THE CHILDREN'S HOSPITAL OF PHILADELPHIA •Anoreksja-Bulimia-Otyłość Przewodnik dla Rodziców Martha MJablow Przełożył: Mirosław Przylipiak GWP GDAŃSKIE WYDAWNICTWO PSYCHOLOGICZNE GDAŃSK 1993 Tytuł oryginału: A PARENTS GUIDE TO EATING DISORDERS AND OBESITY Copyright © 1992 by The Children's Hospital ojPhiladelphia Foreword copyńght © 1992 by Everett Koop Published by arrangement with Dell Publishing, a diuision ofBantam Doubleday Dell Publishing Group, Inc. Copyright for the Polish edition © 1993 Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadnajej część nie może być przedrukowywana, ani w żaden inny sposób reprodukowana czy powie- lana mechanicznie, fotooptycznie, elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego. Pierwsze wydanie w języku polskim Przekład: Mirosław Przylipiak Redakcja: Radosław Grześkowiak, Hieronim Chojnacki Opracowanie graficzne: Jarosław Czarnecki Redakcja naukowa: dr Elżbieta Zubrzycka ISBN 83-85416-11-0 V Pil Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne 81-826 Sopot, ul. Żeromskiego 1 la, tel/fax 516104 Skład: W. Leszczyńska Ltd, ul. Saperów 12/2, Gdańsk, tel. 41-30-69 Druk: ATEKT, Gdańsk, ul. Załogowa 6 Spis treści PRZEDMOWA 9 PODZIĘKOWANIA U WSTĘP 13 I SYLWETKI TRZECH MŁODYCH KOBIET Z ZABURZENIAMI ŁAKNIENIA . 18 H PRZEDE WSZYSTKIM ZROZUMIEĆ 27 Koncentracja najedzeniu 27 Jedzenie może być oznaką więzi 28 Jedzenie może być pocieszeniem . . -.—.? 28 Jedzenie bywa przyjemnością i rozrywką 29 Koncentracja uwagi na ciężarze ciała 29 Anoreksja w ujęciu historycznym 31 Bulimia w ujęciu historycznym 35 Przewaga zachorowań wśród kobiet .-•?.? , 36 Wytłumaczenie fizjologiczne 36 Problem samooceny 36 Wytłumaczenie seksualne 37 Wytłumaczenie feministyczne 38 Młodzi mężczyźni z zaburzeniami łaknienia 38 ni ROZPOZNAWANIE ZABURZEŃ 40 Symptomy anoreksji 40 Symptomy bulimii 41 Symptomy wewnętrznego przymusu jedzenia 42 Czy zaburzenia w jedzeniu mogą się na siebie nakładać? 42 Widzieć rzecz we właściwej perspektywie 43 • IV ANOREKSJA 46 Historia Siieili 46 Diagnozowanie anoreksji 49 Utrata lub brak przybierania na wadze w okresie wzrostu 49 Silny lęk przed przybraniem na wadze 49 Zakłócenia wizerunku własnego ciała, wymiarów, sylwetki 49 Brak trzech kolejnych miesiączek (amenorrhoea) 49 Powikłania medyczne 50 Wpływ na rozwój fizyczny i dojrzewanie seksualne 51 Wpływ na psychikę 51 Rozmiar zjawiska i rokowania 54 , Jak rozpoczęła się u niej anoreksja?" 56 Środowisko rodzinne 57 Usidlenie 57 Nadopiekuńczość 59 Sztywność 60 t V BULIMIA 63 Historia Jackie 63 Diagnozowanie bulimii 64 Powtarzające się przypadki objadania się; zjadanie wielkiej ilości pożywienia w krótkim czasie 65 Poczucie braku kontroli podczas objadania się 65 Przeczyszczanie 65 Co najmniej dwie sesje objadania się i przeczyszczania na tydzień przez trzy miesiące 65 Trwała, przesadna troska o wagę i wymiary ciała 66 Powikłania medyczne oraz symptomy choroby 67 Efekty psychologiczne 69 Poczucie podporządkowania jedzeniu 69 Poczucie samotności w tłumie 70 Zamęt feministyczny 70 Cechy uzależnienia 70 Utrata panowania nad sobą 70 Zmienność nastrojów 71 ' Nałogi 71 Rozmiar zjawiska i rokowania 71 , Jak rozpoczęła się u niej bulimia?" 73 Osobowość 73 Czynniki biologiczne 74 Czynniki społeczno-kulturowe 75 Przestępstwa na tle seksualnym 76 Środowisko rodzinne 76 VI Wi:WNI<(TRZNY PRZYMUS NADMIERNEGO JEDZENIA (KOMPUI.SYWNE OBJADANIE SIĘ) 79 lli.ilunii Debhy 79 Ko/po/nnwanic wewnętrznego przymusu nadmiernego jedzenia 80 <> Objawy 80 *•"' Zmiana stosunku do życia 81 Wpływ na psychikę 81 Kto jest zagrożony? 82 Nastawienie społeczne do wewnętrznego przymusu nadmiernego jedzenia ... 83 Załamanie psychiczne a przymus jedzenia 84 VH OTYŁOŚĆ 86 Historia Roberta 86 Definicja i statystyka 87 Wzrost liczby dzieci otyłych w Ameryce 87 Powikłania medyczne 89 Wpływ na psychikę 90 Źródła otyłos'ci 92 Przemiana materii a prawidłowości rozwojowe 94 Leczenie otyłości dziecięcej 96 Inne rozłożenie akcentów 97 Podejście wielostronne 98 Najpierw aspekt fizyczny 98 Wyznaczanie celów 98 Pomoc dziecku w kontrolowaniu własnych nawyków 99 Rola specjalisty do spraw żywienia 100 Punkty kontrolne 101 Aktywność fizyczna 102 Utrzymywanie wagi ciała w normie 103 Co mogą zrobić rodzice? 104 Pomoc psychologiczna 105 VIII LECZENIE ZABURZEŃ ŁAKNIENIA 107 Nie ociągajcie się 108 Pierwszy krok 109 Co powiedzieć dziecku? 109 Jakie reakcje można przewidzieć? 111 Szukanie terapeuty 112 Terapia rodzinna 113 Kto bierze udział w terapii rodzinnej? 113 Praca zespołowa 115 Warunki powodzenia 116 Wyznaczanie celów 117 Nowe sposoby rozwiązywania starych problemów 118 Symfonia lecznicza 120 Połączenie i rozłączenie 121 Różnice w podejściu do anoreksji i do bulimii 122 Leczenie anoreksji 122 Leczenie bulimii i wewnętrznego przymusu nadmiernego jedzenia. . . 123 Z punktu widzenia klienta 125 IX POWRÓT DO ZDROWIA 127 Nauka nowego języka 128 Przerzucanie pomostów 128 „Po prostu powiedzcie narn, co robić" 129 Kilka reguł do zapamiętania 130 Lęki waszego dziecka 130 Paradoks niezaangażowania 130 Analizowanie własnych odczuć 131 Czas dla rodziców 131 Czego możecie oczekiwać? 132 Szybka zmiana objawów 133 Nawroty 133 Hospitalizacja 134 Uczucie poprawy 134 Zastrzeżenia do terapeuty 135 Terapia w trzech aktach 135 Ku końcowi 136 INDEKS 139 PIŚMIENNICTWO 142 PRZEDMOWA Przedmowę tę piszę z prawdziwą przyjemnością, ponieważ dzięki niej mogę spojrzeć na niniejszą książkę z perspektywy historycznej. Moje związki ze Szpitalem Dziecięcym w Filadelfii sięgają lat czterdziestych, kiedy to sędziwy Irving J. Wolman prowadził pionierskie badania nad przyswajalnością mleka przez orga- nizm dziecka. Jego prace doprowadziły do spopularyzowania mleka homogeni- zowanego, a wkład w tę dziedzinę został w pełni doceniony dwie dekady później. Dr Wolman należał do szeregu lekarzy ze Szpitala Dziecięcego, którzy od roku 1885 wnieśli ogromny wkład do poszerzenia wiedzy o odżywianiu, a co za tym idzie — karmieniu dzieci i zwyczajach dziecięcych związanych zjedzeniem. Było więc zupełnie naturalne, że te związki zacieśniły się jeszcze bardziej, kiedy Szpital Dziecięcy rozpoczął badania nad rolą odżywiania u dzieci cierpiących na chroniczne schorzenia oraz zaburzenia łaknienia. W 1970 roku miałem sposobność współpracy z Filadelfijską Kliniką Dziecięcą (Child Guidance Clinic) przy progra- mie kompleksowych badań nad poważnym schorzeniem o nazwie anorexia nervo- Mi, charakteryzującym się wstrętem do jedzenia i w następstwie niebezpieczną utratą na wadze. Program był realizowany przez Centrum Badawcze Szpitala I )/.iecięcego, specjalną jednostkę w strukturze tego szpitala, która miała możliwość prowadzenia ciągłych obserwacji i analiz laboratoryjnych w przypadkach nastrę- czających szczególne trudności diagnostyczne i lecznicze. Dyrektor Centrum, en- dokrynolog Lester Baker, ściśle współpracował z dyrektorem Kliniki Dziecięcej, doktorem Salvadorem Minuchinem, któremu przypisuje się zasługę propagowania terapii rodzinnej, polegającej na leczeniu dzieci w ich rodzinie. Program z roku I ()7() otwierał nowe perspektywy leczenia dziecięcych chorób somatycznych uwa- runkowanych problemami emocjonalnymi. Dzięki bliskiej współpracy tych dwóch instytucji było możliwe powstanie ni- niejszej książki, której celem jest pomaganie rodzicom w zrozumieniu myśli i uczuć dziecka zaczynającego się głodzić (anorezia nervosa), objadającego się, a nastę- pnie przeczyszczającego (bulimia), albo odczuwającego ciągły przymus jedzenia (kompulsywne przejadanie się). Czytelnicy będą mogli nauczyć się rozpoznawać symptomy zaburzeń w przyjmowaniu pokarmów, związane z nimi komplikacje medyczne oraz ich uwarunkowania psychologiczne. Dowiedzą się też, w jaki spo- sób mogą swojemu dziecku pomóc. Co więcej, rodzice po przeczytaniu tej książki będą bardziej skłonni szukać specjalistycznej pomocy już we wczesnym etapie choroby, mając świadomość, że im szybciej zacznie się leczenie, tym lepsze będą rokowania. Środki masowego przekazu poświęciły anoreksji i bulimii dużo miejsca. W roz- licznych artykułach, programach telewizyjnych i radiowych prezentowano sylwet- ki sławnych ludzi, którzy cierpieli na te zaburzenia. Niestety, wśród amerykańskej młodzieży problem narasta, choć dane na ten temat znacznie się między sobą różnią. Paradoksalnie, nasze dzieci w ciągu ostatnich dwudziestu lat stały się bardziej ociężałe i mniej sprawne fizycznie. Cierpią z powodu własnej otyłości i spędzają czas przed telewizorem, patrząc na szczupłe aktorki i modelki. Kiedy wkraczają w wiek doj- rzewania, jedzenie łatwo staje się dla nich środkiem rozwiązywania problemów natury psychologicznej. Rodzice nie wiedzą, co począć, kiedy zauważają, że ich dziecko nagle traci na wadze albo zaczyna potajemnie zachłannie jeść. Zastanawiają się, czy jest to normalny objaw rozwoju, czy też oznaka braku równowagi psychosomatycznej. Najlepszą bronią w tej sytuacji jest informacja. Zaburzenia jedzenia i otyłość nie są po prostu kwestią braku silnej woli. Nie zostały też zawinione przez młodego człowieka. Nie są więc czymś, czemu można przeciwdziałać samemu, bez inten- sywnej pomocy psychologa i wsparcia z zewnątrz. Nie należy również doszukiwać się winy rodziców, którzy i tak mają skłonność do obwiniania się o wszelkie niepoko- jące zachowania swoich dzieci. Czytelnicy tej książki przekonają się, że jej celem nie jest szukanie winnych, lecz dostarczenie informacji i wskazówek niezbędnych do tego, aby skutecznie pomóc dziecku. C. Everett Koop Emerytowany ordynator oddziału chirur- gicznego w Szpitalu Dziecięcym w Filadelfii PODZIĘKOWANIA Celem serii książek wydawanych przez Szpital Dziecięcy w Filadelfii jest za- znajomienie rodziców z bieżącym stanem wiedzy o chorobach i dolegliwościach dziecięcych. Podczas pisania niniejszej książki starałam się wejść w rolę rodzi- ców tych młodych ludzi, u których występują objawy zaburzeń w przyjmowaniu pokarmów. Siadałam więc po tej stronie lekarskiego biurka, gdzie zwykle siadają pacjenci i zadawałam pytania, które mogliby zadawać rodzice chorych dzieci, oczekiwałam rad i wskazówek, które, jak sądziłam, mogą pomóc zrozumieć dziec- ko. Lekarze ze Szpitala Dziecięcego w Filadelfii, jak również z Filadelfijskiej Kliniki Dziecięcej, cierpliwie dzielili się ze mną swą wiedzą i doświadczeniem, tzylali wstępne szkice rozdziałów niniejszej książki, udzielali wielu cennych rad I wyjaśnień. Mam wielki szacunek dla ich wiedzy i umiejętności, a jeszcze większy dla nich samych, jako wrażliwych istot ludzkich. Specjalne podziękowania układam: Robertowi I. Berkowitzowi, dyrektorowi Ośrodka Problemów Wagi Mło- il/if/y przy Filadelfijskiej Klinice Dziecięcej i wykładowcy na Wydziale Psychia- liycznym Akademii Medycznej Uniwersytetu Pensylwania; Dr Bernice L. Rosman, dyrektorce ds. nauczania w Filadelfijskiej Klinice Dzie- i'lcu'j, profesor Wydziału Psychiatrycznego Akademii Medycznej Uniwersytetu Pensylwania; Jnhnowi Sargentowi, dyrektorowi ds. medycznych Filadelfijskiej Kliniki Dzie- 1'icu'j; zastępcy dyrektora ds. psychiatrii i dyrektorowi Oddziału Psychiatrycznego S/.pilnla Dziecięcego w Filadelfii; profesorowi psychiatrii dziecięcej i dyrektorowi Instytutu Psychiatrii Dziecięcej i Młodzieżowej w Akademii Medycznej Uniwer- NyliMu Pensylwania; Michaelowi A. Silverowi, dyrektorowi izby przyjęć Filadejfijskiej Kliniki Dzie- cięca j; lekarzowi Szpitala Dziecięcego w Filadelfii; profesorowi psychiatrii dzie- cięcej w Akademii Medycznej Uniwersytetu Pensylwania; Gailowi B. Slapowi, dyrektorowi Oddziału Medycyny Wieku Dojrzewania Szpitala Dziecięcego w Filadelfii; dyrektorowi programu Craig — Dalsimer, Sekcji Medy- cyny Wieku Dojrzewania szpitala przy Uniwersytecie Pensylwania; profesorowi medycyny w Akademii Medycznej Uniwersytetu Pensylwania; Virginii A. Stallings, dyrektorowi Ośrodka Właściwego Żywienia oraz profeso- rowi pediatrii w Akademii Medycznej Uniwersytetu Pensylwania. Składam również wyrazy wdzięczności pani Shirley Bonnem, Zastępcy Dyre- ktora Naczelnego Szpitala Dziecięcego w Filadelfii, oraz jej asystentce, pani Do- rothy Barnes, za wsparcie i nieocenioną pomoc okazywaną mi podczas pracy nad tą książką. Równie serdecznie dziękuję pani Nancy Love, spełniającej z wielkim oddaniem funkcję agenta literackiego, oraz pani Emily Reichert, odpowiedzialnej za sprawy wydawnicze. Jeżeli książka moja zawiera choć szczyptę elegancji, wdzięku i entuzjazmu — to jest to jej zasługa. Ponieważ niniejsza praca adresowana jest przede wszystkim do rodzin, nie mogłaby powstać bez udziału rodziców, braci, sióstr i przyjaciół, obserwujących zmagania bliskich im młodych ludzi z chorobami polegającymi na nieprawidłowo- ściach w przyjmowaniu pokarmów. Podczas grupowych sesji terapeutycznych, w których mogłam wziąć udział, wiele rodzin z niezwykłą otwartością opowiadało o swoim bólu, rozterkach i nadziejach. Umożliwiając słuchanie tych przepojonych miłością słów, pozwolili mi lepiej zrozumieć problem zaburzeń w łaknieniu, co, mam nadzieję, wyszło książce na dobre. Wielce cenię sobie wsparcie Pata Snydera, dyrektora filadelfijskiego oddziału Amerykańskiego Towarzystwa Anoreksji i Bulimii, który był moim doświadczo- nym przewodnikiem, a także dwóch liderek grup terapeutycznych w tym oddziale: Lynne Kornblatt i Louise Quatronne Schlichter. Hairin Feibish i Judith Stern, tera- peutki pomagające ludziom mającym problemy zjedzeniem, szczodrze dzieliły się ze mną swym doświadczeniem i przemyśleniami. Profesor Kelly D. Brownell, pełniący poprzednio funkcję dyrektora Ośrodka Badań nad Otyłością przy Akade- mii Medycznej Uniwersytetu Pensylwania, dostarczył mi wielu cennych informacji na temat otyłości. Wiele też zawdzięczam autorkom dwóch poprzednich książek z tej samej serii, The Children's Hospital of Philadelfia Lisie J. Brain oraz Marion Steinmann. Główne podziękowania należą się mojemu mężowi, Paulowi, oraz dzieciom, Carze i Dawidowi, których cierpliwość i wyrozumiałość towarzyszyła mi przez cały czas pracy nad książką. M. M. J. WSTĘP Od zarania dwudziestego wieku w kulturze zachodniej otyłość uważa- no za oznakę zdrowia i dostatku. Wystarczy spojrzeć na malarstwo tamtych czasów: obfite kształty kobiet Renoira; pulchne dzieci Cassatta; tęgie, gruborękie wieśniaczki Pissarra, zbierające widłami zboże w Eragny; tancerki Degasa, którym obca była smukłość. Zbliża się wiek dwudziesty pierwszy i kanon kobiecej urody zupełnie się zmienił. Dzisiaj ciało musi być szczupłe i wysportowane. Dowodem — amerykański „przemysł odchudzający", którego obroty sięgają za- wrotnej sumy 33 bilionów dolarów. Plakaty propagują dietetyczną żyw- ność, pokazując miarę krawiecką, obejmującą pięćdziesięciopię- ciocentymetrową talię. Do tych zaś, którzy są zbyt nieśmiali, by zgłosić się do ośrodków lub grup odchudzających, adresowana jest olśniewają- ca swą prostotą reklama telewizyjna: wystarczy wykręcić odpowiedni numer telefoniczny, a sporządzony komputerowo specjalnie dla klienta, przepis dietetyczny przyjdzie pocztą. Dzięki temu będziesz mógł zrzu- cić swoją nadwagę w odosobnieniu. Jeżeli zaś i ta metoda ci nie odpo- wiada, to co powiesz o diecie dostosowanej do twojego znaku zodiaku? Biedna modelka z obrazu Renoira — dzisiaj na pewno nie zostałaby dziewczyną z okładki. Wyobraźcie ją sobie, jak z przepoconą opaską na czole, męcząc się niemiłosiernie stara się zgubić niepotrzebne piętnaście kilogramów! 14 NA BAKIER Z JEDZENIEM - Co się stało w XX stuleciu z wizerunkiem ciała? Zarówno medycyna, jak i środki masowego przekazu twierdzą z pełnym przekonaniem, że tłuszcz jest zbędny i szkodliwy. Lekarze bezustannie przypominają, że możemy zmniejszyć niebezpieczeństwo zachorowania na raka, nadciś- nienie, cukrzycę i wiele innych plag współczesności, jeżeli utrzymamy w ryzach naszą wagę i będziemy dbać o mięśnie. Amerykanie więc starają się coś w tej sprawie zrobić. Sześćdziesiąt pięć milionów ludzi — około połowa kobiet i dwadzieścia pięć procent mężczyzn — jest na rfecie. Zmniejszamy ilość spożywanych kalorii, utrzymujemy około trzynastu tysięcy ośrodków kontroli wagi w całym kraju. Jednak, pra- wdę powiedziawszy, nie robimy tego wyłącznie dla zdrowia. Producenci mody, sprzętu sportowego, żywności dietetycznej uwodzą nas Kiszącą ofertą: będziecie szczęśliwsi, gdy™Będziecie dobrze wyglądali, a dobrze wyglądać znaczy być szczupłym. Nasze dzie_ci wzrastają patrząc, jak pilnujemy wagi, oglądają reklamy telewizyjne dietetycznego pożywienia, obserwują szczupłe tancerki, gi- mnastyczki, modelki. Idea, że szczupłe jest lepsze, zyskała w dzisiejszej kulturze taką moc, że wywiera wpływ już we wczesnym dzieciństwie. W grupie przedszkolnej przeprowadzono eksperyment, polegający na tym, że każdemu dziecku wręczono dwie lalki o identycznej twarzy, włosach i ubraniu, a różniące się jedynie tuszą, i poproszono o wskaza- nie, która się bardziej podoba. Dzieci — łącznie z tymi okrąglutkimi — w przytłaczającej większości wybrały szczupłą lalkę. f^Podczas tego powszechnego zwrotu w kierunku coraz szczuplejszego ideału pojawiły się dwa niepokojące zjawiska: procent dzieci otyłych I w ciągu ostatnich dwudziestu lat uległ podwojeniu, a rozmiary występo- | wania anoreksji i bulimii wśród nastolatków i ludzi rozpoczynających I dorosłe życie osiągnęły punkt, w którym zaczyna się mówić o epidemii. i Czy pomiędzy tymi sprzecznymi na pierwszy rzut oka zjawiskami [istnieje jakiś związek? Być może nie bezpośredni, ale niektórzy lekarze zajmujący się zarówno zaburzeniami łaknienia, jak i otyłością dziecięcą obawiają się, że równoczesne występowanie tendencji wzrostu popula- cji ludzi otyłych i coraz silniejszego kultu szczupłej sylwetki może wzmagać niebezpieczeństwo pojawienia się anoreksji czy bulimii, po- nieważ dziewczęta i młode kobiety za wszelką cenę chcą stracić na wadze, nie stroniąc od metod szkodliwych dla zdrowia. Młodzi ludzie, u których rozwijają się zaburzenia w jedzeniu, często wcale nie są otyli. WSTĘP 15 Jednak strach przed otyłością w społeczeństwie zapatrzonym w smu- kłość może popchnąć ku szkodliwym metodom odżywiania się lub wyzwolić nawyk naprzemiennego objadania się i przeczyszczania, zwła- szcza że towarzyszą temu sprzyjające czynniki psychologiczne. Sprawą podstawowej wagi jest zrozumienie, źe problemy anoreksji, bulimii i kompulsywnego jedzenia nie sprowadzają się jedynie do kwe- stii pożywienia czy wagi i wymiarów ciała, choć tak by się mogło wydawać. Zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów są nierozerwalnie związane z konfliktami wewnętrznymi. Jedzenie staje się po prostu formą_ zmagania się z licznymi problemami natury psychologicznej, jakie trapią nastolatków i ludzi u progu dorosłości. U podłoża tych zaburzeń leżą problemy uczuciowe, naturalna w młodym wieku potrze- ba określenia własnej tożsamości, negatywny obraz własnej osoby, pa- radoks jednoczesnego odczuwania miłości i nienawiści do swojej rodzi- ny, rozwój seksualny oraz, w niektórych wypadkach, nieprawidłowości seksualne we wczesnym dzieciństwie. Jako rodzice dziecka, które cierpi na zaburzenia łaknienia lub ma poważną nadwagę, macie z pewnością obawy o jego dalszy rozwój fizyczny i emocjonalny. Jeżeli jest otyłe (tj. waży o ponad dwadzieścia procent więcej niż wynosi norma dla jego wieku, wzrostu i płci), niepo- koicie się, że wyrośnie na otyłego dorosłego, nie mówiąc już o codzien- nych bolesnych docinkach, jakie musi znosić ze strony rówieśników. Patrzycie bezradni, jak wasze dziecko tonie we łzach, słysząc uwagi pod swoim adresem: grubas, tłuścioch, kupa tłuszczu itp. Wasza wściekłość miesza się z przygnębieniem, wywołanym przez bezowocność wysił- ków podejmowanych wraz z nim w celu zrzucenia przez nie nadwagi. Według Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, które sfor- mułowało definicję i sposoby diagnozowania anoreksji i bulimii, oty- łość sama w sobie nie zalicza się do zaburzeń w przyjmowaniu pokar- mów. Ale, choć nie ma żadnych dowodów na to, że wśród ludzi otyłych zaburzenia psychiczne występują częściej niż u osób o przeciętnej wa- dze ciała, jednak wielu lekarzy uważa otyłość za poważny problem zdrowotny i psychologiczny. Z tego powodu rozdział siódmy niniejszej książki poświęcam tematowi otyłości u dzieci i wskazówkom, jak radzić sobie zarówno z samą nadwagą, jak i złym samopoczuciem dziecka. Rozdziały ósmy i dziewiąty mówią przede wszystkim o leczeniu anore- ksji i bulimii za pomocą psychoterapii, ale znajdujące się tam informacje 16 NA BAKIER Z JEDZENIEM mogą się również przydać rodzicom otyłych dzieci, które mają na tle swojej wagi problemy natury psychologicznej. Jeżeli podejrzewacie — lub nabraliście już pewności — że wasze dziecko cierpi na zaburzenia łaknienia, to bez wątpienia przeżywacie ciężkie chwile. Obserwując, jak się głodzi, lub też objada ponad miarę, jesteście przerażeni i nie wiecie, co robić. A może, wkładając do szufla- dy córki bieliznę z pralni, natknęliście się przypadkiem na zaskakująco dużą ilość środków przeczyszczających? Czujecie, że dziewczynka wo- dzi was za nos. Bierze was złość, gdy zapytana o odgłosy wymiotów, jakie często dochodzą was po jedzeniu z łazienki, odpowiada obojętnie, że wszystko jest w porządku. Kiedy córka traci na wadze do tego stopnia, że nieomal widzicie jej szkielet, ogarnia was równocześnie poczucie winy, przygnębienie, ból, a niewykluczone, że również i gniew. „Dlaczego, do diabła, nic nie jesz?" — krzyczycie, patrząc, jak przez pół godziny przepycha widelcem po talerzu dwa kawałeczki mięsa i co najwyżej zje trochę sałatki. Odczuwacie to jako rodzicielską klęskę, gdyż bez względu, jak bardzo się staracie, nie potraficie wpłynąć na to nienormalne zachowanie. Ona po prostu niszczy samą siebie na wa- szych oczach, a wy nie potraficie zrozumieć, dlaczego robi to sobie i wam. W niniejszej książce spotkacie się z Sheilą, Jackie i Debby, cierpiący- mi na zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów. Zetkniecie się też z Ro- bertem, reprezentującym tu dzieci otyłe. Te fikcyjne postacie są ilustra- cją problemów, z jakimi borykają się zazwyczaj młodzi ludzie trapieni anoreksją, bulimią, wewnętrznym przymusem (kompulsją) jedzenia oraz otyłością. Być może rozpoznacie w nich charakterystyczne cechy i zachowania, podobne do tych, jakie zauważyliście u własnego dzie- cka. Pamiętajcie jednak, że wasze dziecko jest niepowtarzalną jedno- stką. Może wykazywać wiele objawów typowych dla zaburzeń w przyj- mowaniu pokarmów, ale jest młodym człowiekiem zachowującym się w określony sposób, ma swoje powody do takiego zachowania, specyfi- czne problemy z nim związane, a także czerpie z niego określone pożyt- ki. Mam nadzieję, że ta książka pomoże wam zrozumieć, iż każdy przypadek anoreksji, bulimii czy wewnętrznego przymusu jedzenia jest inny. Kluczem do ich zrozumienia jest niepowtarzalna jednostka — wasze dziecko — a nie same objawy. Nie chodzi o to, aby dopasowywać wasz przypadek — szczegół po szczególe — do opisanych tutaj sytu- WSTĘP 17 acji, ale o to, by dostarczyć wam podstawowych informacji pomocnych w rozpoznawaniu zaburzeń u waszego dziecka, zrozumieniu ich uwa- runkowań oraz doborze właściwej metody leczenia. Opierając się na doświadczeniach lekarzy, psychoterapeutów, pacjen- tów i rodzin ze Szpitala Dziecięcego w Filadelfii oraz jego filii psychia- trycznej — Kliniki Dziecięcej, opiszemy wspólne cechy środowisk rodzinnych, w których najczęściej rozwijają się zaburzenia w przyjmo- waniu pokarmów. Doradzimy też, jakie należy podjąć środki zaradcze. Nie obiecujemy natomiast gwałtownej poprawy ani cudownego środka. Problem bowiem jest nad wyraz złożony i delikatny. Rozwiązywanie go trwa zazwyczaj bardzo długo i niemało kosztuje. Jednak im wcześniej nastąpi rozpoznanie, tym łatwiejsze będzie leczenie. Nie zamierzamy w tej książc.e_obwjniać rodziców— podsuwamy natomiast alternatywne sposoby postępowania z dziećmi. Ich celem jest wychowanie niezależ- nego, młodego człowieka, który potrafi stawiać czoła kłopotom, jakie niesie życie, w bardziej zdrowy i skuteczny sposób niż głodówka lub objadanie się i przeczyszczanie. W trakcie czytania tej książki może wam przyjść ochota na pominięcie niektórych rozdziałów. Na przykład, jeżeli wiecie, że wasze dziecko cierpi na anoreksję, możecie uznać, że fragmenty dotyczące wewnętrz- nego przymusu jedzenia nie są wam potrzebne. Nalegamy jednak na przeczytanie całości. Poszczególne formy zaburzeń w przyjmowaniu pokarmów są ze sobą bardzo silnie powiązane. Łatwiej zrozumieć każdą z nich, jeżeli wie się więcej o nich wszystkich. Chociaż książka ta napisana została głównie z myślą o rodzicach, mo- żecie zapoznać z nią przyjaciół waszego dziecka, jego nauczycieli, ro- dzeństwo i dalszą rodzinę. Dziecko może jedynie skorzystać na tym, że ważne dla niego osoby okażą mu zrozumienie i wsparcie. OD AUTORKI. Zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów występują częściej u kobiet niż u mężczyzn, chociaż w ostatnim okresie i u nich wzrasta liczba zachorowań. Rozwiązując dylemat, czy używać w książ- ce męskich, czy żeńskich form językowych, zdecydowałam się na ten drugi wariant, ponieważ zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów to cią- gle jeszcze przede wszystkim problem słabej płci. Rozdział I SYLWETKI TRZECH MŁODYCH KOBIET Z ZABURZENIAMI ŁAKNIENIA* Dziewczęta wiercą się nerwowo na twardych, plastikowych krzesłach. Sheila nawija na palec kosmyk długich, ciemnych włosów. Jackie na przemian krzyżuje i prostuje nogi. Debbie to splata ręce na piersiach, to je opuszcza. Dzisiaj po raz pierwszy trafiły na spotkanie grupy nastolat- ków cierpiących na zaburzenia łaknienia. Trudno wyobrazić sobie coś bardziej nieprzyjemnego. Czternastoletnia Sheila momentalnie się zorientowała, jacy ludzie tu przychodzą — pewni siebie, gadatliwi. Patrzy na nich z ciekawością, szczególnie na tych, którzy otwarcie przyznają, że cierpią na zaburzenia związane z jedzeniem. Jest przekonana, że ten problem jej nie dotyczy. Przyszła tutaj z powodu nalegań rodziców. Przyrzekła jednak sobie, że nie powie ani słowa. „W porządku, mamo, pójdę" — powiedziała, kiedy matka siłą wypy- chała ją za drzwi. „Pójdę i posłucham, jeśli tak bardzo tego chcesz, ale * Ze względu na brak polskiego odpowiednika terminu ealing disorders w pracy zastosowano następujące sformułowania: zaburzenia łaknienia, zaburzenia w jedzeniu i zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów {przyp. wyd.}. SYLWETKI TRZECH MŁODYCH KOBIET Z ZABURZENIAMI ŁAKNIENIA 19 mnie ta sprawa naprawdę nie dotyczy. Po prostu nie mam zbyt wielkego apetytu, a poza tym nie chcę utyć." Osiemnastoletnia Jackie obwisła na krześle i nie patrzy w kierunku prowadzącej. Wie, że jeżeli nawiąże kontakt wzrokowy, natychmiast zostanie poproszona o wypowiedź. To jest ostatnie miejsce, w którym chciałaby teraz być, dociera jednak do niej, choć nie bez oporów, że może tu naprawdę znaleźć pomoc. Kiedy współlokatorka powiedziała jej o tym spotkaniu, była jej niemal wdzięczna. Szesnastoletnia Debby czuje wstręt do tego miejsca. Od momentu, kiedy zamknęły się drzwi i prowadząca się przedstawiła, opanowało ją uczucie klaustrofobii. Przygląda się pozostałym osobom. Tylko dwóch mężczyzn na dwudziestu młodych ludzi siedzących na ustawionych w koło krzesłach. Większość dziewcząt wydaje się średniej tuszy, ale jest też kilka bardzo bladych i wychudzonych. Chciałaby być taka chu- da. Przypomina sobie restaurację, którą mijała idąc tutaj. „Jak tylko stąd wyjdę...". Nie może oderwać myśli od potraw, które zamówi po spotka- niu. Sheila, Jackie i Debby cierpią na poważne zaburzenia łaknienia^zagra- żającejzdrowiu organizmu i wywołujące rozmaite^TOTmy_jjsychicznego rozchwiania. KażdliTmelFmąjimbiwalentny stosunekjio^swej choroby. Przywiązały się do niej, jak przywiązuje~się~3Ć> pluszowego misia we wczesnym dzieciństwie, którego nie można teraz tak „po prostu" wyrzu- cić, jak chce tego rodzina czy znajomi. N|ej?syo_tylko^kwestia silnej woli ani też głodu czy ggż^wiem^^^^^^ajiaJfAóf^Giefę^^al^^ częta, sp1otłysjg__7. liczgciarm, jajcjp. żywią^dn sighig_sarnyr.h i środowiska rodzinjjej*o;jCzjjj^ię„w_,rj^ wie, że kiedy ogarnia ją len szczególny nastrój, wtedy objadanie się bez umiaru lub też powstrzymywanie się od jedzenia przynosiulgę^przynaj^ mniej na chwilę. Każdej-^nierrczęsto^zdarza sięezuóniechęćda s_amej„ siebie ztegc^powodur ależadna Jiie. wig^Jak to zrnienid Co więcej, nie jest pewne, czy chcą zmiany, ponieważ ich nieprawidłowe nawyki ży- uhron i radzenia sobię_ze_s.ttesęjrL_ 20 NA BAKIER Z JEDZENIEM Sheila cierpi ma anoreksję od prawie roku. Ma około stu sześćdziesię- ciu pięciu centymetrów wzrostu, a jej waga spadła w ciągu ostatnich miesięcy z pięćdziesięciu do trzydziestu pięciu kilogramów. Uważa, że jest jeszcze za tęga, więc z zapamiętaniem uprawia ćwiczenia fizyczne co najmniej raz dziennie. Aby ukryć wychudzenie i nie czuć chłodu, nawet w lecie nosi kilka warstw obszernych swetrów i koszulek. Dyskusja w grupie dotyczy pożywienia. Prowadząca zajęcia zwraca się do Sheili i łagodnym tonem pyta, jak wyglądają jej posiłki. — No więc, na śniadanie zazwyczaj jem jedną grzankę, około czter- dziestu kalorii, bez masła czy margaryny, i piję herbatę. Nie znoszę szkolnych obiadów, więc najczęściej zabieram ze sobą jogurt. Jeśli chodzi o obiad, no cóż, rodzice chcą, abyśmy wszyscy jedli razem, ale oni lubią ciężkie dania — mięso i ziemniaki — więc ja nakładam sobie małe porcje i dużo sałatki. To mi naprawdę wystarcza. Odpowiada mi mój sposób żywienia i czuję się świetnie — odpowiada Sheila z waha- niem. Nie mówi o tym, że ojciec ostatnio zaczął na nią krzyczeć, by zjadła „przynajmniej trzy kawałki mięsa", ani o nowej sztuczce, jaką niedaw- no opanowała: wkłada widelec do buzi, udaje, że żuje i przełyka poży- wienie, po czym dyskretnie wypluwa je w papierową serwetkę w obe- cności niczego nieświadomych rodziców. Oszukiwanie ich sprawia jej satysfakcję. Dzięki konsekwentnemu utrzymywaniu diety, którą sobie narzuciła, po raz pierwszy w życiu czuje się naprawdę dobrze. Właśnie myśli o tym, jak dumna jest z siebie, z tego, że potrafi sama sobą pokie- rować, kiedy z drugiego końca pokoju dobiegają ją słowa: — Robiłam dokładnie to samo — na obiad tylko sałatka — mówi młoda kobieta. — I też czułam się bardzo dzielna. A teraz, w czasie terapii, gdy mówi się o mnie i mojej rodzinie, dowiaduję się, że mam bzika na punkcie własnej niezależności. Sheila zaczyna uważnie słuchać. •— Kiedy siedziałam przy obiedzie z moją rodziną, skubiąc od czasu do czasu listek sałaty — mówi inna dziewczyna, — to tak naprawdę próbo- wałam pokazać moim rodzicom, że jest coś, co zależy ode mnie — moje odżywianie, waga. Oni przez całe moje życie decydowali o wszystkim. Matka mówiła mi zawsze, jak się mam zachowywać, ubierać, a nawet czuć. Kiedy byłam mała, ciągle mówiła, co zrobimy, albo co lubi- m y . Nigdy nie pytała, co j a czuję, czy co j a chciałabym robić. To SYLWETKI TRZECH MŁODYCH KOBIET Z ZABURZENIAMI ŁAKNIENIA 21 było tak, jakby żyła za mnie, jakbym była marionetką na sznurkach, za które ona pociąga. „Matka wie najlepiej!" Nie chciałabym, żebyście mnie źle zrozumieli. Kocham swoją matkę. Teraz jednak zaczynam rozumieć, że anoreksja stała się dla mnie sposobem na wzięcie we własne ręce swojego życia, na przecięcie tych sznurków. Jackie również słucha uważnie. „Ja też chciałabym sama o sobie decy- dować — myśli. — Tak łatwo tracę panowanie nad sobą. Gdy tylko się zdenerwuję albo mam chandrę, od razu się objadam, a później biegnę do ubikacji i wszystko zwracam. Czasami mi się wydaje, że częściej patrzę w muszlę klozetową niż w lustro. Ale nie chcę z tego rezygnować — to wiem na pewno". Jackie właśnie rozpoczęła studia. Od trzech lat cierpi na bulimię. Zaczęło się niewinnie — od objadania się ukradkiem raz na dwa do trzech miesięcy, zazwyczaj po jakimś denerwującym wydarzeniu. Kiedy wszyscy spali, wpychała w siebie jedzenie tak szybko, że nawet nie zdążyła dobrze go pogryźć. Nienawidziła tego objadania się ani wykra- dania pożywienia z szafek i lodówki. Bojąc się, że ją złapią, często myślała o sobie jak o złodzieju, skradającym się w mroku nocy. Następnie dowiedziała się, że łatwo można wywołać u siebie wymioty, wkładając palec do gardła i krztusząc się. Za pierwszym razem było ojcropnie, ale szybko odkryła, że ten zabieg dobrze wpływa na jej samopoczucie i zaczyna odczuwać ulgę i spokój. Ponieważ częstotli- wość sesji objadania się i przeczyszczania wzrosła do trzech-czterech w tygodniu, Jackie doprowadziła do doskonałości technikę wywoływa- nia wymiotów przez odpowiednie napinanie mięśni brzucha. Nie musia- ła więc już wkładać palca do gardła. W celu pozbycia się męczącego uczucia otyłości próbowała też środków przeczyszczających i pigułek na odchudzanie, ale jednak wolała wymioty. Jackie ma około stu pięćdziesięciu ośmiu centymetrów wzrostu przy pięćdziesięciu czterech kilogramach wagi. Żadne medyczne normy nie uznałyby tego za otyłość, ale ona uważa, że ma poważną nadwagę. Ciężar jej ciała ulega częstym wahaniom, nawet do czterech kilo. Lęk przed otyłością tak zdominował jej życie, że waga łazienkowa stała się jej prywatnym barometrem. Kiedy staje na niej co rano, podziałka mówi jej, czy będzie miała dobry, czy zły dzień. Pół kilo więcej niż wczoraj — zły. Pół kilo mniej — dobry. 22 NA BAKIER Z JEDZENIEM Debby z kolei odczuwa nieustanny przymus jedzenia. Z wagą ponad siedemdziesiąt jeden kilogramów przy stu sześćdziesięciu centymetrach wzrostu jest według kategorii medycznych otyła. (Według definicji medycznej z otyłością mamy do czynienia wówczas, gdy ciężar ciała danej osoby przekracza o dwadzieścia procent idealną wagę dla danego wzrostu, wieku i płci. Idealna waga ciała dla Debby wynosi czterdzieści osiem kilogramów. Debby objada się, ale w przeciwieństwie do Jackie, nie wymiotuje. Jej rodzina i przyjaciele są zbici z tropu jej dużą nadwa- gą, ponieważ w ich obecności je bardzo mało i bez przerwy mówi o kolejnej cudownej diecie, jaką właśnie stosuje. Ciężar ciała jest naj- ważniejszą sprawą jej życia. Debby nie pójdzie na tańce ani na basen, nie weźmie udziału w żadnych ćwiczeniach fizycznych, ponieważ wsty- dzi się swej tuszy. Często puszcza wodze wyobraźni i marzy o tym, że jest szczupła. Kiedy ktoś z grupy terapeutycznej mówi, że „kiedy wreszcie zeszczu- pleje, będzie lepszym człowiekiem", Debby bezwiednie to podchwytu- je. „To właśnie zawsze sobie powtarzam" — słyszy własne słowa wy- powiedziane na głos. Dyskusja coraz bardziej wciąga Sheilę, Jackie i Debby. Co prawda, więcej słuchają niż mówią, ale po godzinie każda z nich uczyniła już znaczny krok w kierunku zrozumienia nawyku związanego z jedze- niem, który dotąd uważały tylko za swój problem. — Nie mogę uwierzyć, że niektóre z was robią te same rzeczy, co ja, jak pożeranie mrożonej pizzy czy pół galona lodów za jednym zama- chem — wykrzykuje Jackie. — Do tej pory myślałam, że jestem jedy- nym na świecie tajnym żarłokiem. — A ja uważałam, że jesu-in jedynym człowiekiem, który kroi poży- wienie na malutkie kawałki i układa z nich wzorki na talerzu — dorzuca Sheila wbrew sobie. — Rozmawialiśmy dużo o tym, co jemy i czego nie jemy — mówi prowadząca. — Okazało się jednak, że anoreksja, bulimia i wewnętrzny grzymu&.jedzenia tak_nąDrawdę_sg. sprawą uczuć, a nie jedzenia czjLwągi ^iaja^ Koncentrujemy uwagę na pożywieniu albo wymiarach ciała, ale problem znajduje się głębiej! Teraz, kiedy wszyscy już zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy jedynymi na świecie ludźmi, którzy się głodzą albo objadają i przeczyszczają, zastanówmy się dokładnie nad sytuacja- mi, w których folgujemy naszym nawykom. Jak się wtedy czujemy? — SYLWETKI TRZECH MŁODYCH KOBIET Z ZABURZENIAMI ŁAKNIENIA 23 — Teraz wiem, że cierpię na anoreksję, ale przez długi czas nie dopuszczałam do siebie tej myśli — zauważa jedna ze starszych dziew- cząt. — Od jakiegoś czasu biorę udział w sesjach terapeutycznych, czasami nawet moi rodzice przychodzą ze mną, ale wciąż trudno mi to zrozumieć. Kocham moich rodziców i wiem, że się zamartwiają, kiedy nie jem i tracę na wadze. A jednak wciąż to robię. Oni mówią, że jesten destrukcyjna, że niszczę siebie i naszą rodzinę. A mnie przecież wcale nie o to chodzi. — Autodestrukcja nie jest zamierzona — wyjaśnia prowadząca. — Kiedy rodzice i przyjaciele pytają was: „Dlaczego siebie krzywdzisz? Dlaczego wystawiasz swoje zdrowie na szwank?" — to muszą zrozu- mieć, i my musimy zrozumieć, że zaburzenia w przyjmowaniu pokar- mów_^§_spj)sojbem^wjaki staramy się po^rawiTna^źTTalSopóczucie, naszfijunkcjonowanię w_.wiefiiej^tóry nas irytuje i nam zagraża. Ro- dzicom trudno to pojąć. Widzą jedynie dziewczynę, która spożywa trzysta do czterystu kalorii dziennie i z tygodnia na tydzień traci na wadze, albo też taką, która wyjada wszystko z lodówki, a nawet podkra- da pieniądze z portmonetki mamy, by kupować stosy chrupek, batonów i ciasteczek. Musimy jednak wszyscy zrozumieć, że ta destrukcja — a ma ona rzeczywiście poważne rozmiary — jest ubocznym produktem naszych problemów. Prowadząca tłumaczy, że wielu ludzi cierpiących na zaburzenia łaknienia początkowo nie chce tego faktu w ogóle przyjąć do wiadomości. — Podobnie część z was, szczególnie tych dotkniętnych anoreksją, prawdopodobnie nie zgodzi się ze stwierdzeniem, że ich nawyki żywie- niowe mają charakter destrukcyjny. Przyszło tutaj wiele dziewcząt z an- oreksją, które z góry zaprzeczają, że mają jakiekolwiek problemy, albo że krzywdzą same siebie. One szczerze wierzą, że kontrolują jedynie j ciężar swego ciała. Są bardzo przywiązane do swojej anoreksji, ponie- waż daje im ona poczucie siły — czujecie się odpowiedzialne I dumne z siebie? Wasza sąmoocemy^śnie^ponieważ przestrzeganie surowych regjul^tózes^bięjiamaciłiś^ięj^ tyle a tyle godzin ćwiczeń fizycznych dziennie, ścisły limit kalorii, jedzenie wyłącznie określonych potraw — wzmacnia wasze poczucie siły i niezależności. Tymczasem istnieją du- żo zdrowsze sposoby rozwiązywania waszych problemów. Dowiaduje- cie się tutaj od siebie nawzajem, a także, mam nadzieję, odkrywacie wraz ze swoimi rodzinami podczas sesji terapeutycznych, jak inaczej 24 NA BAKIER Z JEDZENIEM i lepiej radzić sobie z kłopotami. Trwa to dość długo, ale ci, którzy przez to przeszli, mogą potwierdzić, że zaburzenia w łaknieniu nie mogą być zwalczone zwyczajnym,^wj_sUkięm_wol},, przez przybranie na wadze dzie?ięcttridto*przy anoreksji albo zrzucenie takiego samego ciężaru w przypadku nadwagi. Kluczowa-spxawą_ies.t zrozumienie własnych uczuć i stosunków panujących_,w rodzinie. Kiedy zą^z^namy je""rozu- mieX^Krywąiny..zdrowsze_drogi,rozwoju i bardzief-konstruktywny sposób na życie. ~TSTajwazniejsze hasło naszej terapii brzmi: każdy z nas może się zmie- nić. Nie musimy żyć z ciągłym poczuciem niepokoju, niepewności i lęku, które towarzyszą zaburzeniom w przyjmowaniu pokarmów. Nie- którym z nas trudno w to uwierzyć, ponieważ charakterystyczną cechą tych zaburzeń jest uczucie, że nic się nie zmienia, że na zawsze uwięźliśmy w sieci naszych kłopotów. Być może niektórzy wcale nie chcą zmiany, ponieważ teraz mają jakieś poczucie niezależności i panowania nad swoimi problemami, a perspektywa zmiany przeraża ich. A jednak naprawdę możemy się zmienić i wyzdrowieć przy pomocy terapeutów i naszych rodzin, jeżeli zrozumiemy, że wymaga to z naszej strony czasu i pewnych wyrzeczeń. Cieszę się, że przyszliście tu dzisiaj, i mam nadzieję, że zobaczymy się znowu na następnym spotkaniu. Sesja dobiegła końca. Kilku uczestników bierze ze stołu literaturę na temat zaburzeń w przyjmowaniu pokarmów. Niektórzy rozmawiają ze sobą. Dziewczęta jadą do swoich domów, a w ich myślach powracają jak echo fragmenty dyskusji. Debby wchodzi do baru, zamawia kawałek ciasta cytrynowego i kawę. Wsypuje trzy łyżeczki cukru, wpatruje się w parujący płyn i myśli, że może porozmawia z rodzicami o jakimś terapeucie czy specjaliście od spraw żywienia, który pomógłby znaleźć źródło odczuwanego przez nią przymusu jedzenia. „Dosyć już tego ciągłego wypróbowywania nowych diet — mówi do siebie. — To nigdy nie skutkowało. Potrzebuję czegoś więcej niż kolejnej diety-cud". Po drodze na przystanek, z którego odjeżdża autobus do akademika, Jackie wchodzi do sklepu odzieżowego. Przeglądając wiszące na wie- szaku krótkie spodeneki spostrzega dziewczynę, która brała udział w spot- kaniu. Ogląda dżinsy rozmawiając z kobietą o ciężkiej posturze. SYLWETKI TRZECH MŁODYCH KOBIET Z ZABURZENIAMI ŁAKNIENIA 25 — W tych wyglądałabyś świetnie — mówi kobieta. — Och, mamo, one nie podkreślą mojej figury — odpowiada dziew- czyna. Jackie wychodzi ze sklepu zastanawiając się nad tą sceną. Dziewczyna podczas dyskusji właściwie nie zabierała głosu. Powiedziała tylko, że nie chce utyć, choć była raczej przeciętnej tuszy. „Pewnie nie chce wyglądać j ak jej matka — kon statuj e Jackie. — Prawdopodobnie objada się i przeczyszcza, tak jak ja. Kurczę, kiedy zaczynałam, byłam mniej więcej w jej wieku. Traktowałam to wtedy jako eksperyment i sądziłam, że potrafię nad tym zapanować. A teraz to panuje nade mną". Sheila wchodzi do domu. Matka przygląda się jej badawczo. — I jak było? — pyta niepewnie. — W porządku, ale to nie dla mnie. Te dziewczyny naprawdę mają problemy. Ja nie. Nie ma potrzeby, abym tam szła znowu. Sheila idzie do swojego pokoju i przebiera się w dresy przygotowując się do swego codziennego sześciokilometrowego biegu. Kiedy wychodzi z domu, między rodzicami powtarza się po raz kolej- ny ta sama rozmowa. — Musisz ją nakłonić do jedzenia! Widzisz, jak schudła. Jej włosy straciły połysk, żebra sterczą spod bluzki. Nie zniosę kolejnego posiłku patrząc, jak zamiast jeść, bawi się jedzeniem, przepychając je widelcem po talerzu — wykrzykuje ojciec. — Wiem, wiem. Próbowałam z nią rozmawiać, ale ona traktuje swoją dietę jak religię — odpowiada matka. — Myślałam, że może te zajęcia coś pomogą, ale teraz widzę, że nic z tego. — No cóż, ty uważasz, że ona cierpi na anoreksję. Ja się wprawdzie na tym nie znam, ale też sądzę, że trzeba ją zaprowadzić do lekarza. To, co ona robi, na pewno nie jest zwykłą dietą. — Chciałam ją do tego namówić, ale ten temat ją tylko drażni i boję się denerwować ją jeszcze bardziej. — Co więc zamierzasz robić? — Ja? Dlaczego to ja mam zawsze coś robić, gdy chodzi o Sheilę? — Dlatego, że jesteś jej matką. Ja nie wiem, jak z nią rozmawiać, szczególnie teraz, kiedy ma fioła na punkcie jedzenia i ćwiczeń fizycz- nych. Nie wiem, co w nią wstąpiło. Zawsze była taką słodką, posłuszną dziewczynką. — 26 NA BAKIER Z JEDZENIEM — Znowu nie będę spała całą noc. Czy to może być nasza córeczka, — najładniejsze, najmądrzejsze, najbardziej kochające dziecko na świecie, marzenie każdej matki? Miała zawsze dobre stopnie, grzecznych kole- gów i koleżanki. Nigdy nie było z nią żadnych problemów. Zupełnie nie wiem, co robić. Rozdział!! PRZEDE WSZYSTKIM ZROZUMIEĆ Czym są zaburzenia łaknienia? Skąd się biorą? Jak się zaczynają? Czy są czymś nowym w naszej kulturze? Komuś, kto z ich powodu nie cierpiał, muszą się wydawać dziwaczne i przerażające. W jaki więc sposób mogą je zrozumieć rodzice? W następnych rozdziałach będziemy rozważali zagadnienia anoreksji, bulimii i wewnętrznego przymusu jedzenia, ale zacząć należy od tezy podstawowej, która brzmi: Zaiurze_nja w ł_aknjje_niu roz- wijają s_i ę__w_t?dj^z^djy^e^z^ejn_e_j_^^gj., cj^a?a s t ajj|" p sy chTczny c h KONCENTRACJA NA JEDZENIU Dlaczego ośrodkiem czyjegoś zainteresowania staje się właśnie jedze- nie, a nie coś innego? Czy jedzenie nie jest po prostu paliwem napędza- jącym nasze ciała? I tak, i nie. Gdy spojrzymy na to szerzej, zobaczymy, że nasza kultura wyposażyła jedzenie w rozmaite znaczenia i funkcje — bardziej i mniej subtelne. Jedzenie może być oznaką miłości. Kiedy matka mówi do dziecka: „Zrobiłam dżrsiaj"przepyszny obiad. Dokładnie taki, jak lubisz, — spfc, cjalnie dla ciebie" — czy to nie jest wyraz miłości? 28 NA BAKIER Z JEDZENIEM Jedzenie możeby?oz.najkj^|gzL_Więź zaczyna się w dniu, kiedy dziec- ko przychodzi na świat. Trzymając noworodka w ramionach, matka karmi go piersią czy butelką, patrzy mu w oczy, a on obserwuje jej twarz. Dziecko z wolna zaczyna rozumieć, że ona jest wprawdzie kimś innym niż ono, ale kimś, od kogo jest całkowicie zależne. W jakiej sytuacj|_kształtuje~sięia pierwszaw: życiu więź—podczas karmienia^ Jedzenie moż&hyć pocieszenieni- Kiedy dziecko rozcina sobiejcolano przewracając się-na rowerze, cóż robi matka po opatrzeniu i obandażo- waniu skaleczenia? Daje mleko i ciasto. A kiedy syn wraca z płaczem ze szkoły, przezywany przez kolegów? Mama na pocieszenie kupuje lody. A kiedy dziecko zostaje zagonione do łóżka przez złośliwego wirusa, mama podaje gorący rosół. Skojarzenie jedzenia z matczynym pocieszeniem tak dalece zadomo- wiło się we współczesnej kulturze, że sprytni handlowcy nie omieszkali na tym zarobić. W cukierniach reklamuje się wypieki o nazwie "Cudeń- ka mamusi". Czy rozdrażniony, smutny albo zdenerwowany klient mo- że się oprzeć pokusie, widząc „Cudeńka mamusi" na wystawie? Tak jak będąc dzieckiem znajdował pociechę u mamy w podanych przez nią przysmakach, tak i teraz może sięgnąć po wypieki. Wydaje się, że na to liczy właściciel cukierni. Przypadek Jackie, która cierpi na bul imię i w objadaniu się znajduje ukojenie, może tu być znamiennym przykładem. Podczas sesji terapeu- tycznych Jackie dowiaduje się, że powodem jej objadania się są stresy. W sytuacjach napięcia jedzenie stanowi formę zaspokojenia emocjonal- nego. Kiedy ma chandrę, czuje się nic nie warta i przez nikogo nie kochana, objada się, aby wypełnić pustkę, która wcale nie ma charakteru fizycznego. Nie potrafi nawet powiedzieć, czy naprawdę czuje głód. Wpycha w siebie olbrzymie ilości jedzenia, by stłumić cierpienie, nad którym nie potrafi zapanować. Obżarstwo, po którym następuje wywo- ływanie wymiotów, — pozwala jednocześnie zjeść ciastko i je zacho- wać — całkiem dosłownie. Jedzenie łagodzi cierpienia emocjonalne, ą_ przeczyszczanie daje otuchę, że nie całe pochłonięte pożywienie zamie- ni się w tłuszcz. Jackie łagodzi swoje cierpienie, zaspokajając zastępczo potrzeby emocjonalne wielką ilością pożywienia, a następnie przeczy- szczając się odzyskuje władzę nad swoim ciałem. Wielu cierpiących na bulimię twierdzi, że przeczyszczenie daje im coś więcej niż tylko wy- PRZEDE WSZYSTKIM ZROZUMIEĆ 29 zbycie się poczucia winy z powodu obżarstwa— przynosi także poczu- cie ulgi i czystości! Jeżeli kiedykolwiek czuliście się źle i zdarzyło wam się zwymiotować, to prawdopodobnie doświadczyliście podobnego uczucia. Jedz^nie_b)GKa-PEzyJ?mnościąi rozrywką. W jaki sposób ludzie do- rośli obchodzą urodziny, cieszą się z awansu lub po prostu spędzają przyjemny, sobotni wieczór po pracowitym tygodniu? Przy świetle świec i suto zastawionym stole w eleganckiej restauracji. Dzieci wzra- stając kojarzą więc jedzenie z uroczystościami i radosnymi wydarzenia- mi: tortem urodzinowym, przyjęciami, wyszukanymi potrawami na wigilijnym stole. Nie ma niczego złego w dobrym jedzeniu, spożywanym w atmosferze spokoju i odprężenia. Jednak w wypadku zaburzeń w przyjmowaniu pokarmów te normalne skojarzenia zamieniają się w obsesję. Kiedy matka mówi: „Przygotowałam ten obiad specjalnie dla ciebie", może to wyrażać coś więcej niż tylko matczyną miłość. Zdaniem niektórych psychologów dziecko potrafi odebrać tę informację jako formę przymu- su. Może je odczytać w ten sposób (mniejsza o to, czy zgodnie z intencją matki): kochaj mnie; przygotowałam ten obiad specjalnie dla ciebie, żebyś mnie kochał; zjedz go, pokaż, że mnie kochasz! To z kolei może być zinterpretowane następująco: „Matka w ten sposób chce mną rzą- dzić, dusi mnie swoją miłością". Dziecko chce i potrzebuje matczynej miłości, a jednocześnie łaknie pewnej autonomii. Dorasta więc w atmo- sferze zamętu uczuciowego wywołanego myślą: „Wiem, że mama mnie kocha, ale gdyby mnie naprawdę kochała, nie kazałaby mi tego udowad- niać przymuszając do jedzenia". KONCENTRACJA UWAGI NA CIĘŻARZE CIAŁA Podobnie jak pożywienie, także i waga ciała może stać się źródłem obse^ wnikającej ^eząsjjokojgnych potrzeb emocjonalny_ch. Oczy- wiśćieTwaga ma ścisły związek z jedzeniem, jednak w kontekście zabu- rzeń jest czymś więcej niż tylko konsekwencją ilości spożytych pokar- mów i zużytych (lub nie) kalorii. Waga świadczy także o wymiarach ciała i figurze. Podobnie, jak robiliśmy to zjedzeniem, musimy sięgnąć do oczywistego, bezpośredniego znaczenia wagi ciała, by zrozumieć, dlaczego u ludzi z zaburzeniami łaknienia staje się ona obsesją. 30 NA BAKI ER ZJEDZENIEM Zacząć należy od ogólnej refleksji nad rolą, jaką odgrywa ciężar ciała w relacjach z innymi ludźmi i jak wpływa na kształtowanie się naszego wizerunku w naszych własnych oczach. Na przestrzeni XX wieku za- częto odnosić wagę ciała kobiety do wzorców lansowanych przez media — w szczególności kino, telewizję i reklamę. W latach dwudziestych moda na kobiety o pełnych kształtach ustąpiła miejsca sylwetkom ko- ścistym, o płaskich piersiach. W latach trzydziestych i czterdziestych, kiedy Ameryka wyszła z depresji, a pieniądze i żywność stały się łatwiej osiągalne, wymiarom kobiecego ideału przybyło kilka centymetrów. W latach pięćdziesiątych do rangi wzorca urosły kobiety o bujnych kształtach, jak Marylin Monroe, Jayne Mansfield, czy Esther Williams. Jednak w latach sześćdziesiątych, podobnie jak wiele innych rzeczy w tej przełomowej dekadzie, uległo to zmianie. Większość popularnych piosenkarek, aktorek i modelek miało figurę Twiggy albo Jane Fondy — lub przynajmniej do tego dążyło. Trendy kulturowe mają swoje przypływy i odpływy. Zazwyczaj niko- mu nie czyni to krzywdy. Jeżeli jednak młoda kobietą o niezaspokojo- nych potrzebach emocjonalnych, pełna wątpliwości.co da własnej oso^^ by, żyje w społeczeństwie^ które bombarduje jej świadomości podświa^ domość hasłami typu „być szczupłą=być seksowną=być ważną=być szczęśliwą", to jest skłonna przyjmować te przejściowe mody całkiem dosłownie. Taką wFaśnie młodą kobietą jest Sheila. W jej domu rodzinnym nacisk na wagę ciała kładło się „od zawsze", tj. odkąd sięga pamięcią. Jej matka i starsza siostra wiele wysiłku wkładały w ćwiczenia fizyczne i odchu- dzanie się. W domu było pięć wideokaset z ćwiczeniami. Matka zawsze podawała na deser nie lody i wypieki, jak w domach koleżanek, lecz owoce. Ze skrytki pocztowej wysypywały się magazyny mody. Kiedy Sheila miała zaledwie dwanaście lat, matka, nie pytając jej o zdanie, zaprenumerowała dla niej Seventeen (Siedemnastolatka) i Glamour (Szyk). Od najmłodszych lat, ilekroć Sheila poprosiła o dokładkę, przy- pominano jej o otyłej kuzynce, wykorzystywanej jako rodzaj flagi alar- mowej. „Szkoda, że jest gruba, ma taką miłą twarz. Gdyby tylko trochę zeszczuplała, cieszyłaby się dużym wzięciem". Matka i siostra Sheili nie były bynajmniej jedynymi Amerykankami, które przejmowały się swoją wagą. Przeciwnie. One jedynie przeniosły do domu i zaszczepiły Sheili ideę, o której bezustannie mówiły środki masowego przekazu. PRZEDE WSZYSTKIM ZROZUMIEĆ 31 Nie wynika z tego wcale, że społeczeństwo, które żywi kult szczupłej sylwetki, wywołuje u niektórych ludzi zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów. Stwarza ono jedynie niezwykle podatną glebę, na którą padają ziarna kruchych potrzeb emocjonalnych młodych kobiet. Jeżeli dziewczyna wzrasta słysząc dookoła i przyjmując za dobrą monetę, że jedynie jako osoba szczupła będzie atrakcyjna, szczęśliwa i akceptowa- na, to jej potrzeby emocjonalne łatwo mogą na takim podłożu wykiełko- wać, a następnie rozwinąć się w zdeformowanej formie. Dla młodej kobiety, żyjącej w społeczeństwie, które szczupłą sylwetkę postawiło na piedestale, i w świecie, który rzadko kiedy daje jej poczucie panowania nad czymkolwiek, możliwość kontrolowania własnej wagi i wymiarów ciała staje się sposobem urzeczywistniania własnej woli. Może ona, tak jak było to w przypadku Sheili, wzrastać w rodzinie, która poddawała jej zachowania i uczucia tak szczegółowej regulacji, że pozbawiła ją wszel- kiej autonomii i niezależności. Może też być tak, że nie potrafi zapano- wać nad otaczającym ją światem, który odczuwa jako zagmatwany i chaotyczny. ANOREKSJA W UJĘCIU HISTORYCZNYM W ciągu ostatnich dwudziestu lat obserwujemy prawdziwy zalew in- formacji na temat anoreksji i bulimii. Córka Pata Boone, Cherry Boone O'Neil, w bolesnej, szczerej książce pt.: Głodowanie w celu zwrócenia na siebie uwagi, opisała dziesięć lat, podczas których zmagała się z anoreksją. Była gimnastyczka, Rigby McCoy, opowiedziała o trapiącej ja. bulimii. Jane Fonda przechodziła bulimię w szkole średniej i na po- czątku kariery aktorskiej. Piosenkarka Karen Carpenter zmarła na sku- tek powikłań po anoreksji w roku 1983, w wieku trzydziestu dwóch lat. I''akt, że takie sławy przyczyniły się do nadania rozgłosu mało przedtem znanej sprawie, może sugerować, że anoreksją i bulimia pojawiły się nagle pod koniec XX wieku. Nie jest to jednak prawda. Choć sam termin, anorexia newosa, pojawił się w literaturze medycz- nej prawie sto lat temu, jednak niektóre z symptomów tej choroby opisywano od wieków. Historycy natknęli się na opis pochodzący z 895 roku, dotyczący pewnej wieśniaczki imieniem Friderada, która nabrała takiej niechęci do jedzenia, że narzuciła sobie bardzo surowy post. Jak wielu współcześnie żyjących osób cierpiących na anoreksję, jadła pota- jemnie niewielkie ilości pożywienia, ciężko pracowała, nie przyj mowa- 32 NA BAKIER Z JEDZENIEM ła do wiadomości, że jest chora i odrzucała wszelkie propozycje pomo- cy. Friderada była bardzo religijna — tak jak wiele kobiet żyjących w okresie średniowiecza, które wierzyły, że umartwianiem własnego ciała przysporzą sobie chwały w oczach Boga. Wśród tych ascetek było niemało buntowniczych, młodych kobiet, które pochodziły z patriar- chalnych rodzin i umartwianiem się reagowały na surową moralność i panowanie Kościoła. Walka o władzę nad własnym ciałem, prowadzo- na w sferze duchowej, stanowiła wyzwanie wobec własnych rodzin i urzędników kościelnych. Kobiety odmawiały sobie pożywienia i snu, doświadczały się mrozem, upałem czy pracą ponad siły, a wszystko to w celu poniżenia ciała i oczyszczenia ducha. Wiele wskazuje na to, że na anoreksję cierpiała Joanna d'Arc oraz św. Katafzylia^e Sieńy7żywią- ca się podobno jedynie łyżką ziół dziennie. Kiedy zmuszono ją, aby zjadła więcej, włożyła patyk do gardła i zwymiotowała. W siedemna- stym i osiemnastym wieku niektórzy lekarze zaczęli używać w podo- bnych przypadkach terminu anorexia mirabilis, sugerującego nadprzy- rodzoną przyczynę nagłej utraty łaknienia. Wraz z rozwojem druku, w Europie rozpowszechniło się wiele legend o „cudownych pannach", które żyły bez jedzenia. Według Joan Jacobs Brumberg, autorki książki Poszczące dziewczęta, między XVI a XVIII wiekiem historie takie przeszły do tradycji ludowej, i to zarówno w kra- jach katolickich, jak i protestanckich. W roku 1600 lekarz francuski, Jacob Viverius, opisał przypadek Jane Balan, utrzymującej, że od trzech lat niczego nie jadła ani nie piła. Po przebadaniu jej wychudzonego ciała nie znalazł śladów oddawania stolca czy moczu, które mogłyby wska- zywać na przyjmowanie pożywienia, i doszedł do wniosku, że Jane musi być „cudowną panną", utrzymywaną przy życiu jedynie wolą bożą. Inni jednak nie byli tak przekonani o działalności sił nadprzyrodzo- nych. Duchowni i lekarze poddawali badaniom głodzące się dziewczęta, chcąc dociec, czy rzeczywiście niczego nie jedzą. Kiedy w szesnastym wieku w Niemczech złapano jedną z „cudownych panien" na potaje- mnym jedzeniu, została stracona. Angielski filozof i racjonalista, To- masz Hobbes, zetknął się z kobietą, której „żołądek przysechł do krzy- ża" po sześciu miesiącach głodówki w roku 1668. Choć okoliczny lud uznał ją za świętą, zdaniem Hobbesa była „z całą pewnością chora". W roku 1694 lekarz Richard Morton opisał w Traktacie o jedzeniu dwa PRZEDE WSZYSTKIM ZROZUMIEĆ 33 przypadki przygnębionych, niespokojnych nastolatek, wykazujących objawy, które dzisiaj wystarczyłyby do stwierdzenia anoreksji. Jedna z nich wyglądała jak szkielet, ale nie miała gorączki, a jej układ odde- chowy nie wykazywał żadnych reakcji związanych z jedzeniem. Nie- którzy z historyków medycyny przypisali w związku z tym Mortonowi „odkrycie" anoreksji. Inni jednak sprzeciwili się, ponieważ w jego opi- sie znalazły się m.in. takie objawy jak omdlenia, które dzisiaj nie należą do kryteriów diagnostycznych tej choroby. Z drugiej strony Atlantyku purytanie, jak na przykład Cotton Mather, idąc śladem opisów europejskich, natknęli się na sprawę czarownic z Massachusetts. Mather doszedł do wniosku, że surowe głodówki spra- wiały „dziwną przyjemność" tak zwanym czarownicom, jak Margaret Rule, którą podczas głodowania napastowało osiem „okrutnych du- chów", wysłanych osobiście przez Lucyfera. W wieku dziewiętnastym termin „poszczące dziewczęta" (fasting girls) zadomowił się na dobre w europejskich i amerykańskich leksykonach, oznaczając dziewczęta, które z niejasnych i niekoniecznie duchowych przyczyn odmawiały przyjmowania pokarmów. W epoce wiktoriańskiej niektóre z nich uważano za „histeryczne" albo szczególnie podatne na załamania nerwowe, podczas gdy o innych sądzono, że za pomocą ascezy chcą przekroczyć ograniczenia narzucane przez powłokę cieles- ną. Przekonanie to wyrosło z ducha spirytualizmu, którym tak fascyno- wano się pod koniec dziewiętnastego stulecia. Jak sugeruje wydana niedawno biografia Emily Bronte, żyjącej z dala od świata pośród an- gielskich moczarów dziewiętnastowiecznej pisarki, mogła ona cierpieć na anoreksję, gdyż bohaterkę powieści Wichrowe Wzgórza wyposażyła w objawy tej choroby. W tamtym okresie poszczące dziewczęta przyciągały uwagę czytelni- ków gazet w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Jedna z naj- sławniejszych, Mollie Fancher z Brooklynu, została taką gwiazdą, że P. T. Barnum próbował zatrudnić ją do swojego cyrku. W prasie roiło się więc od opowieści o poszczących dziewczętach, ale trzeba było dziewiętnastowiecznej medycyny, aby głodówki przenieść ze sfery religijnej do świeckiej i z oznaki pobożności uczynić objaw chorobowy. Dziewiętnasty wiek utrwalił się w historii medycyny jako okres, w którym wiele chorób zostało po raz tworzą ścisłe zasady. Nadrzędne znaczenie przypisuje się panownaniu nad sobą. Jeżeli np. ojcu zdarzy się krzyknąć na dziecko, to w oczach najbliższych stracił panowanie nad sobą, czyli wyłamał się z zasad regulujących życie rodziny. Kiedy zmiana staje się nieodzowna, jak w przypadku przeprowadzki, pojawiają się wielkie trudności. Aby się z nimi uporać, rodzina Sheili obwarowała się niepisanym kodeksem: przeprowadzka jest konieczna dla kariery taty, więc nie podlega dyskusji; należy spakować ubrania, książki i zabawki, a także uczucia i z rezygnacją stawić światu czoła. Bądź dobrym żołnierzem. Za mną! „Sztywne" rodziny są bezbronne wobec kataklizmów przychodzących z zewnątrz — zmiany pracy czy szkoły,, śmierci w rodzinie, separacji czy rozwodu. Choć na pozór wygląda, że wszystko przebiega zupełnie normalnie — członkowie rodziny święcie w to wierzą — w istocie odrzucają myśl, że w ich życiu może dojść do jakichkolwiek poważnych zmian. Kiedy więc u Sheili rozwinęła się anoreksja, potraktowali ją jako problem wyłącznie medyczny, nie związany z życiem rodzinnym. Unikanie konfliktów Na skutek właściwej takim rodzinom nadopiekuńczości i sztywności, stają one zupełnie bezradne w obliczu konfliktu. Jasne sformułowanie . problemu, otwarte wyjaśnienie sytuacji konfliktowej stanowi dla rodzi- ny zagrożenie, spotyka się więc z dezaprobatą. Tuszowanie antagoni- zmów urasta do rangi zasady kardynalnej. Nadrzędnym celem jest ro- dzinna harmonia. Można ją osiągnąć kilkoma sposobami. W wielu rodzinach po prostu ignoruje się istnienie problemu, maskując, rozmywając, przewlekając lub omijając wszelkie spory. Sheila niezwykle rzadko mówiła rodzicom, jak bardzo nienawidzi przeprowadzek, opuszczania nowo pozyskanych przyjaciół i szkoły, do której ledwie zdążyła się przyzwyczaić. W kilku przypadkach, kiedy się na to zdobyła, słyszała: „Wszystko będzie do- brze; poznasz nowych przyjaciół, jak zawsze". Nie próbując więc nawet ANOREKSJA 61 zrozumieć jej smutku i strachu, rodzice starali się je pomniejszyć lub wręcz wymazać, jak mokrą gąbką napis na tablicy. W niektórych rodzinach jeden ze współmałżonków unika konfliktów, a drugi nie. Jeżeli ten drugi próbuje poddać dany problem pod dyskusję, to ten pierwszy szybko zmienia temat, aby tylko uniknąć otwartej kon- frontacji, albo po prostu wychodzi z mieszkania. Tak czy inaczej, do rozmowy nie dochodzi i konflikt pozostaje nie rozwiązany. Wciąganie dzieci w konflikt małżeński^ Biorąc pod uwagę cztery dotąd wymienione cechy, piąta wydaje się ich konsekwencją. Jest regułą, że anoreksja pojawia się w tych rodzinach, w których rodzice nie umieli ze sobą otwarcie rozmawiać i unikali ujawniania wszelkich konfliktów. Córka zostaje wciągnięta w konflikt między rodzicami (Sheila jako powierniczka swojej matki) i może albo sprzymierzyć się z jednym z nich, albo odgrywać rolę mediatora. Gdy anoreksja rozwija się i przestaje być tajemnicą, rodzice łączą się w swej trosce o córkę. Objawy choroby zaczynają mieć wpływ na atmo- sferę w domu. Jeżeli dziewczyna je i przestaje tracić na wadze, nastaje sielanka i harmonia. Kiedy odmawia przyjmowania posiłków, wybu- chają sprzeczki, podczas których często jedno z rodziców obwinia dru- gie o brak należytej opieki nad dzieckiem. Jak wynika z badań doktora Minuchina i jego współpracowników, rodzice często przechodzą od troski do frustracji i przygnębienia z powodu zachowania córki („Dla- czego ona robi to nam i sobie? Dlaczego nie próbuje sobie pomóc?"). Ojciec i matka są tak zaabsorbowani obowiązkami rodzicielskimi, że sprzeczki dotyczące ich małżeństwa schodzą na dalszy plan. Decydują- cy wpływ na funkcjonowanie rodziny mają objawy choroby. Jeżeli jesteście rodzicami dziecka cierpiącego na anoreksję, możecie odczuwać pokusę opuszczenia następnego rozdziału, który traktuje o buli- mii. Jednak nawet jeżeli u waszej córki występują w tej chwili jedynie objawy anoreksji, tj. rygorystyczne głodzenie się, należy pamiętać, że wiele osób cierpiących na anoreksję czasami stosuje metodę objadania się i przeczyszczania. Kiedy dziewczyna przestaje tracić na wadze i jej ciężar powraca do poziomu sprzed anoreksji, wydaje się, że wyzdrowia- ła. Jednak może to być również objaw bulimii. Wynika to częściowo z potrzeb fizjologicznych, nic bowiem bardziej naturalnego, niż duża ilość pożywienia po długotrwałej głodówce. Co więcej, jeżeli psycho- 62 NA BAKIER Z JEDZENIEM logiczne przyczyny pojawienia się anoreksji nie ustały i nie doczekały się pełnego rozwiązania, to w nieco starszym wieku może wystąpić bulimia, szczególnie pod wpływem stresu. Według niektórych badań aż jednej trzeciej osób cierpiących na anoreksję po powrocie do swojej właściwej wagi zdarza się objadać i przeczyszczać. Mamy więc nadzie- ję, że będziecie czytać dalej, aby orientować się także w problemach bulimii. Rozdział V BULIMIA Historia Jackie Jackie dobrze pamięta zamęt w głowie, gdy była małą dziewczynką. Najpierw rodzice mówili jej, że jest śliczna i grzeczna, a następnie krzyczeli na nią za coś, co jej wydawało się mało ważne, np. sposób nakrycia do stołu. Nigdy nie wiedziała, czy im dogodzi, czy też ich rozdrażni. W domu panował chaos, okrzyki zachwytu niespodziewanie przechodziły w złość i krytykę. Niczego nie dawało się przewidzieć. Ilekroć wchodziła do domu, nie wiedziała, co tam zastanie: Kto będzie w środku? Kto będzie w złym nastroju? Czy jest kolacja, czy też to ona musi ją zrobić? Kiedy rozpoczęła naukę w szkole średniej, była niespokojną dziewczy- ną z lekką nadwagą. Gdy koleżanki rozmawiały o chłopcach, ona sie- działa cicho. Bała się, że chłopcy ją odrzucą, jeżeli spróbuje się z nimi zaprzyjaźnić, trzymała się na uboczu. Oni zaś uznali, że zadziera nosa, więc nie próbowali nawet umawiać się z nią, ani zapraszać na prywatki. Ponieważ nie było widoków na przerwanie tego błędnego koła, Jatkie zaświtała myśl: „Gdybym była szczuplejsza, bardziej by mnie lubili". Waga jej ciała wzrosła w szkole średniej z pięćdziesięciu siedmiu do sześćdziesięciu jeden kilogramów, co przy wzroście stu sześćdziesięciu centymetrów nie było niczym nadzwyczajnym, ale Jackie nabrała prze- i 64 NA BAKIER Z JEDZENIEM konania, że sylwetką przypomina czołg. Gdy rozpoczynała studia, miały już u niej miejsce regularne sesje objadania się i przeczyszczania. Podczas tych potajemnych sesji Jackie otwierała lodówkę i wyciągała ogromne ilości lodów oraz mrożonych potraw. Rozrywała opakowania i wrzucała potrawy do kuchenki mikrofalowej, drugą ręką zajadając lody. Czasami nie mogła się doczekać, aż kuchenka rozgrzeje jedzenie i wpychała je do buzi w postaci na wpół zamrożonej. Jadła szybko, łapczywie, ledwie oddychając między kolejnymi kęsami. Kiedy koń- czyła, przeczesywała kuchnię w poszukiwaniu jakiejś innej żywności. Przy posiłkach z rodziną i przyjaciółmi Jackie zachowywała się zupeł- nie normalnie: zjadała solidne porcje. Jeżeli jednak uznała, że posiłek był zbyt obfity, uśmiechała się przepraszająco, szła do ubikacji i wszy- stko zwracała. Zdarzało się, że jeszcze tego samego dnia wieczorem czy też nazajutrz objadała się w stołówce szkolnej, po czym również wy- miotowała lub też „zrzucała kilogramy" na lekcjach wychowania fizy- cznego. Pod koniec pierwszego roku studiów Jackie odbywała średnio trzy do czterech sesji objadania się i przeczyszczania w czasie weekendu i dwie do trzech w ciągu tygodnia. Zdecydowana nie podpierać dłużej ściany, wkroczyła energicznie na scenę towarzyską. Próbowała narkotyków i alkoholu, miała też kilka przypadkowych kontaktów seksualnych, z któ- rych jednak żaden nie rozwinął się w trwały związek. „Nie czułam się szczęśliwa, chociaż koleżanki z pokoju zazdrościły mi, że baluję w każdą sobotę — wspominała później. — Ja tymczasem czułam pustkę uczuciową. Objadając się wypełniałam ją, choćby na chwilę, jakbym mogła złagodzić ból jedzeniem. Ponieważ jednocześnie obawiałam się o swoją sylwetkę, wymiotowałam. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale po wymiotach czułam się lepiej, jakbym zmyła z siebie złe samopoczucie." DIAGNOZOWANIE BUUMII Podobnie jak anoreksja, bulimia jest złożonym zjawiskiem, w którym splatają się elementy fizjologiczne i psychologiczne. Chociaż z natury jest utajona, jednak można ją stwierdzić na podstawie pięciu kryteriów diagnostycznych, wyodrębnionych przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (DSM III R, 1987). BULIMIA 65 Powtarzające się przypadki objadania się; zjadanie wielkiej ilości pożywienia w krótkim czasie. Duże ilości pożywienia są zjadane bar- dzo szybko; często zupełnie bez kontroli. Bulimik potrafi przyjąć tysiąc do sześciu tysięcy kalorii na raz. Najchętniej spożywa potrawy słodkie, wysokokaloryczne, o konsystencji ułatwiającej szybkie jedzenie. Poży- wienie najcząściej jest chciwie połykane. Poczucie braku kontroli podczas objadania się. Jackie w następują- cych słowach opisuje swój stan umysłu podczas objadania się : „To jest tak, jakby coś w środku przejmowało władzę nade mną i otwierało drzwi spiżarki. Nie myślę o tym, co robię. To po prostu się dzieje, i to dzieje się bardzo szybko. Kiedy się objadam, nie wiem, co jem i nie dbam o to. Wiem tylko, że nigdy nie mam dość." W książce Głodowanie w celu zwrócenia na siebie uwagi Cherry Boone O'Neil opisuje pewien żałos- ny wieczór, kiedy wyjadała resztki z miski swojego psa. Inne osoby cierpiące na bulimię mówią, że są w stanie zjeść wszystko, nawet papier. Przeczyszczanie.JPraeczyszcząniepolega nąregularnym wywoływaniu wymiotów, stosowaniu środków przeczyszczających, moczopędnych, pigułek dietetycznych, trzymaniu okresowej ścisłej diety, poszczeniu albo uprawianiu intensywnych ćwiczeń, które to czynności wynikają ze strachu przed utyciem spowodowanym bulimicznym popędem do obja- dania się. Środki przeczyszczające nie spełniają jednak swojego zadania, ponie- waż zanim zaczną działać, pożywienie przyjęte podczas objadania się zostaje już częściowo strawione. Z tych samych względów zawodzi lewatywa i środki moczopędne, używane również w celu pozbycia się uczucia przepełnienia, które następuje po objadaniu się. Co najmniej dwie sesje objadania się i przeczyszczania na tydzień przez trzy miesiące. Częstotliwość sesji objadania się i przeczyszcza- nia jest ważnym kryterium, ponieważ obżeranie się nie świadczy jeszcze o bulimii. Chociaż ogólna wiedza o bulimii ostatnio bardzo się rozsze- rzyła, wciąż jednak daje się zauważyć brak ostrych kryteriów. Czy uczeń szkoły średniej, wymiotujący po sobotniej zabawie, jest bulimikiem? Czy nastoletnia sportsmenka, która spożywa codziennie pięć tysięcy kalorii i przemierza sześć czy osiem mil, aby je spalić, cierpi na buli- mię? 66 NA BAKIER Z JEDZENIEM Przed rokiem 1980 bulimię uważano za odmianę anoreksji. Kiedy Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne po raz pierwszy zaklasyfi- kowało ją jako odrębną jednostkę chorobową należącą do grupy zabu- rzeń łaknienia, czas trwania i częstotliwość praktyk nie należały do kryteriów diagnostycznych. Jednak wydanie Podręcznika diagnosty- cznego i statystycznego zaburzeń psychicznych z 1987 roku wprowadzi- ło uzupełnienie: objawem choroby jest występowanie co najmniej..dwóch sesji objadania się i przeczyszczania w tygodniu przez nie mniej niż trzy ^miesiące. Wśród modelek, tancerzy i sportowców przypadki wywoływania wy- miotów w celu zbicia wagi nie są niczym niezwykłym. U tych ludzi istnieje ryzyko rozwinięcia się bulimii, ale sam ten obyczaj nie jest jeszcze kryterium diagnostycznym. „Eksperyment" młodego człowieka z wymiotami po jakimś obżarstwie podobny jest raczej do „ekspery- mentów" z narkotykami czy papierosami, a nie do bulimii. Nie znaczy to, że takie eksperymenty nie stanowią zagrożenia. Jeżeli bowiem się utrwalą, mogą nabrać cech choroby. Młodym ludziom powinno się uświadamiać, czym jest bulimia i jakie zagrożenia, zarówno dla zdrowia fizycznego, jak i psychicznego, niesie ze sobą. Trwała, przesadna troska o wagę i wymiary ciała. Osoby z bulimą przypominają chorych na anoreksję pod względem obsesji na punkcie jedzenia, wagi i wymiarów ciała, a także lęku przed utyciem. Bulimicy — szczególnie ci, którzy na początku mieli nadwagę — mogą stracić kilka kilogramów, ale ich waga zwykle nie spada poniżej normy. W prze- ciwieństwie do anorektyków nie stają się oni wyraźnie chudsi. Najczę- ściej ich waga waha się, dając odchylenia około piętnastoprocentowe od normy. W ciągu trzech czy czterech miesięcy może mieć miejsce cykli- czne tracenie i przybieranie na wadze. Dla postronnego obserwatora wygląd tych osób się nie zmienia. Rodzi- na i przyjaciele mogą bardzo długo nie zdawać sobie sprawy z choroby, jeżeli tylko napady objadania się i przeczyszczania są utrzymywane w tajemnicy. W przeciwieństwie do anoreksji nie mamy bowiem tutaj do czynienia z radykalną zmianą wyglądu fizycznego. W grupie tera- peutycznej, do której dołączyła Jackie, znajdowała się kobieta, która miała około dwudziestu pięciu lat i od ośmiu lat ukrywała bulimię przed rodzicami. BULIMIA 67 POWIKŁANIA MEDYCZNE ORAZ SYMPTOMY CHOROBY Choć na pozór bulimik wygląda zdrowo, choroba jednak zbiera swoje żniwo. Czujny lekarz, dentysta, członek rodziny, trener czy psycholog szkolny są w stanie to zauważyć. Podczas badania lekarz może dostrzec następujące symptomy wskazujące na częste, regularne wymiotowanie: • arytmia w pracy serca • "powiększone gruczoły szyjne • rany na przełyku • przepuklina • zakażenie "gruczołów ślinowych • blizny na grzbiecie dłoni od częstego wkładania dłoni do gardła w celu wywoływania wymiotów. Dentysta może zauważyć inne oznaki, takie jak: • przy częstych wymiotach kwasy żołądkowe niszczą szkliwo, co można zaobserwować po wewnętrznej stronie zębów, a także takich obja- wów, jak: • liczne dziury w zębach • ubytki zębów • poważne schorzenia dzianej. Rodzina i przyjaciele mogą dostrzec jeszcze inne objawy, takie jak: • zawroty głowy • omdlenia • skargi na zmęczenie, bójejriięśni i gardła __ Jeżeli bulimia jest nie leczona, może prowadzićjjo poważnych powi- kłań, takich jak: • Odwodnienie i brak równowagi elektrolitycznej. Jest to najpoważ- niejsze niebezpieczeństwo związane z bulimią, ponieważ może pra- wadzić do zaburzeń w pracy serca i w wyniku tego — do nagłej śmierci. Na skutek częstych wymiotów następuje utrata kwasu chlo- rowodorowego i zmniejszenie objętości płynów w żołądku. Działania 68 NA BAKIER Z JEDZENIEM podejmowane przez organizm w celu zrekompensowania odwod- nienia wpływają szkodliwie na pracę nerek. Rezultatem jest zabu- rzenie równowagi elektrolitycznej: utrata niezbędnych dla organizmu jonów potasowych i zatrzymanie jonów sodowych. Niedobór potasu?-^ czyli hipokalemia, sprawia, że nerki nie są zdolne do koncentracji moczu i wywołuje to też zmęczenie i skurcze mięśni, uczucie odrę- twienia, a także ataki epilepsji. W szczególnie poważnych przypad- kach może dojść do paraliżu i arytmii pracy serca, kończących się nawet śmiercią. Postępujące uszkodzenie nerek. Jest ono często stwierdzane wśród regularnie wymiotujących osób z bulimią. Ci wszyscy, którzy są przez cały czas odwodnieni na skutek utrzymywania surowej diety, nadużywania środków przeczyszczających i wymiotów, są narażeni na niebezpieczeństwo zachorowania na kamicę nerkową. . Hipoglikemia albo niski poziom cukru. W odpowiedzi na nadmiar cukru (słodkie potrawy stanowią lwią część pożywienia bufimika), trzustka wytwarza nadmiar insuliny, która zmniejsza poniżej normy poziom cukru we krwi. Ta Z-kolei-wywołuje jeszcze większą ochotę na słodkie potrawy. Częste objadanie się prowadzi do hipoglikemii, która objawia się bladością, skłonnością do pocenia się, dużym rozchwianiem emocjonalnym lub atakami padaczki. Odwrócona perystaltyka układu pokarmowego. Wśród bulimików, którzy wymiotują pięć lub więcej razy dziennie, może wystąpić sa- moczynne zwracanie jedzenia. Jest to nader uciążliwa, wymykająca się spod kontroli dolegliwość, która prowadzi do coraz częstszych wymiotów. Jeżeli do tego dochodzi, pacjent może mieć trudności z utrzymaniem pożywienia w żołądku przez czas dłuższy niż kilka minut. Powikłania na skutek nadużywania środków przeczyszczających. Kiedy ktoś próbuje przeczyszczać się za pomocą środków farma- kologicznych, szybko zaczyna ich nadużywać, ponieważ organizm się przyzwyczaja. Nawet jeżeli cierpiący na bulimię uświadomi sobie, że te środki nie przyczyniają się do zbicia wagi, to i tak niekiedy kontynuuje ich używanie, ponieważ dają one „poczucie smukłości" albo „płaskiego brzucha". Zamiast więc brać dwie czy trzy pigułki, dana osoba szybko zaczyna brać całe pudełko tych środków na raz. Znane są przypadki pacjentek zużywających dwieście pigułek dzien- nie. .Nadużywanie środków przeczyszczających wywołuje ubytki potasu, sodu i magnezu z okręzhTćyr Ciągłe nadużywanie tych środków prowadzi do odwodnienia i nadmiaru sodu w stolcu; rezultatem mo- BULIMIA 69 gą być bóle brzucha i zatwardzenie. Nadużywanie środków moczo- pędnych prowadzi do ubytków potasu i magnezu. EFEKTY PSYCHOLOGICZNE Bulimia wywiera różnorodny wpływ na psychikę. Najpierw jednak należy powiedzieć o rzeczy optymistycznej: bulimik nie popada w stany apatii albo rozdrażnienia, ponieważ w przeciwieństwie do wycieńczo- nego anorektyka nie zużywa zapasów tłuszczu z mózgu i całego organi- zmu. Najprawdopodobniej z tego właśnie powodu jest też mniej od anorektyka krnąbrny i łatwiej namówić go na leczenie. (Choć bulimicy stosujący pigułki dietetyczne mogą wykazywać niepokój, rozdrażnienie czy bezsenność.) Wielu bulimików przyznaje się do swojej choroby choćby przed samym sobą. Zdają sobie sprawę", żepotrzebują pomocy. „Chociaż nie chciałam, by ktokolwiek wiedział, że obżeram się o dru- giej w nocy w moim pokoju, zdawałam jednak sobie sprawę, że coś jest ze mną nie w porządku — mówi Jackie. — Wiedziałam, że moje proble- my z wagą i jedzeniem dotyczyły w tym samym stopniu głowy, co żołądka — a może nawet bardziej głowy — ale sądziłam, że jestem jedynym człowiekiem na świecie, który wyprawia takie dziwactwa. Bałam się komukolwiek o tym powiedzieć". Poczucie podporządkowania jedzeniu. Kiedy objadanie się i przeczy- szczanie jest częste i utrwala się, osoba cierpiąca na bulimię nagle dostrzega, że całe jej życie obraca się wokół żywności —- co ma być „podane" na następną ucztę, kiedy ją zorganizować i jak, aby nikogo nie było w pobliżu. Cykl objadania sie i przeczyszczania staje się podstawą organizacji każdego dnia. Jedna z dziewcząt ujęła to tak: „moje życie kręciło się wokół sklepu w sąsiedztwie. Był otwarty całą dobę, nie brakowało w nim nigdy lodów, chrupek i ciastek." Inna dziewczyna zwierza się: „Każdego ranka przysięgam sobie, że nie będę się obżerała, ale i tak myślę bez przerwy o jedzeniu, przez co pokusa jest jeszcze większa. Wiem, co czuje narkoman próbujący zwalczyć swój nałóg. Nie potrafisz myśleć o niczym innym." Jednak, na skutek jednego z paradoksów właściwych zaburzeniom w przyjmowaniu pokarmów, pożywienie też jest wrogiem. Chociaż chory ciągle chce wiedzieć, jaka żywność znajduje się w jego zasięgu, możli- wie jak najbliżej, jednocześnie toczy nieustanną walkę z każdą potrawą. 70 NA BAKIER Z JEDZENIEM Pragnie stłumić w sobie pęd do obżarstwa, ale gdy zaczyna ucztowadj nie jest w stanie przestać. Poczucie samotności w tłumie. Choć bulimik sprawia często wrażenie osoby towarzyskiej, w rzeczywistości czuje się bardzo samotny. Pod pogodnym uśmiechejnJtryją się-rozczarowania i ogromne wysiłki zata- jenia „tajemnicy" dziwacznych i zupełnie, jak uważa, niespotykanych" obyczajów. Niektórzy naprawdę sądzą, że są jedynymi, którzy postępują w ten sposób i to sprawia, że czują się wybrykami natury; dla innych natomiast „dziwaczne" zachowanie jest źródłem poczucia dumy z włas- nej wyjątkowości. Zamęt feministyczny, W przeciwieństwie do dziewczyny chorującej na arioreksję, która niekiedy odsuwa od siebie kobiecość, zatrzymując miesiączkę i utrwalając sylwetkę dziecka, jej rówieśniczka cierpiąca na bulimię może przeżywać rozterki co do pozycji kobiety we współczes- nym społeczeństwie. Niekiedy bywa zawziętą feministką, walczącą o równość i niezależność. Zarazem jednak pragnie bliskich związków z in- nymi ludźmi, chce być przez nich akceptowana, co może prowadzić do flirtów, a czasem nawet do rozwiązłości. Tak więc możliwości stwarza- ne przez feminizm są mieczem obosiecznym — pozostawiają młodą kobietę w przerażeniu i zamęcie. Cechy uzależnienia. Po objedzeniu się następują wymioty, aby zmniejszyć bolesne uczucie rozdęcia żołądka. Wymioty pozwalają kon- tynuować jedzenie i łagodzą niepokój wywołany obżarstwem. Bywają też osoby, które traktują wymioty jako cel sam w sobie — „objadam się, aby móc wymiotować". Zdarza się, że wywołują wymioty już po spoży- ciu niewielkiej ilości jedzenia, aby doznać „kojącego, niosącego otuchę uczucia". „To jest sposób, by się odprężyć — mówi Jackie. — Po wymiotach czuję się taka spokojna". Dla wielu bulimików przeczyszczanie jesf~ formą moralnego uzdrowienia, metodą przezwyciężania niechęci do siebie spowodowanej obżarstwem. Jak papierosy czy narkotyki, zacho- wania bulimiczne dostarczają pewnych swoistych przyjemności, które wzmacniają przywiązanie do choroby i nadają jej właściwości nałogu. Utrata panowaniąjiadjiohą. Wielu chorych na bulimię mówi, że w czasie objadania się „traci zupełnie nad sobą panowanie". Odczuwają takie nieprzeparte pragnienie obżarstwa, jakby rządziła nimi jakaś zew- BULIMIA 71 nętrzna siła. Gdy tylko uczta się zacznie, osoby cierpiące na bulimię „znajdują się w jakimś bajkowym kraju... jakby byty pijane... w odrę- twieniu. .. nic się nie liczy poza pochłanianym pożywieniem". Niektórzy mówią o uczuciu „ekstazy" towarzyszącym utracie panowa- nia nad sobą i kapitulacji przed jedzeniem. W przeciwieństwie do an- oreksji, w której usiłuje się zaprowadzić sztywną, obwarowaną karami kontrolę nad zachowaniem własnym i innych, bulimia rozkwita w atmo- sferze braku kontroli. Napływa wielka fala z jedzeniem i chory na buli- mię zatraca się w niej bez reszty. Zmienność nastrojów. Według DMS III R przygnębienie bardzo czę- sfoTowarzyszy tej chorobie. Lekarze zaobserwowali również takie jej - cechy, jak impulsywność i zmienność nastrojów. Osoby cierpiące na bulimię prawdopodobnie odczuwały bezradność i niezdolność zapano- wania nad własnym zachowaniem na długo przed tym, zanim wystąpiły pierwsze objawy choroby. To poczucie bezradności i braku kontroli przyczynia się do powstania bardzo niskiej samooceny, tworząc w ten sposób błędne koło. Nałogi. Niektórzy bulimicy są nałogowcami, uzależnionymi od środ- ków uspokajających, amfetaminy, kokainy czy alkoholu. Badania wy- kazują, że aż pięćdziesiąt procent kobiet cierpiących na bulimię popada dodatkowo w nałóg. W wypadkach nadużywania alkoholu problem jest szczególnie złożony, ponieważ alkohol w^magaj>ulirnię. Kobieta pije, martwi się kaloriami zawartymi w alkoholu, boi się utyć i mówi sobie: „Może nie powinnam jeść". Po czym jednak je, i na skutek obecności alkoholu w organizmie wymiotuje więcej, niż zjadła. Natomiast amfeta- mina czy kokaina zastępuje przeczyszczanie: na kilka dni wypiera po- czucie głodu. ROZMIAR ZJAWISKA I ROKOWANIA Ponieważ bulimia przebiega w ukryciu, trudno ocenić precyzyjnie czę- stość zachorowań. Badania nad nią zaczęły się niedawno i są w toku; dostępne zaś wyniki różnią się między sobą znacznie i często dotyczą wąskich grup ludności. Przykładowo, pochodzące z roku 1980 badanie studentów pierwszego roku wskazuje, że około czterech i pół procenta dziewcząt i około pół procenta chłopców miało w swym życiorysie co najmniej jakieś doświadczenie z bulimia. Wydaje się też, iż częstotli- 72 NA BAKIER Z JEDZENIEM wość występowania tej choroby wzrasta, choć z uwagi na jej niejawny charakter trudno ocenić rozmiary tego zjawiska. Podczas gdy anoreksja rozpoczyna się zazwyczaj w nieco młodszym wieku (między jedenastym a dziewiętnastym rokiem życia), huJimia .^bardzojczęsto zyskuje cechy trwałych zaburzeń dopiero ^kobiet około dwudziestego roku życia. Anoreksja trapi na ogół osoby w bardzo mło- dym wieku, bulimia zaś — niekoniecznie. Wśród jej ofiar zdarzają się nawet ludzie w trzeciej i czwartej dekadzie życia. Rokowania w wypadku bulimii są tym lepsze, im wcześniej rozpocz- nie się leczenie. Niestety, większość dotkniętych nią osób zaczyna się leczyć dopiero po okresie dwóch do pięciu lat od czasu rozpoczęcia choroby. Potrzeba zazwyczaj około dwóch lat, aby objawy bulimii przybrały postać alarmującą, kiedy to zaczynają żyć własnym życiem. Przez sześć miesięcy do roku zachowania właściwe bulimii nie są regularne i dana osoba panuje nad nimi; objada się i przeczyszcza wte- dy, kiedy ma na to ochotę, więc nie zauważa problemu. Jednak po upływie mniej więcej roku sprawa wymyka się spod kontroli i chory zaczyna rozumieć, że sytuacja jest poważna, nawet jeżeli skrywa ten fakt przed innymi. Jeżeli bulimiajrwa_od trzech do pięciu lat, to trudno ją przerwać bez silnego zaangażowania chorego w proces terapeutyczny. Problem w po- stępowaniu z takimi osobami wynika stąd, że bezpośrednie skutki tej choroby nie wydają się specjalnie przerażające. Bezpośrednie konse- kwencje jeszcze jednego objadania się i przeczyszczania są podobne do bezpośrednich konsekwencji „jeszcze jednego" papierosa dla kogoś, kto próbuje rzucić palenie. Chory mówi: „Jeszcze tylko jeden raz", ale kiedy później ma złe samopoczucie, objada się i przeczyszcza po raz kolejny. Według niektórych badań leczenie jest skuteczne w dwudziestu dwóch do dwudziestu pięciu procent wypadków, kiedy to symptomy-choroby ustają i nigdy nie powracają. U pozostałych osób bulimia, leczona czy nie, potrafi ciągnąć się latami. Najczęściej jednak jest tak, że dana osoba, już wyleczona, powraca do starych nawyków, szczególnie w momen- tach stresu albo dużych zmian życiowych (więcej szczegółów podaję w rozdziale ósmym). BULIMIA 73 „JAK ROZPOCZĘŁA SIĘ U NIEJ BULIMIA?" Większość rodziców zadaje to bolesne pytanie, gdy się zorientuje, że ich nastolatka od miesięcy, a nawet lat, potajemnie objada się i przeczy- szcza. Niestety, nie ma na nie jednej, prostej odpowiedzi. Czasami buljmia rozpoczyna się od diety. Młoda osoba, bez względu na torcźycierpi na nadwagę, czy też nie, chce zrzucić kilka kilogramów. Zaczyna więc niedojadać. W wyniku czego jest głodna, więc urządza sobie ucztę. To z kolei wzbudza w niej lęk przed otyłością, więc próbuje" jakoś naprawić szkodę. Odkrywa, że przeczyszczanie przynosi ulgę. Na początku sądzi, że potrafi zapanować nad częstotliwością objadania się i przeczyszczania. Wkrótce jednak się okazuje, że cykle te Wymykają się. spodkantroli. Sprzyjają temu nerwowesytuącje: sprzeczka z chłopcem, egzamin, złe stopnie, nowa~szkoła, utrata przyjaciela. Samo stosowanie diety to za mało, by wywołać bulimię. Współczesne teorie podkreślają wjelojóxzynników wpływających na pojawienie się tej choroby, takich jak: charakter danej osoby, czyjinikr biologicznej społeczno-kulturowe, środowisko rodzinne. Osobowość Bulimia atakuje ludzi o bardzo różnych charakterach, ale pewne cechy je łączą: niska samoocena i niestabilność emocjonalna (ogólny niepq-~ kój, słaba odporność na stany przygnębienia, impulsywność, skłonność do depresji, zmienność nastrojów). Częste jest także uczucie oddalenia od ludzi, niedostosowania, bezradności, beznadziejności, samotności i rozpaczy. Osoby cierpiące na bulimię zazwyczaj wiele od .siebie oczekują, lecz jednocześnie, na skutek niskiej samooceny, mówią o sobie z lekceważe- niem, a nawet pogardą. Istnieje więc jaskrawa SErzecznośc między wy- idealizowanym obrazem własnej osoby a ich samopoczuciem i zacho- waniem. Lepszego wyobrażenia o typie osobowości szczególnie podatnym na bulimię dostarcza porównanie z anoreksją. (Jeśli pominęliście poprzed- ni rozdział, ponieważ wasze dziecko cierpi na bulimię, a nie anoreksję, możecie teraz do niego powrócić.) Jak zauważa dr John Sargent, „chory na anoreksję organizuje sobie rzeczywistaść_mówiąc »nie«, ponieważ czuje, że gdyby powiedział 74 NA BAKIER Z JEDZENIEM »tak«, to byłoby tego wszystkiego za dużo, świat wymknąłby mu spod kontroli. Natomiast chory na bulimię nie potrafi powiedzieć »nie<<, poniewa czuje, że wiąże się to zawsze z jakąś stratą. »Nie« daje mu za mało. Ńie potrafi osiągnąć równowagi w życiu. Mówi więc »tak« bez opamięta-^ nia, aż poczuje się niedobrze i stara się wszystko naprawić. WJelujnili- mików angażuje się bez reszty w działalność społeczną, sport, seks~ naukę. Jeżeli odniosą jakieś małe niepowodzenie, to czują się tak, jakby utracili wszystko. Wtedy zaś obwiniają się, jakby powiedzieli »tak« zbyt wiele razy i zbyt zdecydowanie, i teraz muszą to jakoś naprawić. Buli- mia jest sposobem rozładowania stresu poprzez przekreślenie poprze- dnich działań." Największa różnica między tymi dwoma schorzeniami polega, zda- niem doktora Sargenta, na tym, że „anorektyk buduje relacje z innymi poprzez zerwanie więzi, a bulimik doprowadza do zerwania więzi, choć zdaje się posłuszny i ugodowy. Zależy mu na uznaniu ze strony innych i aby je zyskać, zabiega o sukcesy w rozmaitych dziedzinach życia. Ponieważ jednak żywi do siebie niechęć, sądzi, że aby być kimś, musi być super: superstudentem, superkochanką, supercórką, superatletą, su- pergwiazdą towarzystwa. Chorych na anoreksję i bulimię łączy ponadto fakt, że zwracają wielką uwagę na to, co inni o nich myślą. Nieufna osoba z anoreksją wyobraża sobie, że ludzie myślą o niej źle. Bulimicy natomiast sądzą, że inni dobrze o nich myślą, jeżeli tylko robią to, czego tamci sobie życzą. Mówią więc ciągle „tak tak tak". Nie chcą nikogo rozczarować. Ponadto w bulimii, szybciej niż w anoreksji, przechodzi się od stanu pełnego panowania nad sobą do zupełnej utraty kontroli. Czynniki biologiczne Nie jest jasne, czy i jaki wpływ mogą mieć czynniki organiczne na rozwój bulimii. Ostatnie badania jednak wskazują, że stany depresyjne nie są rzadkie wśród bulimików oraz że występują w rodzinach bulimi- ków częściej niż w innych. Pojawia się wobec tego pytanie: czy mogą być jakieś uwarunkowania biologiczne, predyspozycje genetyczne? Prowadzone badania nad ewentualnym związkiem między bulimią a stanami depresji wywołują wiele kontrowersji. Badacze analizujący wszechstronnie związki pomiędzy zaburzeniami nastroju (zwanymi również „zaburzeniami afektywnymi") nie doszli do żadnych wnio- BULIMIA 75 sków, które dałoby się uogólnić. Zdarzyły się natomiast pojedyncze przypadki bulimików z zaburzeniami nastroju, w których leczeniu sku- teczna okazywała się psychoterapia, niekiedy wspomagana środkami przeciwdepresyjnymi. Środki te nie „leczą" bulimii, ale, zdaniem nie- których lekarzy, poprzez ustabilizowanie nastroju zmniejszają podat- ność na nią. Czynniki społeczno-kulturowe Czynniki biologiczne, rodzinne i indywidualne nie tłumaczą jeszcze, dlaczego w ostatnich latach notujemy wzrost zachorowań na buli- mię, szczególnie wśród młodych, białych studentek wywodzących się z klas średnich. Jaka może być przyczyna tego zjawiska? Odpowiedź na to pytanie musi uwzględniać szeroki kontekst społeczno-kulturowy, w którym idee ruchu feministycznego zbiegają się z właściwym naszym czasom kultem szczupłego ciała. Ruch feministyczny postawił na głowie tradycyjny wizerunek kobiety. Kobiety, które wkraczały w wiek dojrzały w ostatniej ćwierci dwudzie- stego wieku, wzrastały jeszcze w atmosferze tradycyjnych wartości: kobiecego powabu i ciepła ogniska domowego. Na progu dojrzałości zetknęły się jednak z zupełnie odmiennym ideałem — niezależności, samodzielności, kariery zawodowej. Było to rezultatem oddziaływania ruchu feministycznego. Jak twierdzi wielu badaczy, przed silnymi psy- chicznie kobietami otworzyły się olbrzymie możliwości. Jednak dlą- kobiet o. niskiej samoocenie, które są z natury zależne, perspektywa wolności osobistej i wielkich możliwości mogła stać się przytłaczającą i przerażająca. W okresie, gdy nastolatka próbuje dociec, jaki wariant roli kobiecej 1 odpowiadałby jej najbardziej, podlega bombardowaniu wrzawą mass mediów, propagujących kult szczupłej sylwetki. Wybierając karierę za- wodową nie może nie zauważać nagłówków w gazetach, donoszących o rezultatach najnowszych badań: „Więcej ciała, mniej pieniędzy", „Otyłe dziewczęta mają mniejsze szansę dostania się na studia", „Ludzie otyli trudniej znajdują pracę i wolniej awansują". Bez względu na to, czy dziewczyna jest otyła, ma lekką nadwagę, czy też waży w normie, jeżeli tylko ma większe ambicje zawodowe niż jej matka czy babka, to w jej głowie musi pojawić się myśl: „Jeżeli zrzucę kilka kilogramów, to może łatwiej mi będzie zrealizować moje plany". 76 NA BAKIER Z JEDZENIEM Oczywiście, nie u wszystkich młodych kobiet wzrastających w takim*, otoczeniu społeczno-kulturowym muszą wystąpić zaburzenia łaknienia.: Jednak w społeczeństwie, które żywi jednocześnie kult szczupłej syl-j wetki i kult sukcesu, młode kobiety podatne na zaburzenia nastroju^ takie jak depresja czy impulsywność, mające niską samoocenę i żyjące"* w środowisku rodzinnym targanym konfliktami, niewątpliwie są zagro- żone. Przestępstwa na tle seksualnym Ostatnio niektóre dorosłe kobiety cierpiące na bulimię ujawniły, że w dzieciństwie padły ofiarą związków kazirodczych lub były wykorzy-: stywane seksualnie. Inne natomiast podały, że zostały zgwałcone jako^ nastolatki. Informacje łączące zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów z przestępstwami na tle seksualnym są nieliczne, a w danych statystycz- nych panuje duże zamieszanie. W niektórych wypadkach możemy mówić o jakimś związku między faktem bycia ofiarą seksualnego na- dużycia a późniejszym rozwojem zaburzeń łaknienia. Jednak nie ma podstaw do uogólnienia tych wypadków — z pewnością nie każda chora na bulimię była wykorzystywana seksualnie. Pozostaje jednak faktem, że u wielu młodych kobiet, które przeszły coś podobnego, występują zaburzenia łaknienia. Jedna z nich opisuje swą reakcję następująco: „Kiedy ojciec zostawiał mnie w końcu w spokoju, napychałam buzię jedzeniem. Czułam się wtedy bezpieczniej. Objadanie się niosło ukoje- nie. Kiedy przytyłam, tłuszcz stał się ochronnym murem, ponieważ nikt nie mógł we mnie wejść". ŚRODOWISKO RODZINNE Rozmaite badania wskazują na pewne cechy wspólne, łączące rodziny, w których rozwinęła się bulimia. Są to rodziny targane konfliktami, skłócone, chaotyczne, nie dające swoim członkom oparcia, wiary ani pewności siebie. Nie uczą też racjonalnego rozwiązywania konfliktów, ponieważ przeważa w ich obrębie komunikacja nie wprost, nierzadko prowadzona w zupełnie różnych stylach. Jak już nadmieniliśmy w rozdziale o anoreksji, rodzicom trudno słu- chać takich informacji. Powtarzamy więc, iż są to jedynie uogólnienia, jakich dostarczyły badania prowadzone w wielu rodzinach. Możecie w nich znaleźć pewne podobieństwa do własnej rodziny albo też uznać, BULIMIA 77 że ta charakterystyka wcale do niej nie pasuje. Pamiętajcie, proszę, iż chodzi przede wszystkim o to, aby dowiedzieć się o bulimii jak najwię- cej i dzięki temu skutecznie pomóc córce czy synowi. Z obserwacji tych środowisk rodzinnych, w których rozwinęła się bu- limia, wynika, że występuje w nich większe natężenie konfliktów oraz obowiązują mniej bezpośrednie wzorce komunikowania się. Wsparcie, jakiego członkowie rodziny mogą od siebie oczekiwać, jest tam mniej- sze, przykłada się też mniejszą wagę do autonomii każdej jednostki i jej poczucia własnej wartości. Rodzice są na ogół skłóceni, panuje wysoki poziom stresu. Zdaniem niektórych badaczy, matki chorych na bulimię są agresywne i wykazują większą skłonność do depresji, ojcowie nato- miast są nerwowi, impulsywni i nie mają kontaktu z dzieckiem. W rodzinach wielu chorych daje się zauważyć brak porządku i stabil- nej struktury. Przykładem może być rodzina Jackie. Słowo chaos dobrze oddaje atmosferę jej domu rodzinnego. Jackie nigdy niczego nie mogła być pewna: „Czy rodzice będą się kłócili, kiedy wrócę do domu? Czy będę musiała zrobić kolację dla siebie i brata, bo mama będzie zajęta?" — zastanawiała się często. W domu Jackie za każdym razem ktoś inny przygotowywał posiłki. Nawet jako małe dziecko Jackie nie miała ustalonej pory chodzenia do łóżka, czego jej zresztą zazdrościły koleżanki. W jej rodzinie każdy szedł spać wtedy, kiedy poczuł się zmęczony. Nie było nocy, żeby około pierwszej czy drugiej ktoś się jeszcze nie wałęsał, nie dając innym spać. „Nie przypominam sobie, żebym zaznała wiele spokoju i równowagi, zanim poszłam do szkoły średniej — wspomina Jackie. — Starałam się jednak dobrze uczyć, mieć osiągnięcia sportowe, zawierać przyjaźnie. Bałam się, że jeżeli nie potrafię zrobić czegoś dobrze, to wszystko przepadnie." W rodzinie tego typu panuje duże_r^cJiwjanie_emocjor^ajne^ inaczej niż w sztywnej rodzinie dziecka z anoreksją, gdzie amplituda na- pięć i emocji nie jest zbyt wielka. „Nie, nie wrzeszczeliśmy na siebie przez cały czas — mówi Jackie. — Nic z tych rzeczy. Ale rodzice nigdy nie byli w stanie ukryć poirytowania, kiedy któreś z nas coś zmalowało, ani złości na siebie o jakieś głupstwa. W domu zawsze panowało napię- cie — nigdy nie wiedziałam, jaki drobiazg doprowadzi do wybuchu. W jednej chwili rodzice pytali z zaciekawieniem o moje sprawy, czy o to, czym się zajmuję, a już w następnej nic ich to nie obchodziło. Nie 78 NA BAKIER Z JEDZENIEM potrafiłam przewidzieć, czy jakieś moje zachowanie zadowoli ich, roz- wścieczy czy uśpi". W takich rodzinach częściej niż w innych notuje się też występowanie nałogów. „Awantury w rodzinach, w których rozwinęła się bulimia, po- wstają wskutek uzależnienia jednego z rodziców — częściej ojca — od alkoholizmu, gier hazardowych, narkotyków" — stwierdza doktor Sar- gent. Wreszcie, kolejną cechą łączącą wiele takich rodzin, jest otyłość ich członków. Kobieta, która prowadziła terapię Jackie, a która safnaTuprze1" dnio cierpiała na bulimię, powiedziała: „Wzrastałam w rodzinie, gdzie wszystkie kobiety były otyłe. Moja bulimia narodziła się ze strachu przed otyłością. Już jako mała dziewczynka powiedziałam sobie, że nigdy nie będę taka gruba". Rozdział VI WEWNĘTRZNY PRZYMUS NADMIERNEGO JEDZENIA (KOMPULSYWNE OBJADANIE SIĘ) Historia Debby Jako mała dziewczynka Debby była średniej tuszy. Kiedy jednak dosz- ła do wieku dojrzewania, zaczęła spożywać coraz obfitsze posiłki. Do- stawała kieszonkowe i zarabiała opieką nad dziećmi, więc mogła kupo- wać sobie rozmaite przekąski miedzy posiłkami, co też z ochotą czyniła. W wieku szesnastu lat miała sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu i ważyła ponad osiemdziesiąt kilogramów. „Nie mogłam przejść obok sklepu, by nie kupić paczki cukierków albo chrupek — wspomina. — Próbowałam wracać do domu inną drogą, ale to nie skutkowało. Następnego dnia znowu znajdowałam się obok skle- pu. Próbowałam też się odchudzać, ale brak mi było wytrwałości. Jak tylko rozpoczynałam stosowanie nowej diety, czułam taki głód, że się- gałam po jedzenie". Ponieważ ciągle przybierała na wadze, nie ustawała w wynajdowaniu pomysłowych sposobów wymawiania się od lekcji wychowania fizycz- nego. Aby ukryć tuszę, nosiła obszerne ubiory. Odrzucała zaproszenia na zabawy, nie brała udziału w wyprawach na plażę, rezygnowała z wszel- kich imprez, które wymagałyby odkrycia ciała. Im bardziej wycofywała się z życia towarzyskiego, tym więcej jadła w domu, w samotności. 80 NA BAKIER Z JEDZENIEM „Użalałam się nad sobą, skarżyłam się na szkołę i rodzinę — mówi Debby. — Myślałam, że wszystko byłoby w porządku, gdybym tylko straciła na wadze. Gdybym była szczuplejsza, nie odczuwałabym tak wielkiego głodu, myślałam. Słyszałam o dziewczynie w naszej szkole, która cierpiała na bulimię i nawet zastanowiłam się, czy nie wywołać u siebie wymiotów, ale to nie brzmiało zachęcająco. Nie mogłam się do tego zmusić, więc poprzestawałam najedzeniu. Kiedy nie miałam pie- niędzy na żywność, wykradałam je z portfela mamy. Kiedy kiepsko się czułam, po prostu musiałam jeść, bo wiedziałam, że po tym poczuję się lepiej, przynajmniej na chwilę". ROZPOZNAWANIE WEWNĘTRZNEGO PRZYMUSU NAD- MIERNEGO JEDZENIA Wprawdzie Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne w DSM III R nie zalicza wewnętrznego przymusu nadmiernego jedzenia do zaburzeń w przyjmowaniu pokarmów, tym niemniej zasługuje on na omówienie w tej właśnie grupie. Pod wieloma względami bowiem przypomina bulimię, tyle że brak tu przeczyszczania. Może ono pojawiacTsię śpofa^ dycznie, a niejako stały objaw chorobowy. Różni się teżlyrri, iż waga bulimika zazwyczaj utrzymuje się w okolicach normy, podczas gdy waga osoby odczuwającej przymus nadmiernego jedzenia znacznie prze- kracza normę, pomimo licznych prób stosowania diety. Podobnie jak w przypadku anoreksji i bulimii, przeważająca część ludzi cierpiących na wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia to kobiety; ocenia się, że stanowią one około dziewięćdziesięciu procent dotkniętych nią osób. Zarazem jednak odnotowano narastanie tego zja- wiska wśród mężczyzn. Objawy Oto niektóre z objawów wewnętrznego przymusu nadmierne- go jedzenia: • objadanie się (dużą ilością wysokokalorycznego pożywienia) • bezskuteczne przerzucanie się z jednej diety na drugą • ograniczanie jedzenia w towarzystwie innych ludzi, co jednak nie powoduje spadku na wadze • wycofywanie się z życia towarzyskiego i unikanie zajęć fizycznych ze względu na zakłopotanie z powodu własnej wagi i sylwetki • coraz większe zmęczenie i brak energii • tf WEWNĘTRZNY PRZYMUS NADMIERNEGO JEDZENIA 81 Zmiana stosunku do życia. Osoby przebywające w towarzystwie cier- piącego na wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia, po pewnym czasie zauważą nie tylko jego przybieranie na wadze i coraz większe zmęczenie, ale również zmianę stosunku do życia. Podobnie jak przy innych zaburzeniach w przyjmowaniu pokarmów, waga staje się cen- tralnym punktem życia. Wszystkie myśli i uczucia takich osób krążą wokół problemu ciężaru ciała i kontrolowania nawyków ży wieniowycTTT Ludzie ci nierzadko mówią o uczuciu „męki" wywoływanym własnym sposobem odżywiania się. Fantazjują też, jak to radykalnie poprawiłoby siejch życie, gdyby tylko byli szczupli. Każda porażka — towarzyska, szkolna czy zawodowa jest — ich zdaniem — spowodowana nadwagą. Kiedy Debby starała się o pracę wychowawczyni na letnim obozie i odmówiono jej, oskarżyła komendanta obozu o „niechęć do otyłych ludzi". Zupełnie nie brała pod uwagę, że złożyła podanie po czasie, dopiero w czerwcu, kiedy wszyscy wychowawcy byli już zatrudnieni. Wpływ na psychikę. Tak samo jak anoreksja i bulimia, wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia jest pełen paradoksów. \J jego podłoża leży jednocześnie bunt i skarga. Aspekt buntowniczy można wyrazić w następujących słowach: „Dzięki jedzeniu mam władzę nad rzeczywi- stościąi tylko ja mogę rządzie moim ciałem, całą sobą. Jem, co chcę i kiedy chcę". Towarzyszy temu, skarga: „Jestem na dnie. Wszystko mi się wymyka z rąk. Nie potrafię się o siebie zatroszczyć". Terapeuci twierdzą, że osoby cierpiące na wewnętrzny przymus nad- miernego jedzenia boją się uzałężnienia. Poprzez jedzenie człowiek taki nabywa fałszywego poczucia niezależności. „Nikogo nie potrzebuję — mówiła sobie Debby — wystarczy mi jedzenie". W istocie jednak bar- dzo potrzebuje wsparcia. W sytuacjach, kiedy szczególnie pragnie bli- skości drugiego człowieka, nie panuje nad sobą. Kiedy opuszczają przyjaciółka, ona reaguje na to jedzeniem. Kiedy pokłóci się z kimś bliskim, nie ośmieli się wyrazić głośno swej złości w obawie przed utratą tamtej osoby, lecz otwiera drzwi lodówki. Innymi słowy, u osoby cierpiącej na wewnętrzny przymus nadmierne- go jedzenia emocje wywołuj[ą, głód. Kiedy czuje smutek, złość, .czy strach, rgaguje jedzeniem. To rozwiązuje od razu wszystkie problemy, koi ból. Podobnie jak w bulimii, sięga się po jedzenie w sytuacjach 82 NA BAKIER Z JEDZENIEM napięć emocjonalnych, zaburzeń czy konfliktów. Gdy czuje się biedny, pusty czy bezwartościowy, wypełnia — i przepełnia — pustkę pożywie- niem. Kiedy osoba taka zasiądzie do jedzenia, traci panowanie nad sobą i — pomimo przerażenia samą sobą — nie potrafi przestać jeść. W nastę- pstwie tego pojawiają się często uczucia wstydu i winy. Sięga wtedy po rozmaite diety. To jednak tylko uruchamia mechanizm autodestrukcji: po nałożeniu na siebie surowej diety człowiek czuje się jakby ograbiony, więc szybko odstawia ją, odczuwa to jako jeszcze jedną porażkę i upo- korzenie, więc aby zagłuszyć te uczucia, sięga po jedzenie, i tak dalej. Podobnie jak w przypadku bulimii, człowiek dotknięty wewnętrznym przymusem nadmiernego jedzenia jest w stosunku do siebie bardzo krytyczny i popada w depresję. Jednak sięganie po kolejne diety nie skutkuje, ponieważ nie rozwiązuje trudności psychologicznych, które legły u podłoża problemu. I podobnie jak w bułimii, człowiek ten uświa- damia sobie nienormalność swojego postępowania. To przyznanie się do choroby jest pierwszym poważnym krokiem w kierunku wyleczenia. KTO JEST ZAGROŻONY? Ponieważ wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia ma podłoże psychologiczne (to znaczy, żywność służy zaspokojeniu potrzeb psychi- cznych), młody człowiek, który nie nabył umiejętności radzenia sobie ze stresem, może w określonej sytuacji sięgnąć pojedzenię. Wydajgjrię, że problem ten występuje w wielkim nasileniu w tych rodzinach, w któ- rych jedzenie jest .nierozerwalnie związane zTlćźuciami. „Masz chan- drę? Zjedz" fen gulasz, od razu poczujesz się lepiej" — mówi mama. Albo: „Przewróciłeś się i stłukłeś kolano? Masz tu ciasto i szklankę kakao". Choroba ta rozwija się również w rodzinach, które przywiązują do jedzenia nadmierną wagę: „Jedz! Jedz! Co? Nie smakuje ci moja kuch- nia?" W takiej rodzinie nie liczy się apetyt. Oczekuje się od jej człon- ków, że będą jedli, bez względu na to, czy są głodni, czy nie. Zatraca się związek między jedzeniem a fizjologicznym uczuciem głodu. Obyczaje takie zazwyczaj zaczynają się już w dzieciństwie. Gdy czło- wiek dochodzi do trudnego i pełnego urazów wieku dojrzewania, jedze- nie jest zawsze pod ręką — koi ból, niesie pociechę, a nawet zabija nudę i samotność. Wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia, jeśli nie za- WEWNĘTRZNY PRZYMUS NADMIERNEGO JEDZENIA 83 cznie być leczony, potrafi przekształcić się w chroniczną chorobę, zatru- wającą całe życie człowieka. Jej skutki, oprócz towarzyszących proble- mów psychologicznych, są takie, jak przy każdej otyłości: choroby układu krążenia, cukrzyca, zaburzenia motoryczne. , NASTAWIENIE SPOŁECZNE DO WEWNĘTRZNEGO PRZY- MUSU NADMIERNEGO JEDZENIA O anoreksji i bulimii w ostatnich latach tak dużo się mówiło, że traktu- je sieje obecnie jako poważne zaburzenia psychiczne. Niestety, nie stało się tak z przymusem nadmiernego jedzenia. Współczesna kultura na ogół wyszydza ludzi jedzących zbyt wiele. Roseanne Barr, która przed- stawiła się Sally Jessy Raphael i widowni telewizyjnej jako „przymuso- wy żarłok... obsesyjno-przymusowy", jest aktorką komediową. Czy publiczność uznałaby ją za równie zabawną, gdyby była szczupła? Większość ludzi nie traktuje poważnie dolegliwości osób cierpiących na wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia, lecz uważa ich za sła- bych, leniwych żarłoków, którzy nie mają silnej woli i charakteru. Mało kto potrafi spojrzeć głębiej, zrozumieć psychiczne podłoże zjawiska. Uważa się, że dieta, sport, obozy dla osób z nadwagą są jedynym rozwiązaniem. Tymczasem tak zwane „rozwiązanie" jedynie kompliku- je problem, ponieważ koncentruje się na jedzeniu i wadze ciała, a nie bierze pod uwagę zagadnień psychologicznych, które są prawdziwą przyczyną choroby. Jeżeli rodzina i przyjaciele w najlepszych intencjach podsuwają dziew- czynie cierpiącej na wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia jeszcze jedną „dietę cud", to zakładają jej takie same klapki na oczy, jakie sami mają. Myśląc bez przerwy o jedzeniu i ciężarze ciała nie zdaje sobie sprawy z powagi swojej choroby. W ten sposób koło się zamyka. Uwa- żając swoją wagę za źródło złego samopoczucia, unika wejrzenia we własną psychikę, jednocześnie unikając dalszych urazów. Gdyby waży- ła mniej o trzydzieści kilo, gdzie znalazłaby schronienie, nie mogąc już dłużej zrzucać winy za wszelkie niepowodzenia na ciężar ciała? „Czasami zastanawiam się, dlaczego nie mogę po prostu zeszczupleć, kiedy już znajdę odpowiednią dietę — mówi Debby. — Wtedy jednak przychodzi mi do głowy, że może chcjs„byćgruba, bo. mogę wówczas na otyłość złożyćjwin^jaJJiSzystóejnie^owodzeniii, jakie mnie w życiu 84 NA BAKIER Z JEDZENIEM spojtykaj.ą. Gdy ktoś mnie nie lubi, to wiem, że to dlatego, że ważę ponad osiemdziesiąt kilo". ZAŁAMANIE PSYCHICZNE A PRZYMUS JEDZENIA W książce Nakarmić głodne serce Geneeh Roth pisze: „BodziecjKg- wnętrzny, który każe się objadać, nie dotyczy tak naprawdę pozy wienia, lecz głodu: głodu uczuć, głodu nie zrealizowanych marzeń i nie wyłado- wanej złości; głodu własnych, nie zrealizowanych możliwości, które czekają na swoją szansę, jak otwierające dzioby ptasie pisklęta. Im bardziej od tego głodu uciekasz, tym większe jest niebezpieczeństwo, że cię dopadnie i pożre, więc im bardziej uciekasz... tym bardziej się boisz. Musisz bowiem zmagać się z problemami, które sama stworzyłaś pod- czas ucieczki: pięcioma, dziesięcioma czy piętnastoma kilogramami nadwagi. Są one jedynie zewnętrznymi objawami »wewnętrznego« gło- du. Stają się jednak faktem, obok którego nie można przejść obojętnie — uwaga więc zwraca się nie na sferę psychiczną, lecz na fizyczną. Lecz kiedy przestajesz uciekać, strach ustaje. Okazuje się, że strach przed głodem jest gorszy niż sam głód". Wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia, podobnie jak inne zabu- rzenia łaknienia, nie jest zawieszony w próżni. Ludzie, którzy nie mają ze sobą problemów i są zrównoważeni emocjonalnie, nie zapadają na tę dolegliwość; natomiast w okresie załamania psychicznego zaburzenia łaknienia stają się sposobem łagodzenia lub „rozwiązywania" nabrzmia- łych problemów. Pożywienie i waga ciała łagodzą ból istnienia. Rodzice i inni ludzie kochający osobę cierpiącą na wewnętrzny przy- mus nadmiernego jedzenia, zadają często pytanie: „Dlaczego ona to robi? Dlaczego je tak dużo? To przecież prowadzi do samozniszczenia!" Tymczasem to nieprawda, że człowiek odczuwający wewnętrzny przy- mus jedzenia albo bulimik z premedytacją sam siebie niszczy. Nie jest to zwyczajna kwestia siły woli albo panowania nad sobą. Dopiero wtedy, gdy bliscy chorego zrozumieją, że zaburzenia są sposobem obro- ny przed napięciami i radzenia sobie z depresją, staje się dla nich jasne, że to „samozniszczenie" nie jest celowe; nie jest więc czymś, czego można łatwo zaprzestać. W wyniku terapii dana osoba zaczyna pojmować emocjonalne źródła zaburzeń i uświadamiać sobie, w jaki sposób jedzenie stało się jej me- chanizmem obronnym. Wówczas zaczyna traktować jedzenie po prostu WEWNĘTRZNY PRZYMUS NADMIERNEGO JEDZENIA 85 jako jedzenie — a nie jako pociechę czy obronę. Jeżeli zacznie uprawiać ćwiczenia fizyczne, to raczej dla dobrego samopoczucia i kondycji fizy- cznej, a nie dla zrzucenia kilogramów. Kiedy zaś znajdzie zdrowsze sposoby dbania o siebie, także i jej ocena własnej osoby ulegnie popra- wie. Rozdział VII OTYŁOŚĆ Historia Roberta Odkąd Robert sięga pamięcią, zawsze go przezywano — słoń, tłu- ścioch, czołg, gruba beka, grubas. Już w przedszkolu dzieci zauważyły jego nadwagę. „Czemu jesteś taki gruby?" — zapytała mała dziewczyn- ka o czerwonych włosach pierwszego dnia w szkole. Robert nie może sobie przypomnieć momentu, kiedy „tył". Zawsze był bardziej okrągły niż inne dzieci. I zawsze tego nienawidził. W szkole podstawowej dzieci docinały mu. Kiedy przychodziło do gier i zabaw ruchowych, zawsze pozostawał na uboczu. To było bardzo bolesne. Gdy poszedł do szkoły średniej, otyłość stała się dla niego prawdziwym przekleństwem, gorszym niż krosty. Obydwoje rodzice Roberta byli od dziecka otyli. Widząc jego męczar- nie przypominali sobie własne katusze z okresu dojrzewania. Postano- wili więc pomóc synowi. Kiedy jednak rozmawiali o tym, spoglądali na siebie z rosnącym zakłopotaniem. „Jak możemy mu pomóc? Całe nasze życie to historia porażek w walce z podziałką wagi łazienkowej. Czy możemy zrobić dla niego coś, czego sami przedtem bezskutecznie nie próbowaliśmy?" OTYŁOŚĆ 87 DEFINICJA I STATYSTYKA Gruby to określenie rzucane bez zastanowienia, szczególnie przez ludzi młodych („Robert jest gruby jak hipopotam!"). W kategoriach medycznych za otyłość uważa się wagę ciała o dwadzieścia i więcej procent przekraczającą wagę „idealną" dla danego wieku i wzrostu, przy której, wedle danych sporządzonych przez towarzystwa ubezpie- czeniowe, ludzie żyją najdłużej. Waga idealna jest to więc taka waga, przy której najwięcej ludzi twojej płci, wzrostu i wieku żyje najdłużej. Podobnie jak tabele towarzystw ubezpieczeniowych dla ludzi doro- słych, odpowiednie tabele dla dzieci, sporządzone przez Światową Or- ganizację Zdrowia, opierają się na płci, wieku i wzroście. Ponieważ rozmaici zupełnie zdrowi osobnicy różnią się między sobą wagą (zależ- nie od budowy ciała, struktury kości i rytmu przemiany materii), tabele te nie są sztywnymi wskaźnikami, lecz dają tylko pewną orientację. Podczas gdy termin otyłość odnosił się do osób przekraczających wagę idealną o dwadzieścia lub więcej procent, słowo nadwaga sto- sowało się do ludzi, których waga przekraczała wagę idealną o dziesięć do dwudziestu procent. Ostatnio jednak nastąpiły modyfikacje, w wyni- ku których obydwie te kategorie nie zależą jedynie od pomiarów wagi. Otyłość oznacza obecnie także nadmierną ilość tłuszczu w organizmie. Tłuszcz powinien stanowić dwadzieścia do dwudziestu siedmiu procent tkankLciąłą u kobiet i piętnaście do dwudziestu dwóch procent u męż- czyzn. Pomiarów dokonuje się za pomocą specjalnych zacisków, oce- niających grubość fałd skórnych w ośmiu miejscach ciała, najczęściej po wewnętrznej stronie ramienia. W roku 1985 eksperci z Narodowego Instytutu Zdrowia ustanowili wskaźniki dla różnych poziomów nadwagi. I tak, jeżeli waga ciała przekracza o dwadzieścia procent ciężar „idealny", to pojawia się sytu- acja zagrożenia zdrowia, a przekroczenie o czterdzieści procent i więcej określa się jako „bardzo poważne". Ponad dwanaście milionów doro- słych Amerykanów (około jednej trzeciej Amerykanów z nadwagą) za- licza się do tej ostatniej kategorii. WZROST LICZBY DZIECI OTYŁYCH W AMERYCE Jeszcze nie tak dawno w amerykańskich rodzinach bardzo ceniło się pulchność dzieci. Uważano, że dodatkowe kilogramy stanowią ochronę 88 NA BAKIER Z JEDZENIEM przed niedostatkiem, a nawet śmiercią. Zanim wynaleziono antybiotyki, wielu rodziców napychało dzieci jedzeniem w nadziei, że odstraszy to choroby. Chociaż dawniej ludzie spożywali cięższe potrawy, byli jedno- cześnie znacznie aktywniejsi fizycznie. Według Raportu o stanie odży- wiania się i zdrowia z roku 1988, aktywność fizyczna Amerykanów spadła od roku 1900 o siedemdziesiąt pięć procent. W tym samym czasie ilość tłuszczu w naszym pożywieniu zwiększyła się o trzydzieści jeden procent. To, co dzisiaj wiemy o występowaniu otyłości u dzieci, jest alarmują- ce: I • Ocenia się, że około jednej piątej liczby dzieci amerykańskich stano- wią dzieci otyłe. • Otyłość wśród dzieci bardzo wzrosła w ciągu ostatnich lat. Według badań prowadzonych w latach 1963-1980 otyłość w grupie wieko- wej od sześciu do jedenastu lat wzrosła w tym czasie o pięćdziesiąt cztery procent, a w grupie od jedenastu do siedemnastu lat — o trzydzieści dziewięć procent. • Otyłość u dziecka często zapowiada otyłość u dorosłego. Im dłużej dziecko jest tęgie, tym większe prawdopodobieństwo, że będzie zażywnym dorosłym. Mniej niż dziesięć procent otyłych niemowląt będzie otyła w wieku dojrzałym, ale w grupie przedszkolnej liczba ta wzrasta do dwudziestu pięciu procent, w grupie siedmiolatków do czterdziestu procent, a nastolatków — do siedemdziesięciu pięciu procent. • Chociaż czynniki dziedziczne nie przesądzają o wadze dziecka, jednak otyłość często występuje w całej rodzinie. Jeżeli jedno z ro- dziców jest tęgie, dziecko ma czterdzieści procent szans pójścia w jego ślady. Jeżeli tędzy są obydwoje rodzice, prawdopodobień- stwo wzrasta do osiemdziesięciu procent. Każdy, kto choćby od czasu do czasu czytuje gazety czy czasopisma, zdaje sobie sprawę, że coraz więcej dzieci amerykańskich jest zbyt ciężka i niesprawna fizycznie. Nagłówki w gazetach ogłaszają „epide- mię". Czytelnik mógłby odnieść wrażenie, że oto wzrasta miękkie, pulchne, zasiedziałe pokolenie o doskonałej koordynacji — dzięki grom komputerowym — nie potrafiące jednak zrobić choćby jednej pompki albo przebiec kilometra. OTYŁOŚĆ 89 Oczywiście, nie brak dowodów na potwierdzenie tej tezy. Specjaliści z Harvard Center of Public Health oraz Tufts New England Medical Center po zapoznaniu się z badaniami w całym kraju doszli do wniosku, że im więcej telewizji oglądają cierpiące na nadwagę nastolatki, tym mniejsza jest szansa, że zeszczupleją. Nic w tym dziwnego. Z każdą godziną siedzenia i wpatrywania się w ekran odbiornika telewizyjnego prawdopodobieństwo wejścia do rodziny otyłych rośnie, według róż- nych badań, od jednego do dwóch procent. Wytłumaczenie tego faktu nie powinno nastręczać trudności. Telewizja nie tylko pociąga za sobą bierność fizyczną, ale jeszcze, poprzez rekla- my i inne programy, zachęca do jedzenia. Czasami perswazja jest sub- telna; częściej jednak krzykliwa i agresywna. Wyniki badań wskazują, że temat jedzenia, w formie jawnej bądź ukrytej, jest stale obecny w przekazie telewizyjnym. Mówi się przeważnie o potrawach i przy- smakach o niewielkich wartościach odżywczych z dużą ilością kalorii, a małą — protein, witamin czy składników mineralnych. Uważna anali- za dziesięciu najpopularniejszych programów dowiodła, że osiemdzie- siąt pięć procent pojawiającego się tam pożywienia, to napoje i słody- cze. Siedemdziesiąt dwa procent jedzenia w programach wyświetlanych w godzinach największej oglądalności spożywano w formie przekąsek między posiłkami (mniej niż dziesięć procent stanowiły owoce i warzy- wa). Stwierdzono też, że nawiązania do żywności pojawiają się w tele- wizji średnio dziesięć razy na godzinę — nie licząc reklam. Uwzględ- niając fakt, że w przeciętnym domu amerykańskim telewizor jest włą- czony około siedmiu godzin, łatwo zrozumieć rodzącą się pokusę, by natychmiast pobiec do lodówki. Tak właśnie działo się w rodzinie Roberta. Kiedy domownicy zdali sobie z tego sprawę, zaczęli liczyć, jak często ktoś z nich podnosi się z fotela podczas oglądania telewizji i idzie po jeszcze jeden kawałek ciasta, po orzechy, chrupki czy coś do picia. Ze zdumieniem i zażenowa- niem stwierdzili, że zdarza się to średnio trzy razy w ciągu godziny. POWIKŁANIA MEDYCZNE Zbyt duża waga stanowi dla około czterech milionów dzieci amerykań- skich między szóstym a jedenastym rokiem życia poważne zagrożenie zdrowia — co dowodzi, że konsekwencje zdrowotne otyłości u dzieci nie każą na siebie czekać aż do wieku dojrzałego. 90 NA BAKIER Z JEDZENIEM Otyłość sprzyja występowaniu wielu zaburzeń fizjologicjznycli^-do_,t których należą: • Problemy kostno-stawowe. Szkielet rozwijającego sJę_dziecka, a w szczególności kręgosłup i długie kości kończyn,_ mogą ulec deformacjom i prowadzić do płaskostopia i koślawych nóg. Kiedy otyły młody człowiek dochodzi do wieku dojrzałego, staje się podat- ny na osteoarthritis (zapalenie kości i stawów), czyli degeneracyjne schorzenie stawów, szczególnie tych mocno obciążonych. • Wzrastająca podatność na schorzenia układu oddechowego, • Zaburzenia przemiany materii, takie jak zmniejszona tolerancja na glukozę, na przykład przy cukrzycy. Otyłość dziecięca przyczynia się w istotny sposób do rozwoju cukrzycy, szczególnie jeżeli przechodzi w otyłość wieku dojrzałego. Około sześćdziesięciu sześciu procent ludzi, którzy zachorowali na cukrzycę w wieku dojrzałym cierpi lub cierpiało na otyłość. • Hiperlipidemia., Nadmiar lipidów we krwi, w tym cholesterolu, który zwiększa ryzyko zapadnięcia na chorobę wieńcową. • Podniesione ciśnienie krwi może wystąpić u otyłych dzieci nawet przed dziesiątym rokiem życia. Chociaż tylko nieliczne z nich cierpią na chorobę serca w dzieciństwie czy w wieku dojrzewania, niewąt- pliwie są najbardziej na nią narażone, jeżeli pozostaną otyłe po przekroczeniu progu dorosłości. U osobników otyłych ze znacznie większym poziomem cholesterolu, glukozy i trójglicerydów niż u ludzi o średniej wadze ciała, ryzyko wylewu i ataku serca jest wię- ksze. Jeżeli otyłe dziecko staje się otyłym dorosłym, zwiększa się też ryzyko zachorowania na raka. Amerykańskie Towarzystwo Walki z Nowotwo- rami po przebadaniu siedmiuset pięćdziesięciu tysięcy ludzi stwier- dziło, że w wieku poniżej sześćdziesięciu lat zachorowalność na raka wśród ludzi o czterdziestoprocentowej i większej nadwadze była ponad dwukrotnie większa niż wśród ludzi o średniej wadze. Nadwaga powo- duje także komplikacje podczas operacji chirurgicznych i porodu, zwią- zane ze skazą moczanową, wątrobą i pęcherzykiem żółciowym. WPŁYW NA PSYCHIKĘ Otyłość nie doczekała się oficjalnej definicji jako jedna z postaci zabu- rzeń łaknienia, tak jak anoreksja czy bulimia. Nie istnieją „kryteria diagnostyczne" poza wagą i pomiarami grubości fałd tłuszczowych. "1 OTYŁOŚĆ 91 Tym niemniej wielu lekarzy, podobnie jak rodziców i dzieci, zdaje sobie sprawę, że otyłe dziecko doświadcza wielkich cierpień psychicznych. Usystematyzowanie doznań związanych z otyłością jest nie mniej ważne niż przedstawienie zagrożeń zdrowotnych. Jeżeli wasze dziecko ma poważną nadwagę, to sami wiecie najlepiej, jakie katusze musi codzien- nie znosić. Przekonanie, że otyłość idzie w parze z dobrym humorem, potwierdza się w przypadku pulchnego, jowialnego świętego Mikołaja, ale nie w odniesieniu do dziecka, narażonego na docinki, wyzwiska i złośliwość rówieśników, a niestety, także i dorosłych. Badania etatystyczne potwierdzają, że otyłe nastolatki rzadziej są przyj- mowane na studia niż ich szczupli rówieśnicy z takimi samymi wynika- mi w nauce. Być może nauczyciele i wychowawcy szkół średnich, któ- rzy piszą swoim podopiecznym rekomendacje, podświadomie wysta- wiają otyłym uczniom mniej entuzjastyczne opinie. Według innych badań podobne zjawisko występuje w trakcie szukania pracy i w polity- ce awansów. T]hoć nasze społeczeństwo zaczęło niedawno rozumieć, że anoreksja i bulimia są zaburzeniami psychicznymi, wciąż niechętnym okiem pa- trzy na próby poważnego potraktowania otyłości. Wielu ludzLuważa_ja_ za oznakg^łabościfiiiarakteru. Ludzie szczupli czy o przeciętnej wadze często, patrząc na kogoś otyłego, mówią: „Brak mu siły woli". Tymcza- sem takie nastawienie otoczenia tylko pogarsza sprawę. U dziecka, bardziej niż u dorosłego, negatywna ocena wzmaga poczucia beznad- ziejności i małej wartości. Wydaje się to aż nazbyt oczywiste, że dzieci otyłe czują się gorsze w środowisku, które wielbi szczupłą sylwetkę i sprawność fizyczna. Unikają więc gier-i-rozmaitych zajęć, ponieważ boją się, że na skutek tuszy, mniejszej ruchliwości albo gorszej koordynacji udział w takich zajęciach tylko je ośmieszy. Zwykłe kupowanie ubrania może być koszmarem. Nie dość, że nie zawsze łatwo jest znaleźć właściwy rozmiar, to jeszcze dziecko czuje się jak na wystawie. Stanie przed lustrem i obcymi sprzedawczyniami, pośród tłumu kupujących, nie poprawia jego samopoczucia. W wieku dojrzewania, kiedy formuje się poczucie własnej tożsamości, otyli nastolatkowie szczególnie łatwo nabierają przekonania o włas- nej mniejszej wartości. Uważają siebie^za^niedorajdy, ifih-wiara we własne siły coraz bardziej się_zmniejszą. Całą uwagę skupiają na wymia- 92 NA BAKIER Z JEDZENIEM rach swego ciała i fantazjują, jakie wspaniałe byłoby ich życie, gdyby tylko udało im się schudnąć. Wiele dzieci z poważną nadwagą nie wytrzymuje żadnej frustracji i od razu szuka pociechy — przez co jedzą jeszcze więcej. Jedzenie niesie ukojenie, łagodzi ból. Dzięki posiłkowi dana osoba czuje się dobrze — choćby przez chwilę. U wielu otyłych nastolatków prowadzi to do izo- lacji44epresjL Zamiast dołączyć do kolegów i przyjaciół, zostają sami w domu. Jedzą. Oglądają telewizję albo kładą się na łóżku i za pomocą słuchawek na uszach ostatecznie odcinają się od świata. Stąjąsię bierni, zasiedziali i bez reszty skupieni najedzeniu. ZRODŁA OTYŁOŚCI Kiedy specjaliści uświadomili sobie powagę psychicznych i fizycz- nych konsekwencji otyłości u dzieci, zajęli się poszukiwaniem jej źródeł. Żaden poszczególny przypadek nie jest spowodowany jedną tylko przy- czyną. Za każdym razem w grę wchodzą złożone czynniki psychiczne, fizyczne, rodzinne, kulturowe i społeczno-ekonomiczne. Pośród ba- daczy problemu wyodrębniło się jednak kilka orientacji. Niektórzy specjaliści uważają, że u podłoża otyłości dziecięcej leżą każdorazowo problemy natury psychologicznej. Inni są przeciwnego zdania i twierdzą, że winne jest społeczeństwo, gloryfikujące szczupłą sylwetkę i stwarzające wokół ludzi otyłych atmosferę lekceważenia i po- gardy, która w końcu im samym się udziela; innymi słowy, zgodnie z tą teorią problemy psychologiczne rozwijają się w następstwie otyłości. W istocie rzeczy mamy do czynienia z klasycznym dylematem jajka i kury. Niezależnie od tego, czy problemy natury psychologicznej po- przedzają otyłość, czy też to ona —jakiekolwiek by było jej źródło — wywołuje problemy psychologiczne, nie ulega wątpliwości, że te dwa czynniki są ze sobą ściśle powiązane. Nie wiadomo natomiast, w jakim stopniu załamanie psychiczne przyczynia się do przybierania na wadze. Jeszcze inni badacze zastanawiają się, czy otyłość jest uwarunkowana genetycznie, czy też powstaje w wyniku oddziaływania środowiska? A może jest wypadkową oddziaływania obydwu tych czynników? Kiedy patrzymy w brązowe oczy dziecka, wiemy, że przynajmniej jedno z rodziców ma brązowe oczy. To czysta genetyka. Kiedy patrzy- my na dziecko wystraszone, zamknięte w sobie, posiniaczone czy z po- łamanymi kośćmi, wiemy, że to otoczenie zadało mu psychiczny lub OTYŁOŚĆ 93 fizyczny ból. Kiedy jednak zastanawiamy się nad problemem otyjogcj linie graniczne nie są tak wyraźne. Wielu otyłych rodziców ma tęgie dzieci. Niektórzy mają dzieci średniej tuszy. Tęgie dzieci zdarzają sje we wszystkich rodzinach. Czy jest w tym jakaś logika? Otyłość u dzieci może mięć kilka przyczyn. Jedną jest bez wątpienja czynnikjgenetyczny. Jakiś czas temu jeden z czołowych badaczy proble- mów wagi claTa~w "naszym kraju, dr Albert J. Stunkard z Akadernjj Medycznej Uniwersytetu Pensylwania, udał się do Danii w celu prze_ prowadzenia badań nad rolą czynnika genetycznego. Wybrał ten Właś- nie kraj, ponieważ jest on znany z prowadzenia bardzo szczegółowych rejestrów dzieci adoptowanych. Doktor Stunkard porównał wagę niezbędne dla kompletnej, całościowej oceny sytuacji". Praca zespołowa i Bez względu na to, gdzie mieszkacie, do jakiego specjalisty trafiliście, oraz jaki jest koszt całego przedsięwzięcia, przekonacie się szybko, że leczenie waszego dziecka jest pracą zespołową. Lekarz, który prowadzi wstępne badanie, może czuć się kompetentny wyłącznie w sprawach ściśle medycznych, a psychoterapię przekazać w ręce psychiatry albo psychologa. Niektóre programy zwalczania zaburzeń w przyjmowaniu pokarmów, szczególnie te, które opierają się o zaplecze szpitalne, prze- widują udział w leczeniu dietetyka lub specjalisty od spraw żywienia oraz psychoterapeuty. Ponadto, jako dodatek do terapii indywidualnej i rodzinnej, bardzo przydatna może być terapia grupowa w zespole mło- dych ludzi, którzy właśnie „wychodzą" z choroby. Niezależnie od tego, jak liczny jest zespół uczestniczący w postępowa- niu leczniczym, każdy powinien mieć ściśle określony obszar zadań. Jako rodzice, a także klienci korzystający z określonych usług, musicie być uważani za pełnoprawnych członków zespołu. Kluczową postacią w zespole jest psycho,te.ra^xeu- -1 a, poniew^ on będzie pracował z dzieckiem najbliżej. Wyhiejając terapeutę musicie pamiętać o kilku rzeczach. Nie chodzi tu o mechani- ka, który ma naprawić gaźnik, ani korepetytora z algebry. Umiejętności, doświadczenie i kompetencja są oczywiście niezbędne, ale oprócz tego 116 NA BAKIER Z JEDZENIEM ważne jest, by cała rodzina czuła się dobrze w towarzystwie tego czło- wieka. Ponieważ terapia dotyczy nie tylko dziecka, ale również innych członków rodziny, dobry terapeuta musi umieć nawiązać z każdyrn przyjazny, ciepły kontakt, musi wszystkich dobrze poznać, rozumieć i czuć się z każdym związany. Jeżeli w jakimkolwiek momencie relacje między terapeutą a waszą rodziną wydadzą się wam niewłaściwe, nie wahajcie się porozmawiać z nim o tym. Jak mówi dr Michael A. Silver z Kliniki Dziecięcej w Fila- delfii, „skuteczne leczenie zaburzeń jedzenia jest czymś innym niż zabieg chirurgiczny albo leczenie zapalenia płuc. Wielkie znaczenie mają więzi między terapeutą a całą rodziną. Prowadząc na przykład terapię rodzinną, terapeuta nie powinien nigdy obwiniać rodziców o cho- robę dziecka. Czasami jednak nieumyślnie powstaje wrażenie, że rodzi- ce popełnili jakiś błąd, i zanim dojdzie do następnego spotkania, siedzą i zastanawiają się: »Co takiego zrobiliśmy źle?«. Istnieje istotna granica między stwierdzeniem, że rodzice muszą coś zmienić w swoim postępo- waniu — ponieważ to, co robili dotąd, nie skutkowało — a obwinianiem ich o spowodowanie choroby. Jeżeli rodzice czują, że terapeuta obciąża ich winą, powinni powiedzieć jasno: »Słuchaj, mamy wrażenie, że nas obwiniasz«, a następnie przedyskutować z nim cały problem. Jeżeli od- powiedzi terapeuty ich nie zadowolą, powinni poszukać kogoś innego na jego miejsce. Z drugiej strony — mówi dalej dr Silver — bywa tak, iż rodzice mimowolnie robią coś, co nie tylko nie pomaga, ale wręcz pogarsza sprawę. Mogą wówczas nabrać przekonania, że terapeuta unika jakiegoś problemu, nie jest otwarty. Jeżeli rodzice czują, że obawia się on poroz- mawiać z nimi wprost, nie nabierają do niego niezbędnego zaufania ani szacunku. Terapeutą musi mieć możliwość rozmawiania o wszystkim, nawet o rzeczach dla rodziców nieprzyjemnych, nie popadając jednak w ton pskarżycielskr'. Warunki powodzenia Od samego początku terapii muszą być spełnione pewne warunki, aby miała ona szansę powodzenia: • Rodziną musi czuć, że terapeutą nie tylko zna się na zaburzeniach., łaknienia, ale również rozumie specyfikę konkretnej sytuacji. LECZENIE ZABURZEŃ ŁAKNIENIA 117 • Terapeuta okazuje to zrozumienie wyznaczając określony kierunek, _ ptan i cel działania. • Rodzina i terapeuta zgodnie stwierdzają, że nikogo nie naletywmić : ^spowodowanie choroby. Problem winy nie jest tu istotny. • Terapeuta zachęca wszystkich członków rodziny do brania udziału w terapii, jasno określając, że każdy członek rodziny będzie uczesP" niczył w spotkaniach w innym czasie i będzie proszony o inne rze- czy. I • Terapeuta nie jest sędzią, arbitrem, spowiednikiem ani rabinem. , Jego rolą jest pomóc ludziom zmienić ich życie, jest czymś w rodzaju katalizatora. „Terapia rodzinną polega na tym, że członkowie rodziny mąją_zaufanię^ ckrtćrapeuty, wspierają wysiłki chorej dziewczyny oraz pytają wprost^ jeśli chcą wiedzieć, na czym polega leczenie — mówi z naciskiem dr Sargent. — Rodzina ponosi odpowiedzialność — ponieważ to ona ponosi koszty — za to, by sesje indywidualne przynosiły jej korzyść. A korzyść polega w tym wypadku na tym, że dziewczyna odzyskuje zdrowie i uczy się niezależności. Rodzice muszą miećp^wnoś^że łączy ich z terapeutą wspólny cel, tj. pomoc córce w prawidłowym rozwoju. Muszą też mieć pewność, że terapia nie utrwala jej niedojrzałości, chwiejności charakteru i wszystkiego, co przeszkadza jej dorosnąć." Wyznaczanie celów Każdy terapeuta i każda rodzina będą wyznaczali sobie określone cele. Muszą one być dla wszystkich zrozumiałe i musi panować zgoda, co do ogólnej strategii ich osiągania. W przypadku Sheili wstępnym celem rodziny było zaprzestanie zmuszania jej do jedzenia. Zanim rozpoczęło się leczenie, cała rodzina tak mocno starała się namówić ją do jedzenia, że każdy posiłek stawał się próbą sił. Rodzice i starsza siostra biadolili nad każdym kawałkiem na jej talerzu. „Jesz tylko białko z jajka! Czemu nie ruszasz żółtka?" „Jak wiele kalorii może zawierać ta sałatka? Dwadzieścia?" „Jeszcze jeden kęs kochanie, proszę. Przecież od tego nie można utyć!" Sheila ignorowała te nalegania, przepraszała i odchodziła od stołu albo kłóciła się ze wszystkimi tak zażarcie, że w końcu nikt nie miał ochoty najedzenie. 118 NA BAKIER Z JEDZENIEM Trwało to przez kilka miesięcy, nic więc dziwnego, że przerodziło się w niełatwy do przełamania obyczaj. Podejmując terapię wszyscy musie- li bardzo uważać, by nie wpaść z powrotem w stare koleiny. Jednocześ- nie Sheila, nadzorujący ją lekarz oraz psychoterapeuta zgodzili się, że ona musi przestać tracić na wadze, a następnie stopniowo zacząć przy- bierać ciała. Gdy wydawało się, że Sheila znowu nie je, rodzina starała się nie naska- kiwać na nią podczas posiłków. Pomiędzy posiłkami natomiast, w spo- kojnej, niewymuszonej atmosferze, matka i ojciec przypominali jej 0 dobrowolnie przyjętych zobowiązaniach. Jeżeli w dalszym ciągu ograniczała ilość pożywienia, omawiali tę sprawę wspólnie na kolejnym spotkaniu terapeutycznym. Choć wcześniej wszyscy zgodzili się na taką właśnie strategię, nie brakowało jednak momentów, kiedy jedno z rodzi- ców albo siostra rozpoczynało starą śpiewkę: „Sheila, słuchaj, to jest pyszne! Dlaczego nie spróbujesz choćby kawałka?". W miarę jednak upływu czasu, przy świadomym wysiłku ze strony wszystkich, ilość 1 intensywność takich wypadków zmniejszyła się. Nowe sposoby rozwiązywania starych problemów Celem terapii nie jest po prostu doprowadzenie do tego, by młoda osoba zrewidowała swoje nawyki żywieniowe. Chodzi o to, by pomócj jej znaleźć rozwiązanie problemów uczuciowych, które stały się przy-! czyną głodowania, objadania się i przeczyszczania albo przymusu nad-1 miernego jedzenia. „Moim zadaniem — mówi dr Sargent —jest pomóc im w znalezieniu takiego sposobu na życie, aby nie musieli uciekać się do nieprawidło- wych nawyków żywieniowych. Mówiąc ogólnie, wymaga to rozwiąza- nia problemów dotyczących relacji międzyludzkich, własnych ambicji i osiągnięć, oraz problemów przyjaźni i seksu. Podczas leczenTaTtrzeba wykryć, który z tych obszarów ma w danym przypadku szczególne znaczenie. Należy jednocześnie zwracać uwagę na fizyczne potrzeby młodego człowieka. Leczymy ąz.łowiekaj a nie chorobę, i w ostatecznym rozrachunku czło- wiek musi być ważniejszy od objawu. Symptomy sygnalizują istnienie choroby, a jej przyczyny leżą w sytuacji: w rodzinie, szkole, środowi- sku. Nie zadajemy więc pytania: »Dlaczego ona tak dużo (mało) je?«, lecz: »Dlaczego nie robi czegoś innego?« Jeżeli czuje się tak fatalnie, że LECZENIE ZABURZEŃ ŁAKNIENIA 119 musi koić ból jedzeniem, to zapytajmy o przyczyny tego samopoczu- cia". Jeżeli terapia ma się zakończyć powodzeniem, niezbędna jest współ- praca wszystkich zainteresowanych. Na początku każdy jej uczestnik Stawia wraz z terapeutą określony cel, a następnie jest odpowiedzialny za jego realizację. Jest sprawą o zupełnie podstawowym znaczeniu, aby osoba chora, wszyscy członkowie rodziny oraz terapeuta zmierzali ku temu samemu. Cóż to jednak ma być? Czy chodzi o przybranie na wadze albo zaprzestanie objadania się? Nie, chodzi o coś daleko waż- niejszego, co wykracza poza same objawy zaburzeń. Trzeba dotrzeć do sednarproblemu; często polega to na umiejętności zachowania równo- wagi. Na jednej szali spoczywa wspólnota rodzinna zespolona w wysił- kach terapeutycznych, których celem jest udzielenie pomocy osobie z jej grona. Na drugiej — każdy członek rodziny z osobna podlegający przemianie, w wyniku której będzie bardziej samodzielny i niezależny. Podczas terapii, obejmującej z czasem coraz szerszy krąg problemów rodzinnych, zdanie każdego członka rodziny jest uważnie wysłuchiwa- ne. Jeżeli terapia ma być skuteczna, to więź, która w jej wyniku zostanie _zbudowiina, musi się opierać na uczciwości, otwartości i odpowiedzial- ności. Innymi słowy, jeżeli ktoś mówi, że coś zrobi, to wszyscy muszą mieć pewność, że tak będzie. „Staje się to niezmiernie trudne, jeżeli rzecz dotyczy trzynastoletniej dziewczyny o wzroście sto pięćdziesiąt sześć centymetrów i wadze trzy- dziestu czterech kilogramów, która twierdzi, że nie ma żadnych proble- mów poza tym, że musi zrzucić jeszcze kilka kilo — mówi dr Sargent. — Pojawia się wówczas pytanie, w jaki sposób namówić ją na leczenie i jak zawrzeć z nią odpowiednią umowę? Moim zdaniem, można ją namówić, jeżeli pozwoli się jej zachować twarz, wierzyć w to, w co wierzy, jednocześnie pomagając rodzicom zadbać ojej bezpieczeństwo. To bezpieczeństwo oznacza powolne, niespieszne przybieranie na wa- dze. Musi ono również uwzględniać jej uczucia i problemy psychiczne. Ona ma prawo nie chcieć przybrać na wadze, ale nie ma prawa nie przybrać na wadze. Oczekuję więc, iż podporządkuje się tera- pii, choć dozwolony jest sprzeciw z jej strony." Rodzice mają za zadanie oddzielić swoje reakcje na jej uczucia od reakcji na jej zachowanie. „Na jej uczucia reagują ze zrozumieniem, okazująojwsparcię (»rozumiem«, »słucham cię«), natomiast na jej za- 120 NA BAKIER Z JEDZENIEM chowanie reagują sankcjami albo poleceniami. To jest właśnie to, czego brakowało w przeszłości — mówi dr Sargent. — Rodzina reagowała na uczucia sankcjami, nie udzielając żadnej pomocy w zakresie zacho- wań". Odwrócenie starego porządku może być dla niektórych rodzin pra- wdziwą rewolucją, ponieważ od dawna robiły wszystko, by d a ć córce szczęście i zadowolenie. Tymczasem nie jest zadaniem rodziny dawanie dziecku szczęścia. Zadaniem rodziny jest zadbać o to, aby dziecko samo umiało szukać szczęścia. ' Symfonia lecznicza Doktor Sargent porównuje leczenie do symfonii. „Jeżeli słuchacie symfonii, to wiecie, że składa się ona z części otwierającej, gdzie nastę- puje ekspozycja poszczególnych motywów, środkowej, gdzie te moty- wy zostają rozwinięte, oraz finałowej, podsumowującej i wyjaśniającej całość. Wątek na końcu często różni się od wersji początkowej, jest przedstawiony wyraziściej, jakby dojrzał podczas trwania utworu. Po- dobnie jest z leczeniem. W fazie wstępnej cała rodzina spotyka się z te- rapeutą i następuje wyznaczenie celów. Terapeuta określa swoje stosun- ki z każdym z członków rodziny, a także z nią jako całością. W-środko^ wej fazie leczenia każdy z członków rodziny, zmierzając do wyznaczo- nego wspólnie z nim celu, ma sposobność przezwyciężenia konfliktów^ dzielących go od innych członków rodziny. Chodzi o to, aby każdy zyskał większe poczucie własnej odrębności, a przez to — zadowolenia z siebie, z tego, kim jest, jak się czuje i co robi." Doświadczenie doktora Sargenta, a także wielu innych terapeutów zaj- mujących się zaburzeniami w przyjmowaniu pokarmów, mówi, że ina- czej trzeba pracować nad relacją ojciec-eórka, a inaczej nad relacją jnatka-córka. W relacji ojciec-córka terapeuta „bierze pod uwagę uczu- cia i czyny, dokonywane wybory, a także wspólną kontrolę. Terapeuta rozumie, jak wielkie znaczenie ma ta dziewczynka dla ojca oraz co on znaczy dla niej. Jednocześnie terapeuta musi pomóc ojcu odbudować jego poczucie własnej wartości. Jest to sprawa o kluczowym znaczeniu, ponieważ wszyscy rodzice, z jakimi się zetknęliśmy, a których dzieci miały zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów, zastanawiają się, dlacze- go właśnie im się to przytrafiło i uważają się za ostatnie niezguły. Każdy z nas zna to uczucie rozmijania się z własnymi aspiracjami. Zadanie terapeuty polega na uświadomieniu rodzicom, iż z tego, że mają kłopoty, LECZENIE ZABURZEŃ ŁAKNIENIA 121 nie wynika wcale, że są złymi ludźmi, bo krytyka może być konstru- ktywna, a nie niszcząca. Ostatecznie to oni sami decydują, jaki chara- kter przybiorą więzi w ich rodzinie. W relacji matka-córka najważniejszą rzeczą jest proces pojednania, podczas którego każda z nich zaczyna rozumieć, jak wiele znaczy dla drugiej. Jednym z najistotniejszych zadań, jakie stoją przed matką, jest nabranie szacunku do samej siebie i poczucie sensu własnego życia. W przeciwnym wypadku jak może przekazać wartości córce". Podczas terapii rodzinnej dr Sargent postrzega rodzinę jako całość, składającą się jednak z zupełnie różnych osobowości. Innymi słowy, członkowie rodziny są zarazem połączeni i rozłączeni. Sheila na przy- kład podczas terapii zrozumiała, że potrafiła jednoczeście kochać i nie- nawidzić swoich rodziców. Była lojalna w stosunku do całej rodziny, ale zarazem nienawidziła ojca za to, że ciągle kazał się im przeprowadzać, nie pozwalając przy tym na żadne oznaki niezadowolenia. Kochała matkę, a jednocześnie dystansowała się od jej ciągłych narzekań na tryb życia. Połączenie i rozłączenie Podczas terapii wszyscy członkowie rodziny zaczynają sobie uświada- jmaćrże więź jednego z drugim jest równie ważna, jak własna odręb- jioicL Młoda kobieta dojrzewa i staje się coraz bardziej niezależna, a rodzice szanują jej decyzje i wybory. Dają jej wsparcie i opiekę, ograniczając jednocześnie nadzór i kontro- lę. Dążąc do samodzielności, może ona jednocześnie potrzebować po- mocy ze strony rodziców i terapeuty. Wymaga to wzajemnego wsparcia. „Prawdziwe wzajemne wsparcie — wyjaśnia dr Sargent — polega na tym, że współpracujemy ze sobą i szanujemy się nawzajem. Jeżeli uwa- żasz, że coś jest nie w porządku, mówisz mi o tym, a ja też mówię ci, co mi się nie podoba. Ludzie muszą mieć możliwość poproszenia o pomoc, która przychodzi rzeczywiście w formie pomocy, a nie nakazu". Dla lepszego zilustrowania tego zagadnienia dr Sargent przywołuje przykład z własnego dzieciństwa: „Uwielbiałem pomagać mojemu oj- cu. Jedną z rzeczy, którą pozwalał mi robić, było malowanie. Kiedyś, kiedy miałem chyba z osiem lat, malowałem drzwi. Jeżeli ktoś choć raz malował drzwi, wie jak trudno jest to zrobić tak, aby nie widać było śladów pędzla. Zamalowujesz jeden ślad, tworząc kolejny i tak dalej. Bardzo się męczyłem, nie potrafiłem dać sobie z tym rady, więc mówię 122 NA BAKIER Z JEDZENIEM do ojca: »Tato, mam kłopot«. On zaś zabrał mi pędzel i w pięć minut sam wszystko zrobił. Czułem się wtedy strasznie upokorzony. Ojciec wcale mi nie pomógł, tylko zabrał robotę. Pomoc polegała na okazaniu własnej siły i zwierzchnictwa. Myślę, że to jest kluczowa sprawa w te- rapii: aby nasza pomoc innym była rzeczywiście pomocą i wsparciem, a nie demonstracją przewagi". Różnice w podejściu do anoreksji i do bulimii Chociaż zarówno leczenie anoreksji, jak i bulimii polega na analizie i modyfikacji więzi między ludźmi, jednak postępowanie terapeutyczne w każdym z tych przypadków jest inne, a różnice potęgowane są jeszcze przez wiek danej osoby oraz czas trwania uzależnienia. Leczenie anoreksji zaczyna się od tego, że dana dziewczyna musi przybrać na wadze, następnie staramy się doprowadzić do tego, by pogodziła się z własnym ciałem^zaczęła je rozumieć i odczuwać jako własne — tłumaczy dr Sargent. — Obejmuje to wachlarz zagadnień, takich jak relacje z rówieśnikami, w tym heteroseksualne, zajęcia szkol- ne, spotkania towarzyskie, zachowania społeczne, naukę, a także odży- wianie". Jeżeli ubytek na wadze jest szczególnieduży, na.początek niezbędna bywa hospitalizacja. Po uzyskaniu odpowiedniego ciężaru ciała można zająć się psychologicznymi aspektami choroby. Jeśli podczas odzyski- wania wagi pojawi się miesiączka, „jest to widomy dowód postępu — mówi dr Gail B. Slap. — Miesiączka oznacza, że osiągnięta została minimalna rozsądna waga. Jest to też często moment dyskusji i walki. Trudno jest powiedzieć kobiecie dokładnie, przy jakiej wadze zacznie miesiączkować. Łatwiej jest określić niezbędną do tego zawartość tłusz- czu w organizmie, ale ona przecież nie mierzy sobie codziennie pozio- mu tłuszczu, tylko po prostu staje na wadze. Staram się wiec ocenić poziom tłuszczu i tłumaczę związek między nim a wagą ciała i miesią- czką". Bez względu na to, czy dana osoba idzie do szpitala, czy też nie, dr Sargent podkreśla, że „cała rodzina musi bezwzględnie zaangażować się w proces terapeutyczny. W postępowaniu z osobami, które zaczęły cho- rować na anoreksję wcześnie, niedługo po ukończeniu dziesiątego roku życia, kładę szczególny nacisk na wyeliminowanie z ich świadomości przeświadczenia, że takie czy inne zachowanie jest po prostu kwestią LECZENIE ZABURZEŃ ŁAKNIENIA _wyboru. Ma to decydujące znaczenie w leczeniu takich osób. Mówię im: »Pomożemy ci szybko i bez zbędnych komplikacji uporać się z objawa- mi choroby. Musisz jednak zrozumieć, że głodowanie nie jest wcale jedną z możliwości, którą możesz wybrać«. W tym miejscu szczere zaangażowanie całej rodziny jest niezbędne". W wypadku starszych dzieci, których waga ulegała w ciągu lat waha- niom, choć stale była zbyt niska, najlepsza, zdaniem dr Sargenta, jest „terapia indywidualna wspierana przez rodzinę. Może ona trwać nadal - po osiągnięciu wieku dojrzałego, może stać się elementem stylu życia, kiedy, przykładowo, dolna granica normy wagowej dla danej kobiety wynosi pięćdziesiąt pięć kilogramów, a kobieta ta stale ma wagę około pięćdziesięciu kilo. Może jej samopoczucie jest lepsze przy czterdziestu pięciu kilo, a w okresach szczególnego podenerwowania waga spada nawet do czterdziestu dwóch kilogramów, a następnie znowu się podno- si. Z tymi starszymi, chronicznymi przypadkami postępujemy inaczej. Nie obchodzi nas, czy jedzą lody, by przybrać na wadze, lecz pomagamy im na przykład dostać się do szkoły pomaturalnej, rozwiązać problemy zawodowe czy osobiste, albo inne problemy dorosłego życia." Jeżeli jednak chora na anoreksję jest młodsza i mieszka jeszcze z rodzicami, jej głębokie zaangażowanie jest po prostu niezbędne. Leczenie bulimii i wewnętrznego przymusu nadmiernego jedzenia. Tleczenie osób cierpiących na bulimię albo odczuwających wewnętrzny " przymus nadmiernego jedzenia zazwyczaj jest nieco inne. Wpływ na to rna wiek danej osoby, czas trwania choroby oraz to, czy mieszka z rodzi- cami, czy też nie. Mogą one okazjonalnie praktykować objadanie się i "przeczyszczanie w szkole średniej, po czym, po wyprowadzeniu się z domu i zamieszkaniu w akademiku albo podjęciu samodzielnej pracy, intensywność tych praktyk wzrasta, aż stają się One nawykiem. Często osoby takie poddawane są terapii indywidualnej w akademickim albo rejonowym ośrodku zdrowia i rodzina nie jest w to bezpośrednio zaan- gażowana. „Kluczową sprawą w leczeniu bulimii nie jest pozbycie się jej, ale doprowadzenie do tego, by pacjent posiadał swoją chorobę —* uważa dr Sargent. — Kiedy bowiem dziewczyna mówi: »Tak, chcę się objadać i uwielbiam później wymiotować«, to w tym samym momencie się zastanowi, a później może wybierze jednak coś innego. W pewnym sensie przypomina to początek leczenia alkoholików, kiedy chodzi o to, 124 NA BAKIER Z JEDZENIEM I by dany człowiek powiedział sobie: »Tak, jestem nałogowcem, wiem o tym; to jest część mnie samego; wynikają z tego określone skutki, biorę za nie odpowiedzialność. Mogę wybrać, czy to robić, czy nie«. Ale bulimia bywa trudna do leczenia, ponieważ osoby chore mają da swojej chorobjLstosunek dwuznaczny. Lubią ją. Coś dzięki niej zyskują. W każdym pojedynczym przypadku coś innego. Niektórzy mówią: »To jest moje — mam coś własnego«. Innym podoba się, że robią coś niezwykłego. Jeszcze inni odczuwają dreszcz emocji, jakiego dostarcza życie na krawędzi. Młoda osoba przychodzi tutaj i mówi: »takie są objawy mojej choroby; doktorze, niech pan mnie z niej wyleczy. Ale jeśli tylko pan się nią zajmie, spadam stąd.« Jeżeli lekarz nie usunie objawów, jest nieskuteczny i niekompetentny. Ale gdy tylko się nimi zajmie, słyszy: »Nie dotykaj mnie«. Jest w tym wewnętrzna sprzecz- ki ność: »Jeżeli się o mnie troszczysz, musisz zrozumieć, że nie panuję nad sobą i chcę, abyś mną kierował; ale jeśli naprawdę się o mnie troszczysz, wtedy rozumiesz, że jestem niezależnym człowiekiem i nigdy się nie zgodzę, aby ktokolwiek mną kierował«. To jest sytuacja bez wyjścia. Lekarz w takim wypadku powinien powiedzieć: »To jest twój problem. Powiedz mi, w czym ci mogę pomóc, czego ode mnie oczekujesz«. Terapeuta musi ostrożnie otwierać drzwi i nie wciągać przez nie młodej osoby na siłę, gdyż, jak przypomina dr Sargent, „wiele osób cierpiących na zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów, szczególnie w przypadku bulimii, ma poważne kłopoty z wyznaczeniem granicy. Jeżeli powiedzą ci o sobie za dużo, to następnie wpadają w przerażenie i wycofują się." Kiedy Jackie spotkała się po raz pierwszy z terapeutą, powiedziała mu jedynie o kilku szczegółach na temat swojego objadania się i przeczysz- czania. Następujący dialog pokazuje, w jaki sposób doświadczony tera- peuta może nawiązać od samego początku właściwy kontakt: Terapeuta: „W czym mogę ci pomóc, Jackie?" Jackie: „Nie wiem, czy pan może. Nie wiem, czy naprawdę chcę, żeby mi pan pomógł". Terapeuta: „Nie wiem, czy potrafię ci pomóc, ale wiem, że znam się dobrze na tej dolegliwości. Będziesz musiała mi opowiedzieć o sobie. Będziesz musiała udać się do lekarza, który oceni, czy twojemu zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo podczas pobytu na uczelni. Jeżeli zagra- ża, będziesz musiała jechać do domu i nie będziemy mogli razem praco- LECZENIE ZABURZEŃ ŁAKNIENIA 125 wać. Jeżeli natomiast potrafisz zadbać o swoje zdrowie, to będziemy wspólnie pracowali". Dzięki takiemu jasnemu postawieniu sprawy Jackie nabrała zaufania do terapeuty. Podczas następnych sesji opowiedziała mu wiele o sobie, a on pomógł jej zrozumieć, że ona naprawdę „posiada" bulimię, jest za nią odpowiedzialna i zdając sobie z tego sprawę, może świadomie uło- żyć sobie życie w inny sposób. Z PUNKTU WIDZENIA KLIENTA Zanim przejdziemy do omawiania zagadnień związanych z procesem rekonwalescencji, trzeba wspomnieć jeszcze o trzech sprawach, wyni- kających z faktu, że podczas terapii zostajecie nieuchronnie postawieni w sytuacji klienta, któremu świadczone są usługi. Chodzi więc o to, by być klientem rozumnym. Leczenie może być procesem długim i kosztownym. Jeżeli wasze dziecko musi iść do szpitala, możecie spodziewać się dużych wydatków i mieć nadzieję, że ubezpieczenie je pokryje. Jeżeli wasza umowa z to- warzystwem ubezpieczeniowym nie przewiduje psychoterapii, warto jest zapytać w szpitalu pracownika opieki społecznej, czy istnieją jakieś inne ewentualne źródła sfinansowania jej. Koszt jednej sesji terapeuty- cznej poza szpitalem wynosi od pięćdziesięciu do stu dolarów za godzi- nę. Niektórzy terapeuci ustalają ruchomą stawkę, w zależności od mo- żliwości finansowych klienta. Rodzina musi być przygotowana na taki wydatek i liczyć się z tym, iż być może potrzeba będzie wielu, wielu sesji. Na początku terapii rodzice często pytają, jak długo ona potrwa. Zależy to oczywiście od konkretnego przypadku, ale należy przyjąć, że terapia nie działa na zasadzie czarodziejskiej różdżki. „Proces, w którego wyni- ku młody człowiek uczy się niezależności, uczy się sam odpowiadać za swój apetyt, zachowanie i relacje z innymi ludźmi, musi trwać długo" ~— tłumaczy dr Sargent. Na samym początku dobrze jest porozmawiać z terapeutą o przewidy- wanych kosztach i długości leczenia, a także uzgodnić zasady organiza- cji spotkań. Niektórzy terapeuci żądają zapłaty za umówione spotkania, które rodzice następnie odwołali, jeżeli to odwołanie nie nastąpiło z od- powiednim, z góry ustalonym wyprzedzeniem. 126 NA BAKIER Z JEDZENIEM \s> Sprawa następna: mogliście gdzieś przeczytać albo usłyszeć od innych rodziców, że czasami przy leczeniu zaburzeń w przyjmowaniu pokar- mów podaje się środki przeciwdepresyjne. Przepisać może je tylko lekarz, a nie psycholog ani terapeuta nie posiadający wykształcenia medycznego. Podaje się je częściej w przypadku bulimii niż anoreksji, ale w każdej sytuacji ich użycie musi być poprzedzone wyczerpującą rozmową rodziców z lekarzem. Musicie mieć pełną jasność co do powo- dów ich przepisania, wielkości dawki, oczekiwanych rezultatów, możli- wych efektów ubocznych, a także przewidywanego czasu stosowania medykamentu. Po trzecie, jest faktem, iż zdarzały się przypadki wykorzystywania młodych kobiet przez terapeutów. Bez wątpienia zdecydowana wię- kszość terapeutów to ludzie o wysokim poziomie etycznym, ale kilku z nich nadużyło zaufania bezbronnych, samotnych, spragnionych miło- ści młodych kobiet. Na podstawie dotychczasowych kontaktów z ludźmi wiele pacjentek dochodzi do przekonania, że aby zyskać miłość, trzeba zapłacić za nią własnym ciałem albo urodą. Doświadczenie nauczyło je, twierdzi dr Sargent, że „tylko jeżeli mają czym zapłacić, mogą uzyskać to, o co im chodzi." Pragnąc ciepła i miłości, niektóre z takich kobiet zaangażowały się w niestosowne związki z terapeutami. Rodzice muszą o tym wiedzieć, ale nie powinni pod tym pretekstem rezygnować z leczenia. Nie zamierzamy podważać zaufania do terapeu- tów. Jest ono podstawą skutecznej terapii, ale nie powinno być ślepe. Nie doradzamy też lekką ręką zmieniać terapeuty. Takie działanie nie tylko nie byłoby rozsądne, ale wręcz szkodliwe dla dziecka, które mu- siałoby nawiązywać trudny kontakt z nowym człowiekiem. Jeżeli jed- nak rodzice niepokoją się charakterem związków ich córki z terapeutą, powinni otwarcie z nim porozmawiać i śledzić jego reakcję. Jeżeli oba- wy się potwierdzą, należy poszukać kogoś innego na to miejsce. Rozdział IX POWRÓT DO ZDROWIA Kiedy młoda osoba zgadza się poddać leczeniu, rodzicom kamień spada z serca. Problem został rozpoznany, specjaliści przystępują do pracy. Można mieć nadzieję na szybki powrót do zdrowia Rodzice zasłużyli na to westchnienie ulgi — zrobili wiele, by pomóc córce, a także samym sobie. Mogą sobie pogratulować. Jednak po tej początkowej euforii musi nastąpić otrzeźwienie. Droga do wyzdrowie- nia jest ciężka i wymaga wielu poświęceń ze strony wszystkich zaanga- żowanych. Będą na niej upadki, okresy bez żadnych widocznych postę- pów, a także objawy recydywy. Wielkie nadzieje ustąpią miejsca reali- stycznemu spojrzeniu: stan dziecka może się poprawić, ale wymaga to wiele czasu i wysiłku. A kiedy leczenie zbliża się ku końcowi, przycho- dzi strach: „Przeszła tak wiele, ale czy teraz da sobie radę sama, bez pomocy lekarzy?" Podczas dochodzenia dziecka do zdrowia, musi towarzyszyć rodzicom elastyczność połączona ze stanowczością. Podczas terapii zmienia się nie tylko dana młoda osoba, ale również więzi między nią a wszystkimi członkami rodziny. Elastyczność jest niezbęd- nym warunkiem rozwoju i zmian, a stanowczość — ale nie sztywność — równie niezbędnym warunkiem powrotu do zdrowia. 128 NA BAKIER Z JEDZENIEM NAUKA NOWEGO JĘZYKA Przez cały okres trwania terapii rodzice powinni pamiętać o podstawo- wej zasadzie, jaka określa zaburzenia łaknienia: symptomy choroby (bez względu na to, czy polegają na głodowaniu, fanatycznym przywią- zaniu do ćwiczeń fizycznych czy objadaniu się i przeczyszczaniu),stałyj się j ę z y k i e m, sposobem porozumiewania się w obrębie rodziny. Za' pomocą tego języka dziecko mówi: „Boli mnie", „Chcę wziąć własne życie w swoje ręce, ale nie wiem jak", „Kocham was, mamo i tato, ale chcę zachować swoją odrębność" albo „Boję się". Rodzice z kolei odpo- wiadają na objawy choroby oszołomieniem, próbami egzekwowania poleceń, karami albo irytacją. Podczas terapii zachęca się członków rodziny, aby porozumiewali się za"pomocą rozmowy* Młoda osoba uczy się werbalnie wyrażać swoje stany emocjonalne, a rodzina odrzuca stare, zakorzenione reakcje na objawy choroby i również uczy się porozumienia słownego. Przykłado- wo, zamiast reagować na objawy bulimii stanowczymi i bezskuteczny- mi zakazami objadania się, matka może powiedzieć: „Wkurza mnie, że z kuchni znowu zniknęło całe jedzenie. Nie mam ochoty znowu wście- kać się na ciebie. Chcę ci pomóc. Jeżeli będziesz potrzebowała rozmowy na ten temat, jestem gotowa, kiedy tylko zechcesz". Tego typu reakcje, podczas których wyrażacie otwarcie swoje uczucia, ale nie krytykujecie, oskarżacie ani wyśmiewacie, mogą sprawić, że .wjisze dziecko również się otworzy i będzie z wami szczere. Nawet, jeżeli to, co powie, będzie wypełnione wrogością, to i tak będzie to krok naprzód. Zrezygnuje bowiem z porozumiewania się z wami „językiem" swojej choroby na rzecz otwartego wyrażania uczuć słowami. PRZERZUCANIE POMOSTÓW Rodzice, którzy mają za sobą cały trudny proces leczenia i powrotu do zdrowia, często udzielają innym rodzicom następującej rady: w czasie, kiedy doświadczacie tego wszystkiego, nie zapominajcie, że wasze dziecko nie jest dziwaczne ani szalone — choć takie bywa jego postępo- wanie. Ono jest istotą ludzką, z którą wiele was łączy, w tym także rzeczy, o których mogliście zapomnieć albo nie pomyśleć. Jeżeli potra- ficie przerzucić pomost między jej a waszymi doświadczeniami, znaleźć jakiś wspólny obszar, to może być to dobra podstawa do nowych, POWRÓT DO ZDROWIA 129 1 zdrowszych stosunków między wami. Matka Jackie przywołała własne lęki i niepokoje z okresu, kiedy była nastolatką, i rozmawiała o nich z córką. Jeżeli potraficie to zrobić, łatwiej będzie się wam wczuć w jej położenie i zmniejszycie prawdopodobieństwo, że zostaniecie odrzuceni. Istnieje tutaj jednak subtelna granica. Dzieląc się własnymi doświad- czeniami, przerzucając pomosty, uczycie się jednocześnie rozumieć wa- _sz.ą odrębność, osobowość i niezależność swoją oraz córki. Rodzice i dziecko poznają się podczas terapii na nowo, ale musi być przy tym zachowana równowaga więzi i odrębności. Tak jak rodzice nie mogą żyć życiem swojego dziecka, tak i ono musi postrzegać w nich innych, niepowtarzalnych ludzi. Jest to niezbędne dla prawidłowego rozwoju. „PO PROSTU POWIEDZCIE NAM, CO ROBIĆ" Kiedy rodzice znajdują się na początku drogi ku wyleczeniu choroby, sądzą często, że terapeuta wręczy im książkę, podobną do tej, jaką podróżni mogą uzyskać od Amerykańskiego Towarzystwa Samochodo- wego, gdzie zaznaczone są wszystkie trasy i zalecane przystanki. Tym- czasem, choć prawdą jest, że młoda osoba oraz rodzice muszą wraz z terapeutą wyznaczyć sobie na samym początku jasne cele, jednak nie mogą oczekiwać zwięzłego zestawu technik i sposobów realizacji tych celów, ani gwarancji, że zostaną one osiągnięte. To nie jest partia sza- chów, z podręcznikiem zasad gry leżącym na stoliczku. Wiadomość, że zmian ani powrotu do zdrowia nie da się osiągnąć wedle ściśle wyzna- czonej strategii i terminarza, jest dla wielu rodziców przygnębiająca. Pewien ojciec przyznał, że zamierzał zwrócić się do lekarza w ten sposób: „Panie doktorze, oto przywieźliśmy ją do pana. Płacimy panu. Proszę nam teraz powiedzieć, co mamy robić. Proszę przedstawić nam receptę na doprowadzenie jej do zdrowia". Kiedy okazało się, że terapia nie przebiega wedle ściśle wyznaczonego wzorca, był bardzo rozdraż- niony. Gdy jednak leczenie córki dobiegło końca, zrozumiał, że tylko dzięki takiemu mgliście wyznaczonemu na początku kierunkowi działa- nia stało się możliwe przeprowadzenie zmian w obrębie rodziny. Wszy- scy oni bowiem musieli siebie odnaleźć, jak ludzie zagubieni w gęstym lesie, przez który nie wiedzie żaden uczęszczany szlak. Niezbędne było, by potykali się o korzenie, wpadali na drzewa i na siebie nawzajem. Potrzebne były sytuacje, w których zabrnąwszy w gąszcz bez wyjścia, wycofywali się po własnych śladach, błądząc po omacku, aby wreszcie 130 NA BAKIER Z JEDZENIEM natknąć się na właściwą drogę. Gdyby co trzecie drzewo znaczył szlak, droga byłaby zbyt prosta: mogliby nią iść nieomal z zamkniętymi ocza- mi, nie dowiadując się niczego o sobie. KILKA REGUŁ DO ZAPAMIĘTANIA Choć każda rodzina musi postępować elastycznie, ponieważ nie ma raz na zawsze ustalonych technik, które można by stosować w każdym przypadku, jednak rodzice powinni pamiętać o kilku ogólnych regułach (pbowiązujących podczas leczenia i rekonwalescencji. Lęki waszego dziecka Wasze dziecko bez wątpienia będzie odczuwało lęk, ponieważ terapia ) oznacza zmianę. Nieprawidłowe nawyki pomagały mu radzić sobie w stresie czy w momentach załamania psychicznego. Teraz natomiast terapia zmierza ku temu, aby dziecko odrzuciło te metody stawiania czoła rzeczywistości i znalazło inne, zdrowsze. Wywiera się presję na młodą osobę, aby zrezygnowała z robienia tego, co, jakkolwiek dziwnie wyglądałoby z zewnątrz, dawało jej jednak pewne poczucie bezpieczeń- stwa. Podobnie jak wy, wolałaby zapewne posłużyć się wypróbowany- mi, jasno określonymi metodami. Ona również musi być elastyczna, > próbować nie przetartych ścieżek, zrezygnować z części swojego bez- pieczeństwa i zacząć podróż, której końca nie jest w stanie przewidzieć. Podobnie jak wy, nieraz poczuje się zagubiona i bezradna. Paradoks niezaangażowania Każda chwila, w której będziecie chcieli pomóc córce w jej walce, przysporzy wam cierpienia. Wyrywacie się, by skoczyć i ją ratować, a zarazem czujecie się bezradni. Pewną otuchą dla was będzie świado- mość, że jest to normalna część procesu terapeutycznego, ale nie mniej ważne jest, by zrozumieć swoisty paradoks: chociaż jej walka z chorobą tak was pochłania, jednocześnie konieczne jest, abyście mniej się nią przejmowali. Nie jesteście terapeutami. Powinniście jedynie rozumieć, że wasze dziecko przechodzi może największą próbę swego życia. Będziecie przez cały czas przy nim, gotowi w każdej chwili pomóc, ale nie możecie go zmusić, by się zmieniło, ani nawet — by chciało się zmienić. Nie jest w waszej mocy „wyleczyć" je, lub choćby wyelimino- wać objawy choroby. Tę pracę musi wykonać samo, z pomocą terapeuty POWRÓT DO ZDROWIA 131 i z waszym wsparciem — ale bez waszej dominacji czy przesadnego zaangażowania. „Czy to nie jest wewnętrzna sprzeczność? — zapytacie. — Jak mogę ją wspierać i jednocześnie pozostać niezaangażowanym?" Rzeczywi- ście, to jest niełatwa sztuka zachowania równowagi, ale terapeuci prze- strzegają, że ma ona podstawowe znaczenie. Rodzice i inne kochające osoby muszą utrzymywać pewien dystans. Udzielając wsparcia, demon- strując zaangażowanie, muszą jednocześnie umieć stanąć z boku, aby umożliwić dziecku określenie charakteru własnej odrębności. Rodzice mogą mu tym pomóc co najmniej w dwójnasób. Analizowanie własnych odczuć. Pomyślcie o jego walce i zapytajcie sami siebie: „Jaki jest mój stosunek do jego choroby? Jak ona na mnie wpływa? Co ta choroba mówi o stosunkach panujących w naszej rodzi- nie? Czy postępowanie naszego dziecka, które tak przygnębiało nas i złościło, było świadomą manipulacją, mającą na celu wywołanie w nas poczucia winy? A może było wołaniem o miłość i aprobatę? Sposobem dochodzenia do własnej tożsamości?". Kiedy odpowiecie sobie na te pytania, możecie zadać dwa następne: „Jak świadczy to o sposobie porozumiewania się w naszej rodzinie? Jakie mogą być nasze wspólne troski i zainteresowania?". Te pytania będą pojawiały się pod- czas terapii, ale nie musicie czekać cały tydzień do następnej sesji, aby się nad nimi zastanowić. Mogą przyjść wam do głowy w dowolnym momencie, może też trafić się chwila, kiedy będziecie mieli sposobność porozmawiać o nich z waszym małżonkiem. Czas dla rodziców. Drugim sposobem, w jaki możecie pomóc dziecku w jego dążeniu do autonomii, jest — by posłużyć się terminologią sporto- wą — branie czasu dla siebie. Planujcie wasz dzień i pod kątem wa- szych potrzeb", a nie potrzeb waszego dziecka. Wasze potrzeby uczuciowe i fizyczne nie powinny być tłumione, nawet jeżeli na skutek choroby wasza córka stanęła w centrum sceny rodzinnej. Jeśli cały porządek dnia jest podporządkowany jej cyklom objadania się i przeczy- szczania lub też sztywnemu harmonogramowi czynności między posił- kami, należy przywrócić organizację naturalną, jak to miało miejsce w rodzinie Sheili od razu na początku terapii. Jeżeli rodzina planuje wyjście do kina na wpół do siódmą, to je kolację o szóstej, bez względu na to, czy Sheila do nich dołączy, czy też nie. Jeżeli córka domaga się 132 NA BAKIER Z JEDZENIEM jakichś wyszukanych potraw, których przygotowanie zajmuje dwie go- dziny z okładem (choć wiadomo, że sama ledwie skubnie jedzenie), to nie należy już więcej ulegać jej żądaniom. Wystarczy po prostu odpo- wiedzieć, że przygotuje się coś prostszego, aby zjeść o wyznaczej porze. Jeżeli zje z nimi, bardzo dobrze. Jeżeli nie, to rodzina i tak postąpi tak, jak zamierzała. Sheila od czasu do czasu buntowała się przeciw ich próbom powrotu do normalności, ale musiała się nauczyć, że równowaga jest niezbędna dla życia rodzinnego, podobnie jak jasno określone granice, które wy- znaczają każdemu członkowi rodziny określone role i zapewniają mu poczucie tożsamości. Musiała również pogodzić się z tym, że jej choro- ba nie przysłania już całego życia rodzinnego. Jak stwierdził jej terapeu- ta, dla Sheili bardzo ważne było, że widziała wokół siebie spokój i konsekwencję. Dzięki temu zrozumiała, że jej rodzina jest wystarczją- co mocna, aby wytrzymać cały zamęt, jaki wywoływała swoją chorobą. Osoby mające to już za sobą, a także specjaliści, stanowczo podkreśla- ją, że rodzice muszą podczas terapii mieć czas dla siebie, po prostu po to, by się odprężyć, ale też, by wzbogacić własne życie. Ta rada może wydawać się nie na czasie, skoro dziecko się głodzi albo objada i wy- miotuje, ale należy przyjąć ją na poważnie. Zaburzenia w przyjmowaniu pokarmów mogą stać się dla rodziny trzęsawiskiem, które wciąga wszy- stko. Choroba dziecka do tego stopnia zaprząta uwagę rodziców, że nie znajdują czasu na kolację z przyjaciółmi, wyjście do kina czy choćby beztroski spacer po parku. Tymczasem te małe przyjemności są niezbęd- ne dla utrzymania dobrego samopoczucia. Jeżeli rodzice odmawiają sobie chwili wytchnienia czy rozrywki, to nie tylko sobie szkodzą, ale ich przemęczenie wpływa też na stan dziecka. Ono pragnie widzieć, że jego bliscy prowadzą własne życie, zajmują się swoimi sprawami, lubią się śmiać. Jeżeli zaś potrafi przyłączyć się do zajęć innych członków rodziny, tym lepiej dla wszystkich. I CZEGO MOŻECIE OCZEKIWAĆ? Wiele rodzin, które dopiero rozpoczynają leczenie, marzy o szklanej kuli, w której zobaczyłoby, jak cała sprawa będzie przebiegać, ile czasu zajmie i jak będzie wyglądać za rok. W przewidywaniu efektów terapii nie pomogą żadne zaklęcia, nic też nie jest pewne w stu procentach. Na POWRÓT DO ZDROWIA 133 podstawie dotychczasowych doświadczeń można się jednak pokusić 0 pewne uogólnienia. Szybka zmiana objawów Zaraz po rozpoczęciu terapii często obserwuje się nasilenie objawów, zamiast, jak można by oczekiwać, ich słabnięcie. Przykładowo, osoba cierpiąca na bulimię objada się i przeczyszcza jeszcze częściej niż przedtem, jakby ten nawyk był starym, sfatygowanym misiem plu- szowym z dzieciństwa, którego dziecko raz jeszcze przytula, zanim na dobre odłoży. Nie zdarza się to zawsze, ale nie powinno być dla nas zaskoczeniem. Anorektyczka, która zawsze była spokojnym dziec- kiem, w pierwszych tygodniach leczenia może stać się rozdrażniona" 1 wybuchowa. Jej rodzice mają prawo mieć wątpliwości, czy wobec tego terapia jest skuteczna, ale powinni wiedzieć, że nie ma w tym niczego niezwykłego. Terapia jest dla niej czymś nowym i przerażającym. Ona się boi, że zostanie zmuszona do tycia, i jednocześnie zaczyna, sobie zdawać sprawę ż hieuświadamianych uprzednio uczuć. W niektórych przypadkach bulimii albo wewnętrznego przymusu nad- miernego jedzenia obserwujemy w początkowej fazie terapii znaczne ^Osłabienie chęci do objadania się. Przykładowo, rodzice Debby myśleli, że stał się cud, kiedy po drugim czy trzecim spotkaniu z terapeutą dziewczynka nagle przestała się objadać. Ale trzeba pamiętać, że często chory powraca do przerwanych nawyków, kiedy terapia zaczyna ujaw- niać skrywane, emocjonalne źródła zaburzeń. Stawienie im czoła może być ciężkim przeżyciem, szczególnie jeżeli od dawna były wypierane. Te pozorne kroki wstecz świadczą o tym, iż dziecko prowadzi ciężką walkę; nie są niczym niezwykłym i nie powinny spędzać nam snu z powiek, jeżeli tylko determinacja dziecka w kontynuowaniu leczenia nie słabnie. Nawroty Nawroty mogą zdarzyć się już po zakończeniu leczenia, szczególnie podczas jakichś istotnych zmian w życiu młodej osoby, zerwania z chło- pcem, przeniesienia do innej szkoły, zakończenia nauki w szkole śred- niej i rozpoczęcia pracy zawodowej albo studiów, wyprowadzka z do- mu rodzinnego. Młoda kobieta może wówczas potrzebować ponownego kontaktu ze swoim terapeutą. Korzystne może być też uczestnictwo w spotkaniach grup wsparcia albo samopomocy. 134 NA BAKIER Z JEDZENIEM Hospitalizacja Kiedy pacjent musi iść do szpitala, rodzina powinna rozumieć, że nie świadczy to o nieskuteczności jej działań ani nie oznacza zdjęcia z niej odpowiedzialności. Sytuacja ta stwarza natomiast sposobność do na- uczenia się nowych sposobów reagowania na zachowanie chorej osoby i wspierania jej powrotu do zdrowia. Nie jest to łatwe, ale zarówno chora, jak i cała rodzina, mają za sobą wsparcie lekarzy, terapeutów, pielęgniarek, specjalistów do spraw żywienia i dietetyków, którzy zmie- rzają do tego samego celu — osiągnięcia przez chorą niezależności, satysfakcji i sprawności życiowej. Jednocześnie przy pomocy terapeuty, który działa jak katalizator, członkowie rodziny sami dojrzewają i stają się zdolni do wprowadzenia niezbędnych zmian we własnym życiu. Kiedy zachodzi potrzeba hospitalizacji, należy zrozumieć, że młoda osoba jest najprawdopodobniej targana sprzecznymi uczuciami. Może ^odczuwać bardzo silną niechęć do szpitala, wstydzić się albo mieć poczucie winy z powodu pobytu tam. Jednocześnie zaś może czuć się bezpieczna w tym miejscu zapewniającym ochronę, gdzie, jak to ujęła jedna z chorych na anoreksję, „nie muszę nieustannie się martwić, co nowego każą mi jeść moi rodzice, jak bardzo ich ranie tym, że nie jem, w jaki sposób przemycić jedzenie z talerza wprost do pojemnika na śmieci." Uczucie poprawy Kiedy pojawiają się oznaki poprawy (chora na anoreksję przybiera na wadze, osoby cierpiące na bulimię i wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia rzadko się objadają), rodzice mają prawo oczekiwać, że popra- wi się również samopoczucie dziecka. To jednak nie zawsze następuje. Młoda osoba może być w lepszym stanie, ale wcale nie czuć się lepiej. Nowe stany emocjonalne mogą wprawiać ją w zły nastrój, musi się też nauczyć analizować i oswajać te z nich, które wywołują rozdrażnienie. Jeżeli, przykładowo, osoba cierpiąca na bulimię uczy się hamować gwałtowne pragnienie jedzenia, staje się bardzo niespokojna. Jest to dla niej tym trudniejsze, iż uprzednio przy pierwszych oznakach niepokoju pędziła do lodówki. Teraz natomiast stara się powstrzymać, przywodzi swe pragnienia bardzo blisko i sprawdza, czy potrafi zapanować nad sobą bez pomocy jedzenia. Nie trzeba się martwić, że dana osoba nie czuje się od razu lepiej, jeżeli tylko m a się lepiej. POWRÓT DO ZDROWIA 135 Zastrzeżenia do terapeuty Podczas trwania terapii nieuchronnie pojawiają się zastrzeżenia osoby chorej albo któregoś z członków rodziny do terapeuty. Jak już wspomi- naliśmy w rozdziale ósmym, należy te zastrzeżenia otwarcie mu przed- stawić. Nie można jednak również zapominać, że spełnia on rolę katali- zatora i nie wykonuje on swojej pracy rzetelnie, jeżeli nie nastaje na zmiany w trybie życia rodziny, a to często bywa drażniące. TERAPIA W TRZECH AKTACH Terapię można postrzegać jak sztukę teatralną w trzech aktach. W pier- wszym akcie następuje zdefiniowanie problemu, wyznaczenie celów i dokonuje się pewien postęp, jeżeli chodzi o fizyczny aspekt danego zaburzenia: anoretyk z wolna przestaje tracić na wadze, bulimik czy osoba odczuwająca wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia rza- dziej się objada. W drugim akcie terapeuta kieruje uwagę na problemy psychologiczne krępujące rozwój młodego człowieka i na nie rozwiązane konflikty rodzinne. Jeżeli rodzice nie spodziewają się tej zmiany akcentów, mogą powiedzieć: „Zaraz zaraz, dlaczego rozmawiamy o innych członkach rodziny? Czy nie chodzi o to, aby zaradzić kłopotom naszej córki?" Mają oczywiście rację, ale w tym celu trzeba najpierw znaleźć źródło stresu w życiu rodzinnym. Kiedy trzymane dotąd pod korcem konflikty wychodzą na światło dzienne, członkowie rodziny mogą odczuwać złość, wstyd, poczucie winy, a także wrogość do siebie nawzajem. W takich momentach dziec- ko przy pomocy terapeuty uświadamia sobie, może po raz pierwszy w życiu, że antagonizmy między rodzicami a dziećmi, mężem a żoną, bratem a siostrą, są nieodłączną częścią życia. Zrozumienie, że każdy członek rodziny jest odrębną indywidualnością bywa bolesne, ale w tym procesie musi brać udział cała rodzina, wtedy bowiem jest największa szansa, że młoda osoba zdobędzie autonomię, sama rozwiąże swoje problemy i weźmie na siebie odpowiedzialność za swoje życie. W tych ciężkich momentach rolą terapeuty jest również nauczenie młodej osoby, a także innych członków rodziny, trudnej sztuki kompro- misu i uzgadniania stanowisk. Terapeuta zachęca dziecko do mówienia pełnym głosem, stara się zaszczepić mu pewność siebie, umiejętność 136 NA BAKIER Z JEDZENIEM rozładowywania (ale nie przemilczania) konfliktów, godzenia się z po- rażkami i rozczarowaniami. Zmierza również ku odwróceniu uwagi dziecka od wagi i kształtu ciała. Pracując z rodzicami terapeuta przede wszystkim próbuje zwalczyć ich nadmierne zaangażowanie w sprawy chorej osoby, optując za przy- jęciem pewnego dystansu. Bywa też, iż niezbędna jest terapia małżeń- ska, aby rodzice zastanowili się nad własnymi potrzebami oraz charakte- ? rem łączącej ich więzi. Dobry terapeuta nie będzie oskarżał ani obwiniał rodziców, lecz położy nacisk na wzajemne wsparcie, umiejętność kom- promisu i negocjacji między małżonkami. Zdecydowanie też będzie odwodził ich od prób wciągania dzieci w konflikty małżeńskie. Zdarza się, że podczas analizowania konfliktów rodzinnych małżonkowie za- stanawiają się nad separacją, ale terapeuci na ogół radzą poczekać z tym ^przynajmniej do momentu, aż terapia będzie bardziej zaawansowana. W czasie leczenia podstawową sprawą powinien być powrót dziecka do zdrowia. Jeżeli ostatecznie rodzice zdecydują się na rozwód czy separację, terapeuta może pomóc im to przeprowadzić z jak najmniej- szym uszczerbkiem dla całej rodziny. Może też ułatwić dzieciom znale- zienie się w nowej sytuacji. KU KOŃCOWI Trzeci i ostatni akt terapii wiedzie ku końcowi leczenia. Nie musi to jednak oznaczać, że wszyscy członkowie rodziny podnoszą się z krzeseł i wychodzą. Zdarza się, że po zakończeniu leczenia, kiedy objawy zabu- rzeń w przyjmowaniu pokarmów u młodej osoby zdecydowanie osłab- ły, co kilka miesięcy dochodzi do sesji z terapeutą. A nawet gdy i one ustaną, to kontakt telefoniczny może być podtrzymywany. Koniec terapii rzadko kiedy przybiera tak zdecydowaną, wyrazistą formę, jak zerwanie kartki z kalendarza. Waga anorektyczki osiągnęła już dopuszczalny poziom, ale nabywanie umiejętności rozwiązywania problemów psychicznych nie zostało zakończone. Terapia może jeszcze trwać przez kilka miesięcy, choć nastąpiło już „wyleczenie" z głodówki. Rodzina mogła dopiero rozpocząć rozwiązywanie swoich konfliktów i przeprowadzanie konstruktywnych zmian. Jej spotkania z terapeutą mogą się odbywać raz na miesiąc czy sześć tygodni, a wreszcie ustać zupełnie, mimo że córka wciąż jeszcze od czasu do czasu chodzi na sesje. POWRÓT DO ZDROWIA 137 Osoba cierpiąca na bulimię albo wewnętrzny przymus nadmiernego jedzenia może nie objadać się już od trzech miesięcy, ale ciągle jeszcze będzie ona pracować nad swoimi relacjami z innymi ludźmi, starając się ukształtować je w taki sposób, aby nerwowe, stresujące sytuacje nie musiały być rozładowywane za pomocą jedzenia. W jej wypadku tera- pia może trwać jeszcze długo po nauczeniu się spokojnego i stabilnego funkcjonowania, zmieniając formę ze spotkań cotygodniowych na orga- nizowane od czasu do czasu, albo też na comiesięczne uczestnictwo w grupowych sesjach z innymi powracającymi do zdrowia. „Kiedy zbliża się koniec terapii, pojawia się strach" — powiedziała matka Jackie wkrótce po tym, jak córka, cała rodzina i terapeuta doszli do wniosku, że Jackie panuje już nad własnymi nawykami, nauczyła się bardziej bezpośrednio porozumiewać z rodziną i wypracowała nowe sposoby postępowania w sytuacjach stresujących. „Kiedy uświadomi- łam sobie, że niedługo przestaniemy się spotykać z terapeutą, byłam naprawdę niespokojna. Moje barki nie są zbyt silne. Dźwigałam na nich dużo, jednocześnie próbując dokonać zmian w moim własnym życiu, więc terapia zdejmowała z nich część tego ciężaru. Dopóki Jackie cho- dziła do terapeuty, wiedziałam, że ubezpieczająca siatka jest rozciągnię- ta i uratuje ją w razie jakiegoś nieprzewidzianego wypadku. Kiedy jed- nak zbliżał się moment zdjęcia tej siatki, przyznaję, byłam niespokojna. Z drugiej jednak strony dowiedzieliśmy się tak dużo o sobie nawzajem, byliśmy teraz silniejsi i lepiej przygotowani do stawienia czoła trudno- ściom. Zdawałam sobie z tego sprawę". Kiedy Jackie przestała się już spotykać z terapeutą, to chodziła nadal na sesje grupy wsparcia, składającej się z młodych ludzi powracających do zdrowia po zaburzeniach w przyjmowaniu pokarmów. W tym sa- mym czasie jej matka, gdy tylko odczuwała potrzebę spotkania z ludźmi idącymi tą samą drogą, co ona, brała udział w spotkaniach grupy rodzi- ców. Członkowie rodziny, którzy razem współpracowali przy wyznaczaniu celów na początku terapii, po jej zakończeniu chcą mieć pewność, że wszystkie części pasują do siebie jak kawałki dziecięcej układanki. Choć proces leczenia mógł formalnie zakończyć się wraz z ustaniem objawów chorobowych u młodej osoby, to jednak zdarza się, że po- szczególni członkowie rodziny dalej korzystają z terapii indywidualnej, uważając, że pomaga im ona w rozwoju. 138 NA BAKIER Z JEDZENIEM Chociaż książka niniejsza tutaj się kończy, to proces powrotu waszego dziecka do zdrowia może się dopiero zaczynać. Rozpoznaliście źródła zagrożenia. Stawiacie mu czoła. Znieśliście wiele bólu, a będziecie musieli znieść jeszcze więcej, walcząc o zdrowie dziecka. Nie jesteście jednak sami. Jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście, poszukajcie terapeuty, z którym będziecie mogli współpracować. Wraz z nim, waszym dziec- kiem i całą rodziną wyruszycie w podróż, wiedząc, że dzięki miłości do dziecka i stawieniu czoła wyzwaniu nauczycie się lepiej rozumieć dziecko, jego problemy, a także wasze osobiste trudności. A to zrozu- mienie będzie dla was opoką i źródłem siły. Indeks amenorrhoea 49 Amerykańskie Towarzystwo Anoreksji iBulimii 12 Amerykańskie Towarzystwo Psychiatry- czne 15,49 Amerykańskie Towarzystwo Walki z Nowotworami 90 anorexia mirabilis 32 anorexia nervosa 9, 10, 14, 15, 23, 31, 34,43,46,51,83, 111 diagnozowanie 49 hormony 56 leczenie 34 powikłania medyczne 50 rokowania 55 rozmiar zjawiska 54 symptomy 40 sytuacja rodzinna 34 środowisko rodzinne 57 wpływ na dojrzewanie seksualne 51 wpływ na psychikę 51,52 wpływ na rozwój fizyczny 51 zespół objawów 34 autodestrukcja 23 B Baker, Lester 9 Berkowitz, Robert I. 11,93 Brumberg, Joan Jacobs 32 bulimia 10,14,15,21,31,43,63,65, 67,69,71,73,75,77,83, 112 czynniki organiczne 74 diagnozowanie 64 osobowość 73 poczucie braku kontroli 65 powikłania medyczne 67 przeczyszczanie 65 przewaga zachorowań wśród kobiet 36 rokowania 71 rozmiar zjawiska 71 symptomy 41,67 środowisko rodzinne 76 ujęcie historyczne 35 uzależnieni 70 wpływ na psychikę 69 zmienność nastrojów 71 „cudowne panny" 32 D D'Arc, Joanna 32 definicja otyłości 22, 87 DSM III 35, 64, 80 DSMIV 35 dzieci otyłe 14, 15 E euforia 52 feminizm 38,70 Filadelfijska Klinika Dziecięca 17, 55, 93 Fonda, Jane 30, 31 9,11, Galen 35 Guli, Wiliiam 34 H hiperlipidemia 90 hipoglikemia 50,68 hipokalemia (niedobór potasu) 68 hipotermia 50 Hobbes, Tomasz 32 hospitalizacj a 134 K 29 kamica nerkowa 68 Katarzyna ze Sieny, święta 32 koncentracja uwagi na ciężarze ciała kult szczupłej sylwetki 31 lęki 49,66,130 Lasegue, Charles 34 leczenie/terapia 107, 109, 111,113, 115,117, 119,121, 123,125 anoreksja 122 bulimia 123 czas trwania 125 koszty 125 przymus nadmiernego jedzenia 123 psychoterapeuta 115 szukanie terapeuty 112 terapia grupowa 115 terapia rodzinna 113 terapia w trzech aktach 135 własna odrębność 121 wyznaczanie celów 117 zakończenie 136 zastrzeżenia do terapeuty 135 M mężczyźni: zaburzenia łaknienia 38 Minuchin, Salvador 9, 59 N nadopiekuńczość 59 nawroty choroby 133 nerki - zaburzenia w pracy 68 O odwodnienie 67 osteoarthritis 90 Ośrodek Badań nad Otyłością przy Aka- demii Medycznej Uniwersytetu Pensyl- wania 12 otyłość 86, 88, 90, 92, 94, 96, 98, 100, 102, 104, 106 aktywność fizyczna 102 czynniki dziedziczne 88 leczenie 96 nastawienie otoczenia 91 pomoc psychologiczna 105 powikłania medyczne 89 prawidłowości rozwojowe 94 przemiana materii 94 statystyka 87 wpływ na psychikę 90 wzrost liczby dzieci otyłych 87 źródła otyłości 92 52 poczucie wyższości moralnej „poszczące dziewczęta" (fasting girls) 33 U 134 problemy natury psychologicznej 15 przeczyszczanie się 28, 68, 80 „przemysł odchudzający" 13, 14,28 przymus jedzenia (kompulsywne jedze- nie) 10,15,22,28,79,112 nastawienie społeczne 83 objawy 80 rozpoznanie 80 symptomy 42 wpływ na psychikę 81 załamanie psychiczne 84 zmiana stosunku do życia 81 R Raport o stanie odżywiania się i zdrowia 88 Rosman, Bernice L. 11 uczucie poprawy usidlenie 57 Viverius, Jacob 32 W „wilczy apetyt" 35 Wolman, Irving J. 9 Z zaburzenia równowagi elektrolitycznej 50, 67, 68 zatrzymanie miesiączki 49, 50 zrzeszotowacenie kości 50 samoocena 36 Sargent,John 11,55,118,120,121, 123 sesje terapeutyczne 28 Silver, Michael A. 11,116 S!ap,GaiIB. 12,108,109,111 Stallings, Virginia A. 12 sztywność 60 środki moczopędne 69 środki przeczyszczające 50 trendy kulturowe 30, 75 „twarz wiewiórki" 50 Piśmiennictwo 1. Yates, Alayne, M. D., "Current Perspectives on the Eating Disorders", Journal of The American Academy of Child and Adolescent Psychiatry 28 (1989): 813. 2. Lasegue, E. G, "On Hysterical Anorexia", Medical Times Gazette 2 (1873): 265. 3. Rockwell, W. K. Kenneth, M. D., "Evaluation and Treatment of Eating Disorders", Clinical Advances in the Treatment of Psychiatrie Disorders 2 (Nov./Dec. 1988): 3. 4. Herzog, David B., M. D., and Paul M. Copeland, M. D., "Eating Disorders", New England Journal of Medicine 313 (Aug. 1, 1985): 295. 5. Minuchin, Salvador, Bernice L. Rosman, and Lester Baker, Psychosomatic Families: Anorexia Nervosa in Context (Cambridge: Harvard University Press, 1978). 6. Boskind-White, Marlene, and William C. White, Jr., Bulimarexia: The Binge/Purge Cycle (New York: W. W. Norton, 1983), 137. 7. Roth, Geneen, Feeding the Hungry Heart: The Experience of Compulsive Overeating (Indianapolis and New York: Bobbs-Merrill, 1982), 93-94. 6. GDAŃSKIE WYDAWNICTWO PSYCHOLOGICZNE proponuje: i r r e książ •N N Bogdan Wojciszke psychologia miłości intymność namiętność zaangażowanie Bandler. Gorcton, Lebeau KNOW HOW Jak rozwiązać codzienne i niecodzienne problemy Hanna Jaklewicz AUTYZM WCZESNODZiCIICY diagnoza przebieg leczenie Bandler, Lebeau t > / NIEWOLI UCZUĆ Jak wzbogacić własne życie emocjonalne IBIOi Tajemnice ^ wzajemnej fascynacji j Jak uczynić Twój J związek szczęśliwszym? KU HARMONII W MIŁOŚCI Jak pogłębić to, co w życiu najpiękniejsze i I Szanowni Państwo! Naszemu Wydawnictwu bardzo zależy na poznaniu opinii czytelników o naszych książkach. Interesuje nas to, w jaki sposób są one przez Państwa przyjmowane, jakie odnieśliście Państwo korzyści po ich przeczytaniu. Bylibyśmy bardzo wdzięczni gdybyście Państwo zechcieli podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami na temat przeczytanej książki w formie listu - recenzji. Najlepsze recenzje nagrodzimy honorariami autorskimi - zostaną one przez nas wykorzystane w publikacjach prasowych, zaś wśród wszystkich, którzy przyślą do nas swój list, rozlosujemy nasze książki oraz specjalne subskrybcje na tytuły przez nas wydawane. Z ciekawością oczekujemy na Państwa recenzje. Z poważaniem Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne GWP GDANISKIE nasz adres: ul. Żeromskiego 11 A/2 WYDAWNICTWO PSYCHOLOGICZNE 81-826 Sopot tel./fax (058)51-61-04