STEPHANIE BROWN Bezpieczne przejście Powrót do zdrowia dorosłych dzieci alkoholików Tłumaczyła Helena Grzegołowska-Klarkowska INSTYTUT PSYCHIATRII I NEUROLOGII Warszawa 1995 Tytuł oryginału: Safe Passage. Recovery for Adult Chiidren of Alcoholics Copyright © 1992 by John Wiley and Sons, Inc. Ali rights reserved - Wszystkie prawa zastrzeżone Autoryzowane tłumaczenie z wydania w jeżyku angielskim przygotowanego przez John Wiley and Sons, Inc. Copyright 1995 for Polish edition by the Institute of Psychiatry and Neurology H! k" Redakcja Jagna Rybaczek Barbara Gawrońska Konsultacja psychologiczna Dr Anna Pohorecka Projekt okładki Jerzy Grzegorkiewicz J Książka dofinansowana przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych ISBN 83-85705-21-X Skład i druk Zafc/acf wydawniczy Letter Quality Warszawa, ul. Brylowska 35/38 Wstęp do wydania polskiego K siążka Stephanie Brown Bezpieczne przejście jest przykładem przedstawienia bardzo złożonego i bolesnego dla wielu ludzi problemu pod kątem szukania rozwiązań, dróg wyjścia i sposobów wyzwolenia od niedobrej i krzywdzącej przeszłości. Dla ludzi, którzy wychowali się w rodzinie alkoholowej, wspomnienia chaosu i ciągłego poczucia zagrożenia w domu dzieciństwa mogą stać się — na długo lub na zawsze — źródłem cierpienia i paraliżującego wstydu. Posługując się opracowanym przez siebie rozwojowym modelem zdrowienia, Stephanie Brown przedstawia problemy wynikające ze wzrastania w rodzinie alkoholowej oraz metody radzenia sobie z nimi. Przejście przez kolejne fazy leczenia okazuje się nie tylko możliwe, ale i bezpieczne, dzięki oparciu się na doświadczeniach wielu dorosłych dzieci alkoholików, które wcześniej opuściły drogę nieufności, lęku i wstydu, i wstąpiły na nieco strome, ale wypróbowane „stopnie" wyznaczone przez program Dwunastu Kroków. Okazuje się bowiem, że uznanie własnej bezsilności i powierzenie swego życia „sile wyższej" - zwłaszcza w sprawach, które od nas nie zależą - a także wybaczenie krzywdzicielom i zadośćuczynienie skrzywdzonym, może pomóc dzieciom alkoholików równie skutecznie, jak pomaga zdrowiejącym alkoholikom. Przy pomocy terapeutów i dzięki takim książkom jak Bezpieczne przejście ta stroma droga staje się łatwiejsza do przebycia. Wspinaczkę tę podjęły tysiące ludzi w Stanach Zjednoczonych, kraju bardziej niż inne otwartym na możliwość przekraczania własnych ograniczeń. Ale ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików (DDA), w terapii profesjonalnej i grupach samopomocy, rozwija się od połowy lat osiemdziesiątych również w innych krajach. Nie jest zbyt żywiołowy i na pewno nie tak masowy jak w USA, ale od Skandynawii począwszy, a na krajach śródziemnomorskich skończywszy, wszędzie coraz więcej psychiatrów i psychologów rozpoznaje w autodestrukcyjnych postawach, zachowaniach, w sposobie życia wielu swoich klientów i pacjentów ślady wychowania w rodzinach alkoholowych. W"STĘP DO WYDANIA POLSKIEGO Z poczucia izolacji i wyjątkowości może uleczyć uświadomienie sobie na początek bolesnej prawdy, której ani cofnąć, ani wymazać nie sposób, że ci, którzy w mniejszym lub większym stopniu zamienili ich dzieciństwo w piekło, byli chorzy na alkoholizm. Następny krok polega na tym, by zacząć o tym mówić. Bo przecież regułą numer jeden w rodzinie alkoholowej jest milczenie na temat picia rodziców. Z tego milczenia wynikają takie problemy, jak zaprzeczanie, manipulowanie, próby kontroli, wstyd, poczucie winy i brak szacunku dla rodziców i siebie. Problemy te dotyczą nie tylko dorosłych członków rodziny, odbijają się na psychice dzieci, a niekiedy zostawiają głębokie piętno na całe życie. Jeżeli dzięki tej książce zaczniemy rozmawiać o problemach dorosłych dzieci alkoholików, to dla wielu z nas może to oznaczać wyzwolenie z beznadziejnej pułapki. Pułapką tą są konsekwencje milczenia na temat swego dzieciństwa. Chyba najdotkliwszą z nich jest niedojrzałość emocjonalna. U jednych polega ona na „obrażaniu się" na świat za byle porażkę; u innych na agresji będącej odpowiedzią na wszystko, co frustruje; jeszcze u innych — na euforyczno- -depresyjnym traktowaniu siebie i ludzi. Wielu nie potrafi ufać ani kochać, wstydzi się samych siebie i czuje się wszędzie „nie na miejscu". Przekroczenie bariery milczenia i zaprzeczania jest trudne. Sam temat jest wciąż zbyt wstydliwy, bo dotykający przeszłości, w którą uwikłani są rodzice. Bezpieczne przejście to sposób na dogonienie własnej dojrzałości, odnalezienie siebie, wybaczenie dawnym krzywdzicielom i nabycie umiejętności brania w swoje ręce odpowiedzialności za swoje życie. W końcu są to wprawdzie „dzieci", ale przecież już dorosłe. Nawet nazwanie ojca czy matki alkoholikami ma negatywną wymowę, lepiej więc zaprzeczać lub tłumić wspomnienie przemocy i awantur, biedy i krzywd, nadużyć seksualnych oraz braku ciepła, bezpieczeństwa i akceptacji - niż wyrzucić to z siebie. Zresztą gdzie? Przed kim? Moralny nakaz czczenia „ojca swego i matki swojej" staje się często przeszkodą nie do pokonania przy najmniejszej próbie rozliczenia się z przeszłością. Czy jednak szacunek dla rodziców wyklucza uwolnienie się od zakłamania i fałszu? Myślę, że przeciw-Tfit. O^p^Wł-eriTńTi \trapva, program śfu&Rrwż) pi^Tr-ń-an^ •iTfiTit.-ge. •srekAt tn-sz, oparcie we wspólnocie ludzi o podobnych doświadczeniach, pomoże „stanąć w prawdzie" również twarzą w twarz z własnymi rodzicami. Możliwe to jest nawet wtedy, gdy rodzice dawno nie żyją, choć wciąż żywe bywają rany przez nich zadane. „Leczenie" dorosłych dzieci alkoholików polega właśnie na tym, aby przestać rozpamiętywać problem, a zająć się jego rozwiązaniem; by uporządkować przeszłość, nazwać po imieniu urazy i krzywdy, i zacząć żyć „tu i teraz" wykorzystując potencjał własny i wszystkie możliwości, jakie niesie ze sobą dzisiejsze, a nie wczorajsze życie. Temat dorosłych dzieci alkoholików zapoczątkowała prawie dwie dekady temu, również w Ameryce, Claudia Black - terapeutka, wykładowca i autorka samouczków psychologicznych. Wychowała się w rodzinie alkoholowej, sama również popadła w alkoholizm, który udało jej się przezwyciężyć. W książce WSTĘP PO WYDANIA POLSKIEGO nt It Will Never Happen To Me (Mnie się to nigdy nie przytrafi) rozpoznała i opisała „syndrom DDA", czyli zespół graniczących z patologią cech „Dorosłych Dzieci Alkoholików". Przez następne dziesięć lat wiele się zdarzyło. Okazało się na przykład, że cechy dorosłych dzieci alkoholików dzielą z nimi niezliczone rzesze dorosłych dzieci nie-alkoholików, które identyfikują się z rolami „Bohatera", „Kozła ofiarnego", „Aniołka" i „Clowna". Wtedy sypnęła się cala seria publikacji o „rodzinach dysfunkcjonalnych" oraz o zjawisku współuzależnienia" (które ja osobiście wolę nazywać „uzależnieniem od ludzi"). Fundamentalnym dziełem, i znów bestsellerem, okazała się w tej dziedzinie książka Melody Beattie pt. Co-Dependent No Morę (w Polsce ukazała się ona nakładem wydawnictwa Media Rodzina of Poznań pt. Koniec wspóluzależnienia: Jak przestać kontrolować życie innych i zacząć martwić się o siebie). Wraz z tą książką wybuchnęła w Ameryce moda na weryfikację stosunków z bliskimi pod hasłami: „Czy zanadto się nie poświęcam?", „Czy nie rezygnuję z siebie", „Czy przeze mnie moi bliscy nie mogą się rozwijać?". Czas sprawił, że fala ekscytacji „współuzależnieniem" z wolna opadła, stopniowo wykruszyły się oczywiste uproszczenia i uogólnienia, ludzie zaczęli lepiej strzec „własnych granic" i wartości oraz lepiej rozumieć, na czym polega prawdziwa bliskość, intymność i miłość. Wiadomo już, jakie pułapki zastawia usiłowanie kontrolowania drugiego człowieka i jak zubaża duchowo i moralnie zajmowanie się innymi zamiast sobą. W tym momencie zaczęły być potrzebne inne książki, książki wskazujące drogę wyjścia z potrzasku pełnego urazów dzieciństwa i chorobliwych relacji w dorosłym życiu, w których dawne krzywdzące związki z rodzicami bywają odtwarzane i powtarzane po wielekroć. Stephanie Brown, podobnie jak Claudia Black, wniosła do swojej pracy zawodowej osobistą wizję problemu, dostrzeganego w dużej mierze z perspektywy własnych doświadczeń. Wychowała się w rodzinie alkoholowej, dość wcześnie sama się uzależniła, by potem, przy pomocy innych ludzi rozpocząć życie w trzeźwości. Została psychologiem i pomaga osobom uzależnionym i ich rodzinom. Jej pionierskie badania dotyczące procesu zdrowienia znalazły wyraz w poprzednich książkach (Leczenie Alkoholików i Leczenie Dorosłych Dzieci Afkoholików), zapewniając jej szczególną pozycję wśród znawców przedmiotu. Polskiemu Czytelnikowi oddajemy już drugą książkę Stephanie Brown*. Opisane tu podejście terapeutyczne sugeruje, że od krzywd i urazów dzieciństwa można uwolnić się bezpiecznie. Autorka nie powiela utartych sloganów. Jej książka, choć stroni od przesadnej naukowości i rna popularny charakter, pozwala zapoznać się z wnikliwą i gruntowną analizą problematyki należącej do współczesnego ruchu Dorosłych Dzieci Alkoholików. Niektóre utarte * Pierwsza to Leczenie Alkoholików, Rozwojowy Model Powrotu do Zdrowia (wydana przez Instytut Psychiatrii i Neuroloąii i Komisję Edukacji w dziedzinie Alkoholizmu i innych Uzależnień Fundacji im. Stefana Batorego), (przyp. red.) 8 WSTĘP DO WYDANIA POLSKIEGO pojęcia i terminy autorka odważnie kwestionuje, zawsze jednak z wyczerpującym uzasadnieniem. Dotyczy to na przykład terminu „rodzina dysfunkcjonalna", który bezkrytycznie został przez profesjonalistów rozpowszechniony (u nas także), mimo że z punktu widzenia semantyki jest całkowicie fałszywy. Cóż lepiej „funkcjonuje" niż patologiczne relacje i reakcje członków rodziny współpodtrzymujących alkoholizm jednej z osób? Te skądinąd „dysfunkcjonalne" mechanizmy „funkcjonują" wręcz fenomenalnie do tego stopnia, że ludzie nieraz do końca życia trwają w tych samych schematach, niczego nowego w swoje myślenie i zachowania nie wnosząc. Książka Stephanie Brown wprowadza również całą gamę odcieni do często zbyt czarno-białej skali przyjmowanej przez wielu profesjonalistów, a za nimi przez zwykłych ludzi, którym przytrafiło się życie w rodzinie alkoholowej — kiedyś lub teraz. Uważają oni, że wszystkie dorosłe dzieci wymagają pomocy terapeutycznej, mającej na celu wydobycie ich z owej „dysfunkcji" nabytej w dzieciństwie. Stephanie Brown cieniuje ten obraz i w ten sposób sprowadza kwestię do życiowych wymiarów. Według niej nie ma dwóch jednakowych rodzin alkoholowych, tak jak nie ma dwóch jednakowych alkoholików; logiczne więc, że nie ma również dwóch jednakowych dorosłych dzieci alkoholików. Ich ewentualne zaburzenia psychiczne czy trudności w ułożeniu sobie życia umieszcza ona na wielopunktowej skali, powiedzmy od zera do dziesięciu. Każdy, kto miał rodziców nadużywających alkoholu, powinien przyjrzeć się swemu dzieciństwu i jego pozostałościom w dorosłym życiu i sprawdzić, gdzie na tej skali znajdują się jego urazy. Szukać pomocy terapeutycznej i zmieniać się powinni ci, którzy istotnie dźwigają zbyt ciężki bagaż nie rozwiązanych konfliktów, nie odżałowanych uraz i nie wybaczonych krzywd, a także niewiary w siebie i wstydu za rodziców, rodzinę, siebie samych. Innym, tym na dole skali, może wystarczyć rozpoznanie własnych skłonności wywodzących się z dzieciństwa, a może nawet po prostu ich akceptacja. Autorka powiada, że stopień zaburzeń należących do „syndromu DDA" zależy od wielu okoliczności i czynników, w tym także genetycznych, biologicznych, a nawet od temperamentu danej osoby. Wprowadzona we wcześniejszych pracach Stephanie Brown „rozwojowa koncepcja zdrowienia" znajduje wyraz również w niniejszej książce, i to w podwójnym sensie. Nie tylko uwalnianie się od ograniczającej przeszłości traktowane jest jako proces przebiegający fazami, lecz sam człowiek postrzegany jest „rozwojowo", ze swymi wrodzonymi i nabytymi - a raczej stale nabywanymi - cechami i umiejętnościami, które może i powinien zacząć świadomie akceptować lub zmieniać, ograniczać i kształtować. W każdej terapii przecież o to chodzi, aby uwierzyć w siebie i nabrać odwagi, aby pogodzić si<$ z tym, czego ztnćenK; ntc można •, zcnccnfć c i nauczyć s/^ odróżniać jedno od drugiego. Ewa Woydyłło Przedmowa I ~\ odobnie jak wielu Czytelników sięgających po tę książkę, urodziłam się i wychowałam w „rodzinie z problemem alkoholowym". Żyłam i „oddychałam" alkoholizmem jednego z rodziców - i przeżyłam. Nie mogę powiedzieć, by sprawa alkoholizmu została ostatecznie rozwiązana, bym zakończyła z nim porachunki czy wymazała ze swego życia. Jestem nim bowiem przesiąknięta do szpiku kości, tkwi w moich korzeniach, wyznacza moją historię. Teraz jednak znajduje się na właściwym miejscu. Jestem dzieckiem alkoholika i pogodziłam się z alkoholizmem jednego z moich rodziców. Tematem tej książki jest powrót do zdrowia - rozpoczynanie wszystkiego od nowa, powrót do domu. Jest to książka o cierpieniu i smutku, radości i odkryciach towarzyszących ponownemu procesowi dorastania. Tym razem jednak procesowi temu towarzyszy nadzieja. Jak to jest być dzieckiem alkoholika? Co się dzieje z dziećmi, których życie kształtuje — nieraz w sensie dosłownym - alkoholizm jednego z rodziców? Realia takiego życia to przede wszystkim straszliwe urazy, pogmatwane i zniekształcone rozumowanie, zaburzenia dynamiki rodzinnej, zaniedbania w zakresie opieki i brak odpowiednich wzorców. Dla wielu dzieci z takich rodzin oznacza to w efekcie konieczność rozbudowania mechanizmów obronnych, rozpacz i skłonność do destrukcji. Z alkoholizmem rodziców mamy do czynienia tak długo, jak długo istnieje alkohol. Nie jest to problem nowy. Nowością natomiast jest nazywanie rzeczy po imieniu, mówienie o tym i „pisanie" na nowo swej historii życia tak, by problem ten uwzględnić. My, dorosłe dzieci alkoholików, poddajemy się rewolucyjnej zmianie sposobu myślenia o sobie i zmianie sposobu życia. Nagle zaczynamy zdawać sobie sprawę, że wokół nas i w nas samych pełno jest oszustwa tak podstępnego i tak powszechnego, że ani go nie zauważamy, ani nie możemy pominąć. Teraz jednak wiemy przynajmniej, że istnieje. Nadal stanowczo się zaprzecza, jakoby alkoholizm rodziców był zjawiskiem częstym w naszej kulturze i rozpowszechnionym w rodzinach •J •• ™ 10 _____________________________PRZEDMOWA formalnych". Miliony dzieci wychowują się w takiej kulturze i w takich systemach rodzinnych, które nie tylko wykazują tolerancję wobec patologicznych procesów, ale wręcz procesy te podtrzymują i asymilują, pozwalając ludziom pić bezkarnie ile tylko chcą i kiedy chcą, zaprzeczając zarazem wszystkim ujemnym skutkom tego picia. Dopiero od niedawna opadają nam łuski z oczu, zaczynamy podawać w wątpliwość dotychczasowy przywilej bezkarnego picia. Zaczynamy kwestionować głęboko utrwalone, lecz fałszywe przekonania, ułatwiające nam życie w realiach rodzicielskiego alkoholizmu, zaprzeczanie istnieniu tego zjawiska i wyjaśnianie w sposób sprzyjający jego podtrzymaniu. Zaczynamy teraz przekazywać dzieciom nasz bunt przeciw temu oszustwu, mówiąc im: „O nie, dziękujemy, nie odpowiada nam takie podejście do sprawy". Niezależnie, czy słowa te wyrażają jedynie życzenie, czy stanowią deklarację, dzieci nie znajdą nowego sposobu radzenia sobie z alkoholizmem rodziców tylko dlatego, że tego chcą. By odzyskać zdrowie, trzeba znacznie więcej. I temu poświęcona jest właśnie ta książka. Warunkiem powrotu do zdrowia jest przełamanie zmowy zaprzeczania, nazwanie alkoholizmu rodziców po imieniu, a następnie „napisanie" na nowo historii rodziny z uwzględnieniem wszystkich zaistniałych faktów. Trzeba przyznać się do tego, co się wydarzyło i stanąć twarzą w twarz z konsekwencjami. Człowiek zdrowieje wtedy, gdy dorasta raz jeszcze, opierając tym razem proces dorastania na nowych fundamentach, jakimi są prawda i zobowiązanie do uczciwości. Procesowi temu towarzyszą wyzwania i straty. Dorosłe dziecko alkoholika musi bowiem odrzucić niezdrowe przekonania i zachowania, wiążące je z zaburzoną i destrukcyjną rodziną pierwotną. Powrót do zdrowia to przede wszystkim rozwój - rozwój nowego, zdrowego „ja". Zapoczątkowany prawie 15 lat temu popularny ruch społeczny zrzeszający dorosłe dzieci alkoholików (tzw. ACA)* wytyczył - w sposób luźno zdefiniowany i jeszcze nie do końca określony - kierunek powrotu do zdrowia. Celem tego ruchu jest „ujawnienie prawdy o przeszłości" oraz uczenie się nowych sposobów myślenia, odczuwania i postępowania w teraźniejszości. W książkach i filmach wygląda to nieraz bardzo prosto: w rzeczywistości nie jest to bynajmniej prosty proces. Nie wystarczy wiedzieć, co się stało i jak to naprawdę wyglądało, bo sama wiedza nie prowadzi automatycznie do zmiany. Aby zaszła głęboka zmiana, trzeba zrekonstruować utrwalone przekonania i podważyć wszystkie mechanizmy obronne, którymi posługiwało się dziecko uwięzione w chorym systemie rodziny dotkniętej alkoholizmem. Pierwszy nieodzowny krok na drodze do wyleczenia stanowiły wypraco- wan?L,»^2?CŁ Tach DDA instrukcje i wskazówki. Krokiem następnym jest ta książka przeznaczona dla dorosłego dziecka alkoholika, które pragnie obecnie * Adult Children of Alcoholicsj w Polsce ruch DDA, czyli Dorosłych Dzieci Alkoholików, zaczyna się dopiero rozwijać, (przyp. red.) PRZEDMOWA J zapoznać się z głębokim procesem zmiany - chce wiedzieć, na czym on polega i jak do niego dochodzi. Wiele dorosłych dzieci alkoholików chce poddać się terapii prowadzone) przez profesjonalistów, a przynajmniej chce się dowiedzieć, co ona ma do zaoferowania, nie rozumie jednak, w czym i dlaczego może mu pomóc. Może ta książka rozwieje wątpliwości. Przytaczam w niej wypowiedzi dorosłych dzieci alkoholików będących w trakcie leczenia, wiele zaś przykładów dotyczy osób, które poddały się psychoterapii. Dlaczego tyle uwagi poświęciłam osobom leczącym się? Inna wersja tej książki stanowiła podręcznik dla profesjonalistów*; obecna, popularna wersja jest równie silnie osadzona w badaniach klinicznych. Znamy tylko te dorosłe dzieci alkoholików, które się leczą, zaś lecząc się służą także innym. Korzystając z fachowej pomocy oddają jednocześnie przysługę terapeutom - wzbogacają ich wiedzę i pogłębiają ich umiejętność rozumienia. Dzięki temu, być może, kiedyś będziemy mogli się wypowiadać na temat wszystkich dorosłych dzieci alkoholików. Na razie jednak mówimy jedynie o tych, którzy poprosili o pomoc. Należy pozbawić proces terapeutyczny aury tajemniczości. Celowo przedstawiłam konkretne przykłady, wypowiedzi dorosłych dzieci alkoholików biorących udział w terapii długoterminowej. Chcę tym samym zobrazować złożoność procesu i pokazać, jak „pisanie na nowo" własnej historii, podważanie mechanizmów obronnych, uzyskiwanie wglądu i podejmowanie konkretnych działań może doprowadzić do zmiany. Głęboka zmiana nie jest niczym magicznym, tak jak nie można się szybko wyleczyć. Przeciwnie, aby zrozumieć, co się dzieje z dzieckiem dorastającym w rodzinie alkoholowej i podczas długiego procesu powrotu do zdrowia, musimy spojrzeć na to perspektywicznie i rozwojowo. W opisanym tu głębokim procesie powrotu do zdrowia można wyodrębnić pewne wątki i zadania wspólne, mamy jednak także do czynienia ze znacznym zindywidualizowaniem. Mam nadzieję, że Czytelnik, niezależnie od tego, czy pochodzi z rodziny alkoholowej czy nic, zapragnie dowiedzieć się czegoś więcej o procesie zdrowienia, a dorosłe dzieci alkoholików pozbędą się obaw związanych z poszukiwaniem pomocy. Książka ta nie jest zbiorem gotowych recept, ale też autor nie twierdzi, że „należy samemu znaleźć rozwiązanie". Nie obiecujemy dorosłym dzieciom alkoholików lepszego życia, przeciwnie -wyjaśniamy raczej, dlaczego tak trudno się zmienić. Powrót do zdrowia to wyczyn nie lada, a dorosłe dzieci alkoholików potrzebują wszelkiej dostępnej pomocy - potężnego ruchu społecznego, niezwykle skutecznej i wspierającej sieci grup samopomocy (szczególnie ruchu Anonimowych Alkoholików i Al-Anon) oraz dobrego, fachowego leczenia. Czy można zdrowieć bez żadnej pomocy? Wielu z nas chciałoby, żeby to było możliwe. Zważywszy na liczbę dorosłych dzieci alkoholików bardzo L_ -J L J * Stephanie Brown (1988): Treating Adult Children of Alcoholics: A Developmental Per-spective (New York, Wiley). (przyp. aut.) PRZEDMOWA 12 przygnębiająca jest myśl, że każdy, kto dorastał w rodzinie alkoholika, tylko wtedy upora się z realiami i skutkami swych doświadczeń z dzieciństwa, gdy uzyska fachową pomoc. W kulturze amerykańskiej preferuje się podejście „weź się w garść" i „bądź mężczyzną". Postawy te umacniają wiarę w to, że można się wyleczyć bez niczyjej pomocy. Jak na ironię, poleganie wyłącznie na samym sobie to wartość dobrze utrwalona u dorosłych dzieci alkoholików, pomaga ona bowiem w radzeniu sobie z chorą rodziną, a przeszkadza później w zmianie i rozwoju. Przekonanie o tym, że najlepiej „leczyć się samemu", wzmacnia zarówno utrwaloną w naszej kulturze wiarę w siłę woli ludzkiej, jak i poczucie, że szukanie lub korzystanie z czyjegoś wsparcia jest oznaką słabości. Zwracając się o pomoc, dorosłe dzieci alkoholików odnoszą niezwykle istotną korzyść: zmuszone dorastać bez niczyjej pomocy uwalniają się od konieczności wyleczenia się bez niczyfej pomocy. Moim zdaniem, nie da się wszystkim dorosłym dzieciom alkoholików zapewnić głębokiej psychoterapii, a i nie wszystkim jest ona koniecznie potrzebna. Nadal nie mamy pewności, co komu jest potrzebne, natomiast wszyscy terapeuci - a także ich pacjenci - wiedzą, że wiele dorosłych dzieci alkoholików odnosi ogromne korzyści z psychoterapii zarówno krótko- jak i długoterminowej. Ułatwienie dostępu do terapii prowadzonej przez profesjonalistów i mieszczącej się w granicach przeciętnych możliwości finansowych to zadanie niezwykle trudne, ale absolutnie konieczne. Obecnie najbardziej dostępną (także pod względem finansowym) i trwałą formą pomocy jest ruch samopomocy, zapoczątkowany przez organizację--matkę, czyli przez Anonimowych Alkoholików. Coraz więcej ludzi szuka tam pomocy w rozwiązywaniu różnego rodzaju problemów. Korzyści bowiem płynące z udziału w społecznościach dzielących się wzajemnie swymi doświadczeniami są ogromne. Co nas czeka w tej książce? Oto w skrócie treść poszczególnych rozdziałów: • charakterystyka dorosłych dzieci alkoholików i aktualny stan wiedzy na ich temat w zarysie; • dokładne przyjrzenie się temu, „jak to było naprawdę", ze szczególnym uwzględnieniem opisu środowiska rodzinnego i okoliczności, dzięki którym rodzina alkoholowa mogła trwać przy swych niezdrowych podstawach i destrukcyjnych wzorach zachowania; • analiza wpływu alkoholizmu rodziców na rozwój dziecka - jak dzieci uczą się, kim są i dlaczego dorastanie w rodzinie dotkniętej alkoholizmem rodziców nie może się obyć bez problemów; • przyjrzenie się bezpośrednio konsekwencjom życia z rodzicami-alkoholi-kami i analiza sposobów radzenia sobie z tym problemem przez dzieci; • szczegółowy opis faz i zadań trudnego, głębokiego procesu powrotu do zdrowia - co dzieje się z ludźmi podczas terapii i na czym polega proces zmiany. PRZEDMOWA 13 W ostatnim rozdziale zajmiemy się następującymi zagadnieniami: Na czym polega postęp w zdrowieniu? Na czym polega proces ponownego rozwoju zwany przeze mnie „dorastaniem, wyrastaniem i powrotem do domu"? Jakie są subiektywne odczucia związane ze zmianą i po czym dorosłe dziecko alkoholika pozna, że się dokonała? W tym miejscu należy się Czytelnikowi kilka dodatkowych słów o tym, jak korzystać z tej książki i czego nie należy jej przypisywać. Podstawowe jej założenie dotyczy rozwoju indywidualnego, mówiąc nieprecyzyjnie - to co było wcześniej ma wpływ na to, co następuje później. Proces dorastania przebiega w ściśle określonych stadiach i każde z nich ma dokładnie określone zadania. Prawidłowy rozwój fizyczny, psychiczny i duchowy - to proces konstrukcji, to uwieńczone powodzeniem realizowanie kolejnych stadiów. Jeżeli po drodze pojawią się problemy, ich wpływ odciśnie się na wszystkim, co nastąpi później. Dla bardzo wielu dzieci problemem pojawiającym się na ich drodze rozwoju jest alkoholizm rodziców. Śledząc kilka różnych stadiów rozwojowych, czyli „ścieżek", z których żadna nie jest ani prosta, ani odizolowana od pozostałych, dostrzegamy ich wzajemny wpływ na siebie - dodatni i ujemny. Raz po raz napotykamy czynniki kluczowe, na przykład zaprzeczanie i obrona. W mozaice doświadczeń wieku dziecięcego i dorosłego odnajdujemy pewne schematy, a wiele z nich się zazębia; czynniki kluczowe pojawiają się ponownie w innym przebraniu, obdarzone innym sensem lub innymi akcentami. Wspomniałam wcześniej, że wiele przytoczonych w tej książce przykładów pochodzi z zajęć terapii grupowej. Ale o jakiej właściwie grupie jest mowa? W ostatnim piętnastoleciu w swojej pracy z dorosłymi dziećmi alkoholików wiele czasu poświęciłam długoterminowej, interakcyjnej terapii grupowej (zaprojektowanej i opisanej przez Irvina Yaloma). Terapia ta opiera się na czterech założeniach: 1. Dzieleniu się doświadczeniami teraźniejszymi - określaniu kto jest kim i co się dzieje w życiu poszczególnych członków grupy. 2. Dzieleniu się doświadczeniami z przeszłości — członkowie grupy przypominają sobie, co się naprawdę zdarzyło i zdarzenia te starają się przeżyć. 3. Badaniu tego, co aktualnie dzieje się w grupie, czyli „tu i teraz" lub 4. Wiązaniu tego, co dzieje się teraz — spostrzeżeń, uczuć, myśli i zachowań dorosłych dzieci alkoholików we wzajemnych kontaktach „tu i teraz" - z przeszłością. Grupa, działająca jak niewielki społeczny mikrokosmos, stanowi środowisko, w którym poszczególni uczestnicy mogą się dokładnie przyjrzeć samym sobie, dostrzegając dzięki temu to, czego dawniej nie mogli zauważyć i dowiadując się tego, czego nie mogli się dawniej dowiedzieć. Mają okazję 14 PRZEDMOWA podważyć swoje dotychczasowe podejście do rzeczywistości i przekonania pozbawione obecnie racji bytu. Taka terapia to ciężka praca. Dorosłe dzieci alkoholików przyglądają się swym rodzinom pierwotnym, ale przede wszystkim przyglądają się sobk. Uczestnicy zajęć zobowiązują się patrzeć na siebie krytycznie, przyjmować otwarcie nowe informacje o sobie i powracać wciąż na nowo, szczególnie wtedy, gdy robi się ciężko i mają ochotę uciec, by nigdy do grupy -w/c powrócić. Wreszcie praca w grupie dobiega końca. Dorosłe dzieci alkoholików nie rodzą się na nowo ani też nie pozbywają się przeszłości. Przebywają natomiast swą drogę życiową raz jeszcze, tym razem w sposób autentyczny, z otwartymi oczami i mając do opowiedzenia nową „historię". Cały czas wracając do zdrowia (a jest to właściwie proces nie kończący się), dorosłe dzieci alkoholików marzą o „powrocie do domu". Pragną znaleźć tam zdrową rodzinę, rodziców potrafiących słuchać i dawać, pragną stwierdzić, że mają teraz do opowiedzenia innym nową historię o zdrowiejącej rodzinie, ponieważ członkowie rodziny poznali prawdę. Czasem tak właśnie się dzieje. Częściej jednak dorosłe dzieci uważają, że dom to sprawa przyszłości, a nie przeszłości. Wrócić do domu, to znaczy tyle, co odnaleźć własną prawdę. Mam nadzieję, że książka ta umożliwi bezpieczne przejście do takiego domu i rozpoczęcie wszystkiego od początku. • Stephanie Brown wrzesień 1991 Podziękowania M am to wielkie szczęście, że od prawie dwudziestu lat zajmuję się zawodowo sprawą alkoholizmu. Praca z ludźmi naznaczonymi alkoholizmem, myślenie, pisanie i nauczanie o tej zaskakującej, szkodliwej chorobie to dla mnie doświadczenie niezwykłe, które przynosi satysfakcję, stanowi wyzwanie, a zarazem uczy pokory. Bardzo wiele osób ogromnie mi pomogło i wszystkim dziękuję. Niektóre z nich zasłużyły na specjalne podziękowania. Thomas i Katherine Pikę już od przeszło czterdziestu lat z oddaniem pomagają alkoholikom w powrocie do zdrowia. Wszystkim, którzy szukali u nich pomocy, udzieliła się ich mądrość, hojność i dobry przykład. Pragnę wyrazić swoją głęboką wdzięczność i uznanie personelowi Mental Research Institute w Pało Alto za wsparcie, jakiego udzielił Projektowi Badań nad Powrotem do Zdrowia Rodzin Alkoholowych*. We wczesnych fazach realizacji tego projektu pomoc napływała zewsząd - od członków ruchu Anonimowych Alkoholików i Al-Anon, z ośrodków odwykowych, od klinicystów i naukowców. Specjalne podziękowanie kieruję pod adresem Yale i Eugenii Jones, Bena Hammetta i Rudy^ego Driscolla za wsparcie, jakiego udzielili tym badaniom; dziękuję także moim koleżankom — dr Yirginii Lewis, która kierowała wspólnie ze mną programem, i Margo Chapin, koordynatorowi programu. Wyrazy głębokiego szacunku i wdzięczności należą się licznym członkom ruchu Anonimowych Alkoholików i Al-Anon; na przestrzeni wielu lat dobrowolnie dzielili się swoimi doświadczeniami, siłą i nadzieją, pomagając tym, którzy jeszcze nie „wrócili do domu". Bez hojnego daru tych ludzi, w postaci czasu i samych siebie, niczego bym nie dokonała. Podobne wyrazy wdzięczności należą się moim „pacjentom". Tak wiele z tego, co teraz wiem, nauczyłam się wspólnie z nimi. Czasem wyprzedzałam ich zaledwie o tydzień, a czasem byłam o tydzień spóźniona. Naszą podróż odbywaliśmy wspólnie. W oryginale: Family Recovery Research and Curriculum Development Project. (przyp. tłum.) 16 PODZIĘKOWANIA Wyrazy najgłębszego szacunku i wdzięczności składam moim przyjaciołom z ruchu Dorosłych Dzieci Alkoholików, z tej wspanialej grupy, która zapoczątkowała w Stanach Zjednoczonych Krajowe Stowarzyszenie Dzieci Alkoholików (NACOA). Serdecznie też dziękuję za pomoc mojemu wieloletniemu redaktorowi, Herbowi Reichowi, a Maryan Malone z Publications Development Company - za niezwykłe umiejętności i talent. I wreszcie, wyrazy wdzięczności i miłości składam memu mężowi, Bobowi Harrisowi oraz naszej córce Makenzie — dziękuję im za wszystko. Należę do ludzi, którym się w życiu poszczęściło: moja praca jest dla mnie źródłem glębokiej satysfakcji i wzruszeń,^wzbogaca mnie i sprawia przyjemność. Należę do grona tych, którzy przetrwali i - jak by to ujęli członkowie AA - mam teraz przywilej i honor „nieść innym przesłanie". Na kartach tej książki przekazuję więc to przesłanie, pełna wdzięczności za wszystko, co było wcześniej i wszystko, co mi dano. S.B. Ogólna prezentacja problematyki P Wprowadzenie Nazywam się Sheila i jestem córką alkoholiczki. Moja matka piła zawsze. Widziałam, że pije, czułam zapach alkoholu, musiałam sobie z tym stale radzić, ale dopiero teraz o tym wiem.' S heila jest jedną z 28 milionów osób dorosłych lub młodocianych, które - według istniejących szacunków — wychowywały się w rodzinie, gdzie co najmniej jedno z rodziców było alkoholikiem. Jest dorosłym dzieckiem alkoholika. Matka piła zawsze, ale Sheila dopiero wtedy dopuściła do świadomości bolesną, towarzyszącą jej od początku życia prawdę, gdy przeczytała o problemie alkoholizmu rodziców ł dowiedziała się, że istnieje taki termin jak „dorosłe dzieci alkoholików". Zawsze były wśród nas dzieci i dorosłe dzieci alkoholików, ale pierwsze formalne raporty naukowe na ten temat ukazały się w 1945 roku. A dopiero od i o lat mówi się otwarcie o tej ogromnej grupie ludzi, opisuje ze wszystkimi bolesnymi szczegółami i wyróżnia jako odrębną populację, wymagającą interwencji i leczenia.* Środki masowego przekazu prędko przyszły w sukurs oficjalnemu uznaniu istnienia takiej grupy. Podsycały potężny ogólnokrajowy ruch społeczny, stawiając na baczność wszystkiemu dotychczas zaprzeczające społeczeństwo. Masowy ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików wywarł ogromny wpływ nie tylko na całe rzesze ludzi, żyjących z rodzicami-alkoholikami, ale i na świadomość społeczną. Było to możliwe dzięki artykułom ukazującym się w tygodnikach o krajowym zasięgu i popularnych gazetach, dzięki doniesieniom agencyjnym, wiadomościom i reportażom telewizyjnym. W książce tej zajmiemy się Sheila i ludźmi jej podobnymi. W ten sposób dowiemy się/co to znaczy być dorosłym dzieckiem alkoholika - jak taka * Stcphanie Brown pisała te słowa w 1991 roku mając na myśli sytuację istniejącą w Stanach Zjednoczonych. Dotyczy to również podanej wyżej liczby 28 milionów dorosłych dzieci alkoholików. W Polsce liczby tej nie można oszacować - nie prowadzono bowiem badań na ten temat, (przyp. red.) 20 I. OGÓLNA PREZENTACJA PROBLEMATYKI osoba dorasta, jak funkcjonuje rodzina dotknięta alkoholizmem, co się dzieje 2 dziećmi, jak sobie radzą i co się dzieje, gdy wracają do zdrowia. Wszystkie dzieci, które dorastały w rodzinie alkoholowej, mają pewne wspólne doświadczenia; każde z nich ma również swą specyficzną, indywidualną historię. Jednym z najważniejszych celów tej książki jest dokonanie przeglądu podobieństw, stanowiących wspólną wiedzę i przedstawienie indywidualnych aspektów wspólnych doświadczeń. CO TO JEST ALKOHOLIZM Zjawisko alkoholizmu znane jest od wieków i opisuje się je jako jednostkowy problem z zachowaniem. Długo uważano, że to zaburzenie woli lub charakteru i dopiero w ciągu ostatnich 40 lat zaczęto uważać uzależnienie od alkoholu za chorobę. Osoba dotknięta tą choroba pije za dużo i nie może przestać pić. Alkoholikom zawsze poświęcano wiele uwagi. Od wieków literatura piękna oraz teatr pokazywały cierpienie i smutek alkoholika, a niejednokrotnie także komizm jego zachowań. Rzadko jednak nazywano alkoholizm po imieniu i starano się z nim otwarcie uporać. Któż jednak nie dostrzegłby, że zajmuje centralne miejsce w takich dziełach jak Zmierzch długiego dnia Eugene'a O'Neilla? Otóż, nie dostrzegliby tego sami bohaterowie - alkoholicy! A być może i widzowie, i ludzie tacy jak Sheila. Przez całe wieki medycyna uważała, że alkohol leczy rozmaite choroby, a lekarze przepisywali go jako lek podstawowy. Dzisiaj alkoholizm traktuje się jako chorobę pierwotną, wymagającą bezpośredniego leczenia. Przyjmuje się, że zaburzenia emocjonalne, kłopoty małżeńskie i dolegliwości somatyczne, towarzyszące zwykle alkoholizmowi nie są jego przyczyną, lecz skutkiem. Tyra samym zaszła znaczna zmiana w sposobie myślenia, choć bynajmniej nie na dotąd powszechnej zgody co do żadnego z aspektów alkoholizmu. Nie zmrny ani jego przyczyny, ani skutecznego sposobu leczenia. Zarówno badania naukowe, jak i wiedza potoczna zdominowane są przez kontrowersje. ZAPRZECZANIE Mimo kontrowersji jedna sprawa rzadko bywa podważana: alkoholikaie wie, ze iest alkoholikiem, albo inaczej - zaprzecza, jakoby o tym wiedaał. Zaprzeczanie z pewnością stanowi najważniejszą przeszkodę w posz&iwaniu pomocy, ponieważ alkoholik nie wie, że jej potrzebuje, lub temu zapzecza. „Bliskim towarzyszem" zaprzeczania jest samousprawiedliwiańc. Nie dość, że alkoholik ma problem z zachowaniem, ponieważ nie potrafilontro-lować picia, to dodatkowo rozwijają się u niego zaburzenia myślenia. Zaburzenia te pozwalają całkowicie zaprzeczać jakimkolwiek problemomz alko- 21 j Wprowadzenie^ *eje ;k- ie- ;1 'że na holem, a także wyjaśniać pijackie zachowania w sposób, który umożliwia ich kontynuację. To nie lada osiągnięcie. W gruncie rzeczy alkoholik powiada tak' „Wcale nie piję za dużo i muszę tyle pić, bo..." To zdumiewające zniekształcenie postrzegania i logiki stanowi istotę alkoholizmu. Mówiąc po ostu ^tak nje jest", odrzuca dowody, troskę rodziny i diagnozę fachowców. Zaprzecza nie tylko osoba pijąca. Gdyby tak było, alkoholicy prędko pozostaliby w izolacji, odczuwali lęk i zaniepokojenie, albowiem osoby odgrywające ważną rolę w ich życiu nie zaakceptowałyby tego, co robią, ani podawanych przez nich wyjaśnień. Rzadko jednak zachowanie alkoholika zostaje w porę odrzuconej często nigdy do tego nie dochodzi. Osoby blisko z nim związane zaczynają myśleć tak jak on! Wszyscy - lekarze, pracodawcy, współmałżonkowie - w jakimś stopniu zaprzeczają, jakoby za dużo pił i powtarzają jako echo jego usprawiedliwienia. Dla nich alkoholizm staje się czymś namacalnym tylko wtedy, gdy nie dotyczy ich bezpośrednio. Choć alkoholizm jest centralnym, dominującym czynnikiem, dotykającym całą rodzinę, rodzina nie dopuszcza do siebie tej prawdy, a tym samym usuwa się w cień i unika leczenia. Nikt nie zauważa, że dzieci wychowujące się w takiej rodzinie cierpią i że alkoholizmowi rodziców nadają nazwę zastępczą. W dalszych rozdziałach przyjrzymy się bliżej zaprzeczaniu i dynamice opisanego tu systemu rodzinnego - zobaczymy, jak taka rodzina funkcjonuje i jaki wywiera wpływ na swoich członków. Jest rzeczą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, by osoba wychowująca się w takim środowisku nie poniosła znacznego lub wręcz dramatycznego uszczerbku. W wielu rodzinach zaprzeczanie przypomina trujące opary, które osiadają na wszystkich i odgradzają ich od świata, zniekształcając to, co dostrzegają i nadając ich spostrzeżeniom specyficzny odcień. Powszechny ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików, dzięki swej nazwie, zdemaskował zaprzeczanie, nazwał rzeczywistość po imieniu i położył nacisk na alkoholizm rodziców, wykazując, że ma on zasadniczy wpływ na rozwój dziecka. Wskazując na źródło problemu, ruch ten nadał nowy kierunek badaniom nad dziećmi dorastającymi w rodzinie alkoholowej. Nagle wszystko nabrało innego wyrazu - wyostrzyło się i rozjaśniło - i stało się zrozumiałe. Gdy nazwę rzecz po imieniu, okaże się, że i mnie to się może przytrafić. Alkoholizm może się teraz stać faktem na moim osiedlu, w mojej rodzinie, nawet w moim życiu. Gdy Sheila zdecydowała się skorzystać z pomocy, powiedziała: — ^ Od kiedy dowiedziałam się, że jestem dzieckiem alkoholika, mogę wyjawić różne sekrety. Odkąd znam prawdę, moje życie stało się zrozumiale. Dlaczego jest prawie niemożliwością, by osoba pijąca i jej bliscy poznali prawdę? Dlatego, że z perspektywy tych, którzy znaleźli się w „potrzasku" uzależnienia od alkoholu, prawda mogłaby zniszczyć rodzinę, jej wartości, więzy między jej członkami oraz łączące wszystkich przekonania. W rodzinie 22_________________I. OGÓLNA PREZENTACJA PROBLEMATYKI alkoholowej tym, co wiąże ludzi ze sobą, jest alkoholizm. W książce tej zobaczymy, jak alkoholizm się rozwija, jak rodzina przystosowuje się do zachowań i sposobu myślenia osoby pijącej i jak każdy członek rodziny zostaje uformowany, wewnętrznie i zewnętrznie, przez tę centralną zasadę organizującą. Będziemy się mogli wielokrotnie przekonać, że podstawę wiązania się z drugim człowiekiem - potrzeby kontaktu, zaangażowania i więzi - stanowi wspólne zaprzeczanie, zniekształcenia w postrzeganiu alkoholizmu i w sposobach jego wyjaśniania. Potrzeba wiązania się i bliskich więzów silniejsza jest od troski o prawdę czy zgodność z rzeczywistością. Spojrzenie dziecka na rzeczywistość nie może zbytnio odbiegać od wersji przyjętej przez rodzinę. Dla dziecka utrzymanie wersji głoszonej przez rodzinę to podstawowy warunek przetrwania. Toteż wszyscy członkowie rodziny zgodnie przyjmują określoną „wersję rzeczywistości" - przekonania i wzory zachowań potrzebne w ich opinii, by system, w którym tkwią, nie rozpadł się. Te przekonania i zachowania stają się dla dziecka podstawą jego indywidualnego rozwoju. Dziecko przyjmuje je jako prawdę, realną i normalną, i one wyznaczają szczegółową mapę, na podstawie której określa siebie i otaczający świat. Gdy rodzina jest skrzywiona i zniekształcona przez alkoholizm, skrzywieniu i zniekształceniu ulegają również dostępne dziecku wzorce dorosłości. W zamkniętym systemie, jaki tworzy taka rodzina - „uwięziona" w obrębie własnej logiki i wspólnego sposobu postrzegania rzeczywistości - nikt nie może dojrzeć tego, czego dojrzeć nie wolno, ani wiedzieć tego, czego nie wolno wiedzieć. NASTAWIENIE NA DZIECI Spojrzenie na alkoholizm z szerszej perspektywy, uwzględniające osobę piją cą, jej rodzinę i dzieci, ma dalekosiężne konsekwencje. Alkoholizm widziany oczami dzieci i dorosłych dzieci nabiera nowego wyrazu. Dzieci alkoholików jest o wiele więcej niż uznanych za alkoholików rodziców. Może się okazać, że alkoholizm rodziców to zjawisko bardziej powszechne, niż sądziliśmy dotychczas. Niewykluczone, że rodzina dotknięta uzależnieniem to jedna z odmian „normalnego" doświadczenia dziecięcego w tym sensie, że tak wiele dzieci żyje w tego typu rodzinach. Gdy przełamiemy zmowę zaprze czania i powiemy prawdę, być może załamie się utrwalone w naszej kulturze sn przekonanie, że alkoholizm to dewiacja i że jego przejawy zawsze mają charakter skrajny. Nazwa ruchu „dzieci alkoholików" przekazuje nam ważną informację o rodzinie. Jego celem jest zbadanie i zrozumienie doświadczeń dziecka w kontekście środowiska z lat dziecięcych. Nazwa ta wskazuje, że alkoholizm rodziców stanowił w tych doświadczeniach czynnik dominujący. Konsekwencje takiego nastawienia na rodzinę są niezwykle istotne: przypisuje się TCI 23 j Wprowadzenie howiem prymat alkoholizmowi, a zatem sugeruje, że rozwój dziecka można zrozumieć tylko w tym kontekście. ^ Ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików umożliwia zobaczenie rzeczywisto-' ' w inny sposób i ostatecznie pozwala odtworzyć historię rodziny na nowo. Oferuje dzieciom bezpieczną przystań i nową „rodzinę" w postaci książek, broszur, doniesień w środkach masowego przekazu, ogólnokrajowego stowarzyszenia, grup samopomocy oraz profesjonalnie prowadzonej terapii. Wszystkie te środki wspierają i pomagają w rekonstrukcji własnej historii. Tysiące dzieci i dorosłych dzieci właśnie to czyni: opowiada nową historię, z innego punktu widzenia. Dzięki przyjęciu etykietki „dzieci alkoholików" wolno im teraz wiedzieć, co się wydarzyło naprawdę, mówić o tym i włączyć rzeczywistość życia rodzinnego z dzieciństwa w nowy portret rodziny, co stanowi właśnie klucz do powrotu do zdrowia. RODZINA DOTKNIĘTA ALKOHOLIZMEM Nazywam się Matt. Urodziłem się i wychowałem w rodzinie alkoholowej. Niewiele więcej mogę wam opowiedzieć. Cale moje życie kręciło się wokół alkoholu i dopiero zaczynam je porządkować, próbując się dowiedzieć, jakie to naprawdę ma dla mnie znaczenie. Zacząłem oglądać album rodzinny z dzieciństwa i zastanawiać się, co jest nie w porządku na tych fotografiach. Jak byś się czuł, gdybyś mógł raz jeszcze wstąpić do swego domu z lat dziecięcych, gdyby nic się w nim nie zmieniło? Czy naprawdę wyglądałby tak, jak w albumie rodzinnym? W miarę rekonstrukcji realiów otoczenia z dzieciństwa, dorosłe dzieci alkoholików dochodzą do wniosku, że fotografie z albumu nie pasują do rzeczywistości. Matt aż nazbyt dobrze to sobie przypomina: Kiedy o tym myślę, ściska mnie w dołku. Często czuję się tak, jak oni wtedy. Gdy wracam w wyobraźni do domu, czuję to napięcie, wrogość i strach oraz silne uczucie obrzydzenia. ctlkuliuluwą upisauu uguliiic jaku laką, w której panuje cliaus, niekonsekwencja, nieprzewidywalność, niejasny podział ról, arbitralność, chwiejność zakazów, kłótnie, myślenie pełne powtórzeń i braku logiki, a czasem przemoc i kazirodztwo. Dominującą cechą rodziny jest alkoholizm; czyni się z niego główny sekret rodzinny, jego istnieniu najczęściej się zaprzecza w obrębie rodziny i poza nią. Tajemnica przeradza się w zasadę rządzącą wszystkim, zasadę, której rodzina podporządkowuje swoje mechanizmy przystosowawcze, strategie zaradcze i wspólne przekonania, by utrzymać dotychczasową strukturę. W tyrn portrecie ogólnym tajemnica i wynikające z niej zaburzenie oraz rozdarcie zajmują miejsce centralne. Tym bardziej więc widać konieczność podejścia skoncentrowanego na rodzinie lub uwzględniającego system rodzinny, 24 I. OGÓLNA PREZENTACJA PROBLEMATYKI ,. .f?-i tym pilniejsza staje się potrzeba zrozumienia wpływu środowiska rodzinnego f na jednostkę. Co się naprawdę wydarzyło w domu i jaka była w nim atmosfera? n; - Howard Blane, wieloletni wybitny badacz alkoholizmu, tak scharaktery- pi zował sytuację rodzinną: w Ul W rodzinie panuje napięcie, konflikty i wzajemne urazy; dzieci wychowujące się w rodzinie alKonuiika narażone są aa kary cielesne. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że pojawią się u nich dewiacje emocjonalne lub społeczne. W większości opisów elementami powtarzającymi się są chaos, izolacja, niekonsekwencja i niespójność. Można powiedzieć, że życie rodzinne dzieci alkoholików, charakteryzujące się na zmianę pustką i niepokojem emocjonal nym, jest niezdrowe. Problemy te będą poruszone bardziej szczegółowo ją - w rozdziale 2, poświęconym w całości opisowi rodziny alkoholowej. Zanim to jednak nastąpi, omówimy pokrótce prace wczesnych badaczy, rt by uzmysłowić sobie, jakie przekonania na temat alkoholizmu panowały dawniej w naszej kulturze. Na tym tle sukces wysiłków ostatniego dziesięcio lecia jest wręcz niesłychany. ci. si POCZĄTKI W większości wczesnych prac poświęconych dzieciom alkoholików opisywano przede wszystkim ojca-alkoholika (uważano bowiem, że może nim być wyłącznie mężczyzna) oraz klimat rodzinny, w którym dziecko się wychowuje. Prace te, aczkolwiek opisowe, pozwalają wysnuć hipotezy na temat wyłaniających się problemów. Badaczka rodzin, Joan Jackson, przypuszczała, że generalnie rzecz biorąc: Na postępowanie członków rodziny ma wpływ przyjęta powszechnie definicja alkoholizmu jako przejawu słabości, nieprzystosowania i grzechu, a także brak wyznaczonych kulturowo wzorców, dotyczących ról poszczególnych członków rodziny oraz zakorzenione w kulturze wartości, takie jak solidarność, świętość i samowystarczalność rodziny. Według tej autorki członkowie rodziny, starając się dostosować do przypisanych im ról, przechodzą przez kolejne stadia zaprzeczania problemowi i izolacji społecznej, a ich zachowania służą raczej redukcji napięcia aniże/i kontroli picia. W rodzinie alkoholowej, według Jackson, występuje poczucie winy, wstydu, nieprzystosowania, a przede wszystkim świadomość braku wsparcia społecznego. Inni badacze podkreślali również takie wątki, jak zaburzenie równowagi rodzinnej w wyniku niespójności między epizodami picia i okresami trzeźwości. Każdy epizod alkoholowy powoduje u rozwijającego się dziecka zniszczenie nadziei i rozwianie złudzeni jest ono bowiem wciąż wystawiane na jedną skrajność lub drugą: nadzieję i gorzkie rozczarowanie. 1 _,wia : ^'prowadzenie_______________________________________25 Dziecko narażone na tak sprzeczne oddziaływania porównywano z „głod- zwierzęciem laboratoryjnym, nęconym smakołykami i frustrowanym szkodami". Wcześni badacze nie opisali natomiast przeżyć dziecka ani wpływu sytuacji na jego rozwój. Janice, która przypomniała sobie swoje uczucia z tego okresu, pomoże nam wypełnić tę lukę: rv«-;?""™- *<* wciąż czułam się „nieswojo" i byłam zażenowana. Wmawiano mi, że jestem przewrażliwiona i perfidnie wykorzystywano to przeciwko mnie. Zaczynam sobie zdawać sprawę, jak bardzo się boję pozwolić sobie na to, by mi na czymś zależało, a szczególnie boję się uczucia, że mi na czymś zależy. Znana badaczka alkoholizmu dr Ruth Fox zauważyła, że z powodu panującej w rodzinie niekonsekwencji trudno dziecku wykształcić spójne standardy zachowania* i że brak ciepła emocjonalnego i wsparcia nie dopuszcza do rozwoju poczucia własnej wartości. Fox stwierdziła, że jeżeli dziecku uda się opuścić rodzinę, często wchodzi na drogę przestępczą. Natomiast to, które boi się świata zewnętrznego, „czuje się beznadziejnie usidlone wrogą, hamującą rozwój izolacją skłóconej rodziny". Dziecko nabiera przekonania, że do ciągów picia i awantur między rodzicami dochodzi z jego winy. Często rodzi si? u niego poczucie frustracji oraz winy i w efekcie pojawiają się nierzadko zaburzenia emocjuiiamc. Seldon Bacon przypuszczał, że alkoholizm i małżeństwo wykluczają się wzajemnie. Podkreślając jego rolę w rozkładzie rodziny stwierdził: Alkoholizm utrudnia bliskie kontakty interpersonalne, wzmaga podejrzliwość, zapewnia bezpieczną ucieczkę przed rzeczywistością oraz w pełni sankcjonuje ujawnianie niedojrzałości, cynizmu, agresywności, egoizmu i użalania się nad sobą. Zgodnie z dawnym przekonaniem, że alkoholik to głównie mężczyzna, Bacon opisywał mężczyzn. Jego zdaniem, fakt zostania ojcem wpływa przygnębiająco na alkoholika i napawa go lękiem, jest on bowiem przyzwyczajony do odgrywania (na poziomie emocji) roli małego chłopca. Uświadomiwszy sobie mgliście, że nie chce własnego dziecka, zaczyna się obawiać o jego bezpieczeństwo i wygodę. U Jackson znajdujemy przedsmak nacisku na znaczenie ról społecznych - według niej w rodzinie alkoholowej dochodzi często do zniekształcenia ról, ponieważ ojciec (znów zakłada się, że to on jest alkoholikiem) zaczyna odgrywać rolę niegrzecznego dziecka. W efekcie i chłopcy, i dziewczynki mogą mieć kłopoty z identyfikacją. Fox pisze, że dziewczynki mogą utożsamiać innych mężczyzn z własnym ojcem i tym samym bać się przedstawicieli płci przeciwnej, nienawidzić ich J nie mieć do nich zaufania. Zauważyła, że w rodzinie alkoholowej zawsze Spójne standardy zachowania - tu: stosunkowo trwałe, ustalone zasady, zgodnie z którymi postępuje się w życiu, m.in. normy moralne, (przyp. konsult.) oizpoj szotu oa spSfod -oj 'ipAuui BUIM eiuBzojeqo zsq e3tuzD3jEjso (i AUI/A urepnzDOd ui&zsprtitii gpiAv o z epXz njojsiq pjsrqoso pfoMS r 3iqos o D3[sAtu uiorzpni ui3tA\oq -uiopzjrd XujsAzjoi[ ozpieq EjpspJsrMzpo usj uruusj siMps ^dSM EpSOfZS3Zjd Z e((l33l B fs|sojop Xqoso o-ĄBt siujBuofDifunj i 3i i DSOUIBSZOJ EtitoMpod 5is spe^Bż luAjpjif M f(f3iMO{ZD mafoMzoj 5rs -(BZ MpasrjBbads B[p IUB csAo8oio\pAsd E\p rue 3A\ou apSfod oa •BMjsupsrzp z ruiBrugzDpBiMSOp riuBpż[9zM BUIOJSIM pod o ^B( D9fsXui 3iqos o zaj ^uigBJjoj 'OUBIMBUIM UIBU XmsXqippqD 3i5[B( ftuii{Bj siu fojAq si^Bf 3fOA\S f poqo -pSO{ZS3ZJd pUSB{M Z UTOIipSIZp 3Z5{BJ JS9( SBU Z ApZBĄ f I[SOJOp UEJS sfBppo 3zjqop <4o^D3izp 3^s OJ 3ZOUI 3Z fDIMJJBUI 3JS AlUEUXzDBZ ZBJ3JL 'UIl iu fpsrzp r •3iqoso foupsf Xuisi[3riu fB oS3uqD3ZSA\od op «oxo3iza ansoHoa" AZOYNZ ox OD 'UJBS OJ 31U OJ parzp UlAUA\OJfEA\3 O Z3J IUB JB[ ąDIUJBJSO i[3oui 3i psrzp sjsojop fes 3IZp3q 3IU BUZOIU sru forqojz JS3( OAVJB{ (Bisizp snnpazsMod XqZDI[ 3pSOJZA\ O D3IZp3tM Z3p 3iui3jsXs BU feiiedo e5ui[dXosXp fejjso uiopatzp DfefronzJBU i A\ouXs ofefBDnzjpo cfeaoz z M Dfezpoq3M ifoBJjsnjj (3USB{M jsndn fefep f3i5{SJOjBii(^p XpsdBZ B(BIU qnj 3iuj3iq 5lS BfnMOq3BZ BO(O IJOJ ^j\ 'pSOUZOSJOds fsfOMS l c^UIZpOJ l IIUB2(UO[ZO lŁUXu[iqBJS3IU Bg qszjjod i[BAvouinspod ZBjqQ -npAz oSzl M BA\op5dBU fejrs 5rs B(BJS notiosj A\ i BU EU -Od I[S9( fBpJOJUBJ5 nj3jXsJ3MIUfl Z pJCQD^ UBOf I •?BZDZS3fdZOJ 3f 3IUJ3IUIpBU Oq[B M3Ill3 lOSA 3ZOUJ (BifjBur qn[) ospfo XuBMOJjsnjj§ '3ZJ3 M isjuord ypsl rosrzp fe( -MAjgzoj qoroMS AV ojs5zo 30izpoy -BSEUJ^AY qoru po 5r 3fu SBZ suo fpsrzp BiUBA\oui[dXosXp njs3A\5i M usiuinzojodsru op rzpoqaop 9Z VN1QOO ' Wprowadzenie 27 KI r. Rodzi też najrozmaitsze skomplikowane problemy dla wymiaru sprawiedliwości oraz innych instytucji, które nigdy dotychczas nie miały do czynienia z „dorosłymi dziećmi". Założywszy (A), że mamy rację, wyjaśniając przystosowanie jednostki i jej zachowanie w wieku dorosłym w kontekście doświadczeń z dzieciństwa, to czy wynika z tego (B), że osoba dorosła, która popełniła morderstwo, nie ponosi za nie odpowiedzialności, ponieważ miała brutalnego ojca alkoholika? Wiele osób przyzna, że z A nie wynika B, ale wywód logiczny i argumentacja bynajmniej nie są jeszcze jednoznaczne. Sprawa komplikuje się szczególnie wtedy, gdy rozważamy problemy zdrowia psychicznego. Na czym należy się skupić w leczeniu dorosłych dzieci alkoholików? Kto wymaga leczenia? Czy problem jest natury indywidualnej, czy rodzinnej? Kto jest tu pacjentem? Jeżeli zdecydujemy się traktować problemy ze zdrowiem psychicznym jako bezpośrednią konsekwencję wpływu środowiska i doświadczeń okresu dziecięcego, to jaka diagnoza będzie trafna? Czy należy inaczej leczyć dorosłego alkoholika wtedy, gdy i jego rodzice byli alkoholikami? Pytania te wskazują na pojawienie się całego szeregu problemów, związanych z aktualnym systemem diagnozowania i leczenia. Nie mówiono bowiem dotychczas o dorosłym dziecku alkoholika jako o pacjencie ani jako o jednostce diagnostycznej. A jednocześnie, jeśli ktoś o sobie powie „jestem dorosłym dzieckiem alkoholika", to natychmiast wie o co chodzi, potrafi się z tym pojęciem utożsamić i dostrzec w tym ogromną szansę na zmianę samego siebie. Przyszłość pokaże, jakie instytucjonalne ramy przybierze ta nowa, surowa wiedza. Jedno jest pewne: nie należy oczekiwać, że zniknie ona z horyzontu. Zastanówmy się teraz bliżej, co to znaczy być dorosłym dzieckiem alkoholika. Ja. i i i n n n n n n J II Rozwój rodziny i i j :Rfl m* *_* * H Ł. 'f f Środowisko rodzinne alkoholika J ak się żyje w rodzinie dotkniętej alkoholizmem? W rozdziale i omówiono problem ogólnie, wymieniając szereg cech negatywnych. Chcąc jednym słowem określić rodzinę dotkniętą alkoholizmem powiemy, że jest to rodzina niezdrowa. W tym rozdziale przyjrzymy się dokładnie środowisku domowemu alkoholika, które jest kontekstem dziecięcych doświadczeń związanych z życiem rodzinnym. Przyjrzyjmy się jednak najpierw rodzinie idealnej. Przez porównanie lepiej zrozumiemy, na czym polega patologia życia rodzinnego alkoholika. RODZINA IDEALNA Rodziny istnieją odkąd istnieje społeczeństwo. Różniły się od siebie obyczajami, ale zawsze jednak istniały. Według specjalistów (psychologów, socjologów, antropologów i innych teoretyków) rodzina zawsze była jednym z najistotniejszych czynników - jeśli nie czynnikiem decydującym - w rozwoju jednostki. Wybitny psycholog, Jerome Kagan twierdzi, że jest ona tą grupą, wobec której zachowuje się lojalność i z którei wywodzi się tożsamość jednostki. Kształt, jaki przybierze pojęcie własnego yja\ twierdzi Kagan, zależy od zasobów, pozycji i postrzeganych społecznie wartości grupy rodzinnej, a los każdego człowieka - od żywotności, reputacji i powodzenia tej grupy. Trudno zatem przecenić znaczenie rodziny dla wszelkich aspektów rozwoju dziecka. Dziecko rodzi się całkowicie zależne od opieki rodziny. Opiekun - zwykle jedno z rodziców lub oboje - prowadzi dziecko od całkowitej zależności przez kolejne stadia rozwoju ku socjalizacji*, która czyni je członkiem społeczności rodzinnej i społeczeństwa. Według Kagana dzięki procesowi wiązania się Na temat socjalizacji Autorka mówi szerzej na str. 72. (przyp. red.) jpj JSBJUIOJEU 3IS BZSfelUUJZ 3t{sJ -Eip3IZp Bjp BUlEUOfoOUI3 OSOUdSlSOp I UI3l5p3lZp peu liptdo Dsoujopz qoi Buozpsfsodn stejsoz ojsSzD 'IUIB^TIOIIOUB fes iMOMAfdM o§3f feuSajn SZSMEZ paizp i (3iUA\oqDZJ3iA\od oiąojz EUZOUI) pAj^n q9sods 3iu A^oizpoi nuizi[oqo^B sz -SUBZEIMZ jsa 3iu po ZBJO {ZOBqOZ OD Ull pBU Dfe(BIMBUBJSBZ I DBfBl|DnjS f5lS i uigi^uruai^ uiiupaisod i -opBjMpru q9sods M Sis fezon patzp CUB3B^[ BuiuiodAzid UIBU z C(q9so qn[) Xqoso f pod 5is §3J3ZS -[EUObOtII3 lUSfOMZOJ Z op drs 5is etire{eizpf9dsA\ AzonBU sru r 3iAUsu3ZD3{Ods A\ i B^Azsf 5is Xzon fuiXuzD3jods AVA1JAV •psoupBJZ3q AZD psou(3izpEUZ3q 3fnSB3JBZ -ZCU M 3[I EU fOJ — AU[EUOboUI3 /(zpśiiu IZ3IM ZEJO isprdo fsa cpSO{IUI 5q3ZJJOd Z31UM9J 3[B f -BZ C3>ptdo BMOMBjspod ni[D3izp Dr §3J3ZS Illd ZBM3IUOd CIUIU BU 3UJEpOd 3f AZ3[EZ UI3fip3IZp E tUIEDlZpOJ i pso^Bf po •EMjsu3ZD3idz3q i Bpnzoii 3ZJJOd O33( O5flAj 31U Bzsnui 33izpo^j -ib^urg I E5{D3IZp IMOfOMZOJ BfAZJdS BUIZpOJ l ta cIIU3JJOZiqDS po srutzpoj M JSMBU qn[ (BUI 3IU •|U3D 3( t[S3[ :Bi sz AY 3(3IZp 5lS 3IUSEJM isnui C3rq3is otU3D oAzonBU 5is BUI EMOMBjspod DSZJjsop nj oupnijsr^ ', o^pstzp zszjd AUEIUSDO q9sods M T psizp 5is iiuru z f 191 sppoui z 5is BfEiuiEszoan i 3f 3fefnpB[SBU 3is BZDH PSIZQ -sDjsoupsf O^B( 'pSOJJBM fBIUBMOq3EZ AJOZM O33IU i OISSZD E BpptSOU O^Bf DB33ZJJSOd 3iq3IS 3IUZDEZ UI3SEZD Z I tUIlU Z 3IS 3lZp5q frMI[lOUD I IAVt[p3lMBjds 'AzOUnipidO ES SDIZpOJ 3Z ZBAV3tuod cAjqop 5ts 3BMXMoqDBZ tuuiMod SDizpoj fBf fe|A\ouBjs sDizpo^" :BUESB>J 'uiTijsppizpojt uioppoui 3ts 3iqoS O BIUEUO^3ZJd 3R[Oq3fS l op fefeiopop 3ioa>{ zszjd ci(DBuiaojut !3|ZpJBq[EU IUO B§ 'MODlZpOJ po 5l EU BUI •BIU3ZJnqBZ SUZBMOd 3UOZBJBU OifDSIZp fXuZ3r§O[OlBd Z33JM qn[ Au(3IA\qD ' 3is 3iUBzfeiM Apo -luizpni ituAuui z i5(ZBiMZ 3u(iuouijBq 'uisumpido z ( pod l UBAVOq3BZ AlOZM O33IU Z3ZJd SUEMOppOU o33f z 5bBZiiB(3Os BU suiEpod 3iu[933ZDZS assf 'II alkoholika 33 Ją dó sobie a organizację życia rodzinnego, na to, czego dzieci nauczą się o naturze ? k^ch związków i znaczeniu rodziny. Wpływ ten będzie negatywny. Alkoholizm rodziców bezpośrednio oddziaływuje na to, czego dziecko . ,• sję o swojej kulturze. Dziecko widzi bowiem tę kulturę oczami h rodziców, a do związków z osobami spoza rodziny i kontaktów spo-kcznvch będzie podchodziło tak jak oni. W dalszej części tego rozdziału zobaczymy, jak ważne są owe społeczne .. iturowe funkcje rodziny. Dziecko przyswaja sobie system rozumowania m znaczeń odpowiadający kulturze rodziny, choć nie przystają one do świata zewnętrznego. Gdyby istniała rodzina idealna, mogłaby ona wywiązać się z tych zadań • sposób zdrowy i przystosowawczy. Żadna jednostka i żadna rodzina nie sicea ideału, ale dziecko alkoholika często pozbawione jest koniecznej, pozytywnej podstawy rozwoju na całej linii. Jak to wygląda, zobaczymy porównując rodzinę idealną ze środowiskiem rodzinnym alkoholika. ma) RODZINA DOTKNIĘTA ALKOHOLIZMEM W ogólnym portrecie naszkicowanym w rozdziale i wymieniono takie cechy rodziny alkoholowej jak chaos, nieprzewidywalność i niespójność. Sposób myślenia jest arbitralny, sztywny i nielogiczny; nierzadko dochodzi do przemocy i kazirodztwa. Tak wygląda rodzina, która straciła kontrolę i nie potrafi jej odzyskać. Postacią pierwszoplanową w rodzinie jest alkoholik. To on ustala zmienne reguły gry i narzuca ton, wszyscy zaś pozostali muszą się do tego dostosować i odpowiednio reagować. Potrzeby, uczucia i zachowania dziecka zawsze są wtórne wobec potrzeb, uczuć i zachowań alkoholika, a często są im wręcz podporządkowane. Przedstawimy teraz szczegółowy opis tego środowiska rodzinnego. Chaos Kiedy Matt przeglądał swój album rodzinny, trudno mu było dostrzec chaos lub jawną dezorganizację. Niewiele rodzin alkoholowych sprawia wrażenie zaburzonych, nieuporządkowanych lub pozbawionych kontroli. Chaotyczną rzeczywistość często skutecznie maskują obronne zabiegi adaptacyjne i próby radzenia sobie z sytuacją. Cechą charakterystyczną tej rzeczywistości jest zaś przemożna dominacja alkoholika nad rodziną i stale obecna świadomość grożącej katastrofy: sprawy już wymknęły się spod kontroli lub wkrótce się wymkną. Rodzina zawsze musi być gotowa do przeciwdziałania. wiele dorosłych dzieci alkoholików przypomina sobie jakiś konkretny symbol iluzorycznej stabilizacji, np. regał pełen książek, których nikt nie czytał. Inni przypominają sobie, że zawsze trzeba było dbać o „pozory". ly Pamięta, że w pokoju dziennym zawsze stała rozłożona deska do prasowania: skoro matka mogła prasować, wszystko było pod kontrolą. 34 2. II. ROZWÓJ RODZINY ego opowi pow* Powtarzającą się cechą rodzin dotkniętych alkoholizmem jest groźba destabilizacji. W każdej chwili może dojść do załamania się porządku dnia. Rodzina często przystosowuje się do poczucia chaosu i poczucie to, jak na ironię, staje się elementem przewidywalnym. Wyjaśnia to Sheila: Tylko chaos był dla mnie rzeczą pewną. Zawsze mogłam liczyć na to, że stanie się coj nieprzewidzianego i wiedziałam, że będę musiała się prędko dostosować, koncentrując uwagę na tym, co aktualnie się dzieje i dopasowując się do wymogów sytuacji. Wychowałam się w stałym „pogotowiu". Tylko tak mogłam przetrwać. Przystosowanie się do chaotycznego otoczenia wymaga ogromnego wysiłku i uwagi. Wiele dzieci uczy się czujności, a nawet zaczyna przewidywać określone zachowania czy sekwencje zdarzeń, wymagające z ich strony określonej reakcji. Wiele dorosłych dzieci alkoholików nudzi się, gdy nie dzieje się nic złego. Osoby te przystosowały się bowiem do konieczności mobilizacji działania i energii, niezbędnej do utrzymania równowagi w chorym systemie. Niestety, koszty nadmiernej czujności i mobilizacji uwagi, wynikającej ze stałej „gotowości do działania", są ogromne. Wiele dorosłych dzieci alkoholików zgłasza się na leczenie z powodu ciągłego napięcia, lęku i „pogotowia". Osoby te cierpią niekiedy na bezsenność lub nie potrafią się skoncentrować na niczym poza sygnałami niebezpieczeństwa. Z pewnością nie potrafią si? odprężyć na tyle, by poświęcić się budowaniu i przeżywaniu bliskiej, bezpiecznej relacji z drugim człowiekiem. Hank w taki oto sposób charakteryzuje niektóre z tych trudności: Stale oczekuję, że otoczenie potraktuje mnie wrogo. Ludzie przypominają dzikie zwierzęta. Ogólnie przyjąłem taką postawę: traktuję wszystkich podejrzliwie i spodziewam się, że mnie oszukają. Do nowych sytuacji podchodzę ostrożniej następnie szybko oceniam otoczenie: czy ktoś mi podstawi nogę tak, że się pomylę, popełnię jakieś wykroczenie lub ośmieszę? Musisz zawsze być o jeden krok naprzód, inaczej zginiesz. Niekonsekwencja i niestabilność Gdy w zachowaniu i rozumowaniu rodziców brak konsekwencji, trudno dziecku wykształcić w sobie poczucie stabilności. Jeśli zasady funkcjonowania rodziny i jej role społeczne stale si? zmieniają, dziecko nie czuje się bezpiecznie i nie może skupić uwagi na własnym wewnętrznym rozwoju. Szczególnie trudno iest mu przyswoić sobie standardy zachowania i logicznego myślenia, jeśli zachowanie, które modelują rodzice, jest dowolne i niespójne, a wyznawane przez nich wartości i sposób myślenia są niestabilne. Często niespójność dotyczy standardów władzy rodzicielskiej i formułowanych przez rodziców ograniczeń. Zachowanie dzisiaj uważane za śmieszne, jutro może zostać surowo ukarane. Zgoda udzielona dzisiaj, jutro zostanie cofnięta lub ulegnie zapomnieniu. Matt ma gorzkie wspomnienia, gdy przewraca kartiki \:odcz.YMve?o aVtouEcv\i \ przygląda się uśmiechniętym twarzom-. II. ROZWÓJ RODZiKy własnych zachowań. W efekcie ciągle się boją, ciągle są niepewne i żywia wobec ludzi głęboką nieufność. y lą Liczne skutki niespójności nawarstwiają się u dorosłych dzieci alkoholi kow, których cechą wspólną jest stała skłonność do tego, by „mieć si? na baczności . Twierdzą, że stale obserwują otoczenie, są niezwykle czL l cierpią na wynikający z postawy obronnej brak zaufania do ludzi Za - wyglądało życie u boku alkoholika, dostrzegają teraz, że na ogół nie sposób było zgadnąć, co się za chwilę wydarzy. Gdy bez trudu przewidywały kolejność wydarzeń, nie potrafiły niczym i nikim dowolnie „sterować", nikogo i niczego kontrolować czy oddalić od siebie. Joyce opisuje, jak ojciec okrutnie ją traktował, a zarazem kochał. Nigdy nie mogła przewidzieć jego reakcji, ani też jakie jej zachowanie wyzwoli u niego gniew i okrucieństwo. Dogadzanie mężczyznom to dla niej ważna sprawa. Zawsze jednak jest pewna, że jej się to nie uda i że to ona będzie temu winna. Na pewno z jej własnej winy raz była bita, a innym razem nie. Inne dorosłe dzieci alkoholików przypominają sobie chaos, brak kontroli i przemoc. Jack mówi, że w dzieciństwie nie miał żadnej kontroli nad rodzicami - matka bila go, często nie panując nad sobą. Zachowywała się gwałtownie i obelżywie, po czym wyrażała skruch? i podlizywała mu się, potrzebowała bowiem jego zapewnień, że ją kocha. Napięcie Mike'owi obce są silne reakcje i uczucia. Przyjmuje pozycję obserwatora - nazywa to „wykrętem dziecka alkoholika". Atmosfera w domu alkoholika jest prawie zawsze napięta. Napięcie „zadomawia się" tam na stałe, niezależnie od zewnętrznych sygnałów, że coś jest nie w porządku. Niektóre dorosłe dzieci alkoholików mówią o nastroju, czymś co wisi w powietrzu nad rodziną jak chmura; inni nazywają to próżnią, która wszystkich wsysa. Wiele dorosłych dzieci alkoholików, wspominając dom rodzinny z la1 dziecinnych, przeżywa napięcie, wrogość i strach. W miarę jak powiększa się rozziew między realiami alkoholizmu a za przeczaniem jego istnieniu, i w miarę nawarstwiania się napięć wynikających z istniejących niespójności, rodzina wzmacnia swoją postawę obronną Ponieważ członkowie rodziny „wiedzą", że mają wspólny sekret, przeżywają wielki strach, by nie został on odkryty w rodzinie ani poza nią. Jeden ze sposobów radzenia sobie z lękiem przed wykryciem tajemnicy i zarazem z zaprzeczaniem jej polega na znalezieniu wroga, „który na nas czyha". >• wspólnym wrogu można wtedy wyładować cały lęk, gniew i poczucie desperacji, uczucia towarzyszące realiom życia rodzinnego, których nie wolno rozpoznać ani sobie uzmysłowić. Wmawia się dzieciom, że rodzin powinna się trzymać razem, że świat zewnętrzny jest wrogi i zagrażający i nl należy mu ufać. \ alkoholika 37 - CZestD kruc , za sj? nieraz, że normą w rodzinie są częste lub okresowe wybuchy - • wściekłości lub przemocy. We wspomnieniach wielu dorosłych dzieci ZłOSh'lików lęk przed kłótniami rodziców i przed przemocą był silniejszy od k' o skutki picia. W jednym z dalszych rozdziałów zobaczymy, jak ta tr°l napięcia atmosfera utrzymuje się nadal w dorosłym życiu dzieci PUC holików. Przyjmują one często wobec otoczenia postawę czujną i ostroż- 3 °wewnątrz zaś nęka ich stałe poczucie napięcia lub wręcz lęku. \V tvd Wielu dorosłych, mówiąc o atmosferze panującej w domu rodzin- przypomina sobie silne poczucie upokorzenia i wstydu. Nierzadko ''aństwo lub wrogość rodziców narażały ich na wstyd lub na ośmieszenie. Tack przypomina sobie, że w miejscach publicznych stale towarzyszyło mu poczucie upokorzenia: Miałem nadzieję, że ludzie wiedzą, że nie jestem taki, jak tych dwoje. Dorosłe dzieci alkoholików wspominają, jak w dzieciństwie starały się być rak najmniej widoczne, by zminimalizować upokorzenia lub obelgi. Pozostawanie na widoku było niebezpieczne. Groziło im wtedy, że pijani rodzice zrzucą na nie odpowiedzialność za swój stan, stawały się również łatwym obiektem agresji. Niewidoczność czy wręcz „niebyt" to gwarancja bezpieczeństwa. John tak to wspomina: Mój ojciec często złościł się i zachowywał okrutnie. Nagle zaczynał mnie krytykować i atakować. Pamiętam, że będąc dzieckiem czułem się okropnie. Starałem się znikać z oczu, choć stałem tam, w samym środku wydarzeń. Wpadałem w odrętwienie i wyłączałem się. Teraz, gdy jestem dorosły, wiele czasu i wysiłku zajmuje mi sprawdzanie w kontaktach z innymi ludźmi, do jakiego stopnia jestem złym człowiekiem. Dorośli przeżywają stale głęboki wstyd i starają się tak obchodzić z własnymi emocjami i tak układać swe kontakty z ludźmi, by tych uczuć nie wzniecać. Dla dorosłych dzieci alkoholików świadomość własnych emocji i więź emocjonalna z innymi ludźmi tożsame są z koniecznością odczuwania wstydu. Sami nieraz nie wiedzą, skąd się u nich bierze to przekonanie i dlaczego. Kojarzą lęk przed wstydem i przekonanie, że kontakty z ludźmi muszą rodzić wstyd, z niezdolnością do kontrolowania innych ludzi i lękiem przed zaskoczeniem. Wstyd rodzi się wtedy, gdy zostajemy zdemaskowani, gdy coś, co ukry-w-aliśmy, ujawnimy nieświadomie, nie skontrolujemy się. Ten strach przed cudzym wzrokiem, przed znalezieniem się w centrum uwagi, przed wykryciem bez możliwości kontrolowania tego, co się dzieje, budzi przerażenie. Dorosłe dziecko alkoholika utożsamia czasem to poczucie braku kontroli ze stanem upojenia alkoholowego lub utratą kontroli w jakiejś innej okropnej sytuacji. W jego przekonaniu jedyny sposób, w jaki można tego uniknąć, to czujnie obserwować siebie i innych. OBMOZIIBUB ffeZDBZ I Biupo3?i pszids ui3ui3ZJepz Azpsiuiod ^pzBi ( 3Z ffIZpJ3lAUS f|I3OJM tllUpoSAl OJ ?IU qoso nSspod t ipEpnzDn ipAuuiateZAY qDiOA\s o DIMOUI OfSzoEZ 3idru3 M ^PO 'ZEJ31 3is atetzp OD 'oj 36091^ ByEnod 'urapAisM aż I DBMJSZJd 5lS Bq3ZJaOc[ 'DIAVBJdBU 3IU q9sods p^Ef M ^iuA\B(n juajg (3Modru3 ndBiaj SBZopoj BfOpZ UIIUBZ U31 •BpSOJZS3ZJd Z I^ZBIMZ 3JOl|D (3US3[Oq I (SI^ZSID 3J31M I HSBZD pSOJSIA\XZD3ZJ B[p 3UUOJqO BUI 31U l pfe{q IAV^1 UlXZD A\ 3fSOJOQ 'lUIZpn^ IIIIAUUI Z t\lUBAvAZBIA\BU M B(B§BltIOd 31U q9SOds USpBZ M I 00 felnSEd 3IU (3IU A\ BIUBAUlSZJd I BUlZpOJ Z 3iqOS 3Z f 3Z BS uiXuMouod psu BDBld UJ3lAVOq BUZOUI s OMOU BU i TII3SBZ3 OUIBS JBJ z DBZ3BZ OUO 3ZOUI M Aq 01 od cpso^zs3ZJd 51SOD Znf 5tS AZDIJ U19SBZ3 Dnzon cu3iuuiodsM ui3iu3zpnqzoj pEU c -wal Bdna3 5is •jqi Jau qos Bąoso np/Cz M isjni auuioiSo DŻIM JIU 083I012J B «33IZpOJ (3f D {980 BU E{Xq ap^ąp ^ -MODizpoi •ui3joqo5HB BIUSZDOJUIBZ o83itnXqz npOMod z ij IUUIM 3JOł^[ 'UI3IU3ZJO5lodn Z 31S BJEtUIBSZOin BU31 '3iuD3qo i psojzsszid M cnp^iSM i i|DXus3{oq BtuaiinuodsM qaXuui n Afiuioiptun ADUBJNJ ijnzo aiuBjjaods BU afepBf JSBIUJOIBU {3idru8 A\ 3is oj^CzJBpAw OD 'ui^a o n%> ^ -BuozsuiBjas SIUIBUOJDOUJS 3ts BJITZD t ui3iuB^iods -(3ZJO8 3ZDZS3J 3Z CO83IU BZ 3IS DlZ/ClSM l qnj 'Bjiuuio;Xzjdn 3iqos stu 3is 3{B o83f Z 3lUBMOd5ji{S OBA\nZDpO Xp3łAV SOD siA\od qnj iqojz BansdBJSi ZB ' DSOUSB( EJOSJI i BUBZSSIUJZ (3izpJBq ZBJOD 5;s I oiods Biupo8Xj ats B|Bq 'spnzDn sudoi^o oj faiupEj^op BjBuzod (3Modru3 •TUIBDIZpOJ Z !Z5lA\ BJBJJS :{[ BUI 3iu ANIZCIOH fg^zoH TI ttl 39 alkoholika i stał| czt er ani-i ' d J Inii -rflikal ?i*a j< ra. stale obserwować niekonsekwentne i trudne do przewidzenia zachowanie rodzi-Musl - jem że powinienem ich kontrolować, bo inaczej będę wprawiali mnie w za- C° t ie Trudno mi co tydzień słuchać w grupie, jak ludzie ujawniają własne emocje • Drzeze mnie niekontrolowanym i w taki sposób, że po opuszczeniu grupy jestem W S entowany. Myślę także, że nie mam wyboru. Muszę tu wracać. Muszę tu być. Wy Z f cię mnie wprawić w zakłopotanie i zrobicie to na pewno; a ja nie mogę was opuścić, to wtedy zostałbym sam. Brent nadal przeżywał ogromny lęk i wstyd. Powoli uświadamiał sobie, hoć uczucia te budzą się w kontaktach z innymi, tkwią w nim samym. K "łka miesięcy później uświadomił sobie, do jakiego stopnia owe uczucia są cząstką jego samego i tylko „czekają", aż ktokolwiek je rozbudzi. Czy my, wszystkie dorosłe dzieci alkoholików, nie jesteśmy troszeczkę zdziwaczali? Ja zawsze odczuwam wstyd i zakłopotanie, ponieważ czuję się napiętnowany jako dziecko alkoholika. Jestem tym przesiąknięty do szpiku kości. Choćby nie wiem co, nigdy nie mogę sic od tego uwolnić. Każdy, kto źle postępuje, wzbudza we mnie negatywne uczucia wobec samego siebie. Środowisko rodzinne dziecka alkoholika charakteryzują i określają w sposób dramatyczny dwa krzyżujące się, dominujące aspekty systemu rodzinnego (o czym powiemy szerzej w następnym rozdziale): nacisk na kontrolę i brak stabilności ról rodzicielskich. Kontrola stanowi centralny, podstawowy wątek skrzywionego systemu przekonań rodziny. Problem ten jest wciąż obecny, podobnie jak zaprzeczanie. Wskutek tego, że rodzice zmieniają role, w rodzinie panuje niespójność, nieprzewidywalność i napięcie. Nacisk na kontrolę to ważny mechanizm obronny i on też między innymi kształtuje fałszywe „ja", będące reakcją dziecka na uraz, jakim jest alkoholizm rodziców. Przyjrzyjmy się teraz naciskowi na kontrolę, jako reakcji na niestabilny, wymykający się kontroli kontekst środowiskowy. Kontrola W rodzinie alkoholowej alkoholizm i zaprzeczanie jego istnieniu znajdują się w centrum uwagi; towarzyszy temu silna wiara w możliwości kontroli. Osoba pijąca żywi dwa podstawowe przekonania: 1. Nie jestem alkoholikiem. 2. Potrafię pić w sposób kontrolowany. Przekonania te leżą u podstaw tożsamości alkoholika oraz jego postrzegania samego siebie i innych otaczających go ludzi; musi do nich pasować sposób widzenia świata i wyznawane poglądy. Wszystkie napływające informacje, które podważają te przekonania, muszą zostać przekształcone, zignorowane lub zaprzeczone. Przekonania te stanowią również centralny punkt tożsamości rodziny alkoholika - czyli „wersji" własnej historii, lansowanej przez rodzinę - pod warunkiem, że nic nie zaburza procesu zaprzeczania. Wersja ta brzmi II. ROZWÓJ 40 wic prz nic; poć i ni ws następująco: Nie ma żadnego alkoholizmu i nie jest prawdą, że straci};-kontrolę. Zaprzecza się chaosowi, niespójności i nieprzewidywalności; sr ^ te zostają wcielone w normalny obraz rodziny lub uznaje się, że istniej* v przyczyna. rf Przy silnym i nieustannym zaprzeczaniu główną troską rodziny • walka o zachowanie kontroli w sytuacji, której kontrolować się nje Sheila tak to ujęła: Stale sobie z tym radziliśmy. Dzieci idą w ślady rodziców i, tak jak oni, podejmują niesk starania kontrolowania picia. Przekonane są, że kontrolując siebie i poradzą sobie z konfliktem i chaosem. Wcześnie nabywają umiejętności radzenia sobie ze zmieniającą się sytuacją, ponieważ często przejmują na siebie ważne obowiązki Sprawnie zamieniają się rolami z rodzicami i próbują „kontrolować wanie innych. Niektóre dzieci zdobywają poczucie kontroli dzięki starają się i potrafią wybrać właściwy moment. Sally wypracowała specjalną strategię postępowania: Wiedziałam, że dopnę swego, jeśli tylko wybiorę właściwy moment. Mama była skruszona i łatwiejsza w kontakcie późnym rankiem, zanim sięgnęła po sherry,bóre następnie przez całe popołudnie. Zgadzała się niemal na wszystko o godzinkpjdenaa^ zareagować gniewnym „nie" na tę samą prośbę o godzinie piętnastej. Sally przyznaje, że rna teraz poczucie winy, ponieważ zbyt do luje" innych ludzi i manipuluje nimi. Wierzy, że potrafi kontrolonćimjl i nie widzi błędu w takim rozumowaniu: to, czy udaje jej się kogoś, czy nie, zależy po prostu od tego, jak dalece ten ktoś kontroluic^saj Pod przekonaniem o własnej kontroli kryły się bolesne uczucia zd bezradności i głęboka, nigdy nie zaspokojona potrzeba, którą w efek by w końcu zaprzeczyć jej całkowicie w imię przetrwania. I znów koszty, jakie ponosiła z powodu tego zaprzeczania. Głębokie i bolesne uczucia opisuje w sposób racjonalny, trzeźwy. Sally zdaje z tego, że zasadą przewodnią w jej życiu jest potrzeba, by „dobrze wypaś? kontrolę nad sytuacją i „sterować" reakcjami innych ludzi. Nie wyobraża s odczuwać coś „naprawdę". Wiele dzieci alkoholików żywi przekonanie, że uzyska jakąś ko; samym i poczucie bezpieczeństwa, w relacjach z innymi ludźmi „st jak inni je postrzegają. Jest to kolejne fałszywe przekonanie. Ni kontrolować interpretacji i reakcji drugiego człowieka. Dorosłe dzii ków często przeżywają lęk graniczący z paniką, uświadomiwszy so się sądząc, iż mogą kontrolować to, jak inni je postrzegają. Na bezbronne i tracą poczucie bezpieczeństwa. Jak przekonamy wk 41 _———-^ liwość by dorosłe dziecko alkoholika nauczyło się podawać w ,.n^„„ — * • .• Hczenie o swojej umiejętności kontrolowania, przekonanie to jest dla P1"265 • ważnym mechanizmem obronnym. Gdy w końcu zostanie ono ni("2O DOWlCIU J • t_ j ' • j ne pojawiające się z początku poczucie bezradności, zdesperowania P° i-~jenia może bardziej przerażać niż fałszywa, wręcz magiczna wiara przez siebie kontrolę. nołeczne Kluczową i podstawową dla każdego systemu społecznego jest podział ról. System nabiera stabilności dzięki temu, że wiadomo, t do niego przynależy i jakie ma zadania do wykonania, niezależnie od tego, v role te są „zdrowe" i odpowiednie, czy nie. Kagan oraz inni psycho-1 owłe rozwojowi twierdzą, że bardzo ważną funkcję w kształtowaniu w rodzinie poczucia własnej tożsamości i rozwoju ma jasny podział ról. W rodzinie dotkniętej alkoholizmem podział ról i stabilność rodziny w tvm zakresie zależy od wzorca zachowań związanych z piciem. To z rodziców które nie pije, regularnie pełni rolę zarówno ojca, jak i matki, podczas edv alkoholik jest niezdolny do działania i wyłączony z czynności dnia codziennego. Nieraz jest on jeszcze jednym dzieckiem: opiekują się nim, doprowadzają do porządku po pijackich ekscesach i nie pytają o zdanie przy podejmowaniu decyzji. W takim domu niespójność bywa zredukowana do minimum, choć dzieci są zdezorientowane obserwując biernego, zdziecinniałego ojca (lub matkę). Później mają one kłopot z właściwym postrzeganiem siebie, brakowało im bowiem w dzieciństwie odpowiedniego wzorca. W zależności od stylu picia alkoholika, rodzice mogą zamieniać się rolami. Niektórzy alkoholicy piją „okresowo" albo na przemian - „zapijają" i są trzeźwi, ustabilizowani. Rodzina dostosowuje się do tego zmiennego wzorca; wszyscy jej członkowie przygotowani są do zmiany ról z chwilą, gdy alkoholik zaczyna pić. Zmiany te opisuje Dań: Gdy ojciec zaczynał pić, mama nagle robiła się ostrożna i czujna, jakby w każdej chwili musiała przejąć kontrolę i zadbać o nasze bezpieczeństwo. Napięcie rosło gwałtownie i w miarę jak przejmowała ster, czuliśmy się jak na froncie. Czasem rzeczywiście nas ochraniała, ale zdarzało się też, że ją traciliśmy, koncentrowała się bowiem emocjonalnie na zaistniałym kryzysie i dopóki tata nie przestał pić, nie mogła zaspokajać naszych potrzeb. Czasem rodzice piją na przemian: jedno bierze na siebie obowiązki domowe, podczas gdy drugie pije, i odwrotnie. Modele reprezentowane przez oboje rodziców są niejasne i niestabilne, w związku z czym dzieci nie mogą przewidzieć, czy będą oni emocjonalnie dostępni. Ten brak spójnego, stabilnego modelu rodzicielskiego prowadzi do bardzo poważnych konsekwencji. Często dziecko zastępuje jednego lub oboje rodziców, przejmując na siebie ciężar odpowiedzialności za dom i za opiekę nad młodszym rodzeństwem lub niezdolnymi do działania ojcem lub matką. Przejmując rolę rodzicielską dziecko wchodzi niekiedy w międzypokoleniową koalicję lub trójkąt z tym z rodziców> tore nie pije. Shirley w każdej chwili mogła być zmuszona do zmiany roli: 42 II. ROZWÓJ RODZINY Pamiętam, że zachowywałam się grzecznie i przez to pomagałam mamie w poprawie jej samopoczucia. Stale miałam „dyżur": byłam pogodna i zawsze gotowa zaopiekować się młodszym rodzeństwem. Pod wieloma względami przejmowałam rolę matki ilekroć dawała do zrozumienia, że „wypada z roli". Dotrzymywałam nawet towarzystwa ojcu, gdy matka była pijana. Większość poddających się leczeniu dorosłych uświadamia sobie w końcu, nie mieli dzieciństwa. Jedni tęsknią do wymarzonej bliskości, jakiej może dostarczyć serdeczny związek z jednym z rodziców. Osoby takie przyznają się do wyobrażeń i marzeń o wewnętrznej wolności i spontaniczności - wolność taką zapewnia bezpieczna i stabilna rodzina (według Kagana wolność jest jedną z cech rodziny idealnej, czy też po prostu „normalnej"). Gdy atmosfera staje się napięta, a okoliczności nieprzewidywalne i niestabilne, gdy wciąż trzeba się obawiać o własne bezpieczeństwo, wolność - o ile w ogóle jest możliwa — zostaje utracona wskutek konieczności zbyt wczesnego przejęcia odpowiedzialności za innych. Sheila odczuwa tęsknotę i ma poczucie straconej szansy: Nigdy niczego od nikogo nie oczekuję. Czasem jednak wyobrażam sobie, jak by to było, gdybym czuła się wolna jak dziecko, które rozkwita czując aprobatę zachwyconych rodziców. Czy możesz sobie w ogóle wyobrazić coś takiego? Wiele osób dopiero wtedy uświadamia sobie, jak bardzo pragną, by ktoś się o nie zatroszczył, gdy próbują zapewnić własnym dzieciom to, czego same nie doświadczyły. Widząc, jak własne dzieci „rozkwitają", zaczynają boleśnie odczuwać swoją stratę. Jedno z dorosłych dzieci alkoholików złożyło następującą przysięgę: Gdy byłam dzieckiem, przysięgłam sobie, że będę „dostępna" dla moich dzieci, by nigdy nie musiały doświadczyć samotności i lęku, które stale były moim udziałem. Często przyglądam się im i bardzo zazdroszczę, że dostały ode mnie to, czego ja nie dostałam od swoich rodziców. Tęsknota za czymś utraconym jest powszechna, niezależnie od tego, czy wyrażana jest wprost, jak w powyższych przykładach, czy też nie. Bolesne wspomnienia często wracają w okresie Bożego Narodzenia. Brad wspomina: Nigdy w Boże Narodzenie nie miałem ojca ani rodziny, zawsze bowiem pili. Dość ciężko było być dzieciakiem. Na Boże Narodzenie chaos potęgował się jeszcze bardziej. Ojciec Brada wciąż powtarzał, że kto wie, czy spędzi z nimi następne święta. Bardzo to było przykre. Także Kate nadal ciężko przeżywa święta Bożego Narodzenia- Wiem, że stale czegoś mi trzeba - czuję coś w rodzaju tępego bólu. Gdy zbliża się Gwiazd* > ogarnia mnie jeszcze większy smutek, ponieważ nie ma rodziców, którzy by się "* zaopiekowali tak, bym sama mogła cokolwiek odczuwać. 43 n zimowych ferii jest też trudny, stałe troski wcale nie znikają, nrzeciwnie. Jeśli rodzice dotąd zachowali trzeźwość, to czy zaczną wr? Vovvy Rok? Czy ferie przerwą chwiejny okres trzeźwości, czy spotę-'A'e? Przykład Carla pokazuje dobitnie to zachwianie równowagi i jego na pełnione w rodzinie role. '• d nie lubiłem świąt Bożego Narodzenia. Ojciec raz był trzeźwy, raz pił i często jego • • rzvczyniało się do katastrofy. Starałem się wycofać i zapaść pod ziemię, ale nie było PlC| rwę, ponieważ musiałem zwykle „przejąć ster" i doprowadzić wszystko do porządku, l°pdv ofciec potężnie narozrabiał. Gdy nadchodził grudzień, miałem pewność, że tata ie pić. To, co się później działo było i kłopotliwe, i bolesne. Ogólnie rzecz biorąc, niestabilne, nieprzewidywalne, pełne napięć i sprzeczki ?rodowisko domowe alkoholika, które cechuje uczucie wstydu, nacisk kontrolę i ciągłe zmiany ról, to środowisko traumatyczne - powodujące trwałe urazy. Jaki to ma wpływ na żyjące w nim dzieci? Traumatyzujący" dom alkoholika Powszechnie się dziś przyjmuje, że dom rodzinny alkoholika - niezależnie czy uważany za normalny, czy też nie - powoduje u swoich mieszkańców trwałe urazy psychiczne. Czy z tego wynika, że przysparza cierpienia i kłopotów? Tak, ale nie tylko. Według psychiatry, Henry'ego Krystala, trauma to „zanik normalnych funkcji samozachowawczych „ja" w obliczu nieuchronnego niebezpieczeństwa". Normalny „kontekst życiowy" wielu dzieci - ich zwykła rzeczywistość - ma z definicji charakter traumatyczny. Co więcej, na „codzienne" urazy nakładają się jeszcze od czasu do czasu „ostre" urazy. Na te ostatnie może się składać jedno lub wiele zdarzeń, np. przemoc, kazirodztwo lub przerażenie, jakie wywołuje powrót do pustego domu. Traumatyczne przeżycia u dziecka wywołuje też obserwacja przemocy lub zniewag wobec osób trzecich. Zaczynamy rozumieć, jak niezwykle bolesnym, powodującym urazy przeżyciem jest bycie „świadkiem" i jak poważne bywają tego konsekwencje. Wiele dorosłych dzieci alkoholików zmaga się z poczuciem winy i przemożnym cierpieniem, ponieważ udało im się uniknąć bezpośrednich aktów przemocy, podczas gdy ktoś inny w rodzinie stał się ich ofiarą. Normalne, naturalne strategie zaradcze i obronne dziecka zostają nadwerężone do granic wytrzymałości. Bywa, że uraz jest tak silny, iż zwykłe mechanizmy obronne okazują się niewystarczające i dziecko musi się odwołać w> bardziej prymitywnych strategii adaptacyjnych. Omówimy je w następnym rozdziale. W dalszych partiach książki przyjrzymy się bliżej poważnym Konsekwencjom życia w traumatycznym środowisku. Wcześniej jednak mu-suny szczegółowo omówić konsekwencje życia w domu, w którym rodzice są alkoholikami. Przyjrzyjmy się teraz, jak rodzina alkoholowa funkcjonuje jako system. w Rodzina alkoholowa jako system W tym rozdziale zajmiemy się funkcjonowaniem rodziny alkoholowej, której nie opuszcza chaos, niespójność, napięcie i wstyd. Wierny już, jak bardzo różni się ona od „względnie dobrej rodziny" i że jest przeciwieństwem rodziny idealnej. Specjaliści od systemów rodzinnych starają się wyjaśnić, jak poszczególni członkowie rodziny kontaktują się ze sobą i jak się zachowują, by utrzymać poczucie równowagi w rodzinie, a więc tak zwaną homeostazę. Bardzo ważną cechą pojęcia homeostazy jest to, że oznacza ona punkt równowagi, nie zawiera w sobie oceny, jak dalece ta równowaga jest zdrowa czy korzystna. Każda grupa, organizacja czy rodzina w sposób naturalny stara się osiągnąć i utrzymać poczucie wewnętrznej stabilizacji, czyli punkt równowagi. Wbrew powszechnym mniemaniom, rodzina alkoholowa często funk-gonuje całkiem nieźle. Ale ponieważ centralne miejsce w jej życiu zajmuje alkoholizm, członkowie rodziny wypracowują sobie własne techniki reagowania, przystosowywania się i przetrwania, by utrzymać gospodarstwo domowe i rodzinę jako całość. Ten system rodzinny jest sztywny i chory. Ale działa: zachowuje równowagę. Zastanówmy się, jak to się dzieje. T! JAK DZIAŁA SYSTEM Alkohol: centralna zasada organizująca Można powiedzieć, że w naszej rodzinie główne miejsce przy stole „zajmował" alkohol. Wszystko kręciło się wokół alkoholizmu ojca, ale każdy twierdził, że tak nie jest. Ojciec co wieczór upijał się, ale nikt nie miał prawa o tym rozmawiać. Wiedzieliśmy, że pijąc tata radzi sobie ze stresem, spowodowanym trudną pracą, ale nie mieliśmy prawa ani wiedzieć, ani rozmawiać o tym, że picie samo w sobie jest problemem. 45 Rodzina alkoholowa jako system :n- J j Dominującą cechą opisanej wyżej rodziny jest istnienie alkoholizmu i jednoczesne zaprzeczanie jego istnieniu. Inne dorosłe dzieci alkoholików podobnie wspominają swoje dzieciństwo; rodzina alkoholowa obraca wniwecz wszystkie powszechnie przyjęte przekonania na temat tego, jak powinna wyglądać idealna rodzina. Głównym zadaniem, wokół którego organizuje się rodzina alkoholowa, jest zachowanie wspólnej tajemnicy (istnienie alkoholizmu), z jednoczesnym zaprzeczaniem temu, co stanowi istotę tajemnicy. Według teoretyków, życie rodzinne koncentruje się na „centralnej zasadzie organizującej". Dla alkoholika, a następnie dla całej jego rodziny, centralną zasadą organizującą jest alkohol. Jak do tego dochodzi? Zwrot alkoholika ku alkoholowi W miarę rozwoju uzależnienia, u danej osoby następują zmiany w zachowaniu związanym z piciem i w sposobie myślenia. Odczuwa ona coraz większą potrzebę picia, a wraz z nią rośnie potrzeba zaprzeczania. W jej myśleniu dominują dwa podstawowe, wymienione już wcześniej przekonania: Nie jestem alkoholikiem. Potrafię pić w sposób kontrolowany. Chcąc te przekonania utrzymać w mocy, alkoholik zaczyna usuwać ze świadomości wszelkie informacje, które mogłyby je podważyć. Rośnie potrzeba udowodnienia sobie, że nie jest się alkoholikiem, a jednocześnie uwaga kieruje się coraz bardziej ku alkoholowi, który w końcu staje się treścią całego życia. Elementem decydującym przy podejmowaniu wszelkich decyzji staje się dostępność alkoholu i nieprzepuszczanie okazji do wypicia. Miejsce kontaktów i zajęć nie związanych z alkoholem zajmuje aktywność nastawiona na picie i spotkania z kompanami od kieliszka. Z czasem całe życie jednostki wypełnia alkohol. Bywa, że zmiana ta zachodzi stopniowo i ledwo dostrzegalnie, innym razem - nagle. Niektórzy alkoholicy mówią, że powoli „przekraczali granicę" między piciem kontrolowanym a niekontrolowanym. Inni z kolei twierdzą, że nigdy nie mieli żadnej kontroli nad piciem i byli alkoholikami od pierwszego kieliszka. Niezależnie od tego, w jakim tempie odbywała się ta przemiana, ani jaki był jej wzorzec, można powiedzieć, że w życiu jednostki nastąpił „zwrot ku alkoholowi". Człowiek traci wówczas możliwość wolnego wyboru w sprawie picia, zaczyna też potrzebować alkoholu. Najczęściej potrzeba ta jest nieuświadomiona, lecz zaczyna władać zachowaniem i myśleniem jednostki. Dominującym, a zarazem niewykonalnym celem alkoholika staje się potrzeba picia codziennie w coraz większych ilościach, bez naruszenia podstawowego przekonania, że ma kontrolę nad alkoholem. Uwielbiałam to uczucie, jakie daje alkohol - stawałam się ciepła, seksowna, zabawna. Zawsze czułam się na uboczu, kłótliwa i nieatrakcyjna. Kiedy wypiłam, mogłam rozwinąć j 46 II. ROZWÓJ RODZINY pc| po pj Zv L. trel skrzydła. Uwalniałam się od trosk okresu dorastania. Kiedy tylko zdałam sobie z tego sprawę, zaczęłam szukać okazji do wypicia. Umawiałam się ze starszymi ode mnie mężczyznami i spotykałam się z kompanią od kieliszka. Nudzili mnie dawni znajomi, wydawali mi się bez polotu. Patrząc wstecz zdaję sobie sprawę, że alkohol powoli zajmował coraz ważniejsze miejsce w moim życiu, choć żadnych problemów w związku z tym nie dostrzegałem. Wraz z żoną przyzwyczailiśmy się do wieczornego koktajlu. Potem były to dwa koktajle, a następnie trzy. Zapisaliśmy się do klubu koneserów dobrego wina i często w sobotę i niedzielę spotykaliśmy się ze znajomymi na piknikach. Zaczęto cenić moje orzeźwiające koktajle na dżinie. Z czasem w naszym życiu codziennym pojawiało się coraz więcej alkoholu, ale ani my, ani nikt inny nie dostrzegał w tym żadnego problemu. System buchalteryjny Zwrot ku alkoholowi pociąga za sobą konieczność wprowadzenia czegoś, co nazywam „systemem buchalteryjnym". System ten zawiera bardzo zindywidualizowane wzorce, do których trzeba dopasować swoje picie. Po stronie dodatniej mamy więc wzorce określające, jaki sposób picia jest „racjonalny i odpowiedni" - jak pić, żeby być w porządku. Po stronie ujemnej - wzorce tego, co nie jest w porządku, czyli co świadczyłoby o alkoholizmie. Niektórzy uważają, że znajdą się po stronie ujemnej wtedy, gdy napiją się przed południem, zrobią sobie cztery drinki przed kolacją zamiast trzech, napiją się wódki zamiast piwa czy wina. Inni zaś całymi latami wypijają sporo alkoholu nie odczuwając z tego powodu niepokoju, trzymają się bowiem zawsze swych prywatnych wytycznych, w ramach przyjętego przez siebie systemu buchalteryjnego. Na przykładzie Dana widać, co może znaczyć określenie „być w porządku": orj Zawsze uważałem, że alkoholików wysyła się do wariatkowa. Niezliczoną ilość razy aresztowano mnie za jazdę po pijanemu, rozwiodłem się, bo piłem, dwa razy wyrzucono mnie z pracy. Upierałem się jednak, że nie jestem alkoholikiem, ponieważ nigdy nie wylądowałem w domu wariatów. Kiedy potrzeba wypicia alkoholu narusza granice przyjęte przez jednostkę jako rozsądne lub stosowne, musi ona wyjaśnić, dlaczego przeszła na stronę ujemną. Dań szukał uzasadnień odwołując się do swojej kariery zawodowej: ( dzi l T Dawniej nigdy nie piłem przed siedemnastą. Godziny pracy były dla mnie święte i musiałem wtedy mieć trzeźwy umysł. Jednak w miarę jak awansowałem, stwierdziłem, że lunche z kolegami i klientami bardzo mogą mi pomóc w osiągnięciu sukcesu. Dawniej zawsze jadałem w stołówce zakładowej, teraz stwierdziłem, że należy mi się coś więcej. Ważnym elementem służbowego lunchu są koktajle i wino - czyż mogłem odmawiać? Dań wymyślił własne wytłumaczenie i odwołał się do zaprzeczania, by usprawiedliwić zachowanie, które wcześniej odrzucał jako niezgodne ze swoim systemem buchalteryjnym. Z czasem nabrał przekonania, że skoro pokonuje kolejne szczeble kariery dyrektorskiej, nadal trzyma się strony dodatniej, mimo że pije podczas lunchu. Wyobrażał sobie kolejne awanse, przypieczętowane 47 3. Rodzina alkoholowa jako system kieliszkami martini oraz dumę rodziny z powodu jego osiągnięć. Tymczasem pojawiły się problemy: po południu nie miał trzeźwego umysłu, przeciwnie - zasypiał. Wszystkim kolejnym problemom zaprzeczał lub znajdował nowe usprawiedliwienia. Nigdy natomiast nie obarczał winą alkoholu. Jeśli po południu ogarniała go senność, to nie dlatego, że wypił drinka podczas lunchu, ale z powodu niewyspania. Zaczął cierpieć na bezsenność i choć była ona poważnym problemem, to zarazem pozwalała usprawiedliwiać zmęczenie w ciągu dnia. Picie stało się nieodzownym elementem dnia codziennego i doprowadziło do modyfikacji systemu przekonań dotyczących wyznaczników sukcesu. Dań nadal uważał, że zgodnie z własnym systemem buchalteryjnym trzyma się strony dodatniej, nie potrafił więc zrozumieć, że alkohol stanowi jakiś problem, a już na pewno nie rozumiał, że stanowi problem dla niego. Zwrot rodziny ku alkoholowi Alkohol staje się zasadą organizującą nie tylko życie alkoholika, ale także życie rodziny - „alkohol zajmuje honorowe miejsce przy stole". Rodzina reaguje na zagrożenie, jakie stanowi alkoholizm, dopasowując się do wzorca zaprzeczeń. Każdy jej członek zaczyna cierpieć na podobne zaburzenia zachowania i myślenia co alkoholik, każdy jest kontrolowany przez realia alkoholizmu i każdy zarazem tym realiom musi zaprzeczać. Chcąc utrzymać tę sprzeczność samą w sobie, członek rodziny musi dostosować swój sposób myślenia i swoje zachowanie do rodzinnej „wersji" własnej historii. Każdy musi bronić konstruowanych przez siebie usprawiedliwień, by alkoholik mógł nadal pić, a zarazem by można było temu zaprzeczyć. „Wersja" rodzinna przekształca się w „punkt widzenia" rodziny. Dzięki temu, że wszyscy podzielają ten sam punkt widzenia, rodzina zachowuje poczucie jedności i spójności. Dzieje się to często na przekór światu zewnętrznemu, który jawi się teraz jako wrogi i niebezpieczny. Reguły rodzinne odzwierciedlają moc, jakiej nabiera alkohol jako zasada organizująca. Wyjaśnia nam to Bonnie: W naszej rodzinie obowiązywały dwie zasady: po pierwsze, „nie ma żadnego alkoholizmu", a po drugie, „o tym się nie mówi". Dla osoby uzależnionej alkohol jest czymś specjalnym, czymś, co przypomina potajemnego partnera. Dla pozostałych członków rodziny jest natomiast intruzem. Muszą więc oni w sposób znaczący zmienić — w rodzinie i poza nią -swoje widzenie rzeczywistości, myślenie i osobiste związki z innymi ludźmi. Często muszą sobie przyswoić ten sam zniekształcony sposób rozumowania, dzięki któremu alkoholik może stale zaprzeczać istniejącemu problemowi. W ten sposób rodzina wykonuje zwrot ku alkoholowi. Spróbujmy wyobrazić sobie tę sytuację, by w pełni zrozumieć niektóre z przytoczonych tu pojęć. Gdy mówimy o centralnej pozycji alkoholu, mamy na myśli coś więcej niż tylko to, że zajmuje on główne miejsce w kręgu 48__________________________II. ROZWÓJ RODZINY rodzinnym. Alkoholizm zmusza rodzinę do utrzymywania stałej, czujnej uwagi, wyczulenia na zmiany, wymagające reakcji przystosowawczych. W rezultacie można powiedzieć, że cała rodzina spędza życie siedząc przy stole i przyglądając się bacznie wielkiej butelce wódki, stojącej na środku. Gdy mówimy, że alkohol stanowi zasadę organizującą lub pełni funkcję organizującą, chcemy przez to powiedzieć, że efekty jego działania promieniują na wszystkich siedzących przy stole i wobec wszystkich stawia on swoje wymagania. Ta „vńdka butelka" wpływa na ich sposób myślenia, postrzegania samych siebie i na ich styl życia. Można sobie wyobrazić, że stała obecność alkoholu działa jak filtr zmieniający koloryt wszelkich stosunków rodzinnych, percepcji i uczuć - niczego już nie można zobaczyć w świetle naturalnym, nieprzefiltrowanym. Alkohol w życiu rodziny przypomina też nieproszonego gościa. W jego obecności rodzina inaczej się do siebie odnosi, zmienia swe role, a nawet sposób widzenia tego, co się dzieje. Niektóre rodziny udają, że gościa- -rezydenta nie ma, ignorują go lub starają się go omijać. Wpływ gościa przez p to jednak nie maleje i nie przestaje być istotny. tw Każda rodzina alkoholowa inaczej wbudowuje swój sekret w strukturę rodzinną. Matka-alkoholiczka opisuje, jak radziła sobie z tym problemem, gdy zaczęła pić: Miałam czworo dzieci j byłam bardzo zaangażowana w życie szkoły. Alkohol nie stanowił tu problemu. Miałam taką zasadę, że zgłaszałam się do odwożenia grupy dzieci do szkoły, nigdy zaś do ich odbierania, ponieważ nie mogłam przewidzieć, w jakim będę stanie o tej porze. ZC1 Zdarza się czasem, że alkohol dosłownie „trzyma" ludzi razem lub od początku nadaje ich związkowi sens. Zdarza się, że para ma wspólnego, potajemnego partnera: Poznaliśmy się z mężem dzięki alkoholowi - spotkaliśmy się w barze dla samotnych. Mieliśmy randki przy Krwawej Mary, szampanie, białym winie i świecach, a nasze małżeństwo podporządkowaliśmy porze koktajlu. To dla nas bardzo specjalna pora. Oboje uważamy, że dzięki alkoholowi „rozjaśnia nam się umysł". Kiedy pijemy, wszystko wygląda lepiej. m*' Ten rodzaj adaptacji obejmuje także innych członków rodziny, w miarę jak alkohol staje się dominującą siłą, wokół której buduje się zasady i na której koncentruje rytuały. Czwarta po południu to najlepsza pora, by poprosić matkę o dodatkowe pieniądze. Jest wtedy najbardziej odprężona i najprędzej się zgodzi. Nigdy o nic nie proszę rano, bo za bardzo jest naburmuszona. Trzeba to zrobić mniej więcej o czwartej. Jeśli poczekam, aż wróci tata, jest już zdenerwowana albo się kłócą. Wygłupiłem się! Do domu trzeba dzwonić przed jedenastą rano, inaczej rodzice zapomną, o czym rozmawialiśmy. Tym razem naprawdę się nie wykazałem. O ich rocznicy ślubu przypomniałem sobie dopiero wieczorem. Rodzice byli pijani, gdy zadzwoniłem i kilka dni później otrzymałem od nich list, w Jcróryro a^j^osnin^ orĄ źea aćcći zapomniałem. 49 3. Rodzina alkoholowa jako system n, Niezależnie od tego, czy alkoholik wykonuje nieznaczny „zwrot ku alkoholowi" czy gwałtowny, jego rodzina musi ten zwrot wykonać również, by podtrzymać przekonanie, że umie on pić w sposób kontrolowany. Członkowie rodziny mogą też wmawiać sobie, że potrafią kontrolować jego picie. Dziecko twierdzi na przykład: Gdybym wpadł na to, jak być lepszym dzieckiem, mama nie musiałaby tyle pić. Anonimowi Alkoholicy nazywają takie wypaczone rozumowanie, w którym przyczyna i skutek ulegają przestawieniu, „myśleniem alkoholowym". Weźmy kilka przekonań podstawowych, dodajmy do tego złudzenie kontroli, zaprzeczanie i usprawiedliwianie, a rodzina przekona się, że nie ma żadnego problemu lub, co ma miejsce częściej, uzna, że dzięki alkoholowi alkoholik radzi sobie z czymś innym, co postrzegane jest jako główny problem. Przeświadczenie, że jest jakiś problem, ale nie jest nim alkohol, to jedno z podstawowych przekonań alkoholika i jego rodziny. Rodzina trzyma się razem, ponieważ tworzy wspólny front dla zaprzeczania prawdziwemu problemowi. W naszym domu było przyjęte, że tata musi wypić wieczorem martini, dla odprężenia po ciężkim dniu pracy w szpitalu. Wielokrotnie podczas kolacji złorzeczyliśmy szefowi ojca, to on bowiem był przyczyną nieszczęścia w naszej rodzinie. Często dochodzi się do wniosku, że ktoś inny w rodzinie — nie alkoholik - stanowi główny problem. Zamiast jednoczyć się przeciwko problemowi zewnętrznemu, rodzina dzieli się na dwa fronty, a jeden z jej członków - zazwyczaj współmałżonek — bierze na siebie winę. Mąż zawsze twierdził, że nie musiałby tyle pić, gdybym była lepszą żoną, gdybym bardziej go kochała, reagowała na jego propozycje seksualne, była mniej wymagająca. Całymi latami starałam się być lepszą żoną, on jednak nie przestawał pić. Dzieci dowiadują się czasem, że są wykorzystywane jako usprawiedliwienie. Toni wspomina: Mama nam stale przypominała, niezbyt uprzejmie, że to przez nas rodzina jest nieszczęśliwa. Gdybyśmy się mniej kłócili lub przynosili lepsze stopnie, nie musiałaby się ciągle tak denerwować. Przez całe dzieciństwo jedno wiedziałem na pewno: sprawię dzisiaj jakiś kłopot, choć nie wiedziałem jak, dlaczego i na czym on będzie polegał. Często trzeba znaleźć kozła ofiarnego, by utrzymać przywilej picia i zaprzeczyć, jakoby istniały jakieś trudności związane z alkoholem. W jakimś stopniu każdy w rodzinie, nie wyłączając alkoholika, czuje się odpowiedzialny i winny, ponieważ nie potrafi rozwiązać problemu (lub problemu domniema-nego), położyć kresu piciu (problemowi nierozpoznanemu) ani zmienić sytuacji. Każdy coraz bardziej stara się zorientować, co mógłby zrobić: być lepszą 50 II. ROZWÓJ RODZINY żoną, pomagać więcej w domu w sobotę i niedzielę czy mieć lepsze stopnie w szkole. Bez skutku. Zmian nie ma. To nieustanne podwójne związanie* stanowi zarzewie poważnych problemów: to, co najbardziej widoczne i oczywiste, a na pewno najważniejsze, ulega najbardziej gwałtownemu zaprzeczeniu i jednocześnie zostaje inaczej nazwane. Po co komuś takie jaskrawe zaprzeczanie czy choćby subtelne zniekształcanie rzeczywistości? Zgodnie z tezą psychologii rozwojowej każde dziecko potrzebuje bardzo bliskiej więzi międzyludzkiej - specjaliści nazywają to więzią pierwotną. Bez tego nie przetrwa. Na ogół dziecko wiąże się z jednym z rodziców i dla jego rozwoju niezbędne jest pielęgnowanie tej więzi. Każda groźba przerwania więzi między rodzicami a dzieckiem wywołuje u dziecka ogromny strach i lęk. Każda próba podważenia zaprzeczania alkoholizmowi rodziców stanowi jedno z najsilniejszych zagrożeń więzi z rodziną, solidarności rodzinnej (równowagi) oraz jej poczucia integralności, choćby najbardziej fałszywego. Jeśli dziecko nie przyłączy się do zbiorowego zaprzeczania, naraża się na zdradę rodziny. Członkowie rodziny chętnie godzą się chronić swój sekret w imię zachowania więzi rodzinnych. Każdy boi się, że jeśli ujawni prawdę o alkoholizmie utraci miłość, zostanie porzucony lub doprowadzi do rozpadu rodziny. Dziecko przestaje ufać własnym przekonaniom o tym, co się dzieje w rzeczywistości, co jest prawdą. Uczy się też przemilczać to, co widzi. Interpretację doświadczeń rodzinnych otrzymuje od rodziców; to oni przekazują mu punkt widzenia alkoholika - rodzinną „wersję" wydarzeń. Dziecko uczy się też unikać sprawdzania rzeczywistości, bo może ona nie pasować do wersji przekazanej przez rodziców. W takiej atmosferze rodzinnej potrzeby dziecka, jego uczucia i zachowania zostają podporządkowane temu, w jakim stanie jest alkoholik w dowolnym (przewidywalnym lub nieprzewidywalnym) punkcie cyklu picia. Każdy członek rodziny przyjmuje na siebie odpowiedzialność za utrzymanie stabilizacji skoncentrowanego na alkoholu systemu rodzinnego; każdy usilnie szuka sposobu na to, by kontrolować coś, czego kontrolować się nie da. W jaki sposób można zapewnić stabilizację? Rodzina korzysta przede wszystkim z tak zwanych mechanizmów obronnych - sztuczek dokonywanych na postrzeganiu, uwadze i myśleniu. Na czym polegają te zabiegi psychiczne i dlaczego są potrzebne? * Podwójne związanie to rodzaj zaburzenia komunikacji w rodzinach patologicznych. Osoba znacząca przekazuje dziecku sprzeczne informacje - domaga się i jednocześnie zabrania pewnych działań („Staraj się być spontaniczny!"; „Musisz być niezależny ode mnie")- Często pozytywna część przekazu jest jawna, a jego zaprzeczenie ukryte, niejawne. Takie polecenia są nie do zrealizowania. Dorosły mógłby zareagować na to wycofaniem się z kontaktów. Dziecko, zależne od rodziców, nie może się wycofać, może tylko przeżywać silne negatywne emocje, (przyp. konsult.) a. Rodzina alkoholowa jako system 51 MECHANIZMY OBRONNE - SZTUKA SAMOOSZUKIWANIA Takie dyscypliny jak psychologia, psychiatria, nauka o ludzkim zachowaniu, socjologia i antropologia interesują się tym, jak ludzie myślą, jak się zachowują i przystosowują, by przetrwać. Odkąd Freud odkrył nieświadomość, sporo uwagi poświęca się temu, jak ludzie myślą i unikają myślenia, jak przeżywają, co czują, a czego nie odczuwają, co widzą, a czego nie dostrzegają. Uznaje się dzisiaj powszechnie, że wszyscy stosują zabiegi umysłowe zwane obronami. Mechanizmy obronne są u większości podobne, niewiele jednak osób uświadamia sobie, że z nich korzysta. Według Daniela Golemana, psychologa publikującego w The New York Times3 mechanizmy obronne to techniki poznawania i oceniania, zabiegi poznawcze, z których korzystamy wszyscy, by zniekształcać rzeczywistość i uniknąć cierpienia. Stosując takie sztuczki z własną uwagą, by oszukać samych siebie uśmierzamy ból, z kolei na skutek ich stosowania w naszym postrzeganiu i świadomości powstają białe plamy. Dzięki mechanizmom obronnym można się uporać z dowolną rzeczywistością — sprawiającą trudność, niepożądaną, zagrażającą lub bolesną — z sytuacjami, z jakimi mamy do czynienia na co dzień. Mechanizmy obronne pozwalają ominąć niewygodną rzeczywistość, zminimalizować jej znaczenie, zmienić jej kwalifikację lub po prostu zaprzeczyć, jakoby istniała, a więc odrzucić. Istnieje wiele technik obronnych pozwalających postrzegać rzeczywistość w specyficzny sposób; po raz pierwszy techniki te opisała psychoanaliza. Goleman podsumował je, odwołując się do języka potocznego. Niektóre techniki wykorzystywane są częściej niż inne; w rodzinie alkoholowej znajdujemy pełny ich repertuar. Skoro są to normalne, ludzkie mechanizmy obronne, co sprawia, że stanowią problem dla alkoholika i jego rodziny? Otóż stopień, w jakim są regularnie stosowane i w jakim rodzina musi na nich polegać, by utrzymać własną stabilność. Potrzeba obrony zaczyna dominować w rodzinie alkoholowej. Dokonuje ona zwrotu ku alkoholowi po to, by uniknąć konfrontacji z rzeczywistością i cierpienia, jakie niesie alkoholizm. W miarę jak rzeczywistość „atakuje" i wypełnia życie rodziny, rośnie też potrzeba odwoływania się do mechanizmów obronnych. W wielu rodzinach dotkniętych alkoholizmem brakuje stref wolnych, obszarów postrzegania i rozumienia nie zarażonych potrzebą obrony. Chcąc zrozumieć rolę alkoholu jako czynnika organizującego oraz jego wpływ na rozwój rodziny musimy koniecznie zrozumieć, jakie mechanizmy są w tej rodzinie niezbędne, na jakim znajdują się poziomie i jakie jest ich nasilenie. Przyjrzyjmy się pobieżnie opisom Golemana (wywiedzionym z koncepcji Freuda) i spróbujmy ich użyć w stosunku do rodziny z problemem alkoholowym. Wyparcie Według Golemana pod pojęciem wyparcia przyjęło się rozumieć zjawisko „zapominania o czymś, a następnie zapominania o tym, że się zapomniało". Jakie treści ulegają „zapomnieniu, że się zapomniało"? Wszystkie, 52 II. ROZWÓJ RODZINY które mogą sprawić ból: nieakceptowane pragnienia seksualne, impulsy agresywne, wstydliwe fantazje, uczucia budzące grozę oraz niepokojące wspomnienia. Daną myśl lub określone wspomnienie po prostu się wymazuje. Skoro człowiek zapomniał, o czym zapomniał, nie wie, co ma sobie przypomnieć ani nawet, że jest coś do przypominania. Ofiary szczególnie ciężkich przeżyć - dzieci i dorośli - stosują wyparcie po to, by w ogóle przetrwać; dzieci alkoholików starają się w ten sposób poradzić sobie z doznanym urazem. Nierzadko dorośli zapominają widziane w dzieciństwie sceny pijackich libacji rodziców, a jeżeli je pamiętają, nie mogą sobie przypomnieć szczegółów. Część dorosłych nie ma żadnych wspomnień z dzieciństwa (lub sprzed pewnego krytycznego wieku) albo też ma ich bardzo niewiele. Hank, który zgłosił się na leczenie jako dorosłe dziecko alkoholika, jest świadomy swoich znacznych luk w pamięci: Ja po prostu niewiele pamiętam z dzieciństwa. Mam coś w rodzaju pustki w głowie, wiem tylko, że często się przeprowadzałem. Dokładnie pamiętam rozkład pokoi w zajmowanych przez nas mieszkaniach, natomiast nie przypominam sobie, co się w domu działo. Jest mi ciężko, bo nie wiem, od czego zacząć. Nie wiem, czego nie wiem. Zaprzeczanie Zaprzeczanie pełni bardzo ważne funkcje obronne u alkoholika i jego rodziny. W swej najprostszej postaci mechanizm ten pozwala powiedzieć: „tak nie jest". Mówiąc to, rodzina ma w ręku hasło pozwalające zachować wspólną tajemnicę i hasło to stanowi pierwsze zdanie przyjętej przez rodzinę „wersji" własnej historii. Zaprzeczanie nie jest mechanizmem jednorodnym; istnieje wiele rodzajów, różne poziomy i nasilenie - od całkowitego zaprzeczania, poprzez częściowe aż do zaledwie skutecznego. Chcąc zrozumieć różnice między rodzinami alkoholików i - co ważniejsze - między poszczególnymi członkami rodziny, musimy zrozumieć, jaki zakres przyjmuje zaprzeczanie i jak różnorodne są jego przejawy. Według Golemana istotą zaprzeczania jest nieakceptowanie istniejącego stanu rzeczy. Jak to się dzieje, że dorosłe dzieci alkoholików głęboko ukrywają właściwą wersję rzeczywistości, choć tak naprawdę jej nie znają i nie wypowiadają? Dzieje się tak dlatego, że informacja dotarła do pamięci nieświadomej, omijając po drodze poziom świadomości lub poziom ten opuściła. Proces ten prowadzi do bardzo poważnej konsekwencji: dorosłe dzieci alkoholików dokładnie wiedzą, na czym polega rzeczywistość, ale świadomie jej nie rozpoznają. Spójrzmy na kilka przykładów. W niektórych rodzinach alkoholizm „nie istnieje" - nie ma go, nie ma też towarzyszących mu realiów. Może się zdarzyć, że ktoś zdradza zaniepokojenie tym, że któreś z rodziców pije (może tata zaczął liczyć, ile mama wychyla kieliszków po kolacji?), nikt natomiast nie zastanawia się nad tym, czy alkohol sam w sobie nie stanowi problemu. Wszyscy kurczowo trzymają się przekonania, że alkohol pozwala rozwiązywać jakiś inny problem. 53 j70dzina alkoholowa jako system ™ nego , wieź, wewnątrzrodzmne. esh trzeba, rodzina uruchamia wspomniane wcześnie, strategie obronne polega,ące na odpowiednim ukierunkowaniu uwagi: dzięki n,mmoZ^.gnorować bądź inaczej zinterpretować informacje podważające jej głębokie przekonania. W rodzinie alkoholowej najgłębsze przekonania często dotyczą alkoholu Alkoholik może P^^™^ fałszywą tożsamość, ponieważVopusz za - do siebie tylko te infonnacje które potwierdzają jego własne deklaracje, że me ,est uzależniony od alkoholu ! że potrafi pić w sposób kontrolo;; Następnie odwołuje się dc-swojego systemu buchalteryjnego, by wciąż na nowo potwierdzać wiarygodność swych deklaracji Z czasem i ^ "^°« odwoływać się do tego samego zniekształconego systemu buchalt^"e^ Postrzega i wybiera tylko takie informacje, które potwierdzającej najgłębsze przekonania o sobie jako całości. Dla ochrony tych fałszywych przekonań kształtuje się tożsamość rodziny alkoholowej - czyli świadomość tego, czym jest rodzina jako całość, poczucie tego Jm jesteśmy". Rodzina jest tak zorganizowana, by chronić alkoholika. Każdy jej członek musi zrezygnować z własnego punktu widzenia, podporządkowując go bardziej naglącym potrzebom alkoholika i całego systemu rodzinnego Rodzina alkoholowa funkcjonuje mero całkiem nieźle i utrzymuje swą „chorą" tożsamość, ponieważ wspiera alkoholika. On zaś, mimo że często sta^owi oś, wokół której organizuje s,f rodzma, jest zarazem jej najsłabszym i najbardzie zaburzonym elementem. Wspólne dla całej ro^rpo* onania są niezwykle ważne i trwałe, one to bow,em stanowią pod^w| dla w,ezi rodzinnych, dla istnienia rodziny , je, przetrwan,a_ Jak Podkreśla ReisS; potrzeba jednośd .^ ^ ^ nawet gdy przekonania nie odzw,erciedlają obiektywnej rzeczywistości, przyjmuje się je, by zaspokoić potrzebę jednośd ^ >~''» wana jest w konstruowanie obrazu rzeczywistości. W miarę jak rośnie potrzeba obrony, rosme tez stop.eń skrzywienia i zniekształcenia obrazu rzeczywistości. 59 łaśnie dzieje się w rodzinie alkoholika. Jej zachowanie, sposób ia i konstrukcji rzeczywistości, wzajemne związki wewnątrz i poza postrzeg w-one są na potrzebę utrzymania dwóch podstawowych przeko- rodziną mowy o żadnym alkoholizmie i nikt nie utracił kontroli nad n3^ Tak pisze Goleman, potrzeba zachowania więzi wewnątrzro- 3 h łącznie z silną obawą przed opuszczeniem, powoduje, że jednostka dzinn, > ^ucha usprawiedliwia najgorsze traktowanie i w sposób skrzywio- ^ ostrzega jawne okrucieństwo". ^ Rodzina, chcąc utrzymać alkoholizm w tajemnicy, tworzy coś, co Gole- o-/vwa zasłoną dymną zmowy". I znów jednostki wyrzekają się siebie tn.3_n n»« * ^^ ^^ « « ' ie potrzeb systemu rodzinnego, zdominowanego teraz przez silne zbio- rowe mechanizmy obronne. Rodzina alkoholowa często sprawia wrażenie silnej. Ma zdecydowane rzekonania i jednorodny obraz samej siebie. Prezentowana światu „wersja* własnej historii jest konsekwentna. Jednak im bardziej jest konsekwentna, tvm bardziej kruche są „fakty". W miarę pogarszania się stanu alkoholika rośnie potrzeba wspólnej obrony. System zaczyna się chwiać u podstaw lub zostaje całkowicie zdominowany przez potrzebę obrony i utrzymania poruszonych fundamentów. Jedna z osób tak to ujęła: n os, j one Widzieliście te namioty dymne, którymi pokrywa się budynek w celu odkażenia? W rodzinie alkoholizm przypominał taki namiot - wdzierał się wszędzie. Alkoholizm był powietrzem, które wdychaliśmy. Na wszystkim odciskał swe piętno i wszystko zatruwał. t f Rodzina alkoholowa nieraz z zewnątrz wygląda znakomicie, ale - by użyć analogii wprowadzonej przez Golemana — jest totalitarna do szpiku kości. Psychologicznym równoważnikiem cenzury są mechanizmy obronne. Potrzeba kontroli jest tak przemożna, że każdą opinię przeciwną lub odmienne widzenie rzeczywistości trzeba wyeliminować, zablokować, odfiltrować lub wyjaśnić tak, by straciła jakiekolwiek znaczenie. Rodzina ta jest uwięziona, sprzymierzyła się bowiem z systemem przekonań, dzięki któremu dyktator może utrzymać się u władzy. To niezachwiane przymierze chronią niezwykle silne potrzeby wiązania się, przynależności i jedności oraz lęk przed porzuceniem, stratą, izolacją i samotnością (na wypadek, gdyby dyktator utracił władzę, a system w związku z tym runąO- W następnym rozdziale będziemy dalej się zajmować systemem rodzinnym rodziny dotkniętej alkoholizmem. Przyjrzymy się świeżym okiem wielu rożnym zachowaniom i uporządkujemy je, by w ten sposób lepiej zrozumieć* jak skonstruowana jest tożsamość poszczególnych członków rodziny. 4 Niezdrowe współuzależnienie J ak wspomniałam już w rozdziale i, przed przystąpieniem do dyskusji nad jakimś trudnym terminem trzeba go najpierw zdefiniować. Gdyby si? wystawiało pomniki trudnym terminom, to na jednym z najwyższych piedestałów znalazłby się termin „współuzależnienie". Jest on zbyt złożony, zbyt wielorako definiowany, by można go było zbyć jednym zdaniem. Nawet wśród ekspertów i terapeutów atmosfera towarzysząca próbom ustalenia znaczenia tego terminu przypomina konwencję partii politycznej poświęconą wysunięciu kandydata na prezydenta. Wszystkich łączy ta sama sprawa i ten sam cel, ale każdy chciałby, żeby głosy zdobył jego ulubiony kandydat. CO TO JEST WSPÓŁUZALEŻNIENIE Początkowo pojęcie „współuzależnienie" odnosiło się do specyficznego >vzo- ru relacji międzyludzkich: oznaczało reakcję poddania jednej osoby dominacji lub władzy drugiej. Kiedy termin ten spowszedniał, stracił precyzję i stal si? mniej przydatny. Słowo „współuzależnienie" służy obecnie jako uniwersalne oskarżenie, ilekroć w ludzkich interakcjach czy zachowaniach pojawi się cos niesympatycznego, nieprzyjemnego lub niepokojącego*. „ Najlepiej byłoby zupełnie zrezygnować z terminu „współuzależnientf i zacząć jeszcze raz od początku. Niestety, w tym tkwi problem, że słowo weszło już do codziennego języka - używa się go zbyt pochopnie i zbyt wie próbuje się za jego pomocą wyjaśnić. * W Polsce termin „współuzależnienie" nie wszedł jeszcze do powszechnego użycia i jeśli się go używa to wyłącznie w wąskim znaczeniu, dla określenia „specyficznego wzoru międzyludzkich" i głównie w odniesieniu do uzależnienia od alkoholu: mówi się o ko-a lizmie. (przyp. red.) 61 4. Nnezdrovve_wsp^ ^na zacząć od początku, proponuję wprowadzić pewne ponieważ nie . rWSze, ograniczyć stosowanie tego terminu do opisu modyfikacje. P° P jych funkcjonujących w ramach pewnego systemu - na zachowań osób o° drugie, rozróżnić reakcje zdrowe od niezdrowych, przykład rodziny- „WSPÓŁUZALEŻNIENIE* __. ^^ W/»»**A."^ _ CO TO • Ja wyrzuty sumienia, ponieważ nie zadzwoniła do biura męża, by i mi ;owoto -owicie pewna pacjentka zachorował (powracał do zdrowia z alkoholizmu). Uważała bo- poinformować, ż? cl^ to współuzależnienia. Jednocześnie nie mogła się pozbyć równie wiem, że dowodzi o sobie udowodnić, że nie jest ofiarą współuzależnienia, zachowała silnego poczucia, ze c j egoistyczny. sic w sposób nieżyczl^ sje dziecko alkoholika), który czasowo zrezygnował z awansu, by móc Pewien człowiek C ° opiece nad nieuleczalnie chorą żoną, za wszelką cenę starał się więcej czasu poswię })Znajomi wypominają mi współuzależnienie, ale mnie się wydaje, zaakceptować t? decy wybór. Czy istnieje coś takiego jak zdrowe lub pozytywne ze jest to jedyny *&**> współuzależnienie? •• osób uzależnionych ukuto szereg nowych, odrębnych W dziedzinie ter p 'jająCyCh czysto ujemne warianty zachowań i przeko-pojeć i terminów, o^ ^^ }}WSzystko albo nic„ Zgodnie z definicją każda nań, przybierają y^ ^wno pijąca, jak i powracająca do zdrowia - wchodzi osoba uza ,.-. w relacje patologiczne. Jakiekolwiek zdrowe relacje ze wszystkimi ludzrru ^ ' nicsąmozi . tł wywodzi się z wcześniejszego pojęcia „ko-alkoho- ** . cierną odpowiedź partnera na dominację pijącego alkoho- lizm , oznaczającego D16"* . . . , . . „ „ , ... „ . ... ' . . itrnholik wiele wyjaśniał. „Ko-alkoholik rezygnuje z im- hlca. l ermm ,^co-aiKO" . , . . ^realistyczny obraz rzeczywistości, zwraca się ku alkoho- qatywy, przyjmuje niere«« j * , * ł . . T. ... : . „7łacne życie wokół picia jako czynnika najważniejszego, tak łowi i organizuje własne Y «, , . , .. . . . . , . , jak to czyni partner-alkoholik. Takie podejście gwarantuje, ze związek lub małżeństwo jako system nie ulegnie zachwianiu wskutek rozwoju uzależnienia u jednego z partnerów oraz świadomości tego faktu i dezaprobaty - u drugiego Zaczyna dominować alkoholik i jego alkoholizm, natomiast ko-alkoholik podporządkowuje się i dostosowuje. Związek alkoholika z partnerem zaczyna przypominać taniec towarzyski: alkoholik prowadzi, a ko-alkoholik porusza się w tym samym rytmie, by nie przerwać tańca. Osoba prowadząca nieraz się potyka, depcze po nogach lub nawet przerywa taniec, zmieniając partnerów. Ko-alkoholik stara się natomiast taniec podtrzymać. Podobnie zachowują się członkowie każdego zespołu, organizacji lub rodziny - czyli każdego systemu - manewrują swymi przekonaniami, rolami i zachowaniami w poszukiwaniu punktu równowagi. Wydaje się, że przekonania o tym, co stanowi o równowadze danego związku i jakie wzorce obowiązują, mają charakter uniwersalny. Nic więc dziwnego, że inni skorzystali z badań nad alkoholizmem zapożyczyli pojęcie ko-alkoholizmu i puścili je ponownie w obieg Pod nową nazwą, adresowaną do szerszego odbiorcy. I tu zaczęły się kłopoty. II. ROZWÓJ RODZINY UZALEŻNIENIE WSPOtUZALEZNIENIE &K ^H -=ZS ha m =" UY.1 o o )c • -u rą n" f« \am H m L_ł^ i. Schemat, w którym miejsce alkoholizmu i ko-alkoholizmu zajmują uzależnienie i współuzależnienie Parę złożoną z alkoholika i ko-alkoholika można przedstawić jako dwie, położone obok, ale oddzielone od siebie płaszczyzny, między którymi stoi mur zamiast mostu lub tunelu. Nikt nie zamienia się miejscami, ani też nie próbuje przeskoczyć muru, by wymienić poglądy lub nawiązać kontakt. I, co ważniejsze, każda strona ma kłopoty — inaczej mówiąc, każda jest chora. Gdy ponownie puszczono stare pojęcie w obieg, zachowano dawny układ dwudzielny, zastępując jednak stare nazwy „alkoholizm" i „ko-alkoholizm" nowymi - „uzależnienie" i „współuzależnienie". Na Rycinie i widzimy te nowe pojęcia w starym schemacie. Gdy na miejscu ko-alkoholizmu pojawiła się nazwa „współuzależnienie", terminem tym zaczęto obejmować wszelkie zachowania reaktywne* i uległe, a każdy, kto się w ten sposób zachowywał, umieszczany był po stronie muru zarezerwowanej dla współuzależnienia. Przywracając stare pojęcie w nowym brzmieniu nie uwzględniono jednak tego, że wrażliwość i reagowanie na cudze zachowanie to bardzo istotny element dojrzałej, zdrowej postawy. Bez tych właściwości człowiek nie może się rozwinąć, dzielić z innymi ani związać się z kimś bliżej. Dlaczego przedłożenie opieki nad osobą nieuleczalnie chorą nad własną karierę czy zawiadomienie szefa o chorobie męża nie może być potraktowane jako przejaw życzliwości, zdrowia lub po prostu prawidłowego zachowania? Byłoby to śmieszne, gdyby zjawisko to nie przybierało w naszym (amerykańskim - przyp. red.) społeczeństwie takich rozmiarów. Co gorsza, nowe pojęcie „współuzależnienie" pozwala usprawiedliwić i uzasadnić najróżniejsze zachowaniaj będące w istocie przejawem manipulacji i nieżyczliwości, takie jak nieskrępowane wyrażanie złości, znieczulica, izolowanie się od innych * Zachowania reaktywne to zachowania będące odpowiedzią, reakcją na zachowania innej osoby. Pojawiają się tylko wówczas, gdy je uaktywni, „uruchomi" ktoś z zewnątrz, (przyp. konsult.) 63 A. Niezdrowe współuzależnienie UZALEŻNIENIE WSPÓKUZALEŻNIENIE^ WZAJEMNA ZALEŻNOŚĆ 2. Schemat uzupełniony o obszar pośredni — wzajemną zależność (interdependence) i nadmierna koncentracja na sobie. Nie ma też żadnych propozycji alternatywnych. Człowiek jest albo agresorem (osobą dominującą, np. alkoholikiem), albo ofiarą (podporządkowującym się partnerem np. wspóhizależnionym). Na ludzkie zachowanie składa się zarówno uzależnienie, jak i współuzależnie-nie. Nie zawsze muszą one być czymś negatywnym lub niezdrowym. Wszyscy powinniśmy zaspokajać potrzeby innych ludzi, podobnie jak potrzebujemy, by inni zaspokajali nasze - nazywamy to wzajemną zależnością (interdependence); pozwala ona znaleźć wspólny grunt, dla możliwie zdrowych interakcji. Obecnie uważa się, że zarówno współuzależnienie, jak i uzależnienie jest czymś złym. Widzę dwa wyjścia z tej sytuacji. Jedna możliwość polega na uzupełnieniu tego dychotomicznego podziału (uzależnienie-współuzależnienie) o wspólny grunt wzajemnej zależności, pozwalający zbudować pomost między oddzielnymi płaszczyznami. Istnienie wspólnego gruntu ujawnia fakt, że każda jednostka - jeśli rna ku temu warunki — może być zarazem uzależniona i współuzależniona, i potrafi połączyć jedno z drugim (patrz Rycina 2). Drugie wyjście polega na rozszerzeniu kategorii uzależnienia i współuza-leżnienia i nadaniu im sensu neutralnego zamiast negatywnego. Jeżeli kategorie te poprzedzimy określeniem „zdrowy" lub „niezdrowy", tak jak na Rycinie 3, mamy nie dwie5 ale cztery możliwości. Daną postawę lub zachowanie w jednej sytuacji będzie można potraktować jako niezdrowe uzależnienie lub współuzależnienie, w innej zaś sytuacji jako zdrowe. • ZDROWE- NIEZDROWE- UZALEŻNIENIE -WSPÓHUZALENIENIE N U. S? Z. u. NIE- JT- Z. w. ^X N. N. 3. Schemat rozszerzony - z czterema, zamiast z dwoma, wariantami 64 _——____ H. ROZWÓJ RODZINY .—————————————-— —~—•—————————————————————————————-—_____ , CO TO JESTJglgZPgOWE WSPÓŁUZALEŻNIENIE f ':* Niezdrowe współuza nienie to logiczna konsekwencja potrzeby utrzymania więzi i poczucia jedności rodziny, potrzeby realizowanej przez przyjęcie wspólnych, fałszywy Przekonań. Niezdrowe współuzależnienie manifestują ci, którzy w sposób odbiegający od normy organizują swe życie wokół kogoś lub czegoś. Gdy W &T^ Wchodzi alkohol, powiemy, że ktoś jest współuzależ-niony, gdy podpo^23-dkowal się dominacji alkoholika oraz uznał fakt, że alkohol zajmuje centralną pozycję w jego rodzinie. Najczęściej niez-*rowe współuzależnienie wykazuje partner niepijący, ale może w nie popaść również alkoholik. Jeżeli na przykład oboje rodzice są alkoholikami, każde z nich może ujawniać niezdrowe współuzależnienie. Dorosłe dziecko, będąc samo alkoholikiem, może wchodzić w relację nie-zdrowego współuzaleznienia z pijącymi rodzicami. Osoba uzależnić113 *ub współuzależniona od alkoholu nie ma poczucia, * » l i że „należy do siebie iub poczucie to utraciła. Przekonanie, że człowiek sam sobą kieruje i Jest niezależny - zwane własnym „ja" - zostaje nieraz nadwerężone, kiedy rodzina zwraca się ku alkoholowi. Utraciwszy poczucie własnego „ja", czło^ie* traci zdolność utrzymywania pożądanego stopnia bliskości z innymi J "ystansu, i nie potrafi wchodzić w bliskie związki z ludźmi. Przez całe lata osoba ta reaguje na zachowania alkoholika, zamiast rozwijać się l P°dążać za własnymi pragnieniami lub za głosem wewnętrznym. Dzieci wychowy^3"6 w rodzinie alkoholowej mogą nigdy nie osiągnąć niezależnego „ja". Zafl1138* tego mają fałszywy obraz „ja", tak silnie związany z potrzebami i nakazami chorego ojca czy matki, że nie zdają sobie sprawy z jego nieprawdziwości] niełatwo z niego rezygnują. Fałszywe „ja" O istnieniu fałszywego „ja" świadczy obecność czterech strategii obronnych: silnego nacisku na zaprzeczanie (omawiamy to szczegółowo w rozdziale 3)> Popisywania sobie zbyt dużej odpowiedzialności, myślenia w kategoriach »wszystko albo nic" i skoncentrowania się na kontroli. Ten „rozstrojony kwartet" omówimy dokładniej w jednym z dalszych rozdziałów; zajmuje on czołowe miejsce w opisach strategii obronnych dorosłych dzieci alkoholików- l eraz natomiast przyjrzymy się, jak wpływa on na postrzeganie samego si?Die- Poważnym probleiflem Parneli jest to, że przypisuje sobie zbyt dużą odpowiedzialność: . Istnieję i jestem ważna d a ego5 że opiekuję się swoją matką, która by umarła, gdybym codziennie jej nie doglądala> To głęboko zakorze^10116 poczucie odpowiedzialności, jakie przyjęła na siebie Pamela i osoby JeJ P°dobne, nie pozwala im dostrzec, że oddając się 65 -głosei innemu zatraciły siebie i że ci, dla których się tak poświęciły, k mus w służb? ° ^_^ ^ nadaj nie są) emocjonainie dostępni. Osoby te pielęgnują nie byli noczucie więzi, która w rzeczywistości niewiele ma wspólnego ws*ej fantazji p • h wyobrażeniami. i icn v>j ^ kruchość tej podstawy, partner lub dziecko bardzo oba- Ze *2gtj. wi?zi. Podważenie racji osoby dominującej w związku, przy-si? Ofiarę" innego punktu widzenia lub brak reakcji z jej strony ^prowadzić do tego, że partner, którym się opiekuje, odejdzie, dozna rn°2C ,j |uh umrze- Przyjmując na siebie odpowiedzialność za osobę uzależ-1^Z>'* i zachowując postawę bierną i pokojową, partner chroni swe poczucie SisScgo z nim związku, choćby nawet było kruche i niezdrowe. 1 Ha skutek przyjęcia perspektywy „wszystko albo nic", fałszywe „ja" ndb^cra rzeczywistość w kategoriach: wszystko jest dobre lub wszystko jest świat postrzega się jako czarno-biały, nie dopuszcza odcieni szarych. Szarość trudno znieść, trzeba stawić czoło wieloznacznym pytaniom, na które 'c ma jednej odpowiedzi. Szarość może wzbudzać wiele lęku. Gdy nie ma się pewności, trzeba nieraz spojrzeć na sprawę inaczej. Należy rejestrować fakty, a niektóre z nich ukryć, ponieważ nie zgadzają się ze sobą. Gdy przyjmie się postawę „wszystko albo nic", lęk maleje, ale trudno jest nawią- zać i utrzymać stosunki partnerskie oparte na negocjowaniu i kompromisie. Jak w takim układzie wchodzić w kontakt z ludźmi, nie narażając się na bolesną utratę własnego „ja" i konieczność zdania sobie z tego sprawy? Większość dorosłych dzieci alkoholików zgadza się na podejście „wszystko albo nic". Ilekroć nawiązuję z kimś bliski związek, to albo próbuję go kontrolować, albo zatracam samego siebie. Ani jedno, ani drugie mnie nie satysfakcjonuje. W rodzinie alkoholowej „wszystko jest w porządku" i zarazem kogoś trzeba obarczyć odpowiedzialnością za to, co jest w porządku. Przyjmując postawę „wszystko albo nic", dorosłe dziecko alkoholika musi wziąć na siebie winę i - wskutek czyjejś dominacji lub kontroli - zostaje wmanipulowane w przyjęcie na siebie odpowiedzialności za „nie istniejące" problemy. Rodzina alkoholowa jest spolaryzowana i brak w niej zdrowych wzorców rodzicielskich. Ktoś dominuje i wygrywa, ktoś inny zaś jest uległy i przegrywa. Dzieci szamoczą się często między jedną a drugą skrajnością, nieświadomie bojąc się perspektywy, a później realiów dorastania i konieczności utożsamienia się z jednym z rodziców. I dzieci, ł dorośli nieświadomie mocują się z koniecznością wyborów typu j.wszystko albo nic", których trzeba dokonywać w relacjach z innymi człon-rodziny. Pamela tak opisuje swoją sytuację: ak °)ciec ~ alkonoliczka i osoba silna, albo ofiara taka jak matka - bierna, przygnębiona. Nie ma żadnych wariantów pośrednich. 66_____________________________II. ROZWÓJ RQD2IVY Koncentracja na kontroli musi być bardzo silna, skoro nacisk położon jest na dwie skrajności i brak zdrowej alternatywy. Rodzina jako caloi i poszczególni jej członkowie sprawiają wrażenie, że na dobre utracili koń. trolę. Pewne dorosłe dziecko alkoholika tak to ujęło: Stale w pogotowiu, stale czekałem na nowy kryzys, kolejną katastrofę czy następny cia alkoholowy. Tylko wtedy mogłem „zejść z dyżuru", gdy byłem sam. „Kontrolę" w systemie rodzinnym alkoholika sprawuje zwykle on sam. Dorosłe dziecko martwi się natomiast, czy nie utraciło kontroli albo czy wkrótce jej nie utraci; zastanawia się, kto ją teraz sprawuje i boi się, że będzie kontrolowane przez kogoś innego. T*' V _ <_ Sam, martwiący się nieustannie, czy nie jest podobny do rodziców, tak opisuje swoją koncentrację na problemie kontroli: Przeżywam ciągłe napięcie związane z koniecznością wzięcia się w garść i powstrzymana przed odreagowaniem. Boję się utracić kontrolę. Jak się ludzie czują i co się dzieje w ich wzajemnych kontaktach, gdy cechy składające się na fałszywe „ja" zostaną „zaprzęgnięte" do radzenia sobie z alkoholizmem? RODZICE A NIEZDROWE WSPÓŁUZALEŻNIENIE Gdy pojawi się alkoholizm, a wraz z nim potrzeba zaprzeczania mu, partner osoby uzależnionej zaczyna swe życie dostosowywać do jej sposobu myślenia i zachowania, próbując w ten sposób odzyskać poczucie kontroli i stabilizacji Ten zwrot ku alkoholowi powoduje zaburzenia myślenia i zachowania, takie jak w przypadku alkoholizmu. Osoba współuzależniona całe swoje myślenie koncentruje na zachowaniu alkoholika i troszczy się przede wszystkim o jego dobro. Prześledźmy typowe fazy tego rodzaju zaburzeń myślenia na przykładzie jednej pary - Toma, osoby uzależnionej i Marcy, osoby współuzależnione) Marcy zmienia swój sposób widzenia siebie i świata tak, by dostosować do zniekształconego rozumowania Toma. Tom wmawia jej i całej rodzim • że prawdziwe źródło problemu tkwi w tym, że ona zrzędzi i nadmiernie g kontroluje. Gdyby nie ona, nie musiałby pić. Ona stara się więc coraz usiin zmienić swoje zachowanie i sposób myślenia, próbując zadowolić 1° i w ten sposób rozwiązać problem picia. Ale nic z tego nie wychodzi. Ma ma poważnie obniżoną samoocenę. Zaprzecza, jakoby czuła się bezradna, przygnębiona i tyranizowana, J bowiem przekonana, że to wszystko jej wina. Zaprzecza jeszcze bardziej• < zwalczyć samooskarżenia. Na zewnątrz próbuje manifestować wyższość i me, mówiąc tym samym: „nic się tu złego nie dzieje". Jednak w miar? 67 4. Niezdrowe współuzależnienie •stl nieświadomie coraz lepiej zaczyna rozumieć, na czym polega prawdziwy problem, coraz bardziej odczuwa wstyd i osamotnienie. Silniej koncentruje się na potrzebie kontrolowania Toma, jednocześnie pragnąc go chronić i utrzymać w mocy przekonanie, że nic złego się nie dzieje. Ciągła, nieskuteczna walka o uzyskanie kontroli nad Tomem powoduje chroniczne napięcie, lęk, depresję, ukrytą urazę i wściekłość. Marcy martwi się zarówno wtedy, gdy Tom pije, jak wtedy, gdy nie pije. Czy wróci do domu, czy wyrzucą go z pracy, czy zginie w wypadku samochodowym lub kogoś przejedzie? Zaprzecza, jakoby się martwiła. Marcy, która już całkowicie weszła w rolę osoby współuzależnionej, zdominowana jest swoimi obsesjami i troską. Mniej ma teraz czasu dla dzieci, nie poświęca im tyle uwagi, mniej okazuje uczuć i nie jest dostępna emocjonalnie w takim stopniu jak dawniej. Największą troską Marcy jest teraz alkoholizm i on zajmuje centralne miejsce w życiu rodziny. Obsesyjna koncentracja na alkoholu może spowodować, że rodzice zaczynają zachowywać się nieodpowiedzialnie - stale lub okresowo. Czasem przejmują odpowiedzialność na zmianę lub też jedno z nich bierze ją na siebie całkowicie. Niezależnie od tego, jaki występuje schemat zachowań, tylko w rodzinach wyjątkowych nie dochodzi do istotnych zakłóceń spowodowanych alkoholem, do podporządkowania ról i zachowania rodziców alkoholowi i do pozbawiania dzieci zdrowego zaangażowania emocjonalnego. Zbyt wiele bowiem uczuć i energii trzeba poświęcić zaprzeczaniu i obronie, by starczyło jej na utrzymanie „dostatecznie dobrych" stosunków rodzinnych. Problem alkoholu bywa na przykład wykorzystywany przez rodziców jako broń we wzajemnej walce. Osoba uzależniona pije „pod" partnera; partner, niezdrowo współuzależniony, odbija to sobie na dzieciach - chroni je nadmiernie z głębokiego poczucia winy lub bezpośrednio na nie przenosi swój gniew i cierpienie. Moja matka na zmianę chwaliła nas pod niebiosa i zajmowała się nami, albo wybuchała nagle gniewem i atakowała nas. Często rodzice koncentrują się coraz bardziej na własnym związku i na roli, jaką w ich wzajemnych kontaktach pełni alkohol, nie dostrzegając dzieci i zaniedbując je. Jak przypomnieli sobie uczestnicy nowej grupy na pierwszym spotkaniu, najdotkliwiej odczuwali w dzieciństwie fakt, że problemy rodziców zawsze były najważniejsze i na nich skupiała się cała uwaga. „Dla nas nie było już miejsca". Ciągła koncentracja alkoholika na zaprzeczaniu rodzi podskórny gniew i stały lęk. Początkowo osoba współuzależniona usiłuje kontrolować picie partnera zrzędząc, pouczając lub zmuszając go do składania obietnic. Następnie zaczyna działać - chowa butelki, nie daje pieniędzy lub angażuje się w różne przepychanki mające związek z piciem. W rodzinie tymczasem zt T ' (OUl?' IŁU 31UBJS M jAq 3IU UO O83Z3 cfeqOSO BfOUJ BIUBMOS3J3JUIEZ o83ZS2(3IM uiiu BZ uiBjBisszjd UI3SBZ3 2 'BpXz qXjj (oin i Bpid jBuisł BU pfe[8od cq3^3B|td3iu izpnj BIBIMS po BUBMOjozipo sit :AzD3zi nuEjs 3tIBM3IZpOdS3IU EIU " A AP3rM C^P3:IM Auo[OA\opBZ ^ (3t /Z31BZ 3Z fBfEZBMjQ -EZ31LI ni Z UIIUEZ fJE{ B}f{pf fEAUJSZld U3} Z uo B cmu3{OMOpBZ oSsf BU rusojd l niUEMOIpBZ BU 3iqOS BJBpZ 3IU ^Ojjjgjj j ',& Z 08 UIB|XZ33J s " B( 3qojoq3 Od UI3ZBJ AtUSIJEfld^M e3IUpn{Od OJBflUJ &p?) -M9 Od 'Sd^jS BUJ 3Z 'lUEjIMptU I BJ3ZS O83/ Op UIB{IUOMZQ ' op p^zfepz jSoui siu qnj ntuop op ouz9d JEOBJM 35{ipv ." j,s uiBfBMOUlfSZjd DOq3 enUI3jqOjd •UjXUD3qoqD3ZSA\ I Oa OflMOUBJS 31U SBZD ^ZSZnjp Z3ZJJ •n[oqo5fiB |95{OA\ O^ZBJSJ spAz SZSBO , iji Z31 cUlAUBA\Old3D3{B { (sfotu M ofXq OD •LUBjBMOUOUSSMijBZ 31U UBIUJZ q3^1 Z (SUpBZ Xp8lU 3Z 'ZBJ31 5zpty ąnus uiE{Bjs3ZJj '„oSsupsj" oid^M i oiA\BqBZ 3is Xq 11ZBX° UJE|B5{nZS ZBIDM t DBZ JiaUl B[p OD '01 BU 3lU3ZJfodS I .{pgjS Og3f M UJBj^ZfepOd I HZ3MOM O? CUB[Bq3OJ{ .f UIBJ (3I3S3Z3 ZBJ3J 31S tUB{BpqO c35JtpV ^f ^IBi '3UZBM nptó M 3USEJM UIBJIU31UIZ CUJIU Z UJ3ZBJ D31M UIBfld ZBJ3J UIB|Xg 'DBA\Xq3Zjd SJEJS UIIU Z UIB|Bpq3 I 3Z3ZS31 OJ OffMOUBlS 3fQ 3[B <{fd OJOds Kp imAuiOfBUZ l UJ3jOpSO2{ Z UIB{BMJ3Z OMOtudoiS I BI nąosods o8of op ^pBjSod 3(oA\s IHBJBMOSOISOQ 'fepsoisiM^zoszj fepJBMj z DBJodn 5is bijBJjod jra XzJoiJ{ 'fzpnj Bjp Biodpod 01 BtSitaa sz cui3iA\oq uo jEZEMfi 'B.SJJI^Y E2 ujBjzsAv\ UIE{BlS3Zjd 3Z {5MBjdS 3iqOS 3JBpZ ZBJ31 OJ3ldop 'Z03JSM EJ3ZDBZ f{lUSE(ZOJ OD3IU 5lS bf •DIU3IUIZ O3 i|B( 'tllfo O OJJJ^l UJB|B|S^UI l UIB{B5{B|d SBZ3 X{B3 B( UJBjBIZpSlg MZpOq3 Uli O3 O '13MBU UlBfB!Zp3lM 3Ifs[ '3tqOJZ o83ł UJBJlJBJlOd B{ ettB|psndpo" 3iqos ui^qsz 'i|izpBj lui zfepM uouyiY z zfeui o 3Z npOA\od z DAzo9[ 3is AqBj3oui AV oXZ3imS3ZOn 9IUSBJM is fsf Bpn aż e5(3izpBU BfEim XjJ3X •^DBfnuiuiop ui3[qojd M 5is HZPOJ z 3iqos nmszpBJ BU ZBJ3j Sis 3(nJiU3ouo>{ BUizpoj M 3lUBZD3ZJdBZ B[BMJin l 5lS E3EUIZAY B^I[Ol{O5[[B BUOJqDQ M - ^^ jotychczasow\' funkcjonowania, kojarzonych z powrotem do picia. Być może , h d ' lal system był niezdrowy, było jednak wiadomo, na jakich zasa. ^czuwają Dorosłe dzieci alkoholików, które wstąpiły na drogę zdrowie11 mac rym silną pokusę powrotu do dawnych przekonań i zachowań* P. iotneeo samym odzyskać poczucie bliskiego kontaktu, choćby zupe i niezdrowego. funkcjonalny" Proponuję, byśmy rozszerzyli nasze rozumienie pojęć »A -u w ^ i „dysfunkcjonalny", tak jak to przedstawia Rycina 5. Po " . ^o te„0j modyfikatorów terminów „zdrowy" i „niezdrowy", doprowa^ neutralne że zachowania funkcjonalne i dysfunkcjonalne będą same w s° lub przynajmniej raz dodatnie, raz ujemne. . . aik0holo- ,ZO Prezentując w tym rozdziale cztery warianty relacji w rodź1 za]eznienie wej - zdrowe uzależnienie i współuzależnienie oraz niezdrov^e . ro?jzjny. i współuzależnienie - wprowadzamy pełniejszy opis właściwo8 vstem stara Stosując te same zasady przy opisie sposobu, w jaki rodzina ja^ cztery się zachować równowagę, konsekwentnie przyjmujemy te . v0nfliktóvv, warianty. Skoro jednak tyle w rodzinie alkoholowej zaburz^11 . acj1 taj^ sk czy możliwe jest, by funkcjonowała dobrze? Tak, w wielu ro^z . ną w roz- dzieje. Ku naszemu zaskoczeniu, utrzymują one równowagę - °^ Cj1emató^'- dziale 3 homeostazę - pozwalającą na stabilizację pewny0*1 j„0 kruchaj Homeostaza ta, utrzymywana bardzo wysokim kosztem, jest u ale osiągalna dzięki szeregowi rutynowych czynności i działa*1 czych. Jak to się dzieje, opiszemy w następnym rozdziale. Interakcje, adaptacje i schematy lii J edną z najśmielszych inscenizacji w dziejach teatru jest Upiór w operze Andrew Lloyda Webbera, wywodzący się ze starej powieści francuskiej, dwukrotnie sfilmowanej. W najnowszym musicalu*, jeszcze zanim podniesie się kurtyna, widzowie przeżywają chwile grozy widząc ogromny kandelabr, kołyszący się nad kanałem dla orkiestry. W stosownym momencie kandelabr zostanie szybko spuszczony po zawieszonym pod ostrym kątem drucie i runie na scenę na dowód, że obawy publiczności były uzasadnione. Fabuła przedstawienia obraca się wokół niecnych zamiarów żałosnego kaleki, szaleńca i geniusza w jednej osobie. Główne sceny spektaklu rozgrywają się w podziemnym świecie - w tunelach i rzece pod gmachem opery, w celi więziennej, w której rezyduje Upiór i gdzie przetrzymuje swoich wrogów - miejscu odrażającym, wypełnionym przedmiotami trafnie oddającymi jego skrzywioną wizję świata. Przedstawienie zawsze ma pełną widownię. Muzyka dobrze wyraża chorobliwe potrzeby Upiora, całą groteskowość jego życia i atmosferę stałego zagrożenia, jakie ucieleśnia. Przez trzy godziny widzowie w milczeniu wsłuchują się w niemal wspaniały świat Upiora Webbera. Wszystko w nim funkcjonuje bez zarzutu. Po pierwszych rozdziałach tej książki wiemy, że świata rodziny alkoholowej nigdy nie nazwalibyśmy wspaniałym. Przeciwnie, jak w Upiorze, oscyluje on między chorobą a złem; dla tych, którzy doświadczyli jego wpływu jest czymś niezapomnianym, w najgorszym sensie tego słowa. Często jednak zachowuje równowagę; funkcjonuje, mimo że jeden z głównych bohaterów (lub oboje) żyje w podziemnym świecie alkoholizmu. Zapoznajmy się z „muzyką" spajającą wszystkie jego elementy i postacie, pozwalającą systemowi rodzinnemu alkoholika zachować równowagę. * amerykańskim musicalu początku lat 90. (przyp. red.) 78 5. InL II. ROZWÓJ RODZINY nien;, Jak wszystkie rodziny, tak i rodziny alkoholowe są mniej lub bardziej liczne - pod jednym dachem gromadzą jedno, dwa lub trzy pokolenia; mają chwile dobre, gdy wszystko idzie gładko i chwile złe, gdy wszystko, ale to wszystko wydaje się rozpadać. Tak się dzieje normalnie w każdej rodzinie. Kiedy zastanawiamy się jednak, na czym polega „normalność" rodziny alkoholowej i jak w dowolnym momencie wraca ona do punktu równowagi, wszystkie pytania można sprowadzić do trzech odpowiedzi, trzech elementów charakterystycznych dla tego typu rodziny, a mianowicie do: Interakcji - specyficznych sposobów kontaktowania się poszczególnych członków rodziny ze sobą i z alkoholikiem. Adaptacji — błyskawicznych reakcji przystosowawczych członków rodziny jako grupy i każdego z osobna, gdy rzadkie dobre chwile znikają bez ostrzeżenia, a chwile złe stają się chlebem powszednim. Schematów - milcząco wyznaczanych drugiemu lub sobie samemu miejsc, które każdy z członków rodziny zajmuje w życiu codziennym. Te elementy składają się na ową „muzykę", która zespala rodzinę alkoholową i trzyma ją razem. Dzięki tym elementom rodzina funkcjonuje, niezależnie od aktualnej obsady ról i istniejących różnic. Wymieniając elementy wspólne nie twierdzimy bynajmniej, że wszystkie rodziny alkoholowe są takie same ani że wszystkie dzieci alkoholików mają podobne doświadczenia. Każda z nich ma inną dynamikę rozwoju. Doświadczenia poszczególnych dzieci z tej samej rodziny - na przykład dziecka najstarszego i najmłodszego, synów i córek — mogą się diametralnie różnić. Chcąc takie rodziny leczyć, musimy zrozumieć, na czym polegają indywidualne różnice między nimi. Zasadniczych elementów rozróżniających można wymienić kilka. W tej książce zajmiemy się trzema z nich. Doświadczenia poszczególnych rodzin mogą być odmienne w zależności od tego: • kiedy rodzice stali się alkoholikami (kiedy zaczęli pić), • jak poważnym i dominującym problemem było picie, • które z rodziców piło i co się działo, jeżeli pili oboje. Każdy z tych czynników omówimy w kontekście sposobu kontaktowania się (interakcji) i reakcji przystosowanych (adaptacji). Następnie przejdziemy do omówienia schematów rodzinnych. POCZĄTEK ALKOHOLIZMU RODZICÓW Ile lat miało dziecko i w jakim stadium rozwoju znajdowała się rodzina, gdy jedno z rodziców zostało alkoholikiem? Czy jedno z rodziców było już alkoholikiem, gdy dzieci (część lub wszystkie) przyszły na świat, czy uzależ- 79 Interakcj icow u^^r Czy „z*r°< zwoju dzi schematy tało się już główną zasadą organizującą życie rodziny? Czy pamięta, by kiedykolwiek było inaczej, czy też poza nie znało żadnej innej rzeczywistości? alkoholowi" jednego z rodziców nastąpił w późniejszej , prowadząc do stopniowych zmian w kontaktach ro- bvło P01 ujawnienie J . -> czy też przemiana rodziny „normalnej" w rodzinę alko- zrnieniło syt^a njernal z dnia na dzień? bólową nastąp czllli, że system rodzinny ulega zachwianiu? Czy wie- Czy wszy je w porządku? Czy to „coś" zostało nazwane po dzieli, że cos jst imieniu, czy • Raczono uzależnienie w tożsamość rodziny, w jej „wersję" Wjakisp . SyStem podstawowych przekonań, w jej rytuały? Czy własnej his > ^gno wyjaśnić, zignorować czy mu zaprzeczano? alkoholizm p rOdzina przystosowała się do faktu, że jedno z rodziców W jaki P ^ ^ czasu minęło, zanim zjawisko to zaczęto odbierać jako jest uzalezn „anim dzieci zdołały zapomnieć, że kiedyś środowisko ro-coś normalnego, i^ ^ dzinne y ornentu powstania alkoholizmu jest sprawą ważną, od tego Usta em stanowił on integralną cechę rozwoju rodziny, czy też bowiem zależy, ct-y , •„.»»••• uj :oko cos, co rodzinę zaburza, jako „intruz pojawiający się postrzegany był ja*w . . . . . . j L „rmi ni hienie. Narcyzm to także przypisywanie sobie nadmiernego znaczenia i domaganie się nieza służonego uwielbienia od innych. Według Karen Horney tendencje narcystyczne są jednym ze sposobów radzenia sobie z poczuciem wyalienowania i niską samooceną przez ludzi, którym « urazy przeżyte w dzieciństwie uniemożliwily nawiązanie bliskich związków z innymi i ukształ- •.. towanie się niezależnego „ja", (przyp. konsult.) j" 100 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY tak;- pnk bywj roc: i ii? zaś jedn nit l wyp CZ) cam um "L sta psi ks i pn L. c •i na ce że podstawowy warunek zdrowego rozwoju to istnienie więzi emocjonalnej i zależności^ których bazą jest przypisywanie centralnego miejsca potrzebom dziecka i trafna reakcja rodziców na te potrzeby. Nikt tego twierdzenia dotychczas nie podważył. Rozważając więź między rodzicami a dzieckiem, znów widzimy, jak ważną rolę odgrywa środowisko rodzinne oraz sposób funkcjonowania rodziny. Rodzina alkoholowa „koncentruje się" na potrzebach rodziców, w przypadku alkoholika - na coraz większej potrzebie alkoholu, w przypadku niepijącego współmałżonka (jeśli taki istnieje) - na potrzebie kontrolowania alkoholika. Rodziców obezwładniają częstokroć ich własne lęki i potrzeby, nie zwracają więc uwagi na potrzeby dzieci lub też konieczność ich zaspokajania traktują marginesowo. Gdy podstawowe potrzeby dziecka podporządkowane są potrzebom rodziców, dzieciństwo zostaje przerwane lub w ogóle go nie ma. Dziecko uczy się ujawniać i sygnalizować własne potrzeby tylko wtedy, jeśli wie, że rodzice są w stanie je zaspokoić, a zdarza się to przypadkowo. Chroni rodziców ograniczając lub kontrolując własne potrzeby: broni się przed ujawnieniem niedociągnięć rodziców, unika więc pragnień, których rodzice nie są w stanie zaspokoić. Ileż to dorosłych dzieci alkoholików wspomina, jak nazywano je „prawdziwymi mateczkami" lub „małymi panami domu", gdy zastępowały rodziców--alkoholików nie radzących sobie z zajęciami domowymi lub innymi obowiązkami. Dziecko zmuszone zastępować jedno lub oboje rodziców, często pozornie przedwcześnie dojrzewa. Zachowuje się jak osoba starsza od siebie, rozmawia, reaguje i wspiera innych w sposób tak dojrzały, że dorośli skłonni są zapominać, że mają jednak do czynienia z dzieckiem. Zwykle bierze na siebie odpowiedzialność za jedno z rodziców (karmi je, ubiera, a czasem i myje), opiekuje się również młodszym rodzeństwem. Dziecko podporządkowuje się dominacji potrzeb rodziców, a także przejmuje odpowiedzialność za ich zaspokajanie. Magnetyczną siłą podtrzymującą wzajemne związki między członkami rodziny alkoholowej jest centralna pozycja alkoholu oraz zaprzeczanie uzależnieniu rodziców. Według Miller dziecko istnieje po to, by udowodnić rodzicom, że są dobrymi opiekunami, ale także by udowodnić, że nie ma mowy o żadnym alkoholizmie. Musi przyjąć logikę rodziców i ich sposób rozumowania, podtrzymując stosowane przez nich podwójne zaprzeczanie: „Nie ma żadnego alkoholizmu i nie mów nic na ten temat". Wspomniany już wcześniej Theodore Lidz ma w tej kwestii podobną teorię. Jego zdaniem, rodzice walcząc o zachowanie chwiejnej równowagi emocjonalnej, tak kształtują swe środowisko rodzinne, by zaspokajało ich potrzeby i potwierdzało obraz samych siebie. Lidz zauważa, że ponieważ rodzice uparcie dążą do zmiany sposobu, w jaki członkowie rodziny postrzegają rzeczywistość i ją interpretują, otoczenie rodzinne pełne jest „niespójności, sprzecznych interpretacji i zaprzeczania temu, co powinno być oczywiste". Jak już pokazaliśmy przy analizie schematów rodzinnych, y. Bliska więź 101 takie zniekształcanie interpretacji może odseperować dziecko od świata zewnętrznego. Lidz, podobnie jak Miller, twierdzi, że dziecko zmuszone jest uznać priorytet mechanizmów obronnych rodziców nad własnymi potrzebami. Nabywane doświadczenia dziecko podporządkowuje rozwiązywaniu problemów rodziców, zamiast pożytkować je do radzenia sobie z tym co się dzieje ł uświadamiania sobie, co czuje. Ponadto, gdy dziecko jest zmuszone do zaakceptowania sprzecznych doświadczeń i znaczeń, zaczyna rozumować w sposób zniekształcony. Uznaje na przykład, że A i B nie mogą być jednocześnie prawdziwe, a potem wyjaśnia, dlaczego są prawdziwe. Dziecko zmuszone postrzegać swoją rodzinę tak, jak sobie życzą rodzice, wypiera własne uczucia lub im zaprzecza, zniekształca swoją percepcję rzeczywistości, by dopasować się do narzuconego przez rodzinę szablonu. Lidz opisuje szczegółowo cały ten proces, kreśląc obraz zamiany ról między rodzicami a dzieckiem, podobnie jak to czyni Miller. Lidz nazywa ten proces „egocentryzmem rodzicielskim". Egocentryzm rodzicielski Egocentryczni rodzice nie potrafią zrozumieć, że dziecko inaczej czuje, ma odmienne potrzeby i inaczej przeżywa. Nie umieją właściwie zareagować na jego potrzeby. Przeciwnie, oczekują, że to ono dostosuje się do ich własnych potrzeb lub punktu widzenia. Dziecko wychowujące się w takich okolicznościach potrafi przejawiać dość dużą otwartość i wrażliwość na cudze sprawy i uczucia, a to dlatego, że musiało się dopasować do potrzeb rodziców. Przy takim wzorcu wiązania się staje się jednak bardzo bezbronne. Nie zajmowało się sobą, własnym rozwojem i często odczuwa wielką pustkę. Jak na ironię, właśnie rodzice są mu potrzebni jako źródło własnego „ja", nawet jeśli miałoby to być „ja" zniekształcone. Można powiedzieć, że jest całkowicie kierowane z zewnątrz. Dziecko wychowane w opisanej atmosferze odwróconej więzi nabiera przekonania, że bez niego rodzice nie są w stanie przetrwać. Normalne u małego dziecka myślenie magiczne każe mu wierzyć, że potrafi oddziaływać na rodziców za pomocą własnych myśli i uczuć. Nabiera przekonania, że dorastając lub odłączając się od nich emocjonalnie, może przyczynić się do ich śmierci. Wiele dzieci święcie wierzy, że trzyma rodziców przy życiu; na oddalenie od nich reagują nieraz koszmarnymi snami, fobią szkolną lub w inny sposób manifestują silny lęk. Przedmiotem tych lęków nie jest bezpieczeństwo własne, lecz życie rodziców. Lidz pomaga nam zrozumieć pozorną sprzeczność odczuwaną przez wiele dorosłych dzieci alkoholików: w życiu rodziców pełnią bardzo ważną, nawet centralną rolę, a jednocześnie same jakby nie istnieją, nie liczą się, nikt ich nie słucha. Są potrzebne i cenne, ponieważ zaspokajają potrzeby rodziców i spełniają ich oczekiwania. Marzą jednak o tym, by mieć prawo do własnych potrzeb. W istocie tęsknią za prawidłowym podziałem ról - chcą być dziećmi i pragną mieć rodziców troskliwych i reagujących na ich potrzeby. 102 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY ze zd inn" kim i P* atal Kilka osób wskazało nam, w jaki sposób narzucony przez rodziców obraz własnej osoby hamuje rozwój. Meg wspomina, jakim dla niej ciężarem była konieczność matkowania rodzicom - opowiadając o tym, płacze: Musiałam obojgu narzucić określone ograniczenia. Gdy ojciec był pijany, prosiłam go, by mnie zostawił w spokoju. Nie miałam nigdy okazji być dzieckiem. Tak bym chciała, żeby mi pozwolono mieć dwanaście lat. Dań ma podobne wspomnienie: Pamiętam, jak sobie obmyślałem co zrobić, by dostać od ojca to, czego chciałem. Jego reakcje były trudne do przewidzenia. Przez wiele dni musiałem się bardzo starać, by go nie zdenerwować. Zawsze sądziłem, że jeśli sam będę bez zarzutu, uda mi się „kontrolować" reakcje ojca. Gdy z nim przebywam, działa na mnie tak destrukcyjnie, że tracę dobre samopoczucie i jego potrzeby mnie wsysają. Nie pamiętam, by kiedykolwiek rozumiał, czego potrzebuję czy o czym mówię. Kiedy Dań opowiadał o tym, jak „kontrolował" stosunki z ojcem, Gloria dodała od siebie: Przypomina to „targowisko" stosunków międzyludzkich. Żeby cokolwiek dostać trzeba prowadzić handel wymienny. teryz zavf sót w i mi na chs prz ki:* ców POT lik; walo II sar-^ do- PODTRZYMYWANIE WIĘZI Utożsamianie się z przekonaniami i zachowaniami rodziców Jeden ze sposobów stosowanych przez dziecko dla zachowania bliskiej więzi z rodzicami oraz trwania w przekonaniu, że to ono utrzymuje ich przy życiu, polega na utożsamianiu się z uczuciami, które rodzice powinni odczuwać, ale których faktycznie nie odczuwają. Pomostem łączącym dziecko z niedostępnymi w inny sposób lub niewrażliwymi rodzicami bywają silne uczucia lęku, wstydu, upokorzenia lub zażenowania. Dziecko nieraz czuje się wręcz prawdziwym zbawcą rodziców, istotą utrzymującą przy życiu kogoś pozbawionego kontroli i emocjonalnie „martwego". Kilkoro dorosłych dzieci alkoholików przyjęło za własne te zachowania, przekonania lub emocje, które służyły podtrzymaniu wzajemnej więzi. Sally przeniosła na wszystkich mężczyzn głęboką, intensywną i niewygasłą złość do ojca-alkoholika. I choć uczyniła znaczne postępy w leczeniu, twierdziła stanowczo, że nigdy nie pozbędzie się złości i nikt nie powinien jej namawiać do przeanalizowania tego uczucia. Z czasem spostrzegła, że uporczywe trwanie w złości sprawia jej ból: Zdałam sobie sprawę, że moja więź z matką opiera się na złości do mężczyzn. Złość ta nie należy jednak do mnie - to jej złość. Wzięłam na siebie złość i pogardę, które matka na pewno odczuwała wobec ojca, ale których nigdy nie okazywała. Jeśli przestanę się złościć na mężczyzn, zdradzę matkę i zerwę istniejącą między nami więź. 103 y. Bliska więź Sandra przeanalizowała niewzruszone dotychczas przekonanie, że jest osobą złą. Umacniała się w tym przekonaniu, krytykując i karząc nieustannie samą siebie. Powoli zaczęła rozumieć, że tylko dzięki temu udało jej się utrzymać bardzo bliską, choć negatywną więź z matką: Nagle poczułam, że gdybym zmieniła opinię na swój temat - na temat tego, jakim jestem złym człowiekiem — porzuciłabym matkę-alkoholiczkę i utraciłabym z nią więź. Tak nie może być. W głębi wiem, jak się czuje matka - „jestem swoją matką". Chodzę w jej przebraniu. Wiem jak krytyczny stosunek miała do siebie samej, lecz ostrze tej krytyki było stale wymierzone we mnie. Sandra włożyła bardzo wiele pracy z zmianę stosunku do samej siebie, ale ze zdumieniem stwierdziła, że przychodzi jej to z wielkim trudem. Wobec innych była życzliwa i hojna, stale gotowa komuś się podporządkować lub kimś się zaopiekować. Znajomi doceniali to, ale też protestowali. Akceptacja i protesty pogarszały tylko jej samopoczucie. Dostrzegła, że ilekroć siebie atakowała czy nienawidziła, czuła się o wiele bliższa matce. Podobne problemy miały inne dorosłe dzieci alkoholików. Bliska więź Harveya z matką sprawiała, że stale odbywała się walka o to, czyją jest on własnością. Chcąc zaskarbić sobie uczucia matki, musiał odbierać świat dokładnie jej oczami. Jakakolwiek różnica zdań była niedopuszczalna. Wszystkie bliskie związki, w jakie Harvey wchodził jako dorosły, charakteryzowały się walką o to, kto kogo kontroluje. Kiedy Harvey nie walczy, zawsze czuje się przegrany. Niektórym dorosłym dzieciom alkoholików udaje się przystosować w sposób ograniczony, choć trwały, dzięki świadomej odmowie utożsamiania się w najmniejszym nawet stopniu z przekonaniami, emocjami lub zachowaniami rodziców. Adaptacja ta pochłania wiele energii i cała uwaga skupiona jest na obronie przed ujawnieniem głęboko ukrytych treści. Osoby te często charakteryzują się płytkością emocjonalną, ponieważ izolując się, bronią się przed zbyt intensywnym odczuwaniem czegokolwiek. Przeżyły głównie dzięki zamianie ról, dzięki temu, że wzięły na siebie odpowiedzialność za rodziców i rodzeństwo. Nie dopuszczają do świadomości jakichkolwiek własnych potrzeb, stanowiłoby to bowiem zbyt wielkie zagrożenie. Uświadomiwszy sobie bezmiar potrzeb rodziców, mogłyby odkryć, że i one być może mają własne potrzeby. Sytuacja taka jest bardzo trudna. Dorosłe dziecko alkoholika musi nieugięcie zaprzeczać, jakoby samo coś czuło lub czegoś potrzebowało, tłumiąc jednocześnie głęboką i bolesną tęsknotę. Czuje się w końcu samotne i odizolowane od ludzi, jednocześnie bez możliwości dopuszczenia do siebie kogokolwiek. Sytuację tę dobrze opisuje Mark: Tylko wtedy czuję się bezpieczny i zadowolony z siebie, kiedy się kimś opiekuję. Nie mogę sobie wyobrazić, że mógłbym sam czegoś potrzebować lub komuś pozwolić, by się o mnie naprawdę zatroszczył. Nie mogę sobie tego uzmysłowić, wiem jedynie, że byłoby to okropne. Całą energię zużywam na udowadnianie, że nie jestem wcale taki jak oni. 104 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY Bliskie kontakty międzyludzkie Kontakty międzyludzkie wiążą się ściśle z tworzeniem więzi. Według niektórych ekspertów, pierwotne więzi we wczesnym dzieciństwie stanowią wzorzec wszystkich późniejszych kontaktów międzyludzkich. Dziecko dowiaduje się, kim jest zarówno wchodząc w związek z pierwszym w życiu obiektem uczuć, jak i - gdy rozwój przebiega normalnie - pozostając niezależną jednostką. Na podstawie tego, co już wiemy o rozwoju dziecka w rodzinie dotkniętej alkoholizmem, możemy przewidzieć, że pojawią się u niego trudności w ukształtowaniu bliskich, intymnych relacji z partnerem. Kontaktów, które byłyby wolne od wyrzekania się samego siebie, postawy uległej i reaktywnej w relacji z inną osobą dominującą i powielania wzorca, w którym odwrócone zostają role rodziców i dziecka. Brak jest szansy na zdrowe kontakty z ludźmi lub też szansę te są bardzo niewielkie. Jeśli dziecko zamieniło się rolami z jednym z rodziców i nie potrafi się od niego emocjonalnie odłączyć, nie będzie umiało nawiązać bliskiego, podstawowego kontaktu - „ani zdrowego", „ani chorego" - z odpowiednim partnerem. Każdy kolejny poziom rozwoju budowany jest na bazie poziomu poprzedniego, toteż dla utrzymania chorej podstawy, na której bazie tworzone są relacje międzyludzkie, trzeba dokonywać wciąż nowych zniekształceń. Para alkoholików buduje i utrzymuje związek na nierówności i niezdrowych podstawach, a swój model bliskich relacji przekazuje potomstwu. Dorosłym dzieciom alkoholików najwięcej problemów nastręczają kontakty z innymi ludźmi: z rodzicami i rodzeństwem, z partnerami, z dziećmi. Wielu z nich przeraża głęboki sens przypisywany bliskim, wymagającym wzajemnego zaangażowania się związkom: związki takie automatycznie kojarzą im się z utratą własnego „ja" i dominacją przemożnych potrzeb drugiej osoby. Czy inni nie będą na nie zbytnio liczyć, gdy same tęsknią za sytuacją, w której mogłyby liczyć na kogoś? A mimo to, jeszcze bardziej niż perspektywa opieki nad kimś potrzebującym przeraża myśl, że samemu będzie się czegoś potrzebowało i odczuwało niedosyt. Prawie każdy bliski związek z drugą osobą wiąże się z problemem granic i ich wytyczaniem. Intymna więź z drugim człowiekiem często paradoksalnie niesie ze sobą utratę samego siebie, dlatego też wewnętrzna walka dorosłych dzieci alkoholików toczy się wokół tego, jak się zaangażować jednocześnie zapewniając swobodę. Dorosłe dzieci wtedy osiągają znaczące postępy w procesie powrotu do zdrowia, gdy próbują rozmaitych ról i układów we wzajemnych relacjach z innymi ludźmi, i gdy próbują jak to jest, gdy się samemu czegoś potrzebuje oraz ustala granice i ograniczenia w kontaktach z innymi. Przyjrzyjmy się, jak te zagadnienia ujawniają się w procesie zdrowienia. Wyrzekanie się własnych potrzeb Dorosłe dzieci alkoholików bez trudu przyjmują rolę pozornie przypisaną rodzicom, polegającą na „wyrzekaniu się własnych potrzeb". Wyzbycie się wszelkich potrzeb to strategia pomocna, chroniąca dzieci przed dewastacją psychiczną, wynikającą z odrzucenia emo- Bliska więź 105 cjonalnego i fizycznego lub z wycofania się ze strony rodziców. Wendy, próbując zinterpretować wpływ dzieciństwa na aktualne relacje z ludźmi, wypowiadała się jako osoba pełniąca w sposób nieskuteczny swoją rolę rodzicielską: Matka powinna mnie była nauczyć, jak rozmawiać z ludźmi i jak się wobec nich zachowywać, ale w rzeczywistości to ja ją musiałam tego uczyć. Problem polega na tym, że gdy zwracam się do niej lub coś jej proponuję, mam wrażenie, iż brzmi to bardzo agresywnie. Jeżeli umiem coś, czego ona nie umie, zdradzam ją. Z czasem Wendy zrozumiała, że nie mogła sama mieć żadnych potrzeb, ponieważ matka i tak ich nie zaspokajała, a z kolei nie mogła się sama sobą skutecznie zająć, ponieważ czyniąc tak, zdradziłaby matkę. Jeżeli zaś skupiała się na opiece nad matką, czuła się winna. Wendy tak to ujęła: angażując się skazuję się na przegraną. Pracując nad dopuszczeniem do głosu własnych potrzeb, Wendy uświadomiła sobie swój dylemat: potrzeby matki są tak wielkie, że dziecko boi się, iż jego własne będą dla innych równie obezwładniające i wstrętne. Obawa ta, to tylko jedna z jej reakcji: Wiem, jak musiała się czuć matka. Jak mogę się gniewać na nią za to, że jest tak zimna i niedostępna, skoro to nie jej wina? Sama miała taX wielKie potrzeby. Pamiętam, jak budził mnie jej nieopanowany płacz: była pijana i błagała o przebaczenie. Czułam się tak bezradna - nie potrafiłam się nią zaopiekować. Byłam w końcu dzieckiem. To ja potrzebowałam opieki i ochrony, a jednak musiałam ją wciąż uspokajać i zapewniać, że wszystko jest w porządku. Miller sugeruje, że narcystyczni i potrzebujący rodzice zajmują się dzieckiem po to, by się upewnić, że są coś warci, a nie dlatego, że chcą się dowiedzieć, czego dziecko potrzebuje. Problem ten mogą naświetlić reakcje dorosłych dzieci alkoholików na film telewizyjny Roberta Greenwalda z 1986 roku Rozdarte dusze (Shattered Spiritś), dotyczący alkoholizmu rodziców. Sara dopiero pod sam koniec filmu zaczęła współczuć mężczyźnie. Przez moment dostrzegła, że temu ojcu zależy na rodzinie, skoro potrafi się rozpłakać i rozumie, że nie jest jeszcze gotów wrócić do domu i zamieszkać z rodziną. Sara potem dodała, że nigdy nie zauważyła, by jej własnemu ojcu zależało na niej czy na kimkolwiek. Raz jeszcze poczuła do niego złość za to, że całkowicie pochłonięty jest sobą i alkoholem, i że rani wszystkich dookoła. Brad jej przytaknął. Zwrócił uwagę na to, ile czasu i energii muszą poświęcić alkoholikowi i jego leczeniu wszyscy pozostali członkowie rodziny. Brad i inni rozważali, czy rodzina kiedykolwiek ma okazję zająć się własnym życiem i rozwojem lub też zastanowić się nad własnymi potrzebami. Ben zajął się zbliżającą się wizytą w domu i obawami związanymi z tym, czy poradzi sobie z potrzebami trzeźwego już ojca: 106 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY wted Czuję się jeszcze gorzej teraz, kiedy ojciec jest „suchy" niż wtedy, gdy pil. Martwię się nadchodzącym spotkaniem z nim. Nie będzie „uodporniony" przez alkohol, wobec czego stanie się bardziej wrażliwy na to, co mógłbym powiedzieć. Czuję dużą potrzebę chronienia go i boję się, że mogę coś zepsuć lub dotknąć go. Chcę tylko zobaczyć, w jakim jest stanie; nie zależy mi na tym, by cokolwiek od niego „dostać". Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć atmosferę na tyle bezpieczną, by mógł ze mną porozmawiać i cofnąć się do mojego dzieciństwa. Naprawdę boję się tego, co mi trzeźwy ojciec powie na mój temat. Byłem dzieckiem trudnym i potrzebowałem cierpliwego ojca. Paula również mówi o tym, czego potrzebuje i o trzeźwości matki: Czy może cokolwiek dolegać, czy można czegoś potrzebować, skoro jest się dzieckiem trzeźwego alkoholika? Co robić, kiedy przez cale życie było się pozbawionym matki, po czym ona trzeźwieje? Chyba trudniej znieść odrzucenie, gdy matka jest trzeźwa niż wtedy, gdy jest pijana. Ma przecież równie silne potrzeby jak dawniej. Często dorosłym dzieciom alkoholików trudno jest sobie przypomnieć lub przeżyć cierpienie wywołane faktem, że nie udało się pomóc rodzicom w pełnieniu ich ról w sposób sprawny i odpowiedzialny, na miarę potrzeb dziecka. Kiedy opowiadają sobie nawzajem o tym, co przeżyły, często zaczynają od dyskusji na temat tego, czego potrzebowały od rodziców w dzieciństwie. Zawsze jednak przechodzą do mówienia o tyrn, czego potrzebowali od nich rodzice i o swoich niepowodzeniach w zaspokajaniu tych potrzeb. Dzięki temu udaje się im utrzymać w roli rodziców. Winą za niepowodzenie obarczają jednak siebie samych. Posiadanie potrzeb Jednym z najdotkliwszych, często stłumionych problemów, jest „posiadanie potrzeb". Bezpieczniej jest rozważać problem zaspokajania cudzych potrzeb, dopuszczenie bowiem do głosu własnych wywołuje ogromne przerażenie. Doświadczenia z przeszłości u boku rodziców--alkoholików utrwalają w dziecku przekonanie, że nikt nie zareaguje na ich wołanie o pomoc oraz to, że rodzice są tak zajęci własnymi sprawami, że nie potrafią się skoncentrować na dzieciach ani małych, ani dorosłych. Gdy dziecko dorośnie, długo stara się zrozumieć, dlaczego tak się działo, że choć z zewnątrz wszystko wyglądało dobrze, brakowało mu prawidłowej, empa-tycznej więzi emocjonalnej, pozwalającej rodzicom reagować na potrzeby. Matt, coraz bliższy zrozumienia, że sam ma głęboko skrywane potrzeby, zastanawiał się nad swoimi przekonaniami i oczekiwaniami związanymi z reakcjami innych ludzi: Widzę siebie skulonego samotnie w ciemnościach. Wołam o pomoc i ludzie podnoszą głowy. Nie dostrzegają mnie jednak. Albo też zbliżają się, kuśtykając kulawo i nie są w stanie naprawdę mi pomóc. Zawsze rozczarowują mnie ludzie, o których sądziłem, że mogę na nich liczyć. W miarę powrotu do zdrowia, gdy dorosłe dzieci alkoholików zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, jak głębokie i realne są ich własne potrzeby i gdy 107 Bliska więź uzmysławiają sobie, czego były pozbawione w dzieciństwie i czego im brakuje w wieku dorosłym, są często przerażone. Czasem reagują impulsywną ucieczką, chcąc przerwać ten proces odkrywania i utwierdzić się ponownie w dotychczasowym przekonaniu, że potrafią się same o siebie zatroszczyć. Zastanawiają się nagle, czy cokolwiek w tej nowej rzeczywistości dzieje się naprawdę. Z daleka myśl o „posiadaniu własnych potrzeb" lub doświadczeniu tego stanu — pociąga, z bliska - natomiast odrzuca. Shirley ujmuje to jednym zdaniem: Gdy mam potrzeby, czuję się jak moja matka-alkoholiczka - obrzydliwa i pozbawiona . kontroli. W miarę zdrowienia, dorosłe dzieci alkoholików odrzucają - warstwa po warstwie - mechanizmy obronne, które uniemożliwiały im dotychczas rozpoznanie własnych potrzeb i narzucały poważne ograniczenia. Kiedy odrzuci się obraz siebie jako osoby pełniącej rolę rodzicielską, osoby „kontrolującej sytuację", która musi baczyć na potrzeby innych i je zaspokajać, pojawia się lęk. Mimo to dorosłe dziecko ma głęboką potrzebę, by ktoś zapewnił mu bezpieczeństwo, zatroszczył się o nie i wysłuchał. Gdy dochodzą do głosu niektóre głęboko ukryte potrzeby, może temu towarzyszyć pojawienie się emocji przeciwdziałających ich ujawnianiu. Prymitywne pragnienie „pozbycia się wszelkich granic" może być szybko stłumione przez silny lęk. Pojawienie się idei „scalenia z innymi" może wzbudzić poczucie zagrożenia. Wyobrażenie o stanach jawnie pożądanych, takich jak wolność i zaspokojenie, niknie, gdy człowiek poczuje, że nie jest bezpiecznie odrzucać kontrolę lub zaniechać czujnej troski i opieki nad drugą osobą. Kiedy dorosłe dziecko alkoholika utożsamia się z byciem „dzieckiem alkoholika", nabiera prawa do odczuwania potrzeb zależnościowych, nawet wtedy, gdy odczucia te budzą przerażenie. Gloria opisuje szczegółowo, jak własna głęboka potrzeba czyjejś troski pozostaje w konflikcie z pełnieniem roli rodzicielskiej, dzięki czemu nadal czuje się związana z matką: Moja matka zachowywała się w sposób karygodny, ale zawsze uważala, że to kto inny ma problem, nie ona. Ja byłam zupełnie inna. Zawsze uważałam, że ze mną jest coś nie w porządku - nigdy nie byłam wystarczająco dobra. Taki obraz własnej osoby we mnie dominuje. Zdaję sobie teraz sprawę, że czuję się tak, jak musiała się czuć moja matka pod przykrywką złości i oburzenia. Dopóki uważam, że to ja mam problem, dopóty mogę się czuć blisko matki. To boli, lecz dobre samopoczucie także może wiązać się ze stratą. Mimo to marzę o tym, by ktoś się o mnie troszczył, by mnie chwalił i cieszył się moimi sukcesami. Gdy byłam dzieckiem, wyobrażałam sobie, że jestem sierotą, którą adoptuje nowa rodzina. Mogłabym wtedy „zacząć wszystko od początku". Cykl ten wciąż się u Glorii powtarzał: nieraz osiągała wgląd, czuła się lepiej - „zapisywała nową kartkę" - po czym zawsze uprzytamniała sobie, że nie jest wystarczająco dobra i właściwie niczego nie dokonała. Chcąc utrzymać kontakt z matką, przyjęła jej strategię obrony i jej światopogląd. W miarę 108_________________________III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY 7. ~ jak posuwała się naprzód w pracy nad rekonstrukcją przeszłości, uświadomiła sobie głębiej i jaśniej, na czym polega jej bliska więź z matką: Im bardziej się otwieram, tym mocniej czuję, że jestem „rozpadającą się matką". Rolę tę zawsze odgrywała moja matka. Pijąc i dramatyzując, skupiała na sobie naszą uwagę. Nie wiem, co czułam, gdy byłam dzieckiem. Czułam tylko to, co czuła matka lub to, co powinna była odczuwać. Były to uczucia głębokie i niekontrolowane. Głównym wątkiem w procesie zdrowienia dorosłych dzieci alkoholików jest pojęcie „pozostawiania" rodziców w tyle - rezygnacji ze świadczenia przynależnych im uczuć lub z ujemnego obrazu siebie, służącego podtrzymaniu więzi z rodzicami. Gloria opowiada, jak silna jest jej więź z matką i jak trudno się od niej odłączyć: di Przeraża mnie myśl o „porzuceniu" matki. To tak, jakbym porzucała istotny fragment samej kó,.. siebie. Jedynie matka pozwala mi określić, kim jestem. Swoją tożsamość skonstruowałam na nie • podstawie tego, co mi mówiła i jak mnie oceniała. Zawsze mnie krytykowała i karała. Taka ro'~"^ więc jestem. Kiedy sama siebie potępiam, wiem, że istnieję. . _. Kiedy się na matkę gniewam lub mam ochotę ją ukarać, to tak, jakbym samą siebie karała lub unicestwiała. Tak bardzo czuję się częścią matki i aż tak ja rozumiem. 7f arat «o ~-x »~ „.._. __. — „-..., «.««. sygl Wiele dorosłych dzieci alkoholików odczuwa potrzeby, ale tylko w sa motności: i f •- Tak było, gdy dorastałem i tak jest teraz. Nie miałem odwagi odczuwać jakiejkolwiek potrzeby. Nikogo przy mnie nie było. | f Dorosłe dzieci alkoholików powracają raz po raz do bolesnego pytania: CŁy kkdykolwitk b^\0 do kogo się zwrócić? Wiele z nich w swoich fantazjach miało idealną, szczególną rodzinę, do której można było przynależeć - rodzinę uczciwą i normalną. Inne fantazjowały o adopcji lub jawnie pragnęły zmiany rodziny. Fantazjom tym towarzyszyła świadomość, że rozpaczliwie im brakowało kogoś, z kim mogłyby porozmawiać i kto by ich wysłuchał. Kiedy dorosłe dziecko alkoholika zaczyna rozumieć, jakie funkcje pełni przyjęcie na siebie roli rodziców i jak dzięki temu mogło ukryć własne, silne °\_ potrzeby, musi nieraz stanąć twarzą w twarz z bolesną prawdą na temat własnych rodziców i własnej rodziny. Gloria zaczęła szlochać, ogarnęła ją nagle głęboka tęsknota i silne przeświadczenie, że rodzice nie mogli zaspokoić jej potrzeb. Gdybym przestała wierzyć, że to była moja wina, musiałabym sobie uświadomić, że rodzice nie stanęli na wysokości zadania. Nie mogłam tego zrobić. Potrzebowałam tego, by przekazali mi wiedzę o mnie samej i o świecie. Zdając sobie sprawę z istnienia potrzeb, człowiek uzmysławia sobie także ; bolesne zagadnienia straty i braku. ; ni i 109 Bliska więź W opisie Sue matka jest dziecinna i podatna na krzywdę. Przeważnie się boi, wobec czego nie może być dla Sue wzorcem, na podstawie którego uczy się, że świat jest miejscem bezpiecznym; sama też nie daje dziecku poczucia bezpieczeństwa ani też nie zapewnia jej matczynej opieki. Sue stale i uporczywie przeżywa głęboką stratę. Myśląc o sobie jako o małym dziecku odczuwa lęk i ogromne poczucie braku. Zamiast przyznać sobie prawo do własnych potrzeb, Sandra chciałaby się ich pozbyć: Miałam zbyt wiele potrzeb, więc matka popadała w depresję. Gdybym była lepsza, mniej wymagająca, może matka potrafiłaby mi więcej dać. Chcąc się bronić przed poczuciem straty i przed rozczarowaniem z powodu nieprzewidywalności i niekonsekwencji rodziców, dorosłe dzieci alkoholików odrzucają własne potrzeby zależności. Wiele z nich przypomina sobie nie tyle stratę tego, co mogło być, a czego nie było, ile powtarzające się rozczarowanie z powodu wycofania się emocjonalnego rodziców i ich odizolowania się podczas pijackich epizodów. Dorosłe dziecko alkoholika mające za sobą takie przeżycia, dopuszcza do siebie własne potrzeby w sposób ściśle odmierzony, kontrolowany, obserwując bacznie opiekuna w poszukiwaniu sygnałów wycofania się lub dezaprobaty. Jeżeli potrzebuję czegoś za bardzo, przytłaczam tym innych i muszą oni wycofać się w samoobronie. W końcu sam jestem sobie winien, że inni mnie opuszczają. Zarówno mężczyźni, jak kobiety często przyjmują fałszywą i sztywną postawę „twardziela", mają bowiem silną skłonność do zaprzeczania, jakoby czegokolwiek potrzebowali. Przyłączywszy się do grupy wsparcia*, Henry jawnie szydził z ludzi, którzy czegoś potrzebowali: Trzeba umieć samemu sobie radzić i umieć siebie kontrolować! Z czasem Henry ujawnił, iż zazdrości Bobowi i Jimowi, że inni okazują im ciepło. Z początku uważał, że ludzie byli mu nieżyczliwi czuli się w jego obecności zagrożeni i nie chcieli go wspierać. Grupa podważyła jego opinię, wykazując mu, że stale się złościł i miał się na baczności. Bardzo mało o sobie mówił, a potem był zły, że nikt nie zareagował. Kiedy sytuacja ta powtórzyła się kilkakrotnie, Henry zastanowił się nad znaczeniem pojęcia „potrzeba": Kiedy ktoś czegoś potrzebuje, jest to tożsame z brakiem kontroli, czyli z byciem pijanym. Ojciec był bezradny, kiedy był pijany. * Grupa wsparcia - grupa osób z podobnymi problemami, pracująca często bez terapeuty. Nazwa sugeruje, że głównym celem pracy grupy nie jest głęboka psychoterapia, lecz dawanie wsparcia przez dzielenie się przeżyciami i doświadczeniami, oraz wspólne wypracowywa-nowych sposobów radzenia sobie z tymi problemami, (przyp. konsult.) 110 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY Henry zrozumiał, że odnosił się do ludzi w sposób nieprzyjemny, by uchronić się przed poczuciem braku i by nie komunikować im, że czegoś potrzebuje. Szczególnie chodziło mu o zapewnienie sobie poczucia kontroli. Kilka tygodni później zaczai opowiadać, do czego prowadzi ujawnianie i odczuwanie potrzeb: Alkoholizm ojca sprawił, że mieliśmy — jako jednostki i jako rodzina - wykreślone co najmniej dwadzieścia lat życia, z emocjonalnego i osobistego rozwoju. Była to dla mnie wielka strata - tragiczna konsekwencja tego, że ojciec był zajęty przede wszystkim zaspokajaniem własnych potrzeb. Nie potrafię sobie wyobrazić, abym mógł swoje potrzeby postawić na pierwszym miejscu, choć często marzę, by ktoś inny to zrobił za mnie. Przez wiele tygodni Ray słuchał uważnie, jak Henry kruszy mur, który kiedyś zbudował wokół siebie dla samoobrony. Ray nagle uświadomił sobie dlaczego nie potrafi się odezwać, nie potrafi niczego odczuwać, choć bardzo tego chce: Kiedy człowiek się otwiera, oznacza to, że czegoś potrzebuje. Gdybym zaczął mówić o sobie, straciłbym kontrolę i kogoś bym skrzywdził. Dopuszczenie do głosu własnych potrzeb wysuwa na plan pierwszy inny ważny problem w procesie powrotu do zdrowia: problem granic i ustalania ograniczeń. Temat ten ujawnia się często jako druga strona medalu przy okazywaniu pragnienia bliskości i „stapiania z innymi". Kiedy w kontaktach z ludźmi odczuwa się potrzebę zachowania dystansu i kontroli, oznacza to strach przed konsekwencjami upragnionej bliskości oraz zdolności przeżywania i ujawniania własnych potrzeb. Ustalanie granic i linii demarkacyjnych Przyjęcie na siebie roli rodziców, odpowiedzialnych za pozbawione samokontroli, nieprzewidywalne „dzieci", przejawia się często w stałej potrzebie ustalania granic i przestrzegania tych ograniczeń w kontaktach z ludźmi. Problem ten wiąże się z dwiema potrzebami: kontroli picia rodziców i ich trudnego do przewidzenia zachowania (przejawia się to w stawianiu ograniczeń, podobnie jak rodzice czynią to wobec dwulatka) oraz potrzebą obrony przed poczuciem inwazji,* charakterystycznym dla związków, w których role rodziców i dzieci uległy odwróceniu. Na przykładzie Marthy opiszemy szczegółowo ten rodzaj niezmiernie bliskiej, zaburzonej więzi. Martha utożsamia się z matką-alkoholiczką. Obie nie potrafią wyzwolić się z łączącego je silnego związku, który je unieszczęśliwia. Matka sterowała nią w dzieciństwie, kształtując dokładnie tak jak sama chciała: na wzór grzeczności i uległości. Martha zachowuje się tak do dziś - nadal słucha matki i ulega jej, starając się być grzeczną córką. * Poczucie inwazji - poczucie, że ktoś wkracza na nasze „terytorium psychiczne", poczucie zagrożenia własnej odrębności i możliwości realizacji własnych potrzeb, (przyp. konsult.) y. Bliska więź 111 W końcu nigdy jednak nie udaje jej się zaspokoić potrzeb matki. Martha zawsze robi wszystko, co w jej mocy, by zadowolić matkę, a jednak w końcu stawia jej ograniczenia, głęboko ją rozczarowując. Martha tak uporczywie postrzega siebie jako osobę będącą nie w porządku, nie liczącą się z potrzebami matki, że nie potrafi przyjąć innej perspektywy i dostrzec, że problem tkwi w zachowaniu matki. Podważyć autorytet matki, to „rozwieść się" z nią. Martha tkwi więc w przekonaniu, że nie potrafi pełnić wobec matki roli rodzicielskiej. O jej niepowodzeniu świadczy konieczność stawiania matce ciągłych ograniczeń. Więź Marthy z matką cementuje alkohol. Przykład Pameli pokazuje z kolei wyraźnie, na czym polega problem ustalania granic w przypadku, gdy rodzice są uzależnieni; alkohol wydaje się czymś pozytywnym, wręcz niezbędnym dla zachowania poczucia odrębności dziecka wobec rodziców. Kiedy odwiedzam rodziców, zawsze z nimi piję. Alkohol wyraźnie nas łączy, ale także wyznacza granice między nami. Tak długo dopóki wszyscy pijemy, granice te mogą istnieć i są przez nas uznawane. Obawiam się, że ojciec trzeźwy będzie równie nieokreślony jak pijany, tak samo mnie przygniecie i osaczy. Wessie mnie i stracę wyrazistość. Picie zawsze ułatwiało sytuację; było bowiem coś między nami, co pozwalało określić granice. Inne dorosłe dzieci alkoholików celowo odmawiają picia, a mimo to są przekonane, że niezależnie od zachowania rodziców muszą się nimi zajmować. Problem ten istnieje zawsze, ale często staje się szczególnie wyrazisty w okolicy świąt, gdy zbliża się okres wizyt rodzinnych. Patrick wyjaśnia, jak w sposób nieunikniony automatycznie traci własną tożsamość: Z wizytami rodziców wiąże się niepewność, która mnie stale prześladuje, oraz obawa o to, jak się zachowają, gdy mnie odwiedzą. Początkowo złoszczę się, po czym ogarnia mnie przygnębienie, w miarę jak się godzę z tym, że „rodzice mają swoje prawa" i nic na to nie poradzę. To oni o wszystkim decydują. Jedyne co mogę zrobić, to ustalić pewne podstawowe granice i chociażby unikać ich. Czy to nie śmieszne? Zastanawia mnie tylko, dlaczego nie potrafię sam niczego potrzebować skoro wiem, że jedynym sposobem obrony jest samotność. Jak widać na przykładzie Pameli i Patricka, wiązanie się i ustalanie granic to nie są proste problemy, nie są też identyczne dla wszystkich dorosłych dzieci alkoholików. Sheila opowiada o tym, jak matka wzięła się za picie, by córka mogła się oddalić i dojrzeć emocjonalnie. Niestety, strategia ta okazała się tylko pozornie skuteczna: Matka była alkoholiczką odkąd przyszłam na świat, co nie przeszkadzało mi być do niej bardzo przywiązaną. Nigdy nie udałoby mi się „przeciąć pępowiny", gdyby ona nie została „pijaczką". Jak na ironię, to matka mnie „odcięła", stając się coraz bardziej niedostępna w miarę coraz większego zaangażowania w picie. Była w tak kiepskim stanie, że odeszłam. Wyjechałam do szkoły, tak jak sobie tego życzyła. Nigdy jednak nie „odeszłam" naprawdę. Jak mogłam zostawić taki chaos i zacząć żyć naprawdę po swojemu? Wciąż mnie wzywano do porządkowania bałaganu w rodzinie, której nie byłam w stanie opuścić. 112 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY dz su PROBLEMY WIĄZANIA SIĘ W TERAPII GRUPOWEJ Grupa terapeutyczna dlatego bywa tak skuteczna, że w sytuacji „tu i teraz" wydobywa na powierzchnię problemy głęboko skrywane, a uczestnicy doświadczają tych samych trudności, z którymi borykają się poza grupą. Jak na ironię, uczestnicy zapisują się na zajęcia, by doświadczyć tych samych uczuć, myśli i zachowań, które sprawiają im trudność w życiu. Któż przy zdrowych zmysłach naumyślnie by się tego podjął, gdyby nie miał nadziei na zmianę? Grupa terapeutyczna tworzy środowisko, w którym poszczególne jednostki mogą pracować nad dotarciem do głęboko ukrytych przekonań i wzorów zachowania, podstawowych dla utrzymania w dzieciństwie wczesnych więzów i kontaktów rodzinnych. W atmosferze bezpieczeństwa, jaką zapewnia grupa, każdy może się zastanowić nad trafnością dotychczasowych przekonań i zachowań, poddać je rewizji, by sprawdzić, jak dalece nadal są niezbędne i odpowiednie dla prawidłowego rozwoju. Proces ten jest długotrwały i bolesny; nie ma nic wpólnego z czysto intelektualną decyzją, by od wyznaczonej chwili przestać się kimś opiekować i zamiast tego korzystać z czyjejś opieki. Łatwiej też o tym mówić, niż to zrobić. Przyjrzyjmy się, w jaki sposób w grupie ujawniają się problemy wiązania się i ustalania granic. W tym konkretnym przypadku wszyscy uczestnicy bardzo silnie odczuwają, że zamienili się z kimś rolami i że potrzebują wytyczenia odpowiednich granic w kontaktach z jednym z uczestników, który stale usiłował skupić uwagę grupy na sobie. Uczestnicy pojęli, że Jake jest ucieleśnieniem ich najważniejszych związków międzyludzkich, przeszłych i aktualnych. Jake potrzebuje stałej uwagi i domaga się jej, podobnie jak czynili to rodzice, a teraz partnerzy. Jak grupa reaguje na zachowanie Jake'a? Mandy odgranicza się od Jake'a ignorując go albo nie zwracając na niego uwagi. Tak samo postępuje z matką. Sherri tak naprawdę wolałaby, żeby opuścił grupę, nie potrafi się jednak do tego przyznać ani przed sobą, ani przed innymi. Gdyby to zrobiła, musiałaby przestać traktować grupę jako szczęśliwą, troskliwą rodzinę — tak jak sobie zawsze wyobrażała własną rodzinę. Chociaż więc Jake przeszkadza w grupie, toleruje go, ale jednocześnie ma do niego żal. Uczestnicy przypominają sobie, że nigdy nie potrafili się przyznawać do tego, że w ich rodzinach było coś nie do zniesienia. Jak zauważyła Mandy: „Z kimkolwiek bym się kontaktowała, spodziewam się, że moje potrzeby nie zostaną zaspokojone i że w końcu będę musiała ustalić pewne granice, a tym samym - kogoś odrzucić. Czuję się wtedy samotna i porzucona, a sama jestem temu winna, bo nie zaspokoiłam cudzych potrzeb i wytyczyłam między nami granicę". Inny z uczestników zareagował na Jake'a podobnie: Przypominasz mi moją matkę, która była taka dziecinna i nieodporna. Ilekroć zwracamy ci uwagę, że przeszkadzasz i zbytnio nas absorbujesz, natychmiast zgadzasz się z tym i za- 113 7. Bliska więź czynasz przepraszać. Mam wtedy wyrzuty sumienia, że ci przeszkodziłem, i chcę ci to wynagrodzić. Nie przyznaję się jednak, że mnie też jest przykro, także czegoś potrzebuję i chciałbym, żebyś mnie wysłuchał. Kiedy w grupie pojawia się nowa osoba, często porusza się problemy związane z ustalaniem granic. Uczestnicy przypominają sobie z bólem, w jak trudny do przewidzenia sposób zachowywali się ich pozbawieni samokontroli rodzice i ile wywoływali niepewności. Uczestnicy poruszyli problem braku zaufania, jaki automatycznie budzi przybysz, równie nie kontrolujący siebie, niekonsekwentny i pełen potrzeb, jak rodzice. Nawet terapeutka jest w kręgu podejrzanych. Uczestnicy zachowują czujność, czekając, aż zacznie się zachowywać w sposób nieprzewidywalny lub ich rozczaruje. Sara już od kilku lat jest w tej grupie, lecz nadal spodziewa się katastrofy. Nie zrobiła postępów, ponieważ musiała „mieć się na baczności". Musiała być czujna i ostrożna, bowiem otoczenie pozbawione było samokontroli. To ona w miarę możności musiała powstrzymywać innych, usuwać się z drogi lub naprawiać to, co inni zepsuli. Kiedy pojawia się ktoś nowy, Sara musi na pewien czas zapomnieć o własnych potrzebach, by móc się skutecznie bronić. Ten przykład wiele nam mówi o życiu codziennym licznych dorosłych dzieci alkoholików. Dorosłe dziecko alkoholika tylko wtedy czuje się bezpieczne, może się odprężyć i „otworzyć", gdy wszystko przebiega idealnie. A na ogół nic nie przebiega idealnie. Sytuacje nowe, stanowiące wyzwanie lub wymagające twórczej postawy, odbierane są jako zagrażające. W sytuacjach tych zamiast „otworzyć się" lub czekać, co się stanie — w przekonaniu, że niespodzianki wzbogacają - człowiek zawęża zakres uwagi lub odcina się zupełnie, stawiając w stan pogotowia mechanizmy obronne. Kiedy pojawia się nowy uczestnik, Patrick reaguje lękiem na jego pytanie: „Czy w tej grupie obowiązują jakieś zasady dotyczące palenia?" Patrick wyobraził sobie, że przybysz będzie „kopcił jak lokomotywa", dmuchając mu dymem w twarz i osaczając go, dlatego domagał się5 by przed przybyciem nowego uczestnika terapeuta wydał zakaz palenia. Gdyby Patrickowi udało się opanować domniemaną skłonność przybysza do palenia, mniej by się go bał i czułby się w związku z tym mniej bezsilny. Alarm włączył się na samą myśl, że przyjdzie ktoś nowy - Patrick czuł się zagrożony i potrzebował ochrony. Inaczej zareagowała Connie: Wiem, że będę zahamowana i wycofam się. Tak automatycznie reaguję na każdą nowość. Niespodzianki wywołują u mnie poczucie zagrożenia. W mojej rodzinie nie było dla mnie miejsca. To matka była osobą ważną, jej emocje były najbardziej wyeksponowane i centralne. Matka była najważniejsza. Oczekiwano ode mnie, że pomogę się jej uporać z tym, co czuje i wciąż na nowo czułam się odrzucana, ilekroć sama poszukiwałam wsparcia emocjonalnego. Wiele osób broni się, a zarazem manipuluje innymi, ustanawiając granice i linie demarkacyjne. Jak odmierzyć, zmierzyć, oszacować cudze potrzeby i reakcje, by uniknąć ataku lub wtargnięcia na własny teren? Czy można l go d' zwi k.' kto f cjt> IF ch' j. 4, L. -i 114 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY przykroić swoje zachowanie do cudzych pragnień lub oczekiwań? Paul wszystkie swoje kontakty z ludźmi regulował w ten sposób, że starał się nimi „sterować". W miarę jak podporządkowywał się całkowicie potrzebie dokładnego przewidywania cudzych myśli, uczuć i zachowań, okazywało się, jak nieskuteczna jest taka strategia. Paul tak bardzo przejmuje się Mary, że na niczym i na nikim nie potrafi się dzisiaj skoncentrować. Koniecznie musi ją zapytać, jak się czuje. Martwi się o nią i musi się uchronić przed tym, co mogłoby się stać, gdyby jej o to nie zapytał. Gdyby ją zostawił w spokoju, wybuchłaby później. Paul ryzykuje jednak, że kiedy zapyta ją o to wprost, ona pogniewa się na niego. W żaden sposób nie potrafi ocenić, czego ona od niego w danej chwili potrzebuje, co by ją zadowoliło, a jemu zapewniło poczucie bezpieczeństwa. Z czasem problem granic, linii demarkacyjnych i kontroli stał się problemem centralnym dla innego uczestnika, który bardzo pragnął „przynależeć", lecz jednocześnie panicznie się tego bał. Bob powiedział, że nadal myśli o rezygnacji z udziału w grupie. Nie znosi, gdy inni zadają mu pytania i gdy musi wysłuchiwać, jak wyrażają swe myśli słowami, których nie lubi, na przykład „papkowaty" lub „ciepły w środku". Bob szuka sposobu „ucinania" ludzi. Czuje się zagrożony, gdy ktoś zachowuje się empatycznie lub pragnie się do niego zbliżyć, nie ma bowiem wyczucia granic czy linii demarkacyjnych i czuje, że nie umiałby zapobiec temu zbliżeniu. Nie znosi, gdy w grupie ludzie opowiadają o swoich problemach, a on nie potrafi tych problemów rozwiązać ani powstrzymać ludzi od mówienia. Tak samo się dzieje w jego życiu poza grupą i tak było, gdy dorastał. Ujawnia się najważniejszy problem Boba: nie potrafi przyłączyć się do grupy ani odizolować się od niej. Izolacja taka jest mu jednak potrzebna, dzięki niej bowiem mógłby zapanować nad własnymi i cudzymi emocjami, i nad swoim zaangażowaniem. Nie godzi się na to, by wyznaczać granice, nie ma więc wyboru - albo czuje się w potrzasku i jest zniecierpliwiony, albo może opuścić grupę. Wiele z powyższych przykładów to ilustracja paradoksu: dziecko jest potrzebne rodzicom do potwierdzania ich poglądów i zapewnienia im więzi emocjonalnej; dziecko zaczyna wówczas utożsamiać się z rolą rodzicielską, koncentrując się na zaspokajaniu cudzych potrzeb. Jednocześnie dziecko nabiera fałszywego przekonania, że bez niego rodzice nie przeżyją. Od czasu do czasu dorosłe dziecko alkoholika przejawia silną potrzebę skupienia na sobie uwagi lub przynajmniej uczestniczenia we wszystkich interakcjach, podtrzymuje wtedy bowiem iluzoryczną więź. Pod spodem kryje się bardziej dominujące poczucie „niebytu", „zrównania z ziemią" przez rodziców - wprost, na skutek krytycznych napaści i chronicznej wrogości lub po prostu dlatego, że potrzeby rodziców dominują. Poczucie „niebytu" wynika także z tego, że dziecko rozumie, iż rodzice byli dla niego niedostępni i nie obdarzali go uczuciem. Potrzeba ciągłego podtrzymywania złudzenia więzi emocjonalnej pozwala uniknąć świadomości braku więzi z pierwszym w życiu obiektem uczuć: z kimś z rodziców. 115 y. Bliska więź Dzisiaj grupa zajmuje się ujawnioną przez Rona potrzebą stałego skupiania na sobie uwagi. Jeśli Roń nie kontaktuje się ze wszystkimi uczestnikami, jest znudzony lub się złości. Włączając się, bierze do siebie to, co mówią inni lub czyjeś wypowiedzi interpretuje na wyrost. Zdobywa w ten sposób uwagę grupy. Roń wie, że czuje się nieswojo, kiedy ma poczucie, że nikt się nim nie zajmuje. Ma wrażenie, że jest wtedy „nieobecny". Inni proszą go, by siedział cicho, on jednak nie potrafi. Poczucie porzucenia jest tak silne - przypomina sobie ponownie, jak się czuł, gdy inni wychodzili bez niego i gdy z powodu alkoholu tracił rodzinę. Zdarzało się to bardzo często. Kiedy indziej Roń zastanawia się ze smutkiem, czy ktokolwiek zauważyłby jego nieobecność, gdyby wciąż nie pojawiał się tam, gdzie jest jego miejsce. Odwrotną stroną medalu, przy intensywnej potrzebie „kontaktu" i stałego angażowania się, jest niezdolność do przeżywania czegokolwiek. Wiele dorosłych dzieci alkoholików mało pamięta z dzieciństwa, nie pamięta też, co czuło. Osoby te często nie potrafią również właściwie zareagować na to, co czują inni. Często podejmują leczenie, bo mają poważne problemy w kontaktach z innymi ludźmi, a szczególnie w nawiązywaniu i utrzymywaniu bliskich związków. Matt, jedno z „pozbawionych uczuć" dorosłych dzieci alkoholików, określił to tak: Jak można komuś dać do zrozumienia, że jesteś emocjonalnie zaangażowany, skoro niczego takiego nie czujesz lub nie potrafisz tego przekazać? Podczas pracy w grupie Matt wiele czasu poświęcił na roztrząsanie, jak należy „właściwie" reagować, brakowało mu bowiem własnych emocji, którymi mógłby się kierować. Czuł się „wyłączony" i inni też go tak postrzegali. Po starannej analizie zrozumiał, że musiał się wycofywać emocjonalnie i izolować, by przetrwać w dzieciństwie. W taki właśnie sposób ustanawiał swoje granice. Rodzice najczęściej byli pijani i nie kontrolowali swoich emocji. Przechodzili z jednych skrajnych uczuć i zachowań w drugie. Tylko dzięki izolacji uczuciowej mógł się sam uchronić przed ciągłym poczuciem braku kontroli. Teraz, kiedy jest już dorosły, jego emocjonalne wycofanie stanowi problem. Przy dalszej analizie stwierdzono, że związek Matta z matką miał charakter „podwójnego związania". Matkę często denerwowało to, że Matt nie chciał się nią zajmować i był bierny. Jednocześnie chciała, by był jedynie „dekoracją", którą widać, ale której nie słychać. Matka go nie chciała. Podczas pracy w grupie Roń nudził się lub denerwował, gdy Matt nie chciał nawiązać z nim „kontaktu". Cokolwiek by Matt powiedział czy zrobił, Roń czuł, że nie otrzymał tego, czego pragnął. Matt nie mógł tego zrozumieć - nie wiedział, czego Roń od niego chce. Wielu z nas w tym miejscu westchnie, rozpoznawszy w lot sytuację. Jest to bowiem typowy, a zarazem najpoważniejszy problem dorosłych dzieci alkoholików w kontaktach z innymi ludźmi. Pragną otrzymać od innych coś, czego oni nie mogą im dać lub też nie wiedzą, czego inni od nich chcą 116 III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY i nie potrafią ich tym obdarzyć. Ta sytuacja, niezrozumiała i beznadziejna, prowadzi do poczucia samotności. Wiele czasu musiało upłynąć, nim Roń zrozumiał, że gdy był dzieckiem, wycofując się ratował swoje życie. W ten sposób bowiem udawało mu się przestrzegać odpowiednich granic. To jednak, co w dzieciństwie było zbawienne, teraz przeszkadza. Rona trapi chroniczne poczucie samotności. Jest to cena, jaką płaci za zdystansowanie się od wdzierającej się na jego teren matki-alkoholiczki. Zajmiemy się teraz kolejnymi problemami rozwoju. Przyjrzyjmy się ważnej towarzyszce więzi emocjonalnej - kształtowaniu się tożsamości. 8 Kształtowanie się tożsamości W Stanach Zjednoczonych ulubioną metodą stosowaną przez prowadzących seminaria lub wygłaszających referaty jest wypisywanie kolorowymi flamastrami kolejnych tematów wiodących lub kategorii problemów - osobno na dużych arkuszach, które przyczepia się następnie do ścian i okien, by wszyscy mogli je widzieć. W rozważaniach nad rozwojem zajmiemy się teraz środowiskiem domowym — przyjrzymy się i rodzinie, i jednostce. Na naszych wyimaginowanych arkuszach z tematami widnieją pojęcia kluczowe, które należy zapamiętać i właściwie zrozumieć: podwójne zaprzeczanie, „wersja" historii rodzinnej, dorosłe dzieci alkoholików, niezdrowe współuzależnienie, role i odwrócenie ról, alkohol jako centralna zasada organizująca, schemat rodzinny, bliska więź. O niektórych z tych pojęć zaledwie wspomnieliśmy. Inne, dzięki omówieniu ich wzajemnych powiązań i przytoczonym przykładom, stanowią podłoże, które z czasem przykryjemy odpowiednią nawierzchnią, wytyczając tym samym drogę ku zdrowieniu. Przechodząc do kolejnych rozdziałów, przypomnimy wzajemne powiązania tych pojęć, wprowadzimy też nowe terminy. Najpierw kolejne hasło nadrzędne: obok pojęcia „więź emocjonalna" umieśćmy „kształtowanie tożsamości". U podstaw samowiedzy, czyli tego, co można nazwać poczuciem tożsamości leżą podstawowe przekonania rodziny. Jak już wiemy, w rodzinie dotkniętej alkoholizmem przekonania te, zwane przez nas obowiązującą „wersją" historii rodzinnej, ukształtowały się na bazie zaprzeczania alkoholizmowi, a jeżeli do takiego zaprzeczania nie dochodzi - na bazie przyjętych przez rodzinę uzasadnień służących usprawiedliwieniu lub zamaskowaniu uzależnienia od alkoholu. W tym rozdziale zobaczymy, jak dzieci zdobywają informacje. Następnie prześledzimy, w jaki sposób obronna potrzeba utrzymania obowiązującej „wersji" historii rodziny prowadzi do rozwoju u dziecka jego własnej „wersji" tejże historii, czyli własnej tożsamości. l ( cDSOUIOpBlMS IUH3D O OD3IU 3UO BS M 5J3S 'BlMZOJ 3IS -BZSOUZ 9IU 8ZOUI SlS PO 3IUZ3IBZ31U fBI BU IZp3lMOdpO M fDSOUIBSZOJ BUSEfM 3(npnq 05{D3IZp 3AVOMEjspod orupazjtdn 3j5(Xzjd zszid -OD M ESajn fOS01SIAVXZD3ZJ BDBfBZDBJO EJ9iqpO 3IU B c3fBl E33iq3ZJd ifDBUJJOJUl ifD^pS S3DOld 3Z B f3UO(OMsXzJd I 3UBj5lUIEdBZ BfBJSOZ Z 3Upo3z :3(DEUJJOJUt 3DBZpOqDpBU ~od! mudoas uiAzs^StM ZBJ M 'SOds C(3Z3BUI *3UODnZJpO -UJ3ZBJqO 5lS 3IU •DSOUIBSZOJ BU 5lS OJ ES BUI (3ZSJBp BUZOUI 3IU U9ZO|BZ Z ąD^MOMBjspod 5zBq 'B1BIMS o330BfBZDBJO BIUBJ3iq -po qosods i iipsoupal BJUBMO^OBZ fe/rujBjzs^ r E/BZOEUZ^M SEZ BiuBuo^szjd eizpnj ijoAuui i Aqoso (SUSEJM IEUISJ BU UBUospzid qDAasrzEjXAV 5uuoj B(EJ -3iqAZJd 3U03J 3MO UI3SEZ3 Z •UJ3IU3ZDOaO Z rUIBb^EJ3JUI JS3( EUBAV05[UnJBAVn IIJO31 tpAl BfDipUlSUO^I -uAzoAZjd 033( I BIUBAVOd5aSOd OSSUSE^M BIUBtUSEfAM ZBJO 3iq3IS O33UIES BlUB33ZJaSOd q9SOdS 3UO BfBZDEUZA^ '1BUI3J AUSB^AV BU pod ES BUE3f -MBUZOd ,B1MS sra zpoi jioz ł|9 •ibBUIJOJUl ElUBZJBAtt3ZJd I ElUEMAZB^SZJd UlAZDMBUZOd 5lS AUJ3IUl(BZ ZBJ3JL 'I113pp3izp B IUJBD -izpoi AzpSiui (suiBUoboure iz5iM o BMOUi EJ Aq sjEizpzoj uiiupszidod ?h 'BZDMBUZOd AUIB/WAZEU 3Zp3lM B^BJ — AMEJSpod (31 Z AlIJBlsAZJO^ T '3(n3B3JBZ UBU I t Ł ^\ • * • * • fc • —^ • * • ZDB^d ZSBU AzsAfsn soi^j AZD ; ciern^J^ do doro K kajać l w mali l cz l n t dorr (l Badacze tematu opisali kumulowanie się skutków życia w warunkach chronicznego urazu. Pod koniec lat sześćdziesiątych, psychiatra Joseph Sandler wysunął hipotezę, że nagromadzenie doświadczeń potencjalnie trau-matycznych może doprowadzić do stanu „zwiększonej podatności na uraz". Pojęcie to zajmuje kluczową pozycję w dzisiejszych badaniach: bada się konkretne konsekwencje specyficznych doświadczeń, natężenie doświadczeń konieczne dla wywołania określonych konsekwencji, doświadczenia obciążone największym ryzykiem dla określonych typów dzieci. Nie mamy jeszcze odpowiedzi na te pytania, wciąż jednak napływają osobiste relacje. Trzeba wyjaśnić, że rodzina alkoholowa bywa zarówno „normalnym", chronicznie traumatycznym środowiskiem, jak miejscem ostrych urazów (wydarzeń traumatycznych). Ważne jest zrozumienie, jak oddziałuje to środowisko i na czym polega patologia systemu rodzinnego. Życie w rodzinie alkoholowej dostarcza urazów niezależnie od tego, czy rzuca się to w oczy czy też nie. Według Krystala, osoba wystawiona na urazy psychiczne może stać się szczególnie podatna na intensywne emocje. Reaguje zbyt emocjonalnie i nieskutecznie, w ogromnej mierze posługuje się mechanizmami obronnymi, takimi jak wyparcie, racjonalizacja czy zaprzeczanie urazowi. W skrajnych wypadkach osoba ta czuje jedynie, że jest „martwa". Poważny uraz może prowadzić do stanu paraliżu i obezwładnienia; ofiara takiego urazu nie potrafi się ruszyć z miejsca, wycofuje się, jest zdezorganizowana i traci swe dawniejsze cechy osobowości. Najczęstszą konsekwencją jest mieszanina depresji i lęku. Konieczność odwoływania się do tak skrajnych „metod" obrony prowadzi do zaburzeń w zakresie pamięci, wyobraźni, kojarzenia i rozwiązywania problemów. John Bowlby, naukowiec i psychiatra, opisuje mechanizm „obronnego wykluczania", czyli występującą u dziecka zdolność do wykluczania, zmiany definicji albo zniekształcania informacji lub zdarzeń. Konsekwencją takiego zniekształcania, według Bowlby'ego, jest między innymi chroniczny brak zaufania do ludzi, spadek ciekawości, brak zaufania do własnego rozumu i skłonność do odbierania wszystkiego jako czegoś nierealnego. Jedno z dorosłych dzieci alkoholików, wychowane w atmosferze ciągłego napięcia, częstych aktów przemocy i nieustającej krytyki, tak opisuje stan swojej świadomości w wieku dorosłym: Patrzę na świat - na ludzi, zdarzenia i odczucia - przez filtr. Patrzę jakby przez mgłę, przez gazę tłumiącą intensywność zewnętrznych zdarzeń i własnych doznań. Bez tego filtru nie zniósłbym swoich uczuć. Zaburzenia lękowe i depresja Pojęcie „zaburzenia lękowe" - zrozumiałe samo przez się — to pojawiający się okresowo lub przewlekły stan lęku, napięcia i stresu. Towarzyszy mu niekiedy poczucie zbliżającej się katastrofy oraz depresja. W tej grupie zaburzeń mieszczą się również napady paniki. 145 g. Skutki urazu z charakterystycznym silnym lękiem, nierealistyczne obawy o własne życie i rozmaite fobie. Przyczyny tych zaburzeń próbuje się wyjaśnić odwołując się do licznych koncepcji, wywodzących się z rozmaitych szkół myśli ludzkiej, jednak żadna konkretna teoria nie uzyskała powszechnej akceptacji. Omówiona w rozdziale poprzednim teoria poznawcza opiera się na założeniach dotyczących przetwarzania informacji: jednostka dokonuje selekcji informacji, na podstawie których konstruuje następnie wizerunek własnego „ja" i świata zewnętrznego. Kiedy poznanie ulega zaburzeniu, zachwianiu ulegają również emocje oraz zachowanie i na odwrót - poprawa myślenia prowadzi do poprawy funkcjonowania emocjonalnego i zachowania. Zależność ta ma istotne znaczenie dla procesu powrotu do zdrowia, przerywając zaprzeczanie i „uwiarygodniając przeszłość" (krok następny) pomagamy w usuwaniu źródła lęku. Psychiatra Aaron Beck, powszechnie znany badacz zaburzeń lękowych, twierdzi, że pojawienie się objawów lęku uruchamia coś w rodzaju systemu alarmowego nastawionego na przetrwanie, którym kierują poznawcze mechanizmy obronne, takie jak zaprzeczanie, racjonalizacja i projekcja. Tych głównie mechanizmów obronnych używa alkoholik oraz osoby współuzależnione. Służą one zaprzeczaniu i zarazem podtrzymaniu zachowań związanych z piciem. Jak podkreśla Beck, do zaburzeń w funkcjonowaniu psychicznym dochodzi wtedy, gdy występuje rozbieżność między tym, jak dziecko lub dorosły postrzega środowisko rodzinne a rzeczywistymi cechami tego środowiska. Taka właśnie rozbieżność cechuje „normalną" rodzinę alkoholową. Każdy usilnie stara się nie widzieć tego, czego nie wolno i nie wiedzieć tego, czego nie należy. Zdarza się, że procesy obronne zostają poważnie nadwerężone. Wynikający stąd stres śmiało można nazwać zaburzeniami lękowymi, gdyż człowiek czuje się wtedy całkowicie bezbronny, poważnie zagrożony lub przygnębiony. Opisane przez Becka objawy „zaburzeń myślenia", towarzyszące lękowi, w większości wypadków są dla dorosłych dzieci alkoholików stanem „normalnym". Uwaga, koncentracja i czujność jednostki skupione są na niebezpieczeństwie i zagrożeniu. Cały potencjał poznawczy „zużywany" jest na ciągłe kontrolowanie tego, co dzieje się wokół. Już wcześniej przytaczaliśmy relacje dorosłych dzieci o tym, jak ciągle mają się na baczności, są nadmiernie czujne i reagują na oznaki niebezpieczeństwa i sygnały płynące od innych ludzi. W wielu wypadkach nadmierna czujność manifestuje się wyszukiwaniem oznak cudzej aprobaty bądź odrzucenia. Przyjęcie takiej chorej, reaktywnej postawy zwiększa znaczenie otoczenia zewnętrznego i sprzyja cudzej dominacji. Sherri nigdy nie czuła się bezpieczna: Czy to nie zdumiewające, że tak przenikające jest przekonanie o grożącym niebezpieczeństwie? Wiem, że nie ma ono realnych podstaw - nie ma bowiem żadnego niebezpieczeństwa) a jednak je czuję. Tkwi we mnie samej i nigdy mnie nie opuszcza. 146 9. - IV. KONSEKWENCJE zwią: obsj w i dzi włr def br« ma. Cz- po. tru zn plr^ ko- da trflf fał alt po( be" dcT zag w stai _^ inl kr Inna kobieta, również dorosłe dziecko alkoholika, mówi o swoich kontaktach z nową sympatią: To nie do wiary, jak ja się zachowuję. Pragnę tego człowieka ponad wszystko na świecie, ale go odpycham. Zachowuję się tak, jakbym była przerażona, chociaż nie czuję przerażenia. Strasznie mi z tym źle, że go odrzucam, gdy zbliżamy się zbytnio do siebie lub jest nam zbyt dobrze ze sobą. Dosłownie wpadam w stan emocjonalnego zamrożenia. Beck mówi nie tylko o „systemie alarmowym", opisuje również takie objawy zaburzeń lękowych, jak zanik obiektywizmu, skłonność do robienia ze wszystkiego tragedii (reagowanie na każdy szmer strumyka jak na falę powodziową). Stale mam się na baczności. Moje życie polega na czekaniu na kolejną katastrofę, by następnie wyjść z niej cało. Beck wymienia jeszcze trzy objawy, które także pozwalają nam zrozumieć dorosłe dzieci alkoholików. Pierwszy, to wybiórcze abstrahowanie — polega ono na wyciąganiu wniosków z pojedynczego fragmentu informacji, bez uwzględniania całego kontekstu. Dany fakt lub spostrzeżenie może być nawet prawdziwe, jednak sens ulega zniekształceniu. Dorosłe dzieci są szczególnie podatne na tego typu zniekształcanie ze względu na swą nadwrażliwość i czujność; często podchwytują pojedynczy sygnał lub szczegół, po czym mylnie interpretują całą sytuację. Ten rodzaj selekcji potwierdza częstokroć i wzmacnia ugruntowane i zniekształcone przekonania scalające rodzinę. Następny objaw, to myślenie dychotomiczne - podejście typu „wszystko albo nic", „prawda-fałsz". Ten typ myślenia to jedna z głównych strategii obronnych stosowanych przez dorosłe dzieci alkoholików. I wreszcie trzeci objaw, wymieniany przez Becka, to niezdolność do wyciągania wniosków z doświadczeń. Nawet wtedy, gdy obawy się nie potwierdzą, a zniekształcenia okażą się pomyłką, człowiek się nie uspokaja. Dorosłe dzieci alkoholików mają wrażenie, że „centrum dowodzenia" mieści się na zewnątrz. Centrum to funkcjonuje w sposób nieprzewidywalny, niekonsekwentny i często krzywdzący, w związku z czym jednostka jest stale bezbronna i ciągle ma poczucie, że grozi jej niebezpieczeństwo. Wymienione objawy ujawniają się w sytuacji grupowej, gdy jednostka zaczyna selekcjonować te bodźce, sygnały i informacje, które potwierdzają poczucie zagrożenia lub wzmacniają najsilniej utrwalone, najgorsze przekonania o niej samej. Częstym u dorosłych dzieci alkoholików sposobem radzenia sobie z lękiem podczas terapii jest poszukiwanie reguł lub formułek mogących ukierunkować odbiór rzeczywistości i zachowanie. Jackowi bardzo by się przydał odpowiedni poradnik: Gdybym wiedział, czego się tutaj ode mnie wymaga, zachowywałbym się stosownie i reagowałbym właściwie. 147 9. Skutki urazu Jack wciąż był przekonany, że nie potrafi zrozumieć swych problemów^ związanych z kontaktami z ludźmi, ponieważ nie umie reagować w sposób „właściwy". Kompletnie nie mógł pojąć, że nie ma żadnej „właściwej" reakcji - że musi się nauczyć sam oceniać sytuację i korzystać z własnych obserwacji, by nadać sens swoim doświadczeniom. Świadomość ta budziła w nim ogromny lęk. Dlaczego uświadomienie sobie tego budzi w dorosłych dzieciach alkoholików takie przerażenie? Dlatego, że wcale nie mogły ufać własnym ocenom i spostrzeżeniom, musiały bowiem je odrzucić wiele lat temu i przyjąć punkt widzenia rodziców. Czują jeszcze większy lęk, gdy się dowiadują, że muszą podważyć utrwalony od dawna sposób widzenia świata i odrzucić utrwalone przekonania! Beck podkreśla, że u podstaw zaburzeń lękowych leży bezbronność, którą definiuje jako postrzegane przez jednostkę, wewnętrzne zagrożenie, przy braku poczucia kontroli i bezpieczeństwa. Człowiek wciągnięty w tryby „nastawienia na zagrożenie" przejawia zaburzenia w zakresie logicznego myślenia. Wszelkie informacje interpretuje negatywnie, jako sygnał zagrożenia. Niestety, lęk i zaburzenia rozumowania wzajemnie się wzmacniają. Czasem dochodzi do tego, że jednostka w ogóle nie zaznaje spokoju i nie potrafi odróżnić poważnych zagrożeń od zagrożeń drobnych, z którymi bez trudu mogłaby się uporać. Najłatwiej wydostać się z tego błędnego koła zniekształceń rozmawiając z innymi ludźmi - pozwala to rozproszyć wątpliwości i potwierdzić lub obalić realność zagrożenia. Można wtedy dokonać korekty własnego myślenia. Mogłoby się wydać, że to prosty proces, tak jednak nie jest. Zniekształcone przekonania i wzorce zachowania są głęboko utrwalone i od dawna pełniły bardzo ważną funkcję: utrzymania więzi z rodzicami. Długotrwała terapia ujawnia czasem, że warunkiem poczucia więzi jest lęk: fałszywe poczucie bezpieczeństwa uwarunkowane jest u dorosłego dziecka alkoholika zachowaniem postawy pełnej lęku i samokrytycyzmu. Próba podważenia czy zmiany najbardziej utrwalonych stanów i uczuć (słabości, bezbronności, lęku) odbierana jest jako zdrada prowadząca nieuchronnie do utraty więzi. Według Becka, zaburzenia lękowe związane są ściśle z interakcjami grożącymi dominacją, poniżeniem, odrzuceniem lub porzuceniem. Wszystkie te zagrożenia dotyczą ludzi i kontaktów międzyludzkich. Większość dorosłych dzieci alkoholików ma kłopoty w bliskich relacjach z ludźmi; trudno im nawiązać lub utrzymać bliski związek z drugim człowiekiem, boją się mieć własne dzieci. Wiele z nich twierdzi, że uzyskało ograniczone poczucie bezpieczeństwa i pewien poziom przystosowania żyjąc w pojedynkę lub starannie kontrolując zakres dopuszczalnej bliskości. Inne wiążą się z alkoholikami, narkomanami lub partnerami odbiegającymi od normy w jeszcze inny sposób, czyli z osobami, z którymi nie można nawiązać bliskiego kontaktu. Peggy udało się wydostać z tego uwikłania, zrozumiała bowiem swoją sytuację: 148 IV. KONSEKWENCJE Nigdy nie wybierałam sobie partnera zdrowego. Winę za moją samotność i problemy zrzucałam na swoich chłopaków, którzy stale byli pijani. Ilekroć wybrałam partnera zdrowego, traciłam pewność siebie i miewałam napady lęku. Teraz rozumiem, że źródło problemu leży we mnie. Człowiek nieraz szuka pomocy dlatego, że pragnie bliskości lub bardziej intymnych związków. Decyzja o rezygnacji z bezpieczeństwa, jakie zapewniało izolowanie się od ludzi i przyjęcie postawy obronnej, wyzwala niekiedy lęk. Jak na ironię, podjęcie próby spojrzenia na siebie i na świat w sposób zdrowszy i mniej zniekształcony wydaje się o wiele gorszym rozwiązaniem, niż patrzenie na wszystko przez znany, a zatem zadziwiająco bezpieczny „filtr z gazy". Inne konsekwencje Jak już wcześniej wspominaliśmy, dzieci alkoholików miewają koszmarne sny, cierpią też na bezsenność. Miewają też najrozmaitsze problemy emocjonalne i ogromne trudności z okazywaniem ludziom zaufania — boją się zaufać innym, nigdy też nie ufają własnym obserwacjom. W dzieciństwie i w wieku dorosłym napotykają trudności z odczuwaniem i wyrażaniem złości. Jeśli same nie przejawiają objawów patologii, charakterystycznych dla ich rodzin, przeżywają poczucie winy. Jednym z głównych problemów, z którymi muszą się uporać w procesie powrotu do zdrowia jest to, jak samemu przetrwać i jak odnosić sukcesy życiowe, porzucając jednocześnie „chorą" rodzinę. Poczucie winy z powodu „wyjścia cało z katastrofy" pełni wiele różnych funkcji, pozwala na przykład dorosłemu dziecku alkoholika zachować poczucie więzi, utwierdza je bowiem w przekonaniu, że nie jest pozbawione korzeni — tych zalążków tożsamości - choćby najmniej satysfakcjonujących. Mimo to dorosłe dzieci alkoholików często ponoszą porażki lub obawiają się sukcesu. Czują, że zatrzymały się w rozwoju i są przekonane, że nie potrafią sobie radzić w życiu dorosłym. Większość z nich ma kłopoty z utrzymaniem bliskich, intymnych kontaktów z innymi ludźmi. Mechanizmy obronne, dzięki którym radziły sobie w przeszłości i przetrwały, zaczynają żyć własnym życiem, powodując usztywnienie postaw. Przyjrzyjmy się teraz czterem głównym cechom czy też zabiegom psychicznym, dzięki którym procesy zaradcze ulegają przekształceniu w procesy obronne. 10 Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony O d pierwszych stron tej książki przyglądaliśmy się - poprzez własne analizy, relacje dorosłych dzieci - jak radzą sobie one z urazem, spowodowanym przez alkoholizm rodziców. Niestety, sposób w jaki to robią, po pewnym czasie zaczyna, wywierać istotny wpływ na charakter problemów przeżywanych w wieku dorosłym. Opiszemy najpierw te strategie zaradcze, a następnie prześledzimy, w jaki sposób przeradzają się one w mechanizmy obronne. W tym rozdziale zestawimy poszczególne fragmenty łamigłówki, jaką stanowi rodzina dotknięta alkoholizmem - fragmenty omawiane dotychczas oddzielnie. STRATEGIE ZARADCZE Role społeczne Claudia Black i Sharon Wegsheider, powszechnie uznane przez popularny w Stanach Zjednoczonych ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików za autorki pierwszych klasyfikacji tej kategorii osób*, dokonały charakterystyki kilku ról społecznych pełnionych przez dzieci, w celu poradzenia sobie z alkoholizmem rodziców. Black wyróżniła trzy typy dzieci: 1. Dziecko odpowiedzialne - przejmujące ster i opiekujące się bezradnymi rodzicami i rodzeństwem; 2. Dziecko dostosowujące się - bacznie obserwujące, co się dzieje, by szybko dostosować swój sposób myślenia i zachowania do wymogów danej sytuacji; 3. Dziecko łagodzące sytuację - usilnie starające się zadowolić innych lub odwrócić uwagę od tego, co się dzieje. (W tej kategorii mieszczą się też dzieci błaznujące i dzieci stwarzające problemy.) patrz piśmiennictwo (przyp. red.) 150 10. IV. KONSEKWENCJE Wegsheider wyróżniła cztery podobne typy: bohatera, maskotkę, zagubione dziecko i kozła ofiarnego. Wyróżnienie tych pierwszych kategorii pomogło wielu dzieciom i dorosłym dzieciom alkoholików w zrewidowaniu przyjętej dotychczas rodzinnej „wersji" historii i w spojrzeniu z nowej perspektywy na to, jak przystosowywały się do życia rodzinnego. Wymienione wyżej typy charakterów, choć użyteczne w analizie dzieci z rodzin alkoholowych, można odnaleźć także w innych rodzinach. Jednostka zawsze przejmuje role i schematy interakcji, pozwalające utrzymać równowagę w danym systemie. Jak już wspominaliśmy, równowaga może być „zdrowa" lub „chora", zaś role i zachowania mogą być „elastyczne" i „szerokie" lub „sztywne" i „wąskie". W rodzinie alkoholowej role i schematy interakcji mają charakter sztywny i wąski. Niemożliwe jest, by ktokolwiek funkcjonujący w dowolnym systemie nie pełnił w jego ramach jakiejś roli, a w każdym razie byłoby to bardzo trudne. Oczekuje się od niego, że będzie się tak zachowywać i tak reagować, by działać sprawnie na swoim odcinku. W systemie rodzinnym dotkniętym alkoholizmem jednym ze sposobów radzenia sobie z rzeczywistością jest wejście w rolę niezdrowego współuzależnienia. Osoba przyjmująca taką rolę dopasowuje się do wymaganych realiów i do koniecznych interpretacji tych realiów, nawet jeżeli dla utrzymania zaprzeczania wymaga to zniekształceń w sposobie myślenia, w zachowaniu i w przekonaniach na swój własny temat. Wąski i sztywny system rodziny alkoholowej pozwala na wybór jednej z dwóch patologicznych ról: dominującej roli agresora (jest nim zwykle alkoholik) i biernej roli ofiary, czyli osoby współuzależnionej. W zdrowym systemie obie role - zarówno dominująca, jak i podległa - mogą być pełnione w sposób zdrowy i traktowane zamiennie. Poszczególni członkowie systemu zachowują znaczną elastyczność i mają szeroki zakres możliwości. Przekonania Jak już mówiliśmy, dzieci próbują sobie radzić kształtując bardzo głębokie, podstawowe przekonania na temat własnej osoby i innych ludzi - przekonania podtrzymujące przyjęty przez rodziców sposób widzenia rzeczywistości i ich mechanizmy obronne. W rodzinach alkoholowych dzieci często tworzą bardzo negatywny obraz własnej osoby, by w ten sposób ocalić więź z chorymi rodzicami. Sądzą zazwyczaj, że to one są przyczyną problemów, których nie powinno być, i że to one stworzyły „prawdziwy" problem, z powodu którego mama i tata piją. Bardzo ważną strategią zaradczą stosowaną przez dzieci jest wyrobienie sobie przekonania o własnej niedoskonałości lub niesubordynacji, o całkowitej odpowiedzialności za wszystkie niepowodzenia rodzinne. Łatwiej powiedzieć „to wszystko moja wina" niż „rodzice stracili kontrolę i nie są w stanie się mną zajmować". Psycholog Lewis Engel, członek Grupy Nastawionej na Zdobywanie Kontroli i Mistrzostwa (Control-Mastery Group - przyp. tłum.), prowadzonej w San Francisco przez Josepha Weissa i Harolda Sampsona, pisze 151 io. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony o kluczowym znaczeniu przekonań dla wszystkich aspektów rozwoju. W swej książce Imaginary Crimes, (której współautorem jest Tom Ferguson) Engel twierdzi, że większość zaburzeń emocjonalnych ma źródło w ugruntowanych, fałszywych przekonaniach, ukształtowanych we wczesnych etapach rozwoju, w odpowiedzi na oddziaływanie rodziców lub środowiska. Przekonania te leżą u podstaw obrazu własnej osoby, nawet jeśli rozmijają się z rzeczywistością. Dla ochrony wyidealizowanego obrazu rodziców i potencjalnie nietrwałej więzi emocjonalnej, dzieci budują najróżniejsze głębokie, lecz fałszywe przekonania i interpretacje. Później, gdy powracając do zdrowia jako dorosłe dzieci alkoholików biorą się do rozwikłania historii własnej przeszłości i zaczynają podważać trafność tych ugruntowanych przekonań, wciąż muszą walczyć z uczuciem straty i porzucenia. Zmienić rodzinną „wersję" własnej historii i swe najgłębsze przekonania o sobie to tyle, co stracić rodzinę na zawsze. Utrata własnego „ja" Jedną z najpoważniejszych konsekwencji wychowywania się w środowisku dotkniętym alkoholizmem jest dosłowna utrata własnego „ja". W miejsce zdrowego, niezależnego „ja" kształtuje się u dziecka coś, co teoretycy nazywają fałszywym „ja". Chpdzi tu o tożsamość, której kształt nadaje „kwartet" opisanych wcześniej zabiegów obronnych, uruchamianych dla sprostania potrzebom i wymaganiom innych osób i zewnętrznego otoczenia. Jak się wkrótce przekonamy, kluczowe znaczenie dla procesu powrotu do zdrowia ma rozbicie tego fałszywego, obronnego „ja" i konstrukcja - czasem prawie zupełnie od podstaw - nowego, zdrowszego „ja". Nie sposób zbudować zdrowej tożsamości bez zasadniczego podważenia przeszłości i wszystkich ugruntowanych, fałszywych przesłanek leżących u podstaw stworzonych przez dziecko więzów. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony W rodzinie alkoholowej wiele opisanych wyżej mechanizmów zaradczych ulega przekształceniu w głęboko patologiczne mechanizmy obronne. Podział ról, schematy interakcji i fałszywe poczucie „ja" ulegają usztywnieniu, zawężeniu i zablokowaniu. Takie procesy myślowe jak zaprzeczanie, projekcja i racjonalizacja mogą być przydatne i sprzyjać zdrowemu radzeniu sobie z sytuacją. Problemy pojawiają się wtedy, gdy człowiek zmuszony jest korzystać z tych mechanizmów obronnych dla ciągłego zniekształcania i odrzucania obiektywnej rzeczywistości. Rodzice-alkoholicy oraz ich dzieci muszą dokonywać zniekształceń i bronić się, ilekroć pojawi się problem, emocja lub zachowanie mogące podważyć grunt, na którym rozwija się alkoholizm. Dziecko wychowujące się w takiej rodzinie przyswaja sobie rodzinną „wersję" własnej historii oraz mechanizmy obronne, pozwalające tę wersję utrwalić. Jak zauważa Goleman, mechanizmy obronne, które okazały się tor 152 IV. KONSEKWENCJE **• • * •*r mm -f. skuteczne, z czasem zaczynają być stosowane nawykowo, nawyki zaś wyznaczają cały styl działania. Rodzina alkoholowa w imię poczucia bezpieczeństwa ogranicza zakres myślenia, odczuwania, postrzegania i działania. W końcu ten styl obronny - według Wilhelma Reicha - przybiera postać „pancerza charakterologicznego". „Ja" przyjmuje charakterystyczny dla całej rodziny styl obronny, stosowany jako tarcza chroniąca przed lękami, jakie niesie pełen grozy świat zewnętrzny. Według Golemana, styl obronny to coś więcej niż tarcza, wyznacza on bowiem w całości sposób bycia jednostki. Droga ta, prowadząca od próby radzenia sobie z rzeczywistością, poprzez przejęcie rodzinnego stylu obronnego aż po specyficzny dla jednostki styl obrony czy też „koncentracji", wiedzie nas wprost ku cechom obronnym dorosłych dzieci alkoholików. wai n na ts mm T, LA% m U ĆÓ: nę dc i—« H WYMIARY OBRONNE OSOBOWOŚCI U CZŁOWIEKA DOROSŁEGO Strategie obronne stosowane przez rodzinę alkoholową nie są li tylko „mechanizmami obronnymi", czyli mechanizmami stosowanymi w celu stłumienia jasności postrzegania czy emocji. Mechanizmy te ujawniają się w wieku dorosłym w postaci utrwalonych cech, przeradzając się tym samym w indywidualny „styl" jednostki, zabarwiający wszelkie aspekty jej rozwoju. Wiele istotnych, przeżywanych przez dorosłe dzieci alkoholików problemów, takich jak depresja, lęk czy trudności w nawiązywaniu bliskich, intymnych kontaktów, wiąże się bezpośrednio z tymi zabiegami obronnymi. Jak wkrótce zobaczymy, problemem podstawowym dla dorosłych dzieci alkoholików stają się same mechanizmy obronne, w tym także sztywny styl koncentracji (brak elastyczności w odbiorze rzeczywistości - przyp. tłum.). Dwudziestotrzyletni Ted, dorosłe dziecko alkoholika, mówi o tych problemach. Kładzie przy tym nacisk na podwójny charakter zadania, z jakim dziecko musi się uporać: przetrwać, nie zrywając więzi z tym z rodziców, które pije. Zdaniem Teda, gros ciężaru alkoholizmu spada na dziecko. Matka nie przejęła sposobu zachowania od ojca ani też nie był on dla niej wzorcem. Dzieci natomiast - Ted i jego rodzeństwo - nie miały żadnych innych wzorców. Jedyne, czego mogły się nauczyć, to odbierać rzeczywistość i zachowywać się w sposób nieskuteczny. Ted martwi się bardzo tym, co sam nazywa brakiem samokontroli i nieumiejętnością kierowania własnym zachowaniem. Jest człowiekiem nadpobudliwym i, generalnie rzecz biorąc, szczęśliwym - dzięki tym emocjom pocieszał pogrążoną w depresji rodzinę. Nie ma pojęcia, jak się należy zachować, gdy się kogoś kocha i nigdy nie jest pewien jak postąpićj jeśli nie potrafi się przewidzieć zachowania innych. W kontaktach społecznych Ted czuje się niezwykle niepewnie - szczególnie gdy chodzi o nawiązywanie bliskich kontaktów poza rodziną. Uważa, że jest zmienny w nastrojach jak pozostali członkowie rodziny i również nie kontroluje swoich uczuć. Zawsze więc bacznie obserwuje siebie, tak jak obserwował resztę rodziny. Tylko wciąż kontrolując siebie może zapobiec katastrofie. 153 10. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony Ted - przynajmniej poza domem rodzinnym - czuje się strasznie miody. Twierdzi rzeczowo, że na skutek pijaństwa ojca zatrzymał się w rozwoju na poziomie piątej klasy. Aby przetrwać, musiał myśleć i zachowywać się jak dorosły, choć nie był jeszcze przygotowany do myślenia w takich kategoriach. Musiał się bardzo kontrolować, ominęło go więc to, co nazywa chaosem emocjonalnym wieku dorastania. Teraz, gdy opuścił dom rodzinny ij zgodnie z metryką, jest już człowiekiem dorosłym, czuje często, że znajduje się dopiero na poziomie pierwszej klasy, jak małe dziecko - pełne niezaspokojonych potrzeb bardzo uczuciowe i zagubione w świecie dorosłych. i do wniosku, że dotychczas nie miał możliwości wyboru. Cała jego uwaga była skupiona na relacji z ojcem i na jego alkoholizmie. I on, i inni musieli się całkowicie podporządkować woli ojca. Nie było mowy o tym, by mu się przeciwstawić - albo robił to, co chciał ojciec, albo musiałby go zdradzić. Teraz zmaga się sam ze sobą. Wielu dorosłym dzieciom alkoholików dokucza, tak jak Tedowi, lęk, brak doświadczenia i brak możliwości sprawdzenia się w realnym świecie. Pod warstwą mechanizmów obronnych nie mają żadnych głębszych rezerw, które pozwoliłyby im porzucić automatyzmy, zastanowić się nad nimi czy je zmodyfikować. Wyznaczony przez mechanizmy obronne sposób przystosowania, polegający na zaprzeczaniu, myśleniu w kategoriach „wszystko albo nic", nacisku na kontrolę i poczuciu odpowiedzialności, jest bardzo trwały i odporny na zmiany. Wyznacza on relacje z innymi ludźmi oraz kształtuje rozwój i sposób interpretacji samowiedzy. Kiedyś pozwalał dziecku przetrwać. Teraz, w życiu dorosłym, stanowi poważne ograniczenie. To ograniczenie wyczuła Sally: Czuję dotkliwie, że jestem kimś potrzebującym i nieodpornym. Światu pokazuję jednak całkiem inne „oblicze". To oblicze osoby umiejącej sobie radzić, silnej i wręcz zbuntowanej jest nieprawdziwe, lecz jednak stanowi dla mnie podporę. Ta fasada, to moje cegły i mój cement - moje oparcie. Przyglądaliśmy się już różnym postaciom mechanizmów obronnych. Zajmijmy się teraz bliżej każdym z nich z osobna. Skupimy się na przykładach osób dorosłych będących w trakcie leczenia; pozwoli to zobaczyć równocześnie, jak działa mechanizm obronny i jak zmienia się zachowanie. Zaprzeczanie Zaprzeczanie działa w rodzinie alkoholowej jak dozorca, który pilnuje, jakie treści mają być dopuszczane do świadomości, a następnie zaakceptowane i włączone w tworzony przez jednostkę obraz własnej osoby i rodziny. Wcześniej analizowaliśmy rolę zaprzeczania jako czynnika organizującego wiedzę rodziny o sobie samej. Przedstawiliśmy również szeroki zakres istniejących przejawów zaprzeczania oraz ich wpływ na jednostkę i na rodzinę. Teraz przyjrzymy się roli zaprzeczania, jako kluczowej cechy obronnej tych dorosłych dzieci alkoholików, które opuściły dom rodzinny. Zaprzeczanie w ich przypadku jest już mocno ugruntowane i przetrwało okres doświadczeń z rodziną pierwotną, skoncentrowaną na alkoholizmie. Przeszło w nawyk, stając się pancerzem, sposobem bycia i widzenia świata, wpływającym zasadniczo na obraz swojej osoby i rzeczywistości. T" 154 IV. KONSEKWENCJE cko rc 0< • mi* si d-i c< d< sr uU tac. zd w t<-nii ma Om. go. V pr; ułi j Zaprzeczając alkoholizmowi rodziców, neguje się tym samym własne obserwacje oraz odpowiadające faktycznemu stanowi rzeczy emocje. Trzeba również wyjaśniać to, co uległo zaprzeczeniu w sposób nielogiczny lub błędny. Tym samym konieczne staje się odwołanie do racjonalizacji, nieodłącznego towarzysza zaprzeczania. Racjonalizacja i zaprzeczanie blokują wspólnie napływ informacji i zniekształcają procesy rozumowania w celu zinterpretowania pozornie niedopuszczonych informacji. Błędne rozumowanie prowadzi często do stwarzania nowych problemów. Uważa się teraz, że przyczyną kłopotów - problemem „prawdziwym" jest ktoś lub coś spoza rodziny, na przykład praca pełna stresów. Wszystkie emocje, których właściwym adresatem jest alkoholik lub alkoholizm, kierowane są nieraz ku współmałżonkowi lub dziecku. Aby zaprzeczanie było skuteczne, trzeba zawęzić zakres poznawania i odczuwania. Prowadzi to do zniekształcenia tworzącego się obrazu własnej osoby. Pewna kobieta, dorosłe dziecko alkoholika, powiedziała, że wciąż miała wrażenie, że się dusi - w zamkniętej, ciasnej przestrzeni rodzinnej nie można było oddychać. To, co musi ulec zaprzeczeniu, nie może być włączone do obrazu świata ani do obrazu własnej osoby. Jeśli trzeba stosować liczne zaprzeczenia, w świadomości powstają ogromne luki lub bardzo dziwaczne interpretacje tej rzeczywistości, której „dozorca nie przepuścił". Na tym właśnie polega istota zaprzeczania: nie dostrzega się napływających informacji. Na przykładzie Jima widzimy, jak funkcjonuje zaprzeczanie w grupie terapeutycznej. Uczestnicy, rozzłoszczeni i wyprowadzeni z równowagi, w końcu wytknęli Jimowi jego niewłaściwe zachowanie. Kiedy nie był w centrum uwagi, „spał" do końca spotkania, milczał i siedział z zamkniętymi oczami. Chyba musiał odczuwać silny lęk. Jim nigdy nie przyznawał się do lęku. Tym razem jednak zastanowił się, czy rzeczywiście grupa nie ma racji. Czytając co tydzień protokół ze spotkania grupowego stwierdzał, że uchodziły jego uwagi ważne wydarzenia w grupie. Czasami się zastanawiał, czy nie dostarczono mu protokołu z innego spotkania. W końcu przyznał, że protokół wypełnia jego luki w odbiorze przebiegu pracy grupy w kolejnych tygodniach. Tak silny odczuwa lęk, że wielu rzeczy nie chce dopuścić do świadomości. Po wielu miesiącach Jim wreszcie zrozumiał, że przyczyną lęku i zaprzeczania są „realia" życia rodzinnego, tak boleśnie rekonstruowane przez innych uczestników. Jim nie był jeszcze gotów „przejrzeć na oczy", musiał się więc wyłączać. Zdarza się nieraz, że osoby, które nie muszą chronić swych więzi rodzinnych, od razu widzą, że ktoś zaprzecza. Uczestnicy grupy śmiało zapewniają nowego przybysza, że jego obecność w grupie jest w pełni uzasadniona, miał on bowiem „okropne" życie rodzinne. Tymczasem nowo przybyły nie ma wcale pewności, czy jego doświadczenia z dzieciństwa były na tyle poważne, io. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony 155 by uzasadniały przyłączenie się do grupy. W wielu wypadkach dorosłe dziecko alkoholika przeżywa ciągłe wahania między jasnym obrazem alkoholizmu rodzinnego z jednej strony a poczuciem, że nie ma pojęcia, co robi w grupie, w domu było przecież wspaniale! Niełatwo przełamać zaprzeczanie, szczególnie wtedy, gdy nie jest ono oczywiste albo jest mylnie interpretowane, jak to przez długi czas miało miejsce w wypadku Jima. Grupa uważała, że Jim nie interesuje się tym, co się w niej dzieje i nie ma pojęcia, na czym polega wzajemna wymiana doświadczeń. Kiedy nie był akurat w centrum uwagi, „znikał", wyłączał się i rozpraszał pozostałych uczestników. Wszyscy mieli wrażenie, że jest skoncentrowany wyłącznie na sobie. Wywoływało to złość. Jego zachowanie dopiero wtedy stało się zrozumiałe, gdy i on, i inni pojęli, że przeraźliwie boi się przełamania własnych zaprzeczeń. Z chwilą, gdy grupa pojęła o co chodzi, uczestnicy mogli wykazać o wiele większą wyrozumiałość i potrafili go zapytać wprost o rzeczy, których sam jeszcze nie był świadom. Trudno przełamać barierę zaprzeczania, ma się bowiem wtedy wrażenie zdrady. Poczucie stabilności rodziny opiera się całkowicie na przyjęciu przez wszystkich jej członków zgodnej „wersji" własnej historii. Zmienić tę wersję, to tyle, co zaatakować rodziców w sposób agresywny i wrogi. Grozi to * niechybnie odrzuceniem. Utrzymać zaprzeczanie można również poprzez odwracanie uwagi lub mając obezwładniające poczucie zamętu. Jednostka dosłownie „nie widzi", a jeśli widzi, to nie potrafi uporządkować tego, co zobaczyła, oddzielić figury od tła. Bardzo nieraz trudno nadążyć za rozumowaniem kogoś przeżywającego taki chaos bądź za jego rekonstrukcją określonego zdarzenia, o to bowiem właśnie chodzi, by nikt tego nie zrozumiał. Relacja Toni brzmiała jak nagranie przekrzykujących się wzajemnie osób. Toni próbowała raz jeszcze opowiedzieć szczegółowo, co się zdarzyło. Grupa niczego jednak z tego nie zrozumiała. Jak to często bywa, ludzie zaczęli się denerwować, nie mogli bowiem nadążyć za jej wypowiedzią. Przerywali jej, zadawali pytania i zwracali uwagę, że ciągle używa zaimków, nie nazywając nikogo ani niczego po imieniu. Ludzie albo tracili wątek, albo stawał się on tak zagmatwany, że nie próbowali już nawet zrozumieć, o co chodzi. Dziś Toni, tak jak zwykle, czuje się źle, nie potrafi się bowiem jasno wypowiedzieć. Zrozumiała nagle, że gdyby powiedziała o co chodzi, ujawniłaby prawdę, której nie powinna znać: że jej zwariowany sposób rozumowania i zamieszanie panujące w rodzinie nie miały sensu; pozwalały one ukryć prawdę o alkoholizmie ojca. Toni przypominała dziecko, które nie wymówiwszy dotychczas ani słowa, w wieku trzech lat zaczyna naraz mówić całymi zdaniami: nagle udało jej się ułożyć wiele fragmentów łamigłówki. Zamiast zaprzeczania, poczucia chaosu i nieprzystosowania pojawiły się nowe uczucia, z którymi musiała się teraz uporać: głęboki ból i poczucie straty. W grupie rozpoczynającej dopiero terapię omawiano sprawę zaprzeczania. Sally w kontaktach z leciwą ciotką nadal musi utrzymywać rodzinną grę 156 IV. KONSEKWENCJE "~ l ni. ta pozorów - ciotka często wspomina, jak wszyscy się wspaniale bawili na zjazdach rodzinnych. Opowiadając o tym grupie, Sally marzy, by roztrzaskać te dawne wspomnienia: Rozpiera mnie potrzeba dowiedzenia się, jak było naprawdę. Sally przez wiele tygodni koncentrowała się na analizie własnego zaprzeczania i na potrzebie jego przełamania. Sally patrzy w podłogę, po czym woła tryumfalnie, że trzy kobiety mają na nogach takie same pantofle. Uczestnicy grupy zastanawiają się, co musiała^czuć w dzieciństwie, gdy mimo takiej spostrzegawczości nie była w stanie zobaczyć pewnych rzeczy. Myślenie typu „wszystko albo nic" Ten bardzo powszechny i stały rodzaj obrony pełni również funkcje organizacyjne, porządkuje bowiem te spostrzeżenia i uczucia, które jednostka odbiera, i te, które przekazuje innym. Ten typ myślenia minimalizuje zatem wieloznaczność, niespójność i niepewność. Niestety, prowadzi także do zawężania i zniekształcania odbieranych i przekazywanych informacji. Jak już mówiliśmy, myślenie dychotomiczne, typu „wszystko albo nic" towarzyszy prymitywnemu mechanizmowi obronnemu, jakim jest zaprzeczanie i stanowi objaw zaburzeń lękowych. Myślenie to jest jednak nie tylko objawem. Z czasem przeobraża się w styl poznawczy - styl ten rodzi się z lęku, a zarazem ten lęk redukuje. Człowiek myślący w sposób dychotomicz-ny twierdzi uparcie, że istnieją pewne niewzruszone zasady: jedno jest słuszne, drugie — niesłuszne, istnieje dobro i zło. Problem polega jedynie na tym, by w konkretnych okolicznościach wykryć, co jest dobre, co słuszne. Kiedy człowiek myśli w kategoriach czarno-białych, nie musi się zajmować „obszarem szarości" - tym, co w jego obserwacjach i uczuciach niejasne, nie-sprecyzowane lub nieprzewidywalne. Myślenie takie pozwala wyeliminować potrzebę zrozumienia pozornych przeciwieństw lub złożonyh idei. Człowiek myślący na zasadzie „wszystko albo nic" ma większą skłonność do akceptowania stanowisk skrajnych i upierania się przy swoim. Jak na ironię, ten typ myślenia stosuje się, by zyskać poczucie kontroli, choć w rzeczywistości kontrola jest wtedy mniejsza. Dorosłe dziecko alkoholika uparcie twierdzi, że rodzice byli dobrzy, a tylko ono było złe. Dopóki nie zrezygnuje z tej skrajnej postawy, nie zacznie dostrzegać, że istnieją też „obszary szarości" i nie przekona się, że rodzice byli zarazem i dobrzy, i źli. Poziom rozwoju struktur poznawczych u dziecka, które stara się zrozumieć, dlaczego rodzice piją, wyklucza często myślenie inne niż dychotomiczne. Dziecko twierdzi, że rodzice są dobrzy, więc coś musi być nie w porządku z nim samym. Jak już mówiliśmy, dla dziecka zbyt dużym zagrożeniem jest przyznanie, że rodzice mogą mieć własne problemy lub odwrócenie sposobu interpretacji sytuacji i powiedzenie sobie, że to ono jest dobre, a rodzice źli. Musi zrozumieć, że powinno się uporać z otaczającą rze- 157 10. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony czywistością, głębokim cierpieniem, poczuciem straty i porzucenia oraz własną złością. Jak częstokroć uparcie wierzą dorosłe dzieci alkoholików, zło tkwi w nich samych. W ten sposób zachowują więź z rodzicami lub przynajmniej złudzenie istnienia takiej więzi. Nawet gdy złudzenie to szyte jest grubymi niani, pozwala uniknąć o wiele bardziej bolesnego uczucia izolacji i samotności. Ted, który przez wiele lat zmagał się z przekonaniem, że jest złym człowiekiem, powiedział w końcu rzeczowo: To niemożliwe, by dziecko nie miało poczucia, że jest złe. Skąd się ono bierze? Tylko w ten sposób można usprawiedliwić brutalne zachowania rodziców. Inna osoba, podobnie zmagająca się z poczuciem, że jest kimś złym, opowiedziała o serii marzeń sennych: \ Znajduję się zawsze wśród tłumu ludzi, ale z nikim nie nawiązuję kontaktu. Czasem ktoś zwróci na mnie uwagę, ale tak jest bardzo rzadko. W innym śnie wyciągam rękę, by tych ludzi dotknąć, oni jednak owinięci są przezroczystą folią, która ich chroni przed kontaktem ze mną. Po wielu miesiącach zaczęła się zastanawiać nad tym, dlaczego czuje się tak bardzo samotna: K sc la rzepie iro-li- Rodziców odgradzała ode mnie potrzeba alkoholu oraz zaprzeczanie. Zamknięci byli w systemie przekonań, zbudowanym dla ochrony swoich własnych iluzji. Dopóki byłam przekonana, że jestem złym człowiekiem, mogłam nie zauważać tych przezroczystych folii, w nadziei, że jeśli będę dostatecznie grzeczna, nawiążą ze mną kontakt. Z postawą typu „wszystko albo nic" wiąże się problem wiązania się i kształtowania tożsamości. Penny opisała swą rodzinę jako „prawdziwy klan". Panowały w niej surowe zasady dotyczące tego, kogo można do siebie dopuścić, a kogo nie. Świat dzielił się na przyjaciół i wrogów, swoich i obcych, ludzi dobrych i złych, to co jedynie słuszne i to co całkowicie błędne. Nigdy nie dopuszczano stanów pośrednich. Penny przeżywała w grupie intensywny lęk, uczestnicy nie dawali się bowiem zaszeregować w wąskie kategorie i zachęcali ją, by zobaczyła również obszary szare. Penny zrozumiała, że dopuszczając do siebie istnienie szarości, traci zarazem pewność i czuje się zagrożona. W dodatku jest to równoznaczne ze zdradą rodziny: Albo przyjmę przekonania rodziny, albo zostanę sama. Albo nie ma żadnego alkoholizmu, albo jest, a ja nie należę już do rodziny. lie bre, te- Ten sztywny poznawczy układ odniesienia niesie ze sobą poważny konflikt dla dorosłego dziecka alkoholika: czy będzie należało do rodziny i w jaki sposób? Jak już mówiliśmy, większość dorosłych dzieci alkoholików czuje się w świecie osierocona i osamotniona. Dziecko takie stoi na zewnątrz, marząc 160 IV. KONSEKWENCJE w Ci tfr Centralnym zadaniem w długotrwałym procesie powrotu do zdrowia jest przejście od nastawienia ściśle dychotomicznego do szerszego punktu widzenia, uwzględniającego obszar szarości. Przyjrzyjmy się teraz kolejnemu kluczowemu mechanizmowi obronnemu, który jest ściśle związany ze sztywnym poznawczym układem odniesienia: potrzebie kontroli. Kontrola W wielu publikacjach popularyzatorskich ostatniego dziesięciolecia (lat 80. - przyp. red.) twierdzono, że centralnym problemem dorosłych dzieci alkoholików jest problem kontroli. Jako specjalista zgadzam się z tym twierdzeniem. Kiedy po raz pierwszy prowadziłam grupę terapeutyczną dla dorosłych dzieci alkoholików, byłam wręcz zdumiona, że raz po raz jej uczestnicy kładli nacisk na zagadnienie kontroli. Wymieniano je jako odrębny problem i widać było wyraźnie, jak ważną pełni rolę w procesie nawiązywania zdrowych kontaktów z ludźmi. Wiele z omówionych dotychczas zagadnień -chaotyczne, wymykające się kontroli środowisko, sztywny system rodzinny, wiązanie się z opiekunem, kształtowanie tożsamości - ma ścisły związek z problemem kontroli. Uczestnicy grup rozumieją, że charakterystyczny dla nich nacisk na kontrolę wynika z potrzeby stłumienia lęku i strachu oraz z potrzeby poradzenia sobie z grożącym stale rozkładem stosunków międzyludzkich. Osoba starająca się za wszelką cenę kontrolować sytuację, nie dopuszcza tym samym do świadomości również własnych, wymykających się kontroli, impulsów. Dorosłe dziecko alkoholika, choć wyposażone w sztywny system obron, twierdzi: Jestem równie pozbawiony kontroli i groźny jak moi rodzice. Potrzebę kontroli podtrzymuje przyjęcie postawy „wszystko albo nic". Potrzeba ta często utożsamiana jest z autonomią - człowiek jest sam sobie panem i nikogo nie potrzebuje. Wszystkie te objawy razem stanowią potężną obronę przeciw poczuciu bezradności i zależności. Wiele dorosłych dzieci alkoholików dąży do samowystarczalności: Wszystkie swoje potrzeby zaspokajam sam. Polegając na innych straciłbym kontrolę i w końcu doznałbym krzywdy. Nieszczęście polega na tym, że kontrolując sytuację i zaspokajając samemu własne potrzeby człowiek bynajmniej nie unika krzywdy i autodestrukcji: Głębokie poczucie tęsknoty zawsze zaspokajałam objadając się. Na szczęście alkohol nigdy mi nie smakował. Mam jednak wszystkie cechy alkoholika. Potrzeba kontroli towarzyszy człowiekowi nieustannie. Daje o sobie znać, gdy boi się utraty kontroli - bo jest zbyt otwarty, zbyt wiele potrzebuje, jest zbyt agresywny, nadmiernie się złości - i gdy boi się, że inni go zaczną kontrolować, 161 io. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony przejawiając wobec niego otwartość, potrzebując czegoś od niego, zachowując się agresywnie lub złoszcząc się. Tak czy inaczej, człowiek skazany jest na przegraną. Tylko wtedy będzie czuł się bezpieczny, gdy zostanie sam. Potrzeba kontroli była dla Jake'a problemem najważniejszym. Wszyscy w grupie byli zgodni, że odzwierciedla się w tym głęboka tęsknota za poczuciem bezpieczeństwa, jakie daje rodzina, w której rodzice zamiast koncentrować się wyłącznie na sobie, potrafią zająć się dzieckiem: „Chciałem zaprosić matkę na uroczystość wręczania dyplomów, ale brat mi właśnie doniósł, że znowu zaczęła pić. Jestem zdruzgotany." Jake przystąpił do wyjaśniania skomplikowanych czynności, jakie ostatnio przedsięwziął. Cały czas się zastanawiał, co zrobić, by w tym ważnym dniu cała rodzina była obecna i by zarazem mógł ją kontrolować. Pamięta, że kiedy był dzieckiem, rodzina nigdy nie postępowała tak jak chciał, ani też nie pozwalała mu na znalezienie się w centrum uwagi. Teraz, gdy rozpaczliwie próbuje wyreżyserować sytuację i ten jeden jedyny raz uzyskać to, czego chce, ogarnia go lęk. Grupa zwróciła Jake'owi uwagę, zepnie sposób zmuszać innych do robienia tego, co chcemy i namówiła go do przeanalizowania swojego postępowania oraz swych nierealistycznych oczekiwań. Patty postąpiłaby zupełnie inaczej: Gdybym to ja miała odbierać dyplom, poszłabym na tę uroczystość sama. Tylko w ten sposób miałabym pewność, że to moja uroczystość. Przez to, że chcę wszystko kontrolować, zawsze przegrywam. Ilekroć nawiązuję z kimś jakiś kontakt, zawsze zastanawiam się, jak przez to przebrnąć i nie zginąć - jak przetrwać. Podobnie jak zagadnienie tożsamości, problem kontroli rozważany jest w kontekście alkoholu. Pytanie „czy jestem alkoholikiem?" to pytanie centralne dla każdego dorosłego dziecka alkoholika. Wiele z nich, to powracający do zdrowia alkoholicy, którzy już zrozumieli, że ważnym czynnikiem w procesie stawania się alkoholikiem i powrotu do zdrowia był alkoholizm rodziców. Innym natomiast brak tej pewności. Lęk spowodowany własnym alkoholizmem wolą analizować w odmiennym kontekście: takim mianowicie, że są dorosłymi dziećmi alkoholików. Miały już problemy z tego powodu, że same piły lub sięgały po narkotyki, i nadal często się zastanawiają, czy są „alkoholikami". Kiedy osoba taka nazwie siebie „dorosłym dzieckiem alkoholika", ma szansę przeanalizować oba te problemy naraz. Często podczas pierwszego spotkania dorosłe dzieci alkoholików twierdzą, że „nie są alkoholikami". Po bliższym zbadaniu staje się jasne, że rzeczywiście „nie są alkoholikami" w tym sensie, że nie piją, natomiast są „alkoholikami" w tym sensie, że wytworzyły sobie taki obraz własnej osoby. Osoby te albo nie piją wcale, albo piją w sposób niezwykle kontrolowany: pozwalają sobie na kieliszek tylko w ściśle określonych sytuacjach i tylko pod pewnymi, określonymi warunkami. Jedna z nich tak to ujęła: Wiem, że gdybym kiedykolwiek przestał uważać na siebie, natychmiast zostałbym alkoholikiem. 162 IV. KONSEKWENCJE Uczi sąst5r atak*-alkoL na j go prze a te su b L Ludzie ci, niezależnie od tego, czy zostali zarejestrowani jako „alkoholicy" czy też nie, ujawniają podczas pracy grupowej głębokie przeświadczenie o utracie kontroli: Przez całe życie muszę stale uważać, stale sprawdzać, czy nie przebrałem miarki, stale siebie oceniać. Tylko wtedy mogę mieć nadzieję, że nie „stracę kontroli". Większość podejmujących leczenie dorosłych dzieci alkoholików ma poważne problemy z powodu stałej koncentracji na kontroli. Potrzeba sprawowania kontroli przerodziła się bowiem w podstawowy mechanizm obronny} stanowiąc zarazem jedną z głównych przeszkód, utrudniających nawiązywanie bliskich kontaktów z ludźmi. Przy silnej potrzebie kontroli nie ma mowy o wzajemnej zależności, negocjacji czy o tym, by się „trochę poddać". Albo sprawuje się kontrolę, albo nie. Ktoś wygrywa, ktoś inny przegrywa. „Utracić kontrolę" znaczy tyle, co być człowiekiem słabym, potrzebującym, zależnym i wykorzystywanym lub - z drugiej strony - być człowiekiem dominującym, wymagającym, agresywnym i wykorzystującym innych. Kiedy ludzie rozpoczynają pracę w grupie, są przekonani, że tylko wtedy uchronią siebie i innych przed krzywdą, gdy nie utracą kontroli: nie mogą sobie pozwolić na odczuwanie potrzeb ani na poczucie bycia bezbronnym. Mimo to wielu z nich właśnie dlatego zgłosiło się na leczenie, że odczuwa potrzeby i to znaczne; czasem poczucie braku ujawnia się u nich po prostu jako tęsknota za bliskim związkiem z drugim człowiekiem. Samotność, która stanowi efekt uboczny potrzeby kontroli, jest równie bolesna jak poczucie braku kontroli. Osoba zgłaszająca się na leczenie natychmiast przeżywa konflikt: Swoje poczucie tożsamości - nietrwale poczucie własnej wartości - oparłem całkowicie na przekonaniu o ważności kontroli, tymczasem przychodzę tu co tydzień, by się pozbyć tego przekonania. Nic dziwnego, że nie sprawia mi to wcale przyjemności i że często zadaję sobie pytanie, czy to w ogóle ma sens. Tendencja do nieuświadomionego wiązania braku kontroli z nadużywa- — — — — —— — — — — f —— —— •—• — — — w —— w •»• *» M-»^»* v »A«*?J x^ » ł * V?*~/v**4 *•** \s 4. MA^W* * *• V/i * ł*t AA. X* ^±ŁJj TT ** niem alkoholu lub alkoholizmem jest bardzo trwała. Po jednym ze spotkań, w trakcie którego Ted mówił o sobie więcej niż zwykle i oceniony został przez innych jako „spontaniczny", powiedział: Tuż po spotkaniu czułem się znakomicie, ale potem obawy moje narastały coraz bardziej. Wkrótce czułem się wręcz „skacowany". Poczułem ten sam wstyd i żal, które dawniej dokuczały mi po zapiciu. Uczestnicy zrozumieli, że pogłębianie wzajemnych relacji niesie ryzyko: grupa - podobnie jak ich rodziny - „poczuje", że straciła kontrolę. Nie tylko „zaczną pić", jak to robił Ted, ale zaczną też ujawniać swe impulsy seksualne lub agresywne, jeżeli przedmiotem dyskusji będzie seks lub agresja. 163 ,-ie od pozycji radzenia sobie do obrony -^* _————————————————————— * i? problemem kontroli wiąże się ściśle pojęcie „uczuć". Wymieniane vie uczucia jak gniew, niezaspokojenie potrzeb, miłość, lęk i wstyd, l ^ytywne lub negatywne nastawienie do świata. Wiele dorosłych dzieci & ma do świata nastawienie sztywne i negatywne. Spodziewają się g ^ o. Życie zawsze okazywało się jeszcze gorsze niż najczarniejsze 4/ania, po cóż więc spodziewać się czegoś pozytywnego. negatywnemu nastawieniu mam poczucie kontroli. Nic mnie nie zaskoczy, jęjc* JI je ryzykuję, że moje nadzieje zostaną zniweczone. Z góry zakładam, że nic dobrego dobre samopoczucie, narażam się na katastrofę i natychmiast czuję się bez-orzerażona i niespokojna. Kiedy zaś czuję się niestosownie i patrzę na siebie ie, przerażenie mija. Nauczyłam się więc, że dobre samopoczucie idzie w parze kontroli i groźbą, że spotka mnie krzywda. ja to wielka niewiadoma i źródło ogromnej jróśki. Stanowią też jcaźnik poziomu kontroli. Uczestnicy grup terapeutycznych zdają ważny * ^wę z tego, że mają ochotę się otworzyć, poznać swoje uczucia, •i0fr? uczucie określić. Przeraża ich jednak każda najmniejsza nawet ^jologiczna - burczenie w brzuchu, kropla potu na dłoni. ^ojawia i nie wiem, co to jest. Nie potrafię tego nazwać, wyjaśnić ani skontrolować. Coś slf* ^dnak, że tam jest, ponieważ burczy mi w brzuchu. rę ujawniania się uczuć, włącza się nastawienie „wszystko albo nic" * *** rO znaczenia nabiera potrzeba kontroli. Zwykłe burczenie w brzu- chu wrażenie głośnego ryku. Otworzyć się, choćby minimalnie ^yć jakichś emocji to sytuacja nie do zniesienia. Nie ma mowy jjoświa drobnych „stanach pośrednich", żadnym stopniowaniu uczuć, o żądny cje raz sję pojawi, nie sposób go zatrzymać. Większość dorosłych r"dy ,u ..^oholików przekonana jest, że gdy raz zacznie odczuwać potrzeby, 'ecl. ^ się czy rozpłacze, już nigdy nie przestanie. ^^ siłował podważyć to utrwalone przekonanie w warunkach grupo-T czo przykład jest bardzo pouczający, pokazuje bowiem, na czym -i • 1 • ..... pomiędzy sytuacją, w której rozważa się jedynie zmianę, BfYCB- J *^ *^ . -i • 1 • ..... ' ' -Wnra nnmipri7.v svttiaria. w ktorei rnzway.a się ienvnie Timiane. •^ • *aC^ nadal kontrolę, a sytuacją, w której człowiek naprawdę się zmienia tec>1_ije lub postrzega inaczej, ponieważ zrezygnował z kontroli. Tę . .__ i-»?irdzo trudno ludziom pojąć, zrozumienie tego jest jednak niezbęd- znjc^ *-* . . ... jeżeli człowiek ma się naprawdę zmienić. by zaniepokojony i raz jeszcze starał się przekonać grupę, że gdyby się otworzył, całkiem by go przytłoczyły. To rzekłszy, zaczął mówić dalej, dopuszczając do siebie na które do tej pory sobie nie pozwalał. Nagle doznał olśnienia: jego „uniwersalna o uczuciach okazała się nieprawdziwa. Przekonał się, że może przeżywać coś nie krzywdząc przy tym nikogo. Zawsze uważał, że każde uczucie, wyrażone _3iuS DBZBJAM ara IUE DBMnzDpo 3iu o^flAi Aq eBiu3idJ3p i iSBA\3iuz EU 5rs BfBiMBisAM M9>{ijoqo}{iB psTzp 3{soJOQ 'Aqoso fsiStup nM3tuS 3iqos EU Biu3idm[s t nM3iu3 oSsusEfM 3is oszust! Aq 'i^iusuodo siuEpz DBfnmfAzid (3IUBpZ SUSB^M l pSO!SlAvXZD3ZJ BIUE§3ZJaSOd qosods (OMS BJIU31UIZ BJ Bl -3iqcq eA3piqS SIZpB^AZJd EU AlUSIplZptM Zn( 5[ spnzon oa Aa fq9sods I^EI A\ A{BMOpnqz BIEIMS t 3iq9is ZBjqo ' 033USB^A\ 5lS B(oq SIUZDIUBd M9^IlOl{O^IE pSlZp 3{SOJOp 3Z fZ3 •psouz3[BZ spnzon EU oifOMZod 3iqos zsa i •ni];Ejq i Eiugonziod fEiU3iuaouiEso gpnzood '^DEJIS XuMAsu3jui EU AZD3ZJ ( BUOZBJEjf<[ 'DSOJZ M DE(BpEdA\ IUOJq 3IS z isntu Xuojqo qosods •er • ^ f3p5idBU 3{SBp BfnpoMod sz Cojs5z3 i PBU 3bEUiuiop B(BMXqopz fM3tuS DB( lU t AU|EA\XptAV3ZJd3lU q9SOdS M 5lS DBMO^DBZ f3pMXZJ3{ UI3IMOq BSOUJ '{{E5fI[Ol[O5l|Ecc 5{OJ M EZpO^DM IUIXUUI Z fes. 3ZSq5j3 D^J^n Z3J B3BUIOd c3U(ADBi|JBUJ3p 3tUl[ l 3DIUBJ3 D BZJBMJS 02j[ipqo^[B psizp Bpnzood o33iXj^n o^oq3^3 3iu3iUA\E(n EU spzs3JA\ 5is BZBJBU l T (SJpOZDZS cf3MIlZDXz XqOSO CM3IU3 AUSE|M 3iqOS OBtóttUBpEIMSQ 'IpJlUO^ DEppOd ISHUI UI3ZBJBZ l 3fnq3ZJJod jdB ąo^joi^ cDE33[od Aq{EpqD ^3^191^ BU fqoAa AZDZSIU *3( DBfBZBjAM l EpnZDpO 31 BU 3iqOS OBfBJBMZOJ -n^Bjq SpnZDOd I M31U3 feS 3UZD3ldZ3q3IU I 33E[nUIUIOp [3IZpJBq(BU 3{B CIUIB(DOUI3 IUI&UZO1 EUIOpIM Z DE3BUJZ 5is fezsnui M9^iioqoiHE psizp "JBZS BU 3iqos r -Edo lUIZpni Z Al^BlUO^ 3p^pZSAV DEfnjOJaUO^ 3IUUBJE1S I OS3Z3IU 3tU O^[AjL 'BOMBJdO l CEJEIJO l UI3ZEJBZ 5tS 31UBJS IUBS 3Z C Bpnzon 3iqsis op DB(BZDZsndoQ 'qDAuut D3qoM Douiszjd uiAoBfnsois i ADOUI zpnD D3qoM mAuuojqz3q fui3t5piMOfZ3 i[oiiuo^ iuXuotMEqzod e fuioboui3 5is DB(Eppod sz CZ31UA\9J nzP^S '(M9DIZPOJ q^^uinj SOD oa EpnzDn sz cfBZBMn o^[Aa 3iu IUJXUUI Z 3(DE|3J l BpnZDn C3IU3JSXUI f3lUE33ZJJSOd EU BfEMAfdM BIU 'ZSIUMOJ 3l BU 3tU3JOMZAZjd 3tqOS DBfBp I ttuAuSBJM 3tU3ZOOi(SBZ 3Ua3ldlU05l 3ldai8 M DEfBlUMBfn 'pOZJdBU ĄCUĄ ^DBZDBUZ fiąojz sz 'tjBuzn XosXzs^ 'usg >JB( 'BuooXMqDBZ i Buoiuinpz 3iUA\OJ 3IUB005J3Zjd 083[ 3Z cZn[ jBI ifDBJ OJBItU 3IU 31U DłU Z3IUA\9J Ul^UUl l 3lUZD3ldZ3q 3tS JHZ^ tsnui '^UBMOOJIUO^SIU qsods M 'AI 165 io. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony wu. Obronę własnego zdania, przejawianie inicjatywy i dbanie o własne interesy interpretują jako przejaw wrogości wobec innych. Przyjęcie takiego stanowiska z trudem pozwala ukryć, że w rzeczywistości dorosłe dziecko alkoholika bardzo potrzebuje drugiego człowieka, choć jednocześnie widzi w nim osobę wszechwładną. Musi jednak zaprzeczyć tej potrzebie, narazi się bowiem na rozczarowanie lub krzywdę. Rozpaczliwie potrzebuje oprzeć się na kimśj jednak panicznie się tego boi, ponieważ uważa, że zależność taka doprowadzi do destrukcji. Kiedy dorosłe dziecko alkoholika przystępuje do leczenia, musi do siebie dopuścić wszelkie uczucia, jakiekolwiek by one były. Tym samym niezachwiane dotychczas nastawienie na kontrolę ulega podważeniu. Najpierw trzeba podać w wątpliwość myślenie typu „wszystko albo nic", czyli w kategoriach czarno-białych. Dzięki temu dopuszcza się możliwość istnienia obszaru szarości — stanowiska pośredniego, które z definicji jest zmienne, umiarkowane i poza kontrolą. Dorosłe dzieci alkoholików mają słabe wyobrażenie o tym, czym mogłoby być takie „stanowisko pośrednie". W miarę wyrabiania sobie opinii na ten temat, a następnie dzięki osobistemu doświadczeniu jednostka zaczyna rozumieć, na czym polega proces rezygnacji z kontroli. Zobaczmy na przykładzie Larry'ego, jak taki proces przebiega w czasie. Od pierwszego dnia pobytu w grupie Larry starał się usilnie rozszyfrować, jakie obowiązują w niej zasady - co jest dozwolone, a co nie. Wkrótce okazało się, że to, co się dzieje, postrzega w sposób sztywny i ograniczony. Założył bowiem, że sam nie będzie przejawiał żadnej inicjatywy. Ocenił innych ograniczając się do stereotypowych reakcji. Grupa szybko podała w wątpliwość przejawiany przez Larry'ego nacisk na przestrzeganie zasad i ocenianie w kategoriach „wszystko albo nic". Larry nie wyobrażał sobie, by mógł inaczej postrzegać ludzi i sytuacje, choć przyjęcie tak skrajnej i kategorycznej postawy niosło ze sobą wielkie zagrożenie, szczególnie wtedy, gdy w grę wchodziła złość. / Kiedy ktoś w grupie po raz pierwszy się rozgniewał, Larry bardzo się przestraszył. Tydzień później powiedział, że z trudem wysiedział i powstrzymał się od wyjścia. Jeszcze trudniej było mu wrócić po tygodniu. W pierwszej chwili miał ochotę zwiać - siedział cały czas skulony na krześle. To przeżycie wyzwoliło potok bolesnych wspomnień na temat złości. W domu osoba, która wpadała w złość, zachowywała się gwałtownie: rzucała talerzami, tłukła szklanki i wrzeszczała - tak przebiegał typowy obiad rodzinny. Jedyne, co Larry mógł wtedy zrobić, to wziąć talerz i zamknąć się w swoim pokoju. Tydzień temu Larry zmusił się do tego, by „zostać przy stole" i powstrzymać się przed opuszczeniem grupy. Larry panicznie bał się gniewu - cudzego i własnego. Wkrótce po opisanym zdarzeniu był \ x, świadkiem „pełnej gniewu" wymiany zdań między terapeutką a jednym z uczestników, l Sytuacja ta stanowiła punkt wyjścia dalszej, wieloletniej pracy Larry'ego. Powtarzał wielo- l krotnic: „Wiedziałem, że Stephanie się gniewa, bo tak powiedziała. Nie sprawiała jednak \ wrażenia rozgniewanej, ani też nie zachowywała się w sposób niekontrolowany. Nie miałem l nawet chęci uciec, póki nie było już po wszystkim i nie zrozumiałem, co się wydarzyło. Od \ tego momentu wiedziałem, że jest jakiś stan pośredni i sam go chciałem znaleźć." \ 10. ._ 166 IV. KONSEKWENCJE co syt w" I znów widzimy na tym przykładzie, czym różni się rozważanie zmiany od doświadczania zmiany. Dopiero wtedy, gdy Larry na własnej skórze odczuł istnienie obszaru szarości i wiedział, że w nim przebywa, zaczai rezygnować zmyślenia typu „wszystko albo nic" i z potrzeby kontroli. Z początku człowiek odbiera myśl o obszarze szarości i doświadczenie zetknięcia się z nim jako coś negatywnego. Jest zbyt mroczny, niedookreślony, zbyt podatny na niebezpieczeństwo lub nieporozumienia, ponieważ wtedy, gdy człowiek próbuje sobie radzić ze sprzecznymi uczuciami lub niejasnymi sytuacjami, brak mu pewności i wyraźnych granic. Z początku trudno docenić to, że warto pozwolić, by znaczenie danej sytuacji czy relacji międzyludzkiej ujawniało się stopniowo, czy też że warto podejmować decyzje krok po kroku. Większość dorosłych dzieci alkoholików nie chce niczego rozpoczynać bez gwarancji powodzenia i zapewnienia sobie aktywnej kontroli. Samooskarżanie się i przyjmowanie na siebie odpowiedzialności Głębokie poczucie odpowiedzialności jest właściwe dzieciom alkoholików na każdym etapie ich rozwoju i przystosowania. Taką im bowiem rolę przypisano w rodzinie, jest to również sposób na to, by utrzymać chwiejną więź. Jest to wreszcie mechanizm poznawczy, pozwalający wytłumaczyć coś, co nie istnieje lub do czego nie wolno się przyznać. Wszystkie te funkcje spełnia poczucie odpowiedzialności. Zajmijmy się teraz tym zagadnieniem. Kagan powiada, że każdemu dziecku potrzebna jest wiara w to, że rodzice są dobrzy i będą się nim opiekowali. Kiedy zdarzy się, że rzeczywistość pozostaje w jawnej sprzeczności z tym przekonaniem lub je wystawia na próbę, dziecko natychmiast modyfikuje swój odbiór siebie i świata tak, by można było zachować niepodważalną wiarę w prawość rodziców i rozwiązać sprzeczność między tym, co widzi a tym, co wolno mu dopuścić do świadomości. W efekcie dziecko powiada tak: „Skoro nic złego się nie dzieje w tej rodzinie, to i nic złego się nie dzieje z moimi rodzicami. Coś tu jest jednak nie w porządku - widocznie ze mną". Dziecko — przekonane, że to ono jest nie w porządku — przyjmuje na siebie odpowiedzialność i dzięki temu czuje się nadal potrzebne. Ma także złudzenie, że z rodzicami nic złego się nie dzieje i że są dla niego dostępni. Kiedy rodzice nie zwracają na nie uwagi lub przestają się nim zajmować, sądzi, że widocznie jest to reakcja na jego złe zachowanie. Dziecko stara się wówczas usilnie „poprawić" -dąży do doskonałości. Może wtedy „nie będą się na mnie gniewali, nie będą smutni, znormalnieją. Może wtedy będą mieli dla rnnie czas". Doskonałym sposobem na to, by się „poprawić", jest ustanawianie odpowiednich reguł i poszukiwanie pewności. Kiedy bowiem dziecko lub dorosłe dziecko alkoholika zaczyna dostrzegać obszar szarości i rezygnuje z kontroli, może sobie uświadomić, że rodzice są złymi ludźmi lub że nie czują się dobrze. Zasada „wszystko albo nic" i potrzeba kontroli pozwalają łatwiej utrzymać dotychczasowe przekonania o tym, kto jest zły i kto ponosi odpowiedzialność. 167 10. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony Rzadko jednak bywa to strategia skuteczna. Trzeba się bowiem rozliczyć jeszcze z tylu innych rzeczy, na przykład z tego, że się samemu wyszło bez szwanku. Sara walczy z przykrymi uczuciami, jakie odczuwa ilekroć marzy o udanym życiu, ilekroć postanawia zdobyć to, czego pragnie. Kiedy tylko próbuje sobie wyobrazić swoje udane życie, zaczyna płakać. Nie powinna przecież marzyć o czymś, czego nie miała jej rodzina. Odnosić sukcesy i być zadowoloną z siebie - to narazić się na karę. To również oznacza porzucenie rodziny, ponieważ przez dobre samopoczucie odizoluje się od wszystkich problemów i cierpień, które scalały rodzinę. Sara dostrzegła jeszcze jeden problem związany z własnym przetrwaniem: gdyby jej się udało, wtedy naprawdę byłaby odpowiedzialna za to, że wszyscy pozostali cierpią. Z tego niezbity wniosek, że jedynym sposobem na poradzenie sobie z tą nieznośną, nie dającą się rozwiązać, sytuacją jest wzięcie na siebie odpowiedzialności za wszystkie niepowodzenia. Kiedy człowiek ma poczucie winy z powodu tego, że sam wyszedł z katastrofy bez szwanku, nie może mieć dobrego samopoczucia. Patty, która przed chwilą zdobyła uznanie przyjaciół, przestraszyła się i zaczęła mieć poczucie winy: Było mi cudownie, gdy wszyscy zwracali na mnie uwagę, ale natychmiast zrobiło mi się żal Grace i Janet. Nie powinnam robić postępów, skoro im się to nie udaje. Jeśli grupa zwraca na mnie uwagę, tym samym wyraża się o nich krytycznie. Będę musiała za to ponieść karę. Carl uzupełnia ten obraz: Nie mogę pozbyć się poczucia winy i odpowiedzialności za rodzinę. Mam poczucie winy, bo nie zaopiekowałem się resztą rodziny. Wciąż siebie karzę za to, że ich zostawiłem i że im nie pomogłem. Ratowałem własną skórę, ale wciąż za to płacę. Bob dostrzegł jeszcze jeden aspekt tego problemu: Pomińmy tę sprawę przyjmowania na siebie odpowiedzialności. Moja matka powiedziała, że to ja jestem winien. Czyż mogłem więc dorastać w innym przekonaniu niż to, że jestem złym człowiekiem i postępuję niewłaściwie? Dorosłe dzieci alkoholików twierdzą, że nie potrafią się pozbyć utrwalonych w dzieciństwie uczuć i przekonań na własny temat, przekazanych irn przez nie akceptujących samych siebie rodziców. Z czasem uświadamiają sobie, że przejmując na siebie odpowiedzialność i żywiąc przekonanie, że są niedobrymi ludźmi, chronią rodziców. To poczucie odpowiedzialności i niegodziwości przenosi się na aktualne sytuacje i relacje. Grace opisuje, jak głęboko utrwalone przekonania na własny temat zawsze się ujawniają, kiedy się w kimś zakocha: Jestem taka samotna. Samotność przypomina mi, że przegrałam, ale też tylko wtedy akceptuję siebie. Marzę o bliskim, pełnym miłości związku z drugim człowiekiem. Ale 168 IV. KONSEKWENCJE to tylko marzenie. Ilekroć się w kimś zakocham, czuję do siebie wstręt. Mam pewność, że nie jestem odpowiednio dobra. Choćbym się bardzo starała, wyłazi ze mnie brak wychowania. Jest to dla mnie stale źródło upokorzenia, bo nie wiem, czego mi brakuje, i to wszystko moja wina. Problem odpowiedzialności wiąże się także z myśleniem w kategoriach „wszystko albo nic" i z potrzebą kontroli. Kilkoro dorosłych dzieci alkoholików próbuje sobie poradzić z własną „innością": Na poziomie intelektualnym wiem, że wszyscy jesteśmy inni i nie musimy tak samo postrzegać, odczuwać i myśleć. W rzeczywistości mnie to jednak nie dotyczy. Jeśli nie uda się usunąć różnic między nami, stracę tego człowieka. Jake przytakuje energicznie: Różnice przyczyniają się do porzucenia. W dodatku nie mogę znieść poczucia straty, jakie mam, gdy czekam na rozstrzygnięcie różnicy zdań. Lepiej przyklepać sprawę i wziąć na siebie winę. Wtedy przynajmniej nie grozi to zerwaniem. Chris dobrze rozumie ten tok myślenia: Jak to się dzieje, że dwoje ludzi różnie reaguje na to samo zdarzenie? Zawsze uważałem, że potrafię przewidzieć, jak ktoś się wtedy będzie czuł i że wtedy uda mi się zachować zgodnie ze swoimi przewidywaniami. Jeśli jednak dwoje ludzi może różnie reagować, moja teoria bierze w łeb i nie mam takiej władzy, ani takiej kontroli, jaką bym chciał mieć. Nagle świat znów staje się miejscem przerażającym. Świat rzeczywiście jest miejscem przerażającym dla dorosłego dziecka alkoholika, tyle bowiem wysiłku i uwagi trzeba poświęcić przetrwaniu. Życie w rodzinie alkoholowej wymaga wielu zniekształceń postrzegania i stałego dostosowywania się do ludzi i sytuacji, tak że cały wysiłek skierowany zostaje na obronę. Normalne zadania rozwojowe trzeba wykonywać w ramach ograniczeń, jakie narzuca obrona. Jak już wiemy, dorosłe dzieci alkoholików odwołują się do czterech ważnych strategii: zaprzeczania, myślenia w kategoriach „wszystko albo nic", potrzeby kontroli i poczucia odpowiedzialności. Chcąc się wyleczyć, muszą więc zakwestionować te mechanizmy obronne. Nie jest to łatwe zadanie, nie da się tego zrobić szybko ani całkowicie. Dorosłe dziecko alkoholika, które powraca do zdrowia, szuka prawdy, osobistej prawdy. Przerywa zmowę zaprzeczania i zaczyna pisać na nowo własną historię, by w końcu dopisać do niej prawdę o alkoholizmie rodziców. Zajmijmy się teraz procesem powrotu do zdrowia. ^^^^•H . cz.u\e, często wewnętrzna.pustkę, i \est mi smutno, gdy wychodzę,. Tylko wtedy czuję się dobrym człowiekiem, gdy wiem, że by\am dobrą cóiVą. Trudno się oderwać od rodziny, nawet mając odpowiednie wsparcie. Dorosłe dzieci alkoholików, uczęszczające na terapię lub na spotkania grup samopomocy, z jednej strony są chwalone za podejmowanie trudnych decyzji, z drugiej zaś - atakowane za uporczywe zaprzeczanie. Mikę wspominając, w jaki sposób rozumował na początku procesu zdrowienia, śmieje się. Nic go nie było w stanie odciągnąć od następującego wywodu: Gdybym tylko wpadł na właściwe rozwiązanie lub był lepszym synem, rodzice na pewno przestaliby pić. 188______________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA Zdrowiejąc, Carl wciąż zadaje sobie to samo pytanie: Jeśli spojrzę inaczej na swoją rodzinę i przestanę postępować tak, jak dotychczas, stracę swoje miejsce. Do kogo i do czego wtedy wrócę? Cale zastępy dorosłych dzieci alkoholików zadają sobie to samo pytanie u progu procesu zdrowienia. „Czy będę miał do kogo wrócić?" W tym pytaniu tkwi klucz do oporu przed zdrowieniem. Opór Dziecko nie chce utracić więzi z domem rodzinnym. Dlatego często broni się przed przyjęciem do wiadomości alkoholizmu rodziców, przyznaniem się do utraty kontroli i przed koniecznością oderwania się i uwolnienia od rodziny. Ilekroć jednostka uzyska nowy wgląd, poda w wątpliwość dotychczasowe przekonania czy zachowa się w sposób bardziej korzystny dla siebie, zagrożone zostają podstawy więzi z rodzicami. Dorosłe dzieci alkoholików często twierdzą, że przełamując zaprzeczanie doprowadziły się do sieroctwa. Ta groźba utraty więzi — dla wielu osób porównywalna ze śmiercią - uruchamia nawrót przekonań i zachowań z fazy picia, mimo że sprzyjały one postawie bierno-reaktywne j i postawę tę utrwalały. Powrót do dawnych przekonań i zachowań uwiarygodniających światopogląd rodziców prowadzi u dorosłego dziecka alkoholika do odrzucenia nowej tożsamości i nowego spojrzenia na przeszłość i teraźniejszość. Dań zastanawia się, czy rzeczywiście dawniej było tak źle: Tak mi czasem ciąży ta nowa rzeczywistość. Czuję się taki samotny. Wiem, że muszę się oderwać od przeszłości i że nie wolno mi rezygnować z nowego podejścia do rzeczywistości, ale czasem mi to nie wychodzi. Tęsknię za tym poczuciem bliskości czy po prostu kontaktu, choćby najkrótszego, które mam wtedy, gdy stwierdzam, że się pomyliłem co do tego, jak było naprawdę. Opór przed przełamywaniem zaprzeczania i akceptacją braku kontroli wiąże się z utratą więzi i z zasadniczym pytaniem: „kim jestem?" Ludzie czują się stale zagrożeni skutkami, jakie niesie ze sobą przyjęcie etykietki „dorosłych dzieci alkoholików". Osią całego problemu jest zniekształcony obraz własnej osoby. Angie, zirytowana, nazwala wreszcie rzecz po imieniu: Nie chcę być alkoholiczką i nie chcę być zaburzona, ale taka już jestem. Wyrosłam na ich obraz i podobieństwo i dlatego jestem teraz taka, a nie inna. Ginnie to potwierdza: Nie mogę się z tym pogodzić, że mój chłopak to alkoholik. Wychowałam się w domu alkoholika i teraz sama sobie taki los wybrałam. Co mi jest? Gdybym potwierdziła i naprawdę dostrzegła, że jest on alkoholikiem, byłabym zupełnie przegrana, a przecież nie mogę liczyć na to, że on mnie z tego wyciągnie. 187 12. Picie i faza przejściowa: przygotowanie do powrotu do zdrowia tion for Children of Alcoholics - NACOA). Ludzie korzystający z pomocy takich instytucji utwierdzają się w przekonaniu, że należy poznać prawdę. Człowiek potrzebuje pomocy, by nauczyć się, jak porzucić stare nawyki i przekonania. Nie dokona tego sam. Bardzo trudno jest trzymać się nowej wersji własnego życia, wymagającej porzucenia „wszystkiego, co wiem i wszystkich, których kocham". Wiąże się to z wielkim cierpieniem. Dylan Thomas, pisząc o umieraniu, ostrzega cierpko, byśmy nie wchodzili łagodnie do „tej dobrej nocy". Wejście na drogę zdrowienia przypomina wielu dorosłym dzieciom alkoholików umieranie i instynktownie podporządkowują się przestrodze Thomasa. Główne zadanie, jakie staje przed dorosłym dzieckiem alkoholika, wkraczającym w fazę przejściową, to przełamanie zaprzeczania i zaakceptowanie realiów rodzicielskiego alkoholizmu. Jednostka przyjmuje do wiadomości, że jedno z rodziców pije (lub piło) i przynajmniej skrycie przyznaje, że jest dorosłym dzieckiem alkoholika. W tym momencie potrafi już czasem zaakceptować brak kontroli i zrozumieć, że nie mogła „naprawić" żadnego z rodziców, bez względu na to, czego by nie powiedziała czy zrobiła. Częściej jednak, uświadomiwszy sobie, że jedno z rodziców było alkoholikiem, dziecko czuje się zobowiązane do zaradzenia tej sytuacji: Nigdy nie potrafiłem się do tego przyznać, że rodzice byli alkoholikami. Musiałbym się tym zająć. Obawiam się, że gdybym się teraz do tego przyznał, musiałbym ich o tym powiadomić i skłonić do zmiany postępowania. Trudno zrozumieć, że akceptując brak kontroli trzeba zarazem przyjąć do wiadomości, że dorosłe dziecko alkoholika nie jest w stanie samodzielnie poradzić sobie z alkoholikiem (czy z tym z rodziców, które nie pije), kontrolować jego zachowania, ani go zmienić. Akceptacja braku kontroli wymaga ciągłej, prawdopodobnie nigdy nie kończącej się walki. W tym momencie przyznanie w głębi serca: „nie miałem na to żadnego wpływu" boli tak bardzo, że trudno to przyjąć. Niektórzy ludzie nigdy nie zaakceptują etykietki „dorosłego dziecka alkoholika". Szukając pomocy mają nadzieję, że znajdą w końcu właściwy sposób na to, by rodziców „naprawić". Dowiadują się z czasem, że aby się wyleczyć, trzeba nie tylko zaakceptować istnienie alkoholizmu, lecz także zmienić dotychczasowe utrwalone schematy reagowania nań. Jeśli ktoś się uwalnia od rodziny i przestaje nią przejmować, musi zmienić także swoje przekonania i zachowanie. Nic trudnego? Ależ skąd. Carl wyjaśni nam, jakie to trudne: Zrozumiałem, że niczego nie udało mi się zmienić. Muszę przestać wypominać rodzicom, że piją i zająć się sobą. Teraz widzę, jak bardzo starałem się kontrolować wszystkich dookoła. Tak trudno zachować jasność spojrzenia, gdy jest się w centrum wydarzeń. Teraz czuję się już inaczej; stoję „na zewnątrz" i boję się. Ta nowa rzeczywistość nie jest dla mnie normalna. 186______________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA dziecku, by nie popierało przyjętego przez drugie nowego spojrzenia na rzeczywistość, ani podtrzymujących to spojrzenie nowych przekonań. Zdarza się, że wszyscy w skrytości chcieliby wrócić do starych zwyczajów, są irn bowiem dobrze znane, podczas gdy nowa rzeczywistość przeraża. Z tak radykalnymi zmianami szczególnie trudno jest się uporać dorastającej młodzieży. Młodzi ludzie, skoncentrowani na problemach związanych z odłączaniem się i kształtowaniem własnych poglądów, często opierają się presji towarzyszenia rodzinie w nowym przedsięwzięciu. Jeśli zaś wyczuwają nieświadomie, że „postęp" nie jest żadnym postępem, ale wręcz przeciwnie — poważnym krokiem wstecz, tym bardziej nie zechcą zaangażować się w zmiany. Młodzież będzie zwalczać nowe pomysły wymagające odrzucenia kontroli, sama bowiem przygotowuje się być może do powielenia zachowań rodziców (poprzez wejście na drogę alkoholizmu lub wybór partnera- -alkoholika). Nie można więc dopuścić do tego, by rodzina zmieniła cały dotychczasowy światopogląd! Modyfikacja obowiązującej „wersji" historii w niebezpieczny sposób podkopałaby podstawy tożsamości młodego człowieka, nawet jeżeli podstawy te są chore i chwiejne. Niektóre dzieci reagują jednak wręcz odwrotnie. Cóż to za ulga, że ktoś podniósł zasłonę, że prawda została ujawniona i można towarzyszyć rodzicom w podróży, której celem jest zdrowienie! Dzieci te potrzebują jednak odpowiedniej przestrzeni i odpowiedniego wsparcia, muszą bowiem przystosować się we własnym tempie i w sposób dopasowany do ich własnego etapu rozwojowego i potrzeb. FAZA PRZEJŚCIOWA; PERSPEKTYWA DOROSŁEGO DZIECKA W fazie przejściowej myśli się przez cały czas o alkoholizmie rodziców oraz kwestionuje dotychczasowe przekonania i system wartości. Jakie znaczenie miał alkoholizm rodziców dla dzieci i dla całej rodziny? W jaki sposób pełnił on rolę centralnego czynnika organizującego? W tym okresie radykalnych zmian bardzo przydatne dla wzmocnienia nowego spojrzenia na rzeczywistość są książki, artykuły prasowe i grupy samopomocy. Jednostka "przymierza" nową etykietkę „dorosłego dziecka alkoholika", sprawdza, czy pasuje, odrzuca ją i znów „przymierza", dopóki nie stwierdzij że jest „wiarygodna". Każda kolejna przymiarka boli, ponieważ dorosłe dziecko alkoholika żywi przekonanie, że popełniło zbrodnię zdrady i ma z tego powodu poczucie winy. Tego etapu nie można przejść samemu - należy poszukać pomocy. W pierwszym etapie odkrywania „jak to wtedy było" i „co z tego wynika" pomocne są wszelkie instytucje oferujące wiedzę i wsparcie pod postacią wykładów, terapii krótkoterminowej i literatury. Można skontaktować się z grupami dla dorosłych dzieci alkoholików, takimi jak: Dwanaście Kroków i Al-Anon, Państwowe Stowarzyszenie Dzieci Alkoholików (National Associa- powrotu do zdrowia cni CL V _ PERSPEKTYWA DZIECKA C o się dzieje z dzieckiem, które nazwało alkoholizm rodziców po imieniu i przystępuje do modyfikacji własnej wersji przeszłego i aktualnego życia rodzinnego? Możemy się tego jedynie domyślać, mało bowiem wiemy o przebiegu procesu zdrowienia u dzieci. Dzieci objęte programem leczenia, poddane terapii, być może w grupie terapeutycznej w szkole, dowiadują się, czym jest choroba alkoholowa i jak sobie radzić z rodzicami nadal pijącymi lub dopiero trzeźwiejącymi. Starsze dzieci chodzą czasem na mityngi Alateen, gdzie wymieniają się doświadczeniami z innymi nastolatkami i uczą się opracowywać własny „program" powrotu do zdrowia. Dowiadują się więc, że powinny przyjąć etykietkę „dzieci alkoholików" oraz odrzucić patologiczne przekonania i zachowania, wiążące je dotychczas z dotkniętą alkoholizmem rodziną. Wiemy, że dziecko nie jest w stanie dokonać takich zmian bez udziału silnej osoby dorosłej, która dałaby mu odpowiednie wsparcie. Na ogół ona także stara się przezwyciężyć istniejący stan rzeczy. Wiele dzieci może liczyć na własnych rodziców. Dzieje się tak, gdy rodzice sami zaczynają zdrowieć — myślą i zachowują się wówczas w zupełnie nowy sposób. Zdarza się, że w pierwszym roku trzeźwości - w bardzo trudnym dla przystosowania okresie - cała rodzina uczęszcza na terapię. Niektórzy rodzice przejawiają wtedy tyle lęku i tak bardzo są zaabsorbowani planowaniem własnego leczenia, że dziecko nierzadko nie odczuwa żadnej zmiany. Wspierająca je osoba ma wrażenie, że sytuacja jest równie burzliwa jak poprzednio i wiedziona intuicją pozostaje w bliskim kontakcie z dzieckiem, pomagając mu przejść przez ten trudny okres, niewiele różniący się od okresu choroby. Cała rodzina odczuwa ulgę, ponieważ alkoholik przestał pić. Dziecku ciąży jednak utrata dotychczasowej równowagi, a nie wie, jak będzie wyglądać obiecana „normalność". 190 V. POWRÓT DO ZDROWIA i ukształtować nową, zdrowszą tożsamość. Dorosłe dzieci alkoholików zawzięcie czytają książki, artykuły w gazetach i broszury, propagujące nowy sposób myślenia i pozwalające odrzucić zaburzone więzy z rodzicami. Przyszłość pokaże, czy możliwe jest nawiązanie zdrowej więzi. Zależy to od wielu różnych czynników, nie tylko od głębokiego pragnienia dziecka. Popularny ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików oraz różne grupy wsparcia „łapią w sieć" te osoby, które zaczynają się oswajać z nową prawdą. Julie tak to sobie przypomina: Nie można tak po prostu w ciągu jednej nocy zmienić całkowicie światopoglądu. Przypomina to skok ze skały lub skok w próżnię. Musisz mieć pod spodem rozpostartą sieć, na której wylądujesz. Jim dodaje: Musisz też mieć nowych rodziców, którzy pokażą ci to wszystko, czego nie nauczyłeś się wcześniej. Faza przejściowa pełna jest szarpaniny. Człowiek biegnie do domu, by sprawdzić, czy naprawdę było aż tak źle, albo się zastanawia: „Jak mogłem przypisywać takie okropności swojej rodzinie?" Te okropności ciągle jednak cię nachodzą. Kiedy opuści się już fazę przejściową i przejdzie do wczesnej fazy powrotu do zdrowia, szarpanina maleje i częściej robi się krok naprzód. Nadal jednak pojawiają się te same problemy. Postęp w zdrowieniu wymaga modyfikacji każdego przekonania i każdego zachowania. Trzeba więc porzucić rodzinę i narazić się na poczucie osierocenia. O ile wcześniej, w fazie przejściowej wydawało się, że cena, jaką trzeba zapłacić za poznanie prawdy, jest nie do przyjęcia, o tyle we wczesnej fazie powrotu do zdrowia gra wydaje si? warta świeczki. 192 _______________________V- POWRÓT DO ZDROWIA Czy rodzice staną się bardziej dostępni? Czy rzeczywistość dalej będzie się zmieniać? Czy w domu będzie bezpiecznie? W fazie przejściowej zmiany następowały w sposób radykalny, zaś faza wczesnego powrotu do zdrowia to czas stabilizacji, początek utrwalania się procesu rekonstrukcji historii życia rodziny - jej obrazu przeszłości i nowej tożsamości dnia dzisiejszego. Proces podważania i rewizji dawnych przekonań, ról i wzorów zachowania wywołuje w większości rodzin duży wstrząs. Jest to czas wielkiego chaosu i niepokoju. Jak może reagować dziecko, przysposobione do postrzegania rzeczywistości w określony sposób (a chroniony dzięki zaprzeczaniu), kiedy dowiaduje się od rodziców — tych samych, którzy go tego uczyli — że teraz obowiązuje inna „wersja" rzeczywistości i trzeba ją natychmiast zaakceptować? Za głoszenie poglądów uważanych obecnie za całkowicie słuszne dziecko bywało dawniej karane lub też doświadczało przemocy psychicznej czy fizycznej. Sytuacja, w której rodzina odwraca wszystko do góry nogami, może być dla dziecka zupełnie niezrozumiała, przerażająca i budząca nieufność. Część dzieci na odwrót od picia reaguje poczuciem wielkiej ulgi. One jednak też mogą być zalęknione i ostrożne, i nie od razu będą chciały lub umiały zrozumieć sensu tak nagłej zmiany biegu wydarzeń, sensu tego, co aktualnie dominuje w ich życiu — nacisku na zmianę zachowania i na drastyczną rewizję historii rodziny. Rodzina w okresie zmiany bywa tak samo rozszczepiona, zaburzona i poddana stresowi jak wtedy, gdy rodzice pili. Dominuje atmosfera napięcia i niepewności jutra. Kto wstąpi na drogę powrotu do zdrowia, a kto zostanie w tyle? Kto opowie się po czyjej stronie? Kiedy rodzice sami próbują się uporać z problemami związanymi z wczesną fazą powrotu do zdrowia, ich zachowanie jest wciąż niestabilne, jeszcze bardziej niż wcześniej. Dziecko wymaga wtedy większego wsparcia. Odczuwa duży niepokój lub wręcz przerażenie. Która sytuacja zwycięży - stara czy nowa? I na jak długo? Dzieci nieraz odrzucają propozycję leczenia lub też podejmują je bardzo ostrożnie. Te, które zostały objęte programem leczenia lub zaczęły uczęszczać na spotkania grupy rówieśniczej - Alateen lub szkolnej - stwierdzają często, że jest to bardzo ciekawe doświadczenie; chętnie uczestniczą w spotkaniach, pragnąc w ten sposób utrwalić nowe spojrzenie na rzeczywistość. PERSPEKTYWA DOROSŁEGO Zadanie dorosłego dziecka alkoholika we wczesnej fazie powrotu do zdrowia polega na skonsolidowaniu nowej tożsamości. W tym celu musi utrwalić zachowania, pozwalające okrzepnąć nowej tożsamości „dorosłego dziecka alkoholika". Jest to zadanie podobne do tego, które należało wykonać w fazie przejściowej, dalej bowiem nacisk położony jest na przełamywanie zaprzeczania. Różnica polega głównie na większym poczuciu dystansu i mniejszej 193 13. Wczesna faza powrotu do zdrowia la 1 L iżie potrzebie odruchowego postępowania i myślenia „tak jak dawniej". Z istnienia tej różnicy możemy wyciągnąć mylne wnioski. Dorosłe dziecko alkoholika może się rzeczywiście bardziej uniezależnić od rodziców pod względem sposobów postępowania i odczuwania. Dalej jednak trapią je poważne problemy, wywodzące się wprost z dziecięcych doświadczeń i zaburzonego środowiska rodzinnego. W procesie powrotu do zdrowia trzeba więc pracować nad „rozplątywaniem" wszystkich dotychczasowych doświadczeń, które dawniej wydawały się czymś normalnym i przystosowawczym i jako takie zostały utrwalone. Trudno się dziwić, że po odrzuceniu zaprzeczania, dorosłe dziecko alkoholika „sprawia wrażenie" osoby bardziej zaburzonej. Tak też się czuje. Zabierzcie zaprzeczanie, a poczujecie, że dno odpadło i pojemnik w postaci własnego „ja" niczego nie jest w stanie przechować, bo zresztą nie ma czego przechowywać. Okres ten bywa przerażający. We wczesnej fazie powrotu do zdrowia, podobnie jak w przejściowej, również występuje charakterystyczna szarpanina. Zdrowiejący alkoholik rezygnuje z picia; dorosłe dziecko alkoholika nie zawsze do końca odrzuca swe zaburzone relacje z innymi. Proces zdrowienia, czyli uniezależniania się, wymaga rezygnacji z patologicznych sposobów kontaktowania się z innymi. Nie zawsze trzeba odrzucać osobę lub relację, od której jest się uzależnionym, natomiast koniecznie trzeba zlikwidować to, co w tej zależności patologiczne. O wiele trudniej jest określić, na czym ma polegać „abstynencja" lub „zdrowienie" w wypadku dorosłego dziecka alkoholika, aniżeli w wypadku samego alkoholika. Te osoby, które wytrwale realizują zadania wczesnej fazy powrotu do zdrowia i fazy ustawicznego trzeźwienia, co jakiś czas przerywają swe ciągłe zmagania z zaprzeczaniem wypadami „do domu". Polega to na tym, że od czasu do czasu rezygnują z nowej „wersji" własnej historii na rzecz dawnych przekonań i zachowań. Zastanawiają się wtedy, czy ojciec (lub matka) naprawdę był alkoholikiem, czy też może wszystko zmyśliły. Wczesna faza powrotu do zdrowia u dorosłego dziecka alkoholika najeżona jest nieustannymi wątpliwościami; kwestionuje się wiarygodność nowego spojrzenia i prawo do własnych obserwacji. Jest to okres, w którym dorosłe dziecko zaczyna dopiero zrywać niezdrowe więzy z rodzicami, podważać dotychczasowe doświadczenia i sprawdzać, jak to jest, gdy się próbuje na nie spojrzeć inaczej. Przeżywa zwykle duży lęk. Lęk ten jest mieszaniną buntu, poczucia winy, że porzuca się rodziców, obawy przed odrzuceniem przez rodziców, ulgi, jaką daje wyjście z dotychczasowego układu, oraz poczucia winy, bo wyszło się cało z opresji. Dorosłe dziecko alkoholika bardzo często oscyluje miedzy fazą picia a wczesną fazą powrotu do zdrowia. Przełamawszy zaprzeczanie, zaczyna modyfikować swe zachowanie, chcąc ułatwić proces uniezależniania siej zaczyna też sobie uświadamiać, jakie to podstawowe przekonania pozwalały dotychczas podtrzymywać zaburzone relacje. Pojawia się wówczas lęk, stany depresyjne i wyrzuty sumienia. Cofa się więc, stwierdza, że to wszystko nieprawda i, mówiąc obrazowo, „biegnie do domu", by odnowić niezdrową relację. Lęk, jaki odczuwa, to rzecz normalna i całkiem zrozumiała, przez 194 V. POWRÓT DO ZDROWIA pewien bowiem czas nie może oprzeć się wrażeniu, że zbyt wiele ma do stracenia przyjmując nowy, radykalny punkt widzenia. W tym okresie „wyjść i powrotów" grupa samopomocy lub grupa terapeutyczna stanowi podstawowe oparcie. Uczestnicy takich grup poprzez wymianę doświadczeń i udzielanie rad, pomagają sobie w ujawnianiu przeżyć dawnych i obecnych. Grupy te są bezpieczną przystanią, do której można zacumować, gdy wzmaga się lęk i ogarnia człowieka poczucie samotności, straty i rozpaczy. . GŁÓWNE ZADANIA WE WCZESNEJ FAZIE POWROTU DO ZDROWIA We wczesnej fazie powrotu do zdrowia trzeba się skupić na problemie alkoholu, choćby dorosłe dziecko alkoholika opierało się, chcąc uciec jak najdalej od tego, nazwanego już po imieniu, tematu. Bez koncentracji na alkoholu nie da się jednak zrealizować zadań tego etapu - zmiany zachowania, rekonstrukcji przeszłości oraz ukształtowania własnej nowej tożsamości. Proces rekonstrukcji przeszłości polega na jej „uwiarygodnieniu", na odtworzeniu prawdziwego charakteru indywidualnej i rodzinnej przeszłości. W wielu wypadkach jest to proces długotrwały, trzeba bowiem ustalić, gdzie są przerwy i luki w historii własnego dzieciństwa, i luki te wypełnić odpowiednimi faktami. Głęboko ukryte, bolesne emocje towarzyszące wychodzącym teraz na jaw wydarzeniom dorosłe dzieci zaczną odczuwać dużo później. W pierwszym okresie odtwarzania przeszłości pojawia się raczej lęk lub poczucie winy w związku z groźbą utraty więzi z rodzicami. Emocje związane z tym, co się. rzeczywiście w dzieciństwie wydarzyło, muszą na razie poczekać. Większość dorosłych dzieci alkoholików, przystępujących do odkrywania „jak było naprawdę", ma jeszcze ciągle silne mechanizmy obronne. Strategie obronne w postaci zaprzeczania, kontroli, myślenia typu „wszystko albo nic" i przyjmowania na siebie odpowiedzialności pozostają nienaruszone i w każdej chwili można je przywołać. Jak na ironię, dorosłe dziecko alkoholika odczuwa ogromną potrzebę kontrolowania wszelkich aspektów procesu „odpuszczania sobie". Regresja, czyli przeżywanie w pełni tego, co było w dzieciństwie, równoznaczna jest z przerażającą utratą kontroli. Trzeba się więc przed regresją bronić. Jednocześnie wielu ludzi czyta z własnej woli popularne książki, przeznaczone dla dorosłych dzieci alkoholików lub też przyłącza się do grupy Dwunastu Kroków albo do grupy terapeutycznej. Kieruje nimi pragnienie, by ktoś im pozwolił zajrzeć w niedozwoloną przeszłość i przeżyć to, czego nie wolno im było przeżyć w dzieciństwie. Pragnienie i poczucie zagrożenia idą w parze. Całokształt procesu konstrukcji i rekonstrukcji zagraża trwałości więzi dorosłego dziecka alkoholika z rodzicami oraz dorosłymi partnerami. Proces 195 13- Wczesna faza powrotu do zdrowia E| ten stanowi bowiem atak na całą dotychczasową tożsamość, nawet jeśli jest fałszywa. Podjęcie kroków wiodących ku zdrowiu i wolności kojarzy się często z poczuciem straty, któremu towarzyszą depresja, opór i lęk. Co się tutaj dzieje? Czy nie powinienem być już dorosły i upodobnić się do rodziców? Czy nie powinienem być gotów do przejęcia od nich „pochodni" dojrzałości i dorosłości? Dlaczego tak się boję dorosnąć? Dorosłe dziecko alkoholika zaczyna dostrzegać we wczesnej fazie powrotu do zdrowia, że przekazana przez rodziców „pochodnia" ma poważne usterki i jest niebezpieczna: zasilana jest bowiem destrukcyjnymi przekonaniami i zachowaniami. Dorosłe dziecko nie chce nieść jej dalej, wydaje mu się jednak, że nie ma wyboru. J l _ PODSTAWOWE PROBLEMY POJAWIAJĄCE SEĘ WE WCZESNEJ FAZIE POWROTU DO ZDROWIA Proces powrotu do zdrowia nie ogranicza się do jednego rodzaju terapii, jednej osoby pomagającej ani jednego momentu w czasie. Dla wielu osób korzystniej jest, jeżeli mają dostęp do wielu różnych form interwencji terapeutycznej w różnych momentach długotrwałego procesu zdrowienia. Można na przykład zastosować kombinację programu Dwunastu Kroków i fachowej terapii. Nie każdy szuka pomocy, choć bardzo trudno poradzić sobie samemu ze względu na to, że podważanie rodzinnego sposobu odbioru rzeczywistości nie obywa się bez walki i jest procesem bolesnym. Planując specjalistyczne leczenie dorosłych dzieci alkoholików, podkreślam zawsze wartość terapeutyczną grupy długoterminowej. Znalazło to wyraz i w tej książce, w której główne tezy ilustrowane są przykładami zaczerpniętymi z życia dorosłych dzieci alkoholików odbywających leczenie. Jedną z zalet terapii grupowej jest to, że w grupie natychmiast odtwarzają się stosunki rodzinne. Dorosłe dzieci alkoholików często idealizują grupę terapeutyczną uważając, że stanowi zdrową rodzinę zastępczą, która zajmuje miejsce zdradzanej rodziny pierwotnej. Pewne bolesne problemy od razu są ujawniane, ponieważ etykietka „dorosłego dziecka" oraz sytuacja grupowa zachęca do otwarcia się. Nadal będziemy się „wsłuchiwać" w to, co mają do powiedzenia uczestnicy terapii indywidualnej i grupowej. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma jednej właściwej metody i jednego właściwego momentu, w którym można wyrażać lub rozwiązywać problem. Przyglądając się bliżej podstawowym problemom pojawiającym się we wczesnej fazie powrotu do zdrowia zobaczymy, że dotyczą one przede wszystkim procesu dorastania, stawania się człowiekiem dorosłym i wyzwalania z więzów wczesnodziecięcych. O ile wiemy, problemy te występują powszechnie u wszystkich dorosłych dzieci alkoholików, podważających 1 i 196____________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA podstawy własnego rozwoju poprzez kwestionowanie własnej tożsamości i sposobu jej kształtowania. Te same problemy pojawiają się i w normalnym procesie rozwoju, przynajmniej w kulturze Zachodu. Są to: silna początkowo zależność od rodziców lub opiekunów, stopniowe psychiczne odseparowywa-nie się od rodziców w miarę dojrzewania i wreszcie ukształtowanie niezależnego poczucia własnej tożsamości. Normalnymi elementami tego procesu jest też kwestionowanie tego, co przekazują rodzice, i bunt. Długotrwały powrót do zdrowia to także proces rozwojowy. We wczesnej fazie zdrowienia dorosłe dziecko alkoholika „wraca do domu", do własnego dzieciństwa, by raz jeszcze zetknąć się z doświadczeniami rodzinnymi tego okresu i przemyśleć je. W miarę ujawniania zamkniętej dotychczas i trzymanej w tajemnicy historii życia rodzinnego, więź emocjonalna z rodzicami ulega wzmocnieniu. Powrót do domu budzi lęk, szczególnie wtedy, gdy dorosłe dziecko alkoholika zrobiło już pewien postęp i czuje się w miarę bezpieczne w roli osoby dorosłej. Po cóż w ogóle „wracać do domu"? Chęć ta bierze się stąd, że ciągła konieczność trzymania przeszłości w tajemnicy i zaprzeczania jej, dosłownie zabija. Przeszłości nie sposób obejść. Trzeba ją odsłonić. Jeśli się tego nie zrobi, jedyną alternatywą jest tkwienie w martwym punkcie - odcięcie od normalnej dorosłości i „zatrzaśnięcie" w bolesnych, chorych przekonaniach i zachowaniach. Dorosłe dziecko alkoholika próbuje - czasem wielokrotnie - wyzwolić się z patologicznych więzów łączących je z rodziną pierwotną. Kiedy próbuje się uporać z trudnym zadaniem oderwania się, problemy związane z życiem w rodzinie dotkniętej alkoholizmem - o których tu mówiliśmy - zaczynają atakować ze wszystkich stron. Przybierają one całkiem realną postać i ujawniają się w sytuacji grupowej w wyniku „przeniesienia" sytuacji rodzinnej. Jednostka postrzega rzeczywistość, rozumuje i odczuwa w taki sposób, w jaki postrzegała, rozumowała i odczuwała w dzieciństwie. Sposób ten nie pasuje jednak do aktualnej sytuacji. To przenoszenie starych schematów jest źródłem ogromnych problemów w wieku dorosłym. Grupa terapeutyczna odgrywa rolę rodziny zastępczej. Można w niej na nowo odegrać dawne konflikty i wzory zachowania, by je potem podważyć. Gdy tak się dzieje, dorosłe dziecko alkoholika stawia raz jeszcze czoło nurtującym je głęboko, podstawowym problemom. Teraz nie ma jednak odwrotu: czas przyjrzeć się tym problemom otwarcie. Przyciąganie domu rodzinnego (the „puli of attachment" - dosłownie magnes przywiązania - przyp. tłum.) Kiedy jednostka odrzuca zaprzeczanie, zmienia zachowanie i próbuje zrekonstruować historię swojego życia, przypomina sobie, „jak to wtedy było" - odtwarza ówczesne realia oraz dynamikę wspierającego alkoholizm chorego systemu rodzinnego. Dorosłe dziecko alkoholika zastanawia się, co się działo naprawdę i jak naprawdę wyglądało życie rodzinne. I zaczyna sobie na te pytania odpowiadać. Ustala na przykład, jaką rolę, czy role, pełniła i rozpoznaje w swych kontaktach z ludźmi w wieku dorosłym podobne wzorce zachowań. 197 13- Wczesna faza powrotu do zdrowia _____ ______________———— F^J^;<^^^^ , istftó^tocesu przełamywania zaprzeczania oraz przyfccia Ptvlriptki dorosłeeo dziecka ^audnS&z^ .^K^^ssfcsss&s&s. ^^ ^~ eiył\lCLNł „U\Jl.\jałV.gv» viiiix.wi t* ««r-i • • J <-„: biernie przynależności: „Czy tu jest moje miejsce, czy kwalifikuję się do te, grupy?" „Czy mój ojciec (matka) naprawdę jest alkoholikiem (alkohohczką), czy moie dzieciństwo było aż tak złe? A jeśli rzeczywiście pasuję do tej grupy, to co z tego wyniknie?" , . Jednostka nieraz z trudem próbuje wytrwać w swej nowej tożsamości i nowych zachowaniach. Obciążona poczuciem winy i przekonana, że zdra dziła rodzinę, dosłownie „gna do domu", gdzie - wróciwszy do dawnych przekonań i zachowań - odzyskuje poczucie więzi z rodzicami. Uczes^picy grup terapeutycznych opisują tę tęsknotę jako głębokie pragnienie „kontak tu", tego poczucia zjednoczenia i bycia wysłuchanym, którego wielu z nich było pozbawionych. A iesli nawet mieli to poczucie, nic z tego nie wynikało. Ujawnienie w grupie problemów związanych z przynależnością, poczu ciem braku i rodziną uruchamia dawne impulsy. Wizyta w domu potrafi przywołać wspomnienia i uczucia z dzieciństwa, a szczególnie tęsknotę za „troskliwymi" rodzicami. Wizyta w domu potrafi również uruchomić na nowo reakcję zaprzeczania. Powrót do dawnego środowiska i do tych dynamicznych sił, które pozwalały utrzymać niezdrowe schematy interakcji rodzinnych, działa na gościa jak magnes, jak silny podskórny prąd. Dorosłe dzieci alkoholików twierdzą r środowisku rodzinnemu z perspektywy nowego systemu przekonań. Każdy, kto wracając do domu chce tam coś dla siebie uzyskać, musi dać się wciągnąć w to, co się tam dzieje. Najważniejszym problemem zdrowiejących dorosłych dzieci alkoholików jest to, że mają.c bardzo silne potrzeby, panicznie boją się kosztów, jakie należałoby ponieść, by je zaspokoić. Często przeżywają tę skłonność do dawnych przekonań i zachowań jako nienasyconą tęsknotę za czymś, czego im nie dano. Mówią, że ciągnie ich ku dawnej więzi, która z daleka nęci, z bliska zaś okazuje się czymś szkodliwym. Przypomina to pociąg alkoholika do butelki. Dorosłe dzieci alkoholików opisują samotność i poczucie izolacji, które towarzyszą nowym przekonaniom i silne pragnienie, by dać „się we-ssać" rodzinie, choćby na krótko. Są to kluczowe problemy tych dorosłych dzieci alkoholików, które próbują zerwać niezdrowe więzy emocjonalne z rodzicami. Problemy te są również najistotniejszymi wyznacznikami trudności w aktualnych kontaktach towarzyskich i intymnych. Dawne środowisko i dom przyciągający jak magnes to symbole dawnych przekonań i zachowań, to „obietnica" ponownego zjednoczenia z rodziną. Magnes ten działa bardzo silnie, gdy jednostka walczy z poczuciem porzucenia, pustki, samotności i lęku. Ted uważa, że ów magnes mógłby go przyciągnąć na dobre: 198 V. POWRÓT DO ZDROWIA l Wolę zrezygnować z nowego systemu przekonań, niż stracić żonę. Wolę patrzeć na rzeczywistość z jej perspektywy. Bart, zdrowiejący alkoholik, mówił o swych obawach przed planowaną wizytą w domu: Panicznie boję się przyznać, że jestem alkoholikiem, bo przyniosę wstyd rodzicom. Nie będą chcieli, bym uczęszczał na mityngi AA w obawie, że ktoś tam mógłby ich znać. Rodzice nie chcą, żebym był alkoholikiem, sami też nie chcą być alkoholikami. Zmieniłem przekonania na swój temat i na temat rodziców, i wszyscy są tym przerażeni. Nie wiem, czy potrafimy znaleźć jakąś neutralną płaszczyznę porozumienia. Najbardziej boję się, że zapomnę, jaka była prawda. Kiedy pójdę do domu i zacznę ich słuchać, przekonam się, że nie mam racji. Jest mi bardzo trudno trzymać się nowych przekonań i nie dać się z powrotem wciągnąć. Po wizycie zaczął analizować rozłam między nim a rodzicami, który, jego zdaniem, on sam spowodował: Decydując się na trzeźwość, stworzyłem przepaść nie do przeskoczenia między sobą a rodziną. Muszę koniecznie zrezygnować z nadziei, że otrzeźwieją tak, jak ja. Nie potrafię dyskutować z nimi na temat ich sposobu myślenia, tak bardzo się różni od mojego. Kiedy próbuję to robić, przestaję wiedzieć, co jest prawdą, a co nie. Ich rozumowanie jest tak przekonujące. Kilkakrotnie marzyłem o tym, żeby się napić. Wiedziałem, że pozwoli mi to nawiązać z nimi ponownie kontakt i że odzyskam w ten sposób rodzinę. Dzięki tym przykładom możemy docenić wagę takich pojęć jak „myślenie grupowe" i „zmowa", którymi według Golemana należy opisywać zaburzony system. Kiedy jakąś grupę łączy określone przekonanie lub ideologia, często wymaga się od jej członków absolutnej jednomyślności. Najmniejsza rozbieżność zdań grozi wykluczeniem z grupy. W wypadku dorosłego dziecka alkoholika wykluczenie polega na zerwaniu więzów z rodzicami i utracie członkostwa w klanie. Niestety, często nie jest to groźba bez pokrycia. Wcale niemało dorosłych dzieci alkoholików przyznaje, że po przełamaniu zaprzeczania rodzice przestali łożyć na ich utrzymanie, wydziedziczyli ich lub się ich wyparli. Na przykładzie Charliego widzimy, jak twarde potrafią być reguły współżycia rodzinnego: Powiedziałem matce, w rozmowie telefonicznej, że jestem w grupie Dorosłych Dzieci Alkoholików. Rozgniewała się. Stwierdziła, że ojciec nie jest alkoholikiem i powinienem o tym wiedzieć: potrafi przestać pić, kiedy tylko zechce. Wrzeszczała na mnie okropnie, że nie mam żadnego powodu być w takiej grupie. Tylko ja uznałem tę prawdę. Brat zadzwonił i powiedział rni, że narobiłem tylko kłopotu i żebym przestał denerwować matkę. Telefony te poprzedziły wizytę w domu. Naturalnie, w miarę zbliżania się terminu odwiedzin Charlie był coraz bardziej przestraszony. „Skoro nie mogę o tym mówić przez telefon, to co będzie w domu?" Lęk narastał. Charlie bał się, że nie utrzyma swych nowych poglądów. Grupa przekazała mu wiele konkretnych sugestii, jak wytrwać w roli samotnego opozycjonisty mimo zupełnego braku wsparcia. 199 13- Wczesna faza powrotu do zdrowia Ginny poradziła Charliemu, by zatrzymał się w hotelu. Danny zaproponował zmianę terminu wyjazdu - powinien przyjechać jeszcze za dnia, zanim ojciec się upije. Donna stwierdziła, że gdy jedzie do domu, zawsze bierze ze sobą przyjaciółkę; rodzicom to się nie podoba, natomiast jej to jest niezbędne. Jeszcze inni uczestnicy zaproponowali Charliemu, by wziął od nich numery telefonów i dzwonił, gdy będzie chciał przypomnieć sobie, jaka jest prawda. Podsunięto mu również pomysł telefonowania w tym samym celu do lokalnej grupy Al-Anon. Inni radzili, by wziął ze sobą protokoły spotkań grupowych, które mu przypomną, o czym rozmawiano i o tym, że pragnie się zdystansować od rodziców. Na tych przykładach widzimy, jak silne jest przyciąganie domu rodzinnego i jak bardzo potrzebne są proste, konkretne działania chroniące przed utratą nowego spojrzenia. Niektórzy wyrażają się lekceważąco o tych prostych zabiegach, albo uważają, że nadają się one tylko dla osób o słabej woli lub małej inteligencji. Większość z nas woli być przekonana, że wiemy o co nam chodzi i potrafimy postawić na swoim. Jesteśmy zdumieni, że zdrowiejący alkoholik tak łatwo „zapomina", dochodząc do wniosku, że nic się nie stanie, jeśli się znów napije, że wszystko będzie w porządku. Bardzo się denerwujemy, kiedy dowiadujemy się z pierwszej ręki, w jaki elastyczny sposób potrafimy postrzegać rzeczywistość. Trudno się z tym pogodzić, że tak rozpaczliwie potrzebujemy ludzkiej aprobaty, iż - niezależnie od poziomu inteligencji i siły woli - dość łatwo rezygnujemy z własnego zdania lub modyfikujemy nasz punkt widzenia, gdy ktoś na nas naciska. Właśnie dlatego tak trudno zdrowieć samemu, bez wsparcia i pomocy. Ogniwem łączącym to, w co wierzymy z tym, co widzimy jest rzeczywistość. Martha, będąca w grupie od niedawna, zwróciła na to uwagę, opowiadając, jak jej się oczy otworzyły na prawdę: Jestem wściekła, kiedy sobie uświadamiam, do jakiego stopnia wywarło na mnie wpływ pijaństwo rodziny. Każdy z nas jest alkoholikiem. Dowiedziałam się w AA, że aby zdrowieć, trzeba przestać pić i zmienić spojrzenie na świat. To tak, jakby trzeba było wszystko wywrócić do góry nogami i zacząć od początku. Moi rodzice nie mieli pojęcia, czym jest uzależnienie od alkoholu, a już na pewno nie zdawali sobie sprawy, że sami są uzależnieni. Siedzieli więc i patrzyli, jak zaczynamy pić. Jak rodzice mogą siedzieć i patrzeć, jak własne dziecko popada w alkoholizm? Teraz strasznie się boję zaufać swoim obserwacjom. Dotychczas zawsze obowiązek śledzenia tego, co się dzieje i interpretowania rzeczywistości pozostawiałam innym. Jak mam wierzyć, że potrafię to zrobić sama? Skąd mam wiedzieć, czego nie wiem? Przez wiele lat chodziłam na terapię, w przekonaniu, że ani ja ani nikt w mojej rodzinie nie jest alkoholikiem. Całe swoje życie oglądałam przez filtr, jakim było zaprzeczanie własnemu alkoholizmowi. Kto mi zaręczy, że moja obecna wersja rzeczywistości jest prawdziwsza, bardziej szczera? Na początku terapii grupowej Martha przez większość czasu twierdziła uparcie, że praca w grupie będzie dla niej jedynie procesem „subtelnego dostrajania": 1 200____________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA Przeraża mnie, że powinnam tak zrekonstruować całe swoje życie, by uwzględnić alkoholizm rodziców, a także to, że ich spojrzenie na rzeczywistość było uwarunkowane przez zaprzeczanie alkoholizmowi. Będę musiała dokonać wyboru między nowym, przyjętym przeze mnie punktem widzenia a punktem widzenia rodziny. To zbyt bolesne. Są to bowiem dwa różne światy i każdy z nich ma własną, rozbudowaną logikę. Ale światy te są wzajemnie sprzeczne i nie mogę mieć ich obu, choć oba równie mnie pociągają. Martwię się tym. Chcę, żeby matka mnie kochała, ale nie mogę sobie pozwolić na ponoszenie kosztów związanych z ponownym przyjęciem jej wersji rzeczywistości. Lęk przed stratą Kiedy pragnienie więzi z rodziną silnie nęci, a nowe przekonania jeszcze się nie ustabilizowały, niebezpieczny dla nowej tożsamości może być lęk przed stratą. Poczucie straty jest stałym zjawiskiem we wczesnej fazie powrotu do zdrowia, związanej z przełamywaniem zaprzeczania i konstruowaniem nowego systemu przekonań. Traci się więź z rodziną pierwotną. Więź, która zapewniała poczucie przynależności (lub tylko jej złudzenie), ale również gwarantowała powtarzalność destrukcyjnych zachowań i wzorców relacji międzyludzkich. Kiedy dorosłe dziecko alkoholika odwiedza dom rodzinny, budzi się w nim na nowo głęboka tęsknota, ale zarazem odczuwa niemożność „nawiązania kontaktu" z rodzicami. Radzi sobie z tym problemem, ponownie wzniecając w sobie nadzieję, że potrafi rodziców zmienić; zyskuje na czasie, odwlekając jak gdyby wyrok. Wydaje mu się, że tak naprawdę nie zdradza rodziny, nie przeciwstawia się bowiem wprost lansowanej przez rodziców „linii partyjnej". Ma nadzieję, że w zamian uda mu się rodziców wmanewrować w przyjęcie nowego punktu widzenia. Dzięki temu dorosłe dziecko alkoholika może modyfikować własne poglądy, zachowując zarazem poczucie więzi z rodzicami. Strategia ta utrwala jednak linię obrony, polegającą na przyjmowaniu odpowiedzialności, oraz wzorzec zachowania w postaci zamiany ról. Jeśli rodzice nie dadzą się skłonić do rezygnacji z zaprzeczania i nie poprą jego punktu widzenia, reaguje ono często dezorientacją i poczuciem krzywdy. Wciąż mam nadzieję, że rodzice zrozumieją wreszcie, iż w naszej rodzinie wcale nie było tak różowo. Chcę, żeby zmienili swój pogląd na tę sprawę, bowiem tylko wtedy będą mi bliscy. Chcę, żeby zaczęli myśleć tak jak ja teraz myślę. W przeciwnym razie nie mógłbym z nimi przebywać. Ich myślenie jest zaburzone, ja też tak kiedyś myślałem. Kiedy Charlie wraca do domu, czuje się bardzo bezbronny. Czuję się całkowicie bezbronny. Chcę myśleć po swojemu, ale brak mi odpowiednich narzędzi i nie mam też do tego prawa u nich w domu. W naszym domu nikt nie miał prawa do własnego zdania. Były tam tylko zasady, które ustalał ojciec. Nikt o odmiennym zdaniu nie miał tam racji bytu. Opisane wyżej problemy i konflikty ujawniają się w grupie wtedy, gdy uczestnicy zaczynają traktować się nawzajem tak jak w domu rodzinnym. Pojawienie się takiego „przeniesienia rodzinnego" oznacza dla dorosłych dzieci alkoholików ponowną konfrontację z poczuciem straty. Podważają —% 3! n: n: n n n: r ; 201 13. Wczesna faza powrotu do zdrowia przecież nie tylko obraz rzeczywistości, któremu hołdują rodzice! Jeśli dorosłe dziecko alkoholika naprawdę poda w wątpliwość prawdziwość i trafność aktualnych przekonań oraz zachowań rodziców, tym samym przekreśli całą przeszłość i teraźniejszość, narażając się na osamotnienie. Wyjaśnia to Carla: Ponieważ odrzuciłam punkt widzenia rodziców, ty i ta grupa przejmujecie na siebie rolę interpreratora rzeczywistości. Mam nadzieję, że uda mi się tę grupę i nową wersję rzeczywistości przeciwstawić matczynemu zaprzeczaniu. Może będę mogła dzięki temu nadal utrzymać z nią kontakt. Czasem jednak to, co się dzieje w grupie, za bardzo mi przypomina proces dorastania. Czuję się mała i bezbronna, mam ochotę usiąść komuś na kolanach i zwinąć się w kłębek. Często tęsknota ta idzie w parze z silną potrzebą napicia się, w ten sposób bowiem mogłabym się naprawdę zbliżyć do matki. Wtedy mam ochotę was wszystkich odepchnąć - siąść tyłem do grupy lub przez jakiś czas nie przychodzić na zajęcia. Boję się, bo skąd mam wiedzieć, jaka naprawdę jest prawda? Carla stale miała problemy z nawiązywaniem i podtrzymywaniem bliskich kontaktów z innymi ludźmi - w grupie i w życiu: Wciąż szukam kogoś, kto byłby dla mnie ojcem lub matką i pomógł dobrze stanąć na nogach. Jednocześnie wzbraniam się przed znalezieniem takiej osoby w obawie, że mogłaby mieć inny, niż ja pogląd na świat. Czasem ta tęsknota przybiera rozmiary trudne do zniesienia. Problem zaufania Wydaje się, że nigdy, przenigdy nie miną kłopoty z darzeniem ludzi zaufaniem. Zbyt wiele się działo i zbyt wiele się popsuło; dorosłe dziecko alkoholika nie potrafi wykrzesać z siebie choćby cienia zaufania. Co gorsza, spodziewa się, że w grupie samopomocy lub terapeutycznej zaufanie wróci szybko i samo przez się. Osoba żywiąca takie fantazje może być z początku rozczarowana. Uczestnicy często mówią o swoim pragnieniu ufania ludziom, a nawet wystawiają się wzajemnie na próbę, starając się wypracować zalążek poczucia bezpieczeństwa. Musi jednak upłynąć bardzo dużo czasu, zanim poczują się naprawdę pewni i na tyle bezpieczni, by i innym zaufać w podobny sposób. Niemniej stale kroczą do przodu, drobnymi kroczkami - podważając swoje sztywne zasady lub obserwacje, zdobywając się na powiedzenie nieco więcej (lub nieco mniej!) niż poprzednim razem, wracając raz po raz. Korzyści zaś są imponujące. Problem zaufania, ściśle związany z tęsknotą za bliską więzią, pojawia się na wczesnym etapie pracy grupy, by ujawniać się wciąż na nowo w roli czułego barometru wskazującego siłę oporu i stopień zagrożenia. W pracy grupowej problemy z zaufaniem dają o sobie znać w postaci oporu przed włączeniem się w zajęcia, zabieraniem głosu czy wystawianiem się na ciosy. Zdarza się też, że jednostka przez cały czas nie ufa nikomu - w ten sposób radzi sobie ze wszystkimi doraźnymi problemami. Dla Jerry'ego brak zaufania stanowił jedyną możliwą strategię obronną: 202 V. POWRÓT DO ZDROWIA Kiedy dorastałem, nie było mowy o zaufaniu. Po co? Caly czas walczyłem o przetrwanie. Cena, jaką trzeba zapłacić za takie rozwiązanie, jest zbyt wygórowana i dlatego z czasem wiele dorosłych dzieci alkoholików zgłasza się na leczenie. Jerry wciąż był czujny i oceniał podejrzliwie cudze motywy. Przez wiele miesięcy ograniczał się wyłącznie do roli obserwatora; następnie zaczai mówić o swym najbliższym przyjacielu — samotności. Stwierdził, że włączył się do grupy dlatego, że podejrzliwość i obronność przestały mu się opłacać. Ktoś inny zastanawiał się, jaki jest związek między wiązaniem się z kimś a zaufaniem: Nie chciałem nigdy pić, ale nie mogłem sobie pozwolić na to, by nie pić. Taka możliwość po prostu nie wchodziła w grę. Musiałem najpierw zostać alkoholikiem, by później móc przestać pić. Prześladuje mnie teraz perspektywa bezradności, okaleczenia i porzucenia. Rzucając picie ściągnąłem na siebie sieroctwo, nie wierzę jednak, by ktokolwiek lub cokolwiek mogło mi wskazać inne rozwiązanie. Jeśli nie mogę zaufać nawet własnej rodzinie, to z jakiej racji miałbym zaufać komukolwiek innemu? Czuję się bezradny, ponieważ nie ufam nawet samemu sobie. Przez te wszystkie lata, tak jak rodzina, żyłem w przekonaniu, że nie jestem alkoholikiem. Na pewno nadal czyhają gdzieś w ukryciu inne, równie błędne przekonania. W życiu codziennym bez przerwy pojawia się problem zaufania. Oto przykład Penny: Rodzice koniecznie chcą mnie odebrać z lotniska. Pozornie jest to przejaw wielkiej troski z ich strony. Nie ma jednak takiego lotu, którym mogłabym dotrzeć na miejsce, zanim zaczną pić. Czy nie tak jest świat skonstruowany? Zanim pozwolisz rodzicom zatroszczyć się o ciebie, musisz uwzględnić ich alkoholizm. Kilku innych uczestników roześmiało się i zaczęło podawać przykłady sytuacji, w których trzeba było tak „aranżować" wizyty czy kontakty, by mieć gwarancję, że rodzice będą dostatecznie trzeźwi, aby roztoczyć nad dziećmi „rodzicielską" opiekę. Trzymam się prostej zasady - do domu należy dzwonić przed godziną dziesiątą rano. Zwykle nie są wtedy jeszcze pijani i jest szansa, że zapamiętają, o czym rozmawialiśmy. Ktoś inny skomentował to ironicznie: Można zaufać innym, jeśli samemu sprawuje się kontrolę nad sytuacją. Odwrócenie ról Jak już mówiliśmy, we wczesnej fazie powrotu do zdrowia wraz z problemem więzi z rodziną pojawia się również problem odwrócenia ról. Jest to także trudny do przełamania mechanizm obronny. Wiele dorosłych dzieci alkoholików nie miało innej możliwości: musiały wziąć na siebie odpowiedzialność za innych, a szczególnie za rodziców. Kiedy otoczenie było groźne i wymykało się spod kontroli, poczucie odpowiedzialności za rodzi- 203 13. Wczesna faza powrotu do zdrowia —r .1 "I n n ców stwarzało iluzję kontroli; stanowiło antidotum przeciw poczuciu bezradności i niezaspokojenia potrzeb. Jeden z uczestników tak to sobie przypomina: Zawsze byłem dla matki doradcą. Kiedy skończyłem trzy lata, spodziewano się po mnie, że coś zrobię, by jej ulżyć. Próbowałem ją ratować, gdy ojciec dostawał napadu wściekłości. Pocieszałem ją, gdy płakała. Byłem z siebie dumny. Ona jednak potem się z nim godziła i wszystko zaczynało się od początku. Ani jej ani jemu nie byłem w stanie pomóc. Niczego nie potrafiłem naprawić. W grupie uczestnicy bardzo szybko zaczynają czuć się za siebie nawzajem odpowiedzialni. Przyjmują rolę „terapeuty" i udzielają wsparcia tym, którzy próbują maskować swe uczucia lub im zaprzeczać. Postępują dokładnie tak samo, jak dawniej postępowano wobec nich, i wierzą mylnie, że być dobrym „rodzicem" to pomagać innym stłumić uczucia. Kiedy zachowanie to pojawia się w grupie terapeutycznej, uczestnicy mają okazję zaobserwować samych siebie i zastanowić się, czy taka postawa może komukolwiek pomóc. Zaczynają wtedy rozumieć, jak to jest, gdy się kogoś słucha zamiast „pomagać" mu w pozbyciu się negatywnych uczuć. Słuchacz czuje się nieraz przytłoczony, przypominają mu się bowiem pozbawieni samokontroli rodzice: gdy byli pijani, kłębiły się w nich emocje. Niekiedy sam doznaje intensywnych uczuć, z którymi nie potrafi sobie poradzić i których się boi. Przez pewien czas trwanie w poczuciu odpowiedzialności i zamienianie się rolami pozwala czuć się bezpiecznie. Wyjaśnia to Bart: Lepiej pomagać, niż otrzymywać pomoc. Człowiek jest wtedy o wiele mniej bezradny, nawet jeśli to tylko złudzenie. Rezygnując z odpowiedzialności i opieki, człowiek staje się bardzo podatny na krzywdę ze strony ludzi. Oczywiście odbywa się to według zasady „wszystko albo nic" - to, co powiedzą wtedy inni, automatycznie musi być prawdziwe. Obowiązuje ich punkt widzenia i oni ustalają zasady. Jeśli pozwolę, by mi ktoś pomógł, muszę przyjąć od niego wszystko, z całym dobrodziejstwem inwentarza. Inne dorosłe dziecko alkoholika - kobieta, która zawodowo pomaga ludziom i również w grupie pełni rolę osoby pomagającej, skonstatowała ze smutkiem: Matkowałam swojej matce i sobie, a teraz matkuję innym w tej grupie. Niczego innego nie potrafię robić. Bardzo bym chciała, żeby inni zajmowali się mną, ale nie mogę sobie na to pozwolić. Pozwolić komuś, by mnie czegoś nauczył, to zgodzić się na samounicestwienie. Moja jedyna obrona to wiedzieć wszystko lepiej od innych. Z czasem uczestnicy grupy zrozumieli, że matkując innym, przeszkadza się im w głębszym otwieraniu się. Chcesz mi uśmierzyć ból i wszystko naprawić, lecz ja nie tego potrzebuję. Tak, jest mi źle, ale najwyższy czas, bym do siebie dopuściła to uczucie. 204__________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA Po pewnym czasie kobieta ta, z wielkim wprawdzie trudem, nauczyła się koncentrować na sobie, zamiast skupiać się na pomaganiu innym: Wciąż się zastanawiam, jaka jest różnica między zajmowaniem się sobą a egocentryzmem. Czym się różni akceptacja od uległości? Jaka jest różnica między akceptacją tego, co mówią inni a pozwalaniem im na to, by mi coś wmawiali na silę. Dawne środowisko rodzinne a uraz We wczesnej fazie powrotu do zdrowia bardzo ważne jest przypomnienie sobie, jak w domu było naprawdę. Opowiedzenie w grupie o wydarzeniach z dzieciństwa oraz o emocjach z nimi związanych to jednak zupełnie co innego. Niektórym dorosłym dzieciom trudno sobie przypomnieć coś więcej niż tylko ogólny rozkład mieszkania, zaś inne, z chwilą przerwania tamy milczenia, wylewają z siebie potok wspomnień. Opisują panujący w domu rodzinnym chaos, niekonsekwencję, brak przewidywalności, niejasne, narzucone z góry role społeczne oraz atmosferę napięcia i wstydu. To, co się działo wówczas, zostaje na nowo opisane, a przekonania zmodyfikowane w taki sposób, by bardziej odpowiadały rzeczywistości. Po pewnym czasie dorosłe dziecko alkoholika, korzystając z obecności grupy i ze zjawiska przeniesienia, zaczyna analizować wpływ traumatycznego (powodującego urazy - przyp. red.) środowiska na własny rozwój i przystosowanie. Proces ten ilustruje przypadek Julie: Doprowadzało mnie do szału, kiedy wracałam wieczorem do domu i zastawałam tam bałagan. Wydawało mi się oczywiste, że skoro mąż wraca pierwszy, on powinien posprzątać. Nagle uświadomiłam sobie, że powrót do domu, w którym panuje bałagan, przypominał mi powrót do domu rodzinnego w dzieciństwie: tam stale panował rozgardiasz. Zawsze był jakiś kryzys czy doraźna akcja, w którą i mnie wciągano. Jeśli następowała chwila spokoju lub było jakieś wolne miejsce, wiadomo było, że jest to tylko przerwa w akcji - a nie czas wolny ani miejsce dla mnie. Dla mnie w ogóle nie było tam miejsca. Albo dawałam się wciągnąć w ten bałagan czy kryzys, zapewniając sobie w ten sposób więź z innymi, albo mnie porzucano i skazywano na całkowitą samotność. Jak na ironię, gdy Julie podzieliła się swym nowym spostrzeżeniem, Tammie zaczęła w zawrotnym tempie opowiadać o kryzysie, jaki panuje obecnie w jej rodzinie i o tym, że została weń wciągnięta mimo woli. Słuchając tej opowieści, Julie zareagowała tak, jak po powrocie do domu: „Kiedy ciebie słucham, czuję się jakbym wracała do bałaganu, chaosu i nieporządku. Jeśli nie zatrzasnę przed tobą drzwi, ta sytuacja wciągnie mnie całkowicie." Zdarza się, że dorosłe dziecko alkoholika snuje jakąś koszmarną opowieść, po czyrn dziwi się, że wszyscy są poruszeni. Osoba ta poznała już fakty, natomiast nie dopuszcza do siebie towarzyszących tym faktom emocji. Słuchacz łatwo przeżywa opisywane przez kogoś zdarzenia, o wiele trudniej mu natomiast - tak jak opowiadającemu - doświadczyć bolesnych emocji, jeśli sam relacjonuje wydarzenia z własnego życia. Zwykle jest tak, że dorosłe 205 - Wczesna faza powrotu do zdro wia dziecko alkoholika najpierw uświadamia sobie fakty, a emocje pojawiają się Czasem jednak najpierw po)aw\a)ą s\ę MCTAicia, wyparte. Bywa to bardzo przykre, wręcz przerażające: dorosłe dziecko alkoholika odczuwa niepokój, panikę, czasem chroniczny lęk, miewa stany depresyjne - wciąż natomiast brak zrewidowanej „wersji" historii rodzinnej, do której można by się odwołać, chcąc usprawiedliwić pojawiające się uczucia. Osoba ta prawdopodobnie podjęła terapię z powodu wymienionych wyżej objawów, zanim ona sama bądź terapeuta stwierdzili, że problemem centralnym jest alkoholizm rodziców i zanim określili, jaki miał wpływ na jej rozwój. Kształtowanie się tożsamości Wiemy już, jak ważną rolę we wszelkich aspektach rozwoju dziecka odgrywa proces modelowania jego zachowania przez rodziców. Omówiliśmy też znaczenie rozwojowych procesów naśladowania i identyfikacji dla kształtowania tożsamości dziecka. Biorąc to pod uwagę, liczenie na to, że dziecko potrafi uniknąć traumatycznego wpływu zamkniętego, sztywnego i patologicznego systemu rodzinnego oraz zaburzonych rodziców, jest oczekiwaniem nierealistycznym. Nie można się spodziewać, że dziecko wychowywane w takiej rodzinie wyjdzie z tego doświadczenia bez szwanku, zadowolone z siebie i z życia, choćby jak najusilniej wmawiało sobie świetne samopoczucie. W procesie powrotu do zdrowia należy zakwestionować nie tyle stwierdzenie dziecka alkoholika, że czuje się świetnie, ile samo to poczucie. W miarę odkrywania przeszłości i wyłaniania się prawdziwej historii wydarzeń, dorosłe dziecko zadaje sobie trudne pytania na temat własnej tożsamości. Najpierw pyta: „kim jestem?" Odpowiedź prawie zawsze nawiązuje w taki czy inny sposób do alkoholu. Rick dokładnie określił moment, w którym znalazł na to pytanie odpowiedź: Pamiętam, jak w dzieciństwie odwiedziłem dziadków i patrzyłem, jak tata z nimi rozmawia i pije (była późna noc i dzieci leżały już w łóżkach). Miałem silne przeświadczenie, że dzieje się coś ważnego i byłem niezadowolony, że w tym nie uczestniczę. Dzieciaki nie lubią, kiedy im się mówi, żeby się zamknęły lub sobie poszły. Chcą być na miejscu, w centrum wydarzeń. Wiele lat później przesiadywałem późną nocą, rozmawiając z ojcem. Pewnego razu poczęstował mnie alkoholem. Dokładnie wtedy wiedziałem, że jeśli się napiję, zostanę alkoholikiem. Będę taki sam jak tata. Odmówiłem i odmawiam do dzisiaj. Dręczy mnie jednak od tej pory dotkliwe poczucie samotności i świadomość tego, że zostałem czegoś pozbawiony. Wkrótce po tym wynurzeniu Rick zaczął się zastanawiać, co to znaczy „być alkoholikiem": Wielu moich kolegów jest już alkoholikami, choć mają dopiero po 19 lat. To zdumiewające. Może to ma coś wspólnego z tożsamością? To znaczy, chcą się upodobnić do ojców. Mój, pijąc, popełnia powoli samobójstwo. Cóż ja mogę na to poradzić? Nie wyrzucę mu przecież 206________________________V- POWRÓT DO ZDROWIA butelki - tak mógłby postąpić ośmiolatek. Nie mogę jednak na to patrzeć. Czasem mam ochotę krzyknąć: Daj mi jakąś lepszą podporę; pozwól mi zostać kimś lepszym! Brad przytaknął: Wciąż się obawiam, że odrzucę swoją nową świadomość „bycia alkoholikiem". Tak bardzo bym chciał, żeby rodzice zaakceptowali fakt, że jestem alkoholikiem, ale oni tego nie zrobią, ponieważ zaburzyłoby to ich system przekonań. Jeśli nie zaakceptują tego, co o sobie wiem, będę musiał tę wiedzę odrzucić. Oni określają, co jest prawdą, a co nie. Dlaczego alkoholizm musi być tak silnie powiązany z tożsamością? Alkoholizm to wiodący wyznacznik statusu. Wokół niego obraca się cały świat. W wielu wypadkach dziecko alkoholika kształtuje swą tożsamość nie uzależniając się od alkoholu, ale i wtedy ten problem pozostaje zagadnieniem kluczowym. Wagę alkoholizmu uwypukla proces rekonstrukcji własnej historii: Im bardziej się zastanawiam nad własnym rozwojem, tym wyraźniej dostrzegam, że wszystko bez wyjątku podporządkowane było alkoholowi, nawet sprawy tożsamości. Moje kontakty z chłopcami (oraz seks) zawsze wiązały się z piciem. Pociągali mnie mężczyźni, którzy piją, tak samo pociągał mnie pijacki styl życia, choć sama za alkoholem nigdy nie przepadałam. Rozumiem jednak problem: zawsze miałam podobne problemy z jedzeniem. W grupie uczestnicy mają okazję stawić czoło poczuciu zagrożenia, jakie niesie odrzucenie nowych przekonań i powrót do dawniejszych, kojarzonych z więzią rodzinną lub atmosferą bezpieczeństwa. Jedna z uczestniczek przez wiele miesięcy miała trudności z podjęciem walki z konsekwentnie dotychczas demonstrowaną postawą wrogości i zgorzknienia wobec otaczającego świata. Nie chciała z tej postawy zrezygnować ani nawet zastanowić się nad tym, czy przypadkiem nie można by jej zakwestionować. Gdyby tak zrobiła, ktoś mógłby ją wykorzystać. Uparcie odmawiała udziału w mityngach Al-Anonu, w końcu zdecydowała się jednak spróbować. Po kilku spotkaniach, do których odnosiła się sceptycznie, nastąpił zwrot. Uspokoiła się, gniew zmalał, zaczęła reagować mniej obronnie. Mniej też ulegała wpływom innych ludzi. Opowiedziała grupie o nowej tożsamości i o lęku przed jej utratą. Gdy myślę o sobie, widzę starą i nową Gail. Obie są sobie bardzo bliskie i każda z nich jest bardzo prawdziwa. Wspaniale pozbyć się zgorzknienia i nienawiści, boję się jednak stale, że to minie. Ta nowa Gail, z nowymi postawami i przekonaniami, umknie gdzieś po prostu i odzyskam wtedy poczucie bezpieczeństwa, jakie czerpałam z gniewu i izolacji. To żaden problem tak się czuć - taka właśnie jestem, podła złośnica. Zastanawiając się nad własną tożsamością, człowiek rozważa, jak dalece jest „normalny". Pewien uczestnik od dawna uważał siebie za osobę destrukcyjną, zakałę grupy. Przez pierwszych kilka miesięcy pracy pokazał, jak silnie może się utrwalić taki obraz własnej osoby. I on, i pozostali zrozumieli, że coraz bardziej wchodzi w rolę kozła ofiarnego grupy. Rzecz została nazwana 207 13- Wczesna faza powrotu do zdrowia po imieniu. Uczestnicy zgodnie stwierdzili, że trzeba zmienić ten nieprzyjemny dla wszystkich mechanizm działania grupy. Okazało się to jednak trudne do zrealizowania. Byli zdumieni, widząc jak bacznie muszą się pilnować, automatycznie bowiem reagują na Jasona w sposób negatywny. On także musiał podjąć walkę z dotychczasowymi wzorcami zachowania, stanowiącymi składnik jego „normalnej" tożsamości. Po upływie kilku miesięcy wzorce zachowania uległy modyfikacji i uczestnicy, spostrzegłszy postęp, złożyli sobie gratulacje. Zobaczyli, jak strasznie trudno jest podważyć samowzmacniające się, głęboko utrwalone przekonania i zachowania. Jason podzielił się następującą refleksją: Tak się teraz dziwnie czuję, kiedy nie reaguję na was obronnie, czujnie przygotowany na odparcie waszych ciosów i krytyki. Nadal muszę się mieć stale na baczności, w przeciwnym razie wrócę do swych starych nawyków. Wciąż sobie przypominam, że trzeba tu koniecznie przychodzić i to punktualnie, bo narażę się na krytykę z waszej strony. Nie przyzwyczaiłem się jeszcze do tej nowej „normalności" i do tego, że czuję się jednym z was. W pracy grupy stale wraca wątek walki nowych przekonań ze starymi. We wczesnej fazie powrotu do zdrowia nowa tożsamość jest wciąż chwiejna i budzi lęk. Stale grozi opór i pokusa powrotu do dawnych przekonań. Stare przekonania tak silnie człowieka pociągają, że czuje się on nieraz schwytany w potrzask lub wręcz „zablokowany". Kroczę naprzód powoli. W tej chwili stary układ odniesienia zbyt silnie mnie pociąga. Cała moja uwaga skoncentrowana jest na utrzymaniu nowego wizerunku. Nie mogę jednak wprowadzać zbyt wielu zmian. Separacja psychiczna Wkroczywszy dopiero na drogę powrotu do zdrowia uczestnicy grupy wysuwają często na plan pierwszy problem psychicznej separacji. Problem ten jest również czynnikiem kluczowym przy podejmowaniu decyzji o włączeniu się do grupy. Dorosłe dziecko alkoholika zdaje sobie sprawę, że nadal jest silnie związane emocjonalnie z rodziną pierwotną. Związek ten ma charakter destrukcyjny. Dziecko czuje się nadal zobowiązane do zaprzeczania i akceptacji przekonań na temat rodziny i własnej osoby, dających gwarancję utrzymania więzi z rodziną. Człowiek dorosły, pragnąc się zmienić, musi odrzucić założenia stanowiące rdzeń dotychczasowego poczucia tożsamości. Warunkiem zakończenia procesu powrotu do zdrowia jest emocjonalne odseparowanie się od rodziców, niezależnie od tego, czy żyją, czy też umarli. Dorosłe dziecko podejmuje leczenie, intuicyjnie bowiem wyczuwa, że nie potrafi sobie poradzić ze sprawą psychicznego odłączenia się od rodziców lub porzucenia autodestrukcyjnych wzorów zachowania, przejętych w trakcie wiązania się z rodzicami i rozwoju. Dorosłe dziecko alkoholika zostało pozbawione stabilnych i zdrowych podstaw, umożliwiających odseparowanie się od rodziców. Czuje, że nie ma możliwości wyboru, a perspektywa dorosłości jest zagrażająca. Jak T 208 V. POWRÓT DO ZDROWIA już wiemy, znajduje się ono we władaniu mechanizmów obronnych, które wyznaczają jego tożsamość i przenoszą się również na kolejne, nowe relacje z ludźmi. Separacja oznacza upodobnienie się do jednego z rodziców i wcielenie w życie tej ukształtowanej już identyfikacji. W wielu wypadkach oznacza to picie. W innych oznacza przyjęcie postawy niezdrowego współuzależnienia przez identyfikację z tym z rodziców, które nie pije - biernym, bezbronnym^ zależnym - i pójście w jego ślady. Często osoby rozpoczynające leczenie postępują dokładnie tak jak rodzice, choć przysięgały sobie, że do tego nigdy nie dojdzie. W ich wypadku „być osobą dorosłą" to postępować na obraz i podobieństwo chorych rodziców. Przypomnijmy sobie, co mówił Kagan: dziecko przyjmuje wszelkie standardy zachowań modelowane przez rodziców i na ich podstawie układa sobie harmonijne stosunki z rodziną. Nic więc dziwnego, że wiele dzieci alkoholików, u progu dorosłości, ma jak najgorsze przeczucia. Problem ten wyraziła Sheila Bihary, powieściopisarka: Nauczyciel to człowiek wskazujący ci sznur, na którym się powiesisz. Inni podejmują leczenie, ponieważ utknęli - zanim zdołali się emocjonalnie odseparować; zatrzymali się w rozwoju, by zapobiec upodobnieniu się do rodziców. Ich życie jest często niezwykle ograniczone, co zapewnia im kontrolę, albo też, mimo dorosłego wieku, wciąż trzymają się sztywno tożsamości nastolatka. Z wielu powodów - zawsze negatywnych i przerażających - nie potrafią pójść dalej. Upodobnienie się do rodziców to wyrok śmierci, przycisk uruchamiający zachowania zarazem autodestrukcyjne i krzywdzące osoby najbliższe. Z kolei nie upodobnić się do rodziców to ściągnąć na siebie winę za porzucenie i odrzucenie, opuścić rodziców w potrzebie i osierocić siebie. Jakie są tego konsekwencje? Analiza wykazuje, że trwanie w bliskim związku jest szkodliwe, separacja psychiczna wydaje się jednak czymś o wiele gorszym. Leczące się dorosłe dziecko alkoholika żyje tak jakby w zawieszeniu. Nie opuściłem domu - przyłączyłem się do rodziny. Pozorowałem bunt, ale tak naprawdę, to przejąłem od rodziców ich autodestrukcyjny sposób zachowania. Kiedy sam zacząłem pić, było mi z rodziną cudownie. Wszystko mi pasowało, było znajome. Wiedziałem, że nigdy domu nie opuszczę. Wszyscy gnili, ale było sympatycznie i miło. Ktoś inny opisuje bolesny konflikt między wiązaniem się a odseparowy-waniem w przypadku małżeństwa i posiadania dzieci: Tak bardzo pragnę udanego małżeństwa, udanego związku, dzieci. Mam jednak głębokie przekonanie, że nie jestem do tego przygotowana. Stale wściekam się na świat, a z większością ludzi nie chcę mieć nic do czynienia. Potrafię sobie wyobrazić, jak powinna postępować dobra matka, ale ja taka nie jestem. Choć bardzo tego nie chcę, wiem, że wyrządziłabym swoim dzieciom krzywdę. 209 13. Wczesna faza powrotu do zdrowia l T T T T T Inna kobieta, również dorosłe dziecko alkoholika, wtóruje poprzedniczce, opisując towarzyszące jej stale poczucie rozpaczy i depresji: Praca w tej grupie to nie zupa błyskawiczna. To praca ciężka i wyczerpująca emocjonalnie. Mam wrażenie, że tu i wszędzie ciągnę za sobą swoich rodziców. Tak żyję, jakby nadal wszystkim rządzili. Nie jest to obraz zachęcający. Ma on i swoją jasną stronę. Osoby te leczą się, a to boli. Ktoś jednak pomaga im podważyć i zmodyfikować istotę chorego światopoglądu. Nie jest to łatwe i wymaga czasu, ale dorosłe dzieci alkoholików „robią kolejną rundę" i przy drugiej próbie udaje im się zdrowe dorastanie. Przejdźmy teraz do fazy ustawicznego powrotu do zdrowia i prześledźmy, co się dzieje, gdy dorosłe dziecko alkoholika dojrzewa i wraca do domu. 14 Ustawiczny powrót do zdrowia PERSPEKTYWA DZIECKA W iemy już, że bez pomocy znaczącej osoby dorosłej dziecko alkoholika ma nikle szansę podważenia światopoglądu rodziców. Podobna pomoc niezbędna jest w procesie ustawicznego powrotu do zdrowia. Bez tego wsparcia dziecko nie będzie w stanie kontynuować, rozpoczętego we wczesnej fazie powrotu do zdrowia, procesu podważania dotychczasowych przekonań i zachowań. Nie potrafi też zrekonstruować, czy skonstruować na nowo, odmiennej „wersji" historii rodzinnej ani też całkowicie zmienionej własnej tożsamości. Wczesną fazę powrotu do zdrowia charakteryzuje często potrzeba natychmiastowych zmian i koncentracja na nowych zachowaniach, mających zastąpić dawne, impulsywne działania. Z kolei w fazie ustawicznego powrotu do zdrowia, nowe zachowania stabilizują się, a uwaga skupia się raczej na przełamywaniu głębszych przekonań i wzorców kontaktów międzyludzkich. Osoba lecząca się nadal uznaje alkoholizm rodziców, a prawdziwa wersja wydarzeń przeszłych i aktualnych zostaje wmontowana w nową tożsamość własną i rodzinną. Z tego co wiemy, dzieci, które przeszły do fazy ustawicznego powrotu do zdrowia albo mają zdrowiejących rodziców, albo też utrzymują kontakt ze znaczącą osobą dorosłą (może to być jedno z rodziców), która potwierdza nową wersję rzeczywistości i aktywnie wspiera dziecko w dążeniu do zmiany sposobu odbioru rzeczywistości. Jeżeli drugie z rodziców nadal trzyma się dawnej wersji, dziecku będzie trudno podważyć „wersję" rodzinną i zrekonstruować historię rodziny. Czuje się nieraz tak, jakby je schwytano w sidła: jedno z rodziców zachęca je do nowej postawy, podczas gdy drugie mu zagraża. Kiedy rodzina jest rozdarta, rozdarte jest i dziecko. Nie ma łatwego wyjścia. Bez względu na to, jaką wersję rzeczywistości wybierze, zawsze zdradzi jedno z rodziców. W takim wypadku zrozumiałe jest, że niechętnie 211 14. Ustawiczny powrót do zdrowia wkracza na drogę powrotu do zdrowia. Zamiast perspektywy nowego, zdrowego życia, wylania się przed nim groźba ogromnej straty. Wiele różnych czynników wpływa na to, w jakim stopniu zostały lub zostaną teraz zrealizowane normalne, właściwe zadania rozwojowe - nawiązanie więzi, kształtowanie tożsamości, uzyskanie niezależności oraz psychiczne odseparowanie się. Oto kilka z tych czynników: wiek dziecka w chwili wystąpienia alkoholizmu i rozpoczęcia zdrowienia; kto z rodziców pije - ojciec, matka czy oboje; które z nich zdecydowało się przełamać zaprzeczanie; czy rodzina jest rozbita czy nie; jaką nową „wersję" własnej historii przyjmie rodzina we wczesnej fazie powrotu do zdrowia i jak ta wersja będzie się rozwijać i zmieniać w fazie ustawicznego zdrowienia. I choć w miarę ustalania i stabilizacji nowej wersji „normalności" maleje niepewność, tak charakterystyczna dla wczesnej fazy powrotu do zdrowia, inne pytania zaczynają się wysuwać na plan pierwszy: czy coś się zmieniło czy też nie? Jakie jest teraz środowisko rodzinne? Jak wyglądają kontakty z rodzicami? Czy dziecko ma oparcie w nowej, stabilnej bazie zmodyfikowanych zachowań, przekonań i uczuć rodzicielskich, ułatwiających nawiązywanie więzi i bezpieczne wkroczenie na drogę zdrowienia? Czy też przeciwnie, żywotne są wciąż skutki dawnego urazu, w związku z czym problem zaufania i bezpieczeństwa nadal wysuwa się na plan pierwszy? Bez uwzględnienia tych zmiennych i tych pytań nie zrozumiemy specyfiki procesu powrotu do zdrowia u każdego dziecka z osobna. Przebieg procesu ustawicznego zdrowienia zależy całkowicie od doświadczeń dziecka w fazie picia oraz podczas powrotu rodziny do zdrowia. ; PERSPEKTYWA DOROSŁEGO "W fazie ustawicznego zdrowienia głównym zadaniem jest utrwalanie tożsamości „dorosłego dziecka alkoholika" oraz nowych, wspierających tę tożsamość zachowań. Pewniej i sprawniej przebiega teraz proces porzucania przekonań i zachowań podtrzymujących niezdrową więź z rodziną pierwotną. Dorosłe dziecko nabiera większego dystansu i mniej się szarpie niż dotychczas. Coraz rzadziej ma ochotę wszystko rzucić, zrezygnować z nowej tożsamości i „pobiec do domu", by tam odnowić kontakt oparty na wspólnym podejściu do rzeczywistości. Kiedy dorosłe dziecko alkoholika wkracza w fazę ustawicznego zdrowienia, stara wersja rzeczywistości przypomina mu zniszczony pantofel: źle dopasowany, obskurny, odparzający stopy i sprawiający ból. Po utrwaleniu nowych zachowań i przyjęciu na stałe etykietki „dorosłego dziecka alkoholika", można teraz rozpocząć ustawiczny proces przeredago-wywania historii własnej rodziny (uwzględniając prawdę o przeszłości) oraz zbudować nową, zdrową tożsamość. Nadal kluczowe są te wątki, które dominowały w fazie wczesnego powrotu do zdrowia, teraz jednak rozpatruje się je w innym kontekście - kontekście innego rodzaju zmiany. Dorosłe dziecko L' V 212____________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA alkoholika koncentruje się na przezwyciężaniu własnych obron, czyli tych strategii i cech, które w dzieciństwie sprzyjały przystosowaniu, ale w wieku dorosłym ogromnie przeszkadzają. Faza ustawicznego zdrowienia ma charakter ekspansywny. Dorosłe dziecko alkoholika nie tylko ponownie „dorasta", lecz wręcz „wyrasta". Zaczyna się otwierać; coraz lepiej uświadamia sobie aktualne emocje, postawy, przekonania i zachowania. Porzuca dotychczasowy ograniczony, zawężony światopogląd, na rzecz postawy otwartej i ekspansywnej. Otwiera się teraz na świat i łączy ze sobą nową wersję rzeczywistości zewnętrznej i nową wersję rzeczywistości rodzinnej. U większości ludzi ten ciągły, powoli rozkwitający proces rodzi nieustanny lęk. Szczególnie zagrożone są te dorosłe dzieci alkoholików, których rodzice nadal piją, czują bowiem, że zdradzają rodzinę i tracą z nią podstawową więź. Warunkiem procesu ekspansji jest odrzucenie mechanizmów obronnych, utrwalonych w dzieciństwie. Dziecko alkoholika po to, by się zmienić, musi ponownie zetknąć się z mechanizmami obronnymi, które pozwoliły mu przetrwać w rodzinie — musi podać w wątpliwość ich trafność i użyteczność. Musi więc zakwestionować swą skłonność do zaprzeczania, nacisk na kontrolę, myślenie typu „wszystko albo nic" oraz nieuzasadnione przyjmowanie na siebie odpowiedzialności za innych. Kontekstem dla podważenia dotychczasowych strategii obronnych jest nowa więź lub nowe „środowisko rodzinne". Strukturalizuje ono odpowiednio i wspiera nowe przekonania oraz proces rekonstrukcji. Taką więź można znaleźć w osobie terapeuty, w grupie samopomocy oraz wśród poszczególnych jej uczestników. Nowa osoba lub struktura reprezentuje nową wersję rzeczywistości i tym samym pełni rolę osoby wspierającej. Nie zawsze terapeuta (czy grupa samopomocy) ma określony pogląd na temat tego, co daną jednostkę rzeczywiście spotkało, zawsze jednak jest gotów wesprzeć dorosłe dziecko alkoholika wtedy, gdy próbuje podważyć wcześniejszy punkt widzenia. Dopóki nie przetnie węzłów łączących je z chorą przeszłością, nowe środowisko stanowi dla niego „podporę". Jak już mieliśmy wielokrotnie okazję zauważyć, bardzo trudno jest bez odpowiedniego wsparcia zakwestionować dawne przekonania i spostrzeżenia, ponieważ niesie to ze sobą znaczne zagrożenie. Niezliczone rzesze osób znalazły potrzebne wsparcie, bez którego nie mogłyby zainicjować procesu odrywania się od poprzedniej wizji rzeczywistości. Służyły temu książki, artykuły i filmy rozpowszechniane przez popularny ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików. GŁÓWNE ZADANIA W FAZIE USTAWICZNEGO POWROTU DO ZDROWIA W fazie ustawicznego powrotu do zdrowia człowiek przestaje się zajmować wyłącznie ojcem-alkoholikiem (lub matką-alkoholiczką) oraz rekonstrukcją przeszłości, bardziej natomiast skupia uwagę na sobie samym. Dorosłe dzie- 213 r- • rm. 14- Ustawiczny powrót do zdrowia cko alkoholika gotowe jest teraz podać w wątpliwość własne postępowanie oraz głęboko utrwalone, a fałszywe przekonania,, przejęte od chorych rodziców na drodze naśladowania i identyfikacji. W nowym poczuciu tożsamości, które się wyłania i rozwija, centralne miejsce zajmuje alkohol; ma to jednak obecnie charakter bardziej symboliczny aniżeli konkretny. Ponieważ dorosłe dziecko alkoholika ma wystarczająco skonsolidowaną tożsamość, skoncentrowanie się na alkoholu może teraz być dla niego podstawą realizacji głównych zadań fazy ustawicznego powrotu do zdrowia. Na pierwszy plan wysuwają się dwa procesy: podważanie głęboko utrwalonych przekonań oraz podważanie własnych mechanizmów obronnych. Oba ułatwiają zwiększanie zakresu postrzegania, myślenia i odczuwania. Można sobie teraz pozwolić na stopniowe rozszerzanie zakresu świadomości, zawężonego dotychczas, ze względu na potrzebę utrzymania rodzinnego systemu obronnego. Wątki rozwojowe, nad którymi pracowano we wczesnej fazie powrotu do zdrowia, nadal pozostaną pierwszoplanowe, aż do końca terapii. W fazie ustawicznego zdrowienia będą one natomiast ściśle związane z rozszerzaniem poczucia własnej tożsamości i kontaktów z ludźmi. Wiele bowiem najpoważniejszych problemów wieku dorosłego -dotyczy więzi międzyludzkich oraz bliskich związków z drugim człowiekiem. i i i i OBSZARY W JAKICH ZACHODZĄ ZMIANY W przeciwieństwie do wczesnego etapu powrotu do zdrowia, w którym nacisk kładzie się przede wszystkim na udzielanie wsparcia i konsolidację nowych więzi, tożsamości oraz przekonań, faza ustawicznego powrotu do zdrowia to faza zasadniczych wyzwań i głębokich przemian. Dorosłe dziecko alkoholika dochodzi do wniosku, że musi zrewidować czy wręcz całkowicie odrzucić te sposoby myślenia i postępowania, do których było najbardziej przywiązane i na których najbardziej dotychczas polegało. Ten zwrot jest jednak u niego o wiele słabiej dostrzegalny, niż u alkoholika czy narkomana. Ci ostatni bowiem muszą aktywnie zwalczać dotychczasowe zachowania, by w ten sposób poradzić sobie z silnym impulsem picia czy brania. W wypadku dorosłego dziecka alkoholika, nacisk na zmianę zachowania, czyli na odrzucenie nęcących więzi i dawnych, niezdrowych wzorców postępowania, trwa przez cały proces zdrowienia, manifestując się jako walka z ukrytymi, kluczowymi dla rozwoju problemami. Dawne, symbolizujące więź, zachowania nadal stanowią potencjalne zagrożenie w relacjach z rodzicami i całkiem realne - w kontaktach z innymi ludźmi. Poważne problemy powstają wtedy, gdy zachowania, postawy i przekonania, utrwalone po to, by poradzić sobie w rodzinie i przetrwać, nadal dominują w wieku dorosłym. Przeszedłszy do etapu poważnych rozrachunków, jednostka zaczyna ostrzej, bardziej krytycznie, podważać przeszłość oraz stosunki rodzinne. Rekonstrukcja historii rodzinnej pozwala jej dostrzec nowe zależności oraz C. 214______________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA ponownie zinterpretować przeszłość i teraźniejszość. Według Golemana, dorosłe dziecko alkoholika tworzy kompletnie odmienną wersję własnych doświadczeń, która to wersja wpływa dosłownie na wszystko: na zachowanie, głębokie przeświadczenia, uczucia, postrzeganie, relacje z ludźmi. Nad tym procesem ponownego rozwoju dominuje tematyka alkoholu i akceptacja prawdy, że rodzice pili (lub piją). Budując nową „wersję" historii osobistej i rodzinnej, dorosłe dziecko alkoholika łączy ze sobą elementy środowiska rodzinnego, systemu rodzinnego i podstawowe zadania rozwojowe, jakimi są tworzenie więzi i kształtowanie tożsamości. Środowisko rodzinne Podobnie jak alkoholik uczęszczający na mityngi AA, dorosłe dziecko alkoholika, uczestniczące w programie Dwunastu Kroków lub w psychoterapii, zaczyna snuć całkiem inną opowieść. Nie pomija żadnego elementu prawdy o alkoholizmie rodziców i jego wpływie na dzieci i rodzinę jako całość. Cofa się w przeszłość, przypominając sobie dokładnie „jak to wtedy było". Wspomnienia rzeczywistych wydarzeń zaczynają wskrzeszać adekwatne do nich emocje. Jest to proces bolesny i na ogół powolny. Dorosłe dzieci alkoholików łączą uczucia z faktami metodą małych kroków, dla większości z nich bowiem każde nowe wspomnienie lub każdy nowy wgląd oznacza jednocześnie stratę. Kiedy do grupy zgłasza się dorosłe dziecko, którego rodzice także się leczą, bardzo wyraźnie widać związek między zdrowieniem a stratą. Niezależnie od tego, co przeżywa sam przybysz, większość uczestników, dorosłych dzieci pijących lub nieżyjących rodziców, bardzo zazdrości mu tego, co rzekomo otrzymuje od trzeźwych już rodziców. Wyobraźcie sobie tylko! Wolno mu napisać na nowo historię rodzinną rodzice mu na to pozwalają i jeszcze pokazują, jak to robić! Dorosłe dziecko alkoholika marzy o tym, że cała rodzina się wyleczy. Tak jak po przetworzeniu tematu w symfonii następuje wieńczący dzieło finał, tak i dorosłe dziecko alkoholika wyobraża sobie, że cała rodzina kroczy razem ku zdrowiu. Takie rodziny istnieją, choć zdecydowanie należą do mniejszości. Większość dorosłych dzieci alkoholików odbywa swą podróż samotnie, walcząc bezustannie z poczuciem straty. System rodzinny W miarę przypominania sobie „jak to wtedy było", dorosłe dziecko alkoholika stopniowo odkrywa, jakie przekonania, role społeczne i wzorce interakcji służyły scalaniu rodziny. Uświadamia sobie, w jakiej mierze alkoholizm rodziców wpływał na organizację życia rodziny i jak poszczególni jej członkowie uczyli się interpretować wydarzenia, by zaprzeczać alkoholizmowi (całkowicie lub częściowo) i by mógł on trwać nadal. W końcu uświadamia sobie, na czym polega w istocie patologiczna sprzecz- 215 14- Ustawiczny powrót do zdrowia ność panująca w rodzinie: „nic złego tu się nie dzieje, nie wtrącaj się i nie próbuj niczego naprawiać". W procesie rekonstrukcji dynamiki alkoholowego systemu, dorosłe dziecko musi odrzucić nieprzydatne już, a głęboko utrwalone przekonania. Bardzo przykro jest stwierdzić, że warunkiem stabilizacji rodzinnej były powiązane bezpośrednio z alkoholizmem lęki, obawy i mechanizmy obronne rodziców. Ogromnie dla niego zagrażające jest zdanie sobie sprawy, że alkoholizm rodziców był przez wszystkich nieświadomie traktowany jak pojedyncza cegła, której usunięcie nieuchronnie doprowadzi do zawalenia się całej struktury rodzinnej. Na leczącym się dorosłym dziecku alkoholika ciąży wina za wyciągnięcie tej cegły i ono ponosi z tego tytułu stratę. Musi sobie poradzić z walącą się naprawdę strukturą rodzinną, z gniewem rodziny i dezorganizacją. Wiele dorosłych dzieci lęka się rozpadu rodziny, do jakiego czasem rzeczywiście dochodzi. \HTĄ cx^Xą konsekwencją, „wyciągnięcia cegły" może być odrzucenie przez rodzinę. Dorosłe dziecko alkoholika zostaje wyrzucone poza nawias rodziny i pozostawione samemu sobie, wraz ze swymi rewolucyjnymi przekonaniami, zachowaniami i uczuciami. W fazie ustawicznego zdrowienia dorosłe dziecko alkoholika lepiej sobie uświadamia, jak funkcjonował system rodzinny w przeszłości, podaje też w wątpliwość trafność aktualnych zachowań i przekonań. W fazie ustawicznego zdrowienia dokonuje się rewizji przeszłości i teraźniejszości. Dorosłe dziecko dowiaduje się — szczególnie wtedy, gdy poddaje się intensywnej terapii — w jaki sposób powiela chore wzorce zachowania, na czym te wzorce polegają, jak są sterowane i utrwalane przez głębokie, wadliwe przekonania. Zadania rozwojowe Pisząc na nowo historię rodziny, jednostka tworzy zarazem nową wersję własnej tożsamości. Niewykluczone, że w procesie powrotu do zdrowia jest to najbardziej budzące lęk zadanie. Chcąc odpowiedzieć na pytanie „jak było w domu" i zrozumieć jak funkcjonował zaburzony system rodzinny, dorosłe dziecko alkoholika musi sobie odpowiedzieć na dwa dalsze pytania: „kim jestem?" i „jak to się stało, że jestem tym kim jestem?" Trudno, nie kwestionując najgłębszych pokładów własnego rozwoju, przypomnieć sobie, jakie naprawdę było środowisko rodzinne i system rodzinny. Równocześnie dorosłe dziecko alkoholika bierze się do kolejnej łamigłówki, jaką jest próba rozwikłania samego siebie, i zaczyna oddalać się od rodziny pierwotnej. Bez odrzucenia przekonań podtrzymujących więź z rodzicami i modelujących niezwykle zaburzoną identyfikację, nie można dokończyć procesu rewizji własnego rozwoju i kształtowania własnej tożsamości. Buntuje się wtedy być może po raz pierwszy i oświadcza: „Taka jest moja prawda i będę się jej trzymał bez względu na koszty". Po czym zaczyna odrzucać dotychczasowe zachowania, przekonania i interpretacje we wszystkich obszarach życia. W niektórych sytuacjach nie ma mowy o rekonstrukcji: wszystko zaczyna się od początku. W każdym wypadku zostają zerwane 216 V. POWRÓT DO ZDROWIA dawne więzy, a jednocześnie ogłoszona prawdziwa wersja przeszłości. W ten sposób dorosłe dziecko alkoholika zdobywa autentyczne korzenie. Zaczyna zapisywać prawdę, dodając własny komentarz odautorski. Ważne, eksponowane miejsce w procesie odkrywania prawdy zajmuje problem kontroli. Podobnie jak trzeźwiejący alkoholik, dorosłe dziecko alkoholika, które wkracza na drogę powrotu do zdrowia, przynajmniej teoretycznie przyznaje się do utraty kontroli. Zaczyna rozumieć, że bez względu na to, co zrobi, pomyśli lub powie, nie może zmusić rodziców do zaprzestania picia. Bardzo to trudne dla kogoś, kogo wątłe, dobre samopoczucie opiera się nadal na przekonaniu, że rodziców da się wyleczyć, jeśli tylko będzie wiadomo, jak to zrobić. Wiele dorosłych dzieci właśnie dlatego podejmuje leczenie. Zamiast przyznać się, że same „utraciły kontrolę", żywią nadzieję, że w procesie terapii znajdą odpowiedzi, na które nie udało im się wpaść samodzielnie. Często nie rozumieją, co naprawdę znaczy zrezygnować z kontroli. Rezygnacja ta kojarzy im się bowiem z przerażającą kapitulacją, z niewyobrażalnym wyłomem w systemie obronnym. Jak już widzieliśmy, dorosłe dziecko alkoholika ma tak przemożną potrzebę kontroli, że nie potrafi spojrzeć na ten problem z pewnej perspektywy, zastanowić się nad nirn ani też rozważyć możliwości rezygnacji z kontroli. Jakie znaczenie ma dla niego to kluczowe zagadnienie i jak dochodzi do utraty kontroli? W fazie ustawicznego zdrowienia niektóre osoby są w stanie przyjąć do wiadomości, że nie mają kontroli nad rodzicami i nie mogą ich zmienić, nie potrafią natomiast tej świadomości rozszerzyć na kontakty z innymi ludźmi. Rozpatrzmy ten problem na przykładzie dwóch uczestników grupy, Harveya i Teda: Wiem, że nie akceptujesz mojego stylu bycia, wiem też, że gdy tylko się odezwę zaatakujesz mnie, poniżysz i nazwiesz mięczakiem. Wciąż się jednak staram. Po prostu nie mogą się pozbyć myśli, że jakoś cię skłonię do tego, byś spojrzał na mnie z mojego punktu widzenia lub przynajmniej nawiązał dialog. Nie mogę w to uwierzyć, że naprawdę nie potrafię zmienić twojego zdania na mój temat. Mężczyzna wypowiadający te słowa nie mógł pojąć własnej bezsilności i zrozumieć, że nie ma kontroli nad innymi ludźmi. Osoba, nad którą nie mógł zapanować, także zmagała się z potrzebą kontroli, choć w inny sposób. Nie potrafiła odrzucić ani zmienić swojego sposobu widzenia świata, podporządkowanego zasadzie „wszystko albo nic". Ktoś jest albo dobry albo zły, wygrywa bądź przegrywa, jest silny lub słaby. Celem życia, przy postawie „wszystko albo nic", jest oddzielanie dobra od zła, tego co silne od tego co słabe, utożsamianie się ze zwycięzcami i kategoryczne odrzucanie przegrywających. Obaj uczestnicy grupy powielali wciąż te same wzorce zachowań, nie mogąc rozwiązać zaistniałego miedzy nimi konfliktu. Każdy teoretycznie rozumiał, na czym polega problem, ale żaden nie uchwycił sedna sprawy. Nie potrafili rozwiązać konfliktu ani rozumem ani walką. 217 14- Ustawiczny powrót do zdrowia Z czasem Harvey zrozumiał, że wierząc, iż uda mu się wzbudzić sympatię Teda, powielał wysiłki czynione dawniej w stosunku do ojca. Ted z kolei w końcu spostrzegł, że oceniając świat w sposób czarno-biały broni się przed głęboko ukrytą frustracją i wściekłością oraz przed lękiem, że jeśli nie stłumi swych obaw, okaże się człowiekiem złym, słabym i przegranym. W fazie ustawicznego zdrowienia człowiek odsłania to, co ukryte, i dokonuje bolesnej konfrontacji z najgłębszymi przekonaniami i obronami. Dorosłe dziecko alkoholika dostrzega, że przekonania, które ułatwiały przetrwania w rodzinie pierwotnej, zaczynają teraz niezwykle przeszkadzać. Nic dziwnego, że faza ustawicznego zdrowienia czasem przebiega tak opornie. W istocie przywodzi na myśl czynność wyciągania cegieł ze ścian własnego domu. Od fundamentów począwszy! Wiele dorosłych dzieci alkoholików doznaje okresowych zahamowań. Czują intuicyjnie, że jeszcze jeden krok, a zawali się cały dom. Jak już podkreślałam, w procesie ustawicznego powrotu do zdrowia bardzo pomaga wsparcie innych uczestników równie zaangażowanych w podważanie fundamentów własnego życia. Osoby uczestniczące w grupach samopomocy oraz w programie Dwunastu Kroków uczą się nowego języka terapeutycznego. Nadaje on strukturę dokonującym się zmianom zachowania, nadaje też określoną strukturę procesowi odsłaniania głęboko ukrytych przekonań i emocji. Ten język daje powracającej do zdrowia osobie poczucie uporządkowania, dzięki niemu uczy się też słów pozwalających opisywać i sprawdzać te doświadczenia, którym uprzednio zaprzeczała. Jeżyk ten to narzędzie potężne i przydatne, choć nie pozbawione mankamentów — jest on bowiem nadmiernie uproszczony. Zdrowiejące dziecko alkoholika musi uzupełnić nowy słownik, własnymi słowami nadać znaczenie przeżyciom. To dodatkowa trudność, ale dzięki niej każdy człowiek utwierdza się w przekonaniu, że powrót do zdrowia jest zawsze procesem wyjątkowym. U dorosłego dziecka kształtuje się nowe, zdrowe i niezależne poczucie własnego „ja", poczucie bardzo osobiste i jedyne w swoim rodzaju. Nie „wasze" ani „nasze", jak w okresie dojrzewania, ale „moje". Dotychczas bycie człowiekiem niezależnym kojarzono z byciem takim jak rodzice, to znaczy destrukcyjnym dla siebie i dla innych. Więc teraz, w fazie ustawicznego powrotu do zdrowia, mam zaakceptować to, że jestem zupełnie pozbawiony kontroli? Powinienem rozluźnić „niezdrowe" więzy z rodzicami? Chyba żartujesz! Uczestnictwo w programie Dwunastu Kroków przywodzi na myśl dorosłemu dziecku alkoholika skok w przepaść, zabezpieczony liną trzymaną przez „siłę wyższą". Wielu osobom ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików, Al-Anon czy ruch Anonimowych Alkoholików zapewnia odpowiednią strukturę, ułatwiającą rozwój oparty na fundamencie rezygnacji z kontroli. Ludzie dowiadują się raz po raz, że kontrolować mogą tylko samych siebie, a kontrola to paradoks. Wiarę w możliwość kontrolowania siebie i innych 218____________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA jednostka „przekazuje" sile wyższej, lecz z kolei „siła wyższa" jest powołana do życia właśnie przez jednostkę! Kluczowym elementem pracy w fazie ustawicznego zdrowienia, w przypadku osób uczestniczących w programie Dwunastu Kroków, jest wypracowanie sobie osobistej filozofii czy też wiary uwzględniającej związek z siłą wyższą. Prześledźmy teraz przebieg leczenia jednostki i spróbujmy zobaczyć, jak wygląda proces „usuwania cegieł", a następnie rekonstrukcji. LECZENIE; PROCES EKSPANSJI Te wątki, które wysunęły się na plan pierwszy w początkowym etapie leczenia, będą się pojawiać aż do końca terapii. Powrót do zdrowia to proces bez wyraźnego finału, wobec czego problem więzów rodzinnych pojawia się i w kontekście historii życia jednostki, i tworzenia nowej tożsamości. Zmniejsza się natomiast znacznie intensywność tych problemów i stopień, w jakim przeszkadzają w życiu dorosłego dziecka alkoholika. Problemy związane z alkoholizmem rodziców, podobnie jak inne istotne symbole życia rodzinnego, mogą się ujawniać w ważnych momentach życiowych, nie wywierają już jednak dominującego wpływu na jego poczucie tożsamości ani na relacje z innymi ludźmi. To wszystko wszakże sprawa przyszłości. Na razie jednostka wciąż zmaga się z takimi problemami jak wiązanie się, zaufanie, odwrócenie ról, kształtowanie tożsamości i separacja psychiczna, choć kontekstem dla tych zmagań jest coraz bardziej ekspansywne „ja". Gdy dorosłe dzieci alkoholików przestają zaprzeczać alkoholizmowi rodziców, otwierają furtkę, udostępniającą prawdę o przeszłości i teraźniejszości. Z chwilą przełamania zaprzeczania większość z nich wykazuje bardzo zawężoną zdolność postrzegania, myślenia i odczuwania: wynika to z długotrwałego stosowania mechanizmów obronnych, zamykających szczelnie system rodzinny. Osoby te tłumiły w dzieciństwie swą naturalną tendencję do rozszerzania zakresu świadomości. Robiły to, by móc stosować się do narzuconych przez rodziców zasad określających co wolno, a czego nie wolno dostrzegać. W większości wypadków zakres dopuszczalnych obserwacji był bardzo niewielki. Przejęły od rodziców przekonanie, że świat to miejsce groźne, a to z kolei uzasadniało ograniczenie zakresu świadomości i przeżywanych emocji. I co ważniejsze, dzieci alkoholików wiedzą, dzięki własnym obserwacjom, że swobodne wyrażanie emocji może doprowadzić do fatalnych konsekwencji; widzą przecież, co się dzieje z rodzicami - chronicznie pozbawionymi samokontroli - i przysięgają sobie, że nigdy nie pójdą w ich ślady. Nic więc dziwnego, że perspektywa odrzucenia mechanizmów obronnych bynajmniej nie zwiastuje wyzwolenia. Wręcz przeciwnie - myśl o rozszerzeniu zakresu własnych zachowań, spostrzeżeń i emocji utożsamiana jest z utratą kontroli, a więc z upodobnieniem się do rodziców. Lecz, jak na ironię, na tym właśnie polega proces leczenia i tego szuka wiele osób zgłaszających się BK 219 14. Ustawiczny powrót do zdrowia T3 na terapię. Okazało się bowiem, że więcej szkód wynika z używania mechanizmów obronnych niż z ewentualnego wprowadzania zmian. Dorosłe dziecko alkoholika znalazło się w poważnych tarapatach i nie potrafi samodzielnie przerwać, zmienić ani naprawić kłopotliwego stanu rzeczy. W procesie powrotu do zdrowia należy przezwyciężyć mechanizmy obronne przez ekspansję na trzech poziomach: zachowania, poznania (zarówno w zakresie świadomości, jak i oceny) oraz emocji. Przyjrzyjmy się, jak to przebiega u dorosłych dzieci alkoholików uczestniczących w długoterminowej terapii grupowej. Ekspansja na poziomie zachowania (behawioralna) Mówiąc o ekspansji, mamy na myśli wypróbowywanie nowych sposobów widzenia i nowych form zachowań. Człowiek może dokonywać ekspansji przez rozszerzanie horyzontów w ramach przyjętego uprzednio układu odniesienia, może obrać nowy czy wręcz przeciwny układ, może wreszcie rozszerzyć zakres obserwacji i zachowań, przyjmując całkiem odmienne założenia. Przykładem takiego nowego założenia jest przyjęcie etykietki „dorosłego dziecka alkoholika". Po dokonaniu tak zasadniczego zwrotu w zakresie własnej tożsamości, większość zmian w zachowaniu wprowadza się stopniowo, w ramach dotychczasowego układu odniesienia. Kierunek tym zmianom nadaje natomiast nowa tożsamość oraz akceptacja prawdy o alkoholizmie rodziców. Proces ekspansji rozpoczyna się wtedy, gdy uczestnicy poczują się związani z grupą terapeutyczną i potrafią zaakceptować własną bezsilność. Na przykładzie Carla widzimy, jak trudno jest przedsięwziąć pozornie proste działania. Kiedy Betsy zauważyła, że podsiadła Carla, zaproponowała zamianę miejsc. Carl przystał na to chętnie - w sytuacji, w której musi analizować nowe myśli i uczucia zależy mu bardzo na stabilności, jaką zapewnia posiadanie stałego miejsca. Carl zaczął opowiadać o tym, że przez cale życie usiłuje być inny niż ojciec, pragnąc w ten sposób określić własną, niezależną tożsamość oraz odnaleźć w rodzinie własne miejsce. W przeciwieństwie do ojca był dobry w fizyce i matematyce i tę odmienność wykorzystywał dla podkreślenia swojej odrębności. Stałe miejsce w grupie również pomaga mu w określeniu własnej odrębności, daje poczucie bezpieczeństwa i zwiększa przewidywalność zdarzeń. Własne krzesło zapewnia mu określoną perspektywę, do której z czasem bardzo przywykł. Carl obawia się, że jeśli będzie musiał zamienić się z kimś miejscami, straci uzyskaną niedawno zdolność do przeżywania i wyrażania uczuć. Kilka miesięcy później, ku zdumieniu wszystkich obecnych, Carl usiadł gdzie indziej niż zwykle. Skomentował to tak: Chyba już czas, bym spojrzał na rzeczywistość z innej perspektywy. Paul spróbował zachować się inaczej niż dawniej, niezgodnie z dotychczasowymi przekonaniami na temat wierności zasadom. 220_____________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA Paul bardzo się zdenerwował widząc Tony'ego wychodzącego z sali w czasie zajęć. Jego zdaniem Tony złamał podstawowe zasady. Obowiązkiem uczestników było uznanie zajęć w grupie za bardzo ważne, przychodzenie na spotkania i nieopuszczanie sali. Paul był wstrząśniętyj że terapeutka nie miała zamiaru gonić Tony'ego. Paulowi przychodziły do głowy tylko dwa sposoby reagowania w wypadku nieporozumienia: zastosowanie przemocy lub opuszczenie grupy na zawsze. Tony odszedł i już nigdy nie wróci. Jego zachowanie przypominało Paulowi reakcje ojca, który miał zwyczaj nagle wybuchać, a następnie z hukiem wypadać z domu. Nie było mowy o podjęciu dyskusji czy próbie rozstrzygnięcia sporu. Podczas następnego spotkania terapeutka poinformowała grupę, że Paul - jak zawiadomił ją telefonicznie - nie przyjdzie na zajęcia, ponieważ w tym samym czasie jest umówiony gdzie indziej. Uczestnicy zaczęli nie bez życzliwości żartować, że Paul już nie wróci, choć w istocie podejrzewali, że „wypróbowuje" nowe zachowanie. Paul wrócił i przez kilka kolejnych tygodni analizował konsekwencje swojej decyzji: Byłem pewien, że skoro zdecydowałem się raz opuścić spotkanie, nigdy więcej tu nie wrócę. Jeśli człowiek się do czegoś zobowiązuje, to robi to raz na zawsze. Obowiązuje zasada „wszystko albo nic". Jednak tak się nie stało. Nadal czułem się członkiem grupy i powrót nie sprawił mi żadnej trudności. Próba zachowania się w nowy dla siebie sposób wywarła na Paula potężny wpływ. Mógł teraz przeanalizować silnie utrwalone przekonania na temat wiązania się z innymi i niezależności. Bardzo pragnął bliskiego kontaktu z drugim człowiekiem, czuł jednak, że doprowadziłoby go to do utraty własnej niezależności. Odkąd był w stanie dobrowolnie opuścić spotkanie, uświadomił sobie, że w ramach bliskiego związku możliwe jest zastosowanie szerszej gamy zachowań, które wcale nie muszą świadczyć o braku zaangażowania. Ostatni przykład zmiany zachowania dotyczy sposobu ubierania się. Ubiór często wykorzystywany jest jako symboliczny wyraz własnych przekonań i tożsamości. Ken wielokrotnie przychodził na spotkania w garniturze i krawacie. Grupa interpretowała to jako przejaw zamknięcia się w sobie, arogancji i poczucia wyższości. Will natomiast marzył o tym, by chodzić w garniturze i krawacie. Dla niego taki strój symbolizował męskość. Jednocześnie nie chciał stracić z pola widzenia własnych emocji. Pewnego dnia pojawił się w garniturze, krawacie i. tenisówkach. Postanowił przymierzyć nowy strój i sprawdzić, jak się w nim czuje. Przez większość spotkania zachowywał się obronnie, siedział cicho i miał się na baczności. Jak wyjaśnił, odczuwa lęk i czuje się niepewnie. Obawia się bowiem, że mógłby stracić kontakt z „własnymi emocjami", z wywalczoną z takim trudem otwartością wobec siebie i innych, która stanowiła dla niego dowód, że nie jest człowiekiem zamkniętym w sobie, tak jak ojciec. l 221 14. Ustawiczny powrót do zdrowia r- — Will bał się nie tylko utraty własnej zdolności odczuwania. Stale siebie kontrolował, sprawdzając, czy się zanadto nie zamyka lub nie otwiera! Garnitur i krawat symbolizowały męskość, czyli upijanie się, stosowanie przemocy i niedostępność emocjonalną. Kiedy spotkanie dobiegło końca, Will odetchnął, zadowolony, że udało mu się przetrwać. Jak stwierdził, tenisówki włożył po to, by mu, w razie czego, stale przypominały, że nadal ma kontakt z własnymi emocjami. Ekspansja na poziomie poznawczym Mówiąc o poznawaniu, mamy na myśli sposób odbioru rzeczywistości - jak wiele i co dostrzegamy. Poznawanie to odbiór (percepcja) rzeczywistości oraz sposób wyjaśniania tego, co spostrzegliśmy (czyli myślenie i rozumowanie). W przytoczonych wyżej przykładach ekspansji w sferze zachowania widać było także elementy poznawcze - dorosłe dzieci alkoholików analizowały utrwalone przekonania utrudniające eksperymentowanie z nowymi zachowaniami. Paul niezwykle wąsko rozumiał pojęcie zaangażowania, Will był z kolei przekonany, że bycie mężczyzną jest równoznaczne z utratą kontroli. W wypadku tych dorosłych dzieci alkoholików utrwalone przekonania pociągały za sobą odpowiednie ograniczenia w zakresie zachowań oraz na poziomie symbolicznym (w sposobie ubierania się). Modyfikacja historii życia pociąga za sobą konieczność podania w wątpliwość dotychczasowych spostrzeżeń i sposobu myślenia. Dorosłe dziecko alkoholika musi zajrzeć w głąb siebie, żeby zrozumieć, jakie głęboko ukryte przekonania nim kierują, następnie musi je zakwestionować, by wreszcie ponownie zinterpretować przeszłość i teraźniejszość. Do tego celu wykorzystuje się między innymi marzenia senne, które często bardzo pomagają rozluźnić samokontrolę. Przez kilka tygodni kontakty w grupie układały się opornie. Uczestnicy czuli, że utknęli w martwym punkcie, a odsłanianie ukrytych treści przebiegało u różnych osób w różnym tempie. Kilka osób opowiedziało swoje marzenia senne. Brentowi śniło się, że grupa go popędza i krytykuje za to, że reaguje w sposób „powierzchowny" oraz zaprzecza, jakoby cokolwiek czuł. W końcu powiedział wszystkim, żeby się zamknęli i zostawili go w spokoju. Ku jego zdziwieniu, tak się stało. Rozpłakał się. Stwierdził ze zdumieniem, że potrafił się obronić, a inni go słuchają. Opowiedziawszy swój sen Brent ujawnił, jaka to dla niego ulga, że w środku jednak coś czuje. Sen, w którym inni go krytykują, a on potrafi się obronić, odsłonił przyczyny lęku przed grupą. Brent zrozumiał, że w obliczu wrogości i krytyki czuł się bezbronny. Po tym śnie zaczął bardziej otwarcie analizować swe wspomnienia i szukać związku między chronicznym zagrożeniem w dzieciństwie a poczuciem, że stale mu coś zagraża w grupie. Dostrzegłszy ten związek, potrafił teraz oddzielić doświadczenia przeszłe od teraźniejszych i postanowił sprawdzić, czy jest coś w aktualnej sytuacji, co usprawiedliwia poczucie zagrożenia. 222________________________V- POWRÓT DO ZDROWIA Z ekspansją i rozluźnieniem kontroli wiąże się również problem poczucia przynależności i poczucia bezpieczeństwa. Po kilkutygodniowych zmaganiach na forum grupy, kilku uczestników opowiedziało następujące sny. Wendy: Siedziałam skulona w kącie na śniegu i marzłam, a śnieg powoli zamieniał się w błoto. Paula: Dotychczas bałam się czytania streszczeń z kolejnych spotkań, spodziewałam się bowiem znaleźć tam mnóstwo negatywnych ocen. W końcu przeczytałam jedno z nich i stwierdziłam, że ma wydźwięk neutralny. Przyśniło mi się wtedy, że sama to napisałam, a następnie odczytałam grupie. Zdumiona byłam, że potrafię opisać, co się tutaj dzieje. Nowa uczestniczka (chichocząc): Jeszcze nie dotarłam na zajęcia. Śniło mi się, że w noc przed spotkaniem grupy zmiotło mnie tornado. Analizując sny możemy zobaczyć, jak poszczególni uczestnicy oceniają swe postępy. Podczas spotkań grupowych Kate wielokrotnie wspominała, że czuje się bezsilna i bezbronna w obliczu cudzej dominacji i kontroli. Jeżeli wciągną ją cudze sprawy, a szczególnie gdy pozwoli sobie, by na innych polegać, to źle się dla niej skończy. Po kilku latach spędzonych w grupie Kate opowiedziała następujące sny: Jechałam samochodem. Prowadziła matka. Była pijana i zamiast skręcić pojechała prosto. Wrzasnęłam na nią, kazałam jej się zatrzymać i oddać mi kierownicę. Znaczenie tego snu jest następujące: bardziej kontroluję sytuację, aniżeli mi się dotychczas zdawało i potrafię o siebie zadbać, gdy robię coś wspólnie z innymi. W innym śnie mój mąż pił i chciał, żebym się nim zajęła. Powiedziałam mu, że teraz nie mogę i zajmę się nim, gdy będę miała na to czas. Wyobrażacie to sobie? Naprawdę nie daję się już tak łatwo wciągać w pomaganie innym. Ekspansja na poziomie emocji Emocja to inaczej uczucie (czy według niektórych profesjonalistów - afekt). Mówiąc o emocjach mamy na myśli „burczenie w brzuchu", odczucia cielesne, które - jeśli sobie na to pozwolimy — rozpoznamy jako przejawy na przykład radości, smutku, nienawiści, złości, miłości, wesołości lub rozpaczy. Większość dorosłych dzieci alkoholików boi się uczuć. Emocje bowiem sygnalizują brak kontroli, a w większości wypadków nie pozwalano im w przeszłości przeżywać uczuć. Emocje były zabronione, a jeśli nawet je dopuszczano, nie wolno ich było nazywać, nie wolno bowiem było nazywać prawdy po imieniu. Dorosłe dziecko alkoholika znajdujące się w fazie ustawicznego zdrowienia doświadcza intensywnych uczuć, nazywa je oraz szuka związku między uczuciami a zdarzeniami przyszłymi i teraźniejszymi. Frankowi nigdy nic się nie śniło i nie przeżywał nigdy żadnych emocji. Okazywał często zdumienie, widząc, że inni potrafią cokolwiek odczuwać. Po wielu miesiącach terapii oznajmił grupie, że coś mu się przyśniło. Wszyscy mu pogratulowali, a on opisał szczegółowo swój sen: 223 14- Ustawiczny powrót do zdrowia i i Zauważyłem, że ojciec jest bezbronny, objąłem go więc i rozpłakałem się. Sytuacja ta miała miejsce kiedyś w przeszłości. Obudziłem się i przeżyłem na nowo to wszystkoj co z pewnością przeżywałem wtedy, dawno temu. Czułem, że wreszcie należę do tej grupy i że naprawdę są we mnie głęboko ukryte pokłady uczuć, do których zupełnie nie mam świadomego dostępu. Czasem sen zwiastuje nadchodzącą zmianę uczuć. Bywa rodzajem zapowiedzi, przygotowującej jednostkę do nadchodzącej zmiany i do jej skutków. W pewnej grupie uczestnicy przez wiele tygodni roztrząsają całkiem abstrakcyjnie problem złości, dając do zrozumienia, że boją się własnego i cudzego gniewu. Wreszcie Matthew opowiada następujący sen: Brałem udział w meczu bokserskim. Zawodników odgradzała od siebie przesłona, w której był tylko jeden niewielki otwór, na ręce. Uczestnicy zachichotali słuchając tego opisu i dowiadując się, jakich to trzeba zabiegów kontrolnych, by móc eksperymentować z silniejszymi emocjami. Po pewnym czasie Matthew nieśmiało skrytykował innego uczestnika. I on, i inni zrozumieli, że w ten sposób próbuje rozegrać w grupie swój „mecz bokserski". Ludzie boją się uczuć i nie zawsze chętnie na nie przystają. Peg dopuściła do siebie uczucia złości i smutku. Inni skomentowali wtedy, że zmiana jest bardzo bolesna. Zazdrościli Peg, ale obserwując ją czuli się zarazem zażenowani. Peg zaczęła się zastanawiać: Cóż to za postęp? Wygląda na to, że się cofam. Teoretycznie rozumiem, że aby się rozwinąć, muszę rozszerzyć zakres swoich emocji, ale mam wtedy wrażenie, że straciłam samokontrolę. Jest to straszne uczucie. Ktoś inny dodał: Przypomina mi to rodziców. Tak wyglądali, gdy byli pijani. Darli się wniebogłosy, wrzeszczeli, po czym płakali, mamrocząc, jak bardzo im przykro. Jeśli o mnie chodzi, to w domu było zbyt wiele emocji, a za mało tego, co było naprawdę potrzebne. f T l l LECZENIE; PRZEŁAMYWANIE MECHANIZMÓW OBRONNYCH Dopóki nie zaatakuje się wprost tendencji do zaprzeczania, kontroli, myślenia w kategoriach „wszystko albo nic" oraz do przejmowania odpowiedzialności - tych „stróżów" starego porządku, zakłócających uwagę i rozumowanie - nie dokona się znaczącej ekspansji na poziomie zachowań, poznania i emocji. Najpierw trzeba wkroczyć na obszar pośredni, wejść w strefę szarości. Praca grupy w fazie ustawicznego zdrowienia koncentruje się często przede wszystkim na próbie znalezienia obszaru pośredniego. Z czasem dorosłemu dziecku alkoholika udaje się wymknąć „stróżom" i wolno 224____________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA mu wtedy penetrować głębsze pokłady zachowania, myślenia i odczuwania. Mechanizmy obronne to bardzo potężny stróż. Zobaczmy, jak można je ominąć w procesie ekspansji. Zaprzeczanie Zdrowiejące dorosłe dziecko alkoholika przyznaje się już do tego, że rodzice pili lub piją, nadal jednak w znacznym stopniu zaprzecza rzeczywistości. Być może nie rozumie jeszcze, jaki sens przypisywało dziecięcym doświadczeniom albo też twierdzi, że większość wydarzeń z przeszłości nie wzbudza w nim żadnych emocji. Kiedy indziej uświadamia sobie i przypisywany sens wydarzeń, i towarzyszące tym wydarzeniom emocje, dostrzega je jednak w sposób „oderwany", jakby należały do kogoś innego. Ten „ktoś" przyobleka się w skórę dorosłego dziecka alkoholika, pozostając jedynie obserwatorem lub osobą „odreagowującą". Innymi słowy, jest to ktoś zachowujący się i mówiący „w moim imieniu", ale to na pewno „nie ja". Jedna z grup podjęła analizę pojęcia „rozszczepienie". Podczas dyskusji jej uczestnicy mieli wrażenie, że uwalniają się od sztywnych mechanizmów kontrolnych, przełamują barierę zaprzeczania i wkraczają na obszar pośredni. Uczestnicy zauważyli, że dzisiaj na spotkaniu panuje niezwykły nastrój. Badali nowe terytorium, ujawniali nowe informacje i sprawdzali, jaki będzie tego efekt. Odsłaniając się ostrożnie, na próbę, dostrzegli obszar pośredni, którego istnienia mogli się przedtem jedynie domyślać. Kilka tygodni później Will oznajmił, że dokonał czegoś niezwykłego: wczułem się w sytuację kolegi. Było mi z tym dobrze, a zarazem miałem wrażenie sztuczności. Mogliśmy jednak rozpocząć dyskusję. Powiedziałem mu wtedy, że czuję tak jak on - dawniej nigdy się do czegoś takiego nie przyznawałem. Potem się przestraszyłem. Zacząłem się obawiać, czy będę w stanie zapanować nad naszą zażyłością. Czy będę w stanie powstrzymać go przed mówieniem i zbytnim odsłanianiem siebie? Wysłuchawszy tej wypowiedzi Ken, który stale drażnił innych swym brakiem emocji, zauważył: Dotychczas zawsze mi się wydawało, że uczucia mam w głowie i mogę o nich opowiadać. Teraz wiem, że ważnym składnikiem tego, co czuję, są spocone dłonie i burczenie w brzuchu. Ale czy przypadkiem uczucia te nie wybuchną jak wulkan? Kontrola I znów się pojawił ten wstrętny intruz! Problem kontroli towarzyszy nam stale, przez cały czas trwania procesu zdrowienia. Kontrola to coś 5 więcej niż strategia obronna; to oś, wokół której „obraca się" podczas leczenia proces ekspansji. Spontaniczne wyrażanie uczuć oraz rozszerzanie zakresu zachowania pociągają za sobą groźbę utraty kontroli oraz groźbę ekspansji. Brad opowiedział o swym intensywnym, stałym lęku, związanym z kotką: Wciąż sprawdzam, czy kotka nie wymyka się z domu. Jestem pewien, że jeśli gdzieś powędruje, stanie jej się coś złego. 225 14- Ustawiczny powrót do zdrowia 1 -jj l Naciskany przed uczestników Brad powiedział o lęku, jaki wyzwala w nim grupa i na jej forum przeprowadził następujące porównanie: To pewnie ja jestem tą kotką. Naprawdę się tu boję. Boję się ujawniać swe uczucia wprostj bez obróbki, bez teorii, która pozwoliłaby mi je wyjaśnić. Nie mogę sobie pozwolić na przeżywanie nieznanych mi emocji, ponieważ wydarzy się wtedy coś złego. Często w czasie zajęć przewija się wątek „teorii wyjaśniającej". Nierzadko manifestacją tego problemu jest potrzeba określenia jednoznacznych reguł lub zaopatrzenia się w mapę wytyczającą drogę przy odkrywaniu ukrytych treści. Ludzie żywią błędne przekonanie, że posiadanie takich „reguł" czy takiej „mapy" uchroni ich przed niespodziankami lub niekontrolowanymi zdarzeniami. Ta iluzja bezpieczeństwa szybko zanika, w miarę jak grupa zaczyna odkrywać coraz więcej ukrytych treści i przeżywać związany z tym lęk. Brak określonych reguł czy wyjaśnień uczula uczestników na istnienie nieujawnionych jeszcze uczuć i wspomnień: Tam na dole jest głęboka, jakby bezdenna jama. Wiem, że muszę tam zajrzeć, ale bronię się przed tym. Na razie muszę tu zostać na górze i oświetlać jamę latarką. Wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że kluczowym zadaniem podczas pracy w grupie jest spenetrowanie tej „jamy" czy „czarnej dziury". Nadal jednak odczuwają potrzebę zagwarantowania sobie kontroli nad sytuacją. Mimo silnych mechanizmów obronnych, najmniejszy przejaw emocji lub najdrobniejszy poślizg w kierunku „jamy" odczuwany jest jako całkowita utrata kontroli. Lęk przed możliwością utraty kontroli nad procesem ujawniania ukrytych treści wyraża się także w dyskusjach nad tempem pracy w grupie. Jeden z uczestników żali się: Od paru tygodni sprawy posuwają się tutaj zbyt szybko. Wszystko dzieje się zbyt spontanicznie, w sposób przerażający i wymykający się kontroli. Grupa nagle zaczyna mi przypominać moją rodzinę. Boję się, że w każdej chwili wydarzenia mogą przyjąć zły obrót. Uczestnicy zwracają też uwagę na przejawy wzajemnej kontroli. Strasznie się boją, że ktoś ich zacznie kontrolować, a jednocześnie odczuwają potrzebę ustanawiania realistycznych ograniczeń w kontaktach z innymi. Proces ich formułowania to właśnie wejście w obszar pośredni. Dzięki tym ograniczeniom dorosłe dziecko alkoholika zachowuje niezależność i przestrzega uzasadnionych granic, bez konieczności manipulowania innymi po to, by poddać ich kontroli. Joe ujawnił nam swoją potrzebę ustanawiania ograniczeń i prosił, by inni powstrzymali się od „pomagania mu", bez zapytania go o zgodę: Wiem, że muszę się dzisiaj poczuć paskudnie, a grupa musi mi na to pozwolić. Nie może ze mną dyskutować ani próbować mnie przekonywać, że w gruncie rzeczy jestem porządnym człowiekiem. 226____________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA Inni słysząc to zaczęli się bać utraty kontroli. Kilka osób przyznało się tego dnia do uczucia przygnębienia i niezadowolenia z siebie. Inni powstrzymywali się od polemiki z Joe'em. Nad grupą „zawisła" atmosfera przygnębienia. Jack wyjawił, że trudno mu się oprzeć pokusie pocieszania wszystkich: Trudno mi usiedzieć spokojnie. Boję się, że poczuję się równie źle i będę przygnębiony jak wy wszyscy, tak łatwo mi się bowiem z wami utożsamiać i zrozumieć, co czujecie. Przypomina mi to moją przygnębioną, pijaną matkę. Kiedy nie byłem w stanie jej pomóc, bałem się, że wciągnie mnie jej nastrój. Myślenie typu „wszystko albo nic" W kontaktach między uczestnikami grupy terapeutycznej wciąż wychodzi na jaw problem obszaru pośredniego, strefy szarości. Problem ten daje o sobie znać wtedy, gdy jest mowa o rozszerzaniu zakresu myślenia i gdy pojawiają się emocje. Bonnie, od dawna bojąca się odsłonić przed innymi, westchnęła: Kiedy mówię, mam wrażenie, że tracę kontrolę. Zaprosiłam gości na kolację. Opowiadałam im bardzo otwarcie o sobie i jednocześnie zastanawiałam się, dlaczego tak bardzo się odkrywam. Przyglądałam się sobie ze zdumieniem, czując że zupełnie straciłam kontrolę. Gdy tylko otworzę usta, czuję jakby słowa i głos wymykały mi się same i jakbym nie mogła ich zatrzymać. Albo milczę, albo sieję spustoszenie słowami pełnymi gniewu. Bonnie z trudem mówiła, ponieważ była strasznie zła. Słysząc siebie coraz bardziej angażującą się w rozmowę, odczuwała strach i nagle wzmagała czujność, bojąc się, że gniew wymknie się spod kontroli. Jej zdaniem, rządziła tu zasada „wszystko albo nic". Ken, nadal krytykowany przez grupę za tłumienie i ograniczanie różnorodnych reakcji, przeżywał podobny problem. Bał się upodobnić do matki, która manipulowała ludźmi ukazując rozmaite „oblicza", by osiągnąć cel, i która często traciła kontrolę. Ograniczony zakres emocji i brak wrażliwości to u Kena przejawy obrony przed podwójnym zagrożeniem: cudzą manipulacją oraz skłonnością do manipulowania innymi i utraty kontroli. Ken stale zachowywał się sztywno i czujnie, bardzo niewiele dostrzegał i czuł, podejmował nieliczne role społeczne. Jego życie przypominało chodzenie po linie: musiał niezwykle uważnie stąpać, kroczek po kroczku. Jeden nieostrożny ruch, a groziło mu całkowite unicestwienie. Nie miał żadnej możliwości eksperymentowania ani rozszerzenia zakresu ruchu. Po linie musiał posuwać się precyzyjnie, rozglądając się ostrożnie dookoła. W miarę uświadamiania sobie, jak ograniczone są jego kontakty z innymi, Ken zaczął coraz śmielej poruszać się w grupie, czuć nieco więcej i dopuszczać możliwość, że nie ma rzeczy „całkowicie słusznych" i „całkowicie niesłusznych". Nieco później podzielił się następującą refleksją: Grupa rozpostarła pode mną siatkę, mogę więc zaryzykować upadek i świat się z tego powodu nie zawali. m* 227 14. Ustawiczny powrót do zdrowia Obronna postawa „wszystko albo nic" podważona zostaje również w odniesieniu do ról społecznych oraz struktur wewnątrz grupy i poza nią. Dzięki pracy zawodowej, polegającej na pomaganiu innym, Bonnie udawało się dotychczas osiągać silne poczucie tożsamości, satysfakcję i poczucie celowości tego co robi. Jednocześnie czulą, że ma coraz mniejsze możliwości podejmowania samodzielnych decyzji i rozwoju zawodowego. Po dłuższym zastanowieniu się, któremu towarzyszyło wiele lęku, postanowiła rzucić pracę: „Mój zawód był dla mnie pozytywnym punktem odniesienia i dostarczył mi silnego poczucia własnej tożsamości, ale z czasem coraz bardziej mnie ograniczał. Rezygnując z poczucia bezpieczeństwa, jakie mi daje moja praca zawodowa, otwieram się na nieznane dotychczas emocje i nowe spojrzenie na siebie samą. Czuję, że nadszedł czas, bym znów się zamieniła w niezdarną nastolatkę, badającą siebie i świat w atmosferze bezpieczeństwa, jaką zapewnia wspierająca rodzina, czyli ta grupa." Przez kilka następnych miesięcy terapii Bonnie usilnie starała się zachować nowy wizerunek siebie jako bezbronnej nastolatki. Nie było to łatwe: Przykro mi, gdy widzę jaka spostrzegawcza jest Paula. Przez tyle czasu spostrzegawczość była tutaj moją domeną. Pełniąc role obserwatora grupowego poniosłam jednak pewne koszty, czułam bowiem, że nigdy nie skupiam się na własnych potrzebach. Musiałam „mieć rację" i „być silna". Osiągnęłam to pomagając innym, a zaniedbując siebie. Mam nadzieję, że uda mi się pełnić te dwie role zamiennie, pomagać innym i przyjmować cudzą pomoc. Dotychczas jedno wykluczało drugie. Bardziej się teraz koncentruję na własnych emocjach oraz na tych aspektach mojej osoby, których nie lubię. Czuję się przy tym mniej pewnie i trudniej mi się wysłowić. Muszę sobie przypominać, że te zmiany są dla mnie ważne i że robię postępy, choć czuję, że wiele straciłam. Powodem, dla którego Bonnie przyłączyła się do grupy, był ogromny niepokój, wynikający z niemożności wytrwania w bliskim, pełnym zaangażowania związku z mężczyzną. Obracanie się w wąskim kręgu ludzi, w którym zawsze wiedziała, co jest „słuszne", zapewniało poczucie stabilizacji. Pragnęła czegoś więcej, lecz perspektywa bardziej zażyłego związku z mężczyzną działała na nią przygnębiająco i napawała lękiem. Gdy Bonnie zgłosiła się do grupy osób samotnych, uświadomiła sobie, jak silną ma potrzebę kontroli i jak bardzo ograniczony jest wytyczony przez nią świat: Jest w tym coś wspaniałego i przerażającego zarazem. Rezygnując z dotychczasowego porządku życia, straciłam grunt pod nogami oraz tożsamość. Podoba mi się pewien mężczyzna i pozwoliłam sobie na to, by czuć się od niego zależna, choć zżera mnie stale strach. Cóż to za niesamowite przeżycie! Chciałabym sobie pozwolić na większą zależność i rezygnację z kontroli, boję się jednak, że stanie mi się krzywda. Dopuszczam do siebie uczucia, których dotychczas jako osoba dorosła nie przeżywałam, ponieważ zbyt starannie dobierałam swoje otoczenie. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, jak bardzo się boję, gdy rezygnuję z pieczołowicie przestrzeganej kontroli. Miewam też często koszmarne sny; uświadomiłam sobie, że w dzieciństwie często bywałam przerażona. Niczego takiego nie odczuwam w wieku dorosłym. W tej chwili próbuję się wciąż uporać z przekonaniem, że nie da się tego osiągnąć małymi kroczkami. Ciągle się spodziewam, że wybuchnę sama przed sobą. Zastanawiając się kilka lat później nad dokonanymi przemianami, Bonnie wyjaśniła, na czym polega modyfikacja postawy „wszystko albo nic": 228______________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA To niesamowite, że byłam w stanie z kimś zamieszkać, a co dopiero nauczyć się radzić sobie z jego nieprzewidywalnością, zmiennymi nastrojami, pragnieniami i potrzebami. Kiedy tak buduję swą nową tożsamość, czuję się obnażona. To tak, jakbym otworzyła tę połowę siebie, której dotychczas musiałam się wyprzeć. Świat nadal budzi we mnie wiele lęku, ale teraz wydaje się większy i bogatszy. Przyjmowanie na siebie odpowiedzialności Ostatnia strategia obronna, którą odrzuca się w fazie ustawicznego powrotu do zdrowiu, to strategia przyjmowania na siebie odpowiedzialności za wszystko i wszystkich. Przystępując do zakwestionowania słuszności takiej postawy, dorosłe dziecko alkoholika staje twarzą w twarz z celami, jakim strategia ta była podporządkowana. Wiele osób pod fasadą odpowiedzialności ukrywa przekonanie, że jest człowiekiem bezwartościowym, z gruntu złym i niegodnym miłości. Przedstawiając światu wizerunek osoby odpowiedzialnej, człowiek usprawiedliwia się i próbuje uniknąć natychmiastowego odrzucenia. Dorosłe dziecko alkoholika w gruncie rzeczy powiada tak: Cokolwiek złego się stanie, to ja jestem winny i ja przyjmę za to odpowiedzialność, więc proszę mnie nie odrzucać. Jeśli zaś wydarzy się coś dobrego, należy to przypisać szczęściu, cudzej zręczności lub cudzemu geniuszowi. W obliczu czyjegoś sukcesu dorosłe dziecko alkoholika czuje się kimś znikomym. Przyjmując odpowiedzialność można również pozwolić sobie na sukces. W wielu wypadkach dorosłe dziecko tylko dlatego potrafi sobie poradzić z przytłaczającym ciężarem winy za to, że udało mu się przeżyć i z trudnościami związanymi ze zrywaniem chorych więzów rodzinnych, że wierzy głęboko we własną odpowiedzialność za to, co się stało. W ten sposób można czynić postępy nie zrywając więzów z rodziną pierwotną, która nadal cierpi i byłaby pozostawiona sama sobie, gdyby nie ciągłe poczucie winy i obowiązku. Chodzi więc o to, że dorosłe dziecko alkoholika nadal żywi następujące przekonanie: Jeśli przyjmę na siebie odpowiedzialność, nie będzie na mnie ciążyć wina za porzucenie rodziny, a jednocześnie będę mógł zaspokoić trochę własnych potrzeb. Shirley długo zwlekała ze zgłoszeniem się do grupy Dorosłych Dzieci Alkoholików. Musiałaby bowiem wtedy wziąć na siebie odpowiedzialność za wszystkich uczestników, a rodzina jeszcze bardziej niż poprzednio oczekiwałaby od niej, że będzie się stawiała na każde wezwanie. Dzięki temu, że zmuszała się do tego, by zbytnio nie troszczyć się o rodzinę, udało jej się dotychczas ustanowić odpowiedni dystans między sobą a rodziną. Ilekroć pomyślała o niej, czuła się okropnie i natychmiast sięgała po telefon, by sprawdzić, czy w domu wszystko w porządku. W miarę jak Shirley czyniła postępy, coraz sprawniej i chętniej kwestionowała swe poczucie odpowie- 229 14. Ustawiczny powrót do zdrowia dzialności. Jednocześnie sięgała coraz częściej po lektury na temat dorosłych dzieci alkoholików i zaczęła uczęszczać na spotkania Al-Anon. Z pozoru czyniła tym samym drobne kroki na drodze przezwyciężania zawężonych przekonań, w istocie jednak były to kroki milowe. Zwierzyła się grupie: Dawniej niczego nie mogłam czytać na ten temat ani też nie mogłam słuchać, co inni mówią na mityngach, ponieważ im więcej wiedziałam, tym bardziej czułam się za wszystkich odpowiedzialna. Stopniowe otwieranie się na świat pociągało za sobą coraz większą utratę siebie. Bardzo powoli zaczynam odkrywać, że potrafię pełniej się dzielić z innymi swymi doświadczeniami, a także mówić o doświadczeniach moich przyjaciół, bez konieczności brania na siebie odpowiedzialności. W innej grupie, w której praca przebiegała coraz intensywniej i coraz bardziej rozszerzał się zakres poruszanych zagadnień, uczestnicy stwierdzili, że czują się odpowiedzialni za Mike'a, człowieka niezdolnego do współod-czuwania (empatii). Uczestnicy chcieli za wszelką cen zmusić Mike'a do poczynienia postępów. Bali się bowiem, że w przeciwnym razie poczują się zbyt zagrożeni i bezbronni, by kontynuować własne poszukiwania. Wreszcie jeden z nich nie wytrzymał i, rozgniewany, zabrał głos: Trudno nam dalej rozgrzebywać własne problemy, kiedy ty się bronisz uparcie przed swoimi emocjami i twierdzisz, że wykluczone jest, by cokolwiek mogło ci sprawić ból. Więc po co tu przychodzisz? Wiele się w tej grupie nacierpieliśmy. Ja sam odgrzebałem rozmaite wspomnienia i emocje z dzieciństwa - sprawy, do których nie wolno mi się było przyznawać, gdy żyłem w zaburzonej rodzinie. Tak bardzo się starałem opanować i tak bardzo się czułem za wszystkich odpowiedzialny. Nie miałem dostępu do własnych emocji. Nie mam do ciebie pretensji o to, że nie potrafisz ze mną współodczuwać, natomiast mam do ciebie żal, że czujesz się z tego powodu kimś lepszym. Znam to z dzieciństwa. Nie chcę, żeby i tu mnie to spotykało, i mam już dość swoich prób zmieniania ciebie, by czuć się w twojej obecności bezpiecznie. W procesie ustawicznego zdrowienia większość dorosłych dzieci alkoholików głęboko przeżywa różne uczucia - radość, smutek, gniew, rozpacz. Każdą z tych emocji trudno wyrazić, a najbardziej groźny jest zwykle gniew. Kiedy człowiek czuje się za kogoś odpowiedzialny, potrafi tę przykrą emocję wyhamować lub przynajmniej skierować do wewnątrz, ku samemu sobie. Jeśli to wszystko moja wina, to tylko na siebie powinienem się gniewać. Próba uzewnętrznienia gniewu i skierowania go na kogoś innego rodzi lęk. Z początku dorosłe dziecko alkoholika próbuje po prostu odwrócić niezdrowy sposób reagowania. Już nie bierze na siebie całej winy, więc zaczyna za wszystko winić rodziców. Ten proces odwracania winy wynika z przyjęcia postawy „wszystko albo nic". Dorosłe dziecko alkoholika nie jest już złym dzieckiem, jest dzieckiem dobrym. Z czasem, dzięki pojawieniu się obszaru szarości, zaczyna mniej skrajnie postrzegać świat. Dziecko próbuje bowiem ustalić, co było w rodzicach i w nim samym dobre, a co złe. Warunkiem uzyskania zdolności do ogarnięcia jednocześnie tego co dobre i złe jest przezwyciężenie mechanizmów obronnych. 230______________________________V. POWRÓT DO ZDROWIA Z początku odrzucenie odpowiedzialności przyjmuje postać ataku, braku empatii lub bezwzględnego odepchnięcia kogoś, kto potrzebuje, by go wysłuchać lub udzielić mu pomocy. Wszyscy, łącznie z osobą, która tak się zachowuje, traktują takie postępowanie jako przejaw egoizmu. Cóż to za postęp? Kiedy jednak dojdzie do etapu ustawicznego zdrowienia, uczestnicy zaczynają chwalić osobę, która nie daje się wciągnąć, manipulować czy kontrolować ludziom, mającym nierealistyczne oczekiwania bądź potrzeby. Dorosłe dziecko alkoholika chętniej teraz słucha, co inni mają do powiedzenia, i chętniej udziela wsparcia, wytyczyło już bowiem linię demarkacyjną, chroniącą przed całkowitym zatraceniem samego siebie. Sherri przez wicie miesięcy nie odzywała się, aż w końcu „dała grupie popalić": Jestem na was zła i wcale nie chcę nikomu pomagać. Kiedy przyjdzie na mnie kolej? Opowiadacie o tym, co czujecie i czego potrzebujecie, a ja tu siedzę i wszystko we mnie kipi. Muszę chować ręce za siebie, by się powstrzymać od przejęcia steru i przyjścia wam z pomocą. Wcale wam nie współczuję. Po prostu mam ochotę, byście się zamknęli i przestali narzekać. Czy to nie zdumiewające? Tak naprawdę, to też chciałabym coś czuć i czegoś potrzebować. Nienawidzę was wszystkich za to, że wam się to udaje. Wyładowawszy się na grupie, Sherri uśmiechnęła się. Wyraźnie czerpała przyjemność ze swej nowej umiejętności wyrażania siebie. Jednocześnie zastanawiała się nieśmiało, czy wszyscy ją teraz znienawidzą, skoro ma ich gdzieś i jeszcze łamie umowę na temat sposobu kontaktowania się w grupie. Sherri zrozumiała, że zaangażowanie się w kontakt z innymi pociąga za sobą automatycznie konieczność wzięcia odpowiedzialności za nich i za siebie. Nie ma mowy o równości w tym zakresie, o rozłożeniu odpowiedzialności. Sherri gniewała się jeszcze przez pewien czas i trzymała grupę na dystans. Później „odpuściła" sobie trochę i poznała różne odcienie szarości charakterystyczne dla dojrzałych relacji międzyludzkich, w których ludzie zarówno dają, jak i biorą. W miarę osłabiania struktury obronnej zaczyna być coraz lepiej. Jak już widzieliśmy, nie odbywa się to jednak bez lęku. Z czasem człowiek spogląda wstecz i postrzega ze zdumieniem, że rozluźnił się i rozszerzył swoje horyzonty. Sposób widzenia rzeczywistości, myślenia i odczuwania jest już o wiele mniej sztywny. Człowiek staje się bardziej tolerancyjny i więcej potrafi wybaczyć. Życie i relacje z innymi nie są już najeżone przeciwnos-ciami losu. Oczywiście nie jest tak, że budzimy się pewnego dnia i, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, odkrywamy w sobie nowe, silne fundamenty. Do tego dochodzi się ciężką pracą i na tym polega proces zdrowienia. Zakończmy więc naszą podróż przez proces zdrowienia: podsumujmy> na czym ta podróż polega. VI Podsumowanie dotychczasowych doświadczeń i wyprawa w dalszą drogę f .r LJ ~LJ u d d i L L L d i: L i: L L L t 15 Na czym polega postęp: Dorastanie, wyrastanie i powrót do domu POSTĘP P rzed przystąpieniem do leczenia, a także wielokrotnie w trakcie jego trwania, ludzie zastanawiają się, na czym ono polega, do jakich doprowadzi zmian i skąd będzie wiadomo, że dobiegło końca. Dorosłe dziecko alkoholika z początku ma wyidealizowane wyobrażenie o tym, czego pragnie dla siebie i dla innych. Wydaje mu się często, że w procesie leczenia całe zło się odwróci, a bolesne wspomnienia i przeżycia, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, staną się kanwą scenariusza, w którym wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Kopciuszek spotyka swego księcia, a dziewczynka z zapałkami zostaje uratowana. Taka wizja procesu zdrowienia nie tylko ma charakter wyidealizowany - jest wręcz nierealistyczna. W wizji tej bowiem dorosłe dziecko alkoholika przedstawione jest jako ofiara, która w końcu zostanie uratowana i zwycięży. Rzeczywiście, dorosłe dziecko alkoholika padło ofiarą tego wszystkiego, co wiąże się z alkoholizmem rodziców. Powrót do zdrowia nie polega jednak na uzyskaniu ratunku, choć mogłoby się tak wydawać, gdy człowiek spotyka się ze wsparciem, zrozumieniem i akceptacją. Niezwykle trudno jest zaakceptować prawdę, że określone zachowania, przekonania, wartości i postawy zostały przyswojone właśnie po to, by uniemożliwić wyjście z pozycji ofiary. Równie trudno podjąć bezpośrednie działania, wynikające z akceptacji tej prawdy. Dorosłe dziecko alkoholika przyswoiło sobie pewne chore poglądy na temat własnej osoby i otaczającego świata. Postąpiło tak, by przetrwać i poradzić sobie z rodziną dotkniętą alkoholizmem. Nie sposób tych poglądów tak po prostu odrzucić, z chwilą gdy utracą swą przydatność. Ze względu na silne mechanizmy obronne, na początku procesu zdrowienia dziecko alkoholika traktuje zmianę w kategoriach czarno-białych: wydaje mu się, że postęp polega wyłącznie na zanegowaniu dotychczasowych 234 VI. PODSUMOWANIE DOTYCHCZASOWYCH DOŚWIADCZEŃ przekonań i zachowań. Człowiek ma nadzieję, że przestanie się bać i odzyska poczucie bezpieczeństwa, zamiast czuć się źle, poczuje się dobrze, zamiast zaspokajać cudze potrzeby, zajmie się teraz zaspokajaniem własnych. Nawiąże bliski, pełen miłości kontakt z kimś, kto potrafi na te potrzeby zareagować. Odzyska poczucie kontroli. Zrozumie własne emocje i będzie umiał nad nimi zapanować. Chaos zamieni się w porządek. Innymi słowy, odzyska dobre samopoczucie. Potrzeba wiele ciężkiej pracy oraz czasu, by człowiek podejmujący leczenie zrozumiał, że proces rekonstrukcji i budowania na nowo jest głęboki i złożony. Zasadnicza zmiana opiera się na czymś zupełnie innym niż odzyskanie dobrego samopoczucia. Dorosłe dziecko alkoholika dopiero wtedy naprawdę pojmie, na czym polega odpowiedzialność osobista i „ryzyko związane z posuwaniem się do przodu", gdy zda sobie sprawę z dwóch zasadniczych prawd. Po pierwsze, ekspansja, przełamywanie dotychczasowych przekonań i mechanizmów obronnych oraz zmiana zachowania pochodzą od niego samego; po drugie, wszelkie te zmiany są możliwe tylko w bezpiecznych warunkach, wzmacniających nową tożsamość „dorosłego dziecka alkoholika", rekonstrukcję prawdy na temat przeszłości i nowe rozumienie teraźniejszości. Głębokie zmiany nie zachodzą zwykle w izolacji. Nie powstają na skutek czyjejś pomocy ani też dzięki znalezieniu właściwego wzoru czy podręcznika. Głęboka zmiana ma swe źródło w samym człowieku. Najbardziej znacząca zmiana dokonuje się wtedy, gdy jednostka przyjmie etykietkę „dorosłego dziecka alkoholika". Kolejna zmiana zachodzi wraz z rekonstrukcją przeszłości, polegającą na jej „uwiarygodnieniu". Stanowi to punkt wyjścia dla rozwoju autonomicznego, zdrowego poczucia tożsamości. Rozwój jednostki hamują więzy, przekonania i mechanizmy obronne, wypracowane dla utrzymania patologicznego systemu rodzinnego i dla przetrwania w tym systemie. Powrót do zdrowia to proces rozwojowy polegający na podważeniu niezdrowych więzów i odcięciu się od nich. Początkowo perspektywa rekonstrukcji, usunięcia nieprawidłowości rozwojowych, i na koniec — separacji emocjonalnej, jest przeżywana jako zagrożenie, bo ma charakter czarno-biały. Rozwój utożsamiany jest z izolacją i samotnością; konieczność uwolnienia się od dotychczasowych przekonań i obron oraz dokonania poznawczej i emocjonalnej ekspansji niesie ze sobą groźbę porzucenia przez rodzinę. Odrzucenie systemu rodzinnego, podważenie istniejących interpretacji przeszłości i teraźniejszości, grozi całkowitym zerwaniem więzów rodzinnych. Postęp to jednak zabawna rzecz. Często tak się dzieje, że w miarę oddalania się od przeszłości rośnie lęk, poczucie podatności na zranienie i winy. Trudno się zachwycać poprawą, skoro leczenie sprawia ból. Jednostka, gdy usilnie walczy o odnalezienie obszaru pośredniego (szarości), jakim jest kompromis, czuje nieraz, że życie stało się jeszcze bardziej zagmatwane, niejasne i niepewne niż kiedykolwiek przedtem. Bardzo trudno przyjąć, że takie właśnie musi być. I? 235 15. Na czym polega postęp Innym, nieprzyjemnym aspektem postępu jest proces odsłaniania głęboko ukrytych, podstawowych przekonań. Dorosłe dziecko alkoholika będąc u progu zmiany waha się między dawnym a nowym „ja". Sara czuje, że balansuje między dwoma różnymi obrazami własnej osoby: Sara poinformowała grupę, że miala bardzo ważny sen. Pomógł jej lepiej zrozumieć aktualne poczucie rozdarcia - Sara czuje bowiem, że chwyta się jednocześnie dwóch różnych obrazów własnej osoby. W jej śnie zakochuje się w sobie dwoje wspaniałych ludzi. Sara przygląda im się z boku i uświadamia sobie z przykrością, że nigdy nie będzie tak doskonała jak oni, wobec czego nigdy nie zazna miłości. Udało jej się przetrwać dlatego, że zawsze postrzegała siebie jako osobę samotną. Nie może teraz tego obrazu zmienić, by tym samym dopuścić obraz siebie pozostającej w bliskim związku z drugim człowiekiem. Sara przetrwała, ponieważ oderwała się od rodziny; postanowiła „nie należeć" do rodziny i zostać outsiderem. Zawsze uważała, że jeżeli będzie gdzieś „należeć", zatraci samą siebie. Czy możliwy jest taki związek z drugim człowiekiem, w którym reguła ta nie będzie obowiązywać? i Ł— W fazie ustawicznego zdrowienia dorosłe dziecko alkoholika próbuje zrozumieć złożoną sytuację, próbuje też zrezygnować z wyidealizowanej nadziei, że może się wyleczyć w sposób „magiczny" lub znaleźć nową, idealną rodzinę. Eksperymentalnie rozszerza zakres emocji, przekonań i zachowań, co obejmuje również tolerancję wobec niepewności, „szarości", a nawet sprzeczności w kontaktach z samym sobą oraz z innymi ludźmi. Nie odrzuca już możliwości „wzajemnej zależności" w kontaktach z ludźmi. Uczestnicy grupy, choć trwają w procesie zdrowienia, nie dostrzegają jeszcze jednoznacznych rezultatów. Często zadają sobie pytanie: „czym jest postęp w zdrowieniu?" Większość przyznaje, że zmiana przychodzi niepostrzeżenie. Człowiek nagle się orientuje, że czuje się inaczej lub że zarzucił już dawny, zniekształcony sposób odbioru rzeczywistości. Nie wie, jak do tego doszło. Nie udziela więc konkretnych wskazówek nowym uczestnikom grupy, lecz przyznaje, że sprawa nie jest taka prosta. Twierdzi, że po przyjęciu wstępnych zobowiązań przystępuje się do rewizji całego dotychczasowego spojrzenia na świat i na własne życie. „Musisz uwzględnić rozmaite niespodzianki i niewiadome"; „Po prostu zaczniesz obserwować, jak historia twojego życia ulega przeredagowaniu". „Odpuszczenie sobie" jest niemożliwe do wyobrażenia i do wykonania na komendę, a jednak człowiek sobie „odpuszcza". Dorosłe dzieci alkoholików instalują się więc u przyjaciół, czasem u kochanków lub rodziny, w grupie samopomocy lub grupie terapeutycznej. Tam znajdują siatkę ochronną, asekurującą przed upadkiem w trakcie - niebezpiecznego z początku - spaceru po linie. Początkowo postęp w zdrowieniu daje o sobie znać w sposób ledwo dostrzegalny; przez pewien czas dorosłe dziecko alkoholika czuje się jeszcze rozdwojone. Kiedy otwiera się na innych i nie reaguje w sposób obronny, wie, że nie boi się już ani siebie, ani świata. Nie musi znać prawidłowej odpowiedzi na wszystkie pytania, może być zaskoczone. Może też być, po raz pierwszy, ciekawe; wolno mu się przyglądać, badać, zastanawiać. 15. Na czym polega postęp_____________________________237 Dorosłych Dzieci Alkoholików lub grupy Al-Anon, ze sponsorem lub też czuje się związane z zasadami lansowanymi przez te grupy. Nową więź można również odnaleźć w kościele lub innej instytucji wspierającej, zapewniającej poczucie bezpieczeństwa, czyli rozpościerającej siatkę ochronną, dzięki której dorosłemu dziecku alkoholika łatwiej jest odrzucić niezdrowe więzy z rodziną pierwotną. Mechanizmy obronne nadal funkcjonują sprawnie, dzięki czemu jednostka ma złudzenie bezpieczeństwa - bez którego w ogóle nie przystąpiłaby do procesu zdrowienia - i które dostarcza również odpowiedniego układu odniesienia dla wstępnego etapu pracy. Proces „dorastania" polega na rozwiązywaniu określonych problemów: na plan pierwszy wysuwają się często takie zagadnienia jak zaufanie, bezpieczeństwo czy zależność. Wiele dorosłych dzieci alkoholików ma problemy z kontrolą: komu można ufać i na kim można polegać? Nierzadko rzutują swój problem na kogoś innego. Przez kilka tygodni Jack milczał i zamykał się w sobie. W końcu przyznał, że wymiana zdań, jaka miała miejsce kilka tygodni wcześniej między nim a Jessem wyprowadziła go z równowagi i zwaliła z nóg. Po spotkaniu, Jess i ja odbyliśmy szczególną rozmowę na parkingu. Byłem zaszczycony, że chce mi się zwierzyć. Tydzień później Jess nie mógł sobie przypomnieć dokładnie, o czym rozmawialiśmy i wyraźnie nie był tak zaangażowany w tę rozmowę jak ja. Było mi ogromnie przykro, wydawało mi się bowiem, że nasza rozmowa ma szczególny charakter. Zapominając, o czym rozmawialiśmy, Jess przypominał mi bardzo mojego ojca-alkoholika. Wielokrotnie moje nadzieje związane z ojcem spełzały na niczym. Inny uczestnik tak na to zareagował: Wstyd mi za ciebie, Jack. Tak bardzo się starasz wpłynąć na niego, ale nic ci z tego nie wychodzi. Zachowujesz się podobnie do mnie: narzucam się ludziom, którzy niczego nie mogą mi dać. Ktoś inny w szczególny sposób czerpał poczucie bezpieczeństwa: Brent zawsze milczał dopóki nie przyszła Sherri, nie odezwała się lub nie zachęciła go do mówienia. Zrozumiał, że bez niej boi się grupy i nie jest w stanie uczestniczyć w pracy. W trakcie analizy tego spostrzeżenia stwierdził: Zawsze byłem introwertykiem. Szedłem przez życie jakby owinięty w papier. Teraz czuję, że mogę się wychylić ze swego opakowania, mogę się ujawnić sobie i innym. Ale do tego potrzebna mi jest obecność Sherri. Kiedy człowiek rezygnuje z kontroli, musi się zwykle zdać całkowicie na kogoś drugiego. Jest to doświadczenie przerażające. Dlatego często tak bezwzględnie chwyta się i broni poczucia kontroli, czyli przekonania, że „steruje" sobą i swoim życiem. W tym tkwi źródło wielu poważnych problemów w kontaktach z ludźmi. Człowiekowi się wydaje, że jeśli zrezygnuje z potrzeby kontroli i z postawy „wszystko albo nic" lub choć trochę się rozluźni, zginie lub dozna poważnej krzywdy (lub ściągnie na siebie nieszczęście). 238 VI. PODSUMOWANIE DOTYCHCZASOWYCH DOŚWIADCZEiSf Kontrola a siła wyższa Człowiek ma szansę uwolnić się od konfliktów międzyludzkich, jeżeli przekaże kontrolę nieożywionej sile wyższej. Dla większości ludzi pojęcie „siły wyższej" ma sens religijny; wielu uczestników programu Dwunastu Kroków wprost nazywa ją Bogiem. Wywołuje to często protesty i wzmocnienie wiary we własne możliwości kontroli, na przekór rzekomemu wymaganiu wiary religijnej. W większości wypadków człowiek dopiero po długotrwałym leczeniu zaczyna akceptować to pojęcie i ten specyficzny język, i próbuje sobie znaleźć swoją siłę wyższą. Kiedy wierzy się w siłę wyższą, przestaje istnieć szereg problemów natury interpersonalnej. Znika więc tendencja do ujmowania relacji międzyludzkich w kategoriach „wszystko albo nic", a takie potrzeby jak potrzeba zaufania, bezpieczeństwa, zależności i kontroli ujmowane są w sposób bardziej abstrakcyjny. Zamiast spodziewać się, że ktoś inny zaspokoi te potrzeby, dorosłe dziecko alkoholika kieruje swe oczekiwania gdzie indziej, poza świat ludzki. Nabiera uległości i szacunku wobec potężniejszej od siebie siły, którą sam określa. W sposób paradoksalny zachowuje poczucie kontroli, dzięki temu, że samo dla siebie konstruuje siłę wyższą i zrzeka się kontroli na jej rzecz. Dzięki temu, że jednostka konstruuje siłę większą od siebie samej, po czym ceduje na ten abstrakcyjny byt swe potrzeby zależności, potrafi postrzegać teraz siebie jako osobę równą innym ludziom i zrezygnować ze znanych, lecz niezdrowych relacji z innymi, opartych na zależności lub współuzależnieniu. Jedno z dorosłych dzieci alkoholików ujęło tę sprawę tak: Kiedy zamiast adresować wszystkie swe najżywotniejsze potrzeby do swojego chłopaka, skierowałam je gdzie indziej, zaczęłam na niego patrzeć zupełnie inaczej. Nagle stwierdziłam, że jest całkiem znośny. Nie czepia się ani nie próbuje za wszelką cenę pozbawić mnie opieki. Od dłuższego czasu tak go postrzegałam. Zaczynam rozumieć, że miłość nie polega na tym, że twój partner zaspokaja wszystkie twoje potrzeby. Kiedy w trakcie leczenia i następującego po nim etapu ustawicznego zdrowienia ujawnią się na nowo prymitywne tęsknoty, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że pojawi się tendencja do wchodzenia w destrukcyjne związki o charakterze zależnościowym. Takie wczesnodziecięce pragnienia dają o sobie znać szczególnie silnie w fazie „dorastania". Wtedy bowiem dorosłe dziecko alkoholika cofa się emocjonalnie do okresu dzieciństwa. Z drugiej jednak strony, wszyscy zwykle miewamy takie tęsknoty. Któż z nas nie marzył o cudownym „wyleczeniu" czy nie pragnął, by ktoś się nim zaopiekował całkowicie i zaspokoił wszystkie potrzeby? Jednym z najważniejszych i najbardziej satysfakcjonujących doświadczeń uczestników programu Dwunastu Kroków jest poczucie, że grupa „bierze ich w swoje ramiona . Uczestnik ma poczucie, że koledzy powracający do zdrowia (lub sama atmosfera spotkań grupowych) „noszą ich bezpiecznie na rękach". Lokując swe głębokie tęsknoty w jakiejś nieożywionej sile wyższej, człowiek może rozwikłać nierozwiązywalny dotychczas konflikt, w którym wydawało się, że gdy jeden wygrywa, drugi musi przegrać: 239 15- Na czym polega postęp Albo jestem sama i muszę całkowicie polegać na sobie, albo się zatracam - daję się połknąć i w końcu zniszczyć, ponieważ polegam na drugim człowieku. W trakcie terapii, dyskusjom na temat zaufania, więzi spokcznej, zależności, często towarzyszą rozważania o sprawach duchowych lub o Bogu. Shirley trudno było zaufać bóstwu: Chciałabym uwierzyć, że istnieje kochający Bóg, ale gdybym to zrobiła, groziłoby mi poczucie zagubienia i krzywdy, na podobieństwo dziecka z Hiroszimy. Chciałabym ufać Bogu i wierzyć, że chce dla mnie dobrze, że nie stanie mi się żadna krzywda. Zawsze się jednak boję jakiejś zasadzki. Nie mogę jednocześnie wierzyć w Boga i odnaleźć sensu w tym, co mi się przytrafiło, gdy byłam dzieckiem. Często w trakcie leczenia człowiek odnajduje w sobie pojęcie Boga lub doświadcza jego istnienia. W przypadku Ellen centralnym elementem procesu powrotu do zdrowia była próba połączenia sprzecznych aspektów dotychczasowych doświadczeń związanych z Bogiem: Przypominam sobie horror życia rodzinnego; miałam wtedy z siedem czy osiem lat. Przypominam sobie obraz strachu, nieuchronnego zagrożenia i rozpaczy, gdy czekałam na następną rundę przemocy. Potem byłam wykorzystywana seksualnie. Pamiętam, że „odeszłam" - po prostu opuściłam to miejsce i zapewniałam samą siebie, że Bóg się mną zaopiekuje. Chyba to mnie uratowało. Naprawdę wierzyłam, że istnieje coś potężniejszego, bardziej życzliwego i mającego lepsze zamiary wobec mnie, niż moja rodzina. Nadal w to wierzę, a raczej chciałabym w to wierzyć, ale nie potrafię sobie „odpuścić" i naprawdę zatopić się w poczuciu bezpieczeństwa, jakie na pewno bym uzyskała, gdybym zaufała Bogu. Co się dzieje z ludźmi, którzy nie wierzą w Boga lub nie chcą się zgłosić do grupy samopomocy, ponieważ wydaje im się, że musieliby wtedy przyjąć wiarę religijną? Głównym czynnikiem podtrzymującym każdego, kto przeszedł do fazy ustawicznego zdrowienia, jest rezygnacja z przekonania o własnej potędze, czyli z fałszywego przekonania, że może kontrolować i siebie, i innych. Przyjęcie nowej tożsamości „dorosłego dziecka alkoholika" wymaga zaakceptowania przekonania o utracie kontroli. Jeśli komuś trudno uwierzyć w istnienie siły wyższej, można mu poradzić, podobnie jak alkoholikowi uczęszczającemu na mityngi AA, by zrezygnował z egocentryzmu. Do tego potrzebne jest uznanie, że istnieje siła wyższa. Wielu osobom łatwiej zaakceptować pojęcie „siły uniwersalnej" - „wyższego porządku" wszechświata, nie podlegającego naszej kontroli ani władzy - niż przyjąć określoną orientację religijną czy język religijny. W początkowym etapie pracy, osobom, którym nie podoba się rzekomo religijna orientacja programu Dwunastu Kroków, można zaproponować inne rozwiązania. Wiele z nich obawia się, że uczestnictwo w tym programie, tak jak przynależność do każdego kościoła, pociąga za sobą konieczność przyjęcia gotowej definicji Boga. Nowicjusze często odczuwają ulgę widząc, że to oni sami muszą skonstruować siłę wyższą, w którą powinni uwierzyć. Cóż to za zaskakujący paradoks! 240 VI. PODSUMOWANIE DOTYCHCZASOWYCH DOŚWIADCZEŃ Uczestników mityngu AA lub Al-Anon zachęca się do wiary w siłę grupy i w uświęconą tradycją świadomość grupową, a nie w poszczególnych uczestników. Ważne jest, by odrzucić wiarę we własną moc, nieważne natomiast, w jaki sposób się to zrobi. Jak na ironię, pokusa wiary we własną moc skłania do powrotu do niezdrowej postawy. Dorosłe dziecko alkoholika szamocze się pomiędzy skłonnością do polegania na samym sobie, z której czerpie poczucie wyższości, a przeciwstawnym poczuciem niższości, braku i nieadekwatności, jakie towarzyszy rozpaczliwemu poszukiwaniu siły wyższej, opiekuna, drugiego człowieka. Wiara w abstrakcyjną, większą od siebie siłę, prowadzi do równości między ludźmi. Potrzeby zależności zyskują prawo bytu i zostają ulokowane poza jednostką i poza innymi ludźmi. WYRASTANIE Przełamanie zaprzeczania, przyjęcie etykietki „dorosłego dziecka alkoholika" oraz rozpoczęcie leczenia pociąga za sobą konieczność oddalenia się od domu rodzinnego, od niezdrowych więzów z rodzicami i rodziną pierwotną. Dotychczas proces „wyrastania" był utrudniony lub wręcz niemożliwy ze względu na problemy, jakie pojawiły się na wczesnym etapie wiązania się z rodziną, a polegające między innymi na zamianie ról. Dziecko uważało, że jeśli osiągnie niezależność, unicestwi rodziców. Przyjmując na siebie odpowiedzialność za wszystko, co się w domu dzieje (lub nie dzieje), konsoliduje zaburzone więzy emocjonalne z rodziną pierwotną. Podczas leczenia i powrotu do zdrowia, dorosłe dziecko alkoholika raz po raz musi borykać się z ogromnym poczuciem winy za to, że porzuca rodzinę w chorobie. Te prymitywne więzi utrzymujące się w dorosłym wieku bardzo utrudniają założenie własnej, dojrzałej rodziny. Dorosłe dziecko nadal ma nadzieję, że uda mu się „wyleczyć" rodziców będących w potrzebie lub przeciwnie, ma nadzieję, że rodzice, już „wyleczeni", zaopiekują się teraz nim - dorosłym, lecz nadal potrzebującym opieki. Konflikty te mogą wyjść na jaw pod wpływem lęku przed posiadaniem własnych dzieci lub w chwili urodzenia dziecka. Człowiek zmuszony jest wtedy szukać pomocy. Proces „wyrastania" polega między innymi na kształtowaniu zdrowego poczucia tożsamości. W trakcie trwania całego tego procesu problemy dotyczące wiązania się z rodzicami, zależności-niezależności, granic i linii demar-kacyjnych, modelowania i kształtowania tożsamości zajmują centralne miejsce. Jednostka zaczyna rozumieć — najpierw intuicyjnie, a później całkiem konkretnie - że naprawdę zatrzymała się w rozwoju. Broniąc się przed osiągnięciem dorosłości, unika autodestrukcji lub wyrządzania krzywdy komu innemu. Wierzy bowiem, że gdyby miała działać zgodnie z identyfikacją z destrukcyjnymi rodzicami, jej własne rodzicielstwo wiązałoby się z krzywdzeniem siebie lub innych. i: 241 15. Na czym polega postęp Zdrowienie polega między innymi na przełamywaniu barier utrudniających proces identyfikacji, wzniesionych po to, by samemu przetrwać. Jednostka musi przyswoić sobie wypierane dotychczas treści, odnaleźć te elementy zachowań i przekonań rodziców, które nie uległy zaburzeniu lub zinterpretować zachowania i przekonania rodziców w nowym kontekście. Sue stwierdziła, że nadal przeszkadzają jej wspomnienia z przeszłości. Rodzice Sue mieli zamiar przeprowadzić się do mniejszego mieszkania i sporo mebli oddali dzieciom. Sue wybrała sobie ulubiony w dzieciństwie fotel na biegunach. Kiedy jednak postawiła go u siebie w domu, poczuła niepokój. Postawiłam go na środku pokoju, gdzie przechodzi „kwarantannę". Tak wiele z nim się wiąże bolesnych wspomnień, że nie mogę jeszcze traktować tego fotela w swoim domu jak części samej siebie. Carla wyraziła zdumienie: Nie rozumiem, po co w ogóle chciałaś go wziąć? Pozbądź się go! Sue odparła: Próbuję znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli mi w neutralny sposób dokonać symbolicznego włączenia rodziny w swoje życie. Nie chcę odrzucać kategorycznie wszystkiego, co się z nią wiąże. Ktoś inny szukał zdrowych elementów życia rodzinnego. Alice zauważyła, że odkąd zaczęła myśleć inaczej, czuje się bardziej psychicznie odseparowana od rodziny. Z drugiej jednak strony, czuje też, jak bardzo potrzebuje matki. Szukam okrężnych dróg, którymi mogłabym się z nią połączyć - takich przejawów podobieństwa i bliskości, które mnie nie zabiją. Kilku innych uczestników poczyniło znaczne postępy w zakresie „wyrastania". Tony uzyskał teraz inną perspektywę: Ojciec uważał, że życie jest nic nie warte - nic się nie uda. Nie chciałem tak myśleć, ale i tak wyrosłem na zakałę rodziny. Zrozumiałem teraz, że nie mogę wpłynąć na jego postawę czy stosunek do życia, mogę natomiast nadać mu inne znaczenie. Po kilku latach pracy grupowej Drew poczynił znaczne postępy. W fazie wczesnego powrotu do zdrowia zżymał się jeszcze na propozycję omawiania na forum grupy takich zagadnień, jak dojrzałość, sukces czy dorosłe związki partnerskie. Nadal bowiem uważał, że jedyną gwarancją poczucia bezpieczeństwa i zdrowia psychicznego jest życie w pojedynkę, choćby kosztem samotności: Co wy w ogóle wiecie o sukcesie? Co wy wiecie o związkach partnerskich? Pamiętam, jak jechaliśmy do klubu nowiutkim, błyszczącym lincolnem ojca. Matka siedziała obok niego podparta poduszkami, by przypadkiem nie zsunęła się z fotela. Na tym polega dorosłość. Wyglądali jak manekiny - podparci i uśmiechnięci na użytek świata. 242 VI. PODSUMOWANIE DOTYCHCZASOWYCH DOŚWIADCZEŃ Kilka lat później Drew inaczej podchodził do dorosłości. Drew był całkiem zadowolony z ostatniej wizyty w domu. Dobrze zniósł obecność rodziców, nie przeżywał zbytnich niepokojów ani też nie dał się wciągnąć w dawne stereotypowe sposoby reagowania. Nawet był w stanie pójść z rodzicami do restauracji i nie wstydzić się za ojca. Po raz pierwszy zrozumiał, że jest odrębnym człowiekiem i że to nie on się źle zachowuje. „Wyrastanie" polega również na nieustającej świadomości i akceptacji prawdy o „alkoholizmie rodziców". Dorosłe dziecko alkoholika musi sobie nieraz przypominać, że czujność jest teraz jeszcze bardziej potrzebna niż dawniej. Rodzi to rozczarowanie, wydawało mu się bowiem, że będzie mogło zaniechać obronnej postawy. Rodzina nadal domaga się zaprzeczeń i zniekształconego „odbioru" rzeczywistości i należy się temu aktywnie przeciwstawiać. Uczestnicy grupy opowiedzieli o strategiach wypracowanych dla radzenia sobie z nie zmienionym środowiskiem i systemem rodzinnym. Przedyskutowali sprawę kontaktów z rodzicami, które odbywają się zgodnie z zasadą „wszystko albo nic". Niektórzy twierdzili, że nie sposób zachować niezależną tożsamość i pozytywne mniemanie o sobie, jeśli ma się jakikolwiek kontakt z domem rodzinnym. Carla stara się pamiętać, że ma „trudnego" ojca. Pomaga jej to mieć nadzieję, że uda jej się wrócić z domu bez szwanku, choć stale czuje się zagrożona utratą własnej tożsamości. Jack powiedział, że chcąc zachować odpowiedni dystans wobec rodziny wyobraża sobie, że podczas wizyt w domu pełni rolę „dyżurnego psychologa". Wszyscy byli zgodni co do tego, że trudno uzyskać poprawę samopoczucia, wymagałoby to bowiem zmniejszenia czujności. Nadal muszą zachować czujność i mieć się na baczności, w obawie przed ingerencją rodziców. Jednym z kluczowych wyznaczników zdolności do psychicznego odseparowania się od rodziny jest odpowiednie modelowanie. Ludzie uświadamiają sobie pewną głęboką i niepodważalną prawdę: zdrowy, niezależny rozwój jednostki nie odbywa się w próżni. Jak wynika z relacji wielu osób szukali oni odpowiednich modeli wśród nauczycieli, duchownych, rodziców kolegów, bohaterów literackich bądź filmowych. Dorosłe dziecko alkoholika, aby dojrzeć emocjonalnie, potrzebuje odpowiedniego drogowskazu. Mimo wielokrotnych zapewnień, że nie powieli schematów rodzicielskich, stwierdza że nie potrafi, li tylko za pomocą decyzji, zachowywać się inaczej i wypracować sobie nowych wzorów postępowania. Podczas terapii grupowej niezwykle istotne znaczenie ma modelowanie odpowiednich zachowań przez terapeutę. Pewnego razu, po konfrontacji, w czasie której grupa zaatakowała terapeutkę, kilka osób, mających dotychczas olbrzymie kłopoty z odczuwaniem i wyrażaniem gniewu, gotowych było podjąć analizę przejawów tego uczucia u siebie. Kiedy atakowaliśmy ciebie, przez cały czas spodziewałem się, że się rozzłościsz i powiesz, że nie mamy racji. Powiesz nam, że ty wiesz lepiej, jaka jest prawda i że nie mamy prawa się z tobą sprzeczać, czy nav/et mieć odmiennego zdania na jakiś temat. Odczułem wielką ulgę, gdy rierdziłem, że potrafisz przyjąć naszą krytykę bez odgrywania się na nas yszłaś z tego szwanku - miałem takie wrażenie - i nie czułaś się poniżona 243 15- Na czym polega postęp l z powodu przyznania się do błędu. Muszę się nauczyć tak postępować. Muszę się również nauczyć wyrażać gniew. Terapeuta pod wieloma względami stanowi ważny model. Szczególnie istotną rolę odgrywa jednak wtedy, gdy daje prawo do akceptacji i wyrażania trudnych, bolesnych emocji i pokazuje, jak to robić. Podczas długotrwałej terapii grupowej terapeuta przeżywa bardzo wiele różnych emocji, o rozmaitej intensywności, w związku z wydarzeniami w grupie. Nie powinien tych emocji „przepracowywać" w grupie (do tego służy jego własna terapia), powinien jednak reagować emocjonalnie na to, co się dzieje i ujawniać, co czuje. Terapeuta, który nie reaguje emocjonalnie i nie mówi o tym, co postrzega i co czuje w sytuacji grupowej, zanadto przypomina obronnie nastawionych, niedostępnych emocjonalnie rodziców. Taki terapeuta może mimowolnie doprowadzić do utrwalenia u uczestników niezdrowych przekonań i mechanizmów obronnych. Terapeuta jest tylko człowiekiem i, jak każdy człowiek, podlega różnym skrzywieniom, bywa bezbronny i niedoskonały. Dorosłe dziecko alkoholika tylko na to czeka. Próbuje też ocenić, do jakiego stopnia terapeuta potrafi akceptować samego siebie, okazać pokorę i nie wywyższać się nad innymi. Czy ten człowiek może być modelem, czy może czegoś nauczyć? Czy mogę sobie na to pozwolić, by się od niego uczyć? Jak na ironię, pisemne sprawozdania ze spotkań grupowych ujawniają na przestrzeni lat siłę i słabości terapeuty. Jedna z uczestniczek, żegnając się po wielu latach z grupą, powiedziała, że dawno odrzuciła wyidealizowany obraz terapeutki. Nie było to przyjemne, w końcu jednak okazało się ważną decyzją. Bo jak można ciągle uważać, że ktoś jest idealny, skoro systematycznie popełnia błędy przy pisaniu sprawozdania? Grupa wybucha śmiechem, ale Peggy, wzruszona, kontynuuje: Może to brzmi głupio, ale jedna z najważniejszych rzeczy, jakich się nauczyłam na przestrzeni tylu lat, to tolerancja dla własnych niedoskonałości. Nauczyłam się znosić uprzejmie krytykę i pogodziłam się z tym, że mam i zalety, i wady. Jeśli wam to nie przeszkadza, to i mnie z tym dobrze. W procesie „wyrastania" człowiek uczy się od innych odmiennych sposobów zachowania i odbioru rzeczywistości, po czym próbuje te zachowania wcielić w życie. Karen zabrała głos w sprawie „sukcesów". Ona również nie może się nadziwić, że ostatnio inaczej odbiera siebie. Otwarta jest teraz na nowe możliwości, pomysły, a nawet emocje, z którymi dawniej nie mogła się pogodzić. Oto przykład. Rodzice wydają przyjęcie z okazji rocznicy ślubu i spodziewają się, że Karen na nie przyjedzie. Dawniej uważałaby, że nie ma wyboru i musi tam pójść, choć sprawia jej to przykrość i jest z tego niezadowolona. Mogłaby nie pójść na przyjęcie, ale musiałaby wymyślić odpowiednie usprawiedliwienie. Teraz potrafi powiedzieć sobie, że nie pójdzie, bo po prostu nie ma na to ochoty. Karen zaczyna nabierać poczucia odrębności i może rozważać rozmaite nowe opcje. Ma również poczucie odrębności własnych uczuć i przekonań. Uśmiechnęła się, mówiąc, że czuje, jak się do niej 244____VI. PODSUMOWANIE DOTYCHCZASOWYCH DOŚWIADCZEŃ „skrada" nowa prawda. Jest to prawda o alkoholizmie rodziców. Nieważne, że ojciec nadal zaprzecza, jakoby był alkoholikiem. Ona wie, że nim był i jest. Potrafi już się pogodzić z tą rozbieżnością zdań. Uczestnicy grupy zajęli się teraz odpowiedzią na pytania „jakie postępy poczyniliśmy?" i „co się zmieniło?". Dyskusję podsumował Doug: Potrafię teraz zaspokajać własne potrzeby zamiast uważać, jak dotychczas, że potrzeby innych są zawsze ważniejsze. Potrafię się odezwać w grupie i poza nią, a także poświęcić na to tyle czasu, ile potrzebuję. Potrafię wysłuchać z uwagą rozmaitych opinii. Kiedy żona zamyka się w sobie, potrafię to znieść i nie próbuję do niej dotrzeć ani też nie uważam, że jej zachowanie dowodzi tego, że się na mnie gniewa. Udało mi się zmienić, ponieważ najpierw uświadomiłem sobie co robię, po czym próbowałem się zachowywać i myśleć inaczej na forum grupy, a wreszcie wcieliłem te nowe sposoby myślenia i postępowania w życie poza grupą. Nie dokonało się to od razu i nie wszystkie zmiany są łatwo dostrzegalne. Przypomina to trochę proces odwracania figury i tła. Zmodyfikuj nieco stare przekonanie, albo też wywróć je na lewą stronę, a okaże się, że po przeciwnej stronie wszystko wygląda zupełnie inaczej. POWRÓT DO DOMU Osoby, które zaangażowały się aktywnie w proces rekonstrukcji historii rodzinnej, osiągają w końcu gotowość do utożsamiania się i psychicznego odseparowania się od rodziny. Takim ludziom łatwiej już pogodzić się z tym, że rodzice to ludzie skomplikowani, a malując ich portret, dopuszczają więcej szarych plam. Rodzice, podobnie jak i dorosłe dziecko alkoholika, nie są już postrzegani wyłącznie jako źli lub wyłącznie dobrzy. Kiedy dorosłe dziecko alkoholika „wraca do domu", jest gotowe zaakceptować rodziców, umie już wybaczyć im, a może i pokochać. Uczucia te wybuchają na nowo, a dorosłe dziecko pozwala sobie na nie, ponieważ ma ukształtowane poglądy w kwestii rodziny, które lepiej uwzględniają złożoność sytuacji. „Powrót do domu" polega czasem na doprowadzeniu do konfrontacji, na zerwaniu więzów i schematów zachowania, obowiązujących w przeszłości. Dorosłe dziecko „oznajmia" niekiedy rodzicom, że chce się od nich psychicznie odseparować i informuje ich, że jest członkiem grupy Dorosłych Dzieci Alkoholików. Bywa i tak, że wtedy dopiero po raz pierwszy przyznaje, że rodzice są alkoholikami. Kiedy indziej odmawia dalszego zaprzeczania i odrzuca błędne rozumowanie praktykowane przez rodzinę, pomijając je lub się od niego odcinając. Przez wiele lat Ellen za nic nie chciała dostrzec jakichkolwiek podobieństw między sobą a ojcem i dzięki temu udało jej się przetrwać. Ojciec był z gruntu zły i dawno przestała się nim interesować, ale w miarę zdrowienia, zajęła się nim ponownie. Pojechała do domu i zaczęła rozmawiać z krewnymi. Po powrocie odkryła w sobie nowy spokój i stwierdziła, że widzi teraz ojca inaczej, szerzej. Ellen stwierdziła, że nie odczuwa już, tak jak do niedawna, „chronicznego" gniewu wobec mężczyzn. Uważa, że ten postęp, to element całego cyklu zmian, jakie się w niej dokonały t 245 15. Na czym polega postęp F *— « -t-. ~. •: & w przeciągu wieloletniej terapii. Zaczęła sprawdzać, jaki naprawdę jest ojciec, próbując odtworzyć dokładny portret - portret, który mogłaby włączyć w obraz własnej osoby. Z rozmów z krewnymi EHen dowiedziała się, że ojciec miał wielu przyjaciół i ceniony był za inteligencję. Ellen uśmiechnęła się, widząc teraz, że to po nim odziedziczyła swój bystry umysł. „Wreszcie łączy mnie z ojcem coś zdrowego, coś, z czego mogę być dumna". Proces „wyrastania" nie jest pozbawiony rozpaczy. Dorosłe dziecko alkoholika przez cały okres zdrowienia walczy z poczuciem głębokiej straty. Jak już widzieliśmy, każdy krok ku zdrowiu odbierany jest zarazem jako krok oddalający od rodziny, a to oznacza porzucenie i izolację. Gdy dorosłe dziecko „wróci do domu", czyli stanie na twardym gruncie znacznie zdrowszego „ja", potrafi już zaakceptować zdarzenia i atmosferę z przeszłości oraz sytuację obecną, by użyć sformułowania uczestników AA i Al-Anon. Człowiek wie już, co ominęło go w procesie dorastania, i odczuwa głęboki żal z powodu utraty złudzeń, błędnych przekonań i zachowań auto-destrukcyjnych, dzięki którym udało się utrzymać więź w rodzinie. Dorosłe dziecko alkoholika w sposób paradoksalny żałuje nowych korzyści: udało się przetrwać i wyzdrowieć, ale za jaką cenę! Większość z nich uważa zdobycie nowego, zdrowego „ja" za zwycięstwo słodkie, lecz z domieszką goryczy. Dla niektórych „powrót do domu" oznacza rzeczywisty powrót do rodziców, którzy wytrzeźwieli i sami się leczą. Zdarza się to jednak bardzo rzadko. Częściej „powrót do domu" odbywa się w ramach nowej „rodziny", takiej jak grupa terapeutyczna (lub terapeuta w terapii indywidualnej), grupy wspierające: Dwanaście Kroków Dorosłych Dzieci Alkoholików lub Al-Anon. Taka „rodzina" jest nową przystanią pozwalającą na bezpieczne przejście przez proces zdrowienia, przez nowe przekonania i nowe zachowania; jest miejscem skąd każdy zawsze może wrócić do domu. Warren, po pięciu latach spędzonych w grupie wrócił do domu, do swej prawdziwej rodziny. Oboje rodzice od lat chodzili na mityngi AA i Al-Anon. W głosie Warrena słychać było radość, zdziwienie, głęboką ulgę, a nawet żal. Spędził wspaniały weekend z rodzicami, taki, o którym nawet nie śnił ani marzył. Rodzice po raz pierwszy potrafili mówić o tym, co się stało i co wszyscy naprawdę przeżyli wtedy, gdy matka piła. Przez cały weekend wspominali rozmaite zdarzenia, epizody oraz ogólną atmosferę tamtych czasów. Rodzina właściwie razem „napisała" na nowo swoją historię. Każdy mówił o alkoholizmie matki i dodawał od siebie opis tego, co się z nim w związku z tym działo. Jak stwierdził Warren, fakt przyznania się członków rodziny do tego, jak było naprawdę, miał dla niego ogromne znaczenie. Teraz bowiem czuje, że wreszcie ma rodzinę. Inna uczestniczka grupy, nie mająca do kogo wrócić, ponieważ nikt z rodziny nie poddał się terapii, zrozumiała, że formalne leczenie dobiegło końca: Komu opowiem swoją historię? Kto się dowie, jak było naprawdę i co się ze mną stało? Uśmiechnęła się i dodała: Historię tę znam ja i to mi wystarczy. Teraz jest to moja opowieść. Przychodząc tutaj uwiarygodniłam ją i uczyniłam swoją własną. Zabiorę ją teraz ze sobą. Epilog C óż więcej można do tego dodać? Czy istnieje jeszcze jakieś nieodkryte przeżycie, wspomnienie lub marzenie senne, które mogłoby posłużyć jako ostatnie słowo otuchy? Prześledziliśmy właściwie całe życie dorosłego dziecka alkoholika, towarzysząc mu od dzieciństwa aż do dorosłości, w momencie, gdy rozpoczęło wszystko od początku i wtedy, gdy ponownie osiągnęło wiek dojrzały. Zagłębiliśmy się w przeszłość, którą niczym cebulę obraliśmy warstwa po warstwie. Płakaliśmy nad prawdą, której istnienie zawsze podejrzewaliśmy, i nad stratą, jakiej doznajemy odkrywając tę prawdę. Czego mogą się spodziewać dorosłe dzieci alkoholików jeszcze przez nas nie zidentyfikowane? Jaką zachętę możemy zaoferować dorosłym dzieciom alkoholików dopiero wyruszającym w podróż i dzielnie walczącym o wyzdrowienie? Niech w ich imieniu przemówi John, którego powrót do zdrowia trwał wiele lat: Siedziałem tam, spokojny i smutny, pośród kości. Same szkielety. Nigdzie się nie wybierałem. W tym śnie pełniłem dyżur pod ziemią, w grobie, jako wartownik i partner zarazem. Takie było moje towarzystwo, moje życie, moja misja - miałem pilnować kości. Wtem, powoli, lecz całkiem celowo, wstałem. Odszedłem na bok i wygramoliłem się z grobu na słońce i szeroki świat, który na mnie czekał. Po raz ostatni odwróciłem się, by się pożegnać. Czuwanie przy kościach dobiegło końca. J J Piśmiennictwo Ackerman N. W. (1956): "Interlocking Pathology in Family Relationships." W: Changing Concepts of Psychoanalytic Medicine. New York, Grune and Stratton Alcoholics Anonymous (1955). New York, AA World Services Bacon S. (1945): "Excessive Drinking and the Family." W: Alcohol, Science and Society. New Haven, Quarterly Journal of Studies on Alcohol (wydanie specjalne) Beck A., Emery G. (1985): Anxiety Disorders and Phobias. New York, Basic Books Beletsis S., Brown S. (1981): "A Developmental Framework for Understanding the Adult Children of Alcoholics." Focus on Women: Joumal of the Addictions and Health, 2, 187-203 (przedrukowane w Brown, Beletsis, and Cermak (1989): Adult Children of Alcoholics in Treatment. Orlando, Health Communications.) Black C. (1981): It Will Never Happen to Me. Denver, MAC Blane H. T. (1968): Personality of the Alcoholic: Guises of Dependency. New York, Harper and Rów Bosma W. (1972): "Children of Alcoholics: A Hidden Tragedy." Maryland State Medical Journal, 21, 34-36 Bowlby J. (1980): Attachment and Loss. Tom 3, New York, Basic Books Bowlby J. (1985): "The Role of Childhood Experience in Cognitive Disturbance." W: M. Mahoney and A. Freeman (red.): Cognition and Psychotherapy. New York, Plenum Press Brown S. (1985): Treating the Alcoholic: A Developmental Model of Reowery. New York, John Wiley Brown S. (1986): "Children with an Alcoholłc Parent." W: N. Estes, M. E. Heinemann: Alco- holism: Development, Conseąuences and Interventions. St. Louis, C. V. Mosby Brown S. (1988): Treating Adult Children of Alcoholics: A Developmental Perspective. New York, John Wiley Brown S., Beletsis S. (1986): "The Development of Family Transference in Groups for Adult Children of Alcoholics." International Joumal of Group Psychotherapy, 36, 97-114 (przedrukowane w Brown, Beletsis, and Cermak (1989): Adult Children of Alcoholics in Treatment. Orlando, Health Communications.) Brown S., Beletsis S., Cermak T. (1989): Adult Children of Alcoholics in Treatment. Orlando, Health Communications Cork M. (1969): The Forgotten Children. Toronto, The Addictions Research Foundation Cermak T. (1986): Dłagnosing and Treating Codependence. Minneapolis, Johnson Institute Books 248 PIŚMIENNICTWO Cermak T., Brown S. (1982): "Interactional Group Psychotherapy with the Adult Children of Alcoholics." International Journal of Group Psychotherapy, 32, 375-389 (przedrukowane w Brown, Beletsis, and Cermak (1989): Adult Children of Alcoholics in Treatment. Orlando, Health Communications.) Chafetz M. E., Blanc H. T., Hill M. J. (1971): "Children of Alcoholics." Quarterly Journal of Studies on Alcohol, 32, 687-698 Engel L., Ferguson T. (1990): Imaginary Crimes. Boston, Houghton Mifflin Erikson E. (1963): Childhood and Society. New York, Norton Fine E. W., Yudin L.W., Holmes J., Heinemann S. (1976): "Behavioral Disorders in Children with Parental Alcoholism." Annals of the New York Academy of Sciences, 273, 507-517 Fox R. (1962): "Children in an Alcoholic Family." W: W. C. Bier (red.): Problems in Addic- tion: Alcoholism and Narcotics. New York, Fordham University Press Fox R. (1963): "The Effects of Alcoholism on Children." W: The Proceedings of the Fifth International Congress of Psychotherapy, Yienna, 1961. Część 5, 57. Basel, S. Karger Goleman D. (1985): Vital Lies and Simple Truths. New York, Simon and Schuster Goodwin D. W. (1984): "Studies of Familial Alcoholism: A Review." Journal of Clinical Psychiatry, 45(2), 14-17 Guidano V., Liotti G. (1983): Cognitive Processes and Emotional Disorders. New York, Guilford Press Jackson J. (1954): "The Adjustment of the Family to the Crisis of Alcoholism." Quarterly Journal of Studies on Alcohol, 15, 562-586 Jackson J. (1962): "Alcoholism and the Family," W: D. J. Pittman, C. R. Snyder (red.): Society, Culture and Drinking Patterns. New York, John Wiley Janis I. (1983): Yictims of Group Think. Boston, Houghton Mifflin Jellinek E. M. (1960): The Disease Concept of Alcoholism. New Haven, College and Univer- sities Press Kagan J. (1984): The Naturę of the Child. New York, Basic Books Kaufman E. (1986): "The Family of the Alcoholic Patient." Psychosomatics, 27(5), 347-360 Krystal H. (1978): "Trauma and Affects." Psychoanalytic Study of the Child, 33, 81-116 Lidz T. (1973): The Origins and Treatment of Schizophrenic Disorders, New York, Basic Books Mahler M., Pine F., Bergman H. (1975): The Psychological Birth of the Human Infant. New York, Basic Books Miller A. (1981): The Drama of the Gifted Child. New York, Basic Books Miller A. (1984): Thou Shalt Not Be Aware. New York, Farrar, Straus, Giroux McCord W., McCord J. (1960): Origins of Alcoholism. Stanford, Stanford University Press Niven R. (1984): "Children of Alcoholics: An interview with NIAAA Director." Alcohol, Health, and Research World, 8, 3-5 Nylander L (1963): "Children of Alcoholic Fathers." Quarterly Journal of Studies on Alcohol, 24, 170-172 Piaget J. (1970): "Piaget's Theory." W: P. Mussen (red.): Carmichael's Manuał of Child Psychology, 3 wydanie. New York, John Wiley Reiss D. (1981): The Family's Construction of Reality. Cambridge, Harvard University Press Rosen H. (1985): Piagetian Dimensions of Clinical Relevance. New York, Columbia University Press Steinglass P. (1980): "A Life History Model of the Alcoholic Family." Family Process, 19(3), 211-226 Steinglass P., Bennett L., Wolin S., Reiss D. (1987): The Alcoholic Family. New York, Basic Books Twelve Stępi and Twefae Traditions (1962). New York, AA World Services Wegsheider S. (1981): Another Chance: Hope and Health for the Alcoholic Family. Pało Alto, Science and Behavior Books Weiss J., Sampson H. (1986): The Psychoanalytic Process: Theory, Clinical Observation, and Empirical Research. New York, Guilford Press Yalom I. (1985): The Theory and Practice of Group Psychotherapy. New York, Basic Books. .J d J Aneks GRUPY DOROSŁYCH DZIECI ALKOHOLIKÓW W POLSCE Bydgoszcz Grupa terapeutyczna Wojewódzka Poradnia Odwykowa ul. Dworcowa 67, tel. (52) 220-665 zajęcia w poniedziałki godz. 17 prowadzący - Hanna Roszatycka-Gluzo, Halina Mitek Grupa wsparcia Wojewódzka Poradnia Odwykowa ul. Dworcowa 67, tel. (52) 220-665 spotkania w piątki godz. 19.30 Gdańsk Grupa terapeutyczna Wojewódzka Poradnia Odwykowa ul. Łąkowa 58, tel. (58) 315-132 zajęcia w środy godz. 17 prowadzący - Zofia Sobolewska Grupa samopomocowa 12 Kroków Wojewódzka Poradnia Odwykowa ul. Łąkowa 58, tel. (58) 315-132 spotkania w środy godz. 17 Łomża Grupa terapeutyczna Wojewódzki Ośrodek Profilaktyki i Terapii Uzależnień Rybaki 3, tel. (86) 166-703 zajęcia w niedziele godz. 17 prowadzący - Danuta Brzezińska Łódź Mityngi otwarte w środy godz. 18 Klub Abstynenta „Meta" ul. Wólczańska 210 Poznań Grupa samopomocowa Wojewódzka Przychodnia Odwykowa ul. S w. Marcina 39, tel. (61) 536-184 spotkania w poniedziałki godz. 18 i w środy godz. 16.15 250________________________________________ANEKS Warszawa Grupa terapeutyczna Instytut Psychologii Zdrowia i Trzeźwości PTP ul. Gęślarska 3, tel. (22) 238-738, (2) 667-27-33 zajęcia ambulatoryjne - 6 miesięcy sesje wyjazdowe - 4 miesiące prowadzący - Marzena Kucińska Grupa terapeutyczna dla osób w wieku 18-24 Poradnia Specjalistyczna „Petra" ul. Wiejska 19, tel. (22) 292-585 zajęcia w poniedziałki godz. 15-17 prowadzący - Mirosław Borek Grupa terapeutyczna Oddział Dzienny (Ośrodek Terapii Uzależnień Alkoholowych) ul. Łokietka ii, tel. (2) 679-21-45 zajęcia - treningi kilkudniowe prowadzący - Aleksandra Wiśniewska Grupa terapeutyczna (zamknięta) Centrum Leczenia Odwykowego ul. Zakopiańska 33, tel. (2) 617-31-81 zajęcia — 4 miesiące, czwartki godz. 19-22 prowadzący - Yioletta Gajda i Agnieszka Ferduła-Myśliwiec Grupa samopomocowa Centrum Leczenia Odwykowego ul. Zgierska i8a, tel. (22) 13-27-65 spotkania w środy godz. 18-20 Wrocław Grupa samopomocowa Poradnia Odwykowa ul. Św. Marcina 21, (71) tel. 218-403 INFORMACJE O SESJACH TERAPEUTYCZNO-ROZWOJOWYCH DLA DDA W INSTYTUCIE PSYCHOLOGII ZDROWIA I TRZEŹWOŚCI PTP Ośrodek Psychoterapii Rodzin Alkoholowych przy Instytucie Psychologii Zdrowia i Trzeźwości organizuje sesje terapeutyczno-rozwojowe dla dorosłych, którzy wychowywali się w rodzinach z problemem alkoholowym: — dla osób w wieku powyżej 24 lat, które nie są aktualnie w bliskim związku z osobą uzależnioną (rodzicami, współmałżonkiem, dzieckiem), — dla osób w wieku powyżej 24 lat, które są aktualnie w bliskim związku z osobą uzależnioną — dla młodzieży w wieku 18-24 lata. Każda z grup ma odmienny program dostosowany do potrzeb jej uczestników. Program terapeutyczny przebiega w 3 etapach: 1. rozstanie się z dzieciństwem, 2. zmiana obrazu samego siebie, 3. uporządkowanie obecnego życia. W przypadku występowania specyficznych problemów, wymagających dodatkowej pracy (np. zaburzenia jedzenia), równolegle konstruowany jest indywidualny program terapii do samodzielnej realizacji, przy pomocy terapeuty i grupy terapeutycznej. Osoby z Warszawy uczestniczą w zajęciach w trybie ambulatoryjnym (spotkania wieczorne, weekendowe przez 6 miesięcy), osoby spoza Warszawy - w sesjach wyjazdowych (4 pięciodniowe sesje w ciągu 4 miesięcy). Spis treści Wstęp do wydania polskiego — Ewa Woydyłło .............. 5 Przedmowa ....................................... 9 Podziękowania ..................................... 15 I. Ogólna prezentacja problematyki .................. 17 1. Wprowadzenie ................................ 19 II. Rozwój rodziny .................................. 29 2. Środowisko rodzinne alkoholika .................... 31 3. Rodzina alkoholowa jako system ................... 44 4. Niezdrowe współuzależnienie ..................... 60 5. Interakcje, adaptacje i schematy ................... 77 III. Rozwój indywidualny ............................ 89 6. Z perspektywy rozwojowej ....................... 91 7. Bliska więź .................................. 98 8. Kształtowanie się tożsamości ...................... 117 IV. Konsekwencje .................................. 139 9. Skutki urazu ................................. 141 10. Przejście od pozycji radzenia sobie do obrony .......... 149 V. Powrót do zdrowia .............................. 169 n. Ogólny przegląd zagadnień ....................... 171 12. Picie i faza przejściowa: przygotowanie do powrotu do zdrowia 176 13. Wczesna faza powrotu do zdrowia .................. 191 14. Ustawiczny powrót do zdrowia .................... 210 VI. Podsumowanie dotychczasowych doświadczeń i wyprawa w dalszą drogę ................................. 231 15. Na czym polega postęp: dorastanie wyrastanie i powrót do domu ...................................... 233 Epilog ............................................ 246 Piśmiennictwo ..................................... 247 Aneks - Grupy DDA w Polsce ......................... 249 Dr Stephanie Brown kieruje założonym przez siebie w Menlo Park w Kalifornii Instytutem Uzależnień z poradnią dla osób uzależnionych.! wspóhizależnionych oraz centrum szkolenia terapeutów, doradców i konsultantów służb pracowniczych. Mieszka w Menlo Park z mężem i 15-letnią córką. Dr Stephanie Brown wprowadziła do nauki i praktyki klinicznej koncepcję rozwojowego modelu zdrowienia z alkoholizmu. Międzynarodową sławę zawdzięcza również swym książkom, poświęconym problemom i leczeniu dorosłych dzieci alkoholików. Obecnie prowadzi zakrojone na dużą skalę długoterminowe badania dotyczące problemów występujących w procesie zdrowienia rodziny alkoholowej. Stephanie Brown była po raz pierwszy w Polsce w 1991 r. na zaproszenie Komisji Edukacji w dziedzinie Alkoholizmu i innych Uzależnień Fundacji im. Stefana Batorego. Podróżując po naszym kraju, wielokrotnie wyrażała szczery podziw dla profesjonalizmu w lecznictwie odwykowym oraz dla wysokiego poziomu szkoleń i treningów specjalistycznych w tej dziedzinie, (ew) 70000 5,00 o// V ISBN 83-85705-21-^