.^Ь. j*!4 ^'ifc, Polska - Ukraina: partnerstwo kultur WYDAWNICTWO NAUKOWE UAM Polska - Ukraina: partnerstwo kultur UNIWERSYTET IM. ADAMA MICKIEWICZA W POZNANIU SERIA LITERATUROZNAWSTWO PORÓWNAWCZE NR 4 Polska - Ukraina: partnerstwo kultur Studia pod redakcją Bogusława Bakuły WYDAWNICTWO NAUKOWE POZNAŃ 2003 ABSTRACT. Bakuła Bogusław (ed.), Polska-Ukraina: partnerstwo kultur [Poland-Ukraine: partrnership of cultures]. Seria Literaturoznawstwo Porównawcze nr 4. Adam Mickiewicz University Press. Poznań 2003. Pp. 213. ISBN 83-232-1299-6. ISSN 1505-201Х. Text in Polish with summaries in German. This volume contains proceedings of a conference devoted to Polish-Ukrainian relations in the 20th century as seen in the works which are the result of a conference dedicated to Polish-Ukrainian relations in the 20th century seen from different points of view. Herę historians, political scientists, researchers and critics of literaturę, specialists in studies of films get together. They have madę an attempt at presentation of the fundamental processes of their own culture with the share of the other factors - either Polish or Ukrainian. Most of the studies are comparative works and deal with phenomena which had already been manifested at the end of the 19th century and then became the subject of misunderstanding and conflicts, but also of the common dialogue. The readers will find in the book political science studies, which point to the specificity of the development of Poland and Ukrainę after the fali of communism; historical studies which tell about the alliance of Polish and Ukrainian people in their fight with bolshevism; texts on literaturę and on culture, which indicate an incessant Polish-Ukrainian dialogue, in spite of sometimes contradictory political ambitions of the two nations. The idea behind the preparation of this volume is to point out the areas and circumstances of this dialogue, which in the '90s of the 20th century was transformed into an idea of strategie partnership of both cultures and States, independent of the current disputes and different ways of development which divided the two countries. Bogusław Bakuła, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Instytut Filologii Polskiej, al. Niepodległości 4,61-784 Poznań, Poland. Recenzent: prof. dr hab. Aleksander Naumow Wydanie publikacji dofinansowane przez Rektora Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz Instytut Filologii Polskiej i Klasycznej UAM © Copyright by Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2003 Redaktor: Elżbieta Piechorowska Redaktor techniczny: Elżbieta Rygielska ISBN 83-232-1299-6 ISSN 1505-201Х WYDAWNICTWO NAUKOWE UNIWERSYTETU IM. ADAMA MICKIEWICZA W POZNANIU UL. NOWOWIEJSKIEGO 55,61-734 POZNAŃ, TEL. (061) 829 39 85, FAX (061) 829 39 80 http://main.amu.edu.pl/~pres e-mail: press@amu.edu.pl Wydanie I. Nakład 400 egz. Ark. wyd. 16,50. Ark. druk. 13,25 ZAKŁAD GRAFICZNY UAM, POZNAŃ, UL. H. WIENIAWSKIEGO 1 Spis treści Od redaktora......................................................................................................................... 7 Wprowadzenie. Kryzys i przełom w perspektywie polsko-ukraińskich związków kulturowych w XX wieku (Bogusław Bakuła)......................................................... 9 I. JĘZYKOZNAWSTWO Bogdan Walczak, Wpływy ruskie w polskim języku literackim................................ 19 Artur Stęplewski, Нам бесіда наша мила, хоц і кус неґраматична (І. Rusenko), czyli jak powstał nowy język słowiański ........................................................................... 33 II. LITERATURA I KRYTYKA Halina Korbicz, Mykoła Jewszan o literaturze polskiej................................................ 45 WOŁODYMYR Morenec, Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30.............. 59 Bogusław Bakuła, Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii zachodnio- i wschodniosłowiańskiej lat 20.-30. XX wieku ......................... 85 Serhij Jakowenko, Egzystencjalizm i estetyzm. Proza Wałerija Szewczuka i Jarosława Iwaszkiewicza............................................................................................ 103 Andrij Bondar, Dzienniki z okresu dojrzałości (o Dzienniku Witolda Gombrowicza z okazji ukraińskiego przekładu) .............................................................................. 115 III. KINO Dobrochna Dabert, Lwowska myśl filmowa lat 30....................................................... 125 Larysa Briuchowecka, Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki oraz motyw sprzeciwu wobec imperialnej polityki w kinie ukraińskim i polskim ................. 139 6 Spis treści IV. HISTORIA, POLITYKA, WSPÓŁCZESNOŚĆ Marek Figura, Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą........................................................................................................................... 155 Tetiana Bałabuszewycz, Polska - Ukraina: przeszłość, dzień dzisiejszy i pytanie o przyszłość..................................................................................................................... 183 Mychajło KiRSENKO, Perspektywy Ukrainy .................................................................... 193 Piotr Andrusieczko, Polska - Ukraina: strategiczne partnerstwo?............................. 201 Autorzy tomu ....................................................................................................................... 213 Od redaktora Niniejszy tom jest rezultatem współpracy nawiązanej między Pracownią Komparatystyki Literackiej Instytutu Filologii Polskiej UAM i grupą ukraińskich uczonych zgromadzonych wokół profesora Woło-dymyra Morenca z Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Trzyletni okres współpracy (1989-2000) zwieńczyła konferencja zorganizowana w Poznaniu 4-6 grudnia 2000 roku pt. „Modele i praktyka polsko-ukraińskich związków kulturowych: literatura, sztuka, filozofia, historia XX wieku". Tak jak poprzednia polsko-ukraińska konferencja z roku 1999, również i ta miała charakter interdyscyplinarny oraz dwujęzyczny. Wzięli w niej udział filologowie polscy, ukrainiści, historycy, politolodzy, muzykolog, filmolodzy. W konferencji, oprócz osób wymienionych w spisie treści niniejszego tomu, wzięli udział także prof. R. K. Przybylski, przedstawiający nowe odczytanie pism Jerzego Stempowskiego, mgr Anna Chraniuk z wypowiedzią na temat narodowych tradycji muzycznych Ukrainy, przedstawiając zebranym wiele mało znanych instrumentów ludowych oraz mgr Anna Ruda z prezentacją własnych poszukiwań śladów kultury polskiej we współczesnym Żytomierzu, wzbogaconą o przeźrocza przedstawiające architekturę miasta oraz jego naturalne otoczenie. Na zakończenie spotkania swoją sztukę wykonywania ukraińskich pieśni przekonująco zademonstrował chór studentów poznańskiej ukrainisty-ki, przygotowany przez mgr Annę Chraniuk. Ogromny wkład w realizację tomu wniosły: mgr Anna Chraniuk, starszy wykładowca w Instytucie Filologii Rosyjskiej UAM, oraz studentki kierunku ukrainistycznego tegoż instytutu: Agnieszka Andrzejewska, Magdalena Brzostek, Ewa Hemmerling, Katia Hudemczuk--Muszyńska, Paulina Kott, Marta Palicka, Iwona Pałucha, Emilia Pantofel, Agnieszka Respondek, Martyna Wojciechowska, Olga Woźniak, 8 Od redaktora Anna Żebrowska - dokonując przekładu tekstów z języka ukraińskiego, :hcą przyjąć wyrazy głębokiej wdzięczności od wszystkich za- za co zecr interesowanych autorów. Sponsorami konferencji byli: Komitet Badań Naukowych oraz Wydział Kultury m. Poznania, inspirowany przez wiceprezydenta miasta Macieja Frankiewicza. Niniejszym składam słowa podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do realizacji tego wydarzenia. Bogusław Bakuła : Wprowadzenie Kryzys i przełom w perspektywie polsko-ukraińskich związków kulturowych w XX wieku Kryzys i przełom Nacechowane od stuleci rozmaitością silnych powiązań polityczne stosunki polsko-ukraińskie przeżywały w XX wieku okresy szczególnego natężenia, które kończyły się pogrążeniem jednej bądź drugiej strony, lub obu naraz, w odmętach historycznego kryzysu. Mimo że znaki dawane przez historię obu nacjom były wyraźne, przynajmniej tak się nam dzisiaj wydaje, to zarówno Polacy, jak i Ukraińcy rozumieli je po swojemu, nierzadko całkowicie odmiennie. Upadek ukraińskich dążeń do stworzenia niepodległego państwa, zakończony rozwiązaniem sojuszu J. Piłsudskiego z S. Petlurą i triumfem endecji, zwycięska wojna 1920 roku, jakkolwiek oddaliły widmo kolejnej konfrontacji Polski ze Związkiem Sowieckim, to jej nie zapobiegły. Fatalna „mocarstwowa" polityka państwa wobec mniejszości ukraińskiej, popierana przez polską większość spowodowała, iż mając licznych wrogów zewnętrznych Rzeczpospolita mnożyła także wrogów wewnętrznych. Tak zwana „złota ukraińska jesień 1939", dla Polaków oznaczająca klęskę ich państwa, w rozumieniu Ukraińców, mimo grozy bolszewizmu, wyzwalała triumfujące poczucie przełomu, zwane historycznym zjednoczeniem ziem ukraińskich. Na całość naszych wzajemnych stosunków rzutuje zatem napięcie między logiką historycznego kryzysu i logiką historycznego przełomu. Dialektyka tych procesów staje się energią narzucającą określonym momentom historycznym szczególne właściwości. Z kolei właściwości te, przejawiające się w postawach indywidualnych i zbiorowych, determi- 10 Wprowadzenie nują emocje, style myślenia, kreują stereotypy, uprzedzenia, wzajemne fascynacje. Oczywiste, że źródłem konfliktów polsko-ukraińskich jest odmienne rozumienienie tego, co wspólne, a więc w szczególny sposób podzielne i zarazem niepodzielne. W tym nierozstrzygalnym sporze rację miał zawsze silniejszy lub z silniejszym aktualnie sprzymierzony. Moralna strona zagadnienia ujawniała się dopiero post factum i była traktowana jako przeszkoda utrudniająca wysuwanie uzasadnień w imieniu zbiorowości lub jednostek. To, co bliskie okazywało się nagle obce, groźne, nieprzewidywalne, wyzwalało lęki i agresję. Odsłaniało prawdę, że w gruncie rzeczy niewiele o sobie wiemy, a może i wiedzieć nie chcemy, ponieważ myśleniem zbiorowym sterują argumenty ideologiczne, a więc wyżej stawiające racje egoistyczne (grupa polityczna, państwo, naród) niż racje moralne. Dominujące w stosunkach polsko--ukraińskich od kilkuset lat poczucie kryzysu, oznaczającego pęknięcie, rozdwojenie, popadniecie w stan sprzeczności, jest chyba najsilniej odczuwaną właściwością tych stosunków. Strony tego rozdwojenia zdają sie nawet (sumarycznie) dysponować wartościami, siłami, środkami umożliwiającymi przezwyciężenie stanu sprzeczności, ale pozostają w dwóch odrębnych sferach (metafizycznych, ontologicznych, historycznych, geograficznych, społeczno-politycznych) pozbawionych zapośredniczenia, możliwości jakiejkolwiek istotnej więzi. Nawet wzajemne i pozytywne wobec siebie postulaty obydwu stron pęknięcia pozostają bezradne wobec mocy realnego przeciwieństwa. Kryzys jest więc radykalny. Między stronami rozdwojenia istnieje jakaś nieciągłość, szczelina, przepaść, nieprzenikalne dla teorii, a „zakrzywiające" teorię w stronę żywiołu praktyki, polityki, wręcz codzienności, czy też - w nieco innej płaszczyźnie - w stronę nieuchwytywalnego teoretycznie istnienia (egzystencji) - pisze Janusz Dobieszewski w pracy Klasyczna wersja sporu między sło-wianofilstwem a okcydentalizmem1. Kryzys jest ewokacją destrukcyjnego procesu, zagarniającego nawet tych, którzy wcale nie chcieliby uczestniczyć w jego dialektyce. Sprawia, że strony sporu są skazane na walkę, rywalizację. W najlepszym wypadku będzie to polityczna wrogość, nie przejawiająca się w ingerencjach zbrojnych. Owa niezasypywalna szczelina, o której pisze filozof, na skutek zaciekłej rywalizacji, powiększa się, wypiera, zagarnia, podporządkowuje sobie inne aspekty życia stron. Degraduje je. Kryzys to w istocie degradacja racjonalności. Wspólnota tradycji, ta sama ziemia, historia, wspólne instytucje, wiara okazują się nagle zatrutym spadkiem, 1 J. Dobieszewski, Klasyczna wersja sporu między slowianofilstwem a okcydentalizmem, [w zbiorze:] Wokół slowianofilstwa. Pod redakcją Janusza Dobieszewskiego. Warszawa 1998, s. 11. Wprowadzenie 11 pękają jak bańki mydlane lub stają się argumentem w okrutnym sporze. Kryzys polsko-ukraiński ma oczywiście swoją konkretną dynamikę oraz stany szczególnego „zgęszczenia" lub „rozrzedzenia", takie jak rywalizacja w parlamencie austrowęgierskim, wojna o Lwów, terror OUN, sojusz Piłsudskiego i Petlury, wojna domowa na Wołyniu i tak dalej. Można więc zaryzykować, iż jego perspektywą uzasadniającą będzie perspektywa katastrofizmu historiozoficznego, która straci rację bytu wówczas, kiedy - jak twierdzili niektórzy radykalni ukraińscy politycy -ostatni Polak przekroczy most na rzece San w stronę zachodnią lub - w wersji polskiej - kiedy ostatni ukraiński działacz wolnościowy przejdzie Prut i Dniestr zmierzając na wschód. To są oczywiście warunki „brzegowe", nasycone nieracjonalnością ideologemów, dzisiaj traktowane jako skrajne i nierealne, ale przecież logika kryzysu nie odwołuje się do stanów pośrednich. Stąd też łatwo tu o uzasadnienie przemocy racjami wyższego rzędu. Kryzys zmierza w stronę „ładu apokaliptycznego", niekontrolowanego wybuchu zbiorowych emocji lub w stronę przełomu, czyli takiej postaci sporu, w trakcie którego strony zacieśniają warunki brzegowe, podejmują próbę oswojenia konfliktu na płaszczyźnie uzasadnień racjonalnych, a te z kolei mogą prowadzić do dialogu. Teoria kryzysu odwołuje się tu zazwyczaj do jakiegoś podmiotu społecznego (naród, grupa, klasa), będącego nośnikiem sił i wartości, które mają być afirmowane w postulowanym przezwyciężeniu rozdwojenia. Nadaje to teorii kryzysu określoność i przynajmniej potencjalną moc społeczną, ale też prowadzi ją do - zazwyczaj defensywnej myślowo, a nawet społecznie - ontologizacji, substancjalizacji postulowanego przełomu, rewolucji2. W punkcie wyjścia, jakim dla nas jest początek XX wieku, interesy polskie i ukraińskie, poza sferą szeroko pojętej sztuki, były całkowicie sprzeczne, nawet tam gdzie były zbieżne, to znaczy w kwestii uzyskania państwowości, niepodległości, suwerenności gospodarczej czy samodzielności kulturalnej, do czego obie strony zmierzały z właściwą sobie determinacją. Te właśnie zbieżności okazały się najbardziej tragiczną i skutkującą złymi konsekwencjami sprzecznością. Cechą charakterystyczną wzajemnych stosunków była opozycja odpychania się i przyciągania, rywalizacji i koegzystencji, długotrwałej walki i krótkich sojuszy, ale przede wszystkim nieustającej, zwłaszcza na rubieżach, wzajemnej niechęci, negatywnych stereotypów. W punkcie dojścia, czyli w końcu wieku XX, interesy te są również w zasadzie całkowicie zgodne 2 J. Dobieszewski, op. cit., s. 12. 12 Wprowadzenie (choć tyle jeszcze dramatycznych szczegółów), ale tym razem nie idzie o walkę wzajemną, lecz o budowę porozumienia zdolnego odpierać ewentualne zagrożenia. Podstawą, jakże tragiczną, nowego ładu, były wcześniejsze czystki etniczne po obu stronach, a potem jasno zarysowane granice. To tragiczne dziedzictwo nie jest jeszcze całkowicie poznane przez historyków, aczkolwiek osądzone przez oba społeczeństwa. I najzupełniej odmiennie. W tej sytuacji zacieśnianie warunków brzegowych, zmniejszanie średnicy szczeliny, wydawało się, bez historycznego wstrząsu, prawie niemożliwe. A jednak, zanim nastała jesień ludów 1989 roku i późniejsze wydarzenia zakończone ogłoszeniem przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku, już wcześniej, na łamach paryskiej „Kultury" oraz sprzymierzonych z nią emigracyjnych pism ukraińskich pojawiły się, najpierw uznawane za przełom w sensie psychologicznym, a potem dopiero politycznym, działania zmierzające do pokonania przepaści. W każdym kryzysie pojawiają się czynniki o charakterze antygenu, zadające kłam głoszonej przez ideologów determinacji, czyli przeznaczenia, którego istotą miała być odwieczna walka polsko-ukraińska. W gruncie rzeczy walka o niewielki i bez strategicznego znaczenia kawałek terytorium, do posiadania którego każda ze stron gromadziła niepodważalne argumenty. Do dziś zresztą, nawet w poważnych zdawałoby się pracach naukowych, spotykamy ideologiczne frazeologizmy bez jakiejkolwiek poznawczej wartości typu „ukraińskie terytoria okupowane przez byłą Polskę" czy „Lwów miasto polskie jak żadne na świecie". W ramach historycznej strategii kryzysu można wyodrębnić dwa zasadnicze typy wzajemnych relacji, takie jak postawa rywalizacji i koegzystencji. Z kolei dla przełomu charakterystyczne będą wartości związane z ekspiacją, inspiracją, wreszcie otwartą współpracą. Uporządkowanie przedstawia pewien porządek różnicowania. Otóż rywalizacja, koegzystencja są charakterystyczne dla postaw ideologicznych i społecznych. Ekspiacja, inspiracja, współpraca będą typowe raczej dla postaw wyjawianych w relacjach kulturalnych, w szeroko pojmowanej sztuce. Przykładowo rozmaite koncepcje rywalizacji (włącznie z ideą fizycznego zniszczenia przeciwnika) przejawiały się w sferze ideologii, konfrontacji politycznej, której formą praktyki była walka zbrojna, terror, deportacje - wojny o terytorium, czystki etniczne, akcja Wisła, de-polonizacja czy deukrainizacja. Postawa koegzystencji ujawniała rozmaite formy współdziałania, które w praktyce dotyczyły współpracy organizacji państwowych, wojskowych, koncepcji federacyjnych, wresz- Wprowadzenie 13 сіє autonomizacyjnych. Tę grupę postaw rnoża wpisać w model kryzysu, którego najważniejszą cechą jest konflikt, co najmniej jako punkt wyjścia. Postawa ekspiacji polegałaby na wyznawaniu win i uznaniu odrębności, a następnie na podejmowaniu praktycznych form dialogu. Kolejna opierałaby się na budowaniu świata wzajemnych relacji poprzez wymianę wartości, o parytet wpływów, dokładniej mówiąc - właśnie inspiracji. Przykładów praktycznych jest wiele zarówno w czasach bardziej odległych historycznie, jak i współczesnych. Logika kryzysu jest logiką przedmiotową. Potem kryzys, jeśli traci racjonalne uzasadnienie, przeistacza się w niekontrolowaną rewolucję. Natomiast logika przełomu akcentuje podmiotowość. Podmiot przełomu, jeżeli racjonalnie dostrzega obiekt sporu i przeciwnika, przyjmuje niektóre jego warunki, przeistaczając się z przeciwnika w partnera, a sytuację konfrontacji w dialog. Strategia sił kreujących przełom polega często na odwoływaniu się do wartości, które stosunkowo łatwo jest wyrazić w sztuce, filozofii, nauce. Wydaje się wręcz, że właśnie w dziedzinie sztuki, zwłaszcza poprzez literaturę i pokrewne jej dziedziny, zdołaliśmy osiągnąć z Ukraińcami możliwie bliskie porozumienie i consensus w wielu sprawach, które dzieliły naszych ideologów, polityków, generałów. Jakże otwarcie i szczerze potrafili się przyjaźnić J. Łobodowski i J. Małaniuk, w jaki istotnie ważny sposób kreowała świat intelektualnego i artystycznego przełomu paryska „Kultura", ileż wzajemnych inspiracji potrafimy wskazać w polskiej i ukraińskiej prozie, muzyce, malarstwie. Polityka i jej narzędzia, armia, oddziały zamachowców, prasa polityczna - mają stosunkowo niewielki wkład w osiągnięty przełom. Wzorce przełomu przejawiały się bowiem w różnych faktach kultury. Kultura i literatura jako modele przełomu Przełom został więc wykreowany modelowo w sferze dialogu kultur, zwłaszcza kontaktów literatury, sztuki, kina, muzyki, nauki. W tej sferze odbywały się konfrontaq'e, których skuteczność wydawała się pozornie niewielka, a jednak to one tworzą ową niepowtarzalną atmosferę zmiany. Oddychająca nostalgią polska literatura kresowa zarówno emigracyjna, jak i krajowa, jest przykładem (choć niekiedy źle jeszcze na Ukrainie kojarzonym) inspiracji i dialogu, nie zawsze zresztą bezpośredniego. Po drugiej wojnie światowej dla sowietyzowanej Ukrainy polska kultura była szansą nawiązania jakiegoś kontaktu z Europą Za- 14 Wprowadzenie chodnią. Ukraina dialogowała z Europą (choć był to dialog zduszony) poprzez polską kulturę, oddychającą nieco swobodniej, bogatszą w przekłady, mającą świetne szkoły filmowe, malarstwo, dobrą literaturę (aczkolwiek także na Ukrainie reglamentowaną, sprowadzaną - niestety - do wyselekcjonowanej reprezentacji). Do strategii historycznego przełomu należy długotrwały proces wymiany argumentów między emigracjami polską oraz ukraińską, a także niebywały rozkwit kontaktów kulturalnych między Polską i Ukrainą po roku 1991. Polska kultura okazała się wrażliwa i chłonna na wartości ukraińskiej literatury, ale także malarstwa, muzyki lat 80./90.; absorbowała je, wzbogacając się o nowe doświadczenia i formy artystycznej ekspresji. Polska jest w chwili obecnej największym rynkiem zagranicznym dla szeroko pojętej sztuki ukraińskiej, zwłaszcza dla muzyki i literatury, co oczywiście nie oznacza, że wszyscy ukraińscy twórcy odnieśli tutaj szczególnie znaczące sukcesy. Spośród współczesnych literatów dwaj są dziś szerzej znani -Dmytro Pawłyczko i Jurij Andruchowicz, aczkolwiek wśród znawców ogromnym poważaniem cieszą się Wałerij Szewczuk, Ihor Kałyneć, Wasyl Hołoborod'ko oraz nieżyjący Wasyl Stus. Na Ukrainie ważny intelektualnie, lecz dość skromny marketingowo sukces Dzienników Witolda Gombrowicza należy uznać za wydarzenie. Hermetyzm ukraińskiej kultury nie wynika z jej niechęci do kontaktów zewnętrznych, lecz z faktu, iż zmaga się ona z wewnętrznymi kłopotami o charakterze post-kolonialnym, z kompleksem „ojczyźnianym" i swoją zadawnioną niechęcią wobec „kosmopolityzmu", to znaczy absorbowania innych wartości, nienarodowych, w sytuacji nieustającego zagrożenia, trwającego dziesiątki, jeśli nie setki lat. Doświadczenie kryzysu wewnętrznego, który ją wyjaławia, zmuszając do przyjmowania modelu recepcji odgraniczającej i specyfikującej kontakty wedle przyjętej hierarchii wartości, wpływa w szczególny sposób na doświadczenie kryzysu zewnętrznego, na przykład polsko-ukraińskiego. Okcydentalizm: strategiczne partnerstwo kultury polskiej i ukraińskiej Warto podkreślić, że choć u podłoża związków polsko-ukraińskich legła decyzja Bohdana Chmielnickiego i atamanów kozaczyzny związania Siczy z Moskwą, to relacje te były budowane z obu stron zarówno w sensie teoretycznym, ideologicznym, jak i praktycznym niezwykle często na podłożu okcydentalizmu, a przeciw słowianofilstwu zakła- Wprowadzenie 15 dającemu dominację rosyjską wśród ludów słowiańskich. Był to wyraz ciążenia obu narodów i kultur w stronę Europy, aczkolwiek złudzenia słowianofilskie były stosunkowo aktywne na Ukrainie i są zresztą nadal. W Polsce, jak wiadomo, ideologia ta nie odegrała znaczniejszej roli. Zatem historyczna strategia kryzysu, a potem następująca po niej już w łatach 90. XX wieku strategia przełomu, inicjowana przez wielu - choć bezskutecznie - już o wiele wcześniej, realizowały się w perspektywie europeizmu, co konflikt ów czyniło bardziej zrozumiałym, a nawet zbliżało do siebie obie strony. Chcę przez to powiedzieć, że w substancji permanentnego polsko-ukraińskiego kryzysu tkwiły istotne elementy nie tylko różnicujące, lecz także zbliżające, a najważniejszym z nich było, oprócz woli posiadania własnego państwa, dążenie do Europy, która istnienie tego państwa uzasadni i osadzi trwale w demokratycznych regułach tworzącego się, zalążkowo już po I wojnie, nowego kontynentalnego ładu. Zatem dylemat: Rosja czy Europa został na Ukrainie w XX wieku, a zwłaszcza pod koniec epoki, rozstrzygnięty na korzyść Europy, a więc i Polski. Okcydentalizm to wizja współczesności, którą cechuje silny zamysł krytyczny, nachylenie w stronę współczesności, pogłębienie przeciwstawienia Wschód-Zachód (przy czym Ukraina, a przynajmniej jej część, jest tu Zachodem wobec Wschodu, zdominowanego przez Rosję), przekonanie, że historia jest zmianą, sprzecznością, kryzysem, którego istotą jest walka przeciwieństw prowadzących do substancjalnej nowej jakości, czyli do przełomu (np. zbudowania własnego niepodległego państwa, wejścia w sojusze gwarantujące bezpieczeństwo granic). Tutaj Polacy i Ukraińcy myślą podobnie. Najbardziej jednak zbliża niewymierne, a jednak głębokie pole wspólnych doświadczeń kulturalnych. Interesującym przykładem z ostatniego okresu będzie książka Moja Europa (2000), składająca się z dwóch esejów pióra Jurija Andruchowiucza i Andrzeja Stasiuka. Obaj pisarze mówią o własnym postrzeganiu regionu Europy Środkowej, akcentują motyw wędrówki, wspólnego poznawania przeszłości, a także wewnętrzną spoistość deszyfrowanego świata i jego związki z kulturą ogólnoeuropejską. Obecność kultury ukraińskiej w Polsce została przyjęta jako powrót oczywisty i nie wymagający deliberacji. Podobnie na Ukrainie odradza się powoli obecność kultury polskiej, niezależnie od tego, ile jeszcze poślemy sobie wzajemnie gorzkich słów dotyczących przeszłości, naszych cmentarzy, kościołów, niedoinwestowanych szkół. Renesans polonistyki na Ukrainie i ukrainistyki w Polsce, jako dziedzin nauczania i wiedzy uniwersyteckiej, jest szczególnym znakiem dokonującego się przełomu. 16 Wprowadzenie Niniejszy tom nie jest pomyślany jako zbiór abstrakcyjnych, wymyślnych koncepcji naukowych. W skromny sposób chcemy powiedzieć, że strategiczne partnerstwo naszych kultur - polskiej i ukraińskiej - przede wszystkim otwiera drogę do innych drzwi, do ostatecznego przezwyciężenia kryzysu i umocnienia wartości przełomu, który włącza nasze narody w dialog europejski. Bogusław Bakuła Krise und Wende im Lichte der polnisch-ukrainischen kulturellen Bezie-hungen im 20. Jahrhundert Zusammenfassung Auf die Gesamtheit unserer gegenseitigen Beziehungen wirkt die Spannung zwi-schen der Logik der historischen Krise und der Logik des historischen Umbruchs. Die Dialektik dieser Prozesse wird zur Energie, die bestimmten historischen Momenten besondere Eigenschaften auferlegt. Diese Eigenschaften wiederum, die in individuellen und kollektiven Haltungen zum Vorschein kommen, bestimmen Emotionen und Denk-weisen, kreieren Stereotype, Vorurteile, gegenseitige Faszinationen. Es ist offensichtlich, dali die Quelle der polnisch-ukrainischen Konflikte verschiedene Deutung dessen bildet, was gemeinsam ist, also auf eine besondere Art teilbar und zugleich unteilbar bleibt. In diesem nicht zu entscheidbaren Streit behielt recht immer der starkere oder der mit dem Starkeren aktuell Verbiindete. Die moralische Seite des Problems kam erst post factum zum Vorschein und wurde zum Hindernis, das das Vorbringen der Begrundungen im Namen der Gemeinschaft oder der Individuen erschwert. Das Bekannte erschien auf einmal ais fremd, gefahrlich, unvoraussehbar und lóste Angste und Aggression aus. In der Substanz einer permanenten polnisch-ukrainischen Krise steckten wesentli-che Elemente, nicht nur die differenzierenden, sondern auch die annahernden Elemente, und das wichtigste von ihnen war, abgesehen von dem Willen der Ukrainer, einen eige-nen Staat zu besitzen (ahnlich handelten auch die Polen), das Streben nach Europa, das das Bestehen dieses Landes rechtfertigt und festsetzt in den demokratischen Regeln einer sich schon nach dem I. Weltkrieg ansatzweise bildenden, neuen kontinentalen Ordnung. Also das Dilemma, Rufiland oder Europa, wurde in der Ukrainę im 20. Jahrhundert, und insbesondere gegen Ende der Epoche, zugunsten Europas, also auch Po-lens, entschieden. Der Okzidentalismus wurde zum Gegenwartsbild, das gekennzeichnet ist durch ein starkes kritisches Vorhaben, die Annaherung an die Gegenwart, die Vertiefung des Gegensatzes Osten-Westen (wobei die Ukrainę hier der Westen bedeutet, und minde-stens ihr Teil dem Osten gegeniiber, der durch Rufiland dominiert wird), die Uberzeu-gung, dafi die Geschichte eine Anderung, ein Widerspruch, eine Krise bedeutet, dereń Wesen der Kampf der Gegensatze ist, die zur substantiellen neuen Qualitat fuhren, also zum Umbruch (z.B. zur Grundung eines eigenen, unabhangigen Staates, zum Beitreten den Btindnissen, die die Sicherheit der Grenzen gewahrleisten wurden). Hier denken die Polen und die Ukrainer ahnlich. Was aber am meisten annahert, ist das experimentelle, unmefibare, und doch tiefe Feld der gemeinsamen kulturellen Erfahrungen. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak І JĘZYKOZNAWi >k Bogdan Walczak Wpływy ruskie w polskim języku literackim Związki językowe polsko-ruskie i wypływające z nich wzajemne, obukierunkowe wpływy językowe towarzyszyły - choć w różnych okresach w różnym zakresie i z różną intensywnością - całym tysiącletnim dziejom polszczyzny. Decydowała o tym bliskość etniczno-języ-kowa, sąsiedztwo geograficzne, a przede wszystkim polsko-ruskie związki polityczne (w najdawniejszym, średniowiecznym okresie dziejów głównie dynastyczne) i gospodarcze (handlowe). W pierwszych wiekach naszej historii koncentrowały się one przede wszystkim na obszarze tzw. Grodów Czerwieńskich, czyli późniejszej Rusi Czerwonej (Halickiej). Pierwotna przynależność etniczno-językowa tego obszaru do dziś pozostaje zagadnieniem spornym. Za pierwszych Piastów ziemie te przechodziły z rąk do rąk, aż wreszcie w roku 1030 w wyniku zwycięskiej wyprawy Jarosława Mądrego stały się na trzysta z górą lat częścią Rusi Kijowskiej i organizmów państwowych kontynuujących jej dziedzictwo. W połowie XIV wieku (dokładnie w latach 1340-1366) Kazimierz Wielki w kilku wyprawach zajął i przyłączył do Polski całą Ruś Halicką wraz z przyległymi obszarami Wołynia i Podola. Na skutek zarówno napływu ludności z Polski etnicznej, głównie z Małopolski, jak i w wyniku postępującej (od wyższych warstw) polonizacji miejscowego społeczeństwa ruskiego zaczęła się tu kształtować swoista odmiana języka polskiego na obcym, ruskim podłożu językowym - polszczyzna kresowa. Najważniejsze jej właściwości ujawniają już piętnastowieczne zabytki języka polskiego z obszaru Rusi - zapiski w księgach ziemskich i grodzkich poszczególnych ziem i powiatów czerwonoruskich, spisany we Lwowie polski przekład tzw. ortyli magdeburskich, czyli wyroków 20 BOGDAN WALCZAK sądu miejskiego Magdeburga, traktowanych jako precedensy prawne w orzecznictwie naszych sądów miast lokowanych na prawie niemieckim, oraz najobszerniejszy i najpiękniejszy utwór nurtu apokryficznego -Rozmyślanie o żywocie Pana Jezusa (tzw. Rozmyślanie przemyskie). Bez porównania większy obszar ziem ruskich znalazł się w zasięgu oddziaływania polskiej kultury na skutek unii Korony z Wielkim Księstwem Litewskim, które - przypomnijmy - choć rządzone przez litewską dynastię wywodzącą się od Giedymina, było państwem - tak w ujęciu terytorialnym, jak i demograficznym - w przeważającej mierze ruskim. Wyższe warstwy litewskie ulegały kulturalnym i językowym wpływom ruskim, językiem kancelarii wielkoksiążęcej (a więc językiem państwowym) był ruski. Od końca XIV wieku w wyniku całego szeregu aktów państwowo-prawnych (unia krewska z roku 1385, wileńsko--radomska z 1401, horodelska z 1413, grodzieńska z 1437 itd.) na obszar Wielkiego Księstwa zaczęły napływać i na miejscową rzeczywistość oddziaływać polskie wzory polityczno-ustrojowe, obyczajowe, polska kultura intelektualna i artystyczna i polski język. Oczywiście, jak już wspomnieliśmy na wstępie, na ziemiach ruskich oddziaływanie językowe było obustronne, ale wpływy ruskie aż do końca XV wieku miały charakter lokalny, przenikając jedynie do polszczyzny kresowej kształtującej się zarówno na starszej Rusi Kazimierzowskiej, jak i, nieco później i wolniej, na ziemiach ruskich Wielkiego Księstwa. Szerszy zasięg, obejmujący ziemie etnicznie polskie, zyskały w średniowieczu tylko dwa rutenizmy leksykalne - kniaź i bo]ar(zyn)x. Przełom w tym względzie przyniósł wiek XVI. Dobiegł wówczas końca ewolucyjny proces zrastania się obu połączonych osobą władcy organizmów państwowych w jedno federacyjne państwo: na mocy postanowień unii lubelskiej powstała w 1569 roku Rzeczpospolita Obojga Narodów. Równocześnie ruskie wpływy językowe przekroczyły granice polszczyzny kresowej i rozlały się szeroko w polskim języku literackim, jak tego dowodzą liczne rutenizmy autorów i tekstów nijak z ziemiami ruskimi nie związanych, jak Jan Kochanowski czy poznańska Liber male-ficorum (Księga złoczyńców - jedna z miejskich ksiąg sądowych)2.1 wreszcie, w miarę coraz wyraźniejszego krystalizowania się na ruskich zie- __________ 1 O wpływach ruskich na język polski w okresie średniowiecza (do końca XV wieku) zob. S. Urbańczyk, Charakterystyka staropolskich zapożyczeń wyrazowych z języka ukraińskiego, [w:] Studia linguistica in honorem Thaddaei Lehr-Spławiński, Warszawa 1963, s. 437-444. 2 O wpływach ruskich w polszczyźnie XVI wieku zob. T. Minikowska, Wyrazy ukraińskie w polszczyźnie literackiej XVI w., Warszawa-Poznań-Toruń 1980. Wpływy ruskie w polskim języku literackim 21 miach Rzeczypospolitej dwu odrębnych języków ruskich, nazwanych później białoruskim i ukraińskim (bo trzeba tu przypomnieć, że wschodnia Słowiańszczyzna była stosunkowo długo pod względem językowym relatywnie, jednolita: aż do XIV wieku przeważały na tym geograficznie bardzo rozległym obszarze językowe tendencje i właściwości wspólne, co pozwala mówić o jednym - choć już wewnętrznie zróżnicowanym - języku staroruskim), wraz z postępującym procesem stopniowego poszerzania się zasięgu terytorialnego i społecznego polszczyzny kresowej coraz wyraźniej zaczynają się sobie przeciwstawiać dwie jej odmiany: północnokresowa, rozwijająca się na podłożu językowym białoruskim (na samej północy też litewskim, a nawet - na obszarze Inflant Polskich - łotewskim), i południowokresowa, na podłożu ukraińskim. Obie odmiany wykazywały jednak (i do dziś wykazują) cały szereg cech wspólnych - i właśnie najważniejsze i najwyrazistsze z takich cech wspólnych ustaliły się, zasadniczo w dobie średniopolskiej (tzn. od XVI do drugiej połowy XVIII wieku), jako normy polskiego języka literackiego. Ponieważ jednak od czasów unii lubelskiej (której postanowienia obejmowały m. in. odłączenie od Wielkiego Księstwa i przyłączenie do Korony Podlasia, Wołynia i Ukrainy (tzn. województw kijowskiego i bracławskiego)) ziemie ukrainne były bliżej i silniej niż białoruskie związane z etniczną Polską pod względem politycznym i językowym (językiem państwowym była tam, jak w całej Koronie, polszczyzna i łacina, a nie - jak w Wielkim Księstwie jeszcze do końca XVII wieku - ruski), większą rolę w tym procesie odegrała polszczyzna południowokresowa i oddziałujące na nią językowe podłoże ukraińskie3. 3 Wzajemne wpływy językowe polsko-ruskie doczekały się już obszernej literatury. O sytuacji językowej na ruskich ziemiach Rzeczypospolitej i roli polszczyzny na tym obszarze najlepiej informują do dziś niezastąpione prace: S. Ptaszycki, Zewnętrzne dzieje języków ruskich w granicach dawnej Rzeczypospolitej, [w:] Encyklopedia Polska, t. III, dz. III, cz. 2, Kraków 1915, s. 344-365 i A. Martel, La laugue polonaise dans les pays ruthenes Ukrainę et Russie Blanche 1569-1697, Lille 1938. Na temat wpływów polskich na język ukraiński zob. przede wszystkim: R. Richardt, Polnische Lehnwbrter im Ukrainischen, Berlin 1957; M. Lesiów, Rola cerkiewizmów i polonizmów w ukraińskim języku pisanym XVII w,, [w:] Z polskich studiów slawistycznych, Seria 2, Językoznawstwo, Warszawa 1963, s. 341-348; H. Leeming, Polonisms in a 17ih century Ruthenian texts, „The Slavonic and East European Review" 1968, s. 282-314; G. Y. Shevelov, On Іехісаі Polonisms in Literary Ukrainian, [w:] For Wiktor Weintraub. Essays in Polish Literaturę, Language and History presented on the Occasion on his 65th Birthday, ed. V. Erlich, The Hague-Paris 1975, s. 449-463, a na temat wpływów polskich na język białoruski przede wszystkim: L. Ossowski, Studia nad wpływami języka polskiego na białoruski, Sprawozdania Towarzystwa Naukowego we Lwowie XVII, 1937, s. 7-Ю; H. Kiihne, Polnische Lehnworter im Weissrussischen, Berlin 1960; A. Żurawski, Uwagi o pożyczkach polskich w języku piśmiennictwa białoruskiego XVI i XVII wieku, „Slavia Orientalis" X, 1961, nr 1, s. 37-55. Spośród najważniejszych prac na temat wzajemnych 22 BOGDAN WALCZAK Najważniejszą normą polskiego języka literackiego o genezie kresowej (a w ostatecznej instancji o genezie ruskiej) jest wymowa bez a pochylonego. Jak doskonale wiadomo speqalistom, na przełomie XV i XVI wieku w języku polskim zanikł iloczas, a opozycje iloczasowe samogłoska krótka-samogłoska długa zostały w zakresie samogłosek poziomu niskiego i średniego (tzn. samogłosek a, e i o) zastąpione opozycjami jakościowymi samogłoska jasna-samogłoska pochylona (gdzie jasna to samogłoska o zachowanym miejscu artykulacji, a pochylona -samogłoska pod względem artykulacyjnym podwyższona czyli zwężona (ścieśniona)). W polszczyźnie kresowej, która, jak już wspomnieliśmy, powstała w przeważającej mierze na skutek polszczenia się wyższych warstw społeczeństwa ruskiego, a pochylonego nigdy nie było i do dziś nie ma. Polszczący się Rusini, jak to zwykle bywa w wypadku masowego w skali społecznej przechodzenia na inny język, przejmując język polski, zachowywali w znacznym stopniu ruską bazę artykulacyj-ną, czego wynikiem były normalne w takiej sytuacji uproszczenia w systemie przejmowanego języka. Jednym z nich była redukcja dwu rodzajów średniopolskiego a do jednego - jasnego. Że tak było od początku istnienia polszczyzny kresowej, zgodnie dowodzą świadectwa gra- związków językowych polsko-ruskich, polszczyzny kresowej w jej obu odmianach, południowej i północnej, oraz wpływów ruskich (ukraińskich i białoruskich) na język polski, wymienimy (oprócz wskazanych wyżej, w przypisie 1 i 2) następujące: E. Klich, Pożyczki ruskie w języku polskim, „Slavia Occidentalis" VIII, 1929, s. 493-510; S. Stankiewicz, Pierwiastki białoruskie w polskiej poezji romantycznej, cz. 1 {do roku 1830), Wilno 1936; T. Lehr-Spławiński, Wzajemne wpływy polsko-ruskie w dziedzinie językowej, [w:] Szkice z dziejów rozwoju i kultury języka polskiego, Lwów 1938, s. 105-127; H. Turska, O powstaniu polskich obszarów językowych na Wileńszczyźnie, Wilno 1939; S. Hrabec, Elementy kresowe w języku niektórych pisarzy polskich XVI i XVII w., Toruń 1949; Y. Śerech-Shevelov, The Problem of Ukainian - Polish Linguistic Relations from the Tenth to the Fourteenth Century, „Word" VIII, 1952, s. 25-45; Y. Śerech, On Slavic Linguistic Interrelations. Ukrainian Influence on the Polish Language in the 16,h and 17th Centuries, „The Annals of the Ukrainian Academy of Arts and Sciences in the US", 1953, nr 2(8), s. 37-54; B. Strumiński, Ukrainizmy gramatyczne we współczesnym języku polskim, „Poradnik Językowy" 1961, s. 400-407 i 461-471; H. Turka, Leksykalne pożyczki białoruskie w języku polskim (Doba staropolska), „Sprawozdania z Prac Naukowych Wydziału Nauk Społecznych Polskiej Akademii Nauk" XII, 1972, nr 2, s. 77-92; L. Bednarczuk, Z północno-wschodniej peryferii polszczyzny, „Język Polski" LIV, 1974, s. 326-332; T. Kuroczycki, W. R. Rzepka, B. Walczak, O zapożyczeniach leksykalnych z języka ukraińskiego we współczesnej polszczyźnie pisanej, [w:] Z polskich studiów slawistycznych, Seria VI, Językoznawstwo, Warszawa 1983, s. 227-234; Z. Kurzowa, Polszczyzna Lwowa i Kresów południowo-wschodnich do 1939 roku, Warszawa-Kraków 1985; J. Rieger, J. Siatkowski, Kontakty polszczyzny z językami słowiańskimi, [w:] Encyklopedia kultury polskiej XX wieku, t. 2: Współczesny język polski, pod red. J. Bartmińskiego, Wrocław 1993, s. 511-523; J. Rieger, Język polski na Wschodzie, [w:] Encyklopedia kultury polskiej XX wieku, t. 2: Współczesny język polski, pod red. J. Bartmińskiego, Wrocław 1993, s. 547-560; Z. Kurzowa, język polski Wileńszczyzny i Kresów północno-wschodnich XVI-XX w., Warszawa-Kraków 1994. Wpływy ruskie w polskim języku literackim 23 matyków i rymy poetów kresowych, którzy, stosując za Kochanowskim dokładny rym żeński jako jeden z konstytutywnych kanonów systemu sylabicznego, rymowali - z perspektywy normy języka literackiego -a jasne z a pochylonym (co oznacza, że w istocie a pochylonego jako odrębnej od a jasnego głoski nie wymawiali). To są fakty bezsporne, których nikt nie kwestionuje4. W drugiej ćwierci XVIII wieku a pochylone wyszło z użycia w polskim języku literackim (zostało zastąpione a jasnym, tzn. formy typu ja, mam, miał, raz, pan itd. zostały zastąpione formami ja, mam, miał, raz, pan itd.)5. Wśród historyków języka polskiego do dziś nie ma zgody w kwestii przyczyn tego zjawiska. Wpływem polszczyzny kresowej wyjaśniał zanik a pochylonego w języku literackim Kazimierz Nitsch, a jego wyjaśnienie wszechstronnie i przekonywająco rozwinął Stanisław Urbańczyk6. Z konkurencyjnym poglądem o wpływie Mazowsza jako przyczynie zaniku a pochylonego w języku literackim wystąpił Mieczysław Szymczak7. Pogląd ten jest jednak zupełnie nieprawdopodobny. Jak doskonale wiadomo, Mazowsze, biedne i zacofane, było dzielnicą wyśmiewaną, także - a może nawet przede wszystkim - pod względem językowym, przez całą dobę średniopolską. Jeśli mimo to kilka mazowieckich właściwości językowych rzeczywiście ustaliło się jako normy w języku literackim, to jedynie na skutek prestiżu Warszawy jako faktycznej stolicy Rzeczypospolitej od końca XVI wieku. Jako normy języka literackiego ustalały się zatem właściwości, które zbytnio nie raziły (jak raziło na przykład powszechnie wyśmiewane mazurzenie), a jednocześnie miały oparcie w języku Warszawy, a więc właściwości Mazowsza bliższego (starszego, nadwiślańskiego). Tymczasem w gwarach tej części Mazowsza a pochylone istniało i do dziś istnieje. Brak a pochylonego w gwarach Mazowsza dalszego (nowszego, północnego) i Podlasia (jako 4 I dlatego można zrezygnować z przytoczenia literatury przedmiotu, gdyż każdy zainteresowany znajdzie potwierdzenie i uszczegółowienie powyższych informacji w jakiejkolwiek syntezie z zakresu gramatyki historycznej lub historii języka polskiego. 5 Zob. J. Bajerowa, Kształtowanie się systemu polskiego języka literackiego w XVIII xv., Wro-cław-Warszawa-Kraków 1964. 6 Zob. K. Nitsch, Wpływ prowincji ruskich na polszczyznę literacką, „Język Polski" I, 1913, s. 79-83; S. Urbańczyk, Z zagadnień staropolskich. 1. Zanik „a" pochylonego. 2. Staropolskie „o" i „6". 3. Rzeczowniki na ,,-yja"', ,,-ija". 4. „anjoł", „jenerał" itp., „Język Polski" XXXII, 1952, s. 119-129; idem, Zanik samogłosek pochylonych w języku polskim, „Sprawozdania z Posiedzeń Komisji Polskiej Akademii Nauk", Oddział w Krakowie 1963, s. 99-101; idem, Przyczyny zaniku samogłosek pochylonych w języku polskim, „Prace Filologiczne" XVIII, cz. 3,1964, s. 111-122. 7 Zob. M. Szymczak, Udział Mazowsza w kształtowaniu polskiego języka literackiego, [w:] Z polskich studiów slawistycznych, Seria 4. Językoznawstwo, Warszawa 1972, s. 333- 338. 24 BOGDAN WALCZAK terenów pierwotnie niepolskich, głównie bałtyckich (jaćwieskich)), a wyśmiewana mowa tych obszarów żadną miarą nie mogła wpłynąć na kształt języka literackiego. Pogląd o zaniku a pochylonego pod wpływem Mazowsza należy więc odrzucić. Bez porównania poważniejszą hipotezę konkurencyjną wobec poglądu Nitscha - Urbańczyka przedstawiła w sprawie zaniku a pochylonego Irena Bajerowa. Zdaniem Bajerowej zanik wszystkich trzech pochylonych: a, e i o stanowił jeden samorzutny proces w polskim języku literackim. Przyczyn tego procesu upatruje Bajerowa nie w oddziaływaniu czynników w płaszczyźnie języka literackiego zewnętrznych (takim czynnikiem jest wpływ podłoża gwarowego czy odmiany regionalnej języka), lecz w samej naturze samogłosek pochylonych, a mianowicie w ich niewyrazistości (z perspektywy polskiej, a nawet szerzej: słowiańskiej bazy artykulacyjnej) fonetycznej (języki słowiańskie w zakresie wokalizmu preferują wyraziste różnice fonetyczne) i w ich słabym obciążeniu funkcjonalnym. Tak więc o zaniku wszystkich samogłosek pochylonych miałyby decydować te same czynniki: fonetyczny i fonolo-giczny, a więc w obu wypadkach czynniki wewnętrznojęzykowe. Można tu zatem mówić - jak to Bajerowa expressis verbis formułuje w tytule jednego ze swoich artykułów - o wyniku działania ogólnych tendencji językowych8. Objaśnienie Ireny Bajerowej - efektowne, gdyż proste, zwarte i konsekwentnie strukturalistyczne, a więc metodologicznie bez zarzutu - w pierwszej chwili przekonuje. Jednak w konfrontacji z rzeczywistością językową rodzą się tutaj zasadnicze i nieusuwalne wątpliwości. Pierwsze dotyczą tezy o jedności procesu zaniku wszystkich trzech samogłosek pochylonych. Gdyby istotnie był to jeden proces, to winien by mieć jeden kierunek i jeden przebieg czasowy. Tymczasem żaden z tych warunków nie jest tutaj spełniony. Rozwój samogłosek pochylonych jest wyraźnie dwukierunkowy: zanik pochylonego a i pochylonego e dokonał się poprzez zastąpienie ich samogłoskami jasnymi, odpowiednio a jasnym i e jasnym, natomiast o pochylone jako odrębna głoska zanikło na skutek utożsamienia się z u, a nie z jasnym o. Można by powiedzieć, że w płaszczyźnie funkcjonalnej o pochylone w ogóle nie zanikło, 8 Zob. I. Bajerowa, W sprawie zaniku samogłosek pochylonych w języku polskim, „Język Polski" XXXVIII, 1958, s. 325-339; eadem, Zanik samogłosek pochylonych w języku polskim jako wynik działania ogólnych tendencji językowych, „Sprawozdania z Posiedzeń Komisji Polskiej Akademii Nauk", Oddział w Krakowie 1963, s. 107-109; eadem, Czy różnice? Jakie różnice?, „Język Polski" L, 1970, s. 156-158; eadem, O zaniku samogłosek pochylonych (pokłosie dyskusji), Katowice 1978. Wpływy ruskie w polskim języku literackim 25 lecz istnieje nadal: wprawdzie nie jest odrębną głoską, ale zachowało odrębność w stosunku do o jasnego, dzięki czemu zostały zachowane alternacje typu wróg : wroga (podczas gdy, jak wiadomo, nie utrzymały -w języku literackim - alternacje typu pan : pana czy chleb : chleba). I wreszcie pod względem chronologicznym zanik każdej samogłoski pochylonej wykazuje odrębny przebieg czasowy: a pochylone, jak już stwierdziliśmy, definitywnie wyszło z użycia w drugiej ćwierci XVIII wieku, podczas gdy w wypadku e pochylonego proces ten trwał bardzo długo - od czasów stanisławowskich do końca XIX wieku (litera e została usunięta z polskiej pisowni dopiero w 1891 roku), a przy uwzględnieniu krakowskiej odmiany języka literackiego - aż do drugiej wojny światowej, a więc do połowy XX stulecia. Trudniej dokładnie ustalić, kiedy straciło odrębność fonetyczną o pochylone, ale stało się to najpóźniej w XVIII wieku (różnica w stosunku do o jasnego istnieje, jak już stwierdziliśmy, do dziś). Wątpliwości budzi też teza o samorzutności procesu. Gdyby istotnie był to proces samorzutny, to winien by zajść również w gwarach, gdyż w gwarach status fonetyczny i fonologiczny samogłosek pochylonych był taki sam, jak w języku literackim (były tam one równie jak w języku literackim niewyraziste pod względem fonetycznym i słabo obciążone funkcjonalnie pod względem fonologicznym). Można by nawet powiedzieć, że tym bardziej proces ten powinien by zajść w gwarach, gdyż gwary na skutek luźniejszej (bo tylko uzualnej, a nie skodyfikowanej) normy językowej i braku z natury konserwatywnej, zawsze oddziałującej petryfikująco tradycji piśmienniczej są z natury rzeczy o wiele bardziej niż język literacki podatne na samorzutne, spontaniczne procesy językowe. Tymczasem, jak doskonale - już nie tylko specjalistom - wiadomo, polskie gwary zasadniczo (nie ma tu potrzeby wchodzenia w szczegóły) zachowały samogłoski pochylone (lub ich odrębne od samogłosek jasnych kontynuanty): najlepiej w wypadku a, trochę gorzej w wypadku e i o (w tym ostatnim wypadku w niektórych gwarach istnieje sytuacja typologicznie zbliżona do stanu rzeczy w języku literackim). Niemniej poważne wątpliwości dotyczą obu przyczyn zaniku samogłosek pochylonych w ujęciu Ireny Bajerowej. Przy uwzględnieniu nie tylko języków literackich, ale i gwar słowiańskich można podać w wątpliwość słowiańską niezdolność do zachowywania mało wyrazistych różnic fonetycznych w zakresie wokalizmu. Można też zakwestionować słabe obciążenie funkcjonalne samogłosek pochylonych. Opozycja jasna : pochylona wprawdzie istotnie rzadko odróżniała pod wzglę- 26 BOGDAN WALCZAK dem znaczeniowym morfemy i wyrazy, ale za to bardzo często wespół z końcówkami fleksyjnymi odróżniała formy wyrazowe. Przykład wielu języków (łacina, hiszpański, angielski, czeski, rosyjski itd.) dowodzi, że taka (odróżnianie raczej form wyrazowych niż odrębnych wyrazów) jest podstawowa funkcja wielu fonologicznych cech dystynktywnych, na przykład prozodycznych (jak iloczas czy akcent). Zresztą już sam fakt zachowania samogłosek pochylonych (lub ich kontynuantów) w polskich gwarach świadczy o ich dostatecznym obciążeniu funkcjonalnym. I wreszcie nie można zapominać, że opozycje jasna : pochylona zastąpiły starsze opozycje iloczasowe, które - przy niezmiennym przecież obciążeniu funkcjonalnym - istniały przynajmniej kilka wieków (a w momencie zaniku iloczasu, jak już wiemy, też nie zanikły bez śladu, lecz -przynajmniej częściowo - zachowały się pod postacią opozycji jakościowych). Jak widać, przyjęcie hipotezy Ireny Bajerowej rodzi wiele zasadniczych pytań, na które nie ma zadowalającej odpowiedzi. W moim przekonaniu hipoteza ta jest nieprawdopodobna jeszcze i z tego powodu, że wymaga przyjęcia poglądu o istnieniu w dobie średniopolskiej ogólnopolskiego języka mówionego (mówionego wariantu języka literackiego). Tymczasem, moim zdaniem, powstał on na skutek oddziaływania na żywą mowę warstw wykształconych normy językowej tekstów drukowanych, a stało się to ostatecznie dopiero w epoce stanisławowskiej9. Wszystkie te trudności znikają, jeśli się wróci do tradycyjnych hipotez wyjaśniających zanik samogłosek pochylonych w polskim języku literackim. W świetle danych chronologicznych nie ulega wątpliwości, że mamy tu do czynienia z trzema odrębnymi procesami, które się tłumaczą odrębnymi przyczynami: jak to już stwierdził Nitsch, a przekonująco uzasadnił Urbańczyk, a pochylone zanikło na skutek wpływu na normę polszczyzny literackiej uzusu kresowego, e pochylone - na skutek wpływu (za pośrednictwem cieszącego się prestiżem stołeczności języka Warszawy) gwary mazowieckiej10, natomiast o pochylone - w 9 Zob. B. Walczak, Czy tzw. dialekt kulturalny poprzedził powstanie polskiego języka literackiego?, [w:] Język. Teoria - Dydaktyka, Kielce 1992, s. 87-97. Zob. też idem, Uorigine du polonais litteraire sous un jour nouveau, „Linguistic and Oriental Studies from Poznań" I, 1992, s. 161-170; idem, Geneza polskiego języka literackiego, „Teksty Drugie" 1994, nr 3, s. 35-47; idem Zarys dziejów języka polskiego, Poznań 1995, wyd. II Wrocław 1999. 10 O zaimku e pochylonego zob. (oprócz pozycji przywołanych w przypisach 6 i 8) K. Nitsch, Zagadka zaniku w polszczyźnie literackiej „pochylonego" e, „Sprawozdania z czynności i posiedzeń Polskiej Akademii Umiejętności" XLII, 1937, s. 284-288. W wypadku e pochylonego pogląd Nitscha podziela też Mieczysław Szymczak (zob. M. Szymczak, op. cit.). Wpływy ruskie w polskim języku literackim 27 wyniku samorzutnego rozwoju (paralelnego w stosunku do rozwoju samogłosek pochylonych w gwarach). Zanikowi a pochylonego w języku literackim poświęciliśmy tyle uwagi, gdyż - z jednej strony - sprawa jest do dziś dyskutowana, a z drugiej - wymowa bez a pochylonego jest, jeśli się przyjmie hipotezę Nitscha - Urbańczyka, najważniejszą w języku literackim normą o genezie kresowej (recte ruskiej). Należy do tych norm, które najwyraziściej przeciwstawiają polszczyznę literacką rdzennie polskim gwarom, gdyż a pochylone jest bodaj najważniejszą z tych właściwości dawnej polszczyzny, które, jak to trafnie ujął Stanisław Urbańczyk, „[...] w zasadzie ocalały do ostatnich czasów w mowie chłopów, podczas gdy mowa warstw wykształconych uległa zmianom, przeważnie pod wpływem obcym"11. Pozostałe normy polszczyzny literackiej o genezie kresowej (a w polszczyźnie kresowej zjawiska i właściwości pochodzenia ruskiego) nie wymagają już obszerniejszego komentarza. Nie mogą one równać się znaczeniem z wymową bez a pochylonego, ale za to ich kresowe (recte ruskie) źródło jest bezsporne. W pierwszym rzędzie należy tu zastępstwo polskiego c przez ruskie c. Polszczyzna, jako język zachodniosło-wiański, ma na miejscu prasłowiańskich grup tj i kt' głoskę c, podczas gdy na słowiańskim wschodzie te grupy rozwinęły się w c (dlatego polskim formom świeca, noc odpowiadają ruskie sveca, noc, ukraińskie svica, nic i białoruskie sujaca, noc). Od przełomu XVI i XVII wieku można obserwować - najpierw w polszczyźnie kresowej, a później pod jej wpływem w języku literackim - proces wypierania polskiego c przez ruskie c. Pierwszą kategorią gramatyczną były w tym względzie patronimiczne (czyli ojcowskie) przyrostki -ic, -owić, -ewic. Na Rusi nazwiska patronimiczne z c pojawiły się już w czasach Klonowica i Szymonowica, a na ziemiach Polski etnicznej zapanowały od połowy XVII wieku (Staszic w drugiej połowie XVIII stulecia był już absolutnym wyjątkiem). Patrony-mica apelatywne okazały się bardziej odporne na wpływ kresowy (ruski): wymienił pierwotne c na c królewicz, ale utrzymały czysto polską postać dziedzic, starościc, kasztelanie itp. Później kresowe (ruskie) c objęło - czasem wyłącznie, czasem fakultatywnie - inne kategorie gramatyczne: formy czasu teraźniejszego czasowników na -tać (deptać, szeptać itp.) typu depcze, szepcze (pierwotnie było tylko depce, szepce), przymiotniki od 11 Zob. S. Urbańczyk, Jaką polszczyzną mówił Jan Kochanowski i jego rówieśnicy, [w:] S. Urbańczyk, Prace z dziejów języka polskiego, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1979, s. 240. 28 BOGDAN WALCZAK rzeczowników o temacie na -t- typu ochoczy, roboczy od ochota, robota, imiesłowy i rzeczowniki odsłowne typu zjednoczony, zjednoczenie (wobec czysto polskich form typu ujednolicony, ujednolicenie) itp.12 Z polszczyzny kresowej (a tam z podłoża ruskiego) wywodzą się też przymiotniki typu przesławny15, deminutiva przymiotnikowe i rzeczownikowe typu stareńki, główeńka, serdeńko, formacje z genetycznie litew-sko-ruskim przyrostkiem -ajło (typu rębajło, strachajło)u i inne drobniejsze zjawiska i fakty słowotwórcze. Poszczególne normy polskiego języka literackiego mają różne znaczenie i odgrywają różną rolę w jego strukturze. Obiektywnym i wymiernym wyznacznikiem rangi danej normy jest częstość jej przejawiania się w tekstach języka literackiego. Chcąc ustalić rzeczywisty udział poszczególnych składników regionalnych (wielkopolskich i małopolskich z okresu średniowiecza i XVI wieku, mazowieckich i kresowych z wieków późniejszych) normy polskiego języka literackiego, posłużyłem się stosownie (i gruntownie) w tym celu zmodyfikowaną metodą porównywania słownictwa w tekstach paralelnych, autorstwa Witolda Mańczaka15. Uzyskane wyniki potwierdziły moje intuicje. Okazało się, że w strukturze normy współczesnej polszczyzny literackiej właściwości wielkopolskie stanowią 56%, małopolskie - 10%, mazowieckie - 14%, a kresowe - 20%. W świetle tych wyników polszczyzna kresowa, ukształtowana na ruskim podłożu językowym i z niego czerpiąca swoje odrębności, stanowi - po dialekcie wielkopolskim - drugie co do ważności źródło norm polskiego języka literackiego16. Można więc, jak sądzę, stwierdzić, że mówiąc staranną polszczyzną literacką, mówimy w znacznej mierze z ruska. Wolno tak stwierdzić tym bardziej, że polszczyzna kresowa (co nie zostało objęte zrelacjonowa- 12 Zob. na ten temat J. Otrębski, Wymiana „cz: c" w polskim języku literackim, „Sprawozdania z Prac Naukowych Wydziału Nauk Społecznych Polskiej Akademii Nauk" V, 1953, s. 41-50. Wyczerpującego opisu zjawiska dotąd brak. 13 Zob. S. Urbańczyk, Polskie przymiotniki typu „przepiękny", „przesławny", „Język Polski" XXV, 1945, s. 78-82. 14 Zob. W. Mańczak, Litewskie pochodzenie sufiksu „-ajło", „Język Polski" LV, 1975, s. 189-192. Zob. też J. Ogrodnik, Geneza wyrazu „wykidajło", „Język Polski" LII, 1972, s. 211-212. 15 O samej metodzie, jej modyfikacjach i możliwych zastosowaniach zob. B. Walczak, La methode de comparaison du vocabulaire dans des textes paralelles - ses variantes et leur appłication, [w:] Munus amicitiae. Studia linguistica in honorem Vitoldi Mańczak septuagenarii, pod red. A. Bochnakowej i S. Widłaka, Kraków 1995, s. 211-215. 16 Zob. na ten temat B. Walczak, Regionalna geneza norm współczesnej polszczyzny literackiej w ujęciu ilościowym (w druku). Zob. też idem, Jeszcze kilka uwag w sprawie genezy polskiego języka literackiego, [w:] Studia historyczno - językowe III. Rozwój polskiego systemu językowego, pod red. K. Rymuta i W. R. Rzepki, Kraków 2000, s. 29-38. Wpływy ruskie w polskim języku literackim 29 nymi wyżej obliczeniami, odnoszącymi się tylko do norm gramatycznych) bez porównania silniej niż inne źródła regionalne języka literackiego oddziałała na jego zasób leksykalny, wprowadzając do niego liczne rutenizmy (często o wyrazistych ruskich cechach fonetycznych), jak bałamut, car, chata, chłystek, czeremcha, czerep, czereśnia, czupryna, czupurny, dereń, duży, hałas, hałastra, harmider, harować, hodować i hodowla, hołota, hołubiec, hołysz, hoży, hulać, hulaka, hultaj, hurmem, jar, kolasa, krynica, manowce, nahajka, odzież, rubież, serdak, tuman, wertepy, znachor itp., w tym też genetyczne (etymologiczne) orientalizmy (głównie turcyzmy), jak bazar, bohater, buhaj, bukłak, buława, burka, chan, dżuma , haracz, horda, jasiek, juki, kaftan, kajdany, kaleka, kaleta, kobierzec, koczować, kotara, surma, szarańcza, szarawary, tapczan, torba, wataha itp. Osobnym - ostatnim już - zagadnieniem jest pytanie o źródła prestiżu polszczyzny kresowej, przesiąkniętej ruskimi elementami językowymi (bo musiała się cieszyć wielkim prestiżem, skoro wywarła tak głęboki wpływ na polski język literacki). Prestiż każdej odmiany językowej jest pochodną prestiżu jej użytkowników. A wśród użytkowników polszczyzny kresowej była elita polityczna i kulturalna Rzeczypospolitej Obojga Narodów (także po jej upadku na skutek rozbiorów). Polityczna - bo na ruskich ziemiach Rzeczypospolitej wyrosły największe latyfundia magnackie, a więc stamtąd rekrutowała się elita władzy: piastujące dygnitarskie (hetmańskie, kanclerskie, marszałkowskie itp.) i senatorskie godności rody Radziwiłłów, Sapiehów, Chodkiewiczów, Żółkiewskich, Tyszkiewiczów, Sanguszków, Zbaraskich, Zasławskich, Sobieskich, Wiśniowieckich itd. A kulturalna - gdyż ruskie ziemie Rzeczypospolitej wydały dziesiątki wybitnych poetów i pisarzy, jak (by się ograniczyć do największych nazwisk) Mikołaj Rej, Stanisław Orzechowski, Mikołaj Sęp Szarzyński, Szymon Szymonowie, Józef Bartłomiej i Szymon Zimorowicowie, Szymon Starowolski, Konstancja Benisławska, Franciszek Bohomolec, Adam Naruszewicz, Ignacy Krasicki, Hugo Kołłątaj, Julian Ursyn Niemcewicz, Tomasz Kajetan Węgierski, Franciszek Karpiński, Franciszek Dionizy Kniaźnin, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Antoni Malczewski, Seweryn Goszczyński, Józef Bohdan Zaleski, Maurycy Mochnacki, Aleksander Fredro, Władysław Syrokomla, Kornel Ujejski, Lucjan Siemieński, Henryk Rzewuski, Michał Czajkowski, Józef Korzeniowski, Zygmunt Kaczkowski, Teodor Tomasz Jeż, Eliza Orzeszkowa, Bolesław Prus, Maria Konopnicka, Jan Lam, Józef Weyssenhoff, Maria Rodziewiczówna, Stanisław Witkiewicz, Gabriela Zapolska, Leopold Staff, Tadeusz Rittner, Jarosław Iwaszkiewicz, Kazimierz 30 BOGDAN WALCZAK Wierzyński, Kazimiera Iłłakowiczówna, Maria Kuncewiczowa, Jan Pa-randowski, Bruno Schulz, Michał Choromański, Melchior Wańkowicz, Jerzy Stempowski, Czesław Miłosz, Julian Stryjkowski, Antoni Gołu-biew, Mieczysław Jastrun, Tadeusz Breza, Tadeusz Borowski, Zbigniew Herbert, Kornel Filipowicz, Tadeusz Konwicki, Wiktor Woroszylski, Andrzej Kuśniewicz i wielu innych. Obszerniej przedstawiłem to zagadnienie na innym miejscu17. Najogólniej można zatem stwierdzić, że polski język literacki przechowuje w strukturze swojej normy pamięć wielowiekowych związków z językiem i kulturą ruskich ziem Rzeczypospolitej. Dzieje tych związków wpisane są na zawsze w historię polszczyzny i nic nie jest w stanie ich stamtąd wymazać. Ruthenische Einflusse in der polnischen literarischen Sprache Zusammenfassung Die polnisch-ruthenischen Verbindungen und die aus ihnen resultierenden gegen-seitigen, bilateralen sprachlichen Einflusse waren - obwohl in verschiedenen Zeitab-schnitten in verschiedenem Umfang und mit verschiedener Intensitat - in der ganzen tausendjahrigen Geschichte der polnischen Sprache prasent. Ausschlaggebend dafiir war die ethnisch-sprachliche Nahe, die geographische Nachbarschaft, und vor allen Dingen die polnisch-ruthenischen politischen (in der fruhesten, mittelalterlichen Geschichte hauptsachlich dynastischen) und wirtschaftlichen (geschaftlichen) Beziehungen. Die wichtigste Norm der polnischen literarischen Sprache, die von den óstlichen Rand-gebieten Polens hergeleitet wird (und letzten Endes ruthenischer Abstammung ist) ist die Aussprache ohne schiefes a. Die einzelnen Normen der polnischen literarischen Sprache haben unterschiedliche Bedeutungen und spielen verschiedene Rollen in ihrer Struktur. Einen objektiven und mefibaren Faktor fur den Rang einer gegebenen Norm ist die Haufigkeit ihres Vorkom-mens in Texten der literarischen Sprache. Da ich den reellen Anteil einzelner regionaler Bestandteile (grofipolnischer und kleinpolnischer vom Mittelalter und aus dem XVI. Jahrhundert, masowischer und der der Randgebiete aus spateren Jahrhunderten) der Norm der polnischen literarischen Sprache feststellen wollte, habe ich mich auf die zu diesem Zweck entsprechend (und grilndlich) modifizierte Methode des Vergleichs der Lexik in parallelen Texten, verfafit von Witold Mańczak, gestiitzt. Es hat sich erwiesen, dafi in der Struktur der Norm der gegenwartigen literarischen polnischen Sprache die 17 Zob. B. Walczak, Między Wschodem a Zachodem (Uwagi o leksyce polskiego języka literackiego), [w:] Dzieje Lubelszczyzny, t. VI: Między Wschodem a Zachodem, cz. II, pod red. R. Luźnego i S. Nieznanowskiego, Warszawa 1991, s. 89-103. Wpływy ruskie w polskim języku literackim 31 grofipolnischen Eigenschaften 56 Prozent, die kleinpolnischen 10 Prozent, die masowi-schen 14 Prozent und die der Randgebiete 20 Prozent darstellen. Aufgrund dieser Er-gebnisse stellt die polnische Sprache der Randgebiete, die auf ruthenischer sprachlicher Grundlage gestaltet wurde und aus ihr ihre Besonderheiten schópft, die zweitwichtigste, nach dem grofipolnischen Dialekt, Quelle der Normen der polnischen literarischen Sprache dar. Es ist festzustellen, dafi wir, indem wir eine ordentliche literarische polnische Sprache sprechen, in bedeutendem Mafie aus dem Ruthenischen sprechen. Die polnische Sprache der Randgebiete (was in oben erwahnten Berechnungen, die nur die grammati-schen Normen betreffen, nicht enthalten wurde) hat sich unstreitig starker ais andere regionale Quellen der literarischen Sprache auf ihren Wortschatz ausgewirkt, indem sie zu ihr zahlreiche Ruthenismen einfuhrte. Ein gesondertes, bereits letztes, Problem ist die Frage nach der Cjuelle des Prestiges der polnischen Sprache der Randgebiete, die von ruthenischen sprachlichen Elementen durchdrungen wurde (sie mufite sich grofien Ansehens erfreuen, da sie ja einen so tiefen Einflufi auf die polnische literarische Sprache austibte). Das Prestige jeder sprachlicher Abart ist eine Ableitung von dem Prestige ihrer Benutzer. Und unter den Benutzern der polnischen Sprache der Randgebiete war die politische und kulturelle Elitę der Republik Beider Nationen (auch nach ihrer Niederlage infolge der Teilungen). Die politische -weil auf ruthenischen Gebieten der Republik Polen die grófiten Magnatenlatifundien entstanden, also von dort aus rekrutierte sich die Elitę der Macht: die Wtirdentrager (Hetmane, Kanzler, Marschalle u.a.) und Senatoren aus den Familien Radziwiłł, Sapieha, Chodkiewicz, Żółkiewski, Tyszkiewicz, Sanguszko, Zbarski, Zasławski, Sobieski, Wiśniowiecki u.a. Und die kulturelle - weil die ruthenischen Gebiete der Republik Polen einige zehn hervorragende Dichter und Schriftsteller hervorbrachten. Allgemein kann also festgestellt werden, dafi die polnische literarische Sprache in der Struktur ihrer Norm das Andenken an jahrhundertelange Verbindungen mit der Sprache und Kultur der ruthenischen Gebiete der Republik Polen birgt. Die Geschichte dieser Verbindungen ist fur immer in die Geschichte der polnischen Sprache eingegangen und wird dort fur immer bleiben. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Artur Stęplewski ------------------------------------------------ e-mail:arturst30@p oczta.onet.pl Нам бесіда наша мила, хоц і кус неґраматична (І. Rusenko), czyli jak powstał nowy język słowiański ■ Koniec XX wieku stał się wspaniałym okresem dla językoznawców--komparatystów i wymierających już, niestety, indoeuropeistów. Polityczne i społeczne dowartościowanie lokalnych grup etnicznych, demokratyzacja i wielkie przemiany polityczne, zwłaszcza w Europie, spowodowały, że liczne dialekty lokalne otrzymały oficjalny status języków narodowych. W Europie Zachodniej skodyfikowano i uznano w ten sposób kilka dialektów francuskich oraz hiszpańskich. Popularne stały się programy telewizyjne przedstawiające kulturę etnograficzną danego narodu. Nowoczesna technika szybko nadąża za przemianami i włącza się w działalność popularyzatorską, stąd języków nie trzeba już uczyć się wyłącznie na kursach stacjonarnych, ale pomaga w tym wiele stron internetowych i list dyskusyjnych. Nie tylko w Europie Zachodniej dochodzi do takiego rozmnożenia bytów językowych. Na terenie Słowiańszczyzny w ostatnich latach również jesteśmy świadkami podobnego procesu. Najlepszym przykładem może być Jugosławia, w której prócz rozpadu języka serbsko-chorwackiego czy chorwacko-serbskiego, językami stały się lub stają: bośniacki, czarnogórski, wojwodińsko--rusnacki. W ostatnich latach w Polsce przyznano status językowy dialektowi kaszubskiemu i powoli zbliżamy się do nadania takiej samej rangi śląskiemu. W 1999 roku wydawnictwo „Śląsk" wydało Gramatykę języka łemkowskiego - Ґрататика лемківского язика autorstwa Henryka Fontań-skiego z Uniwersytetu Śląskiego i Mirosławy Chomiak, nauczycielki „języka" łemkowskiego w Uściu Ruskim. Praca ta, która w zamierzeniu 34 ARTUR STĘPLEWSKI ma zostać podstawowym wykładnikiem językowej normy łemkowsz-czyzny, napisana jest w całości po łemkowsku dla „co najmniej kilkudziesięciu tysięcy Łemków polskich", którzy posługują się tym dialektem „w formie mówionej i pisanej". Publikacja składa się z ośmiu części: I. Fonetyka (фонетьїка), II. Gra-fia (графіка), III. Ortografia (ортоґрафія), IV. Słowotwórstwo (слово-творіня), V. Formotwórstwo (формотворіня), VI. Składnia (синтаксис), VII. Interpunkcja (пунктуация), VIII. Łemkowsko-polski słownik terminów gramatycznych (лемківско-польскій словник ґраматьічньїх термінів) oraz Słowa wstępnego Petra Murianki-Trochanowskiego i wyboru z literatury przedmiotu. Wstęp P. Murianki-Trochanowskiego z założenia ma powstrzymać językoznawców przed krytyką Gramatyki. Jednocześnie autor podkreśla wartość publikacji właśnie dlatego, że powstała przy współpracy wybitnego językoznawcy, specjalisty w zakresie języka rosyjskiego i praktyka, wieloletniej nauczycielki języka łemkowskiego. Przy czym niezrozumiałe jest, skąd wzięła się potrzeba poświęcenia aż tyle miejsca wyjaśnieniom, że H. Fontański jest Polakiem. Być może jest to sui generis wstępna obrona przed potencjalnym zarzutem, że pomysł ten to jakaś „polska intryga". We wstępie pojawiają się przykłady tworzenia gramatyk przez specjalistów, którzy należą do innej nacji, np. gramatyka macedońska napisana przez Z. Topolińską, na którą powołuje się Mu-rianka-Trochanowski, choć nie wymienia jej z nazwiska. Autorzy gramatyki jakby nie chcieli wiedzieć, że opracowaniem dialektu łemkowskiego zajmowali się nie tylko Polacy, tak wielcy specjaliści jak Z. Stieber, J. Rieger czy R. Reinfuss (pominięto z jakiegoś powodu innego polskiego badacza - W. Kuraszkiewicza), ale także Ukraińcy. Ani w tekście, ani w bibliografii nie pojawiają się takie nazwiska wybitnych językoznawców zasłużonych na tym polu badań, jak: I. Hnatiuka, I. Ziłyńskie-go, I. Pankewycza z początku wieku. Kusi odpowiedź na pytanie dlaczego ich pominięto, ale takich argumentów nie będziemy tu analizować. Ważniejsze są jednak emocjonalne strony tego Wstępu, także interesujące z językoznawczego punktu widzenia. To przede wszystkim patriotyczne uniesienie, które ma stanowić mur obronny przeciwko krytyce і „опонентом лемківского я"зика (s. 11). Publikację zaś określa Mu-rianka-Trochanowski jako діло такой совершенне, якому гріх штонебуд зашмарювати. Так од сторони фаховости, як і цільовости. Хто би кве-стіонувал, особливі тото остатнє, то так якби ся звідувал чловека -яке маш право жити (s. 11). Uważam jednak, iż skoro największy obroń- Нам бесіда наша мила, хоц і кус неґраматьічна (І. Rusenko) 35 ca języka łemkowskiego wyłącza spod krytyki twórców podręcznika oraz siebie i, parafrazując Tuwima, powiada - я не язикознавец, лем зна-вец язика (s. 11), to jednocześnie podważa zasady podane w tymże podręczniku. Jest to wystarczająca przyczyna, by w tej sprawie zabrać głos. Początki prób normalizacji gwary łemkowskiej oraz nadania jej rangi języka literackiego sięgają okresu międzywojnia i opracowań D. Wy-słockiego, M. Trochanowskiego, I. Rusenki. Była to kontynuacja polityki zaborcy austriackiego, który na terenie Łemkowszczyzny dążył do wywołania ruchów narodotwórczych w oderwaniu od kościoła unickiego (stąd w tym okresie narzucona dominacja prawosławia) i związków z językiem oraz kulturą ukraińską. Skutkiem był, na przykład, olbrzymi wpływ zapożyczeń rosyjskich (liczne przykłady znajdziemy również w omawianej Gramatyce). Nie miejsce tu na rozstrzyganie toczącej się od lat dyskusji nad pochodzeniem Łemków. Popularna koncepcja wywodząca ich od pasterskich Arumunów, ludu bałkańskiego, który w XVI wieku miał zasiedlić polskie Karpaty i z czasem dopiero ulec ukrainizacji jest często powtarzana, choć ciągle brak jest bezsprzecznych dowodów na jej potwierdzenie. Zresztą ta i podobne tezy nie zostały przedstawione w publikacji. Trudno nawet znaleźć jakieś analogie językowe z żyjącymi do dziś na terenie Rumunii, Bułgarii i Macedonii Arumunami (Włacha-mi, Cincarami), choć o ich leksyce w językach karpackich sporo już napisano, a w łemkowszczyźnie omówili je m. in. R. Reinfuss1 i J. Rieger2. Wydaje się jednak, że właśnie ta odrębność etniczna, a co za tym idzie kulturowa, religijna i językowa ma sprzyjać tworzeniu się nowego narodu i normie literackiej. Zastanówmy się teraz dla kogo jest przeznaczona omawiana publikacja i co jest podstawą powstającego standardu. Wspomina się w Gramatyce, że dialekt rusnacki został skodyfikowa-ny i funkcjonuje jako forma literacka wśród Rusinów słowackich i jugosłowiańskich zamieszkujących Wojwodinę. Są jednak istotne różnice między tymi grupami, spowodowane tragiczną historią i losami polskich Łemków, którzy w wyniku akcji „Wisła" w 1947 roku zostali wysiedleni ze swoich terenów i zmuszeni byli rozpocząć nowe życie w odmiennych warunkach geograficznych i społecznych na tzw. Ziemiach Odzyskanych w zachodniej i północnej części dzisiejszej Polski oraz w głębi Ukrainy. Inaczej potoczyły się losy ich współbraci na Południu. Do dziś Rusnacy w Słowacji i Wojwodinie tworzą zwarty obszar kulturowy 1 R. Reinfuss, Śladami Łemków, Warszawa 1990. 2 J. Rieger, Słownictwo i nazewnictwo łemkowskie, Warszawa 1995. 36 ARTUR STĘPLEWSKI z wyraźnymi centrami, w których rozwija się literatura, a także z których promieniuje norma. Niestety, analogiczne centrum polskich Łemków, rozrzuconych po wsiach i miastach Polski, przymusowo wymieszanych (mieszkańcy jednej wysiedlonej wsi byli rozmieszczani w ten sposób, by nie doszło do ich ponownego połączenia i wspólnego zamieszkiwania), nie istnieje. W ten sposób powstał tygiel bez określonego podłoża dialektałnego. Przykładem może być choćby moja rodzinna wieś Mierzowice w obecnym województwie dolnośląskim, gdzie mieszkają Łemkowie pochodzący z kilku różnych wsi na terenach historycznej Łemkowszczyzny. Dla wielu młodych ludzi urodzonych już na Ziemiach Odzyskanych jedyną szansą kontynuowania tradycji przodków było w nowych realiach uczęszczanie do szkół z ukraińskim językiem wykładowym, gdzie obok historii, geografii i literatury ukraińskiej mogli kultywować mowę i obrzędy, o których słyszeli w domach rodzinnych. Często wybieraną drogą po ukończeniu takiej szkoły średniej były studia ukraini-styczne. Jak na ironię takie wykształcenie doprowadziło niektórych działaczy łemkowskich do przekonania, że nie mają nic wspólnego z Ukrainą (podobne głosy pojawiły się także po „aksamitnej rewolucji" w Czechosłowacji w roku 1989 jako reakcja na proukraińską politykę rządu komunistycznego). Chyba tylko wojwodińscy Rusini nie przechodzili przez ten etap. Mają oni świadomość, że ich język kontynuuje ukraiński dialekt wschodniosłowacki, z coraz silniejszymi wpływami serbskimi. Oto przykład zdania zaczerpniętego z pracy wybitnego rosyjskiego językoznawcy - specjalisty w zakresie mikrojęzyków - S. Skorvi-da3: Ледво му дзешец роки було, Милошка ше волал, а барз ме модлєл: Дїду вежнїце u мне4. Nieomal tekst słowacki, ale Дїду - to forma całkowicie ukraińska nawet bez wschodniosłowackiego „dzakania", serbskie molio przybrało fonetyczne podobieństwo do wyrazu słowackiego, poloni-zmem - rozpowszechnionym w gwarach łemkowskich - jest барз. Ustalanie normy w Słowacji wiązało się z podkreślaniem „naszości" wobec wszystkiego, co ukraińskie; podkreślano nawet niemożność zrozumienia języka sąsiada za wschodnią granicą. Warto w tym miejscu przytoczyć kilka bardzo cennych uwag, które znalazły się w zbiorze pod redakcją M. Bobrownickiej5. Otóż w artykule 3 C. C. Скорвид, Маїїьіе славянские язики: в каком смисле? Малие язики Евразии: Социолингвистический аспект. Москва 1997, s. 179-189. * Ibidem, s. 182. 5 Język a tożsamość narodowa, red. M. Bobrownicka, Kraków 2000. Нам бесіда наша мила, хоц і кус нетраматьічна (І. Rusenko) 37 samej redaktorki czytamy m. in. „[...] odrębność językowa, [była] uznawana za najważniejszy czynnik narodowej autoidentyfikacji. Następowało wówczas podniesienie lokalnego dialektu ludowego do rangi języka narodowego, przy czym eksponowano najdrobniejsze nawet różnice w stosunku do języków pokrewnych"6. I jeszcze jeden paragraf dobrze oddający problematykę, a do tego oparty na przykładzie łemkowskim: „Wszystkie usamodzielnione politycznie narody gorliwie podkreślają swoją odrębność językową, uważając ją za konieczny warunek istnienia narodu. Czynią to nawet małe grupy etnograficzne (Łemkowie), które pozostały w ramach istniejących państw. Zwłaszcza małe, gdyż możność wylegitymowania się odrębnym językiem daje im poczucie większej szansy kulturowej"7. W taki właśnie sposób postępują działacze łemkowscy w Polsce, którzy - jak się wydaje - za główny swój ośrodek uznają Legnicę - siedzibę Stowarzyszenia Łemków. To tam są drukowane w przeważającej części: literatura, materiały i książki dotyczące spraw łemkowskich. Tam powstał także pierwszy słownik łemkowsko-polski (Legnica 1993), którego autor, J. Horoszczak, urodzony już na Ziemiach Zachodnich, przekonywał mnie kiedyś w prywatnej rozmowie, że ma większą świadomość językową niż jego rodzice, którzy już prawdziwej, „poprawnej" mowy nie znają. Na ten słownik autorzy Gramatyki zresztą często się powołują. I to właściwie wszystko, bo mimo wspominania dzieł Stiebera niewiele moglibyśmy znaleźć z jego badań. Chociaż Fontański i Cho-miak nie mówią o tym wprost, wydaje się, że podstawą dla normy literackiej stały się tereny zachodnie Łemkowszczyzny, najprawdopodobniej te, z których pochodzi autorka Gramatyki. Wskazanie na zachod-niołemkowską proweniencję normy znajdziemy tylko w przypisie na stronie 32 i 33 przy omawianiu wymiany typu [o] : [i] i [e] : [i], a zatem typowo ukraińskie „ikanie". Tu, powołując się na słownik Horoszczaka, którego rodzina pochodzi z zachodniołemkowskiej wsi Biłcarewa, wyjaśnia się zapis przez [i] lub [u], ale w tekście na stronie 35 znajdujemy rozszerzoną informację, że jest to Łemkowszczyzna zachodnia i środkowa. Na ten aspekt zwraca w przedmowie uwagę Trochanowski, który -wspominając próby tworzenia normy przez Rusenkę w okresie międzywojennym - stwierdza, że бесіда його рідного села барз ся ріжнила од 6 М. Bobrownicka, Poliglotyzm społeczeństw słowiańskich a rozwój ich świadomości narodowej, [w zbiorze:] język a tożsamość narodowa, op. cit., s. 14. 7 Ibidem, s. 36. 38 ARTUR STĘPLEWSKI основного лемківского ядра (s. 10). Nie wiemy jednak, co tym „jądrem" było i do dziś pozostaje. Daje to też możliwość jak najdokładniejszego unikania wszelkich form zbliżonych do ukraińskiego i otwiera pole całemu szeregowi polonizmów, które się w tej pracy znajdą. Dla kogo zatem jest przeznaczona omawiana publikacja: czy dla garstki dzieci, które mają możność uczenia się swojego języka na terenach rdzennych, czy dla wymieszanej społeczności Ziem Zachodnich? To kolejne pytanie, na które autorzy nie odpowiadają. Takich wątpliwości jest znacznie więcej. Podstawowym pytaniem, które sobie zada językoznawca, biorąc Gramatykę do ręki, jest przynależność literackiej łemkowszczyzny do grupy językowej. W słowie wstępnym (s. 12) pojawia się ogólna informacja, że jest to język słowiański. Jedynie wspomniane już „ikanie" jest cechą łączącą „język" łemkowski z językowym obszarem ukraińskim, zaś z szerzej pojętą wschodniosłowiańszczyzną wiąże go tylko alfabet oparty na cyrylicy. Z typologiczną identyfikacją „języka" łemkowskiego nie mają problemów slawiści. J. Rieger pisze: „W dialekcie Łemków występują wszystkie główne cechy języków wschodniosłowiańskich (do których zalicza się język białoruski, rosyjski i ukraiński) z okresu ich wspólnego rozwoju, a także typowe cechy języka ukraińskiego"8. Przy całym zróżnicowaniu dialektu łemkowskiego można - rzecz jasna - mówić o wspólnych cechach, innych niż w języku ukraińskim, a należą do nich: twardość spółgłosek na końcu wyrazu; zachowanie różnicy między dawnym у i i; wymowa ł jak ogólnopolskiego u niezgłos-kotwórczego; częste występowanie w sylabach zamkniętych u zamiast spodziewanego ogólnoukraińskiego i; występowanie bezprotetycznej wymowy typu „osa", „otec"9. Pod wpływem polszczyzny południowo-wschodniej i gwar wschod-niosłowackich powstały następujące osobliwości: stały akcent na przedostatniej sylabie; miękka wymowa s, z, c jak polskie ś, ź, ć; wymowa połączeń nk z tylnym n; częste grupy ur, ul zamiast ukraińskich ry, ły. Najciekawsze jednak są nowości leksykalne i próby stworzenia terminologii fachowej, w tym wypadku językoznawczej. Łatwo nam się domyślić, że podstawowym źródłem będzie polszczyzna, ale tuż za nią 8 J. Rieger, Słownictwo i nazewnictwo łemkowskie, Warszawa 1995, s. 11. 9 Ponieważ nie w każdym wypadku mogłem odtworzyć łemkowską wersję ortograficzną, niektóre przykłady podaję w transkrypcji łacińskiej. Podobnie - za Stieberem - przedstawiam cechy gwarowe. Нам бесіда наша мила, хоц і кус неґраматьічна (І. Rusenko) 39 znajduje się język rosyjski. Terminologia ta zresztą jest w tekście wprowadzana często niekonsekwentnie. Najlepszym przykładem niech będzie choćby sam wyraz: język, któremu odpowiadają язик, бесіда, реч, мова. Językoznawca instynktownie czuje podstawowe rozróżnienie na langue i parole, ale przy takiej rozmaitości można popełnić błąd, tym bardziej że w zamieszczonym słowniczku terminów gramatycznych бесіда to mowa, rozmowa; gwara; pozostałe pojęcia uznane chyba zatem za pierwotne, a co za tym idzie niedefiniowalne, objaśnień takich nie mają. Podobnie rzecz się ma z terminami, których nie znam lub nie zrozumiałem, np. формотворіня przetłumaczone jako tworzenie słów, formotwór-stwo. Nie udało mi się znaleźć takiego pojęcia ani w Encyklopedii językoznawstwa ogólnego pod redakcją Kazimierza Polańskiego ani w Encyklopedii języka polskiego pod redakcją Stanisława Urbańczyka. Pierwsze wrażenie podsuwa nam przypuszczenie, że chodzi tu o morfologię, ale okazuje się, że choć w tekście się taki termin nie pojawia, to jest jednak w Słowniku jako морфольоґія. Wpływ terminologii rosyjskiej widzimy też choćby w nazwach przypadków, stąd: називаючий, рождаючий, даючий, видячий, творячий, місцевий, кличучий. О ile są to nieomal dosłownie przejęte nazwy rosyjskie z fonetycznym upodobnieniem do łemkowszyzny, to już kalkę z rosyjskiego местоимение, oznaczająca zaimek місценазивник, należy uznać za nieudaną, bo sugeruje to - według Gramatyki - że chodziłoby o miejsce, a zatem jakieś łemkowskie określenie toponimu, a nie wyrażenie za, miast + imię. Te w większości nieudane próby przystosowania słów do fonetyki zachodniołemkowskiej prowadzą bardzo często do gramatycznych niejasności i niekonsekwencji. Zatem, przy ogólnowschodniosłowiańskim przejściu nosówek Q> u ,Ę > 'a, które autorzy pokazują, mamy regularne wyrażenie язик, a także słowacką denazalizację, stąd np. ґамба, Тамбова яма, ґамбови звуки. Z fonetycznych udziwnień pojawia się szereg typowy dla historycznej Łemkowszczyzny i u u. Ostatni dźwięk, bardzo charakterystyczny dla tego dialektu, jest praktycznie niespotykany wśród młodszego pokolenia, jest zbyt trudny do artykulacji dla ludzi, którzy mieszkają w polskim środowisku językowym. Niewiele też znam osób spośród średniego pokolenia Łemków, które potrafią ten dźwięk wyartykułować, choć mają jeszcze świadomość, że ich rodzice wyrazy z tą głoską wymawiali inaczej. Autorzy Gramatyki pozostawiają u jako ważną cechę wyróżniającą i zwracają uwagę nauczycielom na znaczenie dodatko- 40 ARTUR STĘPLEWSKI wych ćwiczeń i praktyki z dziećmi w szkołach. Tymczasem na stronie 33 pojawia się obszerny komentarz, iż jakoby jeszcze większym problemem, z którym zetknie się dydaktyk w praktycznym nauczaniu łemkowskiego, jest trudność z odróżnianiem i od u w takich parach wyrazowych, jak триснути : тріснути, choć wydaje mi się, że dla żadnego Polaka nie jest kłopotliwe wyczucie opozycji w połączeniach: spółgłoska + i oraz spółgłoska + y. Współczesnemu Ukraińcowi w Polsce może większą trudność przysparzać, w związku z utratą opozycji [y] : [j] w połszczyźnie, wymowa dźwięcznego y, które z reguły jest zastępowane wariantem bezdźwięcznym. Wariant zachodni łemkowszczyzny, wysunięty najdalej ku terenom polskojęzycznym, również w chwili obecnej rozróżnienia: dźwięczne - bezdźwięczne h nie notuje. Dodatkową trudnością, jaka czeka uczniów, którzy będą korzystać z tej gramatyki, jest wymowa [/]. Dla większości mieszkańców Polski istnieje tylko boczne [l] oraz [)], stąd wymowa [la)o]. Nic też dziwnego, że do takiej opozycji uprościł się ukraiński w Polsce. Tymczasem w podręczniku znajdujemy takie dźwięki, jak: twarde, przedniojęzykowo--zębowe [а] (млин), miękkie, przedniojęzykowo-dziąsłowe [a'] (біль) oraz w zapożyczonych z polszczyzny słowach pochodzenia obcego także dodatkowe [a'] identyczne z polskim [/] - льоґічний. W zakresie morfologii należy zwrócić uwagę na kolejne niekonsekwencje, związane najczęściej oczywiście z zasadami fonetycznymi. Ogólną cechą, o której wspomniałem przy opisie łemkowskiego dialektu, jest twardnienie wygłosu wyrazów, dlatego regularne formy кон (tu bez ikawizmu, choć w Atlasie Stiebera przeważa właśnie taka realizacja), осін, ale z miękką odmianą w przypadkach zależnych, zatem jest „коп'а", „oseni". Z jakiegoś powodu jednak niektóre słowa tego stwardnienia nie mają i regularnie odmieniają się według miękkiego paradygmatu олень, сіль. Zestawienie paradygmatów nie zmienia faktu, że autorzy używają w tekście form obocznych, które często za takie nie zostały przez nich uznane. Wystarczy porównać na stronie 21 zdanie приближат ся до твердого піднібя, a dalej приближиня язика до піднібяте, które jest jedyną regularną formą umieszczoną w odmiance na stronie 80. I na sam koniec, rzeczą najważniejszą dla językoznawców jest badanie języka, zachodzących w nim zmian, jeśli to możliwe ochrony tych, które mogą być skazane na wyginięcie, a także, choć ta funkcja pojawiła się stosunkowo niedawno, czuwania nad poprawnością i pięknem mo- Нам бесіда наша мила, хоц і кус нетраматьічна (І. Rusenko) 41 wy. Lecz o ile można się zgodzić ze zdaniem wielkiego polskiego socjologa F. Znanieckiego, że „narody nie tyle powstają, ile są tworzone", to wydaje mi się, że nie powinniśmy stwarzać języków odgórnie, narzucać ich, ponieważ społeczność komunikacyjna sama dokona wyboru i sobie z nim poradzi. Нам бесіда наша мила, хоц і кус неґраматьічна (І. Rusenko), oder wie eine neue slawische Sprache entstanden ist Zusammenfassung Der Artikel ist eine Auseinandersetzung mit den sprachlichen Regeln, die im Lehr-buch fur die lemkische Sprache (Gramatyka języka łemkowskiego - Нам бесіда наша мила, хоц і кус неґраматична [Grammatik der lemkischen Sprache] von Henryk Fontański, die Schlesische Universitat, und Mirosławal Chomiak, Lehrerin fur die lemkische Sprache in Uście Ruskie; herausgegeben 1999 im Verlag „ Śląsk") dargestellt wurden. Die Grundthe-se des Artikels ist das Infragestellen der Absicht, eine neue, der ukrainischen Sprache gegenuber autonome Sprache auf der linguistischen Landkarte Europas zu bilden. Of-fenbar werden solche Tatigkeiten eher aus politischen ais aus kulturell-sprachlichen Grunden unternommen. Nichts namlich zeugt davon, dafi die lemkische Mundart ein gesondertes Sprachgebilde ist, das eine eigene, in geschlossenen Ansammlungen, auf geschlossenem Gebiet lebende ethnische Gruppe bedienen wurde. Der Autor weist auf viele Mifiverstandnisse und Ungenauigkeiten im besprochenen Lehrbuch hin, die seine These tiber die scheinbare Abgesonderheit und Autonomie der lemkischen Mundart von der ukrainischen Sprache lediglich verstarken. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak . Jgjf Fi / LITERATURA І Г'^і ■ ; Halina Korbicz e-mail: h.korbicz@zielman.pl Mykoła Jewszan o literaturze polskiej Krytycznoliteracka spuścizna Mykoły Jewszana (1890-1919) w znacznym stopniu przyczyniła się do umocnienia i świadomości kultury ukraińskiej, naznaczonej na początku XX wieku przez modernizm. Krytyk podejmował próby wprowadzenia do literatury ukraińskiej nowego modelu kultury, demonstrował polemiczne i zarazem konstruktywne podejście do „starego", alternatywne wobec „minionego", wprowadzał nową dynamiczną stylistykę, głosił orientację na człowieka „wyższego" oraz na „wysoką" literaturę i kulturę. Oczywiste, że artysta z takimi życiowymi i światopoglądowymi zasadami musiał interesować się literaturą europejską. To zainteresowanie przejawiało się w jego publicystyce na łamach ukraińskich czasopism, przede wszystkim w „Ukraińskiej Chacie" („Українська хата") і „Zwiastunie Literacko-Naukowym" („Літературно-Науковий Бістник"), „których stanowiska nie zawsze były zgodne"1. Oba czasopisma różniły się stosunkiem do literatur i kultur nieukraińskich. Wydaje się, że przedstawienie orientacji tych czasopism pozwoli zrozumieć, dlaczego pośród ogromnej liczby publikacji Jewszana na temat literatury ukraińskiej pojawia się wiele tekstów dotyczących obcych literatur. Orientacja redakcji „Ukraińskiej Chaty" na Europę, jej zainteresowanie nowymi ideami filozoficznymi i estetyczno-kulturalnymi, wynikały z przewidywania wpływów, które mogłyby przyspieszyć dojrzewanie niezależnej, ukraińskiej narodowej tożsamości. Na stronach „Ukraińskiej Chaty" widoczna jest stosunkowa niezależność jej twórców 1 M. Ільницький, Від „МолодоїМузи" до „Празької" школи", Львів 1995, s. 83. 46 HALINA KORBICZ (obok Mykyty Szapowała - pseudonim M. Sribljanskyj - i Andrija Tow-kaczewskiego, Jewszan był jednym z czołowych autorów) od dokładnych wzorców w formie przekładów czy nawet krytycznoliterackich omówień, umieszczanych w celu przybliżenia ukraińskiemu czytelnikowi problematyki europejskiej. Wydaje się, że taka droga recepcji współczesnego Zachodu, a za jej pośrednictwem także rozbudowa nowego kulturalnego dyskursu, uważana była przez chatian2 za zbyt prostą perspektywę. Natomiast duch Europy zapanował w ich światopoglądzie, kulturalnych nastawieniach, estetycznych gustach. Inaczej pod tym względem wyglądało twórcze oblicze „Zwiastuna Literacko-Naukowego". Czasopismo to, wychodzące od 1907 roku w dwóch redakcjach, kijowskiej i lwowskiej, pozostało wierne swoim programowym założeniom również w nowych okolicznościach kulturalnych oraz polityczno-społecznych. Jednym z głównych kierunków czasopisma była linia oświatowa, której sens sprowadzał się do zapełnienia kulturalnej przepaści dzielącej Ukrainę od świata. Urzeczywistniało się to głównie poprzez przekłady z literatur obcych oraz utworów krytycznoliterackich. Można więc przypuszczać, że Jewszan, który stał na czele lwowskiej filii (dodatkowo miał nad sobą Mychajła Hruszewskiego w Kijowie - inicjatora i szefa czasopisma), starał się trzymać kursu programowego „Zwiastuna". Swoją własną twórczością krytyczną znacznie przyczynił się do utrzymania ciągłości integracyjnych poczynań czasopisma. Sądząc po krytycznoliterackich tematach wystąpień Jewszana pobrzmiewa w nich duch tej koncepcji, ale co się tyczy ich treści - dyktowała je nowa epoka. Charakterystyczne, że prace Jewszana dotyczące ukraińskiej problematyki pojawiły się zarówno w „Zwiastunie", jak i w „Ukraińskiej Chacie", natomiast wszystkie przeglądy poświęcone twórczości zagranicznej ujrzały światło dzienne na łamach „Zwiastuna". Wyjątek stanowi tylko artykuł Ucieczka Gabriela Szilinga (Z okazji nowego dramatu Hauptmana), [Утеча Габріеля Шілінга (3 нагоди нової драми Гавптмаш)], wydrukowany w „Ukraińskiej Chacie" w 1912 r. Świadczy to o tym, że funkcja oświatowa czasopisma trwała nadal, ale jej istotny sens rozmijał się z ideowymi poglądami Iwana Franki oraz Hruszewskiego, ulegając uwspółcześnieniu przez oceny i poglądy Jewszana. W ocenach krytyka, dotyczących literatur obcych, przeważa pisarstwo niemieckojęzyczne. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że Jewszan przez 2 Członków red. „Ukraińskiej chaty" - Andrija Towkaczewskiego, Mykoły Szapowała, Pawła Bogaczewskiego i bliskich współpracowników. Mykoła Jewszan o literaturze polskiej 47 pewien czas uczył się w Wiedniu. W kręgu jego zainteresowania znalazły się także kultury narodów słowiańskich. Świadczą o tym przeglądy o tematyce rosyjskiej: Lew Tołstoj [Лев Толстой] oraz Dobrolubow i jego szkoła krytyczna [Добролюбов і його критична школа], czeskiej: Jaroslav Vrchłicky [Ярослав Врхліцький] i Prof. Masaryk o Rosji i Ukrainie [Проф. Масарик про Росію і Україну], a także pięć artykułów poświęconych pisarstwu polskiemu. Można się tu całkowicie zgodzić ze stwierdzeniem Sołomiji Pawłyczko: Sam Jewszan z charakteru i wykształceniu jest Europejczykiem, na którego szczególny wpływ miała kultura niemiecka. Jego „Europa" miała w swym centrum Austrię i Niemcy. Jednak Jewszan również dobrze orientował się jak stoją sprawy w kulturze polskiej i rosyjskiej3. Krytyczny dyskurs Jewszana jest nacechowany zrozumieniem specyfiki literatury polskiej, znajomości historii - nie tylko literatury, ale historii w ogóle - charakteru narodowego Polaków, cechuje się orientacją we współczesnym krytykowi życiu kulturalnym polskiego społeczeństwa. Mogą o tym świadczyć chociażby częste zwroty do polskich kolegów po piórze, krytyków: Antoniego Potockiego, Stanisława Brzozowskiego, Wilhelma Feldmana, Józefa Tretiaka, Mariana Zdziechow-skiego. Na pewno nie bez znaczenia pozostaje fakt, że znaczną część swego niedługiego życia Jewszan spędził we Lwowie - mieście, gdzie kultura ukraińska współistniała z polską, która tutaj skupiała się i rozwijała we wszystkich swoich przejawach. Ogólniej sądząc, kultura polska mogła także służyć Jewszanowi jako punkt orientacyjny we współczesnej przestrzeni kulturalnej. Przecież działalność ukraińskiego krytyka rozwijała się równolegle do Młodej Polski, która przekształcała się w programowo zorganizowany ruch literacko-kulturalny, obejmujący swoimi wpływami niemal całą polską kulturę. W jego twórczości znalazła swoje odbicie zarówno historyczna specyfika polskiej literatury, jak i jej współczesne przejawy. Prace dotyczące polskiego pisarstwa można dość umownie podzielić na takie, które posiadają pewien związek z problematyką ukraińską oraz te, w których brak takich sygnałów. Do pierwszych należą różnorodne tematycznie i stylistycznie takie teksty, jak: Współczesna literatura polska i jej wpływ na naszą [Сучасна польська література і її впливи на нашу] oraz Bohdan Zaleski i Ukraina [Богдан Залєський і Україна], do drugiej grupy portrety literackie: Maria Konopnicka [Марія Конопніцька], 3 C. Павличко, Дискурс модернізму в українській літературі, Київ 1999, s. 158. 48 HALINA KORBICZ Zygmunt Krasiński [Зиґмунт Красінський], Bolesław Prus [Болєслав Прус]4. Z wyjątkiem studium o Konopnickiej, opublikowanym w „Zwiastunie Literacko-Naukowym" w 1911 roku, wszystkie artykuły pojawiły się tam w roku 1912. Znaczącym w twórczym dorobku Jewszana stał się artykuł Współczesna literatura polska i jej wpływ na naszą. Inspirację stanowiło pojawienie się dwutomowej Polskiej literatury współczesnej Antoniego Potockiego, wydanej w 1912 r. w Warszawie, a napisanej w Paryżu, gdzie jej autor mieszkał od 1894 r. Jewszan skupił się wyłącznie na przedmowie do książki oraz fragmencie z drugiego tomu. Tutaj Potocki w publicystycznej formie wyraża zaniepokojenie niektórymi negatywnymi symptomami rozwoju współczesnej epoki literackiej. Zwracając uwagę głównie na brak jedności duchowej, „rozbicie polskiej myśli twórczej" (Jewszan), autor postawił sobie za zadanie pokazać jedność, która była właściwa polskiej literaturze w poprzednich dziesięcioleciach. Spostrzeżenia dotyczące stanu współczesnej i rodzimej literatury były pesymistyczne. Potocki widział jak boleśnie rwie się łączność wewnętrznych przeistoczeń, jak literatura czy też sztuka zamiast tego, żeby „być drogą przymierza i ustanowienia ciągłości duchowego istnienia... staje się dzikim polem dla walczących z fałszem i nieuctwem, niesumiennością i przesądami'^. Jewszan w pełni się solidaryzuje z polskim autorem, pod którego piórem mała przedmowa urosła do rangi poważnego artykułu. Duch przedmowy, jej bezapelacyjny ton w pełni udzielił się ukraińskiemu krytykowi, który cytując obszerne fragmenty spostrzeżeń znacznie poszerza pole obserwacji literatury rodzimej. Powstaje wrażenie, że i u samego Jewszana nagromadziły się podobne przemyślenia i wnioski, a książka Potockiego - przede wszystkim jej przedmowa - dała impuls do ich wysunięcia. Charakterystyczne jest to, że Jewszan, tak samo jak i autor polski, nie prognozuje ani nie prorokuje przyszłości polskiej literatury, pokazuje tylko znaczące fakty w świetle dziennym. W ślad za Potockim krytyk gani dyletantyzm, powtarzanie pustych fraz, mentor-stwo, epigonizm, konstatując na przykład: Wszelkie oceny stały się bezwartościowe, ponieważ każdy mierzy swoją miarą, przepadła wszelka orientacja, ponieważ każdy nawołuje, aby podążać za nim, nie można ustalić żadnych dyrektyw na przyszłość, bo każdy ma przyszłość w swoich rękach6. 4 M. Євшан, Криттика; Літературознавство; Естетика. Упор. Н. Шумило. Київ 1996, s. 307. Wszystkie omawiane artykuły cytowane są za tym wydaniem. 5 M. Євшан, Криттика; Літературознавство; Естетика, s. 307. 6 М. Євшан, op. cit., s. 310. Mykoła Jewszan o literaturze polskiej 49 Obserwację tę rozwinęła Tamara Hundorowa w swoich teoretycznych interpretacjach wczesnego modernizmu: „...modernistyczna «masowość» zaznaczyła się w ramach «wyższej kultury», gdzie aktywizuje się literaturszczyzna, reklama, stylizacja, dyletantyzm" - pisała badaczka, opierając się na artykule Jewszana7. Jednocześnie trzeba przyznać krytykowi obiektywizm w stosunku do ówczesnej literatury polskiej. Przedstawienie negatywnych cech sytuacji nie zaćmiło Jewszanowi pozytywnych oznak rozwoju. Zauważa je w działalności polskiej krytyki, która „podąża we właściwym kierunku, aby ratować twórczy organizm od tej niedomogi"8, dzięki istnieniu wielkich talentów: „Żeromski czy Wyspiański poświęcają wszystkie swoje siły i cały swój talent, żeby skoordynować polską duszę"9, w charakterystycznym dla piśmiennictwa sąsiadów ludowym realizmie, „który największym fantastom dawał twórcze napięcie, inspirował ich twórczość"10. Sprawy związane z polską literaturą Jewszan łączy swoistym „mostkiem" z brzegiem rodzimej literatury. I tutaj tok myślowy krytyka powiązany z ukraińską literaturą odznacza się dosyć nieoczekiwanymi zwrotami. Z jednej strony wyraźnie brzmi jego zaniepokojenie możliwym poszerzaniem się polskich wpływów. Tym bardziej ich niepożądane symptomy przypisał on twórczemu dorobkowi przedstawicieli Młodej Muzy [ukraińskie ugrupowanie literackie programowo bliskie ideałom modernizmu, powiązane z Młodą Polską - red.], do których miał taki sam stosunek, jak do polskich autorów: „To są ludzie - pisał o Łuckim, Twerdochlibie, Czarneckim, Kokowskim, Hołubcu - którzy «wzbogacili» naszą poezję chyba tylko tym, że wznieśli wiele różnych póz, teatralnych gestów, wielkich manii i pretensjonalności"11. Z drugiej strony Jewszan, przeciwny jakiemukolwiek izolacjonizmowi, uświadamia nie tylko to, że wzajemnych wpływów uniknąć nie można, ale także i to, iż „należy traktować je poważnie, gdy przychodzi do zrobienia bilansu literatury narodowej"12, tzn. uznaje ich wielkie znaczenie dla rozwoju każdego piśmiennictwa. Ale dla Jewszana oczywista była także słabość jego rodaków, których kontakty z kulturami zachodnimi groziły 7 T. Гундорова, ПроЯвлення Слова. Дискурсія ранніого українського модернізму. Ростмодерна інтерпретація. Львів 1997, s. 44. 8 М. Євшан, ор. cit., s. 307. 9 Ibidem, s. 310. 10 Ibidem, s. 309. " Ibidem, s. 312. i2 Ibidem, s. 311. 50 HALINA KORBICZ w większości przypadków utratą własnej tożsamości. I chociaż uspokaja sam siebie tym, że „sami Polacy nie stanowią Europy", nie wiadomo czego obawiał się bardziej - kulturalnego izolacjonizmu czy kontaktów z Europą poprzez Polskę. Ta sprzeczna postawa Jewszana dała powód Sołomiji Pawłyczko do wysunięcia tezy o „dwoistości stosunku krytyka wobec Zachodu"13. Artykuł Współczesna polska literatura i jej wpływ na naszą potwierdza ten pogląd. Artykuł wpisuje się w krąg zainteresowań krytyka własną epoką, bogatą w niejednoznaczności, tak jak i zresztą jego krytycznoliteracka spuścizna. Dla Jewszana i chatian, którzy w swoich krytycznoliterackich i publicystycznych pracach walczyli o podmiotowość i jedność Ukrainy, zasadniczego znaczenia nabierało dążenie do samookreślenia i samopo-znania. Urzeczywistniało się ono nieraz jako postawa skierowana przeciwko innemu narodowi. Oczywiste jest, że brak ukraińskiego państwa umożliwiał realizację tych wysiłków nie tylko na płaszczyźnie ekonomii czy polityki, ale też w życiu kulturalnym i społecznym. Stosunki polsko-ukraińskie, które zawsze w tym kontekście nabierały pierwszorzędnego znaczenia, stawały się swego rodzaju papierkiem lakmusowym na różnych etapach formowania się narodowej świadomości Ukraińców. Postawa opozycji wobec literatury polskiej jest zauważalna też w okresie wczesnego ukraińskiego modernizmu. Jako przykład owego narodowego aktywizmu może posłużyć artykuł Jewszana Bohdan Zaleski i Ukraina. Impulsem do jego napisania stała się praca Józefa Tretiaka Bohdan Zaleski 1802 -1831. Życie i poezya. Karta z dziejów romantyzmu polskiego wydana w Krakowie w 1911 roku. Przy okazji zaznaczyć należy, że dla Jewszana w relacjach z polskim piśmiennictwem ważne jest wyznaczenie miejsca artysty, któremu ma zamiar poświęcić swoją uwagę jako krytyk, w historii literatury. Tę swoistą lokalizację realizował on przeciw ogólnie przyjętej opinii. Tak więc Zaleski - według Jewszana - wyróżnia się nie tylko jaskrawą, poetycką indywidualnością, ale także typowością swojej przynależności do romantyzmu. Dlatego też, jak zauważa krytyk o pracy Tretiaka: „Obraz z historii romantyzmu maluje się jakby sam, a nie jest to historia życia i duszy poety: w jego twórczym procesie nie było żadnej historii, żadnego rozwoju; jakim się urodził, takim i umarł"14. Dosyć otwarcie ukazuje Jewszan drugorzędność osiągnięć polskiego artysty, zwłaszcza w porównaniu z innymi romantykami, a w pierwszej 13 C. Павличко, ор. cii, s. 159. 14 M. Євшан, ор. cit, s. 324. Mykoła Jewszan o literaturze polskiej 51 kolejności z Michałem Grabowskim i Sewerynem Goszczyńskim. Traktując Zaleskiego „jako typ literacki, jako symbol tegoż czasu", Jewszan pisze wprost, iż wątpliwe, by polski poeta stał się obiektem jego uwagi, gdyby nie powiązania z Ukrainą. W przynależności poety do ukraińskiej szkoły polskiego romantyzmu kryje się węzeł złożonych pytań z dziedziny stosunków polsko-ukraińskich. I jeśli wierzyć, że moderniści wskrzeszali ducha romantyków dla własnych inspiracji, to możliwe że Jewszan umiejscowił Zaleskiego instrumentalnie, po to, by ukazać ukraińską rację stanu. W przeciągu XIX stulecia, a szczególnie w pierwszej jego połowie, dla kulturalnych - w tym literackich - stosunków polsko-ukraińskich „głównym, wspólnym gruntem jest właśnie obraz i koncepcja Ukrainy"15. Wspólny grunt nie zawsze służy jako fakt jednoczący, ale bywa i odwrotnie. Co do rozprawy Jewszana, to jest w niej zauważalna tendencja do wyraźnego zaznaczania linii rozgraniczającej osobę polskiego poety od Ukrainy, jako sfery jego literackich zainteresowań. W tle artykułu słychać protest przeciw kolonialnej sytuacji Ukrainy, uprawniającej do władania nie tylko jej ziemiami, ale też kulturalnym dziedzictwem, sytuacji, która stwarzała stosunek do duchowego obszaru Ukrainy jako do wspólnej strefy panowania. Jewszan podważa „ukrainizm" (określenie krytyka) Zaleskiego - „z Ukrainy w jego poezji jest tylko kolorystyczne tło..."; podaje w wątpliwość jego „ukrainofilstwo" - „to całkowicie instynktowny pociąg, miłość zwierzęcia do rodzinnej kryjówki"; rozwiewa apoteozę kozaczyzny; pokazuje, że dopiero moda na ludowość wyniosła na powierzchnię poezję Zaleskiego. Jeżeli dla Jewszana Zaleski jest przede wszystkim „polskim patriotą", a nie „ukraińskim pieśniarzem", to Ukraina z jej przyrodą, historią, ludową kulturą ma decydujące znaczenie nie tylko dla poety - jako źródło natchnienia - lecz ogólnie dla polskiego romantyzmu, który wedle słów krytyka: Jeśli by nie naturalny poetycki talent u niektórych i nie wystąpienie Mickiewicza, gotów był ugrzęznąć w gorszym klasycyzmie i rutynie aniżeli klasycyzm wszystkich Koźmianów16. Związek z ukraińską strefą staje się momentem przełomowym, który ożywia polski romantyzm, a nawet ratuje go przed skostnieniem. Jewszan stawia kropkę nad „i". Polemiczno-publicystycznym nakiero- 15 G. Грабович, До історії української літератури. Київ 1997, s. 170. « М. Євшан, ор. cit., s. 327. 52 HALINA KORBICZ waniem swojego artykułu, analitycznymi obserwacjami Jewszan chce zrujnować mityczny sposób myślenia o Ukrainie, zaprogramowany przez poetyckie koncepcje romantyzmu. W dorobku krytyka znalazły się trzy artykuły, które tworzą swoisty blok poświęcony wybitnym polskim pisarzom - Zygmuntowi Krasińskiemu, Marii Konopnickiej oraz Bolesławowi Prusowi. Każdy z nich został napisany pewien czas po wydarzeniu związanym z tymi twórcami - jubileuszu Krasińskiego, a w przypadku Konopnickiej i Prusa - po ich śmierci. W ten sposób Jewszan stwarza możliwość przeciwstawienia się opiniom głoszonym na gorąco, a następnie proponuje swoje zdanie, zachowując dystans do chronologii wydarzeń. Jest coś symbolicznego w tym wyborze. Krasiński to jeden z czołowych przedstawicieli polskiego romantyzmu, Prus reprezentuje pozytywizm, Konopnicka natomiast wiąże te dwie epoki. Formalnie, według Jewszana, poetka należy do pozytywizmu, ale całą swoją twórczością demonstruje swoisty powrót do romantycznego odczuwania świata. Wyprowadzając swoistą „poetycką formułę" (Jewszan) poetki, krytyk faktycznie odbiera ją jako przedstawicielkę neoromantyzmu w polskiej literaturze. Lokalizaq'i postaci artysty w literaturze Jewszan zawsze dokonywał zgodnie ze swoimi obserwacjami. Jeśli chodzi o polskich twórców, to najbardziej poczytne miejsce przyznaje Prusowi. Pewną „przechod-niość" zauważa Jewszan nie tylko u Konopnickiej, również u Krasińskiego, ale ponieważ u poetki widać zwrot do poprzedniej epoki, to autor Irydiona pod wpływem historycznych wydarzeń nabiera cech prekursora nowej epoki: „on stał się opiekunem, a nawet duchowym ojcem pokolenia, które prowadziło narodową i organizacyjną pracę po tej przełomowej dacie, tj. 1863"17. Zarówno romantyzm, jak i pozytywizm aktualizują się w twórczości Jewszana poprzez modernizm. Ujawnia się to w poglądach Jewszana jako krytyka oraz w sferze jego zainteresowań artystami. Z chęci posiadania własnego, niezależnego od cudzych przemyśleń, poglądu na sedno sprawy, krytyk często sięga po swoisty rewizjonizm. Nie tylko w stosunku do Zaleskiego, ale również Krasińskiego krytyk stawia sobie za cel rewizję ustalonych poglądów i obalenie istniejących schematów. Pokazuje, że jeden z największych twórców polskiego romantyzmu, to: „dla Polaków i dziś... taka schematyczna figura, zaś cała jego twórczość i7 Ibidem, s. 329. Mykoła Jewszan o literaturze polskiej 53 oddalona od osoby, taka zaplątana i ciemna"18. Stało się tak, zdaniem Jewszana, wskutek działań polskiej krytyki, która „lubi mówić o wizjonerstwie swoich wieszczów, ich proroczym darze, ogólnoświatowej misji, ale zapomina o człowieku w jego twórczej naturze"19. Chęcią sformułowania innego poglądu, niż te, które dotychczas istniały, jest także zainteresowanie się Konopnicką. W jej przypadku Jewszan pragnie przede wszystkim odejść od „apoteozowania" i od rozmaitych głosów, które rozległy się po śmierci poetki i mogą w niewłaściwym świetle ukazać jej postać. I właśnie, „przedstawić w prawdziwym świetle postać zmarłej i poprowadzić konkretną linię w jej twórczej działalności"20 - to zadanie, które stawia sobie krytyk. Natomiast co do Prusa, Jewszan nie chce niczego korygować, bo jego zdaniem, odpowiednią korektę w traktowaniu pisarza wniosło samo życie. Śmierć mimo woli dała Prusowi i całej jego postaci bardziej prawdziwe światło. W pamięci ludzi pozostał człowiek i jego długoletnia praca, pozostała wyraźnie jego rola w kulturalnych zmaganiach polskiego narodu. I zosta ła odnaleziona podstawa dla oceny jego twórczości: żywa postać zmarłego, jego myśli i zmagania, jego światopogląd stanęły u podstaw tej oceny21. Jewszana-krytyka charakteryzuje umiejętność wczuwania się w epokę, którą badał. Odczuwał on jej ducha, umiał z głębin czasu wydobyć skrywane problemy oraz wybrać ważniejsze z nich. Związek emocjonalny, a często nawet identyfikacja z artystą i jego utworem, zbliżają Jewszana nie tylko do francuskiego filozofa, Juliena La Mettrie, ale i do tych przedstawicieli Młodej Polski, którzy głosili „wczuwanie się", „wchłanianie przedmiotu w siebie" (Ignacy Matuszewski), „komunię duchową" (Feldman), „komunię wewnętrzną z duchem twórcy" (Mi-riam)22. Wpływ Polaków na Jewszana nie jest jeszcze zbadany przez ukraińskie literaturoznawstwo, natomiast zrodził się pogląd, że decydującą rolę w formowaniu estetycznych poglądów krytyka odegrali myśliciele francuscy: Hipolit Taine jako twórca szkoły historyczno--kulturalnej z jej tradycją „rasa-środowisko-moment" i Jean-Marie Giono, którego socjologiczne metody Jewszan jakoby stosował. Pierwsze twierdzenie prostuje S. Pawłyczko, pisząc, że Jewszan „częściej polemizował w Ibidem, s. 331. 19 Ibidem. 2° Ibidem. 2i Ibidem, s. 336. 22 Zob. M. Podraza-Kwiatkowska, Literatura Młodej Polski. Warszawa 1992, s. 291. 54 HALINA KORBICZ z ideami Таіпе'а" і z pewnością nie był jego uczniem23. Natomiast wpływ Giono podaje w wątpliwość kanadyjska badaczka Hałyna Mu-chyna dowodząc, że praca francuskiego uczonego Problemy współczesnej estetyki w ukraińskim tłumaczeniu pojawiła się w 1913 roku, gdy „Jewszan zbliżał się do końca swojej działalności krytyka"24. Można przypuszczać, że w wyborze postaci do analizy ważną rolę odegrała emocjonalność Jewszana. Spektrum tego wyboru z obcej literatury jest stosunkowo szerokie, ale - jak podkreśla Natalia Szumyło, autorka wstępu do zbioru artykułów Jewszana - tutaj „dostrzec można stałe kryterium: mieli to być odkrywcy obrazu duchowości narodowej"25. Jak zauważymy, w pierwszej kolejności Jewszana ciekawiły wielkie indywidualności, obdarzone silnymi osobowościami. To szczególnie wyróżnia Jewszana-krytyka. Dlatego, być może, nie tylko wybór postaci do analizy jest ważny, ale również sama analiza, która obejmuje pozycję krytyka, jego poglądy estetyczno-ideologiczne, itd. To z kolei przemawia za tym, że w postaci Jewszana odnajdujemy tego ukraińskiego krytyka, który najpełniej uobecnił duchowe poglądy swojego czasu. W centrum krytycznego dyskursu Jewszana zawsze znajdowały się życie i pisarz, człowiek i twórca. Te pojęcia często stawały się dla krytyka równoważne; nierzadko także znaczenie drugiego wyrazu wynikało z pierwszego. Taka tendencja do wzajemnego powiązania, nawet wzajemnego uwarunkowania tych pojęć, właściwa jest dla poszukiwań, które nas tu interesują. Tym samym w „schematycznej figurze" Krasińskiego, wytworzonej, według Jewszana, z winy polskiej krytyki, rozstrzygnięto ludzką tragedię: okoliczności, które zaistniały po klęsce polskiego powstania 1831 roku, w pełni, zawładnęły duszą i psychiką poety, który „dostrzegł bezsilność sprzeczności życia"26. Główne akcenty swej krytycznej projekcji Jewszan kładzie właśnie na tragizm ludzkiej osobowości, a nie na fatum egzystencji. Romantyczne opozycje nicości, rzeczywistości i wysokich ideałów; woli osobowości i okoliczności życiowych, które integrują wizerunek poety, tylko wzmacniają ów tragizm. Jednak w granicach jego rozważań najsilniej ukazane jest rozdarcie duszy twórcy: musi śpiewać, gdy kona ojczyzna, wierność nakazuje iść naprzód. W tym samym czasie Jewszan dopatruje 23 C. Павличко, op. cii, s 166. 24 X. Мухина, Естетика Миколи Євшана. „Сучасність" 1984, nr 4, s. 25. 25 Н. Шумило, Микола Євшан /1889-1919/, [w:] M. Євшан, Криттика; Літературознавство; Естетика, op. cii, s. 9. м М Євшан, op. cit., s. 330. Mykoła Jewszan o literaturze polskiej 55 się „moralnego odrodzenia" poety, jakiegoś przymusowego optymizmu, który artysta tworzy w sobie. Wiara Krasińskiego w odrodzenie Polski staje się jego własnym, twórczym imperatywem, który wpisuje się w imperatyw kontekstu historycznego. Ze złożonej współzależności obiektywno-historycznych, psychologicznych, filozoficznych elementów, na budowę których składają się życiowa i twórcza droga Krasińskiego, Jewszan wywodzi koncepcję człowieka bliskiego swym nie-tzscheańskim ideałom, silniejszego od swojego losu, nie poddającego się zniewadze „woli brutalnego, życiowego mechanizmu", nie mającego prawa do „porzucenia walki o moralnie wyższego i doskonałego mężczyznę"27. W taki sposób Jewszanowi rzeczywiście udało się pokazać innego romantyka, nie proroka i wieszcza, a uniwersalnego mężczyznę, który w pełni odpowiada wzorcom epoki modernizmu. W rozprawce Maria Konopnicka odnajdujemy wiele miejsc, w których krytyczne obserwacje Jewszana nie zawsze łączą się ze sobą, odwrotnie - często rozpadają się na oddzielne części, a niektóre z nich mogą nawet przypominać miniaturowe studia. Cementuje tę pracę, ratując ją przed fragmentarycznością, obraz poetki. To całościowy, skończony portret mistrza, którego poezja rodzi się właśnie jak wezwanie epoki, jak przeciwdziałanie tym niesprzyjającym Polakom dziejowym okolicznościom, kiedy naród, odwróciwszy się od swych proroków, „nie stworzył" żadnych zmian, żadnych ekwiwalentów. Mistrz, jak wiadomo z artykułu Jewszana, poprzez swój talent i swoje działanie, może naprawić sytuację, nawet uwarunkowaną historycznie: Konopnicka we współczesnej polskiej poezji odkryła jakby drogę nurtu, szczęśliwie trafiła w ten moment, który miał zbudzić nowe siły, odkryć nowe źródła; w moment, który mimo wszystko był omijany przez współcześnie żyjących28. W postaci poetki osobiste, życiowe doświadczenie, jako określony czynnik twórczości mistrza, jest praktycznie nieobecne. Ono nie istnieje lub prawie nie istnieje, nawet w podtekście. Natomiast bardziej wyraziste staje się współczucie poetki dla tych, którzy niosą w sobie ciężar trudnych życiowych doświadczeń. Ta swego rodzaju idea służenia prostemu narodowi, która ujawnia się bez deklaratywności w poszukiwaniach twórczych, wiąże się z jednej strony z atmosferą epoki, a z drugiej - z psychiką poetki. Społeczne motywy, charakterystyczne dla poezji 27 Ibidem, s. 334. 2s Ibidem, s. 313. 56 HALINA KORBICZ Konopnickiej, po części zostały podyktowane przez epokę; natomiast romantyczna zmysłowość, „romantyczny poryw jej istoty", wzmocniły ich znaczenie. Pragnąc pojąć istotę twórczości Konopnickiej, Jewszan dowodzi, że społeczne motywy nie stworzyły w osobie poetki rzecznika nieszczęśliwych, ponieważ wyszły nie ze środowiska, lecz od niej samej: Jej miłość do mężczyzny upośledzonego i rzuconego na samo dno, rodzi się tylko z filantropijnych motywów i dlatego jest ona znana jako fila ntropia29. Jednak sceptyczny stosunek do poetki nie przesłania Jewszanowi znaczenia zarówno jej twórczości, jak i silnej, ludzkiej natury. Krytyk dostrzega siłę ducha w misjonarstwie Konopnickiej („spełnia misję, z góry naznaczoną przez epokę"); w jej ofiarności; w uświadomieniu faktu, że to właśnie poeta staje się odpowiedzialny „za wszelką niesprawiedliwość świata"; szczególnie również - w dążeniu do artystycznej doskonałości („to bez końca zadumany nad sobą mężczyzna; wewnętrzne zapomnienie...które nigdy jej nie opuszcza"). W ten sposób Jewszan bardziej zbliża postać poetki do siebie i do swoich ideałów. Napisana w formie nekrologu praca dotycząca życia Bolesława Prusa jest ciekawa przede wszystkim dlatego, że obiektem uwagi krytyka staje się wybitny przedstawiciel pozytywizmu, epoki, wobec której pisarz ten niejednoznacznie ujawniał swoją opozycyjność. Jednak w tej pracy nikt od niego nie oczekiwał sympatii dla pisarza polskiego. Według Jewszana pozytywizm Bolesława Prusa, w którym twórca doskonale się orientował i tworzył, jest zrozumiały, usprawiedliwiony jako jego swobodny wybór. Krytyk szanuje wolę pisarza, konsekwencję i wierność dla obranej wcześniej drogi, ba, nawet dąży do tego, by bronić go przed polskimi rówieśnikami, którzy nie rozumiejąc Prusa, stawiali mu zasadnicze zarzuty. Jewszan jest krytycznie nastawiony do młodego pokolenia, które nagle chciało zaliczyć go [Prusa - H. K.] do grona „zgrzybiałych" starców, hamując przy tym rozwój kulturowego, swobodnego myślenia30. Otóż, pisząc o konflikcie „ojców i dzieci" Jewszan - „człowiek epoki anty pozytywistycznej" (określenie S. Pawłyczko) - niespodziewanie zaprzecza swoim przekonaniom opowiadając się po stronie „ojców". 29 Ibidem, s. 317. з» Ibidem, s. 338. Mykoła Jewszan o literaturze polskiej 57 Całościowe podejście krytyka do postaci Bolesława Prusa naznaczone jest wpływami Nietzschego, podobnie jak i większość innych jego wystąpień krytycznoliterackich. Kult silnej osobowości, pochodzącej od Nietschego, a także wątek osoby, przewija się w pracy jak lejtmotyw. W literackim portrecie Prusa ukraiński krytyk podkreśla wytrwałość, uporczywość, pracowitość („cały czas trwał przy pracy, jak kowal w swym warsztacie, co nie dba o swój wygląd zewnętrzny"), pragnienie, by żyć i tworzyć aktywnie („ogromny krąg codziennych stosunków - to jego grunt, na którym stoi jak «pozytywista»"). Właśnie te cechy osobowości Prusa warunkują jego twórczą indywidualność, którą ukraiński krytyk dostrzegł i cenił. W centrum uwagi Jewszana znowu pojawia się czło-wiek-twórca, a opozycyjne współczynniki życie-pisarz faktycznie zlewają się tutaj w całość. Prus, dzięki swym ludzkim cechom, staje się mężczyzną, bardzo ważnym jako pisarz. Zwracam uwagę na właśnie te cechy charakteru Prusa jako mężczyzny - przyznawał się Jewszan - bo to one ukształtowały jego znaczenie jako twórcy i propagatora nowych, społecznych ideałów, one dały mu podstawę - szerokie kręgi czytelników, z którymi mógł intymnie rozmawiać31. Z omówienia wynika, że społeczeństwo polskie, dla rozwoju którego Prus poświęcił całe swoje życie, nie rozumiało dążeń pisarza. Jewszan coraz bardziej wyraźnie podkreśla obojętność zbiorowości, przedstawia jak rozmywa się poczucie odpowiedzialności przed Mistrzem. Motyw ten jest prawie nieobecny w artykułach poświęconych Konopnickiej czy Krasińskiemu. W duszach przedstawianych poetów zachodzą określone przeciwstawienia; opozycje człowiek-twórca, życie--pisarz występują tu w charakterze relatywnym, istnieją jako swego rodzaju ogromne, abstrakcyjne płótno, na tle którego widać coraz szybciej zbliżający się dramat mistrza. Opozycja mistrz-społeczeństwo wprowadza całkiem nowe akcenty, dotyczące stosunku Jewszana do polskiego społeczeństwa. Tłum. z języka ukraińskiego Ewa Hemmerling, Olga Woźniak, Martyna Wojciechowska, Agnieszka Respondek. Przekład przejrzał Bogusław Bakuła зі Ibidem, s. 338. 58 HALINA KORBICZ Mykoła Jewszan tiber die polnische Literatur Zusammenfassung Den Inhalt des Artikels bildet die Analyse der literarischen Uberlegungen von Mykoła Jewszan (1890-1919) tiber die polnische Literatur. Diese Uberlegungen konnen ver-einbarungsgemafi in solche eingeteilt werden, die mit der ukrainischen Problematik verbunden sind (die Artikel Współczesna literatura polska i jej wpływ na naszą [Die polnische Gegenwartsliteratur und ihr Einflufi auf die unsere] und Bohdan Zaleski i Ukraina [Bohdan Zaleski und die Ukrainę]), sowie solche, die keinen Bezug zur ukrainischen Thematik aufweisen (zu dieser Gruppe werden Studien tiber das Schaffen von Maria Konopnicka, Zygmunt Krasiński und Bolesław Prus gezahlt). Jewszan solidarisiert sich, indem er sich an das Buch von Antoni Potocki Polska literatura współczesna [Die polnische Literatur der Gegenwart],1912, anlehnt, mit dessen Autor, der auf Tendenzen aufmerksam geworden war, das kunstlerische und geistige Niveau der literarischen Produktion von damals herabzusetzen. Der ukrainische Kritiker betrachtet die heimische Literatur unter dem Gesichtspunkt des Buches von Potocki und versucht, die ftir die Entwicklung der Literatur des eigenen Volkes gefahrlichen Tendenzen zu analysieren. Im Mittelpunkt des zweiten Artikels, der an die ukrainische Literatur ankntipft, steht der polnische Romantiker Bohdan Zaleski. Jewszan, der die Beziehungen Zaleskis zur Ukrainę zu schatzen wufite, war gegen die Identifizierung des polnischen Dichters mit ihrem Erbe. Diese Haltung stand im Einklang mit den nationalen Bestrebungen der Ukrainer, die sich deutlich am Anfang des XX. Jahrhunderts entfalteten. Die hervorra-genden polnischen Schriftsteller sind nach Jewszan seiner Epoche nahe. In Konopnicka, Krasiński und Prus sieht der Kritiker vor allem starkę Persónlichkeiten, Schópfer vom nietzscheanischen Typ, die dem Willen des „brutalen Lebensmechanismus" Widerstand zu leisten imstande waren und in sich selbst einen eigenen schopferischen und mensch-lichen Imperativ bildeten, der in den Imperativ des geschichtlichen Kontextes łunein-ging. Hier wird der Gedanke deutlich, dafi starkę menschliche Persónlichkeiten Grund-lagen ftir ein starkes Volk erschaffen. Die Artikel, die das polnische Schrifttum betreffen, funktionieren im System der weltanschaulichen Uberzeugungen Jewszans und sind nicht nur von Einfltissen seiner Epoche gekennzeichnet, sondern auch von Bestrebungen des Kritikers nach der Bildung einer nationalen und autonomen ukrainischen Kultur. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak WOŁODYMYR MORENEC e-mail:more@roller.ukma.kiev.ua Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30. Z historii XX wieku wiemy aż nazbyt dobrze, że pisarze ukraińscy mieli bardzo konkretne przyczyny odbierania rzeczywistości w kategoriach Apokalipsy. Dla tych, którzy pozostali na Ukrainie, życie w stanie codziennego (a raczej - conocnego) czekania na brutalny stukot do drzwi, od którego zaczynał się GUŁag, albo zwyczajny „rozstrzelany scenariusz", stało się normą. Dla tych, którzy wyemigrowali, wojna, wraz z klęską UNR [Ukraińskiej Republiki Ludowej - red.], w ogóle się nie kończyła. Te wszystkie „szczegóły" bytu narodowego, tak czy inaczej, uprzedmiotowiały ogólne poczucie nieuniknionej zagłady, które w Europie stopniowo przybierało na sile, mimo iż myślano o tym stosunkowo abstrakcyjnie. Zapowiedziane już w ostro potraktowanym przeciwstawieniu kultury i cywilizacji (przypomnijmy tu słowa Z. Freuda o tym, że „nasza cywilizacja ponosi odpowiedzialność za ludzkie nieszczęścia"1) odczucie to znalazło swój konceptualny wyraz w głośnym dwutomowym dziele O. Spenglera Zmierzch Europy (1920-1922). Raz po raz znajdując potwierdzenie w realiach społeczno-historycznych, na tyle znacząco przeniknęło do twórczej praktyki lat trzydziestych, że powinniśmy mówić już „nie o nastawieniu umysłu, lecz po prostu o kierunku"2. W 1957 r. Kazimierz Wyka pisze znane Wspomnienia o katastrofizmie, gdzie proponuje swoje własne „encyklopedyczne określenie" tego zjawiska [do nieistniejącego wówczas kompendium wiedzy o literaturze _________ 1 S. Freud, Ciuilization and its Diskontent, New York-London, s. 36. 2 В. Британишский, Введение в Милоша, „Вопросн литературм" 1991, № 6, s. 114. 60 WOŁODYMYR MORENEC polskiej XX wieku - red.]. A przecież ten „koncept" krytyka okazał się na tyle istotny, że dokładne naświetlenie katastrofizmu w polskiej i ukraińskiej liryce XX wieku warto rozpocząć właśnie od niego. Tak więc, zapoznajmy się z hasłem „katastrofizm" K. Wyki: Zjawisko ideowo-artystyczne w polskiej poezji drugiego dziesięciolecia tzw. literatury międzywojennej, które polegało na symboliczno-klasycystycznym, niekiedy z nalotami nadrealizmu bądź ekspresjonizmu, podawaniu tematów, jakie sugerowały i zapowiadały nieuchronną katastrofę historyczno-moralną, zagrażającą ówczesnemu światu, tematów o osnowie przeważnie filozoficznej, a także społeczno--politycznej. Głównymi wyrazicielami tego zjawiska byli poeci kręgu wileńskiego około roku 1930 wkraczający do literatury (Czesław Miłosz, Jerzy Zagórski, Aleksander Rymkiewicz); zjawisko takie dostrzec się daje również poza ich kołem (Mieczysław Jastrun, Władysław Sebyła, ślady w Krzyku ostatecznym Broniewskiego); przybiera ono także kształty groteski (poematy Gałczyńskiego, elementy Balu w operze Tuwima), a przed r. 1930 w postaci wyraźnej zapowiedzi dostrzec się daje w powieściach Stanisława Ignacego Witkiewicza i u niektórych prozaików (na przykład Bezrobotny Lucyfer A. Wata)3. Mimo że pojęcie katastrofizmu w literaturoznawstwie nadal trudno zaliczać do „jasnych i konkretnych", badacze posługują się nim dość powszechnie4, próbując nadać mu ostateczny kształt. Natomiast dla artystów była to jednoznaczna danina. Czesław Miłosz pisał o tym tak: Czas, w którym rosło moje pokolenie upoważniał do oczekiwania katastrof. Przecież preambuła do II wojny światowej toczy się mniej więcej właśnie od roku 1930: była to Mandżuria, był to początek wojny japońsko-chińskiej, później Etiopia, najazd włoski, imperium Mussoliniego, następnie Hiszpania, dojście Hitlera do władzy5. Katastrofizm, oparty tu na konkretach historycznych, w świadomości twórców polskich od początku będzie miał olbrzymi wymiar moral-no-filozoficzny, w głębi którego powstawać będą wszelkie koncepcje światopoglądowe, stanowiące wyznaczniki przyszłości. Czy to właśnie nie ta przewodnia problematyka katastrofizmu zostanie rozwinięta w przemówieniu inauguracyjnym Miłosza podczas wręczania Nagrody Nobla: Ziemia, na którą poeta patrzył w swoim locie wzywa krzykiem zaiste z otchłani i nie pozwala się oglądać z wysoka. Powstaje niepokonalna sprzeczność pomiędzy bytem i działaniem czy sprzeczność pomiędzy sztuką i solidarnością z ludźmi. Rze- 3 K. Wyka, Rzecz wyobraźni, Kraków 1997, s. 313. 4 Zob. A. Werner, Katastrofizm, [w:] Słownik literatury polskiej XX wieku, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1996, s. 445-453. s E. Balcerzan, Poezja polska w latach 1918-1939, Warszawa 1996, s. 150. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30. 61 czywistość domaga się, żeby ją zamknąć w słowach, ale jest nie do zniesienia i jeżeli dotykamy jej, jeżeli jest tuż, nie wydobywa się z ust poety nawet skarga Hioba, wszelka sztuka okazuje się niczym w porównaniu z czynem. Natomiast ogarnąć rzeczywistość tak, żeby zachować ją w całym jej odwiecznym powikłaniu zła i dobra, rozpaczy i nadziei, można tylko dzięki dystansowi, tylko wznosząc się nad nią - ale to z kolei wydaje się moralną zdradą6. Dla nas największą wagę posiada artystyczna wizja tego, dotychczas naszkicowanego, zjawiska poezji polskiej okresu międzywojennego. Jako typowy przykład niech posłuży nam odwołanie się do drugiego przedwojennego zbiorku Cz. Miłosza Trzy zimy (1936), a w szczególności, umieszczony tu wiersz Powolna rzeka, którego fragment przedstawiamy poniżej. - „Ach, ciemna tłuszcza na zielonej runi, a krematoria niby białe skały i dym wychodzi z gniazd nie żywych os. Bełkot mandolin ślad wielkości tłumi, na gruzach jadła, nad mech spopielały nowego żniwa wschód, kurzawa kos". Tak pięknej wiosny jak ta, już od dawna nie miał podróżny świata. Krwią cykuty wód przestrzeń mu się wydała rozległa, a flota żagli, która w mroku biegła, ostatnim drgnieniem jakiej ś czystej nuty. Widział na piaskach rzucone postacie pod światłem planet lecących ze stropu, a kiedy milkła fala, cicho było, z piany szedł zapach jodu? heliotropu? Na wydmach Maria, śpiewali, Maryja, rękę zbroczoną składając na siodło, nie wiedział, czy to jest to nowe godło, które ma zbawiać, chociaż dziś zabija. Po trzykroć winno się obrócić koło ludzkich zaślepień, zanim ja bez lęku spojrzę na władzę, śpiącą w moim ręku, na wiosnę, niebo i morza, i ziemie. Po trzykroć muszą zwyciężyć kłamliwi, zanim się prawda wielka nie ożywi, i staną w blasku jakiejś jednej chwili wiosna i niebo, i morza, i ziemie7. Wilno, 1936 s Cyt. za: Biuletyn Koła NSZZ „Solidarność" UAM Poznań, listopad 1980, s. 2 [red.]. ' Cz. Miłosz, Poezje, Warszawa 1982, s. 27-28. 62 WOŁODYMYR MORENEC W końcowej części tego wiersza odbija się odwrotna strona „karbu katastroficznego", do której wkrótce wrócimy. Teraz, natomiast, należy po prostu odpowiedzieć na pytanie, czy opisywane i wcielane przez Miłosza motywy otarły się o poezję ukraińską na tyle głęboko, żeby można było mówić o całym nurcie, czy też kierunku. Sądzimy, że na twierdzącą odpowiedź pozwoli nam przemyślenie recepcji twórczości poetyckiej przynajmniej trzech, ale bezwzględnie najbardziej utalentowanych twórców tego okresu: Jewhena Płużnyka, Bohdana-Ihora Anto-nycza oraz Wołodymyra Swidzińskiego. Oczywiście, każdy z nich (zresztą tak jak i u „żagarystów") wciela motywy katastroficzne według swoich reguł, dlatego mają one inne zabarwienie moralno-filozoficzne. Natomiast zaprzeczenie im-manentności tych motywów w światopoglądzie poetyckim wymienionych twórców oznacza ponowne odrzucenie ich w otchłań literackiego nieistnienia. Na katastrofizm, jako jedną z cech światopoglądowo-estetycznych B.-I. Antonycza, w nurcie charakterystycznego dla poety nowoczesnego urbanizmu, zwraca uwagę także badacz jego twórczości J. Andrucho-wycz. W szczególności podkreśla: Ciekawym byłoby rozpatrzenie z punktu widzenia pojęcia „cywilizacji" opanowania przestrzeni miejskiej przez dojrzałego Antonycza (w jego spenglerowskim, przeciwstawnym do „kultury" rozumieniu). Charakterystycznym dla Antonycza--urbanisty jest, po pierwsze, bardzo widoczny akcent metafizyczny w przedstawieniu miasta, a po drugie, podpowiedziany przez samego poetę (1935 r. Na spotkanie) podział na dwa plany przedstawienia - z jednej strony, miasto Antonycza wyrasta jak udziwniony statyczny pejzaż (Monumentalny krajobraz, Plac Aniołów), a z innej -jako apokaliptyczne zwałowisko, końcowy kataklizm i koniec technokratycznej, bezdusznej cywilizacji (w rzeczywistości motyw przewodni całego zbiorku Rotacje). Charakterystyczne jest także i to, że Antonycz widzi w swoich wizjach poetyckich dalej, niż na to zezwalają realne miejskie krajobrazy połowy lat trzydziestych8. Przykładem, w świetle powyższych rozważań, może być wiersz Surmy ostatniego dnia z 1936 r.: Stupiętrowe kamienice śpią, jak-gdyby zmęczone zwierzęta, geografowie malują gwiazdy kredą na mapie nieba, w rudej poświacie latarni krople deszczu, jak piasek skrzydlaty, 8 Ю. І. Андрухович, Богдан-Ігор Антонич і літературно-естетичні концепції модернізму. Автореферат на здобуття н. с. канд філолог, наук. Івано-Франківськ: Прикарпатський університет ім. В. Стефаника, 1996, s. 14-15. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30, 63 i księżyc złotym kociakiem leży u mnie na kanapie Rdzewieją martwe ryby w basenach, węgiel i róże w czerni, Kupcy i rozebrane dziewczyny, więźniowie w więzieniach i poeci. Orkiestra policjantów dmucha z melancholią w trąbki i waltornie, kiedy bóg mieszczański liczy gwiazdy, dusze i monety. Mieszkają pod mostem, niby w bajkach, wieloryby, delfiny i trytony w gęstej i czarnej, jak smoła, wodzie, w strasznych piwnicach sto, zjawy-paprocie, gryfony i utopione komety i dzwony. - O puszczo z kamienia, kiedy cię zmiecie nowy potop?9 Przy czym katastrofizm Antonycza, przedstawiony w Rotacjach, a także w Księdze Lwa (1936), posiada zdecydowanie charakter eschatologiczny; w zasadzie dotyczy wszechświata jako tworu Bożego, w którym socjalno-społeczna płaszczyzna człowieka stanowi tylko jedno z wielu prosceniów, na których rozgrywają się ostatnie akty ogólnego dramatu egzystencji. Takie organiczne włączenie ludzkiego wymiaru w naturalny, a dalej - w wszechświat, uwalnia wiersz Antonycza od wszelkiej dydaktyki, o ile problem wolności i winy wyraźnie zacieśnia się wskutek oczywistej nieuniknioności sądu ostatecznego. Tak jak w wierszu z 1935 r. Martwe auta, gdzie „dziewczęta z kwieciem", „zielona ruta" i metropolia ze zwałami „martwych aut" wspólnie powołują się na ten sąd. Tu nie ma sprawiedliwych, bo w rzeczywistości nie ma winnych, jest tylko wielkie prawo cyklicznego bytu, według którego następuje kolejna zmiana obsady i dekoraq'i: i Jak my kopiemy kości jaszczurów pod skałami zapomnianych wieków, tak kiedyś kopać będą na cmentarzach miast naszych kości metalowe. Dziewczyny z kwieciem bez nazwy, palmy rodzą chleb, zielona ruta i nowe miasta z placami z błękitu, gdzie turlają się ogniste lwy. Lecz cienie niespokojne, duchy nieucieszone wstają spod ziemi 9 Б А. Антонич, Поезії, Київ 1989, s. 247. 64 WOŁODYMYR MORENEC spod placów, spod traw. Metropolio, dłońmi murów czerwonych spróbuj ukoić uskrzydlone dusze aut!10 Podobny katastrofizm, jako właściwość materii, traci na dramatyzmie i występuje u Antonycza jako organiczna część jego witalności i biologicznego irracjonalizmu, które są i będą badane w planie światopoglądu autorskiego, bardzo wyraźnie zabarwionego rodzimym pogaństwem11. Ów szczególny antonyczowski biologizm („koncepcja poetycka, utwierdzająca jedność świata, kosmosu, podporządkowanego prawom naturalnego samodzielnego rozwoju i włączająca człowieka w «mądre koło życia» jak organiczną cząstkę przyrody"12) i cykliczność czasu poetyckiego13 pozbawiają ten okres, jasno uświadamiany przez autora, tragicznego sensu właściwego „żagarystom". To, co zostało powiedziane, w żaden sposób nie wyczerpuje swoistej antonyczowskiej eschatologii, o której najważniejszych jakościach filozo-ficzno-estetycznych, odmiennych od innych wcieleń, zaledwie wspomnieliśmy. Ta odmienność stanie się szczególnie jaskrawa, jeśli zwrócimy się ku odpowiednim motywom liryki Jewhena Płużnyka, gdzie na plan pierwszy wysuwa się nie nieunikniona ogólnoświatowa katastrofa, łącząca ogniwa różnych okresów w mieniącą się spiralę jakiegoś sprzecznego i wspaniałego bytu (w tym miejscu warto wspomnieć zbiorek Zielona Ewangelia z 1938 roku), a coś zupełnie innego. Co kryją w sobie te wiersze? - zastanawia się najbardziej oddany badacz twórczości poety Leonid Czerewatenko w związku z tak zwanym „rozstrzelanym cyklem" z zbiorku Dni, 1926 r. - Wielki ból. Wielki żal: że nie poznali się wzajemnie, że nie porozumieli się, nie nauczyli się wzajemnego szacunku14. I trzeba powiedzieć, że w tych prostych, bezpretensjonalnych medytacjach krytycznych jest wielka prawda: przecież właśnie w liryce Jewhena Płużnyka, jak żadnego innego poety ukraińskiego, rozważa się otchłań moralnej katastrofy epoki, w której przypadło życie artysty. Jego katastrofizm zostaje jaskrawo przedstawiony chrześcijańskiemu rozu- 10 Б.-І. Антонич, Поезії, ор. cit, s. 246. II M. Ільницький, Богдан-Ігор Антонич, [w:] Історія української літератури XX століття. В 2-х кн, Київ 1998, s. 209-210. 12 S. Freud, Cwilisation and its Diskontent, New York-London, s. 36. 13 Ю. І. Андрухович, Богдан-Ігор Антонич і літературно-естетичні концепції модернізму, op.cit., s. 10. 14 Л. Череватенко, Все, чим душа боліла, [w:] Євген Плужник, Поезії, Київ 1988, s. 40. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30. 65 mieniu przyrody, o czym przekonuje także Hałyna Tokmań w pierwszym rzeczywiście naukowym badaniu spuścizny literackiej Płużnyka15. Jego katastrofizm oznacza uświadomienie konieczności ostatecznego rozliczenia społeczeństwa za utratę moralnej busoli. O tym niewątpliwie świadczy pozycja autora, który jako obywatel właśnie tego społeczeństwa, widząc, albo przynajmniej domyślając się, kto jest konkretnym sprawcą okrutnego kataklizmu socjalnego o nazwie „bolszewizm"16, mimo wszystko nie obwinia jakiejś jednej grupy socjalnej, a wychodzi myślami ponad polityczne barykady wieku w przestrzeń moralnej bytności. Chrześcijański charakter humanizmu Płużnyka, - zaznacza H. Tokmań - odbiera się jak przejęcie na siebie bólu innych, a także jak zasadnicze odrzucenie podziału ludzi na „swoich" i „wrogów", co w ogóle jest zaprzeczeniem wszelkiego moralnego prawa do zabójstwa. Poprzez wspólne przeżywanie ukrytego bólu autora (pierwszy poziom podtekstu) czytelnik dochodzi do poziomu głębszego, filozoficz-no-aksjologicznego - chrześcijańskiego wniosku „Nie zabijaj!", do oceny przedstawianych wydarzeń historycznych jako narodowej tragedii17. Jako ludzkiej tragedii, uściśłijmy ostatnią tezę H. Tokmań, przedstawioną na gruncie konkretnego powszedniego narodowego bytu. Chyba bardzo go bolało: Wciąż oblizywał usta. Później ucichł. Niewielkiego ciała na rogu Nie spytają więcej, - za kogo! Bardzo prosto. Ostra kula Zastąpiła mu dal. - Serce za dnia sobie obtarł, - Spocznij! Spójrzcie, kto starał się Spojrzeć poza daty, -Niepotrzebne na bruku ciało, A nad ciałem - plakat18. 15 Г. Л. Токмань, Художньо-філософський феномен лірики Євгена Плужника. Автореф. дис. на здобуття н. с. канд філолог, наук., Інститут літератури НАНу, Київ 1998, s. 4-8. 16 „Jeżeli chodzi o przyszłość - w tym miejscu ich wnioski były jednakowe, nie było żadnych rozbieżności. «Mnie zabiorą pierwszego, pana - drugiego»", - twierdził T. Czerkaski. „«Tak, - zgadzał się J. Płużnyk, - mnie drugiego, a pana - pierwszego». Tak też się stało", -pisze o tym L. Czerewatenko, i to nie pozostawia żadnych wątpliwości, że J. Płużnyk bardzo dobrze sobie uświadamiał, gdzie i między kim biegnie linia barykady. Zob. Л. Череватенко, Все, чим душа боліла, ор. cit., s. 80,82-85. 17 Г. Л. Токмань, Художньо-філософський феномен лірики Євгена Плужника, ор. cit., s. 4-5. 18 Є. Плужник, Поезії, ор. cit., s. 131. 66 WOŁODYMYR MORENEC Jeśli Antonycz unosi zasłonę nad katastrofą kroczącego wszechświata, to Płużnyk - nad katastrofą ludzkości, która już się zaczęła na ukraińskiej ziemi, ale obejmie wszystkich, bo spowodowana jest utratą podstawowych zasad ludzkich - dobra i miłości. Dlatego nie ma żadnego znaczenia, „przy kim" był ten zabity, nad którego malutkim i niepotrzebnym ciałem wisi teraz plakat. Obojętne z jaką treścią, bo żadne hasło nie może usprawiedliwić owej okrutnej śmierci. W przypadku Płużnyka chodzi właśnie o moralną katastrofę ludzkości, o czym świadczy nie tylko zbiorek Dni z umieszczonym tutaj „rozstrzelanym cyklem". Jeszcze bardziej przekonująco mówi o tym bezpośrednia próba filozoficzno-etycznego przemyślenia oczywistego moralnego zagubienia człowieka jako epizodu na drodze do wielkiego i ciężkiego postępu duchowego. Poetycki obraz Sądu Ostatecznego wszystkich i każdego (który dziwnym trafem przeplata się z Bułhakow-skim motywem „spokoju, a nie światła", na co zasłużył Mistrz - „i powiedzą nam wtedy: odpocznijcie!") jest kulminacją poematu Galileusz, sądu będącego zwieńczeniem całego tego bytu, ale równocześnie pierwszym znakiem czegoś nowego. Tutaj zwraca na siebie uwagę nie tyle nieuniknioność wyważenia spraw ludzkich na nieomylnej wadze Prawdy Bożej, co równoczesne uznanie prawa, a nawet więcej - skazania człowieka na błąd, na odstępstwo od tej Prawdy i odpowiednią karę. W takiej perspektywie katastrofizm moralny Płużnyka nabiera sensu katafatycznego i ma swoją stronę zwrotną, która wyraźnie zbliża go do wieloznacznego katastrofizmu Czesława Miłosza, do którego obiecaliśmy powrócić, i który dogłębnie wyjaśnia Kazimierz Wyka. Odwołajmy się do jego rozmyślań: Katastrofizm Miłosza i jego rówieśników interpretujemy dzisiaj jako dowód bezsilnej rozpaczy, jako ucieczkę od historii i rozumu do eschatologii. Gdyby tak rzeczywiście było, to zasługiwałby on tylko na osąd. Jednak z każdego punktu widzenia -i socjologicznego i filozoficznego - wygląda on inaczej; kiedy zaś u Miłosza nabiera form, trudnych do przyjęcia, które niegdyś tak oburzały I. Fika (Grzech anielstwa, „Pion" 1938, nr 36), to rzecz ma się nie tylko w samym katastrofizmie. Zacznijmy od strukturalno-filozoficznego spojrzenia na przedmiot. Do jakiego byśmy się nie zwrócili mitu eschatologicznego, niezależnie od tego, czy będą to najdawniejsze mity irańskie, czy Sybilska legenda wieków, czy też eschatologia chrześcijańska, czy Apokalipsa, czy średniowieczny Millenaryzm, czy niezliczone wizje sekt i mistyków, aż do wiecznego nawrócenia świata u Nietzschego, mają one wspólny rdzeń: element katastroficzny jest elementem oczyszczającym [...]. Zagrożenie i katastrofa, których zaznaje ten nieczysty świat, w takich wizjach i apokalipsach „są zawsze aprobowane przez..." tych, którzy tworzą te wizje. Przed faktycznym zaginięciem nieczystego świata, on in effigie niszczony jest przez wyobraźnię, rozpaloną Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30 67 nienawiścią do niego. Robi się to po to, aby po zniszczeniu nastąpiło wyzwolenie i oczyszczenie. To, jakby mówiąc, katastrofizm roboczy. Ten podwójny sens staje się zrozumiały na tle socjologicznej genezy mitów eschatologicznych. „Mit eschatologiczny powstaje w społeczeństwie, które nie widzi przed sobą przyszłości, to znaczy w takich społeczeństwach, w których upadek klasy dowodzącej dorównuje upadkowi państwa, tej najwyższej formy organizacji społeczeństwa" -słusznie wyjaśnia tę genezę St. A. Majewski w artykule Niebezpieczne miły („Kuźnica" 1946, nr 19). Ale społeczne wyobrażenie ludzi, którzy wymyślają sobie apokaliptyczne katastrofy, nie może, jak widać, pogodzić się z całkowitą zagładą, przewidzianą przez tworzony mit, i szuka dla siebie rekompensaty, szuka ratunku w tym dalszym elemencie mitu, katastrofa - to tylko oczyszczenie. Upadek nie jest upadkiem absolutnym19. Powyższe słowa dotyczą w całości Płużnyka, który zupełnie wyraźnie uświadamiając katastrofę życia społecznego zapowiada przyszłość, oczyszczoną ze zwierzęcości „dnia dzisiejszego". Takie myśli wysławia poeta w dialogu z tymi szczęśliwszymi potomkami: I wtedy mówię ja (Oj, doloż ty, moja!) - Mniej-więcej tak: - Nie patrzcie na nas tak groźnie! Jesteśmy cisi, cichuteńcy... Jak szept trawy... Jesteśmy gnojem, na którym wy Wyrośliście późno. Nie bohaterowie, nie ofiary... my tak sobie... Ci szarzy, malutcy ludzie, W czyich sercach gorący bój Bólem wycieńczył piersi! I bolało, bolało Tam... Na dniach... Ach! Nie trzeba! Pod namiotem nowego nieba W przestrzeni nowych pól -Dzisiaj wypuszczasz niewolników swoich, Czasie! Widzieliśmy mękę twoją -I wierzyliśmy w radość! i» K. Wyka, Rzecz wyobraźni, op. cit., s. 291-292. 68 WOŁODYMYR MORENEC Bo widzimy radość twoją - Zmęczeni... I nam powiedzą wtedy: Odpocznijcie!20 Cała dalsza twórczość poetycka Jewhena Płużnyka rozwijać się będzie w kierunku osiągnięcia tego wysoce duchowego spokoju, jaki daje człowiekowi zrozumienie oczyszczającego sensu katastrofy, która akurat przypadła na okres tak krótkiego życia. Zrozumiałym potwierdzeniem naszej tezy może być ostatni zbiorek J. Płużnyka Równowaga (1933). A te horyzonty światopoglądowe - począwszy od rażącego poczucia „ulotności istnienia ludzkiego" - słusznie wprowadzają Płużnyka na orbitę nowoczesnego myślenia egzystencjalnego. Okazał się on pierwszym w literaturze ukraińskiej XX wieku konsekwentnym realizatorem nowych koncepcji filozoficznych, a równocześnie ich oryginalnym uosobieniem, jako przedstawiciel narodu. Jak słusznie, w związku z tym, zauważyła H. Tokmań: J. Płużnyk stworzył w liryce własny obrazowo-sofistyczny system rozumienia świata, który to system odnosi się do europejskiej chrześcijańskiej tradycji „filozofii serca" (Blaise Pascal, Hryhorij Skoworoda, Seren Kierkegaard, Pamfil Jurkiewicz, Max Scheler, Nikołaj Bierdiajew). W innym miejscu, mając na myśli, oczywiście, organiczny dla ukraińskiej myśli estetycznej „kordocentryzm", badaczka uściśla: Egzystencjalizm trafił do liryki poety nie z traktatów filozoficznych, ale ze źródeł mentalności ukraińskiej, tradycji kultury narodowej, tak jak opór poety przed rzeczywistością, przekreślającą człowieka w jego osobistej unikalności21. Ale to już inny temat, odciągający nas od specyficznego moralno--etycznego katastrofizmu Płużnyka, nad którym warto się chwilę zastanowić. Chociażby dlatego, że przez pryzmat tego ostatniego udaje się z niesamowitą przejrzystością zobaczyć nie tylko filozoficzno-estetyczną, ale też socjalno-polityczną i społeczną pozycję artysty uniesionego w swoim postrzeganiu codzienności (która po raz pierwszy daje o sobie znać właśnie owym katastrofizmem!) ponad „barykadami czasu". Wspomnijmy dalekosiężną tezę St. A. Majewskiego, mówiącą o tym, że: ...mit eschatologiczny powstaje w społeczeństwie, które nie widzi przed sobą przyszłości, to znaczy w takich społeczeństwach, w których upadek klasy dowodzącej dorównuje upadkowi państwa.... 20 Є. Плужник, Поезії, s. 80-181. 21 Г.Л. Токмань, Художньо-філософський феномен лірики Євгена Плужника, op.cit, s. 8-13. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30 69 A teraz spytajmy: jaka grupa socjalna jest taką „klasą" w świecie poetyckim Płużnyka, w jakim środowisku powstaje jego mit eschatologiczny i utrata czyjej roli przywódczej równoznaczna jest z upadkiem państwa? Inteligencja ukraińska, elita twórcza, która była jednocześnie elitą polityczną Ukraińskiej Republiki Ludowej (UNR) - innej odpowiedzi po prostu być nie może, dlatego iż rządząca klasa bolszewicko--sowiecka w „tych dniach" utwierdziła swoje zwycięstwo. Tak więc katastrofizm Płużnyka jest, obok innych, również implicytnym świadectwem jego orientacji socjalno-politycznej. Rację mieli bolszewicy, którzy odczuwali dogłębną wrogość w stosunku do siebie, emanującą z owego „«apolitycznego» poety". W jego oczach współczesność była skazana na katastrofizm bolszewizmu, gdzie człowiek miał uwolnić się od swoich śmiertelnych grzechów. Na koniec zwróćmy szczególną uwagę na to, że „mały człowieczek", który w swojej zwykłej powszedniości stał się nieosiągalny dla neoklasyków, po raz pierwszy okazał się samowystarczalnym bohaterem lirycznym, właśnie dzięki Płużnykowi: bohaterem-ofiarą, stygnącym na skraju historii i nikomu niepotrzebnym ciałkiem. Zarówno w dosłownym - socjalnym, jak i w ogólnym sensie filozoficznym, otwierającym drogę do problematyki egzystencjalizmu. Jednakże najpoważniejsze zmiany filozoficzno-estetycznych horyzontów poezji ukraińskiej okresu międzywojennego przewidywał Wo-łodymyr Świdziński - poeta „najcichszy", najbardziej oddalony od kołowrotu codzienności. Tak jak Bolesław Leśmian, tworzący i żyjący w literaturze polskiej niejako w „paśmie neutralnym", pomiędzy epoką Młodej Polski i Dwudziestoleciem Międzywojennym, nadając mistycyzmowi młodopolskiemu sens materialny, pełen niepokoju i uzupełniając jego metafizyczne rozmyślania Heideggerowskim problemem bytu rzeczywistego i transcendentalnego22, Wołodymyr Świdziński jest głęboko zanurzony w problematykę egzystencji osobistej23. Wykorzystując twórczo bezgraniczne pokłady folkloru ukraińskiego i poetyki mitologicznej, umiał artystycznie wyrazić problem dramatycz- 22 „Poezja Leśmiana ...była wyrazem zauroczenia, nierozwiązalną zagadką bytu, mnożącą pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, kryjącą w sobie różne sensy i możliwości interpretacyjne. On sam uważał, że poezja jest tajemnicą, a kiedy przestaje nią być, to tym samym jej sprawca przestaje być poetą". A. Hutnikiewicz, Młoda Polska, Warszawa 1996, s. 142. 23 O tym, a także o wyraźnej typologicznej harmonii obu poetów, którzy obaj, chociaż różnymi sposobami, wprowadzają transcendentalny pierwiastek w swoje rozmyślania poetyckie, zob.: В. Василенко, Поетичний світ Волеслава Лесьмяна, Київ 1990, s. 185. 70 WOŁODYMYR MORENEC nej niewspółmierności jednostki i wszechświata, którą w całej jej psy-choemocjonalnej nieznośności przepowiedział Iwan Franko w Zwiędłych liściach24 i co przedstawiciele Młodej Muzy zbywali typowymi dla wczesnego modernizmu pełnymi skruchy ogólnikami. Trudno nie zauważyć w tym wyraźnych rysów egzystencjalnej paradygmy światopoglądowej, określającej istotę ukraińskiej myśli poetyckiej od połowy XX wieku. Całkowitą rację miała krytyka bolszewicka, kiedy zarzucała W. Swidzińskiemu, że nieodwracalnie minął się z okresem „powstań i rewolucji", jak krytycznie mówił o tym Jakiw Sawczenko: Nie chcę zgadywać, o ile lat spóźnił się Świdziński dochodząc do literatury, ale zrozumiałe jest, że jego twórczość, odczucie świata i światopogląd są całkowicie poza naszą epoką25. I stało się tak nawet nie ze względu na głęboką odrazę erudyty (który pozostawił dla nas wspaniałe przekłady Owidiusza, Arystofanesa i Hezjoda) do epoki „osiągnięć rewolucyjnych" z jej nieuctwem i lekceważeniem. Po prostu W. Swidzińskiemu, skromnemu redaktorowi literackiemu „Czerwonego szlaku" i „Magazynu literackiego"26, któremu sam P. Tyczyna czytał swoje utwory „przed oddaniem do druku"27, udało się wprowadzić na tyle konkretną i pogłębioną problematykę egzystencji osobistej, że ta ostatnia chyba po raz pierwszy zrównała się w moralnych prawach z problematyką społeczno-historyczną, a w świecie poetyckim Świdzińskiego odsunęła tę problematykę poza granice autorskiej, artystycznej przestrzeni czasowej. Świdziński nie tyle zaprzeczał monotonii i płytkości zaangażowanej socjalnie „poezji proletariackiej", co intensywnie oswajał nową przestrzeń duchową - przestrzeń nadzwyczaj krótkiej i wyraźnie osobistej egzystencji - etnofilozofii bytu „szczęśliwie" otwartej na transcendentalny wymiar ratunkowy. 24 W dziesiątym wierszu „drugiego pęku" czytamy takie, pełne gorzkiej ironii wersy: Tylko ja stoję i gwiazdy, Co wysoko tam płoną, Nie uciekają. Niby jak dowód, Że w świecie jest ład i porządek. I śmieją się wieczne gwiazdy, Migocąc ironicznie; „My i ty - nieprawdaż? - dowód, Że na świecie jest ład i porządek!" 25 Я. Савченко, З поетичної художньої літератури, [w:] Життя й революція, 1928, Rh. X, s. 34. 26 И. С. Айзеншток, С чувством семьи единой „Звезда" 1980, № 3, s. 191-192. 27 И. С. Айзеншток, С чувством семьи единой, ор. cit. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30, 71 Właśnie tu - w wyznaczeniu implicite bytu poza granicami „byt-tu" - istnieje organiczny związek poezji Swidzińskiego z ludową świadomością poetycką i logiką narodową28, tradycyjnymi formami artystycznymi, które tak szeroko i oryginalnie wykorzystuje. I najdziwniejsze w tym jest to, że cały arsenał mityczno-poetyckich oraz obrazowo--artystycznych środków folkloru ukraińskiego, pierwotnie ukierunkowanego na utrwalenie bytu narodowego, poeta stosuje z zamiarem potwierdzenia sensu konkretnego istnienia indywidualnego: Czy słyszysz, niesłyszwietrze, Ty, który kołyszesz się Na niebie wieczornym, Na świetle ginącym! W kącie dworu rdzawy lejek, Zapomniana taczka. Jesień chodzi, Zbiera liście suchospady, Złamane źdźbła. Jesień, jesień! I teraz chodzę, jak ty, Zbieram mroczne suchospady Tego, co młodość dała, A ja zgubiłem tak nieobacznie. O, gdyby zebrać jak najwięcej! O, posłuchaj, niesłyszwietrze, Ty, co się kołyszesz Na przyćmionym świetle, Na gwiezdnym szkiełku lodowym Gdyby zebrać jak najwięcej! Niech wtedy głucha zima, Niech żelazo samotności, Zabłysnąłbym sam z siebie, Jak złocą się futryny W dymie zorzy października, I zamiast zdeptanych fiołków, Na polu mego wieczora Rósłby, może, inny kwiat -I niezdradliwy, i wieczny. Czy słyszysz, niesłyszwietrze?29 (1931) 28 Pojęcie logiki narodowej uzasadnił H. Haczewycz w pracy: Национальние образи мира, Москва 1988, s. 29. Patrz również: А. Княжинський, Дух нації, Нью-Йорк-Філадельфія-Мюнхен 1959, s. 12-14. 29 В. Свідзинський, Поезії, Київ1986, s. 163-164. 72 WOŁODYMYR MORENEC Nowe życie form i sensu pieśni ludowych w oryginalnym świecie poetyckim W. Świdzińskiego jeszcze nie doczekało się dokładnych badań. Zwracamy przecież uwagę na jaskrawo wyrażoną w tym wierszu (tak czy inaczej zawsze obecną w poezji tego autora!) możliwość jakiegoś innego („i niezdradliwego, i wiecznego") bytu osobistego poza krawędzią tego wpisanego w codzienność „taczkami", „lejkami", „złamanymi źdźbłami" - małymi ziemskimi trudami człowieka, w oczach poety wcale nie tak lichymi („ gdyby zebrać jak najwięcej..."), raczej przyrodo-metafizyczne, a nie chrześcijańskie przeczucia owego mającego nastąpić „wynagrodzenia" i w końcu zdobytego świata duchowego, a jeszcze dokładniej - uspokojenie osobistych niepokojów w niewymiernym strumieniu uniwersum - i określają szczególne transcendentalne wizje poetyckie Świdzińskiego. Ale nie byłyby one takie, gdyby poeta delikatnie, acz stanowczo i publicznie nie wyznaczał granic pomiędzy realnie obecnym i transcendentnie myślanym, pomiędzy widocznym życiem osobistym w kole oznaczonym realiami codzienności oraz jego innym bytem poza krajem nieuniknionej osobistej ponadczasowości. Przy czym owego innego bytu Świdziński nie wiąże z wolą boską (w każdym bądź razie niezbyt oczywiście wiąże), a rozumie jako naturalną funkcję osobistego „bytu-tutaj", to znaczy prawidłowe samodzielne odkrywanie uduchowionej materii: „Zabłysnąłbym sam z siebie, Jak złocą się futryny"! Tak, lecz spytajmy sami siebie - samodzielne odsłanianie przez co? po co? dlaczego? W płomieniu byłem......praczasu I w płomień znowu wrócę... Jak węgiel w piecu W burzliwym ginie spalaniu, Tak rozgonią się, rozszaleją Słoneczne wichry w pasma błyszczące Spalone moje ciało. I tam, nieznany, niewidoczny, Miriadami bezmyślnych cząsteczek Spotkam się znowu z tobą, Kiedyś - jak ja - żywą. Miriadami bezmyślnych cząsteczek I rozsypanym pyłem ziemskiego pyłku. I nie powie nam nic, nic absolutnie, Jak w czasie niezgłębionym, W świecie zanikającym, Dwa listki na jedynym drzewie, Pojawiliśmy się niegdyś, I zaczarowanym wzrokiem zobaczyliśmy Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30. 73 Kwiat ognisty nad sobą, I rozkwitły w jego świetle łaskawym, I niewolnicy woli jego Tak bezmyślnie, tak drżąco Rwały się sercem do serca, Nie powie nam, nic nam nie powie 30. (podkreślenia moje - W.M.) To odsłonięcie dokonuje się poprzez zanikanie: z punktu widzenia uniwersum - poprzez piec wytwarzający popiół z substancji przetworzenia; z punktu widzenia osoby myślącej - poprzez śmierć. U Płużnyka przeżycia katastroficzne wywołane są moralnym upadkiem społeczeństwa, natomiast u Świdzińskiego - uświadomieniem końcowej egzystencji osoby, do tego nie tylko własnej, ale każdej egzystencji osobistej. I dlatego jest to już prawie czysty katastrofizm egzystencjalny, do którego rzeczywistość społeczna nie ma żadnego stosunku, ponieważ sama jest sumą takich nieuniknionych katastrof „atomowych". Można z wielkim przekonaniem twierdzić, że wszelka poezja, zebrana w zbiorkach Poezje liryczne (1922), Wrzesień (1927), Poezje (1940) i w pośmiertnie wydanym za oceanem Miodoborze mają jedyny proble-matyczno-tematyczny rdzeń, w którym zawarta jest Tajemnica Istnienia. Specjalnie używamy wielkich liter, odwołując się bezpośrednio do jednego z najwybitniejszych polskich myślicieli pierwszej połowy XX wieku - Stanisława Witkacego i jego Teorii Czystej Formy, której głównym elementem jest właśnie tajemnica istnienia podarowana każdemu w przeżyciach metafizycznych31. Oczywiste jest, że przeprowadzanie bezpośrednich paraleli pomiędzy estetyką S. Witkacego (dramaturga, prozaika, filozofa i eseisty) oraz W. Świdzińskiego nie ma żadnych racjonalnych podstaw - zanadto się różnią. Ale na płaszczyźnie światopoglądowej, problemowo-filozo-ficznej, można mówić o harmonii ich duchowo-intelektualnych intencji. Przy czym mniej ważne jest, czy W. Swidziński bezpośrednio zapoznał się z głośnymi w polskich kręgach twórczych studiami W. Witkacego (Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie istnienia, 1935; Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia, 1919; Szkice estetyczne, 1922; Teatr, 1923), za to bardziej istotne, że idee te miały znaczny odgłos i w znacznym stopniu wyznaczały intelektualną atmosferę czasu. 30 В. Свідзинський, Поезії, ор. cit, s. 65-66. 31 S. I. Witkiewicz, Pojęcia i twierdzenia implikowane przez pojęcie istnienia, Warszawa, 1935; S. I. Witkiewicz, Pisma filozoficzne i estetyczne. Oprać. J. Leszczyński i B. Michalski, Wtirzburg 1974-1977,1.1-3. 74 WOŁODYMYR MORENEC Ponieważ w swoim artystyczno-filozoficznym ujmowaniu dramatycznego paradoksu „jedności i wielości" metafizycznej Tajemnicy Istnienia artyści idą różnymi ścieżkami i dochodzą do odmiennych wniosków, dla nas ważniejsze jest tu prześledzenie specyfiki rozwiązania typowego dla Europy międzywojennej problemu katastrofizmu egzystencjalnego32. U Witkacego bardzo poważną rolę odgrywa sfera seksualności, w czym widocznie przejawia się „młodopolska" cecha artysty, a co jest zupełnie obce poetyckiemu myśleniu Świdzińskiego. Jest to - pisze J. Kwiatkowski - także seksualizm o wyjątkowo dramatycznej i czarnej tonacji, w którym tradycje Schopenhauerowskiej metafizyki płci, ponurego, o odcieniu diabolicznym mizoginistycznego erotyzmu fin-de-siecle'owego typu (w tym metafizyki płci Przybyszewskiego i Micińskiego wizji kobiety demonicznej) połączyły się z przekonaniem autora o roli sztuki jako rewelatora „potworności" epoki, w jakiej przyszło mu żyć. Seksualizm Witkacego był jednym z elementów jego katastrofizmu, najgłębiej przemyślanego i najbardziej dramatycznego w całym Dwudziestoleciu. W oczekiwanej przez siebie katastrofie Witkacy widział logiczny wynik nieuchronnego i nieodwracalnego procesu historyczno-kulturowego. Miała ona ostatecznie zniweczyć to, co było dlań najcenniejsze: zdolność do matafizycznych przeżyć; miała pozostawić po sobie to, co było dlań nie do przyjęcia: „absolutne ujednolicenie", zby-dlęcenie ludzkości33. Należy zaznaczyć, że polscy poeci-katastrofiści nie dochodzili tak daleko w swoich przeczuciach. Witkacy jest wcieleniem skrajnej („najbardziej dramatycznej" według Kwiatkowskiego) pozycji światopoglądowej. U Miłosza katastrofa osobistego znikania, „rozwiewania" w pyłek, jest złagodzona przez niepodważalne trwanie rodzaju (jak dobitnie mówią tu o sobie wspólne starosłowiańskie źródła ukraińskiej i polskiej mentalności!). Na to zwraca też uwagę Piotr Kuncewicz, cytując Pieśń Cz. Miłosza z 1934 r.: „O, gdyby we mnie było choć jedno ziarno bez rdzy choć jedno ziarno, które by przetrwało, mogłabym spać w kołysce nachylanej na przemian w mrok, na przemian w świt. Spokojnie czekałabym, że zgaśnie ruch powolny, a rzeczywiste nagle się obnaży i tarcza nowej nieznajomej twarzy 32 B. Danek-Wojnowska, Stanisław Ignacy Witkiewicz a modernizm. Kształtowanie idei katastroficznych, Wrocław 1976. 33 J. Kwiatkowski, Literatura Dwudziestolecia, s. 235. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30, 75 spojrzy kwiat polny kamień polny. Wtedy już oni, żyjący kłamliwie jak wodorosty na dnie wód zatoki, byliby tym, czym leśne igliwie dla kogoś, kto w las patrzy z góry, przez obłoki. Ale nic nie ma we mnie prócz przestrachu, nic oprócz biegu ciemnych fal. Ja jestem wiatr, co niknąc w ciemnych wodach dmie wiatrem jestem idącym a nie wracającym się, pyłkiem dmuchawca na czarnych łąkach świata". Cóż pozostaje człowiekowi w sytuacji, kiedy jest aż tak nieważki? Coś na kształt rezygnacji z własnej indywidualności. Bo poza nim istnieje Ziemia, wielkie koło żywych istot, kosmicznych procesów, kolebka żywiołów, które nie muszą wiedzieć, czy są, gdyż one się po prostu „dzieją". Jeśliby człowiek też mógł się tak „dziać", to zawarłby z Ziemią przymierze, stałby się jednym z żywiołów, uzyskałby nieśmiertelność i sens własnego istnienia. Jest to, co prawda, nieśmiertelność gatunku, bo co roku rozkwita kwiat, ale przecież już nie ten sam34. Tak, ale podobne złagodzenie Miłosz opłaca dostatecznie wyraźnym uspołecznieniem globalnego problemu filozoficznego, a nawet jego socjologizacją: o tym wspaniałomyślnie świadczy monologiczne odsyłanie do „żyjących kłamliwie", jak też odpowiednia, negatywna konotacja samego świata - „czarne łąki świata"! U W. Swidzińskiego tajemnica istnienia przeżywana jest wyłącznie jako intymna i praktycznie nigdy nie jest uspołeczniana. Odważyliśmy się w związku z tym mówić o jej znacznie głębszym osobistym przemyśleniu przez poetę ukraińskiego. To dlaczego w takim razie, kiedy poeta nie opiera się nawet na wieczności rodu, jako podwaliny ratującej osobistą egzystencję duchową, jego katastrofizm egzystencjalny nie przybiera sensu tragicznego? Zdaje się, że odpowiedzi na to powinniśmy szukać w nadzwyczaj potężnym, jak na wiek XX, przyrodo-filozoficznym zainicjowaniu autorskiego świata poetyckiego, nie obciążonego żadnymi konfrontacjami z własnymi naturalnymi właściwościami, z tym niemym i gadatliwym „pejzażem" rzeki, pola, lasu, wiatru, kamienia i gliny, w których zawarte jest liryczne „ja" W. Swidzińskiego i w nierozłącznej jedności, z którym to „ja" wyobraża sobie zarówno swoje doczesne istnienie, jak i swoją nieuniknioną śmierć. Natura w poetyckiej czasoprzestrzeni nigdy nie będzie miała żadnych cech negatywnych, łąki i nurty rzek nigdy nie będą tu „czarne", jak w cytowanej medytacji Cz. Miłosza; na odwrót, 34 P. Kuncewicz, Agonia i nadzieja. Literatura polska od roku 1918, Warszawa 1991,1.1, s. 94-95. 76 WOŁODYMYR MORENEC wszystko będzie oddychać czarującą powabnością i odbierane będzie jak niezgłębiony, chwilowy, ale bezwarunkowy prezent. Świat, w którym „rozkwitamy" nie z własnej woli, będzie u Świ-dzińskiego bezgranicznie „łagodny i łaskawy", utkany z „błyskotliwych krążków Kupały", „ogniska żywego, które tak wysoko wzleciało, tak ukwieciło cudownie swój śpiewny, porywisty ogień", z „lśniących pasm", na które rozgonią się „słoneczne wichry", rozpalą „spalone moje ciało". To zawsze będzie oczywiście „świat namiętny, niespotykany, burzliwy, upojny", przedstawiony bardzo zwyczajnie, raz „zapachem miodu i gorzkim dymem nad sadem wieczornym", to znów „zajączkami szybkimi na korze białawej", to znowu „spadaniem suchych liści" i „źdźbłami łamanymi" - ogromną mnogością prostych rzeczy i zjawisk i zawsze z pozytywnymi odczuciami. Bo przecież właśnie o tę masę wrażeń chodzi bohaterowi lirycznemu , który w cytowanym powyżej wierszu wykrzykuje: „Gdyby tak zebrać jak najwięcej!". Te absolutne i w większości pozytywne skojarzenia, możliwe do przyjęcia, piękno naturalnego pejzażu mają u Świdzińskiego niezaprzeczalny sens filozoficzny, gdyż zabarwiają sobą nie tylko wszystkie miejsca i zakątki tymczasowego bytowania człowieka na tej ziemi, ale także śmiertelną granicę i to, co może być poza nią. Jak przejrzyste migotanie deszczu Wciąga głucha trawa, Tak co chwilę rozpada się gwiaździście Rozsypuje siatka życia. I jaśnieje, i rośnie, rozsypując się I co chwilę gęstnieje. Wznosząc się, rozchylając Drży tysiącem kwiecia. Jeszcze pieścimy, kochani, jeszcze się świecimy Chybotliwym, drżącym płomieniem. Siatka drgnie - i my się rozsypiemy, I jak krople w trawie zginiemy35. Tak, „siatka życia" co chwilę się rozpada, „i my się rozsypiemy, i jak krople w trawie zginiemy", ale „gwiaździście", „wznosząc się, rozchylając tysiącem kwiecia"! Podobny odbiór krążenia indywiduum we wszechświecie, uświadamiający i potwierdzający jego niepowtarzalność każdą refleksją uczu- 35 В. Свідзинський, Поезії, ibidem, s. 69. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30 77 ciowo-intelektualną, możliwy jest tylko na gruncie pradawnego słowiańskiego synkretyzmu i filozofii natury, podniesionych do rangi osobistego wyznania. W ten właśnie sposób zaświadcza swoje istnienie u Świdzińskiego swoisty „Kosmo-Psycho-Logos"36, przypominający tradycyjną plastyką obrazową i realiami okolic rozpoznawalne cechy narodowe. Grecy rozmawiali z bogami ziemi, morza, słońca, a Słowianie-poganie rozmawiali bezpośrednio z ziemią, morzem, słońcem, bez bogów-pośredników. Obrazy poetyckie Świdzińskiego w swoisty sposób ilustrują tę prasłowiańską zdolność37. U Świdzińskiego śmierć najczęściej przedstawiana jest w postaci ognia i ma odpowiedni do ostatniego dwojaki sens („Ja przywitam zorzę wieczorną, Jej pyłu złocisty dym. Gdzieś też sam, jak zorza, spłonę, Stanę się cienkim pyłkiem we wspomnieniach"). W świetle tragicznej doli poety, który rzeczywiście spłonął, a właściwie został żywcem spalony 18 października 1941 roku w swoim domu przez enkawudzistów, ten motyw przejścia w ogień sam przez się obrasta sensem mistycznego proroctwa (chyba że właśnie takim sposobem straceń stalinowscy oprawcy okazali właściwe dla nich dosłowne zrozumienie poezji i jezuickie poczucie „humoru"). A jednak przemyślenia naukowe skłaniają do ujrzenia w tym motywie jednego z wielu pierwotnych źródeł świata poetyckiego Świdzińskiego, przy czym w typowo ukraińskiej interpretacji. Spośród już istniejących, poszerzone hermeneutyczne odczytanie symbolu Ognia znajdujemy w książce Symbole ukraińskie, które autorka tego rozdziału, Ludmiła Iwannikowa, podsumowuje następująco: Otóż, Ogień w mitologii, folklorze, obrzędowości i wierzeniach Ukraińców jest symbolem słońca, miłości, bogactwa, rodu, zdrowia i siły, łączności ze światem niebiańskim, urodzaju, posiada funkcje oczyszczające i obronne38. W takim wydaniu połączenie ognia i uświadamianej własnej śmierci jest kolejnym wyrazistym przejawem bardzo osobistego metamorficznego i dogłębnie filozoficznego katastrofizmu W. Świdzińskiego, co nie jest tragedią wieńczącą istnienie jednostki, lecz tylko niepokojącym, jak wszystko nieznane, dramatem przejścia w jakieś dalsze stany. Przy 36 Г. Гачев, Национальньїе образи мира, Москва 1988 s. 431. 37 В. Яременко, Лірика Володимира Свідзинського, [w:] В. Свідзинський, Поезії, s. 19. 38 М. Дмитренко, Л. Іваннікова, Г. Лозко, Я. Музиченко, О. Шалак, Українські символи, Київ 1994, s. 49. 78 WOŁODYMYR MORENEC czym jest tu jakieś błogie przeczucie tych „dalszych stanów", zalewające dogłębnie poetyckie teksty Świdzińskiego zarówno głęboko osobiste, jak i takie, które odgranicza jego myślenie poetyckie od nieco groźnego biologizmu Antonycza i w większości pochmurnego, niszczącego i bezlitosnego biologizmu Bolesława Leśmiana. Jak pisze o tym A. Hutnikie-wicz: zjawisko życia, traktowane w liryce Leśmiana w kategoriach biologiczno--zmysłowych, od początku było zagrożone w jego świecie poetyckim widmem nicości, wiecznej pustki, które rozciągały się poza krawędzią śmierci39. Aby odczuć całą odmienność tych dwu pozycji światopoglądowych, a dalej - dwóch różnych artystycznych wersji egzystencjalizmu, wystarczy zestawienie wiersza Topielec B. Leśmiana ze zbiorku Łąka (1920 r.) i przedstawionego poniżej obrazu W. Świdzińskiego. Leśmian, przypomnijmy sobie, ukazuje pełen grozy obraz przemiany człowieka fizycznego, który zatrzymał się na odpoczynek pod drzewem, w chlorofilowy mrok, w czysty protoplazmatyczny i „znienawidzony niebyt": ... A on biegł wybrzeżami coraz innych światów, Odczłowieczając duszę i oddech wśród kwiatów, Aż zabrnął w takich jagód rozdzwonione dzbany, W taką zamrocz paproci, w takich cisz kurhany, W taki bezświat zarośli, w taki bezbrzask głuchy, W takich szumów ostatnie kędyś zawieruchy, Że leży oto martwy w stu wiosen bezdeni, Cienisty jak bór w borze - topielec zieleni40. Zupełnie inaczej wygląda nie mniej mistrzowska wizja poetycka Świdzińskiego, którego bohater liryczny również zagłębia się w żywiole zbiornika porośniętego liliami wodnymi, ale nie rozpada się w nim do martwej nicości, lecz zaczyna owym „zanurzeniem" jakieś inne swoje trwanie w światłych przestworzach: I senny błysk łaskawego błękitu Pod chmurami jaśnieje w głębinie, I półotwarte kielichy wodnych lilii 0 dziwach dna opowiadają mi. 1 boję się, że wstanę, pójdę, 39 A. Hutnikiewicz, Młoda Polska, Warszawa 1996, s. 141. 40 Poezja polska. W układzie S. Grochowiaka i J. Maciejewskiego, Warszawa 1973, t. II, s. 93-94. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30. 79 Ochlapany liść rękoma rozprostuję, I wskoczę w głębinę kuszącą , I, póki lat, cicho, bezustannie, Wciąż będę się zanurzać tam, Gdzie chmury stanęły w bezmiarze wody41. Wybiegając naprzód, zaznaczymy, że w tych dwóch wizjach, z których każda ma swoje niezaprzeczalne moralno-etyczne znaczenie, zawierają się dwa ziarna, w rzeczywistości na dwóch biegunach, egzystencjalnej koncepcji poezji ukraińskiej powojennych dziesięcioleci. Pierwsza, którą umownie nazywamy jasnym katastrofizmem metamorficznych przekształceń i której podstawy zakłada w latach 20.-40. przede wszystkim W. Świdziński, rozwinie się w wyraźnie narodową, kordocentrycznie określoną koncepcję poetycką „znaczącej tymczasowości". Swego czasu spróbowaliśmy opisać jej podstawowe aspekty filozoficzno-estetyczne na przykładzie niezwykle wdzięcznej, z tego punktu widzenia, twórczości Leonida Tałałaja42. Druga, którą w ślad za wieloma krytycznymi osądami można byłoby scharakteryzować jako katastrofizm biologiczny, i jaka w dwóch badanych literaturach jest najwyraźniej reprezentowana przez B. Leśmiana oraz B.-I. Antonycza, będzie miała przyszłość znacznie mniej ciekawą i szczęśliwą, przynajmniej jeśli chodzi o poezję ukraińską. Najpierw Jurij Tarnawski, a za nim niektórzy poeci grupy nowojorskiej przekroczą granicę, na której świadomie zatrzymali się dwaj wspomniani wyżej wybitni twórcy. A mianowicie: granicę pomiędzy jeszcze rozpoznawanym jako ludzkie i już wyraźnie fizjologicznym. U J. Tarnawskiego wszelkie medytacje poetyckie będą prowadzone poza tą granicą, w wymiarze katastrofy fizjologicznej, osobno traktowanego ciała ludzkiego, gdzie protoplazma, obdarzona zdolnością utrwalania warunków materialnych, będzie zawzięcie obserwować proces własnego rozpadu. Absolutnie samowystarczalna, zakochana w sobie i egzystenqalnie nienasycona, owa protoplazma spostrzegać będzie, „jak staje się zdrowsza", badać będzie odczucia małego palca lewej nogi w zbyt ciasnym trzewiku, przeżywać będzie posmak konsumowanych doustnie napojów i ich wzruszającą wędrówkę przez gardło do dolnych części przewodu pokarmowego, itp. A nieuniknione wstrzymanie wszystkich tych postrzeganych procesów będzie jedynie zasilaniem lirycznej namiętno- 41 В. Свідзинський, Поезії, s. 113-114. 42 В. Моренець, Істина - в дорозі. Л. Талалай, Вибране, Київ 1991, s. 5-26. 80 WOŁODYMYR MORENEC ści, to znaczy tą absolutną katastrofą, oczywiście tragiczną, która zostanie zaproponowana odbiorcy jako sens, a dokładniej bezsens życia. W następnych rozdziałach zatrzymamy się bardziej szczegółowo na tej katastrofie proptopłazmy, która nikim, oprócz autora, nie wstrząśnie i która zostanie w historii poezji ukraińskiej bardzo ciekawym eksperymentem kardynalnej zmiany perspektyw twórczych, a dokładniej - próby ujawnienia „odwróconej perspektywy lirycznej". Chodzi o to, że świat naturalny przedkładany będzie w poezji J. Tarnawskiego przed wrażliwe osobiste i pozytywne „ja", a samo „ja" będzie rozkładać się w środowisku na przedmioty, chciwie będzie siebie rozpowszechniać w należących do niego formach i przedmiotach. Oczywiście podporządkowanych, niewiele znaczących w porównaniu z tym, co mogą oznaczać, a mianowicie: „zdolność myślenia przypadkowo daną gnijącej pro-toplazmie"43. Ostatnie odgałęzienie katastrofizmu jako kierunku w przedwojennej poezji ukraińskiej łączymy z twórczością poetów szkoły praskiej (J. Da-rahana, Oksany Laturyńskiej, O. Olżycza, L. Mosendza, J. Małaniuka i innych) oraz warszawskiego koła poetów, tworzących grupę „My" (J. Łypa, Ołena Teliha, J. Kłen, Natalia Liwycka-Chołodna i inni). Z wszystkich indywidualnych odmian ma on jedną wspólną i od razu rozpoznawalną jakość - heroiczne zabarwienie i dokładnie określoną istotę narodową, o ile w świadomości tego twórczego emigracyjnego odłamu UNR możliwa zagłada świata już się zaczęła porażką wyzwoleńczych dążeń Ukrainy i rozwija się jako jej apokalipsa narodowa, czego nie widzi, albo też nie chce widzieć, wielki świat. Dla tych twórców dzień Sądu Ostatecznego zaczął się pod Kratami i dlatego na pytanie Archanioła „Co było dla ciebie droższe od życia? Co osiągnąłeś na ziemi?" bohater liryczny Oksany Laturyńskiej może śmiało odpowiedzieć: „Jestem twoim żołnierzem, Wodzu, doniosłem swój złoty sztandar". Moralnym poczęciem owego ciągłego dla „prażan" i „warszawiaków" przeżywania lirycznego jest ostateczne sprawozdanie przed Bogiem i ludźmi, a sam dzień Sądu Ostatecznego rozumiany jest nie jako ukaranie cywilizacji, nie jako katastrofa moralna społeczeństwa, albo osobiste rozstanie z tym światem, lecz właśnie biblijnie - jako ostatnia bitwa Dobra i Zła. 43 Częściowo opisywaliśmy już tę „odwróconą perspektywę" świata poetyckiego J. Tarnawskiego w studium Юрій Тарнавський, [w:] Історія української літератури XX століття. У 2-х кн. Київ 1998, Кн. 2, s. 193. Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30. 81 O ile wynik tej bitwy bezpośrednio zależy od osobistej wiary każdego, to moralno-filozoficznym i emoq'onalnym gruntem dla tych wszystkich obrazów jest oczyszczenie duszy z marności i mocna wiara w zwycięstwo wyższej sprawiedliwości. To nieodzownie rodzi intonacje heroiczne i wprowadza tchnienie nowego życia w neoromantyczne formy poetyckie, bo w miejsce wątpliwości i zgryzoty stawiany jest tutaj moralny imperatyw: Wciąż bardziej wzburzone skrzydła niedoli, I niepokoju wciąż większym, czekając: Doniosły czas bohaterów nadchodzi, I co noc są miecze na niebie. I co noc za horyzontem czarnym Jęczą kroki - żelazo i miedź, Śmiercionośne! Twarde! Niepokonani! Drogie szalenie! Przyjdźcie!44 Z pełną wyrazistością ten duch własnej ofiary, o charakterze naro-dowo-społecznym, duch „pokonania śmierci śmiercią" wyrażony został także w poezji Jewhena Małaniuka, jeśli przypomnimy chociażby takie jego wersy: Napięty, niezłomnie dumny, Żelaznych imperator strof -Prowadzę wiersze owe, jak kohorty, W oblicze twórczych katastrof. Z tyłu - zburzony Baturyn W pochmurnych łunach obłudy,-Bo one metalem - morituri -Grają salwę przyszłości ...45 Ten specyficzny aspekt ukraińskiego katastrofizmu dostatecznie przejrzyście prowadzi dialog z podobną tendencją do ponownego zaangażowania socjalnego w kręgu polskiej „Okolicy Poetów"46 i posiada całkiem zrozumiałe socjalno-historyczne uwarunkowania, dostatecznie opisane w krytyce ukraińskiej47. Zaznaczymy tylko, że neoromantyczna, moralna imperatywność wczesnego modernizmu, a przede wszystkim 44 O. Ольжич, Цитаделя духу, Братіслава-Пряшів-Лондон 1991, s. 120. 45 Є. Маланюк, Поезії, Київ 1992, s. 51. 46 J. Kwiatkowski, Literatura Dwudziestolecia, op. cit., s. 37-38. 47 M. Неврлий, Празька поетична школа, [w:] Муза любові й боротьби. Київ 1995, s. 3-19. 82 WOŁODYMYR MORENEC Łesi Ukrainki48, jest później transponowana w twórczym dorobku ukraińskiej emigracji międzywojennej i staje się głównym moralno--estetycznym zaczątkiem tak przełomowego zjawiska w rodzimej literaturze, jak szistdesiatnyctwoi9. Na gruncie ukraińskim nie rozwinął się groteskowo-humorystyczny wariant katastrofizmu, wyraźnie objawiony w poezji polskiej przez K.I. Gałczyńskiego. Jak zaznacza w związku z tym Andrzej Werner, ogólnie podając w wątpliwość „czystość" zjawiska w jego farsowym wydaniu: U Gałczyńskiego katastroficzne akcenty odnaleźć można w poematach Koniec świata - wizje świętego Ildefonsa albo satyra na wszechświat (1928, pierwodruk w „Kwadry-dze" 1929, nr 2), oraz w Balu u Salomona (1931). Jednak są to akcenty żartobliwe, jeśli nawet tworzą apokaliptyczną wizję, to przede wszystkim po to, aby się z katastroficznej mody solidnie naśmiać (por. zwłaszcza, Koniec świata). Ale tym samym są podjęciem modnego tematu, przyjęciem nowych reguł literackiej gry50. Niezależnie od tego, jaki będziemy mieć stosunek do tej - grotesko-wo-humorystycznej - wersji katastrofizmu w literaturze (a normalnością będzie, tak sądzimy, zobaczyć w tym dowód poważnego ugruntowania go jako kierunku artystycznego, godnego przedmiotu parodii, wcale nie jednoznacznie komediowej, a także pierwsze symptomy estetycznego „zmęczenia" tego kierunku), na gruncie ukraińskim wówczas się nie rozwinęła. Pierwsze groteskowo-ironiczne (nie komediowe!) półtony i odcienie, oswajające problematykę katastrofizmu, pojawią się u nas dopiero za prawie pół stulecia; na taką opinię pozwala obecność obrazo-wo-emocjonalnych elementów w Madonnie Czarnobylskiej Iwana Dracza (1987), a także w jego poemacie dramatycznym Gwiazda i śmierć Pabla Nerudy (1980)5i. W tym z konieczności zwięzłym ujęciu zjawiska katastrofizmu w poezji okresu przedwojennego pomijamy cały łańcuch jego specyficznych konfiguracji filozoficzno-estetycznych, powiedzmy, szczególnie 48 В. Агеєва, Поетеса зламу століть. Творчість Лесі Українки в постмодерній інтерпретації, Київ 1999, s. 218-250. 49 Т. Масловська, Ще раз про шістдесятництво, „Слово і час" 1999, № 10, s. 33-38. 50 A. Werner, Katastrofizm, [w:] Słownik literatury polskiej XX wieku, s. 452 51 Próby zestawienia twórczości K. I. Gałczyńskiego z typologicznie bliskimi mu zjawiskami poezji ukraińskiej późniejszego okresu na gruncie stopniowego kształtowania postmodernistycznej świadomości w literaturze polskiej i ukraińskiej dokonaliśmy w referacie „K. І. Галчинський: Постмодерне переживання і сучасна українська лірика". Referat został wygłoszony na ukraińsko-polskim sympozjum „Wspólnota trudnych doświadczeń" 26 listopada 1994 roku w Instytucie Badań Literackich (Warszawa). Łyk katastrofizmu: polska i ukraińska poezja lat 30. 83 głęboką liryczną minorowość poezji Władysława Sebyły czy też katastrofizm Juliana Tuwima, który, według A. Wernera, należy brać w cudzysłów52. W literaturze ukraińskiej cała ta twórczo-filozoficzna perspektywa najbardziej znaczący rozwój osiąga z czasem w poematach Przeklęte lata (1937) oraz Popiół imperium (1943-1947) Jurija Kłena i w chyba najważniejszym dziele z połowy stulecia - poemacie Poeta (1947) Todosia Ośmaczki, który zasługuje na oddzielne zbadanie, przynajmniej w zakresie rozwoju surrealizmu. Jesteśmy świadomi zaledwie szkicowego przedstawienia niniejszego problemu, ale sądzimy, że te wszystkie indywidualne wcielenia światopoglądu i poetyki katastrofizmu można w wystarczającym stopniu odnieść do jednego z opisanych wyżej typów, albo też takich, które dyfuzyjnie powstają na ich pograniczu. Tłum. z języka ukraińskiego Anna Chraniuk Ein Schluck Katastrophismus: polnische und ukrainische Poesie der 30er Jahre Zusammenfassung Im Artikel, der ein Teil der Monographie Narodowe drogi poetyckiego modernizmu I połowy XX wieku: Ukraina i Polska (Nationale Wege des poetischen Modernismus der ersten Halfte des 20. Jahrhunderts: die Ukrainę und Polen) ist, zeigt der Autor die For-men des ukrainischen Katastrophismus, Modernismus und Visionarismus der 20-30er Jahre, indem er das oben Erwahnte der zeitlich parallelen polnischen poetischen Erfah-rung gegenuberstellt. Er konzentriert sich vor allem auf das Werk dreier hervorragend-ster ukrainischer Dichter jener Zeit, also: B.-J. Antonycz, J. Płużnyk, W. Swidzinski, und stellt auf dem ukrainischen Materiał die Eigenartigkeit (sowohl die philosophische ais auch die asthetische) der Entwicklung der im ganzen Europa verbreiteten Motive des Katastrophismus in verschiedener (eschatologiescher, moral-ethischer, existentieller) Fassung dar. Der mythologische Aspekt, der ais Faktor einer modernen Gattungsentwicklung betrachtet werden kann, weist eine tiefe Abhangigkeit der Erneuerung der poetischen Semantik und Syntakrik von der heimischen ethnokulturellen Grundlage auf, und der Yisionarismus sowie die durch die Mythisierung aktualisierte Technik der Dichtkunst 52 A. Werner, Katastrofizm, op. cit., s. 452. 84 WOŁODYMYR MORENEC zeugen sehr uberzeugend von einer organischen Zugehórigkełt der ukrainischen Poesie zur Hauptstrómung des asthetischen europaischen Bewufitseins. Der Autor verbindet diese Erfahrungen mit dem vergangenen und kunftigen (bis zu den 70er Jahren des 20. Jhs.) Stand der ukrainischen Poesie und mit den ihr eigenen philosophisch-stilistischen Horizonten. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Bogusław Bakuła e-mail: bakula@amu.edu.pl e-mail: bakula@centrum.cz Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii zachodnio- i wschodniosłowiańskiej lat 20.-30. XX wieku 1. Jedyna ukraińska utopia W niniejszejszym wystąpieniu chciałbym zastanowić się nad miejscem powieści ukraińskiego pisarza i polityka Wołodymyra Wynnyczenki (1880-1951), Maszyna słoneczna1 (Soniaczna maszyna) wśród utworów i tendencji literackich na obszarze wschodnio- i zachodniosłowiań-skim w wieku XX, kreujących rozmaite ujęcia społeczeństwa doskonałego bądź społeczeństwa w istocie zdegradowanego na drodze ku (pozor- 1 W. Wynnyczenko, wybitny pisarz i polityk ukraiński, na przełomie 1918/1919 roku był przewodniczącym Centralnej Rady Ukrainy i Dyrektoriatu Ukrainy. Od 1919 przebywał na emigracji w Niemczech, a od roku 1920 (po krótkim pobycie na Ukrainie) we Francji. Powieść została napisana w latach 1922-1924 podczas pobytu pisarza w Berlinie i Rawennie, następnie wydana w tym samym roku w Charkowie, a potem w 1928 roku w Berlinie. W niniejszym tekście opieram się na wydaniu ukraińskim z roku 1989, wydawnictwo „Dnipro", z posło-wiem Pawła Fedczenki. Wszystkie cytaty z powieści w moim tłumaczeniu według wydania z roku 1989. Na temat utworu oraz pozostałej twórczości Wynnyczenki zob.: Г. Баран, Художній час і простір у „Сонячній машині" Володимира Винниченка. „Слово і час" 1996, nr 9, s. 60-63; О.Д. Гнідан, Л.С. Демянівська, Володимир Винниченко. Життя, діяльність, творчість (навчальний посібник для студентів-філологів). Kyjiw 1994, s. 253; С. Грабовський, Утопія, тоталітаризм і свобода оприявлення. „Сучасність" 1995, nr I, s. 71-82; О. Гриценко, Літературна утопія проти політичного міфу. „Світовид". Літературно-мистецький збірник. Київ - Нвю Йорк 1990, випуск 4, s. 78-96; В. Панченко, „Будинок з химерами". Творчість Володимира Винниченка 1900-1920 р. у європейському літературному контексті. Кіровград 1997; М. Павлишин, Мистець чи організатор? „Сонячна машина" Володимира Винниченка. W: Канон та іконостас. Київ 1997, s. 316-330; Г. Сиваченко, „Сонячна машина" В. Винниченка і роман-антиутопія XX сторіччя. „Слово і час" 1994, nr 1, s. 42-47; А.Р. Волков, „Сонячна машина" В. Винниченка та соціално-фантастичні романи К. Чапека. „Питання літературознавства" 1996, z. З, s. 78-90. 86 BOGUSŁAW BAKUŁA nej) doskonałości. Maszyna słoneczna jest jedyną ukraińską utopią literacką o pewnych wartościach artystycznych i znacznych argumentacyj-nych. Chociażby z powodu wyjątkowości tego utworu na tle rodzimej tradycji literackiej, warto przyjrzeć się jego specyfice i spróbować określić zajmowane przezeń miejsce w obrębie tak licznie reprezentowanego ówcześnie gatunku. Utopia literacka, wraz ze swoimi licznymi odmianami, jest gatunkiem specyficznie europejskim. Przede wszystkim wiele ją łączy z filozofią i myślą społeczną socjalizmu utopijnego, rozwijającą się od połowy -wieku XIX. Wiek XX dorzucił sporo znaczących wydarzeń do dziejów utopii literackiej na Starym Kontynencie, w czym swój udział miała dynamicznie zmieniająca się rzeczywistość pozaliteracka. Szczytowy moment w rozwoju gatunku, za który uważam lata 1905-1939, zakończony kryzysem myśli utopistycznej, uwypukleniem dyskursu katastroficznego, zmieniającego w zasadniczy sposób znaki rozpoznawcze i sens dyskusji o przyszłości człowieka, pozostawił znakomite dzieła Herberta Wellesa, Karela Czapka, Jewgenija Zamiatina, Stanisława Ignacego Witkiewicza, Andrieja Płatonowa. Obok artystycznego nurtu literatury utopistycznej w sposób wyjątkowo bujny rozwijały się -zwłaszcza na obszarze zachodniosłowiańskim, w Czechosłowacji oraz w Polsce - popularne odmiany gatunku, z reguły jednak o nacechowaniu katastoficznym. Wyraźne przejście utopii w antyutopię i dystopię zauważamy już na początku lat 20., aliści dopiero następna dekada wykaże całkowitą niemożność tworzenia pozytywnych utopii w świecie coraz bardziej zbliżającym się do katastrofy. Lata po zakończeniu II wojny, określone przez zaistnienie „żelaznej kurtyny", są okresem dominacji „czarnych" bądź sceptycznych odmian gatunku. Wyobraźnią odbiorców zawładnęli George Orwell, Stanisław Lem, bracia Arkadij i Borys Strugaccy, Ray Bradbury, Wasilij Aksionow i inni. Utopia europejska w owym szczytowym momencie swojego rozwoju, który przypada na okres pierwszej połowy XX wieku, przechodzi więc zasadnicze przeobrażenia, które - ogólnie mówiąc - polegają na tym, że miejsce klasycznej odmiany eutopicznej (pozytywnej) zajmują niemal bez wyjątku utwory o charakterze dystopicznym, a zatem ujawniające się jako rodzaj utopii satyrycznej, czarnej, demaskującej zwyrodnienia różnych ideologii obiecujących raj na ziemi z jednej strony, oraz złudzenia zawarte w tradycji gatunku. Od razu warto nadmienić, że powieść Wynnyczenki łączy w sobie elementy utopii pozytywnej oraz utopii satyrycznej. To połączenie sprawia, że utwór ukraińskiego pisarza wygląda interesująco nie tylko na gruncie rodzimym, gdzie nie ma konkurencji, lecz przede Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 87 wszystkim na gruncie europejskim. Tutaj staje się interesującą próbą włączenia się ukraińskiego polityka i twórcy - poprzez dzieło literackie - w trwający nieustanie po rewolucji z 1917 roku polityczny, społeczny i kulturalny spór o przyszłość Ukrainy oraz świata. Jego powieść zyskuje opinię samodzielnej i oryginalnej. Pozwala przy tym uchwycić atmosferę idei krążących po ówczesnej Europie. Pierwszą wersję powieści pisarz ukończył w Berlinie, drugą w Ravennie. Krytykuje w niej nie tylko zasady świata burżuazyjnego. Odrzuca rodzący się w latach 20. faszyzm i terror narastający w Związku Radzieckim. 2. Maszyna słoneczna - szkic fabularny Powieść Wynnyczenki nie została przełożona na język polski, warto zatem, nim podejmie się inne kroki analityczne, interpretacyjne, krótko przedstawić fabułę utworu. Akcja dzieje się przede wszystkim w Niemczech, w Berlinie, pięćdziesiąt lat po zakończeniu I wojny światowej, wśród oligarchii finansowej, arystokracji oraz niższych warstw społecznych ogarniętych rewolucyjnym wrzeniem. Upadła monarchia, która zrujnowała Niemcy. Władzę w Berlinie oraz w całym świecie zachodnim przejęli bankierzy i giełda. O dominację nad światem zachodnim, a potem nad wszystkimi narodami, zabiega przede wszystkim Friedrich Martens - bankier, prezydent Zjednoczonego Banku. Wysługuje się w tym celu arystokracją, której rządy doprowadziły do całkowitego krachu monarchii. Plutokra-cja, osiągnąwszy władzę finansową, chce przyozdobić swoją władzę królewskimi pałkami. Martens próbuje uszlachetnić swoje rządy ślubem z potomkinią królów, księżniczką Elizą. W tajemniczych okolicznościach giną ojciec i brat Elizy. Strażnikiem czci księżniczki i depozytariuszem jej przyszłości zostaje graf Adolf. Chętnie odda rękę Elizy Martensowi za wymierne korzyści finansowe i polityczne. Eliza zostaje strażniczką „koronki Zygfryda" - symbolu minionej świetności monarchii, a zarazem relikwii zapewniającej spokój i względną pomyślność nie tylko arystokracji. Niemcy gnębi kryzys ekonomiczny. Nad całym światem zachodnim zawisła w dodatku groźba wojny ze zjednoczonymi narodami Wschodu. Europę rozbija także rewolucyjne wrzenie podsycane przez INARK - terrorystyczną organizację wysadzającą w powietrze symbole kapitalizmu - giełdy i banki. W pałacu grafa Adolfa Eliza poznaje Rudolfa Sztora, uczonego chemika, pracującego nad cudownym wynalaz- 88 BOGUSŁAW BAKUŁA kiem, który odsunie od ludzkości nędzę i cierpienie. Koronka Zygfryda znika. Stary świat chwieje się w posadach. Postaci ogarnięte kryzysem tożsamości wiele rozprawiają o Bogu, socjalizmie, moralności, o szczęściu ludzkości, o rewolucji, terrorze, świat albo pójdzie drogą terroru, albo podda się władzy bankierów. Eliza zgadza się poślubić Martensa pod warunkiem, że odnajdzie on koronkę Zygfryda. Jeśli do tego dojdzie, nad światem zapanuje ideologia „światowego omneizmu", ideologia unifikacji i wszechmocy pieniądza. Akcje Zjednoczonego Banku idą w dół, kraj ogarnia panika, kryzys. INARK przygotowuje zamach stanu. W powietrze wylatuje londyńska giełda. Wybuchają zamieszki wewnętrzne. Zachód nie wie, czy iść na wojnę ze Wschodem. W tej sytuacji Rudolf demonstruje politykom i najbliższej rodzinie wynalazek, który ma uratować ludzkość. Od tej chwili akcja powieści rozwija się dwutorowo: walka o Słoneczną Maszynę i perypetie miłości księżniczki Elizy do Rudolfa Sztora. Jak powiada wynalazca: „Maszyna słoneczna to taki aparat, który usuwa przeszkody między człowiekiem a słońcem w sposobie odżywiania" (s. 227). I dalej: „Słoneczna maszyna daje człowiekowi możliwość odżywiania się samą roślinnością - trawą, liśćmi, słomą, sianem..." (s. 227). Idea uczonego jest następująca: uwolnić człowieka od zależności od jedzenia, co prowadziło do walki o fizyczne przetrwanie, do jak najmniejszego minimum. „[...] źródłem wszelkiego życia na ziemi jest słońce. Znaczy się - słońce to pożywienie człowieka" (s. 228). Sztor wyodrębnił minerał nazwany helionitem, który pełni rolę pośrednika między słońcem a człowiekiem, a jednocześnie powoduje, że roślina może pełnić rolę mięsa zwierzęcego. Posiada on zdolność skupiania i przetwarzania energii słonecznej. Promień słońca przeprowadzony przez helionit wprowadzony do tkanki roślinnej, zmieszany z energią człowieka, przeobraża się w całkowicie przydatną do użytku przez organizm człowieka energię słoneczną (s. 229). To jest ten słoneczny chleb. Warunkiem jego powstawania jest „kontakt z energią tego człowieka, który ten chleb robi" (s. 231). Okazuje się, że koronkę Zygfryda uczony zabrał do eksperymentu, korzystając z umocowanych na niej drogocennnych kamieni. Martens każe schwytać Sztora i osadzić go w szpitalu psychiatrycznym. Kapitaliści podejmują kontratak - chcą zniszczyć ideę wynalazku. Zagraża on bowiem podstawom ekonomicznym i społecznym istniejącego świata. W Reichstagu rozpoczyna się narodowa dyskusja na temat maszyny, a następnie wojna domowa mas społecznych w obronie wynalazku. Swoją Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 89 działalność rozpoczął ruch „słońceistów". Tymczasem zbawienny wynalazek niszczy obecny świat. To co osobliwie straszne w całej tej błyskawicznej katastrofie - to zniszczenie dziania się, ruchu, wydarzeń. Nie utrata siły, władzy, bogactwa, sławy, wszystko to -proch, dym. Ale utrata aktywności. Całe Niemcy, cała Europa jeszcze porusza się za sprawą inercji, wcześniej nadanego ruchu, jak koło z którego już zdjęto pasy łączące je ze źródłem energii (s. 293). Upada kultura, wszelka praca, porządek, giną tradycyjne wartości moralne, łatwość zdobywania pożywnienia okazuje się pułapką. Ludzie, którzy byli bogami na ziemi, teraz stają się zwierzętami. Walka o maszynę słoneczną zostaje wygrana przez zbuntowane masy. Komitet Maszyny Słonecznej przyjmuje jeden społeczny, ekonomiczny, polityczny ład dla całej ziemi. Na ideę „słońceizmu" nawraca się dawna plutokra-cja, łącznie z Martensem. Wizja nowego sprawiedliwego świata pojawi się jako skutek wynalazku technicznego i dokonań INARK. Społeczeństwo będzie nadal zniewoloną, tym razem przez konsumpcję, masą. Zachodni świat pójdzie na wojnę ze Wschodem, co nada jego życiu nowy sens. Być może na czele Niemiec stanie wynalazca Rudolf Sztor. Wynnyczenko nie dostrzegając jednoznacznie jasnej perspektywy dla „słońceistycznego" społeczeństwa pozostawia swoich bohaterów w chwili ich zwycięstwa nad wschodnią nawałą. Ale chcąc być w zgodzie z sobą, przedstawia triumf Szora niejednoznacznie. Triumf uczonego, wynalazcy maszyny słonecznej, stawia go ponad tłumem. Społeczeństwo „totalnej wolności", jak i społeczeństwo po prostu totalitarne, łatwo poddaje się pokusie tworzenia idoli oraz ich bałwochwalstwa. Powieść jest opasła. Zawiera liczne dygresje, opisy, a także zewnętrzne i wewnętrzne charakterystyki bohaterów. Narrator podaje rozważania postaci w mowie pozornie zależnej, co sprawia iż utwór nabiera pewnych cech psychologizmu. Uderza szczególna predylekcja pisarza do posługiwania się opisem, skontrastowaną kolorystyką i efektami brzmieniowymi. Mimo pewnej powolności zdarzeń, styl utworu cechuje się nowoczesnością, przypomina niekiedy utwory ekspresjo-nistyczne, dzięki chętnie stosowanym przez Wynnyczenkę skrótom, elipsom, hiperbolizacji, ujęciom groteskowym. Faktura powieści była porównywana przez Mykołę Zerowa do scenariusza filmowego. Wybitny ukraiński krytyk nazwał ją „kinoscenariuszem". Do momentu pojawienia się maszyny akcja zmierza w jedną tylko stronę - poszukiwania zaginionej „koronki Zygfryda". Fabuła, daleka od 90 BOGUSŁAW BAKUŁA typowej europejskiej powieści fantastycznej, jest bliska ludowej baśni: król biznesu zakochany w księżniczce, która z kolei kocha syna lokaja Rudolfa Sztora. To przypomina parodię bulwarowego romansu. Fabuła niewiele obchodziła autora, tak samo jak i fantastyczność. To były chwyty pod publiczność. Ale kiedy pisarz dociera do jądra sprawy, to znaczy społecznych i mentalnych problemów związanych z pojawieniem się maszyny słonecznej, zaczyna się prawdziwa powieść i prawdziwa walka idei. Z kolei kontekst technologiczny potrzebny był autorowi do podtrzymania warunków opisywanego przezeń eksperymentu społecznego. Powieść ta jest antyutopią czyli utopią satyryczną, częściowo jest także utopią czarną i utopią tradycyjną. W tym sensie wydaje się bliska utworowi Brunona Jasieńskiego Palę Paryż (1927). 3. Trzy perspektywy Opowieść ukraińskiego pisarza jest ostrą krytyką zachodniego systemu politycznego i jednocześnie ostrzeżeniem przed naiwną wiarą w obietnice socjalizmu, aczkolwiek utwór kończy się wizją upadku kapitalizmu i niejasnym obrazem zwycięstwa ludu unoszącego na ramionach wynalazcę. Władze niemieckie zabroniły jej rozpowszechniania w latach 30., podobnie jak francuskie Palę Paryż Jasieńskiego. W tym samym okresie utwór Wynnyczenki masowo drukowano w Związku Sowieckim. Po II wojnie całkowicie wykreślono go z historii ukraińskiej literatury. Chcąc bliżej przedstawić pewne cechy dyskursu utopistycznego w powieści Wynnyczenki umieszczę ją w trzech perspektywach, ważnych dla historii gatunku zwłaszcza w pierwszej połowie XX wieku. Będzie to, po pierwsze, perspektywa katastrofizmu kulturowego; po drugie, perspektywa prometeistyczna oraz perspektywa „nowego wspaniałego świata". Każda z tych perspektyw posiada swój antywzór ukryty w powieści. To znaczy katastrofizmowi sprzeciwia się wiara w pozytywne efekty ewolucji świata, indywidualnemu wyczynowi nowoczesnego Prometeusza zaprzecza przekonanie o celowości kolektywnego rozwoju, i po trzecie, gwałtowność tegoż społecznego rozwoju odsłania jego wewnętrzne sprzeczności (liczne alienacje i anihilacje). W tym sensie utwór Wynnyczenki, sam w sobie intertekstualna hybryda, jest głęboko zdialogizowany, wewnętrznie polemiczny. Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 91 4. Katastrofizm kulturowy i historiozoficzny Katastrofizm jest cechą wielu utworów należących do gatunku utopii XX wieku. Wynika z przekonania, że świat rozwija się drogą przełomów bądź rewolucji, a więc że stare formy społeczne, ekonomiczne, polityczne, mimo nierzadko gwałtownego oporu, muszą zginąć. Znajdujący się pod silnym wrażeniem sowieckiej rewolucji polscy, rosyjscy, czescy pisarze wielokrotnie nawiązywali do tej myśli, bliskiej Wynny-czence. Proces katastrofy przedstawiał w swojej twórczości dramatopi-sarz i prozaik Stanisław Ignacy Witkiewicz, znający rewolucję bolszewicką z autopsji. Zwłaszcza jego wielkie powieści: Pożegnanie jesieni (1927), Nienasycenie (1930) przynoszą przerażającą wizję niszczenia starych, nie zawsze zresztą przegniłych, form kulturowych i społecznych. Wynnyczence, Witkiewiczowi, ale również Karelowi Czapkowi, Jewge-nijowi Zamiatinowi, Andriejowi Płatonowowi, Władimirowi Niemiro-wiczowi-Danczence bliska jest tonacja satyryczna, a niekiedy nawet groteskowa, w ukazywaniu zarówno upadającej, jak i rodzącej się nowej formacji społecznej. Cechuje ich różnie pojmowany eseizm: w przypadku Wynnyczenki powieść wydaje się dodatkiem do jego poglądów społecznych. Natomiast w przypadku Witkiewicza była ilustracją koncepcji historiozoficzno-estetycznej. Z kolei w przypadku Czapka można mówić o eseistyce jako formie polemiki kulturowej. Należałoby tu wskazać późniejszy o kilka lat Palę Paryż (1927) Brunona Jasieńskiego. Powieść ta, stylistycznie dość bliska utworowi Wynnyczenki, zawiera te same pierwiastki, aczkolwiek skonfigurowane w innej proporcji. Jasieński pokazuje degenerację świata kapitalistycznego - rzuca tytułowe hasło „palę Paryż! - i kończy powieść, podobnie jak ukraiński pisarz, wizją zwycięskiej rewolucji proletariackiej. Utwór Jasieńskiego został zakazany we Francji, a sam pisarz uznany za osobę w tym kraju niepożądaną. Wydalony z Francji, znalazł schronienie w Związku Sowieckim i po błyskawicznych sukcesach równie szybko został tam zlikwidowany jako osoba w realizacji tego szczęścia przeszkadzająca. Wynnyczenko powrócił na krótko w roku 1920 na Ukrainę bolszewicką i następnie szybko ją opuścił, prawdopodobnie ratując życie. Obrazy rewolucji w powieściach Czapka, Płatonowa, Jasieńskiego, Witkiewicza często łączą się z satyrycznym i katastroficznym spojrzeniem na powieściową rzeczywistość. Pisarze demaskują w ten sposób nie tylko literackie tradycje gatunku, ale również towarzyszące literaturze rozmaite programy społeczne i polityczne. Katastrofizm utopii pozy- 92 BOGUSŁAW BAKUŁA tywnej nazywam kulturowym2, ponieważ w jakiejś odległej perspektywie czasowej ukazuje on szansę odrodzenia poprzez katastrofę zdege-nerowanego społeczeństwa i zbudowania nowego, zdrowszego. Katastrofizm utopii negatywnej nazwałbym historiozoficznym. Tutaj klęska prowadzi do jeszcze głębszego upadku, zwłaszcza w sferze stosunków społecznych i moralnych. Nawet przezwyciężenie totalitaryzmu w My Zamiatina czy Pożegnaniu jesieni Witkiewicza - dwóch konsekwentnych antyutopiach - nie prowadzi do pozytywnych rozwiązań. Natomiast Wynnyczenko w swojej powieści pokazał nakładanie się i przenikanie obu perspektyw katastroficznych, czytelnikowi pozostawiając ostatecznie rozstrzygnięcie sporu pomiędzy nimi. Niejednoznaczność moralna i społeczna zwycięstwa zwolenników słonecznego chleba - „słonceistów" - odsłania przekonanie autora, iż nawet w planie intelektualnym i artystycznym czysta utopia byłaby kreacją naiwną, nieatrakcyjną, wskazującą wręcz na unikanie przez pisarza istotnych pytań wyłaniających się z przemian w pierwszych dekadach XX wieku. Jeśli idzie o szanse zrealizowania utopii „idealnego społeczeństwa" w rzeczywistości społecznej i politycznej, pisarz nie miał w zasadzie żadnych wątpliwości, iż nie są one możliwe bez ogromnych cierpień i zniszczeń. Tym samym budowanie społecznego raju okazuje się drogą przez mękę podważającą sens podjętego działania, szczególną formą katastrofy, której zasięg i skutki nie są możliwe do przewidzenia. Bazując na uprzednio zgromadzonym materiale powiedzieć można, iż dyskurs utopistyczny o nacechowaniu katastroficznym składa się z trzech podstawowych tendencji obrazowania i argumentami. Eksponuje on, po pierwsze, motyw świata skazanego na katastrofę z przyczyn naturalnych, ale wspomaganych przez człowieka; w zasadzie idzie tu o swoisty mit Atlantydy. Drugim istotnym motywem jest najazd barbarzyńskich sił („żółte niebezpieczeństwo" oraz niwelizm u Witkacego, salamandry u Czapka), zagrażających cywilizowanemu światu. Trzecim składnikiem dyskursu utopistyczno-katastroficznego wydaje się dość chętnie podejmowany motyw wynalazku albo herezji, myślowej bądź technologicznej. Można im przyporządkować odpowiednie teksty z obszaru literatur słowiańskich. Motyw zaginionej Atlantydy chyba najpełniej realizuje się w serii powieści o proweniencji raczej popularnej, przedstawiających zagładę ludzkości na skutek katastrof naturalnych bądź spowodowanych przez człowieka. Utwory tego typu pokazują 2 Oba terminy: „katastrofizm kulturowy" i „katastrofizm historiozoficzny" stosuję za: Z. Kuderowicz, Filozofia dziejów. Warszawa 1983, s. 213-231. Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 93 ludzkość osłabioną wewnętrznymi sporami, niezdolną do zorganizowanego przeciwstawienia się zagrożeniu. Motyw inwazji obcych odsłania wizję zagrożenia społeczności ludzkiej stojącej na wyższym etapie cywilizacyjnym przez zbiorowość w pewnym sensie niższą, ale wykazującą wyższy stopień agresywnego zorganizowania (Nienasycenie S.I. Witkiewicza, Inwazja jaszczurów K. Czapka). Motyw heretyckiego wynalazku podejmowany jest w utworach artystycznych i popularnych przedstawiających losy ludzkości uzależnione od kapryśnych skutków wiedzy. Wynalazek uwalnia się spod kontroli i wówczas przejawia swoją niszczącą siłę (Maszyna słoneczna Wynnyczenki). Motyw herezji myślowej eksponuje wykroczenia natury ideowo-emocjonalnej w świecie zbyt zorganizowanym, by mogła zaistnieć tam miłość (My Zamia-tina). Powieść Wynnyczenki aktywizuje wymienione motywy literackie i argumentacyjne w stopniu niejednakowym, jednakże istotna jest ich współobecność. świadczy to o zamiarze możliwie szerokiego przedyskutowania przez pisarza zagadnień społecznych, politycznych i moralnych, związanych z palącą kwestią rewolucji społecznej oraz zagrożeń, które ona wnosi. Dominujący wydaje się motyw Herezji (miłość plus wynalazek). Jego skutkiem będzie poszukiwanie harmonii uczuć wbrew logice przedstawianej rzeczywistości oraz, przeciwnie, obraz wynaturzenia idei zharmonizowanego społeczeństwa. Zbiorowość, zaspokoiwszy prymitywną potrzebę posiadania dóbr, odrzuca myśl o samodoskonaleniu. Znajduje za to szczęście w nieustającej dezorganizacji i niszczeniu śladów przeszłości. Te trzy motywy są składnikami dyskursu katastroficznego, ale w moim przekonaniu powieść W. Wynnyczenki jest utworem tyleż katastroficznym, co i projektującym pozytywną ideę utopijną. 5. Prometeizm Idea prometeizmu bliska jest wielu utworom rosyjskim i polskim z lat 20.-30. Wiąże się ona dodatkowo z przejętą od Tomasa Campanelli, a udoskonaloną przez awangardę XX wieku, wizją solarną. Motyw zbawczej energii słonecznej był jednym z częściej powtarzających się w powieściach utopijnych początku XX wieku. Z czasem przeszedł do literatury popularnej, bulwarowej. Tytułem przykładu można wspomnieć kilka utworów podejmujących kluczowy motyw powieści Wynnyczen- 94 BOGUSŁAW BAKUŁA ki. Wskażmy zatem na Mirandę (1924) Antoniego Langego, Miasto światłości (1924) Mieczysława Smolarskiego, W królestwie słońca (1923) Władimira Niemirowicza-Danczenki. Tytuły wskazują na wagę utopijnego motywu energii słonecznej jako czynnika zbawczego. Zbieżność dat powstania utworów jest zastanawiająca: są to lata 1922-1925. Chciałbym zwrócić uwagę na rok 1924. Ta data, jako kumulacja problemów narastających po zakończeniu wojny światowej i rewolcji, okazuje się w dziejach prometeistycznego motywu w utopiach owych lat dosyć istotna. Wzmacnia ją oczywiście Przedwiośnie (1925) Stefana Żeromskiego. Wskazany proces „prześwietlania" utopii kończy się w drugiej połowie wieku ironicznie i groteskowo świetlaną przyszłością (1978) Aleksandra Zinowjewa oraz Małą apokalipsą Tadeusza Konwickiego. Ojciec idei solaryzmu, Campanella, pokazał idealne państwo rządzone przez mędrców, posiadające niezbędne urządzenia społeczne oraz tajną słoneczną broń, zapewniającą przetrwanie. Słońce, ten starodawny mit pogański i motyw literacki, okazuje się symbolem siły, potęgi, odwagi, czystości obyczajów. Wypływa z niego także mit prometejski i genezyjski, bo to człowiek niesie światło wiedzy, moralności, szlachetności, poświęcenia, sprawia że świat może stać się doskonały. W traktacie Campanelli istotną rolę pełni motyw cudownego solarnego wynalazku, maszyny solarnej, która pozwala tworzyć bezpieczny raj. Wynalazek ten, traktowany przez niektórych bohaterów powieści Wyn-nyczenki jako cudowne zrządzenie losu, a przez drugich jako zagrożenie dla podstawowych cech ludzkości, nie wydaje się jedynym ważnym składnikiem tego utworu, lokującym go w kręgu ówcześnie ważnych dyskusji. Wiek XX uczynił z tego motywu wartość niejednoznaczną. Słoneczna maszyna w powieści Wynnyczenki to instrument podarowany ludzkości jak zbawczy ogień w micie o Prometeuszu, ale przecież jej aktywność niesie z sobą skrajne niebezpieczeństwa. Najważniejszym jest zaparcie się chęci doskonalenia, a także zanik instynktu przetrwania. W utworze Antoniego Langego Miranda, równie polemicznym wobec Państwa słońca, raj techniczny zostaje odrzucony. Nie wynalazek będzie tutaj warunkiem doskonalenia ludzkości, lecz jej rozwój wewnętrzny, duchowy. Lange łączy subtelny solaryzm, pojmowany jako źródło intelektu, z filozofią mistyczną. Jego utopia zakłada, iż postęp w dziejach ludzkości może dokonywać się jedynie w sferze duchowej, reszta, to znaczy materialna strona rozwoju, stanowi dodatek, który może okazać się czynnikiem degradującym i regresywnym. Metempsychiczna utopia Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 95 Langego wchodzi w pewne związki z powieścią Wynnyczenki nie tylko na płaszczyźnie idei solarnej. Również idea wewnętrznego doskonalenia człowieka i społeczeństwa była bliska ukraińskiemu pisarzowi, aczkolwiek nie skorzystał on z inspiracji orientalnych, bliskich Langemu. Jego utwór wydaje się ze wszech miar racjonalny. W koncepcji człowieka kieruje pisarzem przekonanie o wartości harmonii między jednostką a zbiorowością, duchowością i materią. W tym względzie bliski jest Langemu. Wynnyczenko sformułował teorię „zgody na siebie" - wariant dawnych poszukiwań modelu idealnego obywatela, człowieka harmonijnie rozwiniętego w sensie biologicznym, intelektualnym, społecznym. Poprzez uchwycenie łącznie społeczno-politycznych i moralno-etycznych perspektyw autor Maszyny słonecznej chciał dojść do idei „słońceizmu" (sola-ryzmu) jako pozytywnej energii łączącej jednostkę ze społeczeństwem. W Mirandzie A. Langego mieszkańcy Miasta Słońca, położonego na odległej wyspie, odkryli zasadniczą substancję bytu, która przeobraziła naturę ludzką. Badając zjawiska metempsychiczne wyodrębnili piewia-stek duchowy człowieka (astral) utrwalając go w osobnej postaci za pomocą praelementu wszelkiej materii - nirwidium. Astral jest światłem, jego geneza jest solarna, podobnie jak całe życie, i to materialne, i to duchowe. Lange łączy subtelny solaryzm, pojmowany jako źródło intelektu oraz intuicji, z mistycyzmem. Jest zdystansowany wobec koncepcji uszczęśliwiania ludzkości za pomocą technicznych wynalazków, za którymi nie nadąża rozwój świadomości społecznej. Na tej płaszczyźnie Miranda nawiązuje dialog z Maszyną słoneczną, podkreślający znaczenie moralnych skutków każdej zmiany społecznej i technologicznej. Powieść Wynnyczenki bliska jest również idei Miasta światłości Mieczysława Smolarskiego. W utworze polskiego pisarza decydujące znaczenie ma cudowny wynalazek, który następnie wywołuje nieprzewidziane wcześniej, fatalne skutki. Smolarski, który oskarżył Aldousa Нихіеуа о plagiat w powieści Nowy wspaniały świat (1931), udowadniając, że jego powieść oraz Podróż poślubna pana Hamiltona (1928) poprzedziły utwór angielskiego pisarza, nawiązuje do katastroficznej tendencji w obrębie powieściopisarstwa utopistycznego. Smolarski podjął kwestię przyszłości świata, roli w nim nauki i polityki, wreszcie indywidualnej odpowiedzialności człowieka za wybory, których skutki rzutują na całe społeczeństwo. Motyw solarny nie jest jedynym istotnym składnikiem powieści Smolarskiego, Langego, Danczenki, Wynnyczenki, lokującym je w kręgu ówcześnie ważnych europejskich dyskusji na temat roli nauki oraz intelektualistów w wieku XX. Miasto światłości jest szczególną kon- 96 BOGUSŁAW BAKUŁA tynuacją wizji Campanelli, już po zagładzie cywilizacji europejskiej. Ocalało jedno miasto, którym kieruje Rada Magów, złożona z uczonych i techników. Ono samo stanowi odmianę utopii instrumentalnej. Maszyny same wykonują prace. Miasto odgrodzone od prymitywnych społeczeństw stanowi wizję raju czekającego na nieuchronną zagładę. I ona nadchodzi. Uruchomiony cudowny wynalazek, miotający świetlne promienie, narusza równowagę środowiska naturalnego. Słoneczna maszyna, będąc synonimem siły, szczytowym osiągnięciem człowieka, jednocześnie zwiastuje bliską zagładę świata ludzi. Postęp instrumentalny nie może zapewnić szczęścia. Zagraża on poczuciu bezpieczeństwa ostatniego miasta na świecie. Ostatecznie pisarz ratuje się, nawiązując do motywu genezyjskiego. Sugeruje możliwość odrodzenia gatunku na innej planecie. Nieprzypadkowo motyw solarnego zbawienia, bądź solarnej katastrofy, pojawił się w pierwszej połowie lat 20. Było to apogeum dyskusji nad istotą rewolucji, jej sensem, jej wewnętrznymi i zewnętrznymi zagrożeniami. W Polsce, szczególnie po wojnie z bolszewikami uczulonej na zagrożenia ze strony rewolucji, sołarna utopia, dająca masom wszelkie prawa, bez jakichkolwiek społecznych i moralnych obowiązków wobec państwa, narodu i ojczyzyny, mogła być traktowana jako stojąca w sprzeczności z ideą narodowego wyzwolenia. To znaczy można było ją rozumieć jako apologię wolności do różnych, fałszywych ideowo metod odzyskiwania niepodległości. Żaden cudowny wynalazek nie jest dostatecznym lekarstwem na błędy społeczne, ekonomiczne i polityczne, a zwłaszcza nie zastąpi on zwykłej, upartej pracy na rzecz trwałego i bezpiecznego dobrobytu oraz poszanowania praw natury. O tym przekonywali ówcześnie K. Czapek, H. Welles, А. Нихіеу, а także A. Lange, M. Smolarski, A. Płatonow. Wynnyczenko dołącza do nich w tej mierze, w jakiej potrafi pokazać ogłupiające i degenerujące społecznie skutki prometejskiego daru - słonecznego chleba - który okazuje się darem niezwykle niebezpiecznym dla zachowania, nawet nie ideałów rewolucji, ile po prostu cywilizacji i kultury. W jakiej zatem mierze cudowny wynalazek, twór ludzkiego geniuszu, potrafi pomóc, a w jakiej zaszkodzić idei zbudowania nowego szczęśliwego społeczeństwa? Wynnyczenko, dając na to pytanie ostrożną odpowiedź, nie cofał się przed dramatycznym ostrzeżeniem dotyczącym możliwych skutków socjalizmu. Jednocześnie nie odrzucał pozytywnej roli, jaką do nowego życia mogą wnieść rewolucyjne wynalazki techniczne, zmieniające sposób życia wielkich mas społecznych. Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 97 6. Motyw budowy „nowego wspaniałego świata" Z innej perspektywy patrząc, zagadnieniem ważniejszym niż historia cudownego wynalazku jest podejmowana przez wielu pisarzy, którzy w Europie Wschodniej i Środkowej zetknęli się z rewolucją i totalitaryzmem, kwestia nieuniknionej i dramatycznej w skutkach przebudowy struktury społecznej. Na ten problem powieść utopijna XX wieku, przede wszystkim antyutopia, była bardzo uczulona i w zasadzie trudno znaleźć ważny utwór, w którym brak choćby przyczynków do dyskusji na temat tak zwanej inżynierii społecznej. Wedle krytyki ukraińskiej z lat 30. powieść Wynnyczenki była oskarżeniem kapitalistycznego świata, rządzących nim oligarchii, a także potwierdzeniem niemożliwości przebudowy zachodniego społeczeństwa. W istocie powieść jest bardziej złożona w tym sensie, iż pisarz, demaskując świat kapitalizmu, nie zamyka oczu na dramatyczne, a niekiedy wręcz tragiczne skutki przebudowy społecznej dokonywanej przez bolszewików. Unika akcentów bezpośredniej polemiki, lecz nie odkłada problemu. Podchodzi do niego inaczej, łagodniej, jakby chciał zachować pewne złudzenia co do wartości rewolucji i jej nieodkładalno-ści. Tych złudzeń, które miał Wynnyczenko, do pewnego stopnia akceptując rewolucję proletariacką i związane z nią kataklizmy społeczne, nie podzielał ani S. Żeromski, twórca utopijnej wizji „szklanych domów", ani Kareł Czapek, ani tym bardziej konsekwentny katastrofista S. I. Witkiewicz. Wydaje się, iż A. Lange, M. Smolarski oraz W. Niemi-rowicz-Danczenko, których utwory stanowią najbliższy tematyczny kontekst powieści ukraińskiej, także nie mogliby zgodzić się z rewolucyjnym antyokcydentalizmem Wynnyczenki i jego dwuznacznym przekonaniem o zbawczej mocy „słonecznego chleba". Ów chleb jest przecież pokarmem rodzącym się poza sprzecznościami produkcji i stanu posiadania, a jednocześnie zawiera w sobie degradującą siłę, której ulega większość konsumentów, czyli społeczeństwo rewolucyjne. Maszyna słoneczna przedstawia upadek inwencji społecznej i technicznej, ponieważ każdy otrzymuje możliwość przetrwania, niezależnie od zdolności, pochodzenia, warunków fizycznych. Likwiduje pracę jako towar, jako że „słonecznego chleba" nie można kupić ani sprzedać. Otrzymuje się go wyłącznie po własnoręcznym wykonaniu i wyłącznie dla siebie. Maszyna daje równość polegającą na tym, że wraz z upadkiem pieniądza i własności tracą sens władza, prawa, państwa, instytucje. Darmowy chleb demoralizuje, powoduje apatię, a samolikwidacja 98 BOGUSŁAW BAKUŁA handlu i pieniądza ostatecznie pogrąża państwo w stagnacji. Otrzymawszy od społeczeństwa „maszynę" i jej niemal darmowy produkt człowiek przestaje być członkiem społeczeństwa, ponieważ ani wziąć od niego, ani dać cokolwiek już nie może, a także nie chce. Wolność osobista przeistacza się w anarchię. Następuje upadek idei społeczeństwa obywatelskiego i państwa. W ruinę popadają nie tylko pałace, ale również sztuka i moda. Komunizm słonecznej maszyny tworzy wynaturzony anarchizm. W ten sposób społeczeństwo, w którym dominuje bezprawie oparte na absolutnej wolności jednostki, zbliża się do swoistej formy totalitaryzmu. Ale jakie to społeczeństwo, skoro nie ma w nim podstawowych społecznych relacji? Jest natomiast darmowe życie, bezmyślność, brak własnej, indywidualnej woli. Co może poruszyć takie społeczeństwo, zatomizowane i jednocześnie poddane totalitarnej presji wolności jednostki? Obraz wroga. Trzeba było więc stworzyć organizację „Przyjaciół ładu", ażeby konsument „słonecznego chleba", jakże przypominającego Witkacowskie pastylki Murti-Binga, porzucił apatię oraz rujnujące samozadowolenie i zechciał bronić osiągniętej wolności pod groźbą powrotu bankierów i artystokracji. Nadchodzi, jak wybawienie, nowe totalne zło - atak wschodnich państw - i ponownie wzrasta aktywność, odradzają się komitety obrony słonecznej maszyny, powstają plany działania. Jak tylko niebezpieczeństwo znika, zbiorowość popada w dawny letarg. Co zatem czeka społeczeństwo pozbawione ogólnej idei, owej wielkiej narracji, jak by powiedział Francois Lyotard? Oczywiście odpowiedzi na to pytanie nie zna ani autor, ani czytelnicy. Pisarz wykonał postawione zadanie - podważył, a nawet obalił, w artystyczny sposób mit o powszechnym szczęściu i dobrobycie, czekającym narody, które - jak się w powieści mówi - „runęły z królestwa konieczności do królestwa wolności". Najciekawsze i artystycznie dojrzałe są fragmenty utworu powiązane z ostro satyryczną prezentacją czołowych liderów społeczeństwa kapitalistycznego: bankiera Martensa i jego otoczenia, w tym również arystokracji. Kapitalistycznej oligarchii autor przeciwstawia miłość oraz indywidualistyczną wiarę w geniusz nauki. Wynalazek Rudolfa Sztora symbolizuje wyzwolenie od ekonomicznych, społecznych, politycznych form ucisku. W dziele wyzwolenia ludzkości spod ucisku tyranii dopomóc ma także polityczna sekta o nazwie Międzynarodowa Awangarda Rewolucyjnej Akcji (INARK), która zjednoczyła grupę fanatycznie oddanych zwolenników indywidualnego terroru podejmowanego w imię Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 99 sprawiedliwości i rewolucji. Są to dwie drogi rozwiązania społecznych bolączek: poprzez terror i państwo silnej ręki oraz poprzez spełnianie konsumpcyjnego raju. W efekcie każdego z tych działań miałoby narodzić się nowe społeczeństwo ludzi wolnych, żyjących bez przymusu, klas, partii, religii i morałów. Lecz Wynnyczenko nie deklaruje, z którą stroną sympatyzuje. Pokazuje rozterki społeczne, dylematy ideologiczne, wreszcie demonstruje, najbardziej chyba prawdopodobną w efekcie zaniechania jakichkolwiek reform, groźbę socjalnej rewolucji, bez jakiegokolwiek zaplecza, groźną, bezwładną, niszczycielską, opartą jedynie na pragnieniu rewindykacji. To co pisze Wynnyczenko o regułach wykluwającego się nowego życia, o oficjalnych świętach, formułach zbiorowego przeżywania, przypomina poniekąd satyrę na teatralizowane bolszewickie zachowania i rytuały. Dziś trudno nie czytać powieści bez uczucia ironii, zesztą można doszukiwać się jej również w samym utworze. Przyszłość pokazała, że terroryzm i nauka mogą iść ręka w rękę, ale nikomu nie przysporzyło to szczęścia. Dwuznaczność osiągnięć nauki widać zwłaszcza w tych momentach historii, w których epokowe wynalazki stają się instrumentem politycznego szantażu, a społeczna inżynieria zdaje się szukać porozumienia z inżynierią genetyczną. Maszyna słoneczna jest utworem polityka i publicysty, to widać od razu. W przeciwieństwie od Witkacego, Langego, Wellesa, Czapka, którzy nie zajmowali się polityką bezpośrednio, Wynnyczenko zilustrował swoje poglądy socjalne, dał ocenę zachodniej kultury, jej źródeł i przyszłości - poprzez powieść. W tym sensie jest to utwór argumentacyjny, gdzie perswazyjność niekiedy dominuje nad kryteriami artystycznymi. Interesujące jest w utworze Wynnyczenki zmieszanie gatunków nie tylko powieściowych. Mamy tu: romans, powieść psychologiczną, fantastyczną, społeczną, sensacyjną, ale także list, manifest. Brakuje jednego ważnego elementu, istotnego dla modernistycznej prozy europejskiej -eseju, a właściwie eseizacji jako czynnika, który w utworze utopistycz-nym spełnia rolę płaszczyzny argumentacyjnej. Rolę czynika eseistycznego pełnią w pewnym sensie wykłady ideologicznych podstaw działania postaci, analiza skutków cudownego wynalazku, bezpośrednie długie charakterystyki kluczowych postaci. Maszyna słoneczna wydaje się przede wszystkim swoistym fantastycznym ugruntowaniem sozologicznej hipotezy autora, która ma swoje drugie dno. Wynnyczenko zdaje się przekonywać, że w nowo powstałym społeczeństwie szczęście nie zapanuje na skutek zniesienia 100 BOGUSŁAW BAKUŁA wyzysku, likwidacji zależności ekonomicznych, wprowadzenia ogólnej równości i swobody. Wszelkie „cudowne wynalazki", mające w natychmiastowy sposób przebudowywać społeczeństwo, wydają się co najmniej podejrzane. Okazuje się bowiem, iż wprowadzają chaos i degradują ugruntowane więzy społeczne, doprowadzają do ruiny systemów moralnych. W tym owocu jest więc ukryty robak. Maszyna i jej produkt - słoneczny chleb - zastępują społeczne więzy i hierarchie, degradują i degenerują to, co do tej pory i po dziś dzień jest podstawą zdrowego życia społecznego. Bankier Martens - wcale nie pozytywna postać powieściowego świata, przedstawiciel starego, ginącego świata kapitalizmu - mówi o działaczach nowej idei: Zabili oni najcenniejszą wartość ludzkości - aktywność. Słoneczna maszyna zabiła mikroba ciekawości, walki, nie ma w tym żadnego życia, i wszelkie plany są tylko inercyjną funkcją teoretycznych mózgów (s. 393). Wyraźnie widać, że w wizji nowego wspaniałego świata kryją się zasadnicze wątpliwości. Wynnyczenko poddał krytyce - podobnie jak Welles і Нихіеу w Anglii, a na kontynencie Czapek, Płatonow, wcześniej Fiodorów - ideę raju społecznego wyzbytego wszelkich wewnętrznych sprzeczności. W Europie po pierwszej wojnie i w obliczu światowej rewolucji wielu twórców porzucało naiwną wiarę, że radykalna przebudowa społeczna, polityczna, ekonomiczna zmieni oblicze ludzkości. Wskazywali na pomijane przez polityków poważne niebezpieczeństwa populizmu i wmawiania zgłodniałym masom, że walka, grabież, przemoc, są właściwą podbudową szczęśliwej przyszłości. W tym sensie powieść Wynnyczenki była jeszcze jednym, wynikającym z przemyślenia zagrożeń, jakie niósł z sobą bolszewizm, ważnym głosem racjonalizmu w sprawach, które wymagały nie tyle cudownych i nierealnych maszyn, ile właściwej, racjonalnej postawy polityków oraz słuchających ich społecznych mas. Powieść Wynnyczenki można czytać jako wizję przyszłego raju, osiąganego przez ludzkość za sprawą cudownej słonecznej maszyny. Byłaby to jednak lektura zbyt naiwna. Można ją także odczytywać jako rewizję, ważny głos ostrzeżenia przed nieumiarkowa-nym populizmem i nadmiernym zaufaniem do wyłącznie technicznej strony postępu. Wynnyczenko zwraca uwagę na nihilistyczne i degradujące społecznie, moralnie, a nawet politycznie aspekty rewolucji. Dyskutując z nimi sytuuje się blisko poglądów K. Czapka, S.I. Witkiewicza, A. Płatonowa, M. Smolarskiego oraz innych słowiańskich pisarzy--utopistów pierwszej połowy XX wieku. Maszyna słoneczna Wołodymyra Wynnyczenki na tle literackiej utopii 101 Mimo uproszczeń wynikających z argumentacyjności utworu, który miał być przestrogą przed nazbyt wielkimi oczekiwaniami wobec „mechanicznie" sprowadzonego socjalizmu, ilustrującą program polityczny Wynnyczenki, nie należy sądzić, że autor był postacią naiwną politycznie. Wynnyczenko to socjalista i z tych przekonań wynika finał powieści, w którym społeczeństwo triumfuje, pragnąc przezwyciężyć sprzeczności wywołane przez słoneczną maszynę i terroryzm. Powieść stanowi artystyczną artykulację socjologicznej hipotezy autora. Jednocześnie Wynnyczenko zaprzeczał jakoby socjalizm, mechanicznie wywołany przez pojawienie się słonecznej maszyny, zapewniał szczęście jednostki i zbiorowości. Pokazywał, że tylko walka o miejsce w szeregu, walka o przetrwanie nasycona pierwiastkiem humanistycznym, potrafi obronić ludzkość przed nią samą. To znaczy nie pozwoli jej cofnąć się do stadium prymitywnej hordy, zagryzającej się wzajemnie. Stosunek Wynnyczenki do rewolucji można przyrównać do niektórych przemyśleń Stefana Żeromskiego. Rewolucja jest potrzebna, niekiedy wręcz niezbędna, ale jej degradująca siła nakazuje powstrzymywać się od nieposkromionych apologii. Zdrowy rozsądek każe niekiedy wyrzec się rewolucji w imię ratowania jej ideałów. Poza tym warstwę moralistyczną uzupełnia owo dość naiwne zwycięstwo miłości nad złem, dalekie od ironii Czapka, groteski Płatonowa czy w ogóle obce koncepcji człowieka reprezentowanej przez S.I. Witkiewicza. Jednakowoż w logiczny sposób uzupełnia ono socjologiczną koncepcję, równoważy i nadaje jej humanistyczny sens. Maszyna słoneczna (Die Sonnenmaschine) von Wołodymyr Wynnyczenko im Lichte der literarischen west- und ostslawi- schen Utopie der 20-30er Jahre des XX. Jahrhunderts Zusammenfassung Der Artikel handelt von Schicksalen und ideeller Aussage der einzigen modernen ukrainischen Utopie, die zugleich eine Antiutopie ist, auf dem Hintergrund der Gat-tungsentwicklung im XX. Jahrhundert. Den Kontext fur den Roman von W. Wynnyczenko, dem Schriftsteller, Politiker, Emigranten, bilden Werke von J. Zamiatin, K. Czapek, A. Platonów, B, Jasieński, W. Wojnowicz, T. Konwicki und viele andere. Der Artikel stellt drei interpretative Perspektiven des Werkes von Wynnyczenko. Da ich gewisse Eigenschaften des utopistischen Diskurses im Roman von Wynnyczenko darstellen 102 BOGUSŁAW BAKUŁA mochte, zeige ich ihn in drei Perspektiven, die fur die Utopie, besonders die von der Mitte des XX. Jahrhunderts, von Belang ist. Erstens wird es eine Perspektive des kultu-rellen Katastrophismus, zweitens die prometheistische Perspektive sowie die Perspekti-ve einer „neuen wunderbaren Welt" sein. Jede von diesen Perspektiven hat ihr Antimu-ster, das im Roman verborgen bleibt. Dem Katastrophismus steht also der Glaube an positive Folgen der Weltevolution entgegen, der individuellen Heldentat eines moder-nen Prometheus widerspricht die Uberzeugung von der Zweckmafiigkeit einer kollekti-ven Entwicklung, und drittens, die Gewaltsamkeit dieser sozialen Entwicklung offen-bart ihre inneren Widersprtichlichkeiten (zahlreiche Alienationen und Annihilationen). In diesem Sinne ist das Werk von Wynnyczenko, in sich selbst eine intertextuelle Hybri-de, tief dialogisiert, innerlich polemisch. In der Idee der Utopie verbirgt sich zugleich die Angst vor einem unkontrollierten Revolutionismus und der Wut, Traditionen der Kultur zu vernichten. Wynnyczenko hat vollkommen die Folgen eines totalitaren Systems vorausgesehen. Seine Utopie ist vom Skeptizismus erfullt, der es bewirkt, da6 das Werk ais noch ein optimistischer ge-schichtsphilosophischer Irrtum nicht klassifiziert werden darf. Maszyna słoneczna (Die Sonnenmaschine) hat sich in dem antiutopistischen Diskurs der 30er Jahre, und spater der Nachkriegszeit, eingeburgert. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Serhij Jakowenko e-mail: s_yakovenko@hotmail.com Egzystencjalizm i estetyzm. Proza Wałerija Szewczuka i Jarosława Iwaszkiewicza Jarosław Iwaszkiewicz był już czterdziestoletnim pisarzem, gdy na świat przyszedł Wałerij Szewczuk. W latach sześćdziesiątych XX wieku polski twórca miał za sobą główne dzieła prozatorskie - powieści Księżyc wschodzi, Czerwone tarcze, Sława i chwała, opowiadania Panny z Wilka, Brzezina, Młyn nad Utratą i Matka Joanna od Aniołów. Szewczuk dopiero wówczas rozpoczynał karierę pisarską. Iwaszkiewicz - zarówno w okresie II Rzeczypospolitej, jak i PRL-u - zajmował wysokie stanowiska dyplomatyczne i państwowe, przebywał w centrum życia politycznego. Szewczuk, na ile to było możliwe, starał się zawsze omijać „miarodajne" organizacje państwowe. Z tego powodu jego stosunki z władzami były napięte. Zewnętrznie wydaje się, iż obaj pisarze nie tylko reprezentują odmienne postawy życiowe, należą nie tylko do różnych pokoleń, ale także do różnych tradycji literackich. Jednakże bliższe wejrzenie w ich twórczość nieuchronnie skłania do głębszych porównań. Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę, że chodzi tu o bodaj czy nie najważniejszych dla Ukrainy i Polski prozaików XX wieku. Obaj mają pochodzenie polsko-ukraińskie i są wychodźcami z Kresów Wschodnich, które w minionym stuleciu wydały pisarzy takiej miary, jak Andrzej Kuśniewicz, Włodzimierz Odojewski, Julian Stryjkowski, Stanisław Vincenz, Leopold Buczkowski. Iwaszkiewicz należy do pokolenia debiutującego u progu Dwudziestolecia Międzywojennego, co w literaturze ukraińskiej odpowiada generacji tzw. „rozstrzelanego odrodzenia". Mimo tragicznego końca twórcy ci, znani zresztą Iwaszkiewiczowi, są narodową i kulturową glebą, na której wyrosło pokolenie ukraińskich pisarzy lat sześćdziesiątych. Badacze twórczości obu pisa- 104 SERHIJ JAKOWENKO rzy stwierdzają, że mimo wielu oczywistych różnic, prozę Iwaszkiewicza i Szewczuka łączy bliskość doświadczeń historycznych i kulturowych, wspólnota motywów, podobna koncepcja bohatera, a do pewnego stopnia również artystyczny światopogląd. Wreszcie, Wałerij Szew-czuk to również tłumacz utworów Iwaszkiewicza: powieści Księżyc wschodzi i opowiadania Zarudzie oraz wielu poezji, a także zbioru szkiców Petersburg. Powieść Księżyc wschodzi krytyka tradycyjnie zalicza do mniejszych osiągnięć Iwaszkiewicza (pozycje „kanoniczne" to przede wszystkim Panny z Wilka, Brzezina, Młyn nad Utratą i Czerwone tarcze). Zastanawia jednak fakt, że sam autor nazywał Księżyc wschodzi swoim najulubień-szym utworem, a Szewczuk-tłumacz - najlepszą powieścią tego pisarza. Ów rozdźwięk w poglądach artystów i krytyki mógłby peszyć, ale jest na szczęście wytłumaczalny, jako że wśród przyczyn tej sympatii, wyjawionej przez obu twórców, łatwo dostrzec pewne elementy „prywatne". Powieść Księżyc wschodzi, uznawana za „portret artysty z czasów młodości" (Ryszard Przybylski) - z jej idyllicznym, na pół dorosłym, na pół dziecięcym światem, w którym, jak w zabawie dziecięcej wszystko tylko się projektuje, zapowiada, i jakby nic się nie dzieje „naprawdę" -zostaje doceniona przez polskiego pisarza z powodu sporej dawki nostalgii. Nostalgia ta wynika nie tylko z przejrzystości stylu i żywiołowej, młodzieńczej, kompozycji. Widać tu wyraźne związki z atmosferą i tonem ukraińskich doświadczeń Iwaszkiewicza. Na przykład Księżyc wschodzi emoq'onalnie i stylistycznie jest bliski pisarstwu Mychajła Kociubyńskiego (opowiadaniu Debiut) i jednocześnie późniejszemu impresjonizmowi Szewczukowskich opowiadań z lat sześćdziesiątych (zwłaszcza ze zbioru Wieczór świętej jesieni). Zresztą wątek księżyca, który występuje w powieści Iwaszkiewicza jako symbol jutrzenki życia, kuszących perspektyw i nieograniczonego optymizmu twórczego, jest jedną z centralnych mistyczno-demonicznych alegorii krajobrazowych u Szewczuka. Po wskazanych tu wczesnych opowiadaniach Szewczuk potrafił wydobyć z siebie równie optymistyczno--przejrzysty ton tylko w powieści Bieleccy, gdzie przeżycia Myrosławy -jej gra na fortepianie, pierwsza miłość, doświadczenia wynikające z bliskości natury - przypominają świat wewnętrzny Antoniego z Księżyc wschodzi. Dla Antoniego pejzaż ukraiński, w ogóle przyroda, stały się bóstwem, konkretnym, ekscytującym i realnym w swojej przedmioto-wości. Jednakowoż głównym tematem powieści Księżyc wschodzi jest narodzenie się artysty. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że główne Egzystencjalizm i estetyzm. Proza Wałerija Szewczuka i Jarosława Iwaszkiewicza 105 postaci wszystkich najważniejszych utworów Iwaszkiewicza i Szewczuka to artyści (lub jednostki o podobnej konstrukcji psychicznej). Bohater-■artysta to nie tylko idealne wcielenie problemów autotematyzmu, meta-:ikcji oraz ogólnej atmosfery intelektualizmu, co stanowi cechę wspólną iorobku obu pisarzy, to także - przede wszystkim u Iwaszkiewicza -)dzwierciedlenie estetyzmu, koncepq'i życiodajności sztuki. Świat wewnętrzny i postawa Antoniego przypominają romantyczne oraz moder-listyczne schematy, nawiązują do kodów stylistycznych i dyskursów iterackich epoki, tzn. do świata przeczytanych przez niego książek, fik-yjnych formuł, które bohater usiłuje przystosować do własnego życia, jawiąc się w „dorosłą" odpowiedzialność wyboru. Podobnie dla Sylwestra - bohatera powieści Szewczuka Bieleccy - rzeczywistość nostalgicz-lego wspomnienia, wyrażona w „listach wierszem", to olbrzymie, wytworzone przez pamięć i wyobraźnię państwo słowa, które stwarza ę wymarzoną realność. Wątek nostalgicznej, romantycznej kreacji rze-:zywistości, zawarty w obu utworach sprawia, że obu utwory przypo-ninają Pana Tadeusza. Występowanie na przemian obrazów plastycznych i dźwiękowych, przechodzenie opisu krajobrazu w opis nastrojów muzycznych współgra w duszach bohaterów w taki sposób, iż sugeruje iluzję zgody, har-nonii między światem i egzystencją. Dlaczego iluzję? Pejzaż i refleksja larratorska odsłonią tu jeszcze jedno - już inne - oblicze. Właściwie Csiężyc wschodzi można uważać za ostatnią udaną „filozoficzną"1 narra-:ję Iwaszkiewicza. Pejzaż eschatologiczny, który - po omawianej powie-ici - pojawi się w najlepszych utworach pisarza, nie będzie już miał w юЬіе znaczenia katartycznego, nie będzie niósł w sobie fluidów ducho-vej odnowy. Powieść, ukazująca czytelnikowi „kolejne fazy inicjacji >ohatera"2 - doświadczenie cudzej śmierci, lęk przed przemijaniem i micestwieniem, cud zmartwychwstania, miłości i odkrycie Boga pante-stycznego jako istoty bycia - w postaci skończonej i pozytywnej kon-trukcji filozoficznej już się nie powtórzy. Podobne konstrukcje - z wła-ciwą tylko jemu treścią duchowo-etyczną - niejednokrotnie będzie >rzedstawiać w swoich utworach Wałerij Szewczuk. 1 Zob.: G. Ritz, Jarosław Iwaszkiewicz. Pogranicza nowoczesności, przełożył A. Kopacki, jaków 1999, s. 164-186. Badacz pisze o „antyfilozoficznych" powieściach Iwaszkiewicza 'anny z Wilka i Brzezina, w których pisarz odchodzi od modelów filozoficznych europejskiej radycji literackiej. 2 H. Kirchner, Wokół powieści „Księżyc wschodzi", [w:] Miejsce Iwaszkiewicza - w setną rocz-icę urodzin, Podkowa Leśna 1994, s. 61. 106 SERHIJ JAKOWENKO Barbara Sienkiewicz przekonująco dowodzi, że początki polskiego egzystencjalizmu literackiego, których wcześniej poszukiwano dopiero w latach trzydziestych XX wieku, trzeba cofnąć przynajmniej o dziesięć lat - do roku 1924, kiedy właśnie powstała powieść Księżyc wschodzi3. „Bóle, które mają swym źródłem same tylko istnienie"4, absurdalność bycia w świecie, problem ucieczki od niej i poszukiwanie terapii to ważne elementy składające się na egzystencjalistyczną wymowę dzieła. Lat dwudziestych sięgają również początki ukraińskiej prozy egzystencjali-stycznej, różniącej się w sposób zdecydowany od swojej „dekadenckiej" poprzedniczki [okres tzw. Młodej Muzy - red.]. Właśnie wtedy na Ukrainie (w odróżnieniu od wcześniejszej powieści A. Krymskiego Andrzej Łagowski, zakotwiczonej w filozofii nihilizmu) wcieleniem idei egzy-stencjalistycznych staje się proza Wałeriana Pidmohylnego5. Traktując zatem twórczość Wałerija Szewczuka jako spadkobierczynię owego ukraińskiego egzystencjalizmu z lat dwudziestych (o czym pisarz niejednokrotnie mówił w wywiadach), do łańcucha jej bezpośredniej tradycji możemy dołączyć także Księżyc wschodzi - powieść, której akcja rozgrywa się w realiach życia intelektualnego na Ukrainie z początku XX wieku. Pejzaż eschatologiczny u W. Szewczuka i J. Iwaszkiewicza cechuje symboliczność i uobecniona zmysłowość. Wyrazistym przykładem jest wizja „rudawo-sinych pól", krajobraz wokół wioski Rudiwka w powieści Szewczuka Piotr uciekły. Sugestywny i skądinąd ekspresjonistyczny obraz rdzawych niw, trawy, drzew, ziemi i samych mieszkańców, którego różnorakie wariacje powtarzają się w pierwszoosobowej narracji z natarczywą częstotliwością, sugeruje wrażenie opuszczenia i samotności, wyobcowania oraz metafizycznego lęku. Zresztą, ona przyszła - samotność. Odczułem to właśnie wtedy, gdy widnokrąg, jak mi się zdało, jednak się okrył ciemną rdzą. Rdza owa rozlazła się po ziemi, niby to rozlała się zrudziała woda6. 3 B. Sienkiewicz, Księżyc wschodzi. Między dekadentyzmem a egzystencjalizmem, [w:] Powroty Iwaszkiewicza, pod. red. A. Czyżak, J. Galanta, K. Kuczyńskiej-Koschany, Poznań 1999. 4 J. Iwaszkiewicz, Księżyc wschodzi, [w:] Powieści, Warszawa 1958, s. 14. 5 Tu warto wspomnieć, iż W. Szewczuk jest autorem wstępu do książki W. Pidmohylnego Miasto, Kijów 1993, pt. Egzystencjalna proza Waleriana Pidmohylnego, gdzie m. in. czytamy: „Oni [tzn. egzystencjaliści ukraińscy - S. J.] odrzucali ideologię religijną w formach ortodoksyjnych - wzorcami klasycznymi są tu Dobry Bóg oraz Iwan Bosy W. Pidmohylnego, - lecz samej religii nie odrzucali. Za Boga uważali irracjonalną, nie pojmowaną rozumowo nadprzyrodzoną i nadrealną siłę. Ciekawe, że takie poglądy na Boga spotykamy i u Hryhorija Skoworody" (s. 11). A jednocześnie trzeba podkreślić, że poglądy te są bardzo bliskie samemu Wałerijowi Szewczukowi. 6 В. Шевчук, Петро утеклий, [w:] Три листки за вікном, Київ 1986, s. 259. Egzystencjalizm i estetyzm. Proza Wałerija Szewczuka i Jarosława Iwaszkiewicza 107 W intensywny sposób przeżywa krajobraz również bohater Księżyca - Antoni: pejzaż od samego początku przenika jego świadomość, stapia się z jej wewnętrzną istotą i odzwierciedla wszystkie perypetie skomplikowanej psychomachii młodego, refleksyjnego człowieka. Dla Antoniego i Piotra Turczynowskiego generalnym - metafizycznym - doświadczeniem jest śmierć. W pierwszym przypadku to śmierć przyjaciela, w drugim - śmierć Innego, nieznajomego, ale spokrewnionego duchowo, również Piotra „uciekłego", którą opowiadający rozważa jako doświadczenie własnego kresu. Rzeczą charakterystyczną jest to, że wątek śmierci występuje u obu autorów w klasycznym połączeniu Erosa i Tanatosa, gdzie na pierwszy plan wysuwa się problem zmysłowości miłości i śmierci - czyli cielesność. Sublimacja i fermentacja łączą się u obu pisarzy w jeden węzeł nierozstrzygalnej metafizycznej tajemnicy, niepojętej, kuszącej i przerażającej zarazem. Nie podlega ona woli człowieka, leży poza zasięgiem jego świadomego wyboru, nabierając w ten sposób kształtów demonicznych. Miłość Stanisława i Malwi-ny w Brzezinie, postać Feli w wyobraźni Wiktora w Pannach z Wilka, późne opowiadanie Tatarak, obrazy pożądania cielesnego, śmiertelnej agonii, ziemi, która nadaje ciału energię popędu i w której te ciała się rozkładają, podniecenie erotyczne - z chorobliwym posmakiem śmierci - implikują tutaj wrażenie egzystencjalnego niepokoju. Połączenie przeżycia eschatologicznego i erotycznego zaspokojenia, kontrastowa mieszanka wzniosłego i potwornego, a więc nie tylko motyw modernistyczny, lecz także średniowieczny i barokowy koncept, przepełniają świadomość postaci z utworów Szewczuka. Zresztą te wizje nawiedzają postaci najczęściej podczas aktu miłosnego (Początek strachu, Piotr uciekły). Najbardziej frapująca wydaje się wizja Piotra Turczynowskiego: A więc zapadłem w czerwony mrok. Położyłem się na ziemię i objąłem ją. Chciałem się napić, ale w usta mi się nabił kurz. Stawałem się cząstką tej ziemi - nią przeto i byłem7. Podobna uczuciowo i obrazowo jest wrażliwość znajdującej się w stanie lęku metafizycznego świadomości bohatera Brzeziny: I pierwszy raz uczuł całym jestestwem śmierć w sobie. Było tak, jakby wszystko, czym był, zebrało się naokoło niego w postaci czerwonawej mokrej mgły i odchodziło powoli, i zostawała straszna nicość.. ."8. 7 Ibidem, s. 158. 8 J. Iwaszkiewicz, Brzezina, [w:] Opowiadania o miłości, Warszawa 1999, s. 153. 108 SERHIJ JAKOWENKO Widok zwłok nieznajomego - ten element potworności, który kończy wizję Piotra może się kojarzyć z podnieceniem erotycznym, wywoływanym w wyobraźni Wiktora Rubena przez wspomnienie martwego ciała mężczyzny (Panny z Wilka). Egzystencjalną nastrójowością są przesiąknięte obrazy starzejącego się ciała, które często podkreślają kontrast między ślepotą chuci i nie odpowiadającą jej brzydotą obiektu pożądania. Kobiety „fatalne" u obu pisarzy często są przeciętne czy wręcz brzydkie - Małgorzata i Cruce u Iwaszkiewicza, u Szewczuka Maria z powieści Początek strachu, Zonia z opowiadania Mokre parkany. Posiadają także wady cielesne - jak matka Joanna w opowiadaniu Iwaszkiewicza czy „Garbuska Zoja" Szewczuka. Po szaleństwach miłości zmysłowej, która musi być potraktowana jako jeden z przejawów „syndromu ucieczki"9 od absurdu istnienia i stąd się wywodzącego uczucia niepokoju, następuje chłodna refleksja uwypuklająca rozmaite obrazy brzydoty, ułomności. W ten sposób możemy tu rozpatrywać również jeden z wątków nagminnego w modernizmie motywu eskapizmu. W powieści Piotr uciekły odnajdujemy dwa potwierdzenia tej myśli - odnoszą się one do rozważań bohatera na temat jego kochanki. Na motyw eskapizmu egzystencjalistycznego można tu spojrzeć przez pryzmat rozległej problematyki dyskursu „Innego", przejawiającej się tutaj jako kwestia kryzysu komunikacji i poszukiwanie dróg jej odnowienia. „Inny" - w związku z kosmizmem chuci, metafizycznego czy mistycznego partnera - przywoływany jest tutaj w roli remedium na trwogę i inne kluczowe doświadczenia „tu-bycia" człowieka: ...czyż nie jest odczucie cząstek innego stworzenia tą tajemniczą przeciwwagą śmierci? Istnieje jednak inny sakrament, życiodajny i światły - jest to odczucie cząstek innego składu i innej budowy. Kobieta wchodzi do nas jako nadzieja...10 Kobieta w roli „Innego", obiektu dającego szansę ucieczki egzysten-cjalistycznej rzadko - jak Malwina w Brzezinie - okazuje się pozytywnym wyjściem i spełnia, choćby częściowo, oczekiwania bohatera. Więcej szans mają tu inne rodzaje ucieczki: w świat sztuki (Sylwester z powieści Bieleccy, Antoni z powieści Księżyc wschodzi; po części Kyrijak Satanowski, piszący swą „czarną księgę"), w nirwanę i śmierć albo w stronę starczego (może też stoickiego) poddania się losowi (Ilia Turczy- 9 S. Kryński, Niebo i otchłań. (O „Pasjach Błędomierskich" Jarosława Iwaszkiewicza), [w:] Miejsce Iwaszkiewicza, s. 73. 10 В. Шевчук, Петро утеклий, s. 153, zob. też s. 259. Egzystencjalizm i estetyzm. Proza Wałerija Szewczuka i Jarosława Iwaszkiewicza 109 nowski, Serenite). Kobieta najczęściej wzmacnia odczucie trwogi, powodując, że bohater, nie znajdując poszukiwanego w niej sensu metafizycznego, głęboko się rozczarowuje, uświadomiwszy sobie jej przeciętność i codzienność. Traci z tego powodu nadzieję, topiąc się w rozpaczy i apatii. Takimi aktami rozczarowania kończą się Panny z Wilka, Piotr uciekły, Święto niedzieli, Garbuska Zoja czy też Mokre parkany, po części również - dzieje miłości Antoniego do Konstancji z Księżyca. A więc kobieta występuje tu jako postać demoniczna - femme fatale - ponieważ ujawniająca się przed chłodnym spojrzeniem bohatera jej prawdziwa istota, poczynając od kalectwa po zwykłą szarość i nudę, zdaje się wykluczać racjonalną motywację wyboru obiektu pożądania. Rozważając inny wątek eskapistyczny - ucieczki w niebyt - trzeba podkreślić, że artystycznie bardziej przekonywająco wygląda nie tyle samobójstwo bohatera - zabija się zniewolony przez rosyjski nihilizm Jurij Knabe z powieści Księżyc wschodzi czy Raja z powieści Szewczuka Czortyca, niby podkreślając absurdalność buntu i śmierci (można przytoczyć też romantyczny gest „nieudanego" samobójstwa Antoniego) - ile właśnie sama idea „nirwany", narastająca w duszy bohatera. Jak przenikliwie spostrzegł Stanisław Kryński, w Pasjach Błędomierskich tęsknota do „błękitnej dali", jej ciszy, a jednak równocześnie strach przed otwierającą się tak nieograniczenie przestrzenią, to u Iwaszkiewicza symboliczny wyraz tęsknoty za metafizyczną Tajemnicą, ale zarazem i lęku przed nieznanym Absolutem11. Egzystencjalne doświadczenie przestrzeni („strach i głód przestrzeni"), które powoduje odczucie samotności, odrębności i wyobcowania, stanowi jeden z najbardziej znaczących elementów świata wewnętrznego głównych bohaterów powieści Księżyc wschodzi i Piotr uciekły. „Nie ma bowiem - powiada narrator Hilarego, syna buchaltera -ucieczki od trwogi wiecznej samotności - i ciągnie dal przeklęta jak trzęsawisko"12. Oto ona, samotność - pomyślałem nie chcąc, rozglądając się i już się dostawszy do spuchniętych, rudawo-sinych niw - wypowiada się w monologu wewnętrznym Piotr Turczynowski -[...] poczułem, że jednak tracę władzę nad sobą. Zechciało mi się skręcić ze ścieżki, mocniej przymknąć oczy, uderzyć konia i z cichym jękiem wjechać w to błoto. Połknie mnie nie od razu...13. " S. Kryński, op. cit., s. 70-71. 12 J. Iwaszkiewicz, Hilary, syn buchaltera, Warszawa 1975, s. 46. Cytuję za S. Kryńskim, s. 71. із В. Шевчук, Петро утеклий, s. 259. 110 SERHIJ JAKOWENKO Pola rudiwskie kojarzą się bohaterowi ze zwłokami nieznanego Piotra, przypominają mu ciało zdeformowane przez rozkład, można tu też wspomnieć złowrogi obraz „oka otchłani" z powieści pod tym samym tytułem - „pociągające błoto", z którego wyglądają dziwne oczy. „Szary spokój", rodzący się z tego eschatologicznego pejzażu stawał się siłą pociągającą, która przeraża człowieka i zmusza go zbliżać się do niej. Pęta wolę mroczny mózg, i człowiek zaczyna iść, nie mając sił się zatrzymać. Idzie, póki nie połknie go czerwonawo-sina barwa.. ,14. Strachu i zarazem pokusy przestrzeni, „przejmującej tęsknoty" nieba, doznał również Antoni z powieści Księżyc wschodzi, kiedy spadał z urwiska. Wśród obrazowych elementów egzystencjalnych doświadczeń postaci szczególną uwagę zwracają symbole ognia i wody15. Obraz wody u Iwaszkiewicza i Szewczuka jednoczy w sobie ambiwalentne stany duchowego olśnienia (Brzezina) i wizje śmierci (Młyn nad Utratą, Koronki weneckie II, Tatarak), egzystencjalną nudę i niepokój (Mokre parkany). Szczególna treść alegoryczna zawarta została w obrazie błota. Mieszanka wody i ziemi, bagno, trzęsawisko (warte podkreślenia jest podobieństwo do średniowiecznego marę tenebrarum) jest, by tak rzec, naturalnym wcieleniem czegoś doczesnego, cielesnego i grzesznego, a przez to też piekielnego i tajemniczego. Symboliczne błoto jest przewodnim obrazem powieści Oko otchłani, w równej mierze jak błoto pól rudiwskich w Piotrze uciekłym. Kontrastowe - i dlatego bardzo sugestywne - połączenie wysokiego i niskiego, nieba i piekła, pięknego i brzydkiego (jeden z najbardziej reprezentacyjnych konceptów barokowych) wypełnia prozatorski styl Wałerija Szewczuka znakami i aluzjami, utrudniającymi czytelnikowi poruszanie się w semiotycznej przestrzeni tekstu: - Wysokie jest w naszej duszy - jakoś leniwie odpowiedział Sawicz. Trafiłem w błoto i zaledwie nie zostawiłem tam buta16. Podobną semantykę błota spotykamy w opowiadaniu Iwaszkiewicza Matka Joanna od Aniołów. Rozświetlony i przejrzysty wrześniowy dzień, kiedy ksiądz Suryn, pełen nadziei na sukces, wyruszał na ratunek opętanych mniszek, kontrastuje tu z obrazem „ciężkiego błota", którym 14 Ibidem, s. 146. 15 Zob. o tych symbolach w nowelistyce Iwaszkiewicza cia w Iwaszkiewiczu? [w:] Miejsce Iwaszkiewicza, s. 36. 16 В. Шевчук, Петро утеклий, s. 262. : T. Burek, Co jest jeszcze do odkry- Egzystencjalizm i estetyzm. Proza Wałerija Szewczuka i Jarosława Iwaszkiewicza 111 musiał się wlec w drodze powrotnej, gdy opętały go biesy, a w duszy dojrzewała zbrodnia. Dostrzegalne jest podobieństwo tej sceny do pewnego epizodu z powieści Szewczuka Początek strachu. Symboliczne spotkania ze złem odbywają się właśnie w słotę. Oto Wołodkowicz i Mo-skiwski, postacie, które w obu utworach mają charakterystyki satanistyczne, apelują - ze względu na niepogodę - do miłosierdzia Suryna i Wowczańskiego (w ich duszach toczy się walka duchowa), i narzucając im swoją obecność przygotowując ich tym samym do nowych doświadczeń. Są jak fatum, z którym nie ma sensu się spierać. W świadomości bohaterów obu utworów pojawiają się błyskawiczne objawienia, intelektualne i duchowe epifanie, które, jako materiał kompozycyjny, stanowią jednocześnie czynnik dynamizujący przejawy życia psychicznego, są więc jednym z najważniejszych elementów koncepcji bohatera. Wewnętrzna kondycja Szewczukowskich i Iwaszkiewiczowskich postaci literackich charakteryzuje się jeszcze jedną osobliwością: są one najczęściej podróżnikami i tułaczami (to jednoczy ich w przestrzeni duchowej również z prozą Knuta Hamsuna). „Tylko ja jak byłem, tak i teraz jestem - wędrowcem!.." - te słowa Hryhorija Skoworody, włączone jako epigraf do powieści Ilia Turczynowski, świadczą o tym, iż podróż jest wewnętrznym stanem bohatera, przesądzającym o jego sposobie bycia w świecie. Podróż jako stan niepokoju, trwogi egzystencjalnej i poszukiwania istoty kondycji ludzkiej metaforycznie przenika powieści Ilia Turczynowski, Piotr uciekły, Początek strachu, Oko otchłani, Do szczęki Smoka Wałerija Szewczuka. Podróż charakteryzuje także stanu duchowy wielu postaci z Iwaszkiewiczowskich utworów, takich jak Panny z Wilka, Brzezina, Matka Joanna od Aniołów, Sława i chwała, Koronki weneckie, Powrót Prozerpiny. Obaj pisarze nawiązują tu do wielowiekowej tradycji motywu homo viator: od średniowiecznej hagiografii, poprzez barokowe notatki podróżne, romantyczne przygody ducha, do modernistycznego eskapizmu. Na istotę Szewczukowskiej, a w dużej mierze także Iwaszkiewi-czowskiej koncepcji bohatera rzuca światło monolog wewnętrzny Piotra Turczynowskiego: Człowiek może mieć tylko jedno miejsce, gdzie nie wchodzi nikomu w drogę: własny dom. To są jedyne jego mury obronne w obliczu świata, i górze tym, kto porzuca swój dom. Górze tułaczom i wędrowcom - są przecież jako ten groch przydrożny17. i7 Ibidem, s. 269. Ц2 SERHIJ JAKOWENKO W swej znanej książce Problem człowieka Martin Buber podzielił historię ludzkości na epoki „domu" i „bezdomowości": więc albo żyją „szczęśliwie", w harmonii ze światem i sobą, odczuwają ten świat jako własny dom i porządkują go według swych upodobań, albo wyobco-wują się ze świata, tracą wiarę w jego „domowość", żyją w stanie ustawicznego niebezpieczeństwa i trwogi, odczuwają niepojętość i złowro-gość owego świata wobec siebie. Bohaterowie dzieł J. Iwaszkiewicza i W. Szewczuka są zawsze „wojownikami duchowymi" - są albo dziećmi epok „bezdomowości", albo też nie mogą mieszkać w jednym domu ze swoimi współczesnymi. U Szewczuka, będąc w stanie zwątpienia i trwogi duchowej, okazują się ofiarami świata przyjmującymi na siebie zło oraz niedoskonałość rodzaju ludzkiego (przypominają tym mękę Chrystusową) i ruszają w poszukiwaniu harmonii, czyli „domu", często ginąc w tej drodze. Oni lecą „w szczękę Smoka", spadają w otchłań grzechu, wystawia im „rdzawe zęby rudawo-sina ziemia", należą do tych „wszystkich, spalających się niepohamowanym duchem i tracących przez to dach nad głową"18. Dojrzała twórczość prozatorska Iwaszkiewicza owego chwytu katartycznego zdaje się być pozbawiona. Proza Jarosława Iwaszkiewicza i Wałerija Szewczuka jest także wcieleniem jednego z najgłębszych - od czasów modernizmu - doświadczeń współczesności: przekonania, że świat, pojmowany przez człowieka jako własny „dom", składa się ze słów, poza którymi nie ma żadnej metafizyki - tylko chaos. Jest to jednocześnie przeżycie egzystencjalne, ponieważ chaos zawsze upodabnia się do śmierci, znikomości, i pojawia się w sytuacjach stanów granicznych: „Ludzie śpią pomimo tego, iż otaczają ich takie straszne rzeczy, drzewa, obłoki, zwierzęta. Ale to nic nie znaczy, ludzie śpią..."19. Umierającego Stanisława z opowiadania Brzezina nic tak nie przyprawiało o cierpienie, jak „to pogubienie całego świata, który mu się w oczach przetwarzał w bezwład i chaos"20. Również duchowy kryzys człowieka, który stracił ostatnią nadzieję, uświadomiwszy sobie prawdę o ludzkim, przejściowym pochodzeniu słowa, ilustruje symboliczny dialog z powieści Piotr uciekły: ...Ale cóż to, panie diacze: machnie ptak skrzydłem - i jesteśmy tylko garstką ziemi? Cóż to, panie diacze - my garstką ziemi, a świat, jak byl, tak i nadal istnieje! - Zapomniał pan o bajce - powiedział spokojnie Stefan Sawicz21. із Ibidem, s. 284. 19 J. Iwaszkiewicz, Brzezina, s. 134. 20 Ibidem, s. 146. 21 В. Шевчук, Петро утеклий, s. 262. Egzystenq'alizm i estetyzm. Proza Wałerija Szewczuka i Jarosława Iwaszkiewicza 113 Śmierć „bajki", którą zabija w Sawiczu z pobudki „biesa" („ten, który niszczy święto i kaleczy najlepsze ludzkie bajki. Ów bies, który nie pozwala człowiekowi podnieść się nad światem, ciągle klejąc go do ziemi"22) Piotr Turczynowski, symbolizuje zgubienie owej ostatniej iluzji metafizycznej, pokładanej przez człowieka w słowie. Jednostkowa egzystencja ludzka, „ja", zabłąkane w wielogłosowym tekście kultury i nie mogące odnaleźć tam swego własnego głosu, który ma być więc „głosem wołającego w pustyni" - w takiej oto krótkiej formule można streścić jeden z głównych wątków twórczości W. Szewczuka. Dlatego Mychajło z powieści Oko otchłani „zamknął oczy, chcąc zobaczyć wizję własnego domu, lecz ujrzał natomiast Ewangelię Peresopnycką"23, a bohaterowie innych utworów (Początek strachu, Do szczęki Smoka, Trzy liście za oknem i in.) śpieszą się w napisaniu swoich „listów do wieczności" -bowiem nie „apologia domu", lecz apologia sztuki, jako poszukiwania własnego głosu, wydaje się być tu wątkiem naczelnym. Warunki twórczości - przeżycie trwogi i doświadczenie nicości -spełniają się tylko w egzystenq'i, która jest „byciem-w-świecie", „tu--byciem". Dlatego człowiek musi żyć w świecie, doświadczać jego zło-wrogości i zła, a więc sam musi też grzeszyć. Grzech - wzorowany często na grzechu pierworodnym - który jest kluczem, otwierającym człowiekowi drogę do realizacji jego przeznaczenia - pokuty i ognia twórczego - zbliża zawarte w literackiej fikcji idee Wałerija Szewczuka do egzystencjalizmu Mikołaja Bierdiajewa. Ten główny przedstawiciel „kijowskiej" szkoły filozoficznej twierdził, że „strach to stan człowieka po grzechu pierworodnym"24. Iwaszkiewicz, który w swoim pojmowaniu sztuki, twórczości był bliższy koncepcji estetyzmu młodopolskiego oraz idei egzystencjalistów francuskich, o sztuce, jako ziszczeniu swobody, pisał, że „strach i tęsknota są największym bogactwem człowieka"; „Bez strachu sztuki nie ma. Bez strachu życia albo strachu śmierci"25. Dlatego też ostatni wątek eskapistyczny - dojrzała, już starcza bezstronność Uli Turczynowskiego i Serenite, ów martwy spokój, jest pozorny, bowiem wciąż pozostaje się twórczym. Zdaje się tutaj działać niewypowiedziane, ale niezbędne założenie, że harmonia, serenite, jako stan początkowy nie jest możliwa, lecz jest ostatnim punktem drogi, którą należy przejść w całości, albowiem wewnętrzny spokój zdobywa się tylko drogą niepokoju twórczego. 22 Ibidem, s. 283. 23 В. Шевчук, Око прірви, Київ 1996, s. 197. 24 H. Бердяев, O предназначении человека, Москва 1993, s. 150. 25 Cyt. za S. Kryńskim, op. cit., s. 81. 114 SERHIJ JAKOWENKO Existentialismus und Asthetizismus. Die Prosa von Walerij Szewczuk und Jarosław Iwaszkiewicz Zusammenfassung Trotz der Zugehórigkeit zu verschiedenen literarischen Traditionen lafit sich das Werk von W. Szewczuk und J. Iwaszkiewicz komparatistisch betrachten, da die beiden Schriftsteller aus Randprovinzen stammen und gewisse Gemeinsamkeiten aufweisen (Stil, weltanschauliche Orientierung, Gemeinschaft der Motive sowie Konzeption des Helden). Das Prosawerk von Iwaszkiewicz und Szewczuk liegt zwischen zwei Polen: zwischen der nostalgisch-romantisierenden Haltung (Księżyc wschodzi [Der Mond geht auf], Bieleccy [Die Bieleckis]) und der existentialistischen Haltung. Kennzeichnend fur die erste Haltung ist die Kreation des Helden-Kunstlers, der sich aus romantischen Schemas und literarischen Kodes zusammensetzt, sowie eine entscheidende Rolle der Natur, der Landschaft. Die existentialistisch gestimmten Werke charakterisiert u.a. die eschatologische Landschaft, die den Eindruck einer Vereinsamung und Einsamkeit, Verfremdung und metaphysischen Angst suggerieren sollte. Der Tod kommt bei den beiden Autoren vor in einer klassischen Kombination von Eros und Thanatos, wo das Problem der Korperlichkeit sowohl ais Sublimation ais auch ais Fermentation im Vorder-grund steht. Die Vorstellung der Frau kann hier einerseits ais der Typ des „Anderen", mit dem sich das kranke Bewufitsein zu kommunizieren sucht und zu dem es ais zu einer begehrten Arznei flieht, andererseits ais eine damonische femme fatal, die im End-effekt noch dem Helden metaphysische Angste und Untergangsgefuhle zuteil werden lafit. Zu weit verbreiteten Themen gehórt auch die existentielle Raumeńahnmg (u.a. die Semantik des Sumpfes), die anziehende Kraft der Zustande, die dem Nirvana nahe ste-hen, das Motiv der Reise ais Zustand fortwahrender innerer Verwirrungen, das Thema der Stinde und Bufie ais Schaffen, die Kunst und Reflexion ais einziger Weg des Men-schen zu sich selbst in der chaotischen und dem Menschen feindlichen Welt. W. Szewczuk kann also ais Erbe der Ideen der „Kiewer Schule" der Philosophie vom Anfang des XX. Jahrhunderts (M. Bierdiajew) und des ukrainischen (W. Pidmohylnyj) und polni-schen (in der Person von J. Iwaszkiewicz) literarischen Existentialismus der 20-30er Jahre angesehen werden. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Andrij Bondar e-mail: andryib@hotmail.com Dzienniki z okresu dojrzałości (o Dzienniku Witolda Gombrowicza z okazji ukraińskiego przekładu1) Jestem niepokorny, koszmarny, wesoły, żywy, umierający. Witold Gombrowicz, Dziennik To są dzienniki człowieka, któremu przyszedł do głowy pomysł, że może głosić prawdy światowe na Sądzie Ostatecznym. Ni mniej, ni więcej. To dzienniki człowieka lekceważącego wszelkie dogmaty, najwyższe instancje i wszystko to, czego nie dotyczyły jego myśli. Czytając owe dzienniki, nie możemy nie oprzeć się wrażeniu, iż były one tworzone „same dla siebie", w taki sposób istniały i przetrwały. Ni mniej, ni więcej. To dzienniki nagiego człowieka, któremu wystarczyło odwagi, by odważnie obnażać innych, wywołującego przy tym wrażenie bezradności, odizolowania, fatalizmu, marności egzystencji. To dzienniki kogoś, komu dawno już zostało odebrane to, co ludzkie. Wspomnienia człowieka, który przeżył Katyń, Auschwitz, Chatyń, Tiena-men i Czarnobyl. To dzienniki kogoś, komu przyszło do głowy, że wciąż jest człowiekiem. Dzienniki współczesnego Błogosławionego Augustyna (czy może Don Kichota?), Polaka z duszą artysty. Ni mniej, ni więcej. * * * Gombrowicz-myśliciel nie pozostawia odbiorcy szansy na sielankowe istnienie. Jego humanizm nie ma nic wspólnego z bezkręgową filantropią - to humanizm czynny i odpowiedzialny, to pochmurna mi-zantropia i nieufność w stosunku do rodzaju ludzkiego. Autor jest mak- 1 В. Гомбрович, Щоденник. У 3-х m. Переклад з польської Р. Харчук, Київ 1999, Основи. Cytaty za wydaniem polskim: W. Gombrowicz, Dzieła, t. VII-IX, Dziennik 1953-1956; Dziennik 1957-1961; Dziennik 1961-1966. Redakcja naukowa tekstu J. Błońskiego. Kraków 1986. 116 ANDRIJ BONDAR symalnie wymagający, niemalże wpija się w czytelnika, zadając pytanie: „Czy nie cierpisz z powodu bezowocnych, bezmyślnie przeżytych lat?" Jego codzienne kolejki wąskotorowe, to odwieczne, paradoksalne samo-zaprzeczenia, w pełni słowiańskie, często masochistyczne autoanalizy z karkołomnymi zakrętami ostrych, wszechstronnych filipik, niczym fa-naberyjny, demonstracyjny ateizm, bezkompromisowe, ostentacyjne wystąpienia przeciwko tradycjom literackim, autoterapeutyczne „samo-zbawienne", wewnętrzne porachunki, z dawno, czy też dopiero co zmarłymi, deptanie ideałów poezji ojczystej (a wraz z nimi pierwszorzędnych utworów J. Tuwima i J. Lechonia) i poezji w ogóle (ujawniony esej Przeciwko poetom, w którym rzeczywiście poezji odebrano prawo do egzystowania), hipertrofia, wyolbrzymianie własnych kompleksów i ujawnianie ich światu (czy rzeczywiście tylko takie życie pozostaje genialnemu twórcy?), chorobliwy narcyzm w kontaktach z innymi ludźmi (czy rzeczywiście w taki sposób powinien zachowywać się mistrz spełniony?) i wnikanie w ludzkie wnętrze, pozostawiające uczucia nieprzyjemnego, metalicznego posmaku oraz strach przed tą nadzwyczajną otwartością i „hiper bezkompromisowością" Owo bezustanne „ja-ty" jednocześnie odczuwa zachwyt, onieśmielenie i strach przed tym, co światowe. Nie pragnie tej szczerości, ale czyta do samego końca, za każdym razem zachwycając się tą roziskrzoną, szaloną zuchwałością niesamowitego Witolda, któremu wystarcza energii na tyle, by jednocześnie poważnie cię obrazić i uwznioślić. Jego doświadczenie jest również i twoim doświadczeniem. I jakkolwiek byś nie protestował przeciw tym ekstremalnym wariacjom, to z czasem zrozumiesz, że są one śmiałym wyrazem twych najskrytszych, najśmielszych pragnień. Artysta ma prawo do wszystkiego, a zwłaszcza do okłamywania, obrażania i szokowania. Taka już jest jego natura. I ty - oszukany, urażony, zaszokowany - mimowolnie zagłębiasz się dalej, strona po stronie, w owe męki twórcze, okrutne dni Gombrowicza-samotnika, by w ostateczności zrozumieć, że wbrew sobie, lubisz go jeszcze bardziej. * * * Gombrowicz nie może stać się ulubionym pisarzem, gdyż zawsze zachowuje surowy dystans między sobą, tekstem i czytelnikiem. Można tylko skrócić te wieczne, olimpijskie dystanse, nierzadko kosztem bezsenności i własnych psychoemocjonalnych strat. Bo przecież tekst jego dziennika podlega silnemu, wewnętrznemu nakazowi aktywnego usto- Dzienniki z okresu dojrzałości 117 sunkowania się do osobowości człowieka. Za każdym razem, niemalże sprawdzając jej siłę, autor trafia (a ty wraz z nim) w ciemne zaułki, z których w pewnym sensie nie ma ucieczki. Podobna tekstoterapia wymaga od pacjenta-czytelnika nie byle jakiej umiejętności każdorazowego wybrnięcia ze skomplikowanych toków, szukania własnych sposobów zrozumienia i myślenia. Dlatego jeśli pragniesz odkryć coś „trzeciego", własnego, musisz bezustannie opierać się pokusie, by nie podążać za Gombrowiczowskim kierunkiem myślenia przekonującego i sugestywnego. Pisarz posiada specyficzną dla niestrudzonego krytyka umiejętność spojrzenia. Nie zauważa żadnych hierarchii, nie szanuje żadnych autorytetów. Ceni jedynie ową sławną (na nieszczęście) znaną międzyludzką, solidarną formę egzystencji, poszukiwaniu której poświęcił wszystkie swoje siły twórcze. Charyzma Gombrowicza nie zna granic - jest agresywna i transgresywna i dlatego antyaforystyczna. By wyobrazić sobie jej totalny rozmiar, wystarczy zestawić wypowiedzi autora w jednym rzędzie z maksymami Pascala czy Rochefoucault. Gombrowicz-mędrzec nie wypisuje gotowych recept i nie usiłuje wywrzeć na czytelniku wrażenia swoimi spostrzeżeniami. Jego tekst to nie panaceum, to bolesny proces, który po prostu trwa, a forma przetworzenia go na „piąty element" zależy tylko od kreatywności czytelnika. Diariusz demonstruje, w jaki sposób można pozostać w literaturze uczciwym, ceniąc własne wrażenia i każdy wewnętrzny impuls. Zdecydowany, silny głos - ma rację W. Karpiński, że nie było go dotąd w polskiej prozie. Nigdzie indziej nie było także tak natrętnego nastawienia pisarza na osobistą odpowiedzialność za własną twórczość. To, co zadeklarował w swojej ideologii zaangażowania literatury J.-P. Sartre, rzeczywiście udaje się Gombrowiczowi. I wierzy się mu, mimo niechęci do egzystencjalizmu, gdyż tu praktyka nie wynika z teorii, a z pisarskiego życia. Jest rezultatem doświadczenia wygnańca i apatrydy, wolnego twórcy, wiecznie obwinianego o wszystkie grzechy, od homoseksualizmu do antypatriotyzmu. Mimo sceptycznego ustosunkowania się do wszelakich form rytu-alizmu, Gombrowicz-artysta religii powierza współudział w przyciąganiu niemalże sakralnej miłości do życia ludzkiego. Nieobojętna jest przynależność człowieka arystokratycznych (a niekiedy nawet stoickich) cnót, który przejmuje na siebie cały tragizm świata, nie pozwalając sobie na żadną próbę, na żadne uchylanie się od nieuniknionego istnienia. Właśnie poprzez ów współudział, Gombrowiczowi, człowiekowi na 118 ANDRIJ BONDAR marginesie, stale zdarzało się rozczarowywać światem, odkrywać i obwiniać go, podkreślając swoje wyalienowanie pośród innych ludzi i zasadniczą odmienność, bycie „piewcą" grzechu („sztuka z piekła rodem") i burzycielem kulturowych zakazów, stereotypów. Duchowy anarchizm, socjalny nihilizm i namiętny antydogmatyzm Gombrowicza-banity wyrastają z braku wiary w systematyzację, hierar-chiczność świata. Dlatego ani czerwony komunizm, ani brunatny nazizm, ani biało-czerwona piłsudczyzna, ani „zaoceaniczna" emigracja nie stanowią dla twórcy przyjętych norm istnienia człowieka. Wszystkie jednakowo zgniata i niweluje. Uwolnienie się od nich jest możliwe tylko na drodze zsolidaryzowania się istot ludzkich w groteskową formę. To podstawowa literacko-życiowa metoda pisarza, główny sposób na znalezienie eliksiru młodości, a więc najważniejsze kryterium egzystowania. Każdy nowy utwór pisarza jest swego rodzaju groteskową apologią młodości, we wszelkich jej stadiach. Życzyłbym sobie, aby „Dorosły podporządkował się Młodszemu". Miłość Gombrowicza-estety do młodzieńczego ciała - to platoniczna miłość Sokratesa do pięknego chłopca, na tyle estetyczna, co i erotyczna, wolna, starogrecka „filia". Artysta, wyrażający antyczny stosunek do cielesności, głoszący „świętość ciała", będącego ostatnim schronieniem człowieka do momentu pojawienia się kulturowych i socjalnych eksperymentów, a także specyficznym, cudem ocalałym ołtarzem piękna i namiętności - zostaje przez nie zniewolony. A propos, to właśnie namiętność jest dla pisarza synonimem twórczości: „dla mnie namiętność, grzeszność, ciemne strony mojej osobowości są ważniejsze od mojego wewnętrznego światła", „być artystą -oznacza być śmiertelnie, nieuleczalnie, namiętnie zakochanym, przy czym jest to miłość dzika i nieślubna". To „śmiertelne zakochanie", paradoksalny miraż Erosa i Tanatosa, jest dla Gombrowicza-artysty symbolem wiary. Wyrazem podobnej namiętności może być jedynie permanentne twórcze cierpienie - główna fibra Dziennika. Jest to cierpienie nie chrześcijanina, a stoika, który każdego dnia umiera na nowo pod ciężarem świata-w-sobie lub też świata-w-świecie. Nie bez przyczyny pisarz wciąż powracał do tematu śmierci i umierania. Wielokrotnie występując przeciwko idei chrześcijańskiego „zdychania" popierał jednocześnie ideę godnej, dobrowolnej śmierci, jako że „wolne życie to życie dobrowolne". Dlatego też Dziennik to utwór, w którym Gombrowicz określa się twórczo jako jeden z głównych przedstawicieli egzystencjalizmu, prądu filozoficznego kształtującego światopogląd człowieka XX wieku. Dzienniki z okresu dojrzałości 119 Można go zaliczyć do grona myślicieli (takich jak Albert Camus, Emil Cioran czy Yukio Mishima), którzy w przededniu postmodernistycznej „śmierci podmiotu" zwrócili uwagę na zagadnienia cierpienia, a także śmierci jako przeżycia skrajnie subiektywnego i wpisanego w scenariusz każdego ludzkiego istnienia. * * * „Pisanie - nie jest niczym innym, tylko walką, jaką toczy artysta z ludźmi o własną wybitność"2 - szczerze wyznaje pisarz, którego wciąż nurtują zagadnienia formowania osobowości, jej wyróżnienia spośród innych. Inaczej mówiąc, każdy powinien być adekwatny do swojej tożsamości, formy i treści. Gombrowicz pragnie uwolnić się od form, jakie nadało mu życie. Najbardziej zaś wiążącą z tych form jest Polska, Polskość, Polszczyzna. Któż, jeśli nie Gombrowicz, był tak głęboko zakorzeniony w polskiej mowie i kulturalnym kontekście i kto, jeśli nie on, tak maniakalnie wręcz pragnął uchylić się od Polski we wszystkich jej przejawach. ...mnie idzie o przezwyciężenie formy narodowej, jako takiej, o wypracowanie dystansu do wszelkiego „stylu polskiego", jaki by on nie był. Dziś Polacy w Kraju też poddawani są pewnemu „stylowi polskiemu", który rodzi się pod presją nowego życia zbiorowego. [...] Atakuję formę polską ponieważ to jest moja forma...i ponieważ wszystkie moje utwory pragną być w pewnym sensie [...] rewizją stosunku współczesnego człowieka do formy3. Gombrowicz to właściwie pierwszy polski pisarz, który ośmielił się pokochać samego siebie bardziej niż Polskę i publicznie się do tego przyznał. Takie stanowisko skłania pisarza do ironicznego powierzenia samemu sobie roli polskiego „wieszcza": „Sto lat temu litewski poeta wykuwał formę polskiego ducha, a dzisiaj ja, jak Mojżesz, wywodzę Polaka z niego samego..."4. Głównym imperatywem pisarza było wyzbycie się narodowego prowincjonalizmu: zamiast ciągłego pływania polskiej kultury w farwaterze kultury europejskiej, on zaproponował jej po prostu bycie europejską. Gombrowicz, jako krytyk, potrafił mówić niewygodną i straszną prawdę nie tylko tym wszystkim, którzy znaleźli się poza Polską, ale w pierwszej kolejności także samemu sobie. 2 W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, op. cit., s. 57. 3 Ibidem, s. 28. 4 Ibidem, s. 59. 120 ANDRIJ BONDAR Polski niewolnik formy miał zostać stracony na korzyść polskiej osobowości. Pisarz wymagał od Polaków przede wszystkim bycia sobą: „Musimy urzeczywistniać się do końca, dopowiedzieć siebie aż do «zet», gdyż tylko zjawiska zdolne do życia bezwzględnego mają prawo istnienia"5. Gombrowicz nie obawiał się również obiektywnej oceny miejsca swojego narodu w świecie: „Dążyłem do tego, aby Polak mógł z dumą powiedzieć: należę do drugorzędnego narodu. Z dumą"6. Zrozumiałe, że podobny projekt depolonizacji polskiej mentalności automatycznie eksmituje Gombrowicza poza granice polskiej stabilności kulturalnej. Główna bolączka polskiej kultury - brak uznania w świecie - była, jego zdaniem, przyczyną patologicznych fikcji, które pozwalały na dalsze odprawianie rytuałów „patriotycznego obowiązku". Dlatego też z poczucia tego obowiązku zrodziło się wiele bezwartościowych utworów. I nawet to, że Polacy dali światu Szopena, Skłodowską-Curie, Słowackiego i progresywną Konstytucję 3 Maja, a Lautreamont „opierał się na Mickiewiczu", w żaden sposób nie usprawiedliwia współczesnych pisarzy, a wręcz przeciwnie. Gombrowicz zauważył, że odprawiając podobne liturgie, sławiące i uwznioślające własną przeszłość, Polacy w rzeczywistości poniżają się oraz ograniczają swoje horyzonty do „głębokiej prowincji". Małostkowa wielkość, zakompleksienie w stosunku do swojej przeszłości przekształcały Polaków w „ubogich krewnych" świata, a współczesność oddawała siebie „w ofierze nieboszczykom". Pisarz świadomie obrał sobie za obiekt zainteresowania osobowość (charakterystyczne jest stałe „Ojcze nasz" Gombrowicza: każdy odpowiada tylko za siebie samego, każdy jest tylko sobą), a nie masy, ponieważ to nie naród rodzi geniuszy, a na odwrót - geniusze rodzą się wśród narodu. Bardzo prosto zdać się na łaskę przeszłości, łatwej do wypaczania i manipulacji, przeszłości, którą można wykorzystać kiedy i jak się chce. Ciężko jest natomiast okazać się znaczącym przed światem „tu i teraz", w ostrym świetle aktualnie tworzącej się historii. Ciągłe odwoływanie się do „bohaterów", „proroków" i „założycieli" (i nie ma żadnej różnicy, czy to Mickiewicz, Szewczenko, czy też Puszkin, Rusta-weli) tylko podkreśla nicość i ubóstwo współczesnych pisarzy, zasilających szeregi jałowych narodowych generacji. Przeszłość powinna żyć w teraźniejszości jako żywa tradycja, do której nie zwracamy się jedynie w sytuacjach kryzysowych, ale którą, nadawszy jej jedynie nowe znaczenie 5 Ibidem, s. 172. 6 W. Gombrowicz, Dziennik 1957-1961, op. cit., s. 24. Dzienniki z okresu dojrzałości 121 oraz, jeśli trzeba, wyśmiawszy ją, przyjmujemy jako spadek, przy czym „jeśli nam imponuje nasza wielkość czy nasza przeszłość, świadczy to o tym, że nie weszły nam one w krew". I nie tylko w „ich" krew, ale i w naszą, ukraińską. Odnosi się to również wprost do nas. Oczywiście, może się to wydawać prostym truizmem. Ale jeśli tak, to ten truizm wymaga wielu solistycznych uzasadnień. Czyż nie o nas są te słowa? O nas, którzy, wołając jak Płaczynda, przypisujemy Jezusowi Chrystusowi ukraińskie pochodzenie? Czyż nie o nas, którzy, skomląc jak Walerij Illiwskij, wywodzimy Ukrainę od kultury aryjskiej i trypilskiej, a wojowniczego Hunna Attylę przerabiamy na kozaka Hatyłę? Czy to nie my obnosimy się jak z jajkiem z „najbardziej demokratyczną w Europie Konstytucją Pyłypa Orłyka" (której, nawiasem mówiąc, nikt nigdy nie użył), czy to nie my doszukujemy się ukraińskiego pochodzenia u wszystkich, począwszy od Dostojewskiego i Czechowa, a skończywszy na Alu Pacino i Mili Jowowycz? Czy to nie my, gdyby nam dano pełną swobodę, najchętniej zaliczylibyśmy do Ukraińców pierwsze psy w kosmosie: Biełkę i Striełkę oraz wesołe wiewióreczki Chipa i Daila? Otóż to! Mówiąc brutalną prawdę, Gombrowicz nawet nie podejrzewał, że stanie się nam tak potrzebny właśnie w tym decydującym, historycznym momencie, kiedy dochodzi do wniosku, że to już nawet nie my podporządkowujemy sobie historię, lecz ona sama zaczyna manipulować nami, jak zakompleksionymi marionetkami. Dojrzały twórca Dzienników może odgrywać rolę terapeuty ukraińskiej kultury, ale w razie potrzeby również jej ginekologa i chirurga. Jestem pewien, że „Gombrowicz i Ukraina" to dopiero początek pięknej historii. Po Pornografii i Dziennikach z pewnością pojawią się ukraińskie tłumaczenia Ferdydurke, Trans-Atlantyku, Kosmosu, Iwony, księżniczki Burgunda, Operetki, Ślubu oraz licznych opowiadań. I jeszcze nieraz wstrząśnie nami dreszcz w zetknięciu z jego przenikliwymi wnioskami i śmiałymi poglądami. Może również dla nas nastąpi dzień, kiedy, zapomniawszy o własnej martyrologii, spirytualistycznych okrzykach proroków oraz wątpliwej sławy wielkomocarstwowości, odważymy się powiedzieć, że nie jesteśmy potomkami Etrusków i Ariów, że nie śpiewamy najpiękniej na świecie, że nasza mowa nie jest aż tak słowicza: jednym słowem, jesteśmy drugorzędnym europejskim, jak pozostałe europejskie, narodem. Z dumą. Tłum. z języka ukraińskiego Magdalena Brzostek, Iwona Palucha. Przekład przejrzał Bogusław Bakuła 122 ANDRIJ BONDAR Tagebucher aus der Reif ezeit. (Uber Dziennik /Das Tagebuch/ von Witold Gombrowicz anlafilich der ukrainischen Ubersetzung) Zusammenfassung Der Autor behandelt das Problem der intellektuellen Neuerung des Dziennik von Witold Gombrowicz, die sich in ungeheurem Mut, die feinen Spharen des polnischen Massenbewufitseins aufzugreifen und umzuwerten, offenbart. Gombrowicz - der Emigrant, Gombrowicz - der Provokateur erweist sich ais einer der tiefstgreifenden Schrift-steller-Philosophen, fur die zum grundlegenden Beobachtungs- und Betrachtungsfeld die menschliche Existenz sowie die von Menschen geschaffenen zwischenmenschlichen Beziehungen wurden. Dziennik von Gombrowicz, in der ukrainischen Ubersetzung im Jahre 2000 erschienen, ist ein Spiegel, in dem die ukrainische Kultur, Literatur und Be-wulitheit ihr tiefes, bisher verbergtes Antlitz wahrnehmen. Die Entlarvung der nationa-len Heuchelei, der verhehlten Котріехе ist eine Therapie, der jede Gesellschaft bedarf. Die Universalitat Gombrowiczs Gedanken hat dies zur Folgę, da8 dieser Demaskateur der polnischen Kultur in der Debatte iiber die Identitat der gegenwartigen ukrainischen Kultur auch heute noch uberaus ntitzlich ist. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak KINO tf*gf DOBROCHNA DABERT e-mail: dobro@amu.edu.pl Lwowska myśl filmowa lat 30. Lwów okresu międzywojennego, niezwykle prężny ośrodek kulturalny II Rzeczypospolitej, w latach 30. stał się - obok Warszawy, Krakowa, Łodzi i Poznania - bodaj czy nie najpoważniejszym ośrodkiem myśli filmowej. Zainteresowanie X muzą przejawiało się m.in. wzrostem liczby kinoteatrów. U progu lat 30. działało ich przeszło sześćdziesiąt. Systematycznie rozwijało się czasopiśmiennictwo filmowe. W drugiej dekadzie XX wieku we Lwowie wychodziły zaledwie 3-4 tytuły prasy tzw. branżowej. Po 1929 roku liczba ich wzrosła do kilkunastu, nie licząc czasopism kulturalnych i literackich, w których były stałe rubryki poświęcone problematyce filmowej. Jak w całym kraju, poziom tej prasy był zróżnicowany. Czasopisma artystyczne sąsiadowały z popularnymi, prasa kulturalna z drukami reklamowo-promocyjnymi. Abstrahując od tekstów plotkarsko-sensacyjnych (których notabene nie wyzbyła się również współczesna prasa branżowa) opublikowano szereg artykułów podejmujących, w formie popularnonaukowej, szczegółowe zagadnienia związane z filmem, które z kolei stawały się przedmiotem stricte naukowych badań uprawianych przez lwowskie środowisko naukowe. Osiągnięcia lwowskiej szkoły metodologicznej Romana Ingardena nie powstały w próżni. To klimat tego miasta - aktywnego ośrodka życia literackiego, teatralnego, plastycznego, silnego centrum naukowego II Rzeczypospolitej - umożliwił zafascynowanie rozwojem i przeobrażeniami najmłodszej ze sztuk oraz pomógł przerodzić się w w pełni profesjonalną refleksję filmową. Osiągnięcia środowiska lwowskiego zajmują istotne miejsce w spu-ściźnie polskiej przedwojennej myśli filmowej. Z reguły jednak pomija 126 DOBROCHNA DABERT się wkład środowiska ukraińskiej inteligencji, która wprawdzie w mniejszym stopniu niż polska - przyczyniła się do jej ostatecznego kształtu. W moich rozważaniach, uwzględniając dorobek ukraińskich badaczy działających w tym okresie we Lwowie, postaram się lukę tę w jakimś stopniu uzupełnić. Oprócz aktywności publicystycznej, o której powiem za chwilę, warto wspomnieć o przedsięwzięciach popularyzujących problematykę filmową prowadzoną w najszerszych kręgach miłośników filmu. Działalność taką prowadziły zarówno polskie instytucje i organizacje, jak i ukraińskie. Staraniem Powszechnych Wykładów Uniwersyteckich i Politechnicznych odbywały się wykłady otwarte o sztuce filmowej. W 1939 roku Bolesław W. Lewicki był autorem cyklu wykładów pod wspólnym tytułem: „W kręgu zagadnień filmowych". Wykłady spotkały się z wielkim zainteresowaniem mieszkańców Lwowa, zyskały dobrą prasę. Redaktor „Słowa Narodowego" chwalił: Ukazać pełnowartościowe oblicze filmu, odgrodzić go od zgiełku reklamy i hand-larskiego bluffu. Oto zadanie jakie postawił sobie jeden z najlepszych teoretyków i krytyków filmowych, dr Bolesław Lewicki1. Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego organizowało natomiast prelekcje filmowe dla świata pracy, na których objaśniano środki wyrazowe stosowane w filmie, przybliżano specyfikę produkcji filmowej, a także organizowano spotkania z twórcami. Z kolei Lwowskie Towarzystwo Fotograficzne pełniło rolę ośrodka propagującego myśl teoretyczną sztuk wizualnych. We własnym lokalu, mieszczącym się w Muzeum Przemysłowym, urządzano wykłady, m.in. poświęcone elementom kompozycji malarskiej i fotograficznej. Równie prężnie co polskie, działało Ukraińskie Towarzystwo Fotograficzne, które oprócz licznych wystaw organizowało prelekcje poświęcone estetyce sztuki fotograficznej. W latach 30. ukraińskie środowisko miłośników filmu rozpoczęło akcję edukacyjną skierowaną do społeczności ukraińskiej. Na łamach czasopisma „Switło i tiń" pojawiały się artykuły poświęcone szeroko rozumianej problematyce filmowej, propagowano ukraińskie osiągnięcia w dziedzinie filmu fabularnego i dokumentalnego ze szczególnym uwzględnieniem sztuki krótkiego metrażu. Swoje cykliczne artykuły publikowali tutaj: Wołodymyr Łasowskyj, Bogdan Tyszynskyj, Jarosław Maślak, znany reżyser filmów etnograficznych Julian Dorosz. i „Słowo Narodowe" 5II1939. Lwowska myśl filmowa lat 30. 127 Dźwięk w filmie? Problematyka filmowa podejmowana przez lwowską publicystykę nie odbiegała od tej, która zajmowała uwagę krajowych recenzentów, krytyków i teoretyków. U progu drugiej dekady naszego wieku, zainteresowanie piszących o filmie skupiło się wokół rewolucjonizującego młodą sztukę tzw. przełomu dźwiękowego. Podobnie jak w całym kraju, fakt ten wzbudził szereg wątpliwości, pytań, rozbieżnych ocen. „Jaką przyszłość mają przed sobą filmy dźwiękowe. Czy zepchną one i u nas film niemy na dalszy plan, jak w Ameryce?" - zapytywano prezesa Związku Teatrów Świetlnych inżyniera Tadeusza Kuchara2. Pierwsza prezentacja filmu dźwiękowego we Lwowie, amerykańskiego filmu Śpiewający błazen z Al Jolsonem w roli głównej, spotkała się z wielkim zainteresowaniem, ale jednocześnie w recenzjach pojawiły się nuty pełne niepokoju: „Czy film stanie się groźnym wrogiem teatru?" -zapytywał recenzent „Gazety Lwowskiej"3. Podobne obawy wyrażał reżyser teatralny Leon Schiller, na początku lat 30. związany z lwowskimi teatrami, który był wielkim admirato-rem młodej sztuki. Z uwagą śledząc przemiany formalno-estetyczne filmu, nie mógł się jednak pogodzić z detronizacją filmu niemego, który wypracował sobie własną niepowtarzalną estetykę. Zżymał się na tea-tralizację pierwszych dźwiękowców, ponowne zamknięcie akcji filmowej w atelier, dające niekorzystny efekt statyczności i - w jego przekonaniu - zubożające sztukę filmową. Publicyści nierzadko zarzucali pokazywanym w lwowskich kinoteatrach, w przeważającej mierze amerykańskim „dźwiękowcom": „przeładowanie dialogiem, nie najlepiej zharmonizowaną z obrazami muzy-kę"4. Porównując odgłosy przełomu dźwiękowego w prasie krajowej i lwowskiej, trzeba jednak stwierdzić, iż lwowiacy ze zdecydowanie mniejszym oporem, niż w innych ośrodkach, przyjęli przeobrażenia techniczne i estetyczne filmu. Publicyści potrafili, pomimo wyraźnych niedostatków technicznych i artystycznych pierwszych prób udźwiękowienia filmu, dostrzec w tym fakcie szansę dla rozwoju sztuki filmowej. Np. recenzent Skrzydlatej floty (z Ramonem Novarro) w użyciu 2 „Przegląd Filmowy, Teatralny, Radiowy" 14IX1929. 3 „Gazeta Lwowska" 1611930. 4 Ta surowa ocena dotyczyła amerykańskiego filmu Statek komediantów, „Gazeta Lwowska" 25 II1930. . 128 DOBROCHNA DABERT dźwięku synchronicznego zobaczył nowy element dramaturgiczny filmu5. Jak duże było zainteresowanie miłośników filmu przełomem dźwiękowym świadczy fakt, iż nawet gazety codzienne i filmowa prasa popularna publikowały artykuły rekapitulujące aktualne opinie krytyków i teoretyków filmowych z kraju i ze świata na ten temat. Co więcej, były to w przeważającej mierze opinie pozytywne, czasem entuzjastyczne, jak choćby reżysera, reformatora teatru, Маха Reinhardta: Widzę w filmie dźwiękowym wszelkie możliwości: głosy i muzykę, przyrodę i milczenie, huk maszyn i dźwięk pieśni, westchnienia i rozmowy. Cudowne perspektywy6. Z kolei Wsiewołod Pudowkin w specjalnym wywiadzie dla „Awangardy", dotyczącym statusu filmu dźwiękowego, objaśniał: Film stanowi sztukę przyszłości. Jest syntezą wszystkich elementów kina, dźwiękowego, wizualnego, filozoficznego. Jest tą nową sztuką, w której chcemy i potrafimy przedstawić życie świata w jego wszystkich niuansach i przejawach7. Lwowska prasa artystyczna publikowała pogłębione rozważania estetyczne rodzimych znawców problematyki filmowej, m.in. Emila Schurera, Jerzego Toeplitza, którzy widząc niebezpieczeństwa utraty własnej specyficzności, jednocześnie wskazywali drogi twórczego wykorzystania nowego elementu. Roman Ingarden, który swoją filmową teorię estetyczną dla filmu niemego sformułował w momencie wejścia dźwięku do filmu, zaaprobował ten fakt bez zastrzeżeń. W swojej drugiej pracy, poświęconej młodej sztuce, uwzględnił obecność „wyglądów słuchowych" w swojej teorii warstwowej budowy widowiska kinematograficznego8. Awangarda? W zasadzie tak, ale niekoniecznie Oprócz kwestii przełomu dźwiękowego, rozważania filmowe ogniskowały się wokół tematów obecnych już w pierwszej dekadzie. Kontynuowane były podstawowe wątki myśli filmowej, zaprzątające uwagę s „Gazeta Lwowska" 23 II1930. * „Przegląd Filmowy..." 29 VI1929. 7 „Awangarda: niezależny tygodnik poświęcony sprawom teatru, radia i kina" 31 XII 1835-611934. 8 Zob. Kilka uwag o sztuce filmowej (1947), [w:] R. Ingarden, Studia z estetyki. T. II. Warszawa 1958. Lwowska myśl filmowa lat 30. 129 publicystów i uczonych ubiegłego dziesięciolecia. Przedmiotem dyskusji były zagadnienia związane z awangardą filmową, choć temperatura polemik znacznie się ochłodziła. We Lwowie tematyka ta jednak nadal była istotna, bowiem miasto zapisało się w dziejach kinematografii polskiej i ukraińskiej jako ważny ośrodek realizujący filmy krótkometrażo-we. Ta forma filmowa uważana była przez twórców skupionych wokół Klubu Filmowego „Awangarda" za szkołę i warsztat niezależnych filmowców spod znaku awangardy. W prasowym organie Klubu ukazywały się prace poświęcone kwestiom teoretycznym, estetyce krótkiego metrażu. Próbę zdefiniowania pojęć - filmu eksperymentalnego, awangardowego, krótkometrażowego - podjął Bolesław Lewicki9. Jego teksty na ten temat polemizowały z pracami ukraińskiego badacza i realizatora filmów krótkometrażowych, Romana Turyna10. Pierwszy eksperymentalny dźwiękowy film rysunkowy pt. Puk Jana Jarosza, zrealizowany we Lwowie, wpłynął na żywe zainteresowanie estetyką filmu rysunkowego. Pisał na ten temat Leopold Blaustein, uczeń Ingardena. Film rysunkowy, jako forma pośrednia między filmem abstrakcyjnym i fabularnym, uczy wrażliwości widza na walory plastycznej formy filmowej -twierdził Blaustein11. Artykuły poświęcone tzw. filmowi plastycznemu12, technice realizaq'i filmu rysunkowego13 zamieszczano na łamach „Awangardy". Organ prasowy Klubu Miłośników Filmu nie tylko propagował awangardową myśl polską i zagraniczną, ale również promował próby twórczości nowatorskiej, m.in. opublikował scenariuszowy projekt filmu eksperymentalnego z elementami symultanizmu Jerzego Tępy pt. lvan Kreuger14. Żywe emocje recenzentów prasy lokalnej wzbudziła lwowska produkcja ukraińska pt. Dla dobra i piękna w reżyserii Juliana Dorosza, która swoją formą wizualną nawiązywała do rozwiązań awangardowych15. Z niechęcią przyjęto nowatorski sposób kadrowania i budowania przestrzeni, przejęty z eksperymentów formalnych kina radzieckiego. Tego typu próby wzbudzały natomiast gorącą aprobatę Leona Chwistka, który przyszłości sztuki filmowej upatrywał w filmach awangardowych i w 9 „Awangarda" 24-30 XII 1933 nr 11. w „Awangarda" 4-Ю II1934. w L. Blaustein, Wpływ wychowawczy filmu, „Ruch Pedagogiczny" 1936/37 nr 4-5, 1937 nr 7/8. и „Awangarda..." 28 X 1933. " „Awangarda..." 17-23 XII 1933. м „Awangarda..." 5-12 XI1933. 15 „Słowo Narodowe" 29111939. 130 DOBROCHNA DABERT formistycznych próbach awangardzistów16. Leopold Blaustein elitarność sztuki awangardowej i abstrakcyjnej wyjaśniał na gruncie psychologii percepcji. W rozprawie Wpływ wychowawczy filmu17 z 1936 roku postawił tezę, iż filmy abstrakcyjne nie mogą liczyć na widza masowego, ponieważ widz chce widzieć kompozycję układu form plastycznych przejawiających się na ekranie w ścisłym powiązaniu z fabułą. Traktuje je jedynie jako nośnik pewnej treści. „Hajże na bolszewików!" - czyli za co kochamy filmy radzieckie? Problematyka filmów awangardowych, jako sztuki elitarnej, znajdowała swoją przeciwwagę w rozważaniach nad funkcją społeczną filmu. Kinematografią, która w przekonaniu przede wszystkim lewicowo zorientowanych publicystów, artystów i uczonych spełniała najtrafniej postulat społecznego oddziaływania, był film radziecki. Leon Schiller już w 1928 roku stwierdził zdecydowanie: „Kino - tylko Eisenstein"18. Wysoko ceniąc również twórczość Wsiewołoda Pudowkina i Wiktora Turina dostrzegał w ich filmach przede wszystkim nowatorskie walory formalne. Wysoka ocena formalnego nowatorstwa filmów radzieckich, osiągnięć teoretycznych Eisensteina - w tym przede wszystkim jego teorii montażu - znalazła swój wyraz w teoretycznej koncepcji Bolesława Lewickiego, w której montażowi przypisuje się funkcję organizatora wszystkich elementów utworu filmowego. Według niego montaż jednoczy warstwę języka filmu, spełniając rolę składni. Lewicki doceniał produkcję radziecką również za podejmowanie istotnych problemów społecznych. Wpływ na tak wysoką ocenę np. radzieckiej komedii społecznej miały jego poglądy polityczne, skoro krytyczne opinie prasy konserwatywnej odpierał pełnym emocji atakiem: Najbardziej rozsierdziło się na sowiecką komedię społeczną nacjonalistyczne pisemko łyków krakowskich („Gazeta Literacka" XII 1933). Przedstawiciele „patriotycznego" drobnomieszczaństwa, które z zachwytem chłonęło nasze smutnej pamięci komedie filmowe z Grajdołkiem, z kucharkami szczypanymi przez ułanów 16 L. Chwistek, Zabawa i sztuka bawienia się, [w:] Zagadnienia kultury duchowej w Polsce, Warszawa 1933. 17 L. Blaustein, Wpływ wychowawczy filmu, op. cit. i8 L. Schiller, Teatr jutra, „Wiek XX" 1928 nr 1. Lwowska myśl filmowa lat 30. 131 [...] podnoszą głos protestu przeciwko utworom, których nawet jeszcze nie widzieli. [...] „Gazeta Literacka" i jej stryjaszek „Zet" - to organy zamaskowanego hitleryzmu polskiego, wraz z jego mistyczną aberracją. Oczywiście, hajże na bolszewików". Zarówno „Sygnały", jak i „Awangarda" znane z sympatii lewicowych, zamieszczały szereg tego typu emocjonalnych wypowiedzi. Natomiast filmowa prasa popularna starała się zachować pewien umiar w ocenie filmu radzieckiego. Np. „Przegląd Filmowy, Teatralny i Radiowy" zamieszczał teksty krytyczne, takie które w filmie radzieckim widziały jedynie tubę propagandową haseł komunistycznych20 obok tekstów doceniających walory artystyczne, dostrzegających przełomowy charakter dokonań Eisensteina czy Pudowkina21. Dyskusja nad filmem radzieckim wyzwalała refleksję o funkcji propagandowej filmu. Zdawano sobie sprawę, że film jest sztuką o wielkiej sile oddziaływania na odbiorcę. Jest w stanie formować jego przekonania. Zdawano sobie sprawę, że tę cechę filmu można użyć w celach dobrych i złych. W artykule Olgi Srokowskiej, zamieszczonym na łamach „Awangardy", zdecydowanie negatywna ocena walorów propagandowych filmów hitlerowskich zderzona była z akceptacją propagandy w filmach radzieckich, promujących - w jej przekonaniu - „patriotyzm, sprawiedliwość społeczną i pacyfizm"22. Natomiast publicysta „Przeglądu Filmowego" przestrzegał przed destrukcyjnym wpływem filmu radzieckiego, który w zakamuflowanej formie usiłuje przeforsować idee komunistyczne: Nie egzystuje tam film czysto rozrywkowy lub czysto artystyczny. My tylko mierzymy naiwnie rosyjskie obrazy miarą techniki, poezji, kunsztu montażowego. W Sowietach to wszystko jest tylko środkiem: celem jedynym jest propaganda konsekwentna, uparta, nie gardząca żadna formą - żadną maską23. Tyrania happy endu - czyli za co nie cenimy filmów amerykańskich? Jakkolwiek film radziecki wzbudzał w środowisku lwowskim sprzeczne opinie, to ocena hollywoodzkiej produkcji godziła piszących. Przeciw systemowi amerykańskiej produkcji filmowej zgodnie wystę- 19 „Sygnały" styczeń 1934. 20 „Przegląd..." 16 XII 1932. 2i „Przegląd..." 14IX1929. И „Awangarda" 26 XI - 2 XII 11933. 23 „Przegląd Filmowy..." 15 VII 1929. 132 DOBROCHNA DABERT powali publicyści o odmiennych poglądach politycznych. Na łamach „Przeglądu Filmowego" protestowano przeciw banalności fabuł, amerykańskiemu szczęśliwemu zakończeniu, które fałszuje rzeczywistość. Z podobną krytyką filmu holływodzkiego wystąpił Leon Chwistek w odczycie Zabawa i sztuka bawienia się (1933)24. Jeden z artykułów, skierowanych przeciwko produkcjom amerykańskim, zamieszczony w „Awangardzie" nosił znamienny tytuł: „Tyrania happy endu". Kinoman patrzy inaczej. Problemy percepcji filmu Problematyka funkcji propagandowej filmu wyzwalała pytania o sposoby odbioru dzieła filmowego, uwarunkowania percepcyjne, sytuację widza kinowego. Kwestię tę podnosili na łamach czasopism lwowskich: Bolesław Lewicki25, Maria Jaworska26, Józef Steiner27. Interesująco prezentują się poglądy Leona Schillera, który twierdził, iż kino ukształtowało nowy typ widza o niespotykanej dotąd wrażliwości. Sprawiła to specyfika sztuki filmowej, szybkość przeobrażeń wewnątrz świata filmowego, predylekcja do skrótu montażowego, operowanie krótkimi ujęciami. W rezultacie kino nauczyło odbiorcę szybkości kojarzenia, bardziej lakonicznych wypowiedzi28. Naukowe rozważania nad rodzajami percepcji, inspirowane szkołą fenomenologiczną, prowadził Leopold Blaustein, uczestnik konwersatorium estetycznego Romana Ingardena. Filozof i psycholog lwowski zbudował teorię przeżycia estetycznego, wyróżniając trzy rodzaje percepcji: spostrzegawczą (dotyczącą odbioru piękna natury, architektury, muzyki, tańca), imaginatywną (dzięki niej właśnie postrzegany jest film) i sygnitywną, która charakteryzuje przeżycie dzieła literackiego. Zainteresowany również zagadnieniami z zakresu pedagogiki społecznej, analizował film i jego udział w procesie kształtowania postaw życiowych młodych widzów29. 24 L. Chwistek, Zabawa i sztuka bawienia się, op. cit. 25 B. Lewicki, Jak patrzeć na film, „Awangarda" 1933 nr 1. 26 M. Jaworska, Psychoza uległości w kinie, „Awangarda" 141 - 3II1934. 27 J. Steiner, O typach widza kinowego, „Awangarda" 26 XI - 2 XII 1933. 28 L. Schiller, Człowiek teatru o kinie, „Kino" 1933 nr 2. 29 L. Blaustein, Przyczynki do psychologii widza kinowego, „Kwartalnik Psychologiczny' 1933; Wpływ wychowawczy filmu, op. cit. Lwowska myśl filmowa lat 30. 133 Pismak na cenzurowanym. Jak pisać o filmie? Problemem nurtującym piszących o filmie w całym kraju był stosunkowo niski poziom krytyki filmowej. Lwowskie „Sygnały" zamieściły ważny tekst w tej sprawie autorstwa Bolesław Lewickiego. Lewicki domagał się w nim niezależności krytyki jako wciąż niespełnionego postulatu, podniesienia poziomu wypowiadających się na tematy filmowe30. Głos polski w tej sprawie wzmocniony był szeregiem artykułów ukraińskich autorów, zamieszczanych w „Kinie" - ukraińskim czasopiśmie filmowym wychodzącym we Lwowie. Korzyść czy strata? Sukces czy porażka? O związkach filmu z innymi sztukami Wspólnym tematem refleksji publicystycznej i naukowej były różnorodnie rozumiane związki filmu z innymi sztukami. Kwestia relacji: film a literatura wywoływała szereg pytań i wątpliwości. Rozpowszechniona była krytyka niewłaściwego doboru adaptowanej prozy. Tadeusz Hollender, spoglądając na literaturę polską z punktu widzenia jej ewentualnej fotogeniczności, proponował filmowanie utworów Bolesława Prusa (podobny postulat wysunął Leon Schiller), Michała Choromańskiego, Juliusza Kadena-Bandrowskiego. Często zadawano pytanie: jaki wpływ estetyczny na film wywiera literatura? Interesująco widział tę relację ukraiński krytyk i teoretyk filmu, związany z Klubem „Awangarda", Włodzimierz Humiecki. Zwrócił on uwagę na niebezpieczeństwo bazowania na literaturze w sensie formalnym, to znaczy kalkowania rozwiązań wyrazowych, kształtowania dzieła filmowego na przykład według reguł narracyjnych i stylistycznych utworu literackiego. Zastanawiano się również nad wpływem odwrotnym: filmu na literaturę. Jakub Berman na łamach „Awangardy" opublikował obszerny artykuł, w którym szczegółowo analizuje wpływ filmu na formy powieściowe. Jako przykłady prozy wykorzystującej formalne inspiracje filmu wskazał Namiętnego pielgrzyma Anatola Sterna i Sól ziemi Józefa Wittlina31. Relacja film - teatr ciekawie prezentuje się w opinii Leona Schillera sformułowanej na bazie jego osobistych doświadczeń teatralnych. Schiller pisał: 30 B. Lewicki, O krytyce i krytykach filmowych, „Sygnały" 1II1936. зі J. Berman, Wpływ filmu na formy powieściowe, „Awangarda" 26 XI - 2 XII 1933. 134 DOBROCHNA DABERT Kino nauczyło mnie operowania ujęciami, szukania efektów kontrastujących, a wreszcie rzeczy najtrudniejszej, niełatwej w teatrze do przeprowadzenia: tempa montażu32. To właśnie na scenach lwowskich Schiller wystawił inspirowane filmem inscenizacje: Snu nocy letniej Williama Szekspira, Zwycięstwo Józefa Conrada, Dziady Adama Mickiewicza, Krzyczcie Chiny! Siergieja Trietiakowa. Kino jest dziś inspiracją dla sztuki teatralnej - twierdził -która musiała zrewidować swój stosunek do naturalizmu, realizmu na scenie33. Problem relacji film - muzyka rozpatrywany był na poziomie publicystycznym i naukowym. W artykule zatytułowanym Kryzys muzyki filmowej, zamieszczonym w „Przeglądzie Filmowym", pojawił się postulat uwolnienia muzyki w filmie od funkq'i ilustracyjnej. „Muzyka kinowa musi przejść ewolucję od czynnika ilustrującego do faktora czysto dramatycznego"34. Inny autor na łamach tego samego czasopisma postulował krystalizację formy muzyki filmowej, która musi tworzyć wspólną całość z kompozycją filmu35. Problematykę kreacyjnej obecności muzyki w filmie podejmowali również ukraińscy krytycy filmowi. Na łamach ukraińskiego czasopisma „Kino" zagadnieniem tym zajmowała się Oksana Curkowska. Refleksję naukową na temat muzyki w filmie podjęła Zofia Lissa, uczestniczka konwersatoriów estetycznych Romana Ingardena. Analizując związki muzyki z filmem poszukiwała miejsc wspólnych obu sztuk, powiązań ontologicznych. Muzykę i film -dowodziła - wiąże element ruchu, budujący przestrzeń zarówno w sferze wzrokowej, jak i słuchowej, przy czym ruch w muzyce daje subiektywne poczucie przestrzeni na skutek rozciągłości i zmienności w czasie przebiegów muzycznych. Trudno przecenić dorobek lwowskiej myśli filmowej lat 30. Wiele rozstrzygnięć pozostaje aktualnych do dzisiaj. Wiele wątków kontynuuje współczesna polska teoria filmu. Ustalenia Bolesława Lewickiego i Stanisława Salzmana zainspirowały technicystyczną orientację polskiego filmoznawstwa lat 60. Lewicki, w tekście Budowa utworu filmowego z 1935 roku, zwrócił uwagę na technikę jako bazę nowej sztuki, podkreślając, iż wszystkie techniczne 32 L. Schiller, Człowiek teatru, [w:] Teatr ogromny, oprać. Z. Raszewski, Warszawa 1961, s. 241. 33 K. Ford, L. Schiller o pracy filmowej, „Film" 1937 nr 27. 34 Tekst niepodpisany, Kryzys muzyki filmowej, „Przegląd..." 29 VI1929. m Prof. Ł.K., Muzyka filmowa, „Przegląd" 26 V1929. Lwowska myśl filmowa lat 30. 135 „rekwizyty" są narzędziem w rękach artysty-realizatora. Podobnie Stanisław Salzman w aspekcie materialno-technicznym filmu widział integralny i istotny składnik dzieła filmowego36. Również w latach 60. zostanie rozwinięta teza Juliusza Kleinera (z pracy LI wrót nowej estetyki, 1929) na temat twórczego wykorzystania nieprzetworzonej rzeczywistości. Hipoteza postawiona przez Leopolda Blausteina, iż szybkość - jako kategoria warunkująca percepcję filmu - uniemożliwia jego odbiór w stanie kontemplacji, ogłoszona została równolegle z pionierską teorią Waltera Benjamina, inaugurującą w Europie dyskusje nad kulturą masową. Zanik aury, odbiór w stanie dystrakcji (rozproszenia) - te pojęcia Benjaminowskie współgrają z ustaleniami polskiego uczonego37. Bezdyskusyjnie największe zasługi dla rozwoju myśli filmowej położył Roman Ingarden, który wprowadził film w swój wielki system estetyczny. Idea warstwowej budowy dzieła zainspirowała wielu badaczy zarówno uczniów wielkiego uczonego, jak i reprezentujących często odmienne podejścia metodologiczne. Warstwową koncepcją dzieła filmowego inspirowana była własna teoria warstwowej budowy filmu Bolesława Lewickiego38. Teoria estetyczna muzyki filmowej Zofii Lissy - uczestniczki konwersatorium estetycznego - oparta została również na założeniach fenomenologicznych. Aleksander Jackiewicz z kolei, polemizując z Lewickim, powróci do schematu Ingardenowskiego. Do wzorca lwowskiego uczonego sięgnął również Aleksander Kumor w pracy Obraz malarski i obraz filmowy z 1959 roku. W sposób twórczy do tradycji fenomenologicznej nawiązywały badania semiotyczne Hanny Książek-Konickiej39 i niemieckiego teoretyka Jana M. Petersa (1971). Inspirację koncepcją Ingardena znaleźć można u Łukasza Plesnara, twórczo polemizującego z rozstrzygnięciami Ingardena w pracy pt. Sposób istnienia i budowa dzieła filmowego z roku 1990. Szereg kluczowych pojęć współczesnego filmoznawstwa zostało wywiedzionych z ustaleń lwowskiej szkoły fenomenologicznej. Próby określenia natury filmowego przedstawiania, definiowanie pojęcia wrażenie realności, czasu, jako fundamentalnej kategorii estetyki 36 S. Salzman, Socjologiczne widzenie kina, „Sygnały" 1936 nr 14. 37 W. Benjamin, Dzieło sztuki w epoce możliwości jego technicznej reprodukcji, [w:] Estetyka i film, red. A. Jackiewicz, Warszawa 1972. 38 B. Lewicki, 'Wprowadzenie do wiedzy o filmie, łódź 1964. 39 H. Książek-Konicka, Semiotyczne aspekty warstwowej koncepcji Ingardena, 1980. 136 DOBROCHNA DABERT filmowej, stale obecne we współczesnej refleksji filmoznawczej inspirowane są w bardzo poważnym stopniu myślą Ingardena i jego uczniów. Wreszcie, nie można pominąć roli profesora lwowskiego uniwersytetu, Juliusza Kleinera, którego tekst U wrót nowej estetyki40 z 1929 roku stał się swego rodzaju manifestem wprowadzającym film w obszar sztuki. Uczony zobaczył w filmie przykład szczególnie reprezentatywny dla przemian charakteryzujących sztukę i estetykę XX wieku. To właśnie Kleiner ogłosił przewrót estetyczny jaki wywołały narodziny kina na bazie techniki. Odtąd - zauważył - nie mamy już do czynienia z pięknem tradycyjnym, potrzebna jest nowa estetyka. Juliuszowi Kleinerowi przypisuje się prekursorską rolę włączenia się polskich uczonych do rozważań nad filmem. Żywe zainteresowanie problematyką filmową we Lwowie znalazło odzwierciedlenie w poziomie znacznej liczby artykułów, zamieszczanych w prasie zarówno artystycznej, filmowej, jak i codziennej. Był to efekt pracy popularyzatorskiej Klubu Miłośników Sztuki Filmowej „Awangarda". Zasługą tej wcale nielicznej grupy ludzi było nie tylko animowanie twórczości awangardowej we Lwowie, nie tylko uaktywnienie piśmiennictwa filmowego, ale przede wszystkim inspirowanie do dyskusji nad problemami estetycznymi filmu. Ukoronowaniem fermentu intelektualnego wywołanego działalnością publicystów, krytyków, dziennikarzy lwowskich, w tym również ukraińskich, była działalność stricte naukowa badaczy skupionych wokół Romana Ingardena. Zaowocowała ona w pełni dojrzałą, profesjonalną myślą filmoznawczą, która do dzisiaj nie straciła na aktualności, prowokując i inspirując współczesną refleksję nad filmem w Polsce i za granicą. Der Lemberger Filmgedanke der 30er Jahre Zusammenfassung In den zwei Jahrzehnten der Zwischenkriegszeit hat Lemberg die Rolle eines der wichtigsten Zentren des Filmgedankens im damaligen Polen gespielt. Das lebhafte Kulturleben der Stadt, insbesondere in den 30er Jahren, hat die Entwicklung der wissen-schaftlichen Untersuchungen iiber den Film gefordert, an den nicht nur die polnischen, sondern auch, in geringerem Ausmafi, die ukrainischen Forscher beteiligt waren. Mit der Popularisierung und Publizierung der X. Muse befafiten sich nicht ausschliefilich die polnischen und ukrainischen Filmkunstliebhaber, die gemeinsam im Klub fur Film- 40 J. Kleiner, U wrót nowej estetyki, „Tygodnik Ilustrowany" 1929 nr 4. Lwowska myśl filmowa lat 30. 137 kunstliebhaber „Awangarda"(Avantgarde) gearbeitet haben. Dieses Milieu hat das avantgardistische Schaffen und die Entwicklung des professionellen Schrifttums in Lemberg animiert, vor allem aber auch zur Diskussion tiber die asthetischen Probleme des Films angeregt. Die Errungenschaften der Lemberger methodologischen Schule Roman Ingardens haben sich im polnischen Filmgedanken etabliert und sind bis heute von groBer Bedeutung. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Larysa Briuchowecka e-mail: ktm@ukma.kiev.ua Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki oraz motyw sprzeciwu wobec imperialnej polityki w kinie ukraińskim i polskim i W kijowskim studiu filmowym im. Ołeksandra Dowżenki powstaje film Modlitwa za Iwana Mazepę [Молитва за Івана Мазепу] w reżyserii Jurija Illenki. Reżyser - zarazem autor scenariusza - przedstawia w nim jedną z najbardziej jaskrawych postaci w historii Ukrainy, a także jedną z najtragiczniejszych kart jej historii. Ten fakt świadczy dobitnie, że obecnie w ukraińskim społeczeństwie utrwalają się podstawy demokracji i artysta może swobodnie nawiązywać do historycznych postaci i tematów, o których wcześniej zabraniano mówić. A Mazepa jest jedną z tych postaci, które znajdowały się w niełasce u poprzednich władz -zarówno w okresie caratu, jak i komunizmu. Trwało to tak długo, że wokół tego hetmana i polityka powstała aura pewnej tajemniczości. Nawet po zapoznaniu się z licznymi książkami poświęconymi Mazepie, odbieramy go bardziej jako legendę, niż realną postać. Zresztą, chodzi nie tylko o jego życie, ale także o sprawy szersze, wykraczające poza granice pojedynczego losu ludzkiego. Ideą filmu jest przedstawienie momentu zetknięcia się Imperium Rosyjskiego i Europy, do świata której należał hetman Iwan Mazepa. W1709 roku hetman Mazepa - jedna z najwybitniejszych postaci w historii Ukrainy - próbował wyzwolić kraj spod władzy Imperium Rosyjskiego przy pomocy króla szwedzkiego Karola XII i jego wojsk. Porażka Szwedów i wojsk Mazepy w bitwie pod Połtawą była nie tylko ciosem dla wojskowych ambicji szwedzkiego monarchy, ale i przekreśliła dążenia Ukraińców do stworzenia niezależnego państwa. Piotr I najpierw doszczętnie spalił rezydencję Mazepy w 140 LARYSA BRIUCHOWECKA Butrymie, a potem wymordował wszystkich mieszkańców tego miasta i kazał rzucić na niepokornego hetmana anatemę, na co prawosławna cerkiew poddańczo przystała. Oświata i okrucieństwo, kultura i barbarzyństwo to sprzeczne cechy, którym hołdował w swojej działalności car Piotr I. Reżyser postawił przed sobą trudne zadanie: pokazać przeciwieństwa między Ukrainą i Imperium Rosyjskim, kontrast pomiędzy dążeniami Ukraińców do utworzenia państwa i autokratycznymi apetytami rosyjskiego cara, który te dążenia potraktował jako osobistą zdradę Mazepy. Chodzi jednak nie tylko o wojskowe czy polityczne przeciwieństwa, ale także o opozycję w sferze kultury, duchowości, światopoglądu. Wyraża się ona poprzez zwyczaje, świat wartości materialnych i kulturowych. Zachowały się one w architekturze i zabytkach, do których powstania przyczynił się Mazepa, budując nowe świątynie i nadając barokowy charakter licznym, już istniejącym, budowlom. Wiadomo, że w okresie komunizmu wspominanie nazwiska Mazepy było surowo zabronione. Nie można było również pokazywać imperialistycznej polityki Rosji. Właśnie z tego powodu Jurij Illenko, po swoim debiucie reżyserskim, filmie - Źródło dla spragnionych, 1966 [Криниця для спраглих] - został uznany za twórcę nieprawomysinego. Filmu nie można było oglądać gdyż, zgodnie z opinią ówczesnych władz, nieprawidłowo oceniał współczesność. Niepokorny reżyser nie upadł jednak na duchu z powodu takiego werdyktu władzy. Wręcz przeciwnie -z jeszcze większą zuchwałością przejawił swą fantazję w filmie z roku 1968 Noc świętojańska [Вечір на Івана Купала] według Mikołaja Gogola. Film ten został dopuszczony na ekrany, ale bardzo szybko zabroniono jego wyświetlania pod pretekstem niezrozumiałości. Nietrudno jednak domyślić się, że film ukarano z przyczyn pozaartystycznych - przyczyną był epizod, w którym reżyser otwarcie przedstawił carycę Katarzynę II jako zabawkę w rękach Potiomkina, pokazał sławne potiomkinowskie wsie i kaprysy carycy, chociażby to życzenie, „żeby jej naród tańczył...". Tak groteskowe ujęcie postaci rosyjskiej imperatorki nie mogło zostać zaaprobowane w komunistycznej Moskwie. Oprócz tego, w filmie pojawiały się aluzje na temat przemocy, której dopuszczali się rosyjscy najeźdźcy na Ukrainie. Oczywiście oficjalna ideologia nie wzywała do szacunku wobec rosyjskich imperatorów, ale też nie pozwalała ich wyśmiewać, a tym bardziej przejawiać zainteresowania takim zjawiskiem, jak kolonialna polityka Moskwy. Jednakże ukraińska inteligencja, poważnie myśląca i próbująca zrozumieć historię swego narodu, nie mogła . Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki 141 ignorować tego tematu. W roku 1968 ukraiński pisarz Roman Iwanyczuk napisał powieść Krzyk żurawia [Журавлиний крик]. Nie dopuszczono jej do druku i dotarła ona do czytelnika dopiero po dwudziestu latach, podobnie jak filmy Illenki. Akcja utworu rozgrywa się w XVIII wieku. Pisarz także zwraca uwagę na charakterystyczne cechy osobowości Katarzyny II: W zeszłym roku, podczas podróży na południe, caryca wyraziła chęć zobaczenia kozackich zabaw. Namiestnik zdziwił się, gdyż zabraniała ona nawet używania nazwy „Zaporożec", jednak nakazał chłopom pańszczyźnianym ubrać się w stroje kozackie, wsiąść na konie i bawić się. Imperatorka była bardzo zadowolona. Bała się tych Kozaków, którzy żyli w Siczy i stanowili siłę wojskową, ci natomiast - przebrani, radowali ją swą bezsilnością1. W filmie Noc świętojańska Illenko przedstawił sytuację Ukrainy w sposób plastyczno-obrazowy, dość skomplikowany dla odbiorcy. Reżyser, podobnie jak inni przedstawiciele ukraińskiej szkoły kina poetyckiego, dobrze przyswoił sobie nauki Ołeksandra Dowżenki: (...) kino nie powinno ignorować sposobów obrazowania, tylko jemu właściwych (...) jeśli kino występuje jako samodzielny rodzaj sztuki, taki jak artystyczna proza czy poezja, to zawsze powinno starać się wykorzystać swą niepowtarzalną, zachwycającą i bogatą specyfikę2. Równolegle, i niezależnie od kina, sytuację Ukrainy wyraził Roman Iwanyczuk w jednym z epizodów wspomnianej już powieści: dialogu Francuza Louisa i Ukraińca Pawła Lubymskiego: A mnie się wydaje, że Wolter po prostu rozczarował się co do możliwości kozac-twa, waszego narodu. A hetmani... Nawet Chmielnicki cierpiał na kompleks niższości: pobiwszy na głowę polskie wojsko, już pod Zamościem, skąd widać było Warszawę, udzielił zgody na elekcję króla Jana Kazimierza i złożył mu przysięgę wierności. W żaden sposób nie mogę zrozumieć, dlaczego Chmielnicki cały czas nazywał siebie poddanym króla, chociaż ten nie posiadał faktycznie królestwa... Wasz naród nie wydał ani wybitnych dowódców, ani krzewicieli ducha. A Wolter chylił czoła i przed tymi pierwszymi, i przed tymi drugimi. I tu Lubymski, nieoczekiwanie dla samego siebie dał się ponieść... - A czy twój Wolter zna moją ziemię? Czy zna on ten mlekiem i miodem płynący korytarz między Europą i Azją, przez który przechodził kto tylko chciał z ogniem i mieczem, pozostawiając po sobie popiół, ruinę, szubienice i pale, i przywłaszczał sobie naszą siłę, sumienie nasze, i ducha, i rozum3. 1 P. Гваничук, Журавлиний крик, „Каменяр", Львів 1989 s. 259. 2 О. Довженко, Слово в сценарии художественного фільма, [w:] idem, Собрание сочинений в четирех томах, t. 4, Москва 1969, s. 249. 3 Р. Іваничук, Журавлиний крик, s. 89, 90-91. 142 LARYSA BRIUCHOWECKA Przypominam, że mowa tu o wieku XVIII, kiedy likwidowano na Ukrainie jej siłę wojskową - Sicz Zaporoską - i ostatecznie niszczono przejawy autonomii państwowej. Te dwa utwory świadczą, że w czasach „odwilży", to znaczy w latach 60., krążyły na Ukrainie dość swobodne idee: twórcy filmowi starali się wyjaśnić przyczynę owego niewolniczego położenia i tego, dlaczego Ukraina od tylu wieków jest zależna od innego państwa. Szukali odpowiedzi, zagłębiając się w historię. W kwietniu 1972 roku na Ukrainie wszedł na ekrany film Leonida Osyki Zachar Berkut [Захар Беркут], który wyświetlano także w Polsce. To monumentalne dzieło przedstawiało wydarzenia z wieku XIII - groźną nawałę tatarsko-mongolską ze Wschodu, którą zdołała powstrzymać nieliczna ludność zamieszkująca Karpaty, zamykając jej tym samym drogę do Europy. Film ten nie opierał się na potwierdzonych faktach historycznych, był bowiem kręcony na podstawie powieści Iwana Franki, której osnowę tworzyła legenda. Jednak ogólne przesłanie, istota książki, odpowiadała prawdzie historycznej. Film przedstawiał zetknięcie dwóch przeciwieństw: niewzruszonego okrucieństwa wojsk tatarsko-mongolskich i pełnej spokoju godności mieszkańców Karpat - wspólnoty tucholskiej. Na ten kontrast zwróciła wtedy uwagę polska recenzentka, Łucja Matulewicz: W filmie tym stykają się dwa światy, dwa systemy organizacji społecznej. Tatarzy to świat totalitaryzmu, bezwzględnej dyktatury i hierarchii; wódz tatarski jest wyrocznią we wszystkich sprawach, opierając swe rządy na żelaznej dyscyplinie. Świat Tucholców to świat społeczności swobodnej, zorganizowanej na zasadach demokratycznych; tytułowy Zachar Berkut jest przywódcą wybranym przez gromadę; najważniejsze decyzje podejmowane są na obradach całej gromady. Owo zestawienie dwóch światów ma swoje konsekwencje plastyczne. W scenach z Tatarami przeważają zazwyczaj barwy ciemne, ponure; wnętrza są ciasne, o niskich pułapach; zdjęcia plenerowe - bez widocznej linii horyzontu, pozbawione przestrzeni, skondensowane w bardzo ograniczonych ramach. W scenach z Tucholcami przeważają barwy jasne, bogate w odcienie; w zdjęciach plenerowych czuje się przestrzeń, rozległość4. Widzimy zatem ciekawy obraz tego „korytarza między Europą i Azją", a przy tym widzimy wyraźnie wskazanie na kulturową opozycję. Patriotyczne motywy pojawiły się wówczas i w polskim kinie, rozważającym zniewoloną pozycję kraju i przyczyny tego stanu rzeczy. Zwłaszcza Andrzej Wajda znalazł sposób, by w filmie Wesele pokazać Polskę wciśniętą w granice sąsiednich państw. Trudno powiedzieć, na 4 Ł. Matulewicz, Zachar Berkut, „Ekran" nr 8 (776), 20. 02.1972, s. 10. Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki 143 ile aktualne dla kina polskiego były przemyślenia dotyczące wskazanej w tytule opozycji. Chcę tu przypomnieć jeszcze jeden film A. Wajdy -Popioły (1965) - oparty na powieści Stefana Żeromskiego. Mowa w nim o uczestnictwie polskich legionów w zdobywczych wojnach Napoleona. Wajda, w ślad za Żeromskim, pozbawia wojnę aureoli piękna i wzniosłości, które jej przydał choćby Henryk Sienkiewicz. Oceniając rolę Napoleona jako postaci historycznej, autor pokazuje, jakie znaczenie miała jego działalność dla losu państw europejskich, z wyjątkiem Polski, siłą rzeczy rozwiewa legendę o Napoleonie jako zbawcy Polski. Jeśli konkretne działania wojenne świadczyły, że zmusił on polskich patriotów do walki o jego interesy, zamiast walki o własne, to można powiedzieć, że w jakiejś mierze Polska była traktowana jako „korytarz między Europą i Azją" i najlepsi jej synowie, idealizując Europę, nie mogli się doczekać jej wyzwoleńczej misji. Tak czy inaczej, myśl o uzależnieniu prawnie niepodległej Polski od potężnego wschodniego sąsiada prowadziła do analizy jej historycznej przeszłości. Po 1973 roku, kiedy na Ukrainie rozpoczął swoje rządy nowy przywódca partyjny, Wołodymyr Szczerbycki, w ukraińskim kinie temat historyczny został zabroniony. Możliwość powrotu do niego nastąpiła dopiero na początku lat 90., a zrobił to L. Osyka w filmie Hetmańskie klejnoty [Гетьманські клейноди]. Akcja utworu toczy się w 1659 roku, w czasach ciężkich wyniszczeń, a mianowicie po śmierci B. Chmielnickiego. Głównym tematem filmu było przeciwstawienie dwóch sił, spersoni-fikowanych w postaciach rywali - szlachetnego rycerza Bosakowskiego, a z drugiej - sprzedawczyka Zahrawy, który ściągnął zagrabione łupy do swojego zamku i postawił sobie za cel przywłaszczenie klejnotów B. Chmielnickiego. W filmie tym reżyser skupia uwagę na wewnętrznym wrogu Ukraińców: przyczyna nieustających swarów leży w niezdolności człowieka do wyjścia poza własne interesy; wybujały indywidualizm nie pokrywa się z interesem państwa. Osyka pokazał, na jakie przeszkody natrafiały działania, zmierzające do ochrony interesów Ukrainy. Niestety, po roku 1993 temat ukraińskiej historii zaczął zanikać w kinie; ponieważ filmy historyczne wymagają znacznych nakładów finansowych, ich produkcja niemal upadła. Można wspomnieć telewizyjną wersję Czarnej Rady [Чорна рада] М. Zasiejewa-Rudenki, według P. Kulisza, ukończoną po dziesięciu latach, w 2000 roku. Widzimy tu ponownie obraz wielkiej ruiny, walki o władzę. Kulisz pokazał różne społeczne grupy, niezdolność kozactwa do wykazania jedności. Współczesny reżyser znacznie rozszerzył krytykę ukraińskiego patosu i niemal 144 LARYSA BRIUCHOWECKA cały czas ekranowy poświęcił cechom narodowego charakteru. Jednak zabrakło mu umiejętności tworzenia filmów historycznych (środowisko, atmosfera, postaci, akcja wyglądały pretensjonalnie, sztucznie i nieprzekonująco) i ten brak profesjonalizmu zaprzepaścił jego wysiłki. Utwór poniósł klęskę. Pracując nad filmem, reżyser deklarował, że swoją Czarną Radę widzi jako utwór nawiązujący i równoważący film Jerzego Hoffmana Ogniem i mieczem, który nie tylko w Polsce, ale i na Ukrainie odniósł wielki sukces. Owszem, jeżeliby udało mu się osiągnąć tę równowagę, wówczas epizod Czarnej Rady i film o swarach między Ukraińcami można byłoby rozpatrywać jako przedłużenie koncepcji J. Hoffmana: z kłótni dwóch - Ukrainy i Polski - korzysta trzeci. Prawdę mówiąc, J. Hoffman przeakcentował utwór Sienkiewicza - w ostatnich obrazach pokazał wręcz tragiczne następstwa wojny pomiędzy Ukrainą i Polską. Imperium Rosyjskie umiejętnie wykorzystało tę wojnę, podporządkowując sobie oba narody i dalej w razie potrzeby manipulując nimi, antagonizując je. Mówić o podobnych akcentach w filmie Zasiejewa-Rudenki nie podobna, ponieważ nadmiernie rozciągnięty, zupełnie rujnuje całość materiału źródłowego. W filmie, jak już podkreślono, na pierwszym planie ukazano delektowanie się waśniami Ukraińców, ich ślepą gotowością wyboru na hetmana człowieka nieszczerego i nieudolnego, który wiele naobiecywał... Jeśli chodzi o film J. Hoffmana Ogniem i mieczem, to kontynuuje on kluczowy motyw, który brzmiał w ukraińskich filmach z ich trzeźwym stosunkiem do historycznego losu Ukrainy. Ustami B. Chmielnickiego reżyser wyjaśnia, że wojna, którą on prowadzi - to nie przejaw zemsty wobec Czaplińskiego i nie bunt przeciw władzy, ale walka o prawa narodu. To znaczy, reżyser, wykorzystując widowiskowe możliwości kina, pokazywał wojnę między dwoma sąsiednimi narodami jako narodowowyzwoleńczą wojnę Ukraińców. Polski twórca nie pomniejsza potęgi wojska ukraińskiego, a pokazując żywiołowość ich charakteru podkreśla niezniszczalność pragnienia wolności. Reżyser dąży do obiektywnej oceny historycznych wydarzeń (chociaż widz jest daleki od rozumienia tego, co wtedy działo się między Ukrainą i Polską, odbiera sceny wojenne jedynie jako tło historii miłosnej). J. Hoffman jest krytyczny w przedstawianiu swoich rodaków; szczególnie widoczny jest brak u nich realistycznego myślenia, bezczynność, co przeszkadzało w walce z wojskiem kozackim. Ale dzisiaj ta krwawa historia ma być lekcją dla obydwu narodów. Jak pisał T. Szewczenko: „Serce boli, a rozkazywać trzeba: niech wiedzą synowie i wnuki, że ojcowie ich popełniali błędy". Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki 145 W roku 2000 przez polskie ekrany z triumfem przeszedł film A. Wajdy Pan Tadeusz. Ukraińscy widzowie też mogli go obejrzeć i wyrazić uznanie należne reżyserowi, który traktuje początek XIX wieku całkiem inaczej niż w filmie Popioły. Jest zrozumiałe, że taką interpretację epoki dyktuje utwór A. Mickiewicza - inna tonacja (romantyczna), inna koncepq'a. Polega ona na uwypukleniu polskiego mesjanizmu, nieustającego pragnienia wolności. Charakterystyczne jest to, że z początku bitwa toczy się między swoimi - nim przybędzie bóg wojny (Napoleon) Polacy „powinni oczyścić swój dom". Ale zobaczywszy swoich rodaków związanych i zniewolonych, wczorajsi przeciwnicy jednoczą się i kierują broń przeciw wojsku rosyjskiemu. U A. Wajdy ta bitwa jest pokazana z uniesieniem, energicznie, w rytmie tekstu poetyckiego A. Mickiewicza. W ciągu XIX wieku Polska nieraz buntowała się przeciwko caratowi. Na Ukrainie w tym czasie ostatecznie zapanowała głęboka „noc bezpaństwowości" (według słów Jewhena Małaniuka). Przechodząc od ekranowej do realnej rzeczywistości warto przypomnieć, jak było traktowane wyjątkowe zjawisko artystyczne - ukraińskie kino poetyckie. Istniało ono w latach 1964-1973. W jego ocenie wyraźnie ujawniła się różnica między podejściem z perspektywy europejskiej i rosyjskiej. Przypomnijmy: do ukraińskich filmów należą - Cienie zapomnianych przodków [Тіні забутих предків] Siergieja Paradżanowa; Ta, która wchodzi w morze [Та, що входить в море], Kamienny krzyż [Камінний хрест], Zachar Berkut [Захар Беркут] L. Osyki; Źródło dła spragnionych [Криниця для спраглих], Noc świętojańska [Вечір на Івана Купала], Biały ptak z czarnym znamieniem [Білий птах з чорною ознакою], Przeciwko wszystkiemu [Всупереч усьому] J. Illenki; Sumienie [Совість] Wołodymyra Denisenki; Zaginione pismo [Пропала грамота] Borysa Iwczenki; Poznaj siebie [Пізнай себе] Rolana Serhijenki; Babilon XX [Вавилон XX] Iwana Mykołajczuka (pięć z wymienionych filmów było zabronionych i ujrzało świat dopiero w końcu lat 80.)5. Film Cienie zapomnianych przodków z triumfem przeszedł przez Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Mar--del-Plata w 1965 roku. Po tym wydarzeniu zdobył uznanie światowej społeczności kinematograficznej i zebrał około dwudziestu nagród. Uwagę zwrócił na niego również polski krytyk filmowy, Janusz Gazda, drukując w 1966 roku w warszawskim czasopiśmie „Ekran" recenzję pt. 5 Zob. monograficzne wydanie dotyczące przedstawianego zjawiska: Поетичне кіно: заборонена школа. Збірник статей і матеріалів. Автор ідеї й упорадник - Лариса Брюховецка. Київ 2001, ss. 463 - red. tomu. 146 LARYSA BRIUCHOWECKA Huculska ballada6. Po niespodziewanym dla wielu rozgłosie Cieni... Moskwa (bez pozwolenia której żaden film nie mógł trafić za granicę) już nie wysyłała na międzynarodowe festiwale filmów ukraińskich. Pojawiły się one za to w ZSRR - Kamienny krzyż na ogólnozwiązkowym festiwalu w Leningradzie w 1968 roku, gdzie zdobył dwie nagrody (za najlepszą pracę operatora i najlepszą męską rolę) oraz Biały -ptak z czarnym znamieniem na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie w 1972, gdzie zdobył złoty medal. Tymczasem Janusz Gazda kontynuował wyjazdy do Kijowa, żeby przeglądać nowe filmy i przedstawiać je polskim widzom. W lutym 1970 roku opublikował w czasopiśmie „Ekran" artykuł Ukraińska szkoła kina poetyckiego7, upiększając go efektownymi zdjęciami. Krytyk przeanalizował zjawisko i argumentacyjnie dowodził jego artystycznej wartości oraz nowatorstwa. Moskiewski „Ekran", piórem krytyka T. Iwa-nowej, przeciwnie, traktuje Noc świętojańską jako film zbyt trudny, narzeka na reżysera, iż udręcza widza i proponuje mu utwór niezrozumiały8. A już w lipcu 1970 roku w czasopiśmie „Iskusstwo Kino" pojawia się wielki artykuł moskiewskiego krytyka i redaktora, Michaiła Blejmana9. Można przypuszczać, że była to odpowiedź na wystąpienie Janusza Gazdy. W artykule Blejman wydaje wyrok na „szkołę" (to słowo cały czas bierze w cudzysłów), dołączając do analizy filmy, nie mające żadnego związku z poetyckimi. Udowadnia przez to brak perspektyw dla ukraińskich filmów poetyckich, odmawia im wartości. To jeszcze byłoby niczym, gdyby pozostało prywatną opinią krytyka. Jednakże głos z Moskwy zabrzmiał na Ukrainie jako wezwanie do działania i już w 1973 roku szef partii - Wołodymyr Szczerbycki - z zadowoleniem skonstatował na plenum: „Skończyliśmy z kinem poetyckim". Stało się to jeszcze jednym z przejawów kontrastu między oświeconą Europą i barbarzyńskim imperium w życiu kulturalnym Ukrainy. I chociaż rosyjska krytyka otwarcie nie oskarżała ukraińskich filmów o nacjonalizm, to 6 J. Gazda, Huculska ballada, „Ekran" nr 45 (500), 6.11.1966, s. 6. 7 J. Gazda, Ukraińska szkoła kina poetyckiego, „Ekran" nr 9 (673), 1. 03.1970, s. 12-14. - Artykuł był jednym z wielu w „Ekranie" poświęconych zjawisku kina ukraińskiego: Biały ptak z czarnym znamieniem, „Ekran" nr 20 (684), 17. 05.1970, s. 12-13; J. Gazda, Spotkanie u Paradżano-wa, „Ekran" nr 6 (670); J. Gazda, U Paradżanowa, „Ekran" 6 (670), 8. 02.1970, s. 12-14; J. Gazda, „Noc świętojańska" lljenki „Ekran" nr 8 (672), 22. 02. 1970, s. 12-14; J. Gazda, Lf Paradżanowa. „Ekran" 33 (697), 17. 08.1970, s. 15; J. Gazda, Trzy filmy z Kijowa, „Ekran" 34 (698), 23. 08.1970, s. 15 - red. tomu. 8 T. Иванова, „Трудно" - „еще труднее" - „совсем трудно"... , „Зкран" 1969-1970, Moskwa 1970, s. 90-95. 9 М. Блейман, Архаисти или новатори, „Искусство Кино", 1970, nr 7, s. 55-75. 10 Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki 147 zrozumiałe jest, że nie skomplikowany język (naród nie zrozumie), ale jaskrawa narodowa specyfika najbardziej przerażały moskiewskich urzędników, zajmujących się kinem. Obecnie Ukraińcy stopniowo zaczynają uświadamiać sobie fakt, że ich kraj jest krajem europejskim, dlatego też należy wiedzieć, iż opozycja, o której mowa, o ile nie zakazywała tego oficjalna władza, była w ukraińskim kinie dość wyraźna. Zrozumienie jej w historii obu narodów - ukraińskiego i polskiego - ma ogromne znaczenie i na tym też polega ważna rola kina. II W czasie kiedy niniejszy zbiór był przygotowywany do druku, film Jurija Illenki Modlitwa za hetmana Mazepę pojawił się na ekranach [w roku 2001 - red.]. Ta sytuacja wymaga postscriptum do artykułu. Spełniają się przewidywania, imperatorzy na ekranie! Kiedy półtora roku temu, 30 listopada 2000 roku, zwróciłam się do Jurija Illenki z prośbą, aby określił koncepcję swojego filmu Modlitwa za hetmana Mazepę, on, wniknąwszy szczegółowo w historię, oświadczył, że nie planuje przedstawiać jednej z istniejących już wersji życia Mazepy, i że w ogóle jego obowiązki wobec historii mają jedynie charakter estetyczny. Jednocześnie okazało się, że przewiduje niejednoznaczny odbiór filmu i jest świadom tego, iż „wkroczył na terytorium gdzie istnieją zdania sprzeczne, obwarowane ideologicznymi potyczkami" i bez wątpienia, trafi pod ten obstrzał. Reżyser powiedział: Nie jestem taki naiwny aby mniemać, że wyjdę z tego bez szwanku. [...] To, że w moim filmie wykryte zostaną jakieś błędy, nie znaczy, że istnieją one w rzeczywistości, to tylko pretekst do krytyki moich działań. [...] Jednak, im żywsze i im bardziej skrajne będą te osądy, tym większy będzie efekt mojej pracy nad tym filmem"10. Po premierze filmu na „Berlinale - 2002", przewidywania reżysera spełniły się, a reakcja była dokładnie taka, jaką przepowiedział Walerij Kiczin w „Izwiestiach", który już cztery dni po przeglądzie dał wyraz swemu oburzeniu i irytacji - film, według niego, jest na tyle słaby, że nie byłoby o czym mówić, gdyby nie nakręcił go Jurij Illenko - klasyk kina. I w końcu korci go do wypowiedzenia następującej oceny: 10 Ю. Іллєнко, Мої обов'язки перед історією естетичні, „Кіно-Театр", 2001, nr 2, s. 32-33. 148 LARYSA BRIUCHOWECKA Ja nawet nie będę dociekał jego politycznej treści, wokół której ciągle dojrzewa skandal - obiecuje krytyk i dalej dodaje - ale obawiam się, że autora zwiodło to, co można nazwać polityczną wściekłością, kiedy idea, prawidłowa czy też błędna, przesłania świat i czyni go czarno-białym11. Białe to hetman i jego dążenia wolnościowe, czarne - Moskale z ich zepsuciem, okrucieństwem i podstępnością. Moskale - obraz despotycznej Rosji, z szalonym sadystą Piotrem I na czele. Film, w rzeczy samej, nie jest czarno-biały, jak może pomyśleć ktoś przeczytawszy te słowa, i nie jest też po prostu kolorowy. On jest konceptualnie kolorowy, polifonia kolorów jest w nim na tyle wymowna i przejrzysta, że nie sposób mówić o płaskiej czarno-białej jednoznaczności. Sprawa ma się inaczej - autor filmu uwłacza godności rosyjskiego imperatora, jak tu więc nie zostać daltonistą. Jeszcze w 1973 roku ironiczno-karnawałowy film B. Iwczenki oraz I. Mykołajczuka Zaginione pismo, według M. Gogola, znalazł się „na półce", kiedy dopatrzono się w nim niezbyt przychylnego stosunku kozaków, a tym samym autorów filmu, do rosyjskiej imperatorki. A co tu mówić o Modlitwie..., gdzie Piotr I został ukazany bez pietyzmu i strachu, jako tyran, którego potężna i godna podziwu energia skierowana była na zawłaszczanie wciąż nowych terytoriów. To, że świadectwa prawdziwego charakteru Piotra I (zwłaszcza jego skłonności do oportunizmu) można odnaleźć zarówno w rozprawach naukowych, jak i w literaturze pięknej, że Illenko w żaden sposób nie wyolbrzymiał, nie hiperbołizował jego cech - krytyka nie interesuje. On zdecydowanie neguje film, otwarcie wyjaśniając powód. Można rzec, iż tak negatywna reakcja kolejny (choć może niepotrzebny) raz dowodzi potęgi i siły wizualnej sztuki filmowej. Zwątpiwszy w aktualność filmu J. Illenki, prowadzący kanał JSTV Dmytro Kisielów ujawnił swoje przychylne nastawienie do postmodernizmu, dla którego „historyczny personaż wykorzystywany jest w dzisiejszych czasach jedynie jak brandy"12. Cóż zrobić! W Rosji w ciągu ostatnich dziesięciu lat wyprodukowano około dziesięciu filmów, w których przedstawiono rosyjskich imperatorów. Ostatni z nich, Romanowowie, zrealizował naprawdę zdolny Gleb Panfilów, wykorzystując do maksimum cały swój talent. W pamięci widzów tkwi ciągle świeży Cyrulik syberyjski, gdzie w rolę cara wcielił się sam reżyser Nikita Mi- 11 В. Кичин, Где солнце не сияет, „Известия", 12. 02. 2002. 12 D. Киселов, Мусулманська нота, „День", 26. 02. 2002, s. 2. Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki 149 chałkow, a wszyscy pozostali bohaterowie składają mu (imperatorowi) należne hołdy, przerażeni samym widokiem monarchy. Dziwne, ale u żadnego z krytyków nawet nie pojawiło się pytanie o „brandy". Bo rosyjscy reżyserzy mogą, ile dusza zapragnie, przedstawiać na ekranie carów i oni dobrze wiedzą jak to robić, a Illence nie wolno, bo dziś to już „nieaktualne". Bo „Piotr I dawno już stał się mitem", a Illenko niespodziewanie i zuchwale wydobył z niebytu owe zapomniane przez wszystkich antagonizmy, jakie miały miejsce między Piotrem i Mazepą. Pouczyłbyś się robić filmy „u Spielberga" albo innego hollywoodzkiego reżysera - radzi Illence D. Kisielów. Skądże, Illenko chce po swojemu. Można różnie odnosić się do filmu Modlitwa za hetmana Mazepę. Nie jest sekretem, że na Ukrainie byli tacy, którzy spodziewali się jego niepowodzenia i siłą rzeczy wątpliwości te zaważyły na spokojnym odbiorze oraz obiektywnej ocenie tego, co zaproponował reżyser. Powtarzam -reżyser swoisty, niepokorny i czasem nawet swawolny. Wszystkie te uprzedzenia, chęć przekreślenia filmu jeszcze przed obejrzeniem go świadczą o recydywie wyhodowanej na bolszewickiej ideologii świadomości; „ja tego filmu nie widziałem - ale film do kitu" - kategorycznie oświadczył jeden z ukraińskich reżyserów. Ale już to, jak często zaczęły się ukazywać uwagi i recenzje jest dowodem, że film zaintrygował widzów, nawet tych najbardziej wymagających. Krytyka ma zajęcie i stara się udokumentować to nieprzeciętne zjawisko. Można nie zgodzić się z traktowaniem Mazepy jako postaci historycznej - w filmie jest on rozdwojony, nieuchwytny i do końca pozostaje nierozpoznany. Nie można pominąć faktu, że rolę Mazepy barwnie i ciekawie zinterpretował Bohdan Stupka. Film naświetla trzy okresy życia Mazepy (młodzieńczy, wieku średniego i starość). Żaden z nich nie zamyka się w pewnej całości. Illenko twierdzi, że uwarunkowane jest to istnieniem kilkudziesięciu wersji biografii Mazepy, które nie są do siebie podobne. Tak więc, zdaniem autora, na ekranie postać hetmana również powinna być zmienna i jakby nieuchwytna (wracając do koncepcji kolorów, ten właśnie wątek możemy skategoryzować jako jednoznacznie biały!). Tutaj też chce się polemizować z reżyserem, bo bez pewnej orientacji historycznej trudno wyłonić i rozpoznać poszczególne postacie. Który to młody Mazepa, hetman Samojłowycz, Iwan Sirko, Semen Patyj czy też Pyłyp Orłyk. Owszem, ukraiński widz, przeczytawszy nazwiska znanych aktorów w czołówce, może się zorientować kto jest kim, cóż jednak ma zrobić widz zagraniczny, któremu te nazwiska nie są znane. Nie przypuszczam, żeby ta niejasność była zamierzonym celem reżysera. 150 LARYSA BRIUCHOWECKA Dlatego postacie rosyjskiego cara (Wjaczesław Dowżenko) i szwedzkiego króla Karola XII (Serhij Dżygurda) okazały się jaskrawsze, wyraźniejsze, bardziej widoczne. Zresztą samemu Mazepie zdarza się prowadzić dialogi z sobą (Illenko zainicjował grę w maskach, które aktor Bohdan Stupka od czasu do czasu zakładał, niezależnie od okoliczności). Poza tym reżyser wplata w tkaninę filmu, komplikując jego kompozycję, postać kozaka Fedora Łełeki (Sergij Romanjuk), który powinien uosabiać drugie „ja" Mazepy, dokładniej - mroczne pokłady jego podświadomości, przede wszystkim: gotowość zniszczenia przeciwnika, zdrady itp. Jak widzimy, autor filmu jest raczej krytycznie nastawiony do Mazepy, nie idealizuje go, po prostu środki artystyczne, których użył do nakreślenia tej postaci, są dość skomplikowane. Na przykład, zanim Mazepa umrze, a właściwie połączy się z własną śmiercią w erotycznej ekstazie, zatrzymawszy się, po bitwie pod Połtawą koło Bender, musi jeszcze długo błąkać się w labiryntach swojej podświadomości. Przez tę złożoność, albo - jak mówiono pod koniec lat sześćdziesiątych - „zaszyfrowanie", utajenie obrazów, widza uderza najpierw coś elementarnego, łatwo przyswajalnego, na wzór otwarcie erotycznych scen. Istotnie, wszystko w tym filmie jest skomplikowane, zarówno reżyserska i aktorska potężna energia wizualnego odtworzenia epoki baroku, jak i praca artystów - Wołodymyra Furyka (kostiumy) i Serhija Jakutowycza (dekoracje). Dekoracje i makiety również są dość niezwykłe, aktywnie współgrają z żywymi postaciami. To nietypowe, jednak taki wymiar umowności można było zaobserwować w innym filmie Jurija Illenki, Noc świętojańska, w którym to szarawy bohater Piotr wpleciony jest w fantasmagorie barw pokazujących kolejne etapy zaćmienia świadomości i szaleństwa. Gra aktora z elementami rzeczywistości jest o tyle skomplikowana, że wszystko przeplata się i łączy tak, że owa swoista kooperacja tworzy jedną nierozerwalną całość. Na pierwszy plan w Modlitwie wysunęła się twórcza fantazja. I to, że ktoś może uważać ją za nieudaną czy sztuczną, nie przeszkadza filmowi stać się jaskrawym wybuchem historycznej rzeczywistości, istną ucztą historii, która nagle obudziła się z głębokiego snu, przedarła się do nas i wkroczyła z impetem i ogromną energią na ekran. Tłum. z języka ukraińskiego Katia Hudemczuk-Muszyńska, Marta Policka, Anna Żebrowska. Przekład przejrzał Bogusław Bakuła Modlitwa za Iwana Mazepę Jurija Illenki 151 Gebet fur Iwan Mazepa von Jurij Illenko sowie das Motiv des Einspruchs gegen die imperiale Politik im ukrainischen und polnischen Kino Zusammenfassung Der Artikel handelt von komplizierten Schicksalen des Films von Jurij Illenko Modlitwa za hetmana Mazepę (Gebet fur Hetman Mazepa) auf dem Hintergrund der Er-fahrungen der ukrainischen Kultur und des ukrainischen Kinos der letzten vierzig Jahre. Illenko, der zur Gruppe der fuhrenden Schópfer der ukrainischen Schule des poetischen Kinos (zur Zeit des Kommunismus verfolgt) gezahlt wurde, hat ein historisches Thema in Angriff genommen. Es gehort zu den klassischen Inhalten der ukrainischen Geschichte und Geschichtsphilosophie, von den Freiheitskampfen im XVII. Jh. angefangen. Der grofie ukrainische Held, Hetman Mazepa, wurde gleichzeitig in psychoanalytischer und poetischer Sicht gezeigt. Illenko hat ihn mit dem grausamen russischen Żaren Peter I. konfrontiert und eine Erzahlung gebaut, in der sich der Fatalismus der Geschichte mit dem Zynismus, dem bosen Willen, der Dummheit und Grausamkeit verflechten. Den Film, in dem Mazepa nicht in der traditionellen, heldenhaften Pose gezeigt wurde, hat man in der Ukrainę fur kontrovers erklart. Er wurde heftig von der Moskauer Kritik angegriffen, weil sie in seiner antikolonialen Aussage antirussische Akzente entdeckte. Illenkos Film ist im gewissen Sinne eine Antwort auf das Werk von J. Hoffmann Ogniem i mieczem (Mit Feuer und Schwert), der ein Abenteuerroman ist. Illenko fiihrt ins Ge-schichtsverstandnis personalistische, psychoanalytische und symbolische Akzente ein. Die Auseinandersetzung um das Werk von Illenko hat dies zur Folgę, dafi es zu einem der Mittelpunkte eines lebhaften Meinungsaustausches iiber das Verstandnis der Natio-nalgeschichte im gegenwartigen Kunstwerk wurde. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak і ч._ ___IV___ HISTORIA, POLITYKA, WSPÓŁCZESNOŚĆ Marek Figura mfigura@amu.edu.pl Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 21 kwietnia 2000 roku minęła 80 rocznica zawarcia w Warszawie polsko-ukraińskiej umowy politycznej, uzupełnionej 3 dni później przez polsko-ukraińską konwencję wojskową. I choć pierwszy dokument podpisali wiceminister spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Polski, Jan Dąbski i szef MSZ Ukraińskiej Republiki Ludowej, Andrzej Liwicki [Andrij Liwyc-ky]1, a drugi - ze strony polskiej mjr Walery Sławek i kapitan Wacław Ję-drzejewicz, a ukraińskiej gen. ppor. Wołodymyr Sinkler i ppłk Maksym Didkowski2, to od początku nie ulegało wątpliwości, że za tymi aktami stali Naczelnik Państwa Józef Piłsudski i Ataman Główny Symon Petlura, stąd sojusz nazwany został sojuszem Piłsudski-Petlura3. Zanim jednak doszło do zawarcia sojuszu i rozpoczęcia 25 kwietnia 1920 roku ofensywy na froncie polsko-bolszewickim na Ukrainie4, która do historii przeszła jako tzw. Wyprawa Kijowska5, stosunki między Polakami i Ukraińcami były nader dramatyczne. Droga do sojuszu była długa i mozolna, i choć nie zdołał on doprowadzić do odtworzenia nad Dnieprem państwowości ukraińskiej, to mimo wszystko stanowi przykład współpracy polsko-ukraińskiej. Narody ukraiński i polski bardzo wiele łączy, ale - 1 Tekst Umowy Politycznej Polsko-Ukraińskiej z 21. 04. 1920, Ukrainę and Poland in do-cuments 1918-1922, edited by T. Hunczak, New York-Paris-Sydney-Toronto 1983, t. II, s. 33-35. 2 Konwencja Wojskowa między Polską a Ukrainą, Ukrainę and Poland..., t. II, s. 36-45. 3 Por. np. Z. Baran, Galicja Wschodnia i sojusz Piłsudski-Petlura, [w:] Polska i Ukraina. Sojusz 1920 roku i jego następstwa, red. naukowa Z. Karpus, W. Rezmer, E. Wiszka, Toruń 1997, s. 177-188; niektóre publikacje podają nawet, że to Piłsudski i Petlura podpisali umowę polityczną, patrz np. G. Łukomski, B. Polak, M. Wrzosek, Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920, Koszalin 1990, t. II, s. 22. 4 L. Wyszczelski, Kijów 1920, Warszawa 1999, s. 76. 5 Por. T. Kutrzeba, Wyprawa kijowska 1920 roku, Warszawa 1937. 156 MAREK FIGURA jak to często bywa między sąsiadami - nie brakuje również w długiej historii sąsiedztwa tego, co dzieli i różni. Zwłaszcza pierwsza połowa minionego już XX wieku daje tu cały szereg bolesnych przykładów polsko--ukraińskiej konfrontacji. Znamienne było, że oba narody, uciskane przez wielkie imperia, z chwilą ich rozpadu znalazły się w osłabiającym ich siły konflikcie, walcząc o własną niepodległość i granice. Z raz rozpoczętych walk wyjść było bardzo trudno, wobec narastających pretensji, uprzedzeń i stereotypów, tym większą wagę i zasługę mają działania podjęte w tym celu przez Józefa Piłsudskiego i Symona Petlurę. Już pokój brzeski z 9 lutego 1918 roku, w którym państwa centralne przyznały powstałej właśnie niepodległej Ukrainie Chełmszczyznę, wywołał oburzenie Polaków6, pogłębione jeszcze przez napływające z ziem ukraińskich wieści o pogromach polskiego ziemiaństwa. W listopadzie 1918 roku narastający od dawna konflikt polsko-ukraiński w Galicji przerodził się w otwartą wojnę między Zachodnioukraińską Republiką Ludową a odradzającą się Polską7. Walki między Polakami a Ukraińcami objęły również (choć z mniejszym nasileniem) Wołyń, gdzie Polska znalazła się w konflikcie z Ukraińską Republiką Ludową, kierowaną wówczas przez Dyrektoriat z Symonem Petlurą na czele. Do URL formalnie przyłączyła się w styczniu 1919 roku galicyjska ZURL i oddziały Dyrektoriatu znalazły się również na froncie galicyjskim. Dla rządzącego wówczas w Polsce obozu Józefa Piłsudskiego ten krwawy konflikt, uniemożliwiający jakiekolwiek porozumienie, był bardzo niewygodny. Ukraina odgrywała kluczową rolę w planach Piłsudskiego, zmierzających do odsunięcia Rosji na wschód i zbudowania federacji państw na czele z Polską między Morzem Bałtyckim i Czarnym, która by mogła być przeciwwagą zarówno dla Rosji, jak i Niemiec8. Z racji panujących wówczas nacjonalistycznych nastrojów, dopóki trwała wojna o Galicję Wschodnią porozumienie się Polski z Ukrainą Petlury było niemożliwe, choć dla tego ostatniego, wobec śmiertelnego zagrożenia ze stro- 6 Szerzej na ten temat w odniesieniu do zaboru pruskiego M. Figura, W cieniu pokoju brzeskiego. Polska prasa zaboru pruskiego w obronie Cltełmszczyzny w 1918 roku, „Przegląd Zachodni", 1999, nr 3,s. 117-139. 7 Na ten temat patrz zwłaszcza M. Kozłowski, Między Sanem a Zbruczetn. Walki o Lwów i Galicję Wschodnią 1918-1919, Kraków 1990, M. Klimecki, Polsko-ukraińska wojna o Lwów i Galicję Wschodnią 1918-1919, Warszawa 2000. 8 Por. m. in. P. Hauser, Federacyjna wizja Rzeczypospolitej w poglądach Józefa Piłsudskiego i próba jej urzeczywistnienia w latach 1918-1921, [w:] Polska i Ukraina ..., s. 17-39; Z. Waszkiewicz, Józef Piłsudski a problem ukraiński, [w:] Polska i Ukraina ..., s. 191-214. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 157 ny tak bolszewików, jak i wojsk Denikina, front polski miał znaczenie drugorzędne. Pierwszą próbę porozumienia podjęto jeszcze w maju 1919 roku, gdy walki w Galicji zdawały się wygasać. Wówczas to przybył do Polski pełnomocnik Petlury, Borys Kurdynowski. Podpisał on nawet z Polską układ, zakładający rezygnację - na jej rzecz - z Galicji Wschodniej i zachodniego Wołynia9; układ ten jednak nie wszedł w życie z powodu odcięcia się od niego rządu ukraińskiego. Niebawem odnowiły się też walki na froncie galicyjskim. Te ostatnie trwały do połowy lipca 1919 roku i zakończone zostały wyparciem sił zachodnioukraińskich za Zbrucz. Wzmocniły one nadwątlone siły Petlury, które znalazły się pod presją trwającej od czerwca 1919 roku ofensywy Denikina. Ta ostatnia, choć skierowana zasadniczo przeciwko bolszewikom, była groźna również i dla Ukraińskiej Republiki Ludowej. Wykorzystując klęskę bolszewików siły ukraińskie zajęły Kijów 30 sierpnia, ale już następnego dnia wycofały się z niego pod naciskiem Armii Ochotniczej. W tej sytuacji Petlura zdecydował się na rozejm z Polską, z którą walki ustały praktycznie w połowie lipca. 1 września 1919 podpisano zawieszenie broni, przeciwko czemu protestował rząd ZURL Petruszewicza; doprowadziło to do faktycznego rozbicia sił ukraińskich, które zepchnięte zostały wówczas na niewielki obszar w okolicach Kamieńca Podolskiego10. Sukcesy Denikina skłoniły Piłsudskiego do podjęcia jesienią 1919 roku nieoficjalnych rozmów z bolszewikami, którym obiecał nie przekraczać linii ówczesnego frontu polsko-radzieckiego11. Ułatwiło to Armii Czerwonej rozbicie sił Denikina w końcu 1919 roku. W tym też czasie Piłsudski z uwagą śledził rozpaczliwe próby wydostania się z matni, podejmowane przez wojska Petlury, który w grudniu 1919 roku musiał szukać schronienia za linią polskiego frontu. Rozpoczęły się wówczas utrzymywane w tajemnicy rokowania, które doprowadziły do zawarcia sojuszu polsko--ukraińskiego. Będący w sytuacji przymusowej Petlura zgodził się na szereg ustępstw za cenę zbrojnego poparcia przez Polskę idei niepodległej Ukrainy12. Działania Piłsudskiego w tym kierunku budziły w Polsce silną 9 Angielską wersję językową umowy opublikował T. Hunczak, Ukrainę and Połand..., t. I, s. 129-130. 10 Szerzej na temat rokowań patrz m. in. P. Wandycz, Z zagadnień współpracy polsko--ukraińskiej w latach. 1919-1920, Zeszyty Historyczne, Paryż 1967, z. 12, s. 3-24; M. Klimecki, Wojna czy pokój. Polsko-ukraińskie negocjacje 1918-1921, [w:] Polska i Ukraina..., s. 43-77. 11 Szerzej A. Juzwenko, Polska a „biała" Rosja (od listopada 1918 do kwietnia 1920), Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1973, s. 230-235. 12 Zawarty sojusz tak ocenił P. Wandycz: „Jak większość umów międzynarodowych, był on wypadkową wspólnych interesów. Strona słabsza płaciła koncesjami za uzyskaną pomoc i poparcie"; P. Wandycz, Z zagadnień współpracy..., s. 20. 158 MAREK FIGURA opozycję zwolenników inkorporacyjnego programu Romana Dmowskiego. Skupieni wokół Narodowej Demokracji opowiadali się oni za podziałem ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej między Polskę i Rosję, zarazem kategorycznie sprzeciwiali się jakimkolwiek formom poparcia dla Ukraińców czy Białorusinów, dążąc do ich narodowej asymilaq"i13. W tym kontekście nie dziwi, że kwestia stosunków polsko-ukraińskich budziła duże zainteresowanie prasy wielkopolskiej. Dobrze rozwinięta prasa odgrywała nader istotną rolę w życiu ówczesnej Wielkopolski, niedawno wyzwolonej spod panowania pruskiego, w czasie którego to właśnie ona była jednym z głównych instrumentów narodowej walki tutejszych Polaków z niemieckim uciskiem. Antypolskie poczynania władz pruskich spowodowały, iż głosząca narodowy solidaryzm prasa polska, podobnie jak całe wielkopolskie społeczeństwo, zdominowana została przez wpływy nacjonalistycznej ideologii Narodowej Demokracji. Odczuwane tu mocno poczucie zagrożenia ze strony Niemiec powodowało, iż stan ten utrzymał się także po przyłączeniu Wielkopolski do niepodległego państwa polskiego, w ramach którego stanowiła ona jeden z głównych bastionów Narodowej Demokracji i jej sojuszników. Co w połączeniu ze słabością tutejszej lewicy i nieufnością do Józefa Piłsudskiego musiało w zasadniczy sposób ważyć na ocenach jego polityki wobec Ukrainy. Wiadomości z Ukrainy, podawane w prasie wielkopolskiej, były często niejasne i fragmentaryczne14. Pierwsze sukcesy ofensywy Petlury odnotował endecki „Kurier Poznański"15. Front polski dotarł wówczas w pobliże proponowanej przez KNP linii granicznej. „Kurier Poznański", przypominając, że nie obejmowała ona całości polskiego terytorium przedrozbiorowego, niepokoił się przeciwstawianiem tej koncepcji idei „dalszego posunięcia się na wschód, pójścia aż po Dniepr i to w tej formie, aby utworzyć wielki federacyjny twór polsko-litewsko-ukraiński". Przestrzegał, że groziło to rozpłynięciem się żywiołu polskiego na tych olbrzymich terytoriach i musiało spowodować konflikt z Rosją, która „nie przyjmie nigdy dobrowolnie utraty Kijowa i Ukrainy" co prowadziłoby do zgubnego dla 13 Por. m. in. J. Faryś, Koncepcje polskiej polityki zagranicznej 1918-1939, Warszawa 1981, s. 72-88. 14 Ograniczały się one najczęściej do doniesień na temat trwających tam pogromów i krwawych rzezi Żydów, np. „Postęp" 188/17.08., 196/17. 08.1919; „Dziennik Poznański" (dalej: DP) 187/15. 08. 1919; winą za te krwawe zajścia obarczano nie tylko uczestniczących w nich często ciemnych chłopów ukraińskich, ale samych Żydów, których oskarżano o ścisłe związki z bolszewikami i wręcz o zdominowanie bolszewickiego aparatu represji na Ukrainie, „Przewodnik Katolicki" (dalej: PK) 40/5. 10. 1919; „Kurier Poznański" (dalej: KP) 235/11. 10. 1919; „Postęp" 242/19.10.1919. 15 Petlura idzie na Kijów, KP 181/8.08.1919. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 159 Polski sojuszu niemiecko-rosyjskiego, czyli powtórzeniem konstelacji z 1772 r.16 Konserwatywny „Dziennik Poznański" uważał natomiast, iż sukcesy polskie na Wołyniu, powodzenie natarcia Armii Ochotniczej i oddziałów Petlury, wsparte przez działania powstańcze, wróżyły rychły upadek bolszewickiej władzy na Ukrainie17. Dodawał przy tym: „Co się tyczy powstańców to ci, jak słychać, radziby wejść w kontakt z armią polską, w celu wspólnych działań, o ile otrzymaliby uprzednio gwarancje odpowiednie, nawet nie mające charakteru ściśle urzędowego"18. To ostatnie stwierdzenie było wyraźnym echem trwających już od pewnego czasu poufnych rokowań polsko-ukraińskich. Niejasne wiadomości na temat ich przebiegu zaniepokoiły chadecki „Postęp"; obawiał się, by prowadzone w Warszawie przez wydział wschodni MSZ rokowania z delegacją Petlury nie stworzyły jakiegoś precedensu w sprawie Galicji Wschodniej19. Z początkiem września pojawiły się w prasie doniesienia o zawarciu polsko--ukraińskiego układu rozejmowego20. Potwierdzały je zamieszczane w gazetach komunikaty sztabu generalnego. Rozejm zawarty 1 września między naczelnymi dowództwami wojsk polskich i ukraińskich obowiązywać miał 30 dni, z prawem jego wypowiedzenia na 5 dni naprzód. „Dziennik Poznański" za najistotniejszy jego punkt uznał desinteressement pełnomocników Petlury wobec Galicji Wschodniej. Postulował, by na najbliższej sesji Sejmu miarodajne władze polskie poinformowały opinię publiczną na ten temat21. W tym samym czasie prasa doniosła o zdobyciu 30 sierpnia 1919 r. przez Ukraińców Kijowa22. Rozejm z Petlurą spowodował, że powrócił na łamy gazet spór o kształt polskiej polityki wschodniej. W. Rabski napiętnował w „Kurierze Poznańskim" nasilające się objawy federalizmu, który nazywał „nowym aktywizmem", grożącym Polsce konfliktem z Ententą opowiadającą się za odrodzeniem Rosji: „Wyolbrzymia się w formach fantastycznych niebezpieczeństwo rosyjskie i bredzi na temat polsko-ukraińskiego sojuszu prze- !«KP 185/13.08.1919. 17 DP 192/22.08.1919. 18 DP 193/23. 08. 1919, na podstawie relacji uchodźców z Ukrainy zamieszczonych w „Kurierze Warszawskim". w „Postęp" 194/24.08.1919. 20 „Dziennik Poznański" podał, iż ukraińskie biuro prasowe w Paryżu twierdziło, że rząd polski miał ustąpić Ukraińcom Równe i Dubno, czemu zaprzeczała jednak strona polska, DP 202/3.09.1919. 2i DP 206/7.09.1919. и DP 208/9.09.1919. 160 MAREK FIGURA ciw Rosji, a choćby za cenę Galicji Wschodniej, stawia się podstępne pytanie, kto jest niebezpieczniejszy Lenin czy car?"23. Dużo mniej jednoznaczna była postawa „Dziennika Poznańskiego", który swe łamy udostępniał zarówno głosom niechętnym Ukraińcom24, jak i zwolennikom współpracy z nimi. Przykładem tych drugich był przedrukowany z „Kuriera Polskiego" obszerny artykuł B. Kutyłowskiego, który przestrzegał, iż ewentualne zwycięstwo Denikina, połączone z podporządkowaniem Ukrainy Rosji, groziło Polsce osaczeniem między „białą" Rosją, Niemcami i panslawistycznie nastawionymi Czechami. By temu zapobiec postulował ugodę Polski z Ukrainą Naddnieprzańską i udzielenie tej ostatniej wojskowo-politycznego wsparcia, pod warunkiem zerwania przez nią unii z „samozwańczym rządem Galicji Wschodniej". W zamian za co Polska powinna nadać galicyjskim Ukraińcom autonomię25. Inny zwolennik zaangażowania się Polski na Ukrainie, W. Lutosławski, postulował natomiast powołanie związku polsko-rusko-litewskiego, jako drogi do unii „ludów siedmiorzecza Baltoponckiego", która jednocząc pod przewodnictwem Polski narody między Morzem Bałtyckim a Czarnym stanowić miała przeciwwagę zarówno dla Rosji, jak i Niemiec26. Sama redakcja „Dziennika Poznańskiego" kwestię ukraińską traktowała wówczas nader pragmatycznie; dopuszczała możliwość sojuszu polsko-ukraińskiego „ale tylko w takim razie, jeśliby ogół Ukraińców był doprawdy usposobiony niepodległościowo, to jednak mamy za rzecz aż nadto wątpliwą"27. Jej sceptycyzm budziła słabość sił Petlury, brak pewności czy bę- 23 Za dowód odradzania się aktywizmu uznał Rabski pogłoski o ministerialnych kandydaturach Bobrzyńskiego i Tarnowskiego oraz wysłanie z misją do Denikina znanego „romantyka legionizmu", Fr. Skąpskiego, KP 221/13.09.1919. 24 „... tylko naiwni Niemcy w czasie rokowań w Brześciu Litewskim gotowi byli uwierzyć, że istnieje jakaś odrębna idea narodowa ukraińska, gdyż samodzielna Ukraina potrzebną im była wtedy dla rachub politycznych. W rzeczywistości jednakże najlepsi znawcy Ukrainy przeczą, jakoby o odrębnym narodzie ukraińskim mówić można", DP 206/7.09.1919. 25 Swe nadzieje wiązał nie z dyrektoriatem Petlury, ale z odsuniętymi przez niego umiarkowanymi politykami z partii socjalistów-federalistów, samostijników i chliborobów-demokra-tów oraz miejscowymi Polakami. Podkreślał, że najlepiej zorganizowana część wojsk Petlury, oddziały galicyjskie, faktycznie podlegała Petruszewiczowi, DP 213/16.09.1919. 26 Za ścisłym związkiem Ukrainy z Polską przemawiały wedle niego: bliskość etnograficzna i językowa, wspólne tradycje historyczne oraz terytorialne przemieszanie z Polakami. Do pozyskania Rusinów dla tej idei za niezbędne uznał uprzednie wyeliminowanie rozpowszechnionych wśród nich wpływów niemieckich i żydowskich. W tym celu proponował rozwinięcie wzmożonej akcji propagandowej poprzez powołanie specjalnej komisji rusko-polskiej podlegającej Sejmowi z siedzibami w Kijowie, Lwowie i Odessie; W. Lutosławski, Unia ludów, DP 220/24.09., 221/25.09.1919. 27 DP 216/19. 09. 1919, interesująca przy tym wydaje się opinia pisma, iż „kraj ten [tj. Ukraina - M.F.] nie jest niezbędny z powodów gospodarczo-geograficznych, jak Inflanty dla Rosji". Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 161 dzie w stanie dotrzymać desinteressement w sprawie Galicji Wschodniej w sytuacji, gdy armia zachodnioukraińska stanowiła jego główne oparcie, a także drażliwy problem rozparcelowanej przez władze ukraińskie polskiej wielkiej własności rolnej na Ukrainie. Decydujące znaczenie miało mieć jednak rozstrzygnięcie kwestii: „czym jest właściwie Ukraina i do jakiego stopnia sięga jej świadomość odrębnej narodowości", od czego w opinii „Dziennika Poznańskiego" zależało, czy zdoła się ona utrzymać jako samodzielne państwo28. W organie wielkopolskich konserwatystów pojawił się też głos, iż warunkiem pozyskania dla Polski Ukraińców, Litwinów i Białorusinów było uznanie za równorzędne narody i zerwanie z traktowaniem ich przez Polaków jako czegoś niższego, chłopskiego [...] idąc na pasku własnej próżności budzimy tylko do siebie nienawiść, a przynajmniej niechęć. Jeśli zaś niepodobna nam z dnia na dzień zmienić struktury gospodarczej, to stanowczo mo żerny oduczyć się od tego, aby swoich sąsiadów jak Litwinów, Ukraińców, Białorusinów itd. traktować jako podrzędne narody29. Niebawem sytuacja na Ukrainie ponownie zaczęła się komplikować; zaczęły nadchodzić doniesienia o zbrojnym konflikcie między Petlurą i Denikinem, czego spektakularnym wyrazem było wyparcie wojsk ukraińskich z Kijowa. „Kurier Poznański" zwracał uwagę na nasilający się konflikt Petlury z politykami wschodniogalicyjskimi, kategorycznie sprzeciwiającymi się zrzeczeniu się Galicji Wschodniej na rzecz Polski30. „Postęp" zamieścił wypowiedź pierwszego premiera ZURL, Kostii Lewickiego, odrzucającego jakikolwiek sojusz z Polską („Taki sojusz to nie sojusz to ograbienie"), a opowiadającego się za konfederacją Ukrainy z 28 W przypadku gdyby znów stała się ona prowincją rosyjską, nawet najkorzystniejszy układ z Petlurą byłby jedynie „szkodliwą fikcją" jątrzącą stosunki z Rosją. W tej sytuacji zalecał, że choć Polska powinna starać się postępować zgodnie z Ententą, to nie mogła zapominać, „że na Ukrainie mamy cały szereg interesów własnych" i od ich uwzględnienia powinna uzależnić ewentualne poparcie dla Petlury lub Denikina, DP 223/27.09.1919. 29 Zdaniem „Dziennika" realnym zagrożeniem dla Polski byli jedynie opętani antypolską nienawiścią Niemcy, natomiast sprzeczności z pozostałymi sąsiadami uznawał za drugorzędne. W odniesieniu do Ukrainy stwierdzał, iż posiadanie Galicji Wschodniej czy Wołynia nie było koniecznością życiową ani dla niej, ani dla Polski, DP 225/30. 09.1919. 30 Stąd wynikać miały ich kontakty z Denikinem, u którego „Kurier" dopatrywał się wyraźnych tendencji do odebrania Galicji Wschodniej Polsce. Podkreślał, że dowódca sił Denikinowskich, gen. von Bredow, w Kijowie odrzucił wszelkie propozycje rozejmowe Petlurowców, oficerów rosyjskich w ich wojsku uznał za zdrajców, nawiązał natomiast kontakt z dowództwem armii galicyjskiej, który zakończył się zawarciem rozejmu z jej dowódcą, gen. Krausem, z pominięciem naczelnego dowództwa ukraińskiego, KP 207/9. 09. 1919, por. też KP 209/11.09.1919: Wojna Petlury z Denikinem? 162 MAREK FIGURA „białą" Rosją. Uznał to za dowód zwrotu polityki Ukraińców galicyjskich31. W odpowiedzi na działania Denikina rząd URL słał protesty do mocarstw koalicji32. Petlura zabiegał o uznanie URL przez koalicję i jej pośrednictwo w konflikcie z Denikinem. Starał się jednocześnie zawrzeć trwałe porozumienie z Polską. Oficjalne stanowisko Polski było wstrzemięźliwe. Odmówiła ona interwencji u koalicji w sprawie zajęcia Kijowa przez Denikina. Do starań Petlury nieufnie odniósł się chadecki „Dziennik Bydgoski": „Dziś Ukraińcy spokornieli, bo ich siła wojskowa podobno się rozlazła. Dopóki silni byli, o związku z Polską wcale słuchać nie chcieli"33. Podobnie sądził poznański „Postęp": „Ukraińcom, a zwłaszcza ich inteligencji wychowanej w atmosferze nienawiści ku Polsce nie bardzo można dowierzać"34. Zdaniem prasy pozycja Petlury szybko słabła35. Pojawiać zaczęły się informacje o jego zupełnej klęsce36. Potwierdzały to publikowane w prasie komunikaty sztabu generalnego o zajęciu przez wojska polskie Kamieńca Podolskiego, Płoskirowa i Konstantynowa, połączone z informacją, iż Petlura wraz z żoną i sztabem musiał szukać schronienia w Polsce37. W gazetach dominowało przekonanie, iż był to jego koniec38. Podkreślano, że o klęsce Petlury w dużym stopniu przesądziło przejście na stronę Denikina oddziałów galicyjskich39. Podpisane przez gen. Tarnawskiego zawieszenie broni z Denikinem rząd URL uznał za zdradę, a powstałe wówczas zamieszanie zdezorganizowało front ukraiński. Ukraińcy ponieść mieli dotkliwe terytorialne straty, a wkrótce potem wojska Denikina rozbiły zupełnie oddziały Petlury40. Weszły wówczas w bezpośredni 31 „Taką drogą zbierzemy ruskie ziemie ukraińskie dla Ukrainy i ruskie ziemie rosyjskiego narodu dla Rosji", „Postęp" 231/27. 09. 1919; ukazała się ona w wydawanym w Wiedniu ukraińskim miesięczniku „Prapor". 32 DP 214/17. 09.1919,216/19.09.1919. 33 „Dziennik Bydgoski" (dalej: DB) 271/23.11.1919; por. też PK 45/9.11.1919. 34 „Postęp" 276/29. U. 1919. 35 Bolszewicy cofający się przed Denikinem odebrali mu Żytomierz, DP 223/27.09.1919. 36 KP 251/30.10.1919; „Postęp" 263/14.11.1919. з? KP 271/23.11.1919; DB 272/25.11.1919. 38 Np. DB 273/26. 11. 1919, choć „Kurier Poznański" z pewnym niepokojem odnotował krążące po Warszawie pogłoski, iż przybyć miał on tu incognito, KP 271/23. 11. 1919, kilka dni później informował, iż do stolicy Polski przybyła jego żona i córka, informował jednocześnie, iż Petruszewicz miał zbiec do bolszewików, KP 275/28.11.1919. 39 DP 270/22. 11. 1919; szczegóły zawartego 24. 10.1919 r. porozumienia pismo zamieściło dopiero w końcu grudnia; Denikin uznawał w nim rząd galicyjski, a armia galicyjska weszła jako samodzielna jednostka bojowa w skład Sił Zbrojnych Południa Rosji; „Dziennik" uznał to za dowód kontynuowania przez Denikina imperialnych założeń polityki caratu, dążącego do przyłączenia Galicji Wschodniej do Rosji, DP 298/28.12.1919. 40 KP 274/27.11.1919; DP 287/13.12.1919. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 163 kontakt z armią polską. Sprawiło to, iż stosunek do Denikina stał się przedmiotem coraz większego zainteresowania prasy. Warszawski korespondent „Kuriera Poznańskiego" zaprzeczał rozpowszechnionym w Polsce opiniom o jego reakcyjności41. Miał nadzieję, że zbierający się niebawem Sejm nakreśli wreszcie zasadniczą linię polityki polskiej na Wschodzie: „rząd żadnego programu nie posiada. Kardynalny to błąd ale fakt. Życie niesie nas naprzód. Robimy wyłącznie militarne układy z Petlurą, a w stosunku do Denikina zajmujemy wyłącznie stanowisko wyczekujące. Czy taki program starczy na długo?"42 „Kurier Poznański" odrzucał wszelkie propozycje poparcia dla Ukrainy, jako grożące Polsce utratą nie tylko Podola i Wołynia, ale i Lwowa. Za lwowskim „Słowem Polskim" uważał, że naturalny rozwój wypadków „druzgoce ostatecznie koncepcję naszej lewicy i całego enkaenowego obozu - odgrodzenia się od Rosji wielką niepodległą Ukrainą"43. W. Wasiutyński, opowiadając się za przyłączeniem do Polski jedynie obszarów, na których przeważał żywioł lub kultura polska, koncepcję budowania przez nią państwa ukraińskiego uznał za próbę powrotu do dawnej polityki polskiej na Rusi, będącej jedną z przyczyn rozbiorów. Uważał, że wobec bierności politycznej i braku sił państwotwórczych na Ukrainie należącej do obcego Polsce bizantyjskiego kręgu kulturowego, musiałaby ona zużyć masę sił na wprowadzenie tam ładu i porządku, „aby wyhodować sobie za przykładem Rusinów galicyjskich zaciętych wrogów". Wrogo nastawieni do Polski sąsiedzi znaleźliby na Ukrainie pole do podburzania przeciwko Polsce ludności na tle przeciwieństw społecznych, narodowych i wyznaniowych, a Polska musiałaby bronić niezawisłości tego olbrzymiego kraju swemi siłami przy bierności i niechęci jego mieszkańców44. Tak samo sądził Marian Szyszman z Orzechowa opowiadający się za takim podziałem Kresów Wschodnich, by wszystko, co ciążyło ku katoli- 41 O ich rozpowszechnianie oskarżał popierającą Ukrainę antyrosyjsko zorientowaną lewicę, podkreślał przy okazji szykanowanie Polaków przez władze ukraińskie w Kamieńcu Podolskim, które zakazały posługiwania się językiem polskim na ulicach miasta, KP 220/24.09.1919. 42 Ibidem. 43 Z zadowoleniem podkreślał: „Próba narzucenia koalicji budowania Ukrainy i Litwy przez Polskę przeciw Rosji nie powiodła się. Nie powiodła się, bo założenie, aczkolwiek bardzo wymyślne, było niezgodne z naturalnym układem sił i rozwojową tendencją", KP 223/27.09.1919. 44 Podkreślał: „Naród daje siłę i energię państwu. Państwo, jako zlepek różnych narodów, skazane jest na cherlactwo", a „błąkające się" w Polsce pomysły federacji z ościennymi ludami nie byłyby nawet unią, która wymagała równorzędnych partnerów, ale byłby to „eksperyment wyhodowania wysiłkami polskimi nowych narodów i zapewnienia im państwowości", KP 246/24.10.1919. 164 MAREK FIGURA cyzmowi i zachodnio-europejskiej kulturze przypadło Polsce, a wszystko, co było prawosławno-bizantyjskie - Rosji. Tworzenie przez Polskę „państw białoruskich, ukraińskich czy litewskich" uzawał za trwonienie sił polskich45. Z wyraźnym zadowoleniem „Kurier" przyjął dymisję wiceministra spraw zagranicznych Skrzyńskiego, któremu zarzucał uleganie „belwederskiej" koncepcji państw buforowych. Stąd wynikać miała jego skłonność do ciągłych rokowań z pozbawionym realnych wpływów Petlurą i ociąganie się z wysłaniem misji polskich do Denikina i Kołczaka46. Konserwatywny „Dziennik Poznański" wahał się między poparciem polityki federacyjnej a inkorporacji. Popierając możliwie maksymalną ekspansję na Wschód, obawiał się jednocześnie trwałego antagonizowania Rosji, prowadzącego do jej sojuszu z Niemcami47. Zdecydowanie za fede-ralizmem opowiedział się natomiast warszawski korespondent pisma. Domagał się, by wobec rysującej się klęski bolszewików Polska zdobyła się na własny program działania na Wschodzie w duchu wileńskiej odezwy Naczelnego Wodza z kwietnia 1919 r. Proponował wykorzystać do tego prośby o pomoc, kierowane do Polski przez atamana Petlurę. Wątpiąc w korzystne dla Polski uregulowanie granicy polsko-rosyjskiej przez Radę Najwyższą sprzyjającą Rosji, postulował „wytężyć samodzielnie starania, aby problemy, wyłaniające się wzdłuż naszej granicy wschodniej, znalazły rozwiązanie, odpowiadające naszym istotnym interesom"48. Podobne postępowanie zalecał na łamach „Dziennika" Stokalski, wedle którego Polska, pozyskawszy uprzednio poparcie pokrewnych narodów, powinna «KP 274/27.11.1919. « KP 274/27.11.1919, artykuł sygnowany „-ski". 471 tak zastanawiając się nad poparciem dla niepodległości Białorusi doszedł do wniosku, iż musiałaby ona pociągnąć za sobą utworzenie niepodległej Ukrainy, co groziło konfliktem z Rosją, DP 241/18. 10. 1919; analizując zaś stosunek Polski do Denikina pismo przytoczyło z prasy warszawskiej artykuł, którego autor zaprzeczał krążącym w prasie polskiej wiadomościom o wrogim stosunku Denikina do Polski i jego rzekomym przymierzu z Petruszewiczem. Według niego byłoby dziwne gdyby Denikin „nie chcąc Ukrainy do Zbrucza, popierał ją za Zbruczem, boć tak zwana Ukraina Zachodnia byłaby stale kolebką ruchu ukraińskiego w tzw. Ukrainie Wschodniej". Uważał, że wspierany przez Ententę Denikin nie zmierzał do odbudowy dawnej reakcyjnej Rosji, lecz do budowy demokratycznego państwa rosyjskiego, które miało być skłonne do uznania nowych polskich granic, dlatego Polska powinna poprzeć go w walce z bolszewikami, DP 233/9.10.1919. 48 „... wydarzenia same pchają dziś Polskę do objęcia na najbliższym wschodzie tej przodującej roli, jaką wyznaczyć by dla niej pragnęli niektórzy jej wodzowie i politycy. Niejeden powie, że jest to program, przerastający siły naszego tworzącego się państwa. Być może, że tak jest. Ale jest to przynajmniej program, za którym stoją ludzie, wiedzący, czego chcą", DP 246/24.10.1919. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 165 samodzielnie walczyć o swe granice na wschodzie49. Organ wielkopolskiego ziemiaństwa przypominał, że celem rosyjskiej kontrrewolucji była restytucja Rosji w jej dawnych granicach50. Porozumienie Denikina z Ukraińcami galicyjskimi „Dziennik" uznał za powrót do carskiego pan-slawizmu, dążącego do przyłączenia Galicji Wschodniej. Dobitnie miało to ilustrować „obłęd panów Petruszewiczów spieszących w ramiona Denikina"51. Wbrew oczekiwaniom prasy niejasnego stosunku Polski do Ukrainy nie rozjaśniło sejmowe expose premiera Paderewskiego, który podkreślając panujący na Ukrainie chaos, zawarcie układu rozejmowego z Petlurą wyjaśniał jedynie względami pragmatycznymi52. Warszawski korespondent „Dziennika Poznańskiego" uznał to za dowód braku programu rządu nie tylko w sprawie Ukrainy, ale w stosunku do całej polityki wschodniej53. Zarzut zbytniego podniesienia powagi Petlury postawił natomiast premierowi M. Seyda, wątpiąc w szersze poparcie dla niego na Ukrainie a podkreślając „bardzo lichą pozycję" u Ententy, która „bynajmniej nie idzie w kierunku stworzenia Ukrainy niepodległej"54. Wobec toczących się w Polsce sporów o politykę wschodnią pisma centrowe zajmowały najczęściej wyczekującą pozycję. „Włościanin", dopuszczając federację Polski z narodami kresowymi, opowiadał się za poparciem przez Polskę Petlury, by przeciwstawić się zwróconej przeciwko Polsce współpracy Denikina z ukraińskimi wojskami galicyjskimi, chyba „że Denikin da zapewnienie, że zrzeka się jakichkolwiek pretensji do Polski kongresowej i Galiq'i"55. Ogłoszony na jego łamach program Zjednoczenia Włościan z listopada 1919 r. nic jednak nie wspominał o federacji, a w sprawie granic Polski opowiadał się za programem typowo inkorpora- 49 Przestrzegał: „Nie zapominajmy żeśmy już jedną stawkę przegrać musieli, akceptując wyznaczone na zachodzie granice [...] Usuńmy obcych od spraw wschodu, by znów papier z cudzym podpisem nie zbudował nam kraty do życia i potęgi". Postulowana przez niego granica miała opierać się na Dźwinie i Dnieprze aż do ujścia rzeki Teterew, skąd biec miała w kierunku zachodnim przez Kostyszew, Wzgórza Awratyńskie, Jampol aż do Dniestru, DP 237/14.10.1919. 50 Denikin i Kołczak godzić się mieli jedynie na oddzielenie od imperium Finlandii i Polski w granicach z 1915 r., innym narodom obiecywali autonomię, w której realność „Dziennik" poważnie wątpił, DP 265/16.10.1919. 51 „Trudno po prostu uwierzyć, aby uczciwy ogół ruski w Galicji nie zdawał sobie sprawy, w czyją służbę rząd Petruszewicza ich zaprząga i w imię czyich interesów pod wypróbowanej trwałości knut pędzi", DP 298/28.12.1919. 52 KP 263/14.11.1919; DP 264/15.11.1919; „Postęp" 264/15.11.1919. 53 DP 265/16.10.1919. 54 KP 271/23.11.1919; DP 271/23.11.1919. 55 „Włościanin" 4/9.11.1919. 166 MAREK FIGURA cyjnym głoszącym, by objąć nimi „wszystkie kraje, gdzie przeważa ludność lub kultura polska"56. Suksesy polskie na Ukrainie sprawiły, że w grudniu 1919 r. „Dziennik Poznański" uznał za pilne sprecyzowanie celów polskiej polityki wschodniej. Wyraźnie biorąc wówczas pod uwagę możliwość porozumienia polsko-rosyjskiego, krytycznie oceniał obie konkurencyjne koncepcje polityki wschodniej57. Za rozwiązanie możliwe do przyjęcia przez wszystkich zainteresowanych uznał stworzenie wielkiej federacji wschodnio-euro-pejskiej, która miała składać się z połączonych z sobą dwóch bloków: z jednej strony bloku polsko-czesko-jugosłowiańsko-rumuńskiego, z drugiej bloku polsko-rosyjskiego, mieszczącego w sobie również narody „pośrednie" jako jednostki samoistne. Taka federacja mogłaby skutecznie przeciwstawić się zagrożeniu niemieckiemu58. Sądził wówczas, że klęska Petlury ostatecznie przekreśliła możliwość sojuszu Polski z Ukrainą59. Na początku 1920 roku, po klęsce Denikina sytuacja ponownie się zmieniła. „Dziennik Poznański" odnotował, że spowodowało to kolejną woltę wojsk galicyjskich, które przeszły na stronę bolszewików60. Sukces ofensywy tych ostatnich wywołał masowy exodus przerażonej ludności Ukrainy, która uciekała na terytorium polskie oczekując pomocy wojsk polskich61. Zdaniem „Dziennika Poznańskiego" na Ukrainie powstała nowa sytuacja, wobec której Polska musiała określić swe stanowisko: Nie chodzi jednakże tym razem o program federacyjny czy centralistyczny, o podtrzymanie Petlury czy Denikina, o nieprzejednaną do Rosji nienawiść czy bezgraniczną ufność w jej odrodzenie. Aktualne wypadki spychają na daleki plan wszelką teorię, zmuszają do wytknięcia jasnej praktycznej polityki na chwilę bieżącą62. w „Włościanin" 8/7.12.1920. 57 „Dziennik" podzielał stanowisko Narodowej Demokracji, iż głównym wrogiem Polski były Niemcy, kwestie wschodnie traktował jedynie jako „zabezpieczenie tyłów". Koncepcji federaUstycznej wytykał słabość ewentualnych partnerów i ich mało przyjazny stosunek do Polaków połączony z sympatiami proniemieckimi oraz fakt, że tego rodzaju federacja „wpędziłaby Rosję w ramiona sojuszu z Niemcami", a także konieczność wyrzeczenia się przez Polskę obszarów wschodnich na rzecz sfederowanych z nią państw kresowych. Słabość koncepcji prawicowej upatrywał w tym, iż zakładała ona zgodę Rosji na terytorialny kompromis z Polską, co wobec opowiadania się Ententy za etnograficznymi granicami Polski na wschodzie uznał za bardzo wątpliwe, DP 280/4.12.1919. 58 DP 293/20. 12., 298/28. 12. 1919, na temat koncepq'i tej federacji por. E. Czapiewski, Koncepcje polityki..., s. 64-66. 59 „Okazała się ona złudą, jak na to niejednokrotnie prasa wskazywała, że pominiemy okoliczność, iż taka Ukraina byłaby zapewne daleko bardziej wroga Polsce, niż Rosja sama", DP 298/28.12.1919. w DP 3/4.01.1920. « DP 1/1.01.1920; por. też DP 10/14.01.1920; „Postęp" 13/17.01.1920. « er, Czas próby, DP 3/4.01.1920. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 167 W podobny sposób zdawał się wówczas myśleć i cytowany przez pismo J. Piłsudski, podkreślający niestabilny charakter sytuacji na Ukrainie i niejasne dążenia jej ludności, o której wiadomo miało być jedynie to, „że nie chce ani Denikina, ani bolszewików, lecz jak dotąd ma tylko ideał negatywny"63. Informacje o sytuacji na Ukrainie nadal były niejasne i często sprzeczne z sobą. W prasie pojawiały się pogłoski, iż Polska miała otrzymać od Ententy mandat na czasową okupację Ukrainy64. W tym celu miała przystąpić do tworzenia armii ukraińskiej, aby wspólnie walczyć przeciwko bolszewikom65. „Dziennik Poznański" pisał: „Na froncie południowo-wschodnim wkraczamy w kraj, o który walczyły jeszcze wczoraj trzy obozy, trzy siły miejscowe: bolszewicy, ochotnicy denikinowscy i Petlura". Zdaniem pisma nie sposób było przewidzieć jaki będzie ostateczny wynik panującego w Rosji zamętu i z kim ostatecznie przyjdzie układać się o granice. W przekonaniu pisma przed Polską stała decyzja, co robić dalej. Zaangażowanie się na wschodzie stawiało na porządku dziennym kwestię stosunku do Ukrainy66. Endecki „Kurier Poznański" uważał, że wysunięta przez Clemenceau koncepcja otoczenia Rosji „drutem kolczastym" mogła dawać Polsce „ogromne atuty w ręce". Poparł odrzucenie przez rząd polski pokojowej oferty bolszewików, jednocześnie jednak przestrzegał przed lekkomyślnym zapędzaniem się zbyt daleko na wschód67. Najwyraźniej w związku z tym „Kurier" zamieścił obszerny artykuł przedstawiający rozwój ukraińskiej idei państwowej, akcentujący obojętny stosunek ukraińskiego chłopstwa do idei niepodległości i brak ugruntowanego poczucia narodowej odrębności68. Jego dążenia miały mieć charakter wyłącznie społeczno- 63 Wypowiedź Naczelnika Państwa dla „Journal de Pologne", DP 6/9.01.1920. 64 DP 7/10. 01. 1920; zamiar ten potwierdzać miał, zdaniem „Dziennika Poznańskiego", glos francuskiego „Temps", wzywający do zespolenia sił polskich i rumuńskich z lokalnymi siłami antybolszewickimi na Ukrainie w celu obrony cywi]izaq'i europejskiej przed zalewem bolszewickim, DP 13/17.01.1920. 65 „Postęp" 13/17.01.1920. 66 „... czy zdobywać Ukrainę by ją w całości czy części bolszewikom oddać i uzyskać bezpośrednie z nimi sąsiedztwo? Lub też przyłączyć ją jako łup zdobyty do własnego państwa, pomnażając w nim ludność odmiennego języka i odmiennej wiary [...]. A może według teorii drugiej mamy tam stwarzać państwo pograniczne, budować je z żywiołów, które rok temu okazały się tak niezdolne, tak nieuświadomione, a etycznie niedojrzałe, gdy się zabrały do budowania własnego państwa w Galicji", DP 13/17.01.1920. <>7KP5/8.01.1919. 68 Emjot [M. Z. Jedlicki? - M.F.], Historia ukraińskiej idei państwowej, KP12/16. 01.1919. 168 MAREK FIGURA -ekonomiczny, co w połączeniu z panującą ciemnotą dowodziło niedojrzałości Ukrainy do niepodległości, za którą opowiadać się miała tylko nieliczna ukraińska inteligencja69. Jeszcze bardziej antyukraińskie stanowisko zaprezentował na łamach „Kuriera" Marian Szuman, od którego redakq'a pisma poczuła się zmuszona zdystansować. W jego koncepcji nie było miejsca „dla żadnych Ukrain, Białorusi, czy innych tworów, tych upiorów, które wywołała waśń polsko-rosyjska, a które później i przeciw Polsce i przeciw Rosji pielęgnowała intryga niemiecko-austriacka". Koncepcję obozu belwederskiego odgrodzenia się od Rosji państwami buforowymi uważał za trwonienie polskich sił „na budowę nowych państw z niepewnych i wrogich nam, a mało kulturalnych elementów" i pchającą Rosję do sojuszu z Niemcami70. Prasa podkreślała panujący na Ukrainie zamęt i wiązała go z politycznym rozbiciem ruchu ukraińskiego71. Łączono je z aresztowaniem przez polskie władze w Kamieńcu Podolskim członków rządu URL z jego premierem Mazepą za rzekome konszachty z bolszewikami. „Dziennik Poznański" podał jednak, iż rząd polski zdementował to jako pozbawione podstaw pogłoski72. A niebawem doniósł o przybyciu na Podole atamana Petlury, co łączyć się miało z reorganizacją rządu ukraińskiego i z sukcesami powstania przeciw bolszewikom, które wybuchło na południu Ukrainy73. Zdaniem „Kuriera" słabości ukraińskich dążeń niepodległościowych dowodziło opowiedzenie się za federacją z Rosją byłego ukraińskiego ministra spraw zagranicznych, Panejki74. Przekonania tego nie podważały doniesienia o sukcesach odnoszonych przez ukraińskie oddziały partyzanckie w walce z bolszewikami, „Kurier" uważał je za mało wiarygod- 69 Dzieje „niepodległej" Ukrainy wedle niego to: „Nędza i ruina we wszystkich dziedzinach życia [...]. Brak ładu i systemu, a przede wszystkim brak jakiegokolwiek silnego oparcia [...] w chwili obecnej przedstawia Ukraina, nędzarza, który całą swą nadzieję pokłada w swym kiju żebraczym i litości sąsiadów", Emjot, Historia ukraińskiej..., KP 13/17.01.1919. 70 Zapytywał: „Któż zresztą zaręczy nam, czy owe Ukrainy, Białorusie, Litwy jutro nie przejdą na stronę Rosji, czy nie odegrają podobnej roli w naszym państwowym i narodowym życiu, jak kozaczyzna w życiu dawnej Rzeczypospolitej Polskiej, albo Rusini w życiu Galicji? Tym bardziej, że stanem średnim i piastunem kultury byłby tam w znacznej mierze Żyd, który wpływów swoich użyłby na pewno nie na rzecz Polski" domagał się, by Polska zażądała w Watykanie zlikwidowania odrębnego obrządku unickiego i zastąpienia go przez rzymskokatolicki, M. Szuman, Problemy. Między Niemcami a Rosją, KP 43/22.02.1920. 7i Np. DP 55/7.03.1920. 72 DP 43/22.02.1920. 73 DP 51/3.03.1920. 7* KP 48/28. 02.1920. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 169 ne75. Pismo poinformowało też, iż na odbytym w Poznaniu 22 lutego 1920 roku wiecu w sprawie pokoju z bolszewikami opowiedziano się za granicami Polski z 1772 r. i za niepodległością Ukrainy, ale na wschód od tych granic76. W lutym coraz większe zainteresowanie prasy budziły stawiane przez Polskę warunki, od których uzależniała ona zawarcie pokoju z Rosją Radziecką. „Dziennik Poznański" zwracał uwagę, że było wśród nich żądanie uznania niepodległości Ukrainy77. Odpowiedź ministra Patka na pokojową notę rządu radzieckiego uznał za dowód przechylania się rządu w stronę programu federalistycznego78. W związku z tym „Kurier Poznański" zapytywał: „Dokąd idziemy?"79 Jego niepokój wzmogło ogłoszenie przez MSZ noty o polskich warunkach pokojowych. Polska domagała się w niej od bolszewickiej Rosji unieważnienia rozbiorów i przyznania jej prawa do stanowienia o losach ziem położonych na zachód od granicy z 1772 r. Zarzucał rządowi, iż zmierzał do nadmiernego zaangażowania się na Wschodzie, co „wobec ogólnie przyznanej niemożności wcielenia odnośnych terytoriów etnograficznie obcych do Polski prowadzi do koncepcji państw buforowych - koncepcji z punktu widzenia interesów polskich niezmiernie ryzykownej"80. W związku z tym M. Seyda zrezygnował z objęcia stanowiska wiceministra w MSZ81. „Kurier Poznański" komentował: Zakreślając tereny dla owych buforowych państw [...] wprzęgamy się sami w ko-tłowisko wiecznie niespokojnych i anarchicznych elementów na kresach polsko--rosyjskich i na sypkim piasku budujemy twory państwowe, które albo wkrótce znikną i tak w morzu rosyjskim, albo przy pomocy sztucznego nacjonalizmu jakiś czas się ostoją a wtedy silą rzeczy pożądania swe zwrócą ku Mińskowi, Wilnu i Grodnu, na południu zaś ku Galicji Wschodniej i Lwowowi. W imieniu zagrożonych przez Niemcy Kresów Zachodnich przestrzegał „aby dla chimerycznych planów na Wschodzie nie tracić z oczu wiecznie grożącego niebezpieczeństwa ze strony germańskiej"82. Zarzucając premierowi Skulskiemu niedotrzymanie zobowiązań poczynionych klubowi ZLN powtarzał za „Gazetą Warszawską", iż restytucja na wschodzie re KP 76/1. 04.1920. 76 KP 46/26.02.1920. 77 DP 38/17.02.1920. 78 DP 48/28.02.1920. 79 KP 55/7.03.1920. 80 KP 68/23.03.1920. 8i KP 68/23.03.1920. 82 KP 68/23.03.1920. 170 MAREK FIGURA powinna być „możliwie wielka, ale - jeszcze możliwą do wykonania dla Rosji, choćby bolszewickiej", przestrzegał, iż polityka przeciwna groziła Polsce katastrofą83. Politykę zagraniczną rządu uważał „Kurier" za „bez-planową", odpowiedzialnością za ten stan obarczał Naczelne Dowództwo, czyli „czynniki konstytucyjnie nieodpowiedzialne, które faktycznie kierują rządem". Za spektakularny dowód braku własnej woli politycznej rządu pismo uznało nagłą zmianę jego stosunku do Petlury. Wbrew niedawnym zapewnieniom o nieudzielaniu poparcia dla tworzenia państwa ukraińskiego przez Petlurę, którego „pseudorząd" miano tolerować jedynie w pięciu powiatach Podola, obecnie rząd zamierzał związać się z nim formalnym traktatem zobowiązując się do poparcia Wielkiej Ukrainy, co groziło trwałym konfliktem z każdą Rosją, a w połączeniu z odwetowymi dążeniami Niemiec zabójczą dla Polski wojnę na dwa fronty84. Podzielając tę opinię B. Wasiutyński dodawał, iż poparcie przez Polskę budowy państwa ukraińskiego, odcinającego Rosję od Morza Czarnego, musiałoby pociągnąć za sobą gwarantowanie przez Polskę jego niepodległości, gdyż Ukraina nie wykazała dotychczas, iż posiada dostatecznie dużo siły, aby oprzeć się przyciąganiu Rosji, z którą łączyła ją wspólna religia i kultura: „Przygotowując sobie zatem nieunikniony stały zatarg z wszelką Rosją zyskalibyśmy rzekomego sojusznika, nie przedstawiającego siły realnej, ale podatnego do stania się naszym wrogiem wskutek zabiegów ze wschodu i z zachodu"85. Wyrażając głęboki sceptycyzm co do możliwości zbudowania państwa ukraińskiego, „Kurier" wyrażał zarazem obawę, że gdyby powstało to „rychlej czy później runie na nasze kresy południowo-wschodnie"86. Zdaniem „Kuriera Poznańskiego" polityka federalistyczna opierała się na iluzjach: „Jak w ogóle inicjatorzy federacyjni wyobrażają sobie, aby Polska, która z trudem własne państwo organizuje mogła podołać budowaniu i utrzymaniu państwa ukraińskiego, gdzie dotąd żadne rodzime siły pań-stwotwórcze się nie objawiły"87. W jego opinii godziła ona „w sam rdzeń 83 „Społeczeństwo polskie, szczególnie na kresach zachodnich, domaga się polityki wschodniej trzeźwej i realnej, czując może lepiej niż ktokolwiek, że pędzenie na oślep w mgławice bezkresne na Wschodzie, stwarza największe niebezpieczeństwo dla Polski", Wobec możliwości rokowań z Rosją, KP 74/30. 03.1920. « Bez planu, KP 86/14. 04.1920. 85 Pomimo zastrzeżeń wobec bolszewików, opowiadał się za zawarciem z nimi pokoju jako szansy na „względny spokój i bezpieczeństwo od ściany wschodniej"; B. Wasiutyński, Rokowania z Rosją bolszewicką, KP 89/17.04.1920. 86 KP 86/14.04.1920. 87 „Kurier" powoływał się tu na opinię J. Kurnatowskiego: „Ukrainę można określić tylko negatywnie: wiadomo, że Ukraińcy nie lubią «kacapów» i że nienawidzą «Lachiw» [...] federacja Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 171 pacierzowy Rosji", dla której posiadanie Ukrainy stanowić miało „kwestię życia lub śmierci"88. W tym samym czasie na łamach konserwatywnego „Dziennika Poznańskiego" ponownie ścierały się dwa sprzeczne stanowiska: jedno z nich zgodne było z przedstawionym wyżej aneksjonistycznym stanowiskiem endecji, drugie opowiadało się za stanowiskiem konserwatystów krakowskich, popierających zaangażowanie się Polski na Ukrainie89. Zdecydowanym zwolennikiem tej drugiej koncepcji był Stefan Hulanicki, którego redakcja „Dziennika Poznańskiego" przedstawiała jako długoletniego mieszkańca Ukrainy i znawcę panujących tam stosunków. Opowiadał się on za stworzeniem państwa ukraińskiego, które składać się miało z Ki-jowszczyzny, Podola i Wołynia wraz z koniecznym dla jego rozwoju dostępem do Morza Czarnego. Warunkiem poparcia Polski dla nowego państwa musiało być zagwarantowanie interesów narodowych i ekonomicznych zamieszkujących je milionowi Polaków, którzy mieli być na tym obszarze jedynym elementem państwotwórczym. Za niezbędne uważał też przynajmniej częściową restytucję stanu posiadania polskiego ziemiań-stwa na Ukrainie90. Uzasadniając swe stanowisko sięgał Hulanicki do tradycji jagiellońskiej unii łączącej Litwinów, Białorusinów i Ukraińców z Polakami. W wyzwoleniu tych ludów spod jarzma bolszewickiego i uczynieniu z nich ściśle związanego z Polską „buforu" odgradzającego ją od z narodem, który sam sobą rządzić nie potrafi, prowadzi do rządzenia nim, tj. aneksji". W przekonaniu Kurnatowskiego była ona szkodliwą fikcją wynikającą ze świadomego czy też podświadomego imperializmu, wyrażającego się w dążeniu do takiego czy innego opanowania Ukrainy, czego - jak podkreślał - Polska nie mogła dokonać od blisko tysiąca lat, a co odwracało jej uwagę od granic zachodnich, ułatwiając Niemcom ich „Drang nach Osten" w walce plebiscytowej, KP 93/22.04.1920. 88 Podkreślając idące za tym niebezpieczeństwa dla zachodniej Polski, ubolewał, że jej mieszkańcy zachowywali się biernie wobec projektów federalistów. Tłumaczył to faktem, iż sprawy Kresów Wschodnich były „na ogół dość obce tutejszemu społeczeństwu", a tymczasem ściśle łączyły się one z sytuacją Kresów Zachodnich, gdyż „im więcej naszej energii poświęcamy na Wschodzie, im szersze tam zataczamy kręgi naszych wpływów, a raczej aspiracji do wpływów, tym bardziej odsłaniamy nasze kresy od strony Niemiec, tym pewniej skazujemy się na zależność od naszego sąsiada zachodniego". W przekonaniu endeckiego pisma aksjomatem polityki polskiej powinno być, „że mając takiego wroga na zachodzie, nie możemy prowadzić na drugim krańcu polityki eksperymentów", KP 93/22.04.1920. 89 Jaskrawym przykładem występującego w piśmie antyukraińskiego stanowiska były refleksje na temat Ukrainy w związku z wydaną w Poznaniu pracą Fr. Rawity-Gawrońskiego poświęconą Jerzemu Chmielnickiemu (Fr. Rawita-Gawroński, Ostatni Chmielniczenko. Zarys monograficzny 1640-1679, Poznań 1919) „Dziennik" podnosił jej aktualność, gdyż od tamtych czasów, w jego przekonaniu, nic się na Ukrainie nie zmieniło: „społecznie - te same zbrodnie, politycznie te same knowania, podstępy, zdrady, to samo wyzyskiwanie ciemnoty ludu przez jego prowodyrów", DP 71/26.03.1920. «o S. Hulanicki, Przyszłość kresów ruskich, DP 60/13.03.1920; patrz też DP 94/23. 04.1920. 172 MAREK HGURA Rosji, widział polską misję dziejową91. Tylko w ten sposób - w jego przekonaniu - Polska mogła zapewnić sobie trwały pokój na wschodzie92. Poza artykułami Hulanickiego, przechylanie się konserwatywnego pisma ku orientacji federalistycznej potwierdzała jego negatywna reakcja na zapowiedź rozpoczęcia rokowań pokojowych z bolszewikami. Przypominając „dymiące jeszcze zgliszcza Ukrainy" pisał: „z bolszewikami nie powinno się wchodzić w żadne rokowania, raczej im pokój podyktować w Moskwie"93. Do połowy kwietnia 1920 r. redakcja ziemiańskiego pisma jeszcze się wahała, tłumacząc to brakiem dokładnych informacji o nastrojach panujących wśród ludności Ukrainy, o sile bolszewizmu w Rosji oraz poglądach na ten temat Francji i Anglii94. Stała na stanowisku, że Polska powinna dbać przede wszystkim o własne interesy: „Jeżeli bolszewik nie da sobie rady z Ukraińcami, my mu tego nie ułatwimy. Ale też tak samo nie wyręczymy Ukraińca w budowaniu państwa, jeżeli co dosyć może być prawdopodobne, zabraknie mu sił do takiego zadania"95. Wiosną coraz częściej pojawiały się w prasie doniesienia o sukcesach ukraińskich powstańców i rosnącym poparciu dla atamana Petlury96. Było to niewątpliwie związane z przebiegiem toczących się od dłuższego czasu w Warszawie tajnych rokowań polsko-ukraińskich. Informacje o nich były na łamach analizowanej prasy bardzo skąpe. Pośrednim dowodem ich zaawansowania był opublikowany w prasie komunikat sztabu generalnego z 1. 04. 1920 r., dotyczący walk z bolszewikami na Podolu; stwierdzał on, iż „oddziały nasze przy współudziale wojsk ukraińskich odparły zwycięsko wszystkie ataki"97. Z braku oficjalnych informacji polskiego MSZ na temat przebiegu rokowań z Ukraińcami, szerokim oddźwiękiem spotkały się w prasie wielkopolskiej doniesienia na ten temat opublikowane przez lwowski organ ukraińskich socjalistów „Wpered"98. Twierdził on, iż porobi DP 64/19.03., 72/27. 03.1920. 92 Uważał, że zawarcie pokoju z bolszewikami groziło Polsce destabilizacją, DP 64/19. 03. 1920. 93 Winien on oprzeć granice Polski na Dnieprze, Bohu i Dniestrze i przynieść oswobodzenie narodom kresowym, które miały być trwale złączone z Polską, która zagwarantować miała im wszelkie prawa językowe i obywatelskie, DP 63/17.03.1920. 94 DP 87/15. 04. 1920; swe rozważania na temat Ukrainy „Dziennik Poznański" kończył charakterystycznym stwierdzeniem: „Ci co patrzą z dala na te zawzięte boje między rodakami, nie mogą pozbyć się myśli, że nie sami jedni decydować będziemy o Ukrainie. Co też myślą o niej Francja i Anglia?", DP 90/19. 04.1920. w DP 69/24. 03.1920. ■* DP 79/4.04.1920. 9? DP 78/3. 04.1920; por. Pierwsza wojna..., s. 214 i O niepodległą ..., s. 471. 9s DP 82/9.04., 85/13.04.1920; „Postęp" 83/10. 04.1920. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 173 zumienie polsko-ukraińskie zostało już zawarte i zgodnie z nim w najbliższym czasie Polska uznać miała niepodległość Ukrainy. Granica polsko--ukraińska przebiegać miała wzdłuż Zbrucza i Horynia, choć „Wpered" nie wykluczał, iż Polacy zgodzą się ostatecznie na linię Styru. Przewidywano zawarcie konwencji gospodarczej i wojskowej, w skład przyszłego rządu ukraińskiego wejść miało dwóch Polaków, w tym jeden jako minister do spraw polskich. Polska miała zobowiązać się, iż w odpowiedzi na notę rządu bolszewickiego odmówi uznania rządu Rakowskiego i będzie się domagać przywrócenia granicy z 1772 r., przy czym w osobnej umowie miała się zobowiązać do przekazania Ukraińcom ziem między Dnieprem a Dniestrem i Zbruczem lub Styrem. Ukraina miała zagwarantować Polsce wolny tranzyt do Odessy, zaś Polska w konwencji wojskowej zobowiązywała się do udzielenia jej pomocy w uwolnieniu od bolszewików całej prawobrzeżnej Ukrainy, na której wojska polskie przebywać miały jedynie do czasu obsadzenia jej przez wojska ukraińskie. Umowa nie przewidywała udziału wojsk polskich w walkach na lewym brzegu Dniepru. „Wpered" podkreślał, że przyjęcie przez premiera Skulskiego kierownika ukraińskiego MSZ, Liwickiego, miało świadczyć, iż strona polska zmierzała do szybkiego zakończenia rokowań". „Dziennik Poznański" uznał, iż wiarygodność doniesień ukraińskiego pisma potwierdzał omówiony już wyżej komunikat polskiego sztabu generalnego100. W połowie kwietnia 1920 r., w przededniu podpisania umowy polsko--ukraińskiej, wszystkie analizowane gazety zamieściły sensacyjne doniesienia warszawskiej endeckiej „Gazety Porannej" o zerwaniu przez delegację ukraińską rokowań z Polską; miał to być protest przeciw włączeniu do Polski Wołynia, Podola, Galicji Wschodniej i Chełmszczyzny. Połączone miało to być z przejściem na stronę bolszewicką dwóch pułków ukraińskich, sformowanych przy polskiej pomocy, które miały otworzyć bolszewikom front polski na Podolu. Te sensacyjne informaq*e powtórzone przez PAT obiegły całą prasę101. Najbardziej eksponował je „Kurier Poznański", który uznał to za potwierdzenie własnych ostrzeżeń przed popieraniem „imprezy z atamanem Petlurą". Przypominał, iż przestrzegali przed nią czołowi politycy Narodowej Demokracji, którzy bezskutecznie „dokładali w ostatnich tygodniach wszelkich starań, żeby rządowi otworzyć oczy na prawdę, tzn., że Ukraińcy, jak zawsze Polskę zdradzali, tak i tym razem w " „Postęp" 83/10.04.1920; DP 85/13.04.1920. ™ DP 85/13.04.1920. ioi Zamieścił je m. in. DP i „Postęp" 87/15.04.1920; DB 87/16.04.1920. 174 MAREK FIGURA decydującej chwili przerzucą się na stronę bolszewików"102. Podobnie ocenił sytuację chadecki „Dziennik Bydgoski" pisząc: Układy rządu polskiego z Ukraińcami otoczone dotąd niezrozumiałą tajemnicą, wzięły zatem obrót, jakiego spodziewać się było można [...] spodziewamy się, że ci wiarołom-cy dotkliwą dostaną nauczkę, a rząd nasz pouczony doświadczeniem w żadne układy wdawać się z nimi nie będzie103. Doniesienia „Gazety Porannej" zostały jednak szybko zdementowane przez rząd; kategorycznie zaprzeczył im również polski sztab generalny, oskarżając endecję o celowe sfabrykowanie informacji o rzekomej zdradzie ukraińskiej104. Znamienne, że pisma najbardziej nagłaśniające rzekomą zdradę ukraińską, zdementowanie tej informacji pominęły zupełnym milczeniem. Tymczasem rokowania z Ukraińcami zbliżały się do finału, „Postęp" i „Kurier Poznański" odnotowały wypowiedź premiera dla krakowskiego „Czasu", w której - pragnąc uspokoić zaniepokojoną ich poufnym przebiegiem opinię publiczną - wyraził przekonanie, iż poparcie przez Polskę niepodległości Ukrainy odsunie od niej zarzut imperializmu; zapowiedział przy tym, iż gdyby Ukraińcy wysunęli „żądania przesadne" Polska zrezygnuje z udzielenia im pomocy105. Tego samego dnia „Dziennik Poznański" i „Dziennik Bydgoski", powołując się na prasę warszawską, zamieściły informację o podpisaniu umowy z Ukrainą106. „Dziennik Poznański" pisał: Warunki tej umowy [...] nie są bliżej znane. Według pogłosek Polsce przypaść mają powiaty podolski, włodzimiersko-wołyński i łucki. Wojska polskie na razie pozostają na Ukrainie bez zmiany107. 102 Zdaniem pisma było „krwawą ironią losu", iż zdrada Ukraińców nastąpiła w przeddzień zawarcia tajnego traktatu z Petlurą, na mocy którego Polska miała się zobowiązać do oddania Ukrainie całego obszaru od Zbrucza do granicy z 1772 r., w zamian za zrzeczenie się przez niego Małopolski Wschodniej i zachodniego Wołynia. Porozumienie to zerwać miała jednak delegacja ukraińska zgłaszając oburzające - zdaniem „Kuriera" - pretensje nie tylko do tych ziem, ale i do Chełmszczyzny, co w jego opinii dowodzić miało fiaska całej dotychczasowej zabawy „w awanturę petlurowską", KP 87/15. 04. 1920; przekonanie to podzielił również „Przewodnik Katolicki" pisząc: „czas już, abyśmy wybili sobie z głowy przyjaźń i sojusz z Rusinami", PK 17/25. 04.1920; choć jeszcze w marcu z zadowoleniem odnotowywał przejawiane przez Ukraińców dążenia do zbliżenia z Polską, PK 11/14.03.1920. "BDB 87/16. 04.1920. "WDP 88/16.04.1920. i»5 „Postęp" 95/24.04.1920; KP 95/24.04.1920. n* DP 95/24. 04.1920; DB 94/24.04.1920. «» DP 95/24. 04.1920. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 175 W odpowiedzi na zawarte porozumienie, z funkcji przewodniczącego sejmowej komisji spraw zagranicznych manifestacyjnie ustąpił St. Grabski108. Stanowiska posłów endeckich bronił „Kurier Poznański". Uznał on sprawę stosunku do Ukrainy za kluczową dla polityki rządu i opublikował obszerną relację z posiedzenia komisji, odbytego 22 kwietnia 1920 r., wraz z komentarzem wyjaśniającym przejście ZLN do opozycji. „Kurier" podkreślał, że spowodowane zostało to wejściem rządu na drogę tworzenia niepodległego państwa ukraińskiego. Zgodnie z wyrażanym już wcześniej stanowiskiem uznał to za przejaw „hazardu", który w jego przeświadczeniu był „nader niebezpieczny dla interesów Polski". Winą za spowodowanie konfliktu obarczał premiera Skulskiego, który nie dotrzymał tym samym swych wcześniejszych zapewnień „niewysuwania postulatu granicy z r. 1772 jako żądania realnego, aby nie prowokować wmieszania się mocarstw zachodnich w spór polsko-rosyjski" i niezawierania żadnego układu z Petlurą, przed przeprowadzeniem pertraktacji pokojowych z bolszewikami, tylko bowiem pod tym warunkiem reprezentujący ZLN St. Grabski zgodził się nie sprzeciwiać organizowaniu zwolenników Petlu-ry na okupowanym przez Polskę Podolu. Znamienne było jednak, iż pismo, oponując przeciwko uznawaniu Ukrainy i angażowaniu się w walkę o jej granice, nie traciło jeszcze nadziei na osiągnięcie jakiegoś możliwego do przyjęcia kompromisu w sprawie polityki wschodniej109. Trudne położenie endeckich posłów w Sejmie podkreślał Antoni Sadzewicz110. Przekonany był, iż „większość sejmowa nie odpowiada tym razem bynajmniej nastrojowi większości opinii publicznej", która miała być „stanowczo 108 „Dziennik Poznański" podkreślał osamotnienie endecji, zarzucił Grabskiemu, że zwalczając porozumienie z Petlurą posłużył się tajnymi dokumentami, DP 96/25. 04. 1920; sam St. Grabski w swych wspomnieniach pisał, że J. Piłsudski, wbrew swym wcześniejszym zapewnieniom, że nie pójdzie na Kijów i nie będzie walczył o „ukraińskie państwo dla Petlury" zdołał przekonać do uderzenia na Ukrainie Daszyńskiego i Skulskiego; w tej sytuacji osamotniony Grabski złożył 22.04.1920 r. dymisję, protestując przeciwko poparciu dla Petlury na wiecu w Muzeum Przemysłu i Handlu w Warszawie; St. Grabski, Pamiętniki, t. II, Warszawa 1989, s. 145-146. Ю9 w dyskusji w komisji spraw zagranicznych opowiadał się za nim zwłaszcza ks. Lutosławski, KP 96/25.04.1920. 110 Podkreślał, że przedstawiciele większości klubów sejmowych, od socjalistów po konserwatystów, poparli stanowisko rządu, jedynie bliscy endecji chadecy wstrzymali się od głosu. Sadzewicz zwracał uwagę, iż było to sprzeczne z głoszonymi dotąd pokojowymi hasłami PPS, czy ostrożną postawą stronnictw chłopskich i konserwatystów. Szczególnie dziwiło go jednak stanowisko Ludowego Zjednoczenia Narodowego, którego przywódcy, jak Stefan Darowski, Edward Dubanowicz i Stanisław Stroński, w przeciwieństwie do premiera L. Skulskiego nie byli nowicjuszami politycznymi i mieli dotąd w kwestii ukraińskiej „zdecydowaną przeszłość i wyrobione, zdawało się, zdanie"; A. Sadzewicz, Na niebezpiecznej drodze, KP 97/27.04.1920. 176 MAREK FIGURA przeciwna krwawemu angażowaniu się Polski w awanturę ukraińską". Odosobniony w Sejmie ZLN, przeciwny tej polityce, nie mógł - w przekonaniu Sadzewicza - życzyć sobie jej klęski, gdyż byłaby ona „katastrofą dla młodej państwowości naszej". Ze słów tych wyciągnąć można wniosek, iż sytuacja ta była poniekąd wygodna dla endecji, gdyż zdejmowała z niej ciężar odpowiedzialności za ryzykowną politykę wschodnią. Sam Sadzewicz przeciwny był nie tyle wojnie z bolszewikami i dalszej ekspansji polskiej na wschód, ile robieniem tego w imię walki o niepodległość Ukrainy, w sojuszu z Petłurą, który - jak podkreślał - nie miał Polsce nic do zaofiarowania111. W momencie ukazania się tego artykułu od dwóch dni trwała już polska ofensywa na Ukrainie. Obok oddziałów polskich brały w niej udział siły Petlury. Na łamach „Dziennika Poznańskiego" ukazał się wówczas mocno wyeksponowany wywiad warszawskiego korespondenta pisma z anomimowym Polakiem z Podola. Wyrażane przez niego opinie w kwestii ukraińskiej zbieżne były z wcześniejszym stanowiskiem pisma. Podkreślał on, iż panujący na Ukrainie chaos sprawiał, że zawzięty spór o stosunek do niej trudny był do jednoznacznego rozstrzygnięcia „bo nie ścierają się tu ze sobą tylko dwie zasady, ale [...] dwie intuicje. Czym Ukraina będzie, wiedzieć dziś trudno, właściwie odgadujemy tylko, czym ona być może". W jego przekonaniu Ukraina była dopiero w stadium tworzenia, poczucie świadomości narodowej wśród mas jej ludności, choć wzrosło, było jednak słabe. W dodatku sytuację poważnie komplikowało polityczne rozbicie ruchu ukraińskiego. Podkreślał destrukcyjną rolę, jaką odgrywać mieli „galicyjscy Rusini", będący „przekleństwem tego ruchu", gdyż kierując go przeciw Polsce spowodować mieli, iż Ukraina dostała się pod panowanie bolszewików. Galicjanom, przedstawianym jako fanatyczny żywioł cechujący się dzikością i okrucieństwem, rozmówca „Dziennika" przeciwstawiał atamana Petlurę, który zawsze „służył tylko ukraińskim interesom" i cieszył się szerokim poparciem wśród ukraińskich chłopów. Popierając porozumienie z nim liczył, że powstanie pod przywództwem Petlury niepodległego państwa ukraińskiego wyzwoliłoby .tamtejszych Polaków spod bolszewickiego terroru. W nowym państwie mogliby oni odegrać znaczącą rolę kulturalną i gospodarczą, równoważąc zarazem znaczenie 111 „Niedawny kat ludności polskiej na Ukrainie, Petlura, staje się naszym sprzymierzeńcem, zawiera z Rzeczpospolitą Polską traktat, jak równy z równym [...] ustępuje nam ziemie, zdobyte krwią naszą, które do niego nie należą i nie należały nigdy, w zamian zaś za to my dajemy mu to, co nie należy ani do nas, ani do niego, co trzeba zdobyć polską krwią i polskim żelazem, zdobyć na wrogu, którego bynajmniej sobie lekceważyć nie powinniśmy", A. Sadzewicz, Na niebezpiecznej drodze, KP 97/27.04.1920. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 177 mniejszości ukraińskiej w Polsce112. Tak więc dopiero w momencie rozpoczęcia polskiej ofensywy na Ukrainie ostatecznie przeważyło w „Dzienniku Poznańskim" poparcie dla koncepcji federacyjnej, która bliska była zwłaszcza dość licznie obecnym na łamach pisma publicystom, wywodzącym się z polskiego ziemiaństwa kresowego113. Wiadomości o sukcesach polskiej ofensywy na Ukrainie przyjmowano w Wielkopolsce z wielkim entuzjazmem, co wyraźnie wpływało na przychylne oceny ukraińskiego sojusznika w większości gazet. Od entuzjazmu nie była wówczas wolna także prasa endecka, podtrzymująca - tak jak „Kurier Poznański" - swe dotychczasowe zastrzeżenia wobec politycznych następstw sojuszu z Ukrainą. Nastrój ten dominował aż do czerwca 1920 roku, kiedy to wobec polskich niepowodzeń narastać zaczął pogłębiający się krytycyzm wobec polityki wschodniej Piłsudskiego i niechęć do dalszego angażowania się Polski w sprawę ukraińską. Obok zastrzeżeń politycznych, od początku lipca w prasie endeckiej pojawiać zaczęła się również krytyka wojskowej strony polskich działań na Ukrainie. Rosnący krytycyzm stopniowo obejmował i inne tytuły. W efekcie, od września 1920 roku zdecydowanie dominować będzie w prasie wielkopolskiej dążenie do szybkiego zawarcia pokoju z Rosją Radziecką w imię polskich interesów narodowych, które - jak wielokrotnie powtarzano - wymagać miały skoncetrowania się na walce o Górny Śląsk. Konsekwencją takiego stanowiska była zgoda na porzucenie ukraińskiego sojusznika114. W tej sytuacji los oddziałów Petlury został przesądzony, podjęta przez nie próba samodzielnych działań przeciw Armii Czerwonej szybko zakończyła się porażką. Podkreślał ją zwłaszcza „Kurier Poznański"115, który donosił, iż po całkowitym załamaniu się frontu żołnierze ukraińscy zmuszeni zostali do wycofania się na terytorium Polski, gdzie zostali internowani. Na terytorium Polski, razem ze swym rządem, schronił się też Petlura116. Pomimo zaprzeczeń ukraińskich, odnotowanych przez „Dziennik Poznański", dla prasy wielkopolskiej klęska Ukraińców nie ulegała wątpliwości117. Komentując pogrom armii Petlury lwowski korespondent „Kuriera" przyjął ją nie bez pewnej satysfakcji stwierdzając: 112 „Właśnie im nas tam więcej, tym lepiej. Пи Rusinów w Polsce, tylu Polaków z tamtej strony kordonu niechby było", DP 97/27. 04.1920. 113 Por. E. Czapiewski, Koncepcje polityki..., s. 67. 114 Szerzej na ten temat patrz M. Figura, Prasa Polski Zachodniej wobec sojuszu z Ukrainą (kwiecień-październik 1920), Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. XXXIX, 1998, s. 177-202. "5 KP 267/19.11., 268/20.11.1920. iw KP 269/21.11.1920. "7 DP 272/25.11.1920. 178 MAREK FIGURA Miasto nasze nie ma specjalnie żadnych powodów, żeby współczuć nieszczęsnemu „sprzymierzeńcowi", który przed dwoma laty opuszczał swą stolicę, Kijów, na łaskę bolszewików a sam szedł bombardować Lwów wraz ze swymi galicyjskimi współplemieńcami. Potędze Ukrainy życzymy zatem lekkiej ziemi. Winą za wzrost zagrożenia obarczał on błędną politykę polską w wyniku której „mimo nieustannych głosów ostrzegawczych rząd wplątał się w tę całą, skazaną z góry na fiasko, awanturę ukraińską, dzięki której bolszewicy stojąc dziś nad Zbruczem, potrząsają w Rydze szablą"118. Prasa donosiła jednocześnie, iż bolszewikom udało się za pomocą dzikiego terroru, palenia wsi i umieszczania opornych wraz z rodzinami w obozach koncentracyjnych spacyfikować opór ukraińskich chłopów119. Swoistym podsumowaniem stanowiska prasy endeckiej wobec sojuszu z Ukrainą był artykuł Włodzimierza Dworzaczka w „Kurierze Poznańskim". Dowodził on, powołując się na dotychczasową historię, iż „wszelkie nadzieje polskie, budowane na Ukrainie, były zamkami na lodzie". W jego przekonaniu żadna forma państwowości ukraińskiej nie była korzystna dla Polski ani rządy Winniczenki-bolszewika, ani „hetmana" Skoropadskiego, ani Petlury, jak również „sowieckiej" Ukrainy nie mogły nas natchnąć najmniejszą nadzieją, aby jakakolwiek forma Ukrainy samodzielnej, sfederowanej, czy niesfederowanej z Polską, mogła być dla nas w najmniejszym stopniu korzystną. Dworzaczek uważał, iż ruch ukraiński na Ukrainie rosyjskiej - w odróżnieniu od Galicji Wschodniej - miał wyłącznie charakter społeczny a nie narodowy, a jego przywódcy, jak pisał „z nader nielelicznymi wyjątkami byli to Rosjanie, którzy język, a więc literaturę i całą kulturę rosyjską uznawali faktycznie za swoje". Podkreślał, że „samodzielna republika ukraińska, czy byłaby z nami sfederowana czy nie, daje bezwzględną pewność, że działałyby tam w jak największym zakresie wszystkie czynniki wrogie polskiej państwowości i narodowości". Zdaniem Dworzaczka demokratyczny ustrój i nieuniknione rządy proletariatu „zniszczyłyby w prędszym czasie polskie stanowisko kultury i wpływy, aniżeli to dokonałby najbardziej prawicowy rosyjski rząd carski". Uważał przy tym, iż młody ukraiński organizm państwowy, nie posiadający własnej inteligenci ani zdolności do rządzenia, a obawiający się wpływów polskich, musiałby siłą rzeczy dostać się w sferę wpływów Niemców, którzy znaleźć mieli tam „najdogodniejszy teren do najdalej idących intryg antypolskich". Tym ostatnim sprzyjać miało też przewidywane przez Dworzaczka zdomino- "8 Leopoliensis, Listy ze Lwowa, KP 278/2.12.1920. iw DP 286/12.12.1920; KP 289/16.12.1920; DB 23/29.01.1921. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 179 wanie państwa ukraińskiego przez licznych tam Żydów. Stąd federacja z Ukrainą nakładałaby na Polskę jedynie obowiązki, nic jej w zamian nie dając, gdyż odgrodzenie się Polski od Rosji wałem republik sfederowanych, a między nimi Ukrainą , byłoby fikcją, bo bliżej czy dalej spotkalibyśmy się i zetknęli bezpośrednio z Rosją, a poza tym w owych republikach mielibyśmy stałe źródło wszelkich najbardziej wrogich nam prądów120. Zbliżone przekonanie wyraził również na łamach „Dziennika Poznańskiego" autor podpisujący się inicjałami W.W. Podkreślając trwającą na ziemiach wschodniosłowiańskich odwieczną rywalizację między reprezentującą kulturę łacińską, demokrację, liberalizm i decentralistyczne państwo Polską a Rosją, uosobiającą kulturę bizantyjską i cechujący się despotyzmem i imperializmem centralizm. W jego przekonaniu Polska, sięgając po swe dawne ziemie na Białorusi, powinna zrezygnować z Ukrainy, która w przeszłości wyczerpywała polskie siły narodowe. W jego przekonaniu przemawiały za tym jej odrębność religijna i względnie rozbudzone poczucie świadomości narodowej Ukraińców, które nie pozwoliłoby na ich zgodne współżycie z Polakami w ramach jednego państwa121. Zdecydowanie odmienne stanowisko w kwestii ukraińskiej na początku 1921 r. zajęła jedynie „Gazeta Poznańska", organ centrowego Zjednoczenia Mieszczańskiego. Zamieściła ona obszerną analizę polskiej polityki wschodniej autorstwa P. Pręgowskiego122. Uważał on, iż Polska nie powinna popierać odbudowy wielkiej Rosji, za bezzasadne uznał nadzieję na rosyjską pomoc dla Polski zagrożonej niemieckim rewizjonizmem, zwracał natomiast uwagę na zaborczość rosyjskich nacjonalistów. Opowiadał się za poparciem przez Polskę idei niepodległości Ukrainy, uznając ją za bardzo prawdopodobną, a „skoro Ukraina ma tak czy siak powstać, to niewątpliwie wskazane jest, aby powstała przy życzliwości i pomocy Polski". Ewentualne zagrożenie z jej strony dla południowo-wschodnich kresów Polski uznał za mniejsze zło wobec zagrożenia ze strony Rosji. Zwłaszcza że miał nadzieje, iż wspierając ukraińskie dążenia niepodległościowe mogłaby Polska uzyskać odpowiednie gwarancje swych interesów. Pręgowski odrzucał przekonanie, iż warunki geograficzne i ekonomiczne 120 KP 287/14.12.1920; Kat 154/23.12.1920. 121 DP 13/9.02.1921. i" P. Pręgowski, Nasza polityka wschodnia, GP 2/26. 01., 3/27. 01., 4/28. 01., 5/29. 01., 6/30. 01., 7/1. 02.1921; niebawem tekst ten opublikowany został również w broszurze wydanej nakładem „Gazety Poznańskiej" przez Drukarnię Mieszczańską w Poznaniu; P. Pręgowski, Główne wytyczne zagranicznej polityki Polski, Poznań 1921, GP 24/22. 02.1921. 180 MAREK FIGURA przesądzać miały o nierozerwalnych związkach Ukrainy z Rosją. Fakt, iż ta ostatnia dążyła do pozyskania ukraińskiego zboża i węgla dowodził, według niego, iż to Ukraina potrzebna była Rosji a nie odwrotnie, ale nie przesądzało to kwestii utrzymania się niepodległości ukraińskiej. Postulował by Polska, w imię swych tradycji wolnościowych, poparła emancypacyjne dążenia Ukraińców, zwłaszcza iż przemawiał za tym jej własny interes państwowy. Odrzucał tezę sformułowaną przez A. Lednickiego, iż ekspansja rosyjska zwrócona przez Ukrainę ku Morzu Czarnemu była mniej niebezpieczna dla Polski, niż ekspansja w kierunku Bałtyku123. Zgodnie z przekonaniem umiarkowanie nacjonalistycznego Zjednoczenia Mieszczańskiego za optymalną koncepcję polskiej polityki wschodniej uznał syntezę koncepq'i federalistycznej i aneksjonistycznej. Głosząc potrzebę zaangażowania się Polski na Wschodzie zwracał uwagę, iż krytyka dawnej ekspansji polskiej w tym kierunku nie brała pod uwagę, że: Gdyby nie ona, mielibyśmy obecnie prawdopodobnie granicę z Rosją na linii Sanu i może Wisły [...]. Stykalibyśmy się prawdopodobnie z jednolitą masą dwuchsetmilio-nowego narodu rosyjskiego124. W większości prawicowej prasie wielkopolskiej dominował jednak krytyczny stosunek do rezultatów ukraińskiej polityki Józefa Piłsudskiego. Zwłaszcza dla gazet Narodowej Demokracji wypominanie jej kosztów i negatywnych skutków stanie się jednym z wiodących motywów krytyki Naczelnika Państwa i jego zwolenników. Die grofipolnische Presse angesichts des Bundnisses Józef Piłsudskis mit Symon Petlura Zusammenfassung Am 21. April 1920 hat Polen ein Btindnis mit der Ukrainischen Volksrepublik Symon Petluras gegen die Bolschewiken geschlossen. Die Ukrainę spielte eine iiberragende Rolle in den Planen des damals in Polen regierenden Józef Piłsudskis, dessen Ziel es war, Rufiland nach dem Osten zu rticken und einen Staatenbund mit Polen an der Spitze zwi-schen der Ostsee und dem Schwarzen Meer zu bilden. Gegen diese Piane waren die An-hanger der Nationaldemokratie, die damals in Grofipolen vorherrschten. 123 „Tydzień Polski" 9/1920. 124 p. Pręgowski, Główne wytyczne..., s. 35-38; była to jego odpowiedź na krytyczny wobec zaangażowania się Polski na Wschodzie głos J. Kurnatowskiego, „Tydzień Polski" 6/1920. Prasa wielkopolska wobec sojuszu Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą 181 Fur diese Angelegenheit bekundete die grofipolnische Presse ihr lebhaftes Interesse. Die grófite Beachtung erregte sie in dem nationaldemokratischen „Kurier Poznański" (Posener Kurier) und dem konservativen „Dziennik Poznański" (Posener Tageblatt). Der erste, der Konzeption R. Dmowskis gemafi, war entschieden gegen die Unterstutzung fur die Ukrainę und pladierte fur eine Verstandigung mit Denikin. Er hielt das Problem des Verhaltnisses zur Ukrainę fur ausschlaggebend und war der Ansicht, dali eine Hilfe bei der Grundung des ukrainischen Staates zum Anzeichen eines gefahrlichen „Ha-sards" werden wurde. Er war nicht gegen den Krieg mit Bolschewiken und die polni-sche Expansion nach dem Os ten, aber er war dagegen, dafi man das im Namen des Kampfes fur Unabhangigkeit der Ukrainę macht. In den Spalten des „Dziennik" dauer-ten lange Diskussionen und Auseinandersetzungen zwischen den Anhangern einer an-nexionistischen Haltung der Nationaldemokratie und den Anhangern des Fóderalismus, die die Anteilnahme Polens in der Ukrainę fórderten unter der Bedingung, dali die Ukrainer die nationalen und ókonomischen Interessen der dort lebenden Polen gewahr-leisten. Die Redaktion selbst neigte zur zweiten Option und versuchte, die beiden Stel-lungnahmen zu vereinbaren. Erst im Frtihjahr 1920, ais die polnische Offensive in der Ukrainę begann, unterstutzte sie die Verstandigung mit Petlura. Die ersten Nachrichten iiber die Erfolge der polnisch-ukrainischen Krafte haben wohlwollende Urteile iiber den ukrainischen Vęrbxlndeten hervorgerufen, und das sogar in der nationaldemokratischen Presse. Dies dauerte bis zu den ersten Niederlagen, da wurde die Ostpolitik Piłsudskis immer mehr kritisiert. Die Kritik drang allmahlich in die meisten grofipolnischen Zeitungen ein, in denen seit September 1920 das Streben nach raschem Friedensschlufi mit dem Sowjetrufiland und die Zustimmung zur Aufgabe des ukrainischen Verbundeten dominierten. Diese Haltung ist mit der kritischen Einschat-zung der Erfolge der ukrainischen Politik J. Piłsudskis verbunden. Fur die Zeitungen der Nationaldemokratie wurden Vorhaltungen in bezug auf ihre Kosten und negative Fol-gen zu einem der fuhrenden Motive der Kritik des Staatsoberhauptes und seiner An-hanger. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Tetiana Bałabuszewycz e-mail: bush@kirs.kiev.ua Polska - Ukraina: przeszłość, dzień dzisiejszy i pytanie o przyszłość W stosunkach ukraińsko-polskich nagromadziło się wiele trudności i sprzeczności, na które nie można przymykać oczu, zwłaszcza wobec niekiedy przejawianego braku obustronnej tolerancji i zrozumienia. Wzajemna nieufność, a czasami i wrogość, bywały w XX wieku skutkiem polityki „trzeciej siły", zainteresowanej prowokowaniem sporów między sąsiadami, zgodnie z gorzkim hasłem divide et impera. Nie przypadkiem w czasach totalitarnych prawie wszystkie nasze kontakty odbywały się za pośrednictwem Moskwy. Jednak próby całkowitego zaduszenia nostalgicznej tradycji współdziałania nie były do końca skuteczne. W Kijowie cieszył się niegdyś popularnością spektakl Warszawska melodia, o miłości Polki i Ukraińca, przedstawiany na scenie Teatru Rosyjskiego Dramatu. W księgarniach polskie wydania cieszyły się największym popytem, także dlatego, że poprzez przekład dawały możliwość czytania zachodniej literatury. Lina Kostenko pisała wiersz: „Pociąg do Warszawy jedzie przez me serce. / Sto dróg jest na świecie, smutek jeden zaś. / I mijają lata, lata za latami. / Co komu do tego, że się tak kochamy...". Chrześcijaństwo przyszło do Gniezna i Kijowa w przeciągu jednego pokolenia i na długo przed podziałem Kościoła, toteż do dziedzictwa św. Włodzimierza mają równe prawo katolicy i prawosławni. Na przestrzeni kilkuset lat Rzeczpospolita Obojga Narodów była naszą wspólną ojczyzną. Tragedię bratobójczych konfliktów odzwierciedlił ostatnio Jerzy Hoffman w filmie Ogniem i mieczem. Bardzo podobny był los Warszawy i Kijowa pod panowaniem Rosji, czy Krakowa i Lwowa w składzie Austro-Węgier. Nawet w Wielkopolsce odnaleźć można ciekawe 184 TETIANA BAŁABUSZEWYCZ analogie do sytuacji na Ukrainie, np. w zakresie korzystania z dorobku kultury niemieckiej. Przecież Kijów miał prawa magdeburskie, a jednej z ważnych ulic miasta przywrócono dawną nazwę - Luterańska. Można także przypomnieć Wiosnę Ludów w Galicji, Księstwo Poznańskie i wiele innych przykładów dających możliwość porównania. To także wspólne doświadczenie walki przeciwko dyskryminacji i asymilacji, walki o etniczną niezależność i narodowe odrodzenie. Rusyfikacja oraz społeczna demagogia były naszym wspólnym wrogiem, a hasło powstania listopadowego i styczniowego „Za wolność naszą i waszą ..." zachowywało aktualność dla Józefa Piłsudskiego i Symona Petlury. Właśnie z Poznania i Kijowa można bardziej obiektywnie ocenić dawne dzieje, bez obciążania się wspomnieniami, które posiadają Lwów i Przemyśl. Fatalna przepaść powstała między nami w okresie międzywojennym, bo mimo wszystkich swoich wad i niedociągnięć, II Rzeczpospolita Polska była normalnym państwem, gdy tymczasem Ukrainę dotknęło piętno ludobójstwa. Z najłagodniejszych obliczeń wynika, że z powodu represji, deportacji i głodu Ukraina straciła ponad 1/3 ludności i niemal całą inteligencję. Podczas II wojny światowej obydwa narody poniosły ogromne straty i każdy Polak już zna prawdę o Katyniu, lecz wciąż niewielu Ukraińców słyszało o tragedii w Bukiwni pod Kijowem. Oczywiście winne temu jest moskiewskie centrum. Polacy dokonali rzetelnej oceny akcji „Wisła", Ukraińcy muszą to uczynić w związku z wydarzeniami na Wołyniu. Bojowników Armii Krajowej wszyscy uznają za kombatantów, a Ukraińską Armię Powstańczą do dziś niektórzy uważają za bandytów. Wiadomo nam o terrorystycznych oddziałach pseudo-UPA, tworzonych przez władze okupacyjne i organy bezpieczeństwa (NKWD), by rozpalały wzajemną wrogość i swary. Potrzeba jeszcze wielu wysiłków i czasu na wykrycie zakresu dezinformacji. De-ideologizacja bieżącej polityki okazała się łatwiejsza niż demitologizacja historii i kanonizacja spornych postaci. Polska nie ma państwowego orderu Piłsudskiego, bo nie wszyscy popierali tego wodza i polityka. Francja nie ma orderów Napoleona czy de Gaulle'a, niektórzy Włosi źle osądzają Garibaldiego za zjednoczenie Północy z Południem, zaś Amerykanie pochodzenia afrykańskiego nie są zachwyceni Jerzym Waszyngtonem. Tylko reżim komunistyczny kanonizuje wodzów (Lenina, Gottwalda, Dymitrowa, Ho Szi Mina). Rząd w Kijowie wprowadził ostatnio order Chmielnickiego i jest to cecha mentalna epoki przejściowej, bo przecież pamięć historyczna Polaków i Żydów znacznie su-biektywniej ocenia działalność tego hetmana. Polska - Ukraina: przeszłość, dzień dzisiejszy i pytanie o przyszłość 185 W okresie totalitarnej stagnacji nie było różnicy między fikcyjną suwerennością sowieckiej Ukrainy czy Polski Ludowej w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Kiedy mówimy o niewysokiej ukraińskiej świadomości w Donbasie czy Krymie, to warto wskazać, jak niewiele polskich cech do niedawna miały Pomorze czy Dolny Śląsk. Ale nawet za czasów dyktatury Warszawa nie podawała w wątpliwość fundamentów świadomości: języka, kultury, państwowych atrybutów i symboli. Orzeł biały, hymn Jeszcze Polska nie zginęła i kontakty z Polonią nie zawsze były uważane za przejawy burżuazyjnego nacjonalizmu. Natomiast w Związku Radzieckim znak trójzęba, barwy żółto-niebieskie, hymn Jeszcze Ukraina nie zginęła, ni chwała, ni wolność, podejrzenia o kontakty z diasporą, a nawet posługiwanie się mową ojczystą dawały podstawy do szczucia, aresztów i więzienia, skąd wielu nie powracało. Komunistyczny terror i sztuczna izolacja zdemoralizowały ludzi na Ukrainie, natomiast kryzys doby przejściowej jest ciężki nie tylko z powodu utrzymywania jednostronnej militaryzacji przemysłu, hamowania reform przez zwolenników starego reżimu, korupcję czy złe oddziaływanie radiacji i chemii (Czarnobyl jest najbardziej znanym, ale nie jedynym przykładem). Zmęczenie i zagubienie społeczeństwa wykorzystuje i nadużywa tak zwana „lewica", której specyfika polega na tym, że zamiast alternatywy propaguje ona samobójstwo narodowe poprzez powrót do rosyjskiej Eurazji (przecież prawdziwych ukraińskich socjalistów i komunistów wyniszczono wtedy, kiedy Komintern likwidował Komunistyczną Partię Polski). Główną rolę odgrywa czynnik ludzki, ale w odróżnieniu od Polski na Ukrainie do dziś brakuje ogólnopaństwowego konsensusu wobec pewnych niezaprzeczalnych wartości, takich jak: niezależność państwowa, własność prywatna, gospodarka rynkowa, prawa człowieka, wolność sumienia, polityczny i ideowy pluralizm i oczywiście reintegracja z Europą Środkowo-Wschodnią. Jako strategiczny cel Ukrainy ogłoszono przyłączenie się do współczesnych struktur euroatlantyckich. W rzeczywistości jednak zamierzenie to jest skazane na klęskę z powodu słabości władzy i jawnej agresji sił pro-imperialnych, które mają świadomość, że ta sprawa daje im ostatnią szansę na rewanż. Z jednej strony prowincje zachodnie, stolica, wykształcone warstwy społeczne, młodzież coraz pewniej (choć czasami zbyt pochopnie) uważają Ukrainę za nację całkowicie środkowoeuropejską. Z drugiej strony, pewne kręgi na wschodzie i południu kraju, siły konserwatywne, ludność rosyjskoję-zyczna (fenomen zagubionego, nieszczęśliwego, ale bezpiecznego homo 186 TETIANA BAŁABUSZEWYCZ sovieticus) obojętnie odbierają psychologiczny i ekonomiczny nacisk ze Wschodu. Tym niemniej, prognozy analitycznych ośrodków w Anglii i Ameryce, mówiące o zagrożeniu z powodu dezintegracji Ukrainy, nie sprawdziły się, ponieważ lokalne klany mafijne, choć nie są skłonne do stawiania oporu dążeniom Kremla, rywalizują o wpływy w Kijowie, a nie w Moskwie. Na tym gruncie sporadycznie rozkwita neokomunizm i panslawizm (wywołujący odzew wśród nielicznych grup społeczeństwa). Typowy dla Moskwy antysemityzm czy ksenofobia nie są na Ukrainie zbyt dostrzegalne. Dezintegracja wewnętrznego i zewnętrznego imperium, Związku Radzieckiego i Bloku Warszawskiego, z przywróceniem niepodległości i wprowadzeniem demokracji w Polsce i Ukrainie, pozwala bez większych przeszkód rozpatrywać przebieg, doświadczenia i perspektywy naszych stosunków. Przypominam sobie, jak dziesięć lat temu w Warszawie spotkali się „znajomi nieznajomi", weterani „Solidarności" i założyciele Ruchu Narodowego, ich konsultanci i doradcy. Niepokoiliśmy się wtedy, czy nasz dialog nie przekształci się w szereg natrętnych, wzajemnych oskarżeń o grzechy ojców i dziadów. Miłą niespodziankę stanowił fakt, że potrafiliśmy porozumieć się dzięki bliskości nie tylko języków, ale i losów. Jak powiedział kolega z Litwy, jednoczył nas nie tylko obóz socjalizmu, ale i obozy Gułagu. Podczas tego spotkania ujawniła się nadzwyczaj wartościowa cecha, która charakteryzuje i określa polskie oraz (niestety, w mniejszym stopniu) ukraińskie stanowisko - samokrytyka. Widać to było podczas konferencji Międzynarodowej Federacji Instytutów Europy Środkowo-Wschodniej w Rzymie, Lille, Lublinie, Wilnie, Grodnie, Kamieńcu Podolskim i w innych miejscach. Kiedy w Bibliotece Polskiej w Paryżu wspominano dwustulecie trzeciego rozbioru z 1795 r., Francuzi półżartem komentowali, iż Rzeczpospolita Obojga Narodów prawdopodobnie wciąż jest dla Białorusinów, Litwinów, Polaków i Ukraińców żywa. Istotnie, coraz więcej ludzi rozumie, że przyszłość zależy od możliwości i gotowości do swobodnego, według własnych gustów i upodobań, wyboru drogi: przez Moskwę na Syberię lub przez Warszawę do Paryża. Od tamtego czasu wiele uczyniono dobrego i oficjalne stosunki naszych państw wyglądają nieźle. Prezydenci Leonid Kuczma i Aleksander Kwaśniewski razem składają kwiaty marszałkowi Piłsudskiemu, a obydwa rządy deklarują swoje strategiczne partnerstwo. Ale nie może nas to usypiać. Ledwo głowy naszych państw wystąpią z jakąś wspólną inicjatywą, natychmiast przed obiektywami kamer telewizyjnych ktoś Polska - Ukraina: przeszłość, dzień dzisiejszy i pytanie o przyszłość 187 we Lwowie pali polską flagę, a w Przemyślu mówi, że zezwoli raczej na festiwal Eskimosów niż Ukraińców. Odczuwalny jest nacisk państw zachodnich i Moskwy na Warszawę w sprawie budowy gazociągu ze szkodą dla Ukrainy. Sabotuje się ideę alternatywnego dostarczania energii z terminalu w Odessie, szlaku na Brody i dalej do Gdańska. Rosyjska telewizja i dobrze opłacona prasa dyskryminują ukraińskie słowo pozbawione w niezależnej Ukrainie należytego państwowego wsparcia. Naturalni sprzymierzeńcy Ukraińców, Tatarzy krymscy (albo Krymscy, jak sami siebie nazywają) doznają upokorzeń i oszustw w swej sprawiedliwej walce o repatriację i zwrot majątku lub odszkodowanie. W dziesiątym roku niepodległości, na ukraińskim Krymie nie ma żadnej szkoły, gdzie nauczano by Ukraińców w języku ojczystym. Moskwa robi hałas wokół fikcyjnego ograniczenia rosyjskiego szkolnictwa na Ukrainie (chociaż istnieją tu tysiące finansowanych przez kijowski rząd rosyjskich szkół), ale nie zamierza nawet hipotetycznie podtrzymać bodaj jednej szkoły dla milionów etnicznych Ukraińców w Rosji, którzy żyją w zwartych grupach wzdłuż granic i w stolicy. Rosja, ogłosiwszy się nie tylko jednym z prawnych następców Związku Radzieckiego, ale i jego jedyną legalną kontynuatorką, przywłaszczyła sobie cały majątek i aktywa ZSRR za granicą. W zamian obiecała spłacić dług państwowy, choć od razu jasne było, a teraz otwarcie się mówi, że spłacenia go w całości nie będzie. Wymagając opłat za nośniki energii lub kontrolne pakiety akcji ukraińskich przedsiębiorstw, Rosja nie dopuszcza nawet wzmianki o odszkodowaniu za zniszczoną gospodarkę i środowisko naturalne, za nadszarpniętą bazę genetyczną i miliony ofiar, zamordowane zgodnie z rozkazami z Kremla. Tymczasem precedensem jest, iż współczesne Niemcy wypłacają odszkodowanie ofiarom nazizmu na tej podstawie, że są legalnym następcą wszystkich form państwowych na swoim terytorium, choć jako państwo demokratyczne nie odpowiadają za tamte zbrodnie. Nostalgia na Kremlu przybiera coraz bardziej bezpośrednie formy (symboliczny jest tu zamiar przywrócenia hymnu ZSSR albo pomników F. Dzierżyńskiego itp.). Jeśli zawczasu nie położy się kresu tym ambicjom, Europa już po raz kolejny będzie odpowiadać za tchórzliwy appeasement w stosunku do reżimu, który powstał na gruzach „weimarskiej Rosji" Jelcyna i testuje swoją bezkarność, stosując ludobójstwo w Czeczenii. Ukraina znalazła się w trudnej sytuacji, ponieważ trafiła do niebezpiecznej szarej strefy między Moskwą i Zachodem, a Polska, choć posiada wsparcie NATO, ryzykuje, że przekształci się w państwo przyfrontowe. 188 TETIANA BAŁABUSZEWYCZ Które z tych problemów intelektualiści, nie usiłujący kryć się pod parasolem atomowym NATO lub w wieży z kości słoniowej, uważają za najbardziej palące? Kiedyś prezydent USA, Franklin D. Roosevelt, mówił, że należy bać się tylko samego strachu, a Dwight Eisenhower sformułował dla Radia Wolna Europa - Radia Swoboda najkrótszy statut: mówić prawdę. Kiedy starsi ludzie nie zawsze mają odwagę jej słuchać, trzeba zwracać się do młodzieży. Przecież wiadomo, że kto lekceważy lekcje historii, ten jest zmuszony je powtórzyć. Taras Szewczenko wzywał nas: „uczcie się obcego, swego się nie wyrzekajcie". Prawie czterysta lat temu metropolita Petro Mohyła, obrońca samodzielności Ukrainy w jedności z Polską i Europą, pragnął uwzględnić światowe doświadczenie w reformowaniu oświaty, a w szczególności wprowadzić do nauczania międzynarodowy język, łacinę. Marzący o odrodzeniu Akademii Mohylańskiej, jeszcze przed zdobyciem narodowej niepodległości, kijowscy uczeni planowali połączyć ojczyźniany dorobek z zachodnim systemem Liberał Arts Education, w szczególności wprowadzić do nauczania język angielski i ukraiński. Dzieje Ukrainy, zamiast przymusowego ich podporządkowania konglomeratowi Eurazji, organicznie włączały się do geopolitycznego i cywilizacyjnego kontekstu Europy Środkowo-Wschodniej. Wtedy byłaby to naprawdę Magistra Vitae, nauczycielka życia, a nie scholastyczny dogmat, przy którym wczorajsi fachowcy od ideologii komunistycznej odgrywają rolę nauczycieli patriotyzmu. Młodzież szybko wyczuwa fałsz; zachowując dystans w stosunku do historii, nie będzie mogła pojąć źródeł i perspektyw obecnego stanu rzeczy. Profesor Mychajło Kirsenko, tworząc w Akademii Kijowsko--Mohylańskiej katedrę historii, zaproponował koncepcję wykładów komparatystycznych historii ojczystej, regionalnej, europejskiej i powszechnej (z uwzględnieniem jej elementów na poszczególnych obszarach), z różnorodną interdyscyplinarną współpracą, koordynacją i synchronizacją programów nauczania, przede wszystkim z politologami, kulturoznawcami, filozofami, religioznawcami. Rozpoczęły się wykłady bazujące na przedmiotach ogarniających doświadczenia zachodnie, do tej pory nie wygłaszane na Ukrainie (historia chrześcijaństwa na Ukrainie, historia kobiet, historia Żydów, historia kierunków ekonomicznych i intelektualnych, dyscypliny specjalistyczne itp.). Na podobnych zasadach powstały studia magisterskie, które miały na celu określić rolę i miejsce historii narodowej w skali europejskiej. Do wykładów włączono naukowców i dyplomatów z zagranicy, szczególnie ambasadorów z Polska - Ukraina: przeszłość, dzień dzisiejszy i pytanie o przyszłość 189 państw Europy Wschodniej, krajów bałtyckich, Skandynawii, rejonu Karpacko-Naddunajskiego. Rozwinęła się współpraca i systematyczna wymiana z licznymi partnerami za granicą, i tutaj - oczywiście - Polska zajęła czołowe miejsce. Razem z Ukrainą ten stumilionowy kompleks ludnościowy stanowi podstawę Europy Środkowo-Wschodniej, grupy narodów pomiędzy Rosją i Niemcami, zbliżonych pod względem powierzchni i powiązanych strukturą etniczną, kulturą, mentalnością, pokrewieństwem czy przynajmniej analogią losu. Ten paradygmat naukowy stworzył grunt dla wielu ważnych dociekań i pozwala rozwiązywać wiele praktycznych problemów oświaty i polityki. Katedra historii w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej zapoczątkowała na Ukrainie kompleks wykładów historii cywilizacji zachodnioeuropejskiej, rozpatrywanej oczywiście w aspekcie nie geograficznym, lecz duchowym. Zdobyte tu doświadczenie zostało rozwinięte i wykorzystane w innych instytucjach naukowych. Na przykład we Lwowie wydawane są podręczniki z historii cywilizacji europejskiej i historii Europy Środkowo--Wschodniej. Takie podejścia przyjęły również bardziej znane szkoły, na przykład, przy tworzeniu katedry polityki zewnętrznej i prawa międzynarodowego w Ukraińskiej Akademii Dyplomacji przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Obok problematyki szczegółowej znaczną uwagę poświęca się kierunkom podstawowym i regionoznawczym (formowanie cywilizacji, historia polityczna Europy Środkowo-Wschodniej itp.). Odpowiada to strategicznym interesom Ukrainy w przestrzeni bałtycko--czarnomorskiej i poza jej granicami. Kijów nie może posiadać ambicji wielkopaństwowych czy potrzeby hegemonii, ale trzeba mieć na uwadze, że piąty pod względem statystycznym (wypadkowa liczby ludności, wielkości terytorium, produkcji, zasobów naturalnych, możliwości rozwoju etc.) kraj europejski na pewno będzie odgrywał ważną (miejmy nadzieję - pozytywną) rolę. Dzięki wstąpieniu Polski do NATO, Ukraina, chociaż poza układem, posiada obecnie pierwszy wspólny batalion z krajem Sojuszu Północnoatlantyckiego. Mając przed oczami przykład normalizacji i poparcie przyjaznej Polski, społeczeństwo ukraińskie szybciej pokona kryzys i zrównoważy swoje stosunki ze Wschodem i Zachodem. Polska zawsze wykazuje zainteresowanie w tym zakresie, nie tylko z powodów sentymentalnych. Ślad w historii pozostawiły też koncepcje prometeizmu i warto wyciągnąć z nich naukę na przyszłość. Potrzeba alternatywnych rynków, dołączających do przesyconego towarami Zachodu; obiektów, w które można zainwestować (pod warunkiem sprzyjającego prawa podatkowego), szlaków tranzytowych i źró- 190 TETIANA BAŁABUSZEWYCZ deł zaopatrzenia w nośniki energii (na przykład z Azji Środkowej i Bliskiego Wschodu), określa wartość rozwoju gospodarczego Ukrainy. Trzeźwy stosunek do problemów przeszłości pomógł uniknąć powtórzenia błędów, chociaż teoretycznie, z obu punktów widzenia, granica jest sztuczna, ponieważ oddziela ziemię lwowską od ziemi chełmskiej. Na szczęście obecnie trudno sobie wyobrazić polsko-ukraińskie terytorialne zatargi w Galicji, podobnie jak francusko-niemieckie w Alzacji. Obopólnym życzeniem jest polepszanie statusu mniejszości i nawiązywanie trwałej współpracy, nie zważając na problemy spowodowane wymogami Unii Europejskiej wobec Polski i nie uregulowaną (włącznie z delimitacją, demarkacją i dokładną kontrolą) granicą Ukrainy na wschodzie, ponieważ przemyt, nielegalna imigracja i ekstremizm grożą destabilizacją. Kiedy te trudne zaszłości zostaną wspólnymi siłami przezwyciężone, społeczeństwo polskie, mając na wschodzie sąsiedztwo przyjaznej Ukrainy, będzie czuło się ważniejsze w stosunkach z Zachodem. To przybliży czas, kiedy Ukraina nie będzie martwić się o swoje bezpieczeństwo na wschodzie, a Polska na północy (Kaliningrad). Solidarna współpraca Warszawy i Kijowa jest w stanie zniweczyć marzenia rewanżystów, i tym sposobem pomóc w przekształceniu Rosji z militarnego imperium w ustrój demokratyczny. Trzeba przejść jeszcze długą drogę, zanim Moskwa uświadomi sobie różnicę pomiędzy Rusią (Ukrainą) i Rosją w takim stopniu, jak pojmują to Ukraińcy, Polacy, Litwini i pozostałe narody naszego regionu. Nie warto liczyć na automatyzm takiej ewolucji, ale analogie historyczne mogą dać podstawę do bezpiecznego optymizmu. Przecież Polska i Ukraina utraciły niezależność prawie jednocześnie, na początku naszego stulecia i po raz drugi w jego połowie. Na początku XX wieku nawet wielu Polaków sceptycznie podchodziło do stwierdzenia, że wydobyty z terytorialnych fragmentów trzech imperiów ich naród może jeszcze zaistnieć samodzielnie i odrodzić swoje państwo. Teraz Kijów ma szansę osiągnąć podobny cel. Na koniec nieco osobistych spostrzeżeń i uwag. Za moich studenckich czasów, egzotyczne (i podejrzane w oczach władz nie tylko naukowych) było moje zainteresowanie powstaniem krakowskim i postacią Edwarda Dembowskiego. Podczas aspirantury nie było żadnej szansy na wydrukowanie pracy naukowej, dotyczącej spraw gospodarczych, opartej na dokumentacji majątku Rzewuskich, dlatego że uważano to za nieaktualne. Od tego czasu wyobrażenia dotyczące aktualności badań historycznych przeszły radykalne zmiany, a nasi studenci uczą się języka polskiego, podróżują i zgłębiają tę problematykę. Oczywiście, nie Polska - Ukraina: przeszłość, dzień dzisiejszy i pytanie o przyszłość 191 warto stwarzać zbyt wielkich iluzji, ale postęp jest widoczny i te zalążki trzeba pielęgnować. Poszerzenie naszej współpracy naukowej na całej przestrzeni - od Odry do Krymu, od morza do morza - będzie sprzyjać porozumieniu, dlatego warto jeszcze raz podziękować organizatorom takich spotkań, jak nasza konferencja, i wyrazić nadzieję na owocny rozwój kontaktów. Tłum. z języka ukraińskiego Agnieszka Andrzejewska, Paulina Kott i Emilia Pantofel. Przekład przejrzał Bogusław Bakuła Polen - Ukrainę: Vergangenheit, Gegenwart und die Frage nach der Zukunft Zusammenfassung In den ukrainisch-polnischen Beziehungen haben sich viele Schwierigkeiten und Gegensatze angesammelt, die nicht ignoriert werden konnen, insbesondere angesichts des ab und zu vorkommenden gegenseitigen Mangels an Verstandnis und Toleranz. Das gegenseitige Mifitrauen, nicht selten auch Feindlichkeit, war oft im 20. Jahrhundert durch die „dritte Kraft" inspiriert, die, der Parole divide et impera gemafi, fur Provozie-rung von Streit unter den Nachbarn interessiert war. Es ist kein Zufall, dafi in den tota-litaren Zeiten fast alle unseren Kontakte ausschliefślich durch Moskaus Vermittlung stattfanden. Andererseits weisen die altesten und letzten Erfahrungen auf eine Nahe unserer ethnischen, sprachlichen und psychologischen Wurzeln hin, auf die sich kreu-zenden Einfliisse, nicht zuletzt auf Versuche gegenseitiger Verstandigung, die zur Zu-sammenarbeit zwischen unseren Vólkem beigetragen haben. Der Weg der Ukrainę zu Europa ftihrt unter anderem durch Polen und Mitteleuropa. Ais Prof. M. Kirsenko an der Kiewer-Mohilewer Akademie die Abteilung fur Ge-schichte und an der Diplomatischen Akademie der Ukrainę die Abteilung fur AulSenpo-litik ins Leben gerufen hatte, wurde zum ersten Mai in diesem Land der Kurs der Ge-schichte Mittelosteuropas initiiert. Die Ukrainer sollten ihre Wurzeln und zivilisatori-schen Verbindungen mit der nachsten Region im Westen und im Siiden kennen. Die ftihrende Rolle spielt hier namlich der menschliche Faktor, aber im Unterschied zu Polen fehlt in der Ukrainę bis heute ein allgemeinstaatlicher Konsensus gegeniiber gewissen unleugbaren Werten, wie: staatliche Unabhangigkeit, Souveranitat, Privatei-gentum, Marktwirtschaft, Menschenrechte, Gewissensfreiheit, politischer und ideeller Pluralismus, demokratische Rechte und natiirlich Reintegration mit Mittelosteuropa. Ais strategisches Ziel der Ukrainę verkundete man den Beitritt zu den gegenwartigen eu-roatlantischen Strukturen. Tatsachlich aber ist dieses Vorhaben zum Scheitern verurteilt wegen der Schwache der Regierung und evidenter Aggression der proimperialen Machte, die sich dessen bewufit sind, dafi ihnen diese Angelegenheit eine letzte Chance bietet, sich zu revanchieren. Die westlichen Provinzen, die Hauptstadt, die ausgebilde- 192 TETIANA BAŁABUSZEWYCZ ten sozialen Schichten und die Jugendlichen halten einerseits immer entschiedener (und manchmal zu eilfertig) die Ukrainę fur eine vóllig mitteleuropaische Nation. Anderer-seits wird der psychologische und okonomische Druck aus dem Osten von gewissen Kreisen im Stiden des Landes, von den konservativen Machten und der russischsprachi-gen Bevólkerung (das Phanomen eines verlorenen, ungliicklichen, aber sicheren homo sovieticus) gleichgultig wahrgenommen. Die jungę Generation in der Ukrainę strebt nichtsdestoweniger nach der Vereini-gung mit Europa und halt die Integration mit Europa fur eine Art des Uberdauerns und der Erhaltung der Identitat. Diese Generation hat es verstanden, dafi die Zukunft von ihnen selbst abhangig ist, von ihrem Willen und ihrer Determination bei der Uberwin-dung der vielen heute bestehenden Hindernissen. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Mychajło Kirsenko e-mail: bush@kirs.kier.ua Perspektywy Ukrainy Polska i Ukraina razem tworzą ważny, stumilionowy obszar Europy Środkowo-Wschodniej. Ten geopolityczny region między Rosją i Niemcami, Bałtykiem i Bałkanami składa się z narodów ściśle połączonych między sobą kulturą, językami, mentalnością i wspólnymi losami historycznymi. Tego faktu nie może w istotny sposób zmienić żadna próba powrotu do czegoś na kształt żelaznej kurtyny albo kordonu sanitarnego między członkami NATO i Unii Europejskiej a byłymi republikami Związku Sowieckiego, poprzez wprowadzenie reżimu wizowego i innych działań tego rodzaju. Z drugiej strony oczywiście nie wystarczą tylko deklaratywnie piękne intencje Ukrainy o jej zdecydowanie proeuropejskiej i pronatowskiej orientacji, żeby automatycznie zagwarantować sobie przyjaźń i poparcie ze strony Polski, bez praktycznych kroków podjętych w tym kierunku z Kijowa. Kiedyś Zachód ignorował postulowane przez dysydentów z obozu komunistycznego pojęcie Europy Środkowo-Wschodniej, które odegrało pozytywną rolę w walce przeciwko totalitaryzmowi. Obecnie wciąż panuje tam sceptycyzm wobec stwierdzeń, że Ukraina należy do tego regionu razem z Grupą Wyszehradzką. Z historycznego punktu widzenia nie ma co do tego wątpliwości, biorąc pod uwagę wspólne tradycje Rzeczypospolitej i Austro-Węgier, częściowo też ottomańskie i rosyjskie. Obszar ten był główną strefą osiedlania się Niemców i Żydów. Powstaje więc pytanie, dlaczego, w odróżnieniu od Polski i państw bałtyckich, reputacja Ukrainy jest dzisiaj poważnie nadszarpnięta i czy uda się cokolwiek w tej sferze naprawić. W szerszym sensie zastanowimy się nad kwestią, czy teraz, po powrocie Polski do strefy świata zachodniego, 194 MYCHAJŁO KIRSENKO koncepcja Europy Środkowo-Wschodniej wciąż posiada perspektywy, czy też pozostaje tylko marzeniem idealistów. Już w osiemnastym stuleciu suwerenność Rzeczypospolitej poczęła zanikać równocześnie z upadkiem ąuasi-autonomii kozackiej. Nie ma tu zasadniczej różnicy politycznej między guberniami zwanymi Krajem Prywislańskim i Kongresówką a terenami Ukrainy, Krajem Zachodnim i Południowo-Zachodnim carskiej Rosji albo Galicją Wschodnią i Małopolską w Cesarstwie Austriackim. Granice odrodzonej Polski często były kwestionowane, a państwowość Ukrainy została wręcz zniszczona. Obydwa narody poddano okrutnym prześladowaniom w okresie wojen światowych. Z punktu widzenia gospodarki sytuacja była fatalna. Fikcyjna niepodległość Polski Ludowej na forum międzynarodowym niewiele różniła się od sytuacji Ukrainy sowieckiej. Zasadnicza odmienność istniała przede wszystkim w okresie międzywojennym, więc spróbujmy spojrzeć na jej cechy i zrozumieć, w jakim stopniu są one decydujące i wpływają na różnice między naszymi krajami. W wielonarodowej Drugiej Rzeczypospolitej rządy endeckie i sanacyjne miały kłopoty z mniejszościami oraz popadały w liczne konflikty z sąsiadami, ale cała ówczesna Europa miała podobne problemy. Ówczesne liberalne i demokratyczne konstytucje nie mogły, niestety, rozwiązać wszystkich sprzeczności, zapobiec konfrontacyjnym kryzysom i konfliktom, nieuniknionym w każdym społeczeństwie. Lecz wbrew starciom, represjom i terroryzmowi, nawet dla narodowych mniejszości istniała możliwość samorealizacji, dialogu i kompromisu, a ustrój odpowiadał poziomowi ówczesnej świadomości. Funkcjonowały, czasem dyskryminowane, mniejszościowe stronnictwa polityczne, związki zawodowe, środki masowego przekazu, kościoły i szkolnictwo, niezbędne atrybuty cywilizacji. W porównaniu z sytuacją na kresach II Rzeczypospolitej, ludność ukraińska nieco lepiej czuła się na Rusi Zakarpackiej pod rządami Czechosłowacji, ale z kolei jej sytuacja wyglądała gorzej na rumuńskiej Bukowinie. Zupełnie inne były tragiczne losy Ukrainy Środkowej i Wschodniej, szczególnie po ustanowieniu Związku Sowieckiego, zerwaniu przez bolszewików z Nową Polityką Ekonomiczną (NEP) i potępieniu procesów odradzania się narodowych kultur. Najpierw wymordowano ukraińskich komunistów, zwolenników samorządu w państwie socjalistycznym i w Międzynarodówce. W ogólnopaństwowych monstrualnych procesach, z zastosowaniem kary śmierci dla realnej oraz potencjalnej opozycji, nierosyjskich intelektualistów oskarżano o nacjonalizm i szpiegostwo na rzecz wywiadów imperialistycznych. W trakcie kolek- Perspektywy Ukrainy 195 tywizacji gospodarki rolnej sowiecka władza wyniszczyła przynajmniej 6,5 min chłopów, wywołując w 1933 roku sztuczny głód. Prywatne przedsiębiorstwa zostały zlikwidowane, przemysł zmilitaryzowany, naturalne zasoby i biologiczny potencjał splądrowano. Olbrzymią liczbę ukraińskiej ludności deportowano i wyniszczono na Syberii. Łącznie z ofiarami II wojny światowej i represji przeciwko narodowej partyzantce, Ukraina sowiecka tylko w okresie 1918-1953 utraciła ponad 14,5 min swoich obywateli. W trakcie częściowej politycznej odwilży i następującej po niej stagnacji już nie masakrowano, lecz pozbawiano praw obywatelskich i narodowych, asymilowano poprzez rusyfikację i uprzywilejowanie kolonizujących Ukrainę przybyszów z Rosji. Można powiedzieć, że w przypadku Ukrainy niepodległość osiągnięta w 1991 roku oznaczała nie tyle przekształcenie ustrojowe, ile kwestię życia lub śmierci. Lecz patriotom i demokratom zabrakło po owym roku zdolności, doświadczeń organizacyjnych. Część ekipy komunistycznej, chcąc utrzymać wpływy razem z nową warstwą oligarchiczną, wciąż uzurpowała sobie prawo do głoszenia haseł suwerenności i państwowości. Izolowana przez długi czas i odcięta od kontaktów z zagranicą i z diasporą, ludność ukraińska czuła się demoralizowana i bezbronna pod naciskiem tej propagandy. Nic dziwnego, że - początkowo intensywny - rozwój narodowy został tu zahamowany. Polska miała lepsze warunki startowe dzięki jej powojennej jednolitości etnicznej, nie zniszczonej pamięci historycznej, atrybutom państwowości i świadomości narodowej, dzięki chłopstwu i przedsiębiorstwom prywatnym, Kościołowi i Polonii. Socjalizm nie był tutaj tak długą drogą, jak się powiada żartobliwie, od kapitalizmu i z powrotem do kapitalizmu. W przeciwieństwie do tego, Ukraina musi teraz równocześnie budować od zera gospodarkę rynkową, pluralizm społeczny, warstwy posiadaczy, demokratyczny parlamentaryzm, narodową państwowość, świadomość europejską, kulturę ojczystą, status mniejszości i wyznań religijnych, obywatelską tolerancję, musi zabiegać o międzynarodowe uznanie, o zdolność do samodzielnego istnienia. Spoglądając na problem pro et contra, biorąc pod uwagę olbrzymi zasięg problemów, wewnętrzną i międzynarodową sytuację, przeciwne tendencje, warto zapytać, czy są jeszcze podstawy do optymizmu? Po wyniszczeniu prawdziwej lewicy ukraińskiej, późniejsza generacja komunistyczna była tylko niesamodzielną, terenową filią partii ogólnozwiązkowej. Dlatego dzisiaj, w odróżnieniu od innych krajów, tak zwana ukraińska lewica proponuje nie tyle alternatywny program roz- 196 MYCHAJŁO KIRSENKO woju, lecz samobójstwo państwa narodowego i powrót Ukrainy do Związku Sowieckiego. Jednakże nostalgiczne pragnienia działaczy politycznych z czerwonymi sztandarami, skierowane w kierunku przeszłości, są obiektywnie skazane na zanik, szczególnie po normalizacji gospodarki i polepszeniu poziomu życia. Historia zna przypadki restauracji reżimów politycznych, ale nie było precedensu reintegracji wielonarodowościowego tworu imperialnego, powrotu kolonii do byłej metropolii. Tym bardziej nie mogła odnieść sukcesu propaganda rosyjskiego monarchizmu rozwijana na południu Ukrainy, choć czasem jeszcze trochę pobrzmiewa w niektórych prowincjonalnych miasteczkach byłej Noworosji. Na Zakarpaciu został zgalwanizowany ruch politycznego rusiństwa, zadając tym samym kłam odrębności etnicznej tej prowincji. Szowinistyczna polityka niektórych ugrupowań w Moskwie podniecała także separatyzm wśród Rosjan z Półwyspu Krymskiego i wyolbrzymiała domniemany islamizm tutejszej mniejszości tatarskiej. W odpowiedzi umiarkowana polityka Kijowa i brak realnych przyczyn partykularyzmu sprawiły, że tego rodzaju tendencje straciły zasadność, a tragiczne losy Czeczenii uwidoczniły kryjące się za nimi niebezpieczeństwo. Panslawizm Białorusi i demagogiczna propaganda asymilacyjnej jedności wschodniosłowiańskich narodów nie wyglądają zbyt atrakcyjnie, jeśli spojrzeć na wewnętrzne napięcia i liczne trudności Rosji, poczynając od wojny na Kaukazie i wewnętrznego terroryzmu. To sprawia, że dzisiejsza ekipa rządząca na Ukrainie nie pragnie wrócić do sytuacji młodszego brata znajdującego się pod obcą opieką, nawet wbrew widocznemu w jej poczynaniach kompleksowi mniejszej wartości narodowej i obojętności na stan języka i kultury ojczystej. Niełatwo pokonać stereotypy szowinizmu i nawyki serwilizmu. Na Ukrainie rzuca się w oczy lokajska postawa ugrupowań powiązanych ze wschodnim sąsiadem, co widać, gdy jego ambasador dyktuje w Kijowie polityczne modus vivendi. Z kolei rosyjski kapitał aktywizuje swoje wysiłki w dążeniu do podporządkowania ukraińskich surowców energetycznych, gałęzi przemysłu i komunikacji. Zarzuty pod adresem czynników państwowych, ciągle oskarżanych publicznie w parlamencie i opozycyjnej prasie o morderstwa polityczne i inne zbrodnie, zmuszają te czynniki do szukania oparcia w Moskwie. Jednak wbrew licznym oświadczeniom o przyjaźni i miłości, wygłaszanych na słowiańskich bazarach, nie zwiększa to ich wzajemnego zaufania. Każda strona pragnie załatwić swoje egoistyczne sprawy, a zapewnienia moskiewskich zwolenników restauracji imperium o obopólnym szacunku nie brzmią przekonująco nawet dla podwójnych renegatów ze starego obozu, którzy kilka lat temu stali się koniunkturalnymi patriotami. Perspektywy Ukrainy 197 Obok legalnej gospodarki narodowej istnieje rynek czarny i szary. Wady systemu podatkowego i korupcja urzędników przeszkadzają w aktywności zachodnich inwestorów, ale rozwija się młodsza warstwa przedsiębiorców miejscowych, którzy potrzebują nowoczesnych technologii, wyjścia na rynki, współpracy i wymiany. Wyzbyci kompleksów przeszłości, mówiący po angielsku, ludzie ci szukają perspektyw, źródeł finansowych, kontaktów i kontraktów. Potężna oligarchia Donbasu i Dniepopietrowska, z jej administracją na poziomie regionalnym i ogół-nopaństwowym, już nie reprezentuje całego społeczeństwa. Dlatego dzisiaj spieszy się z załatwianiem swoich spraw, ciągle wykorzystuje niedojrzałość społeczeństwa po długim okresie represji i kłamstwa, a także sytuację międzynarodową. Wydaje się jednak, że zmiany są tylko kwestią czasu. Ponieważ Ukraina Zachodnia wydaje się zupełnie i ostatecznie stracona dla prób restauracji imperium, więc jej wewnętrzni wrogowie prowokują tu separatyzm, pragną oderwać Galicję od reszty kraju. Jeśli przyjąć, że języki ojczysty i międzynarodowy, tj. ukraiński i angielski, są potężnymi łącznikami i narzędziami cywilizacji, to warto zarazem odnotować, że paszporty obywatelskie są u nas drukowane w języku ukraińskim i rosyjskim. Zatem na Ukrainie galwanizuje się wprowadzenie drugiego języka państwowego. Nic nie zagraża tożsamości Rosjan, którzy po długim prześladowaniu miejscowych kultur w okresie Związku Radzieckiego mają teraz więcej możliwości rozwoju dzięki potężnemu poparciu z Moskwy i z powodu demoralizacji społeczeństwa. Dlatego posiadając równe prawa de jurę Rosjanie stosują taktykę odrzucania tradycji ukraińskiej i europejskiej poprzez silną propagandę, a nawet agresję psychologiczną. Jej skutkiem jest decyzja o podjęciu obchodów kolejnej rocznicy Ugody Perejasławskiej z roku 1654, kiedy to fatalny błąd kozacki wepchnął Ukrainę w objęcia Rosji, skazał ją na ludobójstwo, ale do dnia dzisiejszego opinia publiczna jest dezorientowana w ocenie tych wydarzeń. Pewne zagrożenie tkwi w działalności Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, terenowej filii Patriarchatu Moskiewskiego, która uważa Ukrainę za rosyjski teren kanoniczny i niekiedy brutalnie odmawia uznania Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego oraz Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej. Cerkiew rosyjska w ogóle odrzuca język ukraiński w liturgii. Nie mniej wrogie jest stanowisko wobec Kościoła grekokatolickiego i rzymskokatolickiego. Zwłaszcza w taaktie wizyty papieskiej próbowano wzniecić histerię fanatyzmu, zarzucając Watykanowi prozelityzm. Na razie Cerkiew Moskiewska jesz- 198 MYCHAJŁO KIRSENKO cze ma przewagę liczebną, ale tendencje rozwojowe obiecują zmiany na rzecz prawosławia ukraińskiego, katolicyzmu, protestantyzmu i innych wyznań religijnych, które, z tym jednym wyjątkiem, zachowują wobec siebie szacunek i wzajemną tolerancję. Odrodzenie świadomości jest powiązane z poziomem szkolnictwa i kultury, a Ukraina dalej zostaje polem walki ideologicznej, znajdując się pod olbrzymim naciskiem rosyjskich wydawnictw, telewizji i innych środków przekazu. Ojczystym czynnikom brakuje funduszy i uwagi władz państwowych, nie starcza także sił patriotycznemu mecenatowi. Elitarne edycje ukraińskie na dobrym poziomie są coraz bardziej popularne w Kijowie i na Ukrainie Zachodniej, lecz postęp ten jest zbyt mały i potrzebuje wsparcia. Systematyczna praca wychowawcza i oświeceniowa musi zwalczyć także niebezpieczny kompleks homo sovieticus, który ciągle dominuje wśród licznych warstw i grozi światu przykrymi niespodziankami. Zmiany na Ukrainie są istotne nie tylko dla niej samej. Zbigniew Brzeziński ma rację, że hipotetyczne ponowne uzależnienie Ukrainy uczyniłoby z Rosji potęgą militarną, a suwerenność i okcyden-talizacja Kijowa może pomóc w demokratyzacji Moskwy. W odideologizowanym środowisku społeczeństwa informatycznego młodsza generacja, pozbawiona romantycznych iluzji przodków, nie będzie chciała umierać za abstrakcyjne ideały wspólnoty. Z innej strony, ludzie coraz częściej będą porównywać Eurazję, skąd płyną środki energetyczne oraz zagrożenie militarne, z Zachodem, z jego bogactwem i liberalną demokracją. W przypadku Kijowa Zachód zaczyna się już od Polski, a Warszawa oczywiście wolałaby mieć przewidywalnego i spokojnego sąsiada, z którym łączy ją tak wiele wspomnień i wzajemnych kulturalnych wpływów. Polacy dużo robią na rzecz zbliżenia i poparcia dążeń Ukrainy na forum międzynarodowym. Bardzo zależy im też na samokrytycznej analizie kontrowersyjnych wydarzeń przeszłości, aby nikomu nie udało się sprowokować podejrzeń i zarzutów. Przed klęską wrześniową II Rzeczpospolita pragnęła równej odległości pomiędzy Berlinem i Moskwą. Pragnie jej także po uzyskaniu niepodległości, a przed wstąpieniem do Unii Europejskiej. Ukraina, po odzyskaniu niepodległości, współdziałała w kształtowaniu Wspólnoty Państw Niepodległych, ale nie brała udziału w reintegracji wojskowej. Natomiast chętnie włączała się w działania Partnerstwa dla Pokoju, we współpracę z NATO i akcje pokojowe o charakterze międzynarodowym. Niestety, bez reform wewnętrznych, których brak oddala ją od niezbędnych środków zachodnich. Przez pewien czas Kijów deklarował wielo-wektorową politykę wobec Rosji, Stanów Zjednoczonych, Polski, Unii 198 MYCHAJŁO KIRSENKO cze ma przewagę liczebną, ale tendencje rozwojowe obiecują zmiany na rzecz prawosławia ukraińskiego, katolicyzmu, protestantyzmu i innych wyznań religijnych, które, z tym jednym wyjątkiem, zachowują wobec siebie szacunek i wzajemną tolerancję. Odrodzenie świadomości jest powiązane z poziomem szkolnictwa i kultury, a Ukraina dalej zostaje polem walki ideologicznej, znajdując się pod olbrzymim naciskiem rosyjskich wydawnictw, telewizji i innych środków przekazu. Ojczystym czynnikom brakuje funduszy i uwagi władz państwowych, nie starcza także sił patriotycznemu mecenatowi. Elitarne edycje ukraińskie na dobrym poziomie są coraz bardziej popularne w Kijowie i na Ukrainie Zachodniej, lecz postęp ten jest zbyt mały i potrzebuje wsparcia. Systematyczna praca wychowawcza i oświeceniowa musi zwalczyć także niebezpieczny kompleks homo sovieticus, który ciągle dominuje wśród licznych warstw i grozi światu przykrymi niespodziankami. Zmiany na Ukrainie są istotne nie tylko dla niej samej. Zbigniew Brzeziński ma rację, że hipotetyczne ponowne uzależnienie Ukrainy uczyniłoby z Rosji potęgą militarną, a suwerenność i okcyden-talizacja Kijowa może pomóc w demokratyzacji Moskwy. W odideologizowanym środowisku społeczeństwa informatycznego młodsza generacja, pozbawiona romantycznych iluzji przodków, nie będzie chciała umierać za abstrakcyjne ideały wspólnoty. Z innej strony, ludzie coraz częściej będą porównywać Eurazję, skąd płyną środki energetyczne oraz zagrożenie militarne, z Zachodem, z jego bogactwem i liberalną demokracją. W przypadku Kijowa Zachód zaczyna się już od Polski, a Warszawa oczywiście wolałaby mieć przewidywalnego i spokojnego sąsiada, z którym łączy ją tak wiele wspomnień i wzajemnych kulturalnych wpływów. Polacy dużo robią na rzecz zbliżenia i poparcia dążeń Ukrainy na forum międzynarodowym. Bardzo zależy im też na samokrytycznej analizie kontrowersyjnych wydarzeń przeszłości, aby nikomu nie udało się sprowokować podejrzeń i zarzutów. Przed klęską wrześniową II Rzeczpospolita pragnęła równej odległości pomiędzy Berlinem i Moskwą. Pragnie jej także po uzyskaniu niepodległości, a przed wstąpieniem do Unii Europejskiej. Ukraina, po odzyskaniu niepodległości, współdziałała w kształtowaniu Wspólnoty Państw Niepodległych, ale nie brała udziału w reintegracji wojskowej. Natomiast chętnie włączała się w działania Partnerstwa dla Pokoju, we współpracę z NATO i akcje pokojowe o charakterze międzynarodowym. Niestety, bez reform wewnętrznych, których brak oddala ją od niezbędnych środków zachodnich. Przez pewien czas Kijów deklarował wielo-wektorową politykę wobec Rosji, Stanów Zjednoczonych, Polski, Unii Perspektywy Ukrainy 199 Europejskiej i innych partnerów strategicznych. Ów względny pluralizm w rzeczywistości pozbawiał państwo określonej orientacji i kolejności priorytetów, a opinia publiczna w kraju i za granicą miała wątpliwości co do realnej wartości takiej współpracy. Ukraina nie może, nie chce i nie będzie miała aspiracji mocarstwowych, ale tak rozległy kraj z liczną ludnością i tradycją historyczną z oczywistych przyczyn należy równocześnie do kilku regionów. Razem z państwami bałtyckimi i częścią Rosji tworzy Europę Wschodnią borykającą się z ciężkim dziedzictwem sowieckim, ale - przeciwnie niż Moskwa - nie ma żadnych politycznych interesów i dążeń eurazjatyckich. Przez Dunaj i Bałkany odnawia tradycyjne powiązania ze Śródziemno-morzem i zapewnia sobie możliwość dostępu do alternatywnych źródeł surowców. Lecz z punktu widzenia bezpieczeństwa i całej przyszłości narodu przede wszystkim aktualne jest przyspieszenie logicznego powrotu Ukrainy do Europy Środkowej i włączenie jej do struktur NATO. Aksjomat życiowych interesów państwa musi dominować nad egoizmem dzisiejszych czynników rządzących. Po II wojnie światowej Francja pomogła Niemcom powrócić do Europy, a Niemcy zrobiły sporo dla Polski po zakończeniu zimnej wojny. Teraz Polska może przyspieszyć postęp Ukrainy w interesie swoim i całej Europy. Doświadczenia reform rynkowych, stosunki bilateralne z wielkimi mocarstwami i państwami regionalnymi, informacja i współdziałanie w organizacjach międzynarodowych, euroregiony i wspólne przedsiębiorstwa, aktywizacja kredytów i inwestycji, korytarz komunikacyjny Baku-Odessa-Brody-Gdańsk, dywersyfikacja źródeł surowców i energii, minimalizowanie negatywnych procesów zachodzących na zachodniej granicy Ukrainy oraz jej bezpieczeństwo na Wschodzie, Partnerstwo dla Pokoju i wszystkie formy euroatlantyckiej współpracy obronnej, wzajemne poparcie dla mniejszości etnicznych, wymiana i kontakty kulturowe, fachowe, młodzieżowe otwierają szerokie i ciekawe perspektywy na przyszłość. Perspektiven der Ukrainę Zusammenfassung Der Artikel handelt von zahlreichen aktuellen inneren und aufieren Problemen, die das Entstehen der unabhangigen Ukrainę zur Folgę hat, der Ukrainę, die versucht, mit der Vergangenheit eines Vasallenstaates, der von RuSland erobert und von der Sowjet-union ausgebeutet wurde, zu brechen. Auf dem Wege zur wirklichen Unabhangigkeit 200 MYCHAJŁO KIRSENKO stehen vor allem die innere politische Situation (eine starkę Stellung der postkommuni-stischen, prorussischen Nomenklatur) sowie die ókonomische Situation. Nach der Zeit der Euphorie mit der ukrainischen Geschichte und Tradition wird eine beunruhigende Expansion der russischen Sprache und Kultur, von Moskau finanziert, immer mehr sichtbar. Fur die unabhangige Ukrainę ist heute Polen zum wichtigsten Partner in ihrem Streben nach Demokratie und Reintegration mit der westlichen Welt geworden und arbeitet mit ihr in vielen Bereichen zusammen. Die ukrainisch-polnische Zusammenarbeit ist sehr erfolgreich vor allem auf dem Gebiet der Kultur und der gegenseitigen poli-tischen Beziehungen. Gleichzeitig stehen der Ukrainę geschichtliche Aufgaben bevor, den Umfang dieser Zusammenarbeit zu dehnen und so auch tiefere Verbindungen mit der westlichen wirtschaftlichen und politischen Welt zu erzielen. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Piotr Andrusieczko Polska - Ukraina: strategiczne partnerstwo? „Strategiczne partnerstwo", „skazani na współpracę", „nasze stosunki nie były jeszcze nigdy w historii tak dobre" - tego rodzaju stwierdzenia słyszymy bardzo często od kilku lat zarówno w Kijowie, jak i w Warszawie (może nawet częściej w Warszawie). Czy te wypowiedzi odzwierciedlają rzeczywisty stan naszych wzajemnych stosunków, czy też pozostają one tylko w sferze deklaracji? Cofnijmy się jednak nieco w czasie, by pokrótce prześledzić, jakim przeobrażeniom podlegały nasze sąsiedzkie relacje. Często podkreślanym faktem jest to, że Polska jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy. 18 maja 1992 roku podpisano ważny dokument - Traktat o Dobrym Sąsiedztwie, Przyjaznych Stosunkach i Współpracy (warto przypomnieć, że takie porozumienie między Rosją a Ukrainą zostało podpisane dopiero w 1997 roku). Kolejnym istotnym krokiem było utworzenie w 1993 roku Komitetu Konsultacyjnego przy prezydentach Polski i Ukrainy. Niestety, dyskusje w istniejącym już od kilku lat Komitecie Konsultacyjnym Prezydentów dają niewielkie rezultaty praktyczne. „Wydaje się, że ciało to odgrywa rolę bardziej symboliczną niż koordynatora współpracy polsko-ukraińskiej"1. Mimo to i tak jest to najskuteczniejsze polsko-ukraińskie przedsięwzięcie. Efektami pracy tego organu było powołanie wspólnego polsko-ukraińskiego batalionu sił pokojowych, który wyjechał w 2000 roku do Kosowa2, przygotowanie deklaracji o pojednaniu i inne. 1 E. Krzemień, Zawsze Ukraina, „Gazeta Wyborcza" 16. 03.1998. 2 Należy przypomnieć, że powstawanie wspólnego polsko-ukraińskiego batalionu trwało bardzo długo. Już w roku 1995 przyjęto postanowienie o jego utworzeniu, dopiero 202 PIOTR ANDRUSIECZKO Wydaje się jednak, że pierwsze lata po nawiązaniu oficjalnych stosunków między dwoma niepodległymi sąsiadami nie zostały wykorzystane. Różne były tego przyczyny. Do 1994 roku Zachód nie bardzo był zainteresowany współpracą z Ukrainą, widząc w niej ewentualne zagrożenie w związku z posiadaną bronią atomową, kwestią dużej mniejszości rosyjskiej i stacjonowaniem Floty Czarnomorskiej. Dla Europy Zachodniej partnerem do rozmów na Wschodzie była Rosja, która - według ówczesnych analiz - i tak miała odnowić swoją kontrolę nad Ukrainą. I w Polsce, mimo odważnego kroku - natychmiastowego uznania ukraińskiej niepodległości - popierano raczej stanowisko Zachodu, starając się naśladować politykę niedrażnienia „kremlowskiego niedźwiedzia". Wpływ na nasze stosunki miały również kwestie związane z polityką wewnętrzną Polski; uznaje się, że nasze relacje najlepiej rozwijały się za rządów Hanny Suchockiej, a najgorzej - Waldemara Pawlaka3. Z kolei na Ukrainie w początkowym okresie również nie było pełnego porozumienia co do ważności polsko-ukraińskich stosunków. Można przypomnieć chociażby początkowe stanowisko Wieczysława Czornowiła, który wskazywał raczej na współpracę bezpośrednio z Niemcami i Czechosłowacją lub Węgrami, niż z Polską. Jednak tak naprawdę polsko-ukraińskie kontakty nabrały tempa za pierwszej kadencji prezydentów Kuczmy i Kwaśniewskiego. Chociaż należy pamiętać, że spotkania prezydentów zapoczątkowali w 1993 roku Leonid Krawczuk i Lech Wałęsa. Wiele emocji budziły zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie (szczególnie zachodniej) kwestie historyczne. Kamieniem milowym stała się Deklaracja o polsko-ukraińskim pojednaniu, podpisana w maju 1997 roku. Dokument ten mówi o mordach na Wołyniu, akcji „Wisła", ale również wojnach polsko-kozackich prowadzonych w XVII i XVIII wieku, polityce II RP wobec Ukraińców oraz prześladowaniach Polaków na Ukrainie radzieckiej4. Wyjaśnianiem skomplikowanej polsko-ukraińskiej historii zajmuje się od kilku lat wspólna komisja historyków. Jak okazało się w ' dwa lata później Polska i Ukraina podpisały umowę o utworzeniu wojskowego oddziału przygotowanego do uczestniczenia w międzynarodowych pokojowych i humanitarnych operacjach. Rada Najwyższa Ukrainy ratyfikowała ten układ dopiero w kwietniu 2000 r. (C. Солодкий, Миротворчість із »слов'янським« корінням, „День", 12.07.2000). 3 Bohdan Osadczuk pisał: „Tylko Hanna Suchocka zdołała dwukrotnie przełamać szlaban konwenansów, ale od razu krasnoludki drżące ze strachu przed zemstą Pani Matki Rosji przywołały ją do zasady niewychyłania się w stronę Ukrainy" (B. Osadczuk, Ukraina, Polska, świat. Wybór reportaży i artykułów, Sejny 2000, s. 248). 4 E. Krzemień, Orzeł z Tryzubem, „Gazeta Wyborcza" 22. 05. 1997; Przezwyciężyć gorycz, ibidem. Polska - Ukraina: strategiczne partnerstwo? 203 praktyce Deklaracja automatycznie nie rozwiązała nawarstwionych konfliktów i stereotypów. Wkrótce po podpisaniu Deklaracji pojawił się problem festiwalu kultury ukraińskiej w Przemyślu (prezydent Przemyśla nie wyraził zgody na jego przeprowadzenie) oraz napięcia wokół Cmentarza Orląt we Lwowie (dyrektor Cmentarza Łyczakowskiego nakazał, by usunięto z grobów polskich obrońców Lwowa wszystkie napisy i symbole o charakterze antyukraińskim)5. W naszych wzajemnych pozytywnych relacjach należałoby wymienić przede wszystkim reakcję Ukrainy na członkostwo Polski w NATO. Od samego początku Ukraina nie była przeciwna polskim aspiracjom. 11 marca 1999 roku, dzień przed rozszerzeniem NATO, minister spraw zagranicznych Ukrainy Borys Tarasiuk stwierdził, że „wstąpienie Polski, Węgier, Czech do NATO oznacza większą stabilność dla całej Europy". W oficjalnych ukraińskich wypowiedziach podkreślano, że Czechy, Polska, Węgry przystąpiły do najsilniejszego obronnego przymierza na świecie, a w kolejce oczekują inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej6. Dzięki takiej postawie Ukraina zyskała zdecydowanego rzecznika jej interesów w negocjacjach z NATO i UE. Należy pamiętać, że w 1997 roku Ukraina podpisała Kartę Ukraina - NATO, co można uznać za znaczący sukces ukraińskiej polityki zagranicznej. Jednocześnie Bruksela poparła ideę utworzenia polsko-ukraińskiego batalionu. Na Ukrainie wciąż podkreśla się rolę Polski jako adwokata (jedynego) Ukrainy. Polska służy Ukrainie doradztwem, pomocą przy reformowaniu ekonomii. Niepokojąca jest jednak mała liczba wspólnych polsko-ukraińskich przedsięwzięć ekonomicznych, obroty handlowe są wciąż na bardzo niskim poziomie. Niestety lista problemów starych i nowych wciąż jest długa. Do tych „starych" zalicza się wspomniany już Cmentarz Orląt mający dla wielu Polaków duże znaczenie symboliczne, z kolei dla Ukraińców we Lwowie będący elementem antyukraińskim. Warto jednak zauważyć, że problem ten nie istnieje w świadomości np. Ukraińców z Kijowa. Studenci dziennikarstwa z Uniwersytetu im. T. Szewczenki uczestniczący w moich zajęciach, na pytania polskich studentów dotyczące tej kwestii nie potrafili nic odpowiedzieć, bo po prostu nie znali tego problemu. s „Gazeta Wyborcza" 14-15. 06.1997. 6 Jednak, obok w większości pozytywnych komentarzy mediów ukraińskich dotyczących rozszerzenia NATO, pojawiły się również komentarze wyrażające pewne obawy, czy nie spowoduje to nowego podziału Europy, a przede wszystkim, gdzie w tej nowej sytuacji geopolitycznej jest miejsce Ukrainy ze swoja wielowektorową polityką („Przegląd prasowy" Nr 6 (wersja elektroniczna), OSW, 30. 03.1999). 204 PIOTR ANDRUSIECZKO Widać więc, że jest to problem pomiędzy Lwowem (zachodnią Ukrainą) a Polską. Jednak opinii publicznej w Polsce trudno zrozumieć brak zdecydowanego nacisku ze strony władz centralnych w Kijowie w tej sprawie. Można to było jeszcze jakoś wytłumaczyć przed ostatnimi wyborami prezydenckimi, kiedy to prezydent Kuczma zabiegał o poparcie również środowisk narodowych zachodniej Ukrainy. Niestety, niemożność rozwiązania tego problemu już od kilku lat powoduje, że sprawa ta co jakiś czas kładzie się cieniem na naszą współpracę, a nawoływanie obu stron do kompromisu niewiele pomaga. W Polsce z kolei duże kontrowersje wzbudza fakt upamiętnienia miejsc spoczynku żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii. W lipcu 2000 roku na Cmentarzu Strzelców Siczowych pod Przemyślem doszło do długo oczekiwanego pochówku szczątków żołnierzy UPA, poległych w okolicy Birczy. Było to możliwe dzięki wielomiesięcznym rozmowom przedstawicieli Polski i Ukrainy. Sprawa ta wzbudzała duże emocje, ale dopiero w 1999 roku władze gminy zgodziły się na ekshumację poległych7. Pozytywnie został odebrany na Ukrainie, zwłaszcza zachodniej, fakt usunięcia w 2000 roku z jednego z kościołów w Przemyślu napisów, które obrażały godność narodową Ukraińców. Jest to bardzo dobry sygnał, przede wszystkim dla mieszkańców Lwowa. To właśnie Przemyśl i Lwów w ostatnim dziesięcioleciu najczęściej zakłócały harmonię budowania partnerskich stosunków między Polską a Ukrainą. Niestety i w Polsce, i na Ukrainie wciąż funkcjonują skrajne siły, które nie są zainteresowane unormowaniem relacji między naszymi państwami. Często daje się słyszeć, że w wydarzenia we Lwowie i Przemyślu jest zaangażowana trzecia strona, której nie zależy na zbyt dobrych stosunkach między Polską i Ukrainą. Co prawda zrzucenie całej winy na rosyjskie służby specjalne wydaje się zbyt prostym wytłumaczeniem i jestem raczej skłonny przyznać rację Jarosławowi Hrycakowi: „Jest w nas wystarczająco dużo głupoty, by i bez trzeciej siły zdarzały się niepotrzebne incydenty. Nie ma takich służb specjalnych, które potrafią rozpalić niechęć, jeśli ich działania nie padną na podatny grunt"8. Z drugiej strony w 1995 roku „Gazeta Wyborcza" oskarżyła, podając nazwiska, dyplomatów rosyjskich o podżeganie do waśni narodowościowych, próby manipulacji Związkiem Ukraińców w Polsce. W tym kontekście należy jednak pamiętać, że współpraca polsko-ukraińska nie może być wy- 7 W. Piecuch, Pogrzeb Ukraińców, „Gazeta Wyborcza" 07. 07. 2000. 8 Zrozumcie nas Ukraińców, rozmowa z Jarosławem Hrycakiem, „Gazeta Wyborcza" 16.10. 2000. Polska - Ukraina: strategiczne partnerstwo? 205 mierzona w Rosję, tak jak chcieli tego niektórzy z polityków polskich i ukraińskich. W związku z polskimi negocjacjami w sprawie członkostwa Polski w UE, na Ukrainie dużo pisze się o powstaniu nowej „żelaznej kurtyny" u jej zachodniej granicy. Jednak Polska, w odróżnieniu od Czech i Słowacji, nie spieszy się z wprowadzaniem wiz dla Ukraińców. Wiosną 2000 roku polscy i ukraińscy dziennikarze podpisali wspólny apel „Przyjazne granice", który ma zwrócić uwagę na problemy związane z przekraczaniem naszej wschodniej granicy9. W zasadzie wszyscy polscy politycy podkreślają, że mimo iż Polska będzie zobowiązana do przestrzegania układu z Shoengen, to jednocześnie będzie starała się, by wspólna polsko-ukraińska granica była granicą przyjazną. Sprawa ta jest częstym tematem spotkań delegacji rządowych Polski i Ukrainy, jak i prezydentów. Jednocześnie Polska jest naciskana przez europejskich negocjatorów, którzy domagają się uregulowania tej sytuacji przed przystąpieniem Polski do UE. Już we wrześniu 1998 roku przebywający z wizytą w Kijowie minister spraw zagranicznych, Bronisław Geremek, oświadczył, iż jak długo będzie można, tak długo Polska nie będzie wprowadzać wiz dla Ukrainy. Według Geremka nie należy zamykać granic, a jedynie je kontrolować. Jego zdaniem Ukraina powinna zwiększać kontrolę na swoich wschodnich granicach (zwalczać zorganizowaną przestępczość, przemyt narkotyków i broni)10. Deklaracjom polskiego rządu wtóruje prezydent Kwaśniewski, wielokrotnie wypowiadając się w sprawie negocjacji dotyczących utrzymania ruchu bezwizowego. Jeśli natomiast reżim wizowy miałby być wprowadzony, to tak by miał jak najłagodniejszą formę11. Wypowiedzi prezydenta Kwaśniewskiego w tej kwestii są skrzętnie odnotowywane w prasie ukraińskiej. Jednak rozszerzenie Unii Europejskiej wzbudza spory niepokój w ukraińskich mediach. Sprawa dotyczy zarówno przepływu ludzi, jak 9 В. Маслюковський, Акція «Приязний Кордон«. Етичні принципи для охоронців кордону, „Політика і Культура", ЗО. 06 - 06. 07. 2000. 10 Stanowisko to zostało potwierdzone podczas jego wizyty na Ukrainie w marcu 2000 roku. „Podczas rozmów plenarnych z delegacją ukraińską minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek zapewnił, że po wejściu do Unii Europejskiej Polska wprowadzi wizy dla Ukraińców w ostatniej kolejności, a jeśli zgodzą się na to unijni partnerzy, to w ogóle z nich zrezygnuje. - »Rząd upoważnił mnie, żebym takie stanowisko w kwestii wiz dla Ukraińców przedstawił w Brukseli« (K. Montgomery, M. Wojciechowski, Obrona przed wizami, 03. 03. 2000). 11 J. Sidorowicz, Współpraca, która kwitnie, „Gazeta Wyborcza" 18. 01. 2000; M. Сірук, Дружні стосунки президентів втілюются в конкретні справи? „День", 18. 01. 2000; Н. Вікуліна, Квасьневський спробує залишути кордон з Україною відкритим, „День", 19. 01. 2000. 206 PIOTR ANDRUSIECZKO i towarów, i to w obydwie strony. Obecnie na wschodzie Polski istnieje sporo małych zakładów produkujących na rynek ukraiński (również niektóre ukraińskie towary, do tej pory sprowadzane do Polski, po wejściu do Unii mogą znaleźć się na czarnej liście). Po rozszerzeniu Unii może się okazać, że Ukraińcy mogą się swobodnie poruszać tylko w obrębie byłego ZSRR. By do tego nie dopuścić, nie wystarczy zapewniać, że Polska wprowadzi wizy w ostatniej chwili, i że będą one stosunkowo łatwo dostępne dla obywateli Ukrainy. Potrzebne są duże nakłady na rozbudowę placówek konsularnych na Ukrainie - zwiększenie ich liczby, rozbudowa już istniejących oraz zatrudnienie nowych pracowników. Zresztą to samo dotyczy strony ukraińskiej12. Bez wątpienia sporo zależy od samej Ukrainy, chodzi tu głównie o powstrzymanie przepływu nielegalnych imigrantów i kontrabandy. Jesienią 2000 roku Kijów zadeklarował wzmocnienie granic z Białorusią, Mołdawią i Rosją -ma się tam pojawić 500 nowych strażnic. Wzmocnienie tych granic może skłonić UE do stosowania wobec Ukrainy przyjaznej polityki wizowej13. Ukraińska opinia publiczna, a przede wszystkim ukraińskie media są bardzo wyczulone na wszelkie przejawy „przymykania" zachodniej granicy. Taki niepokój wzbudziły najpierw oświadczenia czeskiego MSZ o wprowadzeniu obowiązku wizowego dla ukraińskich obywateli, przypieczętowany następnie faktycznym obowiązkiem wizowym. Szeroko komentowany w prasie ukraińskiej był fakt deportacji z Polski ponad 200 obywateli ukraińskich, zatrzymanych w Sandomierzu wiosną 1999 roku. Pisała o tym większość ukraińskich czasopism, w tym tak opiniotwórcze jak regionalny „Wysokyj Zamok" (zachodnia Ukraina) i ogólnoukraińskie „Deń" oraz „Polityka i Kultura"14. Przytaczano wypowiedzi deportowanych Ukraińców, którzy twierdzą, że akcje te były przeprowadzane brutalnie (nie pozwalano im zabrać rzeczy należących do nich). Pojawiły się komentarze, że chociaż Polska oficjalnie występuje jako przyjaciel i strategiczny partner Ukrainy, to z rezultatów sondaży przeprowadzanych w Polsce wynika, że Ukraina wciąż jawi się jako najgorszy sąsiad Polski. Jednocześnie coraz częściej wyrażana jest opinia, że na zachodniej granicy Ukrainy wyrasta nowa kurtyna, która wraz z przystąpieniem Polski do UE zostanie zamknięta. 12 P. Kościński, Coraz mniej swobody, „Rzeczpospolita" 04.12. 2000. 13 M. Wojciechowski, Nowe strażnice, „Gazeta Wyborcza" 18. 09. 2000. 14 Opisywano także inne przypadki złego traktowania obywateli Ukrainy w Polsce (zob. O. Сніцарчук, Українців у Польщі водят у туалет під конвоєм. А рідним дипломатам до того нема справи, „Політика і Культура", 8.-14. 10.1999). Polska - Ukraina: strategiczne partnerstwo? 207 Wydaje się jednak, że Polska w tej kwestii robi naprawdę wiele, a Ukraina powinna zrozumieć, że Polska, ubiegając się o członkostwo w UE, znajduje się w wyjątkowo skomplikowanej sytuacji. * * * Jednym z głównych problemów naszego partnerstwa są również problemy związane z transformowaniem państwa oraz brak jasno wytyczonego przez Kijów kierunku polityki. Należy pamiętać, że mimo deklarowanej przez ukraińskie elity państwowe opcji prozachodniej, to tak naprawdę obecną ukraińską politykę zagraniczną charakteryzuje tendencja balansowania pomiędzy Wschodem a Zachodem. Polityka wielowektorowa, którą stosuje Kijów, wydaje się wyczerpywać już swą formułę. Nie chodzi tu o to tylko, by jej celem nadrzędnym stało się dążenie do przystąpienia do NATO czy UE (cele te są z różnych przyczyn odległe, a związki z Rosją zbyt trudne do podważenia), a raczej by Ukraina zdecydowanie opowiedziała się, który model systemu politycznego i ekonomicznego jest jej bliższy. Należy pamiętać, że w ostatnim czasie Ukraina deklarowała swoje strategiczne partnerstwo z kilkoma państwami. Według ukraińskich badań15, dotyczących strategicznego partnerstwa między Ukrainą a innymi państwami, Polska jest na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o uznanie Ukrainy jako swojego strategicznego partnera, na drugim miejscu jest Rosja, dalej Gruzja, Azerbejdżan i USA. Niestety, w pozostałych wskaźnikach dotyczących konkretnej współpracy, to partnerstwo wygląda już gorzej. Nie jesteśmy ani głównym, ani nawet ważnym partnerem Ukrainy w czterech sferach ekonomicznych; jeśli chodzi o sferę energetyczną to Polska została wymieniona jako ważny partner w dwóch dziedzinach - eksporcie i imporcie nośników energii (nie ma Polski wśród państw, które realizują z Ukrainą wspólne projekty lub inwestycje). Polska nie została również zaliczona do państw, które mają możliwości wspierania interesów Ukrainy w międzynarodowych orga-nizaq'ach16, natomiast jest głównym partnerem w kontekście integracji regionalnej. W sferze militarnej Polska występuje jako główny partner w dziedzinie współpracy wojskowej i wojskowo-technicznej. 15 Analiza Ukraińskiego Centrum Ekonomicznych i Politycznych Badań im. Aleksandra Razumkowa dotyczące współpracy Ukrainy z 19 państwami na czterech poziomach: stosunków ekonomicznych, energetycznych, politycznych, wojskowej (M. Пашков, В. Чалий, Реалії та перспективи стретегічного партнерства, „Дзеркало тижня", 02.12. 2000). 16 Jednocześnie wielu analityków i komentatorów ukraińskich przyznaje, że tylko Polska - mimo swoich skromnych możliwości - popiera Ukrainę na arenie międzynarodowej. 208 PIOTR ANDRUSIECZKO Z badań tych wynika, że na dzień dzisiejszy realnymi partnerami, którzy zbliżają się do pozycji strategicznych, są Rosja i Stany Zjednoczone. W dalszej kolejności można wymienić Niemcy i Polskę. * * * Ostatnim wydarzeniem, zajmującym polityków i opinię publiczną (bardziej chyba w Polsce), jest sprawa budowy gazociągu służącego zwiększeniu dostaw gazu z Rosji do krajów UE, który miałby omijać Ukrainę (do tej pory główny kraj tranzytowy dla rosyjskiego gazu). Pierwsze wypowiedzi prezydenta Kwaśniewskiego i ministra Steinhoffa po ich powrocie z Moskwy w lipcu 2000 roku wzbudziły duże kontrowersje w Polsce i na Ukrainie, podając w wątpliwość strategię polskiej polityki na Wschodzie. Czy oznacza to, że rację mają ci komentatorzy, obserwujący polską politykę zagraniczną, którzy twierdzą, że Polska nigdy tak naprawdę nie miała żadnego pomysłu na konsekwentne stosunki ze Wschodem? Polska znalazła się w szczególnie niezręcznej sytuacji. Prezydent Putin porozumiał się z Unią Europejską w sprawie sprzedaży gazu z pominięciem Ukrainy. Prawdą jest, że Polska nie była, jak na razie, traktowana jako równorzędny partner w dyskusjach nad trasą przyszłego gazociągu. Świadczą o tym chociażby buńczuczne wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, który oświadczył, że UE powinna zająć się „oczyszczaniem dróg dla tranzytu rosyjskich nośników energii". Sytuacja wygląda tak: UE potrzebuje dostaw gazu, Rosja chce ten gaz UE sprzedać. Czy w tych warunkach nasze zdanie może mieć jakieś znaczenie, tym bardziej kiedy Putin ogłasza we Francji, że Polska otrzymałaby z tego powodu miliard dolarów rocznie? Przecież kandydując do Unii nie możemy się sprzeciwiać stanowisku UE, a ta -co tu dużo mówić - stawia zdecydowanie na współpracę z Rosją, kolejny raz pozostawiając Ukrainę samą. Rosja istotnie ponosiła duże straty związane z tranzytem gazu przez Ukrainę, jednak wspomina się również, że „wycieki" gazu mogły mieć miejsce w samym Gazpromie. Były minister ds. paliwa i energetyki Federacji Rosyjskiej, Wiktor Kaljużny, twierdzi, że kradzieże gazu to po prostu wspólny interes pewnych osób z Rosji i Ukrainy. W obecnej sytuacji Rosja, będąc dostawcą gazu na Ukrainę, występuje jako monopolista, lecz także Ukraina jest monopolistą, jeśli chodzi o tranzyt. Nic więc dziwnego, że szukają alternatywnych możliwości. Rosja stosuje nacisk ekonomiczny na Ukrainę, a jego głównym elementem są źródła energii. Gospodarka ukraińska jest nieekonomiczna i wielce energochłonna. Polska - Ukraina: strategiczne partnerstwo? 209 Wydaje mi się jednak, że należałoby się zastanowić przede wszystkim nad prawdziwymi intencjami prezydenta Putina, który złożył taką propozycję. Czy nie jest to zagranie polityczne - próba osłabienia polsko-ukraińskich relacji, a co za tym idzie przyciągnięcia Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływu? Bez wątpienia kwestia unormowania polsko--rosyjskich stosunków jest bardzo ważna. Jednak czy należy zmierzać do tego za wszelką cenę? Przy wszystkich argumentach strony rosyjskiej, dotyczących korzyści wynikających z budowy rurociągu omijającego Ukrainę, musimy się zastanowić jakie to będzie miało skutki w przyszłości. Dla Rosji deklarowana prozachodnia opcja Ukrainy jest ciężka do przełknięcia. W Rosji niepodległość Ukrainy wciąż wywołuje pewne emocje, tym bardziej że Ukraina sceptycznie odnosi się do rosyjskich inicjatyw mających na celu wzmocnienie współpracy między państwami byłego ZSRR. Ukraina stara się rozwijać współpracę regionalną, która byłaby alternatywą dla propozycji Moskwy. Takim przykładem jest GUUAM - organizacja zrzeszająca Gruzję, Ukrainę, Uzbekistan, Mołdawię i Azerbejdżan17. Rosja bardzo krytycznie odnosi się do tej inicjatywy. W ramach GUUAM-u toczą się prace nad budową korytarza służącego transportowi kaspijskiej ropy. Projekt ten zakłada, że trasa do Europy będzie biegła przez Polskę (Odessa - Brody - Gdańsk)18. Polska deklaruje poparcie dla tego rozwiązania, jednak strona polska musiałaby wybudować ok. 400 km rurociągu po swojej stronie, co według szacunków kosztowałoby od 700 do 800 min dolarów19. Prawdopodobnie Rosja zgodziłaby się na pewien kompromis w sprawie gazu pod warunkiem, że Ukraina oddałaby sieć rurociągów, stacje tłoczące i zbiorniki pod administracje rosyjskich firm. Jednak taka prywatyzacja pozbawiłaby Ukrainę kontroli nad źródłami energii i doprowadziłaby do podporządkowania ekonomicznego Rosji. Ponadto Rosja prawdopodobnie pozbyłaby się niewygodnych przedsiębiorstw pracujących na potrzeby tej sieci, takich jak np. Charcyzkie Zakłady Produkcji Rur, ponieważ taką produkcję stara się uruchomić na swoim terytorium20. Nieoficjalnie mówi się, że podczas spotkania prezydenta 17 Ukraińscy komentatorzy słusznie zauważają, że ta nieformalna struktura jest prawie nieznana „w świecie" i stąd pomysły, by jej lobbystami w międzynarodowych strukturach zostały Polska lub Turcja. 18 В. Музика, Дві альтернативи СНД, „День", 13. 07. 2000. 19 A. Łakoma, Pierwsza rura za rok, „Gazeta Wyborcza" 18. 12. 2000; В ЗамяМн, М. Ас-канюк, Українсько-польське стратегічне партнерство »настосуєтсья« на нафті „День", 04. 07. 2000. 20 А. Єременко, Що Росіяни „Хотіли б взяти під своє крильце" „Дзеркало тижня", 29. 09. 2000. 210 PIOTR ANDRUSIECZKO Kuczmy z Putinem w Soczi w 1999 roku. Ukraina podjęła już decyzję 0 przekazaniu Rosji pakietów większościowych nad infrastrukturą gazową. Przed Polską stoi pytanie, co dla nas ma większe znaczenie - korzyść finansowa czy bezpieczeństwo nasze i naszych sąsiadów. Całkowite pominięcie Ukrainy osłabi pozycję Polski w regionie; pozycję tę Polska wypracowała ogłaszając m. in. strategiczne partnerstwo z Ukrainą. Jan Nowak-Jeziorański podczas swojej wizyty w Kijowie w maju 2000 r. tak skomentował ewentualne inicjatywy zmierzające do ominięcia Ukrainy: „Żaden zysk o finansowym charakterze nie powinien skłaniać polskiego rządu do takich projektów, które jeszcze bardziej uzależniłyby Ukrainę od rosyjskich dostaw. Waszą jedyną ochroną jest tranzyt. 1 dlatego jestem przekonany, że do tej transakcji między Polską a Rosją nie dojdzie, bo to nie jest w interesie Polski"21. Zresztą co do korzyści finansowych, to wcale nie wiadomo, jaki byłby rzeczywisty wpływ do budżetu z racji tej inwestycji. Rurociąg w Polsce byłby przedsięwzięciem komercyjnym, więc ewentualne wpływy pochodziłyby tylko z podatków22. Istnieje jeszcze wiele innych niewiadomych związanych z tym przedsięwzięciem. Nie wiadomo ile czasu zajęłaby realizacja tej inwestycji, kto miałby za nią zapłacić, czy „Gazprom" posiada wystarczające zasoby gazu itd. Wydaje się również, że Polska wciąż ma pewne możliwości rozwiązania tej kwestii, tak by uwzględniono chociażby minimalnie interes Ukrainy. Wszystko zależy teraz od umiejętności naszej dyplomacji. Z drugiej strony niektórzy Polacy zaczynają się zastanawiać, czy Polska mocniej nie broni pozycji Ukrainy niż ona sama. * * * Niestety, ostatnie sondaże wskazują, że Ukraińcy są przez Polaków wciąż niezbyt lubiani; na 24 wymienione narodowości znaleźli się na trzecim miejscu od końca. Kolejny raz można zadać sobie pytanie, jak to jest, że w naszych państwach, które są zdeklarowanymi strategicznymi partnerami, wciąż istnieją wzajemne uprzedzenia, niewielkim pocieszeniem może być tylko fakt, że ta niechęć jest u nas mniejsza niż u Czechów i Węgrów23. 21 В. Павлів, Ян Новак-Єзьоранський: „Україна потрібна Польщі не менше ніж Польща -Україні"',.[wywiad], „Політика і Культура", ЗО. 06.-06. 07. 2000. 22 A. Kublik, Spokojnie o gazie [wywiad z wiceministrem gospodarki Andrzejem Karbo-wanikiem], „Gazeta Wyborcza" 3. 11. 2000; W. Gadomski, Po co nam ta rura, „Gazeta Wyborcza" 06.11. 2000. 23 „Gazeta Wyborcza" 23.11. 2000. 210 PIOTR ANDRUSIECZKO Kuczmy z Putinem w Soczi w 1999 roku. Ukraina podjęła już decyzję 0 przekazaniu Rosji pakietów większościowych nad infrastrukturą gazową. Przed Polską stoi pytanie, co dla nas ma większe znaczenie - korzyść finansowa czy bezpieczeństwo nasze i naszych sąsiadów. Całkowite pominięcie Ukrainy osłabi pozycję Polski w regionie; pozycję tę Polska wypracowała ogłaszając m. in. strategiczne partnerstwo z Ukrainą. Jan Nowak-Jeziorański podczas swojej wizyty w Kijowie w maju 2000 r. tak skomentował ewentualne inicjatywy zmierzające do ominięcia Ukrainy: „Żaden zysk o finansowym charakterze nie powinien skłaniać polskiego rządu do takich projektów, które jeszcze bardziej uzależniłyby Ukrainę od rosyjskich dostaw. Waszą jedyną ochroną jest tranzyt. 1 dlatego jestem przekonany, że do tej transakcji między Polską a Rosją nie dojdzie, bo to nie jest w interesie Polski"21. Zresztą co do korzyści finansowych, to wcale nie wiadomo, jaki byłby rzeczywisty wpływ do budżetu z racji tej inwestycji. Rurociąg w Polsce byłby przedsięwzięciem komercyjnym, więc ewentualne wpływy pochodziłyby tylko z podatków22. Istnieje jeszcze wiele innych niewiadomych związanych z tym przedsięwzięciem. Nie wiadomo ile czasu zajęłaby realizacja tej inwestycji, kto miałby za nią zapłacić, czy „Gazprom" posiada wystarczające zasoby gazu itd. Wydaje się również, że Polska wciąż ma pewne możliwości rozwiązania tej kwestii, tak by uwzględniono chociażby minimalnie interes Ukrainy. Wszystko zależy teraz od umiejętności naszej dyplomacji. Z drugiej strony niektórzy Polacy zaczynają się zastanawiać, czy Polska mocniej nie broni pozycji Ukrainy niż ona sama. * * * Niestety, ostatnie sondaże wskazują, że Ukraińcy są przez Polaków wciąż niezbyt lubiani; na 24 wymienione narodowości znaleźli się na trzecim miejscu od końca. Kolejny raz można zadać sobie pytanie, jak to jest, że w naszych państwach, które są zdeklarowanymi strategicznymi partnerami, wciąż istnieją wzajemne uprzedzenia, niewielkim pocieszeniem może być tylko fakt, że ta niechęć jest u nas mniejsza niż u Czechów i Węgrów23. 21 В. Павлів, Ян Новак-Єзьоранський: „Україна потрібна Польщі не менше ніж Польща -Україні",[wywiad], „Політика і Культура", ЗО. 06.-06. 07. 2000. 22 A. Kublik, Spokojnie o gazie [wywiad z wiceministrem gospodarki Andrzejem Karbo-wanikiem], „Gazeta Wyborcza" 3.11. 2000; W. Gadomski, Po co nam ta rura, „Gazeta Wyborcza" 06.11. 2000. 23 „Gazeta Wyborcza" 23.11. 2000. Polska - Ukraina: strategiczne partnerstwo? 211 Mamy więc doskonałe stosunki na najwyższym szczeblu. Co jakiś czas odbywają się spotkania doradców prezydentów, komisji rządowych. Przede wszystkim wydaje się jednak, że wciąż brakuje w naszych relacjach tego, co Jan Nowak-Jeziorański określa jako „dyplomacja społeczna", czyli inicjatyw służących lepszemu poznaniu się przez społeczeństwa obu państw, przełamaniu wciąż funkcjonujących negatywnych stereotypów. Niestety, wydaje się, że mimo deklaracji ze strony polityków o potrzebie współpracy na najniższym - obywatelskim poziomie, tak naprawdę brakuje zrozumienia i chyba chęci, by taką współpracę wspomóc. Oczywiście dla polityków inicjatywy „oddolne" są mniej spektakularne od rozmów „na szczycie". Dobrze się dzieje, że sporo pomysłów udało się już wprowadzić w życie, jak chociażby powołanie wspólnego polsko-ukraińskiego uniwersytetu w Lublinie. Należałoby jednak oczekiwać większego zrozumienia dla podejmowanych prób na rzecz zbliżenia między Polakami i Ukraińcami ze strony państwowych instytucji, uczelni wyższych, władz samorządowych i wojewódzkich. Polen - die Ukrainę: strategische Partnerschaft? Zusammenfassung Der Autor erwagt im Artikel den Stand der politischen und kulturellen Beziehun-gen zwischen Polen und der Ukrainę nach 1989. Er weist auf die kritische Rolle dieser Periode in den gegenseitigen Beziehungen hin, die durch MiStrauen, ja sogar Feindlich-keit gekennzeichnet war. Das gegenseitige Verstandnis und eine Verstandigung bean-spruchen Zeit und auch guten Willen beider Seiten. Die sich rege entwickelnden pol-nisch-ukrainischen Beziehungen, trotz verschiedener vorubergehender Probleme (Streit um die Gasleitung, Konflikte um den Friedhof der Verteidiger Lembergs), fordem die Integration der Gegend, starken das sichtbar werdende neue politische und wirtschaftli-che System. Zur Antriebskraft der Entwicklung dieser Beziehungen wurde die kulturelle und politische Zusammenarbeit. Polen sollte eine Politik betreiben, die den Bestrebun-gen helfen sollte, die Ukrainę von RuBland unabhangig zu machen. Diese Forderung wird in den Kreisen der polnischen Diplomaten am haufigsten wiederholt. Die Realisie-rung dieser verlauft verschieden, es darf hier nicht immer die polnische Schuld erkannt werden. Das letzte Jahrzehnt des 20. Jhs. hat dazu gefiihrt, dafi bereits von einer strategi-schen Partnerschaft, dereń Begrtindung sowohl in der Geschichte ais auch in der Ge-genwart zu sehen ist, gesprochen werden kann. Ubersetzt von Elżbieta Woźniak Autorzy tomu Andrusieczko Piotr - politolog, historyk, doktorant w Instytucie Wschodnim UAM. Bakuła Bogusław - prof. dr hab., Instytut Filologii Polskiej UAM, autor m.in. książek Skrzydło Dedala. Szkice, rozmowy o poezji i kulturze ukraińskiej lat 50-90. XX wieku; Poznań 1999; Historia i komparatystyka. Szkice o literaturze i kulturze Europy Środkowo--Wschodniej XX wieku, Poznań 2000; Antylatarnik. Szkice literackie i publicystyczne, Poznań 2001. BaUbUSZewyCZ Tetiana - ÓOC. dr, politolog, prowadzi wykłady w Akademii Kijowsko- -Mohylańskiej w Kijowie oraz w Ukraińskiej Akademii Dyplomacji. Bondar Andrij - poeta, krytyk, ukończył Akademię Kijowsko-Mohylańską, tłumacz m.in. Ferdydurke W. Gombrowicza. Briuchowecka Larysa - filmoznawca, główny redaktor czasopisma „Kino-Teatr", wykładowca w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Autorka m.in. książek Леонід Осика, Kijów 1999; Поетичне кіно: заборонена школа, Kijów 2001; Приховані фільми. Українське кіно 1990-х, KiySw 2003. Dabert Dobrochna - dr, polonista, filmolog, Instytut Filologii Polskiej UAM, autorka pracy Zbuntowane wiersze. O języku poezji stanu wojennego, Poznań 1998 oraz Kino moralnego niepokoju. Wokół wybranych problemów poetyki i etyki. Poznań 2003. Figura Marek - dr, historyk, Instytut Wschodni UAM, autor książki Konflikt polsko- -ukraiński w prasie Polski Zachodniej w latach 1918-1923, Poznań 2001. Jakowenko Serhij - dr, polonista, ukończył Uniwersytet Kijowski, pracuje w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, autor licznych artykułów dotyczących literatury polskiej oraz przekładów. Kirsenko Mychajło - prof. dr hab. Akademii Kijowsko-Mohylańskiej i Akademii Dyplomatycznej w Kijowie. Wykładał na licznych uniwersytetach amerykańskich. Korbicz Halina - dr, ukrainistka, Instytut Filologii Rosyjskiej UAM, autorka pracy Журнал „Літературно-науковий вісник" львівського періоду (1898-1906), Kijów 1999. Morenec Wołodymyr - prof. dr hab. Akademia Kijowsko-Mohylańską, autor m.in. Джерела поетики К. І. Галчинського, 1986; Національні шляхи поетичного модерну першої половини XX ст.\ Україна і Польща, Kijów 2002. Stęplewski Artur - językoznawca, doktorant w Instytucie Filologii Polskiej UAM. Walczak Bogdan - prof. dr hab., językoznawca, autor m.in. Zarys dziejów języka polskiego, Poznań 1995; (red.) Jan Paweł II - człowiek i dzieło, Poznań 2001. Autorzy tomu Andrusieczko Piotr - politolog, historyk, doktorant w Instytucie Wschodnim UAM. Bakuła Bogusław - prof. dr hab., Instytut Filologii Polskiej UAM, autor m.in. książek Skrzydło Dedala. Szkice, rozmowy o poezji i kulturze ukraińskiej lat 50-90. XX wieku; Poznań 1999; Historia i komparatystyka. Szkice o literaturze i kulturze Europy Środkowo--Wschodniej XX wieku, Poznań 2000; Antylatarnik. Szkice literackie i publicystyczne, Poznań 2001. Bałabuszewycz Tetiana - doc. dr, politolog, prowadzi wykłady w Akademii Kijowsko--Mohylańskiej w Kijowie oraz w Ukraińskiej Akademii Dyplomacji. Bondar Andrij - poeta, krytyk, ukończył Akademię Kijowsko-Mohylańską, tłumacz m.in. Ferdydurke W. Gombrowicza. Briuchowecka Larysa - filmoznawca, główny redaktor czasopisma „Kino-Teatr", wykładowca w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Autorka m.in. książek Леонід Осика, Kijów 1999; Поетичне кіно: заборонена школа, Kijów 2001; Приховані фільми. Українське кіно 1990-х, Kijów 2003. Dabert Dobrochna - dr, polonista, filmolog, Instytut Filologii Polskiej UAM, autorka pracy Zbuntowane wiersze. O języku poezji stanu wojennego, Poznań 1998 oraz Kino moralnego niepokoju. Wokół wybranych problemów poetyki i etyki. Poznań 2003. Figura Marek - dr, historyk, Instytut Wschodni UAM, autor książki Konflikt polśko--ukraiński w prasie Polski Zachodniej w latach 1918-1923, Poznań 2001. Jakowenko Serhij - dr, polonista, ukończył Uniwersytet Kijowski, pracuje w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej, autor licznych artykułów dotyczących literatury polskiej oraz przekładów. Kirsenko Mychajło - prof. dr hab. Akademii Kijowsko-Mohylańskiej i Akademii Dyplomatycznej w Kijowie. Wykładał na licznych uniwersytetach amerykańskich. Korbicz Halina - dr, ukrainistka, Instytut Filologii Rosyjskiej UAM, autorka pracy Журнал „Літературно-науковий вісник" львівського періоду (1898-1906), Kijów 1999. Morenec Wołodymyr - prof. dr hab. Akademia Kijowsko-Mohylańską, autor m.in. Джерела поетики К. І. Галчинського, 1986; Національні шляхи поетичного модерну першої половини XX ст.: Україна і Польща, Kijów 2002. Steplewski Artur - językoznawca, doktorant w Instytucie Filologii Polskiej UAM. Walczak Bogdan - prof. dr hab., językoznawca, autor m.in. Zarys dziejów języka polskiego, Poznań 1995; (red.) Jan Paweł II - człowiek i dzieło, Poznań 2001. INFORMACJA O SPRZEDAŻY WYDAWNICTW UNIWERSYTETU IM. ADAMA MICKIEWICZA W POZNANIU Sprzedaż wszystkich publikacji Wydawnictwa Naukowego UAM prowadzi Księgarnia Uniwersytecka w Poznaniu. Książki naszego Wydawnictwa można nabywać również w innych księgarniach na terenie całego kraju, zwłaszcza w księgarniach naukowych. W razie braku poszukiwanych tytułów w tych księgarniach można skierować zamówienie pisemne do Księgarni Uniwersyteckiej (adres: 60-813 Poznań, ul. Zwierzyniecka 7, teł. (0-61) 847-02-81), która prześle książkę za zaliczeniem pocztowym, o ile nakład nie został wyczerpany, lub do Wydawnictwa (61-734 Poznań, ul. Nowowiejskiego 55, tel. (0-61) 829-39-79, fax (0-61) 829-39-80). e-mail: press@amu.edu.pl Pełna oferta Wydawnictwa: http://main.amu.edu.pl/~press INFORMATION ON THE SALE OF ADAM MICKIEWICZ UNIVERSITY PRESS PUBLICATIONS Ali Adam Mickiewicz University Press publications are sold by the University Bookshop (Księgarnia Uniwersytecka, 60-813 Poznań, Zwierzyniecka 7, tel. (+48 61) 847-02-81). Books published by AMU Press are also available in bookshops of scientific publications all over the country. Foreign customers can contact directly Adam Mickiewicz University Press, 61-734 Poznań, Nowowiejskiego 55, tel. (+48 61) 829-39-79, fax (+48 61) 829-39-80. They can obtain information on other kinds of transactions and editorial cooperation with AMU Press. e-mail: press@amu.edu.pl http://main.amu.edu.pl/~press Ś *-. Csiążka zawiera wybór referatów wygłoszonych podczas konferencji zor-;anizowanej przez Pracownię Komparatystyki Literackiej Instytutu Filologii Polskiej UAM na temat związków kulturalnych, literackich, historycznych politycznych między Polską i Ukrainą w XX wieku. Uczestnikami konferencji зуіі uczeni z Akademii Kijowsko-Mohylańskiej oraz Uniwersytetu im. Adama Vhckiewicza w Poznaniu. Badanie stosunków między naszymi krajami narodami odsłania wciąż nowe perspektywy, nieznane wydarzenia, a temu co już poznane, przydaje nowych znaczeń. Jednak w ciągu kilkunastu lat transformacji najważniejszy okazał się uświadomiony przez obie strony bliski związek naszych doświadczeń. Ukraina i Polska, choć różnią się w ocenie wielu aktów historycznych, nie mogą zaprzeczyć, że łączy je coś więcej niż tylko sąsiedztwo. Ten związek nabiera dziś charakteru bliskiego partnerstwa, coraz )liższej wymiany w obrębie naszych kultur. Ideą niniejszego zbioru jest pod -