Dziennikarstwo od kuchni Wydanie I Redakcja: Andrzej Niczyperowicz © TS Wydawnictwo Tomasz Szukała 2001 Wszelkie prawa zastrzeżone Niniejsza książka nie może być w całości lub w części powielana, reprodukowana czy przechowywana w zbiorach komputerowych bez zgody wydawcy. Korekta: Magdalena Wójcik Projekt i opracowanie graficzne okładki: Grzegorz Bąkowski, Wojciech Bąkowski i Aleksandra Gerlach Rysunki: Grzegorz Bąkowski Druk: ABEDIK - Poznań ISBN 83-913463-0-7 Skład i łamanie: TS Wydawnictwo Tomasz Szukała 60-802 Poznań, ul. Wojskowa 19/11 tel. 0-602 731 621 fax (0-61) 868 88 00 tswydawnictwo@wp.pl I Spis treści czyli składniki Andrzej Niczyperowicz Lidia Zakrzewska Barbara Kozłowska Romasz Czamański Tomasz Miarecki Zdzisław Beryt Kamilla Placko-Wozińska Andrzej Niczyperowicz Wiesław Kot Grzegorz Bąkowski Milena Kochanowska Romana Brzezińska Zbigniew Długi Małgorzata Rybczyńska Małgorzata Derwich Jacek Sobczak Stanisław Zakrzewski Paweł Biedziak Tomasz Szukała Bibliografia - Wstępniak 5 -Informacja 7 -Depesze 25 - Artykuł publicystyczny 41 -Komentarz 49 -Recenzja 63 -Wywiad 71 - Felieton 81 -Reportaż 95 Dowcip rysunkowy 111 Dział łączności z czytelnikami 125 Rzecznik prasowy 135 Dokumentacja prasowa 147 Radio 155 Telewizja 165 Prawo prasowe 177 Etyka dziennikarska 215 Dziennikarstwo śledcze 235 Produkcja gazety 241 Polecane książki i publikacje 273 Wstępniak czyli sposób przyrządzenia To książka nie tylko dla dziennikarzy i adeptów tej trudnej profesji. Znajdą tu wiele nowych wskazówek także pracownicy public relations, rzecznicy prasowi firm i instytucji państwowych oraz każdy copywriter dbający o to, aby jego praca była efektywniejsza. Poznacie tu sekrety sztuki pisania, przepisy na informacje, artykuły, wy- wiady, felietony, komentarze, polemiki, recenzje i reportaże. „Dziennikar- stwo od kuchni" uczy pisania do prasy, przygotowania audycji radiowych i programów telewizyjnych. Porozmawiamy o dziennikarstwie śledczym, dow- cipie rysunkowym w gazecie i o dokumentacji prasowej. Pomyślimy wspólnie o granicach swobody autorów oraz wydawców, 0 meandrach prawa autorskiego i prasowego, o kodeksie etycznym ludzi pióra, mikrofonu, kamery. Być może lektura tej książki zainspiruje powsta- nie nowych tytułów, a w istniejących pomoże lepiej zorganizować prace redakcyjno-edytorskie. Smakowite potrawy przygotował zespół doświadczonych dziennikarzy I naukowców Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa oraz Wyższej Szkoły Umiejętności Spo- łecznych w Poznaniu. Sądzę, iż autorzy dotychczasowych hitów wydawni- czych: „Warsztatów Młodzieżowych Wszechnic Dziennikarskich", „ABC dziennikarstwa" oraz „ Abecadła dziennikarza" i tym razem nie zawiodą waszych oczekiwań na dobry, napisany prostym językiem przewodnik po świecie mediów. Dziękuję recenzentom, którzy „Dziennikarstwo od kuchni" przeczytali przed drukiem. Doktor Zbigniew Bajka z Ośrodka Badań Prasoznawczych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, doktor Mieczysław F. Rakowski, długoletni redaktor naczelny „Polityki", obecnie kierujący miesięcznikiem „Dziś" oraz redaktor Andrzej Skworz, szef miesięcznika „Press" - udzielili nam kilku fachowych wskazówek, które dodały smaku naszym przepisom. Andrzej Niczyperowicz Dziękujemy: D Autorom, którzy w tę książkę włożyli wiele pracy i lata doświadczeń. Specjalne podziękowania dla mecenasów publikacji: Q Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu; Q Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Poznaniu; Q Prasie Poznańskiej sp. z o.o. wydawcy „Gazety Poznańskiej"; Andrzej Niczyperowicz Tomasz Szukała Lidia Zakrzewska Po pierwsze Informacja LIDIA ZAKRZEWSKA Sekretarz redakcji „Gazety Poznańskiej", wykładowca Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Poznaniu Lidia Zakrzewska G Gatunek dziennikarski to pewien sposób konstruowania tekstu dzienni- karskiego według skodyfikowanych reguł. Podobnie jak utwory lite- rackie zostały podzielone na: dramat, epikę, lirykę, tak i w dziennikarstwie linia podziału tekstów ze względu na funkcję przebiega między informacją a publicystyką. Pierwsze mają informować o faktach, drugie je oceniać, komentować, wyjaśniać. Około 70-80 procent wszystkich publikowanych w prasie tekstów zalicza się do informacji. Jej definicje zamieszczane w literaturze przedmiotowej na ogół niewiele się różnią. Q Informacja to czyste i proste, mniej lub bardziej szczegółowe sprawo- zdanie z faktu (inaczej sytuacji, akcji, myśli, opinii) należące do jak naj- bardziej bezpośredniej teraźniejszości. D News to dokładne, bezstronne sprawozdanie z ważnych faktów jakie- goś współczesnego wydarzenia, które jest interesujące dla czytelników. Q Informacja to bezstronny, rzeczowy, dokładny opis lub sprawozdanie z faktu, stanu, dziejącej się teraźniejszości, w miarę potrzeby uwzglę- dniające ciąg przyczynowo-skutkowy. Dwie z zacytowanych definicji akcentują słowo „bezstronny", czyli obiek- tywny przekaz. Tymczasem nie ma obiektywnej informacji. Sama selekcja wiadomości i źródeł, do których dotarł dziennikarz, jest subiektywna - zale- ży od jego wiedzy, doświadczenia, światopoglądu, czasu, którym dysponuje oraz wielu innych czynników, nie mających nic lub niewiele wspólnego z obiektywizmem. Subiektywna jest konstrukcja tekstu. Autor podejmuje decyzję, co dla danego tematu jest najważniejsze, a co mniej ważne. Decyduje o formie tekstu: notki, sygnału, relacji eta, często też o tytule i śródtytułach. Od nie- go zależy, od jakiego faktu zacznie opisywać zdarzenie i jak to zrobi - jakie- go słownictwa będzie używał. Język informacji może dać bowiem czytelni- kowi złudzenie obiektywizmu lub odwrotnie - nacechowany emocjonalnie zasugeruje postawę, jaką należałoby, według autora, przyjąć wobec opisy- wanego zjawiska, użyty w tekście wywoła określone i oczekiwane przez piszącego emocje. Słownictwo w języku polskim we wspomnianym kontekście dzieli się na trzy grupy - konotowane pozytywnie, negatywnie oraz emocjonalnie obojęt- ne (np. pociecha - bachor - dziecko; urzędnik - biurokrata; samochód - ma- luszek«dot. fiata 126 p»). Subiektywizm informacji wyraża się również w zabiegach formalnych - wytłuszczeniach, wyborze czcionki czy wybiciach. Informacja Zadaniem dziennikarza jest zatem pisanie w takiej formie, by czytelnik miał przynajmniej złudzenie obiektywizmu - czyli ostrożność w doborze słów, unikanie (!) prób komentowania opisywanych zdarzeń. Komentarz zawsze winien być wyraźnie oddzielony od samej informacji formalnie (np. inny krój pisma, czasem tytuł) i stylistycznie (np. słownictwo nacechowane emocjonal- nie, forma budowy zdań bezpośrednia, osobista). I na koniec istotna uwaga - autor informacji, co gwarantuje mu prawo prasowe, może ukryć swoje na- zwisko pod kryptonimem, inicjałami. Komentarz natomiast zawsze powinien być sygnowany pełnym imieniem i nazwiskiem autora. Typy informacji Informacje, ze względu na źródło, dzieli się na: własne, agencyjne i nade- słane. Dwie pierwsze (własne i agencyjne) dzielą się na: proste i rozwinięte. Do informacji prostej pierwszej zalicza się: sygnał, news, wzmiankę, zapo- wiedź (zajawkę), notatkę. Do drugiej: relację (sprawozdanie, streszczenie), artykuł informacyjny, reportaż. Tu zastrzeżenie. Wielu autorów literatury fachowej reportaż przesu- wa już do publicystyki i nie wyodrębnia w ramach artykułu: artykułu informacyjnego i publicystycznego. Tu taki podział został dokonany. Trudno bowiem długi tekst informacyj- ny, wielowątkowy i wielopłaszczyznowy, o charakterystycznym języku i kon- strukcji zaliczyć do sprawozdania lub typowej publicystyki. Jest to swego ro- dzaju hybryda, którą z powodów wymienionych niżej wyodrębniono pod na- zwą artykułu informacyjnego. Informacja nadesłana to: list, komunikat urzędowy. Prawo Prasowe, roz- dział 6, art. 34 i 35, reguluje zasady publikowania informacji nadesłanej. Sygnał, flesz To najkrótsza informacja. Z reguły dotyczy ważnego wydarzenia poli- tycznego, społecznego, kulturalnego, sportowego lub osoby powszechnie znanej. Często jedno łączy się z drugim. Typowym sygnałem jest jedno-, dwuzdaniowa informacja w serwisach radiowych. Może składać się tylko z dwóch wyrazów, np. „upadł rząd" lub „chory Jelcyn". Z reguły chwilę później sygnał zostaje rozbudowany o dodatkowe fakty i przeradza się w notatkę lub informację rozszerzoną. W prasie z reguły sygnał zbudowa- ny jest z minimum jednego zdania. Dzieje się tak z prostego powodu - sygnał prasowy ma zawsze tytuł, a zawartą w nim informację musi rozbu- dować tekst. Dlatego trudno wyobrazić sobie sygnał prasowy zbudowany w ten sposób: 10 Lidia Zakrzewska Upadł rząd - tytuł Upadł rząd - tekst Ale już dopuszczalne i praktykowane jest: Upadł rząd - tytuł Wczoraj o godz. 21.30 prezydent przyjął dymisję gabinetu Jerzego Buzka. - tekst W jakiej sytuacji prasa ogranicza się do jednozdaniowej informacji? Jedy- nym powodem są (przynajmniej teoretycznie) względy techniczne - godzina druku. Kiedy dziennikarz dowiaduje się o ważnym wydarzeniu, redakcja chce jak najszybciej powiadomić czytelnika. W jakiej formie to zrobi - decyduje czas. Zdarza się, że dla jednego zdania o dużej randze redaktor podejmuje decyzję o wymianie płyty w drukarni, już w trakcie druku gazety. Gdyby tego nie zro- bił, czytelnik dostałby informację spóźnioną o dwa dni. Oczywiście w następ- nym wydaniu (tu prasa przegrywa z mediami elektronicznymi) redakcja za- mieści informację rozszerzoną, uzupełnioną również o wątki poboczne. Sygnały jednozdaniowe w prasie pojawiają się bardzo rzadko. Z reguły zawierają dwa, trzy zdania i około 15-20 wyrazów. News Określenie krótkiego tekstu informacyjnego w prasie zostało przejęte z ję- zyka dziennikarzy radiowych i telewizyjnych. Janina Fras w „Dziennikarskim warsztacie językowym" przytacza listę cech zdarzeń nadających się na tema- ty dobrych, skutecznych newsów, sporządzoną już w latach 60. przez duń- skich badaczy. Według nich wydarzenia powinny być: Q wyjątkowo wielkie lub gwałtownie nasilające się, D krótkotrwałe, Q zachodzące pomiędzy wydaniami serwisu informacyjnego, Q jednoznaczne, nie wzbudzające wątpliwości przy ocenie, Q znaczące, ważne dla odbiorcy, D zgodne z oczekiwaniami (przewidywane lub pożądane), O nagłe i niespodziewane, Q powtarzalne (podobne do znanych odbiorcy z przeszłości), Q kontrastujące w zestawieniu z wiadomościami: poprzedzającą i nastę- pującą, D dotyczące państw ważnych politycznie, D dotyczące elit społecznych, O spersonalizowane (ze wskazaniem osoby - sprawcy), Q negatywne. Informacja 11 Wiadomo, jakie cechy winien mieć news. Czym zatem jest? Informacją o ważnym, dotąd nie upublicznionym fakcie, który dotyczy osoby powszech- nie znanej lub zdarzenia ze sfery życia politycznego, gospodarczego, społecz- nego, kulturalnego, sportowego (najczęściej konotowanego negatywnie). Mówiąc jeszcze prościej - SENSACJĄ, wydarzeniem, którego nikt się nie spodziewał. News w praktyce został sprowadzony do informacji o fakcie zaskakują- cym, często o zabarwieniu negatywnym, budzącym emocje wśród czytelni- ków. Z zacytowanej listy Duńczyków kryteriami kwalifikującymi zdarzenie do rangi newsa w prasie polskiej są szczególnie: zdarzenia negatywne, wyjąt- kowo wielkie, nasilające się, nagłe i niespodziewane, dotyczące państw waż- nych politycznie, spersonalizowane. W prasie trudno o newsy. W konkurencji z radiem i telewizją media dru- kowane nie mają szans. Teoretycznie. W praktyce tylko od mobilności dziennikarzy, bez względu na to, gdzie pracują, zależy, czy zdobędą newsa. O ile w mediach ogólnopolskich rzadko się zdarza, by gazety wyprzedziły stacje radiowe czy telewizyjne, o tyle w mediach lokalnych nie jest to już takie oczywiste. Wystarczy posłuchać lokalnych serwisów, by przekonać się, że newsowe wiadomości są żywcem cytowane, bez podania źródła, z lokalnych gazet. Wzmianka Wzmianka w swej formie jest odmianą newsa. Jej treścią jest pojedynczy fakt, pojedyncze wydarzenie, stan rzeczy. Różnica między jedną a drugą in- formacją polega na tym, że fakt opisany we wzmiance nie posiada cech cha- rakterystycznych dla newsa (patrz: lista Duńczyków). Typowymi przykłada- mi tej formy są skrótowe przeglądy wydarzeń, kroniki policyjne etc. Zajawka, zapowiedź Zajawki zamieszczane są na pierwszych stronach pism. Ich rolą jest za- chęcenie czytelnika do przeczytania tekstu, którym redakcje chcą się po- chwalić, który uważają za najlepszy w numerze, ważny, interesujący etc. Za- jawki pełnią rolę wewnętrznej reklamy. Opatrzone są z reguły tym samym ty- tułem co zapowiadany tekst i streszczają jego treść. Czasem są tylko cytatem akapitu, zdania. Notatka Wzmianka uzupełniona o dodatkowe wiadomości o fakcie głównym i sy- gnalizująca fakty poboczne przeradza się w notatkę. Notatka jest najbardziej rozbudowaną informacją prostą. 12 Lidia Zakrzewska Depesza agencyjna Z serwisu informacyjnego Polskiej Agencji Prasowej (PAP) korzystają prawie wszystkie większe redakcje dzienników i mediów elektronicznych. Kupują go również redakcje niektórych tygodników i miesięczników. PAP przygotowuje swój serwis pod kątem faktów politycznych, społecznych, kul- turalnych, ekonomicznych, sportowych z kraju i świata. PAP zawsze wersalikami sygnalizuje temat informacji. Podaje również do- kładną datę i godzinę rozpoczęcia nadawania oraz zakończenia (precyzyjny czas widnieje na początku tekstu i na końcu), zapowiada ważne wydarzenie słowem PILNE. Kolejne wersje tego samego zdarzenia numeruje cyframi arabskimi. Przy wersalikowym sygnale zapowiada rodzaj informacji. Często informację podstawową uzupełnia synteza, analiza, kalendarium, wywiad, ko- mentarze specjalistów z danej branży. O jakości pracy dziennikarzy PAP krążą różne opinie. Najbardziej kryty- kowany jest język - suchy, beznamiętny. Cokolwiek by powiedzieć, depesza agencyjna jest jednak wzorem (może nieco sztampowym, ale wymóg czasu usprawiedliwia tę niedoskonałość) formy konstrukcyjnej. Ma zawsze prawi- dłowo zbudowany lid i korpus. Poszczególne akapity konsekwentnie stano- wią zamknięte całostki i czytając od góry w dół - dotyczą coraz mniej waż- nych spraw. Dlatego depeszowiec może w nagłej sytuacji bez stresu ciąć informację agencyjną od końca, nie tracąc sensu i nie gubiąc przy okazji najistotniejszych faktów. Relacja, sprawozdanie, streszczenie Relacja (inaczej sprawozdanie lub streszczenie) jest opisem pewnych zda- rzeń w określonym czasie, których dziennikarz był świadkiem. Janina Fras w „Dziennikarskim warsztacie językowym" rozdziela relację od sprawozda- nia. (...) W sprawozdaniu przedstawia się zdarzenie, które już zostało zakończo- ne (np. zjazd jakiejś organizacji) lub trwa (np. sprawozdanie z procesu). Spra- wozdanie będzie zawierać opisy (np. uczestniczących w wydarzeniu osób), streszczenia (np. wystąpień zjazdowych), odniesienia porównawcze (np. do po- przednich zjazdów). Warto nie utożsamiać sprawozdania z relacją, choć potocz- nie się to czyni. Relacja (zwłaszcza uzupełniona lub nawet zastąpiona określeniem „na żywo") to wypowiedź dziennikarza (tzw. komentatora) w czasie bezpośre- dniej transmisji z przebiegu jakiegoś wydarzenia, przede wszystkim w radiu i telewizji. (...) Moim zdaniem, różnica jest tak subtelna i mało znacząca w praktyce, że rozgraniczanie obu wypowiedzi mija się z celem. Maria Nagajowa w „Kształceniu języka ucznia w szkole podstawowej" daje taką definicję: (...) sprawozdanie odtwarza przebieg pewnych wyda- Informacja 13 rżeń i towarzyszących im okoliczności, tak, jak one miały się naprawdę w rzeczywistości, reprezentuje myślenie typu wyobraźniowego. Stopień wni- kania w wewnętrzne zależności i związki przedstawianych spraw jest w sprawozdaniu stosunkowo mały. Piszący na ogół mówi o wydarzeniach i faktach w ich najbardziej zewnętrznych przejawach, pisze o tym, co wi- dział i jak widział. Nie bada głębiej przedstawionych spraw, nie roztrząsa, nie dochodzi do ich sedna, nie argumentuje. Stąd wypowiedź ma charak- ter rzeczowo-sprawozdawczy, czemu odpowiada składnia mało zintelektu- alizowana, przeważają zdania pojedyncze rozwinięte i złożone współrzę- dnie (...). Trudność w pisemnym ukształtowaniu - twierdzi Nagajowa - nie leży więc w zebraniu materiału, bo ten podsuwa samo życie, lecz w wyselekcjo- nowaniu tego materiału, podkreśleniu jednych faktów, pominięciu drugich, ułożeniu ich w tok chronologiczny lub celowo przedstawiony, dobraniu od- powiednich środków językowych (...). [Za Stanisławem Bortnowskim, War- sztaty dziennikarskie, W-wa 1999]. Dziennikarz może relacjonować proces sądowy, mecz tenisowy, obchody święta niepodległości, strajk górników, protest mieszkańców, posiedzenie rady miejskiej, rozróbę nastolatków w trakcie koncertu etc. Jak bardzo jedna relacja z tego samego wydarzenia może się różnić od drugiej, wystarczy prześledzić dwie, trzy gazety z konkretnego dnia. Przy- czyn może być wiele. Pierwsza to kwestia zastosowanego języka, druga - inaczej rozłożone akcenty (dla jednego sprawozdawcy ważne są inne fakty niż dla drugiego), trzecia - dziennikarz faktycznie uczestniczył w opisywa- nym zdarzeniu, inny zaś mógł je poznać w sposób pośredni (spisał relację zasłyszaną). Relacje nie muszą i nie powinny być nudne. Można je pisać barwną, po- toczną polszczyzną, cytując wypowiedzi uczestników, lub pięknym literackim językiem. Cała umiejętność polega na dostosowaniu stylu do opisywanego tematu. Trudno sobie wyobrazić relację ze zjazdu kombatantów opisaną językiem ulicznego żuła, lub odwrotnie - opis rozróby na koncercie topowego zespołu językiem z „wysokiej półki". Sprawozdanie często „zabija" sztampa językowa, bo tu najłatwiej o sche- mat i gotowy szablon stylistyczny. Dziennikarz przytacza „książkę telefo- niczną", dokładnie wyliczając, kto był na danej uroczystości, zaczynając oczywiście od najważniejszych gości, potem sadzi okrągłe zdania typu „wy- mieniono doświadczenia na temat produkcji papieru" lub „radni zastana- wiali się nad problemami bezpieczeństwa" i tak naprawdę czytelnik dalej nic nie wie, a tekst poza tym że ukazał się w gazecie, nie wniósł nic nowe- go i niczemu nie służy. 14 Lidia Zakrzewska Sylwetka Sylwetka prezentuje osobę. Ma wiele wspólnego z życiorysem, choć nie do końca, nigdy bowiem nie jest kompletnym biogramem. Z reguły impul- sem do jej napisania staje się jakieś wydarzenie - nominacja na stanowisko; prestiżowa nagroda; sukces na gruncie naukowym, gospodarczym, kultural- nym etc; kontrowersyjna wypowiedź; udział w aferze; itp. Sylwetka nie jest wolna od ocen, stąd trudno uznać ją za gatunek czysto informacyjny. Znala- zła się w grupie podgatunków, ponieważ mimo wszystko bliżej jej do infor- macji niż do publicystyki. Artykuł informacyjny Artykuł informacyjny wymyka się klasycznej budowie informacji. Je- go konstrukcja nie przypomina odwróconej piramidy. Akapit pierwszy, drugi i kolejne podporządkowane są głównemu tematowi. Dziennikarz chce przekazać jak najwięcej faktów - nie zwraca więc uwagi na względy formalne, nie bawi się w efektowne zakończenie. Często taki tekst dosłow- nie „urywa się", brakuje mu puenty. I trudno się dziwić - z reguły temat artykułu informacyjnego jest tak ważny i rozległy, że nie sposób zamknąć go klamrą. Z reguły też opisywana sprawa jeszcze trwa, dlatego nie moż- na jej sensownie podsumować. Autor pisząc artykuł informacyjny, porzu- ca zasadę wychodzenia od najważniejszego faktu, bo wszystkie są równie ważne - podporządkowane jednemu mianownikowi, np. katastrofie okrę- tu nuklearnego. Ważne jest zatem miejsce, czas, przyczyny, skutki. Waż- ni są ludzie, którzy zginęli, ich rodziny. Ważni są ci, którym udało się prze- żyć, i to, co się z nimi dzieje. Ważna jest pomoc, jaką zamierzają udzielić wszystkim poszkodowanym rząd i organizacje charytatywne. Istotne są telefony kontaktowe, gdzie zainteresowani mogą dowiedzieć się szcze- gółów, aktualna lista osób, które prawdopodobnie były na okręcie, kon- takt z ambasadą itp. Zasada hierarchizacji ustępuje miejsca chaosowi, a wszystko służy jedne- mu celowi - jak najwięcej jak najszybciej przekazać. Artykuł nie respektuje zasady wynikania czy dopełniania. Opiera się na równoległości zdarzeń i fak- tów. Składa się z jakby w pośpiechu napisanych, krótkich, telegraficznych no- tek. Ich kolejność jest dowolna - można je rozszerzać, skracać, przestawiać bez szkody dla całości. Ta ostatnia uwaga dotyczy również budowy akapitów - czasem nie są spójne, jednotematyczne. Również język podlega tej samej regule. Zdania są krótkie, pojedyncze, czasem dwukrotnie złożone podrzędnie. Styl relacji pozbawiony retoryki. W tekście dominują fakty - nazwiska, miejscowości, godziny, szczegóły zdarzeń. Dla uwiarygodnienia relacji piszący cytuje dosłownie wypowiedzi Informacja 15 świadków (zachowuje charakterystyczne słownictwo), skracając je do mi- nimum. Artykuł informacyjny o takim charakterze zazwyczaj dotyczy wydarzenia głęboko poruszającego opinię publiczną, którego przez mnogość faktów o du- żym ciężarze gatunkowym nie sposób zbudować według tradycyjnego sche- matu, gdy trzeba je zmontować z wielu relacji agencyjnych. Płynie zatem jak wartka rzeka, chłonąc wszystko, co przyniesie czas. Podstawowe reguły budowania informacji Reguła pierwsza Informacja powinna odpowiadać na kilka pytań: Kto?, Co?, Gdzie?, Kie- dy?, Jak?, Dlaczego? Z jakim skutkiem? Dlaczego właśnie na takie pytania? Otóż opisując jakikolwiek fakt, autor posługuje się zwykłą logiką i... gramatyką. Zdarzenie ma zawsze swego bo- hatera (podmiot), który cos zrobił (orzeczenie lub równoważnik), w jakimś miejscu, czasie i z jakiegoś powodu (okoliczności zdarzenia). Każde zdarze- nie ma swój początek, przebieg i skutek, czyli okoliczności poprzedzające, trwające i następujące. Prawidłowo napisana informacja powinna je uwzglę- dniać, choć nie zawsze wszystkie i nie zawsze w podanej kolejności. Klasyczne pytania informacji wyprzedzają dziennikarstwo - takie zdanie powtarzają jeden za drugim autorzy podręczników dla dziennikarzy. Piszą też, że wymienia je Cyceron w traktacie „O inwencji" oraz że spotykamy je w łacińskim zestawieniu pytań jako warunków spowiedzi szerszej: Quis, qu- id, ubi, ąuibus, amillis, cur, ąuomodo, ąuando (kto?, co?, gdzie?, z czyją po- mocą?, dlaczego?, jak?, kiedy?). Normatywne poetyki renesansowe, na przykład angielskie, podawały na- wet wierszyki mnemotechniczne na użytek autorów: Kto?, Co?, Gdzie?, Z jaką pomocą i czyją? Dlaczego?, Jak? i Kiedy? - Wiele rzeczy nam odkryją. Reguła druga Informację buduje się na zasadzie odwróconej piramidy. Najważniejsze fakty powinny się znaleźć na początku, czyli w pierwszym zdaniu, pierwszym akapicie piramidy. Ten akapit nosi nazwę „lidu" (leadu). Lid streszcza, syntetyzuje informację, akcentując ten element, który au- torowi wydał się najważniejszy. W lidzie najczęściej zawarta jest odpowiedź la jedno (z reguły do trzech) z pytań informacji: kto? lub co?, gdzie?, kiedy?, jak?, dlaczego?, z jakim skutkiem? 16 Lidia Zakrzewska „Body", czyli korpus rozszerza, nie powtarzając, informację o fakcie. W kolejnych akapitach dziennikarz dodaje szczegóły zdarzenia, przyjmując zasadę, że te najmniej ważne umieszcza na końcu. Tak zbudowana informacja jest użyteczna również ze względów praktycz- nych. Po pierwsze - czytelnik od razu zostaje poinformowany o najważniej- szej sprawie. Jeżeli fakt go nie zainteresuje lub nie ma czasu, przerzuca wzrok na inną wiadomość. Po drugie - redaktor może, w razie braku miej- sca, wykreślać całe akapity od końca, nie bojąc się, że tekst będzie niezro- zumiały. Język informacji Dziennikarz powinien biegle władać literacką polszczyzną, ale nie musi być literatem. Może poprzestać na dobrym opanowaniu warsztatu językowe- go w obrębie form dziennikarskich - nawet jedynie tych informacyjnych. Wy- starczy, że będzie w swoich tekstach przestrzegał podstawowych zasad współ- działania językowego niezbędnych w komunikowaniu o celach poznawczych (informacyjnych). Zasady te uporządkował H.P. Grice (1977). O ile najważ- niejsza z nich: zawsze dostosuj swą wypowiedź do wspólnie zaakceptowane- go celu i kierunku rozmowy, nazwana przez autora zasadą współdziałania (kooperacji) w komunikowaniu interpersonalnym, dotyczy konwersacji (roz- mowy) i ma zastosowanie np. w wywiadzie dziennikarskim, o tyle pozostałe cztery pragmatyczne zasady nazwane przez Grice'a pobocznymi można od- nieść do każdej sytuacji komunikacyjnej: dziennikarz - odbiorcy (czytelnicy) jego tekstów. Zasady te są następujące: O Zasada ilości: uczyń swój tekst tak informacyjnym, jak to jest wymagane, nie czyń swego tekstu bardziej informacyjnym niż to jest wymagane. D Zasada jakości: c) staraj się, by twój tekst przekazywał prawdę (nie pisz więc tego, o czym sądzisz, że jest fałszywe, ani tego, dla czego nie masz należy- tego uzasadnienia). D Zasada odniesienia (relewancji): d) pisz na temat, nie pisz tego, co dla tematu nieistotne. ? Zasada sposobu: pisz zrozumiale, czyli: * unikaj niejasności wyrażania; * unikaj nie- jednoznaczności, pisz zwięźle i w sposób uporządkowany. Przestrzeganie tych zasad to program podstawowy (program minimum) przy opanowywaniu warsztatu pisarskiego. To, czy dziennikarz uwzględni Informacja 17 twórczy aspekt swego zawodu i zacznie pracować nad pięknem, czyli warto- ścią literacką swoich tekstów, nadaniem im kształtu artystycznego, jest spra- wą indywidualnej decyzji, pracy i... talentu. Rekapitulując, można powiedzieć, że ideałem prasowego pisarstwa jest dokładność, rzeczowość i prostota. Słowa muszą mieć precyzyjne znaczenie, osiągać ekonomię wyrazu, budowa zdania powinna być prosta. Janina Fras w cytowanej już książce pisze: Teksty o funkcji głównie infor- macyjnej powinny być pisane polszczyzną literacką w odmianie oficjalnej, powin- ny być poprawne składniowo, wolne od kolokwializmów, wyrazów nacechowa- nych emocjonalnie i okazjonalizmów. Ważne jest przestrzeganie savoir-vivru - dziennikarz powinien wiedzieć jak, co, gdzie, kiedy, dla kogo wypada lub nie wy- pada napisać. J. Fras ubolewa, że (...) sformułowane tutaj zalecenia nie są dziś przestrze- gane w żadnym z polskich mediów. (...) W języku popularniejszych środków ma- sowego przekazu, w wysokonakładowej prasie obserwujemy dziś dwa zjawiska: upowszechnienie się stylu potocznego i mieszanie stylów. (...) I całe szczęście. Język potoczny jest bowiem językiem czytelnika. Trud- no zaakceptować zdanie: Ustawa ta ma ogromne znaczenie społeczne. Wycho- dzi naprzeciw interesom łudzi pracy. Zwroty podobnego typu składają się na „mowę-trawę" i są najbardziej niebezpieczne dla pióra. Język, zachowując swą precyzję, ekonomię, musi być obrazowy, plastyczny, żywy, pełen dyna- mizmu. A te właśnie cechy spełnia język potoczny. Obrazowość w języku potocznym osiąga się przez konkret. Używając wy- razów oznaczających osoby, zwierzęta, rośliny, przedmioty, słowem wszyst- ko, czego można przy pomocy zmysłów doświadczyć, dziennikarz pisze o świecie, który jego czytelnik dobrze zna, o świecie konkretnym. Obrazo- wości języka sprzyjają też porównania i przenośnie - pozwalają wyjaśnić ab- strakcyjne pojęcia. Natomiast dynamikę nadają tekstowi czasowniki użyte w odpowiedniej for- mie. I znowu nie puste, blade, jak dokonał odkrycia, da się zauważyć, zachodzi Prawdopodobieństwo, ale pełne życia, te, które czytelnik stosuje w codziennym życiu, np. Kowalski za dużo jadł..., a nie: Kowalski za dużo konsumował. A propos czasowników - dziennikarze często mają wątpliwości, czy sto- sować stronę bierną. Teoretycy języka prasy twierdzą, że zawsze, o ile się da, czynną. Strona bierna prawie nie istnieje w mowie potocznej. Zdania zbudo- wane przy jej użyciu są zawiłe, długie. Strona bierna ujmuje rzeczywistość statycznie, zmniejsza dynamikę wypowiedzi, nadaje tekstowi urzędowe brzmienie. Język potoczny eliminuje terminologię fachową, urzędniczą, zwroty zapo- życzone (raczej odczuwane jako zapożyczone). O wszystkim mówi wprost 18 Lidia Zakrzewska (potocznie właśnie bez owijania w bawełnę) i mówi bardzo ekonomicznie (czy- telnik powie strzelał, a nie oddał strzał, wybrali, a nie dokonali wyboru). W mowie potocznej wyrazy, które się łączą, stoją obok siebie. Dziennikarze używają dziwnych konstrukcji, byle je rozdzielić. Piszą widziałem pijącego piwo posła Adamskiego, zamiast widziałem, jak poseł Adamski pił piwo. Piszą również długie zdania pojedyncze albo wielokrotnie złożone. Tymczasem język potoczny kocha zdania krótkie pojedyncze lub najwyżej dwukrotnie złożone, przez co nie jest monotonny. Zdania, później całe akapity, zbudowane z wielu wyrazów usypiają. Krótkie zdanie nie może zawierać więcej niż 12-15 wyrazów. Długie zdania w języku pisanym powinny być poprzeplatane bardzo krótkimi, na przykład dwu-, sze- ściowyrazowymi. I najlepiej będzie, jeżeli zaczną się raz podmiotem, raz oko- licznikiem lub dopełnieniem, innym razem orzeczeniem. Konstrukcja informacji Tytuł, nadtytuł, podtytuł Lid (lead), czyli wstęp, początek tekstu „Body", czyli korpus - część zasadnicza tekstu Na pracę dziennikarza składają się trzy rodzaje czynności, które odpowia- dają trzem kolejnym fazom powstawania końcowego wytworu, czyli wypowiedzi prasowej- pisze Walery Pisarek w „Retoryce dziennikarskiej". Pierwsza czyn- ność to gromadzenie informacji o faktach; druga - selekcjonowanie i porząd- kowanie zebranych informacji; trzecia - pisanie. I tu rodzi się problem. Młody dziennikarz nie zawsze wie, dlaczego i dla kogo pisze. Na pytanie redaktora: a właściwie dlaczego pan o tym pisze - od- powiada: bo mi kazał kierownik. Tymczasem to niezmiernie ważne, by wie- dzieć, dla się kogo pisze, co chce się powiedzieć i dlaczego. Odpowiedź na pierwsze pytanie uświadomi autorowi status adresata tekstu -jego poziom in- telektualny, wyrobienie językowe, wiedzę, zainteresowania, przekonania, zna- jomość realiów codziennego życia. Autor uniknie również uczenie brzmiących wyrazów, zawikłanej składni, abstrakcyjnych rozważań i wszystkiego, czego by nie powiedział swojemu rozmówcy w trakcie luźnej rozmowy przy kawie. Przykładów zapominania o adresacie jest w prasie codziennej mnóstwo. Wy- starczy przejrzeć stałe rubryki w niektórych pismach, np. cykle „porady pra- wne". Język jest tu często tak hermetyczny, że zrozumie go tylko inny pra- wnik. A przecież inny prawnik nie musi tego czytać, on i tak wie. Podobnie rzecz się ma tekstami z dziedziny ekonomii, np. finansów. Dziennikarz zupełnie zapomina, że jego czytelnik nie wie, co to są stopy procentowe, refinansowe. Ma kłopoty z rozróżnieniem dochodu brutto i netto, nie potrafi nawet złożyć Informacja 19 rocznego zeznania podatkowego. Trzeba nie lada sztuki, by o trudnych spra- wach napisać lekki, zrozumiały artykuł. Te same zarzuty można postawić recenzjom. Często krytyk nie pisze dla czytelnika, tylko dla kolegów po piórze. Znowu tekst staje się hermetyczny, przeznaczony dla wtajemniczonych. Odpowiedzi na drugie pytanie, czyli co autor chce powiedzieć, powinien dostarczyć cały tekst. I nie chodzi o ogólnikowe stwierdzenia, ale o konkrety. Pytanie trzecie - po co pisać - wskaże cel. Uświadomienie celu pozwoli odpowiednio wyselekcjonować wiadomości, odrzucić mniej ważne, precyzyj- nie dobrać słowa i zbudować zdania. Tytuły, nadtytuły, podtytuły Tytuł jest najkrótszą formą wstępu. Powinien być dostosowany do rodza- ju wypowiedzi dziennikarskiej - innego tytułu oczekuje się od informacji, in- nego od tekstów publicystycznych. Jest „wizytówką" treści - ma zapowiedzieć tekst, zainteresować i zachę- cić do lektury, prowokować, czasem poinformować o wydarzeniu, wyjaśnić. Wymyśla się go na końcu. Praca nad tytułami najczęściej należy do redak- tora prowadzącego wydanie. On opracowując tekst, często ingeruje w to, co wymyślił autor. W praktyce tytuły są pracą zbiorową. Nad najważniejszym - zamieszczanym na stronie pierwszej - nierzadko myśli zespół ludzi. Jakie powinny być tytuły? Krótkie, jedno-, dwuwyrazowe? Zabawne, aneg- dotyczne? Może poważne, informacyjne? Pytające czy oznajmujące? Zdania czy równoważniki zdań? Na te, i wiele innych pytań trudno, jednoznacznie odpowiedzieć. Jedno- znacznie można tylko stwierdzić, że tytuły powinny być DOBRE, stanowić wi- zytówkę tekstu, zmusić czytelnika, by go przeczytał. Tytuł nie powinien być zbyt ogólny, pasujący do wielu tekstów, nudny, oficjalny, napuszony, pompa- tyczny, pretensjonalny - a takich jest mnóstwo. Dobór wyrazów powinien od- powiadać charakterowi pisma (inaczej budują tytuły pisma bulwarowe, inaczej opiniotwórcze) i charakterowi informacji (nie należy bawić się wieloznaczno- ścią słowa, gdy w grę wchodzi np. tragiczne zdarzenie). Z reguły stosuje się równoważniki zdań (Władza bez głowy - o dymisji premiera rządu). Czasem będą to zdania pojedyncze nierozwinięte (Inspek- tor wrócił), pojedyncze rozwinięte (Concord rozbił się na lotnisku pod Pary- żem), współrzędnie złożone (Uratował i nic nie dostał), podrzędnie złożone (Uratował dziecko, które wpadło do szamba). Rzadko stosuje się zdania py- tające i rozkazujące (Kwaśniewski odda sprawę do sądu?, Oleksy zdrajcą!). Każda redakcja wypracowała sobie inną strategię budowy tytułów. Jedna Posługuje się długimi tytułami opisowymi konstruowanymi w postaci pełnych zdań, inna krótkimi - dwu-, trzywyrazowymi. Jedna gazeta zawsze stosuje 20 Lidia Zakrzewska nadtytuły lub podtytuły, inna nie. W jednej nadtytuł jest zdaniem wyjaśniają- cym, tytuł główny równoważnikiem, w innej oba człony są opisowe. „Rzeczpospolita", podobnie jak „Gazeta Wyborcza" czy „Super Ekspress", wydały wewnętrzny poradnik dla dziennikarzy, który omawia m.in. sprawę tytułów. Superinstrukcja „Rzeczpospolitej" informuje, że tytuł z nadtytułem i indeksem powinien zawierać informację, o czym jest tekst. Tytuł musi być jasny, zrozumiały, nie komentujący. Nie powinno się w nim znaleźć zbędne słowo, zwłaszcza przymiotnik. „Rzeczpospolita" instruuje dalej - nie powin- no się używać obcych wyrazów, słów obcego pochodzenia, zwłaszcza takich, których większość czytelników przypuszczalnie nie zrozumie. Powinno się unikać sztampy (Sprawa ważna dla nauczycieli), banału (Małe jest piękne), słów-wytrychów (Dobra nowina). Tytuł nie jest zdaniem, dlatego nie powin- no się stosować znaków przestankowych, znaków zapytania. Skróty w tytu- łach są dozwolone, ale tylko kiedy ich rozszyfrowanie nie sprawia kłopotu, bo funkcjonują w społecznej świadomości (USA, PZU, PKP PKS, ZUS - tak; KRRiT,KRUS,ZDZ-nie). Natomiast „Gazeta Wyborcza" jest bardziej liberalna. Jej tytuły przeszły do historii prasoznawstwa, studenci napisali na ten temat kilkadziesiąt prac magisterskich. Niedozwolone np. w „Rzepie" tytuły pytające są praktyką w „GW", choć stosowane ponoć awaryjnie, w ostatniej chwili, kiedy już nie ma czasu na zabawę w wymyślanie czegoś atrakcyjnego. Prawdą bowiem jest stwierdzenie, że tytuły pytające powstają najłatwiej i najszybciej. Redakcja „GW" pozwala na stosowanie cytatów lub ich parafrazę. Oto „Na zachodzie bez zmian" w „Gazecie Wyborczej" zabrzmiał „Na Wschodzie bez zmian" (o wydarzeniach politycznych w Chinach), z tytułu książki Poraziriskiej „Kto mi dał skrzydła" zrobiono „Kto im dał skrzydła" (o zakupie samolotów dla LOT-u), a pierwszy wers sławnej „Lokomotywy" Tuwima „Stoi na stacji lo- komotywa" został przerobiony na „Staną na stacji lokomotywy". Inną formą zabawy z tytułami są w „GW" rymy, powtórzenia, wykorzy- stywanie podwójnych znaczeń i współbrzmień, aliteracje, czyli takie zestawie- nie wyrazów, w którym pewne głoski wielokrotnie się powtarzają, np. „Huk o TUK" czy „Upupić PUPiK", „Bezradna poradnia". Wykorzystuje się także grę półsłówek, np. „Patowa mała" (o małej kon- stytucji), „Bój w hucie". Redakcja nie zezwala na naśmiewanie się z nazwisk, unika wykorzystywania ich dosłownych znaczeń, ale uznała za akceptowalny „Fotel po Bujaku" czy „Król prasy". Na co należy uważać, budując tytuł? Nie może zniekształcić tekstu; nie powinien obrażać i balansować na granicy dobrego smaku (często się tak dzieje, kiedy bawimy się skojarzeniami o zabarwieniu seksualnym), osłabiać wymowy tekstu, dezinformować lub być nieprawdziwy. Informacja 21 Nadtytuły i podtytuły (nazewnictwo wzięło się od miejsca w stosunku do tytułu głównego) dopełniają tytuł zasadniczy, często go wyjaśniają, wnoszą dodatkowe treści. Ich rola jest tożsama - powinny zachęcić do przeczytania całego tekstu. Graficznie „sprzedawane" są dużo mniejszą czcionką, czasem również innym krojem pisma. Nadtytuły i podtytuły zawierają dużo więcej słów, mogą być cytatami, wy- imkami z tekstu, odrębnymi zdaniami prostymi i złożonymi. Iidy Ud to pierwszy akapit tekstu. Najczęściej jest wyróżniony w tekście inną czcionką, innym układem graficznym, oddzielony większym światłem od tekstu zasadniczego. Powinien, podobnie jak tytuł, wprowadzić czytelnika w tekst, za- chęcić do przeczytania. Często, z powodu braku czasu, nawet najlepszy lid nie zmusi go przeczytania reszty. I o tym dziennikarz musi pamiętać. Typologia lidów jest rozmaita. Poniżej przedstawiony został podział według Janiny Fras z cytowanego już „Dziennikarskiego warsztatu językowego". lid streszczający W pigułce zawiera informacje o zdarzeniu, odpowiada zgodnie z zasadą odwróconej piramidy na główne jej pytania - kto, co, gdzie, kiedy. Z reguły nie wnika w przyczyny. Odpowiedzi na pozostałe pytania dostarcza tekst za- sadniczy. lid pojedynczy Podkreśla jeden fakt, który zdaniem piszącego jest najważniejszy. Reszta to już naturalna konsekwencja. Lid pojedynczy wykorzystuje się stosunkowo rzadko. Jego rolę przejęły rozbudowane tytuły. lid dramatyczny Odwołuje się do doświadczenia czytelnika w opisywanym zagadnieniu i towarzyszących mu emocji. Jest bardzo ekspresyjny. lid-cytat Zawiera przytoczoną wypowiedź, która zdaniem dziennikarza jest ważna, barwna, zaskakująca, kontrowersyjna. lid opisowy Zaczyna się interesującym, barwnym szczegółem, który wprowadza w kli- mat wydarzenia. Często jest wykorzystywany przy relacjach z imprez, festy- nów, widowisk. Dziennikarze używają go również, by uatrakcyjnić sprawo- 22 Lidia Zakrzewska \ ' zdanie z nudnej oficjałki, posiedzenia, sympozjum. Tekst zaczynający się od I barwnego opisu, np. kłótni dwóch radnych, zachęci czytelnika do przeczyta- nia reszty, dając mu nadzieję, że dowie się czegoś więcej. A nic tak nie wcią- I ga, jak publiczna pyskówka ludzi elit. Lid prognozujący Autor tekstu zapowiada następstwo jakiegoś zdarzenia, przewidywalną reakcję na konkretny fakt. lid pytający Pierwszy akapit jest pytaniem. Dziennikarz w tekście może na nie odpo- wiedzieć, ale też zawiesić w próżni, zostawiając czytelnika z problemem. lid hasłowy („bombkowy") J. Fras utożsamia go z lidem pojedynczym, na co trudno się zgodzić. We- dług autora, lid hasłowy buduje się z odrębnych zdań lub równoważników, które zostają rozwinięte w tekście zasadniczym. lid anegdotyczny Zaczyna się właśnie anegdotą, której puenta jest wstępem do tekstu zasa- dniczego. Powyższe przykłady i systematyka dotyczą budowania lidów w gatunkach informacyjnych, nie uwzględniając prawdopodobnie wszystkich możliwości. Trudno bowiem przewidzieć, jakie nowatorskie pomysły zrodzą się w głowie dziennikarza. Nie ma sztywnych reguł, jednej bądź kilku recept na ich budowę. Na pew- no warto budować lidy z krótkich zdań zawierających najciekawsze fakty. A jeżeli napisanie pierwszego akapitu sprawia kłopoty, tę część tekstu moż- na spokojnie zostawić na koniec. Korpus („body") Naukowcy twierdzą, że stopień zrozumienia tekstu zależy od długości zdań. Konstrukcja korpusu powinna tej zasady się trzymać. Dziennikarz mu- si zatem pisać możliwie proste i krótkie zdania składające się z kilkunastu słów, a długie zdania pociąć - tekst będzie wówczas bardziej czytelny. I jeszcze jedno. Ważna jest kolejność użytych słów w zdaniu, gdyż ich miejsce w szyku ma wartość informacyjną. Badania wykazały, że z punktu widzenia przekazywanej informacji najważ- niejsze w zdaniu są pozycje: pierwsza i ostatnia. Informacja 23 Akapity Akapit - ustęp tekstu zaczynający się od nowego wiersza; wiersz począt- kowy takiego ustępu tekstu, zwykle wcięty. Akapity w tekstach dziennikar- skich powinny tworzyć zamknięte całostki składniowo-treściowe, na które składają się zwykle co najmniej trzy zdania (krótkie) lub równoważniki. Ca- łość ma określoną konstrukcję i nie może być zlepkiem sąsiadujących ze so- bą zdań. Walery Pisarek w „Retoryce dziennikarskiej" twierdzi, że dobry aka- pit powinien mieć następujące cechy: Q opierać się na jednym zdaniu przewodnim, Q rozwijać myśl, której punktem wyjścia albo punktem dojścia jest zda- nie przewodnie, Q łączyć się z poprzedzającym go akapitem przez powtórzenie rzeczow- nika (często z zaimkiem), przez zaimki: to, tam itp. oraz wskaźniki na- wiązania: tędy, w ten sposób, następnie, jednak, znów, w dodatku, z pew- nością, natomiast, skąd itp. ? ewentualnie sygnalizować swoją funkcję w toku rozumowania przed- stawionego w danym tekście (zwykle za pomocą wyrażeń: ale, z dru- giej strony, w przeciwieństwie do tego, w wyniku tego itp.) Podział tekstu na akapity jest podziałem logicznym. Nie może być tak, że w pierwszym akapicie tekstu (nie licząc lidu) autor pisze o oddaniu sali gim- nastycznej do użytku, a w drugim nagle o kłopotach wykonawców z materia- łami. Brak połączenia obu części w sensowny sposób, właśnie przez powtórze- nie rzeczownika, zastosowanie wskaźnika sprawi, że tekst będzie trudny do zrozumienia. Akapity w tekstach prasowych zwykle są trojakiego rodzaju: Q opisowe, czyli takie, w których dominantą jest przedmiot. Luźna kon- strukcja poszczególnych zdań sprawia, że każde z nich można przesta- wić, uzupełnić, wyrzucić. D argumentujące, czyli takie, w których pierwsze zdanie jest zazwyczaj te- zą, kolejne przeprowadzeniem dowodu, a ostatnie wnioskiem czy puentą. Q rozwijające, czyli takie, w których każde zdanie wynika z poprzednie- go, rozwija główną myśl zapowiedzianą w pierwszym. W tekstach informacyjnych najczęściej występuje typ ostatni - akapity rozwijające. Warto różnicować ich długość, ponieważ podobne objętościowo nużą, zatracają dynamikę. I są męczące dla oka. Podział materiału na akapity jest zabiegiem koniecznym nie tylko z powo- dów konstrukcyjnych, logicznych czy nawet formalnych (graficznych). Po- zwala na szybkie czytanie i zrozumienie treści. 24 Lidia Zakrzewska Śródtytuły Ich rola jest podobna. Mają ułatwić czytanie tekstu, zrozumienie go, a jed- nocześnie uatrakcyjnić, przyciągnąć wzrok, zmusić do czytania. W informa- cji stosuje sieje tylko w dłuższych formach - relacjach (sprawozdaniach), ar- tykułach informacyjnych. Śródtytuły buduje się podobnie jak tytuły. Mogą być krótkie - jednowy- razowe, mogą być zdaniem pojedynczym prostym lub rozwiniętym, mogą być wreszcie równoważnikiem. Nie powinny powielać tytułu głównego i pomoc- niczych - nadrytułu lub podtytułu. Kompozycja Jacek Kalabiriski powtarzając słowa Juliusa Humiego, szefa londyńskiego biura agencji UPI, gdzie na początku kariery dziennikarskiej był praktykan- tem, kiedyś powiedział: Musisz wygrać z czytelnikiem najpóźniej w trzecim aka- picie. Z lidu dowiedział się, kto, co, gdzie i kiedy. Z drugiego akapitu, dlaczego. Ma poczucie, że jest już w zasadzie dobrze poinformowany i chce odłożyć gazetę albo zacząć czytać inny artykuł. Teraz jest ostatni moment, aby go chwycić za gardło. Przepis Jacka Kalabińskiego da się zastosować w informacji rozszerzo- ne), składającej się z minimum czterech, pięciu akapitów. Wówczas można użyć zabiegu stylistycznego, który przyciągnie uwagę czytelnika. Trzeci aka- pit można zatem zacząć zdaniem, które zakłóci rytm informacyjny, dostarczy treści pozornie odległej od dwóch pierwszych. Kolejny powinien wyjaśnić skojarzenie, nawiązać do dwóch pierwszych akapitów, rozszerzyć je. Po opi- saniu i wyjaśnieniu faktu, czytelnik powinien złapać trochę oddechu. Można wtedy podać zabawny szczegół, wpleść anegdotę. Inną przydatną zasadą budowy niektórych informacji jest wmontowanie przykładu przeciętnego człowieka, uczestnika opisywanego wydarzenia lub od- czuwającego jego skutki. Taki zabieg szczególnie uatrakcyjni relację z jakie- goś zebrania, sypozjum, konferencji. Wypowiedź uczestnika napisana jego językiem, nabrzmiałym emocjami lub opinia na temat poruszanych kwestii przerwie potok „okrągłych" zdań. Czytelnicy lubią czytać sądy innych o spra- wach, które ich dotykają. Ostatni akapit nie musi i nie powinien być puentą. O ile jest ona dobra w gatunkach publicystycznych, o tyle w informacji wręcz przeszkadza. Tym bardziej że jedna z reguł budowania informacji - reguła odwróconej pira- midy - mówi wyraźnie, że najmniej istotne fakty i okoliczności znajdują się na końcu tekstu. Barbara Kozłowska Depesze fotografia dnia u/e/f/ w J BARBARA KOZLOWSKA Sekretarz redakcji „Gazety Poznańskiej", doświadczenie zawodowe zdobywała jako redaktor depeszowy 26 Barbara Kozłowska R edagować depesze to znaczy sporządzić „zapis dnia" na kilku kolumnach depeszowych, odpowiadając na proste pytania: co się stało? lub co się wy- darzyło? Depesze pojawiają się tylko w gazetach codziennych i dotyczą dnia minionego. Oczywiście, bywają informacje zapowiadające jakieś wydarzenie. Na ogół jednak opowiadają o tym, co działo się wczoraj. Zapis dnia (niektórzy mówią - fotografia dnia) nie może być wyczerpują- cy z uwagi na ograniczoność miejsca. Nie jesteśmy w stanie przekazać czy- telnikom na skąpych kolumnach wszystkiego, co się wydarzyło w regionie, w kraju, na świecie. Redagować depesze to znaczy wybrać i „zapisać" w ga- zecie wydarzenia najważniejsze z punktu widzenia polityki i najistotniejsze z punktu widzenia czytelników. Trzeba tu zaznaczyć, że depeszowiec musi mieć na uwadze, do jakiego krę- gu odbiorców kierowane jest jego pismo. Gazety ogólnokrajowe, skierowane do bardzo szerokiego kręgu czytelników, będą informowały na kolumnach de- peszowych o najważniejszych wydarzeniach krajowych i światowych. Wyda- rzenia lokalne znajdą miejsce na ich łamach wówczas, gdy będą miały znacze- nie dla ogółu społeczeństwa, jak np. zamordowanie w Poznaniu 12-letniego Mi- chała Szwedka przez jego 15-letniego kolegę. Natomiast w gazecie sublokalnej czołem pierwszej kolumny może być informacja o najdrobniejszym nawet wy- darzeniu w małej miejscowości, w której dane pismo wychodzi. Co na to Encyklopedia? Wielka Encyklopedia PWN w ogóle nie zauważa hasła „depesza". Nato- miast „Słownik wyrazów obcych" podaje dwa znaczenia wyrazu: Q tekst przesiany telegraficznie; blankiet z tym tekstem; telegram; D prasowa wiadomość telegraficzna. Do tych dwóch znaczeń „Słownik języka polskiego" dorzuca trzecie: daw- niej - urzędowa wiadomość, list pilny, dotyczący spraw państwowych. Obydwa słowniki określają depeszę jako, najogólniej rzecz biorąc, pilne wiadomości przesyłane drogą telegraficzną, nazywane inaczej telegramami. „Słownik języka polskiego" podaje przykłady użycia w literaturze pięknej wy- razu „depesza" na określenie pilnej wiadomości prywatnej: Maria Dąbrow- ska w „Nocach i dniach", Bolesław Prus w „Lalce". Dzisiaj mówi się w takich przypadkach o telegramie. „Depesza" używana jest raczej w dziennikarstwie. „Słownikowi wyrazów obcych" nie jest też obce hasło „depeszowiec", jako pochodzące od rzeczownika „depesza", i jest to środowiskowe określenie dzien- nikarza redagującego najnowsze wiadomości, otrzymywane drogą telegraficz- ną lub radiową. W „Słowniku języka polskiego" słowo „depeszowiec" w więk- szym stopniu odnosi się do gazety; to dziennikarz redagujący dla czasopisma najnowsze wiadomości, otrzymywane drogą telegraficzną lub radiową. Depesze Skąd ta nazwa? 27 Trochę światła na pochodzenie wyrazu rzucił cytowany już „Słownik ję- zyka polskiego": dawniej - urzędowa wiadomość, list pilny, dotyczący spraw państwowych. „Słownik wyrazów obcych" powiada: z francuskiego depeche. Ale jaka była droga od francuskiej wiadomości urzędowej do pilnej prasowej? Najrzetelniej chyba ewolucję znaczenia wyrazu wyjaśnia Encyklopedia Powszechna Orgelbranda z 1861 roku: „Depesza (z francuskiego se depecher, śpieszyć się), tak nazywa się zwykle korrespondencyja, toczona pomiędzy ministrem spraw zagranicznych, a zależnymi odeń urzędnikami dyplomatycznymi. Depesze te z jednej stro- ny są dalszym ciągiem instrukcyj, z drugiej raportami, mającemi na ce- lu uwiadomienie ministra o wszystkiem, cokolwiek zdaje się mieć wpływ na stosunki w kraju, w którym dyplomata jest uwierzytelniony. Nazwi- sko depesz nadano tym korrespondencyjom dla potrzebnego zwykle po- śpiechu w jejprzesełce; ztąd też i inne doniesienia, choć nie dyplomatycz- ne, nawet wcale nie urzędowe, przesełane drogą najkrótszą, np. telegra- fem elektrycznym, nazywają się depeszami telegraficznemi. Wielka Encyklopedia Powszechna Ilustrowana z 1895 roku zasadniczo zgadza się z Orgelbrandem co do znaczenia wyrazu, dodając na końcu: We Francyi r. 1630 była ustanowiona sekcya rady królewskiej, zwana „Conseil des depeches", dla wewnętrznej administracyi państwa. Co do „pośpiechu w przesyłce depesz", WEPI idzie dalej niż Orgelbrand: depesza to: (...) list pospieszny, pilny, czy to prywatny, czy urzędowy, jakie daw- niej wysyłano, pierwsze przez umyślnych kuryerow pocztowych, drugie zaś (w Rossyi), przez tzw. feldjegrow, którzy z niemi powinni byli bez wytchnienia dzień i noc pędzić końmi kuryerskimi do celu wskazanego. Po zaprowadzeniu komunikacyi telegraficznej, potrzeba takich kuryerow feldjegrow ustała, a depe- sze wraz z ich nazwą zastąpiły telegramy. Depesza w gazecie ogólnokrajowej Gazeta o zasięgu ogólnokrajowym, która odnotowuje wydarzenia zarów- no krajowe, jak i zagraniczne, musi wyważyć, czy bardziej istotna dla rodzi- mego czytelnika jest sprawa, o której mówi cały świat, czy też rzecz z „nasze- go podwórka", ważna dla polskiej opinii społecznej, ale o której milczą świa- towe agencje. Wydarzenie o znaczeniu pierwszorzędnym w skali światowej wobec ostre- go kryzysu rządowego w Rosji - odrzucenie kandydatury Wiktora Czernomyr- dina przez rosyjską Dumę „Gazeta Wyborcza" (wtorek, 1 września 1998 r.) umieściła na drugim czole pierwszej kolumny. Pierwszą czołówką uczynio- 28 Barbara Kozłowska no zapowiedź wicepremiera Leszka Balcerowicza dotyczącą zmian w syste- mie podatkowym, ze zniesieniem wszelkich ulg. W „Rzeczpospolitej" z tego samego dnia oba tematy potraktowano odwrotnie. Sprawa Czernomyrdina stalą się właściwie jedyną czołówką. Polskie podatki znalazły się tuż pod nią, jako drugi temat główny. Która z gazet zrobiła lepiej? Wydarzenie ważne zarówno dla Europy, jak i dla Polski - zgoda państw tzw. „15" na przyjęcie pierwszych krajów środkowoeuropejskich do Unii Eu- ropejskiej do roku 2004 podczas szczytu w Nicei - „Gazeta Wyborcza" (so- bota-niedziela, 9-10 grudnia 2000 r.) wybija na czołówkę. „Rzeczpospolita" ja- ko czołówkową potraktowała informację bardzo ważną tylko w skali krajowej - przyjęcie przez Radę Ministrów projektu nowelizacji Kodeksu Karnego (zgodnie z propozycją ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyriskiego), mają- cego wprowadzić surowsze kary za popełnienie osiemdziesięciu rodzajów przestępstw. Kwestię szczytu w Nicei „Rzeczpospolita" umieszcza pod czo- łem, równorzędnie z informacją o rozpoczęciu Kongresu Kultury Polskiej. Decyzje o czołówkach pierwszych kolumn zapadają zazwyczaj na kole- giach redakcyjnych. Jednak w ramach ćwiczenia niech każdy potencjalny, przyszły depeszowiec odpowie sobie sam na pytanie: co ja bym w tej sytuacji zrobił? O wydarzeniach lokalnych gazety ogólnokrajowe informują na pierw- szych kolumnach, jeżeli wydarzenia te są skutkiem polityki lub gospodarki państwa, mają dla nich jakieś znaczenie albo poruszają opinię społeczną w ca- łym kraju. Niektóre z tych gazet, tak jak „Gazeta Wyborcza", wydają dla po- szczególnych województw mutowane wkładki do głównego wydania gazety. Znajdują się tam informacje regionalne. Aby podejmować właściwe decyzje, depeszowiec musi doskonale orien- tować się w tym, co dzieje się w kraju i na świecie. Dlatego od samego ra- na powinien śledzić wszystkie dzienniki telewizyjne i wiadomości radiowe. Zanim zacznie swą pracę, powinien też przejrzeć inne, codzienne gazety ogólnokrajowe. Należy też zajrzeć do własnego dziennika, chociażby dla sprawdzenia, co na kolumnach depeszowych umieścił poprzedniego dnia zmiennik i aby nie powtórzyć informacji podanych przez niego w ostatnim numerze. Nawet w dni wolne od pracy i w czasie urlopu depeszowca jak magnes przy- ciągają serwisy informacyjne, szczególnie telewizyjne. „Bycie na bieżąco" jest w tej pracy konieczne. Dłuższa przerwa spowoduje lukę w znajomości przyczy- nowo-skutkowego ciągu wydarzeń w kraju i za granicą. Można go odtworzyć na podstawie starych gazet oraz serwisu i uzupełnić wiedzę. Ale na ogół na ta- kie powroty do przeszłości nie ma czasu, gdyż każdy dzień obfituje w lawinę nowych faktów i śledzenie ich na bieżąco jest dostatecznie absorbujące. Depesze Miejsce depeszy w gazecie regionalnej 29 Dotychczas w dzienniku regionalnym informacje dotyczące terenu, na którym dziennik się ukazuje, miały pierwszeństwo przed innymi. W „Gaze- cie Poznańskiej" na kolumnach depeszowych dominowały wiadomości z by- łych województw: kaliskiego, konińskiego, leszczyńskiego, pilskiego i po- znańskiego. Każde z nich miało swoją czołówkę na pierwszej stronie i muto- wane trzy kolumny wewnątrz numeru. Obecnie na rynku coraz więcej jest gazet sublokalnych, a np. „Gazeta Poznańska" oprócz tzw. grzbietu głównego ma pięć mutowanych dodat- ków lokalnych. Informacje o wydarzeniach z regionu publikowane są w tzw. głównym grzbiecie (część gazety nie mutowana) tylko wtedy, gdy mogą zainteresować wszystkich jej czytelników. Aby sprawę wyrwać z ob- szaru lokalności i nadać jej bardziej ogólny charakter, „Gazeta Poznańska" podaje w takim przypadku kompendium wiedzy na dany temat. Jeżeli jest to napad na stację benzynową, stara się np. podać liczbę takich napadów w regionie czy w kraju w ostatnim czasie, porównać z danymi z poprze- dnich lat, poinformować, jakie zabezpieczenia chronią stacje przed napa- dami itp. W przypadku braku wydarzeń mogących zainteresować najszersze gro- no czytelników, gazety, nie tylko zresztą regionalne, kreują czołówki. Szcze- gólnie eksponują te, które są skutkiem śledztwa, przeprowadzonego przez własnych dziennikarzy, np. rozpracowana przez „Gazetę Wyborczą" sprawa kabla telekomunikacyjnego przy gazociągu jamalskim (piątek, 17 listopada 2000 r.). Dziennik regionalny nie powinien jednak być głuchy na wydarzenia spo- za regionu, o których mówi cały kraj, a nawet świat To, że czytelnik może tu znaleźć cały wachlarz informacji lokalnych, jak i najważniejsze wiadomości z kraju i ze świata, stanowi siłę dziennika regionalnego. Sposób traktowania wiadomości krajowych i światowych'w gazetach re- gionalnych jest dwojaki. Część tych gazet w ogóle nie dopuszcza wiadomo- ści pozaregionalnych na pierwszą kolumnę. Znajdują one miejsce wewnątrz numeru, na ogół na stronach przeznaczonych dla depesz z kraju i ze świata. Inne, tak jak „Gazeta Poznańska", nie uciekają od umieszczania informacji pozaregionalnych na pierwszej kolumnie. Bywa, że mają one tak pierwszorzędne znaczenie, że wchodzą na czoło .jedynki", a wewnątrz numeru poświęca się im więcej nawet niż kolumnę. Zazwyczaj jednak ich rozmiar ograniczony jest do niezbędnego minimum. Często podawane są „w pigułce", w sytuacji gdy w dziennikach ogólnokrajo- wych te same informacje, w rozbudowanej formie, zajmują najbardziej eks- ponowane miejsca. 30 Barbara Kozlowska Sytuacja w polskiej piłce nożnej po zawieszeniu władz Polskiego Związku Piłki Nożnej przez ministra sportu może być czołówką ogólnopolskiej „Gaze- ty Wyborczej". W „Gazecie Poznańskiej" informacja ta znalazła się na kolum- nach sportowych. W „Gazecie Poznańskiej" na czole znalazła się wiadomość o trudnej sytuacji „Cegielskiego" - jednego z najważniejszych w regionie za- kładów pracy. Kwestia wynagrodzenia dla pracowników sfery budżetowej w przeddzień głosowania ustawy w Sejmie jest niewątpliwie tematem numer 1 dla „Gazety Wyborczej". „GP" mogłaby potraktować ten temat tak samo, gdy- by nie odbywające się w Poznaniu obrady Okrągłego Rolniczego Stołu - wy- darzenie numer 1 w regionie. Znalezienie właściwej proporcji między depeszami regionalnymi, krajo- wymi i światowymi ze względu na ich ważność wypływa z wyczucia, którego nabiera się wraz z doświadczeniem. A oto inne przykłady różnego potraktowania tych samych wiadomości w regionalnej „Gazecie Poznańskiej" i w ogólnokrajowych dziennikach:" „Rzeczpospolitej" i „Gazecie Wyborczej". Piątek, 2 października 1998 r. „Rzeczpospolita": -1 czoło: jedno z największych przedsięwzięć artystycznych w Polsce - wykona- nie „Requiem dla przyjaciela" Zbigniewa Preisnera; - II czoło: bessa na światowych giełdach. „Gazeta Wyborcza": -1 czoło: bessa na światowych giełdach; - II czoło: Targi Rolno-Spożywcze „Polagra" w Poznaniu. „Gazeta Poznańska": -Iczoło: największa impreza w Wielkopolsce - „Polagra"; -II czoło: ważenie boksera Andrzeja Gołoty przed mającą odbyć się następnego dnia pierwszej w kraju walki I ligi zawodowców. Czwartek, 8 października 1998 r. „Rzeczpospolita ": / czoło: list otwarty polskich uczonych do władz w sprawie marnej kondycji ro- dzimej nauki; pod I czołem równorzędnie: manifestacja w Moskwie przeciw prezydentowi Rosji, Borysowi Jelcynowi; Polska gotowa wspomóc NATO w interwencji zbroj- nej w Kosowie, zamieszkanej przez Albańczyków części Serbii, w której wła- dze serbskie przeprowadzają czystki etniczne. Depesze 31 „Gazeta Wyborcza": -I czoło: demonstracja przeciw Jelcynowi; - II czoło: niezgodność członków NATO w sprawie interwencji w Kosowie. „Gazeta Poznańska": -I czoło: wmurowanie w Poznaniu aktu erekcyjnego pod budowę gmachu Po- znańskiego Centrum Finansowego; - II czoło: wizyta w Poznaniu przewodniczącego Akcji Wyborczej „Solidarność", Mariana Krzaklewskiego. Piątek, 9 października 1998 r. „Rzeczpospolita ": -1 czoło: rozpoczęcie w USA procedury impeachmentu przeciw prezydentowi Stanów, Billowi Clintonowi; pod I czołem równorzędnie: drugi dzień spadku wartości dolara USA; groźba interwencji NATO w Kosowie; u dołu I kolumny: literacki Nobel dla fosę Saramango. „Gazeta Wyborcza": -Iczoło: krach na giełdach i spadek dolara USA; II czoło: Nobel dla Saramango; poniżej II czoła: rozpoczęcie procedury impeachmentu wobec Clintona; sprawa Kosowa - zajawka na I kolumnie w rubryce „Dzień w skrócie" z od- niesieniem do wewnątrz numeru. „Gazeta Poznańska": -1 czoło: konflikt między Poznańską Spółdzielnią Mieszkaniową a firmą „Kopen "; - II czoło: zajawka nowego TELEMAGAZYNU- dodatku do ,,GF'; ~ Nobel dla Saramago - „dwójka " ze zdjęciem na dole 1 kolumny. Czwartek, 16 listopada 2000 r. „Rzeczpospolita": -1 czoło: przyjęcie przez rząd budżetu na 2001 rok. „Gazeta Wyborcza": ~ I czoło: budżet na 2001 rok. „Gazeta Poznańska": ~1czoło: międzynarodowa matura w Wielkopolsce; ~budżet - Jedynka" obok czołówki, z odniesieniem na stronę gospodarczą. 32 Barbara Kozłowska Czwartek, 23 listopada 2000 r. „Rzeczpospolita": -1 czoło: informacja o śledztwie w toruńskim sądzie po publikacji w „Rz" o po- wiązaniach jednego z sędziów z gangsterem; - pod czołem: minister spraw zagranicznych w Warszawie mówi o sprawie ka- bla telekomunikacyjnego, który Rosjanie ułożyli przy gazociągu jamalskim. „Gazeta Wyborcza": -1 czoło: szef rosyjskiej dyplomacji w Warszawie (kabel a Rosja); - II czoło: bulwersujące wybory prezydenckie w USA. „Gazeta Poznańska": -1 czoło: ile będzie kosztować Polaka zmiana dokumentów - temat wykreowa- ny przez „GP"; II czoło: protesty w służbie zdrowia - zajawka materiału wewnątrz numeru; wizyta szefa dyplomacji Rosji - „dwójka" pod II czołem - zapowiedź materia- łu na stronie wewnętrznej. Piątek, 24 listopada 2000 r. „Rzeczpospolita ": -1 czoło: sprawa kabla przy gazociągu jamalskim; - pod czołem: cd. afery sądowej w Toruniu. „Gazeta Wyborcza": -1 czoło: afera sądowa w Toruniu; - II czoło: sprawa kabla przy gazociągu jamalskim. „Gazeta Poznańska": -1 czoło: temat wykreowany przez „ GF' - polscy rolnicy nie zarobią na ekspor- cie wołowiny (w Europie panuje choroba „szalonych krów"), gdyż brak u nas stad bydła mięsnego; - II czoło: zajawka materiału na stronie wewnętrznej o bulwersującej wypowie- dzi wiceprezydenta Poznania (koszty ochrony zdrowia rosną, bo brak selekcji naturalnej). Sobota-niedziela, 25-26 listopada 2000 r. „Rzeczpospolita ": -1 czoło: sprawa kabla przy gazociągu; -pod czołem: sprawa toruńska i drugi temat - administratorzy Internetu nie sprawdzają danych wprowadzanych przez internautów. Depesze 33 „Gazeta Wyborcza": / czoło: sprawa kabla przy gazociągu; II czoło: wybory prezydenckie w USA; (w „Rzeczpospolitej" informacja o wy- borach w USA znalazła się na czołówce str. 6 - „świat"). „Gazeta Poznańska": -I czoło: historia 8-letniego dziecka, które po wypadku samochodowym znajdu- je się w stanie śpiączki w poznańskim szpitalu; - II czoło: wyższe progi podatkowe. Poniedziałek, 27 listopada 2000 r. „Rzeczpospolita": -I czoło: wybory prezydenckie w USA; - pod czołem: negocjacje z Unią Europejską w sprawie przyjęcia Polski w jej szeregi. „Gazeta Wyborcza": -Iczoło: statuetka Giganta wręczana przez „Gazetę Wielkopolską" (regional- na mutacja ,,GW") dla Stefana Stuligrosza; II czoło: liderowi piłkarskiej ekstraklasy grozi bankructwo; negocjacje z Unią - III czoło -jedynka pod główką. „Gazeta Poznańska": -I czoło: ostatni spektakl „Kubusia Puchatka" w Poznaniu (spadkobiercy Ala- na Milne'a - autora książki, sprzedali prawa do niej wytwórni Warner Bro- thers); ~ II czoło: odsłonięcie pomnika Jana Pawła II w Poznaniu. Piętek, 1 grudnia 2000 r. „Rzeczpospolita": - / czoło: zmiany w kodeksie pracy - wszystkie soboty wolne. „Gazeta Wyborcza": ~ Pod główką trzyłamowe zdjęcie z podpisem-zajawką materiału wewnątrz nu- meru o Światowym Dniu AIDS; ~ I czoło: o alternatywie dla gazu z Rosji - moglibyśmy sprowadzać go z Nor- wegii; ~ II czoło: o mniejszych formularzach PIT-ów; (w „Rzeczpospolitej" na pierwszej kolumnie jedynka-zajawka obszernego materiału w części „Ekonomia i Rynek" ~ zmiany w Kodeksie Pracy - czoło str. 6. 34 Barbara Kozłowska „Gazeta Poznańska": -1 czoło: przejęcie przez miasto Poznań stadionu Lecha; II czoło: pożar w fabryce mebli w Poznaniu; mniejsze formularze PIT-ów - czoło str. 11; wolne soboty - informacja na stronie gospodarczej; Światowy Dzień AIDS - str. 15. Czwartek, 7 grudnia 2000 r. „Rzeczpospolita ": -1 czoło: wojewoda śląski składa rezygnację ze stanowiska po ujawnieniu ko- rupcji w jego urzędzie - komisja rządowa potwierdza informacje „Rz"; -pod czołem: kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder w Warszawie potwierdza poparcie dla przyjęcia Polski do UE. „Gazeta Wyborcza": -1 czoło: kanclerz Niemiec w Warszawie; -jedynka pod „główką": Amerykanin skazany w Moskwie za szpiegostwo; (w „Rz" Jedynka"-zajawka materiału w części „Prawo"). „Gazeta Poznańska": -1 czoło: po kontroli w wielkopolskich szpitalach -jak placówki te oszukują ka- sę chorych; II czoło: porozumienie partii koalicyjnych: Leszek Balcerowicz (Unia Wolno- ści) zostanie szefem NBP w zamian za poparcie UW dla budżetu kreowanego przez Akcję Wyborczą „Solidarność"; (w „Rz" „dwójka" pod czołówką I ko- lumny - cd. na str. 3; w „GW Jedynka"zajawka informacji na str. 18; dymisja wojewody śląskiego - „jedynka" na I kolumnie. Poniedziałek, 18 grudnia 2000 r. „Rzeczpospolita": -1 czoło: Bronisław Geremek szefem Unii Wolności; - pod czołem: protest pielęgniarek - w Koninie blokada trasy kolejowej. „Gazeta Wyborcza": -1 czoło: wybory w Unii Wolności; - II czoło: pielęgniarki na blokadach. „Gazeta Poznańska": -1 czoło: konińskie pielęgniarki blokują trasę Warszawa - Poznań; - wybory w Unii Wolności - czołówka kolumny z informacjami krajowymi. Depesze Sztuka skrótu 35 Podstawową umiejętnością przy redagowaniu depesz otrzymywanych z Polskiej Agencji Prasowej jest ich skracanie. Czasem z depeszy, liczącej od 2 do 3 tysięcy znaków, trzeba przygotować trzyzdaniową pigułkę w taki spo- sób, aby oddać sens wiadomości i pozostawić w niej to, co najważniejsze. To samo dotyczy informacji przekazanej przez redakcję. Często dysponujemy ograniczoną powierzchnią na kolumnach i nie możemy sobie pozwolić na po- szerzone informacje. Dlatego wycięcie z nich wszelkiego zbędnego gadul- stwa i watowania tekstu - jest koniecznością. Tutaj niezwykle przydatny staje się kanon sztuki redagowania informacji na zasadzie odwróconej piramidy. Zgodnie z tą zasadą najważniejsze elemen- ty wiadomości powinny znaleźć się na jej początku. Natomiast im dalej koń- ca, tym bardziej oddalamy się od sedna sprawy, podając coraz mniej istotne szczegóły. Skracanie tak zredagowanej depeszy jest bardzo łatwe: po prostu automatycznie tniemy ją od dołu. Należy jednak pamiętać, że aby fragment, który pozostał, informował wyczerpująco, musi odpowiadać na pytania: kto, co, gdzie, kiedy, jak, dlaczego i z jakimi skutkami, zgodnie z kolejnym kano- nem redagowania wiadomości. Brak odpowiedzi na któreś z tych pytań jest usprawiedliwione tylko wtedy, gdy jest ona nieznana lub mało istotna, a cza- sem wręcz nieważna. Główka, czyli lid Lidem można rozpocząć wiadomość większą, przynajmniej dwułamową. Raczej nie stosuje się go do informacji „jedynkowych". Lid powinien zawie- rać streszczenie wiadomości, z wysunięciem na pierwszy plan jej najistotniej- szego elementu. Może to być odpowiedź na jedno z klasycznych pytań infor- macji prasowej: o osobę, o miejsce, o czas. O tym, która z tych odpowiedzi stanowi ten najistotniejszy element, decyduje autor informacji, a w odniesie- niu do depesz - redaktor depeszowy. Zasadniczo, spieszący się rano czytelnik może uzyskać niezbędne infor- macje, czytając tylko lidy. Oto przykłady lidów do informacji, które w całości liczą około 1700 znaków: Dyrektorzy wielkopolskich szpitali nie podpiszą kontraktów na rok 2001. Nie zgodzili się też na przedłużenie terminu podpisywania umów z 15 na 28 grudnia. („Gazeta Poznańska", 16-17 grudnia 2000 r.); Wkrótce Unia Wolności przekaże do Sejmu projekt nowelizacji Kodeksu Pracy. Proponowane zmiany mają stworzyć małym i średnim firmom lepsze warunki rozwoju i umożliwić tworzenie nowych miejsc pracy. („Gazeta Poznańska", 14 listopada 2000 r.) 36 Barbara Kozłowska Tytuły, tytuły! Dobry tytuł wiadomości prasowej streszcza wypowiedź, informuje nie o jej temacie, ale wręcz o tym, co się zdarzyło. Często przybiera formę zdania lub oznajmienia. Tak klasyczne dziennikarstwo widziało tytuł dla informacji w odróż- nieniu od tytułów do materiałów publicystycznych (tutaj tytuł może być aluzyj- ny, przekorny, zabawny; ma to być pointa wypowiedzi w atrakcyjnej formie). Dzisiaj nie stosuje się tak sztywnych reguł co do formy tytułu w zależno- ści od tego, czy opatrujemy nim informację czy publicystykę. Zależy to od zwyczaju, jaki panuje w danej gazecie. Jedne pisma stosują tytuły wyłącznie informacyjne. Inne opatrują informacje depeszowe tytułami aluzyjnymi, prze- kornymi i zabawnymi, jakie kiedyś zarezerwowane były dla publicystyki. Wa- runkiem zaistnienia takiego tytułu jest „wyjaśniający" nadtytuł lub podtytuł. Do tytułu „Bóle kontraktowe" wyjaśnieniem będzie nadtytuł „Wojewoda nie chce płacić anestezjologom 72 zł za godzinę" („Gazeta Poznańska", 1 paź- dziernika 1998 r.). Tytuł „Trzasnąć za 25" nabiera sensu i staje się rzeczywi- ście dowcipny w kontekście nadtytułu , Już nie najtańsze radio taxi w Polsce?" („Gazeta Poznańska", 8 grudnia 1994 r.). A oto inne przykłady: N. Przestępcy z Wołomina mają swój serwis informacyjny; T. Mafia w sieci („Gazeta Poznańska", 10 lipca 1998 r.) N. Francuzi fetują zwycięstwo; T Tryumf pod Łukiem („Gazeta Poznańska", 14 lipca 1998 r.) N. Posłowie przyjęli 16 województw i poprzesuwali granice; T. Wielkopolska okrojona („Gazeta Poznańska", 20 lipca 1998 r.) N. Piłka nożna: Amica wygrała piłkarskie derby Wielkopolski; T. Upieczeni we Wronkach („Gazeta Poznańska", 27 lipca 1998 r.) N. Broń z Polski szła przez Estonię i Łotwę do krajów objętych embar- giem; T Podróże z Tetetką („Gazeta Wyborcza", 1 października 1998 r.) Tytuły informacyjne (opisowe) nie wymagają nadtytułów. Większość gazet opatruje nimi także tytuły informacyjne: N. Przekazany do Sejmu projekt ustawy ma sprzyjać powiększaniu po- wierzchni gospodarstw'; T. Będą renty dla rolników" („Gazeta Poznańska", 15 listopada 2000 r.) Depesze 37 N. Minister podpisze nominację w czwartek; T. Wojciech Suchocki nowym dyrektorem poznańskiego muzeum" („Gazeta Poznańska", 15 listopada 2000 r.) N. Strajkujące pielęgniarki: „Odeszłyśmy od łóżek, niech zastrzyki ro- bi Buzek"; T. Siostry na torach" („Gazeta Poznańska, 18 grudnia 2000 r.) N. Korupcja na Śląsku. Komisja rządowa potwierdza informacje „Rzeczpospolitej"; T. Kempski złożył rezygnację. („Rzeczpospolita", 7 grudnia 2000 r.) Fotografia ożywia Fotografia jest ważnym elementem kolumn depeszowych. Może pełnić rolę czysto ilustracyjną do konkretnego tekstu, może go uzupełniać. Może na koniec spełniać, z niewielkim podpisem, funkcję informacyjną. Trzyłamowa ilustracja z podpisem jest drugą czołówką pierwszej kolum- ny „Gazety Wyborczej" (14-16 sierpnia 1998 r.). Zdjęcie przedstawia czterech członków brytyjskiej grupy „Rolling Stones" tuż po wylądowaniu na lotnisku w Warszawie. Pod fotografią mały tytuł: „Sierżant Richards i inni" oraz pod- pis: Wczoraj punktualnie o 16 prywatny Boeing 757 supergrupy Rolling Stones wylądował na warszawskim Okęciu. Nasz reporter uścisnął dłoń Micka Jagge- ra, a ubranego w czarne spodnie i czarny uniform Keitha Richardsa zapytał: - Jaki mundur masz na sobie? - Nie wiem -powiedział rozradowany gitarzysta. ~ Chyba to jest mundur sierżanta Richardsa. Dziś Rolling Stones zagrają na chorzowskim stadionie. Często stosowaną praktyką jest fotograficzna zajawka pod główką pierw- szej kolumny: zdjęcie żywe, dramatyczne, ciekawe lub piękne, duże na trzy lub cztery łamy, i podpis w formie zajawki materiału wewnątrz numeru, np.: Była miss Indii Nafisa Ali prowadziła w czwartek, w przeddzień Światowe- go Dnia AIDS demonstrację w Delhi. W Indiach żyje aż 3,7 miliona ludzi za- każonych wirusem HIV. Jak alarmuje międzynarodowa organizacja UNAIDS, Europa Wschodnia staje się jednym ze światowych centrów epidemii. W ciągu ostatniego roku w Rosji i na Ukrainie liczba nosicieli wirusa HIV podwoiła się. W Polsce nie obserwuje się wzrostu zakażeń. Więcej -s. 16. Podpis ma tytuł: -.Dziś Światowy Dzień AIDS". Na zdjęciu na pierwszym planie pełna dramatycznego napięcia twarz ko- biety, a w tle tłum z transparentami. („Gazeta Wyborcza", 1 grudnia 2000 r.) Przede wszystkim jednak fotografia ożywia gazetę. Umieszczona na Pierwszej kolumnie, w widocznym miejscu, przyciąga czytelnika. 38 Barbara Kozlowska Infografika - dane w obrazku Uzupełnieniem informacji podanych przez PAP, z których korzystać może depeszowiec, są infografiki. Są one szczególnie wskazane, gdy informacja za- wiera np. dane liczbowe, porównania liczbowe w czasie, sondaże. Graficzny spo- sób przedstawienia informacji liczbowych jest jak najbardziej wskazany. Obraz, nawet w postaci zwykłych słupków, jest bardziej przyswajalny niż tekst z długim wyliczaniem, np. poszczególnych składników nowego budżetu w porównianiu z ubiegłorocznym. Taki obraz daje możliwość lepszego porównania danych, lepiej działa na wyobraźnię. Infografiki mogą też przedstawiać miejsca wyda- rzeń, mechanizmy urządzeń i ich działanie. Właściwie każda poważna redakcja zatrudnia obecnie grafików komputerowych, którzy potrafią sprawnie wykonać infografikę. Można jednak korzystać z Polskiej Agencji Prasowej, która codzien- nie serwuje kilka infografik, dotyczących aktualnych wydarzeń i problemów. Zajawki w pigułce Są to umieszczone na pierwszej kolumnie krótkie streszczenia obszernych materiałów publicystycznych wewnątrz numeru, z odesłaniem na odpowiednią stronę. „Gazeta Wyborcza" (7 grudnia 2000 r.) opatruje zajawki winietą „Dzień w skrócie": Komu kredyt, komu... 750 zł na osobę w rodzinie - to magiczna barie- ra dochodu, do wysokości której przysługuje kredyt studencki (więcej -s. 7). W „Rzeczpospolitej" (13 sierpnia 1998 r.) osobno zgrupowane są zajawki krajowe i światowe, a także tematyczne (odpowiednio winiety: Kraj, Świat, Gospodarka, Kultura itp.). Zajawki te zajmują ostatnio dwa łamy pierwszej kolumny obok czołówki, a więc tradycyjne miejsce drugiego czoła. „Nauka i technika". „Podstępny zabójca". Nagły zgon kojarzy się z zawa- łem serca lub udarem mózgu, tymczasem nie mniej groźny jest zator płuc. Cho- roba ta jest jak miecz Damoklesa. („Rzeczpospolita", 7 grudnia 2000 r.) Czytelnikowi, który nie czasu na czytanie obszernej publicystyki we- wnątrz numeru, taka zajawka, zredagowana na zasadzie krótkiej informacji, daje podstawową wiedzę na dany temat. Selekcja negatywna Do podstawowych umiejętności redaktora depeszowego należy wyselek- cjonowanie materiału i - w zależności od oceny jego ważności - nadanie mu odpowiedniej formy oraz umieszczenie we właściwych miejscach na poszcze- gólnych stronach. Pomocne mogą być zajawki, jakie Polska Agencja Praso- wa podaje codziennie około południa: Kalendarium - wykaz wszystkich, przewidywanych wydarzeń w kraju w po- rządku chronologicznym, z podaniem godziny rozpoczęcia i ewentualnie prawdopodobnego czasu zakończenia; Depesze 39 L Zapowiedź - wykaz najważniejszych, przewidywanych wydarzeń politycznych w kraju, obsługiwanych przez PAP, z podaniem przewidywanej godziny, w jakiej depesza na dany temat znajdzie się w serwisie. Te materiały pokazują, czego i kiedy można się spodziewać w ciągu dnia. Mając taki obraz dnia, depeszowiec od razu może skreślić wydarzenia, które nie są interesujące z punktu widzenia jego gazety. Jednak „wejść" należy w każdą depeszę. Zajawki dają bowiem pewną ogól- ną orientację. Nie mogą jednak przewidzieć wszystkiego. Może się okazać, że na spotkaniu mało znaczącego ugrupowania politycznego ktoś powiedział coś bulwersującego opinię publiczną, a na posiedzeniu jednej z licznych ko- misji sejmowych zapadły ważkie decyzje, dotyczące ogółu czytelników. Na dokładne czytanie każdej depeszy nie ma czasu, lecz depeszowiec z pewnym doświadczeniem potrafi jednym rzutem oka „przejechać" jej treść, ocenić ważność i stwierdzić, czy jest interesująca z punktu widzenia jego gazety. Często o tym, czy informacja jest ważna, decyduje też liczba depesz na dany temat. Czasami są to regularne odcinki, nadawane co pewien czas, a wy- darzenie naświetlane jest z różnych stron świata i przedstawiane w wielu aspektach. Dla depeszowca jest to sygnał, że jest ono istotne i że drugiego dnia będzie na czołówkach gazet. Polska Agencja Prasowa nadaje codziennie około 600 depesz krajowych i tyle samo zagranicznych. Jest jeszcze serwis ekonomiczny i sportowy. Two- rzą one gąszcz, z którego redaktor depeszowy musi odrzucić znakomitą więk- szość. Wybiera te, które zawierają jakiś fakt, coś godnego uwagi lub intere- sującego czytelników jego gazety. W zależności od ilości materiałów wła- snych, jest to czasem kilka depesz, wśród dziesiątków, które przez cały dzień przekazała PAP. Z wybranego materiału należy ocenić, co bezwzględnie „musi" zmieścić się w gazecie, a co ewentualnie „może", jeżeli znajdzie się miejsce. Drugi podział dotyczy miejsca, jakie każda z depesz powinna zajmować w numerze. Nie każda nadaje się na pierwszą stronę. To musi być news lub wydarzenie, które chociaż dotyczy sprawy ciągnącej się od dawna, zmienia jej obraz, sta- nowi punkt zwrotny w biegu wydarzeń, nawet jeśli informację podamy w for- mie maleńkiej „jedynki". Depesza w gazecie lokalnej Gazeta lokalna sprawami światowymi nie zajmuje się w ogóle, a kwestie krajowe, takie jak np. wybory do samorządów, interesują ją tylko w wymia- rze lokalnym. Jej siłą jest informowanie o najdrobniejszych nawet sprawach ludzi zamieszkujących teren, na którym pismo się ukazuje. Obowiązuje tu 40 Barbara Kozłowska prosta zasada: im mniejszy jest ten teren, tym informacje są bardziej szcze- gółowe. W małej miejscowości mogą dotyczyć nawet codziennego życia po- szczególnych mieszkańców, gdyż większość z nich zna się osobiście. Wiado- mość o narodzinach nowego obywatela miasteczka nie jest dla większości in- formacją pustą, nic nie mówiącą, obojętną, gdyż prawie wszyscy co najmniej słyszeli o ich rodzicach, dziadkach czy innych krewnych, a w wielu przypad- kach znają ich osobiście. To samo dotyczy informacji o tym, że ktoś coś ku- pił, sprzedał, wyhodował, obchodził hucznie imieniny, urodziny, wesele. Oczy- wiście gazeta musi również informować na bieżąco o polityce i działaniach władz miasteczka czy gminy, a także odnotowywać wydarzenia takie jak otwarcie nowego sklepu, wypadek na gminnej drodze, rozróba w miejscowej restauracji. Im bardziej sublokalna jest gazeta, tym bardziej musi opisywać życie mieszkańców. Muszą znaleźć się w niej ich zdjęcia i nazwiska. Czytel- nicy muszą wiedzieć, że jest to gazeta dla nich i o nich. Natomiast gazeta ukazująca się na większym terenie musi dysponować informacjami bardziej ogólnymi, które zainteresują większość mieszkających w różnych miejscowościach i niekoniecznie znających się wzajemnie czytel- ników. Informacje nie interesujące ogółu, dotyczące poszczególnych miejsco- wości gazety takie zamieszczają najczęściej wewnątrz numeru. Elastyczność Redaktor depeszowy musi być czujny i elastyczny. Informacja, która wy- dawała się absolutnym newsem na początku dyżuru, może stać się mało istotna wobec wydarzenia, które nastąpiło kilka godzin później. Depeszowiec musi być wyczulony na zmieniającą się w ciągu dnia sytuację i błyskawicznie na te zmiany reagować. Roman Czamański Artykuł publicystyczny czyli fakty na gorąco ROMAN CZAMAŃSKI Gestor dziennikarstwa poznańskiego, długoletni wykładowca uczelni artystycznych 42 Roman Czamański C zym różni się grafoman od dziennikarza-publicysty? Tym, że pierwszy pisze, bo chce i lubi, a drugi pisze, bo musi, gdyż to jego zawód. Każde- go zawodu trzeba się koniecznie nauczyć. Jeżeli dziennikarstwo, a zwłaszcza pisanie artykułów publicystycznych, komentarzy, felietonów i reportaży jest - jak twierdzi wielu - działalnością twórczą, to główną cechą tego zawodu muszą być przede wszystkim predyspozycje, a dopiero obok nich niezbędna jest duża wiedza ogólna, sprawność operowania słowem i rzetelność doku- mentacyjna pisania. Poza predyspozycją do zawodu, której nie da się, niestety, nauczyć, wszyst- ko inne jest w zasięgu możliwości każdego. Nawet wykształcenie umiejętno- ści takiego obserwowania życia i faktów, by zgrabnie przekładać je na opinie i obrazy. Dziennikarz - zdaniem wielu prasoznawców, w tym Walerego Pisarka - nie tworzy faktów, ale zdania, które się składają na tekst prasowy. Inna sprawa, że często raz trafnie dobrane w odpowiednim momencie zdania mogą tworzyć rzeczywistość. Taki wyjątek potwierdza tylko podaną wyżej regułę. Przekonywanie słowem Zdania potrafią układać prawie wszyscy ludzie, lecz dziennikarz musi być specjalistą w tej dziedzinie. Język to dla dziennikarza jednocześnie główne narzędzie i surowiec w jego pracy. Dlatego piszący powinien znać się szcze- gólnie dobrze na składni i doborze wyrazów. Jak głoszą filozofowie, w tym Adam Schaff, kształt myśli jest związany z kształtem języka, to znaczy, że język wpływa na myśl. Ponieważ jednak za- chowania ludzi są tak lub inaczej związane z myślą - zwłaszcza gdy są to dzia- łania podejmowane ze świadomością celu - to jest oczywiste, że przynajmniej pośrednio zachowanie ludzkie wiąże się również z językiem, że język jakoś na nie oddziałuje. Dajcie mi właściwe słowo - a poruszę ziemię! - wołał Józef Conrad Korze- niowski i miał rację. Jakże wiele jest wokół nas słów, jak często nadużywa- my języka bez jakiejkolwiek reakcji ze strony otoczenia. Stąd ogólnoświato- wa deprecjacja słowa i jakże śladowe efekty wpływu języka na myśl i działa- nie ludzi. Mimo tych gorzkich refleksji, publicystyka, a więc przekonywanie sło- wem, odgrywa w środkach komunikowania poważną rolę, walcząc (z różnym skutkiem) o pierwszeństwo z informacją. Nie warto spierać się o to, co jest ważniejsze, informacja czy publicystyka. Zależy to bowiem od tego, jaka to informacja, kiedy podana oraz od tego jaka argumentacja użyta została w publi- cystyce. Artykuł publicystyczny 43 Flaki na gorąco Dobry publicystyczny artykuł zawsze był i jest w cenie w każdej redakcji i stale tych artykułów brakuje. Mimo wysokiej rangi dobrych publicystów i wyższych wycen za artykuły, publicyści wcale nie muszą być krezusami w redakcji. Dobrzy informatorzy ilością (a zatem i wierszówką) często biją rekordy zarobków. Do informacji potrzebna jest dziennikarzowi głowa, ręka, nogi, telefon, środek lokomocji i dobre, szerokie kontakty. Publicysta musi jeszcze mieć rzetelną wiedzę na opisywany temat, solidną dokumentację faktów, osobisty stosunek do ich oceny oraz umiejętność przekonywania. Artykuł publicystyczny musi (a przynajmniej powinien) oprócz podania informacji „co i kto" wyjaśniać również, dlaczego tak a nie inaczej się dzieje. W ten sposób dochodzimy do jednej z wielu, być może najpowszechniejszej definicji publicystyki. Oto jak precyzuje Michał Szulczewski: Publicystyka to aktualne, publiczne, tendencyjne oświetlenie wszelkich zagadnień społecznych. Artykuł publicy- styczny to gatunek dziennikarski, w którym autor przedstawia aktualne wy- darzenia i ustosunkowuje się do nich, starając się przekonać czytelnika do swych racji. Elementy składowe podanej wyżej definicji publicystyki wymagają krót- kiego omówienia. Aktualny - to znaczy nie tylko dziejący się współcześnie. Może również oznaczać współczesny pogląd na sprawy i fakty z przeszłości (np. współcze- sny pogląd na fakty z II wojny światowej). Aktualność w artykule publicy- stycznym to dzisiejsze poglądy, współczesne wypowiadanie się o rzeczach. Publiczny - znaczy nieprywatny, dotyczący więcej niż jednej osoby. Artykuł publicystyczny - już sam przymiotnik wskazuje, że nie jest sprawą prywatną. list czytelnika do dziennikarza jest tak długo prywatny, dopóki nie zosta- nie opublikowany. Wówczas, choć dotyczyć może jednej osoby, staje się spra- wą publiczną. Artykuł publicystyczny jest zatem publiczny już w założeniu, gdyż ma dotrzeć do większego grona odbiorców. Tendencyjny - to pojęcie najczęściej niesłusznie używane jest w sen- sie negatywnym. Oznacza mówienie o czymś z jakąś tendencją, w czyimś interesie, a więc nieobiektywnie. A przecież pojęcie „tendencyjny" ma też znaczenie pozytywne; wskazuje na zajmowanie określonego stanowiska, dążenie do przekonania kogoś do słusznej sprawy. Tendencyjność znaczy tu raczej przekonanie czytelnika, aby przyjął poglądy autora. Tendencyj- ność to osobiste zaangażowanie w przekonywanie czytelnika, słuchacza, widza. 44 Roman Czamański Tadeusz Boy-Żeleński tak to lapidarnie określił: Piszący musi wciąż poda- wać swoje flaki na gorąco i biada jemu w dniu, w którym ostygną! Oświetlać - znaczy przedstawiać odpowiednio, interpretować, spotęgować widzenie u odbiorcy przedstawionego problemu, ukazywać sprawy z punktu widzenia społecznego, państwowego lub indywidualnego. Autor piszący publi- cystyczny artykuł winien starać się przedstawiać omawiany fakt w szczegól- nym świetle, aby został nie tylko dostrzeżony, ale i rozbudzał skojarzenia z wła- snym poglądem czytelnika na daną sprawę, korygował odpowiednio to spoj- rzenie, pozwalał na uogólnienia i refleksje zgodne z intencją autora. W artykule publicystycznym nad artyzmem stylu często góruje utylita- ryzm, co jednak nie powinno oznaczać, że musi on być nudny. Publicysta ope- ruje słowem, które wyraża pogląd na sprawę. Dlatego słowo to powinno być właściwie dobrane, precyzyjne i sugestywne. Barwny, sugestywny i zrozu- miały artykuł, który potrafi przekazać myśli autora, nie może być ani mono- tonny, ani urzędowy, ani kaznodziejski. Niewiele jest dobrych artykułów publicystycznych we współczesnych środkach przekazu, ale od czasu do czasu w przyzwoitych redakcjach tra- fiają się perełki świadczące dobrze o ich autorach. Chociaż złośliwi, nie tyl- ko prasoznawcy, a wśród nich H.A. Shearring, twierdzą, że gdyby biblijny wąż kusił Ewę językiem współczesnej publicystyki - do dziś żylibyśmy w raju (bo pramatka by nie zgrzeszyła) to jednak aż tak źle z publicystyką nie jest. Słowo odzwierciedla rzeczywistość, choć równocześnie powinno ją kształto- wać. Jednakże nadużywane najpiękniejsze nawet słowo nie jest w stanie nikogo wzruszyć, nie mówiąc już o nakłonieniu do odpowiedniego myślenia i działania. Wzorem - Grydzewski Jakie są najistotniejsze kryteria oceny artykułu publicystycznego? Przede wszystkim takim kryterium jest wartość poznawcza, to, czego czytelnik do- wie się z artykułu. Żeby artykuł spełniał kryterium wartości poznawczej, mu- si przedstawiać udokumentowane fakty. Niestety, nie zawsze to znaczy, że fakty bywają prawdziwe. Korzystanie z dokumentacji przy pisaniu i przygotowaniu materiałów pra- sowych, radiowych czy telewizyjnych to jeszcze jedna z najsłabszych stron współczesnego, krajowego dziennikarstwa. Stąd tyle błędów, niesprawdzo- nych danych, sprostowań, brak wiarygodności piszącego czyjego pisma bądź anteny. Niedościgły wzór polskiego dziennikarstwa, Mieczysław Grydzewski, twierdził, że nawet cytując słowa hymnu Jeszcze Polska nie zginęła, lepiej to sprawdzić w dokumentacji. Artykuł publicystyczny 45 Wartość poznawcza artykułu publicystycznego to także wymowa ideolo- giczna tego tworu. Sens poglądów powinien wychodzić naprzeciw wątpliwo- ściom czytelnika i aktywnie go przekonywać do idei autora reprezentujące- go siebie, redakcję bądź określoną opcję polityczną czy ideologię. Innym kryterium wartości dobrego artykułu publicystycznego jest przy- swajalność treści. Trzeba tak pisać, aby artykuł nie tylko pozwalał zapamiętać myśli autora, lecz także aby stanowił materiał do przemyśleń ukierunkowanych przez piszącego. Czytelnik powinien sobie nie tylko przyswoić, lecz również ugruntować poglądy zawarte w artykule. Kiedy już wiemy, jakie są kryteria wartości dobrego artykułu publicy- stycznego, wydawać się nam może, że teraz to tylko siąść i napisać. To wcale nie takie proste. Gdyby było łatwe, mielibyśmy wspaniałą prasę i czytelników przekonanych do wszystkiego, co prasa wydrukuje. Tezy i argumenty Jak zatem „zrobić" dobry artykuł publicystyczny? Jak go przygotować i napisać? Któż potrafi tego nauczyć, tak jak mistrz stolarski nauczy mło- dego pracownika zrobić stół? Przecież wielu mówi, że dziennikarstwo to rzemiosło (niektórzy nawet powiadają, że artystyczne), zatem można się wyuczyć pisania artykułów. Oczywiście, mistrz stolarski może nauczyć młodego adepta stolarki, jak się robi solidny stół, lecz bez odpowiednich umiejętności własnych ucznia nie będzie to stół piękny! Podobnie i napi- sania artykułu można się nauczyć, lecz bez wysiłku i umiejętności dzien- nikarskiej (niektórzy nazywają to smykałką, inni żyłką dziennikarską, je- szcze inni po prostu talentem) nie będzie to artykuł, który kogokolwiek do czegoś przekona! Chyba że do jednego: do zaprzestania czytania takich artykułów. Ale nie zniechęcajmy się do wszystkiego przy pierwszych trud- nościach. Można sprecyzować podstawowe kanony, których spełnienia wymaga pi- sanie solidnego artykułu. Zanim opiszę te struktury, jeszcze kilka uwag wstępnych w skrócie. Faza poprzedzająca napisanie artykułu to wytyczenie sobie ogólnej linii przewodniej, napisanie (lub obmyślenie) wstępu, ujęcie w punktach (tezach) tego, co ma się znaleźć w trzonie artykułu, napisanie (lub obmyślenie) za- kończenia, by się wiedziało, do czego ma się dojść w rozumowaniu, pomyśle- nie o zaskakującej puencie. Kiedy to wszystko się obmyśli lub wstępnie zapi- sze, trzeba szukać słabych punktów tej konstrukcji, zastanowić się nad lo- gicznym przejściem od jednej tezy do drugiej. Przejścia te muszą prowadzić czytelnika od punktu logicznego do punktu logicznego, nie spowodować zmniejszenia zainteresowania tekstem. 46 Roman Czamański Słabe miejsca w przygotowanym wstępie artykułu, gdy brak argumentów, dobrze jest wypełnić wątkiem anegdotycznym. Kiedy wszystko obmyślimy lub naszkicujemy (podstawą tej pracy musi być tworzywo, które zebraliśmy uprzednio, udokumentowaliśmy i o którym naprawdę sporo wiemy!), może- my przystąpić do pisania. Od czego zacząć? Biały królik w rozmowie z królem w „Alicji w Krainie Czarów" również zadał sobie to pytanie. - Zacznij od początku - odpań król ostro - mów dalej, aż dojdziesz do końca. Wtedy zatrzymaj się! Początek artykułu to jego tytuł. A więc od niego zaczynamy. W tej spra- wie -jak zresztą w innych - zdania są podzielone. Jedni uważają, że należy od niego zaczynać, bo dobry tytuł to połowa powodzenia artykułu. Inni dziennikarze męczą się nad nagłówkiem po napisaniu artykułu. Osobiście przez wiele lat praktykowałem zasadę zaczynania pracy od tytułu uznając, że to witryna, okno wystawowe, które ma zachęcić do wejścia w głąb tekstu. Początek artykułu publicystycznego powinien, podobnie jak tytuł, zachę- cać do jego przeczytania, powinien też zapoznać z ogólną ideą wypowiedzi. Trzeba bowiem pamiętać, że oprócz tytułu pierwsze zdanie decyduje o tym, czy artykuł w ogóle zostanie przeczytany. Rozpoczynamy od wstępu (podob- nie jak wstęp do informacji, co, kto, jak, gdzie i kiedy) oraz nawiązującego do tych faktów własnego komentarza. Nie można wszystkiego powiedzieć od razu, bo co napiszemy w dalszym ciągu? Następnie układamy artykuł według porządku logicznego (stopniowe wy- jaśnienia) albo chronologicznego (wyjaśnienia następstw czasowych). Dobry publicysta powinien kończyć artykuł wnioskiem, podsumowaniem albo efek- towną pointą, bądź nie rozwiązanym problemem do przemyślenia osobiście przez czytelnika. Zakończenie powinno wywoływać u czytelnika silne wrażenie, przy czym winno odwoływać się do spraw poruszanych we wstępie. Równie trudne, jak wymyślenie atrakcyjnego tytułu, jest wymyślenie do- brej pointy. Podstawową zaletą dobrego stylu jest zwięzłość. Należy powie- dzieć jak najwięcej używając jak najmniej słów. Nie ma zdania, którego nie można by napisać krócej. Choćby temat był najbardziej skomplikowany, musi on być zaprezento- wany w sposób zrozumiały dla przeciętnego człowieka. Nie oznacza to pisa- nia prostackiego, zwulgaryzowanego, schematycznego. Jasność stylu uzy- skuje się dzięki stosowaniu prostej składni, doborowi właściwego słownictwa Wyrazy mniej zrozumiale powinny być zawsze wyjaśniane. Istotną rzeczą jest Artykuł publicystyczny 47 unikanie wyrażeń oklepanych, jawnie generalizujących lub eufemizmów za- miast określeń dosadnych. Cechą dobrego artykułu publicystycznego jest również precyzyjność, do- kładność, unikanie żargonu technicznego, urzędniczego czy środowiskowego. Napisanego według tych lub innych wskazówek, według własnych pomy- słów i umiejętności artykułu publicystycznego nie oddawajmy od razu do re- dakcji. Odłóżmy go na pewien czas i zajmijmy się czymś innym. Później prze- czytajmy artykuł ponownie. Jeżeli będziemy nim zachwyceni - wyrzućmy go lepiej do kosza. Jeżeli nie będzie się nam podobał - starajmy się go poprawić bądź napisać od nowa. Pamiętajmy zawsze, że pisząc, chcemy, aby czytelnik nasz tekst po pierw- sze - przeczytał, po drugie - zrozumiał, po trzecie - aby zawarte w nim tre- ści akceptował, to znaczy uwierzył im, zapamiętał je, zgodnie z nimi postępo- wał. Trzeba pracowitości, uporczywych prób i cierpliwości. Oto co Ernest Hemingway powiedział zrozpaczonemu adeptowi literatu- ry, gdy temu pisanie niezbyt szło i z tej przyczyny myślał o samobójstwie: - Pisz. Jeśli popracujesz nad pisaniem pięć lat i przekonasz się, że jesteś do niczego, będziesz mógł równie dobrze zastrzelić się wtedy, jak teraz. Kiedy adept podał w wątpliwość, czy po tylu latach prób będzie jeszcze miał odwagę skończyć ze sobą - wielki pisarz, autor setek korespondencji i artykułów, odparł brutalnie: - To zajdź do mnie, ja cię zastrzelę! Ostatnia uwaga starego praktyka. Gdy zapracujemy sobie dobrą publicy- styką, dobrym dziennikarstwem na szacunek i znane powszechnie z publika- cji i głoszonych poglądów nazwisko - musimy bacznie kontrolować nie tylko swoje pisanie, ale i postępowanie wśród ludzi - bo stajemy się niejako osobą publiczną. Pamiętajmy, że zawód dziennikarza, podobnie jak kominiarza, jest bardzo trudny. Jeden i drugi czyści, szoruje, rozjaśnia, a sam przy tym czę- sto jest brudny! Tomasz Miarecki Na początku było słowo, a potem Komentarz TOMASZ MIARECKI Zastępca redaktora naczelnego „Gazety Poznańskiej", wcześniej dziennikarz „Gazety Wrocławskiej" 50 Tomasz Miarecki Sławomir Mrozek w swoich Uwagach osobistych napisał kiedyś: Komentarze, komentarze i komentarze. Komentujemy nieustannie, komentujemy nieuchronnie, komentujemy, bo nie komentować nie mo- żemy. Tylko nie wiemy, co właściwie komentujemy. Z tego powstał wniosek, że nie istnieje nic poza komentarzem, że komentarze komen- tarzy są naszą jedyną rzeczywistością i prawdą. I ten wniosek jest je- szcze jednym komentarzem. T akie są obserwacje naszego realnego świata utrwalone (zapisane) przez literata - publicystę. A jak mają się one do teorii dziennikarstwa, a uści- ślając, do rozważań o komentarzu jako jednym z gatunków dziennikarskich? Istotą dziennikarstwa - czy się to komuś podoba, czy nie - jest informo- wanie. Jednak od samego początku, od narodzin słowa pisanego, informa- cji towarzyszył komentarz. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta. Prasa (przez to pojęcie należy dziś rozumieć wszystkie media) za- wsze była jakimś odwzorowaniem rzeczywistości. A tej komentarz towarzy- szy nieustannie, we wszystkich jej wymiarach. Jest jednak zasadnicza róż- nica pomiędzy owymi dwoma rodzajami komentarzy: tymi będącymi czę- ścią składową dziennikarstwa i tymi krążącymi codziennie między nami w domu, pracy, szkole, na ulicy, podczas zakupów i towarzyskich spotkań. Ta zasadnicza różnica, o której nigdy żadnemu dziennikarzowi zapomnieć nie wolno, to kategoryczny warunek wyraźnego oddzielenia komentarza od informacji. Komentarz jest autorską, subiektywną oceną zjawisk i wydarzeń. Czytel- nik musi dokładnie wiedzieć, co jest czystą informacją faktograficzną, a co autorską interpretacją czy oceną. Od tego warunku nie ma odstępstw w wia- rygodnym dziennikarstwie! Jemu wolno więcej O obiektywności czy bezstronności w dziennikarstwie piszą wszyscy zaj- mujący się teorią gatunków, prasoznawstwem, historią prasy, o etyce mediów nie wspominając. Tak to bowiem jest, że jedną z podstawowych zasad popraw- ności zawodowej w dziennikarstwie, na którą niemal wszyscy zwracają uwa- gę, jest poruszanie się w podejmowanych tematach w taki sposób, aby na au- torską relację nie miały wpływu przekonania autora czy emocje piszącego. Komentarz jest jednak inny. Ten gatunek rządzi się swoimi prawami i nie pod- daje się tym założeniom. Wolno mu więcej. Trudno nawet określić sztywne ramy tego gatunku, tak przynajmniej twierdzą niektórzy. Komentarz 51 Teresa Bogucka, publicystka „Gazety Wyborczej", wypowiadając się kie- dyś na temat warsztatu w mediach, stwierdziła między innymi: Interpretowanie, komentowanie faktów, nie ma chyba klarownych za- sad warsztatowych, jest raczej kwestią indywidualnych przyzwyczajeń i wymogów. A w zależności od sposobu traktowania omawianego ma- teriału, stylu argumentacji i poziomu emocji efekt pracy kwalifikowa- ny jest jako paszkwil, agitka, publicystyka lub esej. Nie znaczy to jednak, że komentarz nie poddaje się żadnym gatunkowym ramom czy definicjom. Oto cztery przykładowe (niby różne, ale w zasadzie identycznie określające miejsce i zadanie komentarza w prasie oraz bardzo swoistą rolę dziennikarza-komentatora): D Komentarz jest analizą, formą wyrażenia własnego zdania. Komento- wać - czyli wyrażać swój suwerenny osąd - można wszystko, co jest przedmiotem ludzkiego zainteresowania. D Komentarz to gatunek opiniotwórczy, wypowiedź zawierająca analizę i ocenę faktów. Wyraża poglądy autora, jest więc subiektywnym widze- niem świata. D Komentarz to jeden z najtrudniejszych gatunków publicystycznych. Jest autorską oceną bieżących wydarzeń, subiektywną ich argumenta- cją. Teza komentarza musi być wyraźnie związana z jego autorem (dziennikarzem, kierownictwem redakcji, wydawcą). To on bierze za nią pełną odpowiedzialność. Q Komentować - to przedstawiać czytelnikom własną wizję świata, wol- ną od uproszczeń, złudzeń i łatwego optymizmu. Myśli, sądy i refleksje komentatora nad różnymi problemami winny być dla czytelnika źródłem namysłu i zastanowienia, przypomnieniem znanych mu fak- tów i podaniem nowych informacji. Na początku jest informacja Do końca lat osiemdziesiątych w tabeli stanowisk redakcyjnych układu zbiorowego pracy dziennikarzy (obowiązywał od 1974 roku) istniało stano- wisko komentatora. To była najwyższa ranga w redakcyjnej tabeli zaszerego- wań (oczywiście, nie uwzględniając funkcyjnych). Nie należy jednak stawiać znaku równości pomiędzy dzisiejszym dziennikarzem - komentatorem a dziennikarzem z okresu PRL-u, który osiągnął szczyty w redakcyjnej hie- rarchii nie funkcyjnych piszących. Tamto nazewnictwo nie miało nic wspólnego z dziennikarską działal- nością. Pokazuje ono jednak swoistą rangę, jaką w okresie PRL-u przypi- sywano komentarzowi, który zdaniem ówczesnych dysponentów świata 52 Tomasz Miarecki mediów miał charakter priorytetowy. Mówiąc inaczej: po pierwsze, war- tość informacji była taka sobie, tym bardziej że część informacji nie była dostępna. Po drugie, pod pojęciem „komentarz" kryła się swoista sztuka manipulacji. Wyjątkowość tamtych czasów polegała między innymi na sy- tuacji, w której zdarzało się, że komentowano coś, o czym wcześniej nie in- formowano. Informacja była gatunkiem dziennikarskim często wtórnym wobec komentarza. Dzisiaj sytuacja diametralnie się zmieniła (mówimy oczywiście o polskiej rzeczywistości). Reporter, który kiedyś był mało liczącym się elementem w strukturze redakcji, stał się kimś najważniejszym. Informacja zyskała na- leżne jej miejsce - to podstawowy gatunek dziennikarski we wszystkich me- diach. A komentarz? Oczywiście, jest i będzie. Tyle tylko, że zajął w proce- sie redagowania miejsce, które mieć powinien. Wiadomości stoją przed ko- mentarzem. Trzeba znać fakty, aby je interpretować. Poza tym komentarz w dzisiejszej prasie stracił swój element manipulacyjny. Owszem, autor ko- mentarza próbuje przekonać odbiorcę do stawianych tez, ale to już zupełnie co innego. Różnica bardzo istotna polega też na tym, że wolna prasa nie ogranicza możliwości pisania komentarzy wyłącznie do gett specjalnie zaufanych. Skończyły się przywileje. Górę wzięła wiedza i dziennikarskie umiejętności. Niektórzy z dzisiejszych redaktorów stawiają nawet tezę (bardzo jednoznacz- ną i czystą), która mówi, że każdy reporter może i powinien pisać komenta- rze z dziedziny, na której się najlepiej zna. W tym miejscu pamiętajmy jed- nak, że temat tematowi nie jest równy, a co za tym idzie komentarz komen- tarzowi też. Swoistym komentarzem (chociaż już nie jako gatunkiem dziennikarskim) jest odwołanie się redakcji do osób spoza zespołu redakcyjnego - fachowców w omawianej dziedzinie. W takim przypadku reporter może na przykład prze- prowadzić rozmowę z ekspertem, zanotować jego wypowiedź, opracować przy jego pomocy tekst publicystyczny pełniej naświetlający omawiane bie- żące wydarzenie. „Reporter ze wspomaganiem" - tak to sobie nazwijmy -jest w tym przypadku pośrednim dostarczycielem informacji i komentarza od oso- by trzeciej. Sam powinien zachować odpowiedni dystans do wydarzeń, które z pomocą fachowca opisuje. Nie jesteś Panem Bogiem Pisałem już, że wielu redaktorów wychodzi dzisiaj z założenia, że każdy reporter powinien pisać komentarz z dziedziny, na której najlepiej się zna. Być może jest w tym szaleństwie jakaś metoda. Dziennikarskie cugle muszą być jednak w rękach redagujących. I nie chodzi tu o jakąś kolejną powtórkę Komentarz 53 z cenzury, ale jedynie o to, by reporterów zbytnio nie poniosło. Dlatego o kil- ku sprawach warto pamiętać, nim usiądziemy do pisania komentarza. Jeżeli chcesz napisać komentarz, to nie zapomnij o kilku przykazaniach: D Nim zaproponujesz swojemu szefowi chęć napisania komentarza, mu- sisz wiedzieć, dlaczego akurat do tego, a nie innego wydarzenia chcesz się ustosunkować. Twoja pewność w tym względzie musi być absolut- na (wyjątkiem jest sytuacja, kiedy twój szef- znając twoją wiedzę - zle- ca ci napisanie komentarza). D Przystępując do pisania komentarza, zadaj sobie pytanie, czy masz coś do powiedzenia. Q Musisz tak wyrazić swoją myśl, by argumentacja całości była spójna, usystematyzowana. Q Forma nie może odstraszać odbiorcy. Unikać musisz określeń wyspe- cjalizowanych, jeśli oczywiście mają one swoje odpowiedniki w języ- ku potocznym. Mówiąc prościej: nie mędrkuj, ale staraj się przekonać. D Do pisania komentarza siadaj wtedy, kiedy ustalisz, co wiesz, poznasz mechanizm działania zjawiska czy wydarzenia, które chcesz skomen- tować. Zadaniem komentującego nie jest jednak wyjaśnienie komento- wanego wydarzenia. ? Twoim zadaniem jest przekonanie odbiorcy do swojej interpretacji opi- sywanego zjawiska (wydarzenia). Na starcie nie wolno ci założyć, że twoja argumentacja jest skazana na porażkę. D Mimo pewnego mentorstwa gatunku, jakim jest komentarz, pamiętaj jednak o zachowaniu minimum umiaru i skromności. Naprawdę nie je- steś Panem Bogiem, a jedynie dziennikarzem. Poważne zabawy Komentarz zaliczany jest do trudnych gatunków publicystycznych, cho- ciaż bez wątpienia więcej umiejętności stoi przed osobami, które chcą się za- jąć eseistyką, a i felieton kryje chyba przed sobą więcej pułapek. Oczywiście, pamiętamy cały czas, że dziennikarstwo informacją stoi. Jednak informacja jako gatunek dziennikarski ma ściśle określone ramy i na zbytnią zabawę słowem nie pozwala. Z komentarzem jest już ciut inaczej. To pierwszy krok dla tych dziennikarzy, którzy poszukują radości tworzenia. W przypadku komentarza nie można zabrnąć zbyt daleko - to gatunek w mia- rę czysty, który powinien unikać językowych szaleństw. Mimo wszystko jed- nak pozwala - w wymiarze językowym - na więcej niż informacja. Komentarz to także taki gatunek dziennikarski, dla którego znaleziono w prasie kilka różnych form. Mamy więc możność wyboru: w zależności od Potrzeb i możliwości. 54 Tomasz Miarecki Q Komentarz odautorski, wyraźnie odznaczony od wcześniejszej infor- macji (czcionka, poddruk itp.). D Zestaw komentarzy będący swoistą sondą: u nas spotykany bardzo rzadko. Pewną namiastką takiej formuły są w naszej prasie „dwugłosy na temat", przy czym najczęściej mają one charakter opinii, a nie kla- sycznego komentarza. Q Komentarz nie pochodzący bezpośrednio od autora tekstu. Autor nie ko- mentuje, gdyż jedynie relacjonuje (opisuje) wydarzenie. Komentarz po- chodzi od osoby trzeciej, która ocenia zespól zjawisk z zewnątrz. Tekst ten jest wyraźnie odznaczony od reszty materiału dziennikarskiego. D Komentarz - opinia fachowca dotycząca jednostkowego wydarzenia lub oceniająca wielość wydarzeń składających się na pewne zjawisko społeczne (ekonomiczne, polityczne, kulturalne, sportowe itp.). D Komentarz (zbiór komentarzy) będący wprowadzeniem do numeru pi- sma. Skomentowanie wydarzeń opisanych wewnątrz numeru przez in- nych autorów. D Komentarz będący jednocześnie artykułem wstępnym. Niektórzy na- zywają go komentarzem redakcyjnym (editorial). Jest on często rodza- jem autokomentarza szefa pisma lub redaktora prowadzącego do tre- ści prezentowanych w poszczególnych artykułach. Bywa też, że jest on komentarzem dotyczącym najistotniejszych wydarzeń politycznych lub społecznych w regionie, kraju lub świecie. Jest to ten rodzaj komenta- rza, który podpisany bywa przez redaktora naczelnego (rzadziej wy- dawcę), sygnowany jest słowem „redakcja" lub w ogóle nie podpisany. Ten rodzaj komentarza prezentuje stanowisko redakcji (w zasadzie wy- dawcy). W przypadku gazet codziennych zazwyczaj umieszczany jest na pierwszej stronie. Jest w sposób szczególny wyróżniony od reszty materiałów dziennikarskich. Q Komentarz nazywany przez niektórych analitycznym lub wyjaśniają- cym. Pojawia się dość często, chociaż nie brakuje osób, które nie bar- dzo chcą zaliczyć ten sposób pisania do komentarzy. Charakteryzuje się on brakiem autorskiej pointy. Dziennikarz posługuje się językiem chłodnym, którego celem jest jedynie wyjaśnienie zjawiska czy wyda- rzenia. Może się wydawać, że autorzy takich analitycznych „kawałków" nie bardzo mają wyrobione zdanie dotyczące opisywanej rzeczywisto- ści. A zatem czy aby ją komentują? Q Komentarz o zwielokrotnionej perswazji; to określenie umowne, ale sam sposób pisania - łatwy do odnalezienia w mediach. Jego istotą jest pewne pomieszanie gatunków. Komentarz przekracza tu swoje „rucho- me ramy" i staje się felietonem. Emocje dominują nad faktami. Często Komentarz 55 brakuje racjonalności, rzeczowego poukładania argumentów sprzyja- jących tezie autora. Ten rodzaj komentowania często możemy spotkać u dziennikarzy sportowych. Cóż, emocje biorą górę. Krótko? Długo? Z podpisem! Kilka razy pisałem już, że informacja jest istotą dziennikarstwa. Po co więc komentarz? Odpowiedź jest prosta. Komentarz wyjaśnia. Owszem, robi to su- biektywnie, ale pozwala odbiorcy - szczególnie temu zagubionemu - na ja- kieś „poukładanie" informacji, które do niego docierają. Komentarz, jako ga- tunek dziennikarski będący częścią składową gatunków publicystycznych, ma za zadanie pogłębienie wiedzy na tematy poruszone wcześniej przez in- formacje. Pisząc o komentarzu - a mówiąc dokładniej, kiedy zaczniemy jako dziennikarze komentarze pisać - musimy koniecznie pamiętać, że jest to ten gatunek dziennikarski, który (nie licząc informacji) ma najwyższy stopień ak- tualności. Aktualność jest więc tym, co łączy informację i komentarz. Pamiętajmy jednak, że tylko w wymiarze definicji gatunku. Na łamach gazety - o czym już pisałem, ale przypominam, bo jest to jedna z podstaw dobrego i przyzwo- itego dziennikarskiego rzemiosła - te dwa gatunki muszą być wyraźnie od siebie oddzielone. Czytelnik musi od razu wiedzieć, co jest informacją, a co komentarzem. Informacja w swoich ramach definicji gatunku komentarza za- wierać nie może. Co najwyżej może być skomentowana. I jeszcze jedna waż- na sprawa. O ile w przypadku informacji autor nie ma obowiązku podpisywa- nia jej swoim imieniem i nazwiskiem (nomina sunt odiosa), o tyle komentarz musi być przez autora podpisany. Wyjątkiem są komentarze odredakcyjne (artykuły wstępne). W komentarzu zazwyczaj jest bardzo wyraźna funkcja perswazyjna, toteż czytelnik ma prawo (a nawet musi) wiedzieć, nie tylko do czego jest przekonywany, ale i przez kogo. Niektórzy zadają sobie też pytanie co do długości komentarza w dzisiej- szych gazetach. Nie ma tu jakiejś jednoznacznej odpowiedzi. Jak powiedział kiedyś Gustaw Herling-Grudziński: Wielka publicystyka jest wtedy, gdy czytelnik wie, o co chodzi. Gdy po przeczytaniu tekstu staje się mądrzejszym człowiekiem. A zatem wielka nie znaczy długa. Jednocześnie krótka nie musi znaczyć dobra. Na pewno każdy z nas trafił wielokrotnie na sensowny dość długi ko- mentarz. Każdemu bez wątpienia przytrafiło się też spotkanie z komenta- rzem króciutkim. Ot, chociażby jak najkrótsze kazanie (komentarz mówio- ny) ks. Mieczysława Malińskiego, które składało się z jednego słowa: „Cha- miejemy!" 56 Tomasz Miarecki Myślenie ma przyszłość Komentarz to ten gatunek dziennikarski, który autor firmuje swoim na- zwiskiem. A czy jest coś ważniejszego od nazwiska? Marek Miller, dyrektor Instytutu Dziennikarstwa „Collegium Chitas", mówiąc kiedyś o programie kierowanej przez siebie szkoły, stwierdził: Przykładamy olbrzymią wagę do tego, aby szkoła kształciła ludzi od- powiedzialnych za siebie i społeczeństwo. Staramy się więc pokazać, że dla dziennikarza najważniejszą rzeczą jest jego nazwisko. Nie kon- cern prasowy, nie wydawnictwo, nie gazeta, nie rozgłośnia radiowa czy stacja telewizyjna, dla których pracuje, lecz właśnie nazwisko jest jego największą wartością. Na nie pracuje całe życie. O tym koniecznie pamiętaj! Ale pamiętaj też o tym, że tekst komentarza (i nie tylko) powstaje na bazie doboru zręcznie opisanych faktów. Nawet naj- sprawniejszy język nie zastąpi znajomości faktów i kompetencji do ich wyja- śnienia. Warunkiem każdego sensownego pisarstwa jest myślenie. A jeżeli już myślisz, to nie wolno zapomnieć też o odbiorcy. Musimy wie- dzieć, co, do kogo, w jakich okolicznościach oraz w jakim celu chcemy mówić. Bez tej wiedzy komunikowanie (a komentarz jest jego częścią skła- dową) przestaje być skuteczne. Mówiąc inaczej - to, co robisz, jest bez sen- su, bo nikomu nie służy. Pamiętaj zatem o: Q swoim bezcennym nazwisku; Q znajomości faktów; G myśleniu; D odbiorcy. Siadając do pisania komentarza, nie daj się zmanipulować redaktorowi, wydawcy, właścicielowi firmy wydawniczej. To ty komentarz podpisujesz swo- im nazwiskiem. To ty próbujesz odbiorcę do czegoś przekonać. To twój au- torytet zostaje poddany publicznej ocenie. Jednocześnie w tym miejscu warto kilka uwag skierować do redaktorów (w końcu każdy nosi w dziennikarskim tornistrze redaktorską buławę), by również pamiętali o prawach autorów. Przyzwyczajenie jest najgorszym grzechem redaktora. Każdy tekst trafia- jący na biurko redakcyjnego decydenta powinien być traktowany przez nie- go jak pierwszy, z którym spotkał się w życiu (Piotr Pacewicz z „Gazety Wy- borczej" nazwał taki stosunek do tekstu i piszącego „poczuciem cudu"). W sposób w jakiejś mierze wyjątkowy dotyczy to komentarza, który jest bar- dzo osobistym wyznaniem - kontaktem z odbiorcą. Komentarz 57 Redagującemu pod żadnym pozorem nie wolno ingerować w przesianie komentarza (czyli w jego istotę). To autor jest autorem. Poprawianie, redagowanie nie polega na pisaniu „po swojemu". Bycie re- daktorem nie polega na forsowaniu swojego stylu. Poza tym jeżeli redaktor chce napisać komentarz, to przecież może zrobić to samodzielnie, nie posił- kując się tekstem podwładnego Trafiając w komentarzu na gładki banał, redaktor nie ma silić się na stwo- rzenie mądrego tekstu, ale powinien materiał oddać autorowi. Banałów czy- telnicy mają dość na co dzień i bez pomocy mediów. Dobrych dziennikarzy - jak często powtarza naczelny „Polityki" Jerzy Baczyński - nie należy przycinać do poziomu trawnika. Trzeba pozwalać za- chować im w komentarzach (i nie tylko) własne cechy warsztatu i tempera- mentu. Ruchome ramy Podałem już wcześniej kilka definicji komentarza. Jednak należę do tych, którzy w przypadku definiowania gatunków dziennikarskich (wyjątkiem jest informacja) uważają, że ich ramy powinny być ruchome. Najlepsze utwory powstają bowiem nie wtedy, gdy kurczowo trzymamy się określonego przez konwencję schematu, ale wówczas, gdy podejmujemy swoistą „grę" z tym schematem. Rzecz jasna miejsce tej gry nie jest nieskończone i ma swoje gra- nice wyznaczone przez umiejscowienie publikacji, adresata czy chociażby zdrowy rozsądek. Nad formą w dziennikarstwie zastanawiało się już wielu. Dzisiaj, w cza- sach swoistej wolności, wielu redaktorów wychodzi z założenia, że ciekawy materiał sam narzuca dziennikarzowi właściwą formę. W tym miejscu jednak bardzo ważna uwaga: Dziennikarstwo służy sprawnemu procesowi komuni- kowania. „Ruchome ramy" mają dziennikarzowi pomóc w jak najlepszej „sprzedaży" zebranego materiału; nie mogą jednak zakłócić pewnej czysto- ści gatunkowej. W przypadku komentarza - przypominam to po raz kolejny, bo to jeden z najcięższych grzechów - nie można mieszać go z gatunkami informacyjny- mi (informacja prosta, rozszerzona, reportaż). Niestety, do informacji bardzo często przedostaje się komentarz pośredni będący swoistą frazeologią wy- tworzoną przez rzeczywistość polityczną. Ani autorzy, ani redagujący nie bar- dzo nad tym panują. A chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że terrorysta to nie to samo co bojownik, a partyzant nie jest znaczeniowo równy słowu morderca. Zjawisko to - mieszanie faktów i komentarzy na poziomie języka ~ nazywane jest editorializingiem, które można chyba nazwać tendencyjno- ścią (często nieuświadomioną przez piszącego). 58 Tomasz Miarecki Poza „ruchomymi ramami", które dane są autorom komentarzy, nie wol- no też zapomnieć o sferze dziennikarskiej wolności. Ponieważ za komenta- rzem kryje się indywidualna, autorska interpretacja świata (no, może nie ca- łego), toteż dziennikarz musi pracować w warunkach, w których stworzone są czytelne i przejrzyste zależności między właścicielami - wydawcami - dziennikarzami. Wolność prasy jest wypadkową zawierania pewnych kom- promisów, które muszą być czytelne. Ich czytelność sprawia, że równocze- śnie poszerza się obszar wolności. Opinia to sprawa autora Wspomniałem wcześniej, że wśród wielu redaktorów króluje dzisiaj po- gląd mówiący, iż komentować może właściwie każdy dobry reporter. Z tezą tą nie zgadzają się klasycy komentarza, jak chociażby Leopold Unger („Kul- tura", Radio Wolna Europa, „Le Soir", „Herald Tribune", „Gazeta Wyborcza"), który mówi, że: Nawet superinteligentny dwudziestolatek tylko z trudem mógłby pisać komentarze. Podstawowym ograniczeniem byłby dla niego brak do- świadczenia. Mając dwadzieścia lat można świetnie grać na fortepia- nie, ale nie da się uprawiać poważnej publicystyki. Leopold Unger opinię taką wydał, omawiając tzw. column, czyli dłuższy (dostosowany jednak do konsumpcyjnych możliwości czytelnika) komentarz lub opinię. Do jego pisania należy przygotowywać się codziennie, chociaż sam akt pisania ma miejsce tylko czasami. Napisanie tekstu (techniczna re- alizacja przedsięwzięcia) jest czymś bardzo prostym w konfrontacji z przygo- towaniem (zebraniem potrzebnych informacji, przeanalizowaniem ich). Zda- niem Leopolda Ungera poważne pisanie komentarza (column) polega na tym, by w starciu uczucia z rozumem zawsze zwyciężał rozum. Komentator, który chce omówić jakiś problem poważniejszy niż dziura w jezdni, powinien: Q pisać chłodno; O być obiektywny; D nie przekazywać elementów grozy, gniewu, nienawiści. Ten neutralny system pracy nad komentarzem nie odmawia jednak auto- rowi zajęcia stanowiska w opisywanej sprawie. Wręcz przeciwnie - komentarz to także opinia. I chociaż ani komentarz, ani opinia komentatora nie wpływa- ją zazwyczaj na bieg wydarzeń (to rola artykułów interwencyjnych), to jednak być może - jak sądzi Leopold Unger - czasami lektura komentarza pobudzi do myślenia. Jeśli tak się stanie, to znaczy, że dziennikarz odniósł sukces. Komentarz 59 Złapani w sieć Internet to sieć komputerowa, w którą wpadli już prawie wszyscy. A sko- ro wszyscy, to także dziennikarze ze swoimi informacjami, reportażami, zdję- ciami, artykułami publicystycznymi i komentarzami, rzecz jasna. Wiadomo- ści internetowe oznaczają w sieci faktycznie dwie różne rzeczy. D Usnet News, czyli formę konferencji, coś w rodzaju klubów dyskusyj- nych. Grupy dyskutantów podzieliły się na ogólne lub ściśle wyspecja- lizowane kręgi. D Wiadomości klasyczne, czyli takie, jakie znamy z innych mediów. Są to zarówno elektroniczne wydania papierowych gazet, internetowe stro- ny rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych, jak również wydzielone miejsca w dziesiątkach portali internetowych, gdzie internauci mogą zostawić swoje komentarze dotyczące setek tematów społecznych, po- litycznych, ekonomicznych, sportowych itd. Zainteresowanie komentarzem w Internecie jest więc ogromne. Skąd się ono wzięło? Na pewno z prostego oglądu rzeczywistości. Pojawiło się nowe medium - pewnie wkrótce najpotężniejsze, a na pewno już teraz naj- szybsze - trudno więc, by nie pojawiła się tam informacja, która od urodze- nia kocha szybkość. No, a skoro pojawiła się informacja, to jak już wcze- śniej pisałem - musiał pojawić się też komentarz. Nie ma bowiem ważnej informacji, która nie jest komentowana, interpretowana, wokół której nie toczy się dyskusja. Jest też druga strona miłości do globalnej sieci. Jej interpretacji podjęła się w 1999 roku Margaret Wertheim w książce A History ofSpace front Dan- te to the Internet („Historia przestrzeni od Dantego do Internetu"). Mowa jest w niej między innymi o tym, że nieśmiertelność jako zdecydowanie religijna tęsknota zyskała ostatnio poparcie z nieoczekiwanej strony - globalnej sieci internetowej. Coraz większa liczba bywalców sieci wyraża pragnienie życia nieskończenie długo. Wierzą oni, że cyberprzestrzeń dostarczy im środków do urzeczywistnienia tego marzenia. Margaret Wertheim pisała na łamach „The Guardian", komentując swo- ją książkę: Marzenie o cybernieśmiertelności oparte jest na wyłaniającym się po- glądzie, że istotą ludzkiego bytu jest nie materia naszych ciał, ale nie- materialny układ informacji tworzących nasze umysły (...). Umysł po- strzegany jest jako oprogramowanie, a mózg jako komputer (...). Zwo- lennicy tej tezy mówią, że znalazłszy się na płytce krzemowej takie kom- puterowe ja byłoby w istocie nieśmiertelne, ponieważ nie byłoby już ograniczane słabościami ludzkiego ciała. 60 Tomasz Miarecki Oczywiście, to marginalna i ciekawostkowa teza, tłumacząca, dlaczego Internet ma tylu uzależnionych. Wróćmy jednak do „normalnego" dziennikarstwa, tyle tylko, że wrzuco- nego w sieć internetową. Klasyczne, papierowe gazety w Internecie same w sobie niewiele się różnią. To, co je wyróżniać zaczęło - to właśnie szybki komentarz czytelników, który pewne tytuły oraz wiele portali informacyjnych zamieszcza pod bieżącymi wydaniami. Pojawiają się one w czasie rzeczywi- stym. Często wywołują burzliwe dyskusje. Niektóre tytuły prasowe komen- tarze internetowe drukują później u siebie w „klasycznych" wydaniach. Podstawą informacji jest szybkość, a jak już napisałem - nic szybszego od Internetu na razie nie powstało. Dlatego sieć stała się zwiastunem nowe- go rodzaju dziennikarstwa. Za apostoła internetowej informacji (a co za tym idzie, także komenta- rza) zwykło się uważać mieszkającego w Hollywood Matta Drudge'a. Wyda- je on w sieci swój biuletyn informacyjny „Drudge Report", który ma około 10 min subskrybentów w sieci America On Linę. Raporty Matta Drudge'a tra- fiają do sieci wtedy, kiedy dokopie się on do czegoś naprawdę interesujące- go. To właśnie on jako pierwszy poinformował świat o romansie Billa Clinto- na z Moniką Lewinsky. To także u niego najszybciej można było znaleźć w miarę pełną i skomentowaną informację o śmierci księżny Diany. Matt Drudge jest przekonany, że toruje drogę całym zastępom interne- towych reporterów i publicystów. Sam w jednym z wywiadów powiedział: Jestem samoukiem. Potrafiłem zachować oryginalne myślenie, to są moje myśli. Inni dziennikarze muszą słuchać redaktora, który mówi tak lub nie. Ja nie słucham nikogo (...). To jasne, że istnieje głód na nie redagowaną informację. Ja dostarczam nie filtrowane wiadomo- ści. Każdy obywatel może być reporterem. Każdy ma prawo do komen- tarza. Wydaje mi się, że ucieczki od Internetu nie ma. Jest to medium wspania- łe, bo szybkie i dające możliwość błyskawicznego kontaktu z całym światem (także w poszukiwaniu komentarza). Jak wszystkie media, trzeba je jednak darzyć ograniczonym zaufaniem. Bywa i tak, czyli z życia wzięte Na koniec krótka historyjka, jaka zdarzyła się pewnemu komentatorowi z jego komentarzem. Redaktorzy „Gazety Wyborczej" znużeni już byli drobiazgowymi rozwa- żaniami o politykierach w byłej Jugosławii. Gdy w maju 1994 r. Dawid War- szawski (Konstanty Gebert) przyniósł zawiły komentarz o Chorwacji, kie- Komentarz 61 równik działu zagranicznego tekst odrzucił. Zachęcał jednocześnie, by autor do sprawy wrócił „tak, by to ludzie zrozumieli". Zirytowany Dawid Warszawski, który sprawy byłej Jugosławii traktował poważnie, od ręki napisał parodię komentarza w stylu Wiecha pod tytułem „Wielka przewalanka": W Chorwacji pokłócili się ci politycy, którzy rządzą. Póki trzymali szta- mę, to inni mogli im naskoczyć, bo rządząca paczka (zwana po ich- niemu Zajednicą) była największa. Zajednica mówiła Chorwatom, że wszystko, co robi, to dla ich dobra i że sama wie najlepiej, a zwłaszcza najważniejszy Tudjman. Ale okazało się, że politycy z Zajednicy na- chapali się za bardzo u żłobu i narozrabiali za granicą. Ludzie zaczę- li sarkać, a inne paczki znów dobrały się Zajednicy do skóry. Wtedy część Zajednicy z jednym Mesiciem na czele postanowiła się wypiąć i założyć własną paczkę (...). Ale w końcu się okazało, że zdrajców jest mniej, niż myślano. I kiedy zgodnie z umową Mesić i jeszcze jeden waż- ny się odsunęli, to Zajednica powiedziała „wała" i w ogóle nie dopu- ściła do żłobu nikogo; ani ważnych zdrajców, ani ich kumpli. Mesić został na lodzie i drze ryja. Ale jaja. Dawid Warszawski chciał pokazać kolegom, jakiego absurdu odeń żąda- ją. Szef działu zagranicznego dowcip autora zrozumiał i z kamienną twarzą odkrzyknął: - Świetny tekst, ja ci to wydrukuję! Usłyszał to siedzący obok re- daktor prowadzący. I wydrukował. W części nakładu poza Warszawą. A potem - nic. Ani jednego listu, ani jednego telefonu. Tak naprawdę do dziś nie wiadomo, co to znaczyło. Czy nikt „Wielkiej przewalanki" nie prze- czytał? Czy, przeciwnie, czytelnicy w głębi kraju uznali, że nie ma sprawy? Wreszcie ktoś ludzkim językiem napisał coś o ludziach - dla ludzi? Zdzisław Beryt Recenzja - zaproszenie do dyskusji ZDZISŁAW BERYT Publicysta i recenzent „Gazety Poznańskiej", autor wielu wydawnictw oraz opracowań o tematyce kulturalnej 64 Zdzisław Beryt R ecenzja - od łacińskiego „recensio", ocena - wypowiedź - zwykle na łamach czasopism - zawierająca krytyczną ocenę literackiego, naukowego lub inne- go utworu, przedstawienia teatralnego, filmu. Także - wystawy, występu itp. Tyle definicja. Ponieważ jednak zajmujemy się recenzją prasową, warto będzie dodać kilka szczegółów i uściśleń warsztatowych wyprowadzonych z praktyki. Zacznijmy od terminu Pierwszym przykazaniem dziennikarza piszącego recenzję prasową winno być jak najszybsze jej dostarczenie na biurko redaktora działu, bądź też sekretarza redakcji. Oczywiście - takie przykłady jak Tadeusza Boya- Żeleńskiego przychodzącego po premierze do drukarni i tam piszącego recenzję, której jeszcze wilgotne kartki (pisano wówczas atramentem!) od- dawał do składu - to już dawno przebrzmiała historia. I niech was nie zmy- lą ukazujące się nazajutrz recenzje: autor oglądał próbę generalną albo jej odpowiednik - to w przypadku spektaklu scenicznego, albo był na przeglą- dzie dla prasy - jak piszący te słowa krytyk filmowy. Oczywiście, chwali się taką operatywność, chociaż bywa zdradliwa, bo przecież trafiają się na- głe niedyspozycje, zastępstwa itp. Należy więc zachować daleko idącą prze- zorność. Recenzję należałoby więc pisać najlepiej w dniu po obejrzeniu czy wysłu- chaniu recenzowanej rzeczy. Mamy już wówczas dystans, mieliśmy czas odpocząć od wrażeń i uporządkować myśli. Mając jednak na uwadze termin, należy recenzję napisać bez odkładania i bez rozciągania jej na kilka dni. Efekty bywają wtedy zazwyczaj mizerne, jakość na pewno na tym nie zyskuje, a czas ucieka. A nie zapominajmy o konkurencji, która nie śpi. I też ma ambicje, aby swoją recenzję zamieścić jak najszybciej. Zwracam uwagę, że swoje uwagi przeznaczam dla ludzi piszących recen- zje (albo zamierzających się poświęcić temu procederowi), dlatego teraz, kiedy załatwiliśmy sprawy techniczne, mogę przystąpić do uwag meryto- rycznych. Osoba recenzenta Istnieje fałszywe, lecz mocno zakorzenione przekonanie, że napisanie recenzji to czynność łatwa, prosta i przyjemna (wierszówka). Zwłaszcza dla kogoś, kto po prostu interesuje się literaturą, sztukami plastycznymi, teatrem, filmem itp. i w związku z tym czyta książki, chodzi na wystawy, do teatru, do kina. Przecież niejednokrotnie dzieli się on swymi uwagami i opiniami z rodziną i znajomymi, dlaczegóż więc nie miałby spisać tego, co wygłasza, i opublikować? Recenzja 65 Rozumiem wszystkich, którzy tak myślą. Faktycznie, sporo, niestety, recenzji gazetowych sprawia takie właśnie wrażenie, jakby pisali je owi ama- torzy literatury, plastyki, teatru czy kina. Tylko że słowo „amator" ma podwój- ne znaczenie". miłośnika więc człowiek kochający coś czy kogoś oraz - dyletant, nie zawodowiec. Szanując miłośników wszystkich gałęzi sztuki, nie sądzę, aby najwłaściw- szym miejscem ich publicznego wypowiadania się były łamy prasowe. Recenzent musi więc rozporządzać autentyczną, pogłębioną wiedzą o te- macie, w którym rozwija swą działalność. Mogą to być specjalistyczne studia wyższe, a także - czego mam bardzo dobre przykłady z własnej praktyki re- daktorskiej - samokształcenie, zdobywanie wiedzy na własną rękę i pogłębia- nie jej poprzez udział w spotkaniach, seminariach, dyskusyjnych klubach itd. Obowiązkiem recenzenta jest bieżący, stały kontakt z literaturą przedmio- tu, publikacjami, śledzenie prasy i periodyków poświęconych uprawianej przez niego dziedzinie sztuki. Idealnym rozwiązaniem jest śledzenie i porów- nywanie prasy i publikacji krajowych oraz zagranicznych, co wcale nie jest takie bardzo trudne (zwłaszcza w dużych ośrodkach) pod warunkiem, że po- siada się znajomość języków obcych. Skoro już poszukujemy ideału, to idź- my do końca. Wymarzonym recenzentem byłby więc taki, który oprócz tych wszystkich cech, jakie wymieniłem, ma jeszcze możliwość wyjazdu za grani- cę, aby tam naocznie przekonać się, „co jest grane" (- pisane, wystawiane, mówione). Jak nietrudno stwierdzić, stosunkowo najlepiej w tak nakreślo- nych ramach mają się recenzenci literaccy - najgorzej teatralni. W dziedzi- nie filmu mamy tę szczęśliwą sytuację, że nowości zjawiają się na naszych ekranach równocześnie z ich światowymi premierami albo wkrótce po nich. Warsztat recenzenta Mam na myśli warsztat dosłowny, czyli wszystko, co recenzent, poza wła- sną wiedzą powinien mieć, zasiadając do pisania. Przede wszystkim będzie to biblioteka przedmiotu, zawierająca fundamentalne dzieła, podręczniki, en- cyklopedie, informatory, „who is who". Druga sprawa podstawowa to archi- wum, a więc uporządkowany zbiór czasopism, publikacji, wycinków, progra- mów, może także zdjęć. Bez tych dwóch filarów nie ma co w ogóle poważnie myśleć o działalności recenzenckiej, chyba że ktoś za taką uważa opracowy- wanie notatek informacyjnych na podstawie - na przykład - programów tea- tralnych, katalogów wystawowych czy reklamówek. Posiadać owe podstawowe narzędzia pracy to jedno - umieć się nimi po- shigiwać to drugie. Przejdźmy więc do techniki pracy, do sposobu pisania. ?^ góry pragnę się zastrzec, że o ile poprzednio określałem warunki i sytua- 66 Zdzisław Beryt cje typu „świadczenia obowiązkowe", o tyle od tej chwili będą to jedynie pro- pozycje lub wskazania, nieobowiązujące porady praktyczne. Pisanie recenzji należy rozpoczynać przed przeczytaniem, wysłuchaniem ': ewentualnie obejrzeniem tego, co zamierza się krytycznie omówić. To nie żart ani paradoks: zanim wezmę do ręki książkę, pójdę na wystawę, do teatru czy kina, powinienem zdobyć podstawowe informacje o autorze, dziele, insceniza- torze, reżyserze, aktorach i innych współtwórcach. W niektórych przypadkach wyniki tych poszukiwań nadają się do publikacji, jak na przykład tak zwane wprowadzenie do oper, a więc przekazania czytelnikom przed premierą, co wie- dzieć powinni o oczekującym ich wydarzeniu. Niekiedy podobne informacje zamieszcza się przed premierą filmu, a nawet - wernisażem. W każdym razie, niezależnie od tego, czy w gazecie, w której publikujesz, stosuje się praktykę uprzedniej informacji, czy nie - ty musisz dla siebie samego (i dla twojej recen- zji dobra) taki komplet informacji zdobyć i opracować, naturalnie szkicowo. Przychodzi kolej na zapoznanie się z recenzowanym dziełem. Chociaż to brzydko, dla recenzenta literackiego pożytecznym jest wielce podkreśla- nie stosownych passusów w książkach, robienie uwag na marginesach itd. Ponieważ jednak -jak się rzekło - czynności takie uchodzą za naganne, czy- tając książkę, którą zamierzasz recenzować, czyń to zawsze z ołówkiem w ręku i blokiem pod ręką. Zapisane na gorąco uwagi mają ogromną wartość, no i ułatwiają późniejsze pisanie recenzji. Podobnie zachęcam do zwiedzania wy- staw z notesem, do robienia notatek w przerwie na teatralnych programach oraz natychmiastowego, hasłowego spisania wrażeń po przyjściu z kina do domu. Nie ufaj pamięci! Jeżeli opanujesz technikę robienia notatek, wypra- cowania sobie własnego ich kodu, systemu skrótów i znaków - pisanie recenzji będziesz miał ogromnie ułatwione. Dla czytelnika Twoja recenzja przeznaczona jest dla gazety codziennej, co zakłada już jej objętość, formę, język. Ale - po kolei! Piszesz recenzję dla czytelnika. Nie dla reżysera, nie dla aktorów, nie dla autora. Cóż zresztą mógłbyś ciekawego czy odkrywczego powiedzieć mu na tej niewielkiej przestrzeni, jaką udostępnia ci redakcja? A więc nie przejmuj się, jeżeli ten czy ów autor, aktor czy reżyser obrazi się na ciebie, jeżeli bę- dzie ci miał za złe, że nie doceniłeś jego wkładu pracy czy talentu, nie wydo- byłeś wszystkich niuansów jego dzieła. Pozostaw to spokojnie fachowej kry- tyce literackiej, plastycznej, teatralnej, filmowej pisującej w periodykach. Twoja recenzja jest rozmową o przeczytanej książce, o obejrzanej wysta- wie, spektaklu czy filmie, głosem w dyskusji z czytelnikiem. Jest przekaza- niem mu twojej opinii popartej twoim autorytetem, wiedzą, znajomością Recenzja 67 tematu, doświadczeniem. Co oczywiście nie oznacza, że twój sąd jest jedynie słuszny, że zawsze i wszędzie ty masz rację. Pominąwszy już to, że dzieła sztu- ki są rzeczami niewymiernymi w ocenie, że ocena jest i zawsze pozostanie sprawą subiektywną; weź pod uwagę wiek, płeć, a zwłaszcza upodobania twe- go czytelnika, no i jego przygotowanie. O tym wszystkim pamiętać powinie- neś, recenzując cokolwiek. Jak też i o tym, że recenzja nie służy popisywaniu się twoją erudycją. Powtarzam: piszesz ją dla czytelnika, któremu chcesz (a może nawet lepiej będzie powiedzieć - powinieneś) zaprezentować dzieło sztuki, zaproponować jego interpretację, przedłożyć własną ocenę i uzasa- dnić ją. I to wszystko językiem możliwie najprostszym, komunikatywnym, operując pojęciami dostępnymi czytelnikowi. Nie ma nic głupszego niż szpi- kowanie recenzji „uczonymi" określeniami, wymądrzanie się, powoływanie na źródła i zjawiska znane grupce wtajemniczonych. Forma, forma! Tyle jest form recenzji, ilu autorów. Ale istnieją pewne uświęcone trady- cją, jak też takie, które zyskują prawo obywatelstwa na zasadzie akceptacji ich przez większość, a przynajmniej znaczącą część czytelników. Weźmy najpierw formę najprostszą, najbardziej gazetową. Tak więc po- daje ona na początku, gdzie i co się odbyło. Dalej - czyje to. Jeszcze dalej - jak to wygląda, to znaczy, że w tym momencie następuje opisanie (wystawy, spektaklu, seansu - niepotrzebne skreślić). Teraz kolej na ocenę, czyli na głaskanie i podszczypywanie. Koniec. Nie muszę zapewniać, że jest to - niestety - forma recenzji najbardziej po- pularna. Tylko że zarazem najgorsza, najnudniejsza. I nie wystawiająca auto- rowi pochlebnej opinii. Zwłaszcza jeżeli punkt „jak to wygląda" (czyli - opi- sanie) rozdyma do monstrualnych rozmiarów, opowiadając własnymi słowa- mi treść spektaklu, seansu czy nawet - tak! - obrazów, grafik czy rzeźb. Stre- szcza się też przeczytaną książkę i tak się jakoś składa, że „krytyczna ocena" sprowadza się do wyrażenia opinii, że coś się recenzentowi podobało. To bar- dzo wygodne: pochwały nie trzeba uzasadniać, specjalizujący się w takiej for- mie twórczości krytycznej omija wszystko to, co zasługuje na naganę. Forma już trudniejsza i w związku z tym rzadsza jest modyfikacją wyżej opisanej, z tym wszelako, że recenzent dba o wyważenie proporcji pomiędzy poszczególnymi składnikami. Jest to tzw. recenzja „kulturalna", ani ciepła, ani zimna, poprawna, ale też i nie zapadająca głębiej w pamięć. Właśnie ze względu na swoją nijakość, grzeczność, letniość. Często świadczy o słabej kompetencji recenzenta, który bojąc się zdemaskować swą niewiedzę lawi- ruje, żongluje ogólnikami, wieloznacznikami. Czasami, po prostu, przepisu- je od renomowanych specjalistów. 68 Zdzisław Beryt Umyślnie rozpocząłem od „sieczki", ponieważ jest jej najwięcej na łamach i - niestety - od takiej właśnie sieczki rozpoczyna wielu młodych adeptów sztu- ki recenzenckiej. Co gorsza, nie wszystkim ta dziecięca choroba przechodzi. Napisałem o „sztuce recenzenckiej". Może przesadziłem, ale nie bardzo. Bo napisanie dobrej recenzji jest twórczością bynajmniej nie wtórną ani też niższą. Przykładem niech będą chociażby recenzje wspomnianego już Tade- usza Boya-Żeleńskiego czy Antoniego Słonimskiego. Recenzje ich stały się wartością samą w sobie. Dawno już zapomniano o sztukach, które recenzo- wali, ale to, co napisali powodowani impulsami, jakie zrodziły się podczas ich oglądania - przetrwało. A stało się tak dlatego, że obaj znakomici pisarze pisali nie tylko o konkretnej sztuce, nawet nie o jej inscenizacji, ale o zjawisku artystyczno-społecznym, jakim była ona właśnie w tym miejscu i w tym cza- sie. Myślę, że recenzja gazetowa właśnie tak powinna traktować omawiane przez siebie zjawiska z dziedziny sztuki. Nie, to nie jest ani wulgaryzowanie, ani „socjologizowanie". To po prostu traktowanie zjawisk z dziedziny kultury artystycznej jako jednego ze składników naszego życia, na pewno ważnych zjawisk, ale prze- cież nie dominujących, mogących coś zmienić, załatwić, spowodować. Chciałbym być dobrze zrozumiany: recenzent oceniający krytycznie zja- wisko artystyczne, przemawiając do czytelnika, winien pamiętać, że przema- wia do kogoś, kto przystanął, by poświęcić chwilę (to oczywiście przenośnia!) na kontemplację czegoś pięknego, intrygującego, wzruszającego, zabawne- go. Wiadomo, że większość łudzi lubi konfrontować swe doznania, dzielić się wrażeniami, szukać potwierdzenia własnej opinii. Recenzent jest kimś spo- sobnym do konfrontacji, do potwierdzenia albo też do dyskusji. Od jego ta- lentu i siły argumentów (no i od dobrej woli czytelnika) zależy, na ile uda mu się przekazać własne zdanie lub choćby jego część. Dalej pamiętać też trzeba, że czytelnik nie jest znawcą i że obce są mu na ogół subtelności inscenizacyjne, reżyserskie gierki, jak też aktorskie środki wy- razu. Widz ocenia całość przedstawienia czy seansu, interesuje go ogólne prze- słanie, któremu dodają siły i sugestii wymienione uprzednio sposoby. Recenzja gazetowa nie jest miejscem na wnikanie w „kuchnię"... Oczywiście byłoby co najmniej nietaktem wobec twórcy przedstawienia, czy wobec aktorów, niezau- ważenie ich pracy i wysiłku (to przecież dzięki nim spektakl istnieje), ale pro- szę porównajcie, jak sprawy te kwitowali cytowani już Boy-Żeleński i Słonimski. Moje credo Nietrudno zauważyć, że jestem wyznawcą obu tych mistrzów. Jestem wy- znawcą praktykującym recenzji impresyjnej, osobistej, recenzji, w której spo- wiadam się z emocji i doznań. Recenzji subiektywnej - prawda, ale przecież Recenzja 69 zbudowanej na solidnym fundamencie wiedzy ogólnej i specjalistycznej. I dla- tego doradzam wszystkim kolegom recenzentom, tym, którzy już wkroczyli na tę ścieżkę, jak i tym, którzy dopiero wkroczyć zamierzają, aby traktowali swoje recenzje jako próby podzielenia się, na gorąco i spontanicznie, swymi wrażeniami z odbiorcami. Bardzo spodobała mi się zasłyszana kiedyś defini- cja dziennikarza jako człowieka, któremu wydaje się stale, że ma coś bardzo ważnego i ciekawego do zakomunikowania. Recenzowanie jest jedną z odmian tak pojmowanego dziennikarstwa. Wrażenia, jakie pragnie przekazać recenzent, mogą być oczywiście bar- dzo różne. Są recenzenci koncentrujący się na myśli przewodniej książki, sztuki czy filmu, jej idei, jej tezach. Niekiedy polemizują oni z reżyserem, kry- tycznie oceniają rozłożenie przez niego akcentów, ba - wytykając mu wręcz wypaczenie myśli autora, tudzież pouczają. Recenzenci tego typu chętnie po- pisują się erudycją, chętnie też powołują się na obejrzane gdzie indziej, bywa że i za granicą, spektakle. W gazecie codziennej sprawiają wrażenie zabłąka- nych z nie tej opowieści... Częściej (na szczęście) materią recenzji bywa kreacja aktorska, zafascy- nowanie osobowością i interpretacją. Takie bywały recenzje ze spektakli mi- strzów Gustawa Holoubka czy Janusza Gajosa. Tylko że taka okazja trafia się nam, recenzentom, rzadko. Częściej bowiem w centrum (dotyczy to zwłaszcza filmu) pojawia się postać herosa akcji, typu Lindy czy Schwarzeneggera... Stąd najczęściej recenzja jest próbą przekazania całości dzieła, jego har- monii, stopienia się poszczególnych składników w jedność sceniczną czy ekranową. Bo przecież tak właśnie, całościowo, odbiera nasz czytelnik sztukę czy film. Ale nie oznacza to, że zawsze i wszędzie recenzent musi ograniczać się do tego, co widzi i słyszy. Tak jak Boy-Żeleński, który najniespodziewaniej w swojej słynnej recenzji spojrzał na akcję fredrowskiej Zemsty z punktu widzenia... murarza naprawiającego mur graniczny. Nie była to przekora ani tym bardziej żart, ale początek bynajmniej nie błahych i wychodzących dale- ko poza teatr, ba - poza literaturę, rozważań. Zainteresowanych odsyłam do książki Obrachunki fredrowskie. I tak weszliśmy już w dziedzinę interpretacji i oceny. Bo recenzent powi- nien przekazać czytelnikowi swoje zdanie, własną opinię o tym, co widział, z czym się zapoznał. Ograniczanie się do beznamiętnej relacji jest unikiem, niezbyt godnym kogoś, kto uważa się za recenzenta. Prawda, do tego potrzebna jest niekiedy spora doza odwagi. Żeby prze- ciwstawić się tendencji preferującej - bywa i tak - tandetę i kicz. Żeby po- chwalić to, co nie znalazło łaski w oczach odbiorców, chociaż na nią zasłużyło. Warunkiem jednak niech będzie osobiste przekonanie recenzującego poparte 70 Zdzisław Beryt argumentami. Jak zresztą w każdym innym dziele, jak w każdym gatunku dziennikarskiej twórczości, a recenzent musi wyrażać swoje zdanie, własne, nie naśladowane, podsłuchane czy podpowiedziane. Po to - między innymi - by mógł obronić się w polemice, podjąć rzuconą rękawicę. Dla porządku przypominam, że w recenzji, jak w każdej innej pozycji dziennikarskiej, obowiązują reguły konstrukcji, uporządkowania materiału, właściwego rozłożenia akcentów... Jest to wprawdzie abecadło każdego piszą- cego, ale - powtórzyć raz jeszcze nie zawodzi. Ambicją każdego dziennikarza jest stać się wyrocznią lub chociaż autory- tetem, na który powołują się dyskutanci. Myślę, że każdy recenzent chciał- by stać się doradcą i ekspertem dla swoich czytelników. Chwalebny to za- miar, tylko że droga do niego prowadzi pod górkę. Musi bowiem pamiętać, że czytelnik najpierw szuka w recenzji potwierdzenia swojej własnej opinii i niechętnie przyjmuje zdanie przeciwne. Druga sprawa to przeświadczenie czytelnika, że on wie lepiej, a dziennikarz pisze tak, jak mu każą. Stąd złośli- wa wskazówka, by stosować rady gazetowego recenzenta odwrotnie: omijać chwalone przez niego pozycje, preferować te, które gani. Nie ma się o co obrażać, ale wytrwale uprawiać swój ogródek. Cieszyć się, jeżeli czytelnik zapamięta z twej recenzji dwa zdania, a uważać za sukces, jeżeli pocznie szukać twojej recenzji w gazecie. Tylko więc życzyć wypada, abyście młode Koleżanki i młodzi Koledzy mieli jak najprędzej okazję usły- szeć: - Wiecie, to na pewno dobry film - spektakl - wystawa - książka! Polecał go w gazecie ten X. O sile i znaczeniu telewizji jako przekaźnika - ale zarazem i czynnika modelującego nasze sądy i opinie - napisano mnóstwo. Niestety, ów poten- tat łatwo zrezygnował z recenzowania proponowanych sztuk czy filmów. W zamian zalewa nas lawiną kiczu i tandety. Miejmy więc odwagę nazwać to, co leje się ze szklanych ekranów, po imieniu. Tak jak to czynimy w odniesie- niu do teatru czy kina. Wprawdzie programiści telewizyjni zaczadzeni liczbami „oglądalności" z trudem przyjmują do wiadomości nasze sądy; nie pozostają one jednak głosem wołającego na puszczy. Kamilla Placko-Wozińska Wywiad to nie tylko rozmowa KAMILLA PLACKO-WOZIŃSKA Szefowa wydania magazynowego „Gazety Poznańskiej", doświadczenia zawodowe zdobywała w „Expressie Poznańskim" ',,Głosie Wielkopolskim" 72 Kamilla Placko-Wozińska C zytając w gazetach wywiady wydaje się, że ich przeprowadzanie to taka prosta praca. Ot, dziennikarz zada parę pytań, spisze odpowiedzi i gotowe. To tylko pozory. Przeprowadzenie i spisanie wywiadu wymaga często wielu zabiegów i czasochłonnego przygotowania. Czytelnicy bardzo lubią wywiady. Wprowadzają one niejako za kulisy pra- cy dziennikarza. Niemal na oczach czytelnika zdobywa on informacje. Gatu- nek ten daje wrażenie bezpośredniego kontaktu ze znaną osobą czy nauko- wym autorytetem, jawi się jako wierny zapis rozmowy, daje więc gwarancję, że nie nastąpiły w nim żadne przekłamania. Nie do końca tak jest. Poprawność słowa pisanego bardzo różni się od mówionego. Przejęzyczenie, powtórzenia, zły szyk zdania umykają w ferwo- rze rozmowy, czyli gdy ich słuchamy. Na papierze natomiast stają się bardzo widoczne. To jeden z powodów wprowadzania zmian. Drugi to fakt, że czę- sto musimy zadać rozmówcy wiele dodatkowych pytań, wyjaśniać istotę pro- blemu, aby otrzymać pełną wypowiedź. Wywiad to nie tylko zadawanie pytań i zapisywanie odpowiedzi. To znacz- nie więcej. To ciężka i żmudna praca. Od początku - czyli od ustalenia roz- mówcy; do końca - oddania tekstu do druku. To chyba najistotniejsza część pracy dziennikarza, bo umiejętność przeprowadzenia rozmowy potrzebna jest nie tylko przy wywiadzie, ale i przy wszystkich, zawodowych czynnościach dziennikarza - począwszy od zbierania informacji. Z ciekawostek, o których warto wiedzieć - wywiad prasowy jest gatun- kiem, którego czas powstania możemy wyjątkowo precyzyjnie określić. Pierwszy ukazał się 13 października 1835 roku w „New York Herald", a prze- prowadził go James Gordon Benett z poczmistrzem z Buffalo. Wybieramy rozmówcę Są dwa powody, dla których umawiamy się na wywiad. Chcemy się spo- tkać z interesującą (na przykład sławną) osobą i wyciągnąć z niej jak najwię- cej nie znanych czytelnikowi faktów czy opinii lub rozmawiać z autorytetem, który wypowie się na ważki w chwili obecnej temat. W pierwszym przypadku najczęściej nie ma kłopotu z wyborem rozmów- cy. Staje się nim człowiek popularny, znany dobrze czytelnikowi lub niezwy- kle ciekawa osoba, której sylwetka zainteresuje szeroki krąg odbiorców. W drugim przypadku musimy dobrze się zastanowić nad wyborem rozmów- cy. Autorytet bowiem to nie tylko naukowiec czy wybitny polityk. O nie- których zagadnieniach gospodarczych na przykład ciekawiej może opowie- dzieć właściciel zakładu usługowego niż minister. Dobór rozmówcy to bardzo ważna sprawa, także ze względów praktycz- nych. Warto wcześniej zrobić rozeznanie, bo tak naprawdę to nie wszyscy do Wywiad 73 wywiadów się nadają. Niektórzy, choć wiedzę mają bardzo rozległą, dener- wują się i peszą w rozmowie z dziennikarzem i niewiele można z nich „wycią- gnąć". Nie musimy oczywiście z nich rezygnować. Wiedząc jednak, jak zare- agują, dobrze jest przygotować odpowiedni grunt, choćby uprzedzić o pro- blematyce wywiadu, podać pytania. Grunt to dobre przygotowanie Wywiad z całą pewnością się nie uda, jeśli dziennikarz nie będzie do nie- go odpowiednio przygotowany. Przed spotkaniem z rozmówcą musimy przede wszystkim zebrać jak najwięcej informacji o osobie czy problemie, o których mamy rozmawiać. Jeżeli dziennikarz nie przygotuje się bardzo rzetelnie, ryzykuje, że może zostać wprowadzony w błąd. Z pewnością też zbierze wówczas znacznie mniej informacji, bo nie będzie znał istotnych problemów, o które mógłby spytać. Brak wiedzy może spowodować kompromitację. Większość rozmówców na- tomiast bardzo pozytywnie reaguje na pytania, wskazujące na znajomość te- matu, a odpowiednia atmosfera podczas wywiadu to połowa sukcesu. Gdzie więc szukamy informacji? Wszędzie, gdzie tylko to możliwe. Przede wszystkim czytamy wszystko, co osiągalne. Materiałów na temat problemów szukać możemy w książkach, publikacjach popularnonaukowych, słownikach biograficznych, tematycznych, encyklopediach. Pełnymi serwisami informa- cyjnymi dysponują archiwa prasowe. Coraz popularniejszym źródłem informacji jest Internet. Przygotowując się do wywiadu, w którym zamierzamy przybliżyć sylwetkę rozmówcy, war- to skontaktować się z ludźmi, którzy go znają. Interesujące informacje wstęp- ne uzyskamy między innymi od rodziny, przyjaciół, sąsiadów, współpracow- ników. Lepiej nie ograniczać się do jednego, nawet najobszerniejszego źródła informacji. Co z tego, że na przykład przeczytamy autobiografię naszego roz- mówcy, skoro jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że właśnie on utaił to, co jest dla niego niewygodne. Na niewiele też zda się długi artykuł, skoro istnieje ryzyko, że dziennikarz poprzestał tylko na pasujących do koncepcji tekstu materiałach. Informacje muszą być weryfikowane, potwierdzane u kil- ku źródeł. Sztuka pytania Przed rozpoczęciem wywiadu musimy zastanowić się, o czym chcemy rozmawiać. Na pewno nie uda się wywiad o „wszystkim i niczym". Jeżeli chcemy przybliżyć sylwetkę gwiazdy życia politycznego czy artystycznego - też musimy znaleźć do tego klucz. Wielu czytelników o większości faktów 74 Kamilla Placko-Wozińska z życia, postaci publicznych już słyszało lub czytało. Dziennikarza sprawą więc jest wyciągnięcie wątków (czy opinii) jeszcze nieznanych. Bardzo dobrze jest przed przystąpieniem do wywiadu przygotować wstęp- ną listę pytań. Nie przypadkowo jednak określiłam naszą listę mianem „wstępnej". Ma ona jedynie tworzyć zarys wywiadu. Dziennikarz musi reagować na odpowiedzi rozmówcy i stawiać także nie- planowane pytania, które pomagają je rozwinąć. Wstępnej listy pytań warto nauczyć się na pamięć lub zapisać je, na przy- kład na okładce notesu, gdzie w każdej chwili niepostrzeżenie można na nie zerknąć. Zdarza się, że rozmówca chce listę pytań otrzymać wcześniej. Może się to wiązać z jego obawami o kierunek, który przyjmie rozmowa. Ale nie tyl- ko. Często świadczy o tym, że chce się rzetelnie do wywiadu przygotować. Oczywiście, wówczas wstępną listę pytań należy udostępnić. Wywiad telefoniczny - to ostateczność Wywiad przez telefon? Nie polecam, ale czasami jest koniecznością, na przykład w sytuacji, gdy mamy jedyną szansę złapania polityka odlatującego za parę godzin po światową nagrodę. Albo gdy za chwilę zamykamy wydanie gazety i przychodzi agencyjna informacja o wynalazku, dokonanym przez mieszkańca naszego miasta. Nawet w przypadku nagłego, pilnego wywiadu telefonicznego nie warto natychmiast sięgać po słuchawkę. Czasu na szukanie informacji w różnych źródłach już nie ma, można jednak zapytać kolegów, może wiedzą coś wię- cej. Warto też przemyśleć pytania, które zadamy. Rozmowa telefoniczna, zwłaszcza z nieznajomym może być nieco sztyw- na. Bezpieczniej więc spisać na kartce pytania. Nie powinno być ich więcej niż pięć. Nikt nie ma ochoty ślęczeć przy słuchawce, zwłaszcza że może to nie być pierwsza rozmowa z dziennikarzami tego dnia. Nie zaczynamy od razu od pytań, lecz przedstawiamy się, gratulujemy itp. Dlaczego? Naukowcy udowodnili, iż przez pierwszych 11 sekund nikt nicze- go nie rozumie, daj więc rozmówcy trochę czasu. Notatki czy magnetofon? Patrząc z punktu widzenia zarówno dziennikarza, jak i rozmówcy, wszy- stko ma swoje wady i zalety. Jeżeli rozmowę nagrywamy na magnetofon, ma- my gwarancję, że dobrze zrozumiemy i spiszemy rozmówcę. Z drugiej jed- nak strony, gdy trafimy na osobę gadatliwą, snującą wiele ubocznych opowia- stek i dygresji, sporo namęczymy się później przy spisywaniu. Kilkakrotnie będziemy musieli przesłuchać kasetę, aby z natłoku słów i zdań wybrać to, Wywiad 75 co jest potrzebne. Technika zresztą bywa zawodna i nawet wcześniej spraw- dzony magnetofon może się zepsuć... Sporządzając notatki, nie ponosimy takiego ryzyka. Ma ono też inne za- lety. Przede wszystkim, na bieżąco możemy eliminować to, czego z całą pew- nością w wywiadzie nie napiszemy. Znacznie szybciej też, mając przed ocza- mi odpowiedzi, idzie ich spisywanie. Wadą notatek jest to, że bardzo absor- bują podczas przeprowadzania wywiadu. Dziennnnikarz stale pisze, nie ma czasu, aby dogłębnie koncentrować się na słuchaniu odpowiedzi. Wskutek tego może stracić bardzo ciekawy wątek rozmowy. A rozmówca? Na niektórych, szczególnie tych, którzy z dziennikarzami mają rzadko do czynienia, magnetofon działa usztywniająco. Starają się ma- ksymalnie ograniczać odpowiedzi, są spięci i niczego ponad to, co wręcz nie- zbędne, nie zechcą powiedzieć. Inni natomiast czują się pewniej, gdy mówią do magnetofonu. Wiedzą, iż wówczas mniej ryzykują, że dziennikarz nie prze- inaczy ich wypowiedzi. Sporządzanie notatek też różnie działa na rozmówców. Dziennikarze spo- tykają takich, których bardzo irytuje fakt, że osobie zadającej pytania nie mo- gą nawet spojrzeć w oczy, bo stale ma spuszczoną nad notesem głowę. Inni czują się bezpieczniejsi, wiedząc, że ich wypowiedzi nie zostają uwiecznione na kasecie, którą ktoś mógłby wykorzystać w innych celach. Jak więc jest lepiej? Najwygodniej i najbezpieczniej podczas wywiadu na- grywać rozmowę, a dodatkowo sporządzać notatki, spisywać tylko najważ- niejsze myśli, na podstawie których powstanie szkielet wywiadu. Metoda ta ma najwięcej zalet. Nawet jeżeli magnetofon zawiedzie - najważniejsze rze- czy są zapisane. Przy spisywaniu rozmowy z kasety, dzięki notatkom łatwo zorientujemy się, w którym miejscu na taśmie znajdziemy interesujący nas właśnie fragment. Podczas samej rozmowy natomiast nie jesteśmy na tyle pochłonięci pisa- niem, aby nie znaleźć czasu na spojrzenie na rozmówcę, uważne słuchanie odpowiedzi i ewentualnie podchwycenie pojawiających się nowych wątków. Pytamy i słuchamy To problem wielu dziennikarzy - od jakich pytań rozpocząć? Metodą sto- sowaną najczęściej i najczęściej cytowaną w podręcznikach jest na początku ..rozruszanie", a przy okazji jakby trochę uśpienie czujności rozmówcy. Wywiad dobrze więc zacząć od pytań łatwiejszych, mniej kontrowersyj- nych, a trudne zostawić na później. Warto też zastosować metodę pytań kontrolnych. Zadać przynajmniej jed- no, na które znamy odpowiedź. W ten sposób sprawdzimy, czy rozmówca mówi prawdę. 76 Kamilla Placko-Wozińska Aby wywiad wypadł interesująco, zadajemy pytania otwarte, takie, na które nie da się odpowiedzieć tak lub nie. Im bardziej dociekliwe, pogłębio- ne pytanie, tym większe szansę na pełną, interesującą odpowiedź. Rozmówcę sprowokujemy do rozwinięcia wypowiedzi, zadając pytania ty- pu: dlaczego, jak, czy jeszcze raz postąpiłby pan tak samo, co pan czuł, co pa- na zdziwiło, jakie są pańskie kryteria wartości itp. Często zdarza się, że rozmówca unika odpowiedzi na któreś z pytań. Nie oznacza to jeszcze, że nie uda jej się uzyskać. Mamy do wyboru dwie meto- dy - albo „przyduszenie" go do ściany, albo powrócenie do tematu po pew- nym czasie, formułując pytanie inaczej. Jeżeli na przykład rozmawiamy z wła- ścicielem bankrutującego zakładu, a on unika odpowiedzi na zadane wprost pytanie, czy zamierza, firmę zamknąć, zbywając kwestię tym, że to plotki, nic jeszcze nie wiadomo itp. - zmieniamy na jakiś czas temat. Koncentrujemy się na chwilę na jakości wyrobów, popycie na nie, a później pytamy, jak długo je- szcze uda mu się firmę utrzymać. Nietrudno wcześniej domyślić się, które z pytań dla naszych rozmówców okażą się niewygodne. Już przed spotkaniem warto więc przygotować kilka ich wersji. Trudne pytania to nie tylko sztuka mówienia, ale i milczenia. Wykorzy- stujemy przerwy po wypowiedzi. Jeżeli rozmówca nie udziela pełnej odpo- wiedzi, sugestywnie milcząc, sprawiamy wrażenie, że czekamy na dalszy ciąg. Jego też krępuje cisza, z pewnością więc coś jeszcze doda. I to właśnie może okazać się najistotniejsze. Jeżeli mamy w zanadrzu bardzo drażliwe pytanie, takie, o którym wiemy, że rozmówca nie odpowie na nie wcale lub zrobi to bardzo niechętnie - za- dajemy je na zakończenie rozmowy. Jeśli dziennikarzowi uda się zyskać sym- patię rozmówcy, zadziała mechanizm, że tak miłemu człowiekowi niezręcz- nie nie odpowiadać. Nawet jednak jeżeli rozmówca kategorycznie odmówi poruszania tematu, większość wywiadu i tak już jest. Wywiad to nie tylko sztuka zadawania pytań, to przede wszystkim umie- jętność podjęcia rozmowy. A w niej najważniejsze jest słuchanie i natych- miastowe reagowanie na to, co powie rozmówca. Słuchanie jest jedną z najważniejszych czynności podczas wywiadu. Jeżeli nie rozumiemy wypowiedzi rozmówcy, prosimy go o powtórzenie, nawet kilka- krotne. Jeżeli nadal nie jesteśmy pewni, przedstawiamy mu własną interpre- tację i pytamy, czy dobrze myślimy. Jeżeli kolejne pytania nie pomagają w zrozumieniu wypowiedzi rozmów- cy, mówimy wprost: Nie wiem, o co chodzi. Rozmówca z pewnością dołoży starań, aby zagadnienie wyjaśnić - dziennikarzowi i czytelnikowi. Doszliśmy już do etapu, w którym wywiad mamy właściwie zakończony, wszystko nagrane lub zapisane. Nie żegnamy się natychmiast po zamknie- Wywiad 77 ciu notesu czy wyłączeniu magnetofonu. Podtrzymujemy jeszcze przez chwi- lę dialog. To bardzo dobry moment na otrzymanie szczerych odpowiedzi, a także na to, że usłyszymy coś wyjątkowo interesującego, o czym nawet nie pomyśleliśmy, że możemy zapytać. Żegnając się, dziękujemy rozmówcy. Bez względu na to, co udało się uzy- skać, staramy się stwarzać jak najlepsze wrażenie, możemy przecież jeszcze tej osoby potrzebować. Spisujemy wywiad Tytuł to rzecz najważniejsza w każdym tekście, nie tylko w wywiadzie. On właśnie ma przyciągać czytelnika. Do tytułu wybieramy więc najbardziej in- teresujący wątek lub przytaczamy kontrowersyjny fragment wypowiedzi. Wywiad oprócz tytułu ma podtytuł - zapowiedź informującą o tym, z kim ewentualnie o czym i kto (redakcja lub dziennikarz) rozmawia. Nazwisko au- tora wywiadu znajduje się właśnie w owym podtytule lub pod całością tekstu. Jeżeli w podtytule znalazły się tematy wywiadu, wystarczą dwa, trzy naj- bardziej interesujące, aby zapowiedź nie była za długa. Często redakcje ma- ją swoje ustalone standardy (czasami jest ich parę), do których należy się do- stosować. Zanim więc po raz pierwszy zaniesiemy wywiad do gazety, spraw- dzamy, w jaki sposób zapowiada ona wywiady w podtytułach. Redaktor, do którego trafi tekst, będzie widział, że ma do czynienia z fachowcem, który potrafi pisać tak, jak oczekuje tego redakcja. Nawet jeżeli rozmawiamy z dobrym znajomym, spisując wywiad utrzymu- jemy konwencję oficjalną, zwracamy się do niego per „pan, pani". To nieistot- ne, że prywatnie rozmówcy są na „ty". Zwracanie się na łamach do postaci znanych i autorytetów per „ty" ucho- dzi za przejaw złego smaku, popisywanie się bliższą znajomością, próbą dowar- tościowania dziennikarza. U czytelnika rodzi też podejrzenie, że przeprowadza- jący wywiad nie jest bezkompromisowy i niezależny, musi bowiem liczyć się z rozmówcą jako bliższym znajomym. Zdarzają się wyjątki od tej reguły. Można na przykład używać formy „ty" w stosunku do licealistki czy do nastoletniego wokalisty zespołu rockowego, ale już nie w stosunku do młodej nauczycielki czy piosenkarza tak zwanej muzyki środka. Wyjątkiem są też wywiady, w których rozmawiają przedstawiciele tych samych branż. Jeżeli na przykład robimy wywiad z kolegą-dziennikarzem, który dostał właśnie prestiżową nagrodę, a pracujemy w tej samej redakcji, użycie for- my „pan" będzie brzmiało nienaturalnie. Podobnie coraz częściej zdarza się to zwłaszcza w rozrywkowych tygodnikach, gdy na łamach rozmawia dwoje arty- stów, o których powszechnie wiadomo, że się przyjaźnią lub przynajmniej dobrze znają z racji uprawianej dziedziny sztuki. Błąd ten często popełniają 78 Kamilla Placko-Wozińska gazety zakładowe, wychodzące w małych, dobrze znających się środowiskach. Wszyscy wiedzą, że piszący dziennikarz Kowalski jest bliskim kolegą specjali- sty Wiśniewskiego, a nagle w wywiadzie czytają, że rozmówcy tytułują się per „pan". Nie tylko brzmi to sztucznie, kładzie też cień na wiarygodność gazety. Czytelnik myśli, że skoro oszukują w takich, sprawdzalnych dla niego przypad- kach, to czy reszta może być prawdziwa... Jednym z nierozstrzygniętych dotąd problemów jest to, czy w pytaniach wywiadu słowa „pan" i „pani" (ewentualnie „ty") piszemy dużą czy małą li- terą. Redakcje stosują tu różną praktykę. Bardziej prawidłowa jednak wyda- je się pisownia z małej litery. W języku polskim stosujemy dużą literę, pisząc do kogoś i okazując mu w ten sposób szacunek. Wywiad natomiast to zapis ustnej rozmowy, kierowany przede wszystkim do czytelnika. Nie ma więc po- wodu, aby do rozmówcy zwracać się per Pan czy Pani. Podobnym, nierozstrzygniętym problemem jest graficzny zapis wywiadu. Niektóre gazety pytania dziennikarza zamieszczają pismem pogrubionym, a odpowiedzi prostym. Inne (rzadziej) robią to odwrotnie. Rozróżnikiem py- tań i odpowiedzi bywa też gwiazdka stawiana przy tych pierwszych i myślnik przy drugich. Czasami pytanie zadaje się „na tłusto", a odpowiedź „na chu- do", poprzedzoną myślnikiem. Pytania dotyczące bohatera rozpoczynamy spisywać od ukazania jego ro- zumienia branży, zawodu, podejścia do pracy, zasad prowadzenia interesów czy istnienie na rynku sztuki. W drugiej kolejności przechodzimy do pytań zwią- zanych z wykształceniem, zamiłowaniem, pracą, wcześniejszą karierą. W środ- kowej części wywiadu zamieszczamy zagadnienia dotyczące problematyki glo- balnej (np. sytuacji w polskim filmie, przemyśle hutniczym czy też zachowania kandydatów w kampanii wyborczej). Finalna część powinna zawierać pytania dotyczące psychicznej sylwetki bohatera, jego życia osobistego. Uważamy, aby większość pytań nie zaczynała się od tych samych słów. Nawet jeśli w notatkach czy na kasecie trzy pytania z rzędu rozpoczynały się od np. ,jak", podczas spisywania można to zmienić. Spisany wywiad to nie zlepek niezależnych pytań i odpowiedzi, to wartko tocząca się rozmowa. Kolejne pytanie powinno więc wynikać z uzyskanej przed chwilą wypowiedzi, wiązać się z nią tematycznie. Bardzo dobrze, gdy pytania odwołują się do wcześniej uzyskanych wia- domości, istotnych fragmentów z życiorysu rozmówcy, aluzji do wcześniej- szych wypowiedzi, osiągnięć. Tak, aby było widać, że dziennikarz jest do roz- mowy przygotowany. Pytania możemy spisywać w pełnej formie, złożone z dwóch, trzech zdań. Nie zawsze są to pytania w sensie dosłownym, czasami to informacja, pogląd opinii publicznej czy dygresja dziennikarza. Wywiad 79 W momencie gdy w wywiadzie zmienia się temat, spisując tekst stosuje- my tak zwane łączniki, wiążące dwa różne problemy, typu: tyle już mówiliśmy o... czas na parę zdań o... z tą kwestią kojarzy mi się inna sprawa... ta wypo- wiedź była bardzo wyczerpująca, ale czytelników pewnie też interesuje, co pan sądzi o... Dzięki nim rozmowa przebiega wartko. Autoryzacja - obowiązek, nie grzeczność Autoryzacja wywiadu prasowego to przeczytanie i zaakceptowanie przez rozmówcę gotowego do druku wywiadu. To nie tylko grzeczność, to obowią- zek. Prawo prasowe stanowi, że dziennikarz nie może odmówić osobie udzie- lającej informacji autoryzacji każdej, dosłownie cytowanej wypowiedzi, o ile nie była ona uprzednio publikowana (art. 14 ust. 2). Kwestia autoryzacji powinna zostać poruszona przez dziennikarza jeszcze przed rozpoczęciem wywiadu. Objawem braku taktu jest oczekiwanie, że roz- mówca sam się o nią upomni. W życiu prasowym utarło się wiele zwyczajów. Niektórzy rozmówcy, za- nim jeszcze dziennikarz się odezwie, ustalają, że wywiad chcieliby autoryzo- wać, inni tylko proszą. W każdym przypadku jest to obowiązek dziennikarza. Nawet jeżeli „wywiadowany" machnie ręką i powie, że ma pełne zaufanie, bezpieczniej będzie pokazać mu tekst przed drukiem. Autoryzacji przy wywiadzie podlega nie tylko jego bezpośrednia treść, ale i ewentualnie dokonane później skróty. Mogą one przecież w sposób istotny zniekształcić sens niektórych wypowiedzi. A że w redakcjach bardzo często poprawia się oddane przez dziennikarzy teksty, najlepiej wywiad pokazać naj- pierw odpowiedzialnemu za jego druk redaktorowi, a dopiero później dać do autoryzacji. Ustęp 3 art. 14 prawa prasowego mówi, że: „Osoba udzielająca informa- cji może z ważnych powodów społecznych lub osobistych zastrzec termin i za- kres publikacji". Na przykład przeprowadzamy wywiad ze znanym aktorem, który dostał rolę w nowym filmie, a on informuje, że za tydzień bierze udział w zdjęciach próbnych do dużo bardziej interesującego go obrazu. Obawia się, że zbyt wczesna informacja o filmie może mu na zdjęciach zaszkodzić, bo na przykład reżyser dojdzie do wniosku, że będzie zbyt zajęty, aby skupić się na jego obrazie i roli mu nie da. To jest ważny dla aktora powód i nawet jeżeli nie będzie się kategorycznie domagał dziesięciu dni zwłoki w opublikowaniu wy- wiadu, a jedynie o to poprosi, trzeba tę prośbę uwzględnić. Różnie bywa z wywiadami po autoryzacji. Zdarza się, ale niestety, rzadko, że wywiad staje się jeszcze ciekawszy. Tak bywa, gdy trafimy na rozmówcę, który podczas rozmowy był spięty, sztywny i którego żadnym sposobem nie udało się „obłaskawić". Już spokojny, w zaciszu domowym sam zobaczy, że <• u 80 Kamilla Placko-Wozińska mówił mało błyskotliwie, że właściwie o najciekawszych rzeczach nawet nie wspomniał. Wówczas z pewnością naniesie poprawki, które jakość wywiadu podniosą. Częściej, niestety, zdarza się inaczej. Profesor dochodzi do wniosku, że jego wypowiedzi są zbyt lekkie i szybko je usztywni, aktor po przemyśleniu wytnie kawałek, w którym żartobliwie skrytykował kolegę po fachu, prezes firmy dojdzie do wniosku, że wypadnie niepoważnie, opowiadając o swojej pasji - zbieraniu nalepek i też zrezygnuje z tego fragmentu itp... Przez takie poprawki udany wywiad staje się sztywny i co tu ukrywać - nudny. Ale... to jeszcze nie musi być efekt końcowy. Warto negocjować z rozmówcą, umówić się z nim jeszcze raz. W tym celu można wykorzystać różne fortele. Pertraktować na przykład tak: „No dobrze, to może nie, ale niech przynajmniej ten fragment zostanie", „jeżeli nie chce pan, żeby było o X, to wspomnijmy chociaż o Y", „teraz wy- wiad jest po prostu nudny, razem musimy coś zrobić, to przecież też w pań- skim interesie, aby zainteresować czytelnika" itp. Na ponowne spotkanie, tak zwane negocjacyjne, dobrze umówić się w do- mu czy pracy rozmówcy, tam, gdzie będą też osoby, którym on ufa. Warto poprosić je o przeczytanie i ocenę, istnieje duża szansa, że uwzględnią racje dziennikarza. Andrzej Niczyperowicz Felieton piękny pasożyt ANDRZEJ NICZYPEROWICZ Zastępca redaktora naczelnego „Gazety Poznańskiej", wykładowca na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu 82 Andrzej Niczyperowicz To, czym w dziedzinie naturalnego piękna jest na przykład familia tak zwanych roślin pasożytniczych, oplatających głaz i drzewo, często ni- szczących je powolnie, a dających wzór do arabeski, która w architek- turze świat ów roślinny zastępuje... to jest w politycznej sferze postaci: felieton. Cyprian Kamil Norwid J acek Maziarski, prasoznawca i dziennikarz zarazem, napisał w swej, nieco już zakurzonej rozprawce, iż tak długo nie da się określić istoty felietonu, jak długo nie połączy się badań prasoznawczych z metodami literackiej ana- lizy tekstu. Pogranicze literatury To stwierdzenie jest słuszne i bezdyskusyjne. Rzecz w tym, że felieton jest paraliteracki, czyli mówiąc po ludzku - usytuowany na pograniczu literatury i publicystyki. I tu mamy pasztet - pochyli się nad tym gatunkiem historyk i teoretyk literatury, dalej - historyk prasy, prasoznawca, wreszcie - sam felietonista, którego własna twórczość skłania do refleksji warsztatowych, poszukiwań i amatorskich dywagacji. W owym ogólnym zainteresowaniu brak wszelkiej korelacji i jednolitego warsztatu metodologicznego. Spowodowane jest to nieostrością terminu „pogranicze literatury" i niepewnością, czy felietony należą do literatury, czy też są tylko szlachetniejszym gatunkiem dziennikarskim. Historyk literatury na pytanie: Czy felietony Bolesława Prusa należą do pol- skiej literatury? - odpowiada zdecydowanie: tak. Stąd pełne książkowe wyda- nie Kronik tygodniowych i benedyktyńska nad nimi praca profesorów poznań- skiego uniwersytetu - Szwejkowskiego i Pieścikowskiego. Tenże sam litera- turoznawca zdecydowanie usuwa poza obszar swych zainteresowań felieto- nistów współczesnych, aczkolwiek ich utwory publicystyczne wychodzą tak- że w edycjach książkowych i cieszą się ogromnym zainteresowaniem czytel- niczym. Teoretyk literatury przy próbie definicji felietonu wije się jak piskorz; to on właśnie wymyślił termin „paraliterackość". Zasłania się więc nim w każ- dej potrzebie. Z kolei prasoznawca jak papuga powtarza definicje teorety- ków literatury. No, a felietoniści? Wszyscy bez wyjątku lokują swe płody w po- jemnym worku literatury. To nobilituje. I tu wypływa odwieczny dylemat: jest publicysta twórcą czy tylko specy- ficznym działaczem społecznym? (zależnym od decydenta i opłacanym od wiersza). W pozytywizmie nawet najlepszy pisarz był zarazem publicystą. Do- piero w drugiej połowie XIX wieku stworzony został między pisarzem a pu- Felieton 83 blicystą przedział. Równocześnie wokół publicysty-wyrobnika pióra narasta opinia o jego podrzędności, czasami - pogarda (pierwszy obrzydliwy żurna- lista, Schmock, pokazany został w dramacie Gustawa Freytaga zatytułowa- nym Dziennikarze). Owa podrzędność publicysty w stosunku do pisarza utrzymała się do dnia dzisiejszego; niemniej coraz częściej historycy i teoretycy literatury badają utwory paraliterackie metodami, które dotychczas zastrzeżone były dla utwo- rów prawdziwie literackich. Bez wątpienia felieton należy do pięknych paso- żytów. Autor przy biurku przeżuwa wyczytane informacje, obejrzane w tele- wizorze obrazki i wysłuchane na falach radiowych pogwarki. I z tego kleci tekst na miarę swego talentu. Kłopoty z definicją W XIX wieku słowo „felieton" miało podwójne znaczenie. Feuilleton - kar- teczka - to gatunek dziennikarski, ale przede wszystkim jest to miejsce w ga- zecie, konkretnie - odcięta wyraźnie dolna część strony. To, jakby mniej waż- ne, miejsce w gazecie nazywano odcinkiem, czyli felietonem. Encyklopedia Powszechna Orgelbranda z roku 1865 definiuje odcinek, czyli felieton, w spo- sób następujący: ...tak w wydawnictwach czasopismów nazywa się dolna część gazety, oddzielona czyli odcięta linijką od całego jej tekstu, w której zwykle mieszczą się powieści, recenzje lub inne tym podobne artykuły treści literackiej, częstokroć także naukowej. Ta definicja autorstwa Henryka Fr. Lewestama wskazuje li tylko na cechy pozatekstowe felietonu (ustalone miejsce i sposób publikacji). Dopiero na po- czątku XX wieku nastąpiła nad Wisłą ewolucja w pojmowaniu słowa „felie- ton". Poczęto używać tego terminu dla określania treściowo-formalnych cech pewnego typu publikacji z gazetowego odcinka. I tak, wydanie Encyklopedii Powszechnej Orgelbranda z roku 1901 mówi już konkretnie o właściwościach treściowych i formalnych felietonu (tematyka kulturalna i rozrywkowa, uję- ta w sposób lekki i błyskotliwy). Felietonem w XIX wieku mógł być każdy płód wyczerniony inkaustem na cierpliwym papierze, a następnie wydruko- wany w odcinku - nowela, opowiadanie, list, szkic literacki czy rozprawka pe- dagogiczna. W czasach Prusa i Sienkiewicza felietonem była też kronika, ga- węda i pogawędka. Późniejsze definicje dwudziestowieczne mówią już o felietonie w jednym znaczeniu, stawiając na pierwszym miejscu cechy gatunkowe. Niereformal- ni są jednak redaktorzy najświeższego Słownika terminów literackich, gdzie czytamy: 84 Andrzej Niczyperowicz Felieton: 1. Krótki utwór beletrystyczny lub popularnonaukowy, za- zwyczaj przeznaczony dla czasopism. 2. Odcinek, dział w gazecie przeznaczony na utwór rozrywkowy, literacki lub rozprawę popular- nonaukową. Tamże, jak diabeł z pudełka, wyskakuje jeszcze odrębne hasło - „felieton filmowy" {Odmiana filmu dokumentalnego - przedstawienie jakiegoś zagadnie- nia za pomocą odpowiednio dobranych materiałów, przy czym, podobnie jak w literaturze, ujęciu i swoistej ekspresji służy często metafora). Ręce opadają... Przytoczmy jeszcze definicję z podręcznika teorii literatury: Felieton jest gatunkiem publicystyczno-dziennikarskim, w którym temat opiera się na jakimś określonym fakcie rzeczywistym, najczę- ściej natury społecznej, obyczajowej lub kulturalnej. Opowiadając o tym fakcie i oceniając go, felietonista posługuje się często środkami prozy epickiej, takimi jak elementy fabuły, opisy itd. Na koniec oddajmy głos prasoznawcy, Michałowi Szulczewskiemu: Felieton - utwór publicystyczny, którego autor do oświetlenia wy- branego faktu rzeczywistego używa środków prozy artystycznej. Definicje te nobilitują felieton. W ciągu wieku z hakiem dokonała się ewo- lucja znaczenia nazwy. I oto dziś mówi się o felietonie tak samo jak o gatun- kach zaliczonych do obszaru literatury pięknej; ba, włącza się go do systemu gatunków literackich lub paraliterackich. Wspomniany już na początku Ma- ziarski w Rozważaniach nad felietonem wskazuje na niepowodzenia badań, zmierzających do określenia właściwości gatunkowych felietonu na podsta- wie analizy tekstów. Maziarski nie znajduje żadnych kryteriów pozwalających na wyodrębnienie felietonu wśród tekstów zamieszczanych w gazetach. Pro- ponuje za to, by za cechę kostytutywną gatunku uznać cykliczność felie- tonów. Ejże, panie Jacku! Cóż tedy począć z jednostkowymi utworami publi- kowanymi na łamach czasopism, które odbiorca bez większych trudności identyfikuje jako felieton? Nie dostarczyły też przekonujących kryteriów wyróżnienia gatunku próby określenia istoty felietonu przez badanie zespołu czynników kształtujących pole nadawcy. Wszelkie zresztą zabiegi semiotyków uznać można za chybio- ne, z wyjątkiem dokonań dowcipnego profesora Umberto Eco, który oprócz semiotycznych dzieł, np. o sposobie szczekania psów w Średniowieczu, pisze także znakomite felietony. Dotychczasowe ustalenia teoretyków literatury i prasoznawców nie dają w dalszym ciągu odpowiedzi na pytanie, co to jest felieton i jak go poprawnie Felieton 85 zdefiniować. W rezultacie do worka felietonowego wrzuca się wszelkie krót- kie utwory satyryczne, lekko napisane recenzje i szkice, komentarze społecz- ne i polityczne, humoreski Ogórka, radiowe gawędy gwarowe Starego Ma- rycha, filmowe migawki z Wiadomości TV czy długaśne eseje w czasopi- smach kulturalnych. Niemiecki teoretyk i historyk felietonu, Emil Dovifat, stwierdza, iż posta- wa felietonistyczna, będąca dla niego wyróżnikiem tego gatunku, może mani- festować się w różnych obszarach, szczególnie zaś w obrazie. Ma rację; felie- tonami były na pewno rysunki Szymona Kobylińskiego na pierwszej stronie „Polityki", a są obecnie - w większości - kapitalne kreski Mleczki i Sawki. Spróbuję tu zbudować coś na kształt definicji felietonu, opierając się na opracowaniach teoretyków literatury, prasoznawców oraz uwagach warszta- towych twórców felietonów. Jest to definicja chropawa - ale jak się wydaje - najpełniejsza. Felieton organicznie związany jest ze środkami przekazu - prasą, radiem, telewizją i filmem dokumentalnym (np. kapitalne felietony w niektórych wydaniach „Polskiej Kroniki Filmowej"). Jest gatunkiem dziennikarskim, ale stoi na pograniczu szeroko rozumianej publicy- styki i literatury. Zawiera formy charakterystyczne dla literatury pięk- nej; opisując fakty rzeczywiste, operuje fikcją literacką (tworzenie fikcyjnych postaci i sytuacji, cytowanie fikcyjnych listów, odcinkowa budowa postaci autora felietonów, często doświadczonego starca). Felietonista posługuje się prostymi formami fabularnymi i całą gamą środków artystycznych. Używa przekształceń semantycznych (tropów), składniowych i słowotwórczych; często odwołuje się do zjawisk spoza języka literackiego, a także do stylów literackich (np. pamflety i pa- szkwile stosowane przez felietonistów w walce politycznej). Felieton wymaga od autora, by ów posługiwał się zespołem środków perswazyjnych, za których pomocą może uprawomocnić określone prze- konania. Felietonista musi ze swadą operować anegdotą, żartem czy sarkazmem. Każdy felieton powinien zawierać celną pointę (ta przy- kładowa dubeltówka zawieszona w pierwszym akapicie - strzela w ostatnim). Szalenie ważny jest tytuł, kalamburowy lub aluzyjny. Gatunek ten nosi piętno wyraźnego, nie ukrywanego subiektywizmu; może łączyć gatunki literackie i dziennikarskie. Zazwyczaj wyróżnia felietony cykliczność, a zewnętrzne przejawy tej cykliczności sygna- lizowane są formami graficznymi, typem czcionki i nadtytułem. Cykliczność i idący za tym stały kontakt z odbiorcą powoduje, że felie- tonista może stać się prawodawcę opinii publicznej i ulubieńcem czytelników. 86 Andrzej Niczyperowicz Ufff, co za kobyła! Kiedy tę definicję przedstawiłem memu przyjacielowi, znakomitemu dziennikarzowi, Markowi Meissnerowi, ów podniósł oczy do nieba i rzekł: - Po co te wszystkie definicje i szczególiki; przecież wiadomo, że felietonem jest każdy tekst, który wydrukowano kursywą... Co z gawędą i kroniką? Zanim odpowiem na to pytanie, pogawędzić musimy bardzo skrótowo o gatunkach dziennikarskich. W pierwszym w Polsce dziennikarskim podzia- le gatunkowym, dokonanym przez Jerzego Kwejta, rzuca na kolana prostota metodologii autora. Otóż działalność dziennikarska podzielona jest na infor- macje i artykuły. Artykuły zaś szereguje Kwejt na: problemowe, opisowe, ar- tykuł-studium, felieton oraz reportaż. Wynika z tego, że felietony czy reporta- że nie mogą być problemowe lub opisowe. W późniejszych pracach Michała Szulczewskiego informacja i publicystyka traktowana jest jako rodzaj dzien- nikarski, w ramach zaś każdego rodzaju wyodrębnia autor poszczególne ga- tunki. Określając najczęściej występujące w publicystyce gatunki, wyróżnia Szulczewski trzy kryteria: D Ze względu na formę (budowa utworu), D Ze względu na sposób ujęcia (charakter utworu), D Ze względu na temat (problematyka utworu). Pierwsze kryterium -formy - pozwala, zdaniem autora, podzielić wypo- wiedzi publicystyczne na: artykuły, felietony, eseje, dyskusje, ale także kary- katury i fotomontaże. Wedle sposobu ujęcia - na: komentarze, polemiki, ma- teriały krytyczne, apele i materiały samokrytyczne. Najmniej wątpliwości bu- dzi zastosowanie trzeciego kryterium - tematyki, które pozwala mówić o utworze gospodarczym, kulturalnym itp. Intryguje mnie, dlaczego Szulczewski w podziale według budowy utwo- ru oddziela felieton od gawędy. Pisze wszak w rozdziale poświęconym felie- tonowi, co następuje: Styl felietonu odznacza się gawędziarskim przedstawie- niem problemu, posługiwaniem się grą słów, skłonnością do żartobliwego czy też ironicznego traktowania spraw. Nawet według kryterium budowy nie moż- na rozdzielać najbliższych krewnych - felietonu i gawędy. Twierdzę z całą stanowczością, że gawęda jest spauperyzowaną odmianą felietonu. W „Orgelbrandzie" z roku 1862 znajdujemy następującą definicję: Gawęda, pierwotnie wyraz ten oznaczał paplanie, niewiele wartości mające. W późniejszych czasach, w gawędzie szlacheckiej przechowa- ły się ważne podania i tradycje narodowe, które starcy młodemu po- koleniu przekazywali. Po roku 1831 jako nową formę opowiadania, wprowadził do literatury naszej gawędę Kazimierz Władysław Wójcicki. Felieton 87 No, proszę - z definicją gawędy od początku nie ma żadnego kłopotu; ma nawet ten gatunek literackiego ojca. Piotr Chmielowski, który już na począt- ku XX wieku wytypował najdawniejsze polskie felietony, pisze: Gawęda - sam wyraz wskazuje, że jest to opowiadanie poufałe, jakby wśród rodziny lub najbliższych przyjaciół stylem prostym, bezpretensjo- nalnym prowadzone, a dowcipem czy żartem okraszone, o rzeczach niezbyt poważnych, anegdotycznych, czasami wprost błahych, ze swo- bodnym zbaczaniem w różne strony, z przerwaniem wątku dla wypo- wiedzenia jakiejś uwagi i nawiązaniem go ponownym... Znakomita definicja. Dodam tylko, że w gawędzie nadawca kieruje swe sło- wa do odbiorców w taki sposób, jakby uwzględniał ich repliki i czekał na odpo- wiedź. Do najwybitniejszych polskich gawędziarzy należał ksiądz Józef Kłos, który od początku wieku pomieścił w popularnym Przewodniku Katolickim kil- kaset Gawęd Janka Obleciświata. Ta odmiana felietonu jeszcze nie umarła, o czym świadczy popularność poznańskich gwarowych gawęd radiowych Stare- go Marycha, wydanych później w dwóch tomach przez autora, Juliusza Kubła. Trochę historii Do najdawniejszych polskich felietonów zaliczył Piotr Chmielowski dow- cipne, zręczne i żartobliwe wystąpienia publiczne na łamach „Monitora". Na podstawie zawartości tego pisma (lata 1765-1784) przedstawił autor cztery formy felietonu: Q Forma zmyślonej gazety, w której notowane były znaczniejsze wypad- ki i doniesienia; D Pseudokopie dzienników prowadzonych przez kawalerów i modne panny; Q Zmyślone listy hulaków, opilców oraz staroświeckich i nowomodnych ludzi; Q Opisy instytucji i wad polskich, dokonane rzekomo przez cudzoziemców. Pierwszym polskim felietonistą był, według Chmielowskiego, Franciszek Bohomolec. Zdaje mi się jednak, że pierwociny polskiej felietonistyki znaj- dziemy u księdza Podoskiego, w jego „Gazecie Pisanej". W pierwszej połowie XIX wieku dominuje na łamach prasy felieton-obrazek satyryczny. Rzutowały na to pisma humorystyczne - „Wiadomości Brukowe", „Świstek Krytyczny", „Pamiętnik Warszawski", „Momus i Pszonka". W tym okresie pojawia się jedna z popularniejszych odmian felietonu - kronika. W za- borach rosyjskim i pruskim kroniki nie poruszały tematów politycznych i zaj- mowały się zagadnieniami społecznymi, życiem kulturalnym i towarzyskim. 88 Andrzej Niczyperowicz W Galicji sytuacja była inna; Jan Lam prowadził tu, bardzo poczytną, kronikę felietonową bazującą na wypadkach politycznych. Jednak celem najwyższym kronik byty zadania wychowawcze i moralizatorstwo. W „Kurierze Warszaw- skim" od roku 1874 Kronikę tygodniową prowadził mistrz felietonu - Bolesław Prus. Materiałem tematycznym kronik Prusa były wydarzenia związane ściśle z życiem obyczajowym i kulturalnym dziewiętnastowiecznej Warszawy. Podob- ną, cotygodniową kronikę prowadził w „Przeglądzie Poznańskim" Władysław Rabski - felietonista niezwykle zdolny, niestety, całkowicie dziś zapomniany. Swobodny pląs na linie Uważa się dość powszechnie, iż felieton to zabawka dyletantów, że panu- je w nim wszechwładnie szerokogębna plotka i że gra się tu na największych trąbach te same jałowe melodie. Powiadają literaturoznawcy, że płaska fraze- ologia dialektyczna felietonów przeplatana jest dowcipasami wątpliwej mar- ki i upstrzona przeróżnymi cytatami. Są te płody pióra zadziwiającą kopalnią kompleksów, wypowiadanych z niespotykaną wielomównością i pomysłowo- ścią słowa. Sam zaś felietonista nie jest szermierzem słowa, lecz stylistycz- nym linoskoczkiem. Niby prawda. Pisanie to jednak zwykła profesja, ale dokonać tego, by tekst został przeczytany, jest miarą najwyższego artyzmu. Oto wyznacznik praw- dziwego homo felietonicus. Co tydzień w prasie polskiej ukazuje się ze dwa tysiące felietonów o różnym profilu i poziomie. Przeważnie są to utwory ciężko strawne, a autor-linoskoczek winien przecież pisać motylim skrzydłem i równocześnie brzytwą. Najsampierw liczy się talent pisarski - czyli to, co się ma - lub nie. Dalej -poczucie humoru (jeśli nie posiadasz owego, miej chociaż poczucie, że nie masz poczucia humo- ru i porzuć felietonistykę). Następnie - sprawność pióra (łatwo je wyostrzyć, czytając mistrzów gatunku i ćwicząc przy warsztacie). Na koniec wreszcie - genialna intuicja (wybór tematu). Zaprawdę powiadam wam, że felietonu się nie pisze; felieton się chodzi. Najpierw jest błysk-pomysł. Nadchodzi niespodziewanie w tramwaju, na spa- cerze, w marzeniach sennych nad ranem, przy goleniu... Potem chodzisz i du- masz nad kanwą. Łazisz dalej, gwarzysz ze znajomymi, pijesz kawę - i tak mi- mochodem wykluwa się pointa. Dalej ruszasz nogami, obejrzysz telewizję, dziecku pomożesz w rachunkach - i niespodziewanie tytuł sam przychodzi do głowy. I to jest część artystyczna, tzw. chodzony. Teraz wystarczy prze- nieść całość na ekran komputerowy - a to, to już rzemiosło. Felieton może być prowokacją, rękawiczką ciśniętą w twarz, materiałem wybuchowym. Najlepiej atakować świętości i ustalone od lat kanony. Należy zbudować paradoksalną tezę i bronić jej z zapałem godnym lepszej sprawy. Felieton 89 Wskazane są polemiki i bezczelne wyśmiewanie autorytetów, subiektywizm zaś felietonisty sięgać może szczytów Himalajów. W zestawie kryteriów uniwersalnych króluje w tym gatunku aktualność treści, atrakcyjność tematu i jego ujęcia, lapidarna komunikatywność, a nie- co dalej - dobór faktów i argumentów. Zupełnie marginalna jest wartość po- znawcza oraz rzetelność dokumentacji. Warsztat, czyli ostrzenie pióra KANWA. Oto zaświtał nam pomysł po przeczytaniu notatki prasowej o misiu, który zbiegł z Centrum Szkolenia Cyrkowego w Julinku. Czas więc na zbudowanie szkieletu felietonu. Naszkicujmy pomysł fabularny: KTO? - Dewizowy myśliwy z Wiesbaden; CO? - Przejechany przez niedźwiedzia-cyklistę; GDZIE? - W sercu Dziewiczej Puszczy; KIEDY? - Onegdaj; DLACZEGO? W JAKI SPOSÓB? - Zobaczywszy potwora jadącego na ro- werze, spadł z ambony. Następny pomysł i kanwa, po wysłuchaniu wiadomości radiowej o pod- niosłych uroczystościach z okazji Dnia Trzeźwości Transportowców: KTO? - Pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji; CO? - Wyróżniony przez dyrektora; GDZIE? - W Domu Kultury „Tramwajarz; KIEDY? - Na sobotniej akademii połączonej z bankietem; DLACZEGO? W JAKI SPOSÓB? - We wtorek przyszedł trzeźwy do pracy. WPRAWKI. I oto na obu kanwach tkać możemy felietonowe wprawki. Spróbuję pląsu na kanwie pierwszej: Kurt Wiesejest znakomitym rzeźnikiem i masarzem z Wiesbaden. Sława jego, opromieniona wiązkami pysznych pasztetowych ipodgardlanych, się- ga od Bebry do Bad Hersfeld. Oprócz rzeźnictwa i masarstwa Kurt Wie- se uwielbia także polowania. Rzecz jasna - tylko na grubą zwierzynę. Nie- stety, w Hesji wszelka zwierzyna jest zarejestrowana, oznakowana na ro- gach i kopytach oraz pilnie strzeżona przez pedantycznych strażników. Sytuacja ta zmusza zdolnego rzeźnika i masarza z Wiesbaden do wy- praw z fuzją i sztucerem na Wschód. Tereny te polubił zresztą od pew- nego pogodnego września, gdy przebywał tu -jak powiada - przymu- sowo, bo rozkaz jest rozkazem. Herr Wiese upodobał sobie uroczą leśniczówkę w Puszczy Dziewiczej z racji nierejestrowanego zwierzostanu i świetnej kuchni leśniczyny Kalinowskiej. Małżonek owej wraz z przedstawicielem biura turystycz- 90 Andrzej Niczyperowicz nego stawali na głowie, by zadowolić nemroda z Wiesbaden. Starania te owocowały obfitym pokotem zwierzyny płowe; i rogatej. Niestety, ambicja coraz bardziej ponosiła zachodniego strzelca. Nie wystarczały mu już odyńce i jelenie. Zapragnął namiętnie żubra. Po wielu zabiegach wyselekcjonowana i chroma sztuka znalazła się na jego muszce. Ten wybitny sukces łowiecki przypieczętował bankiet z „grasowką" w roli głównej. Rozochocony Kurt zażądał na następne danie misia. - Dajcie mi odstrzał na niedźwiedzia - powtarzał z upo- rem - bo pakuję kufry i jadę na safari do Afryki. Myśl o wzbogaceniu potencjału gospodarczego Czarnego Lądu jakże po- trzebnymi nam przecież dewizami Kurta, była nieznośna. Przeto leśniczy Kalinowski wraz z przedstawicielem biura turystycznego poczęli gorącz- kowo główkować. Po dłuższych deliberacjach obaj panowie dożyli wizytę w Szkole Cyrkowej wjulinku. Tamże nabyli wybrakowanego misia Wa- syla. Braki Wasyla polegały na starości i niechęci do wykonywania sztuk. Tak więc pewnego pięknego poranka Kurt ze sztucerem wdrapał się na ambonę, a Wasyl, po wypiciu „kusztyka na odwagę", wypuszczony został z pobliskiej budy gospodarczej pracowników leśnych. W mister- nym planie „d la Kargul" nastąpiły jednak komplikacje. Otóż na Wa- syla natknął się jadący na rowerze robotnik leśny, zdążający do obo- wiązków przy żywicowaniu. Zobaczywszy maszerującego na dwóch tyl- nych łapach potwora, spadł z welocypedu i z krzykiem wielkim począł oddalać się duktem leśnym. Zdenerwowany takim zachowaniem Wa- syl wsiadł na porzucony rower i począł go ścigać. I wówczas dzielny myśliwy Kurt Wiese spadł z ambony. Wasyl nie zdążył wyhamować. Zadzwonił tylko ostrzegawczo i przejechał go na amen. TYTUŁ. Po napisaniu felietonu o misiu-cykliście, warto pogłówkować nad tytułem. Może - NIEDŹWIEDZIA PRZYSŁUGA? A jaki tytuł nasuwa się wam do historyjki o trzeźwym tramwajarzu? Tytuł jest w istocie rzeczy najkrótszą informacją, streszczeniem i zachę- tą do lektury tekstu. Musi być aktualny, aluzyjny, atrakcyjny i diabelnie pre- cyzyjny. Trzeba być aforystą i budować ze swadą kalambury. Roman Czamański napisał przed laty felieton o uruchomieniu w połowie XIX wieku linii kolejowej z Poznania do Szczecina. O bilety na pierwszy po- ciąg trwała zażarta walka - i wreszcie grupa (nie)szczęśliwców wyruszyła z ogromną pompą do Szczecina. Tamże panowała cholera, więc mało kto po- wrócił z tej premierowej podróży. Autor zatytułował felieton genialnie: PO CHOLERĘ POJECHALI? Aliści tekst trafił na biurko redaktora, któremu nie spodobała się składnia i w druku felieton ukazał się z tytułem POJECHALI Felieton 91 PO CHOLERĘ. Niby nic, ale ten redakcyjny purysta językowy zabił, zamor- dował bezmyślnie tytuł-kalambur, który był zarazem pointą tej dziewiętnasto- wiecznej historyjki. Zazwyczaj felietonowymi tytułami opatrywane są dość banalne informacje w prasie codziennej. Oto przykłady z poczytnej popołudniówki: IRENA WAW- RZYCKA MĘŻEM ZAUFANIA KALISKICH PIEKARZY; POLICJA WINNA ZA- JĄĆ SIĘ NIELEGALNĄ PRODUKCJĄ ALKOHOLU; SŁUŻBA W OGRODZIE BOTANICZNYM MOCNO KULEJE... Są to żarty niezamierzone i niech Pan Bóg wybaczy nieuważnym redaktorom. Jeśli zaś autor pisze felietonik o miano- waniu na dyrektora LOT-u członka ZChN-u, opatrując go tytułem ZChN BLI- ŻEJ NIEBA - to chwała mu na felietonowych wysokościach! Tytułowanie ćwiczyć trzeba codziennie, dla wprawy pracując nawet nad ogłoszeniami. Oto inserat z ogólnopolskiego dziennika: Zapoznam kilka dziewcząt do towarzystwa w wieku 18 lat, o następujących zaletach: panna, dłu- gie włosy (czarne), ładna twarz, ładny wygląd, dobra prezencja, ceniąca przy- jaźń i naukę (zawodówka lub technikum), duży biust, waga 50 kg, wzrost 165 cm, wierząca, bez nałogów, wyrozumiała, o imieniu Kasia. Oferty dla 126527... Niesamowite, ale prawdziwe! I jak to zatytułujemy? Może - WYMAGAJĄCY KASIASZ? Zachęcam do takich zabaw. P OINTA. Najtrudniejszy jest felietonowy ogon. W ogonie musi tkwić trucizna, cała przewrotność autora i zaskakujące podsumowanie misternych zdań utkanych na kanwie. Jest amen w pacierzu, musi być pointa w felieto- nie. Mistrzami pointy w międzywojniu był Antoni Słonimski i Adolf Nowa- czyński. Kiedy zaś do spółki ze Słonimskim przystępował Tuwim - w war- szawskich pismach i kabaretach pękały race humoru; te krótkie perełki opa- trzone celnymi pointami powtarzała w mig cała Polska. Oto pisze Słonimski w „Wiadomościach Literackich", że Boy z odczytami pojechał do Francji i był między innymi w Dijon i Cognac. Cytuję z pamięci ogon tego felietonu: Boy w Cognacu? - to zaiste coś nowego. Jak dotąd koniak bywał w Boyu. Ma to wszystkie cechy rewizyty. Pyszne! Zachęcam gorąco do zabaw warsztatowych w pointowanie. Oto krótkie informacje. Spróbujcie w wykropkowanej linijce zbudować celne i podsumo- wujące zdanie: Napis w zakopiańskiej restauracji nad bufetem: „Nietrzeźwym podaje- my tylko rękę". Zginął cały wagon z 10 tonami kartonu, z którego Krakowskie Zakłady Wyrobów Papierniczych miały wyprodukować 100 tysięcy talii do gry. 92 Andrzej Niczyperowicz W Janowie Podlaskim nie ma szaletu publicznego. Przyjezdni i miejsco- wi udają się za potrzebą do Zespołu Szkół Zawodowych. Fabryka Samochodów Osobowych zamieściła w prasie reklamę, że no- wy rok trzeba spędzić z polonezem. Spółdzielnia Rzemieślnicza Usług Budowlanych „Mazowsze" produku- je... karty do brydża. TRO PY. Dla dziennikarza język jest bardzo ważnym narzędziem pracy, które służy mu do przekazywania informacji. W komentarzach, felietonach i reportażach język zaczyna określać osobowość piszącego. Staje się środkiem autoprezentacji. Styl wypowiedzi publicystycznych jest w dużym stopniu zin- dywidualizowany. Wiąże się to z wykorzystaniem ogromnej gamy środków ję- zykowych, tzn. elementów głoskowych oraz prozodycznych, środków słowo- twórczych, semantycznych i składniowych. Do głosu dochodzą także odwo- łania do zjawisk spoza języka literackiego (archaizmy, prowincjonalizmy, wul- garyzmy, żargony). Felietonista, tak jak autor dzieł literackich, musi ujawniać nowe znaczenia w wypowiedzi, przezwyciężając istniejące dotąd schematy. Wydobywać trzeba ze słowa, przez zestawienie z innym słowem, znaczenia utajone lub tworzyć znaczenia całkiem nowe. Takie różnorodne kombinacje tworzące nowe sensy nazywają się t r o p a m i, czyli przekształceniami seman- tycznymi (semantyka- nauka o znaczeniu wyrazów i ich układów). Tropy istnieją w mowie potocznej, ale są tak spopularyzowane, że prze- staje się je odczuwać jako przekształcenia semantyczne (drapacz chmur, dziec- ko szczęścia, w kwiecie wieku, w czepku urodzony). Najprostszym tropem jest epitet - to tyle, co określenie: poszerza lub zacieśnia wyraz, do którego się odnosi. Wystrzegajmy się epitetów tauto- logicznych, wyrażających oczywistą cechę przedmiotu (ubogi nędzarz) oraz dekoratywnych, zdobiących i banalnych (zimna mogiła, srebrne potoki, ko- ralowe usta). Polecam stosowanie oksymoronów - epitetów o znaczeniu pozornie sprzecznym z właściwościami przedmiotów (największe zgroma- dzenie oksymoronów znajdziecie w przepięknej kolędzie Franciszka Karpiń- skiego: Bóg - się rodzi; Moc - truchleje: Pan Niebiosów - obnażony; ogień - krzepnie; blask - ciemnieje; ma granice - nieskończony itd.). Do prostych tropów należy też porównanie - zestawienie dwóch zja- wisk; może ono abstrakcję sprowadzić do konkretu lub rzecz niewyobrażal- ną do wyobrażalnej. Unikajcie, proszę, porównań potocznych (głupi jak but, łagodny jak baranek) i homeryckich - rozbudowanych barokowo. Felieton 93 Polecam metafory, czyli przenośnie. Uczestniczące w metaforze wyra- zy zespalają się z sobą w nową całość i powstaje coś w rodzaju niebanalnego skrótu. Warto zapamiętać, że trop ten podlega stałemu rozwojowi historycz- nemu - inna była metaforyka Reja, inna Mickiewicza. W felietonistyce dąż- my do tego, aby metafora złożona była z elementów bardzo odległych od sie- bie znaczeniowo. Szczegółowymi postaciami metafory są - metonimia i synekdocha. Ta pierwsza, zwana także zamiennią, polega na tym, iż za- miast nazwy właściwej, używamy innej - skojarzonej. Na przykład w zdaniu wypić kielich do dna wino zastąpione zostało przez kielich, w którym ono się znajduje. Czynność zjedzenia całego talerza zupy nie polega bynajmniej na zjedzeniu talerza, lecz jego zawartości. I to jest właśnie metonimia. A więc metonimiczne określenie dobre pióro nie charakteryzuje wcale technicznych właściwości waszego „parkera". Synekdocha, zwana także ogarnieniem, jest rodzajem metafory, w której część zastępuje całość lub całość - część. A więc zaprosił pod swój dach - zaprosił do domu; czworonóg - pies. Cymesikiem wśród tropów jest per yf raza. Tu wyraz zastępowany jest przez szereg innych, które są jego równoważnikiem znaczeniowym. Lubował się w peryfrazach Mickiewicz w młodzieńczym, klasycystycznym okresie. Je- go poetycki bezpłciowy rozkoszy pachołek jest bez peryfrazy - eunuchem. Peł- ne peryfraz są felietony Janusza Głowackiego i Ryszarda Marka Grońskiego. Wfelietonach Grońskiego przeważają dwa środki stylistyczne: metafora i ironia. Te klejnoty felietonowe zawierają ogrom epitetów. Autor pokazuje ze swadą, że metafora może być epitetem lub raczej - epitet o poetyckiej prowe- niencji może być metaforą. Wszechobecnym środkiem u Grońskiego jest iro- nia. Felieton skłania bowiem do wykorzystywania ironii, żartu i aluzji. Dowcip językowy Przesunięcia znaczeniowe tworzą dowcip językowy. Jeśli złośliwy felieto- nista pisze o aktorce, że nadal nie opuszcza z ceny, to tworzy bardzo jadowity kalambur oparty na dźwiękowym podobieństwie lub nawet identyczności od- ległych znaczeniowo słów z ceny i sceny. Jeśli natomiast używamy tych samych wyrazów w zmienionym porządku, np. jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma, to korzystamy z antyme- taboli, czyli inwersji. Do najciekawszych postaci mowy należy aluzja -wy- powiedź odwołująca się do wiedzy czytelnika spoza felietonu. Jest to więc prze- milczenie postulujące -współcześnie czytelne i łatwe do rozszyfrowania; wydrukowane po latach w zbiorze felietonów - zrozumiałe tylko z przypisami lub komentarzem. Felietonista sięgać może do wszelkich rodzajów stylizacji brzmieniowych - archaicznych, gwarowych, żargonowych, polegających także na tworzeniu słów nowych bądź przekształcaniu istniejących. 94 Andrzej Niczyperowicz Warto przeczytać Zanim przystąpicie do pisania felietonów, warto przeczytać kilka książek. Dość dawno temu ukazało się w wyborze i układzie Egona Erwina Kischa so- lidne tomisko zatytułowane Klasycy dziennikarstwa. Arcydzieła sztuki dzienni- karskiej. Książka to znakomita, którą smakować należy latami. Kaemmerow- skie berlińskie wydanie z 1923 roku spalono już na samym początku Hitlerii. W Polsce Klassischer Journalismus ukazało się w roku 1959 i dziś zdobyć je można tylko w bibliotekach lub antykwariatach. Tamże, w rozdziale poświę- conym felietonowi, kilka wyszukanych potraw, począwszy od Daniela Defoe (Przeciwko rozpuście), Richarda Steele (Kurestwo, kilka wiadomości o obecnym stanie tegoż), dalej przez Merciera (Szalety publiczne) i wielu pomniejszych - aż do Ludwika Speidela (Noga Fanny Elssler). Łatwiejszy do zdobycia jest znakomity wybór klasyków polskiej felietoni- styki dokonany przez Jana Józefa Lipskiego. Jego Warszawscy „Pustelnicy" i „Bywalscy" są podręcznikiem teorii i historii felietonu. Każda perełka z te- go wyboru opatrzona jest krótkim wprowadzeniem Lipskiego, stanowiąc w ten sposób podstawowy podręcznik felietonistyki polskiej. Polecam Byczki w temacie, wydane w roku 1998. To wybór felietonów An- drzeja Wróblewskiego (Tbisa), dziennikarza - miłośnika polszczyzny, z komen- tarzami językoznawcy A Markowskiego i z rysunkami Szymona Kobylińskiego. W roku 1999 ukazała się praca zbiorowa Mistrzowie felietonu. - To się czyta - twierdzi autor wyboru najcelniejszych, podobno, polskich felietonów. lista autorów tworzących książkę jest imponująca: Bolesław Prus, Aleksander Świętochowski, Tadeusz Boy-Żeleński, Jarosław Iwaszkiewicz, Stefan Wiechecki (Wiech), Konstanty Ildefons Gałczyński, Stefan Kisielewski, Stanisław Dygat, Wisława Szymborska, Sławomir Mrozek, Krzysztof Teodor Toeplitz, Daniel Passent, Michał Radgowski, Michał Ogórek i Wojciech Młynarski. Same nazwiska jednak, jak w piłce, nie grają, a niestety, większość tych tekstów- nudzi. Niektóre miano felietonu otrzymały zresztą na wyrost. Wśród Mistrzów felietonu zabrakło Hamiltona i Stanisława Tyma. To poważna zbrodnia autora wyboru i wydawcy. Czytać trzeba przede wszystkim współczesne dobre felietony ukazujące się w czasopismach i zbiorach książkowych - nazwisk nie wymieniam, albo- wiem nomina sunt odiosa - a każdy ma przecież swego ulubionego autora. Pozycje teoretyczne i historyczne dotyczące felietonistyki szereguję w bi- bliografii. Kto chce - niech czyta. Lepiej jednak pisać, niż czytać. Bardzo czę- sto okazuje się bowiem, że tak jak molierowski pan Jourdain zdumiony, iż mówi prozą, dziennikarz zdejmujący ręce z klawiatury komputera po ostat- niej kropce wykrzykuje: - Boże, to ja piszę felietony?! Wiesław Kot Reportaż relacja z faktów ,t ii lii! Ii) '1 li WIESŁAW KOT Publicysta tygodnika „Wprost", adiunkt na wydziale polonistyki UAM w Poznaniu 96 Wiesław Kot R yszard Kapuściński przywołał następującą definicję reportażu - to rodzaj pisarski, który stara się przekazać prawdziwą i szczegółową relację o wy- darzeniach bezpośrednio widzianych lub sprawach dokładnie udokumentowa- nych. To jedna z dziesiątek prób zdefiniowania tego gatunku, tyle że w ni- niejszym szkicu nie będziemy się zajmować jego teorią. Wręcz przeciwnie - zestawimy komplet praktycznych informacji poradnikowych, które powin- ny ułatwić młodemu dziennikarzowi sporządzenie pierwszych tekstów re- porterskich. Nie sposób się jednak obejść bez przynajmniej jednego fundamentalne- go zastrzeżenia: reporter startujący w zawodzie musi respektować przemia- ny, jakie dokonały się w mediach po roku 1989. Dotyczą one także reporta- żu. Mówiąc w dużym uproszczeniu - reportaż doby PRLu, a więc z czasów cenzury, utrudnionego dostępu do informacji i słabego kontaktu z zachodni- mi mediami, wypracował sobie osobliwe standardy, które dziś uchodzą już za historyczne. Dotyczy to przede wszystkim reportażu, który bliższy był literaturze niż zapisowi faktów. Opis wydarzeń uzupełniała w znacznym za- kresie fikcja literacka, a reporter zdany był niemal wyłącznie na własne wła- dze poznawcze. Wprawdzie taka metoda - stosowana najczęściej z koniecz- ności - zaowocowała powstaniem wielu reporterskich arcydzieł sygnowa- nych tak znakomitymi nazwiskami, jak Jacek Stwora, Jerzy Lovell, Krzysztof Kąkolewski czy Andrzej Mularczyk, ale w dobie najnowszych przemian poli- tycznych i rewolucji w ludzkiej komunikacji, reportaż musi w o wiele więk- szym zakresie uwzględniać informację, której dziennikarz nie był w stanie zdobyć osobiście. Stąd dzisiejszy reportaż to już rzadko opowieść o wypra- wie samotnego reportera, który pozwala się zaskakiwać rzeczywistości - to raczej starannie przygotowana podróż świetnie przygotowanego i poinformo- wanego znawcy zagadnienia, który swoją wiedzę pragnie oświetlić za pomocą naocznie poznanych faktów. Takie wymagania nakładają na reporterów re- dakcje, które mają ambicje dostarczyć czytelnikom obszerną wielowątkową opowieść ujmującą całość problemu. Założenia progowe Relacja z faktów - oto najkrótsze określenie reportażu. Reporter staje się badaczem sprawy, rodzajem detektywa, który dociera do istoty rzeczy i dzieli się jej obrazem z jak najszerszym gronem czytelników. Posługuje się w tym celu gatunkiem „otwartym": reportaż można pisać w pierwszej osobie, można się posłużyć wyłącznie postaciami bohaterów i ich wypowiedziami. Można w tekście użyć wspomnienia, fragmentu rozmowy, portretu, opisu miejsca, ale też fragmentu druków urzędowych, przemówień, toastów itp. - wszystko celem przekonującego relacjonowania faktów. Reportaż Polowanie na temat 97 W formie reportażu można opisać każde wydarzenie - zarówno nudną partyjną konferencję sprawozdawczą, jak i ekspedycję w Himalaje. Jednak pozyskiwanie tematu odbywa się zasadniczo na dwa sposoby: redakcja zleca reporterowi opisanie wydarzenia, o którym głośno w kraju, po to, aby przed- stawić czytelnikom jego szczegóły, lub reporter sam dowiedział się o intere- sującym zdarzeniu czy bohaterze, o którym nikt jeszcze nie słyszał, i propo- nuje redakcji opisanie go w reportażu. W obu przypadkach reporter powi- nien być doskonale poinformowany o tym, co się dzieje w kraju - dzień nale- ży zaczynać od wysłuchania porannych wiadomości i to w kilku stacjach. Co- dzienna lektura prasy nie może się kończyć na kilku podstawowych tytułach - należy sięgać do gazet branżowych, regionalnych, gazetek partii politycz- nych, magazynów plotkarskich. W poważnych tytułach reporter śledzi poda- wane na marginesie fakty uznane przez redakcje za mało znaczące i uczy się odróżniać zdarzenia mało interesujące od tych, które wróżą interesujący tekst. Generalnie zwracamy uwagę na fakty, które wydarzyły się po raz pierw- szy albo na te, które mają cechy paradoksu czy w jakikolwiek sposób odsta- ją od normy. Tak więc tematem na reportaż może być pierwszy w Polsce „dom starców" dla zwierząt pociągowych czy przedszkole, które założyła gru- pa prostytutek. Także na zdarzenia banalne należy patrzeć przez pryzmat ma- teriału do reportażu. Mecz piłki nożnej jest przedmiotem serwisu sportowe- go, więc reporter, który chciałby uczynić go swoim tematem, może na przy- kład opisać podróż rozwydrzonych kibiców pociągiem, zarejestrować krążą- ce w tym środowisku legendy związane z potyczkami z policją itp. Im bardziej temat uchodzi za nudny, tym usilniej trzeba poszukiwać klucza do przedsta- wienia go czytelnikom. Przykładowo: jeżeli reporter został zobowiązany do opowiedzenia o re- ferendum w jakiejś drugorzędnej kwestii przeprowadzanym na szcze- blu gminy, można rzecz całą przedstawić poprzez losy urny do głoso- wania, która bywa wydobywana ze schowka i odkurzana raz na kilka lat - pierwszy raz posłużono się nią, głosując „trzy razy tak". Druga pula tematów to te, o których reporter dowiedział się dzięki wła- snym kontaktom. Tu uwaga: reporter pracuje nieustannie - zarówno w podróży służbowej, jak i na imieninach cioci. Wszędzie bowiem może trafić na interesujący temat. Nie jest więc marnowaniem czasu rozmowa z taksów- karzem, kelnerem, przygodnym znajomym na ulicy. Ludzie nie nakłaniani do wynurzeń często spontanicznie relacjonują swoją historię, aby się wygadać - z reguły opowiadają o tym, co zrobiło na nich silne a negatywne wrażenie, a to często gotowy temat do reportażu. Poza tym reporter słuchając ich, 98 Wiesław Kot jednocześnie wyostrza zmysł obserwacji, także językowej. Na przykład przy- godny autostopowicz - a jest to niewyczerpane źródło informacji o życiu ma- łych miejscowości - czuje się zobowiązany do zabawiania kierowcy rozmo- wą i opowiada ważną dla siebie krótką historię, bo na tyle tylko pozwala nie- daleka wspólna podróż. Z tej relacji bardzo łatwo napisać interesującą histo- rię, na której pomysł nie wpadlibyśmy, siedząc w redakcji. Poza tym przygod- ny pasażer niechcący oferuje mnóstwo interesujących szczegółów własnego zachowania, których reporter nie wytropi, poruszając się w środowisku ko- legów z branży. Na przykład, przed wejściem do samochodu autostopowicz gasi papie- rosa w ten sposób, że z bibułki wykrusza tylko rozżarzoną końcówkę, a resztę chowa do kieszeni, ponieważ nie może sobie pozwolić na wy- rzucenie papierosa spalonego do połowy. Początkujący reporter w ra- mach ćwiczeń warsztatowych powinien sobie po takim spotkaniu po- stawić zadanie: ustalić, powiedzmy, pięć interesujących rysów, za po- mocą których można by przedstawić nowego znajomego tak, aby czytel- nik nie odłożył gazety. W ten sposób uczymy się selekcji tego, co u ludzi wspólne, a więc często pospolite i banalne, od tego, co indywidualne i co przykuwa uwagę. Materiałem na reportaż może stać się niemal każde wydarzenie pod wa- runkiem, że dobierzemy do niego odpowiedni klucz - sposób interesujące- go opisu faktów. Istnieją jednak rutynowe sposoby pozyskiwania tematów. Do najczęściej stosowanych należą: penetracja notatek prasowych, śledzenie problemów środowiska, rozmowy z ludźmi znaczącymi dla kręgów społecz- nych, w których porusza się reporter. Najważniejsze jest jednak nastawienie reportera na pozyskanie interesującego tematu -wówczas może on trafić na interesującą historię dosłownie wszędzie. Branża twierdzi nie bez podstaw, że reporter jest tyle wart, ile kontaktów ma do dyspozycji. Stąd konieczność stałego nawiązywania coraz to nowych znajomości w najdziwniejszych sferach i podtrzymywanie znajomości zawar- tych wcześniej. Przy założeniu, że reporter może liczyć na pięćdziesięciu zna- jomych i że każdy z nich poda mu interesujący temat tylko raz do roku, mo- że on zaskakiwać redakcję nowym pomysłem dosłownie co tydzień. Podział tematyczny Ze względu na tematykę, a co za tym idzie, sposób przedstawienia spra- wy, reportaże najczęściej dotyczą: ? kwestii interwencyjnych D problemów związanych z produkcją przemysłową Reportaż 99 Q portretów ludzi interesujących środowisko reportera Q inne liczne odmiany tematyczne absorbują reporterów ściśle wyspecja- lizowanych np. w tematyce kryminalnej, sądowej, historycznej. Każda z najczęściej spotykanych odmian tematycznych reportażu wyma- ga uwrażliwienia się reportera na specyfikę zdarzeń i ludzi, z którymi ma do czynienia. Reportaż interwencyjny Tu temat sam „przychodzi" do reportera pod postacią informacji o jakiejś nieprawidłowości. Z reguły ma ona związek z „krzywdą ludzką". Poza opisem drastycznej sytuacji musi się tu znaleźć miejsce na głos wszystkich stron kon- fliktu, aby reporter uniknął posądzenia o stronniczość. Ponieważ niejako za- łożeniem wstępnym takiego tekstu bywa fakt, iż niedoli bezdomnych, alko- holików, eksmitowanych winne są władze administracyjne, bardzo łatwo po- wielić sztampę: „Biedny bezrobotny kontra nieczuły urzędnik". Tymczasem może się dziać akurat odwrotnie i to osoby ubiegające się o prasową inter- wencję głównie same winne są własnemu nieszczęściu i zręcznie manipulu- ją dziennikarzem. Pamiętać też należy, iż ingerencja reporterska powinna prowadzić do załagodzenia sytuacji, a nie do jej zaognienia. Do tematu inter- wencyjnego należy wracać, upewniając się po pewnym czasie co do skutecz- ności działania tekstu. Nasi bohaterowie nie powinni się czuć przez nas opu- szczeni po jednorazowym zasygnalizowaniu tematu. Często jeden reportaż interwencyjny pociąga za sobą następny, ponieważ reporter zdobył w trakcie pracy nad tekstem znajomość problemów całego środowiska i może ją wyko- rzystać w następnych tekstach. Reportaż „produkcyjny" To gatunek bardzo trudny, ponieważ kompromitowano go często w okre- sie „propagandy sukcesu". Dotyczy np. wdrażania nowych technologii w za- kładzie, przeprowadzania narad, nowego systemu awansów itp. Awans cywi- lizacyjny, jaki się w Polsce dokonuje od kilku lat, dostarcza mnóstwa tema- tów do reportaży opisujących nowe metody organizowania życia gospodar- czego - z jego blaskami i cieniami. Odwrotną stroną intensywnej mechaniza- cji jest bowiem na przykład trwałe bezrobocie. Koniecznie powinno się więc w tekście znaleźć stanowisko szeregowego pracownika, który staje się obiek- tem wszystkich tych przemian. Opisując produkcję czy nowe metody orga- nizacji firmy, unikamy w miarę możliwości żargonu technicznego. Tekst na- leży przegradzać kierowanymi niby do samego siebie pytaniami: dlaczego?, co to da?, jakie będą konsekwencje? itp. To rozrzedza trudny w czytaniu ma- teriał i pozwala czytającemu postawić się w sytuacji osoby, która się samo- 100 Wiesław Kot dzielnie o wszystkim dowiaduje. W gazetce zakładowej reportaż tego typu pełni funkcję wyjaśniającą. Tu więc dane organizacyjne powinny być przepla- tane głosami osób zaangażowanych w dany proces produkcyjny czy organi- zacyjny tak, aby wynikało z nich, że nie jest to nowinka narzucana pracowni- kom z zewnątrz, lecz konieczność technologiczna. Portret interesującego człowieka Z reguły interesują nas dwa rodzaje portretów: ludzi szczególnie zasłużo- nych oraz tych, którzy samą swoją oryginalną osobowością dają pretekst do stworzenia interesującego tekstu. Głos oddajemy przede wszystkim bohate- rowi, ale mówią o nim także jego krewni, współpracownicy. Często ich wypo- wiedzi wplecione są w kalendarz życia i działalności bohatera. W przypadku osób „oryginalnych" zwracamy większą uwagę na warunki, w jakich mieszka- ją, pracują, na ich wygląd, sposób mówienia i poruszania się. Detal bywa w ta- kich przypadkach o wiele silniej zapamiętywany niż obszerna analiza. Należy przy tym pamiętać, że jeżeli chodzi o tzw. ciekawych ludzi, w reportażu zaszła zmiana mód. W poprzednim systemie ciekawy był niemal każdy, kto swoim hobby czy dziwactwem wyróżniał się na tle szarej masy społecznej. Dzisiaj po- przeczka tkwi już znacznie wyżej - redakcje interesują ludzie, który jakoś wpłynęli na bieg wydarzeń społecznych. Dziwacy są w mniejszej cenie. Reportaż historyczny Trudność podstawowa tej odmiany polega na tym, by wydarzenia, które rozegrały się dawno, przedstawić tak, jakby działy się na oczach czytającego. Aby ożywić historię, reporterzy czynią głównym bohaterem swojej publika- cji proces poszukiwania dokumentów, zbierania relacji i ustalenia autentycz- nej wersji wydarzeń. W tekście sąsiadują więc relacje najstarszych mieszkań- ców miasta z wypisami z ksiąg wieczystych, starymi artykułami prasowymi itp. Często też jako motyw główny wykorzystują dzieje jednego przedmiotu - bibelotu z rodzinnego salonu, którego używała rodzina na przestrzeni kil- ku pokoleń. Stale używanym petentem jest opisywanie losu mieszkańców jed- nego domu - np. najstarszej kamienicy w mieście. Doniosłe wydarzenie historyczne bywa w reportażu przybliżane np. poprzez historię typu: „jak potoczyły się dalsze losy uczestników..." Reportaż wcieleniowy Polega on na tym, że reporter wciela się w rolę członka społeczności, której zamierza poświęcić tekst. Takie przedsięwzięcie wymaga cierpliwości, długotrwałego zbierania materiałów oraz oczywiście odpowiednich predy- spozycji fizycznych i psychicznych. Zaczynamy od wytypowania sytuacji lub Reportaż 101 środowiska, które wydaje się nam kluczowe dla problemu, jaki chcemy po- ruszyć. Jeżeli w grę wchodzi np. stosunek społeczeństwa do ludzi wyrzuco- nych na jego margines, można się zdecydować choćby na poczekalnię w przy- chodni, w której pacjenci badają się na obecność wirusa HIV. Reporterzy z du- żym powodzeniem wcielają się w postacie z marginesu - można więc stać się na pewien czas żebrakiem. Często przekonujące rezultaty daje wcielenie się w osobę, wobec której zwierzchnicy nie czują odpowiedniego respektu: mo- że to więc być młoda kobieta starająca się o pracę. „Kadrowi", którzy wery- fikują ją pod względem przydatności do danej funkcji, często widząc jej mło- dy wiek i onieśmielenie, pozwalają sobie na więcej, niż wskazywałaby na to ich funkcja. Wcielić można się w uczestnika najrozmaitszych imprez - po to, aby opisać je od zaplecza. Może to więc być nocleg na stacji kolejowej, ale też kuluary wyboru „Miss Polonia". Podczas rejestracji reportażowej tego wy- darzenia zwracamy uwagę na to, by naszą wersję wypadków wyraźnie skon- trastować z mniemaniem obiegowym, im wyrazistszy kontrast, tym lepiej. Można np. zestawić w relacji z wyborów miss listę przedmiotów, którymi dziewczyny wypychają biustonosze, aby zyskać na atrakcyjności. Świadectwo uczestnictwa Rdzeniem reportażu jest świadectwo uczestnictwa autora w opisywanych wydarzeniach. Obowiązkiem reportera jest znalezienie się na miejscu wyda- rzeń tak szybko, jak jest to możliwe. Oglądane na własne oczy rezultaty - zwłaszcza zdarzeń nagłych - oraz rozmowa ze świadkami, którzy zachowali je w świeżej pamięci, jest najcenniejszym tworzywem reportażu. Im wcześniej dziennikarz pojawi się we właściwym miejscu, tym mniej w jego tekście rela- cji z drugiej ręki. Niebezpieczna jest dla dziennikarza sytuacja, gdy na miej- scu zdarzeń jest gościem zanadto oczekiwanym - np. na premierze teatral- nej czy w niedawno uruchomionej fabryce. Zachodzi wówczas podejrzenie, że zapraszający, a często i fundujący pobyt organizatorzy chcą przedstawić tylko jedną, jaśniejszą stronę przedsięwzięcia. Współczesna reporterka coraz częściej stosuje taktykę tzw. obserwacji uczestniczącej. Dziennikarze próbują na własnej osobie „przetestować" sy- tuacje, w jakich znaleźli się ich bohaterowie. Udają więc na przykład przez pewien czas dworcowych kloszardów, członków młodzieżowej subkultury czy uczestników parafialnej pielgrzymki do Częstochowy. Najczęściej jednak wrażenia bezpośrednie zebrane taką metodą stanowią tylko część tekstu - czytelnik domaga się, by ta cząstkowa i wrażeniowa wiedza została podparta zestawem informacji. Najwyższą ostrożność powinien zachować reporter w przytaczaniu fak- tów, które zna z drugiej ręki. Informatorzy chętnie wprawdzie dzielą się z nim I 102 Wiesław Kot rewelacjami, ale należy pamiętać, że odpowiedzialność za ich opublikowanie - także sądowa - spada na reportera, a nie jego informatorów. Podczas zbierania materiału okazało się, że reporter trafił na interesującą sprawę, pozostaje jednak w niej wiele luk i niejasności. Rzecz wymaga rekon- strukcji, tak aby mogła posłużyć przedstawieniu całości. W tej sytuacji repor- ter musi przewertować materiał jeszcze raz i uzupełnić go za pomocą doku- mentów, rozmów telefonicznych lub penetrowania archiwów. Pomaga to nadać reportażowi dramaturgii. Można więc opisać własną drogę docierania do prawdy, co bywa niekiedy nawet ciekawsze niż sama opisywana afera. Taktyka wywiadu dziennikarskiego Najważniejszy zasób informacji reporter zbiera drogą osobistych kontak- tów ze świadkami i uczestnikami wydarzeń. Rozmowy z nimi pozwalają repor- terowi poruszać się w gąszczu zagadnień, z którymi ma do czynienia często pierwszy i jedyny raz w życiu - jego opowieść może bowiem dotyczyć mało mu znanej procedury sądowej, problematyki chowu tucznika czy wprowadzania na rynek nowego typu procesora. Dziennikarz powinien więc w rozmowach dociekać istoty procesu dokonującego się na jego oczach i uzyskać od rozmów- cy komplet danych, które będą zrozumiałe dla czytelników jego tekstu. W odróżnieniu od wywiadu klasycznego, w którym tematyka rozmowy została ustalona wcześniej, a pytania można było sobie przygotować, inda- gacje reportera bywają z konieczności improwizowane. Wypraktykowano tu jednak pewne zasady, których warto się trzymać. Jeżeli reporter nie był świadkiem wydarzeń albo nie zna się na procesie, którego reportaż dotyczy, nie powinien w pierwszym pytaniu próbować dowiedzieć się o istotę rzeczy - jeżeli skompromituje się swoją niewiedzą, może to zdenerwować pytane- go i zniechęcić do dziennikarza. Należy raczej spytać świadka zdarzenia o je- go wrażenia albo po prostu zagadnąć na temat związany z incydentem. Wów- czas świadek, pełen świeżych wrażeń chętnie podzieli się nimi z rozmówcą, aby się psychicznie „rozładować" albo popisać się swą wiedzą. Następne py- tania formułujemy już w oparciu o wiedzę zdobytą „na rozmówcy". Spraw- dza się tu - stosowana z konieczności - „metoda Nikodema Dyzmy": zasły- szaną od jednego rozmówcy wiadomość przedstawiamy następnemu roz- mówcy jako wiedzę własną i na jej podstawie konstruujemy kolejne pytanie. W ten sposób badamy wydarzenie „od ogółu do szczegółu". Należy przy tym dostosować pytanie zarówno do rozmówcy, jak i do okoliczności. Ludzie nie nawykli do kontaktu z mediami wymagają szczególnie cierpliwego słucha- nia, ponieważ nie mają nawyku systemowej rekonstrukcji zdarzeń - należy im raczej pozwolić się wygadać, nie przerywając natarczywymi pytaniami, co powoduje często psychiczną blokadę. Ekspertów staramy się nie pytać Reportaż 103 0 zawile kwestie techniczne „na ulicy" - zbędą nas ogólnikami. Co innego w gabinecie czy w laboratorium, gdzie możemy od nich uzyskać klarowny wykład. Jednocześnie w miarę kompletowania informacji pobranych od roz- mówców, reporter na własny użytek stawia sobie często serię pytań pomoc- niczych - tych, które stosuje się w konstruowaniu najprostszych informacji: kto? co? gdzie? kiedy? dlaczego? z jakim efektem? Jeżeli odpowiedzi wypa- dają blado, to znaczy, że albo ciągle wie za mało, albo po prostu nie zaszło nic znaczącego i wartego zapisu. Weterani reportażu doradzają szczególną ostrożność - wobec tych infor- macji, które przez naszego rozmówcę zostały zastrzeżone jako „off the re- cord". Deklaruje on, że wprawdzie nie może sygnować danej informacji wła- snym nazwiskiem, ale przedstawi nam dany problem, abyśmy mogli sobie wyrobić „szerszy pogląd". Stwarza to jednak niebezpieczeństwo dla dzienni- karza bycia manipulowanym: nasz rozmówca może posłużyć się nim, by opu- blikować wiadomość, która okaże się krzywdząca, stronnicza, oczerni kogoś, a wszystko to dokona się dziennikarskimi rękami. Dlatego reporterzy często korzystają z tego rodzaju wiedzy, ale przed jej opublikowaniem sprawdzają ją u innego źródła. Dziennikarz powinien być przygotowany na ominięcie przynajmniej naj- częściej powtarzających się przeszkód: urzędnicy nie chcą udzielać informa- cji, ponieważ boją się narazić przełożonym, odsyłają reportera do rzecznika prasowego, którego zadaniem jest zaciemnić sytuację za pomocą pustosłowia; naukowcy obawiają się, że dziennikarz spłyci skomplikowany wywód; bizne- smeni boją się zdradzić tajemnicę handlową; politycy wprawdzie pożądają rozgłosu, ale takiego, który wspierałby ich karierę, milkną więc, gdy obawia- ją się kompromitacji; wielu przygodnych świadków zdarzeń nie chce rozma- wiać z reporterem, ponieważ nie ma niczego do zyskania ani do stracenia w kontaktach z prasą. Stąd konieczność wypracowania przez reportera łatwości kontaktowania się z ludźmi - tu obowiązuje kilka elementarnych zasad. Do każdego rozmów- cy - także do osoby ewidentnie winnej czynu nagannego - należy podcho- dzić bez uprzedzeń. Zabójcy, złodzieja czy zwyrodniałego ojca nie wolno w trakcie rozmowy stawiać pod pręgierzem, a wręcz przeciwnie - potępiony 1 odrzucony powinien zrozumieć, iż dzięki kontaktowi z reporterem ma szansę opowiedzenia swojej wersji wypadków. Nie należy też deklarować rozmówcy, który najczęściej jest tylko stroną w jakimś konflikcie, że jesteśmy po jego stronie i że piszemy reportaż tylko po to, by „załatwić" jego wrogów. Jeżeli rozmówca nalega, byśmy się zdeklarowali jako jego stronnicy, tłumaczymy cierpliwie, że jeszcze nie wyrobiliśmy sobie zdania na przedstawiany temat. Generalnie - podejście dziennikarza do rozmówcy powinno być rozumieją- 104 Wiesław Kot ce, wybaczające, aprobatywne, współczujące. W celu nawiązania kontaktu z osobą, od której musimy uzyskać informacje, a która w kontaktach z me- diami jest co najmniej „ostrożna", można zastosować kilka sprawdzonych „zagajeń". Przede wszystkim nie zaczynamy od właściwego tematu rozmowy - nie akcentujemy też, iż pracujemy w mediach, choć na początku rozmowy przed- stawiając się wymieniamy tytuł, dla którego pracujemy, aby nasz rozmówca nie mógł nam zarzucić, że został oszukany. Do gospodarza, z którym powin- niśmy porozmawiać, zwracamy się z prośbą w sprawie „ludzkiej": jeżeli jest gorąco, prosimy o szklankę wody, jeżeli mróz - prosimy o gorącą herbatę. Gościowi się nie odmawia i dzięki temu można nawiązać rozmowę. Z otocze- nia, w którym się znaleźliśmy, wyłuskujemy te elementy, które są szczegól- nie zadbane, co znaczy, że ich właściciel silnie się z nimi identyfikuje, chwa- limy je i pozwalamy gospodarzowi mówić najpierw o tym, na czym się zna i gdzie upatruje źródła swego życiowego sukcesu. Może to być dobrze utrzy- mane gospodarstwo rolne, ale też zadbany pies czy krakowska szopka zbu- dowana z kapsli po piwie. W Polsce rozmówców silnie zbliża narzekanie na władzę: można więc za- cząć od krytyki rządu lub władz gminnych, które ciągle nie są w stanie wy- budować porządnej drogi. Jeżeli w danej miejscowości zauważyliśmy charak- terystyczną budowlę - remizę strażacką, pomnik czy kościelną dzwonnicę - zaczynamy od chwalenia jej urody. Rozmówca zgodzi się z nami lub nie, ale dyskurs zostanie nawiązany. Najpospoliciej spotykanym sposobem nawiąza- nia kontaktu jest jednak pytanie o rodzinę - zwłaszcza rodziców o dzieci, które należy pochwalić za urodę i dobre wychowanie. W trakcie rozmowy z „negatywnym" bohaterem naszej historii nie ataku- jemy go, lecz staramy się poznać jego punkt widzenia. Stąd ponawianie proś- by, aby nasz rozmówca jak najwięcej opowiedział o tym, co czuje, aby odkrył własną wizję świata. Jeżeli okaże się ona dziwaczna lub „chora" w potocznym rozumieniu tego słowa, to tym lepiej dla tekstu, który piszemy, ponieważ da- jemy czytelnikowi kawałek zaskakującej prawdy życiowej. W trakcie rozmo- wy nie zapominajmy ponawiać pytań typu: „Co pan wtedy myślał? Co pan czuł? Czego się pan spodziewał? Itp. Nieustannie ponawiamy także pytanie: „dlaczego?" W wydobywaniu informacji od rozmówców należy się wystrze- gać elementarnych błędów. Nie wolno próbować zmuszać ludzi do mówienia poprzez zastraszanie: czy przeprowadzi z nami rozmowę, czy nie, i tak cała rzecz zostanie opisana w gazecie, więc powinien mówić we własnym dobrze rozumianym interesie. Taka groźba powoduje, że rozmówca traktuje nas jak wroga czyhającego na jego dobre imię. Jeżeli rozmówca odmawia wypowie- dzi, grzecznie się żegnamy, zostawiając mu wizytówkę z numerem telefonu, Reportaż 105 pod którym jesteśmy osiągalni przez całą dobę - może się namyśli i odezwie. Nigdy jednak nie palimy za sobą mostów. Jeżeli rozmówcę krępuje to, że je- go wypowiedzi nagrywamy lub notujemy, manifestacyjnie odkładamy notes i wyłączamy dyktafon, dając do zrozumienia, że najbardziej liczy się dla nas spotkanie z człowiekiem. Dziennikarz nie powinien też stosować taktyki wy- wyższania się - „przyjechałem z dużego tytułu, z dużego miasta i czekam, czym wy mnie tu na miejscu zadziwicie". Efekt takiego podejścia do rozmów- cy bywa często katastrofalny - ludzie, którzy nie mają do czynienia z prasą, stają się jeszcze bardziej onieśmieleni i zamknięci. Jeżeli dziennikarz jest z na- tury próżny, może dać się łatwo zmanipulować swemu rozmówcy - na jego prośbę zacznie opowiadać o własnej pracy, o znanych ludziach, z którymi się zetknął i miejscach, w których był - zamiast wydobywać informacje od bo- hatera swego tekstu. Generalna zasada brzmi: dziennikarz inicjuje i podtrzy- muje rozmowę, ale mówi nasz bohater. Interesują nas zwłaszcza te głosy, które nie zawierają suchych informa- cji, jakie mogliśmy pozyskać z innego źródła. Cytujemy tych rozmówców, którzy w swojej wypowiedzi zawarli oryginalne, zaskakujące sformułowanie albo powiedzieli coś ciekawego o świecie. Nasi bohaterowie przedstawiają się poprzez swój język: żargon zawodowy, gwarę, słownictwo środowiskowe, charakterystyczne błędy w polszczyźnie czy jeden z rodzajów nowomowy. Aby sprawnie wyłuskiwać takie wypowiedzi, reporter powinien stale praco- wać nad własnym językiem, słuchać polszczyzny mówionej, zwłaszcza języ- ka ulicy, ciekawsze nazwy i sformułowania notować. Ludzie nie nawykli do posługiwania się na co dzień wystudiowaną polszczyzną tworzą często zaska- kujące swą celnością sformułowania metaforyczne. Przykładów dostarcza niemal każda rozmowa. Na przykład kierowca taksówki, który relacjonuje, że zdarzało mu się wieźć wyjątkowo rozgadane kobiety, mówi: wie pan, taki RMF FM. Chciał je zapewne porównać do „wyszczekanych" prezenterów znanej stacji komercyjnej. W klasie uczeń indagowany przez nauczycielkę w związku z zadaną lekturą, zarzeka się: „Przeczytałem tę książkę wła- snymi rękami". Takich sformułowań nie wymyślimy za biurkiem. W ba- rze usłyszymy w rozmowie dwóch pijaczków: „Słuchaj, Józek, bo Duch Święty przeze mnie mówi". Takich tekstów nie wymyślimy w redakcji. Dlatego też reporter dbały o własny język gromadzi szczególnie błysko- tliwe sformułowania w oddzielnym archiwum, z którego korzysta, ubarwia- jąc własne opowieści. Przy cytowaniu należy się wystrzegać nagminnie sto- sowanej a przykrej maniery - dodawania po każdej wypowiedzi sformułowań typu: powiedział, stwierdził, wspomniał, wyjaśnił itp., ponieważ wszystkie one 106 Wiesław Kot sygnalizują, iż nasz rozmówca przekazał wiadomość głosem, co i tak wiemy. Najczęściej stosuje się więc zamienniki tych utartych sformułowań, opisując czynność, która towarzyszyła wypowiedzi. Piszemy więc przykładowo: „Dłu- żej nie dam rady - młoda kobieta rozkłada bezradnie ręce - sama sobie z tym nie poradzę..."; „Wierzy pan w pokerzystę, który stosuje tylko czyste chwy- ty - pan Władek tasuje karty - no to panu udowodnię, że do talii można wpro- wadzić na pańskich oczach nawet dwa dodatkowe asy". Dla reportera ogromnie istotne jest obserwowanie rozmówcy i jego oto- czenia. W tekście nie posługuje się on bowiem suchym opisem, lecz obrazem szkicem, notatką ze zdarzenia lub spotkania z żywym człowiekiem, co czytel- nik powinien odczuć. Dziennikarz stara się więc portretować człowieka po- przez jego wygląd: mimikę, sposób zachowania, charakter wnętrza, w którym przebywa, szczegóły garderoby. Należy te detale przedstawić tak, aby czytel- nik samodzielnie znalazł powiązanie między nimi a charakterem osoby przed- stawianej. Przygotowywanie dokumentacji Współczesny reportaż gromadzi w jednym tekście informacje pochodzą- ce z trzech podstawowych źródeł: z osobistej obserwacji wydarzeń, z rozmów z ich uczestnikami oraz ze zgromadzonej przez siebie dokumentacji. Opis wydarzeń domaga się uzupełnienia o wiedzę zgromadzoną już wcze- śniej na ten temat - bez jej wsparcia reportaż pozostaje tylko zawieszonym w czasie i przestrzeni obrazkiem rodzajowym. Miejsca, ludzie i zjawiska, które opisujemy, mają bowiem swoją historię i specyfikę. Reportaż nie roz- grywa się na wsi jako takiej czy w mieście jako takim - każde z tych miejsc ma swoją niepowtarzalną historię i reporter powinien ją poznać jeszcze przed wyruszeniem w trasę. Przedstawiany przez niego fakt staje się zrozumiały dopiero wówczas, gdy zostaje pokazany na tle całego długiego procesu, które- go jest skromnym wycinkiem. Reporter powinien się więc posłużyć kilkoma rodzajami źródeł pisanych. Pierwszą grupę tworzą encyklopedie, leksykony, przewodniki i opracowania w stylu „100 najsłynniejszych kobiet świata". Wielokrotnie wykorzystywa- nym przez dziennikarzy efektem jest skontrastowanie encyklopedycznej de- finicji jakiegoś procesu, opisu miasteczka wyjętego z przewodnika, przyto- czenie jakiegoś fragmentu z podręcznika historii po to, by skontrastować go z realistycznym opisem dnia dzisiejszego. Domowa półka reportera powin- na być wypełniona takimi właśnie uniwersalnymi przewodnikami po świecie i jego historii. Druga grupa źródeł pisanych to wycinki prasowe na dany te- mat. Po ich przejrzeniu okazuje się, że historia, która wydaje się nam świeża, była w innej fazie dawno już opisywana przez prasę. W takiej sytuacji dzień- Reportaż 107 nikarz rekonstruuje historię opisywanego przez siebie konfliktu albo przy- pomina, że jego bohater był już obiektem zainteresowania mediów. Podobnie w wypadku opisywania incydentu, który wydaje się nam absolutną nowością - po przejrzeniu dokumentacji prasowej, zawierającej np. wycinki z prasy lo- kalnej, może się okazać, że wydarzenie, które opisaliśmy, jest częścią całej szerokiej fali podobnych - wtedy warto odnaleźć podobieństwa i różnice. Jednocześnie nie zaszkodzi wypytać kolegów dziennikarzy, co im wiado- mo na interesujący nas temat - mogą udzielić cennych wskazówek, które sta- nowią nigdzie nie publikowaną, ale bardzo istotną „wiedzę środowiska". To właśnie stanowi przewagę reportera prasowego nad dziennikarzem radiowym czy telewizyjnym - media „gorące" skupiają się na świeżych faktach. Kiedy ich odbiorca dowie się o wydarzeniu, sięga po gazetową relację reporterską właśnie po to, by pogłębić swą wiedzę na temat sprawy, która stała się głośna. Trzecia faza to szukanie informacji przypadkowych, które jednak mogą się okazać istotne. Zdobywa się je np. w ten sposób, że jednej z wyszukiwarek internetowych „zadaje się" interesujące nas zagadnienie. Internet, który jest zatłoczony mnóstwem informacji przypadkowych i często niewiele wartych, może nam jednak dostarczyć nieoczekiwanych, a interesujących skojarzeń. Przykładowo: przed napisaniem reportażu z planu serialu telewizyjnego „Świat według Kiepskich" warto było zainteresować się, co na ten temat „wie" Inter- net. Dzięki stronom dobranym przez wyszukiwarkę można było przeczytać utrzymane w niepowtarzalnej polszczyźnie listy, jakie nadsyłają fani serialu, a także prześledzić, kto z polityków posługiwał się przykładem rodziny Kiep- skich w przemówieniach skierowanych do własnego elektoratu. Osobną kwestią jest korzystanie z akt sądowych: to, że dziennikarz ma do nich wgląd, nie oznacza jeszcze prawa do publikowania pozyskanych tam in- formacji przed rozprawą. Podobnie w aktach szpitalnych - nawet jeżeli zdoła- liśmy je poznać, nie wolno nam publikować uzyskanych tą drogą danych bez osobistej (najlepiej pisemnej) zgody zainteresowanego. Podobne zastrzeżenia dotyczą dokumentów firm, które objęte są „tajemnicą handlową". O warunki publikacji tego typu tekstów najlepiej spytać współpracującego z redakcją pra- wnika, aby uniknąć kosztownego i wyczerpującego procesu sądowego. Podstawowe rady w zakresie kompozycji i stylu Styl reportażu, który rozpowszechnił się w rodzimym dziennikarstwie po roku 1990, a więc po drastycznych zmianach w świecie mediów, zniesieniu cenzury i bez porównania większym dostępie do informacji, stał się znacznie bliższy informacji gazetowej niż prozie artystycznej. W czasach PRI^u, gdy reporter własną inwencją musiał nadrabiać niedostatek wiedzy na dany te- mat lub nie mógł napisać prawdy z przyczyn politycznych, swoje sugestie 108 Wiesław Kot ukrywał pod metaforą. Dziś taki sposób pisania uchodzi za anachroniczny - w reportażu obowiązuje przede wszystkim szacunek dla faktów, historia jest zdominowana przez akcję, ludzkie opowieści, ozdobniki uchodzące za lite- rackie uznaje się za klęskę reportera, który musi uciekać się do takich sztucz- nych podpórek. Język reportażu jest więc o wiele bardziej zwięzły i ascetycz- ny, koncentrujący się na wydarzeniach i opiniach. Redakcje niechętnie widzą w tekście „opisy przyrody" rozrzedzające materiał. Owszem, portret postaci lub wnętrza ujęty w kilka charakterystycznych rysów - tak, ale przewlekłe rejestracje pejzażu - nie. Słownictwo reportażu powinno być więc zdomino- wane przez rzeczowniki i czasowniki, a nie przymiotniki. Zwłaszcza jeżeli są to przymiotniki oceniające dane zjawisko, a nie opisujące je. Wystrzegamy się więc określeń typu: „stanął przede mną mężczyzna do- skonale ubrany". Dzisiaj przymiotnik „doskonale" użyty dla męskiego stro- ju nic nie znaczy, ponieważ „doskonale" można się ubrać w ramach wielu sty- lów noszenia się, a poza tym przymiotnik „doskonale" nie informuje nas na- wet, czy chodzi o koszt ubioru, czy o jego gustowność. Tymczasem należało ową „doskonałość" oddać podaniem kilku szczegółów - kolorów, rodzaju ma- teriału, zestawieniem takich drobiazgów jak kolor krawata i skarpetek - a czy- telnik sam wyrobiłby sobie w ułamku sekundy zdanie co do jakości prezen- towanego stroju i upodobań czy możliwości jego właściciela. Wystrzegać należy się zwłaszcza określeń o nacechowaniu subiektyw- nym, ponieważ za ich pomocą sugeruje się czytelnikowi wartościujące oce- ny. Nie napiszemy więc, że nasz rozmówca miał „twarz bandyty", bo z czytel- nikiem nie zawieraliśmy umowy co do stereotypu bandyckiego wyglądu. Po- winniśmy tę bandyckość przełożyć na zaobserwowane szczegóły, jak twarz w szramach, nienaturalnie czerwony nos, podbite oczy, odór alkoholu pocho- dzący od naszego bohatera. Na podobnej zasadzie nie piszemy o „złodziej- skim spojrzeniu", ale możemy napisać o oczach, które w trakcie rozmowy z nami lustrowały na przemian pajęczyny na suficie i dywan. Uprawianie fikcji w ramach gatunku, który żywi się faktami, przybiera niekiedy formy żenujące i powoduje odrzucenie tekstu przez czytelnika. Nie można stosować bezkarnie opisu podobnego do tego:, Jurek drzemał za kie- rownicą, ale pocieszał się nieustannie, że do domu ma zaledwie kilka kilome- trów, a tam czeka ciepła kolacja i wanna z taflą wody pokrytą pianką o zapa- chu jedliny. Nagle poczuł silne targnięcie maską samochodu. - O cholera, mu- siałem na coś wjechać - pomyślał w ułamku sekundy - ale to chyba nie drze- wo... Tej myśli już jednak nie dokończył. Lekarz stwierdził, iż zgon nastąpił natychmiast po czołowym zderzeniu". Oczywiście reporter popełnił tu nadu- życie - nie mógł wiedzieć, co myślał jego bohater tuż przed śmiercią, natych- miast stał się więc niewiarygodny. Reportaż 109 W reportażu współczesnym obowiązuje zasada, aby jak najwięcej treści, które autor ma do przekazania, wyrazić w sposób niebezpośredni. Jeżeli re- porter używa sformułowania: „w domu było czysto", to znaczy, że poniósł za- wodową klęskę. Czystość mieszkania trzeba oddać za pomocą jakiegoś obraz- ka. Można napisać, iż od progu daje się wyczuć zapach płynu do mycia podłóg, a na oknach nie widać śladu charakterystycznego deszczowego osa- du. Jeżeli bohaterowie naszego reportażu mają ambicję bycia kimś lepszym niż są, w narracji powinny się pojawić autopoprawki albo niezręczna napu- szona polszczyzna, która jednak świadczy o tym, iż mówiący stara się „pod- ciągnąć". Dzięki temu reporter nie musi pisać o ambicji swego bohatera, po- nieważ przekazał te informacje w sposób znacznie ciekawszy. Jeżeli reportaż pisany jest w pierwszej osobie, należy uważać na to, by nie koncentrować tekstu wokół reporterskiego „ja". Bohaterem reportażu ma być wydarzenie lub osoba, a nie dziennikarz, który ją relacjonuje. W związ- ku z tym unikamy radykalnie opisów przeżyć własnych, których dostarczy- ła konieczność zjawienia się na miejscu wydarzeń. Nie piszemy więc, np.: „Otrzymałem polecenie udania się do więzienia celem rozmowy z seryjnym mordercą. Adrenalina skoczyła mi gwałtownie. Drżącymi rękami otworzy- łem paczkę papierosów. Z trudem udało mi się zapalić zapałkę..." Nie lansu- jemy także własnego tytułu, pisząc, np. „Komfortowy, redakcyjny nissan z tru- dem brnął przez wiejską drogę..." Albo: „Dla mnie, mieszkańca stolicy, który zasiedla obszerne pięciopokojowe mieszkanie, widok chałupy na skraju kie- leckiej wsi był szokujący". Generalna zasada: jak najmniej piszemy o proce- durze redakcyjnej, dotyczącej powstawania tekstu i o sobie samych jako cięż- ko pracujących dziennikarzach. Po prostu czytelnika niewiele to obchodzi. Jeżeli reporter jest osobą uczestniczącą w danych wydarzeniach, to dla zasa- dy o wiele ważniejsi są ludzie, którzy wchodzą z nim w kontakt, a więc ci, którzy do niego mówią, walczą z nim, wspólnie przeżywają chwile grozy. To jest subtelna, ale istotna różnica. Reportaż, który zostawia piszącemu sporą inwencję co do zagospodaro- wania materiału, posługuje się jednak często sprawdzonymi wielokrotnie za- sadami. Oto niektóre z nich. Wprawdzie historię można budować zarówno chronologicznie (zdarzenie po zdarzeniu), jak i przeplatając czas teraźniejszy z przeszłym, a także zaczynać opowieść od końca, ale każde z tych ujęć naj- lepiej sprawdza się w innej sytuacji. Reportaże z miejsc tragicznych wydarzeń najczęściej zaczynają się od opisu katastrofy, ponieważ - wbrew pozorom - w reportażu nie ona sama jest najciekawsza. Czytelnicy wiedzą już o niej prawdopodobnie z radia i telewizji - reportaż prasowy staje się interesujący wtedy, gdy odsłania kulisy danego wydarzenia, informuje, jak do niego do- szło, wskazuje sprawców. To dopiero jest kulminacja tekstu. Inaczej rzecz się 110 Wiesław Kot ma w przypadku reportażu historycznego - tu najlepiej sprawdza się meto- da przeplatania czasu teraźniejszego z relacjami z przeszłości, gdyż umie- szczenie dużych partii w czasie odległym może zasugerować czytelnikowi, iż opowieść ma wyłącznie walor historyczny, a tym samym jego właściwie nie dotyczy. Z kolei „reportaż uczestniczący" świetnie wypada w zapisie chrono- logicznym - wówczas bowiem czytelnik jakby współuczestniczy w poznawa- niu od środka danego środowiska - reporter dba, aby czytający na każdym etapie tekstu wiedział na ten temat tyle samo, co on. Przestrogi końcowe Autor reportaży powinien pielęgnować w sobie cechę bycia ciekawym. Zacytujmy ojca nowoczesnego reportażu, Egona Erwina Kischa: „Najbardziej gwałtowna z moich cech to ciekawość. Gdy jadę tramwajem, poty się kręcę, nim nie stwierdzę, co czyta mój sąsiad. Kiedy posłyszę nieznajomy język, od- prowadzam mówiących nim kilka bloków, starając się uchwycić, jaka to mo- wa. Zaglądam przechodząc w okna. Jeśli kogoś odwiedzam, przeczytam mu wszystkie nazwiska w adresarzu leżącym przy telefonie. Na starych cmenta- rzach poszukuję znajomych nazwisk". Z tego typu nałogową ciekawością mu- si się wiązać chęć przeżycia przygody, gotowość do wyruszenia w drogę na- tychmiast, gdy dowiemy się, iż dzieje się coś interesującego. Dla reportera wyjątkową satysfakcją jest fakt, że był w miejscach, gdzie rozgrywały się wy- darzenia historyczne lub wielkie ludzkie dramaty. Reporter powinien zaufać faktom - to one najskuteczniej podpowiadają mu, jaką ma przybrać formę wypowiedzi. Zgubne bywa w momencie rejestra- cji materiału dawanie prymatu literaturze i dbałość o to, by tekst jak najsil- niej przypominał konwencje noweli czy opowiadania - to ogromnie zwiększa sztuczność opowieści reportera. Należy w trakcie pracy dbać o to, aby reporter był silniej związany ze śro- dowiskiem, które opisuje, niż z redakcją, która na jego relację czeka. To za- grożenie zintensyfikowało się zwłaszcza ostatnio w związku z upowszechnie- niem się technik łączności. Skutkiem możliwości natychmiastowego połącze- nia się z redakcją jest to, iż reporter większą uwagę zwraca na to, co ma mu do zakomunikowania centrala niż jego lokalni rozmówcy. I końcowa, ale bynajmniej nie mniej ważna uwaga dotycząca fizycznej kon- dycji reportera. Szybkie życie, poruszanie się stale „w czasie teraźniejszym" wiążą się często z zaniedbaniem zdrowia i dobrego samopoczucia. Reporter, który stara się panować nad uzależnieniem od kawy, papierosów czy alkoho- lu rozsądnie inwestuje w swój warsztat pracy. Grzegorz Bąkowski Dowcip rysunkowy czyli czarno na białym GRZEGORZ BĄKOWSKI Satyryk, autor dowcipów rysunkowych publikowanych w prasie polskiej i zagranicznej 112 Grzegorz Bąkowski N ie wiem, czy prowadzono badania nad tym, co w pierwszej kolejności przykuwa uwagę czytającego gazetę. Być może jest to tak zwany wstęp- niak, może felieton ulubionego autora? Wiem natomiast, że wielu czytelni- ków rozpoczyna lekturę pisma od oglądania (i czytania) dowcipów rysunko- wych. Od dziecka lubimy obrazki: fotografie, grafiki i rysunki ilustrujące tekst pisany. Dowcip rysunkowy bywa czasami ilustracją, ale może też pełnić zu- pełnie inną funkcję. Przez wiele lat w prawym górnym rogu pierwszej strony „Polityki" (tej dawnej, w dużym formacie i bez koloru) ukazywał się dowcip Szymona Ko- bylińskiego. Ta niewielka karykatura, zwana przez autora „publigrafiką", pełniła rolę rysowanego felietonu, czasem komentarza do bieżących wyda- rzeń. Kobyliński potrafił w skrótowy sposób skomentować i spuentować to, o czym się mówiło i pisało (częściej: o czym się nie mówiło głośno oraz nie pisało), co „wisiało w powietrzu". Właśnie skrótowość stanowi istotę dowci- pu rysunkowego. Dobry karykaturzysta potrafi w kilku kreskach piórka (fla- mastra) nie tylko sportretować czyjąś postać, lecz także opisać zdarzenie, wyrazić pogląd w jakiejś sprawie, odsłonić drugą stronę zjawiska. Czyni to czasem z wyraźną przesadą, która wpisana jest w istotę twórczości satyrycz- nej (słowo „karykatura" pochodzi od włoskiego caricare, co znaczy „prze- sadzać", „wyolbrzymiać"). Dowcip rysunkowy jest gatun- kiem hybrydycznym, sytuującym się między słowem i obrazem (czasami obywa się bez słów). Mimo iż wywo- dzi się z plastyki, bliżej mu do sztuki dziennikarskiej, szczególnie publicy- styki. Od autora wymaga nie tylko sprawnej ręki, ale i zmysłu obserwa- cji połączonego z umiejętnością two- rzenia syntezy. Może dlatego z suk- cesem uprawiają go nie tylko „zawo- dowi" plastycy, lecz także przedsta- wiciele innych profesji. Dowcip rysunkowy, a także ka- rykatura portretowa, ożywiają gaze- tę. Są pisma, w których wyznaczono im stałe miejsce, czasami bardzo eksponowane, na przykład na pierwszej stronie. Zwykle zarezer- Rys. Szymon Kobyliński wowane jest ono dla jednego rysów- Dowcip rysunkowy 113 nika. Czytelnik kojarzy więc niektórych grafików z określonymi tytułami. Tak było kiedyś ze wspo- mnianym Kobylińskim w „Polityce". Dziś „nadwor- nymi" rysownikami tego ty- godnika są Andrzej Mlecz- ko i Marek Raczkowski, we „Wprost" króluje Henryk Sawka, a z „Gazetą Wybor- czą" łączymy nazwisko Jac- ka Gawłowskiego. Bywa i tak, że w wyznaczonym „okienku" prezentowane są prace różnych artystów. Za- zwyczaj ich rysunki mają określoną tematykę związa- ną z charakterem pisma. Rys. Andrzej Mleczko Wspomniałem już, że dowcip rysunkowy funkcjo- nuje czasami jako ilustracja. Umieszczony przy określo- nym tekście wzmacnia jego wymowę, dowcipnie go komentuje, bywa, że dzia- ła na zasadzie kontrastu. Zdarzają się karykatury tak uniwersalne w swej wy- mowie, że pasują do artykułów mówiących o zupełnie różnych sprawach. Niektóre gazety i czasopisma zawierają działy o lżejszym, bardziej roz- rywkowym charakterze. Dowcip rysunkowy staje się wtedy naturalnym uzu- pełnieniem zawartych tam treści. Oczywiście najwięcej żartobliwych grafik znajdziemy w pismach satyrycznych, gdzie są niejako „u siebie". Trochę historii Początków satyry rysunkowej można by szukać, jak to bywa ze wszystkim, już w starożytnym Egipcie, potem w równie starożytnych Grecji i Rzymie. Pojawiała się ona w średniowieczu (we fragmentach rzeźb, w rękopisach, w słynnych dance macabre).W pewnym sensie karykaturzystami byli Hieronim Bosch i Leonardo da Vinci, rysujący złośliwe portrety i scenki rodzajowe. Zostawmy jednak dawne wieki i przenieśmy się w czasy nam bliższe - do wieku XIX. Bo tak naprawdę dopiero gwałtowny rozwój prasy i nowoczesnych sposobów powielania rycin przyczynił się do prawdziwej kariery karykatury. 114 Grzegorz Bąkowski Przełomowy był rok 1830, w którym ukazało się założone przez Charlesa Philipona pierwsze oficjalne pismo satyryczne - tygodnik „La Caricature". Za jego przykładem w całej Europie zaczęły powstawać gazety satyryczno- -humorystyczne publikujące między innymi zabawne rysunki (w Polsce jako pierwsze ukazało się w roku 1856 „Zwierciadło Asmodeusza"). Żarty rysun- kowe zaczęły coraz częściej gościć takie w „poważnej" prasie, aż w końcu na dobre się w niej zadomowiły. Najważniejszy jest pomysł Rysownik satyryczny często słyszy pytanie: skąd bierzesz pomysły? (cie- kawe, czemu nikt nie pyta o to felietonistów?) Odpowiedź jest banalnie oczy- wista: dostarcza ich samo życie. Wnikliwa obserwacja tego, co dzieje się wo- kół nas, szczególnie w sferze polityki i obyczaju, dostarcza zawsze wiele ma- teriału do komicznych przedstawień. Dodatkowym wsparciem są media, stąd konieczność ciągłego śledzenia bieżącej prasy (o różnej orientacji!), audycji radiowych i telewizyjnych. Dowcip rysunkowy jest więc odbiciem życia, skrzywionym („krzywe zwierciadło"), ale i wyostrzonym. Karykaturzysta powinien reagować na rze- czywistość natychmiast, „trzymać rękę na pulsie" zdarzeń. Czasami jednak odrywa się (bywa, że pozornie) od spraw doraźnych i sięga po któryś z te- matów ponadczasowych. Są pewne motywy, które nie tracą na aktualności, śmieszą zawsze, bez względu na upływający czas. Przyjrzyjmy się niektórym z nich. Nieśmiertelnym tematem jest „bezludna wyspa" (z samotną palmą), za- ludniana przez karykaturzystów nieogolonymi nieszczęśnikami w podartej garderobie, otoczonymi przez groźny ocean. Podobnych bohaterów znajdu- jemy w żartach o pustyni. Ci z kolei mają problem z niedostatkiem wody, a ich nieodłącznymi towarzyszami są, oczywiście, sępy. Kapitalne skrzyżowanie omawianych wyżej motywów znajdujemy w dow- cipie przedstawiającym spotkanie zagubionego na pustyni wędrowca z roz- bitkiem wynurzającym się z morza. Pierwszy z nich krzyczy: „Woda, woda!", drugi radośnie wrzeszczy: „Ziemia, ziemia!" Bardzo wdzięcznym tematem jest więzienie. Rysownik przedstawia za- zwyczaj wnętrze więziennej celi, w której siedzą skazańcy ubrani w charak- terystyczne pasiaste ubranka (dziś się już takich nie nosi - stanowią one jed- nak pewien znak rozpoznawczy). Niemal stałym elementem takich przedsta- wień jest przepiłowana krata w oknie. Od pokoleń bawią nas rysunki o dość, przyznajmy, makabrycznej treści. My- ślę tu na przykład o egzekucji (szubienica, kat z toporem, pluton egzekucyjny)- Wielu badaczy zwracało uwagę na katarktyczną funkcję komizmu. Stąd bierze Dowcip rysunkowy 115 WA2NA PSSSOHA Rys. Istvdn Hegedus się zamiłowanie do przedsta- wiania w satyrze i humory- styce tematów przykrych, obrazowania tego, czego się świadomie lub podświado- mie obawiamy. Dowcip ma- kabryczny wyzwala nas z lę- ków, neutralizuje grozę. To, co śmieszne, przestaje być groźne. Stąd też smutna w prawdziwym życiu postać żebraka na stałe znalazła swoje miejsce w rysunkowej satyrze. Cóż, każde czasy mają swoich przegranych, wyrzuconych poza nawias. Nie zawsze jednak intencją artysty jest protest przeciw nierównościom społecznym. Żebrak w połatanym odzieniu, obowiązkowo z kapeluszem na datki, zazwyczaj bywa przedstawiany w sposób humorystyczny. Śmiejemy się wtedy z przemyślności fałszywych biedaków, wykorzystujących ludzką naiwność. Na jednym z takich rysunków karykaturzysta ukazał „niewidome- go" żebraka, który po uchyleniu czarnych okularów pilnie przegląda w gaze- cie giełdowe notowania. Na podobnej zasadzie tworzone są żarty o lekarzach. W rysunkach po- święconych wizycie w ga- binecie lekarskim, częściej niż baby (Przychodzi baba do lekarza...) spotykamy pacjentów w napoleoń- skich kapeluszach. Jest to graficzna odmiana klasycz- nych dowcipów o „waria- tach". lopo!*. —- No ttabrt*. tjobrł», do welony! Rys. Tienno Istnieją setki, jeżeli nie tysiące rysunków obrazują- cych perypetie małżeń- skie, począwszy od ślubu, poprzez codzienne niepo- rozumienia małżonków, aż do zdrady, z nieodłączną 116 Grzegorz Bąkowski I ODPRAWA f CELNA Rys. Hoviv szafą w tle. Karykatura korzysta tu z motywów i tematów znanych z innych odmian twórczości ko- micznej (literatura, teatr, film, estrada). To samo możemy powiedzieć w przypadku żartów obrazują- cych sytuacje wzięte z sali sądo- wej. Ciekawe, że sympatia rysują- cych jest zwykle po stronie „zło- czyńców", którzy swoją przemyśl- nością ośmieszają stróżów prawa. Uniwersalnym „miejscem ak- cji" dowcipów są bary i restaura- cje (dowcipy o kelnerach). Roz- mowy przy drinku mogą dotyczyć wszystkiego, często więc są trak- towane jako zabawny komentarz polityczny. Kiedyś rysunki ukazu- jące lekko zawianych facetów sto- jących przy barze były specjalno- ścią prasy amerykańskiej. Dziś pojawiają się także u nas - świad- czy to niewątpliwie o zmianie al- koholowych obyczajów naszych rodaków. Przedstawiając najczęściej spotykane tematy dowcipów ry- sunkowych, nie można nie wspo- mnieć o policjantach i celnikach. Cóż, nie lubimy płacić mandatów ani poddawać się drobiazgowej kontroli na granicy, odreagowuje- my więc śmiechem. Z kolei po- wszechny, niestety, brak zrozu- mienia dla sztuki nowoczesnej, bywa obśmiewany w rysunkach obrazujących wystawy malarstwa (rzeźby) lub też wnętrze pracow- ni „nowoczesnego" artysty. Dowcip rysunkowy 117 W rysunkowej satyrze nie może zabraknąć sportu. Kiedyś śmiano się głównie z zabawnych perypetii zawodników, dziś częściej dowcip rysunko- wy piętnuje wynaturzenia sportu, zwracając uwagę na jego odhumanizowa- nie (gigantomania, komercja, problem niedozwolonego dopingu itp.) Stosun- kowo często karykaturzyści przedstawiają w komiczny sposób walki pięścia- rzy. Czyżby boks traktowano jako metaforę prawdziwego życia? - niewyklu- czone. Humor i satyra Wiele gazet drukuje dowcipy rysunkowe w specjalnym dziale zatytułowa- nym zwykle: Humor i satyra. Tytuł ten zwraca uwagę na dość istotny podział komizmu na jego odmianę satyryczną i humorystyczną. Weźmy dla przykła- du rysunki Francuza Sempe (ilustrator słynnych Mikołajków) i Zbigniewa Lengrena, które niemal całkowicie wyzbyte są złośliwości. Nie ma w nich agresji, ich intencją nie jest krytyka postaw i dążenie do naprawy tego świa- ta. Celem ich prac jest dostarczenie rozrywki, czasem zmuszenie do głębszej refleksji. Inaczej jest w dowcipie satyrycznym. Jeżeli Szymon Kobyliński ry- suje butnego człowieka siedzącego na fotelu o nogach przypominających zwierzęce łapy i dodaje tekst:, Ja zawsze padnę na te cztery łapy", to mamy tu do czynienia z krytyką, atakiem wymierzonym w pewną postawę. Cechą satyry jest bowiem walka ze złem i niesprawiedliwością. Rysownik - satyryk, w imię określonych ideałów, chce zmieniać świat, chce kształtować poglądy odbiorcy, chce piętnować zło i opowiedzieć się po stronie prawdy i sprawie- dliwości. Słusznie Sutherland nazwał satyrę „sztuką perswazji". Humorystyka, w przeciwieństwie do satyry, wolna jest od gniewu i agre- sywności. Humorysta nie chce zmieniać świata, patrzy na nasze wady i sła- bości z przymrużeniem oka, jego twórczość jest rodzajem intelektualnej za- bawy. Pokazuje on rzeczywistość inaczej, z innego, często zaskakującego punktu widzenia. Ktoś powiedział, że zdolność dostrzegania śmieszności jest miarą naszej inteligencji. Trudno się z nim nie zgodzić. W polskiej prasie zdecydowanie przeważa dowcip o zabarwieniu satyrycz- nym. Dlaczego tak jest? Być może wynika to z naszej historii, z tego, że za- wsze mieliśmy jakiegoś wroga zewnętrznego lub wewnętrznego, jakichś „onych", z których śmiano się, z którymi walczono kpiną i szyderstwem. Z pewnością w miarę krzepnięcia naszej ciągle młodej demokracji i zwiększa- nia się zamożności społeczeństwa, zmieni się ton i tematyka żartu rysunko- wego. Syte i zadowolone społeczeństwo mniej będzie interesować się polity- ką i przemianami społecznymi, a bardziej cieszyć się życiem. Oczywiście, nie zabraknie wtedy tematów dla satyry, ale może zmienią się niekorzystne dla humorystyki proporcje. 118 Grzegorz Bąkowski Jak to się robi Rys. Zbigniew Jujka W miarę rozwoju gatunku zmieniały się techniki tworzenia dowcipów rysun- kowych. Obrazki ilustrujące zabawne scenki nadal stanowią zdecydowaną większość, ale obok nich pojawiają się dowcipy bardziej wyrafinowane formal- nie. Współcześni karykaturzyści często rezygnują z „przezroczystości" samego rysunku, starając się zwrócić uwagę odbiorcy na walor plastyczny dowcipu, na grę elementów graficznych i tekstu. Rysunek może unaoczniać pewne analogie formalne (wizualne), istnieją- ce potencjalnie w rzeczywistości, ale przez nas niezauważane. Zrobił tak na przykład Andrzej Mleczko, wykorzystu- jąc „podobieństwo" królewskiej korony do czapki błazna. Możliwości w tym względzie są właściwie nieograniczone. Zabawa z kreską przeradza się czasem w pastisz lub parodię. Powstają wtedy dowcipy będące wynikiem świadomego nawiązywania do pomysłu czy sposobu rysowania innego artysty, dla zabawy lub w celu polemiki z nim. W ten właśnie sposób Eryk Lipiński nawiązał kiedyś w swoich pracach do rysunków Jeana Effela. Ten sam autor w zabawny sposób „podrabiał" cha- rakterystyczne cechy stylu różnych epok, na przykład rysując starożytnych Egipcjan w manierze ikonografii z tamtego czasu. Dowcip rysunkowy, będąc w zasadzie na marginesie oficjalnej sztuki, wy- korzystuje największe jej dzieła dla swych własnych celów. Odpowiednio „spreparowany" przez karykaturzystę znany obraz lub rzeźba, staje się po dodaniu dymka z napisem lub przekształceniu pewnych elementów, dowci- pem rysunkowym. Satyrycy szczególnie upodobali sobie: Monę Lisę Leonar- da da Vinci, Myśliciela Rodina i Lekcję anatomii doktora Tulpa Rembrandta. Takim zabiegom poddaje się dzieła bardzo znane, wywołujące u odbiorców określone skojarzenia. Podobne „poprawki" wprowadza się również do ilu- stracji naukowych, zdjęć, rysunków dziecięcych itp. Zdarza się, że karykatu- rzyści stylizują swe prace na szmirowate obrazki, tandetne pocztówki czy lu- dowe makatki (Andrzej Czeczot). Stylizacja może posłużyć też do celowego zmylenia odbiorcy, wprowadze- nia go w błąd rysunkiem przypominającym znajomy kształt, a w rzeczywisto- Dowcip rysunkowy 119 ści obrazującym coś zupeł- nie innego. Odkrycie błę- du przez odbiorcę żartu (niespodzianka!) powoduje zaskoczenie, które wzmac- nia odczucie komizmu. Je- den z rysowników wyko- rzystał na przykład dobrze znany, charakterystyczny krój liter tworzących logo Coca-Coli, tworząc napis: Zimna woda - woda orzeź- wia. Rys. Andrzej Czeczot Przydatna w karykatu- rze jest również technika kolażu. Amerykański rysownik-humorysta Dee Fairchild opublikował kie- dyś w jednym z kolorowych magazynów kilka rysunków, których elementa- mi były prawdziwe spinacze biurowe {Wariacje na temat spinaczy). Na podob- nej zasadzie artyści łączą rysunkową kreskę z fragmentami fotografii, wycin- kami z gazet itp. Ściśle spokrewniona z dowcipem rysunkowym jest humorystyczna odmiana komiksu (Robert Crumb, w Polsce - Andrzej Mleczko). Natomiast czymś pośrednim między klasycznym komiksem a żartem rysunkowym są dowcipy w kilku obrazkach (na przykład „Profesor Filutek" w „Przekroju"). Wszystkie te przykłady dowodzą, że dowcip rysunkowy w swej krótkiej historii przeszedł wiele przemian. Kiedy porównujemy dawne żarty graficz- ne z dowcipami drukowanymi współcześnie, rzuca się w oczy różnica w spo- sobach przedstawiania komicznej sytuacji. Dawniej rysunki ukazywały, nie- mal zawsze w ten sam sposób, rozmawiających bohaterów. W dzisiejszych dowcipach uderza różnorodność sposobów ujęcia przedstawionej sceny. Na- rzucają się tu pewne analogie z filmem, na przykład operowanie zbliżeniem, „fotografowanie" rzeczywistości z różnych, nawet bardzo dziwnych punktów widzenia. Różnie rozwiązuje się w dowcipach problem ruchu i upływającego czasu. Odpowiednie ułożenie ciała rysowanej postaci człowieka czy zwierzęcia czasem nie wystarcza. Dlatego karykaturzyści dla podkreślenia szybkości (bywa, że mocno przesadzonej) rysują za postacią czy samochodem zamaszyste linie imi- tujące zawirowania powietrza. Innym sposobem narysowania ruchu jest tak zwa- na „technika poruszonego zdjęcia", polegająca na jednoczesnym przedstawie- niu poszczególnych jego faz. Najprostszym rozwiązaniem problemu jest histo- 120 Grzegorz Bąkowski ryjka obrazkowa, natomiast, rozwiązanie idealne daje po. łączenie rysunku z techniką filmową (filmy rysunkowe). Ciekawe, że Amerykanie obejmują dowcipy rysunko- we, komiksy i filmy rysun- kowe jednym słowem - car- toon. Podkreśla to wzajem- ne związki oraz przenikanie tych różnych przecież tech- nik artystycznych. Rys. Edward McLachlan Dowcipy rysunkowe w swej warstwie plastycz- nej są zazwyczaj bardzo oszczędne w wyrazie (wspo- mniane już dążenie do lapi- darności). Szczególnie ce- nieni są ci rysownicy, którzy potrafią oddać cha- rakter portretowanej osoby, przedstawić zabawną scen- kę w kilku zaledwie kreskach. Rezygnują zwykle z koloru, chyba że chcą zaak- centować jakiś wybrany element. Są jednak pisma, które preferują dowcipy barwne, na przykład „Playboy". Wiąże się to zazwyczaj z wymogiem utrzyma- nia jednolitej szaty graficznej. Piszący te słowa nie za bardzo lubi kolorowe dow- cipy. Rysunek czarno-biały jest chyba bardziej wyrazisty, ostrzejszy w wyrazie. Nie bez powodu w żargonie dziennikarskim nazywany jest „kreską". Tekst i rysunek Zacznijmy od zrewidowania niesłusznej tezy, jakoby w dowcipie słowno- -rysunkowym tekst był głównym nośnikiem komizmu, natomiast rysunek stanowił tylko żartobliwe zilustrowanie scenki. Równie niesłuszna jest teza odwrotna, głosząca supremację rysunku i służebność umieszczonego pod nim podpisu. Między tekstem a rysunkiem w dowcipie zachodzi stosunek komplementarności. Pewnych treści po prostu nie można narysować, dlate- go należy posłużyć się słowem. I odwrotnie: są takie, których nie da się opi- sać, trzeba je pokazać. Zdarzają się dowcipy rysunkowe, które można by po prostu opowiedzieć. Sugerowałoby to, że rysunek tak naprawdę nie jest tu niezbędny. Jest to jed- Dowcip rysunkowy 121 Rys. Andrzej Krauze nak błędne mniemanie. Nie zapominajmy, że obraz powoduje powstanie skró- tu myślowego, a nic tak nie potęguje komizmu, jak la- pidarność dowcipu. Także „kreska" rysownika ma niemałe znaczenie. Zabaw- ny sposób rysowania rów- nież zwiększa doznanie ko- mizmu. Istnieje cały szereg żartów rysunkowych, których istotą jest „gra" między tekstem a obra- zem. Przecenienie roli tekstu lub rysunku byłoby w tej sytuacji bezsensow- ne. Ze względu na wzajemne relacje słowa i obrazu dowcipy rysunkowe dzie- limy na: Q dowcipy składające się z rysunku i umieszczonego pod (nad) nim dru- kowanego podpisu; D dowcipy z tekstem „wewnątrz" rysunku; D dowcipy, w których wszelkie napisy nale- żą do świata przed- stawianego na ry- sunku; Q dowcipy oparte na „rysunkowym" trak- towaniu tekstu; Q dowcipy bez tekstu. Rys. Henryk Sawka Najwięcej dowcipów ry- sunkowych należy do pierwszej z wymienionych kategorii. Podpis umie- szczony jest u dołu i nie łą- czy się bezpośrednio (gra- ficznie) z rysunkiem. Jedną z odmian takich żartów są dowcipy z tytułem. Czasami pojawia się również ko- 122 Grzegorz Bąkowski mentarz wprowadzający w jego tematykę 04 propos...). W przypadku dowcipów należących do drugiej kategorii tekst występuje zwy- kle w formie „dymków" (tak jak w komi- ksie) lub jest po prostu wpisany w ramkę rysunku ręką karykaturzysty. Podkreśla to związek napisu z rysunkiem. Robią tak często Henryk Sawka i Andrzej Mleczko. Bywa, że napisy stanowią część świa- ta przedstawionego. Są to zazwyczaj na- pisy na narysowanych przedmiotach (ta- blicach informacyjnych, drogowskazach, książkach itp.) Rys. Sangio Ciekawą odmianę dowcipów rysun- kowych stanowią żarty graficzne, w których litery tworzące słowa (nieraz całe zdania), cyfry itp. traktowane są jak przedmioty, nabierają cech fizycznych. W jednym z dowcipów litery układające się w napis „NIE" dosłownie przy- gniatały bohatera. Przytoczona wyżej klasyfikacja nie tworzy nieprzekraczalnych granic po- między poszczególnymi kategoriami. Informuje raczej o możliwościach, ja- kie ma do wyboru karykaturzysta. Łatwo przecież można wyobrazić sobie dowcipy, które łączą w sobie cechy wyróżnionych kategorii. Tekst zespolony z rysunkiem spełnia różne zadania. Najczęściej jest on przytoczeniem dialogów (monologów) prowadzonych przez bohaterów. Dłuż- sze dialogi, kiedyś bardzo popularne, dziś spotykamy coraz rzadziej. Tekst pod rysunkiem nie musi pochodzić od jego bohaterów. Może to być zabaw- ny komentarz do przedstawionej sytuacji, sentencja, hasło itp. Czasami po- zornie brak związku między podpisem a rysunkiem, co zwiększa efekt ko- miczny. Komentarz (dialog) może pomóc w poznaniu tego, co wydarzyło się wcześniej lub też mówi o rzeczach, które nie są widoczne na rysunku. Tekst może też być zapisem tego, co słychać z narysowanego radia, telewizora, głoś- nika itp. Typowym chwytem stosowanym przez satyryków jest kontrastowe zestawienie słów z ilustracją. Kontrast taki wykorzystuje się dla różnych ce- lów. W dowcipie politycznym szumne hasła głoszone przez polityków kom- promitowane są przez to, co przedstawia rysunek. Ilustracja odsłania wtedy drugie oblicze wszelkich przemówień, deklaracji i programów. Ten sam me- chanizm można zastosować w dowcipach o odmiennym charakterze. Andrzej Dowcip rysunkowy 123 Czeczot umieścił nad jedną ze swoich prac napis: „Szanuj star- szych". To szlachetne wezwanie zostało zilustrowane obrazkiem przedstawiającym dziewczynkę podlewającą kwiatki na grobie. Rys. Andrzej Mleczko Autor innego dowcipu naryso- wał kobietę uderzającą wałkiem swojego męża. Nad rysunkiem znalazł się tytuł: „Uderzająca pięk- ność". W tym ostatnim przykła- dzie rysunek przywołał dosłowną treść zawartą w wyrazie „ude- rzać". W ten sposób doszliśmy do kolejnego rodzaju „gry" między tekstem a obrazem, polegającego na dosłownym zilustrowaniu tekstu przez rysunek. Bardzo popularne przed laty żarty Kazimierza Grusa w karykaturalnie obrazowy sposób odkrywały literalne znaczenie typowych związków frazeologicznych. Wizerunek mło- dzieńca leżącego pod psem i czytającego książkę Grus skomentował stwier- dzeniem: „Ten chłopiec uczy się pod psem". Autor ten dodatkowo ubarwiał swe karykaturki zabawną ortografią i stylizacją rysunku na dziecięce bazgro- ły. W przypadku dowcipów Grusa źródłem komizmu była sama karykatural- na obrazowość, rysunek był tu „sterowany" tekstem. Subtelniejszy zabieg zastoso- wał Edward Lutczyn. Narysowa- ny przez niego czarną (!) kreską wybuchowy lont zakończony bombą tworzy zarys kontynentu afrykańskiego. Podpis: „Czarny lont" jest efektem wykorzystania podobieństwa brzmieniowego wy- razów ląd i lont. Zauważmy, że w rysunku podobną treść uzyska- no za pomocą graficznych środ- ków wyrazu. Podobieństwo for- malne kształtu Afryki do odpo- wiednio ułożonego lontu (który Rys. Henryk Sawka ma kolor czarny!) daje ten sam 124 Grzegorz Bąkowski komiczny efekt. Skojarzenie lontu z lą- dem w samym rysunku mogłoby być mało czytelne. Podpis pod rysunkiem sam w sobie będąc dowcipem, dodatko- wo wzmocnił wymowę obrazu. Przykład dowcipu Lutczyna dowodzi, jak wiele znaczeń może kryć w sobie po- zornie nieskomplikowana karykatura. Zastosowane tu skojarzenia wydają się bardzo proste i oczywiste. Ale trzeba na to wpaść. Na tym polega tajemnica uda- nego dowcipu rysunkowego. Żywot motyla CZARNY LONT Rys. Edward Lutczyn Andrzej Mleczko w jednym z wywia- dów powiedział, że nie interesują go ry- sunki na aktualne tematy. Wyraził też nadzieję, że jego prace będą zrozumiałe za 50 lat. Taka postawa nie jest zbyt czę- sta. Większość satyrycznych grafik pu- blikowanych w prasie odnosi się do spraw bieżących i dlatego ich żywot jest na ogół krótki. Przeczytane gazety stają się makulaturą, wraz z nimi giną bez- powrotnie dowcipy rysunkowe. Oderwane od spraw, które komentowały, tra- cą swą wartość poznawczą, są niezrozumiałe. Tylko niektóre z nich, odno- szące się do problemów uniwersalnych, ponadczasowych, a ponadto posia- dające walory artystyczne, mają szansę na przetrwanie. Drukowane ponow- nie w gazetach, w zbiorach książkowych, prezentowane na wystawach, mo- gą śmieszyć i pobudzać do myślenia następne pokolenia. aaa Przedstawione powyżej uwagi na temat dowcipu rysunkowego nie mają charakteru naukowego, są raczej próbą przybliżenia gatunku podjętą przez kogoś, kto praktycznie zajmuje się tą dziedziną twórczości. Autor nie dawał tu żadnych „dobrych rad" adeptom karykatury, nie zna bowiem przepisu na udany żart. Ma natomiast nadzieję, że jego spostrzeżenia, choć w niewielkim stopniu wypełnią lukę, jaka istnieje w poświęconej satyrze literaturze, która dowcip rysunkowy niemal zupełnie pomija. Milena Kochanowska Dział łączności z czytelnikami - redakcyjny konfesjonał ? MILENA KOCHANOWSKA Dziennikarka „Gazety Poznańskiej, kieruje działem łączności z czytelnikami 126 Milena Kochanowska G azety na całym świecie interesują się tym, kto je czyta. Najprostszym spo- \ sobem na zdobycie takiej wiedzy jest oczywiście zlecenie specjalistycz-' nej firmie zajmującej się badaniami statystyczno-socjologicznymi badań na-' szego rynku czytelniczego. Okazuje się jednak, że wiedzieć, kto nas czyta, to dopiero pierwszy krok do sukcesu. Ten, kto sięga po naszą gazetę, chce mieć z nią bezpośredni kontakt - przede wszystkim oczekuje od niej pomocy, ale także chce ją współtworzyć, współdecydować o jej zawartości, wpływać na jęj • charakter i wygląd, wreszcie - znaleźć się na jej łamach. Poznajemy naszego czytelnika Za bezpośredni kontakt z tymi, którzy wybrali akurat tę gazetę, odpowia- dają działy łączności z czytelnikami, dlatego dziś chętnie się je tworzy we wszystkich rodzajach gazet i pism: dziennikach, tygodnikach, miesięczni- kach, bez względu na ich charakter i częstotliwość ukazywania się. Najważniejszy i najtrudniejszy jest kontakt z czytelnikami w dzienniku, ponieważ nie jest to pismo specjalistyczne ani magazyn ilustrowany skiero- wany do konkretnej grupy odbiorców. Dziennik powinien zaspokajać potrze- by jak największego kręgu osób, musi dostarczać informacje ze świata, kra- ju i lokalnej społeczności, ale w sposób najbardziej dogodny i zrozumiały dla swoich czytelników. Żeby uatrakcyjnić swoją zawartość, musi także zapropo- nować odbiorcom inne ciekawe wiadomości, porady itp. Trzeba więc dobrze poznać cechy naszego różnorodnego czytelnika: je- go wiek, płeć, rodzaj wykształcenia, miejsce zamieszkania (wieś, małe mia- sto, duże miasto), jego rodzinę - to da nam wiedzę o tym, co powinno zna- leźć się w gazecie (jakich wiadomości ma być najwięcej, jakie porady spo- tkają się z największym zainteresowaniem, jakie dodatki specjalistyczne: konsumencki, auto-moto, poradnik domowy itp. dołączyć do gazety, by te- go dnia kupiło ją najwięcej osób) i jakim językiem zostaną podane informa- cje. Trzeba sprostać potrzebom czytelników, starać się zaspokoić ich ocze- kiwania. A nawet... Wiedząc, kto nas czyta, powinniśmy starać się w taki sposób poszerzyć zakres tematów i przekazywanych treści, by sięgnęli po naszą ga- zetę także ci, którzy dotychczas jej nie kupowali. Od „wysłuchiwacza" do dziennikarza Gazety, które wiedzą, jak ważny jest kontakt z tymi, którzy je czytają, zda- ją też sobie sprawę z tego, jak istotną rolę odgrywa dział łączności z czytelni- kami. Nawet na polskim rynku prasowym wyraźnie już widać, jak dalece od- chodzi się od niegdyś preferowanej formy kontaktu z odbiorcą. Starsze pa- nie, niekoniecznie dziennikarki, będące ongiś powiernikami przychodzących Redakcyjny konfesjonał 127 do redakcji, zastępują dziś dziennikarze, którzy znacznie lepiej radzą sobie z bogactwem materiału dostarczanego przez czytelników. Francuski prestiżowy dziennik „Le Monde" powierzył odpowiedzialność za dział łączności z czytelnikami swojemu byłemu szefowi redakcji, w innym zachodnim dzienniku funkcję tę przejął były sekretarz redakcji. To świadczy wadze, jaką przywiązuje się dziś do tej formy pracy dziennikarskiej. Ma ona swoją specyfikę wymagającą wielu odpowiednich cech. W takich miejscach powinni pracować ci, którzy potrafią łatwo nawiązać kontakt z innymi, mają dużo cierpliwości i tolerancji, potrafią zrozumieć ludzi, chcą występować w ich imieniu i pomóc im. Z każdym trzeba rozmawiać inaczej, każdego trze- ba umieć wysłuchać. To nie takie proste. To praca mimo wszystko niedoce- niana, bo nie ma takiego prostego przełożenia jak trud dziennikarza: problem - rzetelne zebranie materiału - artykuł jako efekt końcowy na łamach. To praca niezwykle różnorodna, dlatego trzeba umieć ją dobrze zorganizować być nastawionym dosłownie na wszystko, o czym przekonacie się, czytając dalej ten rozdział. Pracujący w dziale musi wiedzieć, z kim się kontaktuje, dla- czego, w jaki sposób i co się dalej z każdą informacją dzieje. Jeśli nie wykorzysta jej pracownik działu redagujący konkretną rubrykę, powinna być ona szczegółowo spisana i przekazana dziennikarzowi zajmują- cemu się daną problematyką, np. zdrowiem, oświatą, gospodarką itp. Jeżeli jest to uwaga dotycząca samej gazety - jej treści lub formy - musi dotrzeć bezpośrednio do redaktora naczelnego. Każdy taki sygnał - szczególnie po- wtarzający się - jest ważny, bo na jego podstawie można odpowiednio mody- fikować kształt dziennika w sposób najbardziej dogodny i oczekiwany przez czytających. Konfesjonał i terapeuta Przede wszystkim czytelnikowi należy zapewnić jak największy komfort kontaktu. Dział powinien więc znajdować się w osobnym pomieszczeniu, ła- two dostępnym dla przychodzących do gazety. Czytelnik ma się tu czuć pew- nie, powinien wiedzieć, że ta osoba, do której się zwraca, cierpliwie go wysłu- cha i zaradzi - w miarę możliwości - jego problemowi. On dołożył starań, by do nas dotrzeć, nie może więc poczuć się zlekceważony, nawet jeśli przyszedł tu z czymś, co dla gazety nie będzie miało żadnego znaczenia. Spora liczba osób nadal przychodzi do działu tylko po to, by zwierzyć się ze swoich pro- blemów osobistych, często nawet bardzo intymnych - nie wolno nam ich zbyć. Dział łączności nieraz spełnia rolę terapeuty i konfesjonału. Powinni- śmy zawsze pamiętać o tym, że prawie każdy czytelnik ma rodzinę, przyja- ciół, znajomych - być może opowie im potem, jak został potraktowany. Nie wolno nam nadużyć jego zaufania, zawieść go. Osoba pracująca w dziale od- 128 Milena Kochanowska powiedzialna jest za wizerunek całej gazety, ponieważ właśnie z nią kontak- tują się ci, którzy ją na co dzień kupują. Czytelnicy przychodzą do nas ze wszystkim. Od szukania pomocy w spra- wach dotyczących interwencji w różnego rodzaju instytucjach i urzędach, aż do problemów czysto osobistych, dla których jedynym antidotum okazuje się po prostu wysłuchanie ich. Czasem potrzebują konkretnej porady, innym ra- zem tylko słów otuchy. Nieraz są to osoby starsze i samotne, muszą po pro- stu przed kimś się wygadać - i takich nie możemy zlekceważyć. Poczują się przez to jeszcze bardziej związani z naszą - ich gazetą. Zdarza się oczywiście, że czytelnik nie ma racji i trzeba mu to dyplomatycznie uświadomić. Inny chce się wyręczyć gazetą w sprawach, które może załatwić sam, np. inter- wencja w administracji z powodu zawyżonego rachunku za ogrzewanie. Mu- simy uświadomić mu, że podejmujemy interwencje dopiero wtedy, gdy wszel- kie jego możliwości już się wyczerpały. Specyficzną grupą trafiającą do redakcji są chorzy psychicznie. Nie za- wsze od razu orientujemy się, że mamy do czynienia z osobą chorą. To sytu- acje trudne, każda z nich wymaga odmiennego podejścia. Przede wszystkim jednak -jak uczy doświadczenie - pozwólmy takiej osobie mówić, ile zechce. Słuchając, ułóżmy sobie plan, co powiemy, gdy skończy, wtedy skierujmy tok rozmowy tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Jeśli nie przekonamy tego człowie- ka, że mu pomożemy, może stać się agresywny, a nawet nie zechce wyjść z naszego pokoju! Wskazane jest, by w takim miejscu znajdowały się również materiały re- klamowe i promocyjne gazety. Czytelnik przyszedł do nas tylko ze skargą na sąsiada, ale wyjdzie z pakietem informacji, które z pewnością mu się przyda- dzą - kiedy organizujemy bezpłatne porady prawne, jak na najdogodniejszych warunkach zaprenumerować nasz dziennik itp. Najlepiej też, by dział miał wyznaczone konkretne godziny przyjmowania czytelników, bo inaczej nie da się tej pracy dobrze zorganizować. Nie oznacza to jednak, że w pozostałych godzinach nie chcemy mieć z naszymi czytelnikami kontaktu. Pozostają in- ne jego formy: telefon, list, a nawet coraz bardziej rozpowszechniony e-mail. Taki rodzaj łączności z redakcją nie ma ograniczeń czasowych. Pan Kowalski? Cieszę się, że pan znów dzwoni Gdy do telefonu podłączymy automatyczną sekretarkę z odpowiednim anonsem zachęcającym do pozostawienia wiadomości, okaże się, że czytel- nicy skrzętnie z tego skorzystają i to o każdej porze, o jakiej będą mieli na to ochotę. Niektórym taka forma kontaktu odpowiada nawet bardziej - stają się otwarci i nie mają oporów, by dzielić się z nami swoimi uwagami. Wiele z nich może okazać się dla nas cenne, niektóre z pewnością wykorzystamy, jeszcze Redakcyjny konfesjonał 129 inne wskażą nam być może, jak zmienić naszą gazetę w jeszcze bardziej in- teresującą. Anonimowość - przez telefon nie sprawdzimy danych czytelnika - sprzyja szczerości. Pewna grupa osób zostawi nam jednak tylko swoje na- zwisko i numer telefonu z prośbą o kontakt. Żaden taki telefon nie może po- zostać bez odpowiedzi. Nawet gdy czytelnicy dzwonią non-stop, pamiętajmy, że nasz konkretny rozmówca o tym nie wie. Starajmy się być jak najbardziej uprzejmi i zachę- cający do wypowiedzi. Nie bądźmy tylko biernym odsłuchiwaczem. Włącz- my się do rozmowy, dyskutujmy, mówmy o tym, co nam się przydarzyło podobnego. Wtedy zadzwonią do nas jeszcze nie raz. Mile zaskoczy ich fakt, gdy poznamy ich po głosie: - Pan Kowalski? Cieszę się, że pan znów zadzwo- nił - kontakt staje się bardziej bezpośredni, czytelnik wie już, że dobrze zro- bił, wydając pieniądze na telefon. A w dzisiejszych czasach jest to najbardziej popularna forma kontaktu - co dzień dzwoni do naszej gazety co najmniej kil- kudziesięciu (bliżej setki) czytelników. Szczególne traktowanie należy się tym, którzy dzwonią spoza miejscowości, w której mieści się redakcja. Jeśli ktoś telefonuje z poczty na wsi, dołożył jeszcze więcej starań niż ten, który dzwoni do nas z domu czy pracy - potraktujmy go wyjątkowo. Wiele osób jest skrępowanych, gdy dzwoni do gazety, rozluźnijmy klimat rozmowy - żar- tem, osobistymi uwagami - poczują się lepiej i bezpieczniej. Spotkamy się z większą otwartością. Gdy ktoś dzwoni z problemem, którego nie rozwiąże- my, o ile to możliwe, starajmy się zaciekawić rozmówcę jakąś naszą, podob- ną historią, a gwarantowane, że zainteresuje się nią tak, że na swój kłopot spojrzy nieco inaczej, mniej dramatycznie. Nie dajmy się zaskoczyć W kontakcie z czytelnikiem niezwykle ważna jest znajomość swojej gaze- ty. Musimy o niej wiedzieć wszystko i znać jej zawartość od deski do deski. Nie dajmy się zaskoczyć czytelnikowi, który musi nam wyjaśniać, kto i na której stronie napisał o tym, co jest dla niego ważne. To również buduje zau- fanie do prowadzących ten dział jako do osób w pełni kompetentnych. Powin- niśmy znać wszystkich pracujących w redakcji i jej terenowych oddziałach, by wiedzieć, komu w razie potrzeby przekazać temat lub z kim daną osobę skontaktować, gdy tego wymaga sytuacja. Co listonosz przyniósł? Inna grupa czytelników, to ci, którzy piszą do redakcji listy. Są niezbyt liczni, ale zwykle wytrwali i stali. Dlatego warto ich docenić szczególnie. Większość pisze swe listy odręcznie. Jedni podpisują się, inni wolą pozostać anonimowi i wtedy już tylko od naszego wyczucia zależy, czy któryś z takich 130 Milena Kochanowska listów nie trafi do kosza. Musimy wzbudzić w czytelniku zaufanie, by wie- dział, że może podpisać się bez żadnych konsekwencji, my możemy jednak jego nazwisko i adres pozostawić tylko do naszej wiadomości. Tego zaufa- nia nie wolno nam nigdy nadużyć. Nieraz listy są interwencyjne, nieraz to tylko uwagi na temat otaczającej nas rzeczywistości - spraw kraju lub lokalnych problemów. Każdy z nich po- winien znaleźć swoje miejsce w gazecie. Po przeczytaniu zostanie zakwalifi- kowany do konkretnej naszej rubryki lub stanie się przyczynkiem do więk- szego artykułu. Jeśli czytelnik dzieli się z nami swoimi opiniami, niemal każ- dy taki list powinien zostać opublikowany w jak najmniej modyfikowanej for- mie. Piszący wie, że poddamy go pewnej obróbce - wyszlifujemy formę, usu- niemy błędy pisowni, ale pod żadnym względem nie możemy wypaczyć je- go sądów i ocen. Nawet gdybyśmy się z nimi całkowicie nie zgadzali. Pamię- tajmy tu o czymś najważniejszym - o dziennikarskim obiektywizmie. Tylko od umiejętności dziennikarza zależy, w jaki sposób z nawet najbardziej cha- otycznej i nieposkładanej treści wyciągnie meritum problemu. Dziś obiek- tywizm jest szczególnie ceniony i pożądany. Czytelnicy długo czekali na to, by ich wypowiedzi (jeśli tylko nie są wulgarne, obraźliwe i nikogo nie krzyw- dzą) publikowane były bez cenzury. Jasno jednak ustalmy zasady, by potem nie być oskarżonym o tendencyjność. Nie publikujemy, np. opinii drastycz- nie antyklerykalnych, antysemickich, uderzających imiennie w osoby nie- publiczne itp. Oddzielnym problemem są nasi reklamodawcy, z których tak naprawdę gazeta „żyje". Od polityki redakcji zależy, czy załatwiamy interwencję czytel- nika na łamach czy raczej poza nimi. Każdy właściciel i prowadzący gazetę musi zdecydować się na to, kto jest dla niego najważniejszy, a my powinni- śmy go do tego przekonać. Na szczęście niektórzy reklamodawcy uznają uwa- gi krytyczne, a załatwienie problemu czytelnika pomyślnie traktują jak do- datkową swoją promocję. Czytelnik pisząc do redakcji i podpisując się pod listem, liczy na to, że je- go uwagi i nazwisko ukażą się na łamach. Kupi tę gazetę z pewnością w więk- szej liczbie, pokaże ją swojej rodzinie i znajomym. Listy są też chętnie czyta- ne przez innych - identyfikujemy się z ich treścią lub mamy ochotę z nimi polemizować. Czasem myślimy: jak Kowalski napisał, to dlaczego ja nie mam tego zrobić? Być może zdobyliśmy kolejnego „korespondenta"? Żaden list do gazety nie powinien zostać bez odpowiedzi, choćby najbar- dziej lapidarnej. Na zadane pytania musimy udzielić wyjaśnienia, posługując się informacjami zdobytymi u specjalistów (prawnik, ZUS, Państwowa Inspek- cja Pracy itp.), za inne przynajmniej podziękujmy i poprośmy o jeszcze. Do koperty możemy także włożyć materiały reklamujące nasz dziennik. Redakcyjny konfesjonał 131 Archiwizujmy naszą pracę Dla własnej wygody i potrzeb czytelnika powinniśmy segregować i prze- chowywać dokumenty dotyczące interwencji przeprowadzanych przez nasz dział w ostatnich latach. Może okazać się, że trafi się nam sprawa podobna, a może po prostu jakiś roztargniony czytelnik zagubi swoje dokumenty i bę- dzie chciał je odtworzyć na podstawie tego, co nam kiedyś przekazał? I takie sytuacje się zdarzają. Zadziwimy go, gdy bez trudu odnajdziemy materiały np. sprzed trzech lat. Niektóre interwencje wymagają po jakimś czasie kon- tynuacji. I wtedy musimy sięgnąć do archiwum i sprawdzić, jak ta sprawa się zaczęła. Warto też spinać w segregatory gazety z ostatnich kilku miesięcy (tzw. zszywka). Zapominalscy przyjdą do nas nie raz, by przeczytać lub sko- piować dla siebie jakiś ważny artykuł - „miałem odłożoną tę gazetę, ale żo- na mi ją wyrzuciła..." itp. Moda na interaktywność Dziś nie tylko czytelnikom, ale i gazetom zależy na tym, by byli oni w niej obecni na co dzień. Odnajdując się na łamach, jeszcze bardziej związują się ze swoją gazetą. Tworzy się więc dla nich miejsca, w których mogą wypowie- dzieć się na jakiś temat osobiście lub przeczytać o swoim problemie. To kon- kretne rubryki np. „Opinie" lub „Pilne interwencje", ale także całe strony, na których czytelnicy czują się współtwórcami gazety. Staramy się być z nimi od przyjścia na świat (rubryka: narodziny, zdjęcia noworodków itp.), poprzez ich najważniejsze chwile w życiu (pierwszoklasi- ści, maturzyści, zarejestrowani w Urzędzie Stanu Cywilnego, na ślubnym ko- biercu, rocznice zawarcia związku małżeńskiego...) i lżejszego kalibru wyda- rzenia (mój przyjaciel zwierzak, zabawne zdjęcie z wakacji), aż do ostatecz- nego (pogrzeby, ostatnie pożegnania, wspomnienia o tych, którzy odeszli). Nie jesteśmy już tylko powiernikiem i ostatnią deską ratunku - jesteśmy tak- że gościem w ich domach, świadkiem istotnych momentów ich życia. Niemal w każdym artykule powinno się znaleźć miejsce dla wypowiedzi naszych odbiorców. Prócz komentarza fachowców i niezależnej opinii dzien- nikarza, możemy także dać szansę wypowiedzenia się naszym czytelnikom. Inne - nastawione są tylko na ich wypowiedzi, np. sonda na konkretny temat wśród kilku wybranych z szerokiego grona kupujących nasz dziennik. Jeszcze innym rodzajem publikacji będą apele o konkretną pomoc dla po- trzebujących - chorych, ubogich. To specyficzna działalność gazety, wyma- gająca wiele wyczucia, taktu, ale i rozsądku. Musimy zawsze sprawdzić, czy przedstawiona przez czytelników sytuacja jest zgodna z rzeczywistością (je- śli nie osobiście, to przez odpowiedni oddział pomocy społecznej). Jeżeli pro- simy na łamach o wsparcie finansowe, powinno być ono skierowane tylko 132 Milena Kochanowska i wyłącznie na konta istniejących i upoważnionych do takiej formy zbiórki j niędzy - fundacji i stowarzyszeń. Nigdy nie podajemy prywatnego konta j kiejś osoby, obojętnie jak by była przekonująca. Ta ostrożność opłaca si« i nam, i naszym czytelnikom - nikt nie oskarży nas później o nierzetelność! czy wręcz nieuczciwość. Jesteśmy odpowiedzialni za każdą prośbę przekaza-f ną na łamach - nie nadużywajmy zaufania tych, którzy zdecydują się na nią odpowiedzieć. Najlepiej, by stałe rubryki miały w gazecie swoją winietę z nazwą, swój dzień publikacji - każdy wie, kiedy i na której stronie ich szukać. Stałą rubry- kę uruchamia się z trudem i długo trwa proces przyzwyczajania czytelnika do jej charakteru i miejsca. W błyskawiczny sposób można tę pracę zniwe- czyć, gdy rubryka zaczyna zmieniać swe miejsce w gazecie, częstotliwość ukazywania się. Opinie i polemiki Czasem czytelnicy dostarczają nam tematów do większych artykułów in- terwencyjnych lub problemowych. Niektóre z nich to wręcz wstępniaki (ma- teriały na czołówkę - pierwszą stronę gazety) - afery korupcyjne, fałszywe firmy działające bezkarnie na rynku itp. Niekiedy są to tylko krótkie inter- wencje: sygnał od czytelnika - odpowiedź instytucji, które można załatwić przez telefon. Nie zawsze sprawa kończy się pozytywnie dla zainteresowa- nych, ale musimy ich przekonać, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Jak się okazuje, jedną z najbardziej popularnych i chętnie czytanych jest stała (najlepiej codzienna) rubryka, w której zamieszczamy zebrane każde- go dnia opinie czytelników na temat ich lokalnej społeczności, problemów kraju, a nawet tych o szerszym, międzynarodowym zasięgu. Opinie przycią- gają opinie, tak jak listy inne listy. Coraz więcej osób chce wyrazić swoje zda- nie na łamach, zobaczyć pod nim swoje nazwisko. Wypowiedzi te można i trzeba redagować dla potrzeb gazety, nie wolno - tak jak w przypadku listów - zmieniać i wypaczać ich sensu, nawet gdybyśmy wyjątkowo się z nimi nie zgadzali. Znów kłania się nasza etyka zawodowa - rzetelność i obiektywizm dziennikarza. Rubryka z opiniami tworzy specyficzny dwustronny kontakt. Jest najbardziej żywa, daje największe, najbardziej spektakularne - bo naj- szybsze - możliwości relacji czytelnik - gazeta. Dziś Kowalski dzwoni do nas z opinią na dany temat, jutro już czyta ją w gazecie. Jutro także przeczytają ją znajomi i rodzina Kowalskiego. Jutro też zadzwoni do nas Nowak, który się z Kowalskim nie zgadza, a dzień później przeczyta tę polemikę rodzina i zna- jomi Nowaka itd. Nawet najbardziej nieprecyzyjną wypowiedź można sformułować w kla- rowny i zrozumiały dla innych sposób. I warto to zrobić! Wielu czytelników Redakcyjny konfesjonał 133 tylko z nami luźno rozmawia, chcą jednak znaleźć się w tej rubryce podpisa- ni pod zwięźle sformułowanym sądem. To my jesteśmy profesjonalistami i na to Uczą. Nie zawiedźmy więc. Dyżury fachowców Strony interaktywne mogą ukazywać się codziennie lub w wyznaczony dzień tygodnia. Zamieszczamy na nich: interwencje, prośby o pomoc lub po- rady. By możliwe były te ostatnie, musimy nawiązać kontakt z różnymi insty- tucjami: Państwową Inspekcją Pracy, Stowarzyszeniem Ochrony Praw Loka- torów, Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, Komitetem Obrony Praw Dziec- ka, prawnikiem, policją itp. Każdy dział łączności powinien mieć podręczny spis instytucji, które pomogą czytelnikom w ich problemach. Wskazane jest, by z przedstawicielami tych instytucji organizować co jakiś czas dyżury tele- foniczne dla tych, którzy chcą osobiście znaleźć odpowiedź na swoje pytania. Można także zaprosić do redakcji osoby, z którymi osobisty kontakt na co dzień nie jest możliwy - odwiedził nasze miasto minister sprawiedliwości, rzecznik praw obywatelskich, minister oświaty... Bezpłatne dyżury prawników, gdzie po poradę można zgłosić się osobi- ście, to nie tylko pomoc tym, których nie stać na odwiedzenie kancelarii pra- wniczej - to także ogromna promocja gazety: to my stwarzamy czytelnikom takie możliwości, zaspakajamy nawet takie ich potrzeby! Może do nas przyjść każdy, kto nie umie poradzić sobie z zawiłościami przepisów prawnych. Tu fachowcy pomogą mu sformułować skargę lub pozew do sądu, tu dowie się, jakie przysługują mu prawa zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi. Praktyka najlepiej pokazuje, jak bardzo - zwłaszcza dziś - potrzebna jest taka oferta. I z jaką wdzięcznością ze strony czytelników się spotkamy. Akcje i reakcje To formy, które także mogą przyciągnąć czytelnika do gazety. Czyż nie lubimy konkursów, w których zawsze jest szansa na wygraną - choćby naj- bardziej symboliczną? I takie propozycje może realizować dział łączności z czytelnikami. Kto na zdjęciu? Propozycja najciekawszego podpisu pod za- mieszczonym zdjęciem, konkurs na dowcip dnia itd. Włączamy się również w działania promocyjne gazety - wydajemy czytelnikom bezpłatne zaprosze- nia i bilety na imprezy, których np. nasz dziennik jest patronem medialnym. Niemal każdego dnia możemy zaproponować czytelnikom coś takiego, by się z nami nie nudzili. Dobrze przemyślane akcje nie tylko sprzyjają wzrostowi popularności gazety - budują i zwiększają zaufanie do nas. Od ogólniejszych: rzuć palenie razem z nami, szpitale przyjazne pacjentom, stop pijanym kie- rowcom, aż do tych najbardziej lokalnych: walczymy o przejezdność mostu X, i? ""'i1 I 134 Milena Kochanowska czy trasy Y, zamieszczając kupon, który czytelnik wypełni i za pośrednictwem naszej redakcji przekaże, np. do zarządu dróg miejskich. Bardzo duże zain- teresowanie prowokują też plebiscyty: gdzie ma stanąć pomnik? jakie są naj- ważniejsze wydarzenia mijającego stulecia? Rozbudzamy w ten sposób ak- tywność tych, którzy przestają być tylko i wyłącznie biernymi czytaczami. Da- jemy im możliwość działania, poczucie, że sami mogą zmieniać/poprawiać rzeczywistość, oceniać ją - stają się twórczy, przy naszej pomocy. A co myślą o nas? Tak jak i my wszyscy - gazeta nie lubi uwag krytycznych, ale musi się z nimi liczyć dla własnego dobra. Dla naszego image nie byłoby dobrze, gdy- by tego rodzaju uwagi znalazły się na łamach, ale także i od tego jest dział łączności: by je wysłuchać, spisać i przekazać tym, którzy za treści i formę naszego dziennika są odpowiedzialni. Dziś nie liczyć się z opiniami czytelni- ków na nasz temat to swego rodzaju postawa kamikadze. Nie musimy pu- blicznie bić się w piersi, jeśli coś robimy nie tak, ale spróbujmy to dyskretnie zmienić, by czytelnicy odczuli, że ich zdanie nie jest dla nas obojętne. Zasa- da jest prosta: jesteśmy tacy, jakimi chcą nas czytać, więc kupuje nas więcej - kupuje nas więcej, więc w większej liczbie egzemplarzy się drukujemy - zwiększamy nakład więc chcą nam płacić reklamodawcy, bo ich reklamy do- trą do większej liczby potencjalnych klientów - więcej reklam to większe pie- niądze dla wydawcy gazety. Niektórzy kupują dziennik z dziada pradziada (kupuję tę gazetę, bo za- wsze była w moim domu), inni sięgają po niego, bo zainteresowały ich zmia- ny, na które się zdecydowaliśmy - poręczniejszy zmniejszony format, cieka- wa szata graficzna, więcej interesujących i obiektywnych informacji, sporo miejsca na łamach na wypowiedzi czytelników. Chodzi tak naprawdę o jedno - by w porannym koszyku mieszkańca naszego regionu obok chleba i mar- garyny leżała nasza gazeta. By przy mocnej kawie czy cienkiej herbacie czy- tał to, nad czym wczoraj ciężko pracowaliśmy. A potem wziął do ręki kartkę papieru lub słuchawkę i... „Witamy, tu dział łączności z czytelnikami naszej gazety". Romana Brzezińska Rzecznik prasowy - przyjaciel szefa ROMANA BRZEZIŃSKA Kierownik działu publicystyki,, Gazety Poznańskiej"; Zdobywała doświadczenie zawodowe w radiu, dzienniku ogólnopolskim oraz jako rzecznik prasowy wojewody poznańskiego 136 Romana Brzezińska I nformowanie społeczeństwa o swojej działalności to ważne zadanie każdej instytucji. Zajęcie rzecznika prasowego to, jak mówi Gerard Abramczyk, który uczestniczył w projektowaniu kampanii prezydenckich w USA, delikat- na sztuka mówienia prawdy powoli. Musisz wytłumaczyć swoim szefom, iż siła ich organizacji wzrosłaby niepomiernie, gdyby potrafiła przemawiać jed- nym głosem, że to drużyna, która musi grać zespołowo. Od dzisiaj ty przej- mujesz kierowanie przepływem informacji. Musisz jeszcze tylko nauczyć sze- fa kilku rzeczy i sforsować biurokratyczny mur. Rzecznik jest najbliższym doradcą swego szefa. Dba o to, by zachowania i wypowiedzi jego podopiecznego były przez media postrzegane i relacjono- wane w pożądany sposób. Opieka ta obejmuje też profesjonalną obsługę me- dialnych sytuacji kryzysowych. Rzecznik musi być osobą dobrze poinformo- waną, musi znać harmonogram dnia swojego szefa, uczestniczyć w jego naj- ważniejszych spotkaniach, zwłaszcza z dziennikarzami. Musisz nauczyć się komentować wydarzenia na gorąco, bo inaczej dziennikarze zdefiniują cię podobnie jak rzecznika jednej z partii: Nic nie wie, a ostatnio też nic nie mówi. Jeśli staniesz się antyrzecznikiem, dziennikarze będą cię omijać. Najważniejszy jest Szef Nie przypadkiem twój szef powierzył właśnie tobie funkcję rzecznika pra- sowego. Po prostu ci zaufał, uznał, że pomożesz mu w najtrudniejszych na- wet sytuacjach. I dlatego jesteś od dzisiaj jego alter ego. Nie wolno ci zapomnieć, że publicznie przestajesz mówić swoim własnym głosem. Nikogo nie obchodzi, co ty sam myślisz. Nie wypowiadaj więc swo- ich sądów, bo twoja opinia jest społeczeństwu całkowicie obojętna. Ważny jest tylko przemawiający przez ciebie głos twojego pryncypała. Światło ma padać na twojego szefa, a nie na ciebie. Zawsze podążasz więc pół kroku za nim. Obserwujesz jego zachowanie i słowa. Wychwytujesz zna- czenie każdego gestu. Zrozum to jedno - rzecznik prasowy jest całkowicie uzależniony od swojego zwierzchnika. Ma przedstawiać jego opinie. By to zro- bić, musisz wejść w bliski z nim kontakt - rozumieć jego intencje i motywacje po to, by z byle błahego powodu nie zawracać mu głowy. Dobry rzecznik wie, co myśli jego szef na temat X, i potrafi, nawet bez konsultacji, jeśli ona jest nie- możliwa - udzielić odpowiedzi satysfakcjonującej szefa. Jeśli masz być filmo- wany czy nagrywany, zawsze postaraj się, by na twoim miejscu znalazł się szef. Ideał rzecznika Zastanów się, dlaczego twój szef wybrał właśnie ciebie. Jakie twoje cechy wziął pod uwagę. Pomyśl, jakie są twoje mocne punkty, a gdzie tkwią twoje słabości. Może pomoże ci w tym wzorzec idealnego rzecznika. Rzecznik prasowy 137 1. cechy merytoryczne ? wiarygodność Q kompetencje Q umiejętność skutecznego przekonywania Q zdolność przekazywania własnych myśli ? znajomość zasad oddziaływania na innych 2. cechy interpersonalne Q umiejętność nawiązywania kontaktów z innymi Q umiejętność zdobywania zaufania O umiejętność współpracy i mediacji Q atrakcyjność i wzbudzanie sympatii u odbiorców Q autorytet - wzbudzanie uznania u innych O zdolność empatii, słuchania, szacunek dla partnera O fascynujący styl prowadzenia rozmowy 3. cechy indywidualne Q wygląd zewnętrzny Q sposób wypowiadania się (ton głosu, słownictwo) Q erudycja ? znajomość zasad savoir-vivru Q odporność psychiczna (walka z tremą) Q zrównoważenie emocjonalne O pozytywna samoocena Popatrz na siebie z tej perspektywy. Nie jest tak źle, jak teraz o sobie my- ślisz. A poza tym cały czas się uczysz i możesz szybko poprawić wszystkie mankamenty. Public relations Funkcja rzecznika należy do dziedziny public relations, w skrócie PR. Rzecznik ma stworzyć skuteczny program zewnętrznych kontaktów instytucji. Wśród wielu definicji (podobno jest ich dwa tysiące), jedne udowadnia- ją, że PR jest związany z zarządzaniem. Drudzy - że jest to element promo- cji wchodzący w skład narzędzi marketingu. Dla nas ważne jest jedno - od PR zależy nasza klęska lub sukces. Jeśli społeczne zrozumienie dla działań instytucji i jej otoczenia oceniane jest jako dobre, wówczas mówi się o do- brym PR. Kilka definicji. 1. Public relations jest to działalność w dziedzinie two- rzenia i utrzymania dobrych stosunków instytucji z otoczeniem. 2. Pu- blic ralations jest to zarządzanie komunikowaniem w obrębie i otocze- niu instytucji. Rzecznik prasowy to osoba poszukująca innowacyjnych 138 Romana Brzezińska sposobów promowania danej instytucji, szczególnie przy pomocy środ- ków społecznej komunikacji. Ma on za zadanie stworzyć określony wi- zerunek instytucji w społeczeństwie. Kto może być rzecznikiem? Według jednych dziennikarz, według innych osoba nie związana w prze- szłości z pracą w mediach. Moim zdaniem znacznie lepiej dla instytucji, gdy rzecznikiem jest dziennikarz. Bo tylko on potrafi trafnie wychwycić sprawy aktualne i wyczuć tematy, jakimi będą interesowali się żurnaliści. Musisz dobrze orientować się w strukturze firmy i z łatwością docierać do potrzebnych informacji. Nauczysz się oceniać otoczenie i doradzać szefo- wi na temat skutków decyzji. Zadaniem rzecznika powinno być pisanie prze- mówień, notatek prasowych, organizowanie spotkań z przedstawicielami me- diów, odpowiedź na zamieszczone notatki prasowe. Diagnoza: Na początku oceń, w jakim jesteś miejscu. Czy twój szef jest akceptowany przez opinię publiczną i w jakim stopniu. Przejrzyj i prze- analizuj enuncjacje na jego temat w prasie. Trzeba porozmawiać o tym z dziennikarzami i urzędnikami, politykami i szefami współ- pracujących instytucji. Przyjmuj te opinie obiektywnie, bez względu na stopień zawartej w nich krytyki. Dzięki temu sondażowi możesz okre- ślić, o co ci chodzi, czyli postawić sobie cele. Zastanów się, czy zależy ci na ukształtowaniu wizerunku, jego korekcie czy całkowitej zmianie. Gdy to już wiesz, możesz zredagować plan strategii informacyjnej. Bę- dziesz monitorować i oceniać poszczególne działania, określać błędy, które popełniono i wyciągać wnioski. Przed podjęciem pracy poświęć kilka nocy na lekturę przepisów prawa, nie tylko prasowego. Inauguracja Pierwszego dnia pracy porozmawiaj ze swoimi nowymi współpracowni- kami w biurze rzecznika. Dowiedz się, jaki mają zakres obowiązków, jakie uwagi i postulaty. Postaraj się usprawnić dotychczasową pracę. Bądź uparty, konsekwentny i stanowczy. Swoją wizję pracy zespołu biura prasowego bę- dziesz musiał wyegzekwować, przedzierając się przez opór materii. Drugiego dnia rozpocznij urzędowanie od zapoznania się z instytucją i za- sadami jej funkcjonowania. Zadzwoń do dyrektorów poszczególnych wydzia- łów, przedstaw się i poproś o rozmowę. Dzień trzeci poświęć na zapoznanie się z problemami poszczególnych jednostek. Będziesz miał już swój obraz sy- tuacji wewnętrznej firmy, w jakiej przyszło ci działać. Kolejnego dnia przeanalizuj bazę danych dotyczących dziennikarzy. Sprawdź, czy są aktualne. Od dzisiaj codziennie na bieżąco analizuj wycinki Rzecznik prasowy 139 prasowe przygotowane przez twoje biuro prasowe. Musi ono zbierać wycin- ki o twoim szefie i firmie oraz przygotowywać kopie artykułów. Codziennie rano wycinki dostarczacie zainteresowanym. Przy okazji skontroluj, czy pra- ca ta wykonywana jest rzetelnie. Twoje archiwum Monitoring amatorski to jest konieczność. Musisz czytać gazety, słuchać radia, oglądać dzienniki telewizyjne. Jednak to nie wystarczy - musisz zało- żyć archiwum. Umożliwia ono orientację, co trafiło na łamy lub antenę, po- zwala reagować na publikacje, planować działania i kreować własny obraz w mediach. Zajrzyj do zbiorów archiwalnych i zobacz, w jaki sposób gromadzono do- kumentację. Przygotuj sobie też pakiet informacji o szefie i firmie i na bieżą- co go uaktualniaj. D W specjalnej teczce zgromadź dokładny życiorys przełożonego i jego zdjęcia z różnych sytuacji, także rodzinnych oraz inny materiał ilustra- cyjny - zdjęcia, informacje statystyczne, z jakich można w redakcjach zrobić wykresy i tak zwane infografiki. Q Musisz stworzyć dokumentację imprez, zwłaszcza tych, które odbywa- ją się cyklicznie. D Zrób spis wszystkich współpracowników twojego szefa i informacje o dziedzinach, w jakich się specjalizują oraz gdzie możesz się z nimi skontaktować w dzień i w nocy. Q Zgromadź podstawowe informacje o strukturze firmy. Potrzebna bę- dzie lista kontaktowa z nazwiskami osób odpowiedzialnych za konkret- ne działy wraz z namiarami. D Sporządzaj dodatkowe kopie bieżących dokumentów, projektów, stwórz kalendarz nadchodzących wydarzeń politycznych, kulturalnych i towa- rzyskich. O dziennikarzach Dziennikarze lubią swoją pracę i wkładają w nią całą swoją ambicję. Ich satysfakcją jest uznanie kolegów, gdy pierwsi dotrą do sensacyjnej informa- cji. Nienormowany czas pracy dziennikarza polega na tym, że przychodzi do pracy, kiedy trzeba, a wychodzi wtedy, kiedy mu szef pozwoli, często po kil- kunastu godzinach pracy. Natura pracy dziennikarskiej jest taka, że dziennikarz chcąc nie chcąc znajduje się w polu konfliktów i sprzecznych interesów. Relacjonując różne wydarzenia, powinien przedstawiać je obiektywnie. Co zrobić, kiedy inni często uważają, że prawdziwy obraz wydarzeń jest całkowicie odmienny. s 140 Romana Brzezińska Dziennikarz nigdy nie jest pewny, czy do jego szefa nie zadzwoni jakiś dy- rektor, poseł lub wojewoda i będzie żądał satysfakcji, co najmniej w posta- ci sprostowania. Dziennikarz często obsługuje kilka wydarzeń jednego dnia i to z wielu różnych dziedzin. Jest w wiecznym pośpiechu, dlatego często się denerwuje. Ku pamięci Konkurencja rynkowa dotyczy także mediów. Wydarzenia pędzą z pręd- kością kosmiczną, a gazeta nie jest z gumy, może się w niej znaleźć określo- na liczba informacji, publikuje są więc te, które są uznawane przez dzienni- karzy za najciekawsze i najbardziej wartościowe. Dziennikarze mają swoich ulubieńców - tych, do których lubią dzwonić, bo zawsze wypowiadają się oni krótko, z sensem i na temat. To ich proszą o komentarz w różnych sytua- cjach. Musisz sprawić, by twój szef do nich należał. Nie możesz się dziwić, że wiadomość o grypie twojego szefa ma większe szansę zamieszczenia niż pokazanie przemian w prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, nasyconych liczbami i tabelami. Opublikowanie informacji to rodzaj darmowej reklamy. Za reklamę się płaci, w twoim przypadku pewną dozą wysiłku. Prasę nie bez powodu nazy- wa się czwartą władzą. To, co zostanie pokazane w telewizji lub wydrukowa- ne w gazecie, staje się faktem, żyje własnym życiem i zapada w pamięć. Dla- tego zwróć uwagę na dwie wskazówki: Q Musisz być życzliwie nastawiony do dziennikarza. Postaraj się z nim zaprzyjaźnić. D Kiedy do ciebie przyjdzie, zaproś go, by usiadł, poczęstuj herbatą i droż- dżówką. Możesz być pewien, że dzisiaj jeszcze nic nie jadł, bo nie zdążył. Po pierwsze: informacja Pamiętaj, że udzielanie informacji to nie jest kwestia twojej dobrej woli, lecz twój obowiązek. Co więcej, prawo prasowe nakłada na ciebie także obo- wiązek udzielenia w ciągu miesiąca odpowiedzi na krytykę prasową. Uzasa- dnienie odmowy udzielenia informacji nie jest takie proste. Nie wolno ci po- wiedzieć - nie, bo nie. Może to nastąpić jedynie ze względu na ochronę taje- mnicy państwowej i służbowej. Oczywiście, istnieje pewna równowaga pomiędzy uprawnieniami dzien- nikarza i osoby udzielającej informacji. Dziennikarz także musi działać zgo- dnie z prawem, etyką zawodową i zasadami współżycia społecznego. Musi on także chronić nasze dobra osobiste. Jedno z twoich podstawowych zadań brzmi - pisanie informacji dla pra- sy oraz udzielanie krótkich wypowiedzi dla radia i telewizji. Jeśli radio chce Rzecznik prasowy 141 nagrać twoją wypowiedź przez telefon, poproś o kilka minut i napisz sobie wszystko na kartce. Nigdy nie mów wyłącznie z głowy. Informacja prasowa musi być esencjonalna. Dziennikarz sam będzie wie- dział, czy i jak ją rozwinąć. Pamiętaj, że twoja informacja musi być: Q Uczciwa, bo jeśli będziesz mówił prawdę, nie będziesz musiał pamię- tać tego, co już powiedziałeś; Q Pozytywna, bo twój szef jest najlepszy, nie musi nikogo oczerniać; Q Zwięzła i prosta - powiedz tylko to, co ludzie wiedzieć muszą. Najprost- szym językiem, bez ogródek. Jednocześnie zapamiętaj, że prosty i głu- pi - to dwie różne sprawy; Q Logiczna i zorganizowana, bo często ważne informacje nie docierają do ludzi z powodu „biegunki intelektualnej". Jest to choroba objawiająca się potokiem słów bez ładu i składu, bez następstwa i struktury; Q Łatwa do przytoczenia i zapamiętania. Pamięta się rzeczy znane, śmie- szne i wzruszające; Q Doskonale przekazana. Przygotowując informacje dla mediów, weź po uwagę jeszcze takie rady: Q Używaj strony czynnej, gdyż jest żywsza od biernej; D Polegaj na czasownikach i rzeczownikach. Przymiotników i przysłów- ków używaj oszczędnie. Zachowaj zgodność czasu; Q Pisz prostymi zadaniami (podmiot, orzeczenie, dopełnienie). Nie wy- dziwiaj; Q Używaj wyrazów prostych. Zdefiniuj terminy, które trudno zrozumieć; Q Unikaj słów dziwacznych, frazesów, języka gwarowego, biurokratycz- nego, prawniczego i innych żargonów; Q Unikaj przegadania. Wyjaśniając myśli skomplikowane, posługuj się analogiami; ? Wielkie dramaty przedstawiaj powściągliwie; Q Nie stwierdzaj, tylko opisuj; Q Nie nadużywaj cytatów. Przygotowujesz konferencję Konferencja prasowa, briefing i przyjęcie prasowe to trzy podstawowe ro- dzaje spotkań z dziennikarzami. Inne działania to wywiady prasowe, radiowe i telewizyjne oraz wydawanie informatorów i broszur. Niezależnie od formy spotkania z twoim szefem, dobrze jest przygotować informację pisemną, przedstawiającą tło dziejących się wydarzeń, tak zwany ,,background", który jest dla dziennikarza dużym ułatwieniem. To, co najważ- niejsze, napisz na początku, inaczej dziennikarz twoje dzieło wyrzuci do ko- i 142 Romana Brzezińska sza, zanim dotrze do konkluzji. Dobrze jest zmieścić w tekście trochę cieka- wostek i liczb, ale bez przesady. Musisz dysponować dobrą drukarką i kopiarką. Chodzi o to, by twój tekst był czytelny i estetyczny. Gdy to już masz, przygotowujesz konferencję. O wydarzeniach informujesz wszystkie znane sobie redakcje. Jeżeli ko- goś pominiesz, może się obrazić i przestaniesz dla niego istnieć. Konferen- cje zawsze muszą mieć temat i to najlepiej jeden. Kiedy jest wiele wątków, dziennikarz może się zniechęcić. Istotna jest godzina rozpoczęcia konferen- cji. Nie rób jej o 8 rano, kiedy dziennikarz jeszcze słodko śpi. Nie organizuj jej też w sobotę, bo to jedyny dzień wolny dziennikarza. Godzina 20 też nie jest najlepsza, bo część gazet o tej porze ma już „deadline", czyli zamyka nu- mer. Dziennikarz musi mieć też czas na napisanie materiału, dlatego najlep- sza pora na konferencje to godziny od 10 do 14. Niedopuszczalne jest dzielenie redakcji na równe i równiejsze. Nic tak nie denerwuje innych dziennikarzy, jak czekanie na ministra, który spóźnia się, bo właśnie udziela wywiadu telewizji. Dobrze jest, gdy na konferencję przychodzi dużo ludzi. Nie jest dobrze, jeśli nasz szef ma za sobą gołą ścianę, przygotowujemy więc rekwizyty na użytek telewizji. Może to być mapa, plansze, ilustracje, różne akcesoria, ja- kie kojarzą się nam z tematem konferencji. Szukaj pretekstu do gestu, ruchu. Pomyśl, co zrobić, by konferencja była atrakcyjna dla telewizji. Stół z gadają- cymi głowami jest sztampą. Wytłumacz szefowi, że na konferencji prasowej ty jesteś gospodarzem. Uprzedź go, kto będzie na konferencji i jakie materiały będą do dyspozycji dziennikarzy. Przygotuj je w teczkach i rozdaj dziennikarzom po konferencji, uprzedzając na wstępie, że je otrzymają. Jeśli materiały rozdasz przed konferencją dziennikarze zamiast słuchać, będą je sobie czytać. Konferencja nie powinna trwać dłużej niż pół godziny. Na wstępie przedstaw osoby z firmy, które będą włączały się do rozmowy oraz zasady zadawania pytań. Nie broń dostępu do szefa jak niepodległości. Pozwól na to, by dziennikarz mógł zamienić z nim dwa zdania na stronie. Mądre i głupie pytania Podczas konferencji musisz umiejętnie udzielać głosu. Zawsze znajdą się jacyś maniacy i nudziarze, nawet wśród dziennikarzy. Odpowiadając krótko, nie możesz ugrzęznąć w jakiejś szczegółowej kwestii, odpowiadaj wszystkim, nie tylko samemu pytającemu. Gdy chcesz już zakończyć, a zobaczysz jeszcze podniesione ręce, możesz powiedzieć: resztę znajdziecie państwo w materiałach, albo: resztę powiemy później. Są to jednak sposoby amatorskie i mało skuteczne. Rzecznik prasowy 143 Odpowiadaj krótko i na temat. Uprzedzaj ciosy (sam sobie zadawaj pytania i na nie odpowiadaj). Powtarzaj zadawane pytania, by mieć czas na refleksję i całkowite zapanowanie nad sytuacją. Nie daj się wciągnąć Jeśli otrzymasz wyjątkowo trudne, kłopotliwe lub pożerające czas pyta- nie, zawsze możesz się wykręcić, mówiąc: - To ciekawe pytanie, już mi je kie- dyś zadawano. Niestety, to nie miejsce ani czas na wyczerpującą odpowiedź. Z chęcią odpowiem po zakończeniu spotkania. Zapraszam wszystkich zaintere- sowanych. Jeśli otrzymasz pytanie tak trudne i zbijające z tropu, że nie możesz wy- kręcić się od odpowiedzi ani zbyć byle czym, możesz zapytać: - Czy mógłby pan jeszcze raz wyjaśnić swój problem i powiedzieć, dlaczego pan o to pyta. Uściślając stanowisko, pytający zazwyczaj sam wskaże ci trop, którym bę- dziesz mógł podążyć, albo w końcu sam odpowie na własne pytanie, albo od- stąpi od jego zadawania, albo przynajmniej straci do niego przekonanie. Bywa też, że obcesowe pytanie wymaga obcesowej odpowiedzi: - To za- pewne pasjonujące, proszę pana, ale moje przekonania to moja osobista spra- wa i chciałbym, żeby tak pozostało. Gdy czegoś nie wiesz, przyznaj się i obiecaj, że się dowiesz. Ludzie nie znoszą nieomylności (u wszystkich poza sobą). Off the record - poza taśmą Są to informacje, jakich udzielamy tylko do wiadomości dziennikarza. Nie może on powołać się na nie przy publikacji. Podanie takiej informacji wyma- ga elementarnej pewności, że dziennikarz będzie lojalny wobec nas i nie wy- korzysta tej informacji w sposób przez nas nie zamierzony. Możemy też prze- kazywać informacje z embargiem - zakazem publikacji do określonego mo- mentu. Przemówienia Niestety, będziesz musiał też pisać przemówienia. Jeśli twój szef ma kło- poty z ich wygłaszaniem, musisz udzielić mu rad. Powiedz, żeby starał się używać swojej twarzy, głosu, postawy do utrzymywania słuchaczy w napię- ciu, uwadze i akceptacji. By stosował pauzy i często nawiązywał kontakt wzro- kowy ze słuchaczami. W jednym z afrykańskich parlamentów panował obyczaj, pozwalający mówcy przemawiać tak długo, jak długo potrafi on ustać na jednej nodze. Si- ła oddziaływania przemówienia wynika nie tylko ze sposobu zredagowania tekstu, lecz również ze sposobu jego wygłoszenia (tonacja, siła, barwa gło- U i t 144 Romana Brzezińska su). Ważne jest nie tylko to, co się mówi, ale też to, jak się mówi. Przemówie- nie może być wygłoszone błagalnie, wyniośle, stanowczo, z wahaniem, z obo- jętnością. Za każdym razem efekt jest inny. Ważny jest też sposób zachowa- nia, typ pomieszczenia, w którym szef ma zabrać głos. Przygotowywanie wystąpień Jeśli szef ma mówić 10 minut, na przygotowanie potrzebujesz tydzień. Je- śli ma mówić godzinę - dwa dni, jeśli ma nieograniczony czas wystąpienia, możesz napisać mu tekst od razu. Zadaj sobie pytanie - kim są jego słucha- cze. Od znajomości słuchaczy zależy nie tylko sposób wygłoszenia, ale także konstrukcja i ładunek treści. Aby przemówienie było wiarygodne, musi oma- wiać temat dokładnie, kompletnie, być wierne faktom i wczuwać się w ludz- kie sprawy. Czego wymaga dobre pisanie? Inteligencji i umiejętności kojarzenia szcze- gółów, praktyki, miłości do języka, a nade wszystko opanowania gramatyki. Najpierw musisz mieć pomysł, pozbierać materiały i przeanalizować fak- ty. Potem tworzysz wersję roboczą, redagujesz wszystko i wygładzasz. Jak wywołać kryzys? D Kłamać; Q Pozwolić głupcowi wziąć udział w konferencji; D Stracić panowanie nad sobą; Q Odmówić komentarza; D Złożyć wniosek do sądu. Jedynym sprawdzonym sposobem przezwyciężania kryzysu jest zwróce- nie uwagi opinii publicznej na inny temat. Każdy fakt, nawet najmniej korzy- stny dla naszego szefa możemy zinterpretować w sposób korzystny. Polacy są solidarni z osobami pokrzywdzonymi, dlatego gra na ludzkich uczuciach jest konieczna. Musisz zastanowić się, czy twoja sprawa kryzysowa ma związek z gorą- cym tematem, czy możesz skryć się za plecami innego głupca. Sprostowania Nie jest łatwo zamieścić sprostowanie, gdyż redakcje nie chcą się przyzna- wać do pomyłek. W naszą współpracę z dziennikarzem trzeba wkalkulować możliwość błędu. Dziennikarz myli się równie często jak saper, a wpadki zda- rzają się również najlepszym. Nie irytuj się, bo często są to błędy niezawinio- ne, spowodowane pośpiechem, koniecznością poczynienia skrótów przez se- kretarza redakcji, który musi dopasować wielkość tekstu do rozmiaru strony. Rzecznik prasowy 145 Zachowuj zimną krew. Nie dzwoń natychmiast do naczelnego i nie żądaj przyniesienia głowy dziennikarza na tacy. Jeśli sprawa jest drobna, wystarczy zwrócenie dziennikarzowi uwagi, jeśli sprawa jest poważna - możesz żądać sprostowania. Nie jest jednak tak, że każda twoja interwencja zakończy się opublikowaniem sprostowania. Nikt nie przyznaje się łatwo do błędu. Dzien- nikarz będzie się starał nam ten pomysł wyperswadować. Często szefowie gazet uważają, że publikowanie sprostowań podważa wia- rygodność gazety. Pojawiają się one pod nagłówkiem: „Wyjaśniamy" lub „Li- sty do redakcji". Wysłanie sprostowania ma sens, jeśli poprzedzone jest tele- foniczną rozmową z szefem dziennikarza, który popełnił błąd. Sprostowanie wysłane do autora pomyłki najczęściej ląduje w koszu. Gazety opóźniają druk sprostowania, a gdy już je zamieszczą, mało kto pamięta treść artykułu. Spro- stowanie powinno być konkretne, krótkie i pozbawione złośliwości. Musisz zdawać sobie sprawę, że i tak nie naprawi ono tego, co zepsuł duży artykuł. Chociaż na sprostowanie nie wolno odpowiadać w tym samym numerze, to zamieniając je na list do redakcji, często dodaje się soczysty komentarz odre- dakcyjny. Kierujemy je do redaktora naczelnego. Długość sprostowania nie może przekroczyć dwukrotnej długości fragmentu tekstu, którego dotyczy. Wyka- zujemy pomyłki i niekompetencje dziennikarza, ale nie prostujemy wszyst- kich błędów, tylko najważniejsze. Oprócz represji jest też prewencja. Mamy możliwość autoryzowania wy- wiadu i należy o tym pamiętać. Dziennikarz nie musi nas pytać, czy chcemy autoryzować tekst. To my musimy się tego domagać. Autoryzacja dotyczy tylko wywiadów. Gdy zechcemy autoryzować dwuzdaniową wypowiedź, dziennikarz może nas wyśmiać. Jak dobrze wypaść w radiu i telewizji Na ogół oceniamy człowieka przez pierwszych siedem sekund naszego z nimi spotkania. Musimy pamiętać, że wywiad prasowy możemy poprawić. Takiej możli- wości nie mamy w przypadku wywiadu radiowego na żywo czy relacji telewi- zyjnej. Pojedyncza wypowiedź dla telewizji, tak zwany singel, to nie więcej niż dwie minuty. Jeśli się pomylisz w trakcie nagrania, spokojnie poproś o po- wtórzenie. W telewizji ważne jest ubranie. Strzeż się drobnych wzorków i czarnych ubrań. Używaj słów: „cieszy mnie" lub „martwi mnie" - nadajesz w ten sposób wypowiedzi osobisty ton. Żeby dobrze wypaść na szklanym ekranie, trzeba poznać techniki autoprezentacji i chwyty retoryczne oraz zasady formułowa- nia wypowiedzi. I 146 Romana Brzezińska Pamiętaj Q Najlepiej, by twoja wypowiedź wyglądała na spontaniczną. Q Nie używaj żadnych notatek, musisz mówić z niczego (czyli z głowy). Q To, co najważniejsze, powiedz na początku. D Nie przytaczaj danych liczbowych, bo nikt ich nie spamięta. Q Jeśli uczestniczysz w dyskusji - nie przerywaj innym dyskutantom.Wy- magaj tego też od innych, mówiąc: „Przepraszam, ale jeszcze nie skoń- czyłem". ? Unikaj agresywnych zachowań. Dekalog rzecznika Nie kłam. Udzielanie informacji to twój obowiązek. Bądź precyzyjny i traktuj dziennikarzy uczciwie. Dziennikarz to też człowiek. Traktuj go jak przyjaciela, ale nie zapo- minaj, że nim nie jest. To tobie, a nie dziennikarzowi zależy na umieszczeniu informacji. Po- staraj się z nim zaprzyjaźnić. Dziennikarz nie musi znać się na tym, na czym ty się znasz. Umiej przyznać się, że czegoś nie wiesz i możliwie jak najszybciej do- wiedz się. Jeżeli obiecałeś jakąś informację dziennikarzowi, nawet je- śli jej nie masz, zadzwoń do niego i umów się na następny termin. Zachowuj się profesjonalnie: wysyłaj teksty bez błędów, nie przeina- czaj nazwisk. Żurnaliści, jak wszyscy ludzie, bywają leniwi. Ułatwiaj pracę dzienni- karzom, którzy są zawsze zajęci. Nie zżyma) się, gdy podpiszą twój tekst swoim nazwiskiem. 9. Pamiętaj, że sprostowania są najczęściej musztardą po obiedzie. 10. Nie zapominaj, że nie jesteś jedynym informatorem dziennikarza. The end Wychodzenie z tego zawodu jest bolesne, jak odrywanie plastra. Wytwa- rza się swoista pustka, milkną telefony, a człowiek przyzwyczajony jest prze- cież do wielkiej aktywności, do tego, że jest znany i ważny. Musisz umieć odejść z godnością i klasą. Gdy drogi twoje i twojego sze- fa się rozchodzą - nie zwołuj konferencji prasowej. Nie ujawniaj tego, co wiesz i co myślisz o szefie i o kierowanej przez niego instytucji. Zostaw to i zacznij od nowa. Bądź wdzięczny losowi za to, że jesteś bogatszy o niepo- wtarzalne doświadczenia. A wiedzę tam zdobytą na pewno spożytkujesz w in- nym miejscu. Zbigniew Długi Dokumentacja prasowa - świat wycinków i analiz ZBIGNIEW DŁUGI Właściciel Wielkopolskiej Agencji Informacyjnej ,,PRESS-Service" 148 Zbigniew Długi D okumentacja prasowa - bo tak można nazwać zespól działań mających na celu gromadzenie, opracowanie i później łatwe korzystanie z ogromu informacji wytwarzanych codziennie w różnych mediach - zmienia swoje oblicze wraz z rozwojem społecznym i technologicznym. Obserwuję je od trzydziestu lat kierując poznańskim Ośrodkiem Dokumentacji i Analiz Prasowych. Od nożyczek do komputera Na początku lat siedemdziesiątych standardem było prowadzenie karto- tek wycinków prasowych w układzie autorskim i tematycznym, posiadanie zbioru bieżących gazet i czasopism oraz podręcznej biblioteki. Dużym osiąg- nięciem w tamtych czasach było wprowadzenie (do opracowywania informa- cji i jej wyszukiwania) kart perforowanych, które w sposób mechaniczny, „wy- trząsały" fiszki z zakodowaną treścią. Próby wykorzystania komputera (Odry) w ośrodku wrocławskim do opracowania tematu polskiej miedzi przypomi- nało „stosowanie lokomotywy do ubijania kogla-mogla". Choć z perspektywy czasu tamte metody wydają się prymitywne, to wówczas nie było lepszych i dobrze prowadzona dokumentacja była bardzo pożytecznym narzędziem dla kierownictw redakcji i dziennikarzy. Ulegała zmianie również ranga pra- cy w dokumentacji prasowej. Razem ze wzrostem świadomości na temat war- tości informacji i sposobu jej wykonywania zawód archiwisty prasowego prze- kształcił się w specjalizację zawodu dziennikarskiego - redaktora dokumen- talistę. Transformacja społeczno-gospodarcza zapoczątkowana w 1989 roku spowodowała w ostatnim dziesięcioleciu ogromne zmiany we wszystkich dziedzinach naszego życia. Nie ominęła rynku mediów, a w ramach niego również problemów związanych z ogólnie pojętą dokumentacją prasową. Wraz z przejściem na gospodarkę wolnorynkową dokumentacja prasowa zna- lazła nowego odbiorcę na swoje usługi. Tym „nowym" są służby marketingo- we i public relations w większości dużych firm. Gwałtowny rozwój mediów i wzrastające potrzeby rynku (dziennikarzy i odbiorców), przy ogromnym postępie technologii informatycznych, wytworzyły nową jakość dzisiejszej dokumentacji prasowej. Redakcyjne archiwum Tempo życia, różnorodność zjawisk, wzrost wymagań i oczekiwań czytel- ników - to warunki powodujące, że wiedza dziennikarza oparta wyłącznie na prywatnym (małym, amatorskim) archiwum dziś już nie wystarcza. Pismo, aby zdobyć wiarygodność i zaufanie czytelników, musi każde wydarzenie przedstawić na szerokim tte w czasie i przestrzeni. W dobie zwiększającej się konkurencyjności tylko te tytuły prasowe mają szansę utrzymać się na ryn- Dokumentacja prasowa 149 ku, które będą dostarczać czytelnikom pełnych, wszechstronnych i komplet- nych informacji. Aby sprostać temu zadaniu, kierownictwa redakcji i dziennikarze powin- ni korzystać z systematycznie gromadzonych i opracowywanych profesjonal- nie informacji. Zakres prac prowadzonych w tej dziedzinie jest zróżnicowa- ny. Obecnie wiele z nich nie prowadzi w ogóle takiej działalności, w części zaś są niewielkie archiwa. Działy dokumentacji prasowej z prawdziwego zda- rzenia posiadają tylko większe wydawnictwa, a część korzysta z formy zlece- nia usług dokumentacyjnych zewnętrznej, wyspecjalizowanej firmie. Zależy to w głównej mierze od środków, jakie redakcja posiada, jej tradycji i strate- gii osób zarządzających. Dokumentacja prasowa, aby spełniać swoje zadanie, musi posiadać odpo- wiednie zaplecze informacyjne, którego stworzenie wymaga zarówno dużych nakładów, jak i czasu potrzebnego na zgromadzenie zbiorów. Nie wszystko jednak, mimo posiadanych środków, da się kupić. Zasoby dokumentacyjne „rosną" wraz z wydawnictwem, tworząc historię różnych zagadnień, tematów i wydarzeń, dlatego tworzenie ich planowo i systematyczne stwarza dzienni- karzom lepsze warunki pracy, pozwala solidniej wykonywać swoje obowiązki. Na przykładzie Ośrodka Dokumentacji i Analiz Prasowych Wielkopol- skiej Agencji Informacyjnej „PRESS-Service", który powstał w 1969 roku i po- siada odpowiednio zgromadzone zbiory oraz wypracowane metody pracy, przedstawię zakres działań w nim prowadzonych. Ze względów praktycznych można je podzielić na pięć działów: Biblioteka - zawiera wydawnictwa z różnych dziedzin życia orientu- jące w nich dziennikarza, składające się z: encyklopedii, słowników specjalistycznych, roczników statystycznych, publikacji gospodar- czych, społeczno-kulturalnych, biograficznych, geograficznych, języ- kowych, prac historycznych, monografii miast i regionów. Dochodzą do tego jeszcze różne słowniki i rozmówki obcojęzyczne, przewodni- ki turystyczno-krajoznawcze i mapy potrzebne dziennikarzom często podróżującym po Polsce i za granicą. By zdobyć interesującą ich wie- dzę, zanim wyruszą z redakcji, mogą u nas poznać realia społeczno- kulturalne regionu, gospodarkę, etc. Dział gazet i czasopism - składa się z wydań bieżących i archiwal- nych (niektóre z nich mają ponad 150 lat), wśród których znajdują się gazety ogólnopolskie, regionalne oraz najbardziej poczytne czasopi- sma polityczne, społeczno-kulturalne i specjalistyczne (w sumie oko- ło 300 tytułów). Ogrom informacji, jaki jest zawarty w archiwalnych rocznikach, to raj dla dziennikarzy-historyków - i nie tylko. W zależ- ności od inwencji autora, stare roczniki gazet potrafią uatrakcyjnić nie- 150 Zbigniew Długi jeden temat. Natomiast bieżące zszywki pozwalają m.in. na realizację indywidualnych zainteresowań dziennikarzy czy możliwość wykony- wania analiz porównawczych interesujących nas redakcji pod kątem zawartości tematycznej i atrakcyjności reklamowej (porównanie licz- by kolumn reklamowych). Dział wycinków prasowych - brzmi staroświecko, ale opracowywa- ny przez doświadczonych dokumentalistów za pomocą nowoczesne- go sprzętu komputerowego sprawia, że jest to bardzo sprawne narzę- dzie pozwalające odpowiedzieć niemal na każde pytanie. Obecnie znaj- dujący się w WAI zbiór składa się z 2 min zarchiwizowanych wycin- ków prasowych. W tej ogromnej bazie katalog osób liczy ponad 60 tys., instytucji ok. 30 tys. i kilkanaście tysięcy informacji o miejscowo- ściach. Całość opracowywana jest w kontekście 1500 haseł tematycz- nych. Systematyczne uzupełniany i opracowywany zbiór wycinków, z kilkuset tytułów, sprawia, że jest to najbardziej aktualne wtórne źródło informacji. Program komputerowy (stworzony specjalnie dla Ośrodka i ciągle rozwijany) obsługujący tak dużą bazę publikacji pra- sowych umożliwia w ciągu kilku sekund odszukanie wg różnych kry- teriów (data, tytuł, gazeta, tematy, osoby, instytucje, miejscowości) każdej potrzebnej informacji. Z wyselekcjonowanymi w ten sposób materiałami zainteresowani mogą się zapoznać, wyświetlając je na mo- nitorze komputera lub w formie tradycyjnej - na papierze. Dział fotografii prasowej - liczy kilkadziesiąt tysięcy zdjęć. Fotogra- fia prasowa ze względu na swoją wizualną formę informowania w du- żym stopniu wyręcza tekst lub go uzupełnia. Panuje stwierdzenie, że zastępuje tysiące słów. Współczesne dziennikarstwo przywiązuje do tej formy przekazu dużą wagę, gdyż rozbija ona monotonię tekstu druko- wanego. W WAI zbiory fotografii są traktowane na równi ze zbiorami wycinków prasowych. Pełnią często rolę pogotowia prasowego, szcze- gólnie gdy nie ma w danej chwili fotoreportera. Można nimi zilustro- wać bieżące informacje oraz artykuły o tematyce historycznej. Duże powodzenie mają „główki" - zdjęcia polityków, naukowców, twórców i odtwórców kultury, sportowców itp., w sytuacjach, kiedy media o nich piszą (z różnych względów). Korzystając ze zbioru fotografii, redakcja musi jednak wziąć pod uwagę problem praw autorskich. Internet - to najnowsze narzędzie dziennikarza o nieograniczonych zasobach. Przez jednych nazywane encyklopedią, przez innych świa- towym śmietnikiem. Są w nim elektroniczne wydania pism, serwisy informacyjne stacji radiowych i telewizyjnych, strony www firm i in- stytucji oraz wiele innych baz tematycznych. Uzyskane z tego źródła Dokumentacja prasowa 151 informacje są często zamieszczane przez zainteresowane podmioty i dlatego podchodzić do nich należy krytycznie. W przypadku tego medium rola dokumentalisty prasowego polega na zastąpieniu dzien- nikarza w, często żmudnych, poszukiwaniach, oszczędzając jego czas. Poza tym doświadczony dokumentalista jest do tej funkcji przygoto- wany, zrobi to lepiej i szybciej. Informacja internetowa jest uzupełnie- niem innych źródeł, z których korzysta dziennikarz. W zawodzie żurnalisty ciągle aktualne jest powiedzenie „kto pyta, nie błą- dzi, ale kto głupio pyta, ten otrzymuje głupie odpowiedzi". Dlatego dobrze przygotowany do pracy dziennikarz (posiadający odpowiednią wiedzę o opi- sywanym temacie) będzie lepiej reprezentował siebie i swoją redakcję. Dziennikarz, który do nas zwraca się o pomoc, ma z czego wybierać, po- nieważ zostawiamy mu do dyspozycji dużą bazę. Otrzyma informacje właściwie na każdy interesujący go temat. Kiedy musi odwiedzić nieznaną mu instytucję, miejscowość lub osobę, dostarczymy mu sporo danych, które ułatwią mu rozmowę, pozwolą być partnerem w dyskusji, pomogą w uzyska- niu innych, aktualnych informacji. Często gdy zgłasza zapotrzebowanie na konkretny, nurtujący go temat, nakłaniam do osobistych odwiedzin doku- mentacji. W ten sposób ma możliwość z ogromu wiadomości wybierać to, co go najbardziej zainteresuje, przedstawić w ciekawszej formie i na szerszym tle bądź ująć temat tak, jak dotąd nikt tego nie zrobił, a przy okazji zainspiro- wać się kolejną sprawą. Gdy czas nagli, a dziennikarz jest poza siedzibą do- kumentacji, informacja przekazywana jest faksem, pocztą elektroniczną lub telefonicznie. Analizy i opracowania - narzędzia strategii W oparciu o zbiory wycinków i zasoby gazet w dokumentacji prasowej dokonuje się różnego typu analiz i opracowań. Dają one odpowiedź prowa- dzącym pisma na pytania dotyczące, np. rozmieszczenia informacji o poszcze- gólnych miejscowościach lub o strukturze tematycznej materiałów zamie- szczanych przez pismo. Takie informacje są bardzo istotne, szczególnie dla gazet regionalnych, ponieważ uświadamiają prawidłową - lub nie - geogra- fię rozmieszczenia liczby artykułów o terenie, na którym funkcjonują - czy- telnik chętniej wybiera bowiem to pismo, w którym może znaleźć materiały o wydarzeniach z otoczenia, znanych mu ludziach, swojej okolicy. Poza tym wykonywanie różnego typu analiz porównawczych ukazujących zawartość konkurujących ze sobąjaism daje możliwość odpowiedzi na wiele szczegółowych pytań. Trudno zaprzeczyć, że zestawienia mówiące o liczbie kolumn reklamowych zamieszczanych przez interesujące nas redakcje, pro- 152 Zbigniew Długi porcji reklam w stosunku do ogólnej objętości pisma, danych o zawartości tematycznej nie są strategicznymi informacjami potrzebnymi do podejmowa- nia trafnych decyzji. Systematyczne obserwowanie tych danych daje możli- wość uchwycenia zmian i tendencji, jakie występują na ryku. Monitoring mediów dla firm i instytucji Rozwój rynku mediów, jaki obserwujemy w ostatnich latach, zaowocował powstaniem dużej liczby tytułów prasowych (wzrostem ich objętości), no- wych stacji radiowych i telewizyjnych oraz Internetu. Jest to związane z roz- wojem gospodarki rynkowej w naszym kraju. Zwiększyła się świadomość po- trzeby informacji, szczególnie w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z jej ogromną ilością, która nie uporządkowana, jest niewiele warta. Monitoring mediów polegający na śledzeniu mediów pod kątem interesujących nas in- formacji, ich klasyfikowanie i udostępnianie jest jedynym skutecznym narzę- dziem w zapanowaniu nad tym ogromem danych. Początkowo wolno, a już od połowy lat 90. masowo, zaczęły powstawać służby marketingu w firmach i instytucjach. Większą świadomość potrzeby uporządkowanej informacji produkowanej przez media można było począt- kowo zauważyć w firmach z kapitałem zagranicznym, które były przyzwycza- jone i potrafiły docenić to narzędzie. Stopniowo z tych doświadczeń zaczęły korzystać również większe polskie firmy. Szefowie zaczęli tworzyć zespoły public relations, powoływać rzeczników prasowych, którzy w ramach szero- ko pojętego marketingu uczestniczą w działaniach wspierających proces za- rządzania i planowania strategicznego. Potrzeba taka wynika z dużego zróż- nicowania informacji, które trzeba zdobyć, i ogromu zdań, które należy wy- konać, aby osiągnąć wyznaczony cel. Trzeba również pamiętać, że przedsię- biorstwo nie jest organizmem zamkniętym, skierowanym wyłącznie do we- wnątrz. Przeciwnie, wszystkie jego działania zmierzają w kierunku otoczenia organizacji - tj. na rynek. Obecnie można śmiało powiedzieć, że z monitorin- gu mediów korzystają w zasadzie wszystkie firmy liczące się ze swoim me- dialnym wizerunkiem. Dla ośrodków dokumentacji prasowej to potężna gru- pa odbiorców, o nieco innych wymaganiach. Do zadań public relations należy wytworzenie pożądanych relacji pomię- dzy firmą a jej otoczeniem, głównie zewnętrznym. Aby to wykonać, potrzeb- ny jest kontakt z mediami i ich właściwy dobór oraz nawiązanie pozytywne- go kontaktu z dziennikarzami. W tym celu pracownik public relations (np. rzecznik prasowy) przygotowuje materiały o swojej firmie, branży, organizu- je konferencje prasowe, które w mniejszym lub większym stopniu nabierają oddźwięku społecznego w mediach, poprzez publikacje na łamach prasy i pro- gramy radiowo-telewizyjne. Podobne działania podejmowane są w konkuren- Dokumentacja prasowa 153 cyjnych firmach, ponieważ każdy podmiot chciałby w rywalizacji na rynku wypaść korzystniej. Miernikiem skuteczności naszych działań PR jest wspo- mniany monitoring mediów i jego analiza, którą najlepiej wykona firma wy- specjalizowana w tym zakresie. Podobny proces dotyczy rynku reklamy, z którą obcujemy na co dzień i która stała się już naturalnym elementem naszego otoczenia. Stało się rze- czą niemożliwą wprowadzenie nowego produktu na rynek bez właściwej pro- mocji. W jednym z swoich artykułów dr Zbigniew Bajka z OBP UJ przytoczył słowa, które swego czasu wypowiedział Lamartine: „Nawet Pan Bóg potrze- buje bicia dzwonów". To efektowne stwierdzenie dowodzi, że reklama speł- nia na rynku podobną rolę, jaką w naszym życiu odgrywa powietrze i woda. Współczesna dokumentacja prasowa jest przygotowana do pełnienia roli przewodnika po różnych mediach, opracowując je w taki sposób, który po- zwoli szybko i kompletnie odpowiedzieć na postawione nam zadania. Podsta- wowe usługi w tym zakresie to monitoring zawartości mediów: prasy, radia, telewizji i Internetu. Monitoring mediów Monitoring prasy jest stosowany najczęściej. Ogromna liczba artykułów i reklam, jakie pojawiają się każdego dnia sprawia, że pojedynczy odbiorca prasy nie jest w stanie dotrzeć do wszystkich interesujących go tematów i ma- teriałów. Rozwiązaniem problemu jest kompleksowy monitoring reklam i pu- blikacji wykonany przez przygotowaną do tej pracy dokumentację prasową. Polega on na opracowaniu wybranych materiałów pod kątem konkretnych tematów, produktów, firm, branż, osób, miejscowości itd. Efektem tak kom- pleksowo opracowywanego monitoringu prasy jest: ? bieżąca informacja prasowa o firmie (i jej rynkowym otoczeniu - w tym konkurencji); Q możliwość szybkiego reagowania na krytyczne informacje w prasie; Q informacja o działalności reklamowej konkurencyjnych firm - gdzie i ile zamieściły ogłoszeń, kiedy się ukazywały, jaka była ich po- wierzchnia; Q wykaz redakcji i dziennikarzy, którzy najczęściej piszą o interesującej nas branży; w których tytułach kto się ogłasza i o kim poszczególne pi- sma zamieszczają najwięcej artykułów; Q uporządkowany zestaw artykułów i reklam prasowych na temat wła- snej firmy i konkurencji; Q pomiar i określenie PIM-u (Prasowego Indeksu Mocy), współczynni- ka określającego skuteczność działań marketingowych i public rela- tions; v 154 Zbigniew Długi D możliwości dokonywania dowolnych analiz (w czasie i w układzie tery- torialnym) na bazie zebranego materiału prasowego. Raporty branżowe monitoringu prasy Codzienna lektura gazet i wyszukiwanie materiałów prasowych (pu- blikacji, reklam) z kilkuset tytułów prasy regionalnej i ogólnopolskiej pozwa- la na tworzenie okresowych raportów podsumowujących zebrane informa- cje. Raporty zawierają dane o liczbie publikacji (z podziałem na artykuły, wzmianki i informacje z giełdy) i reklam (wraz z ich powierzchnią) dotyczą- cych poszczególnych firm z danej branży. W zależności od stopnia szczegóło- wości raportu możliwe jest tabelaryczne ukazanie tych danych z rozbiciem na poszczególne firmy, produkty, tytuły prasowe wraz ze wskaźnikiem war- tości (jakości) tych informacji - PIM. Raporty, zwaszcza roczne, ukazują ca- łokształt działań własnych i konkurencji w prasie, odpowiadając na wiele py- tań dotyczących strategii marketingowej firm. Prasowy Indeks Mocy (PIM) to współczynnik ilustrujący siłę dotarcia informacji prasowych do czytelnika. Przy jego obliczaniu uwzględniamy zasięg czytelniczy poszczególnych tytułów (wskaźnik liczby czytających), powierzchnię, rodzaj pisma oraz wagę poszczególnych gatunków informacji (reklama, artykuł, wzmianka, informacja z giełdy). Wskaźnik PIM w synte- tyczny sposób ukazuje działania konkurujących firm w danej branży, pozwa- la porównywać te dane w dłuższych okresach, przy głębszych analizach moż- na szacować budżety kampanii reklamowych. Zebrane dane o liczbie publi- kacji, powierzchni reklam, wartościach wskaźnika PIM można przedsta- wiać w sposób sumaryczny dla całej Polski, a także w rozbiciu na poszcze- gólne regiony kraju. Daje to informację o natężeniu działań marketingowych i PR-owskich poszczególnych firm w układzie administracyjnym kraju. Monitoring pozostałych mediów (radia, telewizji i Internetu), uwzglę- dniając specyfikę każdego z nich, wykonywany jest podobnie jak w prasie. Każde medium wytwarza dziennie ogromne ilości informacji. Opanowanie tej lawiny wiedzy wymaga, jak można było się w skrócie przekonać, profesjo- nalnych działań. ~ t Małgorzata Rybczyńska Radio czyli z sitkiem w eterze MAŁGORZATA RYBCZYŃSKA Kierownik działu informacyjnego RADIA MERKURY, prowadzi Pracownię Radiową w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza^w Poznaniu 156 Małgorzata Rybczyńska D ziś nikt, a przynajmniej rzadko kto słucha radia z uwagą, poświęcając się wyłącznie tej czynności. Ten szybki środek przekazu towarzyszy nam przy wykonywaniu innych zajęć. Kiedy rano wstajemy - włączamy radio; wsia- damy do samochodu - włączamy radio. Czytamy, pracujemy, a nawet drze- miemy przy brzęczącym radioodbiorniku. Dlatego w radiu ważne jest nie tyl- ko to, co się ma do powiedzenia, ale i jak chcemy to powiedzieć. Według badań psycho-socjologicznych, współczesny słuchacz coraz krócej potrafi skupić uwagę na jednym temacie i najdalej po minucie słucha- nia zaczyna myśleć o czymś innym. I to właśnie warunkuje i odróżnia styl pracy radiowca od, np. dziennikarza prasowego. Mamy szansę powiedzieć coś słuchaczowi tylko ten jeden jedyny raz; je- śli nas nie zrozumie, nie przyciągniemy jego uwagi, stracimy tylko czas. Menu musi być urozmaicone Co zrobić jednak, jeżeli to, co chcemy powiedzieć, za żadne skarby nie mieści się w jednej minucie? Musimy szukać takich elementów, które ubar- wią, zilustrują czy ponownie przyciągną uwagę naszego słuchacza. Oczywi- ście innymi prawami rządzić się będzie reportaż, który ma swój scenariusz i dramaturgię, który mimo wszystko wymaga skupienia i uwagi przy jego słuchaniu, a innymi - audycja informacyjna, publicystyczna czy po prostu dziennik. Możliwości jest wiele. W radiu mamy bowiem dźwięk. Słuchacz oprócz tego, że powiemy mu o katastrofie, może usłyszeć krzyk, płacz lub wołanie o pomoc ofiar tej katastrofy. Jeśli relacjonujemy wesele - łatwiej wyrazić za pomocą dźwięku radość, gwar czy inne głosy biesiadników. Jeśli mówimy, że podczas spotkania, na którym byliśmy, pan Iksiński pokłócił się z panem Igrekowskim, dołączamy odpowiedni fragment, który nagraliśmy podczas tego spotkania na taśmie magnetofonowej. Wychodzimy z założenia, że słuchacz budzi się, kiedy słyszy nowy dźwięk (głos, inne tło, czy to co w radiu nazywamy dżinglami - krótkie przerywniki dźwiękowe, często charakterystyczne dla poszczególnych stacji). Nuda to najgorszy wróg radia. Nawet najlepszy temat możemy spalić, jeśli nie uda się nam sprzedać go atrakcyjnie. I odwrotnie - nawet seminarium na temat upra- wy szparagów może być małą perełką dźwiękową. W pogoni za hitem Hit to ważna, nowa informacja, której nie ma jeszcze nikt poza nami. To marzenie każdego dziennikarza radiowego - dowiedzieć się o czymś pierw- szy, wyprzedzić innych tak, aby w serwisie znalazło się, zdanie np. „Premier powiedział Radiu Merkury..." Radio 157 Gonimy więc za hitami, ścigamy się z czasem. Radio jest bowiem najszyb- szym środkiem przekazu. Zwłaszcza teraz, kiedy większość programu emi- towana jest na żywo, a nie z taśm, jak to bywało jeszcze niedawno. Dziś w każdej chwili, w każdej sytuacji, można wejść na antenę z ważną informa- cją. Podobnie jest z ich zbieraniem. Prawie każdy dziennikarz radiowy ma swój magnetofon. Jesteśmy sobie sterem i żeglarzem. Współczesne środki łączności pozwalają relacjonować wydarzenia bezpośrednio. Wystarczy te- lefon i w miejscu wydarzenia możemy być oczyma naszych słuchaczy. Tak było w 1997 roku podczas spotkania młodzieży na polach lednickich. Nasza reporterka Wanda Wasilewska była na antenie, kiedy nadleciały helikopte- ry z tym najważniejszym - papieskim. Cała Wielkopolska słyszała, jak mło- dzież wiwatuje na cześć Ojca świętego, jaka panuje tam atmosfera. Byliśmy pierwsi... i o to chodzi! Dziś mamy do dyspozycji także wyposażony w nowoczesne środki łączności bezprzewodowej terenowy samochód Nis- san. Pozwala nam być wszędzie tam, gdzie coś się dzieje. Dzięki temu, kie- dy w listopadzie 2000 roku wóz reporterski stanął na rynku w Grodzisku, cała Wielkopolska usłyszała o tym, że upadek tamtejszych Zakładów Mię- snych oraz kłopoty innego ważnego zakładu w tym mieście mają ogromne znaczenie dla mieszkańców miasta. Byliśmy wśród nich i rozmawialiśmy z nimi. Temat leży na ulicy To zdanie usłyszałam od zawodowego reportera na obozie adaptacyjnym przed rozpoczęciem studiów dziennikarskich. Wtedy wydawało mi się niezro- zumiałe - jak to leży na ulicy...? Dopiero później zrozumiałam, że dobry repor- ter ma zawsze uszy i oczy szeroko otwarte. Kiedy widzimy kolejkę, jakieś zbie- gowisko, plakat przyciągający wzrok, zawsze możemy to wykorzystać jako te- mat. Reporter chodząc po mieście, spotykając się z różnymi ludźmi, dowiaduje się, co ich interesuje, czego nie rozumieją, co przeżywają, jakie mają kłopoty, czego chcieliby się dowiedzieć - to wszystko może być tematem krótszego lub dłuższego materiału radiowego. Oczywiście, nie tylko w ten sposób zbiera się materiały. Jest to o wiele bardziej złożony proces. Są jeszcze napływające do radia zaproszenia, zawia- domienia, apele czy prośby o zajęcie się sprawą. Coraz częściej słuchacze kontaktują się z nami również za pomocą Internetu. Każda redakcja także wy- przedza niektóre wydarzenia, przygotowuje się do ich obsługi. Jeśli zamie- rzamy transmitować na naszej antenie mecz, musimy zamówić samochód, łą- cza i wykonać wiele innych czynności technicznych związanych z przesła- niem dźwięku. Jeśli planujemy tzw* akcję antenową (czyli przez cały dzień zaj- mujemy się określonym tematem), wcześniej musimy umówić lub nagrać 158 Małgorzata Rybczyńska rozmówców, przygotować materiały dźwiękowe ilustrujące dany temat - to wszystko wymaga planowania. Wybór tematu - to połowa sukcesu. Wiadomo, że słuchacz słucha tylko tych programów, w których mowa o interesujących go problemach. Radiofonia publiczna - do której należy także Radio Merkury w Poznaniu - ma w Polsce nieco trudniejsze zadanie niż rozgłośnie komercyjne. Ustawa o radiofonii publicznej (Ustawa z 29 grudnia 1992 roku o radiofonii i telewizji; rozdział 4, art. 21-32), nakłada na nas obowiązek zajmowania się określonymi temata- mi. Nie możemy więc tylko spełniać życzeń naszych słuchaczy. Musimy także zainteresować ich tym, po co sami być może nie sięgnęliby. Tym trudniej- sze przed nami zadanie, że często nieatrakcyjny temat trzeba sprzedać atrakcyjnie. Czas na serwis Radia słucha się najczęściej dla muzyki i wiadomości (patrz np. opraco- wanie Badania popularności Radia Merkury i ocena jego audycji w 11 mia- stach województwa poznańskiego). Sposób przygotowywania i prezentowania wiadomości zależy od stacji. Krakowski RMF nadaje serwisy 15 minut przed pełną godziną. Niektóre stacje nadają serwisy lokalne osobno. W Merkurym serwisy prezentowane są o pełnej godzinie i składają się z informacji z kraju, świata i regionu. O ich kolejności decyduje ważność informacji, często więc zaczynamy od informacji lokalnej, która z naszego punktu widzenia bardziej obchodzi słuchacza w Wielkopolsce. Serwis przygotowywany jest w tzw. newsroomie. Jeśli ktoś chce wyobra- zić sobie, jak wygląda praca w tym pokoju, niech w jednym pomieszczeniu ustawi telefon, fax, komputery z napływającymi informacjami z agencji, tele- wizor, radio i stanowisko do nagrywania korespondencji. Niech to wszystko włączy w tym samym momencie i pomyśli, że za chwilę wchodzi na antenę, tymczasem informacja z ostatniej chwili burzy wcześniej przygotowany ser- wis. To oczywiście żart. W nasze radiowe życie coraz bardziej wdziera się technika, która pozwala zautomatyzować wiele czynności, co niewątpliwie pomaga nam w pracy. W naszej rozgłośni nie używamy już taśm jako nośni- ków dźwięku, zastąpił je cyfrowy zapis. W miejsce stołów montażowych sta- nęły komputery. Ale nie we wszystkich rozgłośniach publicznych w kraju (a jest ich siedemnaście) technika poszła tak daleko. Niektóre pomieszcze- nia, gdzie powstają serwisy, wyglądają tak, jak opisałam na początku. W Radiu Merkury praca w newsroomie odbywa się w systemie zmiano- wym. Zależnie od pory dnia, pracują tam dwie, trzy lub cztery osoby. W przygotowywaniu serwisu bardzo ważną rolę odgrywa kalendarium. Jest to lista oczekiwanych wydarzeń nadchodzącego dnia, a także tych, który- Radio 159 mi w tym dniu należy się zająć z różnych innych przyczyn. Np. gołoledź na drodze czy nieznośny upał na dworze. Do kalendarza, który znajduje się w newsroomie dostęp mają także wszyscy reporterzy. Oni również wpisu- ją tam te wydarzenia, o których dowiadują się indywidualnie. Zadania wy- nikające z kalendarium zlecane są w Radiu Merkury na porannych spotka- niach. Wtedy ustalamy, kto i w jakiej formie (informacja, krótki dźwięk, fe- lieton czy reportaż) przygotuje na antenę materiał z danego wydarzenia. Spotykamy się także po południu, aby zobaczyć, co przyniósł dzień i wstęp- nie zaplanować następny. Czy każdy może pracować w dziale informacji? Wydawać by się mogło, że tak. Praktyka dowodzi jednak, że do tej pracy trzeba mieć pewne predyspozy- cje. Wynika to z faktu, że dobry reporter po pewnym czasie zaczyna się spe- cjalizować w określonej dziedzinie, pozostałymi interesuje się w znacznie mniejszym stopniu. Dziennikowiec, a więc ten, kto pracuje przy powstawaniu serwisów, musi natomiast cały czas interesować się otaczającą go rzeczywi- stością i to nie tylko podczas dyżurów. Musi znać wiele nazwisk, nazw insty- tucji, wiedzieć, gdzie szybko cokolwiek sprawdzić (ułatwia to oczywiście biblioteczka, która powinna znajdować się w każdym newsroomie). Dzienni- kowiec musi mieć także coś w rodzaju intuicji, umieć z natłoku nadawanych przez agencje wiadomości wyłowić te, które są ważne albo już za chwilę sta- ną się ważne. Szybkość kojarzenia, sprawność manualna i przyzwyczajenie do pracy z zegarkiem w ręku - to także cechy konieczne w tej pracy. Tu każdy musi sprawdzać każdego; w zawrotnym tempie przygotowywania informacji łatwo o błąd literowy, o chwilowy zanik pamięci dotyczący np. imienia. To wszystko trzeba wyłapać jeszcze przed podaniem informacji na antenę. Nadając serwis (dotyczy to w ogóle informacji w mediach), musimy zda- wać sobie także sprawę z siły, jaką dysponujemy. Kiedy w listopadzie 1994 ro- ku jedna z komercyjnych rozgłośni w Poznaniu poinformowała o kłopotach warszawskiego oddziału Agrobanku, prawie natychmiast spowodowało to pa- nikę wśród klientów poznańskiego oddziału tego banku. Pamiętajmy o ogromnej odpowiedzialności za słowo! Aby zmniejszyć tremę, siedząc przy mikrofonie, radiowcy wyobrażają so- bie (podobnie jest z dziennikarzami telewizyjnymi), że mówią do dwóch, trzech osób. W rzeczywistości mówią do tysięcy, milionów... O tym powinien pamiętać każdy, kto zamierza cokolwiek zaprezentować na antenie. Aby język giętki... Wszystko, o czym mówimy w radiu, musi być nie tylko atrakcyjnie poda- ne, ale - może przede wszystkim - powiedziane po polsku. Językiem potocz- nym, zgodnym jednak z podstawowymi zasadami gramatyki. Od 1984 roku 160 Małgorzata Rybczyńska w dziale szkolenia, najpierw Radiokomitetu, a następnie w Polskim Radiu SA, istnieje specjalna komisja, która przeprowadza egzaminy na Karty Mikrofo- nowe (przed 1984 także przeprowadzano takie egzaminy, ale nie było specjal- nie do tego celu powołanej komisji). Istnieją trzy rodzaje kart mikrofonowych: okresowe U, S; stałe oraz spe- cjalne, tzw. prezenterskie - uprawniające między innymi do czytania serwi- sów informacyjnych. Nikt, kto nie posiada odpowiedniej karty mikrofono- wej, nie ma prawa występować na żywo w radiu. Niestety, nie wszędzie jest to rygorystycznie przestrzegane, nie ma też jednoznacznych przepisów dotyczących rozgłośni komercyjnych. „Wybijający się na poligonie żołnierze otrzymali odznaczenia". - Proszę przeczytać jeszcze raz to zdanie. Teoretycznie nic mu nie brakuje - jest jed- nak śmieszne. Pochodzi z korespondencji nadanej w dniu Wojska Polskiego. Reporterowi chodziło zapewne o to, aby krótko powiedzieć o żołnierzach, którzy wyróżnili się podczas ćwiczeń na poligonie i otrzymali za to odznacze- nia. Wyszło jednak niezręcznie. Podobnie brzmi zdanie: „Na zewnątrz spa- ceruje kilkudziesięciu policjantów, w tym jeden pies..." Albo: „W kinie Wilda dziś głośne Milczenie owiec". W ten sposób przeszliśmy do języka informacji. Warto tu dodać - radiowej, jak się za chwilę okaże, jest to język, który nieco różni się od np. prasowego. Na temat języka informacji radiowej istnieje już kilka publikacji. Michel Viatteau w swoim Vademecum dziennikarza informacji radiowej do najczęst- szych błędów popełnianych przy konstruowaniu informacji zalicza: D Używanie zdań biernych zamiast czynnych, dużo bardziej dynamicz- nych; nie piszemy. „Projekt prawa o zakazie śpiewania na ulicy został odrzucony przez izbę niższą parlamentu", ale: „Izba niższa parlamen- tu odrzuciła projekt prawa o zakazie śpiewania na ulicy..." D Rozpoczęcie zdania od różnego rodzaju dopełnień i przydawek, a nie od podmiotu i orzeczenia. Dalej - brak imienia, wieku, zawodu, miej- sca zamieszkania osoby, której dotyczy albo z którą związana jest infor- macja. Różnego rodzaju „pokrewieństwa" między opisywanym człowie- kiem a słuchaczem czynią informację bardziej interesującą. Pamiętać należy także o tym, że funkcja powinna poprzedzać imię i nazwisko. Ja- nów Kowalskich jest wielu, ale tylko jeden jest np. kierownikiem stacji PKP, a w informacji mówimy o zmianach w kursowaniu pociągów. D Używanie określeń typu „12 czerwca" czy „w poniedziałek"; są one nie- wskazane w myśl zasady, że radio jest natychmiastowym środkiem przekazu (tu właśnie sprawa wygląda inaczej niż w informacjach pra- sowych, które muszą zawierać dokładną datę). Radio 161 Q Używanie słowa „dzisiaj" ponad absolutną konieczność. Należy także unikać słowa „wczoraj", przynajmniej na początku informacji. Umniej- sza to jej wartość w radiu, słuchacz uznaje ją za mniej aktualną. Musi- my pamiętać, że używając dat w informacji radiowej, zmuszamy słucha- cza do zastanowienia się, jaki dziś mamy dzień, miesiąc czy rok; to sa- mo dotyczy godziny. Szybciej dotrze do niego informacja, w której dla określenia czasu - użyjemy słów „jutro", „za dwa dni", „za chwilę", „po południu", „w przyszłym tygodniu". Q Posługiwanie się słowem „ofiary" (wypadku, strzelaniny, wojny) - po- nieważ nie wiadomo, czy są to zabici czy ranni; słowo „ofiary" jest prak- tycznie zabronione. O Nadużywanie terminów nieścisłych, np. „kilka" (kilka osób poniosło śmierć) czy „wielu" (wielu posłów wypowiedziało się za...). O czym jeszcze powinniśmy pamiętać przy pisaniu informacji: Q O ciągłości. Jeżeli poinformowaliśmy o popełnieniu przestępstwa, mu- simy także pamiętać o zawiadomieniu słuchaczy, jak przebiega śledz- two, czy złapano przestępcę, czy sprawa trafiła do sądu i jaką otrzymał karę. Q O formułowaniu tekstu, aby nie pozostawić słuchacza z podstawowy- mi pytaniami. Oto przykłady sformułowań, które je wywołują (Poradnik dla dziennikarzy z Europy Środkowej i Wschodniej): „Oczekuje się..." - Kto oczekuje? - „Wydaje się być..." - Komu się wydaje? - „Uważa się..." - Kto tak uważa? - „Wiadomo, że..." - Komu wiadomo? - „O których się mówi, że..." - Kto tak mówi? Q O formułowaniu prostych zdań, zbliżonych do języka mówionego. Oto przykład: „Krewki eks-rzecznik, po spożyciu w zamkowej restauracji niemałej ilości alkoholu, wywołał awanturę. Najpierw zaczął się szar- pać z portierem, domagając się wezwania taksówki. Zanim przyjechała, rozerwał mu mundur. Kelnerowi, domagającemu się zapłaty rachunku w wysokości czterech milionów złotych, ciosem w twarz naruszył dwa zęby. Interweniować musiała miejscowa policja, którą wsparły posiłki z miasta. Zmusiło ich do tego agresywne zachowanie gościa. Pod ich adresem padały wyzwiska i groźby. Skończyło się na tym, że rzecznik musiał zadowolić się spędzeniem nocy w policyjnej celi". Ta sama in- formacja mogłaby brzmieć tak: „Pod wpływem alkoholu eks-rzecznik wywołał awanturę w zamkowej restauracji. Rozerwał mundur portiero- wi, nie chciał zapłacić czteromilionowego rachunku, uderzył kelnera oraz groził interweniującym policjantonri wyzywał ich. Został przewie- ziony do aresztu". Warto tu zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. 162 Małgorzata Rybczyńska W pierwszej wersji informacji pojawia się przymiotnik „krewki". Tym- czasem w relacjach nie można oceniać wydarzeń. W wiadomościach nie ma miejsca na poglądy autora. „Trupokilometry" w dzienniku Powszechnie obowiązującą zasadą przy konstruowaniu informacji jest za- sada tzw. odwróconej piramidy. Oznacza to, że informacja składa się z ele- mentów ułożonych od najważniejszego do najmniej ważnego. W dzienniku radiowym jednak (o czym już wspominałam) ważne jest utrzymanie uwagi słuchacza. Michel Viatteau uważa więc, że w dłuższych dziennikach dobrze jest zachować jedną lub dwie ważne wiadomości, żeby podnieść napięcie; na przykład w połowie dziennika. Byłby więc on nie jedną „piramidą", ale raczej serią kilku „piramidek". Ponadto stosuje się także zasadę „trupokilometra", wychodząc z założenia, że słuchacza zawsze interesują wydarzenia i wypad- ki, zwłaszcza jeżeli dzieją się blisko niego. Radiowcy często mówią: Nic tak nie ożywia wiadomości jak trup... Dziesięć przykazań reportera Wszystko to, o czym do tej pory powiedziałam, stanowi zaledwie abeca- dło każdego dobrego reportera radiowego. Od tego się zaczyna, aby przejść do bardziej już wyrafinowanych form radiowych, reportaży, dużych audycji publicystycznych czy też prowadzenia programu na żywo. Tak przynajmniej wygląda to w teorii. W praktyce zdarza się często, także dobrym reporterom radiowym, zapomnieć niektórych literek tego alfabetu. W Radiu Merkury powstał więc Dekalog -10 przykazań reportera pracującego dla newsroomu. Brzmi on tak: Ponieważ chcę, aby serwisy w MOIM radiu były najlepsze w Poznaniu, mam uszy i oczy stale otwarte i co ciekawego zauważę, o tym natychmiast newsroom informuję. PAMIĘTAM, ŻE JAKOŚĆ SERWISÓW ZALEŻY RÓW- NIEŻ ODE MNIE. 1. Informację piszę przede wszystkim tak, aby: Q zainteresowała słuchacza; D zrozumiał ją dziennikowiec, a co za tym idzie - także słuchacz; Q i oczywiście, aby coś z niej wynikało. Pamiętam, że w MOIM radiu informuję tylko o tym, co dzieje się w tej chwili, wydarzy się za chwilę, a w najgorszym wypadku wydarzyło się minutę temu. Unikam słowa „dziś", a jak ognia - „wczoraj". Moja informacja zawiera „dwa pierwsze zdania", które stanowią poin-, tę i „trzy następne", które wyjaśniają, skąd się ona wzięła. (W ten spo-J Radio 163 sób ułatwiam życie dziennikowcowi. Jest nadzieja, że skracając moją wiadomość, niczego nie pokręci). Pomagam także w pracy dziennikowcowi, unikając rękopisów, rozszy- frowując w informacji wszystkie skróty, a obce nazwy pisząc tak, jak się je wymawia (w razie wątpliwości mogę sprawdzić w newsroomie, w słownikach; on nie ma na to czasu). Jeśli o czymś wiem wcześniej, nie robię z tego tajemnicy. Piszę zgrab- ną zapowiedź na dany dzień, a szefowi newsroomu pozwalam zanoto- wać - co i kiedy chcę obsługiwać (albo nie chcę). Najpóźniej godzinę po rozpoczęciu obsługiwanego przeze mnie wyda- rzenia „daję sygnał" do newsroomu (oni umierają tam z tęsknoty za mną). Smutną wiadomością, że nic mi nie wyszło, też dzielę się z dzien- nikowcem (żal rozłoży się na pół). W trosce o uszy słuchaczy i moją komunikatywność najpierw daję do serwisów 30-sekundową relację z „samym mięsem". Resztę później ze studia - lub taśmy (w ten sposób podwójnie zarabiam). Pamiętam, że nic tak nie ubarwia radiowego dziennika jak różnorodne dźwięczki (cenne wypowiedzi, scenki rodzajowe, moja wypowiedź na „tle"). Do newsroomu przynoszę tylko najlepsze efekty mojej pracy. Staram się być szybszy niż moje koleżanki i koledzy (czasem rezygnuję z po- rannej kawy w bufecie), a przede wszystkim staram się wyprzedzić kon- kurencję. 10. Za przestrzeganie powyższych przykazań żądam godziwej zapłaty. Radio to czas i emocje Dlatego też w naszej pospiesznej pracy zdarzają nam się zabawne przeję- zyczenia. Oto kilka przykładów. W naszych audycjach powiedzieliśmy: Q „Zapraszamy na tematy dna", zamiast „dnia"; D „Sprawcy kopali mężczyznę po narządach radnych", zamiast „rodnych"; D „Więźniowie Pawlaka", zamiast „Pawiaka"; O „W krypcie zasuszonych Wielkopolan", zamiast „zasłużonych"; D „Kościół w Moskwie będzie rekonserwowany", zamiast „rekonsekro- wany"; D „Chór Poznańskich słowników", zamiast „Słowików". Sitko dla każdego? Czy nauczenie się na pamięć i stosowanie tego wszystkiego, o czym napisa- łam, gwarantuje, że zostaniesz dziennikarzem radiowym? NIE! Po pierwsze dlatego, że nie jest to podręcznik, a jedynie kilka uwag o pracy reportera infor- 164 Małgorzata Rybczyńska macyjnego. Po drugie: trzeba jeszcze mieć w sobie to coś, co nie da się zmierzyć i zważyć, a co sprawia, że sitko staje się naszym nieodłącznym towarzyszem. Dziennikarzem nie bywa się od godziny do godziny - dziennikarzem jest się 24 godziny na dobę. Czasem w najmniej oczekiwanym momencie trafiamy na te- mat, który może zaowocować wspaniałym, niepowtarzalnym reportażem - pod warunkiem jednak, że sitko mamy przy sobie... Małgorzata Derwich Telewizja wciąga MAŁGORZATA DERWICH Dziennikarka telewizyjna, przez blisko 10 lat związana z poznańskim Oddziałem Telewizji Polskiej; od 1995 pracuje w ,,Expressie Poznańskim" 166 Małgorzata Derwich T elewizor jest nieodłącznym wyposażeniem mieszkań. Programy telewi- zyjne, a szczególnie seriale, dyktują plan naszego dnia. Osobowości z ma- łego ekranu traktujemy jak dobrych znajomych. Telewizja ma niezwykłą moc oddziaływania. Promieniuje na zewnątrz (nie zawsze korzystnie), przyciąga jak magnes. A tych, którzy ją tworzą, zaraża bakcylem, od którego trudno się uwolnić. Po prostu - telewizja jest magicz- ną skrzynką. Moja przygoda z telewizją zaczęła się w latach 80. Dla nie- których adeptów dziennikarstwa telewizyjnego to odległa historia, tym bar- dziej że nic tak szybko się nie zmienia - także od strony technologicznej - jak właśnie telewizja. Może jednak ta opowiastka pozwoli uniknąć choć nie- których przeszkód i pomyłek. Z żabiej perspektywy - Telewizja jaka jest, każdy widzi - można powiedzieć, parafrazując zna- ne hasło z Nowych Aten. Jednak człowiek z zewnątrz nie wszystko dostrzega. Wybrałam się kiedyś - a był to rok bodaj 1984 - do kina z autorem wielu fil- mów dokumentalnych, Mieczysławem Siemieńskim, warszawskim dzienni- karzem telewizyjnym i jego ekipą. Cóż to była - dla mnie, laika - za męka! Ja chciałam wczuć się w fabułę filmu, a oni bez przerwy wymieniali między so- bą uwagi w rodzaju: - Patrz, wziął go z żabiej, gdyby nie miękki montaż, nie by- łoby tego efektu... -Ja dałbym to setkowo, nie z offu itd. Zupełnie nie wiedziałam, o co im chodzi. Byłam studentką pierwszego ro- ku dziennikarstwa UAM. Mieczysław Siemieński robił film dokumentalny dla telewizji o moim Ojcu, rysowniku-satyryku - Henryku Derwichu. Przez swój udział w realizacji tego filmu zainteresowałam się telewizją. Gdy poszłam na praktykę wakacyjną do poznańskiego Oddziału Telewi- zyjnego, powyższe zwroty nie były już dla mnie czarną magią. Oto, co dziennikarz telewizyjny powinien wiedzieć od początku: O 100%, czyli setka - dźwięk + obraz; człowiek wypowiadający daną kwestię jest widoczny; Q off - dźwięk zza kadru; słychać, że ktoś mówi, ale nie widać kto; D przebitka - krótkie ujęcie, które przerywa, „przebija" ciągłość jakiejś sceny, może także kryć np. animację; Q animacja - skok w obrazie; animacja filmowa - technika zdjęć, pole- gająca na łączeniu zdjęć poklatkowych, które dają efekt ruchu; D asynchron - w zapisie magnetycznym właściwie nie występuje. W fil- mie celuloidowym to rozbieżność dźwięku i obrazu; Q zbliżenie - twarz, ręka, przedmiot przybliżony widzowi w całości; Q detal - część ludzkiej twarzy (np. oczy) lub przedmiotu w wielkim zbli- żeniu; Telewizja 167 Q pólzbliżenie - popiersie. Te trzy plany filmowe (czyli elementy war- stwy obrazowej), koncentrują uwagę odbiorcy; G plan amerykański - czyli plan średni - ukazuje stojącą sylwetkę ludz- ką do kolan lub do pasa (dawniej żartowano - skoro jest plan amery- kański, notabene zastosował go po raz pierwszy w swoich filmach Grif- fith, to musi być i plan moskiewski. Wzorowano się na moskiewskich spikerach, których pokazywano do pasa, z rękoma grzecznie ułożony- mi na blacie stołu, siedzących sztywno); Q plan pełny - cała postać ludzka wypełnia przestrzeń ekranu; Q plan ogólny - postać we wnętrzu jakiegoś pomieszczenia; Q plan daleki (total)- szeroki widok, krajobraz. Plany: pełny, ogólny i daleki - rozszerzają uwagę; Q ustawienie - sposób i kąt widzenia planu. Pozycja oka obiektywu ka- mery w stosunku do filmowanego obiektu. - Ruchome - panorama pozioma (od lewej do prawej lub odwrotnie): panorama pionowa (góra-dółlub dół-góra); szwenk (bardzo szybka panorama, maźnięcie kamerą); najazd (od ogółu do szczegółu, tzw. transfokacja); odjazd (od szczegółu do ogółu); travelling (kamera towarzyszy akcji w ruchu). - Nieruchome: frontalne; z góry; z dołu (z żabiej perspektywy); Q efekty - w warstwie dźwiękowej - szmer wody, warkot samochodów, hałas, śmiechy, płacz, wiatr; Q montaż - swego rodzaju powtórzenie procesu ludzkiego postrzegania i myślenia; łączenie obrazów, szmerów, słów i muzyki; Q rodzaje montażu: twardy - cięcia, styk tematycznie różnych obrazów; miękki - przenikanie (nakładanie się obrazów), zaciemnienia. Zespół wespół Opanowanie tych podstawowych pojęć to już coś, ale ciągle niewiele. Pod- stawową zasadą każdego, kto chce się czegoś nauczyć w telewizji, jest po- słuch wobec ludzi, z którymi się zetknie przy pracy. Dziennikarstwo telewi- zyjne jest zawsze pracą zespołową. Oczywiście, dziennikarz prasowy chociaż sam pisze, współpracuje np. z fotoreporterem (choć w prasie lokalnej dzien- nikarze najczęściej łączą te dwie profesje), a efekt końcowy, czyli artykuł w gazecie, zależy od wielu osób: dziennikarzy, redaktorów, poligrafów itd. 168 Małgorzata Derwich Jednak dziennikarz telewizyjny od początku tworzy w zespole. Jedzie na zdjęcia z całą ekipą. Oprócz operatora kamery (uwaga! nie kamerzysty - bar- dzo nie lubią tego określenia), odpowiedzialnego za obraz, jest dźwiękowiec, od którego zależy jakość dźwięku rozmowy, którą przeprowadzamy. On rów- nież dba o efekty dźwiękowe. To bardzo ważny szczegół w telewizji, choć nie zawsze doceniany. Anglicy z BBC bardzo lubią „grać" efektami w newsach. Pozwalają, by materiał wybrzmiał na końcu; na początku - by wciągał nas w percepcję newsa. O wiele bardziej przejmuje bezsilny szloch matki nad cia- łem zabitego dziecka niż nawet bardzo dobrze napisany przez dziennikarza komentarz o tym, jak ludzie, np. w byłej Jugosławii, Czeczenii czy gdzie in- dziej cierpią podczas wojny. Trudno sobie też wyobrazić prawdziwą ulicę bez warkotu silników samochodów, dźwięku kroków itd. Jeszcze do niedawna w polskiej telewizji stosowało się podkład muzycz- ny pod informację filmową. Czasami taka ilustracja jest uzasadniona, choćby podczas pokazywania wystawy obrazów (wtedy może wywołać nawet odpo- wiednią atmosferę - np. muzyka wschodnia do wschodnich sztychów, muzy- ka cerkiewna do ikon itd.). Ale jest to również podstawowy zarzut wobec ilu- stracji muzycznej - że narzuca sposób odbioru informacji, narzuca nastrój, emocje negatywne lub pozytywne. Informacja zaś ma być obiektywna, a nie sugerować, jak należy ją odbierać. Rick Thompson, szef szkolenia wydawców w BBC, tak to zilustrował (bardzo aktorsko, nie sposób dokładnie przelać tej lekcji na papier): - O! Jedzie Królowa! Pa-pa-pa-pam (to naśladowanie dźwię- ków dętej orkiestry)! Cieszcie się ludzie! Pa-pa-pa-pam!!! W ekipie jest jeszcze elektryk, zwany w żargonie oświetleniowcem. To też bardzo ważna persona. Od właściwego oświetlenia we wnętrzach zależy czy nasz rozmówca dobrze będzie wyglądał, podobnie jak my sami. Często rozmowa zaczyna, się od tego: -Ja pani nic nie powiem, boja tak źle wyglą- dam w telewizji, jestem niefotogeniczna/niefotogeniczny. Od naszej siły perswazji, tudzież efektu ekranowego zależy, czy ta osoba zgodzi się nam coś powie- dzieć do kamery, czy nie. Oczywiście, nie wszyscy rozmówcy są tak kokieteryjni, ale zdarza się (nie tylko wśród pań). Panowie z ekipy, jeśli czymś im się narazimy (np. arogan- cją) , potrafią płatać figle, tak że i my sami możemy zwątpić, czy powinniśmy się pojawiać na wizji. Poza tym - są to przede wszystkim fachowcy i z tej ra- cji należy im się szacunek i respekt. Lepiej mieć dystans do swoich umiejęt- ności. Nie wymądrzać się: - Słuchaj, tego faceta lepiej pokaż w planie ame- rykańskim, czy coś w tym rodzaju. Operator doskonale wie, jak coś pokazać; my musimy mu tylko wcześniej powiedzieć, o jaki efekt nam chodzi. Cóż, zadaniem dziennikarza jest natomiast panowanie nad całością. No i na- pisanie komentarza, który jednak zupełnie odbiega od tego prasowego (sze- Telewizja 169 rzej o tym za chwilę). W obecnych czasach powstają newsy, które w ogóle nie wymagają komentarza. W całości są robione „setkowo", a poprzedzane jedy- nie pisemnym wstępem, do odczytania przez prowadzącego program. Doświadczenia licznych stacji lokalnych oraz telewizji kablowych wska- zują, że coraz częściej mamy do czynienia z dziennikarzami-omnibusami. Sta- nowią jednoosobową ekipę - sami obsługują kamerę, nagrywają dźwięk, pro- wadzą samochód, a nawet montują powstały materiał. Samowystarczalni by- wają także korespondenci zagraniczni. Mistrz, czyli kapitan Warsztatu dziennikarza telewizyjnego nie można nauczyć się w ciągu mie- siąca. Niektórzy uczą się latami i nadal nie wiedzą, na czym ta praca polega. Ludziom z zewnątrz wydaje się też, że telewizję robią ci, którzy się poka- zują. Tymczasem jest to tak zwany wierzchołek góry lodowej. Na taką osobę ukazująca się na ekranie pracuje kilka lub kilkanaście osób. Prezenterka czy prezenter „Wiadomości" rzadko sami redagują informacje, które odczytują. Robi to za nich dziennikarz lub wydawca. Podobnie jak przy wyjeździe na zdjęcia -jest w studiu oświetleniowiec, operator kamery, w reżyserce - dźwię- kowiec, reżyser lub realizator telewizyjny, asystenci, w zespole emisji - kilka osób odpowiedzialnych za jakość przekazu, jedna lub dwie osoby na monta- żu, które odtwarzają materiały filmowe, charakteryzatorka (dba również 0 make-up panów) i wielu innych. Wszystkie elementy powinny współgrać w programie informacyjnym, ale jednak najważniejszy jest reporter - twierdzą ci, którzy kiedyś sami zajmo- wali się dziennikarstwem. To właśnie reporterzy „robią" program. Dobre re- porterskie materiały to treść; prezenter jest łącznikiem, przewodnikiem po programie. Wydawca jest mózgiem. W BBC konspekt wydawcy oznaczany jest hasłem MASTER To tak jak na statku - Punkt 1: kapitan ma zawsze ra- cję, a jeśli nie ma... patrz punkt 1. Podobnie jest z wydawcą. On decyduje, co ukazuje się na ekranie, śledzi wydarzenia, selekcjonuje i segreguje informa- cje. Powinien znać się na wszystkim po trochu, a poza tym mieć refleks 1 umiejętność szybkiego podejmowania decyzji. Bo choć na program pracu- je przez cały dzień, to dla wszystkich programów informacyjnych owe pół go- dziny w prime time'ie decyduje o wszystkim. Czy ma wejść informacja z ostat- niej chwili, w którym miejscu, w jakiej postaci, czy ją skomentować, czy pu- ścić tylko sam obraz. Trzeba natychmiast reagować, gdy ktoś coś dementu- je lub uznaje podane informacje za nieprawdziwe. Presja głównych „Wiadomości" jest bardzo silna; to olbrzymia odpowie- dzialność. Choć to telewizja publiczna, politycy lub inne grupy nacisku próbu- ją wymóc, by ta czy inna informacja ukazała się lub właśnie - nie ukazała na 170 Małgorzata Derwich ekranie. Gdy zawodzą nerwy niektórych decydentów, taki incydent może ko- sztować wydawcę utratę zajęcia. To już obecnie coraz rzadsze zjawiska, jed- nak zdarzają się nawet w wolnych mediach. -Jeśli my nie podamy jakiejś wia- domości, to na pewno podchwycą ją konkurencyjne stacje, a wtedy skutek może być dokładnie odwrotny, niż grupy nacisku by sobie tego życzyły - mówi Grze- gorz Kozak, jeden z wydawców „Wiadomości". Uchybienia merytoryczne także nie należą do rzadkości. Nie zawsze z winy wydawcy, ale to właśnie on za nie odpowiada. Do częstych zarzutów należy również, że ta czy inna infor- macja nie była obiektywna. Dziennikarz zawsze powinien pozwolić wypowie- dzieć się lub przedstawić stanowisko, np. wszystkich stron konfliktu. Pre- zenter, szczególnie podczas gorącego czasu wyborów parlamentarnych czy prezydenckich, nie może ujawniać swoich preferencji politycznych. Niejed- nego dziennikarza opowiedzenie się po którejś ze stron kosztowało utratę pracy. Obraz i dźwięk Jaka zatem powinna być informacja telewizyjna? Po pierwsze - telewizyj- na. To znaczy, powinna operować obrazem, ciekawym wizyjnie obrazem, który porusza, zaciekawia, wciąga w percepcję materiału. Obrazek powinien być także „ładny", tzn. dobrze skadrowany, czysty; w informacji trzeba stosować przede wszystkim ujęcia statyczne, aby patrzenie nie męczyło widza - stąd za- lecana oszczędność w stosowaniu panoram (zwłaszcza szybkich), odjazdów, dojazdów itd. Dobrze, gdy wykorzystuje się naturalne efekty dźwiękowe. Komentarz pod ten obraz to sprawa drugoplanowa. Jednak musi być zro- zumiale napisany, dopełniać obraz, a nie relacjonować, co na nim widać. Po co pisać: „Prezydent przywitał się z premierem przez podanie dłoni", skoro właśnie to widać na ekranie! Obiektywna informacja (w tym komentarz) nie powinna zdradzać, po której stronie jest autor. Dziennikarz ma tylko (lub aż) przekazać to, co się wydarzy- ło. Może wykorzystywać emocje ludzi - wtedy informacja staje się głębsza, bar- dziej plastyczna czy telewizyjna właśnie; jest także bardziej prawdziwa. Informacja musi być także rzetelna. Podstawowym zadaniem dziennika- rza jest dotarcie do wszystkich możliwych źródeł informacji. I jeszcze jedna cecha, którą powinna charakteryzować się informacja telewizyjna - powinna być ludzka. Na przykład dane statystyczne najlepiej zobrazować jakimś ludz- kim przykładem. Jeśli piszemy w komentarzu, że w ostatnim czasie tylu i ty- lu ludzi zubożało o tyle i tyle procent, to dobrze byłoby opowiedzieć jakąś sto- ry, czyli historię o konkretnym człowieku. Np. Pani Kowalska dawniej kupo- wała trzy książki w miesiącu. Obecnie nie kupuje wcale, a i na jedzenie nie zawsze jej wystarcza. Pani Kowalska mówi: - Panie, jakie to teraz czasy na- Telewizja 171 stały; trudno związać koniec z końcem. Nawet umierać nie warto, by krewnym nie robić kłopotu! Kwestia setkowa obrazuje emocje pani Kowalskiej, nie jest źródłem da- nych czy podstawowych informacji, które może przekazać autor. Materiał można uzupełnić tak zwanym z angielska stand-uperem. Jest to kwestia wy- powiedziana setkowo przez dziennikarza do kamery. Stand-up może wpro- wadzać w materiał, być łącznikiem lub na zakończenie - dopowiedzeniem lub komentarzem dziennikarza. Komentarzem obiektywnym! Stand-up wykorzy- stuje się również, gdy np. dziennikarz nie może wejść do sali, gdzie odbywa się tajne posiedzenie albo proces sądowy (w Polsce prokurator prowadzący sprawę może wydać taką zgodę; w Wielkiej Brytanii jest to niemożliwe) - wówczas dziennikarz relacjonuje, co się w tej sali dzieje, co się wydarzyło lub może wydarzyć. Informacja telewizyjna powinna mieć zapowiedź. Obecnie praktykuje się, że powinna ona zawierać tak zwany lead, czyli podawać naj- ważniejszą konkluzję, bądź ministreszczenie tego, co zawiera informacja. Część filmowa jest dopowiedzeniem, dopełnieniem leadu. Zapowiedź jest za- tem częścią całej informacji. Osobiście hołduję nieco innej zasadzie - mate- riał filmowy z komentarzem powinien być od początku do końca informacją samą w sobie, tak, by bez zapowiedzi nie był to materiał kaleki. Język giętki i ładna głowa Dziennikarz telewizyjny musi mieć także tzw. warunki. Nie tylko o wygląd tu chodzi, lecz przede wszystkim o sposób mówienia. Musi mówić poprawnie po polsku, mieć dobrą dykcję. Wada wymowy powinna dyskwalifikować kan- dydata na dziennikarza telewizyjnego. Przynajmniej jeśli chodzi o pracę w in- formacji. Coraz częściej dziennikarze sami naczytują swoje teksty. Co z tego, że tekst jest dobrze napisany; gdy zostanie źle przeczytany - nikt go nie zro- zumie! Podkreślam, że chodzi tu o reportera, gdyż osobowości telewizyjnej wybacza się wady wymowy. Co więcej - mogą stać się atutem, cechą charak- terystyczną, np. słynne „r" Lucjana Kydryńskiego czy Niny Terentiew albo „mamrotanie" Wojciecha Manna. Jednak to, co mówi się w studiu telewizyj- nym czy w materiale telewizyjnym, musi być przede wszystkim zrozumiałe, a więc wyraźnie powiedziane, dopowiedziane do końca, bez połykania koń- cówek itd. Bardzo denerwujące dla widza jest głośne zastanawianie się, co da- lej powiedzieć, czyli przykre dla ucha „eeeeee". Trzeba pracować nad płynno- ścią wypowiedzi. Dawniej obrazowałam to ilością taśmy celuloidowej, która się przez takie „yyyyyy" czy „eeeee" marnuje (wycinała je montażystka filmo- wa, klejąc zgrabną wypowiedź dziennikarza). Bardzo przydaje się znajomość języków obcych lub po prostu oczytanie czy też osłuchanie dziennikarza telewizyjnego. Chodzi o właściwą wymowę 172 Małgorzata Derwich wyrazów obcych, nazwisk znanych ludzi itp. By nie zdarzały się: „koncerty organowe Handla" (zapis fonetyczny) albo „piramida... Czipsa"! (zapis fone- tyczny; reporter miał na myśli piramidę Cheopsa). Z wpadek można się śmiać, warto jednak pamiętać, że nam również mogą się one zdarzyć. Lepiej zatem im zapobiegać. Gorąco polecam lekturę Sztuki mówienia Bronisława Wieczorkiewicza. Telewizja wydawała kiedyś również „Zeszyty Językowe" - było to uczenie się na błędach własnych i kolegów. Ruchome obrazki Wiele miejsca poświęciłam informacji, lecz jest ona podstawą warsztatu dziennikarza telewizyjnego. Dodam, że w telewizji jest bardzo nikła różnica między informacją a felietonem. Współczesna informacja, zwana z angielska package (paczka, zestaw) lub story, przypomina bardziej felieton, przynajmniej w dawnym rozumieniu. Jeszcze niedawno informację od felietonu telewizyj- nego różnił... czas trwania. Wszystko do 2 minut 30 sekund - to była infor- macja; powyżej - felieton. Felieton jest (albo powinien być, w tradycyjnym, jeszcze prasowym ujęciu) bardziej subiektywny - może interpretować i oceniać, stosować żarty, skoja- rzenia. Coraz częściej termin „felieton" używany jest na określenie setkowej dziennikarskiej wypowiedzi na dany temat, z zastosowaniem wszystkich felie- tonowych „atrybutów", a więc wspomnianych żartów, skojarzeń, puent. „Ga- dające głowy" nie są za bardzo lubiane przez telewidzów, więc w obrazie po- winno się coś dziać. Felieton filmowy może wykorzystywać wszystkie dostęp- ne w nowoczesnej telewizji tricki, by podnieść atrakcyjność wizji, przybliżając tekst. Zapadły mi w pamięć felietony telewizyjne Michała Ogórka czy Wiesła- wa Kota (szczególnie o książkach). Sama również przygotowywałam felieto- ny telewizyjne do programu „Zdaniem prasy". Największy nacisk - oprócz cel- ności tekstu (spaczenie prasowca), kładłam na odpowiednią ilustrację, wyko- rzystanie możliwości dźwięku i obrazu oraz tricków komputerowych. Reportaż filmowy - najstarszy i jeden z najpopularniejszych gatunków filmu dokumentalnego. Głównym założeniem reportażu jest obiektywizm i zgodny z rzeczywistością opis autentycznych wydarzeń. Reportaż wykorzy- stuje wszystkie możliwe „składniki" zastane w danym miejscu, a więc emo- cje ludzkie, efekty dźwiękowe, obraz rzeczywistości. Może to czynić z jeszcze większym rozmachem niż ograniczona czasowo informacja, nawet w formie „package" czy „story". Cechą charakterystyczną reportażu bywa niedopo- wiedzenie tezy czy wniosku (np. w komentarzu) do końca i zmuszenie widza do samodzielnej oceny zdarzeń. W publicystyce natomiast z góry założona jest polemika, interpretacja, oce- na danej tezy. Rejestracja rzeczywistości jest tylko, np. punktem wyjścia lub Telewizja 173 łącznikiem dyskusji w studiu, polemiki. Ważna jest tutaj postawa samego twórcy programu. Wreszcie film dokumentalny - dzieło oparte na autentycznych obrazach rzeczywistości, połączonych z twórczą i kierunkową jej interpretacją. W prze- ciwieństwie do fabuły, operuje faktem, nie fikcją. Cechuje go autentyzm i wy- soka wartość poznawcza. Informacja, felieton czy reportaż są podgatunkami filmu dokumentalnego. Wnioskując z powyższych, w dużym stopniu uproszczonych definicji gatun- ków telewizyjnych, można stwierdzić, że różnią się one od tych prasowych. Za- interesowanych innymi jeszcze gatunkami, rodzajami i odmianami filmowymi odsyłam do książki pod redakcją Bolesława W. Lewickiego Kino i telewizja. Obrazek w okienku Grafika na dobre zagościła w polskiej telewizji, choć jeszcze sześć, sie- dem lat temu stosowana była w bardzo ograniczonym stopniu. Obecnie jest ważnym nośnikiem informacyjnym, jak dźwięk czy obraz. Stacje telewizyjne - publiczne czy komercyjne - korzystają z dobrych wzorców: brytyjskiego BBC czy amerykańskiego CNN. O grafice telewizyjnej uczyłam się podczas warsztatów prowadzonych przez BBC. Korporacja ta zatrudnia kilku grafi- ków do jednego programu. Oni, wraz z dziennikarzem i wydawcą, współtwo- rzą również informację. Grafika w TV zaczyna się od właściwego podpisu osoby pojawiającej się na ekranie. Ważne jest nie tylko poprawne zapisanie imienia i nazwiska, kształt i kolor liternictwa, ale również sposób przedstawienia, podpis pod nazwiskiem mówiącego. Oto przykład: nie piszemy - Andrzej Nowak, radny ni. Poznania, z-ca przew. Komisji Kult. i Ośw. m. Poznania itd. - po pierwsze dlatego, że skróty nie dla wszystkich mogą być czytelne, a po drugie - pod- pis i określenie sprawowanej funkcji powinno być lapidarne; w tym przypad- ku wystarczyłoby - Andrzej Nowak, radny Poznania lub tylko „radny". Inny przykład - Jacek Kaczmarek, dyr. Woj. Zesp. Szpitala Dziecięcego im. J. Kry- siewicza w Poznaniu - jest podpisem zbyt szczegółowym i za długim. Wystar- czyłoby - Jacek Kaczmarek, dyr. Szpitala Dziecięcego. Grafika jest bardzo przydatna na przykład przy podawaniu danych staty- stycznych, liczb, procentów itp. Można je przedstawić na planszy, w postaci wykresu, ale musi to być grafika czytelna. Dobrym uzupełnieniem informa- cji są również mapy - ilustrują miejsce wydarzeń. Wtedy najpierw lepiej po- kazać mapę ogólniejszą, np. Europy Wschodniej, a później dopiero omawia- ny region, np. zarys Gruzji z zaznaczonym miastem wydarzeń - Tibilisi. Podstawową zasadą grafiki powinna być jasność, prostota. Ma ułatwiać Percepcję, a nie ją utrudniać. Wielu ludzi jest „wzrokowcami", tzn. zapa- 174 Małgorzata Derwich miętują, gdy zobaczą. Grafika telewizyjna jest doskonałym bodźcem wzro- kowym. Dziennikarz telewizyjny powinien wszystko przekładać na obraz. Pierw- szą myślą jest: jak to pokazać? Częściowo wyręczają go teraz specjaliści, którzy zajmują się grafiką telewizyjną zawodowo. Dziennikarz nie jest już zdany sam na siebie. Możliwości wykorzystania grafiki komputerowej są właściwie nieograniczone i chętnie stosowane - także w prasie. Trudno stwierdzić, które z mediów bardzie oddziaływało jedno na drugie. Fakt jest faktem, że znaczenie grafiki czy infografiki we współczesnych mediach trud- no przecenić. Grafika jest widoczna szczególnie w telewizyjnych programach informa- cyjnych. Dawniej jej rozwój obserwowało się tylko w publicznych „Wiado- mościach", „Panoramie", „Teleexpressie", które różniło logo, sposób podpi- sywania (liternictwo i tło). Dziś swoje znaki rozpoznawcze mają poszczegól- ne stacje komercyjne, np. Polsat, TVN, RTL7 i ich programy. Niektóre stosu- ją tzw. „okienka" w rogu ekranu, przy prezenterze, które wyprzedzają infor- mację, są jej zapowiedzią obrazkową. Przykładem zastosowania grafiki komputerowej jest prognoza pogody. W uatrakcyjnieniu wizyjności tej części programu stacje bardzo ze sobą ry- walizują. Okazało się, że jest to bardzo poszukiwana przez widza informacja. A im przystępniej i bardziej obrazowo jest przekazywana, tym większy suk- ces, czyli zwiększona oglądalność. Chociaż mniej więcej schemat pozostał ten sam - pogodynka stoi w studiu na pustym, niebieskim tle (tzw. blue box). Ma podgląd na monitorze, jaki wykres podaje w danym momencie kompu- ter. Od wprawy pogodynki zależy koordynacja ruchów i pokazywanie, np. pół- nocy właśnie tam, gdzie się ona znajduje. Zupełnie osobną sprawą jest scenografia studyjna. Ona również nie powin- na rozpraszać widza, a koncentrować. Negatywnym przykładem może być np. jedna ze scenografii dawnego lokalnego programu informacyjnego „Aktualno- ści" (obecnie „Teleskop"), gdzie wykorzystano monitory jako tło dla prowadzą- cego. Pomysł nie nowy, a wręcz często stosowany w innych programach i sta- cjach telewizyjnych. Poznańska wersja tego pomysłu była jednak zbyt rozpra- szająca. Ekrany w tle prezentera zdominowały go - były zbyt duże, jaskrawe, migoczące. Scenografia w programach to bardzo ważny element programu stu- dyjnego. Od czasu istnienia telewizji w Polsce wykształciła się odrębna dziedzi- na twórczości plastycznej, na potrzeby telewizji właśnie. - Nawet pusty horyzont, na przykład w programach pubłicystycznych, też jest efektem wspólnych przemyśleń autora i scenografa - powiedziała mi Barbara Rzemyk (scenograf w TV w Po- znaniu). W programach informacyjnych i publicystycznych scenografia powin- na być raczej oszczędna, skromna, podobnie jak grafika-jasna i prosta. Telewizja 175 Ostatnie poprawki Jeszcze jedna uwaga dotycząca pracy dziennikarza telewizyjnego. A mia- nowicie - praca koncepcyjna nad materiałem należy wyłącznie do dziennika- rza (w przeciwieństwie do innych, zespołowych, na co starałam się położyć nacisk w tym rozdziale). Jadąc na zdjęcia, trzeba być do nich przygotowa- nym. Oczywiście, zdaję sobie sprawę - co więcej znam to z praktyki dzienni- karskiej - że nie zawsze jest to możliwe, zwłaszcza w tzw. szybkim przebie- gu, czyli informacji. Jeśli jednak odpowiednio wcześniej wiemy, że będziemy robić konkretny materiał na dany temat, to powinniśmy zebrać możliwie du- żo informacji przed wyjazdem na zdjęcia, stworzyć sobie wizję konstrukcji materiału, a także - co się w nim powinno znaleźć i w jakiej formie (off „set- ka", komentarz, stand-up). Jak mawiał Alfred Hitchcock: - Wszystko już mam, muszę tylko... nakręcić film. Zdarza się często, że rzeczywistość zmienia nasz szczegółowy scenariusz. Zawsze jednak lepiej poprawić scenariusz, niż pisać go dopiero na montażu. A montaż to bardzo istotny moment powstawania naszego materiału. Sporo rze- czy można jeszcze naprawić, ulepszyć, skrócić, nadać tempo czy dramatyzm, ale z drugiej strony - nie stworzymy na nim brakujących obrazków lub „setek". I znowu przypomnienie - przy montażu elektronicznym pracują ludzie z odpowiednim przygotowaniem, wiedzą, doświadczeniem. Co nie znaczy, że my możemy być bierni. Znajomość podstawowych zasad montażu obowiązu- je również dziennikarza. Dziennikarz telewizyjny, jak żaden inny, ma możliwość łączenia wszyst- kich umiejętności, które powinny cechować żurnalistę. Oprócz talentu lite- rackiego, winny go wyróżniać umiejętności oratorskie, no i niezła prezencja. Cóż, rzadko wszystko idzie w parze, dlatego tak niewiele jest prawdziwych osobowości telewizyjnych. I jeszcze jedno - oby polskie stacje telewizyjne po- trafiły docenić osobowości i doświadczenie swoich pracowników. Na Zacho- dzie stwierdzenie, że nie tylko ładna buzia się liczy, ale wiedza, obycie i do- świadczenie właśnie, jest truizmem. Choć era tak zwanych „pampersów" mi- nęła - miejmy nadzieję bezpowrotnie - w TV ciągle jeszcze do tak ważnej dzie- dziny jak informacja wykorzystuje się młodych ludzi „z ulicy". Wpadki z uśmier- caniem żyjących, a ożywianiem umarłych są na porządku dziennym. Szybkie „robienie sobie twarzy" na nośnych tematach i wielkich skandalach - to też re- guła. Podobnie jak szybkie odchodzenie z telewizji do innych, bardziej popłat- nych (tak, tak!) zajęć. Cest la vie! Jacek Sobczak Prawo prasowe nie tyko dla dziennikarzy Prof. dr hab. JACEK SOBCZAK Kierownik Zakładu Systemów Prasowych i Prawa Prasowego Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM w Poznaniu 178 Jacek Sobczak P ojęcie „prasy", podobnie jak „prawa prasowego" - o czym będzie mowa niżej - wbrew pozorom nie jest wcale jednoznaczne, a rozwój form tech- nicznych przekazów oraz pogłębiona refleksja teoretyczna nad nimi w ciągu ostatnich kilkunastu lat przyczynia się do powiększenia i tak już sporego cha- osu terminologicznego. W znaczeniu potocznym prasa to publicznie rozpo- wszechniane, periodyczne wydawnictwa drukowane, odzwierciedlające - jak zauważono w literaturze - wszechstronnie rzeczywistość, zwłaszcza aktual- ne procesy i zdarzenia polityczne, społeczne, gospodarcze, naukowe i kultu- ralne1. Niekiedy podkreśla się także, że cechą tak pojmowanej prasy jest sze- roki zakres przekazywania informacji oraz bezpośrednie przystosowanie do trwałego przechowywania pojedynczych egzemplarzy2. W języku potocznym prasą jest więc jedynie prasa drukowana. Według klasyfikacji proponowanej przez UNESCO tak pojmowana prasa dzieli się na dzienniki treści ogólnej, inne gazety o treści ogólnej oraz pozostałe czasopi- sma. Gazetą - w znaczeniu, jaki temu terminowi nadaje język dnia codzien- nego - jest prasa realizująca kryterium aktualności i uniwersalności treści, adresowana do szerokiego kręgu odbiorców, informująca o bieżących wyda- rzeniach. Określenie „gazeta" nie ma konotacji prawnych, a język potoczny odnosi się wyłącznie do prasy drukowanej, nigdy do innych przekazów. Naj- częściej gazeta traktowana jest jako synonim dziennika, pisma ukazującego się - w rozumieniu powszechnym - co najmniej raz w ciągu dnia. Kryteria podziału prasy W literaturze, stosując kryterium częstotliwości publikacji, wyodrębnia się dzienniki, tygodniki, dwutygodniki, miesięczniki, kwartalniki, półroczni- ki, roczniki. Stosując kryterium zasięgu terytorialnego wylicza się: prasę za- kładową, kierowaną do pracowników jednego, najczęściej dużego zakładu pracy; sublokalną, ukazującą się na obszarze jednego miasteczka lub gminy; lokalną, adresowaną do społeczności powiatu bądź kilku powiatów; regional- ną, obejmującą swoim zasięgiem terytorium województwa bądź kilku woje- wództw; ogólnokrajową, kolportowaną na obszarze jednego państwa; między- narodową, której odbiorcy mieszkają w kilku a nawet w kilkunastu pań- stwach, czasami na różnych kontynentach. W literaturze toczy się spór o za- kres terminów „prasa sublokalną, lokalna, regionalna". W oparciu o kryte- rium tematyki wyróżnia się prasę: prawniczą, sportową, ekonomiczną, lite- ' Encyklopedia wiedzy o prawie, red. J. Maślanka, Wrocław - Warszawa - Kraków - Gdańsk 1976, s. 168. -' Popularna encyklopedia mass mediów, red. J. Skrzypczak, Poznań 1999, s. 427. Prawo prasowe 179 racką, techniczną itd. Biorąc pod uwagę jako wyróżnik osobę adresata prasy wymienia się m.in. prasę dziecięcą, młodzieżową, kobiecą itd. Mając na wzglę- dzie kwestie ideologiczne i światopoglądowe dzieli się prasę na konserwa- tywną, liberalną, katolicką, socjalistyczną, komunistyczną, prawicową, lewi- cową itd. Stosując kryterium funkcji społecznej wylicza się prasę: informa- cyjną, publicystyczną, rozrywkową itd. Biorąc pod uwagę poziom przekazu wylicza się prasę: elitarną, popularną, bulwarową, brukową itd. Ze względu na osobę wydawcy wylicza się prasę: niezależną, partyjną, rządową, samorzą- dową, konfesyjną itd. Z racji pory ukazywania wylicza się zwykle: dzienniki poranne, popołudniowe, wieczorne. Cechą odróżniającą poszczególne gaze- ty jest ich zróżnicowany format, szata graficzna, układ szpalt, krój czcionek. W Polsce pojęciem prasy operuje, ale nie definiuje go, w art. 14 Konsty- tucja 1997 r. Konkretyzację terminu „prasa" przynosi dopiero art. 7 ust. 2 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. prawo prasowe. (Dz.U. z 7 lutego 1984 r. Nr 5, poz. 24; zm. Dz.U. 1988 r. Nr 41, poz. 32; 1989 r. Nr 34, poz. 187; 1990 r. Nr 29, poz. 173; 1991 r. Nr 100, poz. 442; 1996 r. Nr 114, poz. 542,1997 r. Nr 88, poz. 554; Nr 121, poz. 770; 1999 r. Nr 90, poz. 999). Prawo prasowe jest pod- stawowym aktem prawnym regulującym funkcjonowanie prasy, ale nie jedy- nym. Wobec złożonego charakteru prasy zasady jej funkcjonowania wyzna- czają, oprócz ustawy prawo prasowe i towarzyszących jej aktów wykonaw- czych, także inne akty prawne, a mianowicie: D ustawa z dnia 29 grudnia 1992 r. o radiofonii i telewizji (Dz.U. z dnia 29 stycznia 1993 r. Nr 7, poz. 34; zm.: Dz.U. 1995 r. Nr 66, poz. 335; Nr 142, poz. 701; 1996 r. Nr 106, poz. 496; 1997 r. Nr 121, poz. 770; Nr 88, poz. 554; 1999 r. Nr 90, poz. 999; 2000 r. Nr 29, poz. 358, Nr 29, poz. 356) wraz z towarzyszącymi jej aktami wykonawczymi; Q ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrew- nych (Dz.U. z dnia 23 lutego 1994 r. Nr 24, poz. 83, sprost. Nr 43, poz. 170; zm.: 1997 r. Nr 43, poz. 272; Nr 88, poz. 554; 2000 r. Nr 53, poz. 637) wraz z towarzyszącymi aktami wykonawczymi; Q ustawa z dnia 31 lipca 1997 r. o Polskiej Agencji Prasowej (Dz.U. z 15 września 1997 r. Nr 107, poz. 687); Q ustawa z dnia 16 lipca 1987 r. o kinematografii (Dz.U. z dnia 28 lipca 1987 r. Nr 22, poz. 127; zm.: 1989 r. Nr 6, poz. 33; Nr 35, poz. 192; 1990 r. Nr 89, poz. 517; 1998 r. Nr 106, poz. 668; 1999 r. Nr 101, poz. 1178) wraz z towarzyszącymi jej aktami wykonawczymi. Pewne znaczenie dla działalności prasy mają także ustawa z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz.U. z dnia 8 czerwca 1993 r. Nr 47, poz. 211; zm.: 1996 r. Nr 106, poz. 496; 1997 r. Nr 88, poz. 554; 1998 r. 180 Jacek Sobczak ? Nr 106, poz. 668; 2000 r. Nr 29, poz. 356) oraz ustawa z dnia 7 listopada 1996 r. o obowiązkowych egzemplarzach bibliotecznych (Dz.U. z dnia 20 grudnia 1996 r. Nr 152, poz. 722). Niebagatelne znaczenie mają także podpisane przez Polskę konwencje, a mianowicie: Konwencja berneńska o ochronie dzieł literackich i artystycz- nych z 9 września 1886 r. wielokrotnie zmieniana. Polska przystąpiła do aktu paryskiego konwencji z 1971 r., najpierw do jego postanowień administracyj- nych i formalno-prawnych, potem do materialnych (Dz.U. 1971 r. załącznik do Nr 88, poz. 474); Konwencja o ustanowieniu Światowej Organizacji Własności Intelektualnej z dnia 14 lipca 1967 r. ratyfikowana przez Polskę ze skutkiem na dzień 23 marca 1975 r. (Dz.U. 1975 r. Nr 9, poz. 49 i 50); Powszechna konwen- cja o prawie autorskim nazywana w doktrynie genewską, od miejsca powsta- nia pierwszej redakcji, wiążąca Polskę od dnia 9 marca 1977 r. (Dz.U. 1978 r. Nr 8, poz. 29); Europejska konwencja o telewizji ponadgranicznej sporządzo- na w Strasburgu dnia 5 maja 1989 r., która w myśl oświadczenia rządowego z dnia 15 czerwca 1994 r. weszła w życie w stosunku do Rzeczypospolitej Pol- skiej 1 maja 1993 r. (Dz.U. 1995 r. Nr 32, poz. 160 i 161); Umowa w sprawie Mię- dzynarodowej Organizacji Telekomunikacji Satelitarnej „INTELSAT" (Dz.U. 1994 r. załącznik Nr 110, poz. 530); Konwencja o utworzeniu Europejskiej Orga- nizacji Łączności Satelitarnej „EUTELSAT" otwarta do podpisu w Paryżu dnia 15 lipca 1982 r., która w myśl oświadczenia rządowego z dnia 5 czerwca 1994 r. weszła w życie w stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej 20 grudnia 1991 r. (Dz.U. 1995 r. Nr 24, poz. 130 i 131); Europejskie porozumienie o zapobiega- niu audycjom nadawanym ze stacji znajdujących się poza terytorium państwo- wym sporządzona w Strasburgu dnia 22 stycznia 1965 n, które w myśl oświad- czenia rządowego z dnia 17 listopada 1994 r. weszło w życie w stosunku do Rze- czypospolitej Polskiej 11 listopada 1994 r. (Dz.U. 1995 r. Nr 34, poz. 194 i 195); Międzynarodowa konwencja o ochronie artystów wykonawców, producentów fonogramów oraz stacji radiowo-telewizyjnych (tzw. Konwencja rzymska) spo- rządzona w Rzymie dnia 26 października 1961 r., weszła w życie w Polsce z dnia 13 czerwca 1997 r. i obowiązuje z zastrzeżeniami złożonymi przy ratyfikacji tej- że konwencji; Porozumienie ustanawiające Światową Organizację Handlu (WTO), sporządzone w Marakeszu dnia 15 kwietnia 1964 r., ratyfikowane przez Polskę ustawą z dnia 3 lutego 1995 r. (Dz.U. 1995 r. Nr 43, poz. 164). Europejski system komunikowania W chwili obecnej jesteśmy świadkami tworzenia się nowego ładu komu- nikacyjnego w jednoczącej się Europie albo może lepiej - europejskiego sy- stemu komunikowania lub, jak chcą inni, informowania. Rozwój systemów komunikacyjnych w Europie determinowany jest przez tendencje określane Prawo prasowe 181 trzema parami pozornie wykluczających się zjawisk, które jednak nie mogą być rozpoznawane odrębnie. Zjawiska te to: po pierwsze - „lokalność" i „in- ternacjonalizm" systemów komunikowania, po drugie - rozproszenie i kon- centracja mediów, po trzecie - postępująca komercjalizacja systemów komu- nikowania i ich zawartości oraz rozszerzenie i wzrost licznych inicjatyw usług publicznych. Istnieje trwała tendencja do wykreowania nowego ładu komu- nikacyjnego w obrębie Wspólnoty. Tendencja ta jest jednym z czynników ma- jących istotne znaczenie dla procesów integracyjnych. Dla tworzącego się ładu komunikacyjnego istotne znaczenie mają dyrekty- wy Rady Wspólnot Europejskich, wyroki i opinie Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich, decyzje, obwieszczenia i komunikaty Komisji Europej- skiej oraz różnego typu dokumenty polityczne i robocze Wspólnot3. Polska pretendując do Wspólnot Europejskich musi zmierzać w kierunku dostoso- wania swojego prawa, także tego, które reguluje funkcjonowanie środków społecznego przekazu do standardów europejskich. Prasowe definicje Stwierdzając, że ustawa reguluje prasową działalność wydawniczą i dzien- nikarską, ustawodawca w art. 7 prawa prasowego (dalej pr. pr.) definiuje pod- stawowe pojęcia używane w treści ustawy, określając jednocześnie zakres przedmiotowy prawa prasowego, odnosząc się do działalności dziennikar- skiej, a więc redagowania, tworzenia i przygotowywania materiałów praso- wych, a także do prasowej działalności wydawniczej, czyli publikowania tych materiałów. Przez pojęcie prasy ustawodawca rozumie publikacje nie tylko drukowane, ale także emitowane za pośrednictwem fal radiowych i telewizyj- nych. Prasą są wszelkie publikacje periodyczne, a więc takie, których imma- nentną cechą jest pojawienie się w formie kolejnych numerów w określonej jednostce czasu. (W tej sytuacji nie mają charakteru prasy podobne do niej często szatą zewnętrzną tzw. jednodniówki i pisma okolicznościowe.) Nie mo- gą one tworzyć zamkniętej, jednorodnej całości, a charakteryzuje je otwar- tość i różnorodność, tak więc nie są prasą: kalendarze, programy teatralne, poradniki czy poszczególne pozycje serii wydawniczych, ukazujące się w sta- łych odstępach czasu - stanowią one bowiem każdorazowo zamkniętą całość. Miano prasy przysługuje periodykom ukazującym się nie rzadziej niż raz do roku. Chodzi tu oczywiście o deklarowany czasokres ukazywania się - a nie faktyczny, ten ostatni bowiem może, z różnych przyczyn, odbiegać od zamie- ' Wymienia je J. Sobczak, Prawo autorskie i prawa pokrewne, Warszawa 2000; bliższą charak- terystykę podaje C. Mik, Media masowe w europejskim prawie wspólnotowym, Toruń 1999. 182 Jacek Sobczak rżeń. Ważną cechą prasy jest ukazywanie się jej pod stałym tytułem albo na- zwą oraz opatrzenie poszczególnych wydań kolejnymi numerami i datą. Ustawodawca szeroko ujmuje pojęcie prasy, zaliczając do niej przykłado- wo: dzienniki, czasopisma, serwisy agencyjne, stałe przekazy tekstowe, biu- letyny, programy radiowe i telewizyjne oraz kroniki filmowe. Prasą nazywa ustawodawca także istniejące środki przekazu, w tym rozgłośnie radiowe i te- lewizyjne, radiowęzły zakładowe oraz wszelkie istniejące i powstające środ- ki przekazu, upowszechniające publikacje periodyczne za pomocą druku, wi- zji, fonii lub innej techniki rozpowszechniania. Prasą na koniec, w świetle ustawy, są zespoły ludzi i poszczególne osoby, zajmujące się działalnością dziennikarską. Czasopisma i dzienniki przez to, że ukazują się w formie prze- kazu internetowego, nie tracą znamion tytułu prasowego i to zarówno wów- czas, gdy przekaz internetowy towarzyszy przekazowi utrwalonemu na pa- pierze, drukowanemu, stanowiąc inną, elektroniczną jego postać w systemie on linę, jak i wówczas, gdy przekaz istnieje tylko w formie elektronicznej w In- ternecie, ale ukazuje się periodycznie, spełniając wymogi, o których mowa w art. 7 ust. 2 pr. pr. Definiując prasę, ustawodawca szczególną wagę przywiązuje do dzienni- ków i czasopism stanowiących podstawowe formy prasowe. Dziennikami i czasopismami są w świetle prawa prasowego zarówno ogólnoinformacyjne druki periodyczne, jak i przekazy za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu. Różnica między dziennikami a czasopismami sprowadza się do częstotliwo- ści ukazywania się na rynku. Dziennikiem jest przekaz ukazujący się częściej niż raz w tygodniu, a czasopismem - nie rządzie] niż raz w roku. Interwał przyjęty dla odróżnienia dzienników od czasopism ma charakter umowny i w różnych systemach prawnych kwestie te są rozmaicie regulowane. Ponadto w treści art. 7 pr. pr. zdefiniowano takie pojęcia, jak „materiał prasowy", „dziennikarz", „redaktor", „redaktor naczelny", „redakcja". Pomi- nięto natomiast definicję „reklamy", „komunikatu", „artykułu promocyjne- go", „producenta", a nawet „wydawcy" i „wydawnictwa". Część z tych okre- śleń definiują inne akty prawne, m.in. ustawa o radiofonii i telewizji, ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Niestety część nie posiada definicji ustawowych. Prasa w eterze W świetle powyższych uwag odnoszących się do pojęcia prasy nie może być najmniejszych wątpliwości co do tego, że audycje radiowe i telewizyjne są prasą w rozumieniu ustawy, aczkolwiek w rozumieniu potocznym nie mie- szczą się w tym określeniu. Szczególny charakter przekazu radiowego bądź telewizyjnego normowanego przez odrębną ustawę o radiofonii i telewizji spo- Prawo prasowe 183 wodował, iż właśnie w tej ustawie zaszła konieczność wyjaśnienia szeregu ter- minów używanych w odniesieniu do materii regulowanej w tym akcie pra- wnym. Zauważyć jednak należy, że ani ustawa o radiofonii i telewizji, ani ża- den inny akt prawny nie definiuje zarówno pojęcia radiofonii jak i telewizji. Wyjaśniono jednak w treści ustawy wiele innych terminów. Określając nadawcę, stwierdzono, że jest to zarówno osoba tworząca, jak i zestawiająca programy, a także osoba rozpowszechniająca te programy lub przekazująca je innym osobom w celu rozpowszechniania. Przez pojęcie oso- by należy rozumieć zarówno osobę fizyczną, jak i prawną. Nadawca dla peł- nienia swojej roli musi posiadać koncesję, chyba że jako jednostka publicz- nej radiofonii i telewizji lub z mocy przepisów u.r.Ł zwolniony jest od obowiąz- ku jej posiadania, a jego działalność opiera się na fakcie zgłaszania (art. 41 u.r.t.). Status nadawcy przysługuje zarówno osobie tworzącej programy i nie emitującej ich, jak osobie, która prowadzi działalność emisyjną. Z brzmienia ustawy wynika, że przewidywany udział audycji wytworzonych przez nadaw- cę jest jednym z elementów branych pod uwagę w postępowaniu o udziele- nie koncesji (art. 36 ust. 1 pkt 3 i 4 u.r.t.). Tworzenie programu jest konstru- owaniem w sposób uporządkowany siatki audycji radiowych lub telewizyj- nych. Od tworzenia programu należy odróżnić tworzenie audycji stanowią- cej element programu. Zestawienie programu oznacza układanie jego treści z części programów innych nadawców. Ustawodawca nie wymaga, aby pro- gram tworzony przez nadawcę składał się wyłącznie z audycji wyprodukowa- nych przez tego nadawcę. Tak więc tworzeniem programu jest też jego bu- dowanie na audycjach, których nadawca nie wytworzył. Treść art. 4 pkt 1 u.r.t. wydaje się być zgodna z dyspozycją art. 2 pkt c Europejskiej konwencji 0 telewizji ponadgranicznej sporządzonej w Strasburgu dnia 5 maja 1989 r. (Dz.U. 1995 r. Nr 32, poz. 160), w myśl którego nadawcą jest „osoba fizycz- na lub prawna, która dokonuje układu telewizyjnych usług programowych do odbioru masowego i transmituje je lub zleca ich transmisję, w całości 1 w nie zmienionej postaci stronie trzeciej". Po kablu do kłębka Pojęcia „rozpowszechnianie" i „rozprowadzanie" to terminy, których za- kresy mają istotne znacznie dla uregulowań zawartych w ustawie. Trudno- ści w zdefiniowaniu tych określeń i pewne nieporozumienie, które mogą one rodzić w praktyce wynikają z istniejącej w języku potocznym bliskości zna- czeniowej obu sformułowań. Przez pojęcie „rozpowszechniania" należy ro- zumieć bezprzewodową emisję programu do równoczesnego powszechnego odbioru lub wprowadzenie programu do sieci kablowej. Rozpowszechnianie programu w drodze bezprzewodowej ustawodawca oznacza mianem „syste- 184 Jacek Sobczak mu odbioru powszechnego", a więc dostępnego dla nieograniczonej liczby osób. Rozpowszechnianie programu poprzez jego wprowadzenie do sieci ka- blowej nazywane jest „systemem zbiorowego odbioru", gdyż takowy pro- gram jest odbierany przez większą grupę osób, ale wyłącznie tych, którzy ko- rzystają z sieci kablowej. Od „rozpowszechniania" ustawodawca odróżnia „rozprowadzanie". Rozprowadzanie ma w zasadzie charakter wtórny, gdyż podmiot, który się tej czynności podejmuje, przejmuje w całości i bez zmian program już rozpowszechniony do powszechnego odbioru i dalej go rozpo- wszechnia na własną rękę. Mimo jednoznacznego stanowiska doktryny stwierdzającej - w odniesie- niu do tekstu przed nowelizacją - iż rozprowadzanie możliwe jest jedynie w odniesieniu do programu, który był wcześniej rozpowszechniony do po- wszechnego odbioru, czyli w formie bezprzewodowej i dodającej, że ustawa nie przewiduje możliwości rozprowadzania programów wcześniej wprowa- dzonych do programów sieci kablowych (w systemie zbiorowego odbioru), praktyka wyrażała niekiedy wątpliwości co do słuszności tego poglądu4. Prze- cięła je dokonana ustawą z dnia 29 czerwca 1995 r. nowelizacja, mocą której wyraźniej stwierdzono, że „rozprowadzanie nie dotyczy programu rozpo- wszechnionego w sieci kablowej i równoczesne jego rozpowszechnianie". Uporządkowany zestaw audycji radiowych lub telewizyjnych reklam i in- nych przekazów ustawodawca oznacza mianem programu. W skład progra- mu mogą wchodzić zarówno audycje stworzone przez nadawcę, jak i przeję- te od innych podmiotów. Ustawodawca uznaje regularność rozpowszechnia- nia programu jako warunek uznania uporządkowanego zestawu audycji za program. Przez pojęcie „regularność" nie należy jednak rozumieć ani „dłu- gotrwałości", ani „częstotliwości" emisji. Żądanie ustawodawcy sprowadza się jedynie do wymogu nadawania programu o stałych porach, przez ściśle określony przeciąg czasu. Tak więc programem będzie zarówno zestaw au- dycji nadawany codziennie od godz. 3 rano do 24, jak i zestaw emitowany tyl- ko przez dwie godziny, w końcu zaś zestaw audycji rozpowszechniany raz w tygodniu w czwartek od 18.00-22.00. Dodanie do pierwotnego tekstu usta- wy nowelą z dnia 31 marca 2000 r. słów: „reklam i innych przekazów" wska- zuje na to, że wolą ustawodawcy było uwypuklenie tego, iż w skład „progra- mu" wchodzą obok audycji także reklamy i inne przekazy. Pojęcie innych przekazów będzie z pewnością budziło wątpliwości. Ustawodawca nie wymaga oznaczenia programu specjalnym tytułem, na- zwą, sygnałem dźwiękowym lub - w odniesieniu do programu telewizyjnego ' J. Sobczak, Ustawa o radiofonii i telewizji. Komentarz, Poznań 1994, s. 22. Prawo prasowe 185 - znakiem graficznym względnie planszą. W praktyce jednak, jeżeli nie wszy- stkie, to z pewnością przytłaczająca większość programów, dążąc do wyra- źnego wyodrębnienia się, posiada swoją nazwę, sygnał, ewentualnie oznacze- nie graniczne. U.r.t. nie reguluje kwestii ochrony nazw programu ani jego oznaczenia dźwiękowego lub graficznego. W tym zakresie odwołać się wy- pada do ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konku- rencji (Dz.U. 1993 r. Nr 47, poz. 211 z późn. zmianami) ewentualnie do ustawy z dnia 31 stycznia 1985 r. o znakach towarowych (Dz.U. 1985 r. Nr 5, poz. 17; z późn. zmianami) i towarzyszących jej rozporządzeń wykonawczych. Co to jest reklama? Do chwili uchwalenia ustawy o radiofonii i telewizji ustawodawca nie pod- jął próby sformułowania ustawowej definicji reklamy, pozostawiając tę kwe- stię nauce. Co ciekawe, nie zawiera także określenia pojęcia reklamy ustawa 0 zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, mimo że nieuczciwa reklama jest jed- ną z podstawowych form nieuczciwej konkurencji. W myśl art. 2 pkt f Europejskiej konwencji o telewizji ponadgranicznej, „reklama" oznacza wszelkie publiczne obwieszczenia mające na celu popie- ranie sprzedaży, zakupu lub wynajmu produktu, usługi, promocję idei czy sprawy lub spowodowanie innego skutku pożądanego przez reklamującego, dla których to celów udzielono reklamującemu czasu transmisyjnego na za- sadach odpłatności albo za inne podobne wynagrodzenie. Formułując ogól- ne wymogi, jakie winny spełniać reklamy, w art. 11 wspomnianej Europej- skiej konwencji stwierdzono, że wszystkie reklamy powinny być rzetelne 1 uczciwe, nie powinny wprowadzać w błąd ani przynosić szkody interesom konsumentów. Zauważono też, że reklamy adresowane do dzieci lub wyko- rzystujące dzieci w charakterze aktorów powinny unikać wszystkiego, co mo- głoby przynieść szkodę ich interesom oraz uwzględniać szczególny charak- ter tej grupy widzów. Zaznaczono także, że reklamujący nie powinien mieć wpływu na redakcję treści programów. Zgodnie z Dyrektywą Rady Wspólnot Europejskich Nr 84/450/EWG z dnia 10 września 1984 r. w sprawie ujednolicenia przepisów prawnych i ad- ministracyjnych państw członkowskich, dotyczących reklamy wprowadzają- cej w błąd, reklamą jest każda wypowiedź towarzysząca wykonaniu działal- ności handlowej, produkcyjnej, rzemieślniczej albo wykonaniu wolnego za- wodu, mająca na celu zwiększenie zbytu towarów albo rozszerzenie wykonania usług łącznie z nieruchomościami, prawami i zobowiązaniami (art. 2 ust 1). Natomiast „reklamą wprowadzającą w błąd" jest każda reklama, która w ja- kikolwiek sposób - łącznie ze sposobem jej przedstawienia - oszukuje lub może oszukiwać osoby, do których jest skierowana lub do których dociera 186 Jacek Sobczak i która ze względu na swój oszukańczy charakter może wywierać wpływ na decyzje ekonomiczne tych osób lub która z tych powodów szkodzi, albo może szkodzić konkurentowi (art. 2 ust.2). Natomiast w myśl art. 1 pkt b Dyrektywy Rady Wspólnot Europejskich Nr 89/552/EWG z dnia 3 października 1989 r. w sprawie ujednolicenia prze- pisów prawnych i administracyjnych państw członkowskich Wspólnot Euro- pejskich dotyczących przekazu i działalności telewizyjnej, reklamą telewizyj- ną jest każda wypowiedź towarzysząca wykonywaniu działalności handlowej, produkcyjnej, rzemieślniczej albo wykonywaniu wolnego zawodu, wyemito- wana w telewizji przez publicznego lub prywatnego nadawcę za odpłatnością lub inną formą wynagrodzenia w celu zbycia towarów, usług, łącznie z nieru- chomościami, prawami i zobowiązaniami. Definicja ta została zmieniona Dy- rektywą 97/36/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 30 czerwca 1997 r. zmieniającą Dyrektywę 98/552/EWG w sprawie koordynacji określonych przepisów prawnych, postanowień regulaminowych i administracyjnych państw członkowskich w zakresie nadawania programów telewizyjnych. W myśl art. 1 pkt c tej ostatniej dyrektywy „reklama telewizyjna" to jakakol- wiek forma ogłoszeń nadawanych za opłatą lub podobną forma wynagrodze- nia, nadawana w celach autopromocji przez przedsiębiorstwa publiczne lub prywatne w ramach ich działalności handlowej, przemysłowej lub wolnych zawodów w celu promocji towarów usług, włączywszy obrót nieruchomościa- mi, lub praw i obowiązków w zamian za opłatę. (Tekst dyrektyw por.: Prawo reklamy. Zbiór przepisów, orzecznictwo, literatura, oprać. R. Skubisz, R. Sagan, Lublin 1998, s. 71 i n.) W myśl poglądów doktryny, reklamą są wszelkie czynności i środki zmie- rzające do zwrócenia uwagi zainteresowanych na określony towar, producen- ta lub placówkę handlową w celu zachęcenia do zakupu. W literaturze sformułowano wiele rozmaitych, czasem dość mocno od siebie różniących się definicji reklamy. Ta mnogość określeń ma swoje źródło w tym, iż reklama jest przedmiotem zainteresowania specjalistów wielu dys- cyplin, w pierwszym rzędzie ekonomistów, lecz także socjologów, psycholo- gów, prawników, politologów, kulturoznawców. W świetle art. 4 pkt 6 u.r.t. reklamą jest każdy przekaz zmierzający do pro- mocji sprzedaży albo zachęcający do innych form korzystania z towarów lub usług. Reklamą są też przekazy mające na celu zdobycie poparcia dla okre- ślonych spraw lub idei ewentualnie jakiegokolwiek innego efektu pożądane- go przez reklamodawcę. Warunkiem uznania tych wszystkich przekazów za; reklamę jest opłacanie ich przez reklamodawcę lub wynagrodzenie ich emi- j sji w innej formie. Wysokość opłat za przekaz reklamowy nie ma w świetlej sformułowanej w art. 4 pkt 6 u.r.t. definicji żadnego znaczenia przy kwalifiko-J Prawo prasowe 187 waniu przekazu jako reklamy. Wynagrodzeniem za zamieszczenie reklamy może być jakakolwiek suma pieniędzy, a także wszelka korzyść materialna lub nawet osobista. Granica między reklamą a informacją Reklamą w rozumieniu u.r.t. jest tylko przekaz pochodzący od reklamo- dawcy lub przez niego opłacony. Elementy reklamowe zawarte o obrazie lub dźwięku i ewentualnie przy okazji sprawozdań z zawodów sportowych, im- prez, reportaży nie stanowią reklamy. Tak więc nie może zostać uznana za reklamę plansza, zachęcająca do kupna papierosów Marlboro, której obraz został pokazany przy okazji transmisji z wyścigów samochodowych. Jeśli jed- nak na obrazie tej reklamy realizator programu skupi szczególną uwagę, do- konując zbliżenia hasła, eksponując je wielokrotnie, wówczas działania takie mogłoby być uznane za emitowanie reklamy, jednak pod warunkiem, iż zo- stanie udowodnione pobranie wynagrodzenia przez nadawcę lub jego pra- cownika w zamian za takową emisję. Rozważania w kwestii określenia tego, co stanowi reklamę, mają znaczenie nie tylko teoretyczne, ale w świetle art. 16 u.r.t. określającego ściśle praktyczne zasady przekazywania reklam. Nie sposób uznać za działalność reklamową omawianie w audycji radio- wej lub telewizyjnej książki, spektaklu, filmu, i to wówczas, gdy ma ono cha- rakter pochwalny. Nie jest także reklamą przedstawianie w specjalistycznej audycji zalet, wad samochodu, nawet jeżeli liczba tych pierwszych przytłacza ujemne cechy pojazdu. Podobnie nie stanowi działalności reklamowej wye- mitowanie wywiadu z politykiem, chyba że za prowadzenie takiego wywiadu nadawca otrzymał wynagrodzenie. Do kategorii reklam ustawodawca zaliczył także, całkowicie słusznie, wszelkie formy reklamy i promocji politycznej, aczkolwiek zasady prowadze- nia takiej reklamy szczególnie w okresie agitacji przedwyborczej określają odrębne przepisy, zawarte w ordynacjach wyborczych. Reklamodawcą w rozumieniu ustawy jest podmiot zlecający wyemitowa- nie przekazu reklamowego. Może nim być sam zainteresowany (np. produ- cent towaru, kupiec, osoba świadcząca usługi) lub też podmiot, któremu za- interesowany zlecił prowadzenie kampanii reklamowej lub marketingowej (np. agencja reklamowa). Szczytność celów reklamy to, że propaguje ona godne uznania idee i war- tości, nie odbiera przekazom reklamowym znamienia reklamy, jeśli spełnio- ne zostały przesłanki przewidziane w art. 4 pkt 6. W pierwotnym tekście ustawy art. 4 pkt 7 u.r.t. zdefiniowano nie „sponso- ring", a pojęcie „sponsora", stwierdzając, że jest nim osoba nie będąca nadawcą ^i producentem audycji, która pośrednio lub bezpośrednio finansuje w całości 188 Jacek Sobczak lub w części tworzenie audycji w celu upowszechnienia swej nazwy, firmy lub znaku towarowego. Pojęcie sponsoringu definiuje art. 2 pkt g Europejskiej konwencji o tele- wizji ponadgranicznej. W myśl jego treści „sponsorowanie" oznacza udział osoby fizycznej lub prawnej, niezaangażowanej w działalność transmisyjną ani w produkcję dzieł audiowizualnych, w bezpośrednim lub pośrednim fi- nansowaniu programu w celu promocji jej nazwy, znaku fabrycznego lub wi- zerunku. Zgodnie z art. 1 pkt d Dyrektywy Rady Wspólnot Europejskich Nr 98/552/EWG z dnia 3 października 1989 r. w sprawie ujednolicenia przepi- sów prawnych i administracyjnych państw członkowskich Wspólnot Europej- skich, dotyczących przekazu i działalności telewizyjnej „sponsorowaniem" jest każda forma finansowania audycji telewizyjnych przez publicznego lub prywatnego przedsiębiorcę, który nie uczestniczy w telewizyjnej działalno- ści emisyjnej i nie zajmuje się produkcją materiałów audiowizualnych, w ce- lu promowania swojej nazwy, znaku towarowego, wizerunku, działalności lub produktów. W art. 17 usL 1-3 tejże dyrektywy określono, jakie wymagania po- winny spełniać sponsorowane audycje telewizyjne. Zdefiniowane w art. 4 pkt 7 u.r.t. pojęcie „sponsoringu", podobnie jak obec- nie obowiązująca definicja „reklamy" wykazuje daleko idącą i chyba zamie- rzoną zbieżność z definicjami zawartymi zarówno w Europejskiej konwencji o telewizji ponadgranicznej, jak i we wspomnianej Dyrektywie Rady Wspólnot Europejskich. Zwraca jedynie uwagę fakt, iż w myśl ustawy, finansowanie lub współfinansowanie (...) dotyczy osób nie będących nadawcami bądź produ- centami audycji, natomiast Europejska konwencja mówi o osobach niezaan- gażowanych w działalność transmisyjną ani w produkcję dzieł audiowizual- nych, a Dyrektywa Rady Wspólnot Europejskich, Nr 89/552/EWG o publicz- nych bądź prywatnych przedsiębiorcach, którzy nie uczestniczą w telewizyj- nej działalności emisyjnej i nie zajmują się produkcją materiałów audiowizu- alnych. W istocie rzeczy, mimo pozornych różnic werbalnych, we wszystkich trzech definicjach zwraca się uwagę, że sponsorami nie mogą być osoby za- angażowane w produkcję telewizyjną inaczej niż tylko przez sponsoring. Wolność prasy i prawo do informacji Wolność prasy i prawo do informacji mają charakter nie tylko praw oby- watela, ale i praw człowieka. Znalazło to wyraz w aktach prawnych o charak- terze międzynarodowym, m.in. w: Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka oraz w Międzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych. W Po- wszechnej Deklaracji będącej rezolucją Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 10 grudnia 1948 r. w art. XIX stwierdzono: „Każdy ma prawo do wolności prze-, konań i wypowiedzi: prawo to obejmuje wolność wyznania niczym nie skrę- Prawo prasowe 189 powanych przekonań oraz wolność poszukiwania, otrzymywania i przekazy- wania informacji i idei wszelkimi środkami bez względu na granice." W art. 19 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 16 gru- dnia 1966 r. zauważono natomiast: „1. Każdy człowiek ma prawo do posiada- nia bez przeszkód własnych poglądów. 2. Każdy człowiek ma prawo do swo- bodnego wyrażania opinii; prawo to obejmuje swobodę poszukiwania, otrzy- mywania i rozpowszechniania wszelkich informacji i poglądów, bez względu na granice państwowe, ustnie, pisemnie lub drukiem, w postaci dzieła sztu- ki bądź w jakikolwiek inny sposób według własnego wyboru. 3. Realizacja praw przewidzianych w ust. 2 niniejszego artykułu pociąga za sobą specjal- ne obowiązki i specjalną odpowiedzialność. Może ona w konsekwencji pod- legać pewnym ograniczeniom, które powinny być jednak wyraźnie przewi- dziane przez ustawę i które są niezbędne w celu: a) poszanowania praw i do- brego imienia innych, b) ochrony bezpieczeństwa państwowego lub porząd- ku publicznego albo zdrowia lub moralności publicznej." W Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności w art. 9 ust. 1 stwierdzono wyraźnie: „Każdy ma prawo do wolno- ści myśli, sumienia i wyznania; prawo to obejmuje wolność zmiany wyznania lub przekonań przez uprawianie kultu, nauczanie, praktykowanie i czynno- ści rytualne." W art. 10 tejże Konwencji zauważono: „1. Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz po- litycznych i bez względu na granice państwowe. Niniejszy przepis nie wyklu- cza prawa Państw do poddania procedurze zezwoleń przedsiębiorstw radio- wych, telewizyjnych lub kinematograficznych. 2. Korzystanie z tych wolno- ści jako pociągające za sobą obowiązki i odpowiedzialność może podlegać ta- kim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym, i w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego, ze względu na konieczność zapobieżenia za- kłóceniu porządku lub przestępstwu z uwagi na ochronę zdrowia i moralno- ści, ochronę dobrego mienia i praw innych osób oraz ze względu na zagwa- rantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej." W doktrynie dość jed- noznacznie wyraża się przy tym pogląd, że z brzmienia zarówno Międzyna- rodowego Paktu, jak i Konwencji Europejskiej wynika zakaz cenzury prewen- cyjnej. Podobne do wymienionych wyżej aktów prawnych stwierdzenia za- wiera Deklaracja UNESCO w sprawie podstawowych zasad dotyczących udziału organów informacji w umacnianiu pokoju i zrozumienia międzynaro- dowego w popieraniu praw człowieka i w walce przeciwko rasizmowi i podże- ganiu do wojny, wydana w Paryżu 22 listopada 1978 r. W Deklaracji tej stwier- 190 Jacek Sobczak dzono m.in. w art. II: „1. Korzystanie z wolności opinii, swobody ich wyraża- nia i wolności informacji uznane za integralną część praw człowieka i podsta- wowych swobód, jest zasadniczym czynnikiem umocnienia pokoju i zrozu- mienia międzynarodowego. 2. Dostęp społeczeństwa do informacji powinien być zapewniony przez różnorodność źródeł i środków informacji, jakimi ono dysponuje, umożliwiając w ten sposób każdemu upewnienie się co do dokład- ności faktów i obiektywną ocenę wydarzeń. W tym celu dziennikarze winni mieć swobodę informowania oraz wszelkie ułatwienia w dostępie do informa- cji. Ważne jest również, aby organy informacji uwzględniały zainteresowanie narodów i jednostek, popierając w ten sposób udział społeczeństwa w opra- cowaniu informacji." Zasadę wolności informacji telewizyjnej i obowiązki państw z zasady tej wynikające sformułowano wyraźnie w Europejskiej Konwencji o Telewizji Po- nadgranicznej (tytuł tej konwencji w niektórych opracowaniach podawany jest w brzmieniu: „Europejska Konwencja o Telewizji Transgranicznej"), podpisa- nej przez Polskę 16 listopada 1989 r. W myśl art. 4 tej Konwencji „Strony za- pewniają wolność słowa i informacji zgodnie z artykułem 10 Europejskiej Kon- wencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz zagwaran- tują swobodę odbioru i nie będą ograniczać retransmisji na ich obszarze prze- kazów spełniających warunki niniejszej Konwencji." Tak więc w konsekwen- cji państwa nie mogą zapobiegać transmisji i retransmisji na ich terytorium programów transgranicznych, powołując się na regulacje prawa wewnętrzne- go w zakresie zarówno radiodyfuzji, jak i reklamy, sponsorowania programów itd. Państwa mogą natomiast wprowadzić bardziej rygorystyczne normy w od- niesieniu do nadawców podlegających ich jurysdykcji i emitujących progra- my z ich terytorium. W Konwencji zobowiązano także państwa do zarezerwo- wania dla dzieł europejskich większej ilości czasu antenowego. Pojęcie „praw człowieka", do których zalicza się wolność prasy, nie zo- stało zdefiniowane w żadnym akcie prawa międzynarodowego ani wewnętrz- nego. W licznych natomiast aktach normatywnych podjęto próby przedsta- wiania mniejszego lub większego katalogu takich praw. Prawa człowieka ma- ją charakter zbioru postulatów o charakterze moralnym, domagających się poszanowania wartości dla człowieka najcenniejszych. W doktrynie podnosi się, że są to „prawa wrodzone i niezbywalne, przyznane każdemu z racji je- go człowieczeństwa, niezależnie od jego państwowej przynależności" (A. Hu- ning). Prawa człowieka mają charakter naturalny (bo nie zostały sformuło- wane przez żadną ludzką władzę), są niezbywalne i uniwersalne. Podmioto- wa uniwersalność praw człowieka polega na tym, że przysługują one każde- mu niezależnie od jego obywatelstwa, rasy, płci, wyznania, majątku i poglą- dów politycznych. Przedmiotowa uniwersalność tych praw zasadza się na róż- \ Prawo prasowe 191 nych potrzebach człowieka, wynikających z jego przyrodzonej godności. Dla- tego też człowiek ma prawa polityczne, obywatelskie, gospodarcze, socjalne i kulturalne. Prawa człowieka są uniwersalne terytorialnie - przysługują mu niezależnie od terytorium, na którym przebywa. Prawa te znajdują gwaran- cje i potwierdzenie w konstytucjach, ustawach, umowach międzynarodowych i deklaracjach organizacji międzynarodowych. Genezy praw człowieka po- szukuje się czasem aż w starożytności, chociaż niewątpliwie do ich obecnego kształtu przyczyniły się w pierwszym rzędzie dociekania powstałej w XVII w. szkoły prawa natury oraz ustalenia francuskiej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 26 sierpnia 1789 r. Akt ten poprzedzały podobne, chociaż mo- że mniej doskonałe dokumenty: w Anglii (Habeas Corpus Act 1679 r., Bili of Rights 1689 r.), w Stanach Zjednoczonych Ameryki (Deklaracja Niepodległo- ści 1776 r.) i w Polsce (przywilej neminem captivabimus nisi iure victum przy- znany w Brześciu 1425 r., potwierdzony w Jedlnie 1430 r. i Krakowie 1433 r.) Prawa człowieka przysługują mu jedynie dlatego, że jest istotą ludzką, nieza- leżnie od aktów prawa stanowionego. Zarówno akty prawa międzynarodowego (Deklaracja Wiedeńska, zawar- ta w dokumencie końcowym Światowej Konferencji Praw Człowieka, która obradowała w 1993 r. w Wiedniu), jak i doktryna podkreślają, że prawa czło- wieka są przyrodzonymi prawami wszystkich istot ludzkich. Prawa te są nie- zbywalne, a więc nikt nie może kogoś pozbawić tych praw, nie może też ich się samemu zrzec, są nienaruszalne, niepodzielne i w równej mierze przysłu- gują wszystkim. Osiemnastowieczna myśl o państwie i prawie wykształciła aktualną do dziś koncepcję wolności jednostki, którą tworzą: wolność wybo- ru (decydowania), nieszkodzenie innym w toku realizacji własnych decyzji, gdyż zgodnie z zasadą równości, wszystkim przysługuje ten sam zakres wol- ności, wreszcie ograniczoność władzy państwowej nad jednostką. W Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 26 sierpnia 1789 r. stwierdzo- no, iż „wolność polega na tym, aby móc czynić wszystko, co nie szkodzi inne- mu; w ten sposób korzystanie z naturalnych praw nie ma innych granic niż te, które zapewniają innym członkom społeczeństwa korzystanie z tych samych praw. Granice te mogą być określone tylko przez ustawę" (art. 4). „Ustawa może zakazać tylko działania szkodliwego dla społeczeństwa. Wszystko, co nie jest zakazane przez ustawę, nie może być zabronione i nikt nie może być zmuszony do dokonania tego, czego ona nie nakazuje" (art. 5). W literaturze wyróżnia się wolności prawnie reglamentowane i wolności Prawnie niereglamentowane. Reglamentacja polega na ustanowieniu przez ustawodawcę ograniczeń tych wolności po to, aby zagwarantować równą moż- liwość korzystania z nich przez wszystkich oraz uniemożliwić szkodzenie in- nym. W tej sytuacji wolności prawnie reglamentowane posiadają dwie sfery: 192 Jacek Sobczak sferę wolną od ograniczeń prawnych oraz sferę działań prawem nakazywa- nych lub zakazywanych. Ta ostatnia wymaga precyzyjnego ustalenia w ak- tach normatywnych. W doktrynie, a jeszcze częściej w procesie legislacyj- nym, utożsamia się pojęcie „wolności" i „praw" jednostki. Czasami traktuje się te terminy jako synonim obowiązku, wskazuje się jednak na fakt, że mię- dzy kategoriami „wolność" i „prawo" występują różnice i dlatego nie jest wła- ściwe zamienne ich używanie, a także posługiwanie się swoistą „zbitką", np. prawo do wolności osobistej, prawo do wolności sumienia i wyznania. Wska- zuje się, że akt normatywny dotyczący wolności powinien mieć formę normy deklarującej wolność (jednak nie kreującej jej, gdyż wolność ma charakter przyrodzony), wyczerpująco wymieniać ograniczenia wolności w formie za- kazów, nakazów oraz sankcji, wreszcie gwarantować prawnie, instytucjonal- nie i materialnie możliwości realizacji wolności w części nie podlegającej ogra- niczeniom. „Prawo człowieka" ma charakter roszczenia do świadczenia usta- lonego w akcie normatywnym. Powstaje ono z chwilą wejścia w życie normy prawnej, kreującej to prawo, nie jest więc prawem przyrodzonym i niezbywal- nym. Akt normatywny tworzący to prawo jednostki powinien określać treść tego prawa oraz gwarantować realność prawa i możliwość jego dochodzenia przed organami administracyjnymi i sądowymi. Konsekwencją rozróżnienia „wolności" jednostki od „prawa" jednostki jest to, iż obywatel, realizując swo- je wolności, nie musi szukać w obowiązującym prawie zezwolenia, lecz jedy- nie ograniczenia wolności. Ustawa musi wyczerpująco określać zakres pra- wa albo precyzyjnie statuować zakazy, gdy reguluje sprawę wolności. Orga- ny państwa, odnosząc się do sprawy z zakresu wolności, nie mogą wydawać decyzji o charakterze zezwolenia, a jedynie rejestrować to, o czym zadecydo- wał obywatel. W odniesieniu do praw obywatela państwo przyznaje obywate- lowi uprawnienia rodzące określone roszczenia, przyjmując na siebie obowią- zek działań zapewniających realizację tych roszczeń. W przypadku wolności obywatelskich państwo sankcjonuje sferę działania jednostki wolną od inge- rencji państwa, biorąc na siebie obowiązek zagwarantowania swobody dzia- łania w ramach zakreślonych przez prawo przedmiotowe. W odróżnieniu od praw i obowiązków, wolności obywatelskie charakteryzują się nałożeniem przez prawo przedmiotowe na obywatela nakazu lub zakazu określonego w postępowaniu. Jednocześnie państwo powinno zapewnić warunki umożli- wiające obywatelowi wywiązanie się z nałożonych na niego obowiązków. Granice wolności W doktrynie od dawna poszukiwano granic wolności, wskazując, że mo-; gą one mieć charakter: aktualny i potencjalny w zależności od tego, czy ist- j nieją w chwili obecnej, czy też mogą wystąpić w przyszłości; przekraczalny, Prawo prasowe 193 czyli dający się usunąć, i nieprzekraczalny, czyli taki, którego nie można lub nie powinno się usuwać; zewnętrzny wobec podmiotu i wewnętrzny, wbudo- wany w psychikę podmiotu; normatywny i faktyczny. Wśród ograniczeń fak- tycznych, jako wewnętrzne granice wolności wskazuje się najczęściej zdol- ności i umiejętności człowieka, a wśród zewnętrznych sytuacje (konflikty in- teresów, sploty okoliczności, ograniczone zasoby) oraz działania intencjonal- ne innych ludzi (groźby, naciski, arbitralne dyrektywy). Wśród ograniczeń normatywnych wskazuje się granice wewnętrzne w postaci wybranych przez podmiot norm moralnych oraz zewnętrzne (prawo, obyczaje, moralność). Za- uważa się, że granice wolności mogą się wzajemnie redukować, przy czym zewnętrzne wobec podmiotu fakty ograniczające jego wolność dzieli się na behawioralne (oparte na intencjonalnych zachowaniach innych ludzi) i sytu- acyjne (spontaniczne i obiektywne istniejące w rzeczywistości). Deklarując w art. 1 pr. pr. wolność prasy ustawodawca odwołuje się do Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej. W chwili wejścia w życie ustawy z dnia 28 stycznia 1984 r. prawo prasowe obowiązywała Konstytucja z 22 lipca 1952 r. W art. 71 ust. 1 stwierdzono w niej: „Polska Rzeczpospolita Ludowa zapew- nia obywatelom wolność słowa, druku, zgromadzeń i wieców, pochodów i ma- nifestacji". W ust. 2 tegoż artykułu dodano: „Urzeczywistnieniu tej wolności służy oddanie do użytku ludu pracującego i jego organizacji drukarni, zaso- bów papieru, gmachów publicznych i sal, środków łączności, radia oraz in- nych niezbędnych środków materialnych." Stwierdzenia te miały charakter pustych deklaracji, gdyż Konstytucja z 1952 r. miała postać tzw. „konstytucji semantycznej", proklamując istnienie innych zasad ustrojowych od tych, które faktycznie znajdowały zastosowanie w państwie. Pod rządami Konsty- tucji z 1952 r. wolność słowa, druku, zgromadzeń itd. była ograniczona, ist- niała cenzura, a powstawanie i istnienie prasy zależne było od woluntarystycz- nych decyzji aparatu administracyjnego, opartych na przesłankach politycz- nych. Dla porównania godzi się zauważyć, iż w art. 104 Konstytucji z 17 mar- ca 1921 r. (Dz.U. RP Nr 44, poz. 267) stwierdzono: „Każdy obywatel ma pra- wo swobodnego wyrażania swoich myśli i przekonań, o ile nie narusza prze- pisów prawa". W art. 14 Konstytucji z 1997 r. zadeklarowano, iż „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu". Pomie- szczenie tego przepisu w rozdziale I „Rzeczypospolita" zdaje się wskazywać, że wolność prasy potraktowano jako jedną z podstawowych zasad ustroju po- litycznego państwa, ujmując ją jako jedną z idei przewodnich, na których °parta została konstrukcja prawno - ustrojowa państwa i jego aparatu. Wy- nikiem tego była lakoniczność i zwięzłość treści zawartych w art. 14. Znaj- dzie ona rozwinięcie i konkretyzację w art. 54 i 213 ust. 1 Konstytucji (w tym 194 Jacek Sobczak ostatnim przypadku w odniesieniu do radiofonii i telewizji). Takie rozwiąza- nie problemu wolności prasy, z punktu widzenia systematyki przyjętej w dok- trynie, może budzić pewne wątpliwości, zważywszy, iż wolność prasy jest po- chodną wolności wypowiedzi, którą to wolność formułuje dopiero art. 54 Kon- stytucji, mieszczący się w rozdziale II „Wolność, prawa i obowiązki człowie- ka i obywatela", a tytule „Wolności i prawa osobiste". Zasada sformułowana w art. 14 zapewnia obywatelom możliwość świadomego i czynnego udziału w realizacji władzy państwowej, czego warunkiem jest właśnie wolność pra- sy. Bez wolności prasy nie może być mowy o pełnej realizacji wolności wypo- wiedzi (wolności wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpo- wszechniania informacji). Treść art. 14 Konstytucji nakłada na państwo obo- wiązek powstrzymywania się od ingerencji naruszających wolność prasy i in- nych środków społecznego przekazu. Nie oznacza to, że państwo pozbawio- ne jest możliwości oddziaływania prawnego na prasę. Pozostawienie ich pań- stwu jest niezbędne chociażby dla realizacji innych wolności i praw. Termin „zapewnia" oznacza „gwarantuje" - tak więc gwarantem wolności prasy jest państwo. Rodzaje wolności Konkretyzujący treść art. 14 Konstytucji z 1997 r. - art. 54 ust. 1 wyraża wolność przekonań, pozostającą w ścisłym związku z wolnością sumienia i re- ligii, o których mowa w art 53. Nie oznacza to oczywiście, iż dyspozycje art. 54 ust. 1 należy odnosić tylko do treści zawartych w art. 53 Konstytucji. Ze sformułowań art. 54 wynika, iż Konstytucja nie tylko konstruuje wolność po- siadania poglądów, lecz także możliwość ich wyrażania. Tym samym nie mo- że być wątpliwości, iż treścią art. 54 ust. 1 jest wolność słowa i druku, aczkol- wiek o tych wolnościach Konstytucja wprost nie wspomina, nawiązując ra- czej do rozwiązania przyjętego w Konstytucji Marcowej z 1921 r., niż do dys- pozycji art. 71 ust. 1 Konstytucji z 1952 r. Niemniej rodzi się pytanie, czy wspomniana wolność wyrażania poglądów dotyczy tylko własnych poglądów czy też także cudzych. Sformułowana w art. 54 ust. 1 Konstytucji wolność to wolność wypowiedzi. Z natury rzeczy ma ona charakter szerszy od wolności publikacji i wolności prasy. Przyjęte w Konstytucji sformułowanie jest poje- mniejsze i bardziej odpowiada rozwojowi środków masowej informacji (tyl- ko bowiem specjaliści pamiętają, iż przez pojęcie prasy należy rozumieć nie tylko tzw. prasę drukowaną, lecz także programy radiowe i telewizyjne, kro- niki filmowe, a nawet niektóre formy przekazu przez Internet). Pochodną wolności wypowiedzi jest wolność pozyskiwania i rozpowszechniania infor- j macji ujmowana dotychczas w doktrynie zazwyczaj jako prawo. Wolność po-j zyskiwania i rozpowszechniania informacji przysługuje każdemu, a więc tak-| Prawo prasowe 195 że i dziennikarzowi. Z faktu, że pozyskiwanie i rozpowszechnianie informa- cji jest wolnością, zdaje się wynikać, iż formułowane w ustawach zasady udzielania informacji dziennikarzom mają charakter tylko porządkujący, wskazując ograniczenia tej wolności w formie zakazów, nakazów oraz sank- cji. Wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji musi towarzyszyć obowiązek ich udzielania. Czyni temu zadość dyspozycja art. 4 pr. pr., aczkol- wiek rozwiązania przyjęte w tym akcie dalekie są od doskonałości. W obecnym kształcie prawo prasowe, ani tym bardziej Konstytucja, nie formułuje żadnych ograniczeń wolności prasy, skłaniając się - przynajmniej jeśli chodzi o prasę drukowaną - ku koncepcji materialnej wolności prasy. W szczególności nie statuuje ona ograniczeń w zakresie powstawania i istnie- nia prasy. Ograniczeniami takimi mogłyby być systemy: przywileju, kaucyj- ny (uzależniający wydawanie prasy od wpłaty stosownej kwoty pieniędzy), koncesyjny (zgodnie z którym podjęcie działalności prasowej, wydawanie prasy drukowanej, emitowanie programów radiowych bądź telewizyjnych uzależnione jest od uzyskania zezwolenia, koncesji, która wydaje organ wła- dzy wykonawczej, wyjątkowo sąd). Granice wolności prasy, podobnie jak granice wolności słowa, nie są ści- śle określone. W doktrynie przyjmuje się, iż granice wolności słowa wyzna- cza sam korzystający z wolności. Decyduje o tym poczucie jego odpowiedzial- ności, troska o własne oblicze w oczach społeczeństwa, nienarażanie się na ujemną reakcję ze strony swojego środowiska, a w końcu państwa, dążenie do realizacji własnych interesów, osiągnięcie zamierzonych celów. Poczucie odpowiedzialności jednostki za wyrażane opinie bywa różne. U jednych jest wyraźne i stanowcze, liczące się z interesami pozostałych jednostek społe- czeństwa, u innych bywa chwiejne i kruche, a u niektórych wręcz go brak. Dlatego poczucie odpowiedzialności jednostek za wyrażoną opinię nie może być jedynym wyznacznikiem między korzystaniem z wolności, a jej naduży- waniem. Innymi wyznacznikami są: rodzina, szkoła, środowisko, zakład pra- cy, organizacje społeczne, kościoły i związki wyznaniowe. Najistotniejsze są jednak granice wyznaczane, według większości poglądów, przez państwo. W literaturze wskazuje się na cztery powody, dla których istnieć powin- na wolna prasa. Pierwszy z nich sprowadza się do tego, iż zapewnia ona moż- liwość realizacji dążenia do prawdy. Drugim powodem jest to, że tylko w wa- runkach istnienia wolnej prasy istnieje możliwość swobodnego komunikowa- nia się, co pozwala na samoekspresję i samorealizację. Po trzecie wolna pra- sa powinna istnieć nie dlatego, że chroni ona nadawców wypowiedzi, lecz z tej Przyczyny, iż krzewi właściwe postawy tolerancji wśród odbiorców. Czwartym Powodem jest to, że demokracja polityczna wymaga, aby obywatele mieli peł- na możliwość otrzymywania wszelkich informacji. Przyjmuje się, że granicą 196 Jacek Sobczak wolności prasy jest sama wolność. To ona bowiem określa granice, a nie od- wrotnie. Stąd granicami wolności prawnej są normy prawne i etyczne. Nie zapominać o moralności Badający problem wolności prasy dzielą się na dwa obozy: zwolenników redukcji wolności i wyrażania opinii oraz entuzjastów daleko idących ograni- czeń tejże wolności. Pierwsi z nich twierdzą, że praworządne państwo nie po- trzebuje ograniczeń, gdyż nie ma powodów, by bać się prawdy, krytyki lub odmiennych niż ma władza ocen sytuacji. Hołdując zasadzie maksymalizo- wania wolności i minimalizowania ograniczeń, wyrażają przekonanie, że kul- tura narodowa sama obroni się przed pornografią i wulgarnością. Entuzjaści daleko czasem idących ograniczeń wolności słowa i prasy utrzymują, iż wol- ność ta sprzyja powiększeniu obszaru zjawisk negatywnych, takich jak: por- nografia, pochwała brutalności oraz przemocy. Twierdzą, że społeczeństwo nie dojrzało do korzystania z dobrodziejstw wolności słowa i prasy. Utrzymu- ją, że wolność ta możliwa jest dopiero w społeczeństwie ludzi odpowiedzial- nych. Jako motywy daleko idących ograniczeń wymienia się interes państwa, troskę o zapobieganie przestępczości, moralność, spokój wewnętrzny i mię- dzynarodowy. W doktrynie stwierdza się także, iż granicą wolności słowa i wolności prasy jest kłamstwo, tam gdzie się ono zaczyna, kończy się wol- ność prasy. Podkreśla się, że istota problemu wolności prasy nie sprowadza się do pytania, czy istnieje wolność czy zależność prasy, ale do problemu, po- przez kogo, w jakim zakresie i w jaki sposób prasa jest kontrolowana. Przyj- muje się, że wolność ma dwa aspekty. Pierwszy z nich - normatywny - okre- śla gwarancje i zakres tej wolności, drugi - praktyczny - pokazuje, jak w życiu codziennym realizowane są te gwarancje. Tak więc wolność prasy traktowa- na jest jako rodzaj wolności politycznej przy założeniu powiązań systemu pra- sowego z systemem politycznym. Uznając, iż granice wolności prasy najściślej wytyczają normy prawne, w szczególności zawarte w prawie: prasowym, autorskim, radiofonii i telewi- zji, karnym, cywilnym, a także konstytucyjnym, administracyjnym i między- narodowym publicznym, stwierdza się, że wolność słowa, a co za tym idzie prasy, jest mniej lub bardziej ograniczona, w imię poszanowania praw, dobre- go imienia innych ludzi, ochrony: bezpieczeństwa państwowego, zdrowia, po- rządku publicznego, moralności, godności jednostki i jej prywatności.. W mniejszym stopniu niż w normach prawnych należy poszukiwać ograni-1 czeń wolności prasy w normach moralnych. Nie bagatelizując w najmniefc| szym stopniu ich znaczenia, wypada zauważyć, że stopień internalizacji (przy-fj swojenia) norm moralnych w środowisku dziennikarzy jest stosunkowo nie wielki. Normy moralne (etyczne) zebrane są w zbiory zasad obowiązującyc Prawo prasowe 197 w danym środowisku, określających, jak z moralnego punktu widzenia winni się zachować przedstawiciele tego środowiska. Te zbiory zasad mniej lub bar- dziej uporządkowanych noszą nazwę kodeksów obyczajowych lub deontolo- gicznych. Tego typu normy moralne tworzą etykę normatywną (doktrynę moralną), która w sposób systematyczny wykłada treść tych norm, w połą- czeniu z argumentacją skłaniającą do ich przestrzegania. Etyka normatywna może przybierać postać kodeksową (katechizmową) i stanowić zbiór ściśle sformułowanych dyrektyw lub postać filozoficzną (akademicką), wyznacza- jąc jedynie kryteria dokonywanych ocen moralnych. W społeczeństwach jed- norodnych, izolowanych od innych, przy powszechności uznawania ocen i norm moralnych, może zachodzić potrzeba systematycznego ich wykłada- nia, bo ich nikt nie podaje w wątpliwość. Potrzeba taka powstaje, gdy dane oceny bądź normy są kwestionowane, ewentualnie nie wszyscy gotowi są przestrzegać takich norm. W Konstytucji brak postanowień ograniczających wolność prasy w zakre- sie treści publikacji. Wręcz przeciwnie, w art. 54 ust. 2 zakazano cenzury pre- wencyjnej, polegającej na kontroli tekstu czy obrazu przed publikowaniem lub wyemitowaniem, skutkujące całkowitym lub częściowym zakazem roz- powszechniania informacji albo jej wstrzymaniem. W doktrynie podnosi się, iż zakaz cenzury istnieje w tym sensie, że państwo ani nie może tworzyć pra- wa umożliwiającego cenzurę prewencyjną, ani też nie jest władne powołać organy do jej przeprowadzenia. Ze stwierdzenia tego mógłby ktoś wyciągnąć wniosek, że wprawdzie państwo nie może stworzyć prawa umożliwiającego cenzurę prewencyjną i organów do jej przeprowadzania, ale mogą to uczynić organizacje społeczne działające na terenie państwa. Z tą interpretacją nie sposób się zgodzić i dlatego sformułowania zawarte we wspomnianym ko- mentarzu trudno uznać za precyzyjne i trafne. Zakaz cenzury prewencyjnej, sformułowany w Konstytucji, jest zakazem istniejącym erga omnes, a więc nie tylko państwo, lecz także żadne inne organizacje nie mogą dokonywać cenzury prewencyjnej i tworzyć jakichkolwiek organów do jej przeprowadza- nia, w tym także organów społecznych. Zakaz cenzury prewencyjnej nie wy- klucza jednak tzw. kontroli (cenzury) wewnątrzredakcyjnej, która ma cha- rakter pozaprawny. Gdyby to ostatnie zastrzeżenie odrzucić, należałoby przy- jąć, że każdy materiał przygotowany przez dziennikarza i przeznaczony do Publikacji musi zostać przez redakcję opublikowany. Gwarancją, sformułowanej w art. 54 ust. 1 Konstytucji, wolności wypowie- dzi jest treść art. 31 Konstytucji wyznaczająca jednocześnie granice wolności. Konstytucja zapewnia, iż wolność podlega ochronie prawnej, stwierdzając, że nikomu, a więc zarówno organom państwa, jak i osobom fizycznym bądź pra- wnym, nie wolno naruszać wolności człowieka. Ochronie prawnej podlegają 198 Jacek Sobczak tylko takie zachowania jednostki, które nie godzą w wolności i prawa innych. Ustawodawca przewiduje możliwość wprowadzenia ograniczeń w zakresie ko- rzystania z konstytucyjnych wolności i praw, stwierdzając jednak, iż ograni- czenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw. Pojęcie „istoty wolności i praw" nie zostało jak dotąd zdefiniowane w doktrynie. Wykładnia językowa nakazuje uznać, że „istotą" jest to, co stanowi zasadniczą część czegoś, to sed- no konkretnej sprawy, jądro kwestii (por. Słownik języka polskiego, red. M. Szymczak, t. 1, Warszawa 1988, s. 809). Ustalenie, co jest istotą poszczegól- nych wolności i praw, będzie musiało nastąpić później w drodze wykładni prak- tycznej i doktrynalnej. W myśl art. 31 ust. 3 Konstytucji ograniczenia wolno- ści mogą być ustanowione tylko w ustawie i wyłącznie wówczas, kiedy są ko- nieczne w demokratycznym państwie, a konieczność ta dyktowana jest potrze- bą bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź ochroną środowiska, zdro- wia i moralności publicznej albo wolności praw innych osób. Przyjęta klauzu- la ogólna, ograniczająca zakres korzystania z konstytucyjnych wolności, mo- że mieć zastosowanie do wszystkich wolności i praw regulowanych przez Kon- stytucję, a więc także do wolności wypowiedzi. W doktrynie zwraca się uwa- gę, że tego typu rozwiązanie nie jest znane standardom międzynarodowym, dotyczącym praw człowieka, które klauzule ograniczające przypisują każdo- razowo poszczególnym prawom poddanych działaniu takich ograniczeń, a nie formułują klauzuli ogólnej. Międzynarodowe standardy nie wskazują także potrzeby ochrony środowiska jako jednej z podstaw ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw. Wyliczenia podstaw uzasadniających ograniczenie wolności i praw czło- wieka zawarte są w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, w Międzynaro- dowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych oraz w Zasadach z Syra- kuz dotyczących przepisów o ograniczeniu praw zagwarantowanych w Mię- dzynarodowym Pakcie Praw Obywatelskich i Politycznych. Zauważyć nale- ży, iż Konstytucja mówi o bezpieczeństwie państwa, podczas gdy w Europej- skiej Konwencji Praw Człowieka i Międzynarodowym Pakcie Praw Obywa- telskich i Politycznych, a także w Zasadach z Syrakuz mowa o bezpieczeń- stwie narodowym. W doktrynie podkreśla się, iż termin „bezpieczeństwo państwa" ma charakter szerszy od pojęcia „bezpieczeństwo narodowe". „Bez- pieczeństwo narodowe" w orzecznictwie Europejskiego Trybunału PraW j Człowieka rozumiane jest jako bezpieczeństwo przed zagrożeniami wewnętrz-1 nymi i zewnętrznymi. Przez pojęcie „porządku publicznego" rozumie się zwykle „system dzeń prawno-publicznych i stosunków społecznych powstających i kształtu-f jących się w miejscach publicznych, niepublicznych, którego celem i zada*j niem jest zwłaszcza ochrona życia, zdrowia, mienia obywateli i mienia spo Prawo prasowe 199 łecznego i zapewnienie normalnej działalności instytucji, zakładów, przedsię- biorstw państwowych, społecznych i prywatnych oraz eliminowanie (usuwa- nie) różnego rodzaju uciążliwości niebezpiecznych lub niedogodnych dla spo- łeczeństwa i jednostek". Według W. Kubali „porządek publiczny" to istnieją- cy w państwie stan stosunków i urządzeń publicznych oraz odpowiadających im instytucji prawnych zapewniających bezpieczeństwo, spokój oraz ład w za- kresie współżycia zbiorowości. Przez „porządek publiczny" rozumie się naj- częściej stan harmonijnego współżycia członków społeczeństwa, obejmując tym terminem zarówno ochronę interesów jednostek, jak i interesu społecz- nego, który umożliwia normalne funkcjonowanie państwa i społeczeństwa. Uważa się, że jest to minimum sprawności funkcjonowania instytucji państwo- wych (K. Wojtyczek). Ochrona środowiska, w świetle art. 2 ust. 1 ustawy z dnia 31 stycznia 1985 r. 0 ochronie i kształtowaniu środowiska, polega na działaniu lub zaniechaniu umożliwiających zachowanie lub przywrócenie równowagi przyrodniczej ko- rzystnej dla zapewnienia współczesnym i przyszłym pokoleniom bezpiecz- nych warunków życia i zachowania wartości środowiska. Ochrona zdrowia to dążenie do takiego stanu organizmu, w którym wszystkie funkcje przebie- gają prawidłowo, a człowiek jest sprawny i ma dobre samopoczucie fizyczne 1 psychiczne. W praktyce mogą się także pojawić spory co do zakresu pojęcia „moral- ności publicznej". Termin „moralność" ma wiele znaczeń. Z jednej strony oznacza zespół norm moralnych uznawanych przez daną osobę lub grupę osób, z drugiej strony praktykę postępowania według określonych norm mo- ralnych. Systematyczny sposób wyłożenia pewnego zespołu norm moralnych określany jest jako etyka normatywna (doktryna moralna). Zespół twierdzeń 0 moralności, tj. o treści przyjmowanych norm moralnych, ich powiązań, kształtowaniu i oddziaływaniu, nosi miano etyki opisowej (nauki o moralno- ści). Normy moralne mają na ogół ogólnikowy, dyrektywny charakter. Nie są one nazbyt dokładnie sprecyzowane ani skodyfikowane. Normy prawne, oprócz nielicznych norm ogólnych, są bardziej szczegółowe od moralnych 1 bardziej precyzyjne. Sfery stosowania norm prawnych i norm moralnych w znacznej części się pokrywają. Istnieją jednak pewne dziedziny, które są regulowane tylko bardzo ogólnie przez prawo, natomiast bardzo szczegóło- wo przez normy moralne. Są czyny, na które państwo nie reaguje prawnie, a które wywołują jednak reakcję moralną. Normy prawne nie regulują we- wnętrznej postawy człowieka. Czynią to natomiast normy moralne. Cechą prawa i moralności jest to, że stanowią zespół norm postępowania regulują- cych nader często to samo zachowanie. Istnieją jednak normy prawne, które nie są jednocześnie moralnymi i normy moralne, które nie mają odpowiedni- 200 Jacek Sobczak ka wśród norm prawnych. Prawo, podobnie jak moralność, samodzielnie re- guluje swoimi normami określony obszar stosunków. Prawo i moralność sta- nowią dwa odrębne systemy norm, posiadając równą moc obowiązującą, cho- ciaż płynącą z różnych źródeł. Normy prawne i normy moralne mogą mieć podobną treść. Innymi słowy - to, co zakazane prawem, normą prawną, jest jednocześnie zakazane przez moralność. Może być jednak i tak, że to, co za- kazane przez normę prawną, jest jednocześnie nakazane przez moralność, i na odwrót. W końcu może zajść i taka sytuacja, że nakazy i zakazy moralne są, z punktu widzenia prawa, obojętne. Konstatacja ta prowadzi do wniosku, że może czasem zachodzić konflikt między normami prawnymi a moralny- mi. Norm moralnych nie należy mylić z normami obyczajowymi. Normą oby- czajową jest taka reguła postępowania, która ukształtowała się w świadomo- ści ludzi w wyniku społecznego nawyku, wielokrotnego powtarzania w okre- ślonych sytuacjach. Normy te, w odróżnieniu od moralnych, nie służą warto- ściowaniu zachowań ludzi z punktu widzenia dobra i zła. W literaturze istnieją zasadnicze dwa nurty pojmowania „moralności": perfekcjonistyczny, według którego przedmiotem oceny moralnej jakiegoś postępowania jest to, w jakim stopniu odpowiada ono pewnym wzorcom do- skonałości człowieka, zresztą historycznie zmiennym, oraz nurt solidarno- ściowy, gdzie przedmiotem oceny jest to, w jakim stopniu przyczynia się ono do sprawiedliwego dobra innych ludzi. Normy moralne według koncepcji per- fekcjonistycznej mają wskazywać, jak człowiek ma żyć, aby być doskonałym, jak żyć godnie, natomiast według koncepcji solidarnościowej mają one wska- zywać, jak żyć tak, aby nie tylko nam z innymi, ale innym z nami było dobrze. Trudno dociec, na gruncie jakiej koncepcji stoi ustawodawca w art. 31 ust. 3 Konstytucji. Wydaje się, iż sprzeczne z moralnością w świetle tego przepisu będą czyny niezgodne z pojmowaniem moralności tak przez jeden, jak i dru- gi nurt. W Konstytucji o „moralności publicznej" mowa w art. 31 ust. 3 nato- miast w art. 45 ust. 2 i w art. 53 ust. 5, mowa o „moralności". Wykładnia językowa prowadziłaby do wniosku, iż pojęcie „moralność", o jakim mowa w 45 ust. 2 i w art. 53 ust. 5, ma zakres szerszy od moralności publicznej, o której traktuje art. 31 ust. 3 Konstytucji. Wykładnia taka wydaje się jednak pomijać warstwę teologiczną. Trudno bowiem dopatrzyć się przesłanek, które nakazałyby rozróżniać pojęcia moralności we wszystkich trzech artykułach Konstytucji. Zauważyć należy, że w art. 10 ust. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka mowa tylko o „moralności", natomiast w art. 9 ust. 2 tejże Kon- ? wencji pojawia się „moralność publiczna". Powołane już Zasady z Syrakuz; odwołują się do „moralności publicznej". Fakt ten musi pogłębiać wątpliwość j co do zakresu pojęć „moralność", „moralność publiczna". Pojęcie „moralno-J ści publicznej", którym posłużył się ustawodawca w Konstytucji, wydaje si? Prawo prasowe 201 odnosić do moralności społeczeństwa polskiego, do tych norm moralnych, które są wspólne dla przeważającej części tego społeczeństwa. Brak podstaw do twierdzenia, że termin „moralność publiczna" należy rozumieć jako zasa- dy moralne odnoszące się do życia publicznego lub regulujące zachowania publiczne dostępne dla nieograniczonego kręgu osób. W praktyce zauważo- na nieostrość terminologiczna może powodować trudności i wątpliwości, sta- jąc się źródłem konfliktów. W praktyce wolność prasy nie pokrywa się z wolnością dziennikarzy. Mi- mo istnienia wolności prasy i wolności wypowiedzi dla dziennikarzy w sen- sie praktycznym, rzadziej prawnym, mogą istnieć i istnieją ograniczenia wol- ności. W systemie prasowym, opartym na wzajemnych powiązaniach właści- cieli prasy, redaktorów naczelnych, dziennikarzy, a także odbiorców istnieją sprzeczności i konflikty interesów, będące efektem interakcji zachodzących wewnątrz systemu. Skutkiem tych uwarunkowań w polskiej rzeczywistości bywa powierzanie młodym, niedoświadczonym dziennikarzom ryzykownych prawnie zadań i pozbywanie się ich z redakcji w razie niepowodzeń rodzą- cych odpowiedzialność cywilną lub karną. Ograniczeniem wolności prasy, a co za tym idzie słowa, są statuty i regulaminy redakcji, nader często naka- zujące dziennikarzom prezentowanie zachodzących zjawisk społecznych tyl- ko w jeden określony sposób, uwarunkowany światopoglądowo, politycznie lub wręcz kastowo. Część tych zakazów i nakazów może przybierać formę pozaprawną. Formą ograniczenia wolności prasy, a co za tym idzie słowa, jest także brak rozwiązań prawnych chroniących dziennikarza przed dyktatem ze strony zmieniających się - szczególnie na poziomie lokalnym - właścicie- li i redaktorów naczelnych, wymagających pełnej dyspozycji intelektualnej i nakazujących, wraz ze zmianą kierunku politycznego gazety, zmianę poglą- dów piszącym w tej gazecie dziennikarzom. Ograniczeniem wolności jest też brak należytych zabezpieczeń socjalnych, gwarantujących możliwość prze- trwania przez dłuższy czas bez pracy, umożliwiających wcześniejsze przej- ście na emeryturę. Ustawa prawo prasowe jest podstawowym - ale nie jedynym - aktem pra- wnym regulującym funkcjonowanie środków społecznego przekazu oraz wy- znaczającym granicę wolności prasy, a także prawa i obowiązki dziennikarzy. Sfery tej dotyka wiele innych aktów normatywnych i towarzyszących im prze- pisów wykonawczych, wymienionych wyżej w rozdziale I. Pamiętać przy tym należy o szczególnym charakterze norm konstytucyjnych (art. 14, 54 Kon- stytucji z 1997 r.) oraz konwencji i umów międzynarodowych podpisanych 1 ratyfikowanych przez Polskę. Nie mogą także ujść uwagi uregulowania za- warte w dyrektywach Rady Wspólnot Europejskich oraz Parlamentu Euro- Pejskiego, o których była mowa wyżej. 202 Jacek Sobczak Dzieje prawa prasowego zarówno w Polsce, jak i na świecie, to w grun- cie rzeczy historia walki o wolność publikacji i zmagania się z różnymi for- mami i sposobami ograniczeń jakich ta wolność doznawała, głównie z opry- mowaniami dotyczącymi powstawania i istnienia prasy oraz odnoszącymi się do treści publikacji, a więc w tym ostatnim przypadku z cenzurą prewencyj- ną (nakazującą przed opublikowaniem przedstawić tekst cenzorowi) i repre- syjny (zasadzający się na dokonywaniu kontroli już po publikacji). Oczywi- ście były i inne ograniczenia wolności prasy dotyczące: kolportażu, to jest rozpowszechniania prasy (przykładem może być pozbawienie debitu komu- nikacyjnego, a więc zakaz rozprowadzania na określonym obszarze pewnych wydawnictw, najczęściej zagranicznych) i finansów. W dobie Rzeczpospolitej szlacheckiej prasę dotykały głównie ogranicze- nia natury cenzuralnej. Mimo rozmaitych nacisków Sejm Czteroletni nie wprowadził jednak instytucjonalnej kontroli publikacji prasowych. Wolność wypowiedzi gwarantował przy tym art. 11 Praw kardynalnych niewzruszal- nych z 7 stycznia 1791 r. Wprowadzona przez Konfederację Targowicką kon- trola publikacji została zniesiona w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej. Cen- zurę jako instytucję państwową wprowadziły władze w okresie Księstwa War- szawskiego. Istniała ona we wszystkich trzech zaborach, a obowiązujące w tym względzie regulacje prawne przetrwały w części na ziemiach polskich aż do schyłku II Rzeczpospolitej. Mimo podejmowanych licznych prób stwo- rzenia prawa prasowego - zanalizowanych przez M. Pietrzaka - dekret pra- wo prasowe wszedł w życie dopiero po podpisaniu przez prezydenta 21 listo- pada 1938 r. (wcześniejsze rozporządzenie prezydenta z 10 maja 1927 r. o pra- wie prasowym obowiązywało jedynie do lutego 1930 r. po czym przywróco- no obowiązywanie aktów normatywnych państw zaborczych)5. Po drugiej wojnie światowej wielokrotnie podejmowane próby stworze- nia prawa prasowego nie zostały uwieńczone sukcesem. Dekretem z dnia 5 lipca 1946 r. utworzono Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk, którego organizację i kompetencje określiło rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z 9 maja 1949 r. w sprawie organizacji i właściwości Głównego Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk. W okresie od 1949 r. aż po 1983 r. wydano wiele rozporządzeń, zarządzeń oraz uchwał tak Rady Ministrów, jak i Prezydium Rządu regulujących w sposób kazuistyczny kwestie dotyczące kontroli prasy, działalności wydawniczej, zasad informowania prasy i udzie- lania odpowiedzi na krytykę prasową, pracy i płacy dziennikarzy, kolportażu, ogłoszeń i reklam prasowych, funkcjonowania drukarni, gospodarki papie- ' M. Pietrzak, Reglamentacja wolności prasy w Polsce (1918-1939), Warszawa 1963. Prawo prasowe 203 rem, uregulowano też organizację i funkcjonowanie Polskiej Agencji Praso- wej oraz RSW „Prasa-Książka-Ruch". Mimo pozorów szczegółowości wspo- mnianych uregulowań Główny Urząd i podległe mu jednostki terenowe mia- ły dość dużą swobodę, a od ich arbitralnych często decyzji nie przysługiwał zainteresowanym żaden środek prawny. Dlatego też powszechnie uznawano za pewien postęp wejście w życie ustawy z dnia 31 lipca 1981 r. o kontroli pu- blikacji i widowisk. Uchwalenie ustawy miało być realizacją porozumień gdań- skich z sierpnia 1981 r. (pkt. 3 tych porozumień przewidywał, że rząd wnie- sie w ciągu trzech miesięcy projekt ustawy o kontroli prasy, publikacji i wi- dowisk) . We wspomnianej ustawie zadeklarowano, iż PRL zapewnia wolność słowa i druku, ale wolność tę ograniczono, stwierdzając, że korzystanie z niej jest regulowane wspomnianą ustawą. Wejście w życie 1 lipca 1984 r. prawa prasowego uchwalonego 20 stycznia 1984 r. stanowiło poważny krok na drodze rozwoju norm regulujących działa- nie środków masowej informacji. Ustawa ta była siedmiokrotnie nowelizowa- na. Nie wdając się w szczegóły zmian ustawodawczych wypada jedynie zau- ważyć, że pierwsza z nowelizacji z 1989 r. odchodząc od systemu koncesyjne- go na rzecz zgłoszeniowego powierzyła obowiązek rejestru dzienników i cza- sopism Głównemu Urzędowi Kontroli Publikacji i Widowisk, który dotąd wy- dawał zezwolenia na wydawanie dzienników lub czasopism. Kolejną nowelą z 1990 r., znoszącą Główny Urząd i podległe mu organy terenowe, a co za tym idzie kontrolę prasy, powierzono obowiązki organów rejestracyjnych sądom wojewódzkim (obecnie rolę tę pełnią sądy okręgowe). Późniejsze nowelizacje z 1991 r., 1996 r., 1997 r., 1999 r. nie miały już tak istotnego charakteru. W ustawie prawo prasowe wyjaśniono podstawowe pojęcia z zakresu pra- wa prasowego, określono prawa i obowiązki dziennikarzy w tym w szczegól- ności prawo do informacji, prawo do krytyki, obowiązek udostępniania tekstów do autoryzacji, zasady rządzące sprawozdawczością sądową. Reguluje także problematykę tajemnicy dziennikarskiej, kwestie zamieszczania sprostowań i odpowiedzi, a także problematykę publikowania reklam, ogłoszeń oraz komu- nikatów urzędowych. W końcowej części unormowano odpowiedzialność kar- ną i cywilną dziennikarzy. Ustawodawca uważa, że dziennikarzem jest zarówno ta osoba zajmująca się redagowaniem, tworzeniem lub przygotowywaniem materiałów praso- wych, która pozostaje w stosunku pracy z redakcją, jak i ta, która zajmuje się działalnością na rzecz i z upoważnienia redakcji. Dziennikarzem jest więc tak- że człowiek, którego z redakcją łączy jedynie umowa zlecenie, a nawet ten, który będąc stałym współpracownikiem redakcji, zbiera materiały na własną r?kę z przeznaczeniem dla danej redakcji. Jest także dziennikarzem student odbywający np. praktykę w gazecie. Fakt, że dana osoba pełni funkcję rzecz- 204 Jacek Sobczak nika prasowego, sam przez się, nie pozwala do zaliczenia jej do grona dzien- nikarzy. Dziennikarz może jednak pełnić funkcję rzecznika prasowego. Redaktor mianowany * Miano redaktora - zwyczajowo odnoszone do wszystkich dziennikarzy - przysługuje w świetle ustawy jednak tylko tym z nich, którzy decydują lub współdecydują o publikacji materiałów prasowych. Redaktorem jest zatem dziennikarz mający rzeczywisty wpływ na decyzje o publikacji materiałów prasowych. Szczególną pozycję wśród redaktorów zajmuje redaktor naczel- ny, a więc ten, który faktycznie kieruje redakcją, posiada uprawnienia do de- cydowania o całokształcie jej działalności. Z uprawnieniami tymi łączy się od- powiedzialność za treść przygotowywanych przez redakcję materiałów pra- sowych oraz za sprawy redakcyjne i finansowe redakcji. Zasady sprawowa- nia kierownictwa redakcji oraz formy i reguły podejmowania decyzji dotyczą- cych jej bieżącego funkcjonowania mogą być odmienne w różnych redak- cjach, w zależności od treści statutu czy regulaminu redakcji. Ważne jest jed- nak to, że za treść tych decyzji odpowiedzialność cywilną i karną ponosi w pierwszym rzędzie redaktor naczelny. W myśl ustawy tylko redaktor naczelny ma prawo podjąć decyzję w kwestii publikacji sprostowania lub odpowiedzi, bądź też o odmowie ich zamieszczenia (arL 33 ust. 1 i 2 pr. pr.). Na nim spoczywa obowiązek niezwłocznego, pisemne- go zawiadomienia wnioskodawcy o odmowie takiej publikacji (art. 33 usL 3 pr. pr.). On też zobowiązany jest do publikowania komunikatów urzędowych, pra- womocnych ogłoszeń i wyroków sądów oraz listów gończych (art 34 i 35 pr. pr). Redaktor naczelny ponosi też odpowiedzialność za odmowę publikacji sprosto- wania lub odpowiedzi, za naruszenie treścią materiału dóbr osobistych, a także za opublikowanie materiału prasowego zawierającego znamiona przestępstwa. Ustawa wymaga, aby redaktor naczelny posiadał pełną zdolność do czyn- ności prawnych. Zdolność taką, w myśl art. 11 kc, nabywa się z chwilą uzy- skania pełnoletności. Tak więc redaktorem naczelnym może być tylko oso- ba mająca ukończone 18 lat. Kodeks cywilny nie definiuje pojęcia „zdolności do czynności prawnych". W nauce przez to pojęcie rozumie się zdolność do tego, aby za pomocą czynności prawnych nabywać prawa lub zaciągać zobo- wiązania. Pełną zdolność do czynności prawnych osoba pełnoletnia może utracić tylko w razie ubezwłasnowolnienia - a więc wówczas, gdy sąd stwier- dzi, że wskutek choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego albo inne- go rodzaju zaburzeń psychicznych, w szczególności pijaństwa lub narkoma- nii nie jest ona w stanie kierować swoim postępowaniem. Redaktor naczelny nie może być pozbawiony praw publicznych. Pozbawie- nie praw publicznych jest karą dodatkową przewidzianą w kodeksie karnym. Prawo prasowe 205 Redaktorem naczelnym dziennika lub czasopisma może być osoba uprzednio karana. Jednak nie może to być człowiek skazany za zbrodnie przeciwko pod- stawowym interesom politycznym i gospodarczym Rzeczpospolitej Polskiej, je- żeli nie upłynął okres 10 lat od zakończenia odbywania za nie kary, a w razie skazania za występki przeciw tym interesom, jeżeli nie upłynął okres 3 lat od zakończenia odbywania kary. Redaktor naczelny musi być obywatelem pol- skim. Sąd Okręgowy, jako organ powołany do rejestracji pisma, może zwolnić od tego wymogu, ale po uzgodnieniu swojego stanowiska z Ministrem Spraw Zagranicznych. Ustawa nie precyzuje form i zasad tego uzgadniania. Jednostką skupiającą dziennikarzy określonego tytułu prasowego jest re- dakcja. Ustawodawca pojęcie redakcji wiąże nie z lokalem czy miejscem pra- cy, lecz z zespołem ludzi zatrudnionych w redakcji. Prawa i obowiązki dziennikarzy są ściśle sprzęgnięte ze sobą. Określając je, ustawodawca nakłada zarówno na organy państwowe i samorządowe, jak i na przedsiębiorstwa państwowe, spółdzielcze, a także na różnego typu orga- nizacje polityczne, społeczne i zawodowe, a nawet w określonych wypadkach na osoby fizyczne, powinność utrzymywania kontaktów z prasą i przekazy- wania jej informacji. Ustawodawca postrzega pracę dziennikarza jako swoi- ste powołanie i w tym kontekście ujmuje jego prawa i obowiązki, stwierdza- jąc, że zadaniem dziennikarza jest służba społeczeństwu i państwu. Czyniąc dystynkcję między służbą państwu a służbą społeczeństwu, prawo prasowe większą wagę zdaje się przywiązywać do służby społeczeństwu, którą wymie- nia na pierwszym miejscu (art. 10 ust. 1 pr. pr.). Przez pojęcie służby społe- czeństwu należy rozumieć zarówno służbę ludności zamieszkującej państwo polskie, narodowi polskiemu, jak i mniejszym społecznościom regionalnym, lokalnym, grupom etnicznym, wyznaniowym i zawodowym. Ustawodawca zdaje się przy tym nie dostrzegać możliwości zaistnienia konfliktu między służbą społeczeństwu a służbą państwu. Dziennikarz ma obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regula- minie redakcji ogólnej linii programowej, tzn. winien w wykonywaniu swoich obowiązków podporządkować się preferencjom ideowym wyrażonym w tych dokumentach. Działalność dziennikarza sprzeczna z linią programową redak- cji stanowi naruszenie obowiązków pracowniczych i może stać się powodem rozwiązania stosunku pracy. Nie sposób jej jednak tratować jako naruszenie Podstawowych obowiązków pracowniczych w rozumieniu art. 52 kp, dlatego też nie może stać się podstawą rozwiązania umowy bez wypowiedzenia. Jako sprzeczne z linią programową wypada uznać, np. napisanie przez dziennika- rza, z pisma o charakterze ekologicznym, artykułu wykazującego, że instalo- wanie oczyszczalni wód jest sprzeczne z zasadą liberalizmu w sferze gospo- darczej. Do nieprzekraczania linii programowej periodyku zobowiązani są tak- 206 Jacek Sobczak że dziennikarze nie związani z redakcją umową o pracę, a zbierający materia- ły na rzecz lub z upoważnienia redakcji. Odejście ich od linii programowej z natury rzeczy nie może spowodować rozwiązania umowy o pracę. Prawo do informacji i krytyki Podstawowym prawem dziennikarza jest prawo do informacji. Prawu temu odpowiada obowiązek udzielania informacji, ciążący na podmiotach wymienio- nych w art. 4 pr. pr. W przepisie tym bardzo szeroko zakreślono krąg jedno- stek zobowiązanych do udzielania informacji. Ustawodawca powinność tę na- łożył w różnym stopniu na organy państwowe, państwowe jednostki organiza- cyjne, organizacje spółdzielcze i osoby prowadzące działalność na własny ra- chunek. Przez pojęcie tych ostatnich osób należy rozumieć zarówno osoby fi- zyczne, jak i prawne, a więc wszelkiego rodzaju spółki i korporacje handlowe czy przemysłowe. Do udzielenia informacji zobowiązano także związki zawo- dowe, organizacje samorządowe i inne organizacje w zakresie zleconych im zadań w sferze administracji państwowej i innej podobnej działalności publicz- nej. Zobowiązane do udzielania informacji są więc zarówno organy samorządu terytorialnego, jak i wszelkie jednostki samorządu zawodowego. Obowiązek udzielania informacji ciąży także na partiach politycznych, jako swoistego ro- dzaju organizacjach społecznych. Obowiązek udzielania informacji przez związ- ki zawodowe, organizacje samorządowe i inne organizacje jest jednak ograni- czony do zleconych im zadań w sferze administracji oraz do podobnej do ad- ministracji działalności publicznej (art. 4 ust. 5 pr. pr.). Decyzji o odmowie udzielenia informacji ustawodawca przydaje walor decyzji administracyjnej, umożliwiając jej zaskarżenie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Na kierownikach jednostek organizacyjnych, zobowiązanych do udziela- nia informacji, ciąży obowiązek umożliwienia dziennikarzowi nawiązania kon- taktu z pracownikami oraz swobodnego zbierania wśród tych pracowników informacji i opinii. Pracownicy przedsiębiorstwa, nie pełniący funkcji kierow- ników, ich zastępców oraz rzeczników prasowych, nie mają obowiązku udzie- lania prasie informacji. Jakiekolwiek próby przeciwdziałania kontaktom pra- cowników z prasą są sprzeczne z prawem i mogą być traktowane jako utru- dnianie krytyki prasowej. Bezprawne są jednak także próby zmuszania przez dziennikarzy osób trzecich do wypowiedzi mimo jasnego i jednoznacznego stwierdzenia, że osoby te nie chcą udzielać informacji. Informacje mogą być przekazywane dziennikarzowi w rozmowie bezpośredniej, na piśmie, w for- mie wywiadu lub na konferencji prasowej, albo na innych spotkaniach z przedstawicielami prasy. Prasa jest zobowiązana do prawdziwego przedstawiania wszelkich zja- wisk. Przez pojęcie zjawisk należy rozumieć wydarzenia, fakty, sytuacje, wy- Prawo prasowe 207 padki będące przedmiotem zainteresowania prasy. Kryterium prawdziwości w opisie zjawisk winna być zgodność z rzeczywistością. Przy zbieraniu i wykorzystywaniu materiałów prasowych dziennikarz zo- bowiązany jest zachować szczególną staranność i rzetelność, zwłaszcza zaś sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło. Dziennikarz nie zachowując szczególnej staranności i rzetelności, najczęściej w sposób nieumyślny, może dopuścić się naruszenia dóbr osobistych, acz- kolwiek możliwe są sytuacje, kiedy naruszy on czyjeś dobra osobiste w spo- sób umyślny, np. podając w sposób złośliwy nieprawdziwe informacje. Dzien- nikarz ma obowiązek chronić dobra osobiste osób trzecich, a także interesy osób udzielających informacji. Jako godzące w dobra osobiste należy uznać informacje dziennikarza, zgodne zresztą z prawdą, ale podane bez żadnego uzasadnienia i zgody zainteresowanego. Krytyka prasowa, w świetle ustaleń doktryny i judykatury, jest oprócz funkcji informacyjnej ważnym zadaniem prasy. Stanowi ona istotny czynnik rozwoju oraz kształtowania stosunków społecznych i ekonomicznych. Zobowiązując określone w ustawie podmioty do udzielania prasie infor- macji, ustawodawca jednocześnie zawarował każdemu obywatelowi prawo do informowania. Jednocześnie w ustawie stwierdzono, że z racji udzielania prasie informacji - zgodnie z zasadą wolności słowa i prawem do krytyki - nikt nie może być narażony na uszczerbek lub zarzut z racji udzielenia infor- macji czy podjęcia krytyki, oczywiście pod warunkiem działania w granicach dozwolonych przez prawo. Prawo do informowania prasy jest równoczesne z prawem do głoszenia za pośrednictwem prasy swoich poglądów. Prawo to nie zostało ograniczone przez ustawodawcę żadnymi dodatkowymi warunkami. Może być ono reali- zowane w formie wywiadu, informacji, artykułu itd. Możliwość udzielenia in- formacji przysługuje wszystkim niezależnie od wykształcenia, płci, narodo- wości, wyznania czy wieku. Prawo do udzielenia informacji jest wyrazem pra- wa do krytyki. Ograniczanie krytyki, próby tłumienia jej, utrudniania zbiera- nia materiałów krytycznych stanowią przestępstwo określone w art. 44 ust. 1 pr. pr. Osoby informujące prasę nie mogą w swoich informacjach przekro- czyć granic prawa, a udzielone informacje czy formułowane uwagi krytycz- ne nie mogą nosić znamion bezprawności. Bezprawnymi są przy tym zarów- no informacje oczywiście nieprawdziwe, jak i te, które bezpodstawnie naru- szają dobra osobiste osób trzecich. Prawo prasowe zapewnia ochronę osób informujących dziennikarzy, współpracujących z nimi, udzielających im wywiadów, nakładając jednocze- śnie na dziennikarzy szereg obowiązków, z których muszą się wywiązać w od- niesieniu do tych osób. Dziennikarz bez zgody swojego informatora nie mo- 208 Jacek Sobczak że publikować lub w inny sposób rozpowszechniać informacji utrwalonych za pomocą zapisów fonicznych i wizualnych. Samo zresztą podstępne nagry- wanie rozmowy czy filmowanie jej stanowi naruszenie dóbr osobistych roz- mówcy. Nagrywając rozmowę czy filmując i nagrywając czyjąś wypowiedź, za zgodą swojego rozmówcy, dziennikarz powinien dodatkowo uzyskać od niego pozwolenie na rozpowszechnianie tych materiałów7. Sza! Tajemnica! Prawo prasowe w art. 15 formułuje pojęcie tajemnicy zawodowej dzienni- karza i określa zasady jej funkcjonowania. Z przepisu tego wynika, że: auto- rowi materiału prasowego przysługuje prawo zachowania w tajemnicy swe- go nazwiska (art. 15 ust. 1), dziennikarz ma obowiązek zachowania w taje- mnicy: danych umożliwiających identyfikację autora materiału prasowego, li- stu do redakcji lub innego materiału o tym charakterze, jak również innych osób udzielających informacji opublikowanych albo przekazanych do opubli- kowania, jeżeli osoby te zastrzegły nieujawnianie powyższych danych (art. 15 ust. 2 pkt 1), a także wszelkich informacji, których ujawnienie mogłoby naruszać chronione prawem interesy osób trzecich (art. 15 ust. 2 pkt 2). Tajemnica zawodowa dziennikarza stanowi niewątpliwie istotny czynnik niezależności prasy i stwarza korzystne warunki dla uzyskania zaufania spo- łecznego. Pozwala bowiem na własną ocenę różnych przejawów życia spo- łecznego, bez konieczności ujawniania źródeł informacji lub nazwiska auto- ra materiału prasowego. Chroniąca dziennikarza tajemnica zawodowa elimi- nuje możliwe wpływy na treść publikacji ze strony czynników politycznych i administracyjnych, w tym także policji, organizacji społecznych i zawodo- wych, różnych grup interesów czy poszczególnych zainteresowanych osób. W praktyce sporne okazało się jednak to, czy tajemnica ta może być uchy- lona przez organy procesowe. Wątpliwości te przecięła treść art. 180 kpk z 1997 r., w którym z licznych tajemnic zawodowych wyodrębniono trzy: ad- wokacką, lekarską, dziennikarską, stanowiąc, że osoby obowiązane do zacho- wania tych tajemnic mogą być przesłuchane co do faktów objętych tymi taje- mnicami tylko wówczas, gdy jest to niezbędne dla wymiaru sprawiedliwości oraz jedynie wtedy, gdy okoliczność objęta tajemnicą nie może być ustalona na podstawie innego dowodu. Od obowiązku zachowania tajemnicy adwokac- kiej, lekarskiej i dziennikarskiej może zwolnić tylko sąd. W odniesieniu to ta- jemnicy dziennikarskiej zwolnienie to nie może dotyczyć danych umożliwia- 7 Szerzej o tych kryteriach por.: J. Sobczak, Ustawa prawo prasowe. Komentarz, Warszawa 1999, s. 128 i n. Prawo prasowe 209 jących identyfikację autora materiału prasowego, listu do redakcji lub innego materiału o tym charakterze, jak również identyfikacji osób udzielających in- formacji, opublikowanych lub przekazanych do opublikowania, jeżeli te oso- by zastrzegły nieujawnianie danych. Pamiętać należy, że z mocy art. 16 ust. 1 pr. pr. dziennikarz zwolniony jest od zachowania tajemnicy zawodowej w ra- zie, gdy materiał prasowy, list do redakcji lub inny materiał o tym charakterze dotyczy przestępstwa określonego w art. 240 § 1 kk z 1997 r., a także wów- czas, gdy autor lub osoba przekazująca taki materiał wyłącznie do wiadomo- ści dziennikarza wyrazi zgodę na ujawnienie jej nazwiska lub tego materiału. Rejestracja tytułu Prawo prasowe reguluje zasady rejestracji dzienników i czasopism stwier- dzając, że organem właściwym do dokonania tych czynności są sądy okręgo- we właściwe miejscowo dla siedziby wydawcy. Dane, które powinien zawierać wniosek o rejestrację określono w arL 20 ust. 2 pr. pr. W przepisie tym stwier- dzono, iż występując o rejestrację, należy podać: tytuł dziennika lub czasopi- sma, dokładny adres redakcji, dane osobowe redaktora naczelnego, wskazać wydawcę, jego siedzibę i dokładny adres, a także częstotliwość ukazywania się dziennika lub czasopisma. Wnioskodawca powinien zadbać o to, aby dane osobowe redaktora naczelnego zawierały informacje o miejscu i dacie urodze- nia, miejscu zamieszkania oraz imionach rodziców - tak, aby możliwe było sprawdzenie, czy osoba ta może pełnić funkcję redaktora naczelnego. Postanowienie w sprawie wpisu do rejestru wydawane jest albo na rozpra- wie albo też na posiedzeniu niejawnym (art 514 § 1 kpc). Postanowienie zarzą- dzające wpis do rejestru sąd uzasadnia jedynie na wniosek zainteresowanych. Wydawanie dziennika lub czasopisma można rozpocząć, jeżeli organ rejestra- cyjny nie rozstrzygnął wniosku o rejestrację w ciągu 30 dni od jego zgłoszenia. Terminem początkowym jest tu data wpływu wniosku o rejestrację do sądu. Nierozstrzygnięcie wniosku o rejestrację w ciągu 30 dni od zgłoszenia wnio- sku i rozpoczęcie wydawania dziennika lub czasopisma nie kończy postępowa- nia rejestracyjnego. Regulacja zawarta w arL 20 ust. 2 pr. pr. - pozwalająca na rozpoczęcie wydawania pisma, po upływie 30 dni od zgłoszenia wniosku o re- jestrację, w razie nierozstrzygnięcia wniosku, przeciwdziałać ma wypadkom nieuzasadnionego przedłużania postępowania rejestracyjnego. Zmiana siedzi- by redakcji, wydawcy, częstotliwości ukazywania się dziennika lub czasopisma, a w szczególności zmiana na stanowisku redaktora naczelnego wymaga każ- dorazowo powiadomienia organu rejestracyjnego. Wspomnieć w tym miejscu Wypada, iż z mocy ustawy z dnia 22 marca 1990 r. o likwidacji RSW „Prasa- -Książka-Ruch" (Dz.U. z dnia 6 kwietnia 1990 r. Nr 21, poz. 125; zm. 1997 r. Nr 101, poz. 630) z dniem wejścia jej w życie uległy rozwiązaniu statutowe organy 210 Jacek Sobczak tej Spółdzielni, a obowiązki i zadania likwidatora powierzono komisji likwida- cyjnej, której przewodniczącego powołuje Prezes Rady Ministrów. Jednym z ce- lów tej ustawy było „uwłaszczenie dziennikarzy" pracujących w RSW poprzez przekazanie wydawnictw spółdzielniom pracy utworzonych przez tych dzien- nikarzy i to w celu kontynuowania działalności tytułów prasowych. W przypad- ku, gdy wydawnictwo bądź tytuł nie zostały przekazane spółdzielniom pracy dziennikarzy, w trybie określonym w art. 5 tej ustawy podlegały sprzedaży. Sprostowanie Sprostowanie prasowe stanowi instrument pozwalający na skuteczną kon- trolę wolności prasy, zapewniający jednostkom lub instytucjom, których in- teres został naruszony publikacją prasową, odpowiednią ochronę prawną, społeczeństwu zaś gwarantujący rzetelną informację. Ustawa nie definiuje pojęć „sprostowanie" i „odpowiedź" pozostawiając te kwestie doktrynie i ju- dykaturze, które nie wypracowały jednak jednoznacznych i powszechnie ak- ceptowanych definicji tych terminów. Nie wytyczono przy tym precyzyjnych granic między sprostowaniem i odpowiedzią. Zważywszy na różnice w wy- mogach stawianych przez ustawę sprostowaniu i odpowiedzi, fakt ten rodzi poważne nieporozumienia. W myśl poglądów doktryny - sprostowanie, w rozumieniu prawa prasowe- go, jest to rzeczowa, odnosząca się do faktów, wypowiedź zawierająca korektę wiadomości podanej przez prasę, którą prostujący uznaje za nieprawdziwą lub nieścisłą. Odpowiedzią, w rozumieniu prawa prasowego, jest rzeczowa wypo- wiedź, dotycząca zawartych w materiale prasowym stwierdzeń, jednak wyłącz- nie tych, które zagrażają dobrom osobistym. Tak więc sprostowanie odnosi się wyłącznie do faktów, natomiast odpowiedź w pierwszym rzędzie dotyczy ocen, chociaż może także dotykać faktów. Wypowiedzi, które nie są sprostowaniami i nie stanowią odpowiedzi na stwierdzenia zagrażające dobrom osobistym, lecz przeczą tezom lub argumentacji materiału prasowego, mają charakter polemi- ki. Ustawa nie precyzuje zasad zamieszczania przez redakcję polemik. Wypa- da jednak stwierdzić, że odmowa opublikowania tekstu polemicznego może i być uznana za czyn sprzeczny z etyką zawodową. Pomijając wszelkie inne ar- i gumenty należy zauważyć - zachęcając niejako do publikowania polemik - iij badania prasoznawcze wskazują, że teksty polemiczne przyczyniają się w zna>| komity sposób do poczytności tytułów prasowych, wzmacniając przekonanie! o ich wiarygodności. Ustawa wymaga, aby sprostowanie, jak i odpowiedź, mi#| ły charakter rzeczowy. Przez pojęcie rzeczowości należy rozumieć: konkre ność, zwartość i jasność wypowiedzi. Spełnienie przez sprostowanie i odp wiedź kryterium rzeczowości jest nader istotne, zważywszy, iż stanowi ono j den z wymogów przewidzianych w art. 31 pr. pr. Tak więc sprostowanie lub < Prawo prasowe 211 powiedź mało czytelne, niezbyt jasne, niekonkretne, mogą spotkać się z odmo- wą publikacji, jako nie spełniające wymogów art 31 pr. pr. Istotną częścią regulacji dotyczącej kwestii publikacji sprostowania lub odpowiedzi jest sprawa terminów, w jakich teksty te winny się ukazać. Ter- min publikacji sprostowania lub odpowiedzi ustawodawca uzależnia od ro- dzaju środka masowej komunikacji, w którym sprostowanie lub odpowiedź mają zostać zamieszczone, a ściślej rzecz biorąc, od interwału czasowego mię- dzy kolejnymi wydaniami tego środka. Sprostowanie lub odpowiedź w dzien- niku winny się ukazać w ciągu 7 dni od daty otrzymania tekstu przez redak- cję. Termin publikacji sprostowania lub odpowiedzi w czasopiśmie jest znacz- nie dłuższy - bowiem sprostowanie lub odpowiedź winny się ukazać w naj- bliższym lub jednym z najbliższych przygotowywanych do druku numerów. W praktyce w odniesieniu do tygodników termin ten może wynosić maksy- malnie 3 tygodnie od daty otrzymania tekstu, w odniesieniu do dwutygodni- ków dochodzi on do 6 tygodni, a przy miesięcznikach do 3 miesięcy - przy założeniu braku opóźnień w druku. Jeżeli termin publikacji przekraczałby 6 miesięcy - co może mieć miejsce w odniesieniu do kwartalników, półroczników i roczników - wówczas tekst sprostowania lub odpowiedzi należy dodatkowo zamieścić w odpowiednim dzienniku na koszt wydawcy periodyku, w którym zamieszczono tekst obję- ty sprostowaniem lub odpowiedzią. Ustawa o radiofonii i telewizji nakazując przechowywać przez okres 28 dni od dnia rozpowszechnienia audycji, nagrania audycji utrwalonej na no- śnikach i regulując zasady dostępu do tych nagrań osób twierdzących, że treść takowych audycji narusza ich prawa, umożliwia w praktyce realizowa- nie prawa do sprostowań w audycjach radiowych i telewizyjnych. Prawo prasowe szeroko zakreśla krąg podmiotów uprawnionych do wy- stąpienia z wnioskiem o opublikowanie sprostowania czy odpowiedzi, przy- znając je osobom fizycznym i prawnym, wśród których szczególne preroga- tywy nadano naczelnym i centralnym organom państwowym oraz centralnym organom administracji państwowej - zaznaczając, że sprostowanie winno być nadesłane przez jednostkę zainteresowaną. Ustawodawca nakazał przy tym, aby sprostowanie zostało podpisane w sposób pozwalający na identyfikację autora. W praktyce mogą jednak pojawić się wątpliwości, co do tego, czy au- tora sprostowania lub odpowiedzi należy uznać za osobę zainteresowaną, bo- wiem uznanie, że tekst nie pochodzi od osoby zainteresowanej może, na pod- stawie art. 33 ust. 2 pkt 2 pr. pr. stać się powodem odmowy jego publikacji. Ustawodawca silnie podkreśla związek sprostowania i odpowiedzi z pra- wami podmiotowymi, zaznaczając, że możliwa jest odmowa sprostowania lub odpowiedzi w sytuacji, gdy fakty przytoczone w materiale prasowym, będą- 212 Jacek Sobczak cym przedmiotem sprostowania lub odpowiedzi, nie dotyczą bezpośrednio ich autora. Problem bezpośredniego związku prostowanego tekstu z auto- rem sprostowania lub odpowiedzi wydaje się trudny do rozwiązania. Doktry- na i judykatura skłonne są związek ten traktować zawężająco, odnosząc się jedynie do sytuacji, kiedy w tekście, będącym przedmiotem sprostowania lub odpowiedzi, znalazły się fakty dotyczące bezpośrednio lub pośrednio autora tekstu sprostowania lub odpowiedzi, poprzez związek z jego biografią i wy- darzeniami, w których brał on udział. Ustawodawca wprowadził w prawie prasowym obligatoryjne i fakultatyw- ne podstawy uzasadniające odmowę opublikowania sprostowania lub odpo- wiedzi. W ust. 1 art. 33 pr. pr. wyliczono wypadki uzasadniające obligatoryjną odmowę publikacji sprostowania lub odpowiedzi. Redaktor naczelny ma obo- wiązek odmowy publikacji sprostowania, jeśli nie odpowiada ono wymogom w art. 31 pr. pr. W tej sytuacji ustawodawca wyposaża redaktora naczelnego nie tylko w prawo zbadania, czy sprostowanie jest rzeczowe i odnoszące się do faktów oraz dotyczy wiadomości nieprawdziwej lub nieścisłej, a także czy odpowiedź ma charakter rzeczowy i czy dotyczy stwierdzeń zagrażających do- brom osobistym - ale wręcz nakazuje mu przeprowadzenie takiej kontroli. Stwierdzenie, iż nadesłane sprostowanie nie odnosi się do faktów, a dotyczy ocen, pozwala zakwalifikować je jako odpowiedź. Z uwagi jednak na zawarte w ustawie różnice w ochronie prawnej sprostowania i odpowiedzi redaktor na- czelny winien przed drukiem nadesłanego tekstu -jako odpowiedzi - powiado- mić zainteresowanego, że w ocenie redakcji nadesłany tekst nie spełnia wymo- gów sprostowania, gdyż nie odnosi się do faktów i dlatego w tym charakterze nie może być opublikowany, zaznaczając, że redakcja gotowa jest zamieścić go jako odpowiedź. Podejmowanie decyzji w kwestii publikacji tekstu przed zajęciem sta- nowiska przez autora należy uznać za przedwczesne, błędne i bezpodstawne. Ustawodawca nakazuje redaktorowi naczelnemu podjęcie decyzji odma- wiającej opublikowania sprostowania lub odpowiedzi, jeżeli tekst, którego do- tyczą, nie zagraża dobrom osobistym (art. 33 ust. 1 pkt 1 w związku z art. 31 pr. pr.). Pozostawienie oceny możliwości zagrożenia dla tych dóbr w rękach redaktora naczelnego nie wydaje się najwłaściwsze. Wypada jedynie mieć nadzieję, iż groźba ewentualnych procesów będzie skłaniać redakcję do ostroż- niejszego sięgania po te podstawowe odpowiedzi. Odmowa publikacji sprosto- wania lub odpowiedzi z uwagi na treść karalną musi mieć uzasadnienie w prze- pisach prawa karnego lub prawa wykroczeń. Nie chodzi przy tym o przepisy kodeksu karnego, ale wszelkich ustaw karnych obowiązujących w chwili podejmowania decyzji o odmowie publikacji. Na tej podstawie można na przy- kład odmówić publikacji sprostowania sprowadzającego się do twierdzenia, że zabijanie ludzi odmiennych rasowo jest czynem godnym pochwały. Prawo prasowe 213 Redaktor naczelny obowiązany jest odmówić publikacji sprostowania lub odpowiedzi podważających fakty stwierdzone prawomocnym orzeczeniem. Orzeczeniami tymi w pierwszym rzędzie są prawomocne wyroki i postano- wienia sądów powszechnych, niezależnie od instancji, wydane zarówno w sprawach karnych, cywilnych, ubezpieczeniowych i ze stosunku pracy, w postępowaniu przeciwko nieletnim oraz w sprawach administracyjnych (wyroki Naczelnego Sądy Administracyjnego). Walor orzeczeń o jakich mo- wa w art. 33 ust. 1 pkt 4 pr. pr. mają także orzeczenia Kolegiów ds. Wykro- czeń. Do orzeczeń tych wypada także zaliczyć nakazy karne, jak również wy- roki sądów duchownych. Nie mają natomiast charakteru orzeczeń w rozu- mieniu art. 33 ust. 1 pkt 4 pr. pr. decyzje władz administracyjnych. Ogłoszenia i komunikaty urzędowe Prawo prasowe reguluje także kwestie dotyczące zasad zamieszczania reklam i ogłoszeń oraz komunikatów urzędowych, a także problematykę sprawozdawczo- ści sądowej. Obszerność tej problematyki nie pozwala na jej dokładne omówienie w tym miejscu. Wypada jedynie wskazać, że redaktor naczelny jest zobowiązany opublikować nieodpłatnie w miejscu i czasie właściwym ze względu na problema- tykę i charakter publikacji, komunikat urzędowy „pochodzący od naczelnych i cen- tralnych organów państwowych, w tym pochodzący od naczelnych organów ad- ministracji państwowej, jeżeli został nadesłany przez rzecznika prasowego rządu, ze wskazaniem, że publikacja jest obowiązkowa". Obowiązek ten dotyczy także ko- munikatów, obwieszczeń uchwał lub zarządzeń pochodzących od organów tere- nowych zarówno administracji rządowej, jak i samorządowej stopnia wojewódzkie- go, ale dotyczy tylko dzienników i czasopism wychodzących na obszarze określo- nego województwa. Redaktor naczelny ma także obowiązek opublikować odpłat- nie we wskazanym lub uzgodnionym terminie prawomocny wyrok sądu, a także ogłoszenie sądu lub innego organu sądowego, a nieodpłatnie list gończy. W prasie mogą być także publikowane w sposób odpłatny ogłoszenia i rekla- my. Nieodpłatnie ich zamieszczenie może być uznane za czyn nieuczciwej kon- kurencji. Wydawca i redaktor nie ponoszą odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń pod warunkiem, że będą one zgodne z prawem i zasadami współży- cia społecznego. Ogłoszenia i reklamy muszą być oznaczone w sposób nie bu- dzący wątpliwości, iż nie stanowią one materiału redakcyjnego. Wydawca i re- daktor mają prawo odmówić zamieszczenia ogłoszeń i reklamy, jeżeli ich treść bądź forma jest sprzeczna z linią programową bądź charakterem publikacji. Prosto z sądu Sprawozdawczość sądowa stanowi jedną z najtrudniejszych form działal- ności dziennikarskiej. Nie wdając się w niuanse tej złożonej problematyki, wy- 214 Jacek Sobczak pada jedynie zauważyć, iż dziennikarz może brać udział w jawnej rozprawie sądowej i sporządzać notatki z jej przebiegu, nie wolno mu jednak, bez zgody sądu, utrwalać rozprawy na taśmie magnetofonowej, magnetowidowej bądź filmowej oraz fotografować. Za zgodą sądu dziennikarz może uzyskać dostęp do akt sprawy. Jako pozbawione podstaw należy potraktować glosy odmawia- jące dziennikarzom prawa wglądu - za zgodą Prezesa Sądu - do akt sprawy. Wypowiadający je zapominają, że ustawa o ochronie danych osobowych z 29 sierpnia 1997 r. (Dz.U. 1997 r., Nr 133, poz. 883) nie ma charakteru nadrzęd- nego ani w odniesieniu do ustawy prawo prasowe ani tym bardziej do norm kodeksu postępowania karnego. Pamiętać należy, że treść art. 156 § 1 kpk z 1997 r. zezwala na udostępnienie akt sprawy nie tylko stronom, obrońcom, pełnomocnikowi i przedstawicielom ustawowym, lecz także innym osobom, a więc także dziennikarzowi. Uprawnienia w zakresie dostępu do akt dzienni- karz może wywodzić z dyspozycji art. 14 i 45 ust. 2 Konstytucji. Możliwość przejrzenia akt sprawy nie jest równoznaczna z prawem zapoznania się z wszyst- kimi dokumentami znajdującymi się w nich. Korzystając z akt sądowych, dziennikarz winien pamiętać, że nie może podawać do publicznej wiadomości faktów i okoliczności stanowiących tajemnicę lekarską, a podanych w pisem- nych i ustnych (protokołowanych) opiniach biegłych oraz dokumentach za- wartych w aktach sprawy. Pamiętać także należy, że treść art. 241 § 1 kpk za- kazuje - także dziennikarzowi - rozpowszechniania publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostaną ujawnione w postępowa- niu sądowym. Tak więc po uzyskaniu dostępu do akt sprawy dziennikarz mu- si ubiegać się o zezwolenie na publikację materiałów z akt, jeżeli publikacja ta miałaby nastąpić przed ich ujawnieniem w toku postępowania przed sądem8. Nie wolno jednak wypowiadać prasie opinii co do rozstrzygnięcia w postę- powaniu sądowym przed wydaniem orzeczenia w pierwszej instancji. Niedo- puszczalne jest także publikowanie w prasie danych osobowych oraz wizerun- ku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub są- dowe, jak również danych osobowych i wizerunków świadków, pokrzywdzo- nych i poszkodowanych - chyba że te osoby wyrażą na to zgodę. Ustawa prawo prasowe w obecnym jej kształcie wydaje się aktem wyso- ce niedoskonałym i wymagającym głębokich zmian. O ich kierunku powin- na przesądzić szeroka dyskusja zarówno w środowisku dziennikarskim, jak i na szerszym forum. Rozważenia szczególnie wymaga problem potrzeby i możliwości powołania samorządu dziennikarskiego na wzór tego, który po- siadają lekarze, adwokaci i radcowie prawni. * Por: J. Sobczak, Prawo prasowe, s. 405-413; tenże: Dziennikarz - sprawozdawca sądowy. Prawd i obowiązki. Warszawa 2000, s. 156 i n. Stanisław Zakrzewski Etyka dziennikarska prawda, obiektywizm i odpowiedzialność dr STANISŁAW ZAKRZEWSKI Dziekan Wydziału Politologii i Stosunków Międzynarodowych Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu 216 Stanisław Zakrzewski T rudno wyobrazić sobie współczesny świat bez środków masowego prze- kazu. Media informują, edukują, oceniają. Odgrywają współcześnie tak istotną rolę, iż czasami wręcz określa się je mianem „czwartej władzy". Dla- tego też na dziennikarzach ciąży szczególna odpowiedzialność za słowo pisa- ne, głoszone, za żywy obraz. I choć wymogi etyczne stawiamy właściwie każ- dej grupie zawodowej, to w przypadku zawodu dziennikarskiego są one szcze- gólnie wysokie. Każdy człowiek w swoim życiu winien kierować się akceptowanym przez siebie systemem norm etycznych. Ich rolę i znaczenie tak przedsta- wia Joanna Górnicka w przedmowie do polskiego wydania Przewodnika po etyce: Rozważania moralne są nieodłączną częścią naszego myślenia o świecie. Nikt z nas nie jest wolny od wahań co do tego, jak postąpić, czy też jaką podjąć decyzję, by odpowiadała przyjętym kanonom dobra i słuszności. Potrzebujemy idealnego doradcy, który pozwoli nam dokonać właściwego wyboru wartości i obowiązków. Ów idealny doradca to właśnie system etyczny, rodzaj spójnej i nie- omylnej teorii cieszącej się naszym bezwarunkowym uznaniem, jako zbiór po- winności obowiązujących wszystkich i wszędzie1. Etyka - znaczenia Słowo „etyka" pochodzi od greckiego słowa ethikos, nawiązującego do ethosu, czyli charakteru, zwyczaju, obyczaju, przyzwyczajenia. W takim rozu- mieniu etyka odwołuje się do pewnego przyjętego sposobu postępowania. Nieco szersze znaczenie temu pojęciu przypisywał Arystoteles, zdaniem którego ethos to nie tylko obyczaj, ale i to, z czego obyczaj ten wyrasta. Tak rozumiane postępowanie etyczne jest postępowaniem zgodnym z prawym charakterem, który utożsamiany jest z kolei z godnym życiem i poszanowa- niem cnoty. W tym znaczeniu przedmiotem etyki jest więc i charakter, i to, co go tworzy, a więc cnota. W literaturze przedmiotu termin „etyka" oznacza: ? teorię powinności moralnej, czyli naukę zajmującą się ustalaniem mo- ralnych podstaw i reguł ludzkiego działania -jest to nauka w ścisłym tego słowa znaczeniu, określana też jako etyka normatywna. Mówiąc inaczej, w tym rozumieniu, etyka jest systemem normatywnym, będą- cym wyznacznikiem obowiązków moralnych i wartości moralnych, obejmującym całą gamę problemów związanych z określaniem istoty powinności moralnej, słusznym działaniem i właściwym postępowa- niem; 1 Przewodnik po etyce, oprać, zbiór pod red. V. Singera. Warszawa 1998, s. 15. Etyka dziennikarska 217 D teorię norm moralnych, nie tylko rzeczywiście uznawanych w danym środowisku społecznym, ale niejednokrotnie także stosowanych w praktyce w tym środowisku. W tym drugim znaczeniu teoria ta okre- ślana jest mianem etyki opisowej, czyli nauki o moralności. Podstawo- wym celem tego rozróżnienia jest oddzielenie etyki, jako teorii doty- czącej powinności lub wartości od przekonań etycznych i sposobów po- stępowania danej grupy społecznej lub jej poszczególnych członków. Tak więc etykę opisową jako naukę o moralności tworzą poglądy mo- ralne, opinie, przekonania, postawy i postanowienia; D logiczną analizę języka etyki, na którą składają się przede wszystkim kwe- stie znaczenia i funkcji orzeczników etycznych, zagadnienia prawdy w ety- ce, problematyka sposobu uzasadniania ocen i norm moralnych2. Normy i zasady zawodowe W skład etyki normatywnej wchodzi etyka zawodowa. Jest ona rozumia- na jako zespół norm i zasad określających, jak, biorąc za punkt wyjścia mo- ralność, powinny zachowywać się osoby tworzące daną grupę zawodową. W takim rozumieniu tego pojęcia mówimy o etyce zawodu lekarskiego, ety- ce prawniczej, etyce urzędniczej, etyce nauczycielskiej, etyce w biznesie czy wreszcie etyce dziennikarskiej. Praktycznie niemal każda grupa zawodowa posiada wypracowany katalog zasad moralnych, który powinien obowiązy- wać w danym środowisku. Uporządkowany zespół norm etyki zawodowej nazywany jest kodeksem etycznym lub kodeksem deontologicznym danej grupy zawodowej. Powsta- je on w drodze konkretyzacji i uszczegółowienia ogólnych norm przyjmowa- nych przez społeczeństwo, poprzez dostosowanie ich do specyfiki danego za- wodu, przy jednoczesnym wzbogaceniu ich o reguły związane z istotą dzia- łań zawodowych. Etyka zawodowa należy do najstarszych etyk; ma więc swo- je uzasadnienie w tradycji. Powinna ona regulować zachowania i postępowa- nie przede wszystkim w obrębie takich zawodów, które są związane z życiem człowieka, jego zdrowiem lub z podstawowymi wartościami, przede wszyst- kim takimi, jak wolność, prawda czy godność3. Stwierdza się niekiedy, iż dziennikarze winni uczyć się zasad etycznego postępowania od przedstawicieli innych zawodów. To stwierdzenie słuszne jest tylko po części, każda bowiem grupa zawodowa ma swoje specyficzne pro- blemy natury etycznej. Przykładem mogą być choćby lekarze, borykający się ' T. Kononiuk: Etyczne dziennikarstwo, [w:] Poradnik dla wydawców i dziennikarzy prasy lokalnej, tom 2, oprać, zbiór, pod red. A. Hermana. Wrocław 1998, s. 116-117. 'Tamże, s. 118. 218 Stanisław Zakrzewski z problemem aborcji, eutanazji czy niewłaściwie rozumianej solidarności śro- dowiskowej. Z kolei moralnym dylematem pielęgniarek może być wybór form protestu przeciwko trudnej sytuacji materialnej, zwłaszcza strajk czy odcho- dzenie od łóżek pacjentów Prawnicy natomiast mogą stawać przed innym wy- borem moralnym: ujawniać czy też nie ujawniać przestępczej działalność swo- ich klientów. Jeszcze innym przykładem mogą być pracownicy instytucji opie- ki społecznej, przeżywający dylemat lojalności: z jednej strony wywierają na nich nacisk instytucje, w których są zatrudnieni, z drugiej zaś strony, najważ- niejsze dla nich powinny być obowiązki wobec podopiecznych". Tak więc wzorowanie się na zasadach moralnych innych grup zawodo- wych, pomijając pewne ogólne, uniwersalne wartości, należy jednak wyklu- czyć w przypadku dziennikarzy. Tworzenie katalogu zasad Biorąc pod uwagę ogólne, uniwersalne zasady, stworzone przez etyków, znajdziemy wśród nich i takie, które dadzą się zastosować do środowiska dziennikarskiego. Należą do nich przede wszystkim: ? Arystotelesowska zasada złotego środka. D Kantowski imperatyw kategoryczny (należy postępować zgodnie z ta- ką zasadą, która mogłaby stać się prawem powszechnym). D Zasada jedności Milla, czyli dążenie do jak największego szczęścia dla możliwie największej liczby osób. Q Przysięga Hipokratesa (czynić tak, by nie czynić szkody)5. Ażeby stworzyć jakikolwiek katalog zasad, trzeba kierować się określo- nymi z góry regułami i zasadami. W przypadku zawodu dziennikarskiego ta- kimi fundamentalnymi zasadami budowania etyki ogólnej są: D Zasada homogeniczności słowa i obrazu. Głosi ona, że w odniesieniu do przedstawianej treści zarówno słowo, jak i obraz spełniają identycz- ną funkcję pośredniczenia, przybierając charakter znaku lub symbolu. ? Zasada respektowania dobra wspólnego. Jest ona realizowana w dziedzi- nie solidarności medialnej, solidarności w komunikowaniu słowa i obra- zu. Jej źródłem jest doktryna o dobru wspólnym; szczególnym przypad- kiem dobra wspólnego jest właśnie sfera społecznego komunikowania myśli. Uwzględnia ona także poszanowanie godności człowieka, zarów- no tego, którego przekaz za pomocą słowa i obrazu dotyczy, jak i godno- ści innych osób uczestniczących w przekazie treści i jej odbiorze. 1 W.L. Rivers, C. Mathews, Etyka środków przekazu. Warszawa 1995, s. 15. 1T. Walters, Etyka mediów a prawo. „Zeszyty Prasoznawcze", nr 1-2 1993. Etyka dziennikarska 219 O Zasada świadectwa wyznawanego systemu wartości. D Zasada odpowiedzialności w nadawaniu informacji i w jej odbiorze6. Od zapisów do katalogów Proces kształtowania się zbiorów zasad etyki dziennikarskiej jako etyki zawodowej datuje się na koniec XIX wieku. Początkowo miał on charakter pojedynczych zapisów w różnego rodzaju dokumentach organizacji dzienni- karskich, dopiero w następnym etapie zaczęły powstawać wyodrębnione ka- talogi zasad etyki dziennikarskiej. Pierwszym statutem organizacji dziennikarskiej, który ujmował etyczne problemy zawodu, był statut Oddziału Galicyjskiego Dziennikarzy Polskich we Lwowie, pochodzący z 1896 roku. Zawarto w nim m.in. obowiązek prze- strzegania godności zawodowej i moralności dziennikarskiej oraz wprowa- dzono sądy honorowe dla przedstawicieli tego zawodu. Pierwszy znany ko- deks etyczny powstał w Szwecji w 1900 roku. W początkowych latach XX wie- ku zaczynają też powstawać stanowe prasowe kodeksy etyczne w USA7. W roku 1936 sformułowany został pierwszy kodeks etycznego dzienni- karstwa o zasięgu międzynarodowym. Był to dekalog Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Prasowych. O tym, że jest on aktualny także i dziś, najlepiej świadczą powinności etycznego dziennikarstwa zawarte w tym zbiorze: Szczególnie starannie sprawdzać prawdziwość wszystkich wiadomości. Prostować wiadomości, które okazały się nieprawdziwe. Uznać prawo innych do obiektywnego informowania. Uświadomić sobie, że różne warunki historyczne implikują różne roz- wiązania ustrojowe. Powstrzymać się przed powierzchowną krytyką innych narodów, państw i ich głów. Nie pochwalać użycia siły ani nie podżegać do tego. Uznać prawo innych do propagandy obrony narodowej. Powstrzymać się przed wszystkim, co by mogło budzić ducha prze- mocy. 9. Zwalczać ideę, że niektóre spory może rozstrzygnąć tylko wojna. 10. Upowszechniać wiarę, że większość narodów pragnie żyć w poko- ju !...]». " K. Klauza, Etyczne aspekty stówa i obrazu w komunikacji międzyludzkiej, [w:] Dziennikarski etos, oprać zbiór, pod red. Z. Kobylińskiego i R.D. Grabowskiego, Olsztyn 1996, s. 80 i n. ' T. Kononiuk, dz. cyt, s. 15. * W. Pisarek, Kodeksy etyki dziennikarskiej, |w:| Dziennikarstwo i świat mediów, oprać, zbiór, pod red. Z. Bauera i E. Chudzińskiego, Kraków 1996, s. 11-12. 220 Stanisław Zakrzewski Analizując, choćby tylko pobieżnie, treść tego kodeksu, nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż stanowił on formę przesłania do narodów Europy, zagrożo- nej wybuchem kolejnego konfliktu w skali całego kontynentu. Tak można in- terpretować właściwie wszystkie, z wyjątkiem trzech pierwszych, zasady za- warte w tym katalogu. Po drugiej wojnie światowej katalogi zasad etyki dziennikarskiej powsta- ją pod egidą organizacji międzynarodowych, krajowych organizacji dzienni- karskich i poszczególnych redakcji. Na arenie międzynarodowej szczególne znaczenie odgrywają: „Deklaracja zasad postępowania dziennikarzy" (Inter- national Federation of Journalists) oraz „Międzynarodowe zasady etyki dzien- nikarskiej. Deklaracja Paryska" (UNESCO). Także Rada Europy proklamo- wała w 1993 roku „Europejski kodeks deontologii dziennikarskiej". Jednak ten ostatni zwłaszcza dokument spotkał się z krytycznym przyjęciem środo- wiska. Charakterystyczna jest wypowiedź Luki Brajnovicia, uznawanego za jednego z pionierów systematycznej deontologii dziennikarskiej: Ażeby UNESCO, ONZ, Rada Europy lub jakikolwiek inny organizm czy stowarzyszenie były kompetentne dyktować wspomniane normy de- ontologiczne, potrzeba zgody i akceptacji tych, którzy w sposób profe- sjonalny wykonują swój zawód. W naszym przypadku są to dziennika- rze. Jeśli uczyni to rząd lub przedstawicielstwa rządowe, to takie nor- my będą miały charakter prawny i polityczny. Lecz w takim przypad- ku gwałci się to, co zwykliśmy nazywać „wolnością prasy" i innych me- diów informacyjnych. Tego typu pogwałcenie praw jest w sposób ewi- dentny sprzeczne z zasadami systemów demokratycznych i jedną z fun- damentalnych zasad państwa prawa9. Deklaracja IFJ „Deklaracja zasad postępowania dziennikarzy" (IFJ) została uchwalona w 1954 roku podczas II Światowego Kongresu Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy. Zawiera ona następujące zasady: Poszanowanie prawdy i prawa opinii publicznej jest naczelnym obowiąz- kiem dziennikarza. W wypełnianiu tego obowiązku dziennikarz winien zawsze bronić za- sady wolności w uczciwym zbieraniu i ogłaszaniu informacji oraz pra- wa do należytego komentowania i krytyki. Dziennikarz powinien opierać się w swej relacji jedynie na faktach, których źródła pochodzenia są mu znane. Nie może zatajać istotnych informacji ani fałszować jakichkolwiek dokumentów. ' L Brajnowić, Kodeksy deontologii dziennikarskiej, |w:| Dziennikarski etos, dz. cyt, s. 11-12. Etyka dziennikarska 221 W zbieraniu informacji, zdjęć i dokumentów dziennikarz może się po- sługiwać jedynie uczciwymi sposobami. W wypadku ogłoszenia informacji szkodliwie niedokładnej, dziennikarz winien z całej mocy zabiegać o jej sprostowanie. W odniesieniu do źródła informacji uzyskanej poufnie dziennikarz wi- nien przestrzegać zasady tajemnicy zawodowej. Świadom niebezpieczeństwa dyskryminacji, którą mogą szerzyć środ- ki przekazu, dziennikarz powinien dołożyć wszelkich starań w celu uniknięcia tego rodzaju dyskryminacji, w szczególności w odniesieniu do rasy, płci, orientacji seksualnej, języka, religii, poglądów politycz- nych i innych oraz narodowości i pochodzenia społecznego. Za ciężkie naruszenie etyki zawodowej dziennikarza należy uznać: D plagiat; Q złośliwe zniekształcenie rzeczywistego stanu rzeczy; D kalumnie, oszczerstwa, pomówienia, bezpodstawne oskarżenia; ? przyjmowanie gratyfikacji jakiegokolwiek rodzaju za ewentualne ogłoszenie lub zatajenie informacji. 9. Zasługujący na to miano dziennikarz uzna za swój obowiązek przestrze- ganie powyższych zasad. Respektując obowiązujące w jego kraju prze- pisy prawa, dziennikarz winien w sprawach zawodowych uznawać je- dynie jurysdykcję swych kolegów, z wyłączeniem ingerencji jakiego- kolwiek rodzaju ze strony władz lub innych czynników10. Deklaracja Paryska W roku 1978, pod egidą UNESCO, odbyło się pierwsze konsultacyjne spo- tkanie światowych i regionalnych organizacji dziennikarskich. Wzięły w nim udział: Międzynarodowa Organizacja Dziennikarzy, Międzynarodowy Kato- licki Związek Prasy, Międzynarodowa Federacja Dziennikarzy, Stowarzysze- nie Dziennikarzy Ameryki Łacińskiej, Stowarzyszenie Dziennikarzy Arab- skich, Unia Dziennikarzy Afrykańskich, Liga Dziennikarzy ASAN i Federa- cja Pracowników Prasy Ameryki Łacińskiej. Zrodziła się wówczas inicjatywa opracowania katalogu zasad etyki dziennikarskiej. Przygotowano projekt, który poddany został konsultacji z krajowymi organizacjami dziennikarski- mi z ponad 100 państw. Po kolejnych spotkaniach konsultacyjnych w gronie przedstawicieli międzynarodowych organizacji dziennikarskich, w roku 1983, w Pary- żu, przyjęto ostateczną wersję dokumentu, określaną jako „Deklaracja Paryska". '" Tekst za: „Tygodnik Powszechny", nr 29, 1988. 222 Stanisław Zakrzewski Na „Międzynarodowe zasady etyki dziennikarskiej" („Deklaracja Pary- ska"), określane też jako „Międzynarodowe zasady etyki profesjonalnej w dziennikarstwie" składają się następujące normy: Prawo ludzi do prawdziwej informacji i swobodnego wyrażania się. Dążenie dziennikarza do poznania obiektywnej rzeczywistości, aby jej możliwie wierny obraz przekazać publiczności. Odpowiedzialność społeczna dziennikarzy za przekazywaną informację. Integralność zawodowa dziennikarzy, powstrzymująca ich przed ujaw- nianiem źródeł informacji, przed przekupstwem i plagiatem. Dostęp społeczeństwa do mediów, w tym zwłaszcza prawo do sprosto- wania. Poszanowanie prywatności, godności i dobrego imienia ludzi. Poszanowanie dla interesu społecznego i narodowego, instytucji demo- kratycznych i moralności publicznej. Poszanowanie dla uniwersalnych wartości (zwłaszcza pokoju, demo- kracji, praw człowieka, wyzwolenia narodowego, sprawiedliwości) i roz- maitości kultur. Powstrzymywanie się przed usprawiedliwianiem wojen i zbrojeń oraz wszelkich form przemocy, nienawiści lub dyskryminacji, kolonializmu, nędzy itp. 10. Poparcie dla nowego światowego ładu w dziedzinie informacji i komu- nikacji, będącego integralną częścią nowego ładu ekonomicznego11. Kodeks Rady Europy „Europejski kodeks deontologii dziennikarskiej" wprowadzony Rezolu- cją 1003 Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w 1993 roku, przyzna- je zawodowi dziennikarza wolność, ale jednocześnie także i odpowiedzial- ność. Nakazuje wyraźne rozróżnienie informacji od opinii. Nakazuje prawdzi- wość, weryfikowanie, udokumentowanie i bezstronność informacji. Tytuły informacji powinny odzwierciedlać istotę prezentowanych faktów, a wypowia- dane opinie powinny być etyczne i uczciwe. W rewolucji znalazło się niezmier- nie istotne stwierdzenie podkreślające nadrzędny cel mediów. Jest nim pe- wien rodzaj pośrednictwa, pełnienie służby informacyjnej. Znaczenie rezolu- cji wynika przede wszystkim z tego, iż w sposób wszechstronny i komplekso- wy ujmuje problemy etyczne zawodu dziennikarskiego, a zawarte w niej po- stanowienia mają ścisły związek z praktyką wykonywania tego zawodu12. " Tekst za: „Pespektywy", nr 5,1998. 'J L. Słupek, „Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Rezolucja 1003 z 1 lipca 1993 r. w sprawie etyki dziennikarskiej". „Zeszyty Prasoznawcze", nr 3-4, 1994. Etyka dziennikarska 223 Amerykańska „Deklaracja zasad" Niezaprzeczalne zasługi dla rozwoju zasad etyki dziennikarskiej mają wy- dawcy i dziennikarze amerykańscy. Do klasycznych katalogów etyki bez wąt- pienia należy zaliczyć „Deklarację zasad" Amerykańskiego Stowarzyszenia Redaktorów Gazet (American Society of Newspaper Editors - ASNE). Ko- deks ten, przyjęty w 1975 roku, zastąpił „Kanony dziennikarstwa" z 1923 ro- ku. Na treść deklaracji składają się preambuła i sześć artykułów: PREAMBUŁA W preambule autorzy deklaracji zwracają uwagę na znaczenie Pierwszej Poprawki do Konstytucji, chroniącej wolność słowa i gwarantującej społe- czeństwu prawo wypowiadania się. Podkreślają wysokie wymogi stawiane dziennikarzom; przede wszystkim pełne oddanie, właściwą wiedzę, a także wielką uczciwość. ARTYKUŁ I - Odpowiedzialność Podkreśla się tutaj służebną rolę mediów wobec społeczeństwa i taki spo- sób informowania ludzi, by mogli oni sami podejmować decyzje i kształtować własne poglądy w bieżących sprawach. Wykorzystywanie przez dziennika- rzy możliwości publikowania dla celów osobistych lub niegodnych podważa zaufanie społeczeństwa do mediów. ARTYKUŁ II - Wolność prasy Wolność prasy traktowana jest jako własność narodu. Obowiązkiem dzienni- karzy jest jej obrona przed wszelkimi próbami jej ograniczania ze strony instytu- cji czy osób prywatnych. Jednym z najważniejszych obowiązków dziennikarzy jest pilnowanie, by sprawy publiczne zawsze rozgrywały się na oczach publiczności. ARTYKUŁ III - Niezależność Zdaniem autorów deklaracji dziennikarz niezależny to taki dziennikarz, który unika popełniania czynów zdrożnych lub stwarzania wrażenia, że takie czyny popełnia, dziennikarz unikający konfliktu interesów, a nawet jego po- zorów. Niezależność dziennikarska to też zakaz przyjmowania czegokolwiek, a także prowadzenia działalności podważającej jego uczciwość lub stawiają- cej ją pod znakiem zapytania. ARTYKUŁ IV - Prawda i dokładność Działanie w dobrej wierze wobec czytelnika uznawane jest za fundament dobrego dziennikarstwa. Szczególne znaczenie ma dokładność informacji: obiektywnej w treści i rzetelnie prezentującej racje wszystkich stron. To sa- 1 224 Stanisław Zakrzewski mo dotyczy publicystyki i komentarzy. Niezmiernie ważna jest kwestia doko- nywania sprostowań w przypadku popełnienia błędów lub pominięć. ARTYKUŁ V - Bezstronność Ta zasada rozumiana jest jako: D szanowanie praw ludzi wymienionych w informacjach, Q przestrzeganie przyjętych zasad dobrych obyczajów, Q odpowiedzialność przed opinią publiczną za rzetelność i dokładność w przedstawianiu informacji, Q prawo osób publicznie oskarżonych do jak najszybszej odpowiedzi na zarzuty, Q poufność źródeł informacji, ale tylko w uzasadnionych wypadkach13. Kodeks Etyki Kolejnym zasługującym na przedstawienie zbiorem zasad jest „Kodeks Etyki" amerykańskiego Stowarzyszenia Zawodowych Dziennikarzy (Sigma Delta Chi), przyjęty podczas zjazdu w 1973 roku. Na kodeks składają się: wstęp, cztery podstawowe hasła, wyodrębniony katalog zasad etycznych oraz zobowiązanie do przestrzegania kodeksu. Podstawowe hasła to: odpowiedzial- ność, wolność prasy, dokładność i obiektywność oraz rzetelność. Odpowiedzialność. Podkreśla się tutaj misję środków masowego prze- kazu w zakresie realizacji prawa społeczeństwa do informacji o ważnych i ży- wotnych wydarzeniach publicznych. Jako szczególnie naganne zachowanie traktuje się wykorzystywanie przez dziennikarza jego wyjątkowego statusu dla osiągania celów osobistych lub kierowanie się niegodnymi pobudkami. Wolność prasy. Jest traktowana jako jedno z podstawowych praw oby- watelskich w wolnym społeczeństwie. Wolna prasa gwarantuje swobodę wy- miany poglądów, krytycznego podejścia do działań władz państwowych, in- stytucji prywatnych i obywateli. To nie tylko prawo do zgadzania się z opinia- mi większości, ale także prawo do wypowiadania opinii niepopularnych. Dokładność i obiektywność. Rozwinięciem tego hasła jest stwierdze- nie, iż fundamentem godnego dziennikarstwa jest działanie w dobrej wierze wobec czytelników. Prawda uważana jest za cel najwyższy, a obiektywność za ideał, do którego dąży profesjonalny dziennikarz. Podkreśla się, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla braku sumienności i niedokładności. Akcen- tuje się znaczenie takich kwestii, jak: oddzielanie informacji od opinii, obiek- tywność w komentarzach redakcyjnych, konieczność przekazywania pełnych analiz, komentarzy i opinii na temat wydarzeń i spraw publicznych. ' Pełny tekst deklaracji w: W.L. Rivers, C. Mathews, dz. cyt, s. 265-266. Etyka dziennikarska 225 Rzetelność. Obowiązkiem dziennikarza jest okazywanie szacunku dla godności ludzkiej, praw i dóbr osobistych człowieka. Publiczne oskarżenie kogokolwiek musi być powiązane z daniem oskarżonemu prawa do repliki. Publikacje o przestępstwach i innych negatywnych zdarzeniach winny być pozbawione szczegółów mogących służyć zaspokajaniu niezdrowej ciekawo- ści. Jednym z podstawowych obowiązków środków masowego przekazu jest szybkie i wyczerpujące prostowanie popełnionych błędów. Zasady etyczne. Brzmią one następująco: Dziennikarze nie mogą mieć żadnych innych zobowiązań wobec osób trzecich oprócz obowiązku zaspokajania prawa opinii publicznej do poznawania prawdy. Prezenty, przysługi, bezpłatne bilety na środki transportu, specjal- ne traktowanie lub inne przywileje mogą podawać w wątpliwość rze- telność dziennikarzy i ich pracodawców. Nie wolno przyjmować żad- nych wartościowych przedmiotów i usług. Należy unikać drugiej pracy, działalności politycznej, przyjmowania publicznych stanowisk i funkcji w organizacjach społecznych, jeśli to mia- łoby narazić na szwank rzetelność dziennikarza lub jego pracodawców Dziennikarze i ich pracodawcy powinni prowadzić przykładne życie w sposób zabezpieczający przed konfliktem interesów lub jego pozorami Odpowiedzialność wobec czytelników jest sprawą najważniejszą, taka jest bowiem istota dziennikarskiego zawodu. Tak zwane przekazy informacyjne ze źródeł prywatnych mogą być publikowane lub oficjalnie rozpowszechniane jedynie po uzyskaniu po- twierdzenia ich autentyczności i uznaniu, że są warte publikacji. Dziennikarze mają obowiązek wyszukiwania informacji, których publikacja leży w interesie opinii publicznej, mimo trudności w ich zdobywaniu. Dziennikarze mają nieustannie baczyć, by sprawy pu- bliczne były załatwiane publicznie i by dokumenty publiczne były do- stępne do publicznej inspekcji. Dziennikarze niniejszym uznają, że ochrona konfidencjonalnych źródeł informacji jest zgodna z reporterską etyką. Plagiat jest rzeczą nieuczciwą i niedopuszczalną1*. Normy etyczne „Washington Post" Jednym z najbardziej znanych, nie tylko na gruncie amerykańskim, zbio- rów dziennikarskich norm etycznych jest kodeks pod nazwą „Zasady Etycz- ne Dziennika .Washington Post' " wydane przez redaktora naczelnego tego * Tamże, s. 267. 226 Stanisław Zakrzewski pisma w 1977 roku. Na kodeks ten składają się: wstęp, dziewięć haseł (konflikt interesów, rola reportera, błędy, podawanie źródeł informacji, plagiat, rzetel- ność, opinie, interes narodowy i interes społeczności, dobry smak) oraz załącz- nik. We wstępie podkreśla się konieczność aktywnego i odpowiedzialnego po- szukiwania prawdy i obowiązku rzetelnego podchodzenia reporterów do każ- dego zadania. Szczególna odpowiedzialność reporterów i redaktorów nakłada na nich obowiązek wsłuchiwania się w głosy maluczkich, unikania aroganc- kich zachowań oraz grzecznego i szczerego zwracania się do czytelników. Konflikt interesów. Szczególne znaczenie ma tutaj: płacenie za siebie, nieprzyjmowanie podarunków (poza ściśle określonymi sytuacjami, np. bilet na premierę teatralną, którą dziennikarz recenzuje), niepodejmowanie pra- cy poza dziennikiem. Dziennikarz winien unikać nawiązywania kontaktów i angażowania się w akcje, które mogłyby narazić na szwank rzetelność pisa- nia lub redagowania informacji. Podkreśla się, że jakkolwiek członkowie ro- dziny dziennikarza nie mogą podlegać kodeksowi, to także ich angażowanie się może sprawiać wrażenie konfliktu interesów. Rola reportera. Reporter winien nieustannie pamiętać o tym, że nie jest on bohaterem artykułu. Powinien zawsze, choć nie jest to łatwe, pozostawać w cieniu. Jego obowiązkiem jest informowanie o historycznych wydarze- niach, a nie tworzenie historii. Błędy. Dokładność i szczerość, to główne cele „Washington Post". Błę- dów i omyłek winno być jak najmniej, a te, których się nie uniknie - winny być natychmiast prostowane. Podawanie źródeł informacji. Zasadą generalną jest podawanie źródła informacji. W wyjątkowych sytuacjach, gdyby stanowiło to zagrożenie dla źródła, nie ujawnia się go. Wtedy jednak dziennikarz powinien uczynić wszystko, aby otrzymać informację oficjalnie lub potwierdzić ją z innego źródła. Jeżeli jednak dziennikarz wyraża zgodę na nieujawnianie tożsamo- ści źródła, tożsamość ta nie może być ujawniana nikomu spoza redakcji. Plagiat Uważany jest za grzech dziennikarski, którego nie można wyba- czyć. Dlatego też, jeżeli publikuje się materiał pochodzący z innych czaso- pism lub środków przekazu, każdorazowo, bez wyjątku, musi być podane źródło pochodzenia materiału. Rzetelność. Jest ona rozumiana jako: Q publikowanie informacji całkowitej, bez opuszczania znamiennych faktów, D umieszczanie w materiale wyłącznie faktów, które mają związek z oma- wianą sprawą, pomijanie zaś informacji, które ze sprawą nie mają, w za-1 sadzie, nic wspólnego, Q uczciwość wobec czytelników; nie można świadomie czy nieświadomicj wprowadzać w błąd, czy nawet oszukiwać czytelnika, Etyka dziennikarska 227 ? rzetelność wymaga uczciwej prostoty języka, nierzetelne jest ukrywa- nie przez reportera jego uprzedzeń czy namiętności za pomocą takich, 0 jednoznacznym zabarwieniu słów, jak np. odmówił, przyznał, czy po- wszechny. Opinie. Obowiązującą w „Washington Post" zasadą jest zasada pełnego rozdziału szpalt informacyjnych od szpalt redakcyjnych, zawierających ko- mentarz. W wypadku, gdy informacja i komentarz (dotyczy także reportażu czy analizy informacji) znajdują się na jednej stronie, te ostatnie muszą być wyraźnie oznaczone. Interes narodowy i interes społeczności. Interesom tym najlepiej służy szerokie rozpowszechnianie informacji. Jeżeli urzędnik państwowy zasłania się interesem narodowym, nie musi to wcale być jednoznaczne z interesem narodowym. Tak samo problem ten wygląda na szczeblu lo- kalnym. Dobry smak. Dziennikarz winien respektować zasady dobrego smaku i dobre obyczaje. Musi więc unikać używania słów obrażliwych, lubieżności, sprośności i przekleństw. Może ich użyć tylko wtedy, gdy są one niezbędne dla właściwego ukazania obrazu sprawy. Każdorazowo wymaga to jednak aprobaty kierownictwa redakcji. Te oto pryncypia zostały ogłoszone przez Eugene Meyera w 1933 roku, kiedy zakupił on „Washington Post". Umieszczenie w zasadach etycznych z 1977 roku służyło potwierdzeniu ich aktualności: Q Podstawową misją gazety jest publikowanie prawdy tak pełnej, jak tyl- ko jest to możliwe. Q Gazeta musi mówić całą prawdę - w miarę swych możliwości - doty- czącą ważnych problemów Ameryki i świata. Q Będąc środkiem rozpowszechniania informacji, gazeta musi zachowy- wać się po dżentelmeńsku. Q Wszystkie publikacje muszą nadawać się zarówno dla młodych, jak 1 dla starszych. Q Gazeta ma zobowiązania wobec czytelników i opinii publicznej, a nie wobec prywatnych interesów jej właściciela. D W dążeniu do prawdy gazeta będzie gotowa poświęcić korzyści mate- rialne na rzecz dobra publicznego. ? Gazeta, nie stanie się sojusznikiem żadnego ugrupowania reprezentu- jącego specjalne interesy, będzie rzetelna, niezależna i trzeźwa w oce- nie spraw publicznych i ludzi związanych z tymi sprawamiir>. 'Tamże, s. 268-269. 228 Stanisław Zakrzewski Katalogi etyki w Polsce Do najważniejszych katalogów zasad etyki dziennikarskiej w Polsce nale- ży bez wątpienia „Karta Etyczna Mediów". Została ona podpisana 29 marca 1995 roku w warszawskim Domu Dziennikarza przez prezesów wymienionych niżej organizacji i instytucji środowisk mediów - dziennikarzy, wydawców pra- sy, producentów oraz nadawców radiowych i telewizyjnych: Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Stowarzyszenia Dziennikarzy RP, Katolickiego Stowa- rzyszenia Dziennikarzy, Syndykatu Dziennikarzy Polskich, Związku Zawodo- wego Dziennikarzy, Unii Wydawców Prasy, Telewizji Polskiej SA, Telewizji Polsat, Stowarzyszenia Niezależnych Producentów Filmowych i Telewizyj- nych, Polskiego Radia SA, Stowarzyszenia Radia Publicznego, Stowarzysze- nia Polskiej Prywatnej Radiofonii, Związku Zawodowego Dziennikarzy Radia i Telewizji. A oto jej pełny tekst:16 KARTA ETYCZNA MEDIÓW Dziennikarze, wydawcy, producenci i nadawcy, szanując niezbywal- ne prawo człowieka do prawdy, kierując się zasadą dobra wspólnego, świadomi roli mediów w życiu człowieka i społeczeństwa obywatelskie- go, przyjmują tę kartę oraz deklarują, że w swojej pracy kierować się będą następującymi zasadami: Zasadą prawdy - co znaczy, że dziennikarze, wydawcy producenci i nadawcy dokładają wszelkich starań, aby przekazywane informacje były zgodne z prawdą, sumiennie i bez zniekształceń relacjonują fak- ty w ich właściwym kontekście, a w razie rozpowszechnienia błędnej informacji niezwłocznie dokonują sprostowania. Zasadą obiektywizmu - co znaczy, że autor przedstawia rzeczywistość niezależnie od swoich poglądów, rzetelnie relacjonuje różne punkty wi- dzenia. Zasadą oddzielenia informacji od komentarza - co znaczy, że wypo- wiedź ma umożliwić odbiorcy odróżnienie faktów od opinii i poglądów. Zasadą szacunku i tolerancji - czyli poszanowania ludzkiej godności, praw, dóbr osobistych, a szczególnie prywatności i dobrego imienia. Zasadą pierwszeństwa dobra odbiorcy - co znaczy, że podstawowe prawa czytelników, widzów i słuchaczy są nadrzędne wobec redakcji, dziennikarzy, wydawców, producentów i nadawców. Zasadą wolności i odpowiedzialności - co znaczy, że wolność me- diów nakłada na dziennikarzy, wydawców, producentów, nadawców '" Cyt. za: Transformacja mediów (1989-1995), oprać, zbiór, pod red. A. Słomkowskiej, Warszawa 1996, s. 461. Etyka dziennikarska 229 odpowiedzialność za treść i formę przekazu oraz wynikające z nich konsekwencje. Sygnatariusze tej Karty powołują Radę, która strzec będzie powyższych zasad publicznie orzekając w sprawach przestrzegania Karty i doko- nując interpretacji jej zapisów. Sygnatariusze zobowiązują się również do upowszechnienia treści Karty, informacji o prawie składania skarg do Rady i niezwłocznego ogłaszania orzeczeń Rady. Skład Rady, tryb jej powoływania oraz zasady działania ustali zebra- nie upełnomocnionych przedstawicieli sygnatariuszy Karty. Mamy punkt wyjścia „Karta Etyczna Mediów" stała się w naszym kraju pewnym wzorem przedstawiającym najważniejsze zasady etycznego dziennikarstwa. Winna być więc punktem wyjścia do tworzenia kolejnych katalogów etyki dzienni- karskiej obowiązujących w tym środowisku. Czy i w jakim stopniu zasady te zostały uwzględnione przez twórców nowych katalogów? Próbą odpowiedzi na to pytanie będzie analiza treści czterech wybranych katalogów ujmujących zasady etycznego dziennikarstwa: „Dziennikarski Ko- deks Obyczajowy" Stowarzyszenia Dziennikarzy RP, „Zasady etycznego dziennikarstwa w telewizji publicznej", „Zawodowe zasady etyczne dzienni- karzy .Rzeczpospolitej'" oraz „Kodeks etyczny dziennikarza PAP". Q „Dziennikarski Kodeks Obyczajowy" Stowarzyszenia Dziennika- rzy RP uchwalony został w 1992 roku, a więc jeszcze przed przyjęciem „Karty Etycznej Mediów". Rozwiązania w nim przyjęte uznaje się jed- nak za najbliższe rozwiązaniom europejskim17, co uzasadnia uwzglę- dnienie go w niniejszej analizie. Składa się z 15 artykułów; spośród nich dziesięć zawiera podstawowe normy etyczne, które obowiązują dzien- nikarzy - członków Stowarzyszenia18. D „Zasady etyczne dziennikarstwa w telewizji publicznej" wprowa- dzone zostały uchwałą Zarządu Spółki „Telewizja Polska - Spółka Ak- cyjna" w 1996 roku. Dokument składa się z wprowadzenia i 15 punk- tów ujmujących wymogi etyczne stawiane dziennikarzom telewizyjnym. Jednocześnie powołana została Komisja Etyczna, której celem jest orze- kanie o zgodności postępowania dziennikarzy z zasadami etycznymi19. 17 Zob. tn.in. na ten temat: W. Pisarek, Kodeksy etyki dziennikarskiej, [w:] Dziennikarstwo i świat mediów, wyd. II, oprać, zbiór, pod red. Z. Bauera i E. Chudzińskiego, Kraków 2000, s. 433. * Pełny tekst kodeksu w: Poradnik wydawców..., dz. cyt., s. 144-146. " Petny tekst kodeksu w: Zasady etyczne dziennikarstwa w telewizji publicznej, Warszawa 1996, s. 5-11. 230 Stanisław Zakrzewski D „Zawodowe zasady etyczne dziennikarzy ,Rzeczpospolitej' " zo- stały przygotowane przez kolegium redakcyjne dziennika i przyjęte w 1996 roku. Dokument składa się ze wstępu, będącego przypomnie- niem zasad fundamentalnych, takich jak: wolność słowa, wolność pra- sy i wolność informacji, pięciu części zawierających podstawowe po- winności dziennikarskie oraz dwóch aneksów dotyczących wyjazdów krajowych i zagranicznych dziennikarzy oraz zasad ich współpracy z in- nymi mediami20. D „Kodeks etyczny dziennikarza PAP" opublikowany został w 1998 roku. Uzasadniając jego wprowadzenie, stwierdzono m.in.: Ze względu na zasięg i charakter Agencji ciążą na niej szczególne powinności. Tak jak depesza PAP musi być wzorem obiektywizmu i rzetelności, tak dzien- nikarz PAP musi być wzorem profesjonalizmu i odpowiedzialności zawo- dowej21. Kodeks składa się ze wstępu i katalogu 13 haseł, syntetycznie ujmujących podstawowe powinności dziennikarskie. Oto, w jaki sposób w treści wymienionych wyżej kodeksów uwzględnio- no zasady przyjęte w „Karcie Etycznej Mediów": Zasada prawdy „Dziennikarski kodeks obyczajowy", w art. I, uznaje poszukiwanie i pu- blikowanie prawdy za podstawowy obowiązek etyczny dziennikarza. Naka- zuje też, w sytuacjach konfliktowych, szczególną staranność w dotarciu do źródeł informacji wszystkich stron sporu; w razie trudności obowiązuje stwierdzenie, że są to dane częściowe. Obowiązkiem dziennikarza jest też do- konanie sprostowania z własnej inicjatywy, gdy informacja okaże się fałszy- wa lub nieścisła. W „Zasadach etycznych dziennikarstwa w telewizji publicznej" punkt 2 poświęcony jest informacjom i opiniom. Informacje powinny być rzetelne, dokładne i bezstronne oraz weryfikowane w odrębnych źródłach. Rzetel- ność rozumiana jest jako ścisłe podawanie faktów, opartych zawsze na identyfikowanych, godnych zaufania źródłach. Dokładność to nie tylko przedstawienie pojedynczych faktów, ale staranie się o dotarcie do sedna sprawy. Bezstronność to: język relacji, który nie może zawierać określeń stronniczych i wartościujących, zrównoważone przedstawianie stanowisk i racji wszystkich stron, obiektywny wybór informacji, obiektywne decy- -" Pełny tekst kodeksu w: S. Zakrzewski, Etyka dziennikarska (przegląd katalogów zasad), „Pro- blemy Humanistyki", nr 4-5,1999. ?'' Pełny tekst kodeksu w: Yadmecum dziennikarza PAP, Warszawa 1998, s. 4-5. Etyka dziennikarska 231 dowanie o hierarchii informacji. Z kolei w punkcie 3 podkreśla się koniecz- ność sprostowania omyłek i błędów możliwie jak najprędzej i w odpowied- nim miejscu. „Zawodowe zasady etyczne dziennikarzy .Rzeczpospolitej' " w części „Uczciwość i odpowiedzialność" wprowadzają wymóg dokładności i praw- dziwości informacji, tylko w wyjątkowych sytuacjach dopuszczając możli- wość zawierania w informacji przypuszczeń, domniemań i interpretacji. W dalszej części kodeks ten nakazuje niezwłoczne zamieszczanie sprosto- wań oraz ich należytą formę, a także zapewnia prawo do odpowiedzi oso- bom krytykowanym. „Kodeks etyczny dziennikarza PAP" zobowiązuje dziennikarzy Agencji, aby w swej działalności zawodowej: dbali o rzetelność podawanych informa- cji i sięgali do wszystkich możliwych źródeł oraz zawsze przedstawiali stano- wisko wszystkich stron konfliktu. Zasada obiektywizmu W „Dziennikarskim kodeksie obyczajowym" zasada taka nie jest wprost sformułowana. Podkreśla się jednak, o czym wspomniano już wyżej, koniecz- ność przedstawiania stanowiska wszystkich stron konfliktu. „Zasady etyczne dziennikarstwa w telewizji publicznej". Oprócz przedsta- wionego już wymogu bezstronności informacji, w rozwinięciu „Zasad" zwra- ca się szczególną uwagę na obiektywizm w publicystyce telewizyjnej, uczci- we i rzeczowe przedstawianie poglądów w różnych sprawach, zapewnienie w odbiorze wrażenia zrównoważonej prezentacji różnych stanowisk, swego rodzaju równego dystansu do często wzajemnie polemicznych wypowiedzi i opinii. W przypadku konieczności zajęcia stanowiska w ważnej społecznie sprawie, winien to czynić doświadczony, kompetentny dziennikarz, znany z niezależności poglądów i cieszący się autorytetem zawodowym. Pośrednio realizacji zasady obiektywizmu służy nakaz wyraźnego oddzielania działalno- ści prywatnej od pracy w telewizji i nieangażowanie się dziennikarzy w dzia- łalność polityczną. Także i kodeks obowiązujący dziennikarzy „Rzeczpospolitej" nie formu- łuje wprost zasady obiektywizmu. Można jednak stwierdzić, iż jej realizacji służyć ma obowiązek przedstawiania różnych punktów widzenia oraz obo- wiązek ujawniania wszystkich faktów, które powinny być podane do publicz- nej wiadomości z punktu widzenia interesu publicznego. Także i szeroko roz- budowana część dotycząca unikania konfliktu interesów, np. zakaz relacjono- wania wydarzeń, w które dziennikarz jest osobiście zaangażowany bądź też zaangażowani są członkowie jego najbliższej rodziny lub jego bardzo bliscy znajomi. 232 Stanisław Zakrzewski „Kodeks etyczny dziennikarza PAP" zasadę obiektywizmu dawanych in- formacji traktuje jako jedną z najważniejszych, umieszczając ją na czele kata- logu. Ma ona, obok innych, służyć budowaniu szacunku i zaufania do dzien- nikarzy PAP tak, by Agencja stała się wzorem dla innych mediów, wyznacza- jąc standardy fachowości i uczciwości zawodowej. Zasada oddzielenia informacji od komentarza „Dziennikarski kodeks obyczajowy" traktuje tę zasadę jako jedną z naj- ważniejszych, umieszczając ją na poczesnym miejscu. Jednoznacznie stwierdza się (art. I), iż komentarz własny czy też hipote- zy autora powinny być w sposób wyraźny oddzielone od informacji. Kodeks obowiązujący dziennikarzy telewizji publicznej nakazuje (pkt 2) oddzielanie informacji od opinii. W rozwinięciu zasad zwraca się jednak uwa- gę na konieczność stosowania komentarza-analizy, mającego charakter po- rządkujący potok przekazywanych informacji: Obowiązkiem dziennikarza te- lewizyjnego czy raczej redakcji jest próba objaśnienia lub wyjaśnienia danej spra- wy czy zjawiska, ułatwienie odbiorcom zrozumienia ich sensu. Zdecydowanie jednak w sposób wolny od ocen wartościujących, stronniczych. „Zawodowe zasady etyczne dziennikarzy .Rzeczpospolitej'" w części „Za- sady publikacji" zawierają normę stanowiącą, iż zasadą dziennikarską i edy- torską jest rozdzielanie informacji od komentarza. I wreszcie „Kodeks etyczny dziennikarza PAP" całkowicie zakazuje ko- mentowania wydarzeń i ujawniania swoich osobistych poglądów. Zasada szacunku i tolerancji „Dziennikarski kodeks obyczajowy" zawiera stwierdzenie, iż ochrona dóbr osobistych nie może być naruszana. Dopuszczalne są natomiast infor- macje z życia prywatnego osób pełniących funkcje publiczne lub gdy osoba sama swą prywatność wprowadza do życia publicznego. Za niedopuszczalne uznaje się używanie słów obelżywych, godzących w godność człowieka. Nie- dopuszczalne też jest stawianie zarzutów, które poniżają człowieka w oczach opinii publicznej i narażają go na utratę zaufania. Niedopuszczalne jest wre- szcie stosowanie szantażu (art. 3). W „Zasadach etycznych dziennikarstwa w telewizji publicznej" proble- mowi szacunku i tolerancji poświęcone są dwa punkty. Każdemu przyzna- je się prawo do ochrony swojej prywatności i sfery publicznej (pkt 7). Wy- jątkowo naruszenie prywatności może nastąpić w imię wyższego interesu publicznego i tylko wówczas, gdy nie jest to sprzeczne z przepisami prawa. Z kolei pkt 11 („Szacunek dla osób") zabrania dyskryminacji ze względu na narodowość, rasę, poglądy polityczne, stosunek do religii, odrębność Etyka dziennikarska 233 kulturową lub obyczajową. Dziennikarz winien dbać o to, aby nikt nie po- czuł się dotknięty z powodu niepełnosprawności fizycznych czy umysło- wych albo choroby. Podkreśla się też znaczenie języka wypowiedzi, który powinien być wol- ny od słów i wyrażeń wulgarnych, obscenicznych i obrażliwych, a w bezpo- średnim przekazie informacji nie powinien zawierać określeń wartościują- cych i stronniczych. Kodeks „Rzeczpospolitej" zawiera szereg norm rozwijających zasadę sza- cunku i tolerancji. Oto najważniejsze z nich: Q Dziennikarz powinien pisać o wieku, rasie, kolorze skóry, niepełno- sprawności czy orientacji seksualnej tylko wówczas, gdy jest to infor- macja niezbędna. D Obowiązkiem dziennikarza jest okazywanie szacunku dla sfery prywat- nej, rasy, narodowości, wiary, przekonań. D Nie wolno wykorzystywać cudzej prywatności, jeśli nie ma to znacze- nia dla przekazywanej informacji. Q Dziennikarz nie powinien robić niczego, co może sprawić komuś oso- bistą przykrość, chyba że uzasadnia to interes publiczny i wymogi rze- telnego wykonywania zawodu. D Należy okazywać zrozumienie ludziom w rozpaczy i osobom niezrów- noważonym. Konieczne jest zrozumienie dla nieszczęść, słabości i bez- radności innych. Wśród zasad etycznych obowiązujących dziennikarzy PAP znalazło się sformułowanie o konieczności poszanowania wrażliwości odbiorcy i nie uży- waniu języka mogącego kogokolwiek obrazić. Zasada pierwszeństwa dobra odbiorcy W kodeksie obowiązującym dziennikarzy telewizyjnych zasada ta została zapisana już w punkcie. 1 („Dziennikarz telewizji publicznej wobec odbior- ców"). Podkreśla się w nim, iż zadaniem i rolą dziennikarza jest realizacja pra- wa każdego człowieka do informacji oraz do udziału w debacie publicznej, znaj- dującej swój wyraz w programie telewizyjnym. Głównym argumentem prze- mawiającym za produkcją i emitowaniem programu winno być domniemane zainteresowanie widzów, czy też dobro publiczne, a nie interes autora, redak- tora czy wydawcy. Natomiast w „Zawodowych zasadach etycznych dziennikarzy .Rzeczpo- spolitej' " wśród zasad fundamentalnych zawarto sformułowanie o bardzo ważnym zadaniu, jakie prasa, jako instytucja publiczna, spełnia w zakresie informowania społeczeństwa oraz o odpowiedzialności prasy za przedsta- wianie różnych punktów widzenia. W pozostałych analizowanych katalo- 234 Stanisław Zakrzewski gach zasada pierwszeństwa dobra odbiorcy nie znajduje bezpośredniego odzwierciedlenia. Zasada wolności i odpowiedzialności Także i ta zasada rozwinięta jest w dwóch wymienionych wyżej katalo- gach. I tak we wprowadzeniu do „Zasad etycznych dziennikarstwa w telewi- zji publicznej" zawarte są stwierdzenia: „wolność słowa i wypowiedzi wyma- ga odpowiedzialności za publikowany (emitowany) tekst, obraz i dźwięk. [...] Dziennikarze telewizji muszą jednak mieć świadomość, że ich odpowiedzial- ność jest szczególna. Wynika ona z nieporównywalnego z innymi mediami zasięgu przekazu telewizyjnego i masowości jego odbioru". Natomiast kodeks etyczny dziennikarzy „Rzeczpospolitej" w katalogu za- sad fundamentalnych uznaje wolność słowa, wolność prasy i wolność informa- cji za jedne z najważniejszych fundamentów demokracji, a wolną, niezależną prasę za jedną z najważniejszych instytucji demokratycznego społeczeństwa. Podsumowując powyższą analizę, można stwierdzić, iż zasady zawarte w „Karcie Etycznej Mediów" w bardzo dużym stopniu znajdują odzwiercie- dlenie w porównywanych katalogach zasad etycznego dziennikarstwa, a często nawet są rozbudowane i uszczegółowiane. Należy też podkreślić, iż w katalogach tych zawarte są reguły, często w rozwiniętej postaci, których z kolei nie ma w „Karcie". Dotyczy to przede wszystkim plagiatu, konfliktu interesów, ochrony źródeł informacji czy osiągania korzyści w związku z wykonywaniem zawodu dziennikarza. Paweł Biedziak Dziennikarstwo śledcze - progi i bariery nadkomisarz PAWEŁ BIEDZIAK Rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji 236 Paweł Biedziak D ziennikarstwo śledcze, czy może szerzej dziennikarstwo zajmujące się problematyką kryminalną, natrafia na wiele barier prawnych oraz, co trudniejsze do zauważenia, wiele progów etycznych. Podstawowym zagrożeniem dla dobrego dziennikarstwa, w świecie kon- kurujących ze sobą mediów, jest walka o widza, czytelnika i radiosłuchacza. W tle tych zmagań o większą oglądalność, czytelnictwo, większą liczbę słu- chaczy stoi walka o pieniądze. Presja wymagań komercyjnych zagraża, przede wszystkim podstawowym zasadom etycznym, wedle których winno być zbu- dowane każde, nie tylko śledcze, dziennikarstwo. Zasada prawdy Przedstawiony czytelnikom materiał nie może odbiegać od rzeczywisto- ści. Każdy opis jest zawsze interpretacją, lecz zadaniem dziennikarza jest spra- wić, aby opis ten maksymalnie oddawał zaobserwowaną rzeczywistość. Szcze- gólnie ważne staje się to w momencie, gdy dziennikarz na podstawie różnych źródeł sam dokonuje rozmaitych ustaleń. Rodzi się wówczas nieodparta po- kusa, by brak dowodów zastąpić hipotezami. Zasada obiektywizmu Dokonując ustaleń, trzeba pamiętać o różnych motywach, jakimi mogą kierować się informatorzy. Nie zawsze będzie to chęć ujawnienia prawdy dla niej samej, nie zawsze dobro społeczne, czasem zawiść, możliwość zniszcze- nia przeciwnika, rozgrywki polityczne oraz wiele innych, niekoniecznie szla- chetnych powodów. Wartość przekazanych informacji może więc zostać zweryfikowana tylko poprzez próbę ich konfrontacji z poglądami osób, instytucji, firm, organiza- cji, których przekazane informacje dotyczą. Im więcej różnorakich źródeł, im bardziej wielostronny ogląd przedmiotu zainteresowań, tym większa szan- sa na dobry i rzetelny materiał. Najistotniejszym zadaniem dla dziennikarza prowadzącego własne śledz- two, będzie zdobycie zaufania informatorów. Informator musi być pewien, że dziennikarz, jeśli się tak umówili, nie ujawni jego danych, nie zaszkodzi mu i nie będzie sugerował, nawet pośrednio, skąd ma informacje. Oświadczenia zebrane od informatorów, nagrania rozmów, za zgodą roz- mówców, zdjęcia, a wreszcie kserokopie dokumentów istotnych dla spra- wy, zabezpieczą z kolei dziennikarza przed przykrymi konsekwencjami pra- wnymi. Trzeba pamiętać o zasadzie, którą zna każdy prowadzący śledztwo: „Jeden świadek sprawy nie czyni - zawsze może się wycofać". Dlatego tak ważnym dla redagowanego materiału staje się spojrzenie na sprawę z wie- lu stron. Dziennikarstwo śledcze 237 Zasada oddzielenia komentarza od informacji Zdobywając informacje, kontaktując się z osobami, które są skrzywdzo- ne, obolałe, pełne gwałtownych emocji wobec sprawy przekazywanej dzien- nikarzowi, bardzo łatwo o utożsamienie z informatorem i jego racjami. Zaka- muflowany komentarz, pogląd dziennikarza na sprawę, pojawi się wówczas w sposobie jej relacjonowania. Ironiczne epitety, kąśliwe opisy, wybrane z dłu- giej rozmowy fragmenty ośmieszające rozmówców, inaczej myślących o spra- wie niż informator, to tylko niektóre ze sposobów włączenia zakamuflowane- go komentarza do informacji. Cytowanie oponentów z pominięciem najbardziej kluczowych argumen- tów przez nich podnoszonych, przy jednoczesnym obfitym przytaczaniu po- glądów informatora, będzie już tylko próbą ratowania wątpliwych rezultatów pracy dziennikarza. Chociaż każde dzieło nosi ślady autora, to akurat infor- macje o rzeczywistości powinny być bardzo wyraźnie oddzielone od poglą- dów dziennikarza na sprawę. Zasada prymatu dobra społecznego Pierwszeństwo dobra społecznego staje się szczególnie ważne, gdy au- tor, prowadząc swoje śledztwo, nie potrafi jasno ustalić motywów, jakimi kierują się informatorzy. Tym motywem może być przecież chęć przedmio- towego wykorzystania dziennikarza do walki z konkurencyjnymi firmami, organizacjami, partiami lub co gorsza, prezentowania za pośrednictwem mediów punktu widzenia chuliganów, kryminalistów czy też wręcz osób tkwiących w zorganizowanych strukturach przestępczych. Zasada prymatu dobra społecznego zmusza do szukania innych źródeł, weryfikacji zdobytych już materiałów i nieustannego stawiania sobie pytań o prawdę i obiektywizm. Dziennikarz ma być bowiem podmiotem swoich ustaleń, a nie przedmiotem w rękach informatorów, podsuwających mu wła- sne poglądy na sprawę. Niebezpieczeństwo manipulacji pojawia się zwłaszcza wtedy, gdy infor- mator obiecuje dziennikarzowi jakieś profity. Niestety, na drodze prowadzą- cego śledztwo pojawić się mogą także osoby oferujące różne korzyści w za- mian za odstąpienie od zbierania materiałów. Tak czy inaczej bez katego- rycznego stosowania zasady prymatu dobra społecznego bardzo łatwo uwi- kłać się w układy nie mające nic wspólnego z dobrym i rzetelnym dzienni- karstwem. Dziennikarstwo śledcze to nie zabawa w detektywa czy też pisanie sce- nariusza filmu sensacyjnego, lecz wysiłek podjęty, by obiektywnie wyświe- tlić prawdę. Prawdę, która jest przecież niezbędna do budowy tkanki spo- łecznej, która jest istotnym dobrem wspólnym, fundamentem demokracji. 238 Paweł Biedziak Dlatego tak ważna jest decyzja redakcji, co do korzystania z informacji po- chodzących od osób żądających za nie zapłaty. Nawet gdyby redakcja za- płaciła za uzyskane wiadomości, to na prowadzącym śledztwo będzie i tak ciążył obowiązek rzetelnej weryfikacji materiału, aby uzyskać pewność w momencie publikacji, że głównym jej powodem jest dobro społeczne. Rozrywka informacyjna Przedstawionym zasadom etycznym najbardziej zagraża wspomniana już walka o większą liczbę widzów, słuchaczy lub czytelników. Jeżeli takie kryteria zaczynają dominować w kształtowaniu programów informacyj- nych, to wówczas prawda, obiektywizm, oddzielenie komentarza od infor- macji, prymat dobra społecznego mogą zostać poświęcone na ołtarzu atrakcyjności. W redakcji nie będzie wtedy nikogo interesowało, czy ma- teriał jest prawdziwy, obiektywny, czy nie zawiera zakamuflowanego ko- mentarza, czy służy dobru społecznemu. Natomiast, w tej samej redakcji znajdzie się kilka osób odpowiedzialnych za uatrakcyjnienie materiału, swoiste „podkręcenia", bo przecież „musimy być pierwsi, najlepsi, najbar- dziej atrakcyjni". Mniejsza o prawdę. Tak oto programy informacyjne zaczynają przypominać seriale sensa- cyjne lub mydlane opery. Skoro mydlana opera ściąga tylu widzów, to cze- mu nie zrobić z programu informacyjnego łzawego serialu o kubańskim chłopcu na Florydzie lub taniego melodramatu o stażystce zakochanej w prezydencie. Przecież to się dobrze sprzedaje. Pobiło się trzech kibiców między sobą? Ależ to są „zamieszki", „wojna futbolowa"! Kiedy piętnasto- latka zabije swoją koleżankę, będzie można przeczytać, że „nastoletnie be- stie wyszły na ulice". Tak rodzi się obraz rzeczywistości, świetnie się sprze- dający, gdzie prawda przegrała z atrakcyjnością. Nie ma już wówczas in- formacji, pozostaje jedynie rozrywka informacyjna. Na takie manowce może zejść dziennikarstwo śledcze, tym bardziej źe oczekiwania stawiane w redakcji wobec dziennikarzy je uprawiających będą dodatkową presją. „Przecież my tu codziennie pracujemy, a wy sobie jeździ- cie po kraju, robicie te swoje śledztwa, to chociaż przywieźcie, raz kiedyś su- perhita". Takie zdanie usłyszał w redakcji niejeden już dziennikarz prowadzą- cy własne śledztwo. I na nic zda się przekonywanie, że najlepsze służby śled- cze na świecie na dziesięć podjętych spraw wykrywają i doprowadzają do koń- ca sześć spośród nich. Jeśli więc dziennikarz z dziesięciu spraw rozpoczę- tych, zakończy i napisze materiał dotyczący czterech z nich, to w istocie osią- gnie znakomity rezultat. Niestety, niecierpliwość, poczucie marnowania pieniędzy na sprawy za- częte, a nie skończone, nie pozwala w wielu redakcjach na prowadzenie dzień- Dziennikarstwo śledcze 239 nikarskich śledztw. Dodatkowym hamulcem jest obawa przed procesami ze strony opisanych firm lub osób. Za brak dostatecznej opieki prawnej na eta- pie powstawania tekstu, za brak dobrego prawnika, znawcy prawa cywilne- go i prasowego, redakcja płaci w sądzie. Poddany różnym presjom dzienni- karz może więc zacząć w pośpiechu kreować rzeczywistość, omijając trudno- ści w wyświetleniu prawdy barwną narracją. Niestety, tak samo mogą się też zachowywać jego informatorzy. Ubarwianie opowieści, zastępowanie dowo- dów domysłami jest bowiem przypadłością dość powszechną. Bariery prawne Regulacje zawarte w prawie prasowym, przepisy dotyczące ochrony dóbr osobistych oraz artykuły z kodeksu karnego o zniesławieniu i oszczerstwie należy uznać za tak fundamentalne, że powinny być znane każdemu, nawet początkującemu dziennikarzowi. Co natomiast może przydać się prowadzącemu dziennikarskie śledztwo? Z jakimi przepisami prawa powinien się dobrze zapoznać? Tajemnica państwowa (art. 265 kk) Niestety, za ujawnienie tajemnicy państwowej odpowiada przed sądem za- równo ten, który tajemnicę poznał, ze względu na swoje uprawnienia (np. urzędnik państwowy), jak i ten, kto dowiedział się o niej, nie będąc do tego uprawnionym (np. dziennikarz). Próby zmiany przepisów, podejmowane przez najwybitniejszych polskich dziennikarzy śledczych w celu zawężenia kręgu odpowiedzialnych za ujawnienie tajemnicy do osób uprawnionych, jak dotąd nie powiodły się. Tajemnica śledztwa lub dochodzenia (art. 241 kk) Nie wolno, bez zgody gospodarza postępowania przygotowawczego (pro- kuratora, policji, UOP i innych), przedstawiać publicznie ustaleń dokonanych w śledztwie lub dochodzeniu. Zarówno artykuł o tajemnicy państwowej, jak i przepis o tajemnicy śledz- twa wymagają, przed podjęciem decyzji o publikacji materiałów, dokonania rzetelnej oceny prawnej. Dziennikarz mógł przecież zdobyć takie informacje, nie zapoznając się z dokumentami objętymi tajemnicą, nie rozmawiając z oso- bami znającymi tajemnice, mógł po prostu dokonać własnych ustaleń, co wca- le nie jest gwarancją zwolnienia od odpowiedzialności karnej. Rozmowy z ofiarami przestępstw, ich rodzinami oraz świadkami zdarzeń muszą im gwarantować możliwość zachowania anonimowości, jeśli tylko sobie tego życzą. Materiały dziennikarskie nie mogą także prowadzić do identyfikacji podejrzanych, z wyjątkiem osób publicznych, zaś ich życie pry- 240 Paweł Biedziak watne można przedstawić tylko wówczas, jeśli ma to związek z opisywaną sprawą. Podgląd lub podsłuch Polskie prawo zezwala na stosowanie podsłuchu telefonicznego, elektro- nicznego, pokojowego, przeglądania korespondencji oraz podglądu tylko w wyjątkowych okolicznościach, ściśle określonych w ustawach. Stosować takie środki mogą wyłącznie wskazane w ustawach instytucje (policja, UOP i inne). Warto jednak pamiętać, że w miejscu publicznym, na otwartej prze- strzeni i w lokalu podsłuchiwać i podglądać może każdy. Techniczne wzmoc- nienie oka i ucha okazało się kluczowe dla wielu dziennikarskich śledztw. Także nagrywanie rozmów telefonicznych za zgodą właściciela telefonu nie jest prawem zabronione. Dokonującym nagrania musi być jednak właściciel telefonu lub jego użytkownik i to wyłącznie on może przekazać dziennikarzo- wi taśmę z nagraniem. Obserwacja, raporty, biały wywiad Oprócz wąskiego kręgu wiadomości objętych tajemnicą, większość da- nych pozostaje jawna. Informacje sądowe o firmach, dane o udziałowcach, prospekty, informacje z rozpraw sądowych, komisji sejmowych, posiedzeń rządu, organów samorządowych, wiadomości publikowane w Internecie, ra- porty różnych instytucji, setki, tysiące informacji poddanych wnikliwej ana- lizie, przynoszą zazwyczaj bardzo ciekawe tropy. Prawem nie jest zakazana również obserwacja osób, jeśli odbywa się w miejscach publicznych lub z miejsc publicznych. Otworem stoją także dla bogatych redakcji różnego ro- dzaju wywiadownie gospodarcze oraz licencjonowani, prywatni detektywi, specjalizujący się w różnego rodzaju usługach, na które zezwala prawo. Postscriptum Uczestniczyłem, w różny sposób, w wielu śledztwach dziennikarskich. Za- sady i przepisy, o których wspomniałem, są kanonem postępowania najlep- szych polskich dziennikarzy śledczych. Większość z nich osobiście pozna- łem, gdy prowadzili swoje śledztwa. Poznałem też takich, którzy nie prze- strzegając zasad, zabrnęli w ślepe zaułki. Było ich sporo. Dlatego tak podzi- wiam tych nielicznych, którzy udowadniają, że dobre dziennikarstwo śledcze jest możliwe. Tomasz Szukała Produkcja gazety czyli kawałek drukarni w redakcji TOMASZ SZUKAŁA Redaktor depeszowy „Gazety Poznańskiej", wykładowca na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu 242 Tomasz Szukała Z adaniem dziennikarza jest wyszukanie ciekawego wydarzenia, zebranie jak największej ilości materiałów na ten temat i przygotowanie informa- cji. Na tym jednak nie koniec. Efekt swojej pracy trzeba przekazać redakcji, a za jej pośrednictwem czytelnikowi. Dzisiejsza nowoczesna technika w do- skonały sposób pomaga w jednym i drugim. Nie można jednak zapominać o pewnych kanonach, wypracowanych przez całe pokolenia, które przewinęły się przez redakcje. Rezygnacja z niektórych etapów produkcji gazety w „oszczędnych" wydawnictwach przynosi coraz większe zróżnicowanie rynku na czasopisma dopracowane i byle jakie. Musimy pamiętać, że dziennikarze to także kierownicy działów, sekretarze redakcji i redaktorzy naczelni. W ich rękach znajdują się tytuły z tradycjami, sztaby ludzi i mienie sporej wartości. Wiedza, jaką powinni dysponować, mu- si być znacznie większa, niż się pozornie wydaje, aby nie zaprzepaścili dorob- ku swoich poprzedników. Na początku był ołów Obecnie wraz z rozwojem techniki zatarła się niegdyś wyraźnie zaryso- wana granica między drukarnią a redakcją. Dziennikarz wpisujący tekst bez- pośrednio do pamięci komputera wyeliminował składacza w drukarni, a re- daktorzy odpowiedzialni za wydanie: prowadzący, depeszowi i techniczni wrócili w redakcyjne progi. Dzięki powszechnej komputeryzacji łamanie ko- lumn zostało wyprowadzone z drukarni do agencji reklamowych i wydaw- nictw. Jeszcze kilkanaście lat temu nawet nie przyszłoby nam do głowy, że elektronika zastąpi wynalazek Johanna Gutenberga, mincerza mogunckie- go, twórcy pierwszej ruchomej czcionki i urządzenia do jej odlewania, która to technika z pewnymi udoskonaleniami przetrwała do końca XX wieku. W ostatniej dekadzie minionego wieku zniknęły z krajobrazu Polski przy- gotowalnie pracujące w ołowiu. W dawnych drukarniach teksty przepisywa- ło się na linotypach (powstawał wiersz tekstu odlany w jednym kawałku sto- pu linotypowego). Tak przygotowane szpalty tekstu brał w swoje ręce me- trampaż, czyli zecer zajmujący się łamaniem gazet. W specjalnie przygotowa- nej ramie włamywał szpalty tekstu, rozdzielał je liniami, wypełniał justunkiem (materiałem wypełniającym miejsca nie drukujące) oraz blokował miejsca na zdjęcia przygotowywane na kliszy cynkowej na dziale chemigrafii. Przy tej technice trudno było wprowadzić poprawki w gotowej stronie. Każda zmia- na szerokości łamu, kroju, fragmentu tekstu wiązała się z koniecznością prze- pisania od nowa na np. linotypie. Tytuły składane były ręcznie z czcionek lub odlewane na odlewarkach tytularkach. Wszystkie te prace nadzorowali, peł- niący dyżury w drukarni, redaktorzy prowadzący wydanie, depeszowi i tech- niczni. Produkcja gazety 243 Tak przygotowana forma odbywała dwojaką drogę. Przy druku offseto- wym (kiedy forma drukowa jest płaska) wystarczyło zrobić odbitkę na papie- rze, sfotografować i dalszy cykl produkcyjny przebiegał tak jak obecnie przy składzie komputerowym. Przy druku typograficznym (kiedy forma drukowa jest wypukła) strona musiała przejść przez kalander (prasę). Tam obraz ko- lumny odbijany był w kartonie, który następnie wędrował do stereotypii, gdzie wykonywano ołowiany, półokrągły odlew. Pozostawało tylko przykleić do odlewu dwustronnym plastrem klisze ze zdjęciami i typograficzna forma drukowa była gotowa. Szczęście, że odeszliśmy od słodkawego zapachu i wielce szkodliwego roztopionego ołowiu, który został wyparty przez krzem. To koniec techniki nieprzyjaznej dla człowieka i środowiska, choć zawsze wspominać ją będę z pewnym sentymentem. Maszynopis Końcowym efektem pracy dziennikarza jest maszynopis wydawniczy. Po- winien on być o przygotowany starannie, z zachowaniem wszelkich prawideł. Pozwoli to na uniknięcie wielu pomyłek, zganianych później na chochlika drukarskiego. MASZYNOPIS to pierwszy etap produkcji gazety. Typowy maszynopis wydawniczy jest napisany jednostronnie na papierze formatu A4, a na jednej kartce mieści się średnio 1800 znaków. Dopuszczalne jest przygotowywanie Mattlynopl* |e?d pitrru maszynopis wydawnii] n prurinkiti ewly. Typowy J.-sa-fa-n iynk- lin pisania. U zadaj, i-u wf (tnstiWja, w ku'iro( kilki, da kilVuiłzu-«t jak najwiękKZttj ilości materiałów o iiiin i przygotowania iu formacji. Na tym nie kon-icc. Efekt swojej pracy tizebii pixt*lcaz 3,01 mm Garmond 10 p, = 3,76 mm Cycero 12 p. » 4,51 mm Tercja 16 p. = 6,01 mm Dwugarmond 20 pt, = 7,52 mm = 9, mm Półkwadrat 24 pl Kwadrat 48 pt. Podrzędne - małe litery. Wersalik - DUŻE LITERY. Kapitalik - LITERY 0 WIELKOŚCI PISMA podrzędnego I OBRAZIE PISMA WERSALIKOWEGO. Spacjowanie -dodatkowe światło między literami. Inicjał - pierwsza ozdobna litera akapitu. T o jest przykładowy tekst z inicjałem wciętym na dwa wiersze. To jest przy- kładowy tekst z inicjałem wciętym na dwa wiersze. To jest przykładowy tekst z inicjałem wciętym na dwa wiersze. To jest przykładowy tekst z inicja- łem wciętym na dwa wiersze. To jest przykładowy tekst z inicjałem wciętym na dwa wiersze. To jest przykładowy tekst z inicjałem wciętym na dwa wiersze. ^-v ^ rocznica. To jest przykładowy tekst z inicjałem podwójnym, wcię- J •<"Vtym na trzy wiersze. To jest przykładowy tekst z inicjałem podwój- ?^ ^^/nym, wciętym na trzy wiersze. To jest przykładowy tekst z inicjałem podwójnym, wciętym na trzy wiersze. To jest przykładowy tekst z inicjałem podwójnym, wciętym na trzy wiersze. To jest przykładowy tekst z inicjałem podwójnym, wciętym na trzy wiersze. 256 Tomasz Szukała Klasyfikacja krojów JEDNOELEMENTOWE Jednoelementowe - mają w każdym miejscu taką samą grubość kre- sek tworzących litery, cyfry i znaki. DWUELEMENTOWE Dwuelementowe - mają w różnych miejscach różną grubość kresek tworzących litery, cyfry i znaki. Kaligraficzne - są krojami zbliżonymi pod względem wyglądu do pisma odręcznego. Oprócz tego podziału stosujemy klasyfikację na kroje szeryfowe i bezsze- ryfowe. Szeryfem nazywamy linie prostopadle do kreski tworzącej znak na końcu danej kreski. Pisma szeryfowe są najczęściej dwuelementowe. SZERYFOWE BEZSZERYFOWE Uwaga! Pismem podstawowym w gazecie powinno być pismo szeryfowe dwuele- mentowe. Mimo że w przypadku pojedynczej litery, krój bezszeryfowy jedno- elementowy jest czytelniejszy, to zastosowany w litym tekście powoduje zmę- czenie oczu czytelnika. Doświadczenie Gdybyśmy dali jednemu z bliźniaków wydawnictwo złożone pismem jed- noelementowym bezszeryfowym, a drugiemu dwuelementowym szeryfo- wym, to pierwszy odłożyłby lekturę z powodu zmęczenia wzroku. Miejsca niedrukujące F i r e t - światło o szerokości równej wysokości stopnia pisma (w programach komputerowych zwane m-spacją). Półfiret - światło o szerokości równej połowie wysokości stopnia pisma (w programach komputerowych zwane n-spacją). Spacja - światło między wyrazami (spacje mogą mieć różny stosunek szerokości do stopnia pisma). Aneks 257 Zasady składania tekstów Teksty należy składać zgodnie z normami ustanowionymi przez Polski Komitet Normalizacji Miar i Jakości zawartymi w „Zasadach składania tek- stów w języku polskim" - PN-83/p-55366. Fragmenty normy, które mogą mieć zastosowanie w składzie czasopism W Wielkość wcięć przy akapitach. W składzie do 25 cycer -1 firet, po- wyżej 25 cycer -1,5 firetu. Dopuszcza się skład bez wcięć akapitowych, pod warunkiem utrzymania odpowiedniej długości tekstu w wierszu końcowym (patrz natępny punkt). Wielkość wcięć akapitowych w not- kach, uwagach i innych tekstach składanych odmiennym stopniem pi- sma powinna być w punktach taka sama jak większość wcięć akapito- wych w tekście podstawowym. P Ilość tekstu w wierszu końcowym powinna być co najmniej dwa ra- zy większa od wcięcia akapitowego. W składzie bez wcięć akapitowych, tekst w wierszu końcowym powinien być krótszy co najmniej o 1 firet w składzie do 25 cycer i 1,5 firetu w składzie powyżej 25 cycer. M Odstępy między wyrazami powinny wynosić od 0,25 do 0,75 firetu. Odstępy w składzie wersalikowym powinny być większe. P Dzielenie liczb na grupy cyfrowe. W składzie pismami o stopniach, 6-12 p. liczby zawierające powyżej czterech cyfr należy rozdzielać odstę- pami o grubości 2 p. na grupy trzycyfrowe z wyjątkiem lat i numerów. Wi Wyróżnienia. Teksty można wyróżniać przez składanie inną odmianą lub stopniem pisma. Np. przy składaniu pismem tekstowym prostym teksty można wyróżniać pismem pochyłym lub o odmiennej grubości albo kapitalikami; przy składaniu pismem pochyłym teksty można wy- różniać pismem tekstowym prostym. Do wyróżnień w tym samym wierszu nie należy stosować innego kroju i stopnia pisma. W. Wcinanie. Tekst można wyróżnić przez wcięcie w stosunku do tekstu podstawowego. Wcięcie powinno być większe co najmniej o 1 firet od wcięć akapitowych. i> Do wyróżnień możemy stosować spacjowanie. W tekstach 6-10 p. sto- sujemy światło 1-2 p., a w pismach 12-16 używamy światło 2-3 p. W skła- dzie powyżej 16 p. tej wielkości nie określamy. Nie spacjujemy znaków pisarskich, a odstęp między wyrazami zwiększamy o wielkość spaćjo- wania. Rozdzielanie i przenoszenie. Wyrazy rozdzielane przy przenoszeniu należy dzielić zgodnie z obowiązują- cymi zasadami pisowni polskiej oraz zgodnie w założeniami poniższej tabeli. Określenia Szerokość składu zawierająca liczbę znaków do 25 26-50 51-60 pow.60 Liczba kolejnych przeniesień jedno za drogim, nie więcej niż nie określa się 5 4 3 Rozdzielanie i przenoszenie do następnego wiersza wyrazów dwusylabowych nie określa się ' nie n tytułów: prof., mgr, inż., itp. od nazwisk ależy skrótów itp., itd. jednolitych skrótów nazw i określeń liczb nie należy sylaby li nie określa się | nie należy skrótów nazw instytuql składanych wersalikami nie należy skrótów nazwy miar i masy bez poprzedzających je wartości liczbowych nie określa się nie należy Pozostawienie na końcu wiersza (zawieszanie) pojedynczych liter lub cyfr z kropką lub nawiasem, stosowanych przy wyliczeniach nie określa się nie należy .- c inicjałów imion przed nazwiskiem nie określa się *?? 4: ;i nien wyrazów jednoliterowych: a, i, o, u, w, z ależy n Aneks 259 Znaki pisarskie. W dialogu, na początku wiersza myślnik (pauzę) na- leży oddzielać od tekstu półfiretem. W tekście myślnik należy oddzie- lać światłem o szerokości jednej czwartej firetu. Dopuszcza się stoso- wanie półpauzy, zamiast myślnika, jednolicie, w tekście całej publika- cji. W składzie pismem tekstowym łącznika (dywizu) nie oddziela się światłem. W składzie wersalikowym używamy światła o szerokości jed- nej czwartej firetu. — pauza; - półpauza; - dywiz. Cudzysłów. Można stosować dwa rodzaje cudzysłowów: zwykły „-" i francuski«-». Obydwa rodzaje cudzysłowów należy składać bez od- stępów od wyrazów, do których się odnoszą. Jako cudzysłowy drugie- go stopnia należy stosować pojedyncze przecinki,-'. „Świtezianka" «Oda do młodości* „podziwiałem .odwagę' jegomościa" „podziwiałem .odwagę'" Nawiasy i klamry należy składać bez odstępów od tekstu, który obej- mują. Znak paragrafu i skrót nr należy oddzielać od cyfry stałym odstępem. Podwójne znaki paragrafu należy składać bez odstępów między nimi, np. §§ 22. Składanie tytułów. W tytułach nie należy przenosić wyrazów. Tytuł wielowierszowy należy tak dzielić na wiersze, aby każdy z nich stano- wił logicznie zakończone pojęcie. Wyjątek stanowią tytuły wielowier- szowe składane w ciągu na pełną szerokość łamu zawierającego do 25 znaków. Przypisy należy składać pismem tego samego kroju, lecz mniejszym 1 lub 2 stopnie od pisma zasadniczego. Gwiazdki do oznaczania przy- pisów można stosować wówczas, gdy w kolumnie występują nie wię- cej niż trzy przypisy. Gwiazdki powinny być złożone tak, aby ostatnie z nich tworzyły jedną linię w pionie. Stały odstęp między oznaczenia- mi przypisu a jego treścią powinien wynosić półfiret. Przy dużej licz- bie krótkich przypisów można składać je w ciągu. Spis treści. Przy składaniu spisu treści obowiązują dodatkowo za- sady dotyczące kropkowania. Odległości między kropkami powin- ny wynosić od 0,5 do 2 firetów. Odstęp między tekstem a pierwszą kropką nie może być mniejszy niż niż półfiret. Odstęp między ostat- nią kropką a największą liczbą paginy powinien być taki sam jak między kropkami. Kropki powinny być złożone w równej linii pio- nowej. 260 Tomasz Szukała H Składanie poezji. Wiersze poezji należy składać na format najdłuż- szego wiersza utworu od brzegu (bez wcięć). Nie należy dzielić wyra- zów. W wyjątkowych przypadkach gdy tekst wiersza nie mieści się for- macie składu, do następnego wiersza należy przenieść cały wyraz koń- cowy liczący co najmniej cztery znaki wraz z odnoszącymi się niego przyimkiem i spójnikiem i umieścić go z prawej strony wiersza. W przypadku kilku przeniesień, przenoszone wiersze powinny być utrzymane w jednej linii pionowej. Uwagi od autora 9, Nie stosujemy cudzysłowów amerykańskich, np.: "odwaga". M Aby nauczyć się norm składu znaków pisarskich wystarczy zapamię- tać, że znaki te są „przyklejone" do należących do nich wyrażeń. M W produkcji czasopism jesteśmy w stanie przestrzegać wszystkich za- wartych w normie przepisów. M Norma różnicuje swoje rygory w zależności od szerokości składu. Przy bardzo wąskim łamie większości parametrów „nie określa się". M Jedynym przypadkiem kiedy norma nie wytrzymuje zderzenia z rze- czywistością, jest skład liczb. Możemy spotkać się z tak długimi licz- bami, że nasz wąski gazetowy łam jej nie zmieści. M Ratunkiem na brak estetyki składu przy bardzo wąskim łamie jest tzw. chorągiewka. Chorągiewka to tekst składany na niepełną sze- rokość łamu. W tym przypad- ku wyrównany jest J f& t ^0 •*—Ł!-'i papier z wł{kien drewna morwowego. Z czasem su- ^ ^f^ y / rowiec ten zastąpiono włóknami ze starych zużytych (...) (...) czasem surowiec ten zastąpiono włóknami ze starych zużytych ftybackichfcieciforaz ze szmat bawełnianych i lnia- nych. Przez kilka jfrodukcji następnych tajemnica stuleci pa- pieru przez była Chińczyków pilnie strzeżona i nie wydosta- wała się poza granicjjcraju. Umiejętności produkcji papieru przejęli prawdopodobnie od jeńców chińskich Arabowie do- piero w 751 roku i zbudowali pierwszą papiernię w Samar- kandzie. (...) Jh III 100% włókien celulozowych; \jM II 50±5% włókien celulozowych roślin *b IV 80+5% włókien celulozowych; ^M Va 50+5% włókien celulozowych; 5 W VIII 18+5% włókien celulozowych; *f m VII 30+5% włókien celulozowych; $,m K 100% ścieru drzewnego; 3 ^ VI 40+5% włókien celulozowych; Ą M V 60+5% włókien celulozowych; W X 100% makulatury. 268 Tomasz Szukała Rodzaj błędu 9. Łączenie, rozdzie- lanie wyrazów lub liczb. Wyrównanie odstępów między wyrazami 1 I! Znaki I Sposób użycia znaku Błędnie rozdzielone wyrazy lub licz- by itp. łączy się podanym obok zna- kiem. Błędnie złączone wyrazy lub liczby itp. rozdziela się podanym obok zna- kiem. Nierówne odstępy między wyrazami oznacza się kreskami pionowymi wielokrotnie w tekście i jednokrotnie na marginesie ze słowem „wyrów- nać". 10. Niewykonanie i nieprawidłowe wy- konanie akapitu s Pominięcie lub nieprawidłowe wyko- nanie akapitu oznacza się podanym obok znakiem. W korekcie dzieł matematycznych można stosować podany obok znak dla odróżnienia go od nawiasu. 11. Kasowanie zbyt krótkich wierszy i niepotrzebnych akapitów Jeśli ostatni wiersz przed akapitem jest zbyt krótki, należy włączyć go po- danym obok znakiem do poprzednie- go wiersza. W ten sam sposób kasuje się niepotrzebny akapit. 12. Specjalne wcię- cie wiersza lub ustępu Podanym obok znakiem określamy fragment tekstu przeznaczony do wcięcia. Pionowymi kreseczkami określamy głębokość wcięcia. Dla pewności żądaną wielkość podajemy na marginesie. 13. Spacjowanie Wyraz lub zdanie, które mają być spacjowane, podkreślamy podanym obok znakiem. Ten znak usuwa zbędne spacjowanie. Znaki korektorskie 269 Przykłady przeprowadzania korekty DoTtycrfczas w poligrafii powszechnie używane są miary ty- J pograficzne. Nie są to miary dziesiętne. W czasie gdy po- wszechnie stosowaną jednostką długości stajsię metr, mia- Y ry typograficzne były już tak rozpowszechnione, że zmiana ich była praktycznie niejmożliwa. Wiązałaby się z olbrzymi- mi kosztami i wielkim wysiłkiem organizacyjnym. ( Obecnie miary typograficzne stosuje się | już tylko lw| procesach składu tekstu I i f łamania publikacji. |System | metryczny stosuje się już w innychl dziedzinach poligrafii, a \ dzięki || t •łiyjf.iltt/ komputeryzacji wdziera się także do składu (programy pra- 7 cują najczęściej | w kilku systemach | miar). (...) Naświetlarka postscriptowa składa się z trzech elemen- tów:^. RIPP komputer główny przekazujący obraz na na- ? świetlarkę;|l. Naświetlarka - urządzenie, w którym obraz Q (za pomocą lasera) naświetlany jest na filmie; B. Wywoływar- ? ka - maszyna, w której film jest wywoływany, utrwalany, płukany, suszony i przycinany. (...) (...) Papier gazetowy produkuje się w klasie VIII i gramatu- rze 50 g/m2. Papier biblijny jest przeznaczony do druku wydawnictw o możliwie małych formatach i małeia ^objętości, przy dużej iloścTtefcstu, tj. do druku pisma (...) («* (...) Encyklopedia Powszechna Orgelbranda z roku 1865 de- finiuje odcinefczyli felieton w sposób następujący: Txak w wydawnictwach czasopismów nazywa się dolna część gazety, oddzielon^zyli odcięta linijką od całego jej te- kstu, w której zwykle mieszczą się powieści, recenzje lub in- ne tym podobne artykuły treści literackiej, częstokroć tak- że naukowej. (...) ?—I (...) W XIX wieku słowo felietoniniało podwójne znaczenie. Feuilleton - karteczka - to gafujek dziennikarski, ale przede wszystkim jest to miejsce w gazecie, konkretnie - od- cięta wyraźnie dolna część strony. (...) Znaki y—i K—< X 270 Rodzaj błędu 14. Przesunięcie wiersza lub jego części Tomasz Szukała Sposób użycia znaku Wiersz lub jego fragment przesuwa- my za pomocą strzałki, której zakoń- czenie określa granicę przesunięcia. Przesunięcie wiersza na środek (np. przy tytułach czy śródtytułach) zazna- czamy znakiem obejmującym wier- sze z obu stron. 15. Podwyższenie lub obniżenie litery, cyfry lub znaku xr Podwyższenie litery, cyfry lub znaku oznacza się podanym obok znakiem w ten sposób, aby zagięte końce zna- ku wskazywały górną granicę pod- wyższenia. Obniżenie znaku stosuje- my dokładnie odwrotnie. 16. Niewyrównane odstępy między wierszami Zbyt duży odstęp między wierszami lub akapitami oznacza się podanym obok znakiem. Brak odstępu lub za mały odstęp oznacza się podanym obok znakiem. Można uzupełniać te znaki przez po- danie wielkości, o jaką należy zmniej- szyć lub powiększyć odstęp. 17. Zmiana kroju i odmiany pisma Zmianę pisma na grube oznacza się podkreśleniem. Zmianę pisma na kur- sywę oznacza się falistym podkreśle- niem. Inne zmiany określamy pod- kreśleniem i szczegółowym ich okre- śleniem na marginesie. Ustępy przeznaczone do modyfikacji oznaczamy klamrą. 18. Kasowanie nie- potrzebnej poprawki X Niepotrzebną poprawkę kasuje się przez przekreślenie w wyraźny spo- sób znaku korektorskiego postawio- nego uprzednio na marginesie. Znaki korektorskie 271 Przykłady przeprowadzania korekty " ^Uwaga! Pismem podstawowym w gazecie powinno być pismo sze- ryfowe dwuelementowe. Mimofze oglądając pojedynczą literę, krój bezszeryfowy jednoelementowy jest czytelniej- szy, to zastosowany w litym tekście powoduje zmęczenie oczu czytelnika. Zestawienie ^ Gramatura to ciężar jednego metra kwadratowego wytworu papierniczego wyrażony w gramach na metr kwadratowy (g/m^ Wyroby papiernicze w gramaturze od 7,1 do 28,0 to bibułki; 31,5 g/m^o 160 g/rr$tfto papier; 180 g/ri^Jdo 315 g/ńyfto kartony, 355 g/ń^2j3o 8000 g/n^jtó tektury. (...) tak to sobie nazwijmy - jest w tym przypadku pośre- dnim dostarczycielem informacji i komentarza od osoby trzeciej. Sam powinien zachować odpowiedni dystans do wy- darzeń, które z pomocą fachowca opisuje. Nie jesteś Panem Bogiem Pisałem już, że wielu redaktorów wychodzi dzisiaj z założe- nia, że każdy reporter powinien pisać komentarz (...) _ W owym ogólnym zainteresowaniu brak wszelkiej korelacji i jednolitego warsztatu metodologicznego. Spowodowane jest to nieostrością terminu pogranicze literatury i niepew- nością czy felietony należą do literatury, czy też są tylko szla- chetniejszym gatunkiem dziennikarskim. Historyk literatury na pytanie: - Czy felietony Bolesława Prusa należą do polskiej literaturyj^dpowiadazdecydo- wanie: tak. Stąd pełne książkowe wydanie Kronik tygodniowych i pene- dyktyńska nad nimi praca profesorów poznańskiego Uniwer- sytetu - Szwejkowskiego i Pieścikowskiego. Tenże sam lite- raturoznawca(zdecydowaniqusuwajpoza obszar (...) Bibliografia 273 Polecane książki i publikacje Q ABC dziennikarstwa, ZSP ALMA-PRESS, Warszawa 1987. d Abecadło dziennikarza, (red.) Andrzej Niczyperowicz, Kontekst, Poznań 1996. O Autor- Tekst-Cenzura, (red.) J. Pelc, M. Prejs, Warszawa 1998. ? Badania popularności Radia „Merkury" i ocena jego audycji w 11 miastach województwa po- znańskiego. Agencja Badań Marketingowych PRESTO, Poznań 1994. D Z. Bajka, Rynek reklamy w Polsce,,.AIDA-MEDIA", 1996, nr 4. Q S. Bortnowski, Warsztaty dziennikarskie, Warszawa 1999. ? J. Bralczyk./fzyfc na sprzedaż, Warszawa 1996. D P. Chmielowski, Najdawniejsze nasze felietony, „Pamiętnik Literacki", 1902. O Prasa. Radio. Telewizja. Informator Polskiej Agencji Informacyjnej, (red.) E. Chojnacka, War- szawa 1996. D W. Chorązki, Obraz niezależnej prasy lokalnej w Polsce w I połowie 1994 roku, Kraków 1994. D E. Chudziński, Felieton pamfletem podszyty. Z dziejów pewnego związku genologicznego, [w:] Poetyka i pragmatyka gatunków dziennikarskich, Rzeszów 1999. D E. Ciborska, Leksykon polskiego dziennikarstwa. Elipsa, Warszawa 2000. QT. Cieślikowska, W kręgu genologii, intertekstualności, teorii sugestii, Warszawa 1995. D M. Czarniecki, W niewoli mediów, Przewodnik dla odbiorców prasy, radia, telewizji, kina, wi- deo, Wydawnictwo PRO (bez miejsca i roku wydania). O B. Dobek-Ostrowska, J. Fras, B. Ociepka, Teoria i praktyka propagandy, Warszawa 1997. D T. Dobrzyńska, Mówiąc przenośnie. Studia o metaforze, Warszawa 1994. Q Dziennikarstwo i świat mediów [red.] E. Chudziński, Kraków 2000. d Ekspertyza „Projektu kodeksu zawodowego dziennikarzy", KUL, Instytut Jana Pawia II, Lublin 1994. O Encyklopedia wiedzy o prasie, (red.) J. Maślanka, Wrocław 1996. D J. Fras, Dziennikarski warsztat językowy, Wrocław 1999. O B. Garlicki, Metodyka redagowania gazety, Kraków 1998. O M. Głowiński, Style odbioru. Szkice o komunikacji językowej, Kraków 1997. ? M. Głowiński, T. Kostkiewiczowa, A. Okopień-Sławińska, J. Sławiński, Podręczny słownik ter- minów literackich, Warszawa 1997. ? T Goban-Klas, Public Relations, czyli promocja reputacji. Warszawa 1996. G T. Goban-Klas, Media i komunikowanie masowe, Warszawa 1999. Q B. Golka, B. Michalski, Etyka dziennikarska a kwestie informacji masowej. Warszawa 1995. Q M. Golka, Świat reklamy, Agencja Badawczo-Promocyjna ARTIA, Warszawa 1994. ? Z. Gostyński, Tajemnica dziennikarska a obowiązek składania zeznań w procesie karnym, War- szawa 1997. D H. Górska, E. Iipiński, Z dziejów karykatury polskiej. Wiedza Powszechna, Warszawa 1977. D H.P Grice, „Przegląd Humanistyczny", zeszyt 6. D B. Grzonka, Radio jako źródło informacji. Transformacja radia w Polsce i na świecie. Katowi- ce 1996. Q D. Hamszik, Aleksej Kusak, Egon Erwin Kisch, Wiedza Powszechna, Warszawa 1966. 274 Dzienikarstwo od kuchni D J. Huenefeld, Zarządzanie wydawnictwem w warunkach gospodarki wolnorynkowej, BMR Kra- ków 1994. D K. Jakubowicz, Publiczna i prywatna telewizja w Polsce, [w:] Media i dziennikarstwo w Polsce 1989-1995, Kraków 1996. ? J. Kall, Czy istnieje marketing globalny?, „Businessman Magazine", nr 1,1994. D J. Kall, Reklama, Warszawa 1997. DA. Karpowicz, Autor-Wydawca. Poradnik prawa autorskiego, PWN, Warszawa 1994. D A. Karpowicz, Prawo autorskie i prasowe dla dziennikarzy, Wydawnictwo Prawnicze PWN, Warszawa 1997. D M. Kita, Wywiad prasowy. Język -gatunek - interakcja, Katowice 1998. D K. Kluza, Etyczne aspekty słowa i obrazu w komunikacji międzyludzkiej, [w:] Dziennikarski etos, (red.) Z. Kobyliński i R.D. Grabowski, Olsztyn 1996. D S. Kmiecik, Wolne żarty! Humor i polityka, czyli rzecz o polskim dowcipie politycznym. Warsza- wa 1998. ? Kodeks wydawcy, wprowadzenie A. Karpowicz, Kantor Wydawniczy ZAKAMYCZE, Kraków 1997. QT. Kononiuk, B. Michalski, Problemy prawne zawodu dziennikarskiego, Elipsa, Warszawa 1998. DT. Kononiuk, Etyczne dziennikarstwo, [w:] Poradnik dla wydawców i dziennikarzy prasy lokal- nej, tom 2, (red.) A. Herman, Wrocław 1998. D R. Krupa, S. Stanuch, ABC komputerowo-drukarsko-wydawnicze, Wydawnictwo SPONSOR, Kraków 1994. D J. Kubeł, Blubry Starego Marycha, 1.1 i 2, Poznań 1995-1996 . Q B. Kwarciak, Co trzeba wiedzieć o reklamie?, Kraków 1997. D J. Kwejt, Formy i technika pracy dziennikarskiej. Warszawa 1949. P Kwiatkowski, Niewiadomości. Rzecz o dziennikarzach, Poznań 1995. G. Dndenberg, Testament prezesa czyli jak pisać w „Super Expressie", PRESS, nr 3,1996. J.J. Dpski, Warszawscy „Pustelnicy" i „Bywalscy", Warszawa 1973. Q A. Łopatka, Prawo do swobodnego wydawania opinii, Warszawa 1993. D L Łuczak, A. Niczyperowicz, J. Prześluga, Osobno-razem. Zbiór zasad pisania tekstów w „Ga- zecie Poznańskiej", Poznań 1995. D H. Łuczywo, Jak pisać do „Gazety Wyborczej", Warszawa 1989. D A. Magdori, Reporter i jego warsztat, Kraków 1993. D M.F. Mallette, Poradnik dla dziennikarzy z Europy Środkowej i Wschodniej, Krąg, Warszawa 1990. A Matlak, Prawo o radiofonii i telewizji, Kraków 1994. R. Markiewicz, J. Barta, Prawo autorskie. Przepisy, orzecznictwo, umowy międzynarodowe, War- szawa 1994. DJ. Maziarski, Anatomia reportażu, Kraków 1966. D Media w Polsce w XX wieku, PRESS, Poznań 1999. Q Media i dziennikarstwo w Polsce, (red.) G. Kopper, J. Rutkiewicz, K. Schlieppe, Kraków 1996. Q S. Michalczyk, Prasa samorządowa. „Szkice Prasoznawcze", Katowice 1996. D B. Michalski, Dziennikarstwo a ograniczenia praw autorskich, Łódź 1998. DT. Mielczarek, Między monopolem a pluralizmem, Kielce 1998. D J. Miodek, Rozmyślajcie nad mową, Warszawa 1998. Bibliografia 275 O Mistrzowie felietonu, (praca zbiorowa), Prószyński i S-ka, Warszawa 1999. D E. Nowińska, Prawo dla dziennikarzy. Poradnik kieszonkowy, Warszawa 1998. Q E. Nowińska, E. Trapie, Prawo reklamy, Kraków 1994. D E. Nowińska, Zwalczanie nieuczciwej reklamy. Zagadnienia cywilno-prawne, Kraków 1997. D Nowe czasy, nowe języki, nowe (i stare) problemy, (red.) E. Jędrzejko, Warszawa 1998. D A. Niczyperowicz, 0 potrzebie dziennikarskiej szkoły zawodowej, [w:] „Problemy Humanistyki - Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych", nr 4/5, Poznań 1999. n A. Niczyperowicz, Przekształcenia semantyczne w reklamie prasowej, [w:] „Katalog Kongresu Reklamy Polskiej", Poznań 1998. D R.C. Parker, Skład komputerowy w minutę, INTERSOFTLAND, Warszawa 1994. D S. Piątek, Ustawa o radiofonii i telewizji. Komentarz, Warszawa 1993. ? A. Piechocki, 10x tak redaktorze?, Unimedia, Poznań 2000. Q W. Pisarek, Słowa między ludźmi, Wydawnictwa Radia i Telewizji, Warszawa 1985. ? W. Pisarek, Retoryka dziennikarska, Kraków 1970. D Poradnik dla dziennikarzy z Europy Środkowej i Wschodniej, (red.) Malcolm F. Mallette, World Press Freedom Committee, Warszawa 1990. Q Poradnik dla wydawców i dziennikarzy prasy lokalnej, (red.) Anna Hejman, Fundacja Instytu- tu na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej (IDEE), Warszawa 1997-1998. D Prasa, radio, telewizja. Informator, Interpress, Warszawa 1996. Q Prawo prasowe, Kadex-Edytor, Lublin 1992. ? Projekt kodeksu zawodowego dziennikarzy, Zespól ds. Etyki - Rady ds. Mediów i Informacji przy Prezydencie RP, Warszawa 1993. Q Przewodnik po etyce, (red.) P. Singer, Warszawa 1998. D Public Relations w praktyce, (red .) A. Gregory, Kraków 1997. Q Radio. Szansę i wyzwania. Materiały konferencji „Kulturotwórcza siła radia", Kraków 1997. Q W.L. Rivers, C. Mathews, Etyka środków przekazu, Ars Polonia i Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe Warszawa 1995. Q W.L. Rivers, C. Mathews, Etyka środków przekazu, Wrocław 1995. DA. Romaniuk, Rynek radiowy w Polsce w 1998 roku, Strona internetowa Impactor Ulysses, 1999. O M. Rymuszko, Czy dziennikarz może być rzecznikiem prasowym?, „Prasa Polska", nr 11,1988. Q Transformacja mediów w 1989-1995, (red.) A. Słomkowska, Warszawa 1996. Q Słownik wydawcy, (oprać.) B. Kalisz, Wydawnictwa Naukowo-Techniczne, Warszawa 1997. Q J. Sobczak, Podstawy Prawa autorskiego, Polskie Towarzystwo Przemyślu i Rozdziału Ener- gii Elektrycznej, Poznań 1995. ? J. Sobczak, Prawo środków masowej informacji. Prasa, radio, telewizja, Toruń 1999. Q J. Sobczak, Prawo prasowe, ustawa o radiofonii i telewizji, Towarzystwo Naukowe Organiza- cji i Kierownictwa, Toruń 1996. ? A. Spagińska, Język emocji, Gdańsk 1994. D P. Stasiński, Poetyka i pragmatyka felietonu, Ossolineum, Wrocław 1982. OT. Szukała, Dziennikarz a technika, [w:) „Problemy Humanistyki - Zeszyty Naukowe Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych", nr 4/5, Poznań 1999. ? M. Szulczewski, Publicystyka i współczesność. Szkice teoretyczne. Warszawa 1969. G Sztuka pisania, Wydawnictwo Galaktyka, Łódź 1996. 276 Dzienikarsłwo od kuchni ? I. Tetelowska, Informacja - odrębny gatunek dziennikarski. Przegląd problematyki, „Szkice Pra- soznawcze", Kraków 1972. D B. Tuszyński, Tytani mikrofonu, Polska Oficyna „BGW", Warszawa 1992. D Vademecum dziennikarstwa BBC, British Broasdcasting Corporation, 1989. D Yademecum dziennikarza PAP, Warszawa 1998. D M. Viatteau, Vademecum dziennikarza informacji radiowej, Dział Studiów Programowych Pol- skiego Radia, Warszawa 1992. ? M. Wańkowicz, Karafka La Fontaine'a, 1.1 i 2. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981,1983. Q M. Wańkowicz, O poszerzenie konwencji reportażu, [w:] Od Stolpców po Kair, PIW, Warszawa 1974. Q M. Wańkowicz, Prosto od krowy. Warszawa 1965. DT. Walter, Etyka mediów a prawo, „Zeszyty Prasoznawcze", nr 1-2,1993. Q Warsztaty Młodzieżowych Wszechnic Dziennikarskich, ZG ZSMP, Warszawa 1985. D R. Weaver, Idee mają konsekwencje, Kraków 1996. D R. Wiszniowski, Reklama polityczna a komunikowanie masowe, [w:] Studia z teorii komuniko- wania masowego, Wrocław 1999. W. Wiśniewski, Lekcja języka polskiego, RYTM, Warszawa 1993. D K. Wolny, Reportaż -jak go napisać?, Rzeszów 1996. K. Wolny, Sztuka reportażu wojennego Melchiora Wańkowicza, Rzeszów 1991. D A. Wróblewski, Sz. Kobyliński, Byczki w temacie, Warszawa 1998. D M. Wyka, Polski esej. Studia, Kraków 1991. D WywiadRuhollaha Chomeiniego dla dziennika „Corriere delia Sera". Rozmawia Oriana Fal- laci, opublikowany w dniu 26 września 1979, [w:] Przywódcy Iranu, Zeszyty dokumentacji PAP nr 2-3/67-68. ? S. Zakrzewski, Etyka dziennikarska (przegląd katalogów zasad), „Problemy Humanistyki", nr 4-5,1999. 0 Zasady etyczne dziennikarstwa w telewizji publicznej, Ośrodek Szkolenia i Analiz Programo- wych TVP SA. Warszawa 1996. D Zasady postępowania pracowników Polskiego Radia SA, Biuro Programowe PR SA, Warszawa 1997. D H. Zaworska, Szczerość aż do bólu, Warszawa 1998. Q Z. Zemler, Public Relations. Kreowanie reputacji firmy, Warszawa 1992. DZ. Ziątek, Wymiary uczestnictwa. Sporne postaci polskiej literatury współczesnej: kontynuacje. Warszawa 1996. D A. Ziółkowska-Boehm, Na tropach Wańkowicza, Warszawa 1999. D K. Żórawski, Długi stół, Warszawa 1998. Polecamy lekturę „PRESS", jedynego w Polsce pisma poświęconego mediom, public relations 1 dziennikarstwu. Ten ogólnopolski miesięcznik zawiera płytę CD oraz dodatki o reklamie. Konsument krakowski o poznańskiej „Kuchni" P onad pięć lat po ukazaniu się „Abecadła dziennikarza", Andrzej Niczype- rowicz skrzyknął znowu drużynę, która w - częściowo zmienionym skła- dzie - przygotowała kolejną książkę dla dziennikarzy, raczej młodych i wcho- dzących w ten zawód, niż weteranów mediów. „Dziennikarstwo od kuchni" jest plonem pracy „silnej grupy poznańskiej" wspartej rzecznikiem KG Poli- cji - Pawłem Biedziakiem. Książka jest dziełem praktyków, ale praktyków oczytanych, łączących udatnie sferę teorii z własnymi doświadczeniami (nie obrazi się profesor Ja- cek Sobczak, jeśli go uznam także za „praktyka" w sferze prawa prasowego). Nadto -jak sądzę - widzących wyraźnie czytelnika, do którego książka ta jest zaadresowana. Dlatego Małgorzata Derwich tłumaczy także cierpliwie, co to jest - w telewizji - „setkd", „plan amerykański" czy „miękki montaż", a Mał- gorzata Rybczyńska - jak konstruuje się atrakcyjne newsy radiowe. Podkre- ślam to, bo pamiętam jeszcze czasy, jak żółtodziobów w redakcji wysyłano do „pana Kalandra". Z kolei Andrzej Niczyperowicz dokładniej omawia definicje i historię felietonu, ale być może także po to, aby w myśl stwierdzenia Miko- łaja Reja (Polacy nie gęsi...) przewrotnie udowadniać... i z całą stanowczo- ścią, że ...„gawęda jest spauperyzowaną formą felietonu". Nie będę odnosił się do zawartości całej książki, ponieważ staram się do- strzec, co nowego lub w nowej formie - ukazało się w tej książce, w stosun- ku do wydawnictwa z roku 1996. Z uznaniem należy przyjąć rozszerzenie pro- blematyki prawnej (kompendium prof. Jacka Sobczaka), bowiem znacznie częściej obecnie niż dawniej dziennikarze i redakcje borykają się z proble- mami natury prawnej. Więcej jest o etyce (autor: dr Stanisław Zakrzewski), co również mnie cieszy, bowiem - jak wynika z ostatnio przeze mnie prowa- dzonych badań wśród dziennikarzy, środowisko to dostrzega coraz wyraźniej, iż wielu jego przedstawicieli (z różnych zresztą powodów) zachowuje się nie- etycznie. Książka pokazuje specjalności dziennikarskie „według gatunków", ale przede wszystkim udowadnia szybkie reagowanie jej autorów na zmiany w mediach i ich otoczeniu. Dlatego dobrze oceniam pojawienie się tekstu o dziennikarstwie śledczym (tym lepiej, że pisanego z „drugiej strony", przez Pawła Biedziaka), o rzecznikach prasowych, wreszcie na temat nowoczesnej dokumentacji prasowej. Może zbyt tradycyjnie potraktowano łączność z czytelnikami, która w ostatnich latach, dzięki - z jednej strony - walce o prenumeratorów, z dru- giej - dzięki łączności internetowej, pozwala mieć charakter łączności inte- 278 Dzienikarstwo od kuchni raktywnej, z pożytkiem dla obu stron. Brakuje mi też rozdziału dla fotorepor- terów (fotografów redakcyjnych), a przecież rola fotografii w prasie, w ostat- niej dekadzie ponownie wzrosła. Szkoda wreszcie, że nie pojawił się tekst „dziennikarz w sieci", bowiem m.in. z moich własnych badań środowiska wiem, iż znakomita większość dziennikarzy korzysta - czasem bardzo aktyw- nie - z sieci internetowej i poczty elektronicznej. W Polsce jest około 35 szkół kształcących dziennikarzy (od Instytutów Dziennikarstwa UW i UJ po najmłodsze bodaj - Katolickie Studium Dzienni- karskie przy Radiu „Maryja". Dla studentów tych uczelni i rozmaitych szkół (a grupa to dość liczna) bardzo przydatna będzie ta książka, bazująca na do- świadczeniach autorów i wpisana w realia naszego kraju i współczesnej nam rzeczywistości - politycznej, społecznej, ekonomicznej, kulturalnej i medial- nej. To ostatnie jest bardzo ważne - młodzi dziennikarze pracują „tu i teraz", szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania, odnoszące się często do spraw warsztatowych, ale osadzonych w polskich realiach. Istotne także jest i to, że książka nadąża nad zmianami w obszarze mediów i uwarunkowań dzienni- karskiej profesji. Dobrze więc się stało, iż solidność wielkopolskiego dziennikarskiego rze- miosła znalazła odzwierciedlenie także w tej pracy. Będę ją polecał swoim stu- dentom. Z przekonaniem. dr Zbigniew Bajka Dr ZBIGNIEW BAJKA pracuje w Ośrodku Badań Prasoznawczych Uniwersy- tetu Jagiellońskiego. Jest wykładowcą w Instytucie Dziennikarstwa i Komuni- kacji Społecznej UJ oraz w Wyższej Szkole Dziennikarskiej im. M. Wańkowicza. Od redaktora i wydawcy Dziennikarze w sieci i tajniki fotografii prasowej to tematy, które pojawią się w przygotowywanej książce „Redakcja od kuchni". Poznamy także oko- lice reklamy prasowej, tajniki języka mediów i dziennikarskiego savoir-vivru. Przeczytamy o organizacji pracy w mediach oraz dokonamy przeglądu dru- karni prasowych. Andrzej Niczyperowicz Tomasz Szukała Książkę Dziennikarstwo od kuchni można zamówić* w wydawnictwie fax: (0-61) 86 888 00 e-mail: tswydawnictwo@wp.pl Informacje: tel. (0-61) 86 888 00 * cena detaliczna plus koszt wysyłki „Dziennikarstwo od kuchni" będzie bez wątpienia pożytecznym podręcznikiem dla adeptów sztuki dziennikarskiej. Autorzy szkiców są fachowcami, których wiedza oparta jest na doświadczeniu, co wzbudza zaufanie do ich analiz i ocen. Mieczysław F. Rakowski „Dziennikarstwo od kuchni" to niezły wstęp do wiedzy o mediach i zawodzie dziennikarskim. Polecam. Andrzej Skworz W Polsce jest około 35 szkół kształcących dziennikarzy (od Instytutów Dziennikarstwa UW i UJ po najmłodsze bodaj - Katolickie Studium Dziennikarskie przy Radiu „Maryja". Dla studentów tych uczelni i rozmaitych szkół (a grupa to dość liczna) bardzo przydatna będzie ta książka, bazująca na doświadczeniach autorów i wpisana w realia naszego kraju i współczesnej nam rzeczywistości - politycznej, społecznej, ekonomicznej, kulturalnej i medialnej. To ostatnie jest bardzo ważne - młodzi dziennikarze pracują „tu i teraz", szukają odpowiedzi na nurtujące ich pytania, odnoszące się często do spraw warsztatowych, ale osadzonych w polskich realiach. Istotne także jest i to, że książka nadąża nad zmianami w obszarze mediów i uwarunkowań dziennikarskiej profesji. Dobrze więc się stało, iż solidność wielkopolskiego dziennikarskiego rzemiosła znalazła odzwierciedlenie także w tej pracy. Będę ją polecał swoim studentom. Z przekonaniem. . ... . _ ., dr Zbigniew Bajka WYDAWCA TS WYDAWNICTWO TOMASZ SZUKAŁA POZNAŃ ISBN 83-913463-0-7