INSTYTUT SOCJOLOGII UNIWERSYTETU WARSZAWSKIEGO ZMIANA CZY STAGNACJA? Społeczeństwo polskie po czternastu latach transformacji pod redakcją Mirosławy Marody Wydawnictwo Naukowe SCHOLAR Warszawa 2004 Redaktor prowadzący: Anna Raciborska Redakcja: Magdalena Pluta Projekt okładki: Katarzyna Juras (wykorzystano zdjęcie autorstwa Krzysztofa Wagnera) ISBN 83-7383-093-6 Tytuł dotowany przez Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego © Copyright by Wydawnictwo Naukowe „Scholar" Sp. z o.o., Warszawa 2004 Wydawnictwo Naukowe „Scholar" Spółka z o.o. ul. Krakowskie Przedmieście 62, 00-322 Warszawa tel./fax 828 95 63, 826 59 21, 828 93 91 dział handlowy 635 74 04 wew. 219 lub jw. wew. 105, 108 e-mail: info@scholar.com.pl; scholar@neostrada.pl http://www.scholar.com.pl Wydanie pierwsze Skład i łamanie: WN „Scholar" {Jerzy Łazarski) Druk i oprawa: Paper & Tinta, Warszawa SPIS TREŚCI WSTĘP (MIROSŁAWA MARODY) . CZĘŚĆ I STARE I NOWE PODZIAŁY EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? 13 1. Rozumienie polskości a stosunek do cudzoziemców [16] 2. Kontakt z „obcym" i konkretyzacja jego wizerunku [17] 3. Typy nastawień wobec cudzoziemców [20] 4. Otwartość społeczeństwa polskiego na odmienność fizyczną (rasową) [24] 5. Polacy wobec „innych" na tle Europy [29] Bibliografia [33] KAZIMIERZ W. FRIESKE STRUKTURALNE MISTYFIKACJE: WSPÓŁCZEŚNI „LUDZIE LUŹNI" 37 1. Wczoraj: o dwóch postaciach społecznej marginalności [37] 2. Dzisiaj: utopia inkluzywności [40] (2.1. Równość praw i nierówność zasobów [40] 2.2. Wspólnota jako mechanizm kontroli społecznej [41] 2.3. Atrofia lokal-ności i bezpieczeństwo socjalne [43] 2.4. Etat i bezpieczeństwo socjalne [44]) Bibliografia [45] ANNA GIZA-POLESZCZUK W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA" - WZAJEMNE OCZEKIWANIA MĘŻCZYZN I KOBIET W POLSCE " 47 1. Wzajemne wizerunki kobiet i mężczyzn [49] (1.1. Psychologiczne portrety kobiet i mężczyzn [51] 1.2. Rozbieżności wzajemnej percepcji [52] 1.3. Charakter cech przypisywanych kobietom i mężczyznom a cechy wspólne [53]) 2. Wzajemne oczekiwania [53] (2.1. Oczekiwania kobiet wobec mężczyzn [54] 2.2. Oczekiwania mężczyzn wobec kobiet [57] 2.3. Różnice we wzajemnych oczekiwaniach [59]) 3. Odczytywanie oczekiwań płci przeciwnej [59] (3.1. Oczekiwania kobiet w percepcji mężczyzn [61] 3.2. Oczekiwania mężczyzn w percepcji kobiet [64]) 4. Dynamika nieporozumień co do wzajemnych oczekiwań [64] Bibliografia [68] CZĘŚĆ II WYŁANIANIE SIĘ NOWEGO KONSUMENTA ALINA KAPCIAK KONSUMPCJA JAKO MODEL DOŚWIADCZENIA KULTUROWEGO 71 1. Społeczeństwo konsumpcyjne [72] 2. Przemiany wzorów kulturowych we współczesnej Polsce [76] 3. Podsumowanie [79] Bibliografia [79] LESZEK KORPOROWICZ KONSUMPCJA DOZNAŃ W SPOŁECZEŃSTWIE TRANSFORMACJI 81 Bibliografia [87] BARBARA FRĄTCZAK-RUDNICKA DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA 1. Powody zainteresowania socjalizacjąi zachowaniami konsumenckimi dzieci [89] 2. Tematy najczęściej podejmowane w badaniach nad socjalizacją i zachowaniami konsumenckimi dzieci [91] 3. Socjalizacja konsumencka [92] 4. Podejmowanie decyzji zakupowych w rodzinie [93] 5. Dzieci i reklama [95] 6. Dzieci i marki [96] 7. Dzieci i finanse [97] Bibliografia [99] CZĘŚĆ III POLITYKA W ŻYCIU POLAKÓW MIROSŁAWA GRABOWSKA CIENIE PRL 103 1. Komunizm jako źródło podziałów społecznych [104] 2. Podziały społeczne a nastawienia wyborcze [109] 3. Kształtowanie się systemu partyjnego [112] 4. Podsumowanie, wnioski i interpretacje [121] Bibliografia [126] ?.???•?" ? .??','?•??? ? ? ..v -?• : ?• ??;rv.".'i ? ?.. ' ..•?.? ELŻBIETA HAŁAS ' •?*•'; ' '?„ . : ' POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE 128 1. Społeczeństwo, semioza i historia [128] 2. Czasoprzestrzeń symbolicz na [130] 3. Historia, pamięć i amnezja [132] 4. Dominacja symboliczna nazw [139] Bibliografia [150] ? , . IZABELLA BUKRABA-RYLSKA SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU 153 1. Polska transformacja w oczach socjologa [158] 2. Polskie społeczeństwo w oczach socjologa [162] Bibliografia [171] CZĘŚĆ IV PRZEMIANY SFERY PUBLICZNEJ RENATA SIEMIEŃSKA OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI 177 1. Podstawowe założenia teorii Ingleharta [178] (1.1. Relacja pomiędzy roz wojem ekonomicznym, kulturą polityczną i demokracją [179] 1.2. Rola edu kacji w kształtowaniu się orientacji na wartości [180] 1.3. Ingleharta defini cja wartości [181] 1.4. Operacjonalizacja założeń teoretycznych: sposób mierzenia orientacji na wartości materialistyczne-postmaterialistyczne [181] 2. Zmiany w orientacjach na wartości - wyniki badań na świecie - [183] 3. specyfika materialistycznej—postmaterialistycznej orientacji w Polsce przed i po zmianie ustroju ekonomicznego i politycznego [184] (3.1. Od mienności struktury wartości materialistycznych i postmaterialistycznych społeczeństw zachodnich i polskiego [186] 3.2. Czynniki różnicujące orien tacje na wartości materiałistyczne-postmaterialistyczne w Polsce i na świe cie [192] 4. Orientacja na wartości materialistyczne-postmaterialistyczne jako zmienna zależna [195] 5. Orientacja na wartości materialistyczne- -postmaterialistyczne jako zmienna niezależna [196] 6. Orientacja na war tości elit i społeczeństw - porównania międzykulturowe [199] 7. Konkluzje [203] Bibliografia [204] Aneks [205] SŁAWOMIR MANDES DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE 207 1. Instytucje społeczne w małym mieście [208] 2. Polityka w małym mieście [215] 3. Uczenie się demokracji [222] Bibliografia [226] MIROSŁAWA MARODY PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ 227 1. Strukturalne przemiany społeczeństwa ponowoczesnego [230] 2. Przemiany więzi społecznych [235] 3. Konkluzje [241] Bibliografia [244] ANNA GIZA-POLESZCZUK BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI . . . . 247 1. Początek drogi [248] (1.1. Polska jako „drugi świat" [249] 1.2. Brzydkie kaczątko Europy [251] 1.3. Powierzchowna modernizacja [253] 1.4. Niedostatek realizmu [254] 1.5. Niedostatek instytucji [255] 1.6. Z czym po złote runo? [255]) 2. Lekcja realizmu: Polska 1989-2003 [256] (2.1. W poszukiwaniu nowej tożsamości, czyli „wyżej głowy nie podskoczysz" [257] 2.2. Odczarowanie świata [260] 2.3. Wielkie przyspieszenie, czyli bieg przed karetą [263] 2.4. Dwa w jednym, czyli społeczeństwo dwóch wektorów [265] 2.5. Niedostatek sensu [266]) 3. Podsumowanie, czyli o zmianie koni podczas przeprawy [268] Bibliografia [269] WSTĘP Niniejszy zbiór tekstów jest owocem konferencji zorganizowanej przez Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego w maju 2003 roku. Ideą patronującą organizatorom tej konferencji - a byli nimi pracownicy kierowanego przeze mnie Zakładu Psychologii Społecznej IS UW - było spojrzenie na dokonujące się w Polsce procesy zmian społecznych z nieco innej perspektywy niż dominująca w tym obszarze refleksji perspektywa transformacji, czyli przeobrażeń ryn-kowo-demokratycznych i ich następstw. Chodziło nam przede wszystkim o podjęcie próby uchwycenia zjawisk jakościowo nowych, które stanowią sygnał włączania się społeczeństwa polskiego do nurtu tych przemian cywilizacyjnych, jakie zachodzą nie tylko w państwach postkomunistycznych, lecz także w innych obszarach świata zachodniego. Wychodziliśmy bowiem z założenia, iż po 14 latach od wprowadzenia zasadniczych reform ustrojowych dzieło transformacji systemowej można uznać za zakończone, na plan pierwszy zaś wysuwa się pytanie o kierunek i tempo zmian cywilizacyjnych. Konferencja spotkała się z dużym zainteresowaniem warszawskiego środowiska socjologicznego, co skłoniło nas do nadania wygłoszonym w jej ramach referatom bardziej trwałej formy. Teksty zgromadzone w tej publikacji są przetworzonymi w znacznym stopniu wersjami konferencyjnych wystąpień. Mamy nadzieję, że wzbudzą też zainteresowanie szerszego grona odbiorców. Niestety, nie udało nam się skłonić trzech uczestników konferencji - prof. Michała Pohoskiego, prof. Pawła Śpiewaka oraz dr. Cezarego Trutkowskiego - do przekazania nam pisemnych wersji ich wystąpień i możemy tylko wyrazić żal, że ci Czytelnicy niniejszego tomu, którzy nie brali udziału w obradach toczących się w jednej z sal nowego BUW-u, pozbawieni zostali okazji do zapoznania się z treścią tych niezmiernie interesujących analiz. Układ książki na cztery części odpowiada kolejnym sesjom tematycznym, które odbywały się podczas dwudniowych obrad. Część pierwsza koncentruje się na problematyce podziałów społecznych ujmowanych z nieco innych punktów widzenia niż ten patronujący klasycznym analizom struktury społecznej. W części drugiej rozważane są rozmaite aspekty konsumpcji jako zjawiska odgrywającego coraz większą rolę we współczesnym społeczeństwie i wykra- WSTĘP czającego swym znaczeniem poza proste nabywanie dóbr różnego rodzaju. W części trzeciej znalazły się teksty próbujące odpowiedzieć na pytanie o miejsce polityki w życiu polskiego społeczeństwa przez analizę pozornie pozapoli-tycznych doświadczeń i działań. Wreszcie część czwarta skupiona jest wokół zagadnień sfery publicznej jako obszaru, ujmowanego coraz częściej jako wykraczający poza problematykę partycypacji politycznej. Swoistym podsumowaniem procesów analizowanych przez poszczególnych autorów jest - zamykający książkę - tekst Anny Gizy-Poleszczuk, który nie był prezentowany na konferencji. Autorka podejmuje w nim próbę zidentyfikowania i całościowego opisu głównych, podskórnych trendów cechujących to, co dzieje się obecnie w Polsce. Jeżeli przyjąć proponowaną przez nią metaforę Polski jako brzydkiego kaczątka Europy, to należałoby oczekiwać, że dalsze przemiany, jakim podlegać będzie polskie społeczeństwo poddane oddziaływaniu już nie tylko lokalnych procesów transformacji ustrojowej, lecz także globalnych procesów cywilizacyjnych, nadadzą mu postać niewiele różniącą go od reszty „stada". Oznaczałoby to zarazem ponowne włączenie polskiej socjologii - przez ostatnie lata koncentrującej się niemal wyłącznie na analizie osobliwości procesów transformacji - w główny nurt refleksji socjologii światowej coraz mocnej zainteresowanej badaniem procesów, które wydają się nieść za sobą głębokie jakościowe przemiany współczesnych społeczeństw. Kończąc ten wstęp, należałoby wspomnieć, że przygotowaniom do konferencji towarzyszył - rozpisany z inicjatywy samorządu studenckiego - konkurs na najlepszą fotografię socjologiczną. Miło nam zatem poinformować, że autorem fotografii zdobiącej okładkę tej książki jest zdobywca pierwszej nagrody w owym konkursie, pan Krzysztof Wagner, wówczas student IV, a obecnie już V roku Instytutu Socjologii UW. Warszawa, luty 2004 10 CZĘŚĆ I STARE I NOWE PODZIAŁY r , EWA NOWICKA SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH „,...,. - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA?1 Zmiany polityczne po 1989 r. spowodowały otwarcie granic Polski oraz zniesienie ograniczeń wyjazdowych i przyjazdowych, zarówno dla własnych obywateli, jak i dla cudzoziemców2. Stworzyło to jakościowo nową sytuację dla migracji w naszym kraju - zwiększyła się wielokrotnie liczba osób przyjeżdżających i wyjeżdżających z Polski (tzw. osobowy ruch graniczny), pojawił się nieznany dotąd problem uchodźców i cudzoziemców próbujących przekroczyć nielegalnie granice kraju, aby osiągnąć swój „raj" w Europie Zachodniej, rozwinął się handel bazarowy i otworzył się rynek pracy dla cudzoziemców, a obcokrajowcy przebywający dłużej w kraju stali się już trwałym elementem krajobrazu społecznego wielu miast Polski. Zmiany polityczne zachodzące w krajach byłego ZSRR spowodowały także zainteresowanie problemami zamieszkujących tam Polaków i możliwościami ich repatriacji. Polska, jako typowy dotąd kraj emigracyjny, stała się w latach dziewięćdziesiątych krajem emigracyjno-imigracyjnym. Nowa sytuacja spowodowała, że cudzoziemiec-migrant przestał być w Polsce osobą odległą i egzotyczną. Zaczął on być niemal codziennie dostrzegany i obecny, a terenem kontaktu z nim nie był już obcy kraj, lecz terytorium włas- 1 W tekście odwołujemy się do wyników szerzej przedstawionych w publikacji książkowej. Por. Nowicka, Łodziński 2001. 2 Uzyskana „swoboda podróżowania za granicę" została uznana przez opinię publiczną za jedno z najważniejszych osiągnięć przemian demokratycznych w Polsce po 1989 r., zajmując w sondażu OBOP trzecie, zaś w plebiscycie czytelników Gazety Wyborczej drugie miejsce wśród „triumfów" minionego dziesięciolecia. Por. PAC, Mniej klęsk niż triumfów, Gazeta Wyborcza, 4.06.1999; PAC, Balcerowicz inaczej, Gazeta Wyborcza, 5-6.06.1999. 13 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI nego państwa3. Problem cudzoziemców stracił charakter marginalny. Wymagało to od władz państwa wprowadzenia określonych zmian prawnych i powołania specjalnych instytucji zajmujących się tymi kwestiami. Polska stała się stroną podstawowych międzynarodowych konwencji i umów gwarantujących ochronę praw cudzoziemca, zostały także powołane i działają specjalne instytucje rządowe oraz pozarządowe, podejmujące tę problematykę (por. np. Arci-mowicz 2002; Szonert 1999; Stachańczyk 1998). Migracje i cudzoziemcy stali się widoczni także dla przeciętnych obywateli, a postawy przyjmowane wobec nich zyskały rangę przedmiotu dyskusji publicznych. Dlatego za ważne należy uznać poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o natężenie i kierunek zmiany nastawień Polaków do cudzoziemców w okresie minionych czternastu lat transformacji. Wspomniane wyżej zjawiska, związane z migracjami, skłoniły nas do powtórnego przeprowadzenia badania pt. „Polacy a inni" jesienią 1998 r. Jego pierwsza wersja została zrealizowana w czerwcu 1988 r., czyli równo rok przed wyborami 4 czerwca 1989 r.4 W naszych badaniach staraliśmy się rzucić światło zarówno na problemy związane z postawami wobec cudzoziemców w społeczeństwie polskim, jak i na zjawiska swojskości, przede wszystkim dotyczące określania poczucia „polskości". Wspomniany okres dzielący oba badania nadał sytuacji badawczej znamiona eksperymentalnej, ze względu na zasięg i skalę przeobrażeń społecznych. Przeprowadzając po dziesięciu latach badanie „Polacy a inni", chcieliśmy, z jednej strony, stwierdzić niektóre fakty dotyczące świadomości społecznej współczesnych obywateli polskich, z drugiej strony, pragnęliśmy sprawdzić pewne hipotezy. W pierwszym przypadku chodziło o zbadanie zasięgu i charakteru przemian w konstrukcji tożsamości narodowej Polaków oraz w ich stosunku do obcych. Natomiast wykonując drugą część naszego projektu badawczego, zamierzaliśmy poddać weryfikacji trafność kilku istotnych hipotez 14 3 Na temat zmiany warunków odbywania się migracji do i z Polski oraz charakterystyki poszcze gólnych rodzajów ruchów migracyjnych w latach dziewięćdziesiątych zob. przede wszystkim prace zespołu Marka Okólskiego, wydawane przez Ośrodek Badań nad Migracjami, Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego w ramach serii „Prace Migracyjne". Ostatnio ukazała się ważna praca poświęcona współczesnym emigracjom Polaków z kraju pod red. Ewy Jaźwińskiej i Marka Okólskiego (2001). 4 Materiał empiryczny pochodzi z badania sondażowego zatytułowanego „Polacy a inni", które przeprowadziliśmy pierwszy raz w czerwcu 1988 r. (sprawozdaniem była praca zbiorowa Swoi i ob cy pod redakcją Ewy Nowickiej, Instytut Socjologii Uniwersytet Warszawski, Warszawa 1990), na stępnie powtórzyliśmy po dziesięciu latach w 1998 r. Badanie przeprowadzone zostało na ogólnopol skiej próbie losowej dorosłych Polaków. Zachowaliśmy zasady umożliwiające uzyskanie porówny walności wyników. W obu przypadkach realizatorem sondażu był Ośrodek Badania Opinii Publicz nej (OBOP), w obu przypadkach także dobór próby został poddany tym samym rygorom. Zakres pytań kwestionariusza był prawie identyczny. Większość pytań pozostawiliśmy w pierwotnym brzmie niu, tylko nieliczne pytania, które wydały się nam mniej ważne lub niewłaściwe, usunęliśmy, a za to dodaliśmy kilka pytań, które miały pogłębiać takie aspekty stosunku do obcych, o istnieniu których nie mogliśmy dziesięć lat wcześniej wiedzieć, gdyż pojawiły się dopiero w ostatnich latach. ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? i zasadność pewnych obiegowych i utrwalających się w myśleniu potocznym twierdzeń socjologicznych. W niniejszym tekście skupić się pragniemy na trzech z nich, które dotyczą: • związku między koncepcją „swojego" i „obcego" - zgodnie z tą hipotezą, obraz grupy własnej pozostaje w bezpośrednim związku ze stosunkiem do osób innej narodowości; • związku łączącego zjawisko kontaktu z „obcym" z kształtowaniem się po staw otwartych i zmniejszaniem się dystansu społecznego między grupami wchodzącymi w bliskie styczności; • występowania procesu konkretyzacji „obcego" i przeobrażania się obcego w „innego" w wyniku bliskich kontaktów z obcymi grupami. Te trzy twierdzenia były traktowane jako główne hipotezy, które mają swoją tradycję i zaplecze w refleksji teoretycznej. Interesowała nas obcość w jej wymiarze etnicznym, stąd skoncentrowaliśmy się na stosunku do pewnej tylko kategorii obcych - cudzoziemców. Analiza postaw Polaków wobec cudzoziemców jest tematem obszernym i złożonym. Po pierwsze, odnosi się ona do różnych kategorii cudzoziemców, którzy mogą być wyróżniani m.in. ze względu na cel ich przyjazdu, pochodzenie etniczne (narodowe), kraj, z jakiego przybyli i do jakiego zdążają, oraz funkcję (rolę) spełnianą przez nich w różnych sferach życia społecznego i gospodarczego w Polsce5. Po drugie, nasze opinie o obcokrajowcach są wyrabiane nie na podstawie osobistych doświadczeń, lecz nadal głównie na podstawie stereotypowych wyobrażeń. Na co dzień Polacy wciąż jeszcze raczej rzadko utrzymują ściślejsze kontakty z cudzoziemcami. W końcu lat dziewięćdziesiątych tylko 25% badanych Polaków zadeklarowało znajomość z jakimś obcokra- 5 Nie będziemy tutaj także wchodzić w dyskusję terminologiczną na temat pojęć „cudzoziemiec" i „migrant". Warto jednak pamiętać, że znaczenie potoczne i prawne terminu „cudzoziemiec" niesie ze sobą wyraźnie różniące się treści. W języku polskim występują dwa synonimiczne terminy: „cudzoziemiec" i „obcokrajowiec". Oba mają skojarzenia terytorialne - cudzoziemcem lub obcokrajowcem jest osoba pochodząca z obcego kraju lub cudzej ziemi, która w domyśle mówi obcym językiem, mieszka w innym kraju, jest wychowana w innej kulturze, zwyczajach czy też religii, która różni się wyraźnie od „krajowca" („tuziemca", „swojaka"). Obok kryterium terytorialnego może występować także kryterium kulturowe; cudzoziemiec to ktoś kulturowo odmienny. Z kolei stosowane w prawodawstwie pojęcie „cudzoziemiec" jest tylko w niewielkim stopniu odbiciem potocznych przekonań. W ustawodawstwie wewnętrznym, jak i w prawie międzynarodowym pojęcie „cudzoziemiec" jest najczęściej definiowane przez przeciwstawienie go pojęciu „obywatela" (osoby posiadającej obywatelstwo państwa, do którego przyjeżdża cudzoziemiec). Cudzoziemcem jest osoba, która nie posiada obywatelstwa danego państwa. Dotyczy to również bezpaństwowców, którzy są uważani za cudzoziemców. Definicję taką zawierała polska ustawa z 1963 r. o cudzoziemcach (art. 1) oraz zawiera nowa ustawa o cudzoziemcach z 2003 r. Występowała ona także w polskim przedwojennym prawodawstwie oraz znajduje się obecnie w ustawodawstwie wielu innych państw. Przyjęcie prawnego rozumienia pojęcia „cudzoziemiec" przynosi ze sobą ważne konsekwencje. Nie ma znaczenia fakt, iż dana osoba jest obywatelem innego (jednego lub więcej) państwa lub że nie posiada obywatelstwa żadnego państwa. Z punktu widzenia prawa obojętny jest również fakt jej pobytu stałego na terytorium Polski lub związki rodzinne i kulturowe z Polską. Decydujące znaczenie ma fakt nieposiadania przez nią obywatelstwa polskiego. 15 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI CK; jowcem mieszkającym w Polsce, a odpowiedź negatywną wyraziło 74% respondentów. Znajomości takie częściej zgłaszali mieszkańcy wielkich miast niż małych i średnich oraz wsi (CBOS 1999)6. Nasilenie się w ostatnich latach kontaktów Polaków z cudzoziemcami może powodować, że ogólne wyobrażenia na temat poszczególnych grup narodowych będą się „ożywiać" i zmieniać. Oprócz sympatii lub antypatii, jaką Polacy odczuwają wobec konkretnej grupy narodowej, na znaczeniu zyskuje obecnie kalkulacja, jakie to korzyści i straty wiążą się z przebywaniem jej przedstawicieli w Polsce. Sprawia to, że w sytuacjach codziennych postawy indywidualne Polaków wobec cudzoziemców mogą być jednak inne od deklarowanych. .-. . 16 1. ROZUMIENIE POLSKOŚCI A STOSUNEK DO CUDZOZIEMCÓW ^ , Zestawienie wyników badania „Polacy a inni" z 1988 r. i 1998 r. oraz wyników innych badań sondażowych pozwala nam dziś oddalić - przynajmniej w jej najprostszej wersji - hipotezę głoszącą, że im silniejsza identyfikacja z własnym narodem, im większa duma z przynależności do niego, im wyższa samoocena w kategoriach narodowych, im większa waga przywiązywana do własnej przynależności narodowej, tym większy dystans, niechęć i częstsze akty wrogości wobec innych narodów. Okazało się, że związek taki nie zachodzi. W ciągu ostatnich dziesięciu lat ani kształt polskiej tożsamości narodowej, ani jej zawartość, nie uległy zasadniczym zmianom. Zmiany, jeśli zachodzą, polegają na wzroście intensywności tożsamości narodowej Polaków, zwłaszcza w młodszym pokoleniu. Jednocześnie obserwujemy wyraźne zwiększenie się otwartości społeczeństwa polskiego, jego przyzwalającą akceptację wobec przedstawicieli innych narodów; dotyczy to zarówno tych, którzy mieszkają z dala od granic Polski, jak i tych, którzy do Polski przyjeżdżają, a nawet zamierzają się tu osiedlić na stałe. Jak więc widać, zmianom w zakresie postrzegania „obcego" nie muszą towarzyszyć zmiany w zakresie własnej tożsamości narodowej. Siła związku z własnym narodem i kształt tej tożsamości nie decydują o tendencjach ksenofobicznych. Zaryzykowalibyśmy nawet odwrotne twierdzenie - to właśnie poczucie bezpieczeństwa i siła własnej tożsamości narodowej stwarzają postawy większej gotowości do akceptacji innych, którzy niczemu i nikomu psychologicznie nie mogą wtedy zagrażać. Psychologowie zapewne mówiliby tu o osobowości zintegrowanej, która nie mając własnych kłopotów i rozziewów, nie reaguje agresywnie na innych, gdyż nie ma powodu uruchamiać mechanizmu „frustracja - agresja" lub też mechanizmu „kozła ofiarnego", który pojawia się jedynie w sytuacjach zagrożeń i zachwiania poczucia bezpieczeństwa. 6 W sondażu CBOS-u z 2001 r., ponad trzy piąte badanych (61%) zadeklarowało znajomość jakiegokolwiek cudzoziemca, choć niekoniecznie mieszkającego w Polsce (CBOS 200 lb). ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? Warta podkreślenia jest trwałość społecznego definiowania więzi narodowej oraz treści pojęcia „polskości". Jeśli przyjąć rozróżnienie na dwa sposoby rozumienia etniczności: „pierwotnościowe" (primordialistyczne) i „instrumen-talistyczne", to przeciętnemu Polakowi bliższy jest sposób rozumienia polskości w kategoriach tego pierwszego typu niż w kategoriach typu drugiego. Nie ma wątpliwości, że polskość nadal rozumiana jest w znacznie większym stopniu jako polskość etniczna niż jako polskość instytucjonalna, obywatelsko--państwowa. W świadomości potocznej o tym, że się jest Polakiem, ciągle decyduje psychologiczne poczucie przynależności do tej właśnie wspólnoty narodowej, odczuwanie związków z jej kulturą, historią i językiem oraz genealogia rodziny, a nie obywatelstwo. Rozumienie polskości mieści się zatem bardziej w etnicznym sposobie oglądu więzi narodowej niż w sposobie instytucjonalnym, związanym ze strukturami polityczno-państwowymi. Wynikiem naszego badania jest wyodrębnienie czterech zarysowujących się podejść do tożsamości narodowej występujących wśród współczesnych Polaków; są to cztery odmienne rodzaje myślenia o wspólnocie narodowej: 1) pierwszy z nich koncentruje się na opisie kompetencji językowej i histo- ryczno-kulturowej jednostki; Polakiem się jest dzięki znajomości języka pol skiego oraz historii i kultury polskiej; 2) składowymi elementami drugiego typu pojmowania polskości są w pierw szym rzędzie urodzenie się na określonym terytorium (w Polsce) oraz wy znawanie wiary katolickiej; jest to kryterium kojarzone w polskiej tradycji z konserwatyzmem, przywiązaniem do tradycji, rodziny i przodków; 3) w trzecim typie myślenia o własnej tożsamości narodowej priorytetem staje się miejsce zamieszkania i posiadanie polskiego obywatelstwa, czyli insty tucjonalne kryterium formalne, o charakterze uznaniowym; 4) w czwartym typie polska tożsamość narodowa koncentruje się wokół lojal ności wobec abstrakcyjnej i tradycyjnie ważnej koncepcji Polski i polskości oraz wokół kompetencji kulturowej, czyli polskiej obyczajowości. Skrótowo przedstawione efekty naszego badania wydają się wskazywać in teresujący trop dalszych badań nad współczesnymi przemianami dotyczącymi rozumienia polskości (por. Kurczewska 1997; Kempny 1997; Więź 1998). 2. KONTAKT Z „OBCYM" I KONKRETYZACJA JEGO WIZERUNKU Analiza porównawcza wyników badań „Polacy a inni", które dzieli ważne 10 lat historii Polski, wskazuje na stały i na wiele sposobów wyrażający się proces wzrostu postaw otwartych wobec wszelkiej inności w naszym kraju, w tym zwłaszcza wobec cudzoziemców. Proces ten zresztą nie ogranicza się wyłącznie do Polski; jest on charakterystyczny dla całego obszaru krajów postkomunistycznej Europy Środkowo-Wschodniej. Badania socjologiczne pro- 17 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI "?-? ? .- x;• ?-',,-?,?? wadzone w latach 1995-1997 wykazały wzrost poziomu akceptacji osób odmiennych ze względu na rasę, religię (w tym islam) oraz przynależność etniczną (Siemieńska 2001). Ten wzrost postaw otwartych, akceptujących i pełnych tolerancji dla odmienności towarzyszy bardziej specyficznym przemianom stosunku do „obcych". Porównanie wyników naszych badań wskazuje, że w społeczeństwie polskim dokonuje się proces, który nazwaliśmy „konkretyzacją obcego". Zetknięcie się z cudzoziemcami w konkretnych sytuacjach społecznych prowadzi do ukształtowania się postaw i reakcji, które wcześniej nie miały okazji się rozwinąć. W ciągu dziesięciu lat dzielących porównywane badania (1988 r. i 1998 r.) poszerzyło się „pole świadomościowe" naszych badanych na temat cudzoziemców. Objęło grupy, które w latach osiemdziesiątych w ogóle nie istniały w świadomości społecznej, takie jak np. uchodźcy, migranci zarobkowi itp. Pojawiły się także postawy wobec cudzoziemców, które przedtem w ogóle nie występowały bądź nie były istotne społecznie. Stosunek do poszczególnych kategorii cudzoziemców stał się bardziej zróżnicowany i bogaty, co bynajmniej nie znaczy, że w każdym przypadku bardziej przychylny7. Można wskazać różne przyczyny tej zmiany. W latach dziewięćdziesiątych nastąpiło, jak już pisaliśmy, „lawinowe" zderzenie Polaków z przedstawicielami innych narodów, zwiększyła się też liczba Polaków, wyjeżdżających za granicę. Obecnie już trzy piąte (61%) ogółu dorosłych mieszkańców Polski było poza granicami kraju. Nastąpiła wyraźna zmiana kierunków wyjazdów. O ile na początku dekady dominowały wyjazdy do krajów Europy Wschodniej i Środkowej, to pod jej koniec przeważały wyjazdy do krajów Europy Zachodniej. Zmienił się również charakter tych wyjazdów. Obecnie dominują cele poznawcze i wypoczynek (turystyka), coraz rzadsze są natomiast wyjazdy po zakupy i handel. Poszerza się również krąg osób umiejących się porozumieć w językach obcych; choć nadal jeszcze dominuje język rosyjski, to nastąpił wyraźny wzrost liczby osób władających językiem angielskim i niemieckim (CBOS 200 lb). Cudzoziemcy nie są już egzotycznymi i niecodziennymi gośćmi, lecz żyją wśród nas, stają się „naszymi" obywatelami, chcą utrzymywać swoją inność kulturową i być za nią szanowani w społeczeństwie polskim. Wierszyk, którego do niedawna dzieci uczyły się w pierwszej klasie, „Murzynek Bambo w Afryce mieszka", stracił już swoją aktualność - „Murzynek Bambo" mieszka już nie tylko w Afryce, lecz także mieszka w Polsce - na sąsiedniej ulicy, w sąsiednim domu, jest sąsiadem przez ścianę8. Choć obecność cudzoziemców, zwłaszcza wyraźnie różniących się od nas powierzchownością, wciąż jeszcze stanowi zja-wiskio stosunkowo nowe, to z pewnością coraz częstszy z nimi kontakt w różnych sytuacjach znajduje swoje odbicie w świadomości społecznej. , ,, 18 7 Widać to m.in. w badaniach opinii mieszkańców Warszawy (por. Kępińska, Okólski 2001, s. 28-29, 37-42). 8 Za zwrócenie na to uwagi dziękujemy tu Brianowi Scottowi. ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? Jak ważny jest wpływ doświadczenia osobistego kontaktu na kształtowanie się postaw wobec cudzoziemców, mogą wykazać badania nad dwiema szkołami w Zalesiu Górnym i w Podkowie Leśnej, przeprowadzone w 1997 r. (Grzy-mała-Moszczyńska, Nowicka 1998). W dwóch porównywanych szkołach uczniowie klas ósmych odmiennie reagowali na pytania dotyczące cudzoziemców. W pierwszej szkole uczyły się w wielu klasach dzieci uchodźców z sąsiedniego Ośrodka dla Uchodźców w Dębaku, w drugiej zaś szkole kontaktu z dziećmi cudzoziemskimi praktycznie nie było. W Podkowie Leśnej dzieci miały wyrobione zdanie, więcej umiały powiedzieć o swoim stosunku do cudzoziemców w różnych sytuacjach, bardziej różnicowały swoją postawę wobec osób różnej narodowości, mimo że w wielu kwestiach wykazywały większy dystans, większe poczucie obcości i mniej otwartości niż dzieci z „bardziej izolowanej" szkoły w Zalesiu Górnym. Cudzoziemiec coraz częściej nie jest obcym dalekim, nieznanym, znajdującym się poza lub nieomal poza zasięgiem pola doświadczeń i świadomości. Cudzoziemiec, a zwłaszcza cudzoziemiec pochodzący z określonych krajów, nabiera znamion konkretności. Szkoła z Podkowy Leśnej staje się coraz mniej wyjątkową szkołą; do większości szkół średnich i gimnazjów w Warszawie uczęszczają dziś dzieci cudzoziemców. Doświadczenia osobiste i narastająca wiedza społeczna powodują stopniowe różnicowanie się, a nawet polaryzację poglądów na temat rozmaitych kategorii cudzoziemców, choć nie opierają się one na wiedzy pogłębionej. Owa „konkretyzacja" cudzoziemca w społecznej świadomości ma także swój wymiar negatywny. Cudzoziemcy są traktowani nie tylko jako „goście", lecz także już jako „rywale" na krajowym rynku pracy i w dostępie do cennych zasobów społecznych, jak np. w dostępie do zatrudnienia, środków pomocy opieki społecznej itp. Widać to szczególnie w świetle wyników badań euro pejskiego systemu wartości {European Yalues Study - EVS), które wskazują na zmianę postaw wobec cudzoziemców w krajach Europy Zachodniej i Środ kowej (por. Grzymała-Kazłowska 2002). Cudzoziemcy są postrzegani jako grupa, od której oczekuje się przystosowania do norm i wartości społeczeń stwa gospodarzy. W Polsce tolerancja jako wartość jest wysoko ceniona (wi dać to na tle innych krajów), ale ma to charakter głównie deklaratywny. Opinie o szczególnej jej ważności dla życia osobistego współwystępują z dość wyso ką na tle innych państw europejskich (w tym także niektórych krajów postko munistycznych) nietolerancją osobistą i etniczną. Pod względem poziomu kse- nofobii w ostatnich latach, jak pokazują porównawcze badania międzynarodowe, mieszkańców Polski wyprzedzili obywatele Bułgarii, Ru munii, Węgier, Słowacji i Litwy. Polacy należą także do bardziej zagorzałych przeciwników przyjazdu imigrantów do swojego kraju, a pod względem ak ceptowania pomocy dla imigrantów znajdują się na poziomie „średniej" euro pejskiej. 19 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI r* .: ? , :- r - •, ....-? Po części jest to tendencja ogólnoeuropejska, gdyż jak pisze Aleksandra Grzymała-Kazłowska, „w większości krajów europejskich przeważa raczej oczekiwanie od imigrantów asymilacji niż akceptacja pluralizmu kulturowego. Szczególnie silna presja asymilacyjna (za asymilacją cudzoziemców opowiada się ponad 70% społeczeństwa) występuje we Francji, w Niemczech, Austrii, Belgii, Danii oraz Holandii. Najbardziej tolerancyjni wobec kulturowej odmienności imigrantów są mieszkańcy południowej Europy: Włoch, Grecji, Chorwacji, Rumunii i Bułgarii" (2002, s. 199)9. Świadczy to nie tylko o różnicach między poszczególnymi społeczeństwami w gotowości do akceptacji imigrantów, lecz także o odmiennych społecznych modelach ich przyjmowania, które mogą dzielić Europę. Omawiane badania wskazują też, że to, co nazywamy tolerancją i nietole rancją stanowi złożoną konstelację postaw i zachowań; bez wątpienia ten wy jątkowo interesujący temat zasługuje na dalsze pogłębione badania, w tym zwłaszcza o charakterze antropologicznym. . .. . ? -v ??; , ."-:. A v(:i"i:-". .?'"?!>JC*IvfK>--i <•? ?'?'.,-::i'r. ." :, , 3. TYPY NASTAWIEŃ WOBEC CUDZOZIEMCÓW .„-.?;??•?;?..... Porównawcza analiza wyników naszych badań z 1988 r. i 1998 r. ukazuje zarówno stałość wielu opinii i nastawień Polaków wobec cudzoziemców i ich obecności, jak i duże zmiany (przede wszystkim inaczej są postrzegane zagrożenia przez nich stwarzane). Widać wyraźnie, że nasi badani są ogólnie dobrze nastawieni do przyjazdów do kraju cudzoziemców, a postawy zdecydowanie restryktywne raczej należą do rzadkości. Zauważają że cudzoziemcy mogą stanowić problem społeczny, który - jak uczy doświadczenie krajów Europy Zachodniej -jest trudny do rozwiązania. Trudności wynikają zarówno z potrzeby poczucia bezpieczeństwa, ze względów gospodarczych (cudzoziemcy stanowią zagrożenie dla rynku pracy i gospodarki lub, np. uchodźcy, przysparzają państwu kosztów), jak i ze względów społeczno-psychologicznych, czyli ułożenia sobie kontaktów z osobami różniącymi się kulturowo. Wpłynęły na to coraz liczniejsze kontakty z nimi w kraju, także informacje w mediach. Nie jest to, tak jak w latach osiemdziesiątych, zjawisko odległe i egzotyczne, lecz już konkretnie doświadczane. Wyniki naszego badania „Polacy a inni" oraz innych sondaży opinii publicznej nie pozwalają na ustalenie jednego spójnego obrazu postaw Polaków wobec cudzoziemców. Mamy raczej do czynienia z różnymi postawami wobec różnych grup. Jednakże społeczeństwo polskie nawet już przy powierz- 20 9 Jak pisze dalej autorka: „Silna presja asymilacyjna w Holandii i Danii oraz przyzwolenie na pluralizm kulturowy w Rumunii i Bułgarii wskazuje na brak prostych związków między akceptacją pluralizmu kulturowego, przeciwstawianą presji asymilacyjnej, a tolerancją, mierzoną postulowanym dystansem społecznym wobec mniejszości etnicznych" (s. 199). ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? chownym oglądzie nie jest zbiorowością szczególnie zamkniętą. Nie mamy tu do czynienia z dychotomizacją świata na swoich i obcych, a poczucie swoj-skości i obcości jest zróżnicowane i zależy od grupy narodowej, do której się odnosi. Jedne narody są wyżej cenione i lubiane mniej lub wręcz wcale. Jest to wyraz charakterystycznej dla naszej kultury pluralistycznej koncepcji obcego, zasadniczo różniącej się od archaicznej i ciągle obecnej w niektórych kulturach koncepcji jednolitego obcego, dychotomizującej świat społeczny. Wyniki naszych oraz innych badań opinii publicznej w Polsce wskazują, że Polacy w zasadzie popierają politykę „otwartych drzwi" wobec cudzoziemców pochodzących z krajów bogatych i rozwiniętych, natomiast mniej wylewne postawy zajmują wobec cudzoziemców pochodzących z krajów Trzeciego Świata oraz z byłego ZSRR. Choć postawy zdecydowanie restryktywne są wyrażane stosunkowo rzadko, to ujawnienie się tych drugich wskazuje na ograniczenia otwartych postaw Polaków10. Krótkiego komentarza wymagają tutaj dwie istotne kwestie, a mianowicie ograniczenia przyjazdu do Polski cudzoziemców z krajów byłego ZSRR oraz stosunku do pracy cudzoziemców w naszym kraju. Poparcie dla uszczelnienia wschodniej granicy Polski jest stałym elementem dyskusji publicznych wokół przyszłości Polski jako członka Unii Europejskiej". Ma ono charakter przede wszystkim reakcji emocjonalnej na stereotyp „turysty ze Wschodu", związanej z raczej negatywnym stosunkiem Polaków do przedstawicieli narodów Europy Wschodniej. Oceniając konsekwencje integracji Polski z Unią Europejską, obejmujące m.in. konieczność uszczelnienia granicy wschodniej przez wprowadzenie wiz dla obywateli państw spoza Unii, badani Polacy uznawali, że będzie ono korzystne przede wszystkim dla obywateli krajów Unii (52%) oraz dla Polski (45%), a stracą na tym zwłaszcza obywatele państw położonych za naszą wschodnią granicą -czyli Rosji, Białorusi i Ukrainy (66%). Jednakże zmiana kontekstu tego problemu i postawienie pytania o konkretne straty i korzyści związane z uszczelnieniem granic, wywołuje raczej negatywne niż pozytywne oceny ograniczeń wjazdowych. Dlatego Polacy wyrażają wysokie poparcie dla wprowadzenia specjalnych, liberalnych zasad przekraczania granic dla wszystkich sąsiadów 10 Por. także badania w ramach EVS, ibidem, s. 194. " W 1993 r. badani oczekiwali przede wszystkim ograniczenia możliwości przyjazdów do Polski obywateli z krajów byłego ZSRR (Ukrainy, Rosji, republik azjatyckich i państw nadbałtyckich), gdyż tak opowiedziało się blisko dwie trzecie badanych, oraz obywateli Niemiec (40%). Zdaniem badanych, wprowadzenie ograniczeń wjazdowych dla obywateli krajów byłego ZSRR wpłynęłoby korzystnie na poprawę stanu bezpieczeństwa publicznego, a w opinii połowy ankietowanych bardziej chroniłoby produkty polskiego przemysłu przed „tanią" konkurencją ze Wschodu (CBOS 1993). W lipcu 2002 r. 45% respondentów oceniało wprowadzenie obostrzeń wizowych jako korzystne dla Polski, 30% jako niekorzystne, dla 22% była to sprawa bez znaczenia (3% odpowiedziało „trudno powiedzieć") (CBOS 2002). 21 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI - Polski, którzy będą pozostawać poza Unią Europejską, a zwłaszcza dla obywateli Ukrainy, Rosji i Białorusi (60%) (CBOS 2002). Postawy Polaków wobec pracy cudzoziemców w naszym kraju ujawniły się ze szczególną wyrazistością w momencie pojawienia się bezrobocia (Pańków, Ziółkowski 2001). W 1992 r. większość Polaków (73%) uznawała za niekorzystne dla naszego rynku pracy zatrudnianie cudzoziemców, jako korzystne zaś oceniało je jedynie 15% badanych (Giza-Poleszczuk, Poleszczuk 1993, s. 107). W ciągu następnych lat doszło natomiast do wyraźnej liberalizacji poglądów na te kwestie. Zwiększyła się akceptacja zatrudniania obcokrajowców, a zmniejszył się odsetek osób wyrażających sprzeciw. O ile jeszcze w 1992 r. 42% badanych było zdania, że w ogóle nie powinno się pozwolić cudzoziemcom na pracę w Polsce, to w 1999 r. taką opinię wyraziło już 31 % ankietowanych. Jeżeli na początku lat dziewięćdziesiątych co dziesiąty Polak (9%) był za udzieleniem pozwolenia dla cudzoziemca na podejmowanie każdej pracy, to w końcu tej dekady opowiadała się za tym co piąta osoba (18%) (CBOS 1999, s. 8-10). Podobnie rzecz się miała z akceptacją pracy cudzoziemców w przypadku tylko niektórych rodzajów zajęć. W 1992 r. wskazało na tę odpowiedź 39%, a w 1999 r. - 46% badanych (i był to wybór dominujący). Dlatego można powiedzieć, że ogólne nastawienie Polaków wobec pracy cudzoziemców w naszym kraju ma przede wszystkim charakter „ograniczonego i selektywnego przyzwolenia" - zgody na jego zatrudnienie tylko w niektórych rodzajach pracy (choć nie wiemy dokładnie, jakich)12. Podsumowując, można mówić o trzech typach nastawień w ramach „otwartości" wobec cudzoziemców. Pierwszy typ możemy określić mianem „zamkniętego". To ci, którzy nie popierają przyjazdów cudzoziemców do Polski (również tych o innym kolorze skóry) oraz ich osiedlania się w kraju, a zarazem twierdzą, że obcokrajowcy mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa polskiego i oczekują od nich dostosowania się do naszej kultury oraz żądają ograniczeń możliwości zawierania małżeństw mieszanych. Drugi typ nastawienia, znajdujący się w opozycji do powyższego, można określić mianem „otwartego". Przejawiają go ci respondenci, którzy popierają częstsze przyjazdy do Polski cudzoziemców (w tym także cudzoziemców o innym kolorze skóry) oraz ich osiedlanie się w kraju, a także nie uważają, że obcokrajowcy mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa polskiego, nie ocze- 22 12 Wydaje się, że ów rodzaj przyzwolenia może także oznaczać akceptację istniejących żmudnych i długotrwałych procedur prawnych związanych z legalnym zatrudnianiem cudzoziemca. Żaden cudzoziemiec nie może starać się o zatrudnienie w Polsce na „własną rękę" (musi być konkretne miejsce pracy oraz pracodawca). Uzyskane zezwolenie stanowi podstawę do ubiegania się w polskim przedstawicielstwie dyplomatycznym bądź w urzędzie konsularnym o prawo pobytu (wizę) w celu wykonywania pracy na terytorium Polski. Oznacza to, że o prawo do pracy w naszym kraju cudzoziemiec może starać się jedynie za granicą. W przypadku stwierdzenia, że cudzoziemiec jest zatrudniony niezgodnie z uzyskanym zezwoleniem, podlega ono wycofaniu. ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? kują od nich dostosowania się do naszej kultury oraz są za zniesieniem ograniczeń wobec małżeństw mieszanych. Trzeci typ, mieszczący się pomiędzy dwoma powyższymi, określimy mianem „umiarkowanie otwartego". Charakteryzuje on respondentów, którzy wyrażają obojętny stosunek wobec częstszych przyjazdów cudzoziemców (w tym także o innym kolorze skóry) do Polski, są za wprowadzeniem pewnych ograniczeń wobec osiedlania się obcokrajowców w kraju, ale za zmniejszeniem ograniczeń wobec małżeństw mieszanych, ponadto oczekują że cudzoziemcy dostosują się do naszych norm kulturowych, ale przede wszystkim w sferze zewnętrznej. Głównym czynnikiem wpływającym na postawy Polaków wobec cudzoziemców jest przede wszystkim ich kraj pochodzenia i narodowość. Przybysze z krajów byłego ZSRR lub krajów „biednych" są traktowani przez Polaków jako cudzoziemcy reprezentujący kraje o niższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego, zaś przybysze z Zachodu -jako cudzoziemcy reprezentujący świat rozwinięty. Odpowiada to w ogólnych zarysach rozkładom sympatii Polaków wobec innych narodów, w których główne miejsce zajmuje obecnie USA i kraje Europy Zachodniej13. Nastawienia wobec cudzoziemców są w największym stopniu zdeterminowane krajem ich pochodzenia, a przede wszystkim stereotypem tego kraju funkcjonującym w świadomości społecznej. Można w tym miejscu mówić o istnieniu ogólnego „stereotypu kulturowego" (pewnego rodzaju orientacji kulturowej) dotyczącego przekonań o cudzoziemcach pochodzących z określonych państw lub ich grup (Dovido i in. 1999, s. 229; Kofta, Jasińska 2001). Stąd ważne jest pytanie o zasady kierujące konstrukcją „obcości" lub „inności" cudzoziemca i jego społecznego wizerunku. Różnice i dystans kulturowy odgrywają tu swoją rolę, ale równie ważny wpływ na opinie badanych mają cele, charakter pobytu cudzoziemca w kraju, postrzegane przez pryzmat oceny swojej pozycji w pracy i stanu materialnego oraz sytuacji życiowej respondenta. Wydaje się więc, że obok konkretyzacji cudzoziemca jako „obcego" następuje proces zmniejszania się psychologicznego dystansu wobec osób innej narodowości oraz odmiennego pochodzenia rasowego. Można zatem powie- 13 Systematycznie prowadzone badania sondażowe wskazują, że Polacy coraz rzadziej deklarują niechęć do innych narodów i w zasadzie są coraz bardziej pozytywnie wobec nich nastawieni. Największą naszą sympatię budzą mieszkańcy krajów rozwiniętych, należących do bogatego Zachodu, a zwłaszcza Amerykanie, Włosi, Francuzi oraz Anglicy. Jako pierwsi z naszych sąsiadów na liście sympatii pojawiają się Czesi, Węgrzy, Słowacy, Litwini oraz Niemcy, gorzej zaś wypadają Ukraińcy, Rosjanie i Białorusini. Po 1989 r. wyraźnie poprawił się także stosunek Polaków do wszystkich naszych sąsiadów. O ile jeszcze na progu lat dziewięćdziesiątych sympatię budzili jedynie Czesi i Słowacy, to w przypadku reszty przeważała niechęć. Obecnie (jesień 2003 r.) Polacy znacznie częściej odnoszą się do nich z sympatią niż niechęcią, choć nadal przeważa niechęć wobec trzech wschodnich sąsiadów (Rosjan, Białorusinów i Litwinów). Pozytywne zmiany można także zaobserwować w odbiorze mieszkańców Izraela (Żydów) (CBOS 2003a; CBOS 2003b). 23 EWANOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI ?;?;,; dzieć, że świadomość Polaków zmierza ku uznaniu cudzoziemców odmiennych kulturowo, a czasem także fizycznie za „innych" raczej niż za „obcych". Postrzeganie w kategoriach „inności" to postrzeganie różnic pomiędzy „nami" a „innymi", choć - trzeba to podkreślić - takie porównanie zakłada istnienie bardziej ogólnych cech wspólnych nam i „im" (Simmel 1975, s. 509). Tymi cechami są, z jednej strony, podparta chrześcijaństwem idea wspólnoty ogólnoludzkiej, a z drugiej, cechy kulturowo-cywilizacyjne, odwołujące się przede wszystkim do przynależności do ogólnie rozumianego Zachodu lub też wykluczenia cudzoziemca z tego kręgu. Na podstawie wyników naszych badań można mówić o „cudzoziemcach centralnych", pochodzących z krajów Europy Zachodniej i USA oraz o „cudzoziemcach peryferyjnych", pochodzących z krajów Europy Wschodniej (głównie krajów byłego ZSRR) oraz Rumunii. Jednocześnie funkcjonuje inny podział - na cudzoziemców „bliskich" i „dalekich". Pierwsi pochodzą z obu części Europy, Zachodniej i Wschodniej; wiemy, jak wobec nich postępować, jak się zachowywać, czego możemy się po nich spodziewać. Drudzy to „dalecy", odmienni rasowo, którzy pochodzą z krajów „egzotycznych" i „zacofanych"; wobec nich nie ma rozwiniętych, ugruntowanych i powszechnie podzielanych postaw, a nastawienia bazują głównie na stereotypach. Postrzeganie korzyści i zagrożeń z przyjazdów i obecności cudzoziemców w Polsce jest wyraźnie zróżnicowane społecznie; dość dobrze oddaje ono obecny kształt zróżnicowania społeczeństwa polskiego. O korzyściach z napływu cudzoziemców mówią głównie osoby młodsze, wykształcone, pewne swojego zatrudnienia, pracujące w przedsiębiorstwach prywatnych lub piastujące wysokie stanowiska, dobrze oceniające swoją sytuację materialną i pochodzące z dużych miast. Z kolei dystans i niechęć wobec obcokrajowców wyrażają najczęściej osoby starsze, o niższych dochodach, słabiej wykształcone i pracujące w rolnictwie oraz źle oceniające swoją sytuację materialną. -•?•-' '*??*&• ?">?- 24 4. OTWARTOŚĆ SPOŁECZEŃSTWA POLSKIEGO ?'• * > ^ ? -•?-?-?-: Ważnym elementem sytuacji cudzoziemców w społeczeństwie polskim są postawy wobec osób o innym kolorze skóry. W przekonaniach, zachowaniach, w tym również werbalnych, wyraża się skala postaw od skrajnie rasistowskich do skrajnie akceptujących. W wypowiedziach publicystów często zadawane jest pytanie: czy Polacy są rasistami?; czy są rasistami częściej i w większym stopniu od innych narodów? Jest to temat bardzo szeroki, który wymaga odrębnego potraktowania w osobnej publikacji. Obecnie możemy jedynie stwierdzić, że wśród Polaków klasyczne, biologiczne postawy rasistowskie spotykamy stosunkowo rzadko. Tylko niektóre osoby twierdzą, że są rasy lepsze ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? i gorsze, a „lepszość" i „gorszość" wynika z cech biologicznych. Natomiast w Polsce występują różne formy uprzedzenia do innych ras i narodów, podobnie jak we wszystkich znanych nam społeczeństwach. W naszym odczuciu należy używać najbardziej ogólnego określenia rasizmu, które obecnie wydaje się bardziej przemawiające do wyobraźni potocznej, a które obejmuje nie tylko głębokie przekonania o biologicznej wyższości i niższości ras, lecz także podkreślanie i praktyczne wykorzystywanie w różnego typu argumentacjach odmienności rasowej jednostek. Albert Memmi pisał, iż rasizm polega na „uwidacznianiu różnic, na nadawaniu tym różnicom wagi i ocenianiu ich oraz na wykorzystaniu tego zabiegu przez oskarżającego" (1987, s. 289). Nasze badania wskazują na to, że element odrębności rasowej (fizycznej) w kontaktach Polaków z cudzoziemcami, tak istotny w krajach Europy Zachodniej, nie odgrywa w Polsce poważniejszej roli w opinii badanych14. Trzeba też pamiętać o historycznych zawiłościach stosunku Polaków do odmienności rasowej. Społeczeństwo polskie, z jednej strony, było przez kilkadziesiąt lat karmione hasłami internacjonalizmu proletariackiego, niezbyt ufnie jednak podchodziło do narzucanych i odbieranych jako zewnętrzne słów i haseł, których założeniem była równość ras i narodów. Wywoływało to niechęć do „wielkich słów" i „pustych deklaracji", bynajmniej nie zachęcało też do wypowiadania się w duchu poprawności politycznej. Dlatego też nie możemy zakładać, że w Polaków wpojono pewne sposoby wypowiadania się o różnicach rasowych, co ma bez wątpienia poważny wpływ na wyniki badań socjologicznych, opierających się na deklaracjach. Z drugiej strony, problem rasowy w naszym społeczeństwie nigdy nie miał okazji zaistnieć. Polska nie była krajem kolonialnym, przyjazdy cudzoziem ców wyraźnie różniących się fizycznie bywały sporadyczne, a kontakt z nimi mogli mieć jedynie mieszkańcy wielkich miast. W Polsce nie rozwinęła się i nie funkcjonowała w szerokich kręgach społecznych ideologia rasistowska, a niechęć do innych grup narodowych i etnicznych opierała się raczej na prze słankach społecznych, doświadczeniach historycznych, niż na jakichś wyraź nych przekonaniach o specyfice biologicznej grup ludzkich. I:J?JH'. Porównanie odpowiedzi respondentów sprzed transformacji i obecnych wskazuje na to, że przyznanie się do opinii, iż są na świecie rasy lepsze i gorsze, jest coraz mniej popularne i nie we wszystkich środowiskach możliwe do zaakceptowania. Wyniki naszego badania wskazują również, że pogłębia się pewien typ atmosfery niepozwalającej na tego rodzaju wypowiedzi, a środowiska, gdzie się „tak nie mówi" liczebnie rosną. Przypomnijmy, że według wyników naszego badania (z 1998 r.) Polacy przynajmniej w deklaracjach (całe nasze badania są ograniczone do tej sfery) nie mają nic przeciwko kontaktom z ludźmi o innym kolorze skóry: 92% respondentów pozwoliłoby bawić się własnym dzieciom 14 W badaniach Andrzeja Sicińskiego jedynie 1,9% badanych Polaków wskazało na kategorię „kolorowych" jako grupę konfliktogennych cudzoziemców (Siciński 1997, s. 398). 25 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI .;; . , ? . . . : z dzieckiem „kolorowym", 89% zaprosiłoby taką osobę na kolację do domu, 87% zgodziłoby się leczyć u lekarza o innym kolorze skóry. Ponad 85% badanych nie miałoby nic przeciwko temu, aby taka osoba była sąsiadem (87,3%), nauczycielem (89,2%), kolegą szkolnym (88,8%) lub przyjacielem (85%). Trzy czwarte naszych badanych zaakceptowałoby osobę o innym kolorze skóry jako członka dalszej rodziny, a prawie co drugi Polak jako męża lub żonę (49,2%). W 1998 r. ponad 80% badanych uznałoby cudzoziemca o innym kolorze skóry za Polaka, po spełnieniu przez niego określonych warunków (obywatelstwo polskie, samoidentyfikacja, znajomość języka polskiego), przeciwnych temu było 13,6%. W 1988 r. za dopuszczeniem takich osób do polskiej wspólnoty narodowej było 70% badanych, przeciwnych - 18%. Podobnie rysuje się obraz polskiej otwartości na odmienność etniczną, gdy mówimy o poglądach dotyczących przyjazdów. Tylko jedna ósma (12%) badanych była przeciwna przyjazdom do Polski cudzoziemców o innym kolorze skóry, dla 67% podchodziło do tego obojętnie, a 16% wyraźnie poparło ich przyjazdy. Uprzedzenia wobec osób odmiennych rasowo maleją wraz ze wzrostem wykształcenia, niechęć do kontaktów z ludźmi innych ras rośnie wraz z wiekiem (szczególnie nasila się u ludzi powyżej sześćdziesiątego roku życia). Dane te świadczą o wysokiej, przynajmniej w zakresie deklaracji, otwartości wobec osób odmiennych rasowo. Potwierdzają to też inne badania socjologiczne. Wedle nich najwięcej postaw nietolerancyjnych odnosi się do odmiennych poglądów społecznych i orientacji politycznych, natomiast względnie mało wobec odmiennej rasy, narodowości czy pochodzenia społecznego (Karolczak-Biernacka 1992; Wysocka 2000, s. 57-63)15. Możemy się domyślać, że owa deklaratywna otwartość Polaków wobec osób odmiennych rasowo wynika z wielu przeobrażeń ostatnich lat, którym ulega społeczeństwo polskie, m.in. otwarcia granic, szerokiego dostępu do telewizji satelitarnej, „opatrzenia się" z osobami o innym wyglądzie. Z pewnością na opinie Polaków bardzo dwuznaczny wpływ ma charakter prezentacji cudzoziemców w prasie i środkach masowego przekazu. Prasa nie przedstawia obecności cudzoziemców (zjawisk migracji) w korzystnym świetle. Mass media, ukazując osoby innej narodowości, przede wszystkim podkreślają elementy „inności", przez co przyczyniają się do tworzenia dystansu wobec cudzoziemców. Media są szczególnie odpowiedzialne za intensyfikację negatywnych obrazów „innych" etnicznie. Analiza artykułów prasowych na temat imigrantów wskazuje, że są oni zazwyczaj przedstawiani w sytuacjach negatywnych. Dotyczy to zwłaszcza cudzoziemców pochodzących ze Wschodu oraz Romów 26 15 Potwierdzenie tego znajdujemy w tak osobliwej dziedzinie, jakąjest żart i humor. Polacy zapytani o to, jakie grupy mogą być przedmiotem żartów, najrzadziej wskazują na „grupy etniczne" (2%), zaś do grup, które mogłyby stać się przedmiotem satyry zaliczają przede wszystkim polityków (59%) i policjantów (33%) (Pietrasik 2001). ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? (Cyganów) (Mrozowski 1997, s. 35). Z drugiej strony, te same media wprowadzają elementy politycznej poprawności oraz szacunek dla wielokulturowości w sposobie wypowiadania się na temat innych. W społeczeństwie polskim, a zwłaszcza w dyskursie publicznym, widoczna stała się też antropologizacja myślenia o świecie społecznym, pojawienie się wartości relatywizmu kulturowego i kulturowego pluralizmu. Do potocznej świadomości Polaków powoli przenikają obowiązujące w Europie i USA postawy poprawności politycznej, które podkreślają, że nie wypada mówić źle 0 ludziach innych kulturowo czy fizycznie (Nowicka 1998, s. 375-376). Do języka publicznego wniknęły zasady poprawności politycznej, pojawiły się sformułowania kładące nacisk na tolerancję i otwartość na wszelką inność oraz przeciwdziałanie rasizmowi, ideologiczne zasady walki z ksenofobią. Istotna stała się także kwestia drażliwości używanych nazw grup mniejszościowych; w wystąpieniach publicznych, a nawet w kontaktach osobistych niestosowne 1 „w złym tonie" wydają się określenia: Cygan, Murzyn (Łuczak, Mistewicz 1999). Opinia publiczna reaguje natychmiast na wypowiedzi polityków16 lub nazwy przedsięwzięć administracyjnych (GW 1998; Głowiński 1998) związa ne z tymi kwestiami, którym przypisuje się kompromitujący charakter kseno fobiczny. Normalna staje się już sytuacja, w której przedstawiciele odmien nych grup zaczynają walczyć o uznanie swojej godności17. Elementy poprawności politycznej trafiają też coraz wyraźniej do działalności publicznej. Obchodzi się Dzień Uchodźcy, Dzień Walki z Rasizmem (27 marca), Tydzień Walki przeciwko Rasizmowi i Dyskryminacji Społecznej. Codzienn-nością są także protesty przeciwko deportacjom nielegalnych cudzoziemców, prowadzonej przez Polskę polityce migracyjnej oraz skrajnie prawicowym pismom. Dyskusje na ten temat stały się częścią naszego życia publicznego18. Wszystko to razem stanowi świadectwo rosnącego szacunku dla odmienności fizycznej i kulturowej. Dodajmy też, że w latach dziewięćdziesiątych nie doszło do większych i otwartych konfliktów pomiędzy napływającymi imigrantami a Polakami. Duże znaczenie dla, z jednej strony, zrozumienia, a z drugiej, wzmoc- 16 Dotyczy to wypowiedzi ministra Kazimierza Kapery, byłego pełnomocnika rządu ds. rodziny, który w wywiadzie radiowym w lipcu 1999 r. mówił o „interesach rasy białej" i przestrzegał przed „dominacją żółtej rasy". Spotkało się to z potępieniem ze strony m.in. premiera oraz protestem Sto warzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii (zob. SPAiK 1999; Sułek 1999). 17 Jesienią 1998 r. student z Kamerunu, Samuel Fosso, zażądał od wydawcy pisma Dobry Humor 100 tys. zł odszkodowania za opublikowanie „Dowcipów o Murzynach" - por. Domagała (1998). Na początku 2001 r. sąd apelacyjny we Wrocławiu oddalił tę sprawę, argumentując, że nie ma żadnych cech identyfikujących Samuela Fosso z bohaterami dowcipów zawartych w miesięczniku, a Polacy zdają sobie sprawę, iż dowcipów nie należy traktować poważnie (PAP, RAV 2001). 18 Zob. polemikę wokół aneksu na temat Polski do raportu pt. „Zagrożenia dla demokracji ze strony partii i ruchów ekstremistycznych w Europie", przedstawionego na forum Zgromadzenia Par lamentarnego Rady Europy jesienią 1999 r. {Zagrożenia 1999; por. też Zgliczyński 2000 oraz opinie T. Iwińskiego, M. Libickiego i A. Wielowieyskiego, Gazeta Wyborcza, 5.01.2000). 19 W Polsce nie dotyczy to tylko piłki nożnej, podobne wydarzenia mają miejsce również w ko szykówce i lekkiej atletyce (Urbanek 2001). 27 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI nienia „otwartości" Polaków na odmienność rasową może mieć przypadek Em-manuela Olisadebe, piłkarza z Nigerii, który w lipcu 2000 r. szybko uzyskał obywatelstwo polskie i natychmiast zaczął grać w pierwszej reprezentacji Polski w piłkę nożną. Pod tym względem prędko doszliśmy do „normy europejskiej", gdzie drużyny narodowe w przeważającej większości także mają „wielokulturo-wy" charakter (najlepszy przykład to drużyna narodowa Francji - mistrz świata i Europy)19. Choć gole uzyskane przez Olisadebe w pierwszej reprezentacji zrodziły jego wielką popularność („Oliperełka"), to warto pamiętać, że nie od razu spotkało się to z powszechną aprobatą. W ankiecie tygodnika Piłka Nożna dotyczącej planów wystawienia piłkarza do reprezentacji wzięło udział 419 osób, z których 211 sprzeciwiło się jego grze, argumentując, że drużyna polska da sobie radę bez wsparcia z innego kontynentu (Winnicka 2001). Pomimo sukcesów piłkarza, w jednym z meczy ligowych kibice obrzucili go bananami (OK 2000). Ci, którzy akcentują przejawy rasizmu w społeczeństwie polskim, twierdzą, że otwartość Polaków wobec osób odmiennych rasowo, ujawniająca się w badaniach i wypowiedziach jednostek, może mieć związek z tym, że przejawy nietolerancji i wrogości wobec przybywających do Polski przedstawicieli innych ras są ignorowane lub z góry pomijane jako marginesowe i nieważne. Zdaniem zwolenników takiego oglądu społeczeństwa polskiego, można mówić o zjawisku „cichego" lub „ukrytego" rasizmu, istniejącego w zbiorowej świadomości, ale nieprzejawiającego się w agresji fizycznej, a więc nieodbie-ranego jako drastyczny, lecz równie społecznie szkodliwego20. Trudno wyrokować, ile w rejestrowanych aktach agresji wobec cudzoziemców można znaleźć przejawów aktywności grup ekstremistycznych, stanowiących widzialne, lecz nieliczne zjawisko na marginesie życia społecznego. Wystąpienia tego rodzaju mają także najczęściej związek z zachowaniem grup przestępczych lub środowisk kryminogennych, dla których rasizm stanowi jedynie dekorację. Nie można też ustalić, ile w tych działaniach znajdujemy świado- 28 20 Na temat „cichego rasizmu" zob. wywiad Ewy Siedleckiej z prof. Jerzym Jedlickim, history kiem idei i przewodniczącym Rady Programowej Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Kse nofobii „Otwarta Rzeczpospolita" (Jedlicki 200la). W ostatniej swojej wypowiedzi prasowej stwier dził on: „Jeśli Polska się czymś wyróżnia, to na szczęście nie ilością aktów ideologicznie motywowa nej przemocy, bo tych jest wciąż stosunkowo mało. Osobliwością Polski jest za to powszechna do stępność literatury antysemickiej" (Jedlicki 2001b; por. też Kornak 2000/2001). 21 Co roku dokonywane są przestępstwa związane z naruszeniem przepisów o zakazie dyskrymi nacji (głównie art. 256 i 257). Większość jednak tych spraw kończy się umorzeniem postępowania związanym z niewykryciem sprawców przestępstw, choć część kończy się aktem oskarżenia. W 1997 r. skierowano do sądów 13 aktów oskarżenia i skazano 4 osoby związane z takimi działaniami, w 1998 r. - 25 spraw, 1999 r. - 44 (35 osób skazanych), 2000 r. - 53 (29 osób skazanych), 2001 r. - 35 (25 osób skazanych). Podobnie jest z oskarżeniami o narodową lub rasistowska hate speech, wobec których wydaje się od dwóch do pięciu wyroków rocznie. Zdecydowana większość spraw i wyroków doty czyła działań wobec trzech grup: romskiej, żydowskiej (szerzenie poglądów antysemickich) oraz osób o innym kolorze skóry. 22 W czasie wyborów parlamentarnych (1993 r., 1997 r. i 2001 r.) liczba głosów oddawanych na te partie nie przekraczała poziomu 30 tys. głosów w skali kraju (czyli około 0,25% wszystkich głosów ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? mych motywów rasistowskich. Faktem jest, że agresję wzbudza m.in. odmienny wygląd (niekoniecznie zresztą związany z odmiennością rasową) ofiar. Choć w skali całego kraju akty agresji i dyskryminacji narodowej lub rasowej stanowią znikomy odsetek przestępczości, to ich wzrost był zauważalny w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych21. Widoczne są także skrajnie narodowe ugrupowania polityczne, nieprzychylne mniejszościom oraz głoszące hasła antysemickie, które znajdują się na marginesie życia politycznego22. Raporty organizacji międzynarodowych, takich jak Europejskia Komisja Przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji (Rada Europy), wskazują na negatywne zjawiska w tym względzie, zjawiska ksenofobii i dyskryminacji rasowej - „znaczna liczna przybywających do Polski osób pochodzenia afrykańskiego, azjatyckiego i arabskiego doświadczyła podczas swojego pobytu jakiegoś aktu agresji, często w postaci uwag odnoszących się do koloru skóry" (ECRI2000, s. 13). Komisja podkreśliła także, że zadaniem najważniejszym w Polsce jest „potrzeba uznania rasizmu i dyskryminacji objawiającej się w życiu społeczeństwa polskiego oraz uwrażliwienie obywateli na te problemy" (ECRI 2000, s. 16). W 1999 r. została utworzona organizacja „Otwarta Rzeczpospolita - Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii". Jej członkowie reagują na wydarzenia i wypowiedzi o charakterze ksenofobicznym i antysemickim. Ostatnią największą jej akcją było żądanie wprowadzenia zakazu kolportowania przez państwową sieć dystrybucyjną pism o charakterze ksenofobicznym i szerzących nienawiść rasową i narodową. Spotkało się to z poparciem władz i podjęciem odpowiednich decyzji w tym zakresie. 5. POLACY WOBEC „INNYCH" NA TLE EUROPY . .:....... Zwróćmy jeszcze uwagę na kontekst międzynarodowy (europejski) naszych badań (Wolff-Powęska 2001). Wyniki badań na temat „pożądanych" i „mniej pożądanych" cudzoziemców w Polsce odpowiadają też swym charakterem wynikom badań opinii publicznej na ten temat prowadzonych w USA, Kanadzie, Australii i krajach Europy Zachodniej (Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech) (por. Simon, Lynch 1999). Podobnie jak w Polsce, tak w tych krajach badani preferują cudzoziemców z krajów podobnych do własnego, z tego samego kręgu cywilizacyjnego i kulturowego, przyjmują zaś mniej przyjazne postawy lub wręcz odrzucają imigrantów wyraźnie odmiennych rasowo, kulturowo i etnicznie, pochodzących z krajów nieeuropejskich. I tak obywatele USA i Kanady, pomimo ogólnie pozytywnego stosunku do imigracji i cudzoziemców, korzystniej reagują głównie na przedstawicieli państw „starej imi- ważnych) i nie zdołały one wprowadzić do parlamentu żadnego ze swoich przedstawicieli. Chociaż skrajne ruchy młodzieżowe nie są popularne, ich działalności były poświęcane specjalne posiedzenia sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. 29 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI - ": . : ? . gracji" (czyli głównie z Europy), Australijczycy preferują imigrantów z Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz Europy Zachodniej, Brytyjczycy - z Australii, Nowej Zelandii oraz z krajów Unii Europejskiej, Francuzi - głównie obywateli z krajów Europy Północnej, Niemcy - z Północnej i Południowej Europy. Badania międzynarodowe i porównywanie wyników sondaży w różnych krajach świadczą zarówno o podobieństwie, jak i odmienności nastawień opinii publicznej wobec cudzoziemców w poszczególnych państwach Unii Europejskiej. Według oficjalnych danych Eurostatu w 1997 r. dokładnie jedna trzecia (33%) mieszkańców Unii Europejskiej uważała siebie albo za „zdecydowanych rasistów" albo za „bardzo rasistowskich". Stosunkowo najczęściej skrajne opinie w tym względzie („zdecydowani rasiści") wyrażali mieszkańcy Belgii (22%), Francji (16%), Danii (12%), Austrii (11%) i Finlandii (11%). Natomiast względnie największy odsetek mieszkańców nieuważających się za osoby o nastawieniach rasistowskich występował w Portugalii (58%); wśród ankietowanych mieszkańców Luksemburga deklarujących brak poglądów rasistowskich było 54%, w Hiszpanii 49%, w Irlandii 45%, w Grecji 43% i w Szwecji 42%. Osoby o nastawieniach rasistowskich charakteryzuje brak satysfakcji z warunków życia, obawa przed bezrobociem, poczucie niepewnej przyszłości oraz brak wiary w skuteczność działania władz publicznych. Nastawienie to wyrażało się w niechęci wobec nowych mniejszości imigranckich pochodzących z byłych kolonii oraz wobec uchodźców. Zastanawiające jest to, że postawy te harmonijnie współistnieją w świadomości badanych osób z poszanowaniem demokracji, podstawowych wolności i praw społecznych. Większość badanych stwierdziła konieczność daleko idącej dywersyfikacji praw publicznych oraz ograniczenia ich praw wobec imigrantów, uznawanych za winnych rosnącej przestępczości i bezrobociu (Jasiński 2000, s. 41—42). Kolejne badania Eurostatu z 2000 r. wykazały, że w porównaniu z 1997 r. niechęć mieszkańców Unii wobec tej kategorii osób zmniejszyła się do 15%, a wzrósł odsetek obywateli UE (z 33% do 48%), którzy postrzegają imigrantów jako „element wzbogacający życie kulturalne kraju". Nadal jednak 25% Belgów i 27% Greków uważa się za „nietolerancyjnych" wobec grup mniejszościowych, podczas gdy mówi tak o sobie jedynie 4% Hiszpanów, 8% Finów i Luksemburczyków, 11% Włochów i Holendrów (Jasiński 2000, s. 41; Bielecki 2000; JAP 2001; Eurobarometr 2000, s. 88-89). Spadek negatywnego nastawienia wobec cudzoziemców nie wiąże się jednak ze zmniejszającą się liczbą przypadków agresji wobec nich. W porównaniu z danymi europejskimi, wyniki badań „Polacy a inni", przeprowadzonych w 198 8 r. i powtórzonych w 1998 r., świadczą w zasadzie o stałej i znacznej „otwartości" społeczeństwa polskiego wobec cudzoziemców. Różnice kulturowo-religijne oraz rasowe nie odgrywają ważnej roli dla badanych w ich wyborach i kontaktach. W dużej mierze decyduje o tym względnie 30 j eszcze mały, j ak do tej pory, napływ osiedleńczy cudzoziemców oraz - jak się ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? wydaje - wciąż żywa pamięć Polaków o tym, że sami znajdowali się w podobnej sytuacji w latach osiemdziesiątych w krajach Europy Zachodniej. Na stosunek społeczeństwa polskiego do migrantów - cudzoziemców w Polsce wpły-wająraczej wzglądy praktyczne (przewidywane korzyści i straty gospodarcze) i wartości związane z naciskiem na wzajemność niż prawicowe argumenty ideologiczne (typu: „Polska tylko dla Polaków"). Osobną kwestią związaną ze stosunkiem do cudzoziemców w naszym kra ju są przewidywania i odbiór negocjacji Polski dotyczących członkostwa w Unii Europejskiej. Ich elementem jest „swoboda" przepływu siły robo czej. Polska zgodnie ze swoim stanowiskiem negocjacyjnym akceptuje ca łość acąuis communautaire w obszarze swobodnego przepływu osób23. W części dotyczącej przepływu pracowników Polska stoi na stanowisku, że od momentu uzyskania członkostwa będzie gotowa do wprowadzenia, na zasa dach równorzędności, swobodnego przepływu pracowników na całym teryto rium kraju. Zarówno same negocjacje, jak i dyskusja publiczna w tej dziedzi nie koncentrują się na długości okresu przejściowego w dostępie pracowników z Polski (jak i innych krajów kandydujących) na rynki pracy niektórych kra jów UE (szczególnie Niemiec i Austrii). Natomiast w ogóle nie pojawił się w ich ramach problem napływu (rozmiarów liczbowych i charakteru) emigran tów - pracowników z krajów UE do Polski oraz jego skutków społecznych (por. Mach i in. 2001, s. 222). \ ? ^' ??"-•• Sondaż CBOS-u z maja 2001 r. wskazał, że zainteresowanie podjęciem pra cy w państwach UE jest w krajach Europy Środkowej stosunkowo ograniczo ne24. W Polsce, Czechach i na Węgrzech respondenci najczęściej twierdzą, że z całą pewnością nie będą tym zainteresowani (Polska -31%, Czechy - 45%, Węgry - 57%, Litwa - 24%) (CBOS 2001 b). Badani zwracają także uwagę na zasadę wzajemności w negocjacjach z UE. Respondenci podkreślają, że w za mian za zgodę na okres przejściowy w dostępie do rynku pracy krajów UE powinniśmy się domagać ograniczeń w sprzedaży ziemi cudzoziemcom, ochro ny rolnictwa oraz ochrony własnych rynków pracy. Interesujące, że to Czesi (27%) częściej niż Węgrzy (16%) i Polacy (10%) mówią o potrzebie wprowa dzenia zasady wzajemności oznaczającej, że osoby z innych państw nie miały by pracować w Czechach. " .:.; . -• f Badani Polacy są świadomi zarówno zysków, jak i kosztów społecznych związanych z wchodzeniem Polski do UE. Integracja doprowadzi w ich przekonaniu do wzrostu przedsiębiorczości i kultury pracy, poprawi ich warunki pracy i ochronę, wzmocni stabilność finansową i gospodarczą kraju. Wśród badanych panuje także przekonanie, że członkostwo w UE i wynikające z tego uprawnienia dotyczące wzajemnego uznawania kwalifikacji i dyplomów z Pol- 23 O stanowisku Polski i przebiegu negocjacji w tym zakresie zob. Duszczyk 2001, s. 61-71. 24 Na temat oceny prognoz w tym zakresie zob. przede wszystkim Okólski 2001. 31 EWANOWICKA, SŁAWOMIRŁODZIŃSKI ,>.;. ?«o.*?/?.; Na zakończenie podkreślmy, że integracja Polski z Unią Europejską stwarza nowe wyzwania w zakresie postaw wobec cudzoziemców, większe, jak się wydaje, niż te towarzyszące ostatnim latom demokratyzacji. Integracja europejska oznacza nie tylko upodobnienie prawa i gospodarki, lecz także wspólnotę losów i przejmowanie nastawień społecznych, w tym również wobec imigrantów. Cudzoziemców możemy określić jako „znaczących innych", którzy pozwalają zobaczyć i uświadomić sobie granice pomiędzy „nami" a „nimi"26. Dlatego nie tylko i nie jedynie od politycznych, prawnych i społecznych warunków będzie zależała w przyszłości w Polsce sytuacja obcokrajowców, lecz 25 Por. Niklewicz 2002. Badanie typu Omnibus przeprowadziła firma SMG/KRC. 26 Podobny problem analizuje na przykładzie stosunku współczesnych Greków do kwestii mniej- 32 szóści macedońskiej (Macedończyków) w Grecji Anna Triandafylidou (1998). ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? także (i w coraz większym stopniu) od procesów przemian tożsamości Polaków27. O ile jeszcze w latach poprzednich koncentrowała się ona na utrzymaniu i kontynuacji „polskości", to obecnie warunki (integracja europejska i procesy globalizacji) mogą spowodować jej rozszerzanie się - wzrost sfery „my" i włączanie do niej wielu tych, których do niedawna nazywaliśmy „obcymi" (por. Bokszański 1999). BIBLIOGRAFIA -?-.-.: r>: ;?'«?' ^ ..? -;- . ,.,,; ?.-,.•..-.-?? .-??"?:•? Arcimowicz J. (2002). „Obcy" - cudzoziemcy i ich prawa w działalności Rzecznika Praw Obywatelskich, w: I. Jakubowska-Branicka (red.), Prawa człowieka. Tolerancja i jej granice. Warszawa: Instytut Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, s. 250-281. Bielecki J. (2000). Obcemu grozi więcej. Przejawy rasizmu w krajach UE, Rzeczpospolita, 24 listopada. Bokszański Z. (1999). Tożsamość narodowa w perspektywie transformacji systemowej, w: J. Mucha (red.), Społeczeństwo polskie w perspektywie członkostwa w Unii Europejskiej. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. CBOS (1993). Społeczeństwo polskie wobec otwartych granic - problem azylantów i wiz. Komunikat z badań, Warszawa. CBOS (1999). Stosunek do obcokrajowców przebywających w Polsce. Komunikat z badań, październik. Warszawa. CBOS (200 la). Czy chcemy pracować w krajach Unii Europejskiej — opinie Polaków, Czechów, Węgrów i Litwinów. Komunikat z badań, czerwiec. Warszawa. CBOS (2001b). Wyjazdy Polaków za granicę i znajomość języków obcych. Komunikat z badań, lipiec. Warszawa. CBOS (2002). Wizy dla naszych wschodnich sąsiadów i problem Kalingradu. Komunikat z badań, sierpień. Warszawa. CBOS (2003a). Czy Polacy lubią inne narody? Komunikat z badań, styczeń. Warszawa. CBOS (2003b). Sympatia i niechęć do innych narodów. Komunikat z badań, grudzień. Warszawa. Domagała A. (1998). Polska-Afryka, Afryka-Polska, Gazeta Wyborcza, 2 listopada. Dovidio J.F., Brigham J.C., Johnson B.T., Gaertner S.L. (1999). Stereotypizacja, uprzedzenia i dyskryminacja: spojrzenie z innej perspektywy, w: C.N. Macrae, Ch. Stangor, M. Hewstone (red.), Stereotypy i uprzedzenia. Najnowsze ujęcie (przekł. M. Majchrzak i in.). Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. 27 Na temat zmian kanonu kultury polskiej w latach dziewięćdziesiątych, analizowanej na przy kładzie podręczników do języka polskiego, zob. pracę Andrzeja Szpocińskiego 1999. 33 EWA NOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI 34 Duszczyk M. (2001). Swobodny przepływ pracowników w negocjacjach o członkostwo Polski w Unii Europejskiej, w: A. Stępniak (red.), Swobodny przepływ pracowników w kontekście wejścia Polski do Unii Europejskiej. Warszawa: Pełnomocnik Rządu do spraw Negocjacyjnych o Członkostwo RP w Unii Europejskiej, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. ECRI (2000). Drugi raport dotyczący Polski (przyjęty 10 grudnia 1999 r.). Stras-burg: Europejska Komisja Przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji (ECRI). Eurobarometr (2000). Eurobarometr. Report Number 53, Brussels. Giza-Poleszczuk A., Poleszczuk J. (1993). Postawy Polaków wobec uchodźców i imigrantów zarobkowych, Kultura i Społeczeństwo, nr 1. Grzymała-Kazłowska A. (2002). Trzy wymiary tolerancji w Polsce i w Europie, w: A. Jasińska-Kania, M. Marody (red.), Polacy wśród Europejczyków. Wartości społeczeństwa polskiego na tle innych krajów europejskich. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Grzymała-Moszczyńska H., Nowicka E. (1998). Goście i gospodarze. Problemy adaptacji kulturowej w obozach dla uchodźców oraz otaczających je społecznościach lokalnych. Kraków: Zakład Wydawniczy „Nomos". Głowiński M. (1998). Nielegalni, ale nie obcy, wywiad, Gazeta Wyborcza, 30 października. GW (1998). „Obcy" budzi sprzeciw, Gazeta Wyborcza, 30 października. JAP (2001). Europa coraz bardziej tolerancyjna, Gazeta Wyborcza, 21 marca. Jasiński F. (2000). Walka z rasizmem i ksenofobią w Unii Europejskiej. Warszawa: Fundacja Edukacja dla Demokracji. Jaźwińska E., Okólski M. (red.) (2001). Ludzie na huśtawce. Migracje między peryferiami Polski i Zachodu. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Jedlicki J. (200la). Głośniej o rasizmie (wywiad E. Siedleckiej), Gazeta Wybor cza, 22 marca. — s ..•-;-?-?.-. !•; > „: ???w. ?>-..- ??->?-?-..? ?.-.? Jedlicki J. (200 lb). Prostota uprzedzeń (rozmowa K. Burnetki), Tygodnik Powszechny, 9 września. Karolczak-Biernacka B. (1992). Nietolerancja wobec rasy i narodowości: trzy sondaże, w: B. Karolczak-Biernacka (red.), Tolerancja, Warszawa: Instytut Badań Edukacyjnych. Kempny M. (1997). Patriotyzm wspólnoty narodowej i obywatelstwo a treści demokracji w świadomości zbiorowej Polaków, w: H. Domański, A. Rychard (red.), Elementy nowego ładu. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Kępińska E., Okólski M. (2001), Zagraniczne migracje zarobkowe i ich skutki dla rynku pracy w Warszawie, Warszawa: Ośrodek Badań nad Migracjami, Instytut Studiów Społecznych, Uniwersytet Warszawski (opracowanie dostępne w in-ternecie). Kofta M., Jasińska-Kania A. (red.) (2001). Stereotypy i uprzedzenia. Uwarunkowania psychologiczne i kulturowe. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Kornak M. (2000/2001). Katalog wypadków, Nigdy więcej, nr 12. ZMIENIAJĄCY SIĘ STOSUNEK POLAKÓW DO OBCYCH - CZY W STRONĘ OTWARTEGO ŚWIATA? Kurczewska J. (1997). Patriotyzm społeczeństwa polskiego lat 90. - między wspólnotą kultury a wspólnotą obywateli, w: H. Domański, A. Rychard (red.), Elementy nowego ładu, Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Łuczak M., Mistewicz E. (1999). Potęga smaku. Political correctness po polsku, Wprost, 10 stycznia. Mach Z., Niedźwiecki D., Pożarlik G., Skotnicka-Illasiewicz E. (2001). Gotowość migracyjna Polaków w świetle badań empirycznych oraz opinii społecznej, w: A. Stępniak (red.), Swobodny przepływ pracowników w kontekście wejścia Polski do Unii Europejskiej, Warszawa: Pełnomocnik Rządu do spraw Negocjacyjnych o Członkostwo RP w Unii Europejskiej, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Memmi A. (1987). Poznajemy rasizm na własnej skórze, Literatura na Świecie, nr 7. Mrozowski M. (1997). Obraz imigranta na łamach prasy polskiej, Prace Migracyjne, nr 1. Warszawa: Instytut Studiów Społecznych, Uniwersytet Warszawski. Niklewicz K. (2002). Nie ruszymy ławą na Zachód, Gazeta Wyborcza, 11 października. Nowicka E. (1998). Opozycja „swój" i „obcy" w badaniu współczesnego społeczeństwa polskiego, w: A. Sułek, M.S. Szczepański (red.), Śląsk - Polska -Europa. Zmieniające się społeczeństwo w perspektywie lokalnej i globalnej, Xięga X Ogólnopolskiego Zjazdu Socjologicznego. Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego. Nowicka E., Łodziński S. (2001). U progu otwartego świata. Poczucie polskości i nastawienia Polaków wobec cudzoziemców w latach 1988-1998, Kraków: Zakład Wydawniczy „Nomos". OK. (2000), Kara za rasizm, Gazeta Wyborcza, 3 października. Okólski M. (2001). O rzeczową argumentację w kwestii swobodnego przepływu pracowników, w: A. Stępniak (red.), Swobodny przepływ pracowników w kontekście wejścia Polski do Unii Europejskiej, Warszawa: Pełnomocnik Rządu do Spraw Negocjacyjnych o Członkostwo RP w Unii Europejskiej, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Pańkow J., Ziółkowski M., (2001). Przemiany w sferze gospodarczej. Produkcja - praca - zatrudnienie - bezrobocie, w: E. Wnuk-Lipiński, M. Ziółkowski (red.), Pierwsza dekada niepodległości. Próba socjologicznej syntezy. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych PAN, s. 99-105. PAP, RAV (2001). Murzyn abstrakcyjny, Gazeta Wyborcza, 1 lutego. Pietrasik Z. (2001). Z kogo się śmiejecie?, Polityka, 31 marca. Siciński A. (1997). O stosunku współczesnych Polaków do „innych", w: H. Domański, A. Rychard (red.), Elementy nowego ładu. Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN. Siemieńska R. (2001). Narody Wschodniej i Środkowej Europy o sobie i innych, w: A. Jasińska-Kania (red.), Trudne sąsiedztwa. Z socjologii konfliktów narodowościowych, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar", s. 69-71. 35 EWANOWICKA, SŁAWOMIR ŁODZIŃSKI ..-.?? ,» : • -: ;, -;, Simmel G. (1975). Obcy, w: G. Simmel, Socjologia (przekł. M. Łukasiewicz). Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Simon R.J., Lynch J.P. (1999). A comparative assessment of public opinion toward immigrants and immigration policies, International Migration Review, nr 2. SPAiK (1999). List otwarty Stowarzyszenia Przeciw Antysemityzmowi i Kseno fobii, Gazeta Wyborcza, 23 lipca. ?-?».?? Stachańczyk P. (1998). Cudzoziemcy. Praktyczny przewodnik do ustawy o cudzoziemcach. Warszawa: Wydawnictwo Zrzeszenie Prawników Polskich. Sułek A. (1999). List, Gazeta Wyborcza, 23 lipca. :w .;s>> Szonert M. (1999). Działalność Departamentu do spraw Migracji i Uchodźstwa MSWiA na rzecz uchodźców, w: S. Łodziński, J.J. Milewski (red.), Do stołu dla zamożnych. Ruchy migracyjne w Afryce oraz ich znaczenie dla Polski. Warszawa: Instytut Krajów Rozwijających się WGiSR, Uniwersytet Warszawski, s. 214-223. Szpociński A. (1999). Inni wśród swoich. Kultury artystyczne innych narodów w kulturze Polaków. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych PAN. Triandafylidou A. (1998). National identity and the „other", Ethnic and Racial Studies, nr 4, vol. 21. Urbanek M. (2001). Wysokie kosze, Polityka, 24 lutego. -- , • ,, , ' Więź (1998), Dyskusja na temat przemian „polskości", Więź, nr 11. Winnicka E. (2001). Oliperełka, Polityka, 29 lipca. Wolff-Powęska A. (2001). Europa brunatnieje, Gazeta Wyborcza, 14-15 lipca. Wysocka E. (2000). Religijność a tolerancja. Obszary zależności. Kraków: Zakład Wydawniczy „Nomos". Zagrożenia (1999). Zagrożenia dla demokracji ze strony partii i ruchów ekstremistycznych w Europie (aneks na temat Polski). Raport przedstawiony na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy jesienią 1999 r. Zgliczyński S. (2000). Rasizm poprawny politycznie, Gazeta Wyborcza, 5 stycznia. ?'(??• /..'? 36 KAZIMIERZ W. FRIESKE STRUKTURALNE MISTYFIKACJE: WSPÓŁCZEŚNI „LUDZIE LUŹNL" 1. WCZORAJ: O DWÓCH POSTACIACH SPOŁECZNEJ MARGINALNOŚCI ł ' Kat, rzeźnik, hycel, lichwiarz, także garbarz i grabarz, rakarz i czyściciel ulic to - w społeczeństwach tradycyjnych - postacie inne aniżeli szlachetka--pieczeniarz, włóczęga, zbiegły chłop, banita, najemny hajduk, flisak czy oryl, kuglarz z gościńca, maruder lub czeladnik, który porzucił termin, notoryczny pielgrzym, wędrowny cyrulik czy zwyczajny włóczęga (por. np. Zaremska 1986; Baranowski 1986). Wszystkich łączyła jakaś postać infamii czy społecznego odtrącenia, ale ci pierwsi wbudowani byli w strukturę swoich społeczeństw, które, nawet jeśli pozbawiały ich części praw, to jednak lokowały ich na stosunkowo wyraźnie zdefiniowanych pozycjach społecznych, uruchamiały jakieś mechanizmy obsadzania tych pozycji itp. Część „niegodnych rzemiosł" z biegiem czasu ulegała rekonstrukcji i włączeniu w społeczną normalność: uliczny kauzyperda stawał się szanowanym prawnikiem, cyrulik - zamieniając się w lekarza - przestawał kojarzyć się z enemą i pijawkami, lichwiarz stawał się bankierem. Więc nawet jeśli ich statusy bywały ułomne, to nie sprawiali oni zasadniczych kłopotów i nie zakłócali strukturalnego ładu swoich społeczeństw. Gorzej miały się sprawy z drugimi: tu problem polegał nie tyle na ułomności ich statusów, ile na tym, że były one nieokreślone. Nie na tym zatem, że nie mieli oni tych czy innych praw, lecz na tym, że nie bardzo było wiadomo, jakie to prawa mogłyby być. Tak właśnie interpretowała fenomen „ludzi luźnych" Nina Assorodobraj, opisując rozmaite, lepiej czy gorzej zinstytucjonalizowane wysiłki wprzęgnięcia ich w rytm funkcjonowania protoprzemysłowej manufaktury: „(...) najściślejsze dane (...) potwierdzają(...) całkowicie głosy współczesnych o przepełnieniu stolicy elementem «luźnym», społecznie niezaszeregowanym (...) 37 KAZIMIERZ W. FRIESKE w Warszawie w r. 1792 na 81 271 mieszkańców objętych spisem było 6178, czyli 7,6% ludzi «bez sposobu do życia» (...) w tej (...) rubryce znaleźli się ludzie bez określonego zawodu, drobni handlarze, wyrobnicy, żebracy, złodzieje (...)" (1966, s. 42). Podobnych wątków jest w literaturze socjologicznej więcej. Nieokreśloność statusu to w gruncie rzeczy podstawowa charakterystyka Obcego u Simmla: „(...) obcość nie jest cechą indywidualizującą. (...) Dlatego też obcy - to dla nas nie poszczególne jednostki, ale pewna kategoria o charakterze ogólnym (...)" (1975, s. 511). Przeżywanie niejasnego statusu - a zatem i kłopoty z indywidualną tożsamością - stanowiły też najważniejszą może charakterystykę marginal man Stoneąuista - powszechną w tej mierze, w jakiej „(...) wykluczenie usuwa jednostkę z systemu relacji grupowych" (1937, s. 8). W stosunkowo niedawnej, polskiej literaturze przedmiotu podobny wątek pojawił się w pracy Elżbiety Neyman, która pisała, że „nietypowość sytuacji człowieka marginesu społecznego polega na braku obowiązków bądź na posiadaniu nikłych obowiązków w stosunku do członków pozostałej części społeczeństwa oraz (...) na braku podstaw do roszczeń ze strony społeczeństwa" (1966, s. 37). Myśl podstawowa w najwy-raźniejszy sposób wyrażona została w charakterystyce „ludzi zbędnych" Stefana Czarnowskiego, który wskazywał, że idzie tu o pojawianie się „(...) dostatecznej liczby jednostek zdeklasowanych, nie mających określonego społecznego statusu" (1956, s. 187). Warto więc zdawać sobie sprawę z tego, że - podejmując kwestię „luźno- ści" we współczesnej Polsce - nie odkrywa się niczego szczególnie nowego. Społeczna „luźność", rozumiana jako nieokreśloność statusów jednostek czy ich strukturalny amorfizm, ma charakter endemiczny, co dotyczy zarówno czasu, jak i przestrzeni. Co więcej, warto też uświadomić sobie i to, że socjologiczne analizy tej kwestii bywają wtórne wobec społecznej publicystyki - to dzienni karz z londyńskiej Morning Chronicie, Henry Mayhew, opublikował w poło wie XIX w. - a więc na pół wieku przed klasycznymi lustracjami społecznymi Charlesa Bootha i Seebohma Rowntree1 - serię artykułów o „(...) dużym gro nie osób, o których społeczeństwo wie mniej niż o najbardziej odległych ple mionach ziemi", tj. ludzi kwalifikowanych jako „(...) notoryczni włóczędzy (...), którzy żyli z jałmużny tak długo, że ich nawyki wędrowania i żebrania wymazały nawyki pracowitości" (cyt. za Fraser 1973, s. 122), zbliżony zaś i współcześnie popularny koncept underclass wtłoczył w myślenie socjolo gów reporter Time'a, T. Mazine, opisując życie w inner city ghetto w Los Angeles. ? . ., 38 1 Kolejne tomy klasycznej pracy Charlesa Bootha, pt. Life and Labour ofthe People in London, były publikowane w latach 1889-1903. Seebohm Rowntree, inny klasyk angielskich lustracji społecznych, nawiązywał do dorobku Bootha usiłując - w pracy Poverty — A Study of Town Life (1901) - porównać wielkomiejską biedę londyńskiej metropolii z „biedą prowincjonalną" małego, historycznego miasteczka, tj. Yorku. STRUKTURALNE MISTYFIKACJE: WSPÓŁCZEŚNI „LUDZIE LUŹNI" I Warto może powiedzieć wyraźnie i to, że „luźność", niezależnie od tego, jak bardzo potrzebna w życiu zbiorowym - bo wygładzająca ostre podziały klasowe czy warstwowe - sprawiała też nieustanne kłopoty. Ludzie luźni stanowili żywioł trudny do opanowania, wymykając się regułom społecznych hierarchii. Wolni od świadczeń na rzecz tej czy innej „zwierzchności", często byli sprawcami wykroczeń przeciwko rozmaitym przepisom, ale to nie te wykroczenia tworzyły główną przesłankę ich społecznego potępienia. Zasadnicza racja dla kłopotów, jakie sprawiali ludzie luźni była inna, ta mianowicie, że podstawowe mechanizmy kontroli społecznej nie radziły sobie z nimi, że stanowili oni wyzwanie dla podstawowych instytucji porządku społecznego. Borykał się z nimi Kościół skłopotany odróżnieniem pauperes od vere paupe-res, później trzeba było stosować - opisywane przez Assorodobraj - nader represyjne metody wdrożenia ludzi luźnych we wczesnoprzemysłowy porządek gospodarczy, zawodził też polityczny przymus stojący za rozmaitymi wersjami ustawodawstwa ubogich. „Luźność" zatem to przede wszystkim problem kontroli społecznej, problem tym większy, im bardziej strukturalnie nieokreśleni byli ludzie luźni. Mechanizmy społeczne, które prowadziły do ich wykorzenienia czy wypchnięcia poza porządek statusów tej czy innej klasy społecznej mogły być nader rozmaite, dlatego też zarówno dobroczynne, jak i wyjątkowo szkodliwe były konsekwencje działania tych mechanizmów analizowane z historycznej perspektywy. Zawsze jednak sprowadzały się one do wskazanych problemów, to jest do konieczności społecznego „zagospodarowania" ludzi sprawiających kłopoty, a to przez niejasność swego położenia w hierarchiach tego czy innego ładu społecznego i wymykanie się strukturalnym mechanizmom kontroli społecznej. Najkrócej - „luźność" to życie poza zinstytucjonalizowanymi wspólnotami, takimi jak ród, parafia, rzemieślniczy cech czy kupiecka gildia. „Luźność" to również - co nie mniej ważne - życie wyłącznie na własny rachunek, co wyrażało się jako wykluczenie ze wspólnotowych - i w tym sensie prywatnych - lokalnych (strukturalnie czy terytorialnie) sieci bezpieczeństwa socjalnego. To wszystko musiało się zmienić wtedy, gdy - stopniowo, ale nieustannie -strażnikiem ładu społecznego zaczęło stawać się państwo. Rozwój wczes-noindustrialnych miast powodował, że lokalne, prywatne stowarzyszenia służące załatwianiu takich elementarnych spraw, jak wywóz nieczystości czy dbałość o ujęcia wody pitnej, przestawały wystarczać. Troska o zdrowie publiczne kazała kontrolować - środkami przymusu politycznego, a więc przez ogólnie obowiązujące przepisy sanitarne i budowlane - urbanizacyjną dynamikę miasta. Gminy czy parafie, także organizacje charytatywne, przestały dawać sobie radę z opanowaniem biedy czy społecznego amorfizmu ówczesnych ludzi luźnych, lustracje Bootha i Rowntree pokazywały, że pojawiła się - w końcu XIX w. - taka ich kategoria, którą nazywano workingpoor, tj. ludzi, których w „luźność" spychały nie tyle indywidualne deficyty czy charaktero- 39 KAZIMIERZ W. FRIESKE ; -,.--' ?:w)t.^.^>~-. - ?>- ??; ?.>?• ?'-. -'- logiczne mankamenty, ile napięcia strukturalne, tj. niekorzystne relacje między płacami i kosztami utrzymania. ' ? •' • * - "? .?•• ?;-???" '.?•"?;-.' •' 40 , 2. DZISIAJ: UTOPIA INKLUZYWNOŚCI , -:.--, .. •• 2.1. Równość praw i nierówność zasobów • . ;> W społeczeństwach współczesnych - co niekoniecznie oznacza, że „nowoczesnych" czy „ponowoczesnych" - „luźność" właściwa społeczeństwom tradycyjnym pojawiać się nie może w tej mierze, w jakiej uniwersalizacja uprawnień - ludzkich, obywatelskich czy socjalnych - nie pozostawia miejsca na nieokreśloność statusów. Tym m.in. różnią się społeczeństwa tradycyjne od społeczeństw współczesnych: w tych drugich nadal mamy do czynienia z wielowymiarowymi nierównościami, ale - w odróżnieniu od tych pierwszych - ze społecznych systemów nierówności wyłączone są podstawowe dziedziny statusowych praw i obowiązków. Jeśli - wbrew tej formalnej przeszkodzie - także i w tych społeczeństwach pojawiają się ludzie, którzy sprawiają im podobne kłopoty, tj. żyją poza zinstytucjonalizowanymi strukturami budującymi społeczną tożsamość jednostek, poza ładem wspólnoty terytorialnej, ładem miejsca pracy czy profesji i -jak pisał Dahrendorf (1993, s. 254 i n.) - w przestrzennych i strukturalnych „obszarach bez wstępu", tj. w obszarach, których granice są zarazem granicami działania prawa, a też ludzie, którzy nie korzystają z dobrodziejstw organizowanej przez państwo sieci bezpieczeństwa socjalnego - to najwyraźniej T.H. Marshall (1950) nie miał racji. Nie miał racji, sądząc dość naiwnie, że uniwersalizacja podstawowych uprawnień, zwłaszcza zaś uniwersalizacja uprawnień socjalnych, rozwiąże problem, przed którym stawali w końcu XIX w. członkowie The Fabian Society, usiłujący „przerabiać" robotników w dżentelmenów i doprowadzić do powszechnej, obywatelskiej, niemodyfikowanej przez doraźne interesy, partycypacji (por. np. McBriar 1962; Rueschmeyer, Van Ros-sem 1996; Frieske 1999a). Błąd Marshalla polegał, wydaje się, na pominięciu tego, że uniwersalizacja uprawnień socjalnych nie oznacza uniwersalizacji szans na ich wykorzystanie. Mówiąc najkrócej, wielowymiarowa struktura społecznych nierówności, zróżnicowanie zasobów - kulturowych czy materialnych - koniecznych do efektywnego wykorzystania przysługujących ludziom praw, to okoliczność powodująca we współczesnych społeczeństwach te same czy podobne rezultaty, jakie w społeczeństwach tradycyjnych pojawiały się w postaci rozmaitych form „luźności". Nawiasem mówiąc, próby uchylenia tych okoliczności - w tej mierze, w jakiej wydaje się to możliwe - stanowią trzon różnych, realizowanych współcześnie, programów empowerment, zaś ich rezultaty są przedmiotem nieustannych sporów. STRUKTURALNE MISTYFIKACJE: WSPÓŁCZEŚNI „LUDZIE LUŹNI" Warto może myśl podstawową zilustrować kilkoma przykładami tego, co w literaturze przedmiotu jest zwykle analizowane jako take-up issue, tj. jako pytanie o powody, dla których ludzie nie korzystająz przysługujących im uprawnień socjalnych (por. Atkinson 1998, s. 105 i n.). Problem był dość szczegółowo analizowany w wielu krajach, a wyniki analiz okazywały się zadziwiająco podobne: źródło non take-up to rzadziej brak wiedzy o uprawnieniach, częściej zaś brak umiejętności, jakich wymaga zgłoszenie i uzasadnienie stosownego roszczenia. W Polsce takich badań nie mamy, ale też nie należy się spodziewać, żeby ich wyniki były odmienne, skoro ok. 70% Polaków nie jest w stanie przeczytać ze zrozumieniem kolumny sportowej w gazecie, ogarnąć złożoności rozkładu jazdy autobusów itp. (Czubaj, Wróblewski 2003, s. 8). „Oni są" - mówił kierownik w podwarszawskim schronisku dla bezdomnych - „jeśli chodzi o sprawy urzędowe nieudolni (...) facet nie miał przez piętnaście lat płuca i nie wiedział, że on mógłby być na rencie, bo pan doktor mu nie powiedział" (Frieske 2001, s. 10). Są też i inne, materialne, przesłanki rezygnowania z tego, co się ludziom należy jako realizacja ich uprawnień socjalnych: „Ja już do lekarza nie chodzę (...) ja mam drogie leki, to pójdę do lekarza (...) wezmę tę receptę, to nie wykupię, a jak wykupię, to nie będzie na jedzenie" - mówi typowa respondentka jednego z badań prowadzonych w polskich miasteczkach w końcu lat 90. (Frieske 1999b, s. 45). - ?>''-*"- /:K? i. ' :«? 1 ;sr ?> B « >v3 o ? ";«n:r ;:-•;;? ..••? P •° E bardz kobie wrówn stopn obie p- bardz mężcz; bardz kobie wrówr stopn obie p 2-4 Łagodność 2,4 78,9 18,7 6,9 73,7 19,4 72,0 Potrzeba porządku 3,6 77,2 19,2 7,0 67,0 25,9 70,2 Opiekuńczość 4,3 73,5 22,2 7,8 67,0 25,2 65,7 Zdolność poświęcania się dla innych 3,0 67,3 29,6 9,6 49,3 41,2 57,8 Zdolność rozumienia i współczucia innym 1,9 64,6 33,5 7,9 45,9 46,2 56,7 Urok osobisty 2,5 58,1 39,4 4,4 60,9 34,7 53,7 Zdolność wybaczania 4,4 63,8 31,8 12,5 52,3 35,2 51,4 Zdolność ustąpienia 7,6 68,2 24,2 19,8 46,2 34,0 48,4 Wierność 2,3 53,9 43,7 7,9 29,0 63,1 46,0 Drobiazgowość, małostkowość 16,0 52,0 32,0 7,4 68,4 24,1 44,6 Skłonność do popadania w depresję 13,4 53,0 33,6 9,9 60,9 29,2 43,1 Dążenie do kompromisu, załagodzenia konfliktów 7,7 60,1 32,2 20,3 43,4 36,3 39,8 Kłótliwość 17,0 45,2 37,8 6,3 62,6 31,0 38,8 Przebiegłość 22,8 34,4 42,8 16,3 45,8 37,9 18,1 Poczucie odpowiedzialności 9,2 43,2 47,7 29,4 22,6 48,1 13,8 Inteligencja 7,7 22,5 69,9 21,0 13,4 65,6 1,4 Optymizm, wiara, że prędzej czy później wszystko się uda (ułoży) 23,4 28,0 48,6 31,4 20,0 48,5 -3,5 Skłonność do zazdrości 42,1 21,2 36,6 28,7 38,7 32,6 -7,4 W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA". Tabela 1 - cd. 1 2 3 4 5 6 7 Zmysł praktyczny 27,1 35,7 37,2 44,7 19,9 35,4 -9,0 Ambicja 22,1 21,7 56,2 31,0 11,5 57,5 -9,4 Poczucie humoru 15,2 14,5 70,3 27,8 7,8 64,4 -13,3 Zaborczość 51,2 18,9 29,9 34,4 33,8 31,9 -15,5 Egoizm 54,2 6,0 39,9 25,9 18,2 55,9 -19,9 Siła ducha, hart ducha - niezałamywanie się, niepoddawanie się 32,6 2V 39,9 50,3 14,1 35,6 -22,9 Duma 50,0 12,9 37,1 41,2 17,0 41,8 -28,3 Chęć zwycięstwa za wszelką cenę, nieustępliwość 57,7 12,6 29,6 45,9 22,2 31,9 -33,2 Porywczość, łatwość popadania w gniew 57,8 14,5 27,7 50,4 22,6 27,1 -35,8 Chęć rządzenia, dominowania 64,2 12,9 22,9 50,9 20,9 28,2 -38,0 1 Analizując uzyskane wyniki, należy zwrócić uwagę na trzy kwestie: po pierw sze, na psychologiczne profile mężczyzn oraz kobiet; po drugie - na rozbież ności między autopercepcją a postrzeganiem płci przeciwnej, po trzecie - na charakter cech przypisywanych stosunkowo jednoznacznie każdej z płci. War to przy okazji zaznaczyć, że niemal wszyscy respondenci uważali, że kobiety i mężczyźni różnią się zdecydowanie (45% kobiet, 40% mężczyzn) lub raczej (46% kobiet, 49% mężczyzn) pod względem cech psychicznych - a zatem prośba o sortowanie cech nie ma znamion „wymuszenia" na respondentach zróżnicowanej percepcji płci. : 1.1. Psychologiczne portrety kobiet i mężczyzn Dla każdej cechy respondent musiał zadecydować, czy przysługuje ona bardziej jego płci, czy też płci przeciwnej. Dla wyostrzenia obrazu, w przypadku każdej cechy od odsetka kobiet, które wskazały ją jako „bardziej kobiecą" odjęto odsetek mężczyzn, którzy wskazali ją jako „bardziej męską". Różnica (kolumna 7) pokazuje siłę przypisania danej cechy którejś płci - znak dodatni wskazuje, że jest to cecha przypisywana częściej przez kobiety kobietom niż przez mężczyzn mężczyznom; znak ujemny wskazuje, że mężczyźni częściej uznawali tę cechę za męską niż kobiety - za kobiecą. W tym sensie liczby ze 51 ANNA GIZA-POLESZCZUK : •?-:?-? / znakiem dodatnim oznaczają „zawłaszczenie" danej cechy przez kobiety dla siebie, przy niższym (lub braku) roszczeniu mężczyzn do tej cechy. Dla przykładu, 79% kobiet uznaje „łagodność" za swoją cechę, przy braku sprzeciwu mężczyzn (jedynie 7% mężczyzn uznało łagodność za cechę charakteryzującą bardziej mężczyzn). Zespół cech najbardziej jednoznacznie przypisywanych kobietom składa się na tradycyjny syndrom „opiekuńczego anioła" - łagodność, potrzeba porządku, opiekuńczość, altruizm, empatia, urok osobisty, zdolność wybaczania, zdolność ustąpienia, wierność, dążenie do kompromisu. Niemal równie jednoznacznie przypisywany jest kobietom tak samo tradycyjny syndrom „zrzędy" -małostkowość, kłótliwość, przebiegłość, a także - skłonność do popadania w depresję. Poza „dążeniem do kompromisu" oraz „zdolnościąustąpienia" do żadnej z tych cech nie zgłasza roszczeń więcej niż 15% mężczyzn - można powiedzieć, że ustępują tu pola kobietom. W konsekwencji większość spośród tych cech można uznać za bardzo wyraziście charakteryzujące kobiety, przy dużej spójności opinii zarówno samych zainteresowanych, jak i mężczyzn. Zespół cech przypisywanych mężczyznom nie jest już tak jednoznaczny. Po pierwsze, tylko 3 cechy przypisuje samym sobie, jako „swoje", więcej niż 50% mężczyzn (siła ducha, porywczość, chęć dominowania) - w przypadku kobiet było to aż 13 cech, w tym 3 wskazane zostały przez ponad 70% kobiet. Również jednoznaczność przypisania cech jest w wypadku mężczyzn dużo słabsza - całkiem sporo kobiet uznało za swoje takie cechy, jak ambicja, siła ducha czy zaborczość. W konsekwencji profil cech męskich jest dużo uboższy i słabiej zarysowany niż profil cech kobiecych. Z cech najbardziej wyrazistych pozostały mężczyznom: chęć rządzenia, porywczość, egoizm oraz chęć zwycięstwa za wszelką cenę; z cech pozytywnych -jedynie duma oraz siła ducha. Można pokusić się o hipotezę, że kobiety bardziej weszły w posiadanie cech męskich niż mężczyźni - kobiecych. 52 ! " 1.2. Rozbieżności wzajemnej percepcji Gdy porównujemy autoportrety z portretami odmalowanymi przez płeć przeciwną, uderza kilka różnic. Po pierwsze, kobiety znacznie częściej niż mężczyźni przypisują tym ostatnim cechy tradycyjnie męskie o zabarwieniu negatywnym: chęć rządzenia przypisuje mężczyznom 64% kobiet w porównaniu z 51% mężczyzn, porywczość - 58% kobiet i 50% mężczyzn, chęć zwycięstwa za wszelką cenę - 58% kobiet i 46% mężczyzn, egoizm - 54% kobiet i 26% mężczyzn. Odwrotnie rzecz się ma z zabarwionymi pozytywnie męskimi cechami - siłę ducha uważa za cechę „swoją" 50% mężczyzn, ale tylko 33% kobiet widzi ją jako cechę bardziej męską (a 27% kobiet uważa ją za „swoją"). Można powiedzieć, że kobiety widzą mężczyzn znacznie bardziej negatywnie niż oni samych siebie - dla W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA' przykładu, 20% mężczyzn próbuje przypisać sobie dążenie do kompromisu, ale jedynie 8% kobiet ich tak postrzega. Naturalnie, również mężczyźni widzą kobiety w nieco ciemniejszych barwach niż one same siebie. Warto jednak zauważyć, że w przypadku mężczyzn przybiera to raczej kierunek mniejszego natężenia przypisywania kobietom cech o zabarwieniu pozytywnym (np. zdolności ustępowania) niż większego natężenia przypisywania im cech zabarwionych negatywnie. Mężczyźni częściej niż kobiety wybierają również odpowiedź „charakteryzuje obie płci w równym stopniu". Różnice te można podsumować stwierdzeniem, że kobiety mają tendencję do poczucia, że mężczyźni są gorsi, niż im się wydaje, podczas gdy mężczyźni - do poczucia, że kobiety nie są tak dobre, jak im się wydaje. 1.3. Charakter cech przypisywanych '"_. .T^T" kobietom i mężczyznom a cechy wspólne W tabeli 1 wyróżnia się grupa cech, które badani dość zgodnie uznali za przysługujące obu płciom w równym stopniu. Należą do nich inteligencja, optymizm, skłonność do zazdrości, zmysł praktyczny i ambicja. W większości można te cechy uznać za cechy substytucyjne (w sensie ekonomicznej teorii małżeństwa, por. Becker 1990). Najbardziej zaś jednoznacznie przypisane którejś z płci cechy - z jednej strony „kobieca" łagodność, opiekuńczość, zdolność poświęcania się, rozumienia oraz wybaczania, a z drugiej - „męska" chęć rządzenia, porywczość, chęć zwycięstwa, duma, egoizm czy zaborczość są cechami komplementarnymi. Chęć rządzenia wymaga bowiem jako swojego dopełnienia zdolności ustąpienia, a egoizm - zdolności poświęcania się. Percepcja charakterów mężczyzn i kobiet jest więc w dużej mierze spójna oraz zgodna z postrzeganiem relacji między płciami w terminach uznawa nych za dość tradycyjne ról: „opiekuńczego anioła" i porywczego, dumnego „tyrana". Warto jednak podkreślić, że o ile profil kobiety nie uległ rozmyciu, a jedynie wzbogacił się o nowe elementy, o tyle profil mężczyzny wydaje się mało wyrazisty. Przynajmniej we własnych oczach mężczyzna stracił na ostro ści cech dominacyjnych, a nie nabył cech miękkich - szczególnie kobiety zdają się nie zauważać męskich koncesji na rzecz złagodzenia profilu psy chologicznego. , ; v-„-.r '- :,-.--v:V,h:,???' .-.,-? 2. WZAJEMNE OCZEKIWANIA W komunikacji liczy się nie tylko obraz partnera, lecz także oczekiwania wobec jego zachowań. Spójrzmy zatem, czego kobiety oczekują od mężczyzn, a mężczyźni - od kobiet. W badaniu zadano pytanie o to, jakie cechy kobiety/ 53 ANNA GIZA-POLESZCZUK /mężczyzny czynią z niej/z niego partnera, z którym badany mógłby być na prawdę szczęśliwy (tabela 2). .?;:•:,,-? I.. i.; J ;-; ' --.i? -. [. f '. 2.1. Oczekiwania kobiet wobec mężczyzn Kobiety cenią u mężczyzn nade wszystko wierność, opiekuńczość, praco witość, poczucie odpowiedzialności oraz okazywanie szacunku partnerowi. Wskazania na cechy miękkie - wrażliwość, zdolność wybaczania czy łagod ność lokują się dużo niżej. Nisko też znalazły się cechy „dominacyjne" - wy soka pozycja zawodowa, pieniądze, sprawność czy atrakcyjność fizyczna. Kobiety najwyraźniej orientują się na „wiernego opiekuna". Tabela 2. Cechy pożądane u drugiej pici 54 Co Pan osobiście ceni u kobiet? Co Pani osobiście ceni u mężczyzn? Wierność 61,9 54,5 Opiekuńczość 42,0 49,4 Inteligencja 40,1 31,0 Wygląd, atrakcyjność fizyczna 37,3 15,8 Oddanie domowi 30,7 20,0 Wrażliwość 29,0 18,5 Pracowitość 28,1 45,4 Lojalność 24,5 19,1 Urok osobisty 20,7 10,9 Poczucie humoru 19,2 21,5 Zaradność 18,6 29,3 Uroda 17,6 4,8 Tolerancja 16,8 14,5 Okazywanie szacunku partnerowi 14,6 33,7 Poczucie odpowiedzialności 11,5 34,2 Młodość 11,4 2,3 Skromność 10,0 3,6 Ambicja 9,5 8,3 Wspaniałomyślność, bezinteresowność 8,8 8,7 Zdolność wybaczania 8,8 7,7 W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA'' Tabela 2 -cd. '??.i'-::. ??: ??. -?.•-; :- Łagodność 7,9 7,3 Dobra pozycja zawodowa 7,3 18,9 Interesowanie się moimi problemami 6,9 12,9 Sprawność fizyczna 4,7 7,1 Pieniądze 4,3 11,0 Wyobraźnia 3,3 4,8 Odnoszenie sukcesów w pracy zawodowej 1,6 6,0 Uległość 1,4 1,4 Jeśli porównamy ten obraz z cechami, które kobiety najczęściej przypisują mężczyznom, to uderza fakt, że oczekują one od partnera tego, co rzadko przypisują mężczyznom jako ich cechy typowe i co w mniej niż połowie przypadków przypisują mężczyznom na równi z kobietami. I tak, oczekują wierności, jednocześnie rzadko sądząc, że jest ona typowo męską cechą (16% wskazań) lub że przysługuje mężczyznom na równi z kobietami (32% wskazań); oczekują opiekuńczości, uznając ją za typowo męską cechę na wyjątkowo niskim poziomie (4%), dość rzadko również za cechę przysługującą mężczyznom na równi z kobietami (22%). Ogólnie rzecz biorąc, pragną zatem właśnie tego, czego -jak sądzą - mężczyźni w zasadzie nie mają. Szczęśliwy związek wymagałby w efekcie albo „reedukacji" mężczyzny, albo trafienia na mężczyznę „wyjątkowego". Co więcej - dwie najczęściej wskazywane cechy, których kobiety oczekują od mężczyzn, są jednocześnie uznawane przez nie za cechy typowo kobiece: wierność za cechę typowo kobiecą uważa 54% kobiet, a opiekuńczość - 74% kobiet. Ponieważ można założyć, że oczekiwania wobec partnera zmieniają się wraz ze zmianą sytuacji życiowej, skonstruowana została zmienna „faza cyklu życiowego", wiążąca wiek oraz posiadanie dzieci. Faza I - to faza do 35. roku życia, kiedy respondent nie ma jeszcze dzieci; faza II obejmuje również wiek do 35 lat, ale respondent ma dzieci (można założyć, że małe); faza III to faza wieku dojrzałego (po 35. roku życia) z dziećmi nastoletnimi i wreszcie faza IV to empty nesters, osoby, których dzieci już się usamodzielniły. Wydaje się oczywiste, że oczekiwania wobec mężczyzny (partnera) będą się zmieniać wraz z wkraczeniem w kolejne fazy cyklu życiowego. Na rysunku 1 prezentowane są dane uzyskane w wyniku zastosowania analizy korespondencji4. .... s .,. ... ..?...,. „..-?•?• 4 Analiza korespondencji - technika analityczna pozwalająca na wizualizację łącznego powiązania między zmiennymi reprezentującymi atrybuty (kolumny) z obiektami (wierszami). Im silniejsza jest zależność między atrybutami i obiektami, tym bardziej są one oddalone od początku osi współ- 55 ANNAGIZA-POLESZCZUK .> •«.*?? •• Jest rzeczą interesującą, że cechami o najwyższej mocy różnicującej - generującymi największe dystanse - są cechy dobrze reprezentujące, z jednej strony, He-man'& („napuszonego") oraz „tatę w domu"5 (młodość, atrakcyjność fizyczna versus oddanie domowi, lojalność i pracowitość), a z drugiej strony - mężczyznę dominującego (wyobraźnia, sprawność fizyczna, odnoszenie sukcesów w pracy zawodowej) oraz mężczyznę „uległego" (uległość, wrażliwość, interesowanie się moimi problemami). Oś He-man versus „tata w domu" wyjaśnia 69% wariancji, a oś „dominujący" versus „uległy" - 21% wariancji. 0,4 0,3 0,2 0,1 Z -0,1 co -0,2 -0,3 -0,4 -0,5 -0,6 ? Wyobraźnia . .».'... Sprawność fizyczna ? Odnoszenie suk esów w pracy zawodowej ? Młodość ^k ? Ur,, ' ... . , ., ? Łagodność Wyobraźnia 0,2 . » Zdolność wybaczania "? ? ? Zaradność :.-.-,.? >!• »POCZU ""TJfmbicj. W™żliw„śiop|eku„c„s#" P~» wilość 0 ' ? Urok osobisty ^ Tole i*»Wiemośc L°Ja'n*sc ? Oddań e nomowi 4 Uroda ? Intclifiencja Wygląd, atrakcyjność fizyczr anC^ukazywanie szacunku partnerowi Wspaniałomyślność ^jj^n^ ^ odno^ enie sukcesów w pracy -0,2 ? « Mlodosc • • Dobra pozycja zawodowa zawodowej -0,4 -0,6 -0,8 ? - ? . i ? Sprawność fizyczna -0,6 -0,4 -0,2 0 0,2 : Wymiar 1 (63%) Rysunek 2. Co mężczyźni cenią u kobiet? 0,4 0,6 Dla mężczyzn znacznie bardziej istotną niż wiek osią różnicującą oczekiwania wobec partnerki jest fakt posiadania bądź nieposiadania dzieci. I tak, w „bezdzietnej młodości" mężczyzna relatywnie częściej oczekuje od partnerki młodości, urody, inteligencji, uroku osobistego; podobnie, w fazie empty nest (IV) następuje niejako „powrót" do czasów młodości - oczekuje się wówczas od parnerki poczucia humoru, ambicji, interesowania się problemami mężczyzny, łagodności i uległości. Pojawienie się małych dzieci (faza II) zmienia oczekiwania w kierunku poczucia odpowiedzialności, oddania domowi, pra- 58 6 Ksena to bohaterka serialu telewizyjnego. Stanowi ona niejako dopełnienie He-man'n (por. poprzedni paragraf) - chodziło mi o zachowanie pewnej symetrii w rozważaniu preferencji mężczyzn. W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA' cowitości; podobne oczekiwania towarzyszą fazie posiadania dzieci starszych, z nieco większym akcentem na lojalność, skromność, wspaniałomyślność. Podobnie jak w przypadku kobiet, ewolucja oczekiwań wydaje się dość oczywista: od Kochanki przez Matkę do Lojalnej Towarzyszki. 2.3. Różnice we wzajemnych oczekiwaniach Niezależnie od zbieżności trzech podstawowych oczekiwań wobec partnera (wierność, opiekuńczość, pracowitość) warto przyjrzeć się zróżnicowaniom cech, które zdaniem kobiet i mężczyzn warunkują harmonijny związek. Od odsetka wskazań na daną cechę (jako na cechę warunkującą udany związek) wśród mężczyzn odjęto odsetek wskazań wśród kobiet. Znak dodatni wskazuje zatem, że dana cecha jest częściej ceniona przez mężczyzn u kobiety, a znak ujemny - że częściej cenią ją kobiety u mężczyzny. Cechami znacząco częściej oczekiwanymi u mężczyzny przez kobiety (niż u kobiety - przez mężczyzn) są: poczucie odpowiedzialności, okazywanie szacunku partnerowi, pracowitość, dobra pozycja zawodowa, zaradność oraz opiekuńczość. Mężczyźni z kolei znacząco częściej oczekują od kobiety atrakcyjności fizycznej, urody, oddania domowi, wrażliwości oraz uroku osobistego. W równowadze (zbliżone proporcje wskazań) pozostają cechy, które skądinąd są najrzadziej wskazywane przez obie płci - uległość, wspaniałomyślność, łagodność, zdolność wybaczania. Można zatem powiedzieć, że zróżnicowania wzajemnych oczekiwań składają się raczej na „tradycyjny" niż „komunikacyjny" model dobrego partnera. '. . . 3. ODCZYTYWANIE OCZEKIWAŃ PŁCI PRZECIWNEJ .":'"' ". W badaniu zadane zostało również pytanie o to, czego - w opinii respondentów - oczekuje od nich płeć przeciwna. Mężczyźni wskazywali więc cechy, których - ich zdaniem - oczekują od nich kobiety (partnerki), cechy, których posiadanie przez nich czyni, ich zdaniem, kobietę szczęśliwą. Kobiety, z kolei, wskazywały cechy, których - ich zdaniem - oczekują od nich mężczyźni. W tabeli 3 podane są rozkłady odpowiedzi oraz - w dwóch ostatnich kolumnach - różnice między oczekiwaniami rzeczywiście deklarowanymi przez daną płeć pod adresem płci przeciwnej a percepcją tych oczekiwań przez adresata. 59 Os O Pracowitość Opiekuńczość Okazywanie szacunku partnerowi Poczucie odpowiedzialności Wierność Interesowanie się moimi problemami Zdolność wybaczania Wspaniałomyślność, bezinteresowność Oddanie domowi Zaradność Lojalność Łagodność Tolerancja Wyobraźnia Inteligencja Wrażliwość Ambicja fskromność Poczucie humoru Uległość Odnoszenie sukcesów w pracy zawodowej Urok osobisty Młodość Uroda Sprawność fizyczna Wygląd, atrakcyjność fizyczna Dobra pozycja zawodowa Pieniądze UJ UJ to to to Ul 4*. ON UJ 4^ ON to Ul 4^ to to to 00 00 UJ to to to oo UJ Ul NO UJ to -4 UJ to 50 Co kobiety cenią 3 ° to *. 4*. to to -J ~J UJ VO o ?^1 *^ ^i o ON NO 4> ON NO NO UJ o "^ o u mężczyzn? 3 O. S- 2 to 00 4*. to — O\ ON oo 00 UJ o 00 to J> SŚ UJ 40 to >o VO O NO to o — 17 J> 37 -j J> Co Pan osobiście viedzi zyzn o o ui NO VO 00 00 o> Ul 00 UJ o Ul o to J> ON 4^> ON UJ UJ UJ ceni u kobiet? 29 40 ~-i Os 57 Ut NO ON UJ o to O\ ^1 00 to UJ UJ 00 Ul -J 5Ś NO to to ON 12 27 4^ J> o NO Co mężczyźni cenią u kobiet? O to to o o 4^ oo to o o ^! UJ oo to J> O\ to o o O ON -J ON Q- ?r xi o o 4* Ul 4a. NO UJ UJ UJ 4^ 54 to -J oo to o to >o -J 4^ UJ oo oo UJ to ON O to *>? O Ul OO Co Pani osobiście ceni biedzi łiet 4*. 4^ to Ul NO o UJ UJ Ul 00 o Ul UJ ON Ul 4^- O >o UJ 00 00 NO o u mężczyzn? -14 -12 -11 I oo ic 1 Ul 1 1 I UJ I UJ 1 UJ 1 to 1 to 1 to 1 I o o O o to UJ UJ 4>. Ul — UJ UJ >J5 Percepcja mężczyzn i g UJ o ON 00 UJ ~-J o o ^1 UJ ?"* O\ UJ 1—* 4^ UJ J> NO to OO o UJ NO UJ *~* *~* kobiet O O N O <ć -_, j_ UJ -t- 1 o 1 K) 1 o oo ?la o 1 to 1 o i Os -10 1 J> ! UJ 1 UJ -J ON NO 1 o UJ to UJ Percepcja kobiet § O ćiń* o o ^ to UJ -U Ul VO to o Ul 00 ON o to ON to O to Ul UJ UJ Ul mężczyzn &?. p O" — 5" b n N n TT ET Vi n •a n n O n N E a T3 W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA^ Kto zatem i w którym miejscu się myli w odczytywaniu oczekiwań płci prze ciwnej? ? .-; 3.1. Oczekiwania kobiet w percepcji mężczyzn : : Zdaniem mężczyzn, kobiety oczekują od nich przede wszystkim pieniędzy, wierności, opiekuńczości, dobrej pozycji zawodowej oraz pracowitości. Pojawiające się tu zmienne statusowe, w rzeczywistych deklaracjach kobiet występowały niezwykle rzadko. Albo więc kobiety faktycznie pragną zamożnych, dobrze ustawionych mężczyzn, lecz się do tego nie przyznają, albo mężczyźni głęboko się mylą, przypisując kobietom takie oczekiwania. Przyjrzyjmy się zatem, jakich oczekiwań mężczyźni nie „doceniają", a jakie - przeceniają w porównaniu z tym, co mówią kobiety. Mężczyźni zdradzają tendencję do przeceniania znaczenia, jakie dla kobiet mają następujące cechy posiadane przez mężczyzn: pieniądze (39% różnicy), dobra pozy ej a zawodowa (13% różnicy) oraz wygląd/atrakcyjność fizyczna (11% różnicy). Nie doceniają natomiast oczekiwań związanych z pracowitością (14% różnicy) oraz opiekuńczością i okazywaniem szacunku partnerowi (po 12%). Przywołując wymiary różnicujące oczekiwania wobec partnera w analizie korespondencji, można zauważyć, że mężczyźni mają skłonność do przeceniania He--man'a kosztem „taty w domu"; ich percepcja oczekiwań kobiet lepiej oddaje oczekiwania bezdzietnych młodych kobiet niż kobiet będących matkami. Istotnie, jak pokazują dane w tabeli 4, w której rozbieżność rzeczywistych oczekiwań z ich percepcją przedstawiona jest w rozbiciu na fazy życia, niedopasowanie oczekiwań przybiera różną postać zależnie od egzystencjalnej sytuacji partnerów, poza systematycznym przecenianiem, niezależnie od fazy życia, pieniędzy, pozycji zawodowej oraz sukcesów w pracy. I tak, w fazie „młodych bezdzietnych" mężczyźni przeceniają wagę wyglądu, sprawności fizycznej oraz pieniędzy, nie doceniają natomiast wagi poczucia humoru oraz opiekuńczości. W fazie pojawienia się małych dzieci pojawia się szczególny deficyt opiekuńczości i oddania domowi; mężczyźni przeceniają wagę przywiązywaną przez kobiety do ich wyglądu (atrakcyjności fizycznej) oraz skromności. Z kolei w fazie „nastoletnich dzieci" ujawnia się deficyt szacunku okazywanego kobiecie oraz poczucia odpowiedzialności - w tej fazie mężczyźni znacząco przeceniają wagę poczucia humoru oraz atrakcyjności fizycznej. Wreszcie, w fazie „pustego gniazda" mężczyźni wyjątkowo nie doceniają oczekiwań w zakresie pracowitości. Oczekiwania kobiet wobec mężczyzn są bardzo zmienne w czasie - od „kochanka" przez „ojca rodziny" do „towarzysza schyłku życia". Mężczyźni natomiast dość jednoznacznie trwają w przekonaniu, że kobiety pragną mężczyzn, którzy im imponują - pieniędzmi, pozycją zawodową, wyglądem czy sprawnością fizyczną. 61 ON to Tabela 4. Oczekiwania własne oraz percepcja oczekiwań płci przeciwnej w zależności od fazy życia Mężczyźni Kobiety Co cenią u nich kobiety? Co cenią u kobiet? Co cenią u nich mężczyźni? Co cenią u mężczyzn? I II III IV I II III IV I II III IV I II III IV N 190 121 194 154 190 121 194 154 137 167 273 163 137 167 273 163 Poczucie odpowiedzialności 20,9 31,2 30,1 20,4 7,6 9,6 14,5 14,1 11,0 19,2 16,0 16,8 29,1 33,4 35,3 37,5 Okazywanie szacunku partnerowi 23,3 22,9 25,3 16,0 13,1 14,0 17,6 13,2 17,2 16,6 18,5 18,7 31,8 34,0 33,1 36,3 Dobra pozycja zawodowa 32,4 31,2 33,5 30,1 4,6 7,1 12,8 3,7 4,3 6,9 14,8 8,0 18,3 16,6 19,3 21,2 Pieniądze 46,1 44,6 55,8 52,2 2,8 6,5 4,7 4,1 4,5 5,3 11,6 7,1 11,3 5,9 14,4 10,1 Opiekuńczość 29,3 31,9 44,8 42,3 34,1 41,0 45,7 47,7 32,2 39,9 43,7 41,5 47,1 51,8 47,9 51,3 Zaradność 31,1 16,4 23,5 30,2 8,6 12,4 22,3 31,2 22,4 19,6 31,2 30,0 26,7 23,7 31,0 34,1 Pracowitość 26,4 28,2 28,7 42,6 18,9 17,4 31,6 43,3 20,3 23,2 31,8 38,6 24,7 40,8 58,6 45,6 Interesowanie się moimi problemami 5,4 11,2 4,3 9,8 7,0 16,1 3,3 4,0 7,2 7,2 3,8 6,6 13,6 13,3 10,8 15,6 Poczucie humoru 20,4 30,5 15,8 26,9 24,0 27,3 12,2 15,7 15,6 18,1 18,3 10,5 31,0 22,8 21,7 11,8 Sprawność fizyczna 19,2 9,2 9,5 12,7 7,7 0,0 7,9 0,9 3,4 3,8 6,4 3,7 6,5 6,2 9,0 5,5 Odnoszenie sukcesów w pracy zawodowej 12,0 7,7 7,0 8,2 2,2 0,0 0,6 3,3 4,7 3,9 2,1 1,0 5,4 3,3 8,3 5,5 Zdolność wybaczania 1,8 5,4 4,3 4,1 6,4 13,1 9,7 7,2 7,1 10,5 8,1 11,4 7,2 6,0 8,6 8,5 > o N a o Tabela 4 - cd. Uległość 0,7 4,5 2,6 3,4 1,6 2,5 0,0 2,0 11,0 5,3 8,5 12,1 2,3 1,4 0,3 2,5 Tolerancja 10,1 15,4 12,3 11,8 18,4 16,5 16,2 15,8 15,3 12,9 14,9 13,6 14,9 16,8 12,0 15,9 Łagodność 5,5 2,8 4,8 5,2 8,3 15,0 2,8 8,1 11,9 4,3 7,4 13,4 6,7 8,0 7,3 7,0 Wspaniałomyślność, bezinteresowność 3,9 2,9 6,1 5,3 7,9 6,9 11,0 8,7 5,1 6,3 7,2 4,2 10,2 9,4 8,6 6,7 Wyobraźnia 5,3 1,1 1,9 1,9 2,7 4,2 2,3 4,5 4,1 2,0 1,4 2,9 4,5 5,1 6,5 2,1 Lojalność 11,7 13,2 19,6 18,9 21,7 20,2 27,2 28,0 10,9 16,5 21,9 16,0 12,0 17,1 20,7 24,1 Ambicja 10,3 5,6 7,9 9,7 9,6 13,2 9,6 6,6 9,4 5,2 3,8 2,9 9,4 5,1 8,6 10,3 Inteligencja 36,2 30,5 30,1 21,5 52,1 43,0 32,5 32,8 42,2 42,2 27,7 27,5 44,7 36,3 22,4 28,5 Młodość 4,1 8,5 6,5 2,8 16,2 12,1 9,7 7,0 15,3 12,7 10,4 14,0 3,8 4,9 1,2 0,0 Wierność 43,4 41,7 52,0 46,1 61,8 55,2 63,8 64,9 54,5 58,5 56,2 60,8 54,0 54,9 52,7 57,6 Skromność 3,2 6,9 3,6 2,8 10,5 5,0 9,9 13,5 6,9 5,6 7,9 7,3 4,7 4,1 2,7 3,4 Wrażliwość 21,0 22,5 16,8 12,5 25,7 32,5 29,4 29,8 21,4 18,5 13,9 22,3 24,8 19,0 12,1 23,3 Urok osobisty 15,4 20,9 11,7 9,2 24,7 24,3 18,1 16,3 34,6 28,4 19,9 29,9 13,1 12,9 10,2 8,1 Uroda 11,9 11,0 7,0 6,8 27,9 17,7 10,4 13,8 34,5 29,0 24,2 23,7 4,8 3,1 6,2 4,2 Oddanie domowi 8,3 10,4 19,2 27,2 19,8 20,8 42,2 37,4 16,9 27,5 37,6 30,9 7,3 21,9 21,9 25,6 Wygląd, atrakcyjność fizyczna 38,0 29,0 18,6 22,9 50,5 41,4 29,1 28,2 54,1 46,2 31,6 38,9 27,0 18,8 13,5 7,1 -o O on O O O ON OJ m po N > ANNA GIZA-POLESZCZUK , - 3.2. Oczekiwania mężczyzn w percepcji kobiet Warto zwrócić uwagę na fakt, że kobiety znacznie bardziej trafnie identyfikują oczekiwania mężczyzn niż mężczyźni - oczekiwania kobiet: rozbieżności (por. tabela 3) są o wiele mniejsze niż w przypadku identyfikacji oczekiwań kobiet przez mężczyzn. Zdaniem kobiet, mężczyźni oczekują od nich wierności, atrakcyjności fi zycznej, opiekuńczości, inteligencji oraz oddania domowi. Istotnie, te właśnie cechy mężczyźni wymieniali najczęściej. Najbardziej niedoceniana przez ko biety cecha to wrażliwość (11% różnicy), na drugim miejscu pojawia się lojal ność (7% różnicy). Kobiety przeszacowują też nieco znaczenie urody (10% różnicy) oraz uległości (8% różnicy). ~"; " ' : " ~~ Większe rozbieżności ujawniają się w analizie relacji między oczekiwaniami oraz ich percepcją przy uwzględnieniu poszczególnych faz życia badanych kobiet. W fazie „bezdzietnej młodości" kobiety mają tendencję do przeszacowywania zaradności, uległości oraz uroku osobistego; nie doceniają natomiast męskich oczekiwań dotyczących lojalności, inteligencji, poczucia humoru oraz wierności. Kiedy pojawiają się małe dzieci (faza II), kobiety przeceniają znaczenie urody, odpowiedzialności oraz zaradności, a nie doceniają-wrażliwości, łagodności, zainteresowania problemami partnera, ambicji oraz poczucia humoru. W fazie dorastania dzieci mocniej daje o sobie znać niedoszacowanie lojalności, a przeceniane są uległość, urok osobisty oraz atrakcyjność fizyczna. Kiedy dzieci odchodzą z domu, kobiety przeszacowują stopień, w jakim mężczyźni oczekują od nich pieniędzy, zaradności oraz uległości, nie doceniają natomiast - wrażliwości. 64 4. DYNAMIKA NIEPOROZUMIEŃ CO DO WZAJEMNYCH OCZEKIWAŃ Spróbujmy podsumować ujawniający się w analizie danych wzór wzajemnej percepcji siebie samych, oczekiwań wobec partnera oraz atrybuowanych mu oczekiwań pod własnym adresem. Ponieważ relacje między mężczyznami i kobietami przebiegają dynamicznie w obrębie życia - spotkanie, zabieganie o swoje względy, miłość, dzieci, nastolatki, puste gniazdo - właśnie ów proces warto uczynić osią porządkującą. Pojęcie faz życia, wiążące wiek oraz fakt posiadania dzieci (wiek dzieci jest przy tym silnie skorelowany z wiekiem rodziców), odnosi się do splotu ważnych czynników określających sytuację egzystencjalną. Różne są w cyklu życia presje budżetowe - okres dorosłego partnerstwa (lub samotności) bez dzieci jest okresem względnej prosperity, w porównaniu z okresami intensywnych wydatków związanych z wychowywaniem dzieci. Różne są też warunki realizowania się więzi partnerskich oraz naciski, jakim podlegają one ze strony innych aktorów (rodzice, dzieci, praca). W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA"... W okresie pierwszym, kiedy młodzi ludzie poszukują partnera lub są z part nerem - wciąż jeszcze sami, tzn. bez dzieci - w sposób naturalny ich relacje nastawione są przede wszystkim na siebie nawzajem. Idzie o zbudowanie pod staw związku, ustanowienie jakiegoś modus vivendi. Partnerowi poświęca się dużo uwagi -jest to pewnie okres, kiedy, z jednej strony, oczekiwania podle gają urzeczywistnianiu, ale z drugiej strony, partnerzy dialogu działają w sprzy jających warunkach: posiadania czasu tylko dla siebie, braku zobowiązań wo bec osób trzecich, w tym również zobowiązań finansowych. •...-. W momencie pojawienia się dziecka sytuacja ulega całkowitej zmianie - czas „dla siebie" partnerów ulega ograniczeniu, przez pewien okres kobieta pozostaje w domu, a mężczyzna chodzi do pracy, pojawia się znacząca ilość nowych obowiązków. W większości przypadków mężczyzna schodzi na dalszy plan, a przynajmniej tak to odczuwa. Pojawiają się też napięcia - zmęczenie, stres czy nawet syndrom depresji poporodowej. Życie partnerów, a szczególnie kobiety, ulega drastycznej zmianie. Mogą też pojawić się napięcia finansowe. Dorostające dzieci przynoszą inny rodzaj problemów - znaczenia nabiera nie tyle ich pielęgnacja czy właściwe odżywianie, jak w przypadku małego dziecka, ile wychowanie — w szczególności dyscyplinowanie, uczenie samodzielności, odpowiedzialności. Istotnego znaczenia nabiera współpraca oraz konsekwencja w postępowaniu i lojalność rodziców względem siebie („wspólny front"). Edukacyjne aspiracje są też kosztowne - budżet domowy w dalszym ciągu może nastręczać problemów. I wreszcie, kiedy dzieci opuszczą dom, mężczyzna i kobieta znowu zostają sami, w nowej sytuacji psychologicznej, zarówno z uwagi na wiek, jak i zadanie zbudowania na nowo więzi niezapośredniczonej przez obowiązki wobec dzieci. Opisane wcześniej przemiany wzajemnych oczekiwań dobrze ilustrują zmiany sytuacji partnerów; widać też systematyczne zniekształcenia w percepcji własnej roli oraz roli partnera. W związek partnerski - czy to na etapie poszukiwań „właściwego" kandydata, czy we wczesnym (przed pojawieniem się dzieci) okresie bycia razem -obie strony wkraczają z pewnymi stereotypowymi przeświadczeniami o psychologicznej specyfice mężczyzn i kobiet. Mężczyźni patrzą na kobiety przez pryzmat „opiekuńczego anioła", kobiety na mężczyzn - przez pryzmat „dumnego tyrana". O ile mężczyźni takiego właśnie anioła poszukują, o tyle kobiety już na wstępie oczekują od mężczyn cech, które nie należą do ich stereotypu. Mężczyźni na tym etapie - a i potem, w ciągu całego związku - odczuwają silną potrzebę imponowania „swojej" kobiecie: przeceniają wagę czynników statusowych, atrakcyjności i sprawności fizycznej. Silna potrzeba podziwu wśród mężczyzn nie jest, na gruncie dobrze udokumentowanych teorii, niczym zaskakującym (por. Buss 2002; Diamond 1998). Zdumiewa natomiast, jak małą wagę - przynajmniej deklaratywnie - przywiązują do niej kobiety. Można podejrzewać, że zachowania, które u mężczyn są wołaniem o uznanie, przez kobie- 65 ANNA GIZA-POLESZCZUK ty odbierane są jako przejaw chęci dominowania czy wręcz braku odpowie dzialności7. ?;?..',: .\ .!•.,..-•.:-?'.?.. Ubiegając się o względy kobiet, mężczyźni nie doceniają natomiast roli przejawów opiekuńczości oraz poczucia humoru (prawdopodobnie traktują siebie samych zbyt poważnie...). Interesujące jest również to, że kobiety wydają się od początku pozycjonować same siebie w stronę „dobrej matki" - przeceniają bowiem zaradność i uległość, a nie doceniają męskiej potrzeby lojalności, wierności, inteligencji. Kobiety poszukująpotencjalnego dobrego ojca; mężczyźni -wiernej i interesującej towarzyszki (por. Diamond 1998). Małe dzieci w domu - to moment usunięcia (się) mężczyzny w cień. Fakt, że wzrasta w tym czasie oczekiwanie łagodności, wrażliwości czy interesowania się problemami partnera świadczy o poczuciu mężczyzn, że zeszli na dalszy plan - i w dalszym ciągu (a może tym bardziej?) pragną zaimponować kobiecie, która z kolei odbiera owe wysiłki jako niedostatek oddania domowi oraz opiekuńczo ści. W miarę dorastania dzieci kobieta chciałaby posłużyć się autorytetem Ojca - który jednak wydaje się przybierać rolę „kumpla" dzieci, nie doceniając ocze kiwań kobiety w sferze odpowiedzialności oraz okazywania jej szacunku. Ko bieta nie docenia przy tym męskiej potrzeby lojalności - być może w konflik tach domowych staje po stronie dzieci czy nawet ma u dzieci autorytet większy niż ojciec. Wreszcie, kiedy zostają sami - mężczyzna nie docenia oczekiwań dotyczących pracowitości, a kobieta - męskiej potrzeby empatii. Wydaje się zatem, że kobiety mają tendencję do pozycjonowania się wobec mężczyn bardziej w roli matki oraz „odpowiedzialnej pani domu" niż w roli partnerki. Mężczyźni zaś poszukują lojalnych, wiernych towarzyszek życia. Z kolei mająoni tendencję do pozycjonowania się wobec kobiet jako „bohaterowie", podczas gdy kobiety poszukują w nich raczej ojców. Korzeni owych różnic można dopatrzeć się w zmianach, jakie zaszły na na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to po raz pierwszy kobiecość zaczęła być określana przez macierzyństwo, a nie przez związek z mężczyzną. Ukształtowana w dobie uświadomienia sobie problemu populacyjnego ideologia mater-nalizmu uczyniła kobietę odpowiedzialną nade wszystko za jakość macierzyństwa, a nie za jakość małżeństwa. Kształtowaniu się tej ideologii - a wraz z nią kolejnych instytucji wspierających i profesjonalizujących macierzyństwo - za sprawą przemian na rynku pracy towarzyszyło zniknięcie z domu ojca (Weeks 1988). Rola mężczyzny w rodzinie mieszczańskiej (klasy średniej) istotnie sprowadzona została do obowiązku zabezpieczenia bytu materialnego oraz zadbania o wychowanie dzieci. Dodatkowym czynnikiem, który może powodować tendencję polskich kobiet do pozycjonowania się w sferze macierzyństwa oraz domu jest fakt, że dla 66 7 Fakt występowania ambiwalencji uczuciowej u kobiet — miotania się między mężczyznami, których się podziwia, ale którzy niosą niebezpieczeństwo zdominowania a tymi, którzy są ulegli, ale za to się ich nie podziwia - stwierdzili studenci III roku IS w ramach badań jakościowych nad „singlami". W POSZUKIWANIU „NOWEGO PRZYMIERZA"... wielu z nich jest to jedyna dostępna im sfera zyskiwania nie tylko poczucia własnej wartości, lecz także i władzy w rodzinie. Zaradność, mistrzostwo w gotowaniu czy pieczeniu ciast, świetne prowadzenie domu stanowią powód do dumy oraz poczucia własnej kompetencji czy wręcz wyjątkowości, ale również zabezpieczają pozycję kobiety w związku. Na owe tendencje nakłada się nowa frazeologia stosunków między płciami, wprowadzana przez środki masowego przekazu, podkreślająca partnerstwo w sferze życia codziennego - a zatem formułująca niepasujący do „starego przymierza" zestaw postulatów. Sfera wzajemnych hipotez oraz atrybuowa-nych nawzajem lęków i oczekiwań ulega rozmyciu. W szczególności dotyczy to mężczyzn: z jednej strony, ich profil traci na wyrazistości, z drugiej - znacznie mniej trafnie niż kobiety odgadują oni oczekiwania drugiej strony. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro dyskurs o partnerstwie jest od co najmniej 100 lat dyskursem kobiet, często o charakterze ofensywnym. Jakie efekty przynosi próba komunikacji między partnerami, szczególnie w polskiej rzeczywistości, charakteryzującej się niską kulturą dialogu (por. tabela 5)? Jak jednak odpowiedzi te pogodzić z faktem, że jednocześnie 73% kobiet i 72% mężczyzn deklaruje, że „ma/miała poczucie pełnego porozumienia z partnerem, rozumiemy/rozumieliśmy się niemal bez słów"? Może receptą na dobry związek jest raczej dostrojenie emocjonalne niż komunikacja werbalna? Niewątpliwie wzajemne stosunki kobiet i mężczyzn we współczesnej Polsce podlegają przemianom i to na wielu płaszczyznach. Uległy załamaniu tradycyjne, stereotypowe role, w przeszłość odchodzi też „wojna płci" z wyczerpującą walką o sprawiedliwy rozdział sprzątania i zmywania. Nasuwa się jednak nieodparte wrażenie, że w dzisiejszej Polsce miast wysiłków na rzecz wytworzenia „nowego przymierza" mamy do czynienia raczej z pogłębianiem się podziału na „świat mężczyzn" i „świat kobiet". Te dwa światy łączy jedynie znaczenie przypisywane rodzinie, na co - pośrednio - wskazuje zbieżność trzech podstawowych oczekiwań wobec partnera (wierność, opiekuńczość, pracowitość). Tabela 5. Relacje między partnerami (% odpowiedzi „zdecydowanie tak" i „raczej tak") Treść stwierdzenia Kobiety Mężczyźni Przy rozwiązywaniu problemów lub podejmowaniu decyzji opinie i zdanie każdego z nas są/były brane pod uwagę w równym stopniu 34% 33% Bardzo często rozmowa, dyskusja kończy(ła) się awanturą i „cichymi dniami" 68% 64% Bardzo rzadko ze sobą rozmawiamy/rozmawialiśmy 71% 68% Każdy z nas ma/miał swoje własne życie i swoje własne problemy 65% 61% 67 i ANNA GIZA-POLESZCZUK I BIBLIOGRAFIA : . BeckU. (2001). Społeczeństwo ryzyka (przekł. S. Cieśla). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Becker G.S. (1990). Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich (przekł. H. Hageme-jerowa, K. Hagemejer). Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Benzecri J.-P. (1992). Correspondence Analysis Handbook. New York: Harper. Buss D. (2002). Psychologia ewolucyjna (przekł. M. Orski). Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne. Diamond J. (1998). Dlaczego lubimy seks (przekł. M. Ryszkiewicz). Warszawa: Wydawnictwo CIS. Greenacre M.J. (1993). Correspondence Analysis in Practice. London: Academic Press. Lasch Ch. (1977). Haven in a Heartless World, Basic Books. • ? • ? Marody M., Giza-Poleszczuk A. (2000). Być kobietą, być mężczyzną- czyli o przemianach tożsamości związanej z płcią we współczesnej Polsce, w: M. Marody (red.), Między rynkiem a etatem. Społeczne negocjowanie polskiej rzeczywistości, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". SennettR. (1980). Destructive Gemeinschaft, w: R. Bocock, P. Hamilton, K. Thompson, A. Waton (red.), An Introduction to Sociology. Fontana Paperbacks. Stone L. (1995). Road to Divorce, Oxford: Oxford University Press. Weeks J. (1988). Sex, Politics and Society. London: Basil Blackwell. I 68 CZĘŚĆ II WYŁANIANIE SIĘ NOWEGO KONSUMENTA » ALINA KAPCIAK KONSUMPCJA JAKO MODEL DOŚWIADCZENIA KULTUROWEGO Kultura konsumpcyjna i przynależny do niej sposób życia zostały społe czeństwu polskiemu zadane wraz z wprowadzeniem rynku i wycofaniem się państwa ze sfery sterowania rozwojem, zarówno gospodarki, jak i kultury. Na odrobienie tego zadania różne grupy społeczeństwa polskiego przygotowane były niejednakowo. Z pewnością łączyło je jednak pragnienie, na którego uni wersalny sens zwraca uwagę Zygmunt Bauman. A jest to „pragnienie pozosta nia w konsumpcyjnej grze, stanowiące odmianę odwiecznego ludzkiego ma rzenia o godności" (Bauman, Tester 2003, s. 147). Ściślej mówiąc, w Polsce schyłku lat osiemdziesiątych było to pragnienie podjęcia konsumpcyjnej gry jako widomego znaku pełnego odzyskania godności indywidualnej i obywa telskiej. Prawo do udziału w tej grze, podobnie jak prawo do wolności słowa, swobody działalności gospodarczej czy wolności stowarzyszania się w róż nych sferach życia publicznego, podlegało w okresie realnego socjalizmu re glamentowaniu, jakkolwiek zakres jego dostępności w kolejnych powojen nych dziesięcioleciach był zmienny. .< ir-'.-L"-•?..'??. Możliwości korzystania z dobrodziejstw masowej konsumpcji zmieniały się co prawda we wszystkich społeczeństwach przemysłowych, zgodnie z rytmem, który w latach sześćdziesiątych XX w. wyraźnie przekształcił style życia społeczeństw wolnorynkowych. Styl życia lat pięćdziesiątych określany przez socjologów europejskich jako era „szarego konformizmu", równie szary i ze-standaryzowany - choć z odmiennych powodów - był w Polsce. Od lat sześćdziesiątych z rozwoju masowej konsumpcji korzystająjuż jednak wszystkie generacje społeczeństw Zachodu. Za najważniejszą z kulturowych konsekwencji tego procesu uznaje się poszerzenie możliwości wyboru, a wraz z tym słabnięcie deterministycznej relacji między podziałami właściwymi dla struktury społeczeństwa a jego kulturą (por. Bell 1994; Featherstone 1991). 71 ALINA KAPCIAK 72 1. SPOŁECZEŃSTWO KONSUMPCYJNE Wraz z tymi przemianami kategoria stylu życia traci klasyczne, teraz już zbyt wąskie, znaczenie socjologiczne, nadane jej jeszcze przez Maxa Webera (2002, s. 231, 233; por. też Bendix 1975, s. 234). „Odrębny styl życia specyficznej grupy statusowej" przekształca się w ramach współczesnej kultury konsumpcyjnej w wyraz „indywidualności, samoekspresji i stylistycznej samoświadomości" (Featherstone 1991, s. 83). Indywidualizacja reguł wyboru, zróżnicowanie kryteriów smaku i poczucia stylu obejmuje wszystkie sfery życia „nowego konsumenta"; poczynając od sfery cielesności, poprzez sposoby ubierania się, mówienia, spędzania wolnego czasu, jedzenia, do preferencji związanych z piciem, mieszkaniem, marką samochodu, miejscem spędzania wakacji. Na tej podstawie kształtuje się teza o zaniku reguł wyboru, nawet tak zmiennych jak te, które dotychczas wyznaczały cykle mody. Moda przekształca się w gonitwę mód, pojmowanych jako wynik wyborów bez reguł. Dla wielu badaczy kultury oznacza to, iż „każdy może być kimkolwiek chce" (por. E. Ewen, Channels ofDesire, cyt. za: Featherstone, 1991), a dobra konsumpcyjne zyskują status znaków kulturowych. Oto jedna ze ścieżek przemian nowoczesnej kultury pracy i związanej z nią etyki wysiłku, w ramach której to, co nie służy pracy i rozwojowi ekonomicz nemu długo uznawane było za pogardzany stan bezczynności czasu wolnego i (już według Saint-Simona) stanowiło źródło marnotrawstwa czasu i dóbr, stając się najistotniejszym czynnikiem nierówności społecznych (Sue 1991). XIX-wieczne społeczeństwo producentów opierało się na ograniczeniu sfery wolnej od pracy do warunków reprodukcji siły roboczej, czego wyrazem jest (podzielana przez Marksa i Saint-Simona) ideologia zwiększania zakresu pra cy, uznająca samą pracę za warunek wyzwolenia pracy wyalienowanej, a zara zem warunek konieczny równości społecznej. Jak pokazuje Roger Sue: „W spo łeczeństwie przemysłowym nie istnieje pozytywna wizja czasu wolnego" (1991, s. 284). Teoretyczne ujęcia osiowych norm tego społeczeństwa „pozostają w ra mach judeochrześcijańskiej etyki wysiłku i pracy, która czas wolny usuwa do wieczności «tamtego świata». Jest to doktryna uznająca zasadę «wszystko albo nic»; o ile będzie praca (stanowiąca jednocześnie formę alienacji i związana z grzechem pierworodnym), o tyle nie można prawdziwie dysponować cza sem wolnym (oznaczającym odzyskanie przez człowieka pierwiastka boskie go)" (ibidem, s. 282). . ..>.-.; Czas wolny, pojmowany jako czas konsumpcji, zostaje uprawomocniony dopiero u schyłku XIX wieku - czego wyrazem jest teoria Veblena (1971) — stając się symbolem wysokiego statusu społecznego (pozycji klasowej), a wyobrażenia czasu wolnego uznane zostają zarówno za wskaźnik, jak i przedmiot stosunków społecznych. Zyskuje rangę i symbolu, i przedmiotu symbolizacji, umożliwiającego rozpoznanie reguł świata społecznego. Analizy Yeblena umoż- KONSUMPCJA JAKO MODEL DOŚWIADCZENIA KULTUROWEGO liwiają ponadto „dostrzeżenie autonomii systemu kulturowego [dodajmy-także na poziomie jego potocznego doświadczania - przyp. A.K.] (...) Najistotniejsze znaczenie przypisane zostaje pojęciu konsumpcji i wszystkim jej formom, zapowiadającym (...) wszelkie późniejsze analizy skupiające się na tym, co zostało określone jako społeczeństwo konsumpcyjne" (Sue 1991, s. 283). Ve-blen pokazuje, że czas wolny jako zjawisko komsumpcyjne nie musi być ujmowany przez pryzmat „dualizmu przeciwstawiającego tych, którzy go posiadają, tym, którzy są go pozbawieni", stanowi on bowiem zasadę organizującą relacje między klasami, będące skutkiem nie tyle opozycji, ile zróżnicowania - niekiedy nadzwyczaj subtelnego - dzielącego te klasy" (s. 283 - podkr. autora). W tym ujęciu czas wolny-jako-konsumpcja powiązany zostaje z zasadą „dystynkcji", tak wnikliwie analizowaną przez Pierre'a Bourdieu (1979). W niedalekiej przyszłości stanie się ona bowiem zasadniczym czynnikiem ożywienia systemu kapitalistycznego i przemiany społeczeństwa producentów w społeczeństwo konsumpcyjne. Pomińmy szczegółową analizę czynników ze sfery technologii, ekonomii czy edukacji, umożliwiających tę zmianę. Z perspektywy interesującej mnie kwestii znaczenia konsumpcji jako modelu doświadczenia kulturowego ważna jest odpowiedź na pytanie, jak możliwa była przemiana negatywnego obrazu doświadczenia czasu wolnego w obraz pozytywny, w jaki sposób czas poza pracą stał się czasem społecznie wartościowym, a nawet - „symbolem nowego społeczeństwa, które nie przenosi nagród i wynagrodzenia za pracę do hipotetycznego «tamtego świata», lecz przyzwala na doświadczanie bezpośredniej przyjemności. Czas wolny może być nawet, z perspektywy jednostki, postrzegany jako symbol sukcesu społecznego o tyle, o ile «posiadać czas wolny» oznacza «móc zapłacić» za różnorakie formy rozrywki" (Sue 1991, s. 284). „Społeczeństwo konsumpcyjne" to termin mający konstatować pojawienie się w ramach społeczeństwa nowoczesnego kolejnej konfiguracji nowego porządku ekonomicznego, nowych form życia społecznego i nowych cech formalnych w kulturze (Jameson 1997). Jeśli uznamy je za kategorię opisową, poddamy się złudzeniu, iż dotyczy ono kultury, w której postępujące ograniczenie czasu pracy jest spełnieniem odwiecznego marzenia o uwolnieniu człowieka od presji zniewalających go przymusów zewnętrznych, a więc stanowi zakwestionowanie logiki maksymalizacji produktywności. Tak odczytane -przesłania doniosłą sprzeczność racjonalnego systemu świata nowoczesnego: „potrzebuje on coraz większej liczby konsumentów, a jednocześnie coraz mniejszej liczby producentów, mimo iż jego ideologia i podział bogactwa ciągle opierają się na pracy" (Sue 1991, s. 284). Niejednoznaczna okazuje się także relacja między dominującą koncepcją czasu wolnego a konsumpcją, czego konsekwencją jest spór o możliwy zakres zysków i strat, jakie niesie nasilający się wpływ kultury konsumpcyjnej. Z jednej 73 ALINA KAPCIAK 74 strony, możliwe staje się mylenie czasu wolnego i konsumpcji, wówczas gdy ten pierwszy zostaje „zobiektywizowany w postaci czynności i przedmiotów zakładających konsumpcję", a ściślej: „przedmiotów pragnień zaspokajanych poprzez konsumpcję" (Sue 1991, s. 284; por. też Morin 1984; Baudrillard 1970). Z drugiej strony, zwraca się uwagę, iż sfera czasu wolnego nie może być pojmowana wyłącznie w ramach logiki sprzedaży towarów; liczne czynności czasu wolnego (rozrywki towarzyskie, kulturalne, działania edukacyjne) nie mogą być sprowadzone do kategorii konsumpcji. Można ukazać ich walor produktywny oraz niebłahe aspekty kulturowe, jak choćby stworzenie możliwości „pogłębienia samowiedzy, a nawet zdolności krytycznego odniesienia do własnej konsumpcji" (Sue 1991, s. 285). Konsumpcja materialna jest tu elementem optymistycznej wizji rozwoju społecznego - „etapem prowadzącym ku różnym formom konsumpcji wyższego rzędu, które mogą przekształcić logikę sprzedaży towarów" (s. 285). W podobny sposób pojmowali problem konsumpcji także ideolodzy i badacze realnego socjalizmu w okresach, gdy odchodził on od ekonomicznie wymuszonego ascetyzmu światopoglądowego (por. np. Szczepański 1981). •>.•• Zakwestionowanie nadrzędności logiki produktywności ekonomicznej i tym razem okazuje się zatem połowiczne ze względu na sprzeczność „między koniecznością nasilenia pracy po to, by zyskać środki umożliwiające dostęp do nowych rozrywek, a koniecznością dysponowania coraz większą ilością czasu wolnego warunkującego korzystanie z poszerzającej się oferty wypełniania czasu wolnego" (Sue 1991, s. 285). Biorąc po uwagę powyższe okoliczności, przywołajmy za Featherstonem socjologiczne znaczenie terminu „kultura konsumpcyjna". „Podkreśla on [tzn. termin - przyp. A.K.], że świat dóbr i zasady ich strukturacji są najważniejsze dla zrozumienia współczesnego społeczeństwa. Pociąga to za sobą skupienie się na dwóch kwestiach. Po pierwsze, na kulturowym wymiarze ekonomii, na symbo-lizacji i wykorzystaniu dóbr materialnych jako «komunikatorów», nie zaś po prostu jako przedmiotów użytkowych. Po drugie, na ekonomii dóbr kulturowych, na rynkowych zasadach podaży, popytu, akumulacji kapitału, współzawodnictwa i monopolizacji, które to tendencje występują w ramach sfery związanej ze stylami życia, dobrami kulturowymi i towarami" (1991, s. 84). Powyższe uogólnienie doświadczeń zachodnich społeczeństw wolnorynkowych uwzględnia konsekwencje rozwoju XX-wiecznych technologii komunikacji publicznej, wraz z będącym ich następstem procesem upowszechnienia informacji oraz przekazów wizualnych dostępnych w skali masowej, ograniczających dominację kultury słowa. Szybko okazuje się jednak, że „nie mogą być [one] poddane stabilizacji czy hierarchizacji w postaci systemu skorelowanego z ustalonymi podziałami społecznymi" (Featherstone 1991, s. 83). W najbardziej rozwiniętych społeczeństwach postindustrialnych te ostatnie tra- KONSUMPCJA JAKO MODEL DOŚWIADCZENIA KULTUROWEGO cą swą istotność, przestają pełnić funkcję ram odniesienia procesów semiozy i zróżnicowania doświadczenia kulturowego1. Dopełnienie analizy logiki tego procesu stanowi koncepcja towaru jako znaku w ujęciu de Saussure'a. „Jego znaczenie (według neomarksistów i Baudri-llarda) jest arbirtralnie wyznaczne przez pozycję w samozwrotnym [self--referential] systemie oznaczników [signifiers]. Konsumpcja musi więc być rozumiana niejako konsumpcja wartości użytkowej, użyteczności materialnej, ale nade wszystko jako konsumpcja znaków" (Featherstone 1991, s. 85). Zobiektywizowane kulturowo odniesienie tych znakówjest zastępowane przez „niestabilne pole płynnych oznaczników", wytwarzając „iluzje odniesienia" do rzeczywistości. Właśnie na niej opiera się reklama i szerzej pojmowana kultura promocji (por. Jawłowska 2002). Jej przesłanką jest akceptacja logiki wytwarzania towaru-znaku i związanej z nią zasady stałego przekraczania przyjętych znaczeń, tworzenia nowych zestawień towaru i jego odniesienia. Umożliwia to ponowne, dowolne skonstruowanie jego nazwy. Teza o zasadniczej roli kultury w reprodukcji współczesnego kapitalizmu dotyczy w gruncie rzeczy tak pojmowanej kultury oznaczania, nasycającej społeczeństwo konsumpcyjne znakami i obrazami (Featherstone 1991, s. 131). Powołując się na Baudrillarda, Featherstone wskazuje, że jest to „kultura pozbawiona głębi, w której wszystkie wartości zostały przewartościowane, wywołująca w odbiorcach estetyczne złudzenie rzeczywistości, towarzyszące im we wszystkich obszarach życia codziennego", kreująca „symulację świata, w którym rozpowszechnienie znaków i obrazów zabiło dystans między rzeczywistością a wyobraźnią" (s. 85). Nazwanie tak rozumianej kultury konsumpcyjnej „postmodernistyczną" nie jest arbitralnym zabiegiem terminologicznym, ale aktem poniekąd wtórnym wobec rzeczywistej - w swych konsekwencjach dogłębnej - przemiany sposobów życia. Uznanie zasady swobody rozwoju rynku reklamy i stosowanych przez jego kreatorów metod tworzenia znaków i obrazów jest w dyskursie publicznym w Polsce traktowane głównie jako realizacja prawa obywatela do informacji. I chociaż można znaleźć wiele argumentów wspierających ten sposób myślenia - przesłania on głębokie powiązania systemu reklamy z postmodernistyczną kulturą konsumpcyjną. Można zatem powiedzieć, że wraz z kulturą konsumpcyjną zadany został społeczeństwu polskiemu również postmodernizm. Nie oznacza to, iż mamy podstawy uznać kulturę społeczeństwa polskiego za postmodernistyczną. Akceptacja normatywnego dziedzictwa nowoczesności sytuuje różne grupy społeczeństwa polskiego wobec konieczności praktycznego rozpoznania sensu i konsekwencji kolejnej rekonfiguracji tego dziedzictwa, rekonfiguracji, której radykalizm zdaje się często trudny do zakceptowania. Zauważmy jednak, 1 Wydaje się jednak, że w Polsce zachowują tę funkcję także w latach dziewięćdziesiątych. 75 ALINA KAPCIAK że -jak trafnie wskazuje Fredric Jameson, „(...) radykalne przełomy między epokami nie implikują całkowitej zmiany zawartości, lecz raczej restrukturyzację określonej liczby elementów już istniejących: cechy, które w jednym okresie lub systemie były podrzędne, w następnym stają się dominantami, a dawne dominanty stają się drugorzędne" (1997, s. 210). Z tego punktu widzenia dziedzictwo zachodniej nowoczesności, a także pośrednio jego prenowoczesne fundamenty, stają się tworzywem do rekonfi-guracji, odnawiającej jednocześnie dystans poznawczy konieczny do ponownego odczytania i zrozumienia go w nowych ramach społecznych. Refleksyj-ność nowoczesności późnej (Giddens 2001) czy płynnej (Bauman, Tester 2003) powinna służyć, zdaniem Deana MacCannella (2002), „represji i odrzuceniu, które samej nowoczesności potrzebne są do wykonania brudnej roboty, tak by mogła dalej doskonalić swój kształt pod pozorem, że przestała istnieć lub zmieniła się w coś «nowego» i «odmiennego». Osobiście - kontynuuje MacCan-nell - nie podjąłbym się wyjaśnienia robotnikowi pracującemu przy linii montażowej, że społeczeństwo przemysłowe «przestało istnieć»" (s. XVI). Równie trudne byłoby wytłumaczenie tego ludziom usuwanym na margines życia publicznego na skutek, między innymi, „spychania pracy i jej organizacji na margines egzystencji" (MacCannell 2002, s. 55). Kurczenie się i wycofywanie świata pracy eliminuje wielu ludzi z udziału w jakiejkolwiek grze konsumpcyjnej, skazując ich na życie poniżej poziomu ubóstwa2. Wydziedziczenie kulturowe staje się wówczas nieuniknione, a decyduje o tym właśnie konsumpcyjny model doświadczenia kulturowego - mimo jego pozornej otwartości. 2. PRZEMIANY WZORÓW KULTUROWYCH WE WSPÓŁCZESNEJ POLSCE Odwołanie się do kategorii doświadczenia kulturowego wydaje się użyteczne do opisu sytuacji niepewności kulturowej Polaków u schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku. Siłą rzeczy muszę się w tej chwili odwołać do niezwykle ogólnej diagnozy sytuacji kulturowej, odmiennej przecież w różnych grupach społeczeństwa. Moim celem jest jednak ukazanie tylko jej zasadniczych elementów. Istotnym elementem przemian zapoczątkowanych w 1989 r. reformami systemowymi była rekonstrukcja uniwersum znaczeń kultury narodowej, a więc uprawomocnienie w sferze publicznej, unieważnionych po II wojnie światowej i przeniesionych do sfery zbiorowej niepamięci, licznych wątków tradycji kultury narodowej (wydarzeń, tekstów, postaci). Towarzyszyło temu jednak wzięcie w nawias kultury oficjalnej czasów PRL. Wraz z tym, co najmniej podane zostały w wątpliwość hierarchie wartości, kryteria selekcji i wyborów 76 W Polsce na początku 2003 roku ta kategoria osób stanowiła 28% ludności. KONSUMPCJA JAKO MODEL DOŚWIADCZENIA KULTUROWEGO kulturowych, przynależne do sfery kultury wysokiej, której autonomii - nie zawsze skutecznie i konsekwentnie - bronili intelektualiści w okresie realnego socjalizmu. W czasach PRL ich doświadczenie kulturowe uwarunkowane było szczególnym usytuowaniem w strukturze społecznej, usytuowaniem, które za Pierre'em Bourdieu (1979) określić można jako status zdominowanej (na płaszczyźnie politycznej i ekonomicznej) frakcji klasy dominującej (z perspektywy dostępu do kapitału kulturowego). Osobliwość tego usytuowania powiązana jest ze specyficzną dla tej grupy koncepcją kapitału symbolicznego: „Dla posiadaczy znacznego kapitału kulturowego - intelektualistów, uczonych - prestiż, prawomocność, względna rzadkość, a tym samym znaczna wartość społeczna tego kapitału kulturowego zależne są od pomijania roli rynku w sferze dóbr ekonomicznych oraz pomijania znaczenia i konieczności przemiany kapitału kulturowego w kapitał ekonomiczny. To niedostrzeganie faktu, że istnieje przelicznik wymiany, że prestiżowe dobra kulturowe są amortyzowane w postaci pieniężnej, wskazuje na utrzymywanie się sfery kultury «wyższej» i «świętej», w ramach której artyści walczą o wydanie na świat produktów swego «naturalnego» talentu (zgodnie z ideologią charyzmy). Wskazuje również na prestiż, jakim obdarzona jest produkcja symboliczna w porównaniu z produkcją ekonomiczną, a także na sposób, w jaki intelektualiści zdołali określić monopol na definiowanie prawomocnego smaku w sferze kultury, na wyróżnianie, osądzanie, hierarchizowanie tego, co gustowne i pozbawione smaku, tego, co bezinteresowne i tego, co pospolite, estetycznego dystansu i bezpośredniej przyjemności zmysłowej" (Featherstone 1991, s. 89). W świecie totalitarnym zachowanie tej pozycji było możliwe za cenę kompromisu lub marginalizacji w sferze polityki. Stawką w grze o zachowanie wyłączności w ustanawianiu reguł kulturowej prawomocności jest hamowanie tendencji ku demokratyzacji kultury lub też narzucenie takiego jej modelu, który zachowuje nienaruszalność autorytetu kultury wysokiej. Jednakże w społeczeństwie realnego socjalizmu autonomia pola kultury wysokiej możliwa była tylko kosztem jawnego lub ukrytego przyzwolenia oficjalnej władzy politycznej. Jest to szczególny wariant zasady, iż bez sojuszu intelektualistów z państwem w świecie nowoczesnym nie jest możliwe upowszechnienie wspólnego dla „całego społeczeństwa", a w istocie, niepoddawalnego publicznemu zakwestionowaniu, kanonu kulturowego. Dowodem istotności tej zasady jest choćby, z jednej strony, rozwój nowoczesnych kultur narodowych (por. Gellner 1991), z drugiej strony, znaczny prestiż intelektualistów w czasach PRL, podtrzymywany także dzięki ekskluzywno-ści kategorii osób z wyższym wykształceniem. Skuteczność wpływu modelu doświadczenia kulturowego proponowanego przez kulturę wysoką okazała się nader ograniczona już wówczas. Paradoksalnie jednak, niepozostawiające złudzeń unieważnienie jego atrakcyjności dokonało się w Polsce dopiero w latach dziewięćdziesiątych, mimo dwukrotnego 77 ALINA KAPCIAK 78 zwiększenia się liczby osób zdobywających wyższe wykształcenie. W Polsce tamtej dekady powtórzona została walka inteligentów (intelektualistów) o usta lonej pozycji z „nową inteligencją", która to walka na Zachodzie rozstrzygnę ła się na rzecz tej drugiej grupy już w latach sześćdziesiątych XX wieku. „Nowi - pisał Featherstone - stosują strategie wywrotowe, poszukują różnic, niecią głości, rewolucji lub powrotu do źródeł, by odkryć prawdziwe znaczenie tra dycji - są to strategie wytwarzania przestrzeni dla siebie i zmiany pozycji tych, którzy zajmowali je dotychczas. W okresie powojennym liczba jednostek zdo bywających wykształcenie i ich dążenia intelektualne spowodowały konfron tację z «kulturąwysoką»" (1991, s. 92). ~.u?':?*?? ,;. :?. - Nowa inteligencja kształtowała się i kształtuje głównie na skutek znaczącego wzrostu liczby ról związanych z pośrednictwem kulturowym. W Polsce kategoria ta obejmuje także środowiska dążące do odtworzenia w świadomości zbiorowej tradycji kultury wysokiej, pozbawionych uprzednio prawomocności. Jej trzon stanowiąjednak wykształceni specjaliści, utożsamiający się z racjonalnym, pro-duktywistycznym etosem zachodniej nowoczesności. Stanowią oni kolejne uosobienie opisanej przez Gellnera antytetyczności nowoczesnego, kartezjańskiego rozumu i kultury. Kartezjański schemat myślenia, leżący także u podstaw nowoczesnego indywidualizmu, sprzyja wszystkim poszukującym pewności, dla których kultura jest niegodnym zaufania, przygodnym światem „przykładów i przyzwyczajeń" (Gellner 1992, s. 2). Dziś towarzyszy temu ideał i nakaz autentyczności, absolutyzujący wartość ekspresji indywidualnej, subiektywnej w tym znaczeniu, iż niepotwierdzającej „przynależności do publicznie określonego porządku świata" (Taylor 1996, s. 73-74). Tak powstaje kulturowy wzorzec konsumenta doskonałego, będącego w istocie pośrednikiem w przekazywaniu szerszej publiczności wiedzy i stylu życia ukształtowanego niegdyś przez intelektualistów (grupy osób o najwyższym kapitale kulturowym w jego różnorodnych formach), ale w uproszczonej, pozbawionej twórczego ryzyka formie. Poznanie, moralność, doznania estetyczne zamknięte zostają w granicach tzw. sztuki życia. Przynależący głównie do klas średnich konsumenci (przy całej problematyczności zakresu tej kategorii w Polsce), o których Pierre Bourdieu pisał, że „(...) wymyślają sztukę życia, która jest dla nich źródłem gratyfikacji i prestiżu, podobnego do prestiżu intelektualisty, osiąganych najmniejszym kosztem; w imię walki przeciwko «tabu» i likwidacji «kompleksów» przyjmują oni najbardziej powierzchowne i łatwe do zapożyczenia aspekty intelektualnego stylu życia, wyzwolone obyczaje, prowokacje ze sfery kosmetyków i ubioru, wyemancypowane pozy i wygląd, a także systematycznie wykorzystują dyspozycje nabywane dzięki wykształceniu w dążących do uzyskania prawomocności sferach kultury (kino, komiks, podziemie teatralne)" (1979, s. 429-430). W podobny sposób kształtują sferę wychowania dzieci, czasu wolnego, stosunku do natury, miłości, śmierci, sferę seksualności. KONSUMPCJA JAKO MODEL DOŚWIADCZENIA KULTUROWEGO 3. PODSUMOWANIE Kod konsumpcji kreujący mocą logiki wytwarzania towaru-znaku iluzje fascynującej przygody i odkrycia staje się jedynym kodem wspólnym współczesnych społeczeństw (w tym także społeczeństwa polskiego). Znajduje wyraz w gigantycznych, nasyconych towarami i znakami przestrzeniach supermarketów3, w niekończącym się strumieniu przekazów medialnych. Towarzysząca im retoryka wolności wyboru kryje w sobie obietnice rozwiązania wszystkich problemów indywidualnie i samodzielnie, bez konieczności żmudnego i niosącego ryzyko poszukiwania porozumienia ze współobywatelami, rozwiązania problemów wyłącznie przez nabywanie inkorporowanych do sfery popularnych mitologii dóbr konsumpcyjnych. Szczególnym dowodem skuteczności wpływu tego modelu doświadczenia kulturowego jest coraz powszechniejsze oddawanie na sprzedaż własnego wyglądu; człowiek- konsument staje się zarazem przedmiotem konsumpcji. Kod ten przenika w Polsce także do sfery religii (Draguła 2003). Fundamentem jego skuteczności jest estetyzacja świata produkcji. Jak pisze MacCannell: „Sfera wytwarzania piękna, która niegdyś była źródłem krytyki kapitalizmu, stanowi integralną część produkcji towarów" (2002, s. XIV). W ten oto sposób kultura (w węższym, nieantropologicznym sensie tego słowa), która, zdaniem Gellnera, „stała się rodzajem serwatki4 - zbiorem symbolicznych czynności pozostałych [w świecie nowoczesnym - przyp. A.K.] po wyabstrahowaniu poważnych działań służących poznaniu (nauka) i produkcji" (1992, s. 150) - zdołała odzyskać utracone strefy wpływów. Przybrała jednak postać prowadzącej do „społecznego nieuctwa" (Bauman, Tester 2003, s. 145) kultury konsumpcyjnej. Jeśli pominiemy fakt, iż życie według jej nakazów także wymaga poddania się szczególnej dyscyplinie, jaką narzuca uczenie się metod bycia konsumentem. BIBLIOGRAFIA Baudrillard J. (1970), La societe de consommation. Paris: Denoel. Bauman Z., Tester K. (2003). O pożytkach z wątpliwości. Warszawa: Wydawnictwo Sic! Bell D. (1994). Kulturowe sprzeczności kapitalizmu (przekł. S. Amsterdamski). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Bendix R. (1975). Max Weber. Portret uczonego (przekł. K. Jakubowicz). Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Bourdieu P. (1979). Distinction. Critiąue sociale dujugement. Paris: Les editions de minuit. 3 Retorykę supermarketów powstających w Polsce opisał Roch Sulima (2000, s. 131-190). 4 Jeśli zgodzimy się na ironię zawartą w tej metaforze, skierowaną głównie wobec modernistycz- nej literatury i sztuki. 79 ALINA KAPCIAK Draguła A. (2003). Między osiedlowym sklepem a supermarketem. Parafia w czasach wolnego rynku, Więź, nr 5 (535). Featherstone M. (1991). Consumer Culture and Postmodernism. London: Sagę Publications. Gellner E. (1991). Narody i nacjonalizm (przekł. T. Hołówka). Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Gellner E. (1992). Reason and Culture. The Historie Role of Rationality and Ra-tionalism, Oxford, Cambridge, Mass.: Blackwell. Giddens A. (2001), Nowoczesność i tożsamość. „Ja" i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności (przekł. A. Szulżycka). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Jameson F. (1997). Postmodernizm i społeczeństwo konsumpcyjne, w: R. Nycz (red.), Postmodernizm, Kraków: Wydawnictwo Baran i Suszczyński. Jawłowska A. (2002). Miejsce wartości w świecie reklamy, w: J. Mariański (red.), Kondycja moralna społeczeństwa polskiego. Kraków: Wydawnictwo WAM -Polska Akademia Nauk. MacCannell D. (2002). Turysta. Nowa teoria klasy próżniaczej (przekł. E. Klekot, A. Wieczorkowska). Warszawa: Wydawnictwo „Muza". Morin E. (1984). Sociologie. Paris: Fayard. Sue R. (1991). Contribution a une sociologie historiąue du loisir, Cahiers interna-tionaux de sociologie, t. 91. Sulima R. (2000). Antropologia codzienności. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego. Szczepański J. (1981). Konsumpcja a rozwój człowieka. Wstęp do antropologicznej teorii konsumpcji. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne. Taylor Ch. (1996). Etyka autentyczności. Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak". Veblen T. (1971). Teoria klasy próżniaczej (przekł. J. i H. Zagórscy). Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Weber M. (2002). Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej (przekł. D. Lachowska). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. 80 J LESZEK KORPOROWICZ KONSUMPCJA DOZNAŃ W SPOŁECZEŃSTWIE TRANSFORMACJI Wraz z fundamentalnymi zmianami ustrojowymi społeczeństwo polskie ostatniej dekady weszło w równie burzliwy okres zmian wolnorynkowych. Niezależnie od stopnia ich zaawansowania wykształciły one nowe rodzaje zachowań konsumenckich. Zachowania te, podobnie jak wiele innych zachowań społecznych, uwikłane są głęboko w złożoną symbolikę znaczeń im „przydanych", w procesy odnajdywania i oznaczania nowych wyróżników tożsamości indywidualnej i zbiorowej. Są one w istocie działaniami społecznymi, których znaczenie tworzone jest nie tylko ze względu na ich funkcje o charakterze utylitarnym, lecz także w wyniku powiązania z liniami podziałów społecznych, z tradycjami i konwencjami obyczajowymi, estetycznymi, religijnymi, pokoleniowymi, etnicznymi itd. (Ewen 1988). Tak funkcjonujące „działania" konsumenckie same w sobie tworzą też własne znaczenia, wkomponowują się w bardzo wyraźnie obecny system komunikacji społecznej o własnych regułach, daleko wnikających w makro- i mikrostruktury życia społecznego, sferę wartości, emocji i wyobraźni (Hałas 2001). Dziedzina konsumpcji w nowoczesnym społeczeństwie masowym jak nigdy dotąd przekracza samą siebie, ogarnia niemal wszystkie obszary aktywności społecznej człowieka i wnika w procesy tworzenia i zmiany jego osobowości. Konsumpcja staje się integralnym elementem kultury życia codziennego, ale ma także swoje formy odświętne i rodzaj odświętności tworzące. Te ostatnie wiążą się z próbami wykreowania czegoś więcej niż codzienności, zbudowania systemów, które mieszcząc się w logice społeczeństwa współczesnych technologii, w kanonach organizacji rynku, mogą jednak dostarczać doświadczeń szczególnych, krojonych przy tym na miarę konkretnego klienta, jego wyspecyfikowanych potrzeb. 81 LESZEK KORPOROWICZ 82 Role i funkcje znaczeń przydanych, jakie towarzyszą zachowaniom konsumenckim, wykazują się w miarę rozwoju gospodarki rynkowej gwałtowną ekspansją, przechodząc z obszaru konsumpcji dóbr materialnych na konsumpcję szeroko pojętych usług. Eksponują w szczególności wszystko to, co stanowi niezwykle poszukiwaną i gloryfikowaną sferę doznań. To one, doznania oraz związane z nimi przeżycia, stają się centralnym obiektem zainteresowania oraz przedmiotem wysublimowanych analiz prowadzonych nie tylko przez socjologów, psychologów czy filozofów społecznych, lecz także specjalistów w dziedzinie marketingu, wzornictwa, promocji i sprzedaży. Doznania towarzyszące konsumpcji nie są w istocie czymś nowym i stanowią, w różnym stopniu, trwały jej komponent w całej historii człowieka. Obecnie, w dobie umasowienia, ale i wyspecjalizowania produkcji, upowszechnienia i zróżnicowania usług, zaawansowanych strategii pozyskiwania klienta, nasilającej się konkurencji i wyrafinowania jej metod, doznania stały się jednak przedmiotem szczególnych zabiegów, a nawet swoistej polityki marketingowej. Ogromne znaczenie w zmianie kulturowego usytuowania różnorodności doznań konsumenckich ma też charakterystyka mentalna społeczeństwa współczesnego o wykształconych mechanizmach urynkowienia. Podobnie bowiem jak w procesie specjalizacji funkcji i ról społecznych, wyodrębnieniu i swoistej autonomizacji ulegają różnorodne typy doświadczeń społecznych, przeżyć i właśnie doznań, traktowanych często jako odrębne dobra. Jeśli nie są one wydzielone w sposób najzupełniej jednoznaczny i traktowane jako dobra same w sobie, na przykład te, które związane są z rozrywką, turystyką czy rekreacją, to mają wystarczająco silną pozycję towarzyszącą działaniom o charakterze utylitarnym, związanym z pracą, zdrowiem czy właśnie z konsumpcją. Są one wystarczająco wyraźnie dostrzeganym, a wręcz reżyserowanym i świadomie wytwarzanym ich komponentem o odpowiedniej oprawie, własnej estetyce, emocjach, a nawet swoistym rodzaju „zarządzania". Tak właśnie sprzedaje się dzisiaj już nie tylko samochody, lecz także sprzęt gospodarstwa domowego, odzież, zabawki, tak organizuje się negocjacje han dlowe, pokazy i wystawy sprzętu sportowego, kiermasze, festyny książki, a na wet targi rolne. Pomimo różnorodności tego typu sytuacji uruchomiona zosta ła wysoce zintegrowana „technologia" procesu, w którym poszczególne jego elementy wyodrębnione zostają w sposób niezwykle precyzyjny, zoperacjona- lizowane w swym przebiegu, o wyliczonych kosztach, opcjach i wariantach dodatkowych. Podobna jest organizacja wielu programów edukacyjnych łą czonych z wyjazdami turystycznymi, w których poszczególne atrakcje są do kładnie opisane, przygotowane i dopasowane do potrzeb oraz preferencji kon kretnych grup, a nawet jednostek. „••?.; ..;? ? ? .:. ?? Procesy te poddawane są zresztą profesjonalnemu projektowaniu przez wkomponowanie w wymogi procedur „zarządzania projektami". Procedury takie nakazują analityczne ujęcie wszystkich elementów procesu realizacji KONSUMPCJA DOZNAŃ W SPOŁECZEŃSTWIE TRANSFORMACJI przedsięwziąć, zarówno tych „twardych", jak i „miękkich", a więc tych, które tworzą ciągi doświadczeń, wrażeń i emocji, nadają atmosferę działaniom ludzkim, zaspokajają potrzeby autoteliczne, tzn. takie, których realizacja stanowi wartość samą dla siebie. Autonomizacja doznań wiąże się nie tylko z technikami projektowania, kierowania i koordynowania w odniesieniu do projektów realizowanych przez współczesne organizacje, ale w jednakowym stopniu z ogólniejszym procesem fragmentaryzacji doświadczeń społecznych, ich instrumentalizacji i przenikaniem tej tendencji w obszar doświadczeń indywidualnych. W obu przypadkach fragmentaryzacja doznań łączy się z ich dezintegracją, ponieważ poszczególne „pola" doświadczeń wynikają z realizacji bardzo wielu, nie zawsze koordynowanych ról. Związane nimi doświadczenia i doznania stają się w ten sposób nie tylko odseparowane, ale często wręcz wyizolowane. „Nie ulega, jak sądzę, wątpliwości - pisze Daniel Bell - że zgodnie z Weberem społeczeństwo współczesne narzuca wąską specjalizację ról. Rozmaite obszary życia, koncentrujące się kiedyś wokół rodziny (praca, rozrywka, kształcenie się, zdrowie) przejmowane są w coraz większym stopniu przez wyspecjalizowane instytucje (...) Określenia ról stały się ważniejsze, a w mającym zasadnicze znaczenie obszarze pracy, w którym, zgodnie z dziewiętnastowiecznym mythos - człowiek miał odnajdywać swą identyfikację, zadania i role uległy drobiazgowej specjalizacji. (...) Tworzenie hierarchii wewnątrz organizacji, opisy miejsca pracy, odpowiedzialności, system ocen, stopniowe awanse - wszystko to pogłębia poczucie fragmentacji własnego «ja» określonego przez rolę jaką się pełni" (1994, s. 130). Owo wyizolowanie ról, a następnie doświadczeń i doznań ma zresztą różne strony. Większość z nich prowadzi do rozbicia osobowości, tożsamości społecznej i osobowej. Na części z nich natomiast próbuje się zbudować dostosowawcze techniki radzenia sobie z opresjami współczesnego stylu życia. Są to w różnym stopniu zmerkantylizowane propozycje relaksu po czasie pracy. Bazuje on właśnie na kolejnej możliwości wyizolowania doznań, a przede wszystkim przeciwstawienia ich wszystkiemu temu, co musi być skumulowane i skoncentrowane w czasie pracy, a co stanowi jednostronne „obciążenie" i rodzaj eksploatowania osobowości. Ucieczka od stresu, ciągłej mobilizacji i zależności służbowych, które w znacznej mierze charakteryzują styl pracy przedstawicieli klasy średniej, polega na bezpiecznym przełamaniu sterujących nimi reguł przez wyreżyserowanie doświadczeń alternatywnych. W tak utworzonym świecie jest miejsce na inne, bardziej partnerskie sposoby komunikowania, obcowanie z przyrodą, ujawnianie zainteresowań. Zabiegi te mieszczą się zresztą w kulturze organizacyjnej wielu miejsc pracy, a nawet są przez nie inspirowane i wkomponowane w coś, co nazywane jest „zarządzaniem potencjałem pracy". Wypreparowanie doznań, którym nadaje się specjalne funkcje, jest w tej sytuacji świadomym zabiegiem o własnej racjonalności. 83 LESZEK KORPOROWICZ 84 Socjolog niemiecki Gerhard Schulze (1992) twierdzi wręcz, iż we współczesnych, zaawansowanych społeczeństwach przemysłowych mówić możemy o swoistym rynku doznań [Erlebnismarkt], a nawet kreowanym przez niego społeczeństwie doznań [Erlebnisgeselłschaft]. Jest ono próbą uzupełnienia silnego w wielu segmentach struktury społecznej zamożnych społeczeństw Zachodu egzystencjalnego niedoboru znaczeń powstałego na fali daleko posuniętej sekularyzacji, konsumpcyjnego stylu życia, osłabienia oddziaływania wielkich ideologii, czy w końcu znużenia i znudzenia monotonią standardów dobrobytu. Rynek doznań, przez właściwe sobie prawa, staje się technokratyczną i technologiczną metodą opanowania wspomnianego deficytu w sposób, jaki jest naturalną konsekwencją obranego kierunku rozwoju i który odzwierciedla kanony jego profesjonalnej organizacji (por. Lash, Friedman 1992). Wysiłki nakierowane na stworzenie rynku doznań w społeczeństwach zachodnich są też wyrazem realnych możliwości przekształcania mankamentów i ograniczeń społeczeństw poddanych standaryzującym tendencjom okresu przemysłowego. Zasada indywidualizacji, mnożenia wariantów produkcji, nakierowanie na partykularne potrzeby klienta oraz opcjonalne projektowanie usług staje się bowiem, przy obecnym zaawansowaniu technologii, sposobów przetwarzania informacji oraz elastyczności rozwiązań organizacyjnych, w pełni osiągalnym, a nawet funkcjonalnym komponentem działania wielu firm i instytucji. To indywidualne oczekiwania nabywcy zyskują rangę wręcz sztandarowego przesłania działania wielu organizacji i firm, a realizowane są nawet tam, gdzie produkt jest wytworem taśmy produkcyjnej, jak np. w przemyśle samochodowym. Wprowadzania wielu technicznie osiągalnych opcji daje bowiem w efekcie swoistą kombinatorykę ich wariantów, co stwarza sytuację możliwości indywidualnego ich wyboru, dopasowania do preferencji i potrzeb klienta. Podobne strategie realizowane są w wielu innych dziedzinach przemysłu, ale przede wszystkim usług, np. edukacyjnych czy turystycznych, w których pojawia się ostatnio coś w rodzaju „inżynierii doznań". Są to bardzo specjali- stycznie zaprojektowane wyjazdy łączące walory krajoznawcze, sportowe, szko leniowe i menedżerskie. Organizacja takich wyjazdów poprzedzona jest do kładną diagnostyką oczekiwań, pożądanych rezultatów, upodobań i kompetencji uczestników. Nie zmienia to wszakże faktu, że to właśnie mechanizmy rynko we i rynkowa racjonalność „produktu" bez względu na jego charakter, okre ślają relacje społeczne partnerów rynkowych, zakresy i cenę doznań. • Przechodzenie od społeczeństw doby industrialnej ku społeczeństwom post-industrialnym, a szczególnie tym najbardziej zaawansowanym, wyznacza zdaniem Schulzego granicę procesów modernizacji i określa charakter metamorfozy zasadniczych celów aktywności kulturowej. Dąży ona do zastąpienia umiejętności kształtowania środowiska zewnętrznego człowieka umiejętno- KONSUMPCJA DOZNAŃ W SPOŁECZEŃSTWIE TRANSFORMACJI ścią „zagospodarowania" środowiska wewnętrznego. Jednakże dokonuje się to w sposób nader jednowymiarowy, przez oferowanie mu nowych usług i coraz większe wyrafinowanie ich oferty. Należy jednak zauważyć, co w nieco inny sposób argumentuje też Schulze, że owo skierowanie do wewnątrz ma jedynie charakter zorientowania na doznania i okazuje się kontynuacją tej samej strategii przedmiotowego traktowania człowieka, społeczeństwa i kultury. Co przy tym istotne, pojawia się nowy rodzaj ukrytej bardzo dyktatury, która jest dyktaturą nowych możliwości, opcji i wariantów. Ale to właśnie dyktatura możliwości, która jest dyktaturą indywidualizacji, ujawnia swe społeczne, kulturowe i psychologiczne ograniczenie. Przejawia się ono nie tylko w rozczarowaniu i znudzeniu, w ustawicznym braku nasycenia, lecz także w wyizolowaniu i osamotnieniu zagubionego wśród własnych doznań człowieka. Zamknięty w swym podzielonym na „opcje" wnętrzu wydaje się on coraz częściej rozumieć dokonania nowego, kopemikańskiego przewrotu w organizacji swych postaw i doświadczeń. Być może wówczas, niejako indywiduum, ale jako osoba, poszerzyłby uniwersum swego świata. W komunikacji pomiędzy różnymi jego obszarami oraz w relacji do innych osób. Być może wówczas mógłby lepiej określić sam siebie (Giddens 1990). Przeniesienie zasad analizy rynku i konsumpcji doznań z warunków, jakie charakteryzują społeczeństwa zachodnie, w warunki charakterystyczne dla transformujących się na wielu płaszczyznach społeczeństw takich jak Polska, uwzględnić musi nowe wymiary problemu. Co prawda, zawsze można założyć, iż nie ma w istocie społeczeństw, które nie są w procesie pewnego rodzaju transformacji, jednakże skala oraz siła przeobrażeń, jakie w kontekście analizowanego tematu bierzemy pod uwagę, na przykład w krajach Europy Środkowej, nakazuje inny kierunek analiz. Po pierwsze, mamy tu do czynienia z ogromną potrzebą reintegracji podstawowych struktur i systemów z odwołaniem do nowych zasad ładu, wartości i postaw społecznych. Rodzi to wielką potrzebę ponownego odczytania i rede-finiowania tożsamości wielu grup, środowisk, instytucji, jak również symboli zbiorowego życia Polaków. Ta redefinicja jest często poszukiwaniem drogi powrotu do tego, co wiąże, co stanowiło w różnym czasie oparcie w odnajdywaniu dróg rozwoju życiowego. Znaczenie i rzeczywiste potrzeby reintegra-cyjnych aspektów tożsamości kulturowej, środowiskowej, a nawet zawodowej wielu grup lokalizują zasadę indywidualizacji społeczeństwa doznań w zupełnie innym kontekście. Zasada ta nie staje się bowiem wartością samą w sobie, gdyż w wielu wypadkach stoi w otwartej sprzeczności z potrzebami rekonstrukcji znaczeń ponadindywidualnych, istotnych dla redefiniowanej tożsamości wielu grup i ich działań w sferze politycznej, religijnej, lokalnej, naukowej, kulturalnej. Potrzeba swoistej rewitalizacji tożsamości zbiorowych, związanych z odbudową struktur zarówno państwowych, samorządowych, jak i społecznych, w poczuciu pełnej ich podmiotowości, wolności wyboru łączą- 85 LESZEK KORPOROWICZ 86 cych się z nimi wartości, tradycji i wpisanie się w ciągłość historyczną wielu środowisk i organizacji, to w warunkach polskich także szczególne doznanie. Nie wynika ono jednak z rynkowej siły zasady indywidualizacji i w tym sensie zmienia społeczną charakterystykę społeczeństwa doznań w sytuacji intensywnego poszukiwania formuły jego reintegracji. Po drugie, kolejna zasada rynku i społeczeństwa doznań, zasada maksymalizacji i intensyfikacji nie prowadzi do satysfakcjonującego rezultatu, a więc nie redukuje, ale pogłębia istotną w społeczeństwie transformacji potrzebę społecznego samookreślenia. Pułapka zasady intensyfikacji doznań jest naturalną konsekwencją wymuszonego przez konkurujące rynki wyrafinowania. Prowadzi ona do stymulowania oczekiwania dalszego wzrostu intensywności doznań, znudzenia dotychczasową ich formą, w konsekwencji do poczucia ustawicznej tymczasowości, przejściowości i stylizacji doznań. Analizy przeprowadzone przez Gerharda Schulzego ujawniają, iż najbardziej nawet posunięta intensyfikacja doznań przejawiająca się w stylu życia wielu grup, wbrew pozorom nie rozwiązuje, lecz pogłębia problemy zarówno społecznego, jak i egzystencjalnego samookreślenia. , ^ ?# *,*-,(., ,t?.^^.r.-, ;. ,?>,. ]?..,. J-UX;-><, „Z obojętnością i spokojem publiczność rejestruje nieustanny strumień zmian na rynku propozycji różnorakich doznań: metody i trendy, informacje, zmiany produktów, sterujące przeżyciami innowacje programowe w mediach elektronicznych, nowości na rynku muzycznym i wydawniczym, ostatnie i najnowsze odkrycia w turystyce, śmiałe premiery teatralne, rewolucyjne przełomy stylów, skandalizujące prowokacje itd. W końcu nie ma już nic nowego. (...) Niepewność i rozczarowanie zaliczają się do najbardziej charakterystycznych, podstawowych przeżyć podmiotu w społeczeństwie doznań" (Schulze 1994, s. 17). W społeczeństwie transformacji „niepewność i rozczarowanie", które są konsekwencją rozwiniętego rynku doznań, stają się szczególnie bolesne, ponieważ to właśnie nowe formy cywilizacji przemysłowej, wolnego rynku i ładu społecznego miały być źródłem dookreślonych i pełnych znaczeń, źródłem samookreślenia. Społeczeństwo transformacji, pełne przewartościowań i poszukiwań, niestabilności i tymczasowości, jest obszarem poszukiwania doznań przeciwstawnych. I choć źródła niepewności i rozczarowania są w obu przypadkach odmienne, bo w pierwszym wynikają one z niedoboru, a w drugim z nadmiaru dóbr, to potrzeba stabilizacji jest kontekstem, który poważnie osłabia zainteresowanie doznaniami dezintegrującymi osobowość i więzi społeczne. Po trzecie, konsumpcja doznań w społeczeństwie transformacji w znacznie większym stopniu niż w ponowoczesnych społeczeństwach zachodnich jest powiązana z wartościami o charakterze nowoczesnym, a także przednowoczes-nym. Powoduje to, iż nie tylko wyspecjalizowane mechanizmy rynkowe, organizacyjne i usługowe, nie tylko zaawansowane technologie konsumpcji określają rodzaje preferowanych doznań. W równym stopniu to nie zasada indywidualizacji i maksymalizacji, ale zasada partycypacji i symbolizacji okres- KONSUMPCJA DOZNAŃ W SPOŁECZEŃSTWIE TRANSFORMACJI la pożądany rodzaj doznań. Wbrew oficjalnej frazeologii społeczeństwa socjalistycznego zasada partycypacji nigdy nie została zrealizowana, zarówno w wymiarze uczestnictwa w życiu politycznym, jak i kulturowym. Na wiele sposobów dochodziło do jej karykaturalnego zaprzeczenia, co rozbudzało tym samym jej potrzebę. W dalece niewystarczający i często iluzoryczny sposób realizowana jest ona współcześnie. Wartości, jakie niesie ze sobą poczucie przynależności, solidarności i wspólnoty, są w społeczeństwie polskim na tyle silne, obudowane symboliką i autentycznym respektem, iż nie tylko tworzy to niezwykle istotny kontekst zasady indywidualizacji, ale określa także typy oczekiwanych doznań. Odmienna sytuacja w sferze wzorców wartości kulturowych w rozwiniętych rynkowo krajach Zachodu i krajach transformacji społecznych, takich jak Pol ska, wzorców głęboko zakorzenionych w mentalności i tradycji wielu środowisk sprawia, iż konsumpcja doznań w znacznie mniejszym stopniu daje się opisać 4 właśnie przez metaforę konsumpcji. W efekcie zarówno walory, jak i zagrożenia mechanizmów rynkowych w odniesieniu do tej sfery rzeczywistości społecznej wykazują i najprawdopodobniej będą wykazywać własną specyfikę. Zasada par tycypacji społecznej oraz uniwersum symbolicznego, gdzie funkcjonują kon kretne doznania, szczególnie te, które wytwarzane są przez rynek, niwelować będą agresywną zasadę indywidualizacji i intensyfikacji, stymulowaną przez ponadnarodowe koncerny produkcyjno-usługowe. Dlatego konsumpcja doznań w społeczeństwie transformacji nie będzie powieleniem jej cech i dynamiki opi sanych przez Schulzego. Czym innym jest bowiem konsumpcja, a czym innym świat doznań, znacznie bardziej uspołeczniony, przeniknięty bogatą symboliką świata kultury, religii i zbiorowej pamięci Polaków. ... . • ?-..., BIBLIOGRAFIA .,; ;.-..?..- Bell D. (1994). Kulturowe sprzeczności kapitalizmu (przekł. S. Amsterdamski). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. ••_,!.> -.-: - Ewen S. (1988). Ali Consuming Images. The Politics of Style in Contemporary Culture. New York: Basic Book Inc. Giddens A. (1990). The Conseąuences of Modernity. Oxford: Polity Press. Hałas E. (2001). Symbole w interakcji. Warszawa: Oficyna Naukowa. Lash S., Friedman J. (red.) (1992). Modernity and Identity. Oxford, Cambridge: Blackwell. Schulze G. (1992). Die Erlebnisgesellschaft. Kultursoziologie der Gegenwart. Frankfurt, New York: Campus Verlag. Schulze G. (1994). Metamorfozy. Warszawa: Goethe Institut. 87 BARBARA FRĄTCZAK-RUDNICKA DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA 88 Transformacja gospodarcza w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat spowodowała ogromne zmiany w możliwościach i sposobie odgrywania ról konsumenckich. Rynek konsumenta zastąpił rynek producenta, nastąpiły zmiany siły nabywczej i relacji cen, pojawiły się reklamy, hipermarkety i nowoczesne centra handlowe. Zmiany te dotyczą także dzieci. W ostatnim dziesięcioleciu obserwujemy w Polsce proces przyspieszenia dziecięcej socjalizacji ekonomicznej, w szczególności socjalizacji konsumenckiej. Dzieci coraz wcześniej zaczynają „pojawiać się na rynku", rodzice delegują na nie coraz większy zakres decyzji konsumenckich, także w kategoriach produktów nieprzeznaczonych wyłącznie dla dzieci, lecz dla całej rodziny, przy zakupach zaś pewnych kategorii produktów stają się doradcami dorosłych. Procesy, które możemy obecnie obserwować w Polsce, w znacznym stopniu są powtórzeniem podobnego rozwoju, jaki miał i ma miejsce na Zachodzie, przebiegają one jednak w znacznie szybszym tempie. W Stanach Zjednoczonych 40-50 lat temu dzieci raczej nie postrzegano jako konsumentów, a jeżeli już, to patrzono na niejako na przyszłych konsumentów. Dzieci miały swoje pieniądze, ale przede wszystkim w formie oszczędności. Kieszonkowe, jakie wówczas otrzymywały, było zdecydowanie mniejsze, a rodzice często decydowali, jaki jego procent ma być odkładany. Od tego czasu wrosły nie tylko zasoby pieniężne, jakimi dzieci same dysponują, lecz także wzrastał ich udział w wielu decyzjach zakupowych rodziny, a pieniądze zdecydowanie wolą obecnie wydawać niż odkładać (McNeal 1990/1991). DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA 1. POWODY ZAINTERESOWANIA SOCJALIZACJĄ ?; ? I ZACHOWANIAMI KONSUMENCKIMI DZIECI ' Powody zainteresowania socjalizacją i zachowaniami konsumenckimi dzieci są różne w zależności od punktu wyjścia. Oprócz wzglądów czysto poznawczych, badania nad tą dziedziną stymulowane były dwojako: chęcią wykorzystania wiedzy w celu zwiększenia efektywności działań marketingowych lub obawami i chęcią ochrony dzieci przed zbyt nachalnym marketingiem (głównie przed wpływem reklamy, któremu jak się często sądzi, dzieci miałyby wyjątkowo łatwo ulegać). Względy merkantylne wiążą się przede wszystkim z faktem, że rynek dziecięcy jest duży i bardzo dynamicznie się rozwija (dzieje się tak od wielu lat na Zachodzie, a ostatnio także w Polsce). Względy społeczne wiążą się głównie z działaniem reklamy i jej wpływem na dzieci oraz z pytaniem, czy dzieci, ze względu na swoje ograniczone możliwości poznawcze, potrzebują jakiejś specjalnej ochrony, która nie jest potrzebna dorosłym konsumentom. Dzieci w ograniczonym stopniu mogą same dokonywać czynności praw nych - a taką czynnością jest umowa kupna-sprzedaży. Do 13. roku życia dziec ko nie ma zdolności do czynności prawnych, a między 13. i 18. rokiem życia ma ograniczoną zdolność (Kodeks cywilny, art. 14 § 2 i 20; za: Sowa 2002). Oznacza to, że dzieci młodsze niż 13-letnie mogą samodzielnie zawierać umo wy jedynie powszechnie zawierane w drobnych, bieżących sprawach życia codziennego. Pełnoprawnymi podmiotami rynku dzieci stają się dopiero w chwili uzyskania pełnoletności. ?.„-.,„?-.-. Mimo to dzieci są ważnymi konsumentami. Po pierwsze dlatego, że wywierają wpływ na szereg decyzji zakupowych podejmowanych w rodzinie, dotyczących produktów kupowanych dla nich oraz wielu innych, przeznaczonych dla całej rodziny. Po drugie dlatego, iż dysponują znacznymi sumami pieniędzy, które wydają mniej lub bardziej samodzielnie. I wreszcie dlatego, że z dzieci -jak wiadomo - wyrastają dorośli, a socjalizacja konsumencka, jakiej podlegają w okresie dzieciństwa i wczesnej młodości, ma niebagatelny wpływ na ich późniejsze zachowania konsumenckie. Dzieci w Polsce jest dużo: mamy ponad 10 min dzieci w wieku 0-18 lat. Z tego, prawie 3 min jest w wieku do 6 lat i ponad 5 min w wieku 7-15 lat. To jedna z większych populacji dziecięcych w Europie. W 42% polskich gospodarstw domowych są dzieci w wieku do 18 lat (GUS 2000). O ważności dzieci dla badaczy rynku i marketerów decyduje wiele trendów społecznych i ekonomicznych. Przede wszystkim, rozwój i wzrastanie dzieci powoduje, że potrzebują one częstszych i relatywnie większych zakupów. W rodzinach występują też preferencje dla ich potrzeb. Także w Polsce, nawet w obecnej, pogarszającej się sytuacji ekonomicznej, zakupy dla dzieci realizowane są w pierwszej kolejności i są mniej ograniczane niż zakupy dla doro- 89 1 BARBARA FRĄTCZAK-RUDNICKA słych. Ponadto, dzieci wykazują aktywność rynkową coraz wcześniej (już od 4-6 lat samodzielnie występują na rynku). Rodzice coraz wcześniej i częściej dają dzieciom pieniądze do własnej dyspozycji. Praca zawodowa matek, wzrost liczby rodzin niepełnych sprzyjają wczesnemu podejmowaniu ról konsumenc kich. A także, ze względu na swoje cechy psychospołeczne (dynamizm, otwar tość, ciekawość, wyczulenie na grupy odniesienia itp.), dzieci stosunkowo ła two ulegają wpływom rówieśników i różnego rodzaju mód. Stan posiadania rówieśników stanowi dla nich bodziec do zakupów, któremu rzadko potrafią się oprzeć. tó.y^ ,i':' <;a:rjv>i.i :,,?.•?>;.: -????;•. ?>???. W ciągu ostatnich 40 lat na świecie rynek dziecięcy jest jednym z najszyb ciej rosnących rynków. Na przykład, w Stanach Zjednoczonych przez ostat nich kilkanaście lat jego wartość wzrosła kilkukrotnie. W Polsce, mimo wy stępujących trendów demograficznych - liczba dzieci maleje i dalej będzie malała1 - wydatki na dzieci zwiększają się systematycznie, rynek „dziecięcy" rośnie szybciej niż cały rynek. Pozwala to sądzić, iż podobnie jak w krajach zachodnich, będzie następował rozwój jakościowy tego rynku, tzn. że wydatki jednostkowe na dziecko będą odzwierciedlały zapewnienie mu więcej oraz/ lub lepszych dóbr (Merta-Olejniczuk 2001). , . - Tabela 1. Wartość rynku dziecięcego w Polsce (w mld zł)* ? ? 1993 r. 1998 r. 2000 r. 2001 r. 2003 r. 18,6 40,0 44,6 49,5 51 ' Według szacunków Mcrty-Olcjniczuk z Instytutu Rynku Wewnętrznego i Konsumpcji. Wartość rynku dziecięcego w Polsce stanowi kilkanaście procent wartości całego rynku konsumpcyjnego. W roku 2001 oszacowano go na 49,5 mld zł. Z tego 4,5 mld zł to zakupy własne dzieci (np. z kieszonkowego), a 8,7 mld zł to zakupy z funduszów celowych dzieci (tzn. z pieniędzy każdorazowo przekazywanych im na określony cel, np. na zakup odzieży, butów, środków higieny itp.). Wartość zakupów dóbr dla domu i dla rodziców, realizowanych pod wpływem i przy współudziale dzieci, szacuje się na 5-6% wartości rynku dóbr konsumpcyjnych. W 2003 r. szacuje się, że wartość artykułów zakupionych dla dzieci i młodzieży (0-19 lat) wyniesie 51 mld zł, co oznacza, że od 1993 r. bardziej niż podwoiła się ona. Na dodatkowe 5,5 mld zł szacowane są wydatki na zakupy dla całej rodziny, na które dzieci wywierają wpływ (Bieńczak 2003 za: Merta--Olejniczuk2001). 1 W roku 1991 dzieci do 14. roku życia stanowiły 24,6% ogólnej liczby ludności; w 2001 -już 90 tylko 18,2% (GUS 2003). DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA 2. TEMATY NAJCZĘŚCIEJ PODEJMOWANE W BADANIACH NAD SOCJALIZACJĄ I ZACHOWANIAMI KONSUMENCKIMI DZIECI Badania empiryczne nad socjalizacją ekonomiczną i konsumencką zaczęto prowadzić w latach 50-60. W 1974 r. sformułowano następującą definicję socjalizacji konsumenckiej: „to proces nabywania przez młodych ludzi umiejętności, wiedzy i postaw istotnych dla ich funkcjonowania w roli konsumentów na rynku" (Ward za: John 1999). Od tego czasu przeprowadzono bardzo dużo badań (najwięcej w USA) koncentrujących się przede wszystkim na następujących zagadnieniach: -31 ,tsV • jaki jest stosunek między strukturą ekonomiczną społeczeństwa a pojęciami i zachowaniami ekonomicznymi jego najmłodszych członków; • jaki jest rozwój poznawczy dziecka w dziedzinie konsumpcji - jak rośnie jego wiedza na temat produktów, marek, reklamy, cen itp. oraz umiejętności jej integracji i interpretacji; jakie są stadia poznawcze charakterystyczne dla określonych grup wiekowych; . • ;. • jakie są wykorzystywane strategie podejmowania decyzji konsumenckich (jakie cechy produktu są brane pod uwagę przy zakupie, czy i jak rozumiana jest relacja ceny do wartości itp.); • jaka jest rola i wpływ dzieci na zachowania konsumenckie rodziców (m.in. jakie są strategie negocjacyjne dzieci) (John 1999; Webley 2001). Po 1972 r. pojawiło się dużo badań dotyczących tego, jak dzieci reagują na reklamę. Było to wynikiem raportu Federalnej Komisji Handlu USA ostrzegającej przed niekontrolowanym wpływem reklamy na dzieci. Jak już wspominano, dzieci są atrakcyjnym i rozwojowym segmentem kon sumentów, dostrzeżonym i docenianym przez marketerów. Najczęściej badane (jakościowo i ilościowo) zagadnienia dotyczą produktów i komunikatów (re klama i BTL) kierowanych do dzieci. Są to zazwyczaj: ..-.-: . ; • badania reklam (przede wszystkim pretesty); • badania nowych produktów; » '; •. • badania opakowań i nazw; . -. .,-. • badania nawyków i przyzwyczajeń konsumpcyjnych dzieci; • badania mód i popularności postaci medialnych (czy np. tazosy z Pokemo- nami jeszcze będą w stanie sprzedać kolejne opakowania chipsów, czy też należy już się rozglądać za jakimś nowym gadżetem); • badania procesów decyzyjnych w rodzinie (rodzinne zakupy, fastfood, inne rozrywki); '.-.>?.?'•."<: ' ;•; • generowanie pomysłów kreatywnych z udziałem dzieci w celu rozwoju no wych produktów2 (Kaladjian 1996). .:~"?;;: ?; • Tzw. Idea Generation; metoda wykorzystywana m.in. przez Microsoft, Levi's. 91 BARBARA FRĄTCZAK-RUDNICKA 3. SOCJALIZACJA KONSUMENCKA „Nauka" zachowań konsumenckich nie odbywa się zazwyczaj w drodze zamierzonego uczenia. Rodzice są modelami dla dziecka: ono obserwując, uczy się pewnych wzorów zachowań i od nich przejmuje pewne wartości. Dzieci nie tylko śledzą rozmowy i decyzje rodziców, lecz także podejmują, a nawet inicjują dyskusje. Ponadto, dzieci same dysponują określonymi sumami, w praktyce uczą się więc obchodzić z pieniędzmi, podejmować decyzje konsumenckie i ponosić ich skutki. Oczywiście, rodzice mogą również świadomie wprowadzać dzieci w dylematy i decyzje zakupowe, uczyć „wartości pieniądza", zachęcać do oszczędzania itp. W rodzinie dziecko nabywa wiele umiejętności, które bezpośrednio wiążą się z zachowaniami konsumenckimi. Może to być, przykładowo, przywiązanie do pewnych marek, firm; przekonanie, w jakich sklepach warto robić zakupy; jak zarządzać budżetem itp., itd. Część „nauki", jaką dziecko wynosi z domu, wiąże się z zachowaniami konsumenckimi bardziej pośrednio, przez styl życia; ukształtowane w rodzinie nawyki i gusty, dotyczące na przykład tego, jakie ubrania są odpowiednie, na jakie okazje, w jaki sposób podjąć gości, co jest „ładne", „szykowne", w jaki sposób spędzać wolny czas itp. Przykład wpływu pierwszego typu dotyczy np. rynku ubezpieczeń. W Sta nach Zjednoczonych istnieje około 600 różnych firm ubezpieczeniowych. Ba dania wykazały, że prawie 40% rodzin ubezpieczało samochód tam, gdzie ubez pieczali swój samochód rodzice męża. Jak widać z poniższych danych, z wiekiem ten wpływ maleje, ale nie znika całkowicie; odpowiedni odsetek wynosi: . • 65%, gdy małżonkowie są w wieku dwudziestukilku lat, . • 55%, gdy małżonkowie są w wieku trzydziestukilku lat, ? ?.?*-?? • 25%, gdy małżonkowie są w wieku powyżej pięćdziesięciu lat (Wilkie 1990)! Wpływy pierwszego typu (bezpośrednie) maleją wraz z wiekiem, ale nie znikają całkowicie. Wpływy drugiego typu (pośrednie) są trwalsze. Efekty socjalizacyjne stają się silniejsze w przypadku produktów codziennego użytku niż w wypadku „dużych, ważnych" zakupów. Efekty socjalizacyjne są równie silne wśród mężczyzn, jak i kobiet i maleją z wiekiem, ale zazwyczaj nie znikają zupełnie (Wilkie 1990). Należy jednak pamiętać, że dotyczy to przede wszystkim stabilnego rynku, gdzie te same produkty, marki, firmy i wzory konsumpcji występują przez wiele lat. Rola grup odniesienia w socjalizacji konsumenckiej jest przede wszystkim normatywna - opinie kolegów lub koleżanek o produkcie są bardzo ważną determinantą jego wyboru. Wpływ informacyjny jest natomiast mniejszy. Pod tym względem dużo ważniejszy okazuje się wpływ reklamy (Sowa 2002). 92 DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA 4. PODEJMOWANIE DECYZJI ZAKUPOWYCH W RODZINIE Należy w tym momencie wspomnieć, iż trudno jest badać wpływ dzieci na decyzje konsumenckie w rodzinie, ponieważ dzieci (tak jak inni członkowie rodziny) występują w różnych rolach konsumenckich. Może to polegać na: • gromadzeniu informacji (chodzenie po sklepach, czytanie ogłoszeń, studio wanie reklam, rozmowy z kolegami itp.); • uleganiu wpływowi lub wywieraniu wpływu; • podejmowaniu ostatecznej decyzji o zakupie; •-?•???-. • dokonywaniu zakupu; • konsumpcji (może to dotyczyć bądź całej rodziny, bądź samego dziecka lub innych jej poszczególnych członków). ; Trzeba uzmysłowić sobie, że decyzja o zakupie ma charakter złożony i różne jej aspekty mogą być realizowane przez różnych członków rodziny. Można wyodrębnić w pełni autonomiczne decyzje dziecka (decyduje ono o zakupie produktu, wybiera jego markę, a także miejsce i okoliczności zakupu) oraz częściowo autonomiczne (np. dziecko wysłane po lody wybiera sklep i markę produktu; natomiast o zakupie i ilości zdecydowała matka). Istnieją też decyzje podejmowane wspólnie, przez wszystkich lub kilku członków rodziny. Inna trudność w badaniu decyzji konsumenckich w rodzinie polega na tym, że w zależności od tego, kogo o nie pytamy, niejednokrotnie uzyskujemy różne odpowiedzi. Wynika to z tego, że każdy subiektywnie ocenia swój wkład i swoją rolę w podejmowanych decyzjach. Mimo tych trudności warto zapoznać się z niektórymi danymi pozwalającymi przynajmniej z grubsza oszacować wpływ dzieci na zakupy. Ocenia się, że w Stanach Zjednoczonych dzieci wpływają na około 20-80% zakupów (w zależności od kategorii) tzw. dóbr szybko zbywalnych (Siegle 1997). W trakcie zakupów dzieci oddziałują na decyzje o zakupie lub wyborze marek różnych produktów. W USA i w Europie Zachodniej mają one największy wpływ na „rodzinne" zakupy następujących produktów: przekąski (chipsy, słodycze, lody), napoje gazowane, jogurty, keczup (USA), makaron (Włochy) oraz szampon i pasta do zębów. W Polsce dzieci (w wieku 4-16 lat) decydują lub współdecydują o zakupie jogurtów i serków w 82% rodzin (posiadających dzieci w tym wieku), napojów gazowanych - w 70% rodzin, płatków śniadaniowych - w 63% rodzin, pasty do zębów - w 50% rodzin, szamponu do włosów - w 38% rodzin. Dzieci wpływają także na zakupy towarów, z których bezpośrednio nie korzystają, np. na zakupy płynu do mycia naczyń-w 14% rodzin, proszku do prania - 12% lub płynu do zmiękczania tkanin -w 11% rodzin (Frątczak-Rudnicka 2001). Współdecydowanie o zakupach „rodzinnych" jest odmienne w przypadku różnych kategorii produktów i różnych grup wiekowych (im starsze dzieci, tym większy wpływ). Także płeć dziecka ma znaczenie - chłopcy w mniej- 93 lir BARBARA FRĄTCZAK-RUDNICKA szym stopniu uczestniczą w zakupach rodziny, a ich udział koncentruje się wokół sprzętu RTV, sprzętu sportowego i komputerowego. Dziewczęta natomiast częściej uczestniczą w podejmowaniu wspólnych decyzji, dokonują zakupów dla rodziny oraz towarzyszą rodzicom przy zakupach (Sowa 2002). Dzieci ze wsi charakteryzują odmienne zachowania konsumenckie niż dzieci miejskie: te pierwsze mają mniejszy wpływ na decyzje konsumenckie podejmowane w rodzinie. Rzadziej uczestniczą w zakupach dorosłych, rzadziej samodzielnie kupują żywność, preferują produkty marek znanych od lat (np. Coca-Colę), podczas gdy dzieci miejskie częściej wybierają nowości rynkowe (Frugo, Fanta) (Sowa 2002). Stosunkowo nowym trendem, obecnym zarówno na Zachodzie, jak i w Polsce, jest rosnący wpływ dzieci przy zakupach technologicznie zaawansowanych urządzeń - komputerów, sprzętu grającego, telefonów komórkowych itp. Dzieci stają się w coraz większym stopniu doradcami rodziców w tym względzie, często lepiej są zorientowane w ofercie, parametrach użytkowych itp. Według danych Demoskopu (z 1999 r.), 38% rodziców dzieci w wieku 11-16 lat korzystało z ich rady przy zakupach sprzętu grającego (Frątczak-Rudnicka 2001). Według innych danych, pod koniec lat 90. co trzeci 7-12-latek towarzyszył rodzicom przy zakupach sprzętu TV (Łaciak 2003). Badacze amerykańscy donoszą, iż w wypadku około 20% zakupów samochodów rodzinnych, na ich wybór miały wpływ dzieci (Siegle 1997). Wyrazem tego trendu jest np. akcja Chevroleta, polegająca na rozsyłaniu pocztą lakierowanych rozkładanych książeczek dla dzieci (John 1999). Dzieci towarzysząc rodzicom w zakupach, niejednokrotnie namawiają ich do zakupu różnego rodzaju produktów. Tylko jedna czwarta rodziców twierdzi, że nie ulega namowom dzieci w czasie zakupów (Łaciak 2003). 64% polskich rodziców dzieci w wieku 4-16 lat zabiera je ze sobą na zakupy co najmniej raz w tygodniu. Czyni tak aż 71 % rodziców dzieci w wieku 7-10 lat i 54% rodziców dzieci w wieku 11-16 lat (Frątczak-Rudnicka 2001). Dzieci robią także samodzielne zakupy dla całej rodziny. Na przykład, w 44% rodzin, dzieci w wieku 7-10 lat robią takie zakupy co najmniej raz w tygodniu; w przypadku dzieci w wieku 11-16 lat, odsetek ten wzrasta do 62% (Frątczak--Rudnicka2001). Dzieci oczywiście dokonują także licznych zakupów zupełnie samodzielnie, „z własnych pieniędzy". W wypadku dzieci młodszych ich przedmiotem są przede wszystkim: słodycze, napoje, chipsy, komiksy i zabawki; a dzieci starszych: także słodycze, napoje i słone przekąski oraz pisma, kasety/płyty muzyczne, ubrania, sprzęt sportowy, kosmetyki, bilety do kina itp. Polskie dzieci prezentują się pod tym względem podobnie jak dzieci z krajów zachodnich, a oczywiste różnice wynikają z mniejszej zamożności polskiego społeczeństwa (Frątczak-Rudnicka 2001). ., 94 DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA 5. DZIECI I REKLAMA -??- Dość powszechne przekonanie o wielkiej naiwności dzieci i ich całkowitej bezbronności wobec reklamy raczej nie znajduje potwierdzenia w badaniach empirycznych, chociaż wnioski nie są konkluzywne (m.in. Bjurstrom 1995; Goldstein 1994). Oczywiście, stosunek dzieci do reklamy oraz wpływ reklamy na dzieci zależy od ich wieku. Ogólnie wiadomo, że wiek, w którym dzieci nabywają umiejętności rozumienia funkcji reklamy, obniża się. Dzieci w wieku 4-5 lat w większości potrafią odróżnić reklamę od innych programów, ale nie rozumieją jej funkcji perswazyjnej i marketingowej. Lubią reklamy i ufają im. Dzieci w wieku 6-7 lat niemal w pełni odróżniają reklamę od innych programów, rozumieją jej funkcję perswazyjną i handlową. Pojawia się krytycyzm wobec reklam, a także rozumienie symbolicznych wymiarów konsumpcji. Dzieci w wieku 8-11 lat rozumieją funkcje reklam i doceniają ich walory rozrywkowe, ale cechuje je znaczny krytycyzm. Dzieci bowiem bardzo szybko uczą się sceptycyzmu wobec reklamy, między innymi na podstawie własnych - często negatywnych - doświadczeń z reklamowanymi produktami (Goldstein 1994). Nie ma jednoznacznych wniosków na temat tego, jaki i jak silny wpływ wywierają reklamy na decyzje o zakupach. Większy jest wpływ na wybór marki, a mniejszy na wybór kategorii produktu. Oprócz reklamy, na dzieci silnie(ej) oddziałują inne czynniki, takie jak grupa rówieśnicza, rodzice, środki masowego przekazu. Trudny do oszacowania i oddzielenia od innych wpływów jest skumulowany efekt długotrwałej ekspozycji na reklamy, np.: kształtowane preferencje dietetyczne (słodkie, tłuste, niezdrowe jedzenie), stereotypy przekazywane za pośrednictwem reklam, fałszywa wizja rzeczywistości (jak ludzie mieszkają, co robią, jakie stosunki panują w rodzinie itp.), wartości materialistyczne. Czy zatem należy chronić dzieci przed reklamą? Podobnie jak i dorosłych odbiorców, trzeba je chronić przed reklamą nieuczciwą, wprowadzającą w błąd, biorąc zwłaszcza pod uwagę większą „bezbronność poznawczą" małych dzieci. Regulacje (prawne i wewnętrzne kodeksy) dotyczyć mogą m.in.: czasu, jaki reklamy mogą zajmować w programach dziecięcych, wykorzystywanych środków (sposób prezentacji produktów, rodzaje apeli itp.) oraz zachęcania do niebezpiecznych zachowań. Czy całkowity zakaz reklamy kierowanej do dzieci byłby potrzebny i skuteczny? Wydaje się, że nie. Dzieci oglądają (znają, pamiętają, lubią) bardzo dużo reklam nie do nich kierowanych. Zakazy takie mają też negatywne skutki uboczne. Otóż w krajach, gdzie je wprowadzono (Szwecja, Grecja), bardzo obniżył się poziom pokazywanych w telewizji programów dla dzieci, gdyż przestały napływać środki ze strony reklamodawców (Carlisle 2002). Oprócz tego, dzieci uzyskują informacje rynkowe również z wielu innych źródeł - z własnego doświadczenia, od kolegów i krewnych. Doświadczenie 95 i BARBARA FRĄTCZAK-RUDNICKA uczy je, które produkty są złe, a które dobre, które „obietnice" reklamy się sprawdzają, a które nie, a nawet tego, że produkty - poza funkcjami, jakie pełnią- mają także znaczenie społeczne (Moore, Lutz 2000). W pewnym sensie dzieci „same się obronią" - szybko bowiem nabywają sceptycyzmu i dystansu wobec reklamy! Skuteczniejsza od zakazu wydaje się być edukacja konsumencka. Zachodnie organizacje konsumenckie mają bardzo wiele doskonałych programów tego typu dla dzieci, rodziców, nauczycieli. 96 ,- r 6. DZIECI i MARKI ; ;^. ^: Dzieci zaczynają rozwijać preferencje wobec marek (produktów zarówno dziecięcych, jaki i „dorosłych" - np. benzyna, RTV, mydła) w wieku przed szkolnym (McNea 1999). Już dzieci 3-letnie rozpoznają marki. 73% amery kańskich rodziców dzieci w tym wieku twierdzi, że proszą one o zakupy okre ślonych marek produktów (John 1999). * .- Na rynku istnieje wiele marek adresowanych do młodszych dzieci i do nastolatków. Natomiast bardzo mało jest marek stworzonych z myślą o dzieciach 11-12-letnich, a więc w wieku „przejściowym". Ciekawe badanie dotyczące właśnie tej grupy przeprowadziła międzynarodowa agencja badawcza IPSOS w 13 krajach (także w Polsce). W tym wieku dzieci oscylują pomiędzy poszukiwaniem rady dorosłych a wartościami rówieśników. Ponieważ nie mają marek adresowanych bezpośrednio do siebie - „adaptują" marki przeznaczone dla dzieci starszych - marki młodzieżowe. Najbardziej angażujące emocjonalnie są dla nich marki i produkty z kategorii: ubrania sportowe (i obuwie), telefony komórkowe, napoje, przekąski oraz fastfood. Dziewczęta są bardziej zaangażowane emocjonalnie w marki związane z modą i makijażem, a chłopcy w marki związane z elektroniką, konsolami gier, sprzętem high tech. Ulubione marki w tej grupie wiekowej to te, które dostarczają wyraźnych wzorców do naśladowania - o wyraźnej osobowości, aspiracyjne (oferujące pożądany styl życia), silnej komunikacji i dostępne (czyli takie, z którymi stykają się często, ale także dostępne cenowo). Natomiast marki odrzucane to przede wszystkim marki i kategorie produktów funkcjonalnych bądź takie, które wykorzystują w swojej reklamie komunikację funkcjonalną, ta bowiem trafia przede wszystkim do rodziców i nie jest zbyt interesująca dla dzieci. Odrzucane są także marki adresowane do młodszych dzieci oraz te postrzegane jako mało dynamiczne bądź przestarzałe (IPSOS 2003b). W Polsce 11-12-latkowie są, z jednej strony, bardzo podobni, a z drugiej, różni od równolatków z innych krajów. Jeżeli chodzi o marki produktów, z którymi dzieci stykają się na co dzień (napoje, słodycze, kosmetyki), postrzeganie marek i ich wizerunki są podobne jak w innych krajach. Dzieci wyraźnie DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA wyodrębniają marki w tych kategoriach i różnicują ich wizerunki. Inaczej rzecz się ma w wypadku droższych produktów (odzież, artykuły hi-fi). Tu różnicowanie często odbywa się na zasadzie - produkt markowy vs. produkt niemar-kowy. Produkty te są mniej dostępne, dzieci mają z nimi rzadszy kontakt, co powoduje, że ich wizerunki są słabo zróżnicowane (IPSOS 2003b). . ,.V -;. I .,.«: 7. DZIECI i FINANSE -^.., r,,>n. ? ?,. Rodzice dają dzieciom pieniądze, aby ich uczyć roli i umiejętności konsumenckich, albo po prostu po to, aby im sprawić przyjemność. W Polsce dzieci w wieku 7-16 lat jakiekolwiek pieniądze do własnej dyspozycji dostają w ponad trzech czwartych rodzin. Dawanie im pieniędzy jest oczywiście związane z wiekiem. Dzieci w wieku 4-6 lat dostają pieniądze w 34% rodzin (ale także dzieci młodsze miewają „własne" pieniądze), dzieci w wieku 7-10 lat - w 67% rodzin i dzieci w wieku 11-16 - w 83% rodzin (Frątczak-Rudnicka 2001). Posiadanie własnych pieniędzy deklaruje obecnie 90% nastolatków. W ciągu ostatnich lat3 czterokrotnie zmniejszył się odsetek młodzieży, która nie otrzymuje pieniędzy na swoje potrzeby, zaś wysokość otrzymywanych funduszy rośnie (Sowa 2002). Sumy, jakimi dysponują dzieci, zależą od ich wieku - im są one starsze, tym więcej mają pieniędzy. Najwięcej do własnej dyspozycji mają starsze nastolatki, które pracują (dorywczo). Według ostatnich danych agencji badań rynkowych IPSOS, polskie dzieci w wieku 4-18 lat mają do swojej dyspozycji średnio 38 zł miesięcznie. Najstarsze dzieci, w wieku 16-18 lat, otrzymują średnio 57 zł miesięcznie (IPSOS 2003a). Oszczędności gromadzi mniej więcej połowa dzieci w wieku 7-16 lat. Nieco częściej oszczędzają dzieci młodsze (Frątczak-Rudnicka 2001). Międzynarodowe badania porównawcze dotyczące okazji, przy jakich dzieci otrzymują pieniądze, pozwoliły wyodrębnić dwa bardzo różne modele w tym zakresie. Najbliżej pierwszego modelu są Niemcy, a najbliżej drugiego Włochy. Model „niemiecki" polega na tym, że podstawowa część pieniędzy, które dzieci dostają do swojej dyspozycji, pochodzi z regularnie wypłacanego kieszonkowego (raz na tydzień lub raz na miesiąc). Wyraźnie mniejsza część pieniędzy to sumy nieregularnie wypłacane przez rodziców - w zależności od aktualnych potrzeb, możliwości finansowych, czy „humoru" rodziców - oraz pieniądze otrzymywane jako prezenty, zarówno od rodziców, jak i innych krewnych. Niewielka część dzieci otrzymuje też pieniądze za prace wykonywane 3 Badanie prowadzone w latach 1995-2000 nad zachowaniami rynkowymi dzieci i młodzieży w wieku 6-18 lat; na próbie 5005 osób (Sowa 2002). 97 BARBARA FRĄTCZAK-RUDNICKA w domu lub poza domem. 70% dzieci w wieku 7-15 lat regularnie oszczędza. Regularne, według ustalonych zasad otrzymywanie pieniędzy uczy dzieci nie tylko systematycznego planowania wydatków, lecz także umożliwia lepsze nimi gospodarowanie. Model „włoski" polega na tym, że dzieci stosunkowo rzadko otrzymują kie szonkowe, natomiast dużo częściej dostają od rodziców pieniądze nieregular nie lub w formie prezentów. Dzieci bardzo rzadko otrzymują pieniądze za wykonywane prace (lub poza domem). Brak systematycznych, przewidywal nej wielkości dochodów uczy dzieci zupełnie innego stosunku do pieniędzy niż w przypadku modelu „niemieckiego". Wydatki trudniej jest planować, a sto sunek do pieniędzy jest zapewne dużo bardziej „spontaniczny" (dostaję i wy daję na to, co w danej chwili wydaje mi się potrzebne, co jest przeze mnie pożądane). • •,...>. , •..-.?.: -•?? ;?. Tabela 2. Sposób dawania pieniędzy dzieciom (%) Dzieci dostają pieniądze za /jako: NIEMCY WŁOCHY POLSKA Regularne kieszonkowe 87 28 40 Prace wykonywane w domu 8 5 10 Prace wykonywane poza domem 10 3 4 Otrzymywane nieregularnie od rodziców 16 54 58 Otrzymywane jako prezenty (od rodziców, krewnych itp.) 27 37 60 Dane dla Polski: DEMOSKOR 1996 (N = 395; rodzice dzieci w wieku 7-16). Dane dla Włoch i Niemiec: CJMR (Carrick James Market Research) European Child Track 1995; dzieci w wieku 7-15. Jak na tym tle wygląda Polska? Badania przeprowadzone przez Demoskop pokazują, że jesteśmy znacznie bliżej modelu „włoskiego" niż modelu „niemieckiego". Co prawda, więcej dzieci niż we Włoszech dostaje u nas regularne kieszonkowe, ale daleko nam do Niemiec. W zależności od możliwości i „widzimisię" rodziców pieniądze dostaje nawet trochę więcej dzieci niż we Włoszech. Bardzo dużo dzieci otrzymuje też pieniądze od rodziców i krewnych w postaci prezentów z różnych okazji. Tak więc polski model nie jest może aż tak „spontaniczny" jak model „włoski", ale na pewno w mniejszym stopniu uczy systematyczności i oszczędności niż model „niemiecki" (Frątczak-Rudnicka 2001). 98 DZIECI W ROLI KONSUMENTÓW - PRZYSPIESZONA SOCJALIZACJA KONSUMENCKA BIBLIOGRAFIA Bieńczak H. (2003). Klient na dziś i na jutro, Rzeczpospolita, 28 maja. Bjurstrom E. (1995). Children and Television Advertising. A Critical Study of International Research concerning the effects of TV Commercials on Children. The National Swedish Board for Consumer Policies: Institute for Media and Social Research/ Konsument Verket. Carlisle D. (2002). Do children need a commercial break? Health Development Agency, luty-marzec. Frątczak-Rudnicka B. (2001). Dzieci na zakupach, Marketing w Praktyce, nr 8. Goldstein J. (1994). Children and Advertising: Policy Implications ofScholarly Research. London: The Advertising Association. GUS (2000). Rocznik statystyczny. Warszawa: Główny Urząd Statystyczny. IPSOS (2003a). Kieszonkowe naszych dzieci, www.ipsos.pl. IPSOS (2003b). Marki a 11-12-latkowie - wyniki międzynarodowego badania, www.ipsos.plm John D.R. (1999). Consumer socialization of children: A retrospective look at twenty-five years of research, Journal of Consumer Research, vol. 26. Kaladjian L. (1996). Children's qualitative research past and present, QUIRK'S Marketing Research Review, grudzień. Łaciak B. (2003). Dziecko we współczesnej kulturze medialnej. Warszawa: Instytut Spraw Publicznych. McNeal J.U. (1990/1991). From savers to spenders: How children became a consumer market, Media & Yalues, nr 52-53. McNeal J.U. (1999). The Kids Market. Ithaca, NY: Paramount. Merta-Olejniczuk A. (2001). Rynek młodych konsumentów - nowe zjawiska i trendy, referat wygłoszony na konferencji Marketing produktów dla dzieci, Warszawa: Institute for Research International, maj. Moore E.S., Lutz R.J. (2000). Children, advertising and product experiences: A multimethod inąuiry, Journal of Consumer Research, vol. 27. Siegle D. (1997). Merchandising to kids - It ain't childs play! Animation World Magazine, nr 2.7. Sowa I. (2002). Determinanty zachowań nabywczych dzieci i młodzieży, w: Z. Kędzior, E. Kieżel (red.), Konsumpcja i rynek w warunkach zmian systemowych, Warszawa: Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne. Webley L. (2001). W dążeniu do bardziej realistycznej psychologii uspołecznienia ekonomicznego, w: M. Lambkon, G. Foxall, F. van Raaij, B. Heilbrynn (red.), Zachowanie konsumenta. Koncepcje europejskie (przekł. M. Zagrodz-ki). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Wilkie WL. (1990). Consumer Behaviour. New York: John Wiley & Sons. 99 i CZĘŚĆ III POLITYKA W ŻYCIU POLAKÓW MIROSŁAWA GRABOWSKA CIENIE PRL i Przeszłość - ta odległa, bliższa i najbliższa - wyposaża nas i ogranicza. Wiedzą o tym historycy. Wiedzą ekonomiści, że z jednej drogi rozwoju niełatwo jest przejść na inną, tak jak niełatwo jest nadrobić zapóźnienia w rozwoju. Dlatego też zatrudnienie poza rolnictwem czy wielkość sektora prywatnego stanowią podstawowe wskaźniki gospodarcze. A te z kolei niemal bezpośrednio przekładają się na społeczną strukturę, którą badają socjologowie. Socjologowie wiedzą jednak nie tylko, że przeszłość warunkuje makrostruk-turalne wskaźniki - warunkuje także postawy. W następstwie transformacji gospodarki i struktury społecznej wyłonili się ci, którzy na zmianach zyskiwali i ci, którzy tracili: winners i losers. Uzależnienia od przeszłości szukamy również w sferze, by tak rzec, ducha. Typ mentalności znany jako homo sovieticus opisany został przez Aleksandra Zinowjewa (1984) na początku lat 80. i odnosił się -zgodnie z zamysłem autora - do inteligencji rosyjskiej. Był jednak często przywoływany także w Polsce. To ksiądz Józef Tischner przedstawił polskiego „człowieka sowieckiego" - klienta komunizmu, któremu byt określa świadomość („w przeciwieństwie do człowieka, który stara się poddać swój byt wolnej świadomości") i który nie rozpoznając dobra wspólnego, „może podpalić katedrę, byle sobie przy tym ogniu usmażyć jajecznicę" (1992, s. 125-129)'. Psychologowie społeczni mówią o wyuczonej bezradności - specyficznej dyspozycji do działania czy raczej niedziałania, bo do oglądania się na instytucje systemu2. Z kolei od politologów i socjologów polityki coraz częściej sły- i 1 Autor stosuje zatem pojęcie homo sovieticus nie tyle w odniesieniu do członków PZPR czy sympatyków PRL, ile do tych, którzy dobrze czuli się w peerelowskim systemie pracy i władzy, a swoje poczucie godności czerpali z przynależności do „ludu"; w trakcie przemian poczuli się po krzywdzeni i poniżeni, zagubieni, ale i żądni odwetu. 2 Pojęcie wyuczonej bezradności wprowadziła do polskiej literatury socjologicznej Mirosława Marody (1987, s. 122, 1988), wykorzystując pojęcie ukute przez Martina Seligmana (1975). 103 MIROSŁAWA GRABOWSKA szy się o populizmie, swoistej mieszance roszczeń społeczeństwa i obietnic polityków. Owe postawy, typy myślenia i działania przypisuje się oddziaływaniom historii: to komunistyczny system, kontrolujący ludzi, grupy i społeczności, zakazujący i nakazujący, ale i gwarantujący - za cenę podporządkowania - pewne minimum3, osłabił wartości, a umocnił prywatę i cynizm, zniszczył niezależność i odpowiedzialność, a wykreował bierność i bezradność, Leppe-ra i jego elektorat. Jeśli wspominam tu te koncepcje, to nie z intencją ich odrzucenia czy krytyki. Sądzę, że coś w nich jest, choć nie podejmuję tutaj analizy, co to takiego i czy we wszystkich tych koncepcjach to samo. Natomiast sama szukam odpowiedzi na pytanie o wpływ historii na teraźniejszość - o owe cienie, rzucane 5 i przez przeszłość, w zasięgu których żyjemy - w teorii podziałów społecznych Lipseta i Rokkana. Teorię tę staram się zastosować do komunizmu i podziału postkomuniści - antykomuniści (czy niekomuniści). Nie przesądzam, czy wspomniane wyżej wpływy dałyby się wintegrować w tę teorię - nie wykluczam tego, ale w toku rozważań ograniczam się do analizowania sfery politycznej i partyjnej. 1. KOMUNIZM JAKO ŹRÓDŁO PODZIAŁÓW SPOŁECZNYCH Powszechnie znana koncepcja teoretyczna Seymoura Lipseta i Steina Rokkana, zawarta w tekście „Cleavage structures, party systems, and voter alignments" (1967), określa historyczne i społeczne mechanizmy tworzenia się i funkcjonowania partii politycznych na Zachodzie Europy. Próbuję zinterpretować tę koncepcję - bardziej zgodnie z jej duchem niż literą - i odnieść do komunizmu, uznając, że było to zjawisko dzielące społeczeństwa, tak jak kiedyś czyniły to reformacja, demokratyczno-narodowe rewolucje i rewolucja przemysłowa. Te trzy epokowe wydarzenia wygenerowały podziały społeczne i zakorzenione w nich partie polityczne. Komunizm powinien - moim zdaniem - mieć analogiczne konsekwencje. Zarówno instalacja komunizmu, jak i wychodzenie z niego wygenerowały podziały społeczne, kształtując postawy polityczne i zachowania wyborcze, partie i systemy partyjne krajów postkomunistycznych. Przykładem tych procesów będzie przypadek Polski. Nie ma tu miejsca na pełniejszą rekonstrukcję koncepcji Lipseta-Rokkana. Moja interpretacja tej koncepcji odwołuje się do jej warstwy historycznej. Co za tym idzie, przywiązuję większą niż autorzy wagę do problematyki tożsamości i jej roli w przekładaniu podziałów społecznych na polityczne działania4. 104 3 Choć było ono - wedle Zbigniewa Herberta (1983) - „brzydkie i parciane". 4 Problematyka ta jest obecna w tekście „Cleavage structures, party systems, and voter alignments", zarówno explicite, kiedy autorzy piszą o przynależności do „we" yersus „they"groups (s. 3), o po wstawaniu tożsamości narodowej (s. 18-19) i roli partii politycznych w jej umacnianiu (s. 4), o soli- CIENIE PRL Dlaczego jednak odległe wydarzenia z historii Europy Zachodniej - reformacja, demokratyczno-narodowe rewolucje i rewolucja przemysłowa - miałyby ukształtować współczesne Lipsetowi i Rokkanowi systemy partyjne? Dlaczego te wydarzenia, a nie inne? Dlaczego nie struktura społeczna? Można by powtórzyć, że właśnie one podzieliły społeczeństwa, te podziały przetrwały i z czasem nadbudowały się na nich stronnictwa i partie polityczne - tekst „Cleavage structures, party systems, and voter alignments" opowiada po prostu, jak było. Ale dlaczego właśnie tak? Sądzę, że było tak ze względu na charakter owych wydarzeń. Reformacja, demokratyczno-narodowe rewolucje i rewolucja przemysłowa obejmowały całe serie wydarzeń, tworząc procesy: długotrwałe, gwałtowne i złożone, rozgrywające się na poziomie elit, instytucji i mas, wdzierające się w biografie i style życia całych społeczności i pojedynczych ludzi, angażujące ludzkie emocje, wartości i tożsamości. Reformacja - i kontrreformacja - objęła zarówno instytucje (Kościół katolicki, inne kościoły i sekty, państwa, prowincje i samorządne jednostki lokalne, uniwersytety i szkoły), jak i ludzi: obok elit (duchownych, intelektualnych, politycznych), także „prosty lud" na wsiach i w miastach. Tworzono nowe kościoły, zmieniano granice i formowano nowe państwa, obalano stare dynastie, reformowano uniwersytety i zakładano nowe. Subtelne rozważania teologiczne i uniwersyteckie debaty mogły doprowadzić do wypędzenia, wyjęcia spod prawa i ekskomuniki, a nawet na stos lub na szafot. Władcy zabijali, ale i byli zabijani. Mordowano indywidualnie, legę artis lub zdradziecko, ale i masowo, spontanicznie, lecz również w systematycznie prowadzonych wojnach, jak czynili żołnierze króla Szwecji, Gustawa II Adolfa, którzy szli w bój z psalmem na ustach. Wszystko to w imię „prawdziwej wiary", którą szerzono i utrwalano wszelkimi środkami: politycznymi i administracyjnymi, dyplomatycznymi i militarnymi, a także -jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli - propagandowymi. Ambona, katedra uniwersytecka i przede wszystkim druk służyły temu, aby dotrzeć do ludzi ze zreformowanym credo oraz wyrobić w nich i utrwalić nową pobożność. Biblia była wielokrotnie tłumaczona na języki narodowe, a niektóre przekłady, stając się kanonem dla swoich języków, przyczyniły się do ich rozwoju5. Liczba wydań i nakłady budzą zdumienie i respekt nawet z dzi- darności ruchu robotniczego (s. 46), jak i implicite, kiedy autorzy analizują związki podziałów społecznych z działaniami elit i różnicami między opcjami i partiami politycznymi. Por. s. 26—41. Nie była to jednak problematyka centralna; nie była też rozwijana ani przez autorów, ani przez ich następców i kontynuatorów. 5 Luter najpierw przełożył na język niemiecki Nowy Testament, który ukazał się w 1522 r., zaś tłumaczenie całości Biblii zostało opublikowane w 1534 r. Do śmierci Lutra w 1546 r. ukazało się jedenaście wydań! Tłumaczenie Lutra znacząco wpłynęło na rozwój współczesnego języka niemieckiego. Z kolei, przekład Lutrowej wersji na holenderski dokonany przez Jacoba van Liesveldta w 1526 r. wpłynął na kształtowanie się języka holenderskiego. Na angielski przełożył Nowy Testament Wil-liam Tyndale - przekład ten został wydany na kontynencie i był szmuglowany do Anglii - w okresie 105 MIROSŁAWA GRABOWSKA siejszej perspektywy. Pojawiły się wtedy także druki okolicznościowe, jak te po wystąpieniu Lutra na sejmie w Wormacji w 1521 r., które utrwaliły każde jego słowo, każdy gest, a nawet fakt, że w sali obrad było gorąco. Plakaty atakujące mszę świętą, które pokryły mury Paryża, spowodowały - pośrednio - wyjazd Kalwina z Francji. A karykatury przedstawiające księcia Albę, któremu sufleruje diabeł i który depce po ciałach ściętych protestanckich przywódców, niemało zapewne przyczyniły się do kształtowania jego czarnej legendy. To publikacje zwielokrotniły wizerunki charyzmatycznych postaci, męczenników i świętych (dosłownie: Tomasz Morus został kanonizowany), symboliczne sytuacje i powiedzenia: heroiczne - jak Lutra „Takie jest moje stanowisko, inaczej nie mogę" i pragmatyczne -jak Henryka z Nawarry „Paryż wart jest mszy". W ludzkie biografie i style życia reformacja wdzierała się różnorako: przez decyzje polityczne i administracyjne, wojny i migracje, ale także przez to, kogo i za co na lokalnym rynku palono lub ścinano, kto i jak nauczał w pobliskim kościele, jak ten kościół wyglądał, czy Biblia była używana, czy też nie, jak się modlono, co zalecano lub nakazywano robić, jak żyli sąsiedzi. Wyznania protestanckie nie tylko Biblię upowszechniły, lecz także uczyniły zeń pierwsze i jedyne źródło argumentacji, nie tylko umożliwiły jej lekturę, ale i ją nakazywały. Biblia, kaznodzieja i sąsiedztwo, identyfikacje lokalne i ponadlokalne -jacyś bohaterowie i pieśni - to, co „oni" zrobili „nam" (zawsze niegodne) i to, co „my" zrobiliśmy „im" (zawsze sprawiedliwe, słuszne i zbawienne), wiara i pasja, i nienawiść, ale i organizowana przez władze lub społeczność lokalną i wyznaniową systematyczna edukacja... Jeśli wszystko to trwa przez lata i pokolenia, to trudno, aby się nie zakorzeniło: Genewa naprawdę zaczęła różnić się od Paryża, Holandia od Belgii, a pury-tanie od anglikanów. Wielka polityka i lokalna, codzienna działalność formacyjna podzieliły społeczeństwa. Ponieważ wszystkie te długotrwałe procesy przebiegały w wysokich temperaturach emocjonalnych i od początku podlegały instytucjonalizacji w formie nowych kościołów i wyznań (stanowiących pewną całość: doktryny, organizacji kościoła i indywidualnej pobożności), więc podziały zakorzeniły się w ludzkich tożsamościach i okazały się trwałe. Podobnie było z demokratyczno-narodowymi rewolucjami i rewolucją przemysłową. Właśnie dlatego wygenerowały one trwałe podziały, manifestujące się w wielu sferach życia społecznego, m.in. w sferze instytucjonalnej. 106 1525-1528 wydrukowano 18 000 egzemplarzy! W 1538 r. Henryk VIII nakazał tłumaczenie Biblii, które było gotowe w 1539 r. i ze względu na rozmiary księgi nazwane zostało Wielką Biblią (pierwsze wydanie liczyło 2500 egzemplarzy). W 1557 r. angielski wzbogacił się jeszcze o Biblię Genewską, nazwaną tak od miejsca powstania tłumaczenia opracowanego przez grupę uchodźców, m.in. Johna Cnoxa. Przekładem kanonicznym stała się Biblia Króla Jakuba - zbiorowe przedsięwzięcie podjęte z inicjatywy króla Jakuba I w 1604 r., a ukończone w roku 1611. Do połowy XVI w. Biblię przetłumaczono na duński i szwedzki, a francuski miał nawet dwa przekłady - protestancki i katolicki. CIENIE PRL Historyczna interpretacja koncepcji Lipseta-Rokkana uzasadnia, jak sądzę, oczekiwanie, że i późniejsze, bliższe współczesności wydarzenia czy procesy, które charakteryzowałyby się takimi właściwościami, również wygenerują trwałe, wielorako manifestujące się podziały. Komunizm stanowi całą serię czy wiązkę takich wydarzeń i procesów: długotrwałych, gwałtownych i złożonych, rozgrywających się w różnych sferach rzeczywistości społecznej, m.in. w ekonomii, polityce, kulturze, i na różnych jej poziomach - elit, instytucji i mas -wdzierających się w biografie i style życia całych społeczności i pojedynczych ludzi, angażujących ludzkie emocje, wartości i tożsamości. Nie ma tu miejsca, a i potrzeby, by przypominać historię Polski i krajów Europy Środkowej po II wojnie światowej. Nie może być jednak wątpliwości, że system komunistyczny od początku napotykał opór, ale i poparcie, zaś okresowe wybuchy niezadowolenia społecznego oraz podejmowane próby reform obecne były praktycznie przez cały czas jego istnienia, choć ujawniały się w różnym czasie i z niejednakową siłą w poszczególnych krajach komunistycznych. Wprowadzanie oraz umacnianie i rozbudowa komunizmu objęły -jak reformacja - zarówno instytucje (instytucje władzy państwowej, porządek ekonomiczny, partie polityczne i stowarzyszenia dobrowolne, kościoły, media, uniwersytety i szkoły), jak i ludzi: elity (polityczne, intelektualne) oraz „lud pracujący miast i wsi". W Polsce istniała zorganizowana opozycja, legalna (przede wszystkim PSL, które do maja 1946 r. wydało 447 tys. legitymacji członkowskich [Friszke 1994, s. 30], ale także środowiska katolickie) i podziemna, także zbrojna: AK i jej „cywilna" sukcesorka WiN oraz Stronnictwo Narodowe i Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, i Narodowe Siły Zbrojne -Organizacja Polska. Nawet członków legalnego PSL mordowano6, skazywano na wysokie wyroki, nękano7. Lider PSL, Stanisław Mikołajczyk, uciekł w końcu z kraju. Komuniści walczyli o władzę wszelkimi środkami: politycznymi i niepolitycznymi (fałszując referendum 1946 r. i wybory 1947 r.), policyjnymi i sądowymi, eliminując konkurentów za pomocą wyroków sądowych, a nawet skrytobójczych mordów, społecznymi i propagandowymi. Te same środki stosowano dla umocnienia władzy i systemu. W ludzkie biografie i style życia komunizm wdzierał się różnorako: przez decyzje polityczne i ekonomiczne, organizacje zakazane i nakazane, przez to, co działo się w miejscu pracy i w szkole, przez cenzurę, propagandę, ograniczanie Kościoła. Z jednej strony, pojawili się i działali funkcjonariusze aparatu represji, I sekretarz, gorliwy członek partii czyjej sympatyk, a z drugiej strony, starali się jakoś żyć młodzi ludzie do niedawna walczący w AK, członek PPS czy PSL przeciwny nowym porządkom, ktoś, komu znacjonahzowano własność, ktoś głęboko wierzący. Byli bohaterowie 6 W okresie przed wyborami 1947 r. zamordowanych zostało - według niepełnych obliczeń - 150 działaczy PSL (por. Friszke 1994, s. 34). - ^ 7 Podobna była strategia traktowania partii chłopskich w innych krajach regionu. 107 MIROSŁAWA GRABOWSKA 108 i pieśni, jakieś identyfikacje, wielkie emocje, ale i organizowana przez władze systematyczna edukacja. ? ?: \v;, - ; r-...-r.rż?-?'.. Wszystko to - polityka i propaganda władz, ale i indywidualne wybory (czy wstąpić do partii, czy praktykować otwarcie, czy słuchać Wolnej Europy etc.) - dzieliło ludzi, a jeśli podział trwa przez lata, to trudno, by się nie zakorzenił. Zwłaszcza że dodatkowo podział ów wzmacniany był okresowymi wybuchami konfliktu, jak np. na Węgrzech w 1956 r.8, w Czechosłowacji w 1968 r. czy wielokrotnie w Polsce9. Zatem i historyczne wydarzenia, i wielka polityka, i codzienna działalność formacyjna dzieliły społeczeństwa, a skoro wszystkie te długotrwałe procesy przebiegały w wysokich temperaturach emocjonalnych i od początku podlegały instytucjonalizacji, choćby częściowej, to owe podziały zakorzeniały się w ludzkich tożsamościach i powinny okazać się trwałe. Ich istnienia przed rokiem 1989 i parę lat po nim dowodzą Krzysztof Ostrowski i Adam Przeworski (1996). Zanalizowali10 oni dane wyborcze z okresu 1956-1995, skupiając się na latach 80. i 90. Stwierdzili, że struktura podziałów politycznych wykrystalizowała się jeszcze w systemie komunistycznym. Odkryli dwa podziały: ważniejszy, polityczny, którego najlepszym wskaźnikiem były wpływy PZPR i Kościoła oraz nieco mniej ważny podział miasto--wieś. W wyborach do rad narodowych w 1984 i 1988 r. oraz w wyborach do Sejmu w 1985 r. decyzja odnosiła się tylko do tego, czy głosować (dlatego zmienną zależną była tylko frekwencja). Począwszy od referendum 1987 r., wybór dotyczył już nie tylko tego, czy głosować, lecz także jak głosować (dlatego zmienną zależną stanowiła lista wszystkich możliwości głosowania). Okazało się, że podział polityczny wpływał na decyzję, czy i jak głosować. Wpływy PZPR i Kościoła były uderzające i - oczywiście - przeciwne. Im większe w danym okręgu było nasycenie członkami PZPR (mierzone w 1988 r.), tym wyższa była frekwencja, a im większe było nasycenie księżmi (mierzone w 1990 r.), tym frekwencja była niższa. Co więcej, nasycenie członkami PZPR sprzyjało poparciu dla listy krajowej w 1989 r., dla Cimoszewicza w 1990 r., dla SLD w 1991 i 1993 r. Jeszcze bardziej uderzający okazał się wzór poparcia dla Aleksandra Kwaśniewskiego w drugiej turze wyborów 1995 r., który był podobny do wzoru frekwencji w latach 1984 i 1988. Autorzy konkludują, że, po pierwsze, istnieje dziedzictwo członkostwa w PZPR i, po drugie, to ono oraz nasycenie księżmi wyjaśnia najlepiej różnice w głosowaniu w drugiej turze wyborów prezydenckich 1995 r. na Kwaśniewskiego lub na Lecha Wałęsę. Po trzecie, jest to ten sam podział polityczny, który dzielił społeczeństwo polskie w okresie komunizmu. 8 Powstanie trwało zaledwie 23 dni, ale dało ponad 3000 zabitych i 200 000 emigrantów. 9 Wspominam „wypadki", w których ujawniały się siły anty- czy niekomunistyczne. Jednak stro na komunistyczna również była społecznie zakorzeniona: miliony członków partii, pracownicy mili cji i wojska właśnie komunistycznemu systemowi zawdzięczali swoje relatywne przywileje, to z nim wiązali swoje kariery i pomyślność swych rodzin. 10 Autorzy przeprowadzili analizę (ekologiczną) danych wyborczych, stosując regresję logitową. i CIENIE PRL 2. PODZIAŁY SPOŁECZNE A NASTAWIENIA WYBORCZE Wielu badaczy analizujących zachowania wyborcze w krajach postkomunistycznych podziela przekonanie, iż w społeczeństwach tych nie było uformowanych grup, wyrazistych tożsamości, wyartykułowanych interesów, które mogłyby stać się siłą napędową formowania się partii politycznych. Już Juan Linz i Alfred Stepan (1992) zwrócili uwagę, że posttotalitarne społeczeństwo obywatelskie jest „płytkie". Także Peter Mair (1997), analizując odmienności postkomunistycznych systemów partyjnych, upatruje ich, między innymi, w charakterze elektoratów czy społeczeństw, w których nie ma wyrazistych podziałów. Znaczące, że ani ci, ani inni autorzy analizując cechy, które potencjalnie mogłyby stać się podstawami podziału, nie pomyśleli o „dawnym ustroju". Wedle tego typu diagnozy, sytuację w 1989 r. można by hasłowo określić jako „wielki brak". Nie podzielam tej opinii. Polityczni przywódcy coś przecież zastali: ludzi jakoś doświadczonych, jakoś wyposażonych, o jakichś postawach, przekonaniach, oczekiwaniach. Wedle proponowanej tu interpretacji to, co zastali, to były właśnie „strony" podziału. Ów podział dał o sobie znać już w wyborach 1989 roku". W innym miejscu (Grabowska 2001, s. 172-176, 183-191) wykazałam, że wybory 1989 r. były mocno zakorzenione w przeszłości12, miały znaczenie ideowe i polityczne, a ich wynik w znacznym stopniu określił pasmo czy spectrum wyborów politycznych w okresie 1990-1995. Ponadto, choć wyłonione wtedy „strony" nie były ani nie są „zakrzepłe" -zmieniała się ich liczebność i skład - to sam podział okazał się względnie trwały. Przekonują o tym zależności sposobów głosowania w kolejnych wyborach w okresie 1990-2001 od sposobu głosowania w 1989 r. Zaprezentuję dane (por. tabele 1-3) dotyczące trzech ostatnich wyborów13. " Wyniki wyborów 1989 r. były jednoznaczne: kandydaci Komitetu Obywatelskiego „Solidarność" zdobyli 160 ze 161 możliwych do zdobycia mandatów poselskich oraz 92 ze 100 mandatów senatorskich (a w drugiej turze - ów „brakujący" mandat poselski i 7 z 8 mandatów senatorskich); strona partyjno-rządowa nie zdobyła ani jednego miejsca w Senacie, a w Sejmie zdobyła 3 mandaty plus 2 obsadzone przez kandydatów z listy krajowej (reszta kandydatów z tej listy nie osiągnęła wymaganych przez ordynację 50% głosów) - oznaczało to, że pozostałe 294 mandaty zarezerwowane dla PZPR i partii satelickich obsadzono dopiero w drugiej turze wyborów. Trzeba podkreślić, że mimo przegranej, strona partyjno-rządowa uzyskała poparcie kilku milionów głosów -jest ono trudne do oszacowania przede wszystkim ze względu na charakter ówczesnej ordynacji, a także z uwagi na wystawianie członków PZPR jako kandydatów niezależnych. Więcej na ten temat por. Raciborski 1997, s. 33-35. 12 Okazało się, że w 1989 r. na Solidarność nie głosowali członkowie PZPR, natomiast głosowali na nią ci, którzy chodzili do Kościoła, słuchali zagranicznych rozgłośni, byli członkami Solidarności i sądzili, że Polska dobrze wyszła na załamaniu komunizmu. 13 Stosowana tu metodologia ma swoje ograniczenia. Podstawowym jest wiarygodność danych sondażowych, co analizuję gdzie indziej (por. Grabowska 2001, s. 183-185), oraz zawężenie analiz do głosujących w kolejnych wyborach, co oznacza wyłączenie w pewnych przypadkach ponad poło wy badanych. .. . . ., . -.-, 109 I MIROSŁAWA GRABOWSKA Tabela 1. Wybory 1989 r. a wybory parlamentarne 1997 r. (procentowanie ogółem w kolumnach)14 W wyborach parlamentarnych 1997 r. W wyborach do Sejmu 1989 r głosował na: głosował na: ..? *-t-. ? - Solidarność stronę rządową nie pamięta (62) (25) (13) AWS (25) 38 1 11 PSL(9) 8 12 10 Samoobronę (1) 1 1 1 ROP (2) 3 1 0 SLD (32) 16 76 28 UW (9) 13 2 3 UP(2) 2 1 1 Inną partię (2) 2 1 4 Nie pamięta (17) 16 6 43 Partie postsolidarnościowe łącznie: AWS, ROP, UW (37) 54 4 14 Źródło: IS 2001; N = 817. Tabela 2. Wybory 1989 r. a wybory prezydenckie 2000 r. (procentowanie ogółem w kolumnach) W pierwszej rurze wyborów W wyborach do Sejmu 1989 r. głosował na: prezydenckich 2000 r. głosował na: Solidarność stronę rządową nie pamięta (61) (26) (12) J. Kalinowskiego (3) 4 2 2 M. Krzaklewskiego (9) 13 1 4 A. Kwaśniewskiego (66) 51 93 82 A. Leppera (2) 2 1 2 A. Olechowskiego (12) 19 1 2 L. Wałęsę (4) 5 0 2 Innego kandydata (2) 3 0 1 Nie pamięta (3) 4 0 6 Kandydaci strony solidarnościowej łącznie: Krzaklewski, Olechowski, Wałęsa (24) 37 3 7 Źródło: IS 2001; N = 866 (por. przyp. 14). 14 Badanie Instytutu Socjologii UW, autorstwa Mirosławy Grabowskiej i Tadeusza Szawiela, zrealizowane w listopadzie 2001 roku przez CBOS na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych miesz- 110 kańców Polski, N = 1651 (dotyczy tab. 1,2,3). MIROSŁAWA GRABOWSKA Tabela 1. Wybory 1989 r. a wybory parlamentarne 1997 r. (procentowanie ogółem w kolumnach)14 W wyborach parlamentarnych 1997 r. W wyborach do Sejmu 1989 r. głosował na: głosował na: Solidarność stronę rządową nie pamięta (62) (25) (13) AWS (25) 38 1 11 PSL(9) 8 12 10 Samoobronę (1) 1 1 1 ROP (2) 3 1 0 SLD (32) 16 76 28 UW (9) 13 2 3 UP(2) 2 1 1 Inną partię (2) 2 1 4 Nie pamięta (17) 16 6 43 Partie postsolidarnościowe łącznie: AWS, ROP, UW (37) 54 4 14 Źródło: IS 2001; N = 817. Tabela 2. Wybory 1989 r. a wybory prezydenckie 2000 r. (procentowanie ogółem w kolumnach) W pierwszej turze wyborów W wyborach do Sejmu 1989 r. głosował na: prezydenckich 2000 r. głosował na: Solidarność stronę rządową nie pamięta (61) (26) (12) J. Kalinowskiego (3) 4 2 2 M. Krzaklewskiego (9) 13 1 4 A. Kwaśniewskiego (66) 51 93 82 A. Leppera (2) 2 1 2 A. Olechowskiego (12) 19 1 2 L. Wałęsę (4) 5 0 2 Innego kandydata (2) 3 0 1 Nie pamięta (3) 4 0 6 Kandydaci strony solidarnościowej łącznie: Krzaklewski, Olechowski, Wałęsa (24) 37 3 7 Źródło: IS 2001; N = 866 (por. przyp. 14). 14 Badanie Instytutu Socjologii UW, autorstwa Mirosławy Grabowskiej i Tadeusza Szawiela, zrealizowane w listopadzie 2001 roku przez CBOS na reprezentatywnej próbie losowej dorosłych miesz- 110 kańców Polski, N = 1651 (dotyczy tab. 1,2,3). CIENIE PRL Tabela 3. Wybory 1989 r. a wybory parlamentarne 2001 r. (procentowanie ogółem w kolumnach) .;. W wyborach parlamentarnych 2001 r. W wyborach do Sejmu 1989 r. głosował na: głosował na: Solidarność stronę rządową nie pamięta (60) (28) (12) SLD (44) 27 81 42 AWSP (4) 6 0 1 UW (3) 5 0 4 Samoobronę (10) 11 6 12 PiS (8) 13 1 5 PSL (8) 9 9 8 PO (10) 15 1 4 LPR (7) 10 0 6 Inną partię (1) 1 0 2 Nie pamięta (5) 4 3 17 Partie postsolidarnościowe łącznie: AWSP, UW, PiS, PO, LPR (37) 49 2 19 Źródło: IS 2001; N = 707 (por. przyp. 14). • W prezentowanych tabelach widać, że dynamika kształtowania sią elektoratów była różna. Jeśli jednak zwrócimy uwagę nie na elektoraty, a właśnie na „strony", to uzyskamy obraz dość klarowny: głosowanie w 1989 r. na Solidarność pociągało za sobą wyższe prawdopodobieństwo głosowania na kandydatów i partie strony postsolidarnościowej15 niż na kandydatów SLD i sam SLD we wszystkich następnych wyborach z wyjątkiem wyborów prezydenckich 2000 r. Zatem głosowanie na Solidarność lub na stronę partyjno-rządową było takim wyborem politycznym, ideowym, tożsamościowym, który okazał się w znacznej mierze wiążący dla przyszłości. Określił on pasma czy spectra późniejszych wyborów politycznych - „pasmo postkomunistyczne" i „pasmo postsolidarnościowe" - w przestrzeni których ludzie raczej zostają i rzadko przechodzą do pasma przeciwnego. 15 Każdorazowo połączone w ostatnim wierszu tabel 1-3. Można, oczywiście, dyskutować, na ile uzasadnione ideologicznie i wyobrażalne politycznie jest takie dodanie kandydatów czy partii oraz ich elektoratów. Argumentem na rzecz takich obliczeń było nieoczekiwane powstanie i sukces AWS - nie można też wykluczyć jakichś prób jednoczenia środowisk i partii postsolidarnościowych w przyszłości. Ponadto, trudno odmówić solidarnościowego rodowodu Kuroniowi czy Olszewskiemu, a postsolidarnościowego charakteru takim partiom, jak UW, ROP, PiS, PO czy LPR, i to zarówno ze względu na biografie niektórych przywódców tych partii, jak i z uwagi na ich elektoraty. 111 MIROSŁAWA GRABOWSKA Nietrudno zauważyć, jak istotna jest rola czynnika instytucjonalnego. Jeśli stronie podziału społecznego odpowiada jedna partia polityczna, która artykułuje jej oczekiwania, reprezentuje jej interesy itp., itd., to w zamian partia ta jest przez ową stronę wiernie popierana -jak w przypadku strony postkomunistycznej i SLD. Jeśli natomiast o szeroko rozumianą reprezentację danej strony podziału społecznego rywalizuje wiele, w dodatku zwalczających się i niestabilnych organizacyjnie elit politycznych, to relacje między ową stroną a partiami ani nie mogą się zawiązać, ani utrwalić -jak w przypadku strony postsolidarnościowej i postsolidarnościowych partii. Wydaje się jednak, że zawiedli raczej solidarnościowi polityczni przywódcy niż ludzie, którzy pozostawali wierni: raz tylko dali się uwieść Kwaśniewskiemu, ale na ogół głosowali na partie i kandydatów postsolidarnościowych, nie przechodząc do pasma przeciwnego, to znaczy, nie głosując na SDL i jego kandydatów. 112 3. KSZTAŁTOWANIE SIĘ SYSTEMU PARTYJNEGO Proces kształtowania się stron i elektoratów odbywa się także z wyborów na wybory. Nie tylko w wyborach 1989 r., lecz także w kolejnych wyborach wcale nie było chaosu - na pewno nie po stronie wyborców. Prześledźmy teraz proces kształtowania się „stron" i elektoratów partii politycznych z wyborów na wybory. Przekonują o tym zależności sposobów głosowania w kolejnych wyborach w okresie 1995-2001. Wybory prezydenckie 1995 r. miały wpływ na wybory parlamentarne 1997 r.16, i to mimo zmian na scenie politycznej (przed wyborami powstała Akcja Wyborcza „Solidarność" - koalicja kilkudziesięciu skłóconych dotąd partii, ugrupowań i organizacji o solidarnościowym rodowodzie i, szeroko rozumianym, prawicowym charakterze oraz utworzony przez Jana Olszewskie-go ROP), co pokazuje tabela 417. Na AWS głosował w większości elektorat Wałęsy, a w pewnej mierze także elektoraty Gronkiewicz-Waltz i Olszewskiego -jego wyborcy głosowali nawet nieco chętniej na AWS niż na ROP. UW pozyskała niemal dwie trzecie wyborców Kuronia. SLD zdobyła 58% wyborców Kwaśniewskiego. Odsetek ten może robić wrażenie niskiego, ale trzeba pamiętać, że wielomilionowy elektorat Kwaśniewskiego znacznie przekroczył elektorat eseldowski - wszak głosowali nań także wyborcy PSL, UD i innych partii z 1993 r. Ponadto, w rze- 16 Wybory parlamentarne 1997 r. odbyły się wedle ordynacji z 1993 r. Do Sejmu weszły: AWS (1 382 051 głosów - 33,83% - 201 mandatów), SLD (1 344 820 głosów - 27,13% - 164 mandaty), UW (1 033 885 głosów - 13,37% - 60 mandatów), PSL (1 007 890 głosów - 7,31 % - 27 mandatów) i ROP (996 182 głosów — 5,56% — 6 mandatów) oraz dwóch przedstawicieli mniejszości niemieckiej. Warto wspomnieć, że Przymierze „Samoobrona" uzyskało 10 073, czyli 0,08% głosów. 17 Dla wyborów 1997 r. mogłam pominąć kategorią „nie pamiętam", ponieważ w badaniach PGSW 1997 tylko 7 respondentów (0,4%) nie pamiętało, na którą partię lub ugrupowanie głosowało. CIENIE PRL czywistości SLD, w porównaniu z rokiem 1993, zwiększył swój elektorat i na pewno nie poniósł porażki. Na PSL głosowała niespełna połowa wyborców Pawlaka, czego nie sposób uznać za sukces, zważywszy na jego skromny wynik w wyborach prezydenckich. Ą'-- .;.*-):.-? -^.A.K ??:>:-' ?,?>.,.,.i. ? ?.. Tabela 4. Wybory prezydenckie 1995 r. a wybory parlamentarne 1997 r. ; (procenty ogółem w wierszach)18 W I turze wvborów W wyborach parlamentarnych 1997 r głosował na: prezydenckich 1995 r. głosował na: AWS SLD UW PSL ROP inną partięb (39) (25) (14) (7) (5) (10) H. Gronkiewicz-Waltz (2) 47 12 18 5 9 10 J. Kuronia (5) 11 5 63 7 2 12 A. Kwaśniewskiego (39) 10 58 11 10 2 10 J. Olszewskiego (6) 45 2 2 5 38 8 W. Pawlaka (2) 18 11 0 48 0 23 L. Wałęsę (38) 74 2 12 2 4 7 Innego kandydata' (4) 18 10 34 8 4 26 Nie pamięta (3) 39 23 13 5 3 18 Źródło: PGSW 1997; N = 964. • Wśród innych kandydatów w 1995 r. znaleźli się: T. Zieliński, J. Korwin-Mikke, A. Lcpper, J. Pictrzak i L. Bubel, którzy mieli elektoraty poniżej 2%. b Wśród innych partii w 1997 r. znalazły się m.in.: Unia Pracy, KPEiR RP i KPEiR, UPR, Blok dla Polski - elektorat żadnej z tych partii nie przekroczył 2%. Gdyby AWS była lub szybko stała się partią albo przynajmniej zwartą i stabilną koalicją wyborczą, to jej tradycje - Solidarności i, mimo wszystko, Lecha Wałęsy - oraz sukces w wyborach 1997 r. stanowiłyby jej znaczące zasoby. Porzućmy jednak kontrfaktyczne rozważania na rzecz dwóch wniosków. Pierwszy dotyczy partii politycznych, spośród których - po wyborach 1997 r. - SLD miał się dobrze, UW nieźle, a PSL dostatecznie, zaś AWS i ROP były zbyt młode, by ocenić ich kondycję. Drugi wniosek dotyczy podziału na stronę postkomunistyczną i postsolidarnościową, który miał się bardzo dobrze: jeśli ktoś w 1995 r. głosował na Kwaśniewskiego, to w 1997 r. z największym praw dopodobieństwem głosował na SLD, a z niewielkim - na AWS; jeśli ktoś w 1995 r. głosował na Wałęsę lub Olszewskiego, lub Gronkiewicz-Waltz, to w 1997 r. z największym prawdopodobieństwem głosował na AWS, a z nie wielkim - na SLD. 18 Polski Generalny Sondaż Wyborczy - badanie Instytutu Studiów Politycznych PAN, kierowane przez Radosława Markowskiego, zrealizowane po wyborach 1997 roku przez CBOS. 113 MIROSŁAWA GRABOWSKA Do wyborów prezydenckich 2000 r.19 wystartowali kandydaci nierówni. Aleksander Kwaśniewski przez okres swojej prezydentury pozostawał jednym z najpopularniejszych polityków i miał, oczywiście, zapewnione poparcie SLD. Natomiast Marian Krzakłewski nie cieszył się zbytnią popularnością, zaś AWS poparła go bez przekonania (a wręcz przy sprzeciwie wchodzącego w jej skład SKL). UW ani nie wystawiła swojego kandydata, ani nie poparła Andrzeja Olechowskiego, kandydata niezależnego, ale bliskiego programowo „unitom". Z ramienia PSL kandydował Jarosław Kalinowski. Pośród innych wystartował też Andrzej Lepper - warto uświadomić sobie, że on lub Samoobrona startowali we wszystkich wyborach od 1993 r. Także i na głosowanie w tych wyborach prezydenckich miał wpływ sposób głosowania w ostatnich wyborach parlamentarnych, co pokazuje tabela 5. Tabela 5. Wybory parlamentarne 1997 r. a wybory prezydenckie 2000 r. (procentowanie ogółem w kolumnach)20 W wyborach W wyborach parlamentarnych 1997 r. głosował na: prezydenckich 2000 r. SLD PSL AWS partie UW UP inne nie pamięta głosował na: (32) (8) (25) prawicy3 (2) (8) (3) partieb (3) (20) A. Kwaśniewskiego (69) 97 63 41 33 46 84 62 76 J. Kalinowskiego (3) 0 21 2 0 1 0 2 2 M. Krzaklewskiego (8) 1 3 23 31 3 8 0 2 A. Olechowskiego (9) 1 4 15 13 41 6 4 5 L. Wałęsę (4) 0 2 10 L 5 5 0 8 1 A. Leppera (2) 1 4 1 3 0 0 14 2 Innego kandydata' (3) 0 3 4 10 2 2 6 3 Nie pamięta (3) 0 0 3 5 2 0 4 10 Źródło: IS 2001 + PGSW 2001; N = 2040. * Do „partii prawicy" w 1997 r. zaliczyłam: ROP, Blok dla Polski i Unią Prawicy RP. Przyjęłam kryterium ilościowe (partie o elektoratach poniżej 1,5%) i merytoryczne (partie lokujące się po prawej stronic politycznego speetrum). b Wśród innych partii w 1997 r. znalazły się partie o elektoratach poniżej 1%: Samoobrona, KPEiR RP i KPEiR, UPR i Blok dla Polski. c Wśród innych kandydatów w 2000 r. znaleźli się: J. Korwin-Mikke, J. Olszewski, J. Łopuszański i D. Gra-bowski, którzy mieli elektoraty poniżej 1 %. "' 114 19 Wybory prezydenckie 2000 r. zostały rozstrzygnięte w pierwszej turze: Aleksander Kwaśniew ski otrzymał 9 485 244 głosy (53,9%), Andrzej Olechowski - 3 044 141 (17,3%), Marian Krzakłew ski - 2 739 621 (15,57%), Jarosław Kalinowski - 1 047 949 (5,95%), Andrzej Lepper - 537 570 (3,05%); pozostali kandydaci otrzymali mniej niż pół miliona głosów. 20 Połączone zbiory IS 2001 i PGSW - badania ISP PAN, kierowanego przez Radosława Mar- kowskiego, zrealizowanego po wyborach 2001 roku przez CBOS (dot. tab. 5 i 6). CIENIE PRL Kwaśniewski wygrał we wszystkich elektoratach z 1997 r. - różnica polegała tylko na rozmiarach jego zwycięstwa i w związku z tym, na rozmiarach porażki rywali. Dotychczasowego prezydenta poparł niemal cały elektorat SLD, ponad cztery piąte elektoratu UP i niemal dwie trzecie elektoratu PSL, w którym Kwaśniewski wygrał z Kalinowskim. A choć elektoraty UW, partii prawicy i AWS poparły go w mniejszym stopniu niż inne, to i tak Kwaśniewski w elektoracie UW wygrał z Olechowskim, w elektoracie AWS wygrał z Krza-klewskim, a w niewielkim elektoracie partii prawicy z nim zremisował. Spośród wszystkich pozostałych kandydatów pewien sukces odniósł Ole- chowski (i może także Lepper) - inni przegrali. Jeśli chodzi o partie politycz ne, to wybory prezydenckie przyniosły korzyści SLD (od potencjalnego elek toratu aż po korzyści polityczne i propagandowe). Nie zaszkodziły chyba PSL, ponieważ ponad milion głosów Kalinowskiego było wynikiem przyzwoitym (choć ponad pół miliona głosów Leppera świadczyło już wtedy o rosnącej konkurencji). Pozostałe partie i ugrupowania przegrały. Wynik wyborczy Krza- klewskiego na tyle odbiegał od oczekiwań, że katastrofalnie zaciążył na losach AWS. Zaś niewystawienie kandydata przez UW również okazało się fatalne w skutkach. ' A strony? Choć nie były tak wyraziste jak w wyborach 1997 r, to nie można ogłosić ich zaniku: jeśli ktoś w 1997 r. głosował na SLD, to w 2000 r. głosował na Kwaśniewskiego; jeśli ktoś w 1997 r. głosował na AWS lub partie prawicy, lub UW, to wprawdzie w 2000 r. również głosował na Kwaśniewskiego, ale jednak z mniejszym prawdopodobieństwem niż inni. Zatem strona postsolidarnościowa zmitygowała poparcie dla dotychczasowego prezydenta. Trzeba jednak przyznać, że znacząca część - choć mniej niż połowa - dała się uwieść Kwaśniewskiemu. Rola „ojca narodu", do której tak gorliwie pretendował Lech Wałęsa, przypadła jego politycznemu, ideowemu i historycznemu rywalowi. Czy oznacza to koniec postkomunistycznego podziału? Przyjrzyjmy się „przepływowi" elektoratów od wyborów prezydenckich 2000 r. do wyborów parlamentarnych 2001 r.21, co prezentuje tabela 6. SLD zdobył prawie dwie trzecie wyborców Kwaśniewskiego z 2000 r, co stanowi sukces, ów wielomilionowy elektorat bowiem zawierał przecież znaczące części elektoratów różnych partii z poprzednich lat. Na PSL głosowała ponad połowa wyborców Kalinowskiego - ta partia, choć od 1993 r. nie odnosi nadmiernych sukcesów, to „trzyma się". Rozsypała się natomiast AWS -gdyż AWSP nie zdołała jej zastąpić - więc wyborcy Krzaklewskiego podzieli- ii 21 Wybory 2001 r. odbyły się wedle nowej ordynacji (uchwalonej 12 IV 2001 r.). Utrzymała ona dotychczasowe progi; wprowadziła korzystniejszą dla średnich partii metodę Sainte Lague'a przeliczania głosów na mandaty; zlikwidowała listę krajową. Do Sejmu weszły: SLD-UP (5 342 519 głosów-41,04%-216 mandatów), PO (1 651 099 głosów- 12,68%-65 mandatów), Samoobrona (1 327 624głosy- 12,2%- 53 mandaty), PiS (1 236 787głosów-9,5%-44 mandaty), PSL (1 168 659 głosów - 8,98% - 42 mandaty), LPR (1 025 148 głosów - 7,87% - 38 mandatów) oraz dwóch przedstawicieli mniejszości niemieckiej. 115 f MIROSŁAWA GRABOWSKA li się między LPR, PiS i AWSP. UW osłabiona odejściem części swoich działaczy nie miała od kogo „przejąć" wyborców - wyborcy Olechowskiego w ponad połowie oddali swoje głosy na utworzoną m.in. przez niego Platformę Obywatelską. Udało się natomiast Samoobronie, która „przejęła" elektorat Leppera. ;-.;?• 7"'v •?'?'?'."? .-?•'' Tabela 6. Wybory prezydenckie 2000 r. a wybory parlamentarne 2001 r. (procentowanie ogółem w wierszach) W wyborach prezydenckich 2000 r. głosował na: W wyborach parlamentarnych 2001 r. głosował na: SLD-UP (44) PSL (8) AWSP (4) PiS (9) PO (11) UW (3) Samoobronę _. CO) _ LPR (7) inną partię1" (1) nie pamięta (3) A. Kwaśniewskiego (68) 63 8 1 5 6 2 10 2 1 3 J. Kalinowskiego (3) 7 53 5 9 4 5 13 2 0 2 M. Krzaklewskiego (8) 4 2 20 22 12 2 5 31 0 2 A. Olechowskiego (10) 2 4 2 19 52 10 4 5 1 1 L. Wałęsę (4) 3 1 16 13 20 4 9 27 4 3 A. Leppera (2) 6 9 0 3 6 0 77 0 0 0 Innego kandydata" (3) 8 17 4 21 10 0 10 23 2 4 Nie pamięta (3) 8 2 6 12 12 0 12 12 6 30 l< 116 Źródło: 1S 2001 + PGSW 2001; N = 1802 (por. przyp. 20). * Wśród innych kandydatów w 2000 r. znaleźli się: J. Korwin-Mikke, J. Olszewski, J. Łopuszański i D. Gra-bowski, którzy mieli elektoraty poniżej 1%. b Wśród innych partii w 2001 r. znalazły się partie o elektoratach poniżej 1%: dwa stowarzyszenia mniejszości niemieckiej, Ruch Społeczny Alternatywa, Polska Wspólnota Narodowa, Polska Unia Gospodarcza i PPS. Wydaje się, że w okresie po 1997 do 2001 r. nastąpiła dekonstrukcja centrum i prawej strony polskiej sceny politycznej, a rekonstrukcja i jej przyszły kształt to jeszcze niewiadoma. AWS rozpadła się, nie zostawiając sukcesora. Partiom, które po wyborach 1997 r. wydawały się ustabilizowane i niejako funkcjonalnie uzasadnione, wyrosła konkurencja: PO wypchnęła UW z Sejmu, Samoobrona rywalizuje ostro z PSL. Trwałość i efektywność PiS i LPR to kwestia otwarta. Stosunkowo lepiej od postsolidarnościowych partii ma się podział na stronę postkomunistyczną i postsolidarnościową: jeśli ktoś w 2000 r. głosował na Kwaśniewskiego, to w 2001 r. z największym prawdopodobieństwem głosował na SLD; jeśli ktoś w 2000 r. głosował na Krzaklewskiego, to wprawdzie trudno wskazać partię, na którą głosował w 2001 r., ale nie głosował na SLD (ściślej: głosował nań z niewielkim prawdopodobieństwem). CIENIE PRL Podobne wnioski wynikają z analizy „przepływu" elektoratów od wyborów parlamentarnych 1997 r. do wyborów parlamentarnych 2001 r., czego już nie będę tu prezentowała. Mniej wyraziste są elektoraty PO i Samoobrony, dla których konstytutywne okazały się wybory prezydenckie 2000 r. Jeśli jednak chodzi o postkomunistyczny podział, to można powtórzyć, że trwa on i funkcjonuje: po stronie eseldowskiej jako magnes i bariera (przyciągający do SLD i odgradzający od partii i ugrupowań strony przeciwnej), po stronie postsolidarnościowej - przynajmniej w wyborach 2001 r. - raczej jako bariera (odgradzająca, choć niedoskonale, od SLD) niż magnes, gdyż nic szczególnie nie przyciągało. Znaczącą rolę w procesie utrzymywania się stron i kształtowania się elektoratów odgrywały partie polityczne i przywódcy. Trzeba jednak wspomnieć także o roli religijności i Kościoła w podtrzymywaniu owego podziału. Otóż rozmaite analizy statystyczne wykazały wpływ religijności i związanych z nią postaw zarówno na konkretne głosowanie na AWS lub SLD w 1997 r, co prezentuje tabela 7, jak i na tendencję do głosowania na opcję eseldowską lub prawicową, co uwidoczniają tabele 8 i 9. Nawet gdyby wszystkie zmienne religijne (z odpowiednich równań) miały wartości minimalne, czyli wskazywały postawy najmniej religijne, to istotnie obniżyłyby prawdopodobieństwo głosowania na AWS, a podniosłyby - głoso wania na SLD. Różnica utrzymałaby się nawet w przypadku tych, którzy w po przednich wyborach głosowali na Solidarność i na Wałęsę: jeśli byli niereligij- ni, to prawdopodobieństwo głosowania na AWS wyniosłoby 78%, a jeśli byli najbardziej religijni - 95%. Gdyby natomiast wszystkie zmienne religijne miały wartości maksymalne, czyli wskazywały postawy najbardziej religijne, to istot nie podniosłyby prawdopodobieństwo głosowania na AWS, a obniżyłyby - głosowania na SLD. Różnica utrzymałaby się nawet w wypadku tych, którzy w 1993 r. głosowali na SLD, a w 1995 r. na Kwaśniewskiego: jeśli byli niere- ligijni, to prawdopodobieństwo głosowania na SLD wyniosłoby 93%, a jeśli byli najbardziej religijni - 65%. Różnice te obrazują „wkład" zmiennych reli gijnych - przy pozostałych zmiennych na ustalonym poziomie - w warunko wanie prawdopodobieństwa głosowania na AWS lub na SLD w 1997 r. Nie był on mały. ' Jeśli interesuje nas tendencja do głosowania na SLD, czyli opcja eseldowską (indeks głosowania na SLD i jego kandydatów), to na osiemnaście zmiennych z ostatecznego równania regresji, cztery charakteryzują religijność, w tym indeks odrzucenia religii i Kościoła w życiu publicznym już w pierwszym kroku wyjaśnia niemal 7% zmienności indeksu głosowania na opcję eseldowską. Przynależność do partii systemowych podnosi wyjaśnioną zmienność do prawie 12%, a przynależność do branżowych związków zawodowych - do 15%. W dalszej kolejności, na skłonność do głosowania na SLD wpływają także prodemokratyczne postawy polityczne, ale nie pozytywna ocena obecnego 117 MIROSŁAWA GRABOWSKA ustroju na tle poprzedniego czy przekonanie, że nie ma lepszej formy rządów niż demokracja. Wpływy cech demograficzno-społecznych okazują sie raczej słabe. Tabela 7. Rola zmiennych religijnych w warunkowaniu sposobu głosowania w 1997 r.22 Głosowanie w 1997 r. na: Zmienne niezależne (z równania regresji wraz z przyjętymi do wyliczeń Prawdopodobieństwo głosowania, gdy zmienne religijne mają: wartościami) wartości min. wartości max. AWS (bez uwzględnienia poprzednich głosowań) wiek (średnia = 44,5 lat), wykształcenie (najczęstsze = 2, czyli zawodowe i niepełne średnie), mieszkanie na ziemiach zaboru rosyjskiego (0), mieszkanie na ziemiach zaboru austriackiego (1) przynależność do PZPR (0), przynależność do Solidarności w 1981 r. (1) typ religijności (l^f), stanowisko wobec stosunków państwo-Kościół (0-10), ocena wpływów Kościoła (1-5) 0,30 0,96 AWS (z uwzględnieniem poprzednich głosowań) ocena wpływów Kościoła (1-5) głosowanie na Wałęsę w 1995 r. (1), głosowanie na Solidarność w 1993 r. (1), głosowanie na Solidarność w 1989 r. (1) 0,78 0,95 SLD (bez uwzględnienia poprzednich głosowań) wiek (średnia = 44,5 lat), kategoria pracowników umysłowych (1), mieszkanie na ziemiach zaboru pruskiego (1) przynależność do PZPR (1) typ religijności (1-4), indeks odrzucenia (0-6), stanowisko wobec stosunków państwo-Kościół (0-10), ocena wpływów Kościoła (1-5) 0,95 0,03 SLD (z uwzględnieniem poprzednich głosowań) mieszkanie na Ziemiach Odzyskanych (0) ocena wpływów Kościoła (1-5) głosowanie na Kwaśniewskiego w 1995 r. (1), głosowanie na SLD w 1993 r. (1) 0,93 0,65 22 Zastosowano metodę regresji logistycznej, która umożliwia ukazanie wpływów wybranych zmiennych niezależnych na zmienną zależną, przy pozostałych zmiennych na ustalonym poziomie. Tabela przedstawia „wkład" zmiennych religijnych w warunkowanie analizowanych zmiennych nie-118 zależnych (wyliczony na podstawie kolejnych równań regresji). CIENIE PRL Tabela 8. Regresja wielokrotna: zmienna zależna - indeks głosowania na opcję eseldowską '?•.- Zmienne niezależne BSE B Beta T SigT Indeks odrzucenia .222 .044 .144 5.093 .0000 Przynależność do PZPR, ZSL lub SD -.477 .110 -.110 ^1.338 .0000 Przynależność do zw. branżowych w 1980-1981 -.283 .092 -.083 -3.075 .0022 Docenianie wyborów .102 .023 .112 4.430 .0000 Stanowisko wobec rozdziału Kościoła od państwa -.055 .012 -.127 -4.749 .0000 Indeks zaufania .061 .011 .153 5.644 .0000 Wiek .185 .026 .208 7.269 .0000 Docenianie wyborów jako sposobu oceny polityków -.149 .039 -.097 -3.846 .0001 Ocena obecnego ustroju na tle poprzedniego .141 .027 .146 5.291 .0000 Wykształcenie .167 .037 .129 4.539 .0000 Zaufanie do Kościoła .277 .082 .096 3.362 .0008 Docenianie partii jako potrzebnych do funkcjonowania państwa -.100 .027 -.094 -3.640 .0003 Pracownicy usług i sprzedawcy -.210 .101 -.051 -2.084 .0374 Docenianie partii jako dbających o sprawy ludzi -.085 .031 -.072 -2.780 .0055 Rolnicy ,•„?:,,. ?.-.- • ? . ... v. .315 .103 .08 3.062 .0022 Przynależność do Solidarności w 1980-1981 .214 .088 .064 2.442 .0147 Preferowanie demokracji .101 .045 .060 2.265 .0237 Wiara religijna -.155 .070 -.058 -2.225 .0263 (Constant) , . j, .443 .589 .751 .4527 R wielokrotne .5595 ??: Skorygowany kwadrat R .3027 Można zatem stwierdzić, że opcji eseldowskiej sprzyja przede wszystkim dystans i niechęć do religii i Kościoła oraz zakorzenienie w systemie komunistycznym sprzed 1989 r. (w tym nienależenie do Solidarności), a w dalszej kolejności docenianie demokratycznych procedur (ale nie preferowanie demokracji, zwłaszcza w porównaniu z przeszłością) oraz pojedyncze cechy de-mograficzno-społeczne (wiek, wykształcenie, przynależność do kategorii pracowników usług, ale nie do kategorii rolników)23. 23 Ta sama analiza regresji przeprowadzona dla starszej części populacji, która była już uprawniona do udziału w wyborach 1993 r., przyniosła bardzo zbliżone rezultaty. W ostatecznym równaniu regresji znalazło się szesnaście zmiennych (nie znalazła się przynależność do kategorii pracowników usług i przekonanie, że nie ma lepszej formy rządów niż demokracja), które wyjaśniają niemal 30% zmienności indeksu głosowania na opcję eseldowską. Wyraźnie mniejsza okazała się rola wieku. 119 MIROSŁAWA GRABOWSKA Tabela 9. Regresja wielokrotna: !-; :> zmienna zależna - indeks głosowania na opcję prawicową Zmienne niezależne BSE B Beta T SigT Stanowisko wobec rozdziału Kościoła od państwa .049 .010 .148 5.113 .0000 Przynależność do Solidarności w 1980-1981 -.344 .069 -.133 -4.958 .0000 Praktyki religijne .127 .028 .134 4.522 .0000 Ocena obecnego ustroju na tle poprzedniego -.086 .021 -.116 -4.134 .0000 Miejsce zamieszkania , ,, , .070 .019 .102 3.625 .0003 Wiek .'"*?? ?' " .090 .020 .131 4.498 .0000 Indeks aprobaty .106 .034 .092 3.075 .0022 Wykształcenie .102 .031 .103 3.316 .0009 Przynależność do PZPR, ZSL lub SD . .232 .090 .070 2.568 .0103 Docenianie wyborów .044 .018 .062 2.367 .0181 Wiara religijna .136 .060 .066 2.282 .0227 Robotnicy wykwalifikowani -.114 .057 -.054 -2.011 .0446 (Constant) -.663 .303 -2.190 .0287 R wielokrotne .4368 ? ? „..?/' i '.?'.. ' '-':?*'?? ;•:;'? Skorygowany kwadrat R .1828 Natomiast opcji prawicowej sprzyja przede wszystkim umiarkowanie w kwestii stosunków państwo-Kościół i religijność oraz przynależność do Solidarności w okresie 1980-1981 (i nieprzynależenie do partii systemowych), a także pozytywna ocena obecnego ustroju na tle poprzedniego oraz pojedyncze cechy demograficzno-społeczne (miejsce zamieszkania, wiek, wykształcenie, przynależność do kategorii robotników wykwalifikowanych)24. Można zatem powiedzieć, że religijność i postawy z nią związane współwa-runkowały głosowanie na niektóre opcje polityczne. Bardziej radykalne stanowisko w kwestii rozdziału Kościoła od państwa, odrzucanie obecności religii i Kościoła w sferze publicznej, brak wiary i nieufanie Kościołowi sprzyjały głosowaniu na opcję eseldowską. Z kolei, bardziej umiarkowane stanowisko w kwestii rozdziału Kościoła od państwa, aprobata obecności religii i Kościoła w sferze publicznej, praktykowanie i wiara sprzyjały głosowaniu na opcję prawicową. Postawy te nie miały natomiast wpływu na głosowanie na inne opcje. Oczywiście, nie były to uwarunkowania jedyne ani nawet najsilniejsze, 120 24 Ta sama analiza regresji przeprowadzona dla starszej części populacji, która była już uprawniona do udziału w wyborach 1993 r., przyniosła zbliżone rezultaty. W ostatecznym równaniu regresji znalazło się dziewięć zmiennych (nie znalazł się wiek i wykształcenie, a zamiast przynależności do kategorii robotników wykwalifikowanych pojawiła się kategoria robotników niewykwalifikowanych), które wyjaśniają niemal 18% zmienności indeksu głosowania na opcję prawicową. ?:• CIENIE PRL ale konsekwentne i kompleksowe. Podobne były oddziaływania na głosowanie na SLD i prawicę w konkretnych wyborach w okresie 1993-2001. Można więc sądzić, że wpływy te nie były i nie są sytuacyjne, że wymiar religijności (dystans, sceptycyzm czy niechęć wobec wiary i Kościoła versus bliskość, życzliwość czy identyfikacja z nimi) związał się zarówno z tożsamością esel-dowską, jak i z tożsamością postsolidarnościowej prawicy. •• ? -.-i-. : : . 4. PODSUMOWANIE, WNIOSKI i INTERPRETACJE Skupiliśmy się na procesie kształtowania się od 1989 r. „stron", odnosząc je - na ile było to niezbędne - do elektoratów partii politycznych i całego systemu partyjnego. • Wykazana została formacyjna rolafounding elections 1989 r.: wykreowały one strony podziału i w znacznym stopniu określiły pasma czy spectra późniejszych wyborów politycznych - „pasmo postkomunistyczne" i „pas mo postsolidarnościowe" - a także zapoczątkowały kształtowanie się elek toratów. • Dalej, prześledziliśmy, z wyborów na wybory, utrzymywanie się owych stron i kształtowanie się elektoratów. Najogólniej można stwierdzić, że jeśli ktoś w wyborach wcześniejszych głosował na reprezentujący stronę post komunistyczną SLD (lub jego kandydata), to z największym prawdopodo bieństwem głosował tak w następnych wyborach, a jeśli głosował na którąś z partii reprezentujących stronę postsolidarnościową, to i w następnych wyborach z największym prawdopodobieństwem głosował na którąś z par tii postsolidarnościowych (niekoniecznie tę samą, co poprzednio) albo przy najmniej nie głosował na SLD. Generalizacja ta ujawnia pewną asymetrię „stron". Relacje między postkomunistyczną stroną podziału społecznego a jej polityczną reprezentacją - SLD - pracują: okrzepła i partia, i jej elektorat. Natomiast o reprezentację postsolidarnościowej strony podziału rywalizo wało i rywalizuje wiele, w dodatku zwalczających się i niestabilnych or ganizacyjnie elit politycznych, więc relacje między ową stroną a partiami ani nie mogą się zawiązać, ani utrwalić. Wyniki kolejnych wyborów prze konują, że na poziomie społecznym owa postsolidarnościowa strona istnie je, ale nie zawsze ma na kogo głosować: partie powstają i nikną, łączą się i dzielą, zmieniają nazwy i liderów, rozsypują się ich koalicje i organizacje. Obie tendencje wydają się nasilać: zarówno pomyślna artykulacja, organi zacja i reprezentacja po stronie postkomunistycznej, jak i - z wyjątkiem krótkiego okresu AWS - zakłócenia tych relacji po stronie postsolidarno ściowej. ' " • Wykazana została także rola religijności w podtrzymywaniu podziału na stronę postkomunistyczną i postsolidarnościową. 121 MIROSŁAWA GRABOWSKA Jednak istnienie owego podziału bywa kwestionowane. Politycy SLD gorliwie przekonują, że żadnego podziału nie było i nie ma, że - z jednej strony - wszyscy byli „umoczeni", współpracując z komunistycznym systemem25, z drugiej zaś -wszyscy słuchali zagranicznych rozgłośni, czytali paryską Kulturą i walczyli o demokrację. A nawet jeśli coś tam było, to przeszłość już się nie liczy - wszak wybraliśmy przyszłość. Nie traktowałabym tej argumentacji poważnie - leży ona w politycznym interesie SLD, prowadząc do zamazania, a z czasem może i erozji podziału na strony, z których jedna trzyma się od SLD z daleka. Nie tylko jednak politycy - w swoim dobrze lub źle pojętym (jak w przypadku polityków postsolidarnościowych) interesie - argumentują przeciwko temu podziałowi, jego istnieniu lub trwałości. Jerzy Szacki (2002), w tekście poświęconym innej kwestii (kondycji liberalizmu w Polsce po dekadzie przemian) i publicystycznym (dzięki czemu wyrazistym), odrzuca stosowanie pojęcia komunizmu do warunków Polski, pisząc, że jest ono „(...) tu zresztą bez sensu, albowiem w Polsce partia sprawująca dyktatorskie rządy do 1989 roku była komunistyczna bardziej z przyzwyczajenia i geopolitycznej konieczności niż z głębokiego przekonania; już od wielu lat zależało jej nie tyle na urzeczywistnieniu komunistycznego czy socjalistycznego projektu ideologicznego, ile na utrzymaniu się przy władzy" (s. 12)26. Dalej stwierdza, że obecny układ sił politycznych coraz mniej przypomina „(...) dychotomiczny podział na obóz postkomunistów i «obóz solidarnościowy)), z których pierwszy miał być za «powrotem do PRL», drugi natomiast za gruntownymi reformami. Podział ten to bodaj największa mistyfikacja polskiej polityki po 1989 roku, powodująca zamazywanie - narastających szybko - nowych konfliktów i dylematów" (s. 14). Z kolei Antoni Dudek (2002) wątpi w trwałość tego podziału: „Wyniki wyborów parlamentarnych w 2001 r. sygnalizowały, że rozpoczął się zmierzch ukształtowanego po 1989 r. układu sił politycznych. Wyraźnemu osłabieniu uległy formacje nawiązujące bezpośrednio do tradycji solidarnościowej, co było konsekwencją zarówno popełnionych przez nie licznych błędów, jak i nieuchronnych kosztów społecznych głębokich reform z lat 1989-1999. Ich miejsce oraz rolę przeciwnika triumfującej postkomunistycznej lewicy zajęły nowe formacje. O ile PiS oraz PO były w pewnym stopniu (także personalnym) nowym wcieleniem tzw. obozu posierpniowego, to Samoobrona i LPR stanowiły nową jakość w pierwszej lidze polskiej polityki. Kwestionowanie przez działaczy tych ostatnich ugrupowań takich fundamentów III Rzeczypospolitej, jak otwarta na świat gospodarka rynkowa czy też prozachodnia orientacja polityki zagranicznej, zwiastowały wznowienie sporów (...)" (s. 506-507). Nie sposób nie odnieść się do tych wątpliwości i pytań oraz argumentów. 122 25 Którego w Polsce - przekonują - nie było, a współpraca z realnym socjalizmem - codziennym, oswojonym, praktycznym - nie może przecież kalać. 26 Szacki woli mówić o realnym socjalizmie (s. 13) i konsekwentnie ujmuje w cudzysłów pojęcie „postkomunizm" (s. 14). CIENIE PRL Zacznijmy od końca. Żaden podział, choćby najbardziej głęboki, obudowany sprawnymi instytucjami politycznymi i przez nie utrwalany, nie ma gwarancji trwania. Jesteśmy właśnie świadkami -jak chcą niektórzy - słabnięcia czy nawet zaniku podziału klasowego w rozwiniętych społeczeństwach Zachodu. Słabnie - być może - historyczny podział w Irlandii27, czemu sprzyja jakaś perspektywa rozwiązania problemów Irlandii Północnej i bezprecedensowy rozwój gospodarczy. Nie ma zatem żadnych gwarancji, że podział na stronę komunistyczną i solidarnościową oraz jego kontynuacja (z przedrostkiem post-) w pierwszej dekadzie III Rzeczypospolitej będzie trwała. To po pierwsze. Po drugie, nie twierdzę - i nikt, o ile mi wiadomo, nie twierdzi - że postkomunistyczny podział28 jest jedyną ważną i różnicującą kwestią polityczną. Oczywiście, po 1989 r. pojawiły się nowe dylematy i konflikty, a w przyszłości pojawią się kolejne, też ważne. Natomiast podziały, o jakich tu mowa, okazują się trwałe, ponieważ mają zdolność absorbowania innych różnic i konfliktów, stając się jakby metapodziałami, organizującymi „podziały niższego rzędu". Taką właściwością wykazał się wymiar lewica-prawica (por. Szawiel 2001, s. 217-224), związany pierwotnie z podziałem klasowym, oraz - najwyraźniej -podział na strony w Irlandii: i tam rozwiązywano kwestie podatków i wydatków, polityki międzynarodowej i Unii Europejskiej, a jednak te dylematy „nie przebiły" podziału na historycznie ukształtowane strony i były rozwiązywane w ich ramach. Utrzymywanie się i funkcjonowanie stron nie oznacza, że nie są one wewnętrznie zróżnicowane. Oznacza raczej, że przy wszystkich różnicach wewnętrznych uznaje się - uznają ludzie, zarówno wyborcy, jak politycy - podział na strony za najistotniejszy, kluczowy i decydujący. W moim przekonaniu tak właśnie działo się w Polsce od roku 1989: zawsze po stronie postkomunistycznej, na ogół po stronie solidarnościowej. Czy tak samo będzie w przyszłości? Jest to już inne pytanie - o trwałość postkomunistycznego podziału. Po trzecie wreszcie, warto zwrócić uwagę na relacje między stroną podziału a jej polityczną reprezantacją, partią lub partiami. Nie jest to problem specyficzny dla podziału postkomunistycznego - w ogólniejszych kategoriach (i korzystając z zachodnioeuropejskich badań) rozważał go Peter Mair (1997, s. 20-31). Zaczął od rozróżnienia między partyjną tożsamością [what parties are] a partyjną polityką [whatparties do]. Tożsamość partii wywodzi się z określonego podziału i konfliktów w czasach, w których partia powsta- 27 Antybrytyjskie powstanie (1919-21) zakończyło się traktatem o utworzeniu Wolnego Państwa Irlandzkiego (jako dominium brytyjskiego) i Irlandii Północnej. Wynik ten głęboko podzielił irlandz ki ruch niepodległościowy na stronnictwo traktatowe, z którego powstała partia Fine Gael (bardziej skłonna do kompromisu i współpracy z Wielką Brytanią) i antytraktatowe, z którego powstała Fiana Fail (opowiadająca się za pełną suwerennością i zjednoczeniem obu części wyspy). Do dziś partie te dominują na irlandzkiej scenie politycznej. 28 Notabene znacznie bardziej kompleksowy niż bycie za „powrotem do PRL" lub za reformami. 123 MIROSŁAWA GRABOWSKA wała. Natomiast polityka partii, dotycząca bieżących problemów ekonomicznych i społecznych (wzrostu ekonomicznego czy bezrobocia), nie musi być całkowicie i bezpośrednio związana z jej tożsamością. A jednak, choć partia katolicka nie musi odwoływać się w swojej polityce do kwestii religijnych, to nie można wyobrazić sobie, że poparłaby politykę proaborcyjną. Podobnie, partia agrarna nie musi ograniczać się do reprezentowania interesów rolników, ale nie proponowałaby obcięcia subsydiów dla rolnictwa. Są dowody, że te historyczne podziały i tożsamości partyjne wpływały na partyjne preferencje29. I to mimo że nie mówiło się o nich w programach wyborczych30. Natomiast polityka rozgrywa się niejako ponad tymi rdzeniowymi tożsamościami, wzdłuż wymiaru lewica-prawica31, który wykazał się zdolnością absorbowania nowych zróżnicowań i konfliktów. Gdy w tym układzie odniesienia analizuje się problem relacji między stroną podziału społecznego a partią lub partiami, to trzeba rozróżnić, czy chodzi o związek wyborców z konkretną partią, czy z szerszą opcją lub tożsamością polityczną32. „(...) Kiedy rozważamy polityczne alternatywy wynikłe z podziałów we współczesnej masowej polityce, a szczególnie (...) z podziału klasowego, nie możemy mówić po prostu o poszczególnych partiach. Raczej powinniśmy się zajmować blokami czy rodzinami partii - partii, które są sprzymierzeńcami z jednej strony podziału [cleavage allies] wobec tych, które są oponentami z przeciwnych stron [cleavage opponents]. (...) Zatem jeśliby partia A miała tracić głosy, gdy partia B głosy zyskuje, a partia A i partia B reprezentowałyby przeciwne strony, powiedzmy, tradycyjnego podziału klasowego (np. w przypadku partii socjalistycznej i chrześcijańsko-demokratycz-nej), to mamy sytuację zupełnie różną od tej, gdy partia A traci, a partia B zyskuje, ale obie partie organizują tę samą stronę podziału (np. w przypadku partii socjalistycznej i komunistycznej). (...) W jednym przypadku chwiej-ność wyborców konkretnej partii \individual party volatilities] wynika wyłącznie z wymiany głosów między partiami z danej rodziny politycznej przy 124 29 Podobnie, Giacomo Sani i Giovanni Sartori rozróżniali „domeny identyfikacji" i „domeny współ zawodnictwa" (1983, s. 330). 30 Na przykład, nie mówi się o kwestiach religijnych, mimo że podział religijny pozostaje ważny (por. Budge, Robertson 1987, s. 396). 31 Sani i Sartori pisali o wymiarze lewica-prawica następująco: „Nie utrzymujemy, że różnorodne konfliktowe wymiary, istotne w różnych krajach, mogą zostać sprasowane w jeden wymiar (to jest lewica-prawica) bez straty. (...) Twierdzimy natomiast, że lewicowo-prawicowa miarka całkiem dobrze odzwierciedla stanowiska wyborców wobec głównych konfliktowych dziedzin i odbija uczu cia wyborców wobec istotnych obiektów politycznych" (1983, s. 314). 32 Sam problem relacji partia-wyborca ujmowany jest w bardziej technicznych, zoperacjonalizo- wanych kategoriach wyborczej stabilności lub chwiejności [volatility]. Problematyka ta ma swoją tradycję badawczą, już także w Polsce (por. Markowski 1999; Wasilewski, Kopczyński, Szczur 1999). Rezultaty otrzymane przez Jacka Wasilewskiego i współpracowników sąniesprzeczne z moimi. Róż nica polega na tym, że stosuję podejście ogólniejsze i bardziej kompleksowe, obejmujące oba ele menty relacji - społeczeństwo i partie - i traktujące oba te elementy jako podzielone: na strony społeczne i bloki czy rodziny partii. CIENIE PRL jednoczesnym pozostawieniu ogólnego związku [między wyborcami a partiami - M.G.] zupełnie bez szwanku. W drugim przypadku chwiejność wyborców konkretnej partii jest wyłącznym rezultatem wymiany głosów przez granicę bloków i oznacza znaczące przesunięcie równowagi ogólnego związku" (Mair 1997, s. 28). Mair twierdził, że choć ostatnio w Europie Zachodniej niestabilność wyborcza rosła, to zwiększały się przepływy wewnątrz bloków związanych z podziałem klasowym, a malały przepływy pomiędzy blokami, a więc związki bloków partii ze stronami podziałów pozostawały stabilne33. Spróbujmy odnieść koncepcję Maira do przypadku Polski. Nietrudno się zgodzić na rozróżnienie tożsamości partii od jej polityki. Nawet gdyby przyznać, że po 1989 r. tożsamości komunistyczna i solidarnościowa, a potem postkomunistyczna i postsolidarnościowa szybko traciły polityczne znaczenie, to przecież były one mocno związane z podziałem i konfliktami lat 70. i 80. (demokratyczna opozycja i Solidarność versus strona partyjno-rządowa) oraz manifestacyjnie obecne w trakcie rozmów Okrągłego Stołu, w wyborach czerwcowych i bezpośrednio po nich. Cała strona podziału oraz wywodzące się z niej partie pozostają tymi wydarzeniami niejako naznaczone mimo że nie odwołują się do nich w swojej polityce, która dotyczy i musi dotyczyć kwestii luźno, jeśli w ogóle, związanych z historycznymi zmaganiami stron. I tak strony postkomunistycznego podziału zdołały zaabsorbować owe luźno związane z toż-samościami kwestie polityczne: to strona postsolidarnościowa przeprowadziła większość gruntownych reform kraju. Zatem strony - historycznie naznaczone, choć nie „nagłośnione" - istnieją: postkomunistyczna reprezentowana przez jedną partię i postsolidarnościowa reprezentowana przez wiele partii. Gdy jedna partia postsolidarnościowa traci głosy na rzecz innej partii postolidarnościowej, to owe głosy pozostają niejako w rodzinie, wśród swoich, i związek wyborców z jednej strony podziału spo łecznego z politycznymi reprezentantami tej strony pozostaje nienaruszony. Zupełnie inna jest sytuacja, gdy partia postsolidarnościowa traci głosy na rzecz partii postkomunistycznej, w tym wypadku bowiem wyborcy z jednej strony podziału społecznego wiążą się politycznym reprezentantem strony przeciw nej. Przedstawiłam dowody, że do 2001 r. w Polsce więcej było stabilności, czyli po prostu lojalności i wierności wyborców z obu stron podziału wobec politycznych reprezentantów tych stron: w wypadku strony postkomunistycz nej była to reguła, w wypadku strony postsolidarnościowej zdarzały się od stępstwa od reguły, znaczne też były przepływy wyborców wewnątrz bloku czy rodziny partii postsolidarnościowych. .,. ,,_,•.>.• ?..•? '.\ i i 33 Zilustrował też swoje rozważania analizą dwóch konkretnych przypadków - Danii i Holandii. Choć od końca lat 40. w obu tych krajach niestabilność wyborcza była znaczna, to poparcie dla bloku partii lewicowych (a więc i „reszty" partii) było całkiem stabilne, mimo przepływów wewnątrz bloku. Ibidem, s. 29-31. 125 I MIROSŁAWA GRABOWSKA Strony ukonstytuowały się więc i trwają, choć strona postsolidarnościowa ma problemy - nie na poziomie wyborców, ale na poziomie instytucji, a mianowicie partii politycznych, czemu poświęcę inne opracowanie. 126 BIBLIOGRAFIA , , -•-..-.- -...- :-,,- ?_, • . .. .;!;. , Budge I., Robertson D. (1987). Do parties dififer, and how? Comparative discrimi-nant and factor analyses, w: I. Budge, D. Hearl, D. Robertson (red.), Ideology, Strategy and Party Change Spatial Analyses of Post-War Election Program-mes in Nineteen Democracies. Cambridge: Cambridge University Press. Dudek A. (2002). Pierwsze lata III Rzeczypospolitej 1989-2001. Kraków: Wydawnictwo Arkana. Friszke A. (1994). Opozycja polityczna w PRL 1945-1980. Londyn: Aneks. Grabowska M. (2001). Partie i elektoraty, w: M. Grabowska, T. Szawiel, Budowanie demokracji. Podziały społeczne, partie polityczne i społeczeństwo obywatelskie w postkomunistycznej Polsce. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Herbert Z. (1983). Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze. Paryż: Instytut Literacki. Linz J.J., Stepan A. (1992). Political identities and electoral seąuences: Spain, the Soviet Union, and Yugoslavia, Daedalus, Vol. 121, nr 2. Lipset S.M., Rokkan S. (1967). Cleavage structures, party systems, and voter align-ments: An introduction, w: S.M. Lipset, S. Rokkan (red.), Party Systems and Voter Alignments: Cross-National Perspectives. New York: The Free Press. Mair P. (1997). Party System Change. Approaches and Interpretations. Oxford: Oxford University Press. Markowski R. (1999). Polski system partyjny po wyborach 1997 roku — instytu cjonalizacja czy wichrowatość, Studia Polityczne, nr 9. ,. Marody M. (1987, 1988). Sens zbiorowy a stabilność i zmiana ładu społecznego, w: M. Marody, A. Sułek (red.), Rzeczywistość polska i sposoby radzenia sobie z nią. Warszawa: Instytut Socjologii UW; także w: A. Rychard, A. Sułek (red.), Legitymacja. Klasyczne teorie i polskie doświadczenia. Warszawa: Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Instytut Socjologii UW. Ostrowski K., Przeworski A. (1996). The structure of partisan conflict in Poland, w: A. Jasińska-Kania, J. Raciborski (red.), Nation - Power - Society. Essays in honour of Jerzy J. Wiatr. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Raciborski J. (1997). Polskie wybory. Zachowania wyborcze społeczeństwa polskiego 1989-1995. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Sani G., Sartori G. (1983). Polarization, fragmentation and competition in western democracies, w: H. Daalder, P. Mair (red.), Western European Party Systems. Continuity and Change. London: Sagę Publications, Ltd. Seligman M. (1975). Helplessness: On Depression, Development andDeath. San Francisco: Freeman. CIENIE PRL I Szacki J. (2002). Nowe wyzwania, stare problemy, Przegląd Polityczny, nr 55. Szawiel T. (2001). Podział lewica-prawica w polityce oraz w szerszym kontekście kulturowym, w: M. Grabowska, T. Szawiel, Budowanie demokracji. Podziały społeczne, partie polityczne i społeczeństwo obywatelskie w postkomunistycznej Polsce. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Tischner J. (1992). Etyka solidarności oraz Homo sovieticus. Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak". Wasilewski J., Kopczyński K., Szczur S. (1999). Stabilność zachowań wyborczych, w: R. Markowski (red.), Wybory parlamentarne 1997. System partyjny. Postawy polityczne. Zachowania wyborcze. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych PAN, Fundacja im. Friedricha Eberta. Zinowjew A. (1984). Homo sovieticus (przekł. S. Deja). Londyn: Polonia. 127 ELŻBIETA HAŁAS POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE* 1. SPOŁECZEŃSTWO, SEMIOZA I HISTORIA Polityka symboliczna, która - ogólnie mówiąc - oznacza rywalizację o prawomocność jakiegoś kodu symbolicznego i interpretacje znaczeń w procesie komunikowania, jest stosunkowo nowym zagadnieniem w badaniach społecznych. Pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku David I. Kertzer pisał jeszcze o niedorozwoju studiów nad symbolicznym wymiarem współczesnej polityki (Kertzer 1988, s. 7). Natomiast w ostatniej dekadzie XX w., a więc po 1989 r., polityka symboliczna wyraźnie przesunęła się bliżej tematów centralnych. Sprzyjał temu niewątpliwie postmodernistyczny duch fin de siecle - zakwestionowanie tożsamości prawdy i rzeczywistości, prowadzące do uwydatnienia obrazów, reprezentacji i konstruktywistycznych ontologii, w tym ontologii władzy. Przede wszystkim jednak sprawiło to „przyspieszenie historii", szybkie odchodzenie w przeszłość systemu komunistycznego, instytucji, organizacji i ich symbolizmu oraz zapotrzebowanie na nowe tożsamości zbiorowe. Rozwijający się symboliczny projekt zjednoczonej Europy, którego niejednoznaczność ukazuje projekt preambuły do Konstytucji Europejskiej i rywalizujące z nim częstokroć tożsamości narodowe oraz religijne, a w każdym razie niejednoznaczne relacje między tymi symbolicznymi konstrukcjami, wysuwają się dziś na pierwszy plan (Hedetoft 1998, s. 6-7; Kowalski 2002). Jednakże przedwczesne byłoby i nierozważne pozostawienie niedopracowanymi analizy * Tekst przygotowany na podstawie materiałów zebranych podczas realizacji projektu badawczego Symbolizacja - zachowanie zbiorowe - zmiana społeczna finansowanego przez Fundację na 12o Rzecz Nauki Polskiej w ramach programu Subsydia dla Uczonych. POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE transformacji postkomunistycznej, która, jak trafnie piszą Marcin Frybes i Pa-trick Michel (1996, s. 9-10), dokonywała się przede wszystkim w płaszczyźnie znaczeń warunkujących orientację działań. Chodzi szczególnie o odsłonięcie symbolicznych „struktur strukturyzujących"1 transformację. W przyjmowanej tu perspektywie, zmiana symboliczna jest integralnie związana ze zmianą społeczną (Kertzer 1996, s. X). Wymaga badania zmiany znaczeń i ich nośników - symbolicznych praktyk, które są podstawą kultury publicznej (Wuthnow 1992, s. 1-10). Antonina Kłoskowska trafnie zauważyła, że przełom po komunizmie daje doskonałą okazję do badania funkcji zjawisk symbolicznych dla kształtowania rzeczywistości społecznej „o wyraźnie politycznym charakterze i doniosłych praktycznych skutkach" (1997, s. 20). Przykładem doniosłości symbolizmu -jak pisała Kłoskowska -jest jego wykorzystywanie przez antagonistów w politycznym konflikcie. Jednocześnie uznała, że konieczne jest przezwyciężenie w myśleniu socjologicznym nazbyt wąskiego pojmowania kultury, dziedziny wartości i symboli polegającego na ich ekstrahowaniu ze społeczeństwa i autonomicznym traktowaniu kultury symbolicznej. Pierre Nora (1984) mówi o momentum pamięci w okresie przyspieszenia zmian społecznych. Jest to jednak przede wszystkim momentum symboliczne. Przemianowanie nazw ulic to tylko jeden z wielu procesów symbolicznej legitymizacji i obiektywizacji zmian, określanych metaforycznie jako transformacja ustrojowa. Przedstawiana analiza, choć ograniczona do jednego pola praktyk, pozwala na podjęcie próby sformułowania nieco ogólniejszych hipotez odnośnie do prawidłowości owej transformacji symbolicznej, konstruowania historii i pamięci zbiorowej. Prowadzona jest w bardziej ogólnych ramach koncepcyjnych konstytucji symbolicznej społeczeństwa, które nie będą tu uwyraźniane, poza wskazaniem kilku założeń podstawowych. Należy wyjść od stwierdzenia, że procesy semiozy, czyli procesy nadawania znaczeń i przekształcania różnych obiektów w symbole2 są istotną właściwością świata społecznego. Symbolizacja zatem jest kulturowym środkiem, czy też narzędziem nadawania znaczenia działaniu i działającym, koordynowania działań oraz obiektywizacji struktur społecznych (Hałas 2002, s. 7-10). Proces ten był przedmiotem uwagi wielu badaczy i zyskał rozmaite opracowania, by wspomnieć koncepcję społeczeństwa jako interakcji symbolicznej, koncepcję agency i culture sformułowaną przez Margaret Archer, społeczny system symboliczny Pierre'a Bourdieu, czy mocny program teorii kulturowej, jaki stworzył ostatnio Jeffrey Alexander. Przesłanka ta da się też interpreto- 1 Jadwiga Staniszkis zwraca uwagę na doniosłość, jak pisze, „kulturowego kontekstu" zmian ustrojowych i na ontologię kultury jako ich „gramatyką generatywną" (1999, s. 214-215). Stwierdzenia te są niejednoznaczne, określa się bowiem bądź kulturę jako kontekst zmian, bądź zmianę jako proces kulturowy. Analiza tego ostatniego wymaga odpowiednich narzędzi badania semiozy transformacji. 2 Symbol rozumiany jest tu szeroko jako obiekt, akt, wydarzenie, jakość, relacja, będąca nośnikiem pojęcia, konstytuującego znaczenie symbolu (Geertz 1998, s. 41). 129 ELŻBIETA HAŁAS wać w języku semiotyki kultury, której zwłaszcza późniejsze, diachroniczne rozwinięcia jednocześnie jako semiotyki historii są wyjątkowo przydatne. Przechodzimy tu zarazem do kolejnego założenia, szczególnie ważnego dla podejmowanej problematyki pamięci zbiorowej i polityki symbolizacji po komunizmie, a mianowicie do założenia o semiotycznym procesie konstruowania historii. Historia3 - w znaczeniu historia rerum gestarum w odróżnieniu od res gestae - czyli narracja, opowiadanie wydarzeń w odróżnieniu od nich samych, jest jednym ze sposobów semiotyzacji rzeczywistości, wyróżnia bowiem wydarzenia szczególnie doniosłe, tzw. wydarzenia historyczne. Nadawanie znaczenia historycznego wydarzeniom wiąże się z selekcjonowaniem, wskazywaniem ich ważności. Przeszłość odczytuje się z punktu widzenia zmieniającej się teraźniejszości, a wyobrażenia o przeszłości są podstawą orientacji działań na przyszłość, stąd też tak wielkie znaczenie pamięci zbiorowej, oficjalnie uznanej i honorowanej (Szacka 2000, s. 53). Jak pisze Boris Uspieński, w procesie historycznej semiozy dokonuje się selekcji znaczących faktów i ustanawia związki między nimi. To, co nie zostanie włączone w proces komunikacji, jest jak gdyby w ogóle nieodbierane przez adresata społecznego i znika z horyzontu wiedzy potocznej. Owa semioza historii, przypisywanie sensu przeszłości wpływa na przyszły bieg historii (Uspieński 1998, s. 24-28), stąd też bierze się. doniosłość polityczna tego procesu i konflikty o pamięć zbiorową. J ??-'^ 2. CZASOPRZESTRZEŃ SYMBOLICZNA Pamięć społeczna potrzebuje szczególnych śladów symbolicznych i społecznych technik zapamiętywania, których nośnikiem jest symbolizm dyskur-sywny, behawioralny i symbolizm obiektów. Społeczeństwa „pamiętają" przede wszystkim przez praktyki symboliczne (Connerton 1989), których szczególny rodzaj stanowią praktyki nazewnicze ulic, wówczas gdy są one nośnikami znaczeń historycznych. Trzeba przy tym pamiętać, że nazewnictwo ulic jest podstawą niezliczonej liczby praktyk pisania i czytania z użyciem tych nazw w procesie komunikowania nadawców i adresatów, stąd też jego szczególna funkcja mnemoniczna. Proponuję, aby rozważyć zmiany nazewnictwa ulic po komunizmie jako przejaw polityki symbolicznej, w której dokonywano delegitymizacji historii upaństwowionej i zideologizowanej oraz rekonstrukcji i transmisji tradycji. Interesować nas będą elementy mnemoniczne, za pomocą których dokonuje się restrukturacji tradycji oraz wzory praktyk komemoracji przy użyciu owych środków. Praktyki nazewnicze nadają kwalifikację semiotyczną terytorium, 3 Historia jest tu rozumiana jako konstytutywny element społeczeństwa nowoczesnego, a nie 130 j ako dyscyplina naukowa. POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE tworząc przestrzeń społeczną w wymiarze kulturowym. W ten sposób znaczące elementy przestrzeni stają się wartościami (Jałowiecki 1993, s. 29; Zna-niecki 1965, s. 50). Jest to szczególny przypadek symbolicznej czasoprzestrzeni, w której -jak pisał Bachtin (1983, s. 311) - czas historyczny materializuje się w określonych cząstkach przestrzeni. Nazwa ulicy jest szczególnym rodzajem znaku - symbolem o złożonej strukturze. Jest jednocześnie symbolem referencyjnym, odsyłającym do obiektywnych elementów sytuacji i symbolem kondensującym4, wywołującym emocje, jeśli niesie konotacje odnoszące się do doświadczeń zbiorowych, czyli wówczas, gdy pełni funkcje komemoracyjne (Edelman 1985, s. 6-7). Można w nim wyróżnić pierwsze, referencyjne „piętro" znakowe, kiedy tabliczka z nazwą ulicy jest znakiem denotującym ten właśnie fragment przestrzeni miejskiej. Z drugiej strony, tak denotowany fragment przestrzeni - ta właśnie ulica - staje się znakiem denotującym, odnoszącym się do innego obiektu, reprezentującym inny obiekt w praktyce komemoracji - upamiętnienia - i w innych praktykach. Praktyki komemoracji rozwijały się szczególnie od początku XX wieku w związku z formowaniem się państw narodowych oraz potrzebą symbolizacji ich tożsamości i były coraz częstsze w systemie nazewniczym5. W zideologizowanym państwie komunistycznym natomiast stosowano je planowo i metodycznie. Zmiana nazewnictwa ulic w okresie przełomu politycznego wyraża rywalizację o sposób klasyfikowania rzeczywistości, wartościowania historii i tworzenia tożsamości państwa. Jest to swoista lustracja przestrzeni publicznej, polegająca na negatywnym osądzie i ocenie przeszłości (Paczkowski 2002, s. 50), na publicznym zapominaniu symboli, które tracą prawomocność, nie zasługując na pamięć ani na funkcję reprezentowania zbiorowości społecznych, państwa czy narodu. Ich symboliczna obiektywizacja dokonać się może tylko przez nowe określenie wartości, celów, genealogii wartych identyfikacji6. Przedmiotem analizy7 jest 2107 przypadków zmian nazw ulic (oraz placów i mostów) w latach 1988-1998 na terenie całego kraju, odnotowanych w Dziennikach Urzędowych Województw, dokonanych w 254 miejscowościach8. Rytm zmian i ich nasilenie różniły się w poszczególnych województwach9. Praktyki 4 Rozróżnienie to zaproponował Edward Sapir (1934). 5 K. Handke mówi o tzw. nazwach pamiątkowych, nazwach odosobowych, upamiętniających fakty historyczne, lecz termin ten nie oddaje adekwatnie ideologicznej i politycznej motywacji tych nazw (Handke 1992, s. 72). 6 Pojawia się tu problem złożonej prawdy historycznej (Ricoeur 2000, s. 436 i n.). 7 Struktura nazewnictwa miejskiego jest dwuczłonowa; obejmuje człon określany (ulica, aleja, plac) i człon określający. Zazwyczaj człon określany ulega elipsie (Handke 1992, s. 53). Zajmować się będziemy wyłącznie członem określającym. Nie interesują nas charakterystyki formalnojęzykowe nazewnictwa. Przedmiotem zainteresowania są charakterystyki leksykalno-znaczeniowe, szczegól nie w funkcji nośników znaczeń historycznych. 8 Wykaz został sporządzony na zamówienie do celu tych badań w Wydawnictwie Kartograficznym. 9 Rozmieszczenie przestrzenne zmian nazw ulic i placów było różne na terenie kraju, ale nie będzie tu omawiane. 131 ELŻBIETA HAŁAS zmian nazw ulic, szczególnie w latach 1989, 1990, 1991, w których dokonano razem ponad 80% wszystkich zmian w opisywanym okresie, stanowią zapis przeobrażenia ustrojowego jako przełomu w wymiarze symbolicznym. Obszar publiczny, a więc formalnych stosunków i instytucji - przede wszystkim państwa - w swym dosłownym substracie przestrzennym zyskiwał nowe znaczenie, uwalniany od funkcji indoktrynacyjnej. Szczególnie rok 1990, także pod wieloma innymi względami przełomowy, w którym na prezydenta został wybrany Lech Wałęsa, rok pierwszych wolnych wyborów samorządowych, był kulminacyjnym momentem historycznym, kiedy symboliczna legitymizacja zmiany za pomocą tych praktyk i jednocześnie konflikt symboliczny osiągają moment szczytowy. Dane liczbowe o zmianach nazw ulic i placów w Polsce od roku 1988, poprzedzającego „przełom ustrojowy", zawiera tabela 1. Tabela 1. Zmiany nazw ulic i placów w latach 1988-1998 1988 1989 ~1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 b.r.z* 9 298 1135 273 123 66 27 2 1 28 55 90 0,43% 14,14% 53,87% 12,96% 5,84% 3,13% 1,28% 0,09% 0,05% 1,33% 2,61% 4,27% * Brak roku wprowadzenia zmiany. Rok 1990 był owym wyjątkowym rokiem, w którym dokonano ponad 53% badanych zmian, jakie miały miejsce w ciągu dekady 1989-1998 i w rokują poprzedzającym. Niewątpliwie więc był to czas symbolicznej manifestacji w przestrzeni publicznej kresu dotychczasowego ustroju towarzyszącej samo-rozwiązaniu partii komunistycznej. Liczba zmian wzrosła prawie czterokrotnie w stosunku do zainicjowanego ruchu zmian w 1989 r., by ponownie powrócić w roku 1991 do stanu mobilizacji, bliskiemu temu z roku 1989, wciąż bardzo wysokiego. Wygasała stopniowo w kolejnych latach mniej więcej o połowę, by ożywić się nieznacznie pod koniec dekady, podczas rządów koalicji Akcji Wyborczej „Solidarność" i Unii Wolności. Zmiany nazewnictwa nie były ani konsekwentne, ani konkluzywne. Angażowały dekomunizatorów, apologetów systemu i pragmatyko w, kontestujących zmianę nazewnictwa ze względu na motywy ekonomiczne i praktyczne. 132 3. HISTORIA, PAMIĘĆ i AMNEZJA Historia polegająca na interpretacji przeszłości zakłada zarazem pamięć i zapominanie (Strath 2000, s. 19). Przy czym pamięć zbiorową rozumie się tutaj jako fenomen kulturowy, tj. jako symboliczne reprezentacje przeszłości i sposoby komunikowania, przekazywania znaczeń odnoszących się do przeszłości, gdzie instytucje kontrolują pamiętanie i zapominanie (Douglas 1982, s. 112), ELŻBIETA HAŁAS •. :* -;v M zmian nazw ulic, szczególnie w latach 1989, 1990, 1991, w których dokonano razem ponad 80% wszystkich zmian w opisywanym okresie, stanowią zapis przeobrażenia ustrojowego jako przełomu w wymiarze symbolicznym. Obszar publiczny, a więc formalnych stosunków i instytucji - przede wszystkim państwa - w swym dosłownym substracie przestrzennym zyskiwał nowe znaczenie, uwalniany od funkcji indoktrynacyjnej. Szczególnie rok 1990, także pod wieloma innymi względami przełomowy, w którym na prezydenta został wybrany Lech Wałęsa, rok pierwszych wolnych wyborów samorządowych, był kulminacyjnym momentem historycznym, kiedy symboliczna legitymizacja zmiany za pomocą tych praktyk i jednocześnie konflikt symboliczny osiągają moment szczytowy. Dane liczbowe o zmianach nazw ulic i placów w Polsce od roku 1988, poprzedzającego „przełom ustrojowy", zawiera tabela 1. Tabela 1. Zmiany nazw ulic i placów w latach 1988-1998 1988 1989 -1W: 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 b.r.z* 9 298 1135 273 123 66 27 2 1 28 55 90 0,43% 14,14% 53,87% 12,96% 5,84% 3,13% 1,28% 0,09% 0,05% 1,33% 2,61% 4,27% " Brak roku wprowadzenia zmiany. Rok 1990 był owym wyjątkowym rokiem, w którym dokonano ponad 53% badanych zmian, jakie miały miejsce w ciągu dekady 1989-1998 i w rokują poprzedzającym. Niewątpliwie więc był to czas symbolicznej manifestacji w przestrzeni publicznej kresu dotychczasowego ustroju towarzyszącej samo-rozwiązaniu partii komunistycznej. Liczba zmian wzrosła prawie czterokrotnie w stosunku do zainicjowanego ruchu zmian w 1989 r, by ponownie powrócić w roku 1991 do stanu mobilizacji, bliskiemu temu z roku 1989, wciąż bardzo wysokiego. Wygasała stopniowo w kolejnych latach mniej więcej o połowę, by ożywić się nieznacznie pod koniec dekady, podczas rządów koalicji Akcji Wyborczej „Solidarność" i Unii Wolności. Zmiany nazewnictwa nie były ani konsekwentne, ani konkluzywne. Angażowały dekomunizatorów, apologetów systemu i pragmatyków, kontestujących zmianę nazewnictwa ze względu na motywy ekonomiczne i praktyczne. 132 3. HISTORIA, PAMIĘĆ I AMNEZJA Historia polegająca na interpretacji przeszłości zakłada zarazem pamięć i zapominanie (Strath 2000, s. 19). Przy czym pamięć zbiorową rozumie się tutaj jako fenomen kulturowy, tj. jako symboliczne reprezentacje przeszłości i sposoby komunikowania, przekazywania znaczeń odnoszących się do przeszłości, gdzie instytucje kontrolują pamiętanie i zapominanie (Douglas 1982, s. 112), POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE a nie jako fenomen psychospołeczny10. Pojęcie to dobrze oddaje forma bezosobowa - „pamięta się", a nie formy z zaimkami osobowymi liczby pojedynczej („ja pamiętam" etc.) i mnogiej („my pamiętamy" etc.) (Ricoeur 2000, s. 112). Nie ma jednej pamięci zbiorowej, lecz interesują nas tutaj, by użyć terminu wprowadzonego przez Maurice'a Halbwachsa, ramy pamięci, które dookreślamy jako publiczne. Nazewnictwo ulic w PRL stanowiło nie najmniej istotną część zinstytucjonalizowanej socjotechniki kontrolowania ram pamięci zbiorowej, pełniąc liczne funkcje: ideologiczną, indoktrynacyjną, socjalizacyjną, obiektywizacji historycznej. Używane w tym celu narzędzia obejmowały, jak to zostanie wykazane, przede wszystkim kondensację znaczeń przez ich personifikację oraz repe-tycję znaczeń tworzących kanony w ramach repertuaru nazewniczego (kategorie semantyczne). Nasuwa się pytanie, czy i w jakim stopniu nastąpiła po komunizmie zarówno zmiana znaczeń, jak i transformacja reguł, w tym reguły ideologizacji nazewnictwa. Posługuję się pojęciem puli nazewniczej oraz pojęciem repertuaru nazewniczego. Pula nazewnicza może być zdefiniowana jako zbiór wyrażeń nazwowych, zastosowanych w praktykach nazewniczych (wyrażeń nazwowych zastępowanych lub też zbiór wyrażeń nazwowych zastępujących)1'. Repertuar nazewniczy natomiast stanowią wyróżnione kategorie semantyczne nazw, będące środkami mnemonicznymi - nośnikami pamięci zbiorowej. Próbując dokładniej opisać zmiany struktury pamięci zbiorowej, a raczej zapamiętywania, trzeba wpierw odpowiedzieć na pytanie, czy pula nazw zastępowanych, pozostałych po PRL, była większa, taka sama, czy też mniejsza w porównaniu do puli semantycznej nazw wprowadzanych po komunizmie. W 2107 analizowanych tu praktykach zmiany nazw użyta została pula nazw nowych powiększona aż o 30% w stosunku do puli nazw zastępowanych po PRL. Pula nazw zmienianych (czyli ich lista, bez względu na częstość użycia każdej z nich) zawierała bowiem 815 jednostek nazewniczych, a pula nazw wprowadzanych obejmowała 1066 wyrażeń nazwowych. Można zatem powiedzieć, że nowa pula nazw poszerza semiosferę publiczną, zawiera więcej znaczeń denotacyjnych i konotacyjnych. Powoduje to zarazem większą zmienność wśród nowych praktyk nazewniczych i -jeśli można tak powiedzieć - indywidualizację tożsamości przestrzeni symbolicznej. O ile nazewnictwo w PRL, podobnie jak inne obszary życia zbiorowego, podlegało planowaniu, podporządkowane było normatywnej in- 10 Pamięci zbiorowej nie należy sprowadzać do układu odnoszących się do przeszłości przekonań i postaw, choć w takim psychospołecznym wymiarze również może być badana (Ziółkowski 2001, s. 4). 11 Poza nielicznymi wyjątkami były to znaczenia rozłączne, zarówno denotacyjne, jak i konota- cyjne, tak że każde wyrażenie było osobną jednostką nazewnicza o odrębnej tożsamości. Nieliczne wyjątki to np. „22 Lipca" i „Manifest Lipcowy", gdzie znaczenie denotacyjne i konotacyjne nie są rozłączne. „22 Lipca" odnosi do dnia, w którym ogłoszono Manifest PKWN, ale także do święta państwowego i każdorazowej rocznicy ogłoszenia Manifestu zarazem. 133 ELŻBIETA HAŁAS II- tegracji społeczeństwa przez propagandę i indoktrynację (Tyszka 1997, s. 30--48), to pula nazw nowych powstała z wielu lokalnych praktyk przemianowy-wania, nie jest więc wynikiem jakiegoś odgórnego planu. Odzwierciedla natomiast świadomość obywatelską części elit lokalnych, które uczestniczyły w zachodzącej zmianie ustrojowej, czy też nawet pewien stan habitusu narodowego - sposoby myślenia, wartościowania, działania wobec przeszłości i przyszłości, podtrzymujące lub modyfikujące wspólnotę wyobrażoną i fundujące ją mity. Niezmiernie ważną kwestią jest symboliczne użycie historii, które w tym przypadku uwidacznia się w denotacji i konotacji historycznej nazw w pulach nazewniczych. Nasuwa się oczywiście pytanie o stopień, w jakim symbolizm nazw jest uhistoryczniony, co można określić przez udział procentowy w puli nazewniczej takich nazw12. Analizy wymaga następnie użycie nazw historycznych w praktykach nazewniczych. Materializm historyczny jako ideologia czerpiąca wiele z myśli Hegla i sprzyjająca myśleniu historycznemu nasuwać może hipotezę, że nazwy zastępowane, odziedziczone po PRL, w większym stopniu miały denotację i konotację historyczną, aniżeli nazwy wprowadzane, które je zastępują. Jednakże konkuruje z powyższą inna hipoteza, że to nazwy zastępujące w większym zakresie mogły nieść znaczenia historyczne, ponieważ naród po komunizmie, jak określa to metaforycznie Jacques Le Goff (1990, s. 7), odzyskiwał pamięć przeszłości, co naturalnie mogło obiektywizować się w praktykach nazewniczych. Rozstrzygnięcie tych hipotez pozwoli na formułowanie dalszych twierdzeń odnośnie do polityki symbolizacji i praktyk symbolicznych, tworzących tożsamość PRL i III Rzeczypospolitej13. Nie prowadzimy tutaj analizy wszystkich nazw ulic w Polsce po 1989 r, ale można zakładać, że tendencja stwierdzana w obszarze badanych praktyk nazewniczych pozwoli wnioskować o kierunkach zmian i strukturze pamięci historii oraz o symbolicznej polityce elit lokalnych wobec czasu społecznego. Wszystkie nazwy z obydwu pul nazewniczych - usuwanych i wprowadzanych - zostały zaklasyfikowane do jednej z sześciu kategorii semantycznych14: postacie, wydarzenia, idee, organizacje, cechy neutralne (lokalne, funkcjonalne)15 i pozostałe (niedające się zaklasyfikować do wyżej wymienionych), których była znikoma ilość. Cztery kategorie semantyczne nazw: postacie, wydarzenia, idee i organizacje tworzą siatkę obejmującą pole semantyczne nazw, 134 12 Należy pamiętać, że mamy do czynienia z analizą praktyk symbolicznych zmian nazw, a nie analizą wszystkich nazw tworzących symboliczną przestrzeń na terenie Polski, w tym nowych nazw. Możemy tylko pytać, czy liczba nazw wśród nazw zmienianych, posiadających odniesienie histo ryczne, zmniejszyła się, zwiększyła, czy też pozostaje bez zmian. 13 Na przykładzie kalendarza świąt państwowych wykazywałam, że w porównaniu z PRL tożsa mość państwa-narodu III Rzeczypospolitej pozostaje niedookreślona i niejednoznaczna (Hałas 2001). 14 Nie jest tutaj przedstawiana dalsza analiza wyróżnionych dla nich subkategorii. 15 Przez cechę neutralną rozumiano kategorię, w której znalazły się nazwy odnoszące się do cech fizycznych, cech funkcjonalnych, cech geograficznych lub do natury. POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE które określić można jako historyczne i społeczne. Jak zobaczymy, zróżnicowane struktury kategorii semantycznych są podstawą odmiennych repertuarów nazewniczych w okresie PRL i po komunizmie. Rozpoczniemy od analizy struktury tych kategorii semantycznych w puli nazw PRL i w puli nazw wprowadzanych po komunizmie, ponieważ pozwoli to odsłonić strukturację mentalności na poziomie zbiorowym, która dokonuje się przez schematy klasyfikacyjne i ich panowanie w obszarze publicznym. Tabela 2. Struktura kategorii semantycznych w puli nazw zastępowanych i w puli nazw zastępujących Pula nazw zastępowanych Pula nazw zastępujących Postacie Postacie 370 45,39% 521 48,87% Wydarzenia Wydarzenia 52 6,38% 39 3,66% Idea Idea 57 6,99% 30 2,81% Organizacje Organizacje 53 6,50% 37 3,47% Cechy neutralne Cechy neutralne 177 21,72% 403 37,8% Pozostałe Pozostałe -,- , Kij": ??'?? 6 0,74% 36 3,38% Razem Razem 815 jednostek-100% 1066 jednostek -100% O ile udział kategorii postaci w obydwu pulach nazw proporcjonalnie jest porównywalny, to procentowy udział kategorii wydarzeń zmniejszył się w puli nazw nowych prawie o połową, procentowy udział kategorii idei zmniejszył się więcej niż o połowę, a procentowy udział kategorii organizacji także zmniejszył się prawie o połowę. Wzrósł natomiast prawie o trzy czwarte procentowy udział cech neutralnych w puli nazw nowych, co -jak dalej będzie dokładniej dokumentowane - wskazuje na trend ku odideologizowaniu praktyk nazewniczych. Co najważniejsze, w puli zastępowanych nazw PRL 65% nazw należało łącznie do kategorii będących nośnikami znaczeń historycznych, natomiast w puli nazw zastępujących było ich mniej - 58%. Zwiększa się jednocześnie po komunizmie o 26% (z 532 do 627), jeśli można posłużyć się przenośnią, liczba figur historycznych, za pomocą których dokonuje się gra pamięci zbio- 135 ELŻBIETA HAŁAS 136 rowej w obrębie nazw zmienianych i zastępujących, gdy bierze się pod uwagę wielkość pul nazewniczych. -.:-? , .-.'?>.< w;:;- ??=? Pamiętając zatem, że wyżej porównywane były struktury kategorii semantycznych w odnośnych pulach nazewniczych (repertuary), trzeba zwrócić uwagę, że przy porównywalnym odsetku kategorii postaci w ramach każdej z pul, nazw nowych, odnoszących się do postaci jest ponad 40% więcej, natomiast zmalała liczba przypominanych wydarzeń, idei, a przede wszystkim organizacji. Można powiedzieć, że taka struktura nazewnicza sprzyja indywidualizmowi, mimo że postacie reprezentują bowiem wartości wspólnoty, to przede wszystkim reprezentują siebie jako wybitne osobistości. Skoro odsetek nazw z odniesieniem historycznym w małym, ale widocznym stopniu zmniejszył się w puli semantycznej nazw nowych, to można by przypuszczać, że tendencja ta powinna także powtórzyć się w praktykach nazewniczych wprowadzanych po komunizmie. Przejdziemy teraz od omawiania struktury mnemoniki do analizy praktyk komemoracji, upamiętniania w praktykach zmian nazewnictwa. Stwierdzamy, że w praktykach użycia nazw udział poszczególnych kategorii dla nazw zastępowanych z okresu PRL przybierał następujący porządek: postacie 59,94% (1263), wydarzenia 13,72% (289), cechy neutralne 10,82% (228), organizacje 10,25% (216), idee 4,98% (105), pozostałe 0,28% (6). A zatem 65% nazw o denotacji społeczno-historycznej w puli nazewniczej PRL zostało bardzo wydajnie użytych w 89% praktyk nazewniczych (postacie, wydarzenia, organizacje, idee), czyli tylko co dziesiąta zmieniana nazwa z okresu PRL nie była nośnikiem kontrolowanego ideologicznie znaczenia historycznego. Pamiętając, że mówimy teraz o praktyce nazywania - przemianowywania, podobnie możemy ukazać strukturę kategorii semantycznych wśród praktyk nazewniczych po komunizmie. Wygląda ona następująco: postacie 49,79% (1049), cechy neutralne 31,1% (655), wydarzenia 8,21% (173), organizacje 6% (127), idee 3,13% (66), pozostałe 1,76% (37). Nazw o denotacji społeczno-historycznej było razem 67%, a więc użytych o prawie 22% rzadziej aniżeli w praktykach nazewniczych PRL. Przy większym zatem zróżnicowaniu nazw mających znaczenie historyczne wśród nazw nowych w praktykach nazewniczych zostały one użyte dużo rzadziej aniżeli mniej zróżnicowane, mniej liczne nazwy mające odniesienie historyczne w okresie PRL. Stąd też można mówić o „słabnięciu pamięci", towarzyszącym jej odideologizowaniu. Może to być także wskaźnikiem słabnięcia tożsamości zbiorowych, myślenia kolektywistycznego, a także komunitarystycznego czy wspólnotowego, tożsamość narodowa wspierała się bowiem na symbolizmie historycznym i pamięci wydarzeń. Zmienia się zatem sposób użycia historii i stratyfikacja pamięci zbiorowej. Zmianę tę określa typologia: od pamięci limitowanej (polityczna kontrola pamięci), inaczej, pamięci „mocnej", do pamięci nielimitowanej, niekontrolowanej, bardziej otwartej, ale i słabszej. Trzeba jed- POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE nak zauważyć, że w praktykach symbolizacyjnych nadal utrzymuje się strategia personifikacji i heroizacji - na pierwszym miejscu zarówno wśród nazw z okresu PRL, jak i wśród nazw je zastępujących wybierana była postać. Co symptomatyczne, na drugie miejsce w praktykach przemianowywania wysunęła się opcja nadania nazw niebędących nośnikiem znaczeń społecznych i historycznych - cecha neutralna (lokalna, funkcjonalna)16. Ponownie zatem potwierdza się wyraźnie już widoczny trend ku pomniejszaniu funkcji historycznej i społecznej reprezentacji symbolicznej oraz rzadszego użycia praktyk nazew-niczych jako nośnika pamięci zbiorowej. Badana przestrzeń symboliczna była w praktykach nazewniczych PRL bardziej uhistoryczniona i „uspołeczniona", ale uhistorycznienie to określało pamięć „zobligowaną" (Ricoeur 2000, s. 105), pamięć - ideologię, ubezpieczającą przejście od przeszłości do z góry określonej przyszłości (Nora 1984, s. XVIII). Obserwujemy więc tendencję do odejścia w praktykach nazewniczych od mne-monicznych nośników tradycji, korespondującą z powtarzaną powszechnie tezą o końcu „wielkich narracji" historycznych, które się pluralizują i relatywizują, co „oznacza koniec historyzmu, czyli koniec koncepcji ludzkich dziejów jako włączonych w jednolity bieg, z przyznanym mu specyficznym sensem, który ujawniał się i był rozumiany jako sens emancypacji" (Vattimo 1996, s. 129). Dotyczy to nie tylko emancypacji klasowej, lecz także i państwa narodowego. Dalszy porządek kategorii nazw pozostał bez zmian. Są to organizacje i idee, których jest jednak znacznie mniej. Nazwy takie mają charakter bardziej abstrakcyjny - dotyczy to szczególnie idei - stąd wykorzystanie ich w praktyce symbolizacji nie jest tak częste. Gdy chodzi o nazwy wprowadzane po komunizmie, staje się nawet bardzo rzadkie. Warto jednak przyjrzeć się dokładniej, w jakim stopniu w praktykach nazewniczych zastępujących traciły udział subkategorie nazw o konotacji historycznej i społecznej w porównaniu z ich występowaniem wśród nazw z okresu PRL. Dane te mogą wskazywać na mniejszą „wolę zbiorową" pamiętania wydarzeń przeszłości, występującą po komunizmie. Szczególnie wyraźnie rysuje się porzucanie użycia kategorii denotujących formalne przynależności grupowe, przewodnie zasady czy idee organizacji życia zbiorowego. Ale znaczny jest także spadek użycia nazw odnoszących się do wydarzeń, tak istotnych dla narracji historycznej. Idąc dalej w wytyczonym kierunku analizy, odkrywamy dalsze tendencje zmian w praktykach nazewniczych, gdy zwrócimy uwagę na to, jakimi katego- 16 Wymaga to jednak wnikliwszej analizy, ponieważ mógł to być często powrót do tradycyjnej nazwy przedwojennej, a więc odzyskania pewnej rodzimej tradycji, a nie tylko neutralizacja ideologicznego odniesienia. Trzeba pamiętać, że nazwy z tzw. motywacją realno-znaczeniową, a więc oznaczające realne obiekty w przestrzeni jako terytorium, są najstarszym typem nazw. Wzorce nazewni-cze w miastach europejskich wywodziły się ze starożytnego Rzymu, gdzie nazewnictwo związane było z topografią naturalną i organizacją społeczności miejskiej (Carcopino 1966, s. 53-54). 137 ELŻBIETA HAŁAS riami były zastępowane kategorie semantyczne nazw z okresu PRL. Interesująca jest zwłaszcza tendencja do „rozkładu", dekonstruowania kategorii postaci, wydarzeń, cech lokalnych, organizacji i idei PRL na szereg różnych kategorii oraz „generowania" tych kategorii semantycznych o nowych denotacjach i konotacjach z wielu innych nazw. ,::.- -., Tabela 3. Nazwy zastępowane / nazwy zastępujące w praktykach nazewniczych z konotacją historyczną i z podziałem na kategorie Kategorie semantyczne Nazwy zastępowane Nazwy zastępujące Różnica Odsetek pomniejszenia Postacie 1263 1049 214 16,9% Wydarzenia 286 173 113 39,5% Organizacje 216 127 89 58% Idee 105 66 39 62% Tabela 4. Rozkład kategorii nazw poprzednich i generowanie nowych kategorii w praktykach nazewniczych Nazwy zastępowane "?Jazwy zastępujące Razem Postacie Wydarzenia Idee Organizacje Cechy neutralne Pozostałe -nazwy zastępujące Postacie 722 66 31 53 370 21 1263 Wydarzenia 104 70 9 14 92 289 Idee 42 10 12 6 28 7 105 Organizacje 72 14 9 42 78 1 216 Cechy neutralne 107 13 4 12 84 8 228 Pozostałe 2 - 1 - 3 - 6 Razem - nazwy zastępowane 1049 173 66 127 655 37 2107 Zauważyć można główne tendencje w praktykach zmian nazw: postać najczęściej zastępowana była inną postacią. Wydarzenie także najczęściej zastępowane było inną postacią, ale także niewiele rzadziej cechą neutralną. Podobnie, organizacja ze zbliżoną częstotliwością zamieniana była na cechę neutralną lub postać, ideę komunistyczną przeważnie zastępowano postacią. Uogólniając, można powiedzieć, że w praktykach zmian nazw ulic uwidacznia się słabnięcie 138 narracyjności historii mimo dominacj i postaci - nazw patronalnych wśród nazw POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE zastępujących17. Widać wyraźnie, że strategia personalizacji nadal utrzymuje się jako główna, ale na drugie miejsce wysunęło się nadawanie znaczeń odnoszących się do cech neutralnych (lokalnych czy funkcjonalnych). Socjologowie Hanna Świda-Ziemba i Krzysztof Kiciński w jednej z dysput dotyczących konfliktów wokół zmian nazw ulic (Torańska 2000) postulowali, aby unikać konfliktów symbolicznych, rywalizacji symboli-wydarzeń, idei czy organizacji, ale zwłaszcza postaci. Ich sugestie znalazły już zatem potwierdzenie w praktykach przemianowywania nazw, gdzie występowanie takiego konfliktowego wzoru zostało wyraźnie osłabione. Tylko niewiele ponad połowa symbolicznych postaci komunistycznych spotkała swoich adwersarzy przez zmianę na nazwę odnoszącą się także do postaci. Tylko jedna czwarta wydarzeń - nośników symbolicznych „wielkiej narracji" rewolucji proletariackiej - znalazła bezpośrednio alternatywę w kategoriach wydarzeń z nowego kanonu nazw. Na dziesięć organizacji - symboli kolektywów - tylko około dwie spotkały organizację wrogów systemu komunistycznego. Tylko jedna idea komunistyczna na dziesięć spotkała ideę alternatywną. Większość z konotacji tych nazw została zneutralizowana bez stosowania takiego wzoru konfliktu symbolicznego. Nie oznacza to, że nie powstał nowy kanon znaczeń w semiosferze publicznej. Generowanie nowego kanonu nazewniczego nie dokonywało się jednak w drodze implementacji z góry przyjętych zasad zmian, a więc zastąpienia dotychczasowych nazw dominant innymi nazwami dominantami. Proces ten miał przebieg, jeśli tak można powiedzieć, indukcyjny - nowe dominanty powstawały przez agregację wielu jednostkowych zmian, tworząc nową konfigurację dominant i nową strukturę nazw w podstawowych kategoriach semantycznych, gdzie kanon symboliczny pamięci historycznej, choć nadal obecny, jest już wyraźnie słabszy. 4. DOMINACJA SYMBOLICZNA NAZW Niektóre nazwy były znacznie częściej użwane w praktykach symbolizacyj-nych PRL i podobnie wśród nazw pokomunistycznych, tworząc kanony nazew-nicze. Zarówno w puli nazw zmienianych, jak i wprowadzanych, nazwy różnią się frekwencyjnością występowania. Analizując władzę symboliczną, warto zatem zająć się siłą tych symboli, mierzoną najpierw częstością ich występowania. Nazw w puli z okresu PRL, które poddawano przemianowaniu w praktykach nazewniczych (2107), było 815, zatem przeciętna oczekiwana częstość występowania nazwy była bliska trzykrotnemu użyciu. Nazwy spełniające tę oczekiwaną, trzykrotną częstość wystąpienia to niewiele ponad 4% wszyst- 17 Przewaga postaci wśród kategorii nazewniczych już długo trwa. Ten charakter nazw odsłania etymologia - łac. patronus: opiekun, święty orędownik; także łac. pater - ojciec. 139 ELŻBIETA HAŁAS kich nazw z puli. Jest to kolejny wskaźnik, który może służyć do określenia przewagi czy też dominacji pewnych nazw nad innymi w puli nazw PRL, pod względem częstości użycia i ważności lub na odwrót, ich rzadkiego występowania, najczęściej jednorazowego. Nazwy dominujące, należące do kanonu w użyciu, można zatem zidentyfikować i opisać, w różny sposób ukazując ich przewagę (por. tabela 5). : \ u Tabela 5. Dominanty wsrod nazw zastępowanych Odsetek L.p. / Nazwa ulicy Liczba Frekwencyjność praktyk wy Stępień względna* z użyciem nazwy 1. Dzierżyńskiego Feliksa 133 44,3 6,31% 2. Bieruta Bolesława 86 28,66 4,08% 3. Swierczewskiego Generała Karola 72 24 3,42% 4. Marchlewskiego Juliana 71 23,66 3,37% 5. Armii Czerwonej 70 23,33 3,32% 6. Nowotki Marcelego 64 21,33 3,04% 7. 22 Lipca 58 19,33 2,75% 8. 1 Maja 50 16,66 2,37% 9. Sawickiej Hanki 37 12,33 1,76% 10. Buczka Mariana 35 11,66 1,66% 11. Stalingradu Bohaterów 30 10 1,42% 12. Fornalskiej Małgorzaty 29 9,66 1,37% 13. Lenina Włodzimierza Iljicza 29 9,66 1,37% 14. Waryńskiego Ludwika 28 9,33 1,32% 15. Wasilewskiej Wandy 27 9 1,28% 16. 15 Grudnia 26 8,66 1,23% 17. Findera Pawła 24 8 1,14% 18. Krasickiego Janka 22 7,33 1,04% 19. Luksemburg Róży 18 6 0,85% 20. XXX-lecia PRL 16 5,33 0,76% 21. Marksa Karola 14 4,66 0,66% 22. Pstrowskiego Wincentego 14 4,66 0,66% 23. Manifestu Lipcowego 13 4,33 0,62% 24. PPR 12 4 0,57% 25. Rewolucji Październikowej 12 4 0,57% 26. Zawadzkiego Aleksandra 12 4 0,57% 27. Gwardii Ludowej 11 3,66 0,52% * Frekwencyjność względna — stosunek rzeczywistej częstości wystąpienia nazwy do oczekiwanej przecięt-140 nej częstości wystąpienia, która dla nazw zastępowanych wynosi 3 (2,96). POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE Dwadzieścia siedem nazw z okresu PRL należy do używanych częściej niż dziesięciokrotnie i obejmują one aż 46,7% wszystkich praktyk nazewniczych, podczas gdy stanowią tylko niecałe 4% puli nazw. Siedem pierwszych nazw na liście frekwencyjności zostało zastosowanych aż 554 razy, a zatem nawet więcej razy aniżeli wynosi liczba nazw użytych tylko jednokrotnie (533). Tych siedem nazw dominant stanowi 0,99% całej puli, plasując się na szczycie hierarchii nazw pod względem częstotliwości występowania. Objęły one 26,29% wszystkich wystąpień nazw w praktykach nazewniczych. Były to nazwy: „Feliksa Dzierżyńskiego" (133), „Bolesława Bieruta" (86), „Generała Karola Świerczewskiego" (72), „Juliana Marchlewskiego" (71), „Armii Czerwonej" (70), „Marcelego Nowotki" (64), „22 Lipca" (58). Do tej liczby dodać można jeszcze „1 Maja" (50), „Hanki Sawickiej" (37), „Mariana Buczka" (35), „Bohaterów Stalingradu" (30), „Małgorzaty Fornalskiej" (29), „Włodzimierza II-jicza Lenina" (29), razem należące do grupy nazw, których użycie było co najmniej dziesięciokrotnie częstsze aniżeli oczekiwana przeciętna wystąpienia (blisko trzykrotna). Nazwą o szczególnym statusie symbolicznym, pozostającą na czele w hierarchii dominant, jest „Dzierżyńskiego". Rzeczywista częstość wystąpienia nazwy „Dzierżyńskiego" (133) wśród nazw zastępowanych w porównaniu do innych nazw w tej puli jest ponad 44 razy większa aniżeli oczekiwana przeciętna (3). Warto też wskazać na dystans między nazwą pierwszą a nazwą drugą w kolejności - „Bieruta". Nazwa „Bieruta" występowała 29 razy częściej aniżeli oczekiwana przeciętna. Między tymi nazwami jest różnica 47 rzeczywistych wystąpień. Wskazuje to na szczególne uwydatnienie nazwy „Dzierżyńskiego" w hierarchii nazw. Otwierająca listę „Dzierżyńskiego" jest niezwykle „mocną" nazwą, zdecydowanie panującą symbolicznie w przestrzeni publicznej, dystansującą wszystkie inne pod względem częstości użycia w praktykach nazewniczych. Wśród wyróżnionych dwudziestu siedmiu nazw-dominant z okresu PRL charakterystyczna jest struktura ich wystąpień w trzech kategoriach: postaci (17), wydarzeń (7), organizacji (3). Nie ma wśród dominant żadnej nazwy należącej do kategorii idei. Stosunek częstości wystąpienia nazw w tych kategoriach wynosił w przybliżeniu 8:2:1 - 715 wystąpień postaci dominant, 205 wystąpień wydarzeń dominant i 93 wystąpienia organizacji dominant. Nazwy dominujące z okresu PRL tworzą pole semantyczne o bardzo koherentnej strukturze znaczeń. Ich zakorzenienie historyczne - oś czasu - nie sięga dalej aniżeli do połowy wieku XIX. Strukturę tego pola semantycznego można zobrazować w postaci czterech nakładających się okręgów o wspólnym środku i wydłużających się promieniach, gdzie promień okręgów przedstawia jednocześnie oś czasu. W największym okręgu, zawierającym pozostałe podpola semantyczne, występują nazwy o znaczeniach odnoszących się do 141 ELŻBIETA HAŁAS genezy ruchu komunistycznego („Karola Marksa", „Juliana Marchlewskiego", „Ludwika Waryńskiego", „1 Maja"). Można powiedzieć, że tworzą one swego rodzaju tło semantyczne. Tabela 6. Zastępowane nazwy dominanty z podziałem na kategorie semantyczne L.p. Postacie Wydarzenia Organizacje 1. Dzierżyńskiego Feliksa (133) 22 Lipca (58) Armii Czerwonej (70) 2. Bieruta Bolesława (86) 1 Maja (50) PPR (12) 3. Świerczewskiego Generała Karola (72) Bohaterów Stalingradu (30) Gwardii Ludowej (11) 4. Marchlewskiego Juliana (71) 15 Grudnia (26) 5. Nowotki Marcelego (64) XXX-LeciaPRL(16) 6. Sawickiej Hanki (37) Manifestu Lipcowego (13) 7. Buczka Mariana (35) Rewolucji Październikowej (12) 8. Fornalskiej Małgorzaty (29) 9. Lenina Włodzimierza Iljicza (29) 10. Waryńskiego Ludwika (28) 11. Wasilewskiej Wandy (27) 12. Findera Pawła (24) 13. Krasickiego Janka (22) 14. Luksemburg Róży (18) 15. Marksa Karola (14) 16. Pstrowskiego Wincentego (14) 17. Zawadzkiego Aleksandra (12) W następnym okręgu należałoby umieścić nazwy, które odnoszą się do rewolucji bolszewickiej, a więc: „Rewolucji Październikowej", „Armii Czerwonej", „Feliksa Dzierżyńskiego", „Włodzimierza Iljicza Lenina", także „Róży Luksemburg". Kolejne podpole semantyczne zajmują nazwy odnoszące się do okresu II wojny światowej i do genezy PRL - „22 Lipca", „Manifestu Lipcowego" (razem 71 wystąpień) i „Bohaterów Stalingradu" oraz wszystkie te nazwy organizacji („Gwardii Ludowej", „PPR") i osób zaangażowanych wedle oficjalnej ideologii w komunistycznym ruchu oporu antyfaszystowskiego -142 „Bolesława Bieruta", „Marcelego Nowotki", „Hanki Sawickiej", „Mariana POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE Buczka", „Małgorzaty Fornalskiej", „Wandy Wasilewskiej", „Pawła Finde-ra", „Janka Krasickiego". Wewnątrz pola semantycznego, w najmniejszym okręgu znajdujemy nazwy odnoszące się do PRL: „15 Grudnia", „Generała Karola Świerczewskiego", „Wincentego Pstrowskiego", „XXX-lecia PRL", „Aleksandra Zawadzkiego". W praktykach nazewniczych PRL polityka symboliczna obejmowała zatem także najbliższą współczesność - było to swoiste autopoiesis historii PRL. Odsłoniwszy pracę symboli w konstruowaniu historii i pamięci PRL, powracamy do pytania o domenę symboliczną III Rzeczypospolitej, kształtowaną przez praktyki nazewnicze. Nowych nazw w czasie transformacji ustrojowej użyto 1066, a więc średnia oczekiwana częstość wystąpienia nazwy była mniejsza wśród nazw nowych aniżeli wśród nazw zastępowanych - dwukrotna, czyli o jedną trzecią rzadziej można spodziewać się wystąpienia jakiejś nazwy z tej puli aniżeli w przypadku nazw z okresu PRL. Zróżnicowanie semantyczne i „rozproszenie" nazw w praktykach użycia jest zdecydowanie większe. Pula nazw nowych wzrosła bowiem o ponad 40%. Wzrost ten jest bardzo znaczący i wskazuje na większą semantyczną różnorodność nowego nazewnictwa. Porównując strukturę praktyk nazewniczych według frekwencyjności nazw po komunizmie z frekwencyjnością nazw zastępowanych, można stwierdzić poważne zmniejszenie liczby nazw, które określiliśmy mianem dominant. Jest ich w puli nazw nowych tylko dziewiętnaście - niecałe 2% nowej puli, podczas gdy wśród nazw poprzednich było to niemal 4%. Nowe nazwy dominanty zajęły tylko jedną czwartą praktyk nazewniczych (25,15%), podczas gdy dominanty z okresu PRL zajmowały ich niemal połowę (46,7%). Można jednakże mówić o względnie większej dominacji nazw dominant wśród nazw zastępujących nad innymi w obrębie nowej puli, ponieważ jedenastokrotne użycie i więcej dotyczy nazw, dla których średnia użycia wynosi już tylko dwa razy, a nie trzy - jak poprzednio. Wzrosła też liczba nazw użytych jednokrotnie, chociaż w stosunku do puli nazw proporcja ta jest podobna (ponad 74%). Jednakże w stosunku do wszystkich praktyk nazewniczych wzrost jednokrotnego użycia nazwy wynosi 10% -jest to 35,4%, podczas gdy poprzednio było 25,96%. Można więc mówić o większej pluralizacji i indywidualizacji nazw użytych z nowej puli. Podobnie, niemal trzy czwarte nazw wprowadzonych po komunizmie (74,23%) użytych zostało tylko jednorazowo w 2107 praktykach przemianowania ulic. Z drugiej strony, zmienia się, tzn. relatywnie wzrasta symboliczna moc nazw na czele listy, zwłaszcza tych, których wystąpienie jest co najmniej dziesięciokrotnie częstsze w stosunku do oczekiwanej przeciętnej dwóch wystąpień. Takich nazw jest dziesięć18. - 18 Jednak wśród nazw po PRL dziesięć razy częściej oznacza trzydzieści i więcej wystąpień, podczas gdy dla nazw nowych oznacza to tylko wystąpień dwadzieścia i więcej. 143 ELŻBIETA HAŁAS Podobnie jak w wypadku nazw zastępowanych, wśród wprowadzonych nazw nowych uwidacznia się hierarchia na liście frekwencyjności występowania. Do dominant należy dziewiętnaście nazw (por. tabelę 7). Tabela 7. Dominanty wśród nazw zastępujących L.p. Nazwa ulicy Liczba występień Frekwencyjność względna* Odsetek praktyk z użyciem nazwy 1. Piłsudskiego Marszałka Józefa 118 59 5,60% 2. 11 Listopada 57 28,5 2,70% 3. Armii Krajowej 51 25,5 2,42% 4. Wyszyńskiego Kardynała Stefana 38 19 1,80% 5. Rynek 31 15,5 1,13% 6. Niepodległości 24 12 1,09% 7. Sikorskiego Generała Władysława 23 11,5 1,04% 8. Hallera Generała Józefa 22 11 1,04% 9. Jana Pawła II Papieża 21 10,5 0,99% 10. Andersa Generała Władysława 20 10 0,94% 11. Legionów 18 9 0,85% 12. Kościelny 17 8,5 0,80% 13. Popiełuszki Księdza Jerzego 17 8,5 0,80% 14. Konstytucji 3 Maja 15 7,5 0,71% 15. Okulickiego Generała Leopolda 13 6,5 0,61% 16. Grota-Roweckiego Generała Stefana 12 6 0,56% 17. Paderewskiego Ignacego 11 5,5 0,52% 18. Szarych Szeregów 11 5,5 0,52% 19. Witosa Wincentego 11 5,5 0,52% I ' Frekwencyjność względna - stosunek rzeczywistej częstości wystąpienia nazwy do oczekiwanej przeciętnej częstości wystąpienia, która dla nazw zastępowanych wynosi 3 (2,96). Stosunek nazw dominujących (określonych przez wystąpienie częstsze niż dziesięć razy) zastępowanych do zastępujących wynosi 27:19. Stosunek nazw z użyciem dziesięciokrotnym i częstszym aniżeli średnia wystąpień nazw ze starej puli do nowej puli wynosi 13:10. Udział procentowy w praktykach na-zewniczych może być podstawą oszacowania wielkości panowania symbo-144 licznego nazwy. Pierwsza wśród nazw nowych - „Piłsudskiego" - występuje POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE 56,19 raza częściej aniżeli przeciętna oczekiwana częstość wystąpienia nazwy należącej do puli nazw nowych. Przy znacznie większej puli nazw nowych, częstokrotność występowania nazwy „Piłsudskiego" w stosunku do przeciętnej wystąpień przewyższa zatem względnie częstotliwość praktyki nazewni-czej w stosunku do przeciętnej dla tej puli na liście nazw PRL, charakterystycznej dla nazw monopolistów tych praktyk, jak „Dzierżyńskiego" (44,3). Także dystans pierwszej dominującej nowej nazwy do drugiej w kolejności -„11 Listopada" jest większy, niż dystans dzielący „Dzierżyńskiego" od kolejnej nazwy i wynosi aż 61 wystąpień tej nazwy. Niezwykle interesujący jest zatem fenomen bezprecedensowej monopolizacji symbolicznej przez postać Piłsudskiego przy słabnącej generalnie władzy symboli w III RP. Zastanawiające jest, że z monopolem Dzierżyńskiego (133 wystąpienia) porównywalny jest monopol symboliczny Piłsudskiego (118 wystąpień) jako personifikacji znaczeń i wartości zmiany ustrojowej. Wśród znaczeń konotacyjnych tej nazwy dwie wysuwają się na plan pierwszy - zdobyta niepodległość państwa i niepodległość obroniona w wojnie bolszewickiej, których antynomiczne znaczenia personifikował Dzierżyński. Znajdujemy tutaj kolejny dowód na wyraźną tendencję strategii symbolizacji, polegającą na budowaniu tożsamości zbiorowej i pamięci przez odniesienie do II Rzeczypospolitej i braku obiektywizacji symbolicznej historii z okresu PRL (Hałas 2001, s. 65). Wśród postaci za marszałkiem Józefem Piłsudskim znajdują się nieporównywalnie rzadziej: kardynał Stefan Wyszyński (38), generał Władysław Sikor-ski (23), generał Józef Haller (22), Jan Paweł II (21), generał Władysław An-ders (20), ksiądz Jerzy Popiełuszko (17), generał Leopold Okulicki (13), generał Stefan Grot-Rowecki (12), Ignacy Paderewski (11), Wincenty Witos (11). Poza kardynałem Wyszyńskim, Janem Pawłem II i księdzem Popiełuszką, wszystkie te postacie związane są z okresem II Rzeczypospolitej i II wojny światowej. Nazwy odnoszące się do trzech osób duchownych, spośród których najczęściej nadawano nazwę „Kardynała Stefana Wyszyńskiego"19, można uznać za formę substytucji symbolicznej nazw denotujących działalność opozycji w okresie PRL, które niemal nie występują w nowym nazewnictwie i których nie ma wśród nazw dominant. Zmniejszyła się liczba nazw występujących więcej niż dziesięć razy20. Jest ich tylko dziewiętnaście, podczas gdy w puli nazw PRL występowało ich aż dwadzieścia siedem. Repertuar (ich dystrybucja w kategoriach semantycznych) jest inny. Oprócz postaci, wydarzeń i organizacji wśród dominant pojawia się również idea, a także nazwy należące do kategorii nazw neutralnych. 19 Kult Prymasa Tysiąclecia zasługuje na odrębne opracowanie. 20 Warto też zauważyć, że wśród nazw dominant zastępujących nie ma ani jednej denotującej postać kobiecą w przeciwieństwie do nazw z okresu PRL. 145 POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE 56,19 raza częściej aniżeli przeciętna oczekiwana częstość wystąpienia nazwy należącej do puli nazw nowych. Przy znacznie większej puli nazw nowych, częstokrotność występowania nazwy „Piłsudskiego" w stosunku do przeciętnej wystąpień przewyższa zatem względnie częstotliwość praktyki nazewni-czej w stosunku do przeciętnej dla tej puli na liście nazw PRL, charakterystycznej dla nazw monopolistów tych praktyk, jak „Dzierżyńskiego" (44,3). Także dystans pierwszej dominującej nowej nazwy do drugiej w kolejności -„11 Listopada" jest większy, niż dystans dzielący „Dzierżyńskiego" od kolejnej nazwy i wynosi aż 61 wystąpień tej nazwy. Niezwykle interesujący jest zatem fenomen bezprecedensowej monopolizacji symbolicznej przez postać Piłsudskiego przy słabnącej generalnie władzy symboli w III RP. Zastanawiające jest, że z monopolem Dzierżyńskiego (133 wystąpienia) porównywalny jest monopol symboliczny Piłsudskiego (118 wystąpień) jako personifikacji znaczeń i wartości zmiany ustrojowej. Wśród znaczeń konotacyjnych tej nazwy dwie wysuwają się na plan pierwszy - zdobyta niepodległość państwa i niepodległość obroniona w wojnie bolszewickiej, których antynomiczne znaczenia personifikował Dzierżyński. Znajdujemy tutaj kolejny dowód na wyraźną tendencję strategii symbolizacji, polegającą na budowaniu tożsamości zbiorowej i pamięci przez odniesienie do II Rzeczypospolitej i braku obiektywizacji symbolicznej historii z okresu PRL (Hałas 2001, s. 65). Wśród postaci za marszałkiem Józefem Piłsudskim znajdują się nieporównywalnie rzadziej: kardynał Stefan Wyszyński (38), generał Władysław Sikor-ski (23), generał Józef Haller (22), Jan Paweł II (21), generał Władysław An-ders (20), ksiądz Jerzy Popiełuszko (17), generał Leopold Okulicki (13), generał Stefan Grot-Rowecki (12), Ignacy Paderewski (11), Wincenty Witos (11). Poza kardynałem Wyszyńskim, Janem Pawłem II i księdzem Popiełuszką, wszystkie te postacie związane są z okresem II Rzeczypospolitej i II wojny światowej. Nazwy odnoszące się do trzech osób duchownych, spośród których najczęściej nadawano nazwę „Kardynała Stefana Wyszyńskiego"19, można uznać za formę substytucji symbolicznej nazw denotujących działalność opozycji w okresie PRL, które niemal nie występują w nowym nazewnictwie i których nie ma wśród nazw dominant. Zmniejszyła się liczba nazw występujących więcej niż dziesięć razy20. Jest ich tylko dziewiętnaście, podczas gdy w puli nazw PRL występowało ich aż dwadzieścia siedem. Repertuar (ich dystrybucja w kategoriach semantycznych) jest inny. Oprócz postaci, wydarzeń i organizacji wśród dominant pojawia się również idea, a także nazwy należące do kategorii nazw neutralnych. 19 Kult Prymasa Tysiąclecia zasługuje na odrębne opracowanie. 20 Warto też zauważyć, że wśród nazw dominant zastępujących nie ma ani jednej denotującej postać kobiecą w przeciwieństwie do nazw z okresu PRL. 145 ELŻBIETA HAŁAS Tabela 8. Nowe nazwy dominanty z podziałem na kategorie semantyczne L.p. Postacie Wydarzenia Organizacje Idee Nazwy neutralne 1. Piłsudskiego Marszałka Józefa (118) 11 Listopada (57) Armii Krajowej (51) Niepodległości (24) Rynek (31) 2. Wyszyńskiego Kardynała Stefana (38) Konstytucji 3 Maja (15) Legionów (18) Kościelny (17) 3. Sikorskiego Generała Władysława (23) Szarych Szeregów (11) - ?'.?• 4. Hallera Generała Józefa (22) ... - . . 5. Jana Pawła II Papieża (21) r... '???.:?? -? ? ' • 6. Andersa Generała Władysława (20) ... . *. . . ??''., t 7. Popiełuszki Księdza Jerzego (17) 8. Okulickiego Generała Leopolda (13) -?. ' ?- 9. Grota--Roweckiego Stefana (12) •' ??.'?- "'? S- " ,???' 10. Paderewskiego Ignacego (11) 11. Witosa Wincentego (11) 146 Pole semantyczne nazw dominant po komunizmie posiada charakterystyczną strukturę, odmienną od pola semantycznego nazw po PRL. Wydłuża się oś czasu. W okręgu o najdłuższym promieniu znajduje się jednak tylko jedna nazwa, której znaczenie odnosi się do I Rzeczypospolitej i genezy nowoczesnej państwowości polskiej - „Konstytucji 3 Maja". Kolejne podpole wyznaczają nazwy denotujące wydarzenia, osoby i organizacje z konotacją niepodległościową, a więc przede wszystkim „11 Listopada", symbolizująca odzyskanie POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE niepodległej państwowości i II Rzeczpospolitą, podobnie jak „Marszałka Józefa Piłsudskiego", „Legionów", „Generała Józefa Hallera", „Ignacego Pade-rewskiego", „Wincentego Witosa". Niepodległościowy mit legionowy dominuje, chociaż znaleźli się tu także Haller, Paderewski i Witos, brak zaś czołowej postaci Narodowej Demokracji - Romana Dmowskiego. Kolejne podpole wyznaczają nazwy odnoszące się do II wojny światowej i okupacji: „Armii Krajowej", „Szarych Szeregów", „Generała Józefa Sikor-skiego", „Generała Władysława Andersa", „Generała Leopolda Okulickiego", „Generała Stefana Grota-Roweckiego". Konotacje nazw są antykomunistyczne. Pole semantyczne ma analogiczną, a zarazem opartą na antynomii strukturę w porównaniu z polem semantycznym nazw z okresu PRL. Pola te tworzą ramy pamięci dwóch różnych historii w postaci nazw odnoszących się odpowiednio do genezy ruchu robotniczego i genezy nowoczesnego państwa narodowego; do rewolucji bolszewickiej albo odzyskania niepodległości; do II wojny światowej zaś z dwóch całkowicie odmiennych perspektyw. Inaczej niż dla nazw zastępowanych, których dominanty posiadały podpole semantyczne nazw denotujących i konotujących ideologicznie historię i tożsamość PRL, wśród nowych dominant nie daje się już jednak wskazać centrum -podpola semantycznego nazw odnoszących się do III Rzeczypospolitej. Najbliżej współczesności na osi czasu znajduje się nazwa „Papieża Jana Pawła II". Do okresu po II wojnie światowej odnoszą się jeszcze tylko nazwy „Kardynała Stefana Wyszyńskiego" i „Księdza Jerzego Popiełuszki". Są one synonimami opozycji antykomunistycznej. Personifikują wartości antynomiczne wobec komunizmu, o wyrazistej konotacji światopoglądowej i tożsamości polskokatolickiej. Ponieważ pole semantyczne, którego strukturę badamy, organizuje centralna idea niepodległości narodowej, symbolizowana także przez liczne wystąpienia samej nazwy „Niepodległości", wszystkie inne nazwy w tym polu metonimicznie także stają się nośnikami tej idei. Wśród nowych nazw dominant pojawiają się dwie zakwalifikowane do kategorii nazw neutralnych: „Rynek" i „Kościelny". Konstytuują one osobne pole semantyczne i chociaż są nośnikami historii lokalnych, nie tworzą ram dla pamięci zbiorowej. ' " Obydwa badane pola semantyczne nazw-dominant - zastępujących i zastępowanych - charakteryzują się antagonistyczna strukturą, w pełni odsłaniającą się w narracjach biograficznych i historiograficznych okresu PRL i po zmianie ustrojowej. Potwierdza się zatem, że aby zaistnieć, pamięć zbiorowa wymaga pewnej konfiguracji czy matrycy znaczeń i wartości, uprawomocniającej reprezentacje historyczne, a jest nią mit (Strath 2000, s. 20; Szacka 1985, s. 489). Antagonistyczna struktura pól semantycznych odzwierciedla antagonizm mitu klasy robotniczej i mitu narodowego. Powiela się więc nadal w praktykach nazewniczych model historii w służbie patriotyzmu i tożsmości państwa (Ap-pleby, Hund, Jacob 2000, s. 102 i n.), który w XIX i XX wieku w różnym 147 ELŻBIETA HAŁAS i stopniu wiązał się z kultem państwa (Znaniecki 1936, s. 336-337), chociaż wzór ten wyraźnie słabnie. Niewątpliwie romantyczny kult bohaterów, o którym pisał Ralph Waldo Emerson (1842), podnosząc problem przywództwa i polityki symbolizacji w demokracji, leży także u podłoża nowoczesnych praktyk nazewniczych. Wykorzystywały je państwa o różnych ustrojach. Nawiązując do pracy Richarda Sennetta (1977), proponuję, aby w domenie symbolicznej mówić o upadku (dekonstruowaniu) i powstaniu (konstruowaniu) postaci publicznych. Symboliczne panowanie i upadek postaci personifikujących wartości PRL i powstanie publicznych postaci symbolicznych III Rzeczypospolitej warte jest dokładniejszej analizy. Tabela 9. Postacie publiczne - symbole PRL i III RP . . , . Postacie L.p. Usuwane L.p. Wprowadzane 1. Dzierżyńskiego Feliksa (133) 1. Piłsudskiego Marszałka Józefa (118) 2. Bieruta Bolesława (86) 3. Świerczewskiego Generała Karola (72) 4. Marchlewskiego Juliana (71) 5. Nowotki Marcelego (64) 6. Sawickiej Hanki (37) 2. Wyszyńskiego Kardynała Stefana (38) 7. Buczka Mariana (35) 8. Fornalskiej Małgorzaty (29) 9. Lenina Włodzimierza Iljicza (29) 3. Sikorskiego Generała Władysława (23) 10. Waryńskiego Ludwika (28) 4. Hallera Generała Józefa (22) 11. Wasilewskiej Wandy (27) 5. Jana Pawła II Papieża (21) 12. Findera Pawła (24) 6. Andersa Generała Władysława (20) 13. Krasickiego Janka (22) 7. Popiełuszki Księdza Jerzego (17) 14. Luksemburg Róży (18) 8. Okulickiego Generała Leopolda (13) 15. Marksa Karola (14) 9. Grota-Roweckiego Stefana (12) 16. Pstrowskiego Wincentego (14) 10. Paderewskiego Ignacego (11) 17. Zawadzkiego Aleksandra (12) 11. Witosa Wincentego (11) Dotychczasowe zestawienia nazw dominant PRL i III RP mogłyby sugero-148 wać, że konflikt symboliczny w praktykach nazewniczych ujawniał się bezpo- POLITYKA SYMBOLICZNA I PAMIĘĆ ZBIOROWA. ZMIANY NAZW ULIC PO KOMUNIZMIE średnio, przez przeciwstawienie komunistycznym dominantom nowych symboli dominujących. Mimo że praktyki przemianowania wyrażały zanegowania symboli PRL i wprowadziły nowe, chociaż poza dominantą „Piłsudski" słabsze symbole dominujące, to bliższa analiza pokazuje, że jest to wynik bardzo zróżnicowanych praktyk, które możemy określić mianem rozkładu czy rozbicia poprzednich monopoli semantycznych nazw oraz konstruowania, czy też generowania nowych dominant w całym polu praktyk. Interesujące jest, że nowa, bardzo mocna dominanta - „Piłsudskiego" - bardzo rzadko (cztery razy) pojawia się jako bezpośrednia alternatywa dla stu trzydziestu trzech wystąpień nazwy „Dzierżyńskiego". Dotychczasowe jej wystąpienia zostały zastąpione wieloma rozmaitymi nazwami. Nazwa „Dzierżyńskiego" była zastępowana przez czterdzieści osiem postaci - na ogół nazw użytych jednokrotnie; przez dziewięć nazw symbolizujących wydarzenia, także najczęściej użytych jednokrotnie (z wyjątkiem „11 Listopada", nadanej osiem razy); dwie nazwy symbolizują idee, w tym trzy razy „Niepodległości"; siedem nazw symbolizuje organizacje, w tym dwukrotnie użytych „Armii Krajowej" i „Legionów"; czterdzieści razy nadano wszakże nazwę odnoszącą się do cechy neutralnej (funkcjonalnej, lokalnej). Podobnie wiele różnych nazw z okresu komunizmu zastępowano nowymi nazwami dominantami, już nie tak monopolistycznymi, z wyjątkiem nazwy „Piłsudskiego". Sto osiemnaście wystąpień nazwy „Piłsudskiego", które sytuuje tę nazwę jako najbardziej dominującą w nowej hierarchii nazw, zastępowało więc długą listę różnych jednostek nazewniczych z okresu PRL. Nazwa Piłsudskiego zastąpiła dwadzieścia jeden postaci, w tym najczęściej „Świer-czewskiego" (piętnastokrotnie), „Bieruta" (pięciokrotnie) i „Dzierżyńskiego" (czterokrotnie); dwanaście nazw symbolizujących wydarzenia, w tym najczęściej „1 Maja" (sześciokrotnie), „15 Grudnia" (czterokrotnie) i „22 Lipca" (trzykrotnie), pięć nazw symbolizujących idee; dziewięć nazw symbolizujących organizacje (w tym pięć razy „Armii Czerwonej"). Nazwa ta została też nadana ulicom mającym do tej pory nazwy neutralne (lokalne, funkcjonalne). Lektura tego szczególnego „tekstu", jakim jest przemianowanie nazw ulic, pozwala stwierdzić w sposób niepodlegający wątpliwości zapisany w nim sym bolicznie dramat historyczny, chociaż na poziomie jednostkowych praktyk ta kie ich znaczenie nie mogło być od razu odczytane. Zawiera dwa scenariusze historii, która w III Rzeczypospolitej słabiej jest reprezentowana symbolicznie po roku 1945 i zupełnie niemal nie jest obecna od roku 1980 - roku Solidarno ści. W symbolizmie przynajmniej następuje „kres historii". W puli nazw wpro wadzanych po komunizmie i w całości praktyk przemianowywania brak jest przejawów konsekwentnego stosowania reguł ideologizacji nazw. W prakty kach nazewniczych wyraźny jest więc trend liberalny, odchodzenia od konota cji ideologicznych i symbolizmu odnoszącego się do tożsamości zbiorowej określanej przez pamięć historyczną. 149 ELŻBIETA HAŁAS Dominację w puli nazw nowych i w praktyce nazewniczej po komunizmie nazw o konotacji niepodległościowej, jak wykazałam, o słabszej mocy symbolicznej, można określić mianem słabego nacjonalizmu symbolicznego. Wyraźne jest nostalgiczne odniesienie do II Rzeczypospolitej. Moc symboliczna nowych nazw dominant jest słabsza w stosunku do ideologiczno-symbolicznej hegemonii takich nazw z okresu komunizmu. W praktykach nazewniczych zobiektywizował się konflikt symboliczny, który okazał się słabszy aniżeli można by przypuszczać, biorąc pod uwagę epokowy charakter zmiany ustrojowej. Jednocześnie potwierdza to ewolucyjny wzór zmiany pokomunistycznej - „refolucję", w której, jak pisał Marcin Król (1996, s. 156), umiarkowane zapominanie jest funkcjonalne. Wypada zapytać, czy umiarkowana pamięć jest równie funkcjonalna i rozważyć tezę: „Zdrowie narodu może wymagać starannego filtrowania pamięci, demokracja wszakże domaga się czegoś innego"21. ; . ? BIBLIOGRAFIA ,; •:'-.•'..«..•?-. ? >.-..-,.? ???:.;? . •> •~: ,-,i ?,-. -?;>-:? \ >^ Wielka zmiana systemowa miała zatem umożliwić Polsce osiągnięcie standardów typowych dla państw europejskich, czyli demokracji, wolnego rynku i społeczeństwa obywatelskiego. Z góry wykluczano mniej optymistyczne scenariusze i to niezależnie od sceptycznych opinii badaczy zachodnich. Tymczasem, przykładowo, zastanawiając się nad możliwością „sklonowania" demokracji kapitalistycznej „na obszarach położonych poza kręgiem, w którym rozwinął się racjonalizm zachodni" (tak jak próbowano tego w poddanych przyspieszonej terapii krajach południowoazjatyckich i latynoamerykańskich), Claus Offe definitywnie stwierdzał, że Jest to w mniejszym lub większym stopniu niemożliwe" (1999, s. 190). Z kolei najważniejszym mechanizmem wprowadzania pożądanych zmian okazała się niekwestionowana w zasadzie przez socjologów zasada imitacji, czy raczej implementacji w kraju postkomunistycznym, jakim była Polska, instytucji liberalnych (Wnuk-Lipiński 1993). Nie zakładano bowiem, że instytucje te wyłaniać się będą stopniowo ze spontanicznych działań jednostek, jak miało to miejsce na Zachodzie, lecz uznano, że podstawowa rola w tym procesie należy do rządów i elit wprowadzających je nakazowo i planowo, odgórnie i centralistycznie. Sytuacja taka obarczona była więc wieloma skazami, z których najważniejsze to zanegowanie podmiotowości społeczeństwa (widoczne chociażby w sformułowaniach o potrzebie „dostosowania się", „nadążania za" i „reagowania na") oraz co najmniej milcząca aprobata dla kompradorskiej polityki. „Wszystkie reżimy postkomunistyczne - pisze cytowany już Offe -stanowią w dziedzinie politycznej, gospodarczej i wojskowej obiekt paternali-stycznych strategii Zachodu i podzielają wiarę w to, że ich widoki na przyszły rozwój są w znacznym stopniu określone przez ich przedmiotowy charakter" (1999, s. 190). Retoryka demokratycznej nowomowy skutecznie przesłaniała zachodzące w III Rzeczypospolitej procesy. Spomiędzy czterech omawianych przez Bogdana W. Macha (1998) paradygmatów badań nad transformacją (zastępowania, transplantacji, rekombinacji i retrogresji) zdecydowanie najrzadziej rozpatrywany był paradygmat trzeci, akcentujący możliwość modyfikacji i rekonfiguracji zastanego podłoża historycznego. Najprostszym wyjściem wydawało się zastosowanie, mówiąc językiem Karla Poppera (1993,1.1, rozdz. 9), 159 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA radykalnej i utopijnej inżynierii całościowej - usunięcie wszystkiego, co własne, stare i niefunkcjonalne oraz wprowadzenia na to miejsce też starych, ale za to cudzych rozwiązań. Wreszcie żywione przez badaczy przeświadczenie, iż demokracja, wolny rynek i społeczeństwo obywatelskie zawsze występują łącznie, wzajem się warunkują i nie wchodzą ze sobą w konflikt, również zdaje się grzeszyć nadmiernym uproszczeniem. Wystarczy tu wspomnieć przenikliwe uwagi Alexisa de Tocqueville'a (1996, t. II), który przewidywał, że ustrój demokratyczny stanowi w istocie zagrożenie dla społeczeństwa obywatelskiego1, zapowiadał powstanie właśnie w społeczeństwach demokratycznych nowego rodzaju despotyzmu - despotyzmu nie przemocy, lecz opiekuńczości (s. 327), a także skrajnej centralizacji2, zaś obserwując demokratyczną wszak Amerykę - gdzie spomiędzy wszystkich znanych mu krajów zauważał „najmniej intelektualnej swobody i faktycznej wolności wypowiadania się" (s. 260) - ostrzegał przed panowaniem bezwzględnej tyranii większości. Także niekwestionowany w zasadzie związek wolnego rynku z ustrojem demokratycznym mógłby stać się bardziej problematyczny w świetle opinii Johna Graya, iż „demokracja i wolny rynek nie są sojusznikami, lecz rywalami" (2001, s. 444), Benjamina R. Barbera stwierdzającego, że rynek nie jest „surogatem demokratycznej suwerenności" (1997, s. 379) czy Hansa-Petera Martina i Haralda Schumanna pokazujących, że „konflikt pomiędzy rynkiem a demokracją nabiera także w latach 90. nieznośnej aktualności" (2000, s. 274). Mógłby, gdyby nie fakt, że -jak pisze J. Szacki - „ani krachu marksizmu, ani nagłego renesansu wiary w twórcze siły kapitalizmu nie można uważać za wydarzenia intelektualne - tym bardziej, że doszło do nich bardziej w wyniku politycznej iluminacji niż w następstwie porządnej debaty teoretycznej" (1999, s. 126). Stosowanej przez socjologów perspektywie oglądu transformacji niejednokrotnie wytykano ograniczenia: selektywna w warstwie opisu, jałowa w aspekcie teoretycznym, a nade wszystko sztywno trzymająca się przejętych z Zachodu modeli. Sytuację tę trafnie scharakteryzowała Anna Sosnowska jako rozdarcie polskich elit intelektualnych między życiem „tu" a myśleniem rodem „stamtąd", prowadzące do poczucia zawodu, że „sprawy nie układają się tak, jak w podręcznikach amerykańskiego mainstreamu" (1997, s. 65). Warto przy tym zauważyć, że skutkiem takich założeń, rola wyznaczona polskiemu społeczeństwu przez badaczy nie przewiduje nic więcej nad działania przystosowawcze; nie dopuszcza się bowiem ewentualności, by to ono samo miało 160 1 „W demokracji życie indywidualne jest tak czynne, tak ożywione, tak przepełnione dążeniami i pracą, że ludziom nie starcza ani energii, ani sposobności do zajmowania się życiem społecznym" (Tocqueville 1996, t. II, s. 306). 2 „W czasach demokracji niezależność jednostki i lokalne swobody będą zawsze wprowadzane w sposób sztuczny. Zjawiskiem naturalnym będzie centralizacja" (Tocqueville 1996, t. II, s. 309). SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU formułować wizje pożądanej przyszłości, nie mówiąc już o wywieraniu wpływu na kierunek przemian. Jak niegdyś socjalistyczna droga rozwoju, tak teraz standardy UE i globalizacja pozostają celem „zadanym" do realizacji, a w wypełnieniu tego zadania liczy się nadal skwapliwy pośpiech i wierność naśladownictwa3. Problem tylko w tym, że przypisywany polskiemu społeczeństwu status bytu wtórnego i niepełnowartościowego, bo rzekomo zdolnego jedynie do biernego reagowania na rzeczywistość, ale już nie do tego, by stać się jej częścią i „odciskać na świecie piętno swej woli" (Scruton 2002, s. 171), jakoś nie bardzo daje się pogodzić z tak gorliwie skądinąd opisywaną podmiotowością, którą po obaleniu byłego ustroju społeczeństwo to podobno odzyskało. Najpoważniejszym bodaj zarzutem pod adresem tej koncepcji transformacji jest jednak wpisany w nią projekt administracyjnego, opartego na decyzjach sterującego centrum, wprowadzania radykalnych reform. Jak zauważa Bogdan W. Mach, „propaguje się ekonomiczny, społeczny i kulturowy big bang jako najlepsze lekarstwo na bolączki" (1998, s. 19). Podejście takie, realizowane w praktyce i co najmniej milcząco akceptowane na poziomie teoretycznym, nasuwa skojarzenia z opisywanym przez Jurija Łotmana mechanizmem kultury wschodnioeuropejskiej (rosyjskiej) przeciwstawionej kulturze zachodniej. Różnice między nimi przejawiają się w odmiennej organizacji elementów i co za tym idzie, w odmiennym modelu zmiany, wpisanym w każdą z tych kultur. Podstawowa różnica między obu modelami zarysowanymi przez autora sprowadza się do sposobu wartościowania i relacji głównych elementów wyznaczających porządek i zarazem postrzeganie świata. Kultura rosyjska realizuje, zdaniem Łotmana, zasadę binarności: możliwe jest tylko dobro lub zło, stare lub nowe, grzeszne lub święte. Dlatego wszelka zmiana musi tu być postrzegana w kategoriach wzajemnie wykluczających się członów alternatywy, nowy porządek oznacza zaś całkowite zniszczenie starego: „W systemach binarnych wybuch ogarnia ogół bytu. Bezwzględność tego eksperymentu nie ujawnia się od razu. Początkowo przyciąga on najbardziej maksymalistycznie nastrojone warstwy społeczeństwa poetycką wizją zbudowania «nowej ziemi i nowego nieba», swoim radykalizmem. Cena, jaką trzeba płacić za utopie, staje się widoczna dopiero na następnym etapie" (1999, s. 226). Systemom ternarnym, właściwym kulturom Zachodu, obce jest natomiast dychotomiczne postrzeganie rzeczywistości. Kompromis, zasada stopniowego rozwoju (a więc raczej ewolucja niż rewolucja) charakteryzują podejmowane tam zmiany, które polegają nie na eliminacji pewnych elementów i zastępowaniu ich innymi, lecz raczej na przesuwaniu ich od centrum ku peryferiom lub odwrotnie. W konsekwencji, o ile systemom binarnym zagraża katastrofa, to ternarnym - najwyżej zastój. ? '?'!•?'-?''•?'-? V '""-. 3 Założenia te odzwierciedla stosowany przez socjologów język: polskie społeczeństwo „podlega" zmianom, „nadąża" - lub nie - za zmianami, ma „dogonić" kraje rozwinięte, „dostosować" się do nich, nadrobić dystans, zmniejszyć opóźnienie. 161 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA ' Łotman nie ukrywa przy tym, że „przejście od myślenia zorientowanego na eksplozje do świadomości ewolucyjnej nabiera obecnie szczególnego znaczenia, ponieważ cała poprzednia znana nam kultura ciążyła ku polaryzacji i mak-symalizmowi" (1999, s. 231). Nie ulega też dla niego wątpliwości, że proces przebiegający obecnie na terytorium byłego ZSRR polega na przechodzeniu od tradycyjnego, właściwego mentalności rosyjskiej binarnego myślenia i takiegoż organizowania rzeczywistości ku ternarnemu. Jednakże w usiłowaniach tych autor dostrzega znamienną sprzeczność: „samo przejście jest pojmowane w tradycyjnych kategoriach binaryzmu" (1999, s. 231). A więc wycofywanie się z nieudanego eksperymentu historycznego i przestawianie na „naturalny" rozwój dokonuje się w atmosferze „popędzania historii" i „doganiania" liberalnego Zachodu przy zachowaniu dominującej roli państwa. „Nawet stopniowy rozwój chcemy urzeczywistnić, posługując się techniką eksplozji. Nie jest to jednak wynik czyjegoś nieprzemyślenia, lecz surowy dyktat binarnej struktury historycznej" -stwierdza Łotman z rezygnacją (1999, s. 236). Konstatacje autora dają się z pewnością zastosować także do polskiej sytuacji, ale wówczas obnażenie binarnego mechanizmu transformacji aspirującej do wykreowania systemu ternarnego, demaskowałoby występowanie w polskich elitach mentalności o wyraźnie wschodniej proweniencji. Pielęgnowana przez nauki społeczne wizja wielkiej zmiany wykazuje więc wyraźne cechy abstrakcyjnego, utopijnego i zideologizowanego myślenia charakterystycznego zresztą chyba zawsze i wszędzie dla intelektualistów, którzy obrazy świata konstruują z idei i słów, a myśli dają prymat przed rzeczywistością (Bauman 1998, s. 126). Utratę kontaktu z realiami rekompensuje tu rozkwit „transformacyjnej retoryki" wraz z jej silnie zmitologizowanym językiem, co doprowadziło do tego, że -jakby powiedział Tocqueville - „ponad społeczeństwem rzeczywistym (...) powstało powoli społeczeństwo fikcyjne" (1994, s. 161) i z wyżyn tego idealnego świata poczęto spoglądać na realne zjawiska, oceniać je i krytykować. 162 2. POLSKIE SPOŁECZEŃSTWO W OCZACH SOCJOLOGA W dalszej części rozważań ta skrótowa rekonstrukcja poglądów badaczy na transformację znajdzie dopełnienie w analizie ich opinii na temat społeczeństwa, które raczej nie podziela optymizmu elit i wykazuje kompromitujący wręcz brak zrozumienia dla kolejnej konieczności dziejowej. Spotykane w opracowaniach oceny przekonań, postaw i typów mentalności przypisywanych przez badaczy różnym grupom społecznym (zgodnie z przyjętą na początku zasadą konstruowania „portretu z negatywu") posłużą następnie do charakterystyki dwu podstawowych typów idealnych: „technokratycznego reformatora" i „terrorysty intelektualnego", które w praktyce mogą oczywiście współwystępować. SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU Pozycję technokratycznie zorientowanych reformatorów, zgodnie z opisem Joanny Kurczewskiej, określa ich usytuowanie między biegunami „projektu interwencji" i „projektu światopoglądu". Pierwszy z nich wspiera się na przeświadczeniu o decydującej roli naukowych rozwiązań wszelkich problemów, 0 potrzebie modernizacji i o posłannictwie ekspertów, którzy lepiej niż reszta społeczeństwa wiedzą, jakie rozwiązania są słuszne, gdyż -jak to mówiono za byłego ustroju - „im widnieje". Typ osobowościowy właściwy tej postawie najlepiej opisuje sylwetka „profesjonalisty": jest to człowiek, który „ufa tzw. światowym rozwiązaniom i nie zastanawia się nad tym, jak dalece mogą być stosowane do warunków miejscowych. Człowiek zasad, lecz nie ich twórca. To ten, który uwierzył w cudze zasady i stosuje je bezkrytycznie (...) jest czło wiekiem technologii (...) nie bierze pod uwagę negatywnych skutków swoich poglądów. Nie myśli alternatywnie" (Mikułowski-Pomorski 1999, s. 226). Fascynacja taką rolą społeczną, aprobata dla tego rodzaju podejścia do re form, brak wrażliwości na kulturowy kontekst własnego społeczeństwa są wyraźnie widoczne u sporej części badaczy zajmujących się transformacją. Zarazem, jak podkreśla Sergiusz Hessen, każdy utopizm jest skrajnym racjo nalizmem: kieruje nim silna wiara w zasady, które „nie liczą się z warunkami konkretnego miejsca i czasu" (2003, s. 3). Niczym Racjonalista Oakeshotta badacze ci stawiają więc dziedzictwo własnego społeczeństwa przed trybunałem swego intelektu (Oakeshott 1999). Nie dostrzegając w przeszłości niczego poza „irracjonalistycznymi gryzmołami zniewolonych przez tradycję przodków" (Chmielewski 2002, s. 55), dążą do wyeliminowania jej pozostałości jako zapory postępu. Rekonstruowane w trakcie badań poglądy respondentów nie składają się na żaden „współczynnik humanistyczny" (narzędzie służące postrzeganiu świata społecznego w ten sposób, w jaki jawi się on swym twórcom i użytkownikom), lecz określane są mianem barier mentalnych, mityzacji i stereotypów, które należy demaskować 1 likwidować. Postawę Racjonalisty Oakeshott przypisywał ludziom wykorze nionym i pozbawionym doświadczenia oraz familiaryzacji ze światem warto ści danego społeczeństwa; ludziom, których trawi „głęboka nieufność wobec czasu, niecierpliwy głód wieczności i łatwo ujawniająca się nerwowość wo bec wszystkiego, co lokalne i przemijające" (Chmielewski 2002, s. 48). O czym świadczy taka postawa u socjologów zajmujących się polskim społeczeństwem czasu transformacji? Jednym ze skutków opisywanego tu podejścia jest wykreowanie szczególnej wizji struktury społecznej, jaką można odczytać z używanego dziś powszechnie języka. Dostarcza on przykładów określonych „figur myślenia" odzwierciedlających sposób postrzegania otaczającej ich rzeczywistości przez socjologów. Pojęcie figur myślenia zastosował Roch Sulima (1982) do opisu miejsca wsi i kultury ludowej w kulturze narodowej, przy czym kładł on nacisk nie na ich poznawczą, lecz aksjologiczną funkcję. Dzięki temu używane w literaturze, hi- 163 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA . 164 storii, polityce, ale i nauce wyrażenia potraktował jako fakty kulturowe wymagające opisu i wyjaśnienia, a nie pojęcia zdające sprawę ze stanu faktycznego. Wyróżnione przez niego figury myślenia o „ludowości" odwoływały się do ak-sjologii pionu, podglebia, ziarna, źródła, koncepcji samorodności i rodowodu (1982, s. 96) i generowały nieograniczoną ilość tekstów prezentujących naród jako hierarchicznie uporządkowaną całość, w której dokonuje się nieustanny przepływ treści i wartości między poszczególnymi jego warstwami. W znanym wyrażeniu Norwida zostało to przedstawione jako „podnoszenie tego, co ludowe do narodowego", w mniej znanym zaś fragmencie jego poematu czytamy dokładniejsze wyjaśnienie sensu takiej konstrukcji: „naród bowiem składa się z tej sfery dolnej, które go różni od drugich i z tej górnej, co łączy go z drugimi. Ale łączy go, a nie siebie..." (Norwid 1971, t. III, s. 465-468). Niezależnie od zhierarchizowania i aksjologicznego naznaczenia tak przedstawianej struktury społecznej nie da się zaprzeczyć, że stanowiła ona ścisłą jedność organicznie zespolonych części. Tymczasem współcześnie używany język opisu społeczeństwa, chociaż zorientowany już nie pionowo, wertykalnie, lecz poziomo, horyzontalnie, sugeruje jego rozbicie, niejednorodność, a narastające dystanse grożą wręcz rozerwaniem jakichkolwiek więzi. Badacze piszą bowiem o społeczeństwie żyjącym w trzech różnych układach kultury: tradycyjnej, nowoczesnej i ponowoczesnej (np. Tarkowska 1993) lub też o społeczeństwie „trzech szybkości" (np. Krzysztofek 2002); pojawiają się też diagnozy mówiące o istnieniu trzech rodzajów Polski: etatowej, kapitałowej i zasiłkowej (Marody 2002). Niektóre grupy społeczne (tzw. beneficjenci przemian) sytuowani są w „centrum"; inni w efekcie transformacji zostali zepchnięci na bliższe lub dalsze „peryferie". Mówi się więc o „zmarginalizowanych", „zbędnych" i „wykluczonych". Całe zbiorowości zostały zdegradowane do rangi „podklas" lub „klas z przeszłości". W znanym tekście „Studia nad antagonizmem do obcych" Florian Znaniec-ki zwracał uwagę na ograniczone znaczenie tzw. obiektywnych czynników wyznaczających stosunek do innych ludzi jako do „obcych" (przynależność do odrębnej grupy, brak styczności, różnice biologiczne i/lub kulturowe) i wykazywał niezbędność uwzględniania przede wszystkim kryterium podmiotowego: „Obcymi w odniesieniu do badanej jednostki lub gromady są ci i tylko ci, których ta jednostka lub gromada doświadcza jako obcych" (1930, s. 173). Rozwijając myśl Znanieckiego, Józef Obrębski (1936) w badaniach nad grupami etnicznymi określał więc obcych jako twór wyobrażeniowy, istniejący przede wszystkim w świadomości tych, którzy tak ich definiują. Czy obecne w pracach socjologów obrazy polskiego społeczeństwa nie kwalifikują się czasami do rozpatrywania w ten właśnie sposób, a postawy samych badaczy -czyż nie stanowią jakiejś kontynuacji opisywanego przez Chałasińskiego stosunku Polski „pańskiej" do „chłopskiej"? W czasie II wojny światowej autor ten pisał przecież: „Nie, to nie był jeszcze jeden naród, polscy Europejczycy SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU i polscy chłopi, to były różne narody - to byli biali przybysze z Europy i kolorowi tubylcy" (1996, s. 146). Tak się składa, że również dzisiaj polskich chłopów i mieszkańców wsi opisuje się tak jakby żyli „w anachronicznej cywilizacyjnej niszy sięgającej głęboko w przeszłość"; mają być efektem pojawienia się i utrwalenia „głębokiego pęknięcia cywilizacyjnego oddzielającego podstawową masę ludności wiejskiej od reszty społeczeństwa", nie mieszczą się „w strukturze danego społeczeństwa", są „sprzeczni z tą strukturą", „nie pasują do jej logiki", są skazani na „status człowieka z gorszego świata". Sam fakt ich istnienia ,jest dziś świadectwem zacofania kraju", a określenia „chłopski rozum" czy „baba ze wsi" „to pojęcia do opisu świata, który opisującemu jawi się jako obcy i podrzędny" (Mokrzycki 2001). Przypomnijmy tu opisane przez Ludwika Stommę procesy mityzacji „obcego" rozpracowane tak wnikliwie przez antropologów: symptomy obcości podlegają idealizacji - obcy jest najpierw inny, potem gorszy, wreszcie zbrodniczy. Następnie sądy indywidualne rozciągane są na całą grupę (stereotypizacja), wreszcie uogólnieniu ulega perspektywa historyczna - obcy zawsze byli, są i będą tacy sami (Stomma 2002, s. 15). Z tekstów naukowych, przedstawiających polskich chłopów jako „balast" przemian, główną przeszkodę na drodze do wymarzonej Unii i kompromitujący dowód zacofania na przełomie drugiego i trzeciego tysiąclecia, negatywne opinie przenikają do mediów, które powielają najbardziej kuriozalne opinie i „scenki rodzajowe". „Zmitologizowa-ny agraryzm" (Halamska 2000) staje się „mistycznym" zaczadzeniem (Król 2002), zjawiska wiązane ze „starą i nową biedą" na wsi (Tarkowska 2000) są interpretowane jako patologia4, a przyszłość polskiej wsi jawi się profesorowi stołecznego uniwersytetu niczym koszmarny sen: „Jednokonny wóz. Samotna krowa na łące. Świnie jedzące łapczywie z rodzinnego stołu. Można dojrzeć chałupy z anteną telewizyjną, ale w otoczeniu słomy, błota, porąbanego drewna i przy aromatycznym smrodzie z obory" (Król 2002). Nad tym wszystkim zaś górują głosy polityków, zmierzające wyraźnie do zantagonizowania społeczeństwa: „Wystąpił problem dopłat rolniczych, który jest sprawą dość szczegółową, dotyczącą pewnego segmentu polskiego społeczeństwa. I oto pojawili się u was ludzie - ubolewa komisarz Verheugen -którzy swymi wypowiedziami wywołują wrażenie, że specjalne interesy tej stosunkowo niewielkiej grupy waszego społeczeństwa są równie ważne jak interesy całego narodu"5 (Polityka 2002). „Czy rolnicy mogą stawać na drodze Polski do UE?" - dramatycznym głosem wtóruje mu premier Miller6. 4 „Polska wieś, wcale nie taka biedna, jak się o niej pisze, nie reprezentuje obecnie niczego wartościowego pod względem obyczaju, kultury czy moralności. Przeciwnie, jest widownią moralne go rozkładu i lumpenproletaryzacji" (Łagowski 2003). 5 Tak na marginesie: czyżby komisarz nie wiedział, że w Polsce aż 27% zatrudnionych to rolnicy i według wszelkich badań socjologicznych ta liczba jest uważana za zatrważająco wysoką? 6 Wypowiedź Leszka Millera w programie informacyjnym TYP 1 z dnia 11.07.2002. 165 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA 166 Według teorii relatywizmu językowego percepcja świata zależy od struktury języka, jakim posługują się ludzie w danej kulturze. Językoznawcy kognitywni, George Lakoff i Mark Johnson (1988), przekonują, że metafory kształtują nasze postrzeganie, myślenie, ale i działanie. Zgodnie z tym rozumowaniem, stosowane sformułowania przestają być neutralnym narzędziem opisu rzeczywistości, lecz wpływają na sposób jej oglądu i wyznaczają nasz stosunek do niej, a nawet - mogą być traktowane jak odroczona instrukcja działania. „Słowo stało się ciałem, a Wallenrod Belwederem" - tak wierzyli romantycy. Czy zatem tylko kwestią czasu jest przemiana używanych współcześnie do opisu polskiego społeczeństwa figur myślenia w konkretne decyzje polityczne i zachowania społeczne? Przesłanie, zawarte w przywołanych tu przykładach, jest czytelne i może okazać się brutalnie oczywiste, dlatego też omówione zostało przy okazji opisu „bieguna interwencji" jako pierwszego wymiaru charakterystyki sylwetki technokraty-reformatora. Biegun „projektu światopoglądowego" odsyła, zdaniem Joanny Kurczew-skiej, do głębszych warstw jaźni technokraty i ukazuje - kryjące się za deklaracjami obiektywizmu i bezstronnej kompetencji fachowca - dążenie do zdobycia „władzy osobowej nad ludźmi" (1989, s. 29) „Utopizm jest zadufany w sobie i dogmatyczny - zauważa Hessen - prawdziwy jest wyłącznie uznawany przezeń ideał, a ponieważ stanowi on całą prawdę, wszyscy, którzy go nie podzielają, są albo głupcami, których należy przemocą uszczęśliwić, albo wrogami, których należy bezlitośnie zwalczać. W tym sensie utopizm jest terroryzmem: wierząc w zbawienną moc stosowanej przez mniejszość przemocy, przyznaje jej również prawo do absolutnej władzy nad większością" (2003, s. 4). Dokonuje się to dzięki przekształceniu autorytetu nauki w wiarę quasi--religijną: technokratyczna inżynieria ustępuje miejsca technokratycznej teo-dycei, a porządek myśli narzucony rzeczywistości społecznej staje się terrorem idei (Kurczewska 1989, s. 447). W tym momencie można więc mówić o przedzierzgnięciu się technokratycznego reformatora w intelektualnego terrorystę, w której to roli badacze społeczni dość chętnie występują, a obowiązujący dotąd instytucjonalno-eko-nomiczny model modernizacji zostaje tu uzupełniony o projekt zmiany w sferze kultury. „Ta zmiana - pisze Zdzisław Krasnodębski - ma być pielgrzymką do Zachodu - miejsca „wiecznego pokoju", harmonii, przyjaźni narodów i ludzi, wolności i dobrobytu dla wszystkich, otwartości, pluralizmu i tolerancji, gdzie każdy wyznaje religię, jaką chce, każdy ma taką tożsamość, jaka go bawi, kocha się z kim i jak chce, i tak dalej" (Krasnodębski 2002, s. 167). Dostąpienie raju wymaga jednak poświęceń i musi być okupione wyrzeczeniami, a najważniejsze z nich sprowadza się do postulatu ni mniej, ni więcej tylko kompletnej „rekonstrukcji aparatu psychologicznego" (Mi-szalska 1996, s. 17). Z takim dziedzictwem kulturowym, jakie Polska posiada, z taką mentalnością obywateli, jaką opisują badania socjologiczne, nie SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU i ma żadnych szans na „dogonienie Europy" i sprostanie nowoczesnym stan dardom cywilizacyjnym. , .; Polskie społeczeństwo nie dorasta do wyzwań współczesnego świata, gdyż jest zacofane, prowincjonalne i obarczone licznymi barierami mentalnymi. Wychowane w systemie autorytarnym i przyzwyczajone do nadopiekuńczego państwa razi niedostatkiem obywatelskiego zaangażowania i trwa przy wyuczonej bezradności. Wdrożone do funkcjonowania w ustroju kolektywistycznym i centralnie sterowanej gospodarce reprezentuje nader udany przypadek homo sovieticus i nawet nie zamierza wykrzesać z siebie indywidualizmu akceptującego odpowiedzialność, ryzyko i rywalizację - te niezbędne przesłanki kapitalizmu. Zamiast tego pielęgnuje postawy egalitarne, obronno-zachowaw-czo-roszczeniowe czy wręcz „złodziej sko-żebracze", według dosadnych słów Józefa Tischnera (1982). Pogrążone w atawistycznym nacjonalizmie, ksenofobii, rasistowskie i nietolerancyjne stanowi antytezę tego, co właściwe nowoczesnemu Europejczykowi; jest uosobieniem strefy cywilizacyjnej Wschodu: słabości ekonomicznej, politycznej niekompetencji, etycznej i prawnej ano-mii, mentalnej bezsiły i niedorosłości (Siemek 2002, s. 328). Dla większości badaczy jest absolutnym pewnikiem, że nie istnieją żadne sensowne racje, które dawałyby przewagę „siermiężnej i zapyziałej nieudolności nad tym, co dojrzałe, normalne i racjonalne" (Siemek 2002, s. 333). Najwyraźniej zapominając o tym, że według Hegla Słowianie (a zwłaszcza Polacy) i tak stoją na straconej pozycji, ponieważ nie doświadczyli wpływu reformacji, a „na gruncie religii katolickiej nie jest możliwy żaden rozumny ustrój" (Hegel 1958, t. II, s. 347), Marek Siemek rozwija swój projekt „przebudowy Wschodu, który jest w nas": „Urzeczywistniony w Europie Zachodniej system wolnościowo-demokratycznego społeczeństwa obywatelskiego z jego praworządnym państwem i oświeconą kulturą jest najpełniejszą realizacją nowoczesnej formy człowieczeństwa i uspołecznienia; «poza»" lub «po-nad» nim nie może być nic, co nie byłoby powtórnym upadkiem w chaos głupoty, samowoli i przemocy" (2002, s. 333). Łatwo sobie wyobrazić, jaką satysfakcję musieli mieć niemieccy czytelnicy pierwodruku cytowanego tu artykułu, kiedy to przedstawiciel podrasy w ich własnym języku składał ten hołd reprezentantom najwyższego gatunku ludzkości! Właściwie już samo nagromadzenie najczęściej stosowanych przez badaczy określeń sprawia, że stają się one swą własną karykaturą. Zbyteczne w tej sytuacji jest więc metodyczne odpieranie każdej z przywołanych tu opinii. Aby nie wdawać się w szczegóły, warto jedynie przypomnieć, że w połowie lat 90. aż 60% Amerykanów domagało się zwiększenia wydatków na cele społeczne, 80% twierdziło, że panujący system gospodarczy jest „istotnie niesprawiedliwy", a 90% popierało rządowe gwarancje dla systemu opieki nad najsłabszymi członkami społeczeństwa (Chomsky 2000, s. 47). Należałoby tu również nadmienić, że autorzy zachodni doliczywszy się co najmniej siedmiu 167 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA i ?-? ? - odmian kapitalizmu, stwierdzili zarazem, iż najlepiej funkcjonuje on tam, gdzie żywe są wartości kolektywistyczne7 oraz w tych krajach, gdzie ludzie uznają hierarchie oraz przepojeni są uczuciami nacjonalistycznymi8. Jak działają „intelektualni terroryści" i co w gruncie rzeczy stanowi główny cel ich zabiegów? Ponieważ używane tu pojęcie zostało zaczerpnięte z wydanej niedawno we Francji książki Jeana Sevilli pt. Terroryzm intelektualny, dla zasygnalizowania istoty zjawiska trzeba powiedzieć, że opowiada ona o tych „kilkudziesięciu osobach, które w Paryżu nadają ton, publikują artykuły, piszą książki, wykładają na wyższych uczelniach, podpisują petycje i które - po narzuceniu swej chwilowo wyznawanej prawdy metodami odbierania wiarygodności, destabilizowania, często oszczerstwa oraz za pomocą określeń «ra-sista, faszysta, nazista» należących do metod i słownictwa «terroryzmu intelektualnego) - nadal panują nad mediami, kulturą, opinią publiczną, podczas gdy znacznie wcześniej fakty wielokrotnie zadały im kłam, a rzeczywistość nie przyznała im racji"9. Jeżeli chodzi o obecność tego typu epitetów w polskich mediach i publikacjach naukowych, to z pewnością jesteśmy już w Europie. Badacze od dobrych kilkunastu lat wytykają polskiemu społeczeństwu „otwarcie rasistowskie poglądy", „postawy wyraźnie ksenofobiczne" i różne przejawy „irracjonalnie zakorzenionego przekonania" (Nawrocki 1996), nie omieszkując zaznaczyć swego krytycznego nastawienia wobec tych zjawisk, a nawet ujawniając negatywne emocje w reakcji na zaobserwowane fakty. „Przeraził mnie rozmiar zgody na ogromną większość nietolerancyjnych schematów", „najbardziej wstrząsnęli mną uczniowie i studenci", „było to dla mnie prawdziwym zaskoczeniem" - zwierza się badaczka piętnująca „konserwatywny bunt młodych", który jej zdaniem „zmierza w bardzo niesympatycznym kierunku" (Świda-Ziemba 2002). Nawet jeśli przyjąć, że używane określenia są po prostu terminami opisowymi i stanowią uznaną nomenklaturę naukową, trudno zaprzeczyć, iż w potocznym odbiorze mają one konotację wyraźnie ujemną. Gdyby antropolog badający odległe plemię pozwolił sobie na podobne oceny, niewątpliwie zostałby skrytykowany za etnocentryzm, brak tolerancji i odejście od zasad relatywizmu, czyli za sprzeniewierzenie się temu wszystkiemu, co stanowi fundament nowoczesnego podejścia badacza humanisty i socjologa rozumiejącego. Tymczasem w odniesieniu do własnego społeczeństwa badacze czują się zwolnieni z wymogu pluralizmu. Na skutek intensywnej edukacji w poprawnym politycznie my- 7 „Etos konkurencyjnego indywidualizmu (...) jest skorelowany negatywnie z rozwojem gospo darczym. Nie stwierdziliśmy żadnego wyjątku w tej sferze" (Hampden-Tumer, Trompenaars 1998, s. 271). 8 „Cechą nacjonalizmu jest poczucie tożsamości i wyższości, Anglia zaś należała do pierwszych krajów, w których rozwinęła się ta nowa świadomość" — przekonująco dowodzi David Landes (2000, s. 254). ? • - - 168 9 Cyt. za Forum 2000, nr 13. . ?•?' ' ?..-. SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU śleniu łatwiej w Polsce wyrazić zrozumienie i akceptację dla stylu życia przysłowiowego mieszkańca wysp Hula-Gula niż rolnika z najbliższej wsi, bo krytyka, a nawet wyśmianie i potępienie tego drugiego na pewno nie będą poczytane za objaw nietolerancji, ksenofobii i ulegania stereotypom, lecz przeciwnie - za nobilitujący dowód europejskości. Swojego czasu Max Weber opisując sekty w Ameryce Północnej, zwracał uwagę, że współczesny człowiek skłonny jest niewłaściwie oceniać to zjawisko, gdyż jest z gruntu „religijnie niemuzykalny" (Weber 1999). Dlatego społeczne znaczenie wspólnot kościelnych przysłonięte zostało w jego percepcji względami kulturowymi, a kierując się takimi kryteriami, postrzega on tylko ich reliktowość, cechy groteskowe i odpychające, ciasnotę i dziwaczność. Czy w dzisiejszym oglądzie polskiego społeczeństwa również nie przeważają względy etyczne, estetyczne i wszelkie inne, zamiast po prostu -społecznych? I czyżby to oznaczało, że polscy socjologowie bywają (przynajmniej niekiedy) - „społecznie niemuzykalni"? -n.& ~tnv,~.s i Wytykanie i piętnowanie wad (rzeczywistych i rzekomych) to niewątpliwie jedna z metod terroryzmu intelektualnego. Drugą jest kreowanie poczucia zagrożenia przez wskazywanie na samą możliwość pojawienia się negatywnych postaw, wzmacnianie obaw przed uaktywnieniem się drzemiących jeszcze demonów, które -jeśli w ogóle istnieją- to co najwyżej potencjalnie, ale przecież nie powinno to zmniejszać czujności w obliczu niebezpieczeństwa. Cóż z tego, że - przykładowo - „najsilniejsza postać stereotypu antysemickiego w Polsce praktycznie nie występuje" (= 0,8%), skoro stereotypu pasywnego można doszukać się aż u 24% respondentów10! Analizując mechanizm psychologiczny, do którego odwoływał się Jezus, aby pozyskać i utrzymać wyznawców, Władysław Witwicki podkreślał, iż polegał on na upowszechnianiu „u skrupulatnych wiernych poczucia grzechu na każdym niemal kroku" (1958, s. 223). Nie wystarczało już, jak wymagał tego Stary Zakon, by człowiek powstrzymywał się od złego czynu. Nie powinien on także pozwalać sobie nawet na myślenie o nim. Takie przeczulenie sumień i wzmocnienie świadomości winy wydatnie zwiększało, według komentatora Dobrej Nowiny, władzę Mesjasza nad ludźmi, a ich samych czyniło coraz bardziej bezbronnymi i zależnymi. Współczesny terroryzm intelektualny - znajdujący dodatkowe oparcie w typowym dla obecnych czasów „smaku negatywnym", który - zdaniem Simmla - sprawia, że dzisiejszy człowiek tak łatwo czuje się zraniony tym, co mu niemiłe i na skutek hiperestezji odczuwa ból „przy każdym bezpośrednim i energicznym kontakcie z czymś" (1997, s. 451) - opiera swoje działanie na podobnej zasadzie. Jego podstawowym celem jest uzależnienie, zastraszenie i manipulowanie, nawet jeśli otwarcie deklarowaną intencją pozostaje naukowy obiektywizm lub co najwyżej, zaangażowanie w sprawę postępu i promocja pożądanych wzorów. 10 Notatka w Gazecie Wyborczej z 25 lipca 2002 opisująca wyniki badań. 169 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA 170 Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę na tej ostatniej kwestii, a mianowicie na ambitnym projekcie gruntownej przebudowy polskiej mentalności. Dla większości badaczy nie ulega wątpliwości, że transformacja nie zostanie uwieńczona sukcesem bez uprzedniej zmiany świadomości społeczeństwa, bez wymiany jego poglądów i postaw na zupełnie inne (bagatela!) - prawdziwie europejskie i w pełni nowoczesne. Rozumowanie takie wspiera się na oczywistym, zdawałoby się, przeświadczeniu, że kreowanie nowego wymaga nowych umiejętności, a nowe czasy - zupełnie nowego człowieka. Tymczasem, jak wiele innych prawd zdrowego rozsądku, opinię taką łatwo podważyć. Można tu sięgnąć chociażby do klasycznej koncepcji Maxa Webera o narodzinach ducha kapitalizmu z etosu protestanckiego. „Teza ta - pisze Zdzisław Krasno-dębski - była fascynująca. Oto okazało się, że nowoczesne społeczeństwo zrodziło się duchowo nie z sekularnych idei humanizmu, nie z oświeceniowego liberalizmu, lecz z «fundamentalistycznej» religii, że motywem działań pierwszych kapitalistów nie było dążenie do bogactwa, luksusu i użycia, lecz chęć osiągnięcia zbawienia, pobożność i asceza" (1999, s. 53), a „nowoczesna autonomia jednostki wynika (...) nie (...) z religijnego indyferentyzmu, lecz ze światopoglądu religijnego" (1999, s. 60). Tzvetan Todorov podobnie interpretuje fakt odkrycia Ameryki przez Kolumba, podkreślając z gruntu staroświecki charakter poglądów podróżnika, któremu gdy wyruszał na spotkanie Nowego Świata, przyświecała idea - ni mniej, ni więcej tylko - wypraw krzyżowych. „Paradoksalnie więc - konstatuje badacz - to właśnie to, że Kolumba cechowała średniowieczna mentalność, pozwoliło mu odkryć Amerykę i zapoczątkować erę nowożytną" (1996, s. 19). Co więcej, jak wykazują badania Bogdana W. Macha nad znaczeniem mentalnego dziedzictwa socjalizmu w procesach transformacji, nawet zdecydowanie negatywne obciążenie (np. autorytaryzm i powiązane z nim uzależnienie jednostki od „pochłaniającej ją" rodziny) może odgrywać pozytywną rolę z punktu widzenia adaptacji do nowego systemu. „Mentalne dziedzictwo państwowego socjalizmu - pisze Mach - może się wyrażać w Polsce w pozytywnym wpływie autorytaryzmu z tamtego okresu na obecny dochód i przejawiany dziś stosunek wobec ekonomicznego liberalizmu" (1998, s. 159). ,\M< ? Wszystkie przywołane tu obserwacje pokazują, że do analizy zachodzących obecnie w Polsce przemian bardziej przydatny niż stosowany najczęściej paradygmat „zastępowania" byłby proponowany przez Macha paradygmat „rekombinacji". Wydaje się, że nie tylko bardziej adekwatnie opisuje on rzeczywistość, lecz także dysponuje większą mocą wyjaśniającą. Istotną jego zaletą, przynajmniej ze względu na rozpatrywany w tym tekście stosunek socjologa do badanego przezeń społeczeństwa, jest również zawarta w nim akceptacja rzeczywistości jako zastanego zasobu, a nie wyłącznie zasługującego na wyeliminowanie wstydliwego i całkowicie nieproduktywnego bagażu. Postawa taka nie jest, rzecz jasna, tożsama z opisywanym przez Karla Mannheima (1992) SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU nastawieniem rasowego konserwatysty, który - w przeciwieństwie do lewicowca, pragnącego istniejący świat rozbić na części i stworzyć na to miejsce coś zupełnie nowego - ujmuje rzeczywistość jako całość, tak jakby chciał ją „pobłogosławić". Niemniej daje ona, jak myślę, możliwość pełniejszego zrozumienia przez badacza własnego społeczeństwa, a więc przynajmniej częściowego skrócenia dystansu i zniwelowania efektów „treningu obcości". „Rozumienie oznacza, iż rozumiejący podmiot odnajduje w sobie zasadę rzeczy rozumianej" - przypomina Włodzimierz Pawluczuk (1986, s. 93). Ob cość - pisze Tokarska-Bakir - „tkwi nie tylko w obcym, ale także w tym, co własne (...) obcość to stan rzeczy, których znaczenie uległo zapomnieniu" (1992, s. 3). Można by zatem zadać pytanie, co zostało zapomniane i czego nie potrafimy odnaleźć w sobie, gdy przystępujemy do opisywania naszego wspól nego (?) „tu i teraz". Zgodnie z głęboką zasadą antropologicznego myślenia, poznanie „innego" wtedy dopiero osiągnie swój cel, gdy dzięki niemu możli we staje się poznanie samego siebie. Ów „inny", czyli polskie społeczeństwo czasu transformacji, jest już dość szczegółowo opisane. Pora teraz przyjrzeć się gotowemu konterfektowi w taki sposób, aby w rysach sportretowanego znaleźć prawdę o autorze obrazu. ,„,,,_, . , , _..--. BIBLIOGRAFIA Barber B.R. (1997). Dżihad kontra McŚwiat (przekł. H. Jankowska). Warszawa: Wydawnictwo „Muza". Bauman Z. (1998). Prawodawcy i tłumacze. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. •. •? < .:, Bauman Z. (1999). Po co komu teoria zmiany?, w: J. Kurczewska (red.), Zmiana społeczna. Teorie i doświadczenia polskie. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Bendix R. (1984). Nowe spojrzenie na tradycję i nowoczesność, w: J. Szacki, J. Kurczewska (red.), Tradycja i nowoczesność. Warszawa: Czytelnik. Benjamin W. (1975). Tezy historiozoficzne, w: idem, Twórca jako wytwórca (przekł. H. Orłowski, J. Sikorski). Poznań: Wydawnictwo Poznańskie. Chałasiński J. (1996). Dwie Polski i dwie jej kultury - pańska i chłopska, Kultura Wsi, nr 1. Chmielewski A. (2002). Racjonalizm i antyracjonalizm w filozofii politycznej, w: J. Miklaszewska (red.), Rozum a porządek społeczny. Kraków: Instytut Filozofii UJ. Chomsky N. (2000). Zysk ponad ludzi (przekł. M. Zuber). Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie. Gouldner A.W. (1970). The Corning Crisis of Western Sociology. New York: Basic Books. 171 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA 172 Gray J. (2001). Po liberalizmie (przekł. P. Maciejko, P. Rymarczyk). Warszawa: Wydawnictwo „Aletheya". Halamska M. (2000). Rolnicy '99 a ziemia: od mitu do rzeczywistości, w: X. Do-lińska (red.), Chłop, rolnik, farmer? Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej - nadzieje i obawy polskiej wsi. Warszawa: Instytut Studiów Politycznych PAN. Hampden-Turner Ch., Trompenaars A. (1998). Siedem kultur kapitalizmu (przekł. D. Gostyńska). Warszawa: Dom Wydawniczy ABC. Hegel G.W.F. (1958). Wykłady z filozofii dziejów (przekł. J. Grabowski, A. Land-man), t. 1,2. Kraków: Wydawnictwo UJ. Hessen S. (2003). Państwo prawa i socjalizm (przekł. S. Mazurek). Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Krasnodębski Z. (2002). Głos w dyskusji, Krytyka Polityczna, nr 2. Krasnodębski Z. (1999). Max Weber. Warszawa: Wiedza Powszechna. Król M. (2002). Żakeria po polsku, Rzeczpospolita, 6—7 kwietnia. Krzysztofek K. (2002). Jaka polityka kulturalna po Big Brotherze, Kultura Współczesna, nr 1—2. Kurczewska J. (1989). Technokraci i świat społeczny, Warszawa: Wydawnictwo uw. •'--••???? Kwaśniewicz W. (1999). O próbie rewitalizacji badań monograficznych, Ask, nr 8. Lakoff G., Johnson M. (1988). Metafory w naszym życiu (przekł. T.P. Krzeszow-ski). Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Lamarche H. (2002). O użyteczności koncepcji „tranzycji" do analizy procesów dekolektywizacji rolnictwa, Wieś i Rolnictwo, nr 2. Landes D.S. (2000). Bogactwo i nędza narodów (przekł. H. Jankowska) Warsza wa: Wydawnictwo „Muza". '? .,?,.- Lutyński J. (1990). Nauka i polskie problemy. Komentarz socjologa, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Łagowski B. (2003). Pomyłki. Przegląd, 5 stycznia. ; • Łotman J. (1999). Kultura i eksplozja (przekł. B. Żyłko). Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy. Mach B.W. (1998). Transformacja ustrojowa a mentalne dziedzictwo socjalizmu. Warszawa: Wydawnictwo Instytut Studiów Politycznych PAN. ? Mannheim K. (1992). Ideologia i utopia (przekł. J. Mizińska). Lublin: test. Marody M. (red.) (1996). Oswajanie rzeczywistości. Między realnym socjalizmem a realną demokracją. Warszawa: Instytut Studiów Społecznych UW. Marody M. (red.) (2002). Wymiary życia społecznego. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Martin H.-P., Schumann H. (2000). Pułapka globalizacji (przekł. M. Zybura). Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie. Mikułowski Pomorski J. (1999). Niepokój a potrzeba ładu: współczesna polska transformacja wobec zmiany świadomości, w: P. Sztompka (red.), Jmpondera-bilia wielkiej zmiany, Warszawa-Kraków: Wydawnictwo Naukowe PWN. Miszalska A. (1996). Reakcje społeczne na przemiany ustrojowe. Łódź: Wydawnictwo UŁ. I SOCJOLOG CZASU TRANSFORMACJI - PORTRET Z NEGATYWU Mokrzycki E. (2001). Bilans niesentymentalny. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Nawrocki J. (red.) (1996). Inny - obcy - wróg. Warszawa: Oficyna Naukowa. Norwid CK. (1971). Promethidion, w: Dzieła, t. 3, Warszawa: Państwowy Insty tut Wydawniczy. ?...".?-.. Nowicka E. (1995). O zaletach antropologii: spojrzenie socjologa, w: A. Posern--Zieliński (red.), Etnologia polska między ludoznawstwem a antropologią. Poznań : Komitet Nauk Etnologicznych PAN. j;,;. i .,-?,-• Oakeshott M. (1999). Wieża Babel i inne eseje (przekł. A. Lipszyc i in.) Warszawa: Wydawnictwo „Aletheya". Obrębski J. (1936). Problem grup etnicznych w etnologii i jego socjologiczne ujęcie, Przegląd Socjologiczny, t. 4, z. 1—2. Offe C. (1999). Drogi transformacji (przekł. Z. Pucek). Warszawa-Kraków: Wydawnictwo Naukowe PWN. Ortega y Gasset J. (1980). Dehumanizacja sztuki i inne eseje (przekł. P. Niklewicz). Warszawa: Czytelnik. Pawluczuk W. (1986). Ja i inni, Regiony, nr 1-4. Polityka (2002). Rok 2004 - rozmowa z Gunterem Verheugenem i Włodzimierzem Cimoszewiczem (rozmawiali M. Ostrowski, A. Szostkiewicz, A.K. Wrób-lewski), Polityka, nr 12. Popper K.R. (1993). Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie (przekł. A. Chmie-lewski). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Posern-Zieliński A. (red.) (1995). Etnologia polska między ludoznawstwem a antropologią. Poznań: Komitet Nauk Etnologicznych PAN. Rychard A. (1993). Społeczeństwo w transformacji: koncepcja i próba syntezy analiz, w: A. Rychard, M. Federowicz (red.), Społeczeństwo w transformacji, Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Scruton R. (2002). Co znaczy konserwatyzm (przekł. T. Bieroń). Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka. Siemek M. (2002). Wolność, rozum, intersubiektywność. Warszawa: Oficyna Naukowa. Simmel G. (1997). Filozofia pieniądza (przekł. A. Przyłębski). Poznań: Wydawnictwo „Humaniora". Sosnowska A. (1997). Tu, tam - pomieszanie, Studia Socjologiczne, nr 4. Stomma L. (2002). Antropologia kultury wsi polskiej XIX wieku oraz wybrane eseje. Łódź: Wydawnictwo Piotr Dopierała. Sulima R. (1982). Literatura a dialog kultur. Warszawa: Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza. Szacki J. (1995). Wolność i demokracja a tradycje socjologii polskiej, w: Ludzie i instytucje. Stawanie się ładu społecznego, t. II. Lublin: Uuniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej. Szacki J. (1999). Nauki społeczne wobec wielkiej zmiany, w: J. Kurczewska (red.), Zmiana społeczna. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. 173 IZABELLA BUKRABA-RYLSKA Świda-Ziemba H. (2002). Konserwatywny bunt młodych, Gazeta Wyborcza, 31 maja. ' Tarkowska E. (1993). Głos w dyskusji, w: A. Jawłowska, M. Kempny, E. Tarkowska (red.), Kulturowy wymiar przemian społecznych. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Tarkowska E. (1995). Wątki antropologiczne w socjologii polskiej, w: A. Posern--Zieliński (red.), Etnologia polska między ludoznawstwem a antropologią, Poznań: Komitet Nauk Etnologicznych PAN. Tarkowska E. (2000). Zrozumieć biednego: o dawnej i obecnej biedzie w Polsce. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Tischner J. (1982). Widnokrąg pracy ojczystej, Tygodnik Powszechny, nr 38. Tocqueville A. de (1994). Dawny ustrój i rewolucja (przekł. H. Szumańska-Gros-sowa). Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak". Tocqueville A. de (1996). O demokracji w Ameryce (przekł. B. Janicka, M. Król), t. 1,2. Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak". Todorov T. (1996). Podbój Ameryki (przekł. J. Wojcieszak). Warszawa: Wydawnictwo „Aletheya". Tokarska-Bakir J. (1992). Hermeneutyka Gadamerowska w etnograficznym ba daniu obcości, Polska Sztuka Ludowa, nr 1. '•''? Trutkowski C. (2000). Społeczne reprezentacje polityki. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Weber M. (1999). Kościoły i sekty w Ameryce Północnej, w: Z. Krasnodębski (red.), Wybór pism (przekł. A. Zinsering). Warszawa: Wiedza Powszechna. Witwicki W. (1958). Dobra Nowina według Mateusza i Marka. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Wnuk-Lipiński E. (1993). Rozpad połowiczny. Szkice z socjologii transformacji ustrojowej. Warszawa: Czytelnik. Znaniecki F. (1930). Studia nad antagonizmem do obcych, Przegląd Socjologicz- 174 CZĘŚĆ IV PRZEMIANY SFERY PUBLICZNEJ ? vy-. '?< .?"?/ RENATA SIEMIEŃSKA OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI W ostatnich kilku dekadach nastąpiły istotne zmiany w warunkach egzystencji, w systemach wartości i sposobach sprawowania władzy na świecie. Zmiany te, zasadniczo rzecz biorąc, oznaczają przechodzenie w skali globalnej od społeczeństw tradycyjnych przez modernizujące się do postmodernistycznych, choć proces ten nie musi przebiegać w pełni linearnie. Wymienione typy społeczeństw różnią się pod względem ekonomicznym, dominujących wartości oraz rodzaju władzy. W społeczeństwach tradycyjnych dominuje gospodarka ekstensywna. Normy kulturowe bardzo silnie podkreślają potrzeby kooperacji wśród osób nawet luźno spokrewnionych i spowinowaconych, sąsiadów i starych przyjaciół, co umożliwia przetrwanie w systemach pozbawionych wyspecjalizowanych instytucji zabezpieczeń społecznych. Normy religijne i wspólnotowe odgrywają ważną rolę i ich przestrzeganie decyduje niejednokrotnie o możliwości przetrwania. Władza ma charakter tradycyjny. W społeczeństwach zmodernizowanych, przemysłowych, gospodarka jest nastawiona na wzrost ekonomiczny. Zmiany technologiczne i ich akceptacja są jednym z warunków osiągania wzrostu. Trącana znaczeniu i prawie zanikają więzi społeczne regulowane przez tradycyjne normy. Powstają wyspecjalizowane instytucje zapewniające jednostkom przetrwanie, opiekuńcza rola państwa poszerza się, obejmując różne sfery życia. Władza przybiera charakter racjonalno-legalnej. W społeczeństwach postmodernistycznych naczelnym celem staje się maksymalizacja indywidualnego dobrostanu (well-being). Zależy on w dużej mierze od subiektywnych czynników. Zachowania ludzkie są w niniejszym stopniu zdominowane przez ekonomiczną konieczność zdobywania jedzenia, ubrania itd., a w większym przez chęć osiągnięcia wyższej jakości życia. Ce- 177 RENATA SIEMIEŃSKA lem rozwoju ekonomicznego staje się więc nie tyle już zaspokojenie potrzeb przetrwania, ile uzyskanie subiektywnie odczuwanej jakości życia. Zmniejsza się waga racjonalno-legalnej władzy przy równoczesnym wzroście dążenia jednostek do daleko posuniętej autonomii, umożliwiającej osiąganie indywidualnego dobrostanu (Inglehart 1997, s. 73-77). 1. PODSTAWOWE ZAŁOŻENIA TEORII INGLEHARTA Odmienne oczekiwania, postawy i wartości, charakterystyczne dla różnych społeczeństw, a także ich zmianę opisuje wielu badaczy, między innymi Ro-nald Inglehart (1997, 1990). Wieloletnie badania wykazały, że zaproponowana przez niego teoria materialistycznej-postmaterialistycznej orientacji na wartości polityczne sprawdza się w wielu społeczeństwach. Jako punkt wyjścia swoich rozważań Inglehart przyjął teorię Masłowa (1954), w myśl której potrzeby wzrostu pojawiają się, gdy zostają zaspokojone potrzeby podstawowe. Według tej teorii potrzeby są zhierarchizowane ze względu na ich ważność z punktu widzenia możliwości przetrwania jednostki. Najważniejszą jest więc zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, zwłaszcza w warunkach ograniczonych możliwości. Następną w kolejności jest potrzeba bezpieczeństwa fizycznego. Jest ona prawie równie ważna jak zaspokojenie wcześniej wspomnianych potrzeb, aczkolwiek głodny człowiek jest skłonny ryzykować życie, aby zdobyć pokarm. Zaspokojenie tych dwóch typów potrzeb może stworzyć sytuację, w której jednostka będzie starała się dążyć do realizacji innych, niematerialistycznych celów. Jak pisze Inglehart, „te inne cele odzwierciedlają rzeczywiste i normalne potrzeby - chociaż ludzie mogą nie poświęcać im uwagi, gdy są pozbawieni możliwości przetrwania oraz zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Jednakże, gdy przynajmniej na poziomie minimalnym osiągnięte zostaje ekonomiczne i fizyczne bezpieczeństwo, coraz ważniejsze stają się potrzeby miłości, przynależenia i godności; następnie rozszerza się zespół celów związanych z intelektualną i estetyczną satysfakcją (...). Ludzie mają różne potrzeby i są skłonni uznawać za priorytetowe te, które jest trudno zaspokoić ze względu na ograniczone możliwości. Koncepcja ta jest podobna do teorii marginalnej użyteczności dla konsumenta w teorii ekonomicznej. Sformułowana wcześniej hipoteza jest uzupełniana inną równie ważną: że ludzie mają tendencję do uznawania tego samego zespołu wartości za priorytetowe przez całe swoje dorosłe życie, choć powstał on we wczesnym okresie życia \formative years]. A jeśli hipoteza ta jest poprawna, to w konsekwencji powinny istnieć wyraźne różnice w wartościach pomiędzy różnymi grupami wiekowymi" (1977, s. 22-23). To ostatnie stwierdzenie jest niezwykle istotne, ponieważ oznacza, że po-178 szczególne grupy wiekowe powinny się różnić między sobą przez całe życie, OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI że obserwowane w młodości priorytety wartości nie będą zanikać wraz z przechodzeniem jednostki przez kolejne fazy egzystencji. Inglehart, odwołując się do wyników badań, zwraca uwagę, że w przypadku osób w różnym wieku posiadane orientacje na wartości odzwierciedlają ich doświadczenia w zaspokajaniu potrzeb. Osoby, które wzrastały w warunkach Wielkiego Kryzysu lat trzydziestych lub przeżyły II wojnę światową, a więc czasy z doświadczanym powszechnie brakiem możliwości zaspokojenia potrzeb i dojmującym poczuciem niepewności, różniły się od członków młodszych grup wiekowych, które dojrzewały w warunkach powojennego boomu gospodarczego, niespotykanego wcześniej szybkiego wzrostu gospodarczego. Nie oznacza to wszakże, że wśród starszych nie ma w ogóle osób o orientacji postmaterialistycznej, ale jest ich znacznie mniej, gdyż stosunkowo nielicznym udało się uniknąć trau-my, w której wzrastało ich pokolenie. Nie oznacza to również, że system wartości jest absolutnie niezmienny, choć faktycznie zmiany te są niewielkie. W badaniach przeprowadzonych w latach 1970 i 1971, w sześciu krajach zachodnioeuropejskich, po raz pierwszy został użyty zestaw wskaźników wartości politycznych, wielokrotnie później powtarzany, wśród których Inglehart wyróżnił dwie podstawowe grupy wartości: materialistyczne i postmateriali-styczne, a także trzecią, na którą składają się wartości mieszane. Wartości materialistyczne (nazywane też przez Ingleharta potrzebami bezpieczeństwa) to wartości związane z zapewnieniem poczucia fizycznego, a także ekonomicznego bezpieczeństwa. Wartości postmaterialistyczne (określane przez niego też potrzebami ekspresji - por. Inglehart 1977, s. 28) pojawiają się, gdy wartości materialistyczne zostają zaspokojone choćby w minimalnym stopniu. Jak pokazały wspomniane wyżej badania, zgodnie z jego hipotezą, ludzie młodsi byli częściej postmaterialistycznie zorientowani, podczas gdy starsi - materia-listycznie. I 1.1. Relacja pomiędzy rozwojem ekonomicznym, kulturą polityczną i demokracją W świetle wcześniejszych założeń jest oczywiste, że odsetek postmateriali-stów jest z zasady wyższy w krajach zamożniejszych, innymi słowy, w Europie Zachodniej oraz Ameryce Północnej, gdzie występują dłuższe tradycje systemów demokratycznych, niż ma to miejsce gdzie indziej. Zajmując stanowisko w toczącej się debacie na temat relacji pomiędzy rozwojem ekonomicznym i demokracją, Inglehart twierdzi, że rozwój ekonomiczny sprzyja demokracji, ponieważ przyczynia się do pewnych zmian w kulturze i strukturze społecznej. Jednakże sam rozwój jako taki nie prowadzi automatycznie do powstania demokracji (Inglehart 1997, s. 161). Badania przeprowadzone w 42 krajach w 1987 r. wykazały, że spośród krajów o dochodzie poniżej 500 dolarów na głowę jedynie Indie były państwem 179 RENATA SIEMIEŃSKA demokratycznym. Wśród 15 krajów o dochodzie na głowę 500 do 1000 dolarów -jedynie cztery. Natomiast wśród 26 krajów o dochodach na głowę powyżej 6000 dolarów - 20'. Dokonujące się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych procesy demokratyzacji miały miejsce w krajach zamożniejszych, wśród należących do grupy o dochodach na głowę 1000 do 6000 dolarów, takich jak Chile, Nikaragua, Turcja, Południowa Korea oraz kraje Europy Środkowo-Wschodniej, łącznie z Czechosłowacją i Niemcami Wschodnimi (Inglehart 1997, s. 160). Przedstawiając warunki zmiany orientacji na wartości, Inglehart pisze: „Chociaż kultura może kształtować życie ekonomiczne i polityczne, w tym samym stopniu jest prawdą, że większe zmiany ekonomiczno-społeczne wpływają na zmianę kultury" (1997, s. 59). 1.2. Rola edukacji w kształtowaniu się orientacji na wartości Występowanie wartości postmaterialistycznych silnie koreluje z poziomem edukacji. Zdaniem niektórych badaczy (np. Duch, Taylor 1993; Davis 1996), fakt ten może podważać wcześniej przedstawione założenia omawianej teorii, według której źródeł odmiennych orientacji upatruje się w stopniu zaspokojenia potrzeb podstawowych. Zdaniem Ingleharta, wręcz przeciwnie, istnienie tej relacji potwierdza jego teorię, gdyż: „poziom wykształcenia jednostki jest znakomitym wskaźnikiem, na ile zabezpieczona była ona w okresie dojrzewania \formative years]. W przypadku większości ludzi jednostka zdobywa wykształcenie w okresie dojrzewania; i to, jakie [wykształcenie] otrzyma, w dużym stopniu zależy od tego, jak powodziło się rodzicom w tym czasie. (...) Moglibyśmy także oczekiwać, że osoby o wysokich dochodach i zawodach, lokujących je na górze hierarchii społecznej, będą bardziej postmaterialistycznie zorientowane niż znajdujące się niżej pod tym względem. Jednakże wykształcenie ma bardziej charakter czynnika sprawczego, stanowi bowiem o bezpieczeństwie, które wpływa na kształtowanie się wartości. Dochód lub zawód odzwierciedlają obecną sytuację ekonomiczną jednostki. Wykształcenie jednostki nie tylko pokazuje jej aktualną sytuację, lecz jest także znakomitym wskaźnikiem tego, jak dobrze powodziło się rodzicom" (Inglehart 1997, s. 152). Zdaniem Ingleharta, można również domniemywać, iż lepiej wykształceni w lepszych szkołach, w trakcie procesu kształcenia byli poddani też pewnej indoktrynacji, gdyż nauczyciele starali się im wpoić wartości postmaterialistyczne. Wiek XX cechowało umasowienie edukacji, zwłaszcza w krajach rozwiniętych. Trend ten jest kontynuowany na początku XXI wieku z jeszcze większą intensywnością. Oznacza to również, że wzrosła i stale wzrasta liczba osób 1 Wyjątkami były Niemcy Wschodnie, Czechosłowacja, Kuwejt, Arabia Saudyjska, Zjednoczo-180 ne Emiraty Arabskie i Singapur. OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI posiadających większe umiejętności komunikowania się oraz umiejętności organizacyjne. A zatem mamy do czynienia z dwoma procesami: (1) zwiększa się liczba osób, które zorientowane są na wartości samorealizacji, ekspresji, innymi słowy, na wartości postmaterialistyczne; (2) zwiększa się liczba osób, które dysponują umiejętnościami sprzyjającymi wzrostowi partycypacji politycznej w skali masowej, co uważa się za element kultury politycznej cechującej państwa demokratyczne. 1.3. Ingleharta definicja wartości Podstawowe dla swej teorii pojęcie wartości Inglehart definiuje w następujący sposób: „Wartości są zwykle rozważane jako coś relatywnie centralnego i będącego względnie trwałym elementem postrzeganego przez nas wizerunku osoby [ones outlook]. (...) wartości różnią się operacyjnie od postaw tylko tym, że jest ich mniej, są bardziej ogólne, centralne i przenikające, mniej sytu-acyjnie uwarunkowane, bardziej oporne na modyfikacje i prawdopodobnie związane rozwojowo z bardziej pierwotnymi lub dramatycznymi doświadczeniami" (Inglehart 1977, s. 29). Odwołuje się przy tym do sposobu, w jaki Mil-ton Rokeach charakteryzował wartości i ich znaczenie: „(...) «wartość» trwa. Jeśli wartości byłyby całkowicie stabilne, zmiany indywidualne i społeczne byłyby niemożliwe. Jeśli wartości byłyby zupełnie niestałe, kontynuacja ludzkiej osobowości byłaby niemożliwa. Wartości zajmują bardziej centralną pozycję niż postawy w osobowości jednostki i jej kognitywnym systemie, i dlatego są determinantami tak postaw, jak i zachowań. Z kolei, postawy są bardziej centralne niż przekonania i preferencje dotyczące poszczególnych problemów: postawa jest spójnym systemem przekonań. Niełatwo jest mierzyć coś tak głęboko zakorzenionego i centralnego jak wartości" (Inglehart 1982, s. 450). .„: 1.4. Operacjonalizacja założeń teoretycznych: sposób mierzenia orientacji na wartości materialistyczne—postmaterialistyczne W krótkiej, podstawowej wersji narzędzia badawczego respondenci wybierają spośród czterech dwa cele, ich zdaniem najważniejsze w polityce w ciągu następnych 10 lat. Pytanie brzmi: „Jeśli miał(a)by Pan(i) wybrać cel, którego realizacja jest najważniejsza, który z następujących celów uważa Pan(i) osobiście za szczególnie ważny, gdyż w polityce nie od razu da się osiągnąć wszystko, czego ludzie by chcieli? Proszę wybrać najważniejszy i drugi z rzędu". Wskaźnikami orientacji materialistycznej są odpowiedzi: „utrzymanie porządku w społeczeństwie" i „przeciwdziałanie wzrostowi cen". Wskaźnikami wartości postmaterialistycznych są natomiast odpowiedzi: „stworzenie ludziom większych możliwości wpływania na decyzje władz" i „stworzenie większych możliwości swobodnego wypowiadania poglądów". W przypadku, gdy respondent 181 RENATA SIEMIEŃSKA ?<' wskazuje jeden z celów materialistycznych i drugi postmaterialistyczny, zalicza się go do grupy osób o mieszanej orientacji. W wersji dłuższej zadawane są dodatkowo dwa inne pytania, w przypadku których respondent wybiera kolejno dwa najważniejsze cele. Pytania są tak zbudowane, że każde z nich zawiera dwa cele materialistyczne i postmateriali-styczne. Pierwsze z nich brzmi: „Obecnie wiele mówi się o tym, co powinno być najważniejsze w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Na liście tej wymieniono niektóre z celów, którym różni ludzie przypisują szczególnie duże znaczenie. Która z tych spraw, Pan(i) zdaniem, jest najważniejsza? • szybki rozwój ekonomiczny kraju; . , • zapewnienie odpowiedniej obronności kraju; - - , . • zapewnienie ludziom większego wpływu na decyzje dotyczące ich miejsca pracy i ich miejscowości; • starania o to, aby nasze miasta i wsie były ładniejsze"2. Kolejne pytanie: „Oto jest jeszcze inna lista spraw. Która z tych spraw wy daje się Panu(i) najważniejsza? «;.. .. f • • ustabilizowana gospodarka; , ... . . • dążenie do lepszych, milszych stosunków między ludźmi; • dążenie do tego, aby inne cele i ideały stały się ważniejsze niż pieniądze; • zmniejszenie przestępczości"3. Inglehart (a także inni badacze, np. Dalton 2002) wskazuje, że walor jego teorii leży w tym, iż wskaźnik podstawowej orientacji na wartości materiali-styczne/postmaterialistyczne pozwala przewidzieć przy przejściu od wartości materialistycznych do postmaterialistycznych zmianę szeregu postaw dotyczących polityki (wzrost akceptacji dla rozwiązań demokratycznych), religii (tendencje sekularyzacyjne), norm regulujących stosunki seksualne (większy liberalizm), sposobów wychowania dzieci i modelu rodziny (oparta na partnerstwie, ograniczanie liczby dzieci) itd. Uważa on również, że mierzona przez niego orientacja na wartości jest we współczesnych społeczeństwach ważniejsza niż takie podziały, jak orientacja lewicowa-prawicowa czy liberalna—konserwatywna, które uważało się za podstawowe od połowy XIX wieku. Wiązały się one z zasadniczymi różnicami w wyobrażeniach i poglądach na rolę państwa, miejsca jednostki i jej praw, relacji pomiędzy grupami społecznymi, które to były charakterystyczne dla społeczeństw przemysłowych (Inglehart 1990, s. 374 i n.). Jeśli w ostatnim latach stwierdza się, że osoby o orientacji postmateriali-stycznej częściej niż o orientacji materialistycznej postrzegają siebie jako le-wicowo zorientowane, to należy pamiętać, iż Stara Lewica i Nowa Lewica różnią się znacznie od siebie, a o tę drugą tu chodzi. Stara Lewica uważała, że 182 2 Cele pierwszy i drugi to wskaźniki wartości materialistycznych. 3 Cele pierwszy i czwarty to wskaźniki wartości materialistycznych. OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI wzrost gospodarczy i technologiczny postęp są czymś dobrym i postępowym. Nowa Lewica podaje w wątpliwość ten pogląd. Stara Lewica miała swoją bazę społeczną głównie w klasie robotniczej; Nowa Lewica ma swoje oparcie w klasie średniej. Stara Lewica uważała, iż właściwym rozwiązaniem w sferze stosunków własnościowych jest państwowa własność, a podstawowym problemem - konflikt klasowy. Nowa Lewica w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku koncentrowała się przede wszystkim na jakości środowiska fizycznego i społecznego, prawach kobiet, broni nuklearnej itd. (Inglehart 1990; Inglehart, Norris 2003). 2. ZMIANY W ORIENTACJACH NA WARTOŚCI - WYNIKI BADAŃ NA ŚWIECIE Badania prowadzone od początku lat siedemdziesiątych zasadniczo potwierdziły omówione wyżej założenia teorii Ingleharta, aczkolwiek siła związku pomiędzy wskaźnikiem orientacji na wyżej wymienione wartości a wieloma postawami bywa różna w poszczególnych społeczeństwach, o czym będziemy dalej pisać. Po 1970 r. nastąpiła znacząca wymiana pokoleń w populacjach najdłużej (bo od 1970 r.) badanych sześciu krajów zachodnioeuropejskich4 i Stanów Zjednoczonych. Jeszcze w 1970 r. we wszystkich wymienionych wyżej krajach zwolennicy wartości materialistycznych wielokrotnie przewyższali liczebnie populację zorientowaną na wartości postmaterialistyczne. W ciągu następnych dwudziestu lat sytuacja zmieniła się diamentralnie. Zarówno w Holandii, jak i w Niemczech Zachodnich liczba postmaterialistów była większa niż materialistów. W Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych obie grupy były prawie równe. We Francji, Belgii i we Włoszech przewaga była jeszcze po stronie materialistów, ale proporcja zmieniła się znacząco na korzyść osób o orientacji postmaterialistycznej. W omawianych sześciu krajach zachodnioeuropejskich, ujmowanych jako całość, stosunek osób zorientowanych materialistycznie do tych zorientowanych postmaterialistycznie wynosił 4:1 w 1970 r, a w 1989 r. 4:3 (Inglehart, Siemieńska 1990). Przesuwanie się preferencji w kierunku wartości postmaterialistycznych miało miejsce również w innych krajach europejskich i pozaeuropejskich, przy czym wiele z nich ze względu na własną historię (kraje niedemokratyczne lub będące nowymi demokracjami), niższy poziom życia, religii (np. społeczeństwa katolickie) - do dziś cechuje dominacja orientacji materia-listycznej. Dlatego też społeczeństwa postkomunistyczne należą do znacznie mniej zorientowanych na wartości postmaterialistyczne (por. tabela 1). Poziom orientacji na wartości postmaterialistyczne i jej wzrost ulega okresowym Były to Holandia, Niemcy Zachodnie, Wielka Brytania, Włochy, Francja, Belgia. 183 RENATA SIEMIEŃSKA zaburzeniom na skutek pogorszenia się warunków życia w wielu krajach, np. w efekcie rosnącej inflacji. Z tego też powodu należy sądzić, że w krajach Europy Środkowo-Wschodniej przesunięcie w kierunku wartości postmate-rialistycznych będzie następowało powoli, a nawet może się okresowo zmniejszać. Wiele z nich przeżywa obniżenie poziomu życia znacznej części społeczeństwa, nękane jest wewnętrznym brakiem stabilizacji. 184 3. SPECYFIKA MATERIALISTYCZNEJ-POSTMATERIALISTYCZNEJ ORIENTACJI w POLSCE PRZED I PO ZMIANIE USTROJU EKONOMICZNEGO I POLITYCZNEGO Badania przeprowadzane w Polsce od 1980 r. pokazały, iż w latach osiem dziesiątych orientacja na wartości postmaterialistyczne była w naszym kraju bardzo rozpowszechniona, plasując go wysoko w porównaniach z rozwinięty mi krajami zachodnimi, a także Węgrami, w których również przeprowadzono w tym czasie badania. Lata dziewięćdziesiąte przyniosły zmianę; liczba post- materialistycznie zorientowanych osób zdecydowanie spadła. Można więc po wiedzieć, iż polskie społeczeństwo odbiega wyraźnie od pozostałych, jeśli chodzi o kierunek przemian w systemach wartości. Natomiast w wyniku tych przemian zbliżyło się w typie orientacji do innych społeczeństw Europy Środ kowo-Wschodniej. •? -?» ?,'..-. .:?. ;?"•?: ?•:'- O Przypadek Polski wymaga więc bardziej szczegółowej analizy, odpowie dzenia na pytanie, co faktycznie oznaczała orientacja na wartości postmateria listyczne w latach osiemdziesiątych i co stało się później. Wyjaśnienia należy szukać w szerszym, historycznie ujętym kontekście zmieniających się warun ków ekonomicznych i politycznych. Punktem zwrotnym była niewątpliwie zmiana ustroju politycznego i ekonomicznego. Badania w latach 1980 i 1984 przeprowadzono w czasie kryzysu poprzedniego systemu. W 1980 r. miały miejsce masowe strajki uwieńczone powstaniem Solidarności i masowym w niej uczestnictwem, gdy ok. 10 milionów dorosłych Polaków stało się jej członka mi. Następne lata to okres podejmowanych przez ówczesne władze prób utrzy mania poprzedniego ustroju przy użyciu represji, a pod koniec, negocjowania z opozycją warunków jego ograniczenia i zmiany. Początek lat dziewięćdzie siątych to z kolei okres euforii związanej z upadkiem poprzedniego systemu i dużych oczekiwań towarzyszących budowie demokratycznego ustroju i no wego ekonomicznego ładu. -i< t-rsr/ •-.•/; or ; ; i < Równocześnie należy pamiętać, że doświadczenia polskiego społeczeństwa były zupełnie inne niż społeczeństw zachodnich. Ustrój komunistyczny ze swoją specyfiką odcisnął piętno na procesie socjalizacji dojrzewających w Polsce pokoleń powojennych. W porównaniu z problemami, z którymi borykały się pokolenia Polaków w latach dwudziestych, trzydziestych czy w okresie II wojny światowej, powojenne generacje młodych Polaków miały poczucie większego OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI Tabela 1. Zmiana orientacji na wartości .: Przesunięcie w kierunku wartości postmaterialistycznych 1980-2000 (%) Kraj 1980' 1990" 2000"* Mat Postmat Mat Postmat Mat Postmat Holandia 25 20 10 36 12 22 Wielka Brytania 23 14 20 20 15 21 Szwecja 24 13 14 23 6 22 Finlandia 9 30 6 29 26 10 Dania 14 28 16 16 9 16 Niemcy Zachodnie 24 20 15 28 27 19 Francja 32 20 21 25 27 18 Irlandia 40 9 24 19 20 14 Belgia 32 14 22 24 21 23 Włochy 45 10 25 22 14 28 Hiszpania 49 10 30 21 27 15 Węgry 52 3 45 4 51 2 Polska 22 16 31 10 37 8 CzechyA 26 11 25 10 Niemcy Wschodnie 12 23 33 12 Słowenia 28 7 17 16 Litwa 27 13 31 6 Łotwa 27 9 35 5 Estonia 32 6 41 3 SłowacjaA 45 4 Bułgaria 28 9 49 3 Rumunia 44 7 45 7 Białoruś 34 7 49 6 Ukraina 45 4 Rosja 39 6 52 2 Stany Zjednoczone 16 23 10 26 Kanada 22 16 12 26 9 30 Meksyk 28 10 25 12 Japonia 37 6 29 10 * World Values Survey 1980-1983. ' : , r-:'???U ?.- - Inglehart, Basanez, Moreno, 1998. : :, -,• ;., , : '" World Vaiues Survey 1999-2000 (dane niepublikowane). A W 1990 r. dane dla Czechosłowacji. 185 RENATA SIEMIEŃSKA .'..?.... bezpieczeństwa ekonomicznego, które ze względu na generalną biedę całego społeczeństwa wydawało się relatywnie wyższe, niż było w rzeczywistości. Dostęp do edukacji na skalę niewspółmiernie większą niż poprzednio, poczucie pewności pracy i świadczeń socjalnych, choć krytykowanych ze względu na ich jakość, były czymś oczywistym. Nie bez znaczenia pozostawała też względna stabilizacja, trwający pokój, którego nie zaznali wcześniej urodzeni. Pokolenie, które przyszło na świat na początku XX w., pamiętało traumatyczne przeżycia I wojny światowej, Wielkiego Kryzysu oraz II wojny światowej. Każde z tych wydarzeń łączyło się dla wielu spośród tych, którzy w ogóle przeżyli, z utratą wolności, bliskich, dobytku, z wymuszonymi migracjami. Młodsze pokolenia nie miały tych doświadczeń, miały poczucie poprawy sytuacji ekonomicznej z pewnymi okresowymi załamaniami (Siemieńska 1988), ale poprawy niewystarczającej, warunków życia gorszych, niż było to udziałem społeczeństw zachodnich, gorszych też, niż obiecywały władze. Totalitarny, a później autorytarny system panujący w Polsce nie stwarzał możliwości partycypacji politycznej, samorealizacji, au-toekspresji, które oferował system demokratyczny Europy Zachodniej czy Ameryki Północnej. 186 3.1. Odmienności struktury wartości materialistycznych i postmaterialistycznych społeczeństw zachodnich i polskiego Odmienności struktury wartości materialistycznych i postmaterialistycznych społeczeństw zachodnich i polskiego w latach osiemdziesiątych były symptomatyczne. We wszystkich krajach Europy Zachodniej nacisk na wzrost gospodarczy był powiązany z naciskiem na obronę istniejącego ładu (por. tabela 2). Ci sami respondenci, którzy przypisywali wysoką rangę wzrostowi ekonomicznemu i stabilizacji, podkreślali również takie cele, jak „utrzymanie ładu i porządku w kraju", „zmniejszenie przestępczości" i „zapewnienie odpowiedniej obronności kraju". Sześć celów związanych z ekonomicznym i fizycznym bezpieczeństwem skupiło się razem (tworzyły one „materialistyczny" czynnik ukazany w górnej połowie tabeli, podczas gdy „postmaterialistyczny" czynnik znajdował się w na drugim biegunie). Ten wzór występował systematycznie w Europie Zachodniej, a także w Stanach Zjednoczonych. Natomiast w Polsce wzór ten - zasadniczo podobny do opisanego powyżej - zawierał pewne symptomatyczne odmienności. Przy rozpatrywaniu pełnego zestawu pytań okazało się, że dwie odpowiedzi dotyczące spraw związanych z gospodarką nie miały charakteru ani materiali-stycznego, ani postmaterialistycznego (por. tabela 3 i 4). Wiosną 1980 r., w kontekście polskiej sytuacji, dla osób wybierających „ustabilizowanie gospodarki" oraz „szybki rozwój ekonomiczny" nie było oczywiste, czy istniejące instytucje, związane z dotychczasowym ładem społeczno- OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI -politycznym, są zdolne do realizacji zadań wzrostu gospodarczego i do stabilizacji sytuacji w kraju. Wręcz przeciwnie, w ich świadomości zdrowa gospodarka mogła powstać tylko dzięki podjęciu radykalnych zmian społecznych. Tabela 2. Wartości materialistyczne vs. wartości postmaterialistyczne w krajach Europy Zachodniej w 1988 r. Wartości ładunków czynnikowych dla głównego czynnika * ustabilizowana gospodarka -0,50 * UTRZYMYWANIE ŁADU I POPRZĄDKU W KRAJU -0,48 * szybki rozwój ekonomiczny kraju -0,43 * PRZECIWDZIAŁANIE WZROSTOWI CEN -0,34 * zapewnienie odpowiedniej obronności kraju -0,30 * zmniejszenie przestępczości -0,30 starania o to, aby nasze miasta i wsie były ładniejsze -0,15 STWORZENIE SZERSZYCH MOŻLIWOŚCI SWOBODNEGO WYPOWIADANIA POGLĄDÓW 0,42 dążenie do tego, aby inne cele i ideały stały się ważniejsze niż pieniądze 0,45 STWORZENIE LUDZIOM MOŻLIWOŚCI WPŁYWANIA NA DECYZJE WŁADZ 0,48 zapewnienie ludziom większego wpływu na decyzje w ich miejscu pracy i ich miejscowości 0,48 dążenie do lepszych, bardziej przyjaznych stosunków między ludźmi 0,60 Źródło: Inglchart, Sicmicńska 1990, s. 24. Uwaga: Kraje objątc analizą czynnikową na podstawie wyników badań Euro-Barometru nr 20: Wielka Brytania, Francja, RFN, Włochy, Belgia, Holandia, Dania, Irlandia, Luksemburg i Grecja (patrz Inglchart 1990, s. 130-144). * Wskazuje na wartości materialistyczne. Dużymi literami zostały oznaczone cztery pytania zaczerpnięte z oryginalnej skali: wartości postmaterialistyczne vs. wartości materialistyczne. Pod koniec 1989 r. stwierdziliśmy więcej tego rodzaju odstępstw od powszechnie występującego wzoru. Poparcie dla „szybkiego rozwoju ekonomicznego kraju" i „ustabilizowanej gospodarki" nie tylko nie wiązało się z takimi celami, jak „utrzymanie ładu i porządku w kraju", „zmniejszenie przestępczości" i „zapewnienie odpowiedniej obronności kraju", ale znalazło się na przeciwnym biegunie skali w pobliżu wskaźników wartości postmaterialistycznych. Rozkład ten pokazuje, że zasadnicze cele ekonomiczne (oryginalnie należące 187 RENATA SIEMIEŃSKA •:..-. do celów materialistycznych) znalazły się wśród tych, co do których uważano, iż nie mogły doczekać się realizacji w warunkach poprzedniego systemu. Tabela 3. Najważniejsze cele polityczne w opinii publicznej w Polsce w 1980 r.: wartości materialistyczne-postmaterialistyczne w okresie władzy komunistycznej Wartości ładunków czynnikowych dla głównego czynnika * UTRZYMYWANIE ŁADU I POPRZĄDKU W KRAJU -0,67 * PRZECIWDZIAŁANIE WZROSTOWI CEN -0,41 * zmniejszenie przestępczości -0,41 * zapewnienie odpowiedniej obronności kraju -0,41 starania o to, aby nasze miasta i wsie były ładniejsze -0,31 * szybki rozwój ekonomiczny kraju -0,04 dążenie do lepszych, bardziej przyjaznych stosunków między ludźmi 0,02 dążenie do tego, aby inne cele i ideały stały się ważniejsze niż pieniądze 0,12 * ustabilizowana gospodarka 0,23 STWORZENIE SZERSZYCH MOŻLIWOŚCI SWOBODNEGO WYPOWIADANIA POGLĄDÓW 0,Ś3 STWORZENIE LUDZIOM MOŻLIWOŚCI WPŁYWANIA NA DECYZJE WŁADZ 0,55 zapewnienie ludziom większego wpływu na decyzje w ich miejscu pracy i ich miejscowości 0,60 Źródło: Inglchart, Siemieńska 1990, s. 26. * Wskazuje na wartości materialistyczne. Dużymi literami zostały oznaczone cztery pytania zaczerpnięte z oryginalnej skali: wartości postmaterialistyczne vs. wartości materialistyczne. 188 Uzyskane wymiary systemów wartości w 1989 r. (badania przeprowadzono w grudniu 1989 r.) odzwierciedlały sposób myślenia Polaków, którzy widzieli możliwość realizacji wartości postmaterialistycznych jako ściśle związaną z reformami ekonomicznymi. Uważano również, że zmiany, które nastąpiły w efekcie wyborów 4 czerwca 1989 r, zapewniły możliwość swobodnego wypowiadania się, w związku z czym cel ten stracił na ważności i przestał być umieszczany wśród priorytetowych celów politycznych, jak miało to miej sce w 1980 r. (Ingle-hart, Siemieńska 1988). OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI Tabela 4. Najważniejsze cele polityczne w opinii publicznej w Polsce w 1989 r.: wartości materialistyczne-postmaterialistyczne w okresie przejściowym Wartości ładunków czynnikowych dla głównego czynnika * zmniejszenie przestępczości -0,55 starania o to, aby nasze miasta i wsie były ładniejsze -0,48 * UTRZYMYWANIE ŁADU I PORZĄDKU W KRAJU -0,44 * PRZECIWDZIAŁANIE WZROSTOWI CEN -0,43 * zapewnienie odpowiedniej obronności kraju -0,36 dążenie do lepszych, bardziej przyjaznych stosunków między ludźmi -0,12 STWORZENIE SZERSZYCH MOŻLIWOŚCI SWOBODNEGO WYPOWIADANIA POGLĄDÓW 0,00 dążenie do tego, aby inne cele i ideały stały się ważniejsze niż pieniądze 0,18 zapewnienie ludziom większego wpływu na decyzje w ich miejscu pracy i ich miejscowości 0,35 * ustabilizowanie gospodarki 0,36 * szybki rozwój ekonomiczny kraju 0,41 STWORZENIE LUDZIOM MOŻLIWOŚCI WPŁYWANIA NA DECYZJE WŁADZ 0,60 Źródło: Inglehart, Siemieńska 1990, s. 27. * Wskazuje na wartości materialistycznc. Dużymi literami zostały oznaczone cztery pytania zaczerpnięte z oryginalnej skali: wartości postmatcrialistyczne vs. wartości materialistyczne. Polacy w 1980 r., w okresie głębokiego kryzysu politycznego, moralnego i ekonomicznego, wyraźnie podkreślali odczuwane powszechnie ograniczenie swobód obywatelskich. Żądania powstałej wówczas Solidarności znalazły odbicie w wyborze najważniejszych wartości. W 1980 r. 22% osób w badaniach na reprezentatywnej próbie ogólnopolskiej wykazywało orientację materialistyczną, a 16% postmaterialistyczną (Inglehart, Siemieńska 1988), w 1984 r. odpowiednie odsetki wynosiły 33% i 15%. W 1990 r. nastąpiło przesunięcie w kierunku wartości materialistycznych, które utrzymało się w formie właściwie niezmienionej w latach dziewięćdziesiątych. W 1990 r. osoby o orientacji materialistycznej stanowiły 31%, a postmaterialistycznej 9% (Inglehart, Siemieńska 1990), w 1997 r. - odpowiednio 40% i 5% (Siemieńska 2000,2000a, 2000b), w 1999 r. - 37% i 8%. Resztę stanowiły osoby o orientacji „mieszanej". 189 RENATA SIEMIEŃSKA ; Tabela 5. Materialistyczna-postmaterialistyczna orientacja społeczeństwa polskiego (%) Rok Materialistyczna Orientacja mieszana Postmaterialistyczna 1980 22 62 16 1984 33 52 15 1989 31 59 10 1997 40 55 5 1999 37 55 8 Dane dla lat 1980-1999 pokazują, iż zmiana ustroju (rok 1989) była wyraźną cezurą dla preferencji celów wybieranych przez Polaków. W latach dziewięćdziesiątych wzrosła liczba osób wskazujących na „potrzebę utrzymania porządku w społeczeństwie" (wskaźnik wartości materialistycznych), równocześnie w drugiej połowie dekady spadła liczba respondentów podkreślających ważność drugiego celu materialistycznego: „przeciwdziałanie wzrostowi cen". Zmiany te - położenie nacisku na jeden z celów materialistycznych, a zmniejszenie go w przypadku drugiego - odzwierciedlają sytuację, jaka miała w tym czasie miejsce w Polsce (poczucie wzrostu zagrożenia, a równocześnie spadek inflacji do niebywale niskiego poziomu). Analogiczne „rozdwojenie" dotyczyło stosunku do wskaźników wartości postmaterialistycznych. „Stworzenie większych możliwości swobodnego wypowiadania poglądów" uznano za zdecydowanie mniej ważne, gdyż nowy system stwarzał już takie możliwości, natomiast w sytuacji rosnącego poczucia, iż klasa polityczna kieruje się przede wszystkim własnymi interesami, a nie potrzebami społeczeństwa, wzrastało przekonanie o potrzebie zapewnienia ludziom większych możliwości wpływania na decyzje władz. Tabela 6. Najważniejsze cele w polityce w ciągu następnych 10 lat- Polska (WVS) Wskaźniki wartości 1980 1984 1989 1994 1999 Utrzymanie porządku w społeczeństwie 17 21 24 44' 34 Stworzenie ludziom większych możliwości wpływania na decyzje władz" 22 18 25 21* 26 Przeciwdziałanie wzrostowi cen 37 38 31 39' 30 Stworzenie większych możliwości swobodnego wypowiadania poglądów" 17 13 19 10' 10 * PGSS; pozostałe dane WVS; badania polskie (Siemieńska 1988, s. 90). Wybór najważniejszego celu i drugiego w kolejności. 190 " Cele postmaterialistyczne. OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI Opisana wyżej tendencja pojawia się też, gdy przedmiotem analizy jest wybór szczególnie ważnych wartości spośród dwunastu celów. Od początku lat dziewięćdziesiątych dominowało przekonanie, że „stworzenie szerszych możliwości swobodnego wypowiadania poglądów" nie jest celem, do którego realizacji należy dążyć, gdyż został on osiągnięty wraz ze zmianą systemu politycznego. Natomiast wśród tych, które powinny zostać osiągnięte, nadal pozostawało „zapewnienie ludziom większego wpływu na decyzje w ich miejscu pracy i ich miejscowości" oraz „stworzenie ludziom większych możliwości wpływania na decyzje władz", spośród dwunastu wartości wchodzących w skład szerszej wersji narzędzia badawczego (tabele 2, 3, 4). Ich ważność jest obecnie równie często dostrzegana jak przed zmianą ustroju (tabela 7). Fakt ten zasługuje na szczególną uwagę, zważywszy, że Polska stała się krajem demokratycznym, w którym zakłada się, iż obywatele mogą mieć wpływ na decyzje władz oraz że istnieją doświadczenia udziału w licznych działaniach zinstytucjonalizowanych i niezinstytucjonalizowanych (protesty, powstanie masowego ruchu) w okresie przed i po zmianie systemu, niejednokrotnie prowadzących do uzyskania decyzji, o które chodziło angażującym się w nie osobom i grupom. Tabela 7. Orientacja na wartości - wskaźniki podmiotowości obywateli* (%) Wskaźniki wartości 1980" 1984" 1990" 1997 Stworzenie ludziom większych możliwości wpływania na decyzje władz 22 18 27 21 Zapewnienie ludziom większego wpływu na decyzje w ich miejscu pracy i ich miejscowości 39 30 16 29 Stworzenie szerszych możliwości swobodnego wypowiadania poglądów 17 13 6 4 * % respondentów wybierających określony cel jako najważniejszy spośród czterech w trzech standardowych dla tego wskaźnika zestawach, w których dwa dotyczyły celów ekonomicznych, a dwa - politycznych. " Inglehart, Sicmieńska, 1988, 1990. Wartości te, silnie ze sobą skorelowane (poziom istotności korelacji r Pear-sona p < .000), stały się podstawą stworzenia indeksu o nazwie „Priorytety Podmiotowości Obywatelskiej". W 1997 r. 19% respondentów nie wymieniło żadnej z nich wśród wartości postrzeganych jako szczególnie ważne, 41 % wskazało jedną, 35% - dwie, a 4% - wszystkie. Model analizy regresji wielokrotnej, do którego zostały włączone podstawowe zmienne demograficzne, społeczne, a także zainteresowanie polityką, pokazał, że wiek był najsilniejszym predyktorem i jedynym statystycznie istotnym (beta .192, p < .0000). Następne miejsca zajmowały: indeks zainteresowania polityką, wykształcenie, częstość praktyk religijnych, płeć i sytuacja finansowa rodziny (mierzona zdolnością do oszczędzania), wymienione według wielkości standaryzowanego 191 RENATA SIEMIEŃSKA współczynnika beta) (R2 0.045). Innymi słowy, o ważności wpływu obywateli na kształtowanie rzeczywistości częściej mówiły osoby młodsze, bardziej interesujące się polityką, lepiej wykształcone, rzadziej chodzące do kościoła, mężczyźni. Znaczenie tego wpływu szczególnie podkreślały osoby, które w 1997 r. stanowiły potencjalny elektorat AWS (48,6% zamierzających głosować na tę koalicję), a w drugiej kolejności PSL (46,8%), natomiast znacznie rzadziej ci, którzy wskazywali na SLD (39%) czy UW (37,8%)5. Mała liczba respondentów w próbie, pragnących głosować na inne partie, czyniła ryzykownym metodologicznie omawianie ich preferencji w sferze wartości. 3.2. Czynniki różnicujące orientacje na wartości materialistyczne—postmaterialistyczne w Polsce i na świecie Wskazując na specyficzne rozkłady w wyborze wartości w Polsce ostatnich 20 lat należy dodać, iż pod pewnymi względami istniało podobieństwo pomiędzy społeczeństwami zachodnimi a polskim. Mianowicie, młodsze osoby w Polsce, podobnie jak na Zachodzie, częściej niż starsze wykazywały i wykazują orientację postmaterialistyczną, aczkolwiek ich odsetek był w 1989 r. mniejszy niż w Niemczech Zachodnich, Francji, Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych, gdzie stanowiły one około 20% badanych w wieku 16-24 lat. W Polsce w tym czasie kategoria ta liczyła 13%, podobnie jak w Hiszpanii czy Irlandii, a nieco więcej niż w Grecji czy w Portugalii (Inglehart, Siemieńska 1990). Prawidłowość ta powtórzyła się w 1999 r. - postmaterialiści stanowili relatywnie liczniejszą grupę wśród młodych niż wśród osób należących do najstarszej grupy wiekowej. Przy czym między generacyjne różnice w orientacjach wskazują, iż można mówić o pokoleniu okresu burzliwych przemian, powstania Solidarności i walki o zmianę systemu. Ci, którzy byli młodzi w latach osiemdziesiątych, pozostali mniej materialistycznie zorientowani, również później często wykazując orientację mieszaną (tabela 8). Badania przeprowadzone w wielu krajach (także w Polsce) pokazywały, iż istniał i nadal istnieje związek pomiędzy poziomem zadowolenia osobistego, a także zadowolenia z systemu a orientacją na wartości (Inglehart 1990; 1997). W 1980 r. postmaterialiści byli wyraźnie rzadziej „wysoce" zadowoleni ze sposobu, w jaki działał system (30% ogółu postmaterialistycznie zorientowanych respondentów) w porównaniu z materialistami (55% ogółu zorientowanych na wartości materialistyczne). Ci pierwsi byli też rzadziej (49%) wysoce usatysfakcjonowani, jeśli chodzi o poziom zadowolenia osobistego niż zwolennicy wartości materialistycznych (61%) (Inglehart, Siemieńska 1988). Re- 5 Podane odsetki obejmują osoby, które wymieniły dwie bądź trzy odpowiedzi podkreślające 192 wagę wpływu obywateli na decyzje i/bądź wolność wypowiadania się OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI lacje były odmienne w 1999 r. Tym razem polscy postmaterialiści są zdecydowanie częściej niż materialiści zadowoleni z tego, jak układa się im życie. Natomiast wśród tych ostatnich jest nieporównanie liczniejsza grupa tych, którzy są niezadowoleni. Tabela 8. Orientacja na wartości materialistyczne— postmaterialistyczne społeczeństwa polskiego (%) 1989* 1999 Wiek i :V_- •'••? D Mat. - zdecydowanie zgadzam się + zgadzam się ? Postmat. - zdecydowanie zgadzam się + zgadzam się ? Mat. - zdecydowanie nie zgadzam się + nic zgadzam się B3 Postmat - zdecydowanie nic zgadzam się + nie zgadzam się Rysunek 2. „W demokracji brak jest zdecydowania i zbyt wiele w niej kłótni" (WVS 1999-2000) (%) OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI 4. ORIENTACJA NA WARTOŚCI MATERIALISTYCZNE-POSTMATERIALISTYCZNE JAKO ZMIENNA ZALEŻNA Do analizy regresji wielokrotnej, w której orientacja na wartości była zmienną zależną7, zostały włączone wybrane postawy wobec demokracji, sposoby rozwiązywania niektórych problemów społecznych, cechy demograficzne respondentów, ich wykształcenie oraz przynależność do grupy społeczno-zawo-dowej. Spośród 27 zmiennych niezależnych w modelu początkowym, jedynie kilka okazało się statystycznie istotnych. Były to (wymienione według wielkości współczynników beta): opinia, że w demokracji nie ma porządku (beta .166, p < .001, postmaterialistycznie zorientowani częściej nie zgadzali się), płeć (beta -.121, p < .001; mężczyźni częściej byli postmaterialistycznie zorientowani), ogólne zadowolenie z życia (beta .085, p < .01; bardziej zadowoleni byli częściej zorientowani postmaterialistycznie), częstość uczęszczania do kościoła (beta .078, p < .02; rzadziej uczęszczający częściej byli zorientowani postmaterialistycznie), subiektywna ocena przynależności klasowej (beta -.077, p < .04; zaliczający się do wyższej klasy częściej byli postmaterialistycznie zorientowani), ocena efektywności demokracji w podejmowaniu decyzji (beta -.86, p < .05; mający lepszą opinię o demokracji częściej byli zorientowani postmaterialistycznie). Na następnych miejscach plasowały się: zadowolenie z demokracji jako systemu, wiek respondentów i pozycja kierownicza większych przedsiębiorstw (statystycznie nieistotne). Pozostałe zmienne w analizowanym modelu wyraźnie nie pełniły funkcji predyktorów orientacji na wartości. Zwraca uwagę fakt, że zarówno poziom wykształcenia, jak i wiek okazały się nieistotnymi predyktorami. Częstość praktyk religijnych, podobnie jak w latach osiemdziesiątych (Inglehart, Siemieńska 1988; 1990), negatywnie korelowała się z orientacją na wartości postmaterialistyczne. Zważywszy na rolę Kościoła, wspierającego w tym okresie opozycję polityczną, jest interesujące, że często praktykujący cały czas - przed i po zmianie systemu - rzadziej byli zorientowani na wartości, które miały zapewniać obywatelom większą dozę podmiotowości. Również w 1999 r., podobnie jak w latach osiemdziesiątych, często praktykujący rzadziej angażowali się w protesty przeciwko istniejącemu wówczas nowemu systemowi (Inglehart, Siemieńska 1988; 1990). Natomiast miejsce w strukturze społecznej (mierzone przynależnością do grupy społeczno-zawodowej), uwarunkowane szeregiem czynników (w tym wykształceniem) i mające swoje konsekwencje (ekonomiczny poziom życia, określone środowisko społeczne) różnicuje materialistów i postmaterialistów, będąc wypadkową działania wymienionych czynników. li Obliczenia zostały przeprowadzone na danych z 1999 r. 195 RENATA SIEMIEŃSKA 5. ORIENTACJA NA WARTOŚCI MATERIALISTYCZNE-POSTMATERIALISTYCZNE JAKO ZMIENNA NIEZALEŻNA Badania prowadzone w krajach stabilnych demokracji o długim okresie istnienia pokazują, że orientacja na wartości materialistyczne-postmaterialistyczne silnie i konsekwentnie koreluje z wieloma innymi wartościami i postawami. W przypadku Polski uzasadniony i oparty na wynikach badań empirycznych prowadzonych na przestrzeni 20 lat jest pogląd, że omawiana tu orientacja na wartości ma komponenty, których korzeni należy poszukiwać nie tyle w rozwoju społeczeństwa przemysłowego i przechodzenia do fazy postmodernistycznej, ile w historii Polski, w historii jej kultury, zawierającej elementy preindu-strialne (wspólnotowość). Świadczą o tym już wcześniej opisane kierunki zmian orientacji na wartości. Tabela 9. Analizy regresji wielokrotnej dla wybranych postaw politycznych w Polsce w 1997 r. (standaryzowane współczynniki beta) Zmienne zależne Płeć Wiek Częstość praktyk religijnych Orientacja lat-postmat ykształcenie szczędzanie rodziny nteresowanie polityką Zaufanie do ludzi k 8 o tft o O Zai ?u Akceptacja ?---- •?'• demokracji .02 -.04 -.03 .02 -.12" .01 -.17"* .03 .05 Efektywność rządów demokratycznych .05 .06 -.02 .03 -.23*" .09" - - .07 Prywatna vs. państwowa własność .10" .06* -.04 .05 -.25"' .09" -.19"' -.03 .17 Ważność tolerancji w wychowaniu -.11*" .11*" .01 .04 -.14*" .02 -.11*" -.01 .07 Zaufanie do innych .00 -.08* .03 .02 -.13*" .04 -.05 - .02 Postawy wobec imigrantów (indeks)# .05 .14*" -.09" .03 -.15*" .01 -.07* .05 .08 Zainteresowanie polityką -.20*" .09" .07 -.09" .30*" .01 - - .13 Gotowość protestu (indeks I - mógłby/a) -.07' -.20*" -.01 -.03 .08' .04 .18*" -.09" .11 Gotowość protestu (indeks II - nigdy) .08* .22*" .01 .06* -.16*" .02 -.24'" .07* .20 Źródło: R. Siemieńska (w druku), Poland: Citizens and Democratic Politics. # W analizie wielokrotnej regresji włączono „ważność tolerancji w wychowaniu" (beta .01); poziomy sta-196 tystycznej istotności * p < .05, " p < .01; *" p < .001. OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI Dlatego też „moc" różnicująca orientacji na wartości jest w Polsce słabsza niż innych czynników. W tym celu przedstawimy czynniki różnicujące postawy wobec systemu politycznego, zaufanie do instytucji, gotowość protestu itd. Szczegółowe analizy regresji wielokrotnej zostały przeprowadzone na danych zgromadzonych w Polsce w 1997 r. w ramach WVS. Najsilniej różnicującymi czynnikami były - zgodnie z czynionymi obserwacjami również w innych krajach - wykształcenie i wiek, rzadziej sytuacja materialna rodziny (mierzona zdolnością do oszczędzania) oraz zainteresowanie polityką. Częstość praktyk religijnych oraz orientacja na wartości materia-listyczne-postmaterialistyczne różnicowała stosunkowo najrzadziej, potwierdzając specyfikę omawianej orientacji na wartości w społeczeństwie polskim. Tezę tę potwierdza analiza korelacji pomiędzy materialistyczną-postmate- rialistyczną orientacją na wartości a wybranymi postawami w krajach o różnej historii, odmiennej długości istnienia systemu demokratycznego, odmiennych religiach, w których to czynnikach dostrzegano przyczyny i bariery przecho dzenia od wartości materialistycznych do wartości postmaterialistycznych (In- glehart 1990; 1997; Huntington 1998). Przedstawione niżej analizy zostały przeprowadzone na danych zgromadzonych nieco później, w latach 1999-2001. Umożliwiają one również stwierdzenie, czy nadal utrzymuje się tendencja za obserwowana w Polsce, jeśli chodzi o związek omawianej orientacji na warto ści z innymi wartościami i postawami (tabela 10). . ,. Tabela 10. Orientacja na wartości materialistyczne— postmaterialistyczne -a postawy polityczne i społeczne w wybranych krajach WVS 1999-2000 (współczynniki korelacji Pearsona) Francja Niemcy Zachodnie Dania Szwecja Hiszpania Wągry Polska Czechy USA 1 2 3 4 5 6 7 8 9 Zadowolenie z systemu demokratycznego — — — .09"' 07" — — -.10*" .09"* Zadowolenie z życia 0 0 0 - .09"* 0 0 0 .11*" Nieodpłatna praca w stowarzyszeniach -.05* .07" _ .09" _ _ Indywidualna rola (indeks) .06* 0 0 0 _ 0 .07' .12*" -.07* Protest (indeks - udział) .21"' .13*" .24'" .23"* .14'" .17'" .13"* .15*" .16"' Protest (indeks -gotowość udziału) .15"* .19'" — _ .14'" .12*" .06* _ _ 197 RENATA SIEMIEŃSKA Tabela 10-cd. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 Protest (indeks - nigdy) -.26*" -.22"* -.22'" -.20"' -.16*" -.17'" -.11"" -.11"* -.11'" Mężczyźni mają więcej prawa do pracy .19*" .12" .14'" .07" .19"* .10" .10"' .10*" .11'" Stosunek do osób innej rasy (indeks) -.19"' -.10*" -.13'" -.10'" -.05* -.09" -.07* -.13*" - Praca dla osób własnej narodowości .29"' .20"' .23'" .16"* .22'" .13'" .07' .10*" .12'" Zainteresowanie polityką (indeks) .19"* .13*" .22"' .16*" .13*" .07* .12"' .12'" .07" Religijność (indeks) -.13*" - - - -.22"* -.10" -.12'" - -.08*" Duma z przynależności do swojego narodu .14*" - .08' .08" .13'" - - - - Swoboda podejmowania decyzji - -.11"* .14"* .06" .07' .09" .14'" .09*" .07" Wykształcenie .08' .10**' 0 - .15*" .12'" .07* .12*" .05' Oszczędzanie rodziny w poprzednim roku 0 0 0 - - 0 0 0 - Wiek -.16*" -.23"* - -.12*" -.26*" -.15'" -.10"* -.09'" - Grupa społeczno- -zawodowa -.11'" - - - -.12*" -.07' -.12*" -.05' -.06' Płeć -.07" -.06" - .08" -.10"* - -.12'" -.07" -.07" Lewicowa-prawicowa orientacja -.17*" -.11"* -.22'" -.11"' -.18*" -.10" - .18*" -.07" Wyniki pokazują, że (1) we wszystkich analizowanych krajach istnieje związek pomiędzy szeregiem postaw a orientacją na wartości, (2) związek ten jest słabszy w krajach postkomunistycznych, (3) kierunek zależności jest ten sam we wszystkich krajach. 6. ORIENTACJA NA WARTOŚCI ELIT I SPOŁECZEŃSTW - PORÓWNANIA MIĘDZYKULTUROWE Orientacje na wartości elit politycznych i ekonomicznych są szczególnie 198 ważne, gdyż z zasady wywierają one wpływ na różne rozwiązania w polityce OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI oraz gospodarce, a czasami wręcz o nich decydują. Badania przeprowadzone przez Rothmana i Lichtera (1983) oraz Ingleharta (1990) w latach osiemdziesiątych pokazały, iż relacje pomiędzy orientacjami społeczeństw jako całości i rekrutującymi się z nich elitami bywają różne, że elity nie stanowią pod tym względem monolitu. Często były bardziej postmaterialistycznie zorientowane niż reszta społeczeństwa, dotyczyło to jednak przede wszystkim elit politycznych. Natomiast elity biznesu, a zwłaszcza związane z rolnictwem, okazały się bardziej materialistycznie zorientowane, zarówno w Niemczech Zachodnich, jak i Stanach Zjednoczonych, w których przeprowadzono wówczas badania (Rothman, Lichter 1983; Inglehart 1990). Rothman i Lichter użyli zmodyfikowanego narzędzia badawczego; Inglehart swoim zestawem, składającym się z czterech twierdzeń (por. opis wyżej, również Inglehart 1990; 1997). W połowie lat dziewięćdziesiątych w międzykulturowych badaniach nad elitami wykorzystaliśmy to samo narzędzie badawcze. Analiza wielokrotnej regresji została oddzielnie wykonana dla osób zajmujących najwyższe pozycje w świecie polityki i biznesu w 27 uprzemysłowionych krajach (Siemieńska 2000a; 2000b; Vianello, Moore 2000). W przypadku tych pierwszych najważniejszymi (biorąc pod uwagę wielkość współczynników beta) zmiennymi wyjaśniającymi orientacje była liczba lat nieprzerwanego istnienia demokracji (beta. 47, p < .01), subiektywne odczucie dobrostanu [well-being] przez społeczeństwo (beta -.40, p < .0003), odsetek osób kształcących się w szkołach wyższych w stosunku do liczby osób w tym wieku (beta .24, nieistotne statystycznie) oraz fakt zamieszkania w krajach pozaeuropejskich (w naszych badaniach oznaczało to Stany Zjednoczone, Kanadę, Nową Zelandię, Australię i Izrael) (beta .23, nieistotne statystycznie). Zamieszkiwanie w krajach postkomunistycznych perse nie pełniło funkcji czynnika wyjaśniającego typ orientacji na wartości u osób zajmujących ważne pozycje w świecie polityki. Odsetek osób o postmaterialistycznej orientacji w społeczeństwie plasował się na szóstym miejscu i był statystycznie nieistotny. Model jako całość był statystycznie istotny; dostosowany R2 = .085. W wypadku osób reprezentujących świat biznesu siła oddziaływania poszczególnych predyktorów układała się odmiennie. Najważniejszymi czynnikami (biorąc pod uwagę wielkość współczynników beta) były: odsetek osób kształcących się w szkołach wyższych w stosunku do liczby osób w tym wieku w danym kraju, fakt zamieszkiwania w krajach pozaeuropejskich, odsetek osób o postmaterialistycznej orientacji w społeczeństwie jako całości, zamieszkiwanie w krajach skandynawskich, GNP/?er capita w 1990 r, przynależność do generacji urodzonych przed 1945 r. (wszystkie związki statystycznie istotne). Model był statystycznie istotny, dostosowany R2 = .23. A zatem włączone do modelu zmienne wyjaśniające w większym stopniu wyjaśniały orientację na wartości w grupie osób, które osiągnęły wysokie pozycje w biznesie niż w grupie osób aktywnych w polityce. 199 RENATA SIEMIEŃSKA Płeć respondentów była czynnikiem różnicującym poglądy osób ze świata polityki (plasowała się na siódmym miejscu wśród szesnastu zmiennych włączonych do modelu), podczas gdy okazała się najmniej istotnym czynnikiem w wypadku osób zajmujących prominentne stanowiska w biznesie. O ile w większości społeczeństw mężczyźni są nieco częściej postmaterialistycznie zorientowani, to w przypadku elit politycznych orientację taką wykazują kobiety, co wskazuje na specyficzne mechanizmy doboru i autoselekcji angażujących się przedstawicielek płci żeńskiej (Siemieńska 2000a). Na orientacje na wartości osób znajdujących się na szczytach drabiny politycznej i ekonomicznej wpływa zatem przede wszystkim szerszy kontekst o charakterze politycznym i ekonomicznym, a także orientacje na wartości społeczeństwa, co wskazuje, iż w pewnym stopniu są one reprezentatywne dla populacji swych krajów. Aczkolwiek należy dodać, że stopień podobieństwa w orientacjach na wartości materialistyczne-postmaterialistyczne pomiędzy społeczeństwem jako całością a badanymi członkami elit jest bardzo różny w poszczególnych krajach. Z zasady elity są bardziej postmaterialistycznie zorientowane niż mieszkańcy ich krajów. Tabela 11 pokazuje podstawowe charakterystyki analizowanych krajów w tym względzie. Tabela 11. Poczucie dobrostanu {well-being) i orientacja na wartości w latach dziewięćdziesiątych 200 PKB na mieszkańca 1990* Poziom demokracji 1990* Poczucie dobrostanu społeczeństwa" % postmaterialistów w społeczeństwie 1990*" % postmaterialistów polityków % postmaterialistów w elitach gospod. M K M K M K 1 2 3 4 5 6 7 8 9 Austria 19,000 14 59 26 24 54 36 18 35 Belgia 17,580 14 77 27 20 50 58 40 23 Wielka Brytania 16,080 14 75 22 18 33 38 15 46 Kanada 20,380 14 69 30 21 na 33 33 - Czechy 3,190 4 32 11 10 29 38 12 13 Dania 22,440 14 85 17 15 30 59 21 27 Finlandia 24,540 14 76 33 25 7 15 7 - Francja 19,590 13 67 28 23 27 63 36 43 Węgry 2,780 9 28 5 3 25 7 na na OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI Tabela 11 - cd. 1 2 3 4 5 6 7 8 9 Irlandia 10,370 14 80 18 20 na na na na Włochy 16,882 14 66 26 19 18 19 - 6 Japonia 25,840 14 54 10 10 54 58 31 14 Holandia 17,570 14 85 33 37 36 30 33 18 Norwegia 22,830 14 81 11 8 na 33 na 17 Polska 1,690 9 58 11 9 4 7 19 4 Portugalia 4,950 13 51 13 12 43 46 36 21 Rosja 3,430 5 -1 8 4 14 na na Słowenia 3,000 2 23 9 4 6 16' 6 Hiszpania 11,010 14 65 24 17 23 22 23 8 Szwecja 23,780 14 86 23 22 na 33 - - Szwajcaria 32,250 14 86 26 22 22 23 - 25 Stany Zjednoczone 21,810 14 77 24 21 30 22 25 31 Zachodnie Niemcy 22,360 14 70 29 28 na na na na Źródło: Sicmicńska 2000a; 2000b. ' PKB na głowę w 1990 z World Bank, World Development Report 1993; poziom demokracji w 1990 oparty na skali Frccdom Housc: 2 (niski) do 14 (wysoki) z Freedom in the World 1990 za Inglchart (1997, s. 357 i n.). Subiektywne poczucie dobrostanu [the subjective well-being index] dla każdego społeczeństwa jest średnią dwóch różnic: % respondentów, którzy odpowiedzieli, że są szczęśliwi minus % tych, którzy uważali się za nieszczęśliwych oraz % zadowolonych minus % niezadowolonych. Indeks został skonstruowany przez Inglcharta na postawie danych World Valucs Survey 1990-1993 (Inglchart (1997, s. 357). *" Odsetek postmaterialistów został obliczony na podstawie krótkiej wersji (opartej na 4 stwierdzeniach) narzędzia badawczego (opisany w tekście). Dane z Inglehart, Basanez, Moreno (1998). Wyniki dotychczasowych analiz potwierdzają wcześniej uzyskane wyniki na reprezentatywnych próbach ogólnokrajowych, że istnieją grupy krajów, które wyraźnie różnią się między sobą, jeśli chodzi o orientacje na wartości, zarówno w wypadku całych społeczeństw, jak i osób zajmujących najwyższe pozycje w strukturach politycznych i gospodarczych. Reasumując, członkowie elit politycznych są znacznie bardziej postmate-rialistycznie zorientowani niż członkowie elit ekonomicznych i to we wszystkich grupach krajów. Stosunkowo najmniejsze są różnice pomiędzy obu elitami w krajach postkomunistycznych, co może wynikać stąd, że są to elity dopiero kształtujące się, często zasilone przez osoby bądź aktywne poprzednio w elicie politycznej, bądź w opozycji, lub w ogóle nienależące poprzednio do żadnej z wymienionych kategorii. Kobiety są bardziej zorientowane postmatena- 201 Pozaeuropejskie Pozaeuropejskie Kraje Kraje demokracje demokracje postkomunis- postkomunis- kobiety mężczyźni tyczne tyczne kobiety mężczyźni Rysunek 3a. Orientacja na wartości materialistyczne-postmaterialistyczne elit politycznych wg grup krajów (%) Skandynawia Skandynawia Europa Europa Europa Europa Pozz kobiety mężczyźni Południowa Południowa Zachodnia Zachodnia de kobiety mężczyźni kobiety mężczyźni ? materialistyczna ? postmatcrialistyczna I r/p m I Rysunek 3b. Orientacja na wartości materialistyczne-postmaterialistyczne elit gospodarczych wg grup krajów (%) Europa Południowa mężczyźni Skandynawia kobiety Skandynawii mężczyźni Europa Południowa kobiety Europa Zachodnia kobiety Europa Zachodnia mężczyźni Pozaeuropejskie Pozaeuropejskie demokracje demokracje kobiety mężczyźni ? materialistyczna ? postmaterialistyczna Kraje postkomunistyczne kobiety Kraje postkomunistyczne mężczyźni OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI listycznie; wzór ten wyraźnie rysuje się wśród członków elit politycznych i występuje w większości przypadków w elitach ekonomicznych. Niższa w porównaniu ze wszystkimi innymi grupami krajów orientacja postmaterialistyczna członków elit w krajach postkomunistycznych potwierdza wcześniej zreferowaną teorię Ingleharta. 7. KONKLUZJE Przeprowadzona analiza orientacji na wartości materialistyczne-postmate- rialistyczne społeczeństwa polskiego na przestrzeni dwudziestu lat, czyli od momentu, gdy badania takie zostały po raz pierwszy zrealizowane w Polsce, pokazuje, że zmiany mające miejsce w tym okresie są efektem nakładania się różnych procesów, o różnej genealogii. Nie ulega wątpliwości, że w Polsce, podobnie jak i w innych krajach, na zmiany w proporcjach materialistów i post- materialistów wpływa postępujący wzrost poziomu wykształcenia społeczeń stwa oraz zmieniające się warunki życia. Pogorszenie się warunków bytowa nia pewnej części społeczeństwa, wzrost niepewności, utrata bezpieczeństwa dotycząca pracy, opieki zdrowotnej, standardu życia itd. znajdują odbicie we wzroście liczby osób materialistycznie zorientowanych od połowy lat osiem dziesiątych. Równocześnie zwiększanie się odsetka osób wykształconych bę dzie wpływało na wzrost odsetka postmaterialistów, co dobitnie pokazują prze prowadzone analizy. Postmaterialiści to ludzie, zarówno w Polsce, jak i w innych krajach, lepiej wykształceni. .. ',. Nie należy wszakże zapominać o roli szerszego kontekstu, który nie może być zredukowany do łatwo mierzalnych wskaźników sytuacji materialnej omówionych wcześniej. To wpływ historycznie ukształtowanych, w dalszej i bliższej przeszłości, przekonań społeczeństwa polskiego o jego roli, prawach na poziomie indywidualnym oraz zbiorowym. Tym niewątpliwie można wyjaśniać wysokie wskaźniki postmaterialistycznej (czy niematerialistycznej) orientacji pojawiające się na początku Jat osiemdziesiątych, o których wówczas pisałam. Obecnie, gdy górę bierze orientacja na zaspokojenie indywidualnych potrzeb, na osiągnięcie indywidualnej satysfakcji, przy masowo odczuwanym niezadowoleniu z życia dominują wartości materialistyczne. Nierealistycznie duże oczekiwania z końca lat osiemdziesiątych zostały zastąpione prawie równie dużym rozczarowaniem (por. np. Jasińska-Kania, Marody 2002), poczuciem, że demokracja dała możliwość wypowiadania się, ale nie wpływu na decyzje dotyczące sytuacji jednostek i grup. Jednakże, pomimo pozornie odwrotnego trendu niż obserwowany w krajach wysoko rozwiniętych, nie jesteśmy tak unikatowi jak mogłoby się zdawać. Rok 1980 był okresem niezwykłej, dokonującej się na skalę masową mobilizacji politycznej. Obecnie upodabniamy się do innych krajów o podobnej historii do naszej. Oznacza to, 203 RENATA SIEMIEŃSKA z jednej strony, wpływ reżimu komunistycznego w ciągu kilku dekad, z drugiej strony - oddziaływanie katolicyzmu, który ze względu na właściwe sobie postawy polityczne i kulturowe lokuje nasze społeczeństwo bardziej w gronie krajów katolickich niż postkomunistycznych (Inglehart 1998; Inglehart, Norris 2003). 204 BIBLIOGRAFIA •> ; , Dalton R. J. (2002). Citizen Politics. New York-London: Seven Bridges Press. Davis J.A. (1996). Review essay on Paul R. Abramson and Ronald Inglehart, value change in global perspective, Public Opinion Quarterly, nr 60. Duch R.M., Taylor M.A. (1993). Postmaterialism and the Economic Conditions, American Journal of Political Science, nr 37. Huntington S.P. (1998). Zderzenie cywilizacji (przekł. H. Jankowska). Warszawa: Muza SA. Inglehart R. (1977). The Silent Revolution: Changing Values and Political Styles. Princeton: Princeton University Press. Inglehart R. (1982). Reply to Flanagan. Comparative Political Studies, vol. 14/4. Inglehart R. (1990). Culture Shift in AdvancedIndustrial Society. Princeton: Princeton Universiry Press. Inglehart R. (1997). Modernization and Postmodernization. Cultural, Economic and Political Change in 43 Societies. Princeton: Princeton University Press. Inglehart R. (1998). Introduction, w: R. Inglehart, M. Basanez, A. Moreno, Human Values and Beliefs: A Cross-Cultural Sourcebook. Ann Arbor: The Michigan University Press. Inglehart R., Basanez M., Moreno A. (1998). Human Values and Beliefs: A Cross--Cultural Sourcebook. Ann Arbor: The Michigan University Press. Inglehart R., Norris P. (2003). Rising Tide. Gender Eąuality and Cultural Change around the World. Cambridge: Cambridge University Press. Inglehart R., Siemieńska R. (1988). Changing values and political satisfaction in Poland and the West, Government and Opposition, nr 23/4. Inglehart R., Siemieńska R. (1990). W stronę demokracji. Długofalowe zmiany opinii publicznej w perspektywie globalnej i wschodnioeuropejskiej, Państwo i Kultura Polityczna, nr 12. Jasińska-Kania A., Marody M. (red.) (2002). Polacy wśród Europejczyków. War tości społeczeństwa polskiego na tle innych krajów europejskich. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". ' ?•' • Maslow A. (1954). Motivation and Personality. New York: Harper. Rothman S., Lichter S.R. (1983). How liberał are bureaucrats?, Regulation (listopad—grudzień, cyt. za: R. Inglehart 1990). Siemieńska R. (1988). Political materialist-postmaterialist values and their deter-minants in Poland in cross-national perspective, International Review ofSocio-logy, vol. 3. OD WARTOŚCI POSTMATERIALISTYCZNYCH DO MATERIALISTYCZNYCH - CASUS POLSKI Siemieńska R. (2000a). Elites' value orientations, w: M. Vianello, G. Moore (red.), GenderingElites. Economic andPoliticalLeadership in 27 Industrialised Socie-ties. New York-London: Macmillan Press. Siemieńska R. (2000b). Nie mogą, nie chcą czy nie potrafią? O postawach i uczestnictwie politycznym kobiet w Polsce. Warszawa: Instytut Studiów Społecznych UW, Friedrich Ebert Stiftung, Katedra UNESCO „Kobiety - społeczeństwo -rozwój" UW, Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Siemieńska R. (w druku). Poland: Citizens and Democratic Politics. v Vianello M., Moore G. (red.) (2000). Gendering Elites. Economic and Political Leadership in 27IndustrialisedSocieties. New York-London: Macmillan Press. World Values Survey 1980-1983. World ValuesSurvey 1995-1997. . :,,,.-,,, World Yalues Survey 1999-2000. ANEKS Opis indeksów: 1. Indywidualna rola (indeks) Respondent uważa, że dochody powinny być zróżnicowane, ludzie sami powinni podejmować więcej działań, ażeby zaspokoić swoje potrzeby, rywalizacja jest dobrą rzeczą: skłania ludzi do ciężkiej pracy i rozwija nowe idee (odpowiedzi 1-3 na 10-punktowych skalach). 0 minimum - 4 maksimum. 2. Stosunek do osób innej rasy (indeks) Kogo respondent nie chciałby/aby mieć jako sąsiada: osoby innej rasy, muzułmanina, imigranta, Żyda; 0 - nikogo nie wymienia, 4 - wymienia wszystkich. 3. Protest (indeks - gotowość udziału) Respondent uważa, że mógłby wziąć udział w następujących działaniach: podpisanie petycji, udział w bojkocie, uczestnictwo w legalnej demonstracji, udział w nielegalnym strajku, okupowanie budynku. 0 - respondent wziąłby udział w jednej z wymienionych form protestu, 5 - we wszystkich. 4. Protest (indeks - nigdy) Respondent uważa, że nigdy nie wziąłby udziału w następujących działaniach: podpisanie petycji, udział w bojkocie, uczestnictwo w legalnej demonstracji, udział w nielegalnym strajku, okupowanie budynku. 0 - respondent nie wziąłby udziału w jednej z wymienionych form protestu, 5 - we wszystkich. 5. Zainteresowanie polityką (indeks) indeks oparty na odpowiedziach na następujące pytania: - Jak często zdarza się Panu(i) dyskutować ze swoimi przyjaciółmi o spra wach politycznych? - Czy interesuje się Pan(i) polityką czy też nie? 205 - RENATA SIEMIEŃSKA i 206 - Jak często śledzi Pan(i) wydarzenia polityczne w wiadomościach telewizyj nych, radiu lub gazetach codziennych? 0 - minimum (w ogóle nie), 3 - maksimum (odpowiedzi 1+2). .-,-•?• 6. Religijność (indeks) (skala 100 punktów, wg Inglehart, Norris 2003) Indeks oparty na odpowiedziach na następujące pytania: - Nie licząc ślubów, chrztów i pogrzebów, jak często chodzi Pan(i) do kościoła? - Niezależnie od tego, czy chodzi Pan(i) do kościoła czy nie, czy uważa Pan(i) siebie za osobę: religijną, niereligijną, przekonanego ateistę? - Czy religia daje Panu(i) siłę i poczucie bezpieczeństwa? - Na ile jest ważny Bóg w Pana(i) życiu? - Czy wierzy Pan(i) w Boga? - - Czy wierzy Pan(i) w reinkarnację? Pełne brzmienie pytań również w Jasińska-Kania, Marody 2002. SŁAWOMIR MANDES DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE Reforma samorządu terytorialnego należy do jednych z najważniejszych zmian, jakie dokonały się po 1989 r. Często nie dostrzega się jej wpływu na zmianę pejzażu Polski, szczególnie obszarów wiejskich oraz małych miast. W założeniach twórców reformy, jej cel nadrzędny stanowiło upodmiotowienie społeczności lokalnych - władze samorządowe miały reprezentować społeczność, nie zaś jedynie ją administrować; działać na jej rzecz, realizując zadania stawiane władzy przez społeczność (por. Kulesza 1987). Reformę samorządową można zatem określić jako wysiłek na rzecz demokratyzacji społeczności lokalnych (Jałowiecki 1990). Potwierdzone konstytucyjnie prawo do tworzenia wspólnoty samorządo wej stworzyło nową jakość w powstającej sferze publicznej III Rzeczypospo litej. Zgodnie z Artykułem 15 Konstytucji, ustrój terytorialny Rzeczypospoli tej Polskiej zapewnia decentralizację władz publicznych. Ogół mieszkańców danej społeczności tworzy z mocy prawa wspólnotę samorządową. Do zadań samorządu terytorialnego należą zadania publiczne, niezastrzeżone przez Kon stytucję lub ustawy dla organów innych władz publicznych (por. Nowacka 1997). ,:-. Formalnie zatem, zakres działalności samorządu terytorialnego jest nieograniczony. W praktyce jednak, to państwo - czyli rządowa administracja publiczna - deleguje zadania do samorządu terytorialnego. Na przykład, duża część obowiązków i odpowiedzialności za szeroko rozumiany rozwój spadła na społeczności lokalne - do gminy należy dbałość o stan dróg, infrastrukturę, wygląd miasta, od lokalnej aktywności zależy rozwój gospodarczy i społeczny gminy (por. Regulski 2000). Sformułowania Konstytucji pozostawiają społecznościom lokalnym dużą swobodę działania - rozwój danej gminy zależy zatem w dużej mierze od zaangażowania jej mieszkańców w realizację wspólnego dobra. , 207 I SŁAWOMIR MANDES Z artykułów Konstytucji oraz sposobu projektowania i wprowadzania reformy samorządu terytorialnego widać, iż powodzenie tej ostatniej uzależnione było od aktywności obywatelskiej. Entuzjazm towarzyszący w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych wprowadzanym zmianom sprzyjał idei reformy samorządowej. Późniejszy, ogólny spadek poparcia dla procesu reform, konfliktowy charakter kolejnego etapu reformy samorządowej dotyczącego powstania powiatów i nowych województw oraz wiele innych niezależnych czynników stworzyło sytuację, która skłania do postawienia pytania, czy mamy wciąż do czynienia ze zmianą czy też ze stagnacją w procesie upodmiotowienia lokalnych społeczności. Przyczynkiem do odpowiedzi na powyższe pytanie są wyniki badań, jakie • wespół z Cezarym Trutkowskim przeprowadziliśmy w kilku małych miastach' latem i jesienią 2002 r, tuż przed wyborami samorządowymi. Punkt wyjścia tych badań stanowiło pytanie, co skłania ludzi, a co odwodzi od działania w przestrzeni publicznej. W poniższym, siłą rzeczy krótkim tekście koncentrować się będę na jednym tylko czynniku stanowiącym część odpowiedzi na to pytanie, a mianowicie pragnę przedstawić charakter i wpływ instytucji lokalnych na aktywność społeczną. ;'.;.?? :./??•;:.>;2: 1. INSTYTUCJE SPOŁECZNE W MAŁYM MIEŚCIE •:•.??•?. Tym, co nas przede wszystkim zaskoczyło, kiedy przyjechaliśmy do bada nych miejscowości, był kontrast pomiędzy ogólnym narzekaniem na otaczają cą rzeczywistość a bogactwem życia społecznego. Śledząc doniesienia mass mediów, a także prace socjologiczne, można odnieść wrażenie, że ludzie cał kowicie wycofali się w prywatność, zaś ich udział w sprawach publicznych ograniczony jest co najwyżej do wygłaszania niechętnych komentarzy. I rze czywiście, mieliśmy okazję ich wysłuchania. W małych miastach zwielokrot nionym echem odbija się ton dominujący w debatach publicznych toczonych w krajowych mass mediach - ogólnie krytyczne nastawienie, nastrój zniechę cenia, nieufności. Wszyscy chętnie narzekali na obecną sytuację w Polsce. W odpowiedzi na zadawane podczas wywiadów grupowych pytanie: „Gdy się gają państwo pamięcią wstecz o jakieś 10 lat, to widzą państwo jakieś zmiany na lepsze czy na gorsze?", słyszeliśmy: < ? •" - Na gorsze, według mnie jest dużo gorzej. 10 lat temu mówili PRL, ale...; Jedyne, co na lepsze, to ta szkoła; Tak, ta sala, ale z jakimi trudami...; Jeśli 208 1 Badania zostały zrealizowane w czterech liczących nieco ponad 10 tys. mieszkańców miastach, zlokalizowanych w trzech regionach Polski: Mazowszu, Dolnym Śląsku oraz Małopolsce w ramach grantu KBN nr 5 H02E 036 20. W ramach badań zrealizowano 12 zogniskowanych wywiadów grupowych oraz sondaż na próbie N = 1800 (po 450 w każdej miejscowości). Cytaty w tekście pochodzą z wywiadów grupowych, natomiast prezentowane dane liczbowe - z sondażu. DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE chodzi o pracę, to się pogorszyło (...); To nie jest już to (...) ja wiem (...) jak wcześniej było. Jak było to święto ludowe, to się tańczyło, spotykało (...). Teraz nie ma już czegoś takiego, (g, z) Mimo narzekań na zapaść życia społecznego, przede wszystkim rzuca się w oczy przybyszowi z Warszawy wielość instytucji społecznych funkcjonujących w małym mieście. W rozlicznych opracowaniach socjologów polskich, poświęconych analizie oddziaływań instytucjonalnych na lokalną aktywność, szczególnie podkreśla się rolę stowarzyszeń. Mniej uwagi poświęca się natomiast oddziaływaniu Kościoła, prasy i lokalnych przedsiębiorców. Tymczasem Kościół jest jedną z najważniejszych, zwłaszcza że istniejących w mieście „od zawsze", instytucji. W okresie PRL był jedyną, której funkcjonowanie oparło się centralistycznym regulacjom władz komunistycznych, a zatem jedyną, w ramach której znajdować mogła ujście spontaniczna aktywność społeczna. Szczególnie dawało to o sobie znać w latach stanu wojennego, kiedy to właśnie w parafiach i kościołach szukali schronienia działacze opozycji demokratycznej, wydarzenia kościelne stawały się okazją do wyrażania negatywnej oceny systemu komunistycznego, opór zaś przeciwko poczynaniom władz przejawiał się też dzięki użyciu symboli religijnych. Życie Kościoła w małych miejscowościach toczyło się innym rytmem, niż ten dominujący w innych obszarach sfery publicznej. Choć - co warto zaznaczyć - w jednej z badanych miejscowości w latach 60. doszło do zamieszek w obro nie krzyży usuwanych ze szkół. Kościół niewątpliwie pozostał ważną instytucją w życiu lokalnej wspólnoty, na co wskazują m.in. odpowiedzi na pytanie: „Proszę powiedzieć, jak często zdarza się Panu(i) pracować społecznie w Kościele?" (rysunek 1). Co prawda, na pierwszy rzut oka składana przez 12,5% badanych deklaracja pracy społecznej dla Kościoła może nie wydawać się duża w środowisku deklarującym prawie 100-procentową przynależność, to jednak odsetek ten jest wyższy niż w przypadku innych instytucji i znacznie wyższy niż w dużych miastach. Dla porównania, w przeprowadzonych na próbie ogólnopolskiej badaniach dotyczących wartości, na pytanie: „Czy pracuje Pan społecznie dla organizacji religijnej i kościelnej?" - odpowiedzi twierdzącej udzieliło niecałe 4% badanych (por. Marody 2002). Mimo iż poziom deklaratywny nie zawsze pokrywać się musi z działaniem, relatywnie rzecz biorąc, potencjał Kościoła do aktywizacji społecznej wydaje się całkiem spory. Bezpośrednie rozmowy z mieszkańcami pokazują, że znaczenie Kościoła oraz jego wpływ na życie lokalnej społeczności w dużej mierze zależą od osobowości księdza oraz pokolenia, które reprezentuje. W dwóch z badanych ośrodków, bardzo dużym autorytetem cieszyli się proboszczowie, którzy spędzili w tych miastach praktycznie całe życie i -jak zgodnie stwierdzają mieszkańcy - „znają wszystkich od kołyski". Wobec takich księży, nawet osoby nastawio ne krytycznie wobec Kościoła, odczuwają respekt. „Zasiedziali proboszczo- 209 SŁAWOMIR MANDES wie" są tymi, którym się nie odmawia. Świadczy o tym, na przykład, przytoczony poniżej fragment wypowiedzi z wywiadu grupowego: — Zna [ksiądz] wszystkich od urodzenia, sprawdza wszystkich przyjezdnych od trzeciego pokolenia i ma takie duże rozeznanie w potrzebach mieszkańców. Wie, kto chory, zdrowy, kto umiera, komu trzeba załatwić klinikę. Niekoniecznie sam to robi, bo zadzwoni do odpowiednich ludzi, którzy tu potrafią to zrobić. Ostatnio do mojego starego dzwonił, że się kominy walą - idź, wymierz, Mikołaj się tym zajmie, ale zajmie się, jak będzie miał narysowane. - Czyli włącza się? '???. •.;?•;:... r -.,-.' A .-.-.': .'? '-?-:. - Tak. -Z nim nie ma żadnej dyskusji, on potrafi wszystko załatwić. Od kliniki, lekarza, lekarstw nieosiągalnych, pracy — wszystko. - Są tacy ludzie, którzy mu odmawiają? - Chyba się nie zdarzyło. Nawet ludzie, którzy nie chodzą do kościoła nie potrafią mu odmówić, (g, w) - 50,5% 100 90 80 70 60 50 40 30 20 10 0 37% 12,5% co najmniej raz w roku , nigdy ; trudno powiedzieć Rysunek 1. Deklaracja pracy społecznej dla Kościoła 210 Mieszkańcy badanych miast dość powszechnie narzekają jednak na młodych księży lub nowo przybyłych - to wobec nich najczęściej padają zarzuty o mieszanie się do polityki, co na poziomie lokalnym oznacza utrzymywanie zbyt bliskich, przynajmniej w opinii części mieszkańców, relacji z burmistrzami lub radnymi. Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywać należy raczej w indywidualnych predyspozycjach poszczególnych proboszczów (nie wydaje się, by zarzut ów dotyczył wszystkich młodych księży). Jakkolwiek by nie było, część mieszkańców jest skłonna wpisywać duchownych w sieć nieformalnych DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE układów lokalnych. Formułowaniu negatywnych opinii sprzyja obecna polityka kadrowa - rotacje na stanowisku proboszcza wyraźnie osłabiają wpływy Kościoła w małych społecznościach: zanim nowy proboszcz nabierze autorytetu jest już przenoszony do kolejnej parafii, w której znów poświęcić musi sporo czasu na poznanie lokalnej społeczności, jej specyfiki, problemów etc. Drugim ważnym typem instytucji zajmujących przestrzeń publiczną w małych miastach są stowarzyszenia, czy też ogólnie rzecz ujmując, trzeci sektor. Prawie 17% badanych deklaruje, iż co najmniej raz w roku uczestniczyło w zebraniach organizacji społecznych. Ponadto 10,6% mieszkańców zdarza się uczestniczyć w jakichś czynach społecznych, organizowanych przez inne niż Kościół instytucje (por. rysunek 2). 51,4% 38% 10,6% 80 70 60 50 40 30 20 10 0 co najmniej raz w roku nigdy trudno powiedzieć Rysunek 2. Poziom uczestnictwa w czynach społecznych innych niż kościelne Z odpowiedzi na pytanie: „Przez kogo były organizowane powyższe działania?", dowiadujemy się, iż dominującą rolę w życiu lokalnym ogrywają tradycyjne organizacje społeczne, tzn. organizacje istniejące jeszcze przed 1989 r, które stanowią ważny element życia społeczności. Ochotnicza Straż Pożarna, rozliczne stowarzyszenia sportowe, PCK, stowarzyszenia gospodyń wiejskich (bo o takie organizacje przede wszystkim chodzi) są dość liczne i dysponują relatywnie dużym zapleczem materialnym. Prowadzą aktywną działalność na rzecz społeczności: tworzą życie kulturalne, organizują festyny, zapewniają dodatkowe zajęcia dla młodzieży, animują wiele innych form działań, dzięki którym mieszkańcy mogą spędzić wspólnie czas. Na tle relatywnie silnej pozycji starych organizacji społecznych, zgoła odmiennie wygląda sytuacja stowarzyszeń powstałych po 1989 r. - ogólnie rzecz biorąc, nowe organizacje są dużo słabsze od organizacji tradycyjnych, mimo iż spotyka się wyjątki od powyższej reguły. W jednej z badanych miejscowo- 211 SŁAWOMIR MANDES ści znaleźliśmy, działające niezwykle prężnie stowarzyszenie na rzecz osób niepełnosprawnych. Wokół niego - niewątpliwie dzięki wysiłkom jednej, niezwykle aktywnej osoby - udało się zgromadzić środowisko ludzi, którzy dali zaczyn innym działaniom: założono gazetę lokalną, powołano do życia biuro porad prawnych, aktywnie włączono się w kampanie referendalną. Zdarza się jednak, iż stowarzyszenia takie posiadają fikcyjny charakter - na przykład fundacje tworzone przy samorządach traktowane są jako wygodny, bo znajdujący się poza kontrolą, sposób obracania pieniędzmi. Ich powstawaniu sprzyjają niewątpliwie - jak ma to miejsce w wypadku szpitali - ograniczenia nakładane przez prawo na działalność gospodarczą. Nowe organizacje, w porównaniu ze starymi, posiadają niewielu członków oraz ograniczoną bazę materialną. Najczęściej działania swe koncentrują na oświacie lub kulturze. Widać też wyraźnie, że poziom aktywności tych stowarzyszeń, a często wręcz ich istnienie, zależy od „ponadaktywych" pojedynczych jednostek, poświęcających swój czas i energię na rozwijanie danej instytucji, mobilizujących do działania szersze otoczenie. Spośród różnych instytucji życia publicznego jedną z najważniejszych jest niewątpliwie prasa lokalna. Jej znaczenie dla kształtowania się przestrzeni publicznej małych społeczności wydaje się - przynajmniej potencjalnie -ogromne. To prasa lokalna powinna informować o posunięciach lokalnych władz, opisywać wydarzenia mające miejsce w lokalnej społeczności, oddawać głos grupom interesów, kontrolować władzę, współkształtować tożsamość lokalną. Jeśli prasa lokalna ma spełniać te i wiele innych zadań, musi być SI/JJ3, jiJezaJeżnaJ' czytanajzrzez/nseszkaóców J?/?aszycA badańwyzrJJra, ż^ bądź nieregularnie; por. rysunek 3). Nie, nie czytam 14,5% . .... . .,,, •, - Tak, czytam choć nieregularnie 54,4% Tak, czytam regularnie 3' ,1% 50 60 10 20 30 40 SŁAWOMIR MANDES ści znaleźliśmy, działające niezwykle prężnie stowarzyszenie na rzecz osób niepełnosprawnych. Wokół niego - niewątpliwie dzięki wysiłkom jednej, niezwykle aktywnej osoby - udało się zgromadzić środowisko ludzi, którzy dali zaczyn innym działaniom: założono gazetę lokalną, powołano do życia biuro porad prawnych, aktywnie włączono się w kampanie referendalną. Zdarza się jednak, iż stowarzyszenia takie posiadają fikcyjny charakter - na przykład fundacje tworzone przy samorządach traktowane są jako wygodny, bo znajdujący się poza kontrolą, sposób obracania pieniędzmi. Ich powstawaniu sprzyjają niewątpliwie -jak ma to miejsce w wypadku szpitali - ograniczenia nakładane przez prawo na działalność gospodarczą. Nowe organizacje, w porównaniu ze starymi, posiadają niewielu członków oraz ograniczoną bazę materialną. Najczęściej działania swe koncentrują na oświacie lub kulturze. Widać też wyraźnie, że poziom aktywności tych stowarzyszeń, a często wręcz ich istnienie, zależy od „ponadaktywych" pojedynczych jednostek, poświęcających swój czas i energię na rozwijanie danej instytucji, mobilizujących do działania szersze otoczenie. Spośród różnych instytucji życia publicznego jedną z najważniejszych jest niewątpliwie prasa lokalna. Jej znaczenie dla kształtowania się przestrzeni publicznej małych społeczności wydaje się - przynajmniej potencjalnie -ogromne. To prasa lokalna powinna informować o posunięciach lokalnych władz, opisywać wydarzenia mające miejsce w lokalnej społeczności, oddawać głos grupom interesów, kontrolować władzę, współkształtować tożsamość lokalną. Jeśli prasa lokalna ma spełniać te i wiele innych zadań, musi być silna, niezależna i czytana przez mieszkańców. Z naszych badań wynika, że przynajmniej ten ostatni warunek jest spełniony - na pytanie, czy czyta Pan(i) prasę lokalną, zdecydowana większość badanych odpowiada „tak" (regularnie bądź nieregularnie; por. rysunek 3). Nie, nie czytam 14,5°/ > Tak, czytam choć 54,4% nieregularnie ... :;...v ,;Tv-j. - Tak, czytam regularnie 31 ,1% 0 10 20 212 Rysunek 3. Czytelnictwo prasy lokalnej 30 40 50 60 DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE 50 40 30 20 10 W porównaniu z gazetami lokalnymi wydawanymi w dużych miastach, ich odpowiedniki w mniejszych miejscowościach wydają się posiadać o wiele większe znaczenie. Na pytanie, jak ocenia Pan(i) znaczenie prasy lokalnej w życiu mieszkańców gminy, ponownie większość - 43,4% badanych - uważa, iż ma ona bardzo duże bądź duże znaczenie (rysunek 4). > :,•?• ?•;- ??' ? • 4,3% ii ma bardzo duże ma duże ma średnie ma niewielkie nie ma żadnego znaczenie znaczenie znaczenie znaczenie znaczenia Rysunek 4. Znaczenie prasy lokalnej w życiu mieszkańców Na pierwszy rzut oka powyższa ocena wydaje się słabo uzasadniona, jeśli przyjrzeć się dokładnie zawartości prasy lokalnej. Dominują w niej sprawy trywialne: reportaże z imprez sportowych lub kulturalnych, informacje o wydarzeniach społecznych czy religijnych, doniesienia o pracy samorządu itd. Ktoś mógłby zapytać: a gdzie debaty publiczne, gdzie wymiana poglądów, dyskusje, o których piszą teoretycy demokracji? No cóż, być może jest tak, że rzeczywistość demokratyczna to nic innego jak piękna idea wypełniona banalną treścią i jeśli mówi się dziś o kryzysie demokracji, to przyczyn upatrywać należy właśnie w tej odartej ze wzniosłości prozie dnia codziennego. Wysoki poziom czytelnictwa prasy lokalnej oraz autorytet, jakim cieszy się wśród lokalnej społeczności świadczą przede wszystkim o zainteresowaniu lokalnymi sprawami, a jest to warunek wstępny demokratycznego uczestnictwa. W świetle przytaczanych krytycznych ocen życia społecznego, wysoki poziom zainteresowania mieszkańców sprawami lokalnymi prowadzi do paradoksalnego wniosku, że choć są niechętni różnym przejawom lokalnej aktywności i namiętnie je krytykują z pozycji obserwatora, to równocześnie z uwagą obserwują, co się wokół nich dzieje. Z tego punktu widzenia prasa stanowi podstawę do formowania i podtrzymywania sieci komunikacyjnych pomiędzy 213 Iii SŁAWOMIR MANDES mieszkańcami, lub mówiąc prościej, prasa dostarcza tematów do rozmów z sąsiadami, rozmów wykraczających poza sprawy prywatne. Badania w krajach demokracji zachodniej wskazują na istnienie korelacji pomiędzy uczestnictwem w procesie komunikacji a akumulacją kapitału społecznego w postaci zaufania przekładającego się na wspólne działania (por. Kang, Kwak 2003). W przypadku naszego kraju, brak jeszcze wystarczających danych, które mogłyby tę tezę ostatecznie zweryfikować, niemniej wstępne wyniki omawia nych badań pokazują, iż jest ona prawdopodobna. Na pytanie, czy rozmawia Pan(i) o sprawach gminy/miasta z innymi osobami - 21,5% odpowiada, że bardzo często, 47,2% rozmawia od czasu do czasu, a 15,5% rzadko. Tylko 15,8% udziela odpowiedzi przeczącej. Pytanie powyższe jest skorelowane z czy telnictwem prasy (0.25; p > .000) oraz oceną jej znaczenia (0.19; p > .000). Jednocześnie występują korelacje między wskazanymi pytaniami a pytaniem „Czy ludziom można ufać". Są one wprawdzie niskie, lecz istotne statystycz nie, dzięki czemu można traktować je jako poszlaki przemawiające za hipote zą, iż partycypacja w sieci komunikacyjnej przyczynia się do wzrostu zaufa nia, pośrednio zaś - kapitału społecznego. ^. ,. ?? ???) Potencjalnie duże znaczenie prasy lokalnej, biorące się ze społecznego zaufania, którym się cieszy, jest ograniczane jej słabością materialną. Słabe zaplecze instytucjonalno-finansowe stanowi podstawowy problem każdej prasy lokalnej. Są to gazety najczęściej wydawane z woli pasjonatów, funkcjonujące w mizernych warunkach - dziennikarze pracują w wynajmowanych pomieszczeniach, korzystają ze starego sprzętu, brak im środków na zapewnienie porządnej korekty czy profesjonalnego składu komputerowego. Konsekwencją owych trudności finansowo-technicznych jest często nie najlepsza jakość prezentowanego materiału. W lokalnym środowisku dziennikarskim obserwuje się wysoki poziom rotacji, trudno bowiem wiązać swój los zawodowy z tak niepewną, niestabilną instytucją - efektem powyższego stanu rzeczy są poważne braki w warsztacie dziennikarskim, rzutujące na ogólnie dość niską jakość lokalnych tytułów. Wielokrotnie, istnienie danej gazety zależy od dobrej woli władz samorządowych, np. gdy właścicielem wynajmowanego przez pismo lokalu jest gmina. Sytuacja ta prowadzi do konfliktu interesów - trudno o krytykę władzy, od której wynajmuje się lokal. Za kolejny objaw słabości finansowej gazet uznać można próby zwiększenia nakładu przez ostry, agresywny sposób prezentowania informacji, jednak mimo iż sposób ów pozwala na przyciągnięcie uwagi i wzbudzenie - często krótkotrwałego - zainteresowania mieszkańców, ostatecznie traci na tym autorytet gazety: przestaje stanowić poważne i wiarygodne źródło informacji. Z ust badanych przez nas mieszkańców wielokroć padały zarzuty o pogoni takiego czy innego tytułu za sensacją - można odnieść wrażenie, do czego jeszcze powrócę, że nie akceptują oni nadmiernie konflik-214 towej wizji rzeczywistości, kreowanej przez niektóre lokalne gazety. DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE Teoretycznie, ważnym aktorem życia publicznego powinni być przedsiębiorcy - głównie z uwagi na środki finansowe, którymi dysponują, umiejętność działania, organizacji, posiadane kontakty. Jak jednak się okazało, to teoretyczne znaczenie nie znajduje przełożenia na praktykę - w badanych przez nas miastach udział przedsiębiorców w życiu publicznym okazywał się niewielki lub zgoła żaden. Pytani o to, jak widzą swoją rolę społeczną i w jaki sposób chcieliby uczestniczyć w życiu publicznym, badani przez nas przedsiębiorcy najczęściej unikali odpowiedzi, zasłaniając się brakiem czasu bądź nadmierną ilością obowiązków. Okazało się również, że bardzo rzadko otwarcie włączają się w życie społeczne lokalnej społeczności. Podejmowane inicjatywy wspierają niechętnie, a jeśli to robią, nie oczekują eksponowania ich roli. Nawet jeśli dają jakieś wsparcie finansowe na rzecz stowarzyszenia lub na organizację jakiegoś wydarzenia, wolą pozostać anonimowi i nie afiszują się z tego powodu. Ten sprzeczny z teoretycznymi założeniami stan rzeczy, daje się jednak dość łatwo wyjaśnić. Nie wynika on z jakiegoś specyficznego egoizmu tej kategorii osób, lecz z niechęci do eksponowania swej pozycji w ramach lokalnej społeczności. Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślali zawiść, z którą stykają się na co dzień, z powodu postrzeganej (społecznie nieakceptowanej) zamożności. Starają się zatem prowadzić swe firmy tak, aby wiedziała o nich możliwie najmniejsza liczba osób. Spotkaliśmy się nawet z przypadkiem zatrudniania osób spoza danej miejscowości, aby „odciąć się" od lokalnego osądu i uniknąć wywoływania negatywnych reakcji (zazdrości, zawiści). Wyjątków od powyższej reguły jest niewiele. Należy wreszcie wspomnieć, na zakończenie tego przeglądu instytucji, o partiach politycznych. Wiadomo skądinąd, że liczebność partii w Polsce, w porównaniu z krajami zachodnimi, jest dość mała. Nie zaskakuje zatem fakt, że im mniejsza miejscowość - tym partii jest mniej i tym są mniej liczne. W badanych przez nas miastach reprezentowane były tylko duże partie, takie jak SLD i PSL, nie było natomiast kół partii prawicowych. Przynależność partyjną deklarowało jedynie 3,3% badanych. Co jednak najciekawsze, nawet istniejące partie, poza okresami wyborów, nie są aktywnym aktorem życia lokalnego. By zrozumieć i wyjaśnić to zjawisko, musimy przyjrzeć się bardziej szczegółowo funkcjonowaniu tej instytucji, która odgrywa pierwszoplanową rolę w demokracji lokalnej, czyli samorządowi. ,T 2. POLITYKA w MAŁYM MIEŚCIE : Samorząd lokalny jest niewątpliwie najważniejszym aktorem życia społecz-no-politycznego w lokalnych społecznościach. Jako instytucja relatywnie nowa - powstała po 1989 r., przy czym jej dalszy los wciąż jest niepewny - samo- 215 1 SŁAWOMIR MANDES .<;? rząd nie cieszy się zbyt dobrą opinią wśród polityków, regularnie powracają plany jego ograniczenia, na przykład przez likwidację powiatów. Tym niemniej, przynajmniej w opinii mieszkańców, jest to instytucja odgrywająca pierwszoplanową rolę w życiu publicznym w małych miastach. Na pytanie: „Kto ma najwięcej do powiedzenia w mieście?", zdecydowana większość badanych zgodnie wskazuje na burmistrza oraz radę gminy (rysunek 5). 70 60 50 40 30 20 10 0 51,4°/ I 20,4% 6,7% 5,8% |—-j 0,2% partia burmistrz rada gminy proboszcz miejscowy (kościół) biznesmen(i) Rysunek 5. Znaczenie poszczególnych instytucji w opinii mieszkańców małych miast 216 Trudno się dziwić owej postrzeganej istotności władz samorządowych -to w końcu samorząd odpowiada za wygląd miasta, stan dróg, infrastrukturę, mienie komunalne, szkoły itd., to on w małym mieście zapewnia mieszkańcom rozrywkę, organizując festyny, finansując GOK, a spotkaliśmy się nawet z przypadkiem pośredniej dotacji przez samorząd prywatnej lokalnej dyskoteki. W samorządzie zbiegają się różne nurty życia społecznego. Naturalną konsekwencją powyższego stanu rzeczy jest nagromadzenie konfliktów powstających w trakcie prób godzenia poszczególnych interesów. Taki właśnie obraz skonfliktowanego samorządu dominuje na poziomie krajowym. Tego typu głosy można również usłyszeć wśród mieszkańców: „oni się na górze kłócą i nic nie robią" - to najczęściej przytaczana opinia. Jednakże, jak widać z rozkładu odpowiedzi na pytanie, „Proszę powiedzieć, czy, ogólnie rzecz biorąc, interesuje się Pan(i), czy też nie interesuje tym, co się dzieje w Pana(i) gminie?", zdecydowana większość mieszkańców deklaruje zainteresowanie lokalnymi sprawami. DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE 70 60 50 40 30 20 10 52,2% 16.8% 20,6% 10,4% tak, bardzo się tym interesuję tak, trochę się tym interesuję nie, raczej się nie interesuję nie, w ogóle się nie interesuję Rysunek 6. Zainteresowanie tym, co dzieje się w miejscu zamieszkania Nie najgorzej prezentuje się również poziom partycypacji społecznej. Z badań wynika, że 29% badanych przynajmniej raz brało udział w zebraniu rady gminy. Można oczywiście powiedzieć - to oznacza, iż 71 % nigdy nie brała udziału w takim zebraniu. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, iż zebrania rady służą rozwiązywaniu lokalnych problemów i podejmowaniu decyzji, ważne jest zatem, by w ów proces decyzyjny włączane były zainteresowane strony bądź ich reprezentanci. Kluczową rolę odgrywają w tym wypadku radni, którzy są najczęściej zwykłymi sąsiadami z ulicy lub pracy. Mieszkańcy na pytanie „Czy w Pana(i) przekonaniu w Pana(i) mieście/gminie łatwo jest dotrzeć do radnego, czy też ten kontakt jest utrudniony?" udzielają odpowiedzi twierdzących: 20% odpowiada, że bardzo łatwo, 56% raczej łatwo. Zrealizowane wywiady kreślą modelowy wizerunek radnego jako człowieka, do którego można się zwrócić w każdej sprawie, w najzwyklejszy sposób: zaczepiając na ulicy czy telefonując do domu. Obecność na zebraniu rady gminy radnego jest więc podstawową formą pośredniej partycypacji mieszkańców w zarządzaniu gminą2. Punkt wyjścia większości relacji władza-społeczność lokalna stanowią interesy tej ostatniej, ich realizacja zaś prowadzi często do konfliktu. Interes jednej grupy społecznej nie musi bowiem wcale iść w parze z interesem innej grupy. W sytuacji ograniczonych środków, wybierając pewne cele do realizacji lokalne władze w sposób nieuchronny „narażają się" grupom, których inte- 2 Można by zatem, na marginesie powyższych analiz, postawić pytanie, czy wprowadzone ostatnio ograniczenie liczby radnych, mające na celu usprawnienie pracy samorządu, nie osłabi jego demokratycznego charakteru. 217 SŁAWOMIR MANDES resy związane są z realizacją innych celów. Często zatem można usłyszeć takie opinie: Oni co innego mówią i co innego robią, miała być tu sala, komercyjni (...) trzy firmy chciały przywieźć, jakie były o to boje i co, nie ma pieniędzy, na kanalizacją trzeba, dasz na kanalizacją, to po troszku miądzy sobą rozdzielą (b,z). Nasze badania pokazują jednak, że rzeczywistość nie jest aż tak ponura jak można by sądzić, słuchając tylko wypowiedzi ludzi. Ich negatywne oceny są w większym stopniu warunkowane specyficzną wizją polityki niż cechami rzeczywistości. Jak pokazują rozliczne badania, polityka jest w polskim społeczeństwie pojęciem ocechowanym negatywnie (por. Trutkowski 2000; Linz, Stepan 1996; Marody 1991). Linz i Stepan szukają przyczyn takiego stanu rzeczy w tym, że społeczeństwo polskie wartościuje świat polityki według modelu, który nazywają „etycznym społeczeństwie obywatelskim". Uczeni ci wiedzą, że w wypadku społeczeństwa etycznego ramy do działań jednostek tworzy etyka prawdy. Nie chodzi przy tym o prawdę jako zobiektywizowane ustalenie stanu faktycznego, lecz raczej o to, że każdy z uczestników realnie toczącej się gry politycznej postrzega siebie jako reprezentanta Prawdy, niedającej się pogodzić z prawdą innych3. Pozostałe cechy charakterystyczne etycznego społeczeństwa obywatelskiego to: eksponowanie roli definiowanego etnicznie narodu jako podmiotu działania, tłumienie wewnętrznych różnic i konfliktów postrzeganych jako czynniki niszczące integralność społeczną, negatywny stosunek do kompromisu (zakładającego konieczność ustępstw). Istotną cechą etycznego społeczeństwa obywatelskiego jest nastawienie na spontaniczne, oddolne inicjatywy, o niesformalizowanym charakterze, czego konsekwencjąjest dystans wobec instytucji z ich zrutynizowanymi działaniami, biurokratyczną organizacją oraz hierarchią władzy. Krańcowym efektem tego podejścia jest negatywny stosunek do państwa - ze swej istoty tak rozumiane społeczeństwo obywatelskie działa poza, a często wbrew, państwu. Etyczne społeczeństwo obywatelskie jest z gruntu antypolityczne. Nie oznacza to, że nie ma w nim polityki. Jednak jest ona tu postrzegana jako bezwzględna, nieetyczna walka o dominacje, jako coś koniecznego, lecz niepożądanego. Ideałem jest izolacja od polityki. Polityka jest wreszcie postrzegana jako gra o sumie zerowej, jeżeli ktoś wygrywa, to automatycznie znaczy, że ja tracę. Zdaniem Linza i Stepana, wartości etycznego społeczeństwa obywatelskiego wyrosły z oporu wobec państwa autorytarnego i choć sprawdzały się w ówczesnej sytuacji, są niedostosowane do liberalnej demokracji. Doświadczenie państw zachodnich pokazuje, że o wiele bardziej właściwe dla demokracji są wartości, które autorzy określają zbiorczym mianem „społeczeństwa politycz- 218 W gruncie rzeczy, nadrzędnym celem gry politycznej staje się ustalenie, kto ma rację. DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE nego". Stanowi ono swoistą opozycję wobec utopijnego projektu społeczeństwa etycznego. Punktem wyjścia w społeczeństwie politycznym jest akceptacja faktu, że jednostki tworzą grupy dla osiągnięcia swoich interesów. Grupy interesów stają się podstawowymi aktorami życia publicznego. Różnice pomiędzy nimi są traktowane jako naturalne, podobnie naturalnym jest dążenie tych grup do instytucjonalizacji własnych interesów w postaci zagwarantowanych prawem przywilejów. Akceptacja pluralizmu interesów zakłada zarazem zgodę na kompromis. Społeczeństwo polityczne akceptując konflikt i konsensus, jednocześnie godzi się z istnieniem instytucji władzy, z biurokracją, odgrywającymi role mediatorów, a jednocześnie określających nowoczesne demokratyczne państwo. W świetle powyższego rozróżnienia zrozumiała staje się przejawiana w zebranych przez nas wywiadach niechęć ludzi do konfliktów, do walki o realizację partykularnych interesów. Konflikt jest postrzegany jako coś złego; jako efekt niesprawności instytucji demokratycznych lub niekompetencji elit politycznych. W reakcji na konflikt ludzie albo udają, że nic się nie stało, że w końcu jakoś się dogadano i to, co złe zostało zapomniane, albo wywołuje on frustrację i w efekcie zdystansowanie się i rozczarowanie polityką. Głoszone przez dużą część naszych rozmówców poglądy na politykę lokalną zakładają system wartości właściwy dla społeczeństwa etycznego. Oczekuje się od lokalnych polityków, że będą, w zgodzie i harmonii, realizowali dobro wspólne. Konflikty powodują, że ludzie wycofują się do sfery prywatnej. Osiągnięty kompromis pociąga oskarżenie o korupcję lub klikowość. W dużej mierze za taki stan rzeczy odpowiada niechęć mieszkańców do aktywnej kontroli poczynań lokalnych polityków i brak umiejętności grupowego wyrażania własnych interesów, nieumiejętność prowadzenia negocjacji oraz zawierania kompromisów. Obserwacje na poziomie lokalnym tylko potwierdzają bardziej ogólny stan niedopasowania zbiorowych wyobrażeń na temat demokracji z pluralistyczną, pełną konfliktów rzeczywistością współczesnego państwa demokratycznego (por. Trutkowski 2000). Zwraca na przykład uwagę fakt, iż w żadnej z badanych miejscowości nie zaobserwowaliśmy występowania kooperacji czy poczucia wspólnoty pomiędzy istniejącymi w niej organizacjami. Każda działa we własnym obszarze i na własny rachunek. Członkowie danej organizacji w niewielkim stopniu interesują się tym, co dzieje się w pozostałych. Nie spotkaliśmy żadnego przykładu wspólnych przedsięwzięć, nie mówiąc już o bardziej zinstytucjonalizowanych formach kooperacji. Członkowie stowarzyszeń, z którymi rozmawialiśmy, gremialnie narzekając na brak woli współistnienia ze strony przedsiębiorców i samorządu, jednocześnie sami nie zdobywają się na współpracę między terenowymi stowarzyszeniami. Nie umniejszając pozytywnej roli, jaką odgrywają one w życiu lokalnych społeczności, warto tu podkreślić, że konsekwencją rozdrobnienia jest bardzo nikły wpływ stowarzyszeń na długofalowy rozwój gminy i powiatu. Angażują 219 SŁAWOMIR MANDES 220 się one najczęściej w krótkofalowe działania, podejmują spektakularne, ale dla rozwoju gminy nie najważniejsze akcje (np. organizacja festynów). Innym następstwem rozbieżności wyznawanych wartości z rzeczywistością jest słabość instytucji politycznych. Powszechnie przyjmuje się, że całe zło na poziomie lokalnym wynika z upolitycznienia samorządów, za co winę ponosi nadmierna obecność partii na poziomie lokalnym. W Polsce klimat wokół partii politycznych nie jest najlepszy, do czego same się przyczyniły. Korupcja, kumoterstwo, układy, to standardowa lista zarzutów, które często znajdują potwierdzenie w faktach. Z naszych obserwacji wynika jednak, że to nie nadmierna siła, lecz właśnie słabość partii politycznych jest źródłem wielu negatywnych zjawisk. Wspominałem wyżej, że partie są słabo obecne na poziomie lokalnym, zarówno jeśli idzie o liczebność, jak i rzeczywistą aktywność. Sprawujący władzę burmistrzowie lub kandydaci na burmistrzów robią wszystko, aby uniknąć postrzegania ich przez pryzmat związków z określoną partią i jeśli nawet do jakiejś przynależą lub posiadają jej poparcie, fakt ów nie jest eksponowany w okresie przedwyborczym. Czy jednak nie jest tak, jak sugerują to potoczne opinie, że partie działają „w ukryciu", w rzeczywistości wywierając przemożny wpływ na życie społeczności, chociażby przez obsadę poszczególnych stanowisk? Nasze obserwacje sugerują obecność zupełnie odmiennego mechanizmu. Działacze partyjni wydają się być raczej samotnymi graczami, rozgrywającymi własne gry, w których ich potencjalnymi partnerami są, z jednej strony, członkowie lokalnych elit (także z innych partii), z którymi wchodzą w spersonalizowane związki, z drugiej zaś strony, działacze własnej partii ze szczebli ponadlokalnych. Lokalne koło partyjne nie odrywa żadnej roli, czego skutkiem jest pozbawienie działacza naturalnego zaplecza, które pozwalałoby mu na budowanie niezależnej pozycji. Inna konsekwencja to osłabienie mechanizmów kontrolnych. Silna partia zwiększałaby szansę na tłumienie w zarodku negatywnych zjawisk. :. ;::.????- W moim przekonaniu, to właśnie słabość partii politycznych i ogólna awer sja do polityki są podstawowymi przyczynami tego, że lokalny polityk, wcho dząc do władz lokalnych jest skazany na tworzenie doraźnych koalicji z po szczególnymi osobami lub grupami interesu, które udzielają mu poparcia w zamian za uzyskanie określonych korzyści (np. otrzymanie koncesji). Zja wisko tworzenia nieformalnych powiązań między biznesem a lokalnymi elita mi politycznymi jest, w jakimś sensie, następstwem opisywanej wyżej niechę ci mieszkańców wobec tych, którym się lepiej powiodło. Wypychani przez zawiść współobywateli ze sfery publicznej, przedsiębiorcy łatwo nawiązują kontakty z osamotnionymi lokalnymi politykami. Często związki takie są dla nich warunkiem przetrwania na trudnym rynku. .-<•' :? ? ^ , Podkreślenia wymaga, że związki te nie muszą przybierać charakteru korupcyjnego. Z tym, na poziomie lokalnym, mamy do czynienia względnie rząd- DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE ko. W szczególnych przypadkach może to prowadzić do klientelizmu, obecne go wyraźnie w jednej z badanych miejscowości, w której sieć nieformalnych powiązań pomiędzy władzą samorządową a lokalnym biznesem zaowocowała powstaniem układu polegającego na ścisłym uzależnieniu interesu lokalnego biznesu od personalnej obsady stanowiska burmistrza gminy. Jednak w więk szości przypadków lokalni przedsiębiorcy są naturalnym partnerem dla samo rządu. Nie da się realizować istotnych inwestycji bez udziału przedsiębiorców. Napływ funduszy strukturalnych partnerstwo to tylko wzmocni. Problemem jest ukryty charakter tych powiązań, które w świadomości społecznej przybie rają często karykaturalne postacie. I jeśli nawet lokalni politycy czy liderzy społeczni starają się wprowadzać przedsiębiorców w sferę publiczną, to ci bro nią się w obawie przed zawiścią, z jaką się spotykają. ">•' Tak więc, to przede wszystkim słabość lokalnych elit politycznych prowadzi do powstawania nieczytelnych układów. Poszczególne partie, przedsiębiorcy, aktywne społecznie jednostki zlewają się w potocznej świadomości w całość, która w potocznej świadomości mieszkańców uosabiana jest przez zbiorczą kategorię „oni". „Oni" kradną, oszukują, dbają tylko o własny interes. Zależnie od poziomu wykształcenia za „onymi" kryje się mniej lub bardziej jednorodna grupa trzymająca władzę. Osoby z wykształceniem zasadniczym z reguły nie różnicują- oni to wszyscy na górze, władza. Osoby z wykształceniem wyższym dostrzegają zróżnicowanie we władzy, podkreślając, z jednej strony, konflikty, z drugiej, obecność korupcji. „Oni się kłócą" - głosi potoczna opinia - choć do końca nie wiadomo, o co się w ogóle kłócą, a przy tym okazuje się, że kiedy przychodzi do dzielenia pieniędzy, to i tak jakoś się dogadują i podzielą między siebie. Jest to kolejna konsekwencja myślenia o demokracji w kategoriach właściwych społeczeństwu etycznemu. Negatywna ocena konfliktów prowadzi bowiem do wykształcenia nieformalnych powiązań, dzięki którym odbywają się procesy negocjacji. Brak czytelnych reguł oraz wyraźnie zadeklarowanych interesów reprezentowanych przez jasno określone grupy uniemożliwia jednakże mieszkańcom zrozumienie, o co w tym wszystkim chodzi. Paradoksalnie, wzmacnia to również wspomniane wyżej dystansowanie się od polityki działających na poziomie lokalnym stowarzyszeń. Ich pozytywny odbiór i wsparcie ze strony mieszkańców jest bowiem pochodną niezależności od nieformalnych powiązań i lokalnych układów. W miejscowości, w której działa opisywane wyżej stowarzyszenie osób niepełnosprawnych, większość naszych rozmówców zgodnie podkreślała, że gdyby w wyborach samorządowych startowała przewodnicząca tego stowarzyszenia i spiritus movens wielu innych działań, to wygrałaby bez problemu. Sama zainteresowana na takie sugestie reagowała sceptycznie i podkreślała swoją niezależność od władz samorządowych. Tego typu nastawienie do polityki, które charakteryzuje społeczeństwo etyczne, tworzy zatem w efekcie rodzaj błędnego koła. Słabość partii wymusza na 221 SŁAWOMIR MANDES lokalnych politykach wchodzenie w alianse personalne, co prowadzi do wyłaniania się pozapartyjnych klik jako podstawowych układów wsparcia lokalnej polityki. Osoby spoza takiego układu mogą zachować swą niezależność, jeśli ograniczają swą działalność do sfery pozapolitycznej. Wkroczenie w sferę polityki grozi im bądź osamotnieniem, co prowadzi do nieefektywności, bądź -jeśli próbują osiągać jakieś cele, budując własny układ wsparcia - automatycznym zaliczeniem do sfery „onych". 222 3. UCZENIE SIĘ DEMOKRACJI Gmina stanowi soczewkę, przez którą mieszkańcy oglądają swe miasto, jednocześnie zaś jest szkołą demokracji. W gminach do 20 tys. mieszkańców znajduje się41 474 obieralnych stanowisk, w ostatnich wyborach na jedną pozycję startowało średnio 2,9 osób, co oznacza, iż w wyborach brały udział 120 274 osoby - większość z nich aktywnie uczestniczyła w kampanii, spotykała z wyborcami, słuchała i starała się przekonać do swoich racji. W trakcie zrealizowanego badania, odbyliśmy kilkadziesiąt rozmów z radnymi, często -jak określił to jeden z respondentów - „oderwanymi prosto od pługa". Od jednego z takich właśnie radnych usłyszeliśmy historię o tym, jak startował do rady tylko po to, by załatwić dla swojej wsi wodociąg, i jak później tłumaczył ludziom, dlaczego zamknięcie gimnazjum jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ opłaci się całej gminie, mimo iż część dzieci będzie musiała doń dojeżdżać. Jest to doskonały przykład ilustrujący rodzenie się myślenia w kategoriach dobra wspólnego. Takiego myślenia gmina uczy stopniowo również swych mieszkańców. Ogólne podzielanym poglądem w socjologii polityki jest przekonanie, że filarem dojrzałej, stabilnej demokracji jest partycypacja. To pogląd niewątpliwie prawdziwy, czego potwierdzeniem jest wiele badań empirycznych pokazujących korelacje między wysokością partycypacji a jakością demokracji. W badaniach tych partycypacja obejmuje szerokie spektrum działań, które wpływają na władze polityczne, nieco inaczej zresztą definiowane przez różnych autorów (por. Pateman 1970; Letki 1998). Jednocześnie jednak w debatach o demokracji można dostrzec tendencje do idealizowania partycypacji. Zapomina się, że w rzeczywistym świecie ludzie nie wchodzą w kontakt z instytucjami politycznymi dla czystej woli partycypowania - cóż bowiem w końcu miałoby to oznaczać. Przychodzą na posiedzenia rady gminy lub do burmistrza, przychodzą do swojego radnego w najróżniejszych sprawach - z reguły czegoś się domagają, jakaś decyzja im przeszkadza, coś ich denerwuje. Partycypacja zatem ma najczęściej charakter konfliktowy. Egzemplifikacjątego banalnego stwierdzenia jest fragment protokołu z posiedzenia rady gminy. DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE Przewodniczący udzielił głosu przedstawicielowi społecznego komitetu remontu drogi Wodna. Pan XXX oświadczył, że zgodnie z obietnicą burmistrza zgłaszają się o pomoc pod koniec kadencji, aby zakończyć remont tych ulic. Burmistrz wyjaśnił, że zgodnie z obietnicą rada i gmina wywiązały się [z obietnicy]. Również mieszkańcy wnieśli swój wkład w remont tych ulic. Zarząd czynił starania o pozyskanie kostki na zakończenie remontu, ale z przyczyn obiektywnych (zła kondycja producenta kostki) brak jest pozytywnych efektów. Część kostki przekazano, ale nie załatwia to tematu ostatecznie. Burmistrz mówił o konieczności przyjęcia planu inwestycyjnego wieloletniego, który zostanie przekazany komisjom do analizy. Z odpowiedzi takiej nie był zadowolony przedstawiciel mieszkańców, bo sytuacja taka może spowodować, że nie będzie kontynuacji remontu, bo następna rada będzie miała inne priorytety. Najprawdopodobniej nie tylko przedstawiciel mieszkańców, ale i burmistrz nie wyszedł z owego posiedzenia zadowolony. Burmistrz stracił być może potencjalnego wyborcą, mieszkaniec zaś wrócił do sąsiadów z niezałatwioną sprawą. Można powiedzieć, że partycypacja zakończyła się niepowodzeniem, prowadząc do frustracji zawiedzionych w swoich nadziejach obywateli. Wiele negatywnych opinii o władzy, o demokracji wygłaszanych przez ludzi ma swoje źródło w tego typu sytuacjach. Poprzestanie na takich opiniach i wyciąganie z nich wniosku, że coś złego jest z polską demokracją, byłoby zatem grubym uproszczeniem, opierającym się na nazbyt idealistycznym definiowaniu procesu partycypacji. Jeśli bowiem przyjrzeć się prezentowanemu fragmentowi bliżej, to pokazuje on, jak kwestia naprawy drogi zmusza mieszkańców do ujęcia ich problemu z perspektywy wieloletniego planu inwestycyjnego, jak w pewnym sensie obliguje mieszkańców do włączenia się w proces rządzenia: plan inwestycyjny określa kiedy i gdzie będzie zbudowana droga, trzeba również ustalić, kto „otrzyma" ją jako pierwszy. Decyzja musi być podjęta w imieniu zainteresowanych stron przez -odpowiadających przed wyborcami - radnych, zarząd zaś pełni funkcję mediacyjną. Władza staje się zatem jedną ze stron w procesie, w którym trzeba wysłuchać argumentów innych osób, starając się jednocześnie znaleźć lepsze, bardziej przekonujące rozwiązania. Bardzo dobrze ilustruje to poniższy cytat z jednej z grup wywiadu zogniskowanego: (...) przed przygotowaniem budżetu na przyszły rok, odbywają się, otwarte sesje, spotkania z działaczami z poszczególnych dziedzin, np. sportu. I my zgłaszamy tam swoje opinie, i ile tam, co i jak, działamy przy ustalaniu kalendarza imprez, zgłaszamy swoje propozycje, opinie. Także w jakiś sposób uczestniczymy w tym, co planuje się w zakresie np. wolnego czasu, bo to jest dziedzina, która mnie dotyka i ja bywam na takich spotkaniach. ?>?< -- ?/< -.. ? 223 SŁAWOMIR MANDES - Nawiążą do tego, co mówisz, wtedy, gdy planuje się budżet, odbywa się bardzo dużo takich spotkań, w domu kultury z mieszkańcami, (w, w). Obie wyżej przedstawione sytuacje są dosyć typowe i w gruncie rzeczy mówią o tym samym. Przytoczony powyżej cytat przedstawia dokonaną ex post optymistyczną rekonstrukcję procesu negocjacji, natomiast przytoczony fragment protokołu zdaje sprawę z rzeczywistego przebiegu jednej z sytuacji, w których proces ten się toczy. W wypowiedzi respondentów gdzieś zgubił się element konfliktu, który niewątpliwie musiał towarzyszyć procesowi negocjacji budżetu. ,,-.-",. -..-,•.. Na wstępie tego tekstu przytaczałem negatywne oceny rzeczywistości, formułowane przez naszych badanych w odpowiedzi na pytanie o zmiany, jakie zaszły w Polsce w ciągu minionych 10 lat. Można byłoby na ich podstawie odnieść wrażenie, iż Polscy nie są zadowoleni z transformacji ustrojowej i tęsknią za okresem PRL. Jeśli jednak pytanie sformułujemy inaczej i zamiast prośby o ocenę ogólnej sytuacji, którą jednostka zna tylko z mediów, spytamy „Czy Pana(i) zdaniem zmiany, które zaszły w Xo& czasu pierwszych wyborów samorządowych w 1990 r., są zmianami na lepsze, czy na gorsze w porównaniu z tym, co było wcześniej?" okaże się, że nie jest tak najgorzej (por. rysunek 7). 50 30 10 v 34% 28,3% 24,6% 10,9% 2,2% zdecydowanie raczej raczej zdecydowanie trudno na lepsze na lepsze na gorsze na gorsze powiedzieć Rysunek 7. Ocena zmian po 1990 z perspektywy lokalnej Okazuje się, że jeśli odwołamy się do codziennego doświadczenia ludzi i poprosimy ich nie o ogólną ocenę zmian po 1989 r., lecz o ocenę dokonywaną z perspektywy miasta, w którym mieszkają- wówczas wypada ona znacznie bardziej pozytywnie. Ponad połowa badanych (52,9%) jest zdania, iż zmiany, 224 jakie się dokonały - m.in. także dzięki działaniom podejmowanym przez włą- DEMOKRACJA W MAŁYM MIEŚCIE dze lokalne -były zmianami raczej lub zdecydowanie na lepsze. Podobnie jest w wywiadach grupowych: Jeśli chodzi o samo miasto i jego architekturą, to bardzo dużo się zmieniło. Są nowe nawierzchnie ulic, nowe chodniki; ludzie bardzo zaczęli dbać o swoje domy, ich ogrodzenie. v Takie bardziej to jest estetyczne. Nigdy tego przedtem tu nie było. Przynajmniej jak ja tu przyjechałam i pamiętam, to tak raczej było ciemnawo, w wieczór, w zimie. A teraz wszystkie balkony pięknie udekorowane — tak w lecie, jak i w zimie. (...) Ludzie są biedni a jednocześnie bardzo dbają o to, co mają. Przedtem tego nie było. (g, w). Oczywiście, powyższe pytanie sformułowane było na tyle ogólnie, iż nie zawsze wiemy dokładnie, co i w jaki sposób zmieniło się na lepsze. Wystarczy jednak przejść się po mieście, by dostrzec bardzo konkretny i wymierny ob szar owych zmian: naprawione chodniki, zbudowane wodociągi, odnowione domy. Rzuca się w oczy czystość i ogólna schludność miasta, nie dziwi zatem, iż pytani o zalety życia w małym mieście, jego mieszkańcy mówią, że „poza tym, że jest małe, największą zaletą jest to, że jest ładne". Tak było we wszyst kich badanych gminach. Bardziej istotna zmiana w życiu lokalnej społeczno ści nie jest jednak widoczna na pierwszy rzut oka; dopiero rozmowa z miesz kańcami ujawnia, że w mieście powstało też wiele nowych instytucji życia publicznego, znaczna ilość dotychczasowych zmieniła swój charakter, każda z tych zmian zaś wywiera niebagatelny wpływ na jakość życia oraz poczucie więzi z lokalną społecznością. ' ' Kiedy rozmawialiśmy ze zwykłymi mieszkańcami widać było wyraźnie, że - mimo często wyrażanego krytycyzmu - rzeczywistość instytucji publicznych jest dla nich zrozumiała, została oswojona i stała się częścią świata przeżywanego. Minęło ledwo 13 lat od pierwszych wyborów samorządowych -gmina, a później powiat i nowe województwo stało się trwałym elementem lokalnej rzeczywistości. Nikt nie podważa roli gminy, z pewnymi oporami przyjmują się również powiaty. Akceptacja samorządu dowodzi, że reforma rozpoczęta przed 13 laty, mająca na celu upodmiotowienie społeczności lokalnych, mimo problemów zmierza w dobrym kierunku. Świadczy to wyraźnie o postępującej konsolidacji instytucji demokratycznych na poziomie lokalnym. Nie chcę bagatelizować widocznej wciąż słabości nowych instytucji. Gazety lokalne to często pisma z trudem utrzymujące się na powierzchni i podatne na wpływy, co stanowi zagrożenie dla niezależności prasy i podważa również jej autorytet. Samorząd, przytłoczony nadmiarem obowiązków, posiadając wciąż zbyt małe środki, zawęża pole działania, ograniczając swoją rolę centrum życia społecznego miasta. Trzeci sektor jest rozdrobniony i skoncentrowany wyłącznie na realizacji swych partykularnych zadaniach - brakuje jakichkolwiek form współpracy pomiędzy stowarzyszeniami, zbyt słabymi, aby aktywnie oddziały- 225 SŁAWOMIR MANDES : wać na całość życia publicznego. Partie są za małe, by wpływać na władze miasta, poważne decyzje i tak zapadają poza strukturami lokalnymi - rola tych ostatnich wzrasta jedynie w okresie kampanii przedwyborczych. Jednak słabość instytucji jest tylko częścią problemu. Wydaje się, że ważniejszą kwestią jest brak akceptacji dla takiej formy kultury politycznej, w której konflikt i kompromis są naturalnymi elementami życia społeczno-politycznego. Zgodnie ze znanym stwierdzeniem Dahrendorfa łatwo zmienić instytucje, trudno natomiast skłonić ludzi, aby zaczęli działać zgodnie z nowymi zasadami. U podłoża wielu analizowanych przeze mnie negatywnych zjawisk, z których najgroźniejszym jest tworzenie fasadowych, rytualnych form działania, służących głównie ukryciu personalnych powiązań i mechanizmów zależności niezgodnych z ustanowionymi prawem instytucji, odnaleźć można wizję polityki charakterystyczną dla społeczeństwa etycznego. Oczywiście, nie jest to już problem jedynie lokalny i nie na poziomie lokalnym może zostać rozwiązany. BlBIOGRAFIA : Jałowiecki B. (1990). Narodziny demokracji w Polsce lokalnej. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Kang N., Kwak N. (2003). A multilevel approach to civic participation, Commu-nication Research, vol. 30, nr 1. Kulesza M. (1987). Administracyjnoprawne unormowanie polityki przestrzennej. Warszawa: Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego. Letki N. (1998). W poszukiwaniu paradygmatu partycypacji obywatelskiej, niepublikowany maszynopis. Linz J.J., Stepan A. (1996). Problems of Democratic Transition and Consolida-tion. Baltimore, London: The Johns Hopkins University Press. Marody M. (1991). Polityka, w: M. Marody (red.), Co nam zostało z tych lat... Społeczeństwo polskie u progu zmiany systemowej. Londyn: Aneks. Marody M. (2002). Przemiany religijności Polaków, w: A. Jasińska-Kania, M. Marody (red.), Polacy wśród Europejczyków. Wartości społeczeństwa polskiego na tle innych krajów europejskich. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Nowacka E. (1997). Samorząd terytorialny w administracji publicznej. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN Pateman C. (1970). Participation and Democratic Theory. Cambridge: Cambrid ge University Press. ;"': 'KT •?'' Regulski J. (2000). Samorząd III Rzeczypospolitej. Koncepcje i zastosowania. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN Trutkowski C. (2000). Społeczne reprezentacje polityki. Warszawa: Wydawnic two Naukowe „Scholar". , ; . ..?••-..-;? 226 MIROSŁAWA MARODY PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ* Pojęcie sfery publicznej tradycyjnie wiązane jest z obszarem polityki i partycypacji politycznej. Choć jest to ujęcie zawężające i wskazać można byłoby na wiele form działalności publicznej niemającej bezpośredniego związku z polityką (Benhabib 2003), to jest ono dość mocno uzasadnione dwoma co najmniej względami. Po pierwsze, jak pokazują analizy współczesnych badaczy demokracji, szeroko rozumiana działalność publiczna ma ścisły związek z formami, jakie przybiera życie polityczne, a w szczególności, z jakością demokracji jako systemu politycznego. Wystarczy tu przywołać klasyczne prace Putnama (1995, 1996), czy te analizy polskich badaczy, którzy w rozwoju NGO'sów upatrują podstawowy wskaźnik, by nie powiedzieć - warunek, rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Po drugie, obszar polityki i partycypacji politycznej stanowi swego rodzaju zwornik wszystkiego, co dzieje się w sferze publicznej. W warunkach społeczeństwa demokratycznego, to przez decyzje wyborcze przeciętny obywatel ma wpływać na decyzje polityczne i to w decyzjach politycznych znajdować powinny swój wyraz wartości i interesy napędzające jego działania w sferze publicznej. Identyfikując dla potrzeb tego tekstu sferę publiczną z zagadnieniami polityki i partycypacji politycznej, warto jednocześnie pamiętać, że obszar spraw i działań publicznych jest tym obszarem, na którym zawiązują się specyficznego rodzaju więzi społeczne, a mianowicie więzi odwołujące się do określenia MY przeciwstawianego INNYM, a zarazem nieograniczające owego MY do grup pierwotnych. Jeżeli z tego punktu widzenia rozpatrywać kwestie polityki i partycypacji politycznej, to należałoby przede wszystkim przywołać fakt na tyle znany, że aż banalny, a mianowicie, iż przez lata interpretacjami zacho- Tekst ten został przygotowany w ramach grantu KBN nr 5 H02E 026 21. 227 MIROSŁAWA MARODY 228 wań politycznych rządziła idea reprezentacji. Partie polityczne reprezentować miały interesy klas społecznych, nadając im ideologiczną oprawę. Innymi słowy, więzi społeczne w sferze publicznej oparte były na -jak to określa Maria Jarymowicz (1994) - MY kategorialnym, czyli na świadomości wspólnej społecznej przynależności do szerszych klas lub warstw społecznych istniejących w danym społeczeństwie. W ramach tego podejścia, wspólnota położenia społecznego gwarantowała wspólnotę interesów, a jednocześnie stanowiła podstawę kształtowania się wspólnoty poglądów i wartości znajdujących wyraz w ideologiach politycznych. W analizach politologicznych i socjologicznych, to kategorialne MY, reprezentowane przez partie polityczne nadające mu wymiar ideologiczny, swój najpełniejszy wyraz znajdowało w podziale na lewicę i prawicę. Zdaniem Tadeusza Szawiela (2001), przekonanie o wadze tego wymiaru odwoływało się do „dobrze ugruntowanej w krajach zachodnich obserwacji, że w skali masowej tożsamość ideologiczna w kategoriach lewica-prawica, mierzona jako identyfikacja własnych poglądów na skali «lewica-prawica» jest dobrym predyk-torem zachowań i postaw politycznych" (s. 221). Autoidentyfikacja poglądów na skali «lewica-prawica» korelowała zarówno z cechami położenia społecznego, jak i deklaracjami głosowania na partie określane jako prawicowe i lewicowe oraz z wyborem charakterystycznych dla nich poglądów ekonomicz-no-politycznych i bardziej abstrakcyjnych wartości. Wystarczy tu wspomnieć, że w zagregowanych danych dla większości krajów Europy Zachodniej współczynnik korelacji pomiędzy deklaracjami lewicowości-prawicowości a wyborem pomiędzy wolnością i równością jako wartościami określającymi ideologicznie zdefiniowane cele rozwoju społecznego jeszcze dziś wynosi r = -.137 (Marody 2002). Odmiennie jest w przypadku polskim, w którym stwierdzamy brak statystycznie istotnego związku pomiędzy deklaracją lewicowych bądź prawicowych poglądów a wyborem równości bądź wolności jako naczelnych wartości leżących u podstaw tych deklaracji. Można wręcz powiedzieć, że przywołany wyżej cytat z tekstu Tadeusza Szawiela dobrze ilustruje pojawiającą się w polskich analizach politologicznych i socjologicznych potrzebę dodatkowego uzasadniania wykorzystywanego podziału na lewicę-prawicę. Jeśli bowiem przyjrzeć się danym empirycznym gromadzonym w różnego typu badaniach polskich, to należałoby stwierdzić, że nic - oprócz wspomnianej tradycji zachodniej -użycia takiego podziału nie uzasadnia. Jak pokazują analizy Bogdana Cichom-skiego (2003), wykonane na danych PGSS z lat 1992-2002, autodeklaracje badanych w terminach lewicowości-prawicowości nie mają żadnych strukturalnych korelatów, tzn. nie wchodzą w żadne zależności z cechami opisującymi położenie społeczne jednostek. Słabe związki łączą je ze wskaźnikami uczestnictwa w wyborach (poniżej 0.1) oraz z różnie wskaźnikowanym poziomem religijności (około 0.2). Jedyne liczące się zależności to korelacje z deklara- PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ cjami głosowania na Wałęsę bądź Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich (około 0.25 i 0.5) oraz z opiniami na temat komunizmu i socjalizmu (powyżej 0.3). Podobny wzór zależności (ściślej, ich braku) odnaleźć można i w analizach Tadeusza Szawiela (2001) i w danych dla Polski ze zbioru European Values Study (Marody 2002). Ogólnie należy stwierdzić, iż analizy te i im podobne (Cwalina 2003) wykazują brak związków pomiędzy autodeklaracjami w terminach lewicowości-prawicowości a konkretnymi poglądami ekonomiczno--politycznymi, które zwykło się z tymi orientacjami łączyć. Pojawia się w nich za to systematycznie związek pomiędzy tymiż deklaracjami a preferencjami partyjnymi. Ów - ogólnie tu zarysowany - wzór statystycznych powiązań można byłoby tłumaczyć (i często się tak czyni) świeżością polskiej demokracji oraz niedostatecznym jeszcze wykrystalizowaniem się interesów poszczególnych grup społecznych rozdartych pomiędzy uwarunkowaniami wywodzącymi się z minionego systemu, interesami okresu przejściowego i antycypowanymi interesami docelowego systemu rynkowo-demokratycznego. Można byłoby, gdyby nie fakt, że występowanie podobnego wzoru związków stwierdza się również w badaniach amerykańskich, a więc w przypadku społeczeństwa mającego znacznie dłuższe doświadczenia funkcjonowania w warunkach demokratycznych. Pamela J. Conover i Stanley Feldman (1981), podsumowując swe analizy nad źródłami identyfikacji na wymiarze liberalny-konserwatywny, wykorzystujące dane z National Election Survey z 1976 roku, dochodzą do wniosku, że czynnikiem odpowiedzialnym za własną identyfikację ideologiczną badanych nie jest zgodność ich poglądów z programowymi stanowiskami partii w określonych kwestiach, lecz emocjonalna ocena ich etykiet ideologicznych (liberalna vs. konserwatywna)1. Zdaniem autorów, owe etykiety ideologiczne, a w konsekwencji również własne identyfikacje w terminach liberalizmu-kon-serwatyzmu, mają dla społeczeństwa/wyborców znaczenie głównie symboliczne, a nie problemowe. Odzwierciedlają w terminach symbolicznych główne podziały w społeczeństwie, ułatwiając tym samym podejmowanie wyborów w sferze polityki. Wyostrzając wniosek autorów, można byłoby powiedzieć, że poszczególne osoby albo identyfikują się jako liberalne/konserwatywne (w polskich warunkach - lewicowe/prawicowe) i w związku z tym głosują na partie tak etykietowane, albo identyfikują się z partiami etykietowanymi jako liberalne/konserwatywne i dlatego określają się jako liberałowie/konserwatyści (odpowiednio, lewicowcy/prawicowcy). Zarówno strukturalnie wyznaczane 1 Badanych proszono o wskazanie na „termometrze uczuć" (skala od 0 do 100 stopni) „tempera tury" ich uczuć wobec, odpowiednio, liberałów i konserwatystów. 229 MIROSŁAWA MARODY interesy jednostek, jak i stanowiska programowe partii odgrywają w tym procesie rolę drugorzędną2. .V:• i L Zwróćmy uwagę, że w warunkach społeczeństw zachodnich tego typu konstatacja nie pozbawia predyktywnej użyteczności stosowania w badaniach au-toidentyfikacji w terminach lewica-prawica czy liberalny-konserwatywny jako wskaźnika preferencji politycznych. Niezależnie bowiem od braku związku między poglądami badanych a ich ideologicznymi deklaracjami, wciąż występuje związek między tymi deklaracjami a zachowaniami wyborczymi, czyli głosowaniem na odpowiednio etykietowane stabilne partie polityczne. W warunkach polskich jednakże, tak rozumiany predyktywny walor wymiaru lewi-cowości-prawicowości wydaje się mocno ograniczony, przede wszystkim ze względu na tę specyficzną cechę polskiej sceny politycznej, którą jest imma-nentna, chciałoby się rzec, „płynność" partii, zwłaszcza prawicowych, niezdolnych do uformowania jednego ugrupowania politycznego, które byłoby w stanie przetrwać do kolejnych wyborów. Cóż zatem z tego, że w zrealizowanych przez nas w 1999 r. badaniach EVS osoby deklarujące poglądy prawicowe znacząco częściej zgłaszały chęć głosowania na AWS, skoro dwa lata później partia ta przestała praktycznie rzecz biorąc istnieć. Na podstawie deklaracji o lewicowości-prawicowości badanych przez nas ludzi nie sposób byłoby także przewidzieć spektakularnego sukcesu Samoobrony w wyborach z 2001 r., już chociażby z tego powodu, że reprezentowane przez tę partię poglądy nie dają się jednoznacznie zaklasyfikować do jednego z biegunów wspomnianego wymiaru. Jeżeli dodamy do tego fakt, iż w autoidentyfikacjach polskich badanych na wymiarze lewica-prawica od lat dominuje kategoria osób wybierających pozycje centrowe3, to wykorzystywanie tego pytania w badanich wyborczych i socjologicznych tłumaczyć można już tylko siłą nawyku. 1. STRUKTURALNE PRZEMIANY SPOŁECZEŃSTWA PONOWOCZESNEGO Znacznie jednak ważniejszy od problemów metodologicznych, związanych ze stosowaniem tego wskaźnika, jest problem teoretyczny. Malejąca, nie tylko w Polsce, użyteczność tradycyjnego wymiaru lewicowości-prawicowości oznacza bowiem zakwestionowanie założeń teoretycznych patronujących od lat analizom procesów zachodzących zarówno w obszarze zachowań politycznych, jak 230 2 Na marginesie warto tu zaznaczyć, że najciekawszym chyba wnioskiem z analiz Convenor i Feldmana jest wykazanie, że określenia „liberalny-konserwatywny" nie tworzą jednego bipolarne go wymiaru, lecz są definiowane przez odniesienia do odmiennych symboli. Należałoby oczekiwać, że to samo dotyczy przeciwstawienia „lewica-prawica". 3 Wg danych PGSS za lata 1992-2002, odsetek osób wybierających pozycje 5-6 na 10-punkto- wej skali niezmiennie oscyluje wokół 50%. PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ i w szeroko rozumianej sferze publicznej. Przypomnijmy tu najważniejsze z nich, wymienione przeze mnie na wstępie tego tekstu - idea reprezentatywności, ugruntowanie działań w sferze publicznej w interesach określanych przez położenie społeczne jednostek, więzi odwołujące się do MY kategorialnego. Wszystkie te założenia mają u swych podstaw dość tradycyjną wizję społeczeństwa, o jasno określonej strukturze społecznej, wyznaczającej podstawowy rodzaj wspólnot, z przynależności do których jednostka czerpie swe poczucie tożsamości i które stanowią zarazem zaplecze porządku instytucjonalnego, gdzie dominującą rolę odgrywa państwo narodowe. Tymczasem, jak twierdzi wielu autorów, ten rodzaj społeczeństwa odchodzi powoli do przeszłości, a wraz z jego przeobrażeniami przekształceniom ulega również charakter głównych wspólnot leżących u podstaw ładu społecznego. Jest przy tym istotne, że splątane mechanizmy i niejednorodna dynamika zachodzących procesów utrudniają samo rozpoznanie tego, co właściwie się z nami dzieje. Ów stan niepewności dobrze oddają Jean-Paul Fitoussi i Pierre Ro-sanvallon, którzy pisząc o niepokojach, jakie trawią współczesne społeczeństwo francuskie, stwierdzają, iż ich źródłem jest nie tylko rosnące bezrobocie i niepewność jutra, lecz także to, że „niepostrzeżenie naruszone zostały i struktura społeczna, i wyobrażenia zbiorowe. Francuzi nie wiedzą już dobrze, kim są, do jakiej zbiorowości należą, co ich ze sobą łączy" (2000, s. 5). W społeczeństwach zachodnich, od dłuższego już czasu poddanych głębokim przemianom, u podłoża których leżą procesy przekształcające współczesną gospodarkę, najmocniej chyba doświadczanym efektem strukturalnym tych przemian jest kurczenie się i relatywna pauperyzacja klasy średniej, stanowiącej najszerszą bazę społeczną tradycyjnie pojmowanej działalności publicznej. To właśnie „kryzys klasy średniej", z którym mamy obecnie do czynienia w całym świecie uprzemysłowionym, oraz towarzyszący mu „bunt elit" są, zdaniem Christophera Lascha (1997), podstawowymi przyczynami widocznego upadku sfery publicznej, a w konsekwencji, stawiają pod znakiem zapytania losy zachodniej demokracji. Jednakże dogłębne przeobrażenia struktury społecznej, będące następstwem „drugiej rewolucji przemysłowej" i wyłaniania się społeczeństwa postprzemy-słowego, nie ograniczają się do spadku znaczenia klasy średniej w funkcjonowaniu współczesnych społeczeństw zachodnich. Ich kluczową cechą nie są również, tak często opisywane przez socjologów i ekonomistów (por. np. Bell 1973; Reich 1996), zmiany w strukturze zatrudnienia, polegające na liczbowym kurczeniu się klasy robotniczej i wzroście liczebności osób zatrudnionych w sektorze usług. „Naruszenie struktury społecznej" - pociągające za sobą „rozpad zbiorowych wyobrażeń" - związane jest raczej z jakościową zmianą samej natury pracy oraz jej struktur instytucjonalnych we współczesnej gospodarce. Pierwszy rodzaj zmian najlepiej chyba oddaje pojęcie „dematerializacji pracy" będące pochodną „dematerializacji gospodarki" (Goldfinger 1998, s. 109). 231 It MIROSŁAWA MARODY Podkreśla ono fakt, iż we współczesnych gospodarkach praca jest w coraz większej mierze organizowana nie tyle wokół wytwarzania przedmiotów (choć nadal stanowią one część jej produktów finalnych), ile wokół operowania abstraktami i ideami. „Gospodarka zdematerializowana transformuje naturę pracy i jej usytuowanie w czasie i przestrzeni. Praca dematerializuje się, zarówno jeśli chodzi o wytwarzane przedmioty, jak i relacje między pracownikami a ich środowiskiem oraz interakcje między nimi. Co więcej, zmianom natury pracy i sposobów pracowania towarzyszą głębokie przemiany relacji między pracą i aktywnością poza nią. Charakteryzuje je zanik tradycyjnych granic, które oddzielały czas i przestrzeń związane z pracą od tych związanych z aktywnością poza nią. Praca wychodzi z fabryk i biur, zawłaszczając także przestrzeń prywatną oraz miejsca publiczne. Dystynkcja między miejscem pracy i innymi sferami życia, między czasem pracy a czasem «nie-pracy», tak niegdyś wyraźna, staje się coraz bardziej płynna" (Chojnowska 2002, s. 2). Drugi rodzaj zmian najwyraźniej daje o sobie znać przez przekształcenia struktury rynku pracy, usuwające w przeszłość tradycyjny podział siły roboczej na pracujących i bezrobotnych, którzy stanowią rezerwową armię pracy. W miejsce długotrwałego, często utrzymującego się całe życie jednostki i dziedziczonego przez dzieci, związku z firmą wchodzi elastyczny reżim zatrudnienia, o stopniowanej pewności pracy, co prowadzi do wyłaniania się dwu, zasadniczo różniących się od siebie segmentów rynku pracy: „rdzenia" (the core) i „peryferii" (Harvey 1995, s. 150-152). „Rdzeń" to stale kurcząca się grupa, którą tworzą wysoko wykwalifikowani pracownicy, niezbędni z punktu widzenia długoterminowego funkcjonowania danej instytucji. Potencjalne koszty związane ze zwalnianiem pracowników z „rdzenia" sprzyjają praktykom podkon-traktów nawet na najwyższych szczeblach, co sprawia, że grupa „rdzeniowa" jest stosunkowo nieliczna. Wchodzący w jej skład pracownicy są zatrudnieni w pełnym wymiarze godzin, mają relatywnie stały i pewny status, oferuje im się możliwości szkoleń i awansu, wysokie pensje, świadczenia socjalne i różnego typu dodatki. W zamian oczekuje się od nich pełnej dyspozycyjności. Natomiast „peryferie" obejmują dwie różniące się od siebie podgrupy. Pierwsza składa się z pracowników co prawda zatrudnianych w pełnym wymiarze godzin, lecz o umiejętnościach łatwo dostępnych na rynku, np. sprzedawców, sekretarek, pracowników wykonujących rutynowe prace manualne - głównie chodzi tu o tzw. sektor „różowych kołnierzyków". Osoby wchodzące w skład tej grupy mająmałe możliwości robienia kariery i mniejszą pewność pracy, gdyż ze względu na dużą podaż tego typu umiejętności, redukcja siły roboczej jest tu stosunkowo łatwa i naturalna. Druga grupa peryferyjna to osoby pracujące w niepełnym wymiarze, pracownicy tymczasowi, pracujący na zasadzie podkontrak-tów, samozatrudniający się, pracujący jednocześnie w kilku miejscach. Są to tzw. pracownicy „buforowi", z jeszcze mniejszą niż w poprzedniej grupie pew-232 nością pracy, którzy dostarczają siły roboczej w zależności od konkretnego za- PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ potrzebowania firm. Często wykonują oni tzw. „Mcprace" - prace nisko kwalifikowane, źle opłacane i na niepewnych warunkach, bez żadnych perspektyw rozwoju - choć do grupy tej należą również wysoko wykwalifikowani specjaliści, wynajmowani do konkretnych zadań. W obu jednak wypadkach, tej kategorii pracowniczej nie gwarantuje się ani szkoleń, ani możliwości awansu i nie daje obietnic na kontynuację pracy (por. też Hartley i in. 1991, s. 5). Elastyczny reżim zatrudnienia zakłada zatem dwa odmienne rodzaje elastyczności. Pracownicy „rdzenia" mają być „elastyczni funkcjonalnie": w zamian za wysokie wynagrodzenie, bezpieczeństwo i dobre warunki pracy wymaga się od nich, aby robili to, czego w danym momencie oczekuje od nich firma. Z kolei, pracownicy ulokowani na „peryferiach" rynku pracy są wynajmowani do wykonania specyficznych prac i zwalniani, gdy nie są już potrzebni - mamy tu do czynienia z „elastycznością numeryczną". Jest przy tym istotne, że obserwowane zmiany w strukturze rynku pracy są paralelne do zmian zachodzących w organizacyjnej strukturze współczesnej gospodarki. Ta ostatnia bowiem coraz bardziej się polaryzuje, obejmując, z jednej strony, relatywnie nieliczne, wielkie, międzynarodowe korporacje, z drugiej strony, niezliczoną ilość drobnych, często rodzinnych firm, równie łatwo zawiązywanych, jak schodzących z rynku, starających się elastycznie dopasować do warunków ciągle zmieniającego się popytu. Coraz więcej problemów z utrzymaniem się na rynku mają średniej wielkości firmy narodowe, stanowiące trzon XIX- i XX--wiecznego „rozwiniętego kapitalizmu", a zarazem społeczną bazę uformowanych w nim stosunków społeczno-politycznych. Na najbardziej ogólnym poziomie analiz, całość tych procesów przekształcających współczesną gospodarkę określana jest często zbiorczym mianem przejścia od epoki zorganizowanego kapitalizmu do epoki kapitalizmu „zdezorganizowanego" (Lash, Urry 1993). O ile cechą wyróżniającą „zorganizowanego kapitalizmu" była koncentracja i centralizacja kapitału na regulowanych rynkach narodowych, o tyle kapitalizm „zdezorganizowany" cechuje przestrzenne rozproszenie i decentralizacja relacji gospodarczych oraz uwolnienie ich spod nadzoru państwa narodowego. Zmianie tej towarzyszy, w sferze produkcji, przejście od fordyzmu do reżimu elastycznej akumulacji (por. Harvey 1995; Kumar 1995), w sferze zaś pracy opisane wyżej przemiany jej natury i struktury organizacyjnej. Co może nawet ważniejsze - przynajmniej z punktu widzenia dyskutowanych tu przemian sfery publicznej - przejście do „zdezorganizowanego" kapitalizmu pociąga za sobą całkowity upadek polityki i instytucji odwołujących się do pojęcia interesu klasowego. W dużej mierze jest to związane z zanikaniem warunków sprzyjających rozwojowi związków zawodowych jako głównego reprezentanta interesów klasy robotniczej, gdyż niezależnie od liczbowego spadku tej ostatniej, „walka z kapitalistycznym wyzyskiem w fabryce jest czymś zupełnie odmiennym od walki z ojcem czy wujem, którzy wykorzy- 233 MIROSŁAWA MARODY stując siłę roboczą całej rodziny, stworzyli wysoce zdyscyplinowaną i konkurencyjną firmę, pracującą na zamówienia międzynarodowego kapitału", jak słusznie zauważa David Harvey (1995, s. 153). Jednakże na rzecz utraty znaczenia idei reprezentacji interesów klasowych jako podłoża działań w sferze publicznej pracują zarówno, wspomniane wyżej, przemiany roli państwa narodowego w nadzorowaniu działalności gospodarczej, jak i - a może nawet przede wszystkim - strukturalne przemiany samej pracy, owocujące takimi przeobrażeniami stosunków społecznych, które utrudniają definiowanie dążeń jednostek w terminach relatywnie trwałych interesów. Można bowiem powiedzieć ogólnie, że podstawową cechą ponowoczesno-ści, dającą o sobie znać nie tylko w obszarze stosunków pracy, jest postępująca ewolucja dominujących wzorów interakcji społecznych, „w których czasowy kontrakt faktycznie zastępuje stałe instytucje w kwestiach zawodowych, uczuciowych, seksualnych, kulturalnych, rodzinnych, międzynarodowych i politycznych" (Lyotard 1997, s. 176; podkreśl. - M.M.). Ograniczenie w czasie relacji, w jakie wchodząjednostki, pociąga za sobą zarówno konieczność ciągłego przedefmiowywania jednostkowych interesów vis-a-vis zmieniających się partnerów interakcji, jak i utrudnia powstawanie bardziej trwałych więzi, będących podstawą formowania się grup społecznych, negocjujących w sferze publicznej warunki realizacji wspólnego interesu. Efektem tego jest, jak to ujmuje Urlich Beck, „oswobodzenie jednostki z uwarunkowań klasowych"4 (2002a, s. 112) i postępujący proces indywidualizacji, wymuszany strukturalnymi własnościami społeczeństwa ponowoczesnego. Dla Becka proces indywidualizacji jest nierozłącznie związany z zanikiem tradycyjnych więzi spajających społeczeństwo klasowe, więzi odwołujących się do wspólnoty położenia społecznego i kultury, lub - by użyć nieco innego języka - leżących u podstaw MY kategorialnego (Jarymowicz 1994). Stąd też podstawowym staje się dla niego pytanie o potencjalne czynniki umożliwiające społeczną integrację jednostek, a tym samym, umożliwiające samo istnienie społeczeństwa. W jednym z tekstów opublikowanych wraz z żoną w połowie lat dziewięćdziesiątych, odrzucają oni jako niepewne, kruche i ułomne podejmowane współcześnie próby budowania więzi społecznych przez odwołanie do wspólnych wartości, wspólnych interesów lub haseł nacjonalistycznych, stwierdzając, iż „wysoce zindywidualizowane społeczeństwa mogą zostać zintegrowane (be boundtogether) -jeśli w ogóle - po pierwsze, przez jasne zrozumienie właśnie tej sytuacji; a po drugie, jeśli ludzie będą mogli zostać efektywnie mobilizowani i motywowani do stawiania czoła wyzwaniom obecnym w centrum ich 234 4 Gwoli ścisłości należy wspomnieć, że dla Becka, publikującego książkę, z której pochodzi cytat, w połowie lat osiemdziesiątych (data pierwszego wydania 1986), to „wyzwolenie" jednostek z „form społecznych społeczeństwa przemysłowego - klasy, warstwy, rodziny, położenia uwarunkowanego płcią" (2002b, s. 111-112) było w dużej mierze efektem rozwoju kapitalistycznego welfare state. PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ życia (bezrobociu, niszczeniu przyrody etc.)" (Beck, Beck-Gernsheim 1996, s. 44). I od razu się zastrzegają: „Pytanie tylko, czy nadal mamy siłę, wyobraźnię - i czas - na to «wynalezienie polityczności))" (s. 45). Zdaniem Becków, „zindywidualizowane społeczeństwo pracowników", będące następcą społeczeństwa klasowego, posiada kilka własności utrudniających zarówno proces jego integracji, jak i wynajdywanie takich form jego „upolitycznienia", które odpowiadałyby nowym rodzajom więzi (Beck, Beck-Gernsheim 2002a, s. 39—40). Po pierwsze, proces indywidualizacji prowadzi do rozmywania się różnic klasowych, co pozbawia grupy społeczne możliwości bycia źródłem tożsamości oraz szans na stawanie się formatywnymi siłami politycznymi. Po drugie, w zindywidualizowanym społeczeństwie nierówności zostają zredefiniowane w terminach „indywidualizacji społecznego ryzyka", co sprawia, że problemy społeczne zaczynają być postrzegane w terminach psychologicznych dyspozycji, jako efekt osobistego niedostosowania, poczucia winy, lęku, kryzysów czy neuroz. Po trzecie, mimo iż w swych próbach radzenia sobie z problemami społecznymi jednostki wchodzą w różnego typu polityczne i społeczne alianse, to cechą tych ostatnich jest koncentracja na pojedynczych kwestiach, których artykulacja i społeczna ważność są w dużej mierze efektem działalności mass mediów i podlegają prawidłom mody (mody na określone kwestie czy konflikty). Po czwarte wreszcie, zaczynają utrwalać się konflikty wzdłuż linii podziałów wyznaczanych przez takie przypisane cechy jednostek, jak rasa, kolor skóry, płeć, pochodzenie etniczne, wiek, homo-seksualizm czy fizyczne upośledzenie, które nadal stanowią główne odniesienie społecznej dyskryminacji. Podejmowane próby „upolitycznienia" owych podziałów stawać się mogą źródłem nowych - zarówno społecznych, jak i jednostkowych - identyfikacji, nie przyczyniają się jednak do rozwiązania takich problemów społecznych, które stanowią efekt oddziaływania na jednostki bardziej zobiektywizowanych procesów - trendów ekonomicznych, demograficznych czy zaszłości historycznych. 2. PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH : W przeciwieństwie do większości badaczy zajmujących się problematyką indywidualizacji społeczeństwa ponowoczesnego, którzy poprzestająna wskazaniu, iż procesowi temu towarzyszy rozpad dotychczasowych wspólnot, Beck w swych rozważaniach idzie o krok dalej, gdyż jest świadom wyłaniania się nowych form więzi. Mimo to odmawia im trwałości i większego politycznego znaczenia, przynajmniej z punktu widzenia integrowania i mobilizowania społeczeństw do walki z podstawowymi typami zagrożeń i problemów społecznych, przed którymi stoi obecnie zglobalizowany świat. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że ramy jego analiz nadal wyznacza pojęcie społeczeństwa 235 MIROSŁAWA MARODY (utożsamianego ze zbiorowością wyznaczaną granicami państwa)5 Jako podstawowej „jednostki przetrwania" (unit ofsurvivat), jak by to określił Norbert Elias (2001). Tymczasem, zdaniem tego ostatniego, procesy, oddziaływaniu których zostaliśmy poddani od końcu XX w., nakazywałyby przejścia na bardziej ogólny poziom analizy, na którym taką podstawową jednostką przetrwania jest ludzkość6. Dopiero wtedy, uważa Elias, będziemy w stanie adekwatnie uchwycić ich charakter, zupełnie odmienny od tego, jaki jawi się nam, gdy analizujemy ich przebieg w obrębie kategorii, jakąjest społeczeństwo zamknięte w ramach państwa. Taką właśnie perspektywę przyjmuje Arjun Appadurai (1996), który w swych analizach procesów przekształcania się tradycyjnych wspólnot wychodzi od diagnozy kryzysu państwa narodowego, najbardziej dotychczas ogólnej wspólnoty wyznaczającej zarówno więzi między ludźmi, jak i jednostkową tożsamość. Zdaniem Appaduraia, w podstawy funkcjonowania państwa narodowego uderzają dwa zasadnicze procesy, charakterystyczne dla globalizującego się współcześnie świata - masowe migracje i elektroniczna mediacja więzi między ludźmi. Skala mobilności populacji sprawia, że naród - pojęcie w pewnym sensie sztucznie skonstruowane na potrzeby państwa (por. Anderson 1997), mające integrować większość przeciwko mniejszości i legitymować monopol na środki przymusu - ulega deterytorializacji, zmienia się w sieć diaspor, nierzadko rozmieszczonych w bardzo dużych odległościach, a jednocześnie państwo narodowe przeobraża się w mniej lub bardziej multietniczne. Osłabienie związku z państwem narodowym jako terytorium nie musi jednak wcale oznaczać osłabienia związków z narodem. Obecny rozwój technik komunikacji daje jednostkom lub wspólnotom, np. diasporom, możliwość zaangażowania, kontaktu, a nawet wpływania na losy swego narodu zamieszkującego odległe terytoria, choćby na innej półkuli. Wirtualny kontakt przedstawicieli mniejszości narodowych z rodakami w ojczyznach otwiera dialog, promuje powstawanie różnych stowarzyszeń, tworzy poparcie dla działań mniejszości, dla polityki członków diaspory, prowadzonej niezależnie, a w każdym razie, poza kontrolą polityki państwa. Jednocześnie następuje rozdzielenie poczucia przynależności narodowej od zamieszkiwania na terytorium danego państwa. Przestając być związane z zamieszkiwaniem określonego terytorium, bycie członkiem narodu staje się bowiem kwestią indywidualnego poczucia 236 5 Dowodnie pokazuje to, jak trudno uwolnić się od myślenia w kategoriach głęboko ugruntowa nych w ogólniejszych koncepcjach wyznaczających nasze widzenie świata. Co prawda, w wywia dzie, którego udzielił J. Rutherfordowi (2000; cyt. za Beck, Beck-Gernsheim 2002a) w 1999 r., zna lazło się stwierdzenie, że „nie możemy myśleć o społeczeństwach tak, jak to czyniliśmy dotąd, jako istniejących w ramach narodowego państwa o jasno wydzielonych granicach i związkach z innymi", jednakże w prowadzonych przez niego analizach nadal dominuje takie właśnie rozumienie społe czeństwa. 6 Warto tu wskazać, iż ten układ odniesienia znakomicie koresponduje z najbardziej znaną tezą Becka (2002b), dotyczącą globalizacji ryzyka we współczesnym świecie. PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ przynależności. Manifestowanie swej przynależności narodowej jest zależne od wyboru i chęci zaangażowania jednostek- innymi słowy, zostaje sprywatyzowane. Następstwem masowych migracji jest nie tylko deterytorializacja narodu, lecz także przemiany „lokalności". Ludzie zmieniają swe miejsca zamieszkania z wielu przyczyn - ekonomicznych, zawodowych (np. żołnierze UN, specjaliści, technolodzy itp.), klęsk żywiołowych czy poszukiwania lepszego klimatu lub wrażeń. Przemieszczając się, tworzą wspólnoty należące w pewnym sensie do określonego państwa narodowego, a jednocześnie transnarodowe, wychodzące poza jego granice. Więzi wytwarzane przez małżeństwa, pracę, biznes, wypoczynek łączą różnorodne, krążące populacje i wytwarzają „lokal-ność", niekoniecznie związaną z określonym terytorium, już nie daną, a kreowaną, a przez to różną jakościowo od jej tradycyjnego pojmowania. Istotną rolę w kreowaniu tej nowej „lokalności" ogrywają mass media oraz nowe środki komunikacji elektronicznej. Zwłaszcza te ostatnie pozwalając na niezwykle szybką komunikację w skali świata, umożliwiają dialog, debaty, budowanie relacji pomiędzy jednostkami, wspólnotami zamieszkującymi różnorodne terytoria. Wbrew pozorom, społeczności wirtualne i realne (lived) nie funkcjonują obok siebie, zachodzi między nimi istotny związek. Społeczności wirtualne są bowiem w stanie tworzyć nowe idee, wyrażać opinie, mobilizować środki finansowe, które mają swe odbicie w realnym życiu. Udział w przepływie informacji, opinii i idei jest zresztą możliwy nie tylko dzięki interneto-wi. Uczestniczy w nim kierowca taksówki w Paryżu, który słucha kasety z religijnymi pieśniami hinduskimi czy kazaniami, albo Hindusi w USA czytający prasę typu India West czy India Abroad. Wnoszą oni do swych nowych wspólnot cząstkę etnicznej kultury, polityki. Wzbogacają, intensyfikują proces ich powstawania, a zarazem mogą w nowy sposób brać udział w tworzeniu „lokalności" w fizycznie bliskich przestrzeniach, które zamieszkują, w których pracują. Łączne oddziaływanie tych procesów owocuje przemianami patriotyzmu, pojęcia opisującego zobowiązania jednostek wobec wspólnoty państwowo- -narodowej. Miejsce monopatriotyzmu, wspartego na sztucznie wytwarzanych ideach narodu, zajmuje pluralizm „patriotyzmów" odwołujących się do kon kretnych, namacalnych problemów, takich jak środowisko naturalne, rasa, abor cja, narkotyki, zawód, które to problemy organizują aktywność życiową jed nostek, definiując jednocześnie rodzaj wspólnot, dla których jednostki będą chciały żyć i umierać. Te nowe patriotyzmy mogą się konstytuuować wokół społeczności gejów, kobiet, emerytów czy naukowców. Niektórzy ludzie na dal będą chcieli umierać za swój kraj, ale większość z tych nowych form „pa triotyzmu", lub raczej lojalności, będzie wyrazem zdecydowanie bardziej „ludz kich" i bliższych jednostce motywacji niż przynależność państwowa bądź partyjna. 237 MIROSŁAWA MARODY 238 W połączeniu z wcześniej opisywanymi przemianami ekonomicznymi, wszystko to prowadzi do narastania różnorodności i złożoności życia, z którymi przestają sobie radzić tradycyjne instytucje państwowe. Coraz wyraźniej dającej o sobie znać niewydolności państwa towarzyszy jednocześnie wyłanianie się silnych, alternatywnych formacji o charakterze ponadnarodowym lub „transnarodowym". Te nowe typy wspólnot to coś więcej niż międzynarodowe grupy interesu, to -jak stwierdza Appadurai - inkubatory nowego porządku globalnego, które kontestują monopol państwa lub po prostu „obchodzą go", prowadząc swą działalność niezależnie, poza jego ramami i stopniowo przejmując jego kompetencje. Nowe organizacje transnarodowe - ruchy humanitarne, ekologiczne, terrorystyczne etc. - są bardziej zróżnicowane, płynne i prowizoryczne niż tradycyjne instytucje państwa, co wcale jednak nie oznacza ich mniejszej efektywności, lecz jest raczej wyrazem większej elastyczności, a tym samym lepszego przystosowania do szybko zmieniających się warunków życia. W nieco innym języku - choć również uwolnionym od ograniczeń narzucanych przez pojęcie „społeczeństwa w państwie" - owe procesy przemian więzi, zachodzące we współczesnym świecie, opisuje Paul Morris (1996). Morris również zaczyna swą analizę od diagnozy kryzysu samej idei nowoczesnego państwa, podkopywanej „od góry" przez nadzieje wyłonienia się jakiegoś rodzaju wspólnot złożonych z poszczególnych państw, „od dołu" zaś przez wzrost różnego typu wspólnot subnarodowych, dążących zresztą często do pozyskania statusu państwowego. Interesuje go jednak nie tyle opis empirycznie dostępnych nowych form wspólnot, ile odpowiedź na pytanie, czym jest owa „wspólnoto-wość", zajmująca obecnie tak wiele miejsca w rozważaniach nie tylko badaczy, lecz także polityków oraz zwykłych ludzi. Jego zdaniem, większość z nich nie dostrzega, iż w życiu społecznym mamy do czynienia z dwiema fundamentalnie różnymi typami wspólnot, które wymagają odrębnego potraktowania. Te dwa typy wspólnot Morris określa mianem wspólnot pochodzenia {des-cent) oraz wspólnot uzgodnienia (assent). Przynależność do pierwszych jest wyznaczana przez zobiektywizowane kryteria, najczęściej takie, jak miejsce urodzenia bądź wyznaczniki statusu społecznego, i na mocy konwencji społecznych jest jednostce niejako dana, podczas gdy przynależność do drugich stanowi kwestię zindywidualizowanego wyboru. Te dwa typy wspólnot różnią się między sobą zarówno ze względu na rodzaj więzi, jak i swe relacje z otoczeniem zewnętrznym. We wspólnotach pochodzenia więź ma swe źródła w konkretnym, materialnym stanie rzeczywistości, dopuszcza występowanie indywidualnego zróżnicowania, relacje zaś ze światem zewnętrznym cechuje obojętność wobec tych, którzy do wspólnoty nie należą. Natomiast wspólnoty uzgodnienia mają charakter bardziej, by tak rzec, „metaforyczny", składają się z osób w coś wierzących, przy czym to „coś" nie musi przynależeć do sfery religii, jest raczej definiowane przez wybór z szerokiego diapazonu wartości, których indywidual- PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ ny wybór i akceptacja stanowią warunek przynależności do wspólnoty. Wspólna wiara jest jednocześnie kryterium bardzo jasno określającym, kto jest na zewnątrz, a kto wewnątrz wspólnoty, przy czym członków wspólnot uzgodnienia cechuje swoisty imperializm ideologiczny, tzn. dążenie do włączenia w ramy wspólnoty tych, którzy do niej jeszcze nie należą7. Na pierwszy rzut oka propozycja Morrisa nosi duże podobieństwo do klasycznych opozycji typu Gemeinschaft vs. Gesellschaft (Toennies 1988) czy solidarność mechaniczna vs. organiczna (Durkheim 1999), będących próbą opisu ewolucji więzi społecznych. Jednakże Morris odrzuca perspektywę ewolucyjną, podkreślając, że oba typy wspólnot występują we wszystkich znanych historycznych kontekstach8, a co może nawet ważniejsze, oba mają charakter „sztuczny" w tym sensie, iż są społecznie konstruowane9 przez paralelne procesy detradycjonalizacji i retradycjonalizacji, w trakcie których następuje re-definiowanie przeszłości, stanowiącej zarazem uzasadnienie konieczności obalenia starego porządku, jak i legitymizację powstania porządku nowego. Wspólnoty uzgodnienia wyrastają w ramach wspólnot pochodzenia, jednakże te ostatnie są równie często obrosłymi tradycją wspólnotami, które powstały na drodze jednostkowych wyborów. Nie do przyjęcia są również, jego zdaniem, te koncepcje teoretyków społeczeństwa ponowoczesnego, które istoty obserwowanych współcześnie przemian doszukują się w zastąpieniu przynależności przypisanej na mocy konwencji społecznych swobodnym wyborem jednostek świadomie kształtujących swoje selves. Już chociażby ze względu na opisany wyżej charakter wspólnot pochodzenia, nie jesteśmy bowiem w stanie wymazać ze swej biografii - a co za tym idzie, również ze swego self- faktu, że urodziliśmy się w określonym kraju, w określonym mieście, w określonej rodzinie10. Możemy co najwyżej nie uznawać roszczeń, jakie te wspólnoty wysuwająpod naszym adresem. Tak więc, jedynym wyborem, jakim dysponujemy w odniesieniu do wspólnot pochodzenia, jest możliwość akceptacji lub odrzucenia nie tyle samej przynależności, ile zobowiązań, jakie ona za sobą pociąga. Zdaniem Morrisa, przemiany, których jesteśmy świadkami we współczesnym świecie, nie polegają zatem ani na zastąpieniu przynależności przypisanej swobodnym wyborem jednostek, ani na przejściu od wspólnot pochodzenia do wspól- 7 Jest to jeden z tych aspektów, ze względu na który definiować można różnice pomiędzy oboma typami wspólnot. Wspólnoty pochodzenia cechuje bowiem przeciwstawna tendencja - swoiście poj mowany ekskluzywizm - co najmniej brak zainteresowania, a w wielu przypadkach nawet wrogość wobec tych, którzy do nich nie należą. 8 Dla Morrisa modelowym przykładem obu wspólnot jest judaizm i chrześcijaństwo. 9 Ów proces konstruowania wspólnot pochodzenia znakomicie pokazuje Stanisław Ossowski w swej analizie więzi narodowych; por. Ossowski 1966. 10 Jak to ujmuje Morris, „nie możemy wybrać naszej własnej wspólnoty pochodzenia. One już nas wybrały" (1996, s. 244). Wskazuje również, że jesteśmy obecnie świadkami raczej wzrostu niż osłabienia znaczenia wspólnot pochodzenia dla kształtowania jednostkowego self, co znajduje swój wyraz m.in. we wzmożnonym zainteresowaniu genealogią, poszukiwaniem „korzeni" etc. 239 MIROSŁAWA MARODY not uzgodnienia, lecz na zasadniczej redefmicji obu tych kategorii. Widać to szczególnie wyraźnie w przypadku wspólnot pochodzenia, które przestają funkcjonować jako „naturalnie dane" przez urodzenie i stają się obiektem społecznej refleksji i negocjacji. Negocjacje te mają miejsce zarówno wewnątrz danej wspólnoty, gdzie ich przedmiotem są kryteria „członkostwa", umożliwiające jednostkom akceptowanie przynależności bez rezygnacji z unikalnych cech swoich selves, jak i w relacjach z innymi wspólnotami, gdzie w grę wchodzi samo uznanie danej wspólnoty przez inne". Zmienia się jednak także charakter wspólnot uzgodnienia, gdyż coraz częściej przestają być one skoncentrowane na budowaniu w swych członkach przekonania o własnej wyjątkowości (tur-ning ourfaces towards one another), a ich nadrzędnym celem staje się wzmacnianie solidarności między jednostkami (leading us to walk together). Niezależnie od różnic w sposobie ujęcia, tym, co łączy koncepcje Morrisa i Appaduraia, a także innych autorów zajmujących się problematyką współcześnie obserwowanych przemian więzi społecznych, jest wskazywanie na proces załamywania się jednego, społecznie podzielanego i instytucjonalnie sankcjonowanego sposobu ujmowania rzeczywistości. Łączy je także podkreślanie aktywnej roli jednostek w kształtowaniu wyłaniających się wspólnot, których granice i natura przestają znajdować jednoznaczne odpowiedniki w systemowych strukturach instytucjonalnych. Odwołując się raz jeszcze do klasyfikacji proponowanej przez Marię Jarymowicz (1994), należałoby powiedzieć, że jesteśmy świadkami zmierzchu wspólnot opartych na MY kategorialnym i wchodzeniu na ich miejsce wspólnot, które oparte są na MY atrybucyjnym12, które to pojęcie definiowane jest przez autorkę jako odnoszące się do mniej lub bardziej licznych zbiorowości ludzi, zaliczanych przez podmiot do wspólnoty z uwagi na podobieństwo cech bądź celów, a bez względu i niezależnie od ich zobiektywizowanej, społecznej przynależności do określonych grup czy kategorii społecznych. Innymi słowy, poczucie wspólnoty i solidarności leżące u podstaw wyłaniających się więzi społecznych jest tu pochodną nie tyle zinstytucjonalizowanej przynależności, ile indywidualnie rozpoznawanego podobieństwa13. 240 " Należy bowiem pamiętać, że wspólnoty pochodzenia nie są dane raz na zawsze w tym przynajmniej sensie, iż podlegają ciągłemu procesowi tworzenia. Por. podejmowane ostatnio w Polsce próby stworzenia wspólnoty „narodu śląskiego" i opór, jaki wzbudziły w przedstawicielach wspólnoty „narodu polskiego". 12 Warto podkreślić, że stwierdzenie powyższe opisuje przemiany w warstwie mentalnego sposo bu ujmowania rzeczywistości, a nie przemiany w samej rzeczywistości. W tym sensie każda „fizycz nie" istniejąca zbiorowość może być (przynajmniej teoretycznie) kategoryzowana na jednym z trzech wyróżnionych przez Jarymowicz poziomów - MY grupowego (pojęcie odnoszące się do stosunkowo mało licznych zbiorowości, których członkowie pozostają w relacjach bezpośrednich), MY katego- rialnego oraz MY atrybucyjnego. 13 Kategoryzacja w terminach MY atrybucyjnego dopuszcza możliwość kolektywnego działania bez istnienia materialnie wyodrębnionego „kolektywu". Wystarczy, że jakiś cel lub cecha zostaną uznane w tym samym czasie przez większą liczbę jednostek za ważne na tyle, by podporządkować im swe działania. Wydaje się, że na tej właśnie zasadzie działa wiele nowych ruchów społecznych. PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ Ów zmierzch wspólnot opartych na kategorialnym MY nie oznacza oczywi ście „fizycznego" zanikania grup, klas lub warstw społecznych, które zwykliś my wyróżniać w naszym społeczeństwie. Ostatecznie - o czym zbyt często się zapomina - są to nie tylko kategorie, przez które usiłujemy dokonać opisu występujących w społeczeństwie zróżnicowań, ale i nadbudowane nad nimi instytucje społeczne. Możemy nadal w naszych analizach używać takich po jęć, jak „klasy społeczne", „naród", „partie", „lewica", „prawica" i nadal od najdywać w badaniach empirycznych jakieś - choć coraz słabsze i bardziej rozproszone - związki statystyczne łączące ich wskaźniki. Tyle tylko, że właś nie ze względu na narastający proces „rozchodzenia się" istniejących struktur instytucjonalnych ze sposobami kategoryzowania MY, leżącymi u podstaw działań w sferze publicznej, coraz częściej pojęcia te nabierają statusu, który Urlich Beck (2002a, b) określa mianem „kategorii zombie". Mimo że istnieją, są martwe, w tym sensie, że przestają chwytać takie relacje i zależności, które rzeczywiście mają znaczący wpływ na kształt jednostkowych i zbiorowych działań w sferze publicznej. Tym samym, utrudniają nam zrozumienie i wyja śnianie zachodzących w niej procesów. ....... 3. KONKLUZJE Rozważając, choćby pobieżnie, konsekwencje, jakie dla analizowania zjawisk zachodzących w sferze publicznej mogą mieć sygnalizowane wyżej kierunki przemian więzi społecznych, należałoby zwrócić uwagę przede wszystkim na trzy następstwa przejścia od kategoryzowania rzeczywistości w terminach wspólnot opartych na MY kategorialnym do kategoryzowania jej w terminach wspólnot opartych na MY atrybucyjnym. Po pierwsze, przejściu od MY kategorialnego do MY atrybucyjnego towarzyszy przejście od interesów do wartości jako podstawy kształtowania się więzi społecznych. Choć w przypadku obu sposobów ujmowania zróżnicowania rzeczywistości społecznej mamy do czynienia z podziałami konstytutywnymi dla sfery publicznej, to podziały wsparte o różnice wartości nie mają tak wyrazistego zakotwiczenia w cechach położenia społecznego, co zresztą współgra z opisanymi wyżej procesami rozmywania struktury społecznej. Biorąc pod uwagę wyniki badań Ronalda Ingleharta (1997, 1990; por. też tekst R. Sie-mieńskiej w tym tomie), wiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie podziałem najistotniejszym dla sfery publicznej może być ten wsparty na rozróżnieniu na wartości materialistyczne vs. postmaterialistyczne14. • ? 14 Choć równie istotnym wymiarem zróżnicowań może okazać się ten związany z procesami prze mian kształtującymi wspólnoty uzgodnienia. Odwołując się do koncepcji Morrisa, można traktować ruchy fundamentalistyczne jako wyostrzoną wersję tradycyjnych wspólnot uzgodnienia, przeciw stawną ich postmodernistycznej odmianie, opartej na akceptacji tak powszechnie doświadczanego współcześnie zróżnicowania wartości. 241 MIROSŁAWA MARODY . Wiąże się to, po drugie, z koniecznością przedefiniowania pojęcia sfery publicznej, a ściślej, z koniecznością przejścia od -jak to nazywa Seyla Ban-habib (2003) - liberalnego modelu przestrzeni publicznej jako politycznie zinstytucjonalizowanego dialogu zogniskowanego wokół pojęcia sprawiedliwości do dyskursywnego modelu przestrzeni publicznej, rozwijanego zwłaszcza w pracach Habermasa (2002), w ramach którego to modelu aktywność w sferze publicznej nie jest już postrzegana wyłącznie jako ograniczona do partycypacji politycznej, lecz może być realizowana przez działania także w sferze społecznej i kulturalnej. Model ten lepiej oddaje realia złożonych, współczesnych społeczeństw, a zwłaszcza sygnalizowane przeze mnie wcześniej przemiany w charakterze podstawowych tworzących je wspólnot. Jednocześnie, nakazuje on zwracać większą niż dotychczas uwagę na cechy dyskursu publicznego, nieograniczonego do tej jego części, która znajduje wyraz w programach partyjnych czy ideologiach politycznych'5. Po trzecie wreszcie, jak pokazują omawiane wyżej koncepcje Arjuna Appa-duraia i Paula Morrisa, przejście od MY kategorialnego do MY atrybucyjnego pociąga za sobą istotne zmiany w charakterze wspólnot powstających na bazie tych dwu sposobów kategoryzacji, jak również leżących u podstaw tych wspólnot więzi. Z interesującego nas tu punktu widzenia konsekwencji dla sposobów analizowania sfery publicznej, najistotniejszą różnicą wydaje się być odmienny poziom instytucjonalizacji16 - wspólnoty ponowoczesne sprawiają wrażenie bardziej „płynnych", słabiej sformalizowanych i bardziej zależnych w swym istnieniu od podtrzymywania komunikacji pomiędzy tworzącymi je jednostkami. Rzadziej są też reprezentowane przez oficjalnie istniejące instytucje, typu partie polityczne, organizacje społeczne, instytucje narodowe lub ponadnarodowe, choć wszystkie one mogą być przez nie do pewnego stopnia wykorzystywane. Oznacza to, że przy analizach procesów zachodzących w sferze publicznej większą uwagę należałoby zwrócić nie tyle na instytucje, ile na ruchy społeczne, które -jak się wydaje - zaczynają odgrywać pierwszoplanową rolę w inicjowaniu przemian społecznych. Warto, na zakończenie, postawić pytanie, w jakim stopniu powyższe rozważania odnoszą się do społeczeństwa polskiego, którego rozwój w wielu momentach historii odbiegał przecież od głównej ścieżki rozwoju społeczeństw zachodnich i które w wielu swych aspektach nie zakończyło jeszcze procesu modernizacji (por. Marody, Wilkin 2003). Odpowiadając na to pytanie, nale- 242 15 Pociąga on za sobą także konieczność rozszerzenia samego pojęcia ideologii poza zakres treści stricte politycznych. Z tego punktu widzenia niezmiernie ciekawa jest propozycja Johna B. Thomp- sona, który definiuje pojęcie ideologii jako odnoszące się „do sposobów, w jakie znaczenie służy, w szczególnych okolicznościach, ustanawianiu i podtrzymywaniu relacji władzy, czyli relacji, które są w sposób trwały asymetryczne - co będę nazywał «relacjami dominacji»" (1996, s. 7). 16 Choć niewykluczone, że w grę wchodzić tu może odmienny rodzaj instytucjonalizacji, którego - ze względu na relatywną nowość obserwowanych procesów - nie jesteśmy jeszcze w stanie uchwy cić i adekwatnie wyartykułować. PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ żałoby przede wszystkim przypomnieć fakt tyleż znany, ile najczęściej pomijany, ten mianowicie, że przez ostatnie 15 lat społeczeństwo polskie poddane było jednoczesnemu oddziaływaniu dwu procesów. Z jednej strony, były to procesy transformacji ekonomicznej, którym towarzyszyło rozbicie uformowanych w okresie PRL kategorii struktury społecznej. Nie chodzi przy tym wyłącznie o to, że w wyniku przemian rynkowych pojawiły się nowe, dotychczas niewystępujące w Polsce zawody, bądź że zmianom uległa pozycja poszczególnych kategorii w obrębie hierarchii społecznej, choć oczywiście ma to swoje znaczenie. Znacznie ważniejsze wydaje się to, że ze względu na utrzymującą się hybrydalność systemową, interesy osób zajmujących podobne pozycje w firmach prywatnych oraz w sektorze państwowym uległy daleko idącej dezintegracji - obecnie nic w zasadzie nie łączy interesów urzędnika czy robotnika z dużej firmy prywatnej z interesami ich odpowiedników w instytucjach i firmach państwowych (por. Marody 2000). Tym samym, rozbiciu uległa również sama podstawa kształtowania się MY kategorialnego. Z drugiej strony, transformacja systemowa pociągała za sobą włączenie społeczeństwa polskiego w ogólniejsze procesy cywilizacyjne, częścią których są sygnalizowane przeze mnie wyżej przemiany, zarówno w sposobach pracy, jak i w typie podstawowych więzi społecznych. Postępujące procesy restrukturali-zacji przedsiębiorstw, wzrastająca liczba osób zatrudnianych na określony czas, co zresztą znalazło już swe odbicie w pojawieniu się odrębnej polskiej nazwy na ich określenie („czasownicy" lub „czasowniki"), popularność out-sourcing'u, powstawanie rozlicznych ruchów i organizacji społecznych, stanowiących bardzo często prostą kalkę z odpowiednich struktur zachodnich17 - to tylko niektóre przejawy przemian, jakie wiązane są z wyłanianiem się społeczeństwa ponowo-czesnego, a dają o sobie znać również w społeczeństwie polskim. Nie należy przy tym zapominać, że owe procesy przemian mają miejsce w społeczeństwie żyjącym w trzech różnych wymiarach uspołecznienia - tradycyjnym, nowoczesnym i ponowoczesnym (Ziółkowski 2000) - a w związku z tym, ich przebieg i konsekwencje są znacznie mniej wyraziste niż ma to miejsce w społeczeństwach zachodnich. Niemniej, dają o sobie znać również w dziedzinie orientacji i zachowań stricte politycznych, rozważanych na wstępie tego tekstu. Jak bowiem pokazuje analiza danych zgromadzonych w ramach European Valu-es Study (Marody 2002), niektóre z wyróżnionych tam orientacji społeczno-go-spodarczych są mocniej warunkowane pozycją zajmowaną na skali materiali-zmu-postmaterializmu niż na wymiarze autoidentyfikacji w terminach Iewica-—prawica. Wyniki przeprowadzonych analiz pokazują również, że u podstaw krystalizujących się orientacji ideologicznych leżą raczej odmienne wartości niż odmienny stosunek do dokonujących się przeobrażeń systemowych, oraz że ani 17 Nie mamy chyba jeszcze tylko ruchu będącego odpowiednikiem amerykańskiego Grey Power, gdyż trudno za takowy uznać Partię Emerytów i Rencistów. 243 MIROSŁAWA MARODY zmienne charakteryzujące położenie społeczne badanych, ani wyodrębnione w ich odpowiedziach orientacje społeczno-ekonomiczne nie różnicują deklaracji badanych w terminach lewicowości-prawicowości. Oczywiście, pytanie, czy konkretne zachowania wyborcze należy wyjaśniać w terminach orientacji lewicowych-prawicowych, czy też w terminach warto ści, wokół których formowane są tożsamości jednostek i ich więzi z szerszymi wspólnotami, pozostaje nierozstrzygalne wyłącznie na gruncie danych empi rycznych. Przykładowo, religijność i stosunek do Kościoła katolickiego, które to zmienne w przypadku Polski okazują się być mocno związane z decyzjami wyborczymi, można traktować zarówno jako wskaźniki opowiadania się za pewnymi wartościami (por. Marody 2002), jak i jako wskaźniki opowiadania się za opcją prawicową (por. Szawiel 2001; także tekst M. Grabowskiej w tym tomie). O tym, które z tych podejść jest bardziej zasadne i lepiej wyjaśnia zróżnicowanie analizowanej przez nas rzeczywistości społecznej, rozstrzygać można tylko w odniesieniu do ogólniejszego kontekstu teoretycznego oraz przez wskazanie na wartości heurystyezne, jakie każde z nich za sobą niesie. To zaś jest kwestią przyszłych badań. .?• - . r. :. 244 BIBLIOGRAFIA ?? >^;: ,•-.:?•? Anderson B. (1997). Wspólnoty wyobrażone (przekł. S. Amsterdamski). Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak", Warszawa: Fundacja im. Stefana Ba torego. .... . •.-..? Appadurai A. (1996). Modernity atLarge. Cultural Dimensions ofGlobalization. Minneapolis, London: University of Minnesota Press. Beck U., Beck-Gernsheim E. (1996). Individualization and „precarious freedom": Perspectives and controversies of a subject-oriented sociology, w: P. Heelas, S. Lash, P. Morris (red.), Detraditionalization. Critical Reflections on Authori-ty and Identity. Cambridge Mass., Oxford: Blackwell Publishers. Beck U., Beck-Gernsheim E. (2002a). Individualization. Institutionalized Indivi-dualism and its Social and Political Conseąuences. London, Thousand Oaks, New Dehli: Sagę Publications. Beck U. (2002b). Społeczeństwo ryzyka (przekł. S. Cieśla). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Bell D. (1973). The Corning of Post-Industrial Society. New York: Basic Books. Benhabib S. (2003). Trzy modele przestrzeni publicznej, Krytyka Polityczna, nr 3. Cichomski B. (2003). Polski Generalny Sondaż Społeczny, http://pgss.iss.uw.edu.plm. Chojnowska A. (2002). Psychospołeczne konsekwencje przemian pracy we współczesnym kapitalizmie. Niepublikowana praca magisterska. Warszawa: Instytut Socjologii UW. Conover P.J., Feldman S. (1981). The origins and meaning of liberal/conservative self-identification, American Journal of Political Science, vol. 25, nr 4. PRZEMIANY WIĘZI SPOŁECZNYCH I ICH KONSEKWENCJE DLA SFERY PUBLICZNEJ Cwalina W. (2003). Co nas łączy, co nas dzieli? Motywy decyzji wyborczych Polaków. Referat wygłoszony na konferencji Transformacja systemu i zmiana człowieka, Jadwisin, 16-18 maja 2003. Durkheim E. (1999). O podziale pracy społecznej (przekł. E. Tarkowska). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Elias N. (2001). The Society of Individuals. New York, London: Continuum. Fitoussi J.-R, Rosanvallon P. (2000). Czas nowych nierówności. Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak", Warszawa: Fundacja im. Stefana Batorego. Goldfmger Ch. (1998). Travail et hors-travail - vers une societe fluide. Paris: Editions Odile Jacob. Habermas J. (2002). Teoria działania komunikacyjnego (przekł. M.J. Siemek), t. 2. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Hartley J., Jackobson D., Klandermans B., van Vuuren T. (1991). Job Insecurity -Coping with Jobs at Risk. London: Sagę Publications. - Harvey D. (1995). The Condition of Postmodernity. An Enąuiry into the Origins ofCultural Change. Cambridge MA & Oxford UK: Blackwell. Inglehart R. (1990). Culture Shift in AdvancedIndustrial Society. Princeton: Prin-ceton University Press. Inglehart R. (1997). Modernization and Postmodernization. Cultural, Economic and Political Change in 43 Societies. Princeton: Princeton University Press. Jarymowicz M. (1994). O formach umysłowego ujmowania My i ich związkach ze spostrzeganiem Innych, w: M. Jarymowicz (red.), Poza egocentryczną perspektywą widzenia siebie i świata. Warszawa: Wydawnictwo Instytutu Psychologii PAN. Kumar K. (1995). From Post-Industrial to Post-Modern Society. New Theories of the Contemporary World. Oxford UK & Cambridge USA: Blackwell. Lasch Ch. (1997). Bunt elit (przekł. D. Rodziewicz). Kraków: Wydawnictwo Platan. Lash S., Urry J. (1993). The End of Organized Capitalism. Cambridge: Polity Press. Lyotard J.-F. (1997). Kondycja ponowoczesna (przekł. M. Kowalska, J. Migasiń-ski). Warszawa: Fundacja Aletheia. Marody M. (red.) (2000). Między rynkiem a etatem. Społeczne negocjowanie polskiej rzeczywistości. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Marody M. (2002). Orientacje ideologiczne Polaków, w: A. Jasińska-Kania, M. Marody (red.), Polacy wśród Europejczyków. Wartości społeczeństwa polskiego na tle innych krajów europejskich. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „Scholar". Marody M., Wilkin J. (red.) (2003). Na prostej? Polska w przededniu członkostwa w UE. EU-monitoring VII. Kraków: Małopolska Szkoła Administracji Publicznej. Morris P. (1996). Community beyond tradition, w: P. Heelas, S. Lash, P. Morris (red.), Detraditionalization. CriticalReflections on Authority andIdentity. Cambridge Mass., Oxford: Blackwell Publishers. Ossowski S. (1966). Więź społeczna i dziedzictwo krwi. Dzieła t. 2. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. 245 MIROSŁAWA MARODY ? Putnam R.D. (1995). Demokracja w działaniu. Tradycje obywatelskie we współczesnych Włoszech (przekł. J. Szacki). Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy „Znak"; Warszawa: Fundacja im. S. Batorego. Putnam R.D. (1996). Bowling Alone: malejący kapitał społeczny Ameryki. Res Publica_Nowa, nr 6. Reich R.B. (1996). Praca narodów. Przygotowanie się do kapitalizmu XXI wieku (przekł. L. Zyblikiewicz). Toruń: Wydawnictwo Adam Marszałek. Rutherford J. (red.) (2000). Art ofLife. London: Lawrence & Wishart. Szawiel T. (2001). Podział lewica—prawica w polityce oraz w szerszym kontekście kulturowym, w: M. Grabowska, T. Szawiel, Budowanie demokracji. Podziały społeczne, partie polityczne i społeczeństwo obywatelskie w postkomunistycznej Polsce. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Thompson J. (1996). Ideology and Modern Culture. Critical Social Theory in the Era ofMass Communication. Cambridge: Polity Press. Toennies F. (1988). Wspólnota i stowarzyszenie. Rozprawa o komunizmie i socjalizmie jako empirycznych formach kultury (przekł. M. Łukasiewicz). Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Ziółkowski M. (2000). Przemiany interesów i wartości społeczeństwa polskiego. Poznań: Wydawnictwo Fundacji Humaniora. 246 ANNA GIZA-POLESZCZUK BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI Niezależnie od oceny zmian, które dokonały się w Polsce od roku 1989, nie sposób zaprzeczyć ich głębokości oraz tempu. W sferze konsumpcji kolejki po racjonowane dobra zostały zastąpione cenowym oraz reklamowym wyścigiem międzynarodowych gigantów, ubiegających się o udział w wydatkach gospodarstw domowych; po erze dwóch kanałów publicznej telewizji, nielicznych dzienników i magazynów nastąpiła prawdziwa eksplozja mediów i prawdziwa eksplozja komunikacji; obserwujemy gwałtowne rozwarstwianie się dochodowe polskiego społeczeństwa - w ciągu 10 lat współczynnik Ginniego wzrósł o 10 punktów (z 0.20 do 0.30); współczynnik scholaryzacji na poziomie wykształcenia wyższego skoczył z 11 % w roku 1986 do 44% w roku 2003. Nawet w dziedzinie demografii - a jest to sfera zmian wyjątkowo powolnych, dających się zwykle dostrzec w perspektywie długich dziesięcioleci, widzimy, jak niemal za życia jednego pokolenia dokonuje się szereg zmian we wzorach zawierania małżeństw oraz płodności. Mamy poczucie, że za wszystkimi tymi przeobrażeniami kryją się jakieś ogólniejsze tendencje - innymi słowy, że nie tylko systemowe przekształcenia, lecz także ludzkie zachowania, adaptacje, wybory dokonujące się w sferze codziennego życia układają się w dającą się zrozumieć całość. Ilość danych składających się na powierzchowny choćby opis zjawisk i faktów charakteryzujących potransformacyjne zmiany w dzisiejszej Polsce jest jednak ogromna1. Próba neutralnego, pozbawionego komentarza ich przedsta- 1 Niniejszy tekst powstał jako podsumowanie prac rocznego seminarium prowadzonego w Instytucie Socjologii. W ramach seminarium studenci zebrali i opracowali dane odnoszące się do wszystkich ważniejszych wymiarów polskiej rzeczywistości. Zbiór prac studenckich przygotowywany jest do wydania, dzięki wsparciu Dyrekcji IS UW. W ramach podsumowania nie przytaczam żadnych danych - zajęłoby to zbyt wiele miejsca; zakładam, że większość faktów jest w środowisku dobrze znana. 247 ANNA GIZA-POLESZCZUK wienia jest z góry skazana na niepowodzenie - bez wstępnej selekcji, która mniej lub bardziej świadomie kierowana jest jakimiś kryteriami tego, co mniej i bardziej ważne, prowadziłoby to do napisania czegoś w rodzaju rocznika statystycznego. Dlatego w tekście tym próbuję - mimo nie tyle już ryzyka, lecz wręcz pewności narażenia się na zarzut subiektywizmu czy zbytnich uogólnień - zidentyfikować i opisać główne podskórne trendy cechujące to, co dzieje się w Polsce. Traktuję to jako zaproszenie do dyskusji nad tym, co zdarzyło się w Polsce po roku 1989 oraz do refleksji nad znaczeniem, jakie fakty te mogą mieć dla przyszłości, choć jak wiadomo, sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu. . ,,.,,.,,.. 1. POCZĄTEK DROGI Rok 1989 - początek systemowej transformacji w Polsce i innych krajach byłego obozu „demokracji ludowej" - został przyjęty nie tylko przez zwykłych ludzi, lecz także przez nauki społeczne z ogromnym entuzjazmem. Sam socjalizm - próba planowanego zorganizowania wszelkich istotnych procesów społecznych, ustanowienie dla zbiorowości celu, którego osiągnięciu miały być podporządkowane wszystkie przebiegi działań - był społecznym eksperymentem na niespotykaną historycznie skalę. Podobnie unikatowego materiału dostarczyć miały losy transformacji systemowej. W mojej ocenie, zarówno wśród zwykłych ludzi, jak i w kręgach profesjonalnych badaczy życia społecznego panuje dziś niejakie rozczarowanie. Postsocjalistyczne „laboratorium" nie odsłoniło, jak się zdaje, żadnych rewelacyjnych wglądów w istotę społecznego życia. Zmiany, które rok 1989 wniósł w codzienne życie ludzi, stają się powoli normalnością, zapomnieniu ulega dramatyczna historia walki z PRL-em2; zgrzebna przeszłość ulega stopniowej sentymentalizacji. "' '• r ; u Nie ulega wątpliwości, że postawa wobec transformacji i oczekiwania z nią wiązane stały się czynnikiem, który w dużym stopniu kształtował jej postrzeganie. Tworzyły one bowiem ramę interpretacji i oceny tego, co się działo, a także warunkowały jednostkowe decyzje co do podejmowania różnego rodzaju działań. Owe postawy wobec transformacji były, z kolei, zakorzenione w rzeczywistości minionych czasów. Jest więc rzeczą oczywistą, że nie sposób zrozumieć tego, co dziś dzieje się w Polsce, bez sięgnięcia do czasów PRL jako kontekstu, w którym rozpoczął się wielki ruch na rzecz „powrotu do normalności" oraz który ukształtował określone postawy i oczekiwania co do tego, czym owa „normalność" ma być. Chcę tu jedynie zwrócić uwagę na kilka kluczowych aspektów tej minionej rzeczywistości, na tyle powszechnie znanych, 2 Szerokim echem odbił się fakt, że większość badanych nie wiedziała, co właściwie zdarzyło się 248 13 grudnia 1981 roku. Por. komunikat CBOS, grudzień 2001. BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI że wystarczy ich skrótowe omówienie. Nie idzie mi bowiem o zbudowanie kolejnej opozycji czy kontrastu między czasami PRL a teraźniejszością, ale o wskazanie czynników odpowiedzialnych za postawy i oczekiwania wobec „nowej Polski"; o wskazanie tych elementów samoświadomości Polaków - również elit - które zaważyły na sposobie postrzegania wydarzeń po roku 1989, ich ocenie oraz reagowaniu na nie 1.1. Polska jako „drugi świat" Pojęcie krajów Trzeciego Świata3 - dziś określanych mianem „krajów rozwijających się" -jest dobrze znane i było powszechnie używane. Jasne sąjego podstawowe konotacje: idzie tu o kraje biedne, relatywnie zacofane, należące do pozaeuropejskiego kręgu kulturowego, w większości postkolonialne. Intuicyjnie rozumiemy również pojęcie krajów „pierwszego świata" - najbogatszych, najwyżej rozwniętych krajów europejskich lub o europejskiej proweniencji -jak kraje Ameryki Północnej. Polska nie należy ani do jednych, ani do drugich -jest krajem „pośrodku", należącym według współczesnej terminologii do kategorii developing markets. W okresie powojennym kraje bloku komunistycznego tworzyły „drugi świat" nie tylko ze względu na odmienny system polityczny, lecz również dlatego, że próbowały niejako zdystansować się wobec globalnej gospodarki i wyraźnej już od wieku XVIII dominacji krajów Europy Północnej, tworząc „własny" mikrokosmos gospodarczy i społeczny4. Naturalnie, kraje, które w wyniku rozstrzygnięć politycznych po II wojnie światowej znalazły się za żelazną kurtyną - w obszarze działania RWPG - były w różnych fazach rozwoju: od relatywnie uprzemysłowionych i nowoczesnych Czech po zorganizowane wręcz plemiennie egzotyczne republiki azjatyckie ZSRR. Wszystkie jednak były krajami raczej peryferyjnymi, orbitującymi wokół gospodarczego centrum tworzonego przez wysoko rozwinięte kraje Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. W dalszych rozważaniach nad Polską współczesną istotny jest dla nas fakt, że wszystkie kraje „drugiego świata" przeszły fazę wymuszonego i przyspieszonego wzrostu przemysłowego i cywilizacyjnego. Niezależnie od jakości 3 Termin „Trzeci Świat", jako wartościujący, nie jest już używany: organizacje światowe posłu gują się obecnie terminologią dzielącą kraje mniej rozwinięte na developing i emerging; przywołuję go w tym miejscu, ponieważ mówimy o przeszłości, w której ten właśnie termin był używany oraz powszechnie znany. 4 Fakt, że rewolucja socjalistyczna dokonała się nie w krajach najbardziej rozwiniętego kapitali zmu, ale w Rosji, gdzie poziom industrializacji był niezwykle niski, tłumaczono zazwyczaj w termi nach „najsłabszego ogniwa". Jednakże warto tu zwrócić uwagę, że wcale nie tak niskie poparcie dla socjalistycznych rozwiązań ustrojowych w krajach, które dostały się po II wojnie światowej pod wpływ ZSRR można również interpretować jako próbę wyrwania się z orbity krajów dominujących gospodarczo i stworzenia własnego wewnętrznego „rynku" umożliwiającego intensywny wzrost go spodarczy i tym samym poprawienie swojej międzynarodowej pozycji. 249 ANNA GIZA-POLESZCZUK cywilizacyjnych osiągnięć - powszechnej alfabetyzacji, awansu edukacyjnego wspomaganego przez przyspieszone kursy, zaoczne matury i studia nauczycielskie, rzeczywistej urbanizacji5 czy poszerzenia wachlarza dóbr konsumenckich, jest faktem, że Polska, podobnie jak inne kraje „obozu", zyskała po wojnie masowy dostęp do stosunkowo nowoczesnego standardu życia6. Z punktu widzenia przeciętnego obywatela najistotniejsze naturalnie były dobra związane z codziennym funkcjonowaniem, wpływające na percepcję poziomu życia: elektryczność, wodociągi, kanalizacja, ale również dobra trwałego użytku składające się na wyposażenie gospodarstwa domowego. Zaopatrzenie w te właśnie dobra uległo w ciągu lat powojennych gwałtownej poprawie, plasując Polskę (podobnie jak i inne kraje socjalistyczne) blisko krajów wysoko rozwiniętych. Miara określona mianem Living Standard Measurement - zbiorczy wskaźnik wyposażenia w rozmaite dobra cywilizacyjne, cechująca się wysokim współczynnikiem korelacji z dochodem narodowym brutto (według parytetu siły nabywczej), dla krajów „drugiego świata" wymyka się zależności z rozwojem ekonomicznym. Innymi słowy, Polacy mają się lepiej w sferze standardów życia, niż by to wynikało ze wskaźników gospodarczych7. Warto podkreślić, że był to - i jest nadal - jeden z bardziej istotnych elementów wyznaczających postawy i oczekiwania wobec transformacji. Na progu lat dziewięćdziesiątych dla wszystkich było rzeczą oczywistą, że zmiana systemowa nie tylko utrzyma, ale wręcz podniesie standard życia Polaków. Z uwagi na nierynkowy charakter cen w gospodarce socjalistycznej, w istocie jedyną barierą ograniczającą konsumpcję były braki na rynku. Innymi słowy, z indywidualnego punktu widzenia wszystkie istotne dobra stały się bu-dżetowo dostępne, a jedynie trudne do „zdobycia" bądź niskiej jakości. Owa pozorna dostępność wytworzyła specyficzną sytuację „przegrzania" aspiracji konsumpcyjnych: ludzie uważali za naturalny, niejako należny im, dość wysoki standard życia. Aspiracje konsumenckie dodatkowo wzmacniała propaganda sukcesu. Polska postrzegana była przez obywateli - i tak też prezentowano ją na przykład w szkolnych podręcznikach geografii - jako kraj o dużym potencjale, w niektórych dziedzinach wręcz potęgę gospodarczą. Braki na rynku wiązano więc raczej z czynnikami politycznymi (jak na przykład transfery do Związku Radzieckiego) niż ekonomicznymi. Nieodpo-wiadający rzeczywistemu poziomowi rozwoju ekonomicznego wysoki standard życia został zatem dopełniony równie nierealistycznymi aspiracjami: nowy system ekonomiczny, usprawniając gospodarkę i racjonalizując wy- 250 5 Wielkie socjalistyczne osiedla mieszkaniowe często bywały określane „slumsami rozwiniętego socjalizmu" - do pewnego stopnia trafnie. 6 Znowu wypada zastrzec: abstrahując od jakości dóbr i usług. 7 Wyposażenie gospodarstw domowych w takie dobra, jak TV, radio, samochody, wodę bieżącą itp. jest niemal na poziomie krajów wysoko rozwiniętych, podczas gdy PKB według parytetu siły nabywczej na głowę stanowi zaledwie około 40% średniej dla krajów Unii Europejskiej. BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI miana handlową8, miał zlikwidować niedobory rynkowe i tym samym umożliwić wszystkim chętnym nabycie wreszcie wszystkich pożądanych dóbr, i to odpowiedniej jakości. Nierealistyczna percepcja możliwości gospodarczych kraju i wynikające z niej wysokie aspiracje konsumpcyjne dawały zresztą o sobie znać w wypowiedziach liczących się polityków pierwszego okresu zmian; sam Lech Wałęsa obiecywał w krótkim czasie „drugą Japonię". Potoczne złudzenia znajdowały więc wzmocnienie w politycznych obietnicach. Warto zauważyć, że tego rodzaju oczekiwania występowały jeszcze silniej w byłej NRD. Z jednej bowiem strony, z powodów politycznych konsumpcja była tam znacząco dofinansowywana- aspiracje startowały więc z jeszcze wyższego poziomu. Z drugiej strony, osiągnięcie standardu życia Niemiec Zachodnich wydawało się wręcz automatyczne w sytuacji zjednoczenia kraju, szczególnie w obliczu poczucia słuszności moralnych roszczeń. Jak się zdaje, konsumpcyjne „przegrzanie" cechuje w znacznie mniejszym stopniu Czechy i Węgry. Można więc powiedzieć, że pierwszym elementem postaw wobec zmiany systemowej były wynikające ze specyfiki „drugiego świata" nierealistyczne aspiracje konsumpcyjne. W połączeniu z długim okresem braków na rynku przyczyniły się one do niezwykłego boomu konsumpcyjnego, rola którego, z kolei, w „przegrzaniu" gospodarki (a więc efekt zwrotny na gospodarkę) jest dobrze znana. . . ..... 1.2. Brzydkie kaczątko Europy Mówiąc o cieniach przeszłości, nie sposób ominąć problem „narodowej duszy". Nie idzie tu jednak o rejestr przywar i zalet, ale o wciąż obecne w polskim dyskursie ramy interpretacyjne, które zdecydowałam się nazwać „syndromem brzydkiego kaczątka"9. Owe ramy interpretacyjne to naturalnie romantyzm - kluczowa pozycja nie tylko w intelektualnym kształtowaniu młodych pokoleń10, lecz także w dyskusjach toczonych przez czołowych polskich intelektualistów. Romantyzm prowadzi nas natychmiast w stronę kompleksu Europy i problemu „cywilizacji, jakiej Polacy potrzebują"11. Europa Zachodnia zawsze stanowiła dla Polski punkt odniesienia, czy to pozytywny, czy negatywny, szczególnie od momentu, kiedy Polska zaczęła wyraźnie tracić znaczenie gospodarcze, a następnie polityczne. Resentyment polskich elit wobec Zachodu powołał do życia teorię „przedmurza chrześci- 8 Bądź wręcz, jak się słyszało, kładąc kres systematycznej „grabieży" na rzecz biedniejszych krajów obozu RWPG. ; -: . : .. ;?• 9 Idzie mi tu o „postać" ze znanej baśni Andersena. 10 Mickiewicz, i ogólnie romantyzm, zajmują w programach szkolnych wciąż centralne miejsce jako szczytowe osiągnięcia polskiej literatury. 11 Por. na ten temat znakomitą książkę Jerzego Jedlickiego (2002). ' 251 ANNA GIZA-POLESZCZUK 252 jaństwa", ideę mesjanizmu - konieczne jako podstawy legitymizacji naszych roszczeń do wsparcia politycznego oraz uznania za pełnoprawnego partnera. Chęć „zasłużenia się" Europie -jak choćby przez znaczący udział w kampaniach napoleońskich - przynosiła na ogół dodatkowe resentymenty: zwykle bowiem dostawaliśmy w zamian niewiele, bądź zgoła nic. Prowadziło to do mniej lub bardziej wyraziście wyartykułowanego przeświadczenia, że Europa, która - jak się potocznie uważało - „sprzedała nas w Jałcie" Stalinowi, jest (była?) nam coś winna. Inaczej mówiąc, „martyrologia polskiego narodu", do dziś pokutująca w zbiorowej świadomości, jest w jakiejś mierze zabarwiona moralnym roszczeniem do nagrody. Lub - odwołując się do przyjętej metafory - „brzydkie kaczątko", dziobane i odpychane, niewinni cierpiące, czeka na wielki dzień rozpoznania i uznania w nim łabędzia. Drugim, obok roszczeniowego, efektem kompleksu „położenia geograficznego" jest poczucie, wyraźnie obecne przynajmniej wśród elit, przynależności do kręgu kultury i cywilizacji europejskiej (chrześcijańskiej). Odniesienie porównawcze, według którego ludzie oceniają swoje położenie, ulokowane jest na zachód, a nie na wschód czy południe od Polski. Polacy zawsze mieli poczucie, że przysługuje im, niejako na mocy tożsamości kulturowej, ten sam standard życia, który mają ludzie na Zachodzie. Europejskie aspiracje dodatkowo wzmocniły konsumpcyjny pęd charakterystyczny dla pierwszego okresu zmiany systemowej w Polsce. Obrona czy demonstracja statusu stanowią dość trwały element polskiej kultury - wywodzący się z czasów historycznych nakaz „zastaw się, a postaw się", dziś przybiera postać kupowania na kredyt samochodu zachodniej marki. '" " " " ?' " Kompleks Europy wiąże się z jednym jeszcze istotnym wymiarem polskiej transformacji: stanowi potencjalnie czynnik alienacji elit. To bowiem właśnie dla nich europejskość jest problemem i wyzwaniem, a ocenianie społeczeństwa z perspektywy własnych aspiracji prowadzi do paternalizmu czy wręcz morali-stycznej agresji: „przypadkowe społeczeństwo" przynosi elitom wstyd w oczach cywilizowanego świata. W przebiegu transformacji znajdujemy mnóstwo przykładów krytykowania „społeczeństwa": za głosowanie na Staną Tymińskiego („stan trzeciej Polski"), za pogrom Cyganów w Mławie, za niedostatecznie liczne stawianie się do wyborów, za bierność (słynna akcja „Jesteśmy wreszcie w naszym własnym domu - nie siedź, nie czekaj, pomóż"). Rozczarowanie własnym narodem należy zresztą również do naszej tradycji: wśród powszechnie dyskutowanych cech narodowych zdecydowanie przeważają negatywne. Syndrom „brzydkiego kaczątka" ma również istotne znaczenie dla ram postrzegania zmiany systemowej: wyznaczał odniesienie dla aspiracji oraz budował oczekiwania wobec Europy, zarówno w sensie materialnym (pomoc, inwestycje), jak i kulturowym - akceptacji Polski jako kraju cywilizowanego, pełnoprawnego członka rodziny. Innymi słowy, brzydkie kaczątko powinno znaleźć należne sobie miejsce wśród łabędzi. BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI - T ? 1.3. Powierzchowna modernizacja Przez powierzchowną modernizację rozumiem, najogólniej rzecz ujmując, przejęcie pewnej formy zachowania czy pewnej praktyki bez związanych z nią postaw i wartości. Dobry przykład stanowi tu kwestia równouprawnienia kobiet w powojennej Polsce - głównie w sferze pracy oraz praw politycznych. Walka kobiet o prawo do pracy oraz prawo wyborcze w krajach Zachodu trwała dziesiątki lat. Istotne są tu trzy fakty. Po pierwsze, proces ten siłą rzeczy wiązał się ze stopniową zmianą postaw - i to nie tylko samych kobiet, lecz także mężczyzn12. Jednocześnie, wraz ze stopniowym otwieraniem się dla kobiet rynku pracy, przedefiniowaniu ulegały ich role, tożsamość, percepcja kobiet jako „rodzaju" (gender). Po drugie, walka reprezentowała dążenia samych kobiet, a przynajmniej ich części. Rozwiązania prawne w pewnej więc mierze odpowiadały ich dobrze wyartykułowanym potrzebom i interesom. Po trzecie, walka o równouprawnienie (lub przynajmniej „uprawnienie") rozgrywała się w nowoczesnym społeczeństwem przemysłowym, które było już w swych najistotniejszych wymiarach zmodernizowane. W przeciwieństwie do tego, Polska przedwojenna była krajem w zasadzie rolniczym, z przewagą ludności mieszkającej na wsi i żyjącej zgodnie z tradycyjnymi wartościami; silnie patriarchalny charakter cechował rodzinę chłopską. Walka o prawa kobiet miała dość krótkie tradycje (w Polsce rozbiorowej prawa kobiet schodziły na dalszy plan wobec problemu niepodległościowego) i bardzo ograniczony zasięg. Równouprawnienie kobiet pojawiło się więc po wojnie jako odgórna decyzja polityczna, w kontekście bardzo tradycyjnej percepcji ról męskich i kobiecych, podziału ról w rodzinie, czy ogólnie definicji „rodzaju" (gender). Wyzwolona kobieta trafiła zatem na rynek pracy w sytuacji, kiedy od strony psychologicznej ani ona, ani jej partner nie mieli zgodnych z nową sytuacją wartości i postaw. Stąd też, przy pozornej (powierzchownej) nowoczesności związków partnerskich, zachowywały one zdumiewający cudzoziemców patriarchalny charakter. Ekonomiczne równouprawnienie kobiet nie zmieniło podziału ról w rodzinie: prowadzenie gospodarstwa domowego, wychowanie dzieci, dbanie o dom pozostały wyłączną domeną pracujących na dwa etaty przedstawicielek płci żeńskiej. Jednakże ich gwałtowne wejście na rynek pracy w połączeniu z niskimi zarobkami mężczyn oraz ich niższym poziomem wykształcenia (na poziomie szkoły średniej z maturą) zaburzyło stosunki między „rodzajami". Trudno jest bowiem zachować patriarchalny autorytet mężczyźnie, którego żona zarabia niemal tyle samo, pracuje w bardziej prestiżowym zawodzie, a w dodatku oprócz pracy zawodowej dba o dom (por. Marody, Giza-Polesz-czuk 2000). 12 Warto tu przypomnieć wsparcie, jakiego swej żonie - i całemu ruchowi - udzielił John Stuart Mili, i to na płaszczyźnie filozoficzno-logicznej, a nie tylko politycznej. 253 ANNA GIZA-POLESZCZUK Owa pozorna modernizacja przy niezmienionych, dość tradycyjnych postawach i zachowaniach dała się zauważyć w wielu dziedzinach życia: sferze planowania rodziny, stosunku do pracy czy przeważających modelach wychowania dzieci. Tradycyjne postawy i zachowania nie tylko nie uległy zmianie, lecz wręcz zostały wzmocnione i zakonserwowane. Kolejnym elementem składającym się na specyfikę polskiego wejścia w transformację systemową był więc niedostatek nowoczesnych postaw i wartości przy pozorach życia w zmodernizowanym społeczeństwie przemysłowym. Nie tylko polski przemysł okazał się nowoczesny jedynie powierzchownie; wtórny tradycjonalizm cechował również ludzi. „Kapitał ludzki", z którego byliśmy tak dumni, lokuje nas dość daleko od rozwiniętych krajów Europy, do której aspirujemy, a nasza produktywność jako pracowników przedstawia się źle nie tylko w porównaniu ze średnią w Unii Europejskiej, ale nawet w porównaniu ze średnią w krajach kandydujących do Unii Europejskiej. 254 1.4. Niedostatek realizmu O niedostatku realizmu w ocenie gospodarczego potencjału kraju oraz w ustanawianiu standardu aspiracji konsumpcyjnych pisałam w poprzednim paragrafie. Tu idzie mi o dodatkowy wymiar: brak realizmu w samoocenie. Mit „od pucybuta do milionera" - w Stanach Zjednoczonych rysujący nieograniczone możliwości kariery dla jednostek twórczych, przedsiębiorczych i wytrwałych - w socjalizmie przybrał postać niekwalifikowanej równości czy też identyczności: „zglajszachtowania". Podkopane zostały lub skompromitowane wszelkie tradycyjnie uznane roszczenia do wyższej społecznej wartości (prestiżu): wykształcenie, kultura osobista, wyrobienie, urodzenie (por. Giza--Poleszczuk 1991). Jednocześnie przestały - lub nie zaczęły - funkcjonować rzeczowe, zobiektywizowane kryteria oceny jednostek, jak choćby system testowy w szkołach. W konsekwencji, jednostki nie dysponowały jasnym zestawem kryteriów, według których mogły określić swoją wartość -jako uczniów, obywateli, pracowników czy po prostu ludzi. Co więcej, system, w którym ludzie funkcjonowali, stał się często tak absurdalny i jawnie „na niby", że trudno było poważnie traktować swoje w nim działania oraz ich efekty jako sprawdzian rzeczywistych umiejętności. W tej sytuacji było łatwo zachować dobre sampoczucie i wysoką samoocenę. Niepowodzenie zawsze dawało się złożyć na karb niesprzyjających okoliczności lub czynnika ludzkiego, politycznego czy po prostu zewnętrznego: jak w starym dowcipie, kiedy to jąkała skarży się znajomemu, że nie przyjęli go na spikera w radiu tylko dlatego, że jest bezpartyjny. Jednocześnie nabrały wartości różne zupełnie przypadkowe „zasoby" jednostek, w żadnym stopniu niezwiązane z kryteriami merytokratycznymi. Znajomości w sklepach, wolny czas, przedsiębiorczość na miarę i w skali handlowych wypraw do Berlina BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI Zachodniego - wszystko to dawało poczucie własnej wartości, choćby dlatego, że mogło istotnie poprawić sytuację życiową jednostki. Można więc sądzić - i jest to kolejny element ważący na wejściu w zmianę systemową, że Polacy cechowali się brakiem realizmu w ocenie swojej „wartości" na różnych rynkach, w ocenie swoich możliwości poradzenia sobie z nową sytuacją oraz zasobów, którymi dysponują- łącznie z zasobami finansowymi. 1.5. Niedostatek instytucji Społeczeństwo polskie wielokrotnie opisywane było jako „federacja grup pierwotnych" (Nowak 1979), jako przestrzeń „amoralnego familizmu" (Tar-kowska, Tarkowski 1990) czy „żywiołowego indywidualizmu" (Narojek 1986). Podstawową bowiem cechą okresu PRL (choć nie tylko, podobna sytuacja miała miejsce pod niemiecka okupacją [Wyka 1984] i w czasach rozbiorów) było dystansowanie się jednostek wobec wszystkich instytucji i organizacji o charakterze publicznym, poza Kościołem. Sfera publiczna należała do „onych" -była więc obca, sztuczna, zakłamana i narzucona. W konsekwencji, nie postrzegano jako moralnie nagannego naruszania instytucjonalnych reguł, łamania przepisów czy obracania ich na swoją korzyść. Ten sposób traktowania dobra wspólnego nieźle wpisuje się w tradycję historyczną, celnie nazwaną przez jednego z historyków liberum conspiro. Odrzucenie instytucji ma jednak jedną ważną implikację, trafnie dostrzeżo ną i opisaną przez Winicjusza Narojka (1986): polskie społeczeństwo bynaj mniej nie było kolektywistyczne. Wprost przeciwnie: cechował je właśnie wspomniany wyżej „żywiołowy indywidualizm". Lojalności wobec grup pier wotnych towarzyszył praktykowany na szeroką skalę i moralnie akceptowany free riding w sferze publicznej. Można sądzić, że wpadanie w pułapki społecz ne13 było w PRL codzienną rzeczywistością, szczególnie w obliczu niewydol ności instytucji publicznych. Skądinąd, żywiołowy indywidualizm również dobrze wpisuje się w polską tradycję historyczną. ),;i" :u r • 1.6. Z czym po złote runo? Spróbujmy podsumować kluczowe, naszym zdaniem, czynniki wyznaczające polski start w nową rzeczywistość. Podstawowy wydaje się brak realizmu w połączeniu z wysokimi aspiracjami konsumpcyjnymi, oczekiwaniami co do roli, jaką powinny odegrać we wspieraniu polskich reform kraje zachodnie, oraz poczuciem, że Polska wreszcie powraca na właściwe sobie miejsce w wiel- 13 Używam tego pojęcia w znaczeniu przyjętym w teorii gier, gdzie oznacza ono sytuację, kiedy racjonalne motywy jednostkowych działań prowadzą do uzyskiwania przez wszystkich zainteresowanych wypłat mniejszych niż w przypadku kooperowania. 255 ANNA GIZA-POLESZCZUK ???,•-'??'. kiej rodzinie krajów europejskich. W sferze działań jednostkowych, istotnym elementem był niedostatek nowoczesnych postaw i umiejętności, towarzyszący nierealistycznej ocenie własnych możliwości, zasobów i kompetencji. I wreszcie, „żywiołowy indywidualizm" w postaci^ree ridingu zderzyć się musiał z racjonalnym indywidualizmem wolnego rynku. Warto też w tym miejscu podkreślić, że brak realizmu prowadził do skrócenia perspektywy czasowej oraz umasowienia nadziei na sukces w nowej rzeczywistości. W pierwszym okresie po roku 1989 większość Polaków sądziła, że skoro jesteśmy w zasadzie bogatym krajem wykształconych ludzi, kulejącym tylko za sprawą złego systemu zarządzania i uwikłania w nieodpowiednie sojusze, to osiągnięcie dobrobytu jest kwestią kilku lat. Sprzyjało to konsumpcji „ponad stan", a tym samym przegrzaniu gospodarki. Umasowienie nadziei, z kolei, również wynikało z nierealistycznego poczucia równości szans - wydawało się, że wszyscy skorzystamy na zmianie ustroju. I istotnie, w pierwszym etapie korzyści odczuwane były powszechnie i demokratycznie: pełne sklepy, brak kolejek. Prędko jednak pojawili się pierwsi sfrustrowani przedstawiciele niedoszłej klasy średniej i bezrobotni przedstawiciele byłej przodującej klasy społecznej - robotnicy. Polska transformacja jest pełna paradoksów: robotnicy walcząo kapitalizm, partie prawicowe wywodzą się ze związków zawodowych, a największym społecznym poparciem i zaufaniem cieszy się prezydent, który zrobił polityczną karierę w PZPR. Sytuacja, w jakiej znalazła się Polska i Polacy dziś, była trudna do przewidzenia w roku 1989 - a miało być tak pięknie... . 256 ; ; ?.?.,.,?-? 2. LEKCJA REALIZMU: POLSKA 1989-2003 Podstawowym chyba uczuciem, które towarzyszy dziś Polakom, jest niepewność. Nie idzie tu tylko o niepewność pracy, choć wraz z rosnącym współczynnikiem bezrobocia powiększa się również proporcja ludzi, którzy lękają się utracić pracę bądź nie są pewni, czy uda im się ją zdobyć. Malejąca frekwencja w wyborach także wskazuje na niepewność - w zasadzie nie wiadomo, czym się kierować, oddając głos, a głos pojedynczego obywatela wydaje się coraz mniej ważny: jak gorzko zauważył pewien emeryt w poczekalni u lekarza, nie można już nawet pójść ze skargą do sekretarza komórki partyjnej. Wzrasta poczucie zagrożenia przestępczością- a więc niepewność co do sprawności policji i wymiaru sprawiedliwości, nie wspominając już o utracie zaufania do innych ludzi. Nader często zdarza się też nam odczuwać negatywne stany emocjonalne, a nastroje - po pełnych nadziei latach spektakularnego wzrostu gospodarczego - wyraźnie zniżkują. Masowe poparcie dla reformy systemowej należy już zdecydowanie do przeszłości, a po okresie mobilizacji większość społeczeństwa wycofuje się w życie prywatne. BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI Ten stan rzeczy nie jest jednak niczym szczególnym. Jeśli przyjrzeć się innym krajom, które powoli włączają się w globalny system gospodarczy - nie tylko krajom postsocjalistycznym, ale Hiszpanii czy Portugalii, radzimy sobie wcale nie najgorzej. Komentatorzy zagraniczni oceniają nas znacznie lepiej niż my sami (por. Economist 2001). Można wręcz usłyszeć głosy, że stan „nie-normalny"charakteryzował Polskę wczesnych lat dziewięćdziesiątych; teraz przypominamy raczej pacjenta, który po okresie wysokiej gorączki i ostrym kryzysie powoli dochodzi do siebie -jest osłabiony i ma może nieco za niską temperaturę, ale dobre rokowania14. Naturalnie, pesymizm i niepewność mają rzeczowe podstawy - ponad połowa ludności Polski żyje poniżej mimnimum socjalnego, bezrobocie dotyka niemal 20% ludności czynnej zawodowo, a pokolenie wyżu demograficznego z lat siedemdziesiątych i okresu stanu wojennego z lękiem patrzy na kurczący się rynek pracy. Dodatkowym jednak czynnikiem generującym negatywną ocenę sytuacji w Polsce są zawiedzione nadzieje, niezrozumienie przyczyn własnego losu oraz brak umiejętności radzenia sobie w nowych okolicznościach. Polska bieda na masową skalę jest zjawiskiem nowym15, przyrost ludzi dotkniętych biedą dokonuje się gwałtownie, a ponadto obejmuje tych, którzy w minionej epoce cieszyli się przeciętnym statusem materialnym. W przypadku Polski mamy więc raczej do czynienia z procesem gwałtownego zbiednie-nia dużych grup społeczeństwa, co ma ogromne konsekwencje dla sposobu, w jaki ubóstwo jest przeżywane, interpretowane oraz „rozgrywane" w znaczeniu strategii życia w sytuacji niedoboru środków materialnych. Dla osób, które poprzednio żyły na przyzwoitym poziomie, bieda niezawiniona i niepojęta jest rzeczą nie tylko niesprawiedliwą, lecz także wstydliwą. Do całkiem realnych przyczyn obniżonego sampoczucia należy jednak dodać te, które wiążą się z oczekiwaniami co do skutków zmian systemowych oraz postrzeganiem własnych możliwości odniesienia sukcesu czy przynajmniej poradzenia sobie w nowej sytuacji. Niepewność i poczucie zagubienia rodzą się na gruncie niezrozumienia, co się właściwie stało, jak do tego doszło oraz jak to się skończy. 2.1. W poszukiwaniu nowej tożsamości, ? czyli „wyżej głowy nie podskoczysz" Zmiana systemowa była postrzegana jako otwarcie możliwości działania dla wszystkich. A skoro -jak pisałam wcześniej - poprzedni system pozwalał każdemu wierzyć we własne możliwości i kompetencje, to w zasadzie wszyscy mogli optymistycznie myśleć o przyszłości. Polityczna retoryka tamtego 14 Wypowiedź Hanny Gronkiewicz-Waltz na spotkaniu z pracownikami Unilever Polska, maj 2002. 15 Bieda czasów PRL pojawiała się w innym kontekście: na mniejszą skalą, relatywnie mniej głęboka, bez kłującego w oczy bogactwa i otoczenia pełnego dóbr i pokus. 257 ANNA GIZA-POLESZCZUK okresu dodatkowo utwierdzała ludzi w przeświadczeniu o niegraniczonych możliwościach działania: wystarczyło chcieć, wykazać inicjatywę działania i ciężko pracować; wszak byliśmy w końcu w naszym własnym domu. Ujmując rzecz nieco metaforycznie, można rzec, że wszyscy „zostali powołani" i przystąpili do gry. Gry, w której wszyscy czuli się kompetentni, wszyscy byli przekonani, że dysponują jakimiś atutami i wszystkim wydawało się, że znają reguły. Warto również podkreślić, że jej uczestnicy mieli, wyniesione z przeszłości, fałszywe poczucie bezpieczeństwa. W minionym systemie jedynie działania opozycyjne w sferze polityki oraz pospolite przestępstwa przynosiły rzeczywistą karę. Za zwykłą niefrasobliwość czy nieefektywność w socjalistycznym państwie opiekuńczym nie czekała żadna kara. W gruncie rzeczy - pominąwszy okres stalinowski - ludzie w przeszłości rzadko ponosili negatywne konsekwencje swoich działań, a nawet jeśli, to w ostateczności zawsze można było odwołać się do jakiejś instancji. Trudno było więc im przyjąć do wiadomości, że można kogoś eksmitować z mieszkania, odłączyć prąd, zająć mienie za niespłacanie kredytu - powszechnie było przekonanie: „Przecież nie mogą (zwolnić z pracy jedynego żywiciela rodziny, wyrzucić na bruk wielodzietnej rodziny itp.)". Jeśli uznać, że życie w PRL toczyło się na niby, to po roku 1989 ludzie zaczęli boleśnie zderzać się z rzeczywistością. W różnych wymiarach życia zaczęły się pojawiać „metryki"16 umożliwiające realną ocenę wartości rozmaitych obiektów. I tak, polska gospodarka, skonfrontowana z zachodnim systemem gospodarczym i włączona w jego obieg, okazała się znacznie mniej nowoczesna i wydolna, niż się to wcześniej wydawało. Jakość wykształcenia Polaków, z której tak bardzo byliśmy dumni, postawiona została pod znakiem zapytania po opublikowaniu wyników międzynarodowych badań nad funkcjonalnym analfabetyzmem. Produktywność naszych pracowników wypada mizernie w porównaniu ze średnią dla krajów Unii Europejskiej. Złudzenia, które poprzedni system pozwalał nam w sobie pielęgnować, zaczynają pryskać - nie jesteśmy tak piękni, zdolni i bogaci, jak to nam się zdawało. Okazało się też, że kredyt trzeba spłacać pod groźbą utraty mienia, z mieszkania wyeksmituje się nawet wielodzietne rodziny - i nie ma instancji, na pomoc której można liczyć. Można zatem powiedzieć, że spośród wielu powołanych niewielu zostało wybranych. W miarę upływu czasu gra okazała się dość ekskluzywna: w rzeczywistości nie wszyscy dysponowali jakimiś atutami, nie wszyscy byli równie kompetentni, a reguły okazały się inne, niż sądzono. Paradoks polega jednak na tym, że to właśnie jest normalne, choć wszyscy wyobrażali sobie normalność zupełnie inaczej; i na tym, że to teraz właśnie żyjemy tak, jak nas na to stać17. 16 Termin „metryka" używany tu jest w zwykłym znaczeniu, to jest na określenie systemu pomia rowego, umożliwiającego porównywanie różnych obiektów według tego samego kryterium. 17 Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na fakt, że choć produktywność pracy w Polsce jest niższa niż w Czechach i na Węgrzech, to przeciętne płace są u nas wyższe. Czyżbyśmy więc nadal 258 żyli (zarabiali) ponad stan? BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI Polacy nie od razu - i na pewno nie do końca - zdali sobie sprawę z konsekwencji, jakie ma dla nich zmiana kontekstu działania jednostek oraz zmiana otoczenia funkcjonowania państwa. Jak pisałam wcześniej, początkowo wydawało się, że wystarczy kilka lat, aby osiągnąć poziom rozwoju i standard życia krajów wysoko rozwiniętych, oraz że poprawa w tym zakresie obejmie wszystkich. Dziś wielu zdaje już sobie sprawę, że nie tylko oni, ale może nawet ich dzieci nie zaznają dobrodziejstw zmiany systemowej; wiadomo również, że przy aktualnym tempie wzrostu gospodarczego potrzebujemy niemal 100 lat, żeby dogonić Europę. Krótko mówiąc, uświadomiliśmy sobie, że „wyżej głowy nie podskoczysz". Jest rzeczą zrozumiałą, że przyjęcie do wiadomości i pogodzenie się z reali styczną oceną własnej wartości jest psychologiczne bolesne. Mówimy tu wszak o ludziach, którzy przez wiele lat sprawnie funkcjonowali w społeczeństwie, nie otrzymywali żadnych negatywnych sygnałów co do swoich kompetencji, a nawet przeciwnie - cieszyli się uznaniem i szacunkiem. Parafrazując znany cytat18, „dopóki nic nie robisz, jesteś świetny". ^-- v 1 Niepewność, pesymizm, poczucie krzywdy i rozgoryczenia, a nawet dopatrywanie się działania ukrytych wrogich sił są w tej sytuacji całkowicie zrozumiałe. Niewykluczone, że stwierdzana w badaniach tęsknota za czasami socjalizmu wyraża w dużej mierze żal za utraconym poczuciem własnej wartości. Nowa rzeczywistość nie tylko zachwiała podstawami samooceny i dobrego samopoczucia Polaków: przyniosła również niepewność co do własnej tożsamości. W czasach socjalizmu byliśmy narodem zza żelaznej kurtyny i to w zasadniczym stopniu określało zarówno naszą autopercepcję, jak i postrzeganie nas przez innych. Wzbudzaliśmy zainteresowanie właśnie jako „ludzie stamtąd", owiani - szczególnie od czasów pierwszej Solidarności i stanu wojennego, romantyczną legendą. Takie ramy percepcji były zresztą charakterystyczne nie tylko dla zwykłych ludzi, lecz także dla przedstawicieli nauk społecznych - szkoła „polskologiczna" w polskiej socjologii niewątpliwie powstała w odpowiedzi na międzynarodowe zapotrzebowanie na informacje i „teorie" społeczeństwa socjalistycznego. ? *:" :.,.'- Postrzeganie Polski i Polaków przez pryzmat doświadczenia socjalistycznego i walki o obalenie ustroju nasiliło się jeszcze po roku 1989. Właśnie Polska - a w szczególności jej symbole w postaci Lecha Wałęsy i papieża -postrzegana była jako kraj, który zapoczątkował rozpad imperium radzieckiego. Dziś pamięć o tamtych wydarzeniach zbladła, Lech Wałęsa funkcjonuje na marginesie życia politycznego, a Polska przestała być obiektem szczególnego zainteresowania jako wschodzący rynek czy laboratorium społeczne. Proces zjednoczeniowy dodatkowo odzierają z romantyzmu - w jego perspektywie jest ona po prostu zwykłym krajem, gdzie niektóre rzeczy funkcjonują „nor- 18 A także, „dopóki milczysz, jesteś filozofem". 259 ANNA GIZA-POLESZCZUK . malnie", czyli zgodnie ze standardami, a niektóre zdradzają poważne dysfunkcje. Pytanie o to, co to właściwie znaczy być Polakiem trzeba postawić sobie od nowa19. Jedynym stałym punktem samookreślenia wydaje się papież i religia - nie jest jednak do końca jasne, co dla naszej tożsamości narodowej oznacza katolicyzm. Podobna niepewność zaznacza się w sferze tożsamości społecznej. Niezależnie od niskiego stopnia akceptacji propagandowej frazeologii w okresie PRL, dość łatwo pozwalała ona jednostkom na identyfikację ich społecznej przynależności - robotniczej, chłopskiej bądź inteligenckiej. Po roku 1989 ten typ dyskursu o społecznych zróżnicowaniach został zastąpiony pojęciami stratyfi-kacyjnymi. Szczególnie często mówiło się o klasie średniej jako tej, która ma być jednocześnie efektem i promotorem rozwoju gospodarki rynkowej. Nie jest jednak do końca jasne, czym charakteryzuje się klasa średnia - szczególnie, jeśli mamy na uwadze współczesną klasę średnią w krajach wysoko rozwiniętych, a nie tę XIX-wieczną, złożoną z drobnych kupców i przedsiębiorców. Nowy język, jak się zdaje, nie przyjął się w potocznej percepcji podziałów społecznych; można też zauważyć, że stare kryteria wciąż dają o sobie znać. Nawiązując do metafory „brzydkiego kaczątka", można byłoby powiedzieć, że Polacy, którzy przez wiele lat uważali się za łabędzia przypadkowo pływającego ze stadkiem kaczek, mają teraz prawdziwy problem z określeniem swojej tożsamości. Kaczka czy łabędź? A może coś zupełnie innego? 2.2. Odczarowanie świata Max Weber opisywał przemiany dokonujące się w społeczeństwach Zachodu począwszy od XVII wieku jako zachodzący w różnych sferach życia proces racjonalizacji - odczarowywaniania świata przez nadanie mu wymierności. Zegary zobiektywizowały i uwspółmierniły czas; pieniądz zobiektywizował i uwspółmiernił wartość towarów; biurokracja zobiektywizowała i uczyniła wymiernymi (przez odniesienie do przepisów) przebieg działań w organizacji. Przemiany zachodzące w Polsce po roku 1989 w dużym stopniu przypominają taki właśnie proces odczarowania świata. Świat był bowiem zaczarowany w dwóch przynajmniej znaczeniach. Po pierwsze, rzeczywistość była w dużej mierze właśnie niewymierna - pieniądze były w istocie „biletami Narodowego Banku Polskiego", państwo było niedoformali-zowane20, zniszczone zostały podstawy roszczeń do społecznego prestiżu, co utrudniało jednostkom określenie swojej wartości, a instytucje działały w spo- 260 19 W zasadzie w dyskursie elit intelektualnych nie pojawiły się żadne nowe kategorie ujmowania tożsamości Polaków; osią organizującą rozważania jest w dalszym ciągu romantyzm; i choć jest rzeczą oczywistą, że tradycja i historia są fundamentalne dla zrozumienia, kim jesteśmy, polskie zwrócenie w przeszłość wydaje się wręcz kompulsywne. 20 Termin ten używam tu w znaczeniu, jakie nadała mu Jadwiga Staniszkis (1989). BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI sób mało przypominający zasady racjonalnej organizacji. Upłynnienie złotów ki, wprowadzanie gospodarki rynkowej, restrukturyzacja przedsiębiorstw stano wią elementy pozwalające zobiektywizować kryteria oceny, racjonalnie kalku lować konsekwencje swojego działania, a także ujawnić jego koszty. ' Po drugie, w perspektywie owego „życia na niby" magicznego blasku nabierał świat z drugiej strony żelaznej kurtyny. Wartość zagranicznej waluty - za kilkaset dolarów można było kupić mieszkanie w Warszawie - była niebotyczna. Fakt, że ludzie w tamtym świecie zarabiali po kilka tysięcy marek czy dolarów miesięcznie, pobudzał wyobraźnię, szczególnie jeśli nie uwzględniło się realnej siły nabywczej takich zarobków na normalnym rynku. Różnica jakościowa między produktami zachodnimi i zgrzebnymi wytworami rodzimego przemysłu była równie uderzająca. Dodatkowy czynnik kreujący mity o zachodnim raju stanowiły migracje. Zachód jawił się nie tylko jako oaza dobrobytu, lecz także racjonalności i sprawności działania. Bliższy wgląd w niedostępny wcześniej świat pozwolił zrewidować owe fantastyczne wyobrażenia. Odczarowanie świata dokonuje się w tych właśnie dwóch wymiarach. To, że Polacy zaczęli się liczyć z rzeczywistością, widać najwyraźniej w sferze najbardziej bodaj podstawowej - zachowań demograficznych. Spadek skłonności do zawierania małżeństw i ich odraczanie oraz spadek dzietności poniżej progu prostej reprodukcji są w świetle uznanych teorii całkowicie zrozumiałą reakcją na podniesienie kosztów zarówno (wczesnego) małżeństwa, jak i wychowania dzieci. Dla ludzi młodych kwestią podstawową jest zabezpieczenie sobie dobrej, przyszłościowej pozycji na rynku pracy - a to oznacza wydłużenie okresu inwestycji w siebie i swoje kompetencje. Tym, z kolei, młodym ludziom, którzy mająproblemy ze znalezieniem pracy, brakuje materialnych podstaw założenia rodziny. Kolejną sferą, w której wyraźnie widać próby racjonalnej adaptacji do wymogów rzeczywistości, jest edukacja. Wskaźnik scholaryzacji na poziomie wykształcenia wyższego przekroczył wielkość 40%, co lokuje nas na średnim dla krajów Unii Europejskich poziomie. Jeśli do tego dodamy rozwój szkolnictwa niepublicznego na poziomie podstawowym i średnim - a oznacza on intensywny wysiłek finansowy rodziców dążących do lepszego „zainwestowania" w przyszłość dziecka - wszelkiego rodzaju kursy, szkoły językowe, to pęd Polaków do zyskania lepszych, dających większe szansę kompetencji należy uznać za imponujący. Nie dysponuję danymi na temat racjonalizacji zachowań w sferze pracy, ale zapewne i tam - a może tam szczególnie - ma ona miejsce. Z całą pewnością ludzie skłonni są dziś ponosić znacznie większe koszty po to, by utrzymać pracę lub po to, by awansować. Zaangażowanie w pracę jest szczególnie wy raźnie widoczne w nowoczesnym segmencie rynku - zjawiska wypalenia i syn drom pracoholizmu stają się codzienną rzeczywistością gabinetów psychote rapeutycznych. ?.?'?,-. ?.!;???!<:? ?^::.,r:-r;,-.fl - i-y/T,--::-, 261 ANNA GIZA-POLESZCZUK. Jedyną właściwie dziedziną, w której „wielkie otrzeźwienie" nieco słabiej daje o sobie znać, jest konsumpcja. Biorąc pod uwagę proporcję gospodarstw domowych obciążonych kredytem oraz długie okresy, kiedy wzrost popytu był większy niż wzrost produktu krajowego, można sądzić, że Polacy wciąż mają tendencję do życia ponad stan. Trzeźwieniu przeciwdziałają w tym wypadku dwa czynniki, o których będzie jeszcze mowa. Pierwszym jest tendencja do obrony standardu życia - szczególnie w obliczu jego zagrożenia. Jak pokazują badania, pod naciskiem trudności finansowych Polacy w pierwszym rzędzie starają się ograniczać wydatki stałe (telefon, elektryczność), nie rezygnując od razu z drobnych luksusów. Czynnikiem drugim jest dokonująca się restruktu ryzacja społeczeństwa: zmiana relatywnej pozycji poszczególnych warstw i jed nostek. Wydaje się, że styl konsumpcji również i w Polsce pełni funkcję czyn nika straty filcującego - zgodnie z teorią dystynkcji społecznej Pierre'a Bourdieu. O trafności tej tezy świadczyć może choćby fakt, że w ramach portfela zaku pów rozróżnia się dobra „pokazowe" (budujące status, demonstrowane pu blicznie) oraz „używane za kulisami" - i oszczędza się na tych drugich, nie na tych pierwszych. , u;,: , , Można by nawet pokusić się o kontrowersyjne stwierdzenie, że wskaźnikiem „odczarowania świata" jest spadek politycznej mobilizacji. Porównanie Polski z krajami rozwiniętej demokracji pod względem proporcji osób korzystających z czynnego prawa wyborczego nie wypada najgorzej - to raczej masowy udział jest fenomenem wymagającym wyjaśnienia. Podobne „otrzeźwienie" dokonuje się w wymiarze stosunku do świata zachodniego. Zmienił się profil zagranicznych migracji: o ile w czasach PRL, szczególnie w okresie po wprowadzeniu stanu wojennego, do pracy lub na stałe wyjeżdżały osoby cechujące się relatywnie wysokim wykształceniem21, o tyle dziś mamy do czynienia z typową migracją „za chlebem" osób o niższej pozycji społecznej. Sporo Polaków decyduje się na powrót: najwyraźniej dla osób z „górnej półki" rynku pracy Polska oferuje obecnie lepsze możliwości pracy i zarobków, nie wspominając już o ulokowaniu w hierarchii stratyfika-cyjnej. Po upłynnieniu złotówki i urealnieniu cen zagraniczne zarobki dramatycznie straciły swoją wcześniejszą wartość. Zachodnie produkty również w dużej mierze utraciły swój blask. Kupiony w PEWEX-ie proszek Omo istotnie prał zauważalnie lepiej niż różnego rodzaju Polleny22. Dziś, przy zmianie kontekstu i ogólnym podniesieniu jakości również polskich towarów, ta różnica nie jest już tak uderzająca. Pewną rolę w procesie odczarowania zachodnich produktów odegrał też masowy, słabo kontrolowany import bezpośrednio po roku 1989. Trafiło wówczas do Polski wiele 262 21 W latach 1981-1986 traciliśmy rocznie tyle samo osób z wyższym wykształceniem, ile wyno siła roczna liczba absolwentów opuszczających polskie uniwerstytety. 22 Pollena - proszek produkowany przez kilka zakładów w Polsce, występował w trzech posta ciach, zależnie od temperatury prania (Pollena 30, Pollena 60, Pollena 90). BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI zachodnich towarów o niskiej jakości, a nawet przeterminowanych. Na rynkach wielu towarów obserwujemy tendencję konsumentów do przerzucania się na produkty tańsze, polskie lub o polskiej nazwie (wiele spośród nich w rzeczywistości produkują koncerny zagraniczne - na przykład Dosia, lxi czy Winiary) w myśl reklamowej formuły: ,jeśli nie widać różnicy - to po co przepłacać?". Zmienił się też polityczny kontekst postrzegania Europy, głównie za sprawą kwestii naszego akcesu do Unii. Polacy mają okazję zapoznać się z różnorodnymi opiniami na ten temat - często niezwykle skrajnymi, a więc tym bardziej nagłaśnianymi przez media. Kraje zachodnie przestały być postrzegane wyłącznie przez pryzmat dobrobytu i demokracji; pojawił się dodatkowy wymiar ich racjonalnych, politycznych i gospodarczych interesów. 2.3. Wielkie przyspieszenie, czyli bieg przed karetą Okres przed rokiem 1989 odbieraliśmy jako życie w tempie mozolnym i powolnym, dość nudne i szare, choćby z uwagi na fakt ograniczonych alternatyw spędzania czasu, a do tego zdecydowanie brzydkie i szorstkie. Rok 1989 nie tylko przyniósł zmiany, ale w dodatku przyniósł je w imponująco szybkim tempie. Nie idzie zatem tylko o to, że zmieniło się nasze życie - ale o to, że zmieniło się jego tempo. To, co zajęło krajom zachodnim lat 50 - od końca II wojny światowej do roku 1989, pojawiło się u nas w większości w ciągu lat dziesięciu. I nie mam tu na myśli kwestii ekonomicznych, ale styl życia i standardy konsumpcji. Produkty, które były stopniowo wprowadzane na rynek w krajach zachodnich w trwającym lata wyścigu konkurencyjnym, u nas zostały wprowadzone w zasadzie w ciągu pierwszych pięciu lat transformacji. Od niezróżnicowanego proszku do prania „do wszystkiego" zostaliśmy w ciągu kilku lat przeprowadzeni przez całe spectrum zdobyczy przemysłu chemicznego: osobny proszek do tkanin białych i kolorowych; proszek z systemem TAED do prania białych rzeczy w niskich temperaturach; proszek z aktywnym tlenem, inteligentnymi molekułami, podwójnym systemem aktywnych enzymów... W istocie jednym susem przeskoczyliśmy od rynku podstawowych, genetycznych towarów do wysoce skomplikowanego rynku z masą subtelnie różniących się marek23. W równie przypieszonym trybie albo skokowo - z pominięciem szczebli pośrednich - wprowadzone zostały elementy stylu życia, konsumpcji, rozrywki czy po prostu funkcjonowania w świecie w innych dziedzinach. Znakomitego przykładu dostarcza tu skokowy wzrost liczby średniej klasy samochodów zachodnich marek: w połączeniu ze stanem polskich dróg oraz nawykami kierowców przyniosło to znaczące zwiększenie liczby wypadków. Użyta przeze 23 Słowo „marka" było początkowo utożsamiane głównie z samochodami - nie istniało pojęcie marki pasty do zębów albo wybielacza. 263 ANNA GIZA-POLESZCZUK 264 mnie metafora biegu przed karetą oddaje ten właśnie stan rzeczy: przejmowanie w przyspieszonym trybie wzorów i narzędzi bez odpowiednio rozwiniętej infrastruktury oraz postaw. Wielkie przyspieszenie dotyka również standardów estetycznych. Ostatnie lata przyniosły uderzającą zmianę kolorytu codziennego życia: świat stał się po prostu ładniejszy, bardziej przyjazny oraz przyjemniejszy zmysłowo. Ulice, budynki, a także wnętrza mieszkań i domów podlegają gruntownej renowacji. Ludzie ubierają się bardziej kolorowo, starają się dbać o siebie i swoje najbliższe otoczenie; sklepy są nie tylko pełne towarów, lecz także ładniejsze. Zmiany systemowej doznajemy zmysłowo - choćby za sprawą pachnących mydeł, szamponów, które nie wyżerają oczu, miękkiego papieru toaletowego. Zmiana wrażliwości estetycznej ma zarówno źródła kulturowe, symboliczne, jak i rzeczowe. Z jednej bowiem strony, Polska otworzyła się na masową kulturę zachodnią oraz - co może ważniejsze - została zalana reklamami. Właśnie reklama i kultura popularna dostarczają wzorców i modeli wyglądu oraz zachowania. Zadbani mężczyźni Gillette, piękne modelki L'0real, eleganckie i czyste kuchnie oraz łazienki z reklam Ajaxa stają się ikonami godziwego standardu życia oraz właściwej samoprezentacji. W połączeniu ze wspomnianym wcześniej kompleksem „brzydkiego kaczątka" wytworzyło to silną presję na inwestowanie w wygląd swój i swojego otoczenia (w tym członków rodziny). Do owej potrzeby zbudowania właściwego wizerunku odwoływało się w reklamach sporo producentów: „Jeśli to ma być białe, to musi być Vizir"; „Jeśli dobry masz gust, to znasz już ten smak"; „Jesteś tego warta"; „Oto król jest majonezu". Być może, pewną rolę w owym pędzie do ulepszenia ekspresji siebie odegrała również, przynajmniej u starszego pokolenia, tęsknota za odzyskaniem godności: socjalizm był zdecydowanie brzydki, szorstki i nieprzyjazny. Z drugiej natomiast strony, pojawił się czynnik jak najbardziej rzeczowy: rozrost sektora usług, w którym wygląd (samoprezentacja) pracownika ma kluczowe znaczenie; wyśrubowane standardy narzucały tu w pierwszym okresie firmy zagraniczne24. Zmienił się również kontekst, narzucając nowe standardy wrażliwości estetycznej. W pachnącym, czystym i eleganckim sklepie boleśnie zaczynamy zauważać nasze brudne buty albo tłuste włosy. Pojawia się też wyraźna presja społeczna na dbanie o siebie, swoje zdrowie i „fitness" (sprawność fizyczną)25. Również i w sferze autoprezentacji „biegniemy przed karetą": upiększanie naszych domów oraz otaczanie się prestiżowymi przedmiotami okupione jest 24 Choć nie jest pewne, czy istotniejszej roli nie odgrywała tu raczej wyobraźnia polskich pracow ników: znajomi „ekspaci" z firm zagranicznych często w rozmowach ze mną wyrażali zdumienie, że polscy pracownicy przychodzą do biura ubrani niemal wyjściowo, a kobiety do tego w pełnym maki jażu i starannej fryzurze; może tak po prostu wyobrażaliśmy sobie wówczas wymogi pracy w nowo czesnym biurze? 25 Ten element zachodniej kultury Winicjusz Narojek (1982) niezwykle trafnie określił jako „syn drom społecznej ekspozycji". BRZYDKIE KACZĄTKO EUROPY, CZYLI POLSKA PO CZTERNASTU LATACH TRANSFORMACJI kredytami, a pod efektownym makijażem kryją się często zaniedbane zęby i brudne panzokcie. W sposób oczywisty zmieniła się wartość i sposób użytkowania czasu. Dla jednych czas pracy wydłużył się niepomiernie i zyskał wartość, dla innych czas stracił rynkową wartość i pojawił się w nadmiarze. Warto jednak podkreślić mniej oczywistą przyczynę obkurczenia się czasu: wzrosła mianowicie niepomiernie różnorodność sposobów, na jaki można go spędzić, nawet jeśli wziąć pod uwagę jedynie liczbę dostępnych kanałów telewizyjnych. Podobnie przyrosła ilość sposobów wydawania pieniędzy. To, że mamy poczucie ciągłego niedoboru czasu oraz pieniędzy wjakiejs mierze wynika właśnie z owego nieproporcjonalnie szybszego wzrostu alternatyw ich spożytkowania. We wszystkich sferach życia odczuwamy natłok bodźców, zagęszczenie alternatyw, między którymi trzeba dokonać wyboru, a przez to - narastającą presję czasu. Wielkie przyspieszenie sprawia, że tracimy oddech. A tyle jeszcze trzeba zrobić! 2.4. Dwa w jednym, czyli społeczeństwo dwóch wektorów Najbardziej rzucającym się w oczy trendem charakteryzującym polskie społeczeństwo jest jego „dwuwektorowość". Z jednej bowiem strony, kształtuje się Polska nowoczesna, kosmpolityczna, dobrze zarabiająca, podróżująca po świecie. Z drugiej - coraz silniej ujawnia się Polska zostająca w tyle: tradycyjna, wiejska, zmarginalizowana. Podróż między Warszawą a wioską z terenów północno-wschodniej Polski przypomina podróż w czasie. O istnieniu dwóch wektorów rozwoju świadczy wiele wskaźników - struk turalne i regionalne zróżnicowanie biedy oraz bezrobocia, wzrost nierówno- mierności w dystrybucji dochodów, zróżnicowanie wskaźnika scholaryzacji dla młodzieży z różnych środowisk, współczynniki migracji wewnętrznych. Istotne jest to, że wszystkie te fakty układają się w podobny wzór. Można łatwo zauważyć, że szansę znalezienia się w Polsce zmierzającej z dużą pręd kością naprzód lub przeciwnie, relatywnie odsuwającej się w przeszłość, zwią zane są z kilkoma wyraźnymi czynnikami. *<;"- ? -?::??