BUSSINES TRAINING Heinz Lemmermann SZKOLĄ RETORYKI 1rS 1^ * * % I lii* - ^ ł.Vit łl' 1000999006 Wydawnictwo ASTRUM Wrocław 1995 685485 Tytuł oryginału Lehrbuch der Rhetorik Tłumaczenie Beata Sierocka Opracowanie redakcyjne Marek Garbala, Żyta Kwiecińska Copyright by Giinter Olzog Verlag GmbH, Miinchen 1992 Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright for the Polish edition by Lech Tkaczyk, Wydawnictwo ASTRUM, Wrocław 1995 Wydanie I Wydawnictwo ASTRUM 50-057 Wrocław, ul. Mennicza 13 ISBN 83-86385-18-9 Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca w Krakowie Druk z dostarczonych diapozytywów. Zam. 2378/95 <• «kałowy zamiast odczytywania — 212, Przejęzyczenia — 21 o, Szczególne środki oratorskie — 217, Zahamowania (trema) — 219, Tempo mówienia — 222, Siła głosu — 223, Zachowanie przy mówieniu — 224, Środki wizualne — 229, Ocena wystąpienia — 232 Uwagi końcowe............233 Literatura..............237 . Szczęście mówcy leży w shwa sile Goethe #*. - f u i i >*' f4 'A' i 4 w» V-! v »V M. > 4 "* -J i ? > »•> 11 ' 1 . » * t . ' StfJ f $ i. >? (-1 < t ? V . te*" ? H 'S» • i»i - **« -ł ,»l)TuŁ' >n 0- f .*. Przedmowa do pierwszego wydania (1962) W kręgach muzycznych powiada się żartobliwie: gra na fortepianie nie jest wcale taka trudna, trzeba jedynie odpowiednim palcem w odpowiednim momencie uderzyć w odpowiedni klawisz. Opinię tę można odnieść także do retoryki. Przecież mówienie nie jest trudne, trzeba tylko odpowiednie słowa w odpowiednim momencie skierować pod odpowiednim adresem! Łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Poza tym pianistą czy mówcą człowiek nie staje się z dnia na dzień. Pianista — zanim całkowicie zapanuje nad klawiaturą — musi wykonać niezliczoną liczbę wprawek. Mówca także nie opanuje sztuki retorycznej bez wcześniejszych różnorodnych ćwiczeń zarówno wymowy, jak i umysłu. Jakże często możemy powiedzieć o którymś z naszych znajomych: „Bardzo dużo wie, ale nie potrafi tego dobrze wyrazić. Nie potrafi przekonująco przekazać swoich myśli. Jego wiedza nie ma siły oddziaływania". Niejeden powiada o sobie: „Nie umiem wygłaszać mów. Tak to już ze mną jest. Natura nie obdarzyła mnie takim talentem". A przecież właśnie wygłosił krótką mowę o tym, jak to nie umie mów wygłaszać. Czyż to nie paradoks? Kto potrafi mówić, może też nauczyć się wygłaszać mowy, powinien jedynie poznać podstawowe zasady przemawiania i ćwiczyć tę umiejętność. Każde pytanie, każde wypowiedziane zdanie, każda rozmowa 10 Szkoła retoryki stanowi miniaturę tego, co ogólnie nazywamy tu wygłaszaniem mów. Dlaczego więc nie miałoby być możliwe opanowanie sztuki wygłaszania dłuższych mów, również wobec większego audytorium? Niniejsza książka pomyślana jest jako systematyczne wprowadzenie do nowoczesnej retoryki. Ma dostarczyć wskazówek i rad wartych wykorzystania podczas przygotowywania mów i dyskusji. Podaje najważniejsze reguły, jakich należy przestrzegać w praktycznej retoryce. Nie poucza, jak wykorzystać kunszt językowy w twórczości poetyckiej czy prozatorskiej, lecz odnosi się do codziennej praktyki językowej bez względu na to, jakich obszarów życia ona dotyczy. Wszystko, czego dowiecie się Państwo z tej książki, to w przeważającej mierze wiedza oraz przemyślenia czerpane z codziennych doświadczeń pedagogicznych i politycznych. W odniesieniu do poruszanych kwestii zasięgałem też opinii wielu osób o bardzo różnych horyzontach intelektualnych; to, co mieli do powiedzenia na temat retoryki, wielce mnie zdumiewało. Osobie uczącej się sztuki retorycznej nie wystarczy pobieżne przekartkowanie tej książki i wyłuskanie paru efektownych przykładów; kto nie jest gotów do podjęcia codziennych (!) — przynajmniej parominutowych — ćwiczeń, kto nie jest gotów do rzetelnego i sumiennego przerobienia najważniejszych rozdziałów niniejszego podręcznika, ten w ogóle nie powinien się za to przedsięwzięcie zabierać. Początkującym, którzy nie mają zbytniego zapału do nauki, radziłbym przyjmować tę w istocie nie najłatwiej strawną porcie wiedzy w dawkach iście homeopatycznych, a więc mikroskopijnych, co uchroni ich przed intelektualną „niestrawnością". Proponowałbym też zalecane ćwiczenia podejmować wspólnie z przyjaciółmi — takie wprawki pozwalają na wzajemne kontrolowanie się, a przy tym dają sposobność wystąpienia przed słuchaczami. Oczywiście, również intensywna samodzielna praca może przynieść bardzo dobre rezultaty. Przedmowa do pierwszego wydania (1962) 11 Będę zawsze ogromnie wdzięczny za krytyczne uwagi i wskazówki. Przy lekturze tej książki nie wolno jednak zapomnieć o tym, że umiejętność wygłaszania mów nie obliguje nas do ustawicznego zabierania głosu. Prasa, radio, telewizja, a także natłok różnorodnych spotkań, organizowanych w ramach naszego „przemysłu publicystycznego", doprowadziły do prawdziwej inflacji słowa. Ze słowem musimy obchodzić się ostrożniej i z większą odpowiedzialnością. Dobry mówca mówi mniej, ale za to lepiej. Słowo nie jest ani złe, ani dobre, ale może być użyte w dobry lub zły sposób: może być pomocne, ale może też ranić lub niszczyć. Słowa mogą być mostami. Ale mogą też być murami (Albrecht Goes). Opracowując tę książkę, starałem się kierować trzema zasadami, których przestrzegania wymagali już antyczni retorzy: nasze zadanie to docere, delectare, movere — uczyć, bawić, inspirować. Kto przyswoi sobie materiał tej książki, nie będzie może mówcą doskonałym, ale -- mam nadzieję -- lepszym niż dotychczas. Lilienłhal-Trupe k. Bremy, maj 1962 Heinz Lemm erma ? ? Przedmowa do drugiego wydania (1986) Niniejszy podręcznik przeznaczony jest dla uczniów, studentów i wszystkich osób — o rozmaitych zawodach i stanowiskach — zainteresowanych w zdobyciu podstawowej wiedzy z zakresu retoryki. Książka ta nie ma być rozprawą naukową, nie ma też dostarczać recept na wszelkie retoryczne przypadki. Pomyślana jest przede wszystkim jako podręczny poradnik, pomocny w różnorodnych retorycznych sytuacjach dnia codziennego. Już 24 lata temu książka ta spotkała się z bardzo przyjaznym przyjęciem i doczekała się wielu wznowień. Szczególnie cieszy mnie, że niektóre z jej podstawowych idei, a także wprowadzone przeze mnie pojęcia, trafiły do obiegu w literaturze fachowej. W aktualnym wydaniu zachowana została ogólna struktura pracy, wprowadzono natomiast wiele zmian i uzupełnień merytorycznych. Włączone zostały też doświadczenia i przemyślenia ostatnich lat. Dyskusje, debaty, pertraktacje mają dziś szczególne znaczenie. Tym kręgiem problemowym zajmuję się dokładniej w mojej książce Szkota debaty*, którą traktuję jako uzupełnienie niniejszej pracy. Żaden tekst nigdy nie jest tak doskonały, aby nie można * Jej polskie wydanie ukazało się w 1994 r. we Wrocławiu nakładem Wydawnictwa „Astrum". 14 Szkolą retoryki go jeszcze poprawić — dotyczy to w równym stopniu słowa pisanego, jak i mówionego. Od swoich Czytelników oczekuję zatem dalszych konstruktywnych uwag krytycznych. Serdecznie dziękuję mojej żonie Ruth za sporządzenie maszynopisu tej książki i za krytyczne jej przejrzenie. Lilienthal-Trupe k. Bremy, maj 1986 Heinz Lemmermann •m ROZDZIAŁ 1 i. * ?, V a, --'i* ' 1 • \ tę| me \ i ^ ni '*^ Wstępne ćwiczenia, przemyślenia Wstępne ćwiczenia Gdy juz pobieżnie przekartkuje^Y J^^iążkę lub też wyrywkowo poczytamy pewne jej fragmenty powinm-śmy od razu przystąpić do nauki, rozpoczynając od ćw.czen omawianych w niniejszym rozdzia'*™ "f*' Cwlcfen'a w mówieniu. Początkowo może to być po prostu głośne odczytywanie krótkich artykułów Pasowych(przed wyimaginowaną publicznością), uZ^-ane krótk.m własnym omówieniem ich treści. . . . ,, Stopniowo dołączać do tego n«l«Y treść podrozdziałów Oddychanie oraz Wymowa, °^ief" e .bowie,m kierowanie oddechem, wyraźna wymowa .umiejętność precyzyjnego przekazywania myśl' » ?"d™ntV sztukl retorycznej Bezcenną wartość w doskonaleniu s2tuk. reto-rycznej ma również ćwiczenie p^1™" Oddychanie Oddech to regulator wszechrz^y, powiada hinduskie przysłowie. Oddychamy od urodź*118, aznd° *mllerci- wart0 j1*?'?** wVstarczy po zatem robić to dobrze. Aby utrzy j1*? wVstarczy po zatem robić to dobrze. Aby utrzyj?? y p prostu wykonywać wdechy i wydechV;p^ypWdechu na" bieramy tlenu i w ten sposób uzyskujemy energię, przy wydechu pozbywamy się substanCJ'- które są dla organ.z- 16 Szkoła retoryki mu szkodliwe. Goethe pisał o naprzemiennym wdychaniu i wydychaniu w takich oto słowach: Oddech przynosi dwie łaskawości: wciąga powietrze i je wyrzuca; tamten uciska, ten znów odświeża, tak pięknie życie jest wymieszane. Dziękuj więc Bogu, gdy cię uciska, dziękuj mu również, gdy cię uwalnia.* Oddech to niezbędny materiał napędowy przy mówieniu, śpiewaniu, wzdychaniu i wielu innych formach ludzkiej ekspresji. Płuca nie tyle oddychają, ile raczej są zaopatrywane w powietrze dzięki ruchom warstwy mięśni. Niezliczone drobne pęcherzyki płucne nie poruszają się same, lecz są zależne od otaczających je mięśni. Powietrza nie powinniśmy „chwytać" — trzeba je „czerpać". I zawsze przez nos, jeśli to możliwe, w ten sposób powietrze zostaje bowiem ogrzane i przefiltrowane. Oddychanie ustami prowadzi do szybkiego wysuszenia krtani, czego efektem bywa chrypka lub stan zapalny. U wielu osób poniżej obojczyków dochodzi jedynie niewielka porcja powietrza, a przecież wykorzystana powinna być cała objętość naszego „miecha", co znaczy, że wdechy muszą być głębokie (oddychanie przeponą lub brzuchem) i szerokie. Nie można — jak to często ma miejsce — poprzestać na płytkim wdechu, prowadzącym do skurczy, zwłaszcza przy unoszeniu ramion. Przy prawidłowym oddechu napinaniu bocznych mięśni powinno towarzyszyć uniesienie ku przodowi mięśni brzucha. Takie głębokie oddychanie trzeba wyćwiczyć — ćwiczenia te najlepiej przeprowadzać na świeżym powietrzu (20 oddechów). Zaczynamy od wydechu, a następnie powoli i bezgtośnie wciągamy powietrze, doprowadzając je aż do najodleglejszych zakamarków płuc. Dobrze wyobrazić sobie przy tym zapach kwitnących kwiatów. Ćwiczenie oddechowe wykonujemy przy jednoczesnym wymawianiu spółgłosek s, sz, f, a następnie również przy * Wszystkie wiersze, z wyjątkiem osobno oznaczonych, przetłumaczyła Beata Sierocka. Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 17 wymawianiu samogłosek i sylab. Wymawiając je wypuszczamy powietrze powoli, na przemian płynnie i skokowo. Wdychanym powietrzem gospodarujemy oszczędnie — niewielką jego ilością można wiele zdziałać. Należy unikać tzw. dzikiego powietrza, częstego u kiepskich flecistów. Oto ćwiczenia wspomagające oddech: 1. Każde słowo wypowiadamy maksymalnie długo i przeciągle. 2. Wypowiadamy zdania w normalnym tempie, ale możliwie jak najdłużej na jednym oddechu. Z wyniku tych ćwiczeń możemy być zadowoleni dopiero wówczas, gdy na jednym oddechu uda nam się bez wysiłku przeczytać np. cytowany wyżej fragment tekstu Goethego. Przerwę w wypowiedzi i wdech można robić tylko wówczas, gdy sens wypowiedzi na to pozwala — oto podstawowa zasada obowiązująca mówców. Szybkie mówienie uniemożliwia pełny oddech, pozwala jedynie na krótkie, nerwowe łapanie powietrza. Opanowanie właściwej techniki oddychania jest podstawowym warunkiem opanowania kunsztu retorycznego. Jakże często mamy do czynienia z wystąpieniami, w których mówcy już po 10. minutach ciężko dyszą, zupełnie tak, jakby po męczącej wspinaczce dotarli na najwyższy wierzchołek górski. Doskonalenie techniki oddychania w większym jeszcze stopniu niż pozostałe ćwiczenia wymaga kontroli ze strony drugiej osoby, a nawet specjalisty w tej dziedzinie. Książka może dostarczyć co najwyżej paru ogólnych wskazówek. Warto więc wziąć udział w jakimś specjalistycznym kursie oddychania lub zapisać się na gimnastykę oddechową. Wymowa Przedstawiamy tu jedynie podstawowy „arsenał", jakim powinien dysponować każdy mówca, czyli informacje na temat najważniejszych zasad wymowy oraz wskazówki dotyczące niebezpieczeństw, na jakie narażony jest mówca. Przy poszczególnych kłopotach z wymową wska- 18 Szkolą retoryki zane będzie podjęcie szeregu dodatkowych ćwiczeń pod kierunkiem logopedy. Publikacja taka, jak ta, nie może zastąpić specjalistycznego kursu wymowy i technik wypowiedzi, może natomiast stanowić jego przygotowanie i uzupełnienie. Mówca nie jest aktorem ani recytatorem, nie można zatem wymagać od niego kultury mówienia na poziomie artystycznym. Musi jednak mówić wyraźnie i sensownie, musi mieć dobrze opanowaną artykulację, a siła głosu, ton, tempo, brzmienie i dźwięczność muszą być każdorazowo dopasowane do sytuacji. Przede wszystkim wystąpienie ma być zaprezentowane w żywy i płynny sposób. Znamy mówców, którzy dzięki swej osobowości i ekspresji wypowiedzi osiągali olbrzymie sukcesy, mimo że miewali braki dykcyjne i nigdy się ich nie pozbyli. Na przykład głos Bismarcka był piskliwy i słyszało się w nim astmatyczne świsty. Mawiano, że brzmiał tak, jakby się wydobywał ze spinki do kołnierza. Jest to, oczywiście, wyjątek, potwierdzający regułę, że wymowa powinna być wyraźna i czysta w brzmieniu, i do tego powinniśmy dążyć. Za artykulację dźwięków odpowiedzialne są głównie wargi i język. Ruchy ich mięśni muszą być zatem bardzo precyzyjne. Wymowę dźwięków ułatwimy sobie, przyzwyczajając się do lekkiego wysuwania warg do przodu. Żuchwa powinna być zawsze luźna, a mięśnie szyi swobodne. Nie naśladujmy ustami ruchów żujących — takie ruchy powodują szybko skurcze i zmęczenie narządów mowy. Wskazane są ćwiczenia języka typu lalelilolu, tatetitotu, kakekiko-ku itp. W ramach ćwiczeń wymówmy po kolei wszystkie głoski od a do z i skontrolujmy, czy wszystkie są wystarczająco wyraźnie wymawiane. Samogłoski wymawia się przy zaokrąglonych wargach, ustawiając je w kolejności /', e, u, o, a — wymawia się je z coraz większym zaokrągleniem. Wymawiając / lub e często popełniamy błąd, otwierając usta szeroko na boki, a przy tym płasko, w efekcie brzmienie tych samogłosek jest stłumione i spłaszczone. Przy wymawaniu spółgłosek zadbać trzeba o to, aby jedna była wyraźnie oddzielona od drugiej. Słuchacz mu- Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 19 si wyraźnie usłyszeć każdą pojedynczą zgłoskę, zrozumieć każde słowo. Wynikające z niedbałości wymowy upodobnienie niektórych spółgłosek (p — b, d — t) nierzadko prowadzi do nieporozumień. Szczególną uwagę zwrócić należy na konieczne rozdzielenie spółgłoski kończącej jeden wyraz od takiej samej spółgłoski zaczynającej następny wyraz (np. mówca chce powiedzieć „nad dom", a słyszymy „na dom" — dwie te same spółgłoski zostały zbite w jedną). Wyraźną wymowę spółgłosek ułatwią nam następujące ćwiczenia: a) mówienie szeptem niezwykle wzmacnia siłę artykulacji spółgłosek (dla uczniów takim ćwiczeniem jest po prostu pomoc, jakiej szeptem udzielają kolegom wyrwanym do odpowiedzi, tzn. podpowiadanie); b) szybkie wypowiadanie zdań, wymagających szczególnej dbałości o staranne wyodrębnianie licznych spółgłosek. Dobre będą tu zdania typu: „W czasie suszy szosa sucha", „Szedł Sasza suchą szosą", „Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego", „Po gniazda ptaszę szliśmy, przestrzegając ciszy", „Czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę, kręcąc mordą" itp. Gdy w zdaniu następują bezpośrednio po sobie różne spółgłoski, wówczas język i wargi niezwykle szybko muszą zmieniać swe ułożenie. Gdy zmiany te są zbyt wolne, powstaje po prostu bałagan, jak to się mówi - spółgłoskowy galimatias. Aby głos był dźwięczny i doniosły, ćwiczenia powinny polegać na dobitnym wymawianiu długich zdań, w których przeważają spółgłoski nosowe (m, n, ng), np. „Mnóstwo angielskich modnych dam nosiło mufki na mrozie", „Ben-galski skunks tańczył tango nad rzeką Kongo". Naprzemienne szybkie występowanie m i n dobrze przećwiczyć na następujących wyrazach: bezdomny, ciemny, dymny, dumny, mnogi, mnóstwo, mnich, mniejszy, pomny, przytomny, potajemny, skromny, ziemny, a zbitki nd, mm, nm, nn, ng na słowach: konny, Kongo, marengo, panny, pszenny, pandy, rdzenny, senny, trendy, wonny, wanny, Wandy, wodny i inne. 20 Szkoła retoryki Dobrym ćwiczeniem podnoszącym dźwięczność głosu jest nucenie. Nucimy pojedyncze dźwięki i melodie w wolnym tempie. Wargi muszą być przy tym luźne, nie powinno się ich ściskać. Poprawnej wymowy możemy uczyć się także wymawiając głośno, powoli i wyraźnie takie pary wyrazów: łobuz — obóz, łoś — oś, łóżko — uszko, łania — Ania, Płu-dy — pudy, Łukasz — ukaż, dłużej — dużej, tłuszcz — tuż, chłód — chód, kłuć — kuć, mistrz — zniszcz, strzelec — szczelina, trzy — czy, trzęsie — część, strzemię — szczenię, trzcina - czcimy, patrzy się - paczy się, utrzyj — uczy się, wietrzny — wieczny, trzyma — czy ma, czcionka — trzmiel. Jeśli chodzi o akcentowanie, obowiązuje ogólna zasada, zgodnie z którą sylaba akcentowana ma być lekko podkreślona, a pozostałe lekko obniżone, ale nie „połknięte". Melodia zdania nie jest jednolita, przebiega zazwyczaj „schodkowo": z reguły na początku zdania jest uniesiona, a przy końcu opada. Akcentuje się najważniejszą partię zdania. Zazwyczaj w zdaniu występuje jeden akcentowany punkt, ale nie musi być to koniecznie pojedyncze słowo. W szczególnie ważnych punktach akcentuje się całą sekwencję wypowiedzi. W każdym języku sposób akcentowania ma szczególne znaczenie, bowiem zmiana akcentu może często spowodować zmianę sensu całego zdania. Na przykład, gdy pytamy: „Skąd mamy wziąć te pieniądze?" — brzmi to jak rzeczowe pytanie, gdy natomiast pytamy: „Skąd mamy wziąć te pieniądze?" — brzmi to już jak prowokacja. Proste zdanie: „Ona jedzie dzisiaj do Berlina" — w zależności od tego, jak się je zaakcentuje — może mieć rozmaity sens. „Ona jedzie dzisiaj do Berlina" — nie jej syn; „Ona jedzie dzisiaj do Berlina" — nie zostaje w domu; „Ona jedzie dzisiaj do Berlina" — nie dopiero jutro; „Ona jedzie dzisiaj do Berlina" — nie do Warszawy. Wielu mówców ma w zwyczaju akcentować zawsze ostatnią część zdania. Uwydatniają ostatnie słowo przez Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 21 podniesienie głosu lub spowolnienie tempa nawet wówczas, gdy jest to zupełnie nieważny element zdania. Skłonność ta wynika często stąd, iż mówca nie ma jeszcze „gotowego" następnego zdania. Są trzy sposoby akcentowania: podniesienie tonacji głosu, wzmocnienie głosu, wydłużenie dźwięków (wolniejsze tempo). Z reguły wszystkie te trzy sposoby pojawiają się równocześnie: gdy mówię głośniej, jednocześnie podnoszę tonację głosu i przeciągam tempo. Należy wystrzegać się skandowanego mówienia (zazwyczaj przypomina to ton komendy wojskowej). Trzeba natomiast mówić płynnie, spokojnie, powoli, tak aby grupa wyrazów powiązanych jednością sensu wydawała się odlana z jednej formy. Jeśli sens zdania nie sugeruje szczególnego akcentowania, poddajemy się naturalnej melodii języka*. Raz jeszcze przypomnijmy, że chociaż chodzi nam o to, aby mówca nauczył się mówić wyraźnie, dźwięcznie i płynnie, to jednak naszym celem nie jest przygotowanie go do pompatycznych, krasomówczych tyrad. Oto najdokuczliwsze błędy, jakie przytrafiają się mówcom — niekorzystne dla nich samych i szalenie uciążliwe dla słuchaczy: 1. Zbyt wysoki głos powoduje zmęczenie i niekorzystnie zmienia jego brzmienie. Starajmy się świadomie mówić nieco niżej — oszczędzajmy głos. 2. Stłumiony, bezdźwięczny głos spowodowany jest niepoprawnym, zbyt pośpiesznym oddychaniem oraz skurczeniem mięśni szyi. 3. Niewyraźna, bełkotliwa wymowa (przysłowiowe „kluski w gębie") - towarzyszy jej wybrzuszanie nasady języka. W takim przypadku należy kontrolować ułożenie języka i układać go w płaskiej pozycji (ćwiczyć wymowę dźwięcznego z: zi-ze — za). * Szczegółowe omówienie tych zagadnień znajdzie Czytelnik w Encyklopedii języka polskiego, Wrocław 1992. 22 Szkoła retoryki 4. Seplenienie - wynika z wysuwania języka zbyt daleko ku przodowi i wsuwania go płasko pomiędzy zęby. Występujące często biedy artykulacji, zwane seplenieniem — o ile nie są spowodowane zmianami anatomicznymi, lecz tylko niepoprawnymi nawykami — można korygować następującym ćwiczeniem: szeroko rozciągamy wargi i przednie partie dziąseł, kąciki ust podnosimy jak do uśmiechu i przy opuszczonej dolnej wardze spokojnie wypuszczamy powietrze, wymawiając sylaby »sa — se — si«. Stopniowo wydłużamy »s«, wymawiając je ze wzmocnioną silą: »sssa!—ssse!« itd. Ćwiczenie powtarzać wytrwale i cierpliwie (Reusch)*. 5. Połykanie końcówek. 6. Zdławione, gardłowe r zamiast r zębowego. Poprawie artykulacji r zębowego służą ćwiczenia polegające na powtarzaniu słów ze zbitką dr. dramat, drąg, drut, dryl itp. Stopniowo dodajemy kolejne d — opuszczając r, np.: d-d-d-amat, d-d-d-ąg itd. W ten sposób czubek języka łatwiej będzie wchodził w wibracje. 7. Głoski dodawane bezwiednie w przedłużeniu wyrazów: e, y, we i inne. Okazuje się, że wielu wspaniałych skądinąd mówców właściwie przez całe życie używa tego typu głosek. Słyszymy więc zamiast „tak" — „tak-y", zamiast „bowiem" — „bowiem-y". Skąd się to bierze? Otóż mówca nie ma jeszcze „na języku" kolejnego zdania, ale sądzi, że jednak winien jest coś słuchaczom — niech to zatem będzie chociażby taki „dźwiękowy pomost". Najczęściej mówca nie jest świadom tego, że w jego wystąpieniu pojawiają się całe legiony takich głosek. Przerażenie ogarnie go dopiero przy wysłuchaniu własnych słów z magnetofonu. 8. Nosowe* lub charczące brzmienie głosu. (Vollard, znany handlarz dzieł sztuki, spotkał na przyjęciu pewną bardzo gadatliwą damę, wcześniej mu nie znaną. Kobieta robiła wrażenie, jakby mówiła nosem. Vollard zwrócił się do swego sąsiada: „Nie wydaje się Panu, że dama ta dużo _________ * Patrz Literatura na końcu książki. Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 23 by zyskała, gdyby rzadziej narażała nas na wysłuchiwanie swojej trąby?" „Z pewnością - odparł sąsiad - przez 30 lat nie mogę się do tego przyzwyczaić. Jestem jej mężem".) Rzadko zdajemy sobie sprawę, w jakim stopniu wrażenie wywierane na innych zależy od brzmienia naszego głosu i sposobu wymowy. Kwintylian, rzymski nauczyciel retoryki, mawiał: Jeśli coś rani uszy, trudno dociera do ludzkiej duszy. Trzeba też dbać o to, aby przy mówieniu nie zaśliniać się i nie opluwać słuchaczy, o czym w takich słowach pisał Wilhelm Busch: Z warg mu tryska, z oczu mu błyska, nawet już brodę rozmówcy opryskał. 9. Na jakość głosu niekorzystnie wpływa nadmierna krzykliwość, chrząkanie, kaszel. Ryki przystoją raczej zwierzętom niż ludziom. Niektórzy mówcy z powodu stale uniesionego tonu mają głos tak już chropowaty, jakby do przepłukiwania gardła używali pinezek. Wiele osób grupuje wyrazy w całe bloki, rozdzielając jeden od drugiego pauzą. Dbajmy o płynność wypowiadanych fraz, łączmy odpowiednio poszczególne wyrazy i nie skandujmy każdego słowa osobno. Foniatria* określa jąkanie jako neurozę artykulacyjną pochodzenia skurczowego. (Mimo wielu wysiłków, nauce nie udało się do tej pory ostatecznie ustalić przyczyny jąkania. Wiadomo, że dotyka ono głównie mężczyzn. Ustalono ponadto, że — ujmując rzecz geograficznie - im dalej na zachód, tym więcej przypadków jąkania: w Anglii więcej niż w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych więcej niż w Anglii. Liczba osób jąkających się przekracza w Stanach 2 miliony!) Incydentalne jąkanie osób, u których nie stwierdza się wad wymowy, spowodowane może być poczuciem strachu lub niepewności — tego typu jąkanie daje się wyeliminować regularnymi ćwiczeniami zaleconymi przez logopedę. --------------- * Dział medycyny zajmujący się leczeniem zaburzeń mowy. 24 Szkolą retoryki Większość omówionych błędów wymowy można usunąć wytrwałą pracą, najlepiej pod kierunkiem nauczyciela dykcji lub śpiewu. Jeśli ćwiczenia tego typu nie usuną najpoważniejszych błędów, to mamy do czynienia z wadami organicznymi. W takim przypadku warto udać się do lekarza specjalisty. Dziś nikt nie odkłada wizyt u dentysty do momentu, aż z uzębienia zrobi się ruina. Natomiast w odniesieniu do naszego głosu prowadzimy gospodarkę iście rabunkową, czyniąc to mniej lub bardziej świadomie. (Schmidts). Dialekty W Polsce wyróżnia się obok ogólnego dialektu kulturalnego również dialekty regionalne: małopolski, wielkopolski, śląski, mazowiecki, kaszubski i podhalański. Potocznie słowo „dialekt" używane jest wymiennie z terminem „gwara". Zainteresowanego tym tematem Czytelnika odsyłamy do książki Karola Dejny Dialekty Polski (Wrocław 1993). Ćwiczenia w mówieniu Bywa sukces łatwy i trudny; jednemu przychodzi jak we śnie, inny musi się wytężać, aż mu pęka głowa — tym , razem możemy zacząć od słów Wilhelma Buscha. Tak bowiem jest też z umiejętnością mówienia. Jednym przychodzi łatwo, innym z trudnością. Stare przysłowie mówi: Poeta nascitur, orator fit (Poetą się rodzi, mówcą się staje). Do pewnego stopnia umiejętność tę doskonalić można we własnym zakresie, lepiej jest jednak, gdy ćwiczenia takie prowadzi się\w gronie znajomych lub na specjalnych kursach, ponieważ można wówczas wzajemnie się kontrolować i udzielać sobie pomocy. Już Kwintylian (ok. 35-95 r. p.n.e.) wiedział, że sztuka mówienia wymaga wytężonej pracy, niezłomnego zapału, różnorodnych ćwiczeń, wielorakich doświadczeń, dużej mądrości i bystrej władzy sądzenia. Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 25 Systematyczne ćwiczenia w mówieniu należy przeprowadzać przez dłuższy okres, na przykład raz w tygodniu przez pół roku. Poniżej zestawiłem dziesięć podstawowych ćwiczeń, 0 których — na podstawie doświadczenia — wiadomo, iż torują drogę do oratorskiego kunsztu. Ćwiczenia te powinno się realizować stopniowo, zaczynając od najprostszych 1 sukcesywnie poszerzając ich zasięg. Każde z tych „obowiązkowych ćwiczeń" retorycznych powinno się wykonać przynajmniej 20-30 razy. I. Odczytywanie tekstów. Przy głośnym czytaniu (np. prasowego artykułu) spoglądamy od czasu do czasu na wyimaginowane audytorium. Przy takim wzrokowym kontakcie z fikcyjną publicznością próbujemy wywołać w sobie wrażenie, iż do niej właśnie kierujemy nasze słowa. W tym celu szybko odczytujemy w myśli kolejne krótkie odcinki tekstu i staramy się je zapamiętać. Takie ćwiczenie, w którym treść zdania pojawia się w myśli nieco wcześniej niż wygłaszana jest w słowach, to najlepsze ćwiczenie wprowadzające do mówienia z pamięci. II. Odtwarzanie treści tekstu. Najpierw czytamy sobie tekst złożony z dwóch do pięciu zdań, a następnie słownie odtwarzamy ich treść. Staramy się przy tym: a) powtarzać tekst w miarę dosłownie (ćwiczy się przy tym umiejętność zapamiętywania szczegółów); b) referować go własnymi słowami (w ten sposób ćwiczy się umiejętność samodzielnego formułowania wypowiedzi). III. Mówienie ,,z głowy" [myślenie w trakcie mówienia]*. Ani odczytywanie tekstu, ani uczenie się go na pamięć nie pozwolą nam na rzeczywiste opanowanie sztuki oratorskiej [wolnej mowy, wolnego mówienia, wolnego wygłaszania mów]. Jedyna droga to systematyczne ćwiczenia, polegające na samodzielnym formułowaniu * Niekiedy w klamrze podajemy sformułowania użyte przez Autora, które w dokładnym tłumaczeniu mogłyby być obce językowi polskiemu lub wypaczać sens. Redakcja. 26 Szkota retoryki wypowiedzi, przygotowanej wcześniej w formie skrótowych haseł, czyli mówienie „z głowy". Używamy tu terminu „mówienie »z głowy«" dla określenia ścisłego związku pomiędzy myśleniem i mówieniem — termin ten oznacza myślenie w trakcie mówienia i mówienie w trakcie myślenia. W praktyce wygląda to tak, iż mówiąc bazujemy na wcześniej przygotowanych hasłach zanotowanych w skrótowej formie. Hasła takie mają na zasadzie impulsu kierować w odpowiednią stronę nasze myśli, a te z kolei stanowić bodziec do odpowiedniego sformułowania wypowiedzi. Zobaczmy to na przykładzie: „Demostenes, wielki starożytny mówca, ustawicznie domagał się od ludów greckich, aby zjednoczyły się w walce przeciw królowi Filipowi". W postaci skrótowych haseł zdanie to można by zapisać następująco: „Demost. — mówca - żądał - od lud. gr. - jedności przeciw Filipowi". Tak zapisane zdanie to „rusztowanie", na którym w trakcie mówienia nadbudujemy pozostałe słowa. Ćwiczenia w samodzielnym formułowaniu wypowiedzi polegać mają na tym, aby na kanwie przygotowanego hasłowo szkicu budować wciąż inne zdania. Schweinsberg nazywa to swobodnym poruszaniem się wokół stałych punktów. Przytoczony wyżej przykład można by zmodyfikować m.in. i w taki sposób: „Demostenes był — jak wiadomo — największym mówcą starożytnej Grecji. Wciąż namawiał greckie ludy, aby zjednoczyły się, bowiem tylko w ten sposób mogą przetrwać w walce z królem Filipem". Lub inna wersja: „Wielki mówca epoki starożytnej, Demostenes, ustawicznie nalegał na greckie ludy: »Gdy zacznie się wielka wojna z potężnym królem Filipem, zjednoczcie się«". Istnieje jeszcze wiele możliwości formułowania tego schematu, zapisanego w formie skrótowego hasła. Podczas wypowiadania zdania czy kompleksu zdań trzeba już zerkać na kolejne hasło i „notować" je sobie na krótko w pamięci. Dla bieżącego zdania najlepszy przyjaciel to zdanie następne. Problemem danej chwili jest zawsze zdanie następne (Nau-mann). Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 27 Ćwiczenie omówione w punkcie trzecim to warunek i podstawa dalszej pracy. Pracy tej nigdy dość. Dobrym uzupełnieniem byłoby zapisywanie na kartce początku poszczególnych zdań, a następnie słowne rozwijanie tych zdań do końca. W tym miejscu chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że głośne mówienie jest bardzo pomocne przy porządkowaniu myśli. Wszystkim mówcom polecałbym przeczytanie tekstu Heinricha von Kleista (1777-1811) pod tytułem Ober die allmahliche Verfertigung der Gedanken beim Reden [O stopniowym tworzeniu się myśli w trakcie mówienia J*-Francuskie przysłowie Uappśtit vient en mangeant (Apetyt rośnie w miarę jedzenia) Kleist zamienia na L'idśe vient en parlant (Myśli rosną w trakcie mówienia). Zalecany tekst Kleista przytaczamy w przekładzie przy końcu rozdziału 2. jako Dokument źródłowy (1805/1806). Umiejętność mówienia doskonali się również poprzez dodatkowe określanie pojęć. Dzięki definiowaniu uzyskujemy jasność pojęć, ćwiczymy się w uogólniającym, a jednocześnie dobitnym sposobie wyrażania. (Co to jest: dom — państwo — demokracja itd. Np. co to jest globus? Globus to obracająca się drewniana kula z kolorowym rysunkiem powierzchni Ziemi i naniesionymi nań równoleżnikami i południkami.) Wyjaśnienia terminu „definicja" podjął się Heinrich Lausberg, pisząc: Definicja to peryfraza (= omówienie) treści znaczeniowej słowa, jej celem jest wyznaczenie granicy pomiędzy zakresem znaczeniowym tego słowa w stosunku do ewentualnych jego synonimów (= wyrazów podobnych). Ćwiczenia w definiowaniu są dla mówcy bardzo ważne. Gdy np. dyskusja wymaga wyjaśnienia jakiejś sprawy lub słowa, trzeba umieć błyskawicznie i celnie wydobyć istotę rzeczy, np. „ćo właściwie rozumie Pan przez »koniunkturę«?". Nie jest to wcale tak łatwe, jak się wydaje. Gdy definiujemy — przykładowo — człowieka jako * Źródło: H. v. Kleist, Dzieła zebrane, t. 2, Stuttgart u. Berlin 1805-1806, s. 285-291. SaS-jW . 28 Szkolą retoryki „nieupierzone dwunożne stworzenie", nie mijamy się z prawdą, ale nie chwytamy tego, co istotne. „Definicja" taka wrzuca człowieka do jednego worka z kangurem, oskubanym kurczakiem, polnym konikiem. Cel retorycznego kształcenia to umiejętność określenia tego, co istotne. IV. Narracja [Opowiadanie]. Ćwiczymy się w zwięzłym i obrazowym opowiadaniu zdarzeń, anegdot, krótkich historyjek, relacji z podróży itp. Można sięgnąć np. do historyjek, nowelek, antologii, dowcipów czy innych krótkich form literackich. Wspaniałe do tego celu będą również bajki. Ćwiczyć należy dotąd, aż ich treść uda się opowiedzieć naprawdę „bajecznie". Dobrym ćwiczeniem na koncentrację jest odtworzenie w pięciominutowym opowiadaniu całego przebiegu dnia — najlepiej na podstawie notatek z kalendarza. Zwracać trzeba przy tym uwagę na spokojny i płynny sposób mówienia. Edgar Neis podaje kilka zwięzłych wskazówek odnośnie sposobu opowiadania swoich przeżyć. Warto z nich skorzystać. 1. Opowiadający bazuje na własnych przeżyciach. 2. Musi starać się, aby relacja była żywa, naturalna i szczera. 3. Opowiada językiem potocznym. 4. Opowiadanie prowadzone jest w czasie przeszłym, jedynie przy obrazowaniu szczególnie żywych momentów używa się czasu teraźniejszego. 5. Opowiadający kieruje swoje słowa bezpośrednio do słuchaczy. 6. Przy dłuższych opowieściach już na początku należy sobie szybko wyobrazić w myśli strukturę całego opowiadania, sfcrótowy plan, który nadawać będzie naszej opowieści kierunek i cel. Szczególną uwagę należy przy tym zwrócić na początek — jako moment pobudzenia napięcia, na punkt kulminacyjny — maksymalne natężenie napięcia oraz na zakończenie — przynoszące słuchaczom odprężenie. 7. Treść opowiadania musi być oczywiście utrzymana w zaplanowanych ramach, ale kształtować powinno się Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 29 ją dopiero w trakcie mówienia. Jeśli w czasie opowiadania przychodzą nam do głowy nowe myśli, należy je od razu formułować w słowach. Ta umiejętność wymaga jednak od mówiącego sporej wprawy i praktycznego doświadczenia. 8. Na początku najlepiej nie zwracać uwagi na drobne potknięcie czy pauzy w mówieniu. Należy traktować je tak, jakby były naturalnymi przerwami. Słuchacze zazwyczaj nie zorientują się, czy pauza jest celowa, czy też stanowi efekt potknięcia. Z biegiem czasu należy takie zahamowania eliminować. W dzisiejszej dobie, gdy radio i telewizja zalewa nas obrazami i słowem, sztuka opowiadania właściwie zanikła. Mimo to obserwuje się pewien jej renesans, ponieważ wielu ludzi przesyconych mnogością bodźców wyraźnie zaczyna doceniać taką bezpośrednią, osobistą, wręcz ciepłą formę przekazu. Ciekawą inspiracją w tym zakresie były ostatnio publikacje Johannesa Merkela i Michaela Nagela oraz Konrada Ehlicha. V. Rzeczowa relacja [Raport]. Na podstawie dowolnego artykułu prasowego przygotowujemy konspekt z hasłowym wypunktowaniem treści. Posiłkując się konspektem, relacjonujemy artykuł, powtarzając relację w paru różnych wersjach. W uzupełnieniu ćwiczymy: a) streszczanie artykułu (ograniczone do jednego zdania!), b) rozbudowanie wypowiedzi przez włączenie własnej opinii. Dążymy do maksymalnej płynności wypowiedzi, co nie znaczy, że wszystko musi być doskonale wygładzone. Gdy, na przykład, w poszukiwaniu odpowiednich słów krążymy wokół pewnego wyrażenia, moment taki pobudza ciekawość słuchaczy i ożywia wypowiedź, nie trzeba więc takich momentów unikać. Brytyjskiemu ministrowi Antho-ny'emu Edenowi nigdy nie mogły się przydarzyć w przemówieniach żadne zająknięcia czy pauzy; jego wystąpienia były niezrównane, ale — jak to określił hrabia Pćick-ler — również niezrównanie zimne. Natomiast wystąpienia Churchilla czy Baldwina, wcale nie tak gładkie, potrafiły słuchaczy porwać i rozgrzać. Gdy uda się nam (na 30 Szkoła retoryki podstawie hasłowego konspektu) bez pauz wypowiedzieć dziesięć kolejnych zdań płynnie i spokojnie, będzie to już duży postęp. Starajmy się doprowadzić do końca rozpoczęte zdania, nie obudowując ich wtrąceniami i rozbudowanymi zdaniami pobocznymi, a także unikając pauz spowodowanych chwilowym zagubieniem wątku. Wielu mówcom nie udaje się utrzymać płynności wypowiedzi — poszczególne partie zdania grupowane są w bloki, a pomiędzy nimi powstają niepotrzebne pauzy. Ćwiczmy również wystąpienia improwizowane. Za podstawę służyć może obraz, fotografia czy jakieś wydarzenie. Prześledźmy dokładnie wszystkie szczegóły i relacje. Opowiadajmy obrazowo, sięgajmy po odpowiednie przykłady i słowne ilustracje. Już w tym miejscu należałoby polecić przestudiowanie rozdziałów dotyczących sposobów przygotowania wystąpienia, omawiających kompozycje oraz sposób wygłaszania mów: wielu wskazówek, ważnych już na poziomie ćwiczeń przygotowawczych, dostarczyć mogą podrozdziały prezentujące style i środki stosowane w wystąpieniach, zwłaszcza podrozdziały Wstęp, Zakończenie, Zahamowania (trema). VI. Formułowanie opinii. Przez trzy do pięciu minut wypowiadamy się na ściśle określony temat — np. problemy zawodowe, hobby itp. — początkowo posiłkując się hasłowym konspektem, a następnie już samodzielnie, bez pomocy konspektu. Jeśli nie mamy słuchaczy, musimy sobie ich wyobrazić. Te miniaturowe wystąpienia powtarzamy kilkakrotnie w różnych formach: raz głośno, raz w myślach. Wybieramy z prasy artykuł przewodni i formułujemy opinię na jego temat. Czy to, co napisane, odpowiada prawdzie? W którym momencie nasza opinia jest odmienna? Uzupełniamy treść artykułu, dodajemy własne skojarzenia, formułujemy własną opinię i uzasadniamy ją. Jeśli natrafimy na temat, w którym pojawią się trudne kwestie, porozmawiajmy o nich z przyjaciółmi — często Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 31 taka rozmowa prowadzi do wyjaśnienia i pogłębienia tematu (por. podrozdział Dokument źródłowy 1805/1806). Przy pierwszych ćwiczeniach nie zabiegajmy jeszcze o najwyższy „połysk", nie zabiegajmy o wyszukane, wspaniałe zwroty. Zwracajmy uwagę na spokojny, płynny tok wypowiedzi. Rozpoczęte zdania doprowadzajmy do końca, nawet gdyby nagle wkradł się w nie gramatyczny błąd. Poddawajmy te nasze miniaturowe wystąpienia ciągłej ocenie albo w formie autokontroli, albo korzystając z uwag osoby postronnej. Bardzo surowy i bezstronny kontroler to magnetofon. Ważne jest również systematyczne poszerzanie słownictwa. W tym celu zbieramy (w formie skatalogowanych fi-szek) najbardziej przemawiające do nas słowa i słowne zbitki, zasłyszane bądź przeczytane (w razie potrzeby skonfrontowane ze słownikiem). Szczególnie daje się nam odczuć ubóstwo w zasobie czasowników (zbyt często korzystamy z czasowników „mieć", „być", „stać się"). Poszukajmy też synonimicznych form dla najczęściej używanych zwrotów (nie wszystko musi być „super", jak to chętnie się dziś mawia!). Dzięki pracy nad słownictwem nasz sposób wyrażania będzie dużo bogatszy, wyzwolimy się z powszechnego dziś nudnego, szablonowego sposobu mówienia. Pruski feldmarszałek Schwerin (1648-1757) ćwiczył swoich oficerów w sztuce mówienia w sposób, jaki w gronie przyjaciół można wykorzystać i dzisiaj. Każdy na swojej karteczce zapisywał temat krótkiego wystąpienia, karteczki wrzucano do hełmu, a następnie losowano. Na wylosowany temat należało zaimprowizować kilkuminutową wypowiedź. Schwerin twierdził, że oficer nie tylko musi prędko działać, ale także jasno i dosadnie mówić, wyjaśniać i rozkazywać. W tego typu ćwiczeniach doskonali się siłę ekspresji, umiejętność koncentracji, refleks i polemiczny pazur. VII. Ocena wystąpień. Wszelkie wysłuchiwane wystąpienia należy poddać starannej ocenie, wykorzystując do tego każdą nadarzającą się okazję — wykład, kazanie, dyskusję czy nawet audycję radiową. Wypowiedź taką oceniamy ze względu na dwie kwestie: 32 Szkota retoryki Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 33 a) co zostało powiedziane? (treść, struktura, logika, po-glądowość, styl wypowiedzi itp.); b) jak zostało powiedziane? (sposób wygłoszenia: siła głosu, ton, akcentowanie, tempo, płynność, artykulacja, mimika itp.). VIII. Analiza wystąpień. Różnica między żywą wypowiedzią a tekstem drukowanym jest taka, jak pomiędzy świeżą surówką a konserwą. Niemniej i z drukowanego tekstu można się wiele nauczyć (cechy ogólne, budowa, styl itp.). Analizować warto zarówno wypowiedzi formułowane w języku potocznym, jak też artykuły naukowe, dyskusje parlamentarne, a także teksty „o wielkiej wadze dla spraw tego świata". Powinno się je analizować pod kątem środków retorycznych, prezentowanych tu w rozdziale 3.: Główne zasady sztuki retorycznej. Z analizowanych tekstów będzie można przejąć różnorodne środki retoryczne, włączając je stopniowo do własnych zasobów. IX. Dyskusja. Po takich przygotowaniach czas już na intensywną praktykę początkowo w gronie przyjaciół i znajomych, a potem już na forum publicznym. Kto chce nauczyć się pływać, temu nie wystarczą ćwiczenia na sucho; aby opanować podstawowe umiejętności, trzeba w końcu wejść do wody. Kto chce nauczyć się przemawiać, temu również wiedza teoretyczna nie wystarczy — musi wyjść do ludzi, rozmawiać z nimi i dyskutować. Tak jak trzeba się „rozpływać", tak też trzeba się „rozdyskuto-wać" — najpierw w kręgu przyjaciół lub w jakimś klubie, a potem na zebraniach. Rozpoczynać możemy od stawiania jedynie pytań, a wkrótce będziemy już dyskutować. Próby trzeba odważnie ponawiać, nawet jeśli nie idzie nam zawsze najlepiej. Może się nawet zdarzyć, że przy pierwszej publicznej Wypowiedzi mocno czujemy skurcz żołądka (patrz podrozdział Zahamowania (trema) w rozdz. 4). X. Wystąpienie [Mowa]. Teraz można już przejść do wygłaszania referatów. Na początek najlepiej wybrać taki krąg spraw, który mamy już skądinąd dobrze opanowany. Przerobienie kolejnych rozdziałów tej książki wyposaży nas w niezbędne kwalifikacje do tego typu wystąpień. Jako przykładowe ćwiczenie proponujemy temat, do którego w charakterze materiału będzie potrzebne jedynie parę suchych danych procentowych — w tym przypadku są to zaczerpnięte z raportu ONZ dane na temat przyrostu naturalnego w różnych regionach świata w latach 1958-1963: Ameryka Środkowa 2,9% Ameryka Południowa 2,8% Azja 2,3% Oceania 2,2% Afryka 2,0% USA 1,7% ZSRR* 1,7% Europa 0,9% RFN 1,3% Zadanie: Na podstawie powyższych danych przygotować należy raport na temat „Eksplozja demograficzna na świecie w latach sześćdziesiątych". Zadanie to warto najpierw zrealizować zupełnie samodzielnie, nie korzystając jeszcze z sugestii i propozycji zamieszczonych poniżej. Przygotowujemy skrótowo hasłowy konspekt, wygłaszamy referat i dopiero teraz czytamy poniższe wskazówki, zastanawiając się, w jakim stopniu mogłyby one ulepszyć nasze wystąpienie. Właściwym celem referatu ma być dobitne uświadomienie słuchaczom wielorakich aspektów wzrostu demograficznego. Na podstawie przedstawionego materiału liczbowego dają się wyprowadzić następujące ustalenia i wnioski (podane tu hasłowo): 1. Mała niespodzianka: największy procentowy wzrost demograficzny nie w Azji i Afryce, lecz w Ameryce Środkowej i Południowej. 2. W wartościach bezwzględnych najwięcej urodzin w gęsto zaludnionej Azji. * Pozostawiamy zdezaktualizowane nazwy państw, ponieważ tak jest w oryginale, z którego dokonaliśmy niniejszego tłumaczenia. Ponadto powyższe dane dotyczą okresu przed politycznymi zmianami, jakie nastąpiły w Europie w ostatnich latach. Redakcja. 2 - Szkoła retoryki J Szkoła retoryki a) co zostało powiedziane? (treść, struktura, logika, po-glądowość, styl wypowiedzi itp.); b) jak zostało powiedziane? (sposób wygłoszenia: siła głosu, ton, akcentowanie, tempo, płynność, artykulacja, mimika itp.). VIII. Analiza wystąpień. Różnica między żywą wypowiedzią a tekstem drukowanym jest taka, jak pomiędzy świeżą surówką a konserwą. Niemniej i z drukowanego tekstu można się wiele nauczyć (cechy ogólne, budowa, styl itp.). Analizować warto zarówno wypowiedzi formułowane w języku potocznym, jak też artykuły naukowe, dyskusje parlamentarne, a także teksty „o wielkiej wadze dla spraw tego świata". Powinno się je analizować pod kątem środków retorycznych, prezentowanych tu w rozdziale 3.: Główne zasady sztuki retorycznej. Z analizowanych tekstów będzie można przejąć różnorodne środki retoryczne, włączając je stopniowo do własnych zasobów. IX. Dyskusja. Po takich przygotowaniach czas już na intensywną praktykę początkowo w gronie przyjaciół i znajomych, a potem już na forum publicznym. Kto chce nauczyć się pływać, temu nie wystarczą ćwiczenia na sucho; aby opanować podstawowe umiejętności, trzeba w końcu wejść do wody. Kto chce nauczyć się przemawiać, temu również wiedza teoretyczna nie wystarczy — musi wyjść do ludzi, rozmawiać z nimi i dyskutować. Tak jak trzeba się „rozpływać", tak też trzeba się „rozdyskuto-wać" — najpierw w kręgu przyjaciół lub w jakimś klubie, a potem na zebraniach. Rozpoczynać możemy od stawiania jedynie pytań, a wkrótce będziemy już dyskutować. Próby trzeba odważnie ponawiać, nawet jeśli nie idzie nam zawsze najlepiej. Może się nawet zdarzyć, że przy pierwszej publicznej Wypowiedzi mocno czujemy skurcz żołądka (patrz podrozdział Zahamowania (trema) w rozdz. 4). X. Wystąpienie [Mowa]. Teraz można już przejść do wygłaszania referatów. Na początek najlepiej wybrać taki krąg spraw, który mamy już skądinąd dobrze opanowany. Przerobienie kolejnych rozdziałów tej książki wyposaży nas w niezbędne kwalifikacje do tego typu wystąpień. Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 33 Jako przykładowe ćwiczenie proponujemy temat, do którego w charakterze materiału będzie potrzebne jedynie parę suchych danych procentowych — w tym przypadku są to zaczerpnięte z raportu ONZ dane na temat przyrostu naturalnego w różnych regionach świata w latach 1958-1963: Ameryka Środkowa 2,9% Ameryka Południowa 2,8% Azja 2,3% Oceania 2,2% Afryka 2,0% USA 1,7% ZSRR* 1,7% Europa 0,9% RFN 1,3% Zadanie: Na podstawie powyższych danych przygotować należy raport na temat „Eksplozja demograficzna na świecie w latach sześćdziesiątych". Zadanie to warto najpierw zrealizować zupełnie samodzielnie, nie korzystając jeszcze z sugestii i propozycji zamieszczonych poniżej. Przygotowujemy skrótowo hasłowy konspekt, wygłaszamy referat i dopiero teraz czytamy poniższe wskazówki, zastanawiając się, w jakim stopniu mogłyby one ulepszyć nasze wystąpienie. Właściwym celem referatu ma być dobitne uświadomienie słuchaczom wielorakich aspektów wzrostu demograficznego. Na podstawie przedstawionego materiału liczbowego dają się wyprowadzić następujące ustalenia i wnioski (podane tu hasłowo): 1. Mała niespodzianka: największy procentowy wzrost demograficzny nie w Azji i Afryce, lecz w Ameryce Środkowej i Południowej. 2. W wartościach bezwzględnych najwięcej urodzin w gęsto zaludnionej Azji. * Pozostawiamy zdezaktualizowane nazwy państw, ponieważ tak jest w oryginale, z którego dokonaliśmy niniejszego tłumaczenia. Ponadto powyższe dane dotyczą okresu przed politycznymi zmianami, jakie nastąpiły w Europie w ostatnich latach. Redakcja. 2 — Szkoła retoryki 34 Szkota retoryki 3. Ameryka Łacińska, Azja, Afryka daleko przed Europą; przyrost nieomal trzykrotnie większy. 4. Mocarstwa — USA i ZSRR — na równi. Wyżej niż przeciętny wzrost w Europie. 5. RFN w tym czasie powyżej średniej europejskiej. Ogólnie: postępująca przewaga świata kolorowego, Europa wkrótce „zjawiskiem marginalnym". Problem: regulacja urodzin, wyżywienie, uprzemysłowienie, polityka państwa. Wymieniam tu tylko niektóre problemy. Można by dodatkowo postarać się o zebranie informacji na temat struktury zaludnienia, przyczyn różnic w przyroście naturalnym itp. i dzięki temu opracować temat gruntowniej. Poprzestańmy jednak tylko na wyszczególnionych powyżej danych, które nie oddają, co prawda, aktualnej sytuacji, ale stanowią dobry materiał ćwiczeniowy. Gdybyśmy podane wyżej cyfry po prostu „ubrali" w zdanie, z pewnością nasza prezentacja nie wywarłaby pożądanego efektu — nie byłoby to wystąpienie, dzięki któremu przytoczone dane utkwiłyby w pamięci słuchaczy i skłoniły ich do przemyśleń. Zastanówmy się, dzięki jakim środkom retorycznym całość problematyki dałaby się zreferować bardziej obrazowo i poglądowo (por. rozdz. 2: Prace przygotowawcze). Może — zgodnie z zasadą „zademonstruj to" — posłużymy się przy prezentacji mapą świata. Dzięki temu wyraźniej można by pokazać: a) jakie rozmiary ma przyrost naturalny w poszczególnych wymienianych tu obszarach, b) iż nie mamy tu do czynienia jedynie z napięciem „wschód-zachód", lecz (oceniając z punktu widzenia polityki demograficznej) w coraz większym stopniu liczy się równrsż relacja „północ —południe" (w rejonach południowych dużo większy przyrost zaludnienia). Jeśli nie dysponujemy mapą świata, można np. posłużyć się graficznym zestawieniem (por. podrozdz. Środki wizualne w rozdz. 4): 1,7 0,9 1,7 USA Europa b. ZSRR Wstępne ćwiczenia — wstępne przemyślenia 35 2,8 (2,9) Ameryka Łacińska 2,0 Afryka 2,3 Azja Istnieją, oczywiście, rozmaite możliwości wprowadzenia do tematu (zob. dalej, zwłaszcza akapit dotyczący wprowadzenia): A. Technika bezpośrednia — prowadząca wprost do istoty sprawy, np.: „Raport ONZ na rok 1963 dostarcza nam interesujących informacji na temat przyrostu zaludnienia w różnych regionach świata. Badania dotyczą lat 1958-1963, a więc sięgają ćwierć wieku wstecz". Takie zagajenie jest możliwe, ale mało atrakcyjne i bardzo prozaiczne. W taki sposób nie zachęci się audytorium do uważnego wysłuchania treści, nie zaintryguje się słuchaczy. B. „Zarzucanie przynęty" [wstępne zasygnalizowanie tematu]. Należy się zastanowić, jak już na wstępie „wlać życie" w te suche procentowe dane. Musimy wejść w położenie słuchaczy. Procentowe dane niewiele im powiedzą. Można jednak ożywić liczby przez przykłady nawiązujące do wiedzy i doświadczeń słuchaczy. Co dla RFN oznaczałby roczny przyrost zaludnienia wielkości 1,3%? W przybliżeniu dałoby to 600000 mieszkańców rocznie! Wystarczy powiedzieć, że co roku przybywałoby miasto wielkości Hannoweru lub Bremy. Takie porównanie wiele uzmysławia. W Chinach natomiast rocznie przyrasta mieszkańców w liczbie równej zaludnieniu byłej NRD! W ciągu 20. lat — przy ostrożnych szacunkach — wzrost w Chinach będzie równy „dwudziestokrotnej NRD". Takie lub podobne porównania spełniają funkcję przynęty, obrazowo przybliżającej słuchaczom rzeczywistą treść danych liczbowych i budzącej w nich zrozumienie dla wagi problemów, jakie wiążą się z eksplozją demograficzną. C. Rozbudzanie zainteresowania [technika pobudzania umysłu]. Można rozpocząć od jakiegoś zaskakującego pytania lub tezy, np.: „Moi Państwo! Sądzę, że będziecie zaskoczeni, gdy przedstawię Warn wyniki badań ONZ na temat przyrostu zaludnienia na świecie. Jak Państwo 36 Szkoła retoryki sądzicie, gdzie notuje się największy procentowy przyrost? Zapewne podejrzewacie — tak samo jak i mnie się wydawało — że w Azji lub w Afryce, ale to duża pomyłka. To Ameryka Środkowa..." itd. W przypadku naszego wystąpienia zdecydowałbym się na kombinację technik B i C. Natomiast w zakończeniu warto by nawiązać do problemów wynikających z referowanego stanu rzeczy (wyżywienie, regulacja urodzin itp.). Można również przytoczyć najnowsze dane ONZ i dokonać odpowiednich porównań. Jeśli do tekstu relacjonującego stan faktyczny dołącza się własne komentarze lub wplata się je w referat, należy ustalić sobie moment przejścia pomiędzy nimi. Chodzi o to, aby jasno i wyraźnie oddzielić w wypowiedzi część sprawozdawczą od opinii i osobistych interpretacji. Hasłowy konspekt takiego krótkiego wystąpienia, wspomaganego mapą świata lub graficznym zestawieniem, mógłby wyglądać następująco: Wprowadzenie RFN w takiej sytuacji — rocznie Hannower lub Brema (1,3%) Chiny — rocznie „jedna NRD". Część zasadnicza Raport ONZ - 1958-1963. Niespodzianka: Ameryka Środkowa 2,9%, Ameryka Południowa 2,8%. W dalszej kolejności: Azja 2,3%, Oceania 2,2%, Afryka 2,0%. W liczbach bezwzględnych przodują Chiny i Indie. Porównanie: Brazylia i Chiny o porównywalnej po-wierzcfWi, a w Chinach zaludnienie 10-krotnie większe. Porównania i ilustracja: oś południowa: Ameryka Łacińska — Afryka — Azja; oś północna: USA 1,7 - Europa 0,9 - b. ZSRR 1,7 mocarstwa światowe po równo, przewyższają Europę. Wstępne ćwiczenia, wstępne przemyślenia 37 Problem: przewaga świata kolorowego, nie tylko relacja wschód —zachód, relacja północ —południe. Zakończenie Kręgi problemowe: regulacja urodzin, wyżywienie, pomoc dla krajów rozwijających się, uprzemysłowienie, (ew. porównanie z aktualnymi danymi). Dla jasności wniosek formułuje się zazwyczaj dosłownie: „Rozwiązanie wielorakich problemów, wynikających z eksplozji demograficznej — oto najważniejsze zadanie nadchodzących dziesięcioleci, jakie stoi przed wszystkimi narodami". W charakterze materiału do ćwiczeń mogą posłużyć jeszcze inne dane, wypunktowane poniżej w hasłowym konspekcie. Według obliczeń Zjazdu Przedstawicieli Niemieckich Miast (z roku 1986): Liczba mieszkańców RFN lekko wzrośnie do roku 2000, następnie ostro spadnie. W 2030 r. - tylko ok. 45,7 min. Wzrastające starzenie się społeczeństwa — spadek urodzin. Zmiany: 1950-1973 - z 50,8 do 62,1 min 1985 - 61,1 min 2000 — 59 min (przewidywalnie). Narastający odpływ ludności z miast. W dużych miastach: 10 lat temu - 35,5% obecnie - 32,8%. W przyszłości większa liczba gospodarstw domowych, ale mniejszych: obecnie — 25 min za 15 lat - ok. 27 min. Większe zapotrzebowanie na małe mieszkania. 38 Szkolą retoryki Prognoza starzenia się ludności: 1985 - 24% poniżej 20 lat, 2030 - 17% poniżej 20 lat, 1985 - 20% powyżej 60 lat, 2030 - 33% powyżej 60 lat. Za pomocą odpowiednich środków retorycznych da się to lakoniczne zestawienie liczb przekształcić w ciekawy poglądowy referat. Ćwiczenia pamięci Kwintylian, autor najlepszego podręcznika antycznej retoryki, dwunastu ksiąg Institutio oratoria, twierdził, iż Pamięć to skarbiec krasomówstwa. Stąd też zalecenie: każdy, kto chce zostać mówcą, powinien trenować pamięć. Ustalmy sobie, że dziennie musimy opanować pamięciowo daną porcję tekstu — wiersz lub dokładnie odtworzony artykuł prasowy. Nikt z nas nie musi być Cezarem, który znał imiona wszystkich swoich żołnierzy, ani też Foxem, owym brytyjskim mężem stanu, o którym mówiono, że gdyby zaginęły wszystkie egzemplarze Biblii, na podstawie jego słów dałoby się zrekonstruować cały biblijny tekst. Wolfram von Eschenbach znał na pamięć 80 000 wersetów swojego Parzivala. No cóż, współczesny mówca nie musi znać na pamięć żadnej książki, nie musi być chodzącą encyklopedią, lecz dobra pamięć przy jednoczesnej umiejętności szybkiej orientacji i refleksie to bardzo wartościowe zdolności. Przede wszystkim mówca powinien mieć, jak to określa nauka, pamięć orientacyjną. Fakty, cytaty, własne myśli można od razu zapisać i nie trzeba obciążać sobie nimi pamięci, komoozyety " / Rozróżniamy <^wa poziomy kompozycji: strukturę podstawową ^i^^ jów. To, co Rudolf Engelhardt pisał w Vergnuglichen Prufungsbrevier na temat książek, odnosi się także do wszelkiego typu wystąpień: Książki z niewielką liczbą rozdziałów są niczym źle przewietrzone pokoje. Powodują kłopoty z oddychaniem. A dalej: Kryje się w nich zarozumiałość. Ja, autor, nie uważam za stosowne zważać na moich czytelników. Już podczas kompletowania i sortowania materiału zadbać należy o odpowiednie jego pogrupowanie. Rzadko kiedy udaje się to zrobić za pierwszym razem, w trakcie dalszej pracy wciąż trzeba wprowadzać poprawki. Nie istnieje żaden schemat, który byłby odpowiedni dla wszystkich typów wystąpień, jest jednak parę zasad nieodzownych przy redagowaniu każdego tekstu. Budowa poszczególnych części musi być: a) poprawna logicznie i przekonująca psychologicznie, b) przejrzysta, c) oparta na zasadzie stopniowania. . Znany trójczłonowy podział: wstęp — część główna — zakończenie^obowiązuje również mówców. Wstęp pozwala między innymi na „dostrojenie się" do audytorium. Rdzeń całości stanowi część główną (rozwinięcie zasadniczego tematu, kluczowe tezy, wyjaśnienia, przykłady, wnioski, uzasadnienia). Na zakończenie składają się: streszczenie, punkt kulminacyjny, finał. Co prawda, do danego materiału nie przykładamy mechanicznie gotowego rusztowania (Weller), jak to czynili Główne zasady sztuki retorycznej 99 starożytni, jednak w przypadku mów typu ągjtacyjnego_^ zazwyczaj korzystne będzie konstruowanie wypowiedzi według zarysowanego niżej planu (podajemy za R. Wit-tsackiem). Wstęp i część główna muszą przynieść odpowiedź na następujące pytania: /stęp: 1. Dlaczego zabieram głos? Część główna: 2. Jak przedstawia się stan rzeczy (jak było, jak jest)? 3. Jak powinno być? 4. Jak można zmienić aktualny stan? " Ogtilny styl wypowiedzi (dobór słów, sposób budowania zdań) powinien być przejrzysty, giętki i płynny. Nie ma on takich ambicji, jakie ma język literacki, ale nie zniża się tym samym do poziomu języka potocznego. Obcy jest mu również dziarski i poprawny, lecz „lakierowany" język szkolnych wypracowań. Dziś mile widzianym stał się styl gawędziarski, stosowany zwłaszcza w prelekcjach kierowanych do szerokiego audytorium, a także w kameralnych wystąpieniach. Ważne jest, aby dbać o elastyczność języka: każdorazowo powinno się go dostosowywać do wygłaszanych treści. Niektórym eleganckim retorom chciałoby się powiedzieć to, co Gottfried Keller rzekł niegdyś pewnemu młodemu powieściopisarzowi, gdy młodzieniec pytał, czy może usłyszeć opinię z tych znakomitych ust: „Mój Panie, styl Pański jest płynny, ale język Pańskiej książki przelewa się". W odniesieniu do stylu nie da się nawet w przybliżeniu sformułować ogólnie obowiązujących reguł. Jest to kwestia indywidualna. Istnieje jednak kilka środków stylistycznych, których wartość da się obiektywnie ocenić (dobre, przydatne, złe), a które poniżej opiszemy. Zresztą to właśnie na tym polu stoją przed mówcą bardzo szerokie możliwości. Liczne treningi w tym zakresie pozwalają z czasem na wypracowanie własnego, oryginalnego stylu. Najgorszą rzeczą byłoby, gdyby wszyscy mówili jednakowym stylem. Każdy mówca musi zyskać własną specyfikę. Styl to fizjognomika ducha. Bardziej niezawodna niż fi- 100 Szkoła retoryki zjognomika ciała — pisze Schopenhauer. A dalej powiada: Przejąć cudzy styl to tak jakby założyć maskę. }obór słowjtrćtwa Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię. A ziemia była jałowa i pusta, a ponad przepaściami panowały ciemności. Duch Boży unosił się na wodach — tak plastycznie przetłumaczył Luter początek Biblii. A co powiedzielibyśmy na to, gdyby Luter — w bardzo formalnym stylu i przy użyciu wielu skostniałych rzeczowników — przedstawił stworzenie ziemi w taki mniej więcej sposób: „Na początku nastąpiło za sprawą Boga stworzenie nieba, jak również stworzenie ziemi. Ta ostatnia była ze swej strony jałowością i pustką, i było na niej panowanie ciemności, a nad płynnościami odbywało się unoszenie Ducha Bożego". Zwłaszcza my, Niemcy, cierpimy na nadmiar rzeczowników i na ubóstwo czasowników. Rzeczownik wprowadza często usztywnienie, czasownik natomiast jest bardziej elastyczny i giętki. Tam, gdzie to tylko możliwe, stosujmy ? czasowniki. Język urzędowy, jak i język prawniczy do dziś są napuszone i przeładowane. Ludwig Reiners przetłumaczył dla żartu słynne słowa Cezara przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem na język biurokratów: Po dotarciu do tutejszych miejscowości oraz po zwiedzeniu tychże miałem możliwość odniesienia zwycięstwa. W oryginalnym tekście: trzy czasowniki i ani jednego rzeczownika — całość obrazowa, celna, dosadna, natomiast w wersji urzędniczej: jeden martwy czasownik, sześć rzeczowników — wypowiedź abstrakcyjna, wyblakła, rozwlekła. Dziś rzadko już „uzasadnia się", natomiast chętnie „poddaje się uzasadnieniu". Mówmy raczej „zrealizować" niż „doprowadzić do realizacji", „wyeliminować" niż „poddać eliminacji", „zaproponować" niż „wysunąć propozycję". Dlaczego zawsze musimy słyszeć: „Strona rządowa dokonała ustaleń...", zamiast „Rząd ustalił...". To przecież krótsze, prostsze i bardziej zrozumiałe. Główne zasady sztuki retorycznej 101 Zastępowanie czasowników rzeczownikami powoduje, że język obrasta nienaturalnymi tworami niczym nowotworową tkanką. „Niepodjęcie przez miasto natychmiastowej budowy budynku szkolnego będzie powodem powstawania dużych szkód". Czy nie lepiej powiedzieć: „Jeśli miasto natychmiast nie rozpocznie budowy szkoły, narazi się na duże szkody". Nie zaleca się również używania języka potocznego. ŻaderTksiądz nie powie, że Jezus „zdziałał nienormalnie dużo". Niektóre słowa i zwroty są nadużywane. Właśnie prelegenci mają skłonność do stosowania gotowych, zużytych już formułek, takich jak: „reprezentować punkt widzenia", „poddać pod namysł", „palące kwestie" i inne. Elisabeth Luders, sprawująca z racji wieku funkcję honorowej przewodniczącej Bundestagu, wysłała niegdyś swoim kolegom z okazji Nowego Roku takie oto upomnienie: »Team« politycznych »menagerów« siedzi wspólnie przy rozmowach »round-table«, aby poprzez swój »wkład« zaktywizować »g/obalny« plan z »punktu widzenia prawdziwej odpowiedzialności, plan, dzięki któremu ich »do-głębnie« odczute interesy nie »doświadczą pogorszenia^, lecz tak zostaną »zakotwiczone«, a gdy to konieczne — »duchowo scementowane« czy lepiej »zabetonowane<(, iż nkoniec końcowa na wszystkich »płaszczyznach« zostaną przez zmodyfikowaną »integrację« »doprowadzone do rozwiązania^, a wszyscy będą mogli doświadczyć przemożnego »przeżycia« subnarodowych »związków« w duchu wielostronnej »opieki«, która jako jedyna może doprowadzić do »spełnienia« rzeczywiście ^konstruktywnej koncep-cjk, która nie ogranicza już swego zasięgu do »/okalnych sektorów«, lecz również »poprzez optykę« zorganizowanego »time managementu wszystkim — we »wspólnym jednorazowym wejrzeniu« — »uświadamia«, że jest już najwyższy czas, aby w nowym roku ponownie uczyć się niemieckości. Sukcesów na polu »niemieckości« życzę wszystkim Niemcom przynależnym do frakcji, partii, parlamentu, resortów". 102 Szkolą retoryki Sferoko rozpowszechmowe jesjMjżywanie sloganów. Erich DrachjplsżerSfogarTto niezBędnenarzędzie orator-śklego kunsztu. Nie umniejsza tego fakt, iż slogany bywają bezzasadnie nadużywane. Slogan — jak to często ma miejsce — może być czystym frazesem, ale może też być wiodącą sentencją, w dosadnej i elektryzującej formie wyrażającą trafnie daną myśl. Do historii przeszło wiele sloganów — zarówno o pozytywnym, jak i negatywnym wydźwięku. Na przykład hasło Bismarcka „bezinteresowny pośrednik" pomiędzy mocarstwami czy określenie Bethmanna Hollwegsa „świstek papieru", użyte przez niego w 1914 roku w odniesieniu do podpisanego z Belgią traktatu o neutralności. Lloyd George w jednym ze swoich przemówień uczynił z tego określenia najbardzie „wpływową maksymę" II wojny światowej — przysporzyła ona Niemcom niezliczonych wrogów. Niemiecki cesarz Wilhelm II (jako mówca uzdolniony, lecz nieopanowany) napsuł za granicą sporo krwi, gdy pobrzękując szabelką, wykrzykiwał w afekcie rozmaite slogany („Nasza przyszłość leży na wodach" itp.). Poprzez tych kilka przykładów chciałem jedynie uświadomić, jak takie slogany stać się mogą hasłami o poważnych ~!]achr~A dzieje się rak niw lytfcćf w~w!elkiej polityce, lecz również i we wszystkich innych mniej rozległych sferach oddziaływania. Dzisiejsi ideolodzy sięgają niekiedy również po stylistykę, przypominającą młynek modlitewny. Niestety, r7Pctn H7yXA/a—-się_ niedookreślonych ^::^^^^„sprawa!'..„rzecz". Należy szukać terminów synonimfczTryctC które są jaśniejsze i dają większą możliwość różnicowania znaczeń. Należy też wystrzegwć się nadmiaru rozmaitych ozdobników, choć z drugiej strony wiadomo, iż duża liczba rzeczowników, pozbawionych jakichkolwiek dodatkowych określeń, sprawia, że zdania stają się ubogie i kostyczne. Pa-m|ejajmy?Jż_zjTajc^ej]]e^_wje|u słów jest mocno^ zabarwione^ ~-ejnoc[pjiaInie^Jest różnica, czy „obwieszczamy~prawdę", czy „mówimy prawdę", czy używamy słowa „pani", „da- Giówne zasady sztuki retorycznej 103 ma", czy „białogłowa". Zaproszenie na pewien wieczór w kasynie wojskowym brzmiało: „Serdecznie zapraszamy oficerów ze współmałżonkami, podoficerów z małżonkami, żołnierzy z żonami". Oblicze, twarz, facjata — to określenia tej samej części ciała, ale jakie różnice w znaczeniach! Nikt nie będzie pytał o portret pamięciowy „oblicza bandyty" ani nie będzie mówił o „facjacie Schillera". Mark Twain powiedział niegdyś: Różnica pomiędzy właściwym słowem i słowem prawie właściwym jest taka sama, jak pomiędzy błyskiem a świetlikiem (zamiast sformułowania „Nad całością gór nie wiał już wiatr" Goethe wybrał jednak Nad wszystkimi szczytami jest cisza). Niestaranny dobór słów powoduje niezamierzone nieporozumienia, a nawet spory. Istnieje taka mnogość wieloznacznych słów: na niektórych — takich jak na przykład »forma«, »idealizm« — zaległ już kurz tysiącletnich teorii i pomyłek i właściwie nie ma możliwości rozwikłania tych wszystkich rozgałęzionych sensów. To raj nie tylko dla wszystkich mętnych umysłów, które chętnie zasnuwają swoją myśl gęstą mgłą niezrozumienia, ale również dla wszystkich sofistów i krętaczy, którzy chcieliby złowić coś w tych odmętach (Erdmann). Bardzaszybico-ttacą, świBŻJośiijAty^łąjz^im-iupfijla^wy (zresztą, jak zauważył Bismarck, łatwo też prowokującfb sprzeciwu). S6 Niewielu Q y^^ słuchaczy potrafi się odnaleźć w gęstwinie modnych dziś skrótów. Szał skracania daje o sobie znać wszędzie. Kto, na przykład, zrozumie taki żargon, jakiego próbkę mamy w poniższym cytacie: W MEGA zawarte są podstawy hizmatu i diamatu (MEGA — wydanie zbiorowe dzieł Marksa i Engelsa; hizmat — materializm historyczny; diamat — materializm dialektyczny). Z pracy H. Ingensanda Die Ideologie des Sowjetkommunismus dowiadujemy się, że przed kilkoma laty pewien badacz opinii publicznej ustalił, iż 98% dorosłych obywateli RFN nie znało pojęcia „diamat". Pojedyncze osoby kojarzyły diamat z urządzeniem do obróbki kamieni szlachetnych. 104 Szkolą retoryki Zawsze w pogotowiu mają mówcy różne ^słówka-przerywmłd", a także rozmaite [machinalne] dźwięki, wydawane w momencie „chwytania w myśli" kolejnej kwestii. Są tego całe legiony: „prawda", „nieprawdaż", „jakoby", „właśnie", „yyy...", „niejako". Nikt nie potrafi wy-:wolić się z nich całkowicie, ale każdy mówca powinien koolrolĄwać tejawykt Jakże często w wywiadach telewizyjnych słyszymy gramatycznie niezbyt poprawne sformułowanie „Powiedziałbym. ..". Niestosowne jest również powtarzanie tych samych słów obok siebie. Wielokrotnie słyszymy, na przykład, taką zbitkę: „Jako przykład weźmy na przykład...", „Rozpatrzmy, na przykład, przykład Wielkiej Brytanii". Dysponujemy ogromnym zasobem „potencjalnego słownictwa", czyli takiego, które jest dla nas zrozumiałe, i dużo skromniejszym zasobem „aktywnego słownictwa", czyli takiego, którego używamy. Wyrazy obcego pochodzenia Philipp von Zesen, znany XVII-wieczny lingwista, pragnął wyeliminować z języka niemieckiego wszystkie wyrazy obcego pochodzenia i zastąpić je nowymi słowami. W Polsce do tego celu dążył Jan Śniadecki (1756-1830), lecz mimo jego starań, do dziś używamy wielu słów pochodzenia obcego, które zadomowiły się w naszym języku, choćby tak popularne wyrazy, jak: abażur, abdykacja, abonent, abstrakcja, aktywność, bagnet, bakalie, bakterie, balast, balkon, bank, banał, cenzura, ceremonia, chronologia, chwast, demontaż, denaturat, depesza, deputat, epidemia, energia, estety, fałda, faktura, fałsz, ferajna, gilza, graca, grat, grosz, grunt, grupa, inhalator, insekty, jarmark, jacht, jubel, klasztor, kafel, kajuta, kantor, kapsel, lada, lanca, lawirować, lok, ładunek, łotr, machoń, majster, maruda, maszt, nit, obcas, obcęgi, oficer, owal, ordynek, pakowanie, panierowanie, perfumy, rachunek, rakarz, hycel, ratusz, reda, skrzat, smalec, spekulant, śrut, śluza, tasak, taras, Główne zasady sztuki retorycznej 105 tarcza, wafel, waga, walec, wanna, zecer, zelówka, żeton, żołd, żyrant i tysiące, tysiące innych. W ostatnim czasie starano się zastąpić wyraz szlafrok słowem podomka, kartolef — ziemniakiem, hebel — strugiem, a listonosza — doręczycielem. I cóż, efekt był mizerny... W większości przypadków tłumaczenie wyrazów pochodzenia obcego w każdym języku sprawia wiele kłopotu. Podobnie sądził również Schopenhauer, gdy pisał: Niektóre pojęcia znajdują odpowiednie dla siebie słowo tylko w jednym języku, potem słowo to przenika w swoim brzmieniu do innych języków; tak jest z łacińskim naffec-tus« (afekt), francuskim »naif« (naiwnie), angielskim »gen-tleman« itp. Niekiedy obcy język wydobywa z danego pojęcia takie niuanse, jakich nie może nadać mu nasz rodzimy język, a jakie w myślach nieodzownie kojarzymy z tym pojęciem. Przeto każdy, dla kogo ważne będzie dokładne wyrażenie własnych myśli, użyje wyrazu pochodzenia obcego, nie zważając na fantazje pedantycznych purystów. Z dużym temperamentem w Uber das Pedantische in der deutschen Sprache mówił o tym również Ja-kob Grimm: Niemcy wydają na świat roje purystów, którzy niczym muchy obsiadają nasz język, obłapując go cienkimi mackami. Gdybyśmy ich słuchali, nasz język byłby wkrótce pełen okropnych językowych tworów, które miałyby zastępować proste i naturalne wyrazy pochodzenia obcego. Dźwięczne słowo »omnibus« musi im się teraz wydawać nieznośne, nie dostrzegając, że łatwo je zniemczyć dzięki konstrukcji dativ p/urasis »wszyst-kim«, forują ceremonialne określenia »samochódpowszech-ny«, »pojazd wszystkicha lub sam nie wiem jakie jeszcze łamańce. ______ ____,-™h,„.»„_ssnynri mówcom naleźy~ialecić tal^podstawo- , wą zasadę: rezygnuj z wyrazów obcego pochodzenia, jeśli t łatwo zastąpisz je rodzimymi słowami. Na przyjstfad, słowo pry7?cp/ró/rr meżfta-2astąpić_j/^^ wyrazami,* dużo lepiej określającymi to, o co nam chodzi — może to być „zasada", „reguła", „podstawa", „prawidło", „dewiza" 106 Szkoła retoryki i inne. Na określenie „w tym momencie" mamy „w tej chwili", „teraz", „właśnie", „aktualnie", „w tej sytuacji" itp. Zamiast „inwencja" można powiedzieć „pomysłowość", a zamiast „intensywny" — „wzmożony". Słusznie powiada się, że wyrazy pochodzenia obcego to kwestia szczęścia. Kwestią szczęścia jest, po pierwsze, to, czy dobrze się ich użyje, po drugie, to, czy słuchacze właściwie je zrozumieją. Jest wiele obcych słów, które od dawna funkcjonują w naszym języku. Zyskały sobie prawo obywatelstwa, zwłaszcza jako wyrażenia specjalistyczne. Mówca musi zadać sobie pytanie, czy słuchacz zrozumie te specjalistyczne terminy. W odniesieniu do takich pojęć zawsze lepiej więcej wyjaśnień niż mniej w przeciwnym razie słuchacze „wyłączają się". Jako negatywny przykład przytoczyć można by tu audycje telewizyjne z kwietnia i maja 1986, w których uczeni -w związku z awarią reaktora na Ukrainie — mieli poinformować współobywateli o grożących im niebezpieczeństwach. Ale większość wypowiedzi była niezrozumiała. Roiło się od fachowych terminów, które bądź w ogóle nie zostały wyjaśnione, bądź wyjaśnienia były zbyt pobieżne lub niewystarczające. Niektóre obce słowa wydawały się przy tym łatwe do przetłumaczenia, a mimo to zamiast o „ochronnej powłoce", mówiono stale o contaiment, zamiast o „zapobieganiu" — o „profilaktyce"; mówiono, że szpinak, gleba czy całe regiony uległy „kontaminacji", zamiast powiedzieć, że uległy „radioaktywnemu skażeniu" — co dla wszystkich byłoby zrozumiałe. Nie zawsze da się, co prawda, wyeliminować wyrazy-Ąbcego pochodzenia, ale też me powinny one doprowadzić do zachwaszczenia języka. Główna zasada obowiązująca przy wyborze słownictwa brzmi: ożywaj słów prostych, trafnych, obrazowych 1 różnorodnych. Zadbajcie o to, aby wehikułowi waszych myśli zapewnić dobry zaprzęg słów (Spurgeon). Tajemnica dobrego mówcy polega na tym, aby iżywać zwykłych słów, a wypowiadać rzeczy niezwyk- -------------— — Główne zasady sztuki retorycznej 107 Budowa zdań Co to właściwie jest zdanie? W językoznawstwie znajdujemy setki definicji. Zdanie to wyrażenie w języku jedno- lub wieloczłonowej myśli, dla której charakterystyczna jest funkcja orzekająca, czyli konstatacja (Moritz Reguła). Językoznawca Richard Meyer daje takie oto interesujące wyjaśnienie: Przez zdanie rozumiemy pewien fragment ludzkiej mowy, całkowicie zrozumiały bez pomocy jakichkolwiek dodatkowych wyjaśnień. Zdaniu nie stawiamy żadnych szczególnych wymagań składniowych: okrzyk »o-gień«, jednoczłonowe zdanie pytające »umarł?«, niepełna groźba »no, no, uważajcie« często całkowicie spełniają wymóg powszechnej 7m7iimialnśr.i Poza treścią zdań ważna jest dla mówj?y także długość ^zdania. Krótszych zdań jaowłnTfćTTSyć więcej niż zdań * lJ się zawiłych zdań złożonych. Przewaga zdań pobocznych sprawia, że wypowiedzi są niejasne; długie, rozbudowane zdania zasnuwają się mgłą niezrozumiałości. Przytoczone niżej zdanie nawet wydrukowane nie wydaje się przejrzyste, a gdyby się je tylko słyszało, byłoby właściwie niezrozumiałe: „Ten, kto na tego, kto wywrócił drogowskaz, wskaże, który stał na moście i który drogę, która prowadzi do Soltan, wskazuje, otrzyma nagrodę" (jest to urzędowe obwieszczenie z pewnego dziennika). Rozbudowane zdanie złożone wymaga od słuchaczy czegoś w rodzaju biegu z przeszkodami. Każdy człon takiego zdania to przeszkoda, którą trzeba pokonywać z dużym wysiłkiem. Mark Twain ma rację, gdy kpi sobie z niemieckich potworków zdaniowych, w których zdania poboczne wiją się niczym świeżo wygrzebana dżdżownica w wiaderku wędkarza. Każdy wie, co to jest pociąg. Ale definicja, jaką w pewnym orzeczeniu podał 17.03.1879 roku sąd Rzeszy, warta jest, aby zachować ją po wsze czasy: Pociąg to urządzenie nakierowane na wielokrotne przemieszczanie osób lub 108 Szkolą retoryki Główne zasady sztuki retorycznej 109 rzeczy na dość znacznych odcinkach na metalowej podstawie, która dzięki swej wytrzymałości i gładkości przewidziana jest do umożliwienia transportowania większej masy ciężarowej oraz osiągnięcia stosunkowo znacznej szybkości w ruchu transportowym i przez tę własność w powiązaniu z innymi siłami natury wykorzystywanymi do transportu — parą, elektrycznością, siłą ludzkich i zwierzęcych mięśni, a na pochyłej powierzchni toru także własnym ciężarem (środka transportu i ładunku) — zdolne jest przy eksploatacji urządzenia wytworzyć stosunkowo potężny skutek — w zależności od warunków korzystny z uwagi na cel lub niszczący ludzkie życie bądź kaleczący ludzkie zdrowie. Cóż za natłok myśli zebranych w okresy zdaniowe, powiedziałby Mórike. Kolej zrewanżowała się w następujący sposób: Sąd Rzeszy to instytucja, która powinna dostarczyć definicję wychodzącą naprzeciw ogólnemu zrozumieniu, ale niekiedy nie pozwalająca sobie na uniknięcie nie całkiem nieważnych czy stosunkowo potężnych błędów w budowie zdania, które są w stanie na pochyłych powierzchniach stylu kancelaryjnego, który osoby ozdabiające go esami- floresa-mi uczyniły niestrawnym, stworzyć przytoczoną definicję okaleczenia ludzkich uczuć lingwistycznych. Adolf Damasche przytacza w Vo/kstum/iche Redekunst następujący przykład z wykładu pewnego profesora historii: Proszę pomyśleć, jak pięknie umarł wojownik, który przyniósł do Aten wieść, która obwieszczała zwycięstwo, które pod Maratonem odnieś/i Ateńczycy, którzy byli przecież w mniejszości. Takie zdanie można by nazwać retorycznym pnączem. Wysłuchanie takiego zdania, choćby połowę krótszego, byłoby dla słuchaczy męczarnią. Mówców^jakże obowiązuje stara szkofna zasada; nowa zdanie! I możliwje^ciużo zdań w itronie większą-sHę^przyciągania (najp/ostszy przykła^k-.jślatychmiast go rozpoznałem", zjjmjaśt „Na-tyrffjmiast ^irj^^^^^ TiasT^ddń pOlJriędnie złożonych, budujemy zdania współrzędne. Już Ludwig Reiners zauważył, że w starej ludowej piosence o królewskich dzieciach nie śpiewało się: „Dwoje królewskich dzieci nie mogło, mimo że się bardzo kochało, być razem, bo woda była za głęboka", lecz Było sobie króiewiąt dwoje! Wielka ich miłość łączyła, nie mogli się jednak zejść, bo za głęboka woda była. To wszystko jednak nie oznacza, że mówca ma uprawiać styl „astmatyczny" i stanowczo unikać wszelkich długich zdań. W wielu przypadkach w szczytowym punkcie słyszymy zdania wieloczłonowe — bardzo rozbudowaną, ale poprzedzielaną cenzurami (pauzami) konstrukcję, wyrażającą ważną myśl, na przykład: My, Niemcy, nie możemy, także w interesie naszej pozycji w rokowaniach, wymagać od sprzymierzeńców, aby w kwestiach ważnych w równej mierze dla naszego, jak i dla ich losu ponosili za nas dodatkowe koszta na rzecz obronności, podczas gdy my mielibyśmy stać obok z założonymi rękoma. To wykluczone! (Fritz Erler przed Bundestagiem, grudzień 1961). To wieloczłonowe zdanie składa się z siedmiu elementów. Retoryczna finezja polega tu, po pierwsze, na tym, iż główna myśl kończąca zdanie to nie abstarkcyjna i bezbar- ,» wna sentencja (w rodzaju „podczas gdy my nie uczestniczymy w dodatkowych kosztach"), lecz plastyczne i obrazowe porównanie z założonymi rękoma, po drugie — dla wzmocnienia wypowiedzi pojawia się po tym jedno bardzo krótkie zdanie. Nigdy nie powinno się umieszczać tuż obok siebie kilku wieloczłonowych zdań. Romain Rolland zanotował w Mśmoires taką uwagę na temat mówcy nazwiskiem Jaures: Gdy tylko zapalił się lub pobudził, jego zdania potężnie się rozrastały; toczyły się naprzód niczym czerwona kula, siłowo wyskakiwało płomiennie, nieoczekiwanie i wbijało jego myśli w najbardziej wrogie umysły. Nawet zdania niepoprawne gramatycznie mogą mieć dużą siłę oddziaływania, jak to opisuje słynny mówca Briand: Często bardziej dosadne i przekonujące bywa jedno zdanie, w którym z powodu zdenerwowania, jakie udzieliło się mówcy, podmiot, czasownik lub przydawka uchybiają regułom gramatycznym, niż kilka retorycznych 110 Szkoła retoryki Główne zasady sztuki retorycznej 111 tworów zdaniowych, dużo lepiej dopracowanych formalnie i subtelniej wycieniowanych. W zdaniach wieloczłonowych pojawia się niekiedy tzw. anakolut, czyli błąd w budowie zdania, polegający na łączeniu w całość dwóch formalnie nie zharmonizowanych części zdania. Zdanie wieloczłonowe łatwiej zacząć niż skończyć. Przy słabej koncentracji można zgubić wątek zaplanowanego zdania, wówczas kończy się je z naruszeniem zasad gramatycznych. Taka wadliwa budowa może również wynikać z używania niepełnych zdań. Interesującego przykładu takiego błędu (określanego jako anakolut) dostarczył polityk angielski Mac Donald, który w roku 1924 — po wygraniu wyborów przez Partię Pracy — wygłaszał przemówienie poprzedzające przejęcie rządów. Mac Donald czynił wówczas aluzję do faktu, iż nie było jeszcze całkiem pewne, czy dojdzie do koalicji pomiędzy Partią Pracy a liberałami. Wołał do swoich tryumfujących zwolenników: Gdy będziemy teraz sprawować rządy — a ja jestem ostatni, który liczy swe pisklęta, zanim się wyklują, nawet jeśli jajka wydają się rozwijać normalnie i zgodnie z prawami natury — gdy więc stanie przed nami możliwość, to przejmiemy rządy, aby spróbować przezwyciężyć wielorakie przygniatające i męczące trudności, które w dzisiejszych czasach dotkliwie trapią nasz naród, Europę i cały świat. Początek zdania gdy przejmiemy teraz rządy nie jest potem rozwijany, nie robi tego mówca nawet po wtrąceniu humorystycznego porównania z pisklętami. Mac Donald stracił panowanie nad całością zdania. Ale osobliwe jest to, iż mimo gramatycznej niezgodności członów, zdanie pozostaje dobitne, co w istotnej mierze wynika z kontrastu pomiędzy humorystycznym porównaniem i następującą po nim poważną deklaracją. Obstajemy przy zasadzie, że mówca powinien przyzwyczajać się do stylu, w którym występują naprzemiennie dłuższe i krótsze zdania i w którym wyjątek stanowią bardzo rozbudowane zdania wieloczłonowe. Wystrzegać należy się przede wszystkim umieszczania w jednym zdaniu zbyt wielu treści. Przy stylu tasiemcowym zdania są zbyt długie, trzeba je rozkroić, powiada Reiners. Trudno zrozumieć długie zdania, w których najważniejsze słowa pojawiają się dopiero na końcu. Zwłaszcza w wystąpieniach typu agitacyjnego stosowne są chwytliwe i dosadne krótkie zdania. Istnieją dwie proste zasady, pozwalające na zachowanie płynnego i nie zagmatwanego stylu: a. Więcej zdań prostych, mniej zdań złożonych! » Przykład: „Ten rezultat, który w dużej mierze zgodny jest z poprzednimi, pokazuje nam bardzo wyraźnie...", ale lepiej: „Ten rezultat zgodny jest w dużej mierze z poprzednimi. Pokazuje on nam bardzo wyraźnie...". b. Zamiast równoważników imiesłowowych zdania proste lub współrzędnie złożone! Przykład: „Poświęciwszy dwie godziny na dyskusję, doszliśmy do porozumienia", lepiej: „Po dwugodzinnej dyskusji osiągnęliśmy porozumienie". • W wykładzie pewnego przyrodnika pojawiło się takie oto zdanie: „Ta potencja świata ma w sobie ekspansywną zdolność do nieskończonej ewolucjonistycznej dywergen-cjacji [w oryginale również chodzi o to, że niepoprawnie utworzono tu czasownik od wyszukanego rzeczownika „dywergencja"] szczegółowych jej przejawów". Czy nie lepiej było powiedzieć: „Natura przejawia się w nieskończenie wielu różnorodnych zjawiskach"? Mówca powinien unikać górnolotności. Napuszony sposób mówienia sprawia, że styl staje się nienaturalny. Skromny Mathias Claudius bardzo cenił Klopstocka, ale powiedział niegdyś: Jesteśmy obaj bardzo różni. Gdy Klopstock wola swojego parobka, brzmi to tak: »Ty, który wydajesz się czymś mniejszym ode mnie, a jednak jesteś mi równy, -zbliż się do mnie i, skłaniając się ku naszej matce ziemi, uwolnij mnie żwawo od dokuczliwej męczarni, jaką jest ta świńska skóra pokryta warstwą kurzu«. Ja powiedziałbym tylko: »Johann, ściągnij mi buty«. Dobrzy mówcy wystrzegają^się-wszelkiej nieokreślono-< tT Mówca, który nigdy niczego nie „stWjerdza", lecz stale 112 Szkoła retoryki ostrożnie operuje słowami „być może", „niejako", „jak się wydaje", „powiedziałbym" itp., to okropność. Wilhelm Busch demaskuje ten typ mówców ironicznym przesłaniem: Nigdy nie mów »tak być powinnoś i zostaw sobie furtkę niewinną, zgrabne, krótkie ubyć może« dodając lub mówiąc »chcialbym, by tak wyglądało«. Często słyszy się, na przykład, takie oto zdanie: „Bazując na określonych doświadczeniach (założeniach), zdecydowałem się..." Nazwijmy po imieniu te doświadczenia czy założenia! Zdania bywają niejasne również i z tego powodu, iż nie wiadomo, do którego z rzeczowników odnosi się używany później zaimek osobowy. W związku z epidemią wścieklizny pewien burmistrz wygłosił następujące oświadczenie: „Jeśli ktoś wypuści swojego psa bez smyczy, zostanie on rozstrzelany". Na najbliższym posiedzeniu rada gminy skrytykowała to niefortunne sformułowanie, nie proponując w zamian lepszego. Następnego dnia burmistrz wymyślił korektę. „Usunął" wszelkie wątpliwości: „Jeśli ktoś wypuści swego psa bez smyczy, zostanie on rozstrzelany — ten pies". Jakkolwiek wyrafinowane sformułowania często robią dobre wrażenie i brzmią elegancko, to jednak nadmierne cyzelowanie języka budzi w końcu wątpliwości i słuchacze zaczynają odnosić się do tekstu z rezerwą. Dowcipne, a przy tym wyrafinowane i cyniczne było sformułowanie pewnego literata: „Polityka to sztuka zdobywania pieniędzy od bogatych oraz głosów wyborczych od biednych — pod pretekstem, iż jednych uchroni się przed drugirm". Wiele jest czynników utrudniających słuchaczom odbiór tekstu, np. wyszukany styl, nienaturalnie rozbudowane zdania, częste powtarzanie poszczególnych partii zdania. Błędy postrzegane u innych nierzadko popełnia się samemu i nie zauważa się ich. Bismarck opowiadał, jak to ze swoim przyjacielem ze studiów chciał oduczyć pewnego Główne zasady sztuki retorycznej 113 sprzedawcę ze sklepu tytoniowego ustawicznego powtarzania słów. Pewnego dnia, naśladując tego człowieka, zwrócili się do niego w taki sposób: „Bardzo prosimy, bardzo prosimy o sto gramów, o sto gramów tabaki, tabaki za dwadzieścia centów, za dwadzieścia centów". A po zakupieniu, po zakupieniu tabaki dość długo, dość długo rozmawiali jeszcze ze sprzedawcą. Gdy wyszli ze sklepu, sprzedawca, pukając się w czoło, powiedział do swojej żony: „Coś takiego, coś takiego, komiczni ludzie, komiczni ludzie. Każde słowo powtarzają dwa razy, każde słowo powtarzają dwa razy!". Dobre sformułowanie warte jest prawie tyle samo, co dobra myśl (Lichtenberg). Podsumuję najważniejsze zasady: formułuj zdania w taki sposób, aby dały się „uchwycić" ze słuchu i dzięki temu były zrozumiałe. Umieszczaj na przemian zdania krótkie i długie. Częściej używaj strony czynnej. Doskonalenie stylu to doskonalenie myśli — i nic ponadto (Nietzsche). Retoryczne środki prezentacji W poprzednich rozdziałach omówiliśmy ogólne podstawy sztuki oratorskiej, w tym zaprezentujemy wybór środków retorycznych, istotnych dla kształtu wystąpienia. Zestawienie to jest rezultatem analiz wielu wystąpień pochodzących z różnych epok. Analizom tym przyświecało pytanie o to, jakie środki będą ważne dla współczesnej retoryki. W starożytności istniało tysiące retorycznych środków, zwanych figurami retorycznymi. Dawni teoretycy nie byli nawet w stanie zebrać wszystkich możliwych figur i zestawić ich w uczonych kompendiach (Heinrich Laus-berg systematycznie „przetrzebił" cały ten ogromny labirynt starożytnej retoryki, a rezultat swych działań przedstawił przejrzyście w pracy Handbuch der literarischen Rhetorik).' Środki retoryczne służą przede wszystkim temu, aby treść* wystąpienia przedstawić obrazowo, interesująco i dobitnie, co pomoże wzmocnić siłę oddziaływania wygłaszanego tekstu. 114 Szkolą retoryki Figurami retorycznymi nazywa sięjdania^zes?olyj:dań, które powtąjzają-sĄ-wMśTaionejjL&ezmienionej postaci. Są tei zdania o dużej sile przekonywania - same się narzucające. Nieodzownie trzeba po nie sięgnąć, jeśli chce się daną treść przekazać skrótowo (Karl Jaspers). Należy pamiętać, że: a. Opisywane tu środki mają różną wartość i w związku z tym nie wszystkie można wykorzystywać jednakowo często, np. porównanie może pojawiać się częściej niż hiperbola [zamierzona przesada]. b. Figury to tylko możliwe do zastosowania środki i w żadnym wypadku nie trzeba każdorazowo wykorzystywać ich wszystkich. c. W wielu przypadkach poszczególne figury są ze sobą ściśle spokrewnione (np. łańcuch powoduje stopniowanie, ilustracja jest szczególnym przypadkiem porównania), niemniej tutaj prezentuje się każdą z nich osobno. i. ZESTAWIENIE Środki retoryczne Przykład Porównanie Ilustracja (metafora), ciąg metafor Narracja Powtórzenie Wzmocnienie Cząstkowe podsumowanie Apel Cytat Opozycja krźjjjowa (chiazma) Stopniowanie (klimaks) Kontrast (antyteza) Łańcuch Zwłoka Zaskoczenie (sustenatio) Zapowiedź Osiągany efekt obrazowość wzmożenie napięcia Główne zasady sztuki retorycznej 115 17. Gra słów 18. Aluzja 19. Określenie pośrednie (peryfraza) 20. Zamierzona przesada (hiperbola) 21. Pozorna sprzeczność 22. Wtrącenie 23. Uprzedzenie zarzutów (prolepsis) ( 24. Pozorne pytania (pytanie retoryczne 25. Niedopowiedzenie (synekdocha)r Podstawowa zasada brzmi: Wszyotko, go obotrokcyjn&r-naie; wrażenie estetyczne obrazowość komunikatywność ażowanie słuchaczy) Wszyotko, go ob3trokcyjnor-łłaiezy.-słuchanzom_uprzy- f _stępnjć, stesująojrafne porównania, przykłady, metafory^ JJwtó72tinia ruzsźerióńego. Wybrane wcześniej ? sformułowanie wydaje się nam mało dosadne, przy nadarzającej się okazji ponownie więc je przywołujemy, ulepszając je i wzmacniając. Stąd dawni retorycy nazywali tę figurę correctio. Na przykład: „Prosiłem Pana Meyera, aby odszukał akta, nie, nie tylko go prosiłem, kładłem mu to do j serca, domagałem się od niego, aby wreszcie je dostarczył. ..". Podsumowanie cząstkowe \Rozumiemy przf>7 tn i ijf\rp powtórzeń iejtre- \Rozumiemy przf>7 tn jTojteumowi ijf\rp powtórzeń iejtre-ści, ujęte w paru dosadnych i jasnych zdaniach. W ten sposób - przechodząc, na przykład, do kolejnej partii wystąpienia — krótko przypomina się słuchaczom, co zostało powiedziane dotychczas. Apel Stosowany ^łówme_jftLJia^staj^ nego. Kierowany dcTśłijchaczy, wyrażany jesFw stano"wczy s^oiobTTna~zazwyczaj krótką i dobitną formę: „Zastanówmy się nad tym", „Nie wolno nam tego tolerować!". Takich apeli nie powinno się wygłaszać zbyt często, w przeciwnym razie przestają być skuteczne. Apele powinny być dobitne, ale nie natarczywe. # Cytat i Wielu mówców ma w zwyczaju ozdabiać swoje wystąpienia licznymi cytatami. Nie odejdą od mównicy, zanim nie przytoczą swego „Schillera". Wji(vystąpieniacti-p©win-jia-sie-stosowaG--cy.lo.wa nie[oszczędnie; dotyczy to zarówno przytaczanych treści, jak i sposobu podawania ich źródeł. 126 Szkolą retoryki Kurt Schumacher w Berlinie w 1950 roku: Istota państwa to nie rząd. Istota państwa to nie opozycja. Istota państwa to rząd i opozycja. W pewnych sytuacjach powtarza się również końcowe wyrazy zdania (figura zwana epiforą). D. Rowtórzęnie rozszerzona stanowi szczególną formę stopniowania — powtórzenie zdania z dodaniem do niego jednego wyrazu: „My, młodsze pokolenie, które nie przeżyło tamtych czasów, nie przeżyło tamtych czasów w sposób świadomy, skłaniamy się do opinii...". W naszych czasach nie istnieje bezpieczeństwo ZSRR bez bezpieczeństwa USA, nie istnieje bezpieczeństwo państw układu warszawskiego bez bezpieczeństwa państw członkowskich NATO (M. Gorbaczow). Cicero nie zadowolił się sformułowaniem: Wszyscy nienawidzą cię. Piso, lecz rozbudował tę treść i ujął ją dużo szerzej: Nienawidzi cię senat..., rzymscy wojownicy nie mogą znieść twojego widoku..., naród rzymski życzy ci upadku, przeklina cię cala Italia... (por. również wzmocnienie). Jeszcze jeden przykład z naszych czasów: Proszę poważnie potraktować nasze starania w tej sprawie. Wtedy, tylko wtedy i na pewno wtedy będzie możliwe znalezienie wspólnego rozwiązania, jakiego nieodzownie potrzebuje nasz naród i nasze państwo na wypadek zagrożenia (Georg Leber o ustawodawstwie na wypadek stanu zagrożenia, Bundestag, 24.01.1963). Niewielka porcja powtórzeń działa pobudzająco, zbyt częste powtórzenia mogą jednak nużyć i rozczarowywać. Sztuka polega na tym, aby powtórzenie brzmiało tak, jakby było nowością (Naumann), np. Nie masz, nie masz Maryli I (Mickiewicz). Stosując oowtórzenia, nie można doprowadzić do takiej sytuacji, jaka przydarzyła się jednemu z bohaterów Schil-lerowskiej Dziewicy Orleańskiej. Oglądając początkowo z zachwytem marsz koronacyjny z niekończącym się pochodem ludzi, w końcu stwierdził z rozczarowaniem: Ach, przecież przez cały czas przeciągają przez scenę ci sami ludzie. Główne zasady sztuki retorycznej 127 Wzmocnienie \Wzmocnienie jest szczegółnąjpjrnajłflwlóaeme, a do-kład?ne~t:r~pJawto72(jniŁl rozszerzonego. Wybrane wcześniej ? sformułowanie wydaje się nam mało dosadne, przy nadarzającej się okazji ponownie więc je przywołujemy, ulepszając je i wzmacniając. Stąd dawni retorycy nazywali tę figurę correctio. Na przykład: „Prosiłem Pana Meyera, aby odszukał akta, nie, nie tylko go prosiłem, kładłem mu to do serca, domagałem się od niego, aby wreszcie je dostarczył. ..". Podsumowanie cząstkowe \Rozumiemy pr7f>7 tgjjodsurnjgwująnp pnwtńr7ftnig_ tre- ści, ujęte w paru dosadnych i jasnych zdaniach. W ten sposób - przechodząc, na przykład, do kolejnej partii wystąpienia — krótko przypomina się słuchaczom, co zostało powiedziane dotychczas. . Apel Stosowany ^łównig_jaLJia[^st§gieniach typu agitacyj^ nego. KierowanycTć^słuchaczy, wyrażany jest w stanowczy spoiobTTna zazwyczaj krótką i dobitną formę: „Zastanówmy się nad tym", „Nie wolno nam tego tolerować!". Takich apeli nie powinno się wygłaszać zbyt często, w przeciwnym razie przestają być skuteczne. Apele powinny być dobitne, ale nie natarczywe. Cytat Wielu mówców ma w zwyczaju ozdabiać swoje wystąpienia licznymi cytatami. Nie odejdą od mównicy, zanim nie przytoczą swego „Schillera". W^fl^ystąpteTiiBch-p^win-?na-sie-stosowaś-CYlowania oszczędnie; dotyczy to zarówno przytaczanych treści, jak i sposobu podawania ich źródeł. 128 Główne zasady sztuki retorycznej Politykiem, który w swoich wystąpieniach zamieszczał ogromną liczbę (możliwych i niemożliwych!) cytatów, był przed sześćdziesięciu laty książę Bulow. Na karykaturach rysowano go więc zawsze z tomem Gef/ugelte Worten Buchmanna. W liczne cytaty obfitowały wygłaszane w Bundestagu przemówienia profesora Carlo Schmida, ale czynił on to z dużą inteligencją. Cytaty, a przede wszystkim dokładne informacje na temat ich źródeł, są konieczne w wystąpieniach naukowych, w innych tekstach powinno się je stosować oszczędnie, przerywają one bowiem tok wypowiedzi i są dla słuchaczy męczące. Georg Bernard Shaw był niegdyś na wykładzie prowadzonym przez pewnego profesora historii. Uczony mówił niezmiernie długo, nieprzerwanie cytował i po każdym cytacie podawał dokładną informację na temat źródła, z jakiego pochodziły cytowane słowa. I tak przytaczał źródło za źródłem, nie zdając sobie sprawy, że ten sposób prezentacji materiału historycznego przyprawia słuchaczy o kurczowe ziewanie. Gdy pytano potem Shawa o jego opinię na temat wykładu, odpowiedział ze zgryźliwą kpiną: „Dziwne, bardzo dziwne, tyle źródeł, a mimo to tak sucho!" Używanie przysłów to broń obosieczna. Przysłowie to bardzo elastyczna prawda. Wiele przysłów da się zinterpretować na kilka przeciwstawnych sobie sposobów i nasz przeciwnik łatwo może potem taką sytuację wykorzystać (Rozwaga popłaca; Śpiesz się powoli; Jeśli raz skłamiesz, już ci nie uwierzą, choćbyś i mówił prawdę; Jedna jaskółka wiosny nie czyni). Dobrze dobrane cytaty i trafne powiedzonka dodają smaku każdemu wystąpieniu. Bankier nazwiskiem Fiirstenberg szczególnie obficie „doprawiał" swoje wystąpienia, lansując dewizę, iż lepiej stracić dobrego przyjaciela niż połknąć jakieś powiedzonko. Opozycja krzyżowa (chiazma) Figura ta polega na skrzyżowaniu -sensów występujących w obu członach opozycji: „łatwo jest poczynić takie plany, trudno jest jednak zrealizować je". Opozycja taka jest bardzo dosadna i wprowadza urozmaicenie. Główne zasady sztuki retorycznej 129 Tak jak w przypadku metafory oraz porównania, chodzi o to, aby udobitnić tok myśli. Kontrasty służą wyjaśnieniu, ale powinny jednocześnie stanowić pewien moment zaskoczenia. Przeciwieństwa niczym cienie na malowidle wyraźniej wydobywają rzecz na światło dzienne: a. Wyliczamy wady i zalety: jak było niegdyś, a jak jest dzisiaj? Jaki jest krótki sens długiej przemowy? b. Łatwo jest robić plany, trudno je zrealizować. c. Amerykański polityk Nixon zyskał największy aplauz, gdy w swoim przemówieniu oświadczył: Chruszczow krzyczy do nas, Amerykanów: »Wasze wnuki będą komunistami/u. Odpowiadamy na to: »Wręcz przeciwnie, panie Chruszczow, mamy nadzieję, że wasze wnuki będą żyty w wolności!«". d. Musimy zachować chłodny umysł i gorące serce (Adenauer). e. W procesie jerozolimskim prowadzonym przeciwko Eichmannowi, oprawcy z SS, prokurator nazwiskiem Haus-ner zastosował następującą antytezę: Inne narody liczą straty poniesione w tej wojnie. My liczymy tych, którzy przeżyli. Pisze Drach: Takie opozycyjne pary, jak: wady—zalety, } pozór—rzeczywistość, zamiar—rezultat, teoria—praktyka, jednostka — wspólnota, większość—mniejszość, spodzie -wane efekty — możliwe rezultaty, słowo —czyn, pozytywny—negatywny, prawo naturalne—prawo stanowione, rzecz —człowiek, polityka zagraniczna — polityka wewnętrzna — wszystkie te opozycje umożliwiają po prostu uporządkowanie każdej góry materiału. Unikać jednak należy przesady, łatwo bowiem zniechęcić słuchaczy. Najkorzystniej będzie, gdy każdą alternatywną parę wyakcentujemy przez użycie zwrotów: „z jednej strony..., z drugiej strony", ; „wprawdzie..., jednak" itp. Kilka przykładów z nowszych czasów: Koalicja to mniej niż wspólna partia, ale więcej niż wspólnota inte- 5 - Szkoła retoryki 130 Szkolą retoryki resów, zawiązana celem zdobycia stanowisk (F. J. Strauss). Karl Schiller wynalazł bardzo łatwą do zapamiętania, a w związku z tym często cytowaną formułkę: Tyle konkurencji, ile tylko możliwe, i tyle państwa, ile tylko konieczne. Gustav Heinemann powiedział kiedyś: Jedyną szansą, aby Izraelici zapomnieli, co ich spotkało, jest to, że my nie zapomnimy, co ich spotkało. Brandt: O ile leży to w naszej mocy, powinniśmy zrobić wszystko, aby nie zaostrzać napięć, lecz je likwidować, aby pomiędzy narodami Wschodu i Zachodu nie narastała nieufność, lecz wzrastało zaufanie. Za wzorcowy przykład łańcucha przeciwieństw — obok przytoczonego fragmentu wystąpienia Brandta (Bundestag, 1968) — może uchodzić także wypowiedź prezydenta Johnsona, zaczerpnięta z przemówienia wygłoszonego przed konwentem partii demokratycznej w Atlantic City, który nominował Johnsona oraz senatora Huberta H. Humprey'a na czołowych kandydatów w wyborach prezydenckich: Nie obiecuję łatwych odpowiedzi, ale uroczyście przyrzekam stanowczość w obronie wolności, zdecydowanie w wspieraniu tej stanowczości oraz stałą cierpliwą troskę o zachowanie na świecie pokoju. Prawdziwa odwaga w dzisiejszej epoce nuklearnej przejawia się w staraniach o pokój. Nasz naród jest silniejszy niż zjednoczona potęga wszystkich narodów we wszystkich wojnach całej historii tej planety, i przewaga nasza jeszcze rośnie! W dzisiejszym świecie nie ma miejsca dla słabych, ale również nie ma miejsca na brawurę. Nie wolno nam zbyt pochopnie użyć broni jądrowbj, zniszczyłaby bowiem ona nas wszystkich. Jedyna droga, jaka nam pozostaje, to całym naszym rozsądkiem i całą naszą wolą utrzymać pewność, podwójną pewność, że ta broń nigdy nie zostanie użyta. To nie broń utrzymuje pokój — pokój utrzymują ludzie. Pokój nie przychodzi tylko dzięki sile, lecz dzięki mądrości, cierpliwości i rozwadze. Główne zasady sztuki retorycznej 131 Każdy powinien być w stanie znaleźć sobie zawód, wychować dzieci, przystąpić do wyborów i każdy powinien być oceniany według własnych zasług. To jest stanowcza wola naszej partii i naszego narodu. Jak długo będę prezydentem, wszyscy będą równi wobec prawa. Kandydat na prezydenta USA z ramienia partii demokratycznej, Adlai Stewenson, powiedział niegdyś: Gdy republikanie przestaną opowiadać o nas kłamstwa, my przestaniemy mówić o nich prawdę. n / Łańcuch Łańcuch jest często używanym środkiem retorycznym. Tutaj jeden człon myśli zachodzi na drugi, a pełne znaczenie całości wyjawiane jest dopiero w ostatnim elemencie konstrukcji. Najprostszy przypadek: „Podążamy za tobą, ponieważ wierzymy ci, ponieważ znamy cię" lub: „Kto ma Berlin, ma Niemcy. Kto ma Niemcy, ma Europę!" albo: „A więc do pracy! Pracy w służbie współobywateli". [Zwłoki ^—nozbudzamy ciekawość słuchaczy dzięki temu, że nie wykładamy na stół od razu wszystkich kart i nie od razu podejmujemy się rozwiązania wszystkich węzłów. Na razie z tym zwlekamy, podajemy np. tylko pierwsze, przybliżone rozwiązanie czy uzasadnienie. W ten sposób mówca dręczy słuchaczy i potęguje ich zainteresowanie: co tak naprawdę się zdarzy? Zaskoczenie (sustenatio) Mówca może od czasu do czasu skonstruować fragment swojej wypowiedzi w taki sposób, aby pojawiło się w nim zaskakujące odwrócenie sensu. Podnosi to napięcie i wzmaga uwagę słuchaczy. W pewnej dyskusji jeden z rozmówców powiedział: „Słyszeliśmy to: pan X, ten wspaniały człowiek, myśli o sobie samym — aż do ostat- 132 Szkolą retoryki ka". Bismarck zaskoczył swoich przeciwników stwierdzeniem: Ja również jestem za zniesieniem kary śmierci, aby następnie uzupełnić: lecz zarazem sądzę, że to mordercy pierwsi ją wymierzają. Seryjna produkcja takich zaskakujących momentów prowadzi jednak do taniego efekciarstwa. Nierzadko zdarza się, że tej retorycznej figurze, jaką jest zaskoczenie, nadaje się ironiczny charakter. Występując w Reichstagu, Goeb-bels nazwał SPD partią dezerterów (23.02.1932). Na to Kurt Schumacher odpowiedział: / jeśli cokolwiek akceptujemy w odniesieniu do narodowego socjalizmu, to jest to uznanie, że po raz pierwszy w historii polityki niemieckiej udała się mu pełna mobilizacja głupoty. ZajSowletfź Zapowiedź sprawia, że słuchacze z większym zainteresowaniem oczekują na dalszy tok wypowiedzi, np. „Chcę to państwu teraz dokładnie wyjaśnić", „Chciałbym wyjaśnić to na przykładzie...", „Zdziwicie się państwo, gdy dowiecie się, jakie kryją się za tym powody...". Gra sló Gra słów powinna być wesoła i tryskająca dowcipem. Szybko jednak może stać się celem samym w sobie, a to przystoi konferansjerowi, lecz nie przystoi mówcy. Słuchacze lubią gry słowne głęboko osadzone w kontekście przemówienia. Udany przykład gry słownej znajdujemy u Heussa (Berlin, 1954):^/V/e chcemy upaństwowić człowieka, lecz uczłowieczyć*państwo. Albo: Małe kroczki są lepsze niż żadne kroczki (Willy Brandt). Amerykański prezydent Kennedy zakończył niegdyś swoje przemówienie takimi słowami: Nie straszne nam żadne rokowania, ale nigdy nie będziemy prowadzić rokowań ze strachu. Takie zdania obiegają potem prasę światową, na długo też pozostają w pamięci. Główne zasady sztuki retorycznej 133 W czasie wojny Churchil dziękował swoim pilotom myśliwskim za odparcie niemieckich bombowców: Never in the field of human conf/ict was so much owed by so many to so few (Nigdy w historii ludzkich konfliktów tak wielu nie miało tak wiele do zawdzięczenia tak niewielu). Każda gra słowna żyje z bogactwa relacji danego języka. Ocena Lessinga była surowa: Cóż bardziej prostackiego niż gra słowna? — krzyczał. W konsekwencji ten mistrz języka musiałby sam siebie zaliczyć w poczet pospólstwa, bowiem właśnie u niego pojawia się wiele pięknych gier słownych. Aluzja I Aluzja to często doskonały sposób na udobitnienie danej myśli. „De Gaulle to nie Hitler". Każdy wie, o co tu chodzi. Inna forma aluzji polega na zasygnalizowaniu słuchaczom, iż pewne (marginalne lub powszechnie znane) fakty jedynie wymieniamy, nie omawiając ich jednak wyczerpująco (figura zwana praeterition = przemilczenie): „Nie muszę państwu bliżej wyjaśniać, jakie będą konsekwencje takiego procesu..."; „Nie chcę wdawać się w rozważanie dalszych powodów...". Ważne jest tu angażowanie słuchaczy w tok myśli. Na przykład w bezpośredniej formie zwracamy się do słuchaczy takimi słowami: „Już domyślacie się państwo, o co mi będzie chodziło". Podobny skutek osiągnie mówca porozumiewawczym uśmiechem. Na zakończenie pewnego przemówienia partyjnego (1984) delegatka Anette Borns zawołała do premiera Rau'a, który właśnie został ojcem: Mam nadzieję, że za każdym razem, gdy za wrzeszczy Twoja córeczka, przypomnisz sobie, że w Twym lokalnym rządzie socjaldemokratycznym żadna kobieta nie zajmuje kierowniczego stanowiska (rozbawienie i aplauz). Irlandzki pastor Jonathan Swift (1667-1745) wzbudzał lęk ze względu na swoje złośliwe aluzje. Drodzy wierni — zaczął niegdyś swe kazanie — są trzy rodzaje grzesznej dumy: duma z pochodzenia, duma 134 Szkota retoryki z bogactwa i duma z talentu. O tym ostatnim grzechu nie będę się dłużej rozwodzić, wśród was nie ma bowiem nikogo, kto mógłby mieć go na sumieniu. eślenie pośrednie (peryfraza) RozumTerriy przez to wypowiedź, która swój przedmiot opisuje nie wprost i czyni to często w ozdobny sposób. Mówimy na przykład: „W kraju, gdzie kwitną cytryny", a myślimy wówczas o Włoszech. O intelektualistach mawia się krytycznie „jajogłowi": „To zapewne znowu wykombinowali jajogłowi". Hiperbola (zamierzona przesada) Musi być tak skonstruowana, aby można ją było jednoznacznie rozpoznać, w przeciwnym razie stosowanie jej jest nieuczciwe. Mówi się, że przesadna wypowiedź lepiej * uzmysławia daną sytuację. „Czyż mogę wojsko ulepić i z gleby" — tego oczywiście nikt nie oczekuje, ale takie pytanie bardzo dosadnie oddaje problem, „I zaczęło się piekło" — to bez wątpienia przesada. W Republice Federalnej jeden admirał przypada bez mała na jedną kanonier -kę, ale nigdy jeszcze nie mieliśmy takiej sytuacji, aby na jedną ambasadę przypadał jeden attache kulturalny! (Bundestag, 1960). W ostatnim zdaniu skomasowano trzy środki retoryczne: porównanie, przeciwieństwo i hiperbolę. Przed spuentowaniem całości niektórzy mówcy raz jeszcze podsumowują to, co najważniejsze. Friedrich Sie-burg, wyjaśniając rozdarcie w stanowisku Francji wobec problemu remilitaryzacji Niemiec, użył takich oto sformułowań: Francuz"! zgodziliby się na niemiecką Bundeswehrę, ale najbardziej przychylni byliby takiej niemieckiej armii, która byłaby mniejsza od ich własnej, jednakże większa od armii Związku Radzieckiego. Lloyd George z wiekiem coraz bardziej tracił sympatię głównie dlatego, iż zbyt często w swych wypowiedziach przeciągał strunę, popadał w przesadę, tracił umiar. W koń- Glówne zasady sztuki retorycznej 135 cu, po 40. latach działalności politycznej, właściwie nie miał zwotermtków. \Pozorna sprzeczność/fparadoks) ratadoksrto szczególna forma gry słownej: „Mniej byłoby więcej", „Ten polityk był już trupem za życia". Tylko pozornie mamy tu do czynienia ze sprzecznością, bowiem użyte słowa różnią się ze względu na swój punkt odniesienia. Pozorna sprzeczność stanowi świadomie wyostrzone sformułowanie. Przykłady: „Gdzie ustaje krytyka, tam coś jest nie w porządku", „Brak odpowiedzi też jest odpowiedzią", „Głośne milczenie", „Samotny tłum". rącenie V J Wtrąceniem nazywamy uwagę poczynioną zupełnie na marginesie i odnoszącą się często bezpośrednio do słuchaczy: „.. .ale może nadal nie podzielacie państwo mego zdania, przytoczę zatem państwu dalsze argumenty...". Wtrącenie nierzadko ma formę zapowiedzi, której celem jest zaintrygowanie słuchaczy: „Zastanówmy się jednak, jak wygląda tok rozumowania...", „Moja własna opinia na ten temat brzmi..." Inne, podobne figury to: uwaga rzucona mimochodem, krótkie wtrącenie, niewielki komentarz, dowcipny przytyk — wszystkie poczynione tak sobie, niby od niechcenia. Uprzedzenie zarzutów'{prolepsis) Sami próbujemy sformułować zarzuty, jakie mógłby wysunąć nasz przeciwnik, i włączamy je do własnego wystąpienia, odpowiednio je odpierając (por. rozdział Techniki argumentacji w mojej książce Szkoła debaty). Pozorne pytania (pytania retoryczne) Na pytanie retoryczne nie oczekuje się odpowiedzi. Pytanie retoryczne powinno stanowić jedynie rodzaj in- 136 Szkota retoryki spiracji; bywa też, że po sformułowaniu takiego pytania , oczekujemy, iż słuchacze w milczeniu poprą naszą wypowiedź: „Czy powinniśmy aprobować coś takiego?" „Czyż nie jesteśmy co do tego wszyscy zgodni?" Trzeba wielkiej naiwności, aby nie zrozumieć takich pytań — ale i takie zdarzenia miewały czasem miejsce. Pewna para narzeczeń-ska zachowała się niegdyś, jakby spadła z księżyca: na postawione w trakcie zaślubin retoryczne pytanie „Czy w dzisiejszych czasach można być jeszcze radosnym" odpowiedzieli całkiem radośnie „Ależ tak!" Poza tym należy pamiętać, aby nie „faszerować" swoich wypowiedzi pytaniami typu: „czyż nie?", „nieprawdaż?" itp. / \ to*W" Niedopowiedzenie — skrót myślowy (synekdocha) ? v*-i \^ y wił' «f«»«" m- RozuTTnem?_p_rzez_J©^'skrócony sposób wyrażania się, przy którym zakładamy, że słuchacze rozumieją treść uży- 4 tych sformułowań, np.: „W Bonn postanowiono" zamiast i „Większość w Bundestagu postanowiła", „Karlsruhe robi i ostry porządek" zamiast „Trybunał Federalny...", „Biały (p Dom jest innego zdania niż Kreml". Mówca musi wywnioskować, jakie treści słuchacze rozumieją i czego potrafią się domyślić. Słuchacze muszą samodzielnie wpaść na sugerowaną myśl. Na przykład Róża Luksemburg, działaczka radykalnej lewicy, wykorzystała niegdyś taką figurę, aby wyrazić swoje oburzenie pod adresem socjaldemokraty Augusta Bebla w związku z jego rzekomym „prawicowym rozmiękczeniem". Krzyczała do zgromadzonych na sali: Towarzysz B e bel słyszymy Iko na prawe ucho! Słuchacze rozumieli, co miała na my5li. Lech Wałęsa natomiast lubi użalać się na lewą nogę (czasem na prawą, zależnie od humoru). Stalin w jednym z przemówień z okresu wojny (1941) w inteligentny sposób wykorzystał synekdochę: Niemieckie rzezimieszki chcą wojny niosącej totalną zagładę narodom Związku Radzieckiego. A zatem skoro Niemcy chcą Główne zasady sztuki retorycznej 137 niszczycielskiej wojny, będą ją miały (gromki, długo utrzymujący się aplauz). Niczego nie powiedziano tu wprost, lecz zasygnalizowano alternatywę wobec niemieckiego wyobrażenia o zagładzie — słuchacze podążają za tą myślą i sami odnajdują sugerowaną treść: zagładzie ulegnie nie Związek Radziecki, lecz Niemcy. Gdyby zamiast tego Stalin powiedział po prostu: „Zgładzimy Niemcy", wrażenie nie byłoby tak potężne. Pamiętajmy, że wszystkie wyliczone tu środki retoryczne są ze sobą wielorako powiązane i wzajemnie się przenikają. Nie powinno się ich stosować zbyt często, mogą się bowiem zużyć. Najważniejsze jest to, aby pamiętać, że muszą być poglądowe, intrygujące i dobitne. Przytoczone środki mogą nam oddać duże przysługi. Zresztą niektóre z tych figur stosuje się niekiedy całkiem nieświadomie. Aby jednak wystąpienie było udane i skuteczne, należy świadomie i z rozwagą wbudować je w całość tekstu. Techniki te bezwarunkowo potęgują siłę oddziaływania wystąpienia. Ten i ów czytelnik mógłby nam zarzucić, że nie powinniśmy nadmiernie akcentować formalnej i technicznej strony sztuki retorycznej. Oczywiście, nie chcemy akcentować ich nadmiernie, ale mówca nie może też nie doceniać technik i nie wolno mu konstruować wystąpienia jedynie na podstawie „uczucia i zmiennego nastroju". Najważniejsze, aby figury retoryczne były zawsze całkowicie podporządkowane wypowiedzi. WstCP — zakończenie Wstęp \ Wsttfojest_zarazftm ..dostrajaniem się". Naumann uży-1u porównania „strojenie instrumentów". Weller powiada, że jak bywają punkty przyciągające wzrok, tak też istnieją punkty przyciągające słuch. Chodzi przede wszystkim o to, aby pomiędzy mówcą a słuchaczami zawiązały się pozytywne relacje. Mówca musi nawiązać kontakt ze słu- 138 Szkota retoryki chaczami i przyciągnąć ich uwagę. Wprowadzenie to przerzucenie pierwszego mostu pomiędzy mówcą a słuchaczami. Wprowadzenie ma dwa zadania: stworzenie wspólnoty myślowej pomiędzy mówcą a słuchaczami oraz — jak wskazuje sama nazwa — wprowadzenie w sprawę (Wink-ler). Takie byłoby ogólne jego przesłanie. Istnieje wiele możliwości zrealizowania tego przesłania w praktyce. Chciałbym polecić cztery techniki, pozwalające na skonstruowanie dobrego i skutecznego wprowadzenia, przy czym największe znaczenie przypada drugiej z nich. Techniki te określam następująco: 1. Zagajenie; 2. „Zarzucanie przynęty"; 3. Pobudzanie zainteresowania; 4. Technika bezpośrednia. Zagajenih agajenie ma na celu_nawiąz;aiiifi.iłezpośredniego konta RttKsZfi^słuebaczałTłPbfaz stworzenie-^crepTej atmostery. Kilka prawdziwie serdecznych słów bardzo ułatwi nam to zadanie. Należy postawić sobie pytanie, co tak naprawdę » odczuwają słuchacze. Jak osiągnąć wspólnotę myślową, o czy nawet więcej: wspólnotę odczuć? Jak zyskać ich zaufanie? Rzymski nauczyciel retoryki, Kwintylian, nazywa te starania captatio benevolentiae, tj. zdobywanie przychylności. Captatio benevolentiae powinno być nieskomplikowane, jasne i dla wszystkich zrozumiałe, powinno mieć osobisty i pojednawczy charakter. Wzorcowym przykładem takiego udanego, choć mrocznego, captatio benevolentiae jest mowa Marka Antoniusza w Juliuszu *€ezarze Szekspira. W Obozie Wallensteina Schiller każe księdzu kapucynowi zakrzyknąć: Hola, jeże, drumdudumdu. W ten sposób kapucyn ma zrobić wrażenie radosnego lekkoducha, bo tylko dzięki temu będzie go ktokolwiek słuchał. Potem, w trakcie kazania kapucyn przechodzi powolutku do ataku, rzucając gromy na rozwiązłe życie żołdactwa. Główne zasady sztuki retorycznej 139 Słuchacz chce mieć poczucie, że zwracamy się osobiście>v do niego. Dyplomata Paul Schmidt tak mówił o francuskim* polityku nazwiskiem Briand: Jako mówca był Briand mistrzem doskonałym. Mówił bardzo naturalnie, obca mu była wszelka poza oratora, każdy na sali miał uczucie, że Briand rozmawia z nim osobiście... Stopniowo zarzucał ton konwersacji, powoli rozgrzewał się, jego głos nabierał owego głębokiego, pełnego brzmienia, które często skłaniało słuchaczy do porównywania go z wiolonczelą. Bardzo dobrze przyjmowane są dowcipne zagajenia, nawet w przypadku poważnych wystąpień. Jak to mówił Luter: Słuchających trzeba rozweselić, aby potem z ochotą kazaniu przysłuchiwać się chcieli. Kilka osobistych uwag, parę słów na temat jakiejś drobnej przygody, która przytrafiła się nam w drodze na dzisiejsze spotkanie, jakaś uwaga nawiązująca do specyfiki audytorium, miejscowości lub osoby otwierającej spotkanie — to wszystko może przyczynić się do przełamania pierwszych lodów. Mówcy nie wolno również zapomnieć o tym, co skonstatował już Abraham Lincoln: Wszyscy jesteśmy wrażliwi na komplementy. Drobny komplement czyni cuda, byle nie był szyty zbyt grubymi nićmi. Eugen Roth zaczął pewien wieczór poetycki w Wiedniu od usprawiedliwienia swego przeziębienia. Powiedział wówczas: To, co zrymowałem jeszcze przed chorobą, dziś — jak się obawiam — zabrzmi niezbyt zdrowo. A skutek był taki, że słuchacze z uśmiechem przystali na taką „nie najzdrowszą" prezentację. Gdy wszyscy zgodnie roześmiali się, osiągnięte zostało owo tak ważne dla mówcy niewymuszone zbliżenie: usztywniona atmosfera pierzchła, zapanował przyjazny klimat. L/oyd George lubił w zagajeniu nawiązywać do warunków specyficznych dla miejscowości, w której odbywało się spotkanie. Chętnie też dzielił się radością, jakiej doznawał na widok wielkich manifestacji (Hugo Fischer). 140 Szkoła retoryki Także Helmut Schmidt, gdy tylko było to możliwe, dzielił się na wstępie osobistymi przeżyciami związanymi A z daną miejscowością i znanymi jej osobistościami. Gdy Hans-Dietrich Genscher przejmował stanowisko ministra spraw zagranicznych, brak mu jeszcze było rutyny w płynnym posługiwaniu się językiem angielskim. Ze zrozumieniem i uśmiechem przyjęto jego zagraniczne wystąpienie (wygłoszone po angielsku), które zaczął od słów: Ladies and Gentlemen! Z moim angielskim ma się rzecz tak, jak z moją żoną: kocham ją, ale nad nią nie panuję. Również Johannes Rau, występując w Waszyngtonie, poczynił małą aluzję do swojej znajomości języka, wyrażając ją w zagajeniu jednym krótkim zdaniem: Mam nadzieję, że mój angielski nie będzie Państwa ranić. Krótkie zagajenie wygłosił także w swym przemówieniu radiowym z 7.08.1954 roku francuski premier Men-des-France: W tym pierwszym tygodniu sierpnia wielu z Państwa jest na urlopach. Proszę nie brać mi za zle, że na kilka chwil przerwę ten czas odpoczynku, aby powiedzieć o paru trudnych problemach, dotyczących w rzeczywistości wszystkich Państwa. Po zagajeniu, utrzymanym w stylu niezobowiązującej towarzyskiej rozmowy, trzeba znaleźć właściwy sposób na przejście do zasadniczego tematu, a dokładnie - odpowiednią formę zaanonsowania tematu. Gunter Grass wygłosił w 1965 roku kilka przemówień przedwyborczych, które przyciągnęły szczególną uwagę. W poniższym przykładzie zobaczymy, jak po obrazowym zagajeniu, złożonym z pytań retorycznych i uprzedzanych zarzutów, przechodzi Grass do zasadniczego tematu: Obywatele Lubeki! Wnoszę oskarżenie! Jakim prawem? Na czym oparte\Na jakich to chybotliwych podstawach się tu wspieram? , Przychodzi tu ktoś i ma podejrzany zawód: pisze wymyślone, a jednak podejrzanie prawdziwe historie, a więc ktoś, kto podąża ramię w ramię z fantazją, krótko mówiąc: pisarz. Poeta, twórca, nowelista - wedle gustu, on sam bowiem nie zawsze może dokładnie określić swoją profe- Gtówne zasady sztuki retorycznej 141 sję, a więc on, spryciarz, inteligent, wolny strzelec — nasz język zna sporo takich uszczypliwych określeń — przychodzi tu i z jednej strony stawia oskarżenie, a z drugiej doradza wybór SPD. Poleca partię, która niewiele obiecuje swym zawodowym klimatem, swoją skłonnością do przesady i słownych gier, bowiem ta ceniona przeze mnie SPD jest wprawdzie gorliwie oddana kształceniu, ale nieco niewrażliwa na sztukę (niemuzykalna). Robi gruntowne plany, lecz obca jest jej spontaniczność. SPD — jak wiemy, niezmiernie pilna i solidna — jest prozaicznym dzieckiem politycznej fantazji. Cel zagajenia polega więc na tym, aby jeszcze przed zasadniczą wypowiedzią uzyskać captatio benevolentiae. Kolejny, przytoczony poniżej, fragment to przykład zagajenia, zawierającego wszystkie istotne cechy potrzebne do dobrego „dostrojenia" audytorium. Na początku parę rozweselających słów, potem zwraca się mówca do zebranych, wymieniając ich w kolejności stanowisk, następnie wyraża podziękowania oraz radość z możliwości wystąpienia. W zakończeniu zagajenia sugestia odnośnie miejscowości, w jakiej odbywa się spotkanie, jedno zdanie skierowane bezpośrednio do jednej z osób, komplement pod adresem wszystkich, osobiste wspomnienie. Przytaczany fragment to początek wystąpienia Andre Franco-is-Ponceta, wygłoszonego 2.06.1950 roku przed francuskimi i niemieckimi burmistrzami: A więc, zgodnie z programem, po zakąsce kolej na mnie i dopóki mnie Państwo nie wysłuchacie, nie podadzą wam kolejnego dania. W pewnym sensie mam więc nad Państwem władzę... (rozweselający akcent w lekkim tonie!) Panie Prezydencie, Panowie nadburmistrzowie, Messieurs les Maires de France! (Mówca zwraca się do zebranych, zachowując kolejność zgodną z rangą wymienianych osób; nadburmistrzowie i maires to, co prawda, ta sama ranga, ale jako Francuz zwraca się naturalnie najpierw do Niemców, a potem dopiero do swych rodaków.) Z wdzięcznością i przyjemnością przyjąłem wystosowane pod moim 142 Szkolą retoryki adresem zaproszenie do udziału w zakończeniu obrad niemieckich i francuskich burmistrzów i do ponownego odwiedzenia przy tej okazji Stuttgartu (podziękowanie, wyrażenie radości z możliwości zabrania głosu). Szczerze mówiąc, nie mogę oprzeć się wzruszeniu na wspomnienie mojego pierwszego pobytu w murach Waszego miasta (sugestia na temat miejsca spotkania). Pan Prezydent wie, że jestem usposobiony nieco sentymentalnie (zdanie skierowane do jednej z osób). Ale gdzież rozumie się to lepiej niz tu w Szwabii (komplement). Od mego pierwszego tu pobytu minęło już prawie pól wieku. Przybyłem tu w roku 1902 jako młody student... (następują osobiste wspomnienia). W ten sposób Francois-Poncet przechodzi powoli do właściwego przedmiotu swego wystąpienia, do kwestii niemiecko-francuskiego porozumienia, które zawsze leżało mu na sercu i za którym agitował w wielu swych przemówieniach. Charakterystyczne — i świadczące o oratorskiej wprawie — jest to, że mówca wybrał taką płaszczyznę porozumienia, która szczególnie interesowała zebrane gremium: niemiecko-francuską współpracę na poziomie administracji lokalnej. Mistrzem dowcipnego zagajania był również prezydent federalny Theodor Heuss. Ocena współczesnej techniki to tytuł okolicznościowego przemówienia, jakie profesor Heuss wygłosił z okazji setnej rocznicy urodzin znanego inżyniera (i założyciela Muzeum Niemieckiego) Oskara von Millera (Monachium, 7.05.1955 r.). Zagajenie składało się z przygotowującego atmosferę ciągu humorystycznych akcentów. Zawierało ono takie same elementy, jak zagajenie Francois-Poncet: stonowany humor, odniesienie do sytuacji, uwagi sklarowane do osób zapraszających itd. Dzięki wplecionemu dialogowi wypowiedź wypadła szczególnie plastycznie i sugestywnie. Heuss zaczął w taki sposób (a jego dźwięczny głos, jak zawsze, poruszał się na granicy dolnych rejestrów): Oto jedno z najwspanialszych uzdolnień Oskara von Millera: umiejętność zarządzania ludźmi. (Znajdujemy tu Główne zasady sztuki retoryczne/ 143 dobry przykład zalecanych przeze mnie wypowiedzi z dwukropkiem.) Otto Meyer, jego uczeń i wspaniały następca, steruje prezydentem federalnym (wesołość na sali). Ale przed dwoma laty nie powiodło mu się, musiałem bowiem zakwestionować zorganizowanie obchodów 50. rocznicy powstania Muzeum Niemieckiego, gdyż na krótko przedtem wygłaszałem właśnie przemówienie z okazji stulecia Niemieckiego Muzeum Narodowego. A oba przecież stanowią jedność! Otto Meyer wycofał się, ale wkrótce znów zastawił swoje sidła: ten Heuss mi się nie wymknie! Spoglądał ostrożnie na zbliżającą się setną rocznicę urodzin Oskara von Millera, a przy mojej miłości do tego wspaniałego człowieka byłem oczywiście gotów wziąć udział w tej uroczystości. — »Kto więc będzie przemawiać?^ »Natu-ralnie, Pan«. Owo »naturalnie« mogło być zapożyczone z techniki zysku Millera. »Ależ już w 1950 roku biedziłem się nad prezentacją Millera«. »Ach, niech Pan mówi, co Pan chce, na pewno przyjdzie Panu do głowy jakiś pomysłu To zaufanie miało coś prowokującego, ale nie wybawiało mnie z przykrej sytuacji: przemówienie dla i o Millerze, jakie — że tak powiem — dziś jestem Państwu winien, było wygłoszone na tym samym miejscu przed pięciu laty. I teraz powoli mówca przechodzi do właściwego tematu, całkiem jasno precyzując go i jednocześnie dając dowód, że we wspomnianym wcześniejszym przemówieniu o Millerze z pewnością nie wyczerpał swojej inwencji. Teraz Miller został pokazany w nowym świetle: Na marginesie. .. tak ważnego aktualnie problemu oceny techniki: wraz z próbą wyświetlenia lub — jak to się pięknie mówi — »ujaśnienia« domniemanego stanowiska Millera wobec tego kompleksowego zagadnienia. A i to niech zostanie ujaśnione: tajemnica sztuki oratorskiej — owa umiejętność prezentacji tego samego materiału w nowy, a zarazem interesujący sposób — polega na tym, że mówca potrafi odkryć nowy punkt widzenia, że potrafi wytropić nowe związki i zależności. 144 Szkoła retoryki Zagajenie to tylko jakby przełamywanie lodów; bardzo luźno związane jest ono z właściwą treścią wystąpienia. Teraz natomiast powinno się jasno i wyraźnie przedstawić daną sytuację lub naświetlić podejmowany problem — ta partia wprowadzenia powinna pozostawać w ścisłym związku z zasadniczą treścią wystąpienia. Krótkie relacje, porównania, osobiste przeżycia, anegdoty, zaskakująco sformułowane pytania — z tego wszystkiego można teraz skorzystać, naprowadzając na zasadniczy temat wystąpienia. technikę stosował już w XIII wieku wielki kaznodzieJiTTłerthold von Regensburg. Ten szczególny sposób otwarcia mowy jest skuteczny, gdy przemawiamy do audytorium, któremu brak doświadczenia w abstrakcyjnym myśleniu; opowiadamy jakąś krótką historię, która na zasadzie podobieństwa naprowadza słuchaczy na temat kazania (Irmgard Weithase). Pewien historyk rozpoczął swój wykład na temat stosunku aliantów do pokonanych Niemiec w latach 1918 oraz 1945, opowiadając taki oto pouczający epizod: Gdy Winston Churchi/I w 1945 roku wsiadał na londyńskim lotnisku do samolotu, którym miał polecieć na konferencję poczdamską, pewien prominentny dziennikarz z dużym zatroskaniem zadał mu pytanie: »Panie Premierze, czy alianci nie zrobią w Poczdamie takich samych błędów, jak w Wersalu?« Churchill — z uśmieszkiem i nie wyjmując cygara z ust — odpowiedział na to proroczo: »Może być Pan zupełnie pewny: nie popełnimy jeszcze raz tych samych błędów, ale za to inne...« Dzięki wykorzystaniu tego epizodu w ojjarakterze wprowadzenia mówcy udało się zaciekawić słuchaczy, przyciągnąć ich uwagę i jednocześnie zapewnić sobie dobry punkt odniesienia do swoich dalszych wywodów. R. Pnrńwnnnioi Dr—Fflgrn Gerstenmaier wygłaszał w 1948 roku we Flensburgu mowę zatytułowaną Chrystus ponad podziałami. Zaczął w następujący sposób: Na tere- Gtówne zasady sztuki retorycznej 145 nach przygranicznych znane jest znaczenie granicy. W nieporównanie większym stopniu niż na terenach centralnych wykształciło się tu poczucie, iż możliwości poruszania się człowieka są ograniczone, że życie pojedynczych ludzi realizuje się w pewnej sieci powiązań, odmiennej od innych. Tę sieć powiązań, w jakiej żyjemy, nazywamy narodem... Późniejszy prezydent wyszedł od sytuacji, którą mieszkańcy Flensburga znają z własnego życia i która rodzi głęboko odczuwane przez nich napięcia: terytorium przygraniczne. Traktując to porównanie jako punkt wyjścia, mówca rozwija teraz swój pogląd na istotę granicy oraz jej formy zjawiskowe, w przekonujący sposób odnosi to do rozwijanego tematu wystąpienia i wieńczy całość w jasnych zdaniach, wykorzystując strukturę alternatywy: Kościół nie może przed granicą kapitulować..., Jezus Chrystus jest bowiem zbawicielem całego świata, a nie tylko zbawicielem określonej grupy ludzi, jednego rodu, narodu lub jakieś warstwy, wyodrębnionej ze względu na poziom wykształcenia... Nawiązać można również do jakiegoś aktualnego wydarzenia. Porównanie służy zawsze temu, aby zbudować wspólną płaszczyznę, wiążącą mówcę i słuchaczy. A efekt to zaintrygowanie zebranych. C. Osobiste_j3j;Łt»»ycia. Dobry sposób na zasygnalizowanie tematu i zaintrygowanie nim słuchaczy to relacjonowanie własnych drobnych przeżyć. To zawsze pobudza ciekawość i zainteresowanie. Swoje wystąpienie na temat zadań i granic tolerancji („Woche der Briiderlich-keit" — „Tydzień braterstwa" w Monachium, 6.03.1955) rozpoczął dr Gerstenmaier od opowieści, którą opatrzę tutaj paroma uwagami na temat zastosowanych środków retorycznych: Niedawno w jednej z niewielkich winiarni Strassburga odbywała się bardzo długa debata. (Wyznaczony punkt wyjścia: kiedy, gdzie, co.) Prowadzono ją w spokojnej atmosferze, lecz chwilami również z dużą namiętnością. (Oprócz opozycji „spokojna — z namiętnością", pojawia się tu również, podobnie jak w następnym zdaniu, figura 146 Szkoła retoryki retoryczna określana jako „zwłoka" Napięcie osiągane jest dzięki opóźnieniu informacji. Słuchacze dowiadują się już, jak debatowano, ale nie wiedzą jeszcze, o czym.) Z bieżących spraw politycznych rozmowa przeszła niepostrzeżenie do owych fundamentalnych kwestii, które na całym świecie, a zwłaszcza w Niemczech, rozważane są zawsze z dużą namiętnością. Jak daleko może sięgać tolerancja? Jak daleko musi ona sięgać? Jakie są jej szczegółowe zadania i jakie są jej nieprzekraczalne granice w naszych czasach? (Kombinacja figur: ciąg pytań oraz wzmocnienie). Jednym z punktów, który szczególnie zaogni! rozmowę, był problem szkół wyznaniowych (przykład). Mówiono o tym, że jest to wypowiedzenie wojny tolerancji (porównanie) w sferze życia politycznego i społecznego, bowiem (tu następuje uzasadnienie) szkoły te z góry wychowują dzieci w kierunku nietolerancji, a przynajmniej niezrozumienia innych. Taki pogląd z dużą stanowczością reprezentował jeden z wygnanych Niemców sudeckich. Niemniej stanowczo mówił też pewien katolik z Westfalii, ale formułował opinię (opozycja), że w wolnym państwie rodzice muszą mieć prawo decydowania o tym, jak będą wychowywane ich dzieci, i że żadnej instancji państwowej nie wolno w imię państwowych celów naruszać tego prawa lub je ograniczyć (kontrargumentacja). Ani Niemiec sudecki, ani Westfalczyk nie wspomnieli jednym słowem o problemie wzajemnej tolerancji wyznań. To, iż musi panować tolerancja religijna, że zwłaszcza potężne wyznania muszą się wzajemnie tolerować, wzajemnie respektować (wzmocnienie) - to było dla obu na tyle oczywiste, że nie padło na ten temat ani jedno słowo. Sądzę, iż znalhtł tu wyraz pewien rys, charakterystyczny dla duchowego i społecznego rozwoju... W kilku przystępnych zdaniach mówca otworzył tą opowieścią pewien krąg problemowy, którym następnie zajął się bliżej w dalszej części wystąpienia, a cytowane ostatnie zdanie potraktował jako moment przejścia. Główne zasady sztuki retorycznej 147 ^D. Anegdota ma nie tylko wywołać uśmiech, lecz — podobnie jak relacje ze zdarzenia — musi jednocześnie zawierać puentę, trafnie odniesioną do tematu wystąpienia. Należy wybrać taką anegdotę, co do której można przyjąć, że jest nieznana lub że zna ją tylko niewiele osób. Z wyjątkiem mów pogrzebowych, każde wystąpienie można rozpocząć od takiej inteligentnej i dowcipnej przypowieści. Powaga późniejszej części wystąpienia bardzo korzystnie będzie kontrastować z zabawnym wstępem. Do wykładu na temat Istota zdrady wprowadzenie stanowiła taka oto wesoła i trafnie dobrana anegdota: Na kongresie wiedeńskim w roku 1815 car Aleksander oburzył się na króla Saksonii. Wrzeszczał: „Król jest nędznym zdrajcą i nic ponadto!" „Sire — odpowiedział Talleyrand, robiąc aluzję do Tylży - zdrada to tylko kwestia daty". E. 7askakująpft pytapip Można również rozpocząć ą od pytafłra"~zaskakującego słuchaczy. Pewien wykład na temat Księstwa Lichtensteinu rozpoczął się do słów: „Moi Państwo, czy wiecie, że najdłuższą wojnę w swojej historii stoczyły Prusy z małym Lichtensteinem? Stan wojny trwa w gruncie rzeczy od roku 1866 do dzisiaj..." (Dla wyjaśnienia: „Wojsko" Lichtensteinu — w sile pół kompanii — chciało wówczas wzmocnić Austrię, do momentu zakończenia wojny nie udało mu się jednak przekroczyć sąsiedniego pasma Alp. Powróciło ono do rodzinnego Vaduz wręcz wzmocnione, co nie przydarzyło się nigdy żadnej innej armii świata, po drodze bowiem dołączyło doń paru wagabundów. Prusy, tak zazwyczaj rozmiłowane w porządku, po prostu zapomniały o podpisaniu z Lichtensteinem układu pokojowego). Jeśli nawet zagajenie oraz wstępne zasygnalizowanie tematu uważam za najważniejsze partie wprowadzenia, to chciałbym jednak przestrzec przed kurczowym trzymaniem się takiego porządku. Gdy brak nam pomysłu na odpowiednie zagajenie ani też nie wiemy, w jaki sposób ciekawie zasygnalizować słuchaczom temat, lepiej zadowolić się mniej spektakularnymi technikami i sięgnąć po jeden z dwu pozostałych sposobów, o których kilka słów poniżej. 148 Szkoła retoryki ma TaTpoćzątku wystąpienia można zastosować technikę pobudzania zainteresowania, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z wymagającym audytorium. Stawiamy jakiś problem lub kompleks problemów; samego siebie oraz słuchaczy stawiamy wobec pewnych kwestii, którymi zajmiemy się bliżej w głównej części wystąpienia. Późniejszy kanclerz Kiesinger zaczął swoje wystąpienie, dotyczące Prognozy hrabiego Alexis de Tocqueville u początku epoki industrialnej, serią pytań zakończoną stwierdzeniem, które natychmiast rozbudziło ciekawość słuchaczy i wywołało korzystne napięcie: Gdzie jesteśmy? Dokąd zmierza nasz świat? Co możemy i musimy uczynić, aby tak pokierować rozwojem, jak jest to konieczne z uwagi na człowieka, na to, co ludzkie, na ludzkość? Te pytania, znane naszej generacji aż do przesytu, przed 120. laty z wielkim zaangażowaniem sformułował hrabia Alexis de Tocqueville i odpowiedział na nie w zadziwiający nas sposób. Takie pobudzanie zainteresowania powinno zmusić słuchaczy do współpracy, do wspólnego myślenia. Otwarcie sformułowane pytania lub też opowiedzenie się za stanowiskiem, które zostanie potem zakwestionowane to również dobre sposoby na zainteresowanie słuchaczy tematem, na wciągnięcie ich w problem. technika bezpośrednia "^Szwartą możliwością jest zastosowanie techniki bezpośredniej. Od razu przechodzimy in medias res (do sedna sprawy), bez jakichkolwiek ozdobników. Rezygnujemy z właściwego wstępu, krótko wyjaśniamy powód naszego wystąpienia, prędko przechodzimy od kwestii ogólnych do szczegółowych i rozpoczynamy rozwijanie tematu. Jest to dość surowy i bezpośredni sposób postępowania. Stosuje się go więc przede wszystkim w przypadku często praktykowanych krótkich wystąpień, których celem jest prezentacja pewnego stanu faktycznego, na przykład wówczas, Główne zasady sztuki retorycznej 149 gdy mamy do dyspozycji bardzo mało czasu lub gdy prezentacji dokonujemy w kręgu współpracowników. Również w wystąpieniach stanowiących element walki politycznej można rozpocząć od razu od jednoznacznej deklaracji. Wypowiadamy stanowcze przekonanie, oczywiście, niczym nie zachwiane. Momentalnie mamy już gotowy „przebój", wzbudzający zachwyt naszych przyjaciół i osób wobec nas neutralnych, a budzący respekt wśród przeciwników. Istnieje wiele sposobów przygotowania dobrego wprowadzenia. Niezależnie od tego, na jaką możliwość zdecydujemy się, musimy zawsze pamiętać o następujących sprawach: A. Wprowadzenie nie powinno być zbyt długie. Gdy nakrywają do stołu, nasz apetyt rośnie, ale gdy nakrywanie do stołu przedłuża się, apetyt przechodzi. B. W swoich Poradach dla złego mówcy Kurt Tuchol-sky pisze z wytrawną ironią o wprowadzeniu: Nigdy nie zaczynaj od początku, lecz trzy mile przed początkiem! Mniej więcej tak: »Moje Panie i Panowie! Zanim przejdę do tematu dzisiejszego wieczoru, pozwolę sobie krótko Państwu. ..« / w takim zagajeniu masz już właściwie wszystko, co składa się na dobry wstęp: zwróciłeś się do słuchaczy, zrobiłeś wstęp przed wstępem, zapowiedziałeś, że i co zamierzasz mówić, i pojawiło się również słówko »krótko«. Tym sposobem w mig zaskarbiłeś sobie serca i uszy słuchaczy. Zwłaszcza wstępy historyczne bywają nazbyt rozwlekłe. Szczególnie my, Niemcy, mamy skłonność do tego, aby na wstępie prześledzić każdy problem aż do zarania istoty ludzkiej. Można to czasem robić w książkach, ale nie w przemowach. Dlatego też prelekcji na temat aktualnego importu zbóż nie trzeba zaczynać od prezentacji polityki agrarnej za Karola Wielkiego. Wilhelm von Humboldt takimi oto słowami piętnował niegdyś chroniczną skłonność do rozwlekłych wypowiedzi pewnego nauczyciela historii: Gdy słuchało się, jak wykłada historię, chciało się być Adamem, dla którego historia była jeszcze krótka. Ale ta 150 Szkolą retoryki choroba, którą nazwać by można historitis, to nie tylko specyfika Niemców. Na forum Ligi Narodów w latach dwudziestych Chamberlain zarzucał, na przykład, ówczesnemu premierowi Litwy, Woldemarasowi, że ten zaczyna zawsze swoje patriotyczne wystąpienia od stworzenia świata i pierwszych Litwinów w raju. Churchill złośliwie, jak to on potrafił, zarzucał swemu przeciwnikowi Mc Donaldowi po jego nazbyt wyczerpującym wprowadzeniu do przemówienia: Wiemy, że nikt inny nie ma takiego daru upychania tak niewielu myśli w tak wielu słowach. C. Mówił pięknie i najprościej w świecie, co po pierwsze, co po drugie, co po trzecie (W. Busch). Thomas Carlyle zażądał, aby powiesić wszystkich pisarzy, których książki nie zawierają spisu treści. Z pewnością powinno się również żądać kary dla mówców, których wystąpienia nie pokrywają się z anonsowanym tytułem, a także dla tych, którzy zaniedbują przeglądu treści. Gdzieś we wprowadzeniu mówca powinien przedstawić krótko plan całego wystąpienia, np.: „Poruszę następujące kwestie. .." lub „Całe wystąpienie podzielone będzie na trzy części, mianowicie 1..., 2..., 3...". Friedrich Naumann doradzał stanowczo, żeby na początku powiedzieć, czego się właściwie chce, aby zebrani nie błądzili niczym wędrowiec we mgle. D. Wielu mówców ma wręcz manię rozpoczynania wystąpienia od słowa „ponieważ": „Ponieważ przypadł mi dziś zaszczyt zaprezentowania państwu pradawnej kultury Eskimosów, chciałbym najpierw..." itd., itp. Należy wystrzegać się owego nieśmiertelnego „ponieważ" w równym stopniu, jak napuszonego stylu i sztywnej ceremonialno§ci. I Zakończenie ińczpnit Jak przed przeszło dwoma tysiącami lat, również dzisiaj obowiązują słowa rozmowy pomiędzy Sokratesem i Fajd-rosem. Sokrates: Wydaje się, że na zakończenie mów wszyscy zapatrują się zgodnie, chociaż jedni określają je Główne zasady sztuki retorycznej 151 nazwą streszczenia, drudzy zaś inną". Fajdros: Czy mówisz, że w streszczeniu przy końcu przypomina się słuchaczom 0 tym, co było powiedziane? Sokrates: To właśnie mówię. Streszczające powtórzenie treści jest ważne, ale zakończenie ma być nie tylko powtórzeniem. Tu powinno się skondensować i spiętrzyć główne myśli wystąpienia. Zakończenie należy sformułować w taki sposób, aby było ono łatwe do zapamiętania: zwięzły obraz, łatwo zrozumiała forma, dobitne zdanie puentujące całość. Zwłaszcza zdania wyrażające kluczowe tezy muszą być krystalicznie jasne. Zakończenie powinno wszystkim bez wyjątku dokładnie uzmysłowić ich treść. Rozwianie ewentualnych wątpliwości nie będzie już potem możliwe. Gdy referujemy pewien stan rzeczy, zakończenie powinno wnieść ostateczną jasność odnośnie prezentowanych spraw. Przy wystąpieniach typu agitacyjnego zakończenie powinno nawoływać do działania — powinien to być apel do słuchaczy, zachęta, tego typu wystąpienia mają bowiem na celu skłonienie słuchaczy do określonego sposobu działania. Aby osiągnąć ten cel, zakończenie musi być szczególnie dosadne. Wystarczy jedna myśl, sformułowana w sposób zwięzły 1 przekonujący. Wszystko, co powiedziane wcześniej, służyło właściwie jedynie naprowadzeniu na to działanie. Anemiczne, bezbarwne zakończenie może zniweczyć efekt całego wystąpienia. Danton w zakończeniu swego przemówienia umieścił taką oto dramatyczną alternatywę: Teraz jest moment złożenia wielkiej i ostatniej przysięgi, iż albo wszyscy umrzemy, albo zniszczymy tyrana. Raz jeszcze przytoczę znamienne słowa kończące jedno z przemówień Bismarcka: Działajmy dynamicznie: osadźmy — że tak powiem — Niemcy w siodle. Potem będzie już można galopować. Wielu współczesnych mówców dba, co prawda, o to, aby zakończyć wystąpienie udanym i efektownym punktem kulminacyjnym, ale zapomina o tym, żeby wcześniej sformułować krótkie i zapadające w pamięć podsumowanie najważniejszych treści. 152 Szkota retoryki Ogólnie sądzimy, że nawet u dobrych mówców zbyt często kolejne fragmenty wypowiedzi po prostu następują luźno jeden po drugim, zamiast wzajemnie się z sobą wiązać. Tak jak wprowadzenie, tak również zakończenie musi być szczególnie starannie wypolerowane. Zakończenie pozostaje najdłużej w pamięci słuchaczy. Jedyne, co słuchacze na pewno przenoszą do życia ze świata retorycznych dokonań to zakończenie, już chociażby dlatego, że w całym wystąpieniu jeden element przysłaniany jest momentalnie przez drugi: obraz przysłaniany jest następnym obrazem, słowo — słowem, jedna myśl — drugą. Tylko zakończenie niczym nie jest już przysłonięte (Uve Jens Kruse). Ostatnie słowa często dają najdłuższy efekt. Ostatnie zdanie lub parę ostatnich zdań najlepiej przygotować wcześniej w dosłownym brzmieniu. Doświadczeni mówcy przygotowują sobie nawet dwie-trzy formuły zakończenia. Zależnie od tego, jaki przebieg ma całe wystąpienie, decydują się potem na tę lub inną wersję, na łagodniejsze lub ostrzejsze sformułowanie. Gdy w trakcie wygłaszania tekstu ze względu na panującą atmosferę przyjdzie nam do głowy jeszcze lepsze zakończenie, to dobrze; zakończenie zawsze jeszcze można zmienić. Ważne jest, aby zakończenie klarownie oddzielić od części zasadniczej, np. wprowadzającym zwrotem, takim jak: „Podsumuję..." lub „Przechodzę do zakończenia". Dobrze jest w jakiś sosób nawiązać do wprowadzenia, dzięki czemu całość uchwycona zostanie w pewną klamrę. W utworze muzycznym takt końcowy stanowi uzupełnienie przedtaktu. Zdanie końcowe często kierowane jest bezpośrednio do słuchaczy, zawiera się w nim pewna wskazówka. Wielokrotnie używa się tu konstrukcji typu „Oby...". Początkującym polecić można dość uniwersalne zwroty: „Oby dzisiejszy wieczór przyczynił się do tego...", „Oby wzrosła świadomość...", „Oby nam się udało...". Teraz mogą jeszcze nastąpić podziękowania pod adresem słuchaczy. Główne zasady sztuki retorycznej 153 Na poniższych przykładach zobaczymy, jak wyglądały zakończenia wystąpień wygłaszanych przez wielkich mówców naszych czasów. Kreisky, austriacki minister spraw zagranicznych, zakończył swoje przemówienie wygłoszone w Instytucie Spraw Międzynarodowych (Warszawa, 1960) takimi zdaniami: / tak oto chciałbym zakończyć moje rozważania wyrażeniem nadziei (zapowiedź), że ludziom odpowiedzialnym za losy narodów uda się znaleźć właściwą odpowiedź na pełne trwogi pytanie Einsteina: »czy mamy zgotować ludzkości zagładę, czy też zapobiec wojnie« (cytat i kontrast). Wierzę, że istnieją sposoby na zaoszczędzenie temu pokoleniu wojny. Jeśli będzie to możliwe dzięki naszemu wspólnemu wysiłkowi (apel — wyrażenie woli), to dlaczego następnej generacji nie miałoby się udać urzeczywistnić pokoju? (kontrast: wojna — pokój; pytanie retoryczne). Do niej będzie potem należała decyzja, które z pielęgnowanych i tworzonych dziś wspólnie dzieł przenieść przez próg nowej epoki (metafora). (Teraz następuje kluczowe zdanie: w wyostrzonej alternatywie zawiera ono podsumowanie dotychczasowych rozważań oraz jasno sformułowane stanowisko.) Jedni wierzą, że nowe formy ludzkiego współżycia przygotowane zostaną przede wszystkim przez podział dóbr, inni — a ja też się do nich zaliczam — wierzą, że koniec końców urzeczywistnienie idei wolności dokona się na wszystkich obszarach życia społecznego. Zrozumieją zatem Państwo (bezpośredni zwrot do słuchaczy), dlaczego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie odpowiedź, jakiej Benedetto Croce udzielił na pytanie, czy do wolności przyszłość należy? Croce odpowiedział: »Coś dużo lepszego — wieczności" (kończący cytat). Jako drugi przykład przytoczę końcowe słowa wzruszającego przemówienia, jakie Theodor Heuss wygłosił z okazji poświęcenia obelisku pamięci w byłym obozie koncentracyjnym w Belsen: Oto stoi obelisk, oto stoi ściana z inskrypcjami w wielu językach. Są kamieniem, zimnym 154 Szkolą retoryki kamieniem. Saxa loquutur — kamienie potrafią mowie. pojedynczych ludzi, od ciebie zależy, czy ~ dla !WOje^ dobra, dla dobra nas wszystkich - zrozumiesz ich czy zrozumiesz tę ich szczególną mowę. To niezwykle sugestywne słowa, pozbawione patetycznej przesady. Na początku trzy krótkie ^ oszlifowane niczym kamień, o którym mówią. Pierw ^ i drugie zdanie opisuje tylko to, co jest, trzecie i czwart co to oznacza. Ostatnie, rozbudowane zdanie stan przejście od przedmiotu, jakim jest obelisk, do słucnają-cych; buduje ono relację: pomnik - odpowiedzialność człowieka w przyszłości. Szczególnie sugestywny jest pojawiający się tu skrót myślowy — sformułowana nie wp myśl, w której nie orzeka się bezpośrednio, co owe ka' nie mówią człowiekowi. Po wysłuchaniu tekstu, poprzedził zakończenie, każdy słuchacz wie dokładnie, Heuss rozumie przez szczególną mowę. Słuchaczowi narzuca się konkluzji, w godny sposób sugeruje się mu, y sam wyprowadził wnioski. Każdy ze słuchaczy czuje, z słowa kierowane są właśnie do niego. W tych zdaniach odnajdujemy ciekawą kompilację róznorod środków retorycznych. Zdanie pierwsze: anafora (oto stoi - oto stoi), wzmocnienie (obelisk — ściana z inskrypcjami w wielu języka ^ Zdanie drugie: rozszerzone powtórzenie (karnie zimny kamień) — starożytni retorzy zwali tę figurę 9 nantio. ? Zdanie trzecie: cytat wraz z tłumaczeniem (tłumaczeń^ jest ważne, aby sens mogli zrozumieć również ci, którzy znają łaciny). Czwarte zVfcmie: anafora (od..., od..-, czy ziozu miesz..., czy zrozumiesz...), wzmocnienie przez zin y dualizowanie (od pojedynczych ludzi — od ciebie), wz cnienie przez rozszerzone powtórzenie (ich mowę — v szczególną mowę), epifora (dwukrotnie: dla dobra). I pragnę jeszcze podkreślić, że - jak pokazuje r°w™~ powyższy przykład - punkt kulminacyjny wystąpienia musi bazować na różnorodnych środkach retorycznyc Główne zasady sztuki retorycznej 155 Kolejny przykład to zakończenie przemówienia, jakie w Miinster wygłosił niegdyś Francois-Poncet (1954). W zakończeniu tym sugestywnie streszczono dotychczasowy tok myśli. Raz jeszcze bardzo jasno i obrazowo ukazano istotę demokracji. Pojawia się tu wiele różnych figur retorycznych: porównanie (Gdy obserwuję siebie...), metafora (klucz do szczęścia), wzmocnienie (duch obywatelski — poczucie obowiązku), cytat, apel, powtórzenie i inne. Punkt kulminacyjny to apele: Tylko bez przesady! Żadnych skrajności: zachować umiar! W ostatnim zdaniu wnikliwa, głęboka myśl, mocno zapadająca w pamięć słuchaczy: „Cierpliwość... to szczególna forma sił". Całe zakończenie brzmi następująco: Nie poddawajmy się iluzjom! Bardzo trudno skierować demokrację na właściwe tory i zabezpieczyć się przed niebezpieczeństwami, jakie z niej samej wypływają. Demokracja jest najtrudniejszą formą rządów. Pod adresem pojedynczego człowieka kieruje najwyższe wymagania odnośnie współżycia w państwie. Od każdego wymaga się wielkiego ducha obywatelskiego, ogromnego poczucia odpowiedzialności. Ale ilekroć pragnie się porównać demokrację z innymi formami rządów, dochodzi się do słów, jakie o sobie samym wypowiedział niegdyś pewien mądry człowiek: »Gdy jednak porównuję się z innymi, zaczynam mieć respekt dla siebie samegok Ze starożytności dotarła do nas za pośrednictwem chrześcijaństwa pewna maksyma. Jej łacińskie brzmienie kazałem wygrawerować na głowicy szpady, którą musiałem nosić jako członek Acade-mie Francaise: Ne quid nimis (Aby nie zanadto! Żadnych skrajności: zachować umiar!). W tej maksymie tkwi, jak sądzę, głęboka mądrość, być może wręcz klucz do szczęścia. Patientia, cierpliwość, nie jest, co prawda, cnotą kardynalną, ale wyłącznie dlatego, iż nie jest niczym innym, jak tylko szczególną formą siły (Franco\s-Poncet). Korzystnie jest dać na zakończenie ogólny „rzut oka" na całość problematyki i zaprezentowany temat usytuować 154 Szkolą retoryki kamieniem. Saxa loquutur — kamienie potrafią mówić. Od pojedynczych ludzi, od ciebie zależy, czy - dla twojego dobra, dla dobra nas wszystkich - zrozumiesz ich mowę, czy zrozumiesz tę ich szczególną mowę. To niezwykle sugestywne słowa, pozbawione wszelkiej patetycznej przesady. Na początku trzy krótkie zdania, oszlifowane niczym kamień, o którym mówią. Pierwsze i drugie zdanie opisuje tylko to, co jest, trzecie i czwarte -co to oznacza. Ostatnie, rozbudowane zdanie stanowi przejście od przedmiotu, jakim jest obelisk, do słuchających; buduje ono relację: pomnik — odpowiedzialność człowieka w przyszłości. Szczególnie sugestywny jest pojawiający się tu skrót myślowy — sformułowana nie wprost myśl, w której nie orzeka się bezpośrednio, co owe kamienie mówią człowiekowi. Po wysłuchaniu tekstu, który poprzedził zakończenie, każdy słuchacz wie dokładnie, co Heuss rozumie przez szczególną mowę. Słuchaczowi nie narzuca się konkluzji, w godny sposób sugeruje się mu, aby sam wyprowadził wnioski. Każdy ze słuchaczy czuje, że te słowa kierowane są właśnie do niego. W tych kilku zdaniach odnajdujemy ciekawą kompilację różnorodnych środków retorycznych. Zdanie pierwsze: anafora (oto stoi — oto stoi), wzmocnienie (obelisk — ściana z inskrypcjami w wielu językach). Zdanie drugie: rozszerzone powtórzenie (kamień -zimny kamień) — starożytni retorzy zwali tę figurę gemi-nantio. Zdanie trzecie: cytat wraz z tłumaczeniem (tłumaczenie jest ważne, aby sens mogli zrozumieć również ci, którzy nie znają łaciny). Czwarte z^nie: anafora (od..., od..., czy zrozumiesz. .., czy zrozumiesz...), wzmocnienie przez zindywidualizowanie (od pojedynczych ludzi — od ciebie), wzmocnienie przez rozszerzone powtórzenie (ich mowę — tę ich szczególną mowę), epifora (dwukrotnie: dla dobra). I pragnę jeszcze podkreślić, że - jak pokazuje również powyższy przykład — punkt kulminacyjny wystąpienia musi bazować na różnorodnych środkach retorycznych. Główne zasady sztuki retorycznej 155 Kolejny przykład to zakończenie przemówienia, jakie w Munster wygłosił niegdyś Francois-Poncet (1954). W zakończeniu tym sugestywnie streszczono dotychczasowy tok myśli. Raz jeszcze bardzo jasno i obrazowo ukazano istotę demokracji. Pojawia się tu wiele różnych figur retorycznych: porównanie (Gdy obserwuję siebie...), metafora (klucz do szczęścia), wzmocnienie (duch obywatelski — poczucie obowiązku), cytat, apel, powtórzenie i inne. Punkt kulminacyjny to apele: Tylko bez przesady! Żadnych skrajności: zachować umiar! W ostatnim zdaniu wnikliwa, głęboka myśl, mocno zapadająca w pamięć słuchaczy: „Cierpliwość... to szczególna forma sił". Całe zakończenie brzmi następująco: Nie poddawajmy się iluzjom! Bardzo trudno skierować demokrację na właściwe tory i zabezpieczyć się przed niebezpieczeństwami, jakie z niej samej wypływają. Demokracja jest najtrudniejszą formą rządów. Pod adresem pojedynczego człowieka kieruje najwyższe wymagania odnośnie współżycia w państwie. Od każdego wymaga się wielkiego ducha obywatelskiego, ogromnego poczucia odpowiedzialności. Ale ilekroć pragnie się porównać demokrację z innymi formami rządów, dochodzi się do słów, jakie o sobie samym wypowiedział niegdyś pewien mądry człowiek: »Gdy jednak porównuję się z innymi, zaczynam mieć respekt dla siebie samego l« Ze starożytności dotarła do nas za pośrednictwem chrześcijaństwa pewna maksyma. Jej łacińskie brzmienie kazałem wygrawerować na głowicy szpady, którą musiałem nosić jako członek Acade-mie Francaise: Ne quid nimis (Aby nie zanadto! Żadnych skrajności: zachować umiar!). W tej maksymie tkwi, jak sądzę, głęboka mądrość, być może wręcz klucz do szczęścia. Patientia, cierpliwość, nie jest, co prawda, cnotą kardynalną, ale wyłącznie dlatego, iż nie jest niczym innym, jak tylko szczególną formą siły (Francois-Poncet). Korzystnie jest dać na zakończenie ogólny „rzut oka" na całość problematyki i zaprezentowany temat usytuować 156 Szkolą retoryki w ogólniejszym kontekście. Od konkretnego tematu wystąpienia przechodzi się często do ogólnych perspektyw na przyszłość. W wystąpieniu typu agitacyjnego dobre jest zakończenie, w którym słuchacze mają możliwość identyfikowania się z mówcą. Odwrotna sytuacja, równie korzystna, miała miejsce w przemówieniu prezydenta Kennedy'ego, wygłoszonym w Berlinie w roku 1963. Tu Kennedy identyfikował się z zebranymi, robiąc przy tym aluzję do klasycznego zwrotu „jestem Rzymianinem": Wszyscy wolni ludzie, gdziekolwiek by nie mieszkali, są obywatelami tego miasta, Berlina Zachodniego, i dlatego jako wolny człowiek dumny jestem, że mogę powiedzieć: Jestem berlińczykiem! A fakt, że to zdanie (wymyślone przez jego doradcę Sorensena) wykrzyknął Kennedy po niemiecku, dodatkowo wzmocniło wrażenie. Jeśli w charakterze zakończenia chce się przytoczyć cytat, trzeba dobrze zastanowić się, czy rzeczywiście będzie on tam pasował. Takie cytaty muszą być bardzo trafnie dobrane. Nazbyt często, wyrwane z pierwotnego kontekstu i osadzone w nowym, wypadają w zakończeniu mizernie i sztucznie. Dobrze dobrany i mało znany cytat może stanowić wspaniały punkt kulminacyjny. W odniesieniu do wystąpienia typu agitacyjnego niektórzy mówcy zalecają, aby na zakończenie maksymalnie rozgrzać atmosferę. Ale zarówno na tym etapie, jak i w każdym innym momencie wystąpienia należy wystrzegać się staroświeckiego patosu, od czasu do czasu wciąż jeszcze powracającego. Minęły już (na szczęście) czasy, gdy płomiennymi odezwami pchano tłumy na barykady. Patetyczna afektacja zderza się dziś jeszcze tym demagogom, którzy zaspokajają odgrzewane nacjonalistyczne sentymenty lub wygłaszają utopijne fanfaronady o przymusowym uszczęśliwianiu ludzkości. Dziś brzmi wręcz humorystycznie, gdy, na przykład, celebruje się użytkową lirykę samogloryfikacji, charakterystyczną dla okresu przełomu wieków. A taki przypadek miał jeszcze miejsce kilkanaście lat temu na zebraniu pewnego Główne zasady sztuki retorycznej 157 stowarzyszenia. Mówca, nawiązując w dobrej wierze do wielostronnej działalności stowarzyszenia, zakrzyknął w ekstatycznym tonie: Dziś także przyświeca nam dewiza naszego antenata, który mówił nam: Gimnastyka, śpiew i obrona to podpory Niemieckiej Rzeszy. Najlepiej jednak Rzeszy służy, gdy ćwiczy się, śpiewa i strzela jednocześnie! Mówcy nie wolno po prostu skończyć mówić, musi on swoje wystąpienie zakończyć, wieńcząc je punktem kulminacyjnym. Nie wolno mu po prostu zejść z mównicy, lecz powinien „zrobić wyjście". Bywa czasem tak, że dany fragment wystąpienia nieoczekiwanie bardzo dobrze się rozwija. Właściwie miałoby się ochotę mówić jeszcze dalej, ale rezygnuje się z tego i kończy owym niespodziewanym punktem kulminacyjnym. Łatwo popełnić dwa błędy: albo mówca kończy swoje wystąpienie zbyt raptownie, nie żegnając się właściwie ze słuchaczami, albo też pożegnanie zabiera mu dobre pół godziny. Nie potrafi po prostu dobrnąć do końca; niektórym osobom bardzo trudno skończyć, nawet jeśli wszystko już powiedziały. Duchowy uścisk dłoni sprawia im ból. Mówcy nie wolno powiedzieć: „już kończę", a potem zupełnie zapomnieć o tej deklaracji. Koniec bez zakończenia nie jest dobry, ale zakończenie bez końca jest okropne (Patocka). Przewidziany czas zostaje przekroczony: wystąpienie robi się długie, coraz dłuższe, wydłużają się też miny słuchaczy i gdzieniegdzie można usłyszeć stłumione pytania: „Kiedy wreszcie będzie koniec?" Tucholsky — mrugając ironicznie — zaleca: Zapowiedz zakończenie z dużym wyprzedzeniem, aby słuchacze z radości nie dostali zawału. Zapowiedz zakończenie, a potem zacznij swoje wystąpienie od początku i mów jeszcze pół godziny. A cały taki cykl możesz powtarzać jeszcze parę razy. Sarkastycznie brzmiała odpowiedź, jakiej Spartanie udzielili niegdyś posłańcowi z Samos: „Zapomnieliśmy już, jak brzmiał początek Waszej przemowy, nie dosłyszeliśmy środka, a uradował nas jedynie koniec". 158 Szkoła retoryki Słów Goethego: To czyni cię wielkim, iż zakończyć nie możesz nie wolno odnosić do sztuki retorycznej. Mówca nie powinien kluczyć wokół zakończenia, lecz „zamknąć całość na klucz". Powinien zakończyć w momencie, gdy słuchacze mieliby jeszcze ochotę na dalszy ciąg. Nie wolno dopuścić do tego, co przydarzyło się pewnemu śpiewakowi, jak to napisała później krytyka: Podczas gdy publiczność wolała już wyjść, on chciał jeszcze śpiewać na bis. Nie można też zachowywać się tak, jak nadreński pastor Johannes Ha*rff, który nie cofnął się nawet przed tym, aby nawiązawszy już ze słuchaczami osobisty kontakt, oświadczyć w przepięknym dialekcie: Panie Schmitz, jeśli raz jeszcze wyjmie Pan swój zegarek, to na pewno przedłużę moje kazanie o dalsze 10 minut. Przed mieszkańcami Bremy wystąpił z przemówieniem pewien deputowany. Wszyscy już byli przyzwyczajeni do jego długich wystąpień. Tym razem deputowany, wygłosiwszy już długie przemówienie, nagle ponownie pojawił się przy mównicy. Na twarzach słuchaczy odmalowało się zwątpienie. Od razu jednak padło wyjaśnienie: Stanąłem teraz ponownie za mównicą, ale nie dlatego, bym zamierzał wygłosić kolejne przemówienie. Zostawiłem tu moje okulary. Słuchacze rozluźnili się i na sali zapanował głośny śmiech. Nie najlepszy to znak, gdy w czasie naszego wystąpienia słuchacze spoglądają na zegarek, ale sytuacja jest już groźna, gdy któryś z nich przykłada sobie zegarek do ucha — podejrzewając, że stanął. Gdy po zakończeniu wystąpienia usłyszymy od kogoś: „Mógłbym słuchać jeszcze godzinami", należy to uznać za najwyższą pochwałę. Adekwatne, krótkie i bardzo osobiste było zakończenie, jakie wybrała Annemarie Renger do swego wystąpienia z okazji przejęcia przez nią urzędu przewodniczącej Bundestagu (1972): Moje Panie i Panowie, polityka — jak to się mówi — jest poważnym biznesem (porównanie). Któż o tym nie wie! Ale czy właśnie w tym biznesie nie ma miejsca na żart? (pytanie retoryczne, wesołość i oklaski). Główne zasady sztuki retorycznej 159 Przy całej powadze i przy wszystkich trudnościach (anafo-ra) dopuśćmy ludzkie odruchy! Na wiarygodność naszej pracy składa się również nasze własne człowieczeństwo, nasze błędy i słabości, które zawsze nam towarzyszą, a tolerancja — ów podstawowy warunek demokracji — oznacza nie tylko cierpliwość i pojednawczość, ale także wyrozumiałość (gorące oklaski). Przykłady wystąpień wraz z analizami Poniższe fragmenty słynnych przemówień, wykładów i prelekcji, zaczerpnięte z historii całego naszego stulecia, mają pokazać, że opisane w poprzednich rozdziałach zasady sztuki retorycznej oraz środki retoryczne wielorako się wzajemnie z sobą splatają. Przykłady zaczerpnięto z różnych dziedzin. I można by je mnożyć dowolnie. Każdy fragment ma inne cechy, a mimo to zawsze te same środki stylistyczne sprawiają, iż teksty te doskonale spełniają wymogi współczesnej retoryki. Korzystne byłoby zapoznanie się z pełnym brzmieniem tych tekstów, tutaj bowiem z uwagi na szczupłość miejsca zaprezentować możemy je tylko we fragmentach. Wiele można się z nich nauczyć odnośnie kompozycji całości, stopniowania informacji, sposobu formułowania wstępu, zakończenia itd. Przede wszystkim chodzi tu o pokazanie wewnętrznej budowy wystąpienia. Jednak ostateczny efekt zależy w istotnej mierze również od sposobu prezentacji i rzeczywistego brzmienia całości. 1. Victor Ad I er, Niebezpieczeństwo wojny a wolność prasy (fragmenty) Źródło: Hans Patocka, Die Kunst der Redę, Wiedeń 1951, s. 159 i nast. Austriacki socjaldemokrata Victor Adler już na rok przed wybuchem I wojny światowej ostrzegał przed podżeganiem do wojny. 160 Szkoła retoryki Poniższy fragment pochodzi z przemówienia, jakie wygłosił w Favoriten przed wiedeńskimi robotnikami (28.11.1912). Kierował swoje wystąpienie przeciw tym wszystkim, którzy każdą rzeczywistą lub nawet domniemaną prowokację Serbii wykorzystują do podburzenia Austrii ku wojnie. Mówca wykorzystał wszelkie możliwe środki retoryki i dialektyki, aby zaprezentować swoje własne stanowisko, przesycone głęboką odpowiedzialnością. Ci podżegacze chcą nas (socjaldemokratów) napiętnować jako zdrajców ojczyzny — oto »patrioci« (ironiczne sformułowanie). Jeśli słowo »patriotyzm« w ogóle coś znaczy, to oznacza ono miłość do narodu. Patriotami są ci, którzy pracują na rzecz tego, aby nie podżegać narodu do straszliwej wojny (przewartościowanie terminu „patriota"), a nie ci, którzy (kontrast) lekkomyślnie i swawolnie pobrzękują szablami (metafora), oni bowiem nigdy nie będą przewodzić. W tym miejscu przemówienia pojawiają się słowa dezaprobaty: Fe, »Reichspost«, które stanowią aluzję do wiadomości, jakie zamieściła ta gazeta na temat faktu, że austriacki konsul został napadnięty przez Serbów. W doskonały sposób wprowadza tu Adler wtrącenia: Tak, »Reichspost«, tak, oczywiście, ci panowie mają odwagę (zaskoczenie), ale jedynie na papierze (ironiczny zwrot w formie parafrazy). Ale — gdy nastąpi mobilizacja — powinni udać się kiedyś pomiędzy tych, do których apelują. To nie są tchórzliwi ludzie, to są ludzie, którzy muszą wykazać największą odwagę i największą wytrwałość (kontrast), aby utrzymać swoje życie i życie swoich rodzin. To są ludzie, którzy nawykli występować w imię swoich przekonań i którzy są gotowi narazić swe życie, gdy chodzi o sprawę narodu (stopniowanie). Ci panowie postępują tak, jakbyśmy skomleli za pokojem, jak to o nas mówią, jakbyśmy (anafora) byli tchórzliwi, a oni mieli odwagę (kontrast, wzmocnienie), odwagę, aby was, robotników, wrzucić do ognia (metafora: przewartościowanie terminu „odwaga"). (W kolejnych zdaniach znajdujemy wzorcowy przykład nagłego przejścia z ciętego sarkazmu do głębokiej, gorzkiej powagi, przy czym nie mówi tu Adler od siebie, lecz występuje jako rzecznik poglądów swoich słuchaczy. „Nie ja chcę: my chcemy..." Przejmuje na siebie emocje zebranych i formułuje to, co inni mniej lub bardziej wyraźnie myślą i czują. Ta technika to charakterystyczna cecha przemówień agitacyjnych). Jeśli ci panowie koniecznie chcą widzieć krew, to mogą dać ją sobie upuścić — bardzo by się to tym otyłym panom przydało! My nie chcemy wojny! (apel). Dlatego nie jest nam obojętny los naszego narodu, a także nie jest nam obojętny honor naszego Główne zasady sztuki retorycznej 161 kraju (uprzedzenie zarzutów, potem nastąpi uzasadnienie). Ale dokładnie rozróżnijmy. Oto konsul Prochaska został rzekomo napadnięty. Wiele narosło wokół tego kłamstw i prawdopodobnie w najbliższym czasie narosną dalsze. Jeśli jednak jest prawdą, że jego życiu groziło niebezpieczeństwo, to jesteśmy zdecydowanie za tym, żeby pociągnąć Serbów do odpowiedzialności. (Teraz następuje kluczowe zdanie:) Ale z powodu obrazy honoru nie musi popłynąć krew tysięcy. (Teraz stosuje mówca technikę porównania:) A jeśli wystąpi się w obronie pana Prochaski, to należy również wystąpić w obronie tych obywateli austriackich, których w Ameryce zastrzelono jak wściekłe psy (porównanie), i tych, których zaszczuto w Prusach (dwa przykłady), tymczasem nasz Urząd Spraw Zagranicznych nie ruszył w związku z tym palcem (metafora). Oczywiście, byli to tylko »poddani«, podczas gdy taki konsul to cząstka państwa (kontrast, ironiczny zwrot). Każdy naruszony włos na jego głowie to już sprawa honoru państwa (zamierzona przesada). A proletariusz - o nim nikt nie ma pojęcia. Gdy jakoś idzie — to dobrze, gdy nie idzie - też dobrze (kontrast). Proletariuszy jest przecież przesyt. W tym punkcie jesteśmy wrażliwi na sprawę honoru naszego kraju i wielokrotnie podnosiliśmy nasz głos, ale nas nie słuchano (narracja). 2. Phillip Scheidemann, Przemówienie przeciwko postanowieniom traktatu wersalskiego (Zgromadzenie Narodowe 1991). Źródło: Wydanie specjalne Niemieckiego Kalendarza Historycznego: „Vom Waffenstillstand zum Frieden", Lipsk 1920, s. 497 i nast. Phillip Scheidemann, premier pierwszego rządu Republiki Weimarskiej (z ramienia SPD), zakończył swój płomienny protest przeciwko postanowieniom traktatu wersalskiego takimi sugestywnymi słowy: Wiemy to i chcemy to uczciwie powiedzieć (wzmocnienie: wiedzieć — uczciwie powiedzieć), że ten nadchodzący pokój będzie dla nas męczarnią (kontrast). Nie cofniemy się nawet o włos (metafora) przed tym, co jest naszym obowiązkiem, co przyrzekliśmy, co (anafora) musimy udźwignąć (wzmocnienie: obowiązek — przyrzekliśmy — udźwignąć; zgodnie z tokiem argumentacji zastosowana teraz zostanie technika zawężenia: tak — ale). Ale Niemcy może odbudować jedynie taki 6 — Szkoła retoryki 162 Szkoła retoryki traktat, który może być respektowany, który nas utrzyma przy życiu, który (anafora) pozwoli nam na życie jako na jedyny kapitał niezbędny do pracy i powetowania strat (wzmocnienie); tylko taki traktat (rozszerzone powtórzenie) może ponownie odbudować Niemcy. Nie wojna, lecz bezkonfliktowa realizacja znienawidzonej pokutniczej »pańszczyzny« — to ma być uzdrawiająca kąpiel (metafora) dla naszego dogłębnie osłabionego narodu. Bezkonfliktowa praca (powtórzenie) to nasz cel i nasza nadzieja. Dzięki niej możemy sprostać uzasadnionym żądaniom naszych przeciwników (uprzedzenie zarzutu), tylko dzięki niej możemy także doprowadzić nasz naród do pełnego ozdrowienia. Musimy się uleczyć z naszych porażek i naszych chorób (metafora), tak jak nasi przeciwnicy muszą się uleczyć z choroby, jaką jest zwycięstwo (kontrast; powyższe zdanie stanowi punkt kulminacyjny całości, a przytoczony kontrast stanowi plastyczne podsumowanie całej dotychczasowej wypowiedzi). Dziś wygląda to prawie tak, jak gdyby w traktacie wersalskim ponownie odżyło krwawe pole walki, sięgające od Morza Północnego po granice Szwajcarii (obrazowe uszczegółowienie). Już nie walczymy, chcemy pokoju! (przeciwieństwo, apel). Pełni drżenia odwracamy się od każdego morderstwa. Wiemy: Siada tym, którzy wywołali wojnę! (apel). Ale po trzykroć biada tym, którzy choćby o jeden dzień opóźniają pokój! (stopniowanie). 3. Aristide Briand, Przemówienie przed Ligą Narodów. Źródło: Paul Schmidt, Statist auf diplomatischer Buhne, Bonn 1950, s. 118/119. W roku 1926 Niemcy zostały przyjęte do Ligi Narodów. W tym szacownym dniu pełnym (złudnych) nadziei Francuz Aristide Briand, w swym — równie głębokim, jak i wspaniałym — wystąpieniu powiedział między innymi: Cóż ten dzTsiejszy dzień oznacza dla Niemiec i dla Francji? (pytanie retoryczne). Oto, co chcę Państwu powiedzieć (wtrącenie): Koniec już z owym długim ciągiem bolesnych i krwawych konfliktów, jakie plamią karty naszej historii (metafora), koniec już (anafora) wojny między nami, koniec z długą, żałobną szatą (metafora). Od dziś żadnych wojen, żadnej brutalnej przemocy (wzmocnienie; apel). Wiem, że dziś także istnieją jeszcze różnice poglądów pomiędzy naszymi krajami (wyprzedzenie zarzutu), ale Główne zasady sztuki retorycznej 163 w przyszłości (kontrast) przywołamy się do porządku, tak jak przed sądem przywołuje się do porządku poszczególnych obywateli. Dlatego mówię (wniosek): precz z bronią, z karabinami maszynowymi, z armatami (przykład, apel). Wolna droga (metafora) dla pojednania, dla polubownych rozstrzygnięć i dla pokoju! (wzmocnienie, apel). Już tych parę zdań zadziwia mnogością przeróżnych figur retorycznych i demonstruje nam wspaniały, obrazowy styl wypowiedzi Brianda. Punkt kulminacyjny tej wypowiedzi przypada na dwa krótkie ostatnie zdania. I znów sprawdza się ogólna zasada: punkt kulminacyjny dobrzy mówcy formułują bądź w postaci niepełnych zdań, stanowiących formę apelu (Briand, Scheidemann i inni), bądź w postaci bardzo rozbudowanych, długich zdań (np. przytaczane przez nas zakończenie przemówienia Heussa). 4. Albert Schweitzer, Wystąpienie z okazji setnej rocznicy śmierci Goethego, wygłoszone 22.03.1932 we Frankfurcie nad Menem. Źródło: Edgar Neis, Wie gesta/tet man Vortrage undReden?, Hollfeld 1963. Albert Schweitzer rozpoczął to bardzo sugestywne wystąpienie, stosując technikę określaną tutaj jako wstępne sygnalizowanie tematu. Stosując czas teraźniejszy, opowiedział pewien oddalony w czasie epizod, wprowadzający słuchaczy in medias res. Natomiast nawiązując już do głównej części wystąpienia, przeszedł do niekorzystnej sytuacji dzisiejszych czasów, odmalowanej tu z wielką wnikliwością. Tym sposobem już wprowadzenie sugerowało jednoznacznie, że tematem wystąpienia Schweitzera będzie znaczenie poety dla współczesności. Słuchacze zostali na to przygotowani i od początku zainteresowani tym właśnie aspektem. Minęło sto lat od tego dnia, gdy Goethe — rojąc sobie, iż jest ozdrowieńcem — unosi się o dziewiątej rano w swym fotelu, w którym spędził całą noc, i pyta, jaki jest dziś dzień. Gdy dowiaduje się, że to 22 marca, mówi: »A więc zaczęła się wiosna i teraz szybciej można będzie dojść do siebie...« Wiosenne słońce na niebie przepaja go, czciciela słońca, całkowicie radością. Gdy jego myśli zaczynają już błądzić, prosi — odzyskawszy na moment przytomność — o otworzenie zamkniętych wciąż okien- 164 Szkota retoryki nic, aby wpuścić więcej światła. Zanim świeże słońce wiosenne wspięło się do zenitu, Goethe wszedł już do krainy wiecznej światłości. Warto zauważyć, że pojawiającemu się w tej relacji „światłu" nadano rozszerzone symboliczne znaczenie i skojarzono je z „wieczną światłością". Setną rocznicę śmierci swego najwspanialszego syna (ozdobny opis = peryfraza) święci Frankfurt w przepięknych promieniach wiosennego słońca (nawiązanie do „wiosennego słońca", pojawiającego się we wcześniejszej relacji) i wśród największych kłopotów, jakie kiedykolwiek przydarzyły się temu miastu (duże napięcie osiągnięte nagłym kontrastem). Bezrobocie, głód i zwątpienie — oto los wielu mieszkańców tego miasta, jak i całego państwa (pojedyncze przykłady wzmacniające wydźwięk poprzedniego zdania). Kto waży się zmierzyć bagaż życiowych trosk, jakie ciążą nad domem zgromadzonych tu z okazji tego święta? (apel). Wraz z troskami materialnymi rośnie groźba trosk duchowych! (apel, łańcuch). Tak wielka jest bieda i troska, w jaką popadł ten dzień, że może pojawić się pytanie, czy nie należałoby pominąć tej daty milczeniem (wyprzedzenie zarzutu). W „Fauście" znajduje się odpowiedź (zapowiedź). Tam cesarz, pozostając jeszcze pod wrażeniem bitewnego tumu/tu, w takich oto słowach wyraża zgodę na ucztę, o której wspomina Pierwszy Szambelan: Jam zbyt poważny snadź, bym o uciechach śnił, lecz zgoda (porównanie jako uzasadnienie). Niech i tak będzie*. Lecz na cześć Goethego świętujemy dziś ze szczególnym rozdarciem duszy. (Tutaj i w następnych zdaniach wyraża mówca to, co z pewnością porusza wielu jego słuchaczy.) Z dumą uświadamiamy sobie, co nieprzemijalne i nie dające się zdewaluo-wać i co dane nam poprzez niego i poprzez jego dzieło. Jednocześnie jednak nie możemy nie zapytać, czy nie jest on już dla nas „cudzoziemcem^ (metafora); przecież epoka, w jakiej upływało jego życie i twórczość, nie znała jeszcze problemów i trosk naszych czasów. Czy światłość, jaka bije od niego jasnymi promieniami, przebije się przez mroczną dolinę (metaforyczne przeciwieństwo), w jakiej się dziś znajdujemy, czy dotrze do nadchodzących dni, które dźwigną się ponownie do poziomu jego czasów? (pytanie retoryczne). * J. W. Goethe, Faust, wg przekładu Feliksa Konopki. Główne zasady sztuki retorycznej 165 5. Franklin D. Roosevelt, Przemówienie z okazji objęcia urzędu prezydenta USA. Źródło: Paul Lang, Deutschsprachiges Arbeitsbuch, t. 2, 1952, s. 210 i nast. Roosevelt obejmował prezydenturę w momencie, gdy położenie gospodarcze USA było katastrofalne. W przemówieniu radiowym z 4.03.1933 Roosevelt niczego nie upiększał. Raczej uzmysławiał Amerykanom powagę sytuacji i bez ogródek nazywał po imieniu przyczyny zapaści gospodarczej. Zapowiadając przedsięwzięcie środków zaradczych, nie zapomniał jednak o dodaniu narodowi otuchy. Zrobił to gruntownie, poglądowo i dla wszystkich zrozumiale. Warto przeczytać sobie całość tego wystąpienia, a poniżej początkowy jego fragment: Dzisiejszy dzień jest dla naszego kraju dniem uroczystym i z pewnością wszyscy Amerykanie oczekują ode mnie, że z okazji objęcia urzędu prezydenta wygłoszę słowa pełne szczerości i stanowczości, jakiej wymaga dzisiejsza sytuacja. (Już to pierwsze zdanie wskazuje, że mówca całkowicie wszedł w położenie słuchających. Co pragną usłyszeć? Klarowną, otwartą, stanowczą opinię prezydenta. Tą zapowiedzią, wzmocnioną jeszcze w następnym zdaniu, Roosevelt nie tylko wzbudził zainteresowanie słuchaczy, ale również osiągnął ich przychylne nastawienie (cap-tatio benevolentiae.) Teraz jest czas przede wszystkim na to, aby powiedzieć prawdę, całą prawdę (rozszerzone powtórzenie), otwarcie i odważnie (stopniowanie w stosunku do pierwszego zdania). Nie powinniśmy się obawiać szczerości, gdy mówimy o sprawach naszego kraju. Ten wielki naród przetrzyma to, tak jak do tej pory niejedno przetrzymał; znowu odżyje i na nowo pomyślnie się rozwinie (stopniowanie). A więc pozwólcie mi przede wszystkim umocnić w Was inną moją niezachwianą wiarę: to, czego powinniśmy się lękać, to lęk (gra słów) — anonimowy, bezsensowny, nieuzasadniony lęk (rozszerzone powtórzenie), paraliżujący tak konieczne teraz wzmożenie wysiłków, dzięki którym regres możemy przekształcić w tryumf. 6. Carl Goerdeler, Przemówienie do lipskich współpracowników (31.03.1937). Źródło: Das Buch deutscher Reden, 1956, s. 492 i nast. 166 Szkolą retoryki Carl Goerdeler był jednym z wiodących bojowników ruchu oporu przeciw hitlerowskiej dyktaturze. Gdy w roku 1937 ustępował z urzędu nadburmistrza Lipska, wygłosił przed swoimi współpracownikami mowę pożegnalną, stanowiącą wzorcowy przykład prostoty, zaangażowania i sugestywności. Czuje się smutek Goer-delera, ale w ani jedno jego słowo nie wkradł się sentymentalizm. Mówca nie używa nawet zbyt wielu figur retorycznych, efekt tego wystąpienia wynika po prostu z postawy mówcy i konstrukcji przemówienia. Przytoczony poniżej fragment końcowy przemówienia zawiera istotne elementy, charakterystyczne dla mów pożegnalnych. Kolejność jest następująca: znaczenie dokonanej pracy, trud pożegnania, osobista postawa, stonowane uznanie dla współpracowników, podziękowania, życzenia pomyślności zawodowej i osobistej. Istotne zadania dużego miasta nakierowane są przecież na te obszary, które pozwalają nam pomóc ludziom, pozwalają przyczynić się do tego, aby wciąż wspanialsza, zorganizowana wspólnota społeczna była dla nich źródłem coraz większej radości (stopniowanie). To praca, której szuka nasza dusza i która zaspokaja potrzeby naszej duszy (wzmocnienie). Bądźcie zawsze prawi i bądźcie zawsze (anafora) gotowi do pomocy I (apel). Wówczas najlepiej będziecie służyć temu miastu. Wówczas mój następca będzie z Was równie dumny, jak i ja mogłem być. Pożegnanie z miastem i urzędem jest dla mnie trudne. Mówiłem już o tym moim zastępcom oraz radnym miasta; nie muszę już mówić tego ponownie (niedopowiedzenie). Ale również pożegnanie z Wami leży mi na sercu. Z wieloma z Was mogłem wejść w bliższy kontakt. Jednakże w stosunku do niektórych osób byłem dość daleko (przeciwieństwo). To jednak bez znaczenia. W tak wieloosobowym zespole jest to nie do uniknięcia. Ale starałem się zawsze, żeby sprawiedliwie być równie blisko każdego z Was we wszystkich istotnych kwestiach dotyczących Waszych sprany i spraw miasta, aby sprawiedliwie osądzać i decydować w każdej pojedynczej kwestii. Swoim zaufaniem i obowiązkowością sprawiliście, że moja praca, która owładnęła całym moim sercem, była dla mnie lekka i piękna. Dziękuję Warn za to z całego serca. Życzę Warn wszystkim dalszej pomyślnej działalności na rzecz tego pięknego miasta, życzę Warn (anafora) zdrowia i szczęścia w zaciszu Waszego życia rodzinnego. Główne zasady sztuki retorycznej 167 7. Winston Church i 11, Przemówienie w Izbie Gmin wygłoszone z okazji nominacji na premiera. Źródło: W. Churchill, Reden 1938-1940. t. 1, Zurich 1946, str. 318 i nast. Z bezlitosną szczerością mówił Churchill (13.05.1940) o tym, jak ciężką i bezwzględną stanie się wojna. Wykorzystując różnorodne środki retoryczne, żądał od narodu angielskiego zdecydowanego oporu. Chciałbym powiedzieć tu to samo, co powiedziałem członkom naszego rządu (zapowiedź jako wtrącenie): nie mam do zaoferowania niczego poza krwią, trudem, łzami i potem. (Drastyczne przykłady. Churchill nie zadowala się ogólnymi sformułowaniami typu „będzie ciężko", lecz wyszczególnia to, co dla każdego jest jasno zrozumiałe: krew, trud, łzy, pot). Przed nami egzamin — najtrudniejszy z możliwych. Przed nami (anafora) wiele, wiele (powtórzenie) miesięcy walki i cierpienia (wzmocnienie). Zapytacie: Jaka jest nasza polityka? (pytanie retoryczne). Odpowiem: Nasza polityka to prowadzenie wojny na wodzie, lądzie i w powietrzu (wzmocnienie) z całą naszą mocą i wszystkimi siłami, jakich może nam udzielić Bóg: (kontrast) prowadzenie wojny (powtórzenie) przeciw straszliwej tyranii, niedoścignionej w mrocznym, przygnębiającym katalogu ludzkich zbrodni (charakterystyka wroga). Oto nasza polityka I (apel jako spotęgowanie; skrzyżowanie z treścią pierwszych słów poprzedniego zdania: nasza polityka to... — oto nasza polityka). Zapytacie: Jaki jest nasz cel? (pytanie retoryczne). Mogę odpowiedzieć jednym słowem: zwycięstwo — zwycięstwo za wszelką cenę, zwycięstwo mimo całej zgrozy, zwycięstwo, choćby nie wiadomo jak długa i trudna miałaby być do niego droga (rozszerzone powtórzenie jako stopniowanie), bez zwycięstwa bowiem nie ma dalszego życia (przeciwieństwo). Powiedzmy to jasno (wtrącenie): nie ma dalszego życia dla Imperium Brytyjskiego, nie ma dalszego życia (anafora) dla liczącego setki lat popędu ludzkiego ku dalszemu dążeniu do swych celów (stopniowanie). Przejmuję swoje zadania pełen energii i nadziei i jestem przekonany, że nie dopuścimy do tego, aby nasza sprawa rozbiła się w proch (metafora). (Teraz nastąpi nawoływanie do czynu:) Tak więc czuję się w tym momencie uprawniony do żądania pomocy od wszystkich i apeluję: (tu po raz ósmy w tym krótkim fragmencie pojawia się 168 Sztuka retoryki dwukropek, podnoszący napięcie wypowiedzi!) Chodźcie więc, wspólnie kroczmy naprzód w zjednoczonej sile! W obrazowy i dosadny sposób, z wielką sugestywnością wyraził tu Churchill swoje poglądy i nadzieje. 8. Papież Pius XII, Przemówienie na Święto Bożego Narodzenia w roku 1943. Źródło: Wolfgang Muller, Grofie Reden aus drei Jahrtausenden, Stuttgart o J. 1952, s. 381 i nast. Papież błagalnymi słowami zwraca się tu do narodów prowadzących wojnę. Ocenia nie tylko brutalną wojnę, ale w krystalicznie jasny sposób analizuje również sytuację zeświecczonej ludzkości, którą Bóg wydaje się już nie zarządzać. Wyrażone jest to w szeregu coraz to nowych kontrastów. Ci, którzy oczekują, że uzdrowienie społeczeństwa nastąpi dzięki mechanizmom światowego rynku, mocno się rozczarują, stali się bowiem nie panami i władcami, lecz niewolnikami (kontrast) materialnych bogactw, którym służyli; oderwali je od wyższych ludzkich celów i uczynili celem samym w sobie... Wyrzeczenie się Słowa Bożego, które jest sprawcą wszelkiej rzeczy, doprowadziło ludzi do wyrzeczenia się ducha (łańcuch), a przeto stało się dla nich trudne postępowanie w imię ideałów i wyższych duchowych oraz moralnych celów. W ten sposób nauka, która wyrzekła się życia duchowego, wyobrażała sobie, że wypierając się Boga, zdobywa pełną wolność i samodzielność, tymczasem dziś czuje się ona pokarana służalczością, upokarzającą ją jak nigdy dotąd (kontrast)... To, co owej nauce wydawało się wolnością, było uwiązaniem się w upokorzenie i poniżenie (cząstkowe podsumowanie); / w tym zdetronizowaniu (metaforycznie) nauka może odzyskać swą wcześniejszą godność jedynie dzięki powrotowi do wiecznego Słowa, owego tak nierozsądnie porzuconego i zapomnianego źródła (metafora) mądrości (wzmocnienie — w stosunku do wiecznego Słowa). V 9. Wolf von Niebelschutz, Wykład o Eduardzie Mórike. 1947. Źródło: W. v. Niebelschutz, Freies Spiel des Geistes. Reden und Essays, Diisseldorf-Kóln 1961, s. 65 i nast. Zmarły w 1960 roku Wolf von Niebelschutz był nie tylko uznanym pisarzem, ale również wspaniałym mówcą, który z rzadką zdolnością potrafił powiązać w swoich wystąpieniach języko- Glówne zasady sztuki retorycznej 169 wy powab z głębią treści. We wstępie wykładu na temat Eduarda Mórikego Niebelschutz całkowicie nastawia się na słuchaczy. Zgrabnie wiąże technikę zagajenia z techniką pobudzenia zainteresowania. Mnogość stosowanych metafor, porównań i kontrastów sprawia, że słuchacze w napięciu oczekują, w jaki sposób mówca zinterpretuje wiersze Mórikego. Zgodnie z lakoniczną zapowiedzią na plakatach, będę mówi! 0 Eduardzie Mórike. Człowiek ten umarł przeszło 70 łat temu, a więc fakt, że samo jego nazwisko przyciągnęło tu Państwa, to dobry znak. Nazwisko to bowiem nie jest znowu aż tak popularne, aby przyciągało tłumy (captatio benevolentiae). W tych zatem, którzy mimo to tu przyszli, nazwisko Mórike musi być żywe, musi w nich wzbudzać duchowe wyobrażenie tego, co ono oznacza; 1 z jednej strony jest to najwyższa godność, jakiej można doświadczyć u potomnych, z drugiej (przeciwieństwo: z jednej strony - z drugiej strony) jest to dla potomnych jedyna rzecz, o jakiej opłaca się mówić; nie byłe istnienie, lecz trwałe istnienie. Kształt byłego istnienia jest już bowiem ustalony, niczego więcej już nie potrzebuje, czasami bywa nieco niejasny, ale jednak jest znany i, jak wiecie Państwo, rzadko który życiorys poety nie obfitował w sensacje, odurzenia geniuszem, tragiczne konflikty (przykłady). Ale Mórike to nie była efektowna postać: człowiek taki jak my, nie rzucający się w oczy, mieszczanin z krwi i kości, zacny, skromny, poddany swojej królewskiej wirtemberskiej ojczyzny. Mam zatem Państwu opowiadać, gdzie, kiedy i pod jakimi auspicjami pisał to czy tamto dzieło? (pytanie retoryczne). Każdy podręcznik historii literatury dostarczy Państwu lepszych informacji: chronologicznie uporządkowanych, systematycznych, analitycznych, niestosownie wzbogaconych wszelkimi przyziemnymi szczegółami, rzeczowych i niezaangażowanych (wzmocnienie). Państwo natomiast jesteście zaangażowani (kontrast: niezaangażowane — zaangażowani), w przeciwnym razie zostalibyście w swoich domach i najprostszą drogą sięgnęlibyście po informacje do podręczników. Kochacie Mórikego tak jak i ja, chcecie posłuchać czegoś żywego. (Cały czas mówca wchodzi w położenie słuchaczy. Zadaje za nich pytania, wciąga ich w swoje rozumowanie.) Czyż nie? (pytanie retoryczne). Będę mówił o tym, co u Mórikego jest wieczne: o jego wierszach, lub — innymi słowy — o fenomenie cichości (wzmocnienie). / to w naszych głośnych czasach! (kontrast jako apel). W naszej kłótliwej, poirytowanej epoce, pełnej histerii i brutalności! (stopniowanie: głośne czasy — kłótliwa, poirytowana epoka — histeria 168 Sztuka retoryki dwukropek, podnoszący napięcie wypowiedzi!) Chodźcie więc, wspólnie kroczmy naprzód w zjednoczonej sile I W obrazowy i dosadny sposób, z wielką sugestywnością wyraził tu Churchill swoje poglądy i nadzieje. 8. Papież Pius XII, Przemówienie na Święto Bożego Narodzenia w roku 1943. Źródło: Wolfgang Miiller, Grofie Reden aus drei Jahrtausenden, Stuttgart o J. 1952, s. 381 i nast. Papież błagalnymi słowami zwraca się tu do narodów prowadzących wojnę. Ocenia nie tylko brutalną wojnę, ale w krystalicznie jasny sposób analizuje również sytuację zeświecczonej ludzkości, którą Bóg wydaje się już nie zarządzać. Wyrażone jest to w szeregu coraz to nowych kontrastów. Ci, którzy oczekują, że uzdrowienie społeczeństwa nastąpi dzięki mechanizmom światowego rynku, mocno się rozczarują, słali się bowiem nie panami i władcami, lecz niewolnikami (kontrast) materialnych bogactw, którym służyli; oderwali je od wyższych ludzkich celów i uczynili celem samym w sobie... Wyrzeczenie się Słowa Bożego, które jest sprawcą wszelkiej rzeczy, doprowadziło ludzi do wyrzeczenia się ducha (łańcuch), a przeto stało się dla nich trudne postępowanie w imię ideałów i wyższych duchowych oraz moralnych celów. W ten sposób nauka, która wyrzekła się życia duchowego, wyobrażała sobie, że wypierając się Boga, zdobywa pełną wolność i samodzielność, tymczasem dziś czuje się ona pokarana służalczością, upokarzającą ją jak nigdy dotąd (kontrast)... To, co owej nauce wydawało się wolnością, było uwiązaniem się w upokorzenie i poniżenie (cząstkowe podsumowanie); / w tym zdetronizowaniu (metaforycznie) nauka może odzyskać swą wcześniejszą godność jedynie dzięki powrotowi do wiecznego Słowa, owego tak nierozsądnie porzuconego i zapomnianego źródła (metafora) mądrości (wzmocnienie — w stosunku do wiecznego Słowa). V 9. Wolf von Niebelschiitz, Wykład o Eduardzie Mórike. 1947. Źródło: W. v. Niebelschiitz, Freies Spiel des Geistes. Reden und Essays, Diisseldorf — Koln 1961, s. 65 i nast. Zmarły w 1960 roku Wolf von Niebelschiitz był nie tylko uznanym pisarzem, ale również wspaniałym mówcą, który z rzadką zdolnością potrafił powiązać w swoich wystąpieniach języko- Główne zasady sztuki retorycznej 169 wy powab z głębią treści. We wstępie wykładu na temat Eduarda Mórikego Niebelschiitz całkowicie nastawia się na słuchaczy. Zgrabnie wiąże technikę zagajenia z techniką pobudzenia zainteresowania. Mnogość stosowanych metafor, porównań i kontrastów sprawia, że słuchacze w napięciu oczekują, w jaki sposób mówca zinterpretuje wiersze Mórikego. Zgodnie z lakoniczną zapowiedzią na plakatach, będę mówił 0 Eduardzie Mórike. Człowiek ten umarł przeszło 70 lat temu, a więc fakt, że samo jego nazwisko przyciągnęło tu Państwa, to dobry znak. Nazwisko to bowiem nie jest znowu aż tak popularne, aby przyciągało tłumy (captatio benevolentiae). W tych zatem, którzy mimo to tu przyszli, nazwisko Mórike musi być żywe, musi w nich wzbudzać duchowe wyobrażenie tego, co ono oznacza; 1 z jednej strony jest to najwyższa godność, jakiej można doświadczyć u potomnych, z drugiej (przeciwieństwo: z jednej strony — z drugiej strony) jest to dla potomnych jedyna rzecz, o jakiej opłaca się mówić; nie byłe istnienie, lecz trwałe istnienie. Kształt byłego istnienia jest już bowiem ustalony, niczego więcej już nie potrzebuje, czasami bywa nieco niejasny, ale jednak jest znany i, jak wiecie Państwo, rzadko który życiorys poety nie obfitował w sensacje, odurzenia geniuszem, tragiczne konflikty (przykłady). Ale Mórike to nie była efektowna postać: człowiek taki jak my, nie rzucający się w oczy, mieszczanin z krwi i kości, zacny, skromny, poddany swojej królewskiej wirtemberskiej ojczyzny. Mam zatem Państwu opowiadać, gdzie, kiedy i pod jakimi auspicjami pisał to czy tamto dzieło? (pytanie retoryczne). Każdy podręcznik historii literatury dostarczy Państwu lepszych informacji: chronologicznie uporządkowanych, systematycznych, analitycznych, niestosownie wzbogaconych wszelkimi przyziemnymi szczegółami, rzeczowych i niezaangażowanych (wzmocnienie). Państwo natomiast jesteście zaangażowani (kontrast: niezaangażowane — zaangażowani), w przeciwnym razie zostalibyście w swoich domach i najprostszą drogą sięgnęlibyście po informacje do podręczników. Kochacie Mórikego tak jak i ja, chcecie posłuchać czegoś żywego. (Cały czas mówca wchodzi w położenie słuchaczy. Zadaje za nich pytania, wciąga ich w swoje rozumowanie.) Czyż nie? (pytanie retoryczne). Będę mówił o tym, co u Mórikego jest wieczne: o jego wierszach, lub — innymi słowy — o fenomenie cichości (wzmocnienie). / to w naszych głośnych czasach! (kontrast jako apel). W naszej kłótliwej, poirytowanej epoce, pełnej histerii i brutalności/ (stopniowanie: głośne czasy — kłótliwa, poirytowana epoka — histeria 170 Szkoła retoryki i brutalność). Czy nie należy sądzić, że hałaśliwość odczuwa ona jako zgodną ze swą istotą (pytanie retoryczne, stosowane jeszcze parokrotnie), że rozkoszuje się atonalnością, dysharmonią, wszystkim, co krzykliwe i nieznośne: bębnami, tubami, puzonami (przykłady jako wzmocnienie) / tym podobnym cudownym hałasem (ironia), co do którego nigdy nie wiadomo, w jakim kierunku jeszcze narośnie i czy chce kiedykolwiek ustać. Być może tego rodzaju gromy (metafora) zupełnie mijają się z tym, co rzeczywiście istotne. Jakże inaczej byłby możliwy Mbrike? Nie wierzymy w to, aby jego świat był tak idylliczny, jak to zwodniczo opowiadają jego strofy! (zaskoczenie). Rok 1804, rok jego urodzin, rok, w którym generał Bonaparte wysadził z siodła rewolucję francuską, to jedna z najbardziej brzemiennych w konsekwencje dat w historii świata. W 1805 Bonaparte najechał na Austrię, w 1806 - na Prusy, w 1808 - na Hiszpanię, w 1809 -ponownie na Austrię, w 1812 — na Rosję; w 1813 stoczona bitwę pod Lipskiem, w 1815 — pod Waterloo; na kongresie wiedeńskim państwa sprzymierzone groziły już sobie wzajemnie wojną, Serbia powstała przeciwko sułtanowi, w Grecji wybuchło powstanie, we Włoszech pucz wzniecili karbonariusze, w Petersburgu — dekabryści. Rosja najechała na Turcję (liczne przykłady jako uzasadnienie), a w okolicach Stuttgartu pewien parafialny wikariusz napisał wdwiecznie prastarą kołysankęa „0 dniu, o dniu, który stał się dniem dziesiejszym" (przeciwieństwo; cytat). Czy mam jeszcze kontynuować tę listę w takim stylu, jak robił to Hebel w „Bergwerk zu Falun"? Zdziwicie się, jak wszelkie te krwawe zdarzenia przenikają w życie ludzkie i jak perwersyjnie uzdolniona jest ludzkość, że musi się zawsze odurzać ociekającą krwią (peryfraza). Co wynikało z tych wszystkich mordów? Szczęście narodów? Pokój narodów? Choćby połowicznie znośny system rządów? (łańcuch pytań). A jednak zaistniał pokój, choć na zupełnie innej bazie, ale bądź co bądź pokój (powtórzenie), jakiego przez setkę lat nie mogło przerwać i sto uzbrojonych po zęby państw: wiersze Mórikego. 10. Hermann Ehlers, Odczyt pod tytułem „Demokracja w nowych Niemczech". Źródło: H. Ehlers, Um dem Vaterland zu dienen, Koln 1955, s. 19 i nast. Przewodniczący niemieckiego Bundestagu, H. Ehlers, wygłosił 24.11.1952 roku w Towarzystwie Szwedzko-Niemieckim Główne zasady sztuki retorycznej 171 w Sztokholmie odczyt, w którym bardzo gruntownie oświetlił polityczną sytuację Niemiec. Krótki fragment tego wystąpienia pokazuje, w jaki sposób mówca dla osiągnięcia właściwego efektu wykorzystywał poszczególne środki retoryczne. Po roku 1945 nikt, kto rozsądnie spoglądał na sprawy i z otwartymi oczyma śledził polityczny rozwój świata (wzmocnienie: spoglądać na sprawy — z otwartymi oczyma śledzić rozwój), nie mógł zaprzeczyć, że w przeciwieństwie do systemu hitlerowskiego zachodnia demokracja ma niezwykle dużo zalet. Ale okazało się jednak (teraz nastąpi, jak u Scheidemanna, zawężenie: tak — ale), że demokracji — przy wszystkich jej pozytywnych właściwościach — nie można tak po prostu traktować jako towaru eksportowego (porównanie). Niezbyt wskazane jest sądzić, że określone, wyrosłe w innych krajach, w innych stosunkach (wzmocnienie) formy można po prostu wcisnąć narodowi, który ma za sobą całkiem inną historię. Między demokracją szwedzką, angielską i amerykańską istnieją znaczne i łatwo rzucające się w oczy różnice i sądzę, że również demokracja niemiecka będzie musiała mieć swoją własną specyfikę, jeśli ma być demokracją prawdziwą i zakorzenioną w narodzie (wnioskowanie). Na tym obszarze doświadczyliśmy już konfrontacji z przekonaniem o szczególnej misji, a polityczna świadomość misji to groźna rzecz (niedopowiedzenie — słuchacze wiedzą, co mówca ma na myśli: dyktaturę hitlerowską z jej roszczeniem praw do ucieleśniania idei rasy panów). Herman Ehlers zmarł w 1954 roku. 11. Gustaw Heinemann, Przemówienie „Niemcy i polityka światowa". Źródło: G. Heinemann, Im Schnittpunkt der Zeit, Darmstadt 1957, s. 117. Fragment przemówienia (Stuttgart-Cannstatt, 28.10. 1954), wygłoszonego w okresie sporu o remilitaryzację Niemiec Zachodnich, może służyć za przykład zastosowania dedukcyjnego uzasadniania w maksymalnie skondensowanej formie. Na początku formułuje się tu tezę, a po niej następują fakty wraz z wnioskami. Musimy przestać żądać armii zachodnioeuropejskiej oraz zjednoczenia Niemiec! (teza, apel). Armia zachodnioeuropejska to pakt atlantycki; pakt atlantycki to paradny marsz przeciw Zwiąż- 172 Szkoła retoryki kowi Radzieckiemu (łańcuch). Związek Radziecki nie jest jednak wystarczająco głupi (ironia), żeby usunąć się choćby z jednego metra kwadratowego Niemiec (obrazowo dzięki przesadzie) / zrobić miejsce na atlantycką defiladę. Zachód (peryfraza) również nie jest wystarczająco głupi, aby zrobić ruch odwrotny (kontrast); również Francuzi, Anglicy i Amerykanie nie ustąpią niczego z Niemiec, aby zrobić miejsce na radzieckie zbrojenia przeciw Zachodowi. Konsekwencją musi być to, że obu stronom musimy zaoferować sąsiedzkie gwarancje, że — gdy pozwolą nam znowu zejść się razem — nie zgotujemy im nowego militarnego niebezpieczeństwa (niedomówienie, aluzja do agresji niemieckiej w wojnach światowych). 12. Eugen Gerstenmaier, Przemówienie „Ochrona przyrody jest obowiązkiem", wygłoszone 11.07.1956 w ramach dorocznych obrad Związku Niemieckich Działaczy na Rzecz Ochrony Przyrody i Środowiska Naturalnego. Źródło: E. Gernstenmaier, Reden und Aufsatze, t. 2, Stuttgart 1962, s. 190 i nast. W zakończeniu dr Gerstenmaier streścił istotę swego przemówienia. Całość wystąpienia to temat z wariacjami: „Ochrona przyrody to obowiązek". Ta maksyma wciąż powraca i zostaje wyjaśniona we wszystkich perspektywach. Dlaczego mały ogród, w tym także często ośmieszany ogródek działkowy, nie miałby zyskać wielkiego znaczenia dla milionów mieszkańców miast i pracowników zakładów przemysłowych? Tylko dojrzała jedność, wspólnota świata ducha oraz sił i urody dziewiczej przyrody (przykłady) pozwolą nam dostrzec, co to znaczy być człowiekiem; jeśli tego nie spostrzeżemy, życie stanie się puste, a wywalczony czas- wolny od pracy i naszą wolność zagrzebiemy w pustej nudzie (przeciwieństwo i wzmocnienie). Ochrona )i&yrody jest obowiązkiem (powtórzenie) — obowiązkiem każdego człowieka (łańcuch), który chce wieść prawdziwe ludzkie życie — obowiązkiem każdego (anafora) państwa, które chce ochronić godne człowieczeństwa życie swego narodu. To obowiązek całej świadomej znaczenia swej kultury ludzkości, która stoi przed wspólnym zadaniem zapewnienia miliardom przyszłych pokoleń ziemi i chleba! (stopniowanie: człowiek — państwo — ludzkość). Główne zasady sztuki retorycznej 173 Ochrona przyrody jest obowiązkiem (powtórzenie) trudnym, wymagającym odwagi, ale jednocześnie wielkim i wspaniałym obowiązkiem! (apel). 13. John F. Kennedy, Przemówienie z okazji promocji na Amercian University w Waszyngtonie (czerwiec 1963). Źródło: „Die Welt", 10.06.1963 Kennedy zaczął swoje przemówienie cytatem, rozszerzonym potem przez niego w zagajenie odniesione do sytuacji. Po paru słowach utrzymanych w tonie naturalnej rozmowy zgrabnie przechodzi mówca do właściwego tematu, wykorzystując ponownie kategorię „niewiedza" i zestawiając ją teraz z naczelnym tu pojęciem „pokój". Kennedy rozpoczyna takimi słowami: »Niewie/e jest rzeczy na tej ziemi, które są piękniejsze niż uniwersytetu (cytat), pisze John Masefield, oceniając angielskie uniwersytety — i jego słowa są prawdziwe także tutaj (porównanie). Mówił przy tym nie o bramach i wieżach, nie o (anafora) terenach zielonych na obszarach uniwersyteckich i ścianach pokrytych bluszczem (obrazowe wzmocnienie, teraz pojawi się kontrast): podziwiał wspaniałe piękno uniwersytetu, ponieważ jest to — jak się wyraził — miejsce, gdzie ci, którzy nienawidzą niewiedzy, mogą dążyć do wiedzy (kontrast), gdzie ci (anafora), którzy widzą prawdę, mogą dążyć (stopniowanie: nie tylko wiedza, lecz prawda) do tego, aby inni ją spostrzegli. Struktura tego rozbudowanego zdania oparta jest całkowicie na stopniowaniu. Natomiast kolejne zdanie to klasyczny przykład retorycznego zabiegu, polegającego na tym, iż mówca zwleka z dosadnym wygłoszeniem kluczowego słowa, pod które podprowadza całość wypowiedzi. Rośnie więc zaciekawienie słuchaczy: Do czego mówca zmierza? Jaka jest teza jego wystąpienia? Cóż jest owym „najważniejszym tematem na ziemi", w odniesieniu do którego panuje niewiedza?. Dlatego wybrałem ten moment i to miejsce, aby rozważyć temat, w odniesieniu do którego zbyt często panuje niewiedza i przy którym prawda (powtórzenie połączenia niewiedzy i prawdy) zbyt rzadko jest spostrzegana, a jednak (kontrast) jest to najważniejszy temat na ziemi (zapowiedź): pokój światowy. O jakim pokoju myślę? (pytanie retoryczne). Do jakiego pokoju 174 Szkoła retoryki dążymy? (rozszerzone powtórzenie). Nie do pax americana (opozycja jako uprzedzenie zarzutów), narzuconego światu amerykańskim potencjałem wojennym (przykład). Nie do (anafora) spokoju w cmentarnej ciszy (metafora) czy do pewności niewolnika (metaforyczne porównanie). Mówię tu o prawdziwym pokoju — tym pokoju, który czyni wartościowym życie na ziemi, tym pokoju (anafora), który ludzi i narody czyni zdolnymi do rozwoju i posiadania nadziei, do budowania lepszego życia dla swoich dzieci (stopniowanie i wzmocnienie). Nie tylko pokój dla Amerykanów, lecz pokój dla wszystkich ludzi (przeciwieństwo). Nie tylko pokój (anafora) dla naszej generacji, lecz pokój po wsze czasy! (apel, rozrzerzone powtórzenie jako stopniowanie, punt kulminacyjny). W ostatnim fragmencie słowo „pokój" pojawia się aż 11 razy, zawsze w innych połączeniach, dzięki czemu głęboko wbija się w świadomość słuchaczy. 14. Willy Brandt, O demokracji parlamentarnej i obywatelskiej dojrzałości!. Przemówienie wygłoszone w Bundestagu 30.05.1968. Źródło: „Bulletin des Presse- und Informationsamtes der Bundes-regierung", nr 68, Bonn, 31.05.1968. W środkowej części tego obszernego, bardzo poważnego i głębokiego przemówienia ówczesny minister spraw zagranicznych zajął się między innymi problemem nieufności wśród młodzieży. Jasnymi, prostymi, a przy tym niebanalnymi sformułowaniami mówca naświetlił tło tego problemu. W oryginalny sposób powiązał tutaj uwagi krytyczne z autokrytycznymi. Przemówienia w Bundestagu robią niejednokrotnie wrażenie potoku czczych deklaracji. Wysłuchując jednak tego wystąpienia, czuło się, że mówca usilnie zabiega o prawdziwość i o rzeczywiste wyjaśnienie zjawiska. \ Jesteśmy, moi szanowni Państwo (sposób zwrócenia się do słuchaczy służy nawiązaniu szczególnego kontaktu), świadkami (metafora) fascynującej, niekiedy niepokojącej rewolty młodego pokolenia, która rozprzestrzeniła się ostatnio ponad wszystkimi narodowymi granicami. W każdym z krajów młodzież znalazła inny powód protestu. Niepokoje młodzieży wynikają po części z oburzenia spowodowanego poczuciem, że pojedynczy człowiek może stać się manipulowanym trybikiem (metafora) w opanowu- Glówne zasady sztuki retorycznej 175 jącym wszystko procesie technicyzacji świata. Młodzież nie chce dać się prowadzić doświadczeniu, jakim jest dla niej historia. Poszukuje wzorców i wartości wykraczających poza kategorie dobrobytu. Chciałaby oddać technikę w służbę swojej niesprecy-zowanej jeszcze woli. (Dwa ostatnie zdania są przeciwieństwem w stosunku do poprzednich: co młodzież odrzuca — czego pragnie?). Sympatyzuję z tym ruchem młodej generacji (identyfikacja mówcy). To jest wiadome (aluzja). Życzę im, aby mogli się zbliżyć do swoich ideałów i urzeczywistnić ideały swej młodości w większym stopniu niż udało się to wszystkim innym we współczesnej historii Niemiec (kontrast). W każdym razie możemy stwierdzić w sposób niepodważalny, a słowa te kieruję zwłaszcza na Wschód (wtrącenie; niedopowiedzenie — aluzja do wydarzeń w Warszawie), że młode pokolenie w Niemczech — ze wszystkimi swymi niepokojami — nie reaguje inaczej niż młodzież w innych krajach! (apel). W tym względzie nie jest ona izolowana (wzmocnienie). Okazało się, że łatwo dotrzeć do wrażliwości demokratycznej wielu osób w naszym kraju. To dobrze. (Teraz nastąpi ograniczenie) Jednakże należę do tych, którzy sądzą, że musimy zapytać samych siebie, co w naszym państwie jest nie w porządku, co jest jeszcze nie w porządku (rozszerzone powtórzenie jako stopniowanie), skoro niekiedy całe grupy ogarnięte są głęboką nieufnością, skoro nie wierzy się już słowom innych, skoro wszyscy wszystkim wszystko imputują (gra słów w kulminacyjnym punkcie zdania) — czy tylko wielu wiele wielu (inny wariant gry słownej; ograniczenie jako uprzedzenie zarzutów; wieloczłonowe zdanie, zbudowane na zasadzie stopniowania). Chcę teraz wyjaśnić to z mojego punktu widzenia: (zapowiedź; zdanie z dwukropkiem!). Sedno wielu sporów, dotyczących owego kompleksu zagadnień (mowa tu o ustawach na wypadek stanu wyjątkowego) / prowadzonych tu aż do wyczerpania wszystkich sił, to brak zaufania. I nie ma się czemu dziwić. My, Niemcy, dźwigamy jeszcze bowiem brzemię historii (metafora), która postawiła nas przed ciężkim egzaminem, i która — w najgłębszym sensie — nie odeszła jednak jeszcze do przeszłości. Po dwóch historycznych katastrofach w przeciągu jednego półwiecza jesteśmy wszyscy razem niczym dziecko, kiedyś już oparzone (metafora): nachodzą i męczą nas wspomnienia (aluzja jako wzmocnienie). Jesteśmy zbyt mocno naznaczeni zdarzę- 176 Szkota retoryki Główne zasady sztuki retorycznej 177 niami, abyśmy mogli pozwolić sobie na całkowite zapomnienie o przeszłości (pozorna sprzeczność). Dochodzi do tego — również w kontekście spraw, które nas tu aż do ostatnich godzin wspólnie zajmowały (aluzja jako wtrącenie) — że ciążą nad nami mroczne cienie (metafora) okropności i zła, że nosimy w sercu różne zakazy i urazy (wzmocnienie). Zadajemy sobie szczery trud, aby zapobiec powrotowi tego, co było tak zgubne, lecz niekiedy dajemy się zbałamucić prozaiczną realnością (metafora, kontrast). W naszym myśleniu i działaniu jesteśmy ograniczeni, nie zawsze rzeczywiście wolni (kontrast). Często brakuje nam prawdziwej umiejętności uchwycenia na oko rzeczywistych proporcji (metafora). Gdyby było inaczej, wówczas owe ustawy, wynikające z zapobiegliwości, nie wywołałyby tylu emocji. Stawia się nieomal pytanie, jak powinno się jeszcze przekonywać tam, gdzie już nikt nie słucha, gdzie już dawno nikt nie słucha (rozszerzone powtórzenie). Jak można wierzyć tym, na których ciąży odpowiedzialność, skoro litery ustawy (metafora) nie są już — jak czarne na białym (metafora) — niezbicie wiążące? (pytanie retoryczne). Oczywiście, nie powinno nam było umknąć również pytanie, które należało postawić innym i sobie samym (wyprzedzenie zarzutu), czy w minionych latach na wystarczająco wysokim poziomie utrzymywano przestrzeganie zasad kontroli władzy oraz prawdomówności w sprawach państwowych — tak, aby teraz stanowić to mogło wzorzec. 15. Richard von Weizsacker, Przemówienie „8 maja 1945 - 40 lat później'. Źródło: R. v. Weizsacker, Von Deutschland aus, Berlin 1985, s. 13 i nast. Wystąpienia niemieckich polityków rzadko miały tak istotny oddźwięk w świecie, jak to było w przypadku przemówienia, które z okazji uroczystości rocznicowych prezydent Weizsacker wygłosił (8.05.1985) w sali posiedzeń plenarnych Bundestagu. Ze względu na swą treść i formę wystąpienie to wywarło niezwykle głębokie wrażenie i prawdopodobnie przejdzie do historii jako zgodne z duchem czasu rósumó lat osiemdziesiątych naszego wieku. Przemówienie to stanowi świadectwo, iż wysokie moralne wymogi i wysoki poziom duchowy nie wykluczają się wzajemnie z możliwością klarownego i ogólnie zrozumiałego wywodu. Nad koncepcją i sformułowaniem tego przemówienia prezydent pracował intensywnie przez cztery miesiące. Prowadził przy tym liczne rozmowy z przedstawicielami różnych partii i innych społecznych ugrupowań. Przemówienie wydane zostało na płycie i zasługuje na dużo dokładniejszą i szerszą analizę niż możliwe jest to w ramach naszych prezentacji. Na okładce płyty czytamy: Była to nie tylko doskonała analiza przyczyn, jakie doprowadziły do wojny, do systematycznej eksterminacji ludzi, do wygnania całych narodów i wreszcie do podziału Europy, który wywołał ten anormalny oddźwięk. Z odwagą i bezwzględną otwartością dyskutował najwyższy dygnitarz Republiki Federalnej z przeszłością oraz teraźniejszością i wyprowadzał wypływające z tego konsekwencje: porozumienie zamiast żądań, pojednanie zamiast prawnych roszczeń. Historyczna przestroga, która przede wszystkim młodzieży powinna dać odwagę do wkraczania na nowe drogi porozumienia między narodami. Poniższe ustępy jedynie fragmentarycznie mogą nas zapoznać z całościową strukturą tego wystąpienia: Dzień 8 maja jest dniem pamięci. Pamiętać to znaczy tak prawdziwie i czysto mieć w pamięci dane zdarzenie, aby stało się ono częścią naszego wnętrza (wzmocnienie)... Mamy w pamięci zwłaszcza sześć milionów Żydów, zamordowanych w obozach koncentracyjnych (przykład). Mamy w pamięci (anafora, potem wielokrotnie jeszcze powtarzana) wszystkie narody, które ucierpiały w wojnie, przede wszystkim ogrom poległych obywateli Związku Radzieckiego i Polski (stopniowanie uwydatnione przez przykład). ... Obok niezmierzonych zastępów zmarłych (metafora) wznosi się góra ludzkiego bólu (metafora): ból zmarłych, ból doznanych ran i okaleczeń, ból nieludzkiej przymusowej sterylizacji, ból wśród nocnych bombardowań, ból ucieczki i wygnania, gwałtów i grabieży, przymusowej pracy, bezprawia i tortur, głodu i nędzy, ból ze strachu przed aresztowaniem i śmiercią, ból utraty wszystkiego, w co się błędnie wierzyło i w imię czego się pracowało. To rozbudowane zdanie robi tak mocne wrażenie dzięki przejrzystemu wyliczeniu i stałemu powtarzaniu słowa „ból". 178 Szkoła retoryki Główne zasady sztuki retorycznej 179 Podczas wojny narodowosocjalistyczny reżym umęczył i zhańbił wiele narodów. Na końcu pozostał już tylko jeden naród, który można było umęczyć, zniewolić i zhańbić (powtórzenie i rozszerzenie): naród niemiecki (wzmocnione powtórzenie). Hitler wciąż powtarzał: (dwukropek) »Jeśli naród niemiecki nie jest już zdolny zwyciężyć w tej wojnie, to niech zginie^« (cytat). Inne narody stały się ofiarami wojny, która wyszła z Niemiec, zanim my sami staliśmy się ofiarami naszej własnej wojny (kontrast). Rezygnacja z przemocy oznacza dziś (zapowiedź), że ludziom da się trwałą, politycznie nie inwigilowaną pewność co do ich przyszłości wszędzie tam, gdzie rzucił ich los po 8 maja i gdzie od dziesięcioleci mieszkają (teraz nastąpi wzmocnienie). To oznacza podporządkowanie sprzecznych wzajemnych roszczeń prawnych nakazowi porozumienia. Na tym polega ten właściwy, ludzki wkład w pokojowy porządek europejski, który może wyjść od nas. Zakończenie to parę dobitnych kluczowych zdań, streszczających sens przemówienia: najpierw kilka treściwych krótkich zdań, następnie stopniowanie i wzmocnienie formułowane przez przeciwieństwa. Uczymy się z naszej własnej historii, do czego zdolny jest człowiek. Dlatego też nie możemy sobie wyobrazić, że jako ludzie staliśmy się już inni i lepsi. Nie istnieje żadne ostatecznie osiągnięte moralne spełnienie — w żadnym człowieku i w żadnym kraju. Jako ludzie nauczyliśmy się, że w swym człowieczeństwie jesteśmy wciąż zagrożeni. Ale mamy siłę, aby wciąż na nowo przezwyciężać zagrożenia. Hitler zawsze bazował na podżeganiu do wrogości, nienawiści i uprzedzeń. Prośba do młodych brzmi: nie pozwólcie się wciągnąć w nienawiść i wrogość wobec innych łudzi, wobec Rosjan i Amerykanów, wobec Żydów czy Turków, wobec ludzi szukających alternatyw czy wobec konserwatystów, wobec czarhj/ph czy białych. Nauczcie się żyć wspólnie ze sobą, a nie przeciwko sobie. Pozwólcie również nam — jako demokratycznie wybranym politykom — stale to respektować i dawać przykład. Szanujmy wolność. Pracujmy dla pokoju. Przestrzegajmy prawa. Poddajmy się naszym wewnętrznym kryteriom sprawiedliwości. Dzisiejszego 8 maja spójrzmy prawdzie w oczy tak wnikliwie, jak tylko potrafimy. * * * Przytoczone tu urywki, które można by przeanalizować jeszcze dużo wnikliwiej, nie dają nam oczywiście możliwości odczucia wrażenia, jakie robiły te wystąpienia w całości. Zdumiewające jest jednak na pewno to, iż — jak pokazują już te nieliczne przykłady — w każdym z fragmentów, mimo ich dużej odrębności, stosowane są bardzo podobne środki retoryczne. Właściwie nie było tu fragmentu, w którym zabrakłoby metafory, powtórzenia, wzmocnienia, apelu czy kontrastu. Analizowanie publikowanych przemówień to dla adeptów sztuki retorycznej doskonała szkoła. Poszczególne fragmenty przemówień można wręcz wykorzystywać jako materiał ćwiczeniowy (przygotowując do niego hasłowy konspekt, a następnie samodzielnie wygłaszając przemówienie). Po takich wprawkach stosowanie środków retorycznych samo wejdzte-^am w końcu w krew. 1 Mpwy okolicznościowi « V Przy wielu różnyołf^okazjach wygłasza się przemowy, odbjegające charakterem od wystąpień typu propagandowego" ćży też sprawozdawczego. Odwołują się one nie tyle do intelektu, ile do uczuć słuchaczy. Wyróżnia się cztery główne formy mówjakafeefWŚcTowych: 1. WystąptSrTia otwierające lub zamykające uroczystość (powitanie, podziękowanie itp.); -,2, JW?wy__żalp b n e; —3. IN/lpwy j"h'ltłiiszfl).A/g lub mowy związane z innym świętem; 4._Wystąpienia towarzyskie. Chodzi o toTaBy wyrazić w słowach nastrój panujący wśród zebranych. W jeszcze większym stopniu niż w przy- * padku innych wystąpień zastanowić należy się nad pytaniem, jakiego rodzaju motywy kierowały przybyłych do * udziału w uroczystościach. Często jednak zdarza się, że "4 180 Szkota retoryki poważne przemówienia, wygłaszane na cześć jakiejś osoby, pełne są „uroczystego" zakłamania i przesady (mowy jubileuszowe i pogrzebowe). Tymczasem nawet głębokie odczucia można wyrazić w prosty sposób. Niestety, bywa często i tak, że mowa okolicznościowa to dla mówcy kłopotliwa okoliczność, trzeba bowiem „wytropić" właściwy moment. Jeśli zdarzy się nam, iż zupełnie niespodziewanie poproszeni zostaniemy o zabranie głosu, nie wolno się nam peszyć, lecz właśnie trzeba się skoncentrować. I to szybko! Przy takim nagłym wyrwaniu do głosu łatwo o sytuację, jaką w Bo jaźni i drżeniu opisywał Kierkegaard: nie wiadomo, co trzeba powiedzieć, wiadomo jedynie, że trzeba mówić. Im krótsze i bardziej treściwe wystąpienie, tym lepiej. Każde zdanie musi być dobrze osadzone. Należy wybrać jeden z wielu możliwych do omówienia wątków i na nim bliżej się skoncentrować. Każdy, kto w jakiś sposób kieruje ludźmi, wdaje się z nimi w rozmowę — nauczyciel z uczniem, przełożony ze współpracownikami. W wielu sytuacjach musi swoim mówieniem przekonywać, daje wskazówki, zaznajamia współpracowników na bieżąco ze zdarzeniami i z planami, inspiruje, chwali, pyta o opinie innych, krytykuje. Tak zwany klimat pracy w dużej mierze zależy od tego, jak osoba kierująca zespołem realizuje w rozmowach swoje codzienne kontakty z ludźmi. Istnieje dużo książek oferujących zestawy tzw. wzorcowych mów. Ale wystąpienia, które przygotowuje się na podstawie takich gotowych matryc, wypadają często bardzo szablonowo i bezosobowo. Właśnie mowy okolicznościowe cierpi^zazwyczaj na to, iż w formie i treści są nadzwyczaj skostniałe. W zestawach gotowych wzorców znaleźć można przemowy na każdą okazję, od mów powitalnych na cześć głowy państwa po wystąpienia z okazji otwarcia wystawy królików. Jakkolwiek przestrzec należy przed wszelką szablonowością, to jednak przejrzenie takich zestawów może być pożyteczne. Wśród plew znaleźć można zdrowe ziarna. Tę lub ową myśl można z pewnością Główne zasady sztuki retorycznej 181 wykorzystać, wszakże ambicją każdego mówcy powinno być nie wygłoszenie jakiegoś tekstu, lecz wygłoszenie własnego tekstu. Na użytek mów okolicznościowych można sporządzić własny zestaw stosownych cytatów i myśli, tak aby (dysponując nawet bardzo krótkim czasem na przygotowanie) nie ograniczać się do wygłaszania „zużytych" i powszechnie przywoływanych myśli oraz cytatów. Najlepsze będą cytaty krótkie, ale treściwe. Na przykład przemowę z okazji poświęcenia domu można zakończyć słowami Manfreda Hausmanna: W świecie dom, w domu świat, a świat i dom w łaskawych rękach. Mowę żałobną zakończyć można, na przykład, prostymi strofami, których autorem jest Mathias Claudius: Życie człowieka i trwanie to tylko krótka chwila, i ze swą wspaniałością świat cały przemija. On jeden tylko wieczny u końca wszelkiego, a myśmy w rękach Jego. Wystąpienia otwierające lub zamykające uroczystość Chodzi tu o wystąpienia, które wygłasza się na początku lub na końcu uroczystości, nie zaś w trakcie jej trwania. Zalicza się do nich powitania, otwarcia, podziękowania itp. W przypadku mowy powitalnej podstawowa zasada ogranicza się do tego, aby krótko wprowadzić zebranych w temat (nadając wypowiedzi osobisty ton) i nie przesadzić z pochwałami pod adresem anonsowanych mówców. Nie anonsować każdego jako największego uczonego stulecia! Witani z zażenowaniem odczuwają każdą nadmierną tyradę komplementów. Pewien radny z południowych Niemiec witając Ludwiga Erharda, popełnił zabawną gafę, mówiąc: Szanowny Panie Kanclerzu, sprawia nam Pan dziś zaszczyt, pozwalając wysłuchać mówiącego siebie. Wiedeńczycy, czyniąc aluzję do pewnego gadatliwego 182 Szkota retoryki Główne zasady sztuki retorycznej 183 prezydenta, w taki oto sposób skarykaturowali skłonność niektórych dostojników do wygłaszania przy każdej możliwej okazji otwierających przemówień: pewien polityk dowiedziawszy się o ogromnym pożarze, pośpieszył jak najszybciej na miejsce nieszczęścia i wobec mieszkańców oraz strażaków oznajmił uroczyście: „Niniejszym ogłaszam pożar za otwarty". Często powtarzany błąd powitalnych wystąpień to zbyt obszerne rozwijanie tematu, który podjąć mają potem mówcy. Tematykę spotkania należy jedynie nazwać i zarysować w kilku zdaniach. W żadnym wypadku nie można kraść mówcom puenty. Niektórzy mówcy wygłaszając powitanie, cierpią na kompleks rywalizacji (Weller). Zamiast powitania, starają się zasugerować słuchaczom, aby nie podejrzewali przypadkiem, że oni sami nie mają o sprawie zielonego pojęcia. Właściwi prelegenci mają potem trudną sytuację i muszą niekiedy zmienić — na przykład — część swojego wystąpienia. Mowy powitalne radzimy przygotowywać z uwzględnieniem opisanej poniżej kolejności: Otwierając spotkanie, unikać należy stereotypowych zwrotów typu „Przypadł mi wyjątkowy zaszczyt" itp. Zastanówmy się wcześniej, czy wśród zebranych są jacyś prominenci, których przy powitaniu trzeba w szczególny sposób wyróżnić, np. ministra czy wojewodę. Na zgromadzeniu Bawarskiego Związku Miast w roku 1966 w Norymberdze ponownie wybrany przewodniczący Związku, ówczesny nadburmistrz Monachium — Vogel, sprowokował niektórych z obecnych tam dziennikarzy do zgryźliwych uwag, w swojej półgodzinnej mowie powitalnej wymienił bowiem z nazwiska kilkudziesięciu gości ze sfer politycznych, administracyjnych i gospodarczych. Po zakończeniu tej obszernej listy w charakterze usprawiedliwienia rzucił uwagę, iż nie ma w tym nic złego, gdy wita się kogoś, kto nie zjawił się na spotkaniu. Aby być sprawiedliwym wobec wszystkich, chciał zachować się tak, jak postąpili niegdyś Ateńczycy, budując świątynię dla nieznanego bóstwa, chciał więc pozdrowić również „nieznanego gościa". Do mało sensownych, a przy tym trudnych do wyplenienia, fazesów, które pojawiają się w mowach powitalnych, należy sformułowanie: „Dziękuję Państwu, że przybyliście tu tak licznie" — każdy bowiem mógł się pojawić lub nie, zależnie od indywidualnej decyzji. Mówca otwierający spotkanie przyjmuje na siebie funkcję pośrednika. W artykule Vom erwartungsgemassen Ent-zucken des Einfuhrungsredners Manfred Beetz stwierdza: Pośrednik definiuje poznawcze i społeczne ramy przyszłego procesu komunikacyjnego pomiędzy mówcą a słuchaczami [...] Musi sprecyzować oczekiwania, rozbudzone tytułem spotkania oraz nazwiskiem prelegenta zamieszczonym na plakatach anonsujących spotkanie, musi zaktualizować wiedzę słuchaczy na dany temat i ewentualnie obiecać coś nowego. Powiedziano już, że w mowie powitalnej nie powinno się wchodzić głębiej w temat prelegenta. Należy natomiast powiedzieć nieco o osobie mówcy — jeśli to możliwe w sposób wesoły, ale koniecznie krótko. Dowcipne zwroty, ciekawy pomysł prezentacji to sposób na zbudowanie dobrej atmosfery. W pewnej wiosce wschodniej Fryzji premier Dolnej Saksonii, Kopf, nawiązując do wystąpienia głównego mówcy, Ollenhauera, wygłosił z pewnością swoje najkrótsze przemówienie przedwyborcze. Powiedział mianowicie (w rodzimym dialekcie): Mamy to przed sobą i musimy przez to przejść. Odpowiedzią była ogólna wesołość i oklaski — lody zostały przełamane. Wystąpienie kończące zebranie powinno również uwzględniać trzy punkty: a. Podziękowanie prelegentowi. Należy wystrzegać się „wyświechtanych" sformułowań typu „Oklaski były dla Pana dowodem..." Najstosowniejsze będą proste, rzeczowe, ale jednocześnie serdeczne słowa. b. Krótkie uzasadnienie podziękowania. W paru zdaniach należy z uznaniem ocenić istotę wystąpienia prelegenta. c. Pożegnanie publiczności. 184 Szkolą retoryki Mowy żałobne Nie chodzi tu o słowa księdza, lecz o słowa, jakie nad grobem zmarłego wygłaszają przyjaciele. Kościelne mowy żałobne mają dziś coraz częściej za podstawę słowo Pisma Świętego wraz z jego posłaniami i jego otuchą, natomiast coraz rzadziej sławią zmarłego. Słowa przyjaciół nad grobem powinny być godne i proste. Tu jednak w większym stopniu niż w słowach księdza winno się starać o odpowiedź na pytania: Kim on dla nas był? Co znaczy on dla nas dzisiaj? Stare łacińskie przysłowie obowiązuje także tutaj: De mortuis aut nihil nisi bene (O zmarłych mówi się tylko dobrze). Uczczenie zmarłego w prostych słowach, bez wszelkiej egzaltacji, jest najlepsze. Stosownym zakończeniem jest cytat z Biblii lub fragment poezji. Mowy jubileuszowe lub związane z innym świętem Takie wystąpienia to nie beznamiętny raport, lecz emocjonalna wypowiedź, która powinna odnosić się bezpośrednio do danej uroczystości i spotęgować odświętny nastrój. Nie chodzi tu o chłodne uroczyste słowa, lecz o wypowiedź rozgrzewającą serca słuchaczy. Przy przygotowywaniu takiego wystąpienia należy sobie postawić przede wszystkim pytanie, co w tej uroczystej chwili poruszy słuchaczy. Odrobina poezji dodaje takiemu wystąpieniu szczególnej siły. Mowy jubileuszowe, wygłaszane dla uczczenia zasłużonego współpracownika, można przygotować według następującego schematu: powitanie, powód spotkania, istotne punkty z życiorysu jubilata, krótkie naszkicowanie jego działalności, podkreślenie najważniejszych pozytywów (jakiś przykład), ocena znaczenia jego pracy dla firmy (ewentualnie podziękowania), życzenia na przyszłość. Nierzadko takie uroczyste przemowy niepomiernie się wydłużają; zwłaszcza wówczas, gdy pojawia się przed słuchaczami cała plejada mówców, taka uroczystość może Główne zasady sztuki retorycznej 185 stać się dla zebranych torturą. Piąty mówca powinien właściwie ograniczyć się tylko do paru krótkich i w miarę możliwości miłych zdań. W czasie obchodów jednych z późniejszych swych urodzin Konrad Adenauer stwierdził z zadowoleniem: Wysłuchałem dzisiaj wiele pięknych przemówień, ale też zasłużyłem sobie na nie. Wystąpienia towarzyskie Tego typu wystąpienia mają bardzo różnorodne formy. Zalicza się do nich zarówno rozbudowane toasty, jak i przemowy weselne oraz uroczyste wystąpienia z okazji rozmaitych uroczystości służbowych. W tym ostatnim przypadku, jeśli głos zabiera szef firmy, wystąpienie powinno (według Biehle) zawierać następujące punkty: 1. Powitanie i wyjaśnienie powodu uroczystości. 2. Krótki rzut oka na dotychczasową działalność firmy (dla urozmaicenia przywołać warto jakieś wesołe zdarzenie). 3. Wyrażenie nadziei na przyszłą współpracę. 4. Zapoznanie z programem uroczystości i życzenia miłego spędzenia czasu. Wszystko to może być wyrażone w paru pełnych polotu zdaniach. Wystąpienia biesiadne również powinny być starannie przygotowane. Nie wolno ich nadmiernie przedłużać. Niektórym biesiadnikom zdarza się tak długo przytrzymać gości swym wystąpieniem, że ze smakowitego i gorącego weselnego rosołu robi się mdła i zimna zupa. A tego rozżaleni goście nie wybaczają. Na pewnym uroczystym obiedzie poproszono kompozytora Humperdincka, aby w przerwie pomiędzy dwoma daniami wygłosił przemowę. Humperdinck wstał, rozejrzał się przyjaźnie po zebranych, chrząknął, zatarł ręce i ponownie usiadł. Na to jeden z gości oświadczył, że to najlepsze wystąpienie, jakie kiedykolwiek słyszał. Przy takich towarzyskich okazjach najchętniej słucha się wystąpień wesołych i przede wszystkim nie za długich. 186 Szkota retoryki W jednym z afrykańskich parlamentów rzekomo panował obyczaj, pozwalający mówcy przemawiać tak długo, jak długo potrafi on ustać na jednej nodze (w naszej szerokości geograficznej warto byłoby również tak limitować wszelkiego rodzaju uroczyste wystąpienia.) Poniższy przykład dowodzi, iż w wystąpieniach okolicznościowych można zawrzeć również to, czego słuchacze nie odczuwają. Trzeba tylko zrobić to wystarczająco inteligentnie. Reżyser Fritz Kortner przyjmował gości. Zrobiło się już bardzo późno, ale nikt nie zamierzał wychodzić. W pewnym momencie zmęczony i zrezygnowany gospodarz wzniósł kielich i wygłosił toast: „Teraz proszę moich kochanych gości, aby za moje zdrowie opróżnili... mieszkanie". V ROZDZIAŁ 4 Forma prezentacji (wygłaszanie mów) Charakterystyczną cechą publicznych wystąpień jest to, iż siła ich oddziaływania wynika nie tylko ze sposobu zredagowania tekstu, lecz również ze sposobu jego wygłoszenia (tonacja, siła, barwa głosu). Ważne jest nie tylko to, co się mówi, lecz — w istotnym stopniu — także to, jak się mówi. Weźmy prosty przykład: „nie" może być wypowiedziane błagalnie, wyniośle, stanowczo, z wahaniem, z obojętnością. Za każdym razem efekt jest inny. Autor książki potrzebuje wielu określeń, aby właściwie oddać emocjonalną otoczkę wypowiedzianych słów. Słowom brak tu osobistego tchnienia. Dla sztuki oratorskiej ważne jest jednak nie tylko zabarwienie emocjonalne wypowiedzi — istotną rolę odgrywa także cały szereg innych czynników: sposób zachowania mówcy, specyfika audytorium, typ pomieszczenia i różne inne elementy, które omówimy poniżej. Na wrażenie, jakie wywiera tekst, składa się zarówno jego kompozycja, jak i sposób jego wygłoszenia. O tym nigdy nie wolno zapominać. Nietzsche powiadał: To, co najbardziej zrozumiale w języku, to nie samo słowo, lecz ton, siła głosu, rodzaj modulacji oraz tempo, w jakim wypowiadane są ciągi słów, krótko mówiąc — muzyka, kryjąca się za tymi namiętnościami, a więc wszystko, czego nie można zapisać. Ma rację Rochefoucauld, gdy twierdzi, że często tyleż samo oratorskiej siły kryje się w tonie głosu, w wyrazie oczu i całej atmosferze, jaką roztacza wokół siebie mówca. 188 Szkolą retoryki co w samym sposobie dobierania słów. Lichtenberg tak oto wyjaśnia znaczenie formy prezentacji tekstu: Jak wiele na tym świecie zależy od sposobu prezentacji, poznać już chociażby po tym, iż kawa podana w kieliszku do wina wydaje się nam dość marnym trunkiem; niewielu zwolenników miałoby też krojenie mięsa przy stole nożyczkami lub — jak to niegdyś widziałem - smarowanie masła na chlebie przy użyciu starej, choć bardzo czystej brzytwy. Pamiętajmy zatem: treść wystąpienia oraz forma jego prezentacji muszą sobie wzajemnie odpowiadać. W związku z tym dobry mówca powinien więc przemyśleć kilka spraw. Mówca i miejsce wystąpienia .... . . Miejsce wystąpienia Jeśli to możliwe, mówca powinien wcześniej zapoznać się z miejscem, w którym ma wygłaszać mowę. Każde pomieszczenie ma swoją specyfikę i atmosferę — i mówca powinien to uwzględnić. Gdy Gustaw Stresemann przygotowywał się do swego słynnego przemówienia, jakie wygłaszał w 1926 roku w związku z wstąpieniem Niemiec do Ligii Narodów, nie uwzględnił właśnie specyfiki miejsca, w którym przyszło mu przemawiać. Gdyby wziął pod uwagę akustyczne warunki panujące w pałacu Ligii Narodów, mógłby zapewnić swemu wystąpieniu jeszcze większą sugestywność (jak zauważył jego tłumacz, Paul Schmidt). I jeszcze drobna wskazówka: nasze pojawienie się na mównicy powmno mieć posmak nowości. Dlatego doradzam wszystkim mówcom, aby przed wystąpieniem nie przebywali zbyt długo na sali. Organizator spotkania powinien starannie rozważyć kwestię doboru sali. Czy dane pomieszczenie będzie odpowiednie? Czy nie jest za małe, nie za duże? Czy ma wystarczająco dobrą akustykę? Przemawianie w gospodzie do 40. osób, szczelnie wypełniających całe pomieszcze- Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 189 nie, dostarczy dobremu mówcy więcej satysfakcji niż przemawianie do 400. osób, zgromadzonych w hali obliczonej na 2000 miejsc (Heinz Kuhn). Lepsza jest mała sala całkowicie zapełniona niż duża sala zapełniona jedynie w połowie. Duża liczba słuchaczy, samotnie rozrzuconych po sali, nie sprzyja wytworzeniu się odpowiedniej atmosfery. Byłoby już o wiele lepiej, gdyby słuchacze siedzieli stłoczeni niczym kury na grzędzie. Jeśli sala jest zbyt duża w stosunku do liczby zebranych osób, powinno się uprzejmie zachęcić słuchaczy z tylnych rzędów do zajęcia miejsc na przodzie (w teatrze najdroższe są miejsca w przednich rzędach). Jeśli jednak w dużej sali zapełnionych zostanie tylko kilka rzędów, mówca nie może dać odczuć zebranym swego rozczarowania tą niską ferkwencją. Tych, którzy przybyli, nigdy nie można karać za tych, którzy się nie pojawili (Naumann), wręcz przeciwnie, niewielkiej grupce słuchaczy trzeba okazać większą życzliwość. Mówca to „fanatyk świeżego powietrza". Tymczasem nierzadko nad głowami zebranych unoszą się kłęby papierosowego dymu, przypominające kształtem górskie masywy. Nieświeże i niemiłe w zapachu powietrze szybko staje się nie do zniesienia. Należy więc zadbać o to, aby sala była zawsze dobrze przewietrzona, a również o to, żeby miała odpowiednie, ale niezbyt rażące oświetlenie. W sali, w której jest ciemno i ponuro niczym w starych katakumbach, trudno rozbudzić entuzjazm słuchaczy. Tylko wówczas mówca jest w stanie utrzymać kontakt z audytorium, gdy wszyscy słuchacze mogą go widzieć. Należy zwracać uwagę na to, aby mówca mógł stać stosunkowo blisko ściany usytuowanej za jego plecami, wpływa to bowiem korzystnie na akustykę (otwarta scena pochłania zbyt dużo dźwięków.) Podniesiony drewniany podest wzmacnia rezonans, zwłaszcza wówczas, gdy mównica usytuowana jest w niekorzystnym punkcie, na przykład w środku sali. Trafne wydaje się to, co powiedział niegdyś Naumann: Są takie sale, o których można by wręcz powiedzieć, że trwonią siły mówców. W dużych salach zachodzą dwa niebezpieczeństwa: po- 190 Szkolą retoryki chłanianie dźwięków oraz pogłos. W pierwszym przypadku najczęściej pochłaniane jest stłumione wygłosowe „e". Należy więc zadbać o staranną artykulację i wyraźne wymawianie kolejnych głosek. Jeśli sala daje pogłos, należy zwolnić tempo. Pogłos pojawia się zazwyczaj w pomieszczeniach wysokich i wielorako poprzedzielanych. Herbert Biehle zwrócił niegdyś uwagę na bardzo ciekawą rzecz: w pomieszczeniach prostokątnych najkorzystniej ustawić się w jednym z narożników i z tego miejsca przemawiać, wówczas bowiem wszyscy słuchacze znajdą się w obrębie „stożkowej przestrzeni" dźwięku. Dziś technika oferuje wiele sprzętu, dzięki któremu można polepszyć akustykę pomieszczeń, niemniej jednak rzadko udaje się zapewnić sali idealne warunki dźwiękowe. Na kongresie międzynarodowego Penklubu w Londynie spotkali się pisarze z całego świata. Sala obrad miała jednak tak złą akustykę, że już w trzecim rzędzie nie można było zrozumieć mówcy. Erich Kastner, prezydent niemieckiego Penklubu, przekuł tę wadę w zaletę, stwierdzając: Rzeczywiście, idealne miejsce na spotkanie pisarzy. Każdy słyszy tylko siebie i nikt nie wie, co mówią inni. Przemawianie na dworze Przemawianie to dzisiaj „dyscyplina halowa". Poza nielicznymi wyjątkami przemawia się zazwyczaj w zamkniętych pomieszczeniach. Kazania Jezusa, mowy wygłaszane przed obywatelami Aten, misjonarskie wystąpienia średniowiecznych mnichów — wszystko to działo się prawie zawsze^a dworze. Było tak również i w chłodniejszych strefach klimatycznych. Berthold von Regensburg przemawiał na polu pod Kłodzkiem na Śląsku do przeszło 60000 słuchaczy. Słynny angielski kaznodzieja Spurgeon (1834-1892) stwierdzał z żalem, że głoszenie ewangelii zostało wręcz „zamurowane". Pisał, że w Biblii czytamy: Idźcie w świat i głoście ewangelię wszystkim, których napotkacie (Marek 16,15). A tymczasem w tak niewielkim Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 191 stopniu przestrzega się tego posłania, że można było pomyśleć, iż słowa Biblii brzmią: „Idźcie do waszego własnego kościoła i głoście Biblię tym paru istotom bożym, jakie tam przybędą". Dziś rzadko przemawia się na dworze. Praktykuje się to jeszcze czasami w przypadku świąt misyjnych, festynów gimnastycznych i śpiewaczych, uroczystych apeli i demonstracji. Należy uwzględnić przy tym następujące problemy: 1) miejsce musi być dogodnie położone: trzeba wziąć pod uwagę kierunek wiatru — mówienie pod wiatr jest bardzo uciążliwe; 2) ze względu na wymogi akustyczne mównicę powinno się zlokalizować w taki sposób, aby w niewielkim odstępie za plecami mówcy była jakaś ściana naturalna (np. brzeg lasu) lub sztuczna; 3) mówca musi przemawiać wolniej niżby to robił w sali; nie powinien krzyczeć, lecz mówić dobitnie i z rezonansem; 4) wystąpienie takie nie może być suchym, rzeczowym raportem, lecz powinno mieć charakter propagandowy, powinno odwoływać się bardziej do uczuć niż do intelektu. Mównica Mównica bywa często za daleko od słuchaczy - ustawia się ją zazwyczaj na scenie. Ściągnijmy ją ze sceny i przybliżmy do sali. Wielokrotnie mównice są zbyt masywne, robią wrażenie bariery, są niczym barykady dzielące mówców od słuchaczy. Niejednokrotnie wypada nam zasiąść przy wielkiej, masywnej mównicy anno domini 1900, jednak warto już zastąpić je prostymi i funkcjonalnymi nowoczesnymi pulpitami. Mówca powinien sprawdzić, czy zadbano o odpowiednie oświetlenie. Najlepsza jest lampa oświetlająca sam blat, na którym trzyma się notatki. Pulpit powinien być obity listwami, aby kartki z notatkami nie ześlizgiwały się z blatu i nie fruwały po sali. 192 Szkota retoryki Jeśli na sali nie ma mównicy, trzeba postarać się o coś zastępczego, na czym można by ułożyć kartki z konspektem na takiej wysokości, żeby mówca stojąc mógł swobodnie odczytać notatki. Wystarczy jakaś prosta skrzyneczka. Jeżeli nie zapewnimy takiego pulpitu, mówca będzie musiał za każdym razem schylać się do swoich notatek. Posługiwanie się mikrofonem Gdy to tylko możliwe, powinno się przemawiać bez mikrofonu; nawet przy sali na 300-400 miejsc nie jest on jeszcze konieczny. Mikrofon łatwo zniekształca brzmienie głosu i pozbawia słuchaczy poczucia bezpośredniego kontaktu z mówcą, często też powoduje nieprzyjemne echo. Używając mikrofonu, należy uważać przede wszystkim na to, aby trzymać go stale w takiej samej odległości od ust: 20-30 cm to z reguły najkorzystniejsza odległość. Dobrze jest ustawić większą liczbę mikrofonów, zachowując między nimi odpowiednie odstępy. Mówca nie musi wówczas stać w jednym miejscu jak przygwożdżony. I ostatnia uwaga: nie mówmy zbyt głośno do mikrofonu nawet wówczas, gdy chcemy rozniecić polemiczny ogień. Mikrofony same potrafią zadbać o siłę głosu. Gdy mówca zaczyna krzyczeć, mikrofony „wietrzą" w tym konkurencję i — aby się jej pozbyć - zniekształcają głos tak mocno, że nikt nie może nic zrozumieć. Mikrofony są wrażliwe, nie wolno ich „drażnić", jak powiada Paul Schmidt. Korzystanie z notatek Tu również należy pamiętać o kilku drobiazgach. Przed wystąpieniem mówca powinien sprawdzić, czy kartki z notatkami są odpowiednio poukładane, czy nie brakuje niczego z materiałów, które w charakterze załączników wspomóc mają argumentację. Przy przygotowywaniu konspektu warto pamiętać o tym, aby kartki papieru zapisywać Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 193 tylko jednostronnie. Zaoszczędzi nam to nerwowego przewracania stron. Wykorzystane strony będzie można po prostu odkładać spokojnie na bok. Aby móc kontrolować czas, połóżmy sobie na pulpicie zegarek. Niektórzy mówcy kładą jeszcze dodatkowo karteczki z napisami: „Mów powoli!", „Mów wyraźnie!", „Patrz na słuchaczy!", „Stój spokojnie!". Mówca i słuchacze Ogólna postawa mówcy Każda mowa to oblężenie duszy słuchacza (Chrysos-tomos, ok. 400 r. n.e.). Każdemu dobremu mówcy musi przyświecać zasada, iż pozostaje w służbie swych słuchaczy, że to nie oni są dla niego, lecz on dla nich. Tak jak fałszywej skromności, powinien mówca wystrzegać się również wszelkiej wyniosłości. To bardzo niesympatyczne, gdy mówca przemawia do zebranych z wyżyn własnej mądrości. Jego chłodne, wyniosłe zachowanie łatwo sprawi wrażenie, że nie jest szczery i oddany sprawie całym sercem (Rother). Zazwyczaj słuchacze traktują mówcę dużo lepiej niż on na to zasługuje; są wdzięczni i zadowoleni nawet wówczas, gdy jego słowa są rozsądne jedynie w połowie (Casson). Dobry mówca nie poucza słuchaczy uniesionym ku górze palcem, ma raczej sprawiać wrażenie przyjacielsko nastawionego doradcy. Powinien być specjalistą w swojej dziedzinie, lecz nie wolno mu stale akcentować faktu, że jest fachowcem i że zatem ma przewagę nad innymi. Często stwierdzamy, że takim wyspecjalizowanym fachowcom brak ogólnego spojrzenia. Widzą wyłącznie swoją własną dziedzinę. Tymczasem słuchacze — obok wiedzy na temat szczegółów — powinni zdobyć rozeznanie na temat szerszego kontekstu, w jaki włączone są te szczegóły. (Istotę problemu oddaje taka oto wyrafinowana definicja terminu „ekspert": ekspert to człowiek, który 7 - Szkota retoryki 194 Szkolą retoryki wie coraz więcej odnośnie coraz mniejszego obszaru, aż wreszcie wie już wszystko o niczym). Oczywiście, mówca ma obowiązek okazywać szacunek swoim słuchaczom. Czyż nie powinno się być wdzięcznym już choćby za to, że ludzie przyszli nas posłuchać? Postawę, jaką musi prezentować mówca, najlepiej opisać takimi słowami: świadomy swej wiedzy, a jednak skromny, zaangażowany emocjonalnie, a jednak powściągliwy. Wyniosła postawa to rzeczywiście głupota. Nic bardziej nie drażni słuchaczy. Jedynie w toku debaty aroganckiemu przeciwnikowi można odpowiedzieć tą samą bronią, we wszystkich innych okolicznościach pamiętać należy o sentencji Wilhelma Buscha: Jakże to mizerne w zderzeniu z ogromem jego pychy. Przypomnijmy sobie mądre słowa Montaigne'a, który mówił, że i na najwyższych szczudłach chodzimy wciąż jeszcze na swoich zwykłych nogach, a na najwyższych tronach siedzimy wciąż jeszcze na swoim zwykłym tyłku. Każde wystąpienie to wyraz osobowości mówcy. Przemawiając należy zdobyć i utrzymać zaufanie oraz zainteresowanie słuchaczy. Słuchacze bardzo łatwo wyczuwają, czy mówca rzeczywiście w pełni identyfikuje się z wypowiedzią. Stąd uczciwość to podstawa odpowiedzialnego wystąpienia. Słuchacza trzeba zniewolić, wygłaszane słowa powinny zapaść mu głęboko w serce. Czy to się uda, zależy nie tylko od tego, co się mówi, zależy również od sposobu prezentacji, od tego, jak mówimy do słuchaczy. Zewnętrzną (jak i wewnętrzną) postawę mówcy charakteryzować powinna świeżość, elastyczność, intrygujące napięcie, ale nie konwulsyjne skurcze. Mówca, który nie umie zaintrygować słuchaczy i nudzi ich, nie powinien być dopuszczany do publicznych wystąpień. Tonacja Mówi się, że ton tworzy pieśń. Odpowiednia tonacja głosu to bardzo ważna rzecz. Tonacja to urządzenie klimatyzacyjne w pomieszczeniach Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 195 duszy. Tonacja głosu może ocieplić atmosferę, może ją ochłodzić, a nawet całkiem zmrozić. Zimny, rozdrażniony ton może zniszczyć pozytywne stosunki pomiędzy ludźmi, również w czasie przemawiania. Gdy temperatura spada poniżej zera, słuchacze dotkliwie odczuwają skutki tych duchowych przymrozków. Niekorzystnie odbierają również ton wyniosłych rozkazów. Do dziś jeszcze spotyka się takich dziarskich mówców, których głos brzmi tak, jakby był próbą naśladowania skrzypiących drzwi w zamku pełnym upiorów. Ale ton pełen emfazy i namaszczenia dziś również już zalatuje starocia. Nie zapominajmy: na nastrój wpływa także barwa głosu. Zadbajmy więc o jego dźwięczne brzmienie; głos nie może być pozbawiony wyrazu, monotonny i obojętny wobec wygłaszanych treści. Każdorazowo należy dostosować brzmienie głosu do przedmiotu wypowiedzi. Są ludzie, którzy w tym samym tonie składają gratulacje i kondolencje. Humor i ironia przejawiają się często nie tyle w treści wypowiadanych słów, co w samej tonacji. Ta sama treść czy te same sformułowania mogą odnieść całkowicie odmienny skutek, w zależności od sposobu prezentacji. Jedna jedyna rytmiczna pauza czy też dowcipny sposób wyakcentowania mogą sprawić, że wypowiedź będzie przekonująca lub odwrotnie — nie odniesie żadnego skutku. Ważne jest wyraźne wypunktowanie puenty, i to nie tylko poprzez nadanie jej celnej formy, lecz również poprzez odpowiednią tonację głosu. Początek wystąpienia Nie zaczynajmy mówić bezpośrednio po wejściu na podium. Najpierw dobrze jest ogarnąć sa>lę wzrokiem, spoglądając na zebranych przyjacielsko acz stanowczo. Jest to pierwszy kontakt wzrokowy ze słuchaczami i już teraz, od samego początku, z oczu mówcy powinno emanować ciepło. Dobre pierwsze wrażenie, jakie mówca zrobi na słuchaczach, ma często znaczenie decydujące. Nie- 196 Szkolą retoryki którzy mówcy rozmyślnie rozpoczynają wystąpienie cichym głosem, zmuszając tym samym słuchaczy do natężenia uwagi. Starożytni nauczyciele retoryki zalecali wręcz, aby pierwsze zdania wypowiadać z wahaniem i pozorną niepewnością, a w ten sposób pobudzić ciekawość słuchaczy i skupić ich uwagę. Bardzo ważne jest, żeby mówca zaczynając wystąpienie odczuwał rzeczywistą radość i potrzebę podzielenia się ze słuchaczami swymi przemyśleniami. Wewnętrzne nastawienie to nadzwyczaj ważna sprawa. Tylko wówczas możemy opromienić słuchaczy, gdy sami całkowicie oddamy się tematowi. Praca doktorska na temat retoryki w Bundestagu, autorstwa Jurgena Sandowa, zawiera wiele wnikliwych uwag na temat dzisiejszych parlamentarnych praktyk retorycznych. 0 wystąpieniu Wehnera w Bundestagu 30.06.1960 roku czytamy między innymi: Wehner, głęboko schylony nad blatem mównicy, kierując słowa do mikrofonu, rozpoczął swoje wywody cichym głosem. Swobodne zachowanie i lekki, uprzejmy, gawędziarski ton dobrze do siebie pasowały. [...] Przy czym nawet na długość trzech słów nie odrywał oczu od audytorium, a zwłaszcza od deputowanych z ramienia koalicji, do których przez cały czas zwracał zarówno swoje słowa, jak i gesty. Zwroty grzecznościowe Luter rozpoczął swoje słynne wystąpienie w Worms od słów: Najjaśniej Oświecony Wszechpotężny Cesarzu, Jaś-nie OświecenrKsiążęta, Najszanowniejsi i Zacni Panowie! Superlatywy prześcigają tu jeden drugiego, gdyż tylko w takim uniżonym tonie wypadało zabierać głos poddanym. Jeszcze ok. 1800 roku obowiązywała członków lokalnego parlamentu Wirtembergii następująca formuła, jaką musieli rozpoczynać swoje wystąpienia: Przewielmożni, czcigodni, szanowni, szczególnie wspaniałomyślni, wielce poważani Panowie! Wysłuchiwanie takich sformalizowa- Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 197 nych wyliczanek z pochlebstwami byłoby dziś nie do zniesienia. Sposób zwracania się do słuchaczy w zagajeniu — tak jak całość wystąpienia — jest dziś dużo prostszy, skromniejszy i bardziej rzeczowy. Te grzecznościowe formuły to przerzucenie pierwszych mostów pomiędzy mówcą a słuchaczami. Pierwszy kontakt musi być bezwarunkowo uprzejmy i przyjazny, a w zależności od sytuacji powinien mieć mniej lub bardziej zażyły charakter. Najczęściej używa się uniwersalnej i neutralnej formuły. „Szanowni Państwo" — te słowa zawsze są na miejscu, choć brzmią nieco bezbarwnie. Jeśli to możliwe, każdorazowo powinno się dostosowywać owe formułki do grona słuchaczy. „Drodzy współpracownicy", „Czcigodni przyjaciele", „Drodzy koledzy", „Mili państwo" to tylko nieliczne z wielu możliwych sformułowań. „Moi drodzy rodacy" — tymi słowami zaczynało się wiele wystąpień naszego prezydenta (mowa o prezydencie RFN). Gdy mówca nie zna słuchaczy, przesadą jest, iż „wielce ich poważa". Sposób zwracania się do zebranych powinien być pełen respektu, ale nie służalczy. Często używana formuła „Wielce szanowni obecni" wydaje się zupełnie bezbarwna; czy o słuchaczach da się powiedzieć tylko tyle, że są „obecni"? Dużo bardziej podoba mi się propozycja Friedricha Naumanna: „Szanowne zgromadzenie". Ważne osoby należy wymieniać w kolejności zgodnej z rangą zajmowanych stanowisk, np.: „panie ministrze, panie pośle, szanowni państwo!" Jeśli wymienić trzeba wiele prominentnych osób, warto w odpowiedniej kolejności zanotować sobie ich nazwiska, aby nikogo nie pominąć. Większość tych ważnych postaci jest bowiem bardzo wrażliwa na tego typu przeoczenia! Grzecznościowy powitalny zwrot można wkomponować w pierwsze zdanie, tak ja to zrobił np. Peter Nellen: Narażając się na niebezpieczeństwo, iż wywołam zdziwienie, muszę Was prosić — Szanowne Panie i Panowie [...]. Te grzecznościowe zwroty powinny się znaleźć nie tylko na początku wystąpienia, od czasu do czasu należy 196 Szkolą retoryki którzy mówcy rozmyślnie rozpoczynają wystąpienie cichym głosem, zmuszając tym samym słuchaczy do natężenia uwagi. Starożytni nauczyciele retoryki zalecali wręcz, aby pierwsze zdania wypowiadać z wahaniem i pozorną niepewnością, a w ten sposób pobudzić ciekawość słuchaczy i skupić ich uwagę. Bardzo ważne jest, żeby mówca zaczynając wystąpienie odczuwał rzeczywistą radość i potrzebę podzielenia się ze słuchaczami swymi przemyśleniami. Wewnętrzne nastawienie to nadzwyczaj ważna sprawa. Tylko wówczas możemy opromienić słuchaczy, gdy sami całkowicie oddamy się tematowi. Praca doktorska na temat retoryki w Bundestagu, autorstwa Jurgena Sandowa, zawiera wiele wnikliwych uwag na temat dzisiejszych parlamentarnych praktyk retorycznych. 0 wystąpieniu Wehnera w Bundestagu 30.06.1960 roku czytamy między innymi: Wehner, głęboko schylony nad blatem mównicy, kierując słowa do mikrofonu, rozpoczął swoje wywody cichym głosem. Swobodne zachowanie i lekki, uprzejmy, gawędziarski ton dobrze do siebie pasowały. [...] Przy czym nawet na długość trzech słów nie odrywał oczu od audytorium, a zwłaszcza od deputowanych z ramienia koalicji, do których przez cały czas zwracał zarówno swoje słowa, jak i gesty. Zwroty grzecznościowe Luter rozpoczął swoje słynne wystąpienie w Worms od słów. Najjaśniej Oświecony Wszechpotężny Cesarzu, Jaś-nie Oświeceń/książęta, Najszanowniejsi i Zacni Panowie! Superlatywy prześcigają tu jeden drugiego, gdyż tylko w takim uniżonym tonie wypadało zabierać głos poddanym. Jeszcze ok. 1800 roku obowiązywała członków lokalnego parlamentu Wirtembergii następująca formuła, jaką musieli rozpoczynać swoje wystąpienia: Przewie/możni, czcigodni, szanowni, szczególnie wspaniałomyślni, wielce poważani Panowie! Wysłuchiwanie takich sformalizowa- Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 197 nych wyliczanek z pochlebstwami byłoby dziś nie do zniesienia. Sposób zwracania się do słuchaczy w zagajeniu — tak jak całość wystąpienia — jest dziś dużo prostszy, skromniejszy i bardziej rzeczowy. Te grzecznościowe formuły to przerzucenie pierwszych mostów pomiędzy mówcą a słuchaczami. Pierwszy kontakt musi być bezwarunkowo uprzejmy i przyjazny, a w zależności od sytuacji powinien mieć mniej lub bardziej zażyły charakter. Najczęściej używa się uniwersalnej i neutralnej formuły. „Szanowni Państwo" — te słowa zawsze są na miejscu, choć brzmią nieco bezbarwnie. Jeśli to możliwe, każdorazowo powinno się dostosowywać owe formułki do grona słuchaczy. „Drodzy współpracownicy", „Czcigodni przyjaciele", „Drodzy koledzy", „Mili państwo" to tylko nieliczne z wielu możliwych sformułowań. „Moi drodzy rodacy" — tymi słowami zaczynało się wiele wystąpień naszego prezydenta (mowa o prezydencie RFN). Gdy mówca nie zna słuchaczy, przesadą jest, iż „wielce ich poważa". Sposób zwracania się do zebranych powinien być pełen respektu, ale nie służalczy. Często używana formuła „Wielce szanowni obecni" wydaje się zupełnie bezbarwna; czy o słuchaczach da się powiedzieć tylko tyle, że są „obecni"? Dużo bardziej podoba mi się propozycja Friedricha Naumanna: „Szanowne zgromadzenie". Ważne osoby należy wymieniać w kolejności zgodnej z rangą zajmowanych stanowisk, np.: „panie ministrze, panie pośle, szanowni państwo!" Jeśli wymienić trzeba wiele prominentnych osób, warto w odpowiedniej kolejności zanotować sobie ich nazwiska, aby nikogo nie pominąć. Większość tych ważnych postaci jest bowiem bardzo wrażliwa na tego typu przeoczenia! Grzecznościowy powitalny zwrot można wkomponować w pierwsze zdanie, tak ja to zrobił np. Peter Nellen: Narażając się na niebezpieczeństwo, iż wywołam zdziwienie, muszę Was prosić — Szanowne Panie i Panowie [...]. Te grzecznościowe zwroty powinny się znaleźć nie tylko na początku wystąpienia, od czasu do czasu należy 198 Szkoła retoryki je jeszcze potem powtórzyć, wplatając je w wypowiedzi. Zwłaszcza w bardzo sugestywnych momentach sprzyjają one utrzymaniu lepszej więzi ze słuchaczami. W trakcie całego wystąpienia trzeba, oczywiście, czasem zmienić brzmienie takiego zwrotu. Jeśli spostrzeżemy, że atmosfera uległa ociepleniu, formuła może być już mniej oficjalna, co nie znaczy, że powinniśmy już sobie pozwalać na przesadną poufałość. Umiejętność wykorzystania tych grzecznościowych zwrotów do odpowiedniego sterowania kontaktami z audytorium to już kwestia pewnego doświadczenia i odrobiny wyczucia. Ostrzec chciałbym jedynie przed wszelką życzliwą afek-tacją typu: „Moi kochani, młodzi przyjaciele!" Takie sformułowania słyszy się dość często, pobrzmiewa w nich jednak pewna wyniosłość, słowa płyną gdzieś z góry, a słuchacze, owi „kochani, młodzi przyjaciele", nie biorą ich za dobrą monetę, i mają rację. Natomiast przychylność słuchaczy, a wręcz nawet i wesołość, wzbudzają zazwyczaj rozmaite oryginalne formuły. Tak było, na przykład, po słowach posła Kanka, który na ostatnim przed wakacjami posiedzeniu Bundestagu powitał niewielką grupę przybyłych kolegów taką formułką: Wielce Szanowni Pozostali w tym Wysokim Domu, którzy jeszcze nie wybrali się w drogę i nie umknęli stąd. Sprzężenie zwrotne: mówca —słuchacze Terminem „sprzężenie zwrotne" określamy tu senso-ryczne (powrcrtne) oddziaływanie słuchaczy na mówcę*. Bardzo trafnie istotę przemawiania określił Friedrich Nau-mann: Przemawianie to rozmowa, w której jeden mówi, a inni słuchając mówią razem z nim. Konieczne jest bowiem swego rodzaju zelektryzowanie zebranych. Nie bez powodu mówi się o płomiennych przemowach. Iskra prze- * W nauce terminem tym określa się oddziaływanie skutku na przyczynę. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 199 skakuje od mówcy ku słuchaczom i odwrotnie. Mówca musi być otwarty na sygnały płynące od zebranych, zachowując jednak ostrożność. Innymi słowy, mówcę porównać można z zapałką, która rozbłyśnie ogniem tylko dzięki potarciu o tę specyficzną powierzchnię, jaką jest publiczność. Słuchaczom łatwiej będzie podążać razem z mówcą, gdy spostrzegą, że jest on głęboko zaangażowany w sprawę. Po zachowaniu słuchaczy (wyraz twarzy, gesty ciała, pełna napięcia cisza) łatwo poznać, czy potrafią podążyć za mówcą. Wyrazem powrotnego (sensorycznego) oddziaływania zwrotnego są przede wszystkim oklaski. Stanowią one zachętę dla mówcy i dodają mu pewności, niczym majowy deszcz odświeżają atmosferę, dodają sił niczym wiatr wiejący w plecy. Nierzadko obserwujemy, że dobrzy mówcy nie czekają na całkowite wygaśnięcie oklasków, lecz — robiąc nawet i w środku zdania przerwę, w czasie której słychać oklaski — kontynuują zdanie, zaczynając już w końcowej fazie oklasków (przy czym często powtarzają ostatnie słowa, ponieważ mogły zostać zagłuszone aplauzem). W ten sposób mówca dba o to, aby słuchacze nie wyczerpali wszystkich sił, umożliwiających im wyrażenie swojej aprobaty. Przy następnej nadarzającej się sytuacji łatwiej więc im będzie o oklaski. Aplauzu potrzebują również sami słuchacze, jako że stanowi on dla nich swoisty wentyl, pozwalający na fizyczne odreagowanie narastających pozytywnych emocji [przyjemności]. Paul Schmidt, tłumacząc wystąpienia wielu wybitnych mężów stanu, postanowił sam dbać o to, aby w odpowiednich momentach tłumaczenia pojawiły się oklaski. Często pomagałem sobie wówczas — pisze Schmidt — w taki sposób, że po wybranych miejscach robiłem szczególnie długie przerwy i krzyczałem w duchu: czyż nie chcecie klaskać?! I zazwyczaj to pomagało! Jakkolwiek aplauz działa korzystnie, to jednak nie należy go przeceniać. Mówcy żądni oklasków często są nieodpowiedzialnie powierzchowni. Brawa nie zawsze stano- 200 Szkolą retoryki Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 201 wią odpowiednie kryterium, pozwalające na ocenę tak mówcy, jak i audytorium. Wiedział o tym już wódz Fokion (402-318 r. p.n.e.)- Gdy Ateńczycy zgotowali mu na jednym ze zgromadzeń ludowych gromki aplauz, zmieszany zwrócił się do swoich przyjaciół z pytaniem: „Czy powiedziałem coś głupiego?" (fetowany Fokion, jako przyjaciel Macedończyków, musiał zresztą po klęsce Ateńczyków wypić kielich trucizny). Oklaski mogą mieć różne przyczyny. Bywa, że słuchacze, siedząc mało wygodnie, potrzebują po prostu paru rozruszających ćwiczeń, pozwalających na pobudzenie zdrętwiałych członków. Innym razem biją oklaski z rzeczywistej aprobaty, wypływającej z serca. A czasem oklaski stanowią jedynie gest uprzejmości, jak to opisuje w poniższym czterowierszu Busch: Świat jest uprzejmy i łaskawy i zanim cię znieważy, to każdy łatwo uprzejmości prawi, bo mu przysięga nie waży. Audytorium Ze względu na efekt istotne znaczenie ma to, aby w trakcie przygotowań do wystąpienia upewnić się, do jakiego audytorium będziemy mówić. Mówca musi bowiem uwzględnić specyfikę audytorium i odpowiednio dostosować doń poziom wystąpienia, tak żeby wymagania, jakie stawia ono przed słuchaczami, nie były ani zbyt niskie, ani zbyt wysokie. Trudność, przed jaką staje mówca, to — po pierwsze — umiejętność właściwej oceny intelektualnych możliwości słuchaczy i — po drugie — umiejętność utrzymania się n\r odpowiednio wysokim poziomie, mimo konieczności dopasowania się do wymogów, jakie stawiają przed nim najsłabsi słuchacze (Christian Winkler). Na zrozumienie rzeczy, które dla mnie przemawiającego są oczywiste, słuchacze potrzebują trochę czasu. Muszę im umożliwić łatwe przebycie tej drogi, która mnie samego kosztowała czasem wiele żmudnej pracy. Być może przy- gotowanie tego wystąpienia było dla mnie męczącym wielotygodniowym wysiłkiem, tymczasem teraz żądam od słuchaczy, aby w ciągu paru minut wszystko sobie przyswoili i przemyśleli. Nie wolno mi tego im utrudniać. Muszę zapobiec wszelkim nieporozumieniom. Pewien doświadczony prelegent wygłosił niegdyś taką oto sarkastyczną uwagę: „Słuchacze dzielą się na dwie grupy. Na tych, którzy nie słuchają, i na tych, którzy większość tekstu źle rozumieją". Jest to z pewnością gruba przesada, niemniej tkwi w niej ziarno prawdy. Warto nadmienić jeszcze jedną kwestię. Doświadczenie pokazuje, że ogólne wrażenie zależy od jednego drobnego detalu. Jedna nie aprobowana przez słuchaczy wypowiedź, jeden nieszczęśliwy zwrot, podrzędny epitet mogą osłabić pozytywny efekt lub wręcz go zniweczyć. Nigdy zatem za wiele troski w śledzeniu i kontrolowaniu najdrobniejszych niuansów. Dużo łatwiej przemawiać do jednorodnego audytorium (laicy lub specjaliści, studenci lub współpracownicy naukowi, osoby o takiej samej orientacji politycznej). Jednorodny krąg słuchaczy stawia przed mówcą jednorodne wymagania. Dużo trudniej przemawiać do niejednorodnego audytorium. Nie jest łatwo równocześnie sprostać wymaganiom stawianym przez laików i fachowców, bowiem zbyt duże są tu różnice kompetencji. Przy tak zróżnicowanych wymaganiach trzeba zaoferować coś każdej z grup. Należy również pomyśleć o pojedynczych osobach, zwłaszcza o prominentach, którzy — jak sądzimy — pojawią się w sali. Co należy temu czy innemu powiedzieć? Czy zrobić to wprost, czy pośrednio? Już w trakcie przygotowania do wystąpienia trzeba stale sobie wyobrażać, iż stoi się przed słuchaczami (Gerathewohl). Najpierw należy zwracać się do laików, zwłaszcza jeśli stanowią większość. Wysublimowana strawa duchowa to nie jest propozycja dla wszystkich. Zbyt mało mówców ma umiejętność przestawiania się z jednego typu słuchaczy na inny. I tak, na przykład, mówcy, wprawieni w paradnych akademickich 202 Szkolą retoryki przemowach nie potrafią operować językiem zrozumiałym dla szerszych kręgów i w związku z tym ich wystąpienia nie mogą znaleźć oddźwięku poza kręgami akademickimi. Bismarck, na przykład, był znakomitym mówcą parlamentarnym, ale trudno wyobrazić go sobie przemawiającego przed zgromadzeniem ludowym. Człowiek taki jak Lloyd George natomiast umiał się usadowić w każdym siodle. Jego wystąpienia wygłaszane w parlamencie były wspaniałe i dialektycze, w gronie uczonych — uczone, a te wygłaszane dla mas — szczególnie obrazowe, dowcipne i rubaszne. Prawdziwą sztukę demonstrują nam ci mówcy, którzy prowadząc wywód w powszechnie zrozumiałej formie, nawet specjalistom potrafią powiedzieć coś nowego i wartościowego. Ważne jest, aby ustalić wcześniej, jaki poziom intelektualny reprezentują przyszli słuchacze i odpowiednio się do niego dostosować. Stale więc pytajmy siebie o to, kto przed nami zasiądzie, ilu będzie słuchaczy, czego publiczność będzie od nas oczekiwała, jakie będą wymagania. Pozycja słuchacza Nastaw się na swoich słuchaczy. Zastanów się, co najskuteczniej przyciągnie ich uwagę, czego najchętniej słuchają, co przywoła ich najmilsze wspomnienia i zawsze graj na tych nutach, które znają (Hamilton). Zwłaszcza w przypadku wystąpień typu agitacyjnego konieczna jest umiejętność wejścia w położenie słuchaczy. Tak oto drogę do sukcesu opisał Henry Ford: Rozumieć punkt widzenia innych i ujrzeć rzecz ich oczyma. Jako mówca muszę nie^ylko wiedzieć, jaka jest sytuacja innych, lecz muszę się w nią również wczuć. To nie zawsze jest proste. Jaką pozycję zajmują moi przyszli słuchacze? Jak myślą, jak odczuwają, co wiedzą, co chcieliby usłyszeć, co muszę im powiedzieć? Czy to, co chcę przedstawić, będzie dla słuchaczy zupełnie nowe? Czy też wyważam Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 203 otwarte już drzwi? Czy w przypadku spotkań politycznych pojawi się wielu przeciwników? Jeśli możliwie najpełniej odpowiemy sobie na te i podobne pytania, dużo łatwiej będzie nam pozyskać akceptację przyszłych słuchaczy. Jest taka anegdota o pewnym poczciwym mieszczaninie, który postanowił przeczytać wreszcie jakąś mądrą książkę. I oto ni mniej ni więcej wpadła mu w rękę Krytyka czystego rozumu Immanuela Kanta. Po trzech minutach zatrzasnął książkę i kręcąc głową oświadczył: „Chciałbym, człowieku, mieć twoje kłopoty!" To samo, co Kantowi, może się przydarzyć każdemu mówcy. To, co on mówi, może być prawdziwe i wartościowe, lecz nie interesujące dla słuchaczy. Interesujące są dla nich zawsze fakty oraz te myśli, które dotyczą ich samych. Zawsze z uwagą słuchają wyjaśnień na temat tego, co ma wpływ na ich życie. Gdzie to tylko możliwe, pokażmy naszym słuchaczom: Tua res agitur! (Ciebie rzecz dotyczy!), jak powiadali starożytni Rzymianie. Jeśli opinia słuchaczy jest w przybliżeniu zgodna z naszą, wówczas zadanie sprowadza się do jej umocnienia. Należy sprawdzić, aby audytorium jasno uświadomiło sobie owe niewyraźne treści, jakie kryją się za jego ogólnym pozytywnym nastawieniem do sprawy: trzeba te treści wyjawić i dobitnie sprecyzować. Ale jeśli poglądy słuchaczy są odmienne, wówczas trzeba ostrożnie je zmieniać. Dobrze jest to robić powoli, nie od razu „wchodzić z buciorami do środka". Najpierw warto przystać na opinie przeciwników, a następnie - drogą subtelnych racji oraz uzasadnień, i nie raniąc przy tym oponentów — wykażemy, że to nasze stanowisko jest niepodważalne. Mówca zawsze ma w sobie coś z dydaktyka, ale im mniej poznać po nim dydaktyzm, tym lepiej. Dobry mówca powinien często artykułować to, co wielu słuchaczy myśli i czuje. Urs Schwarz stwierdza w biografii Kennedy'ego: ton przemówień Kennedy'ego był nowy, a jednak wydawał się znajomy, żywa w nim była bowiem najlepsza tradycja amerykańska. [...] Nadawał postać myślom i uczuciom 204 Szkolą retoryki milionów ludzi, którym los nie nadał zdolność, umiejętny ści ich wyrażenia. (Chodzi tu o grę słów: nadawał, --me nadał, po polsku lepiej brzmiałoby „którym )<*&*&*?. Doświadczenie uczy, iż mimo sporej skuteczność i umiejętności przekonującego uzasadniania, pewnych przeciwników nie udaje się przekonać. Sukcesem będzie juz to. jeśli uda się nam przynajmniej skłon.ć ich <* ^"ow!°w* Mówca nie powinien ulegać żadnym iluzjom Nawet najbardziej rygorystyczna logika nie zawsze bywa skuteczna Przed słuchaczami piętrzą się barykady nie kontrolowanych emocji i przesądów. Nie można abstrahować od siły głęboko zakorzenionego myślenia życzeniowego (por ^Mo-giczne badania nad istotą przesądów - Allport, 1954). Należy starać się odkryć owe emocje oraz przesądy . - jesl. to możliwe - zredukować je. Wiele decyzji wynika z pobudek emocjonalnych. I my, mówcy, również nie możewy s.ę co do tego łudzić: zawsze jesteśmy silnie zdeterminowani emocjonalnie, nawet jeżeli usilnie staramy s.ę o obiektywizm. Nikt nie może wyjść całkow.c.e ze swe| skory. Nie każdy zewnętrzny sukces mówcy JestJed"0CZfin'e sukcesem trwałym i wewnętrznym. Niektóre bardzo głębokie i wnikliwe wystąpienia bywają skromne . na zwnjR mało olśniewające. Burzliwe oklask, słuchaczy nie są jed? nym kryterium oceny oratorskiego kunsztu. (Por. rown.ez rozdz. 2 mojej książki Szkoła debaty*.) Z psychologii tłumu Znany to fakt, że ludzie inaczej zachowują się w tłumie, a inaczej w pojedynkę. Nawet bardzo silne indywidualności nie potrafią^oprzeć się sugest.i tłumu Moment, wkto-rym zebrani słuchacze zaczynają tworzyć tłum w każdym przypadku wygląda inaczej. Gran.ce są tu płynne. Ale im większa liczba zgromadzonych osób, tym szybc.ej jedno- stka zatraca osobowość. . o„hr>,A/a Istnieją dwie podstawowe zasady określające zachowa- Książka wydana przez Wydawnictwo „Astrum" w 1994 roku. nie człowieka w tłumie: 1. Tłum łatwo reaguje na bodźce emocjonalne. 2. Tłum wykazuje osłabioną zdolność sądzenia. Tłum nie jest wyczulony na subtelne logiczne niuanse, żąda jednoznacznych, stanowczych sądów. Im większa liczba osób, tym bardziej trzeba upraszczać. Konieczne są częste powtórzenia, prosty, powszechnie zrozumiały sposób formułowania myśli, odwoływanie się do poczucia wspólnoty. W tłumie człowiek staje się łatwowierny (Bas-chwitz), wykazuje skłonność do depersonalizacji, a jego krytycyzm słabnie i wymyka się logicznym kryteriom. W tłumie ograniczeniu ulegają również zdolności właściwego postrzegania i rozgraniczania spraw. Człowiek skłania się do biało-czarnego widzenia. Dają też o sobie znać motywy irracjonalne oraz sfera popędów. Szczególnie pesymistycznie oceniał ten problem Franz Grillparzer, pisząc: Człowiek da się znieść, gdy jest w pojedynkę, natomiast w gromadzie niedaleko mu do świata zwierzęcego. Mówcom przemawiającym do tłumu zawsze grozi niebezpieczeństwo, iż pozbawione umiaru sformułowania i płomienne uproszczenia przerodzą się w oszustwa. Tego typu przemówienia od niepamiętnych czasów dawały pole do popisu demagogom różnej maści. Wykorzystują oni specyficzne reakcje tłumu i apelując do nie kontrolowanych emocji, wsączają swoją wolę w podświadomość ludzi często z destrukcyjnymi konsekwencjami. Hitler, jeden z największych demagogów w historii świata, dobrze przyswoił sobie psychologię tłumu. W Mein Kampf pisał: Gdy ludzie gromadzą się w tłum, wyłączają myślenie. A ponieważ potrzebuję tego stanu, gdyż zapewnia on moim przemówieniom najwyższy stopień skuteczności, każę gromadzić wszystkich ludzi w tłum, gdzie przeradzają się w masę — czy tego chcą, czy nie. »lntelek-tualiśck i mieszczanie w równym stopniu jak robotnicy. Mieszam naród. Mówię do nich jako do tłumu. W latach dwudziestych Karl Tschuppig tak oceniał Hitlera jako mówcę: Język — jak to się mówi w Austrii — »kned-lowaty«, a mimo to zrozumiały i słyszalny jeszcze nawet 204 Szkolą retoryki milionów ludzi, którym los nie nadal zdolności i umiejętności ich wyrażenia. (Chodzi tu o grę słów: nadawał — nie nadał, po polsku lepiej brzmiałoby „którym los poskąpił".) Doświadczenie uczy, iż mimo sporej skuteczności i umiejętności przekonującego uzasadniania, pewnych przeciwników nie udaje się przekonać. Sukcesem będzie już to, jeśli uda się nam przynajmniej skłonić ich do zastanowienia. Mówca nie powinien ulegać żadnym iluzjom. Nawet najbardziej rygorystyczna logika nie zawsze bywa skuteczna. Przed słuchaczami piętrzą się barykady nie kontrolowanych emocji i przesądów. Nie można abstrahować od siły głęboko zakorzenionego myślenia życzeniowego (por. psychologiczne badania nad istotą przesądów — Allport, 1954). Należy starać się odkryć owe emocje oraz przesądy i — jeśli to możliwe — zredukować je. Wiele decyzji wynika z pobudek emocjonalnych. I my, mówcy, również nie możemy się co do tego łudzić: zawsze jesteśmy silnie zdeterminowani emocjonalnie, nawet jeżeli usilnie staramy się o obiektywizm. Nikt nie może wyjść całkowicie ze swej skóry. Nie każdy zewnętrzny sukces mówcy jest jednocześnie sukcesem trwałym i wewnętrznym. Niektóre bardzo głębokie i wnikliwe wystąpienia bywają skromne i na zewnątrz mało olśniewające. Burzliwe oklaski słuchaczy nie są jedynym kryterium oceny oratorskiego kunsztu. (Por. również rozdz. 2 mojej książki Szkoła debaty*.) Z psychologii tłumu Znany to fakt, że ludzie inaczej zachowują się w tłumie, a inaczej w pojedynkę. Nawet bardzo silne indywidualności nie potrafią oprzeć się sugestii tłumu. Moment, w którym zebrani sWchacze zaczynają tworzyć tłum, w każdym przypadku wygląda inaczej. Granice są tu płynne. Ale im większa liczba zgromadzonych osób, tym szybciej jednostka zatraca osobowość. Istnieją dwie podstawowe zasady określające zachowa- Ksiązka wydana przez Wydawnictwo „Astrum" w 1994 roku. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 205 nie człowieka w tłumie: 1. Tłum łatwo reaguje na bodźce emocjonalne. 2. Tłum wykazuje osłabioną zdolność sądzenia. Tłum nie jest wyczulony na subtelne logiczne niuanse, żąda jednoznacznych, stanowczych sądów. Im większa liczba osób, tym bardziej trzeba upraszczać. Konieczne są częste powtórzenia, prosty, powszechnie zrozumiały sposób formułowania myśli, odwoływanie się do poczucia wspólnoty. W tłumie człowiek staje się łatwowierny (Bas-chwitz), wykazuje skłonność do depersonalizacji, a jego krytycyzm słabnie i wymyka się logicznym kryteriom. W tłumie ograniczeniu ulegają również zdolności właściwego postrzegania i rozgraniczania spraw. Człowiek skłania się do biało-czarnego widzenia. Dają też o sobie znać motywy irracjonalne oraz sfera popędów. Szczególnie pesymistycznie oceniał ten problem Franz Grillparzer, pisząc: Człowiek da się znieść, gdy jest w pojedynkę, natomiast w gromadzie niedaleko mu do świata zwierzęcego. Mówcom przemawiającym do tłumu zawsze grozi niebezpieczeństwo, iż pozbawione umiaru sformułowania i płomienne uproszczenia przerodzą się w oszustwa. Tego typu przemówienia od niepamiętnych czasów dawały pole do popisu demagogom różnej maści. Wykorzystują oni specyficzne reakcje tłumu i apelując do nie kontrolowanych emocji, wsączają swoją wolę w podświadomość ludzi często z destrukcyjnymi konsekwencjami. Hitler, jeden z największych demagogów w historii świata, dobrze przyswoił sobie psychologię tłumu. W Mein Kampf pisał: Gdy ludzie gromadzą się w tłum, wyłączają myślenie. A ponieważ potrzebuję tego stanu, gdyż zapewnia on moim przemówieniom najwyższy stopień skuteczności, każę gromadzić wszystkich ludzi w tłum, gdzie przeradzają się w masę — czy tego chcą, czy nie. »lntelek-tualiściu i mieszczanie w równym stopniu jak robotnicy. Mieszam naród. Mówię do nich jako do tłumu. W latach dwudziestych Karl Tschuppig tak oceniał Hitlera jako mówcę: Język — jak to się mówi w Austrii — »kned-lowaty«, a mimo to zrozumiały i słyszalny jeszcze nawet 206 Szkolą retoryki w promieniu 60. metrów. Przy czym jego kunszt retoryczny, kunszt kompozycji, porządkowania i puentowania był bardzo ograniczony. Brakowa/o mu również najdoskonalszej przyprawy — humoru. Brak mu było humoru, dominował natomiast patos. Stosowanie zasady stopniowania polegało u niego na stopniowaniu patosu [...] W przemówieniach Hit/era - retorycznie słabych, a intelektualnie bliskich zeru — najbardziej skuteczny element to zdolność do przenoszenia emocji. Mówca świadomy swej odpowiedzialności musi uwzględnić specyfikę sytuacji, jaką rodzi tłum, niemniej powinien ograniczyć się jedynie do wykorzystania następujących zależności: A. Im większe jest audytorium, tym prostszy powinien być sposób mówienia (z wyjątkiem wykładów wygłaszanych przed specjalistami). B. Im większe audytorium, tym tekst powinien być bardziej poglądowy i bardziej ilustracyjny. W tłumie jednostka zmienia się. I mówca przed tłumem również często ulega przemianom. Wielu wybitnych mówców to w życiu prywatnym ludzie skromni i wręcz powściągliwi, ale gdy stają przed tłumem, trudno ich poznać. Są swobodni, przemawiają bez oporu, przekonująco i porywająco. Od Phyllis Hoir (/ was Churchills Private Sec-retary) dowiadujemy się, że w prywatnej rozmowie Chur-chill nieco seplenił i bardzo często zacinał się, natomiast na trybunie — gdzie był w swoim żywiole — zarówno seplenienie, jak i jąkanie znikały bez śladu. (Wtrącenia i uwagi z sali omawiam w Szkole debaty, s. 119-125). s Dokument źroułowy (1965) Fritz Er/er o mówcy Fritzu Erlerze Dnia 7.01.1965 r. drugi program telewizji niemieckiej nadał w cyklu „Zur Personen" wywiad z politykiem Fritzem Erlerem (zm. 1967). Źródło: Fritz Erler, Politik fur Deutschland, Stuttgart 1968. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 207 Znalazło się tam sporo ciekawych informacji o tym, Jak wybitni mówcy jego czasów oceniali funkcję mów lnteresująca Jest tam ponadto możliwość wejrzenia w praktykę wa||< nolitycznycn- Gaus: Panie Erler, uchodzi Pan za jedneqo z najlepszych mówców spośród uczestników debat w Bundesta u Jako przewodniczący frakcji parlamentarnej SPD wielokrotnie poświadczał Pan swój talent. Proszę pozwolić, że zac?nę ocj takieg° PYtania: Czy dla doświadczonego mówcy, jakim jest Frit? Erler retoryczne efekty, które osiąga swymi wystąpieniami, są wynikiem chłodnej kalkulacji i wcześniejszych planów, czy też każdorazowo stanowią odpowiedź na reakcję słuchaczy? Erler: Jedno i drugie! Większości przemówień nie przygotowuję na papierze. Bardzo rzadko zdarza się aby jakaś szczególna sytuacja skłoniła mnie do odczytania tekstu Szczeaólna sytuacja może ewentualnie polegać na tym, że zyskuję pewność, iż prasa rzeczywiście starannie odtworzy przemówienie. Pisemne przygotowanie tekstu służy zatem raczej wygOcjzje dzienf1ikarzy niż uspokojeniu mówcy. Zazwyczaj przemawiam przy pomocy konspektu, a to wyklucza możliwość precy2yjnego J^zględnienia ewentualnych reakcji słuchaczy - czy to w Bundestagu- CZV na publicznych spotkaniach, czy też w innym gremium- Ale na podstawie wieloletnich doświadczeń wiac|omo ? ? które fragmenty tekstu wzbudzą największe zainteresowanie słuchaczy. I z pewnością reakcje słuchaczy niczym ecnQ oCjt>U^ s'e na mówcy. Artysta, jak wiadomo, żyje z U2nania jakjrn się cieszy u innych. To samo dotyczy mówcy. Mówca polityczny musi sie jednak strzec, aby aplauz tłumu nie skłonił g0 do oświadczeń, które wymykają się spod kontroli rozsądku Gaus: Czy jest Pan siebie pewny, iż nigdy nie straci Pan takiej kontroli, że zawsze będzie Pan panował nad soha że n'e °a s'e Pan zdenerwować reakcjami publiczności j pozbawić k°ntro''? Erler: Powiedziałbym, że słowo „nigdy" nie poW'nno być nigdy wypowiadane. To po prostu za wysOka poprzeczka; nikt nie może dać poręki co do tak wysokich wymagań. Można s'e Jedynie starać o zachowanie stałej kontroli. Ale wjem na przykład, że w toku burzliwych potyczek w Bundestagu tak mocno potrafią mnie pobudzić pewne głosy rzucane z salj, iż moie odpowiedzi bywają niezbyt szczęśliwe. Zazwyczaj odpowiadam bardzo szybko. Zanim pytający zdąży zamknąć usta, już pada Odpowiedź. Znają mnie z tego w Bundestagu i po części trochę się tego obawiają. Ale w tego typu utarczkach słownyCn Dvvvaj9 oczywiście i takie sytuacje, że niespodziewanie i Zupełnie niechcący zrani 208 Szkoła retoryki się tego czy innego kolegę. Bywa wtedy bardzo przykro. Nikt nie jest całkowicie zabezpieczony przed takimi reakcjami, lecz w długoletniej praktyce uczymy się i w tym zakresie skuteczniej trzymać na wodzy. Gaus: Czy sprawia Panu przyjemność ta umiejętność szybkiej reakcji, jaką demonstruje Pan często w odpowiedzi na wtrącane z sali uwagi bądź rzucone nagle pytanie? Erler: Muszę przyznać, że tak. Oczywiście, bywają tak sformułowane pytania, że zanim się na nie odpowie, trzeba się nieco zastanowić, w przeciwnym razie ściągniemy na siebie zarzut, jaki sformułował niegdyś dr Adenauer; w jego przypadku nigdy nie wiem, kogo ma na myśli, „,centrum mówienia" bowiem usytuowane ma „zbyt blisko mózgu". Zanim się odpowie, trzeba pomyśleć. Ale większość takich rzuconych z sali uwag można wcześniej przewidzieć, wiadomo przecież mniej więcej, z jakim nastrojem się spotkamy — po części jesteśmy więc już przygotowani. Zdarzają się oczywiście i takie wtrącenia, które mają na tyle istotne znaczenie dla wyjaśnienia danego stanu rzeczy, iż przed udzieleniem odpowiedzi warto zyskać nieco czasu na krótki namysł, korzystając w tym celu z grzecznościowych zwrotów typu: „Panie Prezydencie, wielce szanowni Państwo" — tym sposobem zdobywamy trochę czasu. Gaus: Panie Erler, aby zastosować tu taki grzecznościowy zwrot, w partii socjaldemokratycznej, w której przy Willi Brandcie i obok Herberta Wehnera sprawuje Pan funkcję wiceprzewodniczącego, sławi się przede wszystkim Pański przenikliwy intelekt, widoczny w sposobie rozważania problemów politycznych, a zwłaszcza kwestii polityki zagranicznej i obronnej. Czy właśnie ze względu na ową przenikliwość umysłu jest Pan — zgodnie z Pana z własną oceną — raczej uczestnikiem dialogu, raczej dyskutantem z różnorodnymi argumentami za i przeciw, niż mówcą wielkich masowych zgormadzeń, które wymagają czegoś innego niż intelektu? Erler: Na dużych, masowych zgromadzeniach przyciągam również sporą publiczność, ale nie sądzę, abym był kimś, kogo można by nazwać trybunem ludowym. Już w dość wczesnej młodości miałem w Berlinie okazję wygłosić przed forum młodych ludzi wprowadzenie do przemówienia Toni Sendera, ówczesnego deputowanego do Reichstagu z ramienia socjaldemokracji. To, co wówczas powiedziałem, było z pewnością bardzo rzeczowe i porządne, lecz jeden z moich przyjaciół podszedł potem do mnie i powiedział: „Mówcą ludowym to ty nie będziesz". Taka była Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 209 jego opinia. Opinia ta nie całkowicie się potwierdziła, udawało mi się potem bowiem przyciągnąć uwagę również i dużego gremium słuchaczy. Sądzę jednak, że działo się to nie dzięki rozbudzaniu gwałtownych namiętności, nie dzięki wywołanemu zachwytowi, lecz raczej dzięki temu, iż zmuszałem do myślenia. Gdy wyjeżdżam w podróż po kraju, muszę oczywiście wygłaszać publiczne przemówienia. W środowiskach studenckich w charakterze wprowadzenia do dyskusji wygłaszam coś na kształt wykładu. To oczywiste, że za każdym razem sięgam po inny styl przemawiania. Ale — jeśli mogę wierzyć ukazującym się potem doniesieniom prasowym oraz odzewowi, jaki odnajduję w przysyłanych mi listach — wszystkie moje wystąpienia to nieco informacji, nieco wyjaśnień kwestii obywatelskich, nieco dezyderatów. Przy czym z pewnością jednym z motywów jest pobudzenie słuchacza do wspólnego myślenia, a również do współdziałania. Ale burzy entuzjazmu nigdy, jak sądzę, do tej pory nie rozpętałem. Gaus: Czy to, że — jak Pan sam mówi — nie wywołał Pan burzy entuzjazmu, traktuje Pan jako polityczny mankament? Erler: Nie. Myślę, iż ze względów politycznych jest to korzystne. Sądzę, że w naszym kraju było sporo postaci, które wzniecały burze entuzjazmu, ale straciły kontrolę nad sobą — w takich przypadkach kontrolę tracą ci rozentuzjazmowani. Sądzę, iż łatwiej uczyć swoich słuchaczy, jak utrzymać nad sobą kontrolę. Wskazówki ogólne Pojawienie się mówcy Podium to okrutne miejsce — stoi tam człowiek nagi niczym w słonecznej kąpie/i, pisał Tucholsky. Jego wygląd zewnętrzny słuchacze krytycznie oglądają pod lupą. Nie zawsze wskazane jest wpadać na podium z rozwianym krawatem, w pośpiechu znanym ze studenckich lat. Goeb-bels, aby podnieść napięcie, pojawiał się co prawda na wiecach z półgodzinnym opóźnieniem, lecz również i w tym względzie nie radzę naśladować tego człowieka. Kazać słuchaczom czekać na siebie to arogancja. W zachowaniu mówcy powinno wyczuwać się napięcie, ale jednocześnie i swobodę. Mówca nie może stale 8 — Szkoła retoryki 208 Szkolą retoryki się tego czy innego kolegę. Bywa wtedy bardzo przykro. Nikt nie jest całkowicie zabezpieczony przed takimi reakcjami, lecz w długoletniej praktyce uczymy się i w tym zakresie skuteczniej trzymać na wodzy. Gaus: Czy sprawia Panu przyjemność ta umiejętność szybkiej reakcji, jaką demonstruje Pan często w odpowiedzi na wtrącane z sali uwagi bądź rzucone nagle pytanie? Erler: Muszę przyznać, że tak. Oczywiście, bywają tak sformułowane pytania, że zanim się na nie odpowie, trzeba się nieco zastanowić, w przeciwnym razie ściągniemy na siebie zarzut, jaki sformułował niegdyś dr Adenauer; w jego przypadku nigdy nie wiem, kogo ma na myśli, „,centrum mówienia" bowiem usytuowane ma „zbyt blisko mózgu". Zanim się odpowie, trzeba pomyśleć. Ale większość takich rzuconych z sali uwag można wcześniej przewidzieć, wiadomo przecież mniej więcej, z jakim nastrojem się spotkamy — po części jesteśmy więc już przygotowani. Zdarzają się oczywiście i takie wtrącenia, które mają na tyle istotne znaczenie dla wyjaśnienia danego stanu rzeczy, iż przed udzieleniem odpowiedzi warto zyskać nieco czasu na krótki namysł, korzystając w tym celu z grzecznościowych zwrotów typu: „Panie Prezydencie, wielce szanowni Państwo" — tym sposobem zdobywamy trochę czasu. Gaus: Panie Erler, aby zastosować tu taki grzecznościowy zwrot, w partii socjaldemokratycznej, w której przy Willi Brandcie i obok Herberta Wehnera sprawuje Pan funkcję wiceprzewodniczącego, sławi się przede wszystkim Pański przenikliwy intelekt, widoczny w sposobie rozważania problemów politycznych, a zwłaszcza kwestii polityki zagranicznej i obronnej. Czy właśnie ze względu na ową przenikliwość umysłu jest Pan — zgodnie z Pana z własną oceną — raczej uczestnikiem dialogu, raczej dyskutantem z różnorodnymi argumentami za i przeciw, niż mówcą wielkich masowych zgormadzeń, które wymagają czegoś innego niż intelektu? Erler: Na dużych, masowych zgromadzeniach przyciągam również sporą publiczność, ale nie sądzę, abym był kimś, kogo można by nazwać trybunem ludowym. Już w dość wczesnej młodości miałem w Berlinie okazję wygłosić przed forum młodych ludzi wprowadzenie do przemówienia Toni Sendera, ówczesnego deputowanego do Reichstagu z ramienia socjaldemokracji. To, co wówczas powiedziałem, było z pewnością bardzo rzeczowe i porządne, lecz jeden z moich przyjaciół podszedł potem do mnie i powiedział: „Mówcą ludowym to ty nie będziesz". Taka była Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 209 jego opinia. Opinia ta nie całkowicie się potwierdziła, udawało mi się potem bowiem przyciągnąć uwagę również i dużego gremium słuchaczy. Sądzę jednak, że działo się to nie dzięki rozbudzaniu gwałtownych namiętności, nie dzięki wywołanemu zachwytowi, lecz raczej dzięki temu, iż zmuszałem do myślenia. Gdy wyjeżdżam w podróż po kraju, muszę oczywiście wygłaszać publiczne przemówienia. W środowiskach studenckich w charakterze wprowadzenia do dyskusji wygłaszam coś na kształt wykładu. To oczywiste, że za każdym razem sięgam po inny styl przemawiania. Ale — jeśli mogę wierzyć ukazującym się potem doniesieniom prasowym oraz odzewowi, jaki odnajduję w przysyłanych mi listach — wszystkie moje wystąpienia to nieco informacji, nieco wyjaśnień kwestii obywatelskich, nieco dezyderatów. Przy czym z pewnością jednym z motywów jest pobudzenie słuchacza do wspólnego myślenia, a również do współdziałania. Ale burzy entuzjazmu nigdy, jak sądzę, do tej pory nie rozpętałem. Gaus: Czy to, że — jak Pan sam mówi — nie wywołał Pan burzy entuzjazmu, traktuje Pan jako polityczny mankament? Erler: Nie. Myślę, iż ze względów politycznych jest to korzystne. Sądzę, że w naszym kraju było sporo postaci, które wzniecały burze entuzjazmu, ale straciły kontrolę nad sobą — w takich przypadkach kontrolę tracą ci rozentuzjazmowani. Sądzę, iż łatwiej uczyć swoich słuchaczy, jak utrzymać nad sobą kontrolę. Wskazówki ogólne Pojawienie się mówcy Podium to okrutne miejsce — stoi tam człowiek nagi niczym w shnecznej kąpieli, pisał Tucholsky. Jego wygląd zewnętrzny słuchacze krytycznie oglądają pod lupą. Nie zawsze wskazane jest wpadać na podium z rozwianym krawatem, w pośpiechu znanym ze studenckich lat. Goeb-bels, aby podnieść napięcie, pojawiał się co prawda na wiecach z półgodzinnym opóźnieniem, lecz również i w tym względzie nie radzę naśladować tego człowieka. Kazać słuchaczom czekać na siebie to arogancja. W zachowaniu mówcy powinno wyczuwać się napięcie, ale jednocześnie i swobodę. Mówca nie może stale 8 — Szkoła retoryki 210 Szkota retorykii spoglądać na sufit, tak jakby oglądał uszkodzenia na żyrandolu. Trzeba życzliwie patrzeć na słuchaczy i obserwować ich reakcje. Z gry ich twarzy i z gestów całego ciała można wiele wyczytać: zwątpienie, zaangażowanie, kwestionowanie, akceptację (zmarszczenie brwi, skinienie głowy!). Niektórzy mówcy co dziesięć minut popijają wodę, jakby byli na kuracji zdrojowej. Szklankę z wodą wykorzystuje się jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Pomyłką jest sądzić, że łyk wody pomoże w pokonaniu chrypki. W parlamencie Dolnej Saksonii Hilde Obels-Junemann pochyliła się nad pulpitem i wąchając wokół pustej szklanki swojego przedmówcy, oświadczyła: Chciałam sprawdzić, czy była tu whisky, w przeciwnym bowiem razie nie można, jak sądzę, zrozumieć niektórych wywodów mego szanownego przedmówcy. Bardzo wyczerpujące jest przemawianie w sali pełnej nieświeżego powietrza. Nie można przemawiać w palarni. Mówców należy również ostrzec przed intensywnym paleniem tytoniu. Niezależnie od tego, czy — za dawnymi humanistami — zdefiniujemy palenie tytoniu jako libido potandi nebulas (tzn. żądzę picia mgły), czy też przyłączymy się do współczesnych psychologów, którzy mówią o infantylnej potrzebie ssania, prawdą jest, że intensywne palenie uszkadza głos (nieżyt papierosowy). Mężczyznom, którzy często przemawiają, lekarze doradzają rzucenie palenia lub przynajmniej jego ograniczenie. Koncentracja Napięcie w sposobie mówienia zdradza słuchaczom kryjące się z5 tym napięcie intelektualne. Ważne jest, aby umieć zachować pozór lekkości. Nie szkodzi jednak, gdy od czasu do czasu słuchacze mogą zaobserwować jak mówca, być może zacinając się nawet, poszukuje najlepszego sformułowania. To również potęguje zainteresowanie słuchaczy i niekoniecznie musi wprawiać w zakłopotanie. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 211 Natrętne myśli są niczym dokuczliwe komary, powiedział kiedyś Busch. Od umiejętności koncentracji na jednej podstawowej myśli zależy, czy uda się wyeliminować przeszkadzające myśli poboczne. Niektórych mówców porywa często potok marginalnych wątków i co chwilę niepostrzeżenie gubią się w szczegółach, całość rozsypuje się, a bezradni słuchacze czują się niczym w labiryncie. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na znaczenie improwizacji. Nagle w środku wystąpienia spadają nam klapki z oczu, ogarnia nas natchnienie lub doznajemy jakiegoś olśnienia i od razu — bez przygotowania — dzielimy się tym ze słuchaczami. Najsłynniejszym tego typu przykładem był „piorun" Mirabeau (23.06.1789), który przyczynił się do wybuchu rewolucji francuskiej (szczegółowo przedstawiony w Dokumencie źródłowym na końcu rozdz. 2). Nie tak rzadko zdarza się w praktykach oratorskich, iż w trakcie mówienia niespodziewanie nasuwa się nam rozwiązanie jakiegoś problemu. Damaschke pisał: Problemy, jakie męczyły nas w trakcie przygotowywania tekstu i których nie udało się nam całkowicie przezwyciężyć, nagle podczas prelekcji błyskawicznie wyjaśniają się i rozwiązują. Wypowiadane słowa oddziałują bowiem nie tylko na zewnątrz, ale również i do wewnątrz. Chwile najbardziej uszczęśliwiające prelegenta to te, gdy niespodziewanie podczas mówienia otwiera się przed nim droga do nowych idei i pomysłów. Można, co prawda, wprowadzać różne dodatkowe myśli, nie uwzględnione uprzednio w konspekcie, ale nie wolno przytłoczyć nimi całości: improwizacja nie może być podstawą. Improwizowanym wystąpieniom brak spójnej struktury, robi się z nich groch z kapustą. Pewien kpiarz powiedział: „Pan X będzie dziś mówił na temat »Co też mi przyjdzie do głowy«". A więc zasada brzmi tak: dołączyć nowo wyklute myśli, jeśli są ważne, nieistotne, marginalne bezwzględnie pomijać, w przeciwnym razie wystąpienie z całą pewnością będzie za długie. Profesor Bey tak oto pisał o retoryce 212 Szkolą retoryki „kongresowej": Najsubtelniejsza forma captatio benevo-lentiae to niewykorzystanie całego limitu czasowego, przewidzianego na wystąpienie. Odwrotne postępowanie jest brakiem szacunku wobec wszystkich zebranych, a zwłaszcza wobec kolejnego mówcy. Przez jedną osobę, która nie potrafi zachować miary, przebieg całych obrad narażony jest na perturbacje. A dalej czytamy: Zawsze opłaca się próba ze stoperem — owa tajemnica Nurmiego. Mówienie z głowy zamiast odczytywania Kto niewolniczo przywiązany jest do zapisanego tekstu, może być dobrym lektorem, ale nigdy nie będzie dobrym mówcą. Słuchacze oczekują myślącego mówcy, a nie recytatora, nawet jeśli ucierpieć miałaby na tym konstrukcja zdań lub jeśli pod względem gramatycznym nie wszystko byłoby w porządku (Heinz Kiihn). Opanowanie wolnego przemawiania to opanowanie zdolności mówienia z głowy. Przemówienie czy wykład nie ma być recytowaniem referatu. Podczas mówienia przebiegamy oczyma kolejne punkty konspektu, ale nie musimy koniecznie sztywno trzymać się przygotowanego schematu, a zresztą, nawet taki pieczołowicie dopracowany referat powinien robić wrażenie improwizowanego. Nie można nazywać oratorem kogoś, kto jest tylko mniej lub bardziej utalentowanym lektorem. Trzeba zobaczyć twarze słuchaczy w momencie, gdy mówca wkracza na podium i kładzie na pulpit swój ciężki manuskrypt. Można być pewnym, że większość słuchaczy nie słucha wystąpienia^lecz z zatroskaniem śledzi, jak stopniowo zmieniają się proporcje pomiędzy już przeczytanymi a jeszcze nie przeczytanymi stronami (Dovifat). Słuchacze bardzo niechętnie przyjmują odczytywanie tekstów. Dlatego też Tucholsky zaleca ironicznie: Najlepiej będzie, jeśli odczytasz swój tekst. To jest pewne i niezawodne. Słuchaczy cieszy również, gdy czytający co czwarte zdanie zerka niepewnie na salę i sprawdza, czy są tam jeszcze wszyscy. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 213 Hindenburg, prezydent Rzeszy, prawie zawsze odczytywał swoje wystąpienia z kartek ułożonych na blacie mównicy. Pewnego razu miało miejsce takie zdarzenie: Hindenburg zakończył swoje przemówienie okrzykiem: Niech żyje nasza kochana niemiecka ojczyzna, niech żyje, niech żyje! — tu skończyła się strona. Nastąpiła przerwa. Przewrócenie kartki, a na nowej stronie widniało samotne trzecie „niech żyje", które teraz trzeba było odczytać. Mówcy nie wolno zachowywać się tak, jak gdyby słuchacze byli analfabetami. Słuchacze chcą mieć osobisty kontakt z mówcą, chcą, aby wygłaszany tekst emanował fluidami. Stąd reguła: mówimy na półczytając. Carlo Schmidt tak pisał o długoletnim przewodniczącym SD, Kurcie Schumacherze: Zawsze leżał przed nim komplet notatek [manuskrypt], ale nigdy nie widziałem, aby coś z nich odczytywał. Zawsze mówił, nie patrząc na napisany tekst, kierując się natchnieniem chwili, ale w tym natchnieniu nigdy nie tracił kontroli nad słowami i nigdy nie zdarzyło mu się szybować w obłokach. Wystąpienie było niejako melodią komponowaną dzięki podstawowym akordom zapisanym w tekście. To dobre porównanie: melodia komponowana dzięki podstawowym akordom. Hasłowy konspekt to ów akord, całe wystąpienie to melodia. Tekst jedynie odczytany nie jest przekonujący. Dr Jaeger, deputowany z ramienia CDU, powiedział niegdyś: Ktoś, kto nie umie mówić, nadaje się do parlamentu tak, jak niewidomy do kina. Ale nawet wśród doświadczonych polityków często spotyka się i takich, którzy nie mają umiejętności wygłaszania nie odczytywanych przemówień, czego wymaga, na przykład, porządek obrad Bundestagu. Ludzie zajmujący eksponowane stanowiska i obciążeni poważną odpowiedzialnością dla pewności zawsze odczytują swoje wystąpienia, jedno bowiem nieprzemyślane słowo może mieć poważne konsekwencje. Przeciwnicy i tabuny węszących dziennikarzy często tylko czekają na to, aby mówcy zdarzył się jakiś lapsus językowy, jakieś fałszywe sformułowanie — mogą je potem odpowiednio „wygrywać". 214 Szkolą retoryki Precyzyjnego i dosłownego sformułowania wymagają właściwie jedynie oświadczenia rządu, protokóły oraz roczne sprawozdania. Podczas przygotowywania cyklu wykładów akademickich powinno się uwzględniać następujące uwagi: 1. Każdy pojedynczy wykład jest częścią całego cyklu, ale ze względu na wymogi sztuki retorycznej powinien mieć zamkniętą formę. 2. Nawet jeśli tekst został opracowany dosłownie, należy postarać się o możliwe swobodne odczytywanie go. 3. Od czasu do czasu trzeba dokonać czytelnego podsumowania. Niekiedy warto powtórzyć treść w nowym sformułowaniu. 4. Szczególnie ważne zdania powinno się cytować z notatek w dosłownym brzmieniu: powoli, tak aby można je było zapisać. 5. Dobrze jest po każdym większym fragmencie dać studentom możliwość postawienia pytań i przedyskutowania pewnych kwestii. Jeśli przez 45 minut lub wręcz półtorej godziny prezentuje się studentom materiał naukowy, nie dając im możliwości zadania pytań i pogłębienia usłyszanych informacji, stawia się nadmierne wymagania ich zdolnościom percepcyjnym. 6. Wykłady o tradycyjnym charakterze mają dziś sens tylko wówczas, gdy bije od nich osobista aura — coś, czego nie mogą nam przekazać żadne książki. Im swobodniej prowadzony wykład, tym lepiej. Właściwie nikt, kto przysłuchiwał się wykładom Ernsta Blocha, nie mógł się oprzeć szczególnej fascynującej sile jego sposobu mówienia. Najistotniejsze było to, że umożliwiał śledzenie procesu tworzenia siijtsformułowań. Regułą powinno być wystąpienie nie czytane, ale wygłaszane na podstawie hasłowego konspektu. Konspekt ratuje mówcę tak, jak siatka artystę z cyrkowego trapezu: w razie upadku nic złego się nie zdarzy. W przypadku dłuższych wystąpień niebezpieczne jest zupełne rezygnowanie z konspektu, nawet dla mówców z dużą rutyną. I najlepsza pamięć lubi czasem być kapryśna ni- Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 215 czym primadonna, i najlepsza pamięć ma czasem prawo odmówić „zeznań" niczym świadek, który w sądzie świadczy w sprawie krewnego. Konspekt dla mówcy to jak sufler dla aktora. Sufler pomaga jedynie w nadzwyczajnych okolicznościach i podaje tylko hasło, lecz źle przygotowanym aktorom nie pomoże żaden sufler. W pewnej druzgocącej krytyce tak oto napisano o jednym z aktorskich popisów: Wczorajszego wieczoru sufler odczyta! nam nową sztukę teatralną. Szkoda jedynie, że parokrotnie przeszkadzały mu osoby, które znajdowały się na scenie [...]. Swobodne mówienie z wykorzystaniem hasłowego konspektu można wyćwiczyć. W zasadzie sprawa polega na tym, aby podczas wygłaszania ostatniego zdania przeczytać sobie kolejny punkt konspektu. Jest to rodzaj szybkiego, „koszącego" czytania, przy którym tylko na moment tracimy kontakt wzrokowy ze słuchaczami. Tzw. krótka pamięć rejestruje przeczytaną informację, którą następnie przekształca się w pełne zdania, ponownie kierując spojrzenia w stronę słuchaczy. Prezentacja tekstu powinna być, co prawda, płynna, ale nie może robić wrażenia zimnej perfekcji. Jakże często w przemówieniach, których zmuszeni jesteśmy wysłuchać, wyczuwamy taką bezduszną rutynę. Słuchacze muszą widzieć, że mówca całym sobą angażuje się w swoje słowa. Mówca powinien uchronić słuchaczy przed retorycznymi ozdobnikami, frazesami, pustymi słowami, wyświechtanymi zwrotami, jego mówienie winno być jednoznaczne i nie rozmyte. Wielu mówców zachowuje niezwykłą ostrożność w sposobie formułowania wypowiedzi. Ich zdania są jak guma: nigdy nie są jednoznaczne i dosadne, bowiem chętnie zostawiają sobie oni otwartą furtkę, przez którą można się ewentualnie ewakuować. Te wielokrotnie powtarzane „o ile", „ale", „jakoby", „mógłby", „być może", „niejako" łatwo zmienią wystąpienie w retoryczny taniec na linie. Busch powiada złośliwie: A nastale trudności rozmiękczaj zgrabnym słówkiem »być może«. A przecież słuchacze mają prawo do wysłuchania jasnej, nie zawoalo-wanej wypowiedzi. 216 Szkoła retoryki Przejęzyczenia Drobne przejęzyczenia są, niestety, nie do uniknięcia, wszakże niewielkich błędów gramatycznych nie trzeba koniecznie poprawiać. Nawet najlepszym mówcom zdarzają się pomyłki językowe. Oto przez pomyłkę padło zdanie: „Berlin i Hamburg ma razem ponad cztery miliony mieszkańców". Słusznie twierdzi Damaschke: Rozsądna publiczność zareagowałaby na to tak: »Wierzymy ci, że wiesz, iż dwa podmioty wymagają czasownika w liczbie mnogiej. A jeśli tego nie wiesz, to i tak jest nam to obojętne, oczekujemy bowiem od ciebie idei, a nie gramatycznych ćwiczeń! Mów więc dalej!« Dobrze ujął to estetyk nazwiskiem Vischer: Mniejsza o drobny pryszcz, jeśli tylko zdanie ma rumieńce. Gdy jednak zdarzy się nam poważny błąd, a słuchacze zareagują nań śmiechem, pozostaje nam tylko jedno wyjście: śmiać się razem z nimi. \ Przejęzyczenia wynikają często stąd, iż nie dość intensywnie koncentrujemy się na wypowiadanej treści i za-• czynamy mówić mechanicznie. Przy końcu pewnej ckliwej sztuki młody aktor miał rzucić się na ziemię i w dramatycznej pozie wypowiedzieć zdanie: „Tym sztyletem uratuję cię!". Ale w domu „za-ćwiczył" tę sentencję na śmierć i w dużym podnieceniu wykrzyczał na scenie nową jej wersję: „Tym ratunkiem zasztyletuję cię!" Podobne przejęzyczenie zdarzyło się wiceprzewodniczącemu Bundestagu, Thomasowi Dehlerowi (maj 1962). Popełniony lapsus: Posiadam zakończenie zamiast Zakańczam posiedzenie został skwitowany przez parlamentarzystów gromkim śmiechem. Na uroczystościach partyjnych w Witten przewodniczący partii chciał przy powitaniu mówcy, Gustawa Heineman-na, dwukrotnie wymienić tytuł „doktor", ale z podenerwowania powiedział: [...] więc witam doktora Gustawa Gustawa Heinemanna. Zamiast „dr dr" wyszło mu „Gustaw, Gustaw" — i właściwie zrobiło się z tego przezwisko. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 217 Przejęzyczenia mogą mieć jednak dużo głębsze przyczyny, jakie wskazuje, na przykład, freudowska koncepcja pomyłek językowych. Curt Bondy w pracy Einfiihrung in die Psychologie opisuje tego typu przypadek: Przewodniczący pewnego związku na krótko przed rozpoczęciem zebrania dowiedział się, że kasjer związku zdefraudował pokaźną sumę. Otwierając zebranie, przewodniczący powiedział: »Szanowne Panie i Panowie, muszę, niestety. Państwu donieść, że zdarzyła się bardzo przykra rzecz, której za świnił (zamiast zawinił) jeden z naszych współ-pracowników«. Wszyscy spojrzeli na mówcę ze zdziwieniem. Gdy mu potem zwrócono uwagę, że powiedział »zaświnił«, nie mógł sobie tego przypomnieć. Na przykładzie takiego przejęzyczenia łatwo dostrzec oddziaływanie nieświadomych mechanizmów. W świadomości przewodniczącego powstał konflikt: chciał dać wyraz swemu oburzeniu i powiedzieć, że rzeczywiście zdarzyło się tu świństwo, ale pragnienie to stało w sprzeczności z wymogami towarzyskimi, które zakazują używania takich słów jak »zaświnić«. W konsekwencji wewnętrznego konfliktu słowo »zaświnił« zostało wyparte. Wyparte to znaczy zepchnięte do podświadomości. Mówca nie mógł sobie przypomnieć, że go użył. Według Freuda (twórcy psychoanalizy, 1856-1939) wyparte treści świadomości działają nadał aktywnie w podświadomości: mają szczególną siłę i dążą do zaspokojenia. Wyjaśnia się więc, dlaczego przewodniczący przejęzyczył się i użył słowa, którego treści sam nie był świadom. Chochlik językowy niczym nie ustępuje swemu koledze, chochlikowi drukarskiemu. Niedawno w prognozie pogody usłyszeliśmy: „nadchodzącej nocy spodziewany wzrost zahumorzenia..." Szczególne środki oratorskie Przede wszystkim wymienić tu trzeba cezurę (przerwę zwaną też pauzą). Wyróżnia się cezurę poprzedzającą oraz cezurę kończącą. Zawsze chodzi tu o zwłokę w wypowie- 216 Szkolą retoryki Przejęzyczenia Drobne przejęzyczenia są, niestety, nie do uniknięcia, wszakże niewielkich błędów gramatycznych nie trzeba koniecznie poprawiać. Nawet najlepszym mówcom zdarzają się pomyłki językowe. Oto przez pomyłkę padło zdanie: „Berlin i Hamburg ma razem ponad cztery miliony mieszkańców". Słusznie twierdzi Damaschke: Rozsądna publiczność zareagowałaby na to tak: »Wierzymy ci, że wiesz, iż dwa podmioty wymagają czasownika w liczbie mnogiej. A jeśli tego nie wiesz, to i tak jest nam to obojętne, oczekujemy bowiem od ciebie idei, a nie gramatycznych ćwiczeń! Mów więc dalejk Dobrze ujął to estetyk nazwiskiem Vischer: Mniejsza o drobny pryszcz, jeśli tylko zdanie ma rumieńce. Gdy jednak zdarzy się nam poważny błąd, a słuchacze zareagują nań śmiechem, pozostaje nam tylko jedno wyjście: śmiać się razem z nimi. , Przejęzyczenia wynikają często stąd, iż nie dość intensywnie koncentrujemy się na wypowiadanej treści i za-i czynamy mówić mechanicznie. Przy końcu pewnej ckliwej sztuki młody aktor miał rzucić się na ziemię i w dramatycznej pozie wypowiedzieć zdanie: „Tym sztyletem uratuję cię!". Ale w domu „za-ćwiczył" tę sentencję na śmierć i w dużym podnieceniu wykrzyczał na scenie nową jej wersję: „Tym ratunkiem zasztyletuję cię!" Podobne przejęzyczenie zdarzyło się wiceprzewodniczącemu Bundestagu, Thomasowi Dehlerowi (maj 1962). Popełniony lapsus: Posiadam zakończenie zamiast Zakańczam posiedzenie został skwitowany przez parlamentarzystów gromkim śmiechem. Na uroczystościach partyjnych w Witten przewodniczący partii chciał przy powitaniu mówcy, Gustawa Heineman-na, dwukrotnie wymienić tytuł „doktor", ale z podenerwowania powiedział: [...] więc witam doktora Gustawa Gustawa Heinemanna. Zamiast „dr dr" wyszło mu „Gustaw, Gustaw" — i właściwie zrobiło się z tego przezwisko. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 217 Przejęzyczenia mogą mieć jednak dużo głębsze przyczyny, jakie wskazuje, na przykład, freudowska koncepcja pomyłek językowych. Curt Bondy w pracy Emfuhrung in die Psychologie opisuje tego typu przypadek: Przewodniczący pewnego związku na krótko przed rozpoczęciem zebrania dowiedział się, że kasjer związku zdefraudował pokaźną sumę. Otwierając zebranie, przewodniczący powiedział: »Szanowne Panie i Panowie, muszę, niestety. Państwu donieść, że zdarzyła się bardzo przykra rzecz, której zaświnil (zamiast zawinił) jeden z naszych współ-pracowników«. Wszyscy spojrzeli na mówcę ze zdziwieniem. Gdy mu potem zwrócono uwagę, że powiedział »zaświnił«, nie mógł sobie tego przypomnieć. Na przykładzie takiego przejęzyczenia łatwo dostrzec oddziaływanie nieświadomych mechanizmów. W świadomości przewodniczącego powstał konflikt: chciał dać wyraz swemu oburzeniu i powiedzieć, że rzeczywiście zdarzyło się tu świństwo, ale pragnienie to stało w sprzeczności z wymogami towarzyskimi, które zakazują używania takich słów jak »zaświnić«. W konsekwencji wewnętrznego konfliktu słowo »zaświnił« zostało wyparte. Wyparte to znaczy zepchnięte do podświadomości. Mówca nie mógł sobie przypomnieć, że go użył. Według Freuda (twórcy psychoanalizy, 1856-1939) wyparte treści świadomości działają nadał aktywnie w podświadomości: mają szczególną siłę i dążą do zaspokojenia. Wyjaśnia się więc, dlaczego przewodniczący przejęzyczył się i użył słowa, którego treści sam nie był świadom. Chochlik językowy niczym nie ustępuje swemu koledze, chochlikowi drukarskiemu. Niedawno w prognozie pogody usłyszeliśmy: „nadchodzącej nocy spodziewany wzrost zahumorzenia..." Szczególne środki oratorskie Przede wszystkim wymienić tu trzeba cezurę (przerwę zwaną też pauzą). Wyróżnia się cezurę poprzedzającą oraz cezurę kończącą. Zawsze chodzi tu o zwłokę w wypowie- 218 Szkolą retoryki dzeniu dalszej partii tekstu. Oba rodzaje cezury służą podniesieniu napięcia oraz realizacji zasady stopniowania. Robić pauzy to znaczy jedynie wysprzęglić silnik, a nie wyłączyć go (Weller). Ale termin „pauza" nie jest właściwie dobrym określeniem. Pauza jest martwa i pusta, natomiast cezura jest żywa, pełna. Cezura kończąca to rodzaj twórczego przerywnika, stosowanego po dłuższym ciągu myśli. Słuchaczowi trzeba stworzyć możliwość krótkiego namysłu nad tym, co powiedziano. Pauza może też wynikać z potrzeby krótkiego odpoczynku. Ważne słowa muszą mieć możliwość „zadomowienia się". Słuchacz potrzebuje trochę czasu do namysłu. Cezura poprzedzająca to świadomie wprowadzony moment milczenia, którego celem jest skoncentrowanie uwagi słuchaczy. Wielu mówców do gotowego zdania dodaje czasem „i", po nim następuje cezura i wreszcie zagrywka nowym atutem. Niedoświadczeni mówcy zbyt rzadko stosują cezurę jako środek oratorski, gdyż sądzą błędnie, iż tego typu przerwa rozerwie strukturę całości. Przejście. Gdy przechodzi się od jednego większego fragmentu do drugiego, dobrze jest w charakterze przerywnika skierować parę słów bezpośrednio do słuchaczy (twórzmy przejścia!), np.: „Być może zapytacie teraz państwo, jakie znaczenie ma ten proces dzisiaj dla nas. Chcę podzielić się z państwem moją opinią na ten temat. .." Sztuka płynnych przejść to umiejętność wymagająca wielu starań i ćwiczeń. Dobre przejścia to elementy wiążące poszczególne kompleksy przemyśleń. Jak jak wyprodukowanie samochodu wymaga koniecznie spawania, tak jak poszczególne części kadłuba statku muszą być połażone nitami, tak też odpowiednie przejścia wiążą poszczególne partie twego wystąpienia w zgrabną całość (Simmons). Skutecznym środkiem oratorskim jest również nagłe przejście z rozbawienia do powagi. Należy pamiętać, że podłożem wszystkich wesołych momentów, jakie pojawiają się w naszym wystąpieniu, są jednak sprawy poważne. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 219 Najważniejsze możliwości realizowania zasady stopniowania to: - cezura uprzedzająca (stosowanie zdań z dwukropkami), — cezura kończąca (wzmocnienie efektu wypowiedzi przez podkreślenie jej gestem lub mimiką) - przyśpieszanie tempa zdania - zwalnianie tempa, — ściszanie głosu — wzmacnianie głosu. Mówca zawsze powinien mieć trochę materiału w rezerwie. Niektórzy potrafią rzeczywiście zgrabnie dać do zrozumienia, że wiedzą więcej niż mogą powiedzieć. Ale chełpienie się swoją wiedzą robi, oczywiście, nieprzyjemne wrażenie. Niedobrym nawykiem jest także świadome wysuwanie nadmiernych oczekiwań wobec słuchaczy: „Wszystkim Państwu znane są rozważania św. Tomasza z Akwinu na temat prawa naturalnego", podczas gdy nie ma na sali nawet trzech osób, które by je znały. Jeśli wprawimy całą grupę słuchaczy w kompleksy niższości, aby tym sposobem w dobrym świetle postawić własną osobę, to jest to działanie nieuczciwe. Zahamowania (trema) W strachu takie się rzeczy działy, jakie nigdy miejsca nie miały. (Busch) W „Reader's Digest" (styczeń 1950) znajdujemy takie oto sympatyczne, choć przesadne, sformułowanie: Umysł ludzki to wspaniała rzecz. Zaczyna pracować w chwili twych narodzin i nie przestaje aż do momentu, gdy zdecydujesz się wygłosić mowę. Zahamowania towarzyszące mówcy nazywamy tremą. Początkowo termin ten odnoszono do aktorów, największa trema bowiem ogarnia właśnie w świetle scenicznych reflektorów. Nawet tak doświadczony mówca, jakim był brytyjski minister spraw zagranicznych Anthony Eden, przed każdym wystąpieniem miewał tremę. Mark Twain zwierzał się, że gdy po raz pierwszy wystąpił jako mówca, miał uczucie, iż usta ma wyścielone bawełną. Disraeli 220 Szkolą retoryki opowiadał, że przed swoim pierwszym przemówieniem chętniej wziąłby udział w szarży kawalerii niż wszedłby na podium. Trema bierze się zazwyczaj z braku pewności siebie. Obawiamy się, że w naszej bezsilności zostaniemy wystawieni na pastwę większości, jak to ujmuje Weller. Konsekwencją tego jest psychiczne spięcie i nerwowa niemoc. Jakie są sposoby zapobiegające tremie? 1. Przygotowujmy się do wystąpienia tak gruntownie, jak to tylko możliwe. 2. W czasie prób dokładnie imitujmy prawdziwe wystąpienie. 3. Poprośmy paru dobrych przyjaciół, aby usiedli na sali w pierwszych rzędach. To, że mamy przed sobą zaufane twarze, umacnia naszą pewność siebie. Josef Weinheber pisał w Ober Dichterabende (O wieczorach poetyckich), że podczas prelekcji zawsze tak długo wpatrywał się w jednego ze słuchaczy, aż zaczynał mówić swobodnie. 4. Przed wystąpieniem odprężmy się. Dobrze zrobiłoby nam trochę bezczynności lub jakieś odprężające zajęcie. Nie zapomnijmy o spacerze i niewiele jedzmy! Dwadzieścia głębokich oddechów przed wejściem na mównicę podziała uspokajająco. 5. Postarajmy się, aby właśnie na początku mówić szczególnie powoli i spokojnie. Trema to w przypadku początkujących zupełnie normalny, przejściowy stan. Doświadczenie uczy, iż trema znika powoli, lecz systematycznie, tym szybciej, im więcej praktyki mamy za sobą. Trema przechodzi, ale prawie u wszystkich mówców pozostaje swoiste napięcie, bezwzględnie konieczne do Mchowania żywego sposobu mówienia. I oto zrobiliśmy już wszystko, co zaleciłem, a mimo to w głowie sieczka, puls szaleje. „O, rozstąp się ziemio i pochłoń mnie!" Ale zaklęcie nie skutkuje i oto tkwimy w środku naszego przemówienia. Przygotowane hasła z konspektu zapewne z ich nadmiaru bawią się z nami w chowanego lub nagle nie dają się odcyfrować. Za- Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 221 zwyczaj zapada straszliwa cisza, co zdarzyło się nawet Goethemu w jego słynnej mowie z okazji poświęcenia kopalni w llmenau. Zebranych ogarnia współczucie i niepokój. Po niektórych słuchaczach — zwłaszcza w przypadku wystąpień polemicznych — poznać nawet nie tajoną radość z naszej porażki, co tak oto zinterpretował Wilhelm Busch: Gdy pastor w niedzielę ostatnią pauzę zrobił niezbyt udatną — bo właśnie wątek mu się zgubił, kościelny ze śmiechu się skulił. Czasem jest bowiem i tak: Potknięcie mądrych ludzi szczególnie każdy lubi, bo choćby na jedną chwilkę mądrzejści czujemy się odrobinkę. Bywają więc mniej lub bardziej dramatyczne pauzy z pojawiającą się potem chaotyczną jąkaniną. Wreszcie udaje się nam wziąć w garść lub też nie: Gdy oto przemawiam sam. Sporo dobrego z tego mam. Z wyjątkiem wszystkiego, co zdziała trema, bo w tym już pięknego nigdy nic nie ma. Ale jakie postępowanie byłoby teraz skuteczne? Prawdę powiedziawszy, sytuacja nie jest tak dramatyczna, jak ją sobie wyobrażamy, gdyż słuchacze nie wiedzą przecież, co właściwie chcieliśmy powiedzieć. Mamy zatem do wyboru dwie drogi ratunku: A. Powtarzamy, ubierając w inne słowa, to, co powiedziane zostało ostatnio. Chwytamy ostatnią nitkę, aby raz jeszcze utkać z niej cały fragment. Gdy tak postępujemy, zazwyczaj udaje się nam uchwycić zgubione myśli, o ile były one wcześniej dobrze przygotowane. Zatem gdy po-plączą się nam myśli, spokojnie przerywamy w środku zdania i mówimy na przykład: „Chciałbym sformułować to inaczej, być może lepiej..." B. Przechodzimy do nowej części. Natomiast do pominiętej partii można ewentualnie wrócić później, zagaja- 222 Szkoła retoryki jąc takim na przykład zwrotem: „Poza tym przyszło mi jeszcze na myśl.-" lub „Chciałbym jeszcze dodać..." Tempo mówienia Niezwykle szybko przemawiał na przykład amerykański polityk Humprey- Doświadczenie pokazuje, iż tempo mówienia w dużym stopniu zależne jest od cech osobowości i w związku z tym niełatwo je regulować. Niektórzy ludzie mówią szybciej niż potrafią myśleć. „Zagadał mnie na śmierć" — powiadamy o impulsywnym znajomym, którego słowa zasypują nas niczym lawina. Długoletni przewodniczący senatu w Bremie, Hans Koschnick, jest wprawdzie dobrym i przekonującym mówcą, jednakże często mówi zdecydowanie za szybko. Pewien kpiarz opowiedział niegdyś, że takie, na przykład, słowo jak Bundesgrenzschutzkaserne potrafi Koschnick wymówić w trzech sylabach. Poseł Hermann Schmidt-Vockenhausen w latach sześćdziesiątych „prześcignął" w Bundestagu nawet tak szybkich mówców, jak Strauss i Jaeger. Na minutę wymawiał 320 zgłosek i był postrachem stenografów. Wielu mówców, zwłaszcza początkujących, mówi zbyt szybko. Nie powinno się przemawiać stale w jednakowym tempie. Ważne myśli powinno się wypowiadać wolniej i sugestywniej, lecz i tu również obowiązuje zasada variatio delectat — odmiana cieszy i ożywia. Zasadnicze tempo należy dostosować każdorazowo do okoliczności oraz treści przemowy; mowy uroczyste są wolniejsze i bardziej powściągliwe niż mowy wojenne. A ponadto trzeba pamiętać, iż im większe Dopieszczenie, tym trzeba mówić wolniej, aby pogłos nie prz^mił poszczególnych słów. Należy mówić płynnie, ale niema potrzeby pobijania rekordów szybkości, nie to przecież stanowi o jakości kunsztu oratorskiego. Stary Matthias Claudius napisał niegdyś do swego syna Johannesa: Gcfe'e słowa płyną tak lekko i żwawo, tam miej się na baczności: konie bowiem, które ciągną wóz bogaty w dobra, idą wolnym krokiem. mów) 223 Można sobie również wziąć do serca drastyczne i obrazowe uwagi, jakich w swoim wykładzie udzielał Spurgeon kandydatom na kaznodzieję (w nawiasach określam środki retoryczne użyte przez Spurgeona): Zbyt powolne mówienie jest okropne i może całkowicie wyprowadzić z równowagi impulsywnych słuchaczy. Któż jest w stanie słuchać mówcy, który posuwa się mozolnie w tempie dwóch kilometrów na godzinę (metaforyczne porównanie, retoryczne pytanie)? Jedno słowo dziś, drugie jutro (przesada) to niczym mięsiwo pieczone na niezwykle wolnym ogniu (porównanie), a taka potrawa może smakować jedynie samoudręczającym się męczennikom (dowcip). Ale szybkie mówienie, bieg, gonitwa, szalony pęd słów (metaforyczne stopniowanie) jest w równym stopniu niewybaczalne (kontrast w stosunku do poprzedniej uwagi). Nigdy nie robi to korzystnego wrażenia (stwierdzenie), chyba że na osobach niedorozwiniętych umysłowo (teraz nastąpi uzasadnienie), zamiast bowiem uporządkowanej armii słów (metafora), naciera na nas tłuszcza (kontrastowa metafora), a sens całkowicie tonie w morzu dźwięków (metafora). Siła głosu Stentor to Grek spod Troi, o którym Homer pisał, że umiał krzyczeć tak głośno, jak pięćdziesięciu wojowników razem wziętych. Dziś jeszcze mówi się o stentorowym głosie, ale nadzwyczaj rzadko powinno się nim operować. Przemawianie nie ma być przecież szturmem dźwięków na błonę bębenkową, ale zawsze mówimy na tyle głośno, aby mogły nas zrozumieć nawet ostatnie rzędy. Siłę głosu zmienia się w zależności od wagi wygłaszanych słów, jednakże zmiana nie powinna być drastyczna. Są mówcy, którzy mniej lub bardziej świadomie wykorzystują siłę głosu w celach demagogicznych. Siła głosu przejmuje wówczas funkcję uzasadniającą. W spuściźnie pewnego pastora znaleziono tekst kazania, na którym umieszczona była w pewnym miejscu taka oto uwaga: Tu » głos podnieść, bo argumentacja nie jest przekonująca! , 222 Szkolą retoryki jąc takim na przykład zwrotem: „Poza tym przyszło mi jeszcze na myśl..." lub „Chciałbym jeszcze dodać..." Tempo mówienia Niezwykle szybko przemawiał na przykład amerykański polityk Humprey. Doświadczenie pokazuje, iż tempo mówienia w dużym stopniu zależne jest od cech osobowości i w związku z tym niełatwo je regulować. Niektórzy ludzie mówią szybciej niż potrafią myśleć. „Zagadał mnie na śmierć" — powiadamy o impulsywnym znajomym, którego słowa zasypują nas niczym lawina. Długoletni przewodniczący senatu w Bremie, Hans Koschnick, jest wprawdzie dobrym i przekonującym mówcą, jednakże często mówi zdecydowanie za szybko. Pewien kpiarz opowiedział niegdyś, że takie, na przykład, słowo jak Bundesgrenzschutzkaserne potrafi Koschnick wymówić w trzech sylabach. Poseł Hermann Schmidt-Vockenhausen w latach sześćdziesiątych „prześcignął" w Bundestagu nawet tak szybkich mówców, jak Strauss i Jaeger. Na minutę wymawiał 320 zgłosek i był postrachem stenografów. Wielu mówców, zwłaszcza początkujących, mówi zbyt szybko. Nie powinno się przemawiać stale w jednakowym tempie. Ważne myśli powinno się wypowiadać wolniej i sugestywniej, lecz i tu również obowiązuje zasada variatio delectat — odmiana cieszy i ożywia. Zasadnicze tempo należy dostosować każdorazowo do okoliczności oraz treści przemowy; mowy uroczyste są wolniejsze i bardziej powściągliwe niż mowy wojenne. A ponadto trzeba pamiętać, iż im większe pomieszczenie, tym trzeba mówić wolniej, aby pogłos nie p^ytłumił poszczególnych słów. Należy mówić płynnie, ale nie ma potrzeby pobijania rekordów szybkości, nie to przecież stanowi o jakości kunsztu oratorskiego. Stary Matthias Claudius napisał niegdyś do swego syna Johannesa: Gdzie słowa płyną tak lekko i żwawo, tam miej się na baczności; konie bowiem, które ciągną wóz bogaty w dobra, idą wolnym krokiem. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 223 Można sobie również wziąć do serca drastyczne i obrazowe uwagi, jakich w swoim wykładzie udzielał Spurgeon kandydatom na kaznodzieję (w nawiasach określam środki retoryczne użyte przez Spurgeona): Zbyt powolne mówienie jest okropne i może całkowicie wyprowadzić z równowagi impulsywnych słuchaczy. Któż jest w stanie słuchać mówcy, który posuwa się mozolnie w tempie dwóch kilometrów na godzinę (metaforyczne porównanie, retoryczne pytanie)? Jedno słowo dziś, drugie jutro (przesada) to niczym mięsiwo pieczone na niezwykle wolnym ogniu (porównanie), a taka potrawa może smakować jedynie samoudręczającym się męczennikom (dowcip). Ale szybkie mówienie, bieg, gonitwa, szalony pęd słów (metaforyczne stopniowanie) jest w równym stopniu niewybaczalne (kontrast w stosunku do poprzedniej uwagi). Nigdy nie robi to korzystnego wrażenia (stwierdzenie), chyba że na osobach niedorozwiniętych umysłowo (teraz nastąpi uzasadnienie), zamiast bowiem uporządkowanej armii słów (metafora), naciera na nas tłuszcza (kontrastowa metafora), a sens całkowicie tonie w morzu dźwięków (metafora). Siła głosu Stentor to Grek spod Troi, o którym Homer pisał, że umiał krzyczeć tak głośno, jak pięćdziesięciu wojowników razem wziętych. Dziś jeszcze mówi się o stentorowym głosie, ale nadzwyczaj rzadko powinno się nim operować. Przemawianie nie ma być przecież szturmem dźwięków na błonę bębenkową, ale zawsze mówimy na tyle głośno, aby mogły nas zrozumieć nawet ostatnie rzędy. Siłę głosu zmienia się w zależności od wagi wygłaszanych słów, jednakże zmiana nie powinna być drastyczna. Są mówcy, którzy mniej lub bardziej świadomie wykorzystują siłę głosu w celach demagogicznych. Siła głosu przejmuje wówczas funkcję uzasadniającą. W spuściźnie pewnego pastora znaleziono tekst kazania, na którym umieszczona była w pewnym miejscu taka oto uwaga: Tu głos podnieść, bo argumentacja nie jest przekonująca! , 224 Szkota retoryki Siła głosu nie jest efektem nacisku na struny głosowe, lecz wymaga połączenia następujących elementów: a) silniejszego strumienia powietrza, b) silniejszego rezonansu (większa nośność), c) wyostrzenia artykulacji, d) spowolnienia tempa (wolniejszego wypowiadania słów). Najważniejsze momenty należy uwypuklić siłą głosu, wypowiadając je ciszej lub głośniej niż pozostałe partie. Można nawet stopniowo dojść do szeptu. Kto krzyczy i złości się, zazwyczaj nie ma racji, nawet mając rację, więcej traci niż zyskuje. W tym kontekście jeszcze jedna uwaga: często w dużym pomieszczeniu dobiega mówcę z sali okrzyk „głośniej!". Przez krótki czas mówca dostosowuje się do żądania słuchaczy, lecz zazwyczaj bardzo szybko powraca do swego cichutkiego sposobu mówienia. Zachowanie przy mówieniu Najwierniejszym członkiem wspólnoty kościoła bremeń-skiego był pewien zacny, stary mistrz cechowy. Aczkolwiek był zupełnie głuchy, każdej niedzieli przychodził do kościoła i zasiadał w pierwszej ławce pod amboną. Pastor, który miał zwyczaj dynamicznego gestykulowania dłońmi, rękoma oraz całym ciałem, a ze względu na wspomnianego słuchacza mówił szczególnie głośno, pewnego pięknego dnia zakrzyknął do niego: „To rzeczywiście bardzo pięknie, że tak pilnie przychodzi Pan na każdą moją mszę. Mam nadzieję, że słyszy Pan wszystko, co mówię". „Panie Pastorze - odrzekł starzec — z tym słyszeniem to jest tak, że ja nie słyszę ani jednego słowa, ale za to tak chętnie na Pana patrzę!" Ta historia pokazuje nam, że jako mówcy mamy nie tylko słuchaczy, ale również widzów. Jednakże z naszej nadmiernej gestykulacji cieszyć się będą jedynie osoby słabo słyszące, jak nasz mistrz cechowy z Bremy. Wszystkie retoryczne środki wyrazu, eksponowane ciałem — postawa, gesty czy mimika — nazywamy zachowaniem przy mówieniu. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 225 Postawa i zachowanie mówcy powinny być swobodne i elastyczne, ale nie zalotne czy niedbałe. Naturalne napięcie, towarzyszące zawsze wystąpieniu, powinno przenieść się na słuchaczy właśnie poprzez fizyczne zachowanie. Spurgeon stwierdza: Wielu kaznodziejów przechyla się wygodnie i niedbale przez ambonę, jak gdyby przechylali się przez poręcz mostka i gaworzyli z kimś, kto właśnie płynie po rzece łódką. A przecież nie wchodzi się na mównicę, aby sprawić sobie przyjemność, lecz po to, aby wykonać bardzo poważną pracę. A zatem odpowiednia do tego musi być i nasza postawa. Ten wniosek dotyczy wszystkich mówców. Mówcy nie wolno naśladować wiatraka miotanego porywistymi wiatrami. Dobry mówca to ani wiercipięta, ani słup soli. Gdy słuchacze muszą przyglądać się stojącej przed nimi monotonnie kołyszącej się postaci, mogą nabawić się regularnych zawrotów głowy. Mówca nie może też stać nieruchomo niczym żołnierze trzymający wartę przed pałacem Bauckingham. Gesty. Gdy obserwujemy dwójkę południowców podczas przyjacielskiej pogawędki, obawiamy się zawsze, że dojdzie między nimi do rękoczynów: rozmawiają rękoma i nogami. W naszej chłodnej strefie silniej kontrolujemy te anatomiczne wynurzenia. Ale również i u nas są mówcy, którzy przy użyciu nóg i rąk toczą powietrzne boje z niewidocznym wrogiem bądź też ryją dłońmi w swojej fryzurze niczym jeden z wagnerowskich bohaterów scenicznych. Spurgeon pisze: Niektórzy mówcy robią wrażenia, jakby właśnie pobierali lekcję boksu. Nie naśladujmy owego mówcy, który niczym licytator tak niemiłosiernie walił w niewinny pulpit, że stojąca szklanka z wodą przerażająco podskakiwała na wszystkie strony. Przemawiając w ONZ w Nowym Yorku, Chruszczow zdjął nawet but i dla silnego podkreślenia toku słów walił nim w podest. Jak skwitował to Werner Finek — i ukuł w ten sposób nową maksymę — po mocarzu nie wybranym w wolnych wyborach nie można oczekiwać, aby stosował wyszukane środki wyrazu [nieprzetłumaczalna gra słów: 224 Szkoła retoryki Siła głosu nie jest efektem nacisku na struny głosowe, lecz wymaga połączenia następujących elementów: a) silniejszego strumienia powietrza, b) silniejszego rezonansu (większa nośność), c) wyostrzenia artykulacji, d) spowolnienia tempa (wolniejszego wypowiadania słów). Najważniejsze momenty należy uwypuklić siłą głosu, wypowiadając je ciszej lub głośniej niż pozostałe partie. Można nawet stopniowo dojść do szeptu. Kto krzyczy i złości się, zazwyczaj nie ma racji, nawet mając rację, więcej traci niż zyskuje. W tym kontekście jeszcze jedna uwaga: często w dużym pomieszczeniu dobiega mówcę z sali okrzyk „głośniej!". Przez krótki czas mówca dostosowuje się do żądania słuchaczy, lecz zazwyczaj bardzo szybko powraca do swego cichutkiego sposobu mówienia. Zachowanie przy mówieniu Najwierniejszym członkiem wspólnoty kościoła bremeń-skiego był pewien zacny, stary mistrz cechowy. Aczkolwiek był zupełnie głuchy, każdej niedzieli przychodził do kościoła i zasiadał w pierwszej ławce pod amboną. Pastor, który miał zwyczaj dynamicznego gestykulowania dłońmi, rękoma oraz całym ciałem, a ze względu na wspomnianego słuchacza mówił szczególnie głośno, pewnego pięknego dnia zakrzyknął do niego: „To rzeczywiście bardzo pięknie, że tak pilnie przychodzi Pan na każdą moją mszę. Mam nadzieję, że słyszy Pan wszystko, co mówię". „Panie Pastorze — odrzekł starzec — z tym słyszeniem to jest tak, że ja nie słyszę ani jednego słowa, ale za to tak chętnie na Pana patrzę!" Ta historia pokazuje nam, że jako mówcy mamy nie tylko słuchaczy, ale również widzów. Jednakże z naszej nadmiernej gestykulacji cieszyć się będą jedynie osoby słabo słyszące, jak nasz mistrz cechowy z Bremy. Wszystkie retoryczne środki wyrazu, eksponowane ciałem — postawa, gesty czy mimika — nazywamy zachowaniem przy mówieniu. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 225 Postawa i zachowanie mówcy powinny być swobodne i elastyczne, ale nie zalotne czy niedbałe. Naturalne napięcie, towarzyszące zawsze wystąpieniu, powinno przenieść się na słuchaczy właśnie poprzez fizyczne zachowanie. Spurgeon stwierdza: Wielu kaznodziejów przechyla się wygodnie i niedbale przez ambonę, jak gdyby przechylali się przez poręcz mostka i gaworzyli z kimś, kto właśnie płynie po rzece łódką. A przecież nie wchodzi się na mównicę, aby sprawić sobie przyjemność, lecz po to, aby wykonać bardzo poważną pracę. A zatem odpowiednia do tego musi być i nasza postawa. Ten wniosek dotyczy wszystkich mówców. Mówcy nie wolno naśladować wiatraka miotanego porywistymi wiatrami. Dobry mówca to ani wiercipięta, ani słup soli. Gdy słuchacze muszą przyglądać się stojącej przed nimi monotonnie kołyszącej się postaci, mogą nabawić się regularnych zawrotów głowy. Mówca nie może też stać nieruchomo niczym żołnierze trzymający wartę przed pałacem Bauckingham. Gesty. Gdy obserwujemy dwójkę południowców podczas przyjacielskiej pogawędki, obawiamy się zawsze, że dojdzie między nimi do rękoczynów: rozmawiają rękoma i nogami. W naszej chłodnej strefie silniej kontrolujemy te anatomiczne wynurzenia. Ale również i u nas są mówcy, którzy przy użyciu nóg i rąk toczą powietrzne boje z niewidocznym wrogiem bądź też ryją dłońmi w swojej fryzurze niczym jeden z wagnerowskich bohaterów scenicznych. Spurgeon pisze: Niektórzy mówcy robią wrażenia, jakby właśnie pobiera/i lekcję boksu. Nie naśladujmy owego mówcy, który niczym licytator tak niemiłosiernie walił w niewinny pulpit, że stojąca szklanka z wodą przerażająco podskakiwała na wszystkie strony. Przemawiając w ONZ w Nowym Yorku, Chruszczow zdjął nawet but i dla silnego podkreślenia toku słów walił nim w podest. Jak skwitował to Werner Finek — i ukuł w ten sposób nową maksymę — po mocarzu nie wybranym w wolnych wyborach nie można oczekiwać, aby stosował wyszukane środki wyrazu [nieprzetłumaczalna gra słów: 226 Szkolą retoryki dwukrotne użycie słowa gewahlt w znaczeniu „wybrany", drugi raz w znaczeniu „wyszukane"]. Lecz za pomocą tego buta nie udało się Chruszczowowi osiągnąć nawet w przybliżeniu takiego efektu, jaki był udziałem Lutra, który podczas pewnego kazania w Eisenach gołą pięścią roz-strzaskał deskę o grubości trzech cali, o czym donosi nam Spurgeon. Wszystkich tych niesfornych gestów łatwo unikniemy, jeśli zatroszczymy się o ukrócenie naszego, temperamentu. A zatem co zrobić z rękoma? Najlepiej ułożyć je swobodnie na pulpicie, nie trzymając ich jednak cały czas w jednym położeniu. Niektórzy mówcy zacierają sobie ręce, jakby cieszyli się, że udało się im nabrać własnego wspólnika. A teraz parę drobnych porad. Gesty powinny odpowiadać treści słów, a przy tym być oszczędne, tylko wówczas bowiem są przekonujące. Nie ma żadnej wzorcowej gestykulacji, choć istnieją, oczywiście, ustalone gesty zapraszające, obronne, upewniające, pytające. Osoby o większym temperamencie częściej będą używały ich dla podkreślenia swoich słów. Ruchy palców mogą służyć wydobyciu niuansów. Szczególnie wyraziste gesty pojawiły się w przemówieniach ministra gospodarki Schillera. Wydawało się, że ustawicznie poluje na muchy. Natomiast o przywódcy opozycji Kurcie Schumacherze tak oto pisał Carlo Schmid: Pozostał takim samym bojownikiem, jakim wydał mi się przed trzydziestu laty, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy. A wręcz zdawało mi się, że jego gestytykuiacja była jeszcze intensywniejsza, żywsza, bardziej ekspresyjna, że miała jeszcze większą siłę udobitniania jego słów. Jak te ręce potrafiły mówić! Pośpieszne jak rapier, z szerokim rozmachem od lewtyrdo prawej, jakby szpadą rozcinały zasłonę. Palce wąsko ułożone jeden przy drugim, jakby przygotowane do subtelnej operacji, lub odwrotnie: szeroko rozczapierzone niczym przedziałki wachlarza, jakby rozerwać miały jego strukturę. Te ręce stale się poruszały — zgodnie z zasadą ognia, który rządził tym potężnym umysłem. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 227 Gesty mówcy powinny być ostrożne i dyskretne. Mówca to nie aktor. Niespokojne, rwane ruchy wypadają niezdarnie. Zauważmy, że w wielu przypadkach kieszeń u spodni działa na lewą rękę mówcy niczym magnez. Wydaje się, iż wraz z wsunięciem ręki do kieszeni raptownie wzrasta samoświadomość. Równie nieestetyczny zwyczaj to wsuwanie kciuków za podkrój pach przy kamizelce; robi to wrażenie, jak byśmy - stojąc przy ogrodowym płocie -gawędzili z sąsiadem. August Bebel krytycznie wytknął ten nawyk tak znanemu mówcy, jak Lassalle. Jeśli ma się już potrzebę schowania rąk, lepiej wykorzystać w tym celu kieszenie marynarki, jak to — na najwyższym politycznym szczeblu — praktykował amerykański prezydent John Ken-nedy. Pisarz Peter Hartling tak oceniał Helmuta Schmidta: Miał skłonność do napadania swoich słuchaczy dynamicznym sposobem zachowania, bogatym w ostre, ekspresyjne gesty. Powalał słuchaczy. Chciał ich pokonać. Na możliwą rozbieżność pomiędzy słowami a gestykulacją zwraca uwagę angielski badacz zachowań, Desmond Morris: Gdy polityk palcem kłuje powietrze, mówiąc przy tym o pokojowej koegzystencji, zawierzyć powinniśmy jego gestom, a nie temu, co mówi. Na zarzut, iż minister Strauss, składając oświadczenie przed Bundestagiem, trzymał ręce w kieszeni, prezydent Bundestagu Gerstenmaier odpowiedział, że nie istnieje taki przepis, który ministrowi federalnemu lub innej osobie występującej przed Bundestagiem wyraźnie zabraniałby albo zezwalałby na trzymanie rąk w kieszeni spodni lub spódnicy. Jest to tylko kwestia taktu... i dobrego wychowania..., a tego nie da się normatywnie uregulować. Wielu złych nawyków można się szybko oduczyć: wzruszania ramionami, machania nogami, kiwania głową, zdejmowania i zakładania okularów, głaskania wyimaginowanej brody, trzeba tylko pozwolić zwrócić sobie na to uwagę i następnie kontrolować się. 228 Szkolą retoryki Niektórzy mają zwyczaj przechadzania się w trakcie wykładu tam i z powrotem, z rękami założonymi do tyłu — przypominają wówczas złoczyńcę odbywającego swój codzienny spacer na więziennym podwórzu. Nierzadko spotyka się również mówców, którzy wydobywają z siebie mlaskające dźwięki, jakby gdzieś na boku podjadali smakowity deser. Mimika twarzy jest równie istotna, jak ruchy rąk. Szczególnie ważne są oczy. Gdy mówca stoi przed słuchaczami z nieprzeniknioną twarzą pokerzysty lub rzuca na salę zamglone spojrzenia, trudno mu zdobyć serca słuchaczy, nawet gdyby mówił bardzo rozsądnie. Jeszcze mniej zdziała ktoś, kto robi miny, jakby walił na niego grad z deszczem, a on stał bez parasola. Oczy dużo mówią. Mówcy nie wolno kierować spojrzenia gdzieś ponad głowy słuchaczy czy też badawczo obserwować sufit nad nimi. Każdy słuchacz musi poczuć na sobie spojrzenie mówcy. Należy zwrócić się wzrokiem do pojedynczych osób również wówczas, gdy widoczny jest ich szczególny udział w spotkaniu. Taki kontakt wzrokowy należy przećwiczyć, nie może to być jedynie pobieżne spojrzenie. Nie wolno też pomijać żadnej grupy słuchaczy, wzrok trzeba przesuwać spokojnie i regularnie kierować go również ku ostatnim rzędom. Czasem mówcy mają zwyczaj skokowo przerzucać wzrok z jednej strony sali na drugą, jakby obserwowali mecz tenisowy. Wyraz twarzy może być poważny lub wesoły - zawsze musi być przyjazny, nigdy jednak przesadnie przymilny. Nikt nie lubi patrzyć na twarz z nałożoną maską uśmiechu, gotową do reklamy nowej pasty do zębów. Naturalnie, przyjaźnie, uprzejmie — oto dewiza. Pewien niemiecki minister tak krótko wyraził się o swoim ciągle uśmiecWniętym partyjnym koledze i premierze: nie można zabrać go na żaden pogrzeb, tam bowiem również się uśmiecha. Postawa, gestykulacja i mimika mówcy służą wzmocnieniu retorycznego wyrazu oraz podtrzymaniu kontaktu ze słuchaczami. Zachowanie mówcy powinno ujawniać psy- Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 229 chiczne i fizyczne zaangażowanie, ale też i opanowanie. Publiczność chce nie tylko usłyszeć słowa, ale także odczuć obecność człowieka. Jeśli wciąż z przyjemnością przysłuchujemy się wystąpieniom wielkich mówców, nawet gdy nie mówią nam nic nowego, to dzieje się tak dlatego, że ludzie ci emanują osobistą siłą, do czego w nie najmniejszym stopniu przyczynia się cała postawa mówcy, zwłaszcza spojrzenie i wzmacniające treść gesty. Środki wizualne Gdy zamierzamy wygłosić wykład, powinniśmy postawić sobie pytanie, czy można ewentualnie coś słuchaczom pokazać. Aby być zrozumianym, powinno się przemawiać do oczu, twierdzi Herder. To prawda, zwłaszcza dzisiaj, gdy w zalewie oferowanego zewsząd obrazu staliśmy się gatunkiem oglądaczy. Ma rację Ludwig Reiners: Patrzenie jest łatwiejsze niż myślenie, środki wizualne są poglądowe i wnoszą urozmaicenie. Jeśli to tylko możliwe, w treść wystąpienia powinno się umiejętnie wplatać ilustracje, tabele, graficzne zestawienia, schematy, szkice, mapy, wykazy i inne. Nerw wzrokowy jest pięćdziesiąt razy grubszy od nerwu słuchowego. To, co zobaczymy, zapada zazwyczaj głębiej w pamięć niż to, co tylko usłyszymy (Blumel). Z tego powodu tak lubiane są dziś prelekcje z przeźroczami. Niezależnie od tego, czy chodzi o relacje z podróży, czy 0 wykład naukowy, zalecałbym uwzględnienie trzech następujących zasad: 1. Wybór charakterystycznych, udanych zdjęć należy uporządkować w taki sposób, aby prezentowana seria układała się w logiczną całość. Pamiętajmy, że film i telewizja bardzo nas już rozkaprysiły, demonstrować można więc tylko przeźrocza o dobrej jakości technicznej. Prezentowane zdjęcia często bywają zestawiane przypadkowo i arbitralnie. Pokazuje się ujęcie za ujęciem, nie dbając o organiczne powiązanie całości 1 zmianę motywów. W żadnym wypadku nie można zalać 230 Szkolą retoryki oczu nadmiarem obrazów. Profesor Berg pisze: Dla ogólnego efektu większe znaczenie miewa czasem to, ilu zdjęć nie pokazano. Mądra maksyma pars pro toto (część reprezentuje całość) zawsze z powodzeniem może być powtarzana wszystkim mówcom. Zatem tu również obowiązuje zasada: mniej może więcej. 2. Do zdjęć należy dołączać krótki i trafny komentarz, tworząc słowne przejście pomiędzy jednym zdjęciem a drugim. Niektórym mówcom wydaje się, że przy komentowaniu przeźroczy można zdać się na improwizację, w efekcie zebrani słuchają marnego komentarza, w którym wszystko jest dziełem przypadku. Tekst towarzyszący pokazowi również należy przygotować w postaci hasłowego konspektu, potem na podstawie konspektu można już swobodnie mówić. Nawet jeśli zdecydujemy, iż większą część takiego komentarza będziemy improwizować, musimy jednak wcześniej zastanowić się, co warto wymienić, gdzie da się tu wpleść krótką narrację, jak najlepiej przechodzić od jednego zdjęcia do drugiego. Komentarz do przeźroczy w szczególny sposób zachęca do prowadzenia wywodu w gawędziarskim tonie. Tekst należy więc przygotować w stylu felietonowym i zaprezentować go w miły i przyjemny sposób, co oczywiście w żadnym wypadku nie wyklucza poważnego i pouczającego kontekstu całości. Tekst nigdy nie może być rozwlekły. Powinniśmy mówić krótko, wskazując na szczegóły, które mogłyby umknąć uwadze słuchaczy. Przy szczególnie ciekawych zdjęciach powinniśmy zatrzymać się nieco dłużej. Dobrze jest nie komentować każdego zdjęcia z osobna, lecz krótką serię zdjęć poprzedzić wspólnym komentarzem, aby słuchacze mogli całkowiciś^oddać się wrażeniom wizualnym. Jeśli w pewnym momencie trzeba dać jakiś dłuższy komentarz, najlepiej włączyć światło, wydobywający się z ciemności głos kojarzyć się może bowiem słuchaczom z duchami. Stanowczo odradzałbym taką kolejność: najpierw zdjęcia, potem wykład. Musi być odwrotnie. Po demonstracji Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 231 zdjęć trudno się będzie przebić nawet z najlepszym wykładem. Słowu ciężko konkurować z obrazem. I jeszcze ostatnia uwaga: komentując przeźrocza należy mówić na tyle głośno i wyraźnie, aby wszyscy mogli nas usłyszeć. Często zdarza się, że prelegent sam tak bardzo zaaferowany jest przentowanymi zdjęciami, iż koncentruje się jedynie na ekranie i w jego kierunku zwraca swoje słowa — to oczywiście fałszywy kierunek. Ostatnie rzędy zupełnie nic nie mogą zrozumieć, bądź — kiedy prelegent nagle odwraca się od ekranu w kierunku sali — dochodzi do nich jedynie pół zdania. 3. Wykład z przeźroczami należy przygotować na tyle starannie, aby nie było żadnych reżyserskich potknięć i wszystko przebiegało bez zakłóceń. Pieczołowicie trzeba dopilnować zwłaszcza szczegółów technicznych, a jest to rzeczywiście masa różnych drobiazgów. Techniczne usterki momentalnie burzą atmosferę i bardzo rozpraszają. Znamy takie przypadki: właśnie chcemy zaczynać prezentację przeźroczy, a tu okazuje się, że przewód elektryczny jest za krótki, projektor stoi za daleko, obraz nie mieści się na ekranie, trzy przeźrocza ułożone są do góry nogami, w ciemnościach nikt nie może znaleźć kontaktu itd. Każdy taki z pozoru błahy błąd techniczny urasta do rozmiarów poważnej usterki. Niektórzy prelegenci dopiero po przywitaniu zebranych zabierają się ceremonialnie do ustawiania aparatury. Tymczasem wszystko powinno się przygotować wcześniej! Konieczna jest także próba, w ramach której sprawdza się skoordynowanie z osobą obsługującą projektor i ustala z nią kolejność przeźroczy. Między prelegentem a operatorem powinno zaistnieć takie porozumienie, aby prezentowanie kolejnych zdjęć przebiegało automatycznie. Można się na przykład umówić, że puknięcie w blat (lub jakiś sygnał świetlny) będzie rozumiane jako hasło „następne zdjęcie!" Ktoś mógłby postawić zarzut: „To są przecież nieistotne drobiazgi". Drobiazgi — owszem, ale nieprawda, że nieważne. Efekt retorycznych wysiłków nierzadko zależy od niepozornych szczegółów. 232 Szkolą retoryki Ocena wystąpienia W pewnym wiejskim kościele w południowych Niemczech kandydaci teologii wygłaszali regularnie próbne kazania. Potem zawsze pytali kościelnego o to, jak wypadło kazanie. A ten „głos ludu" miał w pogotowiu trzy rodzaje werdyktów. Gdy duchowa przemowa udała się, mówił: „Pan zesłał łaskę!" Przy umiarkowanym sukcesie wyrokował: „Tekst był jednak dość trudny!" Gdy kandydat całkiem zawiódł, słyszał takie słowa pociechy: „Ale dobrze wybrał Pan pieśni!" Oto uprzejme formy, poprzez które wyrażone zostały prawdziwe opinie. Nic nie powiedziano, a jednak powiedziano wszystko. Powinniśmy dokonać oceny tego, jak słuchacze odebrali nasze wystąpienie. Poprośmy o ocenę przyjaciół i zastanówmy się nad powodem ewentualnej krytyki. Nikogo nie powinny zrażać pierwsze niepowodzenia, wielcy mówcy miewali kiepski start. Przecież: to takie właśnie strapienia ożywić potrafią siię myślenia (Busch). Podstawowe kryteria oceny kunsztu retorycznego to takie elementy, jak: rzeczowość, jasność, poglądowość, logiczna konstrukcja, płynny styl, dobry wstęp, stopniowanie prowadzące do zakończenia, wyważona siła głosu, zróżnicowane tempo i zachowanie mówcy dostosowane do prezentowanych treści. Nawet doświadczony mówca nigdy nie powinien ustawać w doskonaleniu swego oratorskiego kunsztu. Żadne wystąpienie nie jest tak dobre, aby nie można go było jeszcze poprawić. Uwagi końcowe Przeczytawszy wszystkie rozdziały tej książki, ktoś być może powie z westchnieniem: „I to wszystko trzeba uwzględnić, przemyśleć, rozważyć. Człowiek gubi się tu w szczegółach!". Oczywiście, wszystkiego nie da się uwzględnić. Pewne rzeczy będzie można w praktyce uprościć. Doświadczony mówca niektóre kwestie może rozstrzygnąć inaczej niż zaleca się to tutaj. Każdy musi zdobyć własne doświadczenie i nikt nie może bazować wyłącznie na doświadczeniach innych. Początkujący będą pytać: co już dziś bądź jutro mógłbym wykorzystać w mojej codziennej praktyce retorycznej? Ćwiczyć, ćwiczyć w sposób świadomy i każde własne wystąpienie poddawać ocenie — oto prosta zasada ogólna, która umożliwia postępy w nauce retoryki. Polski pianista Ignacy Paderewski powiedział niegdyś: Gdy nie ćwiczę jeden dzień, sam to zauważam, gdy nie ćwiczę dwa dni, zauważają to moi krytycy. Gdy nie ćwiczę trzy dni, zauważa to moja publiczność. Być może to przesada, ale Paderewski chciał powiedzieć coś, co dotyczy również mówców: stałe systematyczne ćwiczenia to prosta tajemnica sukcesu. Celem każdego mówcy powinno być wykorzystanie owych ogólnych retorycznych zasad do stworzenia własnego, niepowtarzalnego stylu wystąpień. Do tego celu prowadzi wiele dróg. Niniejsza książka pragnie być drogowskazem, wskazującym jedynie ogólne 234 Szkoła retoryki kierunki. Tego wszystkiego, co istotne, nie da się ująć w żadne formuły, choćby były nawet najbardziej wymyślne. Belgijski polityk Paul Henri Spaak pisał niegdyś: Słyszałem mówców, którzy mówią dużo lepiej niż ja, którzy lepiej budują zdania niż ja, którzy wyrażają się swobodniej niż ja i którzy mimo to nigdy jeszcze nie uchodzili za wie/kich mówców. Brakuje im bowiem najważniejszego: owego nie wyjaśnionego daru roztaczania aury, która buduje atmosferę. Przed bałwochwalczym stosunkiem do słów może nas uchronić ustawiczna świadomość tego, iż słowo może być użyte, ale też i nadużyte, że może służyć dobru, ale też i złu. Albrecht Goes przestrzega nas: Trzeba poznać cierpienie zadane słowem, zadane demoniczną i niszczącą siłą słowa. Trzeba doświadczyć tego, jak trudno ludziom porozumieć się słowami, jak zadają sobie nimi ból, jak słowami potrafią wyprowadzić się z równowagi. Albo jeszcze gorzej: jak oto mówią w najlepszej wierze, a ich słowa mijają się; jak od zdania do zdania coraz bardziej oddalają się od siebie, jak w końcu nie potrafią już się dostrzec i jak ze słów wyrastają dużo gorsze rzeczy niczym żywopłot z dzikiej róży: mury, turmy, kazamaty. Właśnie rozmowa może i powinna przypominać nam stale o pranieszczęściu wszelkiej ludzkiej wspólnoty: o babilońskim pomieszaniu języków. Kto próbuje w miarę możliwości prawdziwie i po ludzku obchodzić się z językiem, ten musi brać pod uwagę owe granice słowa. Gdy Heinz Kiihn jako odchodzący premier wygłaszał mowę pożegnalną, tak oto opisał swój „retoryczny posterunek" w zżerającej nerwy codzienności demokratycznych polemik: V W ciągu tych dwunastu lat mojego urzędowania nigdy i do nikogo nie byłem nastawiony wrogo — ani do nikogo spośród moich przyjaciół, ani do nikogo spośród moich wrogów. Ale pochorowałbym się, gdybym miał zataić jakąś opinię tylko dlatego, że nie podoba się ona moim przyjaciołom, czułbym się też podle, gdybym zaniechał sporu z przeciwnikiem, tylko dlatego, że wydaje mi się, iż stoi za Uwagi końcowe 235 nim prawda. Często dzieliłem się swymi doświadczeniami i teraz chcę raz jeszcze powtórzyć, że prawda o danej sprawie składa się z wielu prawd cząstkowych — trzeba więc być gotowym do przejęcia jej od wszystkich partnerów sporu i nie poszukiwać jej tylko u siebie samego. W życiu nie sprawdzają się słowa Pascala, że prawda jest tylko po tej stronie Pirenejów, kłamstwo zaś po tamtej ich stronie. Ale nie znaczy to, że może nam zabraknąć waleczności i gotowości do sporu. Życie to twardy orzech, nigdy nie da się rozgnieść pomiędzy miękkimi poduszkami. Demokracja żyje z konfliktów. f Literatura D.-W. Allhoff, Rhetorische Analyse der Reden und Debatten des ersten deutschen Parlaments von 1848/49, Diss. Mtinchen 1975. G. W. Allport, The Naturę of Prejudice, Boston 1954. G. Ammelburg, Handbuch der Gesprachsfuhrung, Frankfurt/New York 1974. G. Ammelburg, Rhetorik fur den Ingenieur, Dusseldorf 1986. D. Antos, G. Demek, J. Styczek, Jak usuwać seplenienie i inne wady wymowy, Warszawa 1967. R. Bartels, Lehrbuch der Demagogik, Berlin 1905. H. Biehle, Redetechnik, Berlin 19612. V. F. Birkenbihl, Signale des Kórpers und was sie aussagen, Munchen 1979. 0. v. Bismarck, Die politischen Reden, Stuttgart 1892-1905. C. Bondy, Einfuhrung in die Psychologie, Frankfurt 1967. H. Brandt, Kleine Redeschule, Kevelaer 1960. D. Breuer, G. Kopsch, Rhetonklehrbucher des 16. bis 20. Jahrhunderts, Eine Bibliographie. In Schanze, H. (Hrsg.): Rhetorik, Frankfurt/M 1974. K. Burkę, Die Rhetorik in Hitlers »Mein Kampf« und andere Essays zur Strategie der Uberredung, Frankfurt/M 1967. W. Churchill, Reden, 7 Bde., Ziirich 1946/47. M. L. Clarke, Die Rhetorik bei den Rómern, Góttingen 1968. W. Dajewski, Śladami mówców. Z teorii i praktyki wygłaszania przemówień, Kraków 1970. A. Damaschke, Geschichte der Redekunst, Jena 1921. K. Dej na, Dialekty Polski, Wrocław 1993. M. Dessoir, Die Redę als Kunst, Munchen 19482. M. Dobrosielski, Logika i retoryka, Warszawa 1957. W., Doroszewski, B. Wieczorkiewicz, Zasady poprawnej wymowy polskiej, Warszawa 1947. E. Dovifat, Redę und Redner, Leipzig 1937. 238 Szkolą retoryki E. Drach, Redner und Redę, Berlin 1932. H. Ehlers, Um dem Vaterlandzu dienen. Reden und Aufsatze, K6ln 1955. K. Ehlich, Erzśhlen im Alltag, Frankfurt/M 1980. Encyklopedia języka polskiego, Wrocław 1992. F. Erler, Politik fur Deutschland, Stuttgart 1968. S. Freud, Zur Psychopathologie des Alltagslebens, Leipzig/Wien/Zurich 19228. G. Gaus, Zur Person. Portrats in Frage und Antwort, Miinchen 1964. F. Gerathewohl, Deutsche Redekunst, Bad Homburg 19495. F. Gerathewohl, Fibel fur den Redner im Betrieb, Darmstadt 1955. E. Gerstenmaier, Reden und Aufsatze, 2 Bde., Stuttgart 1956, 1962. G. Grass, Ober das Selbstverstandliche, Neuwied 1968. W. G. Hamilton, Die Logik der Debatte, deutsch v. G. Roellecke, Heidelberg o. J. (1978). G. W. Heinemann, Im Schnittpunkt der Zeit, Reden und Aufsatze, Darmstadt 1957. Th. Heuss, Die grossen Reden, Tiibingen 1965. H.-W. Jag er, Politische Kategorien in Poetik und Rhetorik der zweiten Halfte des 18. Jahrhunderts, Stuttgart 1970. K. Jaspers, Von der Wahrheit. Philosophische Logik, Bd. 1, Munchen 1947. H. Kilian, Der erfolgreiche Redner, Koln 19703. J. Kopperschmidt, Allgemeine Rhetorik. Einfuhrung in die Theorie der persuasiven Kommunikation, Stuttgart 19762. M. Kotlarczyk, Podstawy sztuki żywego słowa, Warszawa 1961. M. Korolko, Sztuka retoryki, Warszawa 1990. H. Kuhn, Die Kunst der politischen Redę, Diisseldorf/Wien 1985. J. Lehmann, H. Glaser, Die Redę des Politikers. Aspekte der politischen Kommunikation und Rhetorik, Bamberg 19782. H. Lemmermann, Szkoła debaty, tłum. B. Sierocka, Wrocław 1994. J. Lichański, Retoryka. Przegląd współczesnych szkół i metod badawczych, [w:] Retoryka i literatura, pod red. B. Otwinowskiej, Wrocław 1984. W. Marciszewskf!^z/fo/a dyskutowania, Warszawa 1971. J. Merkel, M. Nagel (Hrsg.), Erzahlen. Die Wiederentdeckung einer vergessenen Kunst, Reinbek 1982. S. U. F. Miiller, Discour Francais, Ebenhausen 1957. W. Mii Her, Grosse Reden aus drei Jahrtausenden, Stuttgart o. J. 1952. R. Muller-Freienfels, Menschenkenntnis und Menschenbehandlung, Berlin 1951. R. Muller-Freienfels, Gedachtnis- und Geistesschulung, Bad Homburg 19545. Literatura 239 F. Naumann, Die Kunst der Redę, Berlin 1914. R. Naumann, Zielwirksam reden, Grafenau 1978. W. v. Niebelschiitz, Freies Spiel des Geistes, Reden und Essais. Diisseldorf/Koln 1961. H. Patocka, Die Kunst der Redę, Wien 1951. W. Pisarek, Retoryka dziennikarska, Kraków 1970. L. Reiners, Stilkunst, Munchen 1961. L. Reiners, Die Kunst der Redę und des Gesprachs, Miinchen/Bern 1968°. F. Reusch, Der kleine Hey. Die Kunst des Sprechens, Mainz 1956. Rhetorik. Ein internationales Jahrbuch 1980ff. H. Roth, Pśdagogische Psychologie des Lehrens und Lernens, Hannover 1957. W. Roth er, Die Kunst des Streitens, Munchen 1961. H. Schmidt, Beitrage, Stuttgart 1968. P. Schmidt, Statist auf diplomatischer Buhne, Bonn 1950. A. Schopenhauer, Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów, tłum. B. i L. Konorscy, Kraków 1973. F. Schweinsberg, Rednerschulung, Heidelberg 1948. I. Strobl, Rhetorik im Dritten Reich, Diss, Wien 1978. G. Ueding, Rhetorik des Schreibens, Kronberg/Ts. 1985. G. Ueding, B. Steinbrink, Grundriss der Rhetorik. Geschichte, Technik, Methode, Stuttgart 1986. I. Weithase, Zur Geschichte der gesprochenen deutschen Sprache, 2 Bde, Ttibingen 1961. R. v. Weizsacker, Von Deutschland aus (Reden), Berlin 1985. M. Weller, Das Buch der Redekunst, Dusseldorf 1954. M. Weller, Die besten Regeln der Rhetorik aus zwei Jahrtausenden, Dusseldorf 1969. B. Wierzchowska, Wymowa polska, Warszawa 1965. Chr. Win kler, Deutsche Sprechstunde und Sprecherziehung, Dusseldorf 1954. W. Zielke, Rhetorik programmiert lernen, Munchen 19785. J. Ziomek, Retoryka opisowa, Wrocław 1990. 1060889080 . • 42 000342 2 005179 2000-06-20 002107 2000-03-15 tm -07- o s O 03554 "2002-07-25 004597 2G00-i2-n 00545? 200HH8 o o cr:> c: > t-- 2001-11-27 ^ 2001-03-29 8 0030 38 im -02-1 2002-11- -4 2004 -tO- 29 -ni- »- 16 tt7 SfF. 2003