 31% zwolniono, a 0,9% uciekło6. Równie tragiczną rolę odegrał Majdanek w akcji wysiedleńczej ludności polskiej z Zamojszczyzny, której tereny miały być skolonizowane i przekształcone w „germański wał ochronny" na Bugu. Przygotowywana akcja przewidywała podział wysiedlonej ludności na cztery grupy, z których dwie przeznaczono do zniemczenia, jedną do pracy przymusowej w Rzeszy i jedną do obozów koncentracyjnych. Ponieważ podczas pierwszej fazy wysiedleń (27 listopad 1942 -marzec 1943) Majdanek był jeszcze w budowie, transporty „elementu niepożądanego" - czyli osób podejrzanych o działalność w ruchu oporu - skierowano do Oświęcimia. Dopiero w drugiej fazie wysiedleń (czerwiec- lipiec 1943) połączonych z pacyfikacją terenu Zamojszczyzny pod hasłem zwalczania „band" (Aktion Wehrwolf) ujętą ludność masowo deportowano do lubelskiego obozu. Do obozu przywożono więc mężczyzn, kobiety i dzieci, głównie z powiatu bił-gorajskiego, gdzie działalność ruchu oporu była szczególnie aktywna. Dla tej kategorii więźniów, którą szacuje się na 16 000 osób7, Majdanek podobnie jak Zamość, Zwierzyniec czy Budzyń był obozem przejściowym (Auf-fanglager). Tu dokonywano selekcji. Ludzi zdolnych do pracy po kilkutygodniowym pobycie przekazywano do obozu przejściowego przy ul. Krochmalnej w Lublinie, skąd wysyłano ich na roboty przymusowe do Rzeszy. Natomiast ponad 2000 starców, kobiet i dzieci, na skutek starań lubelskiej Delegatury RGO, zwolniono w sierpniu 1943 r. w stanie krańcowego wyczerpania. Znaczną ich część, przede wszystkim dzieci, trzeba było umieścić w lubelskich i puławskich szpitalach. Pozostałych rozmieszczono po wsiach podlubelskich. Nie sposób ustalić liczby zmarłych8. W ostatnim miesiącu swego funkcjonowania Majdanek stał się raz jeszcze miejscem czasowej koncentracji ludności wiejskiej z południowych powiatów Lubelszczyzny. Oddziały Wehrmachtu, policji i SS dokonywające od 9 do 30 czerwca 1944 r. pacyfikacji wsi w ramach akcji „zwalczania band" w rejonie lasów Lipskich, Janowskich i Puszczy Solskiej - akcji określonej kryptonimem Sturmwind I i II - osadziły w utworzonych wówczas obozach przejściowych w Biłgoraju i Tarnogrodzie kilka tysięcy osób. Podobne działania mające na celu udaremnienie koncentracji oddziałów partyzanckich miały miejsce w dniach 10-15 czerwca 1944 r. na styku powiatów Chełm, Krasnystaw, Zamość, Hrubieszów, gdzie aresztowano około 2500 osób, a także Vagabundaktion (8-22 czerwca) obejmująca wsie pomiędzy lasami parczewskimi a włodawskimi. 6 C. Rajca, Niektóre aspekty.... s. 106 i n. 7 Z. Leszczyńska, Transporty więźniów do obozu..., s. 198.- 8 Por. Z. Klukowski, Zbrodnie niemieckie w Zamojszczyźnie. Warszawa 1947; Z. Mańkowski. Między Wisłą a Bugiem 1939-1944. Studium o polityce okupanta i postawach społeczeństwa. Lublin 1982, s. 229 i n.; Zamojszczyzna - Sonderlaboratorium SS. Zbiór dokumentów polskich i niemieckich z okresu okupacji hitlerowskiej. Pod red. C. Madajczyka, t..1-11, Warszawa 1977. 59 Spośród osób ujętych podczas czerwcowych pacyfikacji ponad 2000 kobiet, dzieci i mężczyzn skierowano na Majdanek9. Fakt osadzenia w obozie tak dużej liczby ludności chłopskiej stanowi swoistą specyfikę Majdanka. Wprawdzie w innych obozach więzieni byli reprezentanci tej grupy społecznej, ale nie stanowili tak wysokiego procentu ogółu więźniów. Specyfika ta w wyraźny sposób rzutowała na wiele problemów życia obozowego, z których należy wymienić przede wszystkim wysoką śmiertelność powodowaną gorszym znoszeniem warunków obozowych. Funkcje obozu jenieckiego i przejściowego były dla Majdanka niejako drugorzędne, bowiem od momentu jego powstania na plan pierwszy wysunęły się cechy typowe dla obozu koncentracyjnego. Jako taki w latach 1941-1944 stał się miejscem izolacji przeciwników politycznych, głównie Polaków i ludności żydowskiej osadzanej w obozie ze względów rasowych. Realizował on, podobnie jak inne kacety, podstawowe zadania: terror i wyniszczenie, głównie Żydów i narodów słowiańskich, a przede wszystkim polskiego. Przed zagładą biologiczną szeroko eksploatowano siłę roboczą, zwłaszcza od 1942 r. Wyraźne pogorszenie się sytuacji militarnej na froncie wschodnim w jesieni 1942 r. oraz pogłębiające się trudności gospodarcze III Rzeszy, szczególnie brak siły roboczej, zmusiły władze hitlerowskie do modyfikacji planów depo-pulacyjnych. Wysunięte w tej sytuacji hasło wykorzystania siły roboczej objęło obok j eńców również i więźniów obozów koncentracyj nych. Niewolnicza praca miała się stać bardziej „racjonalnym" środkiem zagłady. Zachowując bowiem przez pewien czas duże ilości tanich rąk do pracy można było uzyskać ogromne korzyści gospodarcze. Wyrazem tych tendencji, które w konsekwencji prowadzić miały do śmierci tysięcy obywateli polskich i innych państw było zarządzenie Heinricha Him-młera z 14 grudnia 1942 r. w sprawie dostarczenia 35 000 osób do obozów koncentracyjnych. Mieli to być ludzie przebywający w więzieniach, osoby podejrzane o działalność polityczną, które należało aresztować, ewentualnie ująć w drodze łapanek jako siłę roboczą dla obozów koncentracyjnych. Przeprowadzenie takiej akcji zalecił Himmler w piśmie do szefa Gestapo Heinricha Miil-lera z 11 stycznia 1943 r. Swoje posunięcie Reichsfiihrer SS tłumaczył mnożącymi się „napadami bandyckimi" oraz nielegalnym handlem uprawianym przez osoby nie pracujące. Jako przykład podał Warszawę, gdzie mieszkało 1 200 000 osób, z których ok. 800 000 zatrudnionych było wraz z rodzinami. W związku z tym polecił on na terenie GG aresztować wszystkich podejrzanych o udział w ruchu oporu, „mężczyzn i kobiety oraz przesłać [ich] do obozów koncentracyjnych w Lublinie i Oświęcimiu, a także w Rzeszy"10. 9 J.Markiewicz, Hitlerowskie metody pacyfikacji na Zamojszczyźnie w latach okupacji niemieckiej. W: „Zeszyty Majdanka", t. III, s. 148; W.Tuszyński, Wysiłek zbrojny partyzantki lubelskiej wiosną 1944 r. na tleprzeciwpartyzanckich uderzeń okupanta. W: „Wojskowy Przegląd Historyczny", 1966, nr 3, ss. 81-104. 10 AGKBZH. Proces Buhlera, t. 70, s. 127. 60 i I Zgodnie z tymi zarządzeniami, w początkach 1943 r. władze policyjne zorganizowały masową deportację Polaków, między innymi do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Były to osoby przebywające dotychczas w różnych więzieniach na terenie GG. Napływ polskich więźniów politycznych zapoczątkował tzw. transport radomski w dniu 8 stycznia 1943 r., w którym przywieziono działaczy konspiracyjnych z więzień w Radomiu, Kielcach, Częstochowie i Skarży-sku-Kamiennej. Dalsze liczne transporty napłynęły z więzień: w Warszawie (18 stycznia, 2,13 i 26 marca), we Lwowie (2, 6 i 26 lutego, 25 marca, 2,20 i 29 kwietnia), Białymstoku (16 marca i 26 kwietnia), z Zamku Lubelskiego (14 stycznia, 6 i 25 lutego, 6,18,21 marca, 29 kwietnia), z Hrubieszowa, Lubartowa, Kraśnika, Zamościa i Puław. W okresie pierwszych czterech miesięcy 1943 r. władze policyjne skierowały na Majdanek znaczne transporty osób schwytanych podczas łapanek na terenie GG, będących konsekwencją zarządzenia Himmlera z 11 stycznia. W dniach 15-18 tegoż miesiąca na ulicach Warszawy ujęto tysiące ludzi, z których dużą część wysłano na Majdanek. Łapanki objęły także inne miasta, a między innymi: Lublin, Radom, Kielce, Sandomierz, Piotrków, Częstochowę. Według dotychczasowych ustaleń, w ciągu pierwszych czterech miesięcy 1943 r. przywieziono z różnych miejscowości GG ogółem około 20 000 polskich więźniów politycznych oraz osób ujętych w łapankach ulicznych11. W ciągu następnych miesięcy 1943 r. władze policyjne kierowały do obozu w dalszym ciągu polskich więźniów politycznych. Były to transporty proporcjonalnie mniej liczne niż w pierwszych czterech miesiącach. Odtąd, jak się wydaje, zwiększono wysyłkę osób osadzonych w więzieniach GG do obozów koncentracyjnych na terenie Rzeszy dla uzupełnienia siły roboczej w szeroko rozbudowanych filiach, zlokalizowanych przy zakładach produkcyjnych. Poczynając od końca grudnia 1943 r. Majdanek, podobnie jak Oświęcim, został zamknięty dla polskich więźniów politycznych, zapewne ze względu na niebezpieczeństwo przed zbliżającym się frontem wschodnim. Na mocy zarządzenia naczelnych władz policyjnych z 24 grudnia tegoż roku, wszystkie transporty więźniów-Polaków zdolnych do pracy miały być kierowane do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen. Zarządzenie to przewidywało wyjątek dla zakładników, których istotnie w dalszym ciągu do kwietnia 1944 r. kierowano na Majdanek. Według dotychczasowych ustaleń od stycznia do grudnia 1943 r. przywieziono na Majdanek co najmniej 40 000 więźniów politycznych narodowości pols-kiej12. Zasięgu obozu lubelskiego naczelne władze policyjne III Rzeszy nie ograniczały do terenu GG, a tym samym i do ludności polskiej. Znalazła się tu również cywilna ludność radziecka, głównie kobiety i dzieci ze spacyfikowanych te- " Z. Leszczyńska, Transporty więźniów do obozu..., s. 189 i n. 12 Tamże, ss. 219-229. 61 \ -odvlv>[sispviq :'qoz fai Od sl ¦gf -s '¦¦¦9izoqoM idojijj 'E3fe-y j n PP6l~lP6l nssruopg m jB z n>}zfeiA\z •^nioSaiB^ fói avoiuz9im 000 0 ouotz9iA\Azjd qDAjoj>i .w 'A\ojiodsuBJj oL p^uod ^au ZBJO AuiBJiJfl 'lSlUO|Bia MOU9I9J Z "i op 5|iuooui qDBZ bu o{AqAzid bi-ąsfAs Op po op od -OIUZ9IM OJ(B f p '9iA\osAjog ¦ -oqo z oubmoisi^ 3) psoupnj >{3UBp[B},\[ oj AjAq psozs>(3iA\ [3UBMopA39pz -OJ3I5JSzbjo AdruS fgj a\oiuz3imTpBpj z bjjiuAm5jBf • i ^-[761 ¦ j Lt?6l uiAjn] a\ AjAqAzad psoupnj fsj ApodsuBaj '9iA\ozoApj9g '^ pi q\opsfózjd moz aż 9ofezpoqDod psizp i Ai9iqo>{ zszid qoAuB^AsAzid uba\ op bC ouozom LI a\ a\oz -oqo op tuiAz3ioiqz TuiBiJodsuBJj (• • •) iuiBpuBq z ?[9zbia\z o suBzjjspod pgizp t Al9iqO>| 'UZAZ3Z9UI" 3B{As3Zjd 9UBZBIA\OqO 9UO A(Aq \l Lp(y\ BlUZoAlS 9 Z BJ9|IU -uiiH ui9ZB5jzoj z 9iupo§z e>{juBzA^Bd z 90BjdjodsM o 9UBZj[9pod Aqoso qoAM -OlOSfSZld A\OZOqO Op AjB.*AzB>[3Zjd I A|BAVO}ZS3JB '31U9IIU A|iqBJ§ '9ISM A|I[Bd 'njodo nqoru mojjuojzo A{BA\opjoui (q i 3 'g 'y) uaddmSzjpswg Aj3:izd uibj 93BfBJBIZQ "H"HSZ q3BU9i9J qoAUBA\Odn>[0 BU Zt?6T"Tt76I 1{3BJB| A\ [9I5|SA\OpAZ psoupnj bu q3AuBA\Auo5[op tpn^gz^g q3AA\osBui zbjo 1 6L(yl ^ 93Sjoj a\ ruoj -jgj z 9ubuz ' (u9ddruSzjvswg) 9ufA3BJ9do AdnaS A}9uia\zoj osoujBjBizp feA\BAU>i f9izpjBqfBU Łn}t[ovuui(9^ >[oqo 'modo uisijdiu z stuBjBizpiodsM o fguozpfesod pSOUpnj q3Bpn>[9Z§9 I q3BlUBA\OJZS9JB 'q3BpB5(IjA3Bd 'MOlUBzAjJBd pod ipAsfefBisozod mouo tsi qoAujB>j q3Bf3Ap9ds5j9 ą\ B?jłUBzAwBd z 5DBid{OdSAV O BUBZifapod ' f9I>[SfAS0^J IpBJ9p3iJ ZBJO AUIBJ5[Q 'iSnjOJBig MOU9J do germanizacji planowano przekazywać na wychowanie odpowiednim instytucjom lub rodzinom niemieckim, starsze „bezwartościowe pod względem rasowym" należało oddać zakładom gospodarczym przy obozach koncentracyjnych jako terminatorów. Himmler przedstawił również swój pogląd na wychowanie i wykształcenie dzieci obcoplemiennych ze Wschodu, osadzonych w obozach. Pisał on: „Wychowanie ich ma polegać na nauce posłuszeństwa, pilności, bezwarunkowego podporządkowania się i uczciwości w stosunku do niemieckich panów. Muszą nauczyć się liczyć do 100, rozpoznawać znaki drogowe i przygotować się do swych zawodów jako robotnicy rolni, ślusarze, kamieniarze, stolarze itp. Dziewczęta należy wyuczyć na robotnice rolne, tkaczki, prządki, trykociarki i do podobnych robót"16. Tego rodzaju zadania w zakresie nauczania i wychowania miał również realizować planowany obóz zbiorczy w Lublinie. Pohl jako jego organizator w piśmie z 25 stycznia 1943 r. informował Himmlera, że obóz ten zostanie zlokalizowany w obozie na Majdanku na polu V. Zaznaczał także, iż „budynki do prowadzenia zajęć szkolnych i wychowawczych będą odpowiednio urządzone, ewentualnie zostaną zbudowane nowe"1'. Wprawdzie nie doszło do utworzenia w lubelskim obozie koncentracyjnym autonomicznego obozu dziecięcego, ze względu na trudności związane z adaptacją pomieszczeń pola V, to jednak z chwilą nadejścia transportów ze Wschodu powstała jego namiastka. W oddzielnych barakach tego pola zgromadzono dzieci radzieckie, w oddzielnych żydowskie. Trzecia grupa więźniów politycznych, którą władze policyjne kierowały do obozu na Majdanku, głównie w latach 1942-1943, to Żydzi. Osadzano ich tu, podobnie jak we wszystkich kacetach, ze względów rasowych. Zgodnie z zarządzeniami o wykorzystywaniu żydowskiej siły roboczej, zarówno lokalne, jak i nadrzędne władze policyjne w ciągu 1942 r. nadsyłały do obozu niemal wyłącznie mężczyzn zdolnych do pracy. W tym okresie Majdanek spełniał funkcję największego z istniejących żydowskich obozów pracy w okręgu lubelskim. O ile tamte, podległe administracji cywilnej dystryktu, dyrekcji Kolei Wschodniej , placówkom budowlanym wojsk lotniczych, a nieliczne tylko SS, nastawione były na produkcyjny charakter pracy, Majdanek stał się miejscem koncentracji żydowskiej siły roboczej z przeznaczeniem jej niemal w całości do jego budowy. Ten stan rzeczy utrzymywał się także przez cały rok 1943. Wykorzystanie niewolniczej siły roboczej to tylko jedna strona gospodarczego celu jej gromadzenia. Drugą był rabunek przywożonego przez tę ludność dobytku, w myśl bowiem wydanych zarządzeń obóz zabezpieczał w pełni prawo państwa hitlerowskiego do eksploatacji tej kategorii więźniów. Przywłaszczenie mienia Żydów-więźniów oraz czerpanie zysków z ich pracy stanowiły aspekt gospodarczy masowej zagłady ludności żydowskiej, realizowanej na ziemiach polskich 16 Tamże. " AGKBZH. Fotokopie, nr PS 3/632. 63 od wiosny 1942 r. pod kryptonimem „Akcji Reinhard" (Aktion Reinhard) w ramach ogólnego programu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej". Do zagłady biologicznej, stanowiącej cel polityczny wymienionej „operacji", obok pracy i warunków życia w obozie prowadziły również formy bezpośredniej eksterminacji. Majdanek powiązany ze sztabem Aktion Reinhard, kierowanym przez Globocnika, zadania te realizował od wiosny 1942 r. do listopada 1943 r., to jest przez cały okres jej trwania. Założenia tej polityki najbardziej uwidacznia charakter przybywających transportów 18. Pierwsze grupy cywilnej ludności żydowskiej przybyły do obozu w okresie grudzień 1941 - marzec 1942. Byli to mężczyźni zdolni do prac budowlanych, ujęci w łapankach w getcie lubelskim, względnie w innych gettach na terenie okręgu lubelskiego. Szacuje się, że w ośmiu transportach deportowano wów-czas.około 2000 osób. Poczynając od wiosny 1942 r. do obozu lubelskiego zaczęły napływać większe grupy ludności żydowskiej. Byli to Żydzi ze Słowacji deportowani do Lublina na podstawie umowy zawartej w końcu lutego 1942 r. między rządem słowackim a III Rzeszą. Zakulisowe rozmowy słowacko-niemieckie w sprawie deportacji na Wschód wszystkich obywateli słowackich pochodzenia żydowskiego w liczbie 85 000 rozpoczęły się już w październiku 1941 r. Ze strony słowackiej uczestniczyli w nich premier Vojtech Tuka oraz minister spraw wewnętrznych Alexander Mach, natomiast ze strony niemieckiej SS-Hauptsturmfuhrer Dieter Visliceny z Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). 3 marca 1942 r. Tuka oznajmił rządowi, że rokowania dobiegły końca i że wysiedlenie nastąpi w najbliższych dniach, a jego przeprowadzeniem zajmą się faszystowskie bojówki: Hlinkova Garda oraz Freiwilligen Schutzstaffeln. Przeznaczonych do deportacji skupiono w pięciu obozach zbiorczych: Bratysławie, Seredzie, Novaky, Popradzie i Żylinie. RSHA, w gestii którego leżała sprawa „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej", część transportów przeznaczył do Oświęcimia, część do Majdanka. W dniu 24 marca Inspektorat Obozów zawiadomił komendanta lubelskiego obozu Kocha o skierowaniu do KGL Lublin 10 000 Żydów słowackich. W okresie od 29 marca do 16 czerwca przybyło na Lubelszczyznę około 30 000 obywateli słowackich pochodzenia żydowskiego. Z liczby tej, po selekcji dokonanej w Lublinie, na Majdanek wysłano ponad 10 000 mężczyzn zdolnych do pracy. Pozostałych rozlokowano w różnych miejscowościach dystryktu lubelskiego, głównie w powiatach: lubartowskim, chełmskim, lubelskim, puławskim i radzyńskim. Byli to przede wszystkim starcy, kobiety i dzieci. Ulokowano ich we wsiach i miasteczkach, z których uprzednio miejscową ludność żydowską wysłano na zagładę do Bełżca i Sobiboru. W tym samym czasie przybywały także na Lubelszczyznę transporty Żydów H.Krausnik, Judenverfolgung. W: Anatomie des SS-Staates, t. II, s. 332 i n. 64 z Protektoratu Czech i Moraw. Podobnie jak obywateli słowackich przywożono ich całymi rodzinami, a po dokonanej selekcji mężczyzn kierowano na Majdanek. W wymienionym okresie, według dotychczasowych ustaleń, w 14 transportach deportowano do KGL Lublin około 14 000 Żydów czechosłowackich19. Ponadto w maju i czerwcu osadzono w obozie około 2000 Żydów polskich z Biłgoraja, Bełżyc, Międzyrzeca, Zamościa i Lublina, nadeszło również kilka transportów Żydów niemieckich (około 1000 osób). W momencie rozpoczęcia zagłady biologicznej ludności żydowskiej w uruchomionych wiosną 1942 r. ośrodkach zagłady w: Bełżcu, Sobiborze i Treblin-ce, Majdanek spełniał rolę ośrodka koncentracji siły roboczej Żydów polskich, głównie z Lubelszczyzny. W ciągu drugiego kwartału 1942 r. osadzano tu więź-niów-Żydów z gett w Lublinie, Zamościu, Biłgoraju i Międzyrzecu. Reichsfuhrer SS Himmler wizytujący w połowie lipca dystrykt lubelski omówił z Globocnikiem plany dalszych akcji ludobójczych. W tajnym zarządzeniu skierowanym z Lublina 19 lipca 1942 r. do wyższego dowódcy SS i policji w GG - gen. Friedricha Wilhelma Kriigera zalecił „oczyszczenie GG" z Żydów do 31. grudnia tegoż roku. Obywatele polscy pochodzenia żydowskiego mieli „jedynie prawo pobytu w obozach zbiorczych w Warszawie, Krakowie, Częstochowie, Radomiu i Lublinie". Do sprawy koncentracji na Majdanku wyselekcjonowanej żydowskiej siły roboczej nawiązał Himmler w rozkazie z 9 października 1942 r. Decyzja ta wiązała się z pogłębiającymi się trudnościami gospodarczymi III Rzeszy, wynikającymi z sytuacji na froncie wschodnim w czasie kampanii jesienno-zimowej 1942 r. Zatrzymanie na Majdanku i w Warszawie kwalifikowanych sił żydowskich przed ich ostateczną zagładą Reichsfuhrer SS uznał za potrzebę chwili. W nawiązaniu do tych tendencji władze policyjne w okresie od sierpnia do grudnia 1942 r. kierowały na Majdanek ludność żydowską z gett w Piaskach, Iz-bicy, Bełżycach, Bychawie, Łęcznej oraz z getta w Lublinie (w dzielnicy Majdan Tatarski) przed (2 i 25 października) i po jego likwidacji w dniu 9 listopada. Przywieziono także kilka transportów w sierpniu i wrześniu z getta w Warszawie. Ogółem w ciągu omawianego okresu lat 1941-1942, w wyniku Aktion Rein-hard deportowano do obozu lubelskiego ponad 40 000 Żydów zdolnych do pracy, z przeznaczeniem do robót budowlanych przy wznoszeniu obiektów i urządzeń obozowych20. Gwałtowny brak siły roboczej w okresie bitwy stalingradzkiej, czego wyrazem były zarządzenia w sprawie dodatkowych transportów więźniów politycznych do obozów koncentracyjnych, znalazł także odzwierciedlenie w polityce 19 M. Kryl, Deportacja więźniów terezińskiego getta do obozu koncentracyjnego na Majdanku w 1942 roku. W: „Zeszyty Majdanka", t. XI, ss. 23-37; T. Berenstein, A. Rutkowski, Żydzi w obozie koncentracyjnym Majdanek (1941-1944). W: „Biuletyn ŻIH" nr 58, ss. 11-12. 20 T. Berenstein, A. Rutkowski, Żydzi w obozie..., s. 54; Z. Leszczyńska, Transporty więźniów do obozu..., ss. 186-189. 3 - Majdanek 65 wobec ludności żydowskiej. Z resztek wyselekcjonowanych Żydów, istniejących urządzeń fabrycznych i zapasów surowcowych władze policyjne zamierzały utworzyć w GG specjalne obozy pracy nastawione na produkcję wojenną. Wyrazem tych poglądów był tajny rozkaz Himmlera skierowany do Kriigera 9 stycznia 1943 r., nakazujący wyższemu dowódcy SS i policji w GG dokonanie likwidacji przedsiębiorstw w getcie warszawskim i przetransportowanie ich wraz z 16 000 Żydów na Lubelszczyznę do zaplanowanych lagrów. Zbrojny ruch oporu w getcie w drugiej połowie stycznia uniemożliwił wykonanie tego rozkazu. Tymczasem w ciągu lutego i marca Globocnik, jako szef „Akcji Rein-hard", czynił przygotowania do utworzenia obozów pracy w Budzyniu, Poniatowej, Trawnikach oraz przejęcia środków produkcji i siły roboczej z getta w Warszawie. Realizację tych zamierzeń skomplikował wybuch powstania w getcie. Nie przeszkodziło to jednak w drugiej połowie kwietnia i początkach maj a deportować na teren dystryktu ponad 40 000 Żydów warszawskich, w tym prawdopodobnie owe 16 000 na Majdanek21. W związku z likwidacją w dystrykcie lubelskim nielicznych już gett oraz małych obozów pracy w pierwszej połowie 1943 r., przywożono na Majdanek niewielkie grupy ludności żydowskiej, głównie z Hrubieszowa, Międzyrzeca, Rejowca. W tym też okresie'napływały do ośrodków zagłady w Sobiborze i Oświęcimiu transporty Żydów z zagranicy, z których część skierowano do lubelskiego obozu koncentracyjnego. W marcu około 5000 Żydów francuskich, w czerwcu 844 greckich. Z 33 000 Żydów holenderskich przywiezionych do So-biboru małe grupy wyselekcjonowanych, zdolnych do pracy kierowane były między marcem a lipcem do Majdanka. Ostatnie transporty przybyłe w sierpniu i we wrześniu z getta białostockiego liczyły około 11 000 osób, co łącznie zamyka się bilansem co najmniej 40 000 osób skazanych na śmierć za drutami Majdanka w 1943 r.22. . Po zakończeniu Aktion Reinhard, które na Lubelszczyźnie nastąpiło 3 listopada 1943 r., transporty Żydów do obozu lubelskiego były już nieliczne. Ludność tę przywożono głównie do obozu oświęcimskiego oraz z filii Majdanka w Bliżynie, Radomiu i Budzyniu. Szacuje się, że w 16 grupach deportowanych w 1944 r. na Majdanku znalazło się około 4000 osób23. W związku z zakończeniem „Akcji Reinhard" oraz faktem, że polscy więźniowie polityczni mieli być kierowani do Oświęcimia i Gross-Rosen, Inspektorat Obozów - nie spodziewaj ąc się napływu większych transportów do Maj dan-ka - postanowił urządzić tu duży szpital ozdrowieńców. maj ący na celu leczenie wyniszczonych organizmów więźniarskich, a w konsekwencji odzyskanie siły roboczej. Toteż w okresie od grudnia 1943 r. do kwietnia 1944 r. deportowano 21 T. Berenstein, Martyrologia, opór i zagłada ludności żydowskiej w dystrykcie lubelskim. W: „Biuletyn ZIH", nr 21, s. 28: A. Eisenbach, Hitlerowska polityka zagłady Żydów. Warszawa 1961, s. 512. 22 Z. Leszczyńska, Transporty więźniów do obozu..., ss. 189-200. 11 Tamże, s. 208. 66 do lubelskiego obozu z Buchenwaldu, Dachau, Flossenbiirga, Mauthausen, Neuengamme, Oświęcimia, Ravensbriick i Sachsenhausen tzw. gamli - czyli więźniów będących w stanie kompletnego wyniszczenia fizycznego oraz nieuleczalnie chorych na gruźlicę, malarię, flegmonę i inne choroby. W ponad 20 transportach przybyło na Majdanek około 18 000 więźniów różnych narodowości. Poczynając od października 1943 r. aż po 22 lipca 1944 r., w związku z zarządzeniem generalnego gubernatora Franka „w sprawie zwalczania zamachów na niemieckie dzieło odbudowy w GG" lubelskie władze policyjne kierowały do Majdanka na rozstrzelanie więźniów z Zamku Lubelskiego - zakładników za działalność organizacji konspiracyjnych. W tych tzw. transportach śmierci przywieziono do obozu we wspomnianym okresie kilka tysięcy osób24. Ustalenie dokładnej liczby więźniów przywiezionych do Majdanka w latach 1941-1944 jest rzeczą niemożliwą. Zniszczenie przez załogę SS w przededniu wyzwolenia akt poszczególnych oddziałów komendy obozu, a zwłaszcza imiennych kartotek więźniów, zastosowanie systemu numeracji rotacyjnej w obrębie 20 000 - to główne powody, które uniemożliwiają szczegółowo określić globalną liczbę. W tej sytuacji historyk zdany jest jedynie na szacunki dużych grup więźniarskich, ponieważ o mniejszych transportach nie zachował się niekiedy żaden ślad. W oparciu o dotychczasowy, dalece niepełny wobec szczątkowej podstawy źródłowej, stan badań nad dziejami lubelskiego obozu koncentracyjnego można z całą pewnością stwierdzić, że deportowano do obozu co najmniej 250 000 osób. W liczbie tej było około 100 000 Polaków, ponad 80 000 Żydów, około 50 000 osób przywiezionych w transportach ze Wschodu (jeńcy radzieccy, ludność cywilna z Białorusi, Federacji Rosyjskiej, Ukrainy, ludność polska), około 20 000 osób - przedstawicieli innych narodowości25. 2. TRANSPORTY WYCHODZĄCE Z powyższego przedstawienia charakteru i ilości transportów w powiązaniu z polityką władz hitlerowskich - wynika niedwuznacznie, że większość z nich przesyłana była dla potrzeb Majdanka. Szczególnie uwidoczniło się to w 1942 r., kiedy obóz lubelski znajdował się w rozbudowie. Sytuacja uległa zmianie w roku następnym. Już bowiem w okresie klęski stalingradzkiej WVHA przystąpił do rozbudowy systemu obozów koncentracyjnych tworząc przy obozach macierzystych sieć podobozów, zlokalizowanych najczęściej przy fabrykach, kopalniach i innych zakładach, w których osadzeni więźniowie zastąpić mieli bardzo często robotnika niemieckiego powołanego do służby wojskowej. Odtąd i Majdanek, ograniczony w swoich rozmiarach, nie posiadający podobo- 24 Patrz ss. 126-128. 2? Z. Leszczyńska. Transporty więźniów do obozu..., ss. 209-211 67 zów, zająć miał w całym systemie funkcję rezerwuaru siły roboczej dla innych obozów. Toteż nic dziwnego, że w roku 1942 na polecenie WVHA wysłano z obozu lubelskiego tylko trzy transporty. Dwa z nich (maj - czerwiec), łącznie 1400 osób, skierowano do Oświęcimia, trzeci (we wrześniu) - do rozbudowującego się obozu pracy w Pustkowie. Do Oświęcimia deportowano młodych, zdolnych do pracy Żydów czechosłowackich, a do Pustkowa - rolników z Lubelszczyzny, osadzonych uprzednio na Majdanku w charakterze zakładników za aktywizującą się działalność ruchu oporu w regionie ich zamieszkania. Przez cały rok 1943, aż do kwietnia 1944 r., lubelski obóz koncentracyjny dostarczał więźniów do mniejszych obozów w GG: w Bliżynie, Radomiu, Trawnikach, Poniatowej, gdzie zatrudniano ich w tamtejszych warsztatach. Natomiast w Skarżysku - Kamiennej przywiezieni z Majdanka więźniowie pracowali w zakładach zbrojeniowych Hasag. O przydział siły roooczej rozpoczęła starania w 1943 r. komendantura obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Jak wynika z zachowanych dokumentów, w pięciu transportach (maj - lipiec 1943 r.) wysłano tam prawie 5000 osób26. Ze zgromadzonej w Majdanku siły roboczej korzystały także inne kacety. Już 2 marca 1943 r. WVHA skierował do komendanta obozu lubelskiego zalecenie wysłania do obozów w Rzeszy 2000 więźniów-Polaków zdolnych do pracy w zakładach produkcyjnych. W związku z tym jeszcze w ostatnich dwóch dniach marca wyjechały dwa transporty: jeden do Buchenwaldu, drugi do Flos-senbiirga. Do pierwszego z wymienionych obozów skierowano w 1943 r. w trzech transportach 2 500 osób, zatrudniając ich przy produkcji części samolotowych w firmie Junkers. Do Flossenbiirga w tym samym czasie wysłano w czterech transportach ponad 3000 więźniów. Tyleż samo przesłano do Sachsenhausen. Dla przemysłu zbrojeniowego deportowano z Majdanka również kobiety. W1943 r. wysłano do Ravensbriick około 1300 więźniarek, z których znaczną część zatrudniono w zakładach zbrojeniowych w Velten w Meklemburgii i Genthin pod Magdeburgiem. W czerwcu i sierpniu 1943 r. skierowano z lubelskiego obozu koncentracyjnego transporty więźniów do Gross-Rosen oraz Mauthausen - słynnych kamieniołomów, gdzie od ciężkiej, wyniszczającej pracy ginęło tysiące ludzi. Niezależnie od wymienionych transportów, w których wysłano do pracy w niemieckim przemyśle ponad 22 000 więźniów, były również transporty kierowane na roboty przymusowe w rolnictwie. W 1943 r. wywieziono około 6500 chłopów z Zamojszczyzny po kilkutygodniowym pobycie na Majdanku. Łącznie więc do kwietnia 1944 r. z obozu lubelskiego wysłano prawie 30 000 więźniów. Poczynając zaś od ostatnich dni marca do 19 kwietnia tegoż roku, w związku z zarządzoną ewakuacją obozu wobec zbliżającego się frontu, skie- 26 D. Czech, Kalendarz wydarzeń w obozie koncentracyjnym Oświecim-Brzezinka. W: „Zeszyty Oświęcimskie", nr 4, ss. 115-117. 68 rowano z Majdanka do obozów w Oświęcimiu, Gross-Rosen, Ravensbriick, Natzweiler i w Płaszowie koło Krakowa ponad 13 000 więźniów. Natomiast w przededniu wyzwolenia, w lipcu 1944 r., podczas likwidacji obozu deportowano do Mauthausen i Oświęcimia około 2500 osób. Według dotychczasowych, niepełnych ustaleń wysłano z Majdanka do innych kacetów ponad 46 000 więźniów różnych narodowości, w zdecydowanej większości jako siłę roboczą dla przemysłu zbrojeniowego27. 3. SPOŁECZNOŚĆ WIĘŹNIARSKA Kim byli ludzie deportowani na Majdanek pod względem przynależności państwowej, narodowości, struktury społecznej, wieku, kategorii, jak długo przeciętnie przebywali w obozie? To tylko niektóre pytania, jakie rodzą się przy prezentacji tak dużej zbiorowości. Podjęte przez Państwowe Muzeum na Majdanku usiłowania sporządzenia kartoteki imiennej więźniów w oparciu o ocalałe szczątki poobozowych dokumentów pozwoliły na ustalenie zaledwie 47 890 nazwisk więźniów, w tym 7 441 kobiet i to z niepełnymi danymi personalnymi28. Kartotekę tę poddano obliczeniom maszyn matematycznych. Uzyskane tą drogą wyniki nie mogą dać pełnego obrazu stanu faktycznego postawionych wyżej zagadnień z uwagi na przypadkowość zachowanych źródeł, na których została oparta kartoteka oraz na małą reprezentację badanych więźniów w stosunku do ogólnej liczby deportowanych. Mimo tych zastrzeżeń, w konfrontacji z innymi materiałami źródłowymi, dane statystyczne dają odpowiedź na wiele pytań, m.in. wysuniętych powyżej. Analiza 42 815 kart personalnych, przy których podano przynależność państwową według geografii politycznej świata z 1938 r., wykazała, że przez obóz lubelski przeszli obywatele 28 państw: Albanii, Austrii, Belgii, Bułgarii, Chin, Czechosłowacji, Danii, Estonii, Finlandii, Francji, Grecji, Hiszpanii, Holandii, Jugosławii, Litwy, Luksemburga, Łotwy, Niemiec, Norwegii, Polski, Rumunii, Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Szwecji, Turcji, Węgier, Wielkiej Brytanii, Włoch i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Stosunkowo największy odsetek wypada na obywateli polskich, bo aż 59,8%, obywateli ZSRR - 19,8%, Czechosłowacji -.13,3%, Niemców i Austriaków (łącznie) - 4% oraz Francji - 1,7%. Obywatele pozostałych państw stanowią około 1%. Ogólnie rzecz biorąc struktura ta odpowiada charakterowi omówionych grup deportowanych do obozu. Dla narodowości dysponujemy mniejszą reprezentacją - bo 35 512 nazwiskami. Z analizy kartoteki oraz materiału źródłowego opisowego wynika, że 27 Z. Leszczyńska, Transporty wiąźniów z obozu na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. V, s. 131. 28 C. Rajca, Analiza danych personalnych wiąźniów Majdanka.^: „Zeszyty Majdanka", t. VII, ss 38-47. 69 przez obóz przeszli przedstawiciele 54 narodowości: Albańczycy, Anglicy, Armeńczycy, Austriacy, Azerbejdżanie, Baszkirzy, Belgowie, Białorusini, Bułgarzy, Chińczycy, Chorwaci, Cyganie, Czesi, Czuwasi, Duńczycy, Estończycy, Finowie, Francuzi, Grecy, Gruzini, Hiszpanie, Holendrzy, Jakuci, Jugosłowianie, Ingusze, Karelczycy, Kazachowie, Kirgizi, Korni, Litwini, Luksembur-czycy, Łotysze, Macedończycy, Maryjczycy, Niemcy, Norwegowie, Osetyńcy, Polacy, Rosjanie, Rumuni, Serbowie, Słowacy, Słoweńcy, Szwajcarzy, Szwedzi, Tadżycy, Tatarzy, Turcy, Turkmeni, Ukraińcy, Uzbecy, Węgrzy, Włosi, Żydzi. Wśród wymienionych dominują obywatele ZSRR - 25 narodowości. Są to przede wszystkim jeńcy radzieccy, wśród których znaleźli się przedstawiciele prawie wszystkich republik związkowych. Drugim państwem, którego obywatele czterech narodowości byli reprezentowani na Majdanku, to Jugosłowia. Strukturę społeczną zbiorowości więźniarskiej ustalono na podstawie 27% analizowanych kart personalnych (12 941 nazwisk). Wynika z nich, że 48,5% ogółu stanowili chłopi, 40,1% robotnicy i 11,4% inteligencja. Jasną jest rzeczą, że wskaźniki te nie mogą być odnoszone do całej zbiorowości. Niemniej z jed^ nej strony potwierdzają wyraźną dominację ludności chłopskiej, z drugiej niski wskaźnik inteligencji, co jak widzieliśmy przy prezentacji transportów stanowiło specyfikę Majdanka. Również charakterystyczną dla Majdanka była struktura wieku więźniów. Przy dość dużej reprezentacji 42 525 nazwisk zwraca uwagę znaczny odsetek więźniów młodocianych do lat 15, bo wynoszący 6,2% ogółu oraz dominanta więźniów w grupie wiekowej 30-39 lat (26,4%). Wysoki wskaźnik małoletnich więźniów jest znamienny dla Majdanka i wynika z przebywania w nim dzieci radzieckich, żydowskich oraz polskich, wysiedlonych z Zamojszczyzny. Potwierdza to analiza struktury wieku tylko polskich więźniów, gdzie wskaźnik ten jest ponad dwukrotnie wyższy i wynosi 13,3% ogółu. W zestawieniu z innymi kacetami, przy obecnym stanie badań, dane te mogą być jedynie porównywalne z Ravensbriick. Jak wykazały obliczenia, dzieci do lat 15 stanowiły tam 1% ogółu więźniarek29. W grupie wiekowej 30-39 lat dominują Polacy, obywatele ZSRR i Żydzi, co należy tłumaczyć ludobójczą polityką okupanta w stosunku do tych narodowości, w wyniku której jeszcze przed uruchomieniem Majdanka tysiące młodych ludzi zostało „zlikwidowanych" bądź aresztowanych i osadzonych w różnego rodzaju obozach, w tym i w kacetach na terenie Rzeszy. Ważki problem, jakim jest kategoria więźnia w obozie, nie znalazł szerszej reprezentacji. Kartoteka daje informacje tylko dla 34% (16 305 nazwisk) ogółu badanej zbiorowości. Według ocalałej dokumentacji wyróżnić można następujące kategorie: - więźniowie polityczni {Schutzhdftling - Sch, politisch - poi.); W. Kiedrzyńska, Ravensbruck - kobiecy obóz koncentracyjny. Warszawa 1965, S. 77. 70 - więźniowie akcji „Noc i mgła" (Nacht und Nebel - NN)30; - więźniowie akcji „Piana morska" (Meeresschaum) - Francuzi i Belgowie, o których wszelki ślad winien zaginąć; - jeńcy wojenni - radzieccy (Kriegsgefangene - Kgf); - zakładnicy (Geiseln-G); - Badacze Pisma Świętego (Bibelforscher- Bifo); - byli żołnierze Wehrmachtu, dezerterzy (Sonderaktion der Wehrmacht -SAW); - zawodowi przestępcy (Berufverbrecher -BV); - recydywiści (Sicherungsverwahrte - SV); - „aspołeczni" (Asoziałe - ASO); - homoseksualiści (Homosexuelle - Homo, ewentualnie § 175 niemieckiego kodeksu karnego). Traktując szerzej pojęcie więźnia politycznego - jako ofiarę reżimu faszystowskiego - i w związku z tym rozciągając pojęcie to na pierwsze sześć kategorii, a nawet na dezerterów (co miało miejsce w 1943 r., czyli że w rachubę mogły wchodzić pobudki polityczne) ustalamy, że na Majdanku odsetek więźniów politycznych wynosił 94,2% ogółu. Wskaźnik ten obejmuje głównie ludzi pochodzących z krajów okupowanych. Natomiast wśród obywateli III Rzeszy przeważali na Majdanku ludzie z marginesu społecznego. W grupie narodowościowej Niemców więźniowie „aspołeczni", homoseksualiści, zawodowi przestępcy, recydywiści stanowili aż 68,8%. Podobna sytuacja miała miejsce w Oświęcimiu. Analogii tej nie można rozciągać na obozy leżące na terenie Rzeszy, gdzie wśród Niemców dominowała kategoria więźniów politycznych (komunistów, socjalistów, demokratów), aresztowanych i osadzonych w kacetach po 1933 r. Na Majdanek i do Oświęcimia kierowano niemiecki element kryminalny z obozów w Rzeszy w celu objęcia czołowych funkcji w aparacie nadzoru ułatwiającym SS-manom zarządzanie obozem. Ta różnorodna zbiorowość więźniarska nie stanowiła zwartej społeczności. Rządzona terrorem i gwałtem pozostała podzielona na grupy narodowościowe i społeczne, obce dla siebie. Mimo istniejących możliwości, nie doszło do zatarcia różnic w poszczególnych społecznościach narodowych, nawet w obrębie tych samych kategorii. Przyczyniła się do tego, podobnie jak w innych kacetach działalność więź- 3" Byli to uczestnicy ruchu oporu z terenów okupowanych, głównie Francji i Belgii, aresztowani na podstawie tajnego rozkazu Hitlera, podpisanego w jego imieniu 7.XII.1941 r. przez szefa Ober-kommando der Wehrmacht - feldmarszałka Wilhelma Keitla. W myśl tego rozkazu osoby podejrzane o działalność skierowaną przeciw III Rzeszy na terenie Norwegii, Holandii. Ukrainy i Białorusi, a później Danii, Francji i Belgii należało potajemnie aresztować i przekazać sądom specjalnym w Rzeszy. Jeśli sąd nie miał dostatecznych podstaw do wydania wyroku śmierci, ofiara trafiała do kacetu jako „więzień Nocy i mgły", gdzie miała ją pochłonąć nicość. O jej losach nie wolno było powiadamiać rodziny. Ta kategoria więźniów pojawiała się na Majdanku w końcu 1943 i na początku 1944 r. w transportach chorych. O. Wormser-Migot, op.cit., ss. 462-463. 71 niów funkcyjnych mianowanych przez władze SS. Ludzie ci w zdecydowanej większości zdegenerowani, zdeprawowani, żądni władzy, pragnący przeżyć obóz za wszelką cenę, będąc w mniejszości starali się rządzić większością poprzez stosowanie najbardziej brutalnych metod przemocy. Ten sposób sprawowania funkcji gwarantował działanie aparatu terroru, gdyż rozbijał spoistość grup więźniarskich i wytwarzał sytuację stałego zagrożenia. Funkcyjni obdarzeni przez SS-manów władzą wykonawczą i uprawnieniami w uzupełnianiu kadr na niższych szczeblach stawali się przedłużeniem siły SS nad zbiorowością więźniarską. Najwyższą pozycję wśród funkcyjnych zajmował starszy obozu (Lagerdlte-ste) - więzień o nieograniczonych pełnomocnictwach w zakresie stosowania szykan i kar. W przeciwieństwie do innych obozów jego kompetencje ograniczono na Majdanku do pola, na którym sprawował władzę. Podlegał on bezpośrednio kierownikowi pola {Feldfiihrer) i był jakby jego zastępcą w utrzymywaniu porządku, prawidłowym wykonywaniu zarządzeń władz SS. Jednocześnie pełnił funkcję kierownika kancelarii pola (Schreibstube), gdzie prowadzono dzienne raporty i wykazy o stanie więźniów pozostających w obrębie pola, na rewirze, zatrudnionych w komandach roboczych (Arbeitskommando) oraz nowoprzybyłych. Funkcję Lageraltestera powierzano z zasady więźniom narodowości niemieckiej , zwykle kryminalistom lub elementom zdeprawowanym. Żaden z nich na polach męskich nie zapisał się dobrze w pamięei więźniów. Na polu I w 1942 r. - Hund - niemiecki bandyta „to zwierzę wcielone w postać człowieka"31. Nie lepszymi byli na polu III August Schmuck, Johann Galbavi, Peter Biirzer, Teodor Hessel, czy na polu V Emil Lipinsky - bandyta z Hannoweru. Każdy z nich miał na sumieniu dziesiątki ofiar - utopionych, powieszonych, zabitych, skazanych na zagazowanie czy rozstrzelanie. Nieco inaczej ułożyła się sytuacja na polu kobiecym. Pierwsza Lagerdlteste -Zofia Klejnotowa okazała się kobietą łagodną i wyrozumiałą. Po jej zwolnieniu funkcję tę objęła Eugenia Piekarska, popularnie zwana Żenią, Serbka z pochodzenia. Początkowo przyjęła sposób rządów poprzedniczki, z czasem jednak stała się postrachem więźniarek. Mimo usiłowań nie udało się jej jednak narzucić takiego terroru, jaki panował na polach męskich. Starszemu obozu podlegali więźniowie zarządzający blokami, zwani blokowymi (Blockdltester). Byli oni również pomocnikami Blockfuhrerów w wykonywaniu ich zadań. Odpowiadali za porządek w baraku, za utrzymanie dyscypliny, rozdział pożywienia, za stany dzienne danego bloku. Ich pomocnikami byli sztubowi (Stubendienst) oraz pisarz bloku (Blockschreiber) prowadzący rejestr więźniów. Funkcje te w latach 1941-1942 sprawowali niemieccy kryminaliści oraz Żydzi, głównie czechosłowaccy. W 1943 r. z chwilą pojawienia się większej ilości Polaków i obywateli ZSRR T. Kosibowicz, Zdrowych było niewielu, W: Jesteśmy świadkami, Wspomnienia..., s. 36. 72 w blokach jednolitych pod względem składu narodowościowego ten rodzaj władzy należał nierzadko do reprezentantów danej społeczności, w barakach o składzie mieszanym z zasady do Żydów. Po ich wymordowaniu w listopadzie 1943 r., kiedy zaszła potrzeba obsadzenia funkcji, Polacyjako dominująca grupa objęli stanowiska blokowych, pisarzy, sztubowych. Z inspiracji komórek ruchu oporu na funkcje starano się wysuwać osoby o wysokim morale, które mogłyby pomagać słabszym więźniom. Do tego momentu kierownictwo Oddziału III ten ważny pion nadzoru powierzało jednostkom zdegenerowanym, brutalnym, bezwzględnym. Byli to ludzi, którzy „chcieli przekupić Niemców wyzuciem się z człowieczeństwa"32, jednostki, które za cenę utrzymania się na swym stanowisku terroryzowały blok i robiły wszystko, aby bezwzględnością zyskać uznanie SSrmanów oraz wyżej postawionych w hierarchii więźniów funkcyjnych. Oprócz funkcji o charakterze porządkowym istniała hierarchia związana z nadzorem więźniów podczas pracy. Każde komando robocze posiadało swojego kierownika zwanego kapo, oraz pomocników (Vorarbeiterów). Na czele pionu roboczego na każdym polu stał Lagerkapo jako pomocnik Arbeitsdienst-fiihrera w zakresie organizacji pracy. Natomiast w szpitalu obozowym personel lekarski oraz pielęgniarze, zwani kalif aktorami, podlegali Rewirkapo. Jak w każdym obozie tak i na Majdanku znaczna większość kapo - Niemców z marginesu społecznego - w wykonywaniu swojej władzy stosowała najbardziej brutalne metody. Wielu z nich nie miało co prawda na sumieniu ofiar śmiertelnych, ale swoją władzę pragnęli ugruntować przy pomocy kija. Tylko nieliczni wyróżnili się nienaganną postawą przez cały okres istnienia obozu. Lagerdltesterzy, kapo, blokowi stanowili elitę zajmującą najwyższe szczeble w hierarchii społeczności więźniarskiej. Nie była to grupa liczna, mimo że rozrastała się w miarę rozbudowy obozu. Szacować ją należy na ok. 500 osób. Na skutek nadanej im przez kierownictwo obozu władzy i wzajemnych powiązań elita ta odgrywała czołową rolę w utrzymywaniu reżimu narzuconego przez SS. W zamian korzystała z lepszych warunków bytowych, nie czuła stałego zagrożenia egzystencji. Władza w ręku ludzi wartościowych, o mocnych zasadach moralnych dawała możliwości przetrwania nie tylko jednostkom, ale i większym rzeszom współtowarzyszy. Nic też dziwnego, że walka o funkcje między więźniami politycznymi a elementem zdeprawowanym toczyła się od początku istnienia obozu. Średnie szczeble drabiny społecznej Majdanka zajmowała starszyzna, czyli tzw. stan średni. Należeli do niej więźniowie, którym warunki w jakich się znaleźli dawały jakieś szansę egzystencji. Do tej kategorii zaliczyć należy funkcyjnych niższych szczebli (sztubowych, pielęgniarzy, gońców) oraz więźniów pracujących w tzw. dobrych komandach: biurach, warsztatach, magazynach, czyli tam, gdzie praca była lżejsza, gdzie nie byli uzależnieni od warunków atmosfe- F. Siejwa, op. cit., s. 105. 73 rycznych, a system szykan był łagodniejszy, gdyż władzom obozowym zależało na najlepszych wynikach ich pracy (np. szewców, krawców, wyplataczy koszy na amunicję). Ponadto były tam możliwości zdobycia dodatkowego pożywienia, ewentualnie innych przedmiotów, które mogły służyć do wymiany na żywność lub odzież. Dół drabiny społecznej obozu lubelskiego zajmował plebs obozowy. Była to najliczniejsza rzesza ludzi zmuszona do robót ziemnych i pracy w kolumnach transportowych. Więźniowie w tych komandach narażeni byli, jak w żadnych innych, na maltretowanie ze strony kapo, ciężką ponad siły pracę, wykonywaną nierzadko w trudnych warunkach atmosferycznych. Pozbawieni możliwości zdobycia żywności, nie otrzymujący paczek skazani byli na wyniszczenie fizyczne. W latach 1941-1942 do plebsu należały in gremio prawie wszystkie deportowane wówczas do obozu grupy narodowościowe. Więźniowie wnosili do obozu różne schematy myślenia, niechęci i uprzedzenia narodowościowe, obiegowe określenia, nieufność, swoje cechy moralne i polityczne. Specyficzne warunki obozu stawały się dla każdego człowieka próbą jego zachowania, co było z kolei miernikiem jego oceny moralnej w oczach współtowarzyszy. Znane są przykłady załamań ludzi ideowych i wartościowych na wolności, którzy w warunkach obozowych za cenę zabezpieczenia sobie względnej egzystencji przekraczali barierę moralną. Ten proces różnicowania, podsycany i pogłębiany przez władze obozowe SS prowadził do wykształcenia się w społeczności więźniarskiej, zdawałoby się równej, omówionych podziałów. * Mimo tendencji władz obozowych zmierzających do całkowitego podziału społeczności więźniarskiej, niektórzy świadomi tych celów więźniowie starali się doprowadzić do nawiązywania przyjacielskich kontaktów pomiędzy różnymi grupami, do tworzenia obozowej solidarności. Wiele w tym względzie czyniły kobiety-więźniarki. Nie były to jednak, poza polem kobiecym, tak szerokie kontakty solidarnościowe, jakie udało się stworzyć więźniom w innych obozach. Działanie czynników dezintegrujących było na Majdanku silniejsze, co wynikało z jego wielorakich funkcji. Rozdział IV Warunki bytowe 1. PRZYJĘCIE NOWO PRZYBYŁEGO WIĘŹNIA Więźniów do Lublina najczęściej transportowano pociągami towarowymi, w szczelnie zamkniętych i pozbawionych urządzeń sanitarnych wagonach, w tłoku, bez żywności i wody. Wyładowywanie nowo przybyłych miało miejsce w niedalekim sąsiedztwie dworca kolejowego w Lublinie, na bocznicy znajdującej się na terenie Zakładów Futrzarsko-Odzieżowych SS, w odległości 1,5 km od obozu macierzystego. Odbywało sią ono przy ustawicznych wrzaskach, przekleństwach SS-manów oraz popychaniu i biciu wychodzących z wagonów więźniów. Ustawiano ich piątkami w kolumnie, po czym w szybkim tempie pieszo pędzono do obozu. „Otoczeni gęstym kordonem SS i żandarmerii zaopatrzonej w karabiny maszynowe - wspomina Zacheusz Pawlak przyjazd transportu radomskiego do Lublina 8 stycznia 1943 r. - musieliśmy utrzymać szybkie tempo marszu. Wielu z konwojentów trzymało na smyczach psy, które ujadały zaciekle, szczerząc zęby w kierunku więźniów. Były specjalnie tresowane. Wystarczyło, że więzień odłączył się choćby na trzy kroki od kolumny, a psy natychmiast rzucały się na swe ofiary. SS-mani i żandarmi biciem i krzykiem terroryzowali kolum-nę"1. Ten sposób dostarczania transportu dotyczył z zasady grup większych, deportowanych z więzień, gett, obozów. Mniejsze ilościowo transporty, zwykle z terenu dystryktu lubelskiego, przewożone były na Majdanek samochodami. Nowo przybyłych, jak w każdym kacecie, poddawano rytuałowi przyjęcia -Aufnahme. Polegał on na pospiesznej kąpieli i nadaniu każdemu z nich oznak statusu więźnia (Hdftling). Sposób przyjęcia poszczególnych grup w latach 1941-1944 różnił się w szczegółach kolejnością czynności, zasada jednak pozostała ta sama. Nowo przybyłych po przekroczeniu bramy obozu kierowano do bloku nr 44, gdzie zabierano im wszystko co z sobą czy na sobie przynieśli, po czym nagich Z. Pawlak, Przeżyłem. Warszawa 1969, s. 67. 75 bez względu na porę roku i warunki atmosferyczne pędzono znów wśród wrzasków i bicia do pobliskiej łaźni. Tutaj musieli się przede wszystkim poddać procederowi strzyżenia włosów na głowie i reszcie ciała, najczęściej tępymi narzędziami powodującymi dotkliwy ból. Stąd z krzykiem wypędzano ich do sąsiedniego pomieszczenia - do kąpieli. Tu najpierw przeprowadzano dezynfekcję ciała, nakazując zanurzenie się w betonowych kadziach, w roztworze lizolu. Następnie miała miejsce kąpiel, która - jak relacjonują więźniowie - rzadko odbywała się bez szykan. Na przykład zmieniano wodę gorącą na zimną i odwrotnie. Po takim „oczyszczeniu" wydawano łachy, najczęściej nie odpowiadające rozmiarami, mające zastąpić dotychczasowe ubranie. Oddział III zajmujący się odtąd więźniem kierował go na wyznaczone pole do bloku mieszkalnego. Tutaj przeprowadzana była ewidencja polegająca na wypełnianiu licznych kartotek i formularzy ze szczegółowymi danymi o więźniu. Przy tej czynności każdy nowo przybyły otrzymywał numer i trójkąt. Numer miał zastąpić nazwisko więźnia, trójkąt określał powód osadzenia w obozie. System numeracji zastosowany w lubelskim obozie koncentracyjnym był inny niż w pozostałych kacetach, gdzie numeracja wzrastała sukcesywnie w miarę przybywania nowych więźniów. Na Majdanku natomiast dochodziła do liczby 20 000 i nigdy jej nie przekraczała. W ramach tej liczby następowało powtarzanie się numerów. Nowo przybyli do obozu otrzymywali numery ich zmarłych poprzedników. System rotacji stosowano oddzielnie do 20 000 dla kobiet, oddzielnie dla mężczyzn. Sposób oznaczania był niemal identyczny, jak w innych obozach koncentracyjnych. Więźniowie polityczni otrzymywali trójkąt czerwony, badacze Pisma Świętego-fioletowy, kryminaliści-zielony, homoseksualiści-różowy, „aspołeczni" - czarny. Żydzi nosili trójkąty, czerwony i żółty, naszyte na siebie w ten sposób, że razem tworzyły gwiazdę sześcioramienną. Specyfiką Majdanka, jak wiadomo, była duża ilość zakładników, którym wydawano zamiast trójkąta czerwony prostokąt. Radzieckim jeńcom wojennym zamiast trójkąta malowano na plecach marynarki duże litery SU. Ścisłe zaliczenie do poszczególnych kategorii stosowano tylko wobec więźniów narodowości niemieckiej oraz obywateli krajów zachodnich. Polakom z zasady wydawano trójkąt czerwony, uważając wszystkich za wrogów III Rzeszy, podobnie rzecz się miała z obywatelami radzieckimi. Numer i trójkąt, zwany winklem, więzień musiał naszyć na ubraniu. Numer -płócienną białą szmatkę o wymiarach ok. 14x4,5 cm, z nadrukowanymi cyframi, umieszczał na marynarce czy sukni na wysokości lewej piersi i na prawej nogawce powyżej kolana. Niezależnie od tego otrzymywał okrągłą blaszkę o średnicy około 3,8 cm z wyciśniętą cyfrą odpowiadającą numerowi na szmatce. Blaszkę musiał nosić na szyi, na drucie. Ponad numerem więzień był obowiązany naszyć trójkąt - równoramienną płócienną szmatkę o boku 8 cm. W środku trójkąta nadrukowana była litera oznaczająca narodowość według pisowni niemieckiej. Tak więc literą P (Polen) 76 określano Polaków, T - Czechów (Tschechen), I - Włochów (Italien). Niemcy nosili winkle bez litery. Więźniów podejrzanych o próbę ucieczki oznaczano dodatkowym emblematem (Fluchtpunkte). Były to dwa różnych rozmiarów nałożone na siebie okrągłe kawałki płótna (czerwony-biały), które więzień musiał naszyć pod trójkątem oraz na plecach. Po załatwieniu wszystkich formalności każdy z nowo przybyłych odbywał kwarantannę, podczas której funkcyjni uczyli go musztry obozowej: ustawiania się do apelu, zdejmowania i nakładania czapek, marszu w komandach roboczych, porządku na blokach. Wszystkim tym czynnościom towarzyszyły różne szykany. Kwarantannę przechodzili i ci, którzy od razu po przybyciu do obozu byli rozlokowywani na polach. Jeszcze we własnych ubraniach, zmuszani byli do nauki musztry. Po jej odbyciu dokonywano formalnego przyjęcia. Tak np. przebiegało przyjęcie transportów w styczniu i lutym 1943 r.: radomskiego, warszawskich i lwowskich. 2. GRABIEŻ MIENIA Przybywającego więźnia informowano, że wszelkie mienie musi oddać do depozytu, posiadanie bowiem pieniędzy lub innych wartościowych przedmiotów będzie karane. Odebrane rzeczy były rejestrowane na specjalnych kartach przez komórkę zajmującą się zarządem mienia więźniarskiego (Gefangenen-Eigentumsverwaltung) w Oddziale IV (Verwaltung). Odzież i pieniądze wpisywano na imiennym formularzu zatytułowanym Ef-fekten-Verzeichnis, a pieniądze także na karcie pieniężnej - Geldkartei, zaś kosztowności (zegarki, obrączki, biżuterię) odnotowywano na oddzielnym blankiecie, dopinając go do Effekten-Verzeichnis. Oddanie w depozyt posiadanego mienia więzień stwierdzał własnoręcznym podpisem. Mienie więźniów pochodzenia żydowskiego wpisywano do kartotek tylko do stycznia 1943 r. Rzeczy te więźniowie pracujący w komandzie Effektenkammer pakowali do specjalnych worków przypinając im numery więźniarskie właścicieli mienia. Worki przechowywano w barakach nr 43 i 44. W przypadku przeniesienia więźnia do innego kacetu worek taki wędrował za nim, a w kartotece odnotowywano tylko datę transportu i nazwę obozu, w przypadku zwolnienia zwracano mienie, co musieli zainteresowani pokwitować w odpowiednich rubrykach wspomnianych kart. Natomiast po śmierci więźnia depozyt przekazywano jego rodzinie. W wypadku braku adresu, rzeczy pozostałe w depozycie przechodziły na własność obozu. Od 1943 r. właścicielem gotówki, kosztowności i odzieży po zmarłych w obozach więźniach: Polakach, Żydach i obywatelach radzieckich stawał się wyłącznie Główny Urząd Gospodarki i Administracji SS. Tak najogólniej przedstawiały się zasady przyjmowania i administrowania depozytem. W praktyce częściej odstępowano od ustalonych norm, aniżeli re- 77 spektowano. Wiązało się to z ogromną grabieżą mienia dokonywaną instytucjonalnie przez władze obozowe w imieniu i dla dobra III Rzeszy. Grabież ta osiągała niebywałe rozmiary we wszystkich tych obozach, które spełniały wyłącznie (np. Treblinka, Bełżec, Sobibór, Chełmno nad Nerem) lub dodatkowo (np. Oświęcim, Majdanek) funkcje ośrodków natychmiastowej zagłady. Najbardziej bezwzględnie postępowano z rzeczami więźniów Żydów, którzy zamknięci uprzednio w gettach czy obozach ciągle byli łudzeni iskrą nadziei przetrwania, toteż podczas deportacji do wymienionych obozów zabierali ze sobą resztki posiadanego jeszcze dobytku, szczególnie zaś pieniądze i kosztowności. Władze obozowe starały się rzeczy te przejąć natychmiast, gdyż transporty skazane na natychmiastową zagładę nie były poddawane szczegółowej ewidencji, co ułatwiało władzom SS zagrabianie mienia. Często uciekano się do podstępu, czego przykładem mogą być Żydzi czechosłowaccy, którym obiecano dobrą egzystencję w GG i zezwolono na zabranie pieniędzy, papierów wartościowych, biżuterii oraz bagażu 50 kg na osobę. W obozie lubelskim wszystkie te rzeczy stawały się łupem władz obozowych. Nowo przybyli widząc rabunek ich dobytku starali się niekiedy chować mniejsze, wartościowe przedmioty w obcasach butów, przyklejać plastrem do skóry, bądź nawet ukrywać w naturalnych otworach ciał a. Zabiegi te na niewiele się zdały, bowiem przeprowadzający rewizję SS-mani dokładnie sprawdzali każdego nowo przybyłego. Na przykład podczas kąpieli w kadziach dezynfekcyjnych nakazywano wykonywanie odpowiednich ruchów, by w ten sposób zdobyć ukryte kosztowności. Jeżeli nawet udało się przemycić na pole jakąś kosztowną rzecz lub pieniądze, to SS-mani wyłuskiwali je przez rewizję bloków, ewentualnie kontrolę ubrań w czasie powrotu komand roboczych z pracy. Znalezione u więźniów pieniądze lub kosztowności jako rzeczy „bezpańskie" (herrenlose) przekazywano do kasy Oddziału IV. Podobozy miały obowiązek przesyłania kosztowności wraz z asygnatą do Oddziału IV obozu macierzystego. Oddział ten do końca 1943 r. mienie więźniów pochodzenia żydowskiego przekazywał do magazynu sztabu Aktion Reinhard (SS-StandorWerwal-tung Lublin, Altsachenyerwaltungsstelle) mieszczącego się w Lublinie przy ul. Chopina 27, gdzie gromadzono wartościowe rzeczy po zamordowanych Żydach ze wszystkich obozów i gett na terenie GG. Właściwym dysponentem wię-źniarskiego dobytku był WVHA, który pieniądze i kosztowności przekazywał •na specjalne konto Bankowi Rzeszy, a przedmioty codziennego użytku i odzież Ministerstwu Gospodarki Kzeszy, ewentualnie organizacjom związanym z SS. Od jesieni 1943 r., po zakończeniu Aktion Reinhard, wszelkie zagrabione rzeczy administracja obozu na Majdanku przekazywała bezpośrednio do WVHA. Ze względu na brak materiału źródłowego nie sposób choćby w przybliżeniu ustalić rozmiary grabieży i ukazać jej bilans w wymiernych wskaźnikach. Pewien obraz dają dane z ocalałych kart pieniężnych. W oparciu o 300 kart więźniów pochodzenia żydowskiego ustalono, że na osobę przeciętnie przypada 103 marki. Jeśli liczbę tę pomnożymy tylko przez 80 000 Żydów przybyłych do obo- 78 zu otrzymamy sumę 8 240 000 marek. Podkreślamy raz jeszcze, że mowa tu jedynie o pieniądzach zabieranych do „depozytu" podczas przyjęcia do obozu. A przecież władze obozowe pieniądze zdobywały również w drodze rewizji. Tak np. z przybyłego 15 sierpnia 1942 r. transportu z getta warszawskiego wię-źniowie-Żydzi oddali do depozytu 110 883 zł (55 441,50 marek), a w czasie kontroli odebrano im dalsze 18 241 zł. Zachowane przypadkowo w formie meldunków dane o rewizjach nie dają wyobrażenia o całości tego problemu. Gdyby nawet zachowały się odpowiednie dokumenty, to i tak na ich podstawie nie ustali się ilości zrabowanych i przywłaszczonych pieniędzy przez SS-manów. Podobne trudności nastręcza ukazanie rozmiarów grabieży kosztowności. Można jedynie przykładowo przytoczyć dane z kilku transportów. I tak w maju 1942 r. dwóm transportom zabrano 999 zegarków, 433 złote obrączki i 1 srebrny medalion. Zegarkami zapełniono trzy kufry. Wiadomo również, że w 1942 r. do magazynu Aktion Reinhard przekazano 14 skrzyń, z tego 5 z pieniędzmi, 4 z pieniędzmi i biżuterią i 5 z samą biżuterią. Łupem władz SS stawały się także ubrania i przedmioty osobistego użytku. Pewne pojęcie o ogromie rabunku tych przedmiotów dają np. trzy pokwitowania, według których 20 lipca 1943 r. wysłano z Majdanka na ul. Chopina: 3900 płaszczy damskich, 2250 palt męskich, 700 płaszczy, 1450 marynarek. Z pokwitowań z sierpnia wynika, że 20 tego miesiąca przekazano magazynowi Aktion-Reinhard 1800 palt damskich i 2900 sukien. W sześć dni później przesłano 3000 sztuk odzieży damskiej, a 28 sierpnia -103,80 m2 materiału na ubrania męskie, 73,20 m2 na ubrania damskie i 70 chustek na głowę2. Rzeczy te pochodziły z rabunku transportów z gett warszawskiego i białostockiego. Nawet włosy więźniów, strzyżonych po przybyciu do obozu, stanowiły dla III Rzeszy wartość użytkową. Oswald Pohl w tajnym rozkazie z 6 sierpnia 1942 r. skierowanym do komendantów obozów koncentracyjnych informował, że „włosy ludzkie są przerabiane na filc dla celów przemysłowych i przędzie się z nich nici. Z wyczesanych i ściętych włosów kobiecych wytwarza się przędzę włosianą na skarpety dla załóg łodzi podwodnych i pończochy filcowe dla kolejnictwa"3. Zgodnie z tym zarządzeniem Oddział IV na Majdanku, poczynając od 15 września 1942 r., przystąpił do gromadzenia włosów, a w oparciu o polecenie WVHA uli stycznia 1943 r. nawiązał kontakt handlowy z firmą Paula Reimanna w Kostrzu k. Wrocławia (Friedland Bez. Breslau), wysyłając tam zebrane włosy. Według zachowanych raportów, w okresie od 15 września 1942 do 26 czerwca 1944 r. zgromadzono i wysłano do wymienionej firmy 730 kg ludzkich włosów. Dochód nie był wielki, ponieważ za 1 kg włosów płacono 0,50 marki4, sam fakt jednak handlu przedmiotami pochodzącymi z ciała ludzkiego (należy 2 J. Kasperefc, op. cit., s. 671 n. 3 Cyt. za A. Eisenbachem, op. cit., s. 400. 4 E. Dziadosz, Stosunki handlowe obozu koncentracyjnego na Majdanku z firmą Paula Reimanna. W: „Zeszyty Majdanka" t. II, s. 175. 79 tu pamiętać także o popiołach i złotych zębach) świadczy, że grabież obejmowała wszystko co dało się zużytkować lub spieniężyć. Nagromadzenie w- obozie lubelskim w sposób nader łatwy i prosty ogromnych ilości pieniędzy, dewiz i kosztowności zachęcało SS-manów do zdobycia dla siebie majątku. Innymi słowy, obok grabieży instytucjonalnej rozwinęła się grabież indywidualna - zjawisko znane i w innych obozach. Uskarżał .się na to Rudolf Hoss - komendant obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu - pisząc, że członkowie SS „nie zawsze byli na tyle silni, by móc zwalczyć pokusę łatwego wzbogacenia się kosztownościami Żydów. Najcięższe kary pozbawienia wolności, a nawet wyroki śmierci nie działały dostatecznie odstraszająco"5. Malwersacje i korupcje na Majdanku objęły znaczną część załogi. W grabieży brali udział komendanci: Koch i Florstedt; kierownik Oddziału III - Hac-kmann; podoficerowie SS: Laurich, Gossberg, Kaps, Kostial, Knott i inni; więźniowie funkcyjni, rekrutujący się z marginesu społecznego: Peter Biirzer, Theodor Hessel, Peter Wyderko, Julian Lang i wielu innych. Podobne malwersacje miały miejsce i w innych obozach, ale na Majdanku szczególnie rozwinęła się grabież indywidualna, która objęła nawet najwyższych funkcjonariuszy obozowych. Mimo wykrycia tej afery przez Specjalny Sąd SS w Kassel lubelscy SS-mani, poza komendantami, nie ponieśli zbyt surowych kar. Krył ich, jak się wydaje, szef Aktion Reinhard- Odilo Głobocnik. 3. ODZIEŻ W obozach koncentracyjnych poczynając od 1938 r. nowo przybyłym wydawano specjalne ubrania, które krojem, a co ważniejsze kolorem wyróżniało każdego więźnia. Na komplet ubioru składały się: koszula, kalesony, bluza, spodnie oraz okrągła czapka bez daszka. W zimie więzień otrzymywał dodatkowo płaszcz bez podszewki oraz jakiejkolwiek warstwy ocieplającej. Ubiór ten wykonany był z jakościowo podrzędnej tkaniny (zwanej przez więźniów pokrzywową) w szaro-niebieskie pasy, stąd nazwa dla całości tego kompletu -pasiak. Strój kobiecy uszyty był z tej samej szaro-niebieskiej tkaniny i składał się z sukienki z długim rękawem i białej chustki na głowę. Natomiast na zimę wydawano pasiasty kaftan bez podszewki i szare pończochy. Komplet ubioru uzupełniały buty wykonane całkowicie z drewna, tzw. holenderki, ewentualnie trzewiki ze skóry na drewnianej podeszwie. Ubrania takie na Majdanku wydawano poczynając od 1942 r. tylko więźniom politycznym oraz „aspołecznym" przywiezionym z innych obozów w celu objęcia funkcji oraz niektórym grupom żydowskim. Jeńcy radzieccy przywiezieni tu jako pierwsi pozostawali w swoich wojskowych uniformach. Również i zakładnikom w tym samym czasie nie odbierano jeszcze ich ubrań. Wspomnienia Hossa, s. 107. 80 Rozwój systemu obozowego w latach 1939-1942 spowodował ogromny wzrost liczby więźniów, co z kolei musiało wpłynąć na trudności w zaopatrzeniu kacetów przez Urząd B w WVHA w przepisową odzież więźniarską. Dlatego też Inspektorat Obozów 26 lutego 1943 r. zalecił komendantom obozów koncentracyjnych, aby więźniów pracujących w komandach w obrębie granic obozu przebierać w ubrania cywilne odpowiednio oznakowane. Zgodnie z tym zarządzeniem na cel ten przeznaczono najgorsze, zniszczone łachmany po zamordowanych Żydach. Na marynarkach malowano czerwoną olejną farbą duże litery KL przedzielone szerokim pasem tego samego koloru. Podobne pasy były malowane na spodniach. Ubrania takie zaczęto wydawać zakładnikom w 1943 r, i praktykę tę utrzymano do ostatnich dni funkcjonowania obozu. Otrzymywali je także wysiedleńcy z Zamojszczyzny w 1943 r. oraz ludność wiejska ze spacyfikowanych wsi południowych powiatów Lubelszczyzny, deportowana tu w czerwcu i lipcu 1944 r. Ponieważ dla ludzi przywożonych z więzień nie starczało pasiaków dawano im także ubrania cywilne. W Effektęn-Verzeichni$ - dokumencie mienia depozytowego więźnia - odnotowywano wówczas: „wydano ubranie cywilne jako ubranie więźniarskie". Dzieci na Majdanku nie nosiły pasiaków. Zezwalano im na noszenie dotychczasowych ubranek, względnie przydzielano ubrania cywilne po osobach dorosłych. Wydawanie cywilnej odzieży odbywało się w dużym pośpiechu. Towarzyszyły mu zwykle szykany ze strony SS-manów i więźniów funkcyjnych uczestniczących przy tej czynności. Oto relacja jednego z więźniów: „Następuje przydział ubrań. Z jednego stosu dają koszule, z drugiego kalesony, z innych skarpetki, spodnie, marynarki, półbuty na drewnianych podeszwach i czapki. Ale pożal się Boże, jak to wygląda! Skąd wzięto te tysiące ubrań - łachmanów? Koszule są przeważnie dziecięce, nie dopinają się na szyi, wszystkie bez.guzików; wielu zamiast kalesonów dostaje trykoty damskie lub spodenki kąpielowe. Ubrania również trzeba brać bez przymierzania, jak po-" padnie. Drewniaki niedobrane »do pary«, małe nie wchodzą na stopy. Ja dostaję takie duże, że spadają mi z nóg (...). Nie dopinające się spodnie muszę trzymać w garści. Sięgają mi połowy łydek i po obu stronach mają malowane olejną farbą lampasy. Nie mogę dopiąć koszuli na piersiach, ale za to otrzymuję marynarkę zupełnie nową tylko niestety letnią, na jedwabnej podszewce, z jednym jedynym guzikiem. Czapka jest za mała i trzyma się na samym czubku głowy"6. Nie inaczej wyglądało wydawanie odzieży dla kobiet. Uczestniczące przy tym dozorczynie starały się w szczególnie złośliwy sposób dokuczyć więźniarkom. Wyższym i tęższym wydawały zbyt krótkie i obcisłe sukienki, starszym, suknie balowe albo ślubne. Zamiast chustek dawały fantazyjne kapelusze, a zamiast drewniaków buty „ńa szpilce". J. Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku. Lublin 1966, s.8. 81 Nierzadko na garderobie tej widniały plamy krwi oraz ślady kul, co potęgowało szok nowo przybyłych. Sam wygląd w takim ubraniu, obojętne czy pasiaku czy cywilnym, już działał deprymująco, a nie była to jedyna konsekwencja odzieży więźniarskiej. Otrzymane ubranie nie zabezpieczało przed zimnem, deszczem, śniegiem. Warunki atmosferyczne szczególnie dawały się we znaki tym, którzy pracowali na otwartej przestrzeni, przy robotach budowlanych. „Jesienne deszcze dokuczały nam bardzo, przemoknięci do nitki zasypialiśmy w mokrej odzieży i w mokrej wstawaliśmy. Ubrania suszyliśmy ciepłem własnego ciała, toteż codziennie zwracaliśmy wzrok w niebo i z niepokojem śledziliśmy, czy wróży nam ono pogodę, czy też w dalszym ciągu będziemy mokli"7. Noszenie dodatkowej odzieży, jak: worek papierowy po cemencie, sweter, szalik, rękawice czy nauszniki było absolutnie zabronione. Podczas rewizji rzeczy te zabierano, a więźnia jako przekraczającego regulamin obozowy skazywano na dodatkową karę. Wydane ubrania nowi więźniowie nosili do najbliższej kąpieli, która w 1942 r. zdarzała się bardzo rzadko. Również i w pierwszej połowie 1943 r. kąpiel i zmiana ubrań pełnych insektów następowały co kilka tygodni. W kwietniu tegoż roku komendantura obozu stosując się do ogólnych zarządzeń WVHA postanowiła „dostosować" odzież do pory roku. Wówczas to zabrano wszystkim więźniom buty, płaszcze, kaftany, bluzy, skarpety, pończochy. Wyjątek stanowili pracujący poza obrębem obozu, którym zezwolono na zatrzymanie obuwia i marynarek. Na skutek panujących jeszcze w tym czasie przymrozków i zimna wielu z nich nabawiło się zapalenia płuc, bron-chitu lub grypy, co w niejednym przypadku zakończyło się śmiercią. Chodzenie zaś boso po kamieniach budowanych dróg doprowadzało do ranienia stóp, w konsekwencji zaś do zakażeń, obrzęków, tężca. Pewne korzystniejsze zmiany władze obozowe wprowadziły w listopadzie 1943 r. wydając więźniom cieplejszą odzież na zimę: płaszcze lub kurtki, onuce, skarpety, czasem nawet swetry. Hitlerowcom zależało bowiem na utrzymaniu więźniów w zdolności do pracy. W tym samym czasie „organizowanie", czyli nielegalne zdobywanie dodatkowej garderoby, objęło dość szerokie kręgi więźniów. W znacznie korzystniejszej sytuacji znajdowali się więźniowie funkcyjni. -W latach 1941-1942 i z początkiem 1943 r. nosili dziwaczne uniformy: czerwone spodnie i granatowe bluzy, czarne berety, później pasiaki z odpowiednimi emblematami władzy: opaską na rękawie z odpowiednim napisem. Nie mieli oni na ogół trudności ze zdobyciem dodatkowej odzieży ani jej doborem. M. Pych, Fluchtverdachtig. W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia..\ s. 269. 82 4. PORZĄDEK DNIA Z chwilą gdy więzień przekroczył bramę danego pola zostawał niemalże natychmiast wtłaczany w reżim obozowego regulaminu. Dzień jego wypełniony był od rannego do wieczornego apelu maksymalną ilością zajęć, w pośpiechu, w ciągłym lęku przed biciem i szykanami. Poranna pobudka w okresie wiosenno-letnim, tj. od kwietnia do września, rozpoczynała się o godzinie 4, porą jesienno-zimową o godzinie 5. Niektórzy jednak blokowi zarządzali wcześniejsze budzenie. Po sygnale więźniowie w szybkim tempie musieli się ubrać, zaścielić pryczę na kant, iść do latryny, wypić poranną kawę, sprzątnąć barak, po czym wśród krzyku i przekleństw blokowy wypędzał ich z baraku na plac apelowy. Bez względu na pogodę apel rozpoczynał się porą letnią o 5, a zimową o 6 godzinie. Na placu apelowym więźniowie musieli zwykle stać naprzeciw swego bloku. Absolutnie idealny szyk obowiązywał podczas składania meldunku o stanie ilościowym bloku, kiedy to cała kolumna na komendę: Stiłlgestanden, Mutzen ab, Ąugen links! (Baczność, czapki zdjąć, na lewo patrz!), czy też na rozkaz: Mutzen aufl (czapki nałożyć!) musiała wykonywać prawidłowo wszystkie ruchy. „Niechby ktoś w tym czasie poruszył się, drgnął lub odwrócił głowę. Porachowano by mu kości"8. Chorych i osłabionych, w początkowym okresie, podczas apelu podtrzymywali koledzy, później układano ich na ziemi, błocie, śniegu. Dopiero od listopada 1943 r., mogli pozostawać w baraku i nie wychodzić na apel. Apel poranny dla całego pola trwał przeciętnie pół godziny, ale tylko wówczas, jeśli stany ilościowe poszczególnych bloków przekazane Rapportfiihrero-wi przez Blockfuhrerów odpowiadały danym, jakimi dysponowała kancelaria. W przeciwnym wypadku zarządzano ponowny apel, co powodowało przedłużenie stania na placu przynajmniej o pół godziny. Z kolei na komendę Arbeitskommando formieren! więźniowie biegiem usta-, wiali się w grupy robocze, popędzani przez kapo i Vorarbeiterów. Po wyprowadzeniu komand na polu pozostawali jedynie funkcyjni, którzy mieli za zadanie porządkowanie placu apelowego, niektóre brygady robocze stale pracujące na miejscu oraz nowo przybyli będący jeszcze na kwarantannie. Tym ostatnim najczęściej wynajdowano różnego rodzaju ćwiczenia oraz bezcelowe prace. O godzinie 11.45 zarządzano przerwę obiadową. Wówczas to wszystkie komanda pracujące na terenie obozu oraz w niewielkiej od niego odległości powracały biegiem lub szybkim marszem na swoje pola. Wchodzących nierzadko rewidowali SS-mani, w czym przodował Schutzhaftlagerfilhrer Thumann. Na placu apelowym następowało sprawdzanie obecności, tzw. Zdhłappell. Jeśli stwierdzono brak więźnia rozpoczynały się poszukiwania trwające niekiedy kilka godzin, a stojącym na apelu więźniom nie wydawano posiłku. O ile porzą- . Pawlak, op. cii, s. 96. 83 dek nie był zakłócony jakimś nieprzewidzianym wydarzeniem, wówczas więźniowie otrzymywali zgodnie z regulaminem obiad - chochlę wodnistej zupy, co zresztą rzadko odbywało się bez szykan, szczególnie na polach męskich. Po spożyciu, a ściślej wypiciu zupy, miskę należało umyć i złożyć w baraku. Około godziny 13 komanda znów wyruszały do pracy, która w okresie wiósen-no-letnim trwała do 18, a jesienno-zimowym do 16.30. Podczas terminowych robót, jak np. kopcowanie ziemniaków, pracę przedłużano do godziny 20. • Zmęczeni, nierzadko zmaltretowani, często biegiem, wlokąc za sobą zabitych , powracały komanda na swóje pola, na apel wieczorny. „Teraz wieczorem do dyspozycji jest cała noc, a więc zamiast 15 minut apel trwa 2-3 godziny, a jeśli coś się nie zgadza - bez względu na pogodę można stać nawet całą noc"9. Do j esieni 1943 r., j ak stwierdzaj ą więźniowie, apele w niektóre dni przedłużały się znacznie, stając się kolejną udręką i jeszcze jednym z elementów wyniszczenia. Szczególnie długie bywały wtedy, gdy stwierdzono brak więźnia. Nie zawsze chodziło tu o faktyczną ucieczkę. Częściej zdarzały się przypadki, że niewyspany , zmęczony więzień znaj dował kryj ówkę, np. w rurze kanalizacyj nej, na strychu budowanego baraku, pod podłogą, i tam zasypiał w przekonaniu, że zbudzi się na czas zbiórki. Znalezionego już w czasie apelu, najczęściej wytropionego przez psy, zbitego do utraty przytomności jako rzekomego zbiega przyprowadzano na plac apelowy w celu wymierzenia kary. Do jesieni 1943 r. takich „zbiegów" wieszano na szubienicy na oczach więźniów zgromadzonych na apelu. Innym powodem przedłużających się apeli było wymierzanie kar za przekroczenie regulaminu obozowego. Pewne zmiany na lepsze, jak już zaznaczono, nastąpiły jesienią 1943 r., kiedy to apele znacznie skrócono, a jednocześnie ograniczono gamę stosowanych kar i szykan, by tym sposobem racjonalniej eksploatować siłę roboczą więźniów. Po apelu następowała kolacja, a po niej tzw. wolny czas do godziny 21, kiedy to wygaszano światła w obozie i obowiązywać miała cisza nocna. Rzeczywistość wyglądała całkiem inaczej. W czasie budowy obozu SS-mani zmuszali więźniów w „wolnym czasie" do wykonywania dodatkowych prac przy porządkowaniu i niwelacji pól, formowaniu kwietników, sadzeniu krzewów itp. Nierzadko zdarzało się, że SS-mani albo funkcyjni przy kontroli łóżek stwierdzali, że nie były one uformowane na kant, wówczas burzyli je, co zmuszało zmęczonych więźniów do ponownego ścielenia wśród wyzwisk i bicia. Inni blokowi wykorzystywali tę porę do obozowej musztry. Jeśli nawet zajęć dodatkowych nie było i więzień mógł wykorzystać wolny czas na rozmowy z kolegami z innych bloków, napisanie listu, umycie się, czy też na inne czynności, to po godzinie 21 w niektórych blokach na polach męskich miały często miejsce libacje organizowane przez funkcyjnych we własnym I 9 APMM. Centralna Opieka Podziemia - Opus (cyt. dalej: Opus), XII/10, s. 263. Gryps Jana Zaprawy-Ostromęckiego do Wandy Szupenko z 21 XI1943 r. 84 gronie, podczas których dochodziło do wzajemnych porachunków, wrzasków, rewidowania więźniów, maltretowania, a nawet mordów10. Wszystko to zwiększało atmosferę lęku i obawy przed prześladowaniem. Więzień niewyspany, zmęczony fizycznie i psychicznie, nie odzyskawszy sił znów musiał rano wstać na apel poranny. 5. WARUNKI MIESZKALNE Lubelski obóz koncentracyjny budowany jako jeden z ostatnichdużych kacetów nie został nigdy ukończony. Prymitywne drewniane baraki bez elementarnego wyposażenia były przepełnione do tego stopnia, że na przykład w latach 1941-1942 osadzeni tam więźniowie czekali na zmontowanie dalszych bloków (jeńcy radzieccy, Żydzi czechosłowaccy), aby poprzez rozładowanie zagęszczenia istniejących baraków poprawić sobie nieco warunki mieszkalne. Natomiast nowo przybywający z początkiem 1943 r. zastali baraki wybudowane na polach III, IV i V, ale w surowym stanie, bez okien i drzwi i bez żadnych sprzętów. Napływ transportów w ciągu 1942 r. i początku 1943 r., trudności związane z zaopatrzeniem i wykonawstwem budowanego obozu, bezmyślność i złośliwość Feldfuhrerów i Blockfuhrerów powodowały, że jedne bloki przepełnione były do maksymalnych granic, inne stały puste. Z relacji więźniów wynika, że w tym czasie barak przeciętnie mieścił 500-800, a nawet do tysiąca więźniów. W związku z planami budowy kombinatu obozowego starano się nawet określić liczbę więźniów przypadającą na jeden blok. Zakładano, że baraki na polach I, II i V, a więc lepsze konstrukcyjnie, nazywane przez więźniów „mieszkalnymi", mieścić będą po 550 osób, natomiast bloki stajenne na polach III i IV po 521 lub 750 osób. Wynika stąd, że na jednego więźnia przypadać miało 0,5 do 0,7 m2 powierzchni mieszkalnej. Korektura planów budowlanych, spowodowana realizacjami kombinatu obozowego sprawiła, że w sierpniu 1942 r. Cen-' tralny Zarząd Budowlany SS i Policji opracował nowe projekty, które ograniczały liczbę osób przewidzianą do zamieszkania do 250-270 na jeden barak. Tym samym zwiększyła się powierzchnia odpowiednio od 1,2 do 1,6 m2 na osobę. Był to „ideał", który osiągnięto dopiero w ostatniej fazie istnienia obozu -w listopadzie 1943 r., „ideał" ograniczający zagęszczenie, ale nie likwidujący ' go. Na powierzchni 300 lub 400 m2 pozostawało w dalszym ciągu 250 głodnych, wynędzniałych, wyniszczonych ludzi. Największe zagęszczenie w blokach przypadało na okres maj-sierpień 1943 r., kiedy to przybyły tysięczne transporty Żydów z gett warszawskiego i białostockiego oraz wysiedleńcy z Zamojszczyzny. Wówczas stan zamieszkałych bloków na III, IV i V polu przekroczył ponad 1000 osób, a dla niektórych grup 1 Majdanek. Rozprawa przed Specjalnym Sądem Karnym w Lublinie. Moskwa 1945. s. 36 i n. 85 żydowskich zabrakło w ogóle miejsca, toteż umieszczono je w odrutowanym międzypolu pomiędzy polami IV i V, gdzie leżały sterty węgla. „W baraku naszym - pisze jedna z więźniarek przywieziona z getta warszawskiego w kwietniu 1943 r. - znajdowało się około tysiąca kobiet. Leżały na ziemi. W nocy deptały jedne po drugich, idąc do ustępu lub po wodę (...). Niebawem dostałam biegunki. I mnie zdarzały się katastrofy w drodze do ubikacji (...). Kobiety, które niechcący pobrudziłam nie żałowały mi szturchańców, przekleństw i wyzwisk"11. Żaden więzień nie mógł się położyć swobodnie na podłodze z braku miejsca. Układali się na komendę na jednym boku i na komendę przewracali na drugi. Pierwsze transporty, jakie przybyły do obozu w końcu 1941 r. i z początkiem 1942 r., a także nowo przybyłe z początkiem 1943 r.. zajmuj ąc bloki w stanie surowym, niekiedy przez długi czas spały na podłodze. Później dopiero wydawano sienniki wypchane wiórami lub zbutwiałą słomą, zdjętą np. z kopców ziemniaczanych. Udręką dla więźniów było codzienne układanie luźnych, zapchlo-nych sienników na podłodze, a następnie ich składanie na stosie pod ścianami bloku. Powodowało to zaśmiecanie i wzbijało tumany kurzu, co wymagało dodatkowego sprzątania i stwarzało pretekst do szykan ze strony blokowych. Niektórzy z nich, dbając z wyjątkową nadgorliwością o czystość i porządek, polecali codziennie szorować i zmywać podłogę. Wówczas to sienniki z dolnych warstw nasiąkały wodą, ale mimo że były niemal całkowicie mokre więźniowie musieli na nich spać. Sytuacja uległa nieznacznej poprawie, kiedy na polecenie władz obozowych Centralny Zarząd Budowlany przystąpił do ustawiania w barakach trzypiętrowych prycz. Otrzymały je najpierw dwa pierwsze pola w 1942 r., a trzy następne wiosną 1943 r. W czasie największego przepełnienia obozu w połowie 1943 r. baraki mieściły znacznie więcej osób, aniżeli było łóżek, toteż zwykle na jednej pryczy spało po dwóch, a nawet trzech więźniów. O skrawek wolnego miejsca dochodziło niejednokrotnie do bójek, w wyniku których słabsi musieli kłaść się pokotem na podłodze. W związku z planami ograniczenia liczby osób w baraku do 250 usiłowano stworzyć na wzór starych kacetów w każdym bloku przestrzeń dla celów porządkowych i sanitarnych. Projekty z sierpnia 1942 r. przewidywały utworzenie luźnej przestrzeni (Aufenthaltsraum) przeznaczonej na jadalnię, zbiórki więźniów itp., kosztem sypialni (Schlafraum). Zakładano oddzielenie obydwu części ścianami działowymi, nawet w barakach stajennych. Realizacja wymienionych planów następowała bardzo powoli. Wiosną 1943 r. zaczęto montować ściany działowe na polach I, II i V, a kiedy jesienią tegoż roku do każdego baraku doprowadzono wodę, część jego w ścianie szczytowej przeznaczono na urządzenia sanitarne. Wtedy to większość baraków obok części sanitarnej posiadała część sypialną oraz niewielką przestrzeń porządkową. H. Birenbaum, Nadzieja umiera ostatnia. Warszawa 1967, ss. 87-8 (pym i Dodatkowe wyposażenie bloku stanowiły: stoły, szafa na kartotekę jego mieszkańców, kilka taboretów. Oddzielne łóżka posiadali blokowy i pisarz, czasem oddzielone od reszty specjalną ścianką. W tak urządzonym baraku w okresie „majdankowego luksusu" jesienią 1943 r. stało 250 prycz. Na każdej znajdował się siennik i zagłówek wypchane słomą, lub wiórami oraz koc. Bielizny pościelowej nie było. Ta ogromna ciasnota powodowała, że bytowanie w tych warunkach stawało się piekłem dla przebywających tam ludzi. Nie sposób nie przyznać racji niemieckiemu historykowi, byłemu więźniowi Eugenowi Kogonowi, gdy zauważa, że „więźniowi obozu koncentracyjnego najmocniej na karku siedzieli współwięźniowie. Do nich człowiek był przykuty, na nich skazany (...). Każdy kto przebył obóz koncentracyjny zna w różnych odmianach zdanie: więzień jest najgorszym wrogiem więźnia. Nie znaczy to, że rzeczywiście tak było, lecz ciągłe stykanie się z bezwzględnym egoizmem sprawiało, że tak to musiało się odczuwać"12. Istotnie. Stan ten doprowadzał do zadrażnień, uprzedzeń, niekiedy wrogości, chociaż żadna ze stron nie ponosiła winy. Jednakowo przecież zmuszone były dzielić ciasnotę, zimno zimą, zaduch latem, wybryki funkcyjnych, braki i niedostatki. Przeznaczenie poszczególnych pól w historii obozu ulegało zmianom. I tak, pole I powstałe w ostatnim kwartale 1941 r. mieściło początkowo jeńców radzieckich, a następnie więźniów-cywilów, mężczyzn. Już w 1941 r. przystąpiono do organizowania tutaj rewiru, który w ciągu 1942 r. objął cały północny rząd dziesięciu baraków. Strona południowa była zajęta na więźniarskie bloki mieszkalne. Dla tej części istniała oddzielna kancelaria. Przebywający w tym rewirze mężczyźni podlegali takiemu samemu reżimowi jak na polach II, III i IV. Stan taki utrzymywał się do września 1943 r., kiedy rewir męski przeniesiono na pole V, a zdolnych do pracy więźniów na poła III i IV. Z chwilą zajęcia pola I przez więźniarki sytuacja ogólnie biorąc ukształtowała się podobnie jak przed wrześniem 1943 r. Baraki rewirowe zajął szpital kobiecy, natomiast całą stronę południową kobiety zatrudnione w komandach roboczych. Po ewakuacji więźniarek zdrowych i chorych w kwietniu 1944 r. do Oświęcimia i Ravensbriick, pole to zajęli znów mężczyźni. W maju tego roku przewiezione z Budzynia Żydówki ulokowano w trzech blokach, które ogrodzono drutem kolczastym. Pole to, jedno z dwóch funkcjonujących, mieściło w okresie maj-lipiec 1944 r. zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Pole II od czasu jego powstania, a więc od wiosny 1942 r., do końca funkcjonowania obozu na Majdanku zajmowali mężczyźni. Przez jeden rok przebywali tu więźniowie różnych narodowości, ze znaczną przewagą w 1942 r. osób pochodzenia żydowskiego. Od wiosny 1943 r. do wyzwolenia na polu tym funkcjonował wspomniany już E. Kogon, op, cit., s. 391. 87 1-----------— -----------. r lazaret dla byłych jeńców radzieckich - inwalidów wojennych z formacji pomocniczych Wehrmachtu, którzy nabawili się kalectwa. Pole III przez cały okres jego funkcjonowania zajmowali mężczyźni. Pierwsze grupy więźniów osadzono tu w maju 1942 r., kiedy prawie gotowy był północny rząd baraków. Byli to zakładnicy przywożeni z obozu przejściowego z Trawnik i innych ośrodków odosobnienia. Do jesieni tegoż roku pole przeznaczone było niemal wyłącznie dla osób aresztowanych za działalność partyzantki w danej miejscowości. W ciągu miesięcy letnich 1942 r. baraki, w których przebywali zakładnicy, otoczono zasiekami z drutu kolczastego; pomimo panujących upałów nie zezwalano więźniom na opuszczanie bloków. Szczególnie dotkliwie dawał się odczuwać brak wody. Poczynając od stycznia 1943 r. pole III zaczęto zapełniać przybywającymi do obozu więźniami politycznymi z różnych więzień na terenie GG. W ciągu tego roku osadzono tu Żydów z gett w Warszawie i Białymstoku. Przywożono więźniów z innych obozów koncentracyjnych oraz liczne transporty rodzin chłopskich ze spacyfikowanych wsi Zamojszczyzny. Jesienią 1943 r. i na początku 1944 przybyły transporty chorych z Buchenwaldu, Dachau, Sachsenhausen. Po ewakuacji więźniów w kwietniu 1944 r. do obozów w Oświęcimiu i Gross-Ro-sen pole to było puste aż do wyzwolenia13. Pole IV, podobnie jak III, zajmowali mężczyźni. Od jesieni 1942 r. do końca funkcjonowania obozu kierowano tutaj zakładników. Ponieważ podlegali oni, jak wiadomo, komendzie Policji Porządkowej, pole to traktowano jako obóz przejściowy Policji Porządkowej. W ciągu lat 1943-1944 przebywali tu również więźniowie polityczni przywożeni z więzień i obozów koncentracyjnych oraz jeńcy radzieccy. W 1943 r. zainstalowano tutaj w kilku barakach warsztaty spółki Ostindustrie oraz DAW14. Pole V jako ostatnie z zamieszkałych przez więźniów zostało uruchomione w październiku 1942 r. Skierowano tu kobiety z wysiedlonych dzielnic Lublina - Wieniawy oraz Dziesiątej, a następnie Żydówki ze zlikwidowanego getta na Majdanie Tatarskim. Po stosunkowo krótkim pobycie zostały one przeniesione na teren filii Majdanka - SS-Bekleidungswerke, na teren dawnego lotniska. Nowe transporty kobiet-więźniarek przybyły na pole V z początkiem stycznia 1943 r., tzw. transportem radomskim, nieco później z Pawiaka i z więzienia lwowskiego. Od tego momentu datuje się powstanie kobiecego obozu koncentracyjnego. (Frauenkonzentrationslager - FKL) jako wyodrębnionej części Majdanka. W ciągu 1943 r. pole to zapełniło się transportami kobiet i dzieci 13 Opolu III szeroko relacjonują w swoich wspomnieniach: J. Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku... ; F. Siejwa, Więzień III pola... ;A. Stanisławski, Pole śmierci. Lublin 1969; T. Stabholz, Siedem piekieł. Stuttgart 1947; M. Gryta, Byłem numerem. Lublin 1962; M. Panz, Prawo pięści. Warszawa 1977. 14 O polu IV piszą: T. Czajka, Czerwone punkty...; F. Jackiewicz. Byłem więźniem Majdanka...; T. Garczyński, Więzień nr 3873...; J. Korcz, Na Majdanku. W: Pamiętniki nauczycieli z obozów i więzień hitlerowskich 1939-1944. Warszawa 1962. białoruskich, żydowskich, głównie z gett w Warszawie i Białymstoku, więźniarek z GG oraz z obozów w Ravensbriick i Oświęcimiu. Jego stan w miesiącach letnich 1943 r. według relacji więźniarek, wahał się od 6000 do 8000 kobiet i dzieci. W momencie przybycia pierwszych transportów w styczniu 1943 r., niektóre baraki pola V znajdowały się jeszcze w stanie surowym, a wykończone zostały dopiero w ciągu pierwszych miesięcy tegoż roku. W tym też okresie, dzięki energii Stefanii Perzanowskiej - lekarki z Radomia udało się przeznaczyć jeden barak na Szpital dla kobiet. Od września 1943 r. na skutek szalejących chorób przeznaczono na cele szpitalne dalszych pięć bloków. Po przeniesieniu kobiet na pole I władze obozowe zdecydowały się od września 1943 r. utworzyć na polu V szpital męski, który z czasem objął w zasadzie wszystkie 22 baraki mieszkalne na tym polu. Stan ten utrzymywał się do ewakuacji obozu w kwietniu 1944 r. W maju 1944 r. pole to zajął Wehrmacht na obóz przejściowy dla osób ujętych w okolicach Lublina, a przymusowo zatrudnionych przy budowie umocnień frontowych wokół miasta. 6. WYŻYWIENIE Majdanek, dysponując własnym gospodarstwem rolnym oraz ogrodnictwem, gdzie uprawiano warzywa, był w zakresie wyżywienia więźniów i SS-ma-nów obozem w znacznym stopniu samowystarczalnym. Produkty żywnościowe, których nie wytwarzały gospodarstwa, otrzymywał z Wydziału Wyżywienia i Rolnictwa w Urzędzie Szefa Dystryktu Lubelskiego. Sprawami wyżywienia w obozie zajmowała się specjalna komórka (Abłeilung Verpflegung) w Oddziale IV. Jej głównym zadaniem było dostarczanie produktów żywnościowych do kuchni na polach więźniarskich oraz kasyna SS. Komórka ta otrzymywała od władz nadrzędnych Urzędu B I (Verpflegungswirtschaft) w WVHA ramowe instrukcje w sprawach aprowizacyjnych więźniów. Ilość i jakość wyżywienia zależała również od komendantów, kierowników Oddziału III, kucharzy, więźniów funkcyjnych. Do 1942 r. odgórne zalecenia szły w kierunku maksymalnej eksterminacji „wrogów III Rzeszy" osadzonych za drutami kacetów, m.in. właśnie poprzez ograniczanie pożywienia. Rzecznikami takiej polityki byli „starzy komendanci" ze szkoły Eickego: Koch, Koegel i Florstedt. Rządy ich w lubelskim obozie koncentracyjnym stanowią okres (sierpień 1941 -październik 1943) głodzenia więźniów, mimo zaleceń Pohla z kwietnia 1942 i stycznia 1943 r. w sprawie poprawy warunków egzystencji i zmniejszenia śmiertelności w kacetach w celu bardziej racjonalnego wykorzystania siły roboczej więźniów. Wprawdzie od listopada następowała powolna poprawa w wyżywieniu, ale i wówczas wystarczało ono jedynie do utrzymania więźnia przy życiu. - Swoje głodowe posiłki więźniowie spożywali trzy razy dziennie, ppza okre- 89 I sem zimy, przed "barakiem, bez względu na pogodę. Na śniadanie więzień otrzymywał około pół litra czarnej, niesłodzonej zbożowej kawy, ewentualnie naparu z zielska. Raz, niekiedy dwa razy w tygodniu, zamiast płynu wydawano surogat zupy - wodę zaprawioną mąką razową - nazywanej berła] em lub mehl-zupą. Obiad spożywany po godzinie 12 składał się tylko z 3/4 litra zupy gotowanej z brukwi, nierzadko zgniłych ziemniaków, jarmużu, liści kapusty, a od wiosny 1942 r. -z zielska i chwastów dziko rosnących na terenie obozu. Nie była to tzw. świeża jarzyna jako dodatek do zupy, ale produkt, na którym gotowano strawę. Były to najgorsze zupy. Przyrządzone na niepłukanej zieleninie, pozbawione tłuszczu, o obrzydliwym smaku, a co najgorsze niedogotowane, stawały się największą plagą chorób żołądkowych, co w konsekwencji prowadziło do szybkiego wyniszczenia organizmu więźniów. „Niesmaczne, gotowane na parze, bez tłuszczu. Trzeba być naprawdę głodnym, tak jak my, by jeść takie i 15 zupy Dopiero jesienią 1943 r. zaniechano gotowania zup z zieleniny. Zaczęto wydawać brukwiankę, kartoflankę, buraczankę (z wytłoków buraków cukrowych), marchwiankę, czasem kapuśniak lub krupnik. Zupy były gęściejsze, dodawano do nich niewielkie ilości tłuszczu, mięsa lub końskiej kiełbasy. Kolację - podstawowy posiłek, więzień spożywał po apelu wieczornym. Składała się najczęściej z kawy lub innego naparu i 15-20 dkg chleba. Niekiedy zamiast napoju dawano zupę i parę kartofli w łupinach. W niektóre dni tygodnia jako dodatek do chleba wydawano plasterek końskiej kiełbasy (4-5 dkg), łyżkę marmolady, margaryny lub odtłuszczonego sera. Chleb, jaki otrzymywali więźniowie w latach 1941-1942, wypiekano z mąki zmieszanej z trocinami. „Trudno go było zjeść. Po każdym kawałku w ustach pozostawało coś twardego, były to kawałeczki drewna"'16. Jakość chleba uległa poprawie w 1943 r. . Całodzienny wikt więźnia pozbawiony dostatecznej ilości białka, tłuszczu, cukru witamin, zawierał niespełna 1000 kalorii, podczas gdy norma dla ciężko pracującego wynosi 4800, a dla lżej pracującego 3600 kalorii dziennie. Ale nawet takie pożywienie nie docierało w całości do więźniów. SS-mam, którym podlegały magazyny żywnościowe i kuchnie, okradali je z lepszych produktów przeznaczonych dla więźniów. Tak więc, już do sporządzania posiłków wydawano mniejsze ilości produktów niż przewidywały ustalone normy. W następnej kolejności umniejszali racje żywnościowe więźniów różni funkcyjni, np. p,zy wydawaniu p«UMw. To, czego sam, nie zjedli stawało * Pomiotem Ul/.y W y Lici w ciiiiŁ* puuiiiwm * — 7----c ~ handlu 'Pod lada pretekstem, jako karę za domniemaną winę, zabierał! np. więźniowi chleb i następnie sprzedawali go tym którzy dysponowali jatamsek-wilalentem (pieniędzmi, kosztownościami, odzieżą itp.). Chleb na Majdanku \II/10, s. 85. Gryps Kazimierza Kobusa do Wandy Szupenko z 3.X.1943 r. Łł____. robota na mrozie. W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia..., s. 18. oa- kro- :dy nąki lach egła lZU, tżko ¦ na-ipo-któw ida-tęp- np. item np. stawał się także środkiem płatniczym za strzyżenie, papier, ołówek, napisanie listu w języku niemieckim itp. Dlatego też cena jego była bardzo wysoka. Tak np. w czerwcu 1943 r. za 1 kg chleba w obozie płacono 150 zł. podczas gdy na targu w Lublinie kosztował 14 zł. Nędzne pod względem jakościowym i ilościowym racje żywnościowe powodowały, że ogromna masa więźniów w krótkim czasie skazana została na wyniszczenie wskutek choroby głodowej, jeśli wcześniej organizmu nie spustoszył tyfus lub jakaś inna choroba. Objawy choroby głodowej zaczynał więzień odczuwać niemalże natychmiast po przybyciu do obozu. Chęć walki o przetrwanie zaczęła się łączyć z pragnieniem zdobycia dodatkowej żywności. Było to nadzwyczaj trudne w latach 1941-1942 dla jeńców radzieckich, chłopów-zakładni-ków czy polskich i czechosłowackich Żydów, ponieważ władze SS nie zezwalały absolutnie na żadną formę pomocy, nawet przez organizacje charytatywne. Chcąc przetrwać trzeba było „organizować" dodatkowe pożywienie. W tej walce o byt ujawniały się postawy, osobowości i charaktery więźniów. Uczciwi starali się zdobyć pożywienie poprzez zatrudnienie w komandzie mającym związek z żywnością, lub w grupie roboczej, która miała kontakt z robotnikami cywilnymi zatrudnionymi przy budowie, którzy niejednokrotnie oddawali im swoje drugie śniadania. Inni czynili wysiłki, aby otrzymać przydział do brygady roboczej, której przysługiwał dodatek zupy i chleba z tytułu cięższej lub spec-jalistycznej pracy (komanda zatrudnione przy robotach ziemnych, porządkowych, warsztatach samochodowych itp.). W1943 r., kiedy władze obozowe zezwoliły na przysyłanie paczek, więzień-Polak starał się zawiadomić rodzinę o swoim pobycie prosząc o ratunek. Byli jednak i tacy, którzy okradali swoich kolegów, najczęściej podczas snu, jeśli nie zabezpieczyli oni należycie swoich zapasów na pryczy, ponieważ żadnych szafek na ten cel nie było. Częste wypadki kradzieży żywności zmuszały więźnia do spożycia od razu wszystkiego, co udało mu się zdobyć lub otrzymać. U więźnia pozostającego na wikcie obozowym po miesiącu lub dwóch szybko następowało wyniszczenie organizmu, osłabienie mięśni, zmniejszenie energii ruchu. Dręczący go nieustannie głódizmuszał do szukania pożywienia wszędzie i jedzenia wszystkiego, czym można by zapełnić żołądek, aby choć na chwilę mieć uczucie sytości. Stąd penetracja śmietników. „Często biegaliśmy po śmietnikach, żeby chociaż znaleźć spleśniały chleb lub obierki (...). Znałem wszystkie śmietniki, wiedziałem, na którym można było znaleźć coś do zjedzenia" -wspomina wówczas 10-letni Piotr Dymitrowicz Kiriszczenko spod Witebska na Białorusi17 Od stanu wygłodzenia zależało, czy więzień zjadał wszystko co znalazł, czy też nie. Zdarzało się, że głód pchał niektórych do odbierania słabszym współtowarzyszom znalezionych odpadków, rabunku otrzymanego chleba lub pacz- 17 P. Kiriszczenko, Transporty z Białorusi. W: Przeżyli Majdanek. Wspomnienia więźniów. Oprać. C. Rajca, A. Wiśniewska. Lublin 1962. 91 ki. Przypadki takie znane były niemal wyłącznie na polach męskich, gdzie głód czynił największe spustoszenie; tam walka o przetrwanie przybierała niekiedy formy brutalne. Więźnia wegetuj ącego jedynie na racji obozowej oraz odpadkach śmietnikowych zaczynały męczyć biegunki. Wybitny badacz tej choroby, prof. Władysław Fejkiel stwierdza, że „kiedy wygłodzony utracił jedną trzecią swej normalnej wagi, obok postępującego dalej wychudzenia i osłabienia zaczynał się zmieniać wyraz twarzy. Wejrzenie stawało się mętne, twarz przybierała wygląd obojętny, bezmyślny i smutny. Oczy były przymglone, gałki głęboko zapadnięte. Skóra nabierała barwy szarosinej, stawała się cieńsza, pergaminowata, stwardniała łuszczyła się. Była bardzo podatna na wszelkiego rodzaju zakażenia, głównie świerzbem. Włosy były szorstkie, łamliwe, matowiały. Głowa nabierała wyglądu wydłużonego, uwidaczniały się obrysy kości jarzmowych oraz oczodołów. Chory oddychał wolno, mówił cicho z dużym wysiłkiem. (...) Chorzy w tym okresie tępieli, stawali się obojętni na wszystko, co wokół nich działo się. Wyłączali się z jakiejkolwiek więzi z otoczeniem. Jeśli mogli się poruszać, robili to w tempie bardzo zwolnionym nie zginając nóg w kolanach. Na skutek obniżonej temperatury ciała, która przeważnie spadała poniżej 36°C, trzęśłisię z zimna."18 Więźniów w stanie niemal całkowitego zagłodzenia nazywano na Majdanku - gammlami, co w narzeczu śląskiej niemczyzny oznacza idiotę, człowieka o niesprawnych ruchach. W Oświęcimiu, Dachau i innych kacetach chorych w stanie wycieńczenia porównywano do modlących się Arabów, nazywając ich Muzułmanami, w Stutthofie - kryplami (kalekami). W ostatnim stadium „zgammlenia" więźniowie nie odczuwali już głodu, odmawiali przyjmowania pokarmu, nie byli w stanie wydobyć głosu. Wraz z postępującą prostracją ginął instynkt samozachowawczy. Nie było dla nich żadnego ratunku. Ginęli więc podczas pracy pod razami drągów kapo oraz kolb SS-manów, umierali w barakach, na polach, w rewirach, w tzw. gammelblo-kach, gdzie daj ący j eszcze znaki życia czekali na transport do komór gazowych. 7. KARY I SZYKANY Wydane w latach 1933-1934 regulaminy dla pierwszych obozów koncentracyjnych zawierały cały zestaw kar dla więźniów. W zależności od rodzaju przewinienia zakładały one represje w postaci: aresztu, kary słupka, karnych ćwiczeń, kary chłosty oraz karę śmierci. Stosowane one były również na Majdanku. Z obowiązującym rygorem nowo przybyłych więźniów zapoznawali blokowi lub kapo bezpośrednio po przekroczeniu bram danego pola. Informowali oni, 18 W. Fejkiel, Głód w Oświęcimiu. W: Wspomnienia więźniów obozu oświęcimskiego. Oświęcim 1968, ss, 12-13. 92 I Lk głód #trviedy kko-ady- k.od-fzpo-iżad-: kolb elblo-»-\ch. rntra-iprze-i ćwiku, kowi l oni, świę- że należy zdjąć czapkę przed każdym SS-manem, że podczas pracy trzeba poruszać się szybko, nie można trzymać rąk w kieszeniach, nie wolno nosić dodatkowej odzieży, palić papierosów, przebywać w innych blokach, gromadzić się, nosić przedmiotów kultu religijnego, osobistych pamiątek, utrzymywać kontaktów z robotnikami cywilnymi, zabronione jest posiadanie pieniędzy, prowadzenie tajnej korespondencji. Były to najistotniejsze zakazy. Wytyczne regulaminu nie były podawane jednak nigdy do wiadomości na piśmie, dlatego więźniowie dokładnie nie wiedzieli co jest zakazane. „Tylko ostrzeżenia starszych, doświadczonych więźniów i własne doświadczenia obozowe, zdobyte, niestety, razem z odbieranymi policzkami i kopnięciami lub batami uczyły nowicjuszy co jest dozwolone"19. Z ilości zakazów i nakazów więzień wynosił wrażenie, że wszystko jest tti zabronione poza umieraniem. W lubelskim obozie koncentracyjnym mniej było rodzajów kar, aniżeli w innych kacetach. Nie było tu aresztu, bunkrów, nie należała do powszechnych kara słupka, nie było formalnych komand karnych. Kary, które rzekomo odpowiadały regulaminowi, oraz nieoficjalne szykany, wykonywano natomiast ze zwielokrotnioną gorliwością. Najczęściej stosowaną karą była chłosta wykonywana przez SS-manów i funkcyjnych. Więźniów bito do utraty przytomności za drobne przewinienia podczas marszu w komandzie roboczym, w czasie pracy, w baraku, na polu, za „organizację" żywności i odzieży, za gryps, kontakt z robotnikami cywilnymi. Bito zdrowych, chorych i umierających. Powodem bicia był wygląd więźnia, często jego narodowość (np. Żydzi i Cyganie). Poza „normalnym" biciem pejczami w głowę, plecy, pośladki, po rękach i nogach, miały miejsce oficjalne egzekucje na podstawie meldunków o przewinieniu danego więźnia lub grupy, składanych przez SS-manów lub funkcyjnych w kancelarii Oddziału III. Tu bowiem, jak wiadomo, decydowano o rodzaju i wymiarze kary. Wykonywano ją po apelu wieczornym. Do tej operacji służył specjalny stół nazywany w oficjalnej nomenklaturze - Bock, a przez więźniów „fortepianem". Jego „blat był ukształtowany z grubych listew nieco półokrągło. Delikwent wstawiał nogi za specjalną deskę u nasady stołu, kładł się na brzuchu na blacie, zaś ręce wykręcone do tyłu między łopatki trzymało dwóch esesmanów lub kapowców. Dwaj inni bili pejczami lub kijami"20. Ilość uderzeń wahała się od 10 do 200 i więcej Bity musiał liczyć razy w języku niemieckim, co wielu sprawiało niemałą trudność i powodowało dodatkowe bicie. Skutki tej kary były zawsze groźne. Kończyła się ona nie tylko poprzecinaniem skóry, ale często powodowała wewnętrzne obrażenia, np. odbicie nerek. Od jesieni 1943 r. ograniczono stosowanie chłosty w obawie, aby przez jej następstwa nie pozbawić więźniów zdolności do pracy. Do szczególnych katów należał wspomniany już komendant III pola - SS- |lJ J. Kwiatkowski, 485 dni..., s. 65. 20 A. Stanisławski, op. cit., s. 84. Unterscharfuhrer Groffmann, który „podczas apelu chodził po polu i wyszukiwał w szeregach więźniarskich swe ofiary. Ustawiał więźnia lekko na ukos. przymierzał ręką miejsce, w które miał zamiar uderzyć i następnie jednym ciosem w żołądek, wątrobę, serce lub ucho powalał więźnia"21. Inny sadysta SS-man Gossberg rozbijał głowy, SS-Unterscharfuhrer Franz Josef Fritsche zabijał szpadlem, kolbą lub czym popadło, a największy morderca w historii Majdanka Anton Thumann jednym uderzeniem w twarz powalał nawet najsilniejszego. Za różne przewinienia wymierzał nawet po 300-400 batów. Powszechną karą było topienie więźniów w basenach przeciwpożarowych lub dołach kloacznych na połach więźniarskich, ewentualnie w gnojówce w gospodarstwach obozowych. Trudno właściwie określić, w jakim stopniu była to kara, a w jakim szykana, przewinienie bowiem było albo błahe, albo go w ogóle nie było. I tak np. w czerwcu 1942 r. SS-man topił w ekskrementach, a następnie zastrzelił Ecksteina - naczelnego rabina z Sered w Słowacji tylko dlatego, że ten spóźnił się na apel. Topienie Żydów.w nieczystościach na wszystkich polach z tego tylko powodu, że byli Żydami nie należało do rzadkości. Kara słupka, stosowana szeroko w innych obozach, na Majdanku -jak już zaznaczono - nie była tak powszechna, a od połowy 1943 r. prawie zaniechana. Polegała ona na związaniu w przegubie rąk złożonych na plecach i podciągnięciu więźnia do takiej wysokości na słupie, aby stopy nie dotykały ziemi. Kara taka trwała godzinę i więcej. Po jej odbyciu więzień nie był przez pewien czas zdolny do pracy. Za poważniejsze wykroczenia groziła kara śmierci. Schwytanych na próbie ucieczki Żydów z zasady wieszano na szubienicach. Do 1943 r. dotyczyło to także więźniów innych narodowości, później karano ich chłostą. Egzekucje przez powieszenie wykonywano podczas apelu wieczornego w obecności komendanta obozu, kierownika Oddziału III, lekarza oraz personelu SS danego pola. Na polu III wieszaniem zajmowali się kapo: Karl Gałka i Peter Wyderko. Na polu kobiecym egzekucje te wykonywał szef krematorium Erich Muhsfeldt. Stosowany w krajach okupowanych system odpowiedzialności zbiorowej znalazł szerokie odzwierciedlenie również w obozach koncentracyjnych. Pociąganie do odpowiedzialności całej grupy za winę jednostki miało przyczynić się do rozbicia solidarności oraz zmuszenia do wzajemnego szpiegowania i do-nosicielstwa. Kary zbiorowe stosowane z zasady za ucieczkę więźnia, obejmowały komando, w którym zbieg pracował oraz mieszkańców bloku, w którym mieszkał. Często rozciągano karę na całe pole w formie apelu przedłużaj ącego się do kilku godzin. Były i inne formy represji. Za ucieczkę w czerwcu 1943 r. dwóch więźniów z grupy roboczej pracującej w mleczarni na terenie Lublina ich współtowarzyszy skazano na karę po 50 batów, a kapo na 100. Natomiast w odwet za udaną w lipcu 1943 r. ucieczkę dwóch więźniów z bloku 16 na polu III, wszystkich mieszkańców tego bloku zamknięto na trzy dni bez pożywienia. 21 J. Kwiatkowski, Oskarżam, W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia..., s. 433. 94 Zarządzane pod jakimkolwiek pretekstem przez SS-manów lub funkcyjnych różne ćwiczenia były jeszcze jednym sposobem maltretowania więźniów. Tym, którzy rzekomo nie dość sprawnie maszerowali, albo nie pracowali w należytym tempie, nakazywano wykonywanie ćwiczeń gimnastycznych, jak: żabki, rolowanie, podskoki, karne marsze, nierzadko w błocie. Po zakończeniu takich ćwiczeń na placu pozostawało zazwyczaj kilku omdlałych, a nawet zmarłych. Do nagminnych szykan trzeba zaliczyć przenoszenie więźnia' z pola na pole, z bloku do bloku, przyspieszanie tempa spożywania posiłków, dezynfekcje baraków w najbardziej nieodpowiedniej porze. Ta szeroka gama represji doprowadzała więźnia nie tylko do fizycznego, ale i psychicznego wyczerpania. Musiał on niczym zwierzę ciągle czuwać nad swoim bezpieczeństwem. Jeden wytrzymywał presję, inny załamywał się i „szedł na druty", albo bywał zmuszany do tego przez funkcyjnych lub SS-manów. Rozdział V Praca 1. ORGANIZACJA PRACY Podstawowy element życia obozowego stanowiła niewolnicza praca więźniów, której wyłącznym dysponentem były władze SS. Nagromadzone zaś rezerwy ludzkie stopniowo coraz mocniej były wiązane z niemieckim przemysłem. W przypadku Majdanka praca więźniów stała się - jak wiadomo - jedną z przyczyn jego powstania. Zatrudnienie w Lublinie tysięcy niewolników przy budowie kombinatu obozowego wespół z olbrzymią kolonizacyjną i zaopatrzeniową bazą SS, a następnie zaangażowanie ich w produkcji planowanych zakładów zbrojeniowych i odzieżowych prowadzić miało do zwiększenia potencjału wojennego III Rzeszy. Obok konkretnych efektów ekonomicznych praca spełniała jednocześnie drugi cel - wyniszczenie (Vernichtung durch Arbeit). Obydwa aspekty - ekonomiczny i biologiczny - ściśle ze sobą związane eksterminacyjnymi zadaniami obozu były odzwierciedleniem ogólnie panujących tendencji w RSHA i WVHA. Stworzenie na Majdanku ogromnego rezerwuaru siły roboczej oraz jej eksploatacja, przez bardzo długi okres i w szerokim zakresie, to specyfika lubelskiego obozu koncentracyjnego, która wywarła swoje piętno na rodzajach, warunkach i organizacji pracy. Przydział więźniarskiej siły roboczej następował w ustalonym trybie. Zapotrzebowanie na nią zainteresowani zgłaszali w obozowym Biurze Zatrudnienia (Oddział Ula - Arbeitseinsatz), które odpowiednie wnioski przesyłało od września 1942 r. do Krakowa, do Wydziału Gospodarczego w Urzędzie Wyższego Dowódcy SS i Policji w GG. Komórka ta po zaopiniowaniu wniosku przekazywała go Urzędowi DII w WVHA. Tutaj wszystkie pozaobozowe przedsiębiorstwa i instytucje, w tym także SS, musiały uzyskać zezwolenie na przydział odpowiedniej liczby więźniów. W przypadku pozytywnej decyzji Urząd D II zwracał się do komendanta obozu o, skierowanie do danej pracy odpowiedniej liczby fachowców i niefachowców. Komendant obozu, jako „wyłącznie odpowiedzialny za wykorzystanie siły roboczej"1, przekazywał wykonanie polecę - 1 Rozkaz szefa WVHA O. Pohla do wszystkich komendantów obozów koncentracyjnych z 30 W 19421. W: Buchenwald. Mahnung und Yerpflichtung, Berlin 1960, s. 235. 96 i re-zemy-edną i przy Itrze-akła-cjału ?eł-)by-»ina-Jen-i siły esie, apo-snia irze-zego kazy-Mor-ilod-D II tdniej [odpo-Mece- vch z 30 nia kierownictwu Biura Zatrudnienia. Tu następowało zawieranie umów z instytucjami i organizacjami wynajmującymi więźniów, obliczanie dniówek roboczych, ustalanie norm pracy. Biuro to, odpowiedzialne za ogranizację pracy, dla potrzeb obozu, jak i zgłaszających się instytucji i firm, dysponowało odpowiednimi wykazami i kartotekami fachowców. Podstawową komórką organizacyjną pracy więźniów była grupa robocza, zwana komandem (Arbeitskommando). W pierwszym okresie istnienia obozu komanda nia miały charakteru stałego. Formowano je zależnie ód potrzeb. Dopiero od kwietnia 1942 r., z chwilą napływu większej liczby więźniów i rozszerzenia zakresu robót fachowych, utworzono stałe brygady robocze, z których każda miała swoją nazwę, numer, a stan liczebny więźniów zależał od rodzaju wykonywanej pracy. Formowanie komand dla robót nie wymagających kwalifikacji władze obozowe powierzały kapo i Vorarbeiterom, odpowiedzialnym za bezpośredni nadzór pracujących więźniów. Ponieważ w takim przypadku chodziło zwykle 0 prostą, ale ciężką pracę funkcyjni przemocą wcielali więźniów do takich brygad. Utworzone na polach więźniarskich grupy robocze wyruszały na miejsce pracy w szyku piątkowym pod eskortą SS-manów maszerujących po bokach kolumny w odległości 6 kroków, z karabinami gotowymi do strzału. Według regulaminu dla warty „więźniowie okazujący nieposłuszeństwo lub przyjmujący groźną postawę podczas marszu winni być natychmiast rozstrzelani"2 W przypadku jeśli większe komando miało być użyte do wykonania jakiejś pracy, straż otrzymywała dla zabezpieczenia miejsca pracy karabin maszynowy i pistolety maszynowe, a posterunki należało „rozstawiać tak, aby w razie użycia broni nie groziło żadne niebezpieczeństwo kolegom z SS"3. Do zadań eskorty należało strzeżenie więźniów podczas pracy. Pracującym więźniom „w razie deszczu nie wolno kryć się pod mur lub pod drzewa, zakazane jest utrzymywanie jakiegokolwiek kontaktu z osobami cywilnymi (...). Nie wolno wartownikowi pozwolić, aby więzień podczas pracy pił, jadł, palił, otrzymywał listy od kobiet (...). Przy stwierdzeniu próby ucieczki więźnia pozostali z komanda na komendę muszą się położyć (w pozycji na baczność) twarzą do ziemi. Każdy kto podnosi głowę musi być traktowany jako uciekinier 1 dlatego winien być natychmiast rozstrzelany"4. Odpowiedzialnym za zabezpieczenia miejsca pracy był dowódca eskorty (Kommandofuhrer). Do niego należała także kontrola wyników pracy. Po powrocie składał w Oddziale III raporty o przewinieniach więźniów, którym na apelu wieczornym wymierzano kary. Więzień, który chciał zamienić komando na lepsze, musiał zabiegać o to 2 APMM. Wachvorschriften If12. WachvorschriftfiirdasKonzentrationslager-7.VIII.1943. 3 Tamże Tamże. 4 - Majdanek 97 u funkcyjnych lub osób pracujących w Biurze Zatrudnienia. Najczęściej lepszą pracę można było kupić u kapo za pieniądze, papierosy, artykuły żywnościowe. Haracz taki wynosił niekiedy kilkaset złotych i rzadko bywał jednorazowy. Praktyka ta dawała funkcyjnym duże możliwości do nadużyć. Czasem jednak o zdobyciu znośniejszej pracy decydowały względy pozamaterialne - znajomość, życzliwość, zrozumienie sytuacji danego więźnia przez funkcyjnego. Liczba więźniów w komandzie była płynna i zależała od rodzaju wykonywanej pracy. Niektóre z nich liczyły po jednej osobie, w innych stan przekraczał 1000 osób. Podanie dokładnej liczby komand w poszczególnych okresach historii obozu lubelskiego jest niemożliwe z braku dokładnych danych źródłowych. Według dotychczasowych ustaleń w latach 1941-1944 funkcjonowało co najmniej 270 komand5. 2. RODZAJ PRACY Pracę, jaką więźniowie wykonywali na Majdanku należy podzielić na roboty: związane z budową obozu, jego funkcjonowaniem oraz na rzecz instytucji i organizacji pozaobozowych. Komanda związane z budową obozu pozostawały w dyspozycji Zarządu Budowlanego. Można przyjąć, że w latach 1941-1944 zatrudnionych było przy budowie obozu ok. 70 drużyn roboczych6. Wykonywały one prace ziemne, transportowe, konstrukcyjno-budowlane i montażowo-wykończeniowe. Najwięcej było wszelkiego rodzaju prac ziemnych jak: niwelacja terenu pod budowę różnych obiektów, wydobywanie piasku i kamienia w obrębie obozu, budowa dróg, nasypów, bunkrów, ujeżdżalni, rowów odwadniających, studni, drążenie w kamieniu rowów na sieć wodno-kanalizacyjną. Roboty te wykonywały liczne grupy robocze. Obejmowały one jedno lub nawet kilka komand tego samego typu pracy, jak to miało np. miejsce przy budowie urządzeń wodno-kanalizacyjnych, których realizacją według znanych przekazów zajmowało się co najmniej 15 komand. W pracach tych, wykonywanych od połowy 1942 do połowy 1943 r., zaangażowanych było od 1000 do 2000 więźniów. Więźniów wykorzystywano w bardzo szerokim zakresie jako siłę pociągową. Kolumny transportowe dostarczające na place budowy piasek, deski, belki, elementy barakowe itp. zatrudniały np. w 1942 r. ponad 300 osób każda. Z tym wiązały się roboty w magazynie materiałów budowlanych, polegające na wyładunku, składowaniu i załadunku budulca, który następnie przejmowały komanda transportowe. Tę ciężką pracę wykonywało od 1000 do 1500 więźniów. Trzeci rodzaj to roboty konstrukcyjno-budowlane, obejmujące budowę baraków, wież strażniczych, ogrodzeń, urządzeń masowej zagłady itp. W tej gru- 5 A. Wiśniewska, Problem pracy więźniów w obozie koncentracyjnym na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. V, s. 67. 6 Tamże, s. 68 i n. 98 fcrwy. ¦.jo- zał his- lo->co Dbo-jcji i iBu-,"bu-ins- ipod ozu, sdni, >na- udo-zeka-ch od 5W. swą. siki, Uym Ipyla- y ko- •"crniów. ba-'¦^; gru- ..Ze- pie do najbardziej licznych należały komanda budowy poszczególnych pól, piwnic na kartofle, pralni, pomieszczeń administracyjnych, ogrodzeń. W okresie największego nasilenia tego rodzaju robót, to jest od jesieni 1941 do końca 1942 r., zatrudniano w nich ok. 1000 więźniów. Znacznie mniejszą liczbę, bo najwyżej do 500 osób, zatrudniał Centralny Zarząd Budowlany przy robotach montażowo-wykończeniowych, które wymagały fachowców (elektryków, zdunów, szklarzy, hydraulików itp.), a tych bądź było brak, bądź nie zachodziła potrzeba angażowania większej ich liczby. W pierwszym okresie istnienia obozu Centralny Zarząd Budowlany zatrudniał około 50-60% ogółu osadzonych więźniów na Majdanku. Przyjmując, iż przeciętny stan obozu do kwietnia 1942 r. wynosił ok. 2000, a w następnych trzech kwartałach 1942 r. po 10 000 więźniów, otrzymamy odpowiednio 1200 do 6000 osób, które Biuro Zatrudnienia kierowało do robót budowlanych do końca 1942 r. Dla trzech pierwszych kwartałów 1943 r. przeciętny stan utrzymał się na poziomie 4000-5000 więźniów, co przy średniej zaludnienia obozu dla tego okresu -17 000 więźniów - stanowi ok. 25% ogółu. Dopiero od listopada 1943 r., na skutek zwolnień i wywiezienia chłopów z Zamojszczyzny, wymordowania Żydów w dniu 3 listopada oraz zrealizowania wszystkich ważniejszych odcinków budowlanych, zatrudnienie przy tych robotach spadło poniżej 1000 osób, co wynosiło mniej jak 10% ogółu uwięzionych. Uwzględniając podane wyżej wskaźniki należy przyjąć, że w całym okresie funkcjonowania obozu więźniowie przepracowali przy robotach budowlanych ok. 3 miliony dni ro; boczy ch7. Komanda związane z funkcjonowaniem obozu, czyli te, które w sposób bezpośredni lub pośredni zostały włączone w działanie machiny śmierci, można podzielić na pięć grup: biurowe, porządkowo-konserwatorskie, pracujące w warsztatach i magazynach, rolno-aprowizacyjne oraz wykonujące prace sanitarne i specjalne. Do pierwszej grupy zaliczyć należy cztero-ośmioosobowe drużyny robocze zatrudnione w Komendanturze, Oddziale Politycznym, Oddziale III, Poczcie, Biurze Zatrudnienia, różnych referatach Oddziału IV, w kancelariach poszczególnych pól. Do tej kategorii kwalifikują się także pisarze blokowi. Pracujący w wymienionych komórkach więźniowie, najczęściej inteligenci znający język niemiecki, wykonywali podstawowe czynności kancelaryjne przy kartotekach imiennych, numerycznych, sporządzaniu raportów itp. Pracami porządkowymi zajmowało się stale ok. 20 komand. Ich zadaniem było utrzymywanie czystości w pomieszczeniach SS i więźniarskich, a także na terenie obozu. Porządkiem w blokach zajmowali się sztubowi, natomiast do sprzątania pomieszczeń biurowych zarządu obozu, mieszkań oficerów i podoficerów SS, mieszkań dozorczyń, wież i budek wartowniczych utworzono specjalne kilkuosobowe grupy (Reinigungskommandos). Prace te wykonywali 7 J. Marszałek, Rola.Centralnego Zarządu Budowlanego..., s. 64. 99 początkowo mężczyźni, a od 1943 r. przekazano je więźniarkom, wyodrębniając do tego celu specjalną brygadę roboczą młodych dziewcząt - Polek. Inne komanda kilkunastoosobowe zajmowały się zimową porą dostarczaniem węgla do pomieszczeń funkcjonariuszy SS, biur, bunkrów, wartowni. Sprzątanie pól więźniarskich, a porą zimową wywóz śniegu, należało do Feldkolonne (na polu kobiecym Hofkolonne). Angażowano do nich więźniów wycieńczonych fizycznie, nie nadających się do innych prac. W latach 1942-1943 na każdym z pól istniały grupy (15-20 osób) zajmujące się wywozem fekalii z dołów kloacznych na teren ogrodów obozowych. Z zasady do tej wyjątkowo brudnej i ciężkiej pracy angażowano Żydów. Jedynym jej plusem było to, że z uwagi na fetor z beczek i ubrań SS-mani i funkcyjni pozostawiali taką grupę poniekąd samą sobie, dzięki czemu członkowie Scheiss-kommando - jak popularnie nazywano ją w obozie - unikali bicia. W latach 1942-1944 inne komanda porządkowe trudniły się wywozem śmieci z terenu komendantury, obiektów załogi wartowniczej, gospodarstw obozowych, sprzątaniem psiarni, stajni itp. W 1943 r. z chwilą oddania do użytku szeregu obiektów i urządzeń obozowych powołano stałe komanda, których zadaniem było dokonywanie bieżącej konserwacji. Jedne z nich czyściły przewody kominowe, inne studzienki i przewody kanalizacyjne, kilka sprzątało drogi obozowe. Istniały ponadto drużyny robocze dekarzy, szklarzy, zdunów i in. Z wymienionymi wyżej robotami związane były prace mające na celu tzw. upiększenie obozu, popularne szczególnie w 1943 r., jak: sadzenie krzewów, kwiatów na rabatach i gazonach oraz wykonywanie prac plastycznych dla ozdoby pól. Obóz będąc w znacznym stopniu samowystarczalnym posiadał niemal od początku swego istnienia zorganizowane warsztaty i magazyny usprawniające jego działalność. Zatrudniały one dość liczne komanda, szczególnie zaś od jesieni 1943 r., kiedy to Majdanek wyszedł z fazy organizacyjno-budowlanej pierwszego etapu. W warsztatach pracowało ok. piętnastu komand, na ogół specjalistów danej dziedziny rzemiosła. Zatrudnieni w stolarni więźniowie (60--100 osób) wykonywali różnego rodzaju meble z przeznaczeniem dla załogi obozu, naprawiali uszkodzone, dokonywali przeróbek w barakach. Warsztat kuźni i ślusarni świadczył' usługi na rzecz Zarządu Budowlanego w zakresie drobnych robót metalowych związanych z budową baraków, sieci wodno-kana-lizacyjnej, obozowego taboru konnego. Pracujący w warsztacie elektrycznym naprawiali instalację elektryczną, a także głośniki, radioodbiorniki i kuchenki elektryczne dostarczane przez SS-manów. W początkach 1943 r. władze obozowe zorganizowały warsztat naprawy samochodów, w którym zatrudniono 20--osobowe komando przy przerabianiu samochodów o napędzie benzynowym lub ropnym na gaz ziemny oraz wymianie zużytych części. Inne komando czyściło samochody w garażach. Wyjątkowo dużą liczbę więźniów zatrudniały warsztaty krawieckie - prze- 100 iCl .10- pzo-cej ze- yny 3W, rdo- I pojące Ije-anej ogół {(60-llogi sztat resie ana-lym ;nki 3ZO- 20- vym jczyś- • prze- ciętnie 270 osób. Początkowo pracowali tu wyłącznie mężczyźni, a od 1943 r. również kobiety, których wkrótce była większość. W szwalni naprawiano głównie zrabowaną odzież oraz bieliznę więźniarską i pasiaki. Pewna grupa kobiet robiła na drutach nauszniki, skarpetki i rękawiczki dla armii niemieckiej. Natomiast męskie komando krawców szyło i naprawiało mundury dla SS-manów. W warsztacie szewskim pracowało ponad 100 osób przy reperacji obuwia więź-niarskiego i wojskowego, a także segregacji i naprawie butów przeznaczonych na wywóz do Rzeszy. W magazynach obozowych pracowały zarówno więźniarki, jak i więźniowie. W Effektenkammer przyjmowano i układano depozyty więźniarskie, w kilku barakach Bekleidungskammer przeglądano odzież po zamordowanych więź-niach-Żydach w poszukiwaniu pieniędzy i kosztowności, segregowano i przygotowywano do wysyłki ubrania, w innych, gdzie przechowywano pasiaki lub znaczone ubrania więźniarskie oraz ubrania SS-manów, sporządzano wykazy przechowywanej i wydanej odzieży. Inny rodzaj pracy związanej z funkcjonowaniem obozu wykonywały komanda o charakterze rolno-aprowizacyjnym. Brygady rolne były to przede wszystkim drużyny robocze formowane i pracujące od wczesnej wiosny do późnej jesieni na terenie gospodarstw obozowych. Komanda te zajmowały się orką, siewem, pieleniem, koszeniem traw, zbiorem zbóż i okopowych, omłotami, kop-cowaniem ziemniaków, jarzyn i warzyw. W okresie nasilonych prac agrotechnicznych zatrudniano ok. 1500 więźniów. Były to prace ciężkie, wykonywane na otwartej przestrzeni, bez względu na warunki atmosferyczne, pod nadzorem brutalnych funkcyjnych i SS-manów. Charakter stały miały natomiast grupy robocze, do których należała aprowizacja więźniów i SS-manów. Jedne z nich zajmowały się dostarczaniem do kuchni na pola więźniarskie kartofli i jarzyn, inne przygotowywały posiłki. Przynoszenie kotłów z pożywieniem do bloków należało do sztubowych. Ostatnia grupa robót związanych z funkcjonowaniem obozu obejmowała' ok. 15 komand wykonujących prace o charakterze sanitarnym i specjalnym. Były to przede wszystkim grupy zatrudnione w łaźni i fryzjerni przy przyjmowaniu nowo przybyłych oraz przy kąpieli będących już w obozie więźniów, komando dezynfekcyjne zajmujące się zwalczaniem insektów oraz komando pracujące na dwie zmiany w pralni obozowej, liczące 200-300 więźniarek. Podobną pracę wykonywali więźniowie w łaźni i pralni SS. Do szczególnie wyczerpujących fizycznie i psychicznie należały prace nieproduktywne. Dysponując nadmiarem więźniarskiej siły roboczej, władze obozowe formowały komanda, których zadaniem było przenoszenie piasku, kamieni, darniny, gruzu z jednego miejsca na drugie i z powrotem, względnie kopanie i zasypywanie dołów. Szybkie tempo pracy oraz świadomość jej bezsensu, przy jednoczesnym znęcaniu się nad więźniami powodowały, że wielu członków tych komand w bardzo krótkim czasie wykańczało się. Oddzielne komando powołano do uprzątania ciał zmarłych więźniów w re- 101 wirach oraz na poszczególnych polach, które w początkowym okresie zajmowało się grzebaniem zwłok, a później transportowaniem ich do krematorium, ewentualnie na stosy spaleniskowe. Szczególnym, ściśle izolowanym ze względu na charakter pracy było Sonder-kommando. Jego członkowie zajmowali się wydobywaniem z komór gazowych zwłok oraz ich spalaniem na stosach lub w piecach krematoryjnych. Ta część Sonderkommando, która spalała ciała w odległym od Majdanka o 7 km lesie krępieckim w latach 1942-1943, nazywana była Waldkommando. Los członków Sonderkommando był z góry przesądzony. Jako niewygodnych świadków największych zbrodni likwidowano ich co pewien czas. Z powyższego przeglądu wynika, że w różnych okresach funkcjonowania Majdanka dla jego bezpośrednich potrzeb zatrudniano ponad 100 komand. Każde z nich, poza rolno-aprowizacyjnym, liczyło przeciętnie ok. 30 osób. Według zalecenia Pohla z 12 lutego 1942 r. do prac wewnątrzobozowych można było przeznaczyć maksimum 10% ogólnej liczby zatrudnionych więźniów. W Majdanku problem ten kształtował się inaczej. Od początku istnienia obozu niemalże do końca 1942 r. wskaźnik ten wynosił ok. 15-20%. Sytuacja uległa zmianie dopiero w 1943 r., na skutek napływu licznych transportów. Przy pracach celowych i bezcelowych zatrudniano wtedy ok. 40% więźniów, a po zakończeniu robót budowlanych odsetek ten jeszcze wzrósł; w marcu 1944 r. wynosił 65% ogółu zatrudnionych. Po ewakuacji obozu w kwietniu tegoż roku funkcjonowały niemal wyłącznie komanda wewnątrzobozowe8. Obydwie omówione grupy komand służyły bądź dla szybkiego wykonywania obiektów i urządzeń obozowych gwarantujących sprawne funkcjonowanie lubelskiej fabryki śmierci, bądź dla prowadzenia samowystarczalnej gospodarki. Według jednak odgórnych zaleceń WVHA, również i Majdanek, podobnie jak inne kacety, miał być instytucją dochodową, przynoszącą zyski dla SS, m.in. poprzez wynajmowanie więźniów instytucjom i organizacjom pozaobozowym. Ze względu na brak rozwiniętego przemysłu w Lublinie i jego regionie, nie było rzeczą trudną zrealizowanie zamówienia każdej firmy, która zgłaszała zapotrzebowanie na siłę roboczą. Priorytet w wykorzystywaniu więźniarskiej siły miały instytucje SS. Najwięcej i najszerzej korzystały z tego przywileju spółki gospodarcze: Deutsche Aus-rustungswerke i Ostindustrie oraz różne przedsiębiorstwa. DAW - przypomnijmy - istniała w Lublinie od 1941 r. i dysponowała siłą roboczą obozu pracy przy ulicy Lipowej, z którego w miarę rozbudowy zakładów część więźniów przeniesiono do oddzielnego obozu przy ul. Chełmskiej, część do Puław. W1943 r. w tych trzech zakładach pracowało 5500 więźniów. Niezależnie od tego DAW w 1942 r. uruchomiła na Majdanku zakład naprawy nart (60 osób), a w roku następnym warsztaty szewskie, w których pracowało ponad 200 osób9. 8 A, Wiśniewska, Problem pracy..., s. 82. 9 C. Rajca, Lubelska filia Niemieckich Zakładów Zbrojeniowych..., s. 242 i n. 102 ma (lu-rki. \yak Lin. , nie iza- ius- Ostindustrie uruchomiła w Lublinie cztery zakłady. Były to: szczotkarnia i koszykarnia, cegielnia, zakład metalowy oraz zakład farmaceutyczny. Wszystkie one oparły swoją produkcję o siłę roboczą Majdanka, zatrudniając w 1943 r. ok. 2000 więźniów, prawie wyłącznie Żydów. Pierwszy z nich, zlokalizowany na dawnym lotnisku naprzeciwko obozu, uruchomił również na Majdanku produkcję koszy na amunicję oraz produkcję szczotek. Łącznie w komandach szczeciniarni, szczotkami oraz koszykami pracowało prawie 1500 więźniów i więźniarek. Zakład metalowy, zajmujący się rozbiórką broni zrzutowej , naprawą sprzętu metalowego, rozmontowywaniem lawet armatnich zatrudniał 240 więźniów, a niewielki zakład farmaceutyczny, kierowany przez garnizonowego lekarza SS z Lublina dra Sekela oparł produkcję na 35 więźniach Majdanka - lekarzach i farmaceutach, Żydach holenderskich. Przedsiębiorstwo Zakładów Futrzarsko-Odzieżowych {SS-Bekleindungs-werke), jako filia Majdanka od jesieni 1942 r., dysponowało własnym obozem pracy. Przed jego uruchomieniem przy robotach budowlanych i segregacji zgromadzonej odzieży w toku Aktion Reinhard pracowało 1200 więźniów doprowadzanych codziennie z obozu macierzystego10. Z siły roboczej więźniów Majdanka korzystał także Centralny Zarząd Budowlany SS i Policji przy budowie w Lublinie bazy zaopatrzeniowej dla jednostek SS na zajętych obszarach radzieckich. W latach 1942-1943 więźniowie pracowali przy robotach budowlanych Magazynu Zaopatrzenia Wyższego Dowódcy SS i Policji Rosji Południowej i Kaukazu (Nachschublager des Hóheren SS- und Polizeifuhrer Russland Siid und Kaukasien), przeznaczonego do składowania różnego rodzaju sprzętu wojskowego oraz artykułów żywnościowych, Placówki Zaopatrzenia Policji Porządkowej na Wschodzie w Sprzęt Samochodowy (Nachschubstelle Ost fur Kraftfahrgerat der Ordnungspolizei), a w 1944 przy budowie Parku Samochodowego dla Terenów Wschodnich (SS-Kraftfahrpark Ost). Niezależnie od prac w przedsiębiorstwach SS więźniowie Majdanka byli wy-" korzystywani przez lubelski Zentralbauleitung przy budowie Zakładu Uzyskiwania Gazu Gnilnego (Faulgasgewinnungsanlage), w oczyszczalni ścieków dla wykorzystania butanu jako paliwa dla napędu samochodów, a także olbrzymiego stadionu sportowego z przeznaczeniem dla załogi SS na Majdanku. Zatrudniano tu ok. 600 więźniów. Więźniów lubelskiego obozu koncentracyjnego eksploatowały również instytucje i organizacje cywilne, miejskie i okręgowe, jak: Centralny Urząd Rolniczy (Landwirtschaftliche Zentralstelle) - ok. 130 osób, Zakłady Tytoniowe (Tabakwerk) oraz pralnia miejska, elektrownia i kolej. Z taniej siły roboczej korzystały również różne firmy^budowlane. Liczba zatrudnionych w nich więźniów często się zmieniała, zależnie od wykonywanych zadań. Średnio na przedsiębiorstwo budowlane wypadało po 45 więźniów. C. Rajca, Podobozy Majdanka..., ss. 92-96. 103 •biuzSiay psoAUjzoui i Ans 33fefBzoB.i5i9z.id Ajoqoj oj - qoAuB[AYopnq MO{BU3JBUI JJOdsUEJJ 'EufA3BZI[BUE>[-OUpOAY 03IS BU mU3IUIB^ AY MOMOJ 3IU3Z -BJQ -BTOAZ 9UIZpO§ EpZE5[ O IlAzOJBAY HS UI9I5[JBJSO 9lUJOi>[OUp9[9IU ' [SUZOUpAsd Auiru op AAYOZoqo uisjsAs zszad luszpBMCudop 'uispojg iu3iaybjx ¦ayoiuzSiay niMojpz bu aiuąnSz 5is oBfiąpo ojBisnui AoBid niup uiAuoznjpAAY zbjo Azstzpo Su Azid Azoazj bhs.oo ' Azojui 'Apojip 'A{Bdn 'aoAzaius 'AjnqoiM 'zozsap bu b 'iU9zajs9Zjd [9ijba\jo bu B{Aq bubm 'OUIOpBlM?[Bf bu uiijjjsAzsm apazid 3IS B{BA\OJJU30UO?{ BDBjd Ap3I3[ 'nS3JJ[O 3IUA\0|§ OJ 0{AzoAjOQ 'MOIUZSIM BIO -Az BIUB3BJ5JS Mo>[pojs qoAzsf3iujm>jo[Bu z uiAupsf A{Aq A\.ozoqo qoAuio§3zozs -od BMopnq z subzbimz soBid sz 'fefBjssjjjpod smpoSz BA\ozoqo E>jAjBUi3[qoid J IS BiuBjBizp 3umAjb§3u bu auozbjbu {BA\Aq uaizaiM qoAjoj>[ Azjd 'qDAzsao§fBU op 3iAvqdjfeAV3ijsj 3iubavojj{Bij i njozpBU uisjsAs '3po§od bu np5|§ZM zaq biusiu -ptUJBZ UIZpO§ OSOJI 'BIZpSZJBU 'ADBjd 3DSf3IUI :A{BA\A{dM 3J I>[UnJBA\ BJsj; 'IJBMOO -Bad qDfHBf a\ 't>[unjBM A{Aq /Wciuzsim biubzozsiuAay mojusuiiujsui z uiAupsf AOVdd IXNDUVM C 3IU9J3J BU qDADBZ3J 31UA\O{§ 'A\OJ30B>[ qoAuUl Bl_p UX3JBnAU3Z3J UlAuUIOJ§O 5ts |bjs i>[sj3qn| zoqo ipBtijAs fsj ą\ 4yvią fsf AjBMnzDpo 3[§fep i qoAuzjjsuM -3Z qOBUIJIJ AV BZOOqOJ 3}IS B>JSJBIUZ3IM A{BAVOZB§UB %06"08 M ^*9VĄ ' AZSSZ^J 3IU -3J3j bu q3Aofez3i MOJ3DBJJ op 3iMjsu3iA\p3zad a\ ' qoAuoiuptujBz njoSo A/wojod J9AVBU Aj5u§BISO 31U 3;V\OZOqOEZOd BpUBUIO^l BlUBMOfóllMAzjdn 3UJO§3Z0ZS 30 -bCbp\[ " VHAAV bj3zs IUIBIU3D3JBZ z siupoSz AubmAjsAzjo^Am jAq stu i^zpnj yeh -usjod ui\ąn^j 7^ a\ AuozpbuiojSbu az 'bjjiuAm ousb[ qoAzszAA\od qoAuEp 2 %c^-OZ °P łP^ds u \\^\ n^jfezood bu 1 L^61 nouo>i m MOIUZ3I/W >{3J3Spo 3Z 'O{BAVOpOA\odS '(AVVQ) q3^UUI A\ 3IU3Z0IUBJ§O qnj (3MOZ3lZpQ ApBJJJB^ 'dlU}SnpW)SQ) [3Z3OqOI 3HS z bu qoAjJBdo Mjsjoiq5isp3zjd qoAaoj5(3iu 3iUBA\opiM>jijz sizpi uiAj ez od b ' -j Lpfti BpBdojsq L MopA2-Avoiuz3]M qoi>[jsAzsAV sbz 3iuBA\opjouiAy\v -qoso 0009 °P 000L P° °1 ohsouAm qoAup3j8zM.z3q qDBqz3ji ą %0L '^l0 uiAutAoBJju30uo?i 3izoqo uii>jsj3qni ay bjsoiuAm -i np5is3tzp t ¦ 1 ZVL>\ q3B{BjJBA\>j qoszjj qomjBjso a\ q3AA\ozoqoBzod uziij zdszj bu BtusiupnjjBz Biupsjs sz 'ofefAzjd buzoui puBuiojf 3A\opso{| 3UBp o npjBdo ą\ •IUiAuJIMAo IUIBUIJIJ Z 3f OUBUA\OJZ AjBp [3J po iBIUZ3IA\ 3pB>mqBA\5[ BU np3J§ZM Z3q 95[MOIUp BZ A\O§TU3J QL od O^jAj A{pB{d i L-(76X B3MJ3ZD \ Op §S BAYJS.IOiq3ISp9Z.Id ¦BUBAY0>fIJIJBAY>fAAY3IU-BZ9IUD0UI0d 3{IS BZ I^JBUI L I BOAYOqO -BJ-BIUZ31AY 95JAYOIUP BZ !>{IBUl p A{pBJ[d gU^IMAo AuUIJ UJ9I5(tUU99 YHAAS. ZSZid UlAuO{BJSn Z 9UipO§Z 'B^IUAYODBld 0§9IUBJ od AjbSsIS [3ZJ3ZS ZBJOO 'B|qOJ UI3IU -3D3JBZ Z 9IUpO§Z ''J ^61 AlSOTAY po 9AYOZOqOBZOd 9pBZIUB§JO I 9pnjAjSUI ss na pra-jd-:do inia r się [po-iży-się Iten, jny-cdu int] nu mny. )rą- Szczególnie ciężkie było noszenie kamieni i gruzu ceglanego na nosiłkach lub w połach płaszczy. „Biegnąc boso po rozsypanym po drodze gruzie więźniowie kaleczyli nogi, które ociekały krwią. Wygląd ich był strasznie opłakany, zazwyczaj umierali po kilku dniach, nikt dłużej nie wytrzymywał przy tej pracy"11. W komandach budowy dróg „oprócz wyjątkowej brutalności kapów i Vorar-beiterów sadyzmem odznaczali się majstrowie Niemcy, którzy osobiście bili więźniów, bądź zgłaszali do kapo i strażników o uchybieniach, co w konsekwencji powodowało bicie. Było sporo wypadków z wagonikami, które przygniatały więźniów przy wywracaniu lub najeżdżały na popychających inne"12 Za nieco lepsze uchodziły w obozie prace w pomieszczeniach. Pracujących tam więźniów chroniły przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi ściany i dach baraku. Najbardziej cenionymi komandami były te, w których można było coś „zorganizować" z żywności lub odzieży. Dlatego też grupy zatrudnione w komandach aprowizacyjnych powszechnie zaliczano do uprzywilejowanych; szczególnie korzystna była praca w kuchniach na polach więź-niarskich, kuchni i kantynie SS. Tam bowiem istniała możliwość zdobycia dodatkowego pożywienia. Do tej grupy zaliczyć też trzeba więźniów pracujących w magazynach odzieżowych, szwalni, warsztatach szewskich, a nawet pralni. Przemycana stamtąd odzież często ratowała zdrowie wielu jej „organizatorów" oraz ich kolegów. O warunkach pracy decydowało nie tylko jej miejsce. Wiele zależało od narzędzi, które często były tępe, uszkodzone, nie nadające się do użytku. Zdarzały się przypadki, że nie wydawano żadnych, nakazując na przykład przenosić rękami ziemię, darninę, kamienie itp. W takiej sytuacji praca nie mogła być wykonywana przez komando lub poszczególnych więźniów według narzuconej normy czy polecenia, za co karano rzekomo winnych. Do wyniszczenia głodnych, wycieńczonych fizycznie więźniów w poważnym stopniu przyczyniał się czas pracy. W sezonie letnim (od 15 kwietnia do 29 września) obowiązywał 11-godzinny, a porą zimową 9-godzinny dzień pracy., Czas ten był często przekraczany o kilka godzin. Niezależnie od tego ograniczano czas na posiłki do minimum; niedziele i święta nie były wolne od zajęć; w niektórych komandach (pralnia, warsztaty samochodowe, szwalnia) praca odbywała się na dwie zmiany. Nadzór i tempo pracy to dalsze czynniki, które w sposób natychmiastowy prowadziły do tragicznych skutków. Narzucone były przez SS-manów, kapo i Vorarbeiterów, z których większość zapisała się w pamięci więźniów jako mordercy pozbawiający życia niewolnika-więźnia za najdrobniejsze przewinienia. Spośród wyjątkowych sadystów maltretujących i zabijających podczas pracy należy wymienić: Karla Gałkę - kapo w komandach roboczych zatrudnionych przy budowie dróg i garaży, pozbawiającego życia więźniów kijem lub 11 N. Żelechower, Spychani na dno. W: Przeżyli Majdanek..., s. 234. 12 APMM, Wspomnienia Z. Filipczuka YII/151, ss. 4-5. 105 drągiem przez uderzenie w podstawę czaszki; kapo Augusta Schmucka - notorycznego pijaka, bandytę z Hamburga, który za drobne uchybienia maltretował dotąd „dopóki krew nie zalała więźnia, dopóki drąg nie połamał się w kawałki"13. Nie inną opinię wśród więźniów mieli: Edmund Pohlmann - „arcy-morderca, stale noszący przy sobie okuty drąg, który mordował więźniów na prawo i lewo, bez wyboru"14, Vorarbeiter Peter Kling, który „bił aż się słabo robiło na sam widok. Uderzenie pierwsze kierował przeważnie na kość ogonową, po którym więzień ze straszliwym bolesnym rykiem walił się na ziemię. Poszturchując leżącego drągiem zmuszał do podniesienia się, pochylenia i od nowa bił i powalał na ziemię obolałego"15. Podobnymi typami byli: Hans Fi-scher, Paul Truzel, Hermann Schommer, Włodzimierz Nowakowski, Fritz Illert i wielu innych. Większość z nich była niemieckimi kryminalistami specjalnie przysłanymi na Majdanek. Wśród nadzorców wyjątek stanowili ci, którzy starali się pomagać podległym sobie więźniom, stwarzać im znośniejsze warunki pracy. Należeli do nich kapo i Vorarbeiterzy narodowości nie niemieckiej, głównie Polacy: Stanisław Zelent - Vorarbeiter komanda porządkującego III pole, na którym ukrywał ludzi chorych, rekonwalescentów, inwalidów, młodocianych, stwarzając im lepsze warunki pracy, przez co zyskał sobie powszechny szacunek i uznanie; Edward Ka-rabanik - nauczyciel, socjalista ratujący Polaków i Żydów zatrudniając ich w baraku stolarni; Janina Wróblewska, która stworzyła im możliwości „organizacji" odzieży w szwalni; Jerzy Kwiatkowski - ogrodnik na polu III; Stefan Wiśniewski, Michał Gnoiński, pułkownik, b. wojewoda krakowski, Witold Or-pisz-Orzechowski, Helena Krucyuszowa - inżynier architekt nadzorująca pracę dzieci białoruskich, i inni. Na uwagę zasługują również dwaj więźniowie narodowości niemieckiej: dziennikarz Georg Gróner socjalista oraz Ludwig Eini-cke niemiecki komunista, a także Czech Ladislaw Lukesz odznaczający się życzliwością w stosunku do więźniów przez cały okres pobytu w obozie. Powrót komand dofobozu po całodziennej, wyczerpującej pracy przedstawiał tragiczny widok: „Komanda powracające do obozu ciągnęły na saniach kupy trupów, żywych jeszcze prowadzono pod ręce, a puszczone poza bramą pełzło to do bloków rękami i nogami drapiąc po zlodowaciałym placu. Niektórym udawało się dowlec do baraku, po ścianie, starają się wstać, lecz długo nie mogą utrzymać się w pozycji stojącej"16. W tych warunkach praca stawała się piekłem na ziemi, środkiem do unicestwiania tysięcy istnień ludzkich. 13 J. Korcz, Na Majdanku. W: Pamiętniki nauczycieli..., s. 657. 14 A. Stanisławski, op. cit., s. 202. b J. Korcz, Na Majdanku. W: Pamiętniki nauczycieli..., s. 658. 16 APMM. Wspomnienia Stefana Wiśniewskiego YII/35, s. 18. Rozdział VI Warunki zdrowotne i lecznictwo Jie 1. WARUNKI SANITARNO-HIGIENICZNE Beznadziejną egzystencję więźniów potęgował brak elementarnych warunków sanitarno-higienicznych. Brudne, czasem zakrwawione ubranie, roje insektów, brak urządzeń sanitarnych oraz dostatecznej ilości wody do mycia i kąpieli, zakaz posiadania i używania grzebienia, szczotki do zębów, chusteczki do nosa, papieru higienicznego - to zjawiska, które wywierały deprymujące wrażenie na każdym nowo przybyłym. Największą plagą, która więźniom zatruwała każdy dzień i każdą noc, były wszy. „Obsiadały nas całymi rojami i powodowały nie tylko swędzenie, ale podrażnienie skóry, a nawet powstawanie ran, co z kolei stawało się źródłem infekcji. Wszy rozmnażały się nawet przy krótko ściętych włosach. Toteż nagminną obozową ozdobę uwłosienia stanowiły niezliczone ilości gnid, posklejanych razem w paciorkowe sterczące nitki. Nie było kiedy i czym ich tępić. Pozostało tylko zabijanie, co przy braku odpowiedniego światła (w dzień praca) stanowiło przysłowiową syzyfową pracę. «Polowanie» odbywało się w niedziele, w czasie których praca trwała do godziny 12. Zaprawdę swoisty to był widok; więźniowie w brudnej podartej bieliźnie siedzieli na barakowych pryczach w różnych pozach i wychudzonymi brudnymi palcami gnietli obmierzłe insekty między paznokciami"1. Do tego realistycznego opisu należy dodać i to, że drugim pasożytem będącym utrapieniem więźnia były pchły, których tysiące gnieździło się w siennikach i ubraniach więźniarskich. Władze obozowe usiłowały sporadycznie niszczyć robactwo przez dezynsek-cje baraków. W tym celu więźniom danego bloku zabierano rano sienniki, koce, a także garderobę. Szczeliny ścian baraku zaklejano paskami papieru, po czym do wnętrza wrzucano zawartość kilku puszek cyklonu B. Tymczasem półnadzy więźniowie, marznąc, oczekiwali na efekt dezynsekcji, który z zasady bywał mierny, gdyż przy słabej szczelności budynku trudno było uzyskać odpowiednie stężenie gazu do zatrucia insektów. Wytępienie zaś robactwa przez utrzymanie higieny osobistej było rzeczą niemożliwą. 'Z. Pawlak, op, cit., s. 99 107 Drugą plagą potęgującą stan antysanitarny, typową dla Majdanka do lata 1943 r., było błoto, powstałe z rozmokłej i deptanej przez tysiące więźniów lessowej glinki. „W błocie brnęło się powyżej kostek, trudno było z niego wyciągnąć buty. W czasie dłuższego stania w jednym miejscu, na przykład w czasie apelu, błotnista maź wlewała się wierzchem do butów"2. W takich warunkach nierzadko odbywały się karne ćwiczenia gimnastyczne: rolowanie, żabki, czołganie. Widok więźniów po „gimnastyce" był przerażający. Zabrudzone, pełne robactwa ubranie rzadko było zmieniane. Do stycznia 1943 r. obóz nie dysponował własną pralnią, ale i jej uruchomienie dawało efekty nader mizerne. Mocno zabrudzona odzież była niedoprana, insekty nadal w niej pozostawały. Kąpiel i codzienne mycie początkowo nie były praktykowane. W 1942 r. tylko niektóre grupy więźniów kąpano poza obozem, i to bardzo rzadko, innym więźniom, jak np. zakładnikom, nie umożliwiano prawie wcale umycia się oraz nie dawano zmiany bielizny. Uruchomiona łaźnia służyła głównie do kąpieli nowo przybyłych, szczególnie tych, którzy dysponowali jakimś majątkiem, aby opisanymi już sposobami zagrabić przywiezione przez nich kosztowności. Z chwilą nawet rozbudowania łaźni w drugiej połowie 1943 r. nie wprowadzono zasady kąpieli w określonych odstępach czasu. Były osoby, które po 3-4 miesiące nie mogły skorzystać z kąpieli. Nie lepiej rzecz się miała ze zdobyciem wody do umycia rąk i twarzy. Uzyskanie wody ze studni obok kuchni na polach I i II było rzeczą nadzwyczaj trudną. W zimie 1943 r. więźniowie myli się śniegiem. W lipcu 1943 r., w czasie szczytowego nasilenia transportów, ówczesny komendant Florstedt polecił zamknąć wodę na kilka tygodni. Funkcje szaletów spełniały tzw. latryny pobudowane pośrodku każdego pola. Były to głębokie doły kloaczne z ułożoną na środku belką-sedesem. Władze obozowe ustanowiły przy nich dyżury funkcyjnych, których zadaniem było pilnowanie, aby nikt z korzystających nie przebywał tam za długo. Doglądali tego również Blockfuhrerzy. Jedni i drudzy spełniając gorliwie swój obowiązek bili i wypędzali więźniów, albo spychali ich do dołów. Do „kloaki" wpadali także wycieńczeni więźniowie, którzy nie mogąc się utrzymać o własnych siłach, tracili równowagę na wąskiej, śliskiej belce. Nie lepiej przedstawiał się stan sanitarny na polu kobiecym. Więźniarki początkowo załatwiały potrzeby fizjologiczne przed barakami, a w ciągu dnia komando porządkowe pola sprzątało nieczystości. Wiosną 1943 r. obok drutów II międzypola wykopano na ten cel rowy. „Musiałyśmy stać z gołymi pośladkami, gdy niedaleko przechodzili mężczyźni, a wachmani z wieżyczek nieraz z nudów, dla zabawy strzelali do takiego «celu»\ Na noc do każdego baraku, ze względu na zakaz opuszczania o tej porze bloku, wnoszono „2-3 kible - skrzy- 2 Tamże. 3 H. Birenbaum, op. cit., s. 1 108 la B- a rti ił- ali ek ch, to-II ni, |nu- ze zy- nie drewniane z uchwytami, w żadnym wypadku nie wystarczające dla dużej ilości mieszkańców 600-800 osób. Toteż każdego ranka pół drogi było zalane nieczystościami, smród przez całą noc panował nie do zniesienia"4. Nic też dziwnego, że w takich warunkach, przy ogromnym zagęszczeniu baraków, raz po raz wybuchały epidemie chorób zakaźnych dziesiątkujących więźniów. Pewna poprawa warunków sanitarnych nastąpiła jesienią 1943 r., kiedy doprowadzono wodę do urządzeń sanitarnych we wszystkich barakach, rozpoczęto częstsze kąpiele i dezynfekcje odzieży oraz gdy zmniejszył się stan liczbowy więźniów, a organizacje charytatywne wzmogły akcje niesienia im pomocy. Mimo tego niektóre choroby i epidemie istniały i szerzyły się nadal, bądź pojawiały się choroby dotąd nieznane, głównie wśród nowo przybyłych z innych obozów. 2. CHOROBY I EPIDEMIE Na Majdanku, podobnie jak i w innych kacetach, najczęstszym schorzeniem zakaźnym był tyfus plamisty. Epidemia duru trwała z różnym nasileniem niemal przez cały okres funkcjonowania obozu. Tyfus pojawił się od samego momentu powstania obozu w 1941 r. Dokonany w końcu listopada tegoż roku przegląd 1500 jeńców radzieckich wykazał, że „połowa to chorzy na tyfus lub maksymalnie wycieńczeni rekonwalescenci po tej chorobie"5. Jeńców podejrzanych o dur plamisty SS-mani wieszali lub rozstrzeliwali. Mimo tego sposobu „walki" z chorobą, nie udało się jej zlikwidować. W czerwcu 1942 r. po zapełnieniu się obozu transportami Żydów czechosłowackich epidemia ogarnęła dziesiątki więźniów. Nie mogąc jej zwalczyć władze zarządziły dokonanie selekcji, w wyniku której ok. 200 chorych rozstrzelano w lesie krępieckim. Odtąd selekcje na rewirze stały się regułą. Natężenie epidemii jednak nie malało, poT nieważ niewiele uczyniono dla poprawy warunków sanitarnych. W pierwszym kwartale 1943 r. w związku ze znacznym zagęszczeniem obozu przez transporty więźniów z GG, dur rozprzestrzenił się na wszystkie pola. Wówczas to władze obozowe w celu izolacji chorych utworzyły na każdym polu oddzielny barak rewirowy dla chorych na tyfus. W ciągu następnych miesięcy epidemia nieco przycichła, ale latem (czerwiec-sierpień) znów przybrała na sile, dziesiątkuj ąc nowo przybyłych Żydów z gett warszawskiego i białostockiego, wysiedloną ludność wiejską z Zamojszczyzny oraz kobiety i dzieci ze Związku Radzieckiego. Ostatni, największy wzrost zachorowalności na dur nastąpił w końcu października 1943 r. na polu III, co skłoniło władze do utworzenia tu trzech bara- 4 F. Siejwa, op. cit., s. 28. 5 T. Kosibowicz, Zdrowych było niewielu. W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia..., s. 26. 109 ków rewirowych i ogłoszenia miesięcznej izolacji osadzonych na tym polu więźniów (Lagersperre), zakończonej dezynfekcją baraków. W okresie następnym wypadki zachorowań na tyfus miały także miejsce, ale nie objęły już tak dużej liczby więźniów. Nie sposób ustalić dokładnej liczby ofiar tej epidemii z braku materiałów źródłowych. Gdyby nawet zachowały się odpowiednie dane, nie odzwierciedliłyby rzeczywistości, bowiem polscy lekarze sprawujący faktyczną opiekę nad chorymi, w obawie przed selekcją nie zawsze podawali w swojej diagnozie rzeczywiste rozpoznanie. Również władzom obozowym nie zależało na ukazywaniu rozmiarów epidemii, ponieważ rzutowało to na urlopy SS-manów. Według zgodnych relacji więźniów epidemia zbierała obfite żniwo. Codziennie z baraków tyfusowych wynoszono kilkanaście lub kilkadziesiąt trupów. Efektem nędznego pożywienia obozowego oraz innych warunków bytowych była wspomniana wcześniej choroba głodowa. W wyniku zagłodzenia następowały nieodwracalne zmiany w ogranizmie - fizyczne i psychiczne - prowadzące do niechybnej śmierci. Pierwszym objawem choroby głodowej towarzyszyła biegunka głodowa (Durchfall), nosząca znamiona epidemii. Następował zanik funkcji trawiennych, wyczerpanie organizmu, spadek wagi ciała do minimum. W ostrym przebiegu dziesiątkowała więźniów. Durchfall mógł być leczony jedynie przez poprawę wyżywienia. Awitaminoza będąca konsekwencją obozowego wyżywienia osłabiała odporność organizmu więźniów na infekcje i schorzenia ropne. Zadraśnięcia ciała stawały się groźne, przechodząc niejednokrotnie w zgorzel lub ogólne zakażenie. Flegmony, czyraki, ropnie obejmowały masowo liczne grupy niedożywionych więźniów. Do poważnych schorzeń o charakterze epidemicznym należał świerzb. Choroba ta w warunkach antysanitarnych powodowała liczne ropnie i ropowice. Mimo jej zwalczania, do jesieni 1943 r. powszechnie dawała się we znaki chorym na rewirze, jak również więźniom w barakach na polach, którzy usiłowali leczyć się własnymi sposobami. Częste uszkodzenia ciała więźniów przez SS-manów i funkcyjnych, postrzelenia czy urazowe wypadki przy pracy nie zawsze mogły być leczone z braku leków i opatrunków, szczególnie w latach 1941-1942. Brak ciepłej odzieży oraz ciężkie warunki pracy na otwartej przestrzeni sprzyjały odmrożeniom. Notowano ich najwięcej podczas ciężkich zim 1941-1942 oraz 1942-1943. Więźniowie odmrażali kończyny, nosy, uszy, były nawet wypadki całkowitego zamarznięcia. Przeprowadzane dezynfekcje, kąpiele w okresach zimowych, jesiennych i wczesnowiosennych oraz niepogody powodowały wzrost zachorowalności na grypę, anginę, zapalenie płuc, przeziębienia. Do powszechnych należała gruźlica. Śmiertelność z jej powodu dorównywała ilości zgonów w rewirowych blokach biegunkowych czy tyfusowych, a szczególnie wzrosła w końcu 1943 r. i na początku 1944 r. wśród chorych przywiezionych z innych kacetów. „Straszliwe 110 wychudzenie tych ludzi robiło niesamowite wrażenie, śmierć zbierała obfite żniwo, nie było dnia, aby z takiego bloku nie wyniesiono na dwór co najmniej kilkanaście trupów"6. Oprócz wymienionych chorób występowały w obozie: malaria (wśród chorych Żydówek greckich przywiezionych z Oświęcimia), róża, choroby serca i układu krążenia, głównie po przebytym tyfusie, a także przypadki chorób psychicznych. Wielu Żydów przywiezionych do obozu po powstaniach w gettach warszawskim i białostockim cierpiało na poparzenia i rany postrzałowe, odniesione podczas walk i pożarów. Latem 1943 r. po przybyciu licznych transportów dzieci i kobiet z wysiedlonej Zamojszczyzny i okupowanych terenów ZSRR wystąpiły w obozie epidemie chorób dziecięcych: kokluszu, ospy wietrznej, odry, świnki. „Serce krajało się na widok, jak małe, słabe ptaszyny wyrzucone z gniazd, siedziały rzędem na ławce w ambulatorium, chwytając powietrze zeschłymi wargami"7. ze- tni H- 3. REWIR I JEGO ORGANIZACJA Ogromna liczba chorych jeńców w początkach istnienia obozu nie miała znikąd ratunku wobec braku lekarzy, środków medycznych, szpitala czy ambulatorium. Charakterystyczna rzecz, że na pierwszym planie budowy obozu z 7 października 1941 r. nie zaznaczono w ogóle bloków rewiru, a w planie generalnym dla 150-tysięcznego obozu jenieckiego przewidywano tylko 7 baraków na cele szpitalne. Dokumentacja ta opracowywana w okresie masowej zagłady „niepożądanych" jeńców w minimalnym stopniu uwzględniała los chorych. Pierwszych lekarzy-więźniów sprowadzono dopiero pod koniec listopada 1941 r. z Sachsenhausen, następna grupa przybyła w lutym 1942 r. z Oświęcimia. Przez dość długi okres zatrudniano ich przy kopaniu masowych grobów dla zmarłych lub zamordowanych jeńców, dopiero później polecono im zająć się pracą sanitarną, nie wyrażając jednak zgody na założenie chociażby prowizorycznego izolatorium. Pierwszy barak z przeznaczeniem na ambulatorium (nr 1 na polu I) przekazano dopiero w lutym 1942 r. W kwietniu tego roku, zapewne w związku z napływem licznych transportów więźniów, szalejącą epidemią tyfusu oraz zarządzeniem Pohla o racjonalnym wykorzystaniu siły roboczej więźniów i jeńców, władze obozowe oddały na cele szpitalne trzy baraki, później sześć, a w 1943 r. dopiero całą stronę północną pola (10 baraków). Odtąd rewir posiadał ambulatorium, blok chirurgiczny, interny, zakaźny oraz dla rekonwalescentów. Każdy z baraków mieścił od 150 do 200 osób, co oznaczało, że rewir mógł średnio w różnych okresach przyjąć 300-1500 chorych. W miarę rozrostu obozu 6 J. Korcz, Na Majdanku. W: Pamiętniki nauczycieli..., s. 675. 7 Z. Pawłowska, W rewirze na Majdanku. W: „Przegląd Lekarski", R. XXIV, nr 1,1968, s. 182. 111 i rozszerzania się epidemii tyfusu w pierwszym kwartale 1943 r. utworzono filie rewiru na każdym polu. Powstały one na polu II (bloki 8-9), na polu III (blok 12) i na polu IV (blok 4). Wiosną 1943 r., po chwilowym zlokalizowaniu epidemii uległy one likwidacji. W październiku 1943 r., kiedy to epidemia tyfusu ogarnęła III pole, na izolatorium przeznaczono bloki 20-22. Rewir męski, przeniesiony we wrześniu 1943 r. na pole V, tylko przez okres czterech miesięcy nie był nadmiernie zatłoczony. Okazał się jednak za mały, kiedy, poczynając od grudnia, zaczęły przybywać transporty chorych z innych kacetów. Stan wielkiego zatłoczenia trwał aż do ewakuacji. Od maja 1944 r. do czasu wyzwolenia istniał dla mężczyzn tylko jeden barak rewirowy (nr 15 na polu I). Drugi męski szpital, jednak o charakterze specjalnym, powstał na polu II w połowie 1943 r. dla wspomnianej już grupy kalek wojennych. Ów Lazarett fiir sowjetisch-russische Kriegsversehrte zajął całe pole i funkcjonował do wyzwolenia. Rewir dla kobiet, zorganizowany w pierwszych miesiącach 1943 r., objął początkowo jeden, a w kwietniu cztery bloki. Po przeniesieniu więźniarek na pole I szpital przejął wszystkie baraki po rewirze męskim. Wymienione szpitale podlegały lekarzowi obozowemu (Lagerarzt), który jako kierownik Oddziału V komendy obozu był odpowiedzialny za opiekę lekarską nad całym kacetem, a poprzez komendanturę podlegał szefowi Urzędu D III a WVHA- SS-Obersturmbannfuhrerowi dr Enno Lollingowi. Obowiązki lekarza obozowego na Majdanku pełnili kolejno: SS-Obersturmfiihrer Josef Trzebinsky, SS-Hauptsturmfuhrer Max Blancke oraz SS-Obersturmfiihrer Heinrich Rindfleisch. Mieli oni do pomocy lekarzy SS. których w obozie lubelskim nie było wielu. „Lecznictwo szpitalne nie obchodziło [ich] zupełnie, z reguły nie poniżali się oni do tak nieinteresujących zajęć, jak leczenie chorych. Ludzi tych absorbowały selekcje, czy wydawanie wyroków śmierci"8. Pozostający w ich dyspozycji sanitariusze SS zajmowali się sprawami organi-zacyjno-porządkowymi; byli „najgorszą plagą, ponieważ mając oficjalny przydział do szpitala kręcili się po nim całymi dniami. W praktyce całe ich zajęcie ograniczało się do coraz to nowych szykan i stałego przeszkadzania nam w pracy. Miewali szały porządku i innowacji, wodzili palcami po sufitach baraków szukając tam brudu, wyrzucali sprzęt ambulatoryjny na podłogę, rzekomo nie tak ułożony, jak trzeba, darli karty gorączkowe, jakoby źle zapisane, kazali wypisywać chore ze szpitala, uważając je za symulantki, lub przeprowadzać je z jednego baraku do drugiego. Niewyczerpani byli w coraz złośliwszych i bezsensownych pomysłach"9. 8 S. Perzanowska, Szpital obozu kobiecego w Majdanku. W: „Przegląd Lekarski", R. XXIV, nr 1, 1968, s. 173. l) Tamże. 112 Dwaj z nich, SS-Oberscharfuhrerzy: Hans Perschon i Anton Enders, posiadali przeszkolenie w używaniu cyklonu B, toteż w czasie gazowania więźniów ich zadaniem było obsługiwanie komór gazowych, za funkcjonowanie których byli odpowiedzialni. Natomiast Giinther Konetzny przeprowadzał niejednokrotnie selekcje na rewirze męskim i na polu kobiecym, uczestniczył w egzekucjach, mordował chorych więźniów śmiertelnymi zastrzykami. Właściwą opiekę nad chorymi we wszystkich szpitalach sprawowali więźniowie: lekarze, odpowiedzialni za poszczególne bloki, lekarze-sanitariusze i pielęgniarze zwani kalifaktorami. Na czele tego personelu sanitarnego stał rewir-kapo. Niemal przez cały okres funkcjonowania męskiego szpitala funkcję tę pełnił Ludwik Benden, więzień nr 1, kelner z Hamburga. Nie mając pojęcia o sposobach leczenia, dokonywał amatorskich operacji chirurgicznych, powodujących trwałe kalectwo. Ponadto brał udział w selekcjach na męskim rewirze, uśmiercał ciężko chorych lub niedołężnych więźniów zastrzykami ewipanu. Preciwieństwem był j ego zastępca dr Otto Hett, staraj ący się pomagać chorym. W 1943 r. zajął się organizacją lazaretu na polu II i tam też został rewirkapo. Zwierzchnikiem szpitala dla kobiet była dr Stefania Perzanowska, czyniąca wiele dobrego dla chorych kobiet i ratująca ich życie wszelkimi możliwymi środkami i sposobami. Na ogół każdy z bloków rewirowych posiadał odpowiedzialnego lekarza, któremu podlegali lekarze-sanitariusze dokonywujący niewielkich zabiegów i spełniający wiele czynności pomocniczych w opiece nad chorymi, pielęgniarze zajmujący się utrzymaniem czystości, rozdawaniem pożywienia, usługujący chorym oraz pisarz prowadzący ewidencję chorych. Każdy rewir posiadał własną kancelarię. Należało do niej rejestrowanie chorób, zgonów, sprawy aprowizacji i inne czynności administracyjne. Na rewirach istniały tzw. apteki gromadzące lekarstwa przekazywane przez władze obozowe, bądź w późniejszym okresie również przez organizacje charytatywne. Nadzór nad apteką rewiru męskiego sprawował lekarz - dr Jan Klonowski, _ na kobiecym farmaceutka - Józefa Wdowska. 4. SPOSOBY I MOŻLIWOŚCI LECZENIA Przyjmowanie chorych na rewirach (z wyjątkiem lazaretu) odbywało się raz dziennie po porannym apelu, kiedy komanda robocze wyruszyły do pracy. Kandydatów do szpitala z całego pola (w przypadku pół męskich) przyprowadzał SS-man. Przyjmowano tylko tych, których wygląd świadczył o ciężkiej chorobie, chorych z temperaturą powyżej 38° a przede wszystkim kierowano się obawą przed epidemią. Jeśłi chory nie odpowiadał tym warunkom, zostawał uznany za symulanta i często kończył życie w baraku, gdzieś na terenie pola lub tam, gdzie pracował. Chorzy, którym udało znaleźć się na rewirze, byli kierowani do odpowied- 113 niego oddziału, gdzie ich rejestrowano i przebierano (tylko krótka podarta koszula), a następnie przydzielano im miejsce na pryczy. Posłania „nie posiadały żadnej bielizny pościelowej, jedynie sienniki papierowe i takie same zagłówki wypchane wiórami drewnianymi. Na każdym łóżku leżał jeden koc. Sienniki, zagłówki i koce nie były prane ani dezynfekowane, jak również nie zmieniano ich po zmarłych lub chorych na choroby zakaźne, były one niesamowicie brudne. Na te same łóżka kładziono następnych chorych. Jedynie po durze plamistym na skutek interwencji lekarzy zezwalano koce zanieść do dezynfekcji. Nic dziwnego, że więźniowie, przychodząc na rewir z jakimkolwiek schorzeniem z reguły zakażali się panującą tam wówczas chorobą zakaźną"10. Barak rewirowy niewiele różnił się od baraków, w których mieszkali więźniowie. Panował tu tłok, letnią porą zaduch, zimą chłód. Roje insektów potęgowały szalejące epidemie. Wyżywienie chorych do połowy 1943 r. nie różniło się od tego, jakie otrzymywali wszyscy więźniowie. Głód i chęć życia prowadziły w takiej sytuacji do kradzieży, zabierania pożywienia ciężko chorym-nieprzytomnym. Były przypadki nie ujawniania zgonów współtowarzyszy z tej samej pryczy. ,,Leżenie i spanie z trupem w ciasnym łóżku po to, aby zdobyć więcej pożywienia, nie należało do rzadkości"11. W takich warunkach możliwości lecznicze na rewirach były nadzwyczaj trudne. „Brak leków stał się tragiczną bolączką wszystkich szpitali obozowych, był typowym przykładem wyrafinowanej perfidii i zakłamania władz obozowych. Pełne baraki ciężko chorych i prawie nie istniejąca możliwość aktywnego leczenia, to codzienna rzeczywistość i nasza stała zgryzota (...). Tygodniowy przydział dla kilkuset chorych obejmował zaledwie jako leki przeciwgorączkowe trochę salicylanów i sulfamidów, z modnym wówczas prontosilem, węgiel i bo-lus alba przeciw biegunce, a z leków nasercowych krople walerianowe i po trzy ampułki kardiamidu, kofeiny i kamfory. Kilkanaście papierowych bandaży, paczka gazy, ligniny i trochę jakiejś maści były dopełnieniem tego cotygodniowego zaopatrzenia aptecznego"12. Rewiry oprócz lekarstw odczuwały poważne braki w sprzęcie niezbędnym przy dokonywaniu podstawowych zabiegów. Ograniczone ilości i rodzaje leków zmuszały lekarzy do różnych kombinacji terapeutycznych. Przy anginach, zapaleniu płuc, czyrakach, łuszczycy stosowano autohemoterapię, czyli przestrzykiwanie własnej krwi, co dawało dobre wyniki. Niezłe rezultaty osiągano przy owrzodzeniach podudzi przez stosowanie przymoczków z rozcieńczonej insuliny. Biegunki leczono palonym chlebem, gdy zabrakło węgla. Praktykę tę stosowali powszechnie więźniowie na wszystkich blokach. W takiej sytuacji praca lekarza polegała głównie na szczegółowym zbadaniu 10 Z. Pawlak, op. cit., s. 134. 11 H. Marczewski, W przedsionku krematorium. W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia..., s. 71. 12 S. Perzanowska, Szpital obozu kobiecego..., s. 177. 114 w czasie przyjęcia w celu rozpoznania choroby i zastosowania ewentualnego odpowiedniego leczenia. Wielu ciężko chorych wymagało szczególnej opieki i częstej kontroli ze strony lekarza, lżej chorym musiała wystarczyć pomoc sanitariusza. Dla jednych i drugich „troskliwa opieka, spokój, dobre słowo, zrozumienie chorego i oddziaływanie psychiczne miały zasadnicze znaczenie w leczeniu"13. Wielu chorych zawdzięcza życie lekarzom-więźniom, którzy robili co mogli, aby ulżyć ich cierpieniom. Niejednego uratowali od transportu lub przed komorą gazową podczas selekcji. Do takich lekarzy należeli na rewirze męskim: wspomniany Otto Hett, Leonard Dajkowski z Warszawy, Włodzimierz Doktor - lekarz Kasy Chorych z Ostrowca, Franciszek Gabriel - lekarz polskiego Gimnazjum w Kwidzyniu, Jan Klonowski z Lublina, Stanisław Ko-nopka z Warszawy, Witold Kopczyński - lekarz kolejowy z Gdańska, Tadeusz Kosibowicz - dyrektor szpitala w Będzinie, Jan KurzątkowsKi - major Wojska Polskiego, Piotr Metera z Radomia, prof. Mieczysław Michałowicz - rektor Uniwersytetu Warszawskiego, słynny polski pediatra, Jan Nowak, jego asystent, Edward Nowak - podporucznik Wojska Polskiego, Roman Pawłowski, Romuald Sztaba z Dąbrowy Górniczej, Henryk Wieliczański z Warszawy, Stanisław Wrona-Merski - były prezes Centralnego Komitetu Wykonawczego Stronnictwa Chłopskiego, prezes Naczelnego Komitetu.Wykonawczego Stronnictwa Ludowego. Lekarze żydowscy: Friedmann, Landesman, Otto Reich ze Słowacji, Otto Weiss z Wiednia, Bertmann, Goldberg, Jan Zakrzewski z Polski; lekarze radzieccy: Abratumow, Włodzimierz Michajłowski, Bliszcz, Mur-miłło; lekarze czescy: ppłk Rudolf Gliickner, Johan Riha i Zdenko Wiesner. Szczupły personel lekarski nie był jednak w stanie przeciwdziałać obojętności, okrucieństwu, bezkarności wielu kalif aktorów, nierzadko powiązanych z wyższymi funkcjonariuszami obozowymi. Miały miejsce wypadki bicia, wyłudzania żywności z paczek, układania chorych na biegunkę na gołych deskach pryczy. Najczęściej dochodziło do konfliktów pomiędzy chorymi a nieuczciwymi pielęgniarzami, którzy nie mieli pojęcia o pracy pielęgniarskiej. Rewir męski będący pod stałym nadzorem lekarzy i sanitariuszy SS żył stale w nerwowej atmosferze strachu przed selekcją. Tu bowiem, tak jak w całym obozie, dokonywano segregacji na więźniów produktywnych i nieproduktywnych. Pierwszym zapewniano jeszcze czasową egzystencję, drugich skazywano na natychmiastową zagładę. Mordu dokonywano na rewirze lub poza nim. Ludzi ciężko chorych, nie rokujących nadziei powrotu do zdrowia „szpilowano" czyli uśmiercano zastrzykami dosercowymi ewipanu lub fenolu. Z relacji i wspomnień więźniów wynika, że praktyka ta rozpowszechniła się na rewirze męskim w 1942 r. i była stosowana do jesieni 1943 r. Głównymi wykonawcami tych śmiercionośnych praktyk byli lekarze i sanitariusze SS oraz rewirkapo Benden. W ten sposób zginęło dziesiątki więźniów, ale ich dokładnej liczby nie można ustalić. Chociaż proceder ten nie przybrał tu tak masowych rozmiarów, 13 Z. Pawlak, op. cit., s. 114. 115 j ak np. w Oświęcimiu, j ednak podobnie j ak tam, był j edną z metod natychmiastowej likwidacji. Drugi sposób unicestwiania „elementu bezproduktywnego" na rewirze męskim, ale już na skalę masową, stanowiło uśmiercanie w komorach gazowych osób wyselekcjonowanych przez specjalną komisję. Podczas selekcji lekarze--więźniowie nie mieli prawie żadnych możliwości interwencji, niekiedy tylko udawało się uratować poszczególne jednostki. W przeciwieństwie do innych kacetów nie dokonywano na Majdanku masowych eksperymentów pseudomedycznych, chociaż istnieją dowody, że lekarze SS prowadzili je na własną rękę. Ze względu na stałe zagrożenie chorzy więźniowie zgłaszali się na rewir bardzo niechętnie. Z zasady udawali się tam gammie, do świadomości których nie zawsze docierało niebezpieczeństwo. W znacznie spokojniejszej atmosferze odbywało się przyjmowanie oraz pobyt więźniarek na rewirze kobiecym. Tutaj personel mniej kontrolowany przez SS-manów miał więcej samodzielności. Co ważniejsze, składał się on niemal wyłącznie z polskich więźniarek politycznych, które wyróżniały się swoją postawą w walce z reżimem obozowym. Były to polskie lekarki Stefania Perzano-wska i Aglaida Brudkowska-Jaworska, studentka medycyny Uniwersytetu Warszawskiego Hanna Jodko-Narkiewicz, pielęgniarki dyplomowane: Wanda Orłoś i Wanda Ossowska. Ponad 100-osobowa grupa kobiet zaangażowanych w obozowym ruchu oporu bardzo ofiarnie walczyła o życie współtowarzyszek. Do polskiego personelu dołączyły się przybyłe później lekarki Żydówki z getta warszawskiego z Aliną Brewdą i Marią Marder na czele oraz lekarki radzieckie: Lidia Smircewa i Nadia Pawlenko. Dzięki stosunkowo licznej i oddanej chorym grupie sanitarnej, a także atmosferze życzliwości i ciepła, warunki leczenia na tym rewirze mimo trudności były od początku znośniejsze. Na lepsze samopoczucie chorych miała również wpływ mniejsza ilość selekcji niż na rewirze męskim. W związku z epidemią tyfusu na przełomie 1942-1943, kiedy zachorowało na dur 40 SS-manów, a nawet pojawiły się przypadki śmiertelne, poważnie tym zaniepokojona komendantura obozu rozpoczęła w Urzędzie C III WVHA starania o aparaturę dezynfekcyjną i urządzenia pralnicze dla rewiru. Nie zostało to jednak do 25 lutego 1943 r. zrealizowane, skoro wizytując obóz pod względem warunków sanitarnych SS-Untersturmfiihrer Birkigt z wymienionego Urzędu stwierdził: „Baraki dla chorych zaopatrywane są w bieliznę, wyżywienie itp. z urządzeń pola I, nie mają własnej kuchni, pralni, urządzeń do dezynfekcji. W każdym baraku znajduje się obecnie 200 chorych. Baraki są więc przepełnione, chorzy leżą na trzypiętrowych pryczach, bez należytej możliwości wietrzenia"14. Mając na uwadze sugestie WVHA co do „powiększenia obozu do 25 tysięcy osób, dla uniknięcia ponownego wybuchu epidemii, a także ce- CGAORM, Fond nr 1372, Opis nr 2 EDChR nr 157. 116 lem stworzenia należytych warunków sanitarnych dla więźniów zatrudnionych jako siła robocza", Birkigt zalecał: „Rewir musi dysponować dostateczną przestrzenią, a w przypadku epidemii możliwością poszerzenia. Musi być oddzielony od pozostałego obozu pasami kwarantanny i posiadać własne urządzenia do zaopatrzenia (kuchnia, pralnia, dezynfekcja itp.). Licząc w normalnych warunkach 3% chorych, to baraki rewirowe na szpital stały muszą mieścić około 750 osób. W przypadku epidemii powinno się do szpitala stałego dołączyć taką ilość baraków, aby móc pomieścić 10% więźniów w barakach dla chorych względnie w kwarantannie, a więc dla 2500 osób"15. Obliczenia te wkrótce okazały się nierealne. Na specjalnej konferencji 5 maja 1943 r. w sprawach sanitarnych obozu z udziałem zastępującego komendanta SS-Hauptsturmfuhrera Waltera Langleista, lekarza obozowego Blancke przedstawicieli Centralnego Zarządu Budowlanego Grothe i Miillera oraz wspomnianego j uż Birkigta ustalono, że „pole I będzie rozbudowywne j ako ekstensywny, rozszerzony szpital obozowy, względnie jako pole-kwarantanna z własną pralnią i odwszalnią w dotychczasowym baraku pralni. Baraki w rzędzie południowym, mimo że są pomieszczeniami mieszkalnymi dla więźniów, w razie potrzeby mogą być częściowo lub w całości przyłączone do szpitala obozowego. W północno-zachodnim rogu pola będzie zbudowany barak-ambulato-rium. Tak więc, zostanie utworzony zamknięty szpital z około 1600 łóżkami, co się równa 6,5% w normalnych warunkach, a w przypadku epidemii 3700 łóżkami, to jest 15% (ogólnego stanu więźniów, czyli 25 tysięcy)"16. Ustalenia te zostały skorygowane przez komendanta obozu Florstedta, który zdecydował się usytuować rewir męski na polu V, w pobliżu budującego się krematorium. Ustalenia powyższe nie były więc realizowane i pozostawały w sferze projektów aż do września 1943 r. Z chwilą przeniesienia męskiego rewiru na pole V, zorganizowania własnej kuchni oraz pobudowania ambulatorium można mówić o częściowym wykonaniu zaleceń z lutego i maja 1943 r. Widać z tego, że władze obozowe z wielką opieszałością zabierały się do poprawy warunków sanitarnych na rewirze, j ak gdyby nie rozumiej ąc celów polityki eksploatacyjnej siły roboczej więźniów, narzucanej przez WVHA. Wydaje się, że na ten stan rzeczy wywierały wpływ rządy Florstedta, dla którego jako „starego komendanta" prostsza była eksterminacja natychmiastowa, aniżeli polityka „wyniszczania przez pracę". 5. ŚMIERTELNOŚĆ Warunki egzystencji w obozie doprowadzały więźniów do wyniszczenia fizycznego i psychicznego, na skutek czego często ginęli. Była to tzw. śmiertelność naturalna określana jako eksterminacja pośrednia. Tamże. Tamże. 117 W przypadku Majdanka ukazanie tej formy zagłady we wskaźnikach ilościowych jest niemożliwe. Nie dysponujemy bowiem pełną ewidencją ludzi zmarłych w obozie. Co prawda, zachowały się trzy księgi zmarłych we fragmentach, ale nie wiadomo, z jakich kancelarii pochodzą, jakiemu celowi służyły, czy zawierają wszystkie nazwiska zmarłych lub unicestwionych w danym okresie. Pierwsza z nich rozpoczyna się w maju, a kończy 30 września 1942 r. Zarejestrowano w niej 7000 nazwisk, głównie Żydów czechosłowackich. Druga księga pochodząca prawdopodobnie z rewiru, obejmuje nazwiska zmarłych w listopadzie i grudniu tegoż roku. Na podstawie tych dwóch fragmentarycznych ksiąg można w przybliżeniu ustalić śmiertelność dla drugiego półrocza 1942 r. na około 15 000 osób17. Dla roku 1943, szczególnie jego pierwszych trzech kwartałów, kiedy to średnia zapełnienia obozu dochodziła do 20 000, kiedy szalała epidemia tyfusu, wskaźnik ten znacznie wzrósł. „Tu w obozie bez końca trwa wielkie umieranie. Z transportu warszawskiego, który przybył 18 stycznia 1943 r. w liczbie 1600 mężczyzn, 600 osób umieszczono w bloku 10. W ciągu trzech miesięcy została z tej liczby połowa i jeszcze w dalszym ciągu są wypadki zachorowań na tyfus i zapalenie płuc (...). Co do procentu śmiertelności najlepiej orientują się pracujący przy Izbie Chorych na naszym polu (III). Leży tam około 150 chorych na różnego rodzaju schorzenia i codziennie wynoszą 15-20 trupów, co stanowi 10 procent. Innymi słowy cała Izba Chorych wymiera w ciągu 10 dni"18. O ogromnej śmiertelności w tym okresie donosili informatorzy komórek Delegatury Rządu RP na Kraj. Poczynając od lutego 1943 r. w ich raportach często pojawiają się alarmujące stwierdzenia: „śmiertelność wzrosła gwałtownie", „śmiertelność wzrasta zastraszająco", „śmiertelność w obozie bardzo duża", „w obozie męskim śmiertelność olbrzymia19. Z tajnego pisma przesłanego przez Oswalda Pohla Himmlerowi 30 września 1943 r. wynika, że wskaźnik śmiertelności na Majdanku był najwyższy spośród wszystkich obozów koncentracyjnych i wynosił w sierpniu - 7,47% dla mężczyzn i 4,41 % dla kobiet. Można zatem przyjąć, że w trzech pierwszych kwartałach 1943 r. średnio umierało dziennie 300 osób, z czego wynika, że w całym tym okresie zmarło około 90 000 więźniów. W czwartym kwartale 1943 r. śmiertelność zmalała na skutek zmniejszenia się liczby więźniów oraz pewnej poprawy warunków bytowych. Natomiast w pierwszych dwóch miesiącach 1944 r. znów nastąpił wzrost, ponieważ do obozu przybyły tysięczne transporty chorych z innych kacetów. Zmarło wówczas ok. 6-8 tysięcy. Dla marca zachowała się księga zmarłych, i 17 APMM. Totenbuch Id 19; AGKBZH. Akta Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Lublinie, t. 626 z. 18 J. Kwiatkowski, 485 dni..., s. 58. 19 Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury Rządu RP na Kraj, oprać. K. Marczewska, W. Ważniewski. W: „Zeszyty Majdanka", t. VII, s. 171 i n. 118 loch z której wynika, że w ciągu tego miesiąca zmarło w obozie 1502 osoby, w tym 128 kobiet20. Globalnie dla całego okresu funkcjonowania obozu zostało ustalone, że w wyniku eksterminacji pośredniej zmarło na Majdanku ok. 160 000 więźniów21. Nie sposób w tym miejscu pominąć kwestii, której tak wiele uwagi poświęcają w swoich wspomnieniach byli więźniowie, a mianowicie sprawy nieposzano-wania zwłok. „Jak poniewierano człowiekiem za życia, tak tym bardziej pomiatano nim po śmierci. Ciała zmarłych układano przed barakami. Po apelu porannym na pole wjeżdżał olbrzymi wóz ciągniony i pchany przez więźniów. To Leichentragerzy - nosiciele zwłok. Wóz zajeżdżał pod bloki. Więźniowie z tej grupy rozbierali zmarłych. Vorarbeiter zaglądał każdemu zmarłemu do jamy ustnej. Kleszczami wyrywał złote zęby i korony, rzucając je do woreczka przypiętego do pasa. Przy każdym jego kroku czy poruszeniu tułowia brzęczała zawartość woreczka. Wychudzone i oblepione kałem trupy ściągano w pobliże wozu. Leichentrager ustawiał się tyłem do zwłok, przykucał, chwytał sztywne nogi tuż powyżej kostek, podciągał pod pachy, podnosił się, w pozycji pochylonej ku przodowi ciągnął zwłoki. Ponieważ każda praca musiała być wykonywana biegiem, przeto głowa zmarłego uderzała o grudy i nierówności terenu, w śniegu lub błocie zostawiając zygzakowaty ślad. Gdy trupy zostały przeniesione bliżej wozu, jeden z Leichentragerów chwytał ciało za ręce, drugi za nogi i bujając z rozmachem rzucali je jak kloc drzewa na wóz (...). Kiedy już go napełniono trupami, więźniowie dobywali wszystkich sił, aby przepchać go do krematorium. Przy bramie wartowni zmarłych skreślano z listy więźniów"22 20 CGAORM, Fond nr 7011, Opis nr 107 EDChR nr 9. "' Z. Łukaszkiewicz, Obóz koncentracyjny i zagłady Majdanek. W: „Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce", t, IV. s. 88 i n. :: S. Perzanowska. Gdy myśli do Majdanka wracają, Lublin 1970, s. 124. Masowa zagłada Majdanek od początku swego istnienia spełniał rolę ośrodka masowej, natychmiastowej zagłady. Powiązany organizacyjnie z O. Globocnikiem, jako „jego" obóz został wprzęgnięty w akcje masowego mordu „niepożądanych" jeńców radzieckich, Polaków, przedstawicieli innych narodowości oraz tych, którzy przez rasistowskie ustawy norymberskie uznani zostali za osoby pochodzenia żydowskiego. Stosowane na Majdanku formy realizacji eksterminacyjnej polityki narodowościowej upodobniły się w latach 1941-1942 do ludobójczych praktyk stosowanych na okupowanych terenach radzieckich przez specjalne grupy operacyjne SS, a od jesieni 1942 r. w ..fabrykach śmierci" w Brzezince, Chełmnie nad Nerem, Bełżcu, Sobiborze i Treblince. Pierwszą, podstawową formą natychmiastowej likwidacji były egzekucje. Odbywały się przez cały okres funkcjonowania Majdanka i objęły więźniów zarejestrowanych, jak również osoby, które nie przeszły przez ewidencję obozową i wyselekcjonowane natychmiast po przybyciu do obozu skazane zostały na śmierć jako element bezproduktywny. Rozstrzeliwano: jednostki lub większe grupy osób skazanych przez sądy specjalne za działalność antyhitlerowską (np. polscy więźniowie polityczni); osoby, które - zdaniem władz obozowych - naruszały regulamin (np. schwytani uciekinierzy lub ich współtowarzysze w odwet za ucieczkę); członków komand zatrudnionych przy obsłudze komór gazowych i krematoriów; więźniów - świadków różnych malwersacji załogi SS. Masowo rozstrzeliwano jeńców radzieckich, Żydów w ramach Aktion Reinhard, Polaków uwięzionych jako zakładników za działalność ruchu oporu. W stosowaniu tej formy unicestwiania należy wyróżnić trzy okresy. Pierwszy (na skalę masową) - do chwili uruchomienia komór gazowych, drugi (zmniejszenie się masowych rozstrzeliwań) - od września 1942 r. do września 1943 r. oraz okres trzeci (mord 3 listopada 1943 r. i tzw. transporty śmierci) - od października 1943 do wyzwolenia. 120 1. EGZEKUCJE DO PAŹDZIERNIKA 1943 R. ?dy mi); fcwy-ków ięź-ano czio-irmy -do ych fzeci 13 Jako pierwszych SS-mani z załogi Majdanka masowo rozstrzeliwali jeńców radzieckich. Wycieńczonych i nie nadających się do pracy mordowano na terenie obozu za planowanym wówczas polem V, bądź też w lesie krępieckim. W listopadzie i grudniu 1941 r. oraz w pierwszym kwartale roku następnego rozstrzelano ok. 1000 jeńców, co stanowiło 50% ogółu dostarczonych w tym czasie jeńców radzieckich. „Działo się to na polecenie dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim Globocnika, który chciał w ten sposób zlikwidować epidemię tyfusu w obozie. Wybiórek tych dokonywali Schutzhaftlagerfuhrer SS--Hauptsturmfiihrer Hackmann oraz Feldfuhrer pola pierwszego SS-Haupt-scharfuhrer Strohing"1. Pozostała jeszcze przy życiu grupa jeńców w liczbie 200-300 osób, nie chcąc podzielić losu wymordowanych kolegów, podjęła pewnej marcowej nocy 1942 r. próbę zbiorowej ucieczki z pola II. W odwet za około 100 zbiegłych rozstrzelano na polecenie komendanta obozu Kocha kilkudziesięciu jeńców pozostałych w obozie. Podobnie postąpiono z 28-osobową grupą zatrudnioną przy spalaniu zwłok pomordowanych jeńców w lesie krępieckim. W kwietniu tego roku rozstrzelano 18 jeńców schwytanych w trakcie ucieczki. Egzekucji dokonali na rozkaz Kocha SS-mani: Uhlman i Kirchner. Od początku 1942 r. zaczęły napływać do obozu transporty ludności żydowskiej w związku z rozpoczętą Akcją Reinhard. Po wyselekcjonowaniu przeznaczonych na zagładę również rozstrzeliwano do jesieni 1942 r. Jako pierwszych poddano selekcji 3000 lubelskich Żydów przypędzonych 20 kwietna z getta na pobliskim Majdanie Tatarskim, naprzeciw obozu. „Wszystkich tych Żydów umieszczono wówczas na jedną noc w trzech lub czterech barakach końskich. SS-mani z SD oraz Koch i Hackmann przeprowadzili selekcję, wybrali z całej grupy około 200-300 mężczyzn zdatnych do pracy i tych mężczyzn przenieśli do obozu. Całą resztę, a więc wszystkie dzieci, kobiety oraz mężczyzn starszych, względnie nie nadających się do pracy, lubelskie SD wywiozło następnego dnia samochodami ciężarowymi do lasu położonego w odległości 10-12 km od obozu, w kierunku na Lwów. W lesie tym zostali wszyscy wywiezieni tam przez SS-manów z SD rozstrzelani. Zwłoki rozstrzelanych zostały rozebrane do bielizny, a następnie pogrzebane"2. Transporty ludności żydowskiej ze Słowacji i Protektoratu Czech i Moraw również segregowano. Doktor Jan Nowak w grypsie z 14 lipca 1942 r. donosił Saturninie Malinowej: „Rewirkapo dokonał na całym polu I selekcji chorych na tyfus plamisty - wywiezionb autami i wozami chłopskimi ponad 1500 chorych do lasu krępieckiego - jak się wieczorem dowiedziałem, zostali wszyscy pomordowani i zakopani w tym lesie Tak walczy się z epidemią tyfusu plami- 1 Zeznanie szefa krematorium Ericha Muhsfeldta..., s. 138. - Tamże, s. 139. 121 stego na Majdanku, który wyniszcza transport 12 tysięcy Żydów słowackich -zostało ich już tylko kilka tysięcy"3. Selekcję na szerszą skalę władze obozowe przeprowadziły w dwa tygodnie później. Wówczas na polach I i II wysegregowano wszystkich chorych na tyfus w liczbie ok. 2500 osób. Przeprowadzono ich na pole III, gdzie porą nocną zostali załadowani na samochody, wywiezieni do lasu krępieckiego i rozstrzelani. Ostatnia z większych, podobnych selekcji miała miejsce 2 września 1942 r. Przypędzono w tym dniu do obozu około 1000 Żydów z getta w Lublinie. Byli to ci, którzy nie posiadali aktualnych zaświadczeń pracy. Z grupy tej ok. 500 kobiet i dzieci wymordowano w lesie krępieckim. Niezależnie od rozstrzeliwań SS-mani zabijali więźniów-Żydów również żelaznymi łomami w specjalnej szopie na polu I, a od czerwca 1942 r. w budynku tzw. starego krematorium. Takiej egzekucji dokonano np. 23 lutego mordując prawie 200 osób, zarówno Żydów, jak i więźniów innej narodowości, którzy przypadkowo stali się świadkami tego mordu. W tym okresie (18 marca 1942 r.) miała też miejsce masowa egzekucja 140 więźniów-Polaków rozstrzelanych za polem V. Byli to prawdopodobnie rolnicy, którzy nie dostarczyli wyznaczonego kontyngentu zbożowego. Nie znamy dokładnej liczby egzekucji, ani liczby ofiar za okres od października 1941 do września 1942 r. Sądzić należy, że objęły one ok. 10 000 więźniów, w większości przewidzianych do natychmiastowej likwidacji. W czasie funkcjonowania komór gazowych, od września 1942 do września 1943 r., nieznane są masowe rozstrzeliwania. Z licznych stosunkowo relacji, wspomnień i pamiętników dotyczących tego okresu wynika, że egzekucje objęły mniejsze grupy więźniów. Przede wszystkim likwidowano niewygodnych świadków zbrodni. Wiadomo, że co pewien okres czasu mordowano Sonder-kommando. Tak np. 21 września 1943 r. rozstrzelano 23 więźniów z obsługi komór gazowych i krematorium. Likwidowano też świadków różnych malwersacji załogi obozowej. W połowie 1943 r. głośna stała się sprawa 20 więźniów-Żydów z komanda Effekten-kammer, którzy za dużo wiedzieli o ograbianiu ludności żydowskiej ze złota, biżuterii i walut. Z chwilą gdy sąd SS z Kassel przystąpił do śledztwa „miejscowi esesmani postanowili uniemożliwić dochodzenia przez rozwałkę całego komanda. Skierowano ich do starego krematorium, gdzie pojedynczo wpuszczano do drewnianej szopy i jednego po drugim wystrzelano"4. Wiele zabójstw indywidualnych wynikało z okrucieństwa, bezkarności i sadyzmu SS-manów, którzy za niewielkie przewinienie, albo wręcz bez powodu strzelali do więźniów. Często zmuszano więźnia do przekroczenia strefy śmierci, co z zasady kończyło się dla niego tragicznie. Były i inne przypadki sadyzmu. W lecie 1943 r. sanitariusz SS Konetzny podczas przyjmowania transportu 3 Listy z Majdanka, oprać. Z. Wójcikowska. Lublin 1962, s. 21. 4 J. Kwiatkowski, 485 dni..., ss. 200-201. 122 z okupowanych terenów radzieckich rozstrzelał 10 osób, rzekomo za śmierć brata na froncie wschodnim. W tym czasie, podobnie jak wcześniej, miały miejsce egzekucje więźniów politycznych, skazanych przez sądy specjalne. Z chwilą wybudowania nowego krematorium SS-mani dokonywali rozstrzeliwań (Laurich, Villain, Muhsfeldt) w specjalnym pomieszczeniu betonowym, które miało być według projektu składnicą trupów przywożonych z terenu obozu. 2. MORD 3 LISTOPADA 1943 R. Poczynając od jesieni 1943 r. powrócono na Majdanku do rozstrzeliwań jako podstawowej formy masowej zagłady. Niejako inauguracją tego okresu stała się największa w dziejach Majdanka i innych kacetów egzekucja w dniu 3 listopada 1943 r., kiedy to zginęło 18 000 więźniów pochodzenia żydowskiego. Był to mord resztek ludności żydowskiej osadzonej w obozach na Lubelszczyźnie, zorganizowany pod kryptonimem Erntefest (dożynki). Największe skupiska ludności żydowskiej poza Majdankiem znajdowały się wówczas jeszcze w obozach pracy w Poniatowej (18 000) i w Trawnikach (10 000). Jesienią 1943 r. niepokój władz hitlerowskich wzbudziły powstania w gettach warszawskim i białostockim, ruch oporu w obozach, bunty w obozach zagłady w Treblince i Sobi-borze. Władze policyjne obawiały się, czy przewidziany plan wymordowania resztek ludności żydowskiej nie zostanie storpedowany przez współdziałanie obozowego ruchu oporu z organizacjami konspiracyjnymi. Dlatego też niemal natychmiast po powstaniu w Sobiborze (14 października 1943 r.) Himmler polecił dokonać likwidacji Żydów na terenie dystryktu lubelskiego. W obozie na Majdanku przygotowania do tej zbrodni rozpoczęły się wcześnie. „Z końcem października 1943 r. zaczęto pewnego dnia kopać, za polami V i VI w odległości około 50 m od budynku nowego krematorium rowy. Przy pracy tej zatrudniano około 300 więźniów, którzy w dwóch zmianach, dziennej i nocnej, po 150-ciu pracowali przez 3 dni. W ciągu tych dni wykopano 3 rowy ponad 2 m głębokie, każdy około 100 m długości, biegnące w linii zygzakowatej. W ciągu tych trzech dni zaczęły zjeżdżać na Majdanek Sonderkommanda z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu oraz od dowództw SS i policji w Krakowie, Warszawie, Radomiu, Lwowie i Lublinie. Łącznie przybyło ze wszystkich wymienionych miejscowości około 100 SS-manów tworzących Sonder-kommando"5. W przededniu mordu zradiofonizowano teren dwoma radiowozami. Jeden ustawiono w pobliżu wykopanych rowów, drugi obok wjazdu do obozu. Nocą z 2 na 3 listopada wzmocniono straże wokół obozu oraz posterunki na wieżach. Zmiany te więźniowie dostrzegli przed porannym apelem, który przebiegał 3 Zeznanie szefa krematorium Ericha Muhsfeldta.,., s. 142. 123 normałnie. Po jego zakończeniu na połach III i IV polecono wszystkim Żydom wystąpić z szeregów i utworzyć oddzielną kolumnę. Chorych więźniów pochodzenia żydowskiego z trzech barków tyfusowych na polu III „wypędzono bosych i w samych koszulach (...) niektórych ciężko chorych z wysoką temperaturą wynoszono do samochodów i brutalnie wrzucano do środka"6. Zarówno samochody, jak i kolumny pieszych SS-mani skierowali w stronę pola V, skąd wcześniej rewir męski przeniesiono na pole IV. Wkrótce potem od strony krematorium dały się słyszeć strzały karabinów maszynowych, zagłuszane muzyką taneczną nadawaną przez radiowozy. Równocześnie uwagę pozostałych na polach więźniów zwrócił „nieprzebrany tłum ludzi, który wyłonił się z Lublina i stopniowo zbliżał się do Majdanka, aż wreszcie czoło jego dotarło do bramy IV pola i przeszło ją, a koniec tej kolumny wciąż jeszcze nie opuścił miasta"7. Był to marsz przedśmiertny ponad 10 000 Żydów z lubelskich podobozów Majdanka oraz z komand zewnętrznych. Na pole I dopiero „w południe wpadli esesmani, którzy razem z dozorczynia-mi i komendantką wywoływali wszystkie Żydówki i kazali się im ustawiać w piątkowe szeregi. Dozorczynie sprawdzały liczbę i nazwiska według list z kancelarii. Esesmani szaleli po barakach, wyciągali stamtąd jeszcze te, które wyjść nie zdążyły lub usiłowały się ukryć. Przy akompaniamencie dzikich wrzasków i wymysłów wyprowadzono przerażone kobiety z naszego kobiecego pola (...). Na końcu kazano na samochody ciężarowe ładować chore. Były tylko w bieliź-nie więc przykrywałyśmy je szpitalnymi kocami. Ehrich [główna nadzorczym -J.M.] osobiście pilnująca tego załadunku, z pasją zrywała z nich koce, a mnie zdzieliła pejczem przez plecy, wymyślając mi, jak śmiem marnować mienie szpitalne"8. Spośród zgromadzonych na polu V formowano 100-osobowe grupy wpędzając je do baraku umywalni w kształcie litery L. Tu wszyscy rozbierali się do naga, po czym kierowano ich do wspomnianych rowów. „Około godziny 6 -możliwe, że mogła być już nawet 7 rano - rozpoczęła się duża akcja. Wpędzono część Żydów zgromadzonych na polu V do jednego baraku, gdzie musieli się rozebrać do naga. Następnie Schutzhaftlagerfuhrer Thumann przeciął druty ogrodzenia między polem V a owymi rowami. Powstało w ten sposób przejście. Od przejścia tego do dołu utworzono szpaler uzbrojonych policjantów- Przez szpaler ten pędzono nagich Żydów w kierunku dołów. Tam jeden SS-mann z Sonderkommando wpędzał do każdego z rowów po 10-ciu. Tych, którzy znaleźli się w rowie, pędzono do jego końca. Tam musieli się oni położyć, a następnie stojący nad brzegiem rowu SS-mani z Sonderkommando'strzelali do nich. Następne grupy pędzono rowem również aż do jego końca, tam musieli się ci ludzie kłaść na już rozstrzelanych poprzednio, tak że z biegiem czasu rów taki 6 J. Kwiatkowski, 485 dni..., ss. 263-264. 7 S. Chwiej czak. Kolczasty trakt. Lublin 1971, s. 191. s S. Perzanowska, Gdy myśli do Majdanka..., s. 117. 124 [co ikl zapełniał się odcinkami, aż prawie po brzegi. Mężczyzn rozstrzeliwano osobno, tzn. w osobnych grupach, a kobiety w grupach osobnych. Akcj a ta trwała bez przerwy do około 5 po południu. SS-mani dokonywaj ący rozstrzeliwań zmieniali się, wyjeżdżali do koszar SS położonych w mieście na posiłki, a akcja szła nieprzerwanie. Przez cały czas z obu wozów radiowych nadawano muzykę. Przebieg tej akcji obserwowałem z budynku krematorium nowego, gdzie dla siebie i dla więźniów podległego mi komanda miałem pokój. W ciągu tego dnia rozstrzelano wszystkich Żydów, którzy znajdowali się w obozie na Majdanku oraz tych wszystkich, którzy rozmieszczeni byli przy różnych przedsiębiorstwach, jak Deutsche Ausrustungswerke, Bekleidungswerke i we wszystkich komandach zewnętrznych. Rozstrzelano również Żydów, którzy więzieni byli na Zamku. Cała akcja zorganizowana była po wojskowemu; dla łączności z dowódcą SS i policji w Lublinie [Jakubem Sporrenbergiem -J.M.] oraz innymi władzami, uruchomiona była radiostacja nadawczo-odbior-cza. Za pomocy tej stacji, kierujący akcją na miejscu oficer SD (nazwiska nie pamiętam), meldował o jej przebiegu, podając co pewien czas liczby rozstrzelanych. Słyszałem, że w dniu tym rozstrzelano łącznie ponad 17 000 Żydów obojga płci"9. Zgromadzeni na polu V Żydzi zdawali sobie sprawę z losu jaki ich czeka. Wielu z nich widząc beznadziejność sytuacji popełniło samobójstwo, inni tracili zmysły. Znane są tylko trzy przypadki czynnego oporu - zaatakowania SS--mana ostrym narzędziem. Niektórzy, łudząc się jeszcze nadzieją przetrwania, starali się ukrywać w zakamarkach baraków pola V. Nazajutrz SS-mani znaleźli tu około 25 żywych więźniów. Akcja poszukiwań więźniów pochodzenia żydowskiego w dniach następnych objęła cały obóz oraz jego lubelskie filie. Znalezionych rozstrzeliwano w krematorium. W egzekucji 3 listopada zginęło wielu wybitnych przedstawicieli kultury i nauki związanych z ośrodkiem warszawskim, jak poeci: Pola Braun, Josef Kirman, sławny aktor teatrów żydowskich w Europie i Ameryce Ajzik Sam-berg, historyk ruchu syjonistycznego dr Naftali Nusenblat (Tulo), badacz literatury judaistycznej, wykładowca w Instytucie Judaistycznym w Warszawie doc. dr Edmund Stein,-działacze stronnictw politycznych: Aleksander Frydman Zi-sze czołowy przywódca Agudy, Luzer Stolar-Rychter z Poalej Syjon (Lewicy) oraz. Nachum Remba, zasłużony działacz konspiracyjny w ratowaniu ludzi podczas akcji deportacyjnej Żydów z getta warszawskiego do obozu zagłady w Treblince w okresie od lipca do września 1942 r.10. Spośród 18 000 skazanych na zagładę pozostawiono przy życiu tylko 311 kobiet i 300 mężczyzn do segregacji mienia po pomordowanych. Więźniarki wywieziono do Oświęcimia podczas ogólnej ewakuacji obozu. Jako świadków masowej zbrodni natychmiast unicestwiono je tam w komorach gazowych. 9 Zeznanie szefa krematorium Ericha Muhsfeldta..., s. 143. 10 M. Neustadt, Churbn un oifsztand fun diJidn in Warsze. Tel Aviv 1948, s. 180. 125 Mężczyzn zabierało z Majdanka stopniowo Sonderkommando 1005 zajmujące się rozkopywaniem na Lubelszczyźnie masowych grobów pomordowanych Żydów, jeńców radzieckich lub Polaków i spopielaniem zwłok. Po wykonaniu tej pracy byli również mordowani. Mord na Majdanku 3 listopada 1943 r., nazwany przez więźniów „krwawą środą", nie był odosobniony. W tym samym dniu grupy SS wymordowały wszystkich więźniów pochodzenia żydowskiego w obozach pracy w Poniatowej, Trawnikach11 i innych mniejszych obozach na Lubelszczyźnie, z wyjątkiem sześciu obozów podległych Luftwaffe. W dniu tym rozstrzelano 42 000 Żydów. Mord listopadowy wstrząsnął do głębi wszystkimi pozostałymi w obozie więźniami. Jak wynika z licznych relacji i wspomnień, opanowało ich przygnębienie, odrętwienie, obojętność. Groźba podobnych egzekucji wisiała nad wszystkimi. 3. TRANSPORTY ŚMIERCI Następne masowe egzekucje, jakie miały miejsce na terenie obozu, były anonimowe, dokonywano ich na więźniach dostarczanych na Majdanek przez władze policyjne. Byli to w większości więźniowie Zamku Lubelskiego, skazani na śmierć przez policyjne sądy doraźne, partyzanci oraz zakładnicy ze wsi i miasteczek Lubelszczyzny, aresztowani w ramach odpowiedzialności zbiorowej za akcje zbrojne, sabotaż lub dywersję organizacji konspiracyjnych. Przywożone do obozu grupy tych ludzi więźniowie Majdanka nazywali transportami śmierci. Egzekucje te pozostawały w ścisłym związku z zarządzeniem generalnego gubernatora Franka z 2 października 1943 r. Frank postanowił w nim, że z dniem 10 października „osoby nie będące Niemcami, które w zamiarze utrudniania lub przeszkadzania w niemieckim dziele odbudowy w Generalnym Gubernatorstwie uchybiają ustawom, rozporządzeniom lub zarządzeniom i dyspozycjom władz podlegają karze śmierci"12. O niektórych egzekucjach władze policyjne informowały społeczeństwo po- !1 W Poniatowej zginęło całe dowództwo działającej w obozie Żydowskiej Organizacji Bojowej. Byli to ludzie zaangażowani w konspirację w getcie warszawskim, której wzory przenieśli do tutejszego obozu. Zapewne na polecenie kierownictwa ŻOB więźniowie zgromadzeni w jednym z baraków stawili czynny opór ostrzeliwując się z posiadanej broni. Podpalili również magazyny ze zgromadzoną odzieżą. SS-manom udało się jednak zlikwidować bunt przez podpalenie baraków, w których znajdowali się powstańcy. Wszyscy spłonęli żywcem. W obozie pracy w Trawnikach dowództwo komórki ŻOB z komendantem dr Włodzimierzem Szifry zostało zaskoczone akcją Erntefest. Nie podjąwszy walki zginęli wszyscy wymordowani przez Sonderkommando SS. M. Neustadt, op. cit., s. 180; R. Gicewicz, Obóz pracy w Poniatowej (1941-1943). W: „Zeszyty Majdanka", t. X, s. 101. 12 Okupacja i ruch oporu w Dzienniku Hansa Franka, T. II. Warszawa 1972, ss. 367-368. 126 ące I tej aty Jt- zie nę- id IZ przez rozlepiane na ulicach miast olbrzymie, kolorowe obwieszczenia (Be-kanntmachung). Figurowały na nich dziesiątki nazwisk osób skazanych lub rzekomo „przewidzianych do ułaskawienia, o ile jednak w następnych trzech miesiącach nie powtórzą się akty przemocy". Nie wymieniano nazwisk kobiet skazanych na stracenie, stąd nie wiadomo ile faktycznie ginęło osób. Niezależnie od mordów zapowiedzianych oficjalnie (chociaż najczęściej miejsca nie podawano) miały miejsce egzekucje tajne. Akcja rozstrzeliwania na Majdanku więźniów politycznych z Zamku Lubelskiego, z innych więzień oraz ofiar obław policyjnych rozpoczęła się niemalże nazajutrz po wprowadzeniu w życie omówionego rozporządzenia Franka. Od jesieni 1943 r. więźniowie coraz częściej widzieli szare samochody szybko mknące drogą w kierunku krematorium. Pracujący na polu VI, lekarze i personel szpitalny oraz chorzy na rewirze pola V, mimo zakazu opuszczania baraków w czasie przejazdu samochodów ze skazańcami, obserwowali, jak przywożeni - mężczyźni, kobiety, a nawet dzieci - „po pięć związani drutem za ręce ściągani byli z samochodu ciężarowego, następnie prowadzeni za furtkę, za murek tuż przy krematorium i tam zabijani wystrzałem z pistoletów"13. Jeśli samochody przywoziły większą grupę osób, wówczas wpędzano je do rowów egzekucyjnych po wydobytych i palonych zwłokach ofiar „krwawej środy". Tutaj SS-mani rozstrzeliwali ich z ręcznych karabinów maszynowych. Spośród znanych egzekucji podanych do publicznej wiadomości przez rozplakatowane obwieszczenia stał się mord kilkudziesięciu osób obliczony na załamanie się społeczeństwa polskiego, dokonany 11 listopada 1943 r. - w 25 rocznicę odzyskania niepodległości. Kolejne uderzenie nastąpiło przed i w czasie świąt Bożego Narodzenia. W egzekucjach wykonanych w dniach: 14,16,22,24 i 27 grudnia rozstrzelano na Majdanku ponad 200 więźniów z Zamku Lubelskiego. Nasilenie transportów śmierci nastąpiło z początkiem 1944 r. W ciągu tygodnia, jak wynika z materiałów ruchu oporu oraz relacji więźniów, ilość samochodów wahała się od kilku do kilkunastu. W niektórych dniach ginęło po kilkadziesiąt lub kilkaset osób. Tak np. w dniach 4 i 11 stycznia zginęło, tylko według obwieszczeń, 90 osób, 17 stycznia zamordowano 85 osób, w cztery dni później przywieziono cztery samochody, 8 lutego miała miejsce egzekucja kilkudziesięciu zakładników. W tym samym miesiącu znane są dwa liczne transporty śmierci. 21 lutego rozstrzelano około 600 osób, a w dwa dni później przywieziono samochodami 130 ofiar, prawdopodobnie z okolic Chełma. Wszystkich rozstrzelano w pobliżu krematorium. Na pobliskich polach dawał się słyszeć krzyk kobiet. Kolejnej masowej egzekucji 200 osób dokonano 24 marca. 7 kwietnia cztery samochody znów dostarczyły liczną grupę zakładników. Następny krwawy mord miał miejsce w dniach: 12,15,19 maja, kiedy to rozstrzelano ponad 300 osób, głównie mieszkańców wsi powiatów kraśnickiego i puła- 13 Z. Pawlak, op. cit., s. 157. 127 i wskiego. 3 czerwca śmierć poniosło 50 więźniów z Zamku Lubelskiego, głównie mieszkańców Lublina, o czym społeczeństwo miasta zawiadomiono poprzez rozlepione na murach afisze, bez wymienienia jednak miejsca egzekucji. W ostatnich tygodniach przed wyzwoleniem nastąpiło wyjątkowe natężenie transportów śmierci. „Znowu widzimy szare autobusy jadące do krematorium. Codziennie 8-10 wozów, a więc każdego dnia po 200-250 więźniów z Zamku idzie na śmierć. Pracujący w krematorium opowiadają, że wśród nich są młode przystojne kobiety, wytwornie ubrane, a zatem dopiero co aresztowane"14. Największą partię przywieziono na Majdanek 21 lipca 1944 r. w przededniu ewakuacji więzienia na Zamku Lubelskim. Na rozkaz miejscowego Gestapo stracono wówczas 700-800 więźniów15. Przy aktualnym stanie materiału źródłowego jest rzeczą niemożliwą ustalenie dokładnej liczby ofiar transportów śmierci. Uwzględniając ich częstotliwość należy przyjąć, że straciło w nich życie kilka tysięcy osób. Niezależnie od masowych rozstrzeliwań od października 1943 r. do wyzwolenia obozu miały miejsce w dalszym ciągu egzekucje więźniów Majdanka. Ginęły w nich, podobnie jak w poprzednich okresach, pojedyncze osoby lub grupy na mocy wyroków śmierci nadsyłanych przez RSHA do Oddziału II (Politische Abteilung). Pierwsza taka zbiorowa egzekucja miała miejsce w listopadzie 1943 r. Rozstrzelano wówczas w krematorium 10 Polaków z pola IV. Wiadomość o ich śmierci wywołała niebywałe zaniepokojenie, tym bardziej że przebywali w obozie od roku. Pracujący w głównej kancelarii obozowej Jerzy Kwiatkowski stwierdza, że: „Rozwałki trwają u nas stale. Od stycznia [do kwietnia 1944 r. -J.M.] nie było tygodnia, by nie.zdjęto ze stanu 5-10 ludzi jako «exekutiert». Rozstrzelano już chyba 15 kobiet z pola I, w większości Polki"16. W ciągu trzyletniego okresu funkcjonowania lubelskiego obozu w wyniku rozstrzeliwań zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób. 4. SELEKCJE Z chwilą uruchomienia komór gazowych główną formą natychmiastowej zagłady osób niezdolnych do pracy fizycznej - chorych, ułomnych, starców, dzieci - których dotychczas rozstrzeliwano, stało się gazowanie. Decyzja, kto miał pozostać w obozie, a kto pójść do komory zależała od komisji dokonującej przeglądu więźniów. Uczestniczyli w niej: komendant obozu Florstedt, kierownik obozu wieźniarskiego Thumann, lekarze - Blancke, Bodmann, Rind-fleisch. sanitariusze SS, szef krematorium Mushfeldt oraz rewirkapo Benden. Wysegregowanych do gazu unicestwiano natychmiast w komorach lub przetrzymywano ich jeszcze jakiś czas w tzw. gammelblokach. 14 J. Kwiatkowski, 485 dni..., s. 442. 15 R. Moszyński, L. Policha, Lublin w okresie okupacji. Lublin 1964, s. 53. i6J. Kwiatkowski, 485 dni..., s. 341. 128 i Z zasady, podobnie jak w przypadku egzekucji, bezpośrednio po przybyciu do obozu więźniów pochodzenia żydowskiego dokonywano pierwszej selekcji. Odbywała się ona na placu przed budynkiem komór, zwanym „polem róż" (Rosengarten, Rosenfeld). Ta romantyczna nazwa odnosiła się nie do kwiatów, których tu nie było, ale do osób selekcjonowanych. Wybiórki wśród nowo przybyłych rozpoczęły się od jesieni 1942 r. Objęły one najpierw ludność żydowską dostarczaną z likwidowanych gett i obozów pracy na Lubelszczyźnie, a następnie Żydów francuskich i holenderskich, deportowanych na Majdanek w ciągu marca 1943 r. Największe selekcje objęły ludność żydowską przywiezioną z gett warszawskiego i białostockiego. Transporty z getta warszawskiego przybywały codziennie od końca kwietnia do połowy maja 1943 r. Z uwagi na niewydolność komór gazowych lokowano je czasowo na tzw. II międzypolu, gdzie ludzie ci przebywali przez kilka dni pod gołym niebem. Stąd dopiero grupami pędzono ich na „pole róż" lub do łaźni, gdzie odbywały się selekcje. „Popędzono nas nago do łaźni - wspomina selekcję 4 maja 1943 r. Jerzy Pfeffer. - Tam odbyła się pierwsza selekcja. Osoby starsze i źle wyglądające lub mające jakąś widoczną ułomność oraz młode, ale źle wyglądające, mizerne, wzięto od razu na bok. Oznaczało to śmierć. Ojca mi wtedy zabrano. Zdawał sobie sprawę, że idzie na śmierć i z daleka żegnał mnie ruchem głowy. Było to nasze ostatnie pożegnanie"17. Czternastoletnia wówczas Halina Birenbaum tak wspomina selekcję kobiet: „Esesmani ustawili nas w szeregach po pięć, na dworze, przeliczyli i powiedli do obozu. Te, które odpadły podczas selekcji - większość z warszawskiego transportu - zabrali do komory. Doszło to do mojej świadomości znacznie później. Wśród skazanych była też moja mama (...). Nasze znajome z bunkra wciąż mnie zapewniały, że mamę wzięto do innego obozu, do lżejszej pracy przy obieraniu kartofli, i powinnam być zadowolona (...). Może zresztą same w to wierzyły, bo wówczas żadna z nas nie wiedziała, że istnieją na Majdanku komory gazowe i krematoria"18. Według informacji komórek ruchu oporu Żydzi byli mordowani w tym czasie „w komorze gazowej do 1000 osób dziennie"19, co oznacza, że selekcje obejmowały ponad 50% deportowanych. Widmo selekcji nie kończyło się na wstępnej segregacji. W okresie od września 1942 do października 1943 r. niemal co tydzień, niekiedy częściej, komisje selekcyjne zjawiały się na polach, dokonując przeglądu więźniów pod względem ich przydatności do pracy. Komisja skazywała na śmierć osoby wyniszczone warunkami życia obozowego, wycieńczone, z widocznymi oznakami chorób. Na polu kobiecym wybierano do komór Żydówki, natomiast na polach męskich segregacje obejmowały więźniów różnych narodowości. Wybiórki ta- 17 J. Pfeffer, Ucieczka z tartaku. W: Przeżyli Majdanek..., s. 203. 18 H. Birenbaum, op. cit., s. 84. 19 Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury..., s. 194. 5 - Majdanek 129 kie miały miejsce podczas specjalnych apeli. Zarządzano zwykle bieg, który miał wykazać sprawność fizyczną więźnia i zadecydować o jego życiu lub śmierci. Selekcje nie ominęły nawet zakładników. We wrześniu 1942 r. z 50 osób przywiezionych z okolic Opola Lubelskiego, 48 po kilku dniach skierowano do komór gazowych. Większej selekcji dokonano 26 listopada tegoż roku, skazując na śmierć 350 chłopów-zakładników przywiezionych do obozu z różnych miejscowości dystryktu lubelskiego. Według informacji komórek ruchu oporu w maju 1943 r. „w komorze gazowej stracono 240 chłopów polskich, podobno za sprzyjanie partyzantom"20. Nie inaczej traktowano polskich więźniów politycznych. W lutym 1943 r. ogłoszono podstępnie na polu III rejestrację „tych, którzy czują się chorzy i niezdolni do pracy. Zgłosiło się 86 Polaków, przeważnie spośród inteligencji, która podczas czterotygodniowego pobytu w obozie zyskała opinię «darmozja-dów». Nie czyniono żadnych trudności i skrzętnie odnotowywano każdego zgłaszającego się Polaka. Potem przeniesiono ich do blokowego Janusza Ol: czyka na blok 15, w którym mieli odpoczywać; po krótkim pobycie zabrano wszystkich do Gaskammer"2]. Ilość selekcji na polach nasiliła się w miesiącach letnich 1943 r. W grypsie z lipca tego roku dr Jan Nowak pisał do Saturniny Malmowej „Na obozie selekcje słabych, wyniszczonych, niezdolnych do pracy odbywają się codziennie -z bloku rewiru obserwuję bezsilnie marsz tych nieszczęśliwych do komory gazowej. Wczoraj późnym wieczorem przywieziono kilkudziesięcu radzieckich oficerów i zagazowano"22. Nie oszczędzono dzieci żydowskich, które w maju 1943 r. osadzono wraz z matkami na polu V. Po kilkutygodniowym pobycie zapędzono je do komór gazowych i uśmiercono. Podobnie rzecz się miała z dziećmi przebywającymi na polu III. W czerwcu 1943 r. SS-mani zarządzili zbiórkę. „Dzieci wiedzione jakimś instynktem, zamiast się gromadzić - rozpryskują się po całym polu. Esesmani przy pomocy blokowych i stubendienstów puszczają się w pogoń za dziećmi i wyłapują je, jak hycle bezpańskie psy"23. Ponad 100 ujętych chłopców odprowadzono do komór gazowych. Podczas dokonywanych selekcji osoby krańcowo wycieńczone fizycznie, nie nadające się do pracy często zamykano w specjalnych barakach, tzw. gammel-blokach. Istniały one na wszystkich polach męskich budząc grozę wśród więźniów. Taką funkcję w końcu 1942 r. na polu I spełniał blok 20; na polu III początkowo blok 15, później ogrodzony płotem, odizolowany od reszty pola barak 19; na polu IV - baraki 7 i 8. Wstęp do tych szczególnych bloków był zakazany dla innych więźniów, 20 Tamże, s. 193. 21 J. Kwiatkowski, 485 dni..., s. 58. 22 .Listy z Majdanka..., s. 22. 23 J. Kwiatkowski, 485 dni..., s. 178. 130 ¦ry ob tdo a ten, kto się do nich dostał, kończył życie tam lub w komorze gazowej. Feliks Siejwa, któremu udało się kilka razy zaglądnąć do bloku 19 na polu III, tak opisuje jego wnętrze: „Straszny smród i zaduch panował już w ogrodzeniu, a cóż dopiero mówić o baraku. Każdy więzień to jedna wielka rana. Niesamowite wrażenie sprawiały spuchnięte nogi, podobne do potężnych kloców, martwe oczy postawione w słup, wystające kości policzkowe i ostry zarys szczęk, obciągniętych wyschniętą skórą. I ten bezwolny krok z podniesionymi lekko rękami, centymetr za centymetrem, żeby na jakiejś drobnej przeszkodzie, o byle kamyk, potknąć się i aby więcej nie powstać"24. Tadeusz Stabholz, który znalazł się wśród gammli w podobnym baraku na polu IV pisze, że wszyscy byli „zrezygnowani i kompletnie wycieńczeni. Większość ma rany i wrzody na nogach. Szkielety. Jedyną ich myślą jest troska, czy przed śmiercią dadzą jeść. Bo że idziemy do gazu z tego zdają sobie sprawę wszyscy. Mi-jają minuty i godziny. Zapada zmrok. Jeść już nie dostaniemy. Dla skazańców szkoda jedzenia. Na drugi dzień ustawiają nas w szeregu kolejno według numergw. Wywołany przechodzi koło SS-mana, ten sprawdza numerek na szyi i skreśla z kartki. Samochody stoją przed blokiem"25. Podczas załadunku gammli i deportacji ich do komór władze pola zarządziły tzw. szperę, czyli zamykanie pozostałych więźniów w barakach z zakazem opuszczania ich pod karą śmierci. Wielu gammli umierało w blokach przed zagazowaniem, zdarzały się również przypadki, że dla przyspieszenia śmierci mordowano ich pałkami lub wieszano. Sposób traktowania wycieńczonych i chorych więźniów na gammelblo-kach stanowił szczyt zbrodniczości i barbarzyństwa władz obozowych. Selekcji dokonywały także specjalne komisje na rewirze. Przeprowadzali je najczęściej lekarze SS - Blancke, Bodmann, Rindfleisch, sanitariusze SS, a także rewirkapo - Ludwig Benden. Komisja na podstawie kart chorobowych, ewentualnie wyglądu więźnia segregowała chorych na dwie grupy. Jedną pozostawiała w rewirze, drugą skazywała na zagładę. Niekiedy wydzielano także trzecią grupę - rzekomych symulantów, których kierowano do pracy, co dla ciężko chorych kończyło się śmiercią. „18 marca 1943 roku w godzinę po przybyciu nowych chorych z pola do naszego bloku zjawił się nagle SS-man Giinther Konetzny, sanitariusz obozowy, kapo rewiru Benden i jeszcze jeden SS-mann z oficerskimi szlifami. Wezwali lekarzy naszego bloku i zażądali kart chorobowych wszystkich więźniów do siebie. Mieliśmy na sobie tylko koszule. Były one zwykle krótkie. Konetzny każdemu więźniowi polecił unieść je i odsłonić brzuch, sprawdzał zapisy na karcie chorobowej, a następnie odkładał karty na jeden z dwóch stosów (...). Kalifak-torzy wyprowadzili z łóżek ciężej chorych. Szli wynędzniali, półnadzy. Niektórzy udawali zdrowych i silnych; oni jedni wiedzieli, czym taki przegląd się za- 24 F. Siejwa, op. cit., s. 70. •25 T. Stabholz, Siedem piekieł. Stuttgart 1947, ss. 51, 57. 131 kończy. Próbowali nawet uśmiechać się zapadniętymi oczyma, usta jak zawsze wykrzywiał śmiertelny grymas (...). Około godziny 16 z pierwszego stosu kart zostały wyczytane numery. Chorzy, posiadacze wywołanych numerów, zgrupowani zostali przy drzwiach, a ci, którzy nie mogli chodzić, wynoszeni i układani na podłodze. Podjechał wóz. To przyjechali Leichentrdgerzy, tym razem po ludzi żywych. Ciężej chorych załadowano na wóz, lżej chorych ustawiono trójkami. Orszak powoli ruszył przez bramę, zaoszczędzono im biegu. Tu, przed wartownią zatrzymali się na chwilę. Wachmistrz przeliczył wszystkich dokładnie, nie było komendy: Mutzenab, Więźniowie szli z odkrytymi głowami. Lżej chorzy weszli do łaźni, ciężej chorych z wozu znieśli Leichentrdgerzy. Ludzi tych nikt nigdy j uż więcej nie oglądał. Tak 74 Polaków z transportu radomskiego, z Kielc i Częstochowy oraz z Pawiaka zostało zagazowanych. 75 był Volksdeutsch Pferd z Radomia"26. Selekcje takie odbywały się kilka razy w miesiącu, w zależności od liczby chorych. Z większych znanych selekcji należy tu wymienić wybiórkę do gazu w połowie maj a 1943 r., kiedy to skazano na śmierć 84 więźniów Żydów i jednego Polaka. 10 czerwca tego roku zabrano do komory gazowej ok. 130 więźniów, w większości pochodzenia żydowskiego. W dziesięć dni później wybrano do gazu kilkuset chorych więźniów. Zacheusz Pawlak jako pielęgniarz w rewirze był świadkiem w lipcu 1943 r. selekcji Żydów dokonanej przez SS-mana, który z bloku 2 na polu I „wybrał około 30 więźniów i ustawił ich przed blokiem w dwuszeregu. Następnie to samo zrobił w innych rewirowych blokach. Największą ilość, bo około 140 zebrał na bloku 11 (...). Sprawdziłem wówczas osobiście, że na bloku 11 zostało tylko 8 chorych"27. Doktor Jan Nowak w grypsie do Saturniny Malmowej informował w lipcu 1943 r. o innej selekcji: „Na bloku 3 obozowego szpitala, czyli rewiru, leżało kilkunastu młodych chłopców z Warszawy w wieku 18-20 lat - przebyli oni tyfus plamisty - dziś odbyła się selekcja przez SS sanitariusza. Zabrał on wszystkich, którzy nie mogli być wypisani do pracy i zaprowadził do komory gazowej"28. 20 lipca znów stracono ok. 350 osób. Rozebrano ich na polu I i nagich popędzono do komór. Ostatnia selekcja na rewirze męskim pola I miała miejsce 2 września podczas przenoszenia chorych na pole V. Wówczas zakwalifikowano do gazu ok. 400 więźniów pochodzenia żydowskiego. Przede wszystkim narażeni byli na selekcję chorzy więźniowie Żydzi, chociaż nie szczędzono również więźniów innych narodowości. Zgodnie z zaleceniami RSHA o eutanazji „nieproduktywnych", ukrywanej pod kryptonimem 14fl3, kierowano do gazu ciężko chorych Polaków, obywateli radzieckich i innych. Nierzadko zdarzały się przypadki, że kwalifikowano do komory nawet rekonwalescentów. 26 Z. Pawlak, op. cit., ss. 114-116. 27 Tamże, s. 146. 28 Listy z Majdanka..., s. 22. 132 i: Dokładnej liczby selekcji wśród nowo przybyłych, na polach więźniarskich oraz rewirach nie sposób ustalić. Można tylko stwierdzić, że wyselekcjonowano do gazu i uśmiercono w komorach gazowych kilkadziesiąt tysięcy więźniów. 5. GAZOWANIE WIĘŹNIÓW Betonowe komory gazowe na Majdanku dostosowane do użycia cyklonu B zostały uruchomione w październiku 1942 r. Wcześniej jednak wykorzystując doświadczenia oświęcimskie z zastosowania tego gazu do uśmiercania jeńców radzieckich, rozpoczęto gazowanie w prowizorycznej komorze. Świadczą o tym starania administracji obozu o cyklon. W dniu 25 lipca 1942 r. administracja zwróciła się do firmy Tesch und Stabenow Internationale Gesellschaft fur Schddlingsbekdmpfung (Międzynarodowe Towarzystwo do Zwalczania Szkodników) , zwanej w skrócie Testa i pełniącej rolę pośrednika w zaopatrywaniu obozów w gaz trujący, o przydział 1474 puszek cyklonu B. Dodajmy, że producentem cyklonu były Dessauer Werke fur Zucker und Chemische Industrie (Zakłady Przemysłu Cukrowniczego i Chemicznego w Dessau), wchodzące w skład koncernu chemicznego, znanego na całym świecie pod nazwą I.G. Farbenindustrie. To pierwsze zamówienie zostało wręczone przedstawicielowi Testy przez sanitariusza SS Perschona, który już wcześniej przeszkolony został w stosowaniu cyklonu B. Z zamówionych ponad 2 ton Perschori 30 lipca przywiózł 540 kg (360 puszek a 1500 g) oraz sprzęt ochronny dla osób, które miały być zatrudnione przy dozowaniu trucizny. Gaz ten został użyty w ciągu sierpnia 1942 r., na co wskazują ponaglenia administracji obozu o dalszą dostawę 746 puszek, wysłane do Testy w początkach września. Z analizy zachowanej korespondencji w sprawie dostawy cyklonu B do obozu na Majdanku wynika, że w 1942 r. sprowadzono 2211 kg cyklonu, w 1943 r. 5000 kg, a w 1944 r. - 500 kg. Łącznie Testa, według zachowanej i niepełnej dokumentacji, dostarczyła co najmniej 7711 kg trucizny29. Cyklon B składał się z grudek ziemi okrzemkowej wielkości 1 cm3 nasyconej ciekłym cjanowodorem z dodatkiem stabilizatora. ,',Cjanowodór (HCN), zwany również kwasem pruskim, jest jedną z najsilniejszych trucizn dla żywych organizmów. Może on występować w postaci ciekłej i lotnej. Dla człowieka dawkę 0,06 g cyjanku uważa się za śmiertelną. Człowiek oddychający powietrzem o zawartości 1% HCN umiera natychmiast. Trujące działanie HCN polega na zatruciu katalizatorów ustrojowych (enzymów), co prowadzi do zahamowania śródkomórkowego i do uszkodzenia niektórych ośrodków mózgowych. Objawy są różne, w zależności od ilości pobranego cjanowodoru. Przy dużych iloś- 29 Korespondencja w sprawie dostawy gazu cyklonu B do obozu na Majdanku, oprać. A. To-niak W1 ..Zeszyty Majdanka" i II. s 137 6 - Majdanek 133 ciach zatruty pada martwy od razu, przy mniejszych występują: podrażnienie błon śluzowych gardła i dróg oddechowych, światłowstręt ze łzawieniem, śli-notok, bóle głowy, szum w uszach, wymioty, duszność"30. Skutek działania gazu występował w ciągu 5-10 minut, w zależności od pogody, wilgotności, temperatury, jakości gazu, stanu zdrowia skazańca. Technikę uśmiercania tym gazem przedstawia Pery Broad, pracownik Oddziału Politycznego obozu oświęcimskiego. Na Majdanku była ona podobna. „Natychmiast po otwarciu puszek zawartość ich wysypywana jest do dziur. Każdorazowo otwór zamyka się natychmiast pokrywą (...). Kierowca zapuścił silnik [ciężarówki], którego ogłuszający warkot głośniejszy jest od śmiertelnego krzyku setek ludzi umierających śmiercią gazową (...). Cyklon działa szybko. Składa się z cjanowodoru w postaci stałej. Gdy wysypuje się go z puszek, z ziarenek ulatnia się gaz. Jeden z uczestników tego bestialskiego przedsięwzięcia decyduje się podnieść jeszcze raz pokrywę, by splunąć w dół hali. Po Upływie około dwóch minut krzyki cichną i przechodzą w rzężenie. Większość jest już nieprzytomna (...). Gdy po pewnym czasie wentylator wyciągnął opary gazu więźniowie z zatrudnionego w krematorium komanda otwierają drzwi do trupiarni. Nieco skurczone opierają się o siebie nawzajem trupy z szeroko otwartymi ustami, zwłaszcza u drzwi są mocno ściśnięte. W śmiertelnym strachu wszystko cisnęło się do drzwi, by próbować je wysadzić. Zupełnie apatyczni i otępiali więźniowie zatrudnieni w krematorium wykonują swoją pracę jak roboty. Trudno jest wyciągnąć z hali kurczowo obejmujące się zwłoki, gdyż gaz usztywnił członki"31. Komory gazowe na Majdanku posiadały także urządzenia do stosowania gazu w stanie lotnym. Z ekspertyz dokonanych bezpośrednio po wyzwoleniu przez Komisję Polsko-Radziecką do zbadania zbrodni niemieckich dokonanych w obozie unicestwienia na Majdanku wiadomo, że używany był tlenek węgla. Bilans strat ludzkich w obozie na Majdanku jest olbrzymi. W wyniku obydwu form eksterminacji więźniów: pośredniej i bezpośredniej w ciągu trzech lat funkcjonowania obozu, według ustaleń Zdzisława Łukaszkiewicza, zginęło ok. 360 tysięcy Polaków, Żydów, obywateli radzieckich, więźniów innych narodowości32 Z liczby tej znaczną część więźniów unicestwiono w wyniku działania reżimu obozowego, część zgładzono poprzez egzekucje i gazowanie. Wskaźnik: ok. 60% zmarłych na skutek warunków egzystencji i ok. 40% wymordowanych w masowych natychmiastowych akcjach zdają się świadczyć o tym, że „Majdanek stanowił model przyszłościowego obozu stopniowego wyniszczenia w połączeniu z obozem natychmiastowej zagłady.33. 30 Tamże, s. 130. ¦" Wspomnienia Pery Broada SS-mana oddziału politycznego w obozie koncentracyjnym Oświęcim. W: „Zeszyty Oświęcimskie", nr 9, 1965, ss. 31-33. 12 Z. Łukaszkiewicz, op. df.,s. 91. ¦" C. Majdajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, t. II. Warszawa 1970, s. 301. \ 134 iir. cił ne- bb- ck, aę- ly- est iry i do )ko ra- 6. ZACIERANIE ŚLADÓW ZBRODNI Ciała zmarłych lub pomordowanych więźniów początkowo grzebano za polem V, później spalano w awchomionym w czerwcu 1942 r. dwupiecowym krematorium. Pogrzebane zwłoki więźniów rozstrzelanych w lesie krępieckim oraz wcześniej zagazowanych polecono Muhsfeldtowi spalić, by zatrzeć wszelkie ślady dokonanych zbrodni. W celu zapoznania się z techniką spopielania zwłok na stosach komendant obozu Florstedt wysłał go w lutym 1943 r. do Oświęcimia na przeszkolenie. „Po przyjrzeniu się powróciłem następnego dnia do Lublina. Na rozkaz Florstedta rozpocząłem wraz z moim komandem spalanie zwłok pogrzebanych w owym lesie położonym w kierunku na Lwów. Początkowo wykopałem tam dół, ponieważ jednak spalanie w nim odbywało się nie dość sprawnie, przeto skonstruowałem sobie sam następujące urządzenie do spalania zwłok: na kamieniach umieściłem dość wysoko stare podwozia z samochodów ciężarowych, na podwoziach tych układano zwłoki, które oblewano następnie methanolem. Pod podwozia kładziono drzewo i palono je. Jednorazowo spalano w ten sposób około 100 zwłok. Były to zwłoki wydobyte z grobu oraz świeże zwłoki przywożone z obozu. Po spaleniu takiego ładunku popiół tłuczono na mąkę i wsypywano do dołu, z którego wydobyto zwłoki do spalenia. Do tłuczenia kości używano żelaznej płyty i tłuczka żelaznego. Narzędzia te dostarczył funkcjonariusz SD z tzw. Kommanda 1005, który codziennie kontrolował moją pracę. Pracując w ten sposób, spaliłem do końca października 1943 wszystkie zwłoki pogrzebane w lesie oraz zwłoki pogrzebane na gruntach za piątym polem w obozie"34. W tym samym czasie, podczas akcji systematycznego gazowania transportów Żydów warszawskich uruchomiony został, w odległości 200 m od komór gazowych w kierunku południowo-zachodnim, trzeci stos, na którym dniem i nocą płonęły ciała zagazowanych. Słodki duszący dym za polem V oraz w sąsiedztwie komór był znakiem dla mieszkańców Lublina, że „fabryka śmierci" pracuje na pełnych obrotach. Dla zatarcia śladów mordu z 3 listopada 1943 r. Muhsfeldt jeszcze tego samego dnia otrzymał polecenie, aby niezwłocznie „przeprowadzić akcję zniszczenia zwłok pomordowanych". Spalanie rozpoczął więc 5 listopada w podobny sposób jak w lesie krępieckim. „Ponieważ część rowu od tego końca, którędy skazańcy wchodzili do rowu nie była zwłokami zapełniona, przeto podsypałem ją trochę ziemią, tak by rów dla lepszego ciągu był płytszy; następnie na dnie rowu ułożyłem rodzaj rusztu z drzewa, na którym więźniowie kładli leżące w dalszej partii zwłoki. Gdy stos był już gotowy, polewałem go methanolem i podpalałem. Następne stosy zakładałem coraz to dalej idąc w głąb rowu, a więc na miejscach, z których usunięto zwłoki spalone na stosie poprzednim. Gdy popiół po wypaleniu się całego 34 Zeznanie szefa krematorium Ericha Muhsfeldta..., ss. 141-142. 135 stosu ostygł, więźniowie z mojego kommanda wydobywali go na wierzch, gdzie popiół ten mielono na mączkę kostną w specjalnym młynie o napędzie benzynowym. Mączkę tę ładowano następnie do worków papierowych i samochodami wywożono na położony w pobliżu folwark SS. Tę mąkę kostną używano tam następnie do nawożenia ziemi. Pracę moją kontrolował funkcjonariusz SD z Lublina, który czuwał nad tym, by wszystkie zwłoki zostały spalone, by w grobach żadnych niespalonych zwłok nie pozostawiono oraz by ze zwłok przeznaczonych na spalenie wyrwano złote zęby i usuwano wszelkie znajdujące się przy nich kosztowności. Znalezione kosztowności zbierano w kartonach i każdego dnia wieczorem dokładnie po spisaniu wszystkiego w specjalnej księdze, którą prowadziłem w tym celu, oddawałem w administracji obozu (Worster, Etrich, Leipold) o ile chodzi o pieniądze i kosztowności, a złoto dentystyczne w stacji dentystycznej"35. Popiołem ze stosów spaleniskowych z okolicy V pola i rejonu krematorium, a także z uruchomionego we wrześniu 1943 r. pięciopiecowego nowego krematorium użyźniano ogrody warzywne. Jeszcze w momencie wyzwolenia znajdowało się na tym terenie 1350 m3 kompostu ze szczątkami kości ludzkich' '^ Tamże zie SD Rozdział VIII Ruch oporu zy 20 Straszliwe warunki bytowania, praca ponad ludzkie siły, przemyślny system kar i szykan, selekcje, a także widok masowych rozstrzeliwań i gazowania, które składały się na bezpośrednią eksterminację, miały w myśl hitlerowskiego prawa obozowego doprowadzić każdego więźnia do unicestwienia, do niechybnej śmierci. Panujący reżim wpływał niszcząco na psychikę więźnia, deptał godność człowieka i paraliżował w nim energię działania. Tym celom służyły również techniczne urządzenia w obozie. Ogrodzenie z drutów kolczastych, wieże strażnicze, reflektory i posterunki, komory gazowe wywoływały wrażenie, że wyjście z Majdanka prowadzi tylko przez komin krematorium górujący nad obozem. Mimo tego instynkt życia, wola przetrwania, dążenie do przekazania opinii publicznej informacji o tym, co dzieje się za drutami obozu, powodowały, że więzień zaczynał walczyć z narzuconym mu porządkiem. Walka ta przybierała różne formy, od najbardziej prostych, spontanicznych, do lepiej przemyślanych i zorganizowanych. Oporem stawała się każda działalność mająca na celu ratowanie życia współtowarzyszy, ich zdrowia fizycznego i psychicznego. Oporem były więc: samopomoc koleżeńska, przejawy życia kulturalnego, życie religijne, kontakty ze światem zewnętrznym, życie polityczne, sabotaże, ucieczki. Jednym słowem, „oporem mogło być wszystko, bo wszystko było zabronione" - jak to lapidarnie określił włoski badacz zagadnień psychologii w obozach koncentracyjnych Andrea Devoto'. Działania te podejmowane były indywidualnie i grupowo, a ich podstawą była solidarność, współpraca, wzajemne zrozumienie tworzących się grup społecznych, politycznych, narodowościowych i innych. Był to naturalnie opór ukryty, konspiracyjny, wymierzony przeciw reżimowi obozowemu. Przenikał on różne dziedziny życia z większym lub mniejszym natężeniem, z większym lub mniejszym skutkiem. Nierzadko pozo- 1 A. Devoto, Aspekty socjopsychologiczne obozów koncentracyjnych. W: „Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce", t. XVIII, s. 120. 137 stawał anonimowy, a współwięźniowie odczuwali tylko jego skutki nie znając organizatorów czy inicjatorów. Dla więźniów politycznych był to dalszy ciąg walki z okupantem w zmienionych warunkach. 1. SAMOPOMOC KOLEŻEŃSKA Dla nowo przybyłego do obozu więźnia, zszokowanego sytuacją, w jakiej się znalazł, wiele znaczyła życzliwość okazana mu na wstępie przez przyszłych współtowarzyszy. Czasami pomagało jedno zdanie: „Trzeba zacisnąć zęby, musi pani mocno trzymać się przez pierwsze trzy tygodnie. Jak pani tyle przetrwa, to już dalej jakoś pójdzie"2. W kontaktach ze współwięźniami, w baraku, miejscu pracy ważna była umiejętność nawiązywania i podtrzymywania znajomości, a przede wszystkim znalezienie się w grupie ludzi życzliwych, chętnych do udzielenia pomocy. Nie było to łatwe, szczególnie na polach męskich w ciężkich latach 1941-1942, gdzie głód wyzwalał najniższe instynkty. Ale nawet i tu znajdowali się w społeczności więźniarskiej ludzie, którzy gotowi byli podjąć samoobronę psychiczną i fizyczną. Zdawali sobie oni sprawę, że tylko wzaj emna pomoc może stworzyć warunki przetrwania i ochronę godności ludzkiej, że „nie pozwalając zagubić się w chaosie krzyków i batów staną się zaporą niemieckiej nienawiści"3. Na tworzenie się grup samopomocy wywierały wpływ: wzajemne powiązania wynikające z pokrewieństwa, przyjaźń zadzierzgnięta przed lub w obozie, praca w tym samym komando, przybycie na Majdanek w jednym transporcie, mieszkanie w tym samym baraku, przynależność do tej samej narodowości, przekonania polityczne, podobne zainteresowania, wyznanie itd. Na polu kobiecym, któremu dobrą atmosferę narzuciły polskie więźniarki polityczne z Radomia, Kielc, Warszawy i Lwowa, powstały niemalże w momencie jego organizacji samorzutnie tzw. rodziny. „Rodzina obozowa to zjawisko, które powstaje już w pierwszych dniach pobytu w obozie na zasadzie doboru intelektualnego, rozsądku, przebiegłości lub sympatii, a najczęściej przyjaźni zawiązanej jeszcze na Pawiaku. Nie ma prawie samotnych, nie łatwo przetrwać obóz w pojedynkę. «Rodzinka» to dwie, trzy, niekiedy nawet sześć kobiet, z których jedna jest od spraw gospodarczych (autorytet w sprawach wspólnego podziału jakże skąpej żywności!). Inna w «rodzinie» to sprytna zapobiegliwa organizatorka, której się wiele wybacza, a o której się mówi z dumą. I jest czasami - jak nazwała to Mata [Matylda Woliniewska -J.M.] -«kaczątko», nad którym roztacza się opiekę z tkliwością i wyrozumiałością"4. Rodzin tych na polu kobiecym było wiele, każda z nich czymś się charakteryzo- 2 J. Kwiatkowski, 485 dni..., s. 285. 3 D. Brzosko-Mędryk, Niebo bez ptaków. Warszawa 1968, s. 51. 4 Tamże. 138 rSĆ wała, stąd ich nazwy np. „cygańska", „małolatek". Czasami nazywano je imieniem organizatorki: „Wandy", „Basi", „Krysi" itp. „Rodziny", podobnie jak i grupy na polach męskich spełniały ważną rolę w zwiększaniu odporności psychicznej więźnia. Drugim, niemniej istotnym aspektem działalności „rodzin" i grup było niesienie pomocy materialnej. W „rodzinach" od początku dzielono sprawiedliwie każde dodatkowo zdobyte pożywienie. Dotyczyło to w równej mierze „zorganizowanej" brukwi lub marchwi, jak i otrzymanej paczki żywnościowej. Aktywizacja grup samopomocy na polach męskich nastąpiła dopiero w połowie 1943 r. Kiedy do obozu zaczęły napływać masowo transporty więźniów z Białorusi, gett warszawskiego i białostockiego oraz z Zamojszczyzny, „rodziny" okazały troskę nie tylko o własny byt, ale udzieliły wsparcia moralnego i materialnego nowo przybyłym, szczególnie dzieciom. Członkinie „rodzin", podobnie jak i mężczyźni z grup samopomocy na polach I, III i IV, przekazywały dzieciom żywność ze swych paczek, szczególnie w pierwszych dniach ich pobytu. Trwało to aż do chwili objęcia opieki nad dziećmi przez polskie organizacje charytatywne. W akcji tej wyróżniły się więźniarki-Polki: Matylda Woliniewska, Janina Fu-chsowa, Maria Paliszewska, Stefania Błońska, Aleksandra Nostitz-Jackowska, Janina i Wanda Ślusarczyk, Janina Stankiewicz, Felicja i Natalia Wierzbickie, Renata Smolińska, Kalina Wojciechowska, Emilia Nejmark, Halina Gołasze-wska i inne. Opiekę nad pracą dzieci białoruskich roztoczyła Helena Kurcyu-szowa. Stworzyła ona komando dziecięce do strzyżenia trawy oraz przenoszenia darniny za polem V po to, „aby dzieci mogły odetchnąć od batów i pracy ponad dziecinne mięśnie"5. Samopomoc objęła także inne formy. Pracujący w magazynach odzieżowych czy warsztatach krawieckich „organizowali" dla swoich koleżanek i kolegów ciepłą bieliznę, swetry, skarpety itp. Pracujące w szwalni Polki szyły nielegalnie ubranka dla dzieci. Na polu kobiecym w akcji samopomocy niepoślednią rolę odegrały funkcyjne - blokowe i sztubowe. Wybrane przez same więźniarki cieszyły się szacunkiem i autorytetem. Nie tylko nie przeciwdziałały „organizacji" żywności i odzieży, ale ją popierały, starając się w sprawowaniu swych funkcji kierować zasadami sprawiedliwości w imię obozowej pieśni: „niech żadne niechęci nie dzielą tu nas, my wszystkie więźniarki w pasiakach". Podobna sytuacja zaistniała na polach męskich w końcu 1943 r., kiedy funkcyjnymi zostali polscy więźniowie polityczni. Pomoc ta nie ograniczała się do sprawiedliwego dzielenia żywności, zdobywania odzieży. Blokowe czy blokowi współdziałali w opiece nad dziećmi, ukrywali chorych z niższą temperaturą, osoby ułomne, rekonwalescentów, Żydów (szczególnie po 3 listopada 1943 r.). W akcję pomocy dla więźniów od samego początku włączyli się lekarze. Dzięki nim udało się wiele osób umieścić na rewirze, ocalić przed selekcją, D. Brzosko-Mędryk, Matylda. Warszawa 1970, s. 27. 139 ukryć faktyczną chorobę, zdobywać lekarstwa dla potrzebujących. Mieli oni poparcie personelu sanitarnego na polu kobiecym w całości, a na rewirze męskim w znacznej części sanitariuszy i kalif aktorów. Lekarze, będący więźniami politycznymi, stanęli na wysokości zadania w walce o życie i godność człowieka w majdankowskim piekle. Więźniowie pracujący w kancelariach obozowych udzielali również pomocy, dzięki której wiele osób uniknęło transportu, wyczerpującej pracy, mogło zamienić blok na lepszy itp. Akcja samopomocy jest niewymierna we wskaźnikach ilościowych. Mimo wielu wysiłków i wyrzeczeń, nie mogła zaspokoić wszystkich potrzeb, ale ułatwiała przetrwanie, dawała wiarę i nadzieję na lepsze jutro. 2. PRZEJAWY ŻYCIA KULTURALNEGO W psychicznej samoobronie więźnia znaczną rolę odgrywała możliwość zaspokojenia potrzeb kulturalnych. Potrzeby te mogły być realizowane w różnych formach, większość ich jednak w warunkach obozowych była zakazana. Jeśli nawet władze obozowe dopuszczały oficjalnie do jakichś przejawów życia kulturalnego, to dozwolone przez nie formy, zresztą mocno ograniczone, służyły przede wszystkim celom propagandowym. Miały być argumentem wobec zagranicy, szczególnie wobec ewentualnych komisji zwiedzających obozy, że więźniom zezwala się na rozwój umysłowy i działalność kulturalną. Często wynikało to również ze snobizmu kierownictw obozów, którym imponowało zatrudnianie wybitnych twórców, a także ze względu na korzyści materialne, jakie z ich pracy artystycznej czerpali SS-mani. Na Majdanku, gdzie reżim obliczony był w pierwszych łatach na maksymalne wyniszczenie osadzonych tu więźniów, do 1943 r. nie zezwalano na działalność kulturalną w jakiejkolwiek postaci. Od 1943 r. władze obozowe zaczęły tolerować powstawanie zespołów wokalno-muzycznych, a oficjalnie pozwoliły na działalność plastyczną. Bez względu jednak na zakazy jednostki lub grupy w sposób tajny starały się rozwijać działalność kulturalno-oświatową. Ale na ten cel więzień mógł przeznaczyć tylko znikomą część swego wolnego czasu, przed apelem porannym lub po apelu wieczornym. Jest zrozumiałe, że w takich warunkach efekty tego działania musiały być ograniczone. Na Majdanku, tak jak we wszystkich kacetach, wyjątkowo dawał się odczuwać głód słowa pisanego. Przez wielu więźniów książka lub gazeta ceniona była wyżej, aniżeli chleb. Toteż starano się zdobywać je wszelkimi możliwymi sposobami. Książki i druki dostarczali robotnicy cywilni, zdobywano je w magazynach mienia więźniarskiego, znajdowano w przesyłanych przez rodziny paczkach o podwójnym dnie. Przenosiły je do obozu na dnie koszy z pieczywem pracownice RGO - Janina Suchodolska, Hanna Huskowska. Wędrowały one z baraku do baraku, przekazywane w zaufaniu, by nie wpadły w ręce SS-ma-nó w dokony wuj ących rewizji. / 140 iza- że ty- Czym była książka na Majdanku świadczą ówczesne wypowiedzi więźniów: „Nic tak nie koi bólu i.rozpaczy i nie daje zapomnienia, jak dobra książka"6. „Prosiłbym o Nie-Boską komedią - Krasińskiego i Faraona - Prusa. Brak książek zupełny, a chciałbym przynajmniej w ten sposób sabotować"7. Ci, do których nie docierało słowo drukowane, starali się to zrekompensować wspólnymi opowiadaniami po ogłoszeniu nocnej ciszy. Uczestniczyło w nich zwykle kilka lub kilkanaście osób z sąsiednich prycz. Tematami były przeczytane niegdyś powieści, sztuki teatralne, filmy, wrażenia z podróży. Deklamowano wiersze, przypominano sobie wydarzenia z historii. Te nocne rozmowy pozwalały na chwilowe chociażby oderwanie się od rzeczywistości obozowej . W baraku, w którym przebywały więźniarki z Pawiaka, poczynając od 16 lutego 1943 r., rano i wieczorem Danuta Brzosko, Wiesława Grzegorzewska, Alina Pleszczyńska, Hanna Fularska, Romana Pawłowska i Stefania Błońska podawały wiadomości polityczne, informacje z obozu, składały życzenia sole-nizantkom, apelowały o pomoc potrzebującym itp., naśladując jakby głos spikera radiowego. Ich „audycje", tzw. radio Majdanek, wzbudziły żywe zainteresowanie i uznanie mieszkanek bloku, ponieważ potrafiły wciągnąć je „w świat oderwany od razów i głodu"8.. Bodźcem do walki o przetrwanie, a jednocześnie źródłem przeżyć estetycznych była poezja, zarówno przyniesiona z wolności, jak też powstała w obozie. Spośród najbardziej znanych poetek należy wymienić trzy warszawianki, przybyłe do obozu w 1943 r.: Połę Braun, Zofię Karpińska oraz Elżbietę Popowską. Pierwsza z nich Żydówka, aktorka, pisała wiersze pełne lirycznej zadumy i tragizmu. Deklamowała je ukradkiem w gronie najbliższych przyjaciółek. Dwa z nich zasługują na uwagę: Matka i List z Warszawy. Zofia Karpińska była autorką wierszy oraz tekstów piosenek śpiewanych w obozie, np. Pasiaki uznane zostały przez więźniarki za hymn mafdankowski9. Dość obfita, jak na warunki obozowe, była twórczość Elżbiety Popowskiej. W jej poezji „do głosu dochodzą sprawy dotyczące Majdanka, interesujące każdego więźnia, ale nie pozbawione refleksyjności. Postawa taka pozwalała jej na zachowanie zdrowia psychicznego. Popowską. potraktowała Majdanek i więźniarki jako aktualne miejsce pobytu i rodzinę, do której przystosowała swoją osobowość. Jeśli więc wyznaczyła swoim utworom funkcję służenia życiu obozowemu, podtrzymaniu 6 APMM. Grypsy S. Malinowej IV-15. Gryps R. Pawłowskiego z 18 11943 r. 7 Korespondencja z Majdanka Henryka Jerzego Szczęśniewskiego VIII 1943 - IV1944, oprać. Z.J. Hirsz. W: „Zeszyty Majdanka", t. II, s. 205. 8 D. Brzosko-Mędryk, Niebo bez ptaków, s. 97. 9 Z. Murawska, Przejawy życia kulturalnego w obozie koncentracyjnym na Majdanku jako forma samoobrony psychicznej więźniów. W: Materiały na konferencją naukową zorganizowaną przez Instytut Historii PAN, Główną Komisję Historyczną ZG ZBoWiD, Radę Naukową Towarzystwa Opieki nad Majdankiem i Państwowe Muzeum na Majdanku, cz. I., Lublin 1974, s. 9. 7 - Majdanek 141 na duchu słabszych, to udało się jej to znakomicie"10. Utwory wymienionych poetek były nadzwyczaj popularne na polu kobiecym, uczono się ich na pamięć, wykorzystywano na różnych „imprezach". Wiersze pisali także mężczyźni: Sławomir Cieślikowski, Tadeusz Czajka, Bolesław Jasieńczyk-Burski i inni. W swoich utworach ukazywali grozę Majdanka, starali się spojrzeć na rodzaje i powody degradacji moralnej niektórych jednostek spośród więźniów, a dla podtrzymywania na duchu kolegów ośmieszali nawet najbardziej tragiczne sytuacje obozowe. Pieśń w obozie pojawiła się prawdopodobnie z pierwszymi więźniami. Zapewne nucili znane sobie piosenki jeńcy radzieccy, a także przybyli później Żydzi słowaccy. Ci ostatni po apelu wieczornym potajemnie śpiewali w języku hebrajskim pieśni religijne. Wiosną 1942 r. powstała pieśń o pracy Judenlied des K.G.L. Lublin, w lutym 1943 r. pojawiła się druga, ułożona przez Żyda polskiego O joj Majdanek unsere Leben und Tod, wyrażająca tragedię masowo mordowanej w obozie ludności żydowskiej11. Pieśń polska zjawiła się wraz z przybyciem pierwszych Polaków. Na polu kobiecym niezwykłą popularność zyskała sobie artystka operetki warszawskiej Malina Bielicka. Śpiewała wesołe piosenki w baraku, w którym mieszkała, czasami w rewirze. Również na rewirze męskim, kiedy nie było SS-manów, słychać było śpiew niektórych pacjentów. Od 1943 r. na polu kobiecym w niedzielne popołudnia śpiewała grupa Polek, kierowana przez Helenę Koncę. Chórem śpiewały Żydówki greckie, kobiety białoruskie. Uczestnictwo w zbiorowych śpiewach prowadziło do zbliżenia, do kształtowania się związków międzynarodowej solidarności. Śpiew, muzyka i poezja składały się na organizowane przez polskie więźniarki polityczne wieczorne „koncerty" i „podwieczorki przy mikrofonie". Na ich program składały się skecze, piosenki, deklamacje, tańce, a nawet teatr kukiełkowy kierowany przez Krystynę Pokorską. W repertuarze pojawiały się często utwory o treści politycznej, np. Alarm dla miasta Warszawy, Mazur kaj-daniarski i inne, których ujawnienie mogło grozić przykrymi następstwami. Na polach męskich ze względu na znacznie ostrzejszy reżim działalność taka była ograniczona. Spośród szczególnych imprez należy wymienić szopkę noworoczną 1944 r., wcześniej jasełka z okazji świąt Bożego Narodzenia, a także 16 stycznia 1944 r. na polach III i I specjalne obchody rocznicy przybycia na Majdanek z Warszawy pierwszego transportu więźniów politycznych. W przeciwieństwie do innych obozów praca oświatowa na Majdanku objęła 10 E. Rosiak, Niektóre formy samoobrony psychicznej więźniów Majdanka. W: „Zeszyty Majdanka", t. V, s. 165. 11 W.J. Wysocki, Konspiracyjna twórczość literacka więźniów Majdanka (1941-1944), W: „Zeszyty Majdanka", t. XI, ,ss. 97-136; Pieśni zza drutów. Wiersze, pieśni i piosenki powstałe w obozie koncentracyjnym na Majdanku. Zebrała i opracowała Z. Murawska-Gryń. Lublin 1985. 142 jedynie naukę języków obcych (na polu III Leon Bochenek uczył języka angielskiego) oraz wykłady dla lekarzy, prowadzone oficjalnie przez prof. Mieczysława Michałowicza i innych na rewirze męskim, szkolenie personelu sanitarnego przez dr Stefanię Perzanowską na polu kobiecym. Potajemnie prowadzono w grupach dyskusje na tematy literackie, polityczne, światopoglądowe. Dziedziną uprawianą oficjalnie w obozie była plastyka, znana przede wszystkim z pól męskich. Koncentrowała się głównie na rzeźbie. Wykorzystując słabość SS-manów do ozdabiania „swoich" pól, Albin Maria Boniecki namówił Feldfiihrera pola III do ustawienia na tym polu kilku rzeźb. W maju 1943 r. Boniecki wspólnie z komandem, którego Vorarbeiterem był Stanisław Zelent, wykonał Kolumnę Trzech Orłów, w podstawie której umieszczono potajemnie prochy więźniów. Kolumna stała się bezprecedensowym pomnikiem czczącym pamięć pomordowanych więźniów. Spośród innych rzeźb Bonieckiego na uwagę zasługują te, którym artysta nadał charakter symboli. Ustawiony przy wyjściu z pola III żółw symbolizował hasło ruchu oporu powolnej, nieproduktywnej pracy dla okupanta, natomiast jaszczur szczerzący zęby w kierunku budki wartownika przy bramie pola III dla jednych utożsamiał gada z SS-manem, dla innych był nawiązaniem do Związku Jaszczurczego z 1397 r., przypominał o istnieniu polskiej konspiracji walczącej z najeźdźcą faszystowskim. W obozie przebywali i inni plastycy: Józef Iwaftski, Mieczysław Lurczyński i Jan Sowiński wykonujący drzeworyty i staloryty, głównie o treści religijnej. Drobne przedmioty z drzewa i metalu rzeźbił Andrzej Janiszek, który rysował także karykatury i sceny obozowe. Plastyką użytkową (fajki, łyżki, cygarniczki) zajmował się znany pisarz Igor Newerly Abramow. Rzeźbiarki Felicja i Natalia Wierzbickie wykonywały kukiełki do jasełek na Boże Narodzenie 1943 r., Helena Kurcyuszowa natomiast malowała sceny obozowe, portrety koleżanek i dzieci białoruskich. Ponadto plastyką ńa polu kobiecym zajmowały się: Zofia Karpińska, Matylda Woliniewska, Zofia Kijko i inne12. Wykonywane rzeźby, drzeworyty, rysunki, akwarele oraz różne drobne przedmioty, jak pierścionki, karty do gry, zabawki dziecinne itd. stanowiły dla ich twórców terapię psychiczną i pomagały w przetrwaniu. Sztuka uprawiana w warunkach obozowych nie podlega tradycyjnym kryteriom oceny, zrodziła się bowiem li tylko z cierpienia i ludzkiej tragedii, a twórcom groziła za nią utrata życia. Wszystkie omówione tu przejawy życia kulturalnego w zdecydowanej większości były nielegalne, inspirowane i realizowane na przekór zarządzeniom władz obozowych. Były oporem, który uświadamiał osobom załamanym i zagubionym, że walka jest możliwa i ma swój sens. 12 J. Jaworska, Nie wszystek umrą. Twórczość plastyczna Polaków w hitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych 1939-1945. Warszawa 1975, ss. 57-58. 143 3. ŻYCIE RELIGIJNE Na Majdanku, podobnie jak i w innych kacetach, zabroniono praktyk religijnych wszystkich wyznań. Nowo przybyłym SS-mani zabierali wszelkie przedmioty kultu religijnego, nierzadko profanując je na oczach więźniów. Wobec bezmiaru zbrodni następował kryzys, który ludzi wierzących prowadził często do zwątpienia w religijne ideały, u innych natomiast pogłębiał wiarę i ci starali się uprawiać praktyki religijne bez względu na konsekwencje. Wiara dodawała im siły do przetrwania koszmaru obozowego. Toteż mimo zakazów niektórzy więźniowie i więźniarki zdobywali dewocjonalia, ponieważ ich posiadanie łagodziło codzienny lęk o utratę życia13. Przedmioty kultu religijnego dostarczali do obozu robotnicy cywilni, ewentualnie rodziny w paczkach z żywnością. Żydzi przemycali je z magazynów depozytu więźniarskiego. Niektóre dewocjonalia (krzyże, różańce, wizerunki świętych) wykonywali sami więźniowie. W sytuacji stałego zagrożenia rosła potrzeba praktyk religijnych. Wniektó-rych blokach już w 1942 r. dzień zaczynał się i kończył wspólną modlitwą oras śpiewem religijnej pieśni porannej i wieczornej. W barakach, w których funkcyjni tępili przejawy kultu, do jesieni 1943 r. modlitwa pozostawała spraw? prywatną każdego więźnia. W obozowej rzeczywistości nabierała ona szczególnego wyrazu. „Modlitwa trwa nieraz długo, to niezwykła modlitwa. To raczej kontemplacja, niż modlitwa, jakiej uczyła swe dziecko matka. W modlitwie usta milczą. Mówi tylko serce. Ono jedno potrafi oddać to, co czujemy"14. W przeciwieństwie do innych obozów koncentracyjnych na Majdanku niewielu było księży katolickich. Nierzadko ich rolę w spełnianiu niektórych czynności religijnych przejmowali więźniowie lub więźniarki. Dotyczyło to głównie chrztu noworodków na rewirze kobiecym oraz udzielania komunii. Komuni-kanty dostarczało potajemnie duchowieństwo lubelskie, szczególnie zaś proboszcz sąsiadującej z Majdankiem parafii wsi Dziesiąta, ks. Ignacy Żyszkie-wicz, niezwykle aktywnie zaangażowany w akcję niesienia pomocy dla więźniów. Wspólne modlitwy, wspólne obchodzenie świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, wspólna wieczerza wigilijna na poszczególnych blokach, śpiewanie kolęd, dzielenie się opłatkiem lub jajkiem wielkanocnym - to momenty, które łączyły więźniów różnych narodowości, różnych światopoglądów i zainteresowań. Wytwarzał się rodzaj wspólnot chrześcijańskich, które miały korzystny wpływ na likwidowanie uprzedzeń narodowościowych, społecznych, politycznych i innych. Więź religijna była więc też jednym z elementów wykształcania się solidarności więźniów w walce o godność ludzką. 13 B. Fiała, Życie religijne więźniów w niemieckim obozie koncentracyjnym na Majdanku 1942--1944. W: „Roczniki Humanistyczne. Historia", t. XXIV, z. 2,1976, s. 222 i n. 14 APMM. Wspomnienia E. Deskur YII/367, s. 56. 144 4. KONTAKTY ZE ŚWIATEM ZEWNĘTRZNYM O tragicznych warunkach, w jakich znalazły się pierwsze grupy więźniów Majdanka, mieszkańcy Lublina dowiadywali się od swoich krewnych lub znajomych robotników cywilnych zatrudnionych przy robotach budowlanych w obozie, względnie mogli przekonać się sami obserwując w komandach zewnętrznych słaniających się z wycieńczenia ludzi. Traktowanie jeńców radzieckich, którzy jako pierwsi znaleźli się za drutami Majdanka, wzbudzało współczucie,, a zarazem chęć niesienia im pomocy. Polski Czerwony Krzyż, którego kompetencje ograniczono w 1940 r. do roli biura poszukiwań oraz opieki nad polskimi^eńcami przebywającymi w obozach, uzyskał mocny atut w staraniach zmierzających do niesienia pomocy jeńcom radzieckim, gdy okazało się, że wśród nich są również Polacy. Lubelski Czerwony Krzyż, w oparciu o art. 77 i 78 Konwencji Genewskiej z 1929 r. o traktowaniu jeńców wojennych, rozpoczął starania o zwolnienie Polaków i uzyskanie zgody na udzielanie pomocy pozostałym w obozie jeńcom. W odpowiedzi pisemnej z 6 lutego 1942 r. komendantura KGL Lublin odmówiła „kategorycznie przedstawicielom PCK roztoczenia opieki nad jeńcami osadzonymi na Majdanku i zwolnienia jeńców narodowości polskiej. Twierdzono z całym cynizmem, że jeńcom nie brakuje niczego i że Polaków wśród jeńców na Majdanku nie ma-pomimo wręcz przeciwstawnych zapewnień z naszej strony"13. W efekcie dalszych starań uzyskano „tylko tyle, że w «dowód łaski» zezwolono Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi zawieźć kilka razy chleb na Majdanek i na tym się skończyła ludzka prawem międzynarodowym zagwarantowana opieka nad jeńcami"16. Znacznie gorzej przedstawiała się kwestia pomocy dla więźniów pochodzenia żydowskiego. „Polski Czerwony Krzyż na.skutek surowege^akazu władz niemieckich nie miał z Żydami osadzonymi na Majdanku żadnego kontaktu. Pomimo oficjalnego wystąpienia nie zezwolono PCK na dostarczenie chorym Żydom nawet leków"17. Nie było także żadnej mowy o pomocy w latach 1941-1942 dla więźniów-Po-laków, których losem obok PCK zainteresowana była Rada Główna Opiekuńcza (RGO) - organizacja utworzona w 1940 r. dla sprawowania opieki charytatywnej nad ludnością polską w Generalnym Gubernatorstwie. Posiadała ona w dystryktach delegatury, a w powiatach komitety opiekuńcze. Z pomocą dla głodujących więźniów Majdanka gotowe były spieszyć zarówno Delegatura RGO na dystrykt lubelski, której przewodniczył Andrzej Skrzyński, jak i Lubelski Komitet Opiekuńczy obejmujący swym zasięgiem miasto i powiat Lu- 15 L. Christians, Piekło XX wieku. Zbrodnia, hart ducha i miłosierdzie. Warszawa 1946. ss. 105-106. 16 Tamże. 17 Tamże. 145 blin. Już w lutym 1942 r. Lubelski Komitet Opiekuńczy, kierowany przez niezwykle oddanego sprawie Tomasza Dąbrowskiego, nie mogąc otrzymać formalnej zgody władz policyjnych na otoczenie opieką polskich więźniów-zakładni-#ków, starał się do nich docierać przez robotników cywilnych. Nie była to jednak i być nie mogła akcja masowa. Starania Zarządu Głównego RGO u okupacyjnych władz policyjnych i administracyjnych o wyrażenie zgody na dożywianie więźniów nie odnosiły przez długi czas żadnego skutku. Dopiero 9 lutego 1943 r. Wydział Spraw Ludnościowych i Opieki Społecznej w rządzie GG, opierając się na zarządzeniu Himmle-ra z 22 października 1942 r. w sprawie zezwoleń na organizowanie pomocy żywnościowej dla więźniów, zgodził się na dostarczanie raz w miesiącu osadzonym w więzieniach lub aresztach 2-kilogramowej paczki z żywnością lub z odzieżą przez członków rodzin i osoby prywatne ..Na mocy tego samego zarządzenia komitety opiekuńcze otrzymały prawo udzielania pomocy więźniom poprzez dostarczanie środków żywnościowych do zarządów obozów. Żywność ta miała trafiać do wspólnego kotła. Zabroniono natomiast przesyłania paczek dla poszczególnych osób. Decyzja powyższa wiązała się bardzo ściśle z polityką WVHA utrzymania zdolności produkcyjnej więźnia, m.in. przez poprawę warunków życia. Na skutek trudności gospodarczych i militarnych Rzeszy trzeba było niemieckich robotników, których wysyłano na front, zastąpić więźniami. Musiano im zatem polepszyć wyżywienie, ale troskę o to władze okupacyjne przerzucały na rodziny i organizacje charytatywne, które chętnie włączyły się do tej akcji w nadziei, że dzięki ich pomocy wielu więźniom uda się przeżyć gehennę kacetów. Pismo z 9 lutego 1943 r. stanowiło podstawę dla lubelskiej Delegatury RGO do podjęcia u szefa Gestapo Heinricha Miillera starań w sprawie pomocy dla więźniów Majdanka. Po uzyskaniu zgody wicedyrektor Delegatury RGO Henryk Woroniecki omówił 25 lutego 1943 r. szczegóły w zakresie form pomocy z komendantem obozu Hermannem Florstedtem. W protokole z narady stwierdzono, co następuje: „Zezwala się Polskiemu Komitetowi Opiekuńczemu dożywianie przebywających w obozie na Majdanku Polaków w formie dostarczania artykułów spożywczych jak: rośliny strączkowe, mąki, kasze, ziemniaki, cebulę, warzywa itd. do wspólnych kotłów - poza tym zezwala się na dostarczanie chleba, na co komenda obozu kładzie specjalny nacisk. Komenda obozu wymaga, aby transporty artykułów spożywczych były uprzednio zgłaszane oraz życzy sobie, aby przysyłane one były, o ile to możliwe, raz na tydzień, najlepiej w poniedziałki. Zezwala się Polskiemu Komitetowi Opiekuńczemu na pośrednictwo wspólnie z PCK w wysyłce do obozu paczek imiennych żywnościowych i odzieżowych"18. W czasie konferencji Florstedt zgodził się także na dostarczanie leków za zgodą lekarza obozowego, słomy do sienników oraz zezwolił „Polakom przebywającym na Majdanku na pisanie i wysyłanie APL. Rada Główna Opiekuńcza, nr 50, s. 85. 146 miesięcznie 2 pocztówek lub listu"19. W protokole podkreślono raz jeszcze, że „akcja Polskiego Komitetu Opiekuńczego pomocy dla Polaków przebywających w obozie na Majdanku jest prowadzona wspólnie z PCK"20. Harmonijne współdziałanie PCK z RGO, charakterystyczne dla regionu lubelskiego, wynikało z tego, że funkcję prezesa lubelskiego PCK i wiceprezesa Lubelskiego Komitetu Opiekuńczego pełniła jedna osoba - dr Ludwik Chri-stians. Dzięki temu do maja 1944 r. więźniowie Majdanka mogli korzystać z opieki płynącej z dwóch źródeł. Zarząd Główny RGO przydzielił lubelskiej Delegaturze subwencję na pomoc dla Majdanka w wysokości 200 000 zł. Wielką trudność stanowiło zdobywanie żywności, tym bardziej że okupacyjne władze cywilne odmówiły jakichkolwiek przydziałów. W tej sytuacji odwołano się do ofiarności społeczeństwa. Dla ludności wiejskiej dystryktu lubelskiego, najbardziej eksploatowanego kontyngentami rolno-spożywczymi (dystrykt lubelski uważany był przez generalnego gubernatora Hansa Franka za „fundament gospodarki żywnościowej w GG"), wszelkie dodatkowe obciążenia stanowiły poważną ofiarę. Fatalnie przedstawiła się również aprowizacja miast. Mimo jednak trudnych warunków życia, ludność wsi i miast, mobilizowana przez duchowieństwo i nauczycielstwo, nie szczędziła niczego dla osadzonych za drutami Majdanka. W miarę możliwości przekazywano datki w naturze lub pieniężne. Organizacjom charytatywnym udzielała dużej pomocy spółdzielczość przekazując środki finansowe, artykuły żywnościowe lub przemysłowe. Szczególną aktywność wykazał kierownik lubelskiego oddziału „Społem" Piotr Kosiba. Poczynając od marca 1943 r. RGO dostarczała do obozu raz w tygodniu pieczywo oraz produkty do wspólnego kotła dla 3-4 tys. więźniów-Polaków. Na skutek usilnych starań i zabiegów sekretarza lubelskiej Delegatury RGO, Janiny Suchodolskiej, w dniu 15 października 1943 r. komendant obozu wyraził zgodę na rozszerzenie akcji dożywiania chorych. Odtąd Lubelski Komitet Opiekuńczy miał dostarczać dwa razy w tygodniu (wtorki i czwartki) zupy dla 830 chorych, dla pozostałych chleb, tłuszcze, marmoladę, mleko, twaróg, miód sztuczny. Przygotowanie zupy wymagało niemałego wysiłku organizacyjnego, z czego znakomicie wywiązywała się Antonina Łopatyńska - kierowniczka referatu wyżywienia i opieki w Lubelskim Komitecie Opiekuńczym. Akcję pomocy rozwinęto jeszcze szerzej od lutego 1944 r.,-kiedy to komendant obozu Weiss wyraził zgodę na dostarczanie zup 5 razy w tygodniu, poza niedzielą i poniedziałkiem. Odtąd przez dwa i pół miesiąca dowożono regularnie posiłki w porze obiadowej dla około 4000 osób. W czasie ewakuacji obozu, w kwietniu 1944 r., dostarczono wyjeżdżającym suchy prowiant. W czerwcu i lipcu objęto znów opieką około 1500 osób. Były to całe rodziny przywiezione ze spacyfikowanych wsi południowej Lubelszczyzny oraz osoby ujęte w rejonie Lublina i osadzone na polu V, a zatrudnione przy robotach fortyfikacyjnych. 19 Tamże. 20 Tamże. 147 Drugą formą pomocy dla więźniów Majdanka były paczki. Za pośrednictwem PCK przekazywał je do obozu Lubelski Komitet Opiekuńczy oraz konspiracyjne organizacje charytatywne. Także i rodziny więźniów w przekonaniu, że drogą urzędową paczki mają większą szansę dotarcia do adresata, dostarczały je do PCK. Nie znaczy to jednak, że rola PCK ograniczała się do ekspedycji zebranych paczek. Odwołując się do ofiarności społeczeństwa lubelski Czerwony Krzyż zbierał datki pieniężne i artykuły żywnościowe, które niejednokrotnie stanowiły jedyną podstawę dla przygotowania paczek przez personel PCK i przesłania ich więźniom nie posiadającym znikąd pomocy. Paczka zawierała przeważnie 1 kg chleba, 0,5 kg owoców i jarzyn (cebula, czosnek), 0,25 kg tłuszczu, 0,25 kg cukru oraz papierosy. Od marca 1943 do lipca 1944 r. lubelski PCK przekazał do obozu 89 587 paczek dla 10-212 osób, w tym dla 2410 kobiet i 7802 mężczyzn21. Ponieważ przesyłane one były nie tylko przez PCK, niemożliwe jest określenie dokładnej ilości wszystkich przekazanych do obozu paczek. Działająca przy lubelskiej Komendzie Okręgu Armii Krajowej Centralna Opieka Podziemia pod kryptonimem OPUS miała na celu roztoczenie opieki nad aresztowanymi i osadzonymi w więzieniach i obozach członkami AK i ich rodzinami. Komórka ta, kierowana przez Matyldę Kowalewską (ps. „Iza"), a następnie Irenę Antoszewską-Rembarzową (ps. „Danuta") czyniła wiele wysiłków , od czerwca 1943 r., aby obj ąć opieką tych, którzy nie tak dawno walczyli czynnie z okupantem, a obecnie byli więźniami Majdanka. Środki pieniężne na ten cel członkowie OPUSu (Wanda Szupenko - ps. „Elżbieta", Helena Mu-siałowa - ps. „Osa", Helena Bogenryter - ps. „Maleńka", Kazimiera Wójcik--Rucińska - ps. „Kazia", Janina i Maria Brzozowskie, Edmund Antoszewski -ps. „Bren", RóżaBłeszyńska-ps. „Róża", Kazimiera Poliszuk-Burzak, Wanda Łobarzełsiska, Ludwika Łowicka-Smagaczowa ze Lwowa i inni) otrzymywali z komend okręgu w Lublinie i Lwowie oraz Komendy Głównej AK. Nierzadko sami zdobywali pieniądze, żywność i artykuły przemysłowe do paczek.. Wyjątkową aktywność w tym względzie wykazała Irena Antoszewska. W akcji pomocy ściśle współpracowano z Lubelskim Komitetem Opiekuńczym i Delegaturą RGO. W okresie od lipca 1943 r. do maja 1944 r. OPUS przekazał na Majdanek około 4000 paczek22. Wcześniej, bo już od końca 1941 r., rozpoznaniem Majdanka dla Komendy Głównej ZWZ, a następnie AK, zajmowała się Elżbieta Lauber-Krzyżewska (ps. „Szarotka"), stamtąd też otrzymywała środki na pomoc dla więźniów. Początkowo akcję te prowadziła przez cywilnych robotników, a od 1943 r. w ramach PCK. Dzięki dodatkowej pomocy udzielanej przez dr med. Teodora Li- 21 A. Wiśniewska, Organizacyjny i materialny wkład lubelskiej Rady Głównej Opiekuńczej w dzieło pomocy dla Polaków osadzonych na Majdanku. W: „Zeszyty Majdanka", t. VIII, s. 17. 22 Tamże, ss. 18-19; I. Antoszewska-Rembarz, Centralna Opieka Podziemia (Opus) W: Braterska pomoc. Wspomnienia dotyczące pomocy społeczeństwa Lubelszczyzny ofiarom hitlerowskiego terroru. Wybór R. Machula i A. Wiśniewska. Lublin 1978, ss. 161-177. 148 peckiego, Krzyżewska wraz z matką Walerią Lauber i bratową Ireną przygotowywała i wysyłała paczki dla wielu dziesiątek więźniarek i więźniów, podtrzymywała ich na duchu w grypsach, pośredniczyła w kontaktach z rodzinami. W akcję niesienia pomocy dla więźniów Maj danka zaangażowały się również Komórka Więzienna oraz Międzyorganizacyjne Porozumienie Więzienne, ściśle związane z Delegaturą Rządu RP na Kraj. Pierwsza posiadała w Lublinie swoją ekpozyturę, druga - koło, w skład którego wchodzili: Anna Siwińska z Warszawy, Anna Płażyńska, Barbara Krankowska, Maria Badywczek, Jadwiga Modrzejewska, Feliksa Petruczynnikowa, Pelagia Boguszewska, Izabela Kryńska oraz Kazimiera (nazwisko nieustalone) kierująca grupą wspólnie z Lucyną Wereską, a ponadto zatrudnieni na terenie obozu: Klaudiusz Jeliński, Zygmunt Majerski23. Obydwie organizacje nawiązały kontakt z Majdankiem w 1943 r. przesyłając osobom objętym opieką co tydzień paczkę. W listopadzie tego roku Porozumienie posiadało 85, a Komórka 20 podopiecznych. Skoordynowanie i zespolenie prac obydwu organizacji w grudniu 1943 r. pozwoliło, mimo ciągłych trudności finansowych, na utrzymanie pomocy dla więźniów lubelskiego obozu aż do jego ewakuacji. Niezależnie od organizacji charytatywnych systematyczną pomoc niosło indywidualnie wielu mieszkańców Lublina i jego okolic. Wymienić tu należy: Antoninę Grygową z córkami Anną i Zofią, Julię Chojnowską, Saturninę Malm, Kazimierę Jarosińską, Michalinę Lasocką-Dymowską z mężem Tadeuszem, Bożenę Pinkiewicz z Piasek i wielu innych. Ta, zarówno zorganizowana, jak i spontaniczna, pełna poświęcenia akcja nie przynosiła takich efektów, jakie mogłaby przynieść. Nadsyłane produkty nie docierały wszystkie do wspólnego kotła, zagarniała je bowiem w znacznych ilościach kuchnia SS. Paczki zanim dotarły do więźniów były ściśle rewidowane w poszukiwaniu tajnej korespondencji. SS-mani często niszczyli ich zawartość, a przy okazji lepsze produkty zabierali dla siebie (miód, tłuszcz, papierosy). Pewna poprawa nastąpiła w listopadzie 1943 r., gdy nowy komendant obozu Weiss, zainteresowany w jak największym wyeksploatowaniu więźniarskiej siły roboczej, wyraził zgodę na zwiększenie pomocy. Ponadto objęcie wielu funkcji w tzw. samorządzie więźniarskim przez polskich więźniów politycznych dawało gwarancję, że pomoc ta istotnie będzie docierała do więźniów. Dzięki inicjatywie RGO i PCK udało się także utworzyć Komitet Więźniów, który miał czuwać nad sprawiedliwym podziałem żywności i właściwym doręczaniem paczek. W jego składzie znaleźli się lekarze: prof. dr Mieczysław Michałowicz, dr Stanisław Konopka, dr Roman Pawłowski, dr Jan Nowak i dr Romuald Sztaba. Mimo że pomoc ta przeznaczona była formalnie tylko dla Polaków, korzystali z niej także więźniowie innych narodowości, szczególnie kobiety i chorzy 23 Centralne Archiwum KC PZPR, Delegatura Rządu RP na Kraj. Departament Spraw Wewnętrznych 202/11 - 60, s. 7. 149 w rewirach. Na przykład przy rozdziale zup polscy więźniowie polityczni starali się, aby nie czyniono żadnych wyjątków. Omawiana pomoc wymagała nie tylko wielkiej ilości pieniędzy, czasu, starań, niezwykłego poświęcenia, odwagi, wytrwałości, ale i narażała niejednokrotnie ofiarodawców na więzienie lub obóz koncentracyjny. Dzięki jednak tej wspaniałej akcji społeczeństwa polskiego udało się uratować niejedno życie. Jeden z byłych więźniów wspomina: „Dzięki właśnie pomocy RGO, PCK i rodzin mieliśmy możność zaspokoić głód, a tym samym uodpornić się na przetrzymanie najgorszych chwil, które przyszły w terminie późniejszym, a które można określić jako etap naszego tragizmu życiowego"24. Pomoc ta miała również znaczenie moralne. Otrzymywane żywność, odzież, a przede wszystkim grypsy krzepiły serca, dodawały otuchy, umacniały więźniów w przekonaniu, że nie są „pozostawieni sami sobie, że są ludzie, którzy współczują i czynią wszystko, aby ulżyć naszej doli"25 wspominał po latach Marcin Gryta. Drugą bardzo ważną formą pomocy społeczeństwa było dostarczanie niezbędnych lekarstw i sprzętu medycznego dla chorych więźniów. Akcją tą kierował referat sanitarny Lubelskiego Komitetu Opiekuńczego wspólnie z PCK. W maju 1943 r. w związku z szalejącą epidemią tyfusu wystąpił on do komendantury obozu z propozycją profilaktycznych szczepień przeciw durowi i czerwonce Polaków przebywających w rewirze. Równocześnie kierownik referatu dr Tadeusz Krzyszkowski podjął się rozmów z lekarzem obozowym Maxem Blancke w sprawie dostarczania dla chorych niezbędnych lekarstw. Uzyskawszy zgodę na ich przekazywanie RGO i PCK nadzwyczaj energicznie przystąpiły do zdobywania środków farmaceutycznych, materiałów opatrunkowych, narzędzi chirurgicznych itp. Do koordynacji i kontroli pomocy leczniczo-sani-tarnej ze strony RGO i PCK władze obozowe zgodziły się nawet na utworzenie komisji spośród lekarzy-więźniów, pod przewodnictwem prof. Michałowicza. Przedstawiciele tej jedynej w swoim rodzaju komisji w dziejach hitlerowskich kacetów uzyskali zgodę komendantury na omawianie co dwa tygodnie z reprezentantami PCK i RGO potrzeb leczniczo-sanitarnych rewirów obozowych. Spotkania odbywały się w asyście SS-manów w siedzibie lubelskiego PCK. Konieczne środki medyczne obydwie organizacje zdobywały głównie poprzez lubelskich aptekarzy. „Dosłownie można rzec, że nie było takich leków, których by oni bez względu na ilość i na czas nie dostarczyli"26. W bezinteresownym przekazywaniu medykamentów szczególnie wyróżnili się; Witold Łoba-rzewski, Stanisław Magierski, Józef Skrycki. W akcję tę włączyli się także lubelscy lekarze: dr Teodor Lipecki, dr Cyprian Chromiński, dr Zofia Wojcie-chowska, dr Aleksander Wośkowski i wielu innych. Leki przekazywały dla swoich podopiecznych także konspiracyjne organizacje charytatywne: OPUS, 24 H. Nieścior, Gdyby nie pomoc Polskiego Czerwonego Krzyża. W: Jesteśmy świadkami. Wspomnienia..., s. 346. 2* M. Gryta, Byłem numerem. Lublin 1962, s. 101. 26 L. Christians, op. cit., s. 269. 150 Komórka Więzienna, Międzyorganizacyjne Porozumienie Więzienne, Ludowy Związek Kobiet, którego członkinie gromadziły również żywność, bieliznę, przygotowywały paczki i przesyłały je do obozu bezpośrednio lub przez PCK. W zakresie dostarczania lekarstw do obozu rozwijała się także pomoc indywidualna ze strony rodzin, przyjaciół i znajomych oraz społeczników. Uchwycenie w kategoriach liczbowych rozmiarów tej pięknej akcji jest prawie niemożliwe. Według Christiansa obydwie oficjalne organizacje charytatywne przekazały na Majdanek „lekarstw i materiałów opatrunkowych 90 skrzyń oraz jeden czterotonowy samochód. (...) zaopatrzono dwa szpitale w niezbędne narzędzia chirurgiczne i aparaty lecznicze"27. Dzięki wysiłkowi społeczeństwa polskiego, które z takim poświęceniem i uporem zdobywało środki medyczne, lekarze-więźniowie mogli skuteczniej ratować życie współtowarzyszy. Dostarczone lekarstwa i szczepionki umożliwiły opanowanie jesienią 1943 r. epidemii tyfusu, pozwoliły na złagodzenie innych epidemii, na przyjście z pomocą tysiącom chorych deportowanych z innych kacetów. Chociaż środki te oficjalnie były przeznaczone dla Polaków, korzystali z nich także więźniowie innych narodowości. Otrzymane lekarstwa i narzędzia nie zaspokajały wprawdzie ogromnych potrzeb, ale łagodziły je. Ponadto krzepiły wiarę więźniów, że ich bliscy czynią wszystko, aby im ulżyć. Więźniowie Majdanka, ściśle izolowani, pozbawieni zostali kontaktu ze światem zewnętrznym. Jedyną oficjalną drogą łączności więźnia z rodziną był parozdaniowy list, kontrolowany przez pocztową cenzurę obozową (Postzen-surstelle). Przywilej pisania listów nie przysługiwał jednak jeńcom radzieckim. Żydom, a także zakładnikom, chłopom wysiedlonym z Zamojszczyzny, kobietom ze spacyfikowanych terenów ZSRR oraz więźniom politycznym aresztowanym w ramach akcji „Noc i mgła" i „Piana morska". Więźniowie pozostałych kategorii mieli to prawo, ale tylko formalnie. W rzeczywistości nie wszystkim zezwalano, na pisanie listów, nawet raz w miesiącu. W tej sytuacji jedynym źródłem faktycznej informacji stały się kanały nielegalne, których ujawnienie groziło tragicznymi następstwami dla obydwu stron: informatora i adresata. Pierwszymi informatorami o tym, co dzieje się za drutami Majdanka byli mieszkańcy dzielnicy Lublina - Kośminek, którzy z okien swoich domów mogli widzieć niemal wszystko, co działo się na polach III, IV i V oraz w rejonie krematorium, a także robotnicy cywilni zatrudnieni przy robotach budowlanych. Z ich informacji korzystały organizacje konspiracyjne, oni to włączyli się w akcję pomocy więźniom przenosząc żywność i lekarstwa, także grypsy. Działalność tę kontynuowali aż do wyzwolenia. W życiu obozu na Majdanku, jak w żadnym innym obozie poza Oświęcimiem, niezwykle ważną rolę odegrali robotnicy cywilni. Przemycali do obozu prasę konspiracyjną, różne polecenia, nierzadko byli jedynymi informatorami więźniów o aktualnej sytuacji wojennej i politycznej. Wielu z nich należało do 151 ruchu oporu, jak np. Franciszek Pniewski przenoszący raporty o sytuacji w obozie dla Delegatury Rządu na Kraj, czy Bolesław Drwal przekazujący wiadomości od więźnia Pawła Dąbka dla komendanta Gwardii Ludowej w Lublinie Ryszarda Postowicza. Niektórzy działacze konspiracyjni zatrudniali się celowo w firmach budowlanych, aby nawiązać bezpośredni kontakt z którymś z więźniów lub rozpoznać ogólne warunki w obozie, jak np. Leon Rembarz, zastępca szefa łączności w Komendzie Okręgu AK. Pracownicy cywilni przyłapani przez SS-manów na przenoszeniu grypsów sami zostawali z zasady osadzani w obozie. Z tego to powodu osadzono na Majdanku między innymi inż. Seweryna Wójcickiego, który zmarł tam we wrześniu 1943 r. Kontakt ze światem zewnętrznym nawiązywali więźniowie pracujący w komandach poza obozem. Stykając się z ludnością cywilną przekazywali informacje o reżimie obozowym, napływających transportach, formach eksterminacji, sprawcach masowych mordów. Możność porozumienia się osiągano różnymi sposobami, często przekupując eskortę SS wódką lub innymi atrakcyjnymi rzeczami. Dzięki takim sposobom z polecenia Międzyorganizacyjnego Porozumienia Więziennego odbierała raporty na Felinie (gospodarstwo obozowe) Lucyna Werewska, która przenosiła również grypsy od więźniarek lub ich rodzin. Innym kanałem łączności byli czasem funkcjonariusze załogi obozu. Znane są dwa nazwiska SS-manów ułatwiających więźniom kontakt z rodzinami. Jednym z nich był Willi Reinartz, który na ogół bezinteresownie przenosił lekar-stwa i grypsy, niekiedy raporty o sytuacji w obozie. Pod pretekstem dostarczenia na rewir lekarstw z PCK wyprowadzał niektórych więźniów na umówione wcześniej spotkanie z rodziną. Za sowitą natomiast opłatą przenosił grypsy Hans Liick dla Janiny Siwińskiej z Warszawy, utrzymującej łączność z Majdankiem z ramienia Międzyorganizacyjnego Porozumienia Więziennego. Wykorzystywanie SS-manów jako kanału łączności ze światem zewnętrznym nastąpiło w 1943 r., a więc wówczas kiedy korupcja ogarnęła znaczną część załogi obozu, kiedy wielu z nich uświadomiło sobie nieuchronną klęskę reżimu hitlerowskiego i starało się w ten sposób zyskać lepszą opinię na przyszłość. O warunkach życia i pracy oraz zagładzie opowiadali uciekinierzy z obozu, a także zwalniani: zakładnicy, ludzie z łapanek ulicznych, chłopi z Zamojszczy-zny. Wprawdzie przy zwolnieniu każdy z nich podpisywał zobowiązanie, że nie będzie mówił o tym, co widział i przeżył w obozie, mimo to prawda o Majdanku przenikała do szerokiego ogółu społeczeństwa. Wśród zwolnionych znaleźli się również członkowie ruchu oporu, którzy starali się przekazać swoim komórkom konspiracyjnym informacje o obozie. Spisywane wówczas ich relacje stawały się materiałem dla prasy konspiracyjnej, ewentualnie przekazywane były do użytku Rządu Emigracyjnego w Londynie28. Z chwilą zezwolenia przez Policję Bezpieczeństwa w Lublinie i władze obo- 28 Por. Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury... oraz Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle „Dziennika Polskiego" i „Dziennika Żołnierza" z lat 1940-1944. W. „Zeszyty Majdanka", t. VII. s. 242. 152 zpwe na niesienie pomocy materialnej dla Majdanka przez organizacje charytatywne jeszcze jednym ważnym kanałem kontaktu więźniów ze światem zewnętrznym stały się RGO i PCK. „Obozowym listonoszem" był młody, niezwykle odważny Ludwik Jurek, który przywoził paczki z PCK, a przy okazji przynosił i zabierał grypsy. Czuwając bezpośrednio z ramienia RGO nad dostarczaniem do obozu zup, Janina Suchodolska (ps. „Stefania") nawet w obecności SS-manów potrafiła „szeptem zapytać czego najbardziej potrzeba, czy coś komuś przekazać (...) nawet wiadomości polityczne udawało się jej podawać"29. Suchodolska wspólnie z towarzyszącą jej Anną Huskowską przekazywały i zabierały grypsy na poszczególnych polach. Znakomita znajomość języka nie-' mieckiego oraz mentalności niemieckiej pozwalały Suchodolskiej na wydobycie od SS-manów często ważnych wiadomości, które wraz z informacjami od więźniów przekazywała do Komendy Okręgu AK. Lubelska Komenda Okręgu AK utrzymywała więc łączność z obozem poprzez kilka kanałów. Niezwykle aktywny kontakt grypsowy prowadziła wspomniana Irena Antoszewska-Rembarzowa zastępca, a później kierownik OPUS-u, która już w połowie 1943 r. posiadała połączenie z Majdankiem, jak sama pisze „w jedną i w drugą stronę"30. Część korespondencji dostarczonej przez robotników przekazywała Komendzie Głównej AK, część odbierały łączniczki dla Komendy Okręgu AK Lwów (Ludwika Łowicka-Smagaczowa). Niezależnie od tego przez skrzynkę kontaktową Antoszewskiej przechodziły grypsy podopiecznych OPUS-u do i od licznych rodzin na terenie lubelskiego i innych okręgów AK. Natomiast meldunki, raporty pochodzące od ludzi związanych z obozową siatką AK (Jan Zaprawa-Ostromęcki, Andrzej Szwajcer, Władysław Smreczyński i inni) Antoszewska kierowała do różnych komórek lubelskiej Komendy Okręgu, w tym i Oddziału II. Oddział ten dysponował także swoimi kanałami korzystając z pośrednictwa robotników, którzy odbierali i przekazywali polecenia czy raporty do i od Wandy Szupenko kierującej referatem „Sahara" - do spraw Majdanka oraz osób z nią związanych, jak: Irena Sopoćkowa, Maria Gancarzowa i inne. Kontakty ze światem zewnętrznym poza aspektem moralnym - podtrzymywaniem więźniów i ich rodzin na duchu - pozwalały na prowadzenie w obozie działalności politycznej, a poza obozem na sporządzanie przez organizacje konspiracyjne dokumentacji i ujawnianie zbrodni dokonywanych na Majdanku przez załogę SS. 5. ŻYCIE POLITYCZNE Pomimo łatwiejszych kontaktów ze światem zewnętrznym, aniżeli w innych kacetach, więźniowie Majdanka w swojej masie nie znali wydarzeń politycznych i militarnych na frontach II wojny światowej. Zasłyszane wiadomości 29 S. Perzanowska, Gdy myśli do Majdanka wracają, s. 102. ¦"' I. Antoszewska-Rembarz,.op. bit..., s. 163. 153 były często zniekształcane, a więzień wskutek izolacji ulegał złudnej nadziei na szybką poprawę swego losu i wiadomości te interpretował na swoją korzyść. Nierzadko sami więźniowie byli twórcami zmyślonych informacji politycznych, które pozwalały im przetrwać wiele ciężkich chwil. Wiosną 1942 r. wśród Żydów słowackich krążyły pogłoski, że „Turcja wypowiedziała wojnę (...), że Rosjanie są już we Lwowie, mówiono, że słychać już nawet huk armat. Innym razem opowiadali, że na północy załamał się front niemiecki i że Rosjanie są już pod Królewcem. Albo też opowiadali, że Węgrzy rzucili broń i że do nich przyłączyli się także Włosi (...). Według innej pogłoski, która była aktualna przez dwa dni, Niemcy poprosili jakoby za pośrednictwem Watykanu o pokój. Pogłoska ta przyniosła nam chwilową ulgę, ale i ona się rozwiała (...). Dużo było takich pogłosek, a do tego każdy od siebie też do nich dorzucał. Aczkolwiek chętnie dawaliśmy wiarę pogłoskom natury politycznej i militarnej, bo chcieliśmy, to jednak sceptycznie odnosiliśmy się do wieści dotyczących naszego życia w obozie"32. Takich „paroli" - jak popularnie nazywano nieprawdziwe wiadomości - było szczególnie dużo w początkowym okresie istnienia obozu. W miarę upływu czasu, w latach 1943-1944, zwiększyła się ilość rzetelnych informacji. Głównym ich źródłem stało się radio. Możliwości słuchania Londynu, Moskwy czy Nowego Jorku miały jedynie komanda sprzątające pomieszczenia SS-manów, więźniowie naprawiający zepsute radioodbiorniki w warsztacie elektrycznym, bądź pracujący w Fahrbereitschaft przy naprawie samochodów, które posiadały aparaty radiowe. Korzystanie przez więźniów z radioodbiorników pociągało najsurowsze kary, mimo to wielu ryzykowało, aby móc przekazać uzyskane tym sposobem wiadomości swym współtowarzyszom. Zasłyszane wiadomości polityczne były dyskutowane i komentowane, budziły przygnębienie w latach 1941-1942 w okresie sukcesów niemieckich, a od 1943 r. w miarę postępującej klęski III Rzeszy coraz większą nadzieję. Jak w każdym kacecie, tak i na Majdanku działacze partii politycznych okresu międzywojennego, członkowie organizacji konspiracyjnych, wojskowi, ludzie, którzy rozumieli sens aktywnej pracy politycznej oraz przekazywania na zewnątrz świadectw zbrodni hitlerowskich, łączyli się w formalne grupy polityczne. Nie były one duże. Obejmowały kilkunastu lub kilkudziesięciu więźniów. Obawa przed dekonspiracją zmuszała do daleko posuniętej ostrożności i rozwagi. Wprawdzie zachowane źródła nie zawierają żadnej informacji co do istnienia organizacji konspiracyjnej wśród pierwszych grup więźniów-jeńców wojennych, to jednak staranne przygotowanie ucieczek z obozu w marcu-kwietniu 1942 r., a także w okresie późniejszym (1943-1944), zdaje się potwierdzać jej istnienie. W połowie 1942 r. grupę konspiracyjną zorganizowali Żydzi słowaccy. Głó- [Żyd Anonim], Żydzi słowaccy. W: Przeżyli Majdanek..., ss. 62-63. 154 io ne od re-. luna iity- nie-jen-tniu jej Ró- wnym jej celem była wzajemna pomoc materialna i moralna, utrzymywanie kontaktu z rodzinami i organizacjami żydowskimi w Słowacji oraz wpływanie na zmianę reżimu obozowego. Dzięki udanej ucieczce jeden z członków wymienionej grupy dotarł do Słowacji w początkach czerwca 1942 r. informując Żydów zagrożonych deportacją o sytuacji w lubelskim kacecie. Tam też napisał pamiętnik, w którym szczegółowo przedstawił warunki życia i pracy więźniów. Odtąd, jak się wydaje, organizacje żydowskie poprzez kurierów nowosądeckich nawiązały kontakt z grupą konspiracyjną w obozie dostarczając pieniądze oraz wiadomości o sytuacji w Słowacji. Słowackie organizacje żydowskie starały się także nawiązać kontakty z lubelską Kurią Biskupią (rozbitą zresztą przez okupanta), by wystąpiła do władz obozowych o poprawę warunków bytowych więzionych na Majdanku Żydów-katolików słowackich. Tworzenie polskich grup konspiracyjnych rozpoczęło się dopiero z chwilą przywiezienia do Majdanka w pierwszym kwartale 1943 r. licznych transportów więźniów politycznych. Szczególną aktywność wykazali więźniowie z transportów warszawskich, z Zamku Lubelskiego i z transportów lwowskich. Jedną z pierwszych grup stworzyli działacze Polskiej Partii Socjalistycznej: Piotr Jagodziński - członek władz centralnych PPS, Antoni Purtal - wiceprezydent miasta Łodzi, Zygmunt Ładkowski - sekretarz Centralnego Wydziału Młodzieży PPS, Józef Saloch, Tadeusz Koral, Kazimierz i Mieczysław Rurko-wie - działacze Organizacji Młodzieżowej Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych, Jerzy Cesarski - redaktor „Robotnika", Jerzy Radomski - wiceprezydent miasta Radomia, Wojciech Wojewoda - członek Zarządu Głównego Związku Zawodowego Kolejarzy, Henryk Gacki - adwokat, Piotr Metera - lekarz z Radomia i wielu innych. Deportacje do innych obozów rozbiły działalność tej komórki w 1943 r. Na ukształtowanie się koleżeńskiej atmosfery na polu kobiecym niemały wpływ wywierały aktywistki PPS: Matylda Woliniewska - działaczka oświatowa, Maria Rosner - prawnik, Zofia Praussowa - wybitna działaczka polskiego ruchu robotniczego, członek Rady Naczelnej i Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS, ciesząca się dużym autorytetem wśród więźniarek. W transportach polskich więźniów politycznych, głównie warszawskich, znalazła się grupa działaczek Komunistycznej Partii Polski i Polskiej Partii Robotniczej, a wśród nich: Cecylia Trzcińska, Michalina Łęczycka, Helena Końca, Eufemia Nowotkowa (żona Marcelego Nowotki), Zofia Karpińska, Ewa Piwińska, Janina Bartosikowa. Tworzyły one nader zwartą grupę, której se^ kretarzem została Cecylia Trzcińska, a po jej śmierci Ewa Piwińska. Działalność grupy przygasła po wywiezieniu większości tych więźniarek do Ravens-briick w lipcu 1943 r. W maju 1943 r. na polu III została utworzona siedmioosobowa komórka PPR. Na jej czele stali dwaj lekarze, uczestnicy powstania w getcie warszawskim: Józef Flancman i Goldberg. Grupa ta uległa likwidacji w listopadzie 1943 r. 155 podczas „krwawej środy", kiedy to wymordowano niemal wszystkich jej członków. Nie mieli oni kontaktu ani z Polakami-komunistami (Stanisław Pawlak, Kazimierz Wdzięczny, August Gołębiowski i inni), ani z grupą komunistów i antyfaszystów niemieckich, w skład której wchodzili między innymi: Ludwig Einicke, Walter Enke, Karl Bogen, Otto Kiesę (pracując w warsztatach okazywali oni dużą pomoc polskim współwięźniom, dzięki możliwości swobodnego poruszania się po terenie pól więźniarskich). W drugiej połowie 1943 r. wśród więźniów pól III i IV powstała organizacja związana ze Stronnictwem Narodowym. Grupę tę utworzyli więźniowie przywiezieni z Zamku Lubelskiego: Mieczysław Pruszyński, Marian Pasztelan, Wacław Lipski, Tadeusz Kaszubski i inni. Funkcjonowała ona do ewakuacji obozu. W 1944 r. nawiązała ścisły kontakt z siatką AK. Majdankiem interesowały się władze Delegatury Rządu RP na Kraj. Wspomniane: Komórka Więzienna i Koło Międzyorganizacyjnego Porozumienia Więziennego podległe Departamentowi Spraw Wewnętrznych Delegatury, obok pomocy materialnej udzielanej więźniom, prowadziły aktywne rozpoznanie obozu. Nie udało się ustalić, czy posiadały one na Majdanku własne komórki czy tylko sieć informatorów. Wiadomo jednak, że zbierali dla nich informacje i opracowywali raporty, na polu kobiecym: Janina Szugajew, łączniczka I oddziału, a następnie oddziału V „Wachlarza" - wydzielonej organizacji dywersyjnej AK, Matylda Woliniewska, Barbara Wójtowicz (ps. „Krystyna Win-nicka"), na polu III: Jerzy Henryk Szczęśniewski, znany i ceniony działacz harcerski na Lubelszczyźnie, w konspiracji kierownik wyszkolenia oddziału I, a później pełniący obowiązki szefa oddziału V „Wachlarza", artysta rzeźbiarz Maria Albin Boniecki; na rewirze męskim: prawnik Jerzy Bargielski oraz lekarze: dr Jan Klonowski, dr Jan Nowak, dr Romuald Sztaba. Lubelskie Koło Międzyorganizacyjnego Porozumienia Więziennego oceniając swoją pracę między wrześniem 1943 a majem 1944 r. podkreśla, że obok działalności charytatywnej „kontakt (z obozem) działał świetnie. Co drugi dzień, a czasem codziennie otrzymywałyśmy listy z opisem życia obozowego (...). Korespondencja między obozem a nami była bardzo ożywiona, tak, że ile sił starałyśmy się podtrzymać ich na duchu i ciągle podkreślałyśmy, że społeczeństwo myśli o nich, że druty dla naszej wspólnoty narodowej nie istnieją"33. Ocenę tę potwierdzają zachowane i publikowane materiały dotyczące rozpoznania Majdanka przez obydwie komórki. Informacje w nich zawarte świadczą o dobrym rozpoznaniu wywiadowców niemal w całokształcie spraw obozowych, szczególnie w latach 1943-194434. Obok cywilnych komórek ruchu oporu istniały konspiracje o charakterze wojskowym. Pierwsza polska organizacja tego typu powstała w lutym 1943 r. * Centralny Archiwum KC PZPR, Delegatura Rządu RP na Kraj... nr 202/11-60, s. 6. 34 Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury... ss. 167-241; Raport Komórki Więziennej Delegatury Rzędu RP na Kraj z 1944 r. o Pawiaku, Oświęcimiu, Majdanku i Ravens-briick. W: Najnowsze Dzieje Polski, t. XII (1968). 156 Jej twórcą był płk Witold Orzechowski, przywódca powstałej w 1939 r. Organizacji Wojskowej, która na skutek rozbicia przez Gestapo zmieniła nazwę na Korpus Bezpieczeństwa. Orzechowski znalazł się na Majdanku wraz z innymi członkami OW-KB: ppłk Andrzejem Janiszkiem - zastępcą, kpt. Aleksandrem Sosińskim-szefem informacji, JuliąRodzik-szefem łączniczek. W obozowej grupie znaleźli się między innymi: pik Michał Gnoiński, filolog Jerzy No-wak, Jan Szczepański, Czesław Kulesza, Stanisław Olszański i inni. W marcu 1944 r. komórka ta podporządkowała się obozowej siatce AK. Organizacją najbardziej prężną był Związek „Orzeł". Został utworzony w drugiej połowie 1943 r. przez młodych oficerów i podoficerów oraz inteligentów związanych z PPR, jak Paweł Dąbek, dowódca lubelskiego okręgu Gwardii Ludowej oraz ze Stronnictwem Narodowym, jak Kazimierz Maliński, Mieczysław Osiński. Wśród czicmkó-w te^ organizacji znalazło się wielu więźniów związanych z AK lub nie zrzeszonych. Głównym zadaniem org,anvzaq\ m\&\o być wyzwolenie obozu przy pomocy oddziałów partyzanckich i uwolnienie więźniów „zagrożonych wymordowaniem lub wywiezieniem do innych obozów niemieckich, z których rzadko kto wraca"35. Wzgląd na stałe zagrożenie powodował, że różnice ideologiczne zejść musiały na plan dalszy wobec potrzeby wspólnego działania na rzecz społeczności więźniarskiej. Mord listopadowy 18 000 Żydów uaktywnił grupę i wpłynął na jej rozwój. W ciągu listopada na polach III i IV powstały grupy bojowe, uzbrojone w broń krótką i granaty dostarczone przez lubelski garnizon GL, z którym wcześniej nawiązał kontakt Paweł Dąbek. Akcja miała być przeprowadzona początkowo przed Bożym Narodzeniem, następnie przełożono termin na noc sylwestrową 1943 r. Grupy bojowe miały zaatakować obóz od wewnątrz, natomiast oddziały GL, w sile ponad 100 osób, zobowiązały się unieruchomić podstację zasilającą Majdanek w energię elektryczną i uderzyć na obóz z dwóch stron: od wsi Dziesiąta (ze strony południowej) i od majątku obozowego (od wschodu). Przetransportowaniem uwolnionych więźniów w bezpieczne miejsce zająć się miało Stronnictwo Narodowe. Przedstawiciele obozowej organizacji Armii Krajowej ustosunkowali się krytycznie do tego planu. Zdecydowany sprzeciw zgłosiła Komenda Okręgu AK w Lublinie. Biorąc pod uwagę rozmieszczenie garnizonów SS, policji i Wehrmachtu na terenie miasta i w jego regionie, dowództwo AK obawiało się słusznie, że przy ataku na obóz dojdzie do masakry więźniów, nie widziało możliwości ewakuacji ponad 2 000 chorych więźniów przebywających na rewirze, liczyło się także z ewentualnymi represjami okupanta wobec miejscowej ludności. Wreszcie i Stronnictwo Narodowe wycofało się z planowanego przedsięwzięcia, a siły GL były zbyt małe, aby sprostać zadaniu. Zmusiło to przywódców Związku „Orzeł" do zaniechania planu rozbicia obozu. Zorganizowali w APMM. Opus XH/13, s. 3. Meldunek K. Malińskiego do Komendy Okręgu AK w Lublinie z 23. III. 1943 r. po ucieczce z obozu na Majdanku. 8 - Majdanek 157 natomiast w dniach 15, 23 i 28 marca 1944 r. trzy ucieczki „w celu przekonań krajowych czynników wojskowych i politycznych o potrzebie akcji zbrojnej n.-. Majdanek"36. Rozpoznanie Majdanka z ramienia Oddziału II (Wywiadu) Komendy Oki\ gu AK należało do Wandy Szupenko (ps. „Elżbieta"), nauczycielki w szkole powszechnej nr 7 w Lublinie. Kierowała ona referatem ds. Majdanka pod kryptonimem „Sahara". Szupenko stałą łączność z obozem nawiązała w czerwcu 1943 r. Najpierw kontaktowała się ze Stanisławem Zelentem i Kazimierzem Kobusem, osadzonymi na polu III, a następnie z grupą lekarzy poprze dra Henryka Wieliczańskiego oraz z więźniarkami na polu V - Wandą Orło Marią Rosner, Ewą Kryńską. Z chwilą przywiezienia do obozu w sierpniu-wrześniu 1943 r. z więzienia na Zamku Lubelskim licznej grupy więźniów politycznych, członków AK. a wśród nich szefa Wydziału Ogólnoorganizacyjnego w lubelskiej Komendzie Okręgu AK - por. Jana Zaprawy-Ostromęckiego i jego kolegi - ppor. Andrzeja Szwajcera, powstała możliwość nawiązania ściślejszych związków AK z obozem. Niemalże natychmiastową łączność nawiązała z nimi Irena Antoszewska. Poprzez jej kanał grypsowy OPUS-u obydwaj wymienieni oficerowie szybko nawiązali kontakt z szefem Kedywu - majorem Janem Nawratem (ps. „Lucjan", zastępcą szefa łączności-porucznikiem Leonem Rembarzem (ps. „Dołę-ga"), i innymi osobami. W pierwszych dniach października zaproponowali oni zorganizowanie grupowej ucieczki więźniów politycznych z terenu Gdrtnerei w pobliżu wsi Dziesiąta, na co Komenda Okręgu wyraziła zgodę. W czasie przygotowań Szwajcer zachorował na tyfus, a Zaprawa-Ostromęcki na płuca i obydwaj musieli pójść na rewir. W tym samym czasie Oddział II Komendy Okręgu przystąpił do montowania siatki AK obejmującej cały obóz. 20 grudnia dokonano formalnej nominacji mężów zaufania - komendantów pól. Tak więc: na polu I mężem zaufania mianowano Wandę Orłoś i jako jej zastępczynię Marię Rosner; na polu II - Stanisława Poniatowskiego, znanego etnologa, profesora Uniwersytetu Warszawskiego; na polu III - inż. Stanisława Zelenta (ps. „Zet"), jako jego zastępcę -Kazimierza Kobusa (ps. „Wróbel"); na polu IV - Michała Gancarza (ps. „Miś"); na polu V - dr Henryka Wieliczańskiego (ps. „Zygmunt"). Kierownictwo nad całością siatki objął podpułkownik Władysław Smereczyński (ps. „Patron"), dowódca Okręgu AK Lwów, przywieziony na Majdanek w sierpniu 1943 r. Jego zastępcą mianowano inż. Witolda Sopoćkę, dyrektora fabryki masek przeciwgazowych w Warszawie. Faktycznym komendantem do spraw wojskowych był Jan Zaprawa-Ostromęcki. W styczniu 1944 r. całe kierownictwo, do którego wszedł jeszcze ks. Witold Kołodko (ps. „Kalew", „Żmigród"), znalazło się na rewirze pola V (Smereczyński, Sopoćko, Zaprawa-Ostromęcki, Szwajcer oraz współpracownik Smereczyńskiego - Marian Smagacz). 36 Tamże. 158 |Kazim»e-r poprzez lOrioś. lenia AK. odzie .Andrze-Lzobo- : szybko J-uc -Doleli om nerrt czasie i płuca i itnia-I-Stani-IWarszaw-jpce-(ps. u (ps. r sierpniu ma-rwoj- Przed siatką Komenda Okręgu AK postawiła następujące zadania: „śledzenie toku życia w obozie, ustalenie obecności pewnych osób na Majdanku, kierowanie do Komendy Okręgu informacji o potrzebach więźniów, udzielanie instrukcji i wskazówek, otaczanie opieką materialną i moralną więźniów (wysyłanie paczek żywnościowych, gotówki, korespondencji), zrzeszanie elementów wartościowych"37. Jak z powyższego wynika, do ważnych obowiązków mężów zaufania lub ich zastępców należało systematyczne nadsyłanie wiadomości 0 wydarzeniach i nastrojach w obozie. Oddział Wywiadu Komendy Okręgu w swoich poleceniach żądał nawet cotygodniowych raportów. Głównym, niemal codziennym informatorem był zastępca „Patrona" - Witold Sopoćko. W obszernych grypsach podawał on wiele cennego materiału dotyczącego ludzi 1 zdarzeń, w szczególności przychodzących i wychodzących transportów, transportów śmierci, warunków życia, funkcjonowania siatki AK. Dokładne raporty o życiu w obozie przesyłali również Jan Zaprawa-Ostromęcki, Henryk Wieliczański, Wanda Orłoś, Kazimierz Kobus, Stanisław Poniatowski, Michał Gancarz. W oparciu o te raporty i meldunki Wanda Szupenko, wykorzystując podobne materiały nadsyłane innymi kanałami, sporządzała wspólnie z ks. Edmundem Idziakowskim (prefektem szkoły, którą kierowała) miesięczne sprawozdania dotyczące sytuacji więźniów Majdanka i przekazywała je Komendzie Okręgu, skąd były one kierowane do Komendy Głównej AK. W zakresie pracy charytatywnej obozowa organizacja AK czuwała nad sprawiedliwym rozdziałem pomocy udzielanej przez PCK i RGO. Dzięki temu zapobiegano kradzieży paczek oraz informowano OPUS o więźniach Polakach nie otrzymujących znikąd pomocy. Komenda Okręgu AK od stycznia 1944 r. codziennie przysyłała do obozu serwis wiadomości radiowych, „Biuletyn Informacyjny" oraz „Wiadomości Informacyjne" , co pozwoliło więźniom orientować się w bieżącej sytuacji militarnej. Zakres przedstawionych wyżej form oporu nie wystarczał grupie młodych oficerów znaj dujących się w obozie. Bezpośrednio po „krwawej środzie", wat-mosferze zagrożenia i stale krążących pogłosek o transportach do innych obozów, zdecydowali się podjąć walkę w obronie wolności. Andrzej Szwajcer, nawiązując do przygotowywanej w październiku zbiorowej ucieczki, w grypsie z 18 listopada 1943 r., zapytywał Leona Rembarza: „Czy będziecie w stanie zrealizować w ciągu kilku dni naszą koncepcję i czy jest ona w dalszym ciągu aktualna. W razie gdyby transport wypadł wcześniej zaopiekujcie się nim lub wcześniej może powstaną jakieś ogólniejsze decyzje"38. Jan Zaprawa-Ostromęcki dodawał: „Uważam, że w obecnej sytuacji, gdy wydarzenia naglą tylko koncepcje ogólne mogą rozwiązać nasz problem. Przeciwnie źle. Trzeba dzia- 37 APMM. Opus XII/9, s. 9. Sprawozdanie Centralnej Opieki Podziemia- Opus dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres 1-31 XII 1943 r. APMM. OpusXII/10. s. 279. 159 J łać szybko i nie dać się zaskoczyć"39. Myśl tę Szwajcer rozwijał w grypsie z 3 grudnia 1943 r.: „Przygotowujemy się do kroków, które będą z naszej strony nie tylko aktami rozpaczy, lecz samoobrony. Nie mamy wyboru. Wiem, że stanowisko naszych władz jest przeciwne wszelkim rozruchom, lecz my walczymy nie o życie -bo to możemy łatwo stracić-lecz o lepszą śmierć, nie tę, którą nam gotują. Dlatego musimy się liczyć z każdą obietnicą, którą nam tutaj przedstawiają różne ugrupowania. Obietnice te zawierają w sobie magiczne słowo «wo-lność», jeżeli się je przypłaci życiem, tedy jest to również szczęściem, gdyż tę wegetację tutejszą niewiele się ceni. Być może, że najbliższe dni zmuszą nas do działania i być może pomoc zewnętrzna, która nadejdzie, będzie nosić takie czy inne miano - lecz nas za to nie można potępiać. Jeśli nie będzie pomocy akcja nasza będzie do pewnego stopnia policzkiem"40. Za czynną walką i koncepcją rozbicia obozu opowiedziała się grupa członków siatki AK z Janem Zaprawą-Ostromęckim. Kiedy projekt ten okazał się nierealny, obozowi konspiratorzy z AK, zastanawiając się nad losami obozu w momencie zbliżania się frontu do Lublina, doszli do zgodnego wniosku, że wolność może im przynieść odbicie wychodzących transportów podczas ewakuacji. Jednocześnie Oddział II Komendy Okręgu pod wpływem monitów mężów zaufania poszczególnych pól oraz „Patrona", w informacji z 19 stycznia 1944 r. przesłanej podpułkownikowi Smereczyńskiemu, zaprezentował swój punkt widzenia co do losu więźniów w czasie ewakuacji. „Nie przypuszczamy, by istniał plan masowej likwidacji obozujest to ewentualność, z którą należy się liczyć o tyle, gdyby opiekunowie zostali zaskoczeni działaniami wojennymi. To ostatnie jednak poprzedzi bezsprzecznie okres, gdy na naszych obszarach administrację cywilną przejmie wojsko, które z kolei bezwarunkowo nie będzie chciało mieć na obszarach przez siebie administrowanych balastu, jakim byłby Wasz obóz.1 W konsekwencji więc należy liczyć się z jego ewakuacją. Zachodzi pytanie, czy jej przeciwdziałać? Naszym zdaniem byłoby to rzeczą niewskazaną, gdyż mogłoby pociągnąć za sobą konsekwencje tak dla Was, jak i dla nas niepożądane. Nie wyklucza to możliwości, że będziemy się starali z tego skorzystać i choć częściowo odbić więźniów. Działać będziemy jednak tylko wówczas, gdy będziemy mieli ścisłe dane kogo będziemy odbijać i o ile będą warunki gwarantujące nam w przeważającym procencie powodzenie akcji. Zdaniem naszym czyn rozpaczy z Waszej strony byłby wówczas usprawiedliwiony, gdyby go dyktowała naga rzeczywistość. Dalszych ofiar od Was nie żądamy i sytuacja tego nie wymaga"41. Kiedy w lutym i marcu 1944 r. pod wpływem wydarzeń na froncie wschodnim nad obozem zawisło niebezpieczeństwo ewakuacji, wszystkie komórki z pięciu pól zażądały odbicia odchodzących transportów, na co Komenda Okręgu wy- 39 Tamże. 40 Tamże, s. 324. Gryps Andrzeja Szwajcera do Ireny Antoszewskiej, 41 Tamże, s. 467. Informacja Oddziału II Komendy Okręgu AK dla „Patrona" z 19 stycznia 1944 r. 160 lla „Patrona"" z 19 stycznia raziła zgodę. Ustalono, że zostanie rozbity jeden transport, „w którym znajdzie się element najbardziej wartościowy" - czyli więźniowie polityczni. Tymczasem Oddział II Komendy Okręgu z ogromnym nakładem sił i przy dużym ryzyku zorganizował akcję wywiadowczą na poczcie, kolei, a także w obozie (Janina Suchodolska), by znać każde poruszenie władz obozu związane z ewakuacją. Zdobyto ścisłe wiadomości na temat trasy, składu, obsady i czasu odejścia różnych transportów. Dostarczono do obozu (Irena Antoszews-ka) truciznę i alkohol dla unieszkodliwienia SS-manów-konwojentów oraz nożyce do cięcia metalu, niezbędne do zlikwidowania w wagonach przedziałów wewnętrznych z drutu kolczastego, oddzielających strażników od więźniów, a jednocześnie blokujących dostęp do drzwi wejściowych. OPUS poprzez Anto-szewską, a Oddział II Komendy Okręgu AK za pośrednictwem Janiny Sucho-dolskiej przekazały kierownictwu obozowej siatki AK (Smereczyński, Sopoć-ko, Zaprawa) do podziału wśród więźniów pieniądze potrzebne w czasie ucieczki po ewentualnym rozbiciu transportu. 7 kwietnia postawiono w stań pogotowia oddziały partyzanckie AK: „Zapory", „Przepiórki" i „Stryjka" pod dowództwem Hieronima Dekutowskiego (ps. „Zapora"), operujące na terenie powiatów lubelskiego i puławskiego. Zaproponowano współudział w akcji oddziałowi Narodowych Sił Zbrojnych „Zęba". Wcześniej, bo 23 marca, Komenda Okręgu wysłała pismo do Komendy Głównej AK o wyrażenie zgody na wciągnięcie do akcji oddziałów partyzanckich z sąsiednich okręgów: kieleckiego i krakowskiego. Zgoda na to z datą 5 kwietnia nadeszła do Lublina w pięć dni po wywiezieniu transportu do Oświęcimia. Niedojście do skutku tak starannie przygotowanej akcji wywołało ostry protest władz cywilnych - Delegatury Rządu RP na Kraj. Międzyorganizacyjne Porozumienie Więzienne w swoim raporcie napisało: „Mimo zdecydowania się przez władze wojskowe na akcję odbicia Majdanka - nie zostało zrobione ab-^\\\\mtmt,mt^\m^WSUŁat w obronie likwidowanego obozu lub choćby kolejno odchodzących transportów - wywołało to w opinii zorganizowanego społeczeństwa ogromny wstrząs i poważnie zachwiało wiarę w wartość i możliwości naszych wojskowych sił podziemnych (...). Miejscowe władze lubelskie AK i NSZ - mimo że były przez nas powiadamiane od połowy marca o przygotowywanej likwidacji obozu - nie zdołały w porę uzyskać od swoich władz centralnych pozwolenia i pomocy technicznej. Poszczególne oddziały lubelskie, Które z natury rzeczy musiały być przeznaczone do tej akcji, do ostatniej chwili nie zostały powiązane w jedną całość"42. Tak więc obawy przed ewentualną masakrą więźniów z braku środków lokomocji przeznaczonych do szybkiego rozproszenia w terenie 1 200 więźniów oraz nieskoordynowanie akcji przez oddziały partyzanckie - to tylko niektóre przyczyny niepowodzeniaphnu rozbicia transportów ewakuacyjnych. Zorganizowany, polityczny ruch oporu na Majdanku miał więc gfownie cna- 42 Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury..., s. 238 i n. 161 rakter polski. Zadecydowały o tym transporty polskich więźniów politycznych z początkiem 1943 r. oraz pomoc miejscowego społeczeństwa, które utrzymywało stałe kontakty z obozem. Był on rozbity pod względem polityczno-organi-zacyjnym, ale wszelkie różnice światopoglądowe schodziły na plan dalszy, gdy szło o wspólne działanie dla dobra więźniów. 6. UCIECZKI Jedną z form ruchu oporu były ucieczki z obozu, zarówno spontaniczne, zależne od nadarzającej się okazji, jak i zorganizowane, przeważnie grupowe. Więźniowie podejmowali ucieczki bez względu na konsekwencje, kierowani chęcią wyrwania się z nieludzkich warunków życia obozowego, powodowani tęsknotą za najbliższymi, nienawiścią do wroga, dążeniem do podjęcia czynnej walki oraz zaalarmowania opinii publicznej, czym jest Majdanek. Więźniowie uciekali z'samego obozu, z zewnętrznych komand pracy, z podobozów oraz z transportów. Ze względu na wyjątkowy system strzeżenia każda ucieczka wymagała rozważenia wszystkich ewentualności, toteż większość z nich miała charakter grupowy. Pierwsza znana ucieczka w historii obozu na Majdanku miała miejsce w marcu 1942 r. Grupa dwustu jeńców radzieckich przebywających w bloku 3 pola II, resztka z pierwszego transportu, nie chcąc podzielić losu kolegów zdziesiątkowanych głodem, tyfusem, ciężką pracą oraz egzekucjami, powzięła myśl zbiorowej ucieczki. Korzystając z ciemnej nocy i chwilowego oddalenia ośmiu wartowników strzegących pola, jeńcom udało się niepostrzeżenie opuścić barak i podejść*pod druty ogrodzenia przy bramie wejściowej zachodniej, pod druty od strony południowej, a nielicznym w kierunku bramy wschodniej. Po zarzuceniu płotu kolczastego kocami rozpoczęli przeprawę. Wartownicy zorientowawszy się w sytuacji skierowali ogień karabinowy w stronę zbiegów. Zginęło 43 jeńców na polu przed drutami, kilku dosięgły kule już po stronie zewnętrznej ogrodzenia. Kilkudziesięciu osobom udało się dotrzeć do lasu i schronić przed pościgiem43. Drugą ucieczkę zorganizowała w kwietniu grupa jeńców pracujących prawdopodobnie w lesie krępieekim. „Rosjanie, którzy od dawna myśleli o ucieczce - pisze Żyd Anonim - wykradali z magazynów cywilne ubrania, pieniądze i złotą biżuterię. Przemycali to do lasu i tam w pobliżu miejsc, gdzie pracowali, ukrywali korzystając z nieuwagi nadzorców. Wreszcie nastąpił upragniony moment. Podczas pracy napadli w liczbie 28 na 18 wartowników. Zaczęła się strzelanina. Zostało zabitych 6-ciu Rosjan i 4 wartowników, ponadto 4 strażnicy zostali ranni. Pozostali Rosjanie zbiegli. Charakterystyczna była postawa innych 43 APMM, Zbiór fotokopii, nr 354. Plan obozu z 1942r. z naniesionymi trasami ucieczki i oznaczonymi miejscami zabitych jeńców; J. Kowal, Dwóch ze stu. W: „Wolni ludzie", nr 13 z 15.X. 1947 r. 162 Rosjan (pozostałych w obozie, w baraku) i ich poświęcenie dla wspólnej sprawy. Sami nie mogli uciec, ale za to umożliwili ucieczkę swoim współtowarzyszom , choci aż wiedzieli, co ich za to czeka, że będą okrutnie bici, a może nawet zginą. I faktycznie, strasznie ich stłukli (SS-mani), zwłaszcza kucharza, który ich zdaniem wiedział o wszystkim. Wlepiono mu w ciągu trzech dni z rzędu po 400 razów"44. W 1942 r. ośmiu jeńców z Waldkommando, którzy zasypywali doły po rozstrzelanych 500 Żydówkach z Lublina, rzuciło się na strażników i zdobyło broń. W walce zginęło czterech jeńców, a czterem udało się zbiec43. Kolejna ucieczka jeńców miała miejsce w sierpniu 1943 r. Pilnowani przez wartowników kosili trawę na terenie Lagergut. Pewnego dnia rzucili się na SS--manów, zabili ich i zbiegli. Siedmiu zginęło w pościgu, pozostali dotarli do partyzantów46. Niemałą sensację wywołała ucieczka jeńców zorganizowana w niedzielę 9 stycznia 1944 r. w brawurowy sposób. Brało w niej udział tylko dwóch ludzi: kapitan radziecki oraz więzień, obywatel ZSRR, który prawdopodobnie.nie był jeńcem wojennym. Obydwaj pracowali przy składzie węglowym, na tzw. drugim międzypolu. Była duża mgła i komanda robocze nie wyruszyły tego dnia do pracy. Z tej racji nie zaciągnięto posterunków na granicy obozu. Wartownik SS-man, eskortujący obydwu więźniów (nosili węgiel do bunkra) został znienacka przez nich zaatakowany. Rosjanie obezwładnili go, zakneblowali usta, rozebrali do bielizny i związali sznurem. Jeden z nich przebrał się w jego mundur, założył karabin na plecy i swobodnie wyprowadził swojego kolegę w kierunku lasu, gdzie obaj zniknęli47. Ostatnia, znana ucieczka jeńców z Majdanka miała miejsce 3 lipca 1944 r. W bliżej nieznanych okolicznościach zbiegli z obozu: Wasilij Kiszow, Aleksiej Kotów, Wiktor Michajew i Stepan Piankow. W omówionych pięciu ucieczkach brało udział co najmniej 200 jeńców, z tego 132 osobom udało się zbiec, kilkadziesiąt zginęło. Więźniów-Żydów do ucieczek skłaniała przede wszystkim świadomość niechybnej śmierci. Pomagała im w nich znajomość języka niemieckiego oraz pieniądze i kosztowności, które zdołali ukryć; przekupywano nimi niejednokrotnie wartowników. Pierwszą udaną ucieczkę więźniów-Żydów zanotowano na początku czerwca 1942 r. Przywieziony w kwietniu tegoż roku na Majdanek Żyd słowacki, wstrząśnięty tragizmem rzeczywistości obozowej, postanowił zbiec. Po zdobyciu cywilnego ubrania ukrył się między materiałami budowlanymi na polu IV. 44 [Żyd Anonim], Żydzi słowaccy..., s. 64; AGKBZH. Akta w sprawie karnej MenengaUdo-960 z/OL. 45 Tamże. 46 J.Korcz, Na Majdanku. W: Pamiętniki nauczy cieli..., ss. 656-657; M. Gryta, op. cit., ss. 93-94. 47, J. Kwiatkowski, 485 dni..., ss. 339-340; J. Michalak, Nr 3273 miał szesnaście lat. Warszawa 1969, s. 307. 163 W nocy (z soboty na niedzielę) wypełzł z kryjówki, minął szczęśliwie straże i udał się w kierunku zachodnim. W najbliższej wsi otrzymał pierwszą pomoc. Ludzie, do których dotarł, nakarmili go, zaopatrzyli w żywność, pouczyli, w którym kierunku ma iść, jak pytać o drogę, gdzie i skąd grozi niebezpieczeństwo. Kierując się stale na zachód dotarł do Krakowa, stamtąd do Nowego Targu. Wszędzie spotykał się z życzliwością i bezinteresowną pomocą ze strony ludności polskiej. Z Nowego Targu przedostał się do Słowacji. Tam napisał pamiętnik będący jedynym źródłem informacji o tej ucieczce48. Powodzeniem zakończyła się ucieczka Żyda niemieckiego Roberta Eisen-stadta, który w przebraniu zbiegł 11 lipca 1942 r. z obozu. Dotarł do Frankfurtu, a stamtąd w lutym 1943 r. udało mu się wyjechać do Szwajcarii49. Z akt niemieckiej żandarmerii w Lublinie wiadomo o dwóch ucieczkach Żydów słowackich. 30 lipca 1942 r. z komanda pracującego przy magazynie amunicji zbiegł 48-letni Julius Goldfarb, którego „poszukiwania okazały się bezskuteczne, mimo iż do akcji użyto psów policyjnych". Również bezowocnym okazał się pościg za Salomonem Schlamovitzem. Uciekł on 23 października tegoż roku z podobozu Majdanka - Bekleidungswerke, gdzie pracował w magazynie gospodarczym SS. W październiku 1942 r. kilka ucieczek zorganizowali Żydzi polscy. Pochodzili oni z Lublina lub jego okolic. Z akt żandarmerii wynika, że 9 października zbiegł 28-letni Salomon Perelman, w dniu następnym - Abas Sznajder. 14 października uciekli razem 17-letni Josef Gerstenblut i 22-letni Izaak Cymerman. 20 października z terenu, gdzie znajdowały się kopce kartoflane zniknęli dwaj młodzi więźniowie: 21-letni Chaim Arbus i 14-letni Berek Altman. Bliższe okoliczności tych ucieczek, ani losy zbiegów nie są znane50. Po rozstrzelaniu 3 listopada 1943 r. („krwawa środa") 18 tysięcy osób pochodzenia żydowskiego pozostawiono w obozie 300 Żydów i 300 Żydówek, którzy mieli segregować mienie po zamordowanych.. Z grupy tej zbiegł w tym samym miesiącu więzień o nieznanym nazwisku. Ucieczkę ułatwił mu cywilny robotnik polski pracujący przy budowie obozu. Więźniowie pochodzenia żydowskiego uciekali nie tylko z terenu Majdanka, ale również z komand zewnętrznych oraz z podobozów. Wiosną 1943 r. zbiegły z bliżej nieokreślonego zakładu ogrodniczego w Lublinie dwie Żydówki z Niemiec: Ida Anna Moscher z 16-letnią córką Rosą. Ucieczkę ułatwił im SS-man Sepp, który codziennie woził je do pracy. Obydwie ukrywały się do wyzwolenia u polskiej rodziny Maćkowiaków w Lublinie51. 48 [Żyd Anonim], Żydzi słowaccy..., ss. 72-77. 49 K. Dunin-Wąsowicz, Ucieczki z obozów koncentracyjnych, cz. II. W: „Dzieje Najnowsze", t. 1X71977, nr 4, s. 69. 50 Centralne Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (cyt. dalej: CAMSW). Żandarmeria Lublin, t. 13, s. 11; C. Rajca, Dokumenty dotyczące ścigania zbiegłych więźniów Majdanka. W: „Zeszyty Majdanka", t. VIII, ss. 218-219. 51 AŻIH. Zeznanie nr 6097 - Rosy Moscher. 164 je Najnowsze", Jerzy Pfeffer przybył na Majdanek wraz z rodziną w maju 1943 . w transporcie Żydów po likwidacji getta warszawskiego. Po śmierci żony, córki i ojca, którzy zginęli w komorze gazowej 20 maja, chciał popełnić samobójstwo. Perswazje współtowarzyszy odwiodły go od tego zamiaru. Skierowany do komanda zewnętrznego pracującego w tartaku na terenie Lublina, postanowił zbiec. W dniu 21 czerwca, w porze obiadowej, pomiędzy stosami desek zrzucił z siebie pasiak i jako rzekomy pracownik cywilny, w ubraniu wcześniej przygotowanym, wyszedł przez bramę na „obiad". Z Lublina polnymi drogami dotarł do Warszawy, gdzie u znajomych Polaków przebywał w ukryciu do końca okupacji52. U rodzin polskich znaleźli również schronienie zbiegli w dniu „krwawej środy" Symcha Turkieltaub oraz Julia Goldgraber-Celińska, którą przygarnęła rodzina Cytawów53. W listopadzie 1942 r. zbiegł z podobozu Majdanka na terenie byłego lotniska w Lublinie (Bekleidungswerke) Wiesław Dobro wolski. Pracował on przy porządkowaniu byłego getta na Majdanie Tatarskim. Zachęcony do ucieczki przez przejeżdżającego obok getta Władysława Piroga, rolnika ze wsi Dziesiąta, wymknął się za ogrodzenie, zajął miejsce obok furmana i jako rzekomy pomocnik przybył z gospodarzem do jego domu, gdzie znalazł schronienie do chwili wyjazdu z Lublina do Warszawy. Z tego też podobozu udało się zbiec młodej Żydówce z Lublina - Wolberg. Dotarła ona do Warszawy i dzięki pomocy polskiego kolejarza ukrywała się po „stronie aryjskiej" aż do wyzwolenia54. Ostatnia znana ucieczka z tego podobozu miała miejsce 27 października 1943 r. Po apelu wieczornym zgłosili się do wartownika przy bramie wejściowej Efraim Nachimowicz, Diament i Rubinsztajn twierdząc, że otrzymali od oficera SS polecenie naprawy urządzeń sanitarnych w jego mieszkaniu. Straż dała się przekonać po otrzymaniu większej sumy pieniędzy i swetra. Opuściwszy obóz, wszyscy trzej więźniowie zbiegli do Lublina, a następnie do Białegostoku, skąd pochodzili. Dwaj ukryli się u żony Nachimowicza Polki, trzeci zginął w partyzantce55. Ucieczki z drugiego podobozu Majdanka - Niemieckich Zakładów Zaopatrzeniowych (Deutsche Ausrustungswerke) przy ul. Lipowej organizowali Żydzi - jeńcy z armii polskiej, pracujący w różnych komandach na terenie miasta. W końcu lata 1942 r. utworzono w podobozie komitet, którego głównym celem było zdobywanie broni, zwłaszcza w szpitalach wojskowych. W dniu 11 listopada tegoż roku przekupieni kierowcy niemieccy wywieźli do lasów nagłowickich zgromadzoną broń oraz dwudziestoosobową grupę jeńców. Ucieczki z tego podobozu powtarzały się jeszcze kilkakrotnie. Wiosną 1943 r. zbiegła stamtąd do 52 J. Pfeffer, Ucieczka z tartaku. W: Przeżyli Majdanek. Wspomnienia..., ss. 207-215. J. Kwia-tkowski, 485 dni..., ss. 197-198. 53 T. Berenstein, A. Rutkowski, Żydzi w obozie..., s. 54. 54 APMM. W Dobrowolski, Pięć lat na muszce - VIII235. 55 APMM. Relacja E. Nachimowicza dotycząca pobytu i ucieczki z obozu Bekleidungswerke w Lublinie-YII/741. 165 lasu uzbrojona grupa z Samuelem Jegorem. Jesienią (2 X1943 r.) kilku jeńców uciekło do lasów parczewskich56. Trudną do ustalenia jest dokładna liczba zbiegów. Były to ucieczki grupowe, zorganizowane na wzór wojskowy, które na ogół nie pociągały za sobą starć ze strażą. Można przyjąć, że z podobozu przy ul. Lipowej zbiegło 40-50 jeńców. Natomiast w 15 ucieczkach z Majdanka, komand zewnętrznych i Bekleidungswerke uciekło 20 osób. Były to w większości ucieczki indywidualne. Łącznie należy przyjąć, że z obozu macierzystego i jego dwóch lubelskich filii zbiegło 60-70 więźniów-jeńców pochodzenia żydowskiego. Obok jeńców radzieckich, Żydów polskich, słowackich i niemieckich z lubelskiego kombinatu obozowego uciekali także więźniowie Niemcy, ale ich ucieczki należały do nielicznych. Znamy tylko dwa wypadki. W nocy z 14 na 15 września z Bekleidungswerke uciekło trzech Vorarbeiterów. Byli to: Willi Gar-dini, Heinrich Kursch i najmłodszy z nich Otto Jauschke. W marcu 1944 r. w grupie 12 Polaków zbiegł z podobozu przy ul. Lipowej kapo Georg Arold -niemiecki komunista, który później poległ w walce z wojskami hitlerowskimi57. Ucieczki Polaków z Majdanka rozpoczęły się w 1942 r. z chwilą osadzenia w obozie pierwszych grup ludności polskiej, uwięzionych jako zakładnicy za działalność ruchu oporu lub za niewywiązywanie się z nałożonych kontyngentów. Serię ucieczek Polaków-zakładników zapoczątkował 1 października 1942 r. Józef Klimiuk z Derewicznej k. Białej Podlaskiej. W dwa dni później zbiegł Mikołaj Litwin, a następnie 9 października - Aleksander Bondzarewicz pochodzący ze wsi Żuki pow. Biała Podlaska, który wykorzystując wyjątkowo mglisty poranek oraz nieuwagę strażników wymknął się przed apelem przez uchyloną bramę pola III. W raportach żandarmerii z października 1942 r. wymienione są' dalsze ucieczki.,I tak: 13 tego miesiąca zbiegł Jan Sawa ze Stężycy, 20 października uciekł 35-letni Paweł Bojarski z komanda pracującego w kantynie SS, a w dniu następnym - Władysław Zudoł zatrudniony w komandzie zewnętrznym w cegielni na Rurach Jezuickich w Lublinie. Wspomniane raporty mówią również o ucieczkach w początkach listopada: Aleksander Bielecki z kolonii Ludwiń k. Lublina wydostał się z obozu 4 listopada kanałem ściekowym ; w dniu następnym zbiegli z terenu gospodarstwa obozowego (Lagergut) dwaj bracia Józef i Bogdan Rybarczykowie"18. W 1943 r. rozpoczęły się ucieczki polskich więźniów politycznych. 23 marca tego roku zbiegł z obozu Jan Kowalski w ten sam sposób co Aleksander Bielecki59. Niewątpliwie najbardziej pomysłowe były ucieczki zorganizowane prze/ 56 T. Berenstein, Martyrologia..., ss. 49-50. 57 CAMSW. Żandarmeria Lublin, t. 13, s. 15; C. Rajca, Dokumenty dotyczące ścigania..., _s. 217; W. Góra, S. Okęcki, Walczyli o nowe Niemcy. Niemieccy antyfaszyści w ruchu oporu na ziemiach polskich. Warszawa 1972, s. 116. 58 CAMSW. Żandarmeria Lublin, t. 13, s. 6-11; C. Rajca, Dokumenty dotyczące ścigania..., ss. 218-220. 59 APMM. Relacja J. Kowalskiego o ucieczce z Majdanku - YII/141. 166 Związek „Orzeł" w marcu 1944 r. Pierwsza z nich miała miejsce w nocy 16 marca. Przywódcy Związku: Kazimierz Maliński, Paweł Dąbek, Mieczysław Osiń-ski, przyodziani w białe prześcieradła, wymknęli się ze swojego baraku na polu IV. Korzystając z zawiei śnieżnej i osłony ciemnej nocy, podczołgali się pod bramę wejściową. W ogrodzeniu wycięli nożycami otwór, przez który wydostali się na zewnątrz pól, i zaczęli czołgać się w kierunku wsi Dziesiąta. Po przecięciu drutów na granicy obozu i sforsowaniu jeszcze tej przeszkody byli już wolni60. Drugą ucieczkę Związek „Orzeł" zorganizował w tydzień później (w nocy z 22 na 23 marca) z filii Majdanka przy ul. Lipowej. Kilka baraków tego podo-. bozu przylegało od strony południowej do muru cmentarza prawosławnego. Kilkuosobowa grupa więźniów postanowiła wykorzystać takie usytuowanie baraków. Zdecydowano się na drążenie podkopu z baraku magazynu pod mur cmentarny. W swoje plany wtajemniczyli kapo Georga Arolda. Ułatwiał on im wchodzenie do baraku magazynu. Gdy otwór został już przebity, o północy wszyscy wtajemniczeni zbiegli. Byli to: Georg Arold, Henryk Bożek, Kazimierz Gąsiorowski, Aleksander Jarosiewicz, Władysław Kisielewicz, Józef Kolek, Włodzimierz Kononowicz, Władysław Król, Szymon Kulikowiec, Joachim Rokicki, Adam Trojnar61. W dniu 28 marca podczas apelu wieczornego na Majdanku stwierdzono brak następujących więźniów: Mikołaja Cabana, Tadeusza Czajki, Stefana Drozda, Władysława Gałasińskiego, Stefana Iwanka, Wiktora Piątkowskiego, Jana Sa-rzyńskiego, Roberta Skrzypczaka i Henryka Srebrzyckiego. Zdecydowali się oni na ucieczkę kanałem odprowadzającym ścieki poza teren obozu. Planowano wejście do kanału ze studzienki-włazu na terenie Gdrtnerei, gdzie kilku z nich pracowało. Podczas przedpołudniowej tam pracy przepiłowano kraty w pierwszej studzience. Po przerwie obiadowej dwójka więźniów - Mikołaj Caban i Robert Skrzypczak - weszła do studzienki, w której rano wyłamano kraty. Pełzając kanałem (o średnicy 60 cm) dotarli oni do krat następnej studzienki. Przystąpili do jej wyważenia za pomocą młotka i piłki, ubezpieczani z zewnątrz przez dwóch kolegów pracujących w pobliżu. Gdy przepiłowano kraty w pierwszych czterech studzienkach, do kanału weszły trzy następne dwójki, a na samym końcu kierujący akcją Jan Sarzyński. Trasa była trudna. Pełzanie wąskim kanałem wypełnionym fekaliami, po szkle i kamieniach, wyczerpywało siły śmiałków. Jednakże nadzieja uzyskania upragnionej wolności sprawiła, że dobrnęli do dziewiątej studzienki, usytuowanej w odległości 150 m od zewnętrznej granicy obozu. Tu zrzucili pasiaki i przebrali się w ubrania cywilne „zorganizowane" w obozie. Gdy zawyła syrena obwieszczająca ucieczkę, wszyscy byli już poza Lublinem62. 60 APMM. Opus XII/13, s. 3. Meldunek K. Malińskiego z 22 III 1944 r.; P. Dąbek Związek „Orzeł" w akcji. W: „Kultura i Życie", nr 35, 1958. 61 APMM. Opus XII/13,ss. 5-7. Meldunek K. Malińskiego z 4IV 1944 r.;C. Rajca. Dokumenty dotyczące ścigania.... ss. 223-224; J. Zakrzewski, A my żyjemy dalej. Lublin 1977, s. 136 i n. 62 M. Caban, Powrót zza rzeki Styks. Warszawa 1964; T. Czajka, Czerwone punkty. Lublin 1962. 167 ¦Uczestnicy ucieczek organizowanych przez Związek „Orzeł" spotkali się z życzliwym przyjęciem miejscowej ludności-we wsiach Krzczonów i Żuków. Tutaj w ukryciu leczyli rany, odzyskiwali siły. Troskliwą opieką otoczyły ich członkinie OPUS-u. 16 kwietnia 1944 r. dwie Polki - Feliksa Bidachowa i Helena Żuk - zostały wywiezione przez SS-mana Ottona Schultza w workach z odzieżą. Obydwie więźniarki przywiezione na Majdanek z więzienia na Zamku Lubelskim znalazły się w komandzie pracującym w magazynie nadzorowanym przez Schultza. Znając jego negatywne stanowisko do reżimu nakłoniły go do ułatwienia im ucieczki, na co po dłuższym namyśle wyraził zgodę63. W miesiąc później, 15 maja w godzinach południowych do głównej bramy wjazdowej od strony pól więźniarskich podjechał samochód prowadzony przez SS-mana. Wartownik nie legitymując kierowcy podniósł szlaban. Wóz pomknął w stronę Zamościa, aby już nigdy nie wrócić do obozu. „SS-manerh" okazał się więzień Mikołaj Stebliński pracujący w warsztatach naprawy samochodów na polu III; po naprawie usterki w silniku otrzymał on od raczącego się wódką SS-mana zezwolenie na wypróbowanie samochodu poza terenem pól więźniarskich. Za bramą pola III nałożył mundur SS, który wcześniej przygotował. Udało mu się również zabrać ze sobą dwóch kolegów: Jana Poniatow-skiego i Michała Nadziejkę, którzy w tym czasie powracali z łaźni. Ukrytych na dnie pojazdu wywiózł szczęśliwie na wolność64. Jako ostatni z Polaków uciekł z Majdanka Czesław Gaweł. Pracował on w kuchni SS, dokąd udawał się przed apelem porannym. Miał tam przygotowany mundur SS. W dniu 12 lipca 1944 r. po przebraniu się wyszedł niezauważony tylnym wyjściem z kuchni i udał się w kierunku wsi Dziesiąta, przed rozciągnięciem po apelu porannym tzw. łańcucha dużej straży6"1. W omówionych 15 ucieczkach zbiegło 40 Polaków, co w stosunku do liczby uciekinierów jeńców radzieckich i Żydów jest liczbą niewielką. Dane te nie są z pewnością pełne, bowiem nie znamy dokładnej liczby zbiegłych zakładników w 1942 r., ani wszystkich udanych ucieczek Polaków w latach 1943-1944. Co decydowało, że Polacy nie podejmowali ucieczek na szerszą skalę. Za zbiegłego jeńca czy Żyda represje dotykały tylko ich kolegów, w przypadku Polaków natomiast rozciągano je na rodzinę więźnia, którą osadzano w obozie. Świadomość tego powstrzymywała często więźniów-Polaków przed-podejmowaniem takich decyzji. Dopiero ewakuacja obozu i zbliżanie się frontu w 1944 r. zaktywizowały ich do podejmowania ucieczek. Odrębny problem stanowią ucieczki w czasie deportacji więźniów Majdanka do innych obozów. Były one dość trudne do realizacji ze względu na środki ostrożności stosowane przez władze obozowe. Wagony towarowe, w których 63 APMM, Opus XII/10,s. 731; APMM. Wspomnienie F.Bidachowej o ucieczce z obozu-VII/22. 64 M. Panz, Prawo pięści. Warszawa 1977, s. 286 i n.; APMM. Relacja M. Steblińskiego - VII/534. 65 C. Gaweł, Kapo Lukesz. W': Jesteśmy świadkami. Wspomnienia..., s. 200 i n.; J. Zakrzewski, op. cit., s. 150. 168 przewożono więźniów ryglowano, okienka kratowano, wyznaczano eskortę uzbrojoną w broń maszynową, deportowanych zakuwano w kajdany. Mimo tego więźniowie decydowali się na ryzyko skoku z pędzącego pociągu. W czasie deportacji do innych obozów zbiegło ponad 200 więźniów, przede wszystkim Polaków. Z niektórych transportów uciekło nawet po kilkadziesiąt osób. I tak: 15 września 1942 r. z pociągu wiozącego zakładników do obozu pracy w Pustkowie zbiegło ponad 20 osób, 30 marca 1943 r. z transportu do Buche-nwaldu -.65 więźniów, 2 kwietnia 1944 r. z transportu do Natzweiller- 67 osób, 24 lipca 1944 r. z pieszego transportu ewakuacyjnego do Oświęcimia zbiegło w Kraśniku i Ćmielowie 28 więźniów. Do liczby 200 zbiegłych z transportów wychodzących z obozu należy dodać 60-100 uciekinierów z transportu przewożonego z Pawiaka na Majdanek 18 stycznia 1943 r. Łącznie więc z transportów uciekło ok. 300 osób. Dodając do tej liczby 250 zbiegłych z obozu, należy przyjąć, że ponad 500 więźniom udało się wyrwać z piekła Majdanka, by dać świadectwo o zbrodniach tam dokonywanych, organizować pomoc dla pozostałych w obozie współtowarzyszy, włączyć się do walki z okupantem66. * Rozwój obozowego ruchu oporu, tak zorganizowanego jak i żywiołowego, uzależniony był od wielu czynników zewnętrznych i wewnątrzobozowych. Ułatwiało go: położenie obozu w środowisku wrogim reżimowi hitlerowskiemu, a jednocześnie zaangażowanym w pomoc na izecz 'wiąiwićyw", Yy,^^ x. wty\ón poY\^cx^cV,piie^d funkcji przez.polskich więźniów politycznych. Były też i czynniki ujemne, jak funkcja obozu na Majdanku jako ośrodka natychmiastowej zagf ady i duże zróżnicowanie społeczności więźniarskiej. Od 1943 r. jednak ruch oporu w obozie systematycznie narastał obejmując coraz szersze kręgi więźniów. Przejawiał się on także w sabotażu. W sposób spontaniczny lub zorganizowany niszczono surowiec, urządzenia i różne przedmioty, zwalniano tempo pracy (komanda Zelenta, Bonieckiego, Kurcyuszowej) itp. Ruch oporu na Majdanku, podobnie jak i w innych obozach, odegrał ważną rolę w życiu społeczności więźniarskiej. Chociaż efekty tego działania były niewspółmierne do rozmiarów zbrodni, niemniej ci, co przeżyli obóz, często swoje przetrwanie zawdzięczają współtowarzyszom niedoli i opiece społeczeństwa polskiego. Działanie ruchu oporu napawało więźniów wiarą w człowieka, rodziło ideały braterstwa, miłości, poświęcenia, budziło solidarność międzynarodową. 66 Do podobnych szacunków dochodzi K. Dunłn-Wąsowicz, Ucieczki z obozów..., s. 69 oraz tenże Ruch oporu w obozach koncentracyjnych 1933-1945. Warszawa 1979, s. 204. 169 ,#, Rozdział IX Ewakuacja i wyzwolenie Funkcje, jakie spełniał lubelski obóz koncentracyjny w okresie apogeum swojej działalności, a także-plany dalszej rozbudowy przerwała z początkiem 1944 r. szybko postępująca ofensywa wojsk radzieckich, która w połowie marca zbliżyła linię frontu na odległość 150 km od Lublina i dystryktu. W związku z tym na polecenie Grupy Urzędowej C w WVHA lubelski Centralny Zarząd Budowlany SS i Policji przystąpił do rozbiórki baraków w obozie pracy w Trawnikach oraz Magazynu Zaopatrzeniowego Wyższego Dowódcy SS i Policji Rosji Południowej w Lublinie w pobliżu Majdanka, które od czasu „krwawej środy" stały puste. Wydarzenia te więźniowie lubelskiego obozu koncentracyjnego bacznie obserwowali, szczególnie zaś nadsłuchiwali wiadomości o postępującej w szybkim tempie ofensywie wojsk radzieckich na Ukrainie. Byli świadomi, że odwrót wojsk hitlerowskich pociągnie za sobą likwidację Majdanka, ale nikt nie wiedział, w jakim terminie to nastąpi. Pamiętając egzekucję 18 tysięcy Żydów, rozstrzelanych w ciągu jednego dnia, spodziewano się najgorszego. Toteż w ostatnich dniach grudnia 1943 r. dało się zauważyć „w obozie pewne podniecenie z powodu kopania takich samych rowów, jakie wykopano przed wykończeniem Żydów. Według otrzymanych już informacji rowy te łączą trzy bunkry od wsi Dziesiąta i od krematorium. Podobny rów łączy takie dwa bunkry w rejonie Lagergutu. Może to mieć charakter czysto obronny. Proszę jednak bacznie śledzić wszystko, gdyż po naszych obrońcach można się spodziewać najgorszych rzeczy"1. Poczynając od stycznia 1944 r., w miarę napływu wiadomości o postępującej ofensywie wojsk radzieckich, w obozie napięcie zaczęło wzrastać. „Wypadki rozgrywające się na świecie oraz zbliżająca się linia frontu bardzo podniosły temperaturę nastrojów w obozie. Wszyscy z większą uwagą śledzą obecnie roz- 1 APMM. Opus X]I/10, s. 413. Gryps Jana Zaprawy-Ostromęckiego do Wandy Szupenko z 31 XII 1943 r. 170 grywające się zdarzenia oraz wyciągają mniej lub bardziej logiczne wnioski. Jedni pod kątem widzenia sytuacji ogólnej - niestety większość pod kątem widzenia sytuacji obozu. Kursuje wiele najnieprawdopodobniejszych, często zmyślonych, często przekręconych wersji i plotek, którym wszyscy poświęcają dużo uwagi"2. Odtąd niemal codziennie grypsy przesyłane z obozu zawierały pełne napięcia informacje: „W związku z sytuacją militarną nasza sprawa z każdym dniem staje się poważniejszą, a losy nasze niewątpliwie rozstrzygną się już w bardzo krótkim czasie"3; „siedzimy jak na ogniu i czekamy co z nami zrobią"4; „rozeszły się informacje, że obóz otrzymał polecenie likwidacji (ewakuacji) w przeciągu trzech tygodni"5. W dziesięć dni później ten sam informator podawał: „Podobno ma być bardzo szybka ewakuacja jeszcze w tym tygodniu (...). Krąży moc najrozmaitszych, sprzecznych wersji rozpuszczanych przez opiekunów i to każda inna"6. W połowie marca 1944 r., gdy wiadomo już było, że ewakuacja obozu nastąpi na pewno, część więźniów ogarnęło przygnębienie, innych zaś umiarkowany optymizm wynikający z wiary w odbicie transportów przez połączone siły partyzanckie. Jeśli nawet brano pod uwagę ewakuację do innych obozów położonych w Rzeszy, to oddalenie od bliskich, utrata opieki, jaką roztoczyły nad więźniami polskie organizacje charytatywne, a przede wszystkim wyjazd w nieznane potęgowały uczucie niepewności i zagrożenia. „Tu na Majdanku - pisał 9 kwietnia 1944 r. nieznany więzień - chociaż w obozie, do pewnego stopnia czuliśmy się jakby wśród Was. Nie tylko konkretna pamięć o nas, nie tylko stała łączność z Wami oraz pomoc materialna w szerokim zakresie kazały nam tak myśleć, ale stały widok domów Lublina ciągle nam przypominał, że tu w pobliżu, że naokoło nas są swoi, że w lasach są nasi, którzy naprawdę o nas nie zapomną"7. Inspektorat Obozów zarządził 19 marca 1944 r. ewakuację obozu. W tej sytuacji Polski Czerwony Krzyż rozpoczął usilne starania o przekazanie pod jego opiekę chorych przebywających w obozie oraz całego personelu lekarskiego i sanitarnego, rekrutującego się z więźniów. Wydawało się nawet w pewnym momencie, że władze obozowe wyrażą na to zgodę. Sprzeciw zgłosił Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy, który przez swojego przedstawiciela - szefa Oddziału II obozu, Kloppmanna - polecił zakomunikować, że „chorzy muszą odjechać z obozu tym bardziej, że mają własny personel sanitarny (...), że pre-stige Niemców na to nie pozwala, żeby okazując słabość mieli zwracać się o pomoc do Polskiego Czerwonego Krzyża"8. 2 Tamże, s. 453. Gryps Witolda Sopocki do Wandy Szupenko z 211 1944 r. 3 Tamże, s. 497. Gryps Jana Zaprawy-Ostromęckiego do Wandy Szupenko z 10 II1944 r. 4 Listy z Majdanka..., s. 38. Gryps Edwarda Horwatha do A. Mazurowej z 14 II1944 r. 5 APMM. Opus XII/10, s. 513. Gryps Witolda Sopocki do żony Ireny Sopoćko z 19 II 1944 r. 6 Tamże, s. 533. Gryps Witolda Sopocki z 29 II1944 r. 7 Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury..., s. 235. 8 L. Christians, op. cit., s. 177. 171 W dniu 29 marca władze obozowe oddały pod opiekę PCK tylko 40 chorych więźniów, w tym 18 w stanie bardzo ciężkim, ponadto zwolniono ok. 200 zakładników oddając ich do dyspozycji Urzędu Pracy. Natomiast ok. 2400 chorych więźniów i 1200 więźniarek skazano na dalszą poniewierkę. Właściwą ewakuację obozu zapoczątkował w dniu 1 kwietnia transport kilkuset dzieci, głównie białoruskich, skierowany do obozu w Dzierżążni pod Łodzią. W tym samym dniu wysłany został do Oświęcimia transport liczący 2000 mężczyzn i kobiet. W niedzielę 2 kwietnia 1944 r. wysłano 1200 mężczyzn do obozów w Natzweiler w Alzacji i Bergen-Belsen w Dolnej Saksonii. Więźniów przeznaczonych do tego transportu „w ostatniej chwili przebrano w łaźni w pasiaki i drewniane chodaki (holenderki), odebrano wszystkie paczki. Przed samym odejściem jeszcze raz sfilcowano (zrewidowano) i tak w otoczeniu opiekunów i psów wyszli partiami z obozu"9. Dwa duże transporty deportowano do KL Gwss-Rosen, pierwszy 5, a drugi 7 kwietnia. Znaleźli się w nich sami mężczyźni w liczbie ok. 3000 osób. Załadowano ich na bocznicy kolejowej w wagony towarowe. „Każdy wagon miał drzwi całkowicie otwarte i siatki z drutu kolczastego rozpięte po obu stronach wolnej przestrzeni środkowej. Składał się z dwu części podobnych do klatek dla dzikich zwierząt, po 25 miejsc w każdej, rozdzielonych przez 4 uzbrojonych SS-manów - pogromców"10. Jako następne wysłano dwa transporty do Oświęcimia, pierwszy 8 kwietnia z 2700 więźniami, drugi 13 tegoż miesiąca z 1625 więźniami i więźniarkami. W obydwu grupach wywieziono z rewirów wszystkich chorych. Przed ich dostarczeniem samochodami na dworzec kolejowy „Thumann ustalił zasadę, że każdy kto figuruj e na liście transportowej uważany j est za żyj ącego, nawet gdyby już umarł. Umarli mają być załadowani do transportu, będzie się ich uważało za umarłych w drodze (...). Te kukły ludzkie w samochodach układane były w kilku warstwach jak worki, ponad osiemdziesiąt trupów jechało wraz z żywymi i jako ludzie żywi"11. Nieco lepiej potraktowano chore więźniarki, które wraz z personelem lekarsko-pielęgniarskim deportowano 13 kwietnia. W transporcie tym znalazło się ponadto 300 Żydówek z dwoma niemowlętami, 300 Żydów oraz 20 jeńców radzieckich z obsługi krematorium. Po przybyciu transportu do Brzezinki więźniowie pochodzenia żydowskiego zostali następnego dnia zagazowani i spaleni, jako w większości bezpośredni świadkowie „krwawej środy". Pozostałych w obozie więźniów-Żydów w liczbie 480 mężczyzn i 120 kobiet wysłano 15 kwietnia do obozu koncentracyjnego w Płaszowie pod Krakowem. Jako ostatni opuścił Majdanek w dniu 19 kwietnia 800-osobowy transport kobiet Polek i Rosjanek, skierowany do KL Ravensbruck. Kierownictwo PCK 9 APMM. Opus XII/10, s. 671. Gryps Witolda Sopocki z 2 IV 1944 r. 10 F. Siejwa, op. cit., s. 156. 11 J. Kwiatkowski, 485 dni..., ss. 394, 398. 172 czyniło wszystko, aby dostarczyć na rampę kolejową paczki wszystkim więźniarkom bez względu na narodowość. Pracownice PCK, które pomagały w rozdzielaniu paczek - Zofia Orłowska i Leonarda Kiwerska - tak opisały zachowanie się więźniarek przed odjazdem: „Wiele spośród nich stoi milcząc przy kratach, w oczach ich maluje się bezgraniczny smutek - to przeważnie starsze. Młodsze są raczej w nerwowym podnieceniu, śmieją się do nas, pokrzykują, nucą obozowe piosenki. Tyle ładnych, dorodnych i nawet w pasiakach wyglądają wytwornie. Nasuwa się myśl-pytanie, jaka postawa jest najtrafniejsza, która da moc przetrwania - czy więcej szans mają te zrezygnowane, czy te bojowe, które jakby sobie nic nie robiły z drutów, z żołdaków uzbrojonych po zęby"12. W dziesięciu transportach wywieziono z Majdanka ponad 12 tysięcy więźniów - mężczyzn, kobiet i dzieci, ludzi zdrowych, j ak i ciężko chorych. Wszystkich wieziono w wagonach towarowych, pod silną strażą SS, a po załadowaniu wagony te były plombowanej zaopatrzone w napis „Munition"13. Po wywiezieniu ponad 80% więźniów, w obozie pozostało 1500 inwalidów i jeńców radzieckich na polu II oraz 180 więźniów, w większości politycznych. Tę ostatnią grupę, nazywaną potocznie Endkommando zur Liąuidation des Lagers, używano do wszystkich prac związanych z funkcjonowaniem obozu. Przeniesiono j ą z pola III na pole I, w związku z czym pola III, IV i V po ewakuacji zostały całkowicie puste. Czasowe zatrzymanie ofensywy radzieckiej na odcinku frontu południowego spowodowało zahamowanie całkowitej likwidacji Majdanka. Jednakże pojawiające się coraz częściej nad Lublinem samoloty radzieckie były zwiastunem rychłego wyzwolenia. 11 maja 1944 r. podczas nocnego nalotu na miasto „samoloty zrzuciły na teren obozu 83 bomby i to w formie podkowy naokoło pięciu pól mieszkalnych, na