r2!EJE ONO^y ,kBNE GERARD ; Sacrum i przemoc 1; i : ^. -r. -^S ^ część druga . ji 'j '' ; . ,,-.-,. - ^' , Ą LI... .-:. ^.,. ,. , . ..". ;::: -. ';..,, . , ..^". i,.a. Sacrum l przemoc brama. RENĘ GIRARD SACRUM I PRZEMOC PrzekiiyUMaria l Jacek Plecińscy Dzieje GnozyBRAMA -"KSIĄŻNICA TO. ÓCZĘGÓW I UCZONYCH Tom IX. ,,.,. ,. LA YIOLENCE ET LE SACRE Bernard Grasset Parls Copyrlght by Edltlons Bernard Grasset Wykonaniepracgraficznych okładkiAndrzej Piątek KorektaDariusz Kowalewskl Książka ukazała się przy wsparciu finansowymfunduszu Im. Tadeusza Boya-Żeleńskiegoprzy Ministerstwie Spraw ZagranicznychRepubliki Francuskiej i służb kulturalnychAmbasady Francji w Polsce ^ ^ -^ ^w Sacrum ( przemoc, część II Copyrlght for the Poltsh edlUon by Wydawnictwo BRAMA - Książnica Włóczęgów l Uczonych 80-288 Poznań ul. KlrchholmskaS tel/fax 67-34-08 ISBN 83-900255-6-6 FPP 0039510 K-.^I^I^SBWPP 6, 0 SPIS TREŚCI VII Freud l kompleks EdypaVIII "Totem ttabu" a zakazy kazirodztwa IX Leui-Strauss, strukturalizmi regułyzawierania małżeństw X Bogowie, zmarli, sacrum,substytucja oflarnlcza XI Jednośćwszystkich rytuałówWnioskiBibliografia. VII FREUD I KOMPLEKS EDYPA -y FREUD I KOMPLEKS EDYPA Pomiędzy mlmetycznym pragnieniem, którego działanie opisaliśmy w poprzednim rozdziale, a analizą kompleksu Edypa dokonaną przez Freuda, zachodzą zarównoanalogie Jak l różnice. Proponowany tutaj schemat osłania trudnedo ogarnięcia źródło konfliktów. Tendencjamimetyczna czyniz pożądania kopiędla pożądania kogośInnego, co w sposób nieunikniony rodzi rywalizację. Zkolei ta konieczność sytuuje pożądanie w sferze przemocy. Na pierwszy rzut oka wydawać się może, żetegoaspektu Freud nie dostrzega;w rzeczywistości jednakJest on bardzo niego blisko, auważna lektura odpowie napytanie,dlaczego go nie rozwinął. Mnnetyczna naturapragnienia stanowi jeden z biegunów myśli Freudowsklej, ale Jest to biegun, którego siłaprzyciąganiaJest daleko niewystarczająca, bywszystkokręciło sięwokół niego. Intuicje dotyczące mlmetyzmurzadkodochodządo pełnego rozkwitu; stanowiąwymiartekstuwidoczny, choć niechciany; ich subtelny zapachłatwo się ulatnia przy przekazywaniu doktryny od samego Freuda do uczniów, czy nawet tylko od tekstu Freudado Jakiegoś tekstu późniejszego. Nie należy się dziwić, żepóźniejsza psychoanaliza całkowicie odwróciła się odIntuicji tutaj nas interesujących. Między skrajnymi nawetodłamami istnieje cicha zgoda na taką operacjęoczyszczenia. Niektórzy odrzucają wszystko, co przeszkadza w szkolnej systematyzacjl freudyzmu. Inni mieniącsię jego wiernymiwyznawcami - dyskretnie usuwają. SACRUM I PRZEMOC najbardziej przejrzyste l konkretne analizy Freuda Jakoskażone . psychologizmem". Koncepcja mlmetyczna Jestu Freuda zawsze obecna,ale nigdy nie wysuwa się na plan pierwszy; jej wpływwidoczny jest natomiast w podkreślaniu przez Freudaznaczenia pożądania ściśle skierowanego na obiekt, inaczej mówiąc, skłonności libido do matki - to Jest drugibiegun myśli Freudowsklej, której przedmiotem badawczym Jest pożądanie l pragnienie. Gdy napięcie pomiędzyobydwiema zasadamistaje się zbyt silne,rozwiązywanezostajezawsze na korzyść tego drugiego bieguna, czy toprzez samego Freuda czy przez jego uczniów. Przeczuciepragnienia mlmetycznego ożywia całą serię pojęć, których definicja pozostaje niejasna,status niepewny,a funkcja nie do końca określona. Wśród pojęć, którychsilą wypływa z niedopracowanegomimetyzmu, niektórenależądo grupy identyfikacji (utożsamienia się). Ze wszystkich trybów identyfikacjifreudowsklej, najbardziejwspółcześnie zapomniany, a przecież zdefiniowany jakopierwszy - w rozdzialeVII Psychologiizbiorowościi analizy ego, zatytułowanym . Identyfikacja"- ma zaswójprzedmiot ojca; Mały chłopiec okazuje swemu ojcu szczególne zainteresowanie. chciałby stać się i być takim jak on. pod każdymwzględem zająć Jegomiejsce. Powiedzmy sobie spokojnie: czyni z ojca swój Ideał. To zachowanie się nie ma nicwspólnego z bierną czy kobiecą postawą wobec ojca (iw ogóle wobec mężczyzn); jest to postawacałkowicie męska. Pozostaje onaw zupełnej harmonii z kompleksemEdypa, w którego powstaniu bierze udział'. Istnieje oczywiście podobieństwo między utożsamieniem się z ojcem a uprzednio zdefiniowanym pragnieniem mlmetycznym: obydwa charakteryzuje wybór wzorca. Ten wybór nie jestzdeterminowany przezstosunkirodzinne; może on dotyczyć każdego mężczyzny, któryu boku syna. w zasięguJegowzroku, zajmuje miejsce,które normalnie w naszym społeczeństwie przynależy ojcu: miejsce wzorca. FREUD I KOMPLEKS EDYPA W poprzednim rozdziale ustaliliśmy, że to wzorzecwskazuje uczniowi obiekt pożądania, którego pożądarównież on sam. Z tego powodu pragnienie mimetycznenie Jest zakorzenione, ani w podmiocie ani w przedmiocie, lecz w osobie trzeciej, którasama pożąda i którejnożądanie podmiot naśladuje. Wtekście, który cytowaliśmy przed chwilą, nie znajdziemy sformułowania takdobitnego. Ale zgłębiając ten tekst mamy szansę dojściado własnej definicji. Freud twierdzi, żeidentyfikacja niema charakteru biernego ani kobiecego. Identyfikacjabierna l kobieca doprowadziłaby do tego. że to ów przedmiot chciałby być obiektem pożądania ojcowskiego. Naczym może polegać Identyfikacja czynnal męska, októrejtu mowa? Albo jest ona bytemnierzeczywistym, alborealizuje się w formie pożądania obiektu, gdyż identyfikacja jest pragnieniem bycia, które w naturalny sposóbspełnia się przy pomocy posiadania, to znaczy poprzezprzywłaszczenie obiektów należącychdo ojca. Syn - piszeFreud - stara się zastąpić ojca pod każdymwzględem; stara się więc zastąpić go w pragnieniach, pożądać tego,czego pożąda tamten. Dowodem,że Freud tak właśnierozumuje, przynajmniej w domyśle, jest ostatnie zdanie: "[Identyfikacja] pozostaje w zupełnej harmonii z kompleksem Edypa, w któregopowstaniu bierze udzfał". Albo tozdanie nic nie znaczy, albo zawiera się w nim sugestia, żeidentyfikacja kieruje pragnienie na obiekty należącedoojca. Mamytu niewątpliwie tendencjępodporządkowaniakażdegopragnieniasynowskiego efektowi mimesfs. Wkonsekwencji już tutaj zachodzi potencjalny konflikt -w myśli Freuda - pomiędzy ową mlmesis identyfikacjiz ojcem a zakorzenieniempożądania w obiekcie, autonomią skłonnościlibido do matki. Ten konflikt jest tym bardziej oczywisty, że utożsamieniesię z ojcem przedstawia się nam jakozjawiskopierwotne, wcześniejsze niż jakikolwiekwybór obiektu. Freud kładzie nacisk na ten punkt Już w pierwszychzdaniach analizy, która ulegnie rozbudowaniu aż dowyjaśnieniakompleksu Edypa wcałości, wciąż w tymsamym rozdziale VII Psychologiizbiorowości i analizy. SACRUM I PRZEMOC ego. Po utożsamieniu się z ojcem pojawia się skłonnośiilibido do matki l we wstępnej fazie rozwijająca się nleza. leżnle - twierdzi Freud. Na tym etapie można by powiedzieć, że pożądanie matki ma dwaźródła. Pierwszym jestIdentyfikacja z ojcem, mlmetyzm. Drugim Jest libido skierowanena matkę. Te dwie siły działają w tym samymkierunku, wzajemnie sięwzmacniając. Towłaśnie wyjaśnia Freud w dalszym ciągu swojej pracy. Po niezależnejewolucji wściśle określonym czasie, identyfikacja iskłonnośćlibido . wchodzą w kontakt", a skłonnośćlibidodoznaje wzmocnienia. Jest to naturalna l logiczna konsekwencja, jeśli zinterpretuje się identyfikacjętak, jak touczyniliśmy, wsensie mfmesls dotyczącego pożądaniaojcowskiego. Trudno jest przyjąć, a nawetwyobrazić sobie mną interpretację;wszelkie sugestie, które skomentowahśmy, stałyby się niezrozumiałe i absurdalne, adzięki tej interpretacji są spójne l racjonalne. Nie mamy zamiaru wkładać Freudowi w usta tego,czego nigdy nie powiedział. Przeciwnie, twierdzimy,żeprzed Freudem otworzyła się idea pragnienia mimetycznego, niestety Freud nie chciał podążyć tą drogą. Abyprzekonać się. Iż tak jest w Istocie, wystarczy przeczytaćdefinicjękompleksu Edypa,którą znajdujemy za cytowanymprzez nas fragmentem: Mały chłopiec zauważa, ze ojciec tkwiąc obok matkiprzeszkadza mu; jego identyfikacja z ojcem przybiera terazodcień nieprzyjazny izaczyna pokrywać się zpragnieniemzastąpienia ojca także przy matce. Identyfikacja bowiemjuż od samego początku ma charakter ambiwalentny2. Jest w tym tekście przynajmniej jedna uderzającawskazówka: gdy syn napotyka przeszkodęw postaci ojca. pisze Freud, jego utożsamienie się z ojcem zlewa sięz pragnieniem zastąpienia go przy matce. Owo przy matce Jest dość niezwykłe. Freud w poprzednim cytacie zdefiniował identyfikacjęjako pragnienie zastąpieniaojca. i w ten sposób definiuje jąponownie. Napodstawie czegomożna by wierzyć, iż matka Jest jawnie lub skryciewykluczona z tej współzależności? Jeśli przyjrzymy się definicji FREUD I KOMPLEKS EDYPA ".tyflkacjl. to stwierdzimy,że Freud niczego takiegonlepowledzlał ani nie sugerował. Przypomnijmy: "Matyt-htoplec okazuje swemu ojcu szczególne zainteresowanie chciałbystać się l być takim Jak on, pod każdymwsaledem zająć Jego miejsce". Mało uważny czytelnik uzna najpierw, że owoprzymatoe to jakieś przeoczenie. Jeśli w stadium utożsamiania się syn już chciałby zająć miejsce ojca pod każdymwm\ądem,to jasne, że chciałby gozastąpić przy matce,przynajmniej w intencjach. Za tąmałą niekonsekwencjąkryle się coś bardzo ważnego. Nie możnasprecyzowaćmyśli Freuda na temat Identyfikacji, nie kierując jej kuschematowi mimetycznemu, w którym to ojciecjest wzorcem pragnień l towłaśnie ojciec wskazuje synowi, co jestgodne pożądania, sam tego pożądając; nie może więcpominąć wskazania, między innymi, . matki. Chociażwszystko przemawiaza takąwłaśnie interpretacją, Freudnigdy jejnie formułuje; być może nie była ona nigdyobecna w Jego umyśle, ale niemogła być przecież zbytoddalona od jegokoncepcji w trakcie pisania początkurozdziałuVII. Freud najpierw jakby podświadomie sugeruje . odczytanie w duchu mtmesis". a następnieje odrzuca, również bezwiednie,pisząc: przymatce. Taki jestukryty sens owego przy matce: ta zbitka słów retrospektywnie neutralizuje wszelką interpretację mlmetycznąidentyfikacji, przynajmniej jeśli chodzi o główny obiekt,czyli matkę. Przemożna chęć odsunięcia elementów mlmetycznych,jakiezaczęły kłębić się w otoczeniu Edypa,weryfikuje sięw tekstach późniejszych -tam bowiem ulega onawzmocnieniu. Oto na przykład definicja kompleksu Edypa w Ego i Jd: Uproszczony przypadek małego dzieckapłci męskiejprzedstawia się następująco: Bardzo wcześnie rozwija onokateksję. za jej obiekt biorącwłasną matkę. ; ojca chłopiecopanował przez identyfikację. Obie te relacje przez pewienczas koegzystują, dopóki wskutek wzmocnienia seksualnego pragnienia posiadania matki lspostrzeżenia, że ojciec stoi temu pragnieniu na przeszkodzie, nie dojdziedo. SACRUM I PRZEMOCFREUD I KOMPLEKS EDYPA powstania kompleksu Edypa. Identyfikacja z ojcem prblera teraz odcień wrogości l zmienia się w chęć usunięć? ojca l zastąpienia go u boku matki. Od tego okresu stosnekdo ojca nabiera charakteru ambiwalentnego; wydasię. Jak gdyby ujawniła się amblwalencja zawarta od saniego początku w identyfikacji3. Na pierwszy rzut oka odnosi się wrażenie, zejestw owym cytacie tylko wierne streszczenie analiz z ps". chologil zbiorowościt analizy ego. Uważniejsza lekturaujawnia różnice niby to mato znaczące, alew rzeczywls. toscl bardzoIstotne. Nasza uprzednia analiza pozwala towykazać,gdyż uwypukla elementy mlmetyczne pierwszego tekstu:tewłaśnie elementy, już w niejasny sposóbodrzucone przy pierwszej definicji kompleksu, (u Freuddefinitywnie eliminuje. W pierwszym tekście Freud kładł nacisk na plerwotność identyfikacji z ojcem. W drugim nie rezygnujew sposóbJednoznaczny z tej doktryny, ale w pierwszymrzędzie podkreśla Już nie identyfikację, leczskłonnośćlibido do matki. Wsumie nie każe nam wyobrażać sobie. że Jedna i ta sama siła, chęć zastąpienia ojca pod każdymwzględem, stanowi główną przyczynę utożsamienia się zwzorcem l skierowania pożądania na matkę. Dowodem nato. że Inwersja pierwotnej kolejności nieJest przypadkowa, Jest fakt,iż powtarza sięona znowu,l to z takimisamymi skutkami. W drugim tekście, tużprzed formowaniem się "kompleksu", odnajdujemy"wzmocnienie" skłonnościpopędowej, ale zamiast przedstawiać to wzmocnienie jako rezultat pierwszego kontaktu z Identyfikacją, Freud odwraca kolejność zjawisk, a tozdecydowanie uniemożliwia związek przyczynowo-skutkowy sugerowany przez pierwszy tekst. Wzmocnienie libido staje się czymś zupełnie nieumotywowanym. Skutekpozostaje, ale poprzedza przyczynę, tak że Jedno l drugienie mają już sensu. Ego i id, jak widzimy, oczyszcza poleze skutków mlmetycznych. alekosztem najciekawszychintuicji z Psychologiizbiorowości i analizy ego, atakżekosztem braku spójności. Dlaczego Freud tak postępuje? Najlepszą odpowiedzią na to pytaniebędzie pozostanie na drodze przez ^ odrzuconej. Trzeba zapytać, na conatknąłby sięd gdybypozostał przy efektach mlmetycznych, któFre" pejno wpierwszych analizach, a które potem znlka^eiltzaczarowane, w chwili gdy wgrę wchodzibezpoś-"łnTo definicja kompleksu. Należywięc powrócić do"lania tajemniczo zaprzeczonego i wymazanego przezarw matce. Utożsamiaćsię z ojcem, powiedział namirreud, oznacza przede wszystkim: chcieć stanąć na Jegomiejscu. Chłopiec . chciałby stać się l byćtakim Jak on,pod każdym względem zając jego miejsce'. Aby wyłączyć matkę z owego pod każdym względem,należałoby przyjąć,że syn zna Już "prawo"l że podporządkuje się mu przed otrzymaniem najdrobniejszejwskazówki, gdyż tow zasadzie Interwencja ojca nauczygo tego . prawa". Aby można było wyłączyć matkę, kompleks musiałby już istnieć. Jasne jest więc, że należywłączyć matkę- l Freudtak postąpił. Niejasna ogólnikowość Freudowskiego zdania: "Syn chce zająć miejsceojcapod każdym względem"jest całkiem na miejscu, gdyż synnie może dysponować jasną l wyraźną wiedzą na tematobiektów ojca, zmatką włącznie, jako czymś należącymdo ojca. Jeśli syn kieruje sięw stronę obiektów ojca, todlatego że powoduje się we wszystkich sprawach wzorcem, który sobie wyznaczył, aów wzorzec kieruje sięsiląrzeczyw stronę własnych obiektów-Jużposiadanych lubtakich,które posiąść zamierza. Skierowanie ucznia naobiekty należące do wzorca, w tymna matkę, jest jużzarysowane widentyfikacji, a nawet włączone w samopojęcieidentyfikacji w sensie ireudowskim. Można bypowiedzieć, że Freudod takiejinterpretacjinie odwodzi. a wręcz do niej zachęca. Ponieważ uczeń l wzorzec kierują się ku temu samemu obiektowi, nastąpi między nimi zderzenie. .Edypowa"rywalizacja utrzymuje się,alenabiera całkowicie innegoznaczenia. Jest od początku zdeterminowana przez wybór wzorca; nie ma w niej nic przypadkowego, ale też niechodzi tutaj o zwykłąchęć uzurpacji. Uczeń kieruje sięku obiektowi należącemu dowzorca wsposób "niewinny",pragnie zastąpić ojca przy matce bez jakichkolwiek. 10 SACRUM I PRZEMOC podtekstów. Jest posłuszny Imperatywowi naśladowcze. mu, aten zostaje mu przekazany przez całą kulturę, grównież l przez sam wzorzec. Jeśli zastanowimy się przez chwilę nad sytuacją ucz,nią względem wzorca, zrozumiemy bez trudu, że rywali. zacjanazwana "edypową", zreinterpretowana na rzec^koncepcji radykalnie mimetyczne). logicznie musi poda. gać za sobą konsekwencje zarówno analogiczne, Jałti dość różne od tych, jakie Freud przypisujeswemu"kompleksowi". Wyżej zdefiniowaliśmy owe skutkimimetycznej rywalizacji. Stwierdziliśmy też, że koniec końców prowadząone zawsze do odwzajemnianej przemocy. Ale owa wzajemność jest rezultatem pewnego procesu. Jeśli wżyciujednostki istnieje stadium, w którym wzajemności jeszcze nie ma l wobec tego represalla są niemożliwe, to jestnim dzieciństwo, stosunki między dorosłymi a dziećmi. To właśnie sprawia, żew dzieciństwie człowiek jest bardzo podatny na zranienie. Dorosły przewidujeprzemocl odpowiada przemocą na przemoc, odpłaca pięknym zanadobne; natomiast małedziecko nie było jeszcze wystawione na działanieprzemocy, toteż ufnie kroczy w stronęobiektów będących własnością wzorca. Jedyniedorosłymoże interpretować kroki dziecka jako chęć uzurpacji; interpretuje je na płaszczyźnie systemukulturowego,który nie jest jeszcze systemem dziecka, wychodząc odznaczeńkulturowych, o których dziecko nie ma pojęcia. Związek wzorzec-uczeń wyklucza na mocy definicjirówność,dzięki której rywalizacja byłaby dopomyśleniaz punktu widzenia ucznia. Uczeń znajduje się wpozycjiwyznawcy wobec bóstwa; naśladuje Jego pragnienia, alejest niezdolny do ujrzenia wnich czegoś analogicznegodo własnegopragnienia; zwyczajnie nie rozumie, że możekorzystać z cudzego, wykorzystywać osiągnięcia wzorca,stanowiąc dlań zagrożenie. Jest to prawdziwe nawet wodniesieniu do dorosłych, a cóż dopierow odniesieniu dodziecka, do jego pierwotnego pragnieniao podłożu mlmetycznym. Pierwszezamknięte drzwi,pierwszy zagrodzony dostęp,pierwsze nie wypowiedziane przez wzorzec,nawet FREUD I KOMPLEKS EDYPA 11 rine l ładnie opakowane, mogące osłodzie gorzką pi^Ike wszystkoto może objawić się jako ekskomunlka,Sidaieniew mrok otaczającego świata. Dlatego że za rwszyni razem dziecko jest niezdolne odpowiedzieć'lemocą na przemoc, dlatego że nie ma żadnegodoświadczenia w kwestii przemocy -pierwsza przeszkoda wzniesiona przez doublebind o charakterze mlmetycmym może pozostawić na dziecku niezatarte wrażenie. Ojciec"dopowiada sobie, conastąpi dalej po pierwszych,takżenieśmiałych krokach syna. i bez trudu konstatuje,że ten bez żenady zmierza w stronę tronu l matki. Pragnienie ojcobójstwa l kazirodztwa nie może powstać wgłowie dziecka, lecz Jedynie w głowie dorosłego, będącegowzorcem. W micie Jest to myśl,jaką wyroczniapodsuwaLajosowl na długo przedtem,zanimEdyp stanie się zdolny pożądać czegokolwiek. Jest toteż myślFreuda, równiefałszywa jak w wypadku Lajosa. Syn zawszena samymkońcu dowie się. że zmierza do ojcobójstwa i kazirodztwa,aledorośli,owi zwiastuni dobrej nowiny, mu o tym powiedzą. O ile pierwszewkroczenie wzorca między uczniaa obiekt stanowi doświadczenie wyjątkowo. drastyczne". to dzieje się tak dlatego, że uczeń jest niezdolny dodokonania operacji myślowej przypisywanej mu przezdorosłego, a w szczególności przez samego Freuda. UczeńnieJestświadomy, że wzorzec jest rywalem, toteż niemożnamówić o chęci uzurpacji. Uczeń, nawet dorosły,a co dopiero dziecko, niezdolnyjest do zrozumieniarywalizacji, symetrii,równości. Stającw obliczu gniewuwzorca, zostaje jakby zmuszony do wyboru między sobąsamym a wzorcem. I oczywiście wybierze wzorzec. Gniewidola jest z pewnością słuszny, usprawiedliwiony jakimśbrakiem uucznia, jakąś jego tajemną skazą, która zmusza bóstwo, by mu zabronić wstępu do świętegomiejsca,zatrzasnąć drzwi do raju. I tak prestiż bóstwa - odtądbóstwa mściwego - nie zazna uszczerbku,a przeciwnie,zostanie wzmocniony. Uczeńczuje się winny, choć niebardzo wie, dlaczego został osądzony; myśli, że Jest pewnie niegodny posiadania pożądanego obiektu;a więcobiekt staniesię dla niego jeszcze bardziej godnypożąda. 12 SACRUM I PRZEMOC FREUD I KOMPLEKS EDYPA 13 nią. Widzimy tu w zarysie ukierunkowanie pragnienia,,obiekty chronione przez przemoc tamtego. Zawiązuje c^węzeł - związek pomiędzy tym. co godne pożądanaa przemocą. Także Freud pragniewykazać, że pierwsze stosuniypomiędzy dzieckiem a rodzicami, na poziomie pragnie^pozostawiają niezatarty ślad, ale podchodzi do tego żyłpełnie inaczej. Pomija efekty mimetyczne, choć od sanie. go początku przeczuwał ichmożliwości odkrywcze. Jak właściwie podchodzi do sprawy Freud? Przeczy. tajmy raz jeszcze owo najważniejsze zdanie z Psychologuzbiorowościi analizy ego: Mały chłopiec zauważa, że ojciec tkwiąc obokmatkiprzeszkadza mu; jego identyfikacja z ojcemprzybiera teraz odcień nieprzyjazny i zaczyna pokrywać sięz pragnieniem zastąpienia ojca także przy matce. Chciałoby sięuwierzyć Freudowi, iż to mały chłopiecbez trudurozpoznaje w ojcu rywala,tego który przeszkadza, terzo fncommodo. niczym wtradycyjnym wodewilu. Nawet gdyby rywalizacja nie została sprowokowananaśladowaniem pragnieńojcowskich, syn powinien pozostać ślepy na fakt, że chodzitu wyłącznie o rywalizację. Codzienna obserwacja takichuczuć, jak zawiść czy zazdrość wskazuje, że dorośli antagoniści w praktyce nieumieją sprowadzić swego antagonizmudoprostego fakturywalizacji. Freud w tym miejscuprzypisuje dziecku siłęrozeznania nawet nie równą tej, jaką mają dorośli, aleznacznie wyższą. Chciałbym zostać dobrze zrozumiany: nieprawdopodobieństwo, jakie tu wykazuję, nie manic wspólnegoz przesłankami, jakie Freud każe nam przyjąć, międzyinnymi z tym, że małe dziecko posiada pragnienie popędowe analogiczne do tego, jakie mają dorośli. Nawet wewnątrz systemupostulatów Freudowskich, przypisywanie synowi jasnej świadomościrywalizacjijest rażącymnieprawdopodobieristwem, Przeciwnicy zechcą mnie zaatakować - za pałkę mogąim posłużyćmedyczne ortodoksje, owe słynne "dane kliniczne". Wobec autorytetu człowieka w białymfartuchulaikowi pozostaje tylko pochylić głowę. Teksty, które tu tniemy,nie opierają się nadanych klinicznych. ^^^^ulatywny charakter jest oczywisty. Nie należy ich^JS^ć jak toczynią niektórzy, ani też podstępnie"^^pać, z czym także można się spotkać. W obu^^^dkach pozbawimysię bardzo cennych informacji -^^^łSu ich przedmiotembędziezupełnie coś innego^^^oby zaświtać Freudowi - i zrezygnujemy z fascy^ilceffs spektaklu chwytania myśli Freuda na gorąco. ^Sane kliniczne" są, jak wiadomo, nie do podważenia-afiyich przydatność ma swoje granice. Pragnień ojcobójczycii czy kazirodczychnie można przywołać, aby świadCiaSy na rzecz świadomości, choćby tylko chwilowej. Tegotótoo świadomości nigdzie zaobserwowaćsię nie da, toteżaby śle jej pozbyć. Freud musi odwołać się do pojęć takniewygodnych lpodejrzanych,jak podświadomość i stłumienie. Dochodzimy w tym miejscu do sedna naszej krytykiFreuda. Element mityczny freudyzmunie wynika bynajmniej, jak to przez długi czas utrzymywano, z nieświadomości podstawowych danych determinujących indywidualną psyche. Gdyby nasza krytyka podejmowała tenwątek, można by ją zaliczyć do przestarzałych krytykfreudyzmu, i tak się pewnie stanie,jednak najprawdopodobniej posądzą nas o złą wolę; bowiemw ostatecznościtym. co zarzucamFreudowi, jest to, że wbrew pozorompozostał przy pewnej, określonej filozofii świadomości,Mityczny element freudyzmu -to świadomość pragnieniaojcobójstwa i kazirodztwa,pojawiająca się między nocąpierwszych identyfikacji amrokami nieświadomości, alejednak realna, świadomość, z której Freud zrezygnowaćnie chce, co każe mu zdradzić wszelką logikę i nie liczyćsię z prawdopodobieństwem, za pierwszym razem po to,by ową świadomość umożliwić, za drugim - by ją anulować. wymyślając nieświadomy zbiornik oraz systempomp wchłaniających i tłumiących. Wiemy wszyscy, o cochodzi. Owo pragnienieojcobójstwa i kazirodztwa - jatłumi w sobie, gdyż kiedyś naprawdę tego chciało. Ergosum. W owym momencie rozbudzonej świadomości,naktórym Freud chcezbudować całe życie psychiczne, najbar. 14 SACRUM I PRZEMOC dziej godne uwagi jest to, że ów moment jest całkozbędny i bez niego odnajdziemy podstawową int^Freuda dotyczącą elementu krytycznego i petenci i^tragicznego w pierwszych stosunkach pomiędzy ^wvkiem a rodzicami lub bardziej ogólnie, w pragnieniu et'nią l pragnieniu wzorca. Nie tylko nie tracimynic waa1go, ale wszystko, co odnajdujemy- odnajdujemy w formti kontekście, których przewaga nad "kompleksem" {^dowsklm jest znaczna. Nie chodzinam o wkraczanie na teren, który zaprnwadziłby nas zbyt daleko, jednak niemoża wątpić,;,radykalnie mimetyczna koncepcja pragnieniaotwieraprzed teoriąpsychiatriitrzecią drogę, równie odległą odnieświadomego zbiornika freudyzmu, jak od każdej filo. zofii świadomości przybranej w egzystencjalną psychoanalizę. Droga ta unika wszczególnościfetyszu adaptacji,nie popadając w symetryczny i odwrotny fetysz przewrótności,jaki charakteryzuje znaczną część współczesnejmyśli. Jednostka "zaadaptowana" to ta. której udało sl; wyznaczyć dwóm sprzecznymnakazom double btnd -. bądź takijak wzorzec", "nie bądźtaki jak wzorzec" -dwieróżne dziedziny zastosowania. Zaadoptowany dzielirzeczywistość tak, by zneutralizować double bind. Tosamo czynią pierwotne porządkikulturowe. U źródeł każdego przystosowania, indywidualnego lub zbiorowego,tkwi zręczne zamaskowanie pewnej arbitralnej przemocy,Przystosowany to ten, kto sam owego zamaskowania dokonuje albo potrafi się do niego przystosować. Jeżeliporządek kulturowy zrobił to Już wcześniej. Człowiekniezaadoptowany,nieprzystosowany - nie potrafi tego. Choroba umysłowa"4 l bunt, tak samo jak kryzys ofiarniczy, który przypominają, skazują Jednostkęna formykłamstwa i przemocy znacznie gorszeniż większość formofiarnlczych służących do maskowania, o którym tu mowa, za to bardziej prawdomówne. U podłoża wielu katastrofpsychicznych tkwi głód prawdy, stanowczo niedoceniany przez psychoanalizę, niejasny, lecz radykalnyprotestprzeciwko kłamstwu iprzemocy, nierozerwalnietkwiących we wszelkich systemach ustanowionych prze'/. człowieka. 15 ;UD l KOMPLEKS EDYPA "a która nie oscylowałaby więcej pomiędzy-jorniizmem przystosownlaa fałszywymi ,poczynającymi się wraz z mitycznym dzleABiienlem ojcobójstwa l kazirodztwa, niefK-ale popaść w mdły idealizm, za to dołączyjrtu wielkich intuicji z przeszłości, nie mająC nic . uspokajającego". Na przykład w tragepa także w Starym Testamencie. najlepszy synt też najgorszym. Raczej Jakub niż Ezaw,l . 'marnotrawny niż wierny,Edyp. NajlepszyCBie naśladuje - l stąd ojciec dla niego, on dla -al? przeszkodami, na które ten drugi ciąglesięff osłabszej indywidualności potrafi lepiej taką(ominąć. ^tttoś, że to wszystko Jest obce myśli freudo; ^bezpośrednio podłączonej do źródłaświatła,^iWlyW-tjay nie mamyzielonego pojęcia. Powie ktoś, żedttf^ccae double btnd Jest całkowicie obce koncepcjiFm^ilirsklej, że postulowany przez nas podwójnieap^Bepaiy imperatyw: . rób tak jak ojciec", "nie rób tak jakajeteę^T- kieruje nas na obszary nie mającenicwspólnego'Py? faoanallzą. '^IB^tnlka z tego, że myśl FreudaJest zbyt ważna, byPWlawlć Ją psychoanalizie. Trop, którym idziemy, nieJWtMlojony. By znaleźć wtej sprawie odrobinę pewności,vgstsaczy zajrzeć -wciąż w Ego i Id-do definicji superĄWłubjtaIdealnego. Stosunek superego do ego, pisze"eud, "nie wyczerpuje się w napomnieniu: Powinieneśty6takl (jak ojciec), lecz obejmuje zakaz: Nie powinieneśbył' taki()ak ojciec),tzn. nie powinieneś robićtego wszys"^^"Ł co on; wiele rzeczy jest zastrzeżonych tylko dla Kto mógłby utrzymywać w obliczu tegotekstu,że"cudnie wienic odouble btnd? Freud nietylko świetniePojmujeten mechanizm, ale i umieszcza go tam, gdzietrzeba, by urzeczywistniły się jego możliwości, czego niemożna powiedzieć o ostatnich dyskusjach na ten temat. Definicja z superego zakłada coś zupełnie innego niż mitycznąświadomość rywalizacji; w sposób oczywisty chodzio tożsamość wzorcai przeszkody, tożsamość, której. 16 SACRUM I PRZEMOC uczeń nie może pojąć. Superegonie jest niczym inny^jak podjęciem identyfikacji z ojcem, która odtąd ma ini"'sce nie przed kompleksem Edypa, lecz potem. Jak widzieliśmy,Freud tak naprawdę wcale nie zrezygnowałz tpiprzedwstępnej identyfikacji,możedlatego, że nie lub"cofać własnych słów, lecz przesunął ją na drugi pl^yodbierając jej prymat i ważność. W każdym razie identylfikacja z ojcem odtąd przynosić ma swe skutki po kompleksie; stając się w ten sposób superego. Jeśli zastanowimy się nad przytoczoną definicją. zauważymy, że nietylko dasię ona odczytać w znaczeniumimetycznego double bind. ale również,że nie dasię onaodczytać w konwencji postulowanej przez Freuda, w znaczeniu "stłumionego" kompleksu Edypa,czyli pragnieniaojcobójstwa l kazirodztwa,najpierw świadomego, a później nie. Aby pojąć dwa sprzeczne przykazania zsuperego,w klimacie niepewnościl ignorancji implikowanym przezopis Freudowskl, musimy sobie wyobrazić owe pierwszenaśladownictwo, żarliwe i wierne, opłacone niełaską, tymbardziej niesamowitą w oczach syna. zewpisuje się onaw kontekst owej żarliwości i wierności. Nakaz pozytywny: -Powinieneś być taki jak ojciec" wydaje się obejmowaćcały obszar działań ojcowskich- Nic w tym pierwszymnakazie niezapowiada anizwłaszcza nie pozwala interpretować nakazu przeciwnego, który pojawia się zarazpotem: "Nie powinieneśbyć taki jak ojciec", który równieżwydaje się obejmować cały obszar możliwości. Brak Jest Jakiejkolwiek zasady różnicującej; to właśnie ta niewiedza jest czymś strasznym;syn zastanawiasię, w czym mógł zawinić; stara się określić odrębnedziedziny zastosowania dla obu nakazów. Absolutnie niesprawia wrażenia osoby, któraprzekroczyła zakaz; nienaruszył znanego sobie prawa; stara się poznać to prawo. które pozwoliłoby mu na określenie własnego postępowaniajako wykroczenia. Jaki wniosek wynika z tej definicji? Dlaczego Freudznowu zaczyna zajmować się tymi samymi efektami mimests, którym zaprzeczałw historii Edypa,choć przedtem go one interesowały? Na to pytanie istnieje najwyraź FREUD I KOMPLEKS EDYPA 17 :S. "^g, odpowiedź. Freud nie ma zamiaru zrezyg''^^i, efektów mimesis. JakieJaśnieją wokół identyflnea""wraca donich w definicji superego. A określenie'""^awla się w Ego i id. po definicji kompleksu Edypa, Miane\ powyżej,tej właśnie,która zostałacałkowicie'^"sączona z efektów mimetycznych. nawiedzających Ją fsuchotogii zbiorowościl analizie ego. Można więc'"'. konstruować ewolucję myśli FreudowskieJ pomiędzyaaritogfel z roku 1921 a Ego i M z roku 1923. W pier""ancB ; tychdzieł Freudowi z początku wydało się moli9 pogodzenie efektów mimetycznych z główną ideą -tlttnsplekseni Edypa. Dlatego intuicje związane z koncepcją mlmetyczną rozsiane są tu l ówdzlew tym pierwasm dziele. Wydaje się jednak, że Jużw trakcie pracredakcyjnych, Freud zacząłwyczuwaćnleprzystawalnośćobu wątków. Ta nieprzystawalność jest faktem. Koncepcja mlmetycznaodłącza pożądanie od obiektu; kompleksEdypa zakorzenia pożądanie w matce jako obiekcie; koncepcja mimetyczna eliminuje świadomość, a nawetraeczywlścle istniejące pragnienie ojcobójstwa lkazirodztwa; tymczasem zespół problemów Freudowsklch jestoparty właśnie na tej świadomości. Najwidoczniej Freud przywiązany Jest bardzo do swojego . kompleksu". Gdy przychodzi mu wybierać międzyefektami mimetycznyml a w pełni rozwiniętym pragnieniem ojcobójstwa i kazirodztwa, wybiera zdecydowanietodrugie. Nieznaczy to, że rezygnujez badań nad obiecującymi możliwościamimimesis. U Freuda godne podziwuJest właśnie to, że nigdy z niczego nie rezygnuje. Gdyokreśla efekty mfmesis,to czynito dlatego, by nie padłcieńwątpliwości na oficjalną wersję kompleksu. Raz nazawsze pragnie rozwiązać problem Edypa,by w spokojuzająć się efektamimimesls. Mając Już kompleks Edypa zasobą, chciałby podjąć badanie tamtych zagadnień w miejscu. w którym znajdowały się przed kompleksem. Freud, krótko mówiąc, próbowałnajpierw rozwijaćkompleks Edypa na podstawie pożądania pół-przedmlotowego, pół-mlmetycznego. I stąd dziwna dwoistośćIdenWg^iij^z ojcem l skłonnościpopędowe)do matkiw,ta(rwszej({anawet w drugiej wersji Edypa. Kompromis 18 SACRUM I PRZEMOC FREUD I KOMPLEKS EDYPA 19 ten sięnie udat,a porażka każe Freudowi . budowa,; Edypa" na pożądaniu czysto przedmiotowym l zarezerwo. wad efekty mimetyczne dla innej formacjipsychicznej -dla superego. Dwoistość . tego procesu" wymaga wysiłku, by oddzle. lic obydwa bieguny refleksji Freudowsklej na temat pozą. dania; z jednej strony pożądanie typu przedmiotowegol edypowego, z drugiej - efekty mimetyczne. Ale ta próbacałkowitego rozdziału okazała się daremna; była taksamo skazanana porażkę, jak wcześniejsza próba syntezy. W pragnieniu mlmetycznymnie można całkowicierozdzielić trzech spraw:Identyfikacji, rywalizacji l wyboru obiektu. Dowodem na to, że myśl Freudowska znajduje się ciąglepod wpływem intuicji mlmetycznej. Jest właśnie połączenie tych trzech zagadnień. Gdy pojawia sięJedno z nich. wkrótce zjawiają siędwa pozostałe. W kompleksie Edypa Freud z wielkim trudem pozbywa się mimetyzmu. co w konsekwencji powoduje, że całość wywodu staje się niedorzeczna. I odwrotnie, w superego, gdziejuż nicw zasadzie nie powinno przeszkadzać identyfikacji z ojcem,widzimyjak znowu zarysowuje się rywalizacjao obiekt - nieuchronnie o matkę. Gdy Freud każe mówić superego: Niepowinieneś byćtaki(jak ojciec): wiele rzeczy Jest zastrzeżonych tylko dlaniego, może chodzić jedynie o matkę, i takjest w istocie. Dlatego też Freud pisze; "Ten podwójny aspekt ideału ego(Powinieneś byćtaki jak ojciec, nie powinieneś być takiJak ojciec) wywodzi sięstąd. że ideał ego starał sięstłumićkompleks Edypa, ba, dopiero temu zwrotowi zawdzięczaswe powstanie". Owosuperego, tłumiące l zarazem stłumione, którerodzi się dopiero po dokonaniu "olbrzymich wysiłków",stwarza bez wątpienianie bylejakie problemy. Ono wieza dużo, nawet w znaczeniu negatywnym. Prawda jesttaka, że odnowienie identyfikacji z ojcem, określającejsuperego, automatyczniepowoduje odnowę edypowegotrójkąta. Jak już mówiliśmy, Freud nie może przywołaćJednego z trzech członów konfiguracji mlmetycznej tak. aby nie pojawiły się dwa pozostałe, niezależnie od włas^ pragnień. Toponowne pojawienie się edypowego""(fltąta nie było przewidziane wprogramie. Kompleks"Hpa, ten niezbywalny kapitał założycielski psychoana^ Jest Już na dobrezamknięty w bagażu nleśwlado^jtir, poniżej twórczych możliwości tej nauki. -s" Ten nieoczekiwany powrót trójkąta edypowego zmu-jjj. Bri.udado twierdzenia, że syn musi z wielkim trudemgOicmić swojego Edypa! W rzeczywistości to Freud nie"p-nflsię go pozbyć. Nawiedzany przezkonfiguracjęSttoetyczną. ciągle szkicuje trójkąt, który uważa za trójtot wiecznegokompleksu, a który w rzeczywistości jestB^Biątem mlmesls. Freud nieustannie . ocierasię o"iddad wzorca l przeszkody, ale nie potrafi dać sobie z tym mis. -T^^adowoullśmy się zatem rozszyfrowaniem dwóch lubttsech. kluczowych tekstów, których zestawienie wydajeftnm ale bardzo znaczące, alemoglibyśmy również dobraćWte innych, włącznie ztak zwanymi przypadkami"Klinicznymi", a rezultaty byłyby nie mniej przekonujące. W'tekstach,które wzięliśmy pod lupę. wielokrotniepowraca podstawowy termin problematykiFreudowskiejf a-mbiwalencja. Można o nim powiedzieć, że tłumaczyzarówno obecność konfiguracji mlmetycznej w myśliFreudowsklej, Jak iniezdolność myślicielado poprawnego wyartykułowania związków pomiędzy jej trzema elementami: wzorcem, uczniem l obiektem, przy czym uczeńl TOorzec wiodą spór o obiekt: jeden wskazuje go drugieiBtt poprzez własne pożądanie, gdyż ów obiekt Jest wspól"8. Ody chodzi o pożądanie,to wydaje się, że wiemy, coJot wspólne, ale tak nie jest - niestety nie wiemy,a tooznacza nie harmonię, lecz konflikt. Termin ambtwalencja pojawia się pod koniec obudefinicji kompleksu Edypa, które cytowaliśmy - tej z Psycholog! ; zbiorowości l analizy egol tej z Ego l Id. Oto razjeszczeobydwa fragmenty: Jegoidentyfikacja z ojcem przybiera. odcień nieprzyjazny i zaczyna pokrywać się z pragnieniem zastąpienia ojcatokże przy matce. Identyfikacja bowiem już od samegoPoczątkumacharakter ambiwalentny,. 20 SACRUM I PRZEMOC Identyfikacja z ojcem przybiera teraz odcień wrogoil zmienia się w chęć usunięcia ojca i zastąpienia go u bok'1matki. Od tego okresustosunek do ojcanabiera charaktf ^ambiwalentnego;wydaje się, jak gdyby ujawniła 'ambiwalencja zawarta od samego początku w identiffli^cjl. Przypomnijmy sobie, jaknajpierw zdefiniowanaidentyfikację z ojcem: "nie ma ona charakteru biernegokobiecego. "; wydawało się więc, że chodziło o rzecz jasnal Jednoznaczną. Dlaczego dalejFreud przypisuje wpoczątkową ambiwalencję, o którejbynajmniej dotąd niepomyślał? Po prostu dlatego, że przeczuwa - a intuicja gnnie myli - iż pozytywne uczucia pierwszej Identyfikacji: naśladowanie, podziw, szacunek, sąnieodwołalnie skazane naprzekształcenie się wuczucia negatywne: róż. pacz, poczucie winy, urazy Itd. Ale Freud niewie. dlaczego tak się stanie, a nie wie, gdyż nie może dojść dootwarcie nilmetycznej koncepcji pożądania, nie możeprzyznać,że model identyfikacyjny jest modelem samegopożądania, a wiec potencjalną przeszkodą. Ilekroć sprzeczność pożądania mimetycznego stajesię problemem dla Freuda, to znaczy narzuca mu sięniejasno - to ucieka onw pojęcie ambiwalencji. Pojęcie toodsyła sprzeczność, która tkwi w związku, w nieuchwytnym double bind do izolowanegopodmiotu, dotradycyjnegopodmiotu filozofii. Sprzeczność tkwiąca w samotnejistocie stajesię zupełnie niezrozumiała; mówi sięwięc, ze musi ona pochodzić od "ciała". Sam Freud przekonujesiebie i nas. żemówiąc;ambiwalencja - dokonuje skoku w przepastnegłębie, tam gdzie to. co psychiczne, łączy się z tym, cosomatyczne. A w rzeczywistości mamy doczynieniaz rezygnacją z rozszyfrowania tego, co rozszyfrowaćsiępozwala. "Ciało" jest nieme, więc nie może zaprotestować. Każdemu się dziś wydaje, że wsłuchuje się w "ciało",i potrafi odczytać jego komunikat w ślad za Freudem. W całymdziele Freuda niema ani jednego przykładuambiwalencji,który niemógłby, a w końcui niepowinien, zostać sprowadzony do schematu przeszkody-wzor 21 FREUD I KOMPLEKS EDYPA ie konfliktu na materialnąformę podmioacza uczynienie z bezsilności cnoty i oświadczenie,^SSSek, którego zgłębić nie potrafimy, nie tylko zgłę^^^^ńedSi, ^ecz ze lue -i08^ onWCEUe związkiem. Ioto^S? podmiotu, najbardziej cielesnerejony osobowości,"3-etne zostają mniej lub bardziej organiczną skłon'"Ojj. -do napotykania przed sobą. przeszkody wzorco,2"poiądanla. Ambiwalencja staje się zasadniczą cno'"jagdegności, ponieważ współtworzy ona osobowość. ht^HFwięc usypiającą cnotę współczesnej scholastyki naj. -ignt pżadan ia. Dzięki temupojęciu i kilku innym,paH^canaliza przedłuża żywot mitu jednostki, który po'3S . MHcMtwić. ożywiając go sztucznie i mówiąc, że go iWwRf"1"' ".^jgiteuda za ambiwalencja kryjesięcząstkowa,leczpfałtdriwa Intuicja pragnienia mimetycznego. U wielutnBychnie ma nawet l tego. Zatem nasuwa siępytanie. yW. się stało, że Freudowinie udało się zauważyć takfifyS^Sgp mechanizmu. Właśnie ta prostota zmusiła go dopozostania w ukryciu. Ale Jest też coś innego. "'.ifo coś Innegonietrudno Jestodkryć; spotykamy sięzWh na każdym kroku od początku naszej analizy. TymcaftafJest oczywiście samo jądro "kompleksu Edypa". ctjltowa krótka chwila świadomości, podczas którejpragnienie ojcobójstwa lkazirodztwa ma stać się jak gdyby^fcnnalnym zamiarem dziecka. Otóż stwierdzamy nahardym kroku, że ojcobójstwo i kazirodztwo w sensiefreudowsklm stanowią decydującą przeszkodę na drodzepragnienia zdecydowanie mimetycznego. Aby przekonaćsiĄ. że naprawdę istnieje pragnienie ojcobójstwa,pragnienie kazirodztwa, Freud zmuszony jest usunąćwzorzecjako sprawęukierunkowania pragnienia i zakorzenić pragnienie wobiekcie, to znaczy przystaćnaTradycyjną, wsteczną koncepcję pragnienia; zwrot myśliFreudowsklej do mtmesis jest ciągle hamowany przez tendziwny obowiązek. Gdyż najwidoczniej obowiązkiem Jestowo ojcobójstwo i kazirodztwo. Przekonaliśmy się, że rywalizacja mimetyczna podwieloma względami dominujekompleks freudowskl. Eliminuje ona. wraz ze świadomościąpragnienia ojcobój. 22 SACRUM I PRZEMOC stwa ikazirodztwa, niewygodną konieczność odwo)y"nią się do stłumienia i nieświadomości. Wraz z Inny^elementami pozwala ona na odczytanie mitu oEdypinadaje spójności wyjaśnieniu mitu, do której freudya,'jest niezdolny, i to w dodatku przy oszczędności śródków, jakiej Freud nawet nie podejrzewa. Zatem dlaczegow tych warunkachFreud rezygnuje z funkcji pośredni. czącejpragnieniamimetycznego, by łapczywie rzucić sięna ojcobójstwoi kazirodztwo niczym Ezaw namisltpsoczewicy? Nawet jeśli nie mamy racji, jeśli - niewierni - mgdostrzegamy skarbnicy mądrości, którąjest cudownadoktryna "kompleksu Edypa", postawionezostało pytanie. Proponowane przez nas odczytanieproblemu, mają. ce zastąpić kompleks, nie zostało tak naprawdę przezFreuda odrzucone. Jasne jest. że gopo prostu nie dostrzegł. Wydaje się onotak proste i oczywiste, że Freud -dostrzegłszy je - na pewno by się nim zajął, choćby po to. by je odrzucić. Prawda jest jednak taka,żenie doszedłdoniego; nasz sposób odczytaniawyjaśnia liczne aspekty,wiąże liczne wątki rozrzucone po tekście Freuda, gdyżwychodzi poza Jego myśl, kończy to, czego on nie umiałdokończyć, dochodzi do kresu drogi, na której on pozostał bezradny, wpatrując się w miraż ojcobójstwa i kazirodztwa. Freud jest olśniony tym. co wydaje mu się jegogłównym odkryciem. Ono jednak zasłania mu horyzonti nie pozwala wkroczyć na ścieżkę mimesis, która odsłoniłaby mityczną naturę ojcobójstwa lkazirodztwa- wmicieo Edypie i w psychoanalizie. Faktem jest, iż całapsychoanalizawydaje się zawierać wmotywie ojcobójstwa i kazirodztwa. Ten motywwywołał w świecie długotrwałyskandal, co stało się dlapsychoanalizy tytułem do chwały. Tenmotyw przyniósłJej niezrozumienie i prześladowanie, a z drugiej strony,Jak wiemy,fanatyczne przywiązaniezwolenników. Stanowi on broń absolutną i skuteczną,pozwalającą na przełamanie "oporu" wszystkich tych, którzy wyrażają wątpliwość w trafność doktryny. Intuicjapożądania mimetycznego nigdy u Freuda niezatriumfowała, ale też nie daje myślicielowi spokoju. Dla23 FRBUD I KOMPLEKS EDYPA rtrórcapsychoanalizy podejmujewciąż tesame mo2''llestrudzenle starasię przeorganizować daneSfaace pożądania, przy czym nigdy nieosiąga zadowa"""^-y rezultatów, gdyż ani przez momentnie stać go"S^fmcEBie przedmiotowego punktu wyjścia. Rozmaite^asBS^ teoretyczne: kastracja, kompleks Edypa, am- są jedyniekolejnymi przejawami ciągleego l nigdynie doprowadzonego do końca ""jspjit. analizy Freudowskle należy patrzeć niejak na^mfdowy system, lecz Jak na serię prób prawiezawszeffl sam temat. I tak na przykład superegojest Jedynie((^. przemieloną" wersją Edypa; jeśli dobrze zbadamy^gnezę, lepiej zrozumiemyiluzoryczność różnicyicej superego od Edypa. l, co najlepsze u Marksa, nie jest marksistowskie -adem rzeczma się podobnie. Freud spotkał się zeaUrym oporem,co wepchnęło gona drogę Jałowegoda^Btyzmu. Wierni wyznawcy ślepo przyjęli dogmat,ajmtfenil równie bezmyślnie go odrzucili. Żywy lbezpośił kontakt z tekstami stał się trudny. oAychoanallza postfreudowska zdałasobiesprawę2^go, co należy zrobić, by freudyzm usystematyzować -co oznaczało odcięcie go od żywych korzeni. Dla zape^PHenla autonomii pragnieniu kazirodztwa,wystarczydokończyćzamazania elementów mlmetycznychw Edypie. O identyfikacjiz ojcem zapomni się więc całkowicie. Freud wskazuje Już drogę w Ego l Id. I odwrotnie, abyutanowić dyktaturę superego na niewzruszonych podsŁawach. wystarczy usunąć to wszystko, co sprowadza-Sekt l rywalizacjędo definicji tegoż superego. WynikJesttaki, że na nowo przywraca się porządek rzeczytgpdny ze "zdrowymrozsądkiem", ten porządek, którymFttud zdołałjedynie zachwiać. W Edypie ojciec Jestzelżonym rywalem - nie ma więc mowy, by uczynić z niegoczczony wzorzec. Zkolei wsuperego ojciec jestczczonymwzorcem, zatemnie możnaz niego uczynić zelżonegorywala. Ambtwalencja dobra Jestdla chorych, lecz niedlaPsychoanalityków! 24 SACRUM l PRZEMOC FREUD I KOMPLEKS EDYPA 25 Będziemy zatem mieli rywalizację bez uprzedyidentyfikacji (kompleks Edypa), po której nastąpi iden? fikacja bez rywalizacji [superego). W Jednym ze s\vy''pierwszych artykułów. Agresywnośćw psychoan-aii'Jacques Lacan zauważył wprawiający w osłupienie chrakter tej sekwencji: "Efekt strukturalny identyfikac'z rywalem nie Jest czymś samym przez się zrozumiałymchyba że w bajce". Pozostawmy bajkę na boku; za chwi]pprzekonamy się, że bajka nie potrzebuje żadnychnaukEfekt, o którym mówi Lacan nie należy równieżdo najlep,szego Freuda;charakteryzuje on znakomicie skostniałjuż dogmat psychoanalizy. Korzyści z analizfreudowskichnie należy upatrywaćw ichrezultatach, w gromadzeniu pompatycznych . pro.cesów", w konstruowaniu niepewnych rusztowań, poktórych dobrzewytresowani uczniowie skacząbardzozręcznie; wynika ona z porażki systemu. Freudowi nigdynie udało się stworzyć spójnej struktury stosunków między wzorcem, uczniem i wspólnym dla obu obiektem -lecz ciąglepróbował l nie rezygnował. Ilekroć posługiwałsię dwomaz tych trzech terminów, trzeci od razu stawałw rzędzie - zupełnie Jak ten złośliwy diabełna sprężynach, którego pielęgniarze w białych kitlach próbują wepchnąć do pudłai zamknąć, myśląc, że czynią coś pożytecznego. Trudno wyobrazić sobie bardziej radykalnąkastracjęwielkiego - i ukoronowanego - myśliciela. Po Freudzie bardzo często zapytywano, czy "kompleksEdypa" Jestwyłącznie zjawiskiem świata zachodniego. czy też obecny jest takżew społeczeństwach prymitywnych. Ważną rolę w tej kontrowersyjnej sprawie odegrłodzieło Malinowskiego Pojęcie ojcostwa ivpsychologii pierwotnej, pożytecznym zatem będzie wrócić do niego w dalszej częścininiejszego eseju, Po pierwsze, Malinowski twierdzi,że mieszkańcywysp Trobrlanda są szczęśliwsi od ludzi Zachodu, Dzicynie znają napięć i konfliktów ludzi cywilizowanych. Szybko się jednak okazuje, ze znają inne, W społeczeństwie czyków wuj (brat matki) odgrywa nie wszystkie^ role, jakie w naszym społeczeństwie przypadaiw"- ale w każdym razie wiele z jego ról. Dziecia po nim,a nie po ojcu; jemuteż powierza sięiwanie dożycia plemiennego. Nie zdziwimy się,Łwszy się, iż napięcia i konflikty rodzą sięa zosobą wuja, a nieojca - ojciecto kompan,jazny i wyrozumiały. iowski przedstawia wyniki swoich obserwacjiih dialogu z Freudem. Tekstdostarcza jednakrehwrażeń. Najpierw autortwierdzi, że kombrew temu, co utrzymywałFreud, nie ma charaiwersalnego. Refleksja na temat wujaprzychodzipj. sugerującwnioski bardziej pochlebne dlaalizy. Nie chodzi Już oodrzucenie Freuda, leczsenie go. Wuju Trobrlandczyków odgrywa rolęaa do roli ojca u nas. W takiej niestałej formieEdypa mógłby zachować cośuniwersalnego. choanalitycy przyjęli tę książkę dobrze. Daje imdo ręki argumentprzeciwko innym etnologom,ftycznym wobec psychoanalizy, widzącymw niejiynę uwięzioną wzbyt szczegółowejstrukturze roy. Psychoanalitycy nie dostrzegają tego. że Malino1 - dość powierzchownyfreudysta - opisuje wyłącz, jeśli chodzi o wujawyspiarzy,napięcia podświadomeBHadome. Z punktu widzeniapsychoanalizy nic nieE^wala twierdzić, żeowe napięcia tkwią w nieświadomym dramacie, którego główną postacią byłby wuj. Tal^eskonsekwencja niewątpliwie nie uszłaby uwadze, gdy^wnioski, jakieprzynosiksiążka dezawuowały psychoanalizę. '"'- Dla niniejszego eseju niektóre obserwacje MalinowSfctego są bardzo ważne; dotycząone bezpośrednio intereHlących nas związków, do których ciągle się sprowadza-przynajmniej w naszym rozumieniu -cała rzeczywista^e6ćkompleksu Edypa. Malinowski, nie przywiązując dotego należytejwagi pokazuje, że społeczności prymitywn! a przynajmniej mieszkańcy Wysp Trobrianda, nakładają na rywalizację mimetyczną i na double bind pęta nie. 26 SACRUM I PRZEMOC istniejące w naszym społeczeństwie. Wyrozumiałoś'czy surowość wuja nie jest tu najważniejsza, auto01^nie przemieszcza się od jednej postaci męskiej do dru^W kilku linijkach tekstu sformułowana została c^'wszą różnica; ojciec i syn nie przynależą do tego samrodu; ojciec, i w ogóle kultura ojcowska, nie służą Swzorzec. Nie istnieje pochodzący od ojca nakaz: Róbf Ijakja. [at Dzieci dorastają we wspólnocie, w której są ohcz prawnego punktu widzenia; nie mają żadnych prawdaziemi;chwalebne czyny wioski nie są powodem Ich dumy,Ich prawdziwy dom. ośrodek ich patriotyzmu lokalnegodziedzictwo, honor ich przodków - są gdzie indziej. Z tęgi podwójnego wpływu wynikają dość dziwne związki, a takżeswoisty zamęt. Synowie mieszkająz mężczyzną, który jest ich ojcemi który nie stanowi dla nich wcielenia "ideału" we freudowskim sensieidealnego ja lub superego. Taki ideał istnieje, kulturadostarcza odpowiedniego wzorca, jest nimnajbliższy dorosły krewny zestrony matki, ale dzieci niemieszkają z tym wzorcem. Zacznijmy od tego. że wujwkracza w życie dzieci stosunkowo późno; nawet wtedynie jest on stale obecny, gdyż najczęściej mieszka winnejwiosce. W końcu i przede wszystkim istnieje ścisłe tabuzmuszające go do unikania własnej siostry, matki dzieci,I takzarówno w terminach Freudowskich jak j w terminach double bind, przesunięcie w kierunku wuja jestczymś iluzorycznym. Wujowski Edyp - to żart. Istniejące napięciamiędzy wujem a siostrzeńcami sątym bardziej odsłonięte, że niezamykają dziecka w żadnej sprzeczności. Przeszkoda nie może stadsię wzorcemani wzorzecprzeszkodą; mimetyzm ukierunkowany jestw ten sposób,że pragnienie nie weźmie sobie własnejprzeszkodyzaobiekt. Gdybyśmy badaliinne systemy prymitywne,bezwątpienia odkrylibyśmy, że sfera działania wzorcakulturowego -przy założeniu, że ten wzorzec wciela się zawszew określoną postać -nigdy nie pokrywa dostateczniesfery uczucia, tak że nakładanie się pożądań tych dwóch FREUD I KOMPLEKS EDYPA 27 niemożliwe. Obie sfery stykają się jedyniewyznaczonych punktach, mających zapewlednlej chwili inicjacją ucznia w łonie kultu. jcje Malinowsklego skłaniają do sądu. że spoK prymitywne są lepiej chronione przed doublepoteczeristwo zachodnie. I rzeczywiście, ale czydćwnywać społeczeństwo zachodnie ze społeft wyspiarzy Oceanii? Od bardzo dawnych czaitf-od stadium patriarchalnego, istnieje skumuH-jednej osobie funkcji,które uTrobrlandczykówM są między ojca i wuja. System patriarchalny^Siniejzróżnicowany od systemu trobriandzkie1^1 musi się on nam wydawać, z punktu widzeniaIftBnejrodziny, summum w porządku arbitralnego^iBUukturyzacjl, a zpunktu widzenia społeczeńtywnych w skład jego definicji wejdzie znak lośclą należy zrezygnować z terminu "koma",tego niewyczerpanego źródła błędówl nień. Trzeba ponownie zgrupować wokół konflilęgo mimesls rzeczywistezjawiska, którepsylallza odnosi do tegokompleksu. Zjawiska te zyskaspójności; z drugiej strony stanie się możliwe. enie ich do schematu diachronicznego, umożliwlafćh historyczne usytuowanie. Dotyczyto nie tylko;h zjawisk jako takich, lecz również teorii, którełaja się, by je wyjaśnić, zpsychoanalizą na czele. ^SBOy teoria, taka jakkompleksEdypamogła się poja^llnmsljuż istnieć w społeczeństwie wzajemne mime^^^cnusi byćobecny mechanizmwzorca i przeszkody,gCTyezym zawarta w nim przemoc nie musi się ujawniać. NBbfianizm ten wreszcie musi w normalnych warunkach ^6ajdować swe źródło i punktwyjścia w osobie ojca. NiaeH ojciec tkwi u źródła double bind, to fascynacjaMtoetyczna w ciągu całego życiapodmiotu zachowa^ojcowskle zabarwienie. Czy to u jednostkiczy w gruN, fascynacja mimetyczna zawsze sięrozprzestrzenia; ^Ążydo powielania swych form początkowych. Inaczejfiwląc, poszukuje nowych wzorców - i nowych prze. 28 SACRUM I PRZEMOC szkód - wykazujących podobieństwo do pierwszego \vznca. Jeżelipierwszym wzorcem jest ojciec, podmiot będą'dobierał sobie nowe wzorce na podobieństwo ojca. Ę W społeczeństwiezachodnim, nawet w epoce patrla,chalnej, ojciec Już Jest wzorcem. Aby zaistniał doubl,bind,ojciecpowinienstać się przeszkodą. A ojciec mo;,stad się przeszkodą. Jedynie dzięki zmniejszeniu s"ojcowskie) władzy, co pod każdymwzględem zbliży go dosyna l każe mu żyć w Jego świecie. Złoty środek -komple. ksu Edypa" sytuuje się w świecie, w którym pozycja ojcaJest osłabiona, lecz nie straconacałkowicie, toznaczy rodzinie typu zachodniego ostatnich stuleci. Ojciec Jestwięc pierwszym wzorcem i pierwszą przeszkodą w świecie, w którym rozkład różnic zaczynamnożyć okazje dodouble bind. Taki stan rzeczysam w sobie domagasię wyjaśnienia. Jeśli ewolucja historyczna współczesnego społeczeństwapolega na rozkładzie różnic, to jest ona analogiczna dotego wszystkiego, co w tej pracy nazwaliśmy kryzysemoflarniczym. I faktycznie pod wieloma względami to, cowspółczesne jawi się jako synonim kryzysu kulturowego. Należy Jednakże zauważyć,że dzisiejszy świat ciągleznajduje podpórki utrzymujące gow równowadze; pewnie, że chwilowe l nietrwałe,nol napoziomie względnegobraku zróżnicowania, któremu towarzyszy coraz Intensywniejsza rywalizacja, nigdy jednak na tyle silna, by tenświat zniszczyć. Analiza zawarta w poprzednich rozdziałach pozwala sądzić, że społeczeństwa prymitywne nieostałyby się wtakiej sytuacji: przemoc rozszalałaby sięna dobre, uruchamiając tym samym mechanizm jednomyślności założycielskiej i odbudowując jakiś silniezróżnicowany system. W dzisiejszym świecie zachodnimnic takiego się nie dzieje; zatarcie różnicpostępuje,bezustannie istopniowo, by następnie dać się wchłonąći zostać zasymilowanymi przezwspólnotę,rozciągającąsię powoli nacałą planetę. Tonie "prawo",w każde)wyobrażanie) formie, jestodpowiedzialne za napięcia i alienacje, na które wystawiony jestdzisiejszyczłowiek, lecz coraz powszechniejsza FREUDI KOMPLEKSEDYPA 29 prawa. Wieczne oskarżanie prawa wynika z^"nowożytnej urazy, to znaczy stąd. że pożądanie( się nie o prawo. Jak mu się wydaje, leczo wzorzec. "szkodę, którego dominującej pozycji podmiot nieuaiać. Im bardziej gwałtowne l rozpaczliwestaje się"Sjntsls w wirze następującychpo sobie mód, tym barSrtludzle nie chcą przyznać, że czynią z wzorca przeszSSŁa i przeszkody wzorzec. W tym tkwi prawdziwa nle'SSaiSorwsć, która może przejawiać się w różny sposób. gpĘewodnikiem po tym terenie nie możebyć Freud,l^lfi Nietzsche,przypisujący urazę "słabym", na próż^^^trając się ustanowić stałą cezurę między ową uraząaHIKgnleniem prawdziwie . spontanicznym", woląpotęgi,IfiBPt mógłbynazwać iutasnq. Do głowy by munie przyjjte aby we własnym projekcie dostrzec najwyższy stoyShfuasy. ale być może Franz Kątka jest Jednym z nieHu. który zauważył, iżnieobecnośćprawa jest tymMilljm. co prawo - leczprawem, które oszalało, prawdzl^^'clężarem nabarkach ludzi. Być możeporaz kolejnynajlepszym przewodnikiem jest Jeden z tych pisarzy, któfl^^ mtulcje nie obchodzą naszych naukowców. Ojca,który stał się jedynie znienawidzonym rywalem, syn prosiretekst prawa - w odpowiedzi otrzymując Jedynie mamro SK.Jeżell, w porównaniu z prymitywem, patrlarchallzm! j^ina zdefiniować Jako słabiej zorganizowany, to "cywilifiicja zachodnia", sądząc po tym, co się wydarzyło, mogjjHiybyć rządzona, przezcały okres swych dziejów, przez tnę słabszej organizacji lub dezorganizacji, ideę porówBSITOlną z jakimś powołaniem. Swoisty dynamizm wciąganiUplerw Zachód, a następnie całą ludzkość w nigdyEftcdtem nie znanystanwzględnego braku zróżnicowa^a w dziwny rodzaj antykultury, przeznas nazywanejnowoczesnością. -i; Pojawienie się psychoanalizyjest historycznie zdeterWtoowane nastaniem ery nowoczesności. Nawet jeśliPowypisywane jej źródło jest mitycznei fantastyczne,toWiększość zjawisk skupionych wokół "kompleksu Edypa"Posiadarzeczywistą jedność i zrozumiałość. Odczytanie. 30 SACRUM I PRZEMOC FREUD I KOMPLEKS EDYPA 31 mimetyczne w pełni to odsłania. "KompleksEdypa"propagowanie wzajemnego mimetyzmu w częściowiQpodtrzymaniu - przynajmniej na pewien czas - strukt? rodzinnych wywodzących się od formacji patrlarchalnaJest to taki sam rozpad Jak w przypadku prymltywnyj,kryzysów oflarnlczych, ale stopniowy l dawkowany, ^nadmiernego rozpasania. bez jawnej przemocy, bez katastrofalnego rozbiegania l bezJakiegokolwiek rozstrzygnie. clą.Można wtym widzieć zadziwiającą elastycznejnowoczesności, Jej niezwykłą skuteczność, wraz z którapojawiają się charakterystyczne napięcia. Kompleks EdypaJest zachodni l nowoczesny, podob. nie Jak zachodnia i nowoczesna Jest względna neutrall. zacja oraz sterylizacja pragnienia mimetycznego, ciąglenie uwolnionego ze swych okowów, lecz zesrodkowanegona ojcu, toteż zdolnego do trwania w pewnych formachrównowagi l stałości. Jeżeli psychoanaliza wpisana jest w dzieje, to zwiastuje ona i przygotowuje to,o czym absolutnie nie możemówić - bardziejposuniętym stopniu zaniku różnic, pociągającym za sobącałkowite zamazanie roli ojcowskiej. Jak każda myśl mityczna, tak l psychoanalizastanowi system zamknięty i nic nie może jej podważyć. Jeśliwystępuje brak konfliktuz ojcem, to będzie się go domagał nieświadomy charakter kompleksu; natomiast. JeśliJest konflikt,to jeszcze raz przywołuje się kompleks; wówczas to"pojawia się", a jeśli się go nie "pozbędziemy na dobre", to znajdujemykolejny dowód na to, że onistnieje! Nie tylko psychoanaliza podlegaciągłej weryfikacji. Ta weryfikacja staje się coraz lepsza,w miarę Jak mimetyzm rozprzestrzenia się i zaognia, jak destrukcja przybiera coraz bardziej krytyczneformy, jak mnoży się double bind. Im mniej widać ojca, tym bardziej "panoszy sięEdyp". Odtąd dziecinnie prostą sprawą staje się przypisanie niezliczonych choróbpsychicznych Edypowi, przemilczając istnienie ojca. Lajosa. Dekretuje się więc fakt,że złudzeniem psychologlzmu jest odniesienie kompleksudo prawdziwego ojca, do wuja zkrwi i kości lub w ogóle S konkretnej jednostki. I to Jest prawda. Psycho^telumfuje. Jest wszędzie, czyli nigdzie; uciekłaod^fałszywych potocznych prawd,ale tylko poto, by w ezoteryczny formalizm. kompleks Edypastanowi błędne odczytaniet;? ind, wszystko to, co może uchodzić w oczachsaz samego ojca za synowskie pragnienie ojcobójItarirodztwa, ma swego podżegacza wojcu czy ra(WKircu. Naszych czasach mit Freudowski pozostaje taky,nawet dla sceptyków, że może to zakrawać naislmy zatem uporczywie szukać odpowiedników,nie u autora, którego w tej dziedzinie niepodobewazyć - u Sofoklesa. Można by jeszcze raz zwró^. do Króla Edypa, ale ta sztuka tylekroć Już służyła;różnych celów, że Jej moc dowodowa zużyła się. ' się zatem do dzielą rzadko przytaczanego-l Trachinki (Dziewice trachińskie- w przekładziekiego). rostatnim akcie Herakles zwija się z bólu w swejtej tunice. Obok niego Hyllos pełenczci dla ojcal najego rozkazy. Herakles, wezwawszy syna doazeństwa, każe murozpalić wielki ogień i wrzucićyOjca, żywcem w ten ogień, by uwolnić go od cierpień. os protestuje: ojciec chce uczynić z niegoojcobójcę! BCTakles nalega, l tow słowach, które rzeczywiście czyKl' ojca podżegacza do ojcobójstwa,odpowiedzialnegoK Bezlitosne doubte blnd: ^ - To co spehućsię winno. Inaczej nie moim^ Już, lecz ojca Innego synem s(ęnazywaj. - Na boga: wołam znowu. Czegóż chcesz, mój ojcze? Zabić lsprzątnąć mam clę. by rozbójnik jaki? Ciąg dalszy jest jeszcze bardziejniesamowity. Herakles zwracasię do syna o jeszcze Jedną przysługę, zapewBiając, że nie tak ważną jak pierwsza. Tekst nabiera terazWnego zabarwieniakomicznego, przynajmniej w kontekściewspółczesności, nasyconym psychoanalitycznąpe. 32 SACRUM I PRZEMOC danterią. Śmierć ojca pozbawi młodą lolę, jego ostat małżonkę, "poznaną" podczas ostatnich"prac", opie^^na; Herakles: Otóż i w tem twej pomocy wzywam. Jeśli uczcićchcesz ojca pamięć po mej śmierci,Pomny przysiąg złożonych, pojmij ją za żonę,Tak. święta niechaj tobie będzie ojcawola; I ta. która przy moim bokuspoczywała,Niech niczyją nie będzie żoną. jeno twoją; Ty sam się z niąpołącz małżeńskimi śluby. Tak uczyń. ' stówo bowiem w sprawach ważnych dane Gdy w małych cofniesz, stracisz prawo do wdzięczności. Hyllos: Gdyby był obłąkanym, gniew byłby niesłuszny; Lecz któżzniósłby, co teraz prawi z przytomnością? Po tej odpowiedzi,Jaku Mohera. dialog toczy się dalej, coraz bardziej zastanawiający. Hyllosniby to motywuje swoją początkową odmowę poślubienia loh rolą -zresztą całkiem bierną - odegraną przez młodą kobietęw kończącej się właśnie tragedii rodzinnej. W rzeczywistości mamy tu prawdziwy związek między pożądaniemojcowskim a synowskim, związek tożsamości,uchodzącyw oczach ludzi za bezbożnybunt, a będący czystym posłuszeństwem woli ojcowskiej, owej sugestii ojca-wzorca, raz podstępnej, adrugiraznaglącej; Pożądaj tego, czegoja pożądam: Hyllos: Ach? jakieś wątpliwości mną biednym miotają. Herakles: Bo ojca słuchć. tobie zda się być niegodnym. Hyllos: A więc mamsię nauczyć, ojcze, być bezbożnym? Herakles: To nie bezbożność, czem mi serce rozradujesz. Hyllos: Czy słusznie postąpiłbym według woli twojej? Herakles; Tak sądzę, aświadkami tego bogów czynię. '^oijte. Jestem gotów, winą czynu tegodając przc^ bóg31111 na ciebie; gdyż twojejSacbając woli. nigdy nie będę w niesławie. ^^eeakles: 4ljAny mowy twej koniec. ^aak^lrfdzliny "bajka" lepiej orientuje się w stosun ^^^bćdzy ojcema synem niż psychoanaliza. Dla myśli'^BfeaMmej jesttu niezła lekcja pokory. Po dwudziestuachach. Sofokles potrafi nam jeszcze pomócenlu jarzma najbardziej krępującej mitologii -i kompleksu Edypa6. Przypisy "i.i. ', . ipnunt Freud, Poza zasadq przyjemności,tłum. JerzyProtok,PIW. Warszawa 1976, s. 310. te, s. 311.:e. 8. 113. /stów oznacza, że samo pojecie "choroby umysłowej"e poddane w wątpliwość, podobniejak w pracachirych współczesnych lekarzy. l. Poza zasadąprzyjemności, s. 116. aloby tutaj przywołać zwycięstwo Innychtekstów llte^^BIiOKlch, zwycięstwocałkowite, choć na razie nieme, zarówno. sw^BBd obojętnością ibrakiem wiary pewnych utytułowanych^. ^a-ońców "literatury". Jak teznad rozbrajającą prostotą^^leniistynkatorów". Jeśli chodzi o kwestię nakłaniania przez -y ^j^a do ojcobojstwa,to szczególna uwaga należy się arcydzie^ ^pl Calderona Życiejest snem, Cesareo Bandera poświęca mu^, ^łobne studium. To Jemu właśnie zawdzięczam zrozumienie,^r ]ie należy umieścićCalderona wrazze światemFreudawr ^porządku pożądania i przeszkody, który jedyniepozornie jest " ^porządkiem "prawa". TOTEM I TABU iSjSSsS. . ,-. j^-u. - a współczesna jest niemal jednomyślna w"z rozwijanych w Totemie t tabu1: utrzymać Ich^'Freud przypisuje sobie wszystko to, co książkaległaby wykazać. Prymitywna horda Darwlnaaturą rodziny. Wyłącznośćseksualna dominuncatoruje drogę do przyszłych zakazów kazlro5eet tutaj, jak twierdzi Claude Levl-Strauss w Lesselementalres de laparente, . biedne kołostan społeczny zabiegów suponujących Jego jzuty są słuszne w odniesieniu do bezpośredniej(: dzieła, podlegającej streszczeniu. A Jednak Jestnie l tabu coś, co zręcznie obchodzi definicję. ayna przykład wrażenie, że wszystkie typoweienla dzieła zawierają zbiorowe morderstwo,ale: to do końcaprawdą. Oczywisty jest fakt, żes się o tym wspomina. Jest to zasadnicza osobliFtegoprzedziwnego eseju, stanowi Jakby Jego najattaiejszy sekret. Chodzimy wokół tego barokowegoku w towarzystwie przewodników, którzydokładnieą, conależy powiedzieć. To, że Freud mógł wymyślićl potworność, wskazuje na fakt, że nawet geniusze pobłądzić, lto jak Jeszcze. Stoimyprzed tym osoblll monstrum pełni strachu; wydaje się ono JakąśWedną lmonumentalną farsą,czymś w rodzajuytatnich powieści Yictora Hugo. A' Nieco uważniejsza lektura czyni to dziwactwo jeszcze'. "bardziej ewidentnym. Morderstwo niczemu nie służy,. 38 - - "Ł. ^WH^U j a "wderstwo stai, . "^-l l , 'ss.S^^-ss-SS s^ssss-"^ ^ysp^Ks^-S^2ss^SSF^^-S'"-? ' I TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA 39 są zazwyczaj takskorzy do wynoszenia pod^6w wyroczni, że rzucają klątwy na wszystkich,e dostrzegą najmniejsze objawy braku czci, taktowność Totemu t tabu wywiera duże wrażeh. Czyż nie jest to atmosfera, którą wywołująUwej wartości? izy, z reguły bardziej wspaniałomyślni dlaBa niewiele mniej surowi od psychoanalltyil3 roku wiedza etnologlczna nie była jeszczetala się później. Teorie powtarzane Jakecho[da zwłaszcza teorie Frazera l Robertsonatraciły swój prestiż, pojęcie totemizmu zostałoNarzucone. Wreszcie i przedewszystkim gtówl(blążkl, w formie nadane) jej przez Freuda, Jestglę niedorzeczna. tncu każdy podpiera się poglądami sąsiada, byffotem l tabubez analizy krytycznej. Jeśli Freudttc straciłgłowę, to tym bardziej wartodowiedzieć;zego. Jak lw jakim stopniu, by Jego myśl potrak! większą uwagą. Czym jest aberracja wTotemieJaką mu się przypisuje? Czy nie należy ponownieallzować zakładanej nieomylności autora w pozosdzlełach, zwłaszcza że katastrofa nie została doe zlokalizowana ani nie znanesą wszystkie jejwencje? Aletegowłaśniepewne kierunki neofreunie czynią i czynićnie chcą. Formalistyczny przeit tak silny, że staje się drugą naturą. y jakiś prąd myślowy uznaje, że wszystko, co munajmniejszej mierze przeciwstawiajest niemal doli a priori pomieszania zmysłów, to mamyprawoać:czy ten nurt myśliJest ciągle żywotny, czy masobą przyszłość? Duch nauki nie istnieje, jeżeli niesię rozpatrywać hipoteznieprzyjemnych, odległych'obowiązującejw danymmomencie prawdy, skandanych w obliczu drogich namprzyzwyczajeń. AlboraI: nie ma hipotez przyjemnych i nieprzyjemnych, sąmię hipotezy bardziej lub mniej przekonujące. Zanimriemy, że Freud fantazjuje. Jakby był Jakimś Szekspii, Sofoklesemczy Eurypidesem,musimygo przynaj lie^ e^6 il2^ bliskie ^"g^ty ^ rawska ren^ne,'," ^^^kacjl-'. ^16 "^ba^ "^sSi^^^^^ "Hon takie waŁ gote nazwy s- """"W nazwy, aleto^ezneg:""6 - "y" P Pros^ ^^. ^ Ple^net,. ^, "MMniaJą systemu -.-K,^,;,^^^^^^^ się z Jakimś mylącym pozorem"czegoś całkowiilnego". Nie na tym polega nauka, by odmawiaćprawa do twórczego zdziwienia w obliczu pew5w. Freud odrzuca wszystkie punkty widzenia,. zbyt racjonalne" i jednocześnienie biorą podszuciowego porządku rzeczy". przyciągające uwagę Freuda należą do tegoporządku, a czasem są dokładnie tymi, któreKity naszą uwagę już w poprzednich rozdziałach. kuważa, że w dziedzinie zjawisk religijnych najkrańcowe przeciwieństwa zbiegają się ze sobą: ,^to. smuteki radość, to, codozwolone i zakazane. rkład święto jest "dozwolonym wykroczeniem, alakazanym,solennym pogwałceniem zakazu". Todozwolonego z zakazanym w święcie pokrywanie z tym. co można zaobserwować w składa: "gdy zabija się zwierzę rytualnie, to się je,ę opłakuje" - l nic w tym dziwnego, gdyżw:znoścl festyn świąteczny i składanie ofiary są tymi rytuałem: -Ofiary i święta współwystępowafy ukich ludów, każde złożenie ofiary miało w sobiei nie istniało święto bez ofiary". samo spotkanie dozwolonego z zabronionym odemy wtraktowaniu niektórychzwierząt,nawet je nent ofiarniczyformalnie nie występuje: ^gs^^Zwierzę. które utraciło życie na skutek przypadku jestłaklwane orazpochowane z honorami przysługującymilonkom plemienia. Gdy społeczność musizabić zwierzęikutek jakichś nietypowych okoliczności, to przepraszaro zwierzę i stara się złagodzić pogwałcenie tabu. przymocy różnych sztuczeki wybiegów. m^We wszystkich zjawiskach prymitywnej religijności1-całej planecie, odnajdujemy ten dziwny dualizm za,owari ofiarniczych: rytuał zawsze przybieraformę za^i^bstwa tymbardziej karygodnego i koniecznego, im barst;^taej świętokradczego. 3^' Robertson Smith doskonale dostrzegał jedność tego,. ^^So nazwamy tutaj -rytuałem ofiarniczym" w szerokim^-Snaczeniu, i to właśnie nazwał"totemizmem". Moda na. 42 - - "I. 1.11HUC ^^^1 ten właśnie termin związana jest z pewnym 3(31, ^Edzy etnologicznej i określonymi postawami intelekt ^tlml. które są już nieaktualne, ale staramy się tak? ua^nie zawsze nam to wychodzi, pielęgnować w sobl6']01' F ; cę danych prymitywne)religijności i spójnościty? 11' fdanych. Troska o ową jedność popycha Robertsonas etha, a w siadzanim Freuda,do przypisywania u01'"^stkiego totemizmowi. Wierzenia zwane toterniczn ^' idostarczają czasem zaskakujących ilustracji zasa/S9 twych i paradoksalnych cech religijnych, tych, które be lustańcie domagają się interpretacji, l to one najczaSg. prowadzą nas doprawdy. W czystoreligijnych aspektac), itotemizmu Freud odnajduje ową zbieżność przeć). twleristw, owo spotkanie rzeczy do siebierti"f "-cych. owe odwrów"'" ^ e-j-y. " aspektack' {totei . -. .^uu odnajduje ową zbieżność przeć). ł wleństw, owo spotkanie rzeczy do siebie nie przystają. cych. owe odwrócenia sytuacji, które definiują cato4i tzjawisk religijnych - gdyż wszystkie one odnoszą się do ttej samej gry przemocy przechodzącej w swój własny pa. lroksyzm za pośrednictwem zbiorowego mordu. Freud \znakomicie dostrzega Jego nieuchronność,natomiast(umyka mu Jegocharakter sytuacyjny: Freudnie odkrył ; przecież mechanizmu kozła ofiarnego. ' Jedynie ten mechanizm pozwala zrozumieć, dlaczegorytualne zabicie ofiary, najpierw zbrodnicze, staje sięświęte w znaczeniu dosłownym, w trakcieJej składania. Między ową metamorfozą a postawą każdej grupy wewspólnotach totemicznych względem totemu tejżegrupy,widać Jasno bardzo ścisły związek, a nawet fundamentalną tożsamość. Istotnie w wielu wypadkach istniejeformalny zakaz polowania na to właśnie zwierzę. Zwierzęciatotemicznego niewolno zabić i zjeść, chyba że dziejesięto podczas określonychuroczystości, stanowiącychodstępstwo od reguły, podczas których całagrupa musipopełniać czyny,które winnych sytuacjach są zakazane. Oczywisty Jest fakt, żechęć powielaniamechanizmukozłaofiarnego Jest bardziejwidoczna w wierzeniu totemicznym niż w . klasycznym" składaniu ofiary. Ta prawda Jest czymśoczywistym. Nawet Jeśli Freud nie przeniknął Jej do końca, to słusznie wysuwa na pierwszy planaspekt totemiczny. Nie myli gointuicja, gdy każe muodnieśćwszystkie zagadki do realnegozabójstwa, ale z l I TABU"A ZAKAZY KAZIRODZTWA iwowego mechanizmu sprawczego myśllcleulaie się dokładniedopracować swego odkrycia. n wyiśćpoza tezę zabójstwa jednostkowegolirycznego, a jeśli przyjąćją dosłownie, całośćg"t fantastycznego charakteru. ^stwierdzimy. że Freud marzy o zabójstwieFolca l pisze pod dyktando podświadomości, lef"S nimprzeanalizujmy doskonałe argumenty1'Totemie i tabu. Freud, podobnie jak my,/wymóg uczestnictwa wszystkichosób w rytu^oczenle zakazu byłoby po prostu zbrodnią,pokonali tego wszyscy we wspólnym działaniu. ' : Freud nie dostrzega dobroczynnych skutkówloścl, to przyznaje, ze uświęcenie uwarunkonlepodzlelnośclą. Z drugiej strony w wielu, człowiek -zwierzę, monstrumtotemiczne,"". jako antenat, sędzia i przewodnik, nie przesta'oflarą masakrowaną przez swych bliźnich, i tola ofiarą padającą pod ciosami społeczności - ciąacze mitycznej, będącej Jednak zawsze odbiciemmości rzeczywistej. yź nie znajdujemy tuwielu wskazówek zmuszająlo myślenia? Gdybyw planie intelektualnym nieięz takich faktów wywieść hipotezy zbiorowego,j, nie wywołując automatycznie standardowejanaaposobu myślenia, chcącego uchodzić za naukowy,y to poważnym problemem. To zastanawiające, żeoanaliza rozdziela coś w rodzaju wiecznej premiirdzlej szkodliwym trendomludzkiego umysłu, przymarny tu na uwadze nie tyle nieomal szlachetne-y niewiedzy,o którychnie mówi się nigdy, że sąlikiem braku uwagi lub zwykłego lenistwa, cozechną tendencję do potępiania w czambuł (albo! j jeszcze: bezkrytycznego akceptowania),tylko dlaże taka jest moda, każdej koncepcji, której takr-awdę pojąć niepotrafimy. --^ Wnikliwie zgłębić sens składania ofiary iwierzeń toi^fcpllcznych, to tyle co ukazać pewne slty zmierzające do^i^łiorowegomordu: wszystko wskazuje nato, że każde. '5'^óstwo, a także sama społeczność,wywodząswoje źródło. 44 ^s^". ^^^^i^^^^n ,^ wMa^. ",, i"""1''Inkami te^o ^'CT? "^ ? ^^z"0^ ' """"" ^oci, nie, abyk,';'''- nla 'atie satttó'""""0"'^''1'^,'"11 l. nl,i'Co przi/j, f ; ^."y po^: s ^F-ŁS^SS^S! S^S^-T"^^^ Ofiara . Melbiad " ^'i1-0-- na P"^'^^^^^%:^^^ ^^^s^? ^ wierzę, jca^y li tOTEM I TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA 45 ^leczenikawał dygocącego jeszcze mięsa i odał. Następowało to tak szybko, ze wkrótkimlędzy wzejściem gwiazdy porannej - której ofia" poświęcona -a blednięciem tejże w świetle słońca. gtę ofiarne zostawało zjedzone. lemane "totemiczne zaszłości", których śladówsię Robertson Smith w wyżej opisanej ceremoadzają się, moim zdaniem, do niepełnej intuicjiofiary zastępczej. A ponieważ badaczten dozbiorowy mord,to z tego powodu totemicznewzbudziły zainteresowanie Freuda. Czy wobeciza z Synaju, pasującego do kontekstu, jaki niereściliśmy, możemy wyśmiewać myśliciela, któ;h warunkachstawia hipotezę dotyczącą genezyCzy możemy uznać za rzecz oczywistą i nie wyą dowodu, że zaniechano tu badań, że cała hipotata zbudowana na osobistym złudzeniu, zhidzeiry psychoanalitycznej? :ąc pod wpływemwybiórczego materiahi FreudIna wyłącznie o ofierze z wielbłąda. Coby się stało,relacjonował wszystkie podobne scenariusze, reanew tysiącu teatrach kulturowych, istniejącychsżnie od siebie? Tak wiele mógłby dostrzec, gdybysię do systematycznych studiów porównawczych. iczas ofiary na Synaju, wielbłąd jest związany jakica, a tłum uzbrojony, w wypadku dionizyjskichragmos ofiara nie jest związana,nie używa sięił, jest jedynie tłum rzucający się na ofiarę. Gdzielej jest i tak, że z początku ofiarę zachęca siędoczki,w innych obrzędach uciekają uczestnicy itp. 'sze mamydo czynieniaz odgrywaną sceną linczu. scena nie musi być dokładnie taka sama. Rozbieżnonie należy tłumaczyć pamięcią rytualną, nie chodzitaj o dokładność wspomnienia, lecz o sam zbiorowyord,którego zmiennne aspektyw każdej religii są inne. S drobne różnice objawiają bardzo wiele: ich realizm^ipnlechęcadoformalistycznej interpretacji, sugerując re'ajtność modelu. Można sądzić, że przyczyniają się one dopowstania Freudowskich intuicji, nawet jeśli w Totemie 46 lei ^^^^^^^^-^^ "-owych"' Pter. ^oioUonej'q naoponuje""e etnolo. re". zawsze ^""'P^MOC SS^S^^y^,^ ss^^sy^^^sy sir^aas-: SBB "TOTEM I TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA 47 } jakoinstytucjęspołeczną, to zrezygnować z doyania jedności społecznej, ^ara zbyt obfituje w konkretne elementy, bybyć poa udawaniemnigdy przez nikogo nie popełnionejHi. Na poprzednich stronach udowadniliśmy, żeja to stwierdzić, nie rezygnując jednocześnie zwldzegr rytuale ofiarnym udawania l satysfakcji na dall-planie. Rytuał ofiarnyjest aktem, którego w norlychwarunkach kulturowych nie ośmiela się. aUnie pragnie spełnić; tego właśnieFreud, "opętany"łączeniu dosłownym pochodzeniem aktu, wparadok(r sposób nie zauważa. Mówimy . w sposób paradoky", dlatego że w Totemie itabu Freud pomija jedynyJ prawdy, jaki jest dlaniego dostępny, chociaż wStałych dziełach ciągle go deformuje. Widzi, że probłflaryjest wydarzeniem przekraczającym jego możli;1 intelektualne, a intuicja co do jej początków, nieMyślana do końca, niemożliwa do wykończenia, oditd mu możność zrozumienia jej funkcji. Jeśli ofiaraw rytuale tym, czym jest, to dlatego, żepoczątkowoyM czymś Innym, a także dlatego,że pozostawiła sobieFCOŚ innego jako wzór. Aby pogodzić tu funkcję z geneiaby jednacałkowicie wyjaśniała drugą, musimy zdof6 uniwersalny klucz, który zawsze umyka Freudowi: Słynie koziołofiarny może zaspokoićwszystkie wymaga. ta naraz. jgiHi. , Niemniej Freud dokonujewspaniałego odkrycia: jako^SpBerwszy stwierdza, że każda praktyka rytualna, każdelpaczenie mityczne ma swój początek w rzeczywistym^^glbójstwie. Freud niepotrafi uwolnić całej energii^^^iynikajacej z tego twierdzenia; nadaje zaledwie rozpęd. ^ĘSlyskotliwemu podsumowaniu, które to twierdzenie^iPtttnożlrwia, Znaczenie odkrycia Freuda zostaniepóźniej ('całkowcie spłycone. Opierając się na drugorzędnychprzesłankach, myśl późniejsza przekreśla Totem i tabu,ar' uważając to dzieło za "przestarzałe". Częściowoowo^nierozpoznanie wartości dziełada się wyjaśnić powoła^ niem myśli późniejszej, po Freudzie, Najpierw stawia''. V sobie ona za cel skonsolidowanie terenu zdobytegof: w epoce poprzedniej przez Freuda i innych. Taki cel jest. 48 czym- '""""" ' ""EMOc 1 S^ff-sSipaS ! ^est u, -r. , ' 3 ^s-sSsSp-^^. ,. ". ^mosob "'"ąeych w przez Fr^ J cafos'c'^ ^^^^aa^"^^s55SS ^ -yTEM I TABU" AZAKAZYKAZIRODZTWA 49 stały bG2zmi311- Bohater tragedii musiał cierpieć; tragedii trwa dodzisiaj. Obciążony był tym, cosię "błędemtragicznym", którego powodów niedocięci najczęściej błąd taki nie ma nic wspólnego'co uważamy za błąd w życiu codziennym. Polegał onczęsto na buncie przeciwko władzy boskiej lubl, a chór towarzyszył bohaterowi,wspierał goiymi uczuciami, starał sięgo ostrzec, podtrzymaćH, przyhamować, a gdy śmiałe przedsięwzięcie boiadawato się. za co otrzymywałon zasłużoną karę -swat go. ;gojednak bohater tragedii musi cierpieći czym"tragiczny" błąd? Mamy zamiar przerwać dyskusłajać gotowejodpowiedzi. Bohater musi cierpieć,ijest pierwotnym ojcem, protagonistą wielkiej pierwottragedii. o której mówiliśmy i która znajduje tutypowe(tetawienie; jeśli chodzi o błąd tragiczny, to Jest to'. który musi wziąć on na siebie, by wybawić z niegoWydarzenia rozgrywające sięna scenie są. możnabyidzieć. wyrafinowaną i obłudnądeformacją prawdziwydarzeń historycznych. W dawnej rzeczywistości toile członkowie chóru byli przyczyną cierpień bohatetu, przeciwnie, lamentują oni i użalają się nad bohatea, tak jakby swoimcierpieniom byłsam sobie winien. ypisywanamu zbrodnia, zuchwałość i bunt przeciwitorytetowi - to przecież to, co naprawdę ciąży na człon;h chóru, jegobraciach. I dzieje się tak. że wbrewwłaswoli tragiczny bohater staje się odkupicielemchóru. Podwieloma względami ten tekst rozwija się dalejkierunku odsłaniania mechanizmukozła ofiarnego ruktury mitycznej wokół niego,bardziejniż cokolwiektego u Freuda. Całe zdania pokrywają się tutaj dokładz naszymi. Bohater jest tym, który przedstawia ofiarę Iklej, spontanicznej tragedii. Błąd tragiczny, o którysię go oskarża, jest błędem całego tłumu; błędem tymtrzeba go obarczyć, aby wyzwolić miasto. Bohater tenodgrywa więc rolę ofiary zastępczej. Nieco dalej w tymsamym tekście Freud czyni aluzję do "kozła dionizyjskiego". Tragedia określona jest jako przedstawienie typowe,. ,Wfl . , ""BMOC i l'S^-S-ea. --. l^? ^=-;^S! 5S3-'sa=sss= i ; r "TOTEM I TABU- A ZAKAZY KAZIRODZTWA 51 ig To samo czyniwspółczesny antyteatr, tyle żeaacym zamęcie i histerii. Nie przestajemy odwracać" sąs3^' by użyć ich Jako broni przeciwko niemu. " ,dłębl rzeczy wszyscy jesteśmy wspólnikami w pola^U struktur mitu, znaczącego braku równowagi. lllcażdypotrzebuje, by rozwijać swoją antagonistycz;aniby to za każdym razem zanika, ale takzawsze ulega jedynie odwróceniu, by uwiecz; poprzez tę inwersję. O tej samej różnicy mówi w! rzeczy Heidegger w odniesieniudo całej filozofii. mado Nietzschego,u którego właśnie dostrzegł tęiwersję. Za pojęciami filozoficznymi kryjesię zaF? walka ludzi, tragiczny antagonizm. Freud nie dofaktu, żejego własna myśl tkwi wewnątrz tejże samajego interpretacja tragedii jest częściąwahadłowego ruchu, odktórego niepotrafi się;. Statyczność jego odczytania odpowiadazresztąicie koncepcji jednorazowego zabójstwa, którejestwem prawdziwego ojca. prawdziwegobohatera,lejsce jeden jedyny raztZa życia był ohydnym potworem - po swojej śmierci^e się prześladowanym bohaterem. Któż nie rozpoznamechanizmu sacrum, któremu właściwie Freud nietadomie uległ, skoro nie potrafił rozszyfrować go dośca. By naprawdę uciec od moralności, przeistoczonejunoralność, od metafizyki, przemienionejwantymetaj/kę. należałoby raz nazawsze zrezygnować z zabawy'. dobrych l złychludzi, nawet w formienajbardziej wyBnowanej;należałoby uznać, że niewdzięczność jestizędzie. że przemoc jest wszędzie, żenie została pokonadlatego tylko, że lepiej lub gorzej potrafiliśmy odyć jej funkcjonowanie. Najpierw bohater powiniendol^ączyć do chóru, by odtądtak samo jak chórodznaczaćf się brakiem cech własnych. Powie ktoś, że Freud jest tutaj bardziej od nas wiernystrukturze tragedii. W pewnym sensie jest to ścisłe, Wtragicznej formie odziedziczonej po micie i rytualebohater,pozostający przez długi czas kimś jednostkowym,zajmuje dominującą i centralną pozycję, jaką przyznaje. 52 "...,,,", """'-" l "kleniu trz^ Jest dopiero n idemonSzn e' nlz Freuri ^"^aweid "^-c^ f cić. ^^y-^y ^^T^ Fi ""faył Freudura nloże brać no" ^ ^'! Jak każdy tendencyjny proces, proceswytoczony^'^reckiej tragedii zwraca się przeciwko swemu autorowi. -^ To Freud daje dowód "wyrafinowanej hipokryzji", to myśli^ Współczesna jako całość krytykuje wszystkie różnice religijne, moralne i kulturowe, by je w końcu zwalić nagłowę krytyka, zwiastuna i proroka jakiejś niebywałej l-i ,. ,,/,. "l ^ """,",,,-łn ił-ic;","TB tnllrn rll-a ni^if^,i-aHpio t\rm """"^^-sSSSSsg głowę krytyka, zwiastuna i proroka jakiejśniebywałejjasności, oczywiściewłaściwej tylko dla niego, jakiejś tymrazem już absolutnie nieomylnej "metody", która skupia : TOTEM I TABU" A ZAKAZYKAZIRODZTWA ddem niż mdłe ikonwencjonalne pochwały; jest^lepiej "udokumentowany", bardziej oparty na-fljź ogólny i rutynowy proces,jaki psychoanalica literaturze, a jednak nie jest przez to mniej^"niesprawiedliwy. Chodzi tu o taki fałsz i takąjrfedliwość, które ciągle odsłaniają odczytania tyIrencjonalnego, choćnie wiedzą,na czym rzecz r-^ ec dosłownie, ścisłe jestokreślenie tragedii jako'; koniec końców tragedia zawsze sytuuje się! kadru mitycznego, nigdy całkowicienie zburzotendencyjnośćjest jednak mniejsza w tragediiyszystkich pozostałych formach mitycznych,noże ikulturowych; tym, co cechuje inspiracjęią jest, jak wiemy, odnalezienie wzajemności odprzywrócenie gwałtownej symetrii, to znaczyle usytuowanie typowości. Odczytanie Freudaw tym samym kierunku; odnajduje ono pewney wzajemności, lecznie posuwa się tak daleko Jaknie tragiczne. Jest więc jeszcze bardziej tendeniż tragedia, ukształtowaneprzez to współczesnecle, które oskarża przemoc stosowaną przez Into odczytanie samo jest uwikłanew ciągłąplątani;wetu,czyli w podwójną grę wzorca i przeszkodydnym kole mlmetycznego pożądania. Współczesna;wość nawet tam, gdzie jest oświecona, świadomasiebie, zbyt "naukowa", by uznać siebieza wolnązelkiej przemocy, czyni zawsze zabsolutnego brakulocy - takiego pojęcia tragicygreccy nawet nie znali! erium wszelkiego osądu l podstawę krytycznej oce. w sobie wszystkie zatarte wcześniej różnice: Tejregirediuiuus! " s2 Elementstricte typowy nieJest niczym innym, j ,świętą różnicą, którą każdy pragnie sobie przywłaszcz' 'wydzierając ją innemu, i która coraz szybciej oscv)Tj-' 'w starciu rywalizujących ze sobą Jasności. To jest bw ilmoże to, co określa samą interpretację,obojętnieczi? chodzi oKróla Edypa, czy też. w naszych czasach, o spo. ryna tematpsychoanalizy i innych metodologii. Bardzo ! wyraźnie widać, ze antagonizm zawsze ma za przedmiot ; kulturę w momenciekryzysu; każdy pochlebiasobiew duchu, że tylko on się o nią troszczy- Każdy stara się 'lpostawićdiagnozę złu,by je uleczyć. Ale owymzłem jest ; zawsze ktoś inny. a fałszywediagnozy i lekarstwa okazu" ,ją się truciznami. Gdy rzeczywistej odpowiedzialności nie . ma. gra pozostajeta sama; jest o tyle doskonalsza, że ! całkowicie pozbawiona stawki; każdy wysila się, byinajjaśniej błyszczećkosztem sąsiadów, i raczej by zaćmić ! rywalizujące jasności, niż rzucić światło na cokolwiek, l Dostrzegalnyw swej całości, kryzys współczesny-jak \każdy kryzys ofiarniczy - należy określić jako zatarcie: różnic; tym. co zaciera, Jest antagonistyczne szczepienie,ale nigdy nie można ująć owego splątania w całej prawdzie, czyli jako coraz bardziej tragicznej i niepoważnejgrychorej różnicy, która ciągle wydaje się rosnąć,a tymczasem właśnie się zamazuje, w wysiłku każdegoosobnika, by ją sobie przywłaszczyć. Każdy jest oszukiwany przez lokalne restrukturyzacje, coraz bardziej ulotnei tymczasowe, dokonujące sięna korzyść wszystkichantagonistów po kolei: ogólna degradacja mitycznościaktualizuje się jakorozmnażanie się rywalizujących ze 'sobą form, którebez przerwy wzajemnie się wyniszczają, "i które utrzymują dwuznaczny stosunek wobec mitu, będąc za każdym razem w równym stopniu demistyflkujące ; co mityczne. Mityczne w samym odruchu demistyflkacjl- nigdy nie będącej czymś złudnym w stopniu doskonałym, leczzawszeograniczonej do innego mitu. Mity demistyfikacyjne mrowią się jak robactwo na zwłokach wielkiego zbiorowego mitu, którym się żywią. TOTEMI TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA55 :zymś oczywistym, że tragedia grecka więcej maledzenia na temat tegoprocesu, wyczuwa bowiem,akośz nim związana, a nie takjak psychoanaliza,ayśll, że przednim uciekła. Psychoanaliza możeoprzeć własną pewność naodrzuceniu tekstów,awdziwe zrozumienie zachwiałoby jejpodstadlaczegodziełosztuki obwinia się, a zarazemZ jednej strony jest ono nietykalnym fetyszemIrugiej strony radykalnie neguje sięjego waruje sięje, ustawia w pozycji wymyślonej, po,-^-ij ikłamliwej, będącej antytezą niewzruszonej i;zllwej prawdynaukowej, ów bierny przedmiot zafdaje się w jednej chwili przeniknąć jakiejś absolutfidzy, której diamentową twardość wszyscy po koleią wypróbować. ile wiem. jedynie pisarze prawdziwie wydobyli na)dzienne ów proces demistyfikacji mistyfikującej; analitycy ani socjologowie tego nigdy nie uczynili. dziej godna uwagi Jest tutaj faktyczna zmowaliteracka, jej uległa zgoda,nie na "redukujące"sje takiej czy innej doktryny, która wszystkim pota, gdytylko zderzy się z czymś naprawdę ważnym,rawdę bliskim wielkim dziełom, których to niby się3i - lecz na generalną zasadę nieszkodliwoścl,absolej małości "literatury",na aprioryczneprzekonanie,^zadne dziełoopatrzone etykietą; "literatura"nie może^ąć najmniejszego skrawka terenu jakiejś rzeczywistośWidzieliśmy wielokrotnie, jak Sofokles odmitycznlałrchoanalizę, nigdy nie zobaczymy, jak psychoanaliza" nitycznia Sofoklesa. Psychoanaliza nie potrafi naprawę sprostać Sofoklesowl; wnajlepszym przypadku, takik tutaj, Freudowiudaje się do niego zbliżyć. Badać tekst z perspektywy kozła ofiarnego ijego^mechanizmu, analizować "literaturę" wterminach zbio^ rowejprzemocy, znaczy bardziej zastanawiaćsię nad". tym,co tekstpomija, niż nad tym, o czym mówi. Taka byćmusi głównatroska przedsięwzięcia prawdziwie krytycznego. Na pierwszy rzut oka jestw tym coś niemożliwegodo zrealizowania; każde praktyczne zastosowanie tejwskazówki wydajesię skazane na skrajną ogólnikowość,. 56 SACR[ffl' ' PteEMoc ^S^^n^e^. ,, TOTEM I TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA tosny- nieokreślony, przynajmniej w planie wielSjrtur mitycznych, tam, gdzie sytuuje się Freudop^prawa^5 możliwe, aby Freud nie pomyślał tu o Edypie,fissi po prostu zapomniał, aby Edyp zwyczajnie^t mu z głowy"? Już teraz widzę, jaki wniosekSubtelne ogary neopsychoanalizy, tropiące w zwarRi ' siad Totemu i tabu, mogłyby wysnućz takiego ma i czego on byłby symptomem. Dalecy sąodfetwidziećw Totemie i tabuklasyczny powrót wy"Zgodnie ze zwyczajową diagnozą, będąmusieli tu1-zobaczyć najbardziejskrajną głębięwszelkichladomosci ze wszystkich możliwych albo, jak ktoSnsacyjne, zdumiewające zagubienie samego Edy[biryncie Freudowskiego signifiantt cud z Totemu (tabu jestw tak małym stopniu sobą,ba nieświadomie wymazuje Edypa,spycha go z pofzenia. W głowie się kręci. Fantazmaty tak gęstoatliwiewokół nas fruwają, że zaćmiewają nam P?kl J szczęściejestteż inna możliwość. W zdaniu, któreżyliśmypo raz drugi, jest pewne małe zastrzeże może znaczące. Freud mówi, że najczęściej błądly nie manic wspólnego z tym, co zabłąd uważayciu codziennym. Kto mówi najczęściej, ten przyzs,że twierdzenie nie jest zawszeprawdziwe, tenKiera furtkę możliwościwyjątkowych tragedii, wieluS może, a przynajmniej jednej. To minimum wydaje się:aj dość trafne. Z pewnością w jednej tragediimamy doagpK/nieniaz błędem tragicznym, którynie jest obcy temu, -^^r-^ a'Mon^, ''teprawda^^^tuje^^11^^8^ h,- 8' ;te5"se's"-? 'S''a5;. s-"SKFs^riSs P". PeS^^a brak da sl? "b^c Sko slW . uważamy za błądw życiu codziennym - chodzi ojlpycobójstwo i kazirodztwo w Królu Edypie. Wyraźne^ostrzeżenie: Freud najczęściej nie może nie miećna^. Uwadze Edypa, a mamy nawet powody myśleć, że tylko o ^ niftffn phnHzi^Uwadze Edypa, a mamy nawet powodymyśleć, że tylko oy niego chodzi. ;' W całym naszym tekście Edypa charakteryzuje dziwna nieobecność. To pominięcie nie jest przypadkowe, nie. jest też podświadome, lecz całkiem świadome iwykalkulowane. Nie należy tu dopatrywać się kompleksów, lecz' pospolitych motywów. (Motywy sązresztą ciekawsze i KS-SS^S^S. 58 t, """ ' "iZEMOO , ^ss? 0^^- ^ "TOTEM ITABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA 59 i początkowym, nie prowokując pewnych pytań,^pzną kolejno podważać całą myśl psychoanall1pytari. które próbujemy stawiać w niniejszym tBia się zatem pewien znakzapytania i Freud. skasować, gdyż nie przychodzi mu do głowyopowiedz. Ostrożny autorwycofałby cały tekst na^gedii' Na szczęście dla nas- i dla niego - Freud1'ostrożny; smakuje bogactwo swojego tekstu, jegoicyjną; decyduje się więc go zachować, ale odsufgodne pytania poprzez dokładne usunięcie zszystkich wzmianek o Królu Edypie. Freud; Edypa cenzurze nie w sensiepsychoanalityczv jak najbardziejdosłownym. Czy toznaczy, że(szukać? Oczywiście, że nie. Uważa, iż potrafileć na każde pytanie, tak że psychoanaliza nicstraci; ale jakzawsze spieszno mu do ostate konkluzji. Prześlizguje się po powierzchni, odkładaa potem. Nigdy się nie dowie, ze rózwiązaud nie pominął tej trudności, gdyby tę'zność drążył i zgłębiał, pewnie by przyznał, że anipierwsze, ani drugieodczytanie Edypa nie wyjaśnia. itu o Edypie. Ani stłumionepragnienie, aniojcobójstwo nie sąwyjaśnieniami prawdziwieyml. a nie dająca się uprościć dwoistość tezch, nie tylko tutaj,lecz po trosze wszędzie,zeto samo skrzywienie. Odsuwając prawdziproblem na bok, Freud oddala się odpotencjalniepłodniejszej drogi, która - jeśli podążać nią konsekitnle - prowadzi doofiary zastępczej. A więc zaączenlem Edypa,w tekście, który tu czytaliśmy, zai pierwszym wyłączeniem jak najbardziejświadomym-i strategicznym,pojawia się już drugie, nieświadomei niewidoczne, ale decydujące w tekście. Także i tutajpsychoanaliza nie ma nic dopowiedzenia. Nie możnadomagać się, by nam wyjaśniła wyłączenie, które wrazz Innymisprawami tworzy samą "psychoanalizę". Nawiasy wokół Króla Edypastanowią coś wrodzajukrytycznegonapięcia, ochronnej warstwy teorii psychoa^ Jeżeli gdzieś'^71"""'- ' tau , ""^ koncepc0 t leż- '""tutaj ^"""^aoRri,,- Ornatem A-S^^ge. l i '!l. 60 nalltycznej. Uprzednio stwierdziliśmy istnienie czego icałkiem podobnego w przypadku pragnienia winieta jnego. Tam również chodziło o odsunięcie tego, co mogło ! by zagrozić kompleksowiEdypa. Raz jeszcze natykamy '''się na dosłownąnietykalność tego kompleksu. Whierar chii wątków Freudowskich cieszysię on absolutnym : pierwszeństwem, zbiegającym się z historycznymi ogrg. , niczenjami Freuda jako myśliciela; od tego punktu róż. ipad mitunie postępuje już dalej. ' J tu odnajdujemy, pomiędzy Freudem a jego następcami, tę samą względną różnicę, co wpoprzednim rozdziale. Freud stara się izolować niebezpieczne intuicje,neutralizować je, niechce, by skaziły całą doktrynę, alezbyt wiele w nim talentu i pasji, by chciał z nich zrezygnować: zbyt lubi smak odkrywczej myśli, by eliminować ito. co w niej najśmielsze. Następni psychoanalitycynie mają już takich skrupułów, są bardziej zdecydowani, ! pogarszają i rozciągają Freudowską cenzurę, odrzucając lz jednej strony ostrze pożądania m im etycznego, a z dru- giej - Totem i tabu jakocałość. Wydaje się,że tekst na; temat tragediinigdy nie wykazał żadnego oddziaływania. 'Nawet krytycy literaccy Freudowskiegochowu nie skorzystali z niego- Atymczasem tam, a nie gdzie indziej, należy szukać jedynego Freudowskiego odczytania tragedii. ! JeżeliTotem itabu stanowi jednocześnie duży kroknaprzód i w bok, jeśli formalnierzeczbiorącdziełotozabrnęło w śiepą uliczkę, to winnaJest temu psychoanaliza. będąca jużukształtowaną doktryną, ze swoimciężarem dogmatów, które myśliciel wlecze ze sobą, nie mogącsię ich pozbyć, gdyż przyzwyczaił się do tego, by je uważać za swoje największe bogactwo. Kolosalną przeszkodąjest przede wszystkim znaczenie ojcowskie, które skaziłopodstawoweodkrycie iprzekształciło zbiorowy mord wojcobofstwo, dostarczającw ten sposób przeciwnikompsychoanalizy argumentu,pozwalającego na zdyskredytowanie całej tezy. Tak pojęty aspekt ojcowski nakłada "TOTEM I TABU- A ZAKAZY KAZIRODZTWA 61 i odczytanie tragedii lto on raz jeszcze nie pozwaladowi załatwić sięw błyskotliwy sposób ze sprawąów kazirodztwa. cud wprowadzając motyw zabójstwa, nie rozwiązałanu zakazowi pozbawił się możliwości rozwiązania. ił ciągłość między seksualną wyłącznością straszlitOjca a historyczną mocą zakazów. Będzie więc najjtstarał sięprzywrócić tęciągłość przy pomocy zręJ1 sztuczki. z której sam jednak niejest zadowolony. go, w czym ojciec kiedyś przeszkadzał samym swoimeniem, obecnie synowie sami sobie zakazują na mocyospektywnego posłuszeństwa", charakterystycznegoŁ pewnej sytuacjipsychicznej, z którą zapoznaliśmy sięęki psychoanalizie. Dezawuowali własny czyn. zabraHając uśmiercania totemu, będącego substytutem ojca. idmawiali sobie owoców,jakie ten czyn przynosił, rezygnując ze stosunków płciowychz kobietami,które wyzwolili. W ten sposób synowskie poczuciewfny zrodziło dwaundamentalne tabu totemizmu, którez tego powodu mutiały się zlać z dwoma stłumionymi pragnieniami komplecsu Edypa. Wszystkie te argumenty są beznadziejnie kruche; eud pierwszywyczuwa n iedostateczność takiego połąsnia; toteżod razu stara się wszystko przemyśleć. ukadodatkowego dowodui, jak to częstosię u niegoarza - myśliciela niezmordowanego, leczporywczego -miastzaproponować argumenty pasujące do tamtychEt" stanowiące ich uzupełnienie,wysuwacałkiem nową^-teorię, podstępnie podważającą pewneprzesłanki psyihoanalizy: zakaz kazirodztwa miał równieżwielkie znaczeniepraktyczne. Potrzeba seksualna nie łączy. lecz dzieli ludzi. O ilesynowiebyli wspólnikami, gdy chodziło o pozbycie sięojca, tostawali się rywalami, gdy zaczynało chodzić o zawładnięcie kobietami. Każdy chciałby,wzorem ojca. mieć jewszystkie dla siebie,a ogólna wojna,która musiałaby stądwyniknąć, doprowadziłaby do ruiny całą wspólnotę. Niebyło już mężczyzny, który,potężniejszy od pozostałych. 62 l K """ ' PRZEMOC ? fr'^^^"^P^^, 1i ^^^s%b^,' ^ ^s^%^^^^ "^źnieniipozos,^"'iczeri ^ e y^^0^/^w^ ^yC?^. ^e?^^^^^^^^ ^Ź^^^sTo^^te- . Matki^ IA "JZC"'" o^ca ią s^^tS ^W z apetytem UTu^ zPoczątk,efo- ! j f! ' i ETOTBM I TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA 63 nic Jestobcy Totemoiul l tabu, gdyżdo niego^k wiemy, Freud sprowadza swój opis chóru, toBsamych braci, w swojej analizie tragedii: Tłumwnoszących to samo imią l tak samo ubranych. t odnosi siętutaj nie do"sytuacji psychicznej,uśmy dzięki psychoanalizie", lecz do przefcznośclzapobieżenia "ogólnej wojnie", którar za sobą . ruinę wspólnoty". Wreszcie tkwlale; potrzeba seksualna nie łączy ludzi, lecz t nie czyni najmniejszej aluzji do pierwszej teorii. ;sobie nawet z tego sprawy, odrzuca kompleksyaty, by przypisać zakazom realną funkcją. On,dlnąd tak bardzo przyczynił siędo nledocenlaik religijnych, Jako pierwszy- w Totemie l tabul prawdziwą funkcję zakazów. Jest równieżpler, który - już po Totemie ( tabu -całkowicie niena własne odkrycie. iga teoria ma przewagę nadpierwszą pod wzglęswojej funkcjonalności. Należałoby teraz zbadać Jejaę. Wynika z niej, że bracia kończą swój spór poluale, rezygnując ze wszystkich kobiet. ^Absolutny charakter zakazu w żadnym wypadku niesruje wynegocjowanego porozumienia, czegośpostalonego. Jeśli mężczyźni potrafili się porozumieć, kof nie zostały dotknięte tym samym tabu. ciągle ważl l niemożliwymdo odwołania. Podział będących'dyspozycjidóbr pomiędzy ewentualnych konsumentówyłby bardziej prawdopodobny. Freud dobrze wie. że przemoc musi zatriumfować. " Dlatego mówi o"poważnych rozdzwlękach" mających jakoby poprzedzać ostateczne porozumienie, o zastanawiających argumentach, które najwidoczniej miały oświecaćbracico dopowagi ich sytuacji. Ale to nie wystarcza. Jeśliszaleje przemoc, niewątpliwie zakazy są niezbędne;beznich niebyłoby społeczeństw. Ale społeczeństw ludzkichmogłoby nie być. Freud nie mówi nic takiego, co sprawia 64 łoby. że pogodzenie stawałoby się konieczne, lub ^ "' możliwe; w dodatku chodzi o pogodzenie, które ma dokonać wokół zakazu tak"irracjonalnego" l . uczucio^go" (słowa samego Freudał. jak zakaz kazirodztwa. Ant^' ikazirodcza umowa społeczna nie może nikogo przekonaći tak dobrze zaczęta teoria kończysię stebiutką nutą. ' To. cow tej drugiej teorii Freud wygrywa postroniefunkcji, traci w aspekcie genezy. Prawdziwy wniosek po. winien zręcznie pominąć braci, atymczasem pomija samego Freuda. Usiłowaliśmy przedstawić drogęprowadzącą od pierwszej do drugiejteorii, wydawało nam się, że uchwyciliśmy dynamizm myśli, która powoli wyzbywa się znaczeńrodzinnych i kulturowych. Musimy teraz skonstatować,że ta droga nie ma końca. Chodzizarówno o drugą teoriękazirodztwa, jaki o tekst na temat tragedii. Bracia i kobiety sprowadzeni są do stanuidentycznościi anonimowości. ale ojcato nie dotyczy. Ojciec jużnie żyje; w konsekwencjipozostaje na zewnątrzprocesu zacierania się różnic. To jedyna postać, która wtrakcie swejwędrówki nie może się pozbyć rodzinnego obciążenia;nanieszczęście jest to główna postać. Freud . odsynawia",jeśli się takwolno wyrazić, synów, lecznie posuwa się dalej. Trzeba dokończyć przerwaną trasę i "odojcowić"ojca. Dokończyć to, co rozpoczął Freud,nie znaczy zrezygnować z odczytania istoty zabójstwa, które nadal pozostajeczynem absolutnie koniecznym, gdyżprzywoh-ije jeogromna masa materiałów etnologicznych. oznacza rezygnację z ojca, ucieczkęod związków rodzinnych i znaczeńpsychoanalizy. Na każdym kroku widzimy, jak Freudowi nie udajesięrzeczywista artykulacja fenomenu składaniaofiary, święta. iwszelkich innych danych, awszystko przez tę natrętną i wszechobecną postać ojca,to ona w ostatniejchwili miesza karty i ukrywa mechanizm sacrum. Wszystkie zdania rozpoczynające sięod "psychoanaliza wskazuje". "psychoanaliza wyjawia", nieustannie ocierają sięo szansę bliskiego już rozwiązania: "TOTEM l TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA 65 nalizapokazałanam, że zwierzę totemiczne bytoristości substytutem ojca. i to wyjaśnia nam:zność. którą sygnalizowaliśmy wyżej, z Jednej strony; zabicia zwierzęcia, z drugiej - uroczystość po jego. poprzedzona wybuchem smutku. ić ojca nie wyjaśnia niczego: aby wyjaśnić wszyba się jej pozbyć, pokazać, żeprzemożne wrazee wywiera na wspólnocie zbiorowy mord, niena tym, kim jest ofiara, leczna fakcie, że Jest onaząca, na odzyskanej jedności i jednomyślnościvko tej ofierze i wokół niej. Połączenieprzeciwkoiwyjaśnia"sprzeczności" sacrum, ciągłą konieczabijaniaofiary od nowa, mimo iż jest ona boska,^ponieważ jest boska. 'o nie zbiorowy mord fałszuje punkt widzenia Totemuu, leczwszystko to, co przeszkadza temu morderi zająć pierwszoplanowe miejsce. GdybyFreud zre? aował z powodów i znaczeń pojawiających się przedHójstwem, które mają je umotywować, gdybyabstrahot od znaczenia, nawet - i szczególnie - psychoanaliznego, ujrzałby,że przemoc dzieje się bezpowodu, żefdziedzinie znaczeń wszystko bierze swój początek z saego zabójstwa. ; Morderstwo, razpozbawione swego przybrania ojcowiego. musi objawićzasadę niezwykłego wstrząsu, jakiedostarcza wspólnocie, tajemnicę swej skutecznościk swych rytualnych powtórzeń, rozwiklujączagadkę zaBrsze paradoksalnegoosądu, którego jestprzedmiotem. Zrozumieć to wszystko znaczy zrozumieć, że konkluzjaIsmijająca skłóconych braci w drugiej teorii już istnieje, że^'Jest ona tym samym, co głównateza: wszystko, co przesz; kadzą zabójstwu stać się czystym mechanizmem ofiaryzastępczej, przeszkadza mu również w zajęciu właściwego miejsca, przy końcu kryzysu ofiarniczego, a nie przedtem, Jedynie ofiara zastępcza może dostarczyć końcowychargumentów dla drugiej teorii, zakończyć przemoc, sprowadzićdo jedności obydwie teorie kazirodztwa. Zamiastbyć tylko bezużytecznym, a nawetszkodliwym prologiem,. 66 9 . rtU. SM.OC a zamiast pojawiać się przed decydującymi wybn,. ,,przemocy, morderstwo będzie odgrywałonależ ^decydującą rolę, będzie zarówno konkluzją ]"^ 1B11naszkicowaną przez Freuda, i punktem wyjęcia d)^811'rządku kulturowego, początkiem absolutnym l waru' ? 'wym wszystkich zakazów kazirodztwa. n"0 Nie zastanawialiśmy sięJeszcze nad zakazami kazlrodztwa niezależnie od Totemui tabu. Słusznie możemypodejrzewać, ze tezakazy, Jak l wiele Innych aspektówporządku kulturowego, zakorzenione są wprzemocy za. łożyclelsklej. lecz nie doszliśmy do tego wniosku o własnych siłach. Prowadzinas do tego porywająca lekturaTotemu l tabu. Freud Jako pierwszywiąże kwestie zakazów z problemem ofiaryl stawia sobie zacel rozwiązanieobydwu problemów dzięki własnej wersji zbiorowegomordu. Jeśliprawdą Jest, że trzeba poprawie tę Freudowską wersję w przypadku ofiary zastępczej podczas składania ofiary, trzeba zrobić to samo w odniesieniu dozakazów kazirodztwa. Zanim rozpatrzymysamą kwestię: ostatnia Już obserwacja na temat dzieła Freuda wykaże, 'zenawet Jeśli zaproponowana tutaj poprawka zgodna Jest 'z kierunkiem naszych badań, to nie Jest ona obcasarae- 'mu dziełu,nie Jest przeniesiona z zewnątrz, lecz naprawdę przywołana przez to, co w samym dziele Jest dynamiczne l płodne. Musimy pokrótce wrócić do roli odgrywanej przezprymitywną hordęw Totemie t tabu. Jak przekonaliśmysię wcześniej, hipotezaDarwlna podsuwa łatwa genezęzakazów kazirodztwa. Jest oczywiste, że początkowywpływ tej hipotezyna Freuda nie ma Innej przyczyny. Hipoteza wylaniasiępodczas pierwszej dyskusji na temategzogamll. Zbiorowy mord, druga wielka hipoteza książki, tym razem czysto Freudowska, musiał pojawić siępóźniej, pod wpływem lektur z dziedziny etnologii. Napoczątku obydwie hipotezysą od siebie niezależne. UDarwlna morderstwa nie ma. Idea zbiorowego mordusugerowana jest wyłącznie przez dokumentyetnologlczTOTEM1TABU" A ZAKAZY KAZIRODZTWA 67 nie ma w tych dokumentach niczego, comogłoswat koncepcję prymitywnej hordy. l połączył obydwie hipotezy - a zdarzało się to"aż- ów dowolny charakter operacji, wktórejalezjawiska historyczne z prehistorycznymi,praBględnle bliskich świadectw kulturowych wydohnnacje na temat Jednostkowego wydarzenia, któlarrylo się bardzo dawno temu, w czasach prawie swych. ji.wszystko nie tylko Jest nieprawdopodobne,leczfe4robna refleksja pokazuje, że tonleprawdopodotxJestwprowadzone niepotrzebnie; nic odpowiadaidnej potrzebie, jeślichodzi o główne Intuicjedzielą,. podstawowetreści. Jeśli Freud przystaje na tezędlle tylko dlatego, że otwiera mu tomożliwościodyzakazów, to warto zapytać, dlaczego nie rezygnujepłozy w chwili, gdy morderstwo, niszcząc ciągłośćBy przywilejem seksualnym straszliwego Ojca azail, w praktyce zlikwidowało te właśnie możliwości. Jeśli Freud zamierza rozwijać hipotezę morderstwa,E^łle ma żadnego powodu, by pozostawić hordę; jeślitanie przy hordzie, morderstwo okaże się bardziejcszkodą niż pomocą. W gruncie rzeczy obydwie hlpof są niedo pogodzenia, trzeba dokonać wyboru; gdyby;ud Jasno zdawał sobie z tego sprawę, musiałby wyić morderstwo; najlepsza część Totemu i tabu doprodzlć ma do hipotezy morderstwa, wykazać,że wszycie dane religijne l etnologlczne domagają się go. 'atomlast nic niedomaga się hordy;początkowy lłględny z niej pożytek wkrótce się ulotnił. A Jednak Freud nie dokonujewyboru. Pozostawia? 'morderstwo, lecz z hordy nie rezygnuje; niezauważa, że? traci ona rację bytu. Powódtakiego zaślepieniaJestwido' czny;to horda więzi zbiorowy mordw znaczeniu ojcowskim,to ona pozbawiawątekpłodności, l przez to wydajesię onabsurdalnyw swejprehistorycznej izolacji, to onaochrania pojęcia psychoanalityczne. Prymitywna hordastanowi doskonałąkonkretyzację mitu psychoanalitycznego. I znowu dotykamy niewidocznej granicy, którejmyśl Freuda nigdy nie przekracza. 68 - "^Moc iRównież iv ,. ' l to-." ona odrzut yhoanaliza zachowu" 'nniei w? -' aPozostawić ^Ss^ss^^0-. ^yi,s^PczeJjToZ'11^ ^ -tete;,8'111^^^ ^^5^^^^^^ =^Jb5^K^i^^^ do^3 nas STe0^^ ^y^-anych -"sgo z arbitralna ri. f PPrawka nr Prawda. -wchlanlaJącą-Tnn "^-i' z -sutol, nic ^Pol "^apS^^ ^^^ywno^^^" krytykąTeza. którel tu h "sobliwą "-^KS-^^ TOTEM l TABU- A ZAKAZYKAZIRODZTWA 69 a prawdziwym źródłem zjawisk religijnych lrównym przekonamy się za chwile, źródłem zakazów"ich. Mechanizm ofiary zastępczejto nleosląi całego dzielą Freuda, rejon niedostępny, którellsko l który mógłby zapewnić Jego dziełu spój: dziele Freuda rozszczepienie teorii, mnogośćffji Ich rozrzut można i trzeba interpretować jako(oź do osiągnięcia tego celu. WystarczytylkoBtego dzieła Ideę kozia ofiarnego, by w jego świętejporozrzucane fragmenty dzieła, awówczasą one kształt doskonały, łączą sięl dopasowująlenty niedokończonej układanki. Analizy Freudo,'stebe w swym rozproszeniu, stająsięsilne wjed["Irtórą im przynosi nasza hipoteza, przy czym nieia powiedzieć, że owa jednośćzostała im dostarczoaewnątrz. Z chwilą gdy przestajemy utrwalać myślla jako ciąg dogmatów nieomylnych l pozaczasoB, to widzimy,że w swej najgłębszej istocie zmierzaP'w stronę mechanizmu ofiary zastępczej, pragnie(gnać ten cel, nie wiedząco tym. t Dowód możnaby przeprowadzić dalej na Innych te'^Sisch. By w wyjaśnianiu Freuda posunąć się naprzód,'-^flfty postępować tak jakz rytuałami, gdyżw gruncieiggSczy interpretacjakulturowa Jest tylko inną formą ryaidu l jako taka wynika z mechanizmu ofiary zastępczej,Ipzwala się całkowicie rozłożyć na czynnikipierwszegśwletle tegoż mechanizmu. T. Należy stosować metodę porównawczą, należy wydoyć wspólny mianownik zewszystkich dzieł,które . pasu(Jak ulał", choć nigdy się nie powtarzająani dokładnietatę pokrywają. Pomiędzy wszystkimielementamitychr sobowtórów tekstowych istnieje zarazem zbyt wiele różnic, by od razu dostrzec Jedność, ale lzbyt mało, bymożna ją uchwycić. Istnieje dzieło, które pod wieloma względami przypomina Totem i tabu - jest to Mojżesz i monoteizm. Podobnie jak w pierwszej z tych książek mamy Już - przedzabójstwem - ojca l synów, czyli rodzinę, w drugiej pokazano nam - przed zabójstwem - historię Mojżesza i religii. 70 ^^S^aT^-^s -^tei^^ uj"7są p0^^"sya^-aa^^sss. ia I TABU"A ZAKAZY KAZIRODZTWA 71 "powicieodrzucić zakotwiczenie pożądania w"aby przyjąć, Iue ""J^y swego końca, charakterego mimesfs, trzeba Jednocześnie zrozumieć, żey bezmiar tej przemocy może l musi zostaćy w mechanizmie ofiary zastępcze). Nie możnac istnienia w człowieku pożądania nie dającegodc z życiem w społeczeństwie, nie wskazującale, w jaki sposób można trzymaćna wodzyianle. Abydefinitywnie wyzwolić się od złudzeńlu,należy spełnić Jeden warunek, lecz ten, "tórego człowiek współczesny spełnić niechce: a-zyznać, że ludzkość jest zdecydowanie uzależ^d. pierwiastkareligijnego. Jest bardziej niż oczy"ieFreud nie ma zamiaru podporządkować sięarunkowl. Będąc jak wielu innych więźniempego humanizmu, nie zdaje on sobie sprawy zetej rewolucji umysłowej, którą sam zwiastuje iitowuje. ^t należy pojmować narodziny zakazu? Tak samo,S'każde inne narodziny o charakterze kulturowym. ^ba epifania, uniwersalne wyłonienie się potwornegoywtóra, osacza wspólnotę; nagły promień wysyłający odgałęzienia wzdłuż wszystkich linii, naktórychpeblega konfrontacja. Tysiące odnóg błyskawicy prze^a między skłóconymi braćmi; cl cofają się, oniemiali2. jfeikolwiek był pretekst konfliktów; żywność, broń, ziele,kobiety. , przeciwnicy zrzekli się go, by jużponow-K nie mócgo odzyskać. Wszystko, czego dotknęłaświęi przemoc, należy odtąd do bóstwa l stanowi przedmiot^absolutnego zakazu. f Otrzeźwieni i przerażeni przeciwnicy będą odtąd czy' nić wszystko, by z powrotem nle popaść w przemocodwzajemnianą. I doskonałe wiedzą, co należy czynić. Togniew bóstwa im to powiedział. Wszędzie tam, gdzie szalała przemoc, pojawia sięzakaz. Zakaz ciąży nawszystkich kobietach, które były stawką w rywalizacji,a więc na wszystkich kobietach spo. 72 ^.muc krewnionych ze sobą - nie dlatego, że byty istotadziej godne pożądania, lecz dlatego, że są spokrew16 bal''że stają się obiektem rywalizacji. Zakaz dotyczy7 lolle'bliskich krewnych zestrony ojca;ale zewnętrzne er3''82' zakazuniekoniecznie pokrywają się z rzeczywistymlce lkrewieristwem. ^' j Zakazy w swej istocie i w" wielu zeswych przeiawAnie są zbędne, nie opierają się na niczym ulotnym: dają one krewnym popaść w mtmests przemocy, w po'przednim rozdziale przekonaliśmy się, że pierwotne żakazy, jeśli chodzi o przemoc i jej skutki, są dowodem takieimądrości, do jakiej nasza ignorancja nie dorosła. A po. wód tegołatwozrozumieć. Zakazy nie są niczym innymjak samą przemocą, przemocą wcześniejszego kryzysu,wbitądosłownie w ziemię - murem wzniesionym dookoła,by to, czym owaprzemoc była, już nie wróciło. Jeśli zakazJest nie mniej bezwzględny Jak przemoc, todlatego, zew ostatecznym rachunku stanowi z niąjedno. Dlategoteż zdarza się, żezakaz gra w grę przemocy i wzniecaburzę,gdy pojawia się niebezpieczeństwo zbiorowegoszaleństwa. Tak jak wszystkieformyofiarniczej regulacji, \zakazmoże obrócić się przeciwko temu. co chroni, i To wszystkopotwierdza i uzupełnia to, co już odkry- lllśmy na początku nlnejszego eseju: seksualność, któraJest częścią świętej przemocy. Zakazy w sferze płciowejmają charakter ofiarniczy,tak jakinne zakazy;cała ; dozwolonaseksualność jest ofiarnicza. inaczej rzeczwyrażając, nie ma dozwolonej seksualności poza dozwoloną przemocą między członkami wspólnoty. Zakazy kazirodztwa l zakazydotyczące wszelkich zabójstw czyofiarrytualnych wewnątrz współnoty mają ten sam początekl funkcję. I dlatego są do siebie podobne, a w wielu przypadkach -zauważył to Robertson Smith - dokładnie siępokrywają. Podobnie jak krwawa ofiara, dozwolona seksualność,jak i związek małżeński nigdy niewybierają swych "ofiar"spośród tych. którzy żyjąrazem. Tak dzieje się w przypadkureguł małżeńskich - będącychodwróconą symetriązakazów kazirodztwa-Jak lw wypadku regułokreś. TOTEM I TABU- AZAKAZY KAZIRODZTWA 73 dobórofiar dozłożenia- będących odwróconązakazów zemsty. Wszystkiete reguły nadają;oscll przemocy ten sam kierunek odśrodkowy. przypadkach ofiarnicze dewiacje seksualnościcy niemal się nie różnią. Wymianie małżeńskiejpilarnie towarzyszyć zrytuallzowane aktyprzelaloglczne do Innych form rytualne) walki. Tartyzowana przemoc przypomina niekończącą sięktóra szalałaby wewnątrz wspólnoty, gdyby nieskierowana na zewnątrz. Jest ona tym samym,coOla, która kieruje pożądanie płciowe na zewnątrz. tylkoJeden problem: przemoc, l można go rozwlą[o wjeden sposób: skierować ją na zewnątrz; takcy. Jak i pożądaniu płciowemu trzeba zakazać:owlenla się tam, gdzie ich jedna, podwójna obe'jest absolutnie nie do pogodzenia z samym faktemzbiorowego. 'szystkie aspekty seksualności dozwolonej w rodziachodu. Jeszcze w naszych czasach objawiają swójliczy charakter. Seksualność małżonków jest czymśirdziej centralnym l podstawowym, to ona Jest źródrodziny - a przecież Jestniewidoczna, niebierze:ziahi w życiu rodziny. W oczach najbliższychkrewili, a w szczególności dzieci, Jest ona czymś tak skryoym. jak najgłębiej skrywana przemoc, Jak sama przeczałożycielska. Wokół dozwolonej seksualności rozciąga sięprawdzistrefa zakazana. Określają Ją wszystkie sprawy zabranew sferze płciowej; w ich zbiorze mieszczą się zakazyizlrodztwa. Wewnątrz tejstrefy niedozwolone są wszele czynności seksualne, podniety, a nawet aluzje doiraw płciowych. Podobnieprzy wejściu do świątyni,wokół miejsca, gdzie odbywająsię ofiary, przemoc Jestsurowiejzakazana niż gdziekolwiekindziej. Dobroczynnalzapładniająca, lecz zawszeniebezpieczna, uregulowanaprzemoc płciowa -podobnie jak przemoc ofiary rytualnej- otoczona jest prawdziwąstrefą ochronną; nie mogłabydowolnie rozprzestrzeniać się w łonie wspólnoty,nie stającsię złą I niszczycielską. 74 Społeczeństwa pierwotne są na ogół bardzie)wane zakazami niż kiedykolwiek było nasze snł-stwo. Wiele Jednakspołeczeństw niezna niektóry ^:ze11"szych zakazów. Te) względnej wolności nie należy i69'pretować Jako ideologiczne} egzaltacji,symetrycznprzeciwstawnej w stosunku do domniemanej "repre "1której to przedmiotem ma być seksualność w nasz'1'społeczeństwie. Humanistycznelub naturystyczne v'"1tośclowanlepłclowoścl Jest współczesnym zachodnto"wynalazkiem. W społecznościach pierwotnych,tamedaaktywność seksualna nie Jest dozwolona, to znaczy rytu. alna (w wąskim lubszerokim znaczeniu tego terminu)ani zakazana - uważana Jest za nieznaczącą lub małoznaczącą, inaczej mówiąc niezdolnądo wzniecenia przemocy. W niektórych społeczeństwach dziejesię takz aktywnością seksualną dzieci l osóbw wieku młodzieńczym, nie będących małżonkami, albo dotyczy stosunkówz obcymi lub stosunków pomiędzyobcymi. Funkcja zakazów Jest bardzo ważna; one ustanawiaj,)w samym centrumwspólnot ludzkich strefę chronioną,pewne minimumbraku przemocy absolutniekonieczne wpodstawowych sprawach. Jak w utrzymywaniu dzieci przy życiu,ich kulturalnej edukacji, wszystkim tym, co lstanowio człowieczeństwie człowieka. Jeżeli istnieją za- kazy skutecznie spełniające tę rolę, nie można w tymwidzieć dobrodziejstwa Matki Natury, opatrzności zadowolonego humanizmu, ostatniej spadkobierczyni optymistycznych teologii zrodzonych przez rozkład historycznego chrześcijaństwa. Mechanizm ofiary zastępczej musimyodtąd pojmować Jako coś rzeczywiście odpowiedzialnegoza fakt, że Istnieje coś takiego Jak ludzkość. Wiemy, zeu zwierząt przemocJest poddanaindywidualnym hamulcom. Zwierzęta tego samego gatunku nigdy nie walczą naśmierć i życie; zwycięzca oszczędza pokonanego. Tejochrony pozbawionyJest gatunek ludzki. Zamiast indywidualnego mechanizmubiologicznegomamy zbiorowy,kulturowy mechanizm ofiary zastępczej. Nie istnieje społeczeństwo bez religii, bo bez religii żadne społeczeństwonie mogłoby istnieć. TOTEM I TABU"A ZAKAZY KAZIRODZTWA 75 ie zesobą daneetnologlczne powinny od dawnanam funkcję,a nawet genezę zakazów. Rytual oczenle zakazu podczas świętawskazuje jasnopochodzenie, gdyż skupia się na ofierze lub nailościach zwanych . totemicznymi". Jeżeli z druony przyjrzymy się tragicznym lub tylko niepożąskutkom,jakie przynosinle-rytualnenaruszenie, zauważymy, że będąto zawsze póimltyczne. :zywiste przejawy kryzysu oflarnlczego. Zawszelodzi o przemoc. To, że ta przemoc przejawia sięstada chorób zakaźnych, a nawet suszy czypowo. ; daje namprawa dopowołania się na "zabobon"lltywnego machnięcia ręką. Współczesna myśl wyzawsze z arsenału zjawisk religijnych elementyrdzlej absurdalne, przynajmniej z pozoru, te, któreą się urągać wszelkiej logice; inaczejmówiąc,czesna myśl stara się potwierdzać słuszność włas1 decyzji wsprawie zjawisk religijnych, decyzji, któraini: nie mają one nic wspólnego z jakąkolwiek rzeczy -teścia. Lecz to ich niedocenianie nie będzie już trwało długo. iwdzlwafunkcja zakazów, odkryta, a potemzapomniaprzez Freuda, została nanowo l wyraźnie wyłożonaErotyzmie Georges'a Batallle. Fakt, ze zdarza się Bata'owl mówić o przemocy, Jakbybyła onajedynie czymśantnym - jedyną silą, zdolną doprzebudzenia zblazonych zmysłów współczesnego człowieka. Zdarza sięiwnleż, iż dzieło to popada w skrajnie dekadencki estezm - cóż, jest ono Jego znakomitym wyrazem; Zakaz eliminuje przemoc, a nasze odruchyprzemocyffmsrod nichte, któreodpowiadają napopędpkiowy)H-niszczq UJ nas wewnętrzny ład, bez którego świadomośćS ludzka Jest nie do pojęcia . %' Przypisy l.W siad za autorem podajemy dosłowny przekład tytułu dzielą Freuda. Istnieje przekład polski Totem und Tabu podzmienionym tytułem: Sigmund Freud, Człowiek, religia, kul ukturalną jednostkę, z której zbudowane jest pokreifltwo. stanowi grupa, którejnadam nazwę "rodzinylentarnej"; składa się ona z mężczyzny, jego żony orazt dziecka lub dzieci. Istnienie rodziny elementarnejrznacza trzy szczególne rodzaje stosunków społecznych: Biśunek między rodzicami a dziećmi, między dziećmi tychnnych rodziców (rodzeństwem) oraz między mężem a zoil^Jako rodzicami tego samego dziecka lub dzieci. Trzy fflsunklistniejącew obrębie rodziny elementarnej stano^14ą to, co określę jako porządek pierwotny. StosunkamiH^ porządku wtórnego są te, które zależą odpowiązaniaIwóch rodzin elementarnych przez wspólnego członka, i sąakie, jak ojciec ojca. brat matki, siostra żony itd. Dołorządku trzeciorzędowego należą takie stosunki,jak synirata ojca czy żona brata matki. Jeśli dysponujemy infor^ macją genealogiczną, możemy w ten sposób ustalić sto; sunki czwartego,piątego czy n-tego rzędu . : Wykładając zasady własnych badań nad pokrewleństweni. A. R. Radcliffe-Brown wykłada tymsamym:podstawową przesłankę każdej refleksji wcześniejszej odprac Claude Levi-Straussa. W artykule zatytułowanym"Analiza strukturalna w językoznawstwie i w antropologii"2. Levi-Strauss powiela ten tekst iprzeciwstawiamuzasadę własnych badań, tworząc fundament metodystrukturalnej w dziedzinie pokrewieństwa. 80 Rodzina elementarna nie jest Jednostką nierozklartna, gdyż opiera się na . małżeństwie. Nie jest więc pierw^tna i elementarna, jest czymś złożonym. Niestanowi pnj, ktu wyjścia, lecz dojścia;stanowi rezultat wim"-między grupami, którwh "" l^--. ,vi^ pier\vot. - --. ^md.jeai czynie złożonym. Nie stanowi p"" ktu wyjścia,lecz dojścia; stanowirezultat wymiany między grupami, których nie łączy żadna konier? ""-"biologiczna. "-. ^oianowi pnn. ,.,, ICL-Z dojścia; stanowirezultat wymiany między grupami, których nie łączy żadna koniecznośćbiologiczna. Pokrewieństwo może być ustanowione i trwać tylko dzięki określonym sposobom zawierania związków i poprzeznie. Inaczej mówiąc, stosunki traktowaneprzez Radcliffe. Browna jako . stosunki pierwotne" są zależne od tych. które uważa on za wtórne i pochodne. Podstawowącechąpokrewieństwa ludzkiego jest to. że ma ono za warunekswego istnienia ustanowienie stosunków między"rodzinami elementarnymi", byużyć terminologii Radcliffe-Browna. Naprawdę elementarne nie są więc rodziny; są one izolowanymi członami,a "elementarne" są tylkozachodzące między nimi stosunki. Nie należy ufać podejściu zdroworozsądkowemu, które nigdy nie zapomina o obecności związków biologicznych, kryjących się w "rodzinie elementarnej" RadcliffeBrowna i powstrzymuje się przed myśleniem o systemiejako o systemie: Niewątpliwie rodzina biologiczna jest obecna i przedłużasię wspołeczeństwie ludzkim. Ale tym. co nadaje pokrewieństwu jego znamię faktu społecznego, nieJest to. cozachowuje ono z natury; jest tym zasadniczy krok. przezktóry ono się z niejodłącza. System pokrewieństwaniepolega na obiektywnychzwiązkachnliacjl lub więzach krwizachodzącychmiędzy jednostkami; istnieje ontylko w świadomości ludzi, jest arbitralnym systemem przedstawień. a nie spontanicznym rozwinięciemsytuacji faktycznej4. Element arbitralnosci przypisywany jest "symbolicznemu" charakterowi systemu. Mysi symboliczna zbliżacałości, których nic nie każe nam zbliżać, wtym wypadkudwie jednostki, które w dosłownym sensiezaślubia. lubna przykład dwóch kuzynówprzeciwlegfych,których zbliżenie wydaje się konieczne tam, gdzie jest powszechnie ': lJ:VI-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 81 tykowane, ale przecież nie odpowiadażadnej natu;j konieczności. Dowodem jestfakt, że ten typ małtwa dozwolony, anawet wymagany w jednejspołeczI, w innej może podlegać formalnemu zakazowi. ;zy należy stąd wyciągnąćwniosek, żesystemytiwieristwasą czymś nienaturalnym? Poprzednicy^okazuje, że w tej kwestii myśl Levi-Straussa jesteejsza i subtelniejsza niż wskazywałyby na to pewne"-pretacje. Zważywszy, że systempokrewieństwa niei, "spontanicznym rozwinięciemsytuacji faktycznej". GT kontynuuje: ^Nie znaczy to. że sytuacja faktyczna musi być automatycznie zanegowana czy nawet po prostuzapoznana. ^Radcliffe-Brown wykazał w swych klasycznych już dziś^adaniach. że nawet na pozór najbardziej sztywne i sztujczne systemy, jak systemy australijskie z klasami matrypnonialnymi. uwzględniają starannie pokrewieństwo biolo:giczne5. K Podkreślanatutaj kwestia jest oczywista, ale o niej[plaśnie Levi-Strauss mógłby zapomnieć, gdyby przystał Eaa skrajną i ułatwioną koncepcję swojego odkrycia, jakto często czynią badacze na niego siępowołujący, gdyl. okolic znoś ci trochę zaciemniają jego myśl. gt Hołdzłożony Radcliffe-Brownowi,wyżejpoddanemus krytyce, nie jest czczą formalnością. Ale może należyposunąć się dalej i zapytać, czy sama konkluzja jestzadowalająca. Systemy pokrewieństwa - czytamy nawetna pozór najbardziej sztywne i sztuczne. dokładnieuwzględniająpokrewieństwo biologiczne. Tak właśniez pewnością jest, ale czy można ograniczyć siędo tegotwierdzenia, czy nie należy powiedziećczegoś więcej? Ludzie mogą "uwzględniać" jedynietakie dane, którejuż znajdują się w ich umysłach. Tamtozdanie wskazujena fakt, że pokrewieństwo biologiczne znajduje sięwdyspozycji umysłu ludzkiego poza systemami pokrewieństwa,to znaczy poza kulturą. Jest w tym coś niepojętego. Dwieodrębne rzeczywistości mogłyby tu ulecpomieszaniu, toznaczy: a)/alct pokrewieństwa biologicznego, rzeczywistedane rozmnażania się ludzi, ib) wiedza. 82 .. "","uc ; na temat tych danych, znajomość płodzenia krwi. Jest rzeczą oczywistą, że Judzie nigdy nie ti^. ^^zewnątrz a} w tym sensie, że nie mogąsię rozi-on w^naprzekór prawom biologii. Jest to zarówno prawda tQąniesieniu do "stanu kultury". Jak l do "stanunatura oi"naturalnego bezładu. Wiedza na temat tych praw ti''? glczaych to już całkiem inna kwestia. Stan natura! STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 83 by się nie zorientował, że zrozumienie podstawoch biologicznych wymaga formalnego rozróżch rodzajów związków, które zdefiniowaliśmy;ństwo, fiHację l więź krwi, l że to formalne;e możliwe jest wyłącznie na podstawie rzeczyirac/f, czyli na podstawie zakazów kazirodztwanów pokrewieństwa? systemy pokrewieństwa mogązapewnić ustale:h biologicznych, l nie istnieje system,choćbywiem Jak sztuczny l sztywny,który nie byłbyi tego zrobić, atodlatego, żewspólną podstawąIchsystemówJest,jak twierdzi Levl-Strauss. rozgraniczenie pomiędzy połączeniem przez małm a pokrewieństwem. pile systemy pokrewieństwa są zmienne l nleprzewl' ic od strony swych ograniczeń zewnętrznych, toeje siętak w ich częścicentralnej;małżeństwo Jestzakazane pomiędzy rodzicami l dziećmi oraz po' braćmi l siostrami. Odstępstwa od te) zasady są[ellczne l tak specyficzne, najczęściej ocharakterzetym, że można Je uznać za wyjątkipotwierdzająceNiektóre reguły małżeńskie formułowane pozywydają nam się sztywnel przesadne; stanowiącena stronę tych reguł zakazy wydają nam się arbitle, jeśli chodzi o ich maksymalny zakres; za to jądrotemu pozostaje niezmienione i nie stwarza problew. Zasadniczeprzepisy są zawsze takie same: nie[leje system pokrewieństwa, który w sferzeseksualnejrozdzielałby tego, co dozwolone od tego, co nledozwoie wten sposób, by rozgraniczyćfunkcję rozrodczą odtosunków ffllacjloraz braterstwa. Tym samym ludzie,tóryml rządzi system pokrewieństwa w zakresie ich pra^ktyk seksualnych, mają dzięki temu możliwość orientacji^w podstawowych kwestiach dotyczącychrozrodu. Należy sądzić, że na etapie naturalnego promlskultyzmuzwiązek między aktem płciowym a narodzinami dziecka,czy nawet sam fakt zapłodnienia pozostawał niezauważony. Jedynie zakazy kazirodztwamogą ludziomdostarczyć quasi eksperymentalnych warunków poznania tego faktu, wprowadzając dożyciaseksualnego elel naturalny bezład nie zawierają rozróżnień konieczny? 'do wykrycia praw biologicznych. Powie ktoś,ze pogrąiamy się w Jałowych l abstrakcyjnych spekulacjach. Cho. dzl nam Jednako wydobycie przesłanki typuspekulatywnego,zawsze ukrytej i nie uzasadnianej, związanej z na"turalistycznym oraz nowoczesnym mitem w Jegocałości,Istnieje wyobrażenie szczególnej bllskos'cl l powlnowa- ctwa między . stanem naturalnym" a prawdą biologiczną,czy nawet prawdą naukową w ogóle. Jeśli chodzi o fakt biologiczny rozmnażaniasię ludzi. nie ma, powtórzmy, różnicy między kulturą a naturą: chodzi tu natomiast o wiedzę, tu z pewnością istniejąróżnice zdań i działająone na niekorzyść natury. Aby tęprawdę pojąc, wystarczy pozwolić na swobodne rozmnażanie się, przez kilka pokoleń, Jednego miotu kociego. Można przewidzieć bez ryzyka błędu, że po jakimś czasienastąpi takiepomieszanie z poplątaniem stosunków"małżeńskich", flHacyJnych i więzów krwi, że najwybitniejszy specjalista od. rodziny elementarnej"w tym się jnierozezna. Chociażwidowisko to będziekłopotliwe, to przecieżnie usunie nam ono z głowy myśli, że owe trzy typyzwiązków pozostająróżne, że napmwdę istnieją. Chybanawet najbardziej wyemancypowany myśliciel nieprzekona nas, że różnica między ojcem, synem, bratem, matką, córką, siostrą. Jest złudzeniem spreparowanym przeznasze łatwowierne zmysłyczy też Jest wynikiem Jakiegośnadzwyczajnego przywidzenia, złym snem umysłuautorytarnego, represyjnego l przyczepiającego etykietkiwszystkiemu,co żyje. Odkąd odkryto podstawowe danezdziedziny rozmnażania się, to wydająsię one tak oczywiste. że nie potrafimy wyobrazić sobie pomyłek w tej sprawie. 84 " l PSZEMOC^^^els^^ AUSS l REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 85 ujmować systemu, wychodząc tylko od daon umożliwia, i które ściśle od niego zależą. nie można wychodzić od biologii,że należy[ry, przeciwnie - dlategoże należyona calkokultury. Wywodzi się ją z systemów, którychizym wspólnym mianownikiem jest rodzinana; to dlatego nie ma ona charakteru założy; system jest całością i jako całość należy gołvać, nie szukając możliwości, które mu towarzyĘktóre go nie determinują. Jao ze trzy związki tworzące rodzinę elementarnąHtjąsię dokładnie z danymi rozrodu biologicznego,^łyby rozróżniane, gdyby nieistniały zakazy kazl. Tooneumożliwiają to rozróżnienie. Inaczej móSjdybyniebyło zakazów kazirodztwa, również blolonle było. Ale wyodrębnienie prawdy biologicznejloczniej nie stanowi racji dla bytu systemu;wyodnależy nie tylkoprawdę biologiczną,przynajmniej3e; stanowi ona część szerszego zespołu, toteż niey jej traktować Jako punktu wyjścia. ozwijana tu myśl nie implikuje zajęcia jakiegośogólnego stanowiska wrozpatrywanej w ostatnichtehkwestii nieświadomości pewnych kultur codoK! ludzkiego biologicznego poczęcia. Zauważmy,że^a teza da się całkowicie pogodzić z aktualnym scepS^inem wobec świadectw tubylców, ale także z minioa okresem zaufania. Jest również możliwe, że pomimo zakazów kazirodzH? :"11pewne kultury nigdy nie odkryły związku pomiędzyjStem płciowym a urodzeniem się dziecka. Tak brzmiEcza Malinowskiego i wielu etnologów; odkrycie jejUmożliwiło długotrwałe przebywanie wśród tubylców; ^"^asobie zadać pytanie, czynaprawdęzdołały ją oba,uć argumenty obecnie wysuwane. Dawniejsi obserwato^zy być może dawali sięwodzić za nos przez swoichinformatorów. Wszelkie zapewnienia oswejniewiedzy natemat poczęcia należy brać cum grano salis. Może l tak, ale wspomniany sceptycyzm, chociaż jawnlerehabilitujemożliwościumysłowe ludzi pierwotnych,sam może sięwywodzićz jakiejś innej, bardzo podstępnej. 86 1 ^^stu są śpią. see^^^ . e .sze. ^^K^^^ (AUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 87 i omawiamy. Tak naprawdę mniej chodziri-Straussa, a bardziej o pewną, niemale uznawaną, przesłankę, którą próbujemy^wiatlo dzienne, podobnie jak l Levi-Strauss,samym artykule oraz w oparciu o tekstroa, przesłankę dotyczącą rodziny elemenprzedłużeniu znajduje się obiekt naszychuań tyle że na większej głębokości,rai. systemy pokrewieństwa -nie ignorują" pokreiblologicznego, -nie zaprzeczają" mu, lecz przełaje pod uwagę" nie wydaje się wcale oczywlsaczesnej myśli. i jest przyjąć, że nasza wiedza na temat podsta^^ttów biologicznych wynika z tego samego spodlenia, co najbardziej zasadniczei sztucznelia w systemach pokrewieństwa. W obydwuich mamy do czynienia z tymi samymi mechaci myślowymi funkcjonującymi w analogiczny, z tą samą myślą symboliczną zbliżającą l odróżcałości, których jedność lubrozróżnienienie są, natury. Jest jednakże jasne, że nie możemyfać wszystkich owoców myślisymbolicznej jakoeędnych. Można podać przykłady fałszywej myśli Olicznej: narodziny dziecka są skutkiem opętania kobiety duchy, i prawdziwej myśli symbolicznej; i) narodziny dzieckasą skutkiem stosunku płcioweŁiędzy mężczyzną akobietą. 'Jako że nieistnieje myśl, która nie byłaby "symbolicz' w sensiestrukturalnym, nie jest dziś rzeczą słusznąHienie z przymiotnika "symboliczny" ukrytego synonii fałszu, podobnie jak nie było słuszne wczoraj czynlezeń niejawnego synonimu prawdy. Levi-Strauss jestg,^rwszym, który podkreśla, że w każdymdorobku kultufowym znajduje się ogromna ilość wiedzy dającej sięspożytkować, gdyż oparta jest na prawdzie, i to musi byćoczywiste, gdyż w przeciwnymrazie kultury nie mogłyby się utrzymać. Niezależnie więc od swoich przekształceń, wszystkiesystemy pokrewieństwa operują podstawowymi rozróż. 88 nieniami, uwzględniającymi prawdę biologicznąw kulturach pierwotnych system dość często e^Itsl( iprzekracza granice konieczności w tej dziedzinie y^^16 jbiologiczne, te najważniejsze, wydają się być wydoh1^1ne w myśl zasady: Kto może więcej, może mniej j"^3'czelnie ujmuje się inne związki o drugorzędnym zna noniu albo żadnym - w interesującym nas planie: roz? nienie między kuzynami równoległymi oraz kuzy-uan" przeciwległymi, na przykład lub między klanami, p^klanami itp. Aż do pewnego punktu, wszystkiete rozróżnieniamają charakter jednej całości, czyli inaczej mówiąc stanowią system. Nasza tendencja do przyznawania absolutnego pierwszeństwa biologiipodlega zakłóceniu przeznawyk do tworzenia systemów. Być posłusznym tejtendencji, znaczy tworzyćwszędzie po trochu, nie dającesięwyjaśnić"resztki", odchylenia i wyjątki, które będąświadczyły o źle wydobytych strukturach-Strukturalizm marację,wymagając od etnologa, by zwalczał, jakże ponętną, tendencję opierania się na danych biologicznych. Skądbierze się owa tendencja,działająca w nas jakdruga natura? Stąd, że naszwłasny system stanowijedność z rodziną elementarną. Stanowi on jedno 2 zasadą egzogamii, sprowadzoną doswego najprostszego wyrazu; w konsekwencji stanowi on jedność z minimum zakazu, koniecznym i wystarczającym pod względem ! prawd rozmnażania, Ważnejest wyraźne stwierdzenie tej zbieżności: byćmoże dostarcza ona prawdziwego kontekstu dlaciąglepalącej kwestii, czy nasze społeczeństwojest, czynie jestróżne od społeczeństwa pierwotnego. Obecnie powtarzasię do znudzenia,że nowoczesna rodzina jest czymś równie arbitralnym jak inne systemy pokrewieństwa. Jest tojednocześnieprawdziwe i fałszywe. Jakieś zjawisko możebyć arbitralne względem pewnego systemuodniesienia,awzględem innego nie. Dopókido systemów przykładamy wyłącznie niiar^ faktów prokreacji. Jest oczywiste, żenasz systemjest tak samo arbitralnyJak inne. I rzeczywiście jest rzeczą mało ważnąna planie funkcjonowania TRAUSS I REGUŁYZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 89 nego, żejakiś system zakazuje mężczyźnie oia: /ojej matki, swoich sióstr, swoich córek i wszyiet z klanu X: ^cznie swojej matki, swoichsióstr l swoichcófeanizmybiologiczne nie będą funkcjonowały anini gorzej w pierwszym przypadku niż w drugim,onowalyby niewątpliwie równie dobrze - wybaczyfcerinarck - gdybynieistniały żadne zakazy. Pod;mrzeczywistych danych rozmnażania sprawac jasna: wszystkiesystemy są w równym stopniu"ne. Uleje natomiat sprzecznośćnie tyle dotycząca sałlcdzy, nieświadomie ujmowanej przez wszystkiepty. ile jej znaczenia. Jeśli jest prawdą, że wszystkieńyposiadają walor dydaktyczny w odniesieniu doli, to nasz system posiada wartość dydaktyczną[wszelką potrzebę. Nie ma tu już zakazu,który nievałby podstawowegozwiązku i nie ma podstawowertązku biologicznego, który nie byłby ujmowanyj zakaz. Dopóki ograniczamy się do przykładówwiedzy biolo'anej, dopóty różnica między naszym systemem a innyE wydajesię nieistotna. Bardzo daleko posunięte ograISzenie sferyzakazanej podkreślajuż uzyskaną wiedzę,Bidaczniają. ale nie ukazuje żadnej nowej wiedzy. Przyid biologiimoże więc sugerować względną osobliwośćszego systemu, alenie może jej udowodnić. Położyliśmy początkowo akcent na biologii, aby poyć się problemu, jakim zawsze jest wtej materii nieroz^óżnianie faktów oraz wiedzy. Należało wykazać na naj^prostszym, bezpośrednim przykładzie zdolność myśli'^symbolicznej - nawet najbardziej mitycznej- do odkrywania związków bezspornie prawdziwych, różnic, którewymykają sięwszelkiemu mitycznemu ikulturowemurelatywizmowi. Ale przykład biologii jest zbyt elementarny, bywystarczał wdalszej części naszych rozważań. Trzeba pomyśleć o innym przykładzie, o przykładziez nauk okulturze. Trzeba wykazać, opierając się na. 90 "ŁMOC a S^s=as^. ,,' n.STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 91 do których wszyscymogą t muszą się stosować. mające wpływ na związki małżeńskienie mająa wyłącznie matrymonialnego. Nie ma Już specyjęzykapokrewieństwa. Niema kodu, którykażdemu jego zachowanie linformuje każdego omiu Innych. Przewidywania mogą mleć co najwyakter statystyczny:na poziomie jednostek nie są! Metafora Językowa nie możenam przesłaniać[stawowych różnic. ikl pozostajemy w ramach tych systemów, upo[e się systemu do języka pozostajenadal cenne,niedoskonale, nawet w wypadku systemówlych. Może nam ono nawet pomóc w lepszym'nluróżnicy między tymi systemami a naszymlaym brakiem systemu. Każdy wie, że głównąkodąw nauczeniu się obcego Języka Jest przede:kimjęzyk ojczysty. Nasz pierwszyjęzyk włada największym stopniu niż my władamy nim. Jestnawet! wnym sensie zazdrosny, gdyż chce nam odebraćfie całąmożliwość dysponowania tym, co poza niegoacza. Dzieci w dziedzinie języków mają zdolnościswajania Ich sobieporównywalne ze zdolnościamimlnania. A najwybitniejsi poligloci jakżeczęsto niel już językaprawdziwie własnego. To, że wyeliminowaliśmy nawet ostatnie pozostałościka małżeńskiego, nie powinno zmniejszać naszegoteresowanla dla tych, którzy nadal takim Językiemrią, ani naszej wyjątkowej zdolności w jego rozszyfrowaniu l systematycznym klasyfikowaniu. Naszespoteistwo może się nauczyć wszystkich języków pokreństwa, gdyż nie mówi żadnym z nich. Nie tylko'odczytujemy wszystkie systemy naprawdę istniejące, ale"jesteśmy w stanie tworzyć nowe; potrafimy wynaleźćmnóstwo możliwych systemów, gdyż pojęliśmy zasadękażdego Języka egzogamlcznego. Pomiędzy każdym zsystemów a systemem systemów, pomiędzy "językami"pokrewieństwa w rozumieniu Lćyl-Straussaa językiemsamegouczonego zŁes Structures elementaires de taparente. Istniejeten samtyp różnicy,co międzykoncep^^wa^^^z^. .e ,^ t^ JwiJ:^ ^wsz^ ^ie^ -. - pe^ ^^a^! ^^^.^^to^^t-^^s^^^^ ""a nfe ty: ^2a to oczywls;^;^-^ymo. "^ spotyka "^ le" również dohonute^08-"11111 to Pomimo cląele, t a "y^żnlefsz"^ ^^^m^h. ekonom? ^ "^"JWch s^ToZ^t-1'01'1"30-''1'P"ez nas Infor""a^o^ch(^i" ow - rasodohonac oce^ ^'. ^^rcza^a y posiad^^^-^^So^^^^detTmnl^216^ ^^^"p^0^"1^^. "---". e^^^C,^^^^^^^^. 92 ^^Srp^:^'"-11-" a kone "KS?pŁ""- . SK;;;;%^'^S^%%? ŁK' kulturowej- w szeroki1' P^rednlctwo ',^,""1 ba. ^^r^2^^^^^^^^S^SS^^ST-^^ howac. "^y" pogłębiać s ę nS ad2a toAby etnologiastaf . y 1 por2ad""wac-refleks "ad ^"^'"ą nauka n, ^S^^^^^ p^^^^^s^S^s^^^s^^s^0^? ^^: ""^enia da^^' e^ się niej ^^"te na ^'^S^ss-H-"-^'al4;5? ^s%?S? 5"^: Ka?dS ? %"a;^. s%; B"-.^s". ^^^^^^ /I-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 93 b systemy australijskie lub plemienia Crow Omaha,fiystem nie jest w żaden sposób arbitralny wobecWiedzy, których nie możemy się wyrzec. Nie można(i. punkcie ulec szantażowiantyetnocentryzmu, któmraca nasząuwagę od spraw podstawowych, a więclarakter ofiarniczy istanowi ostateczny oraz paradny, choć logiczny manewr pewnego etnocentryz ^" Hyśl współczesna odkrywa w systemach kulturo" olbrzymie pokłady arbitralności. Większość zdańddającychsię na taki system nie da się uszeregowćitegorii prawdy w logice zdania b),ani w kategoriiEU a); należą one prawie zawsze do trzeciej kategorii,. odpowiadającej żadnej rzeczywistości poza danąturą; na przykład: ^c) kuzyni przeciwlegli mają szczególne predyspozycje'-małżeństwa. Tenniesamowity ładunek arbitralności jest w końcuczechem pierworodnym" myśli ludzkiej, która staje sięraz bardziej precyzyjna wmiarę, jak stajemysięalniejsi do jej rozszyfrowywania i klasyfikowania. Nieleży potępiać myślicieli, którzywykazują tendencję do^^,-n imali zowaniaalbo nawetcałkowitego zapominaniajsgljgawd i zalążków prawdy,towarzyszących arbitralności,^Igmących jednakpod jej nawałem. "Myśl symboliczna"^W swej całości upodabniasię do tego. co mityczne; ^"przypisuje się jej,w porównaniu z rzeczywistością, pewg^aą autonomię. Niektórzy uważają owąautonomię zaHchwalebną, ale koniec końców okazuje się ona bezpłoda! na. rozczarowuje,gdyż nie ma już żadnych związkówH z rzeczywistością. Kulturowe dziedzictwoludzkości jest'(. ' przedmiotem totalnej nieufności. Ci. którzy się owymdziedzictwem rzeczywiście interesują, pragną jedynie je"zdemistyfikować", to znaczy wykazać, że sprowadza sięono do jakiegoś niegodnego kombinatorstwa, z wyjątkiemsytuacji, kiedy to demistyfikator może wykazać swojemistrzostwo. 94 ".C.MOC -a s^^^^s-a:^^^rs=s? Ł-^^5. - yriiSasla;^ , 73 naukowa orM^ , P^ygoto. ^e^0^^^^^^^^ZS? ^^^^^^^^^ "yh. Pomysł ""^"^naszych o ^pr2y^na(i. zeEtyczna za^admc^ P^dziwa orS;^ myślo"as Posmak skanrii ę d sieb^ nie ro', wana "'y6'^'^rypra^08"^11- Jest chyba tak zą slę' nla dia"eUczne, że ^nia0^11-'"^^^, ew; ^^taleJ^nego pochodS^ sle dla nichTd"k7 ają slę takPanwanego. 2enia' ^ "yonalneg^rd0'0^"^Dualizm nauki i dskona]e ^"""stssr. -,^^^^-^s^SSS^ STBAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 95 ^/one/ Lśvl-Strauss będzie się starałzdefinloduallziUt w sposób złagodzony isubtelny, używa^iej strony nazw myśl nieoswojona (pensee sau^inajsterkowante (bric. olage), z drugiej -mysi 'w. stalowaliśmy więcu Levl-Straussa niemal nleią tendencję do odkladanla prawd na bok. do^ urania ich . naturze" lub . Inżynierom" myśli,albo'nieokreślonemu połączeniu jednego zdrugim, coUje u Levl-Straussa pod nazwą "myśli naturalls". W artykulena temat analizy strukturalnej naid, autor utrzymuje, ze trzeba zrezygnować z . my"^rahstycznej", by studiować systemy pokrewleń? ńle nie dlatego, że jest to myśl fałszywa, przeciwnie,i ze wydaje się zbytprawdziwa l jako taka nieuwzględniać fantazji . myśli symbolicznej". Toteż[la strukturalna ma wsobiecoś tymczasowego,lowego; stanowi . obejście"myśli symbolicznej, od, się pożycza Jej własną broń, byją lepiej "rozpuśbyw jakiśsposób rozproszyć zły sen naszej kultury. .wollć, by natura l nauka podały sobie ręce. Wszystkie te kwestiezbiegają się w Jednym zasadnlpunkcie: pochodzeniu myśli symbolicznej. Jeślimy symboliczne nie są . spontanicznym rozwojem:znlezaistniałej sytuacji", Jeśli istnieje rozdarcieynaturą a kulturą, pojawia się pytanie o ich pochole, pytanie, które pilnie domaga się odpowiedzi. Levliss, a wzasadzie naukowy strukturallzm nie chcetaktować problemu pochodzeniadokultury inaczej, niżrsposób czysto formalny. Przejście od natury do kultury^e;zakorzenia się w "stałych danych natury ludzkiej" i nie^pojawia się potrzeba, aby nad tym się zastanawiać. Jest^ to fałszywy problem, od którego odwraca sięprawdziwaf nauka. To mity odnotowują owo przejście, przywołując' Jakieś potworne wydarzenie, jakąś gigantyczną l chlme% ryczną katastrofę, nad którą nie ma sensu się zatrzymys wać. Totem itabu jest Jedynie pewnym mitem źródłowym,podobnym do wielu innych mitów, l tak należytodziełotraktować, chociaż oczywiście stanowiniezwykłą ciekawostkę. 96 - ". ---r. ftlOc ^^'''^"yPonMlec- t,- ' l "te"". ^^^'? "P^wnloną , . C2y ' ^^^^^^^^ ^^^wiasc^e^? 2"- ^ba^^Tt8' nadcz^ 5^^^^^s5=^ ^^^^^^-^^^^ ^% ^dnp10^^^^^ pyiawie^ ^^mme-' Sugerować S^^"dowod^^? ^^^tym- "-^^/S^^^^^^^ STRAUSSI REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 97 symboliczna ma swe źródło w mechanizmie ofia;pczej. To właśniepróbowaliśmy wykazać, wiści w naszych analizach mitu Edypa i mituRównoczesną obecność arbitralności i prawdyich symbolicznych należy ujmować wychodzącyowego arbitrażu. [zieliśmy, że zbiorowy mord sprowadza spokój,[cle kontrastującyz poprzedzającym go paroa histerii; warunki sprzyjające myśli pojawiająlocześniez przedmiotem najbardziej godnym, byeić. Ludzie zwracają się wstronę cudu, bygożać i odnawiać; a więc potrzebują w jakimś sensieb cudzie. Mity, rytuały, systemy pokrewieństwala pierwsze rezultaty tej myśli. mówi: pochodzenie myślisymbolicznej, ten mówiz: pochodzenie języka, prawdziwe fort i da. skądra wszelkie obdarzanie rzeczy nazwami, wspaniałazemienność przemocy i pokoju-Jeśli mechanizma. ofiarnego pobudza język, narzucając się jako pier' obiekt, to z łatwościązrozumiemy, że język najpierwlżąpołączenie najgorszego i najlepszego, boską epitlę, upamiętniający ją rytuał i przypominający ją sobiet. Przez długi czas język pozostaje przesiąknięty sacn, l niebezpowodu wydaje się zarezerwowany dla:rum. gdyż z niego wyrasta. Znaczenia kulturowe zawierają w sposób koniecznymentyarbitralne, gdyż wprowadzają przesunięcia tam,Izie królowała doskonalą symetria, gdyż wprowadzajążnice wjądro rzeczy identycznych, gdyż zastępują szałEajemnej przemocy stabilnością znaczeń, i tak na przyIdad z jednej strony mamy dżumę, a z drugiej ojcobójstwo i kazirodztwo. Ilekroć zadziała mechanizm wyróżniający między tymi. którychnic nie odróżnia, działaz konieczności fałszywie. I musi działaćfałszywie,abyjego działanie było skuteczne, by sprowadzało zróżnicowaną jednośćkażdej wspólnoty. Włonieżywej kulturyludzie są niezdolni dorozpoznania arbitralności znaczeń,bo przecież te znaczeniawytworzone zostały przez niepojęty mechanizm. 98 w Procesie założ? ''.2^^ i t t Wwarzająmy^lm. łlicznie w "f^ ""y3' reli 'asS. ale a,S0. ^ "ym.toŁ^,"? '''0^^" to-onj^6-' ^"e niŻ8-^ ^Ją ąaróS^^ywiste"roŻntc2ynnlklen' s11,''0'188'harahteru,^0^'11^ dane ^ e'P0? "^,^^. ^Ją zjawiska T. "6"^"6 róŻn "C2ynnlkle"' s"006''harakteru-Si, "^""Ją dane ^ e' ^Prawin^aw. sl? "tel^ Toy^^^anedSt^zT" ^S^-^Wkotwne ze zostaly "e ostTtaT ^f^rf'^^^^^^^taj- o^ia^0 Jest "-^e2 a paml? ta^ ^^- "ecz^^To^^^ ^ne^StylT06^^ ^S^^K^F^^^ ^^^^^^ ^^Te"^^^^ ^^^^^oS? ^^^^^^^^ SAjlS^^^^^^ nalnl ŁT^^i^^^^ n-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIAMAŁŻEŃSTW 99 sdzą na temat tej przemocy. To utrwalonypi-ymlnam uznać za urojenie wszystko to,co tooriobyeclć, gdybyśmy tylko zechcieli spojrzeć z bliskatony prymityw zakazuje nam przyznać, że fałszsferze religijne), to coś zupetaie innego niż raża^ Bta, l to on powoduje,że ludzienie wyniszczałaonnie. ie więcejjeszcze zawdzięczają ofierze zastępcze)Idl przypuszczaliśmy;zawdzięczają jej popędlinku zdobywania rzeczywistości oraz narzędziekich zwycięstwumysłowych, a przedtem me(ochronę przedprzemocą. Mity myśli symboliczne)dzą na myśl kokon, Jaki przędzie larwa; bez tegoilenla nie mogłaby ona zapewnić sobie wzrostu i wyjaśnić olbrzymią dozę arbltralnoścl w kultuplerwotnych? Trzeba założyć, że są one bliższe zalolleklego arbitrażu niż my. a owa bliskość nielestfm Innym, Jak mniejszą hlstorycznośclątych kulturba założyć, ze tenarbitraż zbytobfituje w znaczenie)dzlmnóstwo różnicw procesie, którego osłabionyz proponują namspołeczeństwa historyczne - dzieletak za każdym razem, gdy po okresie chaotycznychirząsów dokonują one jak gdyby nagiego zwrotuastygają w hieratycznej, sztywnej pozie, stają sięaknlęte l podzielone na części w ścisły sposób Niezekując od tej analogu zbyt wiele, można przyją^ żeiltury o elementach zazębiających się kompleksowo,azane na bezustanne powtarzanie Języka rytuału ikrewleristwa. są mniej oddalone - nie należy tu tegowa pojmować w sensie ściśle czasowym - od rządzące"przewrotu" niż społeczeństwa bardziej podatne na'nnlany, w których element systematycznościporządkuspołecznego jest bardziej zatarty. Jeżeli wszechobecnal kategorycznaróżnicajest matką stabilności, to niesprzyja ona z całą pewnością przygodzie umysłowej,a zwłaszcza wkraczaniu wiedzy na obszar źródeł kultury^Aby ludzie mogli dokonaćodkryć odnoszących się doIch kultury, rytualnadogmatyczość musi ustąpić mielącażywej myśli,która posługuje się tymi samymimechanizmami co religia, lecz znacznie od niej krytyczniej, porzą d!.. 100 dmtk^o^tule^^^^te^,. ^^ l ^^^^^-^^: ^? ^^^^^^ "graniczen^^^^^eristw^^ ^""^J^. sS^ ^^^I2^%^^S Poprzedzify^5^3. "awet wsp^c2. ^ S2er^Łt^^e. T^^^ '^^sp. Si?s^ i ""'sa^s^sH? ^? , ^te^^^^^^ ! kt^ymfeo^e^badan ^ejne odTry^a ^^ać ! i --^.^^^^^^^^^ i! ^-^t-n czasówr^a. H ri.STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIAMAŁŻEŃSTW 101 ".Ikimi priorytetami we wszystkich dziedzinachF, dotyczy to też teoretycznych badań naukowych. i kultura, jak każdainna, jałowieje i degenerujelek zbliża się do jej serca. Fakt ten jestracjonaltematycznie wykorzystywany przez tworzące sięspołeczne. Odpryskiprocesu rozkładu stają sięii przedmiotem obiektywnego poznania. I tak pozyreguły pokrewieństwa, a ogólniej biorąc systemyai, stają się w etnologiistrukturalnej przedmiotemwnej wiedzy. ^ stanowi główną cechę etnologiistrukturalnej? To,ccentuje onaregułępozytywną. Jeśli zakazi reguła? wią dwie strony medalu, to trudno nie zadać sobieaia, która strona jestważniejsza. Levi-Strauss jasnoi topytanie i odpowiada,że ważniejsza jest reguła. ^ogarnia ma wartość mniej negatywną niż pozytyw,. potwierdzaona społeczne istnienie drugiego człowiei. zakazuje małżeństwa cudzogamicznego tylko po to,wprowadzić inakazać małżeństwo z inną grupą niżizina biologiczna: oczywiście nie dlatego, że z małżeńrem między krewnymi wiąże się biologiczne niebezpieiństwo. lecz dlatego, że z małżeństwa wynika korzyść'społeczna6. Możnaprzytoczyć dziesięć i dwadzieścia jasnychigmentów, z których każdy, nawet w oderwaniu od trei dzielą, powinien wystarczyć dla udowodnienia, żeieło Levi-Straussa. bynajmniej nienaznaczone piętra "pasji kazirodztwa", jest znakomite w tym sensie, ze^pozbawia emocji" całe zagadnienie; Zakaz nie jest pojmowany sam w sobie, to znaczy wyłącznie w aspekcienegatywnym; jest on tylko odwrotnością,drugą stroną zobowiązania pozytywnego, ono jest jedynieżywe i obecne. Zakazy matrymonialne są zakazami w sensie drugorzędnym i pochodnym. Zakaz, zanim czegośniedozwala wobecjakiejś kategorii osób. jest nakazemwobec innej kategorii. O ileż tubylcza teoria jest pod tym względem przenikliwszaod wielu współczesnych komentarzy! W siostrze, matce,córce nie manic. co by je dyskwalifikowało jako takie,. 102 SACRUM I PRZEMOC Kazirodztwo Jest absurdem społecznym zanim Jeszczna mówić o naganności moralnej. e taQ^- Kazlrodztwojest w mniejszym stopniu regułąiakazuipoślubienia ojca. siostry czy córki niż regułą zobowią,Elca do oddania matki,siostry czy córki komuś innemu'ą' My również udzieliliśmy odpowiedzi na pytani? pierwszeństwo, lecz przeciwstawnejdo Levl-Strauss 0ważniejszy od regułyjest zakaz. Ten prymat zakazu m. stałnam podyktowany przez całość proponowanegorozwiązania. Pozytywna wymiana Jest jedynie drugą stroną zakazu, wynikiemserii manewrów, auoidance taboosktórych celem jest niedostarczanle samcom okazji dorywalizacji. Mężczyźniprzerażeni złą wzajemnościąendogamlczną. wycofują się w stronę dobrej wzajemnościwymiany egzogamlcznej. Nie należy siędziwie,Jeśliw harmonijnie działającym systemie, w miarę zanikaniagroźby, pozytywny aspekt reguływysuwa się na planpierwszy. Reguły zawierania małżeństwprzypominają,Jeśli chodzi o ich główny zarys, owe baletowe figurygeometryczne, ścisłe określone,wykonywane przez postacie z klasycznej komedii bezwiednie, pod wpływemuczuć negatywnych, całkowicie obcych sztuce tańca, jakzazdrość czy zawód miłosny. Levl-Strauss ma bez wątpienia rację, minimalizującrolę fobii l odpowiadających Jej powikłań, które równieżstanowią - przynajmniej Jakozjawisko kulturowe - przejawy kryzysu. To nie znaczy,ze zakaz nie Jest ważniejszy. Abyprzechylić szalę na korzyść zakazu, wystarczystwierdzić, żeprzeciwstawne rozwiązanie przekształcarolę l miejscenaszego społeczeństwa w uniwersalnej panoramie etnologlcznej w problem nie do rozwiązania. Jeśli najważniejszym elementemuczynimyregułę, toz ludzkościwyrwiemy nasze społeczeństwo, pozbawioneregułpozytywnych, ograniczone w praktyce do podstawowego zakazu egzogamll. Strukturałlzm chętnie twierdzi, że w naszym społeczeństwie nie ma nic osobliwego,ale, akcentując regułę, nadaje mu charakter osobliwyw najwyższym stopniu. Kto stara sięto społeczeństwoumieścić na stopniu najniższym, umieszcza Je zawsze P g(^VI-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 103 a najwyższym. gdyż działa tuproces autocenzury. s ostatecznym rozrachunku wynika z sacrum. Abylć z nas ludzi takichjak tani,trzeba dać sobie z porządkiem pierwszeństwa Levl-Straussa. trzeadzlć się na wzg! ędnq osobliwość naszego społeira. iczego Levl-Strauss przyznaje pierwszeństwo regufcrywa on metodę, która pozwala na systematyzacjęur pokrewieństwa. Potrafi cały działetnologii do6le "wyprać z wszelkichemocji". Wszystko zostałoxue podporządkowane temu zadaniu. Priorytet sypu nad zakazem wyraża wybór etnologii dokonany^ samego etnologa. Można wiec wyliczać różne powoziew ostateczności wszystkie sprowadzają się do^ego, a jest nim powstająca historyczność wiedzy. Rek pozytywna jako pierwsza osiągastan dojrzałości. Będzie tam, gdzie załamują się systemy powstaje mlejdla strukturallzmu. Wiedza musi uprządkować ruiny,Bm zakaz, jak skala ukryta pod piaskiem, pojawi sięIpowlerzchnl, zanim narzuci się znowu- tym razem z to, co najważniejsze. Dowodem, że zakaz jest pierwszy,jest również to, że Bt on ostatni, że trwa aż do najbardziej krytycznegobmentu kryzysu, gdysystem już zanikł. Nigdy dotądikaz nie wyszedłz clenia. Pozostaje on w oflarniczymtiryctu, które ochrania podstawowe różnice, a w na. iych czasach przejawia się w groteskowym przehraczaySISa zakazów. 3g' Wszystkie, wywodzące sięz zakazu, wysiłki, by doJlrzeć do jądra l doźródeł kultury, jak dotąd spełzły naStticzym; tam, gdzie się całkowicie nie zmarnowały, pozosKtały bezpłodne lubnie zostały zrozumiane. Tak stało sięEZ Totememl tabu, W książce tej Freud Jasno dowodzi (pierwszeństwa zakazu przed regułą egzogamlczną. Podejście. które przyjmie Levl-Strauss, zostaje formalnie odirzucone, ale niezapomniane,jednak nie brane pod uwaf K: m Przypisując egzogamiczne ograniczenia seksualne inten5 cjom prawodawczym, nie wyjaśniamy z jakich powodów te. 104 SACRUM l PRZEMOC instytucje zostały powołane do życia. Właśnie stąd n dzi lęk przedkazirodztwem, lęk. który należy uzn cźródło egzogamii. c 2a Zakaz jest pierwszy, ale to pierwszeństwo, jak VĄ(J -my. ujmowane jest zawsze wterminach "lęku". Abyu-^21'lic pochodzenie zakazuw kontekście najnowszych o'? kryć, należy dokonać -zwrotu do Freuda", nierezygnująbynajmniej z punktu widzenia strukturalizmu. Wydaje się, że to właśnie mazamiar zrobić JacquegLacan i ci, którzy grupują się wokółniego, gdyprzyjmujahasło "powrotu do Freuda". Przedsięwzięcie jest bardzoważne i sam fakt podjęcia gojestnie bezznaczenia, alesądzimy, że jest ono skazanena niepowodzenie, jeśli powrót do Freuda" rozumieć jako powrót do psychoanalizy. Levl-Strauss wykazał, że rodzinę elementarną należypostrzegać wychodząc od systemu pokrewieństwa. Toodwrócenie metodologiczne pozostaje w mocy. jeśli damypierwszeństwo zakazowi, a niesystemowi. Jak już powiedzieliśmy wyżej, trzeba ujmować rodzinę w zależności odzakazu, a niezakaz w zależności od rodziny. Jeśli istniejejakiś podstawowy strukturalizm, to właśnie w tym, sądzimy więc,że niemożliwe jest strukturalne odczytaniepsychoanalizy. Tego właśnie próbowały dowieśćnaszeanalizy w dwóch ostatnich rozdziałach. Każda konfrontacja strukturalizmu i psychoanalizy musi spowodowaćpęknięcie i likwidację tej ostatniej, a jednocześnie uwolnienie podstawowych intuicji Freudowskich, niimetyzmutożsamień, zbiorowy mord z Totemu i tabu. Lacan,przeciwnie, zwraca się w stronę głównych pojęć psychoanalizy, a zwłaszcza kompleksu Edypa, z którego, Jak się wydaje, chciałby uczynić zalążek wszelkichstruktur, mechanizm przechodzenia w porządeksymboliczny. Ale na to właśnie ujęcie Freudowskieabsolutnienie pozwala, niezależnie od znaczenia, jakie chcielibyśmymu przypisać. W ten sposób, krzycząc przez cały czas; jestemwierny każdemu słowu Freuda,można po cichuodsunąć na bok wszystkie teksty, gdzie podana jest definicja kompleksu. Kto tak postępuje, nie maracji, gdyż ^LŚYI-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 105 a wymknąć sięrzeczywistym, aczkolwiek nie . edyintulcjom, których w owych tekstach jest pełno. pomnijmy sobie, że pozatymi tekstami -i Innymi"mego rodzaju - nie ma u Freuda niczego,coriedliwiałoby rolę uniwersalnego deus ex machina,iywaną kompleksowi Edypa. Jeśli nie oprzemysiękstachmistrza, anina ich logicznym, spójnymttowaniu ani na pracach etnologicznych, będziemyjęli wyjaśnić, dlaczego trzymamy się kurczowopleksu Edypa", chociażby w skrajnie rozrzedzonej[e, w stylu Mallarmego, dlaczego z rzeczy absolutnieJawytnej czynimy początek wszechrzeczy. p'a wstępna i najważniejsza porażkaznajduje oczywlI; sweodbicie wszędzie. A szkoda, gdyż lustrzane efefe'mnożące sięwe współczesnym świecie, które naogółjechodzą niezauważone, są tutaj dostrzeżone i obserwane. Na nieszczęście określa się je jako imaginacyjney:zy z teorią narcyzmu, to znaczy pragnieniem, któreałoby poszukiwać własnego odbicia. W narcyzmieudowskim, jak również w odpowiadającym munarcyzie literackimXIXi XX wieku, widzimy mit uwlerzytellony przez pragnienie, które odtąd wie dobrze, że abyasiąść pożądany obiekt, trzebazawsze ukrywać własnelrażki. pokazywać się zawszejakoposiadacz owej wspalałej autonomii, której tak naprawdę rozpaczliwie szuSamy u tego drugiego. Narcyzm jest odwróceniem praffdy. Mówimy,że kusi nas to samo, a zawód sprawia namWszystko inne, a tak naprawdę kusi nas wszystko inne,i to samo rozczarowuje - a raczej to, co wjednym i dru^glm przypadku bierzemy za takie a nie inne, skoro mimertyzm zamknięty jest we wzajemności i musi koniecznie^uczepić się przeciwnika; tylko to, co stoi mu na przeszkoli dzie, może odtąd go powstrzymać. Trzeba szukać klucza do czynnika tworzącego struktury w każdejtranscendencji,w której ucieleśnia się jeszcze jedność społeczeństwa, a nie w tym, co rozkłada tętranscendencję, zamazuje ją i niszczy, od nowapogrążającludzi w mimesisniekończącej się przemocy. Permanentny kryzys współczesnego świata daje pewnym ujęciom neofreudowskim wartość prawd cząstkowych, po. 106 średnich l względnych; niemniej Jednak projekt Jako całość przedstawia wszystko opacznie. Nie pozwala on na. wet na uchwycenie struktur synchronicznych; rzeczywis. te odkrycie objawiłoby swewłasne . poza tym" izarazemtrafność takiej próby JakTotem l tabu. Dogmatyczneprzywiązanie do formalizmu zawsze zdradza nlezdolnośiido pełnego odczytania formy. Albo pozostajemy wiernipsychoanalizie, sytuując się tym samym w okresie przedrewolucyjnymi poglądami Levl-Straussa (chodzi o porządek pokrewieństwa), albo zrezygnujemy z psychoanalizy,by zaliczyć tę rewolucję do samego jądra zakazu, l odnaleźć pochodzenie Jako rzeczywisty problem, podejmującna nowo przedsięwzięcie rozpoczęte w Totemie l tabu. Mysi Jest dzisiajchora, tak jak wówczas, gdy kroczyostrodo przodu; na nielicznych obszarach, gdzie pozostaje ona żywa, dostrzeżemy w niej niewątpliwiecechypatologiczne. Mysi dostała się w taki sam wir. który JużEurypidesopisywał w swoich tragediach. Chciałaby sięz niego wydostać, a tymczasem pogrąża się coraz bardziej. W miarę jak Jej promień się zmniejsza, krąży corazszybciej wewnątrz coraz węższego okręgu; Jest to krągobsesji. Nie istnieje Jednak obsesjaprosta (czysta, jak tosobie wyobrażają bogobojni antyintelektuaUścl,którychJest więcej niżkiedykolwiekprzedtem. Mysi nie wydobędziesię z wiru, wydostając się poza Jego obwód, lecz docierając do centrum -Jeśli potrafi, nie popadającprzytym w szaleństwo. Na razie owa upadła mysi twierdzi, zecentrum nie mal próbujewydostać się z wiru, by zapanować nad nim odzewnątrz. Taki Jest zamiar awangardy, którazawsze pragnieswą mysi oczyścić, by wymknąć się zkręgu mitu; stałaby się nieludzka, gdybytylko mogła tego dokonać. Ponieważ mnożą się wątpliwości, awangarda stara sięciągle podwyższać . współczynnik naukowości", aby niewidzieć,że podstawy się chwieją, podpiera się odstręczaJącyml twierdzeniami, wymyśla niezrozumiałe skróty,eliminuje wszystko, co Jeszcze mogłoby przypominaćrozsądną hipotezę. Bez litościprzegania ze swego przedsionka ostatniego, zniechęconego, uczciwego człowieka. ł LEVI-STRAUSS I REGUŁYZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 107 -Gdy myśl dotrze do centrum, ujrzy bezpłodność tychtnlch rytuałów oflarnlczych. Zobaczy,że myślmltynle różni się zasadniczo od myśli krytykującej mityrającej się dotrzeć do ich źródeł. Nie znaczyto, ze owajest jużz zasady podejrzana, nawet jeśli nie udajeJej całkowicie pozbyć przesiąknięcia mitami; nie znato, że próba dotarcia do źródeł nieJest rzeczywista. Jestkonieczne wymyślanie Jakiegoś nowego języka. ma powodów doniepokoju; przeznaczeniem "badań"dotarcie do celu, błądzenie nie będzie trwało wlecz, Z każdymdniem łatwiej jest myśleć, czy może raczej,idnlej Jest nie myśleć: zasłony oflarnlcze ciągle jeszczeiesłaniająceprawdęulegają zużyciu, zużywają sięrzeź nasze antagonlstyczne wysiłki, kiedyje wzmacnia' lub im ulegamy. Badania są na dobrej drodze do celu,;śclowo, dlatego że rozgrywa się pewien proces kumu'jny, po części, dlategoże rezultaty sporów są pleczolcie przechowywane, systematyzowane i racjonahzole. częściowo,dlatego żewieża Babel pozytywnejdzy ciągledrapie się do nieba, ale przede wszystkim,piątego że ta wieżaBabel trzeszczy wposadach, gdyżnic^t)d tej chwili nie może powstrzymać całkowitego objawienia się przemocy, nawet samaprzemoc, pozbawiona(przez ludzi l przez gigantyczny wzrost dostępnych jejśrodków) wolnej gry sił. która od dawnlen dawna zapewniała skutecznośćmechanizmu założycielskiegol tłumieniaprawdy. Pułapka,jaką zachodni Edyp zastawił nasamego siebie, jest w trakcie zatrzaskiwania się, oczywiście w ściśleokreślonym momencie, wtedy, gdy badaniadochodzą do celu. gdyż pułapkai badaniastanowią tutajJedno. Odtądprzemoc rządzi nami otwarcie, w monstrualnejl straszliwej formie zbrojeń technologicznych. .Eksperci"mówią nam bezzmrużenia powiek, jakby chodziło o rzecznajbardziej naturalną w świecie, żetowłaśnie przemoctrzyma cały świat wryzach. Bezmiar przemocy, przezdługi czas w świecie zachodnim wyśmiewany l lekceważony, znowu się pojawił w nieoczekiwanej formiena horyzoncie współczesności. Niegdyśboski, absolut zemstypowraca, unoszony na skrzydłach nauki,dokładnie wyli. 108 ""^ czony i odmierzony. A mówisię nam, że to on jest własn tym, co nie pozwała najwyżej ucywilizowanemu snoł16czeristwu w skali globu na samozniszczenie, społecze,? ' stwu, które jużdziś dociera prawie wszędzie, a Jutrobejmie całą ludzkość. Już zcałkowitą pewnością można powiedzieć, ze ln. dzie umieszczają się sami lub też są umieszczani, czy toprzez samą przemoc lub prawdę, którą niosąprzed sobąJak pochodnię, w obliczu tej samej przemocy i tej samejprawdy, w obliczu wyboru - po raz pierwszy świadomego,a nawet całkowicie naukowego - między całkowitymzniszczeniem a całkowitą rezygnacją z przemocy. Być może zbieżność tych godnych uwagi wydarzeriz nareszcie rzeczywistym postępem nauk zwanych humanistycznymi, z powolnym,lecz nieubłaganym dążeniem wiedzy do ofiary zastępczej i do gwałtownych początków wszelkiej kultury ludzkiej nie jest przypadkowa. Strukturalizm etnologiczny wszędzie dostrzega różnice. Przy powierzchownym oglądzie możnaby widziećw nim jedynieczystą antytezę dawniejszejetnologii, tejzwiązanej znazwiskiem Levy-BruhIa, którynigdzie niedostrzegał różnic. Levy-Bruhl sądząc, że odkrywa "pierwotną mentalność" w niektórych aspektach mitów i religii, zakładał, na przykład u tubylczych mieszkańcówAustralii stałą niezdolność do różnicowania. Wyobrażałsobie, zez trudem odróżniają oni człowieka odkangura. Strukturalizm odpowiada na to, że w kwestii kangurówAustralijczycymogą niejednego nauczyć etnologów. Czasami odnosi się wrażenie, że zdwudziestowiecznąetnologią jest tak, jak z teoriami estetycznymi i teoriamimody. Po ludach prymitywnych Levy-BruhIa, zagubionych w oparach Jakichś mistycznych zadziwieri, przychodzą szachiści strukturalizmu, jnajsterkowicze od niewzruszonych systemów, manipulatorzy podobnido PaulaValery'ego, autora La Geune Parąue6. Wahamy się zawszemiędzy kraricowosciami, które starają się stworzyć złudzeniezmiany, przypomocy coraz mniej przekon ujących, I LEVI-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 109 dnych środków,które wrzeczywistości zmieniająle. ^TO prawda, że myślpierwotna ma dwabieguny: nicowanie iniemożność różnicowania. W obu przykach ludzie przywiązują się tylko do jednegoz nichBtematycznie odrzucają to, co krążywokół drugiego. oakże w etnologii alternacja nie jest po prostupowtaliemsię, g Levy-BruhIa i strukturalizmu nie możnaumieścić na samej płaszczyźnie, gdyż zróżnicowane struktury^Siadają konkretną autonomię, rzeczywistość tekstową,órej nie posiada sacrum, albo posiada jedynie pozornie. taliza strukturalna nie potrafi odczytać wszystkiego. s jeśli coś odczytać umie, to robi to dobrze; posiada onaezależną wartość naukową, do jakiej niewątpliwie nieoże pretendować dzieło Levy-BruhIa. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, żesacrum jest przeiwszystkim gwałtownym zniszczeniem różnic, a tenrak różnicy nie może pojawić się w strukturze w swejoagiej istocie. Może pojawić się jedynie - przekonaliśmysię o tym w rozdzialeII (I część Sacrum i Przemoc. Brama,IPoznań 1993) - w szatach nowej różnicy, być możedwuznacznej, podwójnej, wielokrotnej, fantastycznej,^monstrualnej, ale mimo wszystko znaczącej. W Mytholo:giques potwory pojawiją sięobok tapirów i pekarl, jak\ gdyby chodziło o podobne sobie gatunki. Iw pewnymsensie nie chodzi o nic innego. Wszystko to, cow mitachodsłania grę przemocy, jako że ta gra niszczy itworzyznaczenia - nie może być odczytane bezpośrednio. Wszystkoto, co czyni z mitu opowieść o jego własnym początku, stanowi jedynie tkankę enigmatycznych aluzji. Strukturalizm nie potrafi przeniknąć w głąb zagadki,gdyż interesuje się wyłącznie systemami różnicującymi,ponieważ uważa, że tylko one istnieją. Dopóki możemymówić, że coś "dobrze sięma", sacrum jest nieobecne; znajduje się ono poza strukturą. Etnologia strukturalnanie spotyka go na swej drodze. Wstrukturalizmie sacrum gdzieś się schowało. Nie należypoczytywać tego Strukturalizm owi za winę. Zniknięciesacrum stanowi faktyczny postęp, gdyż po raz pierwszy. 110 . -"..^u jest całkowite j systematyczne. Nawet jeśli towamu uprzedzenie Ideologiczne, to owo zniknięcie ? ^8^ynie wynika. Strukturallzm stanowi moment negatj'1? 0lecz nieodzowny w odkrywaniusacrum. Dzięki ^ay'unikamy dawnego pomieszania z poplątaniem. Dal11niemu staje się możliwe definitywnewyartykułowaniznaczenia, struktury wobec nieskończoności sacrum te'go niewyczerpanego zbiornika, skąd wyłaniają się l gdyjpowtórnie znikają wszelkie różnice. Wiemy teraz, że sacrum króluje niepodzielnie wszędzie tam, gdzie porządek kulturowy nigdy nie funkcjonował, nie zaczął lub przestał funkcjonować. Panuje onorównież nadstrukturą, tworzy ją, ustanawia, pilnuje jej,umacnia Ją, lub przeciwnie, poniewiera nią, rozkładai przekształca, niszczy przez najmniejszy kaprys, alenie jest obecne w strukturze w takimsensie,jak mówi się, zeJest obecne gdziekolwiek indziej. Strukturallzmto wszystkouwidacznia, ale nie możetegowypowiedzieć, gdyż sam pozostaje zamkniętyw strukturze, Jest więźniem synchroniczności, niezdolnym do odkrycia, że zmiana jest przemocą iterroremprzemocy. Jest granica, której Strukturallzmnie przekracza. Ta granica sprawia, że każde zniknięcie sacrumuznaje on za naturalne. Nie może udzielić odpowiedzitym, którzypytają "a gdzie podziało się sacrum? ", jak teżnie możeodpowiedzieć nazarzut nadużywania opozycjidwójkowych. Należałoby odpowiedzieć, że wkonflikcienie uczestniczy więcej niż dwóch przeciwników, czy teżskłóconych stron. Gdy pojawia się ktoś trzeci, tamci dwaj stają wspólnie przeciw niemu,albo ten trzeci przystępujedo któregoś z nich. Strukturallzmowi zarzuca się . monotonię". Jak gdybysystemykulturowe istniały dla rozrywki estetów. Strukturallzm Jest czymś w rodzajugitary, na której wirtuozgra na dwu strunach i wielu podejrzewa, ze ta gra nie Jestwysokich lotów. Strukturallzmnie może natoodpowiedzieć, gdyżnie potrafi wyjaśnić sobie różnicymiędzysystemami kulturowymi a gitarami. Aby przekroczyć ograniczenia strukturalizmu, trzebapołożyć naciskna kłopotliwe znaczenia, te, które jedno? ŁĆVI-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 111 znaczą zbyt dużo l zbyt mato - na przykłada, choroby, wszelkie formy zakażeń lzarażeń,umaczalne odwrócenia znaczeń, powiększenianlejszenia,narośle oraz deformacje,wreszcie monllnosić i fantastyczność we wszystkich formach. Nieiaoczywiściezapominać o przekroczeniach zakazówBualnych l innych), o aktach przemocy, ani wżadBTazle owyjątkach, zwłaszcza gdy występują one wo"wyraźnle przejawionej Jednomyślnościdanego społeistwa. Od pierwszych stronic Le Cru et le cuit ("Surowetowane") widzimy mnożenie się znaków genezy mltysj; kazirodztwo, zemsta, zdrada brata lub brataTodniego, zbiorowe przemiany i zniszczenia, poprzepjące akty założycielskie l twórcze, a wszystko tolyplsane jest obrażonym bohaterom kulturowym. " W jednym z mitów Bororo, słońce rozkazuje wszyjBm mieszkańcom wsl, by przeszli na drugą stronęiekl po zbyt kruchej kładce. Wszyscy zostają zabici,wyjątkiembohatera kulturowego, "który szedł wolniejź inni, gdyż miał kulawe nogi". Bohater, Jedyny, któryzeżył, wskrzesza ofiary pod zmienioną postacią: "Ci,órych porwałwir, mieli teraz falujące lubkędzierzawelosy; cl, co utonęli w spokojnej wodzie, mieliwłosyCienkie i gładkie". Bohater sprowadza ludzi w oddzielnych grupachl wybiórczo. W micieTeneteharaheroskulturowy wpadawe wściekłość, gdy jego przybrany syn9Izostaje wypędzony zewsl, której mieszkańcy są krewny ml. irozkazuje synowi, aby "pozbierał pióral porozkładałł je wokół wsl. Gdy było ich Już dużo. podłożyłogień. Otoczeni przez płomienie, mieszkańcy biegali we wszystkiestrony, nie mogąc się wydostać. Z wolnaich krzykizmieniały się w chrząkanla, gdyż wszyscy przemienili sięw pekari i inne dzikie świnie, a cl. którym udało się zbiecdo lasu,zostali przodkami dzisiejszych dzikich świń. Swojegoprzybranego syna Marana-ywę Tupan uczyniłPanem świń". Istnieje też bardzo interesujący warianttego mitu. Bohater kulturowy "wpuszcza do chmur dym tytoniowy. Mieszkańcy doznają oszołomienia, i gdy demiurg wzywa. 112 SACRUM I PEZEMOC ich: 'Jedzcie wasze pożywienie! ', pojmują toJako rozkkopulowania: 'Toteż oddali się aktom miłosnym, wydaj'12 zwykłe chrząkania'. Wszyscy przemieniil się w dzikie śv^nie". Dostrzegamy tu . mistyczny" sens tytoniu l narkotykuw ogóle, w praktyce szamańskiej lnie tylko. Efekt tytoniu wzmacniazawrót głowy kryzysuoflarniczego; dogwałtownej wzajemności "biegania we wszystkich kierunkach" z pierwszego mitu dochodzi promiskuityzm seksualny w drugim, widoczny owoc utraty znaczeń. O ile Leyi-Strauss nie dostrzega tutaj kryzysu oflarniczego, to widzibardzo dobrze, że chodzi o tworzenie, jeślinie oprzetworzenieznaczeń: . Jest Jasne, ze mity, któreze sobą zestawiliśmy, dostarczają oryginalnych rozwiązań problemu przejścia od ilości ciągłej do Ilości dyskretnej". Chodzi więc ourządzenie do produkowania znaczeń, gdyż w każdej dziedzinie system znaczeń możnazbudować dopieropocząwszy od Ilości dyskretnych". Ale Leyi-Strauss ciągle widzi tworzenie jako zagadnienieczysto logiczne, jako pośrednictwo symboliczne. Graprzemocy pozostaje nieujawniona. Trzeba Ją ujawnić nietylko dlatego, bywydobyć "uczuciowy" aspekt mitu, jegostrach l tajemnicę, lecz przede wszystkim dlatego, żeodgrywa ona pierwszorzędną rolę pod każdym względem,nawet pod względemznaczeń l logiki. Do tejgryodnosząsię wszystkie motywy; tylko ona może Im nadać całkowitąspójność, włączając je do prawdziwie trójwymiarowegosposobu odczytania, ponieważ nie tracąc struktury, odnajduje genezę l może - ona Jedna - nadać mitowi podstawową Jego funkcję. t Metoda analizy wypracowana w pierwszych rozdziałach tej książki, począwszy od tragedii greckiej, posłużyłanam Jak dotąd w bardziej rozwiniętychprzykładach jedynie do odczytania mitów, którychpierwszą próbę rozszyfrowania stanowią Już owe tragedie. Aby zakończyćwnioskami niniejszy rozdział, pokusimy się o pokazanie, że ta metoda zachowuje swoją skuteczność również pozatragedią i mitologią grecką. LEYI-STRAUSSI REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 113 g. Zważywszy,że dwa ostatnie rozdziały poświęcone byprzynajmniej częściowo zakazom, kazirodztwa i regui zawierania małżeństw, a więc sprawom, które naszaloteza również zalicza do założycielskiej przemocy, clei^pą sprawą byłoby znaleźć mit potwierdzający tę geneza wraz z nią - całość hipotezy. Mit, który teraz zanali}emy, należy do Indian Tslmshlan. zamieszkujących(nadyjskie wybrzeże Pacyfiku, i być może pozwolinatągnięcle tego podwójnego celu10. Młody książę zakochuje sięw córce brata swej matki,yll wswojej kuzynce przeciwległej. Ona,powodowanapTUdeństwem i próżnością, domagając siędowodów jegp miłości, każe mu się oszpecić. Młodzieniec pociął najlęrw lewy, a potem prawy policzek. Księżniczkaodtrącao, kpiącz jegobrzydoty. Zrozpaczony książę ucieka,inyśląc już tylko o śmierci. Przybywa w okolicerządzoneprzez WodzaZarazy, Pana Wszelkiej Ułomności. Wokół"wodza krząta się tłum poddanych, wszyscy sąkalecy lubgokaleczenl; kontaktz nimi jest niebezpieczny, gdyżl. odpowiadający na ich wezwania stają sięIm podobni. 1'Książę zachowuje więc ostrożność. Wtedy Wódz Zarazal zgadza się przywrócićmu urodę, nawetjeszcze wspanialszą. "Delikwenta" wsadzają do magicznego kotła i gotują: aż do uzyskania białego, czystegoszkieletu, po któryms następnie skacze córka wodza. Książę zostaje w ten spo: sób wskrzeszony: jest olśniewająco piękny. Teraz zkolei księżniczka zakochuje się w swoim kuzynie. A książę domaga się od kuzynki tego samego, czego ona przedtem żądała od niego. Księżniczka pokiereszowała . sobie oba policzki i książęodtrąca ją z pogardą. Więc i ona, pragnąc odzyskać urodę, udaje się do WodzaZarazy, lecz poddani wołają za nią, ona zaś odpowiadanaich wołania. Wtedypołamańcy upodabniają nieszczęsnąksiężniczkę do siebie,gorzej: łamiąjej kości,rozdzierająciało l wyrzucają, by umarła. Czytelnik rozpozna tutaj niejeden motyw, z którymsię zetknął w trakcie poprzednich analiz. Wszystkiewystępujące w micie osoby okaleczają innych ludzi lubnakazują im samookaleczenie, na próżno starając siętego uniknąć, albo okaleczają sięsame - co w sumie jest. SACfi"" PRZEMOC ^m samymNI. W nie ulegając mo"lsl ^ować p,-, ^cy s^. ^J^t Prawo^0^ Jednocz łożące odMed. a.f d6"( do stefcf^"'"os-cl. ^"le - '-'"'^d-y dwoffflem h :hoc lewołanie sldócom^, ^ ^"z br^kami- "niknąc ssss^^-a^s, iss^S^^s^s^ nte objawiali ad Styczności. "woto ^ić, gdyż ^^^^? S^^^W^dego^^^^. LĆVI. STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 115 Okaleczenie w niezwykły sposób symbolizuje "dzlała"? ' kryzysu; należy Je interpretować jako tworzenie tego,niekształtne, tego, co przerażające, a także eliminacjęretklego, co odróżnia, co "wystaje ponad". Proces tennolicabyty, obala to, co je różni, alenie prowadzi downii. W ideideformującego iszpecącegookalecze, dzieło odwzajemnianej przemocy wyraża się tak dollel w sposób tak skondensowany,że ponownie staje niezwykłe, nleodgadnlone. mityczne. ' Levl-Strauss. który wykłada nasz mit w La GęsteAsdtwat, określa go jako . okropną niedługą powieść". wiedzmyraczej, że jest to niesamowita powieść na" matokropnościstosunkówmiędzy ludźmi wodwza[nnlanej przemocy. Należy zapamiętać wyraz powieść. It. chociaż dziwnydla świata zachodniego, w związkurojga kuzynów uruchamia mechanizm,który przecieżtoamy; mechanizm tragicznego antagonizmulub konicznego nieporozumienia w teatrze klasycznym; przyrodzi on również na myśl miłość - zazdrość z powieściStendhala, Prousta czy Dostojewsklego. Bez końca można by odkrywaćnauki kryjącesię w pozornym dziwactwie motywówpowieści współczesnej. ; Książę lksiężniczka domagają się (l otrzymują odsiebie) tej samej gwałtownej utraty różnicy, którą poddani aplikowali ludziomdostatecznie szalonym, by do nichpodejść. W miciewszystkie różnice zamazująsięl zanikają, ale - w Innym wymiarze - pozostają. Mit nie mówi! nam. że nie ma różnicy międzypoddanymi a dwojgiem' kuzynów, a zwłaszcza pomiędzy kuzynem l kuzynką. Nietylko mit niczego takiego nie mówi, ale w swej konkluzjizrywa ostatecznie symetriępomiędzy księciem a księżniczką, głosząc prymat różnicy. W związkuksięcia l księżniczki nie ma niczego, cousprawiedliwiałoby tę utratęsymetrii, z wyjątkiem oczywiście faktu, że . to księżniczka zaczęła", tak Jak wprzypadku Edypa. Ta identyfikacja początku wporządkunieczystej przemocy nie jest nigdyprawdziwie zadowalająca. Raz Jeszcze Jesteśmy więcpostawieni przed sprzecznością Króla Edypa i Bachantek. Analiza związków ujawnia stałą erozję wszelkich różnic,akcja mitycznadąży do. doskonałej symetrii niezróżnicowanych stosunkóww końcu mit opowiada nam zupełnie inną historie rto historia dokładnie odwrócona. Brak symetrii w nrstsłaniu znajduje się tu znowu w opozycji do wiernejsvrntrii na wszelkich innych planach. Wszystko wskazujeto. że tę sprzeczność należy odnieść dowydarzenia kryją. cego się w ostatecznej konkluzji mitu, czyli do zabójstwaksiężniczki - najwidoczniej gra onatutaj rolę ofiaryzastępczej. Razjeszcze "jedność minus jeden" zbiorowejprzemocy ustanawia różnice mityczne, będące zkolei wynikiem gwałtownegobraku zróżnicowania, widocznegow całym raicie. Przemoc,jakiej doznaje księżniczka z rąkpoddanych. podobna jest do wszystkich poprzednich, a jednak jestcałkowicie odmienna, decydująca, ostateczna;ustala onabowiem definitywnie różnicę między dwojgiem protagonistów, która powinna nadaj oscylować. Tłum poddanych, to znaczycała dotknięta kryzysem wspólnota, rzuca się naksiężniczkę,by rozerwać ją na kawałki: mamytu wszystkie cechydionizyjskich sparagmos, linczuzałożycielskiego, który cechuje jednomyślność. Powrót do harmonii zróżnicowania opiera się naarbitralnym wydaleniu kozła ofiarnego. Mimo że przemianaksięcia odbywasię przed sekwencją mityczną, gdyżjest ona częściowo doczepiona do grywzajemności, towynika 2 przemocy założycielskiej, stanowi jej drugąstronę: powrót do dobra po paroksyzmie zła. Dlategoowaprzemiana obfituje również w elementy, które ukazują i"maskują"mechanizm ofiary zastępczej. Dziwacznatechnika szczęśliwej przemiany przypomina seno inicjacji przez szamana. W folklorze plemion amerykańskichnie brak przykładów zmarłych, którzy zmartwychwstają,gdyktoś depcze lub skacze po ich zwłokach czy szkieletachłl. Być może należy skojarzyć tę technikę z praktyką, obowiązującąw pewnych rytach ofiarniczych, którapolegana deptaniu samej ofiary albo Jej grobu zaraz popochowaniu. Z drugiej strony zauważmy, że przemianadokonuje się przy udziale wybielonych loczyszczonychkości, to znaczy bez czynnika złowrogiego rozkładu12. LEVI-STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 117 niana księcia jest przejściem prze śmierć;jest ona;śllwymrezultatem najwyższej przemocy, przemocyalezlonej jedności: odzyskanie cielesnego piękna jestB samym, co odnowa porządku kulturowego. NatoHtst Wódz Zaraza ucieleśnia wszystkie kolejne aspektylemocy. Pan ułomnościi przemian, sędzianajwyższej^-to odpowiednik Dionizosa z Bachantek. f Wszystkie znaczące różnice z mitu, przede wszystkimLnicemiędzy protagonistaml a poddanymi, następnieifenica płci obojga bohaterów mitu, określenie ich jakoEtzynów przeciwległych, wszystko tozakorzenione jest wIźemocy założycielskiej. Mityczna akcja, proces gwałiwnego zaniku różnic, pogwałcenie ustanowionej przezKit normy, czyli różnic już nie tylko znaczących, leczJtormatywnch, które nakazują małżeństwo pomiędzy kuzynami przeciwległymi różnej płci. Mit jawisię jakoNiestałe połączenie różnicy i braku zróżnicowania, stająclisię wyraźnie tym, conaruszareguły, jakie sam ustanowił,co ustanowią reguły, które sam pogwałcił. InformatorFranza Boasa tak właśnie mu ten mitprzedstawił. Odkądksiężnice przydarzyłosię takie straszne nieszczęście - twierdził - młode dziewczęta muszą poślubiać swoich kuzynówi nie zwraca się przy tym uwagina ichosobiste l upodobania. ^Z drugiej strony nie ma nic ciekawszego niż skonfron^ towanie naszegomitu z rytuałem, małżeństw pomiędzykuzynami przeciwległymi w książęcychrodzinach ludukuzynów przeciwległych: Gdy książęt księżniczka zostali złączeni, zachwianiuulega ród wuja13 młodzieńca; wtedyto samo dzieje sięz rodem wuja dziewczyny i pomiędzy dwoma rodami rodzisię walka. Obydwa obozy obrzucająsię kamieniami, któretrafiają w niejedną głowę. Bliznypo ranach. [są] jakbydowodami zawartego kontraktu małżeńskiego14. Obecność kryzysu ofiarniczegokryjącego się w miciebyła dla nas dotąd jedynie hipotezą, rzeczywistym signiJle, którego istnieniemusimy zakładać wsigniflant okaleczenia. Mit o małżeństwie potwierdza tę hipotezę,two. 118 SACRUM I PRZEMOC rżąc miejsce dla przemocy, o której mówiliśmy, przem- oczywiście - rytualne), ale całkowicie realnej i otw yzwiązanej z motywem okaleczenia w micie: Obydwa n^zy obrzucają się kamieniami, które trafiają w nleled gtoiuę. Można sobieświetnie wyobrazić dwudzlestowiecz'1nego Cervantesa czy Mollera, Jak pośrodku tych fruwałacychwpowietrzu kamieni Indian Tsimshianstawia Jakiegoś współczesnegowyznawcę czystego "slgnlflant",bymuudowodnić, że niektóre metafory są bardziej szokujące odinnych. Indianie w to nie wątpią: Blizny po ranach sąjakby dowodami kontraktu, uświęconego związku. Ofiar -niczy charakter takiej przemocy zostaje dodatkowo potwierdzony przez inny fakt, przekazany Franzowi Boasowl przez Innego tubylczego informatora. W plemieniuNiga, gdziezwyczaje matrymonialne są podobne dozwyczajów Tsimshian. bitwa między dwiema grupamimoże osiągnąć takie natężenie, że zdarzasię, iż któryś zniewolników w służbie pana młodego zostaje zabity. Każdydrobny szczegół świadczy tutaj o obrzędzie ofiarnym,bezwątpienia nie w znaczeniu ścisłe formalnym, alew swym podtekście,co czasem Jest Jeszcze bardziej. znaczące". Z góry wiadomo, że będzie to niewolnik, a nieczłowiek wolny, pełnoprawny członek społeczności; śmierć ta nie będzie domagałasię zemsty,nie przyniesieryzyka wybuchu . prawdziwego" kryzysu. Chociaż śmierćta. przewidziana z góry, wygląda nacoś przypadkowego,na coś, coprzypomina nie dającysię przepowiedziećwybuch mechanizmu ofiary zastępczej. Nie zawsze rytuałtenkończy się śmiercią człowieka. Jeśli się tak dzieje, to plemiędopatruje się w tym pomyślnego znaku: małżonków nicnie rozdzieli. W różnych skrótowych wersjach mitu irytuałuplemienia,odczytanie psychoanalityczne będzie zawszemiało na względzie Jedynie . kastrację". My też Ją widzimy. aleinterpretujemy w sposób ostateczny, wiążąc ją z zanikiem wszelkiej różnicy. Motyw gwałtownego zaniku różnic posiada w sobieideę kastracji, podczas gdy ideakastracji nie może mlećw sobie wszystkiego, co składasię na motyw gwałtownego zaniku różnic. LEYl. STRAUSS I REGUŁY ZAWIERANIA MAŁŻEŃSTW 119 Rytualna przemocpragnie odtwarzać przemoc plerną. Ta pierwotna przemoc nie zawieranic mitycznego,g jej rytualne naśladowaniezawiera bezwzględnie ele^ty mityczne. Pierwotna przemoc z pewnością nieJawiła naprzeciw siebie dwóch grup tak ściśle zróżnibanych. jak owe grupy dwóchwujów. Można przyjąćHedę, że przemocpoprzedza,albo podział grupy pierinej na dwie egzogamiczne połowyalbo skojarzeniefoch obcych grup w celu dokonania wymiany małżeńlej. Pierwotna przemoc rozgrywała się wewnątrz Jedyj grupy, której mechanizm ofiary zastępczej narzuciłgule, albo zmuszając jądo podziału,albo do łączeniag z innymi grupami. Przemoc rytualna rozgrywa siętędzy Już ukształtowanymigrupami. Przemoc rytualna jest zawsze mniej'wewnętrzna niżzemoc pierwotna. Stającsię mityczno-rytualną, podlei przemieszczeniu wkierunku na zewnątrz, co samo sobie ma charakter ofiarniczy. To przemieszczenieSkrywa miejsce, wktórym dokonała się pierwotnaprzemoc, chroniąc przed tą przemocą - iwiedzą na jej tematPgmpS elementarną,w tonie której musipanować pokój. gAkty przemocy rytualnej,jakie towarzyszą wymianie ko1'blet, odgrywają rolę oflarniezą dla Jednej l drugiej grupy. l W sumie dzieje się tak, że ludzie dochodzą do porozumle(nla tylko poto, by nie porozumieć się nigdy lub aby zrozumieć się trochę lepiej w łonie własnej wspólnoty. sTaka Jest zasada każdej wojny . zagranicznej": tendencje! do agresji, potencjalnie zgubne dla spójności grupy, kle} rują sięod środkana zewnątrz. I na odwrót, możnar myśleć, że liczne wojny, przedstawiane w opowieściach' mitycznych Jakowojny z obcymi, skrywają bardziej'wewnętrzną przemoc. Liczne są teksty ukazujące zmagania dwóch miast lub dwóch narodów, suwerennychwzględem siebie, jak Teby iArgos, Rzym l Alba, Helladai Troja, przy czym wopisie walk jest tyle elementówcharakterystycznych dla kryzysuofiarniczegol jegogwałtownego rozwiązania, że nie można tu posłużyć sięInteresującym nas opracowaniem mitycznym, częściowozamaskowanym przez motyw . obcych". 120 SACRUM I PRZEMOC Przypisy 1. Claude Levl-Strauss, Antropologia strukturalna przei KsztofPomian. PIW, Warszawa 1970. ' 2y2. Word, I. 2, 1945, s. 1-21. Przedrukw Anthropotogie structrale. Paryż 1958, s. 37-62. Cały tekst Radcllffe-Browna n? został tam przedrukowany, natomiast powyższy fragmentznajduje się na s. 111 -przyp. tłum. 3. Antropolog ta strukturalna, s. 112. 4. Tamże, s. 111 5. Tamże,s. 112. 6. Les Structures elementaires, s. 595. 7. Tamże, s. 596. 8. Młoda Parka - poemat Paula Valery'ego (chodzi o Parkę,boginię mitologiczną - przyp. tłum. ). 9. W oryg. J^lleul, wyraz o znaczeniu słownikowym "chrzestniak" (przyp. tłum. ). 10.Franz Boas, Tshtmshfan Mythotogy (Report ofthe Bureau ofAmerlcan Ethnology, XXXI, 185. Nr 251. Zob. także: StlthThompson, TaSes of theNorth AmertcanIndlans(Bloomington, Indiana,1968). s. 178-186. Mit ten streszcza ClaudeLevl-Strauss w La Gęste d'Asdiwal, Annuaire de 1'Ecole pratique des Hautes Etudes, VI sectlon, 1958-1959. 11.Por- Stith Thompson. op. cit. przypis 261/3. Por. s. 145. 12.Por. s. 355. 13-Franc, oncle - "wuj" lub . stryj" (przyp. tłum-). 14.Boas, op. clt. , tekst francuskipochodzi zLa Gęste d'AscHwalLevf-Straussa. BOGOWIE, ZMARLI. SACRUM,SUBSTYTUCJA OFIARNICZA Wszyscy napotkani dotąd bogowie, herosi, istoty mityczne - od świętego króla afrykańskiego do Wodza Zarazy z mitu Tslmshlan - ucieleśniają grę przemocy w całejswej totalności, określoną na początku przez jednośćzałożycielską. Najpierw zastanawialiśmy się nadproblemem Edypa. W .KróluEdypie" bohater jestnadal wcieleniem przemocy o niemal wyłącznie złowrogim działaniu. Dopierow . Edypie w Kolonos" rola bohatera staje się pozytywnal tow sposób twórczy. Przemocjednocząca ma charakterzałożycielski. Domniemany winowajca"ojcobójstwa i kazirodztwa" uważanyjest zaodpowiedzialnego zaten charakter. Rozumiemy więc, dlaczego staje sięon obiektempowszechnego szacunku. Obydwie tragedieSofoklesapozwalają nawyodrębnienie przeciwstawnych i następujących posobie mo mentów procesusakralizacji. Obydwamomenty odnaleźliśmy w . Bachantkach"; to one określają podwójnąosobowość Dionlzosa, złowrogąl zarazem dobroczynną. W postaci bóstwaobydwa aspektyistnieją obok siebie. tak. że prawie niemożliwe stałoby się dostrzeżenie ichhistorycznego wymiaru, jak l ich pochodzenia, gdybyśmynie rozpoczęli naszych badań od analizy tragedii czopowych Sofoklesa l od mitu oEdypie, któregoreligijneprzetworzenie jest bardziej przejrzyste, przede wszystkimdlatego, że jest w mniejszym stopniu dopracowane. 125 SACRUM l PRZEMOC 124 a następnie, dlatego że jest bardziej bezpośrednio skierowane na mechanizm kozła ofiarnego. Wmicie z . Bachantek" Dionizos niewystępuje v, ,yyofiary, lecz oflarnika. Ta różnica, na pozór ogromnaw zasadzie w wymiarze religijnym mało istotna, nie pnwinna nas wprowadzić w błąd. Osoba mitycznalub boska, która wydaje się ucieleśniać grę przemocy, nieko. niecznie musi występować w roliofiary zastępczej. Istotęlnajlepszą część jej posłannictwa stanowi przemianazław dobro, to owa zdolność czynitę postać godną podziwuale nie możemy zapominać o przemianie idącej w odwrotlnym kierunku. Tej istocie nic,co dotyczyprzemocy niejest obce; może interweniować na dowolnym etapierozwoju gry; może przyjąć na siebie dowolną rolę lubwszystkie role po kolei, a nawetwszystkie równocześnie. Dionizos w niektórych epizodach swych dziejów przestajebyć ofiarnlkiem l staje się ofiarą diasparagmos. Może daćsię żywcem porąbać na kawałki rozszalałemu tłumowiTytanów, zjednoczonych przeciwko niemu. Epizod tenukazuje nam postać mityczną, Zagreusa lub Dionizosa,poświęconego jednomyślnie przez podobne mu istoty. Nieróżni się więcniczym od wszystkich mitów o początku, o którychbyłajuż mowa. Widzieliśmy, jakkról Suaryjczyków był równocześnieofiarą i oHarnikiem podczas rytuałów Incuiata. Istniejeteżbóg aztecki, Xipe-Totec, którego kult w szczególnysposób ujawnia ową zdolność sakralnego wcielania się,aw konsekwencjiprzywłaszczania wszystkichpozycjiwobrębie systemu. Raz bóg zostaje zabity i obdarty zeskóry pod postacią ofiary będącej jego substytutem, toznowu występuje on jako oflarnlk; to on obdziera ze skóryofiary, by się w owe skóry przyodziać, by w jakiś sposóbstać się ofiarą. Jest tojedyny dowód nato. że myślreligijna wchłania wszystkich uczestników gry przemocy- aktywnych l biernych - jako swoje wzajemne sobouitóry. Xipe-Totec znaczy "nasz pan obdarty ze skóry". TakieImię każe sądzić, że podstawową rolą bóstwajestbycieofiarą zastępczą,zgodnie znaszym uprzednim twierdzeniem. SUBSTYTUCJA OTIAWK^ Hipoteza przemocy na przemian w^ay^ae^ P0^,,czącq jest pierwsząhipotezą, biorąca^gazującąSjną naturę każdego prymitywnego bó^^ "szrrLek rteco l dobrego, występuje" . ".t zarazem i^^o^t^^^^^^^ , ^rzeLcy; jeśli ostateczna s^^ ^ szczególnym S^^S'^^^ Odsłonić całkowicie grę ^""^do enezyi struli 1 psotnych, to aczy "^^T^adprzyr^^ąctury wszelkich istot mitycznych i ca slS. ^^i. WicLcllśmy,że kozłao"aIneg\^c to do m^^wnim monstrualnego sobou^ lakier ja^^nego sobowtóra należy ^'"^ych Istot, ^^podAnrtpi notwornośclwszelkich swięi? "erwotna 1 p^ ,SaŁwl ocucić PO^^przez Ist^^stawową, l tosi się do wchtorięc ^. przeffl^ przyrodzonąróznicymlędzy,^^^"dzą^^"ścląfundamentalne) różnicy, ^"^dzy "^^"^gleni. Nie ina zasadniczej różnicy^^nocześnie M? Edypa lDionizosa. Dionizos ^,,eśnie ^^eczłowiekiem, ^kiein. EdyT 3^ 3e ^ W^ ^żem, ojcem t bratem. O^^^kacli tkwąwTO różnice. którewnormalnych^u^ Mysl^^ istotach, w oddzielnych ledno^^ ^ ^Ttailturoprzedstawia wszystkie ró"""^ rodzinny lkuplanie-, dokonuje asymtecjlrózni ^h z różnicami ^^mttologic^ ". ^TfflO^- Tak więc na P1^^"16. '^ flzy""^"^ tergnować z rozróżniania Ptworn "y ten^nycb. Wobydwu Przypadka ^ ^czy^t^, Myśl religijna. ^.'"^ibUźmętaffl^^między bliźniętami Wlog-""^'dku kulturowegcy zrodzonymi przez rozpad po"^. 126 SACRUM l PRZEMOC Wszystkie epizody mitu o Edypie są właściwie swoiwzajemnymi sobowtórami. Jeśli przyjmiemyto za. falft1zauważymy, ze wszystkie osoby występujące w micie sąpotworami l że są znacznie bardziej do siebie podobneniż wynikałoby to z Ich powierzchowności. Wszystkiepostacimitu są sobowtórami, a więc wszystkie są tezpotworami. Wiemy już, że potworem Jest Edyp. Potworemjest także Tejrezjasz: to hermafrodyta, noszący różnicępłci w sobie. Potworem Jest sfinks, ten prawdziwy konglomeratróżnic: kobieca głowa,ciało lwa. ogon węża l orleskrzydła. Istnieje napozór wielka różnica pomiędzy tąfantastyczną Istotąa występującymi w micie postaciamiludzi, ale przy bliższym zetknięciu się stwierdzimy, że tonieprawda. W stosunku do Edypa sfinks zajmuje tę samąpozycję co Inne postaci; tarasuje przejście; Jest fascynującą przeszkodą i tajemniczym wzorcem, nosicielemlogos phobous, wróżby nieszczęścia. Tak jak Lajos, a przednim nieznajomy z Koryntu, zaś po nim Kreon lTejrezjasz,sfinks Idzie po śladach Edypa, chyba żedzieje się akuratodwrotnie; to sfinkszastawia na bohatera pułapkę mającą cechy wyroczni, przepowiedni. Tenepizod jestwięcpowtórzeniem pozostałych. Sfinks stanowi wcieleniezłowrogiej przemocy, podobnie jak później Edyp; sfinkszostaje posłany przez Herę, by ukarać Teby, podobnie jakzaraza zostaje zesłana przez Apołlina. Sfinkspożera corazwięcej ofiar, ażdo tego momentu, gdy pozbycie się gowyzwala miasto. Trzeba podkreślić, że Edyp występujetutajjako ten,kto zabija potwora, inaczejmówiąc jakooflarnlk, zanim sam stanie się potworem l kozłem ofiarnym. Tak więc z Edypem dzieje się to samo, co z innymiwcieleniamiprzemocy o charakterze sakralnym: może ongrać -1 gra rzeczywiście -wszystkierole po kolei. Święty królrównieżjest potworem;jest zarazem bogiem, człowiekiem l dzikim zwierzęciem. Dotyczące gookreślenia, takie jak lew, lampart - nawet, jeśli uznać jezaczczą retorykę - wpisują się, takJakwszystkie Inneznaczenia religijne, w doświadczenie potwornego sobowtóra izałożycielskiej jedności. Potworność moralna i fizycznazostają wymieszane,tak ze zlewają się ze sobą. Król, 127 SUBSTYTUCJAOFIARNICZA I podobnie jak Edyp, jest zarazem obcym l prawowitymsynem, człowiekiemjak najbardziej stąd i ekscentrycznym przybyszemz zewnątrz, wzorem niezrównanejłagodnościl skrajnej dzikości. Zbrodniarz l kazirodca,znajduje się ponad i poza wszelkimi regularni, które samwprowadza t których każe przestrzegać. On jest równocześnie mędrcem i szaleńcem,najbardziej zaślepionyml najlepiejwidzącym z ludzi. Istnieją śpiewy rytualne,L które znakomicie wyrażająowo zawlaszczenle różnic, czyniące z króla świętegopotwora we wszystkich mozll wychznaczeniach takiego określenia: Wódz nie ma nic swojego (tj. żadnychpreferencjil. W wodzu nie ma nic złego ani dobrego. Jest obcym,jakl mieszkańcem wioski. Rozsądny jest lszalony zarazem . Nie należy się dziwić,że siedziby bogów zamieszkanesą przez Istoty mające na swym koncie rozliczne gwałty,zabójstwa, ojcobójstwa l akty kazirodcze,nie Ucząc czynów bestialskich l obłąkanych. Nie należy się tez dziwić,że te same istoty stworzone są zelementów zapożyczonych z różnych porządków bytu-ludzkiego, zwierzęcego,nieorganicznego, kosmicznego. Bezwątpienia próżnymzajęciembyłoby doszukiwanie się stałych różnic międzypotworami,a zwłaszcza wyciąganie wniosków, któremogłyby być znaczące w odniesieniu do psychologii I jednostek lub tak zwane) . zbiorowej podświadomości". W dziejach Zachodu mieliśmy do czynienia z różnymischolastykami, ale ta jest chyba najbardziej zabawna. Pseudoracjonallstyczna analizazjawiska monstrualnoścl, jej klasyfikacjana "archetypy" itp. , przedhiża tylko,t tobez odrobiny humoru, subtelną grę "Metamorfoz"Owidiusza, a poprzez to nie widać końca opracowaniom mitologicznym. Kiedy rozprawiamy z namaszczeniemJ o potworze, to w końcu możemy się przerazić lub ubawić; 11 takoto, w ten sposób potwór nas oszuka, nie rozpoznamy w nim brata, którego przebranie stanowi. 1 g-. ""EWoc SUBSTYTUCJA OFIARNICZA 129 Dowodem na to może byćcała masa danych z ichszczegółowymi analizami. Jako że ich powiązanie z naszągłówna hipotezą nie sprawia żadnej zasadniczej trudności, pozostawiamy je na boku, by zwrócić się w stronęinnych form religijnych, które także muszą zostać wyjaśnione przez tę samą hipotezę. Na początekpowiemy kilkasłowna tematformy religijnej, która na pierwszy rzutokamo^aby uchodzić za całkowicie różną od tego wszystkiego, o czymdotądmówiliśmy - chodzi o kultprzodków. czyli kult zmarłych. W pewnych kulturach bogowie są nieobecni lubwystępują na drugimplanie. To mityczni przodkowie lubwszyscy zmarli wydają się zastępować wszelkiebóstwa. Są oni zarówno założycielami porządku kulturowego, jakteż jego zazdrosnymi strażnikamii - w razie potrzeby -niszczycielami. Gdy codziennością stają się: cudzołóstwo, kazirodztwo i inne przekroczenia zakazów, gdymnożą siękłótnie między bliskimi, zmarli okazująniezadowolenie l zaczynają nawiedzać żywych, a nawet wstępować w nich. Wywołują koszmary, napady szału, zakaźne choroby; wzniecają kłótnie i konflikty między krewnymi i sąsiadami; prowokują różnego rodzaju zboczenia. Kryzys objawia się jako zanik różnicy pomiędzy zmarłymi a żywymi, jakopołączeniedwóch światów, wrzeczywistości od siebie oddzielonych. Jest to dowódna to, żezmarliucieleśniają przemoc, zewnętrzną i transcendentną, gdy panuje porządek, natomiastszybko staje się owaprzemoc utajona, gdycoś zaczyna się psuć, gdy zła wzajemność na nowopojawia się wżyciu wspólnoty. Zmarlinie życząsobie całkowitego zniszczenia porządku, któryprzecież jest ich porządkiem. Powyżej pewnej granicyrozdrażnienia, znowu zchęcią przyjmują oddawaną sobie cześć, przestają nawiedzać żywych i wracają do miejsca swegostałego pobytu. Jednym słowem,dokonująwłasnego powtórnego wydalenia, albo przyzwalająna niewspólnocie. Pomiędzy światem zmarłych a królestwemżywych znowu pojawia się głęboka różnica. Niedobre w skutkach przenikanie się świata zmarłychi żywychprzedstawiane bywa raz jako wynik,a raz ^^^S^^S^^^ I ^P^ -^ ^ozliwośc^^; l^^^'^^^s-^- i l w "ypadhu a rod2twa " pl^ ^ywste"^2^- i^ss. S-sS? ^??^ ""e dzieła ff^faogowip ', P^atfinn. CJb Jak l ssSs^^^nSs Ł": roŁ-:S'"ts:"SS" 'y"Sss j l. 130 SACRUM I PRZEMOC jako t3nrzyczyna kryzysu. Kary, Jakie zmarli wymierzają^yjący-Wn nie różnią się od skutków przekroczenia zakazuW spc? ^ łeczności o niewielkiej liczbie członków zaraźliwagra h^/'Vbrisbardzo prędko zwraca się - była już o tymmowa- - przeciwko wszystkim . graczom". Podobnie jakzemst;^^ bogów, zemsta zmarłych jest czymśrealnyml bezlitosnym, lsprawia, żeprzemoczwracasię przeciwgwałt Ł'" wnlkowl. T^lerdzenle, że zmarli zastępują tutaj bogów, jestnraw-^l^zlwe. Wierzenia na ich temat sprowadzają się doscbei^ atu już opisanego podczas omawiania postaci Edypa, Olc^mizosa Itd. Pojawia się tylko jedno pytanie: dlaczego zrtl^rll mogąucieleśniali grę przemocy dokładnie taksamo. Bak bogowie? Spowodowanie śmierci Jest aktem największej przemocy' której może doznaćżyjący; śmierć jestwięcw najwyższym stopniu złowroga; wraz ześmiercią dospołeczności przenika zaraźliwa przemoc, przed którążywi Oiuszą się chronić. Izolują onizmarłego, czyniąwokó^ niego próżnię; podejmują różne środki ostrożności,a prZ6^! wszystkim praktykująrytuały pogrzebowe, które przypominają wszystkie inne rytuały w tym, że mająna celli oczyszczenie oraz usunięcie złowrogie) przemocy. pltezależnie od przyczyn l okoliczności swej śmierci,nieboszczyk znajduje się zawszewobeccałej społecznościw sytuacji analogicznej dosytuacji kozła ofiarnego. Smugowi żyjących towarzyszy dziwna mieszankastrachu l otuchy, sprzyjającapostanowieniom poprawy. śml11' JednostkiJawi się niejasno jako haracz, którytrz^b^ zapłacić, by życie zbiorowości mogło toczyć siędalej. Dzięki śmierci Jednego człowiekawzmacnia sięsolidarność wszystkich,którzy pozostali przyżyciu. Wydaje się. że toumiera ofiara zastępcza - umiera poto, ^ ca^ społeczność, również zagrożona śmiercią,odrobiła się dla nowego, lub też odnowionego porządkukulturowego. Bóg, przodek czy heros mityczny przezswojąśinterćlub śmierć wybranej przez siebie ofiary, przynosiludziom nowe życie. Czy można się więc dziwić, żeśifli6^ postrzegana jest ostatecznie jako starsza siostra, 131 SUBSTYTUCJA OFIARNICZA leźli nie dopatrzymy się w niej źródła l matta wszelkiego życia? Badacze przypisują odnowiepór roku, corocznemu pojawianiu się soków życiowych w roślinach, wiarę, według której istnieje zasada życia równoznaczna Se śmiercią. W ten sposób jeden mit naklada się na dr^gi i razjeszczeowa postawa wyraża lęk wobec przemocy w sto1 sunkach między ludźmi. Motywśmiercil zmartwych1 wstania rozwija się równie dobrze w krainach, gdzie poryroku są właściwie niezauważalne, lub też nic ma Ichwcale. Nawet tam, gdzie analogie istnieją i zostająwykorzystane przez myśl religijną, nie możemy uznaćprzyrody za pierwotną dziedzinę jej tematyki. z.a miejscejej zakorzenienia. Okresowość pórroku wprowadza rytmlharmonię do przemian wstosunkach rniędzy ludźmi,przemian, których osią jest zawsześmierć jakiejśofiary. I tak w umieraniu tkwi śmierć, lecz równieżżycie. Jeślichodzi o bytwspólnoty, tonie istnieje życie, któregopoczątkiemnie byłaby śmierć. Tak więc śmierć możewystępować jako prawdziwe bóstwo, jako miejsce zetknięcia zetknięcia się dobra ze złem. To właśnie chcez pewnością powiedzieć Herakltt, gdy twierdzi, że "Dlonlzos jest tym samym coHades". Trudno przypuszczać, żetakpoważny myśliciel jakHerakltt chciał po prostu przypomnieć wyraźnie anegdotyczne związki łączącemitologię świata piekieł z mitologią Dlonlzosa. Filozof ten zwraca uwagę na sens istnienia tych związków. " Dualizm złego l dobregoodnajdujemy nawet w materialnym aspekcie śmierci. Dopóki trwa proces rozkładu,trup jest nieczysty. Podobnie jak gwałtowna dezintegracja wspólnoty, tak rozkład fizjologiczny stopniowo sprowadza. jakże złożony, system różnicujący doulezróżnlco- 'wanego bezkształtu. Formyżycia powracają do punktutragicznego rozrostu entropii. Sam jęsyk nie umie jużdokładnie określić,co się dzieje z . resztkami"żyjącejistoty. Gnijące ciało staje się czymś, co "nie ma nazwy w żadnymjęzyku". Natomiast gdy procesten dobiegakońca, gdy głośny mechanizmrozkładu ulegawyczerpaniu, okresnleczys. tości przeważnie się kończy. Suche i zbielałe kościpewnych społeczeństw posiadają właściwości pozytywu? zapładniające2. O ile każda śmierć ulega rytualizacji, idącza przykładem wydalenia założycielskiego, to znaczy podstawowejtajemnicy przemocy, to z kolei to wydalenie może sięuwiecznić w przykładzie śmierci. Tak się dzieje wewszystkich przypadkach, gdyzmarli spełniają funkcje gdzieindziej zastrzeżonedla bogów. Całkowity cyklprzemocybywa odnoszony albo do jakiegoś konkretnego przodka,albo dozbiorowości nieboszczyków. Monstrualny charakter przodka-założyciela, mimo iż jest on przeważniewcieleniem jakiegoś zwierzęcia, nie przestając być przodkiem, należy odczytywaćjako dowód, że potworny Sobowtór]est zawsze obecny, jeśli chodzi o źródło kultu. Kultzmarłych, tak jakkult bogów, stanowi szczególną interpretację cyklu przemocy, jaki rządzi przeznaczeniemwspólnoty. Ta interpretacja z pewnością jest najbardziejczytelna, najbliższatemu, co rzeczywiściewydarzyło sięza pierwszym razem, tyle że niewyjaśnia ona mechanizmu odkrytejjednomyślności. Potwierdza ona jednakwyraźnie, żeu źródeł porządku kulturowego tkwi zawsześmierć człowieka, i że decydującą śmiercią jest śmierćjednego z członków wspólnoty. Na początkustaraliśmy się zrozumiećgrę przemocyza pośrednictwemistot, które ją ucieleśniają,toznaczymitycznych herosów, świętych królów,bogów, przebóstwlonych przodków. Te rozmaite ucieleśnienia ułatwiajązrozumienie; pozwalają na dostrzeżenie roli kozła ofiarnego i donioślejszej jeszczeroli gwałtownej jednomyślności. Owe ucieleśnienia mają zawsze charakter iluzoryczny. w tym sensie, że gra przemocyjest sprawąwszystkich ludzi,a nie jakiegoś poszczególnego człowieka. Wszyscy aktorzy grają tę samą rolę. oprócz ofiaryoczywiście,ale zkolei każdy może zostać ofiarą. Tajemnicy zbawczego procesunie należy szukać w różnicach. które mogłyby odróżnić ofiarę od innych członków spoSUBSTYTUCJAOF1ARN1CZA 133 tęetiioścl- Rzeczą najważniejsząjest arbitralność w wy^ye ofiary. Błąd interpretacji religijnych dotąd omawianych polega właśnie na tym, że dobroczynną przemianęprzypisuje się nadludzkiej naturze ofiary lub innego"aktora", tak że ofiara lub "aktor" wydają się ucieleśnieniem gryszalejącej przemocy. Obok . spersonifikowanych"sposobów odczytania gry przemocy istnieje też bezosobowy punktwidzenia. Odpowiada on temu wszystkiemu, co obejmuje termin sacre,a jeszczelepiej łaciński termin sacer. który tłumaczymyraz jako -święty", a innymrazem jako "przeklęty" -obejmuje on zarówno zło. jak idobro3. Analogiczne terminyodnajdujemy w większości języków. Przykładowo,sławne mana Melanezyjczyków, wakan Sluksów. orenda trokezów itd. Język przynajmniej pod jednym względem jest najl mniej mylący, najmniej mityczny, jeśli chodzi o znaczeniesacer, bo nie postuluje on istnienia kogoś, kto tę grę [prowadzi, nie zakładaniczyjej interwencji,nawetistotynadprzyrodzonej. Fakt, że sacer jest do pomyślenia pozawszelką obecnością antropomorficzną, świetnie pokazujeto,ze każda prośba zdefiniowania sfery religijnejpoprzezantropomorfizm lub animizmjest wejściem na fałszywytrop. Gdybyreligia polegała na obdarzaniu "duszą" tego,i któryjej nie posiada, bezosobowepojmowanie sacrum Inie byłoby możliwe,Gdybyśmy skupilisię na istocie wszystkich tematów poruszanychw tej pracy, to musielibyśmyją zatytułować: Przemoc t sacrum. To bezosobowe ujęcie jestbardzoważne. Naprzykład w Afryce,jak zresztą i w innych krajach, istnieje tylko jedenwyraz na oznaczenie obydwuaspektów sacrum, cyklu porządku i chaosu kulturowego,zagubionej l odnalezionej różnicy, tego, co widzieliśmy wniezmiennym dramacie kazirodztwa królewskiego i złożonego w ofierze. Ten wyraz z jednej strony służydookreślenia wszelkich wykroczeń królewskich, wszystkich praktyk seksualnych (zakazanych i zalecanych), wszelkichform gwałtu i brutalności, rzeczy brudnych, zgnilizny,wszelkich spotwormałych form, a także kłótni pomiędzy. 134 SACRUM I PRZEMOC bliskimi, urazów l zawiści, zazdrości. a z drugiej stronyshiży dookreślenia mocy twórczej i porządkującej, stabilnoścl l pogody dicha. Wszystkie przeciwstawneznaczenia odnajdziemy w grze królewskości; królewskość jestwcieleniem śwlęKJ gry. choć ta sama gra może się toczyćpoza obrębemkrdlewskoścl. Aby pojąć królewskość. trzeba Jąodnieść doi sacrum, lecz sacrum istnieje na zewnątrz królewskoścl. Rytuał ofiarny również może być określonybez odwoływania się do ko-nkretnego bóstwa, a odniesiony Jedyniedo samego sacru m, to znaczy złowrogiej przemocy skupionej na ofierze i przekształconej w przemoc dobroczynną przez Jej uśmiercenie albo wydalenie, co Jest tymsamym. Sacrum, któreJest złewewnątrz wspólnoty, stajesię na powrótdobre na zewnątrz. Język czystego sacrumzachowuje to, co jest podstawowe w sferze mitycznej l religijne); odrywa yzemoc od człowieka, by uczynićjączymśodrębnym l odhumanizowanym. Czyniz niej cośw rodzaju . fluidu", którego nie dajesię oddzielić, alektóry zdolny jes't zabezpieczać rzeczy poprzez zwykłedotknięcie. Oczy^ście temu językowi należy przypisaćpojęciezarażenia, które w wielu wypadkach jest empirycznie trafne, lecz Jest również mityczne, gdyż sprawia, żeznika wzajemnycharakter przemocy; ono "reifikuje" -w sensie dosłownym - żywą przemocstosunków międzyludźmi, przekształcając je w niby-substancję. Język czystegosacrum, będący pod pewnymi względami mniejmityczny od języka bogów,jest również bardziej mityczny, gdyż usuwa ostatnie ślady rzeczywistych ofiar: zasiania przednami fakt,że nie ma świętej gry bez kozłówofiarnych. Powiedzieliśmy: przemoc ( sacrum. Równie dobrzemoglibyśmy powiedzieć: przemoc lub sacrum. Cykl sacrum i cykl przemocy są jednym l tymsamym. Myśletnologiczna nie^yątpliwleskłonnajest przyznać że wpłaszczyźniesacr-umobecne jestwszystkoto, co możezawieraćsłowo: przemoc. Od razu jednak doda, że w sacrum jest teżobecne coś innego, a mianowicie przeciwieństwo przemocy. Jest tam ład inieład, pokój i wojna, 135 SUBSTYTUCJA OFIARNICZA tworzenie lniszczenie. Wydaje się, ze w sacrum mamy do^yolcnla z tyloma różnymi sprawami, przeciwstawnymi^sprzecznymi. że specjaliścizrezygnowali już z rozplątywania owego węzła; porzucili próby jasnego zdefiniowania sacrum. Odkrycie przemocy założycielskiej prowadzido definicji niezwykle prostej 1 definicja ta nie jest ułudą; ujawnia ona jedność, nie zasłaniając złożoności; pozwalazorganizować wszystkie elementy sacrum w dającą się pojąć całość. Odkryć przemoc założycielską, to znaczy zrozumieć, ze sacrum łączy w sobie wszystkie przeciwieństwa, niedlatego, że różni się od przemocy,lecz dlatego, żeprzemoc me jest jednolita: razodbudowuje wokół siebie jedność, by ratować ludzi l budować kulturę, albowręczprzeciwnie, z pasją niszczy to, cozbudowała. Ludzie nieadorują przemocy jako takiej', nie praktykują "kultu przemocy" w znaczeniu, jakie nadaje mu kulturawspółczesna, lecz oddają cześć przemocyjako zjawisku, które zapewnia im jedyny pokój, jakimkiedykolwiek mogli sięcieszyć. Poprzez przemoc, która poraża ich strachem. wierni zawsze dążą do podziwiania stanu bez przemocy. Brak przemocyjawi sięjako dar przemocy l nie jest toczczy pozór, gdyż ludzie potrafią się porozumieć wyłącznie kosztem osoby trzeciej. Tym, co ludzie mogą najlepszego uczynić, gdy niewystępuje przemoc, jest jednomyślność wszystkich z wyjątkiem jednego. Ten . jeden" to koziołofiarny. O ile pierwotnamyśl religijna myli się w tym,że daje przemocy atrybut boskoścl, nie myli się,gdy odmawiaprzypisania ludzkiej woli zdolnoścido tworzenia zasadyjedności społecznej. Współczesny świat zachodni jak dotąd uchronił się przed bezpośrednio wiążącymi formamiprzemocy zasadniczej, to znaczy przemocy, która może gocałkiem zniszczyć. Przywilej ten niema nic wspólnegoz jakąś -ucieczką do przodu", której pragną idealistycznifilozofowie. Nowoczesna myśl nieuznaje ani natury, aniracji bytu czegoś podobnego,nie wienawet, że coś takiego Istnieje i dlatego zawsze sytuuje źródłopochodzenia7-biorowości w "umowie społecznej". Jawnej lubukrytej, ani zbiorów. 136 SACRUM I PRZEMOC zakorzenionej w "rozumie", "zdrowym rozsądku", "wzaiemnej życzliwości", "dobrze pojętym interesie" itp. Mysi tazatemokazuje się niezdolna do odkryciaistoty zjawiskreligijnychi przypisania imrzeczywistej roli. Jesttoniezdolność natury mitycznej; stanowi ona przedłużenieniezdolności religijnej, to znaczy skrywania przemocyludzkiej, nieznajomości faktu, że przemoc zagraża każdejludzkiej wspólnocie. Religia, nawet najbardziej prosta i zwyczajna, posiada prawdę, która wymyka się wszelkimprądom myśliniereligijnej, nawet tym najbardziej "pesymistycznym". Zawiera w sobie wiedzę, żepodstawą społeczeństw ludzkich nie jest coś, co jest w sposób oczywisty zrozumiałe,będące zasługą samych ludzi. Stosunekmyśli współczesnej do pierwotnych religii jest innyniż to sobie możemywyobrazić. Podstawowa niewiedza dotyczy przemocy; tęniewiedzę łączymy z myślą religijną. Natomiast w zjawiskach religijnych istnieją prawdziwe elementy wiedzy natemat przemocy, których nie znamy. Religia mówiludziom, conależy, a czego nie należyczynić, aby uniknąć powrotu destrukcyjnej przemocy. Gdy ludzie lekceważąrytuały l przekraczajązakazy, topowodują, że przemoc - wznaczeniu dosłownym znowusię u nich pojawia, staje sięna powrót demoniczną kusicielką, wspaniałą i zarazem nie istniejącą stawką, wokółktórej będą wzajemnie się wyniszczać fizycznie i duchowo. ażdo całkowitego unicestwienia, chyba że mechanizm ofiary zastępczej raz jeszcze ichuratuje, chyba że,mówiąc inaczej, władczaprzemoc, uznając, że "winni"zostali wystarczająco "ukarani",zgodzi się powrócićdotranscendencji,oddalić się natyle, by nadzorować ludziz zewnątrz i wzbudzać w nich bojaźliwą cześć, przynoszącą im wybawienie. Gniewposiada niezwykłą realność;to tylko naszaignorancja (nas uprzywilejowanych, urodzonych wdobrobycie) czyni go czymś iluzorycznym. SprawiedliwośćGniewu jest naprawdę bezlitosna, a jego bezstronność -prawdziwie boska, gdyżspada bez różnicy na wszystkichantagonistów. Jest tym samym co wzajemność, dzięki 137 SUBSTYTUCJA OFIARN1CZA automatycznemu powrotowi przemocy do tych, którzymają nieszczęście po nią sięgać w przekonaniu. iż potrafią ^ą okiełznać. Wydaje się,ze nowoczesne społeczeństwa zachodnie z racji swej liczebności i doskonałejorganizacji, nie podlegają prawu automatycznego nawrotu przemocy. Toteż wyobrażają sobie one, że tego prawanie ma i nigdy nie było. Myśl,że owo prawo jestczymśrealnym,uważają za chimerę ifantazję. Wiadomo, żejesttomyśl mityczna, gdyż przypisuje działanie tego prawasile zewnętrznej wobec człowieka. Ale samoprawo jestczymś jak najbardziej realnym; automatyczny powrótprzemocy do punktu wyjścia w stosunkach ludzkich niejest wytworemwyobraźni. Jeśli jeszczenic na tentematnie wiemy, to nie dlatego, że zostaliśmy raz na zawszewyłączeni spoddziałania prawa, że uciekliśmy przed nimdo przodu, lecz dlatego,że jego stosowanie we współczes, nym świecie było przez długi czas odraczane z nieznanych nam powodów. Być może historia współczesna to ' wyjaśni. Nie ma ani jednegozjawiska omawianego wtejksiążce, które nie sprowadzałoby się do tożsamościprzemocyi sacrum, do podwójnego (złowrogiego i dobroczynnego)znaczenia krwi w ogóle, a w szczególności krwi menstruacyjnej wobec struktury tragediigreckiej czy Totemut tabu. Toupodobnienie wydaje sięfantastyczne i niewiarygodne, chcemy się przeciwko niemu zbuntować, alerozglądając sięwokół dochodzimy do wniosku, że jegomoc wyjaśniająca jestwyjątkowoduża, a wokół niegopowstaje tkanka pasujących do niego zjawisk l w ten sposób rodzi się pewność. Do serii podanych już przykładów możnadorzucić jeszcze jeden, wyjątkowo dobrze dobrany. Dlaczego wAfryce wytwarzanie metalu otoczone jest bardzo ścisłymizakazami, dlaczego kowale przesyceni są sacrum? Wewnątrzwielkiejtajemnicy sacrum mamy do czynieniatakże ze szczególną zagadką, której bezpośredniego rozwiązania dostarcza nasza hipoteza. 138 SACRUM I PRZEMOC Metal jest wielkim dobrodziejstwem: ułatwia bardzowiele prac i pomaga społeczności w obronie przed zewnę. trznym wrogiem. Ale te korzyści mają groźną przeciwwagę. Każda broń ma dwa ostrza. Zwiększa niebezpieczeństwo,jakie przynosząkłótnie wewnętrzne. Szczęśliwydzień przynosi wygraną, którą w zły dzień można całkowiciezaprzepaścić. Owolsta skłonności popychająca ludzirazdoharmonii lzgody,raz do sporu l konfliktu, możezostać wzmocniona, gdy będą oni dysponowali wyrobamiz metalu. Kowal jest panem wyższej przemocy na dobre i złe. Dlatego jest on sacre, wpodwójnymznaczeniutego słowa. Cieszysię pewnymi przywilejami, ale uchodzi zapostać dość ponurą. Ludzie unikają z nim kontaktu. Kuźnia znajdujesię nazewnątrz skupiska ludzkiego. Z tonu. a czasem l z treści niektórych komentarzywspółczesnych autorów można wnosić, że budzący trwogę prestiż kowalaoznacza utubylców niejasną świadomość wdzierania się na teren zastrzeżony dla "wyższychcywilizacji", a zwłaszcza dla naszej. Technologia obróbkimetali byłaby więc zakazana, nie z powodu tkwiącegow niejniebezpieczeństwa,związanego z zachowaniamiczłowieka, ale dlatego, że zarezerwowana jestdla wyczynów białych. Kult kuźni miałby w nas, białych, swegoadresata, przynajmniej pośrednio. Widzimy tuskrajnąpróżność cywilizacji technicznej, charakterystyczną dlaniej hybris, tak wzmocnioną l nadętą przez długotrwałąi tajemniczą bezkarność, że przestaje onabyć uświadamiana. Nie mamy już nawet wyrazuna określenie hybrls. Ludy, które opanowały wytwarzanie przedmiotówz żelaza, nie mają żadnego powodu bać się gow sensietechnicznym,a tym bardziej nie muszą nam składać hołdu, skoro sami ową technologię opanowali. Powody, dlaktórych kuźnia spowita Jest w sacrum, leżąpozanami; nie mamyżadnej prometejskiej wyłączności. Groźbywiszącenad nami: bomby nuklearne, zanieczyszczeniaprzemysłowe - to tylko szczególnie spektakularne przykłady tego samegoprawa. Prawa, którego człowiek pierwotny nie pojmuje do końca, ale któregorealność wyczu139 SUBSTYTUCJA OPIARNICZA JJI^a, podczas gdy my bierzemy je za Iluzję. Kto igia i P"-^ocą, doczeka się tego. że przemocz nim poigra. Społeczność,która trzyma kuźnię na obrzeżach osie^dla, niewiele różni się odnaszej. Pozwala ona pracowaćnr spokojukowalowi czy czarownikowi. Jeśli zamierzaz! 'ich pracy czerpać korzyści dla siebie. Za to, gdy tylkoWystąpi feedback przemocy,uczyni ona odpowledzlalnymi tych, co przywiedli ją na pokuszenie. Przy byle wypadku oskarżeni zostaną cl, którzy mieliświętą przemocw rękach;społeczność podejrzewa ich o zdradę. ^ przecież tylko połowicznie należądo wspólnoty. "'"Sl1więcprzeciwko niej obrócić podejrzaną siłę. Na wieś spada jakaśklęska, absolutnie nie związana z metala^lwytwarzaniem, i oto kowaljuż jest zagrożony, jego łatwo oskarżyć. Gdy tylko sacrum, czyli przemoc, wkradnie sle dośrodka wspólnoty, z pewnościąpojawi się tam te2s"11"mat kozła ofiarnego. Sposób traktowania kowala, nawetw okresach spokoju, przypomina sposób traktowania nietylkoczarownika, ale t świętego króla, co w zasadzie Jesttym samym. Istnieją społeczności, w których Kowal, nieprzestając być pariasem, odgrywa rolę naczelnego arbitra. W wypadku długotrwałego konfliktu on właśnie madokonać zróżnicowania sldoconych braci, a todowodzi,żeucieleśnia całąświętą przemoc, raz złowrogą,ak01)^raz porządkującą i przynoszącą pokój. Jeśli zdarzy sie' zekowal lub czarownik zginą z rąk społeczności, totaki aktprzemocy uspokaja jej histerię, a intymne związki ofiaryz sacrum zostają wzmocnione. Jak wszystkie systemymyślowe oparte na składaniu ofiar, system uśwl^-^iWkowala Jest systemem zamkniętym, l nic go nlg^ rie wyczerpuje. Gwałtowna śmierć kowala, czarownika lu13 sobycieszącej się szczególnym powiązaniem zsacrum, możezdarzyć sięw połowie drogi między spontaniczną przemocą zbiorową a rytuałem ofiarnym. W przejściu od przemocydo rytuału nie ma ciągłości. ZrozumienietcJdwuznaczności oznacza wniknięcie w jądro przemocy za. 140 SACRUM I PRZEMOC łożyclelsklej, rytualnego składania ofiar oraz stosunkułączącego oba zjawiska. Przedłużenie zjawisk religijnych wewspółczesnymświecie jest dowodem ich niezrozumienia. Spełnia onotęfunkcję, którą realizuje sama religia w świecie bezpośrednio narażonym na podstawową przemoc; a my w dalszymciągu nie doceniamy panowania przemocy nad społecznościami ludzkimi. Dlategoteż boimy się przyznać, żeprzemoc lsacrum są tożsame. Musimy położyć nacisk natę tożsamość; dziedzina leksykografii szczególniesię dotegonadaje. W wielu językach, a zwłaszcza w greckim,istnieją terminy, w których uwidacznia się brak różnicymiędzy przemocą l sacrum, terminy przemawiające bardzo wyraźnie na korzyść zaproponowane) przez nas definicji. Bez trudu można wykazać, że ewolucja kulturowaw ogólności, a w szczególności wysiłek leksykografówmają tendencjędo rozdzielania tego, co łączył językpierwotny, do zamazywania, niedopuszczalnego ich zdaniem. związku między przemocą isacrum. Poszukajmy przykładów wdziele, którego ogromnawartość tkwi w podkreśleniu znaczenia uwag krytycznych, amianowicie wDlctlonnaire des tnstitutionsIndoewopeennes Emlle'a Benvenlste. Stosowanie przymiotnika hieros, święty, wobec narzędzi przemocy l wojny jestna tyle systematyczne, że zwraca uwagę badaczy i podpowiada im oddanie znaczenia tego terminu jako . silny". "żywotny", . burzliwy" itd. Grecki wyraz hieros pochodziod wedyjskiego isirah, zazwyczaj tłumaczonego jako"siłażyciowa". Samo to tłumaczenieJest wyjściem pośrednim,skrywającym połączenie zła l dobra w jednej jednostceleksykalnej. Ludzie często uciekają się do podobnegokompromisu, by ukryć trudność,Jaką dlawspółczesnejmyśli stwarzają terminy oznaczającesacrum w różnychjęzykach świata. Benveniste utrzymuje, że hieros nie ma nic wspólnegoz przemocą l że zawszenależy tłumaczyć ten wyraz Jako"święty", nie zważając na to. że nawet w języku francus141 SUBSTYTUCJAOFIARNICZA him wyraz sacre w wielu kontekstachbywa dwuznaczny,cobyć może odziedziczył po łacińskim sacer. W oczachlingwisty nie ma żadnego znaczenia fakt, że hieros częstowystępuje wkontekścieimplikującym przemoc. Stosowanie tego terminu wydaje mu się za każdym razemusprawiedliwione nie przez wyraz, bezpośrednio przezten termin modyfikowany,lecz przez sąsiedztwo Jakiegośboga, przez obecność w tekście znaczeńspecyficznie religijnych, które lingwista uważa za całkowicie obce przemocy. Benveniste stosuje dwie podstawoweprocedury, abyz terminów odnoszącychsię do sacrum wyeliminowaćdwoistość, która wydaje mu się nieprawdopodobna l niedoprzyjęcia. Pierwsza,jak już wiemy, polega na całkowitym zamazaniu z dwóch . znaczeń przeciwległych",tego,którew ewolucji historycznejuległoosłabieniu. W tychrzadkich przypadkach, gdzie ewolucja kulturowa nie uszkodziła owej dwoistości i gdzie obydwa przeciwstawneznaczeniapozostają równie żywe, Benveniste uparcietwierdzi, że chodzio dwa różne wyrazy, przypadkowopołączone w Jedną jednostkę leksykalną. To drugie rozwiązanie występuje wprzypadkusłowa lcratos l pochodnego przymiotnika fcrateros. Kratos tłumaczone bywazazwyczajJako . siła boska". Krateros może określać jakiegoś boga i wówczas tłumaczonejest; . silny jakbóg,omocy nadprzyrodzonej"; ale może też, zupełnie przeciwstawnie. określać sprawy, w których boskość występujew stanie tak szczątkowym, że twórca słownika nie zezwala Grekom, by uznali Je za takie: Gdy od terminu kratos przejdziemy do fcrateros, to możemyoczekiwać, zetenprzymiotnik przyniesie pojęcie tkwiące w przymiotniku: fcratos zawsze określa cechę herosa. bohatera, dzielnego wodza, toteż oczywiste jest. gdy twierdzi się. że przymiotnik fcrateros ma wydźwięk pochwalny. Tymwiększe budzi zdziwienie,gdy wyrazten napotykamyw innych kontekstach, implikujących nie pochwałę, leczwyrzutlub potępienie. Gdy Hekabe. żona Priama. zwracasię do Achillesa po tym,jak zabiłon jej syna Hektora,używa określenia aner krateros(24, 212). które na pewno. 142 SACRUM I PRZEMOC nie oznacza uznania dla cnót wojennych Achillesa; Mazontłumaczy to na francuski jako heros brutal, . grubiariskibrutalny". By lepiej zrozumieć, co znaczy krateros w odnie-'sieniu do Aresa (2. 515), trzeba zestawić ten wyraz z innymi przydomkami odnoszącymisię do boga: zabójczy(miaiphonos), zabijający mężczyzn (androphorws). zgubnydla śmiertelników [brotolotgos]. niszczycielski (aldelos) itd. Żaden z tych wyrazów nie pokazuje bóstwa w korzystnymświetle. Dysonans pogłębia się i objawia jeszcze coś innego. Podczasgdy kratos odnosi się wyłączniedo bogów Ł ludzi, tosłowem krateros można określać także zwierzęta, rzeczy -a znaczenie będzie zawsze "twardy, okrutny, gwałtowny. " "U Hezjoda odnaleźć możnapo części w tychsamychwyrażeniach obydwaelementy oceny,obecne w krateros uHomera:dodatni, wpołączeniuz wyrazem amumon. "bezskazy" [Theog. 1013). ujemny, gdy chodzi o Aresa- zabójcę(Tarcza 98. 101), osmoka {Theog. 322),o Erynie. Kryterium semantycznego podziału stanowi tutaj"ocena pochwalna", . korzystnenaświetlenie",czyli poprostu aspekt związany z dobrem. Benveniste nie chcesłyszeć o związkudobra ze złem wewnątrz świętej przemocy. Krateros może odnosić się dodzikiego zwierzęciarozszarpującego zdobycz, żelaznego ostrza miecza,twardości pancerza, groźnych chorób, najbardziej barbarzyńskich czynów, ostrych kłótni i konfliktów. Chciałobysię zacytować wszystkie przykłady przytoczone przez samego Benveniste'a. Przed naszymi oczami raz jeszczeprzesuwa się cały pochód kryzysu ofiarniczego. Mamywięc do czynienia z terminem, który znakomicie obrazujepołączenie dobrej i złej przemocy wewnątrz sacrum. Ponieważobydwa znaczenia tego słowa są zbyt dobrzeudokumentowane, by można któregośz nich się pozbyć,Benveniste konkluduje, że zespół leksykalnyuformowany wokół słowa kratos ujawnia . wyjątkową sytuacjęsemantyczną". Ten zespół miałby jedynie pozór homogeniczności. Benvenisteproponuje więc. aby powiązać obydwaprzeciwstawne znaczenia "z dwoma różnymi pierwla143 SUBSTYTUCJA OFIARNICZA stkami indoeuropejsklmi, bliskimisobie formalnie, jeśli nie prawie tożsamymi", Hipoteza ta ma swoje uzasadnienie w odmowie zgodyna tożsamość przemocy i boskości, doskonale widocznejw różnych użyciach określenia krateros. Dobry kraterosbogówl herosów jest tym samym, co zły kraterospotworów. epidemii l dzikich zwierząt. Sam Benveniste przytacza przykład, ujawniający bezpodstawność przyjętegoprzez siebie podziału: Ares łcrateros,Aies jestokrutny,aleprzecież jest bogiem. Benveniste potwierdza, że kraterosjest tu czymś złym. Jest tak bez wątpienia, ale przecież chodzi o boga, o bóstwo,uznawane w świecie klasycznym za boga wojny. Fakt, żewojna może miećswojebóstwo, nie jest najprawdopodobniej pozbawiony znaczenia, jak mitologiczne dyrdymały wpoematach ku czci Augusta lub LudwikaXIV. Według słownika racjonalistycznego, sacrum pojawiasię jako coś nie do końcajeszcze zrozumiałego, albow znaczeniu przeciwstawnym, jako coś, co w ostatnichczasach straciło swą oczywistośći jest niejasne. Leksykograf dochodzi więc do wniosku, że musi przesunąćzróżnicowanieaż do punktu,w którym wszelkie "dwuznaczności" i . pomieszania materii",wszelkie"niepewności" ustąpią miejsca znaczeniom czystym i jasnym. Tapraca została już podjęta. Interpretacje odwołujące się doreligii mają tendencję, cojuż wiemy, do przechylaniazjawisk wynikających z kryzysu raz na jedną,raz nadrugą stronę. W miarę jak zgłębiamy tozagadnienie. utwierdzamy się w tym,by obydwa aspektysacrum traktowaćjako odrębne byty. Na przykład w łacinie sacerzachowuje pierwotną dwoistość, ale odczuwa się jużpotrzebę słowa, które wyrażałoby jedynieaspekt pozytywny -i pojawia się drugie; scmctus. Jak widać, tendencje panujące w nowoczesnej leksykografiikontynuujątradycje mityczne,stopniowo zamazujące ślady doświadczenia założycielskiego, a tosprawia,że prawda natematprzemocy staje się coraz bardziej niedostępna. Niektórzy autorzy przeciwstawiają się temu stanowirzeczy. Oto mamy, na przykład doskonały komentarzJeanmaire'a (w dziele Dionysos) natemat terminu thyEas. 144 SACRUM I PRZEMOC oznaczającego kapłankę Bachusa lub w ogóle bachantkę. a pochodzącego od thyiein. ,wyrazu, o którymmówiliśmywcześniej w związku z innym wyrazem pochodnym,a mianowicie thymos: Prawdopodobieństwo etymologiczne pozwala na powiązanie tego wyrazu z czasownikiem, którego treść jestdwuznaczna: z Jednej strony znaczy on: dokonywać ofiary. z drugiej zaś: gwałtownie się rzucić, lub też: wirować-jakwichura,wody rzeki lub oceanu, atakże;kipieć jak rozlanakrew. i Jeszcze: kipieć z gniewu, z wściekłości, łych dwóchzbitek znaczeniowych nie można odłączyć i traktować jakdwóch jednostek leksykalnych oróżnych pierwiastkach. zwłaszcza jeśli przyjmiemy, żeowo "szaleńcze wirowanie"odpowiada jednej z metod wprowadzania się w transbachantów. i że złożona ofiara (sparagmos lub inna)zazwyczaj towarzyszy tego typupraktykom, a nawet, żepewnearchaiczne obrzędy ofiarnemogły stanowić okazjędo praktyk ekstatycznych. Faktem jest. że zachodni obserwatorzy sygnalizują. Iżmiędzy przedśmiertnymikonwulsjami a podrygiwaniami nawiedzonych- jedne i drugieinterpretuje się jako przejaw boskiej obecnościi mocy -dostrzega się analogię, czemu też daje się wyraz4. Formalne utożsamienie przemocy i sacrum, wiążącesię zmechanizmem ofiary zastępczej, pozwoli nam naostateczne opracowanie teorii składania ofiary, którejpodwaliny zbudowaliśmy w pierwszych rozdziałach. Wyraziliśmy naszą niezgodę na tradycyjneujęcie, zgodnie z którymofiara jest podarunkiem dlabóstwa, prezentem, najczęściej jadalnym. Takie ujęcie jest oczywiściemityczne, co nie znaczy, że wzięte znikąd. Rozumiemy, żedyskurs religijny jest wtymwzględzie bliższy prawdy niżwszystko to, czym współcześnibadacze próbowali gozastąpić. Przemoc, dzięki temu,że zostajeskierowana na rytualne uśmiercanie, uspokaja się iwycisza; można powiedzieć, że zostaje oddalona i że dołącza do substancji 145 SUBSTYTUCJA OF1ARNICZA boga, od której nie można jej odróżnić, gdyżkażdy kolejny obrzęd ofiarny powtarza na mniejszą skalę ogromneuspokojenie, jakie nastąpiło w chwili jedności założycielskiej, to znaczy wówczas, gdy bóg objawił się po razpierwszy. Tak jakciało ludzkie jest maszyną do przetwarzania pożywienia na ciało i krew, tak i jednośćzałożycielska przetwarza złowrogą przemoc nastabilizacjęi płodność; z drugiejjednak strony, dzięki temu,że jedność ta istnieje, to wprawia ona w ruch maszynę, którama tę samą operację powtarzać w nieskończoność wzłagodzonej formie - chodzi o rytualne złożenie ofiary. Jeśli bóstwo nie jestniczym innym,jakwydaloną zapierwszym razem przemocą,to rytuał ofiarniczy przynosijej zawsze odrobinę swojej substancji, swojej przemocy. Za każdym razem,gdy ofiara odnosi pożądany skutek, zakażdym razem, gdy zła przemocprzekształca się w dobroczynnąstabilność, można powiedzieć, że bóg przyjmujedar tej przemocy iże się nią karmi. Nie bez powodu każdateologia oddaje przebieg rytuału ofiarnego pod sąd bóstwa. Udana ofiara nie pozwala przemocy stać się napowrót ukrytą i odwzajemnianą, a więc umacnia zewnętrzny. transcendentny, dobroczynny charakter przemocy. Przynosi ona bóstwu to, czego ono potrzebuje dlazachowaniai wzmocnienia swej żywotności. Samo bóstwo "przetrawia" złą iimnanentność, by przemienić ją wdobrą transcendentność, czyli we własną substancję. Metafora "spożywania" jest dozwolona przez fakt, że ofiarąjest najczęściej zwierzę, służące ludziom zapożywienie, zwierzę jadalne, W tym procesie można dostrzec gręprzemocy ijej przemiany. Dysputareligijna na tematofiary, jakkolwiek fałszywa na płaszczyźnie prawdy naukowej, jestabsolutnie prawdziwa na jedynej płaszczyźnie interesującej religię, to znaczy na płaszczyźnie stosunków międzyludzkich,które trzeba chronić przed przemocą. Bóstwo, jeśli gosięnie nakarmi, zginie - chyba, żepodrażnione l zgłodniałe samo przyjdzie do ludzi po należne mu pożywienie, objawiając swą dzikość i okrucieństwo. 146 SACRUM I PRZEMOC Koziołofiarny często zostaje zniszczony, jednak zawsze jest wydalony ze wspólnoty. Uspokajającasię przemoc uchodzi za wydaloną razem z nim. Jest ona jakgdyby wyrzucana na zewnątrz; uważa się. że bezustannieprzesyca całość bytu z wyjątkiemwspólnoty, ito tak długo, jak długo w jej obrębie przestrzega się porządkukulturowego. Gdyprzekroczymy granicewspólnoty, wkraczamy naterytorium dzikiegosacrum,nie znajdującegożadnychograniczeń ani hamulców. Do tego królestwa sacrumnależą nie tylko bogowie i wszystkie istoty nadprzyrodzone, najróżniejsze monstra, zmarli, lecz także: przyrodajako coś obcego kulturze, kosmos, a nawet inni ludzie. Mówimy często, że ludzie pierwotni żyją "wewnątrzsacrum". Kto tak mówi,tenmyśli jak ci, którzy uważają,że tylko oni wyłaniająsię z sacrum, tylko oni przestrzegają reguł, dyktowanych przez sacrum, co z kolei utrzymuje ich, choćtylko chwilowo, na zewnątrz tego sacrum. Obcynie przestrzegają tychsamych reguł - więc niewydają się tak naprawdę być ludźmi. Mogą wydawać sięalbobardzo źli,albo przynoszący samo dobro; sązanurzeniw sacrum. Każdawspólnota widzi samą siebie jako okręt zagubionyw bezmiarze oceanu, czasami spokojnego, przyjaznego. to znowu groźnego iburzliwego. Pierwszym warunkiem. koniecznym. lecz niewystarczającym, aby niepójśćna dno, jest poddać się zasadom nawigacji, narzuconymprzez ocean. Ale najskrajniejsza nawet czujność niezapewni wiecznie bezpiecznej żeglugi: kadłub nabiera wody, zdradliwy płynwsącza się nieustannie. Trzeba przeszkodzićtonięciu okrętu, powtarzając obrzędy. Jeżeli wspólnota może obawiać się wszystkiego zestrony sacrum, prawdą Jest także to. że wszystko muzawdzięcza. Widząc, że sama znajduje sięna zewnątrzniego, musi wierzyć, że została przez nie zrodzona. Powiedzieliśmy przed chwilą, że wspólnota wierzy, iż wyłoniłasię z sacrum nazewnątrz i jest to dobre sformułowanie. Wiemy, że przemoc założycielska pojawia się nie jako cośpochodzącego od ludzi, lecz od samego sacrum,które 147 SUBSTYTUCJA OFIARNICZA dokonuje samowydalenia, wycofuje się, by zezwolićwspólnocie na egzystencję poza nim. Jeśli zastanowimy się nad widoczną suwerennościąsacrum, nadwielką dysproporcją między nim a wspólnotą na wszystkich płaszczyznach, to zrozumiemy, żeInicjatywa we wszystkich dziedzinachmusi pochodzić odniego. Utworzenie wspólnotyoznacza w pierwszym rzędzie separację. To dlategow rytuałach założycielskichczęsto występują metafory zerwania. Podstawowe gestyw rytuałach królewskich u Incwala polegają na przecinaniu. odcinaniu lub odgryzaniu nowego roku, to znaczy narozpoczynaniu nowego cyklu czasowego przez zerwaniezwiązku ze złowrogim sacrum,gdywspólnota jest nimprzesycona. Za każdymrazem, gdy mowajest o katharsis. oczyszczeniu, egzorcyzmie. dominującą ideą jest ideapozbycia się i sepracji. Myśl współczesna określa stosunkiz sacrum jedynie jako pośrednictwo, gdyż stara sięinterpretować rzeczywistość pierwotną,wychodząc odsfery religijnej, częściowo oczyszczonej z elementów zła,Wiemy już, że każdy związek społeczności z sacrum, niezależnie od tego, czy dokonuje się za pośrednictwembogów, herosów mitycznych lub zmarłych, jest wyłączniezły. Każde nadprzyrodzone nawiedzenie będzie przedewszystkim mściwe. Pojawienie się dobrodziejstw towarzyszydopiero odejściubóstwa. Nie znaczy to, że nieobecne są elementy pośrednictwa. Całkowitaseparacja wspólnoty od sacrumjest równie groźna, jak całkowite zespolenie, o ile to w ogólemożna sobie wyobrazić. Zbytnie odłączeniejest niebezpieczne, gdyżmusi się skończyć powrotem mściwegosacrum, ze znanymjuż fatalnym splotem wydarzeń. Jeślisacrum zbytnio się oddali, istnieje ryzyko zlekceważenialub nawet zapomnienia reguł, którychw swej życzliwościnauczyło ono ludzi, by dać im przedsamym sobąmożliwość ochrony. Życie ludzkie pozostajewięc przez całyczas rządzone przez sacrum, przez nie regulowane, pilnowane i zapładniane. Stosunki między życiem a bytem wfilozofii Heideggera wydają się bardzo podobne do związków wspólnoty z sacrum. 148 SACRUM I PRZEMOC Oznacza to, że ludzie nie mogą żyć wśród przemocy,lecz również nie mogą zbyt długo żyć bez niej, jak i też żyćw złudzeniu, że jest ona zwykłym narzędziem, wiernymsługą, na przekór rytualnym przepisom i zakazom. Złożony i pełen niuansówcharakterzwiązku, jaki każdawspólnotamusiutrzymywaćz sacrum, by rozwijać sięwśródładu l spokoju, czego nie należy mylić z odpoczynkiem, odprężeniem - możez braku adekwatnego słownictwa, wyrażać się jedynie w terminach optymalnegodystansu. Wspólnotanie może zbytnio przybliżać się dosacrum, bo ono ją zniszczy, ale nie musi teżoddalać sięod dobroczynnej groźby, bo utraci wpływjej zapładniającej obecności. Takie wszechstronne rozumienie sacrummożna zaobserwować u wszystkich społeczeństw, które uważają,że wciela się onow niepospolitą osobę, na przykładw świętego afrykańskiego króla. Obecność istoty silnieprzesyconej sacrum w łonie samejwspólnoty niesieoczywiście z sobąniezwyczajne problemy,W określonychwypadkach król nie może dotknąć ziemi, bo by ją zaraził,przez co spowodowałby śmierć swoich poddanych. Czasami władcy nie wolno jeść samemu, toznaczy wkładaćsamemu pokarmu do ust; gdybydotykał rękoma określonej żywności, to jej spożywanie stałoby się niebezpiecznedla zwykłych ludzi. Zdarza się także, że święty potwórmusi pozostawać w ukryciu przed ludzkim wzrokiem, winteresie samych ludzi: poddani zginęliby na miejscu,gdybyspoczął na nich jego wzrok. Wszystkie środki ostrożnościmają zabezpieczaćprzedzbyt bezpośrednim kontaktem z sacrum. Podejmowanie środków zabezpieczających nie oznacza, że dlaspołeczeństwa niebezpieczne jest goszczenieniezwyczajnej osobistości; jest wręcz odwrotnie. Król, jak wiemy,jestpostacią niosącą zarazem zło i dobro; historycznenaprzemienne występowanie przemocy l pokoju przeniesione zostaje z czasu w przestrzeń. Rezultatyzdradzająpewną analogię do określonych przekształceń energii wewspółczesnej nauce, być może dlatego, żemyśl religijnaprzejawiasię już w pewnych strukturach przyrodniczych. 149 SUBSTYTUCJA OFIARNICZA Poddani, którzy w obecności królaczują się nieswojo,gdyż jest on tak potężny - dysponuje wielką silwane -byliby przerażeni, gdyby króla zabrakło. Nasze uczucia"nieśmiałości" l "szacunku" są jedynie złagodzonymiformami tych samych zjawisk. Wobecświętego wcieleniaistnieje jednak optymalny dystans, pozwalający na uzyskanie dobroczynnych skutków i uchronienie sięprzedzłymi. Z absolutem jest tak jak z ogniem; w bezpośrednim kontakcie parzy, a gdystoimy zbyt daleko, nie mażadnego skutku. Jedynie pomiędzytymidwoma krańcowościami ogień grzeje l oświetla. Wiemy już, że każdy rytuałofiarny zasadzasię nadwóch substytucjach:pierwszej dostarcza przemoc założycielska, która podstawia jednostkową ofiarę w miejscewszystkich członków wspólnoty;druga, jedyna prawdziwie rytualna, to podstawienie ofiary nadającej się dozłożenia w miejsce ofiary zastępczej. Wiemy też, że podstawową cechą istot nadających sięna złożenie w ofierzejest to, iż muszą oneznajdować się poza wspólnotą. Ofiarazastępcza, kozioł ofiarny, przeciwnie - jest kimśnależącym do wspólnoty. Rytualne złożenie w ofierzezdefiniowaliśmyjako niedokładne naśladownictwo przemocy założycielskiej. Powstajepytanie, dlaczego rytuałsystematycznieoszczędza ofiary, które wydają się najwłaściwsze. czyli te, które najbardziej przypominają ofiarę pierwotną. Konieczność sygnalizowanej przez nas różnicy pomiędzy pierwotną ofiarąa ofiarami rytualnymi tłumaczy sięprzekonująco w płaszczyźnie funkcjonalnej. Gdyby składane ofiary należały do wspólnoty, tak jakkozioł ofiarny,poświęcenie ich rozbudzałoby przemoc, zamiast jątłumić; nie odnawiałoby skutków przemocy założycielskiej,lecz powodowałobynowy kryzys ofiarnlczy. Fakt,ze pewne warunkimuszą zostaćspełnione, nie wystarcza jednak do usprawiedliwienia istnieniainstytucji zdolnych jewypełnić. Druga substytucja ofiarnicza stwarza problem. który domaga się rozwiązania. 150 SACRUM I PRZEMOC Istniejepokusa wyjaśnienia różnicy pomiędzy oryginałem a kopią, pomiędzy ofiarą pierwotną a ofiaramirytualnymi, przy pomocy ludzkiego rozumu, zdrowegorozsądku, który winien ułatwić przejście od środka nazewnątrz wspólnoty. Odległość ochronna pomiędzy obydwoma typami ofiar mogłaby łatwo uchodzić za "ludzki"element ofiary, w dzisiejszym, humanistycznym rozumieniusłowa. To, co nazwali śmyfortele mrytuału ofiarnego,byłoby w rzeczywistości fortelem ofiarników, którzyprzymykaliby oczy na wymagania rytualnego mimesis,i zanadto nie przejmowaliby się pseudoobowiązkami religijnymi. gdyż być może w duszy przeczuwaliby to, co my,ludzie dzisiejsi, zdajemy się wiedzieć i cogłosimy otwarcie; bezsens inieużyteczność wszelkich rytuałów. Kuszące jest założenie, że wraz z drugąsubstytucją ofiarnlcząfanatyzm tracipunkty wobec sceptycyzmu (choć jeszczebez tego miana), wobec postawy, zapowiadającejnaszą, Oczywiste jest jednak, że tej hipotezy utrzymać sięnieda. Po pierwsze, w wielu społeczeństwach składającychofiary z ludzi, ofiarami są: jeńcy wojenni, niewolnicy,dzieci, a nawet jak się wydaje - w przypadku świętegokróla i analogicznych ofiar - członkowie wspólnoty. Powiemy. że nie ma tudrugiej substytucji oflarniczej. Dlatego też związekpomiędzy przemocą pierwotną, którejobiektem jest kozioł ofiarny,a późniejszymi naśladownictwami rytualnymi jest najpierw widocznyw przypadkuświętego króla. W rozdzialeIV. gdy trzeba byto naświetlićzwiązek między kozłemofiarnym a rytuałem,zwróciliśmysię w stronę świętego króla - ze względu na bliskośćmiędzy ofiarą pierwotną a ofiarą rytualną. Nie należy jednak wyciągać wniosku, że w przykładzieświętego króla druga substytucjaofiarniczajest nieobecna. Jakiekolwiek identyczne powtórzenie przemocy założycielskiej jestz definicji niemożliwe. Nawet tam, gdzieprzyszła ofiara wyłoniona jest ze wspólnoty,sam fakt. żezostała wybrana w zastępstwiekozła ofiarnego, czyniz niej istotę różną od otoczenia; staje ona na czymś, cojest na zewnątrz panującychw nim normalnych stosunków, staje się postacią często jednoelementową. Nie traci 151 SUBSTYTUCJA OFIARNICZA ona cechy . pośwlęcalności". podobnie jak grupa wołówczy baranów w innych społeczeństwach. Jeżeli dany osobnikzostanie wybrany naprzyszłąofiarę, to wystarcza mu fakt. że doznał całkowitej przemiany. toznaczy stał się już istotą świętą. Nietrudnozatem dostrzec zasadę wyodrębnienia, różnicy, jaka wwiększości przypadków, nanaszych oczach zachodzi pomiędzy ofiarąpierwotną a ofiarami rytualnymi. Gdy ofiara zostaje złożona, tojuż należy do sacrum; w jej osobiesamo sacrum daje się wydalić lub dokonuje samowydalenia. Ofiara zastępcza ma więc charakter monstrualny; przestano zauważać wniej to, co charakteryzowało innych członków wspólnoty. Jeżeli kategorie "pośwlęcalności" składają się częstoz istot, które nigdy dowspólnotynie należały, to dlategoze ofiara zastępcza należyprzede wszystkim do sacrum. Natomiast wspólnota wyłania się zsacrum. Ci więc,którzy należą do wspólnoty, z zasady są najmniej zdolni doreprezentowania ofiary zastępczej. W ten sposób wyjaśniasięfakt. że ofiary rytualne zostają wybrane spozawspólnoty, spośród istot w oczywisty sposób przepojonych sacrum, gdyż sacrum stanowi ich naturalne środowisko - są to zwierzęta, obcyitd. Jeśli nam,obiektywnym obserwatorom,inni członkowie wspólnoty wydająsię najbardziej podobni do ofiarypierwotnej, a więc najbardziej przygotowani, by złożyćich w ofierze, zgodnie z hipotezą wiernego naśladownictwa, to wcale tak nie musi być, kiedy zastosujemy tuperspektywę wyłaniającą się z najważniejszego doświadczenia religijnego, czyli samej przemocy założycielskiej. I faktycznie, z tego punktu widzenia, ofiara zastępczadoznaje przeistoczenia: to przeistoczenie chroni wspólnotę przedprzemocą, zabrania wiernymuważać się wzajemnie za potencjalnych zastępców tej pierwotnej ofiary,nie dopuszcza ich zatem do upadku w przemocodwzajemnianą. Jeśli wybiera się ofiary rytualne nazewnątrzwspólnoty, lub jeśli sam fakt ich wyboru nadaje imzewnętrzny charakter, to dzieje się tak dlatego, że ofiarazastępcza nie jawi się dłużej jako to,czymnaprawdę była: przestała być członkiem wspólnoty Jak wszyscy inni. 152 SACRUM l PRZEMOC Odśrodkowy dynamizm drugiej substytucji oflarniczej ma swe korzenie w samej religii; nie można goprzypisywać rodzącemu się sceptycyzmowi. Zasada drugiej substytucjiofiarniczej nie ma nic wspólnego z początkiem ucieczki poza religię. Jeśli wspólnota zostajeoszczędzona, to nie dlatego, że jest wyjątkiem od reguływiernego naśladownictwa, lecz dlatego,że tej reguły dokładnie przestrzega. W drugiej substytucji oflarnlczej niema niczego, cozasługiwałoby na nasze porozumiewawczemrugnięcie okiem - efekt naszego sceptycyzmu. Fortelrytuału ofiarniczego to fortel samej instytucji, a nie ofiar -ników. Nie należy zatem wnioskować, że ofiarę zastępcząnależy pojmować jako obcą względem wspólnoty. Jestona tym samym, copotworny sobowtór. Wchłonęła wszelkieróżnice, a zwłaszcza różnicę międzytym, co wśrodkui tym, co na zewnątrz; swobodnie krąży międzytyma tamtym. Stanowi więc jednocześnie połączenie igranicę między wspólnotą a sacrum. Aby mócreprezentowaćtę niezwykłą ofiarę, ofiara rytualna powinnaw zasadzienależeć i do wspólnoty, i do sacrum. Rozumiemy teraz, dlaczego ofiary rytualnesą wybierane prawie zawsze spośród istot nie tyle zewnętrznych,co mniej znanych (niewolnicy, dzieci,bydło itd. ). Tenmarginalnycharakterofiar sprawia, że rytuał ofiarnyspełnia swoją funkcję. Aby ofiara mogła spolaryzować popędy agresji, abymógł dokonać się transfer, rozwiązaniem nie może byćciągłość, musi nastąpić przejście . metonimiczne'1 odczłonków wspólnoty do ofiar rytualnych, inaczej mówiącofiara nie może być wzbyt dużym, ani w za małym stopniu obca względem wspólnoty. Wiemy już, żeta dwuznaczność stanowi warunek konieczny dla oczyszczającejskutecznościofiary, natomiastnie wiemy, jak mogło towyglądać w praktyce. Nie wiemy,na mocy jakiego cuduwprowadzenie tak złożonej i subtelnej instytucji jak składanieofiar mogło się dokonać,skoro wynalazcy, a zarazem użytkownicy tej instytucji, nie pojmują sekretu jejdziałania. Teraz przekonujemy się, że nie ma tu cudu, 153 SUBSTYTUCJA OFIARNICZA przynajmniej na interesującym nas w tej chwili poziomie. Myśl rytualna chce poświęcić ofiaręjak najbardziej podobnądo potwornego sobowtóra. Istoty o niewielkim znaczeniu, spośród których wielokrotnierekrutuje się ofiary,niezbyt dobrze spełniają towymaganie, alestanowiąstosunkowo najlepsze przybliżenie; usytuowanepomiędzytym, co w środku, a tym, co na zewnątrz, należąjednocześnie tu i tam. Myśl rytualna nie zadowala się poszukiwaniem wśródżywych Istot osobników najbardziej zdolnych do dostarczania ofiar rytualnych; stara się w różnorodnysposóbuczynić te ofiary bardziej podobnymido własnych wyobrażeńofiary pierwotnej, a tym samym zwiększyć ich skuteczność jako działania oczyszczającego. To.co wiąże sięztakim rodzajem interwencji,określamy mianem przygotowania ofiarnego. To wyrażenie ma tu sens szerszy niżzazwyczaj; "przygotowanie ofiarne" niezawsze ograniczasiędo czynności rytualnych bezpośrednio poprzedzających uśmiercenie. Ofiara musi należećjednocześnie do "tego, co wśrodku" i do "tego. co nazewnątrz". Ponieważ kategorii doskonale pośredniej niema. każde stworzenie traktowanejako ofiara zawsze w jakimśstopniu będzie pozbawionewymaganych odeńsprzecznych ze sobą przymiotów. Zawsze będzie "niezupełnie takie", albo w odniesieniu doswegownętrza, albo w odniesieniu do tego, co zewnętrzne, ale nigdy w obunaraz. Cel, jaki należy osiągnąć jestzawsze ten sam: sprawić, by ofiara w pełni nadawała siędo poświęcenia. Przygotowanie ofiarne w szerszym znaczeniu tego słowa będzie sięwięc przedstawiało w dwóchbardzo różnych formach; pierwsząsprawą będzie uczynienie ofiary bardziejobcą, nasycenie ofiary zbyt zintegrowanej ze wspólnotą sacrum, drugą- coś całkowicieodwrotnego: zintegrowanie zbyt wyobcowanej ofiary. Święty król może służyć za ilustrację przygotowaniapierwszegotypu. Fakt wyboru na króla nie wystacza, byprzyszła ofiara stała się potwornym sobowtórem,w którego masię powtórnie wcielić. Aby usunąć to,co jest w nimbardzo ludzkie, aby oddalić go od wspólnoty, każe mu się. 154 SACRUM l PRZEMOC popełnićkazirodztwo l wchłonąć złowrogjg sacrum wewszystkich znanych formach. Gdy przygotowanie dobiega końca, świętykro] maw sobie wewnęt^^o^ j zewnetrzność, czyniące go świętym potworem v, znaczeniu definicji, którą podaliśmy, Aby rezultat był podobny, gdy ofiara grzeszynadmiarem zewnętrznoścl, trzeba się uciec do od^gjngj metody. Składanie w ofierze bydłau plemieniatHnka, opisaneprzez Godfreya Lienhardtaw Dlulnityar^ci Ewerience5,znakomicie ilustruje drugi typ przygotowania ofiarnego. Dinkowie nigdy nie składają ofiary ^g zwierzęciabezpośrednio po wyciągnięciugo ze stada. Zwierzęzostaje wybrane wcześniej,izolowane od Innych, umieszczonew specjalnymmiejscu blisko ludzkich siedzib. Uźdzlenlca, którą sieje przywiązuje, zarezerwowana jest dla zwierząt ofiarnych. Wypowiada się nadnimi inwokacje mające przybliżyć je dowspólnoty, zintegrować z mą Napoczątku tej książki przytoczyliśmy inwokacje mająceuczynić z ofiary istotę ludzką . A przecieżJasne jest to, że nawet t^ka wyjątkowazażyłość, jaka istnieje w normalnych war^^ach miedzyDinkaml a ich bydłem,nie może wydawać gję wystarczająca. by pozwalać narytuał ofiarny. Tr%gba wzmocnićidentyfikację między człowiekiem a zwierzęciem, by toostatnie mogło odegrać rolę pierwszegoYyydalonego. bymogło przyciągać wzajemne wrogości, króy^ mówiąc, bywszyscy członkowie wspólnotymogli w nin ujrzeć, przedostatecznym przeistoczeniem w"rzecz b^-^o świętą" -godny obiekt ich urazy. Widzimy,że przygotowanie ofiarne polega na czynnościach zupełnie różnych,czasem kłócący^gig zgsobą,za to doskonale przystających do poządatiggocelu; rnyślreligijna z bezbłędnym wyczuciem do owe^g gelu podąża; nie wiedząc o tym. urzeczywistnia wsz^g^jgwarunkikatartycznej skuteczności. Zawsze stara gjg Jedynie powtarzać przemoczałożycielską w możliwie najwierniejszysposób. Stara się wyszukać i w miarę pot^g^y przygotować ofiaręnazabicie; ofiara musi być nay^yyczą) podobnado dwuznacznej istoty rozpoznawa^j jako ofiara 155 SUBSTYTUCJA OFIAHNICZA pierwotna. Naśladowany wzorzec nie jestwięc prawdziwym wzorcem; jest to wzorzec przekształcony przezdoświadczeniepotwornego sobowtóra l ten elementprzeistoczenia, ta podstawowa różnica skupia całąmyślreligijną na ofierze, na tyle różnej od ofiary pierwotnej(różnej z natury lub dzięki przygotowaniu ofiarnemu), byrytuał ofiarny różnił się od pierwotnej przemocy zbiorowej, zapewniając w ten sposób rytowi upamiętniającemutatharsls, proporcjonalne do potrzeb danej społeczności. Ponownie konstatujemy więc, że niewiedza religijnajest tymsamym, co bardzo realna ochrona, jakiej dostarcza społeczeństwom rytuałskładania ofiar l sferareligijna w ogóle. Pamiętajmy o tej zadziwiającej łączności. Przypisy 1. T. Theeuws, "Naltreet mourlr danale rituel Luba", In: Zatrę,XIV, Bruksela 1960, s. 172. 2. Tamże,s. 343. 3. Franc. sacre ma podstawowe znaczenia słownikowe; święty,sakralny; przeklęty, pot. cholcrfiy; a także namaszczony, pośw^cony(przyp- uum. ). 4. Op. clt. , s. 158. 5. Por. s. 141-143. 6. Por. s. 29. XI JEDNOŚĆ WSZYSTKICHRYTUAŁÓW JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW Dotychczasowa analiza pozwala nam włączyć do naszej ogólnej hipotezy formy rytualne często uważane za. aberracyjne" z racji swego okrutnego charakteru, wrzeczywistości jednak sąone tak samo niezrozumiałe. Jakwszystkie Inne przy brafcu przemocy założycielskiej, za tocałkowicie Jasne w Jej świetle. Drugi typ przygotowaniaofiarnego, polegający na zintegrowaniu ze wspólnotą ofiary, która z natury Jest wobec niej obca, otwiera drogę donajbardziej znanej l spektakularnej formy kanibalizmurytualnego, takiej jaką praktykowali Tupinamba, plemięzamieszkałe w północno-zachodnlej Brazylii. KanibalizmTupinambów znany jest z opisów obserwatorów europejskich; omawia je Alfred Metraux w Refigtons et magtesfndiennes d'Amerlquedu Sud. Poruszę tutylko sprawy Istotnedla mojejinterpretacji; co do innychkwestii, odsyłam czytelnikado samego dzieła, a także dowcześniejszej pozycji tegoż autora,La Reltglon desTupinamba et ses rapports auec celles desautres trtbusTupiGuarani1. Jak wiemy, Tupinambowlesą wielce atrakcyjnymprzykłademw myśli l literaturzeZachodu. Dotego właśnie plemienianależeli dwaj Indianie, których poznałMontalgne w Rouen, l co opisał w słynnymrozdziale swoichPrób. To także Tupinambowle pozowali do portretu -najsłynniejszego przed XVIII stuleciem- dobrego dzikusal to pojęciebardzo się utrwaliło w historiizachodniegohumanizmu. 160 Kanibalizm plemienia Tupinamba, nieodłącznie towarzyszący endemicznemu stanowi wojny między ludamipożerającymi wszystkich złapanych wrogów, przybieradwie całkowicie rozbieżne formy. Trupa nieprzyjacielazabitego wbitwie zjada się na polu walki. Z dala odwspólnoty l Jej praw rytuałnie jest brany poduwagę; nlezróżnicowana przemoc panujetu niepodzielnie. Kanibalizm czysto rytualny dotyczy tych wrogów, których sprowadzono dowioski. Jeńcy ci spędzą długiemiesiące, aczasami lata wśród ludzi, którzy w końcu ichzjedzą. Uczestniczą w ich pracach, w ich życiu codziennym. poślubiają ich kobiety, jednym słowem nawiązująze swymi przyszłymi ofiarnlkaml (tak Jest, zaraz zobaczymy. że chodzi o obrzęd ofiarny) stosunki prawie identyczne Jak te. które łączącałą wspólnotę. Traktowanie Jeńca jest dwojakiego rodzaju l sprzeczne ze sobą; jeniec bywa przedmiotem szacunku,a nawetczci. Bardzo ceni się Jego zalety natury seksualnej. Kiedyindziej obraża się go,pogardza nim. poddaje różnymgwałtom. Na krótko przed ustalonądatą śmiercijeńca, zachęcasięgo do ucieczki. Nieszczęśnik wkrótce zostaje schwytany l wtedy po raz pierwszy krępuje musię łydki grubymsznurem. Jego "pan" przestajego karmić, w konsekwencji czego Jeniec musi kraść pożywienie. Jeden z komentowanych przez Metraux autorów twierdzi, że jeniecmógł. kraść kury, gęsi l inne rzeczy, a także zadawać ciosy,l wogóle bezkarnie czynić wszystko, co mogłoby pomścićjego śmierć". A zatem zachęcasię przyszłą ofiarę dopopełniania złychuczynków, do przekraczania zakazów. Większość współczesnych obserwatorów zgodnie przyznaje, że na tym etapie celem przedsięwzięcia jest przeistoczenie jeńca w . kozia ofiarnego". Oto Jak Francls Huriey podsumowuje różne role orazlos jeńca: Jeniec musi odgrywać różne sprzeczne role l wcielać sięw nie. Jest udomowionym wrogiem;zajmuje miejsceczłowieka. na którego cześćzostanie zabity;jest jednocześniepowinowatym i osobnikiem bezprzynależności kastowej; JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 161 czczonyi pogardzany, jest kozłem ofiarnym t bohaterem; próbuje się wzbudzićw nimstrach,lecz jeśli widać, zefaktycznie się boi. uważa się go za niegodnego czekającejnań śmierci. Wypełniając wszystkie te role społeczne,jeniec staje się człowiekiem w pełnym sensie tego słowa,a społeczeństwo wpędza gow sytuację pełną sprzeczności,niezwykłą, która może skończyć się jedynie śmiercią. Owa. niezwykłość"bywa jeszcze bardziej wzmacniana, gdy rytuał obdarza go mocą i atrybutamimitycznego herosa; jeniec staje sięprzedstawicielem tamtego świata na ziemi. Janusem. zbyt świętym, by dało się z nimżyć2. Jest to znakomiteujęcie, zwyjątkiem tego, że ofiara,na którą zepchnięto wszelkie sprzeczności targające społecznością, Jawisię na końcu nie jako . pełnia człowieczeństwa". lecz Jako potworny sobowtór l Jakobóstwo. Huxley ma rację pisząc, że objawia się tutajprawdastosunków międzyludzkich w społeczności, tyle że jesttoprawda nie dozniesienia,trzebasię Jej pozbyć - podstawowąfunkcją przemocy założycielskiejJest wyrzucenieprawdy, umieszczenie jej na zewnątrz grupy ludzkiej. Nie możnazrozumieć, o co tu właściwie chodzi, bezodwołania się do mechanizmuofiary zastępczej Jakodorzeczywistego procesu, nadającemu wspólnocie Jej spójność. Jedynie rzeczywisty mechanizm może sprawić, żekanibalizm rytualny stanie się zrozumiały. Jeśli do zjawiska "kozła ofiarnego" z uporem będziemy stosować kluczpsychologiczny, to zaczniemy sobie wyobrażać, że kanibale szukają moralnegousprawiedliwienia dla mającegonastąpić aktu przemocy. Im więcej złych czynów popełniJeniec,tym bardziej uprawniona będzie zemsta - tak, toprawda. Ale nie chodzi tu absolutnie o uśmierzenie jakiejś nerwicy ani o pobudzenie jakiegoś "poczucia winy"; chodzi ouzyskanie bardzo konkretnych rezultatów. Takdhigo. jak długo myśl współczesna nie pojmie sprawczego charakteru kozła ofiarnegol Jego ofiarnlczychelementów zastępczych,najważniejsze zjawiska w dziedzinie ludzkiejkultury będą dla niejniedostępne. Mechanizm ofiary zastępczejma podwójnie zbawiennycharakter; urzeczywistniającjedność, kładzie kres. 162 SACRUM I PRZEMOC przemocyna wszystkich płaszczyznach; nie pozwala bliskim walczyć ze sobą i nie pozwala ukazać się prawdzieo życiu społecznym, umleszczjąc Ją na zewnątrz ludziw postaci niezrozumiałego bóstwa. Wszystkie napięcia wewnętrzne, wszystkienagromadzone nienawiści l urazy mają przylgnąćdo Jeńca Jakopiłki domagnesu. Jeniec poprzez swą śmierć ma sprawić. że cała zła przemoc przemieni się w dobroczynnesacrum, ma przywrócić żywotność wciąż upadającemui monotonnemu porządkowi kulturowemu. Rytualny kanibalizmJest więc rytuałem podobnym do wszystkichuprzednio tu opisanych. Jeśli Tupinambowie postępujątak, a nie inaczej, to dlatego że podążają za wzorcem alboraczej, dlatego że system rytualnyprzymusza ich dotakiego działania. Oni także usiłują naśladować to. co sięzdarzyło zapierwszym razem, odnowić raz jeszcze jedność, Jaka zapanowała wokół ofiary zastępczej. Jeśli jeńca poddaje się podwójnemu traktowaniu, raz się nimpomiata,a potem znowu czci, to dzieje się takdlatego, żereprezentuje on ofiarę pierwotną. Ten, który polaryzujeprzemoc, godny Jest nienawiścijeszcze przed przekształceniem jej charakteru, a gdy tego dokona, zasługuje naogromny szacunek, gdyż to on raz Jeszcze sprowadzajednoczący mechanizm ofiary zastępczej. Im bardziejohydna wyda się z początku ofiara, tym silniejsze wzbudzi namiętności,tym lepiej zadziała znany mechanizm. Z jeńcem Tupinambów dzieje się to samoco z afrykańskim królem. Jeniec chodzący w aureoliswejprzyszłej śmierci, ucieleśnia obydwie strony sacrum, i to niekolejno, lecz równocześnie. Bierzena siebiecałą przemoc, i to już za życia,a tak naprawdę w wieczności, pozakategorią czasu. Istniejące teksty naprowadzają nasna myśl, że Jeniecfaktycznieprzeznaczony Jest do tego, by stać się wcieleniem mitycznego herosa, niekiedy pojawiającego się Jakojeniec, który ma być rytualnie zabity l zjedzony. A więcrytualny kanibalizm w oczach tych, którzy go praktykują, Jest Jakbypowtórzeniem wydarzenia o największejdoniosłości. JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 163 podobnie Jak kazirodztwo w monarchii afrykańskiej,łąk l aspekt ludożerstwa może zbić ztropu obserwatora,orzeszkodzłć mu w rozpoznaniu w rytuale TupinambówJeno samego, cozawsze, czyliprzede wszystkim składania ofiary. Ryzyko jestJednak większew wypadku kazirodztwa niż ludożerstwa, bo to ostatnienie znalazłoJeszczeswojego Freuda, nie zostało podniesione do rangi głównego mitu współczesnego świata. Dzisiejsze kino próbowałowprowadzić modę na kanibalizm, ale bezwiększych skutków. Mlreea Eliade zauważa bardzo słusznie, zenajważniejsze jest sacrum, a ludożerstwo być może nawet nieistnieje w swej naturalnej formie3, Innymi słowy, nie dlatego zabija się ofiarę, by Ją zjeść, lecztrzeba ją zjeść,skoro się Ją zabija. Tak samo Jest z ofiarami zwierzęcymi-też się je zjada. Element antropofagll niewymagażadnego szczególnego wyjaśnienia. To on wiele wyjaśniaz najbardziej tajemniczych rytuałów. Spożywanie mięsaofiarnego, zwierzęcego lub ludzkiego, należy interpretować w świetlepożądania mlmetycznego,tego prawdziwego kanibalizmu ducha, któryzawsze kończy się przemocąwobectamtego. Nasilone pragnienie mimetyczne chceJednocześnie zniszczyć l wchłonąć przemocucieleśnionąwe wzorcu-przeszkodzie,niezmiennie upodabnianymdobytu l do bóstwa. I tak otowyjaśnia się kwestia, dlaczego kanibalechcą, aby ich ofiara okazywała odwagę, dowodząc, żenaprawdę Jest ucieleśnieniem wszechpotężnejprzemocy. Mięsoofiary spożywanejest po zabiciu, gdy już zła przemoculega całkowitej metamorfoziel staje się dobroczynną substancją, źródłem pokoju, wltalnoścl l płodności. Gdy przyznamy, że rytualny kanibalizmjestrytuałemofiarnym Jak inne, to uprzednie udomowienie jeńca l Jegoczęściowe przyjęcie do plemienia, które ma gozjeść, nienastręcza nam Już Interpretacyjnych trudności. Przyszła ofiara przybywa zzewnątrz, z nlezróżnlcowanego sacrum; Jest zbyt obca dla wspólnoty, by od razunadawała się na poświęcenie. Aby uczynić Jązdobią doodpowiedniegoreprezentowania ofiary pierwotnej, trzebaobdarzyć ją tym, czego Jej brak: pewnąprzynależnością. 164 SACRUM I PRZEMOC do grupy; trzeba Ją uczynić . kimś stąd", równocześnie niepozbawiając cech "kogoś z zewnątrz", owej świętej obcoścl, stanowiącej Je) podstawową cechę. Dzięki przygotowaniu ofiarnemu, ofiara stajesię wystarczająco podobnado "naturalnych" oraz bezpośrednich celów przemocy, l w ten sposób zapewnia sięprzeniesienie tendencji agresywnych; ofiara musi być. apetyczna", ale powinna być również natyle różna l obca, by jej śmierć nie wciągnęła całejwspólnoty w wirprzemocy. Jedyną osobą, która może -a do pewnegostopnia nawet powinna - przejąćsię sprawą jeńca, jestJego żona. Jeżelizbyt poważnieprzejmiesięswoją roią,zostaje bez wahania zabita. Jeśli ta para ma dzieci, to onerównież zostaną zabite. Widać tutaj doskonale, w jaki sposób naśladownictwo mechanizmu ofiary zastępczej- dokładna imitacja,ale silą rzeczy, dzięki przeistoczeniu, oddalona od ofiarypierwotnej - wprowadza taki rodzaj praktyki rytualnej,aby odpowiadał on "potrzebom" wspólnoty l zapewniał"odprowadzenie" przemocy, jej przelanie się na ofiary,krótko mówiąc, na takie ofiary, które najlepiej uwolniąspołeczność od przemocy, . oczyszczą Ją". Wiemy zatem,w Jaki sposób może się dokonać wprowadzenie systemuw życie, łącznie z przygotowaniem ofiarnym (które przyczynia się do podniesienia "wydajności" ofiar), a przecieżten system nigdynie został przez nikogowymyślonyi opracowany. Jest w nim wyłącznie naśladowanie pierwotnego zabójstwa, które kiedyś nadało wspólnocie jedność. Tak więc w udomowieniu jeńca należy widzieć wzórprzygotowania ofiarnego drugiego typu, wsensie zdefiniownym poprzednio. Rytualny kanibalizm przypominabardzo monarchię afrykańską, gdyż przyszła ofiarapoddana zostaje sakralizacji już za życia. Aby zrozumiećpokrewieństwo obydwu obrzędów, przywołajmy sztukęJeana Geneta. Ścisły nadzór. Występuje tam skazaniec idwaj rozbójnicy o mniejszym znaczeniu, prawdziwi sktóceni bracia, którzy, zafascynowani zbliżającąsię egzekucją. walczą międzysobą o przychylność skazańca. (Oczywiście pomimozadziwiającej zbieżności, nie należy JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 165 stad wyciągać wniosku, że praktyka rytualnawywodzi się; ducha analogicznego do współczesnejsztuki teatral nej). J(nlSBarehB Jednym z powodów, które nie pozwalają utożsamiaćnionarehil afrykańskiej z kanibalizmem Tuplnambów. teet to. że "rekrutacja" ofiarynastępuje w pierwszymwypadku . wewnątrz", a w drugim - "na zewnątrz". Abyw obu wypadkach doprowadzić do identycznego rezultatu,przygotowanieofiarne musi odbywać się w przeclwBjB;h kierunkach. Integrując jeńca ze wspólnotą. Tuplnambowie postępują analogicznie do Dlnków,którzyodłączają zwierzę przeznaczonena ofiarę odreszty stadal umieszczają Je w pobliżu ludzi. Jednakże w przypadkuplemienia Tupinamba wprowadzenie zasady wczyn idzieznacznie dalej. To dziwne udomowienie jeńca dostarczazdecydowanego, dodatkowego poparcia dla bronionejprzeznas tezy. żeofiara zastępcza jest "kimś stąd", osobąbliską tym, którzy jązabijają. Kanibalizm Tuplnambówwydaje się bardzo czuły na ową "bliskość" ofiary pierwotnej; aby ją uwieczniać w następnych ofiarach,plemięucieka się do postępowania otak nienagannej logice, żewydaje się to aż nieprawdopodobne. Wszystko, oczym mówiliśmy dotej pory, kłóci sięwoczywisty sposób z pewnym ważnym aspektemdawnych świadectw. Gdyby imzawierzyć, to nie jeden zewspółplemleńców. lecz obcy, odwieczny wróg, prześladowany jest przez każdą społeczność i przez nią pożerany. Kanibalizm rytualny można postrzegać Jakogrę represaH6w bez końca w wymiarze kosmicznym, l sam kanibalizm tak właśnie się przedstawia. Oczywisty Jest jednak fakt, ze takieodczytanie jestmylne. Podstawowe aspekty tej instytucji pozostają bowiem nlerozszyfrowane. Łatwo natomiast włączyć towłaśnieodczytaniedo wyjaśnienia, które proponuję. Ononie tylko nie . przeszkadza",ale jest wręcz konieczne; stanowi to, co można by nazwać "ideologią" kanibalizmurytualnego,niewątpliwie egzystującą w cleniu istotyInstytucji, o której mowa. 166 SACRUM l PRZEMOC PodobnieJak u Tshimshlan [przykład analizowanyuprzednio), tak i tu zachodzi wydalenie wewnętrzn'przemocy na zewnątrz. Charakter oflarnlczy zawierawłaśnie to wydalenie, l nie Jestono wyłącznie słownegdyżspołeczeństwa tocząprawdziwe wojny, zjadają wza^jenmle swoich członków. I tu można powiedzieć, że plemiona,jeśli się nawet godzą, to tylko na niby, gdyż stanpermanentne)wojny Jest konieczny, aby kultkanlbalistyczny otrzymywał swoją pożywkę, czyli kolejne ofiary. Liczba złapanych osobnikówmusi się mniej więcej zgadzać poobustronach,powstaje Jakby system wzajemnych świadczeń, w pewnym sensie chyba równieżzwiązany z wymianą kobiet,częstonacechowaną wrogością,na przykład u plemienia Tshimshlan. Niezależnie od tego, czy chodzi o kobiety czy ojeńców,wymiana zrytualizowana jako konflikt albo konfliktzrytualizowany jako wymiana, stanowią zawsze warianytego samego przejścia oflarnlczego w kierunku: od środka - na zewnątrz, korzystnego dla obu stron, gdyż niepozwala ono przemocy rozwinąć się tam, gdzie nie powinna ona mleć miejsca, czyli wewnątrz podstawowych grup. Łańcuch odwetumlędzyplemiennegonależy pojmowaćjako niejasną metaforę zemsty faktycznie odkładanej napóźniej wewnątrz każdejspołeczności. To opóźnienie, toprzemieszczenie, nie ma w sobie elementu udawania. System zachowuje swoją skutecznośćwłaśniedlatego,żerywalizacja l wrogość między grupami istnieje naprawdę. Skądinąd oczywiste Jest też, że konflikty tego rodzajuniejednokrotnie przekraczają dopuszczalne granice. Istniejetaki termin, tobajara, którego różne znaczenia oddają w sumieukład kanibalizmu rytualnego. Popierwsze oznacza on pozycjęsymetryczną względempodmiotu w systemie opozycji, czyli wrogiego vis-a-vis. Wyraz spokrewniony jest z czasownikiem o znaczeniu. stanąć twarzą w twarz, być czyimś wrogiem". W związku z określeniem tobą/ara należy zauważyć,że uśmiercenie Jeńcaodbywa siętak, by w sposób niebudzący wątpliwości przypominało walkę dwóch wrogów. Ofiara skrępowana jest sznurem; przez pewien czas umożliwia sięJej obronę przed ciosami,zadawanymi przez JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 167 "raeciwnlka, którym Jest zawszetylko Jeden vis-a-vis,S-Matytobajara ofiary. Me zdziwimy się więc, żetermin tobajara oznaczaTwaei ofiarę ludożerczego festynu. Ale wyraz ten maideatrzecie znaczenie,a mianowicie . szwagier". SzwaA -podstawiony zostaje w miejsce brata, najbardziej"atarainego antagonisty. W zamian za którąśz jego kotlet, szwagrowi odstępuje się Jedną ze swoich, kobietęzbyt bliską, która nieuchronnie stałaby się źródłem rywalizacji czysto braterskie), gdyby mężczyźni, należący dotei'8ainej podstawowej grupy, rezerwowali sobie kobietydfatwlasziych korzyści. Ruch na szachownicyoflarniczejpowoduje, zew miejsce brata pojawiasię szwagier jakoprzedmiot wrogichuczuć. Całastruktura systemu kryjeatę w potrójnej semantyce wyrazu tobajara. Stąd już niedaleko dotragedii greckiej, z jej skłóconymi braćmi lszwagrami. Eteoklesem l Polinlklem, Edypem l Kreonem. Ideologia kanibalizmu rytualnegoprzywodzi na myślnacjonalistyczne ł wojowniczemity współczesnego świata. Możliwe też jest to,że obserwatorzy przeinaczyliwyjaśnienia udzielone przez tubylców. Jeśli nawetprzeinaczenia miały miejsce, to nie dotyczą one zasadniczejIlnu podanej Interpretacji. Kult ofiarny oparty na wojnieiwzajemnymzabijaniu jeńców Jest możliwy tylkow ramachmyślenia mitycznego zbliżonegodo naszego "nacjonalizmu" z Jego"odwiecznym wrogiem"Itd. Ten,kto bysit upierał,że dwa mity tego rodzaju znaczniesię różnią,amwszedłby na obszar mitu, gdyż odwróciłby wzrokodJedyne) rzeczy naprawdęważnej, to znaczy od tej samejrzeczywistości, tkwiącej zarówno wobecnym nacjonalizmie. jak l wmicie plemienia Tuplnamba. W obydwu przypadkach podstawowa funkcja wojny zewnętrznej orazmogących Jej towarzyszyć, mniej lubbardziej spektakularnych, rytuałów polega na zachowaniu równowagi i^koju niewielkich społeczności. Chodzi oodsunięciegroźby przemocy wewnętrznej, groźniejszej niż przemoc,o które) mówi się otwarcie, którąsię zaleca l praktykuje. ^^W swej futurystycznej powieści Rok 1984, George-fwell pokazujedwóch supertyranów, cynicznie utrwala. 168 SACRUM l PRZEMOC jącycll konflikt między sobą. aby ułatwić sobie pano,nie na/d własną, ogłupiałą l przenikniętą na wskroś kja^'stweroi ludnością. Kult kanibahstyczny, oparty na permnentne) wojniel mający na celu utrwalenie spolwewnętrznego, uświadamia nam fakt, że nie posiadaniwyłączości na tego typu systemy, a Ich funkcjonowanoabsolutnie nie musi zależeć od świadomie prowadzonagry przywódców, cynicznie manipulujących tłumem. Jak zatem widzimy, nietrudnoJest powiązać kanlba. llzm Tuplnambów z ogólną teorią rytuału opartą na poję. cłu ofiary zastępczej. Topowiązanie rzuca światło napewne aspekty świata Tupinambów, dotąd nie wyjaśnione. I z Kolei odwrotnie, faktyz życia plemienia pozwalająnaświetlić pewne aspekty teorii ogólnej, które w rytu. alach uprzednio analizowanych nie występują lub sąledwie zaznaczone. Naszapanorama obrzędów, nawetJeśli pozostajefragmentaryczna, obejmuje odtąd rytuały bardzo różne,zarówno pod względem treściowym, jak i formalnym,atakże geograficznym. Zbliża się więc chwila, w którejbędziemy mogli definitywnieuznać racje hipotezy, któraczyni z ofiary zastępczej podstawę wszelkich form religii. Jednakże zanim przejdziemydo konkluzji, wypada namzachować ostrożność izadać sobie pytanie, czy bezwiednie nie pominęliśmy pewnych kategorii obrzędowych,które ewentualnie nie dawałyby się w żadensposóbodczytać według recepty wypracowanej wtej książce. Chcąc scharakteryzować rytuały, którymisię dotądzajmowaliśmy, w olbrzymim skrócie możemy powiedzieć,że wszystkie one mają na celu odtwarzać i wzmacniaćpewien porządek rodzinny, religijny itd. Przedmiotem rytuału jest zachowanie istniejącego stanu rzeczy. Dlategoteż rytuały ciągle odwołują się do wzorcatrwałości i stabilności kulturowej; do jedności w przemocy wobec ofiaryzastępczej. Wszystkie te rytuały możnazdefiniować Jakorytuał}'stałościi przekształcenia tego. co ruchome w element JEDSCSĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 169 łttnlelą wszakże również olrzędy, zwane rytuałamiaifll^. "" jjo^etam nialeźllbyśtny fakty gotowezaprzeP^SStosliowl, do którego dążymy. Zanim ogłosimy, że^epcza tkwi uźródła wszystkich rytuałów, mu"^^kcB^ecznie udowodnić, że shiży ona równieżza31'ScSa rytuałów przejścia. 's^aglBaty przejścia związane s ą z osiągnięciem nowego''. iSEcn-w przykład z ln. ic(acjc[, która w bardzo wielu^^^tnośclach nadaje dorastającej młodzieży pełną '^rr^bgność wspólnotową. W naszym społeczeństwie,pn)Tn-'-j w teorii, przejście od Jednego statusu do^ttjftego przynosi jedynie niewielkie problemy adaptacyjBe,J tow zasadzie tylko bezpośrednio zainteresowanym. QIB których rytuał dotyczy. Nawet Jeśli te wierzeniadOtnaiy pewnego uszczerbku, być może od jakiegośczagyimdal Inspirują naszą myśl i nasze zachowania. ; Katomlast w społeczeństwach pierwotnych najmniejsza . zmiana. nawet u jednostki, traktowana jest Jakopotencjalne źródło ogólnego kryzysu. ApokaliptyczneWljW-zagrożenieczyhaza przejściami, które my uważa^a^. iea całkowicie normalne, przewidywalne, nieodzowneaiadągtoścl życia społecznego. s, Wan Gennep w cenionymprzez etnologówdziele LesRttes de passage, rozkłada zmianę statusu nadwie fazy. W pierwszej fazie jednostka wyzbywa się swegodotychczasowego statusu, w drugiej - uzyskujenowy. Nie naleiyprzypisywać podobnej analizyfrancusko-kartezlańsklej maniidoprezentowania Jasnych orazściślertttgraniczonych pojęć. Myśl religijna rzeczywiście rozróżnia te dwie fazy; postrzega je jako niezależne odsiebie,anawet przedzielone tnterwałem czasowym, mogącymprzemienićsię w prawdziwą otchłań. w którą może wpaśćcala kultura. Rozróżnienie Van Gennepa pozwala na zrozumienieelementu krytycznego w przejściu, ponieważ wyodrębniaono utratęstatusu, pozwalając wnim ujrzeć utratę różnicy w sensie uprzednio zdefiniowanym. A więc sprowa(Iza nas na znajomy teren. Jeśli każda przemoc pociąga" sobą utratę różnicy, to ró\tnleż każda utrata różnicyPociąga za sobą przemoc. A przemoc ta, jak wiemy, jest. 170 SACRUM I PRZEMOC zaraźliwa. Mamy więc do czynienia z takim samym [klem, Jak w wypadku bliźniąt. W myśli religijnej dostr;'ga się odmienności między różnicami naturalnymi a ku^turowyml. Przerażenie w swejistocie nie jest wymysłenchoćby nie zawsze miało swój rodowód na poziomie po. szczególnychobiektów, które Jewywołują. W procesie przejścia,jednostka upodabnia się doofiary epidemii, lubteż do złoczyńcy, mogącego emano. wac przemocą. Najmniejsza utrata różnicy, choćby do. skonale zlokalizowana, może pogrążyć całą społecznośćw kryzysieofiarniczym. Najmniejsza wada, skaza namateriale. lecące oczko na pończosze w porę nie zacerowane- mogązniszczyć cały materiał l ubiór. Co począć w takiej sytuacji? Pierwszym środkiem zaradczym jest oczywiście izolowanie ofiary, zakazanie jejwszelkiego kontaktu ze zdrowymi członkami społeczności. Trzeba zapobiec zarażeniu. Jednostki podejrzane zostająnatychmiast odosobnione, przebywająna marginesie wspólnoty;czasami wygania się je gdzieś daleko, dolasu, dżungli, na pustynię, tam, gdzie panuje nlezróżnicowana przemoc, do królestwa sacrum, do którego należąwszystkie Istoty pozbawione owej stałej różnicy i owegookreślonego statusu, będące jedynymi czynnikami mogącymi utrzymać życie poza sacrum. Współczesny człowiek nie wierzy w zarażenie (chybaże mikrobami, powodującymi różne choroby), a tym samym wierzy, że zawsze można sprowadzić utratę statusudo ścisłe określonej dziedziny. Społeczeństwa pierwotnereagująinaczej. Brak zróżnicowania rozprzestrzenia si? Jak plama z oliwy, a sam neofita Jest pierwszą ofiarązaraźliwego charakteru swojejdolegliwości. W niektórych społecznościach przyszły Inicjowany traci swe imięl przeszłość, więzy pokrewieństwa l prawa. Sprowadzonyzostaje do rzeczy, bezkształtnej l bez nazwy. W wypadkach inicjacjizbiorowej, gdy cała grupa młodzieży wtymsamym wieku podlega obrzędowi przejścia, nic Już niedzieli członków grupy; wewnątrz takiej wspólnoty żyje sięw całkowitej równości. W sacrum, jak wiemy, różnice są zamazane i zniesione jedynie dlatego, że są obecne w staniezmieszania, JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 171 ,-haosie. Przynależeć do sacrum, to znaczy brać udział"tripotwornoaci. Być pozbawionym różniclubmieć ichSatwtelc. utracić wszystkie albo przywłaszczyć Je sobieb^aawnie, to zawsze jedno l to samo. Rozumiemy zatearże noefita może uchodzić równie dobrzeza potwora. -Bmnafrodytę, Jak iza istotę bezpłciową. ^^SeSi przejście Jestzawsze niebezpiecznym doświadcsm^cssi, to dlatego,żena początkunie można stwierdzićl "cA pewnością,że będzieto tylko przejście. Wiadomo,cfoJt traci, nie bardzo wiadomo, co się zyska. Nigdy niewiaobmo. czym się skończy potworne zmieszanie różnic. Ostatnie słowo w tej materii ma wszechwładna przemoc,t Którą lepiej nie zadzierać. Krótko mówiąc, "struktura"nic może "ustąpićmiejsca" przemianie. Przemiana, nawetprzewidywalna, wydaje się czymś z definicji nieokiełznanym. Pojęcie "stawania się" podległym prawom społecznym, a nawetprzyrodniczym, nie jest znane religiipierwotnej. Przymiotnik konserwatywny jest zbyt słaby na określenie ducha Immobllizmu,lękuprzedzmianą, cechującego społeczeństwa żyjące we władzy sacrum. Porządekspołftczno-religijny jawi się imjako nieocenione dobro,niespodziewana łaska, którą sacrum może w każdejchwili ludziomodebrać. Nie ma mowy o tym, by tenporządekpoddawać ocenie, absolutnie nie można porównywać, wybierać, przekształcać . systemu", bygoulepszyć. Każda współczesna idea dotycząca społecznościuchodziłaby tu za bezbożne szaleństwo, które niechybnieściągnie mściwą interwencję Przemocy. Ludzie musząwstrzymać oddech. Każdy nieostrożny ruch może spowodować burzę l potop, w którymzginie cała ludzkość. Perspektywa przejścia jest więc przerażająca,lecz niePozbawiona nadziel. To właśniedzięki ogólnemuzanikowi różnic, dziękipowszechnej przemocy l kryzysowi ofiar -nlczemu, kiedyś, dawno temu, wspólnota przedostała sięna brzeg zróżnicowanego porządku. Kryzys jest ten saml istnieje nadzieja, że doprowadzi do tego samegorezultatu, do ustanowienia lub ponownego wprowadzenia różnic, czyli donabycia nowego l pożądanegostatusu w. 172 SACRUM I PRZEMOC przypadku neofitów. Pomyślnerozwiązanie zależy przp,,wszystkim od władczej Przemocy, ale wspólnota sądzisama też może się don przyczynić. Próbuje ona skana;-zowac złą energię w szlakiwytyczoneprzez społecznosrAby końcowy rezultat był ten sam, co za pierwszarazem, aby społeczność miała wszelkie atuty po swoje. stronie,trzeba bardzo dokładnie powtórzyć to wszystko'co miało miejsce wtedy, za pierwszym razem, naleaneofitomkazać przebyć wszystkie etapy kryzysuofiaro],czego, takjak utrwaliły się one w ludzkiej pamięci, trzebiobecne doświadczenia wtłoczyć w formę doświadczeniadawnego. Jeśli proces rytualny dokładnie powtórzyproces kryzysu ofiarniczgo, to możnamieć nadzieję, zezakończenie będzie takie samo. Tak wygląda podstawowezałożenie rytuałów przejścia; jeśli je zrozumiemy, to zrozumiemy tez. żepozornienajdziwniejsze szczegóły, które oceniamyjako "chorobliwe" czy"dewiacyjne", wywodzą się z bardzo prostej logiki,którą myśl religijna szanuje zawsze i dokońca. Roląneofity nie Jest zręczne obejście kryzysu, lecz całkowitezanurzenie się w nim, bo tak właśnie postępowali przodkowie. Zamiast uciekaćprzeduciążliwymi, a nawetstraszliwymi skutkami odwzajemnianej przemocy, należyich na sobie doświadczyć. Dlaczego pozbawia się kandydata wszelkich wygód, a nawet pożywienia, dlaczego złesię go traktuje, ai nieraz poddaje torturom? Dlatego żeza pierwszym razem tak właśnie było. W pewnych przypadkach nie wystarczy doznawać skutków przemocy,trzebateż przemoc stosować samemu. To podwójne wymaganiebezpośrednio wyzwala "złą" wzajemność w kryzysie ofiarniczym. Podobnie Jak podczas niektórych świąti z tych samych przyczyn, rozliczne praktyki zakazanew innych sytuacjach, są teraz akceptowane; kradzież. agresja seksualna (symboliczna lub prawdziwa},spożywanie niedozwolonych pokarmów. Istnieją społeczeństwa. w których kanibalizm, w innych okolicznościachzabroniony, stanowi część procesu inicjacji. UTupinambów zabójstwojeńca zalicza się do czynów inicjacyfnych. U licznych plemion aktem inicjacyjnym par excellencejest uśmiercenie określonegozwierzęcia lub człowieka. 173 JEDNOŚĆ WSZYSTKICHRYTUAŁÓW frdnostka pozbawiona statusu ma tendencjędo przeJanja się w potwornego sobowtóra: tendencja tamul^SSHfcowicie uzewnętrznić. Czasami taka osoba musisl! as3^aię w zwierzę, l kiedy postrzega ludzi kandydat^^^^:^zuca się na nich. by ichpożreć. Staje się on"^^^fafttni. lampartem, niczym Dionizos albo święty^g^gtedynle na okres trwania kryzysu Inicjacyjnego. iate^^r prawa posługiwać się ludzkim głosem, musichrgfc'^ ryczeć itp. W pewnych obrzędach uwidaczniają -j^jm^aflrie. cechy gwałtownego opętania w szczytowymatartBWt kryzysu. Kolejne elementy obrzędów pozwalająmną Więc na śledzenie ewolucji - rzeczywistej lub domniemanej - tego kryzysu. /^powodem na to, że wszystko od początku do końcaulfriałtowane jest na wzór kryzysu ijego rozwiązania,jcst^tó. że poza wszystkimirytuałami, jakie wymieniliśmy i które naśladują samkryzys, istnieją ceremonienaśladujące jedność, osiągniętą kosztem ofiary zastępczej te ceremonie pojawiają się w punkcie kuhnmacyjnyia. Interwencja masek w tej najważniejszej chwiliświadczy dobitnie o obecności potwornegosobowtóra, jużl teth wynikającej z przypuszczalnych przemian neofitów. Owe"ceremonie mogąprzybierać różne formy, lecz zawszepowodują gwałtowne rozwiązanie, koniec kryzysu, powrót do ładu, czyli nadanie neofitom ich określonegostatusu. Rytuały przejścia mają więc na celu ukształtowanie. na wzórkryzysu pierwotnego,każdego potencjalnego^yzysn, spowodowanego jakąś utratą różnicy. Chodzi0 to, by przerażającą niepewność, zawsze towarzyszącąpojawieniu się zaraźliwej przemocy, zamienić w pewność. Jeśli rytuały przejścia zawsze się udają, jeśliza każdymrazem osiągająswójcel. to mają skłonność do wolnegoprzekształcania się w zwykłą próbę, mniej lub bardziej symboliczną", w miaręzyskiwania pewności co do ichwyniku. Zanika wtedyrównież jądro onarnlcze. centralnyelement obrzędu,tak że już niebardzowiadomo, do czegoodnosi się "symbol". 174 SACRUM I PRZEMOC Widzimy więc. że niema zasadniczej różnicy mi^rytuałami przejścia a rytuałami, które nazwaliśmy wcztóniej rytuałami stałości. Wzorzec pozostaje ten sam. Czyn. ność rytualna ma zawsze Jedencel: doprowadzić ^całkowitego bezruchu, lub Jeśli tonieosiągalne - ^minimum ruchu. Zgoda na zmianęoznaczauchylenidrzwi, za którymi szczerzą zęby przemoc ichaos. A przecież nie można sprawić, by ludzienie dorastali, niąwchodzili w związki małżeńskie, nie chorowali inie umierali. Za każdym razem, gdygrozi tego typu zmiana, społeczności pierwotnestarają się skierować Jej kipiącą siłęna tory usankcjonowane przez porządek kulturowy. W przypadku wieluludów to twierdzenie jest prawdziwenawetw odniesieniu do zmian pór roku. Niezależnie odtypu zagadnienia, od kierunku zagrożenia, lekarstwo macharakter rytualny, a wszystkierytuałysprowadzają siędo powtórzenia rozwiązania pierwotnego, do nowego "porodu" zróżnicowanego porządku. Wzorzec każdej trwałości kulturowej jest również wzorcem wszelkiej zmiany nieprzynoszącejkatastrofy. Na dobrą sprawę, nie ma ścisłego rozgraniczenia między rytuałami przejścia a pozostałymi. Istnieje Jednak względnaspecyficzność niektórychrytuałów przejścia. Elementy zapożyczone od samego kryzysu, w opozycji do jego rozwiązania, odgrywają ważniejszą i bardziej spektakularnąrolę wrytuałach przejścianiż wwielu innych. Te właśnie elementy nadają rytuałomaspektczysto inicjacyjny. Dlatego zdarza się,że ulegająone odtworzeniu w okresach rozpadu rytualnego, podczas gdy reszta- to. co najważniejsze - ulega zapomnieniu i zanika. Stwierdziliśmy obecność tego procesurównież przy okazjiinnych rytuałów. Skłonność do zanikuma przedewszystkim konkluzja założycielska, i ten zanik. jeśli takmożna powiedzieć, przecina pępowinę łączącą wszelkie rytuafy z przemocą założycielską,przez co nabierają one złudnego pozoru absolutnej specyficzności. JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 175 0-.riQdrytuały pozostają żywe. Ich jedność jest sil. [^2,różnice. Na przykład w wypadku rytuałów^t^^ nawet jeżeli próba inicjacyjna zastrzeżona jest^^^^rflonych jednostek, to sprawa dotyczy całej afihM^ nle ma O^^' w którym nie występowałaby^iSKaloiycielska. ''"a^tecznośćrytuałów przejściadorównuje w zasadrifeB^lecziiości onarniczej w ogóle. Warto zatem za'^'"'-"'-^filę przy pewnychniuansach. i^rę upływu czasu ustępuje przerażenie wywołas hryzys pierwotny. Nowe pokolenia nie mają tychpowodów, co ich przodkowie, by czuwać nadaością porządku religijnego; nie znają one doenia złejprzemocy. Kultura, narzucając wstępu^pokolenlom rytuał przejścia,a więc próby przypoące, o Ileto możliwe, tamtez okresu pierwotnegolo^e^ii, usiłuje odtworzyć standucha najbardziej sprzyj^^dy utrwalaniu zróżnicowanego ładu; ma on przywołaćatiaftaferę świętej trwogi i czci, jaka panowała wśródprzodków w epoce, gdy bardzo rygorystycznie przestrzegano rytuałów l zakazów. '^Mechanizm rozprzestrzeniania się przemocy iochroay^przed nią, działający w społeczeństwach ludzkich,tetifSyypoznaliśmy dzięki schematowikryzysu ofiarniczegol. tazemocy założycielskiej, pozwala na zrozumienie, żerytuały przejścia są rzeczywiście skuteczne, przynajoiSiCJ tak długo, dopóki nie stracą charakteru ciężkiejPV5^y, pozostawiającejswój trwałyślad. czasaminiezwy" trudnej do zniesienia. I, jak zawsze,chodzi o"unikanie" kryzysu ofiarniczego, bo ignorancjamłodzieży i jejWrodzona porywczość przynoszą ryzyko rozpętania go. Rytuałyprzejścia przynoszą neofitom przedsmak te8. co Ich czeka, jeśli przekroczą zakazy, zaniedbająrytua^y l odwrócą się od religii. Dziękirytuałowi kolejnepokolenia przepełnione są szacunkiem dla spraw strasznych i świętych: uczestniczą one z należytym zapałemw życiu religijnym i wszelkimi siłami umacniają porządekkulturowy. Fizyczna próba ma zniewalającą moc,której niedorówna żadne intelektualne pojmowanie; to. 176 SACRUM I PRZEMOC ona sprawia, że lad społeczno-rellgljny Jawi się jako -stychane dobrodziejstwo. ' Rytuały przejścia stanowią niezwykłe narzędzietrzymania religijnego l społecznego status quo. Zapewniją one dominację pokoleń starszych nad młodszymi, toznaczy to, że sprowadzają się do spisku -starych" p^clwko . młodym", czy też bogatych przeciwko blednynRytuały przejścia nie różnią się niczym szczególnym QAinnych rytuałów: mechanizmy przez nie uruchamiane niezostały przez nikogo dokładnie obmyślone. Pozostająskuteczne, dopóki nie pojawi się pomysł wykorzystaniatch w płaszczyźnie czysto społecznej, dopóki stanowiąrzetelnenaśladownictwo głównego kryzysu. Skutecznoirytuału jest konsekwencją postawy religijnej; wykluczaonawszelkie wykalkulowane, wyrachowane, zaplanowane formy. Jakich lubimy siędomyślać, a które tkwią w organizacji społecznej, której działania nie potrafimy pojąc. We wszystkich typach inicjacji(przejściedo dorosłości,tajne sprzysięźenia, bractwa religijne, szamanizm itp. lodnajdujemy co najmniej zarys schematu, który próbujemy przedstawić od pierwszegorozdziału tej książki. Naprzykład inicjacje szamańskie różnią się odinicjacji bardziej powszechnych Jedynie intensywnością i dramatyc? -nością prób, jakie przynoszą, wyraźnymutożsamieniemsięz jakimś bóstwem lub duchem, którego strasznei cudowne przygody wywołują mechanizm ofiary zastępczej. Szaman twierdzi, żeuruchamia pewne siły nadprzyrodzone. Aby mógł uzdrawiać innych, przyszły szamanmusi, na przykład wystawić się na choroby swoichpacjentów,to znaczy na złowrogą przemoc; musi poddaćsię jej dłużeji gruntowniejniż ogół śmiertelników, abywyjść z tego Jako zwycięzca; musi po prostu wykazać, żenie tylko Jest podopiecznym Przemocy, aJe uczestniczy wJej sile, że do pewnego stopnia potrafi panować nadprzekształceniem zła w dobro. JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 177 ^Aardzlej nawet fantastyczne cechy inicjacji sza-SSch nie sątak naprawdę czymś nieprawdopodobwuwm^^ sięone z określoną rytualną postawą doty^^^^rz^niocy założycielskiej. W oddalonych nieraz od"Si^llturach, zwłaszcza w Azjii Australii, kulminaStomentem inicjacji jest sen o rozpadnięciu się naBsnlząc się z ulego, kandydatjakby zmartwychiltjako szaman. Ta najwyższapróba przypomina^porąbanie ofiarynakawałki w dionizyjskich'Sgmos i w licznych rytuałach różnej prowemeni ^rozczłonkowaniejest znakiem zmartwychwstaBcowltego zwycięstwa, to dlatego,że oznacza onochanizmofiary zastępczej, przemianę zła w dobM^Tnannn podlega tym samym przemianomco istoty^SfffyesRe. doktórych będzie się w przyszłości odwoływał,feB^ĄC swoją funkcję; jeśli może odnich otrzymać jakąśt^ffi^ie, to dlatego że rozmawia z nimi jak równy z równi^. "^^rafctyka szamańskaprzypomina przedstawienie teatralne. Szaman grajednocześnie wszystkie role, a zwłaS^^? rolę gromadzącego i uruchamiającego siłydobra,Ąret w końcu zwyciężają siły zła. Końcowemu wydaleniuł^afa;ostatnich często towarzyszysymbolika materialna. tSidieeariacz pokazuje publicznościgałązkę, puch bawełar0! y inny przedmiot, rzekomo wydobyty z ciała choreS4 ogłasza, żeprzedmiot tenbył przyczyną choroby. ^Grecymianem katharma określali złowrogi przed%tet, usuwanyw trakcie rytualnejoperacji, niewątpliwiePrzypominającej operacje wykonywane przez szamanów,^9obserwowane przez etnologów w różnych częściachtWiata. Otóż wyraz katharma oznacza także - i przede^zystkim - rytualną ofiarę z człowieka, wariant pharmafcosa. Jeśliporównamy wyjęcie katharma przez szamana dohiscenizacji konfliktu,wówczas wydalenie ujawnia swój^ns. Choroba jest czymś takim jak kryzys;może prowadzić do śmierci, albo też do wyzdrowienia, zawszeinterpretowanego jako wyrzucenie "nieczystości" natury duchowej (złeduchy), lub też materialnej (przedmiot ujawniony przez szamana). Chodzi tutajo powtórzenie tego,. 178 SACRUM I PRZEMOC co stałosię za pierwszym razem, o wsparcie chorego kmógł" sam spowodować własne wyzdrowienie, tak saił? Jak caia wspólnota kiedyś, dawno temu. w przeni'cy zbiorowej wprowadziła ład, który odtąd nią rząd,Katharma nie powinna przedostać się do organizm,ludzkiego; przynosi ona nieład z zewnątrz. Przedmiot (9,Jest prawdziwym kozłem ofiarnym, podczas gdy orgaaln,ludzki, zmobilizowany przeciwko domniemanemu nąje^,dźcy. występujew roli zbiorowości. Mówi się zawsze, zgprymitywna medycyna ma charakter rytualny; musi ona bowiem opierać się - i opiera na powtarzaniu procesuzałożycielskiego. Wyraz katharsis oznacza przede wszystkim tajemnjcze dobro, uzyskiwane przez społeczność miasta dzieliuśmierceniu ludzkiej katharmy. Najczęściej tłumaczy si(go Jako . oczyszczeniereligijne". Operacja polega na usu. waniu. na drenażu. Zanim katharma zostanie uśmiercona, uroczyście oprowadzana jest po mieście, podobnie dogospodyni domowej, któraodkurzaczem sprząta wszystkiezakamarki mieszkania. Ofiara ma skupić na sobiewszelkie zło, by mogło wraz z niązginąć. Nie chodzi tuo prawdę całego przedsięwzięcia, choć Jest ona na wyciągnięcieręki, lecz o interpretację mityczną. Oczywiścieprzemoc skupia sięna ofierze zastępczej,lecz nie następuje żadne wydalenie. To, co najważniejsze zostaje ukryte; odwzajemniana przemoc, arbitralny charakter rozwiązania l tkwiący w nim element zaspokojenia,a niewydalenia. Czynienie z przemocy"nieczystości". Jakiegoś"brudu", który należy skupićnajlepiej na katharma ludzkiej lubmaterialnej, jest -jakzawsze - relfikacją przemocy. Między "nieczystością"a katharma zachodzi jakieśszczególne pokrewieństwo. Gdy szaman wydobywa chorobę pod postacią przedmiotu, przenosi i przekształca tę Interpretację - już l tak mityczną - na ciało pacjentai obwiniony przedmiot. Jeśli chodzi o terminkatharsis. to obok znaczeniareligijnego l szamańskiego,istnieje też znaczenie czystomedyczne. Środek katartyczny to silne lekarstwo powodujące wydalenie cieczy ustrojowych lub innych materiiuważanych za szkodliwe. Częstolekarstwo pojmowane JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 179 -taka coi, co ma taką samą naturę jak choroba lubySSZwt do nasilenia Jej objawów, dzięki czemu nastą"SSSmay kryzys, a w ślad za nim wyzdrowienie. Jest{^''tKnlodatkiemdo zła, powodującym natężenie kry''"Slil^aastcpnle wydalenieczynników patologicznych. t to dokładnie takie samo przedsięwzięcie, jakHm ludzkiej lcatharma. Jeśli chodzi o wydalenieanle zagadnienia,które określiliśmy jako mltyny tu jeszcze do czynienia z zasadą, tym razemnutyczną. oczyszczenia. Cię semantyczneod ludzkiej lcatharma do fcatrŁmidycziiego jest analogiczne do przejścia od pharggiio. -lUdzkiego do wyrazu pharmafcon, oznaczającegoBS(,I lekarstwo. W obydwu wypadkach przechodzl"^d, ofiary zastępczej, czy raczej jej przedstawiciela -jlod^tójnego leku, odziałaniu jednocześnie złym i doBM^ to znaczy do fizycznej transpozycji dualizmuftiMjfflnrgff Plutarch używa zwrotu lcathartilcon pharmatagĘJB. anaczącymbogactwie znaczeniowym. ^ssl^wnaczenie" gwałtownego procesu w terminach wydalenia. amputacji chirurgicznej Itd. pojawia się zadzleo często w bardzo różnych kulturach. I tak rezul. fiuazyjskiego Incwala wyrażają się wczynnościachHłaych, których określenie (Jego dosłowny sens to: 1'ilrtc/przeciąć/rozpocząć nowy rok") wpisuje się wWthturę semantyczną, w jakiejfigurują wszelkie typyhlWai odkrywczych wydarzeń, od skonsumowania plerH^Cgo małżeństwa królewskiego do decydującego zwy^S^twa wkonflikcie zbrojnym: wspólnym mianownikiem^^t się ogromne, lecz zbawienne cierpienie, mającezapewnić wyleczenie choroby, naturalne lub sztuczne""lądowanie każdego kryzysu. Ten sam "zestaw" oznacaa działanie substancji, którym przypisuje się właściwoścl terapeutyczne. Podczasobrzędów król wypluwaMagiczne i lecznicze substancje na wschód i na zachód. oain termin Jncuala odnosi się prawdopodobnie do idei^ystości, oczyszczeniaprzez wydalenie. Przypomnijmy,W wszystko kończy się wielkim ogniskiem, pochłaniająWn nieczyste resztki przedsięwzięć rytualnych l takieżBOtostałośclminionego roku. Aby opisać ogólny efekt. 180 SACRUM l PRZEMOC obrzędów, Max Gluckman odwołuje się do . arystnłsowskiego katharsis". et Katharma, katharsis to wyrazy pochodneod hafhroś. Jeżeli zgromadzimymotywy wiążące się z tym ^niem, to otrzymamy prawdziwy katalog tematów po^szanych w tej książce, tematów dotyczących zarófthprzemocy, jak i sacrum. Katharma odnosi się nie tylko;}ofiary czy obiektuofiarnego. Wyraz ten oznacza tak;,zajęcie, któremu oddaje się heros mityczny lub tragiczmMówiąc o pracach Heraklesa,Plutarch używa określeniapontla katharmata, wydalenie, które oczyściło morze,Kathairo znaczy między innymi: oczyścić ziemię 2 potwo. rów. Uboczny sens "chłostać, smagać" wydaje sięw tymkontekście zaskakujący, ale i on daje się wyjaśnić, wystarczy przypomnieć sobie praktykę smaganiapharrnakosapo genitaliach. Zatem należałoby również odnotować wśród znaczeńkatharsis pewne ceremonie oczyszczenia, jakimw misteriach poddawano kandydatów do inicjacji. Nie można tezzapominać o jeszcze innym znaczeniu katharsis . menstruacji". Jeśli czytelnik, którydotarł do tego miejsca, niewierzy już, że jest to tylko dowolny zestaw znaczeń, jeshwraz z nami uważa, że to ofiara zastępcza dostarczaklucza do tych pozornych dziwactwi ujawnia jedność, tonasza praca jest zakończona. Za każdym razem, gdy opisuje sięproces założycielskilub jego oboczne onarniczeznaczenia w terminach wydalenia. oczyszczenia itd. , to interpretuje się zjawiska niemające w sobie nic naturalnego - gdyż wynikają onez przemocy - zapomocą naturalnego wzorca. W przyrodzie istnieją wydalenia, oczyszczenia itd. Wzorzec naturalny jest prawdziwy. Ale ta rzeczywistość nie może namprzeszkadzaćw postawieniu sobie pytania, jaką rolęodgrywa onw myśli ludzkiej, począwszy od myśli rytualnej i medycyny szamanów aż po dzieńdzisiejszy. I z pewnością należy postrzegać te sprawy zgodnie zeschematem z rozdziału VIII-To gra przemocy dostarczapierwszego impulsu do odkrycia wzorca f jego stosowaniafrazmitycznego, wobec samej gry, a drugi raz do zjawis-knaturalnych). Pierwsze "opracowanie" dotyczyprzemocy 181 JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW ei i z niej się wyłania. Ponieważ domaga sięulewanej jedności, tomyśl ludzka odczytujemocześnie obserwując zjawiska przyrodniczea potem odwołuje się do tegoż wzorca,przydzisiaj nie potrafimy oddzielić tego, co arbitietfo, co umotywowane kulturowo, a już zwłasz? użyteczneod tego, co zbędne,tego, co płodne^ico bez znaczenia, szczególnie w dziedzinie ^emnastowlecznychlewatywach i puszczaniu^ągtcj trosce o wydalenie "szkodliwych humo? Wielkiego trudu rozpoznajemy obsesyjną obeyflalenia ioczyszczenia. Były to glównemotywymedycyny, jak l wyrafinowane elementy kuracjiSklej, ekstrakcji zmaterializowanej katharma. ro jest śmiać się z lewatyw pana Furgon6, leczft jest rzeczywiście skuteczna. Aco powiedziećwanych współcześnie szczepieniachi uodpomiay we wszystkich tych wypadkach nie działa ciąglem wzorzec, dostarczający ram myślowych i narzęfe peeudoodkryciu, a drugi odkryciu naukowemu? ł wzmocnić możliwościobronne samego chorego,fó, by mógł siłą swego organizmu odeprzeć najazdybów. Dobroczynne działanie to zawsze schematSiej inwazji, wygnanie złego intruza. Nikt już niesię z tego śmiać, gdyż działanie jest skuteczne, a dojAowiedzlone naukowo. Interwencja medyczna polega(szczepieniu "odrobiny" choroby, podobnie jak w ryyaifffSSch wszczepia się "odrobinę" przemocy ciału społeczI^HpUt by mogło opierać się przemocy. Analogie sątu^aftriwlające. jest ichtak dużo i są tak przecyzyjne. "Dawlttprzypominające" zastrzyków odpowiadają powtarzana obrzędów ofiarnych i odnajdujemy tu oczywiście, jakWe wszystkichtypachochrony "ofiarniczej", możliwościdokonania się katastrofalnej inwersji: zbyt jadowita^czepionkalub zbyt potężny pharmakon mogą rozsiewaćgaraże, tę właśnie, która miała zostać opanowana. Dla'Sustrowania odpowiednich aspektów obrzęduofiarnego'róogliśuiyuprzednio odwołać się dometafory szczepienia,. 182 SACRUM I PRZEMOC a teraz stwierdzamy, że metaforyczne przesuróżni się od nowej substytucji ofiarniczej, "iecię . I znowu w myśli naukowej odkrywamy córę iny^archaicznej, tej. która wypracowuje mity i rytuały;"technicznym narzędziuo bezsprzecznej skutecznościodkrywamy bezpośrednie, choć wyrafinowane przedłużenie pospolitych praktyk medyczno-obrzędowych. Z pefr. nością nie należy tych ostatnich przypisywać sposobommyślenia różnym odnaszego. Przechodząc od jednejfor. my do drugiej znajdujemy oczywiście substancje, coraz tenowe przesunięcia, ale różnych rezultatów tych działalinie należy traktować oddzielnie i widzieć w nich za każdym razem zasadniczej różnicy, gdyż od samego początkucałe to zjawisko polega na przesunięciach analogicznychdo tych, które nastąpią lub nie, na substytucjach metaforycznych, które stale się mnożą, a to dlatego, że nigdy nieudaje się im wyłuskać jednego i tego samego zjawiska,którego istota pozostaje niezgłębiona. W tymsamym porządku myśli i w celu uzupełnieniatabeliznaczeńwyrazu katharsis, wypada wrócić do tragedii greckiej. Jak dotąd, nie odwoływaliśmysię wprostdo użycia tego terminu przez Arystotelesa w Poetyce. Teraz nie jest to chyba konieczne, gdyż mamy do dyspozycji wszystkie elementy niezbędne dla odczytania będącego przedłużeniem poprzednich próbi wpisującego sięw wyłaniającą się całość. Wiemy Już, żetragedia wywodzisię z form mitycznych i rytualnych. Nie musimydefiniować/unfcc/f gatunku tragicznego. To zrobił już Arystoteles. Opisując efekt tragizmu w terminach katharsis,stwierdza on. że tragedia może i musispełniać przynajmniej niektóre zfunkcji przypadających rytuałowi wświecie, w którym rytuał Jest nieobecny. Jakwiemy, Edyp 2 tragedii i antyczna katharmatojedna ita sama postać. Zamiast podstawienia w miejscepierwotnej zbiorowej przemocy - świątyni z ołtarzem, naktórym zabije się ofiarę, mamy teatr i scenę, na którejprzeznaczenie tejżekatharma, odegrane przez autora, JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 183 -^-fcartdzów z ichnamiętności, wywoła nowe kathar^^SSlf^dualnei zbiorowe,tak samo zbawienne dla ssg^K^. rm zaprzeczyć etnologowi, który w rytuale ofiartó dramat, dzieło sztuki - naprzykład VictorfcTh Drums ofĄfflictlon (s. 269): "Jedność danetH jest jednością dramatyczną. I w tym znaczedzicłemsztuki" - a więc i odwrotne ujęcie musiydzlwe: dramat przedstawiony w teatrze musiajein rytuału, niejasnym powtórzeniem fenome^nego. lesłowa katharsis przez Arystotelesa wywoływapBe l wywołuje dotąd niekończące się dyskusje. e starają się "odnaleźć" dokładny sens. jaki wyrazłdla filozofa. Odsuwają na bok znaczenia religijneiztą rozumiane. stąd ichpodejrzliwe traktowanie),etekstem, że w czasach Arystotelesa już nieItywały, a jeśli tak, to były równie niejasne jak ^B^,'wyraz katharsismiał w Poetyce wymiar ofiarni^ilie jest wcale konieczne, by Arystoteles rozumiałlitbtne działanie rytuału, anawet wskazane jest, by;0lc było. Aby tragedia funkcjonowała jako rodzajUlu, działanie analogicznedo złożeniaofiary na ołta^ousl nadal skrywać się w dziele dramaturgicznymOtackim, azaakceptowanym przez filozofa,tak jaktttdnlo skrywałasięw zwyczaju religijnym imedycz' To właśnie dlatego, że Arystoteles nie zgłębia tajemiiDflary, jego tragiczne katharsis jest w końcu jeszczejsatty. kolejnym szczeblem na drabinie onarniczej,^B^glcznymwzględem innych, przynajmniejw niektó^ItWl. swych aspektach, i pasuje do panoramy zestawionejISfGz nas dotej pory; katharsis również grawituje wokółPrzemocy założycielskiej, która z ukrycia rządzi tymiMadem. ^^ Jeśli przyjrzećsię z bliska tekstowi Arystotelesa, ła"BD da się zauważyć, że pod pewnymi względami przypo^ttĄon prawdziwy podręcznikonarnictwa. Cechy, któreWyarzają"dobrego"bohatera tragedii, przypominają'^S^śclwości, które sąwymaganeod ofiary rytualnej. Aby. 184 SACRUM I PRZEMOC mogła ona spolaryzować i oczyścić namiętności, mijak pamiętamy - być podobna do wszystkich czhin^'wspólnoty, a zarazem od nich różna, jednocześnie b] ^i daleka, taka sama i inna, musi być sobowtórem i gnr, ^różnicą. Tak samobohater nie może być wyłącznie ^bry" ani "zły". Musi być w jakimś stopniu dobry. 3?: mogła dokonać się częściowa z nim identyfikacja udza. Musiteż miećjakiś słaby punkt. Jakieś ^tragiczn. 1pęknięcie", które sprawi, że "dobroć" na nic ^nieprzyd,-; i pozwoli widzowi wydać bohatera na zgrozę i śoiier;; Freud w Totemie itabu zdał sobiez tego sprawę, ale nie6do końca. Towarzysząc przez jakiś czas bohaterowi, wi^odkrywa w nim innego i pozostawia go hańbie iwielkości ilosu ponad ludzkąmiarę, zdreszczem "litości izgrozy',z którym bez wątpienia współwystępuje wdzięczność zaodzyskanie własnej równowagi, za bezpieczeństwo i ładwprowadzony do życia. Każde naprawdę potężne dzido^sztuki, mające siłę oddziaływania iwzruszania, wywołujew jakiejś mierze efekt inicjacyjny - w tym, że pozwala onoprzeczuć przemoc i każeobawiać się jej działania; skłaniaonodo ostrożności i odwodzi od hybris. Na temat oczyszczanych przez tragedięnamiętnościArystoteles wypowiada się dyskretnie iogólnikowo, leczjeślitrzeba widziećw tragediijeszcze jeden przykład ogniazwalczającego ogień, to wątpliwości nie ma: ludziżyjących wspólnie należy ochraniać przed ich własnąprzemocą. Filozoftwierdzi jasno, że jedynie przemocw gronie bliskichdaje się wykorzystać w akcji tragedii. Gdyby tragedia była bezpośrednią adaptacją rytuału,jak utrzymuje pewna erudycyjnateoria, to sama byłabydziełem erudycyjnym; jej estetycznal katartyczna wartość nie byłaby większa niżCambridge ritualists. Jeślitragediaposiada - lub przez dłuższy czas posiadała -dużą moc katartyczna. to musiała Ją zawdzięczać elementowi antyrytualnemu w swej podstawowej inspiracji. Tragedia przybliża się doprawdy, wystawiając się naodwzajemnianą przemoc i będąc odwzajemnianą przemocą, alswkońcu zawsze się wycofuje. Mitycznai rytualnaróżni'ca, przez chwilę zachwiana, zostaje odbudowana wformie różnicy "kulturowej" l "estetycznej". Tragedia jest 185 JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW irtedniklem prawdziwych rytuałów wtym, żek przepaść,w którejnikną różnice, i żezostała c^przez próbę. i^edla ma ofiarniczy charakter, to z konieczaatą stronę, dion(zu/sfcqjak mówi Nletzsche. el powstaniem i dobrą stronę porządkującą,B chwilą, gdy wchodzimy w żywyobszar(Rozróżnienie Nietzschego, górujące nadkategoriikrytycznych, pozostaje jednak mi;nie zauważa, ze wszelkie bóstwa posiadają; obie "strony" czy aspekty. ) Ta dwoistośćazrodziła przeciwstawne poglądy Platonasąna temat tragedii. Arystoteles ma rację,;w pewnym miejscu l czasie tragedięze wzglęsiłę fcatartycznq. Arystotelesma zawsze rację . t tak wielki itak ograniczony, tak jednoznaczij wielkości. Arystotelesjest poza kryzysem. Jest więc mistrzem wszystkich racji i wszelsri, które nie uwzględniają kryzysu tragicznepł^twlistyczna krytyka literacka, uznając w nim^mistrza, nigdy niepobłądzi. Arystoteles ujmuje^Jedynie w perspektywie porządku, do którego siępyczynia. Sztuka tragiczna umacnia, konsoliduje,fyuje wszystko to, co jest tego godne. SJSs-toPlaton bliższy jestkryzysowi - duchemi w czaHH^]fónieszlachetnyi spokojny ład wielkich rytuałów'6wych odkrywa w Krółu Edypie,lecz załamanie się1^ tragiczną wzajemność,to, co odczytanie formalne^Łbyt bezpośrednio rytualne eliminuje, to,co zaIWsnalthem nazwać można. burzą" tragiczną8. To ów^"kontakt z inspiracją tragiczną, owo błyskawiczne^mienie, w paradoksalny sposób motywuje wrogośćfa. Platon przyznaje, że tragedia dokonuje-przebi,. do mętnego i groźnegoźródła wszelkich wartościtecznych. iniejasnopodważa sam fundament polis. "a"'0^" Edypie uwaga publiczności zwraca się od społe^nstwa dokonującego wydalenia swej katharma -"T^^onę samej katharma. którejistota staje się proble''wa3a poety ipoezji. Jak wielu współczesnych Intelektuay^w. poeta tragiczny z dwuznaczną troską zajmuje się. 186 SACRUM I PRZEMOC tym, co umierające miasto wydala ze swego łona wpi"nym wysiłku odnalezienia własnej jedności. Nawet j^'poeta nie stajepo stroniepodejrzanych spraw,to przyr] je podejrzanego smaku dawnym szacownym legendomAby bronić miasto przed obaleniem, trzeba je oczy^yz wywrotowych duchów, trzeba posłać Sofoklesa nawygnanie w ślad za Edypem, trzeba uczynić z poety nów"katharma lub nowego pharmakosa. nacjonalistyczna i humanistyczna krytyka tego nie. dostrzega. Skazuje siebie naswoiste zaślepienie, gdy;; drąży sens sensu, jeśli można się tak wyrazić, w kierun. : ku odwrotnym do inspiracji tragiczneji niezróżnfcowanejprzemocy. Wzmacnia i konsoliduje wszelkie różnice, zatyka szpary, z którychmogłaby wyłonić sięprzemoci sacrum. Na dłuższąmetę odnosi taki sukces, że całkowicie eliminuje katharsis: popada więc w banał "wartościkulturowych", w walkęFilistyna z Filistynami,w czystaerudycję lub manię klasyfikowania. Nie widzi, że odrywa-,jąć dzieło od podstawowegodramatu człowieka, odtragedii przemocy i pokoju, od miłości l nienawiści, sprawia,że krystalizujesię nie chcianytrend, który sprowadzaprzemocna łonowspólnoty. Na próżno szukaliśmy analizy Bachantek, wrażliwej na niewypowiedzianą grozę dzieła0. Pospolitość zostaje przezwyciężona, gdy tylko pojawisię któraś z wielkich postaci literatury. Wszystkie argumenty pro f contra na temat literatury stają się dwuznaczne. Na przykład Milton we wstępie doSamsona. Siłaczapodejmuje teorię katharsis, wydobywając z niej przedewszystkim aspekt najbardziej podejrzany- obecny"Arystotelesa,ale na dalekim planie. Milton podkreślatożsamość zła i środka zaradczego, zapośrednictwemuspokajającej natury, lecz wzorzecnaturalny ujawniauważnemu obserwatorowi sobowtóry, choć z drugiejstrony je skrywa; pozwala im wyjść na powierzchnię ioneto czynią w innych dziełach poety, a właściwie po trochuw każdym dziele prawdziwie dramatycznym: Tragedia, tworzona w czasach antycznychbyła zawszenajpoważniejsza, najbardziej moralna inajbardziej dochoJEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 187 ae wszystkich innychPoematów: dlatego Arystotelesttl, iż posiadałamoc wzbudzania żalu,strachu iśnią, by oczyścićumysł z tych l innych namlętnośaczy. by je z zachwytem, pobudzonym przez czytaóglądanie ich imitacji, odpowiednio okiełzać i po^Ć. Natura również niechce zakładać, iżczyniric dobro;podobnie dzieje się w medycynie, środkiiicholijnej naturze stosowanesą w leczeniu melanamutne lekarstwa leczą smutek, a kwaśne sarkay humor. pątpliwie należy się wystrzegać zamknięcia każdejy, typu Platon/Arystoteles w jednym z jednoznaczicbematów morallzującegomodernizmu,uleganiaantoni rozdzielania znaków plus i minus w sztywAategoriach sztuki, polityki,filozofii Itd. ^rugiej strony nie należy zapominać, że każda;ąca postawa może stać się rytualna. Opozycja mięlatonem a Arytotelesem niestanowi wyjątku; przyaaona te pokrewne systemy rytualne, które przyjI" całkowicie przeciwne rozwiązania względem jedi tego samego aspektu całości, którą trzebapoddaćpretacji - na przykład kazirodztwo jest pożądane,z obrzydzeniemodrzucane. Platon przypomina tety obrzędowe, dla którychzłe aspekty pozostająrołalnie złe. i które starają się usunąć ich najzy ślad. Nie mieści mu się wgłowie,że tragiczny, tragiczna przemoc mogą stać się synonimaminil i pogody. Dlatego odrzuca zobrzydzeniem poUe kwestii ojcobójstwa i kazirodztwa, które dlałelesa. a w ślad za nimdla całej kultury zachodniej^psychoanalizą włącznie, staną się "wartościami kultu^yini". Wnaszychczasach dlonlzyjskie szaleństwo jestaSteclwie jedną akademicką kwestią więcej; najśmielszegowokacje,"najdziksze" skandalenie mają jużnajmniejII6) syy. ani w tym. aniw tamtym znaczeniu. Nie znaczyl. ze przemoc nam nie zagraża, wręcz przeciwnie. Razszcze system ofiarniczy zużywasię całkowicie l dlatego^wnienie go staje sięmożliwe. 188 SACRUM I PRZEMOC B Gdy Już uznaliśmy, że mamy stałą opozycję, g^ jróżnicę - zauważamy, że ulega ona odwróceniu. Płatkiska odmowa tragicznej przemocy samajest gwałtów^ ^gdyż objawia się nowym wydaleniem, wydaleniem poeh'EJeśli prawdziwe mają być zarzuty, jakie stawia poeci"'^ukryte, bo schowane za argumentacją literacką i mora] ^na, to Platon musi się określić jako jego przeciwnik (sfc^. cony brat), prawdziwy sobowtór wbrewwłasnej wo]i;wszystkie prawdziwesobowtóry nie znają się wzajemnie. ?Wobec Sokratesa, od którego miasto domaga się. by samsiebie ukarał - podniesienie ręki nabezbożnika byłoby zbrukaniem - sympatiaPlatona jest równie podejrzana, jak sympatia Sofoklesa dla jego bohatera - pharmakosa. iPodobnie jak dzisiaj, tak w każdym świecie, który zrnie-1rżą do tragedii, są tylko antybohaterowie,a społeczen-\stwo, z którym każdy się utożsamia przeciwko chwilowe-1muantagoniście, zostaje zdradzone przez wszystkich, jak Teby Edypa iTejrezjasza, gdyż miasto to umieraz powo- ; du antagonizmu, nawet izwłaszcza wtedy, gdy jego obro- na lub domniemane interesy służą jako maska i pretekst, \by go rozniecić w otwarty konflikt. r We wszystkich tych rozdwojeniach, we wszystkich itego rodzajuzwierciadłach, któretym lepiej odbijająto,co się przed nimi rozgrywa, im bardziej ludzie na próżnopróbują je zbić - daje się od czytać rozkład polis i to z dniana dzieńcoraz dokładniej; coraz lepiej rozumiemy konteksttragedii, gdyż to samo karykaturalne wzmocnienietego typu zjawisk ma miejsce znowu, właśnie u nas. Podobnie jak tragedia, taki tekstfilozoficzny funkcjonuje na pewnym poziomie Jako ciągle ponawiana próbawydalenia, nigdynie dochodząca do celu. Wydaje mi się. że to właśnie pokazuje, l to bardzo błyskotliwie, esejJacques'a Derridy La Pharmacie de Platon10. Centrum wywodu stanowi wiele mówiącezastosowanie samegowyrazu pharmakon. Platoński pharmakon funkcjonuje dokładnie tak samo, Jak pharmakos ludzki, a rezultaty również są podobJEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 189 s stanowioś nagłychzwrotów, decydującychnią kiepskiej sofistyki od dobrejfilozofii, ale9, dających się usprawiedliwić jak przemoc. ina kozła ofiarnego (człowieka), oprowadzasacb zacnego miasta Ateny, zanim został za^ałowo pharmakon odnosi się do sofistów, toitfozumiane jest w złowrogim znaczeniu truciffitast gdy odnosi się do Sokratesa i w ogóledoijei sokratejsklej, rozumiane jestw dobrymLekarstwa, środka zaradczego. Jakkolwiek wylDerrida nie chce zamazywać wszelkich różnic. ^ e nigdy ich nie było, tojednak wykazujeon,xiodzi o sprzeczność między Sokratesem a sofisiTnte Istnieje różnica między dwoma przeclwstawgaczeniami terminupharmakon,lecz tożsamość,ingeruje użycie jednego tylko terminu. Różnica . t postawrozpuszcza się w gwałtownej wzajemBozbleżność jest skrycie podminowywana poprzez^Tną symetrię danych i przez dziwnie odkrywcze. ne. Użycie wyrazu pharmakon. Wyraz tenkierujezłą^DC na sobowtóra, który w sposób arbitralny zostajeHtiy z filozoficznegopolis. W ślad za Platonem, całaEJ filozoficzna grzecznie potwierdzi absolutny chaFg^oszonej tu różnicy, aż do Nletzschego. PocząwszyBtzschego,różnicata doznaje inwersji, potem zaczypffahać. co jest początkiem jej definitywnegozaniTOry niewątpliwie nastąpi. ^pharmakon u Platona jest tak, jak z katharsts uotelesa, Jakakolwiek bybyła dokładna myśl obuIow. intuicja pisarska nieomylnie prowadzi Ich kuinom, którewydają się im sugestywne, lecz sąforyczne. Odwołanie się do metafory jest w każdymptdku niewinne ową niewinnością, która cechujeSiki brak wiedzy o sprawach ofiarniczych. Jeślitywsmy -a sądzimy, że tego właśnie dokonujemy żeIn i ten sam obiekt skrywa się za metaforami oraz"owiadającymi mu obiektami, to widzimy, że koniecficów proces metaforyzacji niczego nie przesuwa, żepdzi tu ciągle o to samo działanie, tę samągrę przemofizycznej lubduchowej, która toczy sięza wszystkiminośniami i wymiennymi obiektami. 190 SACRUM I PRZEMOC r Analiza Derridy przejmująco wykazuje, że n gwałtowna arbitralność operacji filozoficznej dokowisię w dziele Platona począwszy od słowa, które dosta ^1po temu środków, gdyż początkowo oznacza ono i wariant, bardziej brutalny,jednak w ostatecznym lchunhu analogiczny - tej samej operacji. Za formułofiarniczymi, z którychjedne pochodnesą od drua^? niekryją się "formy czyste", w sensie poszukiwanalprzez filozofów, czy też inneformy myśli zachodniej (aa rprzykładsocjologicznej lub psychoanalitycznej); Jest jął. no wydarzenie, realne l pierwotne, którego istota jestszawsze, choć wnierównym stopniu, wykrzywiona przyltłumaczenie l oboczności metaforyczne typowe dlaray^ s,zachodniej. Dzieje się tahnawet wtedy, gdy te ostatniefznajdują sobie dziedzinyzastosowania, lub też odkrywają [coś prawdziwego,skutecznie i bezdyskusyjnie. ; Derridawykazuje, że współczesneprzekłady Platona1coraz bardziej zamazują ślady operacji założycielskiej,tniszcząc podwójną jedność pharmakon, stosującróżne, obce sobie terminy, dla przełożenia pharmakon lekai-1stwa l pharmakon - trucizny. To zacieranie śladów jest ianalogiczne do tego. które sygnalizowaliśmy w książce ? Dictionnaire des institutions indo-europeennes, W na- Jszych czasach obserwujemy również początki "ruchu : w przeciwną stronę" - wydobywania na wierzch, ujawniania przemocy i jej gry: kluczowym jest tu dzieło Derridy. W niniejszej pracy hipoteza przemocyzałożycielskiejrozszerzała się powoli nawszystkie formymitologicznel rytualne. Od rozdziału VIIIwiemy, żeto rozszerzenie niejest jeszcze wystarczające. Jeżeli mechanizm ofiaryzastępczej jest tym samym,co pierwotny mechanizm wszelkiesymbolizacji, to staje się oczywiste, że nie ma niczeg0w ludzkich kulturach(niezależnie od typu), co nie miało'by swoich korzeni w dramatycznej jedności, co ni6pochodziłoby od owej ofiary zastępczej. Sprawdziliśmy tona różnych formach działalności kulturowej, wywodzącychsię z rytuału. Jesteśmy więczmuszeni znowu nasza : zmuszeni znowu naszą 191 JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW sszerzyć, choć tymrazem będzie to dość cu toczy się gra o włączenie wszelkich formt^do poszerzonegofenomenu ofiarnlczoścl. inio złożenie ofiary jest tylko niewielką jegoto poszerzenie nie miało charakteru arbitralf wykazać, żetam,gdzie rytualnezabicienaB już miejsca (albo nigdy nie miało), istniejąACje,które je zastępują lktóre sązwiązanezałożycielską. Mamy na uwadze, na przykładseeństwajak nasze, albo późną starożytność,htycejuż skończyła zobrzędowym zabijaniemkcle pisania pierwszegorozdziału przyszło mi, ze Istnieje więcej ścisłych korelacji pomiędzyIsńleni tych praktyk a zbudowaniem systemu sąl^wydaje się, że todrugie wypływa z pierwszego. czesny dowód niewyrastał z jedności założycielyż poprzedzał odkrycie ofiary zastępczej; teraz igłę nam on niewystarczający. lakętrzeba wypełnić. Gdyby niemożna było udo^;że systemkarny równieżwywodzi sięz przemocyeolskiej, należałoby utrzymywać,że sądownictwoItę z jakąś powszechną zgodą opartą naracjonalBrzesłankach, jakąś umową społeczną; ludzie na^ stalibysię lub mogliby się stać panami życianiego w tym naiwnym sensie, wjakim są nimiwie w oczach racjonalistów; teza udowadniana ĘSlążce musiałaby upaść. uis Gemet w swym dziele Antropologie de la Greceie postawił kwestię pochodzenia kary śmierci'ków l udzielił takiej odpowiedzi,która w sposóbrtsty pokazuje jej związek z ofiarą zastępczą. ^^"rolimysię tymdowodem. Kara śmierci pojawia sięJBwóch formach, czysto religijnej oraz niemającej nic^^i^lnego z religią,tak że między obiema formami nie^^ać żadnego związku. W pierwszym wypadku; ^y-"- Kara śmierci funkcjonuje jako środek usunięcia skaiy". Objawia się ona. jako oczyszczające wyzwoleniegruSslffy, wewnątrz której odpowiedzialność za przelaną krew 192 SACRUM I PRZEMOC rozmywa się czasami aż do zaniku (przynajmniej w v^ \ku ukamienowania). Gwałtownemu wydaleniu, wyg'^'w śmierć niegodnego iwyklętego członka grupy, towartuszy pojęcie deuotio. Z Jednej strony faktycznie uśmiercę? jawi się Jako czyn zbożny; przypomnijmy tu prawa starżytności, gdziewyraźnie się mówi. iż zabicie wyjętego snodprawa wzmacniai czyszczą wspólnotę, albo też prau,germańskie, które bezwzględnie nakazuje zabicie takiejjednostki. Z drugiej strony sam skazaniec w podobnymprzypadku spełnia funkcję religijną; widać tu analogię ^kro łów-kapłanów, również skazywanych na śmierć, gdziedowodem językowym jest określenie zbrodniarza jako homo sacer w Rzymie, pharmafcos w Grecji11. Kara śmierci jesttutaj obrzędowymprzedłużeniem lprzemocy założycielskiej; tekst Jestjasny i nie wymaga \komentarza. Dodajmy jeszcze, że -również według jGerneta - teksty wspominają często o innej karze, mia- lnowlcie o wystawieniu na pokaz przestępcy, poprzedzanym nieraz zniesławiającą procesją przez miasto. Cytowany przez Gerneta Glotzporównywał tę procesję dorytuahi katharma: Platon, w dziewiątejKsiędze Praw(855 c), polecał wzorowej wspólnocie miejskiej "hańbiącewystawianieprzestępców. na granicy państwa". LouisGernet uważa wzmiankę o granicy za bardzo znaczącąl to z powodów,które znowu prowadzą nas do problematyki ofiary zastępczej: Jedną z tendencji,jakie przejawiają się w systemie karnymo charakterze religijnym,jest tendencja do eliminacji. a szczególnie - gdyż wyraz ten należy rozumieć zgodniez jego znaczeniem etymologicznym- do wydalenia pozagranice terytorium; tak się postępuje z kośćmi świętokradców, a w rozpowszechnionej procedurze religijnej (mówio niej również Platon) z przedmiotem martwym, któryspowodował śmierć człowieka, lub trupem zwierzęcia, które zabiło człowieka12. Drugi tryb egzekucjiotaczasię jedynieminimalnąilością przepisów formalnych, nie mających charakterureligijnego. Jestto apagoge, natychmiastowa ludowa"sprawiedliwość", przypominająca nieodparcie tę z ame 193 JEDNOŚĆWSZYSTKICH RYTUAMW eh westernów. Gernet twierdzi,że ma ona zasto"w przypadku złapania kogoś na gorącymuczyńawsze zatwierdzana sądownie przez wspólnotę. (^charakter przestępstwa nie wystarcza jednak(nania egzekucji,to znaczy do nadania jej sankcjiel; przestępcyw takim wypadku ciągle wedługt-musieli być w zasadzie obcymi, to znaczy lutt6rych śmierć nie niosła ryzyka wywołania nie,cego się cyklu zemsty lodwetu wewnątrz wspólnofck. to drugi tryb egzekucji,jakkolwiek odbiegający odlofa form tezy raczej pozbawiony formw ogóle), nie(. lostać uznanyza pozbawiony jakiegokolwiek zwlązS^pterwszym. Gdy już dostrzeżemy rolę odgrywanąj^naręzastępczą w pochodzeniu form religijnych, toHażcmy potem dopatrywać się tuniezależnej "instyftiW obydwu przypadkach działa jedność założycleliir pierwszym zrodzi ona karę śmierci za pośrednilia form rytualnych; w drugim, pojawi się sama, wBC zkonieczności osłabionym l zdegradowanym (magmę moglaby pojawić się w ogóle), lecz jednak dzikimIBlBtamcznym; tryb ten można by określić jako rodzajSBU, usystematyzowanego i zalegalizowanego. Uni w jednym, ani w drugim przypadku pojęcie legalS? ymierzonej kary niemoże zostać oderwane od meRBizmu założycielskiego. Wywodzi się ono ze spontapnejjednomyślności, z nieodpartego przekonaniaBijącego całą wspólnotę przeciwko innej jednostce. Toliciema zatemcharakter zależny od przypadku ł jestczasem świadomie uznawane, gdyż pojawia się otwarW licznych formach pośrednich między sferąreligijnąfelśle sądowniczą - chodzi tu zwłaszcza o ordalia. ^P m.. ^4 Należałoby odpowiedzieć na apel rozlegającysię ze? IPSzystkich stron, na zbieżność wszelkich znaków,iStwierdzić explicite, że pozapozornie skrajną różnorodSjtlośclą istnieje jedność nie tylko wszystkich mitologii^B'wszystkich rytuałów, lecz także kultury ludzkiej w ca 194 SACRUM I PRZEMOC łoścl,religijnej t świeckiej, i że ta Jedność nadjednośml zasadza się na Jednym mechanizmie, zawsze skut"^'nym, gdyż zapominanym, na mechanizmie, który spoS8' ! nteznle zapewniaJednomyślnośćwspólnoty sklerowaprzeciwko ofierze zastępczej, ł Ten ogólny wniosek może l musi wydawaćsię tai,przesadny l ekstrawagancki, żepowinniśmy powrócić danalizy, któradon prowadziła l dostarczyć - w celu całkowitego odczytania poprzednich sposobów - ostatnlea; przykładu,który potrafiraz jeszcze dowieść jednoinysi. ności wszystkich obrzędów ofiarnlczych, a także doskonałej ciągłości miedzy tymi obrzędami a instytucjaminapozór sobie obcymi. Musimy oczywiście dokonać wyboruJakiejś konkretnej instytucji. Wybieramy więc tę, którajuż na pierwszyrzut oka jest najbardziej podstawowa dlaorganizacji społeczeństw ludzkich. Chodzi o monarchięjako taką, abardziej ogólnie,o wszelką najwyższą władzę, o władzę ściślepolityczną, gdyż w bardzo wielu społeczeństwachistnieje coś takiego jak władza centralna. W naszym objaśnieniu monarchii afrykańskich wykazaliśmy. że rozpatrując rytualne kazirodztwo - Ich najbardziej uderzającą cechę -jakozjawisko Izolowane, możemy z łatwością pobłądzić. Kto stara się interpretowaćrytualnekazirodztwo Jako samoistne zjawisko, ten z konieczności musipopaść w Jakąś formę psychologizmu. Składanie ofiary należy wysunąć na plan pierwszy, trzebawszystko poddać interpretacji, pomimo tego że obrzędten jesttak powszechny, Iż nie wzbudzaw nas takiejciekawości jak rytualne kazirodztwo. Rytuał ofiarny -to sprawa centralna l podstawowa; Jest to obrzędnajbardziejrozpowszechniony, toteż zdarzamu się zanikać lprzekształcać się w drodze ewolucyjnej,ito przedpojawieniem sięnowożytnych interpretacji,zaciemniających pochodzenie rytuału. Im bardziej osobliwa wydaje się Jakaś cecha, im bardziej uderza Jakiśjej dziwny aspekt, tym większe Jestryzyko, że nie zauważymy tego, co najważniejsze, jeśli niepotrafimy jejdopasować dowłaściwego kontekstu. Inaodwrót,im częściej występuje Jakaś cecha, tym bardziejstajesię godnanaszegozainteresowania, tymwięcej JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAMW 195 gaś, zedoprowadzi nas ona do spraw najważ-nawet Jeśli z początku rozeznanie nie jest "Sym. any już spektakularneopozycje między dwoma A'"jednej kategorii obrzędowej; na przykładaeo nazwaliśmy an. tyśwtętem, albo teżobowiąMt (obydwa bardzo śclslel tego samego królewsiEjij^todztwa. I konstatowaliśmy, że te opozycjeliają się do różnic wInterpretacji kryzysu. Nawet ffizej koncepcji rytuał akceptuje zasadniczą jediSiifirzeraocy i przemocy dobroczynnej, to stara się Bić jakieś różnice, z oczywistych powodów, natuBftrcznej. tak że rozdział będzie z konieczności llfygdyż "przestawieniekudobremu" następuje wgliego" l właściwie jestprzez owo zło wywołane. iElHerdzillśmy już. ze radykalne opozycje międzyB^Syml rytuałami są równie mało znaczące, co speKtUtie. Obserwator, który przywiązywałby wielkąp faktu,że plemię X wymaga królewskiego kazlroBE podczas gdy sąsiednie plemię Y go zakazuje, apMyprowadzałby stąd wniosek, że plemię X, czy też HY znajduje się wewładzy urojeń lub na odwrót, Hwyzwolone"- myliłby sięcałkowicie. gk samo wygląda sprawa - o tym też jużmówiliśmy ^ftwnymi kategoriami obrzędowymi. Ich autonomia^ysto pozorna; ona również sprowadzasię do różnicBerpretacjl mechanizmu założycielskiego, różnicnleIttoonychl niezliczonych, gdyż rytuał nigdy . nie trafiaBBtesiątkę". Porażka wynika tu z wielości. Nie potraflptowadzlć wielości do jedności, dopóki nie przekonanilę, do czego dążą mity (nigdy tego nieosiągając). H^adacz stosujący tradycyjne metody nie wpadłby na;ly porównywać fakty tak odlegle, jakmonarchieĘ^kanskie, kanibalizm Tupmambów i niektóreobrzędy fcrne Azteków. l. Jeśli chodzi ote ostatnie, to pomiędzy wyborem ofiary S6j zabiciem upływapewien czas lw tym przedzialeasowym robi się wszystko, by zaspokoić pragnieniaKyszłej ofiary. Ludzie rzucają się do jej stóp wgeścieSoracji. cisną się, by dotknąćjej szat. Nie będzieprze. 196 SACRUM I PKZEMOC sady wtwierdzeniu, że przyszła ofiara traktowanJak . prawdziwe bóstwo",. ktoś w rodzaju honor9^ króla". Wszystko to się wkrótce skończy - brutaj"61uśmierceniem. ^ W przypadku Jeńca plemienia Tuplnamba, moznadstrzec pewne analogie z ofiarą Azteków l z królem ahkaliskim. We wszystkich trzech sytuacjach, w osrt? przyszłej ofiary wielkość sąsiadujez podłością, pregtoz poraziła. W sumie dzieje się tak. że te same elementypozytywne i negatywne, tyleże wymieszane w różnyclproporcjach pojawiają się na nowo. Wszystkie te analogie pozostająjednak zbytnieokreź. lone i ograniczone, by mogły dostarczyć solidnej bazy doich zestawienia lub porównania. Weźmyofiarę Azteków: jej przywileje mają charakter czasowy, jej rola jest biernal czysto ceremonialna, stąd niemożliwe Jest prawdziweporównanie z królem afrykańskim, który cieszy sięrzeczywistą i długotrwałą władzą polityczną. Los jeńcaTupinambówjest również nie do pozazdroszczenia; trzeba wielkiej wyobraźni l całkowitej nlewrażliwości na realia,byuznać jego sytuację za "królewską". Nasze zestawienie tych trzech zjawisk może wydać się tymśmielsze,że analogie nawettam. gdzierzucają się w oczy. niedotyczą najbardziej charakterystycznychcech trzech Jinstytucji, tych, które stanowią o ich szczególnym obli- Jczu: chodzi o rytualne kazirodztwo w przypadku króla ^afrykańskiego, o ludozerstwo Tuplnambów l składanie ofiary z człowieka przez Azteków. Kojarząc ze sobą z pew- na nonszalancją tak zadziwiające fakty z dziedziny etnologu, owe strome szczyty, których specjaliścinie ; chcą Już nawet razem pokonywać (Jak alpiniści na Mont ! Blanc i w Himalajach), ryzykujemy tym. że oskarżą nas o arbitralność i . emocjonallzm". Padnie zarzut,żecofamysię do Frazera i Robertsona Smitha. choć przecież tymrazem chodzi nam o synchronicznezgrupowanie faktów,możliwe do zestawienia dzięki najnowszym badaniom. Ostrożny badacz nie wyjdzie poza doktrynę po tysiąc- ! kroć sprawdzoną; kot to kot, ofiara to ofiara, a król to król. Fakt, że niekiedy królowie bywają składani w orle- rżę,a ofiary traktowane są . po królewsku", stanowi w ta- i 197 JEDNOŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW :lu ciekawostkę, zabawny paradoks,godnykań lotnych l błyskotliwych umysłów,Szeksarnle zamkniętych w Jakimś literackim getcie,uległych wujów Tomów krytyki, chórem;ych:nauka to piękna rzecz, ale jeszcze pięk";literatura, jako żenie ma absolutnie nic z rzeczywistością. lajmy, że taka ostrożność nie dostarczy wieluHaysłom, które łakną przeniknięcia istoty rzera tegotypu da się obronić tylko pod jednyml, a mianowicie, ze nie dysponujemy żadną^ hipotezą. Z chwilą, gdyrodzi się podejrzenie,iskaml typu . kozioł ofiarny" może kryć się nie -^ Aologiczne placebo, anemiczny "komplekswl' coś w tym rodzaju, "co rozpoznajemy dziękimalizie", lecz przyczyna sprawcza wszelkiej unifiŁłtturowej, fundament wszystkich rytuałów i zjasllgljnych, to sytuacja ulega całkowitej zmianie. e między naszymi trzema instytucjami obrzędowysstają być nietykalne;nie mają już nic wspólnegoli różnicami, jakie dzielą tlenek węgla od siarczanusgo; pochodzą one od trzech różnych sposobów etowaniai odgrywania, przez trzy różne społe;wa, tego samego dramatu utraconej jedności,wepnie odzyskanej dzięki jednemui wciążtemu salimechanizmowi, lecz interpretowanemu na różneaby. Zadowalające wyjaśnienie uzyskują tu nie tylkote przywilejewięźnia Tupinambówczy ograniczoneaofiary Azteków (wyjaśnienie, w ramachktórego^gle i różnice między trzema obrzędami stają sięimlałe); wytłumaczonezostają wyłączniecechy doijące, które wreszcie zostają zrozumiane i sprowame do jedności. Gdyby nasza analiza pozostawiła czytelnika sceptyczni, gdyby różnica pomiędzy trzema tekstami rytualnywydawała mu się nadal nie do pokonania -tomożnajkazać, żezawsze Istnieje możliwość zniesienia tej różj^^fcy za pomocą znacznychIlości form pośrednich, któreSSBf końcu zlikwidują każde rozwiązanie oparte na ciągłościK^iiędzy rytuałami tylko pozornie bardzo odległymi. Oczy. 198 SACRUM I PRZEMOC wiściepod warunkiem, że dopatrzymy się "priformacyjnej" w kluczu ofiary zastępczej, której1^''^! ność. nigdy dokońca nie będąca obiektemświad ^podatna Jest na najrozmaitsze interpretacje, iak? 1110^można wymyślić - oprócz tej właściwej. e 'Mkt W wielu społecznościach istniejekról, lecz to ni'lub;jużnie on - zostaje złożony w ofierze. Także iii06'zwierzę, albo: jeszcze nie zwierzę. Ofiaruje się człoM WKktóryreprezentujekróla, i który często Jest wybiera^ z grona przestępców, osobników nieprzystosowany! nie należących do żadnej kasty- jak grecki pharmalaisMock king, zanim w zastępstwie prawdziwego króla cii. dzie pod nóż ofiarnika, zastępuje go na krótko na tronie. Krótki okrestego królowania i całkowitybrak rzeczym^tej władzy zbliżająten typ obrzędu do składania ofiaru Azteków, natomiast ogólna wymowa całego zdarzeniapozostaje bez wątpienia naznaczona prawdziwą królewskością, l oto różnica między królem afrykańskim a ofiarąaztecką zaciera się: ofiara ma coś z tego l coś z tamtego,sytuuje się dokładnie pośrodku. Z drugiej stronynależy zauważyć, że mocfc klng króluje podczasuroczystości, która skończysię Jego śmiercią. adekwatnym rozwiązaniem ofiarniczym. Motyw święta, uroczystości oraz motyw złożenia w ofierze królaprawdziwego lub błazeriskiego- to motywy wieczniepowiązane - na przykład w suaryjsklm Incwala - i nicwtym dziwnego, gdyż uroczystość zawsze Jedynie "naśladuje" kryzysoflarniczyjakoto, co rozwiązuje się w drodzemechanizmu ofiary zastępczej; i taofiarazastępczapostrzeganajest jako "boska", . królewska", . władcza", zakażdym razem, gdyż to właśnie Jej osobiście przypisujesię przywrócenie Jedności. Wszystkie terminy, jakimi sięJą określa:król, władca, bóstwo, koziołofiarny itd. sątylko metaforami, w różnym stopniu oddalonymi względem siebie, a zwłaszcza względem Jedynego mechanizmu. którym znaczeniowo usiłują zawładnąć:mechanizmuJedności założycielskiej. Obrzędy tworzą interpretacyjną ciągłość wokół ofiaryzastępczej, której w pełni nie racjonalizują; ich układdostarcza jedynie podstawowychdanych o ofierze. Tak 199 I^PNO^ ^STK. CH KYTUA^W i' riłek, by sklasyfikować obrzędy wedługryjest na niepowodzenie. Zawsze znajdąrtuowane miedzy dwiema lub wielomaBgB^zaleznie odtego, jakowe kategorie zdefiir. -^Interpretacjl rytuału najwyższej wagi znajifcAonilnujący element, który ma tendencję doUl Innych, anastępnie całkowitego Ich zatarły jak oddalasię wspomnienieprzemocyzało^Sff uroczystości takimelementem jest pełnejj^o upamiętniające kryzys oflamiczy. częścioleksztalcony. Jak wiemy, z czasem końcowyKpiyjest eliminowany, następnie pojawiają sięlęorcyzmujące(towarzyszą one ofierze lub jąb-a wraz z, nimi odchodzi w niepamięć ostatninocy założycielskiej. Wtedy dopiero mamy dogiĘe świętem we współczesnym znaczeniu tegoBtytucja ta nabywa specyficznegocharakteru,? maga się od niej kulturoznawca, aby rozpoznaćdmiot- oddalając się, odcinającod swych rytuczątków. a tylkoonepozwalają na jej całkowite ,wanie. nawet w bardzo odległej ewolucyjnie forgbardziej żywe pozostają obrzędy, tym bardziej zblilldo wspólnego początku; różnice między nimi sągjSasnieznane, szczegóły niezauważalne, a klasyfiBlaieadekwatne. Oczywiście wewnątrz rytuałów zróżWttnie obecne jest od samego początku, gdyżpodstafunkcją ofiary zastępczej jest to zróżnicowaniegWać l utrwalać, ale to początkowe zróżnicowanieleszcze mało rozwinięte, jeszcze nie zdążyło wytwoiRWokół siebie rozlicznych różnic. "'lEytuał pierwotnainterpretacja przemocy założycielfe,l - wprowadza pierwsze zachwianie równowagi pol^dzy złą idobrą stronę sacrum. Będzie się ono pogtęti l mnożyłow miarę oddalania się odtajemnicybżycielsklej. Zatem w każdymrytuale charakterysczne cechy wywołane przez pierwszy brak równowagittninują coraz bardziej,usuwają inne w cień, wreszcieeliminują. Gdy pojawi się logiczne rozumowanie, to. 200 SACRUM i PRZEMOC l zaklasyfikuje ono koniunkcję dobroczynnego i ;h,zwykłą . sprzeczność" logiczną. Człowiek mówi wt^^ble: muszę wybrać między tym, co oznaczone, a tyj'80'nie oznaczone; osłabienie tych ostatnich element-"'cobowiązuje logiczne myślenie do traktowania Ich Jak" 20"gos naddanego, zbędnego, istniejącego z powodu jaS'"gos nieporozumienia. Jeśli ich jeszcze nie zapomnianobowiązek każe się ich pozbyć. Przychodzi moment, M',ma się do czynienia z dwiema instytucjami, pozorażsobie obcymi;sama zasadazachodniej wiedzy, nlepra. dawniony status różnic, owoc niezręcznego i uparteconaśladowania nauk przyrodniczych, zabrania nam widzieć ich tożsamość. Ten zakaz jesttak stanowczy, 2^obecny tuwysiłek ujawnienia wspólnegoźródła wszy. stkich rytuałów zostanie z pewnością osądzony Jako . subiektywne fantazjowanie". Kazirodztwokrólewskie w monarchii afrykańskie) niejest sprawą podstawową ani z punktuwidzenia początku. gdyż jest podporządkowane obrzędowi ofiarnemu, aniz punktu widzenia późniejszej ewolucji, przejścia do"instytucji monarchii". Z tego bowiem punktu widzenia,główną cechą monarchii, tą, która definiuje Ją właśnieJako monarchię,jest władza przyznana za życia temu, ktonajpierw jest jedynie ofiarą /nspe, na mocyprzyszłejśmierci, której skutki mająJednak działaniewsteczne. W miaręupływu czasu, władza ta stabilizuje się l utrwala, a to, co się Jejprzeciwstawia, traci na znaczeniu: Inna [ofiara, ludzka i zwierzęca, stajesię substytutem prawdziwegokróla. Wszystko to,co stanowi drugą strona medalu jnajwyższej władzy:przekroczenie zakazu, wynikająca lz tego obrzydliwość, skupienie złowrogiej przemocy naosobie króla,kara ofiarna - wszystko to staje się pozbawionym treści . symbolem", nierzeczywistą komedią skazaną na rychłe zniknięcie. Rytualne przeżytki są jakpozostałości popoczwarce,od których stopniowo uwalnia się owad. Święty król uległ metamorfozie i stałsię Pprostu królem sprawującym władzę wyłącznie politycznąGdy patrzymy na monarchię "anclen reglrne'u" weFrancji czy na inne tradycyjne królestwo, to zkonlecz- j ^"OŚĆ WSZYSTKICH RYTUAŁÓW 201 my sobie pytanie, czy nie byłoby lepiej przeBtto. uwzględniając świętekrólestwa światata, niż projektowaćnasz obecny obraz króleoteczność pierwotną. Prawo boskie nie jesti^oną oda do z dlauzyskania uległości podB^ególnie we Francji życie l śmierć idei monarKAei aspektem sakralnym, z błaznami, z leczeKeystego sumienia poprzez dotykkrólewskiejcle z końcową gilotyną - stanowią całość zbueez grę świętej przemocy. Święty charakteri, tożsamość władzyi ofiary, wydają się bliskiei wtedy,gdysą to rzeczy zapomniane, które^ wydać się niepoważne. I właśnie wówczas ^.najbardziej zagrożony. r2 wszystkichtych paradoksów,najbardziej raĘwyraziclel zasady monarehlcznej wświecie blljifszemu myśleniu,to WilllamSzekspir. Wypełniaprzestrzeń między epoką absolutnego prymitywuilętą współczesnością, tak jakby znał Jedno l drui) niż my znamy jedno albo drugie. rólu Ryszardzie H wielka scena detronizacji przek koronacja, tylko że na opak. Walter Pater sluastrzegl w niej odwrócenierytuału13; król wnleIgijnysposób przeistacza sięw ofiaręzastępczą. pluje swych wrogów do Judaszów lPiłatów, leczfcce przyznaje, że nie może utożsamiać sięz ChrysU. gdyżnie jest niewinną ofiarą:sam jest zdrajcą, nie^slę od tych, którzy zadają mu gwałt: fcty pchle tez nie dają ml czytać. g-Sym nie mógłwidzieć, że tu poczet zdrajców. ESawet gdy spojrzę na samegosiebie. rWldzę. żem zdrajca jak Inni. bomprzystał tlą zewleczenle wszelkich ozdób z króla. 14s? W pracy poświęconej dwoistości osoby królewskiej^doktrynie prawnejŚredniowiecza, zatytułowanej TheBng's TLUO Bodies, Ernst S. Kantorowlczuznał za słotne zanalizować Ryszarda Ił. I chociaż nie dotarł do;chanizmu ofiary zastępczej (niewiele zresztą brakowa. 202 SACHUM I PRZEMY ło), to w sposób godny podziwu opisał rozd pirowsklego monarchy. ^Węą^3 Odbicia, wszelkie i wszystkie Naraz żywe wR ^"Tak i jaw wielu przywdziewam się łudzi" /v ^s^9rtiiitymi. które są potencjalnie obecnew Królu. Błaż i ^^1Rozpuszczają się z konieczności w Zwierciadle ^^^prototypy "bliźniaczych narodzin" cały czas krzvż ^^CTnakładają na siebie l wzajemnie sobie przeszka? 1!A jednak czujemy, że Króldominuje w sceniena Wvh^3Walii (Ul. 21, Błazen w scenie na Zamku Flint(III, 31 'Z3w scenie wWestmlnster (IV. I) zawsze z Ludzką nieiio^3woscią Jako stałym towarzyszem 1 antytezą. Nadodatek%wkażdej z tych trzech scen spotykamy to samo nawarst. %wierne: od boskiejkrólewskoscldo królewskiego"Imienia" il od imienia do człowieczej niedoli15. ' Być może trzeba posunąć się jeszcze dalej i zadai sobie pytanie, czy pozamonarchią, wsensie dosłownym, nie wchodzi tu w gręsama Idea władzy najwyżsi l wszelkich form władzy centralnej, a to może wyłonić sl( jJedynie z ofiary zastępczej. Być może Istnieją dwa podsta- Jwowe typyspołeczeństw, mogące się zresztą przenikał! , przynajmniej do pewnego momentu rozwoju? Chodziłoby ftu ospołeczeństwa uznające władzę centralną o pocho. jdzeniu obrzędowym, a więc zasadniczo monarchiczne, jorazo społeczeństwatego pozbawione, gdzie nie widać jżadnegoczysto politycznego siaduprzemocy założyciel- jsklej w jądrze wspólnoty,a więc ospołeczeństwa o organizacji zwanej dualistyczną. W tych pierwszych -z nieznanych nam powodów - całe społeczeństwo dąży zawszedo skupieniasię w mniej lub bardziej stałymprzedstawicielu pierwotnej ofiary, który koncentruje w swych rękachzarówno władzę polityczną, jak i religijną. NawetJeśli ta władzapóźniej ulega wrozmaitysposób rozszczepieniul podziałowi, to tendencja docentralizacji utrzymuje się. ' Ciekawy Jest fakt, że etnologia strukturalna w ogólenie interesujesię tym typem społeczeństw, gdzie nieodnajduje Już,przynajmniej w zasadniczych punktach. opozycji binarnych, których znaczącą rozpiętość miałaby 203 WSZYSTKICH RYTUAŁÓW t opozycjamiedzy . taaneowośclami" przetrza struktury. Może ona ulec uzewnętrz. Alad w formie opozycji król - błazen, ale ^istotny sposób. ,aic niestały charakter społeczeństw "hl(Bógtbyodbijać się w owym królewskim1U różnicy, którepozwala tragedii stopnlokróla prototypludzkości skazanej nakale w kryzysie, przybierającym stały cha, Ijgastępcza Jest początkiem każdego obrzęduR'ti wielkie Instytucje stworzone przez cztowle'"be l świeckie - wychodzą od rytuału. Stwlerdztrodniesieniu do władzy politycznej, sądownii uzdrawiania, teatru, filozofii, wreszcie samejJjSfi. I tak być musi, gdyż sammechanizm myśli^proces . symbollzacjt". wywodzi się od ofiaryej. jeśli żadenz tych dowodów, wziętyz osobna. mocy przekonującej, to Ich zbieżność jest zadzif^Tym bardziej, że zachodzi tu również prawiete zbieżność z podaniamimitów o początku, pol^bardzo naiwnymi - tymi, które z ciała pierwotnej^wydobywają wszystkie pożyteczne dla człowiekatg, pokarmy, jak też Instytucje t formy religijne,Bne l społeczne. Ofiara zastępcza, matka rytuału,łS Jako nauczycielka ludzkości, w całym tegosłowatentu16. Rytuałstopniowo wydobywa ludzi z sactpozwala im uciec przed własną przemocą, oddalaĘfcl przemocy, odkrywaprzed nimi wszystkie Instytugtsystemy myślowe określające ich. człowieczeństwo. "ro, co znajdujemy w mitach o prapoczątku. odnajduEy w niecoinnej formie w tekstach indyjskich na temat ^Ldanla ofiar: g?- Na początku bogowiezabili człowieka na ofiarę; gdy(ostat zabity, obrzędowa skuteczność, która w nim była. "opuściła go l weszła w konia; bogowie zabili konia; gdy. 204 SACRUM I PRZEMOC zostałzabity, obrzędowa skuteczność, która w nirn b -,opuściła go i weszła w krowę; bogowie zabili krowę- M'została zabita, obrzędowa skuteczność, która w niej t6^opuściła ją i weszła w owcę: bogowie zabili owcę- 0,1została zabita, obrzędowa skuteczność, która w niej bvłJopuściła ją i przeszła na kozła. Gdy został zabity, obrzędnwa skuteczność,która wnim była. weszła w ziemię: bogowie zaczęli kopać ziemię,by jąodnaleźć iznaleźli: ry; i jęczmień. I dlatego jeszcze dziś, kto chcemieć ryż i jęczmień. musi kopać ziemię1 , Durkheim utrzymuje,że społeczeństwo jest jedno,a jego jedność jest przede wszystkimnatury religijnej. Nie należy dopatrywaćsię w tym truizmu, ani petitioprinclpU. Nie chodzi o to, by rozpuścićzjawiska religijnew społeczeństwie lub na odwrót. Durkheim przeczuł, żeludzie zawdzięczają to, kimsą w swym wymiarze kulturowym, pewnej zasadzie wychowawczej tkwiącej w religii. Nawet kategorie przestrzeni i czasu - twierdzi Durkheim- wywodzą się z religii. Sam Durkheim nie zdawał sobiesprawy,do jakiego stopnia miał rację, boprzecież niemógłwiedzieć,jaką zasadniczą rolę spełnia przemoc wtworzeniu sięspołeczeństw ludzkich. Tymczasem onwłaśnie wiedział więcej natemat tej niewidzialnej przeszkody niż Hegel. Tylko w wyniku jakiegoś nieporozumienia można by posądzać Hegla o to. Iż dopuszczał zagadkoweistnienie przemocy. Sfera religijna stwarza przede wszystkim możliwośćusunięcia przerażającejprzeszkody, którą przemoc stawia na drodzetworzenia się każdego społeczeństwa ludzkiego. Społeczeństwo nie zaczyna sięod momentu, gdy. niewolnik" boisię swego "pana", lecz od religii, co trafniezauważył Durkheim. Aby nadaćdalszy bieg intuicji uczonego. trzeba zrozumieć, żeofiara zastępcza i sfera religij'na to jedno, i to one tworzą jednośćgrupy - wbrew sobiei wokół siebie zarazem- Jedynie ofiara zastępcza możedostarczyć ludziom owejzróżnicowanej jedności, tam,gdzie jestona jednocześnie niezbędna i w sposóbludzkiniemożliwa wewnątrzodwzajemnianej przemocy, którejnie może zakończyć stałe opanowanie ani żadne prawdziwe pojednanie. JEDNOŚĆWSZYSTKICH RYTUAŁÓW 205 j^liny. że rola ofiary zastępczej może być przedmlo(pkretnych weryfikacji, nawet wplanie przestrzenfezystko wskazuje na to,ze prawda jest wpisana^ strukturę społeczności, w centralne punkty, odg. rozchodzi się wszystko i które prawie zawsze(ą symboliczne miejsca jakiejś zbiorowości, którejHay charakter bardzo często potwierdzają - częiji przynajmniej - wykopaliska archeologiczne. 5recji takimimiejscamisą; gróbherosa,omphalos,H6 agory, wreszcie główny symbol polis, wspólneBfko- Hestia. LouisGernet poświęcił tym symboliczEBlejscom esej, którego, jakmi się wydaje,nie możnaS, biorąc pod uwagę uprzednią analizę, bez przekopl, że miejsca te sątymi, gdzie ginęła ofiara zastęIgiub gdziewydaje się, iż miałoto miejsce. tradycje związane z tymi miejscami i wiążące się z niHQkcje pochodzenia rytualnego - potwierdzają natefym kroku hipotezę, umieszczającą świętylincz uel poiis. Może tuchodzić, naprzykład o formy ofiarEIeo zdecydowanym charakterze,jak wielokrotnies pracy wspomnianeBouphonia, czy też wystawienieHjbokaz jednostek przekraczających zakazy lub inney przypominające o pharmakosie. Jestrzeczą prajppodobną, że badania bezpośrednio inspirowane hipo^ ofiaryzastępczej ujawniłyby jeszcze bardziej dobitne Mamy prawowierzyć, że tood owych symbolicznychBe^c jedności wywodzą się wszystkie formy religijne, odfeh pochodzi kult. organizuje się przestrzeń,tworzysię"łs historyczny, zarysowują się pierwociny życia spornego. Zrozumiał to właśnie Durkheim. Tam wszystkol swój początek, stamtąd wychodzi wszystko, by tamwnież powrócić;gdy znów pojawi się niezgoda, zwnością tara też wszystko się kończy. Czyż nie o takimtejscu, czyżnie o takim wydarzeniu mówijedyny znanyim bezpośrednio cytat z Anaksymandra, "najstarsze'"";- '"^ie+nrii mvśli Zachodu". Chyba wypada w tym znanystarszeawtym -" -,-y. -lanie w historii myśliZachodu". L'nyuawyyu^^ " . , yiejscu zacytować to zadziwiające zdanie, by je sobieprzyswoić, by wykazać między innymi to, że poprzedzające je uwagi i definicje nie mieszczą się w ramach racjona. llstycznego optymizmu. W ewolucji, która prowadzrytuału do świeckich instytucji, ludzie coraz bard o(ioddalają się od podstawowej przemocy, tak że tracą 1'z oczu, ale nigdy tak całkowicie nie zrywają z nią wieżoDlatego przemoc gotowa jest zawsze powrócić, co będąi objawieniem, i katastrofą; możliwość jej powrotu odnnwłada temu, co religia zawsze przedstawiała jako zenistpbogów. Heideggerowi wydaje się, że tę właśnie koncepcf'widzi w tradycyjnym przekładzie, toteż ją odrzuca. ^szym jednakzadaniem, Heidegger myli się całkowicie. Tozemsta pojawia się w tekście Anaksymandra, lecz zemstaczysto ludzka, nie boska, czyli inaczej mówiąc: zemstaw formie nie-mitycznej. Przytoczymy więczdaniez Aoaksymandra w "banalnym"tłumaczeniu, krytykowanym przez Heideggera, które nam wydaje się bardzo trafaei zadowalające; "Oto skąd rzeczy biorą swójpoczątek, tam też ginąćmuszą, i jest to nieuniknione; gdyż wymierzająsobie wzajemniekarę i pokutęza swoją zbrodniczość,gdy czaspo temu nadchodzi"18. Przypisy l. BibUotheque de 1'EcoIe des Hautes Etudes, Sciences rellgieuses, XLV, Paryż 1928. I.Affable Savages. Nowy Jork 1966. 3. The Sacred and the Profane. Nowy Jork 1961. s. 103. 4. Slclsłynadzór Istnieje w przekładzie polskim, zob. -Jean Genet. Teatr, PIW. Warszawa 1970 -przyp. tłum. 5. Franc,pwge znaczenie słownikowe; oczyszczenieprzeczyszczenie, środekprzeczyszczający, lewatywa; dezynfekcja; przen. poltt. czystka - przyp. tłum. 6. Postać ze sztuki Moltera Chory zurojenia: nazwisko znaczące, pochodzące od słowa pwge. por. przypis 5 przyp. tluni7. W oryginale rafson, wyraz ten matrzy znaczenia podstawowe: l) "rozum, rozsądek", 2) "racja, słuszność", 3] "powód. przyczyna". Autor używastowa rafson, pisanego kursywą, przynajmniej w dwóch pierwszych znaczeniach naraz -przyp. tłum. 8..WuIiam Arrowsmith, "The Criticlsm of Greek tragedy". Tulane Drama Review,IIJ, 3, marzec 1950. JEDNOŚĆWSZYSTKICH RYTUAŁÓW 207 by dokładnie zbadać, co pozwoliło humanistom,tnym l współczesnym, zminimalizować,a nawet,;ieusunąć w cień straszliwe aspekty kultury archalanawet klasycznej. Greków. Dfonysos Jcanmalre'aMrą ten szlak: et rzeczączystego przypadku,że straszliwego aspektul jedynie domyślać śle, dzięki bardzo nielicznym śwlaZasługą geniuszu greckiego, w stworzonej przezeńreligii i bogów, a zwłaszcza w literaturze, sztucejest to, ze zdobył śle na reakcję wobec starychokrucieństwa. Jakie tkwią w prawie wszystkich;h zanurzonych w barbarzyńskiej przeszłości. Mity. często musimy interpretować Jako mity o ofiarachskłah z ludzi (zwłaszcza z dziecilub młodych dziewcząt) sąwystarczającymświadectwem, ze owe pokłady barbaffistwa Istniały naprawdę. Nie przymykajmy tez oczu na to,^pozostało wiele tegorodzaju śladów, zwłaszcza w rejonach"llonych od głównych centrów kultury, w lokalnychtykach l tradycyjnych obrzędach. Tego typu faktypozosły wukryciu, a to dzięki przyzwyczajeniom, poczuciudu. Ignorancji w sprawach wydarzeń na peryferiach,tle wobec tego, co zaprzeczało przyjętej wizji hellenizmu. icleństwo towarzyszącewydaleniupharmafcof, biedar,którymprzypadłarola kozłów ofiarnych,być może wElach Peryklesa l Sokratesa było zredukowane dozwyczaludowcgo,a dzikość była być możebardzo złagodzona. leją wszakże powody, by sądzić, że nie zawsze tak sięZy miały, a na peryferiach cywilizacji hellenistycznejrsylia. Abdera) dochodzą donasprzekazyo wrzucaniu'makat w morze lub kamienowaniu. riarygodne świadectwa każą przyjąć, że jeszcze wIVstuleciu celebrowanie kultu na górze Llkejon w Arkadii obejmowalo rytualnykanibalizm l spożywanie mięsa małegodziecka. Podobne twierdzenia nie rozwiązują razna zawsze trudnychzagadnień. Każą nam jednak nie lekceważyć informacji -prawda, że późnych, zebranych przez autorów chrześcijańskich, czerpiących na użytek polemikiz pogaństwem z pismfilozofów, którzy zebrali teksty lokalnych erudytów- o krwawych obrzędach ofiarnych. Tegotypuinformacje są z sobązgodne, jeślichodzi o ofiary z ludzi składane Dionlzosowl. Obyczaj składania ofiar z ludzi Zeusowi miał sięutrzymywaćprzez dłuższy czas w Llktos. Zauważmy, że Dlonlzos czczonyna jednejz wysp otrzymał ofiarę zdwóch młodychPersów, 208 SACRUM I PRZEMOC na co miał się zgodzić Temfstokles. namawianyprzezgo wróżbitę, przed bitwą pod Salamlną. Nie jest F^-hlstorycznfe pewny, gdyż zapispochodzi z czasów n-'- ^szych, dostarcza jednak wiadomości o staro2ytnosclafh"glonu. Milczenie Herodota w tejsprawiemogłoby su^ero reżechodzi o czczywymysł, chyba że historykcelown ąclzataił. r2eczNiezłym paradoksem w interesującej nas kwestii festto4,owa. Jakże niepełna, Informacja na temat ewentualnychanachronicznych przeżytków kultudlonlzyjsklego,dostarczanam również pożytecznej bazy do badań nad,. okolicznoi. cłami, w którychnasz bóg, itakjuż obarczony rozhcznymjatrybutami, objawiający się w jakże wielu aspektach (częstoze sobą powiązanych,czego do niedawna nie przeczuwali. my), miał szczęście zostać patronem teatru ateńskiego,a później, w epoce hellenistycznej,bogiemteatru l ludzizwiązanych z teatrem" - s. 228-230. ; 10-ZamieszconywT^0uef, 1968. ; 11. "Sur l'exćcutlon capltale", w; Anthropologle de la Grece anti-\que, Maspero. 1968, s. 326-327. j 12-G. Glotz, Solidarne dela familie dans le drolt crtmlnel. s. 25. Cytowane w: "Quelques rapportsentrela penalite et la reilglon dans la Grece ancienne", op. cit: s. 288-290. 13-Apprectation. s, Londyn 1957, s. 205. l 14-Willlam Szekspir. Król Ryszard II. akt IV. I, w. 244, przeŁStanislaw Kozmian. PIW,Warszawa 1973. 15.The King'sTwo Bodles. Nowy Jork 1957,rozdział 2, przei. MariaKuznlak. 16. Prane. educatlve. od e-ducatton, tac. preflks ex-, czasownikduco"prowadzićze sobą" - przyp. tłum. 17.Gatapatha-Brahniana, l, 2, 3, 6-7, zob. u Syłvalna Lev1. op.cit. s. 136-138. IS.Cyt. wg M. Heldeggera w przekładzie franc. , przekład polskiz tekstuGlrarda - przyp. tłum. WNIOSKI c badanie mitów i rytuałów dobiegło końca. inam ono na wysunięcie hipotezy, którą odtąd\f za uprawnioną podstawędla teorii pierwotnejloszerzanietej teorii w kierunku judeo-chrzęści^l wogóle całej kultury staje się odtąd czymś i będzie kontynuowane w innym miejscu. istawa tej teorii domaga się kilku zasadniczychMawet jeśli istnieje tysiąc formpośrednich międzyfcą spontaniczną a jej religijnym naśladowaniem. ^eśli bezpośredniej obserwacji podlegają wyłącznieE. naślad owcze, to należy potwierdzać realne istnie^wydarzenia założycielskiego. Nie należy zaprzel^go specyficzności pararytualnej i wieloznacznej. łeżysprowadzać tego wydarzenia do jakiegoś skrajprzypadku o charakterze mniej lub bardziej ideallsym, do koncepcjiregulującej, doefektu językowego,Eflegoś numeru z dziedziny maglczno-symbolicznej,łającegożadnego odpowiednika w konkretnej rzeistości. Należy natomiast uważać je zarówno zagratitny początek (przejście od nie-ludzkiego do tego,dzkie), jak i za początkowy warunek - źródło poogólnych społeczeństw. -^f niniejszej teorii tkwi element paradoksalny: opiera^óna na faktach, których empirycznego charakteruniepsie sprawdzić na drodze doświadczeń. Możemy dotrzećI^Aychfaktów wyłącznie poprzez teksty, a z kolei tekstystarczająjedynie świadectw pośrednich, niepełnych,-ształconych. Dochodzimy do wydarzenia zalożyciel. skiego pod koniec niekończącej się wędrówki myśli,i z powrotem", między zawsze zagadkowymi dohump ^ mi. które stanowią zarazem miejscewykluwania się {"'oraz miejscejej weryfikacji. ^ Wygląda na to, że wyliczyliśmy wiele powodów. ^odmówić niniejszej teorii miana "naukowej". Tymczasy'istnieją teorie, do których tak samo odnoszą się wszy. stkie wspomniane wyżej zastrzeżenia, a którym nihtju; nie ośmieli się odmówić przymiotnika"naukowy"; będzieto naprzykład teoria ewolucji istot żywych. Dopojęciaewolucji nie można dojść inaczej niżdrogą przybliżeń jprzetasowań danych, poprzez pozostałości kopalne żywych istot, co odpowiada tekstom religijnym i kulturowym naszej hipotezy. Żaden fakt z dziedziny anatomii, 1. badanyw izolacji, nie może doprowadzić nasdo pojęciaewolucji. Żadna bezpośrednia obserwacja nie jest możliwa, żadna weryfikacja empiryczna jest nie do pomyślenia, gdyż mechanizm ewolucji odbywa się wjednostkachczasowychniewspółmiernych do indywidualnego bytu. I tak samo żaden tekst mityczny, rytualny ani nawet tekst tragedii, badany z osobna, nie może nam podsunąć mechanizmujednoczącej przemocy. I tutaj nieodzownajest metoda porównawcza. Jeśli nie dawała ona rezultatów, to dlatego,że zbyt liczne elementy były zmiennymiitrudno było dostrzec Jednoczącą zasadę wszystkichzmian. Trzeba stawiać hipotezy, podobnie jak wprzypadku darwinowskiego ewolucjonizmu. Teoria ofiary zastępczej ma formalną przewagę na^teorią ewolucyjną. Ginący w pomroku dziejów charakterwydarzeniazałożycielskiego nie występuje tu jako koniecznośćnie do przezwyciężenia, pozbawiona pozytywnejwartości, jałowa, wpłacie teoretycznym: Jest to podstawowy wymiar tej teorii. Przemoc założycielska nie musi sięwcale przejawiać, aby podtrzymać swoją moc tworzącastruktury. Jej nieznajomość jestniezbędnym warunkieinistnieniawszelkich struktur religijnych i postreligijnychWycofanie się z Jej podstawy Jest taką samą słabością. co bezsilność badaczy w przypisaniu religii jakiejś zadowalającej ninkcjl. Niniejsza teoria Jestpierwszą, która wska' Uosłość religii wspołeczeństwach pierwotnych,ą ignorancję w tej kwestii. M nieznajomość nie powinien wprowadzać naste sposobu, w jaki używają go psychoanalitycy,y wnioskować, że oczywiste prawdy, wyłaniającichczasowych analiz, są równie problematyczne6rych dowodzi psychoanaliza. Mówimy, ze pewft zbieżności między mitami arytuałami, w świet;du greckiej, potwierdza tezę ofiary zastępczejizącej przemocy. Takie stwierdzenie jest niepoalne z faktem uznania lapsusów językowych za'takich kwestii, jak . stłumienie" l -podświadoHPrzejęzyczenia niewątpliwie dadzą się wyjaśnićF sposób ito bez użyciapojęć stłumienia czytedomoścl. Natomiast teza o ofierze zastępczej Jest, która bierze pod uwagę wszystkie zaszłości kule, które omawialiśmy. Nie pozostawiaona żadnegorch motywów; niepozostaje po niejżaden mętnyfc popsychoanalizie. możetak być i jeśli jest tak rzeczywiście, toże zrozumienie zjawisk religijnych jest nie doenia wterminach stłumienia i podświadomości. Ł przemoc założycielska jestniewidoczna, to zaożna ją logicznie wywieść z mitówl rytuałów, gdy;umlało ich rzeczywisteznaczenia. W miarę rozwii naszej analizy myśl religijna staje się coraz bardziej(rzysta; widać, że nie ma ona nic do ukrycia, nic do(Hienia. Lecz owa myśl nie potrafi wydobyć na powleIttię świadomości mechanizmu ofiaryzastępczej. So prawdopodobne jest to, że ucieka od samowiedzy,a mogłaby stanowić dla niej zagrożenie. Ta samowle jeszcze jej nie zagraża. Tomy, widząc tę groźbę. ekamy,uciekamy przed tą wiedzą bardziej niż przedĘgnieniem ojcobójstwa lkazirodztwa, które jestw naepoce ostatnią zabawką kulturową; przemoc wymalije namniąprzed nosem, by choć jeszcze przez chwilęEryć przed nami to, co l tak się ujawni. " Gdybyśmy mieli myślećo nieświadomościreligijnejf Sposób psychoanalityczny, to w religii istniałoby coś. 212 SACRUM l PRZEMOC odpowiadającego freudowsklemu stłumieniu ojcobdisti kazirodztwa, Istniałoby zawsze cos ukrytego, coś, co3zawsze musiałoby pozostać ukryte. Łatwo jest udow Tnić, że niczego takiego nie ma. W wielu przypadka Lbrakuje niewątpliwie Jednego lub kilku podstawowy^elementów mechanizmu, lub są one zbyt zdeformowaneby cała prawda mogła zajaśnieć, dzięki procesowi własnago mitycznego albo rytualnego naśladownictwa. Choiibraki są czasem ogromne, a deformacje daleko idące, towydaje się, że ani Jedne, ani drugie nie są taknaprawdęistotnedla religijnego fundamentu egzystującego prze; wieki w nieświadomości religijnej. Nawet w konfrontacjize wszystkimi elementami mechanizmu myśl religijnaniemożedostrzec przeistoczenia się zła w dobro, przekształcania się przemocy w porządek kulturowy - nigdy niepostrzeże w tym wszystkim spontanicznego zjawiska,domagającego się pozytywnego odczytania. Jeśli padnie pytanie, jaki aspekt procesu założycielskiego powinien być najlepiej ukryty, najmniej skłonnydo ujawnienia się w zewnętrznej formie, to niewątpliwieodpowiemy, że aspekt kluczowy,ten,który mógłby "zdradzić sekret" nam. ludziom Zachodu, gdybyśmypragnęlijego odsłonięcia. Gdyby nasi czytelnicy mieli wskazać tenaspekt, to w większości wskazaliby element dowolnościw wyborze ofiary. Świadomośćtej dowolności wydaje sięnie do pogodzenia z ubóstwieniem tejżeofiary. Uważna analizawykazuje, ze nawetten aspektniepozostaje w ukryciu. Bez trudu odczytalibyśmy go z pewnych szczegółów, gdybyśmy z góry wiedzieli, czego należyszukać. W wielu przypadkach mityi rytuały usiłują zwrócićnaszą uwagęna czynnik przypadku wwyborze ofiary- lecz my nie potrafimy zrozumieć ich języka. To niezrozumienie przejawia się wdwóch formach, przeciwstawnych i analogicznych;albo najbardziej znacząceszczego'ły wywołują nasze zdziwienie czy wręcz osłupienie, tak zeuznajemy je za "błędne", albo, przeciwnie, długotrwal6przyzwyczajenie każe nam widzieć w nich "coś całkiei11naturalnego", coś. co.rozumie się samo przez się",więcniema nad czym się zastanawiać. WNIOSKI 213 czyllśmy już dość dużo przykładów rytuałówf świadczących o roli przypadku w wyborze ofiapbyć możeniedostatecznie podkreśliliśmy ówfnurt. W istocie myśl współczesna, podobnienlejsze systemy myślowe, stara się uchwycićocyi kulturyw terminach różnic. Oto najbarrzenlony przesąd,oto czysty fundament wszeli mitycznej: Jedynie właściwe odczytanie prymiellgli może go rozwiać. Po raz ostatni trzeba sięróclćdo samej religii. Będzieto ostatnia okazjanią dokładności i przenikliwości tej teorii jako ca. raz ponownego zweryfikowaniajej niezwykłejScl do rozszyfrowywania l organizowania, w spoisty lspójny, pozornie najbardziej nieczytelnych iród rytuałównajczęściej uważanych za "błędne"nośclą figurują te,które zawierają cośw rodzajułów sportowych czy też coś, co niepodobna określić! ej Jak gry losowe. Na przykład Indianie Vltotofają do rytuału grę w piłkę. Kajanowie zwyspy Boraają grę w bączka, która również jest ceremoniąna. aszcze dziwniejsza i. przynajmniej pozornie, całkiemmiejscu,jest gra w kości, która odbywa się u InF Canelo w trakcieczuwania nad zmarłym. W grzeą udział jedyniemężczyźni. Podzieleni na dwa rywallfce ze sobą obozy,znajdujące się odpowiedniopo obuBachnieboszczyka, rzucają onipo kolei kośćmi donad ciałem. Uważają, że owyniku rzutów decydujeBo sacrum przebywające w osobie zmarłego. Każdy,K wygrywa, otrzymujejedno ze zwierząt domowychboszczyka. Zwierzęzostaje natychmiast zabite l przyiflzone przez kobiety na wspólny posiłek. ' Jensen, któryto opisuje, dodaje,żetego typu gra nieIklada się na jakiś Istniejący uprzednio kult'. Gdyby96 powiedział na przykład, że Indianie Canelo . grają^sości podczasczuwania nad ciałami zmarłych rodzi. 214 SACRUM I PRZEMOC ców", touzyskalibyśmy całkowicie fałszywe pojęcie to co może w tym wszystkim chodzić. Bowiem opisyw^'gra wkości nie jest praktykowana w innej sytaurł05świecka idea gry nie Istnieje. To my dokonujemy "projekcji na rytuał. Nie znaczy to, że gra jest obca rytułowi; naszenajpopularniejsze gry pochodząwłaśnie odrytuałów. AleJak zwykle mamy skłonność doodwracaniaporządku znaczeń. Wyobrażamy sobie, ze czuwanie nadzwłokami Jest uświęconą grą; tymczasem to właśnie na. sze gry są w różnym stopniu zdesakrallzowanyml rytuałami. Trzebawlec tezę Hulzmgl odwrócić o 180 stopni: tonie gra otacza sacrum,to sacrum spowija grę. Śmierć jak każdeprzejście jest przemocą; przejście dotamtego świata Jednego z członków wspólnoty niesie ryzyko (wśród innych zagrożeń) wywołania kłótni międzytymi, którzy pozostali przy życiu; zmarły pozostawił dobra, które trzeba między sobą podzielić. Aby zapobiecgroźbie złowrogiego zarażenia, trzebasię odwołać douniwersalnegowzorca, do przemocyzałożycielskiej, donauk przekazanych wspólnocie przez samo sacrum. W interesującym nas przypadku, wspólnota pojęła i zachowała rolę przypadku w podejmowaniu decyzji. Gdypozwalamy, by rozpętała się przemoc,to ostateczną instancją regulującąkonflikt Jest przypadek. Rytuał wymusza, by ten przypadek decydował, zanim rozszaleje sięprzemoc. Trzebawięc wykorzystaćszansę, skłonić sacrum, by się natychmiast wypowiedziało. Rytuał kroczynajprostszą drogą do końcowego wyniku -w ten sposóbmożna ustrzec sięprzemocy. Gra w kości Indian Canelopozwala lepiej zrozumieć,dlaczegomotyw przypadku często powraca w mitach. bajkach, baśniach ludowych. Przypomnijmy, żeEdyptwierdzi, iż jest synem Tyche - Fortuny, Przypadku. Istnieją w starożytności miasta, w których dobór urzęd'nlków miejskich dokonuje się w drodze ciągnięcia losów; władza pochodząca od rytualnego przypadku zawiera zawsze element sakralny "jednościprzeciwieństw". Im dłużej zastanawiamy się nadmotywem przypadku,tym bar'dziej zdajemy sobie sprawę, że pojawia się on wszędzi6. W obyczajach ludowych, w opowieściach o wróżkach, l"" WNIOSKI 215 ^ zdająsię na przypadek,by zdecydować, ktoi królem czy przeciwnie - to"przeciwnie" zawszeiekąd "tymsamym" aby wyznaczyć osobę, któradjąć się Jakiejśtrudnej misji,wystawić się natlebezpleczeństwo, poświęcić siędla dobra ogółu,n odegrać rolę ofiary zastępczej: łemy ciągnęlistomkiaujemy. ktobędzie zjedzony. l sposób dowieść, iż motyw przypadku Jest taki arbitralność gwałtownego rozwiązania? Najeba ustalić znaczenie słowa "dowieść". Żadenreligijnynie przyniesie nam teoretycznego potwlern. proponowanej tu Interpretacji. Znajdziemy jednak'f, w których ciągnięcie losów łączy się z licznymiIwlstyml aspektami znaczącej całości,w której Jeujemy, takze nie pozostają żadne wątpliwości. JedHB tychtekstów jesthistoriaJonasza w StarymKmencie. Bóg każe Jonaszowi ostrzec miasto Niniwę,yl się nie poprawi, zostanie zniszczone. Chcąc unikpj misji, prorokmimo woli - wsiada nastatek: cz Panzesłał silny wiatr na morze l zerwała się potężnaa na morzu, takii zdawało się. że okrętowigrozilcle. Wtedy żeglarze przestraszyli sięl każdy wołał doiego boga;sprzęt,który byt na okręcie,wyrzucili doza, aby zmniejszyć ciężar. Jonasz zaś zszedł na sam dół(tu izasnąłtwardym snem. Wtedy podszedł doniegoMtan okrętu l tak rzekł do niego: Dlaczego śpisz? Wstań. taj do swojego Bogal Może Bóg wspomni nanas i nieniemy. I rzekł jedendo drugiego: Szybko! Rzućmy losy. f się dowiedzieć, z czyjejwiny spadłona nastoniesz^ ;8cle! Gdy więc rzucililosy, los padł na Jonasza! pStatek jest obrazem wspólnoty,zaśburza - kryzysuItttilczego. Ładunek wyrzucony za burtę - to porządekHturowy pozbywający się swoich różnic. Każdy wzywatojegoboga. A więc mamy tu do czynienia z konfliktowątEintegracją sferyreligijnej. Trzebapołączyćmotyw gl(cegostatku i motyw Niniwy, miasta, które, jeśli nieteynl pokuty, zostanie zniszczone: chodzi tu wciąż o tenl kryzys. 216 SACRUM J PRZEMOC Ciągnięcie losów ma wskazać osobę odpowiedziza kryzys. Przypadeknie może się mylić, gdyż jest to'1^ my z bóstwem;wskazuje na Jonasza. Jonasz wyzn ą'marynarzom prawdę: aje Wtedy ci mężowie bardzo się zlękli i dowiedziawszy g,że ucieka sprzed oblicza Pana, bo im to był powiedziałrzekli do niego: Dlaczego to uczyniłeś? (... ) Co poczniemyz tobą. abymorze uspokoiło sięi zaniechało nas. bo morzeim dłużej,tym bardziej sięburzy? Wtedy rzekł do nichWeźcie mniei wrzućcie do morza, a morze uspokoi sw i zaniecha was. bo wiem, że z powodu mniezaskoczyła wasta wielka burza. Marynarzeczynią wysiłki, by dobić dobrzeguo własnych siłach; pragnąuratować Jonasza. Ponieważ nie dają rady, ci dzielni ludzie zwracają się do Jahwe, choć nie jeston ich bogiem: O Panie! Nie dopuść, abyśmy zginęli z powodutego człowieka. i nie obarczaj naswiną przelania krwi niewinnej, boTy,o Panie, czynisz, co chcesz. Wzięli więc Jonasza I wrzucili do morza; wtedy morze przestałosię burzyć. A ci mężowie bardzosię zlękli Pana; złożyli więc Panu ofiarę i uczynili śluby2. Jest to wywołanie kryzysu ofiarniczego i jego rozładowanie. Ofiaręwyznacza ciągnięcie losów; jej wydalenieratuje wspólnotę, wspólnotę marynarzy, którejzostajeobjawiony nowybóg; marynarze nawrócili się na wiaręw Jahwe, ponieważ złożyli mu ofiarę. Ten tekst bezkontekstu nie powiedziałby nam niczego;jednak w świetle poprzednich analiz jest tak wymowny, że chyba bardziej być nie musi. W świecie współczesnym motyw przypadku wydajesię nie do pogodzenia z interwencją bóstwa;inaczej dziejesię w świeciepierwotnym. Przypadek ma wszystkie cechysacrum; stosuje wobec ludzi przemoc, innym razem obdarza ich dobrodziejstwami. Jest skrajnie kapryśny'skłonny do nieoczekiwanychzwrotów, wahań towarzyszących nawiedzeniom sacrum. Sakralną naturę przypadku odnajdujemy w ordaliacb("sądach Bożych"). W pewnych rytuałach ofiarnych wyWNIOSKI 217 "jna drodze próby tego typu jeszcze bardziejśnią związek łączący przypadek z przemocą załogą. W swoim eseju ,. 0 symbolizmie politycznym: ".B ognisko" Louis Gernet przytaczaszczególnie wyĘl-obrzęd, który miał miejsce na wyspie Kos podczas^stości ku czci Zeusa: gbór ofiary dokonuje się na zasadzie ordalium spomięsyotów. jakie poszczególne szczepywszystkich plemionelstawity oddzielnie; woły te następnie zostajązmteszay jedno duże stado. Wskazany ostatecznie wół będziey dopiero nazajutrz; najpierw jednak zostaje "dopro;ony przed Hestię, co staje się okazją do licznych;dów. Chwilę przedtem samaHostia otrzymała hołdzez ofiarowanie zwierzęcia3. d koniec poprzedniego rozdziału pisałem, że Hestia"owe ognisko, musi wyznaczyć miejsce,w którymnał się lincz założycielski. Czy można wątpić, że^r ofiary w drodze próby ordalicznej ma nacelu"morzenie tej pierwotnej przemocy? Wybór ofiary nielpowierzony ludziom, lecz przemocy, będącejtymiym, co święty przypadek. Wyjątkowo wymownySKgół stanowi owo wymieszanie wszystkich wołów,pczątku wyznaczonych przezplemiona oraz ichgrupytworzenie jednego wielkiego stada, jednorodnej masy: obowiązkowy wstęp do próby ordalicznej. Czy nie wlJrtu. że rytuał poprzez tę zwierzęcą transpozycję staral dokładnie odtworzyć porządek pierwotnych zdarzeń? fcitralne i gwałtownerozwiązanie, służące jako wzorzecl. próby ordalicznej, pojawia się dopiero wparoksyzmle'zysu ofiarniczego,wtedy gdyludzie, początkowo zróżowani i rozróżnianiprzez porządek kulturowy,zostająE odwzajemnianą przemoc zbtci w jedną masę. r, Abydokonać poprawnej oceny proponowanej tu teolil, trzeba porównać rodzajwiedzy, jaką ona zapoczątkowuje,z tą wiedzą, którą dotąd zadowalaliśmy się w. ziedzinie religii. Gdy mowajest o Dionizosie, to należylokazać,w czym różni się on od Apolllna lub innych. 218 bogów. Dlaczego przed przeciwstawieniem Apolljn " nlzosowi (i choćby tylko w tym celu) wypada Ich zhl- "'umieścić w tej samej boskiej kategorii? Dlaczegopo i? 1''nuje sięDlonlzosa do Apolllna,a nie doSokratesa lNletzschego? Opróczróżnicy pomiędzybogami musii "nieć Jakiś obszar wspólny, z którego wyrastają rożni8pomiędzy odmiennymibogami i na zewnątrz którego t6same różnice stają się płynne, tracą wszelką realność Przedmiotem religioznawstwa są bogowie i boako^iNauka ta winna więc dokładnie zdefiniować przedmiotswoich badali, lecz tego nie potrafi. Musi zdecydować, conależy l co nie należy do Jej dziedziny, apozostawia opiniipublicznejto, co jest jej najważniejszączęścią, głównąpracą, jakąmusi przecież wykonać każda gałąź wiedzy,czyli dokonać wyboru przedmiotów własnych badań. Nawet gdyby do pojęcia boskości wypadało włączyćwszystko, co takim mianem dotąd nazwano (obojętnie gdziel kiedy), nawet gdybytaki tryb postępowaniabył właściwy - totak zwane religioznawstwonie potrafiłobygouzasadnić,ani z niego zrezygnować. Religioznawstwoi kulturoznawstwonie istnieją. Oddawien dawna rozpatruje się, na przykład kwestię, jakiemu szczególnemu kultowi należyprzypisać tragedięgrecką. Czy rzeczywiście Dlonlzosowl, Jaktwierdzi się odczasów starożytnych, czyteż Jakiemuś innemu bogu? Jestto poważny problem, lecz mimo wszystkodrugorzędny wobec Innego, októrym mówi się bardzo rzadko; chodzi o związek między tragedią a elementem boskości,międzyteatrem Jako takim a religią. Dlaczego spontanicznierodacy sięteatr powstaje zawsze l wyłącznie zesfery religijnej? Jeżeli podejmuje się ten temat, to czynisię toprzy pomocy idei tak ogólnikowych i w klimacie tali wzniosłego humanizmu,że dla rzeczywistej wiedzy nicz tego nie wynika. Nasza hipoteza - prawdziwa czy fałszywa - zasługuj0na miano naukowej, gdyż umożliwiaścisłe zdefiniowaniepodstawowychterminów, takichJak bóstwo, rytuał, sacrum, religiaitd. Religijnymi nazywamy wszystkie zjawiska związane z upamiętnianiem, wspominaniem l utrwa' Inoścl, wywodzącej się zawsze zzabójstwaofla:ze). ^jaatyzacja, którazarysowuje się począwszy odptępcze), nie poddaje się . uczuciowości", do któne sprowadzają się pretensje pozytywistyczne,tralnie . redukcjonlstycznym" schematom psyzya ofiary zastępczej, niezależnie od tego. Jak ca1 globalna, nie podstawia prostackiej definicji;e . cudownejobfitości"tworów ludzkiego duchalniereligijnej. Można sobie zadać pytanie, czy taJest rzeczywiście tak cudowna, jak zwykło siębwać. W każdym razie trzeba stwierdzić, że propof tutaj mechanizm Jest Jedynym, który jej nie gwałpiym, który pozwala na przekroczenie stadiumrznę) Inwentaryzacji. Jeżeli mity l rytuałyistniejąkończonej różnorodności, to dlategoże dążą do;enla, doktórego nie mogą nigdy dotrzeć. Wydarzeat jedno, i jeden tylko sposób dojścia do niego; tlast sposobów, by stracić je zoczu, jest mnóstwo. flsznie czy nie, to teoriaofiary zastępczej umożliwia,cle wydarzeń stanowiących bezpośrednilub poiliprzedmiot każdej hermeneutykirytualnej i kultu1. Ta teoria chce całościowo wyjaśnić, . zdekonstruo^ całą hermeneutykę. Teza ofiaryzastępczej nie jestFjakąś nową hermeneutyką. To, że jest ona dostępnadzięki tekstom, nie znaczy, że można ją wtentraktować. Niejest to tezao charakterze teolon czymetafizycznym, w żadnym ze znaczeń tychł. Jakie nadaje im współczesna krytyka. Odpowiadai wszelkim wymaganiom stawianym hipotezom naiwym, w przeciwieństwie do tez psychologicznychcjologlcznych, które chcą być pozytywne, lecz pozostają bez wyjaśnień to wszystko, co teologia l metaflzyzawsze zostawiała w cieniu; ich tezy są po prostukośnymi namiastkami. Nasza teza związana Jest z badaniami o charakterzeecydowanle pozytywnym, l Jest to widoczne nawet weględnym zaufaniu wobec Języka. Inaczej ta sprawayglądaw przypadku współczesnych prądów, które - gdy. 220 SACRUM I PRZEMOC prawdastaje się im dostępna w języku - oświadczałw Języku prawdy być nie może. Absolutna nieufność^' zebęc Języka w czasach całkowitej ruiny mitówodgn0'dokładnie taką samą rolę. co absolutne zaufaniew "vasach, gdy Język był całkowicie niezdolny, by dojść do ^samej prawdy. J Jedynym więc sposobem traktowania ninejszej tezyJest widzieć w niej hipotezę naukową, taką jak wiele innych; pytać, czy rzeczywiście wyjaśnia to, o czym zaczęłamówić, czy dzięki niej można przypisać pierwotnyminstytucjom Jakąś genezę, funkcję i strukturę, które byłyby wobec siebie równie zadowalające jak wobec kontekstu, czy pozwala organizować l ujmować całościowoolbrzymią masę danych etnologicznych przy oszczędności środków i bez uciekania się do tradycyjnych podpórek,jakimi są "wyjątki" i "odchylenia". Wszystkie zarzuty, jakie można postawić niniejszej teorii, nie powinny odwodzić czytelnika odjedynego naprawdę istotnego pytania. Czy systemdziała, nie tu i ówdzie, ale wszędzie? Czyofiara zastępcza jest kamieniem odrzuconym przezbudowniczych, któryokazuje się być kamieniem węgielnym, istotą każdejbudowli mitycznej l rytualnej, kluczem, który- zastosowany dokażdego tekstu religijnego- otwiera gona oścież, czyni raz na zawsze zrozumiałym? Przesąd, zgodnie z którymsfera zjawisk religijnychJest pozbawionaspójności, jest wszczególny sposóbutrwalony we wszystkim, co dotyczy pojęć typu . koziołofiarny". Frazer na ten temat - wraz zewszelkimi szczegółami, jakie były dla niego dostępne - napisałdzieła takznakomitew warstwie opisowej, jak l niepełne w wymiarżę głębszegozrozumienia. Frazerjakgdyby nie chcewiedzieć o potwornej historii kryjącej się za znaczeniamireligijnymi i dumnie obwieszczaswoją ignorancję viprzedmowie4. Nie zasługuje jednak na taką utratę zaufania, jaka mu przypadła. Badacze o takiej pracowitościi jasności w wykładaniu swoich poglądówzdarzają si^rzadko. Liczni zato potrafią jedynie powtarzać zaFrajerem jego wyznanie ignorancji, chociaż w innejformie: 221 l się nie mylę, pojęcie to [kozioł ofiarny] sprowadza pomieszania rzeczy materialnych,rzeczywistychrości włożenia konkretnego ciężaru na czyjeś barkiItwości przeniesienia naszych ułomności fizycznychsłowych nakogoś innego,kto będzie je dźwigałza5dy badamy dzieje tej tragicznej pomyłki odczasów. ^się w ogólnychzarysachuformowała w epoce pierej aż do jej pełnego rozkwitu w teologii spekulatywnejłów cywilizowanych, nie potrafimyukryć zaskoczegdy widzimy jaką dziwnąmoc posiada ludzkiumysł. dtymzabobonom przydawać blasku fałszywie błyszsego złota. razer. obalając ideologie ofiamicze. pozostaje Ichtalkiem jak wszyscy, którym wydaje się, że je ośmie^. Bo cóż ontakiego robi, jeśli nie kamufluje przemo^amym rytuale ofiarnym? Mówi o"ciężarze", o "ułociach fizycznych iumysłowych" jak pierwszy lepszyg. Możewięc traktować substytucję ofiarniczą, jak/ była to czysta fantazja, zjawisko nieistniejące. -owsl badacze robiądokładnie tosamo, nie mając jużt samych wymówek. Freudowskie pojęcie transferu,retjeśli pozostaje niewystarczające, powinno uczynićbardziej wstrzemięźliwymi; mogłoby ono nawet nasutpodejrzenie, że coś się nam wymyka. Idyśl obecnaciągle nie dostrzega głównej części w;hinie. która za jednym zamachem kładzie kresajemnianej przemocy i daje strukturę wspólnocie. sl swemu zaślepieniu myśldzisiejsza może w dali ciągu zrzucać odpowiedzialność za grę, która byłazostaje grą wszystkich ludzi, w którą zawsze grały,5 w różny sposób, wszystkie społeczeństwa, na religię -Iktowanąjak dawniejjako sferę całkowicie odrębną,pbecnie uznaną za "fantastyczną" i zarezerwowaną dlaBwnychwymierających społeczeństw, a w naszym spoczeristwie dla epok zacofanych lub dla wyjątkowo głuteh ludzi. Ta gra toczy się w dziele pewnego dżentelmenastnologa nazwiskiem Sir James GeorgeFrazer, bez przevy zajętego wraz z kolegami i uczniami-racjonalistami'spornym wydaleniem i rytualnym spożywaniem zjawisk. 222 SACRUM I PRZEMOC religijnych, traktowanych Jako kozioł ofiarny całej myślludzkie). Jak wielu Innych dzisiejszychmyślicieli, Frazęumywa ręce od brudnych operacji, w których przejaw1się sfera religijna, l bez przerwy przypomina, że obcy m,jest wszelki "zabobon". Niepodejrzewa nawet, że to umvcle rąk oddawna należy do Inwentarza czysto intelek. tualnych l niehańbiącychodpowiedników najdawnlej. szych zwyczajów ludzkości. Jak gdyby miałzamiarudowodnić, że w niczym nie maczał palców i niczgoła niepojmuje, mnoży on śmieszne Interpretacje całego tego"fanatyzmu, "prostactwa", któremu ochoczo poświęciłswą karierę naukową. Ta niemożność poznania ma charakter oflarnlczy. Frazer uważa,że jeszcze dziś, może jeszcze w większymstopniu niż kiedyś,dziś, gdy wreszciegodzina śmierci dlatej niemożności wybiła, nie rozwieje się onatak łatwo. Przeszkodzi temu opór analogiczny do tego,o którymmówi freudyzm,lub jeszcze bardziej przerażający. Niechodzi tu bowiem o jakieś drugorzędne stłumienia, którymi każdywkrótce będzie chciał się pochwalić, lecz onajżywotniejsze mity "współczesności", o to, czego absolutnie nie można traktować Jako mit. A przecieżw grę wchodzi nauka. Nie ma śladu "mistycyzmu" ani "filozofii" w tym, co teraz omawiamy. Mityl rytuały, czyli interpretacje czystoreligijne,krążą wokółprzemocy założycielskiej,nigdy naprawdę jej nie wyjawiając. Dzisiejsze interpretacje, pseudonauka o kulturze. krążą wokółmitów oraz rytuałów i naprawdę ich nierozumieją. Skonstatowaliśmy to przy lekturze Frazera. Każda analiza zjawisk religijnych Jest interpretacją Interpretacji, w ostatecznym rozrachunkuopartej na Identycznej podstawie, co sam rytuał. Możesię nawet zdarzyć. że naszeinterpretacje będą miały podwójnego lub potrójnego pośrednikaw instytucjach wywodzących się z rytuału, a później w instytucjach powstającychz tychpierwszych. W interpretacjach religijnych przemoc założycielskaJest zapomniana, lecz Jej istnienie -potwierdzane,W dzisiejszych Interpretacjach zaprzecza się Jejistnieniu. Jednakże przemoc założycielska nadal wszystkim rządzi. WNIOSKI 223 l dalekie i niewidzialne słońce, wokół któregokrążą"-koplanety, lecz także ich satelity i satelity sateli^ ważne jest, a nawet konieczne, abynie poznanoy owego słońca, albo jeszcze lepiej - aby negowanosinienie. Dowodem nato, że najważniejsza sprawartaje nietknięta, Jest skuteczność oflarnlcza tekstu. a przykład tekstuFrazera, corazbardziej efemerycz^mczasowa, coraz szybciej przemieszczająca się kun tekstom, równocześnie coraz bardziej odkrywczym)ym; skuteczność rzeczywista i pozostającawe wła^j proporcji do potrzeb określonego społeczeństwa,l samych, do których odwoływała się dawniej ofiara alna. "ytanle stawiane przez wszystkie próby Interpretacji. ląwszy od Frazera aż do dzisiaj - pozostaje bez jwledzl. Dopóki pytanie pozostaje bez odpowiedzi,6ty mamy do czynienia z interpretacją lub hermeneuĄ. Brak odpowiedzi określa pytanie jako rytualne. Brpretacja jest pochodnąformy rytualnej. Dopóki ry(y sążywotne, odpowiedzi nie ma. lecz pytanie zostałoprawdę postawione. Myślbadającarytuały rzeczywlgB pyta, jak to właściwie jest z tązałożycielską przemo lecz odpowiedźJest wymijająca. Pierwsi etnologowie prawdę pytają, jak to właściwiejest zmyślą rytualną. azer rzeczywiście zastanawia się nad genezą religii iżodpowiedź zręcznie obchodzi pytanie. ^ Zato w naszych czasach interpretacja dochodzi dojjo, że przyznaje się do własne) bezsilności. JeślichodziDostarczenieprawdziwych odpowiedzi. Mówi samaBobie, że nie ma końca. Uważa za możliwe usadowićsięm, gdzie faktycznie Już siedzi. Myśli, że spokojnie zasleEl się w bezkresie, lecz wtym także się myli. Interpretaa myli się zawsze. Myli się, gdy sądzi,że zaraz uchwycirawdę, lmyli się też. gdy w końcu zprawdy rezygnuje. sśliw końcu interpretacja przeczuje swą funkcję rytutoą, wówczas dochodzi do światła, i funkcja ta przestajeElałać. Wokół nas widać wiele oznak jej kresu,mterpreicja stajesię coraz bardziej "nierealna";stacza się doozlomu ezoterycznego bełkotu l równocześnie popada"rozgoryczenie; przekształca się w czynnąpolemikę, na. siąka odwzajemnianą przemocą. Zamiast przyczynMdo wypalenia przemocy, przyciąga Ją Jak trup przyc'8^muchy. Dzieje się z nią tosamo, co ze wszystkimi forml oflarniczyml;gdy ulega dekadencji, Jej dobroczyn,'1" efekty przekształcają sięw zło. Kryzys Intelektualnynszych czasów Jest właśnie taki. Pytanie, które nie przynosiodpowiedzi, musi hycQpostawione. Wiemy Już, żeto dobrze. Powiedzieliśmy ju; czym Jest podstawowy . błąd' dzisiejszej interpretacji: py. 'ta ona o . sacrum". Wyobrażamy sobie, że tylko my możemy stawiać takie pytanie. Wiemy, że jesteśmy Jedynymspołeczeństwem, które nazawsze wyłoniło się z sacrum. Mówimy więc. że społeczeństwa pierwotne żyją "w sacrum". Tymczasem żadna społeczność niemoże żyć "wsacrum", czyliw przemocy. Żyć w społeczeństwie znaczywymykać się przemocy, oczywiście nie w prawdziwą zgodę (od razu mielibyśmy wtedy odpowiedz na pytanie: -czym jest sacrum? "}, lecz wniewiedzę, htóra zawsze takczy owak płaci haracz przemocy. Przekonaliśmy się, ze każde społeczeństwo myśli, żeono Jedno wyłoniło się z sacrum. A skoro tak,to inniludzie nie są tak do końca ludźmi. Nie Jesteśmy wyjątkiem odreguły powszechnej niewiedzy. Nie opuszczamy więc zaklętego kręgu. Tendencja dozamazywania sacrum lub całkowitej jego eliminacjiprzygotowuje grunt do "cichego" powrotu sacrum, niew formietranscendentnej, lecz immanentnej, w fornileprzemocy i wiedzy o przemocy. Myśl, która oddala się odgwałtownych początków, znowu się nieświadomie donichprzybliża, nie wiedząc,że zmieniła kierunek. Każdamyślzatacza koło wokół przemocyzałożycielskiej, a - zwłaszcza gdychodzi o myśl etnologlczną - promień tegokołacyklicznie się zmniejsza; etnologia zbliża się do przemocyzałożycielskiej. Jej przedmiotem Jest ofiarazastępcza. choćona o tym nie wie. DziełoFrazera jest dobrym tegoprzykładem. Wielkie rojowisko pozornie różnych od siebie obyczajówproponuje czytelnikowikompletny wachlarz interpretacji rytualnych. Dzieło staje się jednolite. ale nietam, gdziezamierzał autor. Prawdziwy sens tego ^lego zbioru mitów i rytuałów wymyka się autorodobnle Jak sens jego własnej pasji etnologlcznej. Jtzleło Jestmitem z mitologii. Nie maróżnicy międzyfk etnologicznąposzukującą wspólnegomlanowni(wszystkich opisywanych wątków, a krytyką "psy^llltyczną" sensu largo. która starałaby się dotrzeć,rmltem racjonallstycznym, do ukrytego jądra Fraeklch obsesji: do kozła ofiarnego. El. copowiedzieliśmyna temat Freuda, Jest prawdąTlesienludo całej myśli współczesnej, a szczególnienologli, która zresztą w jakiś nieodparty sposóba przyciągała. Sam fakt. że coś takiego jak "etnoloyje wśródnas, podczas gdy tradycyjne sposobyretacjl zawiodły. Jest Jednym zeznaków zapowladai (współczesnym czasom, a w chwili obecnej wJólności) nowy kryzys ofiarniczyo przebiegu podma względami analogicznym do przebiegu poprzedl kryzysów. Leczjednak nie jest to ten sam kryzys. Emiwszy sięz sacrum w większym stopniu niż inne[eczeństwa,tak że "zapomnieliśmy" o przemocy załoelsklej l straciliśmy Ją z oczu, wkrótce Ją odnajdzleB'zasadnlcza przemocw spektakularny sposób powra^;do nas, nie tylko w wymiarze historycznym, leczuleż poprzez dziedzinę uświadamianej wiedzy. I dla)ów kryzys zaprasza nas - po razpierwszy w dziejachfsmypogwałcili tabu którego w końcu nie pogwałcili. S Herakllt ani Eurypides:powinniśmy w świetle wydari mrokom wiedzy objawić bez osłonekrolę przemocy('społeczeństwach ludzkich. Łl.Op. clt., s. 77-83. "2. KsięgaJonasza, I, 4-7, 10-12, 14-16, wg Biblii Brytyjskiego^ iZagranicznego Towarzystwa Biblijnego, Warszawa 1980. r3.Op. clt. , s. 393. "-'-s^i 4. Do Złotej ga^zi -przyp. tłum. /^^^^StSt^f/^ '^\ ^^-'362TT. BIBLIOGRAFIA (mlth Wllllam, The Crltlcism of Greek Tragedy. TheUlane Drama, Reuiew III,1959. Ue Georges, Ł'Erotlsme,Ed. de Mlnult 1B57. n Gregory,Don D. Jackson, JayHaley, John Weakland. .Toward a Theory of Schizofrenia", Interpersonalynamlcs, Warren G. Bennls. red. Homewood. Illlnols,oreseypress 1964. s. 141-181. tttmlYyes. Trols Presocratlgues, Galllmard 1970. Clman T. O.. . Swazl Royal Rltual". A/rlca. XXXVI. 1966,i. 373-405. renlste Emlle. Le Vocabulalre des Istltutlons Indouropeennes, Ed. deMtault 1999,2 tomy. 3 Franz. .Tslmshlan Mythology". Report ofthe Bweau ofAmerlcan Ethnotogy XXXI. 185. nr 25. OlaRoger, Ł'Homme et te sacre,Galllmard 1980. [Cttl Ellas, Mosse und Macht. Hamburg. Claassen 1980. gnon Napoleon A. yanomamo, the Fterce People, Newr York, Holt. Rtaehard and Wlnston1968. isk P. A.W. , "Tnę Inqwala Ceremony oftheSwazl". Bantu; Studles IV. 1630. s. 205-210. dcourt Marie, Legendes etcultes des fróros en Grece, Parls 1042. Oedlpe et talegendę du conquerant,Parls 1944. fcourt-Curvers Marie, red. l tłum. Euriplde. Galllmard 1962. els Hermann i Walter Kranz, Dte Fragmente der Yorsokratlker. BerUn 1934-1935. istojewskl Flodor, Sobowtórl Inne opowiadania, tłum. Seweryn Pollak l Gabriel Karskl. PIW. Warszawa 1962. ouglas Mary. Purlty and Danger. Penguln Books. London 1966. umezil Georges. "Lecture de Tite-Live". rozdz. IV Horace etles Cwtaces,1942 l . LesTransformations du trolslemetriple" w Cahlers pour l'Ana(yse 7. 1967. Mythe etEpopee, GaUtmard 1968. 228 SACRUM I PRZEMOC EliadeMircea, Sacrum, mit. historia. przeł. Anna Tatwleź. PIW. Warszawa 1870. tt!- Traktat ohistorii religii, tłum. Jan Wlerusz-Kowal i. Książka l Wiedza, Warszawa1966. 't{TheSacred andthe Profane. New York 1681. Elktn A. P.. The Austratlan Aborlgifłes. Doubleday NewYn i/1964. k Evans-Pritchard E. E.. The Nuer, Oxford Press 1640. Soclal Anthropology and Otber Essays. Free Press, NewYork 1962. Farber Bernard, red. Klnshlp and Famlly Organtzatton. Wlley. New York 1966. Frazer J. G., Złota gałąź, przeł. Henryk Krzeczkowski, PIW. Warszawa 1871. Totemtsmand Exogamy. Macmlllan and Company, London 1910. Freud Zygmnut. Pozazasadą przyjemności, przeł. Jerzy Prokopluk. PWN, Warszawa 1976,Człowiek, religia, kultura, przeł. Jerzy Prokopiuk, Książka i Wiedza, Warszawa 1987. Wstęp do psychoanalizy, przet. S. Kempnerówna l W. Zaniewicki, Książka i Wiedza. Warszawa 1958. Gernet Louis. Anthropologie de la Grece antique. FrancoisMaspero 1968. Gluckman Max. Order and Relwllton In Tribal Ąfrlca, FreePress od Glencoe 1960. PolUics, Law and RltualIn Trlbal Soctety, Mentor. NewYork1968. Heidegger Martin. Budować,mieszkać, myśleć, tłum. Krzysztof Mlchalskl. Czytelnik. Warszawa 1977. Henry Jules, Jungle People. Vintage Books, NewYork 1964. Heusch Luc de. "Aspects de lasacrallte du pouvolr ett Alrique" w Le PouDolr etla sacre. Institut de sociologle. Bruxelles1982. Holderlm Friedrlch. Pod brzemieniem mego losu. przeł. W. Markowska l A. Milska. Czytelnik. Warszawa 1976. Hubert Henrl l Marce]Mauss. Essatsur tanaturę et lifonctlon dusacrlflce w Marcel Mauss. Oeuures. I, te5 Fonctlons soclalesdu sacre. de Minuit. Paris 1968. BIBLIOGRAFIA 229 iJohan. Homo Ludens, BeaconPress, Boston 1955. tancis. Arabie Sauages. Capricorn. New York 1966. Ire H. Dionysos. hlstolre du culte de Bacchus. Payot B.MCraltement de la mania dans les 'mysteres' de Dionyt des Corybantes" wJournol de psychologie. 1949, p4-82. tfcAdolphe E. Mythes etculteschez tes peuples prtmlH tłum. M. Metzeger l J. Gofflnet. Payot 1954. icwlczErnst H. , The Klng's Two Bodłeś. Princeton łverslty Press 1957. phn Clyde. "Reccurent Themes in Myth and Mythma^'w wyd. Henry A. Murray, Myth and Mythmaklng. (orges Braziller. New York 1980. (H... A Rltual of Klngshlp among theSwazl". Ąfrlca IV. 1944, s. 230-256. te Swazl: a South A/rican Klngdom, Holt Rlnehardt and taston. New York1964. Jacques, Ecrlts. Seull 1968. ^nche Jean i J. B. Pontalis, Vocabufatrede la psycho^nalyse. Presses Universitaires 1967. lanche Jean, Hólderlin et la question du pere. Presses Bnhrersitalres 1961. fch Edmund. The Structural Study of Myth and Totemtsm. 'TaYistock, London 1967. I.Sylvaln, La Doctrine du sacrlflce dans les Brahmanas, Presses Unlversltalres1966. Wł-Strauss Claude, Antropologia strukturalna, przel. KrzylaztofPomlan. PIW. Warszawa 1970. s Myśl nieoswofonja. przeł. Andrzej Zajączkowskl. PWN. t Warszawa 1969. ii Smutek tropltaiu). przel. Aniela Stelnsberg. PIW. Warsza' wa 1964. Totemizm, tłum. A. Stelnsberg, PWN. Warszawa 1908. Spojrzenie z oddali, przeł. Wincenty Grajewskl. LeszekKolanklewlcz. Maria Kolanklewlcz. Jan Kordys. PIW, Warszawa 1993. Les Structures etementafres de la parente. Presses Unlyersltalres1949. 230 SACRUM I PRZEMOC Le Cruetle cutt. Plon 1964. La Gęste d'Asdlwal". Annualre de 1'ecote pratloue hautes etudes. VI sectlon, 1658-1959. esLevy-Bruhl Luclen, Czynności umysłowe w społeczeństw pierwotnych, przeł. Bella Szwarcman-Czarnota pnSiu Warszawa 1982. ' "Lorenz Konrad. Tak zwanezło. przeł. Anna Danut Tauszyńska. PIW. Warszawa 1972. Łowię Robert. Prfmitiue Soctety. Llverlght, New York 1970Maistre Joseph de, Eclafrcłssement sur les sacrlflces w Les Solrees de Salnt-Petersbowg, II,Vltte et Perrlasel, Lyon 1890. s.321-405. Makarlus Laura, . Les Tabous du forgeron". Dlogene 82,1988. Le Mythedu trlckster", Revued'hlstolre des retlglons,175, nr 2. 1989. Du Roi maglque au roi dlvin". Annales, 1970. s. 868898. Mallnowski Bronisław. ArgonauciZachodniego Pacyfiku, tomIII. Dzieł", przeł. Barbara Olszewska-Dlonlzlak l SławojSzyszklewlcz. PWN, Warszawa 1981. Zwyczaj l zbrodnia w społeczności dzikich w II tomie. Dzieł",przeł. Józef Obrębskl. PWN. Warszawa 1980. Seks l stłumienie w społeczności dzikich oraz Inne studiao płci, rodzinie l stosunkach pokrewieństwa, tom VI. Dzieł", przeł. Barbara Golda. GrażynaKublca. ZdzisławMach. PWN. Warszawa 1987. Magla, nauka l religia w Mit. maglareligia. VII tom. Dzieł", przeł. Barbara Les l Dorota Praszaiowlcz. PWN,Warszawa 1990. Metraux Alfred. ReHgions et magies indiennes d'AmśrtqueduSud, Gallimard 1987. La Rellgion des Tupfnamba et ses rapports aueccellesdes autres trlbus Tupl-Guarlnl, BIWotheque de 1'ecotedeshautes etudes: sclences rellgleuses, XIV. Paris 1928. Nllsson Martln P. A Hlstory of Greek Rellgion, Norton, NewYork 1964. NorbeckE. , .AfrlcanRltualsofConfllcf. AmerlcanAnthropotoglst. LXV, 1963. s. 1254-1279. BIBLIOGRAFIA 231 olt. Le Socró. Payot. ter F. Dtonysos, le muthe et le culte, Mercure, Paris 9.fc-BrownA. R.. The Andaman Islanders. Free Press. ł York 1984. lctureand Furotton In Prlmlttoe Soctety. Free Press, itYork 1965. te-Brown A. R. l Daryll Forde. A/rlcan Sustems of Bhlp andMaiTlage, Oxford Press 1650. Hdanie zbiorowe Glunta Centrale. StudtStorlcl. Rzym. ERegallta Sacra. E. J. Brill. Lelden 1959. B Erwin. Psyche, Seelencult und Unterbllchfceltsglaube rGrlechen. Payot 1928. ff H. .Dle Bedeutung desMenschenopfers Im DajaklBhen Totenkult". Mlttellungen der Deutschen Gesellsftaftfur Vólkerkunde. X, Hamburg 1940. l W. Robertson, Lectures onthe Rellgion of the Semltes. lóndon 1894. iOnship and Marrlage In Early Arabia. London1903. rAnthony, Human Aggresston, Bantam, NewYork 1968. -inpson Stith. Tales of the North American Indtans. IndiaInaUnlverslty, Bloomlngton 1988. łner Vlctor. TheForest of Symbols, Aspects of Ndembu1'RltuaI. Cornell Unlverslty. Ithaca 1967. l The Drums of Ąfflictton, Clarendon, Oxford 1968. [; The Ritwil Processes. Aldine. Chicago 1969. tlllant George. The Aztecs o/ Mextco, Pelican Books,New York1950. tn Oennep Arnold, Les Rltes depassoge. E. Nourry 1909. Srnant Jean-Pierre, Mythe etpensee chez les Grecs. Maspero1966. flson Monica. Rłtuais of Kłnshlpamong the Nyakyusa. Oxford 1857. wy 2 wiecznością, Robert Tempie, tom I . Dziejówl. s. 250, 21 fotografii i36 rysunków,bibliografia oraz Człowiekod wieków pytao swoją przyszłość, z tychpytań zrodziły się korzenie naszejkultury i cywilizacji. W pierwszym tomie "Dziejów Gnozy"R. Tempie podjął sięrozwikłania tajemnic funkcjonowaniawyroczni starożytnych Greków,Etrusków l Chińczyków. Książka ta stara się wniknąćw sekretne uzyskiwanie informacjio przyszłości ludzi l narodów. Sława greckiej instytucji sybilli(wieszczej kapłanki) przetrwałado naszych czasów, natomiastwróżenie z wnętrzności uległoprawie całkowitemu zapomnieniu. Praca badawcza dotyczącatych problemów ma charakterunikalny. W kolejnym rozdziale Rozmów z wiecznościąmożemy zapoznać się z pierwszymwjęzyku polskim solidnymopracowaniem chińskiej wyroczni I-Chfng. Ostatni rozdziałdotyczy zjawiska pęknięćheksagonalnych, które ilustrują określone prawakosmiczne. Tajemnica Syrittssa. Robert Tempie, część I i u tomu"Dziejów Gnozy". s. 260i 230. 21fotografii i42 rysunkbibliografia oraz indeks. Tajemnica Syriiisza jestksiążką, obok której żadenwrażliwy i myślący człowieknie może przejść obojętnie. Zadaje ona pytaniao początkiziemskiej cywilizacji. Odpowiedź jest dla wielu szokująca,gdyż okazuje się. że naszą kulturę założyły inteligentne istotyz systemu Syriusza. Książka tapo razpierwszy w sposób naukowy udowadnia istnienie obcych cywilizacji poza Ziemią. Punktem wyjścia dla RobertaTempie Jest gnoza afrykańskiego plemienia Dogonów. któreaż do naszychczasów przechowywało swą wiedzę w tajemnicy. Następnie autor omawiaarcheologiczne wykopaliska językowe [mity. podania, tekstyhistoryczne). Pozostawiaczytelnika w niepokojącymoczekiwaniu na ponowneprzybycie istot spoza naszegoukładu planetarnego. bezpieczeństwa (Włóczęga wśród gwiazd), Jacktom III "Dziejów Gnozy". s. 270. Dlawielu J. London jest jeszcze ciepłym wspomnieniemz młodości. Pasja,z jaką opisuje zmagania się człowieka zprzeciwne setami losu wskazujena autora obdarzonego rozległąperspektywą duchową. "Kaftanbezpieczeństwa" jest książkąo reinkarnacji i tęsknociedowolności. Mało jest książek, októrychmożna by powiedzieć,żesąduchowe. "Kaftan bezpieczeństwa" jest przykłademwręcz religijnego uwielbieniaducha. A ponieważ duch z definicji jest Jednią przeciwieństw,karty tej książki przesiąkniętesą także umiłowaniem życia. a właściwiewielużywotów. które każdy z nas już przeżyłalboktóre na nas czekają. JackLondontą, zupełnie nie znanąw Polsce, najwybitniejszą zeswoich książek rzucił wyzwaniestrachowi i śmierci. Perspektywa. z jakiej opisuje dramatyczne losyDarrellaStandmga, toperspektywa zmysłowejnieśmiertelnoś ci. O naturze kobiety. Carl Gustav Jung, tom IV "DzieinGnozy". s. 218. 7 ilustracji. '" Książka C. G. Junga "o na turze kobiety- Jest jednązpierwszych na naszym ryn. ku. która wyczerpująco, po. ważnie l dogłębnie zajmujesię psychiką kobiety. Tak siędziwnie złożyło, że wydawcyzadbali o sprawy jej dala. azapomnieli o duszy. Kobieta. która w życiu choć raz zamarzyła o tym. by zrealizowaćswoje cztowieczeństwo, beztego przewodnika duchowego nie będzie mogła sięobejść. i (przemoc. Renę Girard, tom V "Dziejów Gnozy". 2, 6 ilustracji, mentalnym dziełem Renę Glrarda. który uważa, iż:"Tademistyfikatorskawiedzastanowi uniwersalny kluczuwalniający ludzi spod władzy quasl-mitologil naszejwłasnej historii, a niebawemposłuży do obalenia wszystkich mitów planety. Owychmitów bronimy tak namiętnienie dlatego, że jesteśmy przekonani. iż mówią prawdę. lecz dlatego, że służą nam zaschronienie przed biblijnymobjawieniem, przygotowanym. odświeżonym i czekającym,aby wyłonić się z gruzowiska mitologii, z którą myliliśmy je takdługo". ^NE GIRARD ^. Szaleństwo miłości, Simone Weil, tom VI "Dziejów Ons. 194, 2 fotografie. zy Simone Well Jest autorką kuku książek Już wydanych wPolsce. Częśćz nich to niestety. wybory myśli". .Szaleństwo miłości" jest tłumaczeniem całej książki, w którejJedna z najmądrzejszychIstot, Jakie stąpały po tej Ziemi zajmuje się odkrywaniemprzedchrześcijańskich intuicji w myśli starożytnej Grecji. Według niej pitagorejczycybyli tymi, którzy przygotowywali ludzkie dusze na przyjęcie ewangelicznego Objawienia. Subtelnośći głębia mądrości S. Well każą myśleć oniej Jakoo jednymz wielkichnauczycieli ludzkości. mnę narodziny. Jakob Bóhme. tom VII . Dziejów Gnozy",0. 7 ilustracji. Wszystko wskazuje na to. że podobnie jak Ardżuna w Bhaga wadgtcie, Dante w Boskiej koSlfSCWfSfsrrTf^ medll, tak Jakob Bohme na karXWUHfflB510l^H tach swychnatchnionych ksiąg BBHBBH^I podąża . boskim szlakiem" odluiliminBl^M^miJ końca do początku świata. Ichoćróżna jestforma Ich przekazu. to jedno jest im wspólne-otrzymali wzrok, którym ogarniają Całość. Więc piszą . 0 Bożej sile. o tym,czym jest Bóg l wJaki sposóbjest w Bożej istocienatura gwiazdy l elementy, atakże skądrzecz wszelka maswój początek. Jakie są niebo lziemia, anioły, ludziel diabły". Jak gdyby, co jakiś czasna ziemimusieli pojawiać się ludzie,by podtrzymywać ogieńdla wędrowców na ścieżce . boskiegoszlaku". Ponowne narodziny wtym świetle jawią się jako dzienniki podróży wewnętrznej, przekazującej mistyczne doświadczenie powrotu do wieczności. Wydawnictwo BRAMA - Książnica Włóczęgów lUczonych160-288Poznań, ul. Kirohholmska 5. tel/fax 67-34-08)prowadzi sprzedaż wysyłkową prezentowanych książekpo cenachhurtowych, za zaliczeniem pocztowym. Pisma londyńskie i ostatnie listy. Simone Weil tom\n. DziejówGnozy". s. 224. ' " "l Zewszystkich opublikowa nych prac S. Weil. tę okres? ,bardzo osobisty ton. Przypomnijmy, że jej poetycką refleksję z reguły cechowałabezosobowość. Patrzyła nawszystko z lotu ptaka. Listyodsłaniają tenmoment w Jejżyciu, wktórym najednejszali wagi znalazły się jejprzekonania, a na drugimmroczne komplikacje jej wojennych losów. Jaki był wynik tego zderzenia? Uważała,że okoliczności dały jej namiastkę świętości. Listy odsłaniają nam zmagania, wktórych S. Weil chciała z niejuczynić regułę życiową. Wydawnictwo BRAMA - Książnica Włóczęgów i Uczonych(60-288 Poznań,ul. Klrchholmska 5. tel/fax 67-34-08)prowadzi sprzedaż wysyłkową prezentowanych książekpo cenach hurtowych, za zaliczeniem pocztowym. Printed In Poland BRAMA -Książnica Włóczęgów l UczonychPoznań 18B4 60-288 Poznań ul. Klrchholmska5Wydanie IDruk l oprawa Drukarnia Wydawnictw Naukowych S. A.Łódź ul. Żwirki2