Fundacja im. Karlheinza Deschnera przedstawia... Karlheinz Deschner Krzyż Pański z Kościołem 16 Doktor Hedwig Katzenberger i doktorowi Kłausowi Katzenbergerowi „Dopóki moralności chrześcijańskiej nie traktuje sięjako zbrodni głównej przeciwko życiu, dopóty jej obrońcy mają łatwe zadanie." Friedrich Nietzsche1 „Kultura musi pojąć, że próbując wchłonąć chrześcijaństwo, wchłania coś, co jest dla niej śmiertelnym zagrożeniem. Próbuje bowiem godzić się na rzecz, na którą zgodzić się nie może; na coś, co jest jej zaprzeczeniem." Andre Gide2 „Istotą szczęścia w życiu jest szczęście seksualne." „Jest rzeczą ważną, by uświadomić sobie, że nie ma dziś ludzi o dobrze ukształtowanej, spokojnie rozwiniętej, akceptującej płciowość strukturze, gdyż na wszystkich nas wywarła wpływ autorytarna, religijna, negująca płciowość maszyneria wychowawcza." Wilhelm Reich3 „Najistotniejszym negatywnym dokonaniem chrześcijaństwa była «problematyzacja» seksualizmu... Potrzeba nam postawy, która w seksualizmie nie widzi «problemu», lecz «przyjemność». Większości ludzi brak po temu pewności siebie — często także miłości." Alex Comfort 17 Wstęp autora w związku z jego debiutem w Polsce Polska i Polacy, przez stulecia niezłomnie oddani Rzymowi, nie mają „przyjaciela" bardziej niebezpiecznego nad Watykan, który jest uosobieniem wilka w owczej skórze. I niezależnie od tego, czy traktuje on Polską jako bazę wypadową, czy jako bufor, rodzaj cordon sanitaire, zawsze czyni to w służbie swej odwiecznej polityki wschodniej, której celem głównym jest podporządkowanie sobie rosyjskiej cerkwii prawosławnej. By ten cel osiągnąć, posługiwał się zarówno sztuczkami dyplomatycznymi jak wojną, niemieckimi rycerzami zakonnymi, jak też szwedzkimi awanturnikami, groźbami, szantażem, syrenim śpiewem, oszustwami na gigantyczną skalę, raz wespół z carem, innym razem z nazistami, a ofiarą tych poczynań jakże często padała Polska — zdradzana przez Rzym i sprzedawana. 1. Tak było w czasie powstania listopadowego w 1830 r. W 1772 r. w wyniku pierwszego rozbioru Polska utraciła trzydzieści procent swego terytorium i trzydzieści pięć procent ludności. Drugi rozbiór, dokonany w 1793 r., zredukował ją do niezdolnej do dalszej egzystencji drobiny. Dokonując trzeciego rozbioru w 1795 r. zbójeckie państwa, zwane „mocarstwami zaborczymi" — Rosja, Prusy, Austria — wymazały ją całkowicie z politycznej mapy Europy. Polacy chcieli jednak niepodległości, chcieli jedności, niezależności i wolności. Dla osiągnięcia tego celu 29 listopada 1830 r. wzniecili powstanie, kierowane głównie przez szlachtę (nawet młoda hrabianka Plater — wraz z pokojówką jako adiutantem walczyła na czele jednego z oddziałów powstańczych). Z bronią w ręku stanęło przeciw ciemięzcom niemało księży i zakonników. W wielu okolicach, zwłaszcza na Litwie i Białorusi, każdy zamek i każdy klasztor zmieniał się w twierdzę. Obce panowanie potępili nawet niektórzy biskupi. Ba, przywódcy powstania całkiem świadomie nadawali mu w coraz większym stopniu charakter „walki o Kościół". Jednakże poza carem, który zdobyciem Warszawy 7 września 1831 r. krwawo zdławił ten wolnościowy zryw, okupiony śmiercią dziesiątków tysięcy Polaków, nie było bardziej zdecydowanego wroga powstania niż papież. Zresztą zarówno carowie jak papieże zazwyczaj należeli do najzagorzalszych nieprzyjaciół ruchów rewolucyjnych, naj fanatyczniej szych bojowników o regres społeczno-polityczny i europejską restaurację. 18 Grzegorz XVI (1831-1846) sprawował władzą (podobnie jak arcyreakcyjny książę Metternich w Wiedniu, któremu — obok zelanti, konserwatystów — zawdzięczał swój wybór) z pomocą cenzury i policyjnego terroru. Wszelkie przejawy krytycyzmu, demokracji, liberalizmu były dla niego równoznaczne ze złem; ze zbawieniem kojarzył najradykalniejszy absolutyzm polityczny. Człowiek ten czuł odrazę nawet do najnowszych zdobyczy naukowych i osiągnięć technicznych. Mosty wiszące czy koleje żelazne (w jego oczach: chemius d'enfer) uchodziły w Państwie Kościelnym, jednym z najbardziej zacofanym w Europie, za wyraz rebelii. Ten zastępca Chrystusa wielokrotnie wzywał na pomoc obce wojska przeciw mieszkańcom własnej diecezji, zsyłając im (za duże pieniądze, ich pieniądze) wedle jego własnych, duszpasterskich słów — „Austriaków na kark". Krótko mówiąc, papież ów, za którego panowania zapełniały się więzienia, mnożyły wyroki śmierci, który potępiał wolność prasy jako „haniebną" i „odrażającą", a wolność sumienia miał za „obłęd" (deliramentum), otóż ten kleszy despota w encyklice „Cumprimum" z 9 czerwca 1832 r. potępił również polskie powstanie, usprawiedliwił jego brutalne stłumienie przez cara, zażądał posłuszeństwa i współpracy katolików z Rosją. Ten zaciekły wróg wszelkiej wolności wyraził ubolewanie z powodu „nieszczęsnych wydarzeń ubiegłego roku", a przyczyn powstania polskich mas („ślepe instrumenty") dopatrzył się w kłamstwie i oszustwie. Tymczasem car, uszczęśliwiony złotymi myślami płynącymi z Rzymu, ustami swego posła, księcia Gagarina, przekazał mu słowa najżywszej satysfakcji. 2. Po bezwzględnym stłumieniu dalszych ruchów rewolucyjnych (w 1846 r. w Galicji, w 1848 r. w Poznaniu) w jęczącym pod rosyjskim knutem Królestwie Polskim (Polska Kongresowa) dojrzała chęć wyrwania się spod przybierającej coraz groźniejsze rozmiary polityki rusyfikacji. Wielkie powstanie lat 1863/64 przerodziło się w ponowną próbę zrzucenia carskiego jarzma, przy czym bunt przeniósł się nawet na obszar Białorusi, wszak Białorusinom, zresztą jak i Ukraińcom, nie powodziło się bynajmniej lepiej. I znów w sprawę zaangażowała się część kleru, zwłaszcza niższego, w szczególności także zakonników. I właśnie w kościołach, gdzie niekiedy dochodziło do ciężkich starć z żołnierzami rosyjskimi, rozbrzmiewał popularny bojowy śpiew „Boże coś Polskę". Polski ksiądz, Karol Mikoszewski, członek Komitetu Centralnego Narodowego, człowiek, który szybko rozpoznał zgubną rolę, którą papiestwo odegrało także podczas tego zrywu, nazwał je (będąc już na emigracji w Genewie) „ucieleśnioną negacją wolności i sprawiedliwości", „nieszczęściem narodów", „najbardziej reakcyjną potęgą Europy", czym zresztą jest ono do dnia 19 dzisiejszego — choć i dziś wielu, nie tylko Polaków, nie zdaje sobie z tego sprawy. Niewątpliwie od czasu powstania listopadowego w 1830 r. czasy się nieco zmieniły. W Rzymie sprawował rządy Pius IX (1846-1878) — zdaniem hrabiego Hutten-Czapskiego, głębokiego znawcy papieża, „nieprzyjaciel Rosji" — który niekiedy lawirował, niekiedy się wahał. I choć być może hrabia i kontrrewolucjonista na papieskim tronie istotnie był również antyrosyjski, to przecież Pio Nono w żadnym razie nie był antycarski. Tym bardziej, że także w Państwie Kościelnym dawały mu się we znaki tendencje narodowo-rewolucyjne. Doszło nawet do próby zamachu na papieża i jego sekretarza stanu, kardynała Antonellego. Znów zapadł wyrok śmierci i winnych zesłano na galery. Tak więc mimo kilku słów (pozornej) sympatii, wyrażonych przez arcypasterza w obliczu nowych burzliwych wydarzeń w Polsce i mimo pewnej rywalizacji między Rosją i Rzymem, który trudną sytuację caratu próbował oczywiście obrócić na swoją korzyść, rząd rosyjski pragnący ścisłego współdziałania z kurią papieską, potrafił w końcu dojść z nią do porozumienia. W osobistym liście do cara, Pius IX ostro zganił narodową rebelię katolickiego kleru. Natomiast sekretarz stanu, kardynał Antonelli, który wedle własnego świadectwa, „już od lat wiedział o przygotowaniach do powstania w Polsce Kongresowej" i wiedzę tę „natychmiast przekazał posłowi rosyjskiemu" (!), pragnął, podobnie jak papież, jak najszybszego zgniecenia powstania. Gdyż —jak w lutym 1863 r. oświadczył posłowi pruskiemu — „nasze interesy stykają się, ba, są identyczne". Oczywiście Pius IX protestował, gdy w 1864 r. po zdławieniu powstania władze carskie zesłały na Sybir ponad czterystu księży katolickich, a także kilku biskupów, a ze stu dziewięćdziesięciu siedmiu klasztorów nakazały zamknąć sto czternaście. Wszakże jakoś to przebolał. Nieco prześladowań własnych wyznawców jest papiestwu zazwyczaj na rękę. Męczeństwo podsyca płomień wiary. (Nawet kiedy podczas wojny domowej w Hiszpanii, prowadzonej przez Hitlera i Franco, przy intensywnym wsparciu papiestwa, zamordowano tysiące księży katolickich — podobno cztery tysiące stu osiemdziesięciu czterech — otóż nawet wtedy papież Pius XI, po wylaniu kilku wymuszonych łez, musiał „z drugiej strony wykrzyknąć z dumą i w słodkiej radości, która Nas unosi... Jest to potężny pokaz chrześcijańskiej i duszpasterskiej cnoty, czynów bohaterskich i męczeństwa... Jakże w porę przychodzi wasza pokuta w sensie Opatrzności...") Tym bowiem, co koniec końców decyduje, nie jest Bóg czy Biblia, ani jakiekolwiek słowo pisane pozostawione przez świętych i najświętszych Ojców Kościoła. Nie, jedyne, co się liczy naprawdę — to większa 20 korzyść (major utilitas)! I właśnie z tego powodu Pius IX był przeciwny powstaniu polskiemu lat 1863/64. Jeszcze podczas Tajnego Konsystorza w dniu 28 kwietnia 1866 r. wyznał: „Teraz jak i wcześniej wyrażamy zdecydowaną dezaprobatą wobec rebelii. W szczególności napominamy duchowieństwo, by z odrazą odrzuciło od siebie bezbożne zasady rewolucyjne. Wzywamy je do poddania się zwierzchności i okazywania jej posłuszeństwa we wszystkim, co nie jest sprzeczne z prawami Boga i jego świętego Kościoła..." Żaden gangster w dziejach świata nie jest dostatecznie zły i okrutny, by strona katolicka czuła się zwolniona od współdziałania z nim, jeśli wedle kryteriów Watykanu, służy to interesom papiestwa! Następca Piusa XI, papież Pius XII umacniał morale milionów żołnierzy niemieckich, służących w armiach Hitlera, słowami: „Złożyliście przysięgę, musicie być posłuszni..." Jak się zdaje również poczynania Hitlera nie były sprzeczne „z prawami Boga i jego świętego Kościoła..." Jak bowiem inaczej można go było tak entuzjastycznie popierać (są setki przykładów tego poparcia) przez wszystkie lata jego strasznej dyktatury? Nie tylko w Rzymie i w Niemczech! I znów kosztem Polski! 3. Współwinną największej tragedii w długiej i bolesnej historii tego kraju od samego początku była kuria przez swą politykę intensywnego popierania Hitlera —jak zresztą wszystkich innych reżimów faszystowskich w Europie! Na rok przed wybuchem wojny Rzym spowodował zmianę obsady biskupstwa gdańskiego. Biskupem Gdańska został Carl Maria Splett, hierarcha współpracujący z gestapo, człowiek, który z jednej strony modlił się o błogosławieństwo Boże dla Hitlera i wzywał wiernych, by oni również zanosili modły za fuhrera, który kazał bić w dzwony i wywieszać sztandary, z drugiej zaś nakazał usunąć z kościołów wszystkie polskie napisy, zakazał spowiedzi w języku polskim i usunął polskich księży. Co prawda Watykan niechętnie patrzył na Polskę (czy raczej polski Kościół) w rękach antyklerykalnych nazistów, jednakże oczekiwał, i bynajmniej się w tym nie zawiódł, napaści Hitlera na Związek Sowiecki. Dla „większej korzyści" chciał za tę cenę poświęcić w razie konieczności Polskę — i poświęcił ją. Pius XII, największy wspólnik faszystów (i człowiek wielkich interesów, który pozostawił po sobie majątek prywatny wartości osiemdziesięciu milionów marek w złocie i dewizach) próbował iść Hitlerowi na rękę wszędzie, gdzie tylko się dało. 21 Latem 1939 r. nuncjusz Cortesi, za pośrednictwem prezydenta Mościckiego i pułkownika Becka, sugerował polskiej prasie, by pisząc o Rzeszy Niemieckiej przyjmowała ton umiarkowany. Również kuria wielokrotnie zalecała „rozsądek i umiarkowanie wobec Niemiec". Cortesi podejmował także próby skłonienia Warszawy do ustępstw w sprawie Gdańska. Zresztą nawet sam Pius XII doradzał, by wyjść Niemcom naprzeciw i odstąpić im Gdańsk wraz z korytarzem. A gdy ambasador francuski ze swej strony prosił o publiczną wypowiedź za Polską, monsignore Tardini, późniejszy sekretarz stanu Jana XXIII zauważył: „Jego Świątobliwość uważa, że to byłoby za wiele..." Gdy 1 września ambasador brytyjski przy Watykanie zaproponował, by papież wyraził ubolewanie, że mimo jego apeli o pokój, rząd niemiecki wciągnął świat w wojnę, sekretarz stanu kardynał Maglione, odrzucił tę propozycję jako mieszanie się do polityki międzynarodowej —jak gdyby papiestwo nie mieszało się do niej stale, od czasu jak w ogóle istnieje i jak czyni to po dziś dzień! I niestety nie z korzyścią dla świata. A gdy Hitler (podobnie jak Mussolini, jak niegdyś Lenin, wsparty wielką ilością pieniędzy pochodzących także z USA) rozpętał największą z dotychczasowych wojen, kuria wyraziła wprawdzie ubolewanie z powodu losu Polski, jednakże agresji jako takiej nie potępiła. OSSERVATORE ROMANO pisał natomiast: „Dwa cywilizowane narody rozpoczynają wojnę...", jakby to również Polska zaczynała tę wojnę! Papież nie potępił Hitlera, podobnie jak nie uczynił tego, gdy ten zajmował Czechosłowację. Wszak jeszcze w połowie sierpnia zapewniał ambasadora niemieckiego przy Watykanie, von Bergena, że powstrzyma się od jakiegokolwiek potępienia Niemiec w wypadku podjęcia przez nie działań zbrojnych przeciwko Polsce. Nawet gdy Anglia i Francja zwróciły się doń, by uznał Niemcy za agresora, papież odmówił. A gdy Polska uległa niemieckiej przewadze, gdy niemieccy i austriaccy biskupi i ich diecezjalna prasa entuzjastycznie witali zwycięstwo Hitlera, mówiąc o sprawiedliwym podziale niezbędnej przestrzeni życiowej, o prawie narodu niemieckiego do wolności, o świętej wojnie, o potrzebie wspomagania armii Hitlera, o tym, że przemawiają za tym nawet względy religijne; gdy hierarchowie pospieszyli z życzeniami wszystkiego najlepszego po nieudanym zamachu na Hitlera z 8 listopada, do życzeń tych przyłączył się także papież, który jeszcze przed końcem roku w ciepłych słowach wspominał swój wieloletni pobyt w Niemczech i trudne z nimi rozstanie. Ba, 31 grudnia 1939 r. na audiencji prywatnej zapewniał niemieckiego charge d'affair, Menshausena, że „jego wielka sympatia i miłość do Niemiec trwa nadal nieumniejszona, a być może 22 kocha je —jeśli to w ogóle możliwe — w trudnych dzisiejszych czasach jeszcze bardziej". Otóż ów Pius XII, niezmordowanie wołając „pokój, pokój" (prawie jak szychowy anioł z czubka choinki w znanej satyrze Bólla) jeszcze w połowie drugiej wojny światowej wyrażał „nie tylko najgorętszą sympatią dla Niemiec, lecz także podziw dla wybitnych cech fuhrera" i (by nie było żadnych nieporozumień) w dwóch notach obwieścił, że niczego „bardziej fuhrerowi nie życzy niż zwycięstwa"! Bardziej świadomi Polacy zdali sobie sprawą z tej najkrwawszej jak dotąd gry, prowadzonej przez kurię, jeszcze w czasie trwania wojny. Przebywający na emigracji w Rumunii polski minister spraw zagranicznych, Beck, w rozmowie z ambasadorem Włoch w Bukareszcie powiedział: „Jednym z głównych odpowiedzialnych za tragedię mojego kraju jest Watykan. Za późno spostrzegłem, że prowadzimy politykę zagraniczną, która służy jedynie egoistycznym celom Kościoła katolickiego." Również polska prasa podziemna (WIEŚ I MIASTO, GŁOS PRACY, WOLNOŚĆ i in.) bez trudu dostrzegła w osobie Piusa XII „żarliwego stronnika państw Osi", a także obłudnika, który wprawdzie był „poruszony" losem Polski, ale postępował tak,„ jakby Polska w ogóle nie istniała". To spostrzeżenie trafia w sedno sprawy. Bądźmy jednak sprawiedliwi. Ów Pius XII, tak niewątpliwie obciążony, że fakt ten musi przemawiać przeciw jego kanonizacji, ów namiestnik Chrystusa, który był nie tylko oddanym wspólnikiem faszystów, nie tylko człowiekiem wielkich interesów i multimilionerem, człowiekiem o pięknych długich palcach (do udzielania błogosławieństw), otóż papież ten, zupełnie jak papież obecny i dwaj pozostali będący w centrum niniejszej przedmowy, był gorącym czcicielem Maryi. Gdyż tak jak Pius XII zdefiniował dogmat o fizycznym Wniebowzięciu Maryi, tak Pius IX wystąpił z dogmatem o jej Niepokalanym Poczęciu, zbawczym wydarzeniu, które upodobał sobie już Grzegorz XVI. Samo zaś święto Niepokalanego Poczęcia wprowadził w 1476 r. papież Sykstus VI, fundator nie tylko (nazwanej jego imieniem) Kaplicy Sykstyńskiej, lecz także, choć fakt ten jest może mniej znany, burdelu, papież, który inkasował od swych prostytutek podatek w wysokości dwudziestu tysięcy dukatów rocznie, jeden z największych rozpustników swej epoki, utrzymujący intymne stosunki ze swą siostrą i dziećmi — i tu dochodzimy do właściwego tematu niniejszej książki. Prawie nigdy nie pisywałem wstępów do przekładu moich książek. W tym wypadku musiałem to uczynić. Dlaczego? Mam nadzieję, że sam tekst zawiera wystarczające wyjaśnienie powodów. 23 Dziękuję wydawnictwu Uraeus, które tym tomem (i następnymi) pragnie w Polsce zaprezentować moją pracę; dziękuję tej małej prężnej oficynie, której odwagę cenię równie wysoko jak cel, który sobie postawiła: krytyczne objaśnianie. Objaśnianie znaczy jednak zgorszenie: kto objaśnia świat, uwidacznia jego brud. Hassfurt/M., 6.09.1994 r. 24 25 Wielce budujący wstęp „...Zaprezentowane tu wskazania, już choćby ze wzglądu na swą zwięzłość zalecane być mogą tylko jako instruktaż ćwiczebny do użytku wewnątrzkościelnego. Ich zadanie polega bowiem w znacznie większym stopniu i może przede wszystkim na służebności wobec świata... Wsłuchujemy się w ten świat, który wszak ma nam coś do powiedzenia, w osobowe Ty w Drugim, w Drugiego jako takiego... Musimy być otwarci, otwartość daje nam bowiem do ręki instrument umożliwiający wspólną realizację rzeczy głębszych. Wyrażamy nieograniczone tak dla naszego pełnego zaangażowania, dajemy się porwać i sami się porywamy..." Pardon! O co tu chodzi? O żart? Satyrę? Ironię? Doprawdy czyż nie brzmi to jak karykatura szeroko rozpowszechnionego żargonu teologicznego? A może ktoś ma wątpliwości? Zwłaszcza wierzący? W takim razie łudzi się (nie po raz pierwszy i ostatni!) — to jest parodia: „katolickiej publicystyki tu i teraz"1. Czemu jednak ma służyć parodia w pracy poważnej — mimo wszelkich zawartych w niej ironicznych akcentów? I do tego na samym wstępie? Otóż, tak to może nazwijmy, celom symbolicznym. Po dwóch tysiącleciach historii zbawienia i nigdy nie kończących się strumieniach chrześcijańskiej łaski kompromitująca drwina i satyra tego rodzaju wydaje mi się jedynym skutecznym sposobem przedstawienia i zaatakowania tematyki należącej do historii Kościoła. (Norweg Jens Bj0rneboe w swej najnowszej powieści „Wieża prochowa", zwłaszcza w wielkiej mowie zatytułowanej „Rewolucja Czarownic", sarkastycznie broniącej inkwizycji, stworzył fascynujący wzorzec takiej właśnie stylistyki). Niestety mieniąca się „naukową" klerykalna historiografia (zwłaszcza proweniencji katolickiej) — ów zapierający dech w piersiach potok słów — wybiegów i przechwałek, przemilczeń i przeinaczeń — ze względu na potrzebę oświecenia (nie tylko szerokich kręgów) ciągle jeszcze zmusza do mało zabawnych replik, choć szyderstwo byłoby w tym wypadku jedyną odpowiednią reakcją. Istnieje wszakże istotniejszy powód naszego parodystycznego wstępu. Czy można bowiem nie zauważyć, jak niewielka jest dziś różnica między tego rodzaju persyflażem a niejedną oryginalną i traktowaną z całkowitą powagą, klerykalna publicystyką! Nie wiadomo tylko, czy dominujący obecnie, często jeżący włosy na głowie styl, będący wyrafinowaną próbą dodania, poprzez niejasny wywód i nadmiar słowa, filozoficznej 26 wagi rzeczom, które wobec rozumu nie znaczą nic, nie daje jeszcze zabawniejszych efektów. By nie być gołosłownym sięgnijmy po znany podręcznik podstawowych pojęć teologicznych, w którym centralny termin naszej problematyki, słowo „konkupiscencja" w miejscu wyraźnie zaznaczonym jako „interpretacja teologiczna", jest wyjaśniony w następujący sposób: „Owa konkupiscencja w sensie teologicznym znaczy w pierwszym rzędzie, że «świat», który człowiek w swej duchowo-zmysłowej samorealizacji już posiadł, został wcześniej uniwersalnie zaprogramowany w swej formie, jakby egzystencjalnie ukształtowany w zarodku przez grzeszny czyn Adama u zarania ludzkości, tak że w światowej perspektywie ludzkiej samorealizacji działają mechanizmy, które chciałyby zepchnąć człowieka w wyniku przebiegu jego własnej aktualnej decyzji w kierunku nieprzyjaznego Bogu, grzesznego czynu Adama. W tym sensie dla wolności poadamowej istnieje stała negatywna presumpcja (domniemanie), by tak rzec «negatywne istnienie jednostkowe» człowieczej (zawsze ciążącej ku światu) realizacji na fundamencie grzesznego czynu Adama, którą można by zaklasyfikować nie tylko jako decyzję «pierwszą» w sensie czasowym, lecz także jako decyzję zawsze «pierwotną» (zatem zawierającą w sobie wszystko co przyszłe) wobec sytuacji człowieka w świecie, jako trwałego istnienia jednostkowego. Człowiek infrałapsarny wypowiada się i samorealizuje w «świecie», który jako taki..."2 Sapienti sat! A przy okazji: słowo realizować lub realizacja, które nieprzypadkowo znalazło się już w rozpoczynającej ten rozdział parodii, tutaj występuje aż czterokrotnie (a w kontekście cytowanego artykułu dziewiętnastokrotnie na siedmiu stronach) i jest demaskujące: gdyż jeśli o to chodzi „w horyzoncie światowym", „w horyzoncie pierwotnie jednego i całego rzeczywistego losu zbawienia"3, faktycznie nic się naturalnie (i ponadnaturalnie!) nie dokonało (realizowało) ani nie dokonuje — choć zapewne nie dotyczy to głów niektórych teologów. Niezależnie jednak od sensu czy bezsensu cytowanych tu fragmentów, niezależnie też od tego, czy piszący prawdziwie serio traktuje to, co pisze: wszystko to dałoby się powiedzieć krócej, ponadto w sposób dużo bardziej zrozumiały. Ale wtedy oczywiście niewiele by pozostało — oprócz starych banialuków o rajskim jabłku, które dwa i pół czy też półtora tysiąclecia temu jeszcze być może robiły jakieś wrażenie, a z powodu których obecnie „również słowo objawione na temat konkupiscencji dla swej teologicznej interpretacji" wymaga „interwencji filozoficznej antropologii".4 Przy wszelkich niejasnościach jedno pozostaje jasne: ktoś, kto pisze w ten sposób, nie pragnie niczego wyjaśniać; tak się pisze, gdy pragnie 27 się coś ukryć; ukryć, gdyż przy trzeźwym spojrzeniu może się okazać, że mamy do czynienia z pustką. Nie jest sprawą przypadku, że wszystkie centralne pojęcia teologii są otoczone tajemnicą; tajemnicą muszą się także otaczać sami teolodzy. Dopiero wtedy powstaje głębia. Ten żargon ma jednak jeszcze inną zaletę. Nie tylko wyklucza większość ludzi z kręgu rozumiejących, ale pozostawia ich w pewnego rodzaju zadziwieniu i każe sądzić, że a nuż jest w rzeczy coś więcej niż początkowo lekkomyślnie sądzili. Uważają przeto autorów słów, których nie rozumieją (gdyż wcale rozumieć nie mają) za inteligentniejszych, za mądrzejszych, a zwłaszcza głębszych od siebie samych, co powoduje w nich pewien dyskomfort psychiczny, niepewność, która być może zaowocuje w ich umysłach dowartościowaniem teologii: w każdym razie przygotuje glebę pod zasiew cudacznych kwiatków z grządki pod nazwą historia zbawienia. Nic z tego tutaj. I ostrzegamy przy tym raz na zawsze wszystkich żądnych zbawienia. Do transcendencji sięgnąć nie potrafimy. Kontakt jest trudny — a zainteresowanie umiarkowane. Nie jesteśmy wszak, jak autor wynurzeń o konkupiscencji, „zobowiązani wobec tego eonu i jako obdarzeni łaską stale zdążający ku pełni jego obecności" — zatem jesteśmy niezdolni „do stałego przetwarzania konkupiscentnego stanu (obdarzonego łaską) bytu, ciągłego burzenia tkwiącego w naszej infralapsarnej sytuacji zbawienia jednostkowego istnienia Adama («ciała grzechu») i ciągłego umacniania jednostkowego istnienia Chrystusa w realizacji naszego bycia, tzn. własnej egzystencji w świecie — w ciągłym zbliżaniu się do zbawczego czynu Chrystusa, a tym samym w ostatecznym rachunku poprzez własną śmierć (i ogień czyśćcowy) — zmierzania w kierunku owej eschatologicznie obiecywanej integralności..."5 itd. itd. Nie, chcemy tylko rzecz całą nieco rozjaśnić, sine sursum corda, sacrificium intellectus, ale nie bez metody, nie bez (złośliwej) wesołości, uszczypliwości i świętokradztwa („grzeszne ciało"), a tym samym wyraźnie, niewątpliwie zbyt wyraźnie dla wszystkich (obdarzonych i nieobdarzonych łaską) artystów teologicznego zaciemniania, co niewątpliwie naraża nas na poważne ryzyko, że zostaniemy przez nich napiętnowani jako autorzy niepoważni, postępujący w sposób nienaukowy. Godzi się w tym miejscu zauważyć, że piętnowanie zawsze należało do ulubionych zajęć duchowieństwa (i jego oprawców). Rzeczą, o którą tu chodzi, są przede wszystkim (salvo errore) fakty: charakterystyczne, miarodajnie określające życie i historię fakty. Ich bagatelizowanie — psychologiczne, socjologiczne, antropologiczne, gnozeologiczne, teologiczne (a przede wszystkim nielogiczne!), ich naginanie (mocą tradycji i długotrwałych ćwiczeń) dla potrzeb pastoralnych jest 28 tak skuteczne, że w końcu stają się one nieistotne, błahe, służąc za triumfalny dowód swego przeciwieństwa, ba, zaczynają świecić własnym blaskiem i godnie, acz radośnie, obiecywać wieczne zbawienie, toteż ukazują niemały kunszt tych wszystkich, którzy żyją ze stawiania prawdy na głowie. Chociaż chrześcijaństwo jest już dziś prawie bankrutem duchowym, przecież ciągle jeszcze w sposób przemożny odciska swe piętno na naszej moralności seksualnej, a formalne ograniczenia naszego życia płciowego są w zasadzie prawie takie same jak w XV czy V w., w czasach Lutra i Augustyna.6 Dotyczy to wszystkich mieszkańców świata zachodniego, nawet niechrześcijan i antychrześcijan. Ciągle jeszcze bowiem o kształcie i wymowie oficjalnych kodeksów, od Europy po Amerykę, decydują przemyślenia pasterzy owiec sprzed dwóch i pół tysiąca lat; istnieje namacalny związek między poglądami na płciowość starotestamentowych proroków lub Pawła a ściganiem przez prawo czynów nierządnych w Rzymie, Paryżu czy Nowym Jorku. I być może nie jest sprawą przypadku, że jeden z najbardziej elokwentnych rzeczników swobody seksualnej, niedawno zmarły Francuz ReneGuyon, który domagał się zakazu wszelkich antyseksualnych tabu, jak i eliminacji wszelkich pojęć kojarzących czynności seksualne z pojęciem niemoralności, był prawnikiem.7 W Republice Federalnej Niemiec jeszcze dziś obserwuje się skłonność do stawiania znaku równości między prawem a moralnością, zwłaszcza obyczajnością a moralnością seksualną, co jest jednoznacznym dziedzictwem chrześcijańskiego traktowania popędu seksualnego.8 Z męczącą monotonią prawodawca wskazuje na „moralne odczuwanie", „dotychczasowy ład moralny", „podstawowe zapatrywania moralne narodu" et cetera? Sformułowania, za którymi nie kryje się nic poza starą wrogością Ojców Kościoła do seksualizmu. Federalny Trybunał Konstytucyjny zupełnie otwarcie może się powołać na „publiczne stowarzyszenia religijne", a „zwłaszcza oba wielkie wyznania chrześcijańskie, z których nauki znaczne części naszego narodu czerpią wzorce swego moralnego postępowania"10. W zgodzie z tymi wzorcami powstają prawne regulacje w sprawach małżeństwa, antykoncepcji, gwałtu, stosunków z nieletnimi itp., przy czym ta zgodność idzie tak daleko, że Ernst-Walter Hanack mógł obowiązujące prawo karne, w zakresie seksualizmu, lapidarnie podsumować mówiąc, że jest „w znacznej mierze nierzeczowe, zbędne lub nieuczciwe"11. W innych krajach europejskich sprawy wyglądają podobnie: na przykład kościelny zakaz stosunków kazirodczych i aborcji decydująco wpływa na kształtowanie się prawa; pojęcie nierządu zostaje rozciągnięte 29 nawet na małżonków, a wykroczenie w tej dziedzinie może pociągnąć za sobą straszną karę; dzieci spłodzone w stosunku cudzołożnym nie mogą być zalegalizowane nawet w wyniku późniejszego małżeństwa; reklama środków antykoncepcyjnych jest zagrożona karą grzywny lub więzienia, albo jednym i drugim; dla ochrony instytucji małżeństwa kontroluje się hotele i przemysł turystyczny; a wszystko to, i więcej, dzieje się w zasadniczej harmonii z moralnością Kościoła.12 Również w USA religia wywiera przemożny wpływ na prawo, zwłaszcza w sprawach dotyczących zachowań seksualnych, rodząc klimat obłudy i pruderii, tak jeszcze ciągle odczuwalny w stanach purytańskich.13 Całkiem jednak niezależnie od obowiązującego prawa względnie bezprawia (jak wiadomo chodzi zawsze o prawo względnie bezprawie panujących): tradycyjna moralność seksualna ciągle jeszcze jest aktualna, a związane z nią strefy tabu w dalszym ciągu obowiązują. I ciągle jeszcze zbyt głęboko tkwią w świadomości wszystkich warstw. Swoboda i tolerancja są w dalszym ciągu atakowane, a moralność to nieustannie jeszcze to samo, co moralność seksualna, nawet w Szwecji.14 Poprzez teologię, prawo, nawet niektóre dziedziny medycyny i psychologii, biblijny zabobon wywiera negatywny wpływ na nasze życie seksualne, a tym samym na nasze życie w ogóle.15 Głupotą zatem byłoby sądzić, że padły klerykalne poglądy na to, co wolno, a czego nie wolno, że ustąpiła wrogość wobec rozkoszy seksualnej i nastąpiła emancypacja kobiety. Tak jak nas dzisiaj pobudza do śmiechu koszula średniowiecznego mnicha, tak przyszłe pokolenia śmiać się będą z naszej „wolnej miłości": życie seksualne, które nie może się ujawniać publicznie, otoczone czterema ścianami, zwykle skazane na ciemności nocy, jest jak każdy ciemny interes16; kulminacja radości i rozkosz ograniczona cenzurą, podległa przepisom kodeksu, zagrożona karami, otoczona plotką i grubymi dowcipasami, musi się dożywotnio ukrywać. Poczynając od Pawła poprzez Augustyna, scholastyków aż po osławionych papieży Piusów ery faszystowskiej, największe duchy katolicyzmu szerzyły strach przed płciowością (co samo przez się jest syndromem choroby), jedyną w swoim rodzaju atmosferę pruderii i hipokryzji, powodowały tłumienie popędów, wywoływały agresję, kompleksy winy, otaczały systemem nakazów i zakazów całą ludzką egzystencję, radość życia i radości zmysłów, dane człowiekowi biologiczne procesy odczuwania szczęścia i burze namiętności, od dzieciństwa po starość, stale je demonizując, systematycznie wywołując lęki i zawstydzenie, a nawet jednostkowe tragedie. Stworzoną przez siebie sytuację systematycznie wykorzystywali — czy to ze zwykłej żądzy panowania, czy też dlatego że 30 sami byli ofiarami popędów i ich tłumienia. Torturowali innych zarówno w przenośnym, jak i dosłownym sensie, gdyż sami byli ofiarami tortur. Zżerani zazdrością, a jednocześnie mądrze kalkulujący, obrzydzali wiernym to, co najbardziej niewinne, przynoszące najwięcej radości: odczuwanie rozkoszy i realizowanie się w miłości. Prawie wszystkie wartości życia seksualnego zostały przez Kościół spaczone, to co dobre nazwane złym i odwrotnie: to co moralne okrzyczane niemoralnym, co pozytywne napiętnowane jako negatywne. Kościół uniemożliwiał lub utrudniał spełnianie potrzeb naturalnych, za to obowiązkiem uczynił spełnianie nakazów nienaturalnych pod groźbą niedostąpienia życia wiecznego i nader ziemskich, by nie rzec barbarzyńskich kar. I rzeczywiście można postawić pytanie, czy wszystkie zbrodnie chrześcijaństwa — eksterminacja pogan, masowy mord popełniony na Żydach, palenie heretyków i czarownic, wyprawy krzyżowe, wojny religijne, jak i inne straszne czyny popełnione przez chrześcijan (aż po miliony ofiar pierwszej i drugiej wojny światowej, i długiej wojny w Wietnamie), czy cała ta bezprzykładna historia zbrodni nie poczyniła mniejszych spustoszeń niż niebywałe moralne okaleczenie i niewłaściwe wychowanie, będące rezultatem narzuconych przez Kościół wyrzeczeń, wynikiem przymusów i nienawiści do sfery związanej z płciowością człowieka. Ba, trzeba o to pytać tym energiczniej, gdy zdamy sobie sprawę, że płynąca stąd negacja seksualizmu sięga od neuroz indywidualnych i pozbawionego szczęścia życia jednostek po masakry całych narodów; że wiele dokonanych przez chrześcijan zbrodni, bezpośrednio lub pośrednio jest właśnie rezultatem owej moralności. Tymczasem społeczeństwo hołdujące chorej moralności, może ozdrowieć jedynie pod warunkiem, że się owej moralności, a to zwykle znaczy religii, wyrzeknie. Nie znaczy to, że świat bez chrześcijaństwa automatycznie stanie się zdrowy. Ale z chrześcijaństwem, z Kościołem, musi być chory. Nie można ot tak sobie bagatelizować wniosków płynących z dwóch tysięcy lat doświadczeń. Również w tej sferze nie traci ważności stwierdzenie Lichtenberga: „Oczywiście nie mogę powiedzieć, czy będzie lepiej, gdy będzie inaczej; ale tyle mogę powiedzieć: musi być inaczej, jeśli ma być dobrze." 31 WPROWADZENIE SEKS SAKRALNY „Chrześcijaństwo pozbawiło nas owoców kultury antycznej..." Friedrich Nietzsche 32 33 Rozdział 1 Bogini matka „Najdawniejszym miejscem świętym w czasach prehistorycznych było prawdopodobnie miejsce, gdzie kobiety rodziły." Erich Neumann1 „Dla tych, którzy mają prawdziwą wiedzę rzeczy boskich, nie ma nic większego nad matkę." Grecki poeta IV w.2 Seksualizm nie ogranicza się do spraw fizjologii. Nie jest on także jedynie częścią naszego bytu, lecz całkowicie go przenika. Towarzyszy człowiekowi, jak pisze pewien chrześcijański teolog, od kołyski do ostatniego tchnienia. „Gdyby można było wykreślić «krzywą seksualną» życia, byłaby ona wiernym odzwierciedleniem życia jako takiego."3 Fundamentalne znaczenie seksu wyraża się w wierzeniach wszystkich ludów i pierwotnie było to zawsze znaczenie pozytywne. „Pramatki" W czasach prehistorycznych4, gdy populacja ludzka nie była liczna, śmiertelność dzieci duża, a życie trwało krótko, rozrodczość kobiety stanowiła główną szansę na przetrwanie klanu, gromady, czy plemienia.5 Płodność kobiecą, której jeszcze nie kojarzono z aktem seksualnym, traktowano jako rezultat boskiej ingerencji, co przydawało kobiecie szczególnego znaczenia i magicznego charakteru. To ona sama stanowiła pramisterium.6 Natomiast ojciec pozostawał nieznany — tak jak nieznany był bóg ojciec. (Mater semper certa, pater semper incertus, powiadał jeszcze nawet rzymski prawodawca).7 W tej sytuacji nie jest chyba przypadkiem, że najwcześniejsze znane nam posążki ze starszej epoki kamienia są w większości podobiznami kobiet, „pramatkami", czy też symbolami płodności, jak uważa większość badaczy, a nie na przykład pornografią epoki lodowcowej.8 Prawie bez wyjątku są to kobiety dojrzałe, uosabiające matki. Wszelkie cechy indywidualne, zwłaszcza twarz, są w nich całkowicie zamazane, 34 natomiast cechy płciowe (piersi, brzuch, podbrzusze) podkreślone tak mocno, że wydaje się jakby to one stanowiły „ jedyną rzeczywistość". Ponieważ wszystkie te statuetki przedstawiają kobiety w zaawansowanej ciąży, przeto można przyjąć, że są one kultowym ucieleśnieniem rodzenia i pomnażania — pierwotnych sił tkwiących w kobiecie — najwcześniejszymi zwiastunami bogiń matek.9 Jeśli matriarchat jest starszy od patriarchatu, co stale potwierdzają badania naukowe10, to kult wielkiej bogini matki poprzedza kult boga ojca; jego priorytet potwierdzają liczne świadectwa odnalezione na rozlicznych obszarach od Grecji po Meksyk.11 Najstarszą więzią socjalną zaś wydaje się więź między matką i dzieckiem. W prarodzinie matka jest elementem scalającym, ona pilnuje rodzinnego ogniska, ona rodzi. W ten sposób staje się reprezentantką matki ziemi, matki księżyca, wreszcie wielkiej matki. Temu uwielbieniu pierwiastka wielkiej kobiecości sprzyja rozwój gospodarczy późnej epoki lodowcowej, mianowicie przejściowo osiadły tryb życia myśliwych środkowej Eurazji. Wtedy bowiem matka rodu i plemienia nie tylko gwarantuje trwanie rodziny, lecz także troszczy się o pożywienie i odzież, ba, jako centralny punkt odniesienia w danej wspólnocie skupia wokół siebie jej członków, a także zbliża ich wzajemnie. Gdy skończy się ta epoka, znikną także posążki kobiet. Jednakże jeszcze w młodszej epoce kamienia, poczynając od mniej więcej piątego i czwartego tysiąclecia, w których coraz większą uwagę zwracają symbole falliczne, zatem symbole męskiej płodności, pojawiają się wielkie ilości kobiecych statuetek. Najstarsze z nich pochodzą z terenów Bliskiego i Środkowego Wschodu. Najczęściej odnajduje się je w pobliżu świątyń. Głowy są ledwie zaznaczone, natomiast cechy płciowe (piersi, brzuch, podbrzusze) znów bardzo silnie wyeksponowane. Ponadto większość z nich przedstawia kobiety we wstępnej fazie porodu, to znaczy w pozycji kucznej — w jakiej jeszcze dziś rodzą kobiety Bliskiego Wschodu. Tego rodzaju figurki były w owym czasie produkowane, można by rzec, na masową skalę i sprzedawane w miejscach kultu.13 Również w Europie południowowschodniej licznie powstają kultowe figurki kobiece, które zapewne należą do wyposażenia każdego domu. Z czasem pojawiają się one w całej Europie: w Hiszpanii, Francji i Irlandii tak samo, jak na północnym wschodzie.14 35 Kobieta — „kontynuacja ziemi" W ten sposób stopniowo rodzi się, zwłaszcza na terenach osiedlania się rolników, wyobrażenie bogini matki.15 Jej kult wiąże się ściśle z wielkim przeobrażeniem ekonomicznym, jakim jest przechodzenie do uprawy ziemi, zatem rolniczej formy gospodarowania i życia; formy, która przywędrowała tu z Azji na wiele tysiącleci przed Chrystusem i stopniowo przywróciła kobiecie dawny szacunek. Więcej nawet, jako głowa rodu i dawczyni pożywienia (warto zauważyć, że „ognisko" było pierwotnie ołtarzem!)16, jako szafarka zapasów, wyrabiająca naczynia i odzież, krótko mówiąc jako twórczyni podstaw kultury ludzkiej, zyskuje kobieta często niezwykły wręcz prestiż: prawnie wyrażający się zwłaszcza poprzez matriarchat, czyli dziedziczenie w linii żeńskiej, religijnie zaś w kulcie bogiń matek. W powiązaniu z ziemią i prawem własności jej potomstwo jeszcze bardziej zyskuje na znaczeniu, a wraz z płodnością kobiety coraz ważniejsza staje się także ziemia, którą ona uprawia i z którą mistycznie łączy ją mężczyzna, wierzący w powiązanie funkcji rozrodczych obu.17 Ziemia, matczyne łono wszystkiego co żyje, z dawien dawna uważana za macierzyńskie bóstwo, jest „najstarszą i najczcigodniejszą, a także najbardziej tajemniczą postacią boga" lub, jak to sformułował już Sofokles, „najwyższą wśród bogów".18 Z niej wywodzi się, zgodnie z najstarszymi wierzeniami greckimi, nie tylko to, co rośnie i płynie, lecz także sami ludzie i bogowie.19 Matce wszystkiego, Ziemi, wielkiej bogini religii wczesnohelleńskich, poświęcone były szeroko rozpowszechnione w Grecji kulty; w Olimpii poprzedzały one kult Zeusa, w Delfach — kult Apollina, w Sparcie i Tegei znajdowały się poświęcone jej ołtarze. Ale i w najstarszych świętych księgach Indii rozlega się wołanie do „matki ziemi". W kulturach matriarchalnych kobieta jest stawiana na równi z ziemią, gdyż z łona obu wykluwa się życie, dzięki obu może trwać ród. W kobiecie odradza się siła rozrodcza i płodność przyrody, a darem przyrody, podobnej w tym do rodzącej kobiety, jest życie. Zarówno dzieci, jak zbiory wydają się darami ponadnaturalnymi, wytworami magicznej siły.22 Aż po nowożytność kobieta jest ściślej związana ze świętami płodności i rytuałami agrarnymi niż mężczyzna.23 „Mężczyzna jest pierwiastkiem obcym, kobieta swojskim na ziemi... To ona jest kontynuacją ziemi." Tak jeszcze pisał romantyk i fizyk Johann Wilhelm Ritter.24 36 Najstarszy idol ludzkości W rozpoczynającej się epoce kultury rolniczej wszędzie wyrastają bóstwa żeńskie, w których wielbi się tajemnicę płodności, wieczny cykl stawania się i odchodzenia. Na całym obszarze basenu Morza Śródziemnego, na Bliskim Wschodzie, nawet w przedaryjskich religiach Indii czci się boginie płodności i macierzyństwa: nad nimi wszystkimi góruje Wielka Matka, dawczyni wszelkiego życia, niekiedy wprawdzie już kojarzona z dziewiczością — w Kanaanie na przykład czci się ją i mówi o niej jednym tchem jako o „dziewicy" i „pramatce ludów".25 Buduje się na jej cześć świątynie, przedstawia w tysiącach wcieleń: w monumentalnych posągach, w małych statuetkach, niekiedy majestatyczną, witalną, o obfitych biodrach, z zaznaczonym podbrzuszem, niekiedy zaś wiotką, o wielkich, zagadkowo spoglądających oczach, demoniczną. Czasem stoi, czasem spoczywa na tronie, karmiąc boskie dziecię, promieniejąc energią i siłą, sacrum sexuale. Siedząc z szeroko rozwartymi nogami (u jej stóp ścielą się bogowie) pokazuje swe narządy płciowe. Rękami przyciska do ciała obfite piersi, błogosławi, demonstruje symbole płodności: lilie, pęki zboża, węże. Podnosi szalę, z której płynie woda życia26, a z fałdów jej szat sypią się niekiedy owoce. Istnieją dowody, że była czczona jako główne bóstwo już około trzech tysięcy dwustu lat przed Chrystusem. Pojawia się w najstarszej ze wszystkich znanych nam religii, mianowicie religii sumeryjskiej — „o ojcu wszechrzeczy jeszcze wówczas nie było mowy".28 W świętej skrzyni świątyni w Uruk, zakorzenionego głęboko w prehistorii miasta Babilonii, znajduje się jej podobizna. Czci się ją w Niniwie, Babilonie, Assurze i Memfis. Odnajdujemy ją w postaci indyjskiej Mahadevi (wielkiej bogini), w niezliczonych matres czy matrae, obwieszonych kwiatami, owocami, rogami obfitości lub dziećmi, jak w przypadku celtyckich bogiń matek, rozpoznajemy także w twarzy egipskiej Izydy, pierwowzorze, jakże łudząco podobnym, chrześcijańskiej Maryi.29 Tak bowiem, jak zmienny jest jej wygląd (wszak występuje jako matka, jako „dziewica" i „niepokalanie poczęta"30, niekiedy także jako bogini wojny, zbrojnie i konno, innym znów razem przybiera postać zwierzęcą, na przykład ryby, klaczy lub krowy), tak zmienne bywają jej imiona. Inanną nazywają ją Sumerowie, Sauską— Huryci, Mylittą — Asyryjczycy, Isztar — Babilończycy, Atargatis — Syryjczycy, Astarte — Fenicjanie, jako Aszera, Anat lub Baalat (partnerka Baala) pojawia się w księgach Starego Testamentu, jako Kybele czczą ją mieszkańcy Frygii, jako Gaja, Rea lub Afrodyta występuje w wierzeniach Greków, jako Magna Mater — Rzymian. Cesarz August odbudowuje jej zniszczoną 37 przez pożar świątynią na Palatynie, a nie kto inny jak cesarz Julian stara się przywrócić jej kult. Wielbi się ją od czasów prehistorycznych, a jej obraz jest „najstarszym idolem ludzkości" i najtrwalszą cechą wspólną świadectw archeologicznych na całym świecie.31 Wielka Matka, ukazująca się w górach, lasach, u źródeł, której sił żywotnych i błogosławieństwa doświadcza człowiek każdego roku, jest opiekunką wszelkiej roślinności, przynosi urodzaj ziemi, stanowi kwintesencję piękna, zmysłowej miłości, nieokiełznanej płciowości, jest także panią zwierząt. Święte są dla niej zwłaszcza gołębie, ryby i węże; gołąb — prastary symbol życia, przypuszczalnie taką rolę pełnił już w młodszej epoce kamienia; ryba to symbol penisa i płodności; również wąż, 0 wyglądzie kojarzącym się z fallusem, jest zwierzęciem symbolizującym seks, wyrazem płodzenia i potencji.32 (W wypaczającym często sens tych symboli chrześcijaństwie, gołąb przedstawia Ducha Świętego, ryba staje się znakiem eucharystii — greckie ichthus tworzy akrostych słów „Jezus, Chrystus, Syn Boży, Zbawiciel" [Iesous Christos Theou Hyios Soter]; wąż zaś, będący już w pierwszej księdze Biblii ucieleśnieniem sił negatywnych, staje się symbolem zła, stworem pełzającym gdzieś u dołu ścian i kolumn średniowiecznych kościołów).33 Wielką Matkę łączy się jednak nie tylko z ziemią, z pierwiastkiem tellurycznym. Promienieje ona bowiem — już u Sumerów — „na kopule niebieskiej", jest „panią nieba", boginią gwiazdy Isztar (Wenus), gwiazdy zarannej i wieczornej, z którą sieją utożsamia już około dwóch tysięcy lat przed Chrystusem; Babilończycy nazywają ją także Belti, „moja pani", a więc dosłownie „madonna"; jest ona (według Apulejusza) „panią i matką wszystkich rzeczy", świętą, łaskawą i miłosierną, dziewiczą boginią, która nie poczyna, ale rodzi.34 1 —już wedle najstarszych świadectw — zstępuje do świata podziemi, a wtedy wszelkie życie na ziemi zamiera, aż do chwili jej uwolnienia przez boga Ea, u Sumerów i Babilończyków pana głębin wodnych i wypływających z nich źródeł. Wielka Matka jest kochana, sławiona, adorowana; poświęcone jej hymny przypominają psalmy starotestamentowe i wcale im nie ustępują ani pod względem piękna, ani żarliwości. W mitologii greckiej Magna Mater Deorum jest matką Zeusa, Posejdona, Hadesa, i dlatego „królową wszystkich bogów", „matką bogów", „fundamentem całego państwa bogów".35 W wersji hinduistycznej nosi imiona Umy, Annapurny, „bogatej w pokarm", ale także Kali, „czarnej", lub Cani, „dzikiej".36 Czy to w panteonie śródziemnomorskim, bliskowschodnim czy hinduistycznym zawsze pokazuje ona jakby dwa oblicza, obok istoty życie dającej i życie chroniącej kryje się w niej istota wojownicza, okrutna, niszcząca — takie 38 cechy pojawią się również w postaci Maryi. „Płodna matka" przeistacza się w „matkę straszliwą", zwłaszcza u Asyryjczyków, ale także w Sparcie, gdzie przeobraża się w boginię wojny, u Hindusów zaś w „ciemny, wszystko pochłaniający czas, przystrojoną wieńcem z kości panią miejsca czaszek"37. „Głowy twych właśnie zabitych synów wiszą u twej szyi jak ozdobny łańcuch" — opiewa boginię hinduski poeta. „Twa postać jest tak piękna jak chmury deszczowe, twe stopy pełne krwi."38 Dwoistość ta jest odbiciem naturalnego biegu życia, a przede wszystkim jego sił sprawczych. Bo choć niszczy, to przecież tworzy na nowo; gdzie niesie śmierć, tam również powołuje do życia. Noc i dzień, narodziny i śmierć, powstawanie i zanikanie, trudy życia i jego radości pochodzą z tego samego źródła: z łona Wielkiej Matki wychodzą wszelkie istoty i do niego wracają. Narodziny męskiego boga Tak jak w młodszej epoce kamienia obok dominujących dotychczas żeńskich idoli płodności, obok „pramatek" coraz częściej pojawiają się demony falliczne, tak wraz ze zmianą sytuacji społecznej w rolnictwie obok bogini matki staje bóg męski, a fakt ten w znacznej mierze wynika ze stale rosnącego znaczenia mężczyzny, z wymogów hodowli bydła i kultury pługa. Jako opiekun bydła i pługa, mężczyzna stopniowo zdobywa pozycję równorzędną wobec sadzącej i zbierającej kobiety, zwłaszcza że z biegiem czasu rośnie również świadomość jego funkcji rozrodczej.39 I właśnie ta ścisła współpraca ekonomiczna, jak też kształtujące się chłopskie poczucie wspólnoty rodzinnej, świadomość funkcji rodzicielskich, zyskują obecnie swój odpowiednik w świecie bogów. Pojawia się coraz więcej bóstw męskich; początkowo są one jeszcze często podporządkowane bóstwom kobiecym — jako synowie lub kochankowie, ale stopniowo usamodzielniają się, by wreszcie w kulturach patriarchalnych zdobyć pozycję dominującą. Wielka Matka zostaje zdetronizowana, sprowadzona do roli podległej, później stanie się boginią świata podziemnego — co także do pewnego stopnia symbolizuje jej nową, podrzędną pozycję. Równie niekorzystnie zmienia się sytuacja kobiety i matki, jej rola jako rodzicielki zostaje pomniejszona, rośnie natomiast pozycja mężczyzny — ojca. Symbolem potencji i witalności staje się wyłącznie fallus. W „Eumenidach" Ajschylosa Apollo głosi: „Matka nie daje dziecku życia, jak się to powiada. Ona karmi młody zarodek. Życie płodzi ojciec."40 Niewątpliwie należy jednak podkreślić, że bóstwo męskie pojawia się w historii religii stosunkowo późno i początkowo czerpie swą godność 39 jedynie z faktu bycia synem bogini matki.41 Dziecko matki bogów często staje się także jej kochankiem; w ten sposób powstaje tak charakterystyczny dla rozwiniętych kultur archaicznych dualizm, myślenie dwubiegunowe, mitologiczny schemat pary bogów, rodzicieli świata: „ojca niebios" i „matki ziemi", których święte zaślubiny stają się punktem centralnym kultu i wiary. Niebo i ziemia są „parą najstarszą", zarówno w micie greckim jak i w wierzeniach dalekiej Nowej Zelandii, gdzie noszą imiona Rangi i Papa.42 O ile z niebem wiążą się skojarzenia męskie, o tyle ziemia od czasów najdawniejszych traktowana jest jako twór o charakterze żeńskim, często nawet jawiący się niby „leżąca na wznak kobieta", z której pochwy wyłania się cały gatunek ludzki.43 Demeter (być może „matka ziemia"), niosąca plony grecka bogini ziemi łączy się, wedle znanego już Homerowi mitu, z Jazjonem „na niwie trzykroć zoranej"44 i rodzi Plutosa (gr. „bogactwo"), obfite zbiory. Boscy małżonkowie lub też (cudzołożne) rodzeństwo są wyobrażani na podobieństwo pary ludzkiej, przy czym jest to para zwarta w nie kończącym się uścisku, jakby w trakcie nieustającej kopulacji: „bezustannie zapładnia bóg nieba (deszczem, rosą, promieniami słonecznymi) matkę ziemię"45; wyobrażenie to jest podstawową ideą wielkiego rytuału wiosennego, świętych zaślubin. „Czyste niebo usiłuje zranić ziemię", pisze Ajschylos, „a orną glebę chwyta tęsknota za zaślubinami. Deszcz spada z szukającego miłości nieba i zapładnia ziemię. Ona zaś rodzi śmiertelnym trawę dla bydła i ziarno dla ludzi; i wypełnia się godzina losu..."46 40 Rozdział 2 Il Santo membro „U męskiego członka płodzącego wisi serce kobiet, a u vulvy serce mężczyzn; pod znakiem vulvy i penisa stoi cały ten żywy świat." dewiza Siwy1 ,Bógpłodności jest samym organem rozmnażania." Alain (Emile Chartier)2 Już od najdawniejszych czasów próbowano wzmacniać potencją i zdolności rozrodcze, sądzono, że intensywna kopulacja wzmaga także urodzajność pól. Siew i zbiór, zapłodnienie i narodziny traktowano w gruncie rzeczy jako jedno i to samo. Kobieta była ziemią uprawną mężczyzny zarówno w Indiach jak u Mahometa.3 Także u Etrusków orgia stanowiła istotną część składową świata, w którym pług i fallus, siejba i płodzenie uchodziły za czynności wymienne.4 Rytuały wszystkich czasów demonstrują te związki często w drastyczny sposób. I tak na przykład Dżagowie, należący do (wschodnio-afrykańskiej) grupy Bantu, zakopują ziarno, leżąc nago na ziemi. Indianie zaś znad górnego biegu Rio Negro, w północno-zachodniej Brazylii, podczas rytualnego fallicznego tańca, którego elementem jest także odtworzenie ruchów aktu seksualnego, spryskują pola spermą.5 Bruzda jest tu utożsamiana z kobiecym narządem płciowym, a ziarno siewne ze spermą.6 W niektórych językach wschodnioazjatyckich słowo jak oznacza zarówno penis jak rydel, a jedna z asyryjskich modlitw wznoszona jest do boga, którego „lemiesz czyni ziemię płodną"7. Dawnymi czasy oraczy często przedstawiano z członkiem w stanie erekcji, a sam pług w formie fallusa; ba, w Atenach znany był zwyczaj zawierania małżeństwa na pługu — wszak wedle attyckiej formuły zaślubin mężczyzna i kobieta łączyli się w celu wyorania ślubnych dzieci.8 W Hercegowinie jeszcze dziś przy wzejściu oziminy ryje się w ziemi obraz jąder i penisa w wzwodzie; ten magiczny rytuał płodności znany był dawniej na całych Bałkanach.9 41 Symbol zmartwychwstania Oczywiście czysto priapiczna, wyłącznie naturalistyczna interpretacja kultu fallusa nie byłaby właściwa, tak jak fałszywe byłoby uznanie go po prostu za przejaw sprośności. Niewątpliwie wiązała się z nim nieskrępowana radość zmysłowa — to zupełnie zrozumiałe i naturalne; jednocześnie jednak był on wyrazem religii.10 Jako nośniki zdolności rodzenia i płodzenia i najskuteczniejszy sposób przeciwdziałania śmierci, vulva i fallus były w oczach naszych przodków święte. Pięknym wyrazem tego typu wiary jest hinduska legenda o wytryśnięciu boga Siwy z łingi (fallusa) w celu zabicia boga królestwa zmarłych, Jamy i uratowania swych wyznawców.11 Ale Siwe ucieleśnia także narząd płciowy kuszącej kobiety.12 W Chinach kult fallusa łączył się z czcią dla rodziców. Najstarsze pismo chińskie łączyło „ziemię" z fallusem; ten sam znak oznaczał „praojca".13 Egipski krzyż tau (crux ansata), przypominający literę T, z owalnym uszkiem u góry (początkowo hieroglif ankh, życie), będący graficzną kombinacją męskich i żeńskich genitaliów, uchodził za symbol życia. Nosił go Ozyrys, stale odradzający się bóg wegetacji, a także inni bogowie, później zaś (w stawiającej wszystko na głowie interpretacji chrześcijańskiej) przejęli go Koptowie jako symbol życiodajnej siły krzyża. Chrystusa. Ba, jeszcze nawet dzisiaj ten falliczny symbol — oznakę godności papieskiej od IV i arcybiskupiej od VI w. — odnajdziemy u prałatów katolickich jako paliusz, białą szarfę zakładaną na ornat jak naszyjnik, przy czym jej wycięcie jest odpowiednikiem uszka w crwc ansata. Ale kult fallusa wiązał się także z wiarą w życie pozagrobowe. Ityfallicznie przedstawiany wielki Ozyrys, na statuetkach lub malowidłach trzyma ręką penisa lub wskazuje na niego dla zademonstrowania faktu swego zmartwychwstania; jest to jednocześnie jakby obietnica zmartwychwstania składana wyznawcom.14 „O wy bogowie", brzmi inskrypcja egipska obok postaci zmarłego, podnoszącego się z grobu, „którzy wyłoniliście się z fallusa, otwórzcie dla mnie swe ramiona."15 Również w Grecji i Rzymie członek męski pełnił rolę symbolu niewyczerpanej, przezwyciężającej śmierć rozrodczej siły natury.16 Jako symbol potencji odgrywał penis rolę centralną w wielu religiach. Już w antropomorficznych postaciach zwierząt przedstawianych na malowidłach epoki lodowcowej, stale zaskakują niewspółmiernie duże narządy płciowe.17 Nierzadko pojawiają się one także w starszej epoce kamienia, obok żeńskich organów płciowych, jako symbol kultu i zawierający siły magiczne środek płodności.18 Istnieje wreszcie całe mnóstwo 42 tego rodzaju znaków w wierzeniach licznych ludów Wschodu i Zachodu; symbole seksualne są stale powracającym elementem wszelkiego rodzaju kultów, mitów i bajek. Dalekowschodnie kulty falliczne W Rigwedzie, najstarszej świętej księdze Indii, pierwotni mieszkańcy tego kraju są nazywani „czcicielami fallusa".19 Indra, główny bóg religii wedyjskiej, jako uosobienie siły płodzenia często przedstawiany w towarzystwie byka, ma jądra najbardziej „ jurnego" ze wszystkich zwierząt, mianowicie kozła, ba, ma ich tysiące. „O cudotwórco", sławi go Rigweda, „który czynisz, że męski wąż (penis) nabrzmiewa." „Mężowie penisa, stawcie go w górę, nadajcie mu szybki rytm, spółkujcie do zdobycia rozkoszy, przynaglajcie go (lub: spowodujcie wylew), syna Nisztigri, Indrę." On sam, jako mocarz płodzenia, sieje ziarno w „niezaślubionych", które przy tym fruną „niczym wytryskające źródła", „rozpalone młode kobiety".20 We wszystkich świątyniach Siwy, naczelnego boga hinduizmu, znajduje się linga jako jego najczęstsza i obok joni „najwyrazistsza forma". Siwa ciągle jeszcze jest najbardziej czczonym bóstwem Indii, jego wyobrażenie często nosi się na szyi jako amulet, wielbi w domach i na polach. Posążki ustawia się na nagrobkach22 jako symbol ponownych narodzin, jak niegdyś fallusa w Rzymie. W Nepalu ogromna, otoczona świątyniami linga już od czasów zamierzchłych jest narodową świętością.23 Religie wedyjsko-bramańskie i hinduizm są tak dalece naznaczone płciowością, że uwielbienie dla vulvy i fallusa przeniknęło nawet do buddyzmu.24 Również w japońskim sintoizmie, obfitującym w wyobrażenia związane z płodnością, aż po czasy najnowsze przetrwał dalece rozwinięty kult penisa, wyrazem którego są wielkie świątynie, żarliwe modły i wotywne fallusy.25 Wiele zaś plemion afrykańskich do dziś praktykuje rytualny akt płciowy.26 Kult falliczny w Egipcie, Grecji i Rzymie W Egipcie, gdzie świątynne płaskorzeźby bogów ozdabiano wielkimi narządami płciowymi, bóstwo płodności Min było prezentowane ityfallicznie. Na czele religijnych procesji noszono statuy Ozyrysa jako byka o potrójnym penisie, przy czym to kobiety, które w tym kraju długi czas cieszyły się szacunkiem, wprawiały w ruch pewien mechanizm, który powodował kojarzące się z aktem płciowym poruszenia bóstwa szczycącego 43 się ogromnym narządem. „Nie ma takiej (egipskiej) świątyni", oburzał się w III w. biskup rzymski Hipolit, „przed której wejściem nie stałoby odkryte to, co winno być zakryte, wyprostowane ku górze, obwieszone wszelkimi owocami rozrodu. I to nie tylko w najświętszych świątyniach przed obrazami, lecz także... przy wszystkich drogach i na wszystkich ulicach i w domach, jako kamień graniczny i pamiątka."28 W świątyni w Hierapolis w Syrii wznosił się ku niebu cały szereg potężnych fallusów wysokości około pięćdziesięciu metrów każdy. Ich ustawienie przypisywano Dionizosowi, owemu bóstwu, które „opierało się chrześcijaństwu dłużej niż wszyscy bogowie olimpijscy i zdołało przemycić coś ze swojej pogody jeszcze w ciemne stulecia"29. Również w Grecji ludzkim genitaliom składano hołd prawie rytualny, fallus zaś, podobnie jak w Indiach, był symbolem religijnym30. Uwieczniano go na wazach i w malowidłach, czczono tańcem i pieśnią.31 Stanowił część aktorskiego wyposażenia. Pochody z obnoszeniem fallicznych symboli były szeroko rozpowszechnione i odbywały się nawet podczas uroczystości państwowych. Postaci przebrane za satyrów i sylenów nosiły w ich trakcie podobizny sztywnych męskich członków jako symboli świętej sprawy.32 Podobnie w misteriach ku czci Afrodyty szczególne znaczenie odgrywał kult fałliczny; także w kulcie Ateny podczas attyckich uroczystości arretophońa, odbywających się w miesiącu skirophorion (maj-czerwiec), lub w trakcie haloa, innego attyckiego orgiastycznego święta na cześć Demeter i Kory (być może także Dionizosa) w okresie zimowego przesilenia.33 W Grecji, Azji Mniejszej, wreszcie zaś na całym obszarze Cesarstwa Rzymskiego, jako bóstwo siły rozrodczej i płodności, szczególnie czczono popularnego Priapa, który pod tym imieniem stopniowo połączył wiele innych bóstw fallicznych i został uwieczniony przez rzymskich poetów w licznych wesołych i obscenicznych utworach.34 Był synem Dionizosa i Afrodyty, opiekunem ogrodów, pól i trzód, jego świętym zwierzęciem stał się przysłowiowo jurny osioł. Traktowany był jako bóstwo przynoszące szczęście, a jego podobizny często umieszczano na drzwiach domów, zaś na jego sztywnym, nieproporcjonalnie wielkim, malowanym na czerwono członku siadały matrony i dziewice, gdy pragnęły zapewnić sobie płodność.35 Również Hermes — wedle niektórych genealogii to jemu przypisywano ojcostwo (z Afrodytą) Priapa — bóg płodności, zwierząt i szczęścia, patron młodzieży, także gimnazjów (wierzono, że mogą się one przyczynić do zregenerowania nadwątlonej potencji), był przedstawiany z penisem w stanie erekcji, hermy zaś (ustawione pionowo czworoboczne 44 słupy z drzewa czy kamienia, ozdobiane, namaszczane oliwą i obcałowywane) były elementem ulic i ogrodów w Grecji i Italii jeszcze przez długie, długie wieki.36 W Rzymie obchodzono z wielkim rozmachem liberalia, prastare święto ku czci boga Libera czy Bachusa; trwało ono, przynajmniej w Lawinium, przez cały miesiąc i obfitowało w liczne orgie. Podczas jego trwania przez miasto i wieś przetaczano ogromny falliczny posąg, ustawiony na wspaniałym wehikule, a najbardziej znane matrony na oczach całego ludu dekorowały membrum inhonestum, jak mawiał Augustyn, girlandami kwiatów.37 Podczas obchodzonego w sierpniu święta Wenus, w uroczystej procesji od Kwirynału do świątyni, uwielbianego członka niosły i kładły na łono bogini rzymskie damy.38 Lud rzymski zaś używał fallusa jako talizmanu; a jego imperatorzy ustawiali go na swych wozach triumfalnych jeszcze w czasach kultu osoby cesarskiej, do których to czasów kult fallusa z powodzeniem przetrwał.39 Nordycki demon płodności Freyr („Pan"), władca słońca i deszczu, obrońca zbiorów, pokoju i radości, najwyższy, obok Odyna i Thora, bóg mitologii germańskiej, pysznił się w swej głównej świątyni w Uppsali ogromnym członkiem.40 A siłę samego Thora, najpopularniejszego bóstwa germańskiego (jego zwierzęciem był kozioł) symbolizował jego fallus.41 Krótko mówiąc, od Indii po Afrykę, od Egiptu po siedziby azteckie, wszędzie odnajdujemy bogów płodności, paradujących z członkiem w stanie erekcji. I aż po czasy nowożytne obiekty kultu wyobrażające genitalia są żarliwie czczone i wielbione, nacierane roztopionym masłem i olejem palmowym, tłuszczem, który „namaszcza końcówki ogonów"42. St-Foutin Nawet w okresie chrześcijańskiego średniowiecza na uroczystości weselne wypiekano niekiedy, choć z narażeniem na potępienie ze strony Kościoła, pieczywo w kształcie męskich i żeńskich organów płciowych, wyrabiano świece i naczynia w formie penisa w stanie erekcji, składano hołd ityfallicznym obrazom świętych i ofiarowywano im imitacje penisów.43 We Francji, gdzie niejednego świętego wyposażono w wielki członek, szczególnych sił upatrywano w tej części anatomii St-Foutina. Kobiety polewały ją winem, a następnie obmywały nim sobie genitalia w nadziei na większą płodność.44 St-Foutin lub Futinus to pierwszy biskup Lyonu, Photin, który swój awans na patrona seksu zawdzięcza przekształceniu swego nazwiska, 45 które w nowej formie — Foutin — kojarzyło się z czasownikiem foutre. Z tego samego rdzenia wywodzi się wczesno-nowo-wysokoniemieckie fut i współczesne wulgarne Fotze (wulgarne określenie żeńskiego organu płciowego — przyp. tłum.).45 Jeszcze w XVIII w. w Triani na południu Włoch, podczas korowodów karnawałowych, obnoszono U Santo Membro, Priapa, ze sztywnym, sięgającym podbródka penisem.46 W tym samym czasie w Górnej Bawarii istniał zwyczaj polegający na tym, że dziewczęta chodziły po polach trzymając w ramionach i całując fetysz falliczny zwany „paznokciem św. Leonarda".47 46 Rozdział 3 Rytualny stosunek płciowy „Akt seksualny spełniał... z jednej strony ogólną funkcję czynności ofiarnej, która przywoływała i ożywiała obecność bóstw; jego druga funkcja była strukturalnie identyczna z eucharystią: akt płciowy był drogą do uczestnictwa mężczyzny w sacrum, które w tym wypadku było ucieleśnione przez kobietę i przez nią sprawowane." Julius Evola1 W trzecim tysiącleciu wszystkie wysoko rozwinięte cywilizacje Bliskiego Wschodu znały zwyczaj odprawiania aktu seksualnego w świątyni. Orgie połączone z kopulacją sakralną stanowiły element kultu zwłaszcza wielkiej bogini matki i pokrewnych mu misteriów związanych z wegetacją. Poprzez analogią, za pomocą aktu magicznego (którego celem było uzyskanie tego samego przez to samo) chciano przywołać, głównie za pośrednictwem kobiety, obecność bóstwa i zyskać jego moc. Rytualny akt płciowy był praktykowany w trzech głównych formach. Defloracja w świątyni Po pierwsze istniał powszechnie obowiązujący obyczaj przedmałżeńskiej defloracji w świątyni. Dziewczyna nie mogła wyjść za mąż, dopóki nie została sakralnie pozbawiona dziewictwa. Reprezentantem boga był dowolny, całkowicie anonimowy mężczyzna. Rzecz była rozpowszechniona zarówno w Indiach, jak i pośród niektórych plemion afrykańskich, a także na Bliskim i Środkowym Wschodzie. W babilońskiej świątyni bogini Isztar dziewczęta ustawione wzdłuż prostych ulic czekały, aż zostaną wybrane przez któregoś z oglądających je mężczyzn. Wybór polegał na rzuceniu upatrzonej dziewczynie monety i wypowiedzeniu słów: „ku chwale bogini". Obowiązkiem wybranej było pójść z owym mężczyzną i oddać mu się. Herodot, znacznie bardziej wiarygodny niż niegdyś sądzono, podkreśla: „Z pierwszym lepszym więc, który jej rzucił pieniądz, musiała iść i żadnemu nie mogła odmówić. Gdy mu się oddała, 47 a tym samym spełniła swą powinność wobec bogini, szła do domu i nigdy więcej, choćby za nie wiadomo jak wielką sumę, nie dawała się na to namówić."2 Święte prostytutki Oczywiście było jednak dostatecznie wiele takich, które się chętnie godziły na następny raz. Wszak spółkowanie w świątyni, jako druga z głównych form sakralnego aktu płciowego (bez uszczerbku dla będącej w pełnym rozkwicie prostytucji świeckiej) było przez wiele kobiet uprawiane zawodowo; zwłaszcza w miastach semickich i Azji Mniejszej; według Herodota wśród prawie wszystkich ludów.3 Dziewczęta świątynne, nazywane w Babilonii kadiśtu (świętymi), w Grecji zwano hierodulami (świętymi dziewkami), w Jerozolimie kadeszami (poświęconymi), w Indiach devadasis (służebnicami boga). Te ostatnie, nazwane przez Portugalczyków bajaderami (por. znana ballada Goethego), odsądzane od czci i wiary przez współczesne chrześcijaństwo, bynajmniej nie zawsze żyły w pogardzie, a często cieszyły się szacunkiem większym niż inne kobiety. Również córki osób wysoko urodzonych mogły się długo oddawać kultowej prostytucji bez obawy, że w przyszłości zostaną odrzucone jako kandydatki na żony.4 Nawet królowie zezwalali swym córkom na pełnienie roli świętych prostytutek.5 Dziewki świątynne — w sztuce przedstawiane w krótkich szatach, tanecznej pozie, ze wzniesionymi w górę rękami — uchodziły za reprezentantki, ba, do pewnego stopnia za emanację wielkiej bogini matki6, a przez fakt oddania się mężczyźnie umożliwiały mu uczestniczenie w unii mistycznej, w sacrum, możliwie najgłębsze, zmysłowe, czuciowe zjednoczenie z bóstwem.7 W Poemacie o Gilgameszu — najstarszym wielkim eposie literatury światowej — Enkidu, podobny jeszcze zwierzętom, żywiący się trawą i pijący z tego samego wodopoju, co dzikie zwierzęta, przeistacza się w człowieka dzięki świątynnej prostytutce. Sześć dni i siedem nocy spędza Enkidu w ramionach przedstawicielki bogini matki, tracąc dzięki temu swe zwierzęce cechy i niejako na nowo rodząc się człowiekiem.8 Na marginesie warto zauważyć, że również greckie podręczniki życia miłosnego pisały zazwyczaj hetery.9 Z Babilonii, która bodaj jako pierwsza chlubiła się religią bez wiary w zaświaty i stworzyła instytucję prostytutek świątynnych (w Kodeksie Hammurabiego, najstarszym kodeksie prawnym świata, cieszyły się one uprzywilejowaną pozycją), zwyczaj ten przeniósł się do Syrii, Fenicji, 48 Kanaanu, Azji Mniejszej, Grecji, Persji i południowych Indii.10 Kobiet zajmujących się sakralnym nierządem były tysiące, a świątyń, w których uprawiały swe rzemiosło wiele: w Kapadocji, w świątyni bogini Ma (matki)11; w Poncie, w położonym na stromej skale przybytku semickiej bogini Anahity, która zlała się w jedno z boginią płodności Ardvisurą12; także w świątyni Afrodyty w Koryncie, którego kobiety, sławne ze swej urody, opiewał Pindar w jednej ze swych najpiękniejszych ód. Ponad dwa tysiące lat później, niejaki Ulrich Megerle z Messkirchen w Badenii, augustianin znany pod imieniem Abrahama a Santa Clara, grzmiał przeciw „korynckim niewiastom", „błaźnicom", które codziennie, tysiącami „na cześć Wenery w jej świątyni oddawano we władanie rozpustnych ogierów i nierządu" i które były tak „wyzbyte skromności", że by zwabić swych „bezwstydnych zalotników" „przystępowały (do nich) z gołą głową, odkrytą twarzą, otwartymi oczyma, aby ukazać swą piękną postać"13. Nawet w świątyni Jahwe w Jerozolimie istniał przez pewien czas, choć ostro przez proroków zwalczany, burdel sakralny.14 Prostytucję religijną w służbie boga płodności, Freyra, praktykowali Germanie.15 W Indiach zaś, gdzie przypuszczalnie w trzecim tysiącleciu kult bogini matki był już szeroko rozpowszechniony, a stosunek płciowy jako akt rytualny od dawna znany, świątynie z setkami wysoko cenionych devadasis istniały nie tylko w pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa; instytucja ta bowiem utrzymała się w niektórych świątyniach południowoindyjskich aż do dzisiaj.16 Hieros gamos Trzecią formą antycznego rytualnego stosunku seksualnego, ba, źródłem tego obyczaju, były święte zaślubiny {hieros gamos) — największy z religijnych kultów starożytności.17 Celem sakralnej kopulacji było zwiększenie potencji, płodności i pomnożenie pomyślności całego ludu, przy czym w wybranej kobiecie wyobrażano sobie boginię — jak w katolicyzmie ucieleśnia się Pana w hostii.18 Obyczaj świętych zaślubin istniał już u Sumerów, w najstarszej chyba wysoko rozwiniętej cywilizacji.19 Podczas święta Nowego Roku dokonywał ich najwyższy kapłan, łącząc się z najwyższą kapłanką na ostatniej platformie kolosalnych piramid tarasowych, znanych pod babilońską nazwą zikkurat (szczyt góry), które stanowiły prawzór biblijnej wieży Babel. Herodot podziwiał i opisał taką dziewięćdziesięciometrową budowlę babilońską złożoną z ośmiu ustawionych jedna na drugiej wież, do których dostać się można było zewnętrznymi, krętymi schodami. Na samej górze znajdowała się świątynia z wielkim, starannie przygotowanym łożem, 49 w którym nie spędzał nocy nikt poza „kobietą, którą wybrał sobie bóg spośród cór tego kraju". Ów bóg „sam schodził do świątyni i kładł się do łoża, tak jak — według kapłanów egipskich — działo się to w Tebach w Egipcie"20. W Mezopotamii, gdzie przypuszczalnie deifikowano tylko tych królów, którym bogini rozkazała dzielić z sobą łoże, w tym samym, przybranym trawą i kwiatami, łożu biesiadowano tuż po akcie seksualnym, by podkreślić i zapoczątkować dobroczynne działanie opatrzności. Religia irańska z okresu przed Zoroastrem również łączyła boskie zaślubiny z obchodami święta noworocznego, którego kulminacją była ekstaza seksualna.22 W Egipcie kończyło się tak zapewne „piękne święto w Opet", przedstawiające przybycie Amona do swego haremu.23 W Irlandii zwyczaj ten kultywowali Celtowie, których kobiety w życiu społecznym były otoczone szczególnymi względami, przy czym władzy desygnowanemu przez siebie królowi udzielała bogini ziemia.24 Germanie obchodzili święta płodności już od czasów prehistorycznych (przypuszczalnie obejmowały one także rytualny akt płciowy) i także znali obrzęd świętych zaślubin.25 Żydzi, którzy w erze przedchrześcijańskiej czcili wielu bogów i intensywnie oddawali się prostytucji sakralnej, znali obyczaj świętych zaślubin i celebrowali go każdego roku w graniczących z orgią obrzędach.26 Jest bardzo prawdopodobne, że kult ten ma ścisły związek również z semickim mitem, w którym Baal łączył się z jałówką — zapewne jedną z kultowych postaci bogini matki.27 Wydaje się, że nawet autor biblijnej Pieśni nad Pieśniami, interpretowanej przez chrześcijan jako alegoria miłości Boga do Izraela (czy też Chrystusa do Kościoła lub logosu do Maryi), później uznanej także za wyraz „świeckiej" liryki miłosnej, czerpał swe inspiracje z uroczystości świętych zaślubin pary bóstw palestyńskich.28 W Indiach natomiast święte zaślubiny obchodzono jeszcze w czasach dużo późniejszych. I tak król Kaszmiru Harsa (ok. 1089-1101) dla przedłużenia życia odbywał rytualne stosunki płciowe z młodymi niewolnicami, nazywanymi boginiami. W czasach nowożytnych hinduizm strzegł tego obyczaju jako kulminacji mistyki sakramentalnej w kulcie Śakti, spadkobierczyni wielkiej matki. W ceremonii śri-cakra (wzniosłe koło) uczestniczący w niej mężczyźni i kobiety, kokoty i mniszki, damy należące do najwyższej kasty i praczki, siedzieli przemieszani w „magicznych kręgach", nadzy, obwieszeni jedynie kosztownościami, u po ceremonii poświęcenia łączyli się seksualnie.30 Również w buddyzmie tantrycznym, który przypisuje Buddzie twierdzenie, że kobiety „są bóstwami, są życiem", mistrz krył się za zasłoną z dziewczyną, która 50 musiała być piękna i liczyć między dwanaście a piętnaście lat, i tam ją „wyświęcał" swoim członkiem (vajra = diament), a następnie nakazywał jednemu ze swych uczniów oddać wyświęconej (vidya = zwana wiedzą) cześć i odbyć z nią stosunek.31 Ceremonie hieros gamos praktykowano nawet ze zwierzętami, które przecież od najdawniejszych czasów uchodziły za święte.32 Niektóre z nich stały się symbolami płodności lub były łączone z bóstwami płodności. I tak na przykład Freyrowi przypisywano konia, kozła — Thorowi, klacz lub świnię — Demeter, wróbla i gołębia — Afrodycie, lwa i węża — małoazjatyckiej wielkiej matce.33 Byk zaś, symbol siły rozrodczej, czczony w Syrii i Iranie już cztery tysiące lat przed Chrystusem, stał się partnerem wielkiej wschodniej bogini płodności — i nie przez przypadek to właśnie on porwał Europę i przeniósł ją z Azji na zachód.34 O spółkowaniu ludzi ze (świętymi) zwierzętami mówią bajki i mity, ale nie brak też świadectw historycznych. Herodot opowiada o świętym koźle z Mendes, zwanym „panem młodych kobiet", gdyż damy obcowały z nim cieleśnie, by urodzić „boskie" dzieci.35 Również Owidiusz zna świętego kozła, który jakoby zapładniał Sabinki.36 Kozioł, w mitologii greckiej związany przede wszystkim z kultem Afrodyty, ale także z kultem Ozyrysa i innych bóstw, uchodził zawsze za zwierzę wyjątkowo aktywne seksualnie.37 Najczęstszymi wcieleniami Dionizosa był byk i właśnie kozioł. Mityczny Pan, równie lubieżny co pełen witalnej siły, syn pasterza i kozy, przez orfików i stoików wyniesiony do godności „boga w ogóle", występował zawsze z rogami, uszami i nogami kozła. (W Starym Testamencie kozioł stał się „kozłem ofiarnym", którego wysyłano „do diabła" na pustynię, obarczywszy uprzednio wszelkimi przewinami narodu; w Nowym Testamencie zaś symbolem potępionych w czasie Sądu Ostatecznego; w chrześcijańskim średniowieczu samym śmierdzącym szatanem).39 Skrzyżowanie z rumakiem U Celtów, których władca czerpał swą godność z rytualnych zaślubin z boginią matką, inwestyturze towarzyszył rytuał hieros gamos z udziałem konia: przyszły król musiał odbyć akt płciowy z klaczą.40 Motyw ten odnajdziemy także w equus october Rzymian, w północnogermańskim rytuale vólsi, a przede wszystkim w hinduskim aśva-medha („ofierze konia", dosłownie: skrzyżowaniu z rumakiem — chyba największej ze znanych ofiar). 51 Po rocznych przygotowaniach uśmiercano (przez zaduszenie) starannie wypielęgnowanego, pobudzonego seksualnie ogiera, przykrywano go specjalną tkaniną, pod którą następnie wślizgiwała się najznakomitsza spośród małżonek króla (mahishi), by przyjąć w swe łono członek zwierzęcia.41 W tym momencie zaczynały się nadzwyczaj sprośne wypowiedzi uczestników ceremonii, coś w rodzaju „słownej kopulacji". Zaczynał kapłan adhwarju, który odzywał się do konia następującymi słowami: „Złóż swe nasienie w otworze tej, która rozwarła uda! Wpraw w ruch swój namaszczony członek, który tysiąckrotnie daje życie kobietom, o ty pełen siły męskiej..." Na co mahishi odpowiadała: „Mama, mamuśka, mamula! Nikt mnie nie chędoży!" Wtedy na scenę wstępował małżonek z następującym pouczeniem: „Unieś ją (vulvę) wyżej, jak unosi się w górę naręcze trzciny, opierając plecy o górę..." I dalej kapłan adhwarju: „Mały kobiecy ptaszek harcuje hopsasa. Zatyczka wchodzi w głęboką szparę. Chciwie wchłania ją pochwa." Na to mahishi: „Mama, mamuśka, mamula! Nikt..." i tak dalej. To był moment dla interwencji kapłana hotar, który do zmaltretowanej małżonki odzywał się w te słowa: „Gdy o tę małą rzecz (to znaczy łechtaczkę) ciasnej szczeliny twego przyrodzenia rytmicznie uderza rzecz wielka (to znaczy penis), wtedy dwie wielkie wargi sromowe poruszają się jak dwie rybki w kałuży." Mahishi: „Mama, mamuśka, mamula! Nikt..."42 Staroindyjska „ofiara konia" miała sprzyjać i życiu płciowemu jako takiemu, i wegetacji; z tego też powodu władca nie tylko ofiarowywał czterem kapłanom składający się z czterystu piękności orszak towarzyszący czterem uczestniczącym w ofierze małżonkom, lecz także same małżonki, które w starszej wersji tej ceremonii mógł zapewne po prostu oddać zgromadzonym.43 W późniejszym okresie rytuał hierogamii był często spełniany jedynie symbolicznie. W Grecji, gdzie tradycje tego rodzaju były bardzo bogate, szczególnie uroczyście obchodzono coroczne zaślubiny Zeusa i Hery.44 Podobną popularnością cieszył się związek Zeusa i Demeter w Eleuzis, którego sakralnym symbolem był żeński organ płciowy. „Majestatyczna zrodziła syna" — wołał kapłan. A biorący udział w misteriach mruczeli: „Wślizgnąłem się do weselnego łoża." Lub: „Wszedłem do łona podziemnej bogini."45 W kulcie Sabazjosa wtajemniczanym wsuwano pod szatę węża.46 52 Sakralne orgie masowe Jednakże pierwotnie ze świętymi zaślubinami łączyła się masowa kopulacja wszystkich ze wszystkimi, jak podczas wielkiego święta wegetacji w kulcie Isztar, gdzie najpierw król na oczach zgromadzonego ludu spółkował z najwyższą kapłanką, a następnie parami dobierali się wszyscy zebrani.47 „Nie chodziło o spółkowanie z osobami, które kochano, z tymi, którzy byli piękni, młodzi, silni, mądrzy, męscy, witalni, czy w jakikolwiek inny sposób pociągający. Rzecz polegała na ofierze, dlatego spółkowano także ze starymi, brzydkimi, chorymi i chromymi... Stary i młody, człowiek i zwierzę, ojciec i córka, matka i syn, brat i siostra, mężczyzna i mężczyzna, kobieta i kobieta, dziecko i dziecko — wszyscy łączyli się ze sobą na oczach wszystkich."48 Tego rodzaju promiskuityzm stanowił orgię w pierwotnym sensie tego słowa i oznaczał ofiarę, służbę bożą. Świat chrześcijański odwrócił znaczenie tego pojęcia i je wyklął. W ten sposób orgia, która niegdyś była najświętszym rytuałem starych religii, stała się zbiorowym nazwaniem wszelkich bezeceństw, czarnych mszy, sabatów czarownic i tym podobnych. Ale nawet w samym chrześcijaństwie tliło się coś, co moglibyśmy określić mianem sacrum sexuale; nieustannie dawały o sobie znać potępiane przez Kościół ruchy, które hołdowały zupełnie innym tradycjom, a boskie działania odnajdywały także w sferze seksualnej, które nie akceptowały ani katolickiego obłędu ascezy ani pojęcia grzechu: almarycjanie, begardzi, „bracia wolnego ducha". Już w czasach antycznych w niektórych kręgach chrześcijańskich gnostyków oprócz mistyczno-symbolicznego znane było także rytualne i rzeczywiste zespolenie miłosne.49 W fibionickim kulcie spermy małżonkowie po dokonanym akcie miłosnym spożywali nasienie jako komunię.50 A karpokracjanie poprzez odrzucenie małżeństwa doszli do wspólnoty kobiet. „Nieszczęsny obyczaj" — ubolewał Ojciec Kościoła Klemens Aleksandryjski — „szerzy się u karpokracjan, gdyż gdy tylko zbiorą się na posiłek, mężczyźni i kobiety rozpalają wzajem swe żądze, następnie gaszą światła i dowolnie łączą się ze sobą. Nazywają to wypełnianiem prawa."51 „Czarne msze" Aż do średniowiecza przetrwały relikty dawnych ekstatycznych kultów, spełniano różnorakie praktyki seksualne, które często kończyły się defloracją i ogólnym spółkowaniem, przy czym akt płciowy był ich 53 c/f kulminacją, , „jakby sakramentem". Jest rzeczą charakterystyczną, że miejscami, w których odbywały się tego rodzaju praktyki były często ruiny pogańskich świątyń lub inne starożytne pozostałości. Nawet pod fundamentami paryskiej Notre Damę odkryto ołtarz (Cernunnosa, bóstwa przedstawianego z rogami na głowie), na którym odprawiano „czarne msze". A szczególnie godny odnotowania jest fakt, że uczestnicy tych rytuałów mieli poczucie, iż zapewniają sobie nieśmiertelność. Ba, byli o tym przekonani do tego stopnia, że przyjmowali śmierć bez obaw i wyrzutów sumienia. Młode kobiety sławiły orgie, ceremonie żywiące się archaicznymi podstawami i życiem samym jako „najwznioślejszą religię", źródło nieopisanych rozkoszy i radości i „szły na śmierć z tym samym nieugiętym spokojem, co pierwsi chrześcijanie".53 Rzekoma formuła pewnego kultu, którego istnienie w Słowenii do XII w. poświadczają źródła, brzmiała: „dziś chcemy się radować, że Chrystus został zwyciężony".54 Nigdy nie brakowało chrześcijan, którym idea grzeszności seksu wydawała się absurdalna. W XVIII w. młoda przeorysza klasztoru dominikanek pod wezwaniem „Świętej Katarzyny z Prato" stwierdziła podczas wszczętego przeciw niej postępowania: „Ponieważ nasz duch jest wolny, tedy jedynie zamiar czyni nasze postępowanie złym. Wystarczy przeto wznieść się duchowo ku Bogu, by nic nie stawało się grzechem." Stopienie się z Bogiem przyrównywała do związku łączącego kochanków i dostrzegała życie wieczne duszy i raj na tym świecie w „transsubstancjacji połączenia się mężczyzny z kobietą". Boga doznaje się poprzez akt „współdziałania mężczyzny i kobiety", „mężczyzny, w którym rozpoznaję Boga". I zakończyła: „To czynić, co błędnie zowiemy nieczystością, jest prawdziwą czystością; jest to czystość, którą Bóg nam nakazuje i którą zgodnie z jego wolą winniśmy realizować; bez niej nie ma drogi do odnalezienia Boga, który jest prawdą."55 Również niektóre tajne prądy kabalistyczne praktykowały magię seksualną. Baron Jacob Franek (1712-1791), twórca sekty soharytów, zwanej inaczej sektą kontratalmudystów, nie interpretował „przyjścia Mesjasza", czy też zbawienia w kategoriach historycznych, lecz symbolicznych i seksualnie orgiastycznych, dzięki czemu możliwe było indywidualne wewnętrzne przebudzenie człowieka, najściślejsza wspólnota z kobietą. „Powiadam wam, że wszyscy Żydzi trwają w wielkim nieszczęściu, gdyż oczekują nadejścia Mesjasza, a nie nadejścia dziewczęcia." W dziewczęciu widział Franek „bramę do Boga".56 54 Dlaczego wyrzeczenie zamiast radości? Trzeba zaznaczyć, że już na długo przed chrześcijaństwem istnieli wpływowi przeciwnicy nie tylko seksualizmu, który stanowił zasadniczy trzon wielu dawnych religii, lecz także oddawania czci bogini matce i kobiecie. Już wtedy kształtowały się siły, notabene zawsze pod egidą jakiejś religii, zwalczające jedno lub drugie, niekiedy jedno i drugie zarazem. Zaczęła się wojna między płciami i przeciw płci w ogóle. Jak mogło dojść do takiej przemiany, do zaprzeczenia najbardziej przecież naturalnych funkcji życia? Jak doszło do tego, że pragnący radości i przyjemności człowiek dusił w sobie samym popęd do czegoś, co lubił najbardziej? Jak mógł zaakceptować ascezę, sprzeczną z jego popędami moralność, doprowadzone do perfekcji samoudręczenie i ponury rytuał pokuty? Naznaczyć piętnem grzechu wszystko, co czyniło go szczęśliwym? Otóż człowiek prymitywny rezygnował z tego wszystkiego —jak do dziś czyni to chrześcijanin — nie z altruizmu, czy szlachetności serca, lecz dla zyskania czegoś w zamian, wyproszenia, jakby wydarcia od natury czy bóstwa, wykupienia w zamian za ofiarę. Im większa, wymagająca potężniejszego wysiłku, bardziej bolesna była ta ofiara, tym pewniejsze były jakoby jej skutki. Po jakimś czasie człowiek ten rezygnował nawet z życia seksualnego, umartwiał się w nadziei na lepszy plon, obfitszy połów, bardziej udane polowanie, wyrzekał się seksu przed walką i długą podróżą — ale zawsze z chciwości, z egoizmu, by tym czy owym zawładnąć, tego czy owego uniknąć, to czy owo wytargować. Był to triumf strachu, żądzy, zawiści, wyraz owej jakże starej, egoistycznej zasady, którą Hindusi formułowali w słowach: „dehi me, dadami te", Rzymianie zaś: „do, ut des", a która to zasada ciągle jeszcze określa postępowanie niejednego świętoszka, gdy w poczuciu religijnego zadowolenia czy obłudy, składa śluby, udaje się w pielgrzymkę, podejmuje post, poddaje się męczarniom lub w jakikolwiek inny sposób „pokutuje", by w zamian zyskać więcej: sukcesów, zdrowia, życia wiecznego.57 Taka postawa miała ścisły związek z wykształceniem się określonego „kapłańskiego" typu, który próbował wykorzystać dla swego pożytku instynkt strachu i potrzebę bezpieczeństwa pewnego, szczególnego rodzaju ludzi, zwiększyć jeszcze ich obawy i niepewność, wstrząsnąć ich wiarą w życie po to, by zalęknionym, niepewnym, zdruzgotanym móc zaoferować swe usługi, środki uśmierzające i narkozę, nadzieję i zbawienie. Do dziś zdarza się niekiedy, że tego rodzaju „wybawcy", „zbawcy", „zbawiciele" sami są osobnikami słabymi; fizjologicznie upośledzeni, o słabowitej konstytucji, właśnie z faktu upośledzenia swej witalności 55 czynią siłę, a z konieczności cnotę, podejmują ambitne próby nie tylko pełnego uczestniczenia w życiu, lecz także poddania swej woli innych poprzez przyznanie sobie prawa do stanowienia o ich życiu. Przede wszystkim jednak pragną zapanować nad życiem zdrowych, którym zazdroszczą, a skupiając wokół siebie słabych i wiążąc ich z sobą, tak długo drążą ich psychikę, zarażają niepewnością i strachem, aż ci rzeczywiście zaczynają szukać u nich pomocy — u nich, którzy im te cierpienia zgotowali. W ten sposób mogły powstać i nabrać mocy takie pojęcia jak „grzech", „zepsucie", „potępienie", w ten sposób wreszcie mogło dojść do zawiązania się owej „zbiorowości i organizacji chorych", dla której słowo „Kościół" jest, jak to określał Nietzsche, „najpopularniejszą nazwą" — „tu podejmuje się próbę użycia siły dla postawienia tamy źródłom siły; tu zawistnym spojrzeniem spogląda na wszystko, co fizjologicznie zdrowe, zwłaszcza na urodę i radość, które są tego zdrowia wyrazem; jednocześnie szuka się i satysfakcję czerpie z tego, co niewydarzone, skarlałe, bolesne, upadłe, brzydkie, z dobrowolnie doznanej straty, wyrzeczenia, samobiczowania, ofiary z siebie... Oni wędrują między nami jako ucieleśnienie zarzutów, jako ostrzeżenie — zupełnie jakby zdrowie, uroda, siła, duma, poczucie mocy jako takie były czymś zdrożnym, czymś, co trzeba odpokutować, gorzko odpokutować: O jak bardzo w gruncie rzeczy są gotowi zmuszać do pokuty, jakże pragną roli kata. "58 Ta tendencja, kładąca się cieniem na tysiącleciach, tak jawnie skierowana przeciw naturze i doczesności, będąca niewątpliwie typową reakcją obronną, zarysowała się wyraźnie w dwóch kręgach kulturowych i religijnych, które później miały wywrzeć największy wpływ na chrześcijaństwo: w monoteistycznym judaizmie i misteriach helleńskich. 56 57 KSIĘGA PIERWSZA NARODZINY ASCEZY „Nawoływanie do wstrzemięźliwości seksualnej jest publicznym podjudzaniem przeciw naturze. Każdy przejaw pogardy dla życia płciowego, wszelkie oczernianie go poprzez stosowanie pojęcia «nieczysty» jest prawdziwym grzechem przeciw świętemu duchowi życia." Friedrich Nietzsche 58 59 Rozdział 4 Czystość rytualna i pogarda dla kobiety w monoteistycznym judaizmie „Biblijny mit stworzenia zaczyna się tam, gdzie kończy się mit babiloński... Wbrew faktom mężczyzna nie zostaje zrodzony przez kobietę, lecz kobieta zostaje stworzona z mężczyzny." Erich Fromm1 „Pierwsze stronice Biblii na dobre... ugruntowały świadomość fizycznej i moralnej przewagi mężczyzny nad kobietą, która jest nieczysta per se i od samego zarania ucieleśnia grzech." teologowie katoliccy Johann iAugustin Theinei2 „W kontekście religijnym kobiety często porównuje się do płodów poronionych, głuchoniemych, umysłowo upośledzonych, niewolników, obojnaków i tak dalej... Każdy mężczyzna ma prawo sprzedać córkę jako niewolnicę." Erich Brock3 Religia starożytnego Izraela nie była jeszcze nadnaturalnym monoteizmem, który zapanował po wyjściu z Egiptu, miała charakter politeistyczny i polidemoniczny, jak religie wszystkich innych ludów semickich. Nigdzie również nie została potwierdzona wiara w zmartwychwstanie, która powstała zapewne dopiero pod wpływem perskim; najwcześniejszym tego dowodem jest tak zwana apokalipsa Izajasza, gdzie mówi się o wskrzeszeniu przez rosę, które to wyobrażenie występuje w kananejskiej religii płodności.4 Bóg z wielkim członkiem Poza Jahwe, którego Mojżesz odnalazł, jak się zdaje, w kulcie swego teścia, Jetry, tak zwani patriarchowie i praojcowie — Abraham, Izaak i Jakub — sławieni w tradycji chrześcijańskiej jako filary monoteizmu — czcili między innymi także semickiego Ela, stojącego na czele 60 kananejskiego panteonu boga, którego imię znaczy „bóg właściwy", zaś przydomek „byk" wyraża nieokiełznaną potencję; bóg ten uwodził kobiety rozmiarem swej męskości.5 W Jerozolimie epoki przeddawidowej był czczony jako bóstwo najwyższe, często wymieniany w najstarszych fragmentach Starego Testamentu, nawet jako „bóg najwyższy", „stworzyciel nieba i ziemi" (goneh samayim wa-ares) — stanowiąc najstarszy dowód biblijnej wiary w akt stworzenia! Później El zostanie po prostu utożsamiony z Jahwe, przy czym ów najwyższy bóg pogański wniesie kilka ważnych cech pozytywnych do wizerunku Boga Izraela.6 Jednakże do kultu starożydowskiego należał nie tylko stwórca świata — El, owo bóstwo o wielkim członku, lecz także rozpowszechniony na całej Ziemi obrzęd polegający na oddawaniu czci świętym kamieniom, czego relikty przetrwały aż do naszych czasów.7 Zwróćmy wszakże uwagę, że również święte kamienie wiązano z życiem płciowym, że uchodziły one za istoty żywe, pełne potencji, za nośniki płodności.8 Przecież rozrzucone po różnych częściach świata menhiry, mające często formę falliczną lub taką formą zdobione, były — przynajmniej częściowo — symbolami płciowości.9 Zwłaszcza w religii kananejskiej święte kamienie (wielkości dzisiejszych kamieni nagrobnych) były bardzo rozpowszechnione i często pełniły rolę kamieni granicznych i stel (hebr. massebah). Obok słupów i kolumn Aszery, będącej uosobieniem bogini matki, także bogini płodności, były one symbolami boga mężczyzny; być może obiekty tego rodzaju znajdowały się nawet w Arce Przymierza.10 W każdym razie śpiący, według Biblii, z głową na kamieniu i pobłogosławiony czterema kobietami praojciec Jakub11, któremu Bóg w widzeniu sennym był wiele obiecał, często wspominając o licznym jego potomstwie, rozpoznaje w tym właśnie miejscu „dom Boży" — betel (El!). „O, jakże miejsce to przejmuje grozą! — zawoła zbudziwszy się ze snu ów mąż pobożny — Prawdziwie jest to dom Boga i brama do nieba!" (co później znajdzie się w introicie liturgii na uroczystość poświęcenia Kościoła). I stawia ten kamień „na znak" i rozlewa na nim oliwę.12 I choć na kartach Biblii, gdy będzie mowa o przyszłych pokoleniach, dzieciach i ich potomstwie, Jakub jeszcze dwukrotnie ustawi tego rodzaju falliczne symbole, to przecież, choć stale piękniejsze, stale okazalej ukształtowane, zostaną zakazane w V Księdze Mojżesza, potępione przez proroków, wreszcie zaś, wraz z wielu innymi reliktami kultu pogańskiego, zniszczone w 620 roku przed Chrystusem — za króla Jozjasza.13 Tymczasem jeszcze dziś na terenie Palestyny i krajów ościennych znajdują się liczne stele tego rodzaju, Arabowie po dziś dzień rozlewają oliwę na świętych kamieniach; mężczyźni ludów prymitywnych, wierząc 61 w ich sprzyjającą płodności moc, krążą wokół nich w rytm rytualnych tańców, podtrzymując ręką prącie; kobiety ocierają się o nie narządami płciowymi i piersiami w nadziei na łatwiejsze zajście w ciążę i obfitość pokarmu.14 Izraelici, kultywujący rytuał obrzezania i przysięgający na fallusa, znali oczywiście jego kult.15 Istnieją przecież stele o fallicznym wyglądzie; Izajasz wymienia priapiczne bóstwo domowe; Ezechiel — męskie figury ze złota i srebra służące do uprawiania nierządu; u Jeremiasza Izraelici mówią o kamieniu: „ty nas spłodziłeś"; a w Księdze Kaznodziei Salomona innym obok „obłapiania" określeniem na płodzenie dzieci16 jest „rozrzucanie kamieni". Jeszcze chrześcijańskie średniowiecze zna pojęcie petra genetrix, żeńskiego kamienia rodzącego i —jak świadczy inskrypcja w katedrze w Akwizgranie — lapidea vivi, żywego kamienia.17 Ba, jakby instynktem wiedziona czcicielka Chrystusa, Mechthilda z Magdeburga zwraca się do swego oblubieńca zawołaniem: „wysoka skało..."18 Oddawanie czci drzewom Sławni „patriarchowie" nie tylko oddawali cześć wielu bóstwom i ulegali kultowi fallusa. W Starym Testamencie można znaleźć ślady świadczące o tym, że czcili również drzewa. Drzewo, od pradziejów ważny element mitów ludowych, było symbolem siły życia i potencji seksualnej. Dopatrywano się w nim cech zarówno męskich jak żeńskich, niekiedy także obojnackich. Z drzewem kojarzono fakt narodzin dziecka, w drzewie upatrywano bóstwo.19 I właśnie w religii kananejskiej, w ubogiej w drzewa Palestynie, uchodziło ono za symbol szczególnej płodności. „Pod zielonymi drzewami" w starożytnym Kanaanie, gdzie zamieszkujące drzewa demony nazywano el lub elon, nie tylko radowano się świętymi kamieniami i słupami; także święta urodzaju20 obchodzono radośnie. Tamaryszek (nieopodal Beer-szeby) zostaje posadzony przez samego Abrahama, tam też patriarcha wzywa imienia Pana swego — Adonai el olam.21 (Ten mąż, bardzo tolerancyjny, wielokrotnie pozostawiał swą żonę w haremach obcych dostojników).22 W późniejszych czasach synody chrześcijańskie będą się prześcigać w potępianiu trudnego do wykorzenienia obyczaju oddawania czci drzewom, ustroniom leśnym, źródłom i skałom, a także w wymyślaniu kar dla wiernych. Na przykład synod w Toledo (693 r.) proponuje następujące zadośćuczynienie: ,jeśli szlachetnie urodzony — trzy funty złota, jeśli mizerny — sto uderzeń rózgą"23, synod w Paderborn zaś (785 r.): „ukarać szlachetnie urodzonego — sześćdziesięcioma, wolnego — trzydziestoma, 62 niewolnego — piętnastoma solidarni. Jeśli grzywny nie może spłacić, ma służyć Kościołowi do czasu uiszczenia opłaty."24 Jahwe: „Zburzcie ołtarze..." Z biegiem czasu w Izraelu Jahwe, który pierwotnie był demonem przyrody, bogiem burzy, piorunów i wulkanów, nie noszącym — jakże to znamienne — żadnych cech żeńskich (nie służyły mu też nigdy kapłanki), pozostawi w polu wszystkich konkurentów. Jako jedyne bóstwo świata starożytnego będzie czczony bezpostaciowo, wszelki entuzjazm religijny o zabarwieniu agrarnym zostanie wyklęty, a sakralna niegdyś sfera kosmosu — „zdemitologizowana", co pociągnie za sobą doniosłe skutki. Izraelici zajęli część Palestyny prawdopodobnie w XIII w. przed Chrystusem (szybko zmieszali się z pokrewnymi sobie Hebrajczykami, którzy na te tereny przybyli wcześniej) i po niedługim czasie wyruszyli we wszystkie strony świata na zaborcze i wyniszczające wojny26 — zgodnie z nakazem Jahwe: „Wywrócicie ich ołtarze, połamiecie ich stele, aszery ich ogniem spalicie, porąbiecie w kawałki posągi ich bogów..."27 Po dokonaniu rzezi (to ich będzie naśladować w swej długiej historii chrześcijaństwo) na Moabitach i Amonitach, Filistynach, Edomitach, Midianitach i Aramejczykach, zwłaszcza zaś po wielokrotnym pobiciu Kananejczyków (których Stary Testament nazywa Amorytami lub Hetytami i charakteryzuje jako całkowicie zepsutych ) — zadowolili się w końcu wypędzeniem pokonanych i ściąganiem trybutu.29 Baal i Aszera W Kanaanie jednak, gdzie izraeliccy nomadzi i półnomadzi zastali starą cywilizację, gdzie zetknęli się z boginią Wielką Matką, z bogami Elem i Baalem, obrzędami świętych zaślubin, sakralną prostytucją i defloracją, krótko mówiąc, z religią barwnych uroczystości i zmysłowych podniet, doszło w końcu do asymilacji w bardzo wielu dziedzinach. Zjawisko to uwidoczniło się już wprawdzie w czasach „patriarchów", ale początkowo objęło swym zasięgiem jedynie chłopski kult Jahwe, któremu oddawano hołd pod gołym niebem, przy jednoczesnym sprawowaniu obrzędów na cześć Aszery; to dla chwały Aszery sadzono jej poświęcone i jej imię noszące drzewo. Ceremonii tej towarzyszyła konsumpcja odurzających napojów i ogólne spółkowanie na okolicznych polach.30 Stopniowo synkretyzm obejmował także centralne miejsca kultu w państwie. 63 I tak na przykład król Salomon (ok. 965-928 r. przed Chrystusem) nie tylko zbudował w Jerozolimie świątynią poświęconą obcym bogom, ale jeszcze wizerunkom Jahwe, wykonanym przez kananejskich architektów wedle fenickich wzorów, kazał przydać wiele symboli kultu płodności, lilii, lwów, byków — bo serce jego „zwiedzione" przez liczne cudzoziemskie żony nie „należało już niepodzielnie do Pana"31. Jego następca, Jeroboam I (928-907 r. przed Chrystusem) pielęgnował tę tradycję i w nowych świątyniach Betelu i Dan przedstawił Jahwe jako postać niewidzialną, stojącą na młodym byku ze złota (biblijne „złote cielce"), bo tak sobie wyobrażali Kananejczycy swe najwyższe bóstwo — Baala: jako postać stojącą na byku.32 Kult Baala, a także wielkiej Bogini Matki, której liczne, w większości nagie statuetki odnaleziono w Palestynie, stale się umacniał. W czasach późniejszych król Manasses wzniósł jej aszerę w świątyni jerozolimskiej, a kobiety w czasach Jeremiasza piekły jej placki.33 Z czasem rozprzestrzeniła się nawet prostytucja świątynna. W Szilo synowie kapłana Jahwe żyli „z kobietami, które służyły przy wejściu do Namiotu Spotkania", a wielu nawet „ofiary składa z nierządnicami"; „ojciec i syn chodzą do tej samej dziewczyny... Na płaszczach zastawnych wylegują się przy każdym ołtarzu."34 Także Jeremiasz lamentował z powodu obecności mieszkańców Jerozolimy w domu nierządu.35 Eliasz (kazał pojmać i uśmiercić czterystu pięćdziesięciu proroków Baala36) i Elizeusz w IX w. przed Chrystusem, Amos, Ozeasz i Izajasz w VIII w. przed Chrystusem nieustannie występowali zwłaszcza przeciw kultowi Baala, ale także Aszery, choć sami nie zawsze wiedzieli, co było obyczajem kananejskim, a co wywodziło się pierwotnie z religii izraełickiej.37 Polemika biblijna, pełna oskarżeń pod adresem pisanej tradycji kananejskiej, była jednocześnie językowo zależna od tego wszystkiego, przeciw czemu występowała.38 Jahwe stale powtarza: „Natomiast zburzcie ich ołtarze, skruszcie czczone przez nich stele i wyrąbcie aszery" i nieodmiennie zabrania wspólnoty z tymi, którzy „uprawiają nierząd z bogami swymi".39 Prorocy nie ustają w gniewnych tyradach i upomnieniach, wśród nich zwłaszcza Ozeasz, którego podczas kananejskich obrzędów związanych ze świętem urodzaju i płodności oszukuje własna żona, Gomer, kupiona za piętnaście srebrników i półtora korca jęczmienia40 (zapewne dopiero ten fakt uczynił z Ozeasza proroka).41 Grzmi — wierszem i prozą — przeciw „duchowi nierządu": „Ześlę na nią karę za dni Baalów, gdy im paliła kadzidła, a zdobna w swe kolczyki i naszyjniki biegała za swymi kochankami, a o mnie zapomniała — mówi Pan(!)."42 (Jedną ze zrodzonych z Gomer córek nazwał prorok „Tą, dla której nie ma miłosierdzia", syna 64 zaś — „Nie mój lud").43 Izajasz zaś gniewnie woła przeciw „potomstwu cudzołożnika i nierządnicy", „wam, którzy płoniecie żądzą pod terebintami i pod każdym zielonym drzewem". „Na górze wielkiej i wysokiej tyś rozłożyła swe łoże..., weszłaś i rozszerzyłaś swe łoże. Ugodziłaś się o zapłatę z tymi, których łoże umiłowałaś."44 Ezechiel, operujący stylem niezwykle obrazowym, sięgający po wymowę symboli jak chyba nikt inny poza nim, na każdym kroku donosi „o jeszcze większej ohydzie", o nierządzie uprawianym przez córki Izraela z Asyryjczykami, Babilończykami i Egipcjanami, „których członki były jak członki osłów, a wytrysk ich nasienia jak wytrysk ogierów".45 Lecz także synowie Izraela stali się — według Izajasza — „cudzołożnikami" i „zbierali się w domu nierządu. Stali się wyuzdani i nieokiełznani niby konie: każdy rży do żony bliźniego swego."46 Święty Benedykt nie bez powodu zabronił swym mnichom czytania Heptateuchu (Pięcioksięgu Mojżesza oraz Księgi Jozuego i Księgi Sędziów) wieczorową porą. „Można go czytać w innych porach" — zauważa47, jakże lekkomyślnie. Śmierć cudzołożnikom i nieczystym zwierzętom A przecież wszystko to napisano również ze względu na czystość i obyczajność! Biblia od samego początku piętnowała seksualizm jako zło — poczynając od katastrofy będącej wynikiem tak strasznego wydarzenia, jakim był stosunek płciowy Adama i Ewy, kończąc na postanowieniu Jahwe (który wreszcie stracił cierpliwość), by zgładzić całą ludzkość, czyniąc wyjątek jedynie dla rodziny Noego.48 Okropny grzech ciągle jednak powracał, mimo że ostrzeżenia przed nim nigdy nie ustawały — rzecz bardzo charakterystyczna dla żydowskiej moralności: nieczystość stała się grzechem głównym. Tak zwany dodekalog seksualny bezustannie potępiał nierząd.49 W starym przekazie Septuaginty zakaz zdrady małżeńskiej znalazł się w dekalogu przed zakazem zabijania.50 Za zdradę małżeńską zaś Biblia przewidywała karę śmierci — podobnie jak za stosunki kazirodcze, homoseksualne, obcowanie ze zwierzętami, przy czym w tym ostatnim wypadku należało uśmiercić także występną bestię.51 Ponadto istniała cała gama rytualnych nakazów czystości. Za nieczyste (tame) uchodziło wszystko, co miało jakikolwiek związek z funkcjami płciowymi: spółkowanie, menstruacja, poród — podobnie nieczyste jak trąd i wszystko, co miało związek ze śmiercią.52 „Jeżeli mężczyzna obcuje z kobietą wylewając nasienie, to oboje wykąpią się w wodzie i będą nieczyści 65 aż do wieczora."53 Już sama polucja czyniła nieczystym: „Jeżeli z mężczyzny wypłynie nasienie, to wykąpie całe ciało w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora."54 Nieczystym stawało się wszystko, co miało styczność z nieczystym — łóżko, siodło, odzież, człowiek.55 A każdy, kto był nieczysty, zostawał oczywiście wykluczony ze stanu uświęcenia, aż do czasu, gdy się oczyścił, składając — to najważniejsze — ofiarę zadośćuczynienia.56 Zakrywanie „nagości", tak ważne już od czasu Adama i Ewy, w życiu rytualnym stało się obowiązkiem.57 Kapłanom wolno było wstępować do świątyni pod warunkiem, że mieli zakryte nogi, bo w przeciwnym razie mogliby zbezcześcić świętą ziemię. Musieli tak czynić, „aby nie ściągnęli na siebie grzechu i nie pomarli". Kobiecie, która chcąc rozdzielić walczących, chwyciła mężczyznę za części wstydliwe, należy za to uciąć rękę. „Nie będzie twe oko miało litości" — zachęca słowo Boże.59 Nie mężczyzna uwodzi, lecz kobieta Miłosierdzia dla kobiet Żydzi nie mieli zbyt wiele, co — podobnie jak rytualna czystość — znalazło swe przeniesienie w chrześcijaństwie. W opisie aktu stworzenia, a zatem już na samym wstępie, Biblia podkreśla zależność kobiety od mężczyzny i spoczywającą na niej właśnie winę — taki bowiem jest prawdziwy sens tej historii. Kobieta jest uwodzicielką, mężczyzna — uwodzonym, zatem usprawiedliwionym i rozgrzeszonym od samego początku. Cały mit niejako go broni. To nie jego penis kusi kobietę — nie. To penis w postaci węża, łatwego do rozszyfrowania, prastarego symbolu fallicznego, staje się niezależnym od mężczyzny obiektem — i to wąż uwodzi i namawia kobietę, która następnie tumani mężczyznę. „Niewiasta, którą pozostawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem" — broni się Adam wobec Jahwe, który za to skazuje Ewę na ból rodzenia i czyni z niej sługę męża: „On zaś będzie panował nad tobą."60 Żydowska historia grzechu pierworodnego ma wiele odpowiedników, na przykład w micie sumeryjskim czy buddyzmie.61 Podobnie jak w Biblii, również w mitologii germańskiej istnieje para pierwszych ludzi: Askr i Embla, ale ich zespolenie nigdzie nie jest potępione jako grzech! Walka męskiego kultu Jahwe z boginiami żeńskimi i związanymi z nimi wierzeniami kierowała się przeciw samej zasadzie, która legła u podstaw tych religii: kobiecość jako taka i kobieta w ogóle musiała zostać wyeliminowana z życia publicznego. Tak jak niegdyś była uświęcona, tak teraz stała się nieczysta, poddana uciskowi i wzgardzona. 66 W Starym Testamencie już samo imię męża (ba'al) charakteryzuje go jako właściciela i pana żony (b'eulach). III Księga Mojżeszowa stawia kobietę na równi ze zwierzęciem domowym; jeszcze w czasach Jezusa jest ona ciągle traktowana jak dziecko i sługa.62 Ba, nawet w dwudziestowiecznej synagodze można usłyszeć następującą modlitwę: „Dziękuję ci Boże, że nie stworzyłeś mnie niewierzącym... sługą... kobietą."63 Podczas żydowskiego nabożeństwa, podobnie jak później w katolicyzmie, kobiecie wolno było jedynie statystować. Została ona wykluczona z jakiegokolwiek uczestnictwa w obrzędzie. Modlitwa, czytanie, kazanie — to zadania zastrzeżone dla mężczyzn. Studiowania Tory też kobiecie wzbroniono, choć uchodziło za niezbędne do zbawienia; w świątyni zaś dopuszczano ją tylko do przedsionka. Nawet zwierzęta ofiarne musiały być płci męskiej!64 Nadto Żydzi uważali, że Bóg praktycznie z kobietą nie rozmawia; że grzech pierworodny, przez który muszą umrzeć, był dziełem kobiety; ba, posuwali się nawet do stwierdzenia: „zło mężczyzny jest lepsze, niż cnota kobiety".65 Kobietę dyskryminowano również w życiu codziennym. Wychodząca poza najniezbędniejszą konieczność rozmowa lub kierowanie się kobiecą radą było zakazane pod groźbą kary piekielnej; kobiety nie pozdrawiano i nie przekazywano jej pozdrowień.66 Jej życie miało mniejszą wartość: narodziny chłopca cieszyły, z narodzinami dziewczynki trzeba się było po prostu godzić.67 Przy wyliczaniu potomstwa Stary Testament pomijał córki; córkę można też było sprzedać w niewolę. Wielożeństwo i pogarda dla dziewictwa Księga nad księgami dopuszczała poligamię, konkubinat z niewolnicami i brankami, stosunki seksualne z prostytutkami i kobietami niezamężnymi, jeśli nie podlegały już władzy ojcowskiej, a także rozwód (Babilończycy i Egipcjanie przyznawali prawo do rozwodu również kobietom); ojciec mógł także dać synom, skoro tylko osiągnęli dojrzałość płciową, niewolnicę do „pokładzin".69 Natomiast każdy pozamałżeński stosunek kobiety zamężnej, był karany śmiercią.70 Poligamia, która niekiedy przybierała imponujące rozmiary (król Roboam miał osiemnaście żon i sześćdziesiąt nałożnic, król i mędrzec Salomon, domniemany autor wielu ksiąg Pisma Świętego — żon siedemset obok trzystu nałożnic71) — nie była piętnowana przez proroków i do IX w. uchodziła za legalną.72 Dopiero później uczeni w Piśmie ustalili, że Żyd nie może mieć więcej niż cztery żony jednocześnie, a król żydowski — najwyżej osiemnaście. Choć zauważyć też trzeba, że na bicie 67 kobiety nie zezwalała ani Biblia ani (co jakiś czas palony na stosie) Talmud, a dopiero obstające przy jednożeństwie chrześcijaństwo wieków średnich.73 U Żydów nie zdarzało się też zniesławianie małżeństwa jako takiego, dziewictwo samo w sobie nie było ideałem, celibat nie istniał. Lewici i kapłani mieli nawet obowiązek posiadania żon, z tym wszakże zastrzeżeniem, że winny to być czcigodne dziewice Izraela.74 Zaręczyny, które poprzedzały małżeństwo, nazywano kidduszin (uświęceniem), natomiast bezdzietność uchodziła za nieszczęście, za karę bożą.75 Język hebrajski Starego Testamentu w ogóle nie posiada słowa na określenie kawalera, gdyż sama sytuacja, którą miałoby ono nazywać, była czymś trudnym do wyobrażenia.76 W czasach po wyjściu Żydów z niewoli egipskiej na rodziców wywierano formalny nacisk, by jak najwcześniej wydawali swe córki za mąż (już w wieku piętnastu lat) i żenili synów (w wieku lat osiemnastu).77 Niepłodność odbierano jako hańbę, dlatego córki Lota dały się zapłodnić własnemu ojcu.78 Jeszcze w Nowym Testamencie Maria mówi o „uniżoności" swego dziewiczego stanu.79 Wszak w czasach Mesjasza jako idealną wyobrażano sobie sytuację, w której kobiety rodziłyby choćby codziennie. Później Talmud zobowiązał nawet — na marginesie warto może zauważyć, że pod tym względem przypomina on Koran, w którym małżeństwo cieszy się wielkim poważaniem — do zawierania związków małżeńskich, rabinowi zaś (w odróżnieniu od osób nie związanych ze stanem duchownym) zalecał, by „spółkował ze swą żoną każdej nocy, ażeby swój umysł utrzymywał w czystości niezbędnej do studiowania".81 Ani jednak z lekceważenia kobiety ani z wielkiej liczby nakazów czystości nie wywiedli Żydzi tendencji ascetycznych, jeśli pominąć w tych rozważaniach członków takich sekt jak rekabici, terapeuci czy esseńczycy.82 Natomiast stopniowo coraz większą rolę zaczynała odgrywać asceza w świecie hellenistycznym. 68 Rozdział 5 Asceza w misteriach helleńskich „Pewność siebie starożytnej Grecji została tu złamana; człowiek nabożny trwożnie szuka obcej pomocy; rozgląda się za objawieniem i pośrednictwem «Orfeusza władcy», by znaleźć drogę do zbawienia." Erwin Rohde1 Oczywiście jeszcze przez długi czas dominowała w Grecji religia Homera, akceptująca świat i radość życia. Nie istniało coś takiego, jak strach związany z religią, czy wiara w duchy. Właściwym życiem było dla Greków życie cielesne, fizjologiczne, zmysłowe; dusza była jedynie nierealnym cieniem w Hadesie. Jednakże stopniowo dokonywała się istotna zmiana zapatrywań. Miejsce radości i miłości zajęło cierpiętnictwo, zniechęcenie i rezygnacja. Ciało zostało poddane ascezie, doczesność potępiona, nadzieje począł przyciągać „tamten świat". Nad horyzontem zbierały się chmury, stopniowo dały o sobie znać symptomy obłędu przyszłych tysiącleci. Szerzyły się nastroje pesymizmu, wywołane umacnianiem biegunowości takich pojęć jak „wina" i „kara", coraz częściej do głosu dochodziło „nieczyste sumienie", to „straszne zwierzę" —jak mawiał Luter — to „zielone oko" —jak powiadał Nietzsche.2 Te nowe poglądy rozpowszechniał gatunek „zbyt dobry" dla tego świata i —jak się zdaje — tym „lepszy", im gorsze stawało się wszystko wokół niego. Do głosu doszedł typ burzący wszystko, wszystko w gruncie rzeczy negujący, choć podający się za altruistę, uzdrowiciela i zbawcę, ktoś zawistny i zdradziecki, choć jednocześnie subtelny i potrafiący przyjść z pomocą. W tym samym czasie zapoczątkowany został proces podważania wartości stosunku płciowego z kobietą, której pozycja społeczna stale się pogarszała. O szczęściu ascezy Już Homer znał kapłanów-wieszczów Zeusa dodonajskiego3 (selloi) „sypiających z nie mytymi stopami na gołej ziemi". W okresie od VIII do VI w. przed Chrystusem różni przepowiadający przyszłość cudotwórcy 69 i nawołujący do czynienia pokuty, zwani bakidami — Abaris4, Aristeas5 czy najbardziej z nich znany Epimenides6 — zalecali umartwianie ciała jako najlepszy środek na uszczęśliwienie duszy i umocnienie ducha.7 Jednakże poglądy tego rodzaju aż do V w. przed Chrystusem pozostawały w cieniu. Lekceważone przez ludzi wykształconych, nie akceptowane przez oficjalne kulty państwowe, praktycznie nie wywierały wpływu na życie Greków w okresie największego rozkwitu ich kultury.8 Dopiero po nieszczęściach wojny peloponeskiej wyraźnie wzrosła liczba nawołujących do pokuty kaznodziejów, nieprzyjaciół wszystkiego, co związane z płciowością. Rozkwitły przeróżnego rodzaju pokątne kulty ascetyczne, ponure misteria i surowe filozofie, głoszące potrzebę potępienia spraw cielesnych i gloryfikujące duszę. W VI w. przed Chrystusem powstała pierwsza w Grecji „religia zbawienia" — orfizm. Wywodzić się ona miała od Orfeusza, mitycznego śpiewaka i charakteryzowała masową produkcją „świętych pism". Kto postępował zgodnie z jej zaleceniami, mógł się spodziewać życia szczęśliwego, kto jednak pozostawał głuchy na jej wezwania, musiał się liczyć ze straszliwym losem po śmierci.9 Wedle wiary orfickiej dusza była więźniem ciała — jak nieboszczyk więźniem grobu.10 Przeznaczeniem duszy było przy tym stałe powracanie na ziemię w coraz to innych postaciach ludzi i zwierząt (metempsychoza), aż do czasu jej wybawienia przez wyrzeczenie się ciała — umartwienie.11 Mając to na uwadze orficy, określający się mianem „czystych"12, jako pierwsi stosowali rodzaj „odpustów" (magicznych formuł uwalniania żywych i zmarłych od kar w życiu przyszłym) i oddawali się praktykom, które można by nazwać „mszą żałobną"13, unikali spożywania mięsa, jaj i fasoli, a także noszenia odzieży wełnianej14; nie ufając przy tym własnym siłom zawierzali swój los bożej łasce i zbawieniu. Wydaje się, że religię orficką dużo łączy z doktryną Pitagorasa (580-510 r. przed Chrystusem), filozofa i matematyka, który już za życia otaczany był czcią prawie boską, leczył chorych na ciele i duszy, uciszył burzę morską, narażał się przy tym także na drwiny, cierpiał prześladowania, zstąpił do piekieł, a wreszcie zmartwychwstał15 — antycypacja wielu spraw Nowego Testamentu jest tu niewątpliwa. Pitagoras podkreślał nadto niższość kobiety. „Istnieje zasada dobra" — głosił ten filozof — która stworzyła „ład, światło i mężczyznę i zasada zła, która stworzyła chaos, ciemność i kobietę".16 Pitagorejska nauka o duszy wywarła znaczny wpływ na Platona, który pożytkował mity dla celów zbożnego oszustwa i stopniowo ewoluował ku coraz bardziej mglistemu mistycyzmowi, by wreszcie w ostatnich pismach wystąpić z żądaniem kary śmierci dla niepoprawnych 70 bezbożników.17 Także dla Platona — głosiciela zdecydowanego przeciwstawienia ciała i duszy (w dziele zatytułowanym „Politaia"), ale także wspólnoty kobiet — ciało było więzieniem, złym sąsiadem duszy, rozkoszą diabła , zbawienie nie jest z tego, lecz z tamtego świata. Dzięki tym poglądom stał się Platon największym przeciwnikiem Homera, „mówiącym po grecku Mojżeszem" — jak to sformułował Klemens Aleksandryjski — lub — używając określeń Nietzschego, człowiekiem o „najlepszej woli", ale z „tamtego świata", a także „wielkim potwarcą życia" i „największym nieszczęściem Europy"19; wszak to jego idee znalazły kontynuację we wrogim sprawom ciała i życia pesymizmie seksualnym stoików i neoplatończyków i po dziś dzień wpływają na chrześcijaństwo i Zachód. Antyczna czystość i wybielanie Podobnie jak judaizm, świat hellenistyczny znał rytualną czystość, która w katolicyzmie znalazła wyraz w celibacie. U jej podstaw legł szerzący się wśród wielu ludów strach przed splamieniem się, wynikający z obaw przed groźnymi siłami związanymi z niebezpieczną sferą tabu i przed czyhającą zewsząd demoniczną infekcją. Początkowo miała ona charakter „nieczystości" tylko rytualnej, nie zaś moralnej. Wszystko, co się wiązało ze śmiercią, narodzinami, stosunkiem płciowym, uważano za „nieczyste", gdyż nawiedzone przez złe duchy. Osoba lub rzecz nieczysta wymagała rytualnego oczyszczenia: nie tylko morderca czy zabójca, także jego odzież i mieszkanie oraz każdy, kto miał z nim kontakt; nie tylko położnica, ale każdy, kto jej dotknął; kobieta, która poroniła; kobieta obecna przy porodzie; nowo narodzone dziecko; dom, w którym przyszło na świat; każdy, kto brał udział w pogrzebie; zbliżył się do grobu — i tak dalej.21 Dla zmycia wszystkich tych okropności mogła służyć — jak później we wczesnym chrześcijaństwie — woda — ale także glina, muł, figi, wełna, jaja, zwierzęca krew, zaszlachtowany młody pies, gdyż wszystko to miało własności dezynfekujące, oczyszczało, wchłaniało22, odkażało w sensie religijnym, zdrapywało — też w sensie religijnym — krótko mówiąc, czyniło jakby „nowego" człowieka. Również grzech w pierwotnym sensie oznaczał brud materialny — w wielu językach to samo słowo nazywa grzech jak i brud23 — i tak jak początkowo czyszczono ciało, tak później zabrano się za czyszczenie, duszy, która nagle zaczęła się brudzić od ciała i którą chciano na powrót uczynić „czystą" i „białą" poprzez umartwienie ciała. Rytualna niedoskonałość nabierała stopniowo charakteru moralnego — stawała się grzechem. 71 Misteria greckie, które obiecywały szczęśliwe życie po śmierci, szczególnie wyraziście wykształciły ideę oczyszczenia. Nikt „skalany" nie miał prawa wstępu do świątyni. Każdy musiał być katharos, to znaczy spryskać się wodą u wejścia, niekiedy złożyć ofiarę oczyszczenia24 lub, jak w kulcie Izydy, dodatkowo jeszcze wstrzymać się od spożywania mięsa i wina. Zresztą post w ogóle spełniał funkcję wspomagającą. Wielu przybywającym do świątyni zakazywano a to spożywania mięsa wieprzowego i peklowanego, niekiedy mięsa w ogóle, a to ryb czy napojów odurzających.26 24 marca, w dniu związanym z rocznicą śmierci boga Attisa (który 26 marca — trzeciego dnia — zmartwychwstał), nie wolno było spożywać niczego, co powstało z posianego ziarna.27 Również w Eleusis (do kręgu wtajemniczonych w odbywające się tam misteria należeli Sulla, Cycero, August, Hadrian i Marek Aureliusz) podczas przygotowań i samych uroczystości trzeba się było wstrzymywać od spożywania pewnych potraw, a przez jeden dzień zachować post całkowity, przyjmując jedynie napój przygotowany z mąki jęczmiennej — niewątpliwy sakrament.28 Wstęp do celibatu Przede wszystkim jednak warunkiem obcowania z bogami była abstynencja seksualna; utrzymywanie stosunków intymnych wykluczało z uczestnictwa w kulcie29 nawet ludzi świeckich. Demostenes zalecał, by przed każdym wejściem do świątyni i dotknięciem przedmiotów kultu „przez określoną liczbę dni" poddać się ascezie.30 Podobny pogląd wyrażał również Tibullus (urodzony ok. 50 roku przed Chrystusem) w jednym ze swych utworów poetyckich: „Z dala nakazuję wam pozostawać, z dala od ołtarza, każdemu z was, którzy poprzedniej nocy zażyliście rozkoszy miłosnej."31 Także Plutarch (urodzony mniej więcej sto lat później) ostrzegał przed udaniem się do świątyni i składaniem ofiary bezpośrednio po stosunku seksualnym. Czynności te winna dzielić co najmniej „noc i sen".32 Zalecane okresy wstrzemięźliwości sięgały niekiedy dziesięciu dni. Trzeba zaznaczyć, że początkowo liczył się sam fakt odbycia stosunku. Dopiero później zaczęto szacować także wagę przewinienia. I tak inskrypcja świątyni w Pergamonie żądała jednego dnia oczyszczenia po stosunku małżeńskim i dwóch dni po akcie pozamałżeńskim.33 Przed świętem tesmoforii, attycką uroczystością ku czci bogini Demeter, biorące w niej 72 udział zamężne kobiety o nieposzlakowanej opinii, obowiązywał trzydniowy okres wstrzemięźliwości seksualnej; podczas analogicznych uroczystości na Cyprze okres ten wynosił dni dziewięć.34 Wszelkiego splamienia się, a już zwłaszcza stosunku cielesnego, nade wszystko winni jednak byli unikać kapłani. Kto bowiem był bogom najbliższy, jednocześnie najbardziej narażał się demonom, zwłaszcza duchom złym i zwłaszcza podczas stosunku, a duchy owe bardzo chętnie wnikały w kobietę, nadto miały szczególną słabość do różnych otworów ciała. Stąd tak wielkie znaczenie dziewic w wielu kultach religijnych — w kulcie Hery, Artemidy, Ateny, Izydy, a także w kulcie Dionizosa, Heraklesa, Posejdona, Zeusa i Apollina.35 Trzeba jednak było zachować ludzki umiar i skoro już narzucało się wstrzemięźliwość, należało wybierać jednostki, którym to łatwo przychodziło, na przykład stare kobiety, na dodatek wolne od wykluczającej z uroczystości rytualnych menstruacji, lub starców — jak w świątyni Heraklesa w Fokidzie.36 Platon w swoich „Prawach" wyraża pogląd, że kapłanami winni być ludzie, którzy przekroczyli sześćdziesiąty rok życia.37 Niekiedy posługiwano się dziećmi, zarówno chłopcami jak i dziewczynkami, jednakże tylko do osiągnięcia przez nie wieku dojrzewania.38 Od niektórych kapłanów, na przykład w świątyni Artemidy w Orchomenos, żądano ascezy dożywotniej.39 W Rzymie, gdzie asceza nie była zbytnio w cenie, surowy nakaz abstynencji seksualnej obowiązywał święte kapłanki Westy, których w czasach historycznych było zawsze sześć. Choć cieszyły się one ogromnym szacunkiem, przecież strzegąc świętego ognia przez co najmniej trzydzieści lat (niekiedy — choć już dobrowolnie — dłużej) były poddane rodzajowi swoistej klauzury. Ubrane w starodawny, rzymski strój weselny, uchodziły za duchowe małżonki najwyższego kapłana, który zresztą pierwotnie sam je wybierał; w czasach późniejszych zdawano się na wybór losowy spośród dwudziestu wyznaczonych przez niego dziewcząt.40 Oprócz najwyższego kapłana żaden mężczyzna nie miał prawa wstępu na teren świątyni Westy. Wydaje się jednak, że potajemne stosunki płciowe z „bogiem" nie były niemożliwe — miłość lesbijska tym bardziej.41 Jeśli westalka złamała ślub czystości, zamurowywano ją żywcem na canyus sceleratus: w małym podziemnym pomieszczeniu, gdzie znajdowało się miejsce do spania, światło, nieco wody, oliwy i mleka. Jej hańbiciela karano śmiercią przez ubiczowanie.42 (Za złamanie ślubu dziewictwa śmiercią płaciły również meksykańskie kapłanki świątynne oraz peruwiańskie „dziewice słońca").43 73 Rytualna kastracja Wstrzemięźliwości seksualnej w najradykalniejszej formie podlegali kapłani bogini Kybele, których poddawano rytualnej kastracji, posługując się przy tym ostrą glinianą skorupą — o czym wspomina Juwenalis — lub — jak pisze Owidiusz — ostrym kamieniem, co wskazuje na bardzo odległe początki tego obyczaju. Odcięty członek ofiarowywano bóstwu — pierwotnie zapewne w celu przydania mu mocy.44 Co prawda Greków taka forma kultu nie porywała, Rzymianie zaś zaczęli jej ulegać dopiero w czasach chrześcijańskich45, gdy rozum i sceptycyzm coraz bardziej tonęły w oparach masowej psychozy pseudoreligijnej. Zniszczenie męskiego organu płciowego było uważane za wyrwanie zła u samych korzeni — mania doskonałości sięgała szczytu. „Ich paląca wiara" — pisze Henri Graillot o wykastrowanych kapłanach Kybele — „ich ascetyczny tryb życia i surowa dyscyplina były przykładem nadzwyczaj skutecznym. Wiele wątpiących dusz czuło pociąg do tych komentatorów słowa bożego, ludzi, którzy mieli nad nimi tę przewagę, że sami nie byli już mężczyznami, że słuchali spowiedzi, nakłaniali do wsłuchiwania się w głos sumienia, a także potrafili być źródłem religijnego pocieszenia i nadziei."46 Natomiast u Greków asceza seksualna była zjawiskiem znacznie rzadszym, celibat zaś w żadnym razie nie stanowił reguły. Kapłanom i kapłankom zabraniano jedynie powtórnego małżeństwa.47 O bagnie pogaństwa Grunt pod chrześcijańską kampanię czystości został jednak przygotowany. Poza wieloma religiami o charakterze mistycznym48 postulaty moralne głosili także liczni myśliciele. Epiktet piętnował nawet okazywanie pożądliwości kobietom49, a stoicy i inne szkoły filozoficzne — co najmniej teoretycznie — stawiały kobietę na równi z mężczyzną; podobną sytuację obserwujemy również w literaturze.50 Nowy Testament51 pełen jest postulatów etycznych z epoki przedchrześcijańskiej. Gdy jednak przyjaciel Nietzschego, Franz Overbeck, jeden z najuczciwszych teologów, jakich Bóg kiedykolwiek powołał do życia, wyrażał pogląd, że chrześcijaństwo zastało świat, „który był na takim poziomie kultury, że uzasadnionym wydaje się pytanie, czy dzisiejsza ludzkość ponownie go osiągnęła..."52, katolicy chętnie widzieliby to inaczej. W ich oczach pogaństwo to „zepsucie", „siedlisko perwersji", a wszystko, co zdarzyło się przed Chrystusem było jednym „bagnem". Nawet przykład 74 buddyzmu, który przecież surowo piętnuje nierząd i cudzołóstwo, nie jest w stanie poprawić tej oceny. A wysokiej pozycji kobiety egipskiej nie trzeba bynajmniej „bliżej przedstawiać", gdyż nie bardzo pasuje ona do całej koncepcji. Za to „obraz nieobyczajności kobiet rzymskich czasów Chrystusa... (jest) tak odpychający, że..." — że żadnych „porównań z naszymi czasami" nie trzeba dokonywać. „One się same narzucają i napełniają myślącego człowieka trwożną obawą."53 Czy zatem mimo całego bagażu chrześcijańskiego wychowania jesteśmy tam, gdzie byliśmy na początku. Prześledźmy zatem szlak trwającej prawie dwa tysiąclecia krucjaty przeciw zmysłowej radości. 75 KSIĘGA DRUGA CHRZEŚCIJAŃSKI PUNKT WYJŚCIA „«Radosnej nowinie» deptała po piętach najgorsza ze wszystkich: Pawłowa. Paweł ucieleśnia typ będący przeciwieństwem głosiciela «dobrej nowiny», typ geniusza w nienawiści, w wizji nienawiści, w nieprzejednanej logice nienawiści. Czegóż ten antyewangelista nie złożył w ofierze nienawiści! Przede wszystkim Zbawiciela." Friedrich Nietzsche 76 77 Rozdział 6 Jezus „...radości, że się człowiek narodził na świat." Jan 16, 21 „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała." Łukasz 7, 47 „Żarliwie, prawie namiętnie podejmuje Jezus temat małżeństwa." Martin Rade1, teolog „Życie płciowe jako takie nie jest już dla niego grzechem." Herbert Preisker2, teolog Asceza chrześcijańska nie ma uzasadnienia w Jezusie.3 Za celibatem, dyskryminacją kobiet, poszczeniem i innymi praktykami mającymi związek z umartwianiem ciała wypowiadał się on równie często, co za militaryzmem czy wyzyskiem.4 Nigdy nie występował przeciw popędowi płciowemu jako takiemu, nigdy nie głosił, że seksualizm per se jest sprzeczny z wolą Bożą. Również we wspólnej wszystkim ewangeliom starszej warstwie przekazu wstrzemięźliwość płciowa nie odgrywa w ogóle jakiejkolwiek roli.5 Nietrudno wyobrazić sobie radykalizm, z jakim Jezus potępiłby życie seksualne, gdyby mu o to chodziło. Ale nie zrobił tego. Więcej, nie unikał kontaktów z grzesznikami i nierządnicami.6 Nawet legendy o jego zrodzeniu z dziewicy — zmyślone dopiero w młodszych ewangeliach7 — naśladujące pod tym względem mity o takich właśnie narodzinach synów bożych — nie zawierają jakiegokolwiek ascetycznego komentarza.8 Ani słowa o celibacie Istnieje co prawda pewien zagadkowy fragment Biblii, który brzmi: „Albowiem są trzebieńcy, którzy się takimi z żywota matki urodzili, są 78 też trzebieńcy, którzy zostali wytrzebieni przez ludzi, są również trzebieńcy, którzy się wytrzebili sami dla Królestwa Niebios. Kto może pojąć, niech pojmuje!"9, jednakże ustęp ten, który niejednego chrześcijanina doprowadził do samookaleczenia, występuje tylko w Ewangelii św. Mateusza. Nie ma go w żadnym innym miejscu, bo podobno mógłby być szokiem dla „uszu pogan"10, zapewne jednak dlatego, że Jezus nigdy takich zdań nie wypowiedział. W czasach Pawła słowa te raczej były nieznane. Jakże inaczej mógłby je zignorować, nie wykorzystać w swym 1. Liście do Koryntian on, człowiek tak niechętny kobietom i małżeństwu? Czyż nie przyznał wyraźnie, że w sprawie dziewictwa nie dysponuje słowem Pana? Warto również zauważyć, że Jezus nie mówi o osobach bezżennych (agamoi), lecz o trzebieńcach (eunuchoi) jako niezdatnych do małżeństwa. Niewątpliwie ustęp ten jest interpretacyjnie trudny i wieloznaczny. Niewątpliwy jest także fakt, że krąg trzebieńców nie jest tam bliżej określony, stąd uzasadnienie na jego podstawie powszechnej zasady celibatu11 jest dosyć trudne. Na marginesie warto skonstatować, że nawet papieże i synody rzadko go interpretowały w tym sensie.12 Ani słowa przeciw kobiecie i małżeństwu Kontaktów Jezusa z kobietami nie ograniczają żadne sztywne konwenanse.13 Jezus nie uważał, że kobiety są gorsze od mężczyzn, nigdy też ich nie dyskryminował; ich brak w kręgu dwunastu apostołów też o niczym nie świadczy, gdyż jest konstrukcją późniejszą, czysto symboliczną, odzwierciedlającą dwanaście plemion izraelskich i ich protoplastów.14 Kobiety należały do uczniów Jezusa, a wśród jego późniejszych zwolenników były być może nawet liczniej reprezentowane niż mężczyźni. U Łukasza, w jednej ze starszych wersji tekstu, Jezus został oskarżony przez Żydów również dlatego, że odwodził od religii kobiety (i dzieci).15 Jezus rozmawiał z kobietami, co mężczyźnie, zwłaszcza rabbiemu, nie uchodziło, a jego uczniów „dziwiło".16 Pewnego razu ze względu na kobietę nie dochował szabatu; wśród chorych, których uzdrowił, było zaskakująco wiele kobiet. I okazywały mu one swoją wdzięczność, pomagały mu, i wytrwały pod krzyżem, gdy jego uczniowie, z wyjątkiem Józefa z Arymatei, dawno już się rozpierzchli.17 Jezus nie tylko brał udział w uroczystościach weselnych, lecz nie potępił nawet cudzołożnicy. „Odpuszczone są jej liczne grzechy — powiedział — ponieważ bardzo umiłowała"18, a zdanie to oburzało już najstarszych chrześcijan. Żaden inny fragment Nowego Testamentu nie był tak często korygowany, ba, co jakiś czas próbowano go w ogóle 79 usunąć.19 Luter wysnuł na podstawie tej historii wniosek, że Jezus prawdopodobnie cudzołożył z Marią Magdaleną (którą katarowie uważali za jego żonę lub konkubinę) i innymi kobietami, by dogłębnie poznać ludzkie dole i niedole. Tak jak kobiety nigdy nie uważał za przedmiot, tak też niewierności małżeńskiej nigdy nie traktował jako naruszenia praw własności. Jest rzeczą niemożliwą do udowodnienia, czy był żonaty, co niektórzy uważają za prawdopodobne22, czy nie, chociaż wiele może za tym przemawiać. I choć Jezus, jak mało kto przed nim, stawia małżeństwu surowe wymogi moralne23, to przecież w najmniejszym stopniu nie wypowiada się na temat celu, jakiemu ma ono służyć. Nigdzie nie znajdziemy też ani słowa skierowanego przeciwko samej instytucji małżeństwa. Jakże chętnie podchwyciłby je wrogo do małżeństwa nastawiony Paweł w swym 1. Liście do Koryntian, gdzie zmuszony jest przyznać, że w tej sprawie nie ma nakazu Pana.24 Zatem w tej kwestii Jezus podzielał stanowisko Żydów. Wszelkie tłumienie libido w ramach małżeństwa — czego w przyszłości niezmiennie będzie żądał Kościół — muszą się w tej sytuacji wydawać absurdem, o czym świadczą także słowa o „ jednym ciele", którym winni być małżonkowie, a co niewątpliwie jest przecież afirmacją miłości cielesnej.25 Również bracia Jezusa26, którzy później przyłączyli się do gminy, byli żonaci, tak samo jego najstarsi uczniowie. Niektórzy z nich brali ze sobą żony w podróże misyjne, wśród nich także książę apostołów Piotr, który wszelako „zmył z siebie brud małżeństwa"27 przez męczeństwo — jak to określił Nauczyciel Kościoła, Hieronim. „Żarłok i pijak" — ascetą? A i sam Jezus nie był ascetą. Jego czterdziestodniowy post należy zaliczyć do legend związanych z kuszeniem, jakich nie brakło w czasach przedchrześcijańskich, by wspomnieć tylko mity i tradycje związane z Heraklesem, Zoroastrem, czy Buddą. Nawet i ta wątpliwa głodówka była wypadkiem odosobnionym.29 Jezus nie przebywał, jak Jan Chrzciciel na pustyni, i rozstał się z nim właśnie dlatego, że odrzucał ideę umartwiania się.30 Zwalczał przecież także ascezę faryzeuszy. Nie unikał świata, jego radości, ani świąt, nadto pościł tak niewiele, że wrogowie nazywali go „żarłokiem i pijakiem".31 Zwraca uwagę fakt, jak często bywał gościem lub gospodarzem.32 Również jego uczniowie — powiada Biblia — „nie pościli"; biesiadowali „z radością" — która im wszakże mijała.33 80 Jeszcze na początku II w. wiedziano, że Jezus nie głosił ascezy, nie wołał — już sama myśl o tym razi śmiesznością: ustanawiajcie dni postu! biczujcie plecy do krwi! List Barnaby, stanowiący jakby pouczenie w tej sprawie i prezentujący stanowisko charakterystyczne dla pierwszej generacji apostolskiej, tak o tym mówi: „A na cóż mi wasze posty?... A gdy zginacie plecy w kabłąk, zakładacie na się worki pokutne, a z popiołu posłanie sobie czynicie, nie uważajcie tego zaraz za miłe Bogu poszczenie..., niech zaś każdy wyswobodzi się z pęt niesprawiedliwości, rozerwie pętlę niegodziwych umów, uwolni uciemiężonych i odwróci się od wszelkiego nieuczciwego handlu. Podziel się chlebem z głodnymi, a gdy widzisz nagiego, przyodziej go, bezdomnego przyjmij do siebie."34 Ale już u Pawła uwidacznia się zdecydowanie negatywna reakcja na taką postawę. 81 Rozdział 7 Paweł „Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci..." Rz.8,6 „...w Pawłowym katalogu występków grzech rozpusty występuje prawie zawsze na pierwszym miejscu." Bousset, teolog1 „Kobieta jako istota płciowa jest dla niego zawsze bardzo podejrzana." Preisker, teolog2 „Tak jak Paweł... może przemawiać tylko asceta, dla którego małżeństwo w porządku stworzenia utraciło jakąkolwiek pozytywną wartość." Campenhausen, teolog3 „We wszystkich czasach, jako koronny świadek w sprawie celibatu służył apostoł Paweł, który swój bezżenny sposób życia zalecał wszystkim chrześcijanom (1. Kor. 7, 6), ale jednocześnie dodawał, że w tej sprawie nie dysponuje żadnym nakazem Pana i że jest to tylko jego osobista rada (1. Kor. 7,25)." Denzler, teolog4 Śmieci i wonność Paweł, który poza Chrystusem i jego nauką uważa „wszystko za marność", „wszystko za śmieci", siebie zaś i swych wyznawców za „wonność Chrystusa"5, nie tylko zainicjował cały szereg zdecydowanie anty-jezusowych dogmatów6, które tworzą właściwy fundament chrześcijaństwa, lecz także zapoczątkował proces zniesławiania seksualizmu, pomniejszania znaczenia i roli kobiety, lekceważenia małżeństwa i ascezę. (Wiele mówi fakt, że katolicki autor pewnej rojącej się od przypisów źródłowych książki nie podpiera żadnym fragmentem z Ewangelii7 swych nader śmiałych twierdzeń, że to nie Paweł wprowadził do chrześcijaństwa ascezę, że „asceza bynajmniej nie była obca" już „chrześcijaństwu Chrystusa"). 82 Narodziny moralności chrześcijańskiej Z rdzeniem słowa askein spotykamy się w całym Nowym Testamencie jeden jedyny raz i pada ono z ust niejakiego Pawła, niskiego, łysego mężczyzny, o krzywych nogach kawalerzysty, który miewał ataki, połączone z halucynacjami, być może o podłożu epileptycznym.8 W każdym razie, w jawnym przeciwieństwie do Ewangelii, jego listy przenika duch ascezy, nienawiści do ciała i wszelkiej namiętności cielesnej. Sarx, ciało, jawi się wręcz jako siedlisko grzechu. Z ciałem nie wiąże się „nic dobrego", jest ono „ciałem śmierci", wszystko, czego pragnie, „oznacza śmierć" i „nieprzyjaźń wobec Boga". Chrześcijanin musi „ciało umartwiać i ujarzmiać", „przybijać do krzyża", „uśmiercać"9 i tak dalej. Paweł, który być może od wczesnej młodości cierpiał na impotencję10, a w każdym razie pełen był seksualnych kompleksów11, bez chwili wytchnienia gani „rozpustę" (porneia), „występek", „uczynki ciemności", „biesiady i pijaństwa", „rozpustę i rozwiązłość", „przestawanie z rozpustnikami", gromi „wszeteczników", „cudzołóżców" i „mężołożców"12—homoseksualistów Nowy Testament nazywa „psami"13 — „nieczystość, rozpustę i rozwiązłość".14 Te występki stawia zawsze na pierwszym miejscu. Dopiero później gani bałwochwalstwo, nienawiść, kłótliwość, niezgodę i inne grzechy.15 W wielu miejscach czytamy: „Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy..." „Strzeżcie się rozpusty; wszelako grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy."16 Występując z taką furią przeciw zmysłowej radości — są to narodziny moralności chrześcijańskiej — Paweł bynajmniej nie postępuje zgodnie z obowiązującymi w tym czasie wśród Żydów poglądami, mimo bowiem całkowitego lekceważenia kobiety uczeni w Piśmie mimo wszystko przypisywali płciowości pozytywne znaczenie. Tymczasem Paweł, który w swej Pieśni nad Pieśniami każe miłości wszystko znosić, być cierpliwą, mieć nadzieję, jednocześnie wydaje w Koryncie szatanowi istotę kochającą (przypuszczalnie córkę lub pasierbicę) dodając jednocześnie, że w piekle jest jej miejsce.17 Kaganiec i zasłona dla kobiety Jako misjonarz Paweł potrzebował oczywiście kobiet: pozdrawiał je w adresach swych listów jako „współpracownice" i „współbojowniczki". Również przed Bogiem stawiał je (jak niewolników przed panem) na 83 równi z mężczyzną10 — jakkolwiek ten parytet obowiązywał już w tradycji związanej z kultem Izydy i w misteriach eleuzyńskich i andanajskich.19 Praktycznie jednak, w ramach kultu, Paweł odbierał kobiecie głos. „Kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane..."20 — oto późniejsze, osławione, nie ograniczające się tylko do historii Kościoła: mulier taceat in ecclesia. Paweł całkowicie pomijał nawet Marię. O lekceważącym stosunku do kobiety świadczy kolejność słów-pojęć w 1. Liście do Koryntian: Bóg — Chrystus — mężczyzna — kobieta. Nadto zaś zalecenie, by kobieta nosiła — poświęca jej „całe szesnaście wersów" (Karl Barth) — zasłonę podczas modlitwy i nabożeństwa: znak niższości i wstydu z powodu „grzechu, który przyszedł wraz z nią na świat".21 Natomiast mężczyzna — Paweł nie odstępuje od poniżania kobiety — „ jest obrazem i chwałą Boga", „a kobieta (tylko) chwałą mężczyzny. To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny."22 Nawet starotestamentową opowieść o upadku aniołów Paweł bez wahania interpretuje antyfeministycznie: „Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów."23 Doprawdy trzeba być obdarzonym szczególną łaską ulegania Kościołowi, by móc pisać: „ani mężczyzna nie jest tam wynoszony nad kobietę, ani kobieta nad mężczyznę", ba, „ściśle rzecz biorąc" Paweł nawet ograniczył pozycję mężczyzny i „pośrednio" zapoczątkował emancypację kobiety!24 „...dobrzejest, jeśli mężczyzna nie dotyka kobiety" Ogromnych trudności przysparza też egzegetom Pawłowe lekceważenie instytucji małżeństwa. Apostoł nie zna wszak ani duchowej, ani emocjonalnej, ani społecznej wspólnoty mężczyzny i kobiety —jedynie seksualną.25 Paweł rozpoczyna dyskusję od fundamentalnego stwierdzenia „dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą". Małżeństwa nie zabrania, uważa nawet, że jest ono lepsze, niżby człowiek miał „gorzeć", dodaje jednak: „pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja", a zatem żyli w stanie bezżennym. Mówi wręcz, że jest to stan „zalecenia godny". Mężczyzn, kobiety, wdowy, dziewczęta — wszystkich pragnie „uchronić" przed małżeństwem i widzieć „szczęśliwszymi"26 bez małżeństwa — które jest jedynie koncesją na rzecz grzesznego ciała, złem koniecznym, dopuszczalnym 84 „ze wzglądu na niebezpieczeństwo rozpusty"; bezżenność jest jednak „lepsza". Nie ulega wątpliwości, czego apostoł we własnej sprawie naucza.28 Jednocześnie, wedle wykładni katolickiej, Paweł otwiera „przed kobietami nowy okres", tworzy „zupełnie nowy ideał kobiecy" i śpiewa „«Pieśń nad pieśniami» małżeństwa".29 Jeszcze go usłyszymy. 85 KSIĘGA TRZECIA MNISI „...zupełne i całkowite przeciwieństwo silnego ducha." Friedrich Nietzsche 86 87 Rozdział 8 Początki monastycyzmu 1 ASCECI „Niewątpliwie ocena zjawiska ascetyzmu jest możliwa jedynie w powiązaniu z psychopatologią." K. Schjelderup1 „Każda forma ascezy jest formą próżności, gdyż stawia dobro własnej duszy nad dobro drugiego." Ernest Borneman2 „Człowiek religijny myśli tylko o sobie." Friedrich Nietzsche3 Asceza, której Jezus ani nie nauczał, ani nie praktykował, stała się jedną z cech charakterystycznych chrześcijaństwa, miała jednak, jak wszystko w tej religii4, niechrześcijańskie korzenie, i to zarówno jeśli chodzi o samo słowo jak i jego treść. Z greckim pojęciem askein, które znaczy tyle co ćwiczyć, starannie coś czynić, spotykamy się po raz pierwszy u Homera i Herodota — w sensie artystycznego lub technicznego dopracowania; później, u Tukidydesa, Ksenofonta i Platona, oznacza ono przede wszystkim ćwiczenie ciała.5 W końcu znika z dziedziny artyzmu i sportu, by po przejściu typowych przeobrażeń (nowe znaczenie będzie niemalże przeciwieństwem pierwotnego) wzbogacić zasób pojęć religijnych: zamiast hartowania ciała będzie oznaczało jego „umartwienie"; zamiast dążenia do „ziemskiej" sławy — pragnienie „korony życia wiecznego". Podobne przewartościowania dokonywały się w chrześcijaństwie wcale nierzadko; tak samo rzecz się miała choćby z pojęciem „gimnazjum", „pedagog", „miłość platoniczna" czy „czystość". Łaciński rdzeń tego ostatniego słowa {castimonia) wyprowadzony od carere (być czegoś pozbawionym, powstrzymywać się od czegoś) ma znaczenie negatywne, jednakże wywodzi się od agnizio, pojęcia związanego ze świętymi zaślubinami; „oblubienicy boga", kapłance nie wolno było wprawdzie obcować płciowo z osobami z zewnątrz, dopuszczalny był natomiast rytualny akt seksualny z kapłanem!6 Asceza przybiera najradykalniejsze formy zawsze tam, gdzie ciało i dusza, świat i Bóg są sobie zdecydowanie, w sposób dualistyczny przeciwstawione, i gdzie człowiek, obolały w wyniku popychających go w stroną obłędu rozterek wewnętrznych, poprzez ucieczkę od świata, abstynencję w najrozmaitszych jej formach, zmierza do uwolnienia się od zasady „złej" i zwrócenia ku „dobrej", do odejścia od zmysłów i cielesności, do zbawienia, owej — jak szyderczo zauważa Nietzsche — „nareszcie osiągniętej całkowitej hipnozy i ciszy"7. Wzory chrześcijańskich wspólnot zakonnych Indie, typowy kraj religii zbawienia, były również ojczyzną ascezy. Już Rigweda, jeszcze politeistyczna, jeszcze skierowana ku radościom tego świata, zmysłowo witalna mówi o ekstatycznych i tajnych organizacjach, „długowłosych w zachwycie, przyodzianych w brązowy brud, poddających się harmonii wiatru, gdy nawiedzą ich bogowie".8 Ba, w młodszych częściach dzieła, zwłaszcza w księdze ostatniej, dziesiątej, już bardzo wyraźnie daje o sobie znać żar wewnętrzny9 — tapas. Pierwotnie mogła to być co prawda jedynie technika osiągania wyższej ciepłoty ciała w czasie trwania północnoindyjskiej zimy, ale stopniowo ta czysto fizjologiczna potrzeba przerodziła się w mistyczno-religijną, ukierunkowaną na coraz surowszą samodyscyplinę.10 W znacznie młodszych tekstach Wed, aranjakach i upaniszadach, anachoreci o cechach kapłanów udzielają już ascetycznych pouczeń. Choć ciągle dozwolona jest poligamia i nawet święci (na przykład czczony w „Wielkiej Księdze Lasu" Jajnavalkja żyje w podwójnym małżeństwie) kochają przepych książęcych dworów.11 Ale już następujące tuż po aranjakach, najwcześniejsze upaniszady, naznaczone pesymizmem i sprawami doczesnego świata, zalecają umartwienie jako ideał. Zresztą w całym nowszym bramanizmie, w którym Schopenhauer rozpoznał bogactwo swych własnych myśli, świat jawi się jako iluzja {maja); budzi się też dążność do zbawienia, której nie zna stara religia wedyjska. „Z ciemności zaprowadź mnie w światłość / ze śmierci wprowadź mnie w nadśmierć."13 Pierwsze zakony męskie i żeńskie założył już w VIII wieku przed Chrystusem syn królewski Parśva; około roku 600 eremici i mnisi byli w Indiach zjawiskiem dobrze znanym, a asceci, ze względu na swe rzekomo ponadnaturalne moce, cieszyli się nawet wielkim poważaniem. Wielu ludzi rozczarowanych czy to życiem dostatnim, czy wręcz 89 przeciwnie: brakiem przychylności losu, próbowało (przywdziawszy opaską na biodra lub całkiem nago, posypawszy się popiołem i ogoliwszy głowę) życia pustelniczego w lasach, grotach skalnych czy w górach. Inni przemierzali kraj, żebrząc lub pokutując. Fanatycy otoczeni żarem ognisk wystawiali się na palące promienie słońca, wisieli na drzewach głowami w dół, miesiącami stali na jednej nodze, trwali zakopani do połowy w mrowiskach, cierpliwie znosili gnieżdżenie się ptaków we włosach, lub straszliwie się kaleczyli.14 Podobne widowiska będą później demonstrować chrześcijańscy artyści od ascezy. Od dawna przypuszczano, że indyjska asceza wywarła wpływ na wczesne chrześcijaństwo i choć przypuszczenia te natrafiały jednocześnie na silny opór, przecież nowsze badania w znacznej mierzeje potwierdziły.15 Około dwieście pięćdziesiąt lat po czasach królewicza Parśvy, książę Mahawira (zmarł około 477 r. przed Chrystusem), występując jako nagi żebrak, zreformował zakony16, gdzie znów zaczęto stosować drakońską ascezę, a zwłaszcza posty, których najchwalebniejszym ukoronowaniem była śmierć.17 Również współczesny Mahawirze Budda (ok. 560-480 przed Chrystusem) pozostawiwszy za sobą „cmentarz" swego haremu, przez całe lata żył dzięki minimalnej diecie i po pewnym czasie upodobnił się do „skurczonego melona, ba, czarnego cienia"18, by wreszcie, podobnie jak później Jezus i Mahomet, odrzucić (skrajną) ascezę jako bezużyteczną.19 Jednakże w powstających jeszcze za jego czasów wspólnotach monastycznych, które zawsze stanowiły tylko mniejszość, idealny buddyzm był naznaczony silnym piętnem ascetyzmu20, a także mizoginizmu21, jak późniejszy ideał chrześcijański. Te paralele są tu zresztą frapujące.22 Przed katolickimi wspólnotami zakonnymi istnieli jeszcze mnisi i mniszki egipskich serapejonów. I nie jest wykluczone, że twórca chrześcijańskiego monastycyzmu, Kopt Pachomiusz był kapłanem Serapisa.23 W każdym razie długo przebywał w świątyni Serapisa, a tonsura obowiązująca członków jego wspólnoty w Tebannis była wcześniej rozpowszechniona wśród sług Serapisa.24 Na kształt chrześcijańskiego monastycyzmu wywarły ponadto wpływ neopitagoreizm, który znał wspólnoty o strukturze podobnej do struktur klasztornych, wspólnotę dóbr i różnorakie formy wstrzemięźliwości; gnoza, gdzie obok libertynizmu istniały skrajne formy ascezy; a od III w. także asceza manichejska (zatem pośrednio także monastycyzm indyjski, który Mani swego czasu był poznał)25, rozróżniająca między mistrzami a naśladowcami, zabraniająca obcowania z kobietami oraz spożywania mięsa i wina, nakazująca odsunięcie się od spraw świata, całkowite ubóstwo, wygaszenie uczucia miłości do rodziców i dzieci. 90 Jak i dlaczego pojawili się mnisi chrześcijańscy Pod wieloma wszakże wzglądami „specjaliści od cierpienia", „bojownicy Chrystusa", którzy — oni właśnie — „przez całe stulecia mieli antycypować hasło Nietzschego «żyć niebezpiecznie»"26, usunęli wszystkich w cień. W czasach najdawniejszych jeszcze ich nie było, choć życie wczesnych chrześcijan aż po późne lata wieku II faktycznie oznaczało ucieczką od świata. Wszak ludzie owi powszechnie spodziewali się bardzo rychłego końca świata! Jezus, apostołowie, całe prechrześcijaństwo, wszyscy ci ludzie fanatycznie w ten nadchodzący koniec wierzyli. Sytuacja zmieniała się stopniowo. Gdy nadzieja okazała się płonna, Kościół zastąpił wiarę w bliski koniec świata wiarą w jego odległy kres, a nadzieję na utęsknione ziemskie królestwo Mesjasza wiarą w „wieczną szczęśliwość".27 W nadziei na zbliżający się powrót Pana28 chrześcijanie żyli w dość ściśle przestrzeganej izolacji. Nie chodzili do teatru, nie uczestniczyli w igrzyskach ani uroczystościach ku czci bogów, ani świętach ku czci cesarza. Coraz widoczniejsi stawali się asceci.29 Kiedy w późnych latach II w., zwłaszcza w łonie rodzącego się w tym czasie katolicyzmu, zaczęli się mnożyć zwolennicy nowej religii, asceci stanowili już podstawowy trzon gmin. Poddawali się całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej, pościli i często odprawiali modły, stopniowo tworząc własny i odrębny stan. Konsekwencją uporczywego stronienia od rodziny i społeczeństwa stał się swoisty rodzaj emigracji. Choć wielu osiedlało się w pobliżu miast i wsi, nie brakło też takich, którzy ruszali na pustynię, tę „żyzną glebę monastycyzmu"30, gdzie wielbłądy i — fatamorgana. Słowo „mnich" (od mónos — samotny) pojawiło się w kontekście chrześcijańskim po raz pierwszy ok. 180 r. — u heretyka, ebionity Symmacha.31 Jednakże prawdziwy chrześcijański monastycyzm zaistniał dopiero na przełomie III i IV w. Pierwsi mnisi mieszkali samotnie lub w grupach, ale nie byli poddani jakimś ściśle określonym przepisom czy regułom. W 320 r. w Tabennis w Egipcie powstał klasztor założony przez byłego żołnierza rzymskiego, Pachomiusza. Pachomiusz stworzył też pierwszą, narzucającą dryl wojskowy, regułę zakonną, która w sposób mniej czy bardziej bezpośredni wpłynęła na reguły Bazylego, Kasjana i Benedykta.32 Już w V w. monastycyzm cenobicki rozprzestrzenił się do tego stopnia, że zagroził wpływom podatkowym państwa33; szybko dotarł także do Syrii, następnie objął cały Wschód, by w końcu zapuścić korzenie również na Zachodzie. 91 Przyczyną podziału w chrześcijaństwie, tego rozszczepienia na dwa światy, które podwójna moralność34 od dawna usprawiedliwiała jako „dwie drogi do Boga", swobodną i cywilną oraz rygorystycznie-ascetyczną, był gwałtowny proces sekularyzacji i całkowite zaangażowanie się przywódców wielkich Kościołów w sprawy polityki. Często dochodziło do gwałtownych sporów między klasztorami a biskupami.35 Ale już wkrótce Kościół potrafił wyciągnąć korzyści z ascezy oraz monastycyzmu i umocnić swą pozycję sięgając po środki, które pierwotnie były pomyślane jako mistyczny protest przeciwko niemu, jako ucieczka od świata i wyrzeczenie się jego spraw. 2 „ŚWIĘTE DZIEWICE" „Nie dlatego sławię dziewictwo, że jest ono również udziałem wielu męczenników, lecz dlatego, że ono samo czyni nas męczennikami." Nauczyciel Kościoła Ambroży36 „Gdyby twój ojciec rzucił się przez próg, gdyby twa matka obnażyła przed tobą piersi, którymi cię karmiła... — przejdź ponad ojcem! przejdź ponad matką! i nie roniąc ani łzy udaj się pod sztandar Krzyża!" Nauczyciel Kościoła Bernard z Clairvaux37 Stopniowo również wśród chrześcijańskich kobiet zaczynają tworzyć się zamknięte kręgi38 „świętych", czy też „poświęconych Bogu dziewic". W II w. jeszcze rzadko wzmiankuje się owe „święte", mieszkające u rodziców lub krewnych, ale już w późnych latach III w. jest ich w Egipcie tak dużo, że można je skoszarować. Zobowiązane do dozgonnej bezżenności strzegą swego skarbu w domach dziewic, które, jak się zdaje, istniały jeszcze przed powstaniem klasztorów.39 W wieku IV, który zna już publicznie składane śluby, a także określony przepisami strój kobiet „poświęconych Bogu", ich wspólnoty na Wschodzie są dosyć liczne. W V w. zaczynają się mnożyć także na Zachodzie, w VI zaś liczba klasztorów żeńskich jest już bardzo znaczna.40 92 Zachęcanie do zgrzebności Od samego początku inicjatywa w tym względzie wychodziła od Kościoła. „Gleba rodzinna" — jak obłudnie mawiano w kiczowatym klerykalnym żargonie nieco starszej daty — „niezbyt dobrze służy delikatnym roślinom, a jako zatroskana ogrodniczka Kościół — matka nasza próbuje wychowywać szlachetne latorośle w miejscach chronionych i pod swą szczególną pieczą" .41 Zgodnie z tą dewizą Kościół izolował więc biedne istoty i strzegł ich argusowym okiem, zalecał milczenie, powściągliwość, ostrzegał przed zażywaniem publicznych kąpieli, przed ucztami weselnymi, zresztą w ogóle wizytami, zwłaszcza u par małżeńskich; ba, młodszym doradzał niezbyt częste chodzenie do Kościoła, gdzie ponadto przydzielał im przestrzeń specjalną, ograniczoną barierkami.42 Wśród wielu innych nakłaniał też do częstych postów, modlitw, śpiewania nabożnych pieśni; wpajał szacunek dla „błogosławieństwa pracy" — ora et labora. Już wówczas bowiem wiedziano to, co Wieland w swym „Oberonie" sformułował następująco: „Nic nie utrzymuje w tak dobrej harmonii... zmysłów i obowiązku, co ich zmęczenie pilną pracą." Na dodatek praca ta oznaczała dochody, zatem błogosławieństwo było podwójne — nawet potrójne. Owe czyste istoty prezentowano złemu światu jako właściwych, lepszych chrześcijan, po prostu jako świętych. Adoracja świętych zaczęła się wraz z kultem męczenników. Ponieważ w tym czasie męczenników już nie było, w każdym razie wśród katolików, wyraźnie tylko rosła liczba wyznawców, zachowanie dziewictwa uchodziło za coś w rodzaju rekompensaty za brak męczeństwa. W tej sprawie Ojcowie Kościoła nie ustawali w podpuszczaniu (jeśli można tu użyć tego słowa). Poczynając od III w. i w jeszcze większym stopniu od wieku IV, mnożyły się traktaty wynoszące dziewictwo pod niebiosa; teksty o słodkiej, kadzidlanej i narkotyzującej woni, w których dziewice błyszczały jako „świątynie słowa bożego", „ozdoby i klejnoty", „kwiecie na drzewie życia Kościoła", „lepsza część trzody Chrystusa", „rodzina aniołów".43 Do wytrwania zachęcano je obietnicą niebiańskiej nagrody, „wieńca nieśmiertelności", „palmy zwycięstwa", roztaczano obrazy anielskich zastępów na rajskich błoniach, Maryi, którą otoczą, Jezusa, który osobiście przedstawi je Bogu: „Święty Ojcze, oto są owe..."44 Jeśli bowiem chodzi o obietnice po jednej stronie a głupotę po drugiej, to nigdy ich nie brakowało. „Lud ma długie, szare uszy" — napisał Arno Holz — „a jego poganiacze nazywają siebie rabinami, księżmi i pastorami."45 Wielu „Ojców" tworzyło własne dzieła ku chwale dziewictwa: Atanazy, Ambroży, Metody, Jan Chryzostom, 93 Grzegorz z Nyssy, Bazyli z Ankyry. W mało lotnych, za to patetycznych słowach starali się przebić ascetyzm helleński, śpiewając własną Pieśń nad Pieśniami — upajający hymn przecież jednak nie platonicznej miłości — ku chwale nienaruszonej błony dziewiczej.46 „...i dotknąć twego brzucha" Nauczyciel Kościoła Hieronim, niegdyś sam mocno niepewnie stąpający „po ciernistej drodze cnoty"47, choć co prawda jasno rozpoznawał (wraz z innymi ludźmi swego pokroju) dziewictwo jako „codzienne męczeństwo"48, to jednak propagował je z zapałem, wyrażając niekiedy przerażenie z powodu dziewcząt „zdrowych", które „ładne, tłuste i różowe" wchodzą do łaźni „między małżonków i młodzieńców", układają włosy w loki, podtrzymują piersi, szeleszczą jedwabną bielizną, przeciągają się, pokazując „białe ramiona w ich pięknej nagości" i zresztą w ogóle dają oglądać to, „co się najbardziej podoba"49; zamiast, do czego namawiał Hieronim, jedynie z wybrańcem duszy rozmawiać w swej alkowie, wzdychać i boleć. A dopiero gdy sen przyszedł na cię, podszeptywał słodko — zapewne raczej z inspiracji obrazów własnej młodości (a może nie tylko młodości) niż z Ducha Świętego — on do ciebie przyjdzie „i dotknie twego brzucha" (et tanget ventrem tuum).50 Temat tego rodzaju duchowych zaręczyn nieustannie przykuwał uwagę Hieronima! Czy on, człowiek, który jak żaden inny51 przyciągał ku sobie damy z towarzystwa — Marcellę, Asellę, Paulę itd. — również je rozbierał? Plotek na ten temat nie brakowało — tym bardziej nie mogły chyba umilknąć, gdy niemożliwy na dalszą metę do zaakceptowania w Rzymie, zbiegł ze swą najbliższą przyjaciółką, Paulą, do Betlejem, dokąd udała się również ta sama piękność, której brzuchowi prorokował swego czasu owo sławne dotknięcie. „Eustochia" — zauważa Luter wiedziony swym własnym nieascetycznym instynktem — „mogłaby pomóc i poradzić Hieronimowi."52 W ogóle się nie dowiedzieć, że istnieją mężczyźni! By wyrobić sobie pogląd na to, czym jest pedagogika kryminalna, trzeba choć raz przeczytać program wychowawczy sporządzony przez tego Nauczyciela Kościoła dla córeczki jego rzymskiej entuzjastki. „Muzyka jest zakazana; dziecko nie powinno nawet wiedzieć, do czego służą flety, liry i cytry. Czytania winno się nauczyć na podstawie imion apostołów i proroków oraz drzewa genealogicznego Chrystusa (Mt. 1, Łk. 3). Nie powinno 94 mieć ładnych i zadbanych towarzyszek zabaw, a jedynie poważną, bladą i niechlujną (sordidata) starą pannę, która nocą każe mu wstać na modlitwę i śpiewanie psalmów, a za dnia będzie z nim ćwiczyć odmawianie godzinek... Ma nie zaznawać kąpieli, gdyż ranią one poczucie wstydu młodego dziewczęcia, które nigdy nie powinno widzieć się rozebrane. Najlepiej będzie, jeśli dziecko, gdy tylko zostanie odzwyczajone od piersi(!), możliwie szybko zostanie zabrane przez matkę z grzesznego Rzymu i przywiezione do Betlejem; tam będzie wychowywane przez babkę i ciotkę w klasztorze, gdzie nie ujrzy mężczyzn, a nawet się nie dowie, że istnieje inna płeć(!). Wtedy również matka zostanie uwolniona od troski o dziecko i będzie się mogła bez przeszkód poświęcić życiu ascetycznemu."53 Mówiąc o wstrzemięźliwości seksualnej, w wielce pochwalny ton uderzał również Augustyn i to — jak zapewnia nas pewien augustianin — „tym bardziej, im bardziej od niej odchodził w swych latach młodzieńczych".54 Istotnie Augustyn, który najpierw, jak sam przyznaje, „roztrwonił siłę" „na nierząd i prostytucję", później zwyczajnie odprawił kochankę, zaręczył się z osobą niepełnoletnią i jednocześnie wziął sobie nową metresę (okres między osiemnastym a trzydziestym pierwszym rokiem życia spędził w konkubinatach; miał nawet syna, Adeodatusa, które to imię znaczy: dar Boży!), później stanowczo odżegnywał się od „swędzenia żądzy"55 i był zawołanym chwalcą dziewictwa. „Gdyby wszyscy chcieli tak żyć", marzy pewien „teolog chrześcijańskiego małżeństwa".56 Uwodzenie nieletnich Nauczyciel Kościoła Ambroży, który virgines sacrae nazywał „darem Bożym" — takich samych słów używał w odniesieniu do niewolnictwa(l) — nie tylko rodziców wzywał do wychowywania świętych dziewic, „abyście mieli kogoś, kto przez swe zasługi zmaże wasze przewiny (delicta) "51, lecz także nakłaniał dziewczęta do pozostawania w stanie bezżennym nawet wbrew woli rodzicielskiej. „Rodzice wzbraniają się, ale przecież chcą być pokonani" — pisał i jednocześnie doradzał: „Pokonaj, dziewico, najpierw dziecięcą wdzięczność. Jeśli pokonasz rodzinę, pokonasz również świat."58 Jak bowiem nigdy nie jest za wcześnie na ochrzczenie dziecka — przeciw czemu jeszcze na przełomie II i III w. występował Tertulian59 — tak też nigdy nie jest za wcześnie na nakłanianie do klasztoru. Gdyż, jak zauważa Schopenhauer, „tak jak ułożenie zwierzęcia, tak i ułożenie człowieka może się w pełni udać tylko we wczesnym dzieciństwie".60 Już 95 dziesięciolatków ubierano w odświętne szaty i nakazywano ślubowanie czystości, ba, obyczaj ten praktykowano także wobec sześcio- i pięciolatków, a nawet jeszcze młodszych dzieci. O niespełna trzyletnim dziecku informuje północnowłoskie epitafium: „żyła dlatego tak krótko, by tym świętszą stanąć przed obliczem Boga".61 Nie każdy jednak ma to szczęście, by umrzeć wkrótce po narodzeniu. Jeszcze w czasach świętej Teresy, w późnych latach XVI w., przyodziewano dzieci od dwunastego roku życia w suknie zakonne. Teresa wielokrotnie szeroko się rozwodziła nad tym, jak przyjmowano do klasztorów młode dziewczęta, nawet wbrew woli ojca, matki i narzeczonego, jak pospiesznie zamykano za nimi wrota klasztorne, jak wręcz czyhano na nie u klasztornej furty, choć co prawda na rozkaz królewski oddawano je światu. „W ten sposób Pan napełnia ten dom duszami..."62 U innowierców czystość jest bezwartościowa, jest nawet przestępstwem Warto zwrócić uwagę, że dziewictwo, wstrzemięźliwość i moralność seksualna jako takie już wkrótce przestały być przedmiotem zainteresowania, ich miejsce zajęła możliwość manipulowania człowiekiem, a zatem władza! „Nie to chwalimy w dziewicach", wyznawał Augustyn, „że są dziewicami, lecz że są dziewicami poświęconymi Bogu."63 Ta myśl, znana równie dobrze Tomaszowi z Akwinu jak i teologom współczesnym, oznacza że dziewictwo jako takie „nie jest wartością moralną", staje się nią dopiero z chwilą niepodzielnego oddania się „Bogu".64 Jeszcze dobitniej potraktował tę kwestię Nauczyciel Kościoła, Chryzostom, który stwierdził, że dziewictwo ma wartość tylko u katolików, u Żydów i heretyków natomiast jest „gorsze nawet niż cudzołóstwo"!65 Zatem czystości nie sławiono ze względu na nią samą, nie stawiano jej ponad wszystko, przynajmniej jako przypadek idealny. Jakże podziwiał mnich, a późniejszy biskup Palladius ową Rzymiankę, która wolała zginąć od miecza niż oddać się zakochanemu w niej prefektowi.66 Jakże sławił Johannes Moschos ową mieszkankę Aleksandrii, która z powodu wielbiciela wyłupiła sobie oczy!67 Jaki aplauz ludzi średniowiecza wywoływała zakonnica, która wolała się oślepić niż kochać króla!68 Tego rodzaju historyjki przewijają się przez cała historię (legendę) chrześcijaństwa. Nawet współczesna teologia moralna, mimo obowiązującego w niej zakazu samobójstwa, zezwala kobiecie „rzucić się z wysokości..., by wyrwać się z rąk rozpustnika, który chce ją pochwycić i zgwałcić".69 Mało 96 tego. Wolno jej zabić! W każdym razie dopóki penis nie wszedł jeszcze do pochwy. Późniejsze zabójstwo z zemsty nie jest już dozwolone.70 A zatem pod znakiem czystości, o którą w gruncie rzeczy nie chodziło ani dawniej, ani obecnie, umartwiały się generacje głupców prawie po dziś dzień; przy czym ich zachowania zawsze w jakiś sposób dotykały sfery seksualnej, nawet wtedy, gdy pozornie wcale seksu nie dotyczyły. 97 Rozdział 9 Asceza chrześcijańska w czasach antycznych „Od czasu, gdy przybyłem na pustynię, nie jadłem ani sałaty, ani innych warzyw zielonych, ani owoców, ani winogron, ani mięsa i nigdy nie wziąłem kąpieli." Ewagriusz Pontyjski1 „Czemu chcę oglądać to światło, które przecież należy do tej doczesności i nie ma żadnej wartości!" opat Sylwanus (opuszczając swą celę)2 „Nigdy się nie śmiej, smuć się z powodu swych grzechów, jak smuci się ktoś, kto ma u siebie zmarłego." reguła Antoniego3 „...jeden z najwyborniejszych owoców pokoju roku 313." jezuici Viller/Rahner4 Wedle Waltera Nigga przestępstwo seksualne przedstawia „nocną stronę" monastycyzmu, na którą zazwyczaj „z entuzjazmem" wskazują wrogowie życia klasztornego, nawet nie zdając sobie sprawy,„ jak złe świadectwo samym sobie wystawiają..."5. Tak naprawdę jednak tą „nocną stroną" mniszej kondycji nie jest bynajmniej sprawa stosunków płciowych — jeśli tylko pominiemy w tym momencie obłudę. Nocą jest raczej, czego Nigg zdaje się nie rozumieć, wielce przezeń chwalona (choć może w sposób nieco przesłodzony) „skierowana wprost ku wieczności miłość Boga, która w monastycyzmie rozkwita jak krzew róży".6 Noc jest — zwłaszcza gdy sprowadza się do upartego umartwiania ciała, krwawych pośladków czy wręcz obciętych genitaliów — nie tyle różanym krzewem, co neurozą, by nie powiedzieć chorobą umysłową. Niewątpliwie jest asceza zjawiskiem złożonym, wynikającym z bardzo sprzecznych motywów. Ucieczka od świata, okresowa abstynencja mogą być niekiedy bardzo pożyteczne, głęboko uzasadnione, niezbędne; mogą wynikać z biologicznej potrzeby, stanowić wyraz koncentracji, autorefleksji, być optymalnym warunkiem bogatej duchowości. 98 Asceza należy do sfery ekonomii stylu życia i warunków aktywności twórczej. Bez ascezy kultura nie byłaby tym, czym jest.7 Noc miłosna, twierdzi Balzac (i być może nie przesadza) to jedna nie napisana powieść. Hemingwaya zaś nękają obawy przed „pozostawieniem w łóżku najlepszej części książki".8 Co prawda inni twórcy są przeciwnego zdania: nie rezygnacja, ale spełnienie wzmaga ich kreatywność.9 I tak Schopenhauer pisze (na marginesie warto zauważyć, że jest w tym całkowicie zgodny z zaleceniami talmudystów), iż w przypadku filozofa winna „być aktywna nie tylko głowa, ale i genitalia"; właśnie z tego powodu zaleca — często fałszywie rozumiane — małżeństwo a quatre.10 Jednakże asceza, która wynika ze strachu przed seksualnością i antyfeminizmu, która gardzi pięknem, depcze prawa natury, czerpie satysfakcję z niezadowolenia, obrzydzenia i bólu, która nienawidzi własnego ciała i znęca się nad nim, krótko mówiąc, podnosi cierpienie do rangi sztuki, mającej umożliwić dojście „indywidualną", „bezpośrednią drogą do Boga", pozwalającej osiągnąć „osobisty charyzmat", „zbawienie duszy" („«Zbawienie duszy» — czyli bez ogródek mówiąc: «świat kręci się wokół mnie»", Nietzsche), otóż owa wynikająca z przemożnego egoizmu asceza jest najczarniejszą nocą, domeną tych zwłaszcza, którzy —jak to w 417 r. ujął w opisie swej podróży z Rzymu do Galii Rutilius Claudius Namatianus — unikają światła, gdyż z chorobliwego strachu przed nędzą życia od razu i dobrowolnie tę nędzę wybierają11; to mieszanina zabobonu, fanatyzmu i choroby nerwowej. ...tylko mały bigot i rozkazobiorca Przez dwa tysiąclecia jednak asceta uchodził za przykład człowieka silnej woli i bohaterskiej postawy — choć bynajmniej nie był nim! Zdarzają się wszak jednostki apatyczne z natury, słabo ukształtowane, zimne, ludzie o wypaczonej zmysłowości, którym samoudręczanie się łatwo przychodzi, abstynencja których jest w takim samym stopniu wyrazem „cnoty", uduchowienia lub siły, jak niedowidzenie zaletą oczu. Nadto, zawsze przez kler gloryfikowany, typ człowieka wstydliwego, skłonnego do umartwiania ascety, który jednocześnie potrafi wykrzesać z siebie zdumiewającą energię, nie jest bynajmniej heroiczną wielkością. Nie jest taki człowiek zwycięzcą siebie samego, lecz raczej ideologicznie manipulowanym słabeuszem, małym bigotem i wykonawcą rozkazów, który wcale nie z własnej inicjatywy pragnie życia w cnocie; czyni tak raczej pod wpływem sugestii, ba, wręcz wbijania do głowy, i to już od dziecka. Gdyż bynajmniej nie z siły przekonań i własnej niezależności 99 staje się fanatykiem, ale z braku samodzielności i wewnętrznej słabości. By w ogóle zaistnieć, musi się całkowicie poddać obłędowi. Nietzsche nazywa fanatyzm jedynym rodzajem „siły woli", do którego zdolny jest człowiek słaby; asceci to jego zdaniem „ jedynie silne osły" i „całkowite przeciwieństwo silnego ducha".12 Człowiek cnotliwy, czy też raczej cnotliwym zwany, ulega zazwyczaj presji społeczeństwa, które nie zezwala mu na życie, ku któremu pcha go natura, a na pociechę wmawia mu się jeszcze, że osiągnął „zwycięstwo nad sobą", nad „niskimi popędami", „zwierzęciem w sobie", „złem". „I gdy konformista taki jest dumny ze swych wyrzeczeń, choć tak naprawdę jest nimi zmęczony, gdy twierdzi, że styl życia, któremu się poddał, odpowiada jego prawdziwej, lepszej naturze, jego wewnętrznemu ideałowi człowieczeństwa, gdy nawet jego psychiatra tak go ocenia, to przecież ideolodzy «moralności» doskonale wiedzą, w jaki sposób powstajątego rodzaju ideały."13 Czy nie istnieje więc zupełnie inne chrześcijaństwo? Aktywne, radosne, przyzwalające? Oczywiście, że tak. Zresztą istnieje każdy rodzaj chrześcijaństwa! I jeśli Kościołowi dany rodzaj nie pasuje do aktualnej koncepcji, powołuje się na inny, gdy przestaje odpowiadać ten inny, wraca do poprzedniego, obarczając fanatyków zadaniem umartwiania się. Kościół pragnie sprawować nieustanną nad nimi kontrolę, od pozostałych zaś ludzi, w swej masie rozwiązłych, wymaga coraz mniej — z tego samego powodu. Jednych naucza całkowitej pogardy dla życia, wobec drugich sławi świat jak cudowny twór Boży, a wszystko to razem stanowi wyraz szczególnej teologiki. Całkiem niedawno Rzym ogłosił — ze spokojem godnym ludzi Kościoła — że teologika jest elementem „głównego wyróżnika wiary chrześcijańskiej", należy „do istoty chrześcijaństwa" i znajduje się „po tamtej stronie tego, co logiczne". (To ostatnie należy chyba uznać za teologiczne opisanie braku logiki).14 Niedoścignionym ideałem i wzorem zawsze było jednak chrześcijaństwo ascetyczne. Im bardziej bowiem człowiek był skłonny do wyrzeczeń, do rezygnacji ze swych najbardziej elementarnych potrzeb, tym łatwiej udawało się nim komenderować. Od zarania więc asceza kształtowała wiarę i nadawała jej ostateczny ton. Jak przyznaje pewien katolik: „Tylko że niestety w rozwoju Kościoła «historię robić» mieli jedynie ludzie oddani ascezie. Wywarli oni zgubny wpływ na całą tradycję chrześcijańską."15 100 Jak chciałby niejeden... Właśnie. I dlatego nie jest ważne ani teraz — ani w ogóle —jak w danym momencie teologia interpretuje ascezę, lecz jak jest rozumiana i praktykowana od dwóch tysiącleci. Należy mieć na uwadze historią i życie sześćdziesięciu pokoleń chrześcijan, a nie wybiegi teologów, którym skrzętnie dodano atrybut „postępowości" tylko dlatego, że z ostentacyjnie wywieszonym językiem gonią zmieniające się czasy — zawsze gotowi zawrócić na pierwszy sygnał swego wodza. Ludzie ci z zimną krwią konstatują obecnie, że asceza jest już „nie na czasie", jest „mało nośna" (!), w „społeczeństwie konsumpcyjnym", nie znajduje oddźwięku nawet „u zakonników, którzy niegdyś niejako zawodowo byli ascetami".16 Dowodzą, jak „naprawdę" należy to wszystko pojmować. Zaczynają od tego, że tu i ówdzie podfryzowują terminologię, to i owo przemianowują, sugerując jednocześnie, że wraz ze zmianą nazewnictwa sama rzecz też ulega zmianie — zatem już nie asceza, ale „kształtowanie popędu", „sterowanie popędem", co brzmi znacznie lepiej, wydaje się niemal dobrodziejstwem, może nawet małym szczęściem, a już na pewno remedium — skoro zbyt wyraźnej „rezygnacji z popędu" nie zawsze można uniknąć. Następnie podkreślają, wbrew tradycji nauczania ostatnich dwóch tysięcy lat, że Jezus w ogóle nie pozostawił po sobie „żadnego programu ascezy" i arogancko twierdzą: „Podobnie uważa także apostoł Paweł." To, co się zdarzyło, było szeregiem skrajnych „nieporozumień", które ponadto nie miały „kościelnej akceptacji"! Wrogość wobec ciała i płciowości kwitła w platonizmie i manicheizmie. Asceza ma ponadto korzenie „gnostyckie" i „stoickie", w chrześcijaństwie zaś ma charakter „apokryficzny". Chrześcijańska asceza bowiem — przy czym jest to jedynie postulat — (ponowne wskazanie na innych, gdy samemu jest się winnym) — „musi (!) zachować dystans wobec ucieczki od świata takiej, jaką ucieleśnia typ buddyjski" (!), bo przecież właśnie chrześcijanin „na fundamencie swego posłannictwa wobec świata i wiary w zmartwychwstanie" (zawsze główne źródło ascezy!) „ma właściwie najmniej powodów dla postawy wrogiej wobec świata i ciała". Wreszcie przyznają, że tego rodzaju „pozytywne koncepcje teologiczne" nie są jeszcze „powszechnym dobrem teologicznego i chrześcijańskiego myślenia"17; (czytaj: od czasów Pawła obowiązywało coś wręcz przeciwnego). Poza tym „progresiści" nie chcą wcale (i nie mogą) wyeliminować ascezy całkowicie. Próbują jedynie uczynić ją strawniejszą dla „społeczeństwa konsumpcyjnego". Żadnej więc negacji, elementów asocjalnych, izolacji, odwracania się od świata. To tylko nieporozumienia ostatnich 101 dwóch tysięcy lat. Teraz postuluje się „tworzenie obszarów lepszego"18, „ćwiczenie ludzkich (!) sposobów zachowania"19, „inicjatywność", „odpowiedzialność za świat", namiętne „opowiadanie się za światem", „ucieczkę ze światem «do przodu»" (wszak asceza zawiera w sobie „wręcz rewolucyjny patos") i tym podobne bzdury.20 ...a jak było naprawdę W rzeczywistości ideał ascezy chrześcijańskiej zawsze przedstawiał się inaczej, zawsze był zaprzeczeniem humanizmu, akceptacji świata, rewolucyjności, gdyż do jego cech należało izolowanie się, pogarda i wrogość do świata, ciała i płci. Na przełomie II i III w. Klemens Aleksandryjski, który jako pierwszy użył słowa asceci w stosunku do żyjących w skrajnej wstrzemięźliwości chrześcijan , zabronił stosowania szminki i noszenia ozdób, a nawet uczestnictwa w tańcach i zalecał wstrzymywanie się od spożywania mięsa i picia wina aż do starości.22 Jego następca, Orygenes żądał czynienia pokuty przez całe życie i oddawania się przywodzącym do łez rozmyślaniom nad nadejściem sądu ostatecznego23, biskup Bazyli zaś, święty i Nauczyciel Kościoła (najwyższy tytuł przyznawany przez Kościół katolicki; z dwustu sześćdziesięciu jeden papieży może się nim poszczycić zaledwie dwóch), zabraniał chrześcijanom jakiejkolwiek zabawy, ba, nawet śmiechu!24 Grzegorz z Nyssy przyrównywał ludzkie bytowanie do „brudnego osadu", Laktancjusz już w samym zapachu kwiatów wietrzył broń szatana, dla Zenona z Werony największą chwałę chrześcijańskiej cnoty stanowiło „podeptanie nogami natury".25 A niejaki Augustyn oświadczał: „...gardzę tym, co jest, unikam ziemskiego szczęścia i cieszę się z obietnic Bożych. Gdy owi powiadają: jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy (1. Kor. 15, 32), ja powiadam: pośćmy i módlmy się, gdyż jutro śmierć nadejdzie."26 Jeśli zaś chodzi o mnichów, to już święty Antoni „Antonius eremita" lub „Antonius abbas" (eremitarum), jak brzmi jego tytuł w literaturze dotyczącej świętych Kościoła, pierwszy znany mnich chrześcijański27, nakazywał „zrównać się ze zwierzętami"; nakaz ten włączył później do swej reguły także Benedykt z Nursji28, a w VII w. Jan Klimak nadał mu następujące brzmienie: „Mnich powinien być posłusznym, obdarzonym rozumem zwierzęciem", które to sformułowanie z satysfakcją cytuje zakonnik współczesny jako klasyczne.29 Zalecając tę „głupotę dla Chrystusa", z zamiłowaniem powoływano się na Pawła i jego sentencje: „Co jest grupie dla świata, Bóg wybrał, 102 by mędrców zawstydzić";„ Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupim, by posiadł mądrość", i tym podobne pozornie głębokie myśli.30 Jeśli rację ma La Rocłiefoucauld, gdy powiada, iż kto żyje bez krztyny głupoty, nie jest bynajmniej tak mądry jak sądzi, to słuszne wydaje się także twierdzenie, że jeśli ktoś zachowuje się jak błazen, nie znaczy jeszcze, że jest mędrcem. Ale wśród chrześcijan zawsze było wielu, którzy w to jednak wierzyli i z pomocą najróżniejszych środków odgrywali rolę błaznów, często, przyznajmy, z najlepszym powodzeniem — aż po czasy nowożytne31. Jeszcze w XIV w. błogosławiony Jan Columbini założył własne bractwo „świętych głupców", jezuatów. „Udawajcie głupich, jak tylko potraficie, z miłości do Chrystusa, wtedy będziecie mędrcami" — brzmiało zalecenie twórcy. Z gałązkami oliwnymi na głowach jego uczniowie zwykli jeździć na osłach, trzymając zwierzęta za ogon, podczas gdy Jan osobiście biegł za nimi śpiewając: „Vivat, vivat Jezus Chrystus!" „ ...byle nie śmiech!" Co prawda niewielu ascetów, których pod koniec IV w. na samej tylko pustyni egipskiej było dwadzieścia cztery tysiące, spędzało czas równie radośnie. Wegetowali — demonstrując przy tym „ucieczkę «do przodu» ze światem" i „rewolucyjny patos" — w grobach, maleńkich celach i klatkach, w zwierzęcych legowiskach, wydrążonych drzewach lub na słupach. „Unikaj ludzi, siedź w swojej celi i płacz za swe grzechy" — nauczał opat Makarios. „Idź, usiądź w swej celi, a cela ta nauczy cię wszystkiego" — proponował opat Mojżesz (Moses). „Jeśli o mnie chodzi, to możesz się wcale nie modlić", radził opat Jan.33 Cela mnicha nie tylko była odbierana jako grób, ale grobem była nazywana.34 Pogarda radości, szczęścia, bunt przeciw istnieniu, niechęć, obrzydzenie, totalne umartwienie — to klasyczne chrześcijaństwo, chrześcijaństwo wybrańców, ascetów, którzy przeżywali swe życie jako życie „ukrzyżowanych", „przybitych do krzyża Chrystusa", „umarłych dla wszelkich słów i czynów, jakie należały do porządku ich czasów".35 Przez całe stulecia samoudręka była główną miarą chrześcijańskiej doskonałości. Łzy i nieczystości Ponieważ do obowiązków ascetów należało nieustanne opłakiwanie swych grzechów — „nie ma innej drogi prócz tej"36 — wielu z nich 103 dzień i noc zanosiło się łzami (sławne donum lacńmarum). Nauczyciel Kościoła Efraim, fanatyczny antysemita37, płakał w sposób tak naturalny, jak inni oddychali. „Nikt nigdy nie widział, by miał suche oczy."38 Szenuta, święty koptyjski, który swych mnichów chłostał tak, że ich krzyki dawały się słyszeć w całej wsi, dysponował podobno taką obfitością łez, że ziemia wokół niego zmieniła się w dobrze podlaną grządkę.39 Świętemu Arseniuszowi, który tolerował w swej celi straszliwy smród, by w przyszłości oszczędzić sobie zatrutych woni piekielnych, stały płacz wyżarł nawet powieki; dla złagodzenia skutków wynikających z potoków łez, jakie produkował, nosił specjalny śliniaczek.40 Poza łzami jednak ciała chrześcijańskich herosów nieczęsto stykały się z wodą. O ile dwa tysiące lat wcześniej w eposie o Gilgameszu napisano:„Dzień i noc baw się i tańcz / twe szaty winny być czyste / myj swą głowę i zażywaj kąpieli"!41, o tyle później „bojownicy Chrystusa" lepili się od brudu. Już święty Antoni — noszący to imię zakon (św. Antoniego) otrzymał przywilej hodowania świń, a świnia stała się jego atrybutem, sam zaś Antoni awansował na patrona zwierząt domowych — w swym długim życiu pustelnika nie wykąpał się ani razu, ba, nigdy sobie nawet nóg nie umył.42 W czasach późniejszych kąpiele zostały drastycznie ograniczone również w klasztorach (na przykład na Monte Cassino) do dwóch, trzech razy w roku!43 Przy tym wszyscy brudni chrześcijańscy asceci powoływali się na bardzo poważny autorytet, na ni mniej ni więcej tylko samego Nauczyciela Kościoła Hieronima, który niechlujny wygląd uznał za symbol wewnętrznej czystości.44 Spędzić życie chrześcijańskie z trawożercami Post był obowiązkowy.45 Ćwiczono się w nim już podczas misteriów, przewidywał go kult Attisa, Izydy, Mitry, w Eleuzis, spotykamy go u orfików i pitagorejczyków, w dżinizmie i buddyzmie.46 Mówi o nim również Stary Testament47 i żąda — dosłownie — by go przestrzegały także „woły i owce".48 Jednakże jeszcze współczesna teologia moralna uważa post za prawo natury — „przez to, że z natury (!) każdy (!) ma obowiązek pościć tyle, ile potrzeba dla poskromienia żądz".49 Dlatego papiestwo godziło się na skazywanie ludzi na śmierć tylko za to, że w okresie postu spożywali koninę!50 O ile jednak „amatorzy" pościli jedynie w określonym ściśle czasie (we wczesnym chrześcijaństwie były to środa i piątek)51, o tyle „zawodowcy" robili to permanentnie.52 By być w zgodzie ze starym hasłem 104 ascetów: „Prawdziwy post to stały głód", „Im grubsze ciało, tym cieńsza dusza", wydłubywali sobie czasem z wielbłądziego nawozu ziarnko jęczmienia, ale poza tym przez trzy, cztery dni, ba, tydzień cały utrzymywali abstynencją.53 Szenuta, wielki biczownik i notoryczny płaczek, już w wieku szesnastu lat pościł tak intensywnie, „że jego ciało" — pisał jego uczeń Wisa — „było całkowicie wysuszone, a skóra wyglądała jak przyklejona do kości"; „często jadał tylko raz w tygodniu... Jego siły znacznie osłabły, ciało utraciło płyny, łzy stały się słodkie jak miód, oczy zaś zapadły w oczodoły głęboko, jak dziury w łodzi i były czarne z powodu łez, które lał strumieniami."54 Święty Hieronim opowiada z rozkoszą, że widział mnicha, który przez trzydzieści lat żywił się okruchami chleba jęczmiennego i brudną wodą; innego, który leżał w zagłębieniu i nigdy nie jadł niczego ponad pięć fig dziennie; i trzeciego, który włosy strzygł sobie tylko w niedzielę wielkanocną, nigdy nie czyścił odzieży, habit zmieniał dopiero wtedy, gdy ten rozpadał się już na strzępy, głodował, aż jego skóra stawała się jak „pumeks", a wzrok ciemniał, krótko mówiąc, którego ascetycznej dzielności nawet Homer nie byłby w stanie opowiedzieć.55 Byli też tacy nabożni chrześcijanie, którzy żywili się jedynie trawą. Spożywali ją jak zwierzęta wprost z ziemi i stopniowo stawali się „dzikim zwierzętom podobni".56 Na przykład pewna grupa „trawożerców" wegetowała bez dachu nad głową w górach wokół Nisibis w Mezopotamii57, „zgodnie z kościelnym nakazem" stale śpiewając i modląc się. Także egipscy omofagowie żywili się wyłącznie trawą, ziołami i surowymi ziarnami zbóż.58 A w Etiopii w okolicy Chimezany, eremici spaśli pastwisko do tego stopnia, że nic już nie zostało dla bydła. Dlatego chłopi przegnali ich na powrót do grot, gdzie poumierali z głodu.59 Wszelako „złote czasy" dla „pasących się" nadeszły dopiero w VI w., kiedy to trwanie w życiu chrześcijańskim na diecie z trawy wydawało się stanem całkowicie naturalnym. Spasanie stało się wręcz zawodem. „Jestem Piotrem, pasącym się nad świętym Jordanem"60 — przedstawiał się pewien anachoreta. Apa Sofroniasz, przez siedemdziesiąt lat, w owych właśnie czasach pasał się całkowicie nago nad Morzem Martwym.61 „ ...głębsze formy religijnej świadomości" Asceci syryjscy, o zwyczajach których informował biskup Teodoret, żywili się tylko zepsutym jadłem lub surowym zielem, a zamieszkiwali cele, w których nie można było ani stać, ani leżeć.62 Dendryta Dawid 105 z Tessalonik trzy lata spędził na drzewie migdałowym na dziedzińcu klasztornym.63 W Sketis, znanej egipskiej kolonii mnichów, obowiązywały przepisy precyzyjnie regulujące ilość kroków, które wolno było wykonać oraz ilość kropli wody, które wolno było wypić.64 Chrześcijańscy poszukiwacze zbawienia często zawieszali na sobie wszelkiego rodzaju żelazne przedmioty wbijające się głęboko w ciało lub — posłuszni zmyślonym słowom Jezusa: „Kto nie weźmie na siebie swego krzyża" i tak dalej — stale dźwigali na barkach ciężkie krzyże.65 Inni lato i zimę spędzali pod gołym niebem lub kazali się otaczać murem, ale tak, by nic ich nie osłaniało przed niemiłosiernymi promieniami słońca. Niektórzy nurkowali w lodowatej wodzie. Inni dla ratowania duszy skakali w przepaść lub wieszali się. Byli też tacy, którzy chadzali całkowicie nago, a mnich, ojciec Makarios (zm. ok. 391 r.), twórca chrześcijańskiej mistyki, głosił: Kto nie potrafi zdobyć się na tak skrajne wyrzeczenie, niech pozostanie w swej celi i opłakuje swe grzechy.66 Niekiedy dochodziło do regularnego współzawodnictwa w umartwianiu się, wspaniałych turniejów ascezy między ,sportsmenami «świętości»"67 — mnichami ortodoksyjnymi a heretyckimi. Każda strona starała się ustanawiać rekordy lub je bić, pragnęła mieć najbardziej wytrwale głodujących, najwytrwalszych „staczy", najpilniej modlących się, najdłużej klęczących, najwytrwalej milczących lub przelewających najwięcej łez.68 Zaprawdę, gdyby dewiza Nietzschego nie brzmiała „żyć niebezpiecznie" lecz „żyć po wariacku", któż byłby lepszą jej egzemplifikacjąniż ci monomani i ekscentrycy, których niezłomną głupotę jeszcze dziś „tylko ze zdumieniem mogą podziwiać" katolicy i sławić jako godną naśladowania postawę i „heroizm"; jako „świętość" i „samouświęcenie" „najlepszych spośród chrześcijan"; jako „nieprzepartą siłę", która „fascynuje, skłania do naśladowania i tworzy nowe, pogłębione formy religijnej świadomości"; jako produkt „wspaniałego rozkwitu oddziaływania Ducha Świętego", „ukształtowany w całkowitej zgodzie z naukami Ewangelii".69 Współczesna teologia katolicka po dziś dzień za „najpiękniejszą część spuścizny dawnego chrześcijaństwa" uważa także święte dziewice, „jedną z najmilszych, a jednocześnie najwspanialszych instytucji", „kwiat Ewangelii" i tak dalej, i dalej.70 „Jeśli przepędzisz naturę..." Wszakże w samym środku ekscesów debilizmu (przez klerykałów podziwianych do dziś) znajdowała się walka z „ciałem", czyli wstrzemięźliwość seksualna. Wśród wszystkich ascetycznych praktyk: abstynencji, 106 samoudręczania się, tortur, kończących się niekiedy samobójstwem, „koroną" i „punktem centralnym" było w chrześcijaństwie zawsze zachowanie czystości.71 Przestrzeganie wymogów ascezy seksualnej sprawia najwięcej trudności — a chyba zniewala najbardziej. Co prawda już Augustyn ogłosił ją źródłem TO duchowej wolności , ale w istocie mało jest ludzi, którzy duchowo są tak bardzo zniewoleni, tak bardzo zmysłowo pobudzeni i tak mocno nękani przez wizje rozkoszy, jak asceci. Nieprzypadkowo najbardziej obłędny okres chrześcijańskiego ascetyzmu po upadku Rzymu był jednocześnie okresem całkowitego skarlenia kultury! Kto bowiem pragnie na trwałe zapanować nad popędem seksualnym, ten nieustannie mu ulega. Zanegowanie popędu powoduje, że przekracza on wszelkie granice, nabiera przemożnej siły. Jak powiada Luter: „prawdziwy zamtuz" przedstawia ludzkie serce, „które dzień i noc myśli tylko o rozpuście", popęd napada je jak „wściekły pies".73 Czy będzie się kładł nago w mrowisko, jak Makarios, czy, jak Benedykt tarzał w cierniach („kładzie się w cierniach i snadnie sobie dupę rozdrapuje", Luter, „Mowy Biesiadne")74, czy będzie chłostał lub szarpał ciało do krwi, ujarzmiony popęd się zemści, stanie się tym gwałtowniejszy, buchnie większym płomieniem, krótko mówiąc, im bezwzględniej asceta będzie negował naturę, tym gwałtowniej mu ona odpłaci; w walce przeciw pokusom zużyje całą swą siłę. Ta prawidłowość została wcześnie rozpoznana — przez wszystkie strony. Wszak nie tylko Horacy pisał: „Choćbyś przepędził naturę dwuzębnymi widłami, przecież ona powróci" — „Chasses le naturel", jak później z rozmachem podchwycił tę myśl P. N. Destouches, „il revient au galop". Ojciec Kasjan też o tym wiedział: „Proporcjonalnie do siły człowieka i jego postępów rośnie trudność walki."76 Zamiast wszakże wyciągnąć stąd jedyną rozsądną konsekwencję, niezmiennie i stale na nowo do tej walki wzywano. Skutek był taki, że wielu popadało z jednej neurozy w drugą, zapadało w coraz głębsze czeluście, ulegało napadom szału, szaleństwu jako takiemu, co przyznawał nawet Hieronim, który ponadto wspominał, że jeszcze jako współtowarzysz skorpionów i bestii, niepokojony chętką zmysłów, czuł się przenoszony między tańczące dziewczęta. „Moja twarz była blada od postów, ale duch płonął w zimnym ciele od gorących pożądań, a w fantazji człowieka, który wedle ciała dawno już umarł, gorzał już tylko ogień złej chuci."77 107 „Przypadki" i kobiety „w każdej pozycji" Wstrzemięźliwi, ubolewa pewien stary kronikarz, stawali się w swych pustelniach „tak często ofiarami aż nazbyt powszedniego nocnego przypadku". „Przypadek" ów dręczył eremitów nawet w ciągu dnia i niemal całkowicie odsuwał od modlitwy. Pewien mnich miewał „przypadek" nawet wtedy, gdy chciał przystąpić do komunii. Im skrupulatniej pobożni przestrzegali postów, notuje dalej ów kronikarz, tym częściej miewali polucję. W świecie — zauważa w trybie przypuszczającym, zdarzałoby się to rzadziej, „gdyż kobiety, które się widzi, są przecież zwykle mniej niebezpieczne od kobiet, o których się rozmyśla".78 Wprawdzie kobiety in natura były w stanie zagrozić ascetom (czego dowodzi złośliwy wrzód na prąciu pustelnika Stefana)79 — to przecież jako wytwory wyobraźni panowały nad nimi totalnie. To bowiem, co mnisi uważali lub chcieli uważać za pokusy płynące z zewnątrz, mamidła z piekła rodem, które przybierały kształt istot z krwi i kości, by stawać w ciemności grot i rowów, gdy nocny wiatr pustynny zawodził wokół cel, a do uszu docierał ryk dzikich zwierząt lub gdy „demon południa" spadał znienacka z trudną do zniesienia gorączką i dreszczami — było przecież tylko manifestacją ich własnych (nieświadomych) chęci, co zresztą podejrzewał już święty Antoni. „Demony dopasowują swe pozorne kształty do myśli, które w nas znajdująj co sami z siebie wymyślimy, przyozdabiają dalej." Asceci byli gnębieni przez płeć bezustannie, bez chwili wytchnienia tyranizowani przez marzenia i rozpustne widma. Przed ich wzrokiem stale pojawiał się szatan i jego towarzysze przybierający postać pięknych dziewcząt, „całe legiony nagich kobiet", „w każdej pozycji".81 Świątobliwy Hilarion w chwilach podniecenia seksualnego walił się w swą ascetyczną pierś, Evagriusz nawet zimową porą skakał do studni i tam przez całą noc chłodził swój żar. Pustelnik Ammonios był tak bogobojny, że uciął sobie ucho, by nie zostać biskupem {omnimodis monachum fugere debere mulieres et episcopos), a gdy wzbierała w nim żądza parzył sobie „to ten, to znów inny członek".83 Ba, ciężko prześladowany eremita Pachon był już bardzo bliski tego, by dać odgryźć swój członek wężowi, ale w końcu ustąpił przed głosem wewnętrznym, który nakazał mu: „idź i walcz!"84 108 Od kastracji do sprawdzania genitaliów W celu zachowania czystości wielu mnichów poddawało się infibulacji. Im cięższy był pierścień na ich członku — podobno zdarzały się sześciocalówki ważące ćwierć funta — tym większy powód do dumy. Inni przywiązywali do penisa spore kawały żelaza, upodabniając się stopniowo do eunuchów.85 Faktem jest jednak, że w tej sprawie nie pomagała ani wola, ani nienawiść do siebie, „łaska" czy jakakolwiek inna metoda, pomijając najradykalniejszą, to jest wyrwanie zła z korzeniami, czyli kastrację — nie bez słuszności uważaną za najskuteczniejszy środek zachowania czystości. I jak bez cienia przygany opowiada Epifaniusz — była też ona często praktykowana.86 Wiele dawnych autorytetów sławiło „trzebionych ze względu na królestwo Boże". Sekstus propagował kastrację jeszcze około 200 r. w swym bardzo poczytnym zbiorze sentencji.88 Prezbiter antiocheński Leoncjusz, który, podejrzany o obcowanie z kobietą, sam się okaleczył, początkowo utracił urząd kapłański, by później awansować na biskupa.89 Nawet Orygenes, największy teolog pierwszych trzech wieków, który kobiety nazywał córkami szatana, sam się pozbawił męskości ze względów ascetycznych, co było jakoby „wspaniałym świadectwem jego wiary i jego wstrzemięźliwości", jak chwali ten postępek dziejopis Kościoła, biskup Euzebiusz.90 Obłęd ten zaczęto zwalczać dopiero z chwilą, gdy przybrał niebezpieczne rozmiary. Na przykład walezjanie, którzy nie tylko kastrowali swych zwolenników, ale i każdego, kto miał pecha znaleźć się w ich mocy, zostali wyklęci przez synod w 249 r.91 W latach późniejszych — o ile wiadomości te są prawdziwe — od papieży podobno wymagano, by genitalia znajdowały się w stanie nienaruszonym, a nawet żądano ich zademonstrowania. Do tego celu służył specjalny fotel (Luwr posiada jeden egzemplarz) o siedzeniu w kształcie podkowy, bardzo podobny do staromodnego krzesła porodowego: dokonawszy oględzin i przekonawszy się na własne oczy, kardynałowie ogłaszali: testiculos habet et bene pendentes.92 109 Rozdział 10 Asceza w średniowieczu i czasach nowożytnych „Natomiast winniśmy nienawidzieć ciała z jego występkami i grzechami, gdyż chce ono... żyć cieleśnie." Franciszek z Asyżu1 , Jakiż wstręt budzi we mnie ziemia, gdy spoglądam ku niebu!" Ignacy Loyola2 „Budzi we mnie wstręt już samo używanie tych radości tutaj, choćby tylko dla porównania." Teresa z Avila3 Jeszcze całe chrześcijańskie średniowiecze uważa życie histerycznych ascetów, tak nieprzyjazne ciału i jego instynktom, za najwyższy ideał. Prawie wszystko, co wiąże się z seksem, jest dla ludzi tej epoki obciążone grzechem śmiertelnym; uświęcona natomiast pozostaje patologiczna czystość. Zmysłowa radość zostaje potępiona; umartwienie — sławione pod niebiosa. Powracają wszystkie masochistyczne ekscesy antyku, nieustanne depresje na równi z wylewaniem potoków łez, brakiem higieny, postami, pozbawianiem się snu, biczowaniem; do nich dochodzą nowe, równie absurdalne pomysły. Nigdy wprawdzie nie udało się faktycznie przeforsować zakazów seksualnych, niemniej obciążono nimi sumienia do tego stopnia, że —jak pisze G. R. Taylor, zaowocowało to najróżniejszymi zaburzeniami umysłowymi. „Niewiele jest przesady w twierdzeniu, że Europa średniowieczna przypominała wielki dom wariatów."4 Kościół nieustannie żądał ćwiczeń ascetycznych, papież Innocenty XI (1676-1689) surowo zakazał ich zniesienia, a synod w Issie potępił jako „błędny i heretycki" wszelki pogląd przeciwstawny.5 Kaznodzieje wyszydzali ciało jako „dół nieczystości", „naczynie pełne zgnilizny", „brudu i obrzydliwości".6 „Pogardzaj ciałem", nauczał Jan z Avila, jeszcze w 1926 r. podniesiony do godności Nauczyciela Kościoła. „Traktuj je jako przykrytą śniegiem kupę gnoju, jako coś, co wywołuje w tobie obrzydzenie, gdy tylko o tym pomyślisz."7 „I strzeżmy się", jak nakazywała reguła franciszkańska, „mądrości tego świata i roztropności 110 ciała; gdyż popęd ciała popycha gwałtownie ku wielu słowom, ale niewielu C2ynom... Duch Pana jednakże pragnie, aby ciało było w umartwieniu i pogardzie, lekceważone, upośledzone i obelżywie traktowane..."8 Pissintunicis albo zabawny obrazek Trudno się w tej sytuacji dziwić, że niezliczone masy mnichów, nie tylko święty Franciszek, rzeczywiście nigdy o ciało nie dbali i nigdy na przykład nie zażywali kąpieli; należał do nich święty Benedykt z Aniane, odnowiciel klasztorów benedyktyńskich we Francji i doradca Ludwika Pobożnego.9 Jednakże brak higieny nie ograniczał się jedynie do tych, których średniowieczny kronikarz określił kiedyś nader aromatycznym mianem pissintunicis (w zasikanych habitach).10 Nawet najbardziej prominentni książęta Kościoła nie uznawali kąpieli: w X w. na przykład święty Bruno, arcybiskup Kolonii, a w wieku XI arcybiskup Bremy, Adalbert.11 To był system, konsekwentny system. Kto ciało lekceważył, musiał je zaniedbywać. Zwrócił na to uwagę Nietzsche. „Tutaj gardzi się ciałem, higienę odrzuca jako aspekt zmysłowości; Kościół broni się nawet przed utrzymywaniem czystości (pierwszym posunięciem chrześcijan po wypędzeniu Maurów było zamknięcie łaźni publicznych, których w samej Kordobie było 270)."12 Jeszcze w XX w. w kręgach klerykalnych kąpiel nie ma najwyższych notowań13, by jednak temu przeciwdziałać w 1968 r. użyto następującego sformułowania: „przestrzeganie higieny (trzeba określić) nie tylko jako dozwolone, ale także jako wskazane"14. Oczywiście czyści mnisi zawsze istnieli. Zwłaszcza po polucji (a cóż dopiero po kontakcie z kobietą) wielu migiem wskakiwało do pierwszej lepszej wody. Opat Wandregisilus, urodzony pod koniec VI w. koło Verdun, po „przypadku" nocnym zrywał się niezwłocznie i skakał „pełen boleści do rzeki: nawet zimą śpiewał w lodowatej wodzie psalmy i jak zwykle aż do dna robił przysiady".15 Zabawny obrazek? Nie: zwykła codzienność! Święci biskupi Wilfried z Yorku, Aldhelm z Sherborne, święty król szwedzki Eryk i inni święci nurkowali profilaktycznie nawet w czasie najsroższych chłodów.16 Również Bernard z Clairvaux, „wielki lekarz i przewodnik dusz", „religijny geniusz swego stulecia"17, którego „oddech był tak nieświeży i śmierdzący, że nikt koło niego nie mógł przebywać" (co zauważył Luter), rzucił się wszakże kiedyś w te pędy do stawu18, gdy pewnego razu ze zbytnim ukontentowaniem spojrzał na kobietę. 111 W dalszym ciągu kobieta uważana była za wyzwanie, świat za padół łez, a życie za ciężkie brzemię. Smutek celebrowano, przelewając przy okazji potoki łez. Benedykt z Aniane był obdarzony łaską do tego stopnia, że płakał, gdy tylko miał taką wolę.19 Święty Romuald (zm. 1027), który najchętniej uczyniłby ze świata ,jedną wielką pustelnię", także potrafił beczeć na zawołanie: podczas mszy, kazania, nawet jadąc konno, a niekiedy przy tym „całe jego serce topniało jak wosk" — był to niewątpliwie „religijny duch ognisty... starochrześcijańskiego formatu".20 Nawet nieczułemu Grzegorzowi VII przypadła w udziale „ta sama łaska".21 W dalszym ciągu praktykowano pozostawanie w milczeniu, co także wiązało się z obawą przed popełnieniem grzechu i już przed wiekami było znane Hindusom i Chińczykom.22 Niektórzy pustelnicy przemawiali tylko w niedziele, inni wyznaczali sobie limit na przykład najwyżej stu dni mówienia; kartuzi, kameduli, a jeszcze w większym stopniu trapiści milczeli tak uporczywie, że niekiedy popadali w obłęd. Poszczenie starym sposobem i post nowoczesny Intensywnie praktykowano posty, zwłaszcza że za świętym Tomaszem z Akwinu, wszystkim produktom zwierzęcym, a jajkom szczególnie, przypisywano silny wpływ na życie seksualne.24 Chrześcijańscy artyści głodowania ustanawiali rekordy, potrafili obywać się bez pożywienia przez piętnaście, dwadzieścia, lub, jak święta Lidwina, dwadzieścia osiem lat. Jeszcze w XIX w. Domenica Lazzari i Louise Lateau poddały się co najmniej dwunastoletniej abstynencji — wyłączając komunię świętą.25 Jakże wspaniałomyślny więc stał się Kościół dzisiejszy! Nie tylko, Że uznał „rozkosze podniebienia", o ile brzuch nie stał się wręcz bożyszczem, za grzech powszedni26, lecz nawet stwierdził, że jeśli już ktoś (i to nawet w sytuacjach jednoznacznie obowiązującego postu) „w dniu postu dwukrotnie nasycił się do pełna (świadomie lub nie), to tego dnia post nie jest już możliwy do zachowania. Dlatego w tym dniu osoba ta może w dalszym ciągu jeść do syta."27 Czyż to nie postępowe stanowisko?! Wprawdzie ciągle jeszcze zabrania się spożywania mięsa w piątki, ule udziela się przy tym licznych dyspens, nie mówiąc o przyzwoleniu na takie delikatesy jak jaja, mleko, ryby, żaby, żółwie, ślimaki, małże, ostrygi, raki, ba, mocą najwyższego indultu „w byłej Rzeszy Niemieckiej i Austrii" (od czasu faszystowskich papieży znana jest słabość „następców" do Niemców) zezwala się na spożywanie „rosołu mięsnego we wszystkie dni" z wyłączeniem wielkiego piątku. 112 Dobrze wychłostać zły członek Na przełomie pierwszego i drugiego tysiąclecia znów zaczęto obwieszać się łańcuchami i pancerzami, nosić na gołym ciele cierniste pasy pokutne obciążone ołowianymi kulami, a dla umartwienia nóg specjalne podwiązki nabijane żelaznymi kolcami.29 Wręcz modą stało się poddawanie biczowaniu lub samobiczowanie. Trzy tysiące razów (albo trzy tysiące psalmów) równało się jednemu rokowi pokuty.30 Za mistrza tego specjalnego sposobu ratowania dusz uchodził pewien dominikanin z klasztoru Fontavellano, który przetrwał w żelaznej zbroi piętnaście lat, co nie tylko przyniosło mu tytuł honorowego lońcatusa, (opancerzonego), ale na dodatek pozwoliło zaliczać setki lat pokutnych w ciągu kilku zaledwie tygodni.31 Zwyczaj biczowania był praktykowany prawie wszędzie i cieszył się poparciem Kościoła. Jeśli dozwolona i dobra jest porcja pięćdziesięciu razów, powiadał kardynał i Nauczyciel Kościoła Damiani, to jeszcze lepsza jest porcja sześćdziesięciu, stu, dwustu, ba, tysiąca i dwóch tysięcy razów. Brakiem rozsądku byłoby bowiem, pouczał ze zdumiewającą logiką Damiani, ganić większą część rzeczy, gdy się chwali jej część mniejszą.32 Inny zalecany przez świętego środek profilaktyczny stanowiło unikanie widoku kobiet, częste przystępowanie do komunii i picie wody; na koniec Damiani nauczał jeszcze, w jaki sposób mnich, przy pomocy rozpalonego żelaza, winien poskramiać swój członek.33 Dominik Guzman, założyciel zakonu dominikanów (1215 r.), często biczował się do utraty przytomności. Zresztą w ogóle dominikanie biczowali się , jak psy".34 Dominikanin Heinrich Seuse (zm. 1366 r.), nadzwyczaj zdolny uczeń mistrza Eckeharta, biczował się codziennie i przez osiem lat we dnie i w nocy nosił na plecach krzyż nabity trzydziestoma gwoździami. „Gdziekolwiek siedział czy stał, czuł, jakby miał jeża pod ubraniem; szczególnie, gdy go ktoś znienacka dotknął lub otarł się o jego szatę, raniąc go przy tym... Nosząc ten krzyż, przez długi czas poddawał się ponadto codziennie dwóm następującym czynnościom pokutnym: uderzał pięścią w krzyż tak mocno, że gwoździe wbijały mu się w ciało; by je stamtąd wyrwać, musiał szarpnąć za habit."35 Ciało Seuse'a często całe było pokryte ropiejącymi ranami, a właściciel nigdy go nie mył.36 113 Człowiek pełen radości życia Za wielce niepokalanego przed Panem uchodził i błyszczał Aloysius Gonzaga. Ten zmarły w 1591 r., w wieku zaledwie dwudziestu trzech lat, jezuita, którego atrybutami były lilia, krzyż, dyscyplina i trupia czaszka37, rumienił się ze wstydu nawet na widok swej matki. Podczas pierwszej spowiedzi stracił przytomność, na każdym stopniu schodów odmawiał Ave Maria, potrafił godzinami modlić się, leżąc plackiem przed krzyżem i tak przy tym płacząc, że nawet pomieszczenie od tego wilgotniało. Ponadto co tydzień przynajmniej przez trzy dni pościł o chlebie i wodzie i co najmniej trzykrotnie straszliwie się biczował, później nawet codziennie, po trzykroć między dniem a nocą. „Wszystkie jego, pokazane markizie, koszule były zakrwawione od ran zadanych dyscypliną."38 A przy tym, zapewnia pewien współczesny jezuita, był on „pełnym radości życia, zdrowo odczuwającym człowiekiem!"39 Później, już w okresie oświecenia, awansował nawet na patrona studiującej młodzieży.40 Jeszcze dziś jeden z „najbardziej postępowych" teologów moralnych, któremu aloyzjański ideał „anielskiej niewinności" wydaje się wprawdzie „poniekąd wątpliwy", dostrzega w tym komicznym świętym coś „naprawdę fascynującego" .41 Podobnie jezuita belgijski, Johannes Berchmanns, kanonizowany i równie młodo zmarły (w 1621 r. w wieku dwudziestu dwóch lat) unikał nie tylko widoku kobiet, ale i widoku mężczyzn. Za to jeszcze po północy czołgał się gołymi kolanami po ziemi, wzdychając, jęcząc i żarliwie całując obraz Najświętszej Dziewicy Maryi, której nieustannie nadawał najpiękniejsze imiona. Kiedy wreszcie decydował się na pójście do łóżka, najróżniejsze jego części powierzał opiece rozmaitych świętych, patronów swej niewinności, a u nóg kładł wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa. On również biczował się trzy, cztery razy w tygodniu, a w dni świąteczne nosił ubiór pokutny.42 Że też ci pełni radości życia ludzie umierali tak młodo! Kleryk, który zmarł w Paryżu w 1727 r. na skutek umartwień, dożywszy dwudziestu siedmiu lat (u jego grobu wybuchła epidemia popadania w najdziksze konwulsje, wzajemnego maltretowania się, spożywania ekskrementów, wysysania gnijących ran i tak dalej)43, nie był chyba ostatnią ofiarą obłędu kościelnej ascezy. W każdym razie nawet w czasach najnowszych trudno znaleźć „kanonizowanego świętego", który nie praktykowałby samobiczowania.44 I przypuszczalnie także w wieku XX nie tylko jezuici nie żałują sobie pejcza i stalowych kolców45 — wszak wedle słów Franciszka Salezego, zewnętrzne umartwienie ciała jest owsem dla osła, by biegł szybciej!46 114 „Niekiedy zdaje się, że utraciły swą naturalność..." Prawie wszystko, co Kościół dostał w ręce, zostało przezeń zrujnowane lub poddane próbie rujnacji. Prawie wszystko, co dało się zwieść, zostało poddane obróbce przygotowującej do nieba i „załatwione" dla tego świata. Prawie wszystko „umartwiono" (co za wspaniały termin!) — również biedne zakonnice. One, które jakże często musiały znosić bicie, same się jeszcze biczowały — podobnie jak mnisi: „Za grzechy popełnione, grzechy przyszłe, za żyjących krewnych, za dusze w czyśćcu, ku większej chwale Boga i z setki różnych innych powodów."47 Nawet zakonnice czasów nowożytnych pozostają opętane żądzą cierpienia i uciszania pragnień ciała. „Tylko ból czyni życie znośnym" — twierdzi święta Marguerite Marie Alacoque; „Zawsze cierpieć, a potem umrzeć!" — woła święta Teresa; „Zawsze cierpieć, a jednak nie umierać" — koryguje święta Maria Magdalena dei Pazzi.48 Maria od Świętej Trójcy „chciałaby zostać złamana cierpieniem". Maria du Bourg jeszcze całkiem niedawno wyznała, że gdyby ból był oferowany na rynku „pobiegłaby tam, żeby go kupić".49 Przy całej tej tradycji niczym nie skażonego obłędu, jedna ze współczesnych zakonnic wyraża zdziwienie z powodu postawy swych sióstr w wierze: „Niekiedy wydaje mi się, że utraciły swą naturalność. Wydaje się, że są w jakiś sposób okaleczone, zubożałe, także w swym ludzkim wymiarze."50 Karmelitanki bose, zgodnie z regułą swego zgromadzenia, zapoznawały się z dyscypliną w czasie postu czterdziestodniowego, w okresie adwentu, w każdy poniedziałek, środę i piątek. W piątki musiały się jeszcze same biczować „w intencji szerzenia wiary, dobroczyńców, dusz przebywających w czyśćcu" i tak dalej. Dodatkowe baty otrzymywały za „średnie przewinienie", to znaczy na przykład czytanie, czy śpiewanie, niezgodne z przyjętym zwyczajem, rozmawianie bez pozwolenia w kapitule lub niestosowną wypowiedź. Można sobie wyobrazić lanie za „poważne przewinienie".51 Flagelantyzm, radości fekalne i kult Serca Jezusowego Samo przyjęcie do wielu zakonów łączyło się z wręczeniem nowicjuszowi rózgi i zachętą do jej pilnego użytkowania.52 Gdy jakaś zakonnica zmarła, pozostałe przy życiu jeszcze przez wiele tygodni raniły sobie ciało biczowaniem. Niektóre chłostały się dwa razy dziennie, inne, zwłaszcza w okresie postu, trzy i cztery razy, wiele poddawało się chłoście nawet w nocy.53 Niektórym bez wątpienia sprawiało to przyjemność, wszak 115 różnorakie praktyki masochistyczne polegają na przemianie bólu w rozkosz, wstrętu w szczęście. Chorobliwe upodobanie do brudu i nieładu stało się specjalną formą chrześcijańskiej ascezy, rodzajem oczyszczającego rytuału; po poddaniu się niebywałym upokorzeniom obiecywano sobie uwolnienie od grzechów. Nigdy się nie dowiemy, ilu ascetów odbierało torturę i samoudręczenie jako rozkosz, na ile działania dla poskromienia przyjemności stawały się swym przeciwieństwem, ilu spośród pobożnych bohaterów nurkowania to po prostu fetyszyści zimna, narcystyczni odbiorcy rozkoszy doznawanych za pośrednictwem skóry. Wszak nie tylko asceci z satysfakcją rzucają się w cierniste krzaki, czy nabijane szpilkami legowisko, dają się bić i maltretować, przybijać do stóp rozpalone podkowy, przypiekać penisa, wypalać napletek, rozcinać powłoki brzuszne,54 znajdując przy tym (lub nie) zaspokojenie — podobnie jak szturmujący niebo wielcy neurotycy zbawienia. Święta Maria Magdalena dei Pazzi (1566-1607), florencka karmelitka, jedna z „najwybitniejszych mistyczek swego zakonu"55, tarzała się w cierniach, kazała sobie lać na skórę roztopiony wosk, kazała się lżyć, kopać w twarz i chłostać, co — jak się zdaje — satysfakcjonowało ją najbardziej. Czyniła to, jęcząc przy tym w obecności wszystkich: „starczy już, nie rozpalajcie bardziej tego płomienia, który mnie trawi. To nie jest ten rodzaj śmierci, którego sobie życzę. Wiąże się z nim zbyt wiele przyjemności i błogości." Mamy tu więc do czynienia z „klasycznym przykładem seksualnie zboczonej, ascetycznej flagelantki"56. Francuska salezjanka Marguerite Marie Alacoque (1647-1690) wycięła sobie na piersi monogram Jezusa, a następnie, gdy zbyt szybko się goił, przypalała go płomieniem świecy. Były takie okresy, gdy piła jedynie wodę pozostałą po myciu, jadła spleśniały chleb i zgniłe owoce; kiedyś zlizała nawet wydaliny pewnego pacjenta, a w swej autobiografii opisała uczucie szczęścia, jakiego doznała, gdy wypełniła usta fekaliami człowieka, który cierpiał na biegunkę.57 Nagrodą za tak dalece posunięty fetyszyzm fekalny były noce, kiedy mogła całować serce Jezusa, który własnymi rękami ją przy tym dotykał.58 W 1864 r. papież Pius XI (Non possumus) ogłosił ją świętą! Zakon Serca Jezusowego, modlitwa do Serca Jezusa i święto Serca Jezusa sięgają korzeniami do „objawień" lej zakonnicy.59 Katarzyna z Genui (1447-1510) żuła brud ze starej odzieży biedaków, łykając przy tym nieczystości i wszy. W 1737 r. została kanonizowana.60 Święta Angela z Foligno (1248-1309) raczyła się wodą, w której wcześniej myto trędowatych. „Nigdy nie piłam z taką rozkoszą", wyznała. 116 „Kawałek strupiastej skóry trędowatego utknął mi w gardle. Zamiast go wypluć, zadałam sobie wiele wysiłku, żeby go przełknąć i udało mi się. Miałam wrażenie, że przyjęłam komunię. Nigdy nie potrafię wyrazić rozkoszy, jaka mnie ogarnęła."61 Zakonnica Katarzyna z Cardony uciekła z dworu hiszpańskiego na pustkowie, gdzie osiem lat spędziła w jaskini, nawet zimą sypiając na gołej ziemi. Nosiła raniącą ciało szatę pokutną, dodatkowo obwieszała się łańcuchami i często przez dwie, trzy godziny poddawała mękom przy pomocy różnego rodzaju narzędzi tortur. Na koniec została pasącą się. Czołgając się po ziemi, spasała trawę jak zwierzę.62 „...najdelikatniejsze objawienie chrześcijańskiego ducha" Oto on: ascetyzm średniowieczny, „owo najgłębsze i najdelikatniejsze objawienie ducha chrześcijańskiego"63 — łzy, krew, pogarda ciała, popędu płciowego, w ogóle świata. Przecież nawet największa mistyczka katolicka, Teresa z Avila, której „wyważoną osobowość" tak sławią katolicy64, nauczała, że należy „gardzić wszystkim, co się kończy". „Całe życie" było dla Teresy „pełne oszustwa i fałszu", „wszystko jedynie kłamstwem", „niczym więcej niż śmieciem", „wszystko, co ziemskie, jest wstrętne", nawet woda, pola, kwiaty — „wszystko to wydaje mi się śmieciem".65 I jak wszystko inne, tak i siebie nienawidziły owe istoty ponad miarę — lub co najmniej tę nienawiść demonstrowały. „A jej nienawiść do siebie samej była większa, niż mogła to znieść", napisano o świętej Katarzynie z Genui.66 Gdyż oczywiście ascetki też „grzeszyły", stale kusił je seks, nieustannie nawiedzał „szatan" — „wielki malarz", jak go określiła święta Teresa, na którą dybał sam książę piekieł, zarówno w pojedynkę, jak i z wielkim orszakiem. „Każdy występek odżywał we mnie ponownie", wyznawała Angela z Foligno, „wolałabym się dać upiec na ruszcie niż znosić takie męki."67 Świętą Katarzynę ze Sieny dręczyły całe zastępy diabelskie, podniecały ją w celi, a nawet w kościele.68 Podobnie od złych duchów cierpiała Katarzyna z Cardony; duchy owe pod postacią owczarków potrafiły skakać jej na ramiona lub też ukazywać się przybrawszy kształt węża69 — prastarego symbolu penisa! O Micaeli de Aguirre, siedemnastowiecznej zakonnicy hiszpańskiej, jej biograf powiada: „Gdy służebnica Boża leżała nocą na swym ubożuchnym posłaniu, przychodził do niej diabeł pod postacią konia z dobrze podkutymi kopytami; wspinał się na łóżko, stawał nogami na Micaeli i całym swym ciężarem tratował ją i maltretował..."70 117 A skoro chrześcijaństwo głosiło potrzebą umartwiania się już od czasów Pawła, przedstawiając ascetów jako wartych naśladowania bohaterów i podnosząc do godności świętych, ich sprzeczny z naturą sposób życia musiał się w końcu wydostać z klasztorów i cel pustelniczych i objąć swym wpływem ludzi świeckich. Dosięgną! także przedstawicieli wyższych stanów, których oczywiście Kościół szczególnie próbował sobie podporządkować. Cesarz Henryk III, jeden z najpotężniejszych władców niemieckich epoki średniowiecza, nigdy nie zakładał na siebie insygniów swej godności bez uprzedniego poddania się chłoście. „Dyscypliną" traktowano Ludwika Pobożnego po każdej cotygodniowej spowiedzi.71 W taki sam sposób obchodzono się z Małgorzatą Węgierską i Elżbietą Turyńską, którą miał TO zwyczaj policzkować jej własny spowiednik72 , lub z polską Jadwigą, o której Laurentius Surius pisał: „Wydawało się, że pod jej brudną i bladą skórą, która od nieustannych razów nabrała bardzo specyficznej barwy i zawsze była pokryta pręgami i ranami, nie pozostało nic prócz kości."73 Nawet sami chrześcijanie przyznawali: „Co niegdyś w pobożnej nadgorliwości było przez tego czy innego praktykowane... zostało obecnie świadomie przyjęte jako regularny środek postępowania w dążeniu do świętości."74 Wydaje się wszakże konsekwencją nieświętego braku logiki myślenia teologicznego, gdy pewien, niekiedy zaskakująco uczciwy katolik XIX w., dodawał do własnego stwierdzenia „już dawno stało się ogólnym (!) i szeroko rozpowszechnionym zwyczajem biczowanie się lub poddawanie biczowaniu na pokutę", zdanie następujące: w końcu jednak „pierwotnie pozytywny zapał" przekształcił się „w chorobliwą przesadę i rozprzestrzenił jak epidemia, wyradzając w bractwa flagelantów i biczowników".75 Jakby to wszystko od dawna już nie było chorobą i zwyrodnieniem! Jakby choroba stawała się chorobą dopiero podczas epidemii! Jakby głupota stawała się głupotą dopiero z chwilą, gdy wszyscy jej ulegli! Jakby obłęd ascezy za murami kalsztornymi różnił się co do swej istoty od masowego delirium na zewnątrz! Śmierć fallusowi i sztuka skopców W czasach nowożytnych kastracja rozkwitła na nowo, choć tylko w obrębie chrześcijaństwa wschodniego, w rosyjskiej sekcie skopców (trzebieńców), starowierców, jak ich gdzieś nazwał Dostojewski. Członkowie tej sekty odrzucali Kościół i państwo jako domenę antychrysta oraz popów i biskupów jako sługi szatana, uznawali natomiast Jezusa, choć jedynie jako poprzednika drugiego i większego syna Bożego, 118 swego zmarłego w roku 1832 założyciela, Seliwanowa, który poddał się „chrztowi ognia": usunięciu członka rozpalonym żelazem. Nauka skopców, mówiąca że grzechem pierworodnym był akt płciowy i że ludzkość może zostać wybawiona, a bramy raju otwarte przed pobożnymi tylko poprzez śmierć fallusa, zdołała przekonać tysiące ludzi — w nie mniejszym stopniu, niż sam jej twórca — ofiar religijnego fanatyzmu.76 Skopcy stworzyli jakby dwie główne klasy, dwa stopnie „czystości": małej pieczęci (ranga anielska), przynależność do której wiązała się z usunięciem „tylko" jąder oraz klasę cesarską, wielkiej pieczęci (ranga archanielska); w tym wypadku w ofierze składano członek. Operatorzy, wirtuozi swojej sztuki, posługując się bardzo prostym instrumentarium, złożonym jedynie z noża i serwetki, wykonywali pierwszorzędną robotę. Jednakże nie brakło fanatyków, którzy wybierali chałupnictwo i dokonywali operacji, posługując się siekierą. Do zatamowania krwi służyło rozpalone żelazo.77 Dla kobiet również istniały dwie klasy święceń, pierwsza i druga klasa „czystości": ogniem i żelazem wypalano sutki, względnie amputowano piersi; dokonywano także amputacji warg sromowych mniejszych i łechtaczki. By pomnażać wyznawców sekty, skopcy kastrowali się dopiero po spłodzeniu dzieci. Niektórzy zgadzali się, by ich żony miały kontakty seksualne z innymi mężczyznami; zrodzone z tych związków dzieci też oczywiście kastrowano. Ponadto szkolono i wysyłano zastępy agentów, by kupowali nowych wyznawców i dzieci. A ponieważ działo się to w czasach dojmującej nędzy, wielu zaś skopców było ludźmi majętnymi: kupcami, jubilerami, właścicielami kantorów wymiany, którzy niekiedy cały swój majątek wydawali na pozyskiwanie nowych członków, sekta kwitła, a zdrajcy i dezerterzy ścigani byli nawet za granicą i bezwględnie prześladowani. Podobno i takich, którzy brali udział w sekciarskich konwentyklach jedynie z czystej ciekawości, chwytano, przywiązywano do krzyża i wbrew woli kastrowano.79 „ ...świętej Dziewicy zrobić Chrystuska" Zadaniem skopicy, która — w cudowny sposób — zaszła w ciążę, było odegranie roli świętej Dziewicy, jej syn zaś uchodził za syna Bożego i musiał umrzeć śmiercią męczeńską. Ósmego dnia po urodzeniu dziecku przebijano serce, krew wypijano jako komunię, a odpowiednio wysuszone ciało przerabiano na bułeczki z przeznaczeniem do spożycia (komunia) w okresie Wielkiej Nocy. „Barbarzyńcy ci zwykle już 119 w trakcie kreowania owej dziewicy, którą tytułują bogurodzicą lub matką Bożą, pozdrawiają ją słowami: «błogosławionaś ty między niewiastami i zbawiciela urodzisz!» Następnie ją rozbierają, kładą na ołtarzu i odprawiają ten haniebny rytuał z jej nagim ciałem; fanatycy pchają się do niej, by ją obcałować we wszystkich miejscach. Modlą się, by Duch Święty zrobił świętej dziewicy Chrystuska, i aby wierzący w niego przez rok mogli spożywać jego ciało jako komunię."81 Kiedy Chrystusek przychodził na świat, zasztyletowywano go, by raczyć się komunią, niekiedy uśmiercano także samąbogurodzicę.82 Nawet okaleczenie nie kładło więc kresu popędowi. Luter, usłyszawszy o owym waldensie, który po wykastrowaniu stał się jeszcze bardziej pożądliwy, stwierdził, że kastraci wykazują „większą żądzę i zapał niż inni, gdyż zapał i żądza nie giną, a tylko moc".83 Sztuka po katolicku Na Zachodzie trzebienie „kultywowano" już tylko ze względów estetycznych, by nie dopuścić do mutacji u młodych śpiewaków książęcych i papieskich chórów — zwyczaj ten rozpowszechnił się zwłaszcza we Włoszech i swe wielkie triumfy święcił jeszcze w XVIII w. Jest faktem, że chłopców kastrowano ku większej chwale Bożej także w innych krajach, ale przecież prym w dziedzinie zaopatrywania całej Europy w śpiewających eunuchów wiódł kraj papieży; zdaje się, że główną siedzibą przemysłu „belcanta" było miasteczko Norica w Państwie Kościelnym.84 (Mało brakowało, a ofiarą katolickiej „estetyki" padłby także chórzysta wiedeńskiej katedry św. Stefana — Józef Haydn. Przed — jak to się wówczas mówiło — „sopranizacją" uchronił przyszłego kompozytora energiczny protest ojca).85 Jednakże w Kaplicy Sykstyńskiej — ufundowanej przez papieża Sykstusa IV, człowieka wyjątkowo rozpustnego, a nawet założyciela burdelu — kastraci radośnie śpiewali przez wiele stuleci: aż po mniej więcej rok 1920! Nie mniej niż trzydziestu dwóch „ojców świętych" (poczynając od Sykstusa V, byłego mnicha i inkwizytora, który jako papież obłożył karą śmierci również kazirodztwo, stręczycielstwo, przerywanie ciąży i cudzołóstwo)86 nie wahało się wyrażać zgodę na tak daleko idące okaleczanie młodych ludzi — „ostatni i niczym nie zawoalowany, a także najostrzejszy wyraz klerykalnej żądzy kastrowania wynikłej z seksualnej zawiści wobec świeckich"87. (Jednocześnie także wyraz niechęci do kobiet, których głosów w chórze dało się w ten sposób uniknąć). 120 Dla jednostek pozostających w celibacie, ale obdarzonych fantazją, dla romantyków i histeryków, namiastką seksu, czymś w rodzaju kompensacji za nędzne życie ascety, stawał się z czasem pewien mistyczny rodzaj pobożności, przy czym zakazana miłość do osób płci przeciwnej podlegała „uduchowieniu", czy też „sublimacji", kierowana ku sprawom wyższym i szlachetniejszym. Zepchnięty do podświadomości popęd znajdował swój ekwiwalent w intensyfikacji czci niektórych postaci chrześcijańskiego Olimpu. „Trzeba przeczytać — pisze teolog Hans Hartmann — żarliwe hymny zakonników do Maryi i jeszcze żarliwsze zakonnic do Jezusa, by pojąć to w całej głębi."88 121 Rozdział 11 Mistycy MIŁOŚĆ DO MARYI I EROTYKA CHRYSTUSOWA „Ach, nazbyt często Afrodyta odciska swą pieczęć na miłości do Boga." Friedrich Schiller1 , Jest tylko jeden klucz do rozwiązania zagadki mistycznej psyche — seksuologia." Ernst Bergmann2 Mistyka to niemal wzruszająca, literacko niekiedy czarująca próba ożywienia metafizycznej mumii — sięgająca od najsubtelniejszych drgnień duszy po krzykliwą histerię; to intensywna autosugestia stosowana jako środek umacniania się w wierze, religijny bodziec duszy oraz widowisko estetyczno-psychologiczne, które — w najprzeróżniejszych inscenizacjach — zna późny bramanizm, zna buddyzm, zna chiński taoizm, znają także gnoza, manicheizm i islam. Religia grecka, w której pojęcie mystikos bardzo wcześnie znalazło zastosowanie metaforyczne, określa za jego pomocą, niekiedy serio, niekiedy ironicznie, to, o czym mówić nie wolno. Stanowi ono owo sanctum silentium, „święte milczenie" staroniemieckich mistyków, które w ich oczach uchodziło za najwłaściwszy i najpodnioślejszy „środek wyrazu".3 Inna sprawa, że „dawanie wyrazu" nie zawsze wyglądało tak podniośle. Ale niezależnie od tego, czy przeważał element zmysłowy, woluntarystyczny czy też filozoficzny, wiedza zawsze liczyła się mniej niż uczucia, rozum mniej niż upojenie, a weryfikacja Boga wymagała spontaniczności doznania i przeżycia; miał On być „umbevahen und embehalsen", jak to ujęła Mechthilda z Magdeburga, czy też „żarliwie przygarnięty" —jak powiedział Zinzendorf.4 Jak kochający stara się połączyć z przedmiotem swego uwielbienia, tak mistyk pragnie zatracić się w „absolucie". Dreszcz rozkoszy i ekstaza mają miejsce zarówno tu, jak tam. Mistyka jest niewyobrażalna bez erotyzmu, jest wręcz jego tworem o wysokich aspiracjach, ale przecież tylko bastardem, który oczywiście stara się przeczyć swemu pochodzeniu, 122 mimo że rodzi się tylko ze stłumienia popędu, swej wizjonerskiej siły zaś nabiera w wyniku sublimacji tegoż popędu. Tu bierze swój początek zachłyśnięcie się Bogiem, wszystkie tańce świętego Wita i uduchowione, choć przecież groteskowe zachowania nawiedzonych, którzy nie potrafią wyobrazić sobie (bardzo to wiele mówiący fakt) podejścia do spraw metafizycznych z pominięciem symboliki miłości i małżeństwa. Język owych wystrychniętych na dudka entuzjastów jest naszpikowany metaforami wywodzącymi się ze słownika cielesnej miłości i nie można tej jego erotycznej komponenty ani wyeliminować, ani lekceważąco pominąć stwierdzeniem, że człowiek nie jest w stanie „całkowicie usunąć pierwiastka seksualności z jakiegokolwiek stosunku, także ze swego stosunku do bóstwa".5 Drastycznie dowodzi tego adoracja Maryi i Jezusa. Ergo: Boga nie można przeżywać z całkowitym pominięciem seksu — za to seks bez Boga jest całkowicie możliwy! Czy ktoś, kto przeżywa Boga, choćby nie wiedzieć jak płomiennie i fanatycznie, kto wierzy, że jest z nim zjednoczony, zaręczony, poślubiony, nie jest aby przypadkiem ofiarą zboczonej fantazji, sceną swego rodzaju spektaklu uczuć? A może dziełem przypadku jest, że mistycznym surogatem dla mężczyzn stała się kobieta, a dla kobiet mężczyzna? Że tęsknota mnichów tak często i żarliwie kierowała się ku Maryi, a mniszek, jeszcze goręcej, ku Jezusowi? Ku całowaniu piersi Madonny, i — niekiedy ledwie że maskowanemu — spółkowaniu z oblubieńcem duszy?6 1 „CARITAS MARIAE URGET NOS" „Chcemy być twymi niewolnikami miłości." Józef, biskup Leirii, w „roku Świętym, roku jubileuszu Zbawienia", 19337 Występująca w niezliczonych legendach średniowiecza, Maryja dostarcza obok radości duchowych także bardzo zmysłowych przeżyć, podnieca i czaruje, wylewa na adoratorów swoje mleko, domaga się uwielbienia, pieszczoty, zmusza do rezygnacji z ziemskich związków i wstępowania do klasztorów.8 Zwłaszcza najpobożniejsi mnisi przenoszą wzbraniane im odczucia seksualne na najświętszą Dziewicę; czyniąc z niej swą „oblubienicę", 123 odnajdują w niej ideał zastępujący im kobietą z krwi i kości, kobietą, której unikali i którą gardzili, lub przynajmniej, której mieli obowiązek unikać i nią gardzić. Upojenie miłością do Maryi nie różniło się tak bardzo od upojenia „wolną miłością" swoich czasów.9 Na długo przed cystersami gęste opary mistyki maryjnej unosiły się w późnym XI i w XII w. nad Cluny, którego opat Odilo padał na twarz za każdym razem, gdy słyszał imię Maryi.10 Młody norbertanin Hermann z klasztoru w Steinfeld prowadził z Dziewicą pełne życie miłosne.11 Podobnie rzecz się miała z pierwszym opatem cystersów, Robertem z Molesme.12 Do gorących wielbicieli Maryi należeli także gardzący kobietami fanatyczni zwolennicy celibatu: Grzegorz VII i Damiani.13 Intymne przeżycia nawiedzonych szły nieraz bardzo daleko. Wielu z nich miewało widzenia — na przykład piersi Maryi.14 W ten sposób przedstawiano świętego Dominika. Pod obrazem dominikanina Alanusa de Rupe (XV w.) znalazł się następujący passus: „Tak Maryja odpłaciła mu za jego miłość, że w obecności samego Syna Bożego oraz wielu aniołów i wybranych poślubiła Alana, swymi dziewiczymi ustami dała mu pocałunek wiecznego pokoju, nakarmiła go swymi najczystszymi piersiami i na znak zaślubin obdarowała pierścieniem."15 (Z jej własnych włosów —jak twierdził sam Alanus!) Nauczyciel Kościoła Bernard z Clairvaux (jako protektor „największej mnisiej głupoty; zresztą sam miał tylko umysł mnicha i poza sprytem i obłudą niczego nie posiadał" został nazwany przez Schillera religijnym „łajdakiem" jakich mało)16 także cieszył się intymnymi łaskami Madonny. „Ten święty pocałunek", czytamy w dziewiątym kazaniu Bernarda, poświęconym Pieśni nad Pieśniami, którą interpretował obszernie i na swój własny sposób, „ma tak gwałtowne działanie, że oblubienica zaraz sama z siebie poczyna, co widać po tym, że jej piersi wyraźnie nabrzmiewają i — by tak rzec — pęcznieją od mleka."17 Tym mlekiem posilał się sam Bernard (Mistrz życia Maryi pokazuje jak aniołowie wylewają nań mleko z jej piersi), co zaowocowało jego „miodopłynną wymową".18 „Monstra te esse matrem" — modlił się Bernard przed obrazem Matki Bożej, która na te słowa natychmiast odsłaniała swą pierś i uciszała pragnienie modlącego się: „ monstro me esse matrem "}9 Uwagę świętego niezwykle przyciągały również intymne części ciała Maryi — jak uwagę zakonnic obrzezanie i napletek Jezusa. Już jako dziecko ujrzał Bernard, w jednej ze swych wizji, dzieciątko Jezus wychodzące „ex uterus matris virginis". Później interpretując słowa „Jezus wchodził do domu i przyjmowała go niewiasta imieniem Marta", zawsze będzie łączył temat „dom Marty" z tematem „uterus Mariae".20 124 W czasach nowożytnych ten rodzaj uwielbienia Maryi, będący oczywistym wyrazem religijnie zamaskowanego popędu seksualnego, oczywiście nadal rozkwitał, o czym świadczy choćby ten tekst poświęcony „przyszłym pełnym zaślubinom": „W rzeczywistości wszelkie rozkosze młodości i wszelkie domniemane przyjemności ziemskich zaręczyn znaczą mniej niż nic w porównaniu z tą niebiańską radością... Można się wtedy będzie z ufnością ułożyć u jej piersi i ssać aż do nasycenia, a wszystkie jej czyste siły pociągną nas ku sobie w rajskiej grze miłosnej... W samej jej obecności jest czysta rozkosz. Żadna ziemska oblubienica nie może się ukazać mężczyźnie bardziej zdobna, bardziej niewinna, skromna i powabna niż ta błogosławiona Dziewica... O, czysta rozkoszy, jeszcze częściej przybywaj i nawiedzaj swoich i nie każ im nigdy odczuwać braku twych miłosnych podniet. Zaszczycaj nas niezmiennie swoją obecnością, moja jedyna i czysta turkaweczko."21 2 OBLUBIENICE JEZUSA „Dla słabych niewiast, które jak ja mają niewiele tylko siły, wydaje się wszakże stosowne, gdy Pan wspiera je przeżyciami rozkoszy." „To jest jak na ziemi między dwiema osobami, które bardzo się kochają." Teresa z Avila22 „Uczyń to Panie zaraz ze mną." Mechthilda z Magdeburga23 „Religia jest częścią kobiecego życia płciowego." bracia Goncourt24 Mistyczną namiastką płciowości stał się dla zakonnic Jezus, od czasów najdawniejszych przedstawiany im jako oblubieniec i najwspanialszy mężczyzna, one zaś, poświęcone samemu Bogu, cieszyły się chwałą jego „oblubienic", „świątyń Pana", „tabernakul Chrystusa" itd.25 Tego rodzaju przesunięcia w stronę duchowości, choć mutatis mutandis w formie mniej skrajnej, były znane już w religiach starszych.26 125 Jeden dom, jedno łoże, jedno ciało W średniowieczu umysły nowicjuszek nasycano obrazami odpowiednich obiektów zastępczych, w celu uzyskania właściwego „religijnego uduchowienia".27 Nigdy więc nie mówiono o ogniu czyśćcowym, odpustach i tym podobnych uciążliwościach, za to wciąż o miłości do niebieskiego oblubieńca w „duchowym ogrodzie", gdzie oczekują je nieopisane rozkosze z Jezusem. „Mają jedno dziedzictwo, jeden dom, jeden stół, jedno łoże i są prawdziwie jednym ciałem" —powiadał święty Bernard.29 Dziś jeszcze teologia kpi sobie (trudno to inaczej nazwać) z ludzi pozostających w dziewictwie, porównując ich stan (nie ma „bardziej przemawiającego obrazu") do „szczególnej miłości małżonków ku sobie" i sięgając po metaforę „niebiańskiego wesela", „zaślubin z Chrystusem w pełnej prawdzie i realności".30 Kościół nigdy nie skąpił pomocy również w kwestiach obrzędowych. Już w starożytności nadał charakter zaślubin ceremonii poświęcenia dziewicy, zawierając w niej takie elementy jak nałożenie ślubnego welonu, korony i pierścienia. Ubiór westalek także wywodził się od rzymskiej szaty weselnej.31 Na benedyktynki czekało strojne kwiatami łoże ślubne, a krucyfiks spoczywał na poduszce w roli narzeczonego32; w wielu obrzędach o charakterze misteryjnym wtajemniczeni mieli do dyspozycji łoże ślubne przeznaczone do wizyjnego zjednoczenia z bóstwem.33 W średniowiecznej mistyce obraz łoża ślubnego, czy też łoża miłości — „das minnekliche brutbette", jak pisze Tauler — był oczywiście bardzo popularny.34 Wszak wszyscy owi „sponsae Christi" i „ Christo copulatae" oddawali niebieskiemu narzeczonemu nie tylko swe dusze, lecz także, o czym dobrze wiedział biegły w tych sprawach Hieronim, ciała.35 Mleczko i papka dla Pana Tłumiąc w sobie prawdziwy instynkt macierzyński i seksualny, zakonnice z zachwytem oddają się zabawom z małym Jezuskiem, który musi leżeć jak najbliżej ich łóżka; karmią go, a niekiedy nawet czują się przez niego zapłodnione.36 Margareta Ebner (1291-1351), bawarska dominikanka, która zawsze obok siebie miała kołyskę z wyrzeźbionym z drewna Jezusem, usłyszała pewnego dnia głos Pana: „Jeśli nie dasz mi piersi, nie dam ci siebie, gdy będziesz mnie najbardziej chciała." Margareta posłusznie wyjęła figurkę z kołyski i przyłożyła do nagiej piersi, odczuwając 126 przy tym ogromną przyjemność. Jednakże na tym się nie skończyło. Jezus nie ustępował, stawał się natarczywy, ukazywał jej się nawet we śnie. W końcu spytała go: „«Dlaczego nie jesteś grzeczny i nie dajesz mi spać?» Wtedy dziecię odpowiedziało: «Nie chcę żebyś spała, musisz mnie wziąć do siebie.» Wtedy wyjęłam go z żarem i radością z kołyski i położyłam na mym łonie. I był wtedy jak prawdziwe dziecko. Wtedy powiedziałam: «Pocałuj mnie, bym zapomniała, że zabrałeś mi spokój». Wtedy objął mnie swymi ramionami za szyję i pocałował. Wtedy zażądałam, żeby mi powiedział o swoim świętym obrzezaniu..."37 Ten temat niezwykle wręcz interesował prawie wszystkie oblubienice Boże. Do Elisabeth Becklin młody Jezus przychodził „całkiem w tajemnicy" i siadał przy niej na ławie. „Wtedy zrywała się pełna żądzy, jak człowiek, który nie panuje nad sobą i przyciągała go do siebie i sadzała na swym łonie, i siadała, gdzie on siedział ...i tylko nie miała śmiałości, by go pocałować. I wtedy powiedziała pełna serdecznej miłości: «Ach, serce moje, azaliż odważę się ciebie pocałować?» On wtedy odrzekł jej: «Tak, jeśli pragnie tego twoje serce, ile chcesz.»"38 Ile chciała, dostawała też inna oblubienica Jezusa, która swego „ukochanego" opiewała jako „wylany olejek" i nieustannie „łaskawie poruszającego, który rozpala najsłodszym ogniem i wycieńcza. Rozkosze mej duszy pragną się wylać na zewnątrz i w część dolną (!), ale duch ponownie śle wszystko w górę."39 Mechthilda z Magdeburga albo „w łożu miłości" W XIII w. bardzo miłośnie rozpalała się i wycieńczała także Mechthilda z Magdeburga, która osiągnąwszy wiek sędziwy, ociemniała i zmarła jako cysterka w klasztorze Helfta koło Eisleben. Przez dziesiątki lat opierała się swemu libido wzdychając, płacząc, poszcząc, czuwając i sięgając po różne inne metody, nim doszła do pełnego rozkoszowania się Bogiem, fruito Dei, a miejsce umartwień zajęły wizje.40 „Gdyż przez dwadzieścia lat nigdy nie miałam spokoju od własnego ciała i w końcu byłam zmęczona, chora i słaba od skruchy i cierpienia, później od świętej tęsknoty i duchowego wysilenia, a do tego doszło wiele ciężkich chorób naturalnych"41 — warto na marginesie zauważyć, że opis ten dobrze oddaje drogę życia i cierpienia wielu zakonnic. Stłumienie popędu udało się Mechthildzie do tego stopnia, że pobożni kopiści i tłumacze stale skracali i na nowo formowali jej (poetycko po części znaczącą) spuściznę mistyczną.42 127 Cóż trzeba więcej nad to, co mówiła dodana do tytułu jej dzieła uwaga: „Treść tej książki była widziana, słyszana i odczuwana wszystkimi członkami."43 Bo Mechthilda kochać musiała: „...muszę kochać i muszę kochać / i niczego innego zacząć nie mogę" i już nie potrafiła „odwrócić się od miłości", zmuszona była „wylewać miłość"44, co zaczęła doprawdy wcześnie. „Ja, niegodna grzesznica" — wyznaje — „w dwunastym roku mego życia, gdy byłam sama, zostałam pozdrowiona przez Ducha Świętego nader błogim strumieniem."45 Później pływała coraz częściej. Czy to wtedy, gdy śpiewała: „Płynąca miłości / słodki strumieniu" lub „O Ty, płynący w Swej miłości Boże!", czy też wtedy, gdy czuła się jak „suchy ugór" i błagała: „Eja, najdroższy Jezusie Chrystusie, Ześlij mi teraz słodkie deszcze Twego człowieczeństwa."46 Jednocześnie zaś jej stałe zapewnienia, że pragnie kochać i płynąć w sposób „niepokalany" i „czysty", były symptomatyczne dla procesu tłumienia popędu seksualnego. „Eja, moje jedyne Dobro, pomóż mi teraz, bym niepokalana mogła wpłynąć w Ciebie!" „Eja, Panie! Kochaj mnie żarliwie, i kochaj mnie często i długo! Gdyż im częściej mnie kochasz, tym czystszą się staję." „Nie zapomnę, jak potrafisz pieścić czystą duszę na swym łonie. Uczyń to, Panie, natychmiast ze mną."47 Ale nie tylko ona pożądała Pana, on także jej pragnął, był „chory z miłości". „Panie, jesteś stale chory z miłości do mnie" — wyjawiała mu. A on na to, słodko przestraszony: „Musisz czuć nieskończony ból / W twoim ciele" i tytułował ją swym „podgłówkiem", „ślubnym łożem", „strumieniem mej gorączki"48 — i też płynął i jej płynąć kazał —panta rhei! „Gdy ja świecę, ty płoniesz Gdy ja płynę, ty falujesz."49 „Wysoka skała" pragnął żyć z nią „w narzeczeństwie", przyrzekał „słodkie ust całowanie", ba, żebrał nawet: „nie odmawiaj mi siebie, bym 128 mógł ochłodzić przy tobie żar mej boskości, pożądanie mego człowieczeństwa i pragnienie Świętego Ducha!"50 Wszystkie te trzy boskie osoby wielokrotnie konkurowały ze sobą o płynącą Mechthildę, której „rozkosz" stawała się przez to „bardzo różnorodna".51 Zresztą już w przypadku Maryi, „przy poczęciu naszego Pana", cała ta trójca miała swój czynny udział: „Siła świętej Trójcy i błogi ogień niebieski były w Maryi tak gorące."52 Przy czym oczywiście, gdy Mechthilda, pomna tych boskich strumieni łaski wylanych na Maryję, wzdychała: „O Panie, za bardzo oszczędzasz me zatęchłe więzienie.", jej boski małżonek replikował: „Drogie serce, królowo moja, Czemu dręczy się niecierpliwa myśl? Gdy ranie ciebie najgłębiej, przecież w tej samej godzinie z miłością namaszczam twe rany."53 W tej sytuacji często „powierzała się" Bogu „z wielką mocą w łożu miłości".54 Chętnie więc wierzymy współczesnemu interpretatorowi, gdy stwierdzał on, „że pośród religijnych niewiast swoich czasów Mechthilda wyróżniała się bardzo dzięki darowi znajdowania słów na to, co dla innych pozostawało niewyrażalne".55 Miłość w stanie „pozornej śmierci" Wiele dziewic kochało aż do utraty przytomności. I nie było to wcale rzadkie zjawisko. Herburgis, mniszka z Herkenheim, czuła jak „słodycz z nieba" wdziera się „do wnętrza jej ciała niby żywe, tryskające źródło", a żar szarpał ją tak bardzo, że padała na ziemię i traciła świadomość.56 O dominikance Elżbiecie z Weiler pisała inna zakonnica: „Jej wzrok kierował się tak wysoko i tak był przepojony łaską, że często przez jeden, dwa, trzy dni tak leżała, a jej zmysły niczego nie postrzegały. Gdy kiedyś leżała w stanie takiej łaski, do klasztoru przyszła pewna szlachcianka. Nie chciała ona wierzyć, że tamta utraciła świadomość przez łaskę, dlatego podeszła do niej i głęboko wbiła jej w piętę igłę. Ale Elżbieta z powodu żaru swej miłości niczego nie odczuła."57 129 Święta Katarzyna Sieneńska (1347-1380), patronka zakonu dominikanów i patronka Rzymu, także potrafiła godzinami leżeć „jak umarła" i też niekiedy „była poddawana torturom igły" przez spragnione cudów sceptyczki, ale „uczucie miłości" pętało „jej wszystkie członki".58 Łykającej brud i wszy, świętej Katarzynie z Genui zdarzało się, iż z powodu przenikającego ją żaru nie mogła wytrzymać w łóżku. „Cała woda świata", krzyczała wówczas, „nie mogłaby mi przynieść najmniejszej ochłody." I rzucała się na ziemię wołając: „Miłości, miłości, już więcej nie mogę." Pochłaniał ją nadnaturalny ogień (fuoco). Zimna woda, w którą wkładała ręce, natychmiast zaczynała wrzeć, nawet naczynie się nagrzewało! Gdy trafiły ją ostre strzały „niebiańskiej miłości", rana (ferita) stawała się tak głęboka, że na trzy godziny traciła mowę i wzrok. „Ręką dawała znaki..., że rozżarzone cęgi ściskają jej serce i inne narządy wewnętrzne."59 Głęboka rana i spowiednik Jak wiele innych ekstatyczek, miała Katarzyna słabość do swego spowiednika. Kiedyś poczuła płynący od jego ręki „niebiański zapach", „którego urok mógłby zmarłych obudzić." Katarzyna, kobieta zamężna, której małżeństwo nie było udane, w momencie spotkania owego spowiednika miała dwadzieścia sześć lat. I właśnie w chwili, „gdy przed nim uklękła, odczuła w swym sercu ranę niezmierzonej miłości Boga".60 Była to owa sławna rana, która otwierała się u jakże wielu mistyczek. Należała do nich m.in. Madame Guyon (1648-1717). Ona także (w tym czasie dziewiętnastoletnia) w trakcie swego pierwszego tete-a-tete ze spowiednikiem, którego w jej pobliże sprowadziła jakaś „tajemna siła", odczuła — zupełnie tak samo jak Katarzyna —¦ „w tym momencie głęboką ranę, która napełniła mnie miłością i zachwytem — ranę tak słodką, że pragnęłam, by nigdy się nie zagoiła".61 Święta Maria Magdalena dei Pazzi, zagorzała zwolenniczka poddawania się rozkoszom bata i cierni, często stawała nieruchoma, „aż miłość się na nią rozlała, a wraz z nią w jej członki wnikało nowe życie". Zrywała się z łoża i w najwyższym wzburzeniu chwytała którąś z sióstr ze słowami: „Chodź i biegnij ze mną, by przywołać miłość." Szalała potem jak menada po całym klasztorze krzycząc: „Miłości, miłości, miłości, ach, już więcej nie, zbyt wiele już miłości!" Jej spowiednik, Cepari, relacjonował, jak to w ogrodzie wyrywała „co jej wpadło pod rękę", zimą czy latem darła odzież z powodu „trawiącego płomienia niebiańskiej miłości" — który niekiedy gasiła u studni, zlewając wodą „także 130 swe piersi".62 „Poruszała się z niewiarygodną szybkością", zaświadczał Cepari i zapewniał, że w święto odnalezienia Krzyża, 3 maja 1592 r., w chórze kaplicy (amor vincit omnia) skoczyła na wysokość nie mniejszą niż dziewięć metrów, by pochwycić krucyfiks. Następnie odłączyła święty korpus od krzyża, włożyła go sobie między piersi i podawała do ucałowania zakonnicom.63 Bestia mystica Pod tym względem lepiej wiodło się Angeli z Foligno, która pijała wodę pozostałą po myciu trędowatych. Wcale nie musiała skakać, i to aż na wysokość dziewięciu metrów, by dosięgnąć Jezusa: to on sam ją nachodził — zadurzony w niej po uszy. „Moja słodka, moja kochana córko, moja ukochana, moja świątyni!" — tak do niej wzdychał. „Całe twoje życie, twe jedzenie, picie, twój sen, ba, wszystko w tobie mi się podoba. Uczynię przez ciebie wielkie rzeczy w oczach ludów... Droga córko, moja słodka małżonko, bardzo cię kocham. Bóg Wszechmogący okazał ci wiele miłości, więcej niż jakiejkolwiek innej kobiecie w tym mieście" — i tak dalej.64 Co prawda, by móc doznać tych przeżyć, ona, „aniołom równa", musiała najpierw uwolnić się od rodziny, co też się jej z Bożą pomocą udało i napełniło „zabójczą radością"! „W owym czasie zmarła z boskiego wyroku moja matka, która była mi wielką przeszkodą (!) na drodze do Boga. Podobnie zmarł mój mąż i w krótkim czasie zmarły także wszystkie moje dzieci. A ponieważ zaczęłam wtedy iść wspomnianą drogą i prosiłam Boga, by mnie od nich uwolnił (!), ich śmierć była mi wielką pociechą, choć ich opłakiwałam."65 Mistyczną bestią innego gatunku, że tak powiem, sfinksem, kobietą, przy której nigdy nie było wiadomo — pomijając jej skrajną żądzę panowania i pieniędzy — czy bardziej celebrowała obłudę, histerię, czy może cynizm, lub wszystko to razem, była Teresa z Avila, największa mistyczka katolicka — ma bete noire. 131 3 TERESA Z AVILA „I ZATKNĄŁ WE MNIE MIŁOŚĆ" „Dlatego naprzód, moje siostry! Gdyż poniekąd już na ziemi możemy rozkoszować się niebem..." święta Teresa66 „...katolicka od stóp do głów." teolog Nigg67 Szczególne radości stały się udziałem Teresy z Avila (1515-1582) — podobnie rzecz się miała z Augustynem i wielu innymi świętymi — dopiero w latach dojrzałych. Do około czterdziestego roku życia nie znajdowała „rozkoszy w Bogu" czy też „Jego Majestacie", jak niekiedy wolała mówić, sądząc, że jest to właściwsza forma zwracania się do Wszechmocnego niż prostackie, choć bardzo rozpowszechnione tykanie. Nie, przez dwadzieścia lat Teresa była kobietą pełną występku, bliską Marii Magdalenie; „złą kobietą", była po prostu „najgorszą pośród złych", godną „towarzystwa duchów piekielnych".68 Ale nawet wtedy zanotowała prawie od niechcenia, w samym wirze najgorszych samooskarżeń, że jej zdrożności, choćby te najhaniebniejsze, nie „były tego rodzaju", by znajdowała się „w stanie grzechu śmiertelnego".69 Jakież to światło na nią padło! Jakiż kadzidlany obłok! Cóż za wyrafinowana reżyseria! Można zrozumieć, dlaczego często ostrzegali przed nią nawet duchowni, oskarżając ją o przesadną egzaltację i diabelskie opętanie. Staje się jasne, dlaczego przez dwa dziesięciolecia nie mogła Tnateźć „spowiednika", który by ją „rozumiał".70 Pierwszy natomiast, który ją zadowolił, był nie tylko „wielkim czcicielem" Dziewicy Maryi, zwłaszcza „jej poczęcia", lecz także „pewnej osoby płci żeńskiej w tej samej miejscowości", osoby, z którą łączyły go przez wiele lat nader nieplatoniczne więzy i z którym później również Teresa, choć w całkiem inny sposób, „bardzo mile" obcowała i utrzymywała „częste wzajemne kontakty". Jednakże mnich ów zmarł po roku, nie sprostawszy, jak się zdaje, najróżniejszym przeciwnościom.71 Gorsze jeszcze od przywar Teresy były jej cierpienia: gorączka, bóle głowy, plucie krwią; „prawie nigdy" nie czuła się, jak to ostrożnie sformułowała „jak sądzę..., wolna od różnorakich bólów".72 Słabość serca spadła na nią „z tak nadzwyczajną gwałtownością..., że wszystkich... zdjął 132 strach". Szybko i coraz częściej traciła przytomność lub trwała w stanie, „który stale graniczył z brakiem przytomności". Czy w tych warunkach może zaskoczyć fakt, iż sądzono, że może „oszaleć"? Zapisała kiedyś: „Już od półtora dnia stał w moim klasztorze otwarty grób, który miał przyjąć moje zwłoki." W każdym razie przez „trzy lata" była „sparaliżowana". Później czołgała się, początkowo tylko „na rękach i nogach". I do tego przez „dwadzieścia lat" cierpiała „każdego rana wymioty", a później regularnie „nocąprzed udaniem się na spoczynek" gnębiła ją„jeszcze większa dolegliwość": „Mianowicie", pisała, „muszę wspomóc to podrażnienie jakimś piórkiem lub czymś podobnym."73 Często płakała, że Pan poskąpił jej „daru łez", ale później zaczęła się bać, że z powodu tego daru mogłaby oślepnąć!74 Lubieżny diabeł zgrzyta zębami Do tej złamanej natury zlatywały się wizje wszelkiego rodzaju, tak żwawo jak pszczoły do ula. Wielokrotnie widziała otwarte bramy niebios, a w nich tron Boga, anioły niezrównanej piękności i poznała, „że tu wszystko, co można chcieć, jest złączone".75 Widziała świętą Klarę, „naszą kochaną Panią", świętego „Ojca Józefa" i nieustannie, już to w niebie, już to w drodze do nieba i „w towarzystwie Pana" — jezuitów, których bardzo czciła76 — do czasu, gdy ze względów pekuniarnych ogłosiła ich sługusami diabła!77 A propos diabła. Stale czyhał on na Teresę, która odstraszała go („jak tylko umiałam") znakami krzyża i wodą święconą, z różnym skutkiem. Pewnego razu Belzebub znęcał się nad nią „przez pięć godzin, powodując tak straszliwe bóle i tak wielki wewnętrzny i zewnętrzny niepokój, że myślałam, że dłużej tego nie wytrzymam". Nawet jej duchowe córki były tym wzburzone.78 Innym znów razem Teresa spostrzegła koło siebie „małego, bardzo wstrętnego Murzyna, który jakby w rozpaczy zgrzytał zębami", gdyż nie otrzymał tego, czego chciały jego brudne myśli. Jednakże dalej gwałtownie atakował świętą, a biedne zakonnice, które swą mateczkę znów ujrzały w okropnych konwulsjach, ponownie przeżyły trudne chwile wielkiego wzburzenia. „Musiałam mianowicie całym ciałem, głową i ramionami gwałtownie wstrząsać i bić, nie mogąc się powstrzymać."79 133 Stopniowe przyzwyczajanie do boskich członków Dokąd wszakże nie mógł dotrzeć diabelski pomiot, Pan docierał bez trudu. W klasztorze w Beas na znak zaręczyn „sam" nałożył Teresie „na palec" pierścień, ale ukazywał się jej po troszeczku, najpierw ręce, potem oblicze, na koniec cały, bo przecież wszystkiego na raz nie byłaby w stanie „znieść".80 W ten jednak sposób przyzwyczajał ją, by tak rzec po kawałku, do swych boskich członków. Jak z wielu zwykłych śmiertelników, również i z Teresy miłość czyni poetkę. Największa katolicka mistyczka potężnie uderza w struny swej liry, śpiewając: „I odtąd jestem wszystka dla niego A on jest wszystek mój!" „Gdy Boski łucznik strzałą swą zranił Przeszył do głębi serce me, Ogień miłości całą mnie strawił Że w nim znalazłam szczęście swe." „Bo miłość całą mą istnością była Ona w mym sercu żarzy się i pali Ona mnie z Bogiem w jedno połączyła I w Nim me serce, me szczęście zawarte."81 Obrzezanie Jezusa jest oczywiście dla Teresy tematem osobnego wiersza.82 A w „uroczystość ku czci świętej Magdaleny" rozmyśla „nad miłością, którą byłam winna naszemu Panu ze względu na to, czego mnie nauczył poprzez tą świętą; byłam uskrzydlona gwałtowną żądzą jej naśladowania". „ ...pokazać Panu figę" Ach, gdybyśmy wiedzieli, co to jest, co to była ta „figa" Teresy... Rzecz jest równie fascynująca, co — niestety także przemilczana — zagadka wielkiej grzesznicy Marii Magdaleny. Ile domysłów w sprawie świętej nierządnicy mogłaby wyjaśnić Teresa, ileż plotek i spekulacji wyciszyć! Ale nie, „synoptyczna horyzontalistka" nie wyjawiła tajemnicy. Nam też pokazała figę (prowansalska figa, łaciński ficus). W starożytności figa i figowiec miały znaczenie erotyczne. Ludowa etymologia wywodziła to słowo od czasownika grzeszyć, peccare, z hebrajskiego pag (figa). 134 I jeszcze dzisiaj listkiem figowym (hiszpańskie fig hoja) myśliwi określają żeńskie narządy płciowe zwierzyny płowej.84 Odejdźmy jednak od tego tematu, gdyż oto nadszedł czas, gdy „chorągiew Chrystusa" zaczęła powiewać wysoko, sam zaś „dowódca twierdzy wspina się na najwyższą wieżę", „drzewa zaczynają napełniać się sokiem", „to porównanie budzi we mnie słodkie uczucie."85 „W owej wewnętrznej głębi" Teresa czuła także „morze ognia" i „pchnięcie miłości"; była to „bardzo wielka udręka i przenikający ból", z którymi „wiąże się nader wielka rozkosz" — i „zaprawdę" znów „rana". A przy tym boski małżonek przenikał ją „aż do trzewi", wzruszenie potęgowało się niekiedy do tego stopnia, „że objawia się poprzez łkanie", a z duszy wyrywały się „pewne delikatne słowa, od których wymówienia wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie potrafi się powstrzymać, na przykład «o życie mego życia! o strawo, która mnie utrzymuje przy życiu!»" A wreszcie do samego rdzenia wlewała się w nią najkosztowniejsza maść, „rozprzestrzeniająca najbardziej lubą woń", „wydostają się na zewnątrz strużki mleka...".87 Została „zatopiona" w Jego Majestacie, „całkowicie zatopiona w samym Panu". Albo on był w niej, albo ona w nim. W każdym razie odczuwała go w ten sposób, że — jak pisała — „zupełnie i QQ całkowicie nie mogłam wątpić, że on jest zatopiony we mnie lub ja w nim". W takich razach „Jego Majestat często mówi" do niej: „Ty jesteś teraz moja, a ja twój." Ona zaś, czy może raczej jej dusza, bo tylko z nią mamy do czynienia, zupełnie się zatraca i woła: „I zasiał we mnie miłość."89 Przeszycie strzałą Niekiedy dusza ta zostawała „przeszyta strzałą aż do samego dna serca i wnętrzności, tak że nie wiedziała, jak z nią jest i czego chce. Poznawała jedynie, że pragnie Boga i że ta strzała jest chyba zatruta..." A „trucizna" i „boleść", i „miłosna udręka", i w ogóle wszystko było „tak słodkie, że w tym życiu nie ma bardziej rozkosznych przyjemności". „Nie można wtedy ruszyć ani nogą, ani ręką... ledwie oddech można złapać; i tylko kilka westchnień można z siebie wydać."90 Wiąże się z tym oczywiście owa jakże znana i jakże „strasznie dwuznaczna"91 (co w tym wypadku znaczy prawdziwa), uwieczniona przez Berniniego, w rzymskim kościele S. Maria delia Vittoria, wizja, w której anioł przebija serce Teresy długą, złotą włócznią. „Widziałam anioła", tak opisywała ową wizję (którą miała ok. 1562 r.) lub raczej — poprawia Evelyn Underhill — „rzeczywiste doświadczenie przeszycia"92, 135 „stojącego tuż przy mnie z lewego boku, w postaci cielesnej... Nie był wysokiego wzrostu, mały raczej a bardzo piękny; z twarzy jego niebieskim zapałem płonącej znać było, że należy do najwyższego rzędu aniołów, całkiem jakoby w ogień przemienionych. Musiał być z rzędu tych, które zowią cherubinami... Ujrzałam w ręku tego anioła długą włócznię złotą, a grot jej żelazny u samego końca był jakoby z ognia. Tą włócznią, zdało mi się, kilkoma nawrotami serce mi przebijał, zagłębiając ją aż do wnętrzności. Za każdym wyciągnięciem włóczni miałam to uczucie, jakby wraz z nią wnętrzności mi wyciągał; tak mię pozostawił całą gorejącą wielkim zapałem miłości Bożej. Tak wielki był ból tego przebicia, że wyrwał mi z piersi one jęki, o których wyżej wspomniałam; ale taką zarazem przewyższającą wszelki wyraz słodkość sprawia mi to niewypowiedziane męczeństwo, że najmniejszego nie czuję w sobie pragnienia, by ono się skończyło i w niczym innym dusza moja nie znajduje zadowolenia jeno w Bogu samym."93 Wystarczy? Długa, złota włócznia z rozżarzonym do czerwoności grotem, niezwykła słodycz bólu i jęk wydawany w trakcie niebiańskiego przeszywania; jeśli czegoś tu brak, to chyba tylko „duchowego lepu", o którym mówił pewien angielski mistyk, metafory — „jeśli nawet niezgrabnej, to przecież całkowicie niewinnej".94 Częste obiekty wizji — włócznie i szpady Kogo zatem może dziwić, że Teresa „często" doznawała łaski del dardo, strzały? Że, jak powiadała, została przeszyta?95 Że stale ją coś „przeszywało". Bardzo często dostrzegała też strzały, włócznie, szpady lub „miecze w rękach" ojców. I ostrożnie stwierdzała: „Sądzę, że miało to znaczyć, iż bronili wiary. Innym bowiem razem, gdy podczas modlitwy moja dusza doznała zachwycenia, zdało mi się, że znalazłam się na polu, gdzie wielu walczyło przeciw sobie, a wśród nich dostrzegłam także tych zakonników; ścierali się oni z wielkim zapałem. Ich twarze były piękne i płomienne. Zwyciężali wielu i obalali na ziemię. Innych uśmiercali. Wszystko to zdało mi się walką z heretykami."96 Istniały wszakże wizje pokrewne o bardziej jednoznacznej wymowie. „Ujrzałam siebie podczas modlitwy całkiem samotną na rozległym polu; a wokół mnie stało wielu ludzi najróżniejszego rodzaju, którzy mnie otaczali. Wszyscy zdawali się mieć w rękach broń: włócznie, miecze, sztylety i bardzo długie szpady, którymi mnie atakowali." W samą porę 136 jednak Chrystus osłonił ją i uratował — „tak że ludzie ci, choć chcieli, nie mogli mi zaszkodzić"97. Trudno o coś bardziej oczywistego niż fakt, że wizje tego rodzaju nawiedzały Teresą często, że „raz po raz" czuła się wystawiona „na prawie taki sam atak". Przy czym bynajmniej nie atakowali jej ludzie zupełnie nieznani, nie: „Mówię tu o przyjaciołach, o bardzo pobożnych osobach. W przekonaniu, że czynią dobro, nagabują mnie tak mocno, że nie wiem, jak mam się bronić i co czynić."98 Nawet gdy zbliżał się ku niej diabeł, dostrzegała w nim poza „strasznymi ustami", których oglądanie pociągało ją „szczególnie", coś długiego i natarczywego: „Zdawało mi się, że z jego ciała wydobywa się wielki ognisty płomień, który był bardzo jasny i bez cienia."99 Uniesienia i oschłości Duchowe akty miłosne Teresy, zazwyczaj w formie „szybkiego, gwałtownego ataku", powodowały, że zazwyczaj czuła się „jak zmiażdżona". Jeszcze w dniu następnym odczuwała „ból w żyłach i w całym ciele, tak że zdawało mi się, jakby wszystkie moje członki były wywichnięte". „O wzniosła sztuko Pana!" — wzdychała po fakcie. Wizja następowała za wizją, ekstaza za ekstazą. Było to „chwalebne oszołomienie, niebiańska głupota"101, przy czym jej wzloty stawały się coraz śmielsze, unosiły ją coraz wyżej — w dosłownym sensie. Gdyż zgodnie ze słowem Pana: „Chcę, byś odtąd obcowała nie z ludźmi, lecz z aniołami", co „dokonało się w pełni"102 i ta „nader krytyczna natura" zakosztowała co najmniej „natury anielskiej" (Nigg). Wszak przezwyciężała prawo ciążenia, gdy w mistycznym transie po wielekroć unosiła się nad ziemią, szybując błogo w powietrzu — niekiedy przez pół godziny! A świadkami były zakonnice i „damy z towarzystwa" (Nigg).103I oczywiście ona sama. „Ja w każdym razie byłam na tyle przytomna, że wyraźnie widziałam, jak byłam unoszona. "104 Inna sprawa, że wobec zadziwień i zachwyceń innych — tych „babskich histerii"105 — uczona mistyczka zajmowała postawę nadzwyczaj sceptyczną. „Spotyka się ludzi" — zauważała — „i ja sama takich znałam, których umysł i fantazja są tak podatne, iż wierzą oni, że widzą wszystko, o czym pomyślą, a to jest bardzo niebezpieczne usposobienie." „Jak wiecie, istnieją, choć nie w naszych klasztorach, osoby o tak podatnej wyobraźni, iż mniemają one, że naprawdę widzą wszystko, co przyjdzie im do głowy; musi mieć w tym swój udział także diabeł."106 Przez Teresę natomiast „całkiem oczywiście przemawiał Duch Boży"107. 137 Chociaż też nie zawsze. A wtedy dawał o sobie znać grzech „acedii", „ennui spirituel", „sen duszy", jak powiadał Cassian i „ciemna noc", jak mówił Jan od Krzyża; ów smutny stan, nad którym bolała Mechthilda z Magdeburga: „Gdy budzi się wierna oblubienica, zaczyna myśleć o swym umiłowanym. Ej a, jakże często zdarza się to duchowym oblubienicom Boga!"108 Był to ów nędzny stan, nad którym wraz z Mechthilda bolał Arnulf Oeverland: „Wtedy padła na kolana, pragnąc podejść doń blisko. Objął ją swymi boskimi ramionami, położył na jej piersiach swą ojcowską rękę i głęboko spojrzał jej przy tym w oczy. I jakżeż on ją całował!" Przez całe osiemnaście lat cierpiała Teresa na ową „wielką oschłość", mówiła o „samotności i oschłości". „Znajdowałam się wówczas w stanie wielkiej oschłości" — i tak dalej. Jednakże również „tę oschłość uważała za wielką łaskę"110. Gdyż tym piękniejszy był wtedy boski wylew — z którego to powodu Teresa, „by wyjaśnić określone obiekty życia duchowego" stale powracała do swego „ulubionego obrazu", „nawodnienia duszy kunsztownym systemem rur ogrodnika"111. Pan jest obecny jak gąbka — „stale nasączona wodą". Marzyły się jej „źródlane wody" „oblubieńca", „błogosławiony zdrój", który nawadniał jej „ogród rozkoszy", przy czym w sposób zupełnie realistyczny odczuwała jak „potęga ognia zostaje stłumiona przez wodę, która wznieca jego żar"112. A wtedy płynęła ona, kipiała i tryskała „podobna zdrojom". „Miłość zawsze się kłębi." Co prawda (jakie to straszne) człowiek stale na nowo wysychał, ale przecież ten stan nie trwał długo, „gdyż jedna woda przyciągała drugą" m. 4 MISTYKA NAPLETKA W CZASACH NOWOŻYTNYCH „Doświadczenia lekarskiej praktyki seksuologicznej uczą, że tłumienie popędu seksualnego wywołuje chorobę, perwersję i lubieżność." Wilhelm Reich114 Nienaturalność chrześcijańskiej moralności powodowała, że również w późniejszych czasach oblubieńcza i namiętna mistyka zaowocowała niejednym ciekawym kwiatkiem. Angelus Silesius (Anioł Ślązak — przyp. tłum.), klerykalny pieśniarz ze Śląska („Za mną, mówi Chrystus, nasz Pan"), w roku 1657, we wstępie 138 do swej popularnej książeczki zatytułowanej „Święta rozkosz duszy albo duchowne pieśni pasterskie zakochanej w swym Jezusie duszy", pisze: „Zakochana duszo! Daję ci tu te duchowe pieśni pasterskie i słodkie pożądania oblubienicy Chrystusa do jej oblubieńca, z którym możesz zaznać radości zgodnie ze swym upodobaniem i w postaciach tego świata żarliwie i miłośnie wzdychać do Jezusa, twego ukochanego, jako czysta turkaweczka."115 A brzmi to tak: „Ach, jak słodki jest Twój smak Szczęście ma, kto go kosztuje! Ach, jak czysty, radosny, jasny jest Twój zdrój, Twa krynica Ach, jaką pełnią pociechy i radości tryska Twa łagodna pierś."116 Ówczesne śpiewniki kościelne pełne są pieśni w stylu „O Rosamunde, przyjdź, ucałuj mnie!", „Północna gwiazda zakochanych dusz", „Książę z wysokości, który obiecałeś mi małżeństwo" i wiele innych w tym samym rodzaju.117 Jeden z poematów kościelnych (śpiewanych na melodię „Serce Jezusa, moja rozkoszy") tak się zaczyna: „Przybądź, gołębi małżonku, najczystsza rozkoszy, przybywaj, nasze łoże kwitnie!" I zawiera takie fragmenty: „O gorąca rozkoszy, o święte łoże, w którym odnajdzie mnie mój ukochany, Oto możesz na nas nałożyć słodkie jarzmo małżeństwa: Dlatego dajesz siebie, dlatego wdzierasz się, mój duch pragnie tylko byś go przenikał, byś w nim znalazł swą radość..."118 Nie gdzie indziej też, lecz właśnie w „Ducha pełnym śpiewniku" z początku wieku XVIII błyszczą strofy następujące: 139 „Ciebie szukam w łożu nocy aż po ranek gdy kryję się w komnacie mego serca: zarówno tajemnie jak jawnie w tłumie widać mnie jak z miłości biegnę za Tobą." „Mam go, trzymam go i nie chcę go puścić, Chcę go objąć za szyję, wziąć go w ramiona chcę go sprowadzić do izdebki mej matki, dopiero wtedy odczuję pełnię łaski."119 Stosy innych pism owego czasu pisanych „ku zbudowaniu" zawierają takie same gruchania i wzdychania duszy. „Moja miłości, mój skarbie, oblubieńcu, przytulam się do twego łona, wdzieram się do twego serca, nigdy się ode mnie nie uwolnisz, chcę być przez ciebie brzemienną..." i tak dalej. „ Głęboko, nie, głęboko, nie..." Wiarę przesyconą kiczowatymi metaforami jednoznacznego pochodzenia intensywnie rozprzestrzeniała w XVIII w. herkuncka wspólnota Braci Morawskich (luterańska w swym rdzeniu), którą odnowił hrabia Nikolaus Ludwig von Zinzendorf. W związanych z tą wspólnotą kołach pietystycznych szczególnego znaczenia nabrała rana w boku ukrzyżowanego Chrystusa, tak zwany „otwór w boku"; kojarzona z żeńskim narządem płciowym, została zgodnie z tym rozumieniem wykorzystana w formie literackiej. „Głęboko, nie, głęboko, nie: jak błogo jest ptaszkowi, gdy raz dotarłszy tam odśpiewać może Pleurae gloria; tam wisi u pramagnesu tam zwisa sztywno i stoi; tam ma swego bliskiego męża bliżej niż można mieć cokolwiek."121 140 Z rany w boku Jezusa uczyniono tu „pszczółką rany", „chusteczką rany", „rybkę krwawej rany", pisano o „wczołgiwaniu się do otworu w boku", o „wwiercaniu się" i „wżeraniu", o „lizaniu".122 „Ach, otworze od grota włóczni, gdzieżeś ty, całować, całować ach trzeba..." Nawet fallus został uwieczniony w owym śpiewniku jako „tajemny członek" „małżeńskich maści".123 Problemy napletka Skoro jeszcze w 1728 r. do napletka Abrahama pielgrzymuje sam papież124, można sobie wyobrazić, jak głęboko musiał wzruszać pobożnych chrześcijan napletek Jezusa. Niejasny los owego napletka, który Bóg musiał stracić w ósmym dniu swego ziemskiego bytowania, bardzo niepokoił wielu Ojców Kościoła. Czy uległ zepsuciu, stał się za mały, a może w cudowny sposób urósł? A może Pan sprawił sobie nowy? Czy miał go podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy przemieniał chleb w swoje ciało? Czy obecnie w niebie ma swój napletek i czy ma on właściwe proporcje? Jak się ma doń jego boskość? Czy rozciąga się na napletek? No i relikwia. Czy jest autentyczna? Czy należy się do niej modlić, czy wystarczy oddawać jej cześć —jak innym relikwiom? Wreszcie: dlaczego jest tak wiele napletków Jezusa? Napisana przez byłego dominikanina A. V. Miillera monografia, zatytułowana „Najświętszy Napletek Chrystusa" (1907) wymienia trzynaście miejsc, które chlubią się posiadaniem „autentycznego" boskiego napletka. Są to: Lateran, Charroux koło Poitiers, Antwerpia, Paryż, Brugia, Bolonia, Besancon, Nancy, Metz, Le Puy, Conques, Hildesheim, Calcata „i zapewne jeszcze inne miejsca". Do Rzymu dotarła ta drogocenna rzecz za pośrednictwem Karola Wielkiego, który z kolei dostał ją od anioła.126 Z czasem rozwinął się regularny kult napletka. W 1427 r. powstało nawet „Bractwo Napletka Świętego".127 Do znajdującego się w Charroux napletka, któremu — w czasach Bayle'a, Woltera, Goethego — przypisywano korzystne oddziaływanie na przebieg porodu, pielgrzymowały ciężarne kobiety. Egzemplarzowi przechowywanemu w Antwerpii służyli specjalni kapłani. Każdego tygodnia celebrowano tu uroczyste nabożeństwo ku czci świętego napletka, a raz w roku obnoszono 141 go „triumfalnie" ulicami. Choć był mały i niewidoczny, to przecież dobrodziejstwo, które od niego pochodziło, było wielkie... Napletek Jezusa jako pierścionek zaręczynowy Jezuita Salmeron z wielkim wyczuciem prezentuje napletek Pana jako pierścionek zaręczynowy jego oblubienic. „W tej tajemnicy obrzezania Jezus śle więc swym oblubienicom cielesny pierścień najcenniejszego praeputium (pisemną relację z tego wydarzenia pozostawiła pewna kanonizowana dziewica). Nie jest on twardy; zabarwiony na czerwono sardyjskim kamieniem, nosi napis: z powodu wylanej krwi. Nosi też (inną) inskrypcję, przypominającą o miłości, mianowicie imię Jezusa. Twórcą tego pierścienia jest Duch Święty, miejscem gdzie powstał — najczystsze łono Maryi... Pierścionek jest miękki, a gdy założysz go na palec swego serca, wtedy przemieni twe kamienne serce w (cielesne) współczujące.... Błyskający bielą i czerwienią jest ten pierścionek i aż do przelania krwi czyni nas zdolnymi do przeciwstawienia się grzechowi i przemienia nas w czystych i miłujących Boga."130 Skoro gromada uczonych teologów, która zadawała sobie trud wyjaśnienia sprawy relikwi była tak wielka, jak wielki i jakim entuzjazmem niesiony musiał być krąg zachwyconych napletkiem dziewic? Święta Katarzyna Sieneńska, która krzycząc tarzała się po ziemi i potrafiła żebrać o „objęcia" swego „najsłodszego i najukochańszego młodzieńca", Jezusa, nosiła na palcu, choć w sposób niewidzialny, jego napletek, darowany jej przez niego samego.131 Często i z wielką bojaźnią — opowiada spowiednik Katarzyny — wyznawała mu, że stale widzi ten pierścień, ba, „że nie ma takiego momentu, by go nie widziała".132 A gdy palec Katarzyny sam stał się relikwią, „różne pobożne osoby", które się przed nim modliły, także widziały ten pierścień, choć dla innych był on niewidoczny.133 Jeszcze w 1874 r. napletkiem Pana zostały uszczęśliwione dwie młode stygmatyczki: Celestine Fenouil i Marie-Julie Jahenny; u tej ostatniej dostrzegło go czternastu mężczyzn; widzieli mianowicie jak nabrzmiewał i „robił się czerwony pod skórą". Jej biskup był „pełen zachwytu".134 Napletkowe menu siostry Blannbekin A przecież wszystko to jest niczym w porównaniu z przeżyciem, jakie stało się udziałem zmarłej w 1715 r. w Wiedniu zakonnicy Agnes Blannbekin, której „objawienia" zebrał i w 1731 r. opublikował austriacki benedyktyn, Pez. 142 Prawie od dzieciństwa, relacjonuje ojciec Pez, Agnes Blannbekin rozpaczała z powodu cząstki, którą swego czasu stracił mały Jezus. Miała ona szczególny zwyczaj: „Zawsze na święto obrzezania serdecznie i z głębi serca opłakiwała utratę krwi, na którą zgodził się Chrystus już tak wcześnie, u progu swego dzieciństwa" i zagubioną skórkę z penisa Pana. I właśnie podczas takiego święta, tuż po przyjęciu przez nią komunii, zdarzyło się, że owa skórka znalazła się na jej języku. „I tak opłakując i współczując Chrystusowi", relacjonuje szczegółowo znający sprawę Pez, „zaczęła zastanawiać się, gdzie może być praeputium. I oto cóż się zdarzyło! W tej chwili poczuła na języku małą skórkę, podobną do skórki jajka, pełną ogromnej słodyczy, i połknęła ją. Zaledwie ją połknęła, a już ponownie poczuła skórkę z jej słodyczą na języku i ponownie ją połknęła. I uczyniła tak chyba ze sto razy... I doznała objawienia, że praeputium w dniu zmartwychwstania zmartwychwstało wraz z Panem. A słodycz podczas przełykania tej skórki była tak wielka, że we wszystkich swych członkach i we wszystkich mięśniach członków czuła słodką przemianę."135 Czy popędowy charakter tego całego cyrku miłosnego wokół Jezusa i Maryi, napletka, piersi, fallusa i matczynego mleka mógłby być bardziej oczywisty? Pomijając zaś na moment czysto literacki aspekt całej sprawy, nie ma przecież merytorycznej różnicy między mistyką „prawdziwą" a „nieprawdziwą", wysoką i niską, między mistyką a mistycyzmem. Wszędzie natura ukazuje się w ponadnaturalnej szacie, seksualizm w „spirytualizmie", eros w agape; są one wprawdzie inne w formie, ale nie w istocie. Czy tarzając się po ziemi, wzywa się krzykiem Jezusa, czy onanizuje przy pomocy krucyfiksu136, zawsze są to tylko surogaty okrutnie tłumionego popędu. Teresa Neumann i koniec „dworskichpieśni" Najmłodsze „mistyczki" katolickie są już najczęściej beznadziejnie trzeźwe i ubogie w wyrazie, w każdym razie werbalnym, gdyż miłowanie Jezusa wzorowane na najlepszych siłach średniowiecza należy już do przeszłości. Na przykład przedstawienia Teresy Neumann z Konnersreuth (zm. 1962 r.), a zwłaszcza jej mimika były, według księdza Fahsela, „tak wyraziste i cudownie zmienne, że nie widziałem takich nawet u najlepszych aktorów"137 (bardzo dobre!), ale jej wynurzenia słowne zdumiewająco skąpe. Co jej gadatliwą, hiszpańską imienniczkę zmuszało do zapełniania całych tomów, z niej wydobywało jedynie skąpe okruchy wypowiadane 143 w górnopalatyńskim dialekcie: „O, i nic już nie widzę, i nic już nie słyszę, i nic już nie myślę, i nic już nie czynię."138 Wraz z postępującym oświeceniem, powszechnym urzeczowieniem, z bardziej racjonalnym sposobem bycia, chrześcijańscy mistycyści i mistyfikatorzy stopniowo wymierają. We wszystkich krajach Zachodnich histeria się cofa, a zakres uniesień i wzruszeń ulega ograniczeniu.139 Dlatego zrozumiała staje się skarga fanatyka: „Jakże inna niż dzisiaj była wtedy, przed czterystu laty, w katolickim okresie narodu niemieckiego, miłość do wiecznej mądrości i umiłowanie Maryi! W owych czasach, gdy szron tak zwanej reformacji nie zmroził jeszcze raz na zawsze najszlachetniejszego kwiecia (!) niemieckości, delikatnej średniowiecznej mistyki jezusowej i maryjnej! Raz na zawsze? Nie, jestem pewien, że nie!" I dalej tłustym drukiem: „Kiedyś, gdy zima protestantyzmu przeminie, gdy wszyscy ci, którzy protestują przeciw Jezusowi, Maryi i Kościołowi, utoną we własnej krwi, gdy idee protestantyzmu, liberalizmu i socjalizmu zetrą się wzajemnie w walce na śmierć i życie (!), wtedy, tak, wtedy znów katolicka wiosna średniowiecznej mistyki Chrystusa i Maryi rozwinie w naszym narodzie swe wspaniałe, kwietne bogactwo."140 Niezależnie od znamiennego faktu łączenia rozkwitu i rozlewu krwi warto zauważyć, że przecież również w owych czasach pobożne obiekty zastępcze, mistyczne podniety nie zadowalały większości wierzących. Choć piersi Maryi nieustannie obfitowały w pokarm, napletek Pana był nieporównanie słodki, choć, niechby i duchowo, rozdzielano buziaki, lizano, rozpalano się i wycieńczano, a ziejące rany traktowano maścią i balsamem, czy w jakikolwiek inny sposób zatykano albo wypełniano, ba — choć nawet oddawano się miłości w stanie pozornej śmierci lub lewitowano — to przecież mimo wszystko większość wybierała sposoby bardziej świeckie. 144 Rozdział 12 Z chronique scandaleuse mnichów „...ta stajnia Augiasza, która nazywa się Kościołem Chrystusa, a przecież jest tylko burdelem antychrysta." austriacki augustianin, kanonik Konrad Waldhauser (XIV w.)1 „Zakonnicy winni być solą ziemi; ale są przeżarci pychą, lubieżnością i bezwstydem, tak iż nie można już im pomóc." kaznodzieja katedralny, Geiler z Kaysersbergu (XVw.)2 „Natomiast drogą prawdziwej klasztornej doskonałości podąża tak niewielu, że zakonnik albo zakonnica, którzy naprawdę pragną całkowicie pójść za swoim powołaniem, bardziej niż wszystkich duchów piekielnych razem wziętych muszą się obawiać mieszkańców własnego klasztoru." święta Teresa z Avila (XVI w.)3 „Twego progu niech nie przestąpi żaden brat ani mnich, ani kapłan, tych unikaj: żadna zaraza nie jest straszniejsza od nich... Mystowie i przebiegłe klechy, którzy winni być cnotliwi, publicznie się parzą z dziewkami (pellicibus) lub potajemnie z chłopcami, w dzień i w nocy z mężatkami... wielu uprawia też nierząd z bydłem (ineunt pecudes), a pola i lasy są pełne hańby i każde miasto jest burdelem." wydany pod sąd inkwizycji P. A. Manzolli Z dawien dawna do klasztorów przybywali ludzie najróżniejsi, często z pewnością nie z przyczyn religijnych. W każdym razie już w czasach wczesnochrześcijańskich do klasztorów udawano się równie chętnie, jak dziś do fabryk.5 W średniowieczu niejeden szlachcic posyłał tam swą latorośl, by zapewnić jej byt lub z powodu jej szpetoty. „Gdy szlachetnie urodzony ma dziecko, które zezuje, chroma, ma wole, jest sparaliżowane lub kalekie", powiada Paweł z zakonu Braci Bosych, oddaje je do zakonu, „tak jakby Bóg nie chciał 145 mieć czasem czegoś ładnego."6 Często także człowiek odwracał się „od świata", jak niekiedy czyni się to i dzisiaj, z powodu doznanego zawodu miłosnego lub z chęci ucieczki przed niechcianym małżeństwem, niekiedy także z powodu popełnionego przestępstwa, gdyż zakony cieszyły się prawem azylu.7 Mruczeć psalmy? Jednakże we wszystkich czasach habit zakładano, by łatwiej żyć — i kochać. Nie każdy bowiem był stworzony do —jak to nazwał teolog Petrus z Blois w 1185 r. — „mruczenia psalmów i ich nieporządnego powtarzania aż do obrzydzenia"8. Już Augustyn, który przecież zazwyczaj chwali mnichów, przyznaje, że „też jeszcze nie poznał gorszych niż ci, którzy upadli w klasztorach".9 W V w. Ojciec Kościoła, Salwian, boleje: „...pod zakonnym płaszczykiem oddają się występkom tego świata"10. W VI w. Brytyjczyk Gildas pisze: „Nauczają narody, dają im najgorsze przykłady, pokazując jak popełniać występki i czyny nieobyczajne..."11 „Wielu mężczyzn", poświadcza w wiekach średnich święty Beda, „wybiera życie klasztorne tylko po to, by uwolnić się od wszystkich powinności wobec państwa i móc bez przeszkód oddawać się zaspokajaniu swych żądz. Tak zwani mnisi nie tylko sami nie przestrzegają ślubów czystości, lecz jeszcze gwałcą dziewice, które takie śluby złożyły."12 A działo się tak pod wszystkimi szerokościami geograficznymi, gdziekolwiek sięgał rzymski dogmat i obłuda. W późnym średniowieczu kanonizowany opat kluniacki, Petrus Venerabilis, w prawie całej Europie nie widzi wiele poza habitem i tonsurą.13 W tej samej epoce Mikołaj z Clemanges, doradca papieża Benedykta XIII, przyznaje, że zakonnicy są przeciwieństwem tego, czym być powinni, że niczego nie nienawidzą bardziej niż celi i klasztoru, pisania i modlitwy, reguły i religii.14 Na początku ery nowożytnej Giordano Bruno mówi po prostu o „świńskim monastycyzmie"15. Jeszcze nawet Wolter woła: „Wszędzie mnisi są tymi, którzy psują ludzi."16 „ ...ani wchodzić, ani wychodzić z klasztoru" Kościół niewątpliwie podjął wszelkie środki ostrożności. Już za Pachomiusza kobietom nie wolno było, jak pisał pewien współczesny katolik, „z klasztoru ani wchodzić, ani wychodzić"17! Jeśli „niewiasta" zagadnęła idących mnichów, wtedy winien jej odpowiedzieć „najstarszy... ze 146 spuszczonym wzrokiem".18 Również u benedyktynów obowiązywała jak najsurowsza klauzura.19 Mnisi kluniaccy nie pozwalali nawet na osiedlanie się kobiet w pobliżu swoich klasztorów — granica wynosiła około dwie mile.20 Zgodnie z drugą regułą swego zakonu, franciszkanie winni się mieć „przed nimi na baczności, a żaden nie powinien z nimi rozmawiać ani samotnie iść drogą lub przy stole jeść z nimi z jednej miski".21 Jeszcze w trzeciej regule Franciszek „z naciskiem (zabrania) wszystkim braciom... utrzymywania podejrzanych kontaktów lub odbywania narad z kobietami i wchodzenia na teren klasztorów 99 żeńskich". „Podejrzane drzwi", zarządził w 1212 r. synod paryski, „i pomieszczenia w opactwach, przeorstwach i wszelkich miejscach pobytu zakonnic, winny być zabarykadowane przez biskupów, aby diabłu nie dawać okazji."23 Mnisi mieli też obowiązek nieustannego spowiadania się (to był chyba zawsze najlepszy system nadzorowania) — na przykład w klasztorach irlandzkich czasów zamierzchłych nie rzadziej niż dwa razy dziennie.24 Przekroczenie zakazu spotykało się z surową karą. We wczesnym średniowieczu zakonnikowi, który odbył akt seksualny z dziewczyną świecką, groziły trzy lata pokuty; jeśli pozwolił sobie na ten sam czyn z zakonnicą, przewidywana kara wynosiła siedem lat; gdy było to cudzołóstwo — dziesięć lat pokuty, w tym sześć o chlebie i wodzie; stosunek kazirodczy zagrożony był karą dwunastoletnią, z czego sześć lat o chlebie i wodzie. Za grzech zawarcia związku małżeńskiego przez osoby, które wcześniej złożyły śluby zakonne już Syrycjusz żądał, w pierwszym znanym nam dekrecie papieskim, by „zamknięci w swoich celach" pokutowali dożywotnio (!) i w zasadzie była to kara stosowana w takich wypadkach przez całe wieki. Na przykład w 747 r., powołując się na ten właśnie dekret, papież Zachariasz — wyróżniający się „przede wszystkim dobrocią"26 — nakazał wtrącać do więzienia (ergastulum) mnichów i mniszki, którzy złamali śluby, dla czynienia tam stałej pokuty aż do śmierci.27 „I tak pławili się w cielesnych rozkoszach" Ale wszystkie te środki zapobiegawcze i kary, kazania i chłosty były daremne, libertynizm zakonników stał się przysłowiowy, ba, aura niemoralności wokół nich tak silna, że niejeden rycerz przywdziewał habit28 nim ruszył na poszukiwanie przygód. Odosobnienie klasztorne, klauzura i nieróbstwo wręcz podsycały skłonność do wybryków. Nawet w kościołach tańczono i śpiewano ówczesne szlagiery.29 Mnisi utrzymywali karczmy z błaznami i dziewkami.30 147 Z Jutlandii przepędzono zakonników z powodu rozwiązłości i zakazano im powrotu; koło Halle mnisi zadawali się z dziewczętami w leżącym na uboczu pomieszczeniu klasztornym; w Magdeburgu żebrzący mnisi szaleli z kobietami, które nazywali Martami.31 W Strasburgu dominikanie w cywilu tańczyli i puszczali się z zakonnicami od św. Marxa, św. Katarzyny i św. Mikołaja.32 W Salamance za karmelitami bosymi „nie zamykały się drzwi domów zamieszkiwanych przez kobiety".33 W Farfie koło Rzymu benedyktyni całkiem jawnie utrzymywali metresy.34 W jednym z klasztorów archidiecezji Arles przebywający tam „asceci" żyli z kobietami jak w burdelu35. Mnisi arcybiskupa Narbonne nie kryli się z konkubinami (focarias), wśród których były także kobiety odebrane mężom.36 By ułatwić sobie zadanie, ojczulkowie wmawiali kobietom, że spółkowanie z mnichem pod nieobecność małżonka zapobiega różnym chorobom.37 Często wyłudzali zgodę na akt płciowy twierdzeniem, że obcowanie cielesne z nimi jest mniejszym, ba, sto razy lżejszym grzechem niż takież obcowanie z cudzym mężem.38 Kałmuczki były skłonne do kopulacji z duchownymi właśnie ze względów religijnych. Zdaje się, że zdołano im wmówić, iż w ten sposób mają udział w ich świętości.39 Wymowny obraz takiego życia daje oksfordzki teolog Wiklif (1320-1384): „Tak wielkie jest zepsucie i swoboda w popełnianiu grzechu" — pisze — „że kapłani i mnisi... zabijają dziewice, które odmówiły im współżycia. Pomijam ich sodomię, która przekracza wszelką miarę... Pod kapturami, habitami i szatami sprowadzają sobie młode kobiety (juvenculas), często obcinają im uprzednio włosy... Mnisi żebrzący, po wysłuchaniu spowiedzi gwałcili żony szlachciców, gdy ci byli na wojnie, kupców, gdy ci byli w swoich sklepach... chłopów pracujących w polu... Prałaci mieli zakonnice i wdowy. I tak pławili się w cielesnych rozkoszach."40 Opaci, jak na przykład Bernharius z klasztoru Hersfeld, często dawali „najgorszy przykład", mieli gromady dzieci (opat Clarembald z St. Augustin w Canterbury spłodził w jednej tylko wiosce siedemnaścioro) lub spółkowali nawet ze swymi najbliższymi krewnymi (jak opat w Nervesie, Brandolino Waldemarino, który najpierw kazał zabić swego brata, a potem spółkował ze swą siostrą).41 Jeszcze u schyłku XVIII w. zdarzało się, że przełożonymi klasztorów byli ludzie (na przykład opat Trauttmannsdorff w czeskim Tepl), których noga przez lata nie postała w prezbiterium czy konwencie, a kościół zaszczycali tylko w największe święta, za to w klasztorze, obsługiwani przez lokajów w błyszczących liberiach, wydawali wystawne przyjęcia i bale; krótko mówiąc, roztrwaniali wielkie majątki. Dotyczyło to nawet zakonów żebrzących, jak irlandzcy franciszkanie, tak zwani hibernianie z Pragi. W celi ich gwardiana śpiewano i tańczono do północy, biesiadowano nawet w zakrystii 148 obok głównego ołtarza, a w czasie, gdy starsi bracia do krwi bili młodszych, 42 ojcowie włóczyli się z kobietami po winnicach. Tylko w służbie Pani Niebios, Maryi Wspaniałą żywotność demonstrowali też rycerze Zakonu Niemieckiego. Bo choć miłość do nieprzyjaciół w najmniejszym stopniu nie przeszkodziła im wymordować połowy Wschodu43, to przecież także ich votum castitatis, „tylko w służbie swej Pani Niebios, Maryi", nie powstrzymywało ich przed kopulacją z każdym stworzeniem, które miało pochwę, czy była to mężatka, dziewica, mała dziewczynka czy — jak nie bez podstaw można przypuszczać — nawet samica zwierzęcia.44 W Malborku, gdzie znajdowała się ich główna rezydencja, mężowie wieczorami nie opuszczali swych domostw z obawy, by ich żony i córki nie zostały w tym czasie zawleczone na zamek i tam zgwałcone. Przez długi czas część terenu poza murami zamkowymi na pamiątkę pasji seksualnych rycerzy zakonników nosiła nazwę „gruntu dziewiczego". „Z akt sądowych zamku malborskiego wynika, że pod pretekstem chrześcijańskiej spowiedzi systematycznie uwodzono dziewice i mężatki, że zdarzały się przypadki zgwałcenia przez księży zakonnych nawet dziewięcioletnich dziewczynek. "45 Wysiłki ze wzglądu na braci i samice zwierząt Z drugiej strony istniejące utrudnienia kontaktów heteroseksualnych, popychały wielu mnichów do czynów homoseksualnych i innego rodzaju czynności o charakterze seksualnym. Oczywiście wydawano wiele zarządzeń, by ekscesom seksualnym przeciwdziałać. Już w najstarszym monastycyzmie istniała zasada zabraniająca mnichom rozmowy w ciemności, ujmowania drugiego za rękę, mycia go, namaszczania, tonsurowania, nakazująca zachowanie określonego odstępu, czy to w marszu, czy na postoju. Nie wolno też było „dwóm jechać na grzbiecie nagiego osła".46 Niechętnie godzono się na nocowanie mnichów w pojedynczych celach. W salach ogólnych natomiast każdy był obowiązany leżeć ubrany we własnym łóżku, zazwyczaj starszy między młodszymi, a pomieszczenie winno być oświetlone bez przerwy aż do rana; ponadto wyznaczano małe grupy do czuwania na zmianę.47 Niezależnie jednak od intensywności szpiclowania, klasztory, tak jak więzienia, zawsze pozostawały ośrodkami homoseksualizmu, a zakonnicy jego krzewicielami.48 149 W pierwszych wiekach chrześcijaństwa było to bardziej jawne, a pederastia zniszczyła niejedną wspólnotą.49 Dzisiaj większy nacisk kładzie się na dyskrecję. Pewien trzydziestopięcioletni anonimowy zakonnik przyznaje: „W czysto męskim środowisku szkoły przyklasztornej wzmogły się we mnie skłonności homoerotyczne." Wprowadza chłopców „pojedynczo lub małymi grupkami w płciowość", także poprzez „czynności o charakterze seksualnym". Jednakże boi się „zdemaskowania" i dlatego „poza jednym wyjątkiem właściwie niewiele się wydarzyło. Wyjątkiem był chłopiec, z którym wielokrotnie odbyłem regularny stosunek płciowy." A oto co wyznaje inny zakonnik, wykładowca uniwersytecki: „Moje pragnienia przywiodły mnie do kilku przyjaciół i do kontaktów homoseksualnych z nimi... Nikt nie mógł mi zaoferować niczego innego." Jeszcze inny pisze: „Przez całkowite wyłączenie dziewcząt z internatu (specyfika zawodowa szkoły) skłonność ta rozwijała się jednostronnie i utrzymała do dzisiaj."50 Co więcej, mnisi kopulowali nawet ze stworzeniami, które poza tym w chrześcijaństwie nie cieszyły się zbyt wielkim poważaniem. Gdy w początkach DC w. w Kościele Wschodnim, z powodu stałych skandali, doszło do eliminacji klasztorów podwójnych (gdzie obie płcie zdążały ku niebu oddzielnie, ale pod jednym dachem), opat Plato postąpił ze zdumiewającą konsekwencją i oddalił z terenu swego klasztoru także wszystkie zwierzęta płci żeńskiej!51 Nawet wielki przyjaciel zwierząt, Franciszek, w swej drugiej regule, czuł się zmuszony zabronić wszystkim braciom „duchownym jak i świeckim", „trzymania zwierzęcia, czy to samemu, czy u drugich, czy w jakikolwiek inny sposób".52 A wracając do XIV w.: także wielki mistrz Konrad von Jungingen nie godził się na , jakiekolwiek zwierzę płci żeńskiej na terenie domu zakonnego w Malborku".53 Napełnianie łaską przy pomocy rózgi Osobliwą próbą osiągania zadowolenia seksualnego była, stosowana w klasztorach od niepamiętnych czasów, chłosta, która — rzecz ciekawa — miała stanowić zadośćuczynienie za przewiny seksualne. Osobliwą dlatego, że to, co czynił wymierzający karę ze względu na karanego i co nazywał dyscypliną, ładem, moralnością, czy jak tam jeszcze, miało często na celu osiągnięcie, poprzez bicie, własnej satysfakcji seksualnej, sadystycznego zaspokojenia własnego popędu, często prowadzące do polucji (lub — u kobiet — orgazmu). Wielu pedagogów tak bardzo lubiło tę metodę wychowawczą, że traciło zdolność prowadzenia normalnego życia płciowego.54 150 Trzeba dodać, że przyjemność bywała niekiedy obustronna; przyjmowanie razów powodowało często — zwłaszcza w przypadku młodocianych — erekcję penisa lub łechtaczki, niekiedy nawet, zwłaszcza przy uderzeniach w plecy — ejakulację, o czym wspominał już Talmud.55 Praktykowane, także przez chrześcijańskich pokutników, bicie pokrzywami — wiele klasztorów specjalnie je w tym celu hodowało — było znane już we wczesnych wiekach jako środek pobudzający. Kobiety francuskie także w dużo późniejszych wiekach używały pokrzyw do praktyk onanistycznych, a określony rodzaj burdeli jeszcze w XVIII w. miał zawsze w zapasie świeże ich krzewy dla praktyk masochistycznych.56 Pewien średniowieczny drzeworyt przedstawia przeoryszę, która z dużym zapałem wali brzozową rózgą w nagi tyłek biskupa — ku widocznemu zadowoleniu obojga.57 W podwójnym klasztorze w Fontevrault, gdzie jurysdykcja należała do przeoryszy, siostry zdobyły pozycję dominującą, a mnisi służebną, każda zakonnica miała prawo do wychłostania mnicha, zgodnie z upodobaniem, po ramionach, plecach, czy dolnych partiach. Jeśli się skarżył, obrywał jeszcze od przeoryszy. Trzeba zaznaczyć, że bicie nie było zbyt dotkliwe, a gdy jednocześnie karano mnicha i zakonnicę, rolę „dawców łaski" pełnili spowiednik i przeorysza. „Dyscyplinowanie" kobiet, głównie ze sfer arystokratycznych, było swego czasu wręcz zabawą towarzyską, zwłaszcza jezuitów. Statutowo zobowiązani do „naśladowania czystości aniołów przez promienną czystość ciała i ducha..."59, chłostali nie tylko swych uczniów, lecz także spowiadające się dziewczęta, by móc je oglądać nago.60 Ojciec Gersen S. J. był tak opętany tą potrzebą, że napadał na córki chłopskie, gdy pracowały w polu. Poddana łacińskiej wersyfikacji statystyka zakonna tak o tym donosi: „Pater Gerson, virgines suas nudas caedebat flagris in agris. O quale speculum ac spectaculum, videre virgunculas rimas imas. "61 W Niderlandach jezuici założyli wśród kobiet, pochodzących ze znakomitych i bogatych rodów, formalne bractwo, którego członkowie raz w tygodniu poddawali się chłoście. Nie była to jednak „pokuta" typu disciplina secundum supra, czyli chłosta wymierzana na gołe plecy, lecz, jakoby dla złagodzenia surowości kary, znacznie popularniejsza, choć też zdecydowanie bardziej kontrowersyjna „hiszpańska" disciplina secundum sub, polegająca na chłostaniu nagiego podbrzusza, nóg, lędźwi i pośladków. Stosowano ją szczególnie chętnie wobec dziewcząt i kobiet, gdyż oczywiście powodowała ona określone ruchy kojarzone z czynnościami seksualnymi.62 Damy niderlandzkie bardzo były rade temu rodzajowi kary i wręcz zachęcały zakonników, „by nie szczędzili ojcowskiej 151 W Hiszpanii kary cielesne stosowane po spowiedzi wobec kobiet były na porządku dziennym. Nawet w przedpokojach królowej jezuici uszczęśliwiali nimi obnażone młode damy dworu, obce księżniczki oraz małżonki i córki posłów. „Słyszałem od znakomitych Hiszpanów", pisze G. Frusta w XIX w., „że jezuici i dominikanie, którzy jako spowiednicy czynili z siebie niezastąpionych przyjaciół domu prawie wszystkich rodów o jakim takim choćby znaczeniu, wspomniane rzeczy robili na wielką skalę i że, zwłaszcza w klasztorach, do których zwykło się oddawać krnąbrne lub lekkomyślne kobiety, zakochane dziewczęta itp. (co dzieje się po dziś dzień), otrzymawszy wcześniej informację, uczestniczyli jawnie lub w ukryciu w wymierzaniu kary chłosty. Jeśli damy były szczególnie urodziwe — sami kierowali jej wymierzaniem."64 Na Wschodzie orgie u stóp ołtarzy Również w klasztorach rosyjskich hołdowano karze chłosty aż po wiek XIX. Znane były z tego szczególnie Klasztor Iwanowski i Dziewiczy w Moskwie, gdzie starzy i młodzi „w cudowny sposób umieli jednoczyć religię i erotyzm, mistykę i rozkosz"65. Oczywiście sytuacja w klasztorach rosyjskich nie odbiegała od normy zachodniej. W 1503 r. car Iwan III czuł się zmuszony wydać rozporządzenie mówiące o tym, „że mnichom i zakonnicom nie wolno mieszkać wspólnie, że klasztory męskie i żeńskie muszą być zawsze rozdzielone"66. Iwan IV zaś, którego osobliwym posunięciem w tej dziedzinie było powołanie sądu świeckich dla czuwania nad moralnością duchownych, konstatował w 1552 r.: „Mnisi trzymają służących i są tak bezwstydni, że sprowadzają do klasztorów kobiety, by hulać i trwonić dobra klasztorne i oddawać się ohydnej rozpuście... Wreszcie — i to jest najbardziej godne ubolewania, gdyż ściąga na lud gniew Boży, wojnę, głód i zarazę — oddają się sodomii."67 W XVIII w., kiedy to pewien niemiecki podróżnik relacjonował z Rosji: „Głównym zajęciem prawosławnych księży i zakonnic jest handel zabobonami, przestępstwo i nierząd"68, pobożna carowa Elżbieta nie przez przypadek wybierała klasztory jako swe kwatery noclegowe, gdzie — dając przykład prawie całemu klerowi — oddawała się cynicznie i jednocześnie w zachwycie prawdziwej apoteozie ciała i niekiedy jeszcze nazajutrz w tym samym miejscu żądała rozgrzeszenia od swego spowiednika, ojca Dubjanskiego, „najważniejszej osoby" na dworze.„ Historyk, który postawi przed sobą zadanie dokładnego opisania tych religijnych i erotycznych fars, w błyskawicznym tempie następujących po 152 sobie, spotka się z zarzutem, że przepisywał od markiza de Sade. Jak w najobłędniej szych scenach opisanych przez tego diabelskiego geniusza, w klasztorach Rosji czasów Elżbiety rozgrywają się naj straszniejsze i najkrwawsze dramaty erotyczne. U stóp ołtarzy odbywają się orgie; ikony świętych są świadkami najbardziej wyrafinowanej rozpusty. Obżarstwo, opilstwo i nierząd rozprzestrzeniają się jak epidemia po całym rosyjskim państwie kościołów i klasztorów. Pewien archimandryta (przełożony kilku klasztorów) otwarcie gwałci dziewczynę na ulicy" — i nie spotyka go za to najmniejsza kara.69 Jeśli zaś chodzi o zakonnice, które w owym czasie w Rosji nie kryły się z kochankami ani z faktem wychowywania własnego potomstwa, zazwyczaj także wybierającego stan duchowny70, oczywiście w sprawach seksu w niczym nie ustępowały one swym braciom. 153 Rozdział 13 Zakonnice „Nie wiem, co doprawdy byłoby lepsze, posłać córkę do zwykłego klasztoru, czy też do domu publicznego. A dlaczego? W klasztorze jest nierządnicą..." kaznodzieja katedralny Geiler z Kaysersbergu1 „Obtoczyć dziewczę, znaczy dziś wydać ją prostytucji." Mikołaj z Clemanges, teolog i rektor Uniwersytetu Paryskiego2 „Duchownie wokół głowy, świecko wokół brzucha, to dziś obyczaj wszystkich zakonnic." przysłowie średniowieczne1" Niebezpieczeństwo od eunuchów i spowiedników Podobnie jak wielu mężczyzn, również dziewczęta i kobiety wstępowały do klasztorów bez zbytniego entuzjazmu.4 Początkowo chętnie posyłali tam swe córki przedstawiciele ubogiej szlachty. „Bo zważcie, gdy szlachcic niebożę swego dziecka za mąż wydać nie może i nie ma grosza, by mu dać w posagu snadnie w klasztorze życie pędzić każe." Tak pisze franciszkanin i przeciwnik Lutra, Thomas Murner.5 Później do klasztorów zaczyna trafiać nadwyżka kobiet ze sfer mieszczańskich.6 Niekiedy za klasztornymi murami znikają także dzieci z nieprawego łoża, zwłaszcza potomstwo duchownych; w XVI w. córka osławionego kardynała Wolseya (założyciela Christ Church College w Oksfordzie) trafiła do Shaftesburey Abbey.7 „Boże, ześlij mu niedobry rok, iż czyni ze mnie zakonnicę..." śpiewano w połowie XIV w. w całych Niemczech.8 Zabezpieczenia, jakie podejmowano dla ochrony cnoty sióstr zakonnych były niemałe. Już Chryzostom, który z jednej strony widział, 154 że owe istoty poślubione Bogu prowadziły „życie aniołów", z drugiej dostrzegał, że wśród „tych świętych" szerzyły się „tysiączne występki", zarządził: „Zatem nie wolno jej wychodzić bez potrzeby i nie za często... Kto jej nakazuje, by stale pozostawała w domu, musi jej także odebrać wszelki pretekst do wyjścia, zabezpieczyć w to, co najbardziej niezbędne lub dać służącą (!), która dostarczy tego, co najważniejsze. Musi ją także powstrzymać od uczestnictwa w pogrzebach i nocnych nabożeństwach... Taką dziewicę trzeba ze wszystkich stron otoczyć murem."9 W swych napisanych w 388 r. „Obyczajach Kościoła katolickiego" Augustyn wyraził życzenie, by zakonnice przebywały „możliwie jak najdalej" od mnichów, „związane z nimi tylko w pobożnej miłości i dążeniu do cnoty". Młodzi mężczyźni — dowodził — nie powinni mieć do nich żadnego dostępu, a nawet „bardzo godni i wypróbowani starcy" mogliby wchodzić tylko do przedsionka.10 Wszelako w sytuacji zapotrzebowania zakonnic na księdza, niezbędnego przecież do odprawiania nabożeństw, cesarz Justynian wyraził zgodę na jego obecność, zastrzegając jednocześnie, że musi to być starzec — lub eunuch.11 W niektórych klasztorach żeńskich również lekarz, jeśli nie był bardzo stary, musiał być eunuchem.12 Ale nawet trzebieńcom nie za bardzo ufano. Święta Paula ostrzegała: „Zakonnice nie tylko powinny unikać wszystkich mężczyzn, ale także zupełnych kastratów."13 Na zachodzie Europy, w początkach VI w. Cezariusz z Arles, twórca jednej z reguł zakonnych, nakazał zamurować w pewnym żeńskim klasztorze wszystkie drzwi z wyjątkiem portalu kościoła, „aby nikt aż do śmierci nie mógł wyjść".14 Również władcy świeccy, jak Karol Wielki, nakazywali surowość w pilnowaniu konwentów żeńskich i zakazywali budowania klasztorów męskich „w zbyt wygodnym sąsiedztwie klasztorów zakonnic".15 Synody nieustannie wyrażały dezaprobatę wobec znajdujących się na terenach klasztornych „wielu zakątków i ciemnych miejsc", „gdyż Bóg zostanie wezwany do pomsty za zbrodnie tam popełnione". W związku z tym zarządzono: „wszystkie cele zakonnic winny być zburzone, wszelkie podejrzane wyjścia i drzwi zabarykadowane".16 Żądano „sędziwych i godnych strażników", dopuszczając rozmowy z zakonnicami „tylko w obecności dwóch do trzech sióstr".17 I postanowiono: „Kanonicy i mnisi nie powinni odwiedzać klasztorów zakonnic. Po mszy nie powinno być rozmów między duchownymi a zakonnicami; spowiedzi zakonnic winny być słuchane tylko w kościele przed świętym ołtarzem i w bliskości świadków. "18 Reguła karmelitanek bosych przewiduje: „Bez zgody przeoryszy żadnej siostrze nie wolno udać się do celi innej siostry! To obowiązuje pod surową karą." „Każda ma swe łóżko tylko dla siebie!" „Żadna 155 z sióstr nie może objąć innej ani dotknąć jej twarzy lub ręki!" „Żadnej osobie nie wolno pokazać się inaczej niż z zasłoniętą twarzą. Nie dotyczy to tylko ojca, matki rodzeństwa lub innej podobnej sytuacji, w której brak zasłony byłby tak samo usprawiedliwiony!" „Gdy do (klauzury) wchodzi lekarz, chirurg albo inna potrzebna osoba lub spowiednik, zawsze przodem winny iść dwie siostry. Gdy spowiada się chora, niech inna siostra przebywa w takiej odległości, by mogła widzieć spowiednika."19 Temat spowiednika przewijał się przez listy świętej Teresy, (ich liczba znacznie przekracza czterysta) i chyba nie jest przypadkiem, że właśnie te ich fragmenty zostały zniekształcone lub całkowicie usunięte. I choć w tej sprawie, gdzie wszak nie chodzi o boskie lance, ta zazwyczaj tak rozmowna święta, ze zrozumiałych względów jest dużo bardziej dyskretna, to przecież nadspodziewanie często krytykuje ona liczne kontakty zakonnic ze spowiednikami, kładzie spowiednikom „usilnie na sercu", by rzadko przestawali z siostrami, gdyż „...trzeba być bardzo ostrożnym", wyniknąć stąd bowiem może „tysiące nieszczęść", ona sama „przecież widziała tyle rzeczy, z powodu których klasztory stopniowo ulegną zniszczeniu, jeśli sprawy te będzie się uważać za błahe".21 „...jeden członek potrzebuje drugiego" Z powodu strasznego nierządu duchowieństwa Sobór Trydencki zagroził ekskomuniką każdemu, kto bez pisemnej zgody biskupa wejdzie na teren klasztoru żeńskiego.22 Nawet sam biskup miał prawo pojawić się tam wyjątkowo i tylko w towarzystwie „kilku starszych zakonników".23 Do klasztorów żeńskich Kościół do dziś jeszcze chętnie posyła „nieszkodliwych" duchownych; „wysłużonych, starych kapłanów", jak ubolewa pewna siostra, wskazując na „trudy" życia zakonnego, na to życie „często contra naturam" i słowa świętego Franciszka Salezego: „Płeć niewieścia pragnie być prowadzoną". Tylko czy przez „wysłużonych, starych kapłanów"? Nigdy! Przenigdy! Niewątpliwie „urząd duszpasterza w żeńskim klasztorze" jest „urzędem największych możliwości..., które kapłan może wykorzystać" — zakładając, że nadaje się do „wykorzystania".24 Tę wynikającą ze znajomości rzeczy konstatację nietrudno poprzeć argumentami wyjętymi z pism najwyższych autorytetów. Choćby Nauczyciela Kościoła Bazylego: „W klasztorach żeńskich bracia mają wykonywać posługi, które dotyczą troski o dusze i potrzeby ciała; zdarza się, że siostry potrzebują ich pomocy."25 Albo Nauczyciela Kościoła Ambrożego: „Kościół jest jednym ciałem, ale o różnych członkach; 156 jeden członek potrzebuje drugiego."26 Lub też Nauczyciela Kościoła Grzegorza z Nazjanzu: „...miejsce cielesnego zepsucia zajmuje duchowe płodzenie."27 „ ...prawie wszystkie chodziły z brzuchami" Szczególnych metod i szpiegowania wymagały oczywiście klasztory podwójne i to — rzecz ciekawa — od samego początku. Już za Pachomiusza mnisi mogli odwiedzać nawet spokrewnione ze sobą zakonnice tylko za pozwoleniem ich przełożonych i w obecności „kilku wypróbowanych sióstr".28 W „domach świętych" Alypiusa, słupnika z okolic Chalkedonu, „regułą i nakazem świętych kobiet było nigdy nie stać się obiektem męskiego spojrzenia".29 Według wytycznych Bazylego nawet spowiedź zakonnicy winna była się odbywać w obecności przełożonej, a i ona sama mogła przebywać z przełożonym rzadko i krótko.30 I chociaż wszelkie źródła stale podkreślały izolowanie od siebie osób płci męskiej i żeńskiej, przecież stopniowo, jakby ta rygorystyczna izolacja pobudzała pragnienia, wzajemne kontakty coraz bardziej się zacieśniały. Nawet wierni zgłaszali obiekcje, wyrażające się w uwadze, „że w klasztorach, które leżą blisko siebie, mnisi stale wchodzą do zakonnic i od nich wychodzą, że mnisi i zakonnice mieszkają pod jednym dachem"; ba, wyrażali obawy, że zakonnice „oddają się zawodowi dziwek".31 Czy można się zatem dziwić, że zakonnicy bardzo wytrwale bronili instytucji klasztoru podwójnego? Trzeba było długiej walki, by doprowadzić do jej likwidacji w początkach IX w. i to tylko w Kościele Wschodnim.32 Na Zachodzie wszakże system klasztorów podwójnych i sąsiedzkich pojawił się dopiero wtedy, gdy na Wschodzie spotkał się już z potępieniem i utrzymał aż do wieku XVI — wbrew wszelkim podejmowanym przez Kościół próbom przeciwdziałania.33 W zgromadzeniach założonych w 1148 r. przez Gilberta z Sempringham — gdzie do świętości dążyło siedmiuset mnichów i tysiąc sto mniszek, oddzielonych od siebie tylko murem — rozmawiano przez obrotowe okienka długości palca i szerokości kciuka, które nie pozwalały zobaczyć rozmówcy, a ponadto były stale pilnowane — wewnątrz przez dwie mniszki, na zewnątrz przez mnicha. Podczas kazań lub procesji w krużganku, obie płcie rozdzielano od siebie rozwieszonym płótnem, u zakonnicom nie wolno było śpiewać nawet w kościołach, by nie niepokoić ascetów.34 Przecież jednak „święte dziewice... prawie wszystkie chodziły z brzuchami" i „potajemnie usuwały dzieci... Z tej to przyczyny 157 w okresie reformacji odnajdowano w ich klasztorach tak wiele kości małych dzieci, częściowo pogrzebanych, częściowo w miejscach, gdzie zwykle człowiek spełnia swą potrzebę naturalną."35 Barbarzyńskie kary Kary, którym poddawano zakonnice (także żyjące poza murami klasztornymi), były surowe; we wczesnym okresie chrześcijaństwa najsurowsze za złamanie ślubu czystości poprzez zawarcie małżeństwa. W takim wypadku orzekano zazwyczaj ekskomunikę, przy czym nawet od osób, które wyraziły skruchę, żądano czynienia pokuty do końca życia.36 I tak pierwszy synod toledański postanowił w 400 r., co następuje: „Jeśli poświęcona Bogu córka biskupa, księdza lub diakona upadnie albo wyjdzie za mąż, ani ojciec, ani matka nie mogą jej przyjąć ponownie; ojciec będzie musiał odpowiedzieć przed soborem; kobieta owa nie będzie dopuszczana do komunii, jeśli po śmierci męża nie uczyni pokuty; jeśli jednak opuści go i zapragnie pokuty, to po jej zakończeniu może przystąpić do stołu świętego." Jakież stąd wynikały konflikty! Ilu ludziom zrujnowano życie! Ten sam synod postanowił, iż „upadłą zakonnicę, jak i jej uwodziciela, winna spotkać dziesięcioletnia kara, w czasie której nie może jej zaprosić w gościnę żadna kobieta. Jeśli wyjdzie za mąż, zostanie dopuszczona do odbycia pokuty dopiero wtedy, gdy się z mężem rozstanie lub gdy on umrze."37 W tym samym czasie mniejsze przewinienia powszechnie karano chłostą. Zarówno Pachomiusz, przełożony pierwszego klasztoru i klasztoru podwójnego, człowiek, któremu pożądanie seksualne aż do późnego wieku nie dawało spokoju „nawet przez moment ani za dnia, ani w nocy", jak i święty koptyjski Szenuta, który sprawował władzę nad dwoma tysiącami dwustu mnichami i tysiącem ośmiuset mniszkami, odznaczali się podejrzanym zamiłowaniem do kary chłosty.38 W czasach późniejszych, w Hiszpanii, za różnego rodzaju uchybienia groziło zakonnicom dwieście razów, zamknięcie lub wykluczenie ze wspólnoty; w połowie VII w. synod w Rouen za złamanie ślubów czystości orzekał karę odosobnienia i surowej chłosty; ułożona przez biskupa Besancon, Donatiusa (zm. w 660 r.) reguła zakonna przewidywała sześć, dwanaście, względnie pięćdziesiąt uderzeń, w zależności od przewinienia popełnionego przez oblubienicę Chrystusa.39 Concilium Germanum, pierwszy niemiecki sobór narodowy zwołany przez króla Karlmanna w 742 lub 743 r., za złamanie ślubu czystości przez „służebnicę Chrystusa" nakazywał karę „więzienia o chlebie i wodzie", a ponadto 158 trzykrotną chłostą i ogolenie głowy40 — karę w średniowieczu bardzo poniżającą, stanowiącą ponadto symbol kastracji. Oczywiście kary takie spotykały również osoby, które do złożenia ślubów zostały zmuszone lub złożyły je nieświadomie, jeszcze jako dzieci.41 Śpiewające usta z Gandersheim Niezależnie jednak od grożących kar, atmosfera klasztorów, samotność, aura tajemniczości i słodkie próżniactwo, wszystko to uskrzydlało erotyczne fantazje. W X w. sławnym tego przykładem stała się zakonnica imieniem Roswitha, pierwsza niemiecka poetka. „Śpiewające usta", „jasno brzmiący głos z Gandersheim", „dźwięczna służebnica Pańska" rozpłomieniała siebie samą i swe próżniacze siostry, nie ustając w poddawaniu tematów miłosnych najróżniejszym odmianom: lubiła kopiować nieprzyzwoite fragmenty z Terencjusza, mniej lub bardziej szczegółowo opisywać sprawy i sprawki z „domów niewiast", homoseksualistów, lubieżnych mnichów, chłosty wymierzane nagim dziewczętom, gwałty i bezczeszczenie zwłok. Oczywiście tylko dla odstraszenia i by tym piękniej zajaśniał blask „chwalebnej cnoty świętych dziewic" — takich jak ona sama, która pisząc „oblewała się (przecież) często rumieńcem wstydu".42 Rzadko się jednak zdarzało, by ekstazy ograniczały się do samej tylko fantazji. Już synod w EMrze (306) dokonał rozróżnienia między świętymi dziewicami, które spółkowały tylko raz (semel), a takimi, które czyniły to stale (libidini servierini).Ą2 Bonifacy, apostoł Niemców, który w VIII w., w liście skierowanym do biskupa Cuthberta z Canterbury, piętnował okropne stosunki w Kościele angielskim (a kiedy to stosunki w Kościele nie były okropne?!), proponował swemu brytyjskiemu koledze rzecz następującą: „zmniejszeniu hańby dobrze by się przysłużyło, gdyby synod i wasi książęta zabronili niewiastom i kobietom obtoczonym częstych wyjazdów do Rzymu; wiele bowiem przy tym (moralnie) upada i mało która wraca nienaruszona." A oto współczesny komentarz katolicki: „Nadzwyczaj wielkie pragnienie odwiedzenia miasta, w którym znajdują się groby apostołów, przyświecało owym angielskim zakonnicom."44 Tymczasem już franciszkanin Berthold z Ratyzbony szydził z tych pielgrzymek: „Podróż do Rzymu jest kobiecie tak samo potrzebna, jak kurze lot przez płot."45 Faktem było w każdym razie, że pielgrzymujące do Rzymu kobiety i zakonnice uprawiały na miejscu prostytucję. 159 „Klasztory to zwykłe burdele..." Już w czasach Karola Wielkiego zdarzało się, że zakonnice otrzymywały wynagrodzenie za usługi seksualne. Były to fakty na tyle rozpowszechnione, że cesarz czuł się zmuszony zakazać mniszkom wałęsania się i prostytuowania i nakazał roztoczenie nad nimi nadzoru.46 Wkrótce na synodzie w Akwizgranie stwierdzono, że klasztory żeńskie bardziej są burdelami (lupanaria) niż klasztorami — przy czym to porównanie w IX w. powtarzało się często.47 W okresie późniejszym niektóre klasztory prześcignęły nawet burdele.48 „Wstyd nie pozwala mówić, na co sobie tam w skrytości pozwalają", zauważał proboszcz Gerhoh z Reichersbergu (1093-1169). „Dostatecznie złe jest już to, co gołym okiem widać."49 Podobnie wypowiadał się pewien teolog blisko związany z papieżem Benedyktem XIII: „Zaprawdę poczucie wstydu zabrania mi opisać prowadzenie się zakonnic."50 W Anglii, gdzie Boże oblubienice rekrutowały się prawie wyłącznie z przedstawicielek wyższych warstw, stosunki seksualne między książętami a zakonnicami stały się wręcz normą.51 W klasztorach żeńskich w Rumunii, jeszcze nie tak dawno podróżni mogli liczyć „na przyjęcie jak w burdelu".52 W Rosji zaś żeńskie domy zakonne uchodziły z dawien dawna za „formalne jaskinie rozpusty" i niekiedy jawnie przeistaczały się w domy publiczne.53 Ścisłe związki między życiem klasztornym a prostytucją, której korzenie religijne są zresztą oczywiste, znalazły odbicie również w języku. W średniowiecznej Francji zaprzysiężoną burdelmamę nazywano abbesse. Również słowo „opatka" miało w języku potocznym sens podobny. W Ameryce słowa nun (zakonnica) — jak to na przykład uczynił Faulkner w „Requiem dla Zakonnicy" — jeszcze dziś używa się w znaczeniu dziwka.54 Nawet pewien teolog katolicki stwierdził: jest rzeczą „charakterystyczną, że w dawnych czasach burdele nazywano także «klasztorami», «opactwami», a ich mieszkanki «zakonnicami»". „Na przykład Avignon i Montpellier miały takie obsceniczne opactwa. Tuluza na Rue de Comenge miała burdel, Grant-Abbaye itd."55 Chociaż afery związane z zakonnicami i zakonnikami w większości tuszowano — a z ekscesów najgorszego rodzaju „należało wiele przemilczeć", wyznawał w XII w. biskup Stephan z Tournay56, a zapewnień tego rodzaju nie było mało — to przecież i tak opisami skandali (przekazanymi głównie przez duchownych) dałoby się zapełnić niejedną bibliotekę. Od dalekiej północy, gdzie narodowa święta szwedzka, Brygida (1303-1373) ubolewała, że furty żeńskich klasztorów, we dnie i w nocy, 160 otwierają się przed duchownymi i świeckimi57, aż po Włochy na południu, nierzadko zdarzały się przymusowe wysiedlenia mniszek. Klasztory ich bowiem (tak było w przypadku wysiedlenia zakonnic z Chiemsee) bardziej były burdelami niż domami modlitwy58 — i jako się już rzekło, nierzadko stosowano to porównanie. „Nie miejscem pobożnych zakonnic, lecz burdelem diabelskich bab" — był, wedle oceny zmarłego w 1116 r. biskupa Ivo z Chartres, klasztor w St. Fara.59 Wraz z szybko wzrastającą w późnym średniowieczu60 liczbą zakonów żeńskich postępowała również ich seksualizacja. Dzikie orgie odbywały się w żeńskim klasztorze w Kirchheim koło Teck, klasztor Oberndorf w Thal nazywano wręcz „kurewskim domem" szlachty, podobnie klasztor Kirchberg koło Sulz.61 W szwabskim Gnadenzell (!), zwanym Offenhausen, zakonnice były „dzień i noc" do dyspozycji zamożnych gości. Inna sprawa, że w 1578 r. zamurowano tam żywcem przeoryszę, z domu von Warberg, za związek z zarządcą fundacji62 — też charakterystyczny przykład chrześcijańskiej reakcji. W 1482 r. w Klingenthal pod Bazyleą zakonnice rękami, nogami i rusztami kuchennymi broniły się przed próbą ich „poprawy"; w samej Bazylei niezadowolone podpaliły swój klasztor.63 Jako publiczne burdele znane były klasztory w Interlaken, Frauenbrunn, Trub, Gottstadt koło Berna, Ulm i Muhlhausen.64 Rada miejska Lozanny nakazała mniszkom, by przestały szkodzić dziewkom. A rada miejska Zurychu wydała w 1493 r. surowe zarządzenie „przeciw wszetecznym śladom prowadzącym do żeńskich klasztorów"65. Konsekwentne siostry z St. Clara w Norymberdze, w 1526 r., po opuszczeniu swego konwentu skierowały kroki do domu uciech.66 Lipski klasztor św. Tomasza nazwano cudem świata, bo miał tyle dzieci, a przecież żadnych kobiet.67 Franciszkanin Murner szydził: „Kto robi najwięcej dzieci, ten się szacunkiem cieszy —jako ksieni." Jednocześnie nie traciło nic ze swej mocy słowo Biblii: „Błogosławieni niepłodni"; przecież nie wszędzie można było tak po prostu zlikwidować księże potomstwo, jak to uczyniono w klasztorze św. Brygidy lub w Mariakron, gdzie podczas rozbiórki odnaleziono „w ukrytych komnatach i gdzie indziej — schowane lub zakopane dziecięce główki, także całe ciałka"69. (Brońmy życia poczętego!) I niezależnie od tego, jak się miała rzecz z owymi rzekomo trzema czy też sześcioma tysiącami głów dziecięcych70, wyłowionych swego czasu z rzymskiej sadzawki klasztornej 161 — se non e vero, e ben trovato, faktem pozostaje, że nimfomanki w habitach nie tylko mnichów przyjmowały z otwartymi ramionami.71 Relacje pobożnego katolika Sebastiana Branta w tej sprawie były podobne.72 Włoscy pisarze epoki renesansu nie żałowali zakonnikom złorzeczeń i drwiny. Żyjący na neapolitańskim dworze Tommaso Masuccio, jeden z najwybitniejszych nowelistów swoich czasów, zapewniał, że mniszki poślubiały mnichów, że odbywały się formalne i uroczyste ceremonie ślubne — z mszą śpiewaną, a nawet kontraktem ślubnym. Siostra narażała się na prześladowanie dopiero z chwilą, gdy nazbyt sobie upodobała człowieka świeckiego. „Ja sam", powiada autor, „byłem przy tym nie raz, ale wiele razy, widziałem to i dotykałem rękami. Tego rodzaju zakonnice albo rodzą małych mniszków, albo spędzają płód... Naturalnie przy konfesjonale jeden mnich drugiemu ułatwia sprawę i za pokutę daje mu jedno «Ojcze Nasz» tam, gdzie by świeckiemu, jako kacerzowi, odmówił rozgrzeszenia."73 Kryptoseksualne okrucieństwo Gdy swego czasu biskup Kastell wizytował klasztor Sóflingen koło Ulm z powodu nie cichnących pogłosek, że jest on jaskinią zepsucia, znalazł w celach wiele podrabianych kluczy, podniecającą bieliznę, namiętne listy; okazało się też, że większość zakonnic znajdowała się w odmiennym stanie.74 Najgorszy ze wszystkiego był jednak fakt, że sprawa stała się głośna. Zaawansowana ciąża zakonnicy i poród uchodziły za wielkie przestępstwo i siostry mściły się niekiedy na ciężarnej wyjątkowo okrutnie; jej stan oznaczał przecież zagrożenie dla ich własnego słodkiego życia. Według relacji opata Ailreda z Revesby, w XII w. w klasztorze Wattun, w którym ciąża jednej z zakonnic stała się trudna do ukrycia, kilka sióstr doszło do wniosku, że nieostrożną należałoby obedrzeć ze skóry, inne wypowiedziały się za jej spaleniem, jeszcze inne za położeniem jej na rozpalonych węglach. Ostatecznie, za namową kilku starszych i łagodniejszych niewiast, związano nieszczęsną i wrzucono do więzienia, gdzie przebywała o chlebie i wodzie. Gdy na krótko przed rozwiązaniem zaczęła błagać, by ją wypuszczono, gdyż jej kochanek, zbiegły mnich, na dany znak ma ją nocą zabrać z klasztoru, siostry wyłudziły od niej informację o miejscu spotkania i posłały tam przebranego ojca oraz kilku uzbrojonych w drągi braci. Kiedy wezwany umówionym znakiem mnich przybył punktualnie na wyznaczone miejsce i przygarnął do siebie rzekomą kochankę, został pochwycony. Siostry zmusiły ciężarną, by 162 pozbawiła go męskości, następnie wetknęły jej do ust krwawe genitalia nieszczęśnika i oboje rzuciły do lochu.75 Zupełnie innego przykładu kryptoseksualnego okrucieństwa dostarcza historia pewnego młodego mężczyzny, którego przez cztery tygodnie przetrzymywały i seksualnie wykorzystywały zakonnice w jednym z rosyjskich klasztorów u schyłku XIX w. Ponieważ wypuszczenie na wolność zupełnie wycieńczonego mężczyzny, który nie był już w stanie nawet chodzić, byłoby ryzykowne i oznaczało niebywały skandal, mniszki pozbawiły go życia i pokroiwszy zwłoki na kawałki, zatopiły w studni.76 Przyrząd duchowny albo grzech „per machinam " Ponieważ kontakty sióstr z mężczyznami były utrudnione, hołdowały one, podobnie zresztą jak bracia, także innym metodom zaspokajania potrzeb seksualnych. Miłość lesbijska była w średniowieczu raczej rzadkim zjawiskiem, ale w klasztorach zdarzała się często. Oblubienice Pana potrafiły pałać do siebie gorącą namiętnością, często też posługiwały się, same lub nawzajem, sztucznymi penisami. Już w „Poenitentiale Bedae" zanotowano: „Jeśli poświęcona Bogu dziewica grzeszy z inną poświęconą Bogu dziewicą za pomocą instrumentu (per machinam), siedem lat pokuty."77 Niestety, Kościół nie przechował dla nas żadnego egzemplarza tego rodzaju wyposażenia. Bo choć odgrywało ono tak szczególną rolę w męczeństwie dziewic, przecież na relikwię się nie nadawało! Zresztą siostry często posługiwały się mniej wymyślnymi narzędziami — na przykład ręką — w końcu przecież „najbardziej uduchowioną częścią ciała": „delikatnie ukształtowaną, wielce rozczłonkowaną, ruchliwą i obdarzoną wrażliwie czującymi nerwami. Zaprawdę jest to rzecz, w której człowiek może wyrazić swą własną duszę.. ."78 A świeca? Czy w klasztorze może być przedmiot narzucający się z większą oczywistością niż świeca? „Czy nie czujesz jak budzi się w niej coś szczególnie szlachetnego? Spójrz, jak stoi, niechwiejnie na swym miejscu, prosta, czysta i szlachetna. Usłysz, jak wszystko w niej mówi: «Jestem gotowa! »"79 Trudno się przeto dziwić, że Romano Guardini, wrażliwy pseudo-mistyk, „wychowawca... młodych niemieckich katolików w okresie między obu wojnami"80, w rozdziale zatytułowanym „Świeca" (zaczynającym się od zbijającego z nóg swą oryginalnością zdania: „Jakże dziwnie jest nam na duszy!") pomija ogarki, które niekiedy wyciągano z dróg rodnych dziewiczych zakonnic.81 A zastanowienie się nad tą sprawą 163 bynajmniej nie byłoby nie na miejscu. Falliczna symbolika świecy jest stara. Ślady tejże odnajdujemy nawet w ceremoniach wielkanocnych Kościoła, zwłaszcza prawosławnego, gdzie świecą trzykrotnie zanurza się w wodzie, symbolu zasady żeńskiej, wymawiając przy tym formułę o następującym brzmieniu: „Niech zejdzie w to pełne źródło moc Ducha Świętego... i niech zapłodni On całą tę wodę, aby się stało nowe narodzenie."82 Bijoux de rełigieuse Oczywiście nie każdej zakonnicy wystarczała świeca, czy nawet „najbardziej uduchowiona" część ciała. Co prawda badania formy i jakości specjalnych narzędzi rozkoszy, służących zaspokojeniu niezaspokojonych, błądziły przez długi czas w mroku, ale w połowie XIX w. w pewnym austriackim klasztorze żeńskim udało się odnaleźć ów cenny i niegdyś (któż wie do jakiego stopnia) pożądany obiekt, zwany godemiche (łac. gaude mihi, sprawia mi radość) lub też plaisir des dames — „...rurkę długości 21,25 cm, nieco zwężającą się z jednej strony, tak że średnica otworu szerszego wynosiła 4 cm, węższego — 3,5 cm. Brzegi obu końców były pogrubione i ponacinane, niewątpliwie w celu zwiększenia tarcia w trakcie używania. Powierzchnia ozdobiona obscenicznymi rysunkami, które miały wywierać działanie erotyzujące: z grubsza zarysowana vulva, penis w stanie erekcji i wreszcie naga, silnie steatopygiczna figura męska ze wzniesionym penisem czy może przywiązanym fallusem. Rurkę mocno nasmarowano łojem."83 Biedne siostry! Posiadając tak prymitywne narzędzia, nawet jako onanistki i lesbijki były dyskryminowane. A przecież wyposażenie tego rodzaju stawało się — zwłaszcza od czasów włoskiego renesansu, coraz bardziej wyrafinowane. Istniały sztuczne penisy z przymocowaną do nich moszną wypełnioną mlekiem, które we właściwym momencie mogło wtrysnąć do pochwy, imitując ejakulację. Katarzyna Medycejska znalazła niegdyś w kufrze jednej ze swych dam dworu ni mniej ni więcej tylko cztery tego rodzaju articles de voyage — znane także pod nazwą bienfaiteur (dobroczyńca).84 Choć trzeba powiedzieć, że również oblubienice Boże, zwłaszcza w okolicach bardziej cywilizowanych, zostawały szczęśliwymi posiadaczkami tego rodzaju produktów wysoce zaawansowanej technologii. Nie bez powodu we Francji sztuczny penis, służący do praktyk onanistycznych, nazywano bijowc de rełigieuse (klejnot zakonnic)! A gdy w 1783 r. zmarła Marguerite Gourdan (petite comtesse) właścicielka burdelu i 164 najsławniejsza burdelmama tamtego stulecia, wśród pozostawionych przez nią rzeczy znaleziono setki zamówień na tego rodzaju „klejnoty", złożonych przez zakonnice z francuskich klasztorów.85 Pani Gourdan miała coś w rodzaju fabryki penisów i pracowała nad udoskonaleniem oferowanych przez siebie egzemplarzy, zaopatrując je w wypełniony cieczą worek mosznowy, z możliwością spowodowania wytrysku owej cieczy w trakcie orgazmu.86 Na dalszą metę zakonnicom lepiej jednak służyło obcowanie z mniej kunsztownymi, za to dużo naturalniejszymi członkami. Chodziło zresztą nie tylko o mężczyzn. Dlatego w 1231 r. synod w Rouen propter scandala zarządził, że zakonnicom nie wolno: „wychowywać w klasztorach dzieci"; że „muszą wspólnie jeść, a spać każda w osobnym łóżku".87 W Hiszpanii roku 1583, z powodu „nadużyć" wynikających z przebywania pod jednym dachem z dziećmi, postanowiono, „że nikt, kto nie ma zamiaru wstąpić do klasztoru, ani dziecko, ani osoba dorosła, nie może przebywać na jego terenie".88 W tej sytuacji siostrom pozostała już tylko miłość do zwierząt. I faktem jest, że zwłaszcza w klasztorach angielskich wiele zakonnic hodowało króliki, psy i małpy, z którymi chodziło nawet do Kościoła — dopóki nie ukazało się zarządzenie pozwalające na trzymanie już tylko kotów.89 Lekarstwo na melancholię Sytuacja wielu oblubienic Jezusa stawała się tragiczna, gdy zabrakło im nie tylko członków męskich — duchownych czy świeckich — dziecięcych, psich czy króliczych, gdy onanizm i miłość lesbijska przestawały spełniać związane z nimi oczekiwania, a monotonna egzystencja w celi, brak świeżego powietrza i nadmiar kadzidła, czyli cała melancholia wymuszonej wstrzemięźliwości zaczynała się w nich zagęszczać, przeradzając w histerię, w wizje i halucynacje, pełniące funkcje zastępcze wobec wszystkiego, czego pozbawił ich macoszy Kościół. Nic przeto dziwnego, że wiele z nich cierpiało i cierpi na ciężkie depresje. Zmuszone do życia wbrew naturze, tak właśnie reagowały. Jak można było temu zaradzić? Otóż Teresa z Avila, jako sposób na „melancholiczki", to znaczy naturalniej sze, wrażliwsze i bardziej krytyczne od innych sióstr, zalecała receptę uchodzącą do dziś za klasyczną w kręgach klerykalnych: „Przeorysze winny zważyć, że najlepszy środek polega na tym, by powierzyć im jak najwięcej zajęć klasztornych, by nie miały czasu oddawać się swym urojeniom; gdyż na tym polega ich całe zło."90 (Praca spełniała 165 w klasztorach funkcją ascetyczną od bardzo dawna. Jej zwycięski pochód jako „nowoczesnej cnoty" zaczął się jednak dopiero od Lutra, spod którego pióra wyszło też udane porównanie: „Człowiek jest stworzony do pracy, jak ptak do latania").91 Niekiedy zdarzało się, że sfrustrowane mniszki znajdowały nieco odprężenia, realizując pomysły po trosze komiczne. Dochodziło do zadziwiających „epidemii", które atakowały całe klasztory. W XV w. w pewnym niemieckim klasztorze zdarzyło się, że jedna zakonnica ugryzła drugą w ucho, co ugryzionej tak się spodobało, że ugryzła następną. Zabawa z gryzieniem zaczęła się rozprzestrzeniać na inne klasztory.92 W pewnym konwikcie we Francji siostrzyczki nie gryzły wprawdzie wzajemnie swych uszu, ale za to przy każdej okazji zaczynały miauczeć (być może z braku kocura). Zabawa przybrała taki rozmiar, że w tej sprawie musiał interweniować rząd.93 Incubi daemones Niezliczone były wypadki (zazwyczaj epidemiczne) „opętania" seksem w żeńskich klasztorach. Już u schyłku średniowiecza dominikanin Thomas z Chantimpre szydził, iż incubi daemones dokuczają zakonnicom tak bardzo, że nie skutkuje ani znak krzyża, ani woda święcona, ani nawet sakrament eucharystii.94 Jednakże kulminacja tego rodzaju erotomanii klasztornej przypadła na XVI i XVII stulecie. I bynajmniej nie była to, jak jeszcze nawet wtedy wierzono, szczególna forma opętania przez szatana; wręcz przeciwnie, był to naturalny proces psychicznego wyzwolenia w celu obrony organizmu przed totalną autodestrukcją, przy czym w trakcie tego procesu na światło dzienne wychodziły stłumione pragnienia. Oto jak opisywał tę psychozę seksualną współczesny autor: „Młode dziewczęta, które jeszcze nie miały stosunku seksualnego, wykonują w erotycznym delirium ruchy koitalne, obnażają się, onanizują z rodzajem ekshibicjonistycznej dumy, którą laikowi trudno sobie nawet wyobrazić, wymawiając przy tym sprośne słowa; ich matki, ojcowie, bracia i siostry przysięgają, że słów takich nigdy w życiu w ich ustach nie słyszeli."95 Lekarz niderlandzki Johannes Weyer, który jako pierwszy publicznie zaprotestował przeciw chrześcijańskiemu opętaniu tematem czarownic — jego pismo z 1563 r. zatytułowane „De praestigiis daemonum" umieszczono na kościelnym indeksie — w 1565 r. znalazł się w składzie komisji badającej nowe „czary" w kolońskim klasztorze Nazareth. „Ich erotyczny charakter był jednoznaczny. Zakonnice miały ataki konwulsji, 166 w trakcie których leżały z zamkniętymi oczami na plecach, albo sztywno, albo wykonując ruchy koitalne. Wszystko zaczęło się od młodej dziewczyny, którą nocą nawiedzały zwidy, że przychodzi do niej kochanek. Drgawki, którymi wkrótce zaraził się cały klasztor, pojawiły się, gdy schwytano kilku chłopaków, którzy nocą potajemnie składali wizyty zakonnicom."96 Sto lat później diabeł nawiedzał urszulanki z Auxonne i spółkował z nimi. Wprawdzie wezwani przez burgundzki parlament lekarze nie znaleźli dowodów potwierdzających ten fakt, odkryli za to u prawie wszystkich zakonnic objawy choroby, którą dawniej nazywano furor uterinus. A były to: „uczucie gorąca, któremu towarzyszy nie dające się ugasić pragnienie rozkoszy seksualnej", zaś u sióstr młodszych, niezdolność „do myślenia i mówienia o czymkolwiek innym niż seks".97 Osiem zakonnic twierdziło, że zostały pozbawione dziewictwa przez duchy. Na to już lekarz nie miał żadnego remedium. Jednak czarodziejska moc duchowa „momentalnie" zaleczyła „rozerwane łona", a dzięki „wodzie święconej wlewanej do ust zniknęły spowodowane kopulacją z diabłami i czarownikami opuchlizny na brzuchach".98 Niestety, później zniknęły także z dziewiczych szpar wszystkie owe sondy i ogarki, wyposażone w czarcie napletki i języki — namacalne dowody piekielnych namiętności.99 Diabły z Loudun Jeszcze w tym samym stuleciu analogiczne stosunki z diabłami utrzymywały zakonnice tego samego zakonu, mianowicie urszulanki z Loudun. Skandal, który wybuchł w związku z tą sprawą, był jednym z najgłośniejszych tego typu skandali w ogóle. Przełożona klasztoru, Jeanne des Anges, piękna, młodziutka i nazbyt podatna na pokusy ciała dziewczyna, mimo niejednej tortury stale była niepokojona — bardziej niż można to wyrazić — dziką potrzebą zmysłów, molestowana przez złe duchy, które, jak pisała w swej autobiografii, w prowokujących pozach, natarczywie czyniły jej różne propozycje, zrywały pościel, każdy skrawek skóry obmacywały palcami i nakłaniały, by się im oddała.100 „Pewnej nocy", opowiadała, „wydało mi się, że czuję czyjś oddech i usłyszałam głos mówiący: Czas oporu minął... Później odczułam w wyobraźni nieczyste wrażenia i nieregularne ruchy mego ciała... Następnie usłyszałam silny hałas w moim pokoju i odniosłam wrażenie, że ktoś się do mnie zbliża, wsuwa rękę do mojego łóżka i dotyka mnie... Kilka dni później o północy zaczęłam drżeć na całym ciele i poczułam 167 ogromny niepokój, nie znając przyczyny. Trwało to dłuższą chwilą, a potem usłyszałam hałasy w różnych częściach pokoju. Klęcznik, który stał tuż koło mojego łóżka, został przewrócony... Zapytano, czy przemyślałam korzystną ofertę, którą mi złożono i dodano... «Daję ci trzy dni do namysłu.» Podniosłam się i z lękliwie trwożną obawą poszłam do komunii najświętszej. Kiedy, wróciwszy do mojego pokoju, usiadłam na krześle, zostało ono spode mnie wyciągnięte i upadłam na podłogę. Usłyszałam głos, który mówił rzeczy sprośne i przyjemne, aby mnie otumanić. Prosił, bym mu zrobiła miejsce w moim łóżku, próbował mnie w nieprzystojny sposób dotykać. Broniłam się i uniemożliwiłam mu to, wzywając zakonnice, które były w pobliżu mojego pokoju. Wcześniej okno było otwarte, teraz było zamknięte. Odczuwałam silne uczucie miłości do pewnej osoby i niestosowne pragnienie rzeczy nieprzystojnych."101 „Pewną osobą", która niestety, jak wspomniała w innym miejscu, nie dała jej „pewnej przyjemności" (zastąpił go w tym względzie Asmodeusz, jeden z siedmiu nawiedzających ją diabłów), był ksiądz Urbain Grandier, równie roztropny co szarmancki lowelas, którego co prawda nigdy na oczy nie widziała, ale miała główkę tak pełną jego łóżkowych historii, że o niczym bardziej nie marzyła niż o tym, by ściągnąć go do swego klasztoru jako spowiednika! Tyle tylko, że Grandier, krótko trzymany przez zazdrosną metresę, odmówił, przez co siostra Jeanne i kilka jej mniszek zaczęły miewać wizje — a wkrótce potem na miejsce trzeba było posłać aż trzech egzorcystów, czcigodnych ojców, którzy operowali tak skutecznie, że —jak zakpił sobie Aldous Huxley — w ciągu kilku zaledwie dni wszystkie siostry, wyjąwszy dwie, trzy najstarsze, uległy opętaniu i przyjmowały nocne wizyty księdza : „Wypędzanie złych duchów jest darem łaski."103 Zaczęło się trwające lata widowisko, któremu przyglądali się książęta i księża, a lud przybywał tłumnie. Improwizowane pokazy chronicznie spragnionych miłości, afektowanych, wzajemnie pobudzających się kobiet za każdym razem na nowo dawały niebywały efekt. Nieszczęsne owe istoty popadały w konwulsje, wyginały się, przybierając jakieś zupełnie niemożliwe pozycje. Podnosiły w górę suknie, koszule, przyjmowały najróżniejsze pozy, tak że podobno widzowie, którzy wszak przybywali tu, by oglądać i wyciągać wnioski, zasłaniali twarze. Rzucały się ojcom na szyje, usiłowały ich całować, onanizowały się krucyfiksami, przekrzykiwały w sprośnościach i opowiadaniu wulgarnych dowcipów, posługując się przy tym najplugawszym rynsztokowym słownictwem, „iż najzatwardzialsi mężczyźni czerwienieli na twarzach, a ich pokazy, czy to kiedy się obnażały, czy też kiedy wzywały obecnych do wszetecznego zachowania, zdumiałyby lokatorów najpodlej szych domów rozpusty w Europie" 168 — krótko mówiąc, demonstrowały wszystkie symptomy, które później przedstawił na swych tresowanych histeryczkach francuski neurolog Jean Charcot.104 To oczywiste, że jeden z egzorcystów, jezuita Surin, przyznał, że przez cały ten czas był wystawiony prawie nieprzerwanie na pokusy ciała, zwłaszcza że on, pan i mistrz „nawiedzonych" mógł czynić, co chciał (miał takie prawo i przywilej) „z tymi stworzeniami niższego rzędu — mógł im kazać wykonywać sztuczki, wywoływać u nich drgawki, używać wobec nich siły, jakby były nieposłusznymi świniami lub krowami, zapisywać im środki przeczyszczające lub baty".105 Dwaj pozostali egzorcyści i lekarz urzędowy zwariowali. Dopiero gdy po sześciu latach zmagań z demonami, Kościół skreślił subsydia nawiedzonemu zespołowi, duchy opuściły brzuchy zakonnic. Ojca Grandiera dawno już żywcem spalono. Głośne przypadki opętania nie były w owych czasach rzadkością, przytrafiły się zakonnicom w Lilie, Louviers, Chinon, Nimes i gdzie indziej, a powtarzały się jeszcze w XVIII w., nie omijając nawet krajów protestanckich.106 Błogosławiony rozbójnik Kościoły wyrosłe z reformacji odrzucały monastycyzm i żądały rozwiązania wszystkich zakonów, które wymagały wiążących ślubów. Uważały je za „niewłaściwe, fałszywe i dlatego nieważne służby Boże", za „służenie diabłu" (servitus Satanae)107 i temu podobne. Z właściwą sobie gwałtownością Luter przeciwstawił się opinii o wyższości stanu dziewiczego i podkreślił, że dziewczyna, która — w wierze — sprząta dom, wykonuje lepszą pracę i jest milsza Bogu niż umartwiająca się zakonnica. „Tak jak przydarzyło się to świętemu Antoniemu, gdy musiał on przyjąć do wiadomości, że szewc czy garbarz w Aleksandrii są lepszymi chrześcijanami niż on z jego mnichostwem."108 Luter już nie tylko podkreślał, że czystość leży tak mało „w naszej mocy..., jak czynienie cudów", lecz ważył się także na wcale nie tak znów bardzo chybione twierdzenie: „Jeśli chodzi o tych, co żyją pod papiestwem, to jak się ich razem zbierze, nie znajdzie się ani jednego, który do czterdziestego roku życia zachowałby cnotę. Tyle gadają o dziewictwie i chcą cały świat strofować. A przecież sami siedzą w błocie po uszy."109 Ponieważ Luter dobrze znał to „błoto", ponieważ sądził także, „że takie zakonnice w klasztorach muszą zachowywać czystość wbrew swej woli i niechętnie znoszą brak mężczyzn"110, nie wahał się użyczać im 169 „ewangelicznej wolności", niekiedy nawet uciekając się do (zagrożonego niegdyś wysoką karą) porywania zakonnic. W 1523 r., w Wielką Sobotę nakazał sprowadzić nocą z klasztoru kilka mniszek, informując przy tym wykonawcę tego polecenia, „błogosławionego rozbójnika", mieszczanina Koppego: „Jak Chrystus i wy również wyprowadźcie te biedne dusze z więzienia ludzkiej tyranii, tak iżby jeszcze zdążyły na Wielkanoc, kiedy to Chrystus także wyzwolił się ze swego więzienia."111 Tego rodzaju miłe Bogu akcje, z którymi wiązało się pismo Lutra zatytułowane „Przyczyna i odpowiedź, aby dziewice w sposób Boży mogły opuszczać klasztory", nie były w owych czasach rzadkością. Zdarzały się przypadki, że byłe mniszki oferowano na rynku matrymonialnym. „Przybyły do nas nowe", informował jeden zbiegły ksiądz drugiego, „są piękne, delikatne i wszystkie ze szlachty, i nie znajdziesz wśród nich żadnej pięćdziesięciolatki. Najstarszą przeznaczyłem tobie, kochany bracie, na ślubną małżonkę. Ale jeśli chcesz młodszą, to możesz wybierać między najpiękniejszymi."112 A kronikarz freiberski pisząc o czasach, gdy „Ewangelia po raz pierwszy (była) tutaj głoszona" stwierdzał: „Nie było po prostu dnia, by mnisi, klechy i zakonnice, a także inne dziewki nie były zaślubiane; codziennie były biesiady"113 — tymczasem jeszcze w XX w. bredziło się o „ubolewania godnych ofiarach uwiedzenia", które „poza klasztorem traciły moralne oparcie."114 Wiemy zatem jak wyglądała sytuacja w klasztorach. Kiedyś wspaniałomyślność Kościoła była tak duża, że demonstrowanie kleszego nierządu tolerowano nawet w świątyniach. Do XIX w. można tam było podziwiać, uwiecznione na płótnie lub w kamieniu, smakowite obrazki dotyczące tej dziedziny życia: w katedrze strasburskiej mnicha u stóp dewotki, zadzierającego jej kieckę; u wejścia do katedry erfurckiej mnicha kopulującego z oblubienicą Chrystusa; w katedrze w Nórdlingen kobietę gwałconą przez Belzebuba na oczach najwyższych dostojników kościelnych i wiele temu podobnych. Jeszcze dziś w kościele w Beaujolais widnieje obraz kozła w akcie krycia zakonnicy.115 W końcu „oparcie moralne" zakonników i zakonnic było wręcz przysłowiowe. Kto trzyma z pobożnym, sam staje się pobożny! — rzekł mnich i w ciągu nocy przespał się z sześcioma mniszkami. Wszyscy błądzimy, powiedziała ksieni, gdy się jej brzuch zaokrąglił. Po próżnicy nie lubię chodzić! — rzekła mniszka, wchodząc do księżowskiego łoża. Nie zrobię tego, nie zrobię tego! — wołał mnich, który miał zrobić zakonnicy biskupa i zrobił jej córeczkę.116 Jeśli komuś chciano uczynić zarzut, że się wyjątkowo źle prowadzi, mówiono, że się kurwi jak karmelita.117 Zakonnicy stali się „obiektem żartów... śmieje się z was starzec, śmieje chłopiec i gadatliwa niewiasta". 170 A dzisiaj? Dzisiaj nawet kler nie poleca klasztorów i zwłaszcza „żeński stan zakonny" jest przezeń „ogólnie rzecz biorąc nieakceptowany" lub traktowany „co najmniej z brakiem zainteresowania". Tak w każdym razie widzi tę sprawę pewna zakonnica, która wyznaje również: „ Wielu księży odnosi się negatywnie, z rezerwą, dystansem i sceptycznie do kobiecej działalności zakonnej. Odradzają oni młodym dziewczętom, ale także kobietom i wdowom wstępowanie do klasztoru i to nie z jakichś przekonujących względów (zdrowie, brak zawodu nadającego się do wykonywania w zakonie, niezabezpieczeni rodzice itd.), lecz dlatego, że nie mają oni dobrego zdania o stanie zakonnym jako takim, uważają go za przestarzały, anachroniczny, niezgodny z duchem czasu i są zdania, że młodej dziewczyny szkoda na to, by ją zamykać w klasztorze." I dodaje: „Odradza się nie tylko zakony kontemplacyjne, czy niektóre określone klasztory, z którymi być może były jakieś kłopoty, lecz stan zakonny jako taki... Zamiast pomocy, kler czyni przeszkody."119 Jak to z klerem było i jest, postaramy się pokazać w następnej księdze. 171 KSIĘGA CZWARTA KLER „Wasze twarze zawsze bardziej szkodziły waszej wierze, niż nasze argumenty!" Friedrich Nietzsche 172 173 Rozdział 14 Rozpowszechnienie się małżeństw księży „Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony..." 1. Tm. 3, 2 „Zaprawdę, również męża jednej żony Kościół dobrze przyjmie, czy będzie księdzem, diakonem czy świeckim, jeśli tylko czyni z małżeństwa nienaganny użytek; zasłuży sobie na udział w zbawieniu przez spłodzenie dzieci." Ojciec Kościoła Klemens Aleksandryjski1 „Każdy niech wybiera, co chce." Nauczyciel Kościoła Atanazy2 Dla „postępowych" księży krytyka celibatu jest dziś czymś oczywistym. Są nieustraszeni w pisaniu, że najstarsze „kapłaństwo" chrześcijańskie nie obawiało się kobiety i seksu, że pierwotny Kościół nikogo nie zobowiązywał do bezżenności, że człowiek żonaty przez długi czas mógł być księdzem i biskupem — i tym podobnych rzeczy.3 Dlaczego jednak pomijają zupełnym milczeniem wielki kontrast, jaki istnieje między Jezusem a klerem, Ewangelią a hierarchią? Czy może dlatego, że chętnie by zrezygnowali z celibatu, ale nie z beneficjów? Chętnie wzięliby niewiastę, ale nie bez urzędu? „Pytamy: «co w tym wypadku znaczy zdrada?»" Unieśli się gniewem (był to rok 1970) członkowie atakującej celibat „Grupy Roboczej" niemieckich duchownych. „Czyje «śluby wierności» mają tu być złamane? Zostaliśmy wyświęceni dla pełnienia posługi kapłańskiej. To jest nasze zobowiązanie. Jemu winniśmy dochować wierności. Wielu kapłanów, którzy zawierają małżeństwo, jest gotowych podtrzymać swoje «tak» wobec kapłańskiej posługi."4 Smutna to sprawa. W każdym razie w całej epoce apostolskiej nie istniał rozdział między duchowieństwem a świeckimi, nie było księży, kościoła, ołtarza; nabożeństwo nie wiązało się ani ze świętym pomieszczeniem, ani urzędem.5„Kapłani" wkradli się do obrzędów stopniowo, ostatnia wieczerza — początkowo całkiem zwyczajna uczta w antycznym 174 sensie — przy ewidentnym odwróceniu swego pierwotnego sensu, stała się posiłkiem rytualnym, wreszcie zaś punktem centralnym mszy, stanowiąc mieszaninę żydowskich i helleńskich elementów.6 Unius uxoris vir albo sposób życia mający oparcie w Biblii Z pewnością nie ma to nic wspólnego z Jezusem. Ani też z jego uczniami, którzy przecież w swe podróże misyjne zabierali żony i już choćby dlatego nie mogli żądać bezżenności od innych. W Nowym Testamencie też nigdzie nie ma mowy o celibacie. Wręcz przeciwnie, według 1. Listu do Tymoteusza (3,2 i 3,12) biskup i diakon muszą być „mężem jednej żony" {unius wcoris vir). Same listy pasterskie nie mniej niż trzykrotnie wymieniają żonatych duszpasterzy7, ba, wyraźnie przestrzegają przed fałszywymi nauczycielami, „którzy zakazują małżeństwa". (A mimo to jeszcze dziś prymas Niemiec, kardynał Dópfner propaguje celibat jako „sposób życia mający oparcie w Biblii i na nią zorientowany").8 Życie wczesnochrześcijańskie rozgrywa się w domu, wśród kobiet i dzieci. A gdy wreszcie pojawią się księża, to jeszcze przez setki lat będą oni ojcami rodzin. Większość wczesnochrześcijańskich duchownych stanowili ludzie żonaci, przypuszczalnie tak samo jak większość wyższego duchowieństwa w okresie przedśredniowiecznym.9 Wielu księży żyło z kobietą bez zawierania formalnego związku, było konkubentami i poligamistami, fornicatores notorii.10 Trzeba jednak zaznaczyć, że rzadko się zdarzało, by zawierali oni związek małżeński po otrzymaniu święceń. Jeśli jednak ich małżeństwo istniało wcześniej, to żaden przepis, także przez cały III w., nie zabraniał im współżycia.11 Jeszcze w IV stuleciu Konstytucje Apostolskie, najobszerniejsze wczesnochrześcijańskie kodeksy prawne, opowiadały się za małżeństwem księży; podobnie jak synod w Ankyrze w Galacji i Gangrze w Paflagonii, grożący wręcz anatemą tym chrześcijanom, którzy twierdzili, że nie wolno 1 O uczęszczać na nabożeństwa odprawiane przez żonatych księży. Nawet Nauczyciel Kościoła Atanazy, odkrywając swego czasu ojców wśród biskupów i mnichów, oświadczył: „każdy niech wybiera, co chce".13 Święty Grzegorz z Nyssy ożenił się z Theozebią i pozostał z nią również jako biskup; Nauczyciel Kościoła, Grzegorz z Nazjanzu był dzieckiem biskupa; źródła z V w. dowodzą, że wielu biskupów płodziło dzieci, ale też że osoby bezżenne dobrowolnie poddawały się abstynencji seksualnej.14 Nierzadko nawet na nagrobkach żonatych dostojników pojawiały się słowa ostrego protestu przeciw celibatowi.15 175 Synod trullański Jeszcze u schyłku VII w. synod z udziałem ponad dwustu biskupów stwierdzał, „że w Afryce, Libii i innych miejscach najbardziej bogobojni biskupi obcują ze swymi żonami".16 Co prawda sam synod zwracał się przeciw stosunkom małżeńskim biskupów, ale zezwalał na nie subdiakonom, diakonom i księżom, jeśli związali się małżeństwem przed święceniami na subdiakonów. „Gdy dowiedzieliśmy się", brzmiał słynny kanon, „że w Kościele rzymskim istnieje obyczaj, że ci, którzy są święceni na diakonów i księży, muszą przyrzekać, że odstąpią od stosunków ze swymi żonami, rozporządzamy, kierując się dawnymi prawami i apostolską troską, że prawomocne małżeństwa świętych mężów mają także obecnie nadal trwać i bynajmniej nie rozwiązujemy związków z żonami ani też w żadnym razie nie odbieramy prawa do wzajemnego współżycia w odpowiednim czasie."17 Wschód nie pozwolił sobie narzucić celibatu również w latach późniejszych. Gdy kardynał Humbert, jeden z najbardziej reprezentatywnych członków kurii swoich czasów, w 1054 r. w Konstantynopolu wystąpił przeciw małżeństwu księży mówiąc: „Młodzi małżonkowie, wyczerpani właśnie cielesną rozkoszą, służą przy ołtarzu. I bezpośrednio potem swymi uświęconymi najświętszym ciałem rękami obejmują swe żony. To nie jest znak prawdziwej wiary, lecz pomysł Szatana", opat Niketas z klasztoru w Studiu uznał go „za głupszego jeszcze niż osioł".18 Cały Zachód, który stopniowo coraz bardziej potępiał małżeństwa księży, uchodził na przodującym w dziedzinie teologii Wschodzie za barbarzyński.19 Również papiestwo przez długi czas tolerowało małżeństwa księży W czasach świętego Patryka (372-461), którego Rzym upoważnił do pracy misyjnej w Irlandii i wyniósł do rangi narodowego świętego tego kraju, żonatych księży uważano za zjawisko zupełnie normalne.20 Również przez całą epokę merowińską nie musieli oni rozwiązywać swych małżeństw i w większości wypadków prowadzili także życie płciowe. Nawet w Hiszpanii, gdzie powstał najstarszy dekret w sprawie celibatu, aż do VI w. synody nie podnosiły sprawy abstynencji seksualnej żonatych księży.22 W 816 r. w Niemczech wielki synod w Akwizgranie zezwalał na wyświęcanie żonatych mężczyzn; jeszcze w 1019 r. synod w Goslarze groził ekskomuniką za utrudnianie sprawowania urzędu żonatym duchownym.23 176 W Rzymie aż po X w. nie brakło księżych synów, którzy zostawali papieżami: Bonifacy I, Feliks III, Agapet I, Teodor I, Hadrian II, Marcin II, Bonifacy VI i inni. Wielu z nich zostało kanonizowanych: św. Bonifacy I, św. Sylweriusz i św. Deusdedit. Ba, kilku papieży szczyciło się papieskim pochodzeniem: Sylweriusz — syn papieża Hormizdasa; Jan XI — syn papieża Sergiusza III. Jeszcze w XI w. w południowych Włoszech wszyscy duchowni byli żonaci.24 O Włoszech północnych zaś pisał Wido z Ferrary, świadek naoczny, co następuje: „W całej Emilii i Ligurii diakoni i prezbiterzy nie kryli się ze sprowadzaniem do domów żon, święcili wesela, wydawali za mąż córki, żenili synów, których spłodzili, z bardzo znakomitymi i bogatymi małżonkami."25 Niemało sacerdotes concubinati zdarzało się w połowie XI stulecia w samym Rzymie. Tendencje zmierzające do zakazania księżom zawierania małżeństw wyjątkowo późno dały o sobie znać w trzeźwej Anglii, gdzie jeszcze w VIII i IX w. nawet małżeństwa biskupów nie były czymś szczególnym; aż do czasów pełnego rozkwitu średniowiecza synody w tym kraju zezwalały na małżeństwa duchownych wiejskich. Pewien brytyjski prałat pocieszał się: „Księżom chyba można zabrać kobiety, ale nie kobietom księży."27 Na Węgrzech, w Danii i Szwecji jeszcze w XIII w. nie brakło żonatych duchownych; w północnej Szwecji i Islandii małżeństwa takie dotrwały aż do czasów reformacji, która je ponownie usankcjonowała.28 177 Rozdział 15 Przyczyny celibatu „Rzym chciał panować, w tym celu potrzebował ślepych narzędzi, bezwolnych niewolników i znajdował ich w bezżennym klerze, który nie był złączony więzami rodzinnymi z ojczyzną i królem, którego główny i jedyny obowiązek polegał na bezwarunkowym posłuszeństwie wobec Rzymu." (anonimowy) duchowny katolicki w XIX w. 1 „Nieczystość"życia małżeńskiego Decydujące znaczenie dla sprawy celibatu miało szeroko rozpowszechnione w czasach antycznych przekonanie, że sukces ceremonii religijnej zależy od czystości kapłana. Stosunek płciowy i służba Bogu, „nieczystość" życia małżeńskiego i „świętość" czynności religijnych uchodziły za sprawy niemożliwe do pogodzenia. Usprawiedliwiano przy tym, przejęte przez Stary Testament z pogaństwa, żądanie „kontynencji", to znaczy usunięcia poza obręb świątyni wszystkiego, co miało związek z seksem — tej manii rytualnej czystości Nowy Testament w ogóle nie zna.2 W każdym razie na Wschodzie, gdzie obrzędy celebrowano zazwyczaj tylko w niedzielę, środę i piątek, Kościół wymagał od kapłanów abstynencji seksualnej tylko w te dni; na Zachodzie natomiast, gdzie msze odprawiano codziennie — początkowo w Rzymie — nasilało się żądanie całkowitej wstrzemięźliwości małżeńskiej.3 To prawie nadludzkie wyrzeczenie miało przysporzyć osobie duchownej autorytetu u ludu, miało ją uczynić bardziej czci- i wiarygodną, jakby idolem, ojcem i niebieskim przewodnikiem, którego podziwiano by, a w związku z tym nie kwestionowano też jego dominującej pozycji. Proces degradacji tej pozycji nabrał tempa dopiero w naszych czasach. Kto za to zapłaci? Fakt, że przymus doprowadził raczej do rozpasania niż cnotliwości kleru dowodzi, że motywacja wynikająca z kultu nie była czynnikiem 178 0 decydującym znaczeniu. Wkrótce pojawił się element finansowo-polityczny: z punktu widzenia biskupów nieżonaci i bezdzietni duchowni byli oczywiście tańsi. Motyw ekonomiczny przewijał się przez niezliczone dekrety i uchwały synodalne aż po czasy najnowsze, kiedy to niedawno zmarły „geniusz finansowy" papieża, nowojorski kardynał Spellman, pytał: „Kto za to zapłaci?"4 Pierwsi władcy chrześcijańscy nie postponowali ani żonatych księży ani ich rodzin. Jednakże w 528 r. cesarz Justynian wydał rozporządzenie, na mocy którego nie mógł zostać biskupem, kto miał dzieci (Nie: kto był żonaty!). Ten często cytowany dekret miał źródła natury prawnomajątkowej.5 Dwa lata później Justynian zwrócił się także przeciwko tym, którzy zawierali związek małżeński po otrzymaniu święceń kapłańskich i „z kobietami płodzili dzieci". Każde małżeństwo zawarte po święceniach kapłańskich zostało w tym momencie uznane za nieważne, a wszelkie istniejące już w tym związku, lub mające przyjść na świat, potomstwo — za nieprawe, ba — nikczemne i bez prawa dziedziczenia.6 W połowie VI w. papież Pelagiusz wyświęcił na biskupa Syrakuz człowieka będącego ojcem rodziny, zaznaczył jednak, że jego dzieci nie mają prawa dziedziczenia „dóbr kościelnych".7 Trzeci synod lyoński (583 r.) groził złożeniem z urzędu „w razie przyjścia na świat dziecka".8 Z postępem chrystianizacji szło w parze ograniczanie praw potomstwa duchownych. Interesy Pana Ale jeszcze ważniejsza niż czynnik finansowy była dla eklezjarchów stała 1 nieograniczona dyspozycyjność nie obarczonego żonami kleru.9 Już święty Paweł pisał: „Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana... Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki."10 Dla uzasadnienia celibatu jest to po dziś dzień najczęściej cytowany fragment Biblii11 (niezależnie oczywiście od — zazwyczaj skrywanego — faktu, że Paweł w żadnym razie nie mógł mieć na myśli kapłanów). Jednocześnie jasno widać, o co tu chodzi: o zawsze dyspozycyjne, nie związane z żadną rodziną, społecznością i państwem bezwolne narzędzia służące do sprawowania władzy. Dlatego gdy podczas Soboru Trydenckiego (1545-1563) papież Pius IV zwrócił się do książąt chrześcijańskich z prośbą o propozycje zmian, a cesarz niemiecki Ferdynand I i inni władcy zażądali legalizacji 179 małżeństw księży, dostojnicy Kościoła zdecydowanie się temu przeciwstawili. „Małżeństwo księży!", przemówił do papieża kardynał Carpi, „czy Wasza Przewielebność przemyślała, że od tego momentu nic już nie zależałoby od papieża, lecz od ich książąt, którym we wszystkich sprawach chcieliby się przypodobać, ze szkodą dla Kościoła, i z miłości do swych żon i dzieci? "12 A kiedy w trakcie prowadzonej w XVIII w. dyskusji na temat celibatu kardynał Rezzonico zasugerował, by dla podreperowania finansów kurii udzielać dyspensy księżom upraszającym pozwolenia na zawarcie małżeństwa w zamian za określoną sumę pieniędzy — „cekina od razu... a potem jeszcze rocznie kilka talarów" — papież początkowo skomentował podobno ten pomysł uwagą „najlepsza propozycja" {optima propositio), lecz oczywiście później ją odrzucił.13 Kler bezżenny bowiem zabezpieczał interesy Pana (i panów) znacznie skuteczniej niż kler obarczony rodziną — nawet jeśli za tę rodzinę płacił! „... Wenus bardziej mnie unika, niźlijajej" Na problematykę celibatu wpływał niewątpliwie fakt, że Kościołem prawie zawsze rządzili starcy. I choć w młodości bynajmniej nie zawsze unikali oni cielesnych rozkoszy i frywolnego postępowania, bywali nawet niekiedy elokwentnymi orędownikami małżeństwa księży, przecież na starość, zmęczeni, dotknięci niemocą seksualną, z sadystycznym zadowoleniem domagali się celibatu. Typowy przykład tego typu osobowości to Enea Silvio de' Piccolomini. Na soborze w Bazylei wskazał on żonatych papieży oraz księcia apostołów, Piotra, który przecież także nie żył w celibacie i zauważył: „Zabroniono księżom małżeństwa ze słusznych powodów, ale z jeszcze słuszniej szych powinno się im na nie znów zezwolić."14 Ale już jako papież Pius II, Enea sam skazał na indeks własne erotyki, a pewnemu zaprzyjaźnionemu kapłanowi, który pragnął dyspensy od celibatu, doradzał wstrzemięźliwość, unikanie jak zarazy całego rodzaju niewieściego i traktowanie każdej kobiety jak diabła. „Oczywiście powiesz", kontynuował, „patrzcie, jaki ten Aeneas jest surowy. Teraz zachwala mi cnotę, ii całkiem inaczej przemawiał do mnie w Wiedniu i Neustadt. To prawda, ule lat przybywa, śmierć się zbliża... Wenus mnie mierzi. Oczywiście siły we mnie słabną. Włos mi posiwiał, nerwy mam wysuszone, kości zmurszałe, ciało pokryte zmarszczkami. Żadnej kobiecie nie mogę służyć do rozkoszy i żadna mnie... Prawdziwie jest tak, że Wenus bardziej mnie unika, niźlijajej."15 180 Tej przyczynie biologicznej często towarzyszył także czynnik natury psychologicznej — oczywiście dotyczyło to nie tylko papieży. Przypuszcza się (i występuje z tym strona katolicka), że opowiadanie się wielu starszych dostojników Kościoła za celibatem jest wynikiem utajonej chęci rewanżu: „niech następne pokolenie też nie ma jawniejszego i pełniejszego życia, skoro ja musiałem z takiego życia zrezygnować".16 181 Rozdział 16 Przeciw małżeństwom osób duchownych „Tysiące najszczęśliwszych rodzin księżych zostało w ten sposób (ogniem i mieczem) rzuconych w nędzę przez stronnictwo mnichów, które na Zachodzie zdobyło pozycję dominującą." teolog Gschwind1 „Możliwości karania były bardzo wielkie, gdyż księża poprzez swój urząd i stan byli całkowicie uzależnieni od Kościoła." teolog katolicki Martin Boelens2 „Ale prześladowanie czarownic jeszcze się nie skończyło. Inkwizytorzy, sędziowie, strażnicy więzienni i kaci w postaci papieża, biskupów, księży i świeckich ciągle jeszcze działają." katolik FritzLeist Niezależnie od tego jak długo trwała jeszcze instytucja księżowskich małżeństw, decydujący zwrot nastąpił już w roku 306 na synodzie w Elwirze, w południowej Hiszpanii, gdzie uchwalono pierwszy dekret w sprawie celibatu: „Biskupi, księża i diakoni, w ogóle wszyscy duchowni, sprawujący świętą posługę przy ołtarzu, muszą się wstrzymać od obcowania ze swymi żonami pod karą zawieszenia."4 Zakaz ten, który określił cały dalszy rozwój Kościoła na Zachodzie, obowiązywał początkowo oczywiście tylko część Kościoła hiszpańskiego.5 Ważniejszą sprawą było w tym czasie nie tyle skłonienie kleru do małżeńskiej wstrzemięźliwości, co raczej — do unikania kontaktów pozamałżeńskich i analogicznych „przestępstw".6 Dopiero na przełomie wieków IV i V norma elwirańska została przyjęta przez papieży Syrycjusza i Innocentego I i rozpowszechniła się w całym Kościele Zachodnim.7 Niemniej nie żądano ani bezżenności jako zasady, ani rozwiązania trwających małżeństw, a „tylko" rezygnacji ze stosunków seksualnych.8 Przez długi czas nie wymagano też oddalenia żony diakona, księdza czy biskupa (panie te były stałym tematem trosk synodalnych).9 Jeśli żonaci kapłani zobowiązywali się mieć „żony", ale tak„ jakby ich nie 182 mieli", (Leon I — 458 lub 459 — obłudnie pouczał biskupa Narbonne, Rusticusa, że chodzi o to, by „miłość małżeńska się ostała, powinności małżeńskie zaś ustały"10), mogli otrzymać święcenia lub dalej wykonywać swoje funkcje kapłańskie; wymaganie, o którym mowa, było oczywiście żądaniem rzeczy niemożliwej i rodziło obłudę. Dodać trzeba, że ustalenia różniły się między sobą, nie zawsze były jednoznaczne, często przekształcane i dopasowywane do okoliczności, stosowane z większą lub mniejszą surowością, a niekiedy całkowicie ignorowane. Dzień i noc pod strażą Zakazy dotyczyły przede wszystkim wspólnego mieszkania księży i mulieres extraneae lub subintroductae, co papiestwo zwalczało szczególnie zawzięcie, choć przez długi czas daremnie, a synod trullański odmówił tego przywileju nawet kastratom!n Już synod w Elwirze zezwalał duchownym na mieszkanie pod jednym dachem tylko z żoną oraz siostrą lub córką, jeśli te poświęciły się Bogu12 , ale nie z kobietą obcą, mulier extranea, która zazwyczaj prowadziła gospodarstwo i pierwotnie stanowiła główny przedmiot synodalnych prewencji.13 Później wszystkim, niewolnym i wolnym, wzbroniono wstępu do domu księdza, samym zaś księżom zakazano wizyt u kobiet — całkowicie lub przynajmniej po południu i wieczorem. Chyba że wizyta taka była niezbędna, ale wtedy mogła dojść do skutku tylko w towarzystwie innego księdza jako świadka.14 Żonie księdza już w V w. zakazano wchodzenia do jego sypialni.15 Oczywiście dekretów tych nie przestrzegano zbyt skrupulatnie. Szczególnie trudny okazywał się zwykle rozdział od łoża. Wspólne łoże z małżonką zachował na przykład biskup Auxerre Simplicius — „ufając w siłę swej cnoty"16. Synod w Tours (567 r.) był ukoronowaniem ówczesnych działań na tym polu — rozkazów i donosów. Nie tylko ponowiono obowiązujący wszystkich duchownych zakaz w sprawie extraneas (przedstawianych tu pod postacią węży), nie tylko zabroniono księżom z otoczenia biskupa jakichkolwiek kontaktów ze służebnymi jego żony (episcopy), którą on sam miał traktować jedynie jako siostrę i widywać się z nią w obecności innych księży, nie tylko mieli oni prawo i obowiązek wyrzucić z domu swe extraneas, to jeszcze stwierdzono: „Ponieważ bardzo wielu dziekanów na wsi, jak też diakonów i subdiakonów, jest podejrzanych o niezaprzestanie obcowania z żonami, dziekan winien mieć zawsze koło siebie kleryka, 183 który będzie mu wszędzie towarzyszył i miał z nim łóżko w jednej celi." Siedmiu subdiakonów lub też świeckich (!) miało (w cotygodniowym systemie zmianowym) pilnować dziekana. W wypadku odmowy groziła kara chłosty.17 Później zdarzało się, że nawet biskup miał na karku nadzorcę. I tak w 633 r. synod, któremu przewodniczył święty Izydor z Sewilli, postanowił: „Ponieważ duchowni swym życiem wywołali niemało skandali, tedy biskupi winni przebywać ze świadkami swego prowadzenia się, by odebrać świeckim powody do jakichkolwiek niedobrych podejrzeń."18 W 675 r. synod w Bradze zakazał duchownym jakichkolwiek spotkań z kobietami (z wyjątkiem matki) bez towarzystwa godnego zaufania szpicla.19 Wcześniej często tolerowano także siostrę, córkę, a nawet bratanicę lub siostrzenicę20, gdyż „odnośnie tych osób byłoby rzeczą karygodną przypuszczać coś innego, jak tylko to, co ustaliła natura"21. Synod w Macon w 581 r. zaliczał do „tych osób" także babkę.22 Jednakże później krąg podejrzeń został poszerzony i soborowi ojcowie ustalili, że w domu duchownego nie może przebywać ani jego wnuczka, ani siostrzenica, bratanica, córka, siostra i matka (początkowo zakaz ten dotyczył tylko krajów Europy południowej, później objął swym zasięgiem także Niemcy, Francję, wreszcie Anglię23), gdyż —jak stwierdzono na synodzie w Moguncji (888 r.), duchowni często grzeszyli ze swymi krewnymi.24 W 889 r. biskup Soissons zwrócił ponadto uwagę na niebezpieczeństwo, że wraz z owymi krewnymi mogą przychodzić do księży także inne kobiety. Jeśli więc duchowny miał się opiekować rodziną, winien to czynić z dala od domu.26 Dlatego nie spuszczano z oka także samego kościoła i jego okolicy, wizytator zaś musiał ustalić (jak w 906 r., na polecenie biskupa Trewiru Ratboda, nakazywał Regino z Prum w instrukcji dotyczącej kontroli proboszczów), „czy ksiądz ma izdebkę obok kościoła" lub jakąś „podejrzaną furteczkę" i tak dalej.27 Dla żonatych księży: „ustawiczne więzienie" Oczywiście sprawa nie kończyła się na przepisach. Przez ponad tysiąc lat stosowano najprzeróżniejsze środki przymusu: posty, grzywny, karę złożenia z urzędu, ekskomunikę, pozbawienie dobrego imienia, tortury, ograniczone lub nieograniczone kary więzienia, niezdolność dziedziczenia, oddanie w niewolę.28 Podążanie za — mówiąc językiem Pawiowym — „sprawami Pana" miało, jak zawsze, straszliwe skutki. Duchownego, który obcował seksualnie z żoną — na synodach chętnie w takich razach mówiono o „powrocie psa do swych wymiocin"29 — 184 często karano zwolnieniem z funkcji. Pomijając rzadkie wypadki przywrócenia, oznaczało to odsunięcie od funkcji kościelnych na zawsze.30 Nagminnie zdarzało się jednak, że „niewstrzemięźliwych" zamykano w klasztorach, zmuszając do zachowywania postów, nie żałując więzów, chłosty i innych szykan.31 (Ten rodzaj aresztu prowadził nierzadko do całkowitego wycieńczenia, nawet bez obostrzania kary).32 Z „dożywotnim" więzieniem klasztornym nusiała się liczyć nawet osoba, która nie odstąpiła od małżeńskiej wspólnoty, a do przyjęcia święceń została zmuszona.33 Papież Zachariasz, który w połowie VIII w. nakazał karać dożywotnim więzieniem mnichów i mniszki łamiących śluby zakonne, podburzał Galów i Franków do przepędzenia żonatych księży, obiecując w zamian: „W ten sposób żaden naród się wam nie oprze, wszystkie narody pogańskie wam ulegną i zostaniecie zwycięzcami, a do tego jeszcze posiądziecie życie wieczne."34 Rozporządzenia kościelne wydane w Anglii za króla Edgara przewidywały: „Jeśli ksiądz, zakonnik lub diakon miał prawowitą żonę nim otrzymał święcenia, musi ją przed święceniami opuścić. Jeśli później będzie z nią jeszcze obcował cieleśnie, ma pościć jak za popełnienie morderstwa."35 A wszystko to jakoś dawało się pogodzić z innymi przykazaniami religii miłości! Również libri poenitentiales, księgi pokutne owych czasów, przewidywały surowe kary dla „niewstrzemięźliwych". Wobec księży, którzy zawarli związek małżeński, orzekano pokutę dziesięcioletnią, z czego trzy lata o chlebie i wodzie, oraz odsunięcie od sprawowania funkcji, ekskomunikę, ogolenie głowy, wór pokutny i dożywotni klasztor.36 Za cudzołóstwo groziła kara dziesięciu lat pokuty, z czego trzy o chlebie i wodzie; za stosunki cielesne z osobą poświęconą Bogu — dwanaście lat pokuty, z czego prawie połowa o samym tylko chlebie i wodzie.37 W połowie VIII w. regula canonicorum Chrodeganga stwierdzała, że osoba duchowna, która popełniła morderstwo, czyn nierządny, cudzołóstwo — ta sama pozycja na skali wartości! — podlega najpierw karze chłosty, a później, w zależności od stanowiska, jakie zajmie biskup lub jego zastępca, trafi do więzienia, w którym nikomu bez pozwolenia nie będzie wolno rozmawiać z „przestępcą", ani nawet go odwiedzić. Po wyjściu z zamknięcia „przestępca" będzie musiał odbyć pokutę i w porze godzin kanonicznych leżeć przed drzwiami kościoła, aż wszyscy wejdą i wyjdą.38 Ta reguła, autorstwa biskupa Metzu, stała się wzorem dla Kościoła frankijskiego i przez stulecia miała wpływ na życie kleru.39 Szeroko rozpowszechniona średniowieczna księga pokutna, wedle katolickiej wykładni „najznakomitszy dokument" „dla oceny dyscypliny 185 pokutnej w czasach pogracjańskich, aż do Soboru Trydenckiego"40, przewidywała dziesięć lat pokuty za czyny nierządne osoby duchownej: pierwsze trzy miesiące skazany spędzać miał w lochu, przyodziany w szatę pokutną, leżąc na ziemi i przyjmując (poza niedzielą i świętami) tylko wieczorem nieco chleba i wody, następnie wychodził na wolność, jednakże w dalszym ciągu przez półtora roku wegetować miał o chlebie i wodzie, a ponadto, by nie wywoływać zgorszenia, nie miał prawa pokazywać się ludowi. Przed upływem siódmego roku post ten obowiązywał w każdy poniedziałek, środę i piątek, przy czym w środę skazany mógł go „zastąpić psałterzem lub denarem". Po tym okresie, aż do zakończenia dziesiątego roku kary, tak ścisły post obowiązywał już tylko w piątki, a do sprawowania urzędu mógł zostać przywrócony przed upływem końca kary.41 Żonatym księżom często odbierano całe ich mienie, a nawet pozbawiano życia — i to aż po czasy nowożytne. Jeszcze Melanchton, główny sprzymierzeniec Lutra, pisał, że „zamordowano wielu uczciwych księży z powodu pobożnego małżeństwa"42. W 1628 r. konwent obradujący w Bratysławie pod przewodnictwem arcybiskupa Ostrzyhomia groził wszystkim, którzy w „przyszłości mieliby wejść w związki małżeńskie lub ważyli się udzielić ślubu... dożywotnim więzieniem"43. Nakłaniał także świeckich, by nie tolerowali związków kobiet z księżmi i przypominał domini terrestres, że wszystkich poddanych, którzy „mieli w tym jakikolwiek udział należy surowo ukarać, zarówno co do osób jak co do rzeczy"44. Synod w Osnabriick ostrzegał w 1651 r.: „Będziemy... dniem i nocą wizytować domy podejrzanych i bezecne osoby poddawać karze publicznego wypalenia piętna przez kata, a gdyby wyszła na jaw opieszałość lub pobłażliwość władzy zwierzchniej, osoby te zostaną ukarane przez nas."45 Biskup Paderbornu, Ferdynand, jeszcze pod koniec XVII w. kazał dokonać egzekucji księdza, który utrzymywał stosunki seksualne z kobietami46. Za to „wstrzemięźliwym" chętnie obiecywano zmiłowanie Boże, a nawet przyznawano specjalne, gwarantowane przez państwo prawa, na przykład szczególnej wiarygodności!47 Żona księdza: chłostana, sprzedawana, oddawana w niewolę Barbarzyńską karą nakładaną na te kobiety, Choć przecież legalnie poślubione, był zakaz utrzymywania stosunków małżeńskich. Jeśli któraś podejmowała stosunki pozamałżeńskie, co w tej sytuacji wydaje się zrozumiałe, mąż musiał ją opuścić. Jeśli tego nie uczynił, podlegał 186 karze dożywotniej ekskomuniki, co przewidywał już synod w Elwirze.48 Jeszcze po śmierci małżonka, wdowie zabraniano powtórnego wyjścia za mąż i w wypadku przekroczenia zakazu, grożono przymusowym rozwodem i wykluczeniem z Kościoła. Podobne groźby wysuwano także pod adresem mężczyzny, który ośmieliłby się z taką kobietą ożenić.49 Synod w Agde zezwalał na udzielenie święceń żonatemu mężczyźnie jedynie pod warunkiem, że jego współmałżonka wstąpiła do klasztoru.50 Pierwszy synod toledański (r. 400) przewidywał: „Jeśli żona księdza zgrzeszyła, ma on, z wyjątkiem zabójstwa, prawo poddania jej dozorowi, związania i nakazania postu."51 Jeszcze surowiej obchodzono się z „obcymi". Jeśli nad kobietą zawisło podejrzenie, poddawano ją chłoście, wypędzano lub oddawano w niewolę. W Hiszpanii karę chłosty znano już w czasach króla wizygockiego Rekkiswintha, a „Fuero Juzgo", sporządzony przez zgromadzenie biskupów hiszpańskich zbiór praw, uznawał również, że każda zamężna lub niezamężna kobieta, która podjęła stosunki seksualne z osobą duchowną, zasługuje na karę chłosty w wysokości stu uderzeń (jej partnera zsyłano karnie do klasztoru).52 Już od schyłku VI w. Kościół po prostu sprzedawał lub darowywał „podejrzane" (to znaczy kobiety, także służebne, mieszkające pod jednym dachem z duchownym) na przykład klasztorom lub sędziom.53 Kulminację kościelnej kultury stanowił „święty synod" w Toledo w 653 r., który, wzorem synodów poprzednich, przewidywał nie tylko sprzedaż kobiet podejrzanych lub okrytych niesławą, lecz także legalnych żon, jeśli wyszła na jaw ich „niewstrzemięźliwość"!54 Stosunki duchownego z żoną i jego inne intymne związki (które początkowo wyraźnie rozróżniano), będą od tego czasu piętnowane i karane jednakowo. Coraz mniej znaczący stanie się fakt, czy sprawa dotyczy związku legalnego czy nielegalnego. Stosunek małżeński będzie z czasem traktowany tak samo jak pozamałżeński i napiętnowany jako fornicatio, „nieczystość", „brud". Logiczną konsekwencją takiego podejścia stanie się coraz częstsza wymienność pojęć żona (uxor) i konkubina (concubina); ba, z czasem słowo żona w tym kontekście prawie całkowicie zaniknie, „concubina" zaś oznaczać będzie w końcu każdą kobietę, która utrzymuje z osobą duchowną kontakty seksualne, zatem również i tę, z którą jest on związany ślubem, często z zachowaniem form kościelnych.55 W połowie XI w. Leon IX uczynił niewolnicami swego pałacu wszystkie kobiety w Rzymie, które współżyły z duchownymi.56 Synod z Melfi zaś (1089), któremu przewodniczył papież Urban II — inicjator pierwszej wyprawy krzyżowej, której celem było zdobycie Jerozolimy, 187 a największym osiągnięciem rzeź prawie siedemdziesięciu tysięcy Saracenów, jaka tam potem nastąpiła, beatyfikowany w1881r. (!) — wydał rozporządzenie, na mocy którego kobietę można było sprzedać władzom świeckim, jeśli jej małżeństwo z księdzem wbrew wszystkim zakazom trwało. W ten sposób wzrosło również zainteresowanie owej władzy celibatem księży.57 Arcybiskup Manasses II zezwolił w 1099 r. hrabiemu Flandrii Robertowi na chwytanie żon ekskomunikowanych duchownych we wszystkich podległych mu diecezjach. Podobnie postępowano na Węgrzech i gdzie indziej. „Znów wszędzie powróciły okropne sceny, ale szczególnie we Frankonii; straszny okazał się fanatyzm mnichów; wielu duchownych, którzy nie potrafili zrezygnować z żony i dziecka, zaledwie zdołało ujść z życiem."58 Sprzedaż, oddawanie w niewolę, przechodzenie księżych żon wraz z całym dobytkiem w ręce biskupów i utrata przez nie praw do dziedziczenia — oto stale zalecany przez Kościół sposób postępowania w tego rodzaju wypadkach na obszarze od Hiszpanii po Węgry i Anglię.59 Ponadto „notoryczne konkubiny" aż po czasy nowożytne czekała banicja, wykluczenie z udziału w sakramentach, publiczne golenie głowy „w kościele w niedzielę lub dzień świąteczny, w obecności ludu", jak zarządzono na synodzie w Rouen w 1231 r.60 (w średniowieczu było to tak poniżające, że prawo staroburgundzkie przewidywało karę śmierci dla niewolnika, który obciął włosy człowiekowi wolnemu)61. Kościół groził ponadto żonie księdza odmową katolickiego pogrzebu, zakopaniem wraz z padliną, stale ponawiał groźbę przekazania jej władzy świeckiej, co często kończyło się wygnaniem lub więzieniem.62 Jeszcze w XVII w. biskup bamberski Gottfried von Aschhausen apelował do „władzy świeckiej", „by nawiedzała plebanie, wyciągała z nich konkubiny, poddawała je publicznej chłoście i osadzała w więzieniu"63. Los kobiet żyjących w związku — małżeńskim lub pozamałżeńskim — z księdzem, w najmniejszym stopniu nie martwił Kościoła katolickiego. Przeciwnie. Kościół niszczył te istoty (i ich rodziny) — bezwzględnie i wszelkimi sposobami.64 W ogromnej liczbie dekretałiów i kanonów soborowych o prawach żon osób duchownych mówiło się równie mało, co o traktowaniu ich na równi z mężami. W oczach Nauczyciela Kościoła, świętego Piotra Damianiego, żony księży były jedynie —jak stwierdził z ogromną swadą, zwracając się do biskupa Turynu Kuniberta — przynętą szatana, wyrzutkami z raju, trucizną duchów, mieczem dusz, wilczym mlekiem dla pijących, trucizną dla jedzących, źródłem grzechu, przyczyną zepsucia, sowami, puszczykami, wilczycami, pijawkami, nierządnicami, zalotnicami, 188 wszetecznicami, kałużami tłustych świń (volutabra porcorum pinquium) i tak dalej i dalej.65 Po niezliczonych, powtarzających się z pokolenia na pokolenie, tragediach miłości i przyjaźni prawie wszelki ślad zaginął. Abelard, Kopernik, Bochard Najbardziej znana była sprawa Abelarda, który w czasie swych paryskich wykładów z zakresu teologii zakochał się w siostrzenicy opata Fulberta, Heloizie, pojął ją za żonę, ale później z podpuszczenia opata został napadnięty i wykastrowany przez krewnych Heloizy. Nie mniej znamienna była historia Mikołaja Kopernika, który swego czasu otrzymał święcenia kapłańskie i został kanonikiem we Fromborku. Po długim okresie współżycia ze swą daleką krewną, Anną Schilling, Kopernik otrzymał od biskupa i przyjaciela lat młodości polecenie oddalenia Anny. „Upomnienie Waszej Przewielebności", odpowiedział sześćdziesięciotrzyletni wówczas uczony, „jest dostatecznie ojcowskie i więcej niż ojcowskie, przyznaję, i wziąłem je sobie do serca. Jeśli chodzi o wcześniejsze polecenie Waszej Przewielebności w tej samej sprawie, byłem jak najdalszy od tego, by o nim zapomnieć. Pragnąłem też zgodnie z nim postąpić. I choć nie jest sprawą łatwą znaleźć odpowiednią osobę wśród moich krewnych, to jednak mam zamiar rzecz całą doprowadzić do ładu jeszcze przed Wielkanocą."66 Kopernik nadal jednak potajemnie spotykał się z Anną. Zrezygnował z tych spotkań dopiero na skutek dalszych nalegań biskupa. Zmarł samotny i opuszczony cztery lata później. Wstrząsający okazał się przypadek subdiakona Bocharda. Był on kantorem w Laon, kanonikiem w Tournay i miał dwoje dzieci z siostrą hrabiny Joanny Flandryjskiej. Innocenty III — inicjator masakry albigensów — który w małżeństwach księży widział jedynie „gnojne bajoro", rzucił na Bocharda klątwę i nakazał arcybiskupowi Reims, by ten w każdą niedzielę, z towarzyszeniem bicia dzwonów i przy zapalonych świecach, klątwę tę odnawiał oraz by wszędzie, gdzie Bochard przebywał, zaprzestawano odprawiania nabożeństw, a wszystko to do czasu, aż opuści on swą kobietę i uczyni pokutę. Bochard poddał się pokucie i przez rok walczył na Wschodzie przeciw „niewiernym". Kiedy jednak, wróciwszy do domu, ujrzał żonę i dzieci, wykrzyknął: „Wolę, by mnie żywcem obdarto ze skóry, niżbym miał was opuścić." Został pochwycony w Gandawie, ścięty, a jego głowę obnoszono po wszystkich miastach Flandrii i Hainaut67 — „Gdyż człowiek jest stworzony dla miłości", jak napisano we współczesnym „katechizmie holenderskim".68 189 Według cystersa Cezariusza z Heisterbach także w XIII w. większość duchownych żyła w związkach małżeńskich, lub — jak mówiono — w konkubinacie. Mając żonę i dzieci, prowadzili zwykłe życie rodzinne. Dopiero niepokoje sumienia, wzniecone przez fanatyków, zaczęły burzyć to życie. Kroniki owych lat mówią o żonie pewnego księdza, która z rozpaczy rzuciła się do rozżarzonego pieca chlebowego.69 Dzieci księży Wraz z odchodzeniem w przeszłość antyku, również synowie i córki osób duchownych (podobnie jak ich żony) coraz rygorystyczniej pozbawiani byli wszelkich praw. Już w 655 r. dziewiąty synod w Toledo postanawiał, że wszystkie dzieci osób duchownych „nie tylko nie mogą dziedziczyć po rodzicach, lecz mają na zawsze pozostać niewolnikami Kościoła, w którym sprawowali urząd ojcowie, okryci hańbą ich spłodzenia" (sed etiam in servitutem eius eccłesiae de cuius sacerdotis vel ministri ignominio nati sunt jure perenni manebunt).70 Potomstwo księży, niezależnie czy zrodzone z kobiet wolnych czy niewolnych, nie miało zatem (na obszarach wizygockich) jakichkolwiek praw dziedziczenia po rodzicach i dożywotnio przechodziło na służbę Kościoła.71 W XI w. wielki synod w Pawii oddawał na zawsze w niewolę synów i córki księży, „niezależnie od tego, czy zostali zrodzeni z wolnych czy niewolnych żon albo konkubin". Kierowany przez samego papieża Benedykta VIII synod, postanawiał jeszcze, co następuje: „Kto synów tych księży, będących niewolnikami Kościoła, ogłasza wolnymi, bo z wolnych kobiet zrodzonymi, podlega ekskomunice, gdyż grabi Kościół. Żaden sługa Kościoła, czy to ksiądz czy świecki, nie może w imieniu lub za pośrednictwem człowieka wolnego, czegokolwiek nabyć. Jeśli to uczyni, zostanie poddany karze chłosty i zamknięty do czasu, aż Kościół otrzyma zwrot swych dokumentów. Wolny, który mu w tym pomagał, musi uiścić Kościołowi pełną rekompensatę lub zostanie wyklęty, tak jak złodziej, który okradł Kościół. Sędzia albo notariusz, który sporządził te dokumenty, podlega karze klątwy."72 By zrozumieć sens tego rodzaju postanowień, trzeba zdać sobie sprawę, że niższy kler wywodził się w owym czasie ze stanu niewolnego, a zatem ani nie mógł posiadać, ani przekazywać w spadku wolnej własności.73 Cokolwiek ludzie ci nabyli lub zaoszczędzili — należało bez reszty do biskupa, który już choćby z tego względu był zainteresowany w unieważnianiu małżeństw księży, a jeszcze bardziej w uznaniu 190 niezdolności dziedziczenia ich dzieci. Przy tym wszystkim, już z samej definicji, potomstwo niewolnic Kościoła było niezdolne do dziedziczenia. Stawało się ono obiektem całkowicie dowolnych poczynań prałatów, którzy przy tym nie sprzeciwiali się zdecydowanie, by zwykły ksiądz wiązał się z niewolnicą Kościoła. Takie zaś związki były regułą z powodu powszechnie panującej niewoli.74 W ten sposób dzieci „gorszej ręki", kobiety niewolnej, niejako automatycznie dziedziczyły niewolę. Jeśli jednak niewolni księża żenili się z wolnymi kobietami, ich dzieci były wolne, zdolne do posiadania własności i dziedziczenia, a także chronione prawem świeckim. To zaś był już wystarczający powód do głośnych narzekań Matki Kościoła. „Nawet księża", uskarżał się papież Benedykt, "którzy są z kościelnego pospólstwa, o ile można ich jeszcze nazywać księżmi, chociaż pozbawieni przez ustawy wszelkiego prawa posiadania żony, płodzą dzieci z kobiet wolnych, a unikają niewolnic Kościoła (!) z samego tylko oszukańczego zamiaru, by synowie, zrodzeni z wolnej matki, także mogli być wolni. Oni to są tymi, o nieba, o ziemio", lamentował papież, „którzy buntują się przeciw Kościołowi. Nie ma gorszych niż ci nieprzyjaciół Kościoła. Nikt nie jest bardziej skłonny do prześladowania Kościoła i Chrystusa niż oni. A gdy w ten sposób synowie poddanych, jak fałszywie podają, pozostają w stanie wolnym, Kościół traci jedno i drugie, poddanych i dobra. W ten sposób bogaty niegdyś Kościół stał się biedny."75 To bardzo dokładny opis istoty całej sprawy. Nie ma gorszych nieprzyjaciół papieży nad tych, co uszczuplają ich bogactwo. Bogactwo bowiem jest gwarantem potęgi, potęga zapewnia władzę, a władza jest wszystkim. Porównawszy jeszcze krnąbrnych księży z ogierami rozpłodowymi i świniami Epikura, a na dowód najwyższego zepsucia przytaczając —jakże to znamienne! — fakt, że nie czynią owej rozpusty „ostrożnie" (caute), lecz „publicznie" (publice), następca Chrystusa postanowił: „Wszyscy synowie i wszystkie córki księży, czy to ze związku z niewolnicą czy z wolną, żoną czy konkubiną — gdyż żaden nie jest dozwolony, dozwolony nie był (!) ani dozwolony nie będzie — mają być niewolnikami Kościoła na wieki wieków" (servi suae erunt ecclesiae in saecula saeculorum).16 Postanowienia synodu w Pawii przyjął dla Niemiec w 1019 r. synod w Goslarze, przy czym pobożny, ukoronowany przez papieża Benedykta, cesarz Henryk II podniósł je do rangi praw Rzeszy i jeszcze zaostrzył. Sędziowie, którzy by potwierdzili wolność księżego potomstwa, mieli być pozbawieni majątku i na zawsze wygnani, matki owych dzieci miały być wychłostane na rynku i również wygnane. Postanowiono także, że notariuszowi, który wystawiłby księdzu świadectwo wolnego 191 urodzenia, lub analogiczny dokument, należy obciąć prawą rękę.77 Oto Henryk Święty! Sycylijskie prawo Fryderyka II, wielkiego wolnomyśliciela i przeciwnika papieża, wyraźnie przyznawało dzieciom księży prawo dziedziczenia. W Hiszpanii zaś, mniej więcej od IX w., w okresie rozkwitu kultury mauretańskiej, konkubinat (barragania) bardzo rozpowszechnił się wśród księży, a synowie pochodzący z tego rodzaju związków aż do XIII w. często cieszyli się wolnością. Niekiedy mogli dziedziczyć po rodzicach i przejmować duchowne funkcje po ojcach.79 Jednakże już poczynając od IV Soboru Laterańskiego (1215 r.), wraz z umacnianiem się papieskiego centralizmu i postępującej rekonkwisty, w Hiszpanii zaczęła się szerzyć ostra reakcja na poprzedni liberalizm. I tak w 1228 r. pierwszy synod w Valladolid, kierowany przez papieskiego legata, ogłosił niezdolność dziedziczenia po ojcu wszystkich zrodzonych po IV Soborze Laterańskim dzieci księży. Jednocześnie wykluczał je ze stanu kapłańskiego.80 Przez całe średniowiecze nie ustawano w potępianiu dzieci księży, niezależnie od tego, czy pochodziły one ze związku legalnego czy nielegalnego, ba — potępienie to przenoszono także na wnuki. Zresztą również prawo świeckie Q 1 dyskryminowało potomstwo osób duchownych. Kiedy jednak to Kościołowi odmawiano prawa dziedziczenia — jak na przykład w Szwecji — Rzym natychmiast zaczynał ubolewać nad „nieokiełznanym grubiaństwem ludu szwedzkiego" (tak to ujął niezmordowany orędownik wypraw krzyżowych, papież Honoriusz III).82 Kościół katolicki uniemożliwiał też księżom jakiekolwiek rodzinne czy ludzkie kontakty z dziećmi. Zabronił ojcom zatrzymywania przy sobie zarówno synów, jak córek i wychowywania ich w domu, zabronił im udziału w zaręczynach, ślubach czy pogrzebach dzieci i wnuków.83 Zabronił oddawania córek za mąż księżom lub ich synom, przy czym z córką księdza nie miał prawa żenić się żaden świecki.84 W połowie XVI w. Sobór Trydencki postanowił, że synowie księży nie mają prawa do posiadania prebend swych ojców, nawet jeśli ojcowie zrezygnują na ich korzyść.85 W 1567 r. wyszło zarządzenie zabraniające pochówków księży i ich synów w tym samym miejscu i nakazujące wymazanie z nagrobków jakichkolwiek słów wzmiankujących potomstwo.86 Jeszcze w XVII w. synod w Tyrnau postanawiał, że synowie i córki księży mają być „na zawsze pozbawieni czci", a oni sami „na zawsze wtrąceni do więzienia"87. 192 „ Ten wkład... względów" Trzeba być katolickim teologiem, by w obliczu takiego barbarzyństwa pisać: „Ten wkład mądrości i stanowczości, zrozumienia i wzglądów dziś jeszcze wart jest uwagi."88 Papież Jan XXIII potrafił wszystko to uznać za „chwalebną" kartę w dziejach Kościoła.89 I choć inni apologeci przyznają, że w sprawie celibatu synody i papieże byli „bezlitośni", „niemiłosierni i bezwzględni", to przecież usprawiedliwiają i tłumaczą tę postawę specyfiką średniowiecza, kiedy to myśl była „o wiele surowsza", a ludzie „przyzwyczajeni do pewnej srogości w sprawach miłości"90, co niewątpliwie jest prawdą — gdyż byli „przyzwyczajeni" do Kościoła! Duch czasu był przecież jego duchem! Czyż to nie wtedy właśnie Kościół sprawował władzę, jakiej nigdy wcześniej ani nigdy później już nie miał? To on wychowywał młodzież. On kształtował moralność. On wpływał, często w sposób zasadniczy, na władców świeckich. On współdecydował również o kształcie prawodawstwa świeckiego. W Niemczech co dziewiąty człowiek miał święcenia. Jedna trzecia całej ziemi w Europie była własnością Kościoła. A cały świat znał — ewangelię miłości... Trwająca setki lat produkcja dekretów, sankcji i kar nigdy nie wpłynęła w decydujący sposób na stosunki panujące wśród kleru. Przez całe pierwsze tysiąclecie małżeństwa i konkubinaty księży były szeroko rozpowszechnione. „Odnowione" papiestwo wystąpiło przeciw tej sytuacji, wzmagając terror przy wsparciu dwóch wpływowych mnichów — benedyktyna Damianiego i benedyktyna Hildebranda, który to zajął rzymski tron Piotrowy jako Grzegorz VII. „Obaj ucieleśniali ideał reformy kluniackiej."91 „...do całkowitego zniszczenia" Fanatyk Damiani (1007-1072), doradca wielu papieży, kardynał, święty i Nauczyciel Kościoła, niestrudzenie atakował instytucję małżeństwa księży, „przeklętą wspólnotę", „tę haniebną zarazę". Apelował, alarmował, intrygował, molestował duchownych i świeckich potentatów, pisał książki i rozprawy, podróżował, pojawiał się na synodach, zaklinał papieży: Grzegorza VI, Leona IX, Mikołaja II. „Ten sprzeczny z naturą występek pełza jak rak", judził, „szaleje w owczarni Chrystusa jak żądna krwi bestia." A ponieważ „niewątpliwie gnuśna łagodność wzmaga jedynie gniew Boży", Damiani uważał, naśladując w tym starą kapłańską praktykę, że przydałoby się nieco prewencji, 193 by uprzedzić „boski miecz zemsty". „Czy przeto mam patrzeć na rany duszy i zaniechać ich leczenia ostrzem słowa?" Boże uchowaj! W tej sytuacji lepiej już podpuścić przeciw mediolańskiemu klerowi tamtejszą tłuszczą, patarię, wzmacniając ostre słowo ostrzem noża. Ponieważ jednak grzmiące tyrady nie na wszystkich robiły należyte wrażenie — nie dał się im porwać biskup Turynu, który stwierdził nawet: „Przy rozlicznych znamienitych cechach, które, czcigodny Ojcze, zdobią twą cnotę, niejedno bardzo mi się nie podoba..." — wezwał Damiani księżnę Adelajdę („gdyż męska siła włada piersią tej kobiety"), i tak już całkowicie uzależnioną od mnichów, by wraz z biskupami ścigała „aż do całkowitego zniszczenia" (usque ad internecionem) księży, których żony można uważać jedynie za konkubiny lub nierządnice. Ten święty i Nauczyciel Kościoła wiedział bowiem, że Bogu sprawiłoby to radość. Gdyby jednak duszpasterze okazali opieszałość, wtedy ona, Adelajda, sama powinna tępić niemoralnych księży.92 Fanatyczni mnisi w rodzaju Damianiego czy Hildebranda potrafili wywierać wpływ także na papieży. Trudno się zatem dziwić, że żądania stawiane żonatym księżom rosły: już nie chodziło o seksualną wstrzemięźliwość, ale o rozwód. Jednocześnie zadekretowano niezdolność księży do zawierania związków małżeńskich. Odprawienie żon, pod karą utraty prebendy i trwałego wykluczenia od służby ołtarza, nakazał, jak się zdaje, już papież Leon IX (1049-1054), Niemiec, w pewnym sensie inicjator tej części reformy gregoriańskiej, która dotyczyła celibatu.93 On też oraz Francuz Mikołaj II (1059-1061) i Włoch Aleksander II (1061-1073) zabronili udziału w mszy, którą odprawiał notoryczny concubinarius94 — a przecież był taki czas, że Kościół groził klątwą każdemu, kto nie chciał uczestniczyć w mszy odprawianej przez żonatego księdza. Ba, Aleksander II nakłaniał wiernych, by ścigali żonatych duchownych „aż do przelania krwi", co stanowiło sygnał do regularnej na nich nagonki.95 Dwanaście lat wojny celibatowej w Mediolanie Poletkiem doświadczalnym kampanii o celibat stał się Mediolan. Jego metropolita był niechętny Rzymowi i reformie, jak prawie wszyscy północnowłoscy prałaci, a ponieważ jego Kościół, bazujący na starej tradycji ambrozjańskiej, od dawna dążył do znacznej autonomii i niebezpiecznie konkurował z kurią, papieże tym chętniej stanęli za patarią, czyli mediolańskimi wyrobnikami, gałganiarzami, poganiaczami osłów, zatem naturalnymi przeciwnikami panującego nad nimi kleru, często spokrewnionego ze szlachtą.96 194 Rolę przywódców tych, wykorzystanych przez papieża, mas pełnili przede wszystkim mnisi: Ariald — w 1066 r. straszliwie okaleczony, a potem zabity przez dwóch księży, wkrótce ogłoszony świętym jako „męczennik" — i Landulph, który podobno nazywał kościoły żonatych księży „oborami", a odprawiane przez nich nabożeństwa „psim łajnem" (canina stercora), oraz przybyły właśnie z wyprawy do Ziemi Świętej przywódca buntowników Herlembald, nader energiczny „Żołnierz Chrystusa", jak zauważył później Grzegorz VII, człowiek, z którego narzeczoną wdał się w romans pewien klecha.97 W 1063 r. papież Aleksander II dał sygnał do „otwartej wojny domowej". Podpuszczony motłoch, wraz ze zgrają szalejących mnichów, przepędził żonatych księży z ich kościołów. Odrywano ich od ołtarzy, bito lub zabijano, ich samych oraz ich żony i dzieci. Nawet pałac biskupi został zniszczony, arcybiskup Guido, pobity i na pół nagi, ledwie uszedł z życiem. Grabież i mord były na porządku dziennym. Kiedy Herlembald (zamordowany w 1075 r. na ulicy Mediolanu) zezwolił gromadzie swych helotów i rękodzielników na nieograniczone wywłaszczanie każdego księdza, który by wobec dwunastu świadków nie przysiągł na Ewangelię swej wstrzemięźliwości, można się było dobrać do najbardziej niewinnych. Zdarzało się, że nocą ukrywano odzież kobiecą w domach księżych, następnego dnia wdzierano się do nich i na podstawie znalezionych rzeczy dowodzono „przestępstwa kopulacji". Był to wystarczający powód, by usprawiedliwić grabież." W 1065 r. prezbiter Andreas na próżno podkreślał, podczas dysputy między obu stronnictwami, że zakaz posiadania przez księdza jednej prawowitej żony przywiedzie go do stu nierządnic i wielu czynów cudzołożnych. Na próżno wymieniał Arialdowi nazwiska księży z jego otoczenia, którzy udając cnotliwych, odprawili swe żony, ale zostali napiętnowani z powodu odrażającego nierządu... „Przerażać winny Cię wojny domowe, morderstwa, niebywałe krzywoprzysięstwa, wiele poduszonych — często bez chrztu — dzieci (księży), których kości dopiero niedawno w wielkiej liczbie odkryto podczas czyszczenia zbiornika wodnego."100 Wojna domowa w Mediolanie szalała do 1075 r. Jeszcze za Aleksandra II, kierowany przez jego legata synod w Geronie (1068) postanawiał: „Kto od kapłana po subdiakona ma żonę lub konkubinę, winien zaprzestać bycia księdzem, stracić wszelką kościelną prebendę i pozostać w Kościele pośród świeckich. Jeśli okaże nieposłuszeństwo, żaden chrześcijanin niech go nie pozdrawia, nikt niech z nim nie je i nie pije, ani modli się w kościele; jeśli jest chory, nikt niech go nie odwiedza, a jeśli umrze bez pokuty i komunii, ma zostać nie pogrzebany.101 195 Papież Grzegorz VII: „Przeklęty ten, który swój miecz powstrzymuje od krwi!" Dominującą rolę w sporze o celibat odegrał następca Aleksandra, Grzegorz VII (1073-1085), człowiek, którego Luter nazwał „Hóllebrand", a nawet Damiani obdarzył przydomkiem „świętego Szatana". Nie anulując wyraźnie instytucji małżeństwa księży, zakazał on w 1074 r. wszystkim duchownym posiadania żon lub życia pod jednym dachem z kobietą, grożąc w przeciwnym razie usunięciem ab officio i a beneficio; „niewstrzemięźliwi" musieli się liczyć nawet z zakazem wstępu do kościoła.103 W gruncie rzeczy Grzegorz nie wniósł do sprawy nic nowego ani jeśli chodzi o motywy, ani rodzaje kary. Nowa była jedynie surowość, z jaką próbował przeforsować istniejące wcześniej, ale dotychczas bardzo często ignorowane przepisy, nowością była także bezwzględność, z jaką podkopywał autorytet żonatych księży — „konkubentów". Nawet żonę pewnego biskupa zelżył, nazywając „krową", powiedział też, że biskup na niej „orał", nim ją w końcu „wyrzucił".104 Działania Grzegorza wskazywały wyraźny brak umiaru. Potępiał wszystko, co nie pasowało do jego koncepcji, zaklinał jednostki, jak i całe narody, pisał do gmin, książąt, biskupów i opatów. Wszędzie posyłał swych legatów, szczodrze wyposażonych w prawo suspendy i klątwy, a warto przypomnieć, że klątwa kościelna uchodziła w owym czasie za najstraszliwszą karę, ponieważ wykluczała z życia nie tylko ziemskiego, lecz także — jak wówczas wierzono — z życia przyszłego w niebie i wtrącała każdego, kto został nią obłożony, w otchłań piekielną. Co więcej, obejmowała także tych, którzy osobie wyklętej okazali współczucie. Ponieważ papież często nie był pewien własnych prałatów — a kilku biskupów, na przykład biskupa Reims i Bambergu, pozbawił urzędu105 — przeto często podjudzał nie tylko władców świeckich, lecz także masy, po których zaangażowaniu spodziewał się „zbawczego działania".106 Zwolnił je od obowiązku posłuszeństwa, oświadczył, że błogosławieństwo ze strony żonatych księży zamienia się w przekleństwo, ich modlitwa w grzech, przez co wielu ludzi przestało uczęszczać na msze „sług bożków i diabła", przyjmować z ich rąk sakramenty; zamiast olejów i krzyżma zaczęli brać brudny wosk z uszu, sami chrzcić dzieci, „rozlewać krew Pańską", deptać jego „ciało" i nawet wyrażać sprzeciw, by tacy „poganie" mieli ich grzebać.107 Grzegorz uważał, że każdy środek prowadzący do celu jest dobry, także morderstwo. Biskupowi Burkhardowi z Halberstadt zwierzył się pewnego razu, że kieruje się w tej mierze słowem z Księgi Jeremiasza (48, 10) „przeklęty 196 ten, który swój miecz powstrzymuje od krwi!"108 Nawet zabijanie księży nie było zbrodnią, dopiero miłość owych księży do własnych żon była zbrodnią! „... wypluci z piekła " Kler jednak się buntował. Uważał, że „rozkazy Hildebrandowe" są sprzeczne z Biblią i tradycją, nazywał je głupimi, niebezpiecznymi i niepotrzebnymi, nawet herezją; twierdził, że torowały drogę krzywoprzysięstwu i cudzołóstwu. „Tylko człowiek głupi", pisał Lambert z Hersfeld, „może siłą zmuszać ludzi, by żyli jak aniołowie."110 Scholastyk Wenrich z Trewiru meldował natomiast Grzegorzowi VII, co następuje: „Gdy tylko ogłaszam rozkazy, które od Was wyszły, powiadają oni, że to prawo zostało wyplute przez piekło, niesie je głupota, a obłęd usiłuje je umocnić. "111 Spór rozgrywał się jednak nie tylko na polu literackim. Biskupowi Chur, Heinrichowi, arcybiskupom Rouen Johannowi i Moguncji Siegfriedowi, a także innym wysłannikom papieskim z trudem tylko udało się ujść z życiem przed gniewem księży.112 Święty biskup Altmann, którego najchętniej „rozerwaliby rękami", musiał na zawsze uciekać z Pasawy, w Cambrai zaś, w roku 1077, został spalony emisariusz Grzegorza.113 Dużo większa zawziętość cechowała jednak poczynania apostołów celibatu. „Księża", relacjonował biskup Gembloux, „są wystawieni na pośmiewisko ulicy; gdziekolwiek się pokażą, wita ich wściekły krzyk, wytyka się ich palcami, fizycznie atakuje. Wielu straciło cały majątek... Inni zostali okaleczeni... Inni znów stracili życie w strasznych mękach, a ich krew woła o pomstę do nieba."114 Faktycznie bowiem znów sięgnięto po broń: walki toczyły się nawet w kościołach (później zmywano je wodą święconą!), księży mordowało się podczas odprawiania nabożeństw, a ich żony gwałciło na ołtarzach.115 Krótko mówiąc, podobnie jak w Mediolanie działo się w Cremonie, w Pawii i Padwie. W Niemczech, Francji i Hiszpanii również dochodziło do tumultów. Chaos był tak wielki, że powróciła wiara w rychły koniec świata.116 W 1212 r. z rozkazu biskupa Strasburga spalono około stu przeciwników celibatu.117 Ostatnim niejako krokiem, uczynionym w kierunku usankcjonowania tej sprzecznej z naturą sytuacji, był synod pizański w 1135 r. W obecności papieża Innocentego II oraz licznych biskupów i opatów, przybyłych z Włoch, Hiszpanii, Francji i Niemiec, zgromadzenie podjęło decyzję o anulowaniu małżeństw księży. Było to posunięcie nowego 197 rodzaju: dotychczas ograniczano się do grożenia sankcjami, ale ważności tych małżeństw nie kwestionowano. Tymczasem już wkrótce II Sobór Laterański (1139) kierowany przez papieża Innocentego II118, ogłosił wszystkie małżeństwa księży za nieważne, a zrodzone w nich dzieci za nieślubne i nielegalne.119 Oznaczało to zaostrzenie dekretu Grzegorza o celibacie i jego uwieńczenie. W 1180 r. ów dekret soborowy potwierdził papież Aleksander III, podobnie postąpił w 1198 r. Celestyn III. Tak więc już nie tylko wstrzemięźliwość seksualna w małżeństwie, ale bezżenność jako taka stała się obowiązkiem każdego duchownego. Zamiast żony konkubiny i „ kurwi grosz" Mimo ostatecznego przeforsowania celibatu w XII w. rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej — tyle tylko, że obecnie księża naprawdę mieli konkubiny lub utrzymywali inne nieformalne związki. Dlatego kampanie toczone w sprawie celibatu nie ustawały ani w okresie pełnego rozkwitu średniowiecza, ani w okresie jego schyłku. Coraz większego rozmachu nabierały próby materialnego karania żonatego kleru, głównie poprzez odbieranie mu źródeł dochodów. Bo choć bynajmniej nie chodziło o zagłodzenie księdza, to przecież również nie mogło być mowy o żywieniu jego żony czy całego klanu, nie mówiąc o dziedziczeniu 1_ r- • r 120 beneficjów. Za Leona IX zamieszkiwanie z obcą kobietą oznaczało dla (zdegradowanego) księdza karę pieniężną, zamieszkiwanie z własną żoną za Mikołaja II i Aleksandra II oznaczało odcięcie wszystkich dochodów z dóbr 191 kościelnych. Synod londyński w 1108 r. postanawiał, że ruchomy majątek księży, którzy nie zmienili sposobu życia, przejdzie wraz z ich żonami na własność biskupów.122 Kierowany przez legata papieża Jana XXII (prowadzącego skandaliczną politykę fiskalną; papież ten pozostawił po sobie majątek wartości — w przeliczeniu — czterdziestu pięciu milionów marek123) synod w Valladolid w 1322 r. postanawiał: ksiądz, który nie oddaliłby swej „konkubiny" w ciągu dwóch miesięcy, tracił trzecią część swych dochodów, po dwóch dalszych miesiącach znów trzecią ich część, a po następnych dwóch — całość. Surowsze kary spotykały tych, którzy mieszkali pod jednym dachem z jedną lub więcej niż jedną niechrześcijanką: Mauretanką lub żydówką.124 Ustanawianie tego rodzaju dekretów nie ustało aż po czasy nowożytne, choć — trzeba przyznać — nie zawsze były one traktowane całkiem poważnie. Wręcz przeciwnie. Wielu prałatów zezwalało na konkubinat księży, gdyż związane z tym faktem kary pieniężne stanowiły 198 nader przyzwoite źródło dochodów. Sobory zakazywały oczywiście biskupom udzielania dyspensy za „kurwi grosz", jednakże na fakt współżycia księży z kobietami patrzono przez palce, zwłaszcza gdy sprawę regulowała odpowiednia taksa. Praktyka ta była szczególnie mocno zakorzeniona w krajach Europy północnej. W Islandii na przykład każdy ksiądz mógł mieć nałożnicę, a tylko płacił biskupowi od ośmiu do dwunastu talarów za każde zrodzone z niej dziecko. Podwyżka taryfy powodowała niekiedy zakłócenia w funkcjonowaniu tego układu. Cnotliwe klechy nie przynoszą biskupom dochodów A jednak wyzysk niższego kleru nie malał. W 1520 r. w „100 zażaleniach narodu niemieckiego" zanotowano: „Podobnie w wielu miejscach biskupi i ich oficjałowie nie tylko tolerują konkubinat księży, o ile zostanie wpłacona określona suma, ale jeszcze zmuszają wstrzemięźliwych księży, żyjących bez konkubin, by uiszczali grosz konkubinowy, mówiąc im, że biskup potrzebuje pieniędzy: jeśli pieniądze zostały wpłacone, ksiądz może wybierać, czy chce żyć wstrzemięźliwie, czy też weźmie sobie konkubinę."126 Ten rodzaj wyłudzania pieniędzy stał się tak powszechny, że — jak relacjonował Agrippa z Nettesheim — pojawiły się stwierdzenia typu: „Ma czy nie ma, musi płacić za konkubinę i może ją sobie mieć, jeśli zechce. " Albo w innej wersji: „Jeśli nie masz konkubiny, to ją sobie weź, bo biskup potrzebuje pieniędzy." Albo: „Cnotliwe klechy nie przynoszą biskupom dochodów i są im wrogami."127 Dochodów nie przynosili Kościołowi także biedni. „Zapamiętaj sobie (!), że tego rodzaju łaski i dyspensy nie są przyznawane biednym, bo oni nie płacą; dlatego nie można ich pocieszyć. "128 Biedni otrzymają zapłatę w niebie. Zapamiętaj sobie! Szczytem tego rodzaju duszpasterstwa były praktyki stosowane w Norwegii i Islandii, gdzie doszło do tego, że księża żyjący bez żony lub metresy płacili biskupom (którzy wizytowali ich zawsze w towarzystwie małżonek) sumę podwójną— za „wykroczenie przeciw ojcowskim obyczajom".129 Ofensywa protestancka Reformatorzy surowo piętnowali „kurwi grosz". W 1523 r., w zurychskim ratuszu, Zwingli ostro zaatakował generalnego wikariusza, biskupa Konstancji, wypowiadając sławne zdanie: „nie znam większego 199 zgorszenia nad to, że zabrania się klechom posiadania żon, ale za pieniądze zezwala na trzymanie nierządnic."130 Już rok wcześniej pisał Zwingli do biskupa Hugona: „Gdybyśmy chcieli oddawać się cielesnym rozkoszom, to lepiej byśmy zrobili, nie biorąc sobie żon. Wiemy dobrze, ile trudu, troski i kłopotów wiąże się z małżeństwem". W odpowiedzi biskup zwiększył o guldena karę za każde dziecko księdza.131 Komentarz przyjaciół Zwingliego wyjaśniał, dlaczego biskup „nie cierpiał", „gdy klechy brały sobie żony. W przeciwnym razie utraciłby wielkie roczne dochody. Każdego roku w biskupstwie rodziło się podobno tysiąc pięćset kleszych dzieci; ...od każdego z nich pięć guldenów dawało w sumie siedem i pół tysiąca guldenów."132 (Dla porównania; roczny dochód ze średniego beneficjum wynosił czterdzieści guldenów).133 „Również za konkubiny", zauważał Zwingli, „trzeba mu się było rocznie opłacać... Czy kto ma konkubinę, czy jej nie ma — pieniądze wyłożyć musi... Jeśli spółkował z niewinnym dziewczęciem, kosztuje go to szesnaście guldenów kary" (mniej więcej cena kupna dwóch dobrych wołów).134 „...również zakonnice i beginki mają swoją specjalną taksę... Chrzest bastarda też znów kosztuje, tak samo jak jego zalegalizowanie" i tak dalej.135 Protestanci prawie od razu odrzucili celibat; ich osobiste decyzje nastąpiły wkrótce. Jako pierwszy ożenił się Zwingli w 1524 r., po nim Luter w 1525. Jako ostatni zawarł związek małżeński Kalwin, który, choć ani mnich, ani ksiądz, był najbardziej pruderyjny. Luter — według którego kultywowanie cnoty, polegające na postach i twardym posłaniu „niemal zawsze i codziennie może praktykować pies czy świnia", i który ponadto oświadczył, że nic bardziej nie obraża jego uszu niż słowa: zakonnica, mnich, ksiądz, oraz że małżeństwo uważa za raj, choćby nawet małżonkowie żyli w największym ubóstwie136 — zniósł gwałtownie zakaz zawierania małżeństw przez księży, lub — jak powiada Scherr — rozerwał „złożony z nienaturalności, nędzy, wyuzdania i zbrodni pierścień celibatu"137. I choć może przesadą jest twierdzenie reformatora, że „nie ma prawie na ziemi gorszej rzeczy nad tę, którą zwie się celibatem", to przecież istotę sprawy najlepiej określa sentencja: „Ani podłe domy uciech, ani żadne inne podniety nie są tak szkodliwe jak te nakazy i śluby, przez diabła samego wymyślone."138 200 Klątwa soborowa ciążąca nad każdym usiłowaniem zniesienia celibatu Niezależnie od wszystkich zewnętrznych i wewnętrznych ataków, katolicyzm obstawał przy celibacie i ślubach zakonnych. Na soborach w Konstancji (1414-1418) i Bazylei (1431-1439) mimo poparcia cesarza Zygmunta, nie powiodły się próby umożliwienia zawierania małżeństw (przynajmniej klerowi świeckiemu), podjęte na fali nastrojów skierowanych przeciwko obowiązkowemu celibatowi. Podobnie bezowocny pod tym względem, znów mimo poparcia niektórych książąt, okazał się Sobór Trydencki (1545-1563). Po długich obradach głosowano w końcu przeciw małżeństwom księży, a 11 listopada 1563 r. wyklęto nudis verbis każdego, kto owych małżeństw bronił.139 W dalszym ciągu małżeństwo księdza miało uchodzić za rzecz „obrzydliwą", dziedziczenie przez potomstwo księdza za „wielką bezbożność" i „wielkie przestępstwo", a dopuszczającym się tego księżom groziła ekskomunika i odmowa kościelnego pochówku, przy czym zbyt pobłażliwych wizytatorów czekały te same kary, których orzeczenia zaniechali.140 Oczywiście księżom ponownie zakazano utrzymywania nałożnic i innych podejrzanych dam, arcypasterzom zaś powierzono zadanie karania wszelkich wykroczeń z pominięciem jakichkolwiek form sądowych {sine strepitu et figura judicii).141 W inny natomiast sposób traktowano biskupów, którzy utrzymywali kobiety. Pierwszym krokiem miało być upomnienie, wystosowane przez synod prowincjalny. Jeśli ono nie poskutkowało, należało winowajcę suspendować, a gdy od uprawiania nierządu mimo wszystko nie odstąpił, należało donieść o tym świętemu rzymskiemu papieżowi, który, w zależności od wielkości winy, mógł, gdyby okazało się to konieczne, sięgnąć po karę pozbawienia winowajcy beneficjów.142 Zwykłego księdza należało zatem „załatwić" z pominięciem ,jakichkolwiek form sądowych", prałata zaś w sposób oczywisty oszczędzić: w najgorszym wypadku, gdy bezskuteczne okazywały się wszelkie ostrzeżenia, czekała go kara finansowa — „gdyby okazało się to konieczne". Walka z celibatem w czasach nowożytnych Po Soborze Trydenckim za dyspensą od zakazu zawierania małżeństw przez kler świecki energicznie wypowiadali się cesarz Ferdynand I, książę Albert Bawarski, wreszcie syn Ferdynanda, cesarz Maksymilian II. Jednakże papiestwo pozostało równie nieugięte jak potem w wieku XVII i XVIII, kiedy to ataki zaczęły przychodzić z zewnątrz 201 i wiązały się z myślą oświeceniową, z „najbardziej zdeprawowanymi filozofami" (perditissimi philosophi), jak raczył ich nazwać Grzegorz XVI w encyklice „Mirari vos" z 1832 r. Uznał, że jest to właściwe określenie dla kilku najznakomitszych myślicieli nie tylko owego wieku, faktycznie zaś przedstawiał w ten sposób siebie samego — dodajmy, że zupełnie niepotrzebnie, gdyż papieża wystarczająco charakteryzował sam sprawowany przezeń urząd (dotyczyło to również biskupów). 13 lutego 1790 r. francuskie Zgromadzenie Narodowe rozwiązało zakony, zakazało noszenia habitów, uznało śluby zakonne za nierozumne, człowieka zaś ogłosiło wolnym. We Francji przestał obowiązywać również dekret o celibacie, choć zniósł go dopiero Kodeks Napoleoński. A ponieważ wielu księży natychmiast zawarło związki małżeńskie — według starannie przeprowadzonych szacunków dotyczyło to mniej więcej dwóch tysięcy księży (i pięciuset zakonnic) — papież Pius VII w 1801 r. zdecydował się małżeństwo uznać, podobnie jak uczynił to w 1554 r. Juliusz III, zwalniając z celibatu żonatych księży angielskich. Tak samo zachował się, jeszcze w okresie pełnego rozkwitu średniowiecza, Innocenty III, który poszedł na analogiczne ustępstwa wobec kleru w krajach Orientu.143 Wszyscy trzej papieże postępowali zgodnie z wymogami okoliczności — najwyższą zasadą Rzymu. Pod wpływem Francji, również w Niemczech w początkach wieku XIX podjęto na nowo walkę o zniesienie celibatu. Znajdujący się pod silnymi wpływami oświecenia, konstancjański wikariusz generalny von Wessenberg (1774-1860) udzielił dyspensy wielu księżom i objął nawet biskupstwo Konstancji, ale nie uznany przez papieża, został w końcu ekskomunikowany.144 We Fryburgu grupa adwokatów, sędziów, profesorów, wśród których znalazł się również teolog Reichlin-Meldegg, sporządziła „Memorandum w sprawie zniesienia celibatu", które wraz z prośbą o solidarność przesłała arcybiskupowi. Ten jednak wystąpił do wielkiego księcia (1830 r.) o odebranie Reichlinowi katedry, gdyż uczony ten „ w najbardziej niegodny sposób traktuje historię Kościoła i święte dokumenty pisane, a to z powodu, że stale i w najhaniebniejszy sposób, obrażający każde czyste ucho (to bardzo piękne określenie) uwypukla i wystawia na pokaz słabości i dawno już przez nas wszystkich zganione działania".145 Grupy, stawiające sobie za cel podobne zadanie powstawały również w innych diecezjach niemieckich, ale traktowano je jako „niekościelne, zakłócające porządek, rewolucyjne", a nawet doradzano „rozpustnym kamratom, by przeszli na protestantyzm".146 Jedynie Kościół starokatolicki, który po I Soborze Watykańskim odłączył się od Rzymu, umożliwił swym księżom zawieranie związków małżeńskich. 202 Od braci Theiner do papieża Pawła Literacko najbardziej frapującym wyrazem opozycji wymierzonej w celibat, dziełem jeszcze dziś zajmującym, niebywale bogato udokumentowanym, stała się trzytomowa praca braci Johanna Antona i Augustina Theinerów, zatytułowana „Wprowadzenie wymuszonej bezżenności chrześcijańskich duchownych i jego skutki". Kościół katolicki wykupił i zniszczył znaczną część nakładu.147 Antona Theinera pozbawiono profesury, w związku z czym został wiejskim proboszczem; żywota dokonał, z trudem wiążąc koniec z końcem, na stanowisku sekretarza biblioteki uniwersyteckiej we Wrocławiu. Jego młodszy brat, Augustin („Ponad trzydzieści lat, najpiękniejszy okres mego życia, służyłem Rzymowi i jego kurii. Jezuici nie zadrżą przed żadnym czynem gwałtownym i żadną zemstą...") pojednał się z Kościołem i został prefektem przy archiwum watykańskim. Kiedy podczas I Soboru Watykańskiego ściągnął na siebie podejrzenie, że wspiera materiałami źródłowymi krnąbrnych biskupów, został zwolniony, a prowadzące z jego mieszkania do archiwum drzwi zamurowano.148 Na przełomie wieku XIX i XX opozycja przeciw celibatowi skupiła się głównie we Francji i Ameryce Południowej. W początkach wieku XX niezadowolenie zaczął okazywać kler czeski. Paszkwil Vogrinca „Nostra maxima culpa" został zakazany przez biskupów. W Niemczech południowych kursowało pismo Mertena zatytułowane: „Niewolnictwo katolickich duchownych". Czy to nie dziwne, że sami teologowie katoliccy zaczynali odradzać podejmowanie studiów teologicznych, a nawet usilnie przed tym ostrzegali? Że zwracali się do rodziców: „ Trzymajcie swych synów z dala od kapłaństwa"? Że zaklinali młodszych: „Studenci, mówię wam, bezwzględnie trzymajcie się od tego z daleka"? „A wy, którzy już siedzicie w więzieniach, koniecznie winniście z nich uchodzić"?149 Gdy w 1959 r., mając na uwadze zbliżający się II Sobór Watykański, dominikanin Spiazzi „nadzwyczaj ostrożnie" skrytykował celibat, doszło do skandalu.150 Wkrótce potem Jan XXIII dał do zrozumienia, że nie należy się spodziewać dyspensy.151 Podczas soboru, na wyraźne odgórne polecenie, nie doszło do oficjalnego roztrząsania sprawy celibatu; wielokrotnie natomiast wypowiadano się za jego utrzymaniem.152 W 1965 r. Paweł VI nie pozostawił wątpliwości co do swych zamiarów, by „to stare i święte prawo nie tylko z wszystkich Naszych sił chronić, lecz także jego znaczenie jeszcze umocnić"153 — między innymi poprzez pełne namaszczenia, ceremonialne ślubowanie bezżenności, całkowicie nowy akt rytualny, który kandydatów na księży miał jeszcze mocniej wiązać, a ich skrupuły powiększać.154 203 Uroczyście wówczas przyjęty dekret w sprawie służby i życia kapłańskiego stwierdzał wprawdzie, że celibat nie jest związanym z samą naturą kapłaństwa wymogiem koniecznym (stanowi jedynie część pozytywnego prawa Kościoła, a możliwość jego ostatecznej likwidacji jest otwarta), ale wymogiem bardzo pożądanym, gdyż dzięki jego zachowaniu kapłan „łatwiej może się całym sercem poświęcić Bogu". Stale powtarzały się formy „łatwiej", „swobodniej", „bez przeszkód".155 Motyw władzy miał tu zatem znaczenie zasadnicze — nie było natomiast mowy o motywie antyseksualnym, o „rytualnej czystości" ani owym „obłędzie", polegającym na — jak rzecz całą gniewnie ujął Grzegorz VII — „dotykaniu zarówno ciała dziewki i najczystszego ciała Chrystusa w ofierze mszy". Ten motyw skutecznie oddziaływał przez całe wieki. Ale kto dziś jeszcze da mu wiarę? Zatem precz z nim! (Wkrótce zaczęło się też demoskopijne badanie dogmatów; kto bowiem chce utrzymać władzę, nie może utracić mas). W 1967 r. Paweł VI w encyklice „Sacerdotalis coelibatus" ponownie potwierdził tradycyjne stanowisko — mimo „napawającego troską deficytu" kapłanów, czym, co prawda, jeszcze pogłębił kontrowersje.156 Na całym świecie od razu dały się słyszeć protesty. Wielu księży owładnęła rezygnacja, wielu zrzuciło sutannę, choć z tym ostatnim do dziś jeszcze wiąże się dyskryminacja w życiu publicznym, a często także poważna presja psychospołeczna.157 Zbuntowało się wielu znanych teologów. W Holandii katoliccy seminarzyści odmówili „biskupowi Rzymu" prawa wypowiadania się w sprawach wychodzących poza obszar jego diecezji. „Kościół rzymski wydaje się domem wariatów" — pisała FRANKFURTER RUNDSCHAU.158 Dzisiaj nawet świeckim „godność" duchownego zdaje się mniej ważna, niż jego ludzka egzystencja. Nawet w katolickiej Bawarii trzy czwarte obywateli jest za zniesieniem celibatu, na pozostałym obszarze Republiki Federalnej — ponad cztery piąte.159 „Kryzys celibatu" czy agonia chrześcijaństwa? Tymczasem jednak ten szeroko obecnie dyskutowany „kryzys celibatu" jest kryzysem katolicyzmu, a nawet całego chrześcijaństwa, które dawno już stało się niewiarygodne.160 Celibat dobrze się przysłużył Kościołowi katolickiemu, choć za cenę wielkich ofiar ludzkich, ale także mu zaszkodził. W istotny sposób przyczynił się do odłączenia Kościoła Wschodniego i protestantyzmu, które zachowały instytucję małżeństwa księży. Dzisiaj związanych z celibatem negatywów na pewno jest nie mniej niż pozytywów. 204 Mimo to jednak przed zmianami ostrzegają nie tylko skrajni konserwatyści. Również uchodzący za raczej „postępowego" Karl Rahner S. J. in puncto coelibatus broni średniowiecznej tradycji. W „liście otwartym" skierowanym do „drogiego współbrata" Rahner, uhonorowany niedawno pro piis meritis nagrodą im. Zygmunta Freuda {difficile est satiram non scribere), zmienił radykalnie zdanie i nawet okazał „niezadowolenie".161 W gruncie rzeczy bowiem wszystko, co po wielu mdłych wymówkach miał do powiedzenia „drogiemu współbratu", sprowadzało się do pobożnego banału: „Sam czytaj Pismo, sam stale na nowo wczytuj się w słowo o naśladowaniu Jezusa, sam ze swą konkretną egzystencją stań przed krzyżem Chrystusa. Oddaj się naprawdę i szczerze krzyżowi i śmierci Pana. Przyjmij samotność... Nie myśl tylko (!) o sobie i swoim szczęściu, lecz najpierw o innych, którym masz służyć jako kapłan."162 Samotność, krzyż i śmierć: kapłanowi. A „innym", którym „ma służyć": potęga i chwała! (Czy rzeczywiście służy? Ludowi?) Jednakże bardziej niebezpieczne od przestarzałych kazań orędowników celibatu zdają się argumenty ich przeciwników. Jeśli bowiem deficyt księży będzie nadal wzrastał — poprzez krytyczne oświecenie (lub, posługując się ogłupiającym żargonem duszpasterskim, poprzez „szeroko rozpowszechnioną niewiedzę religijną")163 — wtedy Rzym, znów dla własnej korzyści, niewątpliwie poświęci ten zakaz, dzięki któremu sprawował rządy przez stulecia, dzięki któremu przywiódł do nędzy pokolenia (nie tylko) księżych rodzin, a niezliczone rzesze zmusił do życia w obłudzie. 205 Rozdział 17 Celibat i moralność „Żałujemy... że ktoś tam snuje bajeczki o zamiarze albo korzyści, jaką Kościołowi katolickiemu miałaby przynieść rezygnacja z tego, co przez stulecia stanowiło o chwale jego i jego kapłanów: z kościelnego dekretu o celibacie." papież Jan XXIII1 „Trudno znaleźć jakiegoś pisarza średniowiecza czy odrodzenia, który nie uważałby za pewnik, że od najwyższego prałata po najniższego brata klasztornego większość duchownych jest dogłębnie zepsuta." Aldous Huxley2 „Mają w łożu w nocy cztery, pięć, a nawet więcej konkubin..." święty Bonifacy3 „Że Bóg nazywa kanoników kozłami, czyni dlatego, że ich ciało śmierdzi nieczystością..." Mechthilda z Magdeburga4 „Sąbardziej nieobyczajni niż świeccy." papież Innocenty III5 „...gnijąjak bydło w gnoju." papież Honoriusz IIf „...że «cała masa kleru tarza się w grzechu opilstwa i nierządu»." poseł bawarski Baumgartner w 1562 r. na Soborze Trydenckim7 „Tymczasem po stronie katolickiej celibat czy bezżenność spokojnie sobie trwały: podczas przeprowadzonej w 1563 r. wizytacji klasztorów w Dolnej Austrii przy dziewięciu mnichach klasztoru benedyktynów w Schotten stwierdzono siedem konkubin, dwie żony, dziewiętnaścioro dzieci; przy siedmiu kanonikach klasztoru Neuburg siedem konkubin, trzy żony, sto pięćdziesięcioro czworo dzieci; przy czterdziestu zakonnicach w Aglar dziewiętnaścioro dzieci itd. Nazywa się to celibatem." Oskar Panizza8 206 Umartwianie się we wspólnym łożu Nieuniknione skutki ascetyzmu, prowadzącego do celibatu, dały o sobie szybko znać i nawet uległy instytucjonalizacji w równie kuriozalnej, co trwałej formie partnerstwa, zwanej syneis i polegającej na współżyciu nieżonatego mężczyzny, zazwyczaj księdza lub zakonnika, z poświęconą Bogu dziewicą, gyna syneisaktos lub mulier subintroducta, „duchową małżonką". Zwyczaj ten, szeroko rozpowszechniony w III i IV w.9, umożliwiał pobożnym ascetom wejście w ów kuszący związek, obejmujący także wspólnotę najściślejszą, ze wspólnotą łoża włącznie; także po to — ten ostatni aspekt sprawy chętnie podkreślano, często się przy tym powołując na Biblię — by odnieść tym chwalebniej sze zwycięstwo.10 Poganie mieli niezłą zabawę.11 Ale w końcu i chrześcijanom bojownicy ci 1 O wydali się dość podejrzani. Biskup Paweł, przez siedem lat arcypasterz Antiochii, „wprawdzie jedną żonę oddalił", ale miał ze sobą „nawet podczas podróży służbowych, dwie kwitnące i zgrabne młódki".13 Już na synodzie w Antiochii (268) przebąkiwano, że wielu upadło z powodu instytucji syneis.14 „Nad wiek dojrzałe dziewice, z upodobaniem wyszukiwały sobie w tym celu młodych ludzi, przy czym ich rzekomo macierzyńskie początkowo uczucia dla duchowych synów często zmieniały charakter. Znakomite damy, pod płaszczykiem pobożnej wstrzemięźliwości, unikały swych mężów i włóczyły się z ludźmi nisko urodzonymi, ba — z niewolnikami. Wśród mnichów więcej niż wielu było takich, których habit był jedyną rzeczą przypominającą o ascetycznym życiu."15 Udowodnienie czegokolwiek owym świętym dziewicom nie zawsze było łatwe. Wszystkiego się wypierały, „jeśli", jak pisał Tertulian, „nie zdradził ich płacz własnych dzieci".16 Zresztą nawet badanie podejrzanej (przez akuszerkę), czego domagał się biskup Cyprian (zm. 258), nie mogło być dowodem niewinności, bo przecież grzeszono również innymi częściami ciała, których badanie nic nie wnosiło do sprawy.17 Nauczyciel Kościoła Hieronim nazywał pobożne pokutnice „żonami bez małżeństwa", „konkubinami", „nierządnicami", „dżumą" i obrażony zauważał: „Łączą ich dom, alkowa, a często i łoże, a nas nazywają ludźmi podejrzliwymi, gdy przeczuwamy coś złego."18 Nauczyciel Kościoła Chryzostom, autor traktatu podwójnego skierowanego przeciw męskim i żeńskim aktom syneis, lamentował: „Teraz diabeł doprowadził już do tego, że wkrótce lepiej będzie, żeby nie było (poświęconych Bogu) dziewic."19 Umartwianie się we wspólnym łożu cieszyło się takim powodzeniem, że w przypisywanym Cyprianowi piśmie mówiło się, iż asceci wolą śmierć niż rozstanie. Trzeba było co najmniej dwudziestu uchwał 207 synodalnych, by zlikwidować instytucją syneis — przez długi czas tolerowaną przez Kościół.21 Jeszcze w 594 r. papież Grzegorz I musiał ponowić wcześniejsze zakazy w tej sprawie.22 Notoryczne opilstwo jako rekompensata? A przecież już w III w. księża odbywali orgie ze świętymi dziewicami.23 Na synodzie w Elwirze w 306 r. mówiło się o rozpustnych biskupach, księżach i diakonach, „cudzołożnych żonach księży", „katechumenach dzieciobójcach" i „deprawatorach chłopców".24 Hieronim wspominał ludzi swego stanu, którzy tylko dlatego zostali księżmi, „by tym swobodniej móc spotykać się z kobietami".25 Nauczyciel Kościoła Bazyli wraz z trzydziestu dwoma biskupami skarżył się na tak wielkie zepsucie biskupów i prezbiterów, że wielu chrześcijan przestało uczęszczać na nabożeństwa, a tylko z żoną i dziećmi udawało się na modlitwę poza miasto. Przecież już wtedy nawet mszę nierzadko odprawiano w stanie upojenia alkoholowego.27 Nawet Augustyn ubolewał nad codziennymi zdrożnościami, zdarzającymi się w czasie wspólnych rytualnych posiłków (agape), czyli nad opilstwem i obżarstwem. Sobory aż po wiek XVII piętnowały opilstwo kleru; wedle pewnego współczesnego katolika było ono wtedy „powszechne".29 „Średniowiecze", pisał Nietzsche, „znaczy zatrucie Europy alkoholem."30 W związku z tym rodziło się pytanie, czy wielu nie kompensowało sobie w ten sposób wszystkiego, z czego musiało rezygnować w sferze seksu. Biskupa Soissons, Droctigisila, który dosłownie stracił rozum od picia (fakt ten oczywiście przypisano czarom pewnego archidiakona), święty Grzegorz z Tours sławił za to, że nikt nie mógł mu zarzucić cudzołóstwa!31 Biskup Vannes Eonius, który gasił pragnienie dopóki jeszcze trzymał się na nogach, upadł kiedyś podczas odprawianej w Paryżu mszy (a Paryż, jak wiadomo, wart był mszy) z okrzykiem przypominającym rżenie konia i został wyniesiony od ołtarza.32 By oderwać od biesiady nie wylewającego za kołnierz biskupa Cautinusa, trzeba było zazwyczaj czterech mężczyzn.33 Notorycznymi pijakami stawali się nawet anachoreci.34 Wraz z poszerzającym się zasięgiem państwa Bożego na ziemi, coraz częściej słyszało się o wyszynku w kościołach, o grze w kości, podchmieleniu i pieprznych kawałach tamże, o nabożeństwach, „w czasie których szwendają się psy i dziewki", o „robieniu nieprzyzwoitych min przy ołtarzu", „plugawych pieśniach", a nawet zabójstwach.35 208 „...znacznie gorsi niz świeccy Biskupi i archidiakoni, mówiło źródło staronorweskie, dają zły przykład; „uwodzą cudze żony częściej niż inni nierozumni i niewykształceni ludzie i nie wstydzą się składać fałszywego świadectwa i fałszywych przysiąg".36 Znany jest list Bonifacego do papieża Zachariasza mówiący o księżach, którzy „mają w łożu w nocy cztery, pięć, a nawet więcej konkubin... I w tym stanie zostają księżmi, ba, nawet biskupami."37 Na obradującym w 909 r. synodzie w Trosle, któremu przewodniczył arcybiskup Reims Herve, stanowczo zarzucający biskupom niemoralne prowadzenie się, zauważono: „Plaga nierządu — o czym nie bez wstydu i bólu trzeba tu powiedzieć — kala dostojników Kościoła tak bardzo, że księża, którzy mieli innych uwolnić od zgnilizny tej choroby, sami gniją w plugastwie nierządu."38 Z Anglii wieku X dochodziły głosy, „że duchowieństwo w żadnym razie nie jest lepsze od świeckich, lecz znacznie jeszcze gorsze"?9 We Włoszech biskup Werony Rather zauważał, że gdyby zwolnił wszystkich księży, którzy uchybili cnocie czystości, pozostałyby mu już tylko dzieci. „Krótko mówiąc, przyczyną zepsucia ludu są księża. Nasi duchowni są niestety dużo gorsi niż świeccy."40 W Rzymie margrabina Tusculum spowodowała, że jej kochanek Jan został najpierw arcybiskupem, a później papieżem (jako Jan X, 914-928). Jej córka Marozja, z powodu której został on zamordowany w więzieniu, utrzymywała kontakty seksualne z Sergiuszem III, a owoc tego związku, dwudziestopięcioletniego syna osadziła na tronie Piotrowym jako Jana XI, który także wkrótce został zlikwidowany w więzieniu. Jan XII (został papieżem w wieku osiemnastu lat) utrzymywał kontakty seksualne z własnymi siostrami i miał całe zastępy metres, dopóki w 964 r. nie zmarł w trakcie czynu cudzołożnego.41 Papież Bonifacy VII, który w 974 r. rozkazał udusić swego poprzednika, Benedykta VI, a w 985 r. sam został zamordowany, uchodził za straszną kanalię, która swą podłością przewyższała wszystkich śmiertelnych.42 Benedykt IX (1032-1045), który drogą przekupstwa objął rzymskie biskupstwo już jako piętnastolatek, później je zwolnił w zamian za znaczną, sumę i który przypuszczalnie miał na sumieniu otrucie papieża Klemensa II, nosił się z myślą zawarcia związku małżeńskiego (według innych źródeł związek taki zawarł).43 209 Harem zamiast żony W okresie pełnego rozkwitu średniowiecza, kiedy teoretycznie obowiązywał ścisły celibat, tryb życia kleru był tym bardziej rozwiązły. Nakazy synodów hiszpańskich, w myśl których kobietom nie wolno było mieszkać w pobliżu kościołów, mówią same za siebie.44 Z diecezji salzburskiej proboszcz Gerhoh donosił o kanonikach, którzy biegali „od domu do domu" i — sami pozbawieni legalnych żon — prawie bezkarnie szukali kontaktów seksualnych z małżonkami innych.45 „Żaden nie doniesie na drugiego", oskarżał duchownych autor historii calamitatum Salisburgensis ecclesiae, „gdyż wszyscy czynią to samo."46 Heinrich z Melk, austriacki brat świecki i poeta, opisywał, w jaki sposób „złym życiem fałszują czystość, którą w kazaniach chwalą"47. Cysters Cesariusz z Heisterbach zapewniał, że w Niemczech żadna „niewiasta" nie jest bezpieczna od księżych nagabywań: „Zakonnicy nie chroni jej stan, dziewczyny żydowskiej jej rasa, dziewczęta i kobiety, służebne i damy szlachetnych rodów są w jednakim stopniu zagrożone. Każde miejsce i czas są dobre do nierządu: jeden robi to w szczerym polu, po drodze do sąsiedniego kościoła, inny w kościele, słuchając spowiedzi. Kto zadowala się jedną konkubiną, uchodzi prawie za czcigodnego."48 Istotnie często czyta się o duchownych, którzy mają jednocześnie wiele kochanek, którzy płodzą dzieci z czterema, pięcioma kobietami, w ciągu dnia udają bogobojnych, nocą zaś kopulująpod amboną, robiąc córki przeoryszom i zakonnicom, jeszcze później płodząc dzieci z tymi córkami.49 Często mówiło się też, że księża oskarżają o herezję kobiety, które im się opierająj tę metodę stosowali zresztą zawodowi pogromcy heretyków. W XIII w. osławiony inkwizytor Robert le Bougre groził stosem kobietom, które nie chciały być mu powolne. Foulques de Saint-George, także inkwizytor, zamykał oporne pod zarzutem herezji.50 Literatura środkowego i późnego średniowiecza aż się roi od postaci lubieżnych księży i mnichów, żądnych kobiet; od pań kanoniczek i zakonnic niemniej żądnych mężczyzn. Uwodzicielami byli zazwyczaj księża, którzy najchętniej zaczynali swe flirty w kościołach, przy czym często stosowanym sposobem perswazji były prezenty i brzęcząca moneta (dwadzieścia, osiemdziesiąt, sto funtów) — dotyczyło to nawet mnichów z zakonów żebrzących.51 Również i z tego powodu duchowni byli w cenie jako kochankowie, ba, byli nawet w tej roli preferowani; ceniono także ich dyskrecję — zachowywaną w ich własnym przecież interesie.52 210 „... jak bydło w gnoju " Inna sprawa, że wyższe szarże czuły się mniej zobowiązane do zachowania dyskrecji. W XI w. biskup Fiesole był wręcz otoczony całym rojem konkubin i dzieci; biskup Dol Iuhell wyprawił swej córce huczne wesele i wyposażył ją w dobra kościelne.53 Za Innocentego III (1198-1216) arcybiskup Besancon, który wyduszał ze swego kleru każdy grosz, utrzymywał intymne stosunki ze swą krewną, przeoryszą Reaumair-Mont, uczynił brzemienną zakonnicę i jawnie spółkował z córką pewnego księdza.54 W tym samym czasie biskup Bordeaux urządzał orgie, zasłynął również tym, że z bandą rozbójników plądrował kościoły, klasztory i domy prywatne.55 W tym samym stuleciu biskup Leodium Heinrich otrzymał od Grzegorza X (1271-1276) — dodajmy, że był to ten sam papież, który podczas konklawe postanowił uskrzydlić Ducha Świętego, odbierając kardynałom posiłki — następujące pismo: „Nie bez wielkiego zasmucenia duszy dowiedzieliśmy się, że uprawiasz symonię, nierząd i inne przestępstwa, oraz że zupełnie i całkowicie oddajesz się rozkoszom i pożądliwościom ciała, tak że już przed swoim wyniesieniem do godności biskupa, a także później spłodziłeś wielu synów i córki. Również przeoryszę z zakonu świętego Benedykta wziąłeś sobie jawnie jako konkubinę, a podczas uczty w przytomności wszystkich obecnych bezwstydnie wyznałeś, że w ciągu dwudziestu dwóch miesięcy spłodziłeś czternastu synów... By swe potępienie uczynić tym większym, chowasz zakonnicę od świętego Benedykta, której przydałeś jeszcze inne niewiasty... Kiedy w pewnym klasztorze żeńskim twojej diecezji, po śmierci przeoryszy podjęto kanoniczny wybór nowej, unieważniłeś go i uczyniłeś przeoryszą córkę pewnego znamienitego człowieka... która kazirodczo przez ciebie zapłodniona, niedawno, jak mi doniesiono, urodziła dziecko ku zgorszeniu całej okolicy. Podobno zaszła przez ciebie w ciążę jeszcze inna zakonnica... Ponadto masz trzech synów, których spłodziłeś z ową zakonnicą... Jedną z dwóch córek spłodziłeś też z tą zakonnicą..." i tak dalej.56 „Często się zdarza, że biskup ma dzieci, czasem dużo, czasem mało", twierdził franciszkański kaznodzieja Berthold z Ratyzbony.57 Biskup Heinrich z Bazylei w XIII w. pozostawił po sobie dwadzieścioro potomków, biskup Leodium, który, co prawda, został w końcu złożony z urzędu — aż sześćdziesięcioro i jedno.58 Ówczesne synody miały zatem wystarczająco wiele powodów, by piętnować życie kleru świeckiego i zakonnego, jego obżarstwo, lubieżność, wystawny tryb życia, próżniactwo i wiele innych cech, które należałoby wyplenić, gdyż były „zgorszeniem dla świeckich" (!).59 W XIII w. 211 papież Innocenty III nazywał księży „bardziej nieobyczajnymi od świeckich"; papież Honoriusz III zauważał: „stali się zgorszeniem i pułapką dla ludu"; również papież Aleksander IV potwierdzał, „że lud, zamiast być poprawiany, jest przez duchownych całkowicie psuty".60 Confessio propńa est omnium optima probatio. Gnili „jak bydło w gnoju", jeszcze jedno złote powiedzenie papieskie z tego samego stulecia, w którego połowie dominikanin i późniejszy kardynał, Hugo z St-Cher, na soborze Lyońskim (1251) podobno wykrzyknął na zakończenie: „Przyjaciele! Wielce się przysłużyliśmy temu miastu. Gdy tu przybyliśmy, znaleźliśmy tylko trzy czy cztery burdele, odchodząc pozostawiamy tylko jeden. Ale ten sięga od jednego krańca miasta po drugi."61 Frilluhald klerka albo historia celibatu w krajach Europy północnej Kler skandynawski przez długi czas nie przejmował się faktem, że Rzym kwestionuje instytucję małżeństwa księży. Nawet dekrety gregoriańskie nie odnosiły tu skutku, jeśli w ogóle aż tak daleko dotarły.62 Jednakże w XII w. zdecydowane papieskie żądania w sprawie celibatu, poparte na dodatek silną presją, dotarły aż do Islandii — ze zwykłym w takich razach efektem. W Norwegii (gdzie w 1275 r. biskup Arnis tak interpretował prawo kościelne: „Ci zatem mężczyźni nie mogą zawierać małżeństw: zakonnicy, kapłani, diakoni, subdiakoni, pozbawieni rozumu, trzebione barany") miejsce żon zajęły kochanki zwane frilluhald klerka — i do pewnego stopnia był to postęp, choć może nie w sensie moralności chrześcijańskiej.63 W Szwecji większość proboszczów i biskupów była synami kapłanów.64 Kiedy jednak Rzym wymusił celibat, sytuacja upodobniła się do sytuacji w innych krajach. W 1281 r. synod w Telge stwierdzał, że „choroba rozwiązłości" wśród sług Bożych jest tak rozpowszechniona, „iż niewielu, a może żaden nie jest od niej wolny".65 Taki sam obraz przedstawiała Dania. Życie seksualne księży (w szczególności prałatów) po wprowadzeniu dekretów papieskich rozkwitło tak bardzo, że w Schonen chłopi, dla ochrony swych żon i dzieci, z bronią w ręku żądali przywrócenia instytucji małżeństwa duchownych.66 212 „Dopóki chłop ma baby..." Także w innych krajach Europy, gdzie wraz z umacnianiem się celibatu przybierały na sile wszelkiego rodzaju ekscesy seksualne, laikat chrześcijański często popierał instytucję konkubinatu księży, żądając „krów duszy" dla „dusz pasterzy", „towarzyszek ich życia i występku".67 Papież Pius II, mówiąc o Fryzach, zauważał: „Nie chcą też, by do urzędu dopuszczano księży nie mających żon, a to dlatego, by łoża małżeńskie innych ludzi pozostały czyste."68 Wszak „dopóki chłop ma baby" — powiadało przysłowie średniowieczne — „klecha nie musi się żenić".69 Na przełomie wieku XIV i XV Mikołaj z Clemanges, u końca kariery archidiakon w Lisieux, pisał: „Jeśli dziś jest kto gnuśny i skłonny do wystawnego próżniactwa, spieszy zostać księdzem... Potem chętnie odwiedzają oni domy publiczne i knajpy, gdzie spędzają czas na opilstwie, obżarstwie i grach, pijani krzyczą, biją się i hałasują, lżą imieniu Boga i świętych swymi nieczystymi wargami, a wreszcie przychodzą do ołtarza prosto z objęć swych sprzedajnych kochanek." Innym razem ten sam teolog opisał, jak to biskupi dni i noce spędzają na łowach, grach, tańcach i biesiadach, jak wykorzystują ludzi, czynią rozpustę, a za pieniądze patrzą przez palce na najgorsze występki swych księży. „Obyczajni, wykształceni ludzie nie dochodzą do żadnych wyższych godności, gdyż mogliby wskazać na występki Kościoła. Biskupi są niemoralni... Jednakże najlepiej jest nie nazywać wszystkiego zła po imieniu, aby ci, co przyjdą po nas, niczego nie dowiedzieli się o tych stosunkach. "70 W podobnym duchu wypowiadał się w XV w. Dietrich z Miinster, wicekanclerz Uniwersytetu Kolońskiego: prałatury szukają ludzie najbardziej zepsuci, „śmierdząca ludzka padlina".71 Sławny kaznodzieja Geiler z Kaysersbergu twierdził, że stan duchowny jest od góry do dołu zepsuty, oddaje się rozpuście nie tylko z dziewkami publicznymi, z żonami, wdowami i dziewczętami, lecz także z mężczyznami i zwierzętami — „gdzież jest ten, który się nie tarza w kałużach gnoju i plugastwie?"72 Sebastian Brant ujmował to inaczej: „A duszpasterze pozwalają sobie na rzeczy, których nie spodziewałbyś się i po bydlęciu..."73 W 1403 r. Mateusz z Krakowa, nauczyciel teologii i biskup Wormacji, po półrocznym pobycie w Rzymie, pisał swój nadzwyczaj ostry traktat „O nieporządkach Kościoła rzymskiego". A w 1410 r. kardynał-diakon Baldassare Cossa, który nie dość, że nastawał na żonę swego brata, to jeszcze w Bolonii miał podobno zdeprawować dwieście wdów 213 i dziewic74, został papieżem jako Jan XXIII. Na Soborze w Konstancji, gdzie w 1415 r. pozbawiono go tego urzędu (jako kardynałowi zezwalając wszakże na dalszą działalność na rzecz Królestwa Bożego), by „oszczędzić słuchaczy" odczytano tylko pięćdziesiąt z listy jego wyczynów.75 Ten wzgląd na uszy pozbawionych wszak skrupułów prałatów jest tym mniej zrozumiały, że właśnie w tym soborze, który skazał Husa na stos, poza papieżem, ponad trzystu biskupami i Duchem Świętym, uczestniczyło jeszcze —jak zanotował kronikarz miejski, Ulrich z Richenthal — siedemset dziewek publicznych, nie licząc tych, które duchowni sami ze sobą przywieźli.76 Mówi się, że wszystkie te relacje są podobno bardzo przesadzone i spłaszczone, zgodnie z ówczesną mentalnością i obyczajami literackimi. W rzeczywistości jednak tego rodzaju wyrazy wstrętu, wstydu i niechęci nie są niczym ponad to, czym w zamierzeniu miały być. Dlaczego duchowni sami mieliby się obwiniać, dlaczego świeccy mieliby to wszystko potwierdzać? Dlaczego w każdym pokoleniu powtarzały się dekrety synodalne, ciągle na nowo potępiające konkubinat księży i wszelkie rodzaje zboczeń seksualnych, od stosunków z matką i córką poczynając, a na sodomii kończąc? I czy synody same nie przyznawały expressis verbis daremności swych zakazów i nakazów?77 Nierząd grzechem jedynie w biskupstwie Spiry? Dla przykładu rzućmy okiem na Spirę. Tamtejszy biskup przez cztery kolejne lata, od 1478 do 1481, ponawiał dekrety o celibacie, a na księży żyjących w konkubinacie nakładał wysokie kary pieniężne, boć przecie „niewątpliwie ciężko oni obrażają Najwyższego i nienaruszoną i najczystszą dziewicę Maryję, ich patronkę". W 1482 r. biskup ponownie zaklinał swój kler, by „na miłosierdzie Boże i męki Chrystusa żył w czystości" i ponownie groził surowymi karami. Powtórzyło się to w latach 1483, 1484, 1485, 1486, 1487, 1488, jak też każdego roku od 1493 do 1503, z wyjątkiem roku 1495. W 1504 r. biskup Ludwik zauważył, że zakazy życia w nieczystości i konkubinacie zaostrzał już tyle razy, iż kamienie, ściany i kolumny mogłyby o tym krzyczeć, po czym... odszedł do wieczności. Jego następca podjął jednak wysiłki poprzednika; w latach 1505 do 1513 organizował co roku synody, przedstawiał stare skargi i polecenia, aż wreszcie dowiedział się od swych księży, że chyba „tylko w biskupstwie Spiry nierząd jest grzechem". Tak istotnie musiało się wydawać. Zwłaszcza że i w Rzymie rozkwit życia seksualnego wydawał się nie słabnąć. Były generał zakonu 214 franciszkanów, papież Sykstus IV, fundator kaplicy sykstyńskiej, który w 1476 r. wprowadził w Kościele święto Niepokalanego Poczęcia (a na stanowisku inkwizytora zaaprobował niejakiego Torąuemadę), oddawał się bezprzykładnej rozpuście.79 Jego bratanka, kardynała Pietro Riario, właściciela czterech biskupstw i jednego patriarchatu, wyjątkowa rozwiązłość dosłownie kosztowała życie.80 Następca Sykstusa, Innocenty VIII (1484-1492), który wprowadził ze sobą do Watykanu dwoje swych dzieci, wręcz zganił zarządzenie papieskiego Q 1 wikariusza, by wszyscy księża odprawili swoje konkubiny. Następca Innocentego, Aleksander VI (1484-1492), który był wedle Savonaroli „gorszy od bydlęcia", przybył do Watykanu z czwórką dzieci i oddawał się tam masowym orgiom w rodzinnym kręgu. Pewnego razu po wieczornym posiłku zarządził tańce pięćdziesięciu prostytutek (cortegianae, dworskie nierządnice), najpierw ubranych, później nagich, następnie rozkazał, by się lubieżnie czołgały na łokciach i kolanach, wreszcie by na oczach Jego Świątobliwości oraz jego syna i córki, pokryli je służący; to ostatnie wiązało się z nagrodą dla tych, których „cieleśnie rozpoznało" najwięcej dziewcząt; całość zakończono dekoracją zwycięzców.82 Ten papież, który rozważał pomysł przeobrażenia państwa kościelnego w monarchię dziedziczną, utrzymywał intymne stosunki ze swą córką, Lukrecją, ta z kolei sypiała z braćmi i już jako podlotek urodziła dziecko, które w ogłoszonej przez siebie bulli Aleksander uznał za swoje, ale już w bulli następnej przypisał swemu synowi Cezaremu. Jedną ze swych heter, piękną Julię Farnese, zwaną „oblubienicą Chrystusa", kazał namalować jako Matkę Bożą — uwieczniając przy okazji siebie jako papieża u jej stóp. Madonny prałatów albo Kto ma większego członka? Dlaczego więc kler miałby postępować inaczej? Co na przykład mogłoby powstrzymać kardynała Albrechta II z Moguncji (1514-1545), obrotnego handlarza odpustami, od nieskrępowanego i jawnego utrzymywania stosunków z konkubinami Kathe Stolzenfels i Ernestine Mehandel? Diirer uwiecznił obie jako córki Lota, Grunewald sportretował Kathe jako „św. Katarzynę w mistycznych zaślubinach", Lukas Cranach zaś przedstawił Ernestine jako „św. Urszulę", a do tego kardynała jako „św. Marcina". Również inni dostojnicy Kościoła zlecali malarzom portretowanie swych metres jako Madonn i wywieszali ich obrazy ku zbudowaniu wiernych. Arcybiskup Magdeburga Albrecht poszedł jeszcze dalej 215 i w pobożnej procesji kazał obnosić jako „żywą świętą" swą kurtyzanę umieszczoną w relikwiarzu.84 Niższy kler nie miał co prawda do swej dyspozycji geniuszy pędzla, którzy byliby w stanie uwieczniać liczne kochanki, ale to nie znaczy, żeby ich nie miał.85 Księża sypali ponadto tak pieprznymi dowcipami, że — jak pisał protestancki teolog i poeta Thomas Naogeorgus — „burdel nie byłby w stanie ich znieść, a też niewątpliwie człowiekowi z prostego ludu przez wargi by one nie przeszły"86. Ze świeckimi zakładano się nawet 0 to, kto ma większe genitalia. Po piętnastu wiekach trwania chrześcijaństwa, radca cesarski Friedrich Staphylus, który przeszedł na katolicyzm, nie znalazł wśród stu katolickich księży „chyba ani jednego... który nie byłby potajemnie albo 1 jawnie żonaty... Rozpusta księży nie ma końca"; tę konstatację prawie dosłownie potwierdził katolicki kanonista Georg Cassander.88 Również po Soborze Trydenckim duchowni nie zaprzestali intensywnego życia seksualnego — nawet w najpobożniejszych okolicach. W 1569 r. arcybiskup Salzburga przyznawał, że dekrety o celibacie „tylko rzadko odnosiły sukces... tak że kler gnije w najobrzydliwszych nieczystościach lubieżności, iże stały mu się one opacznym (!) przyzwyczajeniem".89 Także „z silnego wiarą kraju tyrolskiego" protokół powizytacyjny biskupa Brixen, z roku 1578 donosił o ponad stu przypadkach konkubinatu w około sześćdziesięciu probostwach, wśród „kanoników, kapłanów nadwornych, proboszczów, wikarych".90 Pod koniec XVI i w XVII w. duchowni „wynajmują" sobie dziewczęta, które nazywają „kucharkami", „gosposiami" lub podają za członków rodziny.91 Wielu jednak żyło jawnie z kobietami i nawet pragnęło, by je nazywać odpowiednio do piastowanego przez nich urzędu, na przykład „proboszczowa katedralna" czy „katedralna dziekanowa" i tym podobnie.92 W Niemczech nielegalne małżeństwa księży kwitły w licznych diecezjach, zarówno we Wrocławiu jak Strasburgu; w biskupstwie konstancjańskim prawie każdy ksiądz miał konkubinę, podobnie było w Nadrenii.93 Podczas wizytacji biskupstwa Osnabriick w 1624/25 r. wyszło na jaw, że duchowni w większości byli żonaci.94 W protokołach wizytacji bamberskiej czytamy: „Żaden nie przyznaje się do konkubinatu, choć przecież proboszczowie w Pautzenfeld, Drosendorf, Reuth jak też i sam dziekan nie chcą mieć swych «starych» daleko od siebie." Biskup bamberski zarządził zatem publiczną chłostę i uwięzienie — kobiet.95 Oczywiście „większość innych wysokich dygnitarzy czyniła z cnoty zasadę kardynalną, ale sama pozwalała sobie na o wiele więcej". Biskup Bazylei miał nałożnice i dzieci, biskup Munster — żony, arcybiskup Salzburga von Raitenau żył z piękną Salome Alt, jak to ktoś powiedział 216 „prawdopodobnie w małżeństwie sumienia" i chwalił się piętnaściorgiem dzieci (które niewątpliwie spłodził też z przyczyny sumienia). W 1613 r. prawie każdy ksiądz czy kapłan tego arcybiskupstwa miał konkubinę i potomstwo.97 ...jakby było w porządku W XVIII w. rzadziej zwoływało się synody diecezjalne i krajowe, dlatego rzadsze stały się napomnienia w sprawie przestrzegania nakazu wstrzemięźliwości seksualnej. Powstało wrażenie, jakby wszystko było w porządku, a większość afer, jeśli nie towarzyszyły im skandale98, po prostu ignorowano. A przecież jeszcze w 1806 r. salzburski konsystorz zauważał, że „od pewnego czasu w tutejszej diecezji jest więcej niż kiedykolwiek rozwiązłych i moralnie upadłych księży".99 We Włoszech jeszcze w drugiej połowie XIX w. w pewnej diecezji nie było ani jednego księdza, „nie wyłączając biskupa, który jawnie nie miałby żony".100 W tym samym mniej więcej czasie o klerze południowoamerykańskim pisano, że pod względem nieobyczajności przewyższał wszystkich i postępował tak, „ jakby przede wszystkim obowiązywała go służba nierządowi".101 W 1889 r. o duchownych w Peru donosił pewien teolog katolicki: „Niewielu tylko jest takich, którzy nie żyją w jawnym konkubinacie."102 A teologowie Johann i Augustin Theiner już z dziewiętnastowiecznych przykładów zebrali przytłaczające materiały w sprawie uwodzenia dzieci, sadyzmu, sztucznych poronień, zabójstw z zazdrości i lubieżności popełnionych przez księży i zakonników.103 W 1970 r. w memorandum skierowanym do wszystkich księży biskupstwa przez „Monachijski Krąg Akcyjny", a zatem instytucję bynajmniej nie wrogą Kościołowi, mówiło się o „niejawnym, przypominającym małżeństwo stosunku" oraz wymuszonej „kłamliwości" księży katolickich.104 Co prawda kiedy w 1973 r. Hubertus Mynarek, niegdyś dziekan wydziału teologicznego Uniwersytetu Wiedeńskiego, po swym wystąpieniu z Kościoła chciał nieco bliżej przedstawić ową kłamliwość, bezpośrednio po ukazaniu się jego książki „Herren undKnechte der Kirche" („ Panowie i sługi Kościoła") zaczęły się takie intrygi, że pierwszy wydawca wycofał z handlu już wydrukowane i subskrybowane dzieło, drugi wydawca zaś skreślił nie co innego, lecz właśnie partie dotyczące celibatu. I gdy wokół Mynarka zrobiło się głośno, a jego w większości niewinne niedyskrecje, dotyczące byłych kolegów, przyniosły mu lawinę gwałtownych zarządzeń i zapowiedzi procesów sądowych, teolog katolicki 217 i profesor filozofii religii na Uniwersytecie Monachijskim, Fritz Leist wydał zbiór anonimowych wyznań około siedemdziesięciu czynnych jeszcze lub byłych księży, zakonników i zakonnic. Tom ten, który przeszedł prawie nie zauważony (choć zawierał wszystko, czego z pewnością oczekiwała, ale nie znalazła — i nie znalazłaby nawet, gdyby ukazały się rozdziały poświęcone celibatowi — czytająca publiczność Mynarka) nader plastycznie i szczegółowo ilustrował wstrzemięźliwość seksualną kleru w naszych czasach. Szczęśliwa nadreńska natura Już na samym wstępie owej książki, prawie sześćdziesięcioletni „ksiądz ciałem i duszą" barwnie i po kolei opowiadał najpierw „bardzo piękną historię miłosną", „obok tego bardziej seksem naznaczone spotkanie", „potem stosunkowo częste spotkania z prostytutkami", wreszcie „liczne luźne związki z różnymi kobietami" — „Nie odchodziłem od spowiedzi. Mój nadreński temperament pomógł mi pokonać wiele trudności." Wreszcie udało mu się zdobyć przyjaźń „moralnie wysoko stojącej, zamężnej kobiety. Wynikła z tego wielka i silna miłość, która trwała niezmienna przez dziesięć lat", niestety „bardzo zawężona, gdyż kobieta ta miała męża i dzieci". Jednakowoż „ciągle jeszcze duszą i ciałem byłem księdzem", „ciągle jeszcze byłem pełen zapału, jak młody kapłan", „osobiście nigdy nie przeżyłem kryzysu swego urzędu"105 — szczęśliwa nadreńska natura. Pewien czterdziestosześcioletni proboszcz zwierzył się jako kapłan osobie „prowadzącej plebanię" ze swej „trudnej sytuacji", a wtedy ona, kobieta wówczas trzydziestodwuletnia wyjawiła mu, że pragnie go „wybawić". Trwało to „piętnaście lat" i zdarzało się zawsze tylko „w krótkich godzinach w samochodzie". W końcu jednak nasz, dotrzymujący zasady bezżenności ksiądz, „znalazł spełnienie w swej sekretarce", która „także przez pewien krótki czas była w ciąży (poronienie). Bardzo nas to zmartwiło."106 Inny ksiądz w okresie samych tylko studiów dowiedział się „o kilkunastu duchownych, którzy popełnili wykroczenia seksualne, a kilku z nich odbyło wieloletnie kary więzienia".107 Pewna młoda dama, jeszcze przed podjęciem studiów „teologii i dydaktyki religii", całkiem praktycznie zgłębiała propedeutykę tej materii. „Mam dwadzieścia dwa lata i od czterech lat utrzymuję stosunki z czterdziestopięcioletnim wikarym."108 218 Co piąty duchowny czarował swą wybranką tym fragmentem Pieśni nad Pieśniami, który jezuita Peronne przytoczył w 1848 r. jako dowód niepokalanego poczęcia Maryi: Tak, piękna jesteś moja przyjaciółko, piękna jesteś... i żadnej zmazy nie ma w tobie... choć może nieco bardziej płaskim tekstem: „Piękna jesteś — jeszcze żadnej zmarszczki", „Co za fantastyczna kobieta...!" — „przycisnął mnie do siebie i uczynił znak krzyża..." „Po każdej nocy miłosnej potrafił mi opowiadać niewiarygodne rzeczy." Jeszcze bardziej niewiarygodnie mówił zapewne wtedy, gdy występował „jako duszpasterz" i grzmiał przeciw grzechowi nieczystości. „Zawsze i ciągle moralne potępienia innych..." — a w chwilę po kazaniu szepcze,„ jak fantastycznie wyglądam i jak za mną tęsknił, i że ostatniej nocy miał erekcję na samą myśl o mnie". „Poszliśmy do łóżka. Najpierw czytaliśmy książkę o seksie..." „Był tak namiętny, że w trakcie jego orgazmu przestraszyłam się, że umiera."109 Tak. Więc jak to powiada Joseph kardynał Hóffner? „Szczególnie w dzisiejszym świecie, przeżywana z uwagi na królestwo niebieskie, bezżenność księży jest poruszającym znakiem, który pokazuje wspólnocie wierzących, dokąd tak naprawdę zmierzają."110 Od pokazania członka —po rezygnację z życia Pewna dziewczyna, dzisiaj dwudziestosześcioletnia, wstąpiła do klasztoru w wieku piętnastu lat, gdyż została do tego „natchniona" przez zakonnice — że „Bóg chce mieć piękne kobiety". Rzeczywiście, zaledwie ją miał, a już została przez niego samego, a może raczej księdza, „zamknięta w ramionach i obdarowana medalikami różnych świętych", medalikami o zupełnie magicznym działaniu. Oto dowody: 1. Pewien ksiądz, starszy o trzydzieści lat, pisze o tym, „jak o mnie marzy, również seksualnie", nalega, że „powinnam znaleźć gdzieś pokój, nawet w hotelu, gdzie moglibyśmy spędzić przynajmniej jeden dzień". „Próbował mnie pocałować i pogłaskać, a raz położył moją rękę na swoim członku..." 2. Mniej więcej czterdziestoletni uczeń Jezusa „zaczepił mnie wieczorem w ogrodzie przed klasztorem, choć wcześniej nie znaliśmy się... chciał żebyśmy spędzili razem noc... Później ksiądz ten wystąpił z Kościoła, gdyż z pewną siostrą miał dziecko." 3. „Wykorzystywał każdą sytuację, by być ze mną... Kiedyś zaprosił mnie do swego pokoju... Chciał, żebym poszła z nim do łóżka... Szeptem mówił, że mnie kocha, że życie za mnie odda... Później miał odprawiać mszę..."111 219 Inna oblubienica Pana, też od piętnastego roku życia w klasztorze, głęboko przy tym nieszczęśliwa z tego powodu, gdyż czuła się tam „wszystkim, tylko nie człowiekiem", musiała „całkowicie pozbyć się własnego ja", umieć „wszystko przełknąć". W 1971 r., nareszcie w domu, pragnęła zwierzyć się ze swych przeżyć pewnemu księdzu, którego wcześniej znała. „Ledwie otworzyłam usta, zaczęłam płakać, on zaś mnie objął, pocałował, w mgnieniu oka rozebrał i rzucił się na mnie. Po dwóch godzinach zwierzęcego zaspokajania żądzy, spytał, czy miałam orgazm."112 Wszystkie opisane w tej książce przypadki — a sygnalizowała ona tylko „niezliczoną liczbę «spraw» podobnych, choć utrzymywanych w tajemnicy", co podkreślał katolicki wydawca113 — mogły się wydać nieprawdopodobne tylko tym katolikom, których mentalność dobrze odzwierciedlają niezwykle obelżywe listy, jakie otrzymywał teolog Mynarek, gdy zdecydował się wystąpić z Kościoła.114 Poza tym problem „seks i duchowni" wszystkim innym musiał się wydać czymś naturalnym (dlatego najpierw w ogóle nie zareagowałem, kiedy niedawno pewna dama w sposób dramatyczny zaoferowała mi wgląd w swą długotrwałą intymną korespondencję z pewnym bardzo popularnym jezuitą, płomiennie wypowiadającym się za czystością seksualną). Głębokie westchnienia i wiek kanoniczny Niewątpliwie groteskowe wrażenie robią narzekania pewnego księdza (odnotowane w ankiecie Leista, zawierającej zresztą wiele wypowiedzi wskazujących na zaburzenia neurotyczne, długotrwałe depresje, zahamowania, wrzody żołądka, próby samobójcze)115 na „pomoc domową (lat czterdzieści osiem), która wprawdzie jest pracowita i jak dotąd nie okazała się jeszcze jędzą, ale (niestety!) jest pozbawiona jakiejkolwiek atrakcyjności erotycznej". Podobnie kuriozalne wydaje się takie oto głębokie westchnienie: „proszę zrozumieć: od prawie trzech lat muszę żyć z gospodynią domową — moja siostra wyszła za mąż — która seksualnie działa na mnie wręcz odpychająco, tak że uciekam przed nią, gdzie tylko mogę..."116 A może Kościół nie tylko toleruje tego rodzaju stosunki, lecz jeszcze je pośrednio wspiera? W każdym razie nie stoi z powyższym w sprzeczności ów przepis, zakazujący co prawda duchownemu przyjmowania do gospodarstwa domowego „osób płci żeńskiej", wobec których mogłoby rodzić się podejrzenie (na przykład z powodu ich przeszłości, młodego wieku, powabów), zezwala mu natomiast na wspólne zamieszkiwanie 220 z krewnymi, nawet siostrzenicą lub bratanicą, a także osobami, co do których wątpliwości nie mogą się pojawić „ze względu na ich wzorowe prowadzenie się i zaawansowany wiek (około trzydziestu pięciu do czterdziestu lat).117 I kto mówi, że Kościołowi braknie poczucia humoru! I wielkoduszności! Także szczerości! Całkiem niedawno na zjeździe katolików w Essen pewien biskup z Ameryki Południowej powiedział, że z piętnastu księży w jego wielkiej diecezji czternastu żyje ze swymi gospodyniami, jak z żonami...118 Tak — „Znakiem i podnietą miłości pasterskiej" nazwał niedawno celibat papież Paweł VI, „i szczególnym źródłem płodności w świecie".119 Z matkami, siostrami, córeczką Tak bardzo potępiający nierząd Kościół, nie potrafił wszakże zapobiec jego rozprzestrzenianiu się wśród kleru. Przeciwnie. Rozpleniły się nawet niektóre rzadsze na ogół zboczenia, jak stosunki intymne z najbliższymi krewnymi — były wszak okresy, gdy tylko te osoby miały dostęp do księży. Dlatego na synodzie w Metz w 753 r. wydano rozporządzenie następującej treści: „Gdy duchowni uprawiają nierząd z zakonnicami, matkami, siostrami itd. winni zostać pozbawieni urzędu, o ile są to osoby z wyższymi święceniami; tych zaś z niższymi należy poddać chłoście."120 Synod w Moguncji w 888 r. przyznawał, że popełniono „bardzo wiele zbrodni", polegających na tym, że „księża spółkowali z własnymi siostrami i płodzili z nimi dzieci".121 W 1208 r. podróżujący po Francji legat Golo zauważał: „duchowni często używali sobie z matkami i innymi osobami blisko z nimi spokrewnionymi... za poduszczeniem diabła". Analogiczne twierdzenia wysuwano także na synodach już czasów nowożytnych.123 Dotyczyły one także wyższego kleru, papieża Jana XII, Aleksandra VI. Za Innocentego III zarzuty tego rodzaju wysuwano pod adresem arcybiskupa Akwitanii i arcybiskupa Besancon. Na długo przed nimi biskup niemiecki Landfredus utrzymywał intymne stosunki ze swą córeczką.124 Kurtyzan to chłopiec Księża woleli często własną płeć, mężczyzn i chłopców; homoseksualizm w tych kręgach był czymś „powszednim".125 Wszystko zaczęło się już w 1O A czasach antycznych i nigdy nie skończyło. W księgach pokutnych 221 średniowiecza niezmiennie powtarzało się pojęcie „sodomii" duchownych, przestępstwa, za które przewidywano znaczne kary — lata, a nawet 1 ot dziesięciolecia pokuty. W 1513 r. na Soborze Laterańskim i w obecności Leona X, książę delia Mirandola daremnie piętnował fakt, że wychowuje się dla służby Kościołowi młodzieńców zhańbionych zboczonym nierządem i już przez rodziców przyuczanych do „kurestwa" i że ludzie ci, już jako kapłani, uprawiają „homoseksualną rozpustę".128 „Trojakim towarem", szydził Ulrich von Hutten, „handluje Rzym: Chrystusem, duchownymi lennami i kobietami. Dałby Bóg, by tylko kobietami i by nie odchodziły one często od swej natury!"129 „Kurtyzanami" w kurii byli często pisarze, odźwierni i kucharze, wynagradzani parafialnymi prebendami. Biskup Trewiru, zapytany kiedyś, co znaczy to słowo, odpowiedział: „Kurtyzan to chłopak, a kurtyzana to chłopczyca; wiem o tym bardzo dobrze, gdyż sam byłem jednym z nich w Rzymie."130 Zapewne niejedna kariera zasadzała się na usłużnym tyłku, a nie mądrej głowie. Jakże to było z owym Innozenzem del Monte, czyli późniejszym papieżem Juliuszem III, z Affenwarterem, który mimo oburzenia i głosów protestu został kardynałem w wieku siedemnastu lat?131 Biskup Orleanu Jan był kochankiem arcybiskupa Tours. Na ulicach o tym śpiewano, nie bez udziału samego Jana.132 Inna sprawa, że nie zawsze było tak wesoło. Niższy kler karano nieraz bezlitośnie, zwłaszcza, gdy sprawa stawała się znana ogółowi. „W 1409 r. w sobotę 2 marca w Augsburgu w «Fagelhaus» obok wieży Perlachskiej zostali skuci za sodomię czterej księża: Jórg Wattenlech, Ulrich von Frey, Jakob der Kiss i proboszcz Gersthofen, Hans. Byli żywi jeszcze w następny piątek, a później zginęli z głodu." Oskarżony o współudział człowiek świecki, garbarz Hans Gossenloher, został spalony.133 Stosunki intymne ze zwierzętami Groźby wysuwane pod adresem osób łamiących zakazy w tej dziedzinie powtarzały się stale w penitencjałach średniowiecznych. Dla biskupa uprawiającego nierząd z czworonogiem: dwanaście lat pokuty, dla księdza — dziesięć, dla mnicha — siedem; w każdym wypadku trzy lata o chlebie i wodzie; ponadto biskup i ksiądz mają być pozbawieni urzędu.134 Nawet człowiek wyświęcany na biskupa Rzymu, pouczał Karola Wielkiego papież Hadrian I w 791 r., niewątpliwie dumny z surowych obyczajów swego Kościoła, jest odpytywany nie tylko w sprawach wiary i nie tylko w sprawach intymnych stosunków z żoną 222 i chłopcami; musi on także wyjawić, czy nie kopuluje ze zwierzętami (pro quadrupedibus).135 Zatem od najbliższych krewnych, poprzez kota domowego czy krowy, aż po biedną zakonnicą — wszystko to są rejony klerowi zakazane; w nader skrótowej formie mówi o tym odnośny przepis Kościoła angielskiego: biskupi i księża utrzymujący stosunki z czworonogami, matką, siostrą czy zakonnicą „z pomocą instrumentu".136 Z powodu sodomii zła sława otaczała popów w Kościele Wschodnim. A nie kto inny jak sam car Piotr Wielki, faktyczny zwierzchnik Cerkwi rosyjskiej, który w 1721 r. powołał do życia Najświętszy Synod, wielokrotnie był widziany w sytuacjach „zaskakująco intymnych" ze swą ulubioną suką, Finette.137 Solicytacja albo Eros w konfesjonale Ulubionym sposobem duszpasterzy, który miał nagradzać braki związane z bezżennością, była zawsze, użyjmy w tym miejscu terminu fachowego, solicytacja podczas spowiedzi. Dawała ona istotnie ogromne możliwości wobec bezecników obu płci, zwłaszcza że właśnie grzechy in puncto sexti mandati prawie bezustannie sączyły się do czujnie nastawionego księżego ucha — niestety przedstawiane zbyt zbiorczo, po amatorsku, bez detali. Co prawda doświadczeni penitenci sami z siebie starali się dać, co mieli najlepszego czy raczej najgorszego i od razu, otwarcie o wszystkim mówili, ale z wielu nieśmiałych duszyczek trzeba było te wszystkie sprawy dopiero stopniowo, fachowo i ostrożnie wydobywać, delikatnie podpowiadać: kiedy, gdzie, z kim, jak często, w jaki sposób... W ten sposób, wraz ze słabościami, odkrywało się także predyspozycje, potrzeby i zamiłowania penitenta; powstawała sytuacja, którą bystrze opisał Tomasz z Akwinu, bardzo usilnie ostrzegający przed zbyt długimi dialogami między spowiednikiem a penitentem: „dochodzi do tego, że już nie patrzą na siebie, ani się do siebie zwracają, jak z początku, jakoby anieli, lecz jakby przyodziani w ciało spoglądają na się wzajem..."138 Źródła wiele przemilczają, wiele przyznają, często dając do zrozumienia, że przestępstwo nie jest warte ujawniania, bo przecież i tak jest znane niebu, ziemi i wszystkim ludziom. Biskup Pelagiusz, który w XIV w. mówił o częstym cudzołóstwie przy spowiedzi, twierdził też, że w prowincjach „Hiszpanów i mieszkańców Rzeszy... synów świeckich nie jest wiele więcej niż synów księży".,m W 1523 r. franciszkanin Heinrich von Kettenbach, który przeszedł na 223 stroną Lutra, pisał w swej „Nowej apologii i odpowiedzialności Marcina Lutra przeciw wrzaskom papistów": „Pierwszym owocem, który pochodzi od spowiedzi, jest owoc żywota, bo stąd się bierze wiele dzieciątek, które zowią bękartami albo kurwysynami, albowiem schodzą się święci spowiednicy z penitentkami; niektóre bowiem próżno szukają, bo małżonka bez pożytku mają, a wtedy musi pomóc spowiednik. I pilnie pomaga i biega między kobietami jak byczek między krowami."140 Kościół sięgał po wszelkie możliwe środki prewencyjne. Nakazywał, by spowiedź, zwłaszcza spowiedź kobiet, nie odbywała się w ciemności, lecz w miejscu „wykluczającym podejrzenie", jedynie w kościele i tylko tam, gdzie dla wszystkich mogła być widoczna, nigdy u samej tylko kobiety. Spowiednikom zalecano nie patrzeć kobiecie w twarz, kobiety zaś winny znajdować się nie przed spowiednikiem, lecz z jego boku.141 Do chorych mógł spowiednik przychodzić tylko z dwoma lub trzema świadkami, a sakramentu udzielać nie przy zamkniętych drzwiach.142 Wszystkie te zarządzenia nie na wiele się jednak zdawały, o czym świadczą stale ponawiane groźby kar, jak i same kary: ekskomunika, piętnastoletnie wygnanie, a także dożywocie w klasztorze.143 Podniety były po prostu silniejsze. Podniecano się, czyli solicytowano, przed spowiedzią, podczas niej i po niej, w konfesjonale i poza nim. Podniecano się pytaniami o czyny lubieżne, o których pytany niekiedy nawet nie śnił. „Oby nieszczęście spadło na twą głowę", przeklinała pewna (niewdzięczna) brabancka beginka duchowego przewodnika swego sumienia, który rozpoznał u niej „nieznane zdrożności", być może kilka z owych „włoskich grzechów", które — zdaniem Cezariusza z Heisterbach — rozprzestrzeniały się właśnie poprzez spowiedź.144 Podniecano się niekiedy także poprzez stymulującą literaturę. Ba, niekiedy pobudzano drogich penitentów bardzo altruistycznie, na korzyść osób trzecich. Dla usprawiedliwienia klechów trzeba też powiedzieć, że ich samych też pobudzano.145I tak miało pozostać... Wytwór „brudnej literatury"? Po średniowieczu, które wiele uwagi poświęciło problemowi solicytacji146, przyszła kolej na czasy nowożytne, dokładnie precyzujące przepisy w tej mierze.147 Jeszcze w XVII i XVIII w. natykamy się na synody i papieży zajętych owymi, jakże pobudzającymi fantazję „przestępstwami" — choć strona katolicka przestrzega przed „zajmowaniem się tymi bajeczkami", „które rozpowszechnia określony typ brudnej literatury o rzekomym nadużywaniu sakramentu pokuty przez spowiedników".148 224 A przecież przewidziano kary nawet dla biskupów, którzy za bardzo spoufalili się ze swymi penitentami lub duchowymi córkami.149 Teologia moralna poddała solicytację szczegółowej kontroli, rozróżniając najróżniejsze fazy: „podczas spowiedzi", „bezpośrednio przed lub bezpośrednio po spowiedzi", „przy okazji spowiedzi", „pod płaszczykiem spowiedzi", „w konfesjonale lub w miejscu, które stale jest przeznaczone do słuchania spowiedzi, lub..." i tak dalej. To przecież sami teologowie moralni stawiali pytania, czy „kapłan chce... penitenta nakłonić", czy „penitent zaczyna od solicytacji", „czy solicytowany penitent jest osobą płci męskiej czy żeńskiej... czy penitent ma być skłoniony do grzechu ze spowiednikiem lub inną osobą, lub z samym sobą, czy grzech nastąpi później czy zaraz", „spowiednik odwiedza chorą i mówi jej, że chce wysłuchać jej spowiedzi, w rzeczywistości zaś ją solicytuje" i tak dalej i dalej.150 A jednak wszystko, co się wiązało z nadużywaniem spowiedzi, miało być wytworem określonego typu „brudnej literatury"? Czy aby nie samej teologii moralnej? „...tylko to, co krzyczy, jest grzechem" Przyznajmy jednak, że już od dawna w Kościele zapanowała daleko idąca dyskrecja. Nie będąc instytucją tak wszechmocną jak w średniowieczu, Kościół nie chce dziś wywoływać w społeczeństwie skandali. „System tuszowania", wyjaśnia były jezuita Hoensbroech, „jest ukształtowany idealnie", faryzejska reguła „tylko bez skandali! jest żelaznym prawem".151 W 1883 r., katolik Curci pisał „o wielkiej ostrożności, której potrzeba i którą jesteśmy winni bardziej zaawansowanej kulturze". W gruncie rzeczy było to jednak — forsowane od czasów oświecenia — ukrywanie seksualnych przestępstw popełnianych przez księży, zgodnie z dewiz ,S7 non caste caute, należącą do starej katolickiej tradycji. Na przykład synody hiszpańskie okresu średniowiecza stale zajmowały się problemem jawnych tylko konkubin; o niejawnych się nie wspominało.153 Zgodnie z tą zasadą, papież Aleksander II pouczał w 1065 r. patriarchę Grado: zawsze chodzi tylko o przypadki znane publicznie; co dzieje się w ukryciu, wie tylko Bóg, i do niego należy orzekanie o nich.154 Podobny sens miało oburzenie, wyrażone swego czasu przez Nauczyciela Kościoła Damianiego: „Zło byłoby może znośne, gdyby działo się w ukryciu. Ale nie! Znikł gdzieś wszelki wstyd, plaga rozpusty bezczelnie się ujawnia, na ustach ludzi są miejsca nierządu, imiona konkubin, szwagrów, teściowych, w ogóle krewnych. Do tego zwiastuny miłości, prezenty, chichoty, żarty, tajemne spotkania; postremo, ubi omnis dubietas tollitur, uteri tumentes etpueri vagientes. "155 225 Ta typowa wypowiedź, zgodnie z którą skrywane amory księży były jeszcze do zniesienia — prawdziwym zaś skandalem stawały się dopiero sterczące brzuchy i wrzeszczące dzieciaki ich nałożnic, sprowokowała Panizzę do zjadliwej uwagi: „Ten Damiani miał prawdziwie katolickiego ducha: co się działo w ukryciu, w ogóle się nie działo; tylko to, co krzyczy, jest grzechem."156 Kiedy w XII w. w kręgach rzymskich duchownych szukano możliwości pogodzenia ze sobą dwóch papieskich dekretów, z których jeden zabraniał uczestniczenia w mszy odprawianej przez księdza żyjącego w konkubinacie, a drugi zapewniał, że sakramenty nie mogą być skażone przez choćby najbardziej grzesznego księdza i dlatego bez obaw można je z jego rąk przyjmować, papież Lucjusz III (wprowadził inkwizycję w Weronie) zarządził: „innym przestępstwem jest to, co dzieje się notorycznie, a innym to, co dzieje się potajemnie. Notoryczne przestępstwo to takie, z powodu którego ksiądz zostaje kanonicznie skazany; potajemne to takie, które Kościół jeszcze toleruje... Wierzcie więc niezachwianie, że dozwolone jest uczestniczenie w nabożeństwach odprawianych przez duchownych i kapłanów, choćby uprawiali oni nierząd, a nawet przyjmowanie z ich rąk sakramentów, dopóki są oni jeszcze tolerowani przez Kościół."157 Fakt, że średniowieczne księgi pokutne przewidywały podwyższenie kary, na przykład jej potrojenie, dla zakonnicy, która zaszła w ciążę, był całkowicie zgodny z mentalnością znajdującą wyraz w stwierdzeniu, że „tylko to, co krzyczy, jest grzechem".158 Synod w Longes (1278 r.) stwierdzał: „Pożądliwość cielesna stanu duchownego hańbi go po wielokroć, zwłaszcza gdy dochodzi do spłodzenia dziecka."159 Mniej więcej na przełomie wieku XIII i XIV synod konstancjański żądał, by „przede wszystkim najpierw" stwierdzić, czy grzech został popełniony publicznie czy potajemnie.160 W 1676 r. papież Klemens X potwierdził regułę trinitarzy bosych w Hiszpanii, regułę, która między innymi postanawiała: „Jeśli zakonnik zgrzeszył przeciw ślubowi czystości, ma zostać zamknięty na sześć miesięcy i chłostany wedle uznania przełożonego... Jeśli jednak jego zbrodnia stała się głośna, ma w konwencie biegać przez rózgi i cały rok jęczeć w więzieniu. "161 226 „Ale trzeba baczyć, by działo się w tajemnicy..." To bynajmniej nie franciszkanin Johann Eberlin z Gunzburga, jeden z pierwszych zwolenników Lutra, zdradził następujący sekret:„ Powiada się u nas, że nie szkodzi, co się czyni, jeśli tylko nie widzą tego ludzie świeccy."162 Przed nim był ni mniej ni więcej tylko sam Jan Gerson, urodzony w 1363 r. teolog, kanclerz Sorbony, doctor chrisńanissimus (jeden z najzagorzalszych przeciwników Husa), który pouczał kler w następujących słowach: „Ale trzeba baczyć, by działo się w tajemnicy, nie w dzień świąteczny ani w świętym miejscu i z osobami nie pozostającymi w związku małżeńskim."163 Ta (niepisana) maksyma moralna obowiązuje jeszcze dzisiaj; na przykład nierząd z penitentem lub penitentką jest obłożony dożywotnią pokutą i depozycją kapłana, „gdy przestępstwo stało się powszechnie znane".164 W tych sprawach niespójność stanowiska Kościoła szła tak daleko, że z jednej strony narzucał on biskupom świadków ich czystości, z drugiej zaś (na przykład na synodzie paryskim w 829 r.) postanawiał, że „kapłanowi nie wolno zdradzić grzechu biskupa, gdyż jest on ponad nim".165 Obłuda należy do typowych cech chrześcijaństwa. To ona właśnie, jak nic innego poza zbrodnią, wojnami i wyzyskiem, stanowi o jego obliczu, jest treścią jego istoty. Rzecz w tym, że ponieważ nakazy nowotestamentowe są po części zbyt surowe, po części zbyt perwersyjne, by można się było do nich stosować, nie pozostaje nic innego niż teologia „jak gdyby", bigoteryjna przebiegłość, podwójna moralność. „Wielu", przyznawał już Orygenes, największy teolog chrześcijański epoki przedkonstantyńskiej, „naucza czystości, ale jej nie przestrzega. Czegoś uczą publicznie, a coś innego czynią w tajemnicy i w ukryciu; wszystko ze względu na ludzi i próżną sławę."166 Często taką postawę podtrzymywano, pośrednio lub bezpośrednio. Kościół zmuszał (i zmusza) do maskowania się, gdyż zawsze potrzebował (i potrzebuje) kleru nie tyle cnotliwego, co bezżennego, ponieważ zawsze milszy był mu (i jest) kapłan, który potrafił ukryć, nawet i ciężkie przestępstwa seksualne, nad tego, który nikogo nie wodzi za nos i jawnie „grzeszy". W tej samej mierze w jakiej lubi księży skrytych i obłudnych, nienawidzi tych, którzy jawnie przyznają się do swych czynów. Nie kryje niechęci do nich synod brandenburski (1435 r.): „Gdy więc z powodu słabości ciała ich kucharki i służebne zachodzą od nich, albo i od innych w ciążę, nie wypierają się swych grzechów, lecz poczytują sobie jeszcze za wielki honor, że są ojcami dzieci spłodzonych z tak godnego potępienia stosunku."167 227 Nie wypierają się publicznie: i to jest skandal w oczach Kościoła! Narusza bowiem jego nimb, a tym samym władzę. W najmniejszym stopniu nie przeszkadza mu natomiast życie seksualne duchownych ukryte przed oczyma świeckich; jest mu ono w gruncie rzeczy zupełnie obojętne. Potwierdza to cała historia celibatu. Powołajmy się jeszcze raz na „najbardziej chrześcijańskiego" dra Gersona, który pouczał: „Ślub czystości odnosi się tylko do uchybienia w małżeństwie, przez które człowiek zobowiązuje się do czystości. Kto zatem nie zawiera związku małżeńskiego, nie łamie swego ślubu, nawet gdy ciężko grzeszy. "168 „Fajtłap" nie potrzeba albo „Bóg niewątpliwie także to zrozumie" Tego nie tylko nauczano, to przede wszystkim praktykowano i praktykuje się po dziś dzień — gdyż zapewne większa część kleru myślała i myśli podobnie, jak czynił to niewierzący infułat i opat, monsignore Galiani: „Jest ciężką chorobą nie korzystać z życia, które jest krótkie i drugi raz nie przychodzi."169 Pewien proboszcz Kościoła starokatolickiego, niegdyś duchowny rzymskokatolicki, po wyjawieniu kilku kolegom swej chęci wystąpienia z Kościoła, był przez „najwyżej utytułowanego" namawiany do pozostania z pomocą następujących argumentów: „Spójrz, jeśli tęsknisz za kobietą, nie musisz od razu wszystkiego rzucać. Kościół potrzebuje właśnie takich ludzi, jak ty i ja, ludzi, którzy nie są sterylni seksualnie. Fajtłapy są mu na nic. Gdy cię potrzeba zanadto przyciśnie, to po prostu idziesz do kobiety, przecież możesz tego później szczerze żałować i wyspowiadać się... Bóg niewątpliwie także to zrozumie." Do tych argumentów dołączył wskazanie na pewnego konfratra, który co roku brał ze sobą na urlop dziewczynę — a potem zawsze mówił: „Teraz znów będę mógł przez rok wytrzymać."170 „Niejeden raz", zapewnia były katolik Mynarek, „słyszałem od profesorów teologii cyniczne zdanie, że celibat polega tylko na tym, by się nie żenić; co się poza tym robi, jest wprawdzie grzechem, ale do jego zmazania jest przecież coś takiego jak spowiedź."171 Ostatnią rzeczą, którą w takich sytuacjach prezentowali niekiedy owi słudzy Kościoła w obliczu przekroczonych „bram piekielnych", były „argumenty wymierzone przeciw małżeństwu".172 Tak czy owak celibat nie sprzyjał w żadnej mierze czystości seksualnej, sprzyjał natomiast ogromnemu lekceważeniu kobiety. 228 229 KSIĘGA PIĄTA ŚWIECCY „Wierny nie należy do siebie, może być tylko środkiem, musi zostać zużyty, potrzebuje kogoś, kto go zużyje." Friedrich Nietzsche 230 231 Rozdział 18 Oczernianie kobiety „W żadnej religii czy światopoglądzie kobieta nie cieszy się takim poważaniem i taką czcią, jak w chrześcijaństwie." teolog katolicki Haring1 „Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom — we wszystkim." Ef5,242 „Nauczajcie je utrzymywania się w szrankach podporządkowania." 1. Klem 1,33 „Za twym mężem winno iść twe pożądanie, i on winien być twoim panem... zniż się zatem do poddaństwa... bądź jedną z podległych." Jan Chryzostom4 „Gdyby ludzie mogli dostrzec to, co kryje się pod skórą... oglądanie kobiet powodowałoby tylko wymioty... Skoro samymi nawet koniuszkami palców nie chcemy dotykać śluzu i łajna, dlaczego tak gorliwie pożądamy objęcia naczynia z nieczystościami." (!) święty Odo (878-942), opat Cluny i organizator kluniackiej reformy klasztornej5 „Kobieta ma się do mężczyzny tak, jak rzecz niedoskonała i ułomna (imperfectum, deficiens) do rzeczy doskonałej (perfectum)." Tomasz z Akwinu6 „Gdy widzisz kobietę, myśl, że to diabeł! Jest ona rodzajem piekła." Enea Silvio /papież Pius II (1458-1464)7 „Wszelka złość jest mała wobec złości kobiety. Lepsza jest bezbożność mężczyzny niż dobroczynność kobiety." synod w Tymau 1611 (pod kierownictwem kardynała Forgatsa i w obecności nuncjusza papieskiego) 232 „...że piękna i wystrojona kobieta jest świątynią, która została zbudowana nad wielką kloaką (super Cloacam)..." „Kto będzie chciał wielbić łajno jako Boga?" Abraham a Santa Clara (1644-1709) „Kościołowi katolickiemu i tylko jemu zawdzięcza kobieta chrześcijańska swą prawdziwą godność." „Dlatego jest słuszne i sprawiedliwe, że również kobieta okazuje swą wdzięczność Kościołowi." teolog katolicki Ries10 1 OBELGI TEOLOGÓW Najpierw ceniona jako kapłanka... Kultury matriarchalne prawie nie znały nienawiści do kobiet. Kobieta uchodziła za nosicielką siły życia, płodności; jej większa wrażliwość i podatność na sugestię predestynowała ją bardziej niż mężczyznę do sprawowania kultu. Dlatego zostawała znachorką i czarodziejką, była związana zwłaszcza z muzyką i prorokowaniem, a w antycznych kultach bogów dochodziła często do najwyższych urzędów.11 W dawnych Chinach ogromną rolę odgrywały szamanki.12 W japońskim sintoizmie, przez pewien czas także w religii wedyjskiej, stan kapłański był licznie reprezentowany przez kobiety.13 Egipcjanie nazywali kapłanki uczestniczące w obrzędach ofiarnych „śpiewaczkami boga", Sumerowie „Damami Boga" lub „Kobietami Boga". U Celtów szczególną estymą cieszyły się kapłanki druidzkie, u Germanów — prorokinie (Veleda u Brukterów, Gamma u Semnonów), których sława sięgała aż po Rzym. Nie mogła narzekać na brak kapłanek Grecja, gdzie w sztuce przepowiadania zdecydowanie wiodły prym, by wspomnieć Pytię, Kasandrę, Sybillę. Nienawiść do kobiet wiąże się zapewne dopiero z upadkiem społeczeństw matriarchalnych, być może jest wynikiem nieczystego sumienia mężczyzny, jego kompleku niższości, obawy przed zemstą kobiety, zapewne wynika także z lęku przed jej funkcją rozrodczą.14 Warto zauważyć, że prawie we wszystkich językach indoeuropejskich słowa mężczyzna i człowiek wywodzą się z tego samego rdzenia, odmiennie niż słowo kobieta. 233 ...później wyklęta przez kapłanów Kobiety naraziły się przede wszystkim kapłanom, co zapewne wiązało się w jakiś sposób z faktem, że zawsze były bliżej związane z siłami natury parapsychologicznej, magiczno-duchowej, w wyższym stopniu obdarzone zdolnościami czarodziejskimi, które po melanezyjsku zwą się mana, w języku Irokezów i Huronów orenda, Siuksów — wokanda, Algonkinów — manitu, Malgaszów — hasina, co w językach północnonordyckich określa słowo hamingija (szczęście), megin (siła), mattr (moc), a germańskich heill; wszystkie podkreślają charakter kobiety jako tej, która niesie pomoc, uzdrawia, dysponuje wiedzą i mądrością, jest nosicielką „świętości", „boskości", zatem poprzedniczką i konkurentką znachora, szamana i kapłana, tego, który w odwecie okrzyknie ją czarownicą, wiedźmą i jako taką będzie chciał wręcz zniszczyć. Funkcja płciowa kobiety stawała się często podstawą do stawiania jej w stan podejrzenia, właśnie w obrębie tak zwanych wielkich religii: w perskim mazdaizmie, w bramanizmie, w judaizmie, islamie, wreszcie w chrześcijaństwie, które antyfeminizm doprowadziło do szczytów perfidii, uczyniło go trudnym do zniesienia, w stopniu wyższym niż jakakolwiek inna nieprzyjazna kobiecie religia, co często przyznają teologowie protestanccy15, natomiast ich katoliccy koledzy aż po dziś dzień temu zaprzeczali i często ciągle jeszcze zaprzeczają. Wszystkie trzy bóstwa chrześcijaństwa uchodzą za istoty męskie, a ich teologiczna symbolika jest zdominowana przez wyobrażenia i skojarzenia męskie. Jedynie Duchowi Świętemu niektóre sekty przypisują żeńską naturę.16 Ale dla Kościoła kobieta zawsze była stworzeniem szczególnie mocno związanym z ziemią, istotą wybitnie telluryczną, pochłaniającą, wampiro watą, która w zgubny sposób uosabiała wszelkie ziemskie i grzeszne pokusy. Również piekło lokalizowano głęboko, gdzieś we wnętrzu ziemi: gorące, błotniste, straszne. Dokładnie po przeciwnej stronie, hen ponad chmurami, znalazło się higieniczne i sterylne, całkowicie bezpłciowe niebo, rozbrzmiewające wiecznym i pobożnie zachwyconym Alleluja; zacieniony krzaczastymi brwiami Boga Ojca rajski ogród, zielony jak górska hala i liście figowe, miejsce, z którego człowiek został wyrwany przez złą Ewę, co szczególnie mocno podkreślali wszyscy Ojcowie Kościoła. Dlatego też dobry Ojciec niebieski natychmiast jej zagroził: „Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem..."17, jednym z nielicznych proroctw biblijnych, które miały się spełnić. Antyfeminizm niezliczonych teologów jest niewątpliwie wynikiem jakiejś ukrytej formy lęku przed kobietą, kompleksów wobec wszelakich wyobrażeń tabu, obroną przed domniemanym niebezpieczeństwem; 234 pobrzmiewa w nim nuta, którą Friedrich Heer nazwał kiedyś „ideologią starokawalerską", a patriarcha Maksymos, w auli soborowej Vaticanum II, „psychozą bezżennych".18 W chrześcijaństwie najwcześniejsze przejawy lekceważenia kobiety znajdziemy u Pawła, który wszakże w żadnym miejscu nie mógł się powołać na nauczanie Jezusa.19 Sam Paweł stał się natomiast tym, na którego powołują się inni, kontynuują jego antyfeministyczną postawę, często posługując się przy tym fałszerstwem.20 Również z innych uczniów Jezusa uczyniono z czasem propagatorów dziewictwa i nienawiści do kobiet21. O Piotrze, pierwszym „papieżu" i ojcu rodziny, twierdzi się, że unikał miejsc, w których przebywały kobiety, i wręcz przypisuje zdanie: „Kobiety nie są godne żyda."22 Pogarda kobiet u mnichów i Ojców Kościoła Szczególnie lżyli kobietę mnisi. Bali się jej i starali unikać, gdyż, jak powiadało stare porzekadło, rozpuszczali się w jej pobliżu jak sól w wodzie.23 („Wystarczy, że zobaczą kobietę", do tego doniesienia prasowego z Dnia Katolików Niemieckich w 1968 r. wkradł się iście szatański błąd drukarski, „a już chrząkająjak prawdziwe świnie").24 Niektórzy pustelnicy przez czterdzieści i więcej lat nie widywali kobiet.25 Inni nie godzili się na kontakt — zapewne pod wpływem stłumionych pragnień kazirodczych — nawet z osobami z najbliższej rodziny, niekiedy pocieszając się rychłym widzeniem w raju.26 Gdy pewien mnich egipski miał przenieść przez rzekę swą starą matkę, owinął sobie ręce chustą: ąuia corpus mulieris ignis est.27 Święty słupnik, Szymon, ze względów ascetycznych przez całe życie nie spojrzał na matkę.28 A Teodor, najpierw ulubiony uczeń, później następca Pachomiusza, oświadczył, że zabiłby nawet matkę, gdyby taki rozkaz otrzymał od Boga. Kto potrafi gardzić bólem matki, czytamy w opisie żywota Fulgencjusza, z łatwością zniesie wszystko, co jeszcze mu los zgotuje.30 Jeszcze w XX w. pewien przełożony zakonu pouczał jednego z ojców, który oczekiwał odwiedzin matki (dozwolonych raz do roku), by również wobec niej był powściągliwy, gdyż: „Wszystkie kobiety są niebezpieczne!"31 W Kościele katolickim kobieta od samego początku jawi się jako szczególna przeszkoda na drodze do doskonałości, jako podmiot niski, cielesny, uwodzący mężczyznę, jako ucieleśnienie Ewy i grzesznicy w ogóle.32 Teologowie stale przy tym powoływali się na Biblię, tę starą bajeczkę o stworzeniu świata i grzechu pierworodnym, o stworzeniu kobiety z mężczyzny i jego uwiedzeniu przez kobietę, czyniąc z niej w ten sposób sługę mężczyzny, odpowiedzialną za grzech i śmierć. 235 Ojciec Kościoła Tertulian, przedstawiany przez Kościół katolicki jako „herold nowego ideału kobiety" i „wyższej strony wspólnoty małżeńskiej"33, deprecjonował wartość kobiety jako „bramy, przez którą przechodzi diabeł", i obarczał ją winą za śmierć Jezusa. „Ty jesteś tą", stawiał zarzut kobiecie jako takiej, „która diabła wprowadziła, ty złamałaś pieczęć owego drzewa, ty najpierw zlekceważyłaś boskie prawo, ty także jesteś tą, która otumaniła tego, do którego diabeł nie potrafił się zbliżyć. Tak łatwo powaliłaś na ziemię mężczyznę, obraz i podobieństwo Boga. Z twojej winy, to znaczy ze względu na śmierć, musiał umrzeć także Syn Boży, i w tej sytuacji przychodzi ci jeszcze na myśl zdobić swą szatę klejnotami!?" Tertulian zezwalał kobietom tylko na suknię żałobną, a każdej dziewczynce, gdy tylko wyrośnie ona z wieku dziecięcego, nakazywał, by zakryła „sobie tak niebezpieczne oblicze" — pod groźbą utraty wiecznej szczęśliwości.34 Nauczyciel Kościoła, Augustyn, lumen ecclesiae, uznawał kobietę za istotę niższą, której Bóg nie stworzył na swój obraz i podobieństwo (mulier non est facta ad imaginem Dei)?5 Było to twierdzenie o bardzo negatywnym wydźwięku, powtarzane jeszcze w okresie pełnego średniowiecza, w dekretach Ivo z Chartres i Gracjana, a także przez wielu innych miarodajnych teologów. Cechę podobieństwa do Boga przyznawano jedynie mężczyźnie; przypuszczanie czegoś podobnego o kobiecie uchodziło za „absurd".36 Wedle Augustyna sytuacja, w której „kobiety... służą mężczyznom" odpowiadała zarówno poczuciu „sprawiedliwości", jak i „naturalnemu porządkowi wśród ludzi".37 „Prawy porządek jest tylko tam, gdzie mężczyzna rozkazuje, kobieta słucha."38 Nauczyciel Kościoła Jan Chryzostom uważał, że kobiety istnieją „głównie" po to, by zaspokajać lubieżność mężczyzn.39 Natomiast Nauczyciel Kościoła Hieronim, który podobno „tak wiele uczynił dla kobiet"40, zadekretował: „Gdy kobieta nie podporządkuje się swemu mężowi, który jest jej głową, jest winna takiego samego przestępstwa jak mężczyzna, który nie podporządkował się swojej głowie (Chrystusowi)"41; dzięki Gracjanowi dekret ten wszedł do kanonu prawa kościelnego. Dużą sławę zyskała sprawa poruszona na synodzie w Macon (585 r.). Zastanawiano się tam mianowicie, czy zasłużona niewiasta, w trakcie zmartwychwstania ciała, nie będzie musiała przeistoczyć się najpierw w mężczyznę, nim wejdzie do raju. Podczas dyskusji jeden z biskupów błysnął oświadczeniem, że kobiety nie są ludźmi (mulierem kominem vocitari non posse).42 236 „ Tota mulier sexus" W średniowieczu, gdy mężczyźni i kobiety modlili się wieczorem: „ Przez winę zostałem spłodzony i w grzechu poczęła mnie matka", Kościół oczerniał kobietę jako istotę złą i diabelską, jako praźródło wszelkiego zła. Człowiek pobożny winien był jej unikać, omijać domy zamieszkiwane przez kobiety, nie spożywać z kobietami posiłków ani z nimi nie rozmawiać. Uchodziły one bowiem za „węże i skorpiony", „naczynia grzechu", „przeklęty rodzaj", którego „niecnym zadaniem" było doprowadzenie ludzkości do zguby.43 „Poczynając od średniowiecza, posiadanie ciała oznaczało dla kobiety rodzaj hańby", pisze Simone de Beauvoir.44 Eduard von Hartmann powiada zaś zwięźle: „W całym chrześcijańskim średniowieczu kobieta uchodzi za kwintesencję wszelkiego występku, zła i grzechu, za przekleństwo i zgubę mężczyzny, za diabelską zasadzkę na ścieżce cnoty i świętości."45 Teologiczny antyfeminizm zawładnął wszystkimi warstwami społecznymi. Zgodnie z typologią stworzoną już przez Nauczyciela Kościoła, Ambrożego: Adam to dusza, Ewa to ciało46; zgodnie ze starą zachodnią dewizą „tota mulier sexus" kobietę uważano za istotę seksualnie nienasyconą47 i zdecydowanie broniono judeochrześcijańskiej doktryny o niższości kobiety; scholastyka tezę tę jeszcze podbudowała teoretycznie. Zdaniem Honoriusza Augustodunensisa żadna kobieta nie podoba się Bogu.48 Według Franciszka z Asyżu każdy, kto obcował z kobietami, był narażony na „skalanie swego ducha, tak samo jak ten, kto idzie przez ogień, naraża się na poparzenie stóp"49. Nauczyciel Kościoła, Albert Wielki twierdził, że właściwie winni się rodzić tylko ludzie doskonali, to znaczy mężczyźni. Wszakże, „aby dzieło natury nie uległo całkowitemu zniszczeniu, rodzą się także kobiety"; przyczyna zresztą może tkwić w samym mężczyźnie, w „corruptio instrumenti", czyli usterce penisa.50 Tomasz z Akwinu: „...chybiony samczyk" A co w tej sprawie miał do powiedzenia najbardziej miarodajny autorytet katolicki? Tomasz z Akwinu (zm. 1274 r.), książę scholastyki, doctor communis, doctor angelicus (przez papieża Leona XIII w 1879/80 r. podniesiony do godności pierwszego Nauczyciela Kościoła katolickiego, a także patrona wszystkich uczelni i szkół katolickich) dostrzegał istotną wartość kobiety w jej zdolności do rodzenia i użyteczności w 237 gospodarstwie domowym.51 Ciągle jeszcze odnajdujemy ją, że tak powiem, w kręgu zarysowanym przez Mojżesza w Księdze Wyjścia (20, 17): żony, niewolnika, wołu, osła!52 Według Tomasza żona ma być poddana mężowi, gdyż on jest jej głową (vir est caput mulieris) i jest od niej doskonalszy na ciele i duszy, ba, był doskonalszy już przed grzechem pierworodnym.53 Podporządkowanie kobiety wynika zarówno z prawa boskiego jak i z prawa natury, mianowicie natury samej kobiety. Z tego też względu Tomasz żąda jej posłuszeństwa zarówno w domu, jak na forum publicznym.54 „Kobieta ma się do mężczyzny tak, jak rzecz niedoskonała i wadliwa (imperfectum, deficiens) do doskonałej (perfectum). "55 Kobieta jest mniej warta zarówno cieleśnie jak i duchowo, przy czym jej niższość duchowa wynika z cielesnej, dokładniej zaś ze specyficznej dla niej „nadwyżki wilgoci" i „niższej temperatury".56 Jest wręcz nieudanym płodem natury, rodzajem „okaleczonego", „chybionego", „nieudanego mężczyzny" (femina est mas occasionatus)51 — te wywodzące się od Arystotelesa obelgi, Tomasz powtarza wielokrotnie58, a jego uczniowie podchwytują.59 Według Tomasza, tak jak zdaniem jego nauczyciela, Alberta, mężczyzna powinien płodzić jedynie chłopców, już choćby dlatego, że „pełne urzeczywistnienie rodzaju ludzkiego jest męskie".60 Jeśli mimo wszystko rodzą się dziewczynki, to, w opinii patrona wyższych uczelni katolickich i światła teologów, winne jest albo męskie nasienie („corruptio instrumenti" Alberta), albo krew macicy, albo też „wilgotne wiatry południowe" (venti australes), które, przynosząc deszcze, powodują jednocześnie rodzenie się dzieci o większej zawartości wody, a więc dziewczynek61. Zdaniem Tomasza kobieta jest potrzebna do rodzenia. Poza tym jedynie pociąga duszę mężczyzny w dół z jej wzniosłej wysokości, a ciału niesie „niewolę, która jest bardziej gorzka niż każda inna".62 Nawet ZEITSCHRIFT FUR KATHOLISCHE THEOLOGIE sławi Akwinatę za to, że oprócz przyznania mężczyźnie pełnej wartości przypisał kobiecie „trojaką niższość": „niższość stawania się (biogenetyczną), niższość bycia (jakościową) i niższość czynienia (funkcjonalną)".63 Od kazania do stosu Niszcząca w skutkach wrogość teologów do kobiet prowadziła, poprzez niezliczone kazania w kościółkach wiejskich, katedrach, kaplicach pałacowych, do rozległej literatury mizoginicznej. Kobieta występuje 238 w niej jako śmierć dla ciała i duszy, jako smok i diabelski wąż, wabik i trucizna, jako uosobienie nierządnicy. Z wiersza francuskiego biskupa, Marboda z Rennes (1035-1123) dowiadujemy się, że pod pojęciem nierządnicy należy rozumieć „rodzaj niewieści" jako taki.64 Historia kultury zawdzięcza pewnemu włoskiemu dominikaninowi osławiony alfabet kobiecy: Avidissimum animal, bestiale baratrum, concupiscentia carnis, duellum damnosum i tak dalej... W końcu uosabia kobieta dżumę, życiową klęskę, zwierzę i tym podobne.65 Nieustające przeklinanie kobiety nieuchronnie musiało ją zaprowadzić na stos jako czarownicę. Wprawdzie wielki progresista Innocenty VIII, w swej ogłoszonej anno 1484 bulli „Summis desiderantes affectibus", mówił o „bardzo wielu osobach obu płci" {quamplures utriusque sexus personae), „które cieleśnie obcują z zalotnymi duchami ciemności..."66, ale tekst, który można potraktować jako komentarz do pisma papieża, wydany w 1489 r. (osiągnął prawie trzydzieści wydań) „Młot na czarownice", napisany na papieskie zlecenie przez dominikanów, Institorisa i Sprengera, wymierzony był prawie wyłącznie przeciw kobiecie. W oczach „roztropnych" było sprawą zupełnie oczywistą, że — jak to ujęli „ukochani synowie" Ojca Świętego — „istnieje więcej kobiet niż mężczyzn, splamionych kacerstwem czarownictwa. Dlatego też słuszną jest rzeczą mówić o kacerstwie nie czarowników, ale czarownic, ażeby otrzymały nazwę a potiori; i niech pochwalony będzie Najwyższy, że do dziś tak dobrze strzeże przed tą okropnością rodzaj męski."67 Obaj łowcy czarownic zagrażali mężczyźnie tylko mimochodem, zwłaszcza gdy stawał on po stronie oskarżonej jako mąż, syn lub obrońca. Patologiczna nienawiść do kobiety zawarta w tej książce, stale powołującej się na najznakomitszych Ojców Kościoła, od Augustyna po Bonawenturę i Tomasza z Akwinu — zawiodła autorów do stwierdzenia, że kobieta jest nie tylko głupsza i bardziej niż mężczyzna nastawiona na sprawy ciała, ale też zawsze słabsza w wierze. Na dowód przytaczają etymologię słowa kobieta, po łacinie składającego się zfe i minus (femina), gdzie fe =fides, wiara, minus = mniej, „zatem femina = ta, która ma mniej wiary". Zaprawdę jest kobieta „tylko niedoskonałym zwierzęciem"69. Tak więc przez setki lat podejrzewało się, torturowało i posyłało na stos przede wszystkim kobiety; i działo się tak również w krajach protestanckich, gdzie nawet Luter był nie mniej niż papiści przekonany o konieczności obracania „nierządnic diabła" w popiół.70 239 Obelgi barokowe W wieku XVII, kiedy to święty Johannes Berchmanns S. J. radził „unikać wzroku kobiety jak wzroku bazyliszka"71, chrześcijańskie kazania roiły się od obelg skierowanych przeciw kobietom. Czy był to kancelista dworski Agidius Albertinus, który nazywał je „zupełnie szczególnym narzędziem diabła"72, czy augustiański eremita Ignatius Ertl, który pytał: „Kto ma głupszą głowę i słabsze serce niż niewiasta?", czy wreszcie nauczyciel książęcy, monachijczyk Georg Stengel, jeden z miarodajnych jezuitów owego czasu, który odmawiał kobietom zarówno pobożności jak i rozumu, „bo przecież mają równie mało rozumu, co źdźbło słomy na roli"; czy pisał, „w kłamstwie i oszustwie ma niewiasta przewagę nad wszystkim" i z „Ojcem Świętym oraz Nauczycielem Kościoła, świętym Chryzostomem" oczerniał kobietę jako „zło ponad wszelkie zło", jako „węża i truciznę, na które nie wyrósł jeszcze żaden lek", „ból i mękę", lub, za świętym Ambrożym nazywał ją „wrotami, przez które przychodzi do nas diabeł" i tak dalej73, był to zawsze ten sam impertynencki, zdradzający zawiść i naznaczony żółcią ton ludzi zmuszonych do celibatu. Wyraz resentymentów tych, którym przeszkodzono żyć pełnią życia i którzy chcieli w tym przeszkodzić innym. Na przełomie wieku XVII i XVIII, gromko przemawiający kaznodzieja Abraham a Santa Clara szkalował kobiety, odwołując się przy tym do literatury światowej — od Salomona po Petrarkę.74 Jeszcze nawet na początku XIX w. ukazywały się pisma podejmujące osławiony temat scholastyczny „Habet mulier animam?" („ Czy kobieta ma duszę?").75 Współcześnie też żadnej „urawniłowki" Wprawdzie w 1919 r. papież Benedykt XV — pomówiony (nie przez zły świat, lecz przez kardynałów kurii) o otrucie swego konkurenta76 — wypowiedział się za prawem głosu dla kobiet, ale tylko dlatego, że (zresztą słusznie) uważał kobiety za konserwatywne i nastawione bardziej prokościelnie.77 W pozostałych sprawach kler ciągle jeszcze opowiadał się przeciw emancypacji, w dalszym ciągu żądając „podporządkowania" kobiety, niezbędnej „nierówności i zróżnicowania", ba, pisał nawet: „Pismo Święte zwraca naszą szczególną uwagę na dwie spośród najgorszych okazji: «wino i kobiety...»."78 I jeszcze dziś, gdy podobno rola kobiet zmieniła się bardziej niż przez minione pięć tysięcy lat79 (w każdym razie nawet Paweł VI zauważył, że jest to „godne uwagi")80, Kościół próbujący oportunistycznego 240 pseudodopasowania się do czasów współczesnych (aggiornamento), tylko pozornie zarzucił tradycyjny antyfeminizm, a w gruncie rzeczy nadal się przy nim upiera. Ciągle bowiem jeszcze nie odstąpił od pouczania, że „główny obowiązek" małżonki polega „na trosce o sprawy domowe w sytuacji podporządkowania się mężczyźnie"81 i w gruncie rzeczy nie godzi się na przyznanie kobiecie równych z mężczyzną praw. Jeśli nie jest w jakiejś konkretnej dziedzinie bardziej od męża kompetentna, „ostatnie słowo we wszelkich kwestiach gospodarczych i domowych" należy do niego, ona zaś musi „być gotowa do posłuszeństwa we wszystkich dozwolonych rzeczach". „Jej miejsce jest przede wszystkim w domu". Mówi się wyraźnie: „Dążenia owych bojowniczek o prawa kobiet (inspirowanych zazwyczaj przez socjalizm), których roszczenia sprowadzają się do daleko idącego zrównania mężczyzny i kobiety, należy ocenić negatywnie". W tym miejscu kursywą wskazuje się na dobrą, starą tradycję, czyli odsyła do Listu do Efezjan 5, 23: „Mąż jest głową rodziny."82 OSSERVATORE ROMANO jeszcze w 1965 r., w nie dopuszczającym sprzeciwu tonie, głosi zgodne z wolą Boga „pierwszeństwo" mężczyzny.83 Jednocześnie (z charakterystyczną bezczelnością) sławią katolicy swój Kościół jako wyzwoliciela kobiety i wynoszą się ponad wszystko, „co stare i nowe pogaństwo powiedziało niskiego i podłego o naturze i pozycji kobiety".84 Gdy z jednej strony ubolewają nad „smutnym, przygniatającym, poniżającym losem kobiety wśród ludów przedchrześcijańskich i pozachrześcijańskich" i piszą: „Odnajdujemy ówczesną kobietę w pogardzie i hańbie, o których niepodobna pomyśleć, by mogły być większe" i twierdzą, „że historiografowie kobiety aż po wiek XX byli w większości wypadków dyletantami — od Marksa do Bebla i Johannesa Scherra"85, to przecież z drugiej strony widzą „nadejście nowej ery dla duszy kobiety" już od momentu zadziałania Ducha Świętego w łonie Maryi („Ale w warsztacie jej dziewiczego łona siła Najwyższego tworzy już swe mistrzowskie dzieło") i kłamią: „Kościół próbował całą mocą poprawić ciężki los kobiety", uwolnił ją „z okowów niewoli", przyniósł jej „zupełnie nowe uznanie", „ogromny wzrost szacunku". Ba, twierdzą, że nadzwyczaj wysoka ocena dziewictwa w hierarchii wartości chrześcijańskich zaowocowała równorzędnością pozycji kobiety86, choć przecież właśnie kampanie w sprawie dziewictwa były zawsze powiązane ze szkalowaniem kobiety. Nie dość tego: każdemu, kto nazywa po imieniu klerykalny antyfeminizm, zarzucają braki w znajomości historii87, a odpowiedzialność za całą tysiącletnią katolicką praktykę ujarzmiania kobiety zrzucają na „heretyków".88 241 Szacunek i lekceważenie kobiet przez „ heretyków" Tymczasem już starożytna gnoza i manicheizm przyznawały kobiecie pozycją szczególną. Montanistka mogła zostać kapłanem i biskupem. U katarów perfecta miała prawo łamać chleb, słuchać spowiedzi i udzielać rozgrzeszenia.89 Również bułgarscy bogomiłowie i waldensi dopuszczali ją do węższego kręgu doskonałych. Odrzucenie cielesnego małżeństwa nie oznaczało tu deprecjacji kobiety, która w znacznym stopniu była równa mężczyźnie.90 Podobnie we włoskich kręgach heretyckich, hołdujących obyczajom libertyńskim, zniknęły nie tylko różnice stanowe między panią a służebną, lecz także zrównaniu uległa pozycja kobiety i mężczyzny.91 Wśród protestantów natomiast niezmiennie trwała katolicka dyskryminacja kobiet. Luter, jak pierwszy lepszy Ojciec Kościoła, wykładał biblijną historię o grzechu pierworodnym na korzyść mężczyzny, do którego należały „rządy", gdy kobieta musiała „chylić karku". Mężczyzna był „wyższy i lepszy", był „strażnikiem dziecka"; kobieta zaś „pół-dziecko", „nierozumne zwierzę" „największy honor ma w tym, że my na świat przez niewiastę przychodzimy" .92 W 1591 r. luterańscy teologowie roztrząsali w Wittenberdze problem, czy kobiety są ludźmi. W 1672 r. tamże ukazała się rozprawka zatytułowana „Femina non est homo". Była to ta sama dekada, kiedy w tej samej Wittenberdze dysputowano temat „Możliwości, że wielbłąd rzeczywiście może przejść przez ucho igielne" i opublikowano „Naukowo-przyrodniczą rozprawę na temat łez czarownic".93 UWIELBIENIE MARYI WYRAZEM PRZEKLEŃSTWA KOBIETY „Ruch mariański i wyklęcie kobiety, grzesznego ciała, «złej kobiety świata» są ze sobą ściśle związane od XII po XX wiek." Friedrich Heer94 Biblijna Maryja i idol Kościoła „W żadnej religii czy światopoglądzie kobieta nie cieszy się takim szacunkiem i czcią jak w chrześcijaństwie", twierdzi pewien dobrze 242 ustawiony obrońca tegoż chrześcijaństwa. „Wyraża się to szczególnie mocno w mariologii i faktycznej czci oddawanej Maryi, kobiecie, którą sam Syn Boży szanował jako swoją matkę. Lepiej Bóg nie mógł uczcić kobiety i matki."94a W rzeczywistości absurdalność tej religii nigdzie się nie zagęszcza tak bardzo, jak wokół postaci Maryi, która na zakończenie swego ziemskiego żywota cieleśnie wędruje do nieba. Madonna jest produktem archaicznej mitologii i stylizacji pobożnych legend i wierutnych kłamstw. Z biblijnym pierwowzorem, zwłaszcza z przekazami najstarszymi, późniejszy idol nie ma nic wspólnego. Kościelny kunszt pedagogiczny spowodował, że dziś nie pamięta się już, że Maryja nie odgrywa prawie żadnej roli w Nowym Testamencie; że księga ksiąg mówi o niej nadzwyczaj rzadko i bez szczególnej czci; że Paweł, najstarszy autor chrześcijański, wspomina o niej równie sporadycznie jak najstarsza Ewangelia; że ignoruje ją również Ewangelia św. Jana, List do Hebrajczyków i Dzieje Apostolskie; a pisma, w których się pojawia, aż się roją od sprzeczności; że sam Jezus milczy całkowicie w sprawie swego poczęcia przez Ducha Świętego i zrodzenia z dziewicy, nigdy nie nazywa Maryi matką, nigdy nie mówi o miłości do matki, często szorstko się do niej odzywa, ona zaś uważa go za szaleńca. Zapomniano jakby, że przed III w. żaden Ojciec Kościoła nie wiedział nic na temat nienaruszonego dziewictwa Maryi; do VI w. nie słyszano też o jej cielesnym wniebowzięciu; zamieniona później w dogmat wiara w Niepokalane Poczęcie była zwalczana jako zabobon przez największych luminarzy i Ojców Kościoła, takich jak Bernard, Bonawentura, Albert Wielki i Tomasz z Akwinu, powołujących się przy tym na Augustyna. Podobnych osobliwości mariologicznych znaleźć można jeszcze więcej.95 Ważne okazuje się jedynie to, że przez te wszystkie grube przeoczenia i zakrojone na wielką skalę zmyślenia powstał obraz istoty w znacznej mierze odseksualizowanej, dającej się zaprezentować światu jako ideał, ucieleśnienie nie tyle kwintesencji, ile karykatury każdej kobiety. Bielsza od bieli albo o defeminizacji Madonny Ze zdumiewającą konsekwencją usunięto z jej obrazu także najsłabsze symptomy aury seminalis. Już przed jej urodzeniem, w momencie gdy nasienie ojca przeniknęło do łona matki, Anny, była Maria wolna od grzechu pierworodnego, by tak rzec bielsza od bieli, nie splamiona tym strasznym występkiem, pod którego ciężarem uginają się wszyscy ludzie; świat jednakże dojrzał do przyjęcia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi dopiero w dziewiętnaście wieków później — 10 grudnia 1854 r. 243 Jest rzeczą oczywistą, że tak cudownie spłodzone stworzenie musiało wieść równie cudowny żywot. I faktycznie, gdy później Maryja sama poczęła i urodziła dziecko, pozostała jednocześnie dziewicą, nie splamioną rozkoszą, zwykłą spermą czy dotknięciem penisa; całą rzecz nader dyskretnie i bez naruszania łona załatwił Pan Bóg.96 Biblijny syn cieśli nie jest zatem synem cieśli, a jego poświadczeni w Biblii bracia i siostry97 też nie są jego rodzeństwem. Wszystko odbyło się w sposób zupełnie cudowny — podobnie zresztą jak w przypadku kilkunastu innych, wcześniej dziewiczo zrodzonych synów bożych.98 Ale tylko Maryja, kobieta bez zmazy, czysta, dziewica ante partum, in partu, post partum, ostała się na koniec jako pełna chwały antagonistka grzesznicy Ewy, kobiety obarczonej winą, partnerki węża, a to znaczy penisa. I im donośniej chwalono dziewicę, tym bardziej degradowano każdą (żyjącą w sposób naturalny) kobietę. Mamy tu do czynienia, z jednej strony, z niewyobrażalną wręcz gloryfikacją, z drugiej — z nie znającym prawie granic zniesławianiem. Obie te postawy stale na siebie wzajemnie oddziaływały. Maryja kontra Ewa Zgodnie ze starą tradycją, już w VII w. kler galijski i germański ostro przeciwstawiał Ewie, jako prawzorowi kobiety — „dziewiczą Bogarodzicielkę" Maryję. Podczas nabożeństw biskup mówił: „Jej życie nie powstało z pożądliwości, jej zwłoki nie rozłożyły się wskutek działania sił natury... Zasługi tej dzieweczki rozbłysną najpełniej, gdy porównamy je z czynami dawnej Ewy; mianowicie ona przyniosła światu życie, tamta zaś prawo śmierci; tamta grzechem swym nas zepsuła, ona swym macierzyństwem uratowała. Tamta trafiła nas w sam rdzeń poprzez zerwanie jabłka z drzewa... Tamta w bólach zrodziła przekleństwo... Niewierność tamtej spodobała się wężowi, zwiodła mężczyznę, zepsuła dziecko; posłuszeństwo tej udobruchało Ojca, zasłużyło na syna, zbawiło przyszłe pokolenia. Owa niesie gorycz w soku tego jabłka, ta nieustanną, kapiąca z czoła jej syna słodycz. Tamta..." i tak dalej.99 Takie było źródło, z którego brały swój początek wszystkie oszczerstwa. I gdy w średniowieczu ubóstwienie Maryi rozkwitało coraz bardziej, gdy trudno było zliczyć wszystkie pieśni jej poświęcone, wszystkie modlitwy, kościoły, bractwa100, to przecież jednocześnie trwało szydzenie z kobiety jako takiej, jej upokarzanie i niewolenie. Gdy Maryja (wprawdzie jako produkt ideologii patriarchalnej mimo wszystko „służebnica Pana", sługa Boga, to znaczy kapłana) mogła się stać „bramą niebieską", to każda inna kobieta, zwłaszcza gdy nie była zakonnicą, czyli instrumentem w rękach kleru, stanowiła „zawsze otwarte wrota piekielne". 244 Godny podkreślenia jest fakt, że lekceważenie Maryi w niektórych kręgach heretyckich nie pociągało za sobą postponowania kobiety jako takiej. Przeciwnie: wiązało się z jej równouprawnieniem w Kościele. Również kulty adamickie nie zdegradowały kobiety. Swobodne stosunki płciowe, u katarów i waldensów uprawiane niekiedy między perfectą i perfectem, synami i córkami Bożymi, nie wiązały się z jakąkolwiek dyskryminacją żeńskiego partnera, co zresztą było zupełnie naturalne. Natomiast późniejsze skłanianie się owych kręgów do katolickiego kultu Maryi zaowocowało ponowną deprecjacją kobiety.101 3 UPOŚLEDZENIE KOBIETY W ŻYCIU KOŚCIOŁA Murzyn zrobił swoje... Kobiety, zrównane przez Jezusa z mężczyznami, mogły początkowo pełnić funkcje misjonarskie i nauczać. Być może chrześcijańskie prorokinie były nawet starsze od proroków. Istniały kobiety, które zakładały gminy lub stawały na ich czele. Już w czasach apostolskich znane były urzędy wdów gminnych i diakonis, odpowiadające częściowo urzędowi kapłańskiemu.102 Krótko mówiąc, kobiety pełniły funkcje profetyczne, katechetyczne, charytatywne i liturgiczne. Wkrótce też zdobyły przewagę w nowej religii, często były „przywódczyniami" i najłatwiej się nawracały.103 Celsus nazywa chrześcijaństwo religią kobiet, a Porfiriusz twierdzi nawet, że Kościół jest zdominowany przez kobiety. To właśnie one pozyskały dla nowej religii ludzi wykształconych, a później całe cesarstwo.104 Ale już w tym wczesnym okresie kobietę spychano coraz wyraźniej na dalszy plan, stwierdzono, że nie jest ona zdolna do sprawowania urzędów kościelnych ani otrzymywania święceń, przy czym był to jeden z przejawów walki kleru przeciw świeckim w ogóle.105 Nawet po ostatecznym wykluczeniu kobiety z hierarchii nie ustały wysiłki w dalszym jej kompromitowaniu. Miesiączkująca i ciężarna jest nieczysta W średniowieczu kobietom nie wolno było nosić odkrytych włosów, siedzieć podczas uczty pomiędzy osobami duchownymi, nie miały 245 wstępu na chór, nie wolno im było zbliżać się do ołtarza, dotykać poświęconych przedmiotów, brać do rąk eucharystii, co niekiedy wyraźnie uzasadniano kobiecą słabością i nieczystością, możliwością „splamienia boskich sakramentów rękami kobiety".106 O ile świecki mężczyzna miał prawo w razie konieczności udzielić chrztu, o tyle kobieta była takiego prawa pozbawiona.107 W średniowiecznych księgach pokutnych jej pozycja była również zawsze niższa niż pozycja mężczyzny.108 Na początku X w. Regino z Prum, w swych zaleceniach w sprawie wizytowania probostw, należących do najważniejszych źródłowych zbiorów prawa kanonicznego przed Gracjanem, zabronił wszystkim kobietom śpiewu w kościele. Przez całe stulecia więc kastrowano chłopców tylko po to, by w katedrach było czym zastąpić soprany kobiece.110 Jak bardzo chciano uderzyć w kobiecą seksualność, świadczy także fakt, że miesiączkujące i ciężarne uchodziły w kościele za nieczyste. Właśnie te specyficznie kobiece funkcje (krwawienie miesięczne, poczęcie, poród), które pierwotnie czyniły z kobiety osobę zdolną do służby religijnej, w chrześcijaństwie ją dyskwalifikowały.111 Święty Hieronim pouczał na przykład: „Nie ma niczego bardziej nieczystego, niż kobieta w swoim okresie; co dotknie, czyni nieczystym."112 Dlatego we wczesnym Kościele miesiączkująca, która ucałowała rękę kapłana, podlegała karze.113 Ba, na prawie całym obszarze Orientu, aż po czasy nowożytne, kobiecie miesiączkującej zakazany był wstęp na teren świątyni oraz przystąpienie do komunii. Za postępowanie wbrew temu zakazowi groziła kara siedmioletniej pokuty.114 Kapłanom, którzy przekroczyli ten zakaz i udzielili sakramentu eucharystii kobiecie miesiączkującej, groziło na niektórych obszarach złożenie z urzędu.115 Również na Zachodzie miesiączkujące, nawet zakonnice, były objęte zakazem wstępu na teren kościoła i wykluczone z udziału w sakramencie eucharystii.116 Jeszcze na przełomie wieków XIV i XV wielu teologów potrafiło skutecznie przeforsować ten wymóg, a w wiekach XVI i XVII często dochodziło z tej racji do publicznego upokorzenia kobiety. W protokole kościelnym ze Schwarzwaldu z 1684 r. czytamy: ,Mulieres menstrua patientes stają u drzwi kościoła, ale nie wchodzą do środka, stoją jakby pod pręgierzem."117 Również poród kala Jak miesiączkujące i ciężarne, tak i rodzące traktował Kościół jako nieczyste, rozciągając niekiedy tę nieczystość także na osoby udzielające pomocy rodzącej. O ile w antycznym „pogaństwie" stan akuszerski 246 cieszył się znacznym poważaniem, o tyle na chrześcijańskim Zachodzie spadł do kategorii zawodów mniej lub bardziej pogardzanych i niehonorowych.118 Pewien ważny dekret kościelny z III w. zakazywał udziału „w misteriach" wszystkim, którzy udzielali pomocy przy porodzie, i to — jeszcze jeden wyraz klerykalnej pogardy dla kobiety — przez dwadzieścia dni, jeśli urodził się chłopiec, i czterdzieści, jeśli na świat przyszła dziewczynka.119 W późnych latach V w. kapłani wzbraniali się nawet udzielać chrztu umierającym położnicom, jeśli nie upłynął okres oczyszczenia.120 Jeszcze w XI w. podlegała karze każda kobieta, która w tym czasie weszła do kościoła.121 Dopiero od połowy XII w. kler zezwolił położnicom, przynajmniej teoretycznie, na wstęp do kościoła. Praktyka wyglądała inaczej, gdyż przez całe wieki średnie kobieta po raz pierwszy opuszczała dom dopiero trzydzieści, czterdzieści dni po porodzie, najczęściej po to, by zyskać wybaczenie grzechu przeżytej rozkoszy („W grzechach poczęła mnie matka")122 i dać się „wyświęcić", zresztą nie bez uiszczenia odpowiedniej sumy (o którą często kłócili się księża z zakonnikami). Przy porodach będących skutkiem związku nieślubnego opłaty często bywały wyższe; niekiedy ich wysokość ustalano wedle stopnia grzeszności. W XX w., który ciągle praktykuje „wyświęcanie", arcybiskup Gróber („z polecenia całego niemieckiego episkopatu") tak oto reinterpretuje całą sprawę: „Wyświęcenie chrześcijańskiej matki po porodzie jest aktem dziękczynności, a nie ceremonią oczyszczenia i przebaczenia."124 // Sobór Watykański a kobieta II Sobór Watykański nie pominął wprawdzie całkowicie miejsca kobiety w Kościele i społeczeństwie, ale potraktował ten problem zaskakująco lakonicznie i całkowicie w stylu wszystkich tych tanich pseudolamentacji, z którymi od czasu do czasu występują papieże w tak zwanych encyklikach społecznych, nawołujących bogatych do okazywania miłosierdzia biednym. Co to bowiem znaczy, że sobór opowiada się w mglistych słowach za „prawem do wolnego wyboru małżonka i stanu" albo „udziałem kobiety w życiu 1O^ kulturalnym"?125 Tylko na tyle potrafi się zdobyć? Wszystkie owe sformułowania, trudne do przelicytowania pod względem braku zaangażowania, są niezwykle mało wiążące, bo przecież również współczesne formy istnienia Kościoła katolickiego dowodzą skandalicznego dyskryminowania kobiety. 247 Zresztą samo święte zgromadzenie było gremium prawie wyłącznie męskim, choć trzeba wspomnieć, że do dwóch i pół tysiąca książąt Kościoła dołączyło pięćdziesiąt kobiet, „słuchaczek świeckich", w większości zakonnic, które, co godne podkreślenia, ani razu nie wystąpiły, jakby dla zademonstrowania Pawłowego mulier taceat in ecclesia. Przewidzianą dla nich rolą było słuchanie, i to dopiero w odpowiednim czasie, od trzeciej sesji poczynając, w pozbawionych oparcia ławkach.126 (Porażający musiał być dreszcz wzniosłych uczuć i szczęścia, który stał się ich udziałem!) Trudno się dziwić, skoro obowiązujący w Kościele katolickim zbiór praw, czyli „Codex Juńs Canonici", jest pełen przepisów bezpośrednio i pośrednio dyskryminujących kobietę.127 A przecież katolików nie jest bynajmniej więcej niż katoliczek; zakonników i księży świeckich zaś znacznie mniej niż zakonnic — trzysta siedemdziesiąt tysięcy wobec miliona dwustu pięćdziesięciu tysięcy. 248 Rozdział 19 Dyskryminacja kobiet „Ideologia chrześcijaństwa w niemałym stopniu przyczyniła się do dyskryminacji kobiet." Simone de Beavoir1 „Założenie, że kobieta jest nosicielką grzechu, stanowiące w chrześcijaństwie niewzruszoną zasadę wiary, z natury rzeczy musiało niezwykle negatywnie wpłynąć na jej społeczną i prawną pozycję." /. Marcuse2 „We wszystkich dziedzinach życia okrucieństwo praw mieszczańskich połączyło się z okrucieństwem natury przeciwko kobietom. Są one traktowane jak istoty, które nie umieją władać własnym rozumem." Denis Diderot „Wielka rzesza kobiet w historii egzystowała prawie na poziomie zwierząt." KateMillett 1 LEPIEJ SYTUOWANA Historią kobiety kształtowali mężczyźni: od czasów najwcześniejszego patriarchatu zawsze przeciwko niej. Pozycja kobiety u Rzymian i Germanów Czasy Cesarstwa Rzymskiego nie były bynajmniej okresem, w którym Rzymianin mógł dręczyć żonę, jak jakieś domowe zwierzę, sprzedać ją lub zabić. Przeciwnie. Prawo okresu cesarstwa sprzyjało emancypacji kobiet i umożliwiało dość znaczną osobistą i społeczną samodzielność.5 Dwieście lat przed Augustynem matka dziecka miała takie same prawa jak ojciec, córka zaś, jako spadkobierczyni, takie same prawa jak syn, a kobieta mogła z równym co mężczyzna powodzeniem wystąpić o rozwód, do czego wystarczyło zwykłe oświadczenie woli. Ani dziewictwo, 249 ani wierność małżeńska nie odgrywały szczególniejszej roli. Propercjusz, Horacy, Owidiusz (którego „Ars amatoria" była jedynym utworem antycznej poezji, który znalazł się na indeksie) opiewali wolną miłość.6 U Germanów pozycję dominującą zajmował wprawdzie mężczyzna, który mógł żonę karać chłostą, sprzedać, a cudzołożnicę nawet bezkarnie zabić7, jednakże jego dominacja oznaczała jednocześnie ochronę. Kobieta germańska nigdy też nie była osławionym „naczyniem grzechu", lecz „sanctum aliquid et providum", jak to ujął Tacyt, istotą, która miała prawo nie tylko do ochrony, ale i do czci.8 Szacunek dla kobiety znalazł wyraz również w germańskim prawie karnym, które u większości plemion przewidywało wyższą karę pieniężną za zabójstwo kobiety niż mężczyzny. (Przepisy w sprawie wysokości grzywny, którą należało zapłacić rodowi poszkodowanej lub zabitej, obowiązujące aż po pełny rozkwit wieków średnich, wiele mówiły o pozycji prawnej i społecznej danej osoby).9 W prawie alemańskim i bawarskim wysokość grzywny za zabójstwo kobiety była dwukrotnie wyższa niż za zabójstwo mężczyzny, u Franków za zabójstwo kobiety zdolnej do rodzenia przewidywano karę aż trzykrotnie wyższą — gdy w chrześcijańskim średniowieczu spadła ona do połowy kwoty należnej za zabójstwo mężczyzny!10 „Duchowieństwo, skłonne do traktowania kobiety, zgodnie z odmiennymi wyobrażeniami, jako istoty nieczystej i nikczemnej (przy czym głównym argumentem przemawiającym za takim stanowiskiem był grzeszny czyn Ewy), nie potrafiło się pogodzić z pozytywnym wartościowaniem germańskim i zrobiło wszystko, by wysoka pozycja prawna kobiety uległa stopniowemu osłabieniu."11 A przecież szacunek, jakim się cieszyła kobieta u plemion germańskich, wynikał z ich religii.12 Już choćby z tego powodu nawracanie kobiety germańskiej nie przychodziło zbyt łatwo. Bo choć co prawda chrześcijański „czynnik osoby" nie był dla niej nowy, to przecież obca i trudno zrozumiała musiała być nauka o wtórności aktu stworzenia kobiety, jej roli jako partnerki diabła w historii o grzechu pierworodnym i oczernianie przez Ojców Kościoła jako fons et caput mali, co przecież religijnie uzasadniało podporządkowanie kobiety we wszystkich sferach życia. Osobliwą i nową musiała się jej ponadto wydać nauka o dziewictwie, jako wyższej formie istnienia, wykluczenie ze święceń kapłańskich i pozbawienie prawa zawarcia małżeństwa z księdzem, a także, ignorujące interesy żony i córki w procesie dziedziczenia, prawo kanoniczne.13 Przyznają to dziś nawet niektórzy katolicy: „Wielki respekt, jakim w owym czasie cieszyła się kobieta u ludów pogańskich na północ od Alp, stanowił jawne przeciwieństwo do lekceważenia, które zupełnie bez osłonek głosili Ojcowie Kościoła."14 250 Bez prawa dziedziczenia i majątku Fakt nieustannego oczerniania kobiety przez chrześcijańskich duchownych nie mógł, zważywszy ich potęgą, pozostać bez znacznego wpływu na wszystkie dziedziny życia. Wpływy te objęły zarówno prawo, jak ekonomię, sferę społeczną, jak edukację. Należy zdać sobie sprawę, że w wiekach średnich książęta świeccy często niewiele znaczyli wobec książąt Kościoła, zwłaszcza wobec namiestnika Chrystusa na ziemi; że prawo kanoniczne, jako prawo największej wspólnoty Zachodu i najistotniejszy składnik jego porządku prawnego, wykraczało daleko poza sprawy wewnątrzkościelne; że zasady chrześcijańskie decydowały także o obliczu polityki, wychowania i nauki.15 Jeśli uświadomimy sobie to wszystko, łatwo zrozumiemy, że zaciekła wrogość Kościoła katolickiego okazywana kobiecie musiała jeszcze pogłębić przekazany tradycją patriarchalizm.16 Nie tylko w Italii sytuacja kobiety znacznie pogorszyła się w porównaniu ze statusem, który był jej udziałem w pogańskim cesarstwie. Straciła przecież prawo dziedziczenia i jako osoba całkowicie niezdolna do działania w sensie prawnym została poddana kurateli (monovaldo; stosunek polegający na ochronie i reprezentowaniu osoby niezdolnej do działania, staroniemieckie: munt, w formie zlatynizowanej mundium).17 Również w Niemczech jej sytuacja prawnomajątkowa uległa znacznemu pogorszeniu w porównaniu z czasami rzymskimi. Surowe przepisy uniemożliwiały kobiecie posiadanie jakiejkolwiek wartościowszej własności i praktycznie pozostawiały wybór jedynie między małżeństwem a klasztorem. Jeśli wyszła za mąż, należała do męża wraz z całym ruchomym i nieruchomym majątkiem. On nim zarządzał, reprezentował przed sądem i tylko on z niego korzystał. Jeśli doszło do rozwodu (nawet bez jej winy), nie mogła wnosić jakichkolwiek roszczeń do sprzedanego wiana. „Stracone...", mówi o tym kodeks szwabski, „musi się pogodzić z brakiem."18 Jeśli jednak sama coś zbyła, mąż mógł się postarać o anulowanie transakcji. Bez jego zgody nie mogła też rozporządzać swą ostatnią wolą, z tym że niektóre przepisy miejskie przyznawały jej prawo do „sukni... i klejnotów, które ją zdobią".19 „ ...ma żyć zgodnie z jego wolą" Nawet w czasach miłości dworskiej hołdy trubadurów miały bardzo niewielki wpływ na sytuację prawną i ekonomiczną kobiety.20 Prawo było 251 po stronie mężczyzny, jej pozostawała iluzja. On był jej wójtem i głową, jak stanowiło pewne znane źródło, ona zaś „ma żyć zgodnie z jego wolą i być mu poddana, i posłuszna, gdyż sama, bez swego męża, nie ma władzy ani czynienia, ani zaniechania czegokolwiek"21. Inne kodeksy prawne w podobny sposób umacniały supremację mężczyzny: na terenie Fryzji siedmioletni chłopiec mógł być uznanym, po śmierci ojca, za osobę pełnoletnią i stać się prawnym opiekunem matki.22 „Nic kobiecie nie przystoi", stanowiła średniowieczna maksyma, „nad bogobojne, skromne, samotne życie".23 Jeszcze w 1833 r., w zaaprobowanej przez instancję biskupią „Księdze ku zbudowaniu katolików", stwierdzało się, że kobietę katolicką zdobi jej religijność. Religijność bowiem „roztacza wdzięk na wszystkie jej czyny... Nie skarży się ona na los, który zgotował j ej małżonek... "24 O zawarciu małżeństwa rzadko kiedy decydowały uczucia. Małżeństwo nie było sprawą serca, ale rodziny i majątku, a kobieta była również rodzajem przedmiotu, należącym do mężczyzny. Jej obowiązkiem było kochać tego, kto się z nią ożenił i tylko wyjątkowo mogła wyjść za mąż za tego, kogo sama kochała. Jej ręką dysponował najbliższy męski krewny. Natomiast jako małżonka miała status prawie niewolnicy i mogła być nawet — dla zabawy czy z konieczności — podarowana lub sprzedana, w Niemczech aż po wiek XIII, gdzie indziej jeszcze dłużej.25 Szeroko stosowano podwójną moralność. Mężczyzna miał prawo pójść do burdelu, kobiecie zaś wolno było kochać tylko wtedy, kiedy życzył sobie tego mężczyzna, niezależnie od tego, czy ona miała na to ochotę, czy też nie.26 Musiała dochowywać wierności mężczyźnie bez żadnych zobowiązań z jego strony. Dlatego właśnie na barbarzyńskie „sądy Boże", próby wody i ognia, narażone były głównie kobiety, często z błahych powodów.27 W XVI w. włoski pisarz Matteo Bandello pisał: „Gdyby chociaż tylko nie trzeba było codziennie słyszeć: ten zamordował swą żonę, bo podejrzewał (!), że nie była mu wierna, ów udusił córkę, gdyż potajemnie wyszła za mąż, tamten wreszcie kazał zabić siostrę, gdyż nie chciała męża zgodnego z powziętym przez niego zamiarem! Przecież jest to wielkie okrucieństwo, że pragniemy czynić wszystko, co nam przyjdzie do głowy, nie pozwalając na to samo biednym białogłowom. Jeśli robią coś, co się nam nie podoba, natychmiast sięgamy po stryczek, sztylet lub truciznę"28 — albo pas cnoty, którym poczynając od XIII w. zaczęli posługiwać się chrześcijańscy małżonkowie dla ułatwienia swym żonom dochowania cnoty wierności. Był to bardzo zmyślny instrument, pozwalający na oddawanie moczu i wypróżnienie, uniemożliwiający wszakże dostęp do „wrót diabła". W każdym razie takie było jego przeznaczenie. 252 Rzeczywistość bowiem mogła być niekiedy inna. W czasie, gdy mężczyźni wyruszali w podróż lub w asyście licznych nierządnic na wyprawę krzyżową, kluczyki do „haremu chrześcijan" przechodziły z rąk do rąk.29 W XV i XVI w. rekwizyt ten bardzo się na Zachodzie upowszechnił, osiągając wysoki stopień technologicznego zaawansowania, przy czym miłośnicy sztuki przyozdabiali go często kunsztownymi wytworami złotniczego rękodzieła. W pobożnej Hiszpanii był on w użyciu aż po XIX w.30 Chłosta małżonki — kanonicznie usankcjonowana do 1918 r. Przez całe średniowiecze mąż miał prawo fizycznego karania żony. Był jej sędzią, któremu wolno było stosować najsurowsze środki.31 Ówczesna literatura świadczy, że mogło to być bicie, chłosta, potraktowanie ostrogami, „aż krew płynie ze stu ran" lub „aż padła jak martwa" — a za to wszystko żona winna okazywać mężowi lęk, ale też szacunek i miłość.32 Nawet w epoce courtoisie, miłości dworskiej, która złagodziła nieco los kobiet, przynajmniej szlachetnie urodzonych, choć pod względem prawnym nic się na lepsze nie zmieniło, rycerz mógł się znęcać nad żoną do woli, byleby nie złamał jej kończyn.33 W XIII w. statut miasta Villefranche najspokojniej w świecie pozwalał na karanie żony, pod warunkiem, by „z tego powodu nie umarła".34 W Bawarii, gdzie „Małe Prawo Chłosty" wobec żony obowiązywało do 1900 r., księga praw miejskich Rupprechta z Freisingu (1328) przewidywała ukaranie męża, który zabił żonę, lecz tylko wtedy, gdy zatłukł ją „niezasłużenie" .35 Sprawiedliwość świecka niechętnie mieszała się do tego rodzaju spraw. „Sprawy między mężem a żoną nie należą do sądów świeckich, podlegają jeno duchowej karze", postanawiał późnośredniowieczny kodeks pasawski.36 W czternastowiecznym Wrocławiu pewien mąż, oskarżony o okrucieństwo wobec żony, musiał złożyć uroczyste przyrzeczenie, że więcej nie będzie bił swej połowicy inaczej, jak „tylko rózgami i karał, jak jest to w zwyczaju i jak się godzi porządnemu człowiekowi, wedle zasad wierności i wiary"37 — wiary w szczególności! Rzecz w tym, że to nie tylko communis opinio teologii moralnej jeszcze w czasach nowożytnych ustalała, że z prawnego punktu widzenia władzę w rodzinie ma tylko jedna osoba i jest nią ojciec. Kara chłosty wobec żony miała nadto podbudowę kanoniczną i mąż korzystał z tego prawa z satysfakcją i w całej rozciągłości.38 Wedle opinii Tomasza z Akwinu sprawa leżała w gestii sądu tylko wtedy, gdy chodziło o oddalenie żony 253 lub jej zabicie.39 Wszak jeszcze „Corpus Juris Canonici", obowiązujący do 1918 r. zbiór katolickich przepisów prawnych, nakazywał żonie podążać za mężem wszędzie, jemu zaś zezwalał na ogłoszenie jej ślubów za niewiążące, na bicie jej, więzienie, krępowanie i głodzenie.40 „ ...najskrajniejsze środki wychowawcze" albo wzgląd na folklor? Jeszcze dziś rzymski moralista, który wprawdzie zasadniczo odmawia mężowi prawa do bicia żony, jest skłonny zaakceptować karę chłosty, „zważywszy bardzo szorstkie obyczaje ludowe i gdy małżonek robi użytek z tego prawa jako środka wychowawczego w skrajnych przypadkach". Natomiast w razie skargi „zwłaszcza kobiety" — spowiednik nie powinien dać się łatwo nabrać, lecz „zwłaszcza kobiecie" przypomnieć, że „przede wszystkim ma czynić wszystko, by dom był piękny, a mężczyźnie w nim przyjemnie".41 A zatem trochę przetrzepania skóry nie zawadzi — choćby miała to być koncesja na rzecz folkloru. Nie jest to stanowisko budzące zdziwienie, zważywszy, że chodzi o instytucję, która przez wiele stuleci nie okazywała kobiecie litości, z której poduszczenia kobiety żywcem palono, topiono, zakopywano, wbijano na pal lub rozrywano końmi. (Tylko na szubienicy nie wolno jej było umierać, gdyż mogłoby to naruszyć względy przyzwoitości!)42 Poza tym prawie każde barbarzyństwo i sposób upokorzenia były dobre. Co zaś nasz współczesny obrońca moralności uważa za „najskrajniejszą formę poniżenia kobiety"?43 Otóż to! „Anormalny" stosunek płciowy.44 Dziś nikogo nie może zdziwić fakt, że także Luter uważał, iż złojenie skóry nie zaszkodzi kobiecie i że nie jest ona zdolna do przyjęcia święceń kapłańskich, oraz że jak najpilniej trzeba baczyć, by nie opuszczała ona domu. „Oddalcie kobietę od prac domowych, a nic nie będzie warta."45 We Francji na szafot Władza ojca była przez cały okres średniowiecza tak silna, że zarówno prawo świeckie, jak i teologia moralna zezwalały mu w trudnych sytuacjach na handlowanie dziećmi. „Mąż jest w prawie sprzedać swoje dziecko, jeśli prawdziwa bieda go do tego przymusza", orzekał w XIII w. Kodeks Szwabski, sporządzony w oparciu o Kodeks Niemiecki.46 Średniowieczne prawo niemieckie nie znało instytucji matki jako prawnego opiekuna (mundium). Również w wypadku śmierci ojca dzieci otrzymywały opiekuna męskiego, ponieważ znajdująca się przez całe 254 życie pod kuratelą matka nie mogła ich reprezentować na zewnątrz.47 Jej zarysowujące się stopniowo większe wpływy zostały w późniejszym prawie niemieckim zniwelowane przez przejęcie prawa rzymskiego, obarczonego głęboką wrogością do kobiet, wraz z pojęciem „patria potestas". Dzięki temu dominacja ojca w rodzinie pozostała nienaruszona. „Był cieniem Boga..."48 Niezamężna córka albo szła do klasztoru, albo aż do śmierci pozostawała w domu swego rodzica, całkowicie od niego uzależniona. W przeciwieństwie do syna nigdy nie osiągała pełnoletności i za życia ojca nigdy nie miała prawa do rozporządzania majątkiem.49 Jeszcze na progu ery nowożytnej prawa kobiety nigdzie praktycznie nie istniały.50 Jej sytuacja nie uległa poprawie w wyniku rewolucji 1789 r. Na próżno kobiety buntowały się, zwłaszcza we Francji. Olympe Gouges zginęła na szafocie. Inne, jak księżna Salm, Flora Tristan, George Sand, wspierane przez saint-simonistów, których najskrajniejsi przedstawiciele przyznawali się do kultu bogini matki, kontynuowały walkę. Reakcją były drwiny, prześladowania, szkalowanie. Emancypacja kobiet się nie udała.51 We Francji, gdzie mąż stanu i historyk, Guillaume Guizot oświadczył: „Opatrzność wyznaczyła kobiecie byt domowy" (opatrznością byli Paweł i Luter), w roku 1848, „opatrznościowym roku kobiety", zakazano wszelkich klubów kobiecych. Kodeks Napoleoński, obowiązujący od 1804 r. zbiór praw cywilnych, uniemożliwiał jej wyzwolenie aż po koniec wieku. Ani kobieta, ani dziewczyna nie miały praw obywatelskich, w małżeństwie trwała w najlepsze c/f instytucja kurateli. Czynne i bierne prawo wyborcze otrzymały Francuzki dopiero w 1945 r. W Anglii tańsza od konia Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja kobiet w protestanckiej Anglii. Nieco światła na ten nędzny stan rzeczy rzucają słowa Williama Blackstone'a (zm. 1780 r.), będące komentarzem do prawa zwyczajowego. „Poprzez małżeństwo", pisał prawnik Blackstone, który dzięki swej pracy zatytułowanej „Komentarze do prawa angielskiego" jest po dziś dzień autorytetem w tej dziedzinie, „mężczyzna i kobieta stają się przed prawem jedną (!) osobą: znaczy to, że prawne istnienie kobiety jest w okresie trwania małżeństwa zawieszone (!) lub co najmniej wtopione w prawne istnienie jej męża i z nim skonsolidowane... jest mu poddana i działa tylko z jego podniety.53 Niekiedy działała także z podniety własnej, ale jak się zdaje, nie wpływało to korzystnie na wzrost jej wartości. Pewien dzierżawca, który 255 na przełomie XVIII i XIX w., na łamach jednej z londyńskich gazet, zgłosił stratą konia, a dzień później także żony, obiecywał znalazcy zwierzęcia pięć gwinei, osobie zaś, która wskazałaby miejsce pobytu jego lepszej połowy — cztery szylingi.54 Istnieją historyczne dokumenty, poświadczające przypadki sprzedawania żon aż po rok 1884. W wyniku tego rodzaju transakcji sprzedana kobieta stawała się prawowitą małżonką nabywcy.55 Kate Millett wykazała niedawno, że zgodnie z obowiązującym jeszcze w XIX w. angielskim common law, zawierając związek małżeński, kobieta anglosaska popełniała akt „śmierci cywilnej", gdyż tym samym „praktycznie rezygnowała z wszelkich praw człowieka, jak przestępca trafiający do więzienia", była tak „martwa" w obliczu prawa „jak człowiek obłąkany albo idiota".56 Zajmowała w tym czasie ten sam szczebel na drabinie społecznej, pisze także Kit Mouat, co „groźni przestępcy, ludzie umysłowo chorzy i bankruci".57 Nie miała prawa wyborczego, nie mogła wykonywać wolnego zawodu, nie wolno jej było podpisywać dokumentów ani występować w charakterze świadka, nie miała prawa sprawować kontroli nad swymi dochodami ani zarządzać własnością. Wszystko, co nabyła w okresie trwania małżeństwa, stawało się własnością męża, którego prawo wyraźnie upoważniało także do stosowania wobec niej „przymusu fizycznego" albo „siły". Do 1923 r. żona nie mogła oskarżyć męża o zdradę, a do 1925 r. ojciec miał większe prawa opiekuńcze wobec dzieci niż matka. Ba, do tego czasu zakres niezależności, gwarantowany Angielce przez prawo był mniejszy od tego, który mieszkance Babilonu przyznawał Kodeks Hammurabiego z ok. 1700 r. p.n.e.58 Bertha von Suttner i „ Gruba Berta" Jeszcze przez cały wiek XIX społeczne i ekonomiczne prawa kobiety zależały w znacznym stopniu od pozycji jej męża, ojca czy brata. Prawa polityczne spoczywały wyłącznie w rękach mężczyzn, wyjąwszy nieliczne kobiety panujące. Na przykład w Bawarii dopiero w 1848 r. przyznano kobietom prawo udziału w zebraniach poświęconych sprawom publicznym.59 Ta nieustannie trwająca dyskryminacja i zwycięstwo „silnej płci" fatalnie wpłynęły na sytuację ogólną po 1848 r., także — co podkreśla Friedrich Heer — na neurotyzację klimatu politycznego. Ideologie mężczyzn, „ich nacjonalizm", ich imperializm, ich strach i nienawiść decydowały o ekspansji Europy, o jej wewnętrznych i zewnętrznych wojnach aż do 1950 r."60 Tak jak we Francji wyśmiewano 256 i oczerniano George Sand, tak w Niemczech i Austrii szydzono i szkalowano Berthę von Suttner (Pokojowa Nagroda Nobla w 1905 r.) — nazywając ją „Bertą Pokoju", „Furią Pokoju", „Flądrą Pokoju". „Niemieccy mężczyźni nie potrafili przeciwstawić tej kobiecie niczego innego prócz «Grubej Berty», wielkiego działa ostrzeliwującego Paryż w 1914 roku..."61 2 PROLETARIUSZKA Oczywiście jeszcze straszniej traktował chrześcijański Zachód kobiety klas najniższych. „...jak bydło i własność ziemska" Przez całe średniowiecze duchowni i świeccy posiadacze ziemscy dowolnie dysponowali swymi poddanymi — mogli ich sprzedawać, wymieniać, przekazywać w darze.62 Kara chłosty była na porządku dziennym. Zgodnie z zapisanym w VI w. przez mnichów „prawem salickim", liczba razów przewidywanych dla dziewki służebnej (ancilła) wahała się od stu dwudziestu do dwustu czterdziestu.63 W domach kobiet, które istniały także w klasztorach, służebne musiały wykonywać wszelką pracę, nawet najcięższą, poczynając od strzyżenia owiec i obróbki lnu, a kończąc na czyszczeniu stajni, praniu, mieleniu zboża i pracach w polu. „Stanowiły kapitał swego pana, podobnie jak bydło i ziemia, a ich praca oznaczała w pewnym sensie odsetki od kapitana, z którego żył."64 Początkowo wynagrodzeniem tych kobiet było często jedynie najskromniejsze wyżywienie.65 W czasach późniejszych zdarzała się zapłata wyższa, ale zawsze gorsza, niż wynagrodzenie nawet najgorzej opłacanego mężczyzny. W 1420 r. w Prusach Wschodnich parobek otrzymywał trzy marki rocznie, dziewka służebna jedną markę. W majątku frankońskim schyłku średniowiecza służący otrzymywał pięć do ośmiu florenów, służąca trzy floreny. W początkach XVI w. kościół farny w Ingolstadt pod wezwaniem Naszej Drogiej Pani płacił zwykłemu robotnikowi dziesięć-czternaście fenigów dziennie, kamieniarzowi szesnaście-dwadzieścia cztery fenigi, zatrudnionej na dniówkę kobiecie tylko osiem do dziesięciu fenigów (chuda świnia kosztowała wówczas jednego funta = osiem szylingów = dwieście czterdzieści fenigów).66 257 Również pod wzglądem seksualnym kobiety służebne były często w sensie dosłownym własnością swych panów. Na chrześcijańskich dworach królewskich wczesnego średniowiecza ich wolność była ograniczona prawie tak samo, jak w muzułmańskim haremie. „Dom kobiet" w wielkich majątkach ziemskich służył jednocześnie za prywatny burdel właściciela, jego towarzyszy i gości.67 W czasach późniejszych, już w okresie pełnego rozkwitu średniowiecza, wiele służebnych opuszczało latyfundia, tworząc warstwę „wędrujących kobiet", czyli wyjętych spod prawa średniowiecznych prostytutek. Również instytucja „skoszarowanych" prostytutek stąd właściwie bierze początek. Świadczy o tym już samo miano, wszak burdele nazywano w owym czasie najczęściej „domami kobiet".68 Aktem seksualnego poniżenia poddanych było również „prawo pierwszej nocy" (ius primae noctis), przyznające feudałowi prawo pierwszego stosunku z nowo poślubioną w zamian za pozwolenie na zawarcie małżeństwa. W czasach nowożytnych, trzymana przez wielu mieszczan służąca była złośliwie nazywana „nocnikiem pana domu", gdyż zawsze miała być do jego dyspozycji. Niektóre Francuzki nazywały swe pokojówki „ lespissepots de nos maris".69 Córki wywodzące się z klas niższych miały w gruncie rzeczy zaledwie trzy możliwości wyboru drogi życiowej. Mogły zostać służącymi, prostytutkami lub zakonnicami.70 Żadna z tych możliwości nie dawała jednak perspektywy znośnego życia. Nawet ewentualna czwarta możliwość, praca najemna w rzemiośle, rzecz dosyć rzadka i niechętnie widziana, zwłaszcza przez Kościół, nie stwarzała takich perspektyw.71 Wczesny kapitalizm: rękami i nogami jednocześnie Po reformacji kobieta została prawie całkowicie wyparta z rzemiosła w mieście, a we wczesnym kapitalizmie stała się przedmiotem szczególnego wyzysku. Jej wkład pracy kwalifikowano lekceważąco, jako dostarczanie „dodatkowego" dochodu rodzinie. Ten sposób podejścia dawał się zresztą zawsze uzasadnić starą chrześcijańską ideą: miejscem kobiety jest dom.72 W XIX w. przemysłowcy zdecydowanie woleli zatrudniać kobiety. Ich cyniczne uzasadnienie brzmiało: „pracują staranniej i otrzymują mniejszą zapłatę."73 Dlatego wcześniej umierały. Połowa młodych robotnic w fabrykach jedwabiu zapadała na choroby płucne przed końcem okresu przyuczania do zawodu! W 1831 r. kobiety te harowały po siedemnaście godzin dziennie. W zakładach włókienniczych Lyonu niektóre pracowały „jednocześnie rękami i nogami, prawie wisząc na pasach".74 258 Skutkiem niewolniczej pracy kobiet był oczywiście spadek wysokości zarobków mężczyzn. Często zdarzało się, że kobieta całkowicie wypierała mężczyznę z rynku pracy. Wtedy on, jako bezrobotny, przesiadywał w domu, a do fabryki szła ona, za jeszcze niższą płacę.75 W Anglii, gdzie w dzielnicach robotniczych Manchesteru Engels spotykał gromady obszarpanych kobiet i dzieci, „równie brudnych jak świnie, które dobrze się czują na kupie popiołu i w kałuży"76, kobiety wyzyskiwano znacznie bardziej niż niewolników w starożytności. Gdy korytarze kopalniane były zbyt niskie dla koni, ciągnięciem wózków lub przenoszeniem ciężarów o wadze od pół do półtora cetnara zajmowały się kobiety, zwane ciągaczkami. Praca taka trwała dwanaście, czternaście, szesnaście godzin dziennie, w wypadkach wyjątkowych nawet trzydzieści sześć godzin bez przerwy.77 Zeznanie „ciągaczki" z kopalni węgla w Little Bolton zaczynało się słowami: „Mam pas wokół talii i łańcuch przechodzący między nogami i posuwam się na czworakach." W korytarzu, w którym pracowała ta trzydziestosiedmioletnia wtedy kobieta, woda zalewała drewniaki, niekiedy jej poziom podnosił się powyżej kolan. „Nie jestem już teraz taka silna, jak byłam kiedyś i nie znoszę tej pracy tak dobrze, jak dawniej. Ciągnęłam, aż mi skóra schodziła; pas i łańcuch są gorsze, gdy jesteśmy w odmiennym stanie. Mąż często mnie bije, gdy nie jestem gotowa."78 Pracujące w ten sposób kobiety, w większości cierpiały z powodu zniekształcenia miednicy, ale harowały prawie do chwili porodu. Pisał o tym w 1847 r. Heinrich Wilhelm Bensen. „Po ośmiu dniach matka zwykle wraca do pracy w pełnym zakresie. Dziecko, pozostawione w domu, w brudnej, przepełnionej, nie wietrzonej izbie, źle i zupełnie nieodpowiednio odżywiane, stale niedomaga; ucisza sieje, podając brandy lub opium. W tej sytuacji wiele dzieci robotników wcześnie umiera..."79 W przypisie swego „Kapitału" zamieścił Marks następujący cytat: „Pan E., fabrykant, pouczał mnie, że przy swych mechanicznych krosnach zatrudnia wyłącznie kobiety; daje pierwszeństwo kobietom zamężnym, zwłaszcza tym, które mają rodziny na utrzymaniu; są dużo uważniejsze i pojętniejsze niż niezamężne, a dla zapewnienia rodzinie niezbędnych środków do życia muszą dawać z siebie wszystko."80 Inna sprawa, że już wkrótce miejsce kobiet zaczęły nierzadko zajmować dzieci, jeszcze od nich tańsze. Z nadmiernego wysiłku dzieci te często umierały.81 Z raportu pruskiego ministerstwa spraw wewnętrznych z 1887 r. wyłaniał się następujący obraz sytuacji: „Bardzo znaczna część robotnic w naszych wielkich miastach otrzymuje zarobki nie wystarczające do zaspokojenia najniezbędniejszych potrzeb życia i z tego względu znajduje 259 się w sytuacji przymusowej, polegającej na tym, że albo poszuka sobie uzupełniających dochodów w prostytucji, albo padnie ofiarą nieodwracalnych skutków fizycznej i duchowej rujnacji."82 3 KOBIETA I WYKSZTAŁCENIE Ponieważ siła władzy wynikała w znacznym stopniu z ignorancji mas, przeto rządzący jak najusilniej starali się utrzymać ten stan rzeczy, zwłaszcza w odniesieniu do kobiet, co rzadkie wyjątki jedynie potwierdzają. Aż po XX w. historię kultury tworzyli mężczyźni. Oczywiście dziewczynki wychowywane na dworach książęcych otrzymywały lepsze wykształcenie niż pozostałe, uczono je nawet czytania i pisania. Inna sprawa, że umiejętności nie wychodziły poza zakres czytania modlitw, katechizmu i legend biblijnych — w końcu dziewczęta te często zostawały zakonnicami. Ogromna większość jednak pasała gęsi, wykonywała prace w domu i polu, żyła i umierała w analfabetyzmie. Nawet ci, co z dumą — jakże fałszywie i bałamutnie — mówili o wykształceniu kobiety średniowiecza, przyznawali, że „o kobietach może być mowa... w odosobnionych wypadkach", że religia chrześcijańska płeć niewieścią „naturalnie (!) tylko... do pewnego stopnia" chciała wychowywać „początkowo najwyraźniej z wyłącznym zamiarem kształtowania religijnego i moralnego", lub, inaczej mówiąc, „czysto klerykalnie".83 Franciscus Barberinus, który w czasach Filipa Pięknego stawiał sobie pytanie, czy wskazane jest przyuczanie córek do czytania i pisania, odpowiadał jednoznacznie: „nie".84 Również Luter, który tak zdecydowanie opowiadał się za pozostawaniem kobiety w domu, uważał, że godzina nauki dziennie to dla niej dawka wystarczająca. Dopiero w epoce odrodzenia, wraz z odkryciem klasycznej starożytności i zwrotem ku sprawom jednostki ludzkiej, kobiety, zwłaszcza we Włoszech, nieco zyskały, mogły studiować, niekiedy nawet nauczać. „Wychwalany ideał wykształcenia", pisał pewien katolik, „nie był już jednak chrześcijańskim ideałem średniowiecza..."86 Ano właśnie. Kościół jednak w dalszym ciągu obstawał przy tym ideale. Wychowanie dziewcząt — nawet przez zakony żeńskie, stawiające sobie za cel działalność oświatową — było przez Kościół utrudniane lub bardzo zaniedbywane. Wszelkie zarzuty zawsze można było odeprzeć, wskazując na Biblię: „Niewieście nie zezwalam nauczać."87 Aż po wiek XIX kobietę odsuwano od kultury w równej mierze, co od polityki. Jeszcze Wilhelm Busch miał powody, by sobie kpić: 260 „Ona pończochą ceruje w porannym szlafroczku, on nad KÓLNISCHE ZEITUNG pogrążony, co najważniejsze mówi, dba o wiedzą żony" W wielu krajach Zachodu kobiety nie miały wstępu na wyższe uczelnie jeszcze w obecnym stuleciu.88 Pierwsza lekarka amerykańska ukończyła studia w Nowym Jorku w 1849 r., w Anglii, Szwecji, Holandii, Rosji i Szwajcarii kobiety dopuszczono do studiów medycznych i późniejszej praktyki dopiero w latach siedemdziesiątych; jeszcze później, bo w 1899, nastąpiło to w Niemczech, gdzie jednak zostało obwarowane pewnymi warunkami: kandydatka musiała otrzymać specjalne zezwolenie właściwego ministra do spraw wyznań i oświaty, rektora i ciała profesorskiego. Do 1920 r. uniwersytet w Oksfordzie nie przyznawał kobietom takich samych tytułów naukowych co mężczyznom.90 Jeszcze w 1960 r. tytuł profesora zwyczajnego miało w Niemczech dwa tysiące trzystu dwudziestu ośmiu mężczyzn i zaledwie trzynaście kobiet.91 4 KOBIETY A MEDYCYNA Znamienny dla chrześcijaństwa negatywny stosunek do kobiety i jej ciała znalazł odzwierciedlenie także w podejściu do nauk przyrodniczych, a zwłaszcza medycyny. Hamowanie badań w tej dziedzinie oznaczało wiele cierpień i ofiar, zwłaszcza że kobieta łatwiej zapadała na zdrowiu niż mężczyzna — i nie bez powodu. Już w XVII w. jej szczególną skłonność do chorób na tle nerwowym zdiagnozował, równie lakonicznie, co prawidłowo, wybitny lekarz owego czasu, Francois de le Boe. Zauważył on mianowicie, „że istota, która żyje w stanie ustawicznego podporządkowania mężowi, po prostu musi być smutna i zalękniona, i dlatego szczególnie podatna na choroby".92 W średniowieczu mężczyzna w roli położnika nie wchodził w rachubę ze względów obyczajowych.93 Zawód ten wykonywały prawie wyłącznie kobiety, ale wszelką wiedzę zawierały podręczniki pisane przez mężczyzn. Tak więc ze względu na szerzone przez chrześcijaństwo poglądy, aż po wiek XVII teoria i praktyka w tej dziedzinie szły oddzielnymi drogami. Szkoły kształcące wykwalifikowane akuszerki, jak i katedry położnictwa powstały dopiero później.94 Początki państwowej opiece zdrowotnej, w dzisiejszym sensie tego słowa, indywidualnej higienie i poprawie pozycji społecznej kobiety 261 przyniosła dopiero epoka oświecenia. Z tego wzglądu okres ten można by nazwać „stuleciem kobiety". Zyskała na tym również ginekologia. Dopiero wtedy zaczęto się głębiej zajmować anatomią i fizjologią kobiety, dokonano pierwszych podstawowych badań dotyczących różnic anatomicznych między obu płciami, John Hunter ukuł pojęcie „wtórnych cech płciowych".95 A jednak ciągle jeszcze nie uporano się z religijnie ukształtowanymi zabobonami; wielu lekarzy wciąż wierzyło, że niepłodność jest wynikiem czarów, nawet Linneusz — syn pastora — w swym traktacie o naturze opuścił żeńskie organy płciowe jako coś „okropnego".96 Jeszcze w połowie XIX w. ceniony lekarz dworski z Meiningen, Ferdinand Jahn, porównał infekcję patologiczną do zapłodnienia drogą płciową, do procesów, które zaczynają się w żeńskich organach płciowych z chwilą zapłodnienia.97 Niewątpliwie znalazła tu odbicie awersja seksualna rodem z Augustyna: Interfaeces et urinam nascimur. W wiktoriańskiej Anglii należyte badanie lekarskie kobiety było praktycznie wykluczone. W gabinetach posługiwano się lalkami, na których pacjentki pokazywały, co i gdzie je boli. Wskazane na lalce miejsca, lekarz mógł dotknąć co najwyżej przez bieliznę i oczywiście tylko w obecności męża lub matki chorej. W 1891 r. Anglik William Goodell opisał swą walkę z tradycją nieoperowania kobiety miesiączkującej, tradycją istniejącą od niepamiętnych czasów, wynikającą z wyobrażenia, że obecność kobiety miesiączkującej „kala uroczystości religijne, może zwarzyć mleko, przerwać fermentację wina w beczce i w ogóle spowodować wiele nieszczęść".99 I o ile w ubiegłych stuleciach (bardziej tolerancyjny wiek XVIII był tu do pewnego stopnia wyjątkiem) wenerycznie chory mężczyzna stawał się po prostu postacią tragiczną, to 1 f\f\ cierpiąca na chorobę weneryczną kobieta była już przypadkiem kryminalnym. 5 POCZĄTKI WYZWOLENIA KOBIET Tymczasem Johann Jakob Bachofen (1815-1887) odkrył matriarchat. Prawie niekwestionowany do tej pory prymat patriarchalnego porządku społecznego doznał wstrząsu. Odkrycie Bachofena dało jednocześnie nowy impuls dla badań socjologicznych i w niemałym stopniu na nie wpłynęło.101 Nadszedł moment głębszego zastanowienia się nad sytuacją kobiety, wkrótce też zaczęto w coraz większym stopniu zdawać sobie sprawę z wartości przez nią reprezentowanych. Jednocześnie 262 rozpoczął się proces stopniowych, ale głębokich przemian, którym towarzyszył przyrost praw politycznych, społecznych, ekonomicznych i seksualnych kobiety. Wszystko to działo się, zresztą nieprzypadkowo, równolegle ze słabnącą potęgą Kościoła. Regres w czasach faszyzmu Tendencja ta zaczęła słabnąć w czasach faszyzmu i jego jednoznacznie męskiej supremacji. Ruch emancypacji kobiet został rygorystycznie zdławiony, one same ponownie oddane w podwójne jarzmo — państwa i męża. Przyczyn należałoby szukać „w dążeniu do zbliżenia z Kościołem z powodu dawnego szacunku dla rodziny i w starej tradycji niewolnictwa kobiet".102 W dziedzinie obyczajowości seksualnej polityka nazistów, którzy za „swobodę seksualną" w Republice Weimarskiej czynili odpowiedzialnymi komunizm i żydostwo, w znacznej mierze odpowiadała chrześcijańskim normom moralnym. Kobieta została ponownie zamknięta w domu. Zabroniono jej wykonywania zawodu sędziego, od 1936 r. sprawowania jakiejkolwiek funkcji w wymiarze sprawiedliwości, usunięto ją także z Reichstagu103 i poniekąd zdegradowano do roli klaczy rozpłodowej. Jedno i drugie, to znaczy wypchnięcie poza obszar życia publicznego i pełna pustych frazesów propaganda macierzyństwa, były kontynuacją analogicznej, znamiennej dla Kościoła, mistycznej idealizacji: w obu wypadkach scenariusz przewidywał dla kobiety rolę przepełnionej wiarą maszynki do rodzenia dzieci. Natomiast komunizm, ze wszystkich antyklerykalnych ruchów w XX w. jak dotąd najbardziej przez Kościół znienawidzony, przyznał kobiecie równouprawnienie przynajmniej w dziedzinie ekonomicznej: w Rosji otrzymywała ona takie samo wynagrodzenie za pracę, jak mężczyzna.104 Radziecka moralność seksualna była jednak w wielu sprawach równie pruderyjna, co moralność katolicka w tej dziedzinie. Zresztą w ogóle między obu tymi systemami istniały powinowactwa i ani tu, ani tam (ani gdziekolwiek indziej) nie można mówić o jakimkolwiek faktycznym równouprawnieniu płci. 263 Poszkodowana także w czasach współczesnych Jeszcze dziś bowiem sytuacja — nie tylko psychologiczna — kobiety zawiera znacznie większy ładunek potencjalnych konfliktów niż sytuacja mężczyzny.105 Jeszcze dziś rodzina, jak niegdyś, jak za czasów Engelsa, zasadza się na instytucji „kobiety jako domowego niewolnika", gdzie mężczyzna reprezentuje „burżuazję", a kobieta „proletariat".11"' Dawna kwalifikacja, polegająca na traktowaniu kobiety jako majątku ruchomego, znajduje odbicie w fakcie utraty nazwiska po zamążpójściu, lub zobowiązaniu do akceptacji miejsca zamieszkania męża. Jeszcze dziś, w takich krajach jak Portugalia i Hiszpania, kobieta bez zgody męża nie ma prawa ani występować jako strona w sprawach cywilnych, ani niczego nabyć, czy to odpłatnie, czy to za darmo.107 Jeszcze dziś, w Hiszpanii kobieta przed ukończeniem dwudziestego piątego roku życia może opuścić dom rodzicielski jedynie idąc do klasztoru lub wychodząc za mąż, czyli tracąc całkowicie swą niezależność na rzecz Kościoła, względnie męża. W wielu krajach kobieta ciągle jeszcze zajmuje niższą pozycję w hierarchii społecznej, co znajduje wyraz w prawie każdej dziedzinie — od gospodarki, przez politykę, do religii. Jeszcze dzisiaj, na rynku pracy kobieta jest zazwyczaj znacznie gorzej opłacana. Nawet w Szwecji, gdzie w zasadzie ma ona takie same prawa jak mężczyzna, zarabia o jedną trzecią mniej od niego, w wielu innych krajach zachodnich, zwłaszcza w Hiszpanii i USA, ten zarobek jest o połowę, a niekiedy nawet o dwie trzecie niższy.108 W parlamencie zachodnioniemieckim kobiety stanowią sześć procent, w Komitecie Centralnym KPZR liczyły około trzy procenty, w amerykańskim Kongresie — jeden do dwóch procentów109, przy czym Senat jest w chwili obecnej gremium całkowicie męskim. Nawet w ONZ, organizacji, która wszędzie walczy przeciw dyskryminacji kobiet, a w 1968 r. jednogłośnie stwierdziła niezmienne trwanie „znacznej dyskryminacji", tylko siedem spośród dwustu czterdziestu pięciu ważnych stanowisk jest obsadzonych przez kobiety.110 Jedynymi krajami, gdzie w ostatnich latach na czele rządów stały lub jeszcze stoją kobiety, były kraje niechrześcijańskie: Indie, Cejlon, Izrael. Jeszcze mniej, niż w gospodarce i polityce, znaczy kobieta w Kościele. Jej dostęp do hierarchii jest tu żaden, jej niezbędne „wyzwolenie", zauważa pewna katoliczka, „dostrzegają tylko nieliczni teologowie" („dostrzegają", czyli w tym wypadku życzą go sobie).111 Do opinii publicznej docierają z tych kręgów drwiny, że przecież już i tak wiele dziewcząt uważa się „za zbyt dobre do pracy domowej. Uważają, że 264 jest ona za mało umysłowa, ważna, elegancka, dochodowa. Chciałyby swymi (głupimi) myślami dotrzeć gdzieś wyżej: w dziedziną nauki, sztuki, twórczości, a przynajmniej handlu." A przecież „przed Bogiem... gałganek do czyszczenia jest równie cenny, jak jedwab na krawieckim stole. Czyż matka Chrystusa nie była «tylko» gospodynią domową, nieuczonąi skromną?"112 Tak, ciągle jeszcze wielu chciałoby widzieć kobietą w tej roli. Najlepiej obok małej izdebki pełnej dzieci. A po trzydziestce Józefowe małżeństwo... 265 Rozdział 20 Małżeństwo „Zazdrość, zabójstwo, samobójstwo, wszelkiego rodzaju perwersje, obłuda, liczne frustracje i agresje, całkowite urzeczowienie kobiety... degeneracja wspólnoty życia dwóch osób upodobniająca je do dożywotniego więzienia i zaniedbanie głównych zadań małżeństwa i rodziny, zwłaszcza odpowiedzialnej troski o dzieci — to tylko kilka z niezliczonych owoców wrogiej seksualizmowi moralności Kościołów, które w imieniu Chrystusa jeszcze dziś wszelkimi środkami i przeciw wszystkim ludziom bronią swego destrukcyjnego dzieła w dziedzinie seksualizmu człowieka..." teolog Demosthenes Sawamis1 DYSKREDYTOWANIE MAŁŻEŃSTWA „Ono także zasadza się na tym samym akcie, co nierząd. Dlatego najlepszą dla człowieka rzeczą jest nie dotykać kobiety." Ojciec Kościoła Tertulian2 „Gdzie bowiem jest śmierć, tam jest małżeństwo; a gdzie nie ma małżeństwa, tam także nie ma śmierci." Nauczyciel Kościoła Jan Chryzostom3 „Gdy ktoś mówi... że nie jest rzeczą lepszą i bardziej błogosławioną, pozostawać w dziewictwie lub bezżenności, niż ożenić się, podlega klątwie." Sobór Trydencki4 Żadne słowo skierowane przeciw małżeństwu nie pochodzi od Jezusa. Jego bracia i najstarsi uczniowie byli ludźmi żonatymi. Nowy Testament zaznacza, że „przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała", kobieta „zbawiona zaś zostanie przez rodzenie 266 dzieci", i nakazuje, „żeby młodsze wychodziły za mąż, rodziły dzieci, były gospodyniami domu".5 Inna sprawa, że pełna sprzeczności6 księga ksiąg chwali również tych, którzy „z kobietami się nie splamili"7. Dyskredytowanie małżeństwa zaczyna się już u Pawła, a później jest kontynuowane z powoływaniem się na niego lub, wykorzystujące jego imię, falsyfikaty.8 W późniejszych apokryfach nawet w usta samego Jezusa wkłada się słowa: „Niech nieżonaty nie zawiera małżeństwa"; ba, głosi on nawet, że po to przyszedł na świat, by „dzieło kobiety unicestwić".9 Nigdzie nic „szczególnie dobrego o stanie małżeńskim" Również w łonie oficjalnego Kościoła zwalczano małżeństwo, uważano wstrzemięźliwość seksualną i rozdzielenie małżonków za rzecz niezbędną przy nawracaniu, osoby pozostające w związku małżeńskim lekceważono i odmawiano im prawa do nadziei na zbawienie wieczne.10 Co prawda kler interweniował w sytuacjach skrajnych, niekiedy zdobywał się nawet na uwagi pozytywne, nawet wyrażające podziw dla instytucji małżeństwa, ale wszystko to znikało w powodzi głosów i opinii przeciwstawnych. Ogólnie rzecz biorąc, miał rację Luter, gdy stwierdzał: „Żaden z Ojców... nie napisał czegoś wyraźnie i szczególnie dobrego o stanie małżeńskim", co dziś zwykło się tłumaczyć koncesją na rzecz „ducha czasu" — a tym oczywiście można wyjaśnić i usprawiedliwić wszystko: masakry pogan, pogromy Żydów, wyprawy krzyżowe, inkwizycję, procesy czarownic, kolaborację z faszyzmem i tak dalej.11 Nie było przecież sprawą przypadku, że wszyscy Ojcowie Kościoła chwalili dziewictwo, niektórzy nawet w specjalnych traktatach, a żaden z nich nie napisał jakiejkolwiek księgi ku chwale małżeństwa; że nawet żonatych wzywali oni do ascezy i zachęcali do naśladowania bohaterów owych budujących opowieści o ludziach, którzy jeszcze przed nocą poślubną przyrzekali sobie wieczną wstrzemięźliwość; że w średniowieczu nikt nie miał za złe rodzicom, gdy sprzedawali dzieci, by za ich zgodą pójść do klasztoru; że w wyniku bezustannego propagowania życia bezżennego doszło w końcu do tego, że stosunki pozamałżeńskie zaczęto uważać za łatwiejsze do wybaczenia niż pożycie małżeńskie. Nawet synody musiały zająć się tym problemem. Nie jest przecież sprawą przypadku, że Kościół wyniósł na ołtarze całe zastępy wdów i dziewic, ale ani jednej żony (i ani jednego męża) za „świętość" małżeńskiego życia. Jeszcze w 1964 r. wśród świeckich słuchaczek obrad soborowych były jedynie panny i wdowy. (Pewna gazeta katolicka żartowała, że przeważały wśród nich takie, z którymi natura obeszła się po macoszemu 267 i które tym samym odpłacają naturze. We Włoszech o nieurodziwej kobiecie zwykło się mówić: „Brzydka, jak kobieta z Akcji Katolickiej"13). Od Justyna do Orygenesa: lepszy eunuch niż małżonek? Wedle Justyna, najbardziej znanego apologety II stulecia, każde małżeństwo jest nielegalne, gdyż wiąże się z zaspokajaniem złej żądzy. (W tonie aprobaty wspomina święty decyzję pewnego młodzieńca, który postanowił pozbawić się męskości).14 Podobnie twierdzi Tertulian, sławiąc tych, „którzy się trzebią ze względu na królestwo niebieskie". Tenże Tertulian porównuje małżeństwo z nierządem i zaleca unikanie kobiet.15 Klemens Aleksandryjski jako pierwszy chrześcijanin podnosi płodzenie dzieci do rangi patriotycznego obowiązku16, ale jednocześnie jest inicjatorem fatalnych zaleceń innego rodzaju. Opowiada się mianowicie za tym, by akt prowadzący do poczęcia pozbawiony był jakichkolwiek uczuć i by następowała po nim całkowita abstynencja. (W akcie płciowym widzi przejaw nieuleczalnej choroby, „małej epilepsji"17). Następca Klemensa, Orygenes, „pierwszy teolog katolicki w pełnym sensie tego słowa", „prekursor scholastyki"18, nazywa „nieprzyzwoitością" (inhonestum) wszystko, co ma związek z płcią, nawet modlitwę w małżeńskiej sypialni; stąd zapewne wziął się przepis kościelny, w myśl którego nie wolno przeznaczać na kaplicę pomieszczeń znajdujących się pod sypialnią małżeńską.19 Dalej Orygenes poucza, że na czas aktu seksualnego opuszcza człowieka Duch Święty; ten sam teolog, który, by lepiej realizować cnotę czystości, sam się wykastrował, tworzy następującą hierarchię wartości (którą jeszcze dziś znajdziemy w książeczkach do nabożeństwa): 1. męczennicy, 2. dziewice, 3. wdowy, 4. małżonkowie. Hieronim, Augustyn, Ambroży Według Nauczyciela Kościoła, Hieronima, akt płciowy powoduje niezdolność do modlitwy. „Albo zawsze się modlimy i pozostajemy w stanie dziewictwa, albo przestajemy się modlić, by żyć w małżeństwie." Małżonków ceni ten święty tylko jako rodziców dziewic. „Jeśli jest rzeczą dobrą nie dotykać kobiety", naucza, powołując się na Pawła, „tedy jest rzeczą złą, dotykać ją"; Małżonkowie żyją „jako zwierzęta", poprzez spółkowanie z kobietami mężczyźni nie różnią się „w niczym od świń i bezrozumnych zwierząt".21 268 A Nauczyciel Kościoła Augustyn? To on zainspirował myśl średniowieczną, która zaowocowała stwierdzeniem, że kopulacja uniemożliwia przyjmowanie komunii.22 To on twierdził, że „czystość bezżennych" jest „lepsza niż czystość małżonków"; że matka „zajmie w królestwie niebieskim pośledniejsze miejsce, gdyż jest zamężna, niż jej córka, gdyż ta jest dziewicą"; że „prawdziwym małżeństwem" jest małżeństwo poddane całkowitej abstynencji seksualnej, a małżonków, którzy wstrzymują się od „cielesnego zespolenia", nazwał „tym świętszymi małżonkami". Są to wszystko niedościgłe przykłady umiejętności całkowitego odwracania znaczenia pojęć. Gdyby to od niego zależało, najlepiej by było, żeby potomstwo rodziło się „jak zboże z zasiewu ręcznego".23 I właśnie ten to Augustyn jest „teologiem małżeństwa chrześcij ańskiego" .24 Mimo tych wszystkich przykładów, które można by dowolnie mnożyć, apologeci uważają, że „Ojcowie" bronili małżeństwa, a nie, że je oczerniali. Pewien teolog chce „na jednym (jego wyróżnienie) tylko przykładzie pokazać, jak nietrafne historycznie i niesprawiedliwe jest przypisywanie wszystkim (!) Ojcom Kościoła wspomnianych jednostronności". W tym miejscu autor ów cytuje z pism świętego Ambrożego m.in: „Chwalebne jest małżeństwo, ale jeszcze chwalebniejsza wstrzemięźliwość; kto bowiem swe dziewictwo oddaje małżeństwu — dobrze czyni, kto go małżeństwu nie oddaje, czyni jeszcze lepiej". „Dobre są więzy małżeńskie, ale przecież są więzami; dobre jest coniugium, ale przecież wywodzi się ono od iugum — od jarzma świata." „...nie zabraniamy drugiego małżeństwa, ale nie zalecamy go." W końcu małżeństwo jest przecież „ciężarem", „niewolą", „strapieniem ciała". Na koniec nasz teolog sam zauważa, że „dzisiaj niejedno wyrażenie starochrześcijańskich nauczycieli" wydaje się „obco brzmiące i twarde". Winą za ten stan rzeczy obarcza (w przypisie i wstydliwie) „właściwości ówczesnej retoryki, lubującej się w antytezach i przesadzie" i dodaje: „Ojcowie byli pod ich silnym wpływem..."25, tym samym przyznając w gruncie rzeczy słuszność temu, czemu przed chwilą przeczył. W rzeczywistości Kościół przez długi czas tolerował małżeństwo jedynie jako zło konieczne, czego dowodzi również historia sposobów zawierania małżeństw. Małżeństwo cywilne legalne aż po XVI wiek Co prawda ustanowienie tego sakramentu nastąpiło już „w raju"26, faktycznie jednak monogamię przejęto od pogan i przez wiele stuleci nikt sobie głowy nie zaprzątał ślubem kościelnym.27 Na Wschodzie 269 błogosławieństwo ślubne stało się obowiązkiem dopiero w IX w. (i od razu biskup otrzymał prawo pobierania za nie opłaty!) Na Zachodzie, zasiadający w owym czasie na papieskim tronie, Mikołaj I nie uważał, by przy zawieraniu małżeństwa była potrzebna ceremonia kościelna.28 Dopiero w wiekach XI i XII, gdy pojawiła się idea „sakramentu małżeństwa", nabrała też wagi deklaracja woli małżonków, wyrażona w obecności kapłana. Jednakże aż po wiek XVI, a konkretnie do Soboru Trydenckiego, uznawało się za ważne małżeństwo zawarte bez udziału księdza.29 Pełnym sakramentem stało się ono dopiero na mocy uchwał tego soboru. A jednocześnie to właśnie Sobór Trydencki groził klątwą każdemu, kto nie uważał, że dziewictwo i celibat są lepsze i bardziej błogosławione (melius ac beatius)30 niż małżeństwo. Stanowisko Kościoła katolickiego w tej sprawie nie zmieniło się do dziś i pozostało stanowiskiem implikującym deprecjonowanie małżeństwa (i seksualności). Gdyby jednak Kościół nie poszedł na tego rodzaju ustępstwa wobec pychy stanowej wielu duchownych31, gdyby nie ogłosił wyższości księży i zakonników nad „niewolnikami łoża małżeńskiego", jak to formułuje jeszcze „Corpus Juris Canonici"32, to w czym byliby oni lepsi? Oburzenie na nierząd małżeński nie ogranicza się do XVII wieku, kiedy to znany bawarski kancelista dworski, Agidius Albertinus grzmiał: „...nierząd pozamałżeński nie dzieje się co dzień, nierząd małżeński zaś odbywa się codziennie, co godzinę, nieustannie"33. W XX w. też sławi się pod niebiosa (choć echo już nie to samo) „łaskę bezżenności", „dziewictwo jako wyższą formę życia", ustanawia „obiektywną wyższość virginitas nad małżeństwem" i „macierzyństwem" „lub tylko zaspokojeniem żądzy mężczyzny"34; krótko mówiąc, ciągle jeszcze daje o sobie znać, sięgający czasów antycznych, kompleks dziewictwa. Niewiele się też zmieniło po Soborze Watykańskim II, który przy całej „godności" przyznanej małżeństwu zadekretował, mając zapewne na względzie przyszłych księży, co następuje: Jednakże winni sobie jasno zdawać sprawę z wyższości dziewictwa poświęconego Chrystusowi..."35 Małżeństwo cywilne, które poszczególne prowincje wprowadziły w XVI w., a większość państw dopiero w wieku XIX, było dla katolików (popieranych w tej mierze przez Kościół) jeszcze u progu tego stulecia „rzeczą wręcz obrzydliwą, okropną... straszliwym poniżeniem człowieka, a jeszcze bardziej chrześcijanina, powodującą, że rozmnażanie się gatunku ludzkiego zostało całkowicie zrównane z rozmnażaniem się zwierząt"36. Jednocześnie co trzecia para w Niemczech Zachodnich zawiera ślub tylko przed urzędnikiem stanu cywilnego.37 270 „I choć brak przy tym błogosławieństwa klechy przecież związek niemniej jest ważny niechaj więc żyją narzeczeni i ich przyszłe dzieci!"38 UTRUDNIENIA W ZAWIERANIU MAŁŻEŃSTW Zgodnie ze swą ascetyczną ideologią, Kościół już od czasów najdawniejszych utrudniał zawieranie małżeństw, mnożąc różnego rodzaju zakazy. Wprowadził przy tym rozróżnienie między „przeszkodami zrywającymi do zawarcia małżeństwa", które małżeństwo wykluczały całkowicie, takimi jak impotencja, pokrewieństwo, odmienna religia, a „odwlekającymi przeszkodami do zawarcia małżeństwa", które czyniły je niedozwolonym, takimi jak pokrewieństwo prawne lub odmienność wyznaniowa. Wszystko to miało tym większe znaczenie, że często wpływało na stanowienie jurysdykcji świeckiej.39 Szczególną rolę odgrywało przy tym pokrewieństwo. W niektórych społeczeństwach niechrześcijańskich małżeństwa między krewnymi zdarzały się często; dotyczyło to zwłaszcza dawnych mieszkańców Peru, gdzie, jak się zdaje, nie było żadnych przeszkód przy zawieraniu małżeństw z matką, siostrą czy córką.40 W Egipcie faraonów przez całe pokolenia formalnie zmuszano do małżeństw z siostrami. Kleopatra była owocem takiego właśnie związku. Święta księga starożytnych Persów „Awesta" zalecała nawet małżeństwa między rodzeństwem jako „zbożne dzieło", u Germanów też nie było to czymś niezwykłym.41 Im dalej niebezpieczeństwo Natomiast chrześcijaństwo zabraniało małżeństw między naturalnymi krewnymi nawet bardzo dalekiego stopnia42, mianowicie aż po czternasty stopień, według rachuby rzymskiej. Zgodnie z zasadą: im dalej niebezpieczeństwo, tym człowiek bezpieczniejszy.43 Obliczono, że średnia liczba osobników żyjących pośród krewnych do czternastego stopnia wynosi szesnaście tysięcy. Uwzględniając wszystkie rodzaje pokrewieństwa, liczba ta wzrasta do miliona czterdziestu ośmiu tysięcy pięciuset siedemdziesięciu sześciu osób.44 271 W IV w. Nauczyciel Kościoła, Bazyli, ustalił piętnastoletnią pokutę za małżeństwo kazirodcze.45 Wczesnośredniowieczne księgi pokutne Kościoła rzymskiego groziły następującymi karami: za zawarcie małżeństwa z osobą siódmego stopnia pokrewieństwa — siedem lat; z osobą piątego stopnia pokrewieństwa — dwanaście lat; z osobą trzeciego stopnia pokrewieństwa — piętnaście lat.46 Swoje trzy grosze wtrącała także władza świecka, stosując takie kary jak złożenie z urzędu i konfiskata majątku.47 W XI w. zakaz zawierania małżeństw z osobami do siódmego stopnia pokrewieństwa powtarzał się często i stał się „powszechnym prawem". Obowiązujący jeszcze dziś w Republice Federalnej (rzekomo neutralnej religijnie), sprzeczny z jej konstytucją, zakaz zawierania małżeństw między szwagrostwem wywodzi się z prawa kanonicznego, które stanowi, że przy pokrewieństwie w linii prostej między wszystkimi wstępnymi i zstępnymi — syn (córka), ojciec (matka), dziadek i tak dalej — jak i w linii bocznej do trzeciego stopnia włącznie — rodzeństwo, potomstwo rodzeństwa i tak dalej, małżeństwo jest nieważne.49 Argumenty przedstawiane przez Kościół dla uzasadnienia tabu kazirodztwa były adekwatne do samej sprawy. Papież Leon III (795-816), wyjaśniając bawarskim biskupom sens zakazu zawierania małżeństw między osobami do siódmego stopnia pokrewieństwa, wskazywał na Pana, który po dokonaniu wszystkich swych czynów siódmego dnia odpoczywał.50 Jako przeszkodę w zawieraniu małżeństw kler wymyślił też „pokrewieństwo" duchowne. W tym wypadku można było na dodatek twierdzić, że „pokrewieństwo duchowne należy stawiać wyżej niż cielesne".51 Również te przepisy były niekiedy włączane do prawodawstwa świeckiego.52 W 721 r. synod rzymski, któremu przewodniczył papież Grzegorz II, zagroził klątwą kościelną każdemu, kto wejdzie w związek małżeński z osobą, z którą trzymał do chrztu dziecko (commater).53 Wkrótce potem papież Zachariasz ponowił ten zakaz i w liście do Pepina określił małżeństwo z taką osobą lub jej córką jako „przestępstwo i ciężki grzech przeciw Bogu i jego aniołom".54 Wreszcie zakaz ten objął także obu świadków chrztu tego samego dziecka.55 I jeszcze dzisiaj, zgodnie z prawem kościelnym, „duchowne pokrewieństwo" uniemożliwia zawarcie małżeństwa między dzieckiem chrzestnym a osobą, która mu chrztu udzieliła, lub rodzicem chrzestnym.56 Za to miliony dzieci, będących owocem związków nieformalnych, wynikłych z zakazu rozwodów we Włoszech, nie uchodzą za spokrewnione ze swymi rodzicami, tak że ojciec może żenić się z córką!57 272 Drugie małżeństwo Już Rzymianie ganili powtórne małżeństwa i okazywali szacunek wdowom, które nie wyszły po raz drugi za mąż, co nierzadko znajdowało wyraz w inskrypcjach nagrobnych, zawierających honorowe określenia w rodzaju univira, uninupta.58 Około 180 r. odezwały się głosy katolickie, domagające się zasadniczego zakazu powtórnego małżeństwa.59 Trzeba powiedzieć, że w całym dawnym Kościele na drugie lub trzecie małżeństwo, zawarte po śmierci poprzedniego współmałżonka, patrzono niechętnie.60 Traktowano je jako fomicatio honesta, (przyzwoity nierząd) „wesele bigamistów" i surowo karano.61 „Po co znów chcesz czynić to, co jest dla ciebie szkodliwe?" zapytywał Nauczyciel Kościoła Hieronim pewną wdowę. „Pies powraca do swych wymiocin, a świnia po pławieniu ponownie zaczyna tarzać się w gnoju."62 Przez ponad tysiąc lat w wielu miejscach odmawiano drugiemu małżeństwu błogosławieństwa kapłana.63 Jeszcze w 1957 r. papież Pius XII oświadczył, że powtórne małżeństwo, pozostałego przy życiu partnera, jest niepożądane.64 Kościół nie tylko utrudniał zawieranie małżeństwa i powtórnego małżeństwa po śmierci współmałżonka, ale też konsekwentnie i coraz bardziej ograniczająco wpływał na pożycie seksualne małżonków. 3 RYGORYSTYCZNE OGRANICZANIE POŻYCIA SEKSUALNEGO MAŁŻONKÓW „Małżeństwo może, małżeństwo powinno być niebem na ziemi, ale pod warunkiem, że każdy się zobowiąże umrzeć dla siebie." rady dla kandydatów do stanu małżeńskiego65 Ja jestem Panem, twoim Bogiem i pociągnę cię kiedyś do odpowiedzialności za to, jak żyłeś w małżeństwie! Instytucja przeze mnie stworzona musi być przeżywana zgodnie z moją wolą!!!" Kochany Pan Bóg (za kościelnym przyzwoleniem na druk)66 273 „...faktycznie wiele dozwolonego czasu nie było" Nie było wprawdzie ogólnych przepisów odnośnie dni wstrzemięźliwości seksualnej, ale były one zwyczajowo ustalone i tak liczne, że nawet współcześni katolicy przyznają, że „faktycznie wiele dozwolonego czasu nie było".67 Stosunki małżeńskie były zakazane we wszystkie niedziele i święta, których dawniej było niemało (w Kolonii sto dni w roku!), we wszystkie środy i piątki lub piątki i soboty, według niektórych wczesnych scholastyków nawet w każdy poniedziałek, czwartek, piątek, sobotę i niedzielę.68 Od współżycia należało się także powstrzymywać w dni pokutne oraz poniedziałki, wtorki i środy przed świętem Wniebowstąpienia, w oktawie Wielkanocy i Zielonych Świątek, w okresie postu czterdziestodniowego i adwentu. Następnie, w każdym razie we wczesnym średniowieczu, w całym okresie ciąży kobiety lub przynajmniej w ciągu ostatnich trzech miesięcy, po porodzie, przy czym jeśli był chłopiec — trzydzieści sześć dni, jeśli (mniej wartościowa) dziewczynka — pięćdziesiąt sześć dni.69 Wreszcie akt seksualny był przez całe wczesne średniowiecze zakazany na kilka dni przed komunią, zwykle były to trzy dni, ale niekiedy więcej70; według przepisów zawartych w księdze pokutnej Kościoła rzymskiego w VIII w. siedem dni przed i siedem po.71 Przecież jeszcze nawet sobór trydencki wymagał abstynencji płciowej co najmniej trzy dni przed komunią — i przepis ten praktycznie przetrwał do XX w.72 Kopulacja i związana z nią przyjemność brukały duszę i ciało, dlatego małżonkowie nie mieli prawa pójść na mszę bez uprzedniego umycia się. Ale i to nie zawsze wystarczało. Niekiedy musieli przez jakiś czas wstrzymywać się od uczęszczania do kościoła. W Kościele rzymskim zwyczaj ten przetrwał kilkaset lat.73 Wiązała się z tym jeszcze inna tradycja, poświadczona najpierw w Galii i dotycząca nowożeńców. Otóż przez pierwsze trzydzieści dni po ślubie mieli oni obowiązek unikać kościoła, a potem przez czterdzieści dni pokutować i przystępować do komunii.74 Miodowy miesiąc był wszak szczególnie bogaty w doznania rozkoszy, a zatem szczególnie grzeszny. W Rosji pary małżeńskie po zespoleniu miłosnym nie miały prawa wstępu do wnętrza kościoła; w nabożeństwie musiały uczestniczyć, stojąc w przedsionku. Jeszcze w XVIII w. nawet car i carowa po nocy miłosnej nie mieli prawa rano przejść obok krzyża, gdyż byli „nieczyści" i „grzeszni".75 274 Ponadto aż po późne średniowiecze zakazany był akt płciowy z kobietą miesiączkującą. Za to przewinienie już Stary Testament przewidywał karę śmierci.76 Konsekwencją dla małżonków katolickich, wynikającą z tych wszystkich przepisów, był obowiązek powstrzymywania się od współżycia przez osiem miesięcy w roku. W późniejszych wiekach średnich, a nawet i potem, dni zakazane dawały w sumie pół roku!77 Kaznodzieje, spowiednicy, księgi pokutne, a także synody często i surowo obostrzały wszystkie te zakazy, a ich przekroczenie oczywiście karały. Nieposłusznym groziły ponadto straszliwe akty zemsty Bożej. Wszystkim, którzy splamili się przekroczeniem zakazu współżycia małżeńskiego w dniach obowiązkowej wstrzemięźliwości seksualnej, święci Cezariusz z Arles i Grzegorz z Tours przepowiadali trędowate, epileptyczne, zniekształcone albo przez diabła opętane dzieci.79 Jako przyczynę przyjścia na świat chorego lub kalekiego potomstwa Ojcowie Kościoła podawali między innymi współżycie seksualne z kobietą miesiączkującą. Ten „naukowy" argument przetrwał wiele stuleci. „Józefowe małżeństwo" czy może cztery razy jedne] nocy? Całkowicie szczęśliwi byli teologowie dopiero wtedy, gdy małżonkowie w ogóle ze sobą nie sypiali. „Józefowe małżeństwo" — choć Biblia bynajmniej nie wspomina, by Maryja i Józef takowy żywot prowadzili81 — stało się ideałem tej religii, jakże wiele spraw stawiającej na głowie. Nawet wtedy, gdy już małżeństwo ogłoszono sakramentem, wyższą wartość, z szansami na wyższą nagrodę na tamtym świecie, przypisywano małżeństwu pozornemu. Niektórych możnowładców żyjących w białych małżeństwach kanonizowano. Należeli do nich: cesarz Henryk II, jego żona, Kunegunda, także Jadwiga, małżonka księcia śląskiego, Henryka I i patronka tego kraju, choć ta święta zdecydowała się na wstrzemięźliwość dopiero po dwudziestu dwóch latach trwania małżeństwa.82 Z czasem karze podlegało już tylko żądanie czynienia powinności małżeńskiej w dniach objętych zakazem, natomiast czynność jako taka stała się obowiązkiem. W końcu stawiane wcześniej liczne przeszkody całkowicie przestały obowiązywać. Kościół szedł z postępem. W wieku oświecenia Nauczyciel Kościoła Alfons de Liguori zastanawiał się nad problemem, czy po trzykrotnym stosunku w ciągu jednej nocy, grzechem jest wzbranianie się przed czwartym.83 Natomiast pewien znany 275 moralista XX w. uznał, że „niewątpliwie nie należy zwykle ulegać więcej niż jednemu żądaniu w ciągu dwudziestu czterech godzin"84. 4 DLACZEGO W OGÓLE TOLEROWANO MAŁŻEŃSTWO „Dlatego dzieweczka ma swój punkcik, który mu (mężczyźnie) jest lekarstwem, aby mógł uniknąć polucji i cudzołóstwa." Marcin Luter85 „...przywodzić potomstwo do Kościoła Chrystusowego, pomnażać współobywateli świętych i domowników Boga, aby z dnia na dzień wzrastał lud poświęcony służbie Bogu i naszemu Zbawicielowi..." papież Pius XI86 Skreślenie zakazów dotyczących współżycia małżeńskiego nie nastąpiło bynajmniej w wyniku liberalizacji poglądów, lepszego zrozumienia ludzkich potrzeb czy dobroci. Rzecz wynikała z czegoś zupełnie innego: spowiednicy aż nadto dobrze wiedzieli, że szczęście mężczyzny zależy często, mówiąc językiem Oscara Wilde'a, od kobiet, z którymi się nie ożenił.87 Bazując na tej wiedzy, Kościół zdecydował się na przyznanie większej swobody seksualnej w ramach małżeństwa, z myślą o przeciwdziałaniu związkom pozamałżeńskim. I to był pierwszy powód, dla którego chrześcijaństwo zdecydowało się na tolerowanie małżeństwa. Już Paweł, najstarszy autor chrześcijański, uważał małżeństwo za instytucję możliwą do zaakceptowania tylko dlatego, że sprzyjało ograniczaniu nierządu. Małżonkowie mogli się od siebie oddalić, za obopólną zgodą, tylko na czas modlitwy, ale później mieli obowiązek być ze sobą ponownie, aby szatan nie wiódł ich na pokuszenie.88 Motyw Pawłowy, czyli ubezpieczenie zbawienia duszy poprzez uchronienie jej przed pokusą seksu pozamałżeńskiego, został podchwycony ponownie przez Augustyna89 i od tego czasu stale zyskiwał na znaczeniu, osiągając apogeum w okresie pełnego rozkwitu scholastyki. Kościół w coraz surowszym tonie domagał się stałego przebywania małżonków razem, czyli sytuacji umożliwiającej współżycie w każdej chwili, oraz unikania eskapad pozamałżeńskich. W razie konieczności władza świecka miała prawo wymusić małżeńską wspólnotę rodzinną. Na kobiecie spoczywał również obowiązek podążania wszędzie za mężem, w każdym razie jeśli on wyraził takie życzenie. Miała uczestniczyć 276 w jego podróżach służbowych, pielgrzymkach, nawet iść za nim do więzienia i na wygnanie. Również wtedy, gdy był on włóczęgą lub parał się tak „niehonorowym" i grzesznym zajęciem jak aktorstwo.90 Z kolei, by zapobiec cudzołóstwu małżonki, mąż nie mógł się umartwiać postami w stopniu utrudniającym spełnianie obowiązku małżeńskiego. Niekiedy z braku innego, odpowiedniejszego miejsca, dozwolona była nawet kopulacja w kościele, zwłaszcza „gdy pojawiło się niebezpieczeństwo nierządu".91 Nawet na trędowatych nalegano, by spełniali swe małżeńskie powinności. Stałe niebezpieczeństwo grzechu było bowiem gorsze niż zarażone dzieci. A zresztą „lepiej spłodzić dziecko trędowate niż żadne"92. Kardynał Huguccio, najwybitniejszy kanonista XII wieku, rozważał taką sytuację: przypuśćmy, że wbrew woli swej małżonki mąż zostaje papieżem. Czy w tej sytuacji musi spełniać wobec niej swój małżeński obowiązek? Ekspert Huguccio odpowiadał na to pytanie twierdząco, zastrzegając się przy tym, że owo: tak, ma moc obowiązującą, jeśli nie udało się namówić małżonki do wstrzemięźliwości.93 Właśnie. Małżeństwo jest „lekarstwem na pożądliwość" (medicina contra concupiscentiam), jak to ujął Albert Wielki, lub, w wersji Lutra, „lekarstwem przeciw kurestwu".94 Tak wcześnie jak to tylko możliwe Środkiem profilaktycznym przeciw uciechom pozamałżeńskim i utracie dziecięcej „niewinności" było także wczesne małżeństwo. W instrukcji Kościoła starożytnego, wystosowanej do duchownych czytamy: „Zwłaszcza młodych powinni (możliwie) szybko połączyć węzłem małżeńskim, by przeciwdziałać pokusom młodzieńczej namiętności."95 W czasach późniejszych, zarówno prawo kościelne jak świeckie zezwalało na zaręczyny dzieci. Obowiązująca reguła miała następujące brzmienie: „Po ukończeniu siódmego roku życia, zarówno chłopcy jak i dziewczynki osiągają, jak się to mówi, dar rozróżniania. Dlatego zwykle od tego momentu znajdują upodobanie w ceremonii zaręczyn."96 Reguła ta obowiązywała jeszcze w wieku XVIII.97 Aż do pełnego rozkwitu wieków średnich możliwe było zawarcie małżeństwa przed osiągnięciem dojrzałości płciowej. Normę wieku, pozwalającego na zawarcie małżeństwa, ustalono (choć ciągle jeszcze istniały wyjątki, zwłaszcza przy ustalaniu zdolności małżeńskiej per aspectum corporis, której w takim wypadku żądali sumienni teologowie) na ukończony czternasty rok życia dla chłopców i dwunasty dla dziewcząt. 277 I choć Kościół tak bardzo wspierał i umacniał prawa ojca, to przecież nie były one tak szerokie, by mógł on anulować zawarte w tym wieku małżeństwo swych dzieci." W wielu krajach katolickich tego rodzaju limity wiekowe zachowały 1 f\f\ legalność jeszcze w czasach dzisiejszych. A przecież małżeństwa bardzo młodych ludzi należą do najmniej trwałych; W Niemczech Zachodnich liczba rozwodów w tej grupie wiekowej była dwukrotnie większa od przeciętnej. Dzieci bardzo młodych rodziców są ponadto prawie zawsze mniej zrównoważone psychicznie; częściej bywają maltretowane, nierzadko wychowywane aspołecznie.101 „...niechby i przy tym umierały, na to są" Już wkrótce pojawił się nowy (ważniejszy niż przeciwdziałanie rozpuście) powód, dla którego Kościół zdecydował się na uznawanie małżeństwa: zabezpieczenia własnego stanu posiadania. Jest rzeczą znamienną, że motyw ten, należący przecież do kategorii motywów związanych z samym sprawowaniem władzy politycznej, wydawał się absurdalny najstarszym, wierzącym w rychły koniec świata gminom i pozostającym w ciągłym i naiwnym oczekiwaniu sądu ostatecznego, pierwszym chrześcijanom. Dlatego Paweł nie podchwycił tezy cyników i stoików, że obcowanie cielesne małżonków jest dozwolone, jeśli służy prokreacji.102 Ale już sto lat później Justyn Męczennik pisał: „Zawarliśmy małżeństwo z jedynym z góry założonym celem: wychowania dzieci."103 Podobnie wszyscy „Ojcowie" pierwszych trzech wieków odrzucali każdy akt małżeński, którego celem nie było poczęcie.104 Gdy bowiem Kościół wzrastał, a jego przywódcy przestawali brać w rachubę koniec świata (skupiając się raczej na sprawowaniu swej władzy) płodzenie dzieci stawało się chyba jedynym usprawiedliwieniem instytucji małżeństwa, a każdy akt seksualny, spełniany bez zamiaru poczęcia, uchodził za „grzech".105 Motyw Pawłowy, ratowanie duszy przed zgubą z powodu „nierządu", zszedł całkowicie na dalszy plan. Pojawił się na nowo, pomijając pewne wyjątki, u Augustyna, kiedy już pozycja Kościoła była ugruntowana, a sprawa nowego pokolenia przestała odgrywać pierwszoplanową rolę, i stopniowo zyskiwał na znaczeniu — zaznaczył się już wyraźnie we wczesnej scholastyce, a nabrał siły w okresie jej największego rozkwitu.106 Jednakże sprawa procreatio prolis, mnożenia ludzkiego pogłowia (oczywiście przede wszystkim chodziło o liczbę wiernych), ciągle plasowała się na liście priorytetów. Augustyn też nie znał „innej pomocy", 278 do której „ta płeć" niewieścia byłaby „stworzona dla mężczyzny, jak rodzenie dzieci".107 Już prefacja z prastarego „Sakramentariusza Gelazego" nazywa „ozdobą dla świata" to, co rodzi się z kobiety, bo przecież mimo całego antyfeminizmu, całej niechęci do małżeństwa, ceniono kobiecy wkład „do wzrostu gminy Kościoła"108, bacząc by poprzez zakaz zawierania małżeństw — jak u marcjonitów i walentynian — nie doznać klęski w walce konkurujących ze sobą wyznań. Dlatego nie ulega wątpliwości, że Kościół katolicki z zadowoleniem patrzył na dzieło prokreacji, że błogosławił alkowę i łoże małżeńskie, że mnożył modlitwy, „zwłaszcza przeciw wszystkiemu, co mogło stać na przeszkodzie cielesnemu zespoleniu", że „błogosławiona Lidwina" (zm. 1433 r.) otrzymała honorowe przydomki „matki rodzących" i „św. Akuszerki" et cetera. Luter także nie widział dla kobiety lepszego zajęcia niż rodzenie dzieci, przy czym mające przyjść na świat dziecko uważał za ważniejsze od samej rodzącej, do której kiedyś zwrócił się w następujących słowach: „Daj dziecko i wytęż wszystkie siły, a jeśli umrzesz z tego powodu, to żegnaj, idź do nieba, gdyż umarłaś, czyniąc dzieło szlachetne i posłuszna Bogu." Lub w innym miejscu: „że są też zmęczone, że przy rodzeniu umierają, nie szkodzi to, niechby i przy tym umierały, na to są"110. Trudno tu wszakże mówić o humanitaryzmie czy pozytywnym stosunku do małżeństwa. Instytucja małżeńska o cechach typowo chrześcijańskich, która przez dwa tysiąclecia, aż po czasy najnowsze, ledwo tolerowała Erosa, a rozkosz cielesną jeszcze mniej, stanowiła swego rodzaju biologiczny związek celowy, społeczną wspólnotę interesów. W gruncie rzeczy była dość brudnym interesem, co prawda „wyniesionym" poprzez sakrament, jednak kobieta funkcjonowała w nim głównie jako maszynka do rodzenia; zatem macierzyństwo grało główną rolę i to tym większą, że w średniowieczu śmiertelność dzieci wynosiła, jak się zdaje, przeciętnie osiemdziesiąt procent.111 „ Citoyennes, donnez des enfants a lapatrie!" Po reformacji nawet z ambony zaczęto tu i ówdzie propagować małżeństwa podwójne, celem zasiedlenia obszarów wyludnionych przez wojnę i jej okrucieństwa.112 Państwo pragnęło oczywiście siły — zarówno gospodarczej, jak wojskowej oraz demograficznej. Gdy deficyt mężczyzn stawał się znaczny, zdarzało się, że i małżeństwa podwójne nie wystarczały. W XVII w., po wyludnieniu kraju 279 w wyniku wielkiej epidemii, rząd Islandii zadekretował, że każda dziewczyna może sobie pozwolić na „sześciu bastardów" bez uszczerbku dla swej czci. Sukces akcji był tak wielki, że już wkrótce można było dekret ten odwołać.113 Nawet w okresie rewolucji francuskiej, która przecież zmiotła wiele przepisów w sprawach życia seksualnego i małżeńskiego, płodzenie dzieci uchodziło za patriotyczny obowiązek. W Paryżu pojawiły się kobiety wymachujące flagami z napisem: „ Citoyennes, donnez des enfants a lapatrie! Leur bonheur est assure" (Obywatelki, dajcie ojczyźnie dzieci! Ich szczęście jest pewne).114 W tym względzie kler był wyjątkowo zgodny z nazistami (często także i w innych sprawach; między obu tymi światopoglądami istniały paralele „w prawie wszystkich kwestiach", co zauważył nie tylko szambelan papieski i wicekanclerz w rządzie Hitlera, Franz von Papen).115 Doskonale pasował do koncepcji Kościoła fakt, że Hitler zakończył liberalną epokę, którą stanowiły czasy Republiki Weimarskiej. Zamknięto „kliniki małżeńskie", które rozdzielały środki antykoncepcyjne, zakazano pornografii, zwalczano homoseksualizm, zabroniono przerywania ciąży, a przymusowi rodzenia nadano rangę obowiązku wobec państwa.116 Teraz katolicy tym łatwiej mogli zachwalać „płodność" jako „błogosławieństwo i nakaz" zarazem, a „gromadki kwitnących dzieci" i „wierne naturze" rodziny katolickie radośnie witać jako „źródło młodości narodu i społeczeństwa" (Tytuł: „Urzeczywistnienie naśladowania Chrystusa").117 Ale nawet w Związku Radzieckim myślenie o tych sprawach nie różniło się zbytnio. Co prawda w 1917 r. zniesiono instytucję monogamii i rodziny mieszczańskiej, ale już Lenin ostrzegał przed seksualną anarchią i zdecydowanie zażądał utrzymania instytucji rodziny. W 1927 r., po jego śmierci, wolną wspólnotę seksualną zrównano prawnie z małżeństwem, zapoczątkowując erę „rozwodów pocztówkowych" (do rozwiązania małżeństwa wystarczała deklaracja woli złożona przez męża lub żonę w urzędzie rejestracyjnym), ale już w 1936 r. wprowadzono nową ustawę w sprawie trwałości małżeństwa, a rok wcześniej zagrożono karą pięciu lat więzienia producentom obscenicznych książek i obrazów. Państwo uznało rodzinę za niezbędny element struktury społecznej, zezwoliło na udzielanie rozwodów tylko pod warunkiem wyrażenia zgody przez obie strony i zabrało się do stałego podnoszenia kosztów spraw rozwodowych, by wreszcie w czasie II wojny światowej, wraz z nasileniem propagowania „zdrowych idei moralnych", bardzo znacznie ograniczyć możliwości uzyskiwania rozwodu.119 Zdaniem socjologów amerykańskich, pilnujące w Związku Radzieckim po 1950 r. poglądy w sprawach małżeństwu były bardziej wiktoriańskie niż w większości krajów zachodnich.120 280 Ratowanie rodziny albo „ideał dzisiejszego filistra" Wołanie o „ratowanie rodziny", tej „świętej instytucji", rozlega się na Zachodzie od dawna. Co kryje się za tą strukturą? Z jakich względów jest ona aż tak bardzo godna wsparcia przez Kościoły i państwa, nawet przez tak różne systemy, jak faszyzm i komunizm? Otóż rodzina, stanowiąca już według Augustyna „początek i cząstkę państwa"121 (według Engelsa zaś „złożony z sentymentów i domowych swarów ideał współczesnego filistra"122) walnie przyczynia się do utrzymania patriarchalnej struktury społeczeństwa i bezwarunkowego podporządkowania go władzy. Już sama etymologia słowa rodzina wiele mówi. Przecież łacińska nazwa familia miała początkowo zastosowanie tylko do niewolników: famulusem nazywano domowego niewolnika, a familią ogół niewolników i rzeczy należących do jednego człowieka. Struktura i funkcje rodziny — familii — z czasem uległy przemianom; pozostała ona, mutatis mutandis, rodzajem sentymentalnie zabarwionego poddaństwa, strukturą hierarchiczną w miniaturze, pierwszą i najważniejszą szkołą oportunizmu i represji seksualnych. Należący do rodziny młody człowiek utrzymywany bywa w atmosferze strachu i zależności. Ponieważ nie może żyć zgodnie ze swą naturą, popada w stałe, pochłaniające jego energię, konflikty i komplikacje — i dopóki musi walczyć z samym sobą, nie może walczyć dla siebie; oczywiście w takiej samej sytuacji są jego rodzice, prowadzeni na pasku przez państwo i Kościół, a także przez... dziecko. Dziecko bowiem ma ich wiązać w takim samym stopniu, w jakim oni próbują opanować jego emocjonalność i motorykę, stłamsić jego charakter i zapanować nad nim. Katolicy pragną, by popęd uległ w małżeństwie „uszlachetnieniu i złagodzeniu", by „wkrótce" stracił na ostrości, a potomstwo zajęło pozycję między małżonkami, by powstał między nimi większy „dystans" i by „zająć ich czymś innym".124 Postępowanie tego rodzaju rzeczywiście prowadzi zazwyczaj do pożądanego ograniczenia witalności. Mąż zadowala się całkowicie żoną, żona mężem, co umacnia zarówno trwałość małżeństwa, jak i całej rodziny, która z racji swego patriarchalnie-autorytarnego charakteru dostarcza coraz to nowe zastępy ludzi uzależnionych i posłusznych, początkowo wobec rodziców, zwłaszcza ojca, później wobec Kościoła i państwa. 281 „Katechumenat domowy" albo „daćgłowę katu" Nie jest sprawą przypadku, że rola ojca jako głowy rodziny jest w katolicyzmie niemal religijnie usankcjonowana. Już starożytni teologowie, Augustyn i Jan Chryzostom, stale napominali ojców, by w domu sprawowali urząd podobny do biskupiego. Zdaniem Tomasza z Akwinu „ojciec w domu (jest) jak król w swoim państwie"126. Współcześni Ojcowie Kościoła, jak na przykład arcybiskup Fryburga, Conrad Gróber, niegdyś Członek Wspierający SS, jeszcze elokwentniej sławią szczególne dary łaski dane rodzicom „dla sprawowania urzędu duszpasterstwa w rodzinie, łaski, która w tym sposobie i w tej mierze nie jest dana nawet osobom mającym święcenia kapłańskie"; chwalą „domowy urząd kapłański rodziców", „religijne nauczanie kościelnego narybku (katechumenat domowy)", „królewski urząd dyscypliny", a zatem to wszystko, co „ już we wczesnych latach zostaje wpojone małej ludzkiej istocie"127 (!), a później pozwala rozkwitać kościelnej słomie... Czego się można spodziewać po tego rodzaju duchowym zniewoleniu, dokonywanym ab incunabilis przez rodzinę, zwłaszcza wielodzietną, na dziecięcym umyśle? Przede wszystkim podporządkowania się; posłuszeństwa „na słowo" — jak zaznacza pewien teolog — „gdyż obarczona licznym potomstwem matka nie może sobie pozwolić, by powtarzać coś dwa, trzy razy. A czyż istnieje cnota ważniejsza, niźli cnota posłuszeństwa?"128 Dla tych, którzy mogą sprawować władzę jedynie poprzez bezwzględne jej wymuszanie, z pewnością nie. Tylko w ten sposób można zrozumieć fakt, że w średniowieczu tak okrutnie karano dzieci, które w jakiś sposób zawiniły wobec rodziców. Według prawa miasta Pasawy (1299) zwymyślanie ojca i matki było traktowane na równi z bluźnierstwem przeciw Bogu i karane okrutną śmiercią.„Kto Boga albo świętych znieważa, albo ojca i matkę, ma dać gardła."129 Przynajmniej we wczesnym średniowieczu nie miało znaczenia, czy obraza rodziców była lekka czy ciężka, już niegrzeczne odezwanie się, złe słowo, mogło oznaczać egzekucję w majestacie prawa.130 Istnieją przekazy mówiące, że aż po XVII w. dzieci „w obecności ojca i matki mogły tylko stać w drżącym milczeniu lub klęczeć, i nie wolno im było usiąść bez wyraźnego zezwolenia"131. Poza wychowaniem do posłuszeństwa i uległości, wzrastanie w dużej rodzinie dać może jeszcze inne rezultaty. „Dzieci z rodzin wielodzietnych", zauważa pewien katolik, „nie są tak rozpieszczone. Wcześnie uczą się poprzestawania na małym, wcześnie uczą się rezygnacji i wyrzeczeń."132 A jest to sprawa o bardzo istotnym znaczeniu, jeśli 282 zważyć socjalną mizerią w krajach katolickich, we Włoszech, Hiszpanii, nie mówiąc już o Ameryce Południowej! Dlatego teologowie obstają stanowczo przy „znaczeniu rodziny dla sprawy urzeczywistnienia Królestwa Bożego na ziemi". Rodzina jest „najmniejszą komórką stale odmładzającego się ludu Bożego", „świętością w Bożej świętości Kościoła", „ecclesiola in ecclesia".133 I właśnie sam środek drugiej wojny światowej, rok 1942, gdy mięso armatnie było szczególnie potrzebne i rzucane na front w ilościach niespotykanych nigdy wcześniej, wybrał sobie papież Pius XII, by w charakterystyczny dla siebie, pełen kiczowatej emfazy, sposób zażądać przestrzeni, światła i powietrza dla rodziny, aby „gwiazda pokoju stale świeciła nad społeczeństwem...".134 Małżonków zaś nazwał „namiestnik" (wracamy do tematu numer jeden: sprawy mnożenia wiernych) „współpracownikami Boga w prawdziwym sensie tego słowa".135 Mniej rozmnażania, więcej rozkoszy! Papież ten wielokrotnie przywoływał do porządku bardziej tolerancyjnych teologów, zwłaszcza tych, „którzy negują, że głównym celem małżeństwa jest spłodzenie i wychowanie potomstwa". „prawdą jest", twierdził dwunasty Pius, „że pierwszym i najistotniejszym celem małżeństwa, jako instytucji naturalnej, zgodnej z wolą Stworzyciela, nie jest osobiste doskonalenie małżonków, lecz płodzenie i wychowywanie nowego życia... Dotyczy to każdego małżeństwa..."136 Zgodnie z tradycyjnym nauczaniem Kościoła libido służyć winno wyłącznie prokreacji. Ponieważ jednak rodzicom kochającym dzieci wystarczała zwykle dwójka, trójka bądź czwórka potomstwa, więc, jak zauważał Wilhelm Reich, konsekwentni chrześcijanie powinni się łączyć w akcie seksualnym najwyżej cztery razy w życiu — a przecież zdrowy ludzki organizm potrzebuje od trzech do czterech tysięcy aktów seksualnych w ciągu trzydziestu, czterdziestu lat aktywności płciowej.137 Badania ostatnich lat, zwłaszcza prace seksuologów amerykańskich i japońskich, dowodzą, że mniej więcej dziewięćdziesiąt procent kobiet jest najbardziej pobudzona płciowo w dniach, w których możliwość zapłodnienia jest najmniejsza, w tak zwanych dniach „bezpiecznych". Fakt ten wskazuje, że popęd seksualny służy w mniejszym stopniu prokreacji niż rozkoszy.138 Zresztą podobnie wygląda sytuacja w świecie zwierząt, gdzie popęd płciowy i rozmnażanie nie są ze sobą związane nierozłącznie, a tylko u niewielu gatunków akt seksualny prowadzi bezpośrednio do zapłodnienia. „Ani biologia, ani nauka o zachowaniu zwierząt nie 283 dostarcza żadnych dowodów na to, by zachowania godowe, jak i samo parzenie się, były nierozdzielnie związane z rozmnażaniem — wręcz przeciwnie."139 Tymczasem Kościół nie tylko utrudniał zawieranie związków małżeńskich, stawiając cały szereg przeszkód, nie tylko radykalnie ograniczał liczbę stosunków małżeńskich, to jeszcze tam, gdzie na nie zezwalał, próbował wszelkimi środkami zatruć związaną z nimi radość. ZAKAZANA ROZKOSZ MAŁŻEŃSKA „Bóg stworzył w cichym przybytku żywota matki, a ty chcesz to zhańbić rozkoszą?" Nauczyciel Kościoła Ambroży™ „Kościół uznał małżeństwo za nierozerwalne i wytępił wszelką znajomość ars amandi; uczynił wszystko, co było w jego mocy, aby jedyna forma seksualizmu, na którą zezwalał, niosła ze sobą jak najmniej radości i jak najwięcej zgryzoty." Bertrand Russell141 (Pawłowe) chrześcijaństwo, zdominowane całkowicie przez pojęcia grzechu i zbawienia oraz tak dla niego charakterystyczny rygorystyczny dualizm, jest wrogie rozkoszy cielesnej z samej swojej zasady. Dlatego zapewne, chcąc być w zgodzie z tą religią miłości, nigdy nie można było kochać dostatecznie mało i dostatecznie mdło. Prawie każdy akt małżeński uchodził za grzeszny Już zgodnie z Nowym Testamentem każdy miał posiadać „swe własne naczynie" „w świętości i czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie".142 Augustyn niezmordowanie powtarzał, że grzeszą małżonkowie, gdy oddają się rozkoszy, dlatego mają się potem modlić: „i odpuść nam nasze winy".143 Wkrótce potem papież Leon I (440-461) nauczał, że wśród wszystkich matek ziemskich „poczęcie nie dzieje się bez grzechu".144 Wedle zaś Grzegorza I (590-604) wyjątkowo wrogo nastawionego do spraw seksu (obaj ci dostojnicy Kościoła 284 otrzymali przydomek „wielki" i jako jedyni papieże tytuły „Nauczyciela Kościoła"), małżonkowie, którzy znajdują radość w obcowaniu cielesnym, odwracają (!) „właściwy porządek rzeczy", i dlatego winni gorliwie pokutować.145 Około 610 r. Izydor z Sewilli uważał za dobre jedynie małżeństwo „w sobie", natomiast wiążące się z nim „okoliczności" za złe, dlatego żądał „codziennej" pokuty za przeżytą rozkosz146. Większość wczesnych scholastyków traktowała każdy akt seksualny w małżeństwie jako grzech.147 W okresie pełnego rozkwitu średniowiecza, gdy papież Innocenty III pisał: „każdy wie, że małżeńskie spółkowanie nie może się dokonywać bez chęci ciała, bez żaru rozpusty, bez brudu libido", stosunek płciowy prawie powszechnie uchodził za czyn karygodny.148 Według wielu teologów, stosunek małżeński był bezgrzeszny pod warunkiem, że towarzyszyło mu uczucie nienawiści do odczuwanej rozkoszy.149 Trzeba zdać sobie sprawę, czego tu nauczano! Jaka schizofrenia, jakie wyrzuty sumienia musiały towarzyszyć aktowi dawania życia! Przez długi czas konsekwentnie podtrzymywano funkcjonowanie maksym w rodzaju: „Im większa rozkosz, tym większy grzech." Albo: „Kto zbyt gorąco kocha swą żonę, jest cudzołożnikiem."150 Kler niczego nie nienawidził bardziej niż miłości w małżeństwie. Zupełnie czego innego spodziewał się bowiem po tej instytucji. Miała ona prowadzić do destrukcji osobowości, stępienia uczuć, stałego stygnięcia emocji, odrętwienia, rozwoju w kierunku stanu, który później William Blake miał nazwać „the Marriage hearse" (karawanem małżeństwa). Krótko mówiąc, chodziło (przyznają to nawet niektórzy katolicy) o „możliwie całkowite wyłączenie rozkoszy seksualnej ze świadomości małżonków"151. Reformator i „okropna chuć" Nawet Luter, który nigdy nie ustawał w gromkim pokrzykiwaniu, jak „bardzo pogardzany i poniżany był stan małżeński pod papiestwem", a w swej promałżeńskiej gorliwości był gotów przyznać kobiecie prawo do odwiedzania innych w razie nieudolności męża, który był autorem znanego powiedzenia „nie chce żona, przyjdzie służebna!", ba, który nauczał, że nie jest też „sprzeczne z Pismem", gdy mężczyzna „sprowadza sobie więcej niewiast"; fakt, że żyje z jedną lub z wieloma jest równie obojętny, jak to, czy mieszka z jedną czy dwiema siostrami152, otóż nawet ten Luter akt małżeński ciągle jeszcze łączył z grzechem, i to ciężkim, „niczym nie różniąc się od cudzołóstwa i nierządu, o ile w grę wchodzi zmysłowa namiętność i okropna chuć", gdyż zostaliśmy wszyscy 285 zepsuci przez Adama, poczęci i zrodzeni w grzechu", tak że „żaden obowiązek małżeński nie odbywa się bez grzechu"; „małżonkowie nie mogą być bez grzechu".153 Tą „okropną chucią", jak przystało na reformatora, nierzadko bardziej papieskiego niż sam papież (lub „świnia papieża" albo „diabelska świnia"), nazywał popęd płciowy, który z kolei Kościół demonizował znacznie bardziej niż zbrodnie morderstwa, do jakich wręcz maniakalnie nawoływał przez dwa tysiąclecia, zwłaszcza gdy otwierała się możliwość dokonania prawdziwej hekatomby. Nawet użycie języka w pocałunku małżeńskim było zakazane. Ponieważ jednak w końcu zaczęto pocałunek tego rodzaju uważać za grzech tylko lekki, papież Aleksander VII w 1666 r. wystąpił z potępieniem takiego braku czujności.154 Później, idąc z duchem czasu, kazuistyka katolicka wystąpiła z dokładną instrukcją ustalającą, na ile milimetrów język może wniknąć w jamę ustną współmałżonka, by pocałunek taki można jeszcze było uznać za przyzwoity.155 Przez jakiś czas Kościół zabraniał mężowi oglądania nagości żony.156 (Jeszcze dziś winien „sercem czuć, gdzie i w jaki sposób jest to do przyjęcia").157 W średniowieczu dla łagodzenia małżeńskiej chuci zalecano tak zwaną „mniszą koszulę" (chemise cagoule), specjalną kreację, która zakrywała wszystko aż po pięty i tylko w okolicy narządów płciowych pozostawiała niewielki otwór — dla spłodzenia nowych chrześcijan, zwolenników celibatu. Innym pomysłem duchownych projektantów było coś, co można by nazwać kocem cnoty, przykryciem zaopatrzonym pośrodku w niezbyt duży otwór. Koc ten spełniał rolę maskującą w sposób tak doskonały, że osoby znajdujące się pod nim i na nim, praktycznie w ogóle się nie widziały. Koc cnoty miał wzięcie u niektórych plemion indiańskich, znanych z surowości obyczajów. Wypożyczało się go u wodza plemienia, a im rzadziej mężczyzna po niego przychodził, tym jaśniejszym blaskiem świeciła jego sława męża cnotliwego. „Nienormalna" miłość małżeńska — równie zła jak zabójstwo Wybranie podczas stosunku — dla zwiększenia rozkoszy — pozycji „nienaturalnej", moraliści określali mianem situs ultra modum. Oznaczało to, wedle poglądów powszechnie przyjmowanych przez teologów katolickich, popełnienie ciężkiego grzechu i przez całe wieki podlegało kościelnej karze.159 Bezżenni bowiem nie mogli się godzić na to, by małżeństwo podtrzymywało świeżość pociągu seksualnego i wzmagało 286 cielesne pożądanie. Zgoda na „sprawianie sobie rozkoszy z żoną na różne sposoby" była piętnowane jako herezja, a pozycja „anormalna", przyjmowana li tylko dla większej satysfakcji seksualnej, uważana za „taki sam grzech śmiertelny" jak „kradzież czy zabójstwo"!160 A to dlatego, że, jak nauczali różni koryfeusze, dziecko poczęte w wyniku perwersyjnego zespolenia było dziedzicznie obciążone i skłonne do popełniania ciężkich grzechów przeciw naturze. Chętnie zalecanym przykładem moralnym, „wzorcem powściągliwości", stał się wielbłąd, który parzy się tylko raz w roku, a jeszcze bardziej słonica, która łączy się z samcem jedynie raz na trzy lata.161 W podręczniku dla spowiedników autorstwa I.-B. Bouviera, biskupa le Mans (książeczkę tę można nabyć tylko za zgodą przełożonego seminarium duchownego lub generalnego wikariusza diecezji) ciężki grzech popełniają małżonkowie, gdy „oddają się aktom obscenicznym, sprzecznym z naturalnym poczuciem wstydu", na przykład „gdy żona bierze członek męża do ust, kładzie go sobie między piersi lub wsuwa do odbytnicy". Grzeszą ciężko, „zwłaszcza gdy mąż, dla zwiększenia rozkoszy" — ten aspekt to, jak zawsze, crimen capitale — „bierze żonę od tyłu, jak czynią to zwierzęta, lub gdy kładzie się pod nią, zmieniając w ten sposób role. Takie zbłądzenie jest często wyrazem zdrożnej lubieżności, która nie chce się zadowolić praktykowaniem kopulacji w tradycyjny sposób."162 Zaprawdę trudno pojąć, dlaczego „tradycyjny" akt, polegający na tym, że małżonka leży na plecach, a mąż na niej facies ad faciem, jest normalny, poprawny i aprobowany przez Boga, dlaczego spośród wszystkich licznych możliwości, ta jedna i tylko ona miałaby mieć przedwieczną akceptację, chyba że owa pozycja, której zresztą podobno inne kultury albo zupełnie nie znają, albo nie przywiązują do niej znaczenia, uważając niekiedy za komiczną, istotnie należy „do najmniej efektywnych spośród tych, jakie wymyślił sobie człowiek".163 O stagnacji praw... Nawet dziś, gdy psychologia i medycyna (choć jeszcze bynajmniej nie od tak dawna) uważają za normalne zarówno wszystkie pozycje koitalne jak i kontakty oralne oraz masturbację164, w prawodawstwie niektórych krajów pojęcie nierządu rozciąga się również na pary małżeńskie. Niewątpliwie fakt ten wiąże się z wpływami Kościołów. W niektórych stanach USA kary przewidywane za tego rodzaju przestępstwa jeszcze w czasach Kinseya były drakońskie; wyższe od nich orzekano 287 tylko za zgwałcenie, uprowadzenie dziecka i zabójstwo.165 „Znamy przypadki, gdy zapadał wyrok skazujący na podstawie skargi współmałżonka lub czyjegoś doniesienia o tym, że akt płciowy obejmował także stosunek oralny lub analny. Co prawda do sądów trafia niewiele spraw z tych paragrafów, ale paragrafy te przecież pozostają w mocy, są przedmiotem dowolnego manipulowania surowością prawa i umożliwiają stosowanie szantażu."166 ...ipostępie moralności Jednakże z czasem, gdy okazało się, że świat nie potrafi wyrzec się czynów grzesznych, a nawet przestaje uważać je za grzeszne, kler, aczkolwiek niechętnie, zaczął ustępować. O ile już w późnej starożytności Kościół zajął stanowisko, że seksualizm jako taki pochodzi od Boga, ale podniecenie seksualne jest skutkiem grzechu pierworodnego, a w średniowieczu nawet rozkosz wywiódł od Boga, choć „nieuporządkowanie oraz pożądanie i odczuwanie rozkoszy" nazwał „winą rodziców rodzaju ludzkiego" i osobistym „przewinieniem"167, to w końcu stopniowo zaczął się godzić na odrobinę radości czerpanej z aktu seksualnego. Następnie zezwolił na stosunek nie tylko z towarzyszącą mu rozkoszą, ale także na stosunek z pożądania, uznając za grzech jedynie stosunek z samego pożądania. Teologowie naszego stulecia mogą się sobie wydawać bardzo postępowi, gdy w czasach, w których czynnik uczuciowy odgrywa najważniejszą rolę przy doborze partnera i nawet po nieudanym małżeństwie nie traci na znaczeniu168, nie występują już jawnie z poglądami głoszącymi wrogość wobec spraw ciała; gdy skrzętnie maskują swój tradycyjny antyseksualizm i podkreślają podmiotowy sens małżeństwa, osobową równorzędność kobiety. Nie dzieje się tak na skutek nagłego przypływu łaski zrozumienia lub bardziej ludzkiej postawy, a jedynie dlatego, że reorientacja stanowisk zaszła już tak daleko, iż dostosowanie się do niej okazało się niezbędne. Jest to zresztą stała reguła postępowania Kościoła w tego rodzaju sytuacjach. Tę nową postawę cechuje większa tolerancja okazywana na zewnątrz, szlachetność i mądrość. Niektórzy pokpiwają sobie z poglądów teologów moralnych dawnych czasów, ale przecież bardzo szybko czynią zastrzeżenia wobec własnych koncesji — jedna czwarta jowialności w myśli, trzy czwarte podstępu. A głupcom piasek w oczy. 288 „ Ciemna nieuchronność pierwiastka płciowości" Konkretnie wygląda to tak. Najpierw małżonkom wspaniałomyślnie przyznaje się prawo „szukania i przeżywania rozkoszy", którą „Stwórca im przeznaczył", gdyż ze Stwórcą lepiej nie zadzierać, nawet gdy jest się papieżem, w każdym razie nie bezpośrednio. Następnie jednak Ojciec Święty drastycznie ogranicza okazaną właśnie wspaniałomyślność i nakazuje, by „małżonkowie również w tych sprawach stosowali właściwą miarę", by „w czasie przeżywania aktu płciowego nie oddawali się podnietom zmysłów bez żadnych hamulców", bo „nawet jeśli sama treść aktu pozostaje nienaruszona, to można zgrzeszyć w sposobie jego wykonania".169 „Holenderski katechizm" nazywa „pierwiastek erotyczny dobrym". Mało tego. Byłoby to jeszcze „zbyt słabe określenie. Jest on święty. Erotyzm jest świętą, twórczą siłą w nas." Ale już wiersz za tym frazesem, którego budowa od razu musi się wydać podejrzana, czytamy, co następuje: „Gdy przyciąganie erotyczne zostanie wyłączone ze struktury innych wartości ludzkich, a zwłaszcza, gdy jego strona cielesna, płciowość bezpośrednio związana z organami płciowymi, zostanie wyłączona ze struktury całego ludzkiego erotyzmu, mogą wypłynąć na powierzchnię nieprzeczuwane głębie zła i brutalności..."170 Zezwala się dziś małżonkom na korzystanie z radości myślenia o „obcowaniu zgodnym z wolą Bożą", ale także daje do zrozumienia, że myśli takie w pewnych okolicznościach stają się bardzo „nieużyteczne i niebezpieczne". Rozkosz seksualna jest wprawdzie uświęcona poprzez sakrament małżeństwa, i w tym sensie dobra, ale tam, gdzie szuka się „rozkoszy dla samej rozkoszy", gdzie „oddaje się jej w sposób niepohamowany", „jest ona źródłem niewypowiedzianych zwyrodnień, cierpień i grzechów".171 Nawet moralista, który w swej postępowości nie tylko mówi, że małżeństwo to „nie klasztor", ale jeszcze żąda, by akt małżeński dokonywał się „tylko w sytuacji optymalnej fizycznej i psychiczno-duchowej świeżości i siły" (co już jest jednak bardzo znacznym ograniczeniem!), w chwilach wytchnienia, na które mu pozwala jego postępowość, ubolewa nad „ciemną nieuchronnością pierwiastka płciowości i nie wiążącym erotyzmem", „tkwiącą w Erosie tendencją do wyłamywania się z porządku, tendencją, która może się stać groźna i niszcząca" i „wszechobecnym seksualizmem".172 I gdy, próbując nadać swym wywodom pozory naukowości (co u teologów jest potrzebą znacznie silniejszą niż u przedstawicieli innych dyscyplin), wdaje się w subtelne rozróżnienia między causa efficiens, formalis i finalis w małżeństwie, między amor complacentiae, 289 concupiscentiae i benevolentiae, ba, między różnymi rodzajami cielesności, „ciemna nieuchronność" teologiczności (a nie płciowości) co chwilę gubi się w starych mrocznych zaułkach: „Wspólnota i wzajemność miłości płciowej, erotycznej i osobowej wymaga jednak od chrześcijanina przeformowania przez miłość chrześcijańską, agape. Seks, Eros i Amor nigdy nie wyjdą poza mroczne: dać i brać, istniejące między prawdziwym oddaniem a samolubnym zaspokojeniem, jeśli poprzez agape nie przekształci się w czystą postać miłości. Agape jest miłością zrodzoną z Boga..." „To, co ontologicznie niższe, jest zdane na integrację poprzez to, co ontologicznie wyższe. Seks i Eros nieustannie potrzebują..."173 teologów moralności; rzecz wiadoma. (I odwrotnie!) Coitus Catholicus — „pełen czci... szlachetnie cnotliwy" Nie tylko przed pięćdziesięciu laty teologom katolickim zdarzało się pisać, że zaspokojenie seksualne jest dozwolone „tylko pod warunkiem panowania nad popędem", że miłość małżeńska opiera się jedynie „na fundamencie czystości" i zabrania małżonkom kochania się „jak cudzołożnikom".174 Nie tylko wtedy, to znaczy po tysiącu dziewięciuset latach trwania chrześcijaństwa, zdarzyło im się pisać i za przyzwoleniem Kościoła drukować: „Matka, która w stanie małżeńskim obcuje ze swym małżonkiem jak sprzedajna dziewka ze swym gachem", przekazuje „dziecku w dziedzictwie zarodek zła, skłonność do grzechu..., a nie poczucie spraw wyższych i szlachetnych, czystych i dobrych."175 T nie tylko w popularnej literaturze kościelnej jeszcze dziś można nazwać grzechem „wszystko, co z nadmiaru zmysłowej rozkoszy uchybia delikatności"176, i spodziewać się, że „czysta, święta kobieta... rozdepcze węża lubieżności", „w głębi swego jestestwa pozostając ciągle dziewicą, tzn. należącą do Chrystusa"177, innymi słowy, że — jak w średniowieczu — musi być posłuszna wrogiemu miłości zmysłowej Kościołowi katolickiemu. Nie tylko w popularnej literaturze klerykalnej doradza się małżonkom, by dla zespolenia miłosnego wybierali „ciszę nocy" (jak dla wszystkich ciemnych interesów) i pozycję, która „przede wszystkim uwzględnia dobre samopoczucie kobiety i wyraża wobec niej szacunek", to znaczy: niech „nie zapomną" o respekcie dla despotyzmu Kościoła.178 Nie, również owa całkiem „poważna" teologia moralna jeszcze dziś chce widzieć w akcie kopulacji — przemienionym „eklezjologiczną perspektywą" — „uniżoną służebną gotowość do realizacji zadania powierzonego przez Stwórcę", „pełną czci i szlachetnie cnotliwą"; akt ten winien „uduchowić wszystko", „podnieść na prawdziwie ludzki poziom"179, 290 „zyskać charakter aktu nadnaturalnego, świętego i coraz bardziej uświęcającego".180 Małżeństwo ma być „świętym porządkiem", „zbawczą służbą", „służbą uświęconą"181, „nieustającą służbą Chrystusowi"182, małżonkowie winni się stawać „sobie nawzajem instrumentem uświęcenia", „corpus Christi mysticum", „żyjącym Chrystusem"183, patrzeć na siebie „z uwzględnieniem Boga", w coraz wyższym stopniu realizować swe „podobieństwo do Boga", a „okazywanie sobie wzajemnej małżeńskiej pomocy" uczynić „udziałem w działaniu Zbawiciela" i tak dalej.184 Niedołęstwo umysłowe zamiast seksu W taki oto sposób miłość mężczyzny i kobiety bywa zapędzana do aseptycznego koszmaru chrześcijańskiego nieba, wygnana w bezcielesną, wyzutą z erotyzmu nicość. W nawale równie strzelistych, co pozbawionych treści frazesów sugeruje się małżonkom, by wyrzekli się popędu. Sakrament bynajmniej nie uświęca przeżycia seksualnego, wręcz przeciwnie, przytłacza je. W ten sposób pełne oddanie partnerów staje się niemożliwe. Ta sytuacja wpędziła wielu ludzi w trudne konflikty sumienia, w stany rezygnacji, histerię, neurozę lub obłudę, wielu złamała. Cały ten szum teologiczny ma w gruncie rzeczy zawsze ten sam cel: stworzyć sytuację, w której seksu będzie jak najmniej, podporządkowania jak najwięcej! Tak jest i tak zawsze było. Wiele mówi fakt, że w tym samym czasie, gdy papiescy słudzy odkrywają osobową godność kobiety i zaczynają paplać na jej temat, papież, w motu prioprio z 31 marca 1970 r., w sprawie małżeństw mieszanych, prawie czterdziestokrotnie używa takich pojęć jak: prawo, ustawa, norma, obowiązek lub posłuszeństwo, ale ani razu słowa miłość.185 Wiele mówi nadto, że ciągle otwarcie wychwala się „nadzwyczajną wielkość średniowiecznej etyki seksualnej" i jednoznacznie ogłasza, że godność kobiety może „uratować jedynie" powrót do biblijnego objawienia.186 Rycerze w czarnych ornatach Stara, wroga seksualizmowi zasada kryje się także w innym prostackim triku teologicznym, którego rozszyfrowanie nie powinno stanowić problemu nawet dla najsłabiej wyrobionego umysłu: chodzi o intensywne wysiłki kleru, by zawsze uwzględniać dobro organizmu kobiety. Mało jest takich dzieł (przeszłych) z zakresu teologii moralności, w których duchowni nie występowaliby w roli wrażliwych strażników, wielkodusznych (choć być może wcale nie tak bezinteresownych?) 291 obrońców kobiety, nie mogącej sprostać żądaniom lubieżnego małżonka; kobiety, którą sami nienawidzili, którą poniewierali — i seksualnie wykorzystywali. Ich szlachetny apel, choć jego prawdziwy sens jest tak łatwy do rozszyfrowania, ciągle jeszcze się rozlega. Zwłaszcza tam, gdzie chrześcijańskich małżonków naucza się (a gdzie się tego nie robi!) panowania nad „własnym, może nieokiełznanym popędem" tak, by „nigdy nie uchybiał wrażliwej miłości"187, nawołuje do „godnego wyrażania osobowego spotkania małżeńskiego", spółkowania w „nabożnej miłości", „w miłości uduchowionej", do kopulacji bez „wyuczonych chwytów", bez stosowania „wyrafinowanej techniki miłości", bez „najwyższej rozkoszy" — tylko nie to! — wzywa do „nabożnej, wstydliwej miłości", „oszczędzania", „uwzględniania". Gdyż: „prawdziwie delikatni małżonkowie łatwiej mogą zrezygnować z pełnego małżeńskiego zespolenia i związanej z nim rozkoszy..."188 — i tu wreszcie wychodzi szydło z księżowskiego worka. Do tego samego przecież zmierzają wszystkie te klerykalne gesty szlachetnych obrońców kobiety. To w rzeczy samej mają na myśli, gdy wielbią świętość, sakramentalne uświęcenie małżeństwa jako najwspanialszą rzecz, którą kobieta zawdzięcza chrześcijaństwu: jak najmniej stosunków seksualnych! „W tak czystym, przenikniętym ponadnaturalnym tchnieniem, małżeństwie kobieta nie musi się obawiać o swoją godność. Jak cherubin z płonącym mieczem strzeże małżonek raju jej kobiecości." (Ach, co za styl!) W tej sytuacji dobry katolik oczekuje od swej ślubnej — z kościelnym imprimatur — że czystość przyoblecze jej istotę „w niewidoczny majestat", a na jej głowę nałoży „koronę władców". Dobre zaś katolickie żebro Adamowe oczekuje po swym mężu „panowania nad popędami". „Rozwiązłego" rozpustnika kochać nie będzie, nie, będzie nim „musiała gardzić, a nawet czuć do niego wstręt (!)". „Jakież to bogactwo możliwości oddawania najgłębszej czci Chrystusowi mają chrześcijańscy małżonkowie!"190 O kosztach życia popędów ego Nietrudno pojąć przyczyny, dla których sytuacja w wielu katolickich małżeństwach wygląda jak wygląda, że również, a może szczególnie, w dziedzinie seksu panuje zniechęcenie, zamiast radości. Że jeszcze dziś młodzi katolicy, wspominając sytuację w rodzinie mówią:„Dla mojej matki dziewictwo było najwyższym ideałem. Dlatego w małżeństwie widziała tylko zło konieczne (ta postawa odnosiła się jedynie do seksualnej strony małżeństwa)."191 Ideał wręcz biblijny. Całkowicie zgodny z nauczaniem świętego Pawła! A oto inny głos: „Matka była zawsze 292 spokojna, pełna ufności do Boga. Jednakże wobec płciowości moi rodzice byli nastawieni negatywnie, zwłaszcza matka. Sprawy cielesne były wprawdzie elementem małżeństwa, ale rozkosz była grzechem, zgodnie z moralnością Kościoła."192 By zdławić dążenie do diabelskiej rozkoszy, teolodzy niezmordowanie ostrzegali przed skutkami rozpusty. I nie tylko w ciemnym średniowieczu straszyli przepowiadaniem poczęcia trędowatych, epileptycznych i kalekich dzieci. Jeszcze w wieku XX grożą, z siłą przekonywania szamanów z buszu: „Gdy mężczyźnie brak siły wstrzemięźliwego panowania nad sobą, koszty takiego nieokiełznanego życia popędowego płaci małżonka, a są to ciężkie nerwice i choroby kobiece, a także słabowite, kalekie, nierzadko debilne potomstwo."193 W XX w. nie tylko twierdzą, że stosunki przedmałżeńskie powodują „seksualną neurastenię, rodzaj choroby nerwowej", a w ciężkich przypadkach prowadzą do trwałej niepłodności, ale także rozpowszechniają wiadomość, że pewien lekarz „dowiódł na przykładzie dwóch tysięcy pacjentek, że przyczyną stwierdzonych u nich zapaleń było „małżeńskie nadużycie", i to „zupełnie niezależnie od stosowanych metod. Ponadto bodźce mechaniczne, wywołane używaniem środków antykoncepcyjnych, są także częstą przyczyną raka."194 Prawie nieograniczona zdolność do orgazmu Ów jakże często demonstrowany przez kler wzgląd na „zawsze otwarte wrota piekieł" jest oczywiście tym bardziej kuriozalny, że, jak dowodzą wyniki solidnie udokumentowanych badań, kobieta ma ogromny potencjał seksualny, znacznie większy od potencjału męskiego.195 „Jeśli zdolna do normalnego orgazmu kobieta jest właściwie stymulowana, może w wielu wypadkach po pierwszym szczytowaniu przeżyć drugie, trzecie, czwarte, a nawet piąte i szóste, nim rzeczywiście zostanie zaspokojona. W przeciwieństwie do mężczyzny, który w krótkim czasie może przeżyć tylko jeden orgazm, wiele kobiet może mieć pięć do sześciu orgazmów w ciągu kilku minut, zwłaszcza przy równoczesnej stymulacji łechtaczki."196 ...i niewiarygodnie oziębła Jednakże stale wywoływane poczucie winy za doznania seksualne, głoszenie bzdur (niekiedy nawet przez religijnie inspirowanych lekarzy), że kobieta ani nie może, ani nie powinna osiągnąć zaspokojenia seksualnego, że samo oczekiwanie po niej takich odczuć już jest dla niej 293 obrazą197, niechybnie musi wpływać ujemnie na równowagą duchową małżonków. Zwłaszcza instynkty kobiety uległy przez stulecia osłabieniu. W świecie przyzwalającym mężczyźnie na konkubiny, metresy i dziewki, życie seksualne żony często po prostu więdło, a seksualizm kobiecy doznawał drastycznej deformacji i osłabienia. Europejka cierpiała na rodzaj fizjologicznej atrofii, utratę zdolności, które w innych kręgach kulturowych bynajmniej nie zanikały.198 Tylko w ten sposób można zrozumieć fakt, że kobieta, która jest zdolna do przeżywania orgazmu prawie bez ograniczeń (przy stymulacji elektrycznej dwadzieścia do pięćdziesięciu razy w ciągu godziny)199 , często w ogóle go nie przeżywa. Brytyjski biolog i socjolog Alex Comfort pisał, że w latach trzydziestych co trzecia pacjentka ambulatoryjnego oddziału ginekologicznego szpitala londyńskiego nie przeżyła w małżeństwie ani jednego orgazmu. Z danych dotyczących tego samego okresu, a przedstawionych przez Ericha Fromma i Wilhelma Reicha wynika, że dziewięćdziesiąt procent żon robotników cierpiało na neurozę i zaburzenia seksualne. Przeprowadzona w 1963 r. ankieta w sprawie „sfery intymnej" Niemców Zachodnich dowiodła, że tylko trzydzieści pięć procent kobiet (ale sześćdziesiąt sześć procent mężczyzn) uważa „stosunki intymne" za niezbędne i że pięćdziesiąt dwa procent kobiet (ale tylko dwadzieścia dwa procent mężczyzn) może z nich zrezygnować; że jak wynika ze starannie przeprowadzonych szacunków nie mniej niż czterdzieści procent wszystkich kobiet to oziębłe płciowo.200 I choć u podstaw tego stanu rzeczy mogą tkwić często przyczyny indywidualne, jakieś specyficzne wydarzenia życiowe, to przecież znacznie większe spustoszenia w tej dziedzinie czynią przekonania wspólne, zwłaszcza, jak podkreśla Josef Rattner, „prastare przeświadczenie religijne, że zmysłowość jest grzechem... Ciągle jeszcze ciąży na nas brzemię ponad tysiącletniej tradycji, pod której wpływem utrwalił się w nas ten absurd".201 W Stanach Zjednoczonych ciągle jeszcze żyją przypuszczalnie tysiące par małżeńskich, które nigdy ze sobą nie spółkowały. Pewien badacz tej tematyki spotkał kilkanaście kobiet, które powiedziały mu, że nie wiedzą, jak się „to" robi. Kilku pracowników tamtejszych poradni małżeńskich donosiło o parach, które zupełnie nie zdawały sobie sprawy, że zespolenie seksualne jest w małżeństwie rzeczą normalną.202 Kopulacja —z miłości do Chrystusa? Kogo więc może dziwić fakt, że, jak zauważa Menie Gregoire, „inicjacja seksualna chrześcijan wiąże się z tak wielu problemami, iż stale rośnie liczba osób, które, nękane nieprzezwyciężalnym lękiem przed tym, 294 co stanowi esencję życia, trafiają do psychiatry"?203 Kogo w tej sytuacji może zdziwić fakt, że według przeprowadzonych na wielką skalę badań Kinseya, katoliczki przestrzegające wymogów swego Kościoła przeżywały pierwszy orgazm sześć, siedem lat później, niż katoliczki bardziej od nich obojętne w sprawach wiary? Że dwadzieścia jeden procent, ankietowanych przez Kinseya, aktywnych katoliczek swój pierwszy orgazm przeżyło w wieku trzydziestu pięciu lat, choć większość z nich była mężatkami i prowadziła regularne życie seksualne?204 Kogo w tej sytuacji może zdziwić fakt, że jeszcze dziś psychoterapeuci, mający do czynienia z kobietami wychowanymi we „względnie" surowym katolicyzmie, znają wiele takich, „które nigdy nie były i nie będą zdolne do orgazmu" i które na stosunki cielesne godzą się „tylko po to, by sprawić przyjemność mężowi lub też z miłości do Chrystusa"?205 Że zdarzają się młode kobiety, które „trafiają do szpitali psychiatrycznych, gdy w noc poślubną dowiadują się, czego pragną od nich mężowie"?206 A przy tym wszystkim we Francji i Belgii znów się przebąkuje, jak w średniowieczu, o „zakonie małżeńskim" (ordre du mariage), o wspólnym przystępowaniu do Trzeciego Zakonu lub Oblatów.207 Czemu nie? Jeszcze w 1973 r. pewien katolik, mający na uwadze wciąż istniejące ograniczenia, stawiane pożyciu seksualnemu małżonków, zauważał: „Gdyby katoliccy małżonkowie słuchali encykliki biskupa Rzymu Pawła, niewiele mieliby dni na stosunki płciowe."208 Podsumujmy w tym miejscu pokrótce dotychczasowe rozważania. Otóż, gdy z jednej strony Kościół utrudniał zawieranie związków małżeńskich, absurdalnie mnożył liczbę dni wstrzemięźliwości seksualnej i robił wszystko, by zohydzić samo pożycie, to przecież z drugiej strony, i była to niewątpliwie logiczna konsekwencja wynikająca z religii miłości, nie tolerował jakichkolwiek stosunków pozamałżeńskich — nie mówiąc o rozwodach. 6 CUDZOŁÓSTWO „Często stanowi ono pierwsze ogniwo w długim łańcuchu przestępstw. Jeśli człowiek zdecydował się już postawić ten pierwszy krok... wtedy nie zatrzymają go już żadne hamulce na spadzistej drodze przestępstwa." katolicki teolog J. Ries — z kościelnym przyzwoleniem na druk!209 295 Teologia moralna, aż po czasy najnowsze, zalicza cudzołóstwo — rozróżniając przy tym cudzołóstwo pojedyncze i podwójne, zależnie od tego, czy w związku małżeńskim pozostaje jedna czy obie strony czynu cudzołożnego — do najcięższych przestępstw. W starożytności Kościoły afrykańskie karały cudzołóżcę dożywotnim wykluczeniem ze swej wspólnoty. We wczesnym średniowieczu normą Kościoła stała się na długie wieki kara pięciu lat za jednokrotny czyn cudzołożny (wystarczyła sama próba) dla osoby wolnej i siedmiu lat dla osoby pozostającej w związku małżeńskim. Jeśli jednak oboje pokrzywdzeni małżonkowie byli w tej sprawie zgodni, okres kary mógł wynieść więcej, bo aż dziesięć lat.211 Kara polegała między innymi na wieloletnim wegetowaniu o chlebie i wodzie, banicji, długich pielgrzymkach, zwłaszcza do Rzymu, do rzekomych grobów apostołów, przy czym, dla zwiększenia uciążliwości kary, grzesznikom zakładano na szyję, ręce i nogi żelazne pierścienie, uważając (tak głęboka była wiara w Boga), że pękną one same z siebie, gdy pokuta będzie dostateczna. Ponadto w każdą niedzielę, później tylko cztery razy w roku, winowajcy poddawani byli publicznej chłoście, często nago. Na mocy postanowienia synodu w Naplus (1120 r.) cudzołożnika kastrowano, a cudzołożnicy ucinano nos, przy czym często wykonawcą tej kary był współwinny.214 W XIV w., kiedy w sprawach o cudzołóstwo władza karania należała prawie wyłącznie do kleru, mąż, który złapał żonę na gorącym uczynku, mógł zabić zarówno ją, jak i jej partnera, bez obawy o karę wyższą niż kościelna pokuta.215 Zgodnie z prawem świeckim — kara śmierci Już cesarz Konstantyn zrównał pod względem prawnym cudzołóstwo i zabójstwo, a oskarżonym o tę zbrodnię odmawiał prawa do apelacji. Jego syn, Konstans, kazał uśmiercać cudzołożników, tak jak ojcobójców. Kara polegają na zaszyciu winowajcy wraz z wężem, małpą, kogutem i psem w skórzanym worku i zatopieniu w morzu, lub spaleniu, gdyby do morza było zbyt daleko.216 Późniejsze prawa nie były łagodniejsze. Kodeksy Szwabski i Saski groziły karą śmierci obu stronom czynu cudzołożnego. Prawa niektórych miast przewidywały karę ścięcia lub zakopania żywcem, zwłaszcza kobiety, jeśli jej mąż nie chciał się zadowolić mniejszą karą.217 W Berlinie i w okręgu Dithmarschen mąż mógł postąpić z uwodzicielem i żoną według własnego uznania. Mógł ich okaleczyć, uśmiercić lub puścić wolno.218 296 Około 1635 r. książę elektor Maksymilian obłożył cudzołóstwo karą pięcio- do siedmioletniej banicji, ale w wypadku recydywy przestępcy groziła kara śmierci z ręki kata.219 W połowie XVIII w. „Codex Maximilianeus Bavaricus Criminalis" ciągle jeszcze zezwalał szlachcicowi na „całkowite" zamurowanie (nie przez niego osobiście) niewiernej żony na terenie zamku lub „w jakimś innym odpowiednim miejscu i trzymanie jej w takowym zamknięciu aż do śmierci".220 Dopiero w czasach oświecenia poczęto łagodniej traktować zbrodnię cudzołóstwa221, ale jeszcze w latach sześćdziesiątych tego wieku, w opanowanej przez CDU/CSU Republice Federalnej, wedle „zreformowanego" prawa karnego, za cudzołóstwo miała grozić kara jednego roku pozbawienia wolności — wobec pół roku w czasach cesarza Wilhelma.222 (Dzisiaj czyn ten przestał już być karalny). „...cudzołóstwo kobiety cięższym przestępstwem" Typowy dla ścigania zbrodni cudzołóstwa był fakt często znacznie surowszego karania kobiety, w czym niemałą zasługę miał Kościół. Już w czasach antycznych, chrześcijanin miał obowiązek wypędzić niewierną żonę.223 Osoba duchowna musiała to uczynić pod groźbą złożenia z urzędu, lub dożywotniej ekskomuniki.224 Natomiast obowiązkiem żony było przyjęcie wyrażającego skruchę męża.225 Za cudzołóstwo starożytny Kościół nakładał na męża karę siedmioletniej pokuty; pokuta przewidziana dla cudzołożnej żony wynosiła piętnaście lat!226 We wczesnym średniowieczu tendencję tę często podchwytywało prawo świeckie. Ułożony przez księży i całkowicie przepojony myślą chrześcijańską kodeks bawarski z 743 r., „Lex Baiuvariorum" wierność małżeńską czynił wyłącznie sprawą kobiety. Mąż natomiast miał prawo (i zapewne często robił z niego użytek) zabić cudzołożnika. W porywie pierwszego gniewu przypuszczalnie zwykł był zabijać również żonę.227 Według górnopalatyńskiego kodeksu postępowania karnego z 1606 r. „zarówno cudzołożnik, jak i cudzołożnica mieli być karani śmiercią od miecza lub wody", jednakże niewierność męża podlegała karze tylko wtedy, gdy uwiódł mężatkę; twórcom tego prawa przyświecała zatem idea obowiązująca w prawodawstwie żydowskim za czasów Jezusa.228 Jeszcze nawet w Kodeksie Napoleona cudzołóstwo pozostawało przestępstwem, jeśli popełniła je żona. Mąż mógł ją za to uwięzić, zażądać rozwodu, a nawet zabić, jeśli schwytał in flagranti. Za stosunki z konkubiną groziła mu w najgorszym razie kara pieniężna. 297 Jeszcze w XX w., wedle katolickiej teologii moralnej, „cudzołóstwo kobiety waży więcej", a wrogie kobiecie wpływy Kościoła sięgają tak daleko, że prawo włoskie i hiszpańskie przewiduje jedynie kary dla cudzołożnej żony i jej partnera, nie zaś dla cudzołożnego męża. Karze podlega tylko mężczyzna żyjący w konkubinacie. We Włoszech aż do 1968 r. kobieta zdradzająca męża narażała się na rok więzienia.231 Na marginesie warto zauważyć, że, jak wynika z danych statystycznych, w przypadku ponad siedemdziesięciu procent zdrad małżeńskich, popełnionych przez mężatki, małżeństwo, wbrew temu, co głosi uprawiana przez kler propaganda, nie doznawało poważniejszego uszczerbku. Przeciwnie: częstym skutkiem bywała poprawa sytuacji.232 7 ROZWÓD O ile u Marka i Łukasza Jezus zdecydowanie zabraniał rozwodów, o tyle zezwalał na nie, i wielekroć ponawiał to swoje stanowisko, u Mateusza, gdy w grę wchodził nierząd (porneia) kobiety.233 Również Paweł dopuszczał rozwód, choć z całkiem innych powodów. Dla Pawła usprawiedliwieniem takowego kroku była sytuacja, gdy w małżeństwie mieszanym, to znaczy zawartym między chrześcijaninem a poganką (lub odwrotnie), rozwodu zażądał partner pogański.234 Ów przywilej, zwany priviłegium Paulinum, Kościół katolicki uznaje za przepis wyjątkowy. Nie dość jednak na tym. Po rozwiązaniu tego rodzaju małżeństwa, Kościół zezwala na nowy związek z partnerem chrześcijańskim: tak zwaneprivilegium Petrinum. Istnieje ponadto (w drodze rozróżnienia między matrimonium ratum i consummatum) możliwość dyspensy w przypadku małżeństwa prawnie istniejącego, ale fizycznie nie dokonanego — co niewątpliwie jest rzadkim wypadkiem. Prawo kanoniczne zezwala jeszcze na „rozdział od stołu i łoża", ale w tym wypadku żaden z partnerów nie ma prawa do zawarcia ponownego małżeństwa, gdyż tego rodzaju rozdział nie oznacza anulowania istniejącego związku.235 Każde małżeństwo, zawarte między partnerami ochrzczonymi i fizycznie skonsumowane poprzez copula camalis, uchodzi w katolicyzmie za nierozerwalne.236 Rozwód nie jest możliwy, nawet gdyby po nocy poślubnej i jednorazowym akcie seksualnyn mężczyzna uległ wypadkowi uniemożliwiającemu dalsze pożycie. „Ani cel prokreacyjny małżeństwa, najwyższe dobro teologii seksualnej, ani ryzyko, że niezaspokojony 298 partner będzie szukał kontaktów pozamałżeńskich, nie mają w tej sytuacji znaczenia."237 Również rozwód cywilny nie może być wedle prawa kanonicznego podstawą do zawarcia ponownego związku. Jeśli mimo wszystko zostanie on zawarty, to z punktu widzenia Kościoła, dla którego pierwsze małżeństwo ciągle trwa, będzie to związek cudzołożny. Patrząc na sprawę z tej perspektywy, mężczyzna, który po rozwodzie, ponownie się żeni, żyje w bigamii; ze swą drugą żoną jest w konkubinacie i dokonuje cudzołóstwa wobec pierwszej, ergo, jak sobie ktoś niedawno zakpił, „per saldo w stanie nierządu pozostają trzy osoby".238 „Bardziej elastyczna praktyka" w „konkretnym duszpasterstwie" Współczesne reguły oczywiście nie zawsze miały moc obowiązującą. Przez długi czas rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej, działania były dużo „elastyczniej sze".239 Skoro w tej materii nawet Ewangelie nie były zgodne, a zarówno prawo rzymskie jak i germańskie dopuszczało (nawet często) rozwody, Kościół katolicki stopniowo uruchomił potężny mechanizm dyspensyjny. W II w. zakaz rozwodów był interpretowany z całą surowością, ale już w III w. znacznie bardziej tolerancyjnie; w IV i V w. znani byli tylko dwaj Ojcowie Kościoła, Augustyn i Hieronim, którzy zabraniali rozwodu i zawarcia ponownego związku w sytuacji, gdy doszło do zdrady małżeńskiej.240 Również wczesnośredniowieczne księgi pokutne zezwalały rogaczowi na poślubienie innej. Sytuacja kobiety była odmienna, gdyż żona miała prawo opuścić niewiernego męża tylko pod warunkiem, że zdecydowała się na klasztor.241 Poza zdradą małżeńską, jako powód do rozwodu wchodziło w grę kilka dalszych okoliczności, które umożliwiały niekiedy ponowny związek: prześladowanie, popadniecie męża lub żony w niewolę wroga, niepłodność, samowolne opuszczenie partnera, trąd i kilka innych. Znamienne, że Kościół zezwalał na rozwód także w wypadku, gdy współmałżonek nie był „równego stanu" — ten ostatni aspekt to oczywiste ustępstwo na rzecz germańskiego sposobu myślenia.243 Wygnanie żony z kościelnym błogosławieństwem Najłatwiej można było rozwiązać małżeństwo, szermując argumentem pokrewieństwa. Gdy pokrewieństwo zostało dowiedzione, Kościół traktował ślub jako rzecz niebyłą. Ponieważ zakaz kościelny obejmował małżeństwa między osobami do siódmego stopnia pokrewieństwa, 299 a przy tym liczne średniowieczne rody feudalne, jeśli nie większość, były ze sobą faktycznie spokrewnione, związki tego rodzaju bardzo łatwo mogły zostać anulowane. Dla mężczyzny było to szczególnie ważne, gdyż częste ożenki pomnażały jego majątek. Z tego też względu wiele żon odtrącano — z kościelnym błogosławieństwem — cztero-, pięciokrotnie.244 W każdym razie obyczaj ten ułatwiał mężowi pozbycie się żony sposobem innym niż zabójstwo (nierzadko praktykowane w związku z zakazem rozwodów; pretekstem bywała niewierność, a zadanie wykonywał własnoręcznie mąż lub zaufany sługa).245 Zresztą jeśli chodzi o możnych tego świata, kler chętnie szedł na ustępstwa. Kiedy na przykład syna cesarza Lotara, król Lotar II (855-869) postanowił opuścić żonę, Teutbergę i ożenić się ze swą metresą, Waldradą, usłużne synody wyraziły zgodę na rozwód i nowe małżeństwo. Papież Mikołaj I co prawda się sprzeciwił, ale już jego następca, Hadrian II zdjął z Waldrady klątwę i udzielił Lotarowi komunii w klasztorze na Monte Cassino.246 Kościół, gdy czuł się zobowiązany wobec książąt świeckich, tolerował nawet ich wielożeństwo. Dotyczyło to zwłaszcza władców z dynastii Merowingów i Karolingów. Król Chlotar I był sześciokrotnie żonaty, w tym jednocześnie z dwiema siostrami, Ingundą i Aregundą.247 Podobnie miała się rzecz z jego synem, Charibertem. Wysoko ceniony przez Kościół Dagobert I (który nakazał w ciągu jednej nocy wymordować tysiące rodzin bułgarskich, szukających u niego obrony przed Hunami) miał trzy żony i niezliczone nałożnice; Pepin II dwie legalne małżonki, Plectrudę i Alpais.248 Karol Wielki, 29 grudnia 1165 r. ogłoszony świętym przez Paschalisa III (antypapieża wobec Aleksandra III), po sześciu małżeństwach — przy czym jego trzecia żona, Szwabka Hildegarda, liczyła trzynaście lat, gdy się z nią ożenił i czternaście, gdy urodziła mu dziecko — aż do śmierci miał wiele nałożnic; ale „nierządnice" nakazywał publicznie chłostać do krwi.249 Kościół tolerował konkubinat jeszcze w wiekach średnich, jeśli związek ten nie trwał jednocześnie z małżeństwem.250 Na temat fałszerstw w sprawie nierozerwalności małżeństwa W połowie IX w. sprawie nierozerwalności małżeństwa bardzo przysłużyły się tak zwane fałszerstwa pseudoizydoriańskie, które zresztą przyniosły papiestwu wiele innych, różnorakich korzyści.251 Od X i XI w., wraz ze zwycięstwem idei monogamii, umocnił się w katolicyzmie zakaz rozwodów (Sobór Laterański, 1215 r.), który został później potwierdzony 300 jeszcze przez Sobór Trydencki, choć z uwagi na ewentualną unię z prawosławiem dogmatycznie nie zdefiniowany.252 Nierozerwalność małżeństwa przyniosła niewątpliwie pewne zabezpieczenie socjalne kobiecie, która była najczęściej stroną poszkodowaną w wyniku rozwodu. Jednakże zabezpieczenie to, dla którego zapewne niemało kobiet decydowało się na przyjęcie chrześcijaństwa, było jedynym udogodnieniem, które niosła im ze sobą nowa religia.253 Oczywiście papież zastrzegł sobie prawo do dyspensy rozwodowej. I prawo to, uznawane przez wszystkich książąt katolickich, było nieraz bardzo silnym atutem kurii. Kiedy w końcu XV w. król Ludwik XII chciał rozwiązać swe małżeństwo i wejść w ponowny związek z księżną Bretanii, udało się zawrzeć z Rzymem dość korzystny układ, który szedł naprzeciw życzeniom monarchy. Kiedy jednak nieco później Henryk VIII zaczął się ubiegać o względy swej damy dworu, Anny Boleyn i zapragnął unieważnienia swego małżeństwa z Katarzyną Aragońską, Watykan wyraził sprzeciw, mimo że Henryk był wiernym synem Kościoła katolickiego i zdecydowanym przeciwnikiem reformacji. Rzecz w tym, że Anna wywodziła się z mało znaczącego szlacheckiego rodu angielskiego, Katarzyna Aragońska zaś reprezentowała najpotężniejszą dynastię świata; ponadto była ciotką cesarza Karola V, którego usług papież pilnie potrzebował w rozprawie z reformacją.254 Rozwódu luteranów i prawosławnych Protestanci uznawali prawo do rozwodu od samego początku. Najbardziej wspaniałomyślny w tej materii był Melanchton, Luter natomiast, zwłaszcza w późniejszym okresie ograniczał podstawy rozwodowe do cudzołóstwa i samowolnego opuszczenia przez współmałżonka. Z czasem rangę prawomocnych podstaw zyskały inne jeszcze powody, takie jak: uporczywa odmowa spełniania obowiązku małżeńskiego, nieobecność z przyczyny kary pozbawienia wolności, niebezpieczne groźby, niezgoda, niepłodność kobiety, impotencja mężczyzny, trwała choroba, obłęd, samogwałt, pijaństwo, rozrzutność i inne. Ale również według doktryny ewangelickiej nie można porzucić małżonka bez stania się winnym przed Bogiem.255 Kościół prawosławny, który niezmiennie trwał na stanowisku zezwalającym na rozwód w wypadku zdrady ze strony współmałżonka, powołując się przy tym na poglądy starożytnych Ojców Kościoła, realizuje je praktycznie jeszcze dzisiaj w różnego rodzaju trudnych sytuacjach 301 małżeńskich. Stanowisko to zostało podtrzymane, zresztą ku ogólnemu zaskoczeniu, przez melchickiego wikariusza patriarchalnego Elie Zoghby'ego (Egipt) na II Soborze Watykańskim. Katolicki postęp Ale nawet w łonie Kościoła katolickiego daje się obecnie zauważyć zaczątki nowego myślenia, na razie tylko tu i ówdzie, jeszcze nieśmiało i nie tyle ze względów humanitarnych, co raczej przez wzgląd na znany fenomen klerykalnego „postępu": by z nowej sytuacji wyciągnąć dla siebie maksimum korzyści. Sytuacja bowiem uległa całkowitej przemianie, również pod tym względem. Zakaz rozwodów, będący niegdyś do pewnego stopnia formą ochrony praw kobiet, najbardziej oddanych niewolnic kleru, stał się dziś dla nich raczej obciążeniem. W każdym razie w Niemczech Zachodnich przeważająca większość wniosków o rozwód nie wychodzi dziś od mężczyzn , stąd szczególnie katolicy zaczynają stawiać pytanie: „dlaczego to właśnie kobiety i dziewczęta często z takim zaangażowaniem domagają się rozwodów"?258 Gdy we Włoszech papiestwo jeszcze energicznie zwalcza wprowadzenie prawa rozwodowego, gdy kardynał kurialny Garrone widzi w nim jedynie „regres" i „błędną drogę"259, to przecież „progresiści" dostrzegają już w słowach Jezusa „pewien stopień zrozumienia dla rozwodu" — widzą go także w swych wiernych! „ Poza tym należy uważać za pewnik, że nawet przekonani katolicy w określonych okolicznościach aprobują rozwód jako ostateczne wyjście."260 I w tym cała rzecz — a nie w Jezusie! Tylko ze względu na ten oportunistyczny aspekt daje się ostatnio zauważyć nowe stanowisko także w kwestii nieślubnego dziecka, które Kościół zawsze przecież traktował jak najgorszy śmieć. 8 DZIECKO NIEŚLUBNE Ani u Greków, ani u Germanów urodzenie nieślubnego dziecka nie było dla kobiety hańbą. Dopiero w czasach chrześcijańskich „upadłe" dziewczęta, aż po wiek XVIII, narażały się na kary kościelne i infamię, w Niemczech północnych aż do początków XIX w. były poddawane chłoście.261 302 Pozbawione praw i wydziedziczone Wraz ze wzrostem wpływów Kościoła za „zbrodnie" matek szczególnie surowo karano dzieci. W okresie rozkwitu średniowiecza w Niemczech dzieci nieślubne poza utrzymaniem nie miały prawa do żadnych innych roszczeń wobec swoich ojców. W Kodeksie Saskim zaliczano je do istot pozbawionych praw, odsuwano od wszelkich przywilejów, nie wolno im było wykonywać wielu zawodów ani sprawować funkcji sędziego, ławnika, świadka lub opiekuna prawnego, ani nawet pozyskać opiekuna prawnego do reprezentowania swych interesów przed sądem.262 Podobnie w Anglii, na mocy „żądania Kościoła", dzieci nieślubne były ciężko poszkodowane i nie miały prawa do żadnych roszczeń ani wobec matki, ani ojca; w gruncie rzeczy dziecko nieślubne było wyjęte spod prawa, było filius nullius w sensie prawnym, dzieckiem niczyim.263 A przy tym według wielu, jeśli nie większości, kodeksów za nieślubne (nie spokrewnione ani z matką ani z ojcem) uchodziło każde dziecko, które choć urodziło się w małżeństwie, zostało wcześniej poczęte, lub którego rodzice pobrali się dopiero po jego urodzeniu!264I tak jak nieślubne dziecko nie mogło dziedziczyć po rodzicach, tak i rodzice nie mieli prawa spadkowego wobec dzieci. Jego majątek przypadał skarbowi państwa. W Górnym Palatynacie „Regulacja w sprawie bastardów" aż po XIX w. przyznawała państwu prawo konfiskaty całego spadku dziecka nieślubnego.265 Ustawy tego rodzaju dotyczyły bardzo wielu osób. W katolickiej Bawarii w XIX w. ponad dwadzieścia procent dzieci było dziećmi nieślubnymi, w mieście takim jak Norymberga ich liczba przekraczała niekiedy nawet trzydzieści procent.266 Zwykłe wyjątki W stosunku do „dzieci grzechu" osób wysoko postawionych, Kościół, za odpowiednią opłatą, mógł usunąć skazę złego urodzenia. W 1247 r. papież Innocenty IV usunął niezdolność do dziedziczenia tronu nieślubnego króla norweskiego Hagena Hagensena i otrzymał w zamian piętnaście tysięcy sterlingów. Również „biegły kardynał" Wilhelm z Sabiny, dostarczyciel papieskiej bulli, został obsypany pieniędzmi i prezentami. (Z jednej strony kuria potrafiła uprawomocnić nieślubnie urodzonego króla, z drugiej jednak pozbawiała praw ślubnie urodzone dzieci księży.268 Jeszcze dzisiaj potomstwo księdza, zrodzone w cywilnie zawartym związku, jest według prawa kanonicznego nieślubne.269) 303 Podobny status, jak dzieciom nieślubnym, przyznawał Kościół katolicki dzieciom pochodzącym z małżeństw między krewnymi, pozbawiając je, gdzie tylko się dało, wszelkich praw obywatelskich (przy okazji nazywając wyrzutkami, kalekami i paralitykami). Oczywiście, za odpowiednią opłatą w złocie czy gotówce, również i te dzieci mogły się doczekać rehabilitacji — chyba że Matka Kościół ze względu na inne korzyści (major utilitas w fachowym żargonie) mimo wszystko pozostał nieubłagany. Jeszcze dziś dyskryminowane Dyskryminacja dzieci nieślubnych, jako „dzieci grzechu", przetrwała aż po nasze czasy. Jeszcze w XX w. przepisy kościelne wykluczają nieślubnie urodzonych z kręgu osób mogących zostać kardynałami, biskupami, prałatami (praelatura nullius).271 Jeszcze dziś w wielu krajach Europy dzieci poczęte w związku cudzołożnym mogą nie zostać uznane również w małżeństwie zawartym w następstwie tego związku i to z wyraźnym wskazaniem na prawo kanoniczne.272 Przecież jeszcze stosunkowo niedawno, w tego rodzaju sprawie (która dotyczyła prawa niderlandzkiego) pewien zachodnioniemiecki wyższy sąd krajowy odmówił legitymizacji przy szczególnym wskazaniu na przepisy kościelne z XIII w.!273 W Republice Federalnej dopiero od 1 lipca 1970 r. dzieci nieślubne (nazywane teraz „pozamałżeńskimi") przestają być de jure narażone na hańbę. Oczywiście w praktyce są w dalszym ciągu, od chwili urodzenia, w gorszej sytuacji; śmiertelność w wieku niemowlęcym jest wśród nich dwukrotnie wyższa; jest wśród nich półtora raza więcej urodzeń martwych; matka niezamężna jest też poddana dużo silniejszej presji psychicznej (tym samym — co najmniej pośrednio — również jej dziecko), gdyż jeszcze dzisiaj — wynika to z ustaleń Komisji do spraw Kobiet rządu federalnego — matki niezamężne są lekceważone, nawet jeśli doskonale sobie radzą z trudną sytuacją, w jakiej się znalazły.274 Dziś, po prawie dwóch tysiącach lat, nawet słudzy religii miłości zauważają, że „niewinna istota", czyli nieślubne dziecko, nie może płacić za „grzech swoich rodziców", że „duszpasterskie postępowanie" wobec niezamężnych matek musi zostać poddane „gruntownej rewizji". Bo tak nakazuje tolerancja? Humanitaryzm? Sprawiedliwość? O nie. Bo „radykalnie zmieniły się warunki społeczne i inne". 304 Rozdział 21 Zakaz zapobiegania ciąży „Dlaczego ciągle jeszcze nie można swobodnie reklamować środków antykoncepcyjnych? Dlaczego uczniowie nie są w szkołach szeroko informowani na temat zapobiegania ciąży? Dlaczego nie instaluje się wszędzie łatwo dostępnych automatów z różnymi środkami? Wszystko to już dawno mogłoby być załatwione bez zawracania głowy ministrom zdrowia, finansów, pracy, gdyż nic nie kosztuje..." Christa Becker „Dorosły człowiek... myśli i działa tak, by zawsze móc ponosić odpowiedzialność za swoje czyny... Przede wszystkim uważa, że płodzenie dzieci winno być najbardziej odpowiedzialną czynnością człowieka. Kto bowiem płodzi dzieci, które nie mogą być szczęśliwe, popełnia największą zbrodnię." Demosthenes Savramis2 „Kościół nie sprawuje sądu nad «pigułką», to raczej «pigułka» sądzi Kościół — wedle miary zasadniczych ludzkich potrzeb." Alex Comfori3 Pigmeje, Buszmeni i katolicy Świadoma regulacja urodzeń czy też planowanie rodziny nie pojawiło się dopiero jako dodatek do współczesnej „degeneracji", gdyż jest prastarym, rozpowszechnionym w świecie i głęboko zakorzenionym elementem ludzkiego życia.4 Tylko niżej rozwiniętym plemionom myśliwych i zbieraczy, Pigmejom i Buszmenom (oraz niektórym katolikom) środki zapobiegania ciąży są znane słabo, lub być może nawet wcale, jak mieszkańcom Ziemi Ognistej. Znają je i dość często stosują ludy, które osiągnęły wyższy szczebel rozwoju kultury, nawet ludy pierwotne.5 Przypuszczalnie najstarszym i chyba najpowszechniejszym sposobem jest wspomniany w Starym Testamencie coitus interruptus.6 Jednakże Egipcjanie już przed czterema tysiącami lat stosowali środki dopochwowe w postaci nasączonych różnymi ekstraktami tamponów z wełny 305 i innych materiałów; wkrótce pojawiły się też prezerwatywy sporządzane z jelit rybich i zwierzęcych. Pojawiły się też metody polegające na spożywaniu określonych produktów roślinnych; jako środek antykoncepcyjny znana była nadto wstrzemięźliwość seksualna w określonych dniach cyklu menstruacyjnego. Metodę tę opisał we wczesnych latach II w. jeden z najwybitniejszych ginekologów starożytności, żyjący w Rzymie, Grek Soranus z Efezu.7 Zdaje się jednak, że chrześcijaństwo nic nie wiedziało na temat nawet najpowszechniej stosowanych środków antykoncepcyjnych — aż po XVIII w.!8 Regułą obowiązującą było bowiem jak najwcześniejsze zawarcie związku małżeńskiego i wydanie na świat jak największej liczby potomstwa. Mimo że Jezus najmniejszym słowem nie wypowiedział się na temat celu małżeństwa, a również cały Nowy Testament milczy w sprawie regulacji poczęcia9, Kościół zakazał stosowania nawet najprostszych środków antykoncepcyjnych. Także metoda najczęściej stosowana, a zdaniem Augustyna czyniąca z kobiety dziewkę10, to znaczy „panowanie nad sobą" i „wycofanie się", aż do dziś jest wyklęta jako grzech ciężki. (Z tą praktyką, koncentrującą się „całkowicie na wywołaniu rozkoszy", mają się podobno wiązać „niszczące skutki").11 Katolicki zakaz stosowania antykoncepcji służy oczywiście przede wszystkim pomnażaniu ludzi chodzących do Kościoła i kadry kościelnej. Że jest również wyrazem zawiści seksualnej i złośliwości, świadczy papieskie brewe z 1826 r., w którym znalazły się wyrazy potępienia dla stosowania prezerwatyw, gdyż fakt ten „utrudnia działanie Opatrzności, która zamierzyła karać stworzenia na tych członkach, którymi zgrzeszyły"12 — zatem między innymi z pomocą wówczas prawie nieuleczalnego syfilisu. (A nawiasem mówiąc, co to za „Opatrzność", która niewiele może wskórać już z powodu prezerwatywy!) Bicz Boży i „ angielski kapturek" Kościół stał na stanowisku, że syfilis nie był chorobą, ale biczem Bożym za grzech nierządu, zwłaszcza sodomii.13 W średniowieczu karano cierpiące na choroby weneryczne kobiety, owe „rozpustne i niegodziwe białogłowy". Kara polegała na obowiązku noszenia żółtych szat, tak zwanych „sukni kanarkowych". Miał to być już z dala widoczny znak rozpoznawczy ich rozpusty. Ale jeszcze w XIX w. zarażenie się chorobą weneryczną uchodziło za rzecz nadzwyczaj grzeszną i degradującą. Za wszelką cenę starano się fakt ten ukryć, słowo „weneryczny" nie mogło się nawet pojawiać w druku.14 Jeszcze dzisiaj chorzy wenerycznie są 306 często narażeni na gwałtowne wybuchy nienawiści nawet ze strony najbliższych im osób, w fabryce mogą się stać przyczyną strajków („Trzeba go zamknąć", „Wychłostać ją!", „Żadnej postawy moralnej").15 Wszystko to jest rezultatem moralności, której apostołowie zawsze zabraniali antykoncepcji. „Jest poważnym wykroczeniem", głosił Watykan w połowie XIX w., gdy nawet lekarzy wtrącano do więzienia za zalecenie środków antykoncepcyjnych16, „posługiwać się tego rodzaju powłoczkąj jest to grzech śmiertelny." A na pytanie: „Czy kobieta może przyzwolić na stosunek, jeśli wie, że jej mąż zakłada na członek «angielski kapturek»?", w połowie XIX w. papież i kolegium kardynalskie odpowiadali: „Nie, gdyż byłaby współwinna wstrętnej zbrodni (!) i dopuściła się grzechu śmiertelnego."17 „Niecne artykuły" roku 1913... W późnych latach XIX w. kontrola urodzeń była już szeroko rozpowszechniona w Europie, a od Hiszpanii po Niemcy kler prowadził swą ofensywę przeciw „nadużywaniu małżeństwa", „sprzecznemu z naturą obcowaniu płciowemu", „wzbranianiu się przed błogosławieństwem dzieci". Instrukcja biskupów belgijskich, udzielona w 1909 r. spowiednikom w sprawie „onanizmu małżeńskiego", „bardzo złemu grzechowi Onana", który w Belgii popełniali „biedni i bogaci, w mieście i na wsi" zalecała, co następuje: „Jeśli ktoś stosuje środki zapobiegawcze z obawy, że nie będzie w stanie wyżywić większej liczby dzieci, należy go natchnąć odwagą, powiedzieć, żeby pokładał większą ufność w Opatrzności, która już zatroszczy się o to, by nikt nie umarł z głodu. Jeśli mąż stosuje środki zapobiegawcze, gdyż się boi, że ciąża i poród mogłyby zagrozić jego żonie, należy te jego obawy łagodzić. Jeśli jednak wiąże się to z rzeczywistym niebezpieczeństwem, należy zalecić heroiczną wstrzemięźliwość."18 Publicznie zaś księża powinni przeciwdziałać temu grzechowi, chwaląc rodziny wielodzietne — w konfesjonale natomiast zwalczać zło z całą surowością.19 Na krótko przed wybuchem pierwszej wojny światowej biskupi niemieccy potępili wszelkie sposoby ograniczania liczby potomstwa, rzekome nadużywanie małżeństwa w celu osiągania „samej tylko rozkoszy" — jako „grzech ciężki, bardzo ciężki... Żadna bieda (!) nie może być tak przygniatająca, żadna korzyść tak wielka, żadna żądza tak dojmująca, by mogła usprawiedliwić tego rodzaju postępowanie przeciw naturalnemu (!) boskiemu prawu moralnemu."20 307 Duszpasterze potępili także wszystkie gałęzie przemysłu, produkujące środki antykoncepcyjne, a to z powodu „zbrodniczej pomocy", jako „przeklęte", gdyż „za ich niecne artykuły... nasz biedny naród niemiecki płaci nie tylko pieniędzmi, lecz także swoją krwią, zdrowiem swego ciała i swojej duszy, szczęściem rodziny"21, choć przecież pieniędzmi, szczęściem i zdrowiem płaci ten, kto środkami antykoncepcyjnymi gardzi! ... i „ święta " wojna Warto by spytać, kiedy Kościół z podobnym zaangażowaniem zwalczał przemysł zbrojeniowy? Kiedy nazwał go „przeklętym" i „zbrodniczym"? A przecież w 1913 r. do produkowanych przez ten przemysł produktów jak najbardziej pasowałyby słowa biskupów: „za ich niecne artykuły... nasz biedny naród niemiecki płaci nie tylko pieniędzmi, lecz także swoją krwią..." Ale to nie o pociskach, armatach i gazie mówili wtedy niemieccy biskupi, nie, to prezerwatywy były przedmiotem ich troski. Pociski, armaty i ludobójstwo usprawiedliwiali, nawet fetowali!22 Prezerwatywy natomiast były dziełem szatana, ba, pozostały nim po dziś dzień. Bo przecież dziesiątkują one użytkowników, konsumentów i mięso armatnie, odbierają smak władzy i wspaniałości. Zatem wojna prezerwatywom! Ale przenigdy wojna wojnie! Oto prawdziwa moralność Kościoła — wszystko inne to tylko papier! Dlatego słowa wypowiedziane przez biskupów, nie o armatach wprawdzie i pociskach, lecz o środkach antykoncepcyjnych, są słuszne, ale w odniesieniu do nich samych: to za nich muszą płacić narody swymi pieniędzmi i krwią... — czego dowodzi historia: od walk Konstantyna, przez rzezie Merowingów i Karolingów, wyprawy krzyżowe na wschód, zachód, północ i południe, mordowanie hugonotów, heretyków, czarownic, Żydów, wielkie rzezie religijne w XVII w., aż po pierwszą i drugą wojnę światową oraz wojnę w Wietnamie.23 Ludobójstwo Kościół ten nazywa służbą Bogu! Ale sanitariuszom zabraniał rozdawania środków antykoncepcyjnych24 — niech ludzie raczej zarażają się tryprem i syfilisem. Po pierwszej wojnie światowej, w pewnym bardzo katolickim kraju, zajaśniało pełnią blasku takie oto zdanie: „I choć udział wojny w zdziczeniu obyczajów okresu powojennego winno się oceniać jako bardzo wysoki — to przecież jest on tym wyższy, że władze wojskowe nawet młodym ludziom dawały do rąk środki antykoncepcyjne, zaopatrując ich w ten sposób w «materiał bezsprzecznie użyteczny w burdelu»."25 Kurt Tucholsky pisał swego czasu: „A zatem fakt, że katolicy zabijali ludzi, jest jeszcze do przyjęcia. Ale 308 fakt, że władze wojskowe ...starały się (za mało się starały), by tryprem nie zaraziło się jeszcze więcej ludzi... mógłby zagrozić dogmatom. Zadowolona z siebie miłość chrześcijańska."26 O chrześcijańskiej przyzwoitości i chrześcijańskim prawie Już sama sprzedaż środków antykoncepcyjnych „jest formalnym współdziałaniem w grzechu, popełnianym przez kupującego". Sprzedaż pocisków nie! Taka jest moralność Kościoła; jego pojmowanie dobra i zła, sumienia i jego braku. „Jest na przykład sprzeczne z prawym rozumieniem sumienia, gdy państwo w imię wolności sumienia godzi się na złą literaturę, środki antykoncepcyjne, a nawet przerywanie ciąży. Państwo ma obowiązek gwarantowania wolności zdrowego, dobrego sumienia, a nie wolności złego sumienia. W przeciwnym razie byłoby rzeczą nieuniknioną, że w końcu na dobrych zostałby nałożony przymus złych."28 A tak „złym" zostaje nałożona „wolność" „dobrych": bo przecież jeszcze dziś antykoncepcja jest zwalczana z pomocą „świeckiego ramienia"; i gdy w Szwecji i Danii ułatwia się dostęp do środków antykoncepcyjnych nawet młodzieży i reklamuje ich stosowanie w cotygodniowych ogłoszeniach , w innych krajach europejskich za tego rodzaju reklamę grożą kary grzywny oraz pozbawienia wolności; jeszcze w drugiej połowie naszego stulecia (w Niemczech, we Włoszech) stawia się przed sądem lekarzy, którzy dokonali zabiegu sterylizacji kobiety, lub tylko zalecili jej stosowanie środków zapobiegania ciąży. W niechrześcijańskich Indiach płaci się premię dorosłym, którzy zdecydowali się na sterylizację. Równie niechrześcijańską Japonię uratowało przed katastrofą demograficzną, przeprowadzone w ciągu ostatnich dwudziestu lat, trzydzieści milionów zabiegów legalnego przerwania ciąży.30 Tymczasem w całym świecie zachodnim, łącznie z Ameryką, obowiązujące do dziś prawa związane z zachowaniami seksualnymi wywodzą się z moralności kościelnej.31 O „zamachu małżonków" W 1930 r. papież Pius XI, ważny protektor Mussoliniego, Franco i Hitlera32, w swej encyklice „O małżeństwie chrześcijańskim" nauczał: „Ponieważ akt małżeński jest jednak zgodnie ze swą naturą przeznaczony do obudzenia nowego życia, przeto ci, którzy w jego trakcie rozmyślnie odbierają mu tę jego naturalną moc, działają wbrew naturze i czynią coś haniebnego i niemoralnego." Jednocześnie papież 309 był — werbalnie — „głęboko wstrząśnięty skargami małżonków, którzy pod brzemieniem gorzkiej nędzy prawie nie wiedzieli, jak wychowywać swoje dzieci". Jednakże mimo całego wstrząsu: „Fatalna sytuacja ekonomiczna" nie mogła stać się „przyczyną jeszcze bardziej fatalnego błędu"! „nie może być trudności... Trudno sobie wyobrazić okoliczności..." Dla papieża: „grzeszne", „haniebne", „niemoralne" „obciążone winą" było wszystko, co godziło w kurialną żądzę panowania — choć słowo kurialny do dziś często bywa zastępowane przymiotnikiem „boski". Wszyscy, którzy z niechęci przed „błogosławieństwem licznego potomstwa unikają obciążeń, a mimo to chcą doznawać rozkoszy", postępują po prostu „zbrodniczo".33 Rozkosz bez obciążeń? — dokąd byśmy doszli! Zwłaszcza wyższe duchowieństwo, które przecież żyje z obciążeń, które nakłada na barki innych! Dlatego również Pius XII zdecydowanie propagował tę samą moralność. „Każdy zamach małżonków", powiedział w 1951 r., przemawiając do włoskich położnych, „na akt małżeński lub jego naturalne skutki, z zamiarem odebrania temu aktowi tkwiącej w nim siły i postawienia tamy przed zbudzeniem się nowego życia, jest niemoralny." Papież zapewnił: „Ta norma jest w pełni obowiązująca tak dzisiaj, jak wczoraj i będzie obowiązywać także jutro i zawsze."34 Zgodnie z tymi dyrektywami, których w przyszłości papieże przypuszczalnie jeszcze pożałują, postępuje kler. „Instrukcja w sprawie traktowania, podczas spowiedzi, grzechu nadużywania małżeństwa", wystosowana przez wikariat generalny biskupa Kellera z Miinster zawiera następujące pouczenie: „Od strony obdarzonej dobrą wolą wymaga się pozytywnego oporu przed takim stosunkiem, podobnie jak przed... zgwałceniem...; może ustąpić jedynie przed przemocą"35 — „gwałtem", by tak rzec „przymuszeniem" przez małżonka! Nie dość na tym: „Kobiecie nie wolno też używać środków zapobiegających ciąży nawet w «obronie własnej»; na przykład by chronić się przed mężem, który jest wenerycznie chory (!)...; który powodując ciążę mógłby narazić kobietę na niebezpieczeństwo śmierci (!); którego dzieci muszą być ciężko obciążone dziedzicznie (!); który w najmniejszym stopniu nie troszczy się ani o wykarmienie, ani wychowanie dzieci."36 Jak widać owi niczego się nie boją. Kiedy kobieta przestaje być kobietą Do unikania antykoncepcji nakłania się przede wszystkim kobiety, nimi bowiem znacznie łatwiej manipulować. „Jeśli mężczyzna jest stroną, 310 która ją stosuje, kobieta winna stawić poważny opór i tak długo się wzbraniać, jak długo jest to możliwe; kobieta musi przy tym za każdym razem próbować wszystkiego, by uniemożliwić tego rodzaju stosunek i wolno jej ustąpić... tylko pod naciskiem faktycznej, bezwględnej przemocy." „Chcemy przecież żyć po chrześcijańsku; nie mamy żadnego prawa do wybryków (!)..."37 W ten sposób żona ma wpływać na męża, który chce zapobiec zapłodnieniu. W ten sposób, pod pozorem odpowiedzialności stosuje się nieodpowiedzialną presję, z oczywistego egoizmu wymaga najcięższych ofiar, wnosi do rodziny, małżeństwa, sypialni — strach, kłótnię i barbarzyństwo. W ten sposób wybrykiem nazywa nakaz rozsądku, gani jako grzech i zbrodnię to, co jest naturalnym obowiązkiem wobec partnera, dzieci, społeczeństwa — wreszcie samego siebie. Jednocześnie budzi się obawy kobiet przed środkami antykoncepcyjnymi, wskazując na nie jako na przyczynę różnego rodzaju dolegliwości, zapaleń, ba, nawet raka. Wmawia się też mężczyznom głupstwa w rodzaju: „Cały system naczyń krwionośnych odmawia posłuszeństwa. Bodźce nerwowe, które miały tylko słabnąć, zostają radykalnie zablokowane, mężczyzna nie uwalnia się w ten sposób od swego popędu, lecz zostaje jego niewolnikiem... Kobieta natomiast przestaje być duchowo kobietą, popada w niewolę zmysłowości, jej instynkt macierzyński zanika. Ciało nieświadomie zabija w niej duszę."38 Ponieważ wyzwolenie się od nakazów Kościoła w dziedzinie życia seksualnego, oznacza zazwyczaj wyzwolenie się od Kościoła w ogóle, małżonkom gorliwie sugeruje się wyrzuty sumienia. „Nawet gdy nie będą się chcieli do tego przyznać, nigdy nie opuści ich owo niewypowiedziane poczucie winy przed żywym Bogiem Stwórcą... Tak należy rozumieć stałe próby unikania spojrzenia w oczy Bogu (!) i unikanie go. Mówią o wtrącaniu się Kościoła w sferę prywatną, ale w głębi duszy wiedzą, że tu nie chodzi o wtrącanie się Kościoła, lecz o Boga i jego ład."39 „Kanonizacja" Ogino-Knausa Papież Pius XII wyraził wreszcie zgodę na wykorzystywanie dni niepłodnych kobiety zgodnie z metodą Ogino-Knausa, uznając ją za moralnie usprawiedliwioną, o ile istnieją „poważne" wskazania. Tym samym z jednej strony uczynił ustępstwo na rzecz ducha czasu — nie bacząc na całą tradycję, z drugiej jednak strony, nie bez pewnej konsekwencji, wyraził zgodę na metodę najmniej pewną, ale za to (fakt ten chętnie się podkreśla) „naturalną", w przeciwieństwie do, w dalszym ciągu wyklętych, środków „nienaturalnych", „sztucznych". 311 Zgodnie z tą logiką dałoby się zdezawuować wszystkie osiągnięcia techniczne człowieka, wszystko, co ułatwia mu życie, od okularów po protezy, od sztucznych zębów po sztuczne jelito. Warto by też może było spytać, czy „sztuczna" antykoncepcja nie wydaje się wielu ludziom jednak dużo bardziej naturalna niż, prowadzone za papieskim zezwoleniem, codzienne mierzenie temperatury ciała, lub obserwowanie śluzu szyjkowego.40 Jedno pozostaje faktem: stosowanie jakiejkolwiek innej metody było i pozostało grzechem ciężkim, czynnością z gruntu niemoralną: od stosunku przerywanego poprzez prezerwatywę, krążek dopochwowy aż po „pigułkę" — której produkcję umożliwiły, o ironio! badania prowadzone przez wierzącego katolika, ginekologa z Uniwersytetu Harvarda, Johna Rocka. Odkrycie było raczej przypadkowe i stanowiło niejako uboczny produkt badań Rocka nad problemem płodności, a zatem stanowiło niechciany rezultat jego prób.41 (Czyż nie cudowne są drogi Pana?) Dalszy rozwój sytuacji, wynikającej z tego odkrycia, był już raczej typowy. Z jednej strony nie istniał chyba środek farmaceutyczny, który w tak krótkim czasie zyskałby tak wielką popularność i przyniósł tak pozytywne rezultaty: niezawodność prezerwatywy przekraczała zaledwie pięćdziesiąt procent, tymczasem niezawodność „pigułki" przekraczała dziewięćdziesiąt dziewięć procent42; oznaczało to, że stosowanie tego środka wykluczało czynnik strachu przed niechcianą ciążą, zasadniczy powód unikania lub ograniczania przedmałżeńskich i małżeńskich stosunków seksualnych. Z drugiej jednak strony zaczęło się — właśnie z tego powodu — bicie na alarm. Bo choć kilka poważnych gremiów naukowych na świecie (Komisja ekspertów WHO, rząd brytyjski, amerykańska komisja do spraw leków i inne) niezależnie od siebie, w 1966 r., podkreśliło całkowitą nieszkodliwość „pigułki", wielu lekarzy (posługując się w tej sprawie charakterystycznym sposobem formułowania myśli) zwracało uwagę, że zakłóca ona „porządek stworzenia" i ostrzegało, sięgając przy tym do metody „świadomego wprowadzania w błąd", przed negatywnymi konsekwencjami jej niewłaściwego użycia: żylakami, uszkodzeniem wątroby, anemią, rakiem — choć medycyna uważa za bardziej prawdopodobne, że pigułka wykazuje raczej działanie hamujące, niż pobudzające tę chorobę.43 O nieludzkim „Ludzkim Życiu" Na II Soborze Watykańskim Kościół katolicki podtrzymał swą tradycyjną postawę, antyhumanitarną i wrogą zmysłowej radości. „Ojcowie" tym razem też nie pozwolili „dzieciom Kościoła... by w sprawie kontroli 312 urodzeń wkroczyli na drogę, której zabrania Urząd Nauczycielski w swej interpretacji prawa Bożego."44 „Kto uważnie przeczyta tekst soborowy", komentuje pewien katolik, „stwierdzi, że nie istnieje wolny wybór małżonków w sprawie tego, czy mieć dzieci, czy ich nie mieć, lub czy mieć ich dwoje, troje, a może pięcioro. Aktowi małżeńskiemu musi zawsze towarzyszyć «wola poczęcia dziecka»."45 Już w 1964 r. papież Paweł VI, przemawiając do kardynałów, „odważnie" przyznał, „że na razie nie mamy wystarczającego powodu, by w tym względzie uważać normy ustalone przez Piusa XII za nieaktualne i już nie obowiązujące" i ostrzegł, że nikt nie może sobie obecnie uzurpować prawa „wypowiadania się w sposób, odbiegający od obowiązujących norm".46 W 1968 r. ogłoszona przez Pawła VI „encyklika pigułkowa" (która oczywiście „pigułki" nawet nie wspominała) dawała do zrozumienia, że wszystko pozostaje po staremu. Jedyną dozwoloną metodą zapobiegania ciąży ma więc być w dalszym ciągu stosowanie się do kalendarzyka małżeńskiego, co nawet katolików skłoniło do szydzenia z „kanonizacji Knausa-Ogino przedstawionej przez trupę aktorską Domu Starców im. św. Piotra pod kierunkiem papieża Pawła VI".47 Papież Paweł VI zakazał wszystkiego, co mogłoby stanąć na przeszkodzie prokreacji „albo w przewidywaniu, albo podczas spełniania aktu małżeńskiego, albo po nim" i nakazał, „by każdy akt małżeński jako taki (per se) był w dalszym ciągu podporządkowany celowi spłodzenia ludzkiego życia", i to nawet w sytuacji, „gdy dla tych innych praktyk stale na nowo przedstawia się szacowne i ważkie powody".48 (Środków antykoncepcyjnych może użyć, za kurialnym przyzwoleniem, jedynie zagrożona gwałtem zakonnica!49 — i zapewne niejedna daremnie o tym marzy). Encyklika papieska zatytułowana „Humanae vitae", której sam tytuł wynika być może z cynizmu bezżennych50, jest prostą kontynuacją teologiczno-moralnej tradycji ostatnich papieży. Wskazuje na boskie prawo, powołuje się „przede wszystkim na oświecenie Duchem Świętym, którym cieszą się zwłaszcza duszpasterze Kościoła w sprawach przedstawiania prawdy" i nie waha się równie mężnie twierdzić, że nauka Kościoła (o miłości, małżeństwie i regulacji urodzeń) „ jest w zgodzie z ludzkim rozumem".51 ...i o brzemieniu Ducha Świętego „Humanae vitae" bazuje na kilku ekspertyzach Papieskiej Komisji ds. Regulacji Urodzeń: opinii większości i opinii mniejszości oraz replice większości na opinię mniejszości. 313 Arcykonserwatywna opinia mniejszości, która w znacznym stopniu określa ton i treść encykliki, mówi o „niedobrym zapobieganiu ciąży", nazywa je ciężkim grzechem i postępkiem przeciw naturze, godnym potępienia występkiem: jest ono „założonym z góry morderstwem".52 Rzeczoznawcy mniejszościowi, którzy nie lękają się głosić, że „wszyscy wierzący chrześcijanie" aprobują ich twierdzenia, argumentują przecież wiarygodnie, że zmiana tradycji zaowocowałaby poważnymi wątpliwościami wobec historii Kościoła, autorytetu Urzędu Nauczycielskiego w sprawach moralności i autorytetu samego Ducha Świętego, oznaczałaby bowiem, że „między rokiem 1930 (Pius XI, encyklika Casti connubii), 1951 (Pius XII, przemówienie do położnych) i 1958 (Pius XII, przemówienie na forum Towarzystwa Hematologicznego) był On po stronie Kościołów protestanckich i przez pół wieku nie chronił przed błędami ani Piusa XI, ani Piusa XII i znacznej części hierarchii katolickiej".53 Faktycznie więc zezwolenie na używanie środków zapobiegających ciąży wpędziłoby Kościół w sytuację niedobrą, wręcz nieszczęsną. Trzeba byłoby bez reszty zaprzeczyć wszystkiemu, czego wcześniej żądano dla uzasadnienia zakazu ich używania, a to oznaczałoby wyparcie się całej tradycji katolickiej. Niewielkie doprawdy wymaganie wobec oportunistycznych hierarchów; niewiele też przejęliby się oni losem milionów, którym przymus rodzenia niebywale skomplikował problemy małżeńskie lub nawet wpędził w nędzę. Prawdziwie fatalny dla wyższych rangą duszpasterzy mógłby się natomiast okazać następujący tok rozumowania: skoro katolik znajduje się w grzechu śmiertelnym nie tylko wtedy, gdy grzeszy z pełną świadomością, że popełnia ciężkie wykroczenie, materia gravis, lecz także wtedy, gdy uważa za grzech śmiertelny coś, co wcale takim grzechem nie jest, co w ogóle nie jest grzechem, znaczy to, że Kościół w sposób nieodwołalny odebrał „wieczne zbawienie" niezliczonym rzeszom wiernych; gdyby „uległ nadzwyczaj zgubnemu błędowi w sprawie duszy", jak napisano w dokumencie przekazanym papieżowi Pawłowi VI przez kardynała Ottavianiego, znaczyłoby to, że aż do czasów Piusa XI i Piusa XII „w sposób niemądry potępił niezliczone tysiące aktów ludzkich, które teraz zostały zaaprobowane, skazując ludzi na męki wiecznej kary".54 Gniew i krytyka Po ogłoszeniu encykliki „Humanae vitae" gniew wielu katolików był ogromny, chyba żadna z wcześniejszych encyklik nie wywołała tak ostrych wewnątrzkościelnych protestów.55 Bo choć orędziu tego rodzaju 314 nie przysługuje atrybut tak zwanej papieskiej nieomylności, to przecież ma ono charakter autorytatywny, jest wyrazem obowiązujących poglądów najwyższej instancji nauczycielskiej, a wierni mają je wewnętrznie i zewnętrznie aprobować.56 Na jedną z najbardziej dogłębnych replik pozwolił sobie teolog katolicki, Anton Antweiler. W obszernej, zupełnie niezwykłej w porównaniu z pismami tego rodzaju, krytyce57 (chyba nieprzypadkowo wydanej własnym nakładem) Antweiler podkreślił między innymi fakt, że w sprawie katolickiego małżeństwa nie istnieje żadne Przykazanie Boskie ani Chrystusowe, obowiązujące zaś katolickie nauczanie w tej sprawie datuje się dopiero od czasów nowożytnych; że punktem wyjścia papieskich rozważań z zakresu teologii moralnej nie jest współczesna psychologia, socjologia, genetyka lub medycyna, lecz przestarzałe poglądy scholastyczne; że encyklika nie odznacza się ani znajomością tematu ani człowieka, ale za to jest twarda i okrutna. Nie proponuje sposobów rozwiązania problemu, przyjścia z pomocą kobiecie, rodzinie i społeczeństwu; wreszcie, że każde wezwanie do ofiar i idealizmu musi się wydać ludziom, pozostającym w trudnej sytuacji, czystym szyderstwem. Systematycznie, prawie zdanie po zdaniu, Antweiler poddał próbie dokument swego przełożonego i systematycznie, prawie zdanie po zdaniu, wiódł ad absurdum zawarte w nim myśli. Zrobił to ze sprawiającą satysfakcję logiką i klarownie, także z imponującym spokojem, i tylko od czasu do czasu, gdy było to już zupełnie nie do uniknięcia, używał owej subtelnej, śmiertelnej ironii — środka najbardziej stosownego w tej sytuacji. „... całkowicie zwapniały " O ile przed ukazaniem się papieskiego dokumentu do Pawła VI zwróciły się dwie duże grupy laureatów Nagrody Nobla z prośbą o „rewizję stanowiska Kościoła rzymskokatolickiego w sprawie kontroli urodzeń", o tyle już po jej opublikowaniu ponad dwa tysiące amerykańskich naukowców podpisało się pod listem protestacyjnym, stwierdzając, „że nie będziemy już dłużej poważnie traktować apeli o pokój światowy i współczucie dla biednych ze strony człowieka, którego czyny sprzyjają wojnie i powodują, że nędza staje się nieunikniona".59 Tymczasem za dokument opublikowany przez papieża należało winić nie tyle jego samego, co system60, gdyż, jak sądził przewodniczący katolickiego Towarzystwa Lekarskiego, Saes, nie tylko encyklika prezentowała „całkowicie zwapniałe stanowisko", i nie tylko ona była 315 „katastrofą", jak jednocześnie dodał (krótkowzroczny) medyk.61 Był nią bowiem Kościół jako taki i chrześcijaństwo w ogóle. I to już od czasów świętego, a nie dopiero szóstego Pawła! Kto tego jeszcze dziś nie dostrzegł, był ślepy, albo udawał ślepego. Tertium non datur. Świadoma regulacja urodzeń jest czymś niezbędnym dla sprawy kierowania ludzkim życiem i trudno ją w tej roli przecenić. Pozwala na decydowanie o wielkości rodziny, o odległościach czasowych między kolejnymi narodzinami, pozwala zapobiec nędzy materialnej i kłopotom zdrowotnym, a także kryzysom małżeńskim i wadliwemu rozwojowi dzieci.62 Problem nie chcianego życia sięga bowiem bardzo głęboko. „Dziecko, które urodziło się nie chciane lub chciane tylko połowicznie, będzie się przez całe życie mściło za fakt, że przyszło na świat. Będzie się mścić na rodzicach, na bliźnich, na całej ludzkiej społeczności. Przestępczość to właściwie nic innego niż zemsta nie chcianych dzieci."63 Tylko zgodnie z „prawami natury" lub „jak brat i siostra" A jakie rozsądne kroki proponuje Kościół dla rozwiązania wielkiej liczby zadań, które wiążą się z prokreacją? Jakie przydatne propozycje czyni — z jednostkowego i powszechnego punktu widzenia? Co robi dla ulżenia fizycznym i psychicznym kłopotom wielodzietnych rodzin, dla zapobieżenia przeludnieniu, klęskom głodowym? Otóż w gruncie rzeczy waha się między dwiema skrajnościami: albo warunkowo zgadza się przyznać swym biednym wyznawcom, to znaczy masie swych wiernych, prawo do przyjemności, jednej z nielicznych, jaka jest im dostępna, stawiając przy tym takie warunki, że staje się ona żałosną, ale za to kosztowną loterią, podlegającą na dodatek kontroli spowiednika i obciążoną zadaniem bezustannej produkcji nowych katolików; albo też żąda ścisłej ascezy, „drogi całkowitej wstrzemięźliwości", życia „jak brat i siostra, zgodnie ze wzniosłym przykładem Bożej Matki i św. Józefa".64 Jest to alternatywa, która mogła się zrodzić jedynie w głowach bezżennych sadystów. Kto najczęściej poddaje się tym zaleceniom? Komu zatem Kościół ma najwięcej do zawdzięczenia? Łatwo się domyślić, nawet nie znając wyników badań opinii publicznej, sporządzonych przez Instytut Demoskopijny w Allensbach: „Im niższe wykształcenie i niższa warstwa społeczna, tym rzadsze praktykowanie regulacji urodzeń." Żadnego ze swych dzieci nie chciało trzydzieści procent rodziców z warstwy wyższej i górnego marginesu średniej, czterdzieści jeden procent rodziców z „szeroko pojmowanej warstwy średniej", obejmującej również te 316 rodziny, w których ojciec był rzemieślnikiem i pięćdziesiąt trzy procent ankietowanych, których instytut zaliczył do „warstw najprostszych".65 Zresztą również z badań prowadzonych przez sam Kościół wynika, że dystans do niego rośnie wraz ze wzrostem wykształcenia.66 A oto kilka codziennych, bynajmniej nie skrajnych przykładów skutków, jakie pociąga za sobą katolicki zakaz stosowania antykoncepcji: matka czworga dzieci wyznaje francuskiemu ginekologowi, że tak bardzo obawia się nowego poczęcia, iż wieczorami stara się jak najdłużej krzątać po domu, by pójść do łóżka dopiero wtedy, gdy mąż, robotnik w fabryce włókienniczej, mocno już śpi, albo też udaje ogromne zmęczenie, by „zostawił ją w spokoju". „Powiedziała mi to podczas badania w związku z piątą ciążą." — wyjaśnia lekarz — „Nie była w stanis stale uchylać się od współżycia, choć miała taki zamiar." A oto inny całkiem zwykły przypadek. Młoda para, która po dwuipółletnim pożyciu małżeńskim po raz trzeci przychodzi z wizytą do lekarza w związku z ciążą, oświadcza: „Aż do ślubu musieliśmy zachować czystość dla siebie, teraz będziemy musieli zachowywać czystość, by nie mieć już więcej dzieci — zwariować można!"67 Konflikty sumienia, kłótnie, nędza — to wszystko kleru nie obchodzi. Bezrobocie, straszliwe warunki mieszkaniowe, izby pełne głodnych dzieci — też nieważne. Przypadki zabijania dzieci tylko dlatego, że się urodziły, nie były w przeszłości bynajmniej tak rzadkie! Już w 589 r. synod Kościoła hiszpańskiego stwierdzał: „Obok wielu skarg, które dotarły do synodu, najstraszniejsza jest ta, że w wielu okolicach Hiszpanii rodzice zabijają swoje dzieci, by nie musieć ich żywić."68 Czy fakt ten porusza księży? Czy robi wrażenie na żądnych władzy hierarchach? Czy na tok ich myślenia wpływa fakt, że każdego roku dwadzieścia milionów ludzi ginie z głodu?69 Czy porusza ich, że w samych tylko Niemczech Zachodnich umiera rocznie prawie dziewięćset dzieci, zakatowanych przez własnych rodziców, i że, jak się przypuszcza dziewięćdziesiąt-dziewięćdziesiąt pięć procent przypadków znęcania się nad dziećmi w ogóle nie wychodzi na jaw? Że przypuszczalnie ponad połowa niemowląt, które się zadusiły, zmarła, ponieważ ktoś im w tym dopomógł?70 Że kobiety, które rodziły pięć i więcej razy, dwukrotnie częściej tracą dzieci niż matki po dwóch — czterech porodach, ba, że śmiertelność dzieci matek po pięciu i więcej porodach jest sześciokrotnie wyższa niż śmiertelność dzieci matek, które rodziły tylko raz?71 Czy wstrząsa nimi fakt, że nadmiernie płodne i stale ciężarne kobiety są uboższe w uczucia macierzyńskie niż matki mniej licznego potomstwa?72 Czy zaprząta głowy statystyka, że bez stosowania antykoncepcji pięćdziesiąt procent wszystkich kobiet ponownie zachodzi w ciążęjużwtrzy 317 miesiące po porodzie?73 Oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie: „Lepiej dziesięcioro na poduszce niż jedno na sumieniu!" Jedyna rzecz, która potrafi zirytować hierarchów, to owe wychodzące od czasu do czasu na jaw straszne wieści (ale oczywiście tylko wieści) na temat „niewiarygodnych" stosunków „społecznego zaniedbania i demoralizacji, okrucieństwa i głodu w prowadzonych przez Kościół domach dziecka w wielkomiejskich środowiskach włoskich"74. „Stałe ofiary" albo „stany łaski" katolików Szczęścia czysto ludzkiej miłości Kościół nie życzy sobie nawet w małżeństwie. Potępia je wręcz jako „najzgubniejsze niebezpieczeństwa miłości małżeńskiej"75, przy czym bez wątpienia znaczną rolę odgrywa tu zawiść duchownych wobec żonatych świeckich. „Moralność kościelna odrzuca proste rozwiązania człowieka wieku techniki, człowieka, który nie jest skłonny do ponoszenia ofiar." Kościół w dalszym ciągu opowiada się za „ «agere contra», to znaczy, za dobrowolnym zerwaniem również w dozwolonym używaniu rzeczy ziemskich". Zwłaszcza miłości małżeńskiej pragnie jako „miłości ukrzyżowanej", jako „naśladowania ukrzyżowanego Zbawiciela". Pragnie — w katolicyzmie to się chyba nazywa „stanem łaski" — „codziennego krzyża miłości małżeńskiej"76, „codziennego... bohaterstwa wielu (sic!) milionów małżonków, którzy wspólne ognisko traktują jak ołtarz, złożenie na nim własnego życia w ofierze zaś jako rzecz dobrą i świętą"77. Oto czego potrzebują ci panowie: codziennych ofiar składanych przez innych! Zresztą dotyczy to nie tylko małżeństwa i seksu. Chrześcijanin ma w ogóle żyć w kłopotach i utrapieniu. „ Cale życie" — żąda pewien teolog tłustym drukiem — musi „być uciążliwe, jeśli ma prowadzić do nieba"78. „Krzyż należy do religijnego dnia powszedniego", przypomniał w 1972 r. kardynał Garrone, domagając się jednocześnie (nic w tym nowego) „stałych ofiar".79 „Cierpienie jest losem wszystkich prawdziwych chrześcijan", czytamy w rzymskim mszale. Przecież dogmatyka chrześcijańska w znacznym stopniu zasadza się na cierpieniu, umartwieniu, udręce, utrapieniu duszy, plagach i wszelkiego rodzaju dopustach. A nie na radości i szczęściu. Dopiero nieszczęście powoduje, że zbawienie staje się nęcące. Właśnie dlatego potrzeba Kościołowi ludzi znękanych, złamanych, nieszczęśliwych — dlatego trzeba mu chorób, ciężkich doświadczeń losowych, katastrof. (Podczas wojen świątynie są pełne!) Dlatego naciska ich i nakłania do uświadamiania sobie win i grzechów, do wyrzeczeń i ofiar. Dopiero wtedy bowiem może im zaoferować swój 318 balsam, swe słowo pociechy i zbawienie, co zresztą niewiele kosztuje, ale za to wiele daje: zgodnie z ideałem wszystkich hurtowników. A przecież kontrola urodzeń jest sprawą o najwyższym znaczeniu nie tylko z punktu widzenia jednostki. Zalutowaćfallusa biedakom... Już w początkach XIX w. duchowny anglikański Thomas Robert Malthus usiłował wpływać hamująco na przyrost liczby ludności i związaną z tym nędzę, wzywając do ascezy seksualnej {morał restraint), późnego zawierania związków małżeńskich i wstrzemięźliwości. Kto nie ma pieniędzy, wynikało z jego nauki, nie ma też prawa do miłości, bo przecież według doktryny chrześcijańskiej stosunek płciowy zakłada wolę prokreacji, a na to mogą sobie pozwolić jedynie ludzie zamożni, nie zaś tacy, którzy — jak niedwuznacznie dawał do zrozumienia Malthus — nękani krzywicą i suchotami gnieżdżą się po piwnicach.80 W Anglii ten „apologeta kapitalizmu" otrzymał tytuł profesorski, znaczną estymą cieszył się też w towarzystwach naukowych Niemiec i Francji, a większość europejskich naukowców przyznawała mu rację, nawet jeśli nie podzielała jego poglądów we wszystkich sprawach.81 Karl August Weinhold, chirurg saski z Halle, który z chirurga kasy chorych awansował na profesora chirurgii, postanowił śmiało rozwiązać postawiony przez Malthusa problem demograficzny, sięgając po środki dostępne medycynie. W swej osławionej broszurze zatytułowanej „O przeważającej reprodukcji kapitału ludzkiego wobec kapitału zakładowego i pracy w cywilizowanych krajach europejskich wraz z kilku medyczno-policyjnymi propozycjami dla stworzenia równowagi między nędzą a dobrobytem" (1828) pomysłowy ów uczony mąż podsunął myśl, by mężczyznom zalutowywać przyrodzenie, przynajmniej czasowo. Zdaniem Weinholda rzecz to zupełnie nieszkodliwa, „łagodna" i „prawie całkiem bezbolesna", którą już osobiście z sukcesem wypróbował na młodocianych onanistach, posługując się jedynie niewielką ilością metalu i ołowiu, drutu, nici i kolbą lutowniczą82 (nawiasem mówiąc, jest to myśl, która już wcześniej bawiła Juwenalisa i Marcjalisa83). „Światły akademik z Halle zalecał stosować „lutowanie i metalową pieczęć" (przed ślubem) wobec osobników, o których z pewnością wiadomo, że „nie mają tyle majątku, by móc wyżywić i wychować istoty spłodzone w związku pozamałżeńskim aż do osiągnięcia przez nie prawnej samodzielności. Przez całe życie (!) mają pozostać (z tym urządzeniem) wszyscy, którzy nigdy nie osiągną stanu, w którym będą mogli wyżywić i utrzymać rodzinę."84 319 ...albo wyniszczać dzieci w fabrykach Oczywiście społeczeństwo chrześcijańskie nie akceptowało ani propozycji Malthusa ani infibulacji a la Weinhold. Wyniszczało dzieci szybko i tanio w fabrykach. W 1847 r. w książce zatytułowanej „Proletariat" (praca ta wywołała swego czasu duże poruszenie) jej autor, Heinrich Wilhelm Bensen, pisał: „Już pierwsi przedsiębiorcy, którzy w przędzalniach bawełny używali wielkich maszyn, wpadli na pomysł wykorzystywania pracy dzieci, gdyż przy monotonnych i mechanicznych czynnościach okazywały one dużo większą cierpliwość niż dorośli, a także były znacznie tańsze (półtora szylinga do trzech i pół szylinga tygodniowo). Do tych przędzalni pędzono dzieci całymi gromadami (już w 1796 r. rodzina Peelów zatrudniała ich ponad tysiąc); zabierano je z domów robotniczych pod pretekstem «przyuczenia» do zawodu. W niskich, zadymionych salach przebywają dzieci od piątego roku życia — najczęściej siedmio, dziewięcioletnie — z napiętą uwagą uzupełniając jednostajną pracę maszyn, małymi palcami ponownie wiążąc zerwane nitki. Ich pan i władca wedle własnego uznania wyznacza czas pracy na czternaście, niekiedy nawet na szesnaście godzin dziennie — wliczając w to krótką przerwę na spożycie nędznego posiłku. Inni organizują pracę ciągłą, trwającą dzień i noc. Wtedy co dwanaście godzin przychodzi nowa zmiana. Jeszcze inni ustalają pracę na czternaście i więcej godzin, pozwalając najbardziej zmęczonym na chwilę snu. Zresztą nadzorca z długim batem dba już o to, żeby się maluchom za bardzo spać nie chciało... Arystokracja pieniądza nie uważa za konieczne zaprzątać sobie głowy losem tych dzieci. Zupełnie jej nie obchodzi, czy będą chorować, niedomagać i na zawsze pozostaną ludźmi niezdatnymi do niczego, niedorozwiniętymi. Im zatrudnianie tych dzieci przynosi korzyść podwójną. Po pierwsze z ich taniej pracy czerpią większe zyski, a po drugie wyniszczanie tych dzieci ogranicza liczebność społeczeństwa, które, zbyt liczne, mogłoby się stać niebezpieczne."85 Miejsce ascezy seksualnej, która według Malthusa miałaby ograniczyć problem demograficzny, w 1822 r. w propagowanym przez Francisa Place'a neomaltuzjanizmie zajęły środki antykoncepcyjne. Czy ludzkość ma szansę przeżyć? Niebezpieczeństwo stale rośnie. O ile przed nastaniem ery nowożytnej potrzeba było tysiąca lat dla podwojenia liczby ludności świata, to z początkiem nowożytności okres ten uległ skróceniu do dwóch stuleci, 320 obecnie wystarcza już zaledwie pięćdziesiąt lat. Już w poprzednim wieku liczba mieszkańców Ziemi była większa niż łączna ich liczba w ciągu poprzedzających go sześciuset tysięcy lat.86 Liczba ludności (w milionach) 2000 1000 Przed 10000 lat 8000 6000 4000 2000 współcześnie Krzywa pokazuje przyrost liczby ludności w ciągu ostatnich dziesięciu tysięcy lat.87 Bez kontroli urodzeń, która w XX w. zyskuje na znaczeniu, Republika Federalna miałaby dziś sto osiemdziesiąt milionów mieszkańców.88 W Ameryce Południowej, gdzie mieszka trzecia część wszystkich katolików, a przeciętny dochód roczny na głowę ludności nie przekracza tysiąca marek, żyje obecnie około dwustu milionów ludzi. Już za jedno pokolenie, to znaczy około roku dwutysięcznego, ich liczba może wzrosnąć do miliarda sześciuset, nawet miliarda siedmiuset. Na całej kuli ziemskiej, zakładając globalny pokój, należy się liczyć z liczbą przekraczającą sześć miliardów. A za lat dwieście, przy dotychczasowej stopie przyrostu i bez kontroli urodzeń, będzie nas sto miliardów, tak że świat stanie się jednym ogromnym miastem, poza którego obrębem pozostaną jedynie morza, najwyższe góry i obszary polarne.89 Ograniczenie liczby urodzeń staje się w tej sytuacji etyczną koniecznością. A gdy nasi czołowi eksperci od problemów demograficznych biją na alarm, gdy taki na przykład Kingsley Davis, dyrektor Instytutu Międzynarodowej Problematyki Demograficznej w Uniwersytecie Kalifornii nazywa ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych „sprawą kryminalną — morderstwem popełnianym na dzieciach naszych dzieci" i ,jedyną nadzieję na przeżycie ludzkości" widzi „w systematycznym nakładaniu podatków na małżeństwa wielodzietne, legalizacji zabiegów przerywania ciąży i sterylizacji oraz w powszechnym stosowaniu środków zapobiegania ciąży"90, Kościół katolicki niezmiennie upiera się przy swoich zakazach. Tym bardziej, że maleje procentowy udział katolików w liczbie ludności świata. Zdaje się, że Kościół nie jest nawet w stanie zapanować nad problemem własnego przyrostu demograficznego.91 321 „ Spojrzenie ku wiecznym gwiazdom chrześcijańskiego prawa moralnego " Tak więc surowo nakazywana przez Piusa XII i obowiązująca wedle prawa kanonicznego92 katolicka nauka o małżeństwie nie straciła swej mocy obowiązującej także po II Soborze Watykańskim: prokreacja, płodzenie i wychowywanie potomstwa jest w dalszym ciągu „pierwszym celem" małżeństwa, „jakby jego ukoronowaniem93"; również obecnie „całe życie małżeńskie... musi cechować niezmienne «tak» wobec tej przynależnej do porządku stworzenia płodności", a każdy akt małżeński winien zmierzać „do zgodnego z naturą, płodnego w sposobie realizacji obcowania", jeśli nie ma być „obiektywnie ciężkim grzechem przeciw małżeńskiej czystości" i „poniżającym dla kobiety sprowadzeniem jej do roli nierządnicy"!94 „Pozostawienie samym rodzicom decyzji w sprawie liczby dzieci jest rzeczą niebezpieczną. Z szacunku dla tej sprawy nie chcę o tym mówić obszerniej", ostrzegał w połowie lat sześćdziesiątych kardynał Palermo, Ruffini. Zwraca przy tym uwagę ubogość jego argumentacji: „Podążmy śladami świętego Augustyna, który nie wahał się powiedzieć, że małżonkowie uprawiają gwałt i prostytucję (!), gdy nie podtrzymują chrześcijańskich zasad swego małżeństwa i obcowanie małżeńskie oddzielają od jego celu."95 Jeśli za normalną fizjologiczną płodność kobiety zamężnej uznamy dziesięcioro-dwanaścioro dzieci96, to łatwo sobie wyobrazić wynik, jaki otrzymamy, gdy będziemy stale żądać powrotu do „rodziny chrześcijańskiej": „ośmioro-dwanaścioro dzieci, co dwa lata jedno"97. (I co pokolenie „wyprawa krzyżowa" dla „narodu bez przestrzeni"!) Wszystko pod hasłem: „Spojrzenie ku wiecznym gwiazdom chrześcijańskiego prawa moralnego."98 Choćby świat miał się zawalić... Zupełnie niedawno papież miał podobno podjąć tajną ofensywę dyplomatyczną, by powstrzymać finansowanie i popieranie planowania rodziny przez różne rządy, organizacje międzynarodowe, zwłaszcza USA i ONZ. Sam Watykan potwierdził rozesłanie tajnego okólnika w sprawie kontroli urodzeń do wszystkich swoich przedstawicielstw.99 O ostatecznej i najstraszniejszej konsekwencji tego rodzaju polityki daje pojęcie odpowiedź, jakiej udzielił w niemieckiej telewizji działający w Rzymie teolog holenderski Jan Visser, który na pytanie, czy Kościół bierze pod uwagę ogromne przeludnienie naszej planety i czy zgodzi się na nie, stwierdził: „Tak, potrafię to sobie wyobrazić, jeśli rzeczywiście będzie 322 przekonany, że jest to zgodne z prawem Bożym. Nawet gdyby świat miał się zawalić, prawu musi stać się zadość."100 Fiat justitia et pereat mundus. W 1959 r. jezuita Gundlach bardzo podobnie zinterpretował naukę Piusa XII w sprawie wojny atomowej: „Użycie broni atomowej nie jest całkowicie niemoralne."101 Nawet gdyby nasza planeta, jak swego czasu pisał Gundlach, miała zostać zniszczona w wyniku wojny atomowej, nie znaczyłoby to wiele, „gdyż po pierwsze, mamy niezachwianą pewność, że świat nie będzie trwał wiecznie, a po drugie, nie spoczywa na nas odpowiedzialność za jego koniec. Możemy wtedy powiedzieć, że Bóg, Pan Stworzenia, którego opatrzność wprowadziła nas w tę sytuację, czy też pozwoliła, byśmy się znaleźli w tej sytuacji, która wymaga od nas wyznania wierności wobec jego porządku, przejmie także odpowiedzialność."102 „Wspaniałość ziemi musi się zmienić w dym i popiół." I tak zresztą jest to nieuniknione. Czy to jako wynik wojny atomowej, czy też jako rezultat przeludnienia — tak czy owak nie będziemy narażeni na wyrzuty sumienia. Z jednej strony globalna masakra jest „wyznaniem wierności", z drugiej, koniec w wyniku braku przestrzeni jest „prawem". I mówią to ci sami ludzie, którzy pobożnie spoglądając na ten świat, nauczają: „Lepiej dziesięcioro na poduszce niż jedno na sumieniu!" Na marginesie warto zauważyć, że kto odrzuca zapobieganie ciąży jako rzecz „niemoralną", „amoralną", „bezbożną", praktycznie działa na rzecz sztucznych poronień. Do nich bowiem są najczęściej zmuszeni ci, którym nie wolno stosować antykoncepcji. W większym stopniu dotyczy to kobiet wyznania katolickiego niż protestantek.103 Rozdwojona postawa Kościołów ewangelickich Dzisiejszy protestantyzm, po tej i po tamtej stronie Atlantyku, planowanie rodziny ocenia znacznie liberalniej. O ile jeszcze Konferencja Kościoła Anglikańskiego w Lambeth w 1908 r. „z odrazą" odrzucała każdy sztuczny sposób zapobiegania ciąży, o tyle w 1958 r. ta sama konferencja stwierdzała, że wydanie na świat potomstwa nie jest jedynym celem małżeństwa i że „całkiem fałszywe jest twierdzenie, iż jeśli nie było wyraźnej woli poczęcia, to stosunek seksualny miał grzeszny charakter".104 W 1960 r. Kościół Szkocji, czy raczej jego Komitet ds. Moralności z całą jednoznacznością skonstatował: „Wydanie na świat dziecka jedynie po to, by zaspokoić fizyczne pożądanie, jest mniej moralne niż upatrywanie w poczęciu odpowiedzialności."105 323 Wszelkie formy kontroli urodzeń, o ile są wolne od negatywnych skutków ubocznych dla zdrowia, są więc dozwolone — krążki dopochwowe, prezerwatywy, stosunek przerywany i tak dalej, przy czym z jednej strony zawsze można wskazać Biblię, która nie zna w tej kwestii zakazów, z drugiej zaś logicznie dowieść, że korzystanie z kalendarzyka małżeńskiego z punktu widzenia etyki zasadniczo nie kwalifikuje się wyżej niż używanie środków mechanicznych.106 Również stosowanie „pigułki" zostało zaakceptowane już w 1961 r., zarówno przez Radę Narodową Kościoła protestanckiego w USA, jak i prymasa Kościoła anglikańskiego, arcybiskupa Canterbury, jako całkowicie dopuszczalne i zgodne z moralnością chrześcijańską.107 Protestantyzm jest wszakże zgodny z katolicyzmem w dezaprobacie dla regulacji urodzeń, jeśli wynika ona z samej tylko pożądliwości i wygodnictwa, zwłaszcza zaś w zasadniczej i zdecydowanej niezgodzie na aborcję.108 Dopiero w ostatnich latach, po stronie ewangelickiej daje się zauważyć nieco bardziej ludzka postawa także w odniesieniu do problemu przerywania ciąży, choć co prawda jej oznaki są na razie jeszcze bardzo odosobnione. I tak w 1967 r. Howard Moody z Judson Memoriał Church w Nowym Jorku założył „Narodową Służbę Doradczą Duchownych ds. Przerywania Ciąży", dzięki której już dziesiątki tysięcy kobiet zdecydowało się na zabieg; w 1968 r. amerykańska Konwencja Baptystów uznała, że sprawa aborcji do dwunastego tygodnia ciąży winna być przedmiotem „swobodnego osobistego uznania"109; w 1971 r. synod ewangelicki w Berlinie Zachodnim był wystarczająco uczciwy, by zażądać reformy zakazu aborcji i wiążącego się z nim „zakłamania obecnej praktyki"110. Zdecydowanie natomiast obstaje przy zakazie hierarchia katolicka. Jeszcze II Sobór Watykański nazywa sztuczne poronienie „wstrętną zbrodnią".111 324 Rozdział 22 Zakaz przerywania ciąży „Czy zejdzie z tego świata po dwudziestu czterech godzinach głodowych męczarni, czy może w pierwszym roku życia na skutek epilepsji, po dwóch latach na gruźlicę, po sześciu latach na dziedziczny syfilis; czy będzie nosił na sobie ślady ojcowskiego alkoholizmu, matczynego głodu, pozamałżeńskiej banicji... — donosić je trzeba, przede wszystkim donosić, § 218, tego chce bożek." Gottfried Benn1 „Wszyscy się o mnie martwią: Kościoły, państwo, lekarze i sędziowie. Przez dziewięć miesięcy. Ale potem już sam będę musiał troszczyć się o siebie, gdyż przez lat pięćdziesiąt nie zatroszczy się o mnie nikt inny. Jednak przez dziewięć miesięcy będą się zabijać, by nikt mnie nie zabił. Czy to nie osobliwa troska?" Kurt Tucholsky2 „Kler broni życia nie narodzonego. Gdy jednak setki tysięcy młodych ludzi ginie rozszarpywanych na strzępy, kler nie ma nic przeciwko temu... Co innego błogosławienie sztandarów i armat." Ernst Kreuder3 Nie chciana ciąża to problem towarzyszący człowiekowi od wszech czasów. Także akty przerywania ciąży oraz kary za nie są stare jak świat, o czym świadczą najstarsze zapiski.4 Wiele wysoko rozwiniętych religii nie zna wszakże wyraźnego zakazu aborcji. Islam zezwala na dokonanie zabiegu nawet do szóstego miesiąca ciąży.5 Również w rozumieniu starożytnych Greków i Rzymian zabieg taki był czymś normalnym. Akceptowali go zarówno Arystoteles, jak i Platon. Aprobowało go społeczeństwo6 — może tu należy szukać przyczyn, dla których Paweł, ze wstrętem odrzucający wszelkie grzechy seksualności, tego akurat problemu nie wspomina. 325 „Matki też muszą ratować Europę!" Jednakże począwszy od II w. kierownictwo Kościoła, zaprzątnięte myślą o pomnażaniu „ludu Bożego" piętnuje zabieg przerywania ciąży jako niesłychaną zbrodnię.7 „Każda kobieta", naucza Augustyn, „która czyni coś, by nie wydać na świat tyle dzieci, ile by mogła, obarcza się winą popełnienia tyluż morderstw; tak samo kobieta, która po poczęciu, usiłuje się zranić."8 Kobiety przerywające ciążę uchodziły za morderczynie i, według postanowień synodu w Elwirze (306), podlegały karze dożywotniej publicznej pokuty — według późniejszych kościelnych ustaleń — pokucie do lat dziesięciu9; osobom, które im pomagały groziła niekiedy kara do dwudziestu lat.10 W okresie pełnego rozkwitu średniowiecza, kiedy to już samą próbę przerwania ciąży traktowano jak morderstwo, za aborcję przewidywano dwanaście, a za dzieciobójstwo — piętnaście lat pokuty, choć można było również trafić dożywotnio do klasztoru za umyślne spowodowanie śmierci niemowlęcia.11 Jeszcze dziś Kościół katolicki nie godzi się na uwzględnianie wskazań eugenicznych (przerwanie ciąży u osób umysłowo chorych lub cierpiących na inne choroby dziedziczne) ani wskazań etycznych (przerwanie ciąży będącej wynikiem zgwałcenia), ani też wskazań społecznych (trudne warunki życiowe, ciąża w wyniku stosunku pozamałżeńskiego lub zbyt młody wiek ciężarnej) i grozi ekskomuniką wszystkim, którzy wzięliby udział w takim zabiegu, nie wyłączając ciężarnej.12 Niszczenie zarodka, spędzanie płodu — co to, to nie. Co innego masowe groby poległych w wojnie „donoszonych". Stające się życie należy chronić, by to, które już się stało, mogło zginąć. „Wdzięcznie kiedyś wspomni ojczyzna matki spędzające dorosłych synów", szydził Karl Kraus. Ta sama myśl w ustach kapelana miała wszakże inną formę: „Również matki muszą ratować Europę!"13 Tak jednoznaczne sformułowanie wywoływało oburzenie nawet wśród chrześcijan: „To jest właśnie ta osobliwa ochrona czy też interes związany ze stającym się życiem, zainteresowanie, które gaśnie natychmiast, gdy tylko dziecko przychodzi na świat. Wtedy już może sczeznąć — z takich czy innych powodów... To już nie jest ważne."14 Jednakże by człowiek mógł sczeznąć, musiał się najpierw urodzić. Ażeby to umożliwić, teologowie nie szczędzili gróźb ani obietnic, stale się przy tym powołując na przykazanie, którego sens w czasie wojny tak łatwo potrafili odwrócić: „Nie zabijaj!" W stosunku do zarodka centymetrowej, ba, milimetrowej wielkości stawało się ono nagle niepodważalne. „Kto zabija taką istotę, jest mordercą."15 Gorzej nawet: popełnia 326 „prawdziwie wielki rabunek wobec Boga", jak to niegdyś ujął kardynał Faulhaber16, który wspomagał dzieło zabijania „tych, których Bogu nie zrabowano" podczas dwóch wojen światowych. To już bowiem nie było rabowanie Boga, wszak podobało się Panu, było mu miłą ofiarą.17 „Z Bogiem", takie hasło nosiły na pasach miliony ludzi, którzy gdzieś tam, rzężąc, oddawali ostatnie tchnienie — „chętnie", jak zapewniał Faulhaber, gdy pełnił służbę kapelana; „pięknie", jak dodawał inny duchowny.18 A co najważniejsze — nie bez chrztu. Tymczasem płód (odwieczny powód lamentowania) umiera bez chrztu. A przecież on również, od samego początku, od chwili zapłodnienia, ma „nieśmiertelną duszę", choć nie zawsze to uświadamiano. Większość Ojców Kościoła, łącznie ze świętym Tomaszem, uważała, że dusza wstępuje do płodu męskiego w czterdziestym, a do płodu żeńskiego w osiemdziesiątym dniu od poczęcia19 — nawiasem mówiąc to jeszcze jeden przykład dyskryminowania kobiety. „Z głębokości wołam do Ciebie..." albo „wygoda wody" Świeckie ramię Kościoła w sposób barbarzyński występowało przeciw aborcji i dzieciobójstwu, nierzadko stosując takie same kary za oba te czyny. Winne tych czynów zaszywano w worku — często z psem, kogutem, kotem i wężem — i wrzucano do wody, niekiedy intonując przy okazji (zresztą odpowiednią do sytuacji) pieśń: „Z głębokości wołam do Ciebie..." Jeszcze w połowie XVIII w. chrześcijańskie społeczeństwa w ten wielce widowiskowy sposób pozbywały się występnych matek. Prawie wszędzie w Europie poddawano je torturze szarpania rozpalonymi cęgami, grzebano żywcem, lub przewiercano palem. „Dzieciobój czynię pogrzebać żywcem, palik w usta, palik w serce" — zalecał krótko i węzłowato kodeks z 1418 r., „Brenngenborner Weistum".21 Nieco bardziej cywilizowana i humanitarna „ Constitutio Criminalis Carolina" pobożnego Karola V, obowiązująca na terenie całej Rzeszy aż do końca XVIII w., a w niektórych państwach niemieckich jeszcze do 1871 r. (!) zawierała następujące postanowienie: „Zatem gdy kobieta skrycie, złośliwie i z zamiarem zabija swe dziecko, które otrzymało życie i członki, ma zostać pogrzebana żywcem i przewiercona palem. By jednak zapobiec rozpaczy, można tego rodzaju zło czyniącą kobietę utopić, jeśli w miejscu odbycia sądu istnieje ku temu wygoda wody. Gdzie jednak tego rodzaju złe czyny zdarzają się często, wyrażamy zgodę na stosowanie wspomnianego zwyczaju grzebania i przewiercania palem, a to by zwiększyć strach w tego rodzaju złych kobietach, lub też dopuszczamy, 327 by przed utopieniem zbrodniarka została poddana torturze rwania ciała rozżarzonymi cęgami, wszystko wedle rady biegłych w prawie..."22 ...I moralności Kościoła. Gdyż prawo czy też raczej bezprawie i moralność Kościoła są ze sobą ściśle związane, zwłaszcza w dziedzinie seksualizmu. Fakt, że w większości krajów naszego kręgu kulturowego ciągle jeszcze istnieją prawa zakazujące przerywania ciąży, wiąże się przecież z chrześcij aństwem. W Niemczech § 218 kodeksu karnego, w swej wersji pierwotnej z 1871 r., za przerwanie ciąży groził ciężarnej karą więzienia do lat pięciu, osobom, które udzieliły pomocy w dokonaniu zabiegu — karą do dziesięciu lat więzienia — pod koniec dyktatury hitlerowskiej za ten sam czyn groziła kara śmierci.23 Reforma prawa karnego z 1962 r. utrzymywała w mocy zakaz przerywania ciąży, choć z pewnymi, niewielkimi ograniczeniami. Jeszcze w 1973 r. kobieta, która „uśmierca płód lub godzi się na jego uśmiercenie", mogła zostać skazana, w zgodzie z obowiązującym prawem, na pięć lat pozbawienia wolności. Oczywiście obecnie wyroki są łagodniejsze, większość spraw w ogóle nie trafia przed sąd, co wszakże sprawia, że tym większa krzywda dzieje się tym, którym jednak przyszło odpokutować swój czyn, czy to grzywną czy więzieniem — co oczywiście dotyczy tylko osób z warstw słabszych socjalnie. „Jeszcze się nigdy nie zdarzyło", zauważył renomowany prawnik, socjaldemokrata Gustav Radbruch, „by z paragrafu 218 stanęła przed sędzią kobieta dobrze sytuowana."24 Zachodnioniemiecka Odyseja Obowiązujące w Niemczech Zachodnich prawo, zakazujące przerywania ciąży nawet w trudnej sytuacji życiowej kobiety, dopuszcza możliwość przeprowadzenia zabiegu jedynie ze względu na zdrowie ciężarnej i przy aprobacie gremium rzeczoznawców, co w praktyce rzadko się zdarza. Jakie to pociąga za sobą komplikacje i jak nawet rozpaczliwa sytuacja ciężarnej nie jest w stanie przyczynić się do sprawniejszego stosowania tego przepisu, niech świadczy przypadek opisany poniżej. „Kobieta, która miała już kilkoro dzieci i od lat była chora, podejmuje w drugim miesiącu ciąży próbę samobójczą przez zażycie tabletek nasennych. Zostaje uratowana, ale dowiaduje się, że płód, który nosi, mógł doznać uszkodzeń w wyniku działania środka, który zażyła; słyszy radę, że powinna usunąć ciążę. Jednakże z powodu zmiany miejsca zamieszkania i związanej z tym faktem zmiany lekarza nie wie, kto mógłby wystawić odpowiedni wniosek. W związku z tym zwraca się do 328 właściwego urzędu zdrowia. Urząd nie może pomóc i wskazuje Izbę Lekarską. Rodzina waha się; stan kobiety, którą sytuacja przerasta, pogarsza się. Postanawia poprosić o wystawienie wniosku swego nowego lekarza, który kieruje pismo do Izby Lekarskiej. Izba potwierdza fakt otrzymania wniosku, powiadamia o kosztach należnych za przyszłe orzeczenie oraz sumie, którą zwróci kasa chorych, a dalej pisze: «Koszty manipulacyjne wynoszą 10 DM. Powyższą sumę prosimy wpłacić na konto Izby Lekarskiej. Wtedy prześlemy Pani wykaz nazwisk i adresów rzeczoznawców» (Wtedy!) Rzeczoznawcom nie udało się uzgodnić jednolitego stanowiska. Trzeba było powołać rzeczoznawcę wyższej instancji. A to znów znaczyło: najpierw pieniądze, później adres! Wreszcie nadchodzi wiadomość z Izby Lekarskiej o zgodzie na zabieg przerwania ciąży. I choć nikogo nie można za ten fakt winić, to przecież z powodu błądzenia między instancjami, wahań w samej rodzinie i wymiany urzędowej korespondencji minęły prawie dwa miesiące. Tymczasem droga krzyżowa tej kobiety dopiero się zaczyna: problemem numer jeden, który należy teraz pokonać, jest znalezienie szpitala, który podejmie się przeprowadzić, teraz już legalny, zabieg przerwania ciąży. W jednym wątpliwości wyrażają pielęgniarki, w innym poważne zastrzeżenia medyczne i etyczne zgłasza lekarz. Trzecia placówka jest w tym momencie przepełniona. Kobieta szuka szpitala, ciąża trwa, embrion wzrasta, a wraz z nim niebezpieczeństwo dla matki. Coraz trudniejsza staje się również sytuacja lekarza. Jeśli dozwolone będą dalsze wskazania, czas oczekiwania na decyzje lekarzy przypuszczalnie znacznie się jeszcze wydłuży."25 Kary — mniejsze niż za „ nielegalne zabicie zająca..." Również w USA, gdzie dopiero przed kilku laty zaczęła się „batalia o ustawy w sprawie aborcji", przerwanie ciąży we wszystkich stanach było karalne — od roku (Kansas) do dwudziestu lat więzienia (Mississippi), choć co prawda również i tutaj ustawy te były tylko sporadycznie stosowane. Ale już sama próba aborcji była karalna, nawet gdy kobieta w ogóle nie była w ciąży! Jeszcze na początku lat siedemdziesiątych w trzydziestu jeden stanach USA prawo dopuszczało zabieg przerwania ciąży jedynie w razie zagrożenia życia matki.26 Wszakże od 1973 r., gdy zabieg został zalegalizowany, umieralność gwałtownie zmalała, w Nowym Jorku procent dzieci nieślubnych zmniejszył się prawie o połowę, dzieci porzuconych prawie o dwie trzecie, 329 a obciążenia socjalne o miliony dolarów. Mimo to (przede wszystkim) katolicy protestują nadal przeciw aborcji. Nawet (raczej konserwatywny) sędzia Sądu Najwyższego, Harry Blackum zauważa z ubolewaniem: „Jeszcze nigdy nie dostałem tylu ziejących nienawiścią listów. Zarzuca mi się, że jestem Poncjuszem Piłatem, Herodem i rzeźnikiem z Dachau."27 W innych krajach za zabieg przerwania ciąży ciągle jeszcze grożą kary długoletniego więzienia, grzywny i zakazu wykonywania zawodu; karalne bywa nawet samo aprobowanie takiego zabiegu.28 Niemniej wymiar kary wydaje się katolikom „z reguły niższy niż za kłusowanie na zająca", „o wiele za niski" „za tak straszną, podkopującą dobro ogólne zbrodnię".29 Nie dość na tym: po drugiej wojnie światowej, po komorach gazowych Hitlera, zrzuceniu bomby atomowej na Japonię, w czasie trwania rzezi w Azji wschodniej, teolog Haring ośmielał się pisać: „Aborcja jest zbrodnią, która, jak chyba żadna inna, pokazuje moralne dno współczesnego świata."30 Oto, co niektórzy uważają za moralność! Prawdziwi zbrodniarze wojenni Wojnę i aborcję łączy się z sobą tak ściśle, że za „prawdziwie winne" wojny uważa się kobiety, dokonujące zabiegu przerwania ciąży. Życzy się im przy okazji „prawie" stryczka i szubienicy! Gdyż, jak argumentuje katolik Binder: „Kto niszczy szacunek dla życia bardziej niż te kobiety, którym nawet życie ich własnych dzieci nie jest święte? To one są prawdziwymi winowajczyniami, lekceważącymi Boga jako Pana życia: chciałbym prawie powiedzieć: W procesach zbrodniarzy wojennych powieszono nie tych, co trzeba!"31 „Nowyprogram eutanazji" A zatem nazistowscy zbrodniarze wojenni zostali skazani „prawie" niesłusznie... I nie przez przypadek opinia ta wywodzi się z tych samych kręgów, które dziś bronią, tak bardzo cenionego przez nazistów, § 218, a jego przeciwnikom zarzucają „przyzwolenie na mord" — na „nowy program eutanazji!"32 W NRD, gdzie od 9 marca 1972 r. przed upływem trzeciego miesiąca ciąży, kobieta sama mogła decydować o jej przerwaniu — zarówno sam zabieg, jak i wstępne konsultacje oraz późniejsza opieka były całkowicie bezpłatne — katoliccy arcypasterze przepowiedzieli (w odczytanym 330 ze wszystkich ambon oświadczeniu) „zgubny dla całego narodu rozwój", ewangeliccy zaś — „powszechne stąpienie sumień".33 W gąszczu kontrowersji wokół aborcji i dobrowolnej sterylizacji, w Republice Federalnej wyżsi duchowni ciągle jeszcze protestują — od arcybiskupa Fryburga, Schaufelego po arcybiskupa Berlina, Bengscha, od arcybiskupa Monachium, Dópfnera po arcypasterza Paderborn, Jaegera, któremu zapewne tylko sytuacja nie pozwala przedzierzgnąć się z bojownika zimnej wojny w żołnierza gorącej. W każdym razie z tą samą katolicką żarliwością, z jaką niegdyś, gdy był kapelanem dywizji Hitlera, widział w jego rosyjskich przeciwnikach ludzi „zdegenerowanych, prawie zwierzęta", z tym samym zapałem, z którym później występował za bronią atomową dla Bundeswehry i urzeczywistnianiem „ideałów wypraw krzyżowych... w nowożytnej formie"34, potępia dziś „nowy program eutanazji" i „eliminowanie niewartościowego życia w łonie matki".35 Biskupi wspólnie pouczają też rząd boński, że przerwanie ciąży jest dopuszczalne jedynie ze wskazania lekarskiego, że każde inne uzasadnienie niekaralności zabiegu należy odrzucić jako nie do przyjęcia, nawet jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu, choć już kilka lat wcześniej Kościół zaakceptował skrobanki u zgwałconych zakonnic!36 Co innego jednak zakonnica, co innego zwykła kobieta. Zgodnie bowiem z przekazanym rządowi bońskiemu w 1970 r. „Stanowiskiem Komisji Biskupów Niemieckich w sprawie ochrony życia poczętego" państwo musi karać aborcję jako „umyślne uśmiercenie życia ludzkiego".37 Główną rolę w tym koncercie pobożnych głosów odegrał OSSERVATORE ROMANO, który na początku 1972 r. skłonnemu do reform rządowi koalicji SPD-FDP imputował nie tylko „nieludzkie decyzje", ale także sięganie do „ideologii Trzeciej Rzeszy"38. Inne katolickie gazety włoskie pisały: „gorszy od Hitlera" lub: „Szpitale, w których wtedy przeprowadzano zabiegi aborcji i sterylizacji, nosiły nazwy Auschwitz, Dachau, Mauthausen."39 Zatem: gabinet socjalliberalny, z powodu planowanego dopuszczenia dobrowolnej sterylizacji, został zrównany ni mniej ni więcej tylko z tymi zbrodniarzami, którzy wprowadzili sterylizację przymusową, mordowali właśnie socjaldemokratów i liberałów, a w zakresie praw i zwyczajów seksualnych uprawiali politykę zgodną z wytycznymi papiestwa; zresztą prawie do końca byli przez nie intensywnie popierani.40 331 Wezwanie do oglądania duchów A obok tych potwarzy i kłamstw mamy jeszcze do czynienia z kiczem wciskanym szerokim masom w tanich książeczkach, a nawet na plakatach. „I pomyślcie teraz" sugeruje pewien nie pozbawiony fantazji mnich, „że te setki tysięcy nie narodzonych ciągną przez niemiecką krainę, każde (sic!) przyodziane w trupią sukienkę. Ogromna rzesza najmniejszych, widmowy pochód, może na setki kilometrów długi. Przemierzają wszystkie niemieckie okręgi, miasta wielkie i małe, wioski i samotne zagrody, i wznoszą niewinne rączęta, oskarżając swych chrześcijańskich rodziców, którzy odmówili im życia, ziemskiego i wiecznego, oskarżając małżonków, do których drzwi pukali i w imieniu boskiego dzieciątka prosili o wpuszczenie, a którzy ich niemiłosiernie odepchnęli w ciemną noc śmierci. I ta widmowa armia nigdy nie narodzonych idzie dalej do tronu Boga w Trójcy Jedynego i podnosi ciężkie oskarżenie przeciw chrześcijańskim małżonkom, samolubnym, szukającym użycia, zniewieściałym i okrutnym..." i tak dalej i dalej.41 „I pomyślcie sobie o tych setkach tysięcy nie narodzonych..." A przecież każdy, kto nie dał się zwieść autorowi tego katolickiego kiczu, spokojnie potrafi o nich pomyśleć. Także o owej czterdziestoletniej głuchoniemej matce z Norymbergi, której wniosek o dokonanie zabiegu przerwania ciąży został odrzucony jeszcze w 1971 r., choć już czwórka jej dzieci głucho i niemo tułała się po domach dziecka!42 „Kultura Kościoła" albo „matka niech umrze pobożnie" Katolik Schreiber, który w swym dziele „Matka i dziecko w kulturze Kościoła" prezentuje nawet najbłahsze świadectwa kościelnej troski, w suplemencie cytuje z tekstów źródłowych. W instrukcji dla położnych z pierwszych lat XVII w. czytamy m.in.: „Gdy przyjdzie do sytuacji, że matka lub dziecko umierają, winna ona", akuszerka, „przede wszystkim starać się, by ochrzcić dziecko, gdyż lepiej jest, kiedy matka umrze pobożnie, niżby dziecko miało pozostać nie ochrzczone." W innym miejscu znajdujemy taką oto zupełnie stereotypową uwagę: położna ma „także ochrzcić choćby tylko jeden członek dziecka", matka zaś „niech umrze pobożnie".43 Pisząc o wieku XVIII, współczesny historyk medycyny zanotował, co następuje: „W stosunku do ubogiej ciężarnej i położnicy nie przedsiębrano praktycznie niczego. O niezamężne kobiety ciężarne troszczyły się władze, zresztą raczej po to, by je kontrolować i karać (jakiś powód 332 zawsze się znalazł), niż by im pomagać. Gdy nie było pieniędzy, kobiety nawet w tym stanie, zamężne czy nie, musiały pracować aż do wyczerpania, często w warunkach bardzo szkodliwych dla zdrowia. Praca dzieci niemajętnych rodziców była czymś oczywistym."44 Jeszcze w XX w. Kościół katolicki żąda donoszenia płodu, choćby wiązało się to ze śmiertelnym niebezpieczeństwem dla matki: „Dlatego też nawet dla ratowania życia matki nie wolno rozczłonkować żywego dziecka, np. przez kraniotomię, embriotomię itd."45 Nie dość na tym: „Bezpośrednie uśmiercenie płodu jest zabronione również wtedy, gdy lekarz dla ratowania matki, w sytuacji zagrożenia życia, uważa za niezbędną «aborcję terapeutyczną», a bez tego zabiegu matka i dziecko ewentualnie zginą."46 „Lepiej, by matka umarła zgodnie z wolą Boga, niżby dziecko miało zostać z rozmysłem zabite przez zbrodniczą rękę. Lepiej, by matka i dziecko umarły zgodnie z boskim zrządzeniem, niżby mordercza ręka miała sięgnąć po życie dziecka."47 „ Skromna propozycja " Jonathana Swifta A co zwykle czyniono dla dzieci? W średniowieczu tolerowano je w domach dla podrzutków i sierot tylko do czasu, aż stały się wystarczająco samodzielne, by móc „chodzić za jałmużną"48. Niczego innego zresztą nie umiały, gdyż poza odrobiną religii niczego ich nie nauczano. Gdy jednak w późnym średniowieczu i rozpoczynającej się erze nowożytnej, rzesze żebraków i włóczęgów stale się rozrastały i, mówiąc językiem Marksa, powstała „masa wyjętych spod prawa proletariuszy"49, jej starym, ułomnym i cherlawym przedstawicielom pomocy wprawdzie udzielano, ale pozostałych zewsząd przepędzano, poddawano publicznym chłostom, wypalano piętno na piersiach, plecach i ramionach, obcinano uszy lub choćby tylko pół ucha, albo kaleczono w inny sposób, wreszcie, po kilkukrotnym schwytaniu bez pracy, karano śmiercią, nie bacząc przy tym, czy była dla nich w ogóle jakakolwiek praca.50 W 1729 r. wielki pisarz satyryczny, Jonathan Swift uczynił „Skromną propozycję, jak uchronić dzieci biedaków w Irlandii przed tym, by były ciężarem dla swych rodziców i państwa, i jak mogłyby się stać one pożytkiem dla ogółu". Swift zaproponował ich spożytkowanie dla „wyżywienia i częściowo ubrania wielu tysięcy", zwłaszcza że „młode, zdrowe, dobrze karmione piersią roczne dziecko jest nader delikatną, pożywną i zdrową potrawą, czy to duszone, pieczone, smażone, czy też gotowane... jako potrawka czy ragout", a mięso dziecięce może być produkowane po niskich 333 kosztach, a później sprzedawane nawet przez biedaków. Prognoza Swifta: znaczna poprawa sytuacji materialnej rodziców, zmniejszenie liczby sztucznych poronień, przypadków dzieciobójstwa i w ogóle powszechnej nieczułości, także kłusowania dziczyzny — a „wśród kobiet zamężnych" rozpoczęcie „szlachetnego współzawodnictwa... która przyniesie na rynek najtłuściejsze dziecko"51. Z siedmiuset czterdziestu dzieci, które w latach 1763-1781 trafiły do przytułka w Kaseel, pod koniec roku 1781 żyło już tylko osiemdziesięcioro ośmioro, z czego ledwie dziesięcioro osiągnęło czternasty rok życia.52 Współczesne raje dziecięce Jeszcze w 1927 r. ponad osiemdziesiąt procent mieszkańców Wiednia żyło po czworo i więcej w jednym pokoju!53 Przeprowadzone w końcu lat pięćdziesiątych badania warunków życia sześciu tysięcy dzieci w robotniczej dzielnicy Berlina — Kreuzbergu wykazały, że trzy czwarte uczniów żyje w mieszkaniach jedno- i dwupokojowych, bez ogrodu i balkonu, prawie czterdzieści procent — bez toalety i łazienki, trzydzieści dziewięć procent bytuje we trójkę, dwadzieścia pięć procent w czwórkę, piętnaście procent w pięć, sześć i więcej osób w mieszkaniu jednopokojowym. Co trzecie dziecko nie ma w domu ani miejsca do nauki, ani kącika do zabawy, co ósme nie ma własnego łóżka.54 I jeszcze w 1965 r. osiemset pięćdziesiąt tysięcy rodzin w Republice Federalnej mieszkało w barakach, piwnicach i na poddaszach.55 W katolickich Włoszech jeszcze dzisiaj ponad milion ludzi żyje z bardzo źle opłacanej pracy w domach, bez ubezpieczenia chorobowego; pięćdziesiąt procent młodych wykwalifikowanych (!) robotników przemysłowych zarabia pięć tysięcy lirów tygodniowo (trzydzieści marek); jeden milion trzysta tysięcy Włochów pozostaje w ogóle bez pracy, we Włoszech południowych bezrobocie obejmuje nawet czterdzieści osiem i trzy dziesiąte procenta absolwentów szkół.56 A jaka nędza szerzy się w katolickiej Ameryce Południowej! Ale rozmnażać się trzeba... Najwyższą cenę krwi płacili biedni Aborcja jest wedle prawa czynem przestępczym. Zatem przestępczością para się większość społeczeństwa, i to z wszystkich klas i warstw. Niewątpliwie bowiem słusznie twierdzi A. S. Neill, znany w świecie założyciel „Summerhill", uważający problem aborcji za jeden z najbardziej odrażających, świadczących o obłudzie symptomów choroby ludzkości: 334 „Praktycznie nie ma takich sędziów, duchownych, lekarzy, nauczycieli i tak zwanych filarów społeczeństwa, którzy dla swych córek nie woleliby aborcji nad hańbę nieślubnego dziecka."57 Jeśli zaś o to chodzi, ludzie majętni są w lepszej sytuacji. Zawsze mogą sobie pozwolić na znalezienie takiego miejsca w świecie, gdzie zabieg będzie legalny, przeprowadzony bez zarzutu z medycznego punktu widzenia i praktycznie bez ryzyka. Kobiety biedne natomiast trafiają w ręce fuszerów, czego częstą konsekwencją jest późniejsza bezpłodność lub choroba (około trzydziestu procent wszystkich kobiet!)58, a nawet śmierć. Według badań przeprowadzonych ostatnio w Nowym Jorku po zabiegu sztucznego przerwania ciąży zmarło pięćdziesiąt sześć procent Portorykanek, pięćdziesiąt procent Murzynek i dwadzieścia pięć procent kobiet białych — co „Newsweek" skomentował stwierdzeniem: „Największą ofiarę krwi płacą biedni i pokrzywdzeni."59 Pod koniec lat pięćdziesiątych, według nie kwestionowanych danych naukowej statystyki, przeprowadzono w Niemczech osiemset siedemdziesiąt pięć tysięcy zabiegów przerwania ciąży. Biorąc pod uwagę zarówno ilość pacjentek, jak i osób, które pomogły w przeprowadzeniu zabiegu, Gottfried Benn wyliczył „w sumie trzynaście milionów lat więzienia, na które społeczeństwo w ciągu roku zasłużyło sobie wobec państwa".60 Po przebytym zabiegu umierało rocznie około dwudziestu tysięcy kobiet, a siedemdziesiąt pięć tysięcy ciężko chorowało.61 A jednak dla niektórych to ciągle zbyt mało. Swego czasu, na łamach czasopisma „Reformation", pastor Legius ubolewał, „że na skutek procederu aborcyjnego nie umiera większość — co byłoby odstraszającym przykładem dla zwodzonych i łatwowiernych. Pocieszającą jest rzeczą, że znaczny procent współczesnych mieszkanek Berlina za karę za spędzenie płodu umiera jednak w tak zwanym połogu. Należy żałować, że ciągle jeszcze zbyt wiele tych nic niewartych kobiet pozostaje przy życiu, by dalej wieść swój przeklęty żywot."62 W latach pięćdziesiątych w Republice Federalnej na jedno urodzenie przypadały mniej więcej dwie aborcje. Oprócz wspomnianych już skutków śmiertelnych, z zabiegiem łączą się często konsekwencje wychodzące na jaw dopiero później. Są to: depresje, nerwice, niechęć do mężczyzny, który skłonił kobietę do przeprowadzenia zabiegu, wreszcie zaś bezpłodność.63 Mniej więcej od piętnastu do dwudziestu procent kobiet, które dokonały zabiegu przerwania ciąży cierpi na bezpłodność; w samych tylko Niemczech Zachodnich dotyczy to liczby między sto czterdzieści a dwieście tysięcy kobiet rocznie.64 Jeszcze kilka lat temu liczba aborcji (mimo pigułki) wynosiła wiele setek tysięcy — dla tysięcy kobiet zabieg kończył się śmiercią.65 335 We Francji około połowy naszego stulecia liczba porodów była mniej więcej taka sama, jak liczba przeprowadzonych aborcji; dwie trzecie kobiet, które zdecydowały się na zabieg, stanowiły mężatki.66 Zazwyczaj bowiem to nie młode dziewczęta, po krótkotrwałym związku z mężczyzną, decydują się na przerwanie ciąży, lecz matki, które nie są w stanie wyżywić następnych dzieci.67 W latach sześćdziesiątych, na dziesięć Francuzek przypadało osiem, które przynajmniej raz przerywały ciążę. Wiele z nich miało na koncie ponad piętnaście nielegalnych zabiegów.68 W USA w tym samym czasie przerwano około osiemdziesiąt procent ciąż przedmałżeńskich, piętnaście procent małżeńskich i ponad osiemdziesiąt procent pomałżeńskich.69 Sam za siebie mówi fakt, że studenci medycyny w Stanach bardzo wiele słyszeli o społecznych i prawnych skutkach aborcji, często w formie ostrzeżeń i przestróg, rzadko natomiast i mało o samych technikach zabiegu; tak że lekarze okazywali się mieć na ich temat „tylko niekompletne" wiadomości. A przecież opracowanie zarówno skutecznych, jak bezpiecznych metod przerwania ciąży nie powinno nastręczać poważniejszych trudności. Na przeszkodzie zawsze jednak stawała panująca moralność.70 Legalizacja aborcji i ogromny spadek śmiertelności Natomiast w Związku Radzieckim w 1920 r. zezwolono, by ten zakazany przez całą erę chrześcijańską zabieg był dokonywany przez lekarzy w państwowych klinikach, z uwagi na fakt, że wcześniej pięćdziesiąt procent kobiet przerywających ciążę chorowało na zakażenie krwi, a cztery procent umierało.71 Co prawda w epoce stalinowskiej aborcja została ponownie zakazana, jednakże w 1955 r. jeszcze raz zalegalizowana. W Rosji, gdzie TO każdego roku dokonuje się około pięciu milionów legalnych aborcji72 , zabiegowi mogą się poddawać również cudzoziemki; podobnie miały się sprawy w Polsce, tak jest w Japonii, czy też — od 1968 r. — w Anglii, gdzie jeszcze w końcu XIX w. za tę „zbrodnię główną" przewidywaną karą było dożywotnie więzienie.73 W Danii zabieg przeprowadzony legalnie nie jest zagrożony żadną karą.74 I w żadnym z tych krajów nie zmalał szacunek dla ludzkiego życia. A jak ten szacunek wyglądał w czasach, gdy Stalin zakazał aborcji? Jak wyglądał w Niemczech, gdy naziści chronili „życie kiełkujące" karą śmierci? To, czego bronili Stalin i Hitler, jeszcze dzisiaj broni casu substrato Kościół. Legalizacja aborcji ogromnie zmniejsza śmiertelność i zachorowalność. Fachowo przeprowadzony zabieg jest prawie zupełnie bezpieczny, 336 w każdym razie dużo bezpieczniejszy niż zwykły poród. Wszędzie tam, gdzie jest dozwolony i odbywa się pod lekarską kontrolą, natychmiast maleje liczba wszelkich związanych z nim niepożądanych skutków, takich jak gorączka, infekcje, niepłodność określonego typu.75 W końcu lat pięćdziesiątych na sto tysięcy tego rodzaju operacji w krajach bloku wschodniego zdarzyło się tylko sześć przypadków śmierci, w Czechosłowacji na początku lat sześćdziesiątych już tylko jeden i dwie dziesiąte, na Węgrzech w 1967 r. — zaledwie osiem dziesiątych! Na Zachodzie jeszcze dziś szacuje się, że śmiertelność w wyniku zakazanych zabiegów jest dziesięciokrotnie wyższa.76 W ten sposób miliony kobiet i dziewcząt padło i pada ofiarą tych kościelnych instytucji, które ciągle jeszcze mają wpływ na nasze prawodawstwo, które ciągle jeszcze głoszą dogmat o grzechu pierworodnym, ciągle piętnują każdy stosunek pozamałżeński, ciągle próbują sabotować uświadamianie seksualne młodzieży, ciągle podsycają obłudę, stany wywołujące nerwice i agresję — co postaramy się pokazać w następnych rozdziałach. 337 Rozdział 23 Grzech śmiertelny „Gdy się słyszy, ile wrzawy czyni teolog wokół działań człowieka, który został stworzony przez Boga jako rozpustnik i spał ze swą sąsiadką, którą Bóg ukształtował nader udatnie i powabnie, to czyż nie można by pomyśleć, że świat został podpalony ze wszystkich czterech stron?" Denis Diderot1 „W seksualności nie ma nic złego, a tradycyjne do niej nastawienie jest chore. Wydaje mi się, że w naszym społeczeństwie żadna inna choroba nie powoduje tyle ludzkiej nędzy..." Bertrand Russel2 , Jaki był przez stulecia główny kontekst, z którym łączono płeć, wspólnotę i rozkosz seksualną?... Kontekstem tym był świat brudu, świat analny... Rozkosz seksualna jeszcze dziś wydaje się wielu ludziom czymś w rodzaju rozkoszy oddawania moczu i defekacji." katolik FritzLeist (1973)3 Pojęcie grzechu, które nabrało wyrazistego kształtu zwłaszcza za panowania w Egipcie Echnatona (Amenofisa IV) w wieku XIV p.n.e., zostało przejęte przez Hebrajczyków w VII w. p.n.e. i poprzez Stary Testament trafiło do chrześcijaństwa. Z tym, że za grzech uchodzi w chrześcijaństwie już nie tylko „grzeszny" czyn, ale samo upodobanie w nim, zabarwione satysfakcją wspominanie występku, lub żal, że nie został on popełniony, zatem sama chęć czynienia rzeczy zabronionych. Wśród najróżniejszych rodzajów grzechu, największe znaczenie ma grzech zmysłowej namiętności, żądza seksualna. W katolicyzmie istnieje, przyznają to zresztą sami katolicy, „długa tradycja", polegająca na tym, by uważać, „że każda czynność seksualna to grzech, lub że grzech jej towarzyszy", że „wszelkie czynności seksualne okazują się w końcu złe, gdyż związane są nierozerwalnie z pożądliwością".4 „W każdym kazaniu, przy każdej okazji wielokrotnie wskazuje się na ten grzech. A często 338 oznacza to przecież wywoływanie przysłowiowego wilka z lasu. Problem odmalowywano w taki sposób, że wszelkie uchybienia w tej dziedzinie musiały się wydawać grzechem najcięższym." Początki chrześcijańskiego opętania grzechem Stałe straszenie „grzechem cielesności" ma niewiele, a może nawet nic wspólnego z Jezusem. Ale już w Nowym Testamencie sobór apostolski prezentuje w swym dekrecie jako grzechy główne lub śmiertelne, znaną triadę: bałwochwalstwo, nierząd i morderstwo.5 W chrześcijaństwie stały się one klasycznymi występkami — przestępstwami w ogóle. (Inna sprawa, że synody pierwszych wieków w ogóle nie ustalały kary za zabójstwo uważając, że nie zdarza się ono wśród chrześcijan!) Tymczasem największy chyba kaznodzieja chrześcijańskiej psychozy grzechu pojawia się u samego początku rozwoju tej religii — to Paweł. Nieustannie ostrzega, zaklina, straszy: „Grzech wszedł na świat", ciało jest „opanowane przez grzech", „prawo grzechu" tkwi w „członkach", „Bóg potępił grzech ciała", ludzie są „niewolnikami grzechu", są „zaprzedani grzechowi", „wszyscy zgrzeszyli" i tak dalej. Są to cytaty z samego tylko Listu do Rzymian.6 Chrześcijańska doktryna grzechu już w III stuleciu stawia na czele listy obżarstwo wraz z opilstwem i nierząd, a wreszcie przychodzi Augustyn i poddaje obrzydliwość płciową teologicznej systematyzacji. Augustyn, wedle Theodora Heussa „najgłębsze i najczyściejsze źródło", z którego „czerpie" światopogląd katolicki; Augustyn, który nie tylko był miłośnikiem kobiet, lecz być może również nie stronił od mężczyzn; Augustyn, który nie radził sobie z własnymi problemami seksualnymi i, zawieszony między użyciem a frustracją, nie mógł sobie znaleźć spokojnego miejsca; który potrafił się modlić: „Daj mi czystość... ale nie zaraz!"7; który stał się człowiekiem pobożnym, gdy już naużywał się do syta, gdy już jego słabość do kobiet zamieniła się, jak u wielu starzejących się mężczyzn, we własne przeciwieństwo i gdy do tego wszystkiego zaczęły mu się dawać we znaki problemy zdrowotne, szczególnie uciążliwe u retora (płuca, piersi); otóż ten właśnie Augustyn stworzył klasyczną patrystyczną doktrynę grzechu, szczególnie zaciekle zwalczając konkupiscencję. Tym samym w decydujący sposób wpłynął na moralność chrześcijańską i losy milionów ludzi Zachodu, pełnych seksualnych zahamowań i lęków. Miłość jest dla Augustyna jedynie miłością do Boga, miłość inna niż do Boga jest w gruncie rzeczy sprawą diabła. „Istnieją dwa rodzaje 339 miłości: jedna jest święta, druga nieświęta." „Gdy miłość rośnie, maleje pożądanie." „To, co żywi miłość, osłabia pożądanie zmysłów; od czego owo ginie, tamtej daje doskonałość."8 Dlatego prawdziwa miłość może być tylko miłością czystą. Prawdziwa miłość, szepcze Cassie w genialnym „Manhattan Transfer" Dos Passosa, jest cnotliwa i czysta (sic!). Mówiącemu o miłości Augustynowi, przytrafił się nie tylko błąd językowy, ale, co gorsza, błąd myślowy: „Cnotą otacza ją Zuzanna, kobieta zamężna, cnotą Anna, wdowa, cnotą Maryja, dziewica."9 Biskupa Hippony głęboko teraz obrażały i szokowały takie sprawy jak stosunek płciowy i orgazm, którymi sam się rozkoszował w dniach, gdy był mocniejszy w lędźwiach. Teraz, gdy ubolewał już nawet z tak błahego powodu, że to czy owo mu smakuje, rozkosze tego rodzaju zdały mu się czymś diabelskim, „okropnym", „piekielnym", „palącą opuchliną", „przerażającym żarem", „chorobą", „obłędem", „zgnilizną", „wstrętnym błotem", „wstrętną ropą" i tak dalej i dalej.10 Jakby tama pękła pod naporem tych złorzeczeń. Erekcja w raju? „ Ten teolog chrześcijańskiego małżeństwa" wyrażał nawet pragnienie, by również wszyscy ludzie żonaci żyli we wstrzemięźliwości seksualnej, wręcz czerwienił się wskutek „określonej miary zwierzęcego ruchu"; ba, twierdził nawet, że każdy wolałby, żeby dzieci, jak w raju, były płodzone bez pożądliwości — przy czym straszliwie dręczył się, rozważając (śmieszną samą w sobie kwestię), „czystego związku mężczyzny i kobiety" przed „grzechem pierworodnym". Początkowo przyjął taki charakter owego związku, następnie rozważał jednak kontakt cielesny; wreszcie doszedł do przekonania, że owszem, kontakt ten musiał być faktem, ale fakt ten był pozbawiony wszelkiej lubieżności; wreszcie, w ostatnich latach swego życia, uznał żądzę seksualną za możliwą również w raju. Późniejsi teologowie, na przykład Wilhelm z Champeaux, przypuszczali co prawda, że Adam „włożył Ewie" tak, „jak kładzie się na czymś palec, bez jakiejkolwiek przyjemności", Ewa zaś, zauważał Robertus Pullus, „przyjęła męskie nasienie bez żaru". Po prostu każde podniecenie płciowe wydawało się tym ludziom nie na miejscu, nie do pogodzenia z niebiańskim szczęściem. Mechthilda z Magdeburga i inne pobożne dziewice uważały prarodziców za istoty w ogóle pozbawione tych części ciała. 340 „Gdyż Bóg nie stworzył im członków hańby I byli ubrani w szaty anielskie. A dzieci płodzili w miłości świętej. Wszak słońce, gdy w wodnej toni się nurzy Lustra wody bynajmniej nie burzy." Cała rzecz jest „tajemnicą porządku nadprzyrodzonego", nie można jej wprawdzie „uczynić pozytywnie zrozumiałą", ale dobrze nadaje się do tego, by „pogłębić" „rozumienie ludzkiej egzystencji", oczywiście również poprzez wskazanie na „radykalny niedostatek zbawienia"; tak że grzech pierworodny jest jakby negatywnym wyrazem „jasnej prawdy o zbawieniu".11 Inaczej mówiąc: trzeba być „grzesznym", by móc być „zbawionym". Jezus i Paweł nie znają jeszcze nauki o grzechu pierworodnym Grzech pierworodny (peccatum originale) jest wedle wiary chrześcijańskiej powszechnym zepsuciem rodzaju ludzkiego, powstałym na skutek nieopatrznego kroku popełnionego przez Adama i Ewę, swego rodzaju udziałem wszystkich w ich „upadku". W związku z tym każdy człowiek, z wyjątkiem Maryi, jest od samego początku obarczony grzechem, automatycznie uwikłany w winę prarodziców. Niewidoczną, ze zrozumiałych względów, zmazę grzechu pierworodnego, eliminuje chrzest — rozumie się, że też w sposób niewidoczny. Niestety, widoczne pozostają skutki: trudy życia, choroba, śmierć, oraz nade wszystko pożądanie płciowe, w szczególny sposób powiązane z grzechem pierworodnym. Ten dziwaczny fakt teologiczny — według Piusa XI „niezbywalny element religii chrześcijańskiej", według Schopenhauera „punkt centralny i serce chrześcijaństwa"12 — nie jest, jak i wszystko inne w tej religii, specyficznie chrześcijański. Analogiczne koncepcje kursowały wieki, a nawet tysiąclecia wcześniej w kultach pogańskich.13 Jezus nie wygłosił żadnego kazania na temat grzechu pierworodnego, ale jego milczenie tłumaczy się brakiem przygotowania słuchaczy do „udźwignięcia sensu takiej tajemnicy".14 (Sprawy znacznie bardziej skomplikowane, jak dogmat o Trójcy Świętej, dźwigają z powodzeniem!) Również Paweł, który wprawdzie uważał, że człowiek jest „z natury zły", a szczególnie skłonny do trwania w „brudzie nieobyczajności" i „haniebnych namiętnościach", nigdzie właściwie nie głosił, jak i pozostali autorzy nowotestamentowi, tego rodzaju poglądów, choć później zyskały one rangę dogmatów i to z powołaniem się na niego właśnie (Rz. 5, 12). Dlatego w jego gminie korynckiej nie chrzczono dzieci 341 rodziców chrześcijańskich. A ponieważ również starsi Ojcowie Kościoła wyraźnie mówili o bezgrzeszności dzieci15, przeto jeszcze i później dzieci nie były chrzczone, choć chrzest jest jakoby niezbędny dla zmazania grzechu pierworodnego, a człowiek nie ochrzczony nie ma wstępu do Królestwa Niebieskiego. Jeszcze nawet Tertulian, któremu (również) chętnie przypisano by tezę o grzechu pierworodnym, energicznie przeciwstawiał się obrzędowi chrztu dzieci.16 Im bardziej jednak nowa doktryna nabierała rozmachu, tym wyraźniej obrządek chrztu przesuwał się ku początkowi życia dziecka. Augustyn i „ element dynamiczny życia moralnego" Ale dopiero Augustyn, który nie ochrzczonym dzieciom groził wiecznymi karami piekła (wszakże najłagodniejszego rodzaju!)17 i w grzechu Adama widział wielokrotne przestępstwo, jest właściwym twórcą dogmatu o grzechu pierworodnym18 , choć rangę dogmatu wiary twierdzenie Augustyna zyskało dopiero w XVI w. Będąc pod wpływem Pawiowej nienawiści do spraw seksualnych i manichejskiej koncepcji złej natury ludzkiej, dziedziczonej z pokolenia na pokolenie, Augustyn, całkowicie zatruty tłumionym pożądaniem, niezdolny do swobodnego myślenia o rzeczach naturalnych, uznał w końcu całą ludzkość za „zepsutą gromadę" (massa perditionis), „przeklętą masę" (massa damnata), przy czym tak ściśle wiązał grzech pierworodny z konkupiscencją, że oba te pojęcia stały się u niego właściwie tożsame; przecież owo zło jest dziedziczone właśnie poprzez akt płodzenia. Zaraz po straszliwym fakcie utraty łaski, prarodzice spostrzegli, powiada Augustyn (jako psycholog moralności opisujący zwłaszcza „element dynamiczny życia moralnego"), że „coś nowego stało się z ich ciałami". Ach, wszystko byłoby dobrze lub, mówiąc za Cassiem Dos Passosa, cnotliwe i czyste, „gdyby oczy prarodziców nie odkryły owego nieprzyzwoitego drgnienia"! I tak, jak niegdyś ojciec Augustyna radował się, gdy w kąpieli zobaczył penis erectus swej latorośli19 (nic dziwnego, że historiografia chrześcijańska prawie nie wspomina tego człowieka, podziwiając jedynie jego cnotliwą żonę, Monikę), tak teraz syn był bardzo zdeprymowany myślą o sztywnym prąciu praojca Adama... Spór pelagiański (411-431) Czy ten pesymizm seksualny był zgodny z duchem czasu? Czy związana z seksualizmem pruderia, perwersja, absurd nie dawały się w owym czasie rozpoznać? 342 Już współczesny Augustynowi Pelagiusz, mnich irlandzki, przekonująco obalał doktryną grzechu pierworodnego. Nawet papież Zozym opowiadał się początkowo za Pelagiuszem, także synod w Diospolis w Palestynie uwolnił go w 415 r. od zarzutu głoszenia błędnej nauki, a w 418 r. dziewiętnastu biskupów italskich odmówiło potępienia Pelagiusza. Ba, biskup południowoitalski Julian z Eclanum dał się mocno we znaki Augustynowi twierdzeniem, że popęd seksualny został stworzony przez Boga i dlatego trudno mu coś zarzucić z moralnego punktu widzenia. Zresztą przecież jeszcze wcześniej w Rzymie mnich Jowinian nauczał, zyskując przy tym znaczny poklask, że dziewictwo i posty nie są szczególnymi zaletami, a kobiety zamężne nie są gorsze od wdów i dziewic.20 Hieronim i Augustyn replikowali z dużym trudem, zarzucając swym przeciwnikom, jak zwykle w takich razach, głoszenie herezji. By nadać większą skuteczność swym argumentom, zaapelowali do państwa, które wkrótce nakazało wychłostać Jowiniana batem zakończonym ołowianymi kulkami i wraz z jego zwolennikami zesłać na jedną z wysp dalmatyńskich. Następnie, z poduszczenia Augustyna, Pelagiusz został wyklęty, najpierw w Kartaginie, później w Rzymie, wreszcie przez sobór w Efezie w 431 r. — choć to Augustyn głosił nowe wówczas poglądy, Pelagiusz zaś reprezentował tradycję!22 Być może historia świata zachodniego miałaby inny przebieg, gdyby Kościół nie ugiął się wówczas przed Augustynem. Przecież w gruncie rzeczy istotą sporu była wolna wola człowieka, a tym samym możliwość naprawienia już „tego" świata; alternatywą zaś czekanie na lepszy żywot w przyszłości (z powodu nieuleczalnej grzeszności natury ludzkiej) — czego nauczał kler. Ta wielka kontrowersja podzieliła później także protestantów, przy czym Kalwin i Luter, który zdecydowanie odmawiał człowiekowi wolnej woli (porównując go z koniem, na którym jedzie albo Bóg, albo szatan)23, stanęli po stronie Augustyna, rzetelny Muntzer zaś opowiedział się za Pelagiuszem. Zwingli, z powodu swej tolerancji nazywany przez Lutra poganinem, odrzucał dogmat o grzechu pierworodnym jako nieewangeliczny. Nowsza teologia protestancka w znacznej mierze też z niego rezygnuje, Karl Barth widzi w nim wręcz contradictio in adjecto. Cały ten dogmat jest już od dawna tak zdyskredytowany, że nawet w obrębie katolicyzmu nie ceni się go szczególnie wysoko, a nawet pisze (za przyzwoleniem Kościoła), że klasyczna nauka o grzechu pierworodnym „ już od stuleci tkwi w martwym punkcie" i wymaga „pilnie integracji poprzez nowe elementy".24 Nowe bajki w miejsce starych... 343 Augustyńska nienawiść do spraw związanych z seksem przenosiła się z pokolenia na pokolenie. Wszystko, co cielesne, stało się „fomes peccati", iskrą zapalającą grzechu; wszelki seksualizm zasługiwał jedynie na określenia w rodzaju „turpe" i „foedum", był haniebny i brudny, zniżał człowieka do poziomu zwierzęcia. W oczach wczesnych scholastyków instynkt seksualny jest całkowicie zdegenerowany, a każde odczucie pożądania grzeszne.25 Nauczyciel Kościoła Bonawentura nazwał później akt miłosny „zepsutym i do pewnego stopnia śmierdzącym".26 Tomasz z Akwinu zaliczył go do „najniższych" w ogóle, mówił o nim jako o „sprośnym brudzie" i ogłosił, że nieczystość czyni z człowieka istotę „zwierzęcą".27 A Nauczyciel Kościoła Bernard z Clairvaux, wedle którego zostaliśmy „spłodzeni przez grzeszną wolę" i zepsuci „przez swędzącą pożądliwość", powiadał, że z powodu grzesznej żądzy człowiek stacza się między świnie.28 Nim jednak bliżej przyjrzymy się teologii moralnej, spójrzmy przez moment na niektóre grzechy seksualizmu. 344 Rozdział 24 Onanizm, homoseksualizm, stosunki ze zwierzętami i krewnymi „Morał people, as they are termed, are simple beasts. I would sooner have fifty unnatural vices than one unnatural virtue." Oscar Wilde1 1 KARA CHŁOSTY I WODA ŚWIĘCONA NA ONANISTÓW Kler katolicki zawsze wiele uwagi poświęcał sprawie masturbacji. Tam bowiem, gdzie zwykły stosunek nie jest możliwy, zazwyczaj pleni się nawyk samogwałtu — zwłaszcza w więzieniach i seminariach duchownych.2 Rzecz nie pociąga też niepożądanych konsekwencji w postaci „wrzeszczącego" brzdąca i nie zakłóca kariery. „Na soborze w Nicei", pisał Luter, „surowo było zakazane rozbudzać w sobie lubieżność, gdyż wielu z niecierpliwości, że ich tak ta żądza i gorączka trawi, sami sobie ją jeszcze gwałtem zadają, a wżdy każdy chciał zostać na swoich urzędach i prebendach."3 Ta reguła nie straciła na aktualności do dziś. „W dalszym ciągu onanizm", przyznaje pewien ponad czterdziestoletni ksiądz katolicki. „Zwyczaj częstego onanizowania się pozostał we mnie do dziś", pisze inny.4 „W dalszym ciągu pozostaje mi codzienny onanizm", ubolewa trzeci.5 Jeszcze inny jest „bliski obłędu... przez samogwałt"6. Z przeprowadzonej ankiety wynika, że z dwustu trzydziestu dwóch objętych badaniem amerykańskich studentów teologii masturbację uprawia dziewięćdziesiąt i trzy dziesiąte procenta7. Ale i świeccy onanizują się na potęgę: w Europie, jak wynika z różnych źródeł, robi to osiemdziesiąt pięć do dziewięćdziesięciu sześciu procent wszystkich mężczyzn. Według badań Kinseya dziewięćdziesiąt dwa procent mężczyzn w Ameryce przynajmniej raz osiągnęło orgazm w wyniku samogwałtu, a jedna trzecia wszystkich zamężnych kobiet, między dwudziestym a pięćdziesiątym rokiem życia, onanizuje się przynajmniej 345 od czasu do czasu, spośród niezamężnych — w tych samych granicach Q wiekowych — prawie połowa. Dlaczego masturbacja musi być grzechem Zakaz uprawiania samogwałtu jest być może dlatego tak ważny, że jego złamanie bardzo wcześnie budzi poczucie winy, a Kościół, po części, żyje z tej winy odpuszczania. Onanizm, zwierza się pewien katolik, wspominając lata swego dojrzewania seksualnego, „stał się dla mnie głównym problemem tamtych lat. Przeżywałem własną płciowość jako złą i grzeszną." Inny mówi o „wielkim poczuciu winy z powodu częstej masturbacji". Trzeci tak o tym opowiada: „Onanizm. Wstyd w konfesjonale, ulga po wyznaniu. Recydywa. Zwątpienie." Czwarty zauważa: „Od dziesiątego roku życia stale onanizm i wyrzuty sumienia (z powodu grzechu śmiertelnego)."9 Tego rodzaju lęki, prowadzące często do desperacji, były i do dzisiaj są, podsycane przez Kościół. „Pierwsze pogadanki i dyskusje z zakresu uświadomienia seksualnego", wspomina dziś pewien katolik, „wywołały we mnie pierwsze lęki i poczucie winy." Trzydziestoczteroletni dzisiaj nauczyciel religii opowiada: „Masturbacja wywoływała we mnie ogromne poczucie winy, które wzmagała jeszcze lektura tak zwanych katolickich pism uświadamiających." Trzydziestodziewięcioletni zakonnik: „W okresie pokwitania zacząłem się onanizować... Prześladowało mnie poczucie winy... gdyż Ojcowie mówili nam, że jest to naszym najcięższym grzechem."10 Oczywiście można się dziś natknąć także na rozsądnych księży. Ale nawet jeśli jakimś wyjątkowym zbiegiem okoliczności dojrzewający chłopak spotka na swej drodze wyłącznie takich, to i tak pozostanie w nim poczucie wstydu i przekonanie, że popełnił grzech. „Mimo rozsądnego kształtowania sumienia przez ówczesnych duszpasterzy środowisk młodzieżowych, względnie przewodników młodzieży, wraz z początkiem dojrzewania seksualnego i praktyk onanistycznych pojawiło się silne poczucie winy, które powodowało bardzo częste przystępowanie do spowiedzi"11 — otóż to jest sedno sprawy. Onanizm był kiedyś zagrożony surowymi karami, uważany nawet za swoisty rodzaj „zabijania".12 Dla Tomasza z Akwinu, który masturbację uważał za gorszą od nierządu, dla Alberta Wielkiego i wielu innych, już nawet polucje nocne były grzechem.13 Wedle opinii naszych duchownych znawców problemu wywoływały one „tę samą gorączkę, to samo swędzenie, tę samą żądzę", co akt seksualny.14 346 Uczniowie szkół zakonnych obrywali tęgie lanie także za mimowolny wytrysk nasienia.15 Zresztą w ogóle kary cielesne wobec chłopców weszły dość szybko do repertuaru kar stosowanych w chrześcijaństwie, a w najróżniejszych Kościołach krajowych stanowiły swego rodzaju „specjalność", jak to sformułował biskup sufragan Schmitz, a szczególne zastosowanie znalazły jako pokuta za grzech nieczystości.16 Dziś niektórzy moraliści wznoszą oczy ku niebu mówiąc: „Biedny chłopiec, dręczony zmazami nocnymi, wymaga nade wszystko dobroci i zrozumienia"17, ale przez dwa tysiące lat chłostano go za to aż do krwi (wymierzający karę sam często czerpał z tego przyjemność o charakterze seksualnym), bito do tego stopnia, że, jak dziś niekiedy się przyznaje, „nierzadko zwyciężała rozpacz i zwątpienie i młody człowiek kończył śmiercią samobójczą".18 Dzwonek na erekcję Nie cofano się przed żadnym przymusem, nawet śmiesznością19, dla dobra drogocennej moralności gorliwie sięgając po zdobycze techniki. Zwłaszcza w XIX w. zalecano nadzwyczaj długie i zapinane poniżej stóp koszule nocne, krępowano ręce sznurem, konstruowano zapinane z tyłu kaftany bezpieczeństwa i zamykane na kłódki pasy antyonanistyczne z rzemieniami na wysokości brzucha i ud delikwenta. Przemysł rzucił na rynek specjalne konstrukcje, przypominające klatki, zakładane na genitalia; dla większej pewności niektóre z tych aparatów zaopatrzone były w gwoździe od strony zewnętrznej. Szczyt wynalazczości w tej dziedzinie stanowiło pudło, które w razie spontanicznego usztywnienia członka wywoływało alarm w postaci dzwonka.20 Równoległe poczynania Kościoła na tej niwie były kongenialne. Sprawie czystości seksualnej, anemii, histerii i lęków służyły niezliczone pisma uświadamiające. Stuttgarcki teolog protestancki, Karpff, prałat i kaznodzieja — niech w tym miejscu reprezentuje wielu innych podobnych sobie — autor broszury zatytułowanej „Ostrzeżenie przyjaciela młodzieży przed najniebezpieczniejszym jej wrogiem albo pouczenie o grzechach potajemnych, ich skutkach, leczeniu i zapobieganiu", opowiadał, w jaki to sposób „ten największy wróg", „rozpustny i haniebny wróg, którego przyjdzie mi jeszcze nazwać", odgrywa prawdziwie straszliwą rolę: onanizm prowadzi bowiem do obłędu i samobójstwa. „Bardzo często ważne symptomy tej choroby nie ujawniają się na zewnątrz, niewstrzemięźliwy zachowuje się jak inni ludzie, ma posadę, pracuje, śmieje się, wygląda na całkiem zdrowego i szczęśliwego; ale jego życie duchowe więdnie..." 347 „Pewien człowiek z powodu onanizmu tak bardzo podupadł, że musiał zrezygnować z posady i stale tylko powtarzał, że już umarł, już umarł, że już nic nie może, że nic już w nim nie ma itd. Pogrążony w ponurych rozmyślaniach, pozbawiony zajęć, stał się ciężarem dla innych. W pewnym zakładzie dla nerwowo chorych z dużym trudem udało się na jakiś czas poprawić nieco jego stan. Dziś jego ciało gnije w ziemi."21 Kiedy swędzenie jest dozwolone Jeszcze w 1929 r. Święte Oficjum zabroniło wywoływania wytrysku dla umożliwienia rozpoznania choroby na podstawie nasienia22, ale czasy się zmieniły i dziś wolno się myć, kąpać i jeździć konno, nawet przewidując późniejszą polucję. Podobnie wolno „uśmierzyć przez podrapanie uciążliwe swędzenie in verendis" (części sromowych), jeśli owo swędzenie nie jest rezultatem lubieżnego podniecenia. „W razie wątpliwości na temat przyczyny swędzenia drapanie jest dozwolone", oczywiście pod warunkiem, że nie towarzyszy mu chęć doznania „nieczystej przyjemności". Przestępstwem przestały być także „przypadki nocne", nawet „jeśli we śnie towarzyszyło im doznanie przyjemności". Grzech zaczyna się od „przyjemności w stanie półczuwania". „Świadomie pożądana polucja jest już grzechem ciężkim."23 Ogólnie rzecz biorąc, onanizm w dalszym ciągu pozostaje dla katolików perwersją i grzechem przeciwnym naturze. Jeszcze w połowie naszego stulecia, pewien spowiednik wykrzyknął do siedemnastolatka, który wyznał grzech dwu-czy też trzykrotnego aktu masturbacji: „Moje biedne dziecko! Ukrzyżowałeś Chrystusa!"24 A oto wyznanie pewnego współczesnego katolika (rocznik 1932): „W nowicjacie, także za radą mistrza nowicjatu, zakładałem do snu rękawiczki i owijałem sobie palce sznurowadłami, aby to nie mogło się «zdarzyć»."25I choć pod presją kompetentnych dyscyplin, „naukowa" teologia moralna czyni pewne ustępstwa, to przecież tam, gdzie w grę wchodzi indoktrynacja maluczkich, nawet w XX w. nie rezygnuje się ze starej taktyki. Nie szczędzi się gróźb, choć wielu teologów uważa, że „zupełnie niewłaściwe byłoby posługiwanie się silnym strachem i lękami"26, gdyż onanizm zakłóca rozwój osobowościowy jak „mało co", psuje krew, powoduje nerwice, wywołuje obłęd. Onanista „zanim zdąży się zorientować... już przegrał swoje szczęście"27. „Dziś jego ciało gnije w ziemi..." 348 2 KASTRACJA ALBO ŚMIERĆ NA STOSIE KARĄ DLA HOMOSEKSUALISTÓW Kościół zawsze potępiał homoseksualizm (sodomia ratione sexus) jako ohydną perwersję. Ale czy rzeczywiście homoseksualizm jest aż tak przeciwny naturze? Czy nie jest raczej wyrazem naszej zasadniczo biseksualnej natury? Zjawiskiem często spotykanym również w świecie zwierząt, zwłaszcza wśród prymatów, panów świata zwierzęcego? Zdarza się, że jedna małpa się onanizuje, a druga ją kryje. Przedstawiciele wszystkich, stojących na wyższym stopniu rozwoju gatunków zwierząt utrzymują stosunki homoseksualne, gdy brak im partnera heteroseksualnego lub gdy partner ten jest niezdolny do stosunku. Psy robią to per anum, krowy wskakują sobie na grzbiet, lwice liżą sobie wzajemnie srom; kury, gęsi, kaczki, bażanty często utrzymują stosunki lesbijskie. Nierzadkie są wcale kontakty homoseksualne między przedstawicielami różnych gatunków.28 Zdaniem Goethego, zdecydowanego przeciwnika Kościoła, homoseksualizm jest tak stary, jak sama ludzkość i dlatego naturalny.29 W Grecji miłość do chłopców od najstarszych czasów przenikała całą kulturę: sztuki plastyczne, epikę, lirykę, tragedię. Niektórzy starsi krytycy widzieli w tych dziełach wręcz „rozsadniki pederastii"30. Z problemem homoseksualizmu spotykamy się na każdym kroku: w książkach historycznych, przyrodniczych, filozoficznych, wszędzie. Mitologia aż się roi od pedofilskich legend; samo słowo „pedagog" oznaczało niegdyś mężczyznę, który był przewodnikiem chłopców w zakresie miłości do chłopców.31 Likurg, (mityczny) król Sparty, twierdził w swych prawach, że nikt, kto nie ma przyjaciela w łożu, nie może być dzielnym obywatelem.32 Solon i jego następcy zalecali młodzieży utrzymywanie stosunków homoerotycznych.33 Platon uważał, że „największym szczęściem dla młodzieńca jest dzielny mężczyzna, który go kocha, a dla dzielnego mężczyzny — kochanek"34. W Tebach istniał elitarny trzystuosobowy batalion, złożony z samych homoseksualistów. Na Krecie i w Sparcie miłość homoerotyczna należała do programu szkolenia młodych wojowników przez przełożonych.35 Lista znamienitych osobistości antyku o skłonnościach homoerotycznych obejmuje królów, jak Hieron, król Syrakuz, czy Filip Macedoński; strategów, jak Aleksander Wielki, Epaminondas, Pauzaniasz; prawodawców, jak Minos i Solon; filozofów, jak Sokrates, Platon, Arystoteles i wielu innych.36 Jeszcze u schyłku XIX w. nawet 349 najobszerniejsze historie kultury klasycznej starożytności nie wspominały problemu greckiej homoerotyki, lub ledwie ją wzmiankowały.37 A w szkołach milczy się na ten temat do dziś.38 Grzech wołający o pomstę do nieba Bezlitosne prześladowanie homoseksualistów zaczyna się od Hebrajczyków i chrześcijan, choć w pewnych okresach religia żydowska, podobnie jak inne kulty azjatyckie, znała również męską homoseksualną prostytucję świątynną.39 Jednakże już Stary Testament przewiduje za homoseksualizm karę śmierci: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość (to'ebhah). Obaj będą ukarani ' • • ii40 śmiercią... Później Paweł potępia homoerotyczną miłość mężczyzn i (w jednym miejscu także) kobiet.41 Powołując się na niego i Stary Testament, również inni Ojcowie Kościoła potępiają homoseksualizm. Czyni to zwłaszcza Augustyn i jeszcze gwałtowniej — Nauczyciel Kościoła Jan Chryzostom, a jeszcze ostrzej Piotr Damiani, który uważa stosunki homoseksualne za gorsze nawet niż stosunki ze zwierzętami.42 W czasach późniejszych, najsurowszym sędzią występku homoerotycznego będzie Nauczyciel Kościoła Petrus Canisius (1521-1597), który zaliczy akt homoseksualny do „peccata in coelum clamantia", grzechów krzyczących o pomstę do nieba, kategorii do tego czasu raczej słabo znanej, przez niego zaś bardzo wyeksponowanej.43 Przez ponad półtora tysiąclecia społeczeństwo chrześcijańskie stosowało kary ciężkie i najcięższe wobec „występku", który teologowie potępiali w coraz to nowych wymyślnych zwrotach, takich jak nefanda libido, nefarium, monstrosa Venus, diabolica luxuria, horrendum scelus, execrabile i tak dalej. Na początku IV w. synod w Elwirze ekskomunikuje „hańbicieli chłopców", odmawiając im komunii nawet w razie niebezpieczeństwa śmierci. Nauczyciel Kościoła, Bazyli przewiduje za grzech homoseksualizmu karę piętnastoletniej pokuty, teologowie wczesnego średniowiecza żądają zwykle lat dziesięciu.44 W roku 693 synod w Toledo postanawia, że sodomita „ma być wykluczony z wszelkiej wspólnoty z chrześcijanami, wychłostany rózgami, haniebnie ogolony i wygnany".45 Synod w Nablus (1120), który odpowiedzialność za katastrofy przyrodnicze i napaści Saracenów składa na nieskromne prowadzenie się wiernych, domaga się kary śmierci na stosie46 za dobrowolnie wyrażoną zgodę na (czynny lub bierny) akt homoseksualny. Bulla papieska z 1566 r. „ Cumprimum "żąda 350 wydania każdego homoseksualisty w ręce sprawiedliwości świeckiej, co bez wątpienia oznaczało egzekucję.47 Kara śmierci zgodnie z prawem świeckim Cesarze pogańscy nie zabraniali homoerotyzmu. Ale już Konstantyn i jego pobożni następcy obłożyli go karą śmierci przez spalenie.48 Stary, pochodzący z VI i VII w. Kodeks Wizygocki, na którym odcisnęła już jednak swe piętno ideologia chrześcijańska, za stosunek homoseksualny przewidywał, obok odebrania części majątku, kastrację; w wersji późniejszej, „Siete Partidas", karę śmierci.49 A to dlatego, że z powodu tego strasznego grzechu „tam, gdzie ludzie mu ulegają, nasz Pan Bóg zsyła na ziemię głód i zarazę, i trzęsienia ziemi, i wiele innych klęsk, których żaden człowiek nie potrafiłby wyliczyć"50. Miłość homoerotyczna przez długi czas uchodziła na chrześcijańskim Zachodzie za przestępstwo godne najwyższego wymiaru kary. Jeszcze pod koniec XVIII w., powszechnie obowiązujący kodeks spraw gardłowych Karola V, „świeckiej głowy chrześcijaństwa, patrona Kościoła"51, przewidywał karę śmierci na stosie za akt płciowy między mężczyzną i mężczyzną oraz kobietą i kobietą.52 W Anglii, gdzie stosunki tego rodzaju były szeroko rozpowszechnione, groziła za nie publiczna kara śmierci przez powieszenie lub ukamienowanie. Później karę tę zamieniono na dożywotnie więzienie, ale przed przystąpieniem do jej wykonania, oddawano ofiary pod osąd „zdrowego odczucia ludu", co oznaczało pręgierz i wystawienie na trwające wiele godzin nękanie, polegające na obrzucaniu błotem, ekskrementami, zgniłym ścierwem psów, kotów, cuchnącymi rybami przez tłum; ba, już sama próba popełnienia tego „strasznego przestępstwa" była zagrożona karą do dziesięciu lat więzienia.53 Dopiero od 1957 r. pospolity homoseksualizm nie jest w Anglii przestępstwem ściganym z mocy prawa. Hitler a moralność chrześcijańska W Niemczech „fuhrer" nakazał zaostrzyć osławiony § 175. Na podstawie § 175a w latach 1937-1939 skazano za homoseksualizm około dwudziestu czterech tysięcy mężczyzn.54 W Republice Federalnej rzesza hitlerowska skończyła się dla homoseksualistów (około czterech procent społeczeństwa)55 dopiero w 1969 r. Do tego czasu bowiem, zagrażał im zaostrzony za Hitlera § 175; do 351 tego czasu niewinna i nieszkodliwa mniejszość była, jak pisze Kurt Hiller, „prześladowana przez państwo, tak jak prześladowani są przestępcy, i ciężko doświadczana z powodu prywatnych działań, dokonujących się między dwiema osobami dorosłymi, w pełni zdolnymi do wyrażania swej woli, niezależnymi od siebie i wyrażającymi zgodę na akty, z powodu których nikomu w kosmosie włos z głowy nie spadł".56 Właściwym przestępcą była oczywiście stojąca za tym wszystkim moralność chrześcijańska. Wszak jeszcze w naszych czasach, Federalny Trybunał Konstytucyjny, badający zgodność § 175 z konstytucją, powoływał się nie tylko na artykuł 116 „Constitutio Criminalis Carolina" z 1532 r., lecz nawet na III Księgę Mojżeszową (18, 22 i 20, 13)!57 Oczywiście w katolickich dyktaturach Hiszpanii i Portugalii, homoseksualistów można było ścigać i karać sądownie, w Hiszpanii od lat pięćdziesiątych nawet internować.58 W czasie gdy amerykańscy badacze stwierdzali liberalny stosunek do homoerotyzmu w obrębie czterdziestu dziewięciu z siedemdziesięciu sześciu przebadanych przez nich kultur ludów nie znających pisma, prawo amerykańskie (jeszcze w czasach Kinseya) było wręcz odbiciem średniowiecznej moralności kościelnej i w całym kraju przewidywało kary przynajmniej za niektóre, niekiedy za wszystkie, formy praktyk homoseksualnych — w wielu stanach traktując je jak zbrodnie najcięższe.59 W NRD paragrafy dotyczące homoseksualizmu zostały skreślone; obowiązywały jedynie przepisy dotyczące ochrony młodocianych. Również w Polsce, na Węgrzech i w Czechosłowacji pospolity homoseksualizm nie był i nie jest karalny. Jednakże postawa katolicka wobec miłości erotycznej — przyznaje to odnośne dzieło z zakresu teologii moralnej — nie uległa zasadniczej zmianie.60 Książka zatytułowana „Życie chrześcijańskie a zagadnienia seksualne", autorstwa francuskiego zakonnika, ojca Marka Oraisona, który kwestionował karę więzienia dla homoseksualistów, znalazła się na indeksie.61 „Mein Kampf" Hitlera, który zsyłał do obozów koncentracyjnych trzy kategorie ludzi, mianowicie przeciwników politycznych, Żydów i homoseksualistów, na indeksie się nie znalazła: wszak tych, których Hitler prześladował przez lat dwanaście, Kościół prześladuje już od dwóch tysięcy lat! Znacznie łagodniej oceniano zazwyczaj miłość lesbijską, ale też pojawiła się ona na większą skalę dopiero w okresie odrodzenia, zwłaszcza we Włoszech (co znalazło wyraz w ówcześnie popularnym zwrocie „donna con donna") i przypuszczalnie była rezultatem szpiclowania, zwiększającego ryzyko nielegalnych kontaktów między mężczyznami a kobietami.62 Homoerotyzmowi, przynajmniej w ostatnich stuleciach, 352 bardzo sprzyjał chrześcijański system wychowania z charakterystyczną dla niego tendencją do odsuwania jak najdalej w czasie spotkania płci przeciwnych.63 3 ŚMIERĆ SODOMITOM I NIECZYSTYM ZWIERZĘTOM Bestiofilia (sodomia ratione generis), która dostarczała satysfakcji już wielu bogobojnym mężom Starego Testamentu, stale powracała jako temat najróżniejszych synodów i ksiąg pokutnych. Synod w Ancyrze (314 r.) przewidywał wobec „tych, którzy uprawiali lub jeszcze uprawiają nierząd z nierozumnymi zwierzętami" karę piętnastoletniej pokuty, jeśli nie przekroczyli dwudziestego roku życia; dwadzieścia pięć lat, gdy przekroczyli ten wiek i pozostawali w związku małżeńskim i dożywotnią pokutę wobec mężczyzn żonatych powyżej pięćdziesiątego roku życia.64 Takie same lub podobne kary orzekały różne penitencjały średniowieczne.65 Kobiecie, która dała się uwieść zwierzęciu jucznemu, groziło dziesięć lat.66 Rozpustne zwierzęta Kościół nakazywał zabijać i rzucać psom na pożarcie.67 Na chrześcijańskim Zachodzie przyjaciele zwierząt preferowali zwłaszcza kozy, ale też cielęta, krowy, psy; w grę wchodziły nawet indyki, kury i gęsi, przy czym obcowanie seksualne z tymi zwierzętami łączyło się niekiedy ze znacznym okrucieństwem.68 Procesy, na których czasami dochodzono również „współwiny" zwierząt, przetrwały do czasów nowożytnych i obfitowały niekiedy w kuriozalne praktyki. Na przykład 6 czerwca 1662 r. w New Haven, skazany na śmierć sodomita musiał najpierw obejrzeć egzekucję krowy, dwóch jałówek, trzech owiec i dwóch świń, z którymi wdał się w idącą zbyt daleko zażyłość.69 Świadectwo moralności dla oślicy W połowie XVIII w. powieszono w Vanvers niejakiego Jacquesa Ferrona z powodu miłości do oślicy. Zwierzę natomiast uwolniono od winy i kary z uzasadnieniem, że zostało zgwałcone i nie uczestniczyło w akcie z własnej woli — zatem nie zgrzeszyło z rozmysłem. Przeorysza miejscowego klasztoru żeńskiego i wielu obywateli miasta wystawiło zgwałconej oślicy świadectwo tak dobrego prowadzenia się, że sąd nie mógł mieć najmniejszych wątpliwości, co do postawy moralnej 353 zwierzęcia. Dokument podpisany przez świadków stwierdzał, że „rzeczona oślica jest im znana od czterech lat i że zawsze, zarówno w domu jak w drodze, odznaczała się cnotliwym zachowaniem i nigdy nikomu nie dała powodu do zgorszenia". Podobno dokument ten w sposób decydujący wpłynął na sentencję wyroku.70 Nie zawsze jednak okazywano zwierzętom aż tyle względów, o czym świadczy los paryskich piesków salonowych w 1771 r. Niektóre panie wręcz ostentacyjnie demonstrowały swych ulubieńców i ich specyficzne zalety, polegające na lizaniu genitaliów. Gdy sprawa stała się zbyt publiczna, sąd nakazał konfiskatę zwierząt w całym okręgu paryskim i ich spalenie.71 Stosunkowo łagodniej traktowano sodomię w prowincjach nadbałtyckich, może dlatego, że tamtejsi chłopi szczególnie potrzebowali zwierząt, a może dlatego, że Kościół wschodni nie był tak okrutny jak zachodni. W każdym razie ani klacz, ani krowa czy koza nie mogły się czuć bezpieczne na tamtejszych pastwiskach i bywało, że musiały zaspokajać pożądliwość nawet zadowolonych z pożycia mężów. Pewnego razu zdarzyło się, że złapano na gorącym uczynku z kozą mężczyznę, który nieco wcześniej zaspokoił żonę.72 Sodomitom nakazywano odbywać kościelne pokuty, a ponadto poddawano ich chłoście (zwykle było to „czterdzieści par rózg"), choć niekiedy także skazywano na wieloletnią pracę przymusową, a nawet dożywotnie wygnanie na Syberię.73 Pewien „miłośnik zwierząt" odpytywany przez proboszcza, w jaki sposób uległ grzechowi zoofilii, odpowiedział: „Widziałem publiczne wymierzanie kary pewnemu sodomicie; wtedy sobie pomyślałem, że występek, z powodu którego człowiek znosi tak wielki ból, że tego rodzaju występek, tak sobie pomyślałem, musi mu jakoś wynagradzać te męki dostarczaniem wyjątkowej przyjemności."74 Ciekawe, że Kościół chrześcijański, który prawa przeciw sodomii przejął od żydów, rozciągnął je na samych żydów. Stosunek seksualny między chrześcijaninem a żydówką był traktowany jak stosunek ze zwierzęciem! W taki sposób oceniano niekiedy także stosunki seksualne z Turkami i Saracenami, , jako że tego rodzaju osoby w oczach prawa i naszej świętej wiary nie różnią się w żadnej mierze od zwierząt!"75 Chrześcijan, którym udowodniono pożycie seksualne z niechrześcijanami, traktowano często, jak sodomitów: karano śmiercią wraz z partnerami.76 354 4 MIECZ I STRYCZEK ZA KAZIRODZTWO AŻ PO PÓŹNE LATA WIEKU XIX Podobnie jak stosunki homoerotyczne i obcowanie ze zwierzętami, również pożycie seksualne z najbliższymi krewnymi, uchodzi w obrębie chrześcijaństwa za przestępstwo. A przecież incest (przypuszczalnie od incestus — nieczysty) jest w rzeczywistości czymś naturalnym. Zwierzęta uprawiają go bez żadnych zahamowań, a ludzkość zna od czasów najdawniejszych, z niego przecież bierze swój początek.77 Nawet bogowie i boginie znajdowali w nim upodobanie, co, jak już w II w. zauważył Lukian, miało całą sprawę tylko usankcjonować.78 We wszystkich dawnych, wysoko rozwiniętych, kulturach kazirodztwo było nie tylko dozwolone — w rodach panujących stanowiło wręcz obowiązek. Od Sumerów po drawidyjskie Indie, od Chin południowowschodnich po Syjam, Cejlon, Jawę, Bali i Hawaje było normą. I chociaż w Rzymie za stosunki kazirodcze karano surowo już w czasach przedchrześcijańskich, to przecież na przypadki incestu w rodzinie cesarskiej patrzono przez palce.79 Ale już wkrótce ich cesarskie i chrześcijańskie moście ustanowiły za nie śmierć na stosie i konfiskatę majątku.80 Również i ten „występek" obłożył Kościół wysokimi karami. We wczesnym średniowieczu stosunek seksualny z matką zagrożony był karą piętnastu, niekiedy dwudziestu jeden lat, za taki sam czyn z siostrą lub córką groziła kara piętnastu, czasami dwunastu lat pokuty.81 W „Poenitentiale Arundel" przewidywano karę piętnastu lat pokuty także za obcowanie cielesne z osobą, z którą trzymało się dziecko do chrztu (commater).82 Zgodnie z moralnością katolicką, kazirodztwo jest grzechem, ponieważ „uchybia szacunkowi należnemu osobom krewnym"83, co jest raczej mało przekonującym argumentem. Przecież szacunek należy się nie tylko osobom krewnym, jak własna siostra czy córka. Winniśmy go także własnemu mężowi, własnej żonie. Skoro stosunek seksualny nie narusza szacunku między małżonkami, dlaczego miałby naruszać szacunek między rodzeństwem? Dużo bardziej zrozumiały jest inny argument, ten mianowicie, „że przy bliskim obcowaniu ze sobą osób spokrewnionych okazja do grzechu jest bardzo ułatwiona, jeśli przed grzechem nie broni żadne specjalne prawo"84. A na marginesie warto zauważyć, że sam kler wcale niełatwo dawał się nastraszyć. W każdym razie w późnym średniowieczu za kazirodztwo 355 odpowiadało znacznie więcej księży niż świeckich, choć kończyło się na raczej łagodnych karach.85 Incest z matką i siostrą zarzucano między innymi papieżowi, Janowi XII. Papież Jan XXIII (Baldassare Cossa) przyznał się do czynów kazirodczych zarówno przed soborem w Konstancji, jak i na wielu innych forach. Papież Aleksander VI utrzymywał stosunki seksualne z córką Lukrecją. Także kardynał Richelieu (zm. 1642 r.) nawiązał ze swą córką, madame Rousse, ów rodzaj stosunków kazirodczych, który markiz de Sade nazwał szczytem fizycznej rozkoszy.86 Kościelne tabu kazirodztwa obowiązuje do dziś Reformacja żądała, w każdym razie w swych najskrajniejszych odmianach, którymi były purytanizm i kalwinizm, raczej zaostrzenia kar za kazirodztwo.87 W Niemczech wieku XVI i XVII kara śmierci, zazwyczaj przez ścięcie mieczem, była raczej regułą niż wyjątkiem. W tym samym czasie i za to samo przestępstwo we Francji groziła kara śmierci przez powieszenie. Dopiero przedstawiciele francuskiego oświecenia podali w wątpliwość sens karalności tego czynu.88 W Szwecji karę śmierci za czyny kazirodcze przewidywały kodeksy aż do 1864 r. Wśród straconych zdarzało się zaskakująco wiele matek, chociaż stosunki kazirodcze między matką a synem zdarzają się nadzwyczaj rzadko. Wszystko wskazuje na to, że związek tego rodzaju uchodził za tak karygodny, iż już samo podejrzenie było wystarczającą podstawą egzekucji.89 W Szkocji kazirodztwo, jako zbrodnia przeciwko religii, było karane śmiercią przez ścięcie do 1887 r., później — dożywotnim więzieniem. Jeszcze dzisiaj akt płciowy między osobami, które łączy bliski związek krwi, jest zabroniony w większości państw i często zagrożony tak absurdalnie wysokimi karami, że można podejrzewać istnienie jakiegoś głębokiego urazu psychicznego u prawodawcy.91 W Republice Federalnej za stosunki kazirodcze przewiduje się kary wieloletniego więzienia, lub karę grzywny.92 W USA kary są bardzo różne: w Wirginii jest to grzywna w wysokości pięciuset dolarów lub — najwyżej — sześć miesięcy więzienia, w Luizjanie — dziesięć do dwudziestu lat, i nawet pięćdziesiąt lat w Kalifornii.93 Natomiast we Francji, Belgii i Holandii kontakty seksualne między rodzeństwem nie podlegają karze, a niektóre państwa, jak Luksemburg, Japonia, Turcja nie przewidują kary za jakąkolwiek formę kazirodztwa.94 356 Również argument „naukowy"jest bezwartościowy — a na dodatek stanowi rodzaj zamaskowanej teologii. „Argument, że stosunek seksualny między krewnymi winien być karalny, gdyż jego rezultatem jest «zdegenerowane» potomstwo, stoi w jawnej sprzeczności z dowiedzionymi eksperymentalnie rezultatami badań genetyków, mianowicie, że można otrzymać setki pokoleń zwierząt doświadczalnych poprzez kojarzenie potomstwa jednej jedynej pary i że nie obserwuje się przy tym najmniejszych negatywnych konsekwencji. Przykład narodów, takich jak naród żydowski, które z powodu zamknięcia w gettach zmuszone były do zawierania związków małżeńskich z osobami krewnymi, dawno już obalił mit o degeneracji. Wysoka inteligencja, rzadkie występowanie chorób psychicznych i ogromna witalność są właśnie wynikiem znacznej jednorodności kojarzenia. Zdrowie dzieci nie zależy od stopnia pokrewieństwa rodziców, lecz od materiału genetycznego, który ze sobą wnoszą. Jeśli jest on dobry, to jednorodność łączenia się może go jeszcze ulepszyć. Jeśli jest zły, taka jednorodność jeszcze go pogorszy."95 Jak w ogóle dochodzi do stosunków seksualnych z najbliższymi krewnymi, zwierzętami lub do innych zachowań odbiegających od normy? Otóż, wiele z tych rzeczy, które tak dziwią, i które „dyscyplina kościelna i państwowa piętnuje i ściga, jako zbrodnicze i niebezpieczne dla ogółu"96, co z satysfakcją obserwował w 1937 r. (!) arcybiskup Gróber („Z polecenia całego episkopatu niemieckiego"), wynikają właśnie z chrześcijańskiej moralności. Świadczy o tym zarówno wyznanie pewnego leczonego psychoanalitycznie ekshibicjonisty, który stwierdzał, że znajduje zadowolenie już w samych spojrzeniach kobiet, natomiast bezpośrednie kontakty cielesne zdają mu się „prostackie i zwierzęce, i są jak grzech", jak i wyjaśnienia pacjenta cierpiącego na fantazje nekrofilskie: „Kiedy robi się coś takiego z żywym człowiekiem — miał on na myśli kontakt seksualny — wtedy są te pełne wyrzutu oczy, które patrzą na człowieka; tymczasem zmarły na człowieka nie patrzy, z nim można to robić."97 Wiele mówi fakt, że na sto dokładniej zbadanych przypadków kryminalnego współżycia ojca i córki okazało się, że większość mężczyzn działała w sytuacji całkowitej lub częściowej odmowy współżycia ze strony żony.98 „Zboczenia" seksualne często zatem wynikają z takiej moralności, która zabrania wszelkich kontaktów przed i pozamałżeńskich, a nawet ogranicza stosunki małżeńskie, która zohydza i nazywa grzechem to, co jest jak najbardziej naturalne i oczywiste. Dlatego natura szuka sobie dróg wyjścia. Zwierzęta też bywają „zboczone", gdy nie mają możliwości kontaktów heteroseksualnych; podejmują wtedy kontakty 357 homoseksualne, onanizują się, zdarza się, że pies łańcuchowy usiłuje pokryć gęś." Anomalie wynikają niekiedy także z pobudek naturalnych, z ciekawości, chęci doznania nieznanej przyjemności; bynajmniej nie zawsze muszą być protestem i skutkiem stłumionych popędów. Jak się zdaje wiele ludów pierwotnych poznało „perwersje" seksualne dopiero wtedy, gdy Europejczycy zaczęli je szerzyć, a chrześcijańscy misjonarze pouczać o ich zgubności.100 Wiele „osobliwości" rozpowszechniło się także dzięki praktykom spowiedniczym uprawianym przez katolickich moralistów. 358 Rozdział 25 Szczegóły teologii moralnej albo „...ta śliska materia" „§ 100. Nieczystość. Uwaga wstępna. Za świętym Alfonsem napominamy studentów teologii, by tego przedmiotu (to jest § 100 i d.) nie studiowali do czasu, aż przynagli ich do tego konieczność bezpośredniego przygotowania do sprawowania sakramentu pokuty. Katolicka teologia moralna, tak jak medycyna i jurysprudencja, nie może uchylać się od zadania zajmowania się również i tą śliską materią, oczywiście z całą moralną powagą, należną świętej nauce." teolog katolicki Gópfert1 „Dlatego należy penitenta w drobiazgowy sposób przepytać..." teolog katolicki Debreyne2 1 , DELECTATIO MOROSA" W PRZESZŁOŚCI Żadna religia świata nie roztrząsa tak intensywnie seksualnych intymności, jak religia katolicka.3 I żaden wierzący katolik nie lekceważy biblijnego wersetu: „O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym"4 tak bardzo, jak czyni to teolog moralny. To znamienne, że teologia moralna sama znalazła pojęcie, które doskonale oddaje sens tego ponurego zajęcia, jakim jest uprawiane przez kazuistów szpiegowanie: delectatio morosa, co znaczy mniej więcej tyle, co pedantyczna zabawa, smętna rozrywka, a w rzeczywistości jest rodzajem duchowego onanizmu.5 Moraliści, którzy podkreślają, że delectatio morosa „ jest zawsze grzechem" u innych, bardzo hojnie przyznają sobie prawo do jego stosowania twierdząc, że jest rzeczą „dozwoloną, ba, nawet obowiązkiem, myślenie o sprawach grzesznych, by np. jako lekarz czy spowiednik zdobyć niezbędne informacje"6. 359 Te informacje były wielu teologom bardzo na rękę. Mijały wieki, a oni z czystego obowiązku stale, coraz bardziej uczenie, w coraz bardziej naukowy sposób myśleli o grzechach. W sprawie „praktycznego stosowania kościelnych norm prawnych " Już pobieżny rzut oka na dowolny wczesnośredniowieczny penitencjał jest pod tym względem wielce pouczający. Poczynając od VII w. każdy ksiądz musiał mieć i rozumieć tego rodzaju pismo. Świeccy nie mieli do nich dostępu. Penitencjały uchodziły za „księgi tajne", a dziś należą do „najlepszych źródeł" prawa kanonicznego, „dokumentów praktycznego stosowania kościelnych norm prawnych"7. I tu dopiero zaczynają się prawdziwe problemy: czy istniała chęć kopulacji, ale bez możliwości jej spełnienia; czy istniało pożądanie obcej kobiety, ale możliwość popełnienia grzechu nie zaistniała; czy doszło do delektowania się podniecającą wonią (libidinoso odore); czy doszło do polucji w wyniku podniecających rozmów lub spojrzeń, a może podczas snu w kościele.8 Badacze dusz starają się wykryć, czy pocałunkowi towarzyszył wytrysk, czy partnerka stosunku była ciężarna, czy żona miała w tym czasie okres, czy kobieta przeżyła orgazm w rezultacie samego wzięcia jej w ramiona, czy wytrysk spermy nastąpił raz, dwa, czy może więcej razy.9 Usiłują ustalić, czy próbowaliśmy tej rzeczy ze zwierzęciem pociągowym; czy próbowała tego matka z syneczkiem, a może chłopiec z dzieweczką i na ile się próba powiodła; czy chłopcy czynią rozpustę ze sobą, czy ze zwierzętami; czy zaspokajają się wzajemnie rękami, czy między udami; czy obcują w ten sposób ze sobą mężczyźni, czy tylko raz?, a może wielokrotnie? i tak dalej i dalej.10 A za to wszystko, i nie tylko, należało jeszcze odbyć pokutę, przy czym liczyły się nie tylko czyny (miłości), lecz także „nieprawe" pragnienia, ba, sny nawet.11 Ale moraliści mieli na uwadze także duchownych. Dla nich też obmyślali najwymyślniejsze kombinacje: czy biskup rozpieszcza mężatkę, czy dziewicę; czy arcypasterz podnieca się nocą myślami (cogitavit fantasiam luxoriae), a później we śnie ma polucje; czy trwoni nasienie, całując kobietę, czy może przeżywając ekstazę w myślach (per cogitationem); czy bez wahania sobie folguje (si manu semen excusserit, si manu tetigerit), czy z lubieżności ma wytrysk w kościele?12 360 „Niemiecka księga pokutna" albo stosunek seksualny z dziurą po sęku Rojący się od inkwizytorskich dochodzeń „Poenitentiale Ecclesiarum Germaniae", do znudzenia powtarzał pytania typu: „Czy spałeś z siostrą swojej żony?" „Czy uprawiałeś nierząd z dwiema siostrami?" „Czy uprawiałeś rozpustę z własną córką?" Z teściową? Z żoną twego brata? Twego ojca? Twego wuja? Narzeczoną twego syna? Z matką? Z ciotką ze strony matki? Z ciotką ze strony ojca? „Czy grzeszyłeś przeciw naturze, to znaczy obcowałeś cieleśnie z mężczyznami i zwierzętami: z klaczą, krową, oślicą, lub jakimkolwiek innym zwierzęciem?"13 „Niemiecka księga pokutna" nie tylko docieka, czy swój narząd (virgam) wsunąłeś na sposób sodomitów w odbyt mężczyzny, lub rodzonego brata, i czy uczyniłeś to raz, dwa razy, a może zgodnie z przyzwyczajeniem14, lecz także dochodzi: „Czy uprawiałeś rozpustę, jak czynią to niektórzy, w ten sposób, że brałeś do ręki wstydliwy członek drugiego, a ten drugi brał do ręki członek twój i tak wzajemnie poruszaliście swe członki, że w rezultacie tej lubieżnej czynności doznałeś wytrysku nasienia?" „Czy uprawiałeś nierząd w taki sposób, jak niektórzy to czynią, że wkładałeś swój członek w otwór w klocu drewnianym (lignum perforatum), lub w czymś innym tego rodzaju i, wykonując lubieżne ruchy, powodowałeś wytrysk nasienia?"15I tak dalej i dalej. Wszystkie te czynności podlegały skrupulatnemu oszacowaniu. Za stosunek seksualny z dziurą w drewnie, pozostałością po sęku lub czymś innym, równie wymyślnym — dwadzieścia dni pokuty o chlebie i wodzie, stosunek przez odbytnicę (coitus per anum) z bratem rodzonym — pokuta w okresie zwanym feriae legitimae, to znaczy w każdy poniedziałek, środę i piątek przez lat piętnaście.16 Przypadki szczególne i kontrowersje Chociaż moraliści bardzo wcześnie zdołali przemyśleć, polemicznie przedyskutować i w ogóle pod każdym względem przebadać najróżniejsze rodzaje występków, ich bardziej postępowi następcy zarzucali im niekiedy braki w samodzielnym myśleniu i wręcz fiasko w obliczu przypadków szczególnych. Bo na przykład taka sprawa: załóżmy, że jest bardzo mało ludzi, a wśród nich impotent. W takiej sytuacji można chyba przelecieć kuzynkę, czy nawet żonę impotenta (co niektórzy autorzy aprobują, inni zalecają poczekać na zlecenie Boże)?17 Kontrowersyjny był także problem, czy stopień pożądania określa stopień grzechu. Gdy na przykład Hieronim uważał, że występek waży 361 tyle samo niezależnie od tego, czy stosunek odbył się z kobietą piękną, czy szpetną, to Huguccio twierdził coś przeciwnego: „Z piękną kobietą grzech jest większy, gdyż pożądanie i rozkosz są tu silniejsze."18 Podobnie oceniał sytuację Petrus Cantor.19 Alanus z Lilie zaś zauważał: „Kto obcuje cieleśnie z piękną kobietą, grzeszy mniej", jest bowiem zniewolony jej urodą, a tam, „gdzie przymus większy, grzech jest mniejszy."20 Dalszej komplikacji doznał problem z powodu wczesnochrześcijańskiej konstatacji, w której na niekorzyść (słuszniej byłoby powiedzieć na korzyść) szpetnej przytaczało się argument, że zwłaszcza duchowny „najszybciej grzeszy" tam, gdzie jest bezpieczny od podejrzeń, oraz że „także lubieżność nie zważa na brzydotę, gdyż diabeł czyni w jej oczach pięknym to, co jest wstrętne"21. Pokrewne jest pytanie, czy bardziej naganny jest pozamałżeński stosunek młodzieńca, czy starca. Należy założyć, że młodzieniec odczuwa większą rozkosz, zatem z punktu widzenia użycia, grzeszy bardziej. Z drugiej jednak strony miotają nim większe niż starcem żądze, ergo ten ostatni popełnia grzech, mimo że dysponuje szerszym zakresem wolnej woli, więc też i jego wina jest większa, należy bowiem pamiętać, że grzeszy bardziej ten, kto czyni rozpustę z większą dozą wolnej woli niż ten, kto robi to z większym ukontentowaniem.22 W okresie pełnego rozkwitu wieków średnich teolodzy głowili się nad problemem ludzi, którzy z powodu tuszy mogą współżyć tylko „na sposób zwierząt"; zastanawiali się też, ile może ważyć grzech, gdy „podniecenie mężczyzny jest równe podnieceniu konia, czy muła".23 Ba, katoliccy uczeni stawiali nawet taki problem: a gdyby tak umarły zmartwychwstał, jak Łazarz? Czy mógłby się domagać powrotu żony, gdyby ta przypadkiem ponownie zdążyła wyjść za mąż? Magister Martinus, myśliciel bez trwogi, odpowiadał, że nie warto „ustanawiać określonych reguł dla tak rzadkich przypadków (!)"24. „ Ciasna kobieta" Dość szczegółowo badało się zarówno zdolność małżeńską eunuchów (czy brak jednego albo obu jąder odbiera zdolność do małżeństwa, czy wystarczy virga erecta bez ejakulacji i tak dalej)25, jak i „ciasnej kobiety", przy czym ciasność uchodziła za przeszkodę do zawarcia małżeństwa. Według powszechnej opinii ciasność dawało się usunąć nie tylko operacyjnie, lecz także przez stosunek z mającym odpowiednie warunki fizyczne mężczyzną. Jeśli kobieta, po separacji pierwszego małżeństwa, 362 w drugim mogła spółkować, a dzięki dokonanej defloracji mógł z nią teraz współżyć również poprzedni mąż, musiała do niego wrócić. W każdym razie miała obowiązek podjęcia na nowo małżeństwa, jeśli zażądał tego jej pierwszy mężczyzna. Co prawda zawistni teologowie godzili się na co najwyżej trzykrotną próbę. Z czasem zauważyli, że kobieta obcująca cieleśnie z jednym, jest zdolna do tego samego z innym i że niejedna tylko udawała „ciasną", by wyczerpać wszystkie możliwości, jakie przyznawali jej ekperci moralności.26 Alfons Liguori albo „mądre umiarkowanie" Ale tak naprawdę teologia moralna zaczęła rozkwitać dopiero od XVIII, a zwłaszcza w XIX w. Rozwijała się, jak słusznie zauważył jeden z jej przedstawicieli, zgodnie ze „swym własnym rytmem."27 Sam tylko kazuista Antonius Diana rozwiązał w swych „Resolutiones Morales" ponad dwadzieścia tysięcy „przypadków sumienia". Wiek XVIII zaś, w którym kaznodzieja katedry w Trewirze, Hunolt ogłosił czystość „królową cnót", a nieczystość nazwał gorszą jeszcze od „zaparcia się wiary"29, dał Kościołowi katolickiemu jednego (choć nie jedynego) z klasyków teologii moralnej, św. Alfonsa Liguori, szczycącego się nie tylko najwyższym tytułem, jaki może przyznać ten Kościół, ale i opinią człowieka odznaczającego się „mądrym umiarkowaniem".30 Ów człowiek „mądrego umiarkowania" mógł wykorzystać dla swych studiów dzieła ośmiuset piętnastu autorów i znaleźć „złoty środek między skrajnymi próbami rozwiązań"31. W swej „ Theologia moralis", która ukazała się w latach 1753-1755, w ponad siedemdziesięciu nakładach, rozważał on grzeszną wagę i karalność pocałunków małżeńskich i pozamałżeńskich, z wytryskiem i bez wytrysku nasienia; oglądanie „nieszlachetnych części ciała" (partium inhonestarum) drugiego z bliska i z daleka; nie chcianych polucji lekarza, który musi dotykać genitaliów.32 Ustalał „najwłaściwszą pozycję przy wytrysku męskiego nasienia i jego przyjęcia przez srom niewieści"; stawiał zagadnienie stosunku w pozycji siedzącej, stojącej, bocznej, tylnej na sposób zwierzęcy, pozycji, w której mężczyzna znajduje się pod kobietą, sytuacji, gdy mężczyzna ma wytrysk „poza naturalnym naczyniem kobiety" (extra vas naturale). Roztrząsał nierząd ze zwłokami kobiecymi (coire cum femina mortua), zastanawiał się, czy jest grzechem śmiertelnym odmowa czwartego stosunku tej samej nocy, lub niezaspokojenie osoby, która pożąda go pięć razy w miesiącu.33 Kim był ten katolicki geniusz? 363 Alfonsus Maria de Liguori, urodzony w 1696 r. w letnim pałacyku Marianella koło Neapolu, zrezygnował z bardzo dobrze rozwijającej się kariery adwokackiej, gdy przegrał pewien ważny proces. Zdecydowanie wyrzekł się marności tego świata i założył towarzystwo pod wezwaniem Naszego Najświętszego Zbawiciela, zakon redemptorystów. Nosił szatę pokutną z końskiego włosia, do posiłków dodawał najbardziej gorzkie zioła, nawet w najzimniejsze noce sypiał na gołej ziemi, na rękach i nogach miał ostre łańcuchy, na piersiach i plecach krzyże zaopatrzone w gwoździe, a przez długi czas, przebywając w zawalającej się grocie, godzinami biczował się dyscypliną zakończoną ostrymi kolcami, aż krew tryskała, przy czym często ukazywała mu się dziewiczo piękna święta Maryja.34 A jednak człowiek ten, którego „poczucie rzeczywistości" jeszcze dziś się podkreśla35, potrafił teoretycznie zbadać i przemyśleć wszelkie możliwe warianty zbliżenia mężczyzny z kobietą — teoretycznie, gdyż w praktyce zachowywał wobec nich dystans i zdecydowanie unikał przebywania z nimi sam na sam. „Jako biskup", stwierdza oficjalna biografia zakonu, „udzielał niewiastom audiencji tylko w obecności sługi, pewną starą kobietę przyjął kiedyś w ten sposób, że ona usiadła na jednym końcu długiej ławy, on zaś, odwracając się do niej plecami, na drugim końcu. Bierzmując kobiety, gdy zgodnie z przepisem musiał dotknąć policzka bierzmowanej, nigdy nie robił tego bezpośrednio, lecz zawsze poprzez jej nakrycie głowy."36 W osiemdziesiątym ósmym roku życia zapadł na chorobę psychiczną. „Lęki sumienia, głęboka ciemność ducha, zwątpienie i ból duszy, znacznie silniejszy niż męki ciała, które kiedykolwiek znosił", pisze jego biograf, „spadły z ogromną siłą na jego duszę i przygniotły go swym ciężarem. Jego tak ostry i przenikliwy dawniej intelekt został nagle spowity przez głębokie ciemności, tak że nie potrafił już rozróżniać między tym co złe, a tym co dobre. Cokolwiek chciał czynić, wydawało mu się niedozwolonym; zdało mu się, że wszędzie czai się grzech lub niebezpieczeństwo grzechu i nieustannie dręczyły go wątpliwości, czy jest jeszcze w stanie łaski. A do tego atakowało go wiele innych pokus najniebezpieczniejszego rodzaju. Wątpliwości wiary, pycha, rozpacz, arogancja, wszystkie grzechy szły o lepsze w wyobraźni i uczuciach świętego. Nawet pokusy ciała musiał jeszcze odczuwać, tak że łkając wykrzyknął: «Ach, liczę już sobie osiemdziesiąt osiem lat, a ciągle jeszcze we mnie nie wygasł ogień młodości !»"37 Pozostawił po sobie sześć tomów „ Theologia Moralis". W 1803 r. dekret watykański ogłosił, „że po dojrzałym zbadaniu, w całym dziele czcigodnego biskupa nie stwierdza się niczego, co 364 mogłoby w jakikolwiek sposób zaszkodzić dobru duchowemu wiernych"; w 1816 r. papież Pius VII beatyfikował, a w 1839 r. Grzegorz XVI — kanonizował Alfonsa Liguori, w 1871 r. Pius IX podniósł go do rangi Nauczyciela Kościoła, w 1950 r. Pius XII ogłosił patronem spowiedników i moralistów. Taki wzór zobowiązuje. W tej sytuacji jeszcze dziś, w XX w. teologowie moralni intensywnie oddają się obserwacji najróżniejszych przestępstw seksualnych, szacując wagę grzechu między ojcem i córką, matką a synem, ojczymem a pasierbicą, zięciem a świekrą, teściem a synową, opiekunem a wychowankiem, „grzechem proboszcza z parafianinem", „spowiednika z penitentem", „z osobą poświęconą Bogu", przez osobę poświęconą Bogu z inną osobą poświęconą Bogu39 i tak dalej i dalej. Nierząd od kościelnego dziedzińca po wieżę A co jeśli polucja zdarzy się w miejscu świętym? Przy tym „polucje w kościele i na jego dziedzińcu liczą się tylko wtedy, gdy zdarzają się publicznie i notorycznie"40. Również ani „zakrystia, gdy jest dobudowana, ani spichlerz kościelny, ani pomieszczenia piwniczne pod kościołem, ani wieża" nie należą do świętego miejsca, zatem nie można w takich razach mówić o „świętokradztwie wobec miejsca"41. Nie można być aż tak nieludzkim, trzeba pozostawić miejsca wydzielone, by tak rzec, ostoje, także w najbliższym obrębie kościoła, ba, w nim samym od piwnicy po czubek wieży. (Wielu teologów żąda, w przypadku publicznego nierządu w kościele lub na cmentarzu, ponownego poświęcenia tych miejsc przez biskupa, ale w razie przestępstwa niejawnego jedynie oczyszczenia wodą poświęconą przez biskupa, aqua exorcitata. Czynności tej może dokonać zwykły ksiądz, bo jak wiadomo w przeciwnym razie biskupi mieliby codziennie pełne ręce roboty).42 A co, gdyby w domu Bożym spółkowali małżonkowie „przebywający tam cztery, pięć, dziesięć, dwadzieścia dni, lub miesiąc"? Gdyby do grzesznych czynności „wzięto lub użyto przedmiotów świętych, np. sakramentów, naczyń, szat"?43 Jak ciężki jest grzech, zastanawiają się teologowie, gdy „prowadzi się dłuższą, zbędną rozmowę z dziewczyną, ku której i tak ma się nieobyczajną skłonność"; „gdy niewiasta dla przypodobania się mężczyznom lub ich przywabienia, sztucznie podwyższa swe piersi"; gdy „osoby tej samej płci podczas wspólnej kąpieli, lub innej okazji, lekko i przelotnie popatrują na siebie"?44 365 Przyzwoite, mniej przyzwoite i nieprzyzwoite części ciała Ryzyko kryje się już w samym przyglądaniu się własnemu ciału, zwłaszcza jego "mniej przyzwoitym częściom, takim jak piersi, ramiona, uda kobiety"45, co bynajmniej nie znaczy, że piersi, ramiona i uda mężczyzny są przyzwoite, a jedynie sugeruje, że w kobiecie są one jeszcze trochę bardziej nieprzyzwoite. W każdym razie znane katolickie podręczniki (także te powstałe w naszym stuleciu) na temat „działań bezwstydnych lub nieprzyzwoitych" z całą powagą rozróżniają: „1) Nieprzyzwoite części ciała (partes inhonestate, turpes, obscenae) tzn. części płciowe i położone w ich sąsiedztwie, 2) części mniej przyzwoite (partes minus honestae), piersi, ramiona, uda, 3) części przyzwoite (p. honestae), to znaczy te, których zwykle nie zakrywa odzież, np. twarz, ręce."46 Im bliżej zatem genitaliów, tym „mniej przyzwoicie"; wreszcie zupełnie „nieprzyzwoite" są „części płciowe i partie, które są bardzo blisko nich położone".47 Oglądanie „nieprzyzwoitych części" również własnego ciała jest dozwolone pod warunkiem, że nie towarzyszy temu podniecenie seksualne. Spoglądanie na nie z ciekawości, lub przez lekkomyślność, oznacza grzech powszedni. Kiedy jednak ogląd tych części jest „długi i bezprzyczynowy (!), łatwo może się stać grzechem śmiertelnym"48. „Pocałunki i dotknięcia nawet lekkie, miejsc przyzwoitych lub mniej przyzwoitych, są grzechami śmiertelnymi, jeśli wynikają z podniety seksualnej... Tak więc nawet lekkie dotknięcie ręki niewiasty, może być grzechem śmiertelnym, gdy jest powodowane nieczystym zamiarem." „Pocałunki inpartibus minus honestis... są z reguły grzechem śmiertelnym", gdyż wynikają „albo z podniecenia, albo co najmniej bardzo silnie pobudzają".49 To naprawdę wielkie szczęście, że ciało ludzkie — ze źródeł jezuickich wiadomo: „największe widoczne dzieło Stwórcy"50 — nawet według największych rygorystów ma jeszcze kilka przyzwoitych miejsc. Twarz i ręce są nawet uduchowione. Niemniej dusza ożywia „nie wszystkie części w tej samej mierze". Poniżej głowy zaczynają się już, jeśli pominiemy ręce, smutne, posępne, zwierzęce partie. Dusza nie może niestety wywierać na nie „dalszego, uszlachetniającego, uduchowiającego, wpływu. Jest to już tylko ciało, które od zwierzęcia różni się tylko formą."51 Hoc habet. 366 Od „ dziecinnych łaskotek" dopolucji podczas studiowania podręczników medycyny Jaka jest waga grzechu, głowią się dalej teologowie, „gdy ogląda się nagość małych dzieci", obserwuje „nieprzyzwoite części ciała osób płci przeciwnej", patrzy „na te części przez koronkę lub bardzo cienką, przezroczystą osłonę"? A co powiedzieć o sytuacji, gdy dzieci „jeszcze niedojrzałe płciowo" noszą odzienie, „które niweczy poczucie wstydu, mur obronny czystości"; przecież „wielu chłopców, a także dorosłych doznaje z tego powodu zgorszenia".52 Instrukcja dla spowiedników młodych dziewcząt, „które nie umieją, lub nie mają odwagi wyznać grzechu nieczystości", wskazuje następujące techniki masturbacyjne, „które młode dziewczęta zazwyczaj stosują": lekkie pocieranie ręką zewnętrznych części płciowych; wprowadzanie palca do pochwy; wprowadzanie do pochwy zaokrąglonego kawałka drewna lub innego przedmiotu imitującego męski członek. Za „powszechną w tym zakresie" zdrożność uważa się też czynność polegającą na tym, że „młoda dziewczyna przyciska swe narządy płciowe do nogi od stołu, lub narożnika muru, by wywołać podniecenie", że „ociera genitaliami o krzesło, na którym siedzi"; że „siada na ziemi, przyciskając końce stóp do genitaliów" i inne.53 Czy w tej sytuacji można się dziwić, że „w wielu okolicach... daje się zauważyć wręcz chorobliwą niechęć do odpytywania w konfesjonale"?54 Jak należy kwalifikować sytuację, rozważają dalej moraliści, „gdy służebne, mamki dotykają, przelotnie i z ciekawości, części płciowych dzieci podczas ich mycia i ubierania", gdy „służące dla uspokojenia dziecka dotykają jego narządów płciowych"?55 Te „pozbawione sumień" pomoce domowe, które drażniły genitalia dziecka, były przedmiotem stałej troski sług Bożych.56 Z ich poduszczenia pobożni rodzice angażowali niegdyś do dzieci istoty cieszące się opinią nierozpustnych, nakazując im „odpowiedni" ubiór i zakazując w okresie karmienia stosunków płciowych, gdyż, jak w XVIII w. twierdził na podstawie „własnego doświadczenia" kardynał de Bernis, wraz z mlekiem przenosiły one swą zmysłowość na niemowlęta; zresztą w ogóle grzeszyły „łechtaniem dzieci i pocieraniem narządów płciowych".57 Jak wielki jest grzech „eunucha", który macając sobie genitalia „próbuje spowodować polucję"? Jak należy wycenić grzeszność stosunku „ze zwłokami kobiety"?58 W dzisiejszych czasach „wielkie niebezpieczeństwo" kryje się w fakcie korzystania z przepełnionych środków komunikacji, gdyż wielu „ludzi zmysłowych próbuje zaspokoić swe pożądanie poprzez skryty 367 bliski kontakt z osobą nieznajomą".59 Zatem i tu trzeba się mieć na baczności! Jak bardzo narażają zbawienie swych dusz ci rodzice, którzy „w obecności małych dzieci rozmawiają o sprawach nieczystych... o których dowiedzieć się w wiele lat później też jeszcze będzie za wcześnie"?60 Ach ci katoliccy specjaliści od uświadamiania seksualnego. Obwiniają o „grzech ciężki" każdego, kto mówi „o środkach zapobiegania poczęciu", „zwłaszcza, jeśli mówi to do młodych ludzi obojga płci; gdyż młodzi ludzie i osoby płci żeńskiej (!) są z reguły słabi i łatwo dają się zwieść do czynów rozpustnych". Również kąpiel nago odbiera „dzieciom, zwłaszcza dziewczynkom (!) wszelkie poczucie wstydu".61 Jak ciężki jest grzech, głowią się specjaliści, gdy czyta się obsceniczne książki i „na skutek tej lektury" miewa „regularne polucje"; „gdy młodzi ludzie przez ciekawość wyszukują nieprzyzwoite słowa w leksykonach lub sprośne miejsca w dziełach klasyków"; gdy wytrysk nasienia „w wyniku studiowania z ciekawości podręczników medycyny lub anatomii jest spodziewany, choć nie zamierzony"?62 Czytanie tak zwanych złych książek jest zwykle grzechem ciężkim, „nawet gdy nie są one tak całkiem złe". Jeśli są tylko „trochę nieprzyzwoite" popełnia się grzech powszedni, który oczywiście może się stać grzechem śmiertelnym, jeśli lekturze towarzyszy „zły zamiar".63 Nawet małżonków „poważnie" się ostrzega przed literaturą, „która szczegółowo i bez szacunku opisuje intymności małżeńskiego pożycia".64 Niezbędność cenzury i brudy klasyków Kierując się takimi zasadami, przez setki lat kontrolowano literaturę. Pierwszą instytucję pełniącą rolę cenzury w Niemczech stworzył w 1486 r. książę Kościoła, biskup moguncki Berthold z Hennebergu. Ale uchwalone na początku XVI w. przepisy Rzeszy w sprawie cenzury też powstały z inspiracji Kościoła katolickiego, choć co prawda przez długi czas uwagę cenzorów zaprzątały bardziej opinie na temat samego Kościoła i religii niż „kwestie obyczajowe".65 Sytuacja uległa istotnej zmianie dopiero w czasach najnowszych. Papież Leon XIII (1878-1903) w swej konstytucji „Officiorum ac minorum" postanawiał, co następuje:„Książki, które z rozmysłem traktują, opowiadają lub nauczają rzeczy brudnych i nieobyczajnych, są surowo zakazane... Książki starszych i nowszych pisarzy, którzy uchodzą za klasyków, a które nie są wolne od tego brudu (!), są dozwolone ze względu na elegancję i czystość językową, ale tylko tym, którzy, czy to ze względu 368 na urząd, czy też zawód nauczycielski, żądają takiego wyjątkowego traktowania. Dzieciom jednak i ludziom młodym można dać do rąk tylko wydania starannie oczyszczone i tylko na ich podstawie można nauczać."66 Jeszcze w Republice Federalnej postępowano wedle bardzo podobnych zasad w zwalczaniu „literatury nieobyczajnej".67 Tak właśnie miała się sprawa z ustawą o przeciwdziałaniu szerzenia się pism o treści zagrażającej młodzieży, która to ustawa została zainspirowana i przygotowana przez oficjalną instytucję Kościoła katolickiego. Po jej uchwaleniu odbyło się wiele tysięcy postępowań, niekiedy nawet przeciw publikacjom o znacznych walorach estetycznych.68 Na powstały w 1557 r., na życzenie Pawła IV, indeks książek zakazanych jeszcze w 1948 r. trafiły wszystkie dzieła Sartre'a, a w 1952 r. — Gide'a. Ba, w drugiej połowie XX w. na indeksie były nie tylko książki Rankego i Gregoroviusa, Heinego i Flauberta, ale także „Próby" Montaigne'a, Kanta „Krytyka czystego rozumu", Pascala „Myśli" i „Prowincjałki", dalej książki Spinozy, Lessinga i wielu innych.69 O diabelskości teatru i kina Jeszcze u progu XX w. katolicy wypowiadali się w słowach pełnych potępienia o obscenicznym teatrze — prawie jak w czasach antycznych.70 W V stuleciu synod w Arles groził klątwą każdemu chrześcijaninowi, który zgodziłby się na zagranie roli w teatrze.71 Później cenzura wykreślała poszczególne słowa, zdania, całe sceny i dramaty, gdy tylko poczuli się nimi dotknięci świeccy czy duchowni potentaci. (Pruski Naczelny Sąd Administracyjny, uzasadniając zakaz drukowania „Marii z Magdali", późniejszego noblisty Heysego, nie zawahał się nazwać instynktu erotycznego „najniższym, najzdrożniejszym ludzkim instynktem").72 Przy wystawianiu „nieprzyzwoitych" sztuk, jeszcze w tamtych czasach grzeszyli (to „rzecz pewna") mniej lub bardziej ciężko (zazwyczaj jednak ciężko) prawie wszyscy, którzy mieli jakikolwiek udział w ich wystawieniu: zarówno ci, co pisali, jak i ci, co grali, finansowali, bili brawo, także ci, co powinni byli zabronić, a nie zabronili. Również „tańce baletowe" były „prawie zawsze zgorszeniem dla widzów" („Nigdy bym takiej, znaczy baletnicy, nie udzielił rozgrzeszenia, gdyby wcześniej nie zrezygnowała z tego zajęcia"). „Łagodniejszym językiem można mówić o tych, których współdziałanie ma dalszy związek z przedstawieniem, na przykład o ludziach, którzy teatr sprzątają, czy wznoszą budynek." Aż trudno w to uwierzyć, ale to znaczy, że jeszcze we wczesnych latach XX w. grzechem obarczano także sprzątaczki i murarzy! Natomiast: „Od 369 wszelkiego grzechu są wolni żołnierze i policjanci..."73I tu sprawa jest jasna, od kiedy to wojskowi byli w oczach Kościoła winni! Jeśli chodzi o otwieranie kin „należy robić wszystko, by czynili to świadomi odpowiedzialności chrześcijanie". Film, telewizja i radio powinny być „chrześcijańskie". Właściciele kin, w których pokazuje się złe filmy, grzeszą. Tak samo jak osoby, wynajmujące pomieszczenia na tego rodzaju kina, nawet jeśli nie mają wpływu na repertuar. „Dopuszcza się grzechu" także ten, kto „na chybił trafił" posługuje się sprzętem radiowym i telewizyjnym.74 Pewien młody człowiek wyjawił jezuicie: „ Pewnego dnia wyjątkowo poszedłem z kolegami do teatru i tym samym {ipso facto) legły w gruzach wszystkie moje piękne postanowienia." Inny zaś wyznał: „Od czasu jak przestałem chodzić do kina, nie zgrzeszyłem."75 O oglądaniu „gołych" obrazów i innychperwersji "Malarze i rzeźbiarze, którzy sporządzają i wystawiają dzieła obsceniczne (tzn. dzieła, na których części nieprzyzwoite są obnażone lub tylko skąpo zakryte), albo też tacy, którzy wystawiają tego rodzaju dzieła w swoich mieszkaniach do publicznego oglądu, grzeszą ciężko."76 Ciężko grzeszy także ten, kto obrazy tego rodzaju — nazwane gdzieś pryncypialnie „gołymi obrazami i dziełami sztuki"77 — „ogląda, jeśli nie dzieje się to przez krótki czas, z dużej odległości, lub gdy obraz z powodu starości nie ma już prawie barw (!). Ogólnie rzecz biorąc, to samo, choć z pewnymi złagodzeniami, należy powiedzieć o oglądaniu rzeźb, albowiem rzeźby, jako że nie są malowane, działają mniej podniecająco niż obrazy. Nie ma potrzeby przypominania, że oglądanie obrazów i rzeźb nie jest automatycznie dozwolone przez sam fakt, że znajdują się one w zbiorach publicznych."78 Powyższe wydrukowano za kościelnym przyzwoleniem. W 1876 r. katolicki ekspert ds. moralności, Bouvier rozstrząsał problem masturbacji przed figurą Najświętszej Panienki.79 A jeszcze dziesiątki lat później teologię moralną zajmował problem stosunku płciowego „ze statuą" (coitus cum statua)80 — wszak już we wczesnym średniowieczu chrześcijanie zadawali się zdrożnie z drewnianymi klocami i dziurami po sęku, ba, już w antyku, jak doniósł Jan Chryzostom, Nauczyciel Kościoła, „wielu" ascetów miało podejrzaną skłonność „do kamieni i statui".81 370 Jak (nie) grzeszy się z modelami i zwierzętami Nawet gdy artyści i uczniowie szkół artystycznych „między przyzwoitymi (!) dziełami sztuki" widzą w galeriach także „wątpliwe nagości i dzieła naprawdę nieprzyzwoite", winni poprzez „modlitwę, odnowienie dobrych intencji, ostrożność w spojrzeniu (!) z najdostępniejszej okazji do grzechu uczynić odległą". A bez „istotnej przyczyny" należy tego rodzaju zbiorów w ogóle „unikać, jako najbliższej okazji do grzechu, a często jako zgorszenia dla innych".82 Pozowanie dziewcząt i kobiet z zakrytymi tylko narządami płciowymi „nie jest jako takie dozwolone". Nie grzeszą jednak ci artyści, od których w trakcie edukacji wymaga się rysowania tego rodzaju kobiet. „Ale oczywiście nie wolno im się godzić na budzenie w sobie odruchów seksualnych i dlatego muszą próbować oddalić niebezpieczeństwo poprzez modlitwę i odnawianie dobrych postanowień."83 Niebezpieczny może być dla katolików także widok parzących się zwierząt: „...nie ma wątpliwości, że skromny wzrok będzie unikał tego rodzaju widoku". Tam jednak, gdzie ze względów hodowlanych kozioł ma, horribile dictu, pokryć kozę albo buhaj krowę, jeszcze w XIX i XX w. zaleca się, by asystowały przy tym „raczej osoby pozostające w związku małżeńskim lub starsze, niż stanu wolnego i młodsze, gdyż te pierwsze są mniej podatne na podniety".84 Powyższe wydrukowane za kościelnym przyzwoleniem. Kto ogląda, choćby „bez lubieżności" (jeśli potrafi!) „nieprzyzwoite części zwierząt" lub przygląda się ich parzeniu, też grzeszy, choć nie ciężko.85 „Dotykanie zwierząt jest... mniej lub bardziej grzeszne, zależnie od intencji, z jakiej wynika, lub niebezpieczeństwa polucji, które w sobie kryje."86 Teologia moralna rozważa przy tym nie tylko sytuacje, w których „narządy płciowe stykają się ze zwierzęciem i ocierają o nie"87, lecz także bardziej wymyślne, na przykład takie, jak „wprowadzenie do pochwy dzioba kury", lub „wprowadzenie do pochwy chleba ze śliną, w celu skłonienia psa do lizania części sromowych", lub gdy „przy pomocy masturbacji próbuje się doprowadzić do erekcji psi członek, by następnie wprowadzić go do pochwy".88 Nawet dr Kinsey, który przecież wspomina najróżniejsze rodzaje kontaktów seksualnych — jest tam mowa zarówno o psich nosach i kocich językach, także o stosunkach (głównie mężczyzn) z cielętami, osłami, owcami, kaczkami, kurami i gęśmi, również na terenie rzeźni — otóż nawet on nie odnotowuje, jak czyni to katolicka teologia moralna, przypadków wprowadzania kurzego dzioba do kobiecej pochwy. Zapewne dlatego, że pisze o „mężczyznach wyjątkowo religijnych", którzy „całe 371 swe potrzeby zaspokajania popędów osiągali dzięki zwierzętom, gdyż byli przekonani, że heteroseksualny stosunek z kobietą jest z moralnego punktu widzenia nie do przyjęcia"89! 2 CZY TEOLOGIA MORALNA PODLEGA DZIŚ PRZEMIANOM? Ależ oczywiście, już od dawna podnosi się argument, że dzisiaj Kościół myśli w sposób daleko bardziej liberalny, że jest bardziej otwarty dla świata. Wiele postaw, których jeszcze niedawno (niedawno!) broniono, i których konserwatyści w dalszym ciągu bronią, straciło w gruncie rzeczy aktualność i spotkało się z dezaprobatą samych moralistów. Krótko mówiąc, dokonała się znamienna przemiana („również tutaj"), otwarły nowe perspektywy, dał zauważyć postęp, dynamika, ewolucyjne myślenie i tak dalej. Co by jednak dziś nie mówić — przez dziewiętnaście wieków tak właśnie nauczano, tak niszczono. A dziewiętnaście wieków waży więcej niż ostatnie dziewiętnaście lat! A poza tym: czy teologia moralna rzeczywiście tak radykalnie się zmienia? Czy może mamy raczej do czynienia z kilku nowinkami typu filologicznego — i dawnym brakiem charakteru? Niewątpliwie jednak dziś, gdy cnota nie jest specjalnie w cenie (choć niejedna młoda Murzynka ciągle jeszcze płaci życiem za „hańbę" przedmałżeńskiej defloracji; choć w kraju papieża ojciec może nabyć polisę ubezpieczeniową na dziewictwo córki, a w niemieckiej miejscowości pielgrzymkowej, Werl, za cztery marki trzydzieści fenigów można kupić medalion, który, wszyty w intymną część garderoby, chroni przed pozbawieniem dziewictwa)90 , gorączkowo zabiega się o zyskanie nowej opinii. Alius et idem Oto przykład: „Teologia nie jest zawieszona w wieczności, lecz tkwi w historii. Jeśli zdarzali się teologowie, którzy sądzili, że piszą dla wszystkich czasów, to już sam ten fakt świadczy, że byli więźniami swego czasu; należeli do tego okresu historii, w którym człowiek nie pojmował, lub tylko niedostatecznie pojmował swe własne uwarunkowania historyczne. Wydaje się, że ten okres ostatecznie się skończył. Dzisiaj zdajemy sobie sprawę, że uprawiamy teologię w sytuacji, którą jest teraźniejszość. 372 Próbujemy pozostać po wsze czasy wierni przesłaniu Ewangelii, tłumacząc ją dla tych naszych czasów. W służbie takiego pojmowania teologii mówiliśmy w tej książce o grzechu, o jego stopniach i skutkach, o grzechu świata i grzechu pierworodnym. Wierność wobec niezmiennego przesłania Ewangelii zmuszała nas często do długich wywodów i mogących się zdać zbyt subtelnymi (!) rozróżnień między tym przesłaniem, a jego wcześniejszymi formami. Miały one na celu przedstawić owo przesłanie z uwzględnieniem naszego dzisiejszego obrazu człowieka i świata."91 Zostało tu jasno i wyraźnie powiedziane, o co chodzi: o „pozostanie po wsze czasy wiernym Ewangelii" poprzez jej zgodne z potrzebą „tłumaczenie". Inny moralista, mający już na względzie II Sobór Watykański z jego konstytucją pastoralną „Gaudium et spes", powiada to samo, tylko jeszcze bardziej bezwstydnie: Już sam fakt, że mówi się już nie tyle o „wiecznych prawdach", co raczej o „ziemskiej rzeczywistości", dowodzi, jak bardzo poważnie zamierza się „ucieleśniać słowo Boże w tych czasach". Ale przez prawie dwa tysiące lat mówiono o „prawdach wiecznych"! Głoszono „prawdy wieczne"! Przez prawie dwa tysiące lat wierni dla nich żyli, cierpieli i umierali! A dziś owe „prawdy" są egzegetom często tylko kulą u nogi i najchętniej wrzuciliby je do jakiejś rupieciarni, by ich więcej nie oglądać, odrzucają nawet odwoływanie się „do poszczególnych miejsc Pisma" w „kwestiach dotyczących współczesnego świata" (gdy im to odpowiada!)93. Jak to o bogu Słońca powiedział Horacy?: alius et idem?'' Dalsze wybiegi Teologicznym taktykom nigdy jak na razie nie brakuje słów samooskarżenia (nieco mimochodem wypowiadanych) i „postępowo" brzmiących deklaracji. Nierzadko przyznają nawet istnienie pewnych ciemnych punktów w przeszłości, choć nie godzą się, by jakikolwiek cień padał w związku z tym na Kościół. Mówi się na przykład o „erze pruderii"95, jakby chodziło o sprawę, która trwała dziesięć czy dwadzieścia lat, jak „era Adenauera" czy „epoka faszyzmu"! Wyjaśnia, że „nie tylko pojedyncze osoby, ale też całe pokolenia... hołdowały kultowi niechęci do tego, by wiedzieć, lub przynajmniej zachowywały pozory dziecięcej naiwności"96, jak gdyby to ktoś inny, a nie Kościół katolicki właśnie, sprawujący nad wszystkim pieczę, podsycał za wszelką cenę ten kult i permanentny infantylizm! Odrzuca się „postawę wielu naszych dziadów", „którzy na skutek pewnych starych 373 wyobrażeń, objętych tabu, cały obszar dotyczący seksualności traktowali jako nieczysty"97, zupełnie jakby to była postawa tylko „naszych" pradziadów i może w ogóle tylko „pradziadów", jakby to nie Kościół głosił i wszczepiał te wyobrażenia, obwarowując je najcięższymi karami na tym i tamtym świecie! Mówi się, że „dobry obyczaj wymagał stałego ignorowania tych spraw i obyczaj ten stał się miarą obyczajności"98. Owszem, dzięki komu? Próbują się rozgrzeszyć, wskazując na pesymizm seksualny Platona, stoików, gnostyków99, od których wzięli tylko to, co im było na rękę. Obwiniają dawniejszą medycynę, filozofię, nawet „opinię ludu", które bez wyjątku i 1 f\f\ nierozważnie przejęto. Dlaczego nierozważnie? I dlaczego ta nierozwaga trwała dwa tysiące lat? A czy samemu nie wywierało się wpływu na filozofię? Czy tylko opinia ludu kształtowała teologię, a teologia opinii ludu nie? Chce się nam teraz wmówić, że odpowiedzialność za szkalowanie spraw związanych z seksem ponoszą kacerze, ruch katarów. To właśnie ich wrogość do spraw ciała i małżeństwa, zgodnie z prawem akkulturacji, w znacznie większym stopniu wpłynęła na Kościół, niż własna teologia. Bo w ramach „kulturkampfu" często „zniszczenie przeciwnika" oznaczało „jego asymilację".101 Ale dlaczego niszczono? Może dlatego, żeby asymilować. Jak gdyby nie dzięki Pawłowi zasymilowano wystarczająco wiele w sprawach nienawiści do ciała i płci! Albo Orygenesowi, największemu teologowi pierwszych trzech wieków, który sam się wykastrował! Albo Augustynowi, który stał się klasykiem uczucia wstrętu do seksu! Oczywiście, jeśli chodzi o Augustyna, to winny był manicheizm; na Orygenesa decydujący wpływ miał Platon i stoicy; na Pawła judaizm i pogaństwo. Co zatem jest chrześcijańskie? Wszystko razem? A może nic? Chrześcijańskie jest zawsze to, czego w danym momencie trzeba. A jeśli następnie potrzebuje się czegoś przeciwnego, to też jest chrześcijańskie. A jeśli chce się czegoś pomiędzy — i to jest chrześcijańskie. A jeśli to czy tamto ciąży, no to staje się helleńskie, rzymskie, żydowskie, pogańskie, indyjskie... Nawet tam, gdzie się przyznaje, że wrogość wobec spraw seksu znalazła, zwłaszcza w „ostatniej epoce kościelnej", „niedościgły wyraz", wskazuje się przy okazji, że jest to odbicie poglądów „społeczeństwa mieszczańskiego, wywodzących się z tradycji wiktoriańsko-purytańskiej". Niektórzy moraliści zarzucają swym poprzednikom „moralność teoretyczną, nieżyciową" i dają do zrozumienia (po dziewiętnastu wiekach kazań na temat wiecznej prawdy!), że „ciągle jeszcze szukają prawdy". Nagle, jakby niepewnie wychodząc od „względnego znaczenia boskich 374 przykazań dotyczących człowieka", zwracają się — świadomi celu, dynamiczni, „postępowi" — przeciw „staniu w miejscu, skostnieniu", zabezpieczając się pospiesznie twierdzeniem: „Oczywiście przypadła nam w udziale prawdziwa wiara w Chrystusie", równie zaskakującym, co uwaga i wskazanie na „ograniczone możliwości pomyłki Kościoła"103, jakby praktyka — od Pawła poczynając, na Pawle VI kończąc — nie dowodziła, że jego pomyłki są nieograniczone! Bardzo też razi, gdy dotychczasową bigoterię przedstawia się jako rodzaj pomyłki, uwarunkowanej konkretnym czasem i usprawiedliwia, wskazując na dopiero dziś poczynione wielkie sukcesy antropologii i psychologii; nauk, których postępowe tendencje właśnie kler jak najostrzej zwalczał. Dziś obiecuje się lepsze zrozumienie, gruntowne korektury104, ale przecież tylko po to, by ratować pozycje, które już od dawna są nie do utrzymania. Najpierw więc, przynajmniej wśród apologetów „postępowych", wielkie paterpeccavi. „We wszystkim (!) widziano tylko zasadę zła", „seksualizm był często fałszywie" oceniany, „wartość dziewictwa dla ogółu" podkreślana „przesadnie", to samo dotyczy „grzeszności". „Często czyniono tak, jakby grzechy przeciwko szóstemu przykazaniu były grzechami w ogóle" i tak dalej. Po tym wszystkim rodzi się dziś potrzeba „ jak najpoważniejszych przemyśleń i wysiłków", aby to wszystko „ułożyć" na nowo i naprawdę nowocześnie. Trzeba „zyskać głębsze zrozumienie", stworzyć „zarys zdrowej pedagogiki seksualnej". A jak? Otóż poprzez „przywrócenie etyce należnego jej miejsca właśnie w ramach pedagogiki seksualnej". Przywrócić? Ależ oczywiście, że tak. Jeszcze „okaże się, że właśnie ten nasz katolicki światopogląd, dzięki otwartemu (!) spojrzeniu i głębi wejrzenia w naturę, ma wiele do zaoferowania", „że koncepcją, która w największym stopniu odpowiada prawom i wymogom biologii, jest koncepcja katolicka".105 A jak wygląda owa koncepcja katolicka, w największym stopniu odpowiadająca prawom biologii? „Normą w każdym razie jest człowiek walczący, który w najuporczywszych wieloletnich zmaganiach musi sobie radzić ze swoją namiętnością, który ma przed sobą walkę aż do krwi."106 Zatem stanowisko nie uległo zmianie. „Wyznajmy spokojnie sami przed sobą", pisze inny katolik, „że w tej dziedzinie mamy nieskończenie (!) wiele do nadrobienia i naprawienia. Nie jest jeszcze zbyt odległy czas, gdy o naszym moralnym odczuwaniu w znacznej mierze współdecydowały pruderia i nienaturalność, mniej w sprawach zasadniczych, bardziej w życiu praktycznym. Hasłem dnia dzisiejszego stała się refleksja nad sprawami najistotniejszymi, również w dziedzinie moralności. Zewnętrzne mury obronne, wzniesione dawnymi czasy wokół życia moralnego, dzisiaj padły. Musimy 375 się z tym pogodzić. Decyzja w sprawie etycznego postępowania leży dziś, bardziej niż kiedykolwiek, w gestii jednostki. W zależności od tego jak praktycznie będzie się kształtować jej życie, może się ona z dnia na dzień znaleźć w obliczu sytuacji, w której tylko jeden czynnik będzie decydował o wszystkim: jej własne sumienie. Dlatego kształtowanie tego sumienia na podwójnym fundamencie zdrowej naturalności i żywej, przepojonej łaską wiary, i przyuczanie go do samodzielności (!), pośród omawianych tu kwestii winno być, także ono, celem współczesnego duszpasterstwa."107 Najpierw zatem — idźmy przez chwilę za cytowanym tu tekstem — po rozejrzeniu się wokół, dostrzeżono, jak się zdaje z pewnym przerażeniem, fakty: jest nieskończenie wiele do nadrobienia, naprawienia! Jeszcze do niedawna, konstatuje się, dominowała pruderia i brak naturalności. W tym momencie zaczyna się sztuka przeinaczania faktów i stawiania ich na głowie: pruderia nie tyle zasadnicza, co praktyczna. Ale przecież w rzeczywistości to księża zawsze przemawiali bardziej pruderyjnie niż świeccy — i tak też żyli! W rzeczywistości radość z powodu upadku starych „murów obronnych" nie jest prawdziwa. Żałuje się ich. W gruncie rzeczy Kościół wolałby starą bigoterię i cnotliwą moralność, dlatego z takim zapałem dąży dziś do „zdrowej naturalności" i „samodzielności", co w tym wypadku oznacza skrajną nienaturalność i zależność. Rewolucjoniści w habitach Co bardziej ambitni i „postępowi" moraliści rozszerzają ten manewr, realizowany przez innych tylko fragmentarycznie, na całe dzieło. W takich wypadkach dyskwalifikuje się nawet najszerzej rozpowszechnione produkty teologii moralnej, dzieła prawie najświeższej daty, atakuje nie tylko Piusa XII czy Pawła VI za reprezentowaną przez nich wykładnię moralności, ale nawet Ojców Kościoła, takich jak Augustyn i (choć w tym wypadku znacznie delikatniej) Tomasz z Akwinu; krótko mówiąc, polemika sięga od stosunkowo żwawo prowadzonego natarcia na koncepcję grzechu 1 (XCI pierworodnego aż po małżeństwo doskonałe van de Veldego. Pobieżny, obdarzony fantazją czytelnik jeszcze po dwustu stronach lektury tych marzeń miłosnych (zawierających także żądanie stosunków przedmałżeńskich, w każdym razie w pewnych wypadkach, choć „w żadnym razie nie jest to glejt na każdy rodzaj stosunków", „nigdy"109) może zacząć myśleć, że w katolicyzmie lada dzień wybuchną prawdziwe bachanalia i dionizyjskie uwielbienie seksu. 376 W pewnym jednak momencie nasz propagandysta „kultury erotycznej", jakby przestraszony własną odwagą, oświadcza jednak, że „przedstawione dotąd wyniki badań... bez wątpienia mogą być zaskakujące dla wielu w Kościele, a może nawet w warstwach mieszczańskich" i zaczyna wyraźniej dawać do zrozumienia (choć wcześniej tu i ówdzie też o tym przebąkiwał), że „ jeśli chodzi o dobrze rozumiane «aggiornamento»"', kościelnej moralności bynajmniej nie chodzi „o pomniejszanie czy rezygnacją z ewangelicznego przesłania poprzez oportunistyczne dopasowanie do potrzeb związanych z gustem naszych czasów", o nie, „wręcz przeciwnie, mianowicie chodzi o odsłonięcie tego, co stanowi właściwy sens chrześcijańskiego przesłania dla nas dzisiaj..." itd. I dowodzi, powołując się na Freuda i H. Marcusego (!), że „w najróżniejszych kontekstach nie można folgować zasadzie rozkoszy". Zatem istnieje raczej „potrzeba rozwinięcia naszej zdolności frustracji". Co prawda jeśli chodzi o popędy, to „bynajmniej nie wszystkie (!) należy zakwalifikować jako «złe» lub nie do przyjęcia". Ale: „Nie można zrezygnować z substancjalnych wymogów etyki, jakie ukształtowały się w naszej kulturze i historii społecznej, bez szkody dla jednostki i społeczeństwa."110 Przecież trzeba tu, niestety, także uwzględnić „rezultaty, do których w tym kontekście doszło środowisko lekarskie". W następnym zdaniu nasz „awangardzista" jest już przy „perwersjach seksualnych" i „psychiatrii". Teraz zaczyna się szybki zjazd w dół i już za chwilę, zatrzymując się na moment przy „intensywnych poszukiwaniach rozkoszy", lądujemy na terenie „związków między seksualizmem a zbrodnią". I dopiero teraz zaczynamy wreszcie rozumieć — zresztą nie towarzyszy temu bynajmniej „zasadniczo pesymistyczny stosunek do sfery płciowości" — dlaczego nawet „w panoramie (sic!) trzeźwych nauk faktograficznych tradycja teologiczna mówi o szczególnej dezintegracji dziedziny seksu w wyniku oddziaływania grzechu pierworodnego"111. Cóż to znowu? Nagle tyle zrozumienia dla tak na wstępie sponiewieranego pragrzechu. Uczony ojciec poświęcił jednak swemu zasłużonemu współbratu, zaatakowanemu (choć łagodnie) Akwinacie, ratujący honor rozdzialik.112 Brakowało tylko, by odwołał rehabilitację van de Veldego, co jednak byłoby rzeczą zbędną, zważywszy błahość tego autora. Co prawda z braku miejsca cytaty były nieco uproszczone i, oczywiście, „wyrwane z kontekstu", bo rzadko kiedy można inaczej, ale przecież każdy umie czytać i sam może sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ten sam autor, który przyznaje, „że wrogość wobec spraw seksu jest głęboko zakorzeniona w kościelnej świadomości, że wrogość ta znalazła 377 „niedościgły (!) wyraz po stronie katolickiej", a religia judeochrześcijańska ma „przemożny udział" w „dyskryminacji pierwiastka seksualnego i kobiety" — otóż dlaczego ten sam autor, w toku prezentacji tego rodzaju myśli, pisze również, co następuje: „Nie jest żadną przesadą stwierdzenie, że chrześcijaństwo stoczyło w naszej kulturze wręcz gigantyczną walkę przeciw wynikającemu z pobudek zasadniczych szkalowaniu ludzkiego seksualizmu, przeciw deprecjacji cielesności w ogóle, a także przeciw pryncypialnemu lekceważeniu kobiety."113 Prawie zawsze takie samo oszukaństwo „Progresiści" postępują zazwyczaj według tej samej koncepcji. A więc najpierw przyznają, że istotnie przez prawie dwa tysiące lat postępowano niewłaściwie. Robią to zwięźle, bez owijania w bawełnę, niekiedy tak radykalnie i z tak nie ukrywaną wolą zmian, że mogłoby się zdawać, iż oto wreszcie nadchodzi rewolucja. Tymczasem nie nadchodzi nic, i wszystko powraca w dawne koleiny. Na tej samej stronie, na której pewien współczesny teolog moralny bez śladu zażenowania pisze: „Kościół we wszystkich czasach wypowiadał się przeciw wszelkim oszczerstwom kierowanym pod adresem stwórczej płciowości", zostaje również podana następująca hierarchia: seks; nad nim „dalej i wyżej" eros; wreszcie, „nieskończenie (!) więcej niż oba poprzednie" agape.114 Ale to przecież nie jest szkalowanie seksu, w żadnym razie! Ani zmysłowości i rozkoszy. „Częste dawniej, obelżywe nazywanie pewnych części ciała «nieczystymi» nie było właściwe."115 Bo wszystkie one są dobre, zgodne z wolą Boga. Tak oto ochoczo spieszą z wyrażaniem aprobaty dla dzieła Stwórcy, z udzieleniem swego przyzwolenia — tak są otwarci. I jedynie „wyżywanie się" nie znajduje ich uznania. Są przeciw kosztowaniu seksu, intensywnemu rozkoszowaniu się nim. Gdyż „popęd jest niewątpliwie zgodny z wolą Boga i dlatego dobry, ale biada, gdy człowiek nie potrafi nad nim zapanować! Gdy w sposób nieposkromiony, pozbawiony hamulców zostawi popędom swobodę, stanie się bestią! Zapytajcie kobiety i dziewczęta, które przeżyły Wschód: doznały koszmaru ze strony ludzkiej bestii, która nie zna, co panowanie nad sobą!"116Z powyższego przy okazji wynika, że owe nie panujące nad sobą bestie, czyli „podludzie", o czym wiadomo z czasów współdziałania faszyzmu i Kościoła, zamieszkują Wschód i są zagrożeniem dla naszych zachodnich Madonn... I że właściwa groza wojny, to nie zabici, którzy przy tej okazji padają, tylko wymuszone kontakty seksualne. Oto moralność Kościoła. 378 Tak, niezależnie od tego jak dobry jest sam popęd — „gdzie zaczyna się grzech, trzeba żądzę powstrzymać... nieśmiertelnej duszy nie wolno poświęcać życiu popędowemu. Nie jesteśmy na ziemi, by się tu wyżywać, lecz by sobie zasługiwać na niebo przez ofiarę i walkę."117 Nie wyżywać, tylko zabijać! Popęd płciowy stawia człowieka niżej od zwierzęcia Ofiara i walka, to były sprawy zawsze mile widziane przez Kościół — ma się rozumieć ofiara i walka dla Kościoła. Dlatego nie tylko jeden z „najlepszych podręczników przełomu wieków" nazywa stosunek seksualny „rzeczą", która „sama w sobie jest brudna, a w swych skutkach niepożądana"118. W latach dwudziestych katolik Ries ostrzegał przed „ślepą, zwierzęcą żądzą" i, mając przy tym kościelną zgodę na druk, występował z twierdzeniem następującym: Ludzkie ciało pociąga „duszę... w dół ku rzeczom niższym, zwierzęcym". „Absolutna cnota i niedopuszczający wyjątku stan czystości jest... właściwie jedynym stanem godnym człowieka." „Tylko przez okiełznanie popędu płciowego...", „tylko przez zwycięskie poskromienie niskich zmysłowych żądz i popędów, człowiek jest w stanie zachować daną mu przez Stwórcę godność jego ludzkiej natury". „Ale najpotężniejszym ze wszystkich popędów jest popęd płciowy... to on najgruntowniej gasi boską iskrę w naturze człowieka, hańbi człowieka na ciele i duszy, stawia go na równi ze zwierzęciem, ba, niżej od zwierzęcia."119 Każdy z tych cytatów to krzyk, że właściwie jedynie człowiek cnotliwy jest człowiekiem. Ale przecież jeszcze dzisiaj „każde zamierzone bezpośrednie pobudzenie" seksu poza małżeństwem uchodzi za grzech śmiertelny120, staje się nim również przypadkowo powstała podnieta seksualna, gdy dobrowolnie na nią przyzwolimy.121 Żądza jest ciągle jeszcze sprawą diabelską, choćby była „mało znacząca i przelotna". „Nie ma tu", podkreśla się, „spraw błahych."122 Również stosunek seksualny narzeczonych jest „niczym innym, jak ześlizgiwaniem się w zwierzęcość"123, już sama myśl o zespoleniu płciowym jest narzeczonym zakazana. Nie wolno im wyobrażać sobie przyszłych kontaktów małżeńskich, tak jak wdowie nie wolno przypominać sobie przeszłych.124 Trzeba być naprawdę bezczelnym, a może po prostu głupim, by pisać, że mąż nie będzie szanował żony, jeśli już przed ślubem „był w ramionach sprzedajnej dziewki".125 379 Ba, grzech seksualizmu uchodzi za rzecz tak straszną, że „można bliźniemu życzyć zła, śmierci (!) nawet... aby na przykład młody, lekkomyślny człowiek nie zszedł na manowce". Kardynał kurialny Garrone mówi o „ odurzającym smrodzie seksu" I mimo wszystkich przemian teologicznych, wszelkich nowych akcentów, perspektyw, frazesów i fraz, wielu katolików jeszcze dziś skarży się na „ewangelię ciała i seksualnego zdziczenia", „dyktaturę seksualną", „seksualny kanibalizm", tę „zarazę", „odurzający smród seksu", „przeklęty seksualizm naszych czasów", „niegodny człowieka seks".127 Po tamtej stronie niestłumionego popędu ciągle jeszcze czyha „chaos"; człowiek, który aprobuje rozkosz seksualną ze względu na nią samą, zniża się „do poziomu zwierzęcego bytu i życia", poddaje się „niemiłosiernemu niewolnictwu", nałogowi „zdrożnemu, sadystycznemu — u którego kresu znajduje się morderstwo na tle seksualnym", „upadek narodu". Ludzie ci jeszcze dziś nie lękają się twierdzić, że „fałszywe ubóstwienie seksu i erosa" pociągało za sobą i w dalszym ciągu pociąga „nie mniejsze zniewolenie ludzkości" niż „nadużywanie władzy"129, przy czym zwrot „fałszywe ubóstwienie" może sugerować, że — oficjalnie — istnieje również inne ubóstwienie tych spraw. (Prywatnie zapewne niejedno takie ubóstwienie chowają dla siebie). Jeszcze dziś potępiają tendencję zmierzającą do większej spontaniczności i swobody twierdząc, że oznacza ona „ześlizgiwanie się w dół", „zsuwanie... z rejonu zachowań ludzkich w rejony zachowań zwierzęcych", co nazywają, expressis verbis, „uświadamianiem młodzieży".130 Potępiają seksualizm nawet tam, gdzie udają, że go bronią: „Sfera płciowości nie może być widziana wyłącznie (!) negatywnie."131 Po chwili jednak zwracają uwagę, że wszyscy kochający się są skoncentrowani wyłącznie na częściach płciowych! „Tak więc stoimy dziś przed faktem: ...Skłonność łącząca mężczyznę i kobietę jest zawężona do najniższej sfery. Wyższe uczucia, emocje osobiste, a więc miłość, która bierze swój początek w duszy i duszy szuka, pozostaje czymś nieznanym."132 Zdaje się, że wyższe uczucia ma tylko człowiek żyjący w celibacie, ale zarzut tu wysunięty (demaskujący natychmiast jego fałsz), jest merytorycznie nie mniej fałszywy niż forma gramatyczna w jaką go ubrano, ale dobrze podkreśla perspektywę moralisty: koncentrację na kobiecym sromie. W 1952 r., odpowiadając na prośbę o większy liberalizm, zawartą w memorandum Światowego Związku Katolickiej Młodzieży Żeńskiej, Pius XII podkreślił jeszcze raz z całą wyrazistością „podstawowe 380 zobowiązania prawa moralnego" i oświadczył między innymi, że „cudzołóstwo, stosunki płciowe osób nie związanych ślubem, nadużywanie małżeństwa, samogwałt" są „przez boskiego prawodawcę jak najsurowiej zakazane". W szorstkim tonie papież dodał jeszcze: „nie ma tu niczego do badania. Niezależnie od sytuacji osobistej, nie ma innego wyjścia, jak okazanie posłuszeństwa."133 Za Jana XXIII i Pawła VI nic się pod tym względem nie zmieniło. Dlatego niesłuszne jest podkreślanie faktu, jakoby klerykalna nauka moralności uległa zmianom. Po pierwsze dlatego, że wobec prawie dwóch tysięcy lat fałszywej pedagogiki kilka lat pozornej adaptacji znaczy mało, lub zgoła nic. Po drugie dlatego, że niezależnie od poglądów małej garstki teologów, szeroka paleta kościelnej „literatury uświadamiającej" nie odstępuje — tak dziś, jak w zamierzchłej przeszłości — od starego dualizmu popędu i ducha, płci i duszy, trzymając się go od niepamiętnych czasów. Po trzecie dlatego, że katolickie masy (i nie tylko one!) praktycznie nie odnoszą żadnych korzyści z niewielkich koncesji czynionych przez „bardziej postępowych" teologów, a intelektualistów tylko łudzi się zmianami na lepsze. Po czwarte dlatego, że również „poważna" teologia moralna w gruncie rzeczy znajduje się w tym samym miejscu, w którym zawsze się znajdowała. I po piąte dlatego, że Kościół może w każdej chwili cofnąć koncesje, które uczynił; gdy tylko okoliczności na to pozwolą. 381 Rozdział 26 Chrześcijańskie uświadomienie seksualne albo Ignoti nulla cupido „Wszelka niewiedza jest ubolewania godna, ale niewiedza w tak ważnej dziedzinie jak seksualizm jest poważnym niebezpieczeństwem." Bertrand Russell1 „Nie sądzę, by tendencja zorientowanego na seks hedonizmu mogła zostać odwrócona przez cenzurowane, pobożne banały. Kościelne upomnienia, czy to padające z ambony, czy udzielane w prywatnych rozmowach, wobec osób szukających rady, są nie bardziej wiążące niż odciski stóp dinozaura w Colorado." A. L. Feinberg2 Przez prawie dwa tysiąclecia, w chrześcijaństwie nie mogła się przebić stara rzymska zasada: Humana non sunt turpia (Nic, co ludzkie, nie jest haniebne). Aż po wiek XIX ludzie wykształceni czerpali swą wiedzę na temat seksualizmu głównie z dzieł pogańskiego antyku. Jeszcze w 1882 r. Krafft-Ebing musiał opublikować części swej „Psychopathia sexualis" po łacinie. Na początku naszego stulecia dzieła seksuologiczne były rzadkością, nie istniały też żadne usystematyzowane, metodyczne badania w tej dziedzinie. Dopiero dziś można nieco bardziej otwarcie mówić o życiu seksualnym, a literatura (przynajmniej naukowa) nie musi się już obawiać cenzury.3 Jeszcze w połowie lat trzydziestych Erich Fromm wyrażał ubolewanie w związku z faktem, że większości lekarzy nie kształci się w dziedzinie seksuologii.4 W tamtym czasie aż roiło się od lekarzy reprezentujących dawno już nieaktualne koncepcje chrześcijańskie, ludzi dających sobą manipulować, ludzi, którzy jako skutki masturbacji lub częstych aktów płciowych potrafili wymieniać wykwity na skórze, kłopoty z oddychaniem, podpuchnięte woreczki łzowe, raka i obłęd5, a także słabnącą potencję, przy czym ten ostatni argument był powtarzany nagminnie, mimo że częste spółkowanie nie osłabia, lecz raczej wzmacnia potencję. Nowsze badania wykazały na przykład, „że wzrost liczby orgazmów 382 (w zależności od obiektu badań) od kilku rocznie do dziesięciu, dwunastu dziennie, nie wywoływał skutków negatywnych. Fakt ten był znany uważnym lekarzom już od stuleci; mimo to trudno było zapobiec powodzi naciąganych uogólnień."6 W ekscesach seksualnych często szukano przyczyn łatwego męczenia się. W rzeczywistości zaś ludzie z silnie wykształconym popędem płciowym mniej się męczą niż ludzie o słabym libido, a wczesne podjęcie stosunków może być nawet pożytecznym przygotowaniem do życia małżeńskiego.7 Tak naprawdę to właśnie brak aktywności płciowej jest szkodliwy, szkodliwe jest także poczucie winy, depresje, lęki. Szkodliwa jest kościelna „literatura uświadamiająca" na temat „pozostawania w czystości", „czystego życia" i tak dalej. Próba siania paniki w rodzaju: „W dwunastym roku życia został mężem, w trzynastym — ojcem... Ale nim dożył czternastych urodzin już trawa rosła na jego grobie"8, wywołuje dziś już tylko salwy śmiechu — podobnie jak „psychopater" Leppich, „kieszonkowy Mesjasz", gdy krzyczy: „Tylko wynędzniali faceci, którzy w wieku osiemnastu lat mieli stosunki płciowe, już w wieku dwudziestu pięciu są zużytymi bankrutami..."9 Zdaje się, że słuchacze bardziej mu wierzą, gdy sugeruje, że wenerycznie chorzy, te „nadgniłe owoce", kończą jako „idioci", pacjenci „ogromnych zakładów dla nerwowo chorych", mimo że choroba weneryczna już tylko w bardzo rzadkich wypadkach prowadzi do choroby psychicznej. Również onanizm, stale wmawia swym słuchaczom Leppich, wywołując wesołość parodystów, prowadzi do obłędu.10 Jednakże nawet współczesna seksuologia odznacza się pewną zgodnością z moralnością kościelną, tam mianowicie, gdzie wszystko, co w dziedzinie płciowości odmienne, to znaczy nie dające się pogodzić z chrześcijańskimi normami i mieszczańskimi nawykami, klasyfikuje a priori i negatywnie ocenia jako zepsute, perwersyjne, psychopatologiczne, nienormalne. Tym samym owa moralność odciska swe piętno na dziedzinie, której przedstawiciele już od dawna sobie z niej pokpiwają.11 Zresztą jeszcze dziś mówi się także o „nędzy seksuologii", jeszcze dziś większość lekarzy nie jest w stanie zdiagnozować chorób i zaburzeń o podłożu seksualnym, nie mówiąc już o właściwym ich leczeniu, a wielu z nich, jak w 1974 r. zauważył seksuolog niemiecki Volkmar Sigusch, prezentuje „często niewiarygodne poglądy w sprawach seksualizmu"12. Nieświadomi dorośli Nic więc dziwnego, że ogólna wiedza na temat problematyki seksualnej jest niewielka; że zwłaszcza ludzie młodzi kojarzą z żeńskimi 383 narządami płciowymi obraz nieczystości, wierząc przy tym, że rezultatem częstych stosunków płciowych jest utrata sił fizycznych oraz umysłowych i tym podobne bzdury.13 Psychiatra A. Hesnard, prezes Societe Francaise de Psychanalyse, który zwrócił uwagę na fakt, że wstyd związany ze sprawami dotyczącymi płci, ich deprecjacja i negacja, od dawna obejmuje szerokie kręgi ludzi nie związanych z religią, wskazuje jednocześnie na niekiedy nieprzezwyciężalną niechęć wielu swych rozmówców do choćby tylko mówienia na ten temat. Wspomina kobiety zupełnie nieświadome spraw seksu; lekarkę, która, mając trzydzieści lat, nic nie wiedziała na temat własnej pochwy; kobietę z wyższym wykształceniem, która w noc poślubną doznała szoku (i późniejszej nerwicy) na widok członka w stanie erekcji. „Często mamy do czynienia z inteligentnymi dorosłymi, którzy pytają nas o kobiecy seksualizm, sądząc że żeńskie narządy płciowe mają związek wyłącznie z ciążą; kobietami, które studiowały literaturę lub nauki przyrodnicze, a nie wiedzą, na czym polega akt seksualny..."14 Pewien francuski ginekolog zauważa, że z dwóch tysięcy osób, które przebadał w roku 1959, tylko pięć poruszyło temat seksu bez zachęty z jego strony — i zapewne taki procent jest regułą.15 Berlińska placówka pomocy osobom zmęczonym życiem przeprowadziła badania, z których wynika, że pośród dziesięciu tysięcy osób zmęczonych życiem i potencjalnych samobójców połowa cierpiała na zaburzenia seksualne. Sonda przeprowadzona przez organizację Pro Familia wśród lekarzy wykazała, że jeszcze dziś dwadzieścia pięć procent wszystkich pacjentów cierpi na zaburzenia seksualne.16 A wszystko to jest w znacznej mierze rezultatem dominacji owego „ducha", który kazał umieścić na indeksie wydany w 1926 r. podręcznik małżeński van de Veldego, a dokonany przez Linneusza podział roślin na rozdzielnopłciowe i obupłciowe (gdy mówi on o roślinach, zauważa Friedell, na których „liczne pręciki" żyją „w konkubinacie ze wspólną zalążnią") zaatakował jako „nieskromny", jako „zniesławienie nie tylko kwiatów, lecz także Boga, który nigdy nie dopuściłby do tak wstrętnego nierządu".17 Jeszcze na początku XX w. o nasieniu i zapłodnieniu słyszało się w szkołach niemieckich zwykle tylko na lekcjach botaniki — i wynikało to, jak zaznacza pewien teolog, z „wpływów Kościoła". Zamieszczane w podręcznikach ilustracje przedstawiające ciało ludzkie były po prostu pozbawiane genitaliów i przedstawiały istoty bezpłciowe — ani mężczyzn ani kobiety.18 384 Jako źródło informacji większą wartość stanowiły goniące się psy... Tak samo było zresztą w całym świecie chrześcijańskim. „Szkoła nie była żadną pomocą", wspomina Amerykanin A. L. Feinberg. „Rozmowy na temat budowy i funkcji ciała kończyły się na pępku... Wkuwaliśmy łacińskie nazwy centrów mózgu, kości, a nawet naukowe nazewnictwo związane z niektórymi kwiatami. Na temat narządów płciowych odbywały się konferencje rynsztokowe w bardzo uproszczonym narzeczu anglosaskim. Jako źródło informacji większą wartość stanowiły goniące się psy niż nasze nauczycielki."19 Inny Amerykanin, Vance Packard opowiada, że wychowanie seksualne w jego szkole to była półgodzinna rozmowa z lekarzem, chłopcy osobno, dziewczęta osobno, przy czym tematem takiej rozmowy były przeważnie „dwie bestie" czyhające w sypialniach zakładu — „syfilis i rzeżączka".20 Jeszcze całkiem niedawno w Anglii pewien uczeń starszej klasy schował przed matką swą pracę z biologii na temat narządów płciowych królika, gdyż bał się jej reakcji, gdyby ją odkryła. W Szwecji od 1956 r. we wszystkich szkołach istnieją wprawdzie obowiązkowe lekcje wiedzy seksualnej, prowadzone często przez samych pastorów, ale bazują one na konserwatywnych założeniach, mają moralizujący charakter; wykładowcy ostrzegają zarówno przed stosunkami przedmałżeńskimi jak onanizmem.22 Niemniej strona ewangelicka przyznaje, że „chrześcijaństwo" jeszcze „w tym stuleciu, które mamy już za sobą... często nie doceniało wielkiej i istotnej sprawy miłości płciowej, a tym samym także małżeńskiej", że przede wszystkim pozostała „dotychczas nie rozwiązana" również sprawa uświadamiania seksualnego młodzieży.23 A to znaczy, pisze Hans-Jochen Gamm, że ciągle jeszcze obowiązuje „mająca wiekową tradycję szkolna praktyka zachodniego chrześcijaństwa: Człowiek ma oczywiście ciało, ale jego popędy nie są przedmiotem nauczania... W dalszym ciągu sądzi się, że problem najlepiej sam się rozwiąże przez przemilczenie."24 Teologia w stylu Courths-Mahlerowej A teraz popatrzmy jak z uświadamianiem seksualnym radzi sobie Kościół katolicki! Jaką pobożną tandetą karmi dorastającą młodzież, jak jeszcze w XX w. wbija młodym ludziom do głowy, że stosunki przedmałżeńskie hamują rozwój miłości duchowej, mają negatywny wpływ na życie seksualne w małżeństwie, mogą prowadzić do prostytucji.25 Że 385 człowiek „nieczysty" stacza się „poniżej poziomu zwierzęcia", nic dla niego nie jest „już święte", jego fantazja jest „już tylko sępem", który „tylko w nieczystościach grzebie". „Na cudownie pięknej ziemi Boga interesuje go już tylko jedno: podłości."26 „Masz tylko jeden wybór", grozi jezuickie „wezwanie młodego człowieka do szlachetnych dążeń": „albo zupełna wstrzemięźliwość, albo — upadek w sam środek grzęzawiska".27 Gdyż: „...niewstrzemięźliwy, bezwstydny, jak słusznie bywa nazywany, jest pozbawiony wszelkiej miłości i wszelkiej godności; ten rozwiązły, zwierzęcy popęd dawno już wyrwał mu z serca jedno i drugie"28. Bez zahamowań kłamie się twierdząc, że przedmałżeńskie kontakty seksualne powodują chłód uczuć u dziewcząt i „często bywały początkiem upadku kultury".29 „Potajemne stosunki intymne z osobą płci odmiennej są bez wątpienia najstraszniejszą ze wszystkich złych okazji."30 Ba, są nawet — trudno wystąpić z pomysłem dziwaczniejszym, stawiającym sprawę na głowie — ,jednym z głównych źródeł nerwic (protest zarodków przeciwko ich trwonieniu!)"31. Nieczystość rodzi zatem „przerażające skutki", „wstrząsy nerwowe", „zanik pamięci", „wczesne więdnięcie", „gnicie i zgniliznę". „Czy można się dziwić, że wielu nie było w stanie wytrzymać tych mąk i z rozpaczy targnęło się na własne życie? Że bardzo wielu postradało zmysły i popadło w obłęd?"32 Nie, dziwić się temu nie można. „Niejednej dziewczynie zdarzyło się, że nieświadoma (!) wyszła z sali tanecznej z młodym człowiekiem, by powrócić złamana na ciele i duszy, lub czasem wcale nie powrócić."33 Jeśli nawet powracała złamana, to niewątpliwie z powodu swej nieświadomości, z powodu propagandy grozy uprawianej przez tych, którzy „nieczystość" przedstawiają jako „prawdziwe siedlisko zarazy", „prawdziwą zarazę narodu". Także „zarazę małżeństwa i potomstwa. Dziesiątki tysięcy nieszczęśliwych dzieci corocznie wegetuje żałośnie na skutek grzechów swoich ojców."34 „Straszne dzieło pokusy! Oto radosny ogród, pełen wonnych roślin i kwiatów. Wszystko spowite zielenią rozkwita w bujnym przepychu, a ponad tym błękitnieje słoneczne niebo Bożej przychylności. Nieczysty widzi to i zakrada się jak niegdyś wąż do raju. Wracaj nieszczęsny!" Blednie przy tym Courts-Mahlerowa. Więdnie „cały bujny przepych majowego kwiecia, majowych pąków", „wiosenny czar młodej miłości, małżeńskiego szczęścia". A gdy do tego dojdzie jeszcze, tak częsta u tych świń „noc niewiary", wtedy już nigdy więcej „rosa łaski nie użyźni wyschniętej ziemi". A przecież katolicki młodzieniec był niegdyś „młodą, szlachetną krwią", „księciem królewskiego rodu", „zesłanym przez niebo następcą tronu!" Tak, „oczy czystego młodzieńca... Jakże są jasne, spokojne, jak radośnie spoglądają, skrzą się i błyszczą 386 nadziemską wspaniałością." Ach: „skromny młodzieńcze! Jakże jasny jest twój śmiech." A co z nieskromnym? „Nieskromny, a jakże, też śmiać się potrafi." Ale naturalnie jest to tylko „szorstki, pospolity, rozpustny śmiech, bardziej podobny do rżenia zwierzęcia..." A jego dusza? Tylko jedna rzecz jest do niej podobna: „Szatan w piekle."35 Przy pomocy tego rodzaju autoryzowanych przez Kościół kryminalnych bzdur i stylu jeszcze w naszym stuleciu wychowywano miliony ludzi, rozbudzano w nich strach, strach przed piekłem. A przecież wzniecanie strachu w dziecku to, jak pisze A. S. Neill, największa zbrodnia w ogóle.36 A gdyby miłości nie miał — a sprawa piekła! Radość wygnano, wzniecono strach. Strach przed onanizmem, spółkowaniem, środkami antykoncepcyjnymi. Strach przed „perwersjami" i kompromitacją. Niezastąpiony sposób budzenia zahamowań seksualnych. „...miłość, samo jądro chrześcijańskiej moralności..." Ależ skąd! Strach jest tym jądrem. I obawa. A także udawana nadzieja. Bo kogo jeszcze pociąga niebo? Piekło natomiast ma intensywne barwy i od samego początku budziło strach w najtęższych głowach chrześcijańskich. Wszak nawet te głowy, na przykład Grzegorz z Nazjanzu, czyniły wszystko „ze względu na życie przyszłe".37 „My", mówi Tertulian, „którzy rzuciliśmy się w ramiona tej nauki z bojaźni przed zapowiedzianym Sądem Ostatecznym."38 Potwierdza to Augustyn: „Od jeszcze głębszego zanurzenia się w topiel rozkoszy cielesnej powstrzymywała mnie tylko trwoga przed śmiercią i Twoim sądem."39 Przecież „narodziny" diabła, w dzisiejszym obiegowym znaczeniu tego słowa, zbiegają się z początkiem chrześcijaństwa, są one, pisał całkiem niedawno autor chrześcijański, „przede wszystkim dziełem twórców Nowego Testamentu".39a Już ok. 135 r., sfałszowana pod imieniem Piotra, Apokalipsa w straszliwy sposób maluje piekielne męki czekające rozpustników, w znacznym stopniu przy tym wpływając na późniejsze wyobrażenia w tej dziedzinie — aż po Dantego: „A znów inni, kobiety, wiszą uwiązane za kark i włosy nad owym kipiącym szlamem. To te niewiasty, które sztucznie plotły sobie włosy, nie ze względu na samo tylko piękno, ale dla zachęty do rozkoszy, dla łowienia dusz mężczyzn. A mężczyźni, którzy się z nimi pokładli, wiszą uwiązani za nogi, tkwiąc głowami w szlamie. I mówią oni: «nie wierzyliśmy, że znajdziemy się w tym miejscu»."40 Przez dwa tysiące lat na tym strachu budowano, czerpano zyski z faktu, że inni się bali, żarliwie pielęgnowano kult Szatana. Gdyż: 387 „Weźcie chrześcijaninowi strach przed piekłem", zauważył Diderot, „a zabierzecie mu wiarę."41 Dlatego jeszcze i w XX w. kler nie cofa się przed malowaniem czyhającego na człowieka niebezpieczeństwa, alarmując penitentów zgodnie ze sprawdzoną receptą: „ Popatrz na swe ciało, które zostało ci dane! Jak będzie się czuło tam, w czeluści? Na twoje oczy, które grzeszyły, rzucając lubieżne spojrzenia, za bardzo przyglądając się urodzie i próżności świata. Będą błyszczeć, ale nie ujrzą już ani jednego promienia, a tylko wieczne ciemności zewnętrzne... Uszy, które tu na ziemi z ukontentowaniem przysłuchiwały się nieskromnym przemowom lub jeszcze inaczej grzeszyły, jakże teraz się rozpłomienia!... Popatrz na swe ręce, które być może dopuściły się już tylu zdrożnych uczynków, przy których pomocy popełniłeś już tyle grzechów, haniebnych grzechów. Tak jak postępowały zuchwale, tak teraz muszą pokutować... Twoje całe ciało, grzeszne ciało, jakże ono się teraz gotuje w ogniu! Jak pożądliwie chłoną je płomienie!"42 Katechizm grozi nawet najmłodszym: „Miej zawsze przed oczami straszliwe piekielne męki i uciekaj, gdy wołają cię pożądliwości wdzięki!"43 Inna sprawa, że efekty takiej propagandy są coraz bardziej nikłe. Dlatego w 1972 r. arcypasterz wszystkich katolików pytał skonsternowany, dlaczego przestało się mówić o diable, dlaczego nie poświęca się uwagi jego „obecności" nawet w życiu chrześcijańskim. Przecież diabeł naprawdę istnieje. Zresztą istnieje nie tylko „jeden diabeł", lecz ich „straszliwa mnogość". Zło zaczyna zdobywać wpływy i dominować nad „wspólnotami i całymi społeczeństwami". Szatan jest „kusicielem we własnej osobie", „straszliwą rzeczywistością", „wrogiem numer jeden" i toruje sobie drogę do wnętrza człowieka poprzez: seks, narkotyki i błędne nauki.44 „Pedagogika seksualna... ale bez wypowiadania choćby jednego słowa na temat płciowości" (Rozsądnego) uświadamiania seksualnego Kościół nie prowadził przez dwa tysiące lat swojej historii. Seksualizm był tematem tabu, był złem przed małżeństwem, ale często także w małżeństwie — grzechem, zbrodnią. Dlatego kiedy w 1939 r. komisja ekspercka konferencji biskupów w Fuldzie przedstawiła dokument na temat „Obowiązku i sposobu 388 uświadomienia seksualnego", biskupom — zajętym podówczas wojną i zwycięstwami Hitlera, uroczystym biciem w dzwony, dziękczynnymi nabożeństwami, wezwaniami kierowanymi do żołnierzy katolików, by „posłuszni fuhrerowi pełnili swój obowiązek i byli gotowi do poświęcenia całej swej osoby" — nie było trudno zignorować sprawę.45 Ignoti nulla cupido. Jeszcze w XX w. katoliccy pedagodzy i styliści problematyki seksualnej starają się „ustalić temperaturę i skład atmosfery, w której wzrasta dziecko", żądając — za Arystotelesem (i mając imprimatur) — „wszystko, co złe, musi zostać odsunięte od młodzieży na bezpieczną odległość"; ostrzegają („z zalecenia całego episkopatu niemieckiego") przed „przekroczeniem sąsiedztwa płciowości przez niepowołaną stopę".46 O Boże Wszechmogący! A jako środek zaradczy oferują: „Nie «uświadomienie seksualne»... lecz stopniowe... prowadzenie ku właściwym wartościom, które pozwolą, by rozkwitał głęboki szacunek", „delikatne rozświetlenie wartości, które zasługują na święty rygor, ze wszystkimi ofiarami, jakie się z nim wiążą i jakich się domagają"47 ! Jeszcze w XX w. chcą uprawiać „pedagogikę seksualną" „w najgłębszej i najobszerniejszej formie, ale bez wypowiadania choćby jednego słowa na temat płciowości".48 Jeszcze w XX w. nie życzą sobie nie tylko koedukacji czy „wspólnej kąpieli chłopców i dziewcząt", ale w ogóle uświadamiania seksualnego: „A zatem uświadamianie nie może być regułą."49 Jeszcze w XX w. wyrażają nadzieję, że uświadomienie seksualne młodzieży zostanie „pogrzebane na co najmniej stulecie"50, że wszystko, co wiąże się z płcią, pozostanie z dala od dziecka, bo w przeciwnym razie może ono „nieoczekiwanie wcześnie odnieść niejedno niebezpieczne wrażenie, które jak jajeczko owada złożone w żywym ciele, będzie wraz z nim wzrastać, stając się męką... źródłem pokusy"51. (Jak gdyby seksualizm nie wyrastał z własnego ciała — ku jego rozkoszy!) Jednakże: „Im mniej młody człowiek ma ceteris paribus do czynienia z problemami seksualnymi, tym lepiej. Dlatego właśnie w tych latach zgubną jest rzeczą stałe podejmowanie w rozmowach problematyki seksualnej." Stale to samo. „W odniesieniu do tej sytuacji nie traci na znaczeniu c/f ludowe przysłowie, by nie wywoływać wilka z lasu!"52 Tym wilkiem jest seksualizm. Żadnych piernatów — i dusza pełna ideałów Jeszcze w XX w. ów program uświadamiania seksualnego, „pierwsza zasada pedagogiki seksualnej" polega na „profilaktyce". A na czym 389 polega profilaktyka? Nie za dużo przypraw, nie za długi sen, nie za ciepłe łóżko („żadnych piernatów"). Albo: „Posiłki niech będą skromne. Żadnych środków podniecających, tylko rzadko słodycze i lody."53 Zamiast tego wszystkiego napełnianie duszy „treściami ideowymi", podziw dla „idei religijnych i nadprzyrodzonych", na przykład „dla misji światowej" lub co najmniej „działalności wincentyńskiej lub elżbietańskiej" — „wtedy w najbardziej skrytej głębi młodego człowieka natrafi się na struny, które zabrzmią tak pełnym akordem, że cała dusza wypełni się nim jak symfonią"54. Cóż, dzisiaj, po pięćdziesięciu latach, wielu katolików czuje zażenowanie — podobne odczucia wzbudzą ich opinie w oczach innych katolików za dalszych pięćdziesiąt lat... A przecież podobne treści nadal się szerzy, tyle tylko, że miejsce działalności wincentyńskiej i elżbietańskiej zajęli „dobrzy koledzy z YMCA, Nowoniemcy lub harcerze św. Jerzego".55 Jeszcze w 1972 r. niemiecki psycholog Wolfgang Metzger, kierując się tradycyjnym pojęciem grzechu, czynił znak równości między niewinnością a nieświadomością, ba, żądał od wychowawców, by jak najdłużej utrzymywali dzieci w takiej „niewinności". „Do jakich kwiatków prowadzą tego rodzaju usiłowania wiadomo: ośmioletni chłopak dowiaduje się nagle podczas przygotowania do spowiedzi, że zgrzeszył, gdy przypadkiem ujrzał matkę podczas kąpieli, a miara grzechu zostaje dokładnie określona w zależności od tego, jaką część ciała dojrzał. Jako zagrożenie traktuje się nawet sytuację, gdy dzieci tej samej płci mogą się widzieć pod prysznicem..."56 „ Gdy płyną wszystkie źródełka" albo „pan prefekt" wchodzi do wody Kościół działa konsekwentnie — nie uświadamia seksualnie również swoich kleryków. Odpowiedzi na pytania zawarte w najnowszej ankiecie przeprowadzonej wśród sprawujących jeszcze swój urząd, lub już go nie sprawujących, księży, są zgodne: „Wychowanie seksualne w seminarium było ze zrozumiałych względów minimalne." „W okresie nauki ze strony zwierzchności nie dowiadywaliśmy się praktycznie niczego na temat seksualizmu." „Tylko na wykładach z moralności i prawa kanonicznego słyszeliśmy o małżeństwie... Poza tym wszystko, co dotyczyło seksualizmu właściwie było tabu." „O sprawach płci mówiono niewiele; nie było także prawie żadnego prawdziwego przygotowania do nauczania o sprawach seksualnych w konfesjonale." „Literatura uświadamiająca składała się z podręczników teologii moralnej. Lektura odnośnych 390 fragmentów musiała odbywać się potajemnie... gdyż rozdziały dotyczące «szóstego przykazania» można było czytać tylko w momencie bezpośredniego przygotowywania do roli spowiednika." No cóż, wiemy przecież, co teologowie moralni piszą na temat uświadamiania seksualnego! Dalej informator zauważa: „Pomijając fakt, że rozdziały te były napisane po łacinie... nie ma chyba niczego na świecie, co byłoby bardziej nieprzydatne w zakresie uświadamiania seksualnego, niż te kompendia autorstwa pozostających w celibacie księży. W gruncie rzeczy odnajduje się tam odwrotną stronę seksualizmu: perwersję."57 Jeden z ankietowanych potrafił wprawdzie, dzięki zyskanemu „uświadomieniu seksualnemu", stawić czoło wszystkim „diabelskim pokusom", ale przed i po święceniach przytrafiło mu się zapalenie błony śluzowej i owrzodzenie żołądka. „W seminarium wyjaśnił nam później właściwy ojciec duchowny, że dobrze świadczy o chłopcu, jeśli uważa, że z szóstym przykazaniem wiążą się same ciężkie grzechy. Ale to chyba nie tak. I zapewne on sam w to nie wierzył. A jednak nie wolno nam było tańczyć ani oglądać się na prawo czy lewo, patrzeć na dziewczęta, ani nawet śpiewać miłosnych piosenek, takich jak na przykład: «Gdy płyną wszystkie źródełka»... Przed święceniami subdiakonalnymi udzielono nam solidnych rad, pomocnych w utrzymaniu celibatu: nie oglądać damskiej bielizny — uwaga na katalogi i wystawy; nie ściskać dziewcząt za rękę, a przede wszystkim: nie dotykać ud."58 Pod pewnym względem ukoronowaniem całości było doświadczenie związane z kąpielą w „konwikcie biskupim", wyposażonym we własną, dokładnie odizolowaną plażę: „Popędziliśmy do wody i szaleliśmy w niej. Nagle do wody wszedł także «pan prefekt», ale nie w kąpielówkach, jak my wszyscy, lecz w (prostym) czarnym ubraniu. Jako nowicjusz pomyślałem sobie: jakie to zabawne! Inni nie dostrzegli w tym nic szczególnego. W końcu doszedłem do wniosku, że widocznie księdzu nie wolno się kąpać w kąpielówkach. Całe wychowanie było w tym stylu."59 Według nowszej ankiety, dotyczącej seksualizmu w Niemczech, jeden procent ankietowanych był uświadamiany przez Kościół.60 Dlaczego Kościół pragnie zostawić wychowanie seksualne trosce rodziców Na II Soborze Watykańskim domagano się wprawdzie nauczania młodzieży „we właściwym momencie i we właściwy sposób" — ale przede wszystkim — zdradzał to już ów „właściwy sposób", „aby zwrócono jej uwagę na znaczenie czystości"61! 391 Od czasu, gdy państwo zaczęło udzielać regularnych lekcji uświadamiania seksualnego, katolicy ruszyli z pretensjami. Jak wynika z doniesień prasowych z lipca 1972 r., rodzice katoliccy i katolickie wspólnoty wychowawcze, zwłaszcza w Bawarii, mówią zwykle o „wypaczeniu hierarchii kompetencji". Twierdzą, że nie chodzi o to, czy lekcje wychowania seksualnego w szkole są „dobre" czy „złe", lecz o to, że cała „akcja jako taka jest chybiona". Zgodnie z takim stanowiskiem domagają się, by ją zredukować do minimum, wreszcie, by w ogóle ją zlikwidować. Wszystko to przy aprobacie samego ministra do spraw wyznań, który stwierdza: wychowanie seksualne jest „przede wszystkim prawem i zadaniem domu rodzicielskiego". Pragnie się zrzucić to zadanie na rodziców — gdyż dzięki temu nie zostanie ono wykonane. Oto jak pewien teolog moralny krytykuje „Atlas wiedzy seksualnej", wydany przez ministerstwo zdrowia: „Szereg rozważań jest tu i tak zbędnych, gdyż dziecko samo, w sposób nie zwracający uwagi, w kręgu rodziny nauczy się różnicy (!) między płciami. Gdzie będzie jeszcze potrzebne jakieś wyjaśnienie, udzielą go rodzice."62 „Świństwo" poniżej pasa i „fuj" Otóż nie. Teologowie dobrze o tym wiedzą. Poświadczają ten stan rzeczy niezliczone głosy katolickie: „Uświadomienia nie było." „Seksualizm jako temat był oczywiście tabu." „Od moich rodziców nie dowiedziałem się niczego w sprawach seksu". „Rodzice nie zamienili ze mną ani słowa o sprawach seksu." „O życiu płciowym nigdy się u nas w domu nie mówiło." „Matka zwróciła mi jeszcze uwagę na rachunek sumienia, w którym zaznacza się, że rozmowa o sprawach płci jest grzechem." „Poza tym seksualizm i wszystko, co się z nim wiąże, było tematem tabu, jak być powinno w każdym «dobrym» środowisku katolickim. W rodzinie w ogóle się o tym nie mówiło, podczas przygotowania do spowiedzi i później w trakcie nauki religii szóste przykazanie było traktowane, by tak rzec, jak zasadniczy i centralny punkt bycia chrześcijaninem, z najmniejszego przekroczenia w tej sferze czyniono od razu grzech «ciężki»."63 W tym miejscu zbliżamy się do punktu o decydującym znaczeniu. Bo choć co prawda na temat seksu wprost się nie mówiło, to jednak niedwuznacznie dawano dzieciom odczuć, że wszystko, co się z nim wiąże, jest w najwyższym stopniu nieczyste, występne, złe. Oto kilka przykładów najlepiej świadczących o sytuacji w tej dziedzinie: „Gdy mając siedem lat, zapytałem o piersi kobiety, dostałem po buzi." „Uświadomiłem sobie 392 sytuację, gdy z naszego mieszkania na ulicy... przyglądałem się dziewczynce w moim wieku, która mi pokazywała brzuch, za co zostałem surowo ukarany." „Byłem bardzo surowo wychowywany. Dlatego dokładnie jeszcze pamiętam, jak mówiono, że również oglądanie wydzielin w toalecie jest — nieczyste." „Tak, nawet kiedy mówiono, że u sąsiadów przyszło na świat «maleństwo», głosy dorosłych zniżały się do szeptu, jeśli w pobliżu byliśmy my, dzieci... Wcześnie zrozumiałem, że wszystko poniżej pasa musi mieć jakiś związek ze «świństwem»." „Wszystko, co łączyło się w jakiś sposób z narządami płciowymi, było «fuj»!" „Czynności związane z popędem płciowym jako takim były dla mnie potwornościami lubieżności, a w hierarchii wartości moralnych plasowały się na tym samym poziomie, co katowanie ludzi, masowe morderstwa, zbrodnie wojenne."64 Są to bez wątpienia wyznania reprezentatywne dla większości katolików drugiej połowy XX wieku! Człowiek czuje się, jakby został przeniesiony w czasy świętego Alojzego, w średniowiecze, ba, w czasy apostołów i ich dekretu, w którym się mówi, że morderstwo i „nierząd" znajdują się na tym samym szczeblu w hierarchii zła. Jak zostaje się chrześcijaninem A zatem o sprawie zasadniczej dziecko nie powinno usłyszeć ani słowa. Nie wolno go po prostu uświadomić, należy mu wszystko w odpowiedni sposób przedstawić. Młody człowiek nie może dowiedzieć się, że życie seksualne jest zarówno naturalne, jak dobre i że wszystkie brednie na temat grzeszności seksu nie są niczym więcej, niż sposobem nacisku i sprawowania władzy przez Kościół. Dziecko chrześcijańskie musi udawać wbrew faktom, możliwie jak najdłużej demonstrować niewinność, a w konsekwencji od najmłodszych lat uczyć się obłudy.65 „A dziesięcioletnie dzieci uczą się, Bogu dzięki", pisze Arnulf 0verland, „że mają nie cudzołożyć... Uczą się także o Dawidzie, Uriaszu i Batszebie. Byle nie o Darwinie. Sprzeczna z rozsądkiem, niemoralna i nierzetelna nauka chrześcijańska, wpajana dzieciom na siłę w wieku, gdy są one najbardziej podatne na sugestię, intelektualnie najbardziej bezbronne, nie może nie dać rezultatów. Zakaz myślenia przynosi owoce. Jeśli dzieciom nie wolno pytać o to, co je interesuje, co uważają za dziwne lub nieprawdopodobne, jeśli na ich pytania odpowiada 393 się wymijająco, dwuznacznie lub kłamliwie... to w sumie bezpośrednio i efektywnie się je ogłupia. Dzieci stają się «ubogimi duchem», stają się tchórzliwe, ospałe, posłuszne: stają się chrześcijanami!"66 Stają się obłudnikami. A jeśli któreś nie udaje? Nie daje rozpoznać w sobie „boskiej iskry w naturze ludzkiej", „godności danej przez Stwórcę", „rosy łaski"? No cóż, w takim wypadku pastor protestancki Arndt zaleca, by takiemu „brudasowi" spokojnie „dobrać się raz do skóry". „Niejeden nieczysty (!) chłopak nie dojdzie do opamiętania, nim nie otrzyma solidnego policzka albo nie poleci w kąt sali po chwycie dżu-dżitsu."67 Katolicki teolog, Teske radzi krótko i węzłowato: „przyłożyć raz, a dobrze". Albo: „...wyjaśniam mu nasze stanowisko. Jeśli to nie pomaga, dostaje raz po buzi... to zawsze pomaga."68 Religia miłości, „...jądro chrześcijańskiej moralności"! Jak to powiada jezuita Schróteler? „Wychowawca jest, jeśli chcemy to wyrazić religijnie, transparentem Boga." Ma „odzwierciedlać ducha Bożego", by „dojrzewającym umożliwić dojrzenie Boga poprzez siebie"69. Tak to niektórzy prowadzą nauczanie w zakresie uświadamiania seksualnego — w zależności od sytuacji. A to „raz w buzię" — a to znów „delikatnie i z głębokim szacunkiem dla tej świętej sfery".70 Niezapomniane nauki małżeńskie biskupa von Strenga Na przykład biskup von Streng z Solury zaleca w swej „Nauce małżeńskiej dla narzeczonych" — bo trzeba powiedzieć, że narzeczonym zdradza się już to i owo z zakresu tematycznego „małej różnicy" — nie mówić o „jajowodach", „pochwie" i Jądrach" — któż by używał takich słów! — ale o „kołysce pod matczynym sercem", „źródle życia" lub „źródlanych organach... w łonie mężczyzny". „Akt małżeński", wyrażenie, którego biskup też nie może polecić „duszpasterzom", prowadzący naukę winien opisywać w następujący sposób: „Wyprowadzająca z łona matki brama wyjściowa, która otwiera się w chwili narodzin dziecka, a później ponownie staje się małą furtką, jest bramą wejściową, przez którą znajdują sobie drogę do łona matki męskie zarodki życia". W ten sposób, uważa biskup, „nauka dla narzeczonych może się stać także dla gnuśnych katolików i różnowierców niezapomnianym, cennym wykładem"... „Narzeczem muszą móc sobie powiedzieć: «jesteśmy zdumieni, ile jasnych, cennych, wielkich i uszczęśliwiających rzeczy powiedziano nam w tak krótkim czasie»." Można 394 sobie wyobrazić, co to znaczy, gdy arcypasterz oświadcza: „Mamy w naszej katolickiej literaturze wiele nowszych książek i pism, które w służbie sumiennego i szlachetnego pouczenia świadomie pielęgnują kulturalne słownictwo."71 Jak to ujął John Money? „Spuścizną długiej historii obłudy w naszym społeczeństwie jest fakt, że naturalne słowa dotyczące sfery seksualnej zostały wyeliminowane jako pospolite i brudne."72 A ten, kto w obłudzie posunął się najdalej, ma też największy wkład w proces ich eliminowania. 395 Rozdział 27 O bezwstydzie mody, tańca i kąpieli (nago) ,Kobieta musi zasłaniać głowę, gdyż nie jest stworzona na obraz i podobieństwo Boże." Nauczyciel Kościoła Ambroży (IV w.)1 „...tym kobietom nafajdać na obnażone piersi." Abraham a Santa Clara (XVII w.)2 „Dziewczęta, które noszą minispódniczki, pójdą do piekła." jezuita, ojciec Wild (XX w.)3 "Albo się zakryj albo prostytuuj!" Według starego przepisu, pochodzącego jeszcze od Pawła, kobiety miały obowiązek zakrywania głów w Domu Bożym.4 To postanowienie, będące jednocześnie symbolem zależności kobiety od woli małżonka (tylko jemu wolno było oglądać ją z odkrytą głową), już wkrótce zaczęło obowiązywać także poza Kościołem.5 I tak Tertulian — grożąc nieposłusznym utratą wiecznego zbawienia — żądał, by wszystkie dziewczęta, które wyszły z wieku dziecięcego, całkowicie zasłaniały twarz. (Co zresztą później przejął islam.) „Albo się zakryj albo prostytuuj! "6 Jeszcze większą wagę miała sprawa zakrywania ciała, nawet w odniesieniu do mężczyzn. Frankowie, którzy od V w. chodzili w krótkich spodniach, po przejściu na chrześcijaństwo natychmiast powrócili do długich. W wiekach X i XI ubiór noszony przez panów feudalnych coraz bardziej upodabniał się w formie do szat osób duchownych. Wszelkie inne tendencje Kościół potępiał jak najostrzej.7 Takie na przykład trzewiki z długimi dziobami, przy czym ów dziób imitował męski narząd płciowy, a właściwie samą tylko żołądź, przez dziesiątki lat wywoływały irytację kleru, który w końcu zdołał doprowadzić do zakazu ich noszenia we Francji.8 Ale oczywiście szczególne baczenie na sprawę właściwego zakrywania ciała musiały dawać kobiety. Bo choć nawet najbardziej postępowi teologowie bynajmniej wcale sobie nie życzyli, by damy zasłaniały wszystko, hołdując wręcz zasadzie: „lepiej naga, niż źle ubrana", 396 to przecież jednak Kościół oficjalny żądał czegoś przeciwnego.9 Jeszcze przez całe średniowiecze obowiązkowe było zasłanianie ramion i rąk.10 A w czasach dworskich suknia sięgająca tylko do kostek uchodziła za niestosowną i prowokowała protesty synodów.11 Kobiety, ubolewał Ulrich z Lichtensteinu w swej „Vrouwenbuch" (1257 r.) przestały już tak swobodnie obcować z mężczyznami, przestały nosić piękne suknie, zasłaniają twarze grubymi welonami i udając pobożnisie, wieszają sobie różańce na szyi.12 „ owinięte w suknię łajno..." Kiedy z początkiem XIII w. pojawiły się treny, duchowni natychmiast zaczęli przeciw nim protestować, nazywając je „pawimi ogonami", „miejscem, gdzie tańczą diabełki". Komplement w rodzaju „ty, owinięte w suknie łajno" (stercus involutum), którym brat świętego Bernarda uraczył pewną modnie ubraną dziewoję13, były przez wieki na porządku dziennym. A gdy z czasem treny stawały się coraz dłuższe, franciszkanie nawet odmawiali ich nosicielkom rozgrzeszenia.14 W połowie XV w. św. Antonin, arcybiskup Florencji, przepędził z kościołów „wszystkie białogłowy... w bezwstydnym stroju wszetecznic"15. W Ulm w 1461 r. rozszarpano podobno trzy kobiety, które (Wiły sobie z kazania przeciw modzie, wygłoszonego przez osławionego antysemitę, Jana Kapistrana.16 W czasach późniejszych, Abraham a Santa Clara wyklinał kobietę a la mode, gdyż „nie tylko bezwstydnie odsłania swoją twarz (!)", lecz także swoje „dwie piersi jak przeklęte góry Gilboa", przymuszając je „bandażami i opaskami, by sterczały w górę", „jak dudy" i wystawia je „jak baby na targu warzywnym dwa melony, które, gdy zgniją, rzuca się świniom".17 Protestanckie sumienie burzyło się w bynajmniej nie mniejszym stopniu. W XVIII w. w Amsterdamie kapelusze i suknie pewnej pastorowej przez dziesięć lat były przyczyną najcięższych burz.18 Ba, obyczajni Anglicy zaczęli zasłaniać nawet nogi fortepianów, jako zbyt intensywnie przywołujące im na myśl dolne kończyny dam.19 „ Ciche badanie sumienia" między wojnami światowymi W Niemczech jeszcze w 1923 r., episkopat katolicki zażądał od kobiet i dziewcząt, by rękawy noszonych przez nie sukienek sięgały poniżej łokci. W 1930 r. pewien teologiczny ekspert od objawienia w Fatimie 397 (wyposażony w imprimatur) ubolewał na piśmie, „że obecnie tak wiele dusz idzie na wieczną zatratę z powodu dwóch głównych grzechów (!) współczesności, żądzy użycia i rozpusty, a do tej ostatniej wedle wyraźnych słów Maryi należy także bezwstydna moda". Swym „przestraszonym czytelniczkom" zalecał następujące „ciche badanie sumienia": „Po pierwsze: czy moja suknia jest zapięta aż po szyję? Po drugie: czy jej rękawy sięgają aż do nadgarstka? Po trzecie: czy moja suknia sięga aż do kostek lub przynajmniej do miejsca, gdzie zaczyna się mięsień łydki? Po czwarte: czy moja suknia jest nieprzyzwoita, gdyż zbyt obcisła? Po piąte: czy jest prześwitująca? Po szóste: czy moje pończochy mają kolor cielisty, a może w ogóle nie noszę pończoch? Po siódme: czy należę już do «Ligi kobiet i dziewcząt katolickich przeciw nieobyczajnej modzie»? Jeśli nie, jeszcze dzisiaj się zgłoszę — z miłości do naszej ukochanej Matki Bożej Różańcowej z Fatimy!"21 Tu adres. Oto troski teologa z okresu między wojnami światowymi! A cóż ich dręczy w czasie wojny samej? Kiedy w listopadzie 1939 r. Pius XII, wielce poruszony, piętnował „zło" współczesnych mu czasów, całkowicie zignorował faszyzm i wojnę, ale nie rozwody i „ekstrawaganckie modne stroje"22. Pisał Paul Ricoeur: „Człowiek mniej się kompromituje, gdy z ambony grzmi przeciw nieskromnej modzie kąpielowej i burdelom niż faszystowskiej dyktaturze i obozom koncentracyjnym. "23 Uszminkowane małpy i fałszywe węże Zresztą Kościół zawsze potępiał wszystko, czym kobiety starały się podnieść swą atrakcyjność w oczach mężczyzn: klejnoty, szminkę, perukę. Nawet wyjątkowo „otwarty na świat" Klemens Aleksandryjski, „literat i bohemien", „gentleman" wśród Ojców Kościoła24, piętnował swego czasu wszystkie sposoby i sposobiki, którymi dziś posługuje się już prawie każda katoliczka. Najpiękniejszą bowiem ozdobą uszu jest posłuszeństwo słowu Bożemu, jedyną godną ozdobą rąk — ich ochocza gotowość do rozdawania jałmużny, najlepszą spośród wszystkich maścią — rozsiewanie wonności Chrystusa. Natomiast kobieta, która farbuje sobie włosy, pudruje twarz, maluje powieki i posługuje się innymi tego rodzaju bezbożnymi sztuczkami nie przypomina Klemensowi godnego odbicia obrazu Boga, lecz dziewkę i cudzołożnicę, uszminkowaną małpę i fałszywego węża. Cyprian wyrażał obawy, że uszminkowanych i wymalowanych Pan może nie rozpoznać po zmartwychwstaniu.26 Tertulian 398 zaś przypuszczał, że ręka, która zdobi się pierścieniami, nie doceni łańcuchów męczeństwa, zaś otoczona perłami szyja niechętnie podda się toporowi.27 W średniowieczu Odo z Cheriton zauważył, że poprawianie dzieła Stwórcy, jest właściwie karygodną obrazą Boga. Franciszkanin Berthold z Ratyzbony, w swoim czasie sławiony jako największy niemiecki kaznodzieja ludowy, wołał z ambony: „Malowane i farbowane wstydzą się oblicza, które Bóg stworzył na swoje podobieństwo i dlatego On też będzie się ich wstydził i rzuci je w czeluście piekła!"29 A kiedy przyszła moda na sztuczne włosy, duchowni z oburzeniem zaczęli dawać do zrozumienia, że te, które noszą peruki, mają więcej ogonów niż szatan, i budzić grozę przestrogami, że włosy, z których są robione, mogą pochodzić nie tylko od zmarłych, lecz nawet od mieszkańców piekła lub biednych dusz czyśćcowych.30 I gdy jeszcze podczas II Soboru Watykańskiego pewien biskup ostrzegał przed żonatymi diakonami, gdyż ich połowice mogą się pudrować i szminkować31, to przecież dzisiaj moraliści poczynili już pewne ustępstwa na rzecz kobiet. Niewiastom wolno zatem, gdy „w danym kraju należy to także do zwyczaju przyzwoitych (!)... posługiwać się nawet środkami sztucznymi (szminka i makijaż, sztuczne włosy i inne)"32. Oczywiście wszystko to winno pozostać „we właściwych granicach ich stanu i pochodzenia"; kobiecie nie wolno podobać się innym mężczyznom, a tylko mężowi, dziewczynie zaś środki te mogą służyć jedynie jako pomoc w staraniach o zdobycie męża. Wszystko, co „rzuca się w oczy, co jest ekstrawaganckie" łatwo staje się przyczyną „zgorszenia", wszelka „nieprzyzwoitość w modzie jest, w zależności od rodzaju, ciężkim grzechem "33. Dziś z ambony nie można już wygłaszać kazań tego rodzaju, ale „kaznodzieja nie zawsze potrafi się powstrzymać, by nie wystąpić przeciw nieprzyzwoitej modzie. Powinien jednak być ostrożny przy podawaniu szczegółów w sprawie granicy oddzielającej przyzwoitość od nieprzyzwoitości."34 Zblamował się już tyle razy, że dziś musi uważać, by osiągnąć cokolwiek poza efektem komicznym. Tańczyć tylko tak, jak zagrają Zupełnie tak samo, jak przeciw modzie, ozdobom, szmince wojowano przeciw innym przejawom radości życia, takim jak taniec, kategorycznie odrzucany już przez „otwartego na świat" Klemensa.35 Nauczyciel Kościoła Bazyli wołał z przerażeniem: „Poruszasz nogami i skaczesz jak szalony, i tańczysz nieprzyzwoite tańce."36 Nauczyciel Kościoła 399 Chryzostom, wielki przeciwnik „ziemskiego tańca", głosił wręcz: „Bóg dał nam nogi nie po to, byśmy się nimi posługiwali w haniebny sposób, lecz byśmy z aniołami tańczyli."37 W kościołach tańczono bowiem już od czasów antycznych świąt ku czci męczenników. Niektóre skoczne procesje znane są jeszcze dziś, a wiele wskazuje — np. rock and roll w kościołach amerykańskich (wyjątkowo gorliwie naśladujących „nowoczesność") jako element przyciągania młodzieży — że następuje powrót do tańca świątynnego.38 W gruncie rzeczy kler nie ma nic przeciwko tańcom, pragnie jedynie, by były to skoki „w miłość" do Chrystusa, „tańce radości w niebiańskim upojeniu", „niebiański korowód", jak określali to kiedyś mistycy, krótko mówiąc, by była to gnade iubilus, dzięki której, jak notuje „Kronika z Kirchbergu", cały człowiek jest do tego stopnia przepełniony „niewysłowioną słodyczą, tak zupełnie, że nikt nie jest skromny na tyle, by potrafił zachować się spokojnie"39. W takiej sytuacji można było skakać wzwyż nawet i na dziewięć metrów... Innego tańca niż na chwałę Pana Kościół nie lubił. Taniec wydawał mu się wynalazkiem diabła, specjalnym sposobem chwytania dusz i sprowadzania ich do piekła.40 W średniowieczu przytulenie partnera uchodziło za rzecz niestosowną. Wolno było tańczyć tylko z własną żoną i to zachowując należyty dystans.41 Jeszcze Leon XII, fanatyczny prześladowca Żydów, wybrany papieżem w 1823 r., zabronił tańczenia walca — a także szczepień przeciw ospie; wzrost śmiertelności był mu w tym wypadku obojętny.42 Jeszcze dzisiaj taniec, gdy tylko budzi zmysłowość poprzez „dotyk" i „muzykę towarzyszącą" jest „niestosowny dla każdego"43. Wstyd odnoszący się do własnego ciała jako pierwsze zaprezentowało światu chyba dopiero chrześcijaństwo.44 Jak modę i taniec, tak też i kąpiel poddano kontroli, zwłaszcza gdy kąpano się nago i bez podziału wedle płci. „...albowiem kąpiele młodzieńców i chłopiąt... pociągają za sobą wiele zła..." W czasach rzymskich wspólna kąpiel kobiet i mężczyzn była czymś zwykłym, podobnie u Germanów45, ale przez Ojców Kościoła została okrzyczana grzechem, wreszcie mocą różnych uchwał synodalnych, ksiąg pokutnych i poradników spowiedniczych zakazana, najpierw księżom i poświęconym Bogu dziewicom, a później wszystkim chrześcijanom.46 Nawet siedzenie w domowej kadzi nie ostało się przed potępieniem duchownych.47 Celem ataku stawała się wszelka naturalność w stosunkach z płcią przeciwną i wobec własnego ciała. Próbowano się temu 400 przeciwstawić, ale Kościół pozostawał nieugięty, „albowiem kąpiele młodzieńców i chłopiąt — ubolewał w 1697 r. opat klasztoru w Melk, Gregorius —jest czasem letnim bardzo gorsząca i pociąga za sobą wiele zła"48. Kąpieli dzieci w wieku szkolnym nie akceptowano, uznając za rzecz szkodliwą i karano rózgami; dorosłych za kąpiel w nieodpowiednim stroju trzymano w zaniknięciu o chlebie i wodzie, jak w 1541 r. we Frankfurcie, gdzie zamknięto grupę osób, które nie zawiniły niczym innym, niż tym, że kąpały się w Menie,„ jak pan Bóg ich stworzył, całkiem nago i w ogóle bez wstydu"49. Ale szczególne niebezpieczeństwo groziło tu ze strony kobiet. W 1895 roku oficjalny organ niemieckiego związku pływackiego, „Amtsblatt des Deutschen Schwimmsports", zamieścił oświadczenie następującej treści: „Nie jesteśmy tak zepsuci, by dać się złapać na tę zmysłową przynętę i nie chcemy absolutnie niczego słyszeć na temat pływania kobiet."50 Jeszcze w 1922 r. w Ameryce można było aresztować na plaży kobietę, gdy za bardzo odkryła ramiona.51 W 1925 r. konferencja biskupów niemieckich w Fuldzie uchwaliła następujące „wskazówki i zalecenia" w sprawie kąpieli w miejscach publicznych: „Płcie należy rozdzielić. Na kąpieliskach z plażą (rzeka, jezioro) trzeba nalegać na całkowite rozdzielenie płci, oddzielne przebieralnie, do których zorganizowania należy skłonić miejscowe władze, oraz przyzwoite ubiory kąpielowe i stały nadzór. Tego samego należy domagać się odnośnie licznie pojawiających się plenerowych obiektów kąpieli słonecznej, i to zarówno dla dorosłych jak dzieci." Zasad tych winien „sumiennie przestrzegać" każdy katolik.52 W latach jeszcze późniejszych w Hiszpanii, kardynał Pla y Daniel zabronił wszystkim wiernym uczęszczania na plaże, na których są obecni przedstawiciele płci przeciwnej. („Poważnym niebezpieczeństwem dla moralności, bardzo bliskim grzechu"53, nazwał hiszpański książę Kościoła także zwyczaj trzymania się narzeczonych za ręce i nowoczesne tańce, „podczas których partnerzy się obejmują"). W kraju papieży, który ciągle jeszcze potępia nudyzm i „wyuzdanie" mody (jak też rujnujące tendencje w prasie, filmie, telewizji i teatrze), w czym dopatruje się niszczenia „jednej z najwyższych wartości osoby ludzkiej", pojawienie się nago w miejscu publicznym jest zagrożone karą więzienia do lat pięciu.54 Przedmiotem szczególnej troski Kościoła jest sprawa kąpieli młodzieży. I tak były biskup Ratyzbony, Buchberger ostrzega usilnie „przed spustoszeniami, jakich dokonują w duszach dzieci i młodzieży złe obyczaje kąpielowe. Jakiś czas temu pewien ksiądz powiedział mi, że 401 w pewnej wielkiej miejscowości nie ma już chyba ani jednego niewinnego dziecka z powodu tych bezwstydnych obyczajów kąpielowych."55 Zdaniem współczesnego magistra moralności „lekkie odzienie kąpielowe w miejscu publicznym" jest „w każdym razie" przyczyną „wielkiego zgorszenia, impulsem wielu wewnętrznych i zewnętrznych grzechów"56. I co się tu dziwić, że jeszcze dziś żyją pośród nas ludzie, którzy za czyn karygodny uważają siedzenie nago w wannie, nawet gdy dzieje się to w czterech ścianach własnego domu?57 Oczywiście ogromna większość chrześcijan kąpie się nago, niektórzy grzeszą nawet z ukontentowaniem i bynajmniej nie dopiero od dziś. Właśnie dlatego nasuwa się pytanie o rezultaty, jakie przyniósł cały ten antyseksualny atak? Czy kazanie i praktyka, moralność i realia choćby połowicznie z sobą harmonizowały? Otóż bynajmniej nie. W okresie, gdy potęga Kościoła sięgnęła szczytu, swe triumfy święciła krzepka zmysłowość. 402 Rozdział 28 Z praktyki chrześcijańskiej moralności seksualnej „...jak to w ogóle jest możliwe, że chrześcijanie, którzy dzięki objawieniu... tak jasno potrafią stwierdzić, że należy odstąpić od grzechu, by na wieki być szczęśliwym, a nie na wieki nieszczęśliwym; którzy dają zatrudnienie tak znakomitym kaznodziejom... którzy wszędzie mają do dyspozycji tak wielu przepełnionych (religijnym) zapałem i mądrych spowiedników i tak wiele pobożnych ksiąg; otóż, powtarzam, jak to jest przy tym wszystkim możliwe, że chrześcijanie żyją w najpotworniejszej rozpuście, co w istocie czynią?" Pierre Bayle1 „W kościele każdy zna dziesięć przykazań, ale na ulicy zna ich tylko dziewięć; nie pamięta tego, o którym w danym momencie powinien pamiętać." FriedrichHebbel2 1 PRZYZWOICI Orgie odbywały się już w Kościele starożytnym Już w starożytności, wraz z narastaniem praktyk ascetycznych, pojawił się libertynizm, który zaowocował (podobno) wyuzdanymi orgiami w niektórych kręgach gnostyckich — u antytaktów, karpokracjan, markozjan.3 Ale również wczesnochrześcijańskie, tak zwane uczty miłości nierzadko kończyły się aktami seksualnego rozpasania, podobnie jak uroczystości ku czci męczenników. Bazyli był przerażony zabawami i rozrywkami u ich grobów, licznymi aktami cudzołożnymi i defloracjami.4 W „duchowych małżeństwach" triumfowały lubieżność i obłuda. Szerzył się homoseksualizm. Według Jana Chryzostoma pederaści odwiedzali kościoły tylko ze względu na uczęszczających tam ładnych chłopców.5 I nawet Jerozolima, która stanowiła cel główny chrześcijańskich pątników, już w późnych latach IV w. była „wylęgarnią 403 najbardziej niemoralnych ekscesów"6. Grzegorz z Nyssy, powróciwszy z podróży do Jerozolimy, ostrzegał przed wiarą, że dzięki pielgrzymce do świętego miasta można zyskać szczególne zasługi i uważał za dużo bardziej wskazane pozostanie w domu.7 „ Coś dziwnego wisi mężczyźnie między nogami..." W średniowieczu kościoły stały się placówkami życia towarzyskiego. Q Wymieniano w nich zasłyszane nowości, ustalano terminy spotkań, flirtowano. Pewien teolog katolicki zwracał uwagę, że rozpusta „bardzo się rozprzestrzeniła... wśród świeckich", „także najcięższe i najstraszniejsze grzechy ciała bynajmniej nie należały do rzadkości", a „duchowieństwo w żadnym punkcie nie pozostawało w tyle za swymi świeckimi rodakami"9. Grzech uwieczniano niekiedy nawet w obrębie Domu Bożego: w przedsionku kościoła angielskiego Isle Adam, młody diabeł przyciska głowę do łona młodej kobiety, oboje in puris natur alibus; wczesnochrześcijański kościół w Pairon we Francji prezentuje nagą parę w trakcie aktu seksualnego.10 Sceny tego rodzaju przedstawiały nierzadko zakonników i księży. Również na niwie literackiej poczynano sobie bez przesadnej skromności. I tak jeden z najstarszych zabytków języka anglosaskiego, zredagowana przez zakonnika „Księga z Exeter", zawiera szarady: „Coś dziwnego wisi mężczyźnie między nogami Pod ubraniem. Z przodu jest rozdwojone, Jest sztywne i twarde, ma dobre, stałe miejsce, Gdy mężczyzna rozpina ubranie Nad kolanami, rzecz ta życzy sobie wejść Głową zwisającego instrumentu w wiadomy otwór, Który, jeśli pasuje, znaczy często już wcześniej Wypełniał. Rozwiązanie: klucze."11 W 756 r. Bonifacy oskarżył o uprawianie „cudzołóstwa nawet z zakonnicami" nie tylko króla Ethelbalda, gdyż pisał również „że prawie wszyscy szlachetnie urodzeni królestwa... żyją w grzesznych związkach z cudzołożnicami"12. Kanonizowany przez (anty)papieża Karol Wielki, który poza nałożnicami miał pięć małżonek (wśród nich trzynastolatkę), był ojcem również nieślubnego potomstwa. Pewnego razu jedna z jego 404 córek, dama nadzwyczaj żądna życia i miłości, skłoniła niejakiego Oliviera, by zechciał udowodnić, czym się tak chwali. A chwalił się, że może sto razy. Gdy chwalipięta dał za wygraną po (podobno) trzydziestu razach, mimo grożącej mu za niedopełnienie umowy kary śmierci, księżniczka okazała prawdziwą skromność, zadowoliwszy się tak mizernym rezultatem.13 W 829 r. Synod Paryski ogłosił, że liczne nieszczęścia, jakie spadły na Kościół i państwo, są karą za powszechnie uprawianą rozpustę, pederastię, bestiofilię, zażyłe obcowanie wiernych nawet ze zwierzętami.14 „ Uwieńczenie jej usiłowań..." W moralności szlachetnie urodzonych bujnie rozkwitała obłuda i frywolność. W dziedzinie „niskiej" miłości nawet orędownicy miłości dworskiej zalecali stosowanie brutalnej przemocy. Ale i służenie „damie" zamężnej było stosunkiem zależności, który, choć mógł się zdawać przepojony cnotą i duchem, choć mogły w nim pobrzmiewać późnoantyczna postawa negacji wobec świata, gnostycki dualizm, manichejski antyseksualizm, nie mówiąc o komponencie masochistycznym, często gęsto kończył się przecież cudzołożeniem — i to na wielką skalę. Rycerze bowiem nie zawsze chcieli zadowalać się faveurs, emprises d'amour, czy innymi dowodami przychylności dam i miłosnymi fantami — częściami wierzchniej garderoby czy nawet desusów, które, mocowane u hełmów, tarcz lub kopii, publicznie nosili. Bynajmniej nie chcieli poprzestawać na zbieraniu włosów z głowy czy łona swych wybranek albo piciu wody pozostałej po ich kąpieli. Nie pragnęli zdobywać jedynie serca — chcieli wszystkiego. „Uwieńczenie ich starań zawsze odbywa się w łóżku."15 Kościół był w tej sprawie pobłażliwy, (arystokracja zwykle cieszyła się jego szczególnymi względami), zwłaszcza że rycerze potrafili nadać swym chuciom pobożny kamuflaż. Nierzadko wybierali sobie jakąś patronkę, która miała czuwać nad powodzeniem ich związku, przy czym nader często ich wybór padał na... Najświętszą Panienkę, która w tej sytuacji stawała się „patronką zorganizowanego cudzołóstwa"16. Jest godne uwagi, że dzięki erotyce rycerskiej, która (obojętne, ile w niej było literackiego zmyślenia, a ile faktów) prawo miłości stawiała nad prawem małżeńskim, podkopując w ten sposób obowiązujący światopogląd i prowadząc ad absurdum „świętość" instytucji małżeństwa, kobieta zyskała pozycję, jakiej nigdy wcześniej w historii chrześcijaństwa nie miała, co zresztą przesadnie wiele nie znaczyło. 405 Służba miłości, z jej kultem wybranki, znalazła grosso modo kontynuacją w instytucji cavaliere servente, oficjalnego przyjaciela domu zamężnej arystokratki w XVI w., cicisbea we Włoszech XVII i XVIII w. i, ogólnie rzecz biorąc, w tolerowaniu zaprzyjaźnionego mężczyzny, mającego swobodny dostęp do zamężnej pani domu, przy czym masochistyczne, homoseksualne i triolowe kulisy tego obyczaju sięgają podobno wpływów gnostyckich.17 Niezależnie od tego, czy miłość owa była „niska" czy „wysoka", faktem pozostaje, że głównym tematem rycerskich konwersacji w okresie pełnego rozkwitu średniowiecza nie był ani Chrystus, ani Kościół, ani najpiękniejsza z dziewic — Maryja, ale baby.18 Zachody miłosne francuskiej szlachty często kończyły się orgiami, którym dziewczęta i kobiety, zwykle osłaniające twarze maskami, oddawały się bez żadnych zahamowań.19 Tacy władcy, jak cesarz Fryderyk II, mieli haremy, w których nie brakowało nawet eunuchów. Jeszcze rycerz Ulrich von Berneck trzymał na swym zamku dwanaście pięknych, młodych dziewcząt „dla ulżenia swemu wdowieństwu".20 Szlachcicowi wolno było spółkować ze swą (niewolną) dziewką, kiedy tylko miał na to ochotę.21 Ba, w okresie największego rozkwitu rycerstwa prawo wojenne pozwalało panom na gwałcenie kobiet i dzieci zdobywanych miast (ofiary tych gwałtów często traciły również życie).22 Wreszcie zaś przez cały okres średniowiecza trwała instytucja konkubinatu. Bogaci, oprócz żon, mieli też nałożnice, a tylko biedni, chcąc nie chcąc, zadowalali się monogamią. Damy ze swej strony nie były bynajmniej tak pruderyjne i bierne jak w wiekach późniejszych. Nie bez powodu w największym francuskim eposie miłosnym XIII w., w „Roman de la Rose" pada uwaga, że skromna kobieta jest równie rzadka jak czarny łabędź.23 W swych zamkach i pałacach kobiety często i z całym zaangażowaniem realizowały ducha gościnności, pomagając nocującym nie tylko w zdjęciu szat wierzchnich. Cudzołóstwo było wprawdzie okrutnie karane, ale też nie rzadsze niż dzisiaj.24 „Nocepróby" i „grzechy arystokratów" Po wsiach też sypiano ze sobą bez żenady — nie tak jak się ludziom godziło, przy czym kobiety obok rycerzy i giermków wysoko ceniły miejscowych księży.25 Poczynając od XIII w. popularnością cieszyły się tak zwane noce próby: polegały na pokładzinach pary narzeczeńskiej, a ich celem miało 406 być przekonanie się o małżeńskiej zdatności lub niezdatności partnera. Przez długi czas w Bawarii miejsca do spania dziewek i parobków nie były oddzielone od siebie; mimo surowych kar dzieci nieślubnych było bez liku.26 Testowaniem małżeńskiej zdatności dziewczęcia, z polecenia dalej zamieszkałych zainteresowanych osób lub właścicieli dóbr sąsiednich, zajmowali się niekiedy także księża i chyba robili to gruntownie, skoro nierzadko potrafili zaawizować zleceniodawcy także virgo intacta, nienaruszoną dziewicę.27 Homoseksualizm był w średniowieczu szeroko rozpowszechniony, zwłaszcza w wyższych klasach społecznych. We Francji określano go mianem grzechu arystokracji. Chłopców utrzymywano jawnie, obdarowując ich niekiedy intratnymi posadami. W 1098 r. król Filip I wyniósł swego kochanka do godności biskupa Orleanu.28 Wśród Brytyjczyków skłonność do stosunków seksualnych z przedstawicielami tej samej płci była jeszcze bardziej popularna. Włosi oddawali się jej nawet w kościołach.29 Wprawdzie w XII w. każdej niedzieli nakładano klątwę na wszystkich homoseksualistów, ale przekleństwo to wywoływało prawdziwie odwrotny skutek i wręcz prowokowało „grzech", któremu bardzo przy tym sprzyjały wyprawy krzyżowe. W damskich łaźniach w krajach Lewantu usługiwały kobiety, w łaźniach męskich zaś tylko mężczyźni i chłopcy, co sprzyjało kontaktom wyłącznie homoseksualnym. Krzyżowcy, zakosztowawszy tego rodzaju radości inpartibus infidelium, szukali ich także u siebie, po powrocie do domu. Łaziebni już wkrótce tak doskonale wyspecjalizowali się we wszystkich formach „masażu", że w 1486 r. we Wrocławiu postanowiono, że mężczyznom mogą usługiwać tylko kobiety.30 Wyprawy krzyżowe zapłodniły obyczajowość Zachodu także nowymi koncepcjami. Zaczął się rozprzestrzeniać arabski pogląd, że stosunek seksualny usuwa niebezpieczne soki z organizmu mężczyzny i w związku z tym ma pozytywne znaczenie dla zdrowia. Moraliści co prawda zabraniali używania tego środka, ale nawet arcypasterzowi Moguncji, Matthiasowi z Bucheck ze względów terapeutycznych przemycono do łóżka kobietę.31 Libertynizm w późnym średniowieczu Życie seksualne w okresie średniowiecza z biegiem lat stawało się coraz bardziej swobodne.32 W XIV w. Henryk Suzo zauważał, że „większa część ludzi stała się pełna występku i nieczystości, i owi, co żyją w małżeństwie i poza nim, klechy i świeccy, zakonnice i mnisi, i doszło 407 do tego nawet, iże mało kto nie jest w takim abo inszym sposobie zbrukany abo splamiony"33. W wieku XV nauczający we Włoszech Grek, Franciszek Philefus ubolewał: „Zadżumiony jest rodzaj ludzki... Dom Pana leży w gruzach i jest jaskinią występku."34 Były to czasy, w których Bocaccio opowiadał, jak to pewien mnich uczył młodą mniszką, jak „wypędzać diabła do piekła", a czynność tę opisał poetycko Pietro Aretino: „Później rękami swymi delikatnie rozchylił jej pośladki — było to tak, jakby otwierał karty mszału — i z zapartym tchem wpatrywał się w jej dupę."35 Ideał kobiecy owych dni opiewała piosenka ludowa: „Skóra z krajów czeskich, dwoje białych rąk z Brabancji, pierś ze Szwabii, z Karyntii dwa cycuszki sterczące jak dzidy, brzuch z Austryi (...), a z Polszy dupcia, do tego bawarska cipcia i dwie nóżki z nadreńskiej krainy. Oto czym sławne piękne dziewczyny."36 Nierzadko okazywano mało zażenowania niedostatkiem odzienia nawet w miejscach publicznych; bywały miejscowości, gdzie chodzono, a nawet i tańczono nago.37 W Wiedniu prostytutki, bose aż po szyję, przyjęły cesarza Zygmunta, cesarza Albrechta II, króla Władysława Pogrobowca i innych. W Paryżu w 1461 r. nagie dziewczyny witały Ludwika XI, recytując okolicznościowe wierszyki, takie samo powitanie zgotowano Karolowi Śmiałemu w Lilie w 1468 r.; nawet pobożnego katolika, jakim był Karol V, w 1520 r. przywitały w Antwerpii pensjonariuszki portowych burdeli, wszystkie przyodziane w strój Ewy. Naocznym świadkiem tej sceny był Albrecht Durer. On też ją przedstawił.38 W Ulm zadbano o odświętne oświetlenie ulic, gdy do burdelu udawał się cesarz wraz z orszakiem; Berno na trzy dni odstąpiło nieodpłatnie dworowi miejscowy dom publiczny; w 1410 r. Berlin zaoferował panom von Quitzow wizytę „pięknych białogłów ku uciesze i rozrywce".39 Wiele mówi fakt, że szesnastowieczna francuszczyzna znała trzysta słów na określenie stosunku płciowego i czterysta na nazwanie genitaliów; a Geiler z Kaisersbergu pisał: „Wielu wydaje się, że nie potrafią rozmawiać z kobietą bez dotykania jej piersi"; że rodzice i służba onanizują dzieci, by je uciszyć; że właścicielowi burdelu w Ulm trzeba było zabronić wpuszczania chłopców w wieku od dwunastu do czternastu lat.40 We Frankfurcie nad Odrą młodzi patrycjusze całe dnie spędzali w burdelu; w 1476 r. obywatelki Lubeki nie stroniły od domów publicznych i związanej z nimi działalności, choć robiły to niejawnie, inaczej niż w Ulm, gdzie w 1527 r. kobiety zamężne zupełnie oficjalnie zasilały szeregi płatnych panienek.41 Stręczycielstwo kwitło w najlepsze, choć stręczycielkom groziły surowe kary, jeśli rajfurzyły mężatkami — a to pręgierz, a to dźwiganie 408 kamieni, wygnanie z miasta, pogrzebanie żywcem lub spalenie na stosie.42 „W nocy rajfurka prowadzi życie nietoperza, który ani na moment nie spoczywa", czytamy w relacji z tamtych czasów. „Jej główne zajęcie zaczyna się, gdy puszczyki, puchacze i sowy wychodzą ze swych kryjówek. Tak też i rajfurka wychodzi ze swego ukrycia i puka do klasztorów żeńskich i męskich, do dworów, burdeli i wszelakich karczm. Stąd odbiera zakonnicę, stamtąd mnicha. Temu sprowadza nierządnicę, owemu wdowę, innemu mężatkę, jeszcze innemu dziewicę. Służących zadowalnia służącymi ich państwa. Ochmistrz dostaje na pocieszenie swą panią."43 Kat norymberski, mistrz Franz, wymieniał w swych zapiskach kobiety zamężne, które utrzymywały kontakty seksualne z dwudziestoma i więcej mężczyznami; wspominał przypadki bigamii, trigamii, sodomii najróżniejszego rodzaju, zmuszania do kopulacji dzieci w wieku od lat sześciu do jedenastu, stosunki kazirodcze z ojcem i bratem.44 A jak wyglądała sytuacja w łaźniach publicznych? „...w ciążę zaszły matka i córka, dziewka i pies" Już drogę do łaźni odbywało się na pół nago lub nago, choć „ jedną rękę trzymając, jak się należy, na tyłku"45. W łaźni rozbierano się wspólnie, w jednym pomieszczeniu, chętnie również wspólnie wstępowano do wanny, mężczyźni owinięci niekiedy przepaską wokół bioder, kobiety zazwyczaj bez niczego, zarówno dołem jak górą, za to z naszyjnikami lub kwiatem za uchem. Dopiero w XVI w. powszechny stał się zwyczaj kąpieli tekstylnej.46 Łaziebne usługiwały w cieniuchnych szatach lub całkowicie obnażone, spokojnie przyglądały się parkom miłosnym w kąpieli, nawet księżom pomagały zrzucić odzież.47 Podawały pluskającemu się towarzystwu potrawy i napoje, pomagały w samej czynności mycia, a nade wszystko robiły masaże, których specjalny rodzaj przyniósł im nawet przydomek „nacieraczek". (Agnes Bernauer, z którą ożenił się Albrecht III i którą jego ojciec, książę Ernst, kazał utopić w Dunaju w 1435 r. jako czarownicę, była jedną z owych nacieraczek). Kobiety owe w coraz większym stopniu rozpalały ludową wyobraźnię, w końcu zaczęto je uważać za kochanki doskonałe. Doszło do tego, że w jednej z nabożnych pieśni Kościół zachwalał Dziewicę Maryję jako idealną nacieraczkę: „Ciebie kąpie najpiękniejsza Maryja."48 409 Zdarzało się nieraz, że zaopatrywane przez usłużnych łaziebnych parki miłosne spędzały w łaźniach całe tygodnie, w przeświadczeniu o „zbawienności" takiego pobytu. W 1591 r. w łaźni w Esslingen wytropiono osiemnaście par, które „w skomplikowanych układach" codziennie pławiły się w orgiach.49 Często powtarzano: „Wracają do domu z ciałem wymytym do białości i sercem czarnym od grzechu." Albo: „Dla niepłodnych kobiet najlepsze są kąpiele. Czego nie da kąpiel, zrobią goście." A w wielu krajach i językach kursowało powiedzenie: „Kąpiel i kuracja były zdrowe dla wszystkich, bo w ciążę zaszły i matka, i córka, i dziewka, i pies."50 Łaźnie przekształcały się dość często w burdele. W Anglii Henryk II wydał cały szereg ustaw, mających na celu ograniczenie hetero i homoseksualnej prostytucji uprawianej w łaźniach.51 Również we Francji wiele łaźni publicznych nie było niczym innym niż zakamuflowanymi zamtuzami. Paryż, który ze swymi dwustu tysiącami mieszkańców był zdecydowanie największym miastem Europy, miał już we wczesnych latach XV w. trzydzieści tego rodzaju lokali.52 Tylko w niedziele, święta i w Wielkim Tygodniu słabła działalność burdeli — zapewne z szacunku dla Zbawiciela i zbawienia. 2 NIERZĄDNICE ALBO PEREGRINARI PRO CHRISTO Co prawda prostytucję znano już na długo przed nastaniem chrześcijaństwa, ale nie była ona obarczona piętnem hańby, często bywała nawet święta; uprawiały ją tysiące dziewcząt w świątyniach.53 Chrześcijaństwo natomiast gardziło nierządnicami, ale ich potrzebowało, gdyż w związku z wyznawaną ascetyczną moralnością jakiś wentyl bezpieczeństwa był konieczny. Prostytucja formalnie wyrosła z tej moralności. A im bardziej społeczeństwo „kieruje się", jak twierdzi Savramis, „moralnością" teologów i Kościoła, „tym bardziej rośnie liczba dziewek"54. Kler z coraz większą furią potępiał radości, których sam tak namiętnie zażywał, ale już wkrótce zaczął nalegać na utrzymanie instytucji zorganizowanej rozpusty. Skrajne ucieleśnienie „grzechu" było, o dziwo, w jego przekonaniu najlepszą obroną tego, co rozumiał przez cnotę. Największy Nauczyciel Kościoła Augustyn powiadał wszak: „Uciemiężcie dziewki publiczne, a siła namiętności obróci wszystko w ruinę."55 Ale i Tomasz z Akwinu, względnie teolog, który nadużył jego nazwiska, uważał, że prostytucja jest częścią społeczeństwa, jak kloaka 410 częścią najwspanialszego pałacu; bez niej pałac stanie się nieczysty i śmierdzący.56 I jeszcze papież Pius II przekonywał króla Czech, Jerzego z Podiebradu, że bez uporządkowanego systemu domów publicznych Kościół nie może istnieć.57 — Od służby bogini Wenus odsunięte były tylko kobiety zamężne i zakonnice.58 Istotnie społeczeństwo, które nie ma swobody wyżycia się, które jest seksualnie sfrustrowane, potrzebuje prostytutek. To, czego w naturze nigdzie nie ma, staje się koniecznością tam, gdzie natury braknie. Pierwsze wędrujące dziewki Europy Nawet zewnętrzna pobudka powstania i rozkwitu prostytucji miała specyficznie religijny charakter: był nią pobożny obyczaj pielgrzymowania. Już w starożytności Jerozolima, najważniejsze miejsce pielgrzymek chrześcijańskich, ściśle wiązała się ze sprzedajną miłością. Na Zachodzie zaś wędrujące do Rzymu pokutnice i zakonnice, ulegając wszelkiego rodzaju potrzebom i chęciom podróżnych, założyły instytucję prostytucji mobilnej.59 Zła sława pielgrzymek trwała całe stulecia. Święty Bonifacy usilnie nalegał na arcybiskupa Canterbury, by ten okiełznał lub uregulował ruch pielgrzymkowy, gdyż po drodze do Rzymu mało jest miast, gdzie angielskie pątniczki i kobiety „obłóczone" nie uprawiałyby jawnego nierządu.60 Na nic się nie zdały próby ograniczenia tego procederu, podejmowane już przez Karola Wielkiego. Na nic się nie zdały sposoby, których imał się jeden z jego następców, nakazując wrzucać dziewki nago do wody i zabraniając udzielania im jakiejkolwiek pomocy; na nic się wreszcie nie zdało stawianie pod pręgierzem, kara chłosty, golenie głowy.61 W okresie wypraw krzyżowych prostytucja rozkwitła na wielką skalę. Wyprawom krzyżowym i synodom kościelnym zawsze towarzyszyły gromady nierządnic Wraz ze zbrojnymi pątnikami na Bliski Wschód podążały gromady wędrownych kobiet. Pierwszy trubadur, hrabia Wilhelm IX, bogatszy i potężniejszy od króla Francji, był podczas swej miłej Bogu kampanii otoczony takim rojem kurew, że niepowodzenie ekspedycji, kronikarz Geoffroy de Vigeois przypisał ekscesom seksualnym chutliwego rycerza.62 W 1180 r. za Francuzami podążała podobno rzesza wesołych panienek liczebnie znacznie przekraczająca tysiąc osób. Burdele istniały nawet w obozie Ludwika IX (1226-1270), niekiedy blisko namiotu 411 samego króla, który już wkrótce, bo w 1297 r., został kanonizowany.63 Któregoś razu templariusze, prowadzący w szeregach krzyżowców coś w rodzaju księgowości, doliczyli się trzynastu tysięcy prostytutek towarzyszących rycerstwu w ciągu jednego roku.64 Również na dworach arabskich zachowanie chrześcijan było tak szokujące, że muzułmanie musieli ich przywoływać do porządku.65 „Wydaje się", pisał pewien teolog katolicki, „że jeśli chodzi o pobożność rycerzy i krzyżowców, to mamy tu do czynienia z jedną z najpoważniejszych prób specyficznej duchowości świeckiej..." „Pobożność rycerska znalazła ukoronowanie w pobożności wypraw krzyżowych."66 Oczywiście „rozpustne króliczki" były pożądane także z okazji mniej świętych zmagań zbrojnych. Kiedy na przykład Karol Śmiały w sojuszu z arcybiskupem Kolonii, Ruprechtem oblegał w latach 1474/75 miasto Neu, „na wyposażeniu" wojska było tysiąc „materacy armijnych"67. Masowy morderca, książę Alba, który z papieskim błogosławieństwem likwidował całe miasta, nie szczędząc nawet dzieci, wcielił do swych wojsk działających w Niderlandach czterysta prostytutek konnych i osiemset pieszych, „dzieląc je na kompanie i organizując pod specjalną chorągwią"68. Kwitnąca prostytucja na soborach i w miastach papieskich Podczas wielkich wydarzeń państwowych i soborów kościelnych również nie brakło wędrownych „panienek". Na sejm Rzeszy we Frankfurcie w 1394 r. przybyło osiemset prostytutek69, na sobory w Bazylei i Konstancji, podobno tysiąc pięćset. Przybywający na te imprezy urzędnicy mogli przedstawiać koszty wizyt w burdelach jako wydatki służbowe.70 Księgowość uwzględniającą tego rodzaju wydatki prowadzili nawet surowi rycerze zakonni, pełniący swą służbę jedynie na cześć „Niebiańskiej Panny Maryi" i składający śluby, których pierwsze zdanie brzmiało: „Przyrzekam i ślubuję czystość ciała..." W królewieckiej buchalterii zakonnej odnotowywano sumy wypłacone „dzieweczkom, które przybyły do domu tańczyć" — co było subtelnym opisaniem czynności, którą pewien „burdelwoźny", czyli nadzorca zamtuza, po wizycie w burdelu zaksięgował pod hasłem: „bryknąłem sobie, co wyniosło trzydzieści fenigów"71. Nic przeto dziwnego, że miasta papieskie zawsze miały szczególną podaż prostytutek. Mówi o tym relacja Petrarki z Awinionu. Później przez długie lata Rzym wyróżniał się liczbą swych puellae publicae. Pewna dość wiarygodna statystyka z 1490 r. podaje liczbę sześciu tysięcy 412 ośmiuset dziewic pobierających honoraria — przy nie przekraczającej stu tysięcy liczbie mieszkańców miasta72, co znaczy, że co siódma Rzymianka była kurwą. Być może nawet instytucja współczesnej kurtyzany (charakterystyczne, że ani w angielskim, ani w niemieckim nie istnieje — poza bardzo mglistym słowem buhlerin — żadne inne słowo na określenie tego pojęcia. Za to w językach romańskich aż się od nich roi: cortegiana, konkubina, metresa, grande amoureuse, grande cocotte, femme entretenue i tak dalej), jest wytworem dworu papieskiego w Awinionie. Żyło tam bardzo wiele pięknych kobiet, a kobieta w otoczeniu księcia Kościoła mogła być tylko metresa. Układ ten znalazł kontynuację w Rzymie.73 Burdele znajdowały się tuż obok kościołów Pierwsze domy publiczne pojawiły się u schyłku wieku XIII, a w wieku XIV wyrastały wszędzie, jak grzyby po deszczu. Powstawały przy różnych Frauengasse, na Rosenhag, Rosental, nosiły nazwy w rodzaju: dom kobiet, dom córek, dom pospólny, otwarty, wolny, zajazd dziewic; obsadę instytucji tego rodzaju zwano z kolei wolnymi córami, wesołymi panienkami, przystępnymi chłopczycami, głupimi dziwkami, pięknotkami i tym podobnymi.74 W późnym średniowieczu prawie każde miasto miało swój burdel — często w jawnie formułowanym zamiarze obrony moralności jego mieszkańców — położony, co zrozumiałe w tej sytuacji, w bocznej uliczce, w pobliżu kościoła.75 Stolica Bawarii otrzymała w 1433 r., w darze od książąt Ernsta i Wilhelma, „dom kobiet" „z pospólnymi córeczkami", aby „także służył wszystkim w utrzymaniu dobrych obyczajów mężczyzn i kobiet w naszym mieście Monachium..."76 W 1468 r. książę Zygmunt położył kamień węgielny pod budowę dzisiejszego kościoła pod wezwaniem Naszej Kochanej Pani — zapewne w tej samej intencji... Zarządcy burdeli w Wurzburgu, którzy jako zaprzysiężeni urzędnicy miejscy administrowali tymi przybytkami i między innymi mieli za zadanie werbować panienki, składali przysięgę radzie miejskiej, biskupowi i kapitule katedralnej.77 Regulamin burdelu w Nórdlingen anno 1472 zaczynał się od słów: „Tak więc matka świętego chrześcijaństwa, by ubiec większe zło, zgadza się, aby w każdej zbiorowości był dom z wolnymi córkami..."78 Nawet maleńka dolnofrankońska mieścina Volkach (znana dzięki swej Madonnie) w okresie rozkwitu katolicyzmu także miała swój burdel.79 413 „Życzliwą" integracją nazywa to konserwatywna historiografia. „Również pod tym wzglądem chrześcijaństwo wniosło raczej uszlachetnienie niż zadało gwałt naturze; «córka Boga» miała mieć swobodą działania nie tylko dla swych pięknych instynktów, lecz także dla swawoli i złych nawyków."80 W rzeczywistości nie „córka Boga" jednak potrzebowała tej przestrzeni, w każdym razie nie przestrzeni tego rodzaju, ale mężczyzna, w sprawach płciowości wodzony na pasku przez Kościół. A większości kobiet, które nie oddawały się publicznie, nie przypadała w udziale jakakolwiek „przestrzeń", a tylko fizyczne razy i pas cnoty. Popierali niepokalane poczęcie i budowali burdele Jednakże już wkrótce kler zaczął ciągnąć z prostytucji korzyści ekonomiczne. Nierzadko był z tym rzemiosłem ściśle powiązany administracyjnie i finansowo. Stąd brały się liczne spory kompetencyjne z miastami i książętami. Każdy bowiem sam pragnął rządzić ladacznicami i inkasować od nich często niemałe sumy; niekiedy, na przykład w Augsburgu końca XIV wieku, dochody te należały do najznaczniejszych pozycji w kasie miejskiej.81 Również papieski Awinion miał swój zamtuz. W Rzymie tacy następcy Chrystusa, jak Sykstus IV (1471-1484), fundator kaplicy Sykstyńskiej i orędownik święta Niepokalanego Poczęcia, albo Juliusz II (1503-1513), stawiali burdele; Sykstus, sam skłonny do najdzikszych ekscesów seksualnych, ściągał od swych panienek podatek w wysokości dwudziestu tysięcy dukatów rocznie.82 Papież Klemens VII w 1523 r. zażądał połowy majątku wszystkich prostytutek na budowę konwentu Santa Maria delia Penitenza. Nawet budowa bazyliki św. Piotra była przypuszczalnie sfinansowana po części z pieniędzy panien lekkiego prowadzenia się.83 O pewnym prałacie niemieckim, człowieku, który uchodził za bardzo wykształconego, mówiło się, że miał w swych domach tyle nierządnic, ile książek w bibliotece.84 Pewien kardynał angielski kupił burdel; z kolei biskup Strasburga takowy wybudował; arcybiskup Moguncji uskarżał się, że miejskie domy publiczne działają z uszczerbkiem dla jego przedsiębiorstw. Jako arcypasterz pragnął mieć pieczę także nad wszystkimi wszetecznicami — „nie uszczuploną". Tylko wtedy bowiem, gdy zakład znajduje się w „godnych rękach", moralność nie wybiega poza właściwą koleinę.85 Znamienne jest, że inkwizycja, ogólnie rzecz biorąc, ignorowała burdele, ale często prześladowała damy spółkujące na własny rachunek.86 Nawet opaci i przeorysze szanowanych klasztorów utrzymywali domy rozpusty — poza tym prowadzili także „Domy 414 Magdaleny" dla skruszonych grzesznic!87 Ba, ksieni znanej wiedeńskiej fundacji klasztornej dla „Pokutujących Kobiet" pod wezwaniem św. Hieronima, Juliana Kleeberger, z nadejściem reformacji nie tylko wyszła za mąż za klasztornego QQ proboszcza, ale jeszcze na dodatek prowadziła drugie życie — ulicznicy. Dlatego trochę komicznie brzmi, gdy współczesny teolog moralny, mówiąc o tak zasłużonej dla papieży, biskupów, klasztorów krzyżowców, żołnierzy chrześcijańskich i całego Kościoła prostytucji, nazywa ją „najbardziej poniżającą formą rozpusty" i podkreśla, że wina i hańba spadają nie tylko na panienki, „lecz także na tych, którzy je wykorzystują"89. Inna sprawa, że w średniowieczu zmuszano dziewczęta nie tylko do stosunków seksualnych, ale i do regularnych ćwiczeń duchowych. W bunkrze miłosnym papieskiego Awinionu, zwanym Abbaye (opactwo) żadna z dziewcząt nie miała prawa opuścić modlitwy. Te zawodowe przestępczynie były całkowicie zaangażowane w życie wiarą. W kościele miały miejsce przed głównym ołtarzem, gdzie również i kat mógł przycupnąć, miały swoją własną, branżową patronkę — św. Magdalenę, ale oddawały także hołd czystej Dziewicy Maryi, której skarbonkę zasilały co tydzień pewną sumą z zarobionych w wiadomy sposób pieniędzy.91 Kler powoływał się przy tym na słowa wypowiedziane przez Jezusa do faryzeuszów: „Celnicy i nierządnice prędzej niźli wy wejdą do królestwa niebieskiego."92 W państwie carów burdele były pełne relikwii i ikon. W pokoju każdej dziewki wisiał obraz jej patrona, do którego modliła się przed aktem (ora...), następnie go zakrywała (...et labora), by wreszcie odsłonić go ponownie, z czym wiązało się kolejne podziękowanie Bogu i ofiarowanie mu świeczki lub pieniędzy.93 — W pobożnej Hiszpanii do dziś ulicznice modlą się przed kościołem, nim ruszą w nocny obchód...94 Duszpasterstwo w burdelu i syfilis Zdarzało się, że prostytutki wstępowały bezpośrednio na służbę chrześcijańskiej moralności: dostawały nawet konkretne zadania; na przykład w Wenecji miały wystawać w oknach lub wychodzić na ulicę z obnażoną piersią, by w ten sposób odciągnąć mężczyzn od obcowania z chłopcami.95 Natomiast nie wolno im było sypiać z Żydami, Cyganami, Turkami i poganami.96 Nie powinny były czynić tego także z księżmi, a może na odwrót, może to księża nie powinni byli tego robić z nimi. W rzeczywistości jednak księża i mnisi byli częstymi gośćmi burdeli. 415 Podobno w takich razach kierowali się chęcią nawracania jawnogrzesznic i namawiania ich do skruchy.97 Niektórzy duszpasterze poświęcali temu celowi nawet sen. W 1472 r. rada miejska Nórdlingen zabroniła im spędzania w burdelu całych nocy, a Szafuza w 1522 r. upoważniła woźnego miejskiego, by brał w zastaw ubrania klechów przebywających w burdelu.98 Sugestia Kościoła, by „upadłe" ratować małżeństwem, raczej nie znalazła chętnych do wcielania w • 99 życie. W każdym razie z bliskich kontaktów z kobietami upadłymi znacznie częściej niż małżeństwo wynikała kiła, owa „zaraza lubieżności", „choroba św. Hioba", zwana też „morbus gallicus", która od końca XV do połowy XVI w. miała w Europie charakter endemiczny i dokonała ogromnych spustoszeń, nie przez przypadek zwłaszcza wśród kleru, który też przenosił ją dalej.100 Ofiarą kiły padły dziesiątki tysięcy ludzi. Byli nią zarażeni wysocy i najwyżsi dostojnicy kościelni, wśród nich papież Juliusz II, były franciszkanin i ojciec trzech „naturalnych" córek.101 Prostytutki były potrzebne — ale za ten fakt spotykała je zemsta Wraz z rozprzestrzenianiem się epidemii, za którą winą obarczano prostytutki, zaczęły się regularne polowania. Choć pożądane, choć niezbędne, choć tak łatwo dające się wykorzystywać seksualnie, finansowo, religijnie, prostytutki zawsze przecież uchodziły za pozbawione czci grzesznice. Zajmowana wobec nich postawa była pełna sprzeczności i wahała się między tolerancją a najgłębszą odrazą. W wielu miastach przyznawano im prawa obywatelskie, ba, określone prawa cechowe, zdarzało się, że nagrodą za zwycięstwo w turnieju była „panna lekkich obyczajów" (lichtes frawlin), dwa razy w roku najpiękniejsza mogła zatańczyć na rynku ze starostą, z drugiej jednak strony zmuszano je do noszenia określonych strojów, zabraniano pokazywania się w gospodach i łaźniach publicznych, lub oddawano pod nadzór kata albo strażnika miejskiego. W gruncie rzeczy żyły wzgardzone i wyjęte spod prawa. I choć niektóre się wzbogaciły (jak na przykład owa wiedeńska pięknotka, która z soboru w Konstancji powróciła z ośmiuset dukatami w złocie), to większość wegetowała w nędzy, poza obrębem społeczności zwykłych obywateli, podobna w tym względzie katu i grabarzowi.103 Prostytutkom nie wolno było uczestniczyć w jakimkolwiek postępowaniu sądowym, można je za to było, bez prawa sprzeciwu z ich strony, wygnać z miasta i kraju, można też było bezkarnie obrażać i maltretować, choć już nie zabić. Były obiektem zemsty, dlatego że były potrzebne. A były potrzebne tym 416 bardziej, im bardziej wzmagał się nacisk na wstrzemięźliwość seksualną. „Im większa frustracja, tym większy popyt na prostytutki — oraz tym większy wstyd klientów. Im większy wstyd, tym większa chęć zemsty. Zamiast karać się samemu, mężczyzna karze prostytutkę."104 Nawrócone ladacznice, które opuściły swój klasztor beginek, dom pokutnic czy Dom Magdaleny, trafiały do więzienia, a następnie były wydalane z miasta. Jeśli na nowo podejmowały swój zawód, trafiały pod topór kata. Można je było także utopić.105 Jeszcze w późnym średniowieczu traktowano je jak towar. Prostytutkę wolno było sprzedać, wymienić, zastawić; jej opiekuna nazywano handlarzem niewolników. Po śmierci zagrzebywano ją najczęściej w pobliżu rakami.106 Niebezpiecznie szerzący się syfilis powodował, że prostytutki zaczęto wyrzucać z burdeli. W ten sposób ponownie stawały się kobietami wędrownymi. Nękano je rozlicznymi prześladowaniami. Każdy rodzaj prostytucji był zagrożony wydaleniem z kraju, postawieniem pod pręgierz, karami fizycznymi i śmiercią; chłostą, napiętnowaniem rozpalonym żelazem, ucięciem nosa, uszu, dłoni lub stóp, albo utopieniem. Nierządnice uchodziły za zbrodniarki i, nie mając wyboru, wiązały się ze światem przestępczym. Aż do połowy XIX w. podawano je publicznej chłoście.107 Dzisiaj w Republice Federalnej zarobkuje stale lub okazjonalnie z górą dwieście tysięcy prostytutek, w USA jest ich co najmniej pół miliona, w Szwecji, to znamienne, prostytucja prawie nie istnieje. „Jest tak prosto", wyjaśnia ten fakt pewien szwedzki socjolog, „zdobyć piękną dziewczynę..."108 Gdy spojrzymy wstecz, dostrzeżemy, że cała długoletnia klerykalna pedagogika seksualna była daremna, a chrześcijaństwo w gruncie rzeczy we wszystkich epokach uwikłane w ten przeklęty grzech — ciążącego nad nim przekleństwa nikt dziś nie potwierdza poza książkami, kazaniami i okrzykami samych teologów. Niezależnie bowiem od tego, czy czytamy Pawła czy jakiegokolwiek innego gorliwego wyznawcę wiary w XII lub XX w., nigdy nie natrafiamy na koniec lamentów z powodu ciągle tego samego występku. A że z powodu takich, a nie innych właściwości natury człowieka nie tylko inaczej być nie mogło, lecz, na skutek kościelnej moralności, tak właśnie być musiało, zdradza historia najpiękniejszego związanego z nią sakramentu. 417 Rozdział 29 Sakrament pokuty „Qui diable est-ce donc qu'on trompe ici?" P. A. C. de Beaumarchais1 „Sakrament pokuty jak żaden inny ujawnia grzech pierworodny Kościoła katolickiego: siłę despotycznego kleru i bezsilność ujarzmionego, poddanego manipulacji i oszukanego ludu." teolog Klaus Ahlheim2 „Tak jak aparat dogmatyczny jest więzieniem dla rozumu, tak spowiedź jest więzieniem dla całego człowieka." jezuita Alighiero Tondi3 „Ludwik XI, Brinvillierowie spowiadali się, gdy tylko popełnili wielką zbrodnię, a spowiadali się często, tak jak smakosze przyjmują lekarstwo, by nabrać większego apetytu." Wolter4 1 ROZWÓJ HISTORYCZNY Katolicka nauka o grzechu i instytucja spowiedzi nie pochodzą od Jezusa, podobnie jak wiele innych rzeczy w tej religii, i są jaskrawym przykładem sposobu, w jaki Kościół wykorzystuje nieograniczoną, jak się zdaje, głupotę ludzką.5 Inna sprawa, że zyski na tej głupocie zbijali wcześniej już inni. Spowiedź była rytuałem znanym w buddyzmie, dżinizmie, w samotrackich misteriach kabirskich, gdzie skruszeni grzesznicy, obrzucani groźbami przez kapłanów, padali na posadzkę świątyni, głowami taranowali święte drzwi, pocałunkami błagali o litość bliźnich nie skalanych grzechem i odbywali pielgrzymki. W obrębie religii prymitywnych (pozostałe nazywa się „wysokimi") po wyznaniu grzechów wyrzucano w powietrze drzazgi 418 drzewne i źdźbła słomy, radośnie przy tym wołając: „Wszystkie grzechy uleciały z wiatrem"6. W katolicyzmie ulatują wraz z wypowiedzeniem odpowiedniej formuły przez kapłana. Ale nie zawsze było to takie proste. I właśnie rozwój instytucji spowiedzi dokładnie odzwierciedla kryjący się za nią sposób myślenia. Od jednorazowego rozgrzeszenia do spowiedzi Pierwotne chrześcijaństwo znało tylko jeden rodzaj pokuty — chrzest. Po nim drugie oczyszczenie było „niemożliwe"; oczywiście fragmenty Biblii, które o tym mówią, niepomiernie irytowały Ojców Kościoła.7 Także Paweł wykluczał z gminy wiernych, mających na sumieniu ciężkie grzechy.8 Jednakże obyczaj ten, powstały w mylnym, ale podzielanym przez całe pierwotne chrześcijaństwo przekonaniu o rychłym powrocie Pana, już wkrótce okazał się zbyt rygorystyczny, by można go było utrzymać. Tak więc stopniowo, idąc za przykładem religii misteryjnych, zaczęto czynić rozróżnienie między grzechami wybaczalnymi, możliwymi do „odpuszczenia", to znaczy takimi, które nie pociągają za sobą kary wiecznej, a „grzechami śmiertelnymi". Do tych ostatnich zaliczano odstępstwo od wiary, morderstwo i nierząd (cudzołóstwo lub prostytucję).9 Również doktryna o grzechach niewybaczalnych nie dała się utrzymać na dłuższą metę w sytuacji, gdy Jezus nie przybywał, a gminy się rozrastały. Dlatego we wczesnych latach II w., chrześcijanin Hermas, brat pewnego rzymskiego biskupa, pouczony w tym względzie przez anioła Pańskiego (!), ogłosił możliwość jednorazowej drugiej pokuty, stwarzając tym podstawę pod katolicką instytucję spowiedzi. Niemniej dużo czasu musiało jeszcze upłynąć, nim owoce łaski dojrzały do powtórnego odpuszczenia wszystkich grzechów, a później do stałego ich odpuszczania, oraz nim zrozumiano, jak ogromny kapitał można zbić na miłosierdziu. Dopiero w 217 lub 218 r. biskup rzymski Kalikst — w tym czasie miał już za sobą próbę samobójczą, sprzeniewierzenie i karny pobyt na Sycylii10 — przyznał możliwość drugiej pokuty także za grzech nierządu. Od tego momentu ekskomunika dotyczyła już tylko odszczepieńców i morderców, w owym czasie zanikającej mniejszości, a zatem ludzi, bez których można się było obejść. Dopiero po ogromnej apostazji, w czasie prześladowań Decjusza, w połowie III w. również renegatów przyjęto na powrót do Kościoła; po synodzie w Arelate (314) i wraz z początkiem służby wojskowej chrześcijan zaczęło się to odnosić także do morderców.11 419 Grzesznicy, których kiedyś wyklęto na zawsze, jako niemożliwych do zaakceptowania w gminie, teraz oto mogli powrócić na łono Kościoła, ale tylko poprzez pokutą jednorazową, zatem trzeba z nią było czekać na podeszły wiek grzesznika lub zadać mu ją dopiero na łożu śmierci. Niebywałe skrupuły pojawiały się, gdy pokutę przyjmował człowiek młodszy, na przykład w obawie przed śmiercią podczas ciężkiej choroby. Jeśli bowiem wyzdrowiał, a później choćby raz jeden zgrzeszył ciężko, nie mógł już otrzymać drugiego rozgrzeszenia — w każdym razie do czasu trzeciego synodu w Toledo w 589 r. Dopiero we wczesnym średniowieczu pojawiła się powtarzalność procedury pokutnej, w IX w. odezwały się głosy żądające jej regularnego, okresowego odbywania, w XII w. coroczna spowiedź stała się obowiązkiem.12 Dzisiaj wszyscy zakonnicy muszą przystępować do spowiedzi przynajmniej raz w tygodniu, wszyscy katolicy świeccy mają obowiązek przynajmniej raz w roku „szczerze" się wyspowiadać, dotyczy to także dzieci przed siódmym rokiem życia,„ jeśli osiągnęły już umiejętność używania rozumu"13. Tajemnica spowiedzi (sigillum confessionis) zabrania kapłanowi „słowem, znakiem, czy w jakikolwiek inny sposób" — tak to ujął IV Sobór Laterański w 1215 r. — ujawnić tego, co usłyszał na spowiedzi, nawet dla ratowania własnego życia.14 Jednakże tylko bezpośrednia zdrada, na przykład wyjawienie za pieniądze15 przypadku niewierności małżeńskiej, uchodzi za grzech ciężki; niekoniecznie uchodzi za taki ujawnienie pośrednie, gdy na przykład duchowny powiada, że dziś usłyszał na spowiedzi rzecz okropną. W ten na pół legalny sposób, za który spowiednikowi nie grozi żadna kara (!)16, można łatwo wyjawić każde wielkie przestępstwo. Różna miara dla świeckich i księży Już na przełomie I i II w. Klemens Rzymski nauczał, że wyznanie grzechów chrześcijan wiąże się z modlitwą, żałobą, płaczem, upadkiem na kolana — „Poddajcie się kapłanom!"17 Sto lat później również Tertulian nakazywał grzesznikom „opasać się worem i leżeć w popiele, szpecić ciało przez zaniedbanie czystości, pogrążać ducha w żałobie... wzdychać, płakać, dzień i noc wołać do Pana, padać przed kapłanami na ziemię, ulubieńców Boga podejmować pod kolana..."18 Gdyż: „Boska dobroć", jak w V w. zadecydował mocą dekretu papież Leon I (przy czym był to dekret dotyczący spowiedzi) „tak uporządkowała swe dary, że są one nieodwołalnie związane z modlitwami kapłanów."19 420 Dla samych duchownych Kościół katolicki w owym czasie nie znał jednak żadnych szczegółowych przepisów w sprawie pokuty, ba, wielokrotnie wymawiał się od narzucenia księżom i biskupom pokuty jako takiej.20 A i w latach późniejszych wysokie i najwyższe kary pozostawały często tylko na papierze, zwłaszcza gdy w grę wchodziły grzechy nie popełnione publicznie. Clericus clericum non decimat. Również pokutę za grzechy kapłani mieli odbywać prywatnie, z uwagi na „wysoką rangę kapłańskiej godności i zgorszenie w gminach"21. Całkiem inaczej wyglądała sprawa, gdy chodziło o świeckich. Kościelna pokuta w czasach antycznych i w średniowieczu Scena sądzenia penitenta musiała wypaść możliwie dramatycznie. Najpierw przed kościołem wysłuchiwał on wszelkich nagan i napomnień. Po ich wysłuchaniu składał wyznanie winy i na nowo wysłuchiwał pouczeń na temat wielkości grzechu, który popełnił, po czym, wśród szlochu i łez, padał na ziemię. Gdy duchowny wypowiedział wreszcie sentencję rozgrzeszenia, penitent jeszcze raz padał w kurz i pył. Scena kończyła się posypaniem głowy popiołem, założeniem stroju pokutnego i wygnaniem „ jak Adama, pierwszego człowieka z raju"22. W zależności od miejsca i czasu penitentowi golono czaszkę albo zmuszano do zapuszczenia włosów i brody, by w ten sposób wyszedł na jaw bezmiar hańby, która ciążyła na jego głowie.23 Wyznanie winy niekoniecznie musiało się odbywać publicznie. Żądał tego Augustyn, jeśli występek „jako skandal wobec innych" był i tak powszechnie znany.24 Kiedy jednak zaczęto zdawać sobie sprawę, że publiczne wyznanie winy było niekiedy jeszcze większym skandalem i miało też swoje złe strony, postanowiono zlikwidować ten sposób odbywania pokuty. Na Wschodzie uczynił to Nestoriusz w 390 r., na Zachodzie papież Leon I w 461 r. Teraz wystarczało już „Oskarżenie sumienia, czynione tylko kapłanom w tajnej spowiedzi"25. Od VII w. zaczęła dominować spowiedź indywidualna. Jednakże wraz z reformą karolińską pojawiła się na jakiś czas ponownie pokuta publiczna, za najcięższe przewinienia.26 Kanony kościelne aż do VII w. wyznaczały z reguły tylko czas pokuty. „Przestępcy" ogłaszano po prostu, że ma tyle a tyle lat czynić pokutę, co między innymi oznaczało odsunięcie od sakramentów; noszenie specjalnego stroju pokutnego, włosienicy; stałe poszczenie z wyjątkiem niedziel i świąt; prawie zawsze również nieustającą wstrzemięźliwość seksualną oraz zakaz poruszania się wierzchem lub powozem. 421 Symptomatyczne dla sakramentu pokuty było stałe łagodzenie związanych z nią kar. Jeszcze w późnych latach IV w. papież Syrycjusz domagał się pokuty dożywotniej za najcięższe przewinienia, a to oznaczało m.in. wyrzeczenie się na zawsze życia seksualnego.28 (Proszę sobie wyobrazić męki sumienia tych, którzy nie byli do tego zdolni! I nędzę tych, którzy to wytrzymywali!) Tu i ówdzie karano dożywociem jeszcze w V i VI w., takie pokuty przewidywano w Hiszpanii dla morderców, trucicieli i — wracamy tu do pewnej przedstawionej już hierarchii wartości — wdów po kapłanach, które powtórnie wyszły za mąż, lub też osób, które poślubiły brata lub siostrę zmarłego współmałżonka.29 We wczesnym średniowieczu, gdy wielokrotna indywidualna spowiedź do ucha kapłana stała się powszechna, nakładano na świeckiego, który chciał, a nie mógł spółkować lub spotkał się z odmową, jeszcze dwa lata pokuty; onanizująca się kobieta (mulier vero cum se ipsa coitum habens; sola coitum habet) dostawała trzy lata; lesbijka zwykle też trzy, niekiedy cztery, ale bywało też, że siedem, a nawet dziesięć lat.30 Wytrysk do ust był wyceniany na trzy do siedmiu lat, ale zdarzało się, że i na dożywocie.31 Kobietę, która dodała do posiłku kroplę nasienia męża — spermatofagii przez długi czas przypisywano właściwości wzmagające potencję — czekało siedem lat pokuty.32 Świeckiego, który posiadł poświęconą Bogu dziewicę — osiem lat, w tym trzy o chlebie i wodzie.33 Spowodowana lubieżnością ejakulacja w kościele była obłożona pokutą dziesięcioletnią; wymiar był większy, jeśli dokonała się w zespoleniu z mężczyzną lub kobietą — piętnaście lat.34 To były tragedie — przez całe stulecia. Dopiero w czasach nowożytnych Bóg złagodniał Dzisiaj wszystko to wygląda inaczej, Bóg stał się ludzki i łaskawy. Jeśli dawniej nakładano kary, zupełnie jakby wiedziano cokolwiek na temat tego, dla którego całe tysiąclecie wydaje się jednym dniem, to dziś, za te same przewinienia nakłada się pokuty krótkotrwałe — nie zawsze adekwatne do przewiny. Częścią taktyki teologów jest, by przy wymierzaniu kary nie patrzeć na sam grzech, jak może sądzić świecki, lecz także na grzesznika! A jeśli jest się go pewnym, można mu kazać surowiej pokutować. „Gdy pomyślę", przyznaje pewien były ksiądz, „ile duchowej męki kryje się za tym, z czego zwierzają się nam, «spowiednikom» ludzie, i dalej, gdy pomyślę, jak surowo ich za to sądzimy, bo tak nam nakazał «Kościół», jak niewiele zrozumienia i pomocy — w sensie Ewangelii — potrafimy tym ludziom okazać, wstydzę się dzisiaj i proszę o wybaczenie!"35 422 Tak czy inaczej jednak nawet dzisiejsze surowsze kary bledną wobec dawniejszych. Szczególnie oglądnie podchodzi się do tych, co do których można domniemywać, że na skutek zbyt surowej kary w ogóle nie będą pokutować i „wyobcują się", czyli innymi słowy, odstąpią od wiary. Ba, kto nie czyni pokuty, gdyż jest ona niewspółmierna do winy, nie popełnia grzechu. A kto o nałożonej pokucie „z winą lub bez" zapomina, także nie jest „jako taki do niczego zobowiązany".36 Żal bez żalu Także jeśli chodzi o niezmiennie obowiązujący żal za grzechy, Kościół robi, co może, by wybrnąć z trudnej sytuacji — boć przecie wiadomo, że grzesznik tak naprawdę nie będzie za bardzo żałował grzechu, który popełniał przez dziesiątki lat z najwyższą ochotą. Dlatego z jednej strony musi mu być „naprawdę przykro" z powodu karygodnego postępku, a żal musi być „największy", to jednak z drugiej strony nie tylko nie jest wymagany „ból odczuwalny", ale nawet — jakże cudownie — żal jakikolwiek! Gdyż: „W większości wypadków ci, którym jest przykro, że nie czują żalu, niewątpliwie okazują żal", a zatem „niewątpliwie" można im także udzielić rozgrzeszenia.37 Do zagadek sakramentu pokuty należy fakt, że wprawdzie zmazuje on wszelkie grzechy ciężkie, ale być może nie wszystkie lekkie. (Oczyszczonych z winy grzeszników trzeba potrzymać trochę w niepewności!) Nieważne jest również rozgrzeszenie pisemne, w przypadku ustnego zaś zasięg sakramentu jest ograniczony. Na przykład św. Alfons uważał, że „odległość dwudziestu kroków jest już nieco zbyt duża"38. Kiedy już jednak było się dostatecznie blisko ucha spowiednika, nie przemilczało żadnego grzechu ciężkiego, wyraziło żal „z powodu wszystkiego" w tym sensie, że wyraziło się żal, że się w ogóle niczego nie żałuje, to można było spokojnie popełniać dziesięć, sto, tysiąc razy ten sam grzech, bo przecież i tak, szeptu szeptu, wszystko natychmiast ulegało wymazaniu. Bajeczna sprawa. Jak to kiedyś napisał Nietzsche: „Szepcze się usteczkami, przyklęka i odchodzi, I zaraz nowym grzeszkiem wymazuje stary."39 To samo, tyle że prozą wyraził pewien były katolicki ojciec zakonny: „Byłem zupełnie zbity z tropu, gdy młode dziewczęta opowiadały mi zupełnie otwarcie, z odcieniem skruszonej satysfakcji, jak sypiają ze swymi 423 przyjaciółmi, że bardzo tego żałują, i że nigdy więcej nie chcą już tego robić, ale z pewnością najpóźniej w weekend znów to zrobią."40 Przecież nawet katolicka „Teologia grzechu" swoje kończące podsumowanie „Misji zbawienia, grzechu i odkupienia" zaczyna od słów: „By uniknąć niebezpieczeństwa stania się obiektem karykatury..."41 2 CEL TEJ SPRAWY Nic nie jest bardziej oczywiste: Instytucja w rodzaju sakramentu spowiedzi nie jest w stanie powstrzymać od popełniania grzechów. I oczywiście nikt lepiej o tym nie wie niż sam kler. Więcej nawet: nie tylko wie, ale i chce tego. „A wy jęczeć będziecie z bólu serdecznego i zawodzić będziecie zgnębieni na duchu", mówi się już u Izajasza.42 W końcu przecież kler zawsze pragnął mieć chrześcijan „wszystkich razem jako grzeszników". Oczywiście skruszonych, bo nie grzech jest sprawą główną, lecz podporządkowanie sobie grzeszników. Dlatego wierni powinni grzeszyć, bo tylko w takim wypadku potrzebują stałego rozgrzeszania, tylko w takiej sytuacji pozostają w nieustającej zależności. To znamienne, że już Paweł najwięcej mówi o grzechu, gdy jednocześnie wynosi pod niebiosa zbawienie.43 Rzecz w tym, że bez grzechu nikt zbawienia nie potrzebuje. Za to im większa wina, tym bardziej niezbędne jej przebaczenie. Z tej prymitywnej konstrukcji i naiwności, dzięki której w nią w ogóle wierzono i nadal się wierzy, w znacznej mierze żyje Kościół od prawie dwóch tysięcy lat. Wprawdzie początkowo wszystko to mogło się dziać w dobrej wierze, bez żadnych ukrytych myśli, bez oczywistej obłudy, rygoryzm pierwotnej pokuty pozwala w każdym razie snuć takie przypuszczenia, to jednak gdy z jednokrotności praktyki pokutnej uczyniono dwukrotność, a później całkowitą jej powtarzalność, stało się oczywiste, że nie chodzi już o moralność, o „poprawę" grzesznika, lecz o stworzenie ludzi zależnych. Dlatego w gruncie rzeczy dla Kościoła istnieje tylko jeden grzech, który rzeczywiście budzi w nim nienawiść, jedyny, który go bezpośrednio dotyka i zagraża mu, grzech kwestionującego istnienie Boga sceptycyzmu, grzech samodzielnego myślenia: duchowa autonomia. W języku Kościoła jest to grzech „złości", „pychy", od czasów Grzegorza I uważany nie tylko za jeden z ośmiu korzeni grzechów, lecz także za ich najgłębszy korzeń, grzech prowadzący wszak do apostazji. 424 Dlatego w oczach teologów moralnych nie istnieją „istotnie żadne wątpliwości, że grzech złości, «grzechy ducha», które swój korzeń mają w pysze, są znacznie gorsze, a żal z ich powodu trudniejszy do wywołania, niż grzechy słabości, które wyrastają z korzenia pożądliwości i zwykle nie osiągają tego samego stopnia świadomej celowości, co grzechy ducha". Najcięższe są grzechy, które kierują się bezpośrednio przeciw Bogu, tym cięższe, im bardziej uchybiają czci i miłości Bożej. Najwyższy stopień grzeszności mają grzechy nienawiści do Boga, bluźnierstwa przeciw Bogu, niewiary." „Ostatnim korzeniem wszelkiego grzechu jest wola nieposłuszeństwa, wola bycia sobie panem."44 Bo panem chce być Kościół! Dlatego zarówno w teorii, jak i w praktyce stokroć milszy jest mu osiemdziesięcioletni żywot grzesznika, popełniającego dzień w dzień najcięższą rozpustę w ramach wspólnoty, w której żyje, niż jeden jedyny „grzech ducha", który sprzyja niesubordynacji, oddala od Kościoła, prowadzi ku wątpliwościom i „niewierze", choćby popełniający go prowadził poza tym żywot świętego. „Nieczyste sumienie", które swym wiernym wpaja, niejako już z mlekiem matki, a później bezlitośnie naucza i podtrzymuje aż do śmierci, jest z punktu widzenia Kościoła świetnym wynalazkiem, który, jeśli dobrze funkcjonuje, pozwala mu spać spokojnie. Dopóki bowiem człowiek z powodu kościelnych przykazań męczy się i dręczy, pada na kolana, leży krzyżem i czołga, Kościół może nie obawiać się o swoją przyszłość. Najmilsze dziecko teologów Grzech jest zatem dla chrześcijanina czymś tak oczywistym, jak narodziny i śmierć. Panuje w jego życiu, ponieważ to życie jest opanowane przez Kościół. A największą cząstkę tego panowania Kościół sprawuje poprzez ten spośród licznych grzechów, który jest zdecydowanie najpowszechniejszy: grzech seksualny. Sprawy sięgające aż po najgłębsze zakamarki zwojów mózgowych i najdalsze zakątki łóżka są chrześcijaninowi podawane w klerykalnym opakowaniu. Zwłaszcza upieranie się przy grzechu nieczystości jest dla Kościoła po prostu warunkiem sine qua non, kwestią być albo nie być i dlatego niewiele jest spraw, które byłyby dlań bardziej niebezpieczne, niż „pozbawione szacunku", „lekkomyślne" „bagatelizowanie płciowości", „brak szacunku dla uświęconej sfery płciowości". Gdyż: „Te grzechy na skutek siły złej pożądliwości odznaczają się wyjątkowo niebezpieczną tendencją do trwałego zniewolenia człowieka i stępienia jego religijnych zainteresowań."45 A to jest oczywiście ostatnia rzecz, jakiej pragnąłby Kościół. I jeśli nawet zmierza do wszystkiego poza wyplenieniem grzechu seksualności 425 i wychowaniem masy świętych — to przecież musi mu zależeć na podtrzymywaniu świadomości grzechu, wywoływaniu konfliktów sumienia. Gdyż dopiero w ten sposób urabia sobie człowieka skruszonego, skłonnego do czynienia pokuty, potrzebującego kościelnej pociechy i rozgrzeszenia, zatem człowieka posłusznego, którego sumienie zostało nie tyle uwrażliwone, co ukształtowane tak, by mogło być użyteczne dla realizacji celów Kościoła. Dlatego na seksualizm wywiera się presję już od najwcześniejszych lat życia człowieka. Dziecko jest wychowywane w duchu wrogości do tego popędu, zaraża sieje obłędem tego grzechu. Kościół propaguje i pragnie ofiary, rezygnacji. Ale liczy się ze słabością natury ludzkiej, którą obłudnie oskarża, choć w rzeczywistości jest ona jego największym atutem. Liczy na niemożność sprostania ideałowi ascezy. Wie, że wielość zakazów zwiększa winę i zależność wiernych od kapłana, wyostrza świadomość grzechu, potęguje rozdarcie, nerwice. Całkiem otwarcie wyznaje się — z kościelną zgodą na druk: „W młodych ludziach, którzy bez zahamowań współżyją płciowo, nie ma prawie wcale autentycznego konfliktu."46 Charakterystyczny jest też ton w sprawie zwalczania nawyku masturbacji: „Połóż ręce na krzyżu. Módl się... Dopóki twoja wola jest przy Chrystusie, niech twe ciało czyni, co chce, ty na grzech nie dałeś swego przyzwolenia, ty go nie chciałeś." I dalej: „W dużym stopniu chodzi o to... by po upadku poprzez żal pogodzić się z Bogiem."47 Luter, w wielu razach najuczciwszy jeszcze pośród tego bractwa, sformułował to dużo bardziej otwarcie i bezwstydnie: „Bądź grzesznikiem i grzesz śmiało, ale ufaj i ciesz się w Chrystusie." I być może jeszcze wyraźniej: „Prawdziwi święci Chrystusa muszą być dobrymi, solidnymi grzesznikami i takimi świętymi pozostać. "48 „Miejcie silny wstręt!" Wiara w grzech jest zatem istotnym instrumentem sprawowania władzy przez Kościół; dlatego stale się ją wiernym wpaja, wszczepia, odciska w ich świadomości. Z jak wielką retoryczną swadą wołają o nienawiść do „grzechu" już starożytni Ojcowie Kościoła. Do „grzechu", który jest „miłością do rzeczy złych", jak powiada Jan Chryzostom. Taka jest — dodaje jednym tchem — „na przykład", „miłość nieczysta". Przechodząc następnie do Listu do Rzymian (12, 9), tak go komentuje: „Nie mówi on: «powstrzymujcie się!», lecz: «miejcie wstręt!», i nie po prostu «miejcie wstręt!», lecz «miejcie silny wstręt!» Jest bowiem wielu, którzy 426 wprawdzie nic złego nie czynią, ale przecież czują do tego pociąg, i dlatego powiada apostoł: «miejcie silny wstręt»! Pragnie on bowiem, by również i nasze wnętrze pozostało czyste i byśmy czuli wobec grzechu wrogość, wstręt i prowadzili przeciw niemu wojnę. Nie sądźcie, chce on powiedzieć, że mój nakaz «miejcie miłość ku sobie!» idzie tak daleko, że macie współdziałać ze złymi! Nie, przeciwnie, powiadam wam: nie tylko macie się powstrzymywać od złych czynów, ale także od skłonności do złego; nie, macie się z całym wstrętem odwrócić od tego i mieć to w nienawiści."49 I tę samą niszczącą gorliwość, to samo podjudzanie do nienawiści wobec siebie znajdziemy oczywiście u Augustyna. „Każda niesprawiedliwość, czy mała czy wielka, musi zostać ukarana, albo przez samego grzesznika, który poprzez żal czyni pokutę, albo przez Boga, który sprawiedliwie karze. Bowiem także, kto czyni skruchę, karze samego siebie. Dlatego karzmy, bracia, nasze grzechy, jeśli szukamy miłosierdzia Bożego... Wtedy Bóg zmiłuje się nad nami. Miejmy to w nas w nienawiści, co w nienawiści ma także Bóg! Zaczynamy podobać się Bogu, gdy karzemy w nas to, co nie podoba się Bogu." Innym razem zaś pisze: „Zniszcz, co zrobiłeś, by Bóg uleczył, co zrobił! Musisz nienawidzić w sobie, co jest twoim dziełem; musisz kochać w sobie, co jest Bożym dziełem." Lub bardziej lapidarnie: „Człowiek nie będzie takim, jakim sobie życzy, jeśli nie znienawidzi tego, jakim jest."50 Zawsze i wszędzie, gdy tylko widzi możliwość, naucza ów doctor gratiae, nauczyciel łaski, nienawiści człowieka do samego siebie. „Jeśli nienawidzisz w sobie, czego Bóg w tobie nienawidzi, wtedy twa wola zbuduje most prowadzący cię do Boga. Sróż się przeciwko sobie, aby Bóg przyjął cię i nie osądził."51 Największym cierpieniem dla człowieka, jego największą nędzą jest, według Augustyna, „wiedza o grzesznej winie, nieczyste sumienie".52 „Jeśli naprawdę zgrzeszyliśmy", sugeruje dziś „postępowy" katechizm holenderski, „nosimy głęboko w sobie tę wiedzę: uczyniłem to. Jestem winien."53 W żadnej innej religii świata nie podsycano w człowieku takiej nienawiści do siebie, jak w chrześcijaństwie. A wraz z tą nienawiścią oczywiście także nienawiści do wszystkich, którzy inaczej myśleli i myślą, przy czym nienawiść do innych wynika wręcz z nienawiści do siebie. Czy ktoś, kto czuje tak płomienny wstręt do samego siebie, może kochać innych? Czy ktoś, kto nie akceptuje siebie, może akceptować innych? Dlatego też tam, gdzie frustracja, nieunikniony skutek szaleństwa kościelnej ascezy i doktryny grzechu, nie przeradza się w depresję, tam staje się agresją, zaś zamordowana żądza prowadzi — to najstraszniejsza konsekwencja chrześcijańskiej moralności — do żądzy mordowania. 427 Rozdział 30 Od morderstwa z lubieżności do żądzy mordowania „...obcowanie seksualne jest najzdrowszym i najważniejszym sportem ludzkości"; „wielu znanych w historii złoczyńców odznaczało się uwagi godną cnotą czystości." Alex Comfort „Popęd niszczenia jest skutkiem nieprzeżytego życia." Erich Fromm2 „Za dwa, trzy stulecia uzna się, że wszyscy chrześcijanie są zdolnymi łowcami głów." MarkTwain3 1 SKUTKI TŁUMIENIA POPĘDU W coraz większym stopniu uznaje się dziś, że, jak powiada Wilhelm Reich, „zahamowana energia seksualna przeobraża się w siłę destrukcyjną"4, „gotowość nienawiści w człowieku i jego poczucie winy, przynajmniej w zakresie swej intensywności, zależą od stanu ekonomii libido, że niezaspokojenie seksualne wzmaga agresję, zaspokojenie obniżają"5. Można to zaobserwować nie tylko u ludzi. Oto co jeszcze pisze na ten temat Reich: „Rozpytywałem o zachowanie dzikich zwierząt i dowiedziałem się, że są one niegroźne, gdy są syte i zaspokojone seksualnie. Byki są nieokiełznane i niebezpieczne, gdy sieje prowadzi do krowy, ale nie, gdy od krowy wracają. Psy są bardzo niebezpieczne na łańcuchu, gdyż mają wtedy utrudnione zaspokojenie potrzeb motorycznych i seksualnych. Okrutne rysy charakteru w stanie chronicznego niezaspokojenia seksualnego stały się dla mnie jasne. Mogłem zaobserwować to zjawisko u zgryźliwych starych panien i ascetycznych moralistów. W przeciwieństwie do nich rzucała się w oczy łagodność osób zdolnych do doświadczania zaspokojenia seksualnego. Nigdy nie spotkałem u tego rodzaju ludzi sadystycznych skłonności. Jeśli mimo to pojawiały 428 się u nich skłonności tego rodzaju, to ich przyczyn z całą pewnością należało szukać w nagłym zakłóceniu możliwości normalnego zaspokajania popędu seksualnego."6 Ludy żyjące w większej swobodzie seksualnej są łagodniejsze Do podobnych wniosków skłaniają obserwacje etnograficzne. Plemiona cieszące się radością zmysłową, hołdujące zasadzie swobody seksualnej, doświadczają nie tylko mniej szkód duchowych i społecznych, ale i znacznie mniej grabią i mordują, niż ludy nastawione wrogo do seksualizmu. Polinezyjczycy XVIII w. nie znali co to nerwice — ale też wszelkie praktyki erotyczne były w ich kulturze demonstrowane dzieciom przez dorosłych; już cztero i pięciolatkowie byli uświadamiani przez nastolatków.7 Eskimosi grenlandzcy, „lud naturalny", nie znający różnic społecznych, konfliktów pokoleniowych i psychoz, zdumiewająco uprzejmy i pokojowy, nie znający także takich metod wychowawczych, jak bicie dzieci, żyli sobie nie wiedząc prawie, co to przestępczość, kradzież czy morderstwo. Przekleństwa nie występowały w ich języku, podobnie jak słowo wojna.8 Ale też i pruderii lud ten nie znał, ani walki z popędem seksualnym. Od Grenlandii po Alaskę znał za to obyczaj wymiany kobiet i najhojniejszą gościnność, polegającą na tym, że nocą żony służyły gościom swymi ciałami. Nawet stosunki seksualne między dziećmi a rodzicami, lub bliskimi krewnymi, nie były sprawą niedozwoloną. Po chrystianizacji Eskimosi odnaleźli moralność, stali się zazdrośni, kłótliwi, jak cały świat chrześcijański: pojawiły się także wszelkie formy zachowań aspołecznych.9 Inne zrównoważone w sferze psychiczno-popędowej społeczności, nie wykazujące zaburzeń seksualnych, takie jak Samoańczycy, Indianie Siriono, Triobrandczycy, odznaczały się, przynajmniej jeszcze w pierwszych dziesiątkach lat naszego stulecia, serdecznością i łagodnością. Trudno było dostrzec w nich jakieś objawy zakłóceń w sferze duchowej lub spustoszeń w sferze seksualnej.10 Na przykład Triobrandczycy rozwijali się w sposób zupełnie naturalny, bez tłumienia popędów, bez udawania, wolni od nerwowych tików i czynności przymusowych, w pełni zaspokojeni, zawsze zgodnie z potrzebą swego wieku: bez seksualnych „perwersji", czynnościowych chorób umysłowych, psychonerwic i zabójstw na tle seksualnym. Nie znali słowa oznaczającego kradzież.11 „Homoseksualizm i onanizm 429 były traktowane w tym społeczeństwie jako niepełne i nienaturalne środki zaspokojenia popędu seksualnego, jako dowód zakłóconej zdolności do jego normalnego zaspokojenia. Dziecku triobrandzkiemu nie znane jest surowe, wywołujące nerwice natręctw wychowanie do czystości, które podkopuje cywilizację białej rasy. Dlatego Triobrandczycy są spontanicznie czyści, uporządkowani, bez przymusu skłonni do zachowań społecznych, inteligentni i pracowici. Społeczną formą życia seksualnego jest pozbawione przymusu, dobrowolne małżeństwo monogamiczne, które w każdym momencie może być bez problemu rozwiązane, a nie promiskuityzm.12 Ale również w Ghotul, w domu dzieci i młodzieży Muriów, w Indiach przedgangesowych, gdzie hołduje się seksualnemu komunizmowi, nie istnieje młodzieżowa przestępczość, nie zdarzają się też najmniejsze kradzieże.13 O cnocie czystości u łowców głów i jąder Natomiast na Nowej Gwinei wiele prymitywnych związków mężczyzn, żyjących bez kobiet, wyróżnia się skłonnością do prowadzenia wojen i do okrucieństwa. Są to łowcy głów i jąder. U Galia i innych wspólnot etiopskich mężczyzna staje się zdolny do małżeństwa dopiero wtedy, kiedy może pochwalić się odciętymi genitaliami wroga; u Malajów i Asmatów trofeum tym mają być nie jądra, lecz głowa.14 To bardzo znamienne, że na wyspach Melanezji, Indonezji i w Ameryce Południowej, gdzie żyją plemiona łowców głów, religia nakazuje wstrzemięźliwość seksualną przed wyruszeniem na wojnę, lub wyprawę łupieżczą. Zakaz polowania na głowy natychmiast doprowadza do wzrostu liczby czynów cudzołożnych!15 „Zwycięstwo należy do najcnotliwszych", brzmi dewiza mieszkańców Hindukuszu, którzy prowadząc wojnę, podobno nigdy nie pozwalają sobie na żadne czynności o charakterze seksualnym.16 Związek między koncentrowaniem się na wrogu a tłumieniem popędu seksualnego, agresywnością a ascezą, uwidacznia także fakt, że zarówno żołnierze jak mnisi mają ograniczone możliwości kontaktów seksualnych, że swe rzemiosło czynią, prowadząc życie skoszarowane. Klasyczny przykład stanowili Spartanie, kasta wojowników podporządkowana w każdym detalu przepisom ustanawianym przez państwo, obejmująca ludzi mieszkających w koszarach od siódmego do sześćdziesiątego roku życia, ludzi, którzy nawet noc poślubną spędzali w koszarach.17 Istnieją jednak inne poszlaki obrazujące wzmiankowany związek. Na przykład w wielu młodych narodowych państwach afrykańskich daje 430 o sobie znać pruderia, której przejawem są na przykład kampanie prowadzone przeciw sukienkom, odsłaniającym kolana. Rada rewolucyjna na Zanzibarze zarządziła karę chłosty za noszenie minispódniczek lub krótkich spodenek — za pierwsze złamanie tego zakazu cztery uderzenia, ale już za drugie — groźba odesłania do zakładu reedukacji; nawet turyści nie byli zwolnieni od przestrzegania tych przepisów.18 Również greccy faszyści, którzy jako zdeklarowani chrześcijanie, twierdzili, że ich przeciwnicy wyznają „prawo dżungli", zaraz po dokonanym puczu zakazali kobietom noszenia krótkich sukienek.19 Podobno także w armii Ho Chi Minha obowiązywała surowa asceza, obejmująca nie tylko rygorystyczne wyeliminowanie seksu, ale także czynności i używek zastępczych, takich jak alkohol, opium, gry hazardowe.20 Im bardziej totalitarny i despotyczny reżim, tym surowsze zazwyczaj tabu seksualne. Co prawda radości nie można zohydzić całkowicie — nie zniosłoby tego żadne społeczeństwo — ale można ją ograniczać. „Zatruwajcie stale, ale nigdy zbyt ostro, ludowi potrzebę zmysłów", jak poucza pewnego ministra Mefisto Lenaua. Stałe postponowanie lub fałszowanie funkcji płciowych bardzo łatwo przemienia się w ukryty sadomasochizm, rodzi mniej krytycznych, a przeto usłużniej szych poddanych, którymi panujący wysługują się bez zahamowań. Natomiast lud witalny, społeczeństwo bez zahamowań i kompleksów, wrażliwe na urodę życia, nie da sobą tak łatwo manipulować, trudno też wykrzesać z niego entuzjazm dla celów tyranii i spekulacji na temat życia w przyszłym świecie; pragnie ono szczęścia tu i teraz i odczuwa niewielką skłonność, by niszczyć siebie lub innych, cierpieć braki, umierać. A właśnie do takiej postawy jest wdrażany chrześcijanin. Gdyż im mniejsze są jego oczekiwania, im jest mniej wrażliwy, tym bardziej skłonny do ofiar i śmierci. Im bardziej zniewala własne ciało, tym łatwiej poddaje się zniewoleniu siebie samego. „ Mało piękne słowo " zaspokojenie Związek między ascezą a okrucieństwem, wyrzeczeniem a barbarzyństwem nigdzie nie jest tak oczywisty, jak w świecie chrześcijańskim. Co prawda jego historia jest retorycznie gromko upiększana hasłami z Ewangelii miłości, wezwaniami do miłości Boga, bliźniego i nieprzyjaciół; znany jest wspaniały hymn Pawłowy „a gdyby miłości nie miał..." — a przecież on jej nie ma, nie pozwala na nią, w każdym razie w jej naturalnym, seksualnym sensie. Moralność, która naucza miłości, a jednocześnie tak ogranicza jej sens, tak go nagina i fałszuje, może wytwarzać 431 jedynie smętne opary depresji i gwałtu, dogmatyzmu i fanatyzmu, tak typowych dla naszej historii. Tego rodzaju moralność musi powodować, że człowiek jest zbolały i markotny, nieszczęśliwy i podatny na resentymenty, skłonny do nienawiści i wojny. Rzeczywistość zaś wygląda tak, że człowiek nie istnieje jako istota bezpłciowa. I tak jak ma ręce i nogi, by ich używał, tak też ma penis i vulvę nie po to, by marniały pod liściem figowym. I jak musi zaspokoić swój instynkt głodu, potrzebę odmiany, tak też musi zaspokoić swój popęd seksualny. Z natury dąży do rozkoszy i do miłości (angielskie love, starowysokoniemieckie libi i luba, spokrewnione ze staroindyjskim rdzeniem lubh = pożądać), a do miłości przynależy pożądanie, do pożądania zaś nierozerwalnie z nim zespolone zaspokojenie — by użyć tego „mało pięknego słowa", jak je określił kardynał Hóffner22 , arcybiskup Kolonii, „miejsca z dawien dawna przenikniętego kleszym duchem... ulubionej siedziby obskurantów"23. Kościół nie chce słyszeć o żadnym zaspokajaniu — wszystko, co ma jakiś związek z pokojem (dowodzi tego historia Kościoła) nie jest w jego guście. Nawołuje do ataku przeciw instynktowi, hedonizmowi, kultowi ciała, zmusza do abstynencji, do deformującej osobowość ascezy: poza Małżeństwem zawsze, a w małżeństwie dostatecznie często. I to właśnie „naga małpa", stwór spośród wszystkich prymatów najsilniej zaznaczony płciowością, najpożądliwszy, „najbardziej seksowna małpa"24 ma żyć wbrew swej naturze, wbrew samemu sobie. Chrześcijanin nigdy nie jest sobą W tej sytuacji chrześcijanin, jeśli rzeczywiście jest chrześcijaninem, nigdy nie jest sobą. W gruncie rzeczy zawsze żyje wbrew sobie, dlatego że tak naprawdę w ogóle „żyć" nie może, w każdym razie w pełnej zgodzie z elementarnymi potrzebami swoich zmysłów, bez łamania prawdziwej natury. Kto bowiem wbrew swym potrzebom ogranicza swe libido, lub całkiem mu się przeciwstawia, ogranicza także swe życie, lub całkiem mu się przeciwstawia. Nie wolno mu żadnej z rzeczy, których naprawdę pragnie. Natomiast wszystko, co powinien, jest sprzeczne z jego naturą. Religia chrześcijańska poróżniła człowieka z sobą samym, podzieliła go na dwie istoty, ciało i duszę, zmusiła do ciągłej walki przeciw sobie, dając tym samym w jego wnętrzu schronienie wiecznym swarom i niezadowoleniu, sprzeczkom i niepokojom; nie jako pierwsza spośród religii, ale bardziej konsekwentnie niż inne, nikczemniej. 432 Od najwcześniejszych lat redukuje się w jej ramach czynnik emocjonalny, kaleczy seksualizm, wzbrania wszelkich tęsknot i pragnień seksualnych jako złych lub perwersyjnych. Szerzy się oszczerstwa, rani osobowość, paraliżuje dążenie do wiedzy, do wolności i autonomii. Tymczasem niedotrzymanie ascetycznego zobowiązania rodzi poczucie wstydu i winy, skruchę i melancholię, ale często także drażliwość, żądzę zemsty, gotowość do dokonywania pogromów i prowadzenia wojen; skłonność do desperacji lub despotyzmu. Kto nie jest zaspokojony seksualnie, nie może być zadowolony z życia, ba, często nie może być po prostu spokojny. Jeśli asceta zgrzeszy, ogarnia go uczucie hańby. Jeśli zdołał się opanować, potknie się następnym lub jeszcze innym razem i pogrąży w coraz silniej nerwicujący go dylemat, w smutek i rezygnację, lub fanatyzm i nienawiść. Gdyż tak jak miłość dąży do uszczęśliwienia osoby kochanej, regularne życie płciowe daje poczucie wyzwolenia, a orgazm odpręża, tak stałe blokowanie czynności związanych z życiem seksualnym prowadzi do piętrzenia się negatywnych emocji, zdenerwowania, rozdrażnienia, kryzysów znaczonych wstrząsami, które najpierw zmieniają i deformują jednostkę, a później całe środowisko ludzkie. Ile nieszczęść powodowali i powodują neurotycy, którzy wyładowują swe napięcia psychiczne, szykanując innych swą pedanterią, doktrynerstwem, węszeniem za znamionami niemoralnego prowadzenia się, tylko dlatego, że sami są szykanowani przez panującą moralność. Przecież neurotycy to w większości właśnie ci ludzie, których już w dzieciństwie poddano szczególnemu drylowi wychowania ku czystości i cnocie.25 Ile spustoszeń dokonał sam tylko zakaz uprawiania samogwałtu! Jakie lęki i skrupuły wywoływał, ile chorób psychicznych i zbrodni! „Zakaz uprawiania samogwałtu bardzo często stanowi początek młodzieńczej nerwicy, fundament perwersji i w wielu wypadkach jest właściwą przyczyną popełnionego morderstwa... Ale nie tylko zakaz onanizowania się, lecz także zakaz wielu innych rodzajów dziecięcej aktywności prowadzi do frustracji i lęków przed ujawnieniem faktu jego przekroczenia. Lęk wywołuje agresję. Pewnego dnia agresja prowadzi do morderstwa. Morderstwo jest w tym sensie surogatem zakazanej czynności. "26 Ujarzmienie własnej pożądliwości, bezwzględność wobec samego siebie jest też aż nazbyt często przyczyną nietolerancji i okrucieństwa wobec innych. Umartwianie ciała mści się, fałszywy impuls szuka dróg wyjścia, powstaje cały szereg społecznych niesnasek, które sięgają od braku gotowości do współpracy, poprzez wszelkiego rodzaju perfidie, aż po zbiorowe katastrofy. Człowiek mniej lub bardziej niezaspokojony, fizjologicznie i psychicznie oszukany, buntuje się. Trwała presja seksualna, 433 nieustannie wymagane i podsycane przez kler odcinanie się od bytu wegetatywnego, zwierzęcego (który oczywiście nie wyklucza wysoko rozwiniętego życia intelektualnego!) przeradza się w końcu w okrucieństwo; moralność miłości wyradza się w moralność nienawiści, która często nie jest niczym innym, jak odurzającym ekwiwalentem braku radości, nie spełnionego pożądania. Dlaczego tak chętnie poddaje się torturom narządy płciowe Nie jest przecież przypadkiem, że okrucieństwo tak często koncentruje się na narządach płciowych, że taką satysfakcję czerpie się z maltretowania męskich i żeńskich organów płciowych, z wyrywania włosów łonowych, kopania w jądra, bicia kobiet w podbrzusze. Liczne tortury, które chrześcijańskie średniowiecze stosowało z okrucieństwem i w wymiarze niespotykanym w żadnej innej wcześniejszej epoce — miażdżenie kciuków, wyrywanie kości ze stawów, stosowanie tak zwanych hiszpańskich butów, żelaznych dziewic, nadziewanych zajęcy, kołowrotów, huśtawek, rozdzieranie końmi, wlewanie roztopionego ołowiu do ust, nosa, odbytu, pochwy i tak dalej — przy czym ofiara zazwyczaj musiała być naga, miały zawsze seksualną, sadystyczną komponentę.27 Podobnie jak mają ją jeszcze dziś zbrodnie Ku-Klux-Klanu, który między innymi walczy o czystość przedmałżeńską i małżeńską wierność — a kolorowych, choćby tylko podejrzanych o seksualne molestowanie białej kobiety, jego członkowie kastrują, zmuszają do połknięcia własnych genitaliów, następnie oblewają smołą, tarzają w pierzu i mordują. Stłumiony popęd znajduje ujście w perwersji, która nie jest niczym innym jak tylko zniekształconym odbiciem chrześcijańskiej moralności. „Kapo Bednarek z Auschwitz, który kopał swe ofiary w genitalia dopóki nie spowodował ich śmierci, kopał tym samym popęd, którym obowiązująca moralność nauczyła go gardzić. Takie rzeczy zdarzają się jeszcze w dzisiejszej Hiszpanii, gdzie w niektórych miejscowościach po walce byków mężczyźni i chłopcy wbiegają na arenę, by opluć jądra zabitego zwierzęcia i rozdeptać je: prawdziwy triumf nad tak zwanym niskim, zwierzęcym «złem» w nas samych. «Moralny» sens wszelkiego okrucieństwa staje się tu oczywisty. Moralność masowych morderców, którzy z Żydów uczynili sobie owego hiszpańskiego byka, nie jest inna niż moralność kołtunów, z których szeregów się rekrutują. W Auschwitz uśmiercono kiedyś fenolem dzieci, gdyż uznano za niemoralne, by mogły «spać z mężczyznami w tym samym baraku». Kto uzna to za wyrafinowany przykład obłudy, ten nie pojął jeszcze sensu okrucieństwu 434 i sensu naszej moralności. Dopiero ich współbrzmienie daje w wyniku obiektywną obłudę, która nad nami panuje."29 Między moralnością społeczeństwa a jego zbrodniami istnieje jak wiadomo ścisły związek — przy czym fakt, że w statystyce kryminalnej wyjątkowo wysoki procent stanowią ludzie dorastający i starzejący się, jest jedynie skutkiem szczególnej sytuacji tych grup wiekowych — charakterystycznej dla nich dużej liczby wyrzeczeń.30 Zwłaszcza niezliczone morderstwa na tle seksualnym są rezultatem charakterystycznego dla chrześcijaństwa tłumienia popędów. Przestępca seksualny odreagowuje nadwyżki energii popędowej, która się w nim gromadzi w wyniku tłumienia. W okresie pokoju czyni indywidualnie, w pewnym sensie, to samo, co sfrustrowane społeczeństwo popełnia zbiorowo w czasie wojny. Ponadto umożliwia tym wszystkim, których swędzą palce (i nie tylko) myślowy współudział; przestępstwo staje się wtedy rodzajem próby wyzwolenia się poprzez współczucie i oburzenie. Tylko tak można wyjaśnić dosłownie niesamowite „literackie" zainteresowanie mas przestępstwem, zwłaszcza przestępstwem na tle seksualnym.31 Ale „morderstwa na tle seksualnym" obciążają moralność chrześcijańską również o tyle, że często nie wynikają bynajmniej z chęci zabijania, ale z paniki. Dotyczy to zwłaszcza zabójców młodocianych. W tysiącach przypadków dzieci albo wyrostki po akcie seksualnym zabijają rówieśników tylko dlatego, by ci ich nie zdradzili — ze strachu przed odkryciem kontaktu uchodzącego za grzech i zbrodnię. Głębsza, właściwa wina obciąża w tym wypadku jednak nie zabijającego, lecz moralność kryjącą się za tym zabójstwem, moralność, której pośrednim produktem często jest przestępca seksualny.32 O okrucieństwie ascetów Fakt, że żyjący w celibacie księża i mnisi, ludzie niejako zawodowo zajmujący się tłumieniem swoich popędów, byli szczególnie podatni na każdego rodzaju brutalność, jest równie dobrze widoczny w gnębieniu wiernych, ba, nawet podległych księży lub zakonników, jak w płomiennej nienawiści do dysydentów. To właśnie asceci zwalczali „diabła" we własnym ciele, nieubłaganie ruszając w pole przeciw „amoralności" innych, co na dodatek dawało im jeszcze komfort czystego sumienia. „Masochistyczne orgie średniowiecza", pisze Wilhelm Reich, „inkwizycja, umartwianie i dręczenie ciała, czynienie pokuty itd., wszystko, co robili ludzie stanu duchownego zdradzało znaczenie tych czynności: były to nieudane masochistyczne próby zaspokojenia seksualnego!"33 435 Już Wolter o tym wiedział: „Wrogowie rodzaju ludzkiego, wrogowie między sobą i siebie nawzajem, nie mogąc poznać przyjemności społeczeństwa, musieli zapewne znienawidzić. Elokwentnie zachwalają jeden drugiemu surowość, pod której ciężarem sami jęczą i której się boją: każdy mnich wywija łańcuchem, na który sam się skazał i bije nim współbrata, jak sam jest przez niego bity. Nieszczęśliwi w swych kryjówkach chcą także innych unieszczęśliwić. W ich klasztorach kryje się żal, niezgoda i nienawiść."34 Szenuta, znany mnisi patriarcha, który często pościł i umartwiał się do granic wytrzymałości, był jednak dostatecznie silny, by samemu po barbarzyńsku łoić skórę swoim mnichom, a jednego nawet zabić w pobożnym zapale.35 Straszliwie umartwiający się mnisi z Gór Nitryjskich zdradziecko napadli piękną Hypatię, ostatnią wielką przedstawicielkę filozofii neoplatońskiej, a zaciągnąwszy siłą do kościoła, rozebrali do naga, poranili tłuczonym szkłem i rozszarpali na strzępy.36 A inkwizytorzy, którzy jako prześladowcy heretyków odznaczyli się niespotykanym sadyzmem i okrucieństwem, również byli ascetami, ludźmi, którzy całą mocą przeciwstawiali się swemu seksualizmowi. W XV w. król węgierski Maciej tak mówił o swoich prałatach: „Nie unikają gniewu, gromią swe sługi, czynią okrucieństwa, każą ich chłostać lub zabijać, a nazywają to tylko zbawienną surowością. Wstyd mi mówić o krwiożerczej złości i nieludzkim okrucieństwie niektórych biskupów."37 "A Dawid przyniósł ich napletki..." Najstraszniejsza konsekwencja moralności chrześcijańskiej wynika jednak z faktu, że frustracja i wojna idą ze sobą w parze. Człowiek niezadowolony łatwo staje się niebezpieczny. Systematyczne przeciwdziałanie odczuwaniu seksualnemu i zdolności do przeżywania rozkoszy, forsowanie woli wydajności podwyższają gotowość do prowadzenia wojny. Człowiek skrępowany obowiązującą obyczajowością, zmaltretowany przeciwnymi naturze zakazami i nakazami widzi swe wyzwolenie w sytuacji wyjątkowej jakąjest wojna i dlatego w głębi duszy godzi się na nią. Rzecz nie polega na tym, że człowiek ów został uwiedziony przez jakiegoś fuhrera, lecz na tam, że określona moralność uczyniła go skłonnym do akceptacji określonych fuhrerów.38 Odbije sobie na wojnie, czego mu brakło w czasie pokoju. Rzecz ciekawa, że w tym okresie maleje liczba przestępstw kryminalnych: zbrodnie zbiorowe kompensują indywidualne. 436 Jest już jedynie logicznym ciągiem dalszym fakt, że tak ascetycznie w gruncie rzeczy zorientowany świat chrześcijański, tak mocno potępiający dionizyjski element życia, był uwikłany w znacznie większym stopniu i w znacznie okrutniejsze rzezie, niż jakakolwiek inna religia, przy czym największymi podżegaczami często byli właśnie księża — poczynając od wypraw krzyżowych, a kończąc na wojnie wietnamskiej. Kto bowiem nie znosi dobrze umartwiania się, mąk, wyrzeczeń i siebie samego, łatwo skłania się — inaczej niż człowiek zaspokojony płciowo — do rozładowywania swych napięć seksualnych i niezadowolenia w chaosie zabijania, którym się upaja. Historycznie chrześcijaństwo znajduje się pod wpływem tradycji, która fatalnie przypomina obyczaje wspomnianych już łowców głów. Jest nią seksualna abstynencja Izraelitów, obowiązująca w okresie poprzedzającym rozpoczęcie wojny. Już w czasach przeddawidowych Żydzi prowadzili typowe dla siebie „święte wojny", które zazwyczaj kończyły się wygnaniem (hebr. heram)39, totalnym zniszczeniem wroga, zabiciem jego ludzi i zwierząt, ale zaczynały od uroczystości religijnych i abstynencji płciowej!40 W Starym Testamencie król Saul obiecuje Dawidowi swą córkę Mikal za żonę pod warunkiem, że Dawid napadnie na Filistynów, a na dowód swego zwycięstwa przyniesie sto uciętych napletków wroga, „...powstał Dawid i wyruszył ze swym wojskiem, i zabił dwustu mężczyzn spośród Filistynów. Dawid przyniósł z nich potem napletki w dokładnej liczbie królowi..."41 Również znaczenie samego słowa oraz istota ascezy z dawien dawna łączą się z wojną. Ascezę uprawiał zarówno starożytny sportowiec, jak wojownik.42 A życie „idealnego" chrześcijanina, zwłaszcza księdza, w jeszcze większym stopniu mnicha, miało być nieustającą walką, nieprzerwanym stanem wojny. Człowiek umartwiający się stawał się bojownikiem, najpierw w walce z samym sobą, później również w boju przeciw innym. Od Pawła do Armii Zbawienia " Już Paweł, którego cały żywot chrześcijanina był jedną wielką agitacją, odznaczającą się skrajnym uporem i nietolerancją43, lubował się w obrazie walki, prowadził „walkę na pięści", odbywał „służbę wojenną" dla Chrystusa, a w swych pomocnikach widział „współbojowników"44. Klemens Rzymski, rzekomo trzeci następca Piotra, porównywał głowy Kościoła z „generałami" i „dowódcami wojska"45. W najstarszej biografii 437 chrześcijańskiej, w której aż roi się od pojęć wojskowych, święty Cyprian figurował jako „oficer Chrystusa i Boga"46. „Przysięga na sztandar" stała się symbolem chrztu, Kościół „hufcem zbrojnym" — te porównania przenikały do powszechnej świadomości od czasów Konstantyna, pierwszego cesarza chrześcijańskiego, który swe wojny prowadził jako wojny religijne.47 W tym też czasie wzajemne przenikanie się chrześcijaństwa i żołnierki dokonało się również w praktyce. W tym kontekście łatwo zrozumieć, dlaczego to właśnie żołnierze łatwo stawali się chrześcijanami, wnosząc ze sobą do chrześcijaństwa świat pojęć wojskowych. Należał do nich Pachomiusz, założyciel pierwszych klasztorów, których statuty przypominają „regulamin musztry", podobnie jak święty Ignacy, który mówił o „bitwie we wnętrzu duszy", czerpiąc to centralne w jego poglądach porównanie z wyobrażeń ascetów starożytnego Kościoła.48 Klasztory stawały się „twierdzami Niebios" (coelestia castra), stale obleganymi przez złych nieprzyjaciół49, zachodnie bastiony kościołów romańskich, które nazywano „stanowiskami dowodzenia dowódcy wojsk niebiańskich"50, stawały się kasztelami (castellum), a w ogóle całe życie i historia świata przekształciły się w dramatyczny bój między Bogiem a diabłem. „Świadomość bycia bojownikiem", pisze pewien katolik, „przez cały okres pełnego średniowiecza przenikała poglądy duchownego, nawet wtedy, gdy stał on przy ołtarzu i odprawiał mszę. W objaśnieniu do mszy Honoriusza Augustodunensisa, które to objaśnienie na obszarze niemieckim znalazło najszerszy oddźwięk, części świętej ofiary zostały przedstawione jako poszczególne fazy bitwy."51 Podczas wypraw krzyżowych oficjalnie ogłoszono walkę zbrojną za chrześcijaństwo duchownym czynem zbrojnym, a przelanie krwi zrównano z dziełami ascezy.52 Szczególnie wyrazista była współzależność między ascezą seksualną a wojennym sadyzmem templariuszy. Pobożni rycerze ślubowali czystość seksualną i ubóstwo, nawet w łożu zobowiązywali się sypiać w koszuli i spodniach, mieli także unikać, co podkreślał Bernard z Clairvaux, jeden z najpotężniejszych ich orędowników, teatru, wesołków, muzykantów i tym zacieklej występować przeciw wrogom chrześcijaństwa.53 Według Tomasza z Akwinu dziewictwo zachowywać należy nie tylko dla bardziej uduchowionej pracy i bardziej kontemplacyjnego życia, lecz także dla „lepszego poświęcenia się służbie wojennej"54. Gdyż czysta dusza, niektórzy marzą o tym jeszcze w XX w., jest zdolna do wszelkich ofiar, nawet do „bohaterstwa ofiarnej śmierci"55. Niektórzy wpadali w zachwyt nad obłędem pochodów biczowników i wypraw krzyżowych jako „pełnych siły" pisząc, zresztą zupełnie trafnie, że „tylko w ludziach wstrzemięźliwych..." mogły one „objawiać się z taką intensywnością, jaką widzimy w średniowieczu"56. 438 Seks natomiast, zauważa się w kręgach duszpasterstwa wojskowego, paraliżuje wolę obrony, niszczy, jak niegdyś Samsona, armie i narody, i jest niebezpieczniejszy niż „ewentualny nieprzyjaciel wojskowy z zewnątrz"57. Nie wymaga właściwie specjalnego dokumentowania fakt, że ten ewidentny związek między frustracją, ascezą a okrucieństwem jest widoczny także u kobiet. Trzy damy cnotliwe Cesarzowa Teodora (zm. 548 r.), przed małżeństwem z Justynianem, osławionym prześladowcą pogan, znana w mieście hetera, „całą siebie" oddała „sprawie cnoty". Moralności strzec poczęła fanatycznie. Pewnego razu kazała zgromadzić pięćset prostytutek z Konstantynopola i zamknąć je w „domu pokuty". Podobno większość kobiet z rozpaczy rzuciła się do morza.58 Cesarzowa, tak jak niegdyś chętnie kopulo wała, tak teraz chętnie torturowała. Lubiła codziennie bywać w katowni. „Jeśli nie wykonasz mych rozkazów", brzmiało jej ulubione powiedzenie, „to przysięgam na Tego, który jest wieczny, że rozkażę ci wychłostać skórę na plecach."59 Również Katarzyna Medycejska (zm. 1589 r.), która żyła współcześnie z katolicką Marią Tudor, zwaną Krwawą Mary, miejsce zanikającego życia seksualnego wypełniła w końcu nieokiełznaną żądzą krwi. Wychowywana pod opieką swego papieskiego wuja, Klemensa VII, wyrosła na jedną z najprzebieglej szych sadystek nowszej historii — na inspiratorkę nocy świętego Bartłomieja, „paryskiego wesela krwi", którego ofiarą padło jednej nocy od piętnastu do czterdziestu tysięcy istnień ludzkich.60 Papież Pius V, który słał Katarzynie pieniądze i wojska, który napominał ją: „W żaden sposób i z żadnej przyczyny nie wolno oszczędzać nieprzyjaciół Boga", który nawoływał do walki „dopóki wszyscy nie zostaną zmasakrowani"61, był wcześniej dominikaninem i wielkim inkwizytorem. Jako papież — jego pierwsza czynność urzędowa polegała na zwolnieniu błazna nadwornego — pozostał surowym ascetą i sędzią w sprawach moralności; człowiekiem, który pod szatą pontyfikalną w dalszym ciągu nosił włosienicę i mnisi habit, a tak przy tym rządził, iż powiadano, że chce Rzym zamienić w klasztor.62 Wspaniałym przykładem z czasów nam współczesnych może być pani Ngo Dinh Nhu, szwagierka zamordowanego w 1963 r. prezydenta Wietnamu południowego, Diema. Z jednej strony ta żarliwa katoliczka była wojownicza i bezlitosna. „Władza jest cudowna", zwykła była mawiać. „Nieograniczona władza jest zupełnie cudowna."63 Jako dowódca 439 rekrutowanej przez siebie armii kobiecej, gorliwie prześladowała buddystów, pragnęła, by zabijać ich „jeszcze dziesięć razy więcej" i była szczęśliwa z powodu „każdego upieczonego mnicha"64. Jako termin głównego uderzenia przeciw buddystom jej rodzina rozważała dzień 24 sierpnia, rocznicę masakry nocy świętego Bartłomieja! I rzeczywiście pod jej dowództwem w sierpniu 1963 r., wybuchła otwarta wojna religijna.65 Z drugiej strony madame Nhu bardzo wielką wagę przywiązywała do moralności i zainicjowała drakońskie prawa obyczajowe. Uchwalone z jej inicjatywy prawo rodzinne zabraniało poligamii i konkubinatu, wyjątkowo utrudniało uzyskanie rozwodu. Jeśli żonaty mężczyzna dwukrotnie pokazał się publicznie z obcą kobietą, obojgu groziło więzienie. Prostytucja i środki antykoncepcyjne zostały zakazane, tak samo jak tańce. Uzasadnienie: „Wystarczy, że tańczymy ze śmiercią", było klasyczną ilustracją związku tych dwóch fenomenów.66 Zakazane były także modne we wczesnych latach sześćdziesiątych melodie w rytmie twista, a nawet piosenki sentymentalne. „Moralność bojowa wojska nie może być podkopywana przez takie uczucia jak miłość, współczucie i tęsknota za domem. W barach i sklepach z płytami dozwolone były jedynie hymny na cześć prezydenta, rewolucyjnej młodzieży i strategicznych wiosek obronnych."67 Jak blisko mogą iść ze sobą w parze czystość seksualna i okrucieństwo, pokazuje symbolicznie nawet najsławniejsza postać kobieca w katolicyzmie, choć mało jest w jego historii spraw tak słabo znanych jak ta. 2 SALUS MUNDI MARIA „Nie chcę milczeć. Wielkim głosem chcę wielbić twe wielkie czyny." liturgia wschodnia Tak jak bogini miłości Isztar została obrana królową walki, „sędziną bitew", „panią broni"68, jak dziewicza Atena była boginią wojny, dziewicza Artemida boginią łowów, tak też i Maryja okazała się nie być bynajmniej jedynie czystą, cnotliwą, triumfalnie panującą nad popędem, słodką Madonną69, której szczególne uwielbienie Joachim Kahl chłoszcze słusznie jako produkt i wyraz infantylnej, okaleczonej seksualności.70 440 Nie, „Maryja, królowa maja", „nasza kochana Pani lipowa", „...z zielonego lasu" jest także wielką chrześcijańską boginią krwi i wojny, Naszą Kochaną Panią pola bitwy i masowych morderstw. Zawsze wie „najpewniej, gdzie stanął nieprzyjaciel", formuje „stale front państwa Bożego", wszędzie „stawia czoło Szatanowi"71. I jakby dla przypomnienia najkrwawszych rzezi naszej historii, istnieje w Europie wiele kościołów Maryi Zwycięskiej — od Santa Maria da Victoria koło Fatimy przez Maria de Victoria w Ingolstadt, kościół Zwycięstwa Maryi w Wiedniu aż po kościół pamiątkowy Maryi od Zwycięstwa pod Białą Górą koło Pragi. Mordowanie z Maryją było starym obyczajem chrześcijańskim. W Konstantynopolu podczas wojny o to miasto noszono wokół jego murów rzekome „relikwie Matki Bożej"72, zanurzano je w morzu, zabierano na pole bitwy73. Obrazy Madonny zdobiły dzioby okrętów cesarza Herakliusza, sztandary wojsk cesarza Konstantyna Pogonatosa, króla Kastylii, Alfonsa, cesarza Ferdynanda II, księcia Maksymiliana Bawarskiego i innych.74 Wielu spośród wybitnych wodzów chrześcijańskich było czcicielami Maryi: fanatyczny prześladowca pogan Justynian I, mąż cnotliwej Teodory; masowy morderca Chlodwig; Karol Martell, „Młot Boży", który w 732 r., w bitwie pod Tours, dzięki pomocy Maryi zabił trzysta tysięcy Saracenów; Karol Sasobójca.75 Maryja stała się zawołaniem bojowym chrześcijańskiego rycerstwa, które często nosiło na tarczy jej przyobleczony w gwiazdy wizerunek, a pasowaniu na rycerza towarzyszyły następujące słowa: „Na Bożą i Maryi chwałę przyjmij ten miecz i na żadną inną."76 „...prawdziwie maryjna dynamika historii" Również cały ruch wypraw krzyżowych, jak jeszcze dziś z dumą się podkreśla, „wspierał się na silnym fundamencie maryjnym". „Kiedy św. Bernard wygłaszał swe porywające kazanie krucjatowe w katedrze w Spirze, masy obecnego tam rycerstwa odpowiedziały na nie cudownym śpiewem «Salve Regina», który potężnie odbił się od sklepienia katedry. Ludzie chcieli, by spłynęły na nich błogosławieństwa tej, pod której obronę się oddawali: «O clemens, o pia, o dulcis virgo Maria — o dobrotliwa, o łagodna, o łaskawa, o słodka dziewica Maryja!» Z jej zwycięską pomocą już wkrótce wkroczyli do Jerozolimy"77 — i zaraz, brodząc we krwi po kostki, ba, po kolana koni, zakłuli sześćdziesiąt, może siedemdziesiąt tysięcy muzułmanów — „O clemens, o pia..." Ofiarą „maryjnej 441 dynamiki" wypraw krzyżowych padło w sumie, według ostrożnych szacunków, dwadzieścia dwa miliony ludzi78 — „...o dulcis virgo Maria". Król Alfons Kastylijski w bitwie pod Naves de Tolosa, w 1212 r. powiewał maryjną chorągwią— był to dzień Matki Boskiej Szkaplerznej. A po bitwie sto tysięcy muzułmanów gryzło trawę — to był znów „jeden z największych dni naszej kochanej Pani"79. W 1456 r. z pomocą Maryi zaszlachtowano pod Belgradem osiemdziesiąt tysięcy Turków; pod Lepanto dzięki jej pomocy zdobyto, zatopiono lub spalono sto sześćdziesiąt siedem galer. I jeszcze w 1935 r. faszystowskiej, grabieżczej napaści na Abisynię, napaści z użyciem gazów bojowych, towarzyszyły wysyłane do Afryki „cudowne" wizerunki Maryi — stamtąd zaś przychodziły kartki pocztowe, na których ponad wieżą czołgu, osmalonego prochem, otoczonego szturmującymi grenadierami, królowała w koronie z gwiazd miła i czysta Madonna z dzieciątkiem. Kartki te nosiły zazwyczaj podpis: „Ave Maryja".80 Papież Pius XII, którego znaczny wkład w rozwój mariologii jest ogólnie znany, był również wielkim protektorem faszyzmu we Włoszech, Hiszpanii, Niemczech i Jugosławii, zatem orędownikiem tego, co maryjni stratedzy nazywać mają w zwyczaju „prawdziwie maryjną dynamiką historii"; był człowiekiem zdecydowanie współwinnym ofiar drugiej wojny światowej. Zważywszy tradycyjnie celebrowany przez Rzym cynizm, kanonizacja i tego papieża wydaje się logiczna, więcej nawet: niezbędna. Jak powiedział Helwecjusz? „Gdy czyta się ich legendy o świętych, spotyka się tam nazwiska tysięcy kanonizowanych przestępców..." U Jahnna zaś możemy znaleźć takie zdanie: „Zdziczenie obyczajów rośnie na gruncie fałszywej moralności."81 3 MORALNOŚĆ KOŚCIOŁA Ale nawet miliony zabitych nie przeszkadzały i nie przeszkadzają Kościołowi. W czasie drugiej wojny światowej nawoływał do walki — po obu stronach. Zobowiązywał wszystkich żołnierzy do przysięgi na sztandar. I nieustannie jest gotów do nowych, być może jeszcze większych okropności, zgodnych z jego pojęciami moralności; być może potrzebnych, sprawiedliwych i dobrych, dokonywanych zapewne w służbie miłości — z tym, że miłość pozamałżeńska jest zbrodnią. Nieporuszony jak się zdaje pierwszą wojną światową, pisał pewien katolik na progu lat dwudziestych: „Jednakowoż nigdzie nieporządek, 442 rozpasanie i brak umiaru, w jakim kierunku by nie zmierzały... nigdzie i w żadnej (!) sferze życia ludzkiego anarchia, samowola i ślepy, bezsilny pęd naturalny nie byłby bardziej zgubny niż na obszarze, gdzie bierze początek ludzkie życie. Za takie rozpasanie i anarchię ludzkość musiałaby zapłacić swoim istnieniem."82 Inna sprawa, że podobne w treści twierdzenia pojawiły się także po drugiej wojnie światowej: „Jeśli istnieje jakiś popęd, który potrafi zepchnąć człowieka poniżej godności jego rozumu i wolności, to jest nim z pewnością popęd płciowy."83 O dobrym strzale w potylicę i złej rozkoszy Jeśli kiedyś rozkosz seksualna była uświęcona, to w chrześcijaństwie została potępiona. Jeszcze w Pieśni nad Pieśniami czytamy: „O jakże piękna jesteś, jakże wdzięczna, umiłowana, pełna rozkoszy"84, a chrześcijaństwo uczyniło z niej największy, a w każdym razie najczęściej potępiany ze wszystkich grzechów. Jego ideałem bowiem nie było szczęście, ale cierpienie, umartwienie. Było ono w gruncie rzeczy, choć dziś próbuje się ten fakt zamazać, głęboko wrogie życiu doczesnemu, rygorystycznie ascetyczne, antydionizyjskie. Nienaturalność w miejsce natury, tłumienie zamiast rozwijania popędów, rozkosz procesowa zamiast procesu rozkoszy — a jakże często strzał w potylicę wydawał się bardziej niewinny niż spazm rozkoszy! W średniowieczu jednorazowy akt kobiecego samogwałtu pociągał za sobą trzyletnią pokutę. W taki, ponad wszelką miarę barbarzyński sposób karano coś, co nikomu na świecie krzywdy nie czyniło, a grzesznicy sprawiało zapewne satysfakcję. Kto do krwi pobił innego człowieka, zabił na wojnie lub na rozkaz swego pana zamordował, miał do odpokutowania czterdzieści dni!85 To jest moralność Kościoła. A może tylko była? Może już nie obowiązuje? Przeciwnie. Kto dzisiaj zabija na wojnie, w ogóle nie musi pokutować, i to już od dawna, pokutuje tylko wtedy, kiedy nie zabija! Kiedy złamie przysięgę wojskową! To jest moralność Kościoła. / ta religia ciągle jeszcze jest traktowana poważnie! Siedemdziesiąt milionów ludzi — dowodzi tego nasze stulecie — można zgodnie z Bożą wolą, chwalebnie unicestwić w „świętych" wojnach i „wyprawach krzyżowych"! Siedemdziesiąt milionów aktów rozstrzelania, spalenia, zagazowania; siedemdziesiąt milionów budzących grozę najprzeróżniejszych rodzajów uśmiercania mogą przedstawiciele 443 religii chrześcijańskiej wpisać do swych akt w rubrykach: obowiązek, bohaterstwo, miłość. Ale jeden jedyny akt miłosny bez ich błogosławieństwa jest śmiertelną zbrodnią... I tę religię ciągle jeszcze traktuje się poważnie! Nie czyni się jej tematem skeczów kabaretowych, obiektem zainteresowania psychiatrów! Jej głosicieli nie zalicza w poczet komików, nie stawia przed sądem, nie upycha w gumowej celi! Pozwala im się w dalszym ciągu głosić religię miłości! Kiedyś wreszcie ta religia miłości padnie — nie pod wpływem gniewu, nie z zemsty, od tortur i stosów, nie, ale w burzy śmiechu, który wstrząśnie ziemią... Przy tym wszystkim znamienny jest fakt, że pornografia aż do niedawna wszędzie była zakazana, lub w dalszym ciągu jest zakazana, natomiast powieści i filmy kryminalne, przedstawiające morderstwa, są wszędzie dozwolone, także młodzieży. Tymczasem śmiałe filmy o tematyce seksualnej wstrzymuje się lub opatruje ostrzeżeniem, że nie są odpowiednie dla młodych ludzi.86 Właściwą bowiem zbrodnią w „kulturze chrześcijańskiej" nie jest bynajmniej zabójstwo, ale cum grano salis stosunek płciowy. Oznacza to jednak, że zło i dobro zamieniały się miejscami, że jedno podstępnie staje na miejscu drugiego, że dobrym nazywa się to, co jest złe, a złym to, co dobre, a cała nasza historia jest odzwierciedleniem tej moralności. Śmieje się ona do nas szyderczo ze stron każdego podręcznika historii, na każdej lekcji tego przedmiotu jawi się nam brudna i tragiczna, zlana łzami i krwią. Nie zabijanie en masse jest powodem zgorszenia, ale miłość dwojga ludzi bez kościelnej zgody. Zwierzęca, diabelska, po prostu skandaliczna. A wobec zła, jak ostatnio stwierdził kardynał Garrone, Bóg „nie może uczynić najmniejszej koncesji. Może mu tylko wypowiedzieć wojnę — wojnę do ostatka. Taka jest Boża sprawiedliwość."87 O duchu miłości w Wietnamie... Wojnę do ostatka — na bomby, gaz bojowy i napalm — Kościół zawsze popierał. Ta nigdy nie zakłócała jego spokoju. Ale niebezpieczeństwo, że jego kodeks moralny mógłby zostać uznany za niemoralny, a jego moralność za zło, bardzo go oburza. Z tej moralności czerpie wszak swą potęgę. Jakże niedawno kardynał Palermo Ruffini oświadczył, że przestępczość na Sycylii (jak wiadomo centrum mafii, która jest tam „u siebie" nawet w klasztorach)88 „nie jest większa niż w jakimkolwiek innym 444 kraju. Prawdziwym niebezpieczeństwem jest za to upadek obyczajów na północy"89. Prałat arcybiskupiego wikariatu generalnego Monachium-Freising stwierdził: „Ducha miłości nie wypędzają mordercze walki partyzanckie w Wietnamie, ale to, co się dzieje u nas — na przykład «wojna o kąpielówki» w Loope ze wszystkimi towarzyszącymi jej zjawiskami." (Chodziło o to, czy uczniowie biorąc nago wspólny prysznic są moralnie zagrożeni). Nie, nie w wojnie, którą witają z entuzjazmem jako służbę Bogu, lecz w „przedwczesnych flirtach i umizgach" tkwi „cała powaga sytuacji"91. „To, czy zasady seksualnej moralności i wychowania seksualnego zostaną zachowane, zadecyduje, czy jako naród jesteśmy skazani na upadek, czy też można oczekiwać od nas nowego wzlotu."92 ...i o nieszczęściu ilustrowanych magazynów Straszna wojna, ludobójstwo — to nie nieszczęście dla Kościoła: „Kapłani zawsze potrzebowali wojny..." (Nietzsche). Od Augustyna („Co można mieć przeciwko wojnie? Czyżby to, że giną na niej ludzie, którzy przecież i tak muszą kiedyś umrzeć?93) aż po dzień dzisiejszy cynicznie wyrażano na nią zgodę, ba, już w V w. przyznał to Ojciec Kościoła, Teodoret:„ Fakty historyczne uczą, że wojna przynosi nam więcej korzyści niż pokój."94 Ale: „Wy w ogóle przecież nie wiecie, jakie nieszczęścia może spowodować jeden poniewierający się magazyn ilustrowany, jak niewinną duszę dorastającego dziecka może zatruć seria lubieżnych zdjęć. Młodzież, karmiona magazynami z burdelów i brudnymi filmami rewiowymi, musi pewnego dnia zejść na psy!"95 Młodość rozkwita natomiast tam, gdzie potrafi panować nad „wewnętrznym pociągiem do świństw", okazuje „twardość stali Kruppa" i tak dalej, gdy jest, lub była „czysta", jak w byłej hitlerowskiej Rzeszy. Kardynał Faulhaber w 1934 r. zaświadczył, że Rzesza wypleniła „grube ekscesy w księgarstwie i na publicznych kąpieliskach, w filmie, teatrze i innych dziedzinach życia publicznego i... oddała nieocenione usługi także moralnemu życiu narodu".96 Jednakże za przyczyną jednej serii lubieżnych zdjęć świat może się zawalić. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Przesada? Może wręcz demagogia? Ależ nie — „to prawda", natychmiast potwierdza ojciec Leppich, „to prawda: mamy za sobą straszliwą wojnę" — wojnę, nigdy o tym nie powinniśmy zapomnieć, do której biskupi katoliccy wspólnie (z hrabią Galenem!), by zacytować ich 445 samych, „stale" i „najusilniej" wzywali97 (ewangeliccy zresztą tak samo) — „wojnę", kontynuuje Leppich, „która pozostawiła nam zniszczone kościoły, domy i armię zabitych. Ale zniszczone kościoły i domy można odbudować i ludzi codziennie rodzi się dostatecznie wielu. Nie, z tego powodu Niemcy nie zginą. A jeśli ktoś mnie spyta: czy nasz naród zginie, czy też może ma jeszcze przyszłość przed sobą, wtedy znajdę tylko jedną odpowiedź: zdechniemy jeszcze raz z powodu naszych kobiet i dziewcząt, które codziennie rzucają w błoto to, co mają najcenniejszego."98 Ach tak: „Społeczeństwo, mój panie", jak to ktoś powiedział, choć już nie bardzo wiadomo, kto, „ już od tak dawna idzie do diabła, tak że diabelnie to dziwne, że jeszcze tam nie dotarło." Niewątpliwie Niemcy mogą zginąć, tak jak Europa, jak każdy naród, szybko, w jedną noc. Ale z powodu kobiet i dziewcząt? Czy nie raczej z powodu moralności, która już tylu ludzi kosztowała życie — w każdym znaczeniu tego słowa? Jak to było? „...ludzi codziennie rodzi się dostatecznie dużo..." „Co można mieć przeciwko wojnie?" „Ducha miłości nie wypędzają mordercze walki partyzanckie w Południowym Wietnamie..." Nie, tu w ogóle nie o to chodzi. Czy bowiem mówią Bóg, Chrystus lub Maryja, czy zaklinają niebo lub piekło, grzech lub cnotę, szczęście lub nieszczęście, zawsze chodzi im tylko o jedno, o ich własne przeklęte ja, ich korzyść, ich panowanie, ich władzę; Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty, wszyscy aniołowie i archaniołowie, cherubini i serafini, wszystkie zjawy z wysokości i niskości, którymi wabili lub straszyli, to nikt inny tylko oni sami. 446 Rozdział 31 Stosunek Kościoła katolickiego do seksualności w czasach od II Soboru Watykańskiego do Jana Pawła II „Brodzi się w brudzie." papież Paweł VI, 19721 „Seksualizm jest wyrazem dekadencji Przypomina płytką, stojącą, cuchnącą wodę, która zalała cały kraj " Joseph kardynał Hoffher, 19842 ,3yć może zrozumiemy, dlaczego przed chwilą zwróciliśmy uwagę na ścisły związek między niewiastą a zwierzęciem seksualizm prowadzi do zezwierzęcenia " biskup Ratyzbony Graber, 1980 „ dzięki czemu to, co w świecie istot żywych jest właściwe zwierzętom, zostaje przeniesione w ludzką rzeczywistość " papież Jan Paweł II, 19824 „A czy nie robi wrażenia wezwanie, by wyłupic sobie oko i odciąć rękę, gdy są przyczyną zgorszenia " papież Jan Paweł II, 19855 „ «Mądre wychowanie seksualne» II Soboru Watykańskiego, różańce przed bawarskim ministerstwem oświaty i «koncentracja» mszy św. przeciw lekcjom wychowania seksualnego" „Radość i nadzieja, smutek i lęk człowieka współczesnego, zwłaszcza biednych i uciśnionych wszelkiego rodzaju są również radością i nadzieją, smutkiem i lękiem uczniów Chrystusa."6 To współczujące i pełne troski twierdzenie II Soboru Watykańskiego, zawarte w konstytucji pastoralnej „Gaudium et Spes", zupełnie dobrze brzmi, zresztą jak, trzeba to przyznać, wiele komunikatów wygłaszanych przez przedstawicieli 447 wyższego duchowieństwa. Czy jest jednak prawdziwe? Po pierwsze, ci „uczniowie Chrystusa" w rzeczywistości nie są bynajmniej uczniami Chrystusa, a poczynając najpóźniej od IV w., raczej ich przeciwieństwem. Po drugie, już wówczas radość i nadzieja, smutek i lęk ludzi, zwłaszcza chrześcijan, nie był radością i nadzieją, smutkiem i lękiem hierarchów. Ci popierali bowiem, wskażmy tu tylko dwie ważne i tragiczne zarazem sprawy, utrzymanie niewolnictwa, którego formy w czasach chrześcijańskich jeszcze się nieco zaostrzyły i wkrótce pojęli korzyści, jakie przynosi im wojna. Przecież już w V w., gdy Augustyn bardzo się ożywiał na myśl o wojnie, w określonych wypadkach nawet napastniczej, Ojciec Kościoła, biskup Teodoret ogłosił: „Fakty historyczne uczą, że wojna przynosi nam większe korzyści niż pokój."7 Tym samym, po trzecie, to właśnie „biedni i uciśnieni" nie tylko byli utrzymywani w biedzie i uciśnieniu przez papieży i biskupów, lecz często wpędzani w jeszcze większą biedę i uciśnienie. Przecież do dzisiaj (pisałem już o tym w innym miejscu) cała tajemnica chrześcijańskiej moralności społecznej polega na tym, by z wielkich ofiar biednych na rzecz Q bogatych uczynić małe ofiary bogatych na rzecz biednych. W rozdziale na temat „godności małżeństwa i rodziny", II Sobór Watykański w dalszym ciągu podtrzymał stanowisko o nierozerwalności małżeństwa, które istnieje mocą „porządku boskiego", i nie podlega „ludzkiej samowoli" — wyjąwszy papieską! W dalszym ciągu zabrania się poligamii, rozwodów, wolnej miłości i w ogóle wszelkich czynności o charakterze seksualnym poza małżeństwem. „Słowo Boże wielokrotnie wzywa narzeczonych i małżonków, by w czystej miłości spędzali czas narzeczeński i w niepodzielnej miłości przeżywali swe małżeństwo." Za to jako istotny cel małżeństwa podkreśla się płodność, rodzenie i wychowanie potomstwa: „Małżonkowie mają zdecydowanie i chętnie współdziałać z miłością Stwórcy i Zbawiciela, który poprzez nich każdego dnia powiększa i wzbogaca swą rodzinę." Co znaczy po prostu, że Kościół czerpie z tego faktu własne korzyści. Być może liczy, że uda mu się w ten sposób zredukować niedobór księży albo przynajmniej stworzyć sytuację, w której ów niedobór nie będzie nadal wzrastał.9 Kontrola urodzeń również odpada. Abstrahując od wcześniej już dozwolonej, nader niepewnej metody, polegającej na uwzględnianiu dni niepłodnych kobiety, wszystkie pozostałe metody są surowo zabronione.10 Koszmarne przeludnienie, straszliwa nędza, śmierć głodowa wielu milionów — to nie są bynajmniej powody do zmartwienia dla prałatów. „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się...!" Co prawda pozornie pozostawia się małżonkom swobodę w zakresie decyzji o liczbie potomstwa, ale ma 448 być to decyzja podjęta „przed Bogiem". To znaczy, że winni przy tym uwzględniać nie tylko dobro własne, lecz także państwa i Kościoła, postępować „nie tylko według własnej samowoli", lecz powodowani „sumieniem, które musi się kierować boskim prawem, słuchając urzędu nauczycielskiego Kościoła..." Zatem idzie nie tyle o dobro małżonków, rodziny, ile o dobro wyższego duchowieństwa, które „to boskie prawo w świetle Ewangelii autentycznie interpretuje", co z kolei znaczy, że je wyjaśnia tak, jak jest mu to wygodne!11 Również do sprawy uświadamiania seksualnego sobór nie wniósł nic nowego. Co prawda zażądał „pozytywnego i mądrego wychowania seksualnego" (osoba zorientowana od razu rozpozna dwuznaczność tych sformułowań), ale co owo „pozytywne i mądre wychowanie seksualne" znaczy, bez ogródek wyjaśnił w innym miejscu: „Młodych winno się uczyć o godności, zadaniach i spełnieniu miłości małżeńskiej głównie w łonie samej rodziny, w sposób właściwy i we właściwym czasie, aby przyzwyczajeni do obyczajnego postępowania w odpowiednim wieku po czystym narzeczeństwie mogli wejść w małżeństwo."12 Głównie w łonie rodziny: zatem, jak to w kręgach katolickich, najlepiej w ogóle nie; we właściwy sposób: możliwie jak najmniej; w odpowiednim czasie: możliwie najpóźniej; obyczajne postępowanie i czyste małżeństwo: na pasku doktryny katolickiej aż po grób. Nie przez przypadek wychowanie seksualne w szkołach jest atakowane przez wielu katolików jako „spore niebezpieczeństwo", gdyż, jak pisał w 1984 r. ojciec Werenfried van Straaten, osławiony „tłusty ojciec" i rzecznik zimnej wojny, „aż do dziś, we wszystkich krajach, gdzie zostało wprowadzone, przynosi zgubne rezultaty"13. Katolicka agitacja w tych sprawach jest równie zaciekła jak śmieszna. Na przykład periodyk zatytułowany FREUNDESKREIS MARIA GORETTI INFORMATION tak pisał o wydanej w 1972 r. przez chrześcijańskie wydawnictwo Gerd Mohn i dopuszczonej do użytku szkolnego w Dolnej Saksonii, Nadrenii Palatynacie, Bremie, Hesji, Szlezwiku-Holsztynie książce zatytułowanej „Chłopiec, dziewczyna, mężczyzna i kobieta, tom 2, dla trzynasto-, szesnastolatków": „Ta książka... na prawie stu pięćdziesięciu stronach, wzbogaconych bezwstydnym materiałem zdjęciowym ...i w całkowicie nie po chrześcijańsku wartościujących tekstach zajmuje się wszystkimi obszarami płciowości... dwunasto-, szesnastolatko wie zapoznają się tu nie z czym innym, jak z wiedzą nierządnic." Chociaż niektórych rzeczy „nie da się w ogóle oddać", czasopismo katolickie, jakim jest owa INFORMACJA przytacza dość obszerne cytaty dotyczące masturbacji, homoseksualizmu, pornografii, kontaktów 449 seksualnych i jednocześnie czyni lament: „Kto odpowiada za to tysiąckrotne uwodzenie dzieci i młodzieży, których życie odkupił Syn Boży przez swą śmierć na krzyżu?"14 To samo czasopismo zaatakowało tak niezwykle potrzebne lekcje uświadamiania seksualnego w szkołach, opatrując tekst wybitymi grubą czcionką śródtytułami w rodzaju: „Rośnie spustoszenie" lub „Apokalipsa rozjaśnia naszą sytuacją". A gdy bawarski minister oświaty, Hans Maier, jednocześnie prezes Komitetu Centralnego Niemieckich Katolików, również do szkół bawarskich wprowadził — oczywiście za zgodą krajowego parlamentu — lekcje wychowania seksualnego, numer marcowy wzmiankowanej gazety z 1981 r. w tekście zatytułowanym „Różaniec przed ministerstwem oświaty" sławił ową „zwykle niewielką, ale wierną gromadką", która już od pięciu lat (!) w każdy pierwszy i trzeci piątek miesiąca o godz. 19 przed ministerstwem oświaty przy Salvatorstrasse „modli się za nasze dzieci i osoby za nie odpowiedzialne. Módlmy się z nimi!"15 Nie dość na tym. INFORMACJA wezwała kapłanów „kręgu przyjaciół", by ku chwale Niepokalanie Poczętej odprawiali msze w intencji usunięcia „lekcji wychowania seksualnego" ze szkół. Na swe konto zapisała gazeta już po sto sześćdziesiąt pięć mszy każdego roku, choć nie udało jej się zrealizować pierwotnego zamiaru „koncentracji" wszystkich mszy świętych w jednym dniu poświęconym Maryi — co być może, kto wie, zmiękczyłoby niebiosa, jak zmiękczyło niektóre mózgi.16 Wracając jednak do soboru, trzeba powiedzieć, że wyrządził on krzywdę nie tylko świeckim, mężczyznom i kobietom, ale i klerowi, który w dalszym ciągu jest zmuszany do celibatu, choć coraz większa liczba księży chciałaby się żenić i pragnie zniesienia celibatu, instytucji, która, zdaniem Wilfrieda Daima, prowadzi do „wzrostu liczby typów infantylnych" wśród kleru, „osób uzależnionych od matki, osób, które z braku umiejętności duchowego sprostania dorosłej kobiecie, w rezultacie działania nieuświadamianego mechanizmu obronnego, realizują cnotę «czystości»..."17 Lub obłudę! Tymczasem przywrócono jedynie instytucję diakonatu, najniższy stopień w klerykalnej hierarchii. Zostali do niego dopuszczeni także żonaci mężczyźni w „dojrzalszym wieku". Młodsi diakoni zostali poddani przymusowi celibatu.18 Konserwatywne kręgi kleru obawiają się, że z tej innowacji, spowodowanej zresztą jedynie niedostatkiem księży, mogą wyniknąć niedobre konsekwencje. Dyskusję na temat celibatu uniemożliwił papież osobiście. I słusznie: Kto chce zostać i pozostać klechą, winien także i tej obłudy posmakować! Ów zjazd biskupów, oczekiwany z tak wielką nadzieją przez nierozsądnych, dobrodusznych, naiwnych utopistów, nie przyniósł nic nowego 450 w żadnej z istotnych kwestii seksualizmu, umocnił starą dążność do władzy hierarchów i nie poluzował więzi, którymi krępuje katolików, łącznie z niższym klerem. „Głoszona przez sobór nowa nauka o małżeństwie", podsumował sprawę pewien teolog, „pozostała tym, czym była. Na jej sztywnym, formalnym przywiązaniu do prawa nie osiadł choćby cień konkretnego humanizmu. Mówi ona o instytucjach, nie o ludziach. Rozkazuje człowiekowi, miast mu pomagać; wspierać w godnym człowieka radzeniu sobie z jego najprzemożniejszym instynktem wewnętrznym, z jego seksualnością."19 Jest to nie tylko pogląd krytycznie nastawionego teologa katolickiego. Także arcykonserwatywna „Informacja" kręgu przyjaciół Marii Goretti, „męczenniczki cnoty czystości", gazeta w każdym numerze aż do mdłości zaprzątnięta tematem owej „czystości", całkiem słusznie przeciwstawia się wszystkim, którzy sądzą, że od czasu soboru „posunęliśmy się dalej": „W rzeczywistości wcale tak nie jest. Vatikanum II nie powiedział nic nowego w sprawach WS (wychowania seksualnego) ani nie ustanowił żadnych nowych reguł —jak zresztą w ogóle w sprawach płciowości."20 Nawet biskup Vekoslav Grmic (Maribor), który uważa, że watykańska konstytucja pastoralna odznacza się wielkim szacunkiem dla małżeństwa i rodziny, nadzwyczajnie docenia akty małżeńskie, ba, podkreśla centralne znaczenie miłości, w końcu jednak czuje się zawiedziony w swych oczekiwaniach: „Kościół urzędowy staje się coraz bardziej autorytarny i klerykalny, świeccy mają w nim coraz mniej do powiedzenia, kobiety są pod wielu względami poszkodowane, jeśli chodzi o ich równouprawnienie w Kościele."21 Lawirowanie biskupów po „Humanae vitae" — od Europy po Australię Postawa soboru pokrywała się oczywiście jak najdalej z postawą zajmowaną przez papieża, co nie może dziwić, zważywszy zależność biskupów od ich szefa. W przemówieniu Pawła VI z 13 września 1972 r. poświęconym „tej delikatnej sprawie", która dawniej, jak zauważył, „była traktowana z wielką ostrożnością", której jednak dziś poświęca się uwagę „z prowokującą wręcz gruntownością", jako wulgaryzatorów współczesnego życia jednym tchem wymienił: psychoanalizę, wychowanie seksualne, erotyzm w literaturze, „pociągającą wulgarność" reklamy, „nieprzyzwoite przedstawienia" w teatrze, pisma pornograficzne i wreszcie w ogóle „rozrywkę", w której „stale się [szuka] nieczystej i kuszącej przyjemności". „Musimy zdać sobie sprawę, że żyjemy w czasach, w których 451 cielesna strona człowieka często wyradza się w rozwiązłą nieobyczajność. Brodzi się w brudzie."22 Przedstawiwszy ów „brud" nieco bliżej i potępiwszy go (przy czym „wychowanie seksualne", jak z dumą skonstatował pewien katolicki komentator, zostało wymienione „ jednym tchem wraz z pornografią i obsceną!") Paweł VI dodał: „Musimy się bronić, dawać odpór... Nie wolno nam z wygodnictwa czy strachu ustępować przed nieobyczajnością w naszym otoczeniu. Następnie musimy sobie uświadomić, że młodzież, która zmierza ku dorosłemu życiu, nie ma prawa do nieczystości, o której tu mówimy, człowiek współczesny także nie... ani też człowiek w wieku dojrzalszym, jakby on był odporny na nieład i zarażenie prowokującym brakiem moralności." Oczywiście pastor bonus nie omieszkał także wyjaśnić owieczkom, czym jest „nieczystość", mianowicie „panowaniem instynktów i namiętności człowieka cielesnego nad moralnym rozumem w nim". Że ów moralny rozum nie jest niczym innym jak samym tylko rzekomym „prawem Bożym", to znaczy starą, przeklętą represją seksualną tegoż Kościoła, rozumie się samo przez się. Oczywiście biskupi musieli się papieżowi podporządkować, jeśli nawet sami nie myśleli tak jak on. Istniała co prawda globalna opozycja w szeregach katolickiego kleru, będącą przede wszystkim rezultatem globalnych utrapień wiernych, ale nawet tam, gdzie pod powszechną presją prałaci przynajmniej pozorowali określony stopień „liberalizmu", nastąpił ostateczny odwrót, niewątpliwie na skutek interwencji Rzymu. I tak po ogłoszeniu encykliki „Humanae vitae" biskupi zebrani na Konferencji Biskupów Australii oświadczyli we wspólnym liście pasterskim, że jeśli katolicy w dobrej wierze nie mogą przyjąć oficjalnej nauki tej encykliki, to w określonych warunkach nie popełniają grzechu. Jednakże dwa lata później australijscy arcypasterze solidarnie zmienili front (obyczaj popularny w kręgach biskupich od starożytności). Tym razem wspólnie ogłosili, co następuje: Autentyczna nauka Kościoła katolickiego, jaką zawiera „Humanae vitae", wiąże „bez jakiejkolwiek dwuznaczności" sumienia wszystkich, wyklucza także możliwość jakiegokolwiek innego przekonującego (!), a przy tym przeciwstawnego nauczaniu encykliki, poglądu.24 Oczywiście Australijczycy nie byli jedynymi, którzy zeszli na manowce. Jeśli chodzi o pierwszą, przyzwalającą interpretację papieskiego „kazania pigułkowego" mogli się powołać na „oświadczenie z Kónigstein", ogłoszone przez ich niemieckich kolegów. W oświadczeniu tym biskupi niemieccy już 3 września 1968 r. — w sposób dość ciemny i zawiły, bo przecież przeciwstawiali się papieżowi — zezwalali na stosowanie środków zapobiegania ciąży, jeśli osoba, która po nie sięga, sumiennie oceniła sytuację, „wolna od subiektywnej arogancji i pochopnego 452 mędrkowania" — oczywiście pod warunkiem, że „potrafiłaby przed sądem Bożym bronić swego stanowiska", że uwzględniła „prawa wewnątrzkościelnego dialogu" i unika „wszelkiego zgorszenia"25. Biskupi lawirowali przy tym między zakazem Rzymu a oczekiwaniami wiernych, mając za sobą tylko na poły słuszne racje. Z jednej strony bowiem papieski komunikat nie był definicją ex cathedra, nie był, by użyć tego sztucznego określenia, effatio infallibilis, i dlatego nie miał mocy bezwarunkowo obowiązującej. Z drugiej strony jednak papież reprezentował jakby effatum infallibile, co Kościół głosi od wielu stuleci — czy też, jak zauważył moralista niemiecki Gustav Ermecke, „od niepamiętnych czasów". Ermecke stwierdził następnie, że „Humanae vitae" zawiera „nieomylną prawdę wiary", obowiązuje „wszystkich, także biskupów niemieckich", a ich deklaracja z Kónigsteinu „z katolickiego punktu widzenia jest nieważna!" Następnie teolog pouczył arcypasterzy: „Nie można odrzucić nieomylnej w tej formie nauki Kościoła, pozostając jednocześnie przy katolicyzmie." Ergo: «Oświadczenie z Kónigsteinu» od początku było nieważne. Było sprzeczne z nieomylną doktryną podstawową Kościoła... Nie ma moralności małżeńskiej po cenach zniżkowych!"26 Tymczasem wierni w dalszym ciągu życzyli sobie zniżki — a pasterze oczywiście próbowali nie stracić owieczek. I właśnie dlatego również synod biskupów austriackich z 6 listopada 1980 r. ogłosił, że kto w dziedzinie regulacji poczęcia „fachowo... doszedł do odmiennego przekonania" może „na razie zgodnie z nim postępować. Nie popełnia wykroczenia..."; oczywiście pod warunkiem, że poza tym jest gotów „okazywać Kościołowi poszanowanie i wierność" — co zawsze było sprawą najważniejszą. Chorążowie katolickiej cnoty czystości, czyli „Krąg przyjaciół Marii Goretti s.z." dojrzał jednak w tym oświadczeniu „afront wobec całego Kościoła" i bynajmniej nie bez racji postawił pytanie: „Czy w Austrii istnieje dwojaka moralność: fachowcom wolno coś bez popełnienia wykroczenia, wszystkim innym zaś (głupcom?) nie?"27 A tak jak prałatów niemieckich pouczał Gustav Ermecke, tak prałatów austriackich przywołał do porządku moralista bamberski Johannes Stóhr. W aroganckim, krnąbrnym, ale by tak rzec, krytym przez Rzym liście do „Najprzewielebniejszych Panów!" zarzucił im — „złączonym w Chrystusie" — „tani subiektywizm popularności, powierzchowną krytykę sytuacyjną i relatywistyczną autonomiczną moralność". W tym oświadczeniu biskupów wielu znajduje jedynie „alibi dla swych sprzecznych z moralnością poczynań". Do grona jawnych popleczników tych pozbawionych moralności ludzi należy, zdaniem Stóhra, nie tylko austriacka Konferencja Biskupów, lecz także jego własny ordynariusz. 453 W gazecie diecezjalnej pojawiły się bowiem „następujące wybite grubą czcionką dalece błędne nagłówki: «Sumienie pozostaje instancją najwyższą» (9.11. s. 3): «decydują małżonkowie. Biskupi Austrii: nie jest uchybieniem, gdy metoda dni niepłodnych nie jest przez nich akceptowana» (23.11.80)". Moralista z Bambergu, zarówno tu, jak tam, dostrzegł „przykład dwulicowej dialektyki i oportunistycznej taktyki" — jakby przywódcy Kościoła kiedykolwiek postępowali, kierując się innymi względami! — przewidział, „straszne z pastoralnego punktu widzenia, skutki" i oświadczył kierowany „naukowym punktem widzenia", że „biskupi austriaccy żyją całkowicie na księżycu". On się modli o ich „nawrócenie" oraz wzrost ich pasterskiego „poczucia odpowiedzialności" i jest „także gotów" przybliżyć ich do aktualnego stanu badań poprzez wskazanie na „teologiczno-naukowe możliwości informacji i konsultacji"28. O stanowczym episkopacie polskim Z tym, że oczywiście nie wszędzie czynili biskupi (nie)określone koncesje. Na przykład na wschodzie, w zdecydowanie katolickiej Polsce, byli mniej skłonni do pobłażania. W liście pasterskim na adwent z 4 grudnia 1977 r. z całą stanowczością wezwali Polaków do „obrony praw Boga w dziedzinie umiarkowania i wstrzemięźliwości" i wskazali na „niebezpieczeństwo rozkładu moralnego w narodzie". Miłość, pouczali, „doznała w wyniku grzechu pierworodnego bolesnego odwrócenia", „największym niebezpieczeństwem", które grozi jej „ze strony ciała", jest „nieczystość, to znaczy umyślne i świadome użycie zmysłowe". „Dalszym wielkim niebezpieczeństwem w tej dziedzinie" stanowili: „fałszywe, zakłamane i zepsute opinie", które usprawiedliwiają „prawie każdy grzech nieczystości"; w tym kontekście zostają napiętnowani „lekarze i psycholodzy". Coraz bardziej rozpowszechnia się niewierność małżeńska i upadek moralny. To, co dzieje się na przykład w niektórych hotelach robotniczych, domach studenckich, a także domach starców (!) obraża Boga i woła o karę.29 Polscy biskupi całkiem jawnie zaatakowali przy tym swe (komunistyczne) państwo. Radio, film i telewizja, twierdzili, „coraz częściej stają się środkami szerzenia zepsucia moralnego". Dostrzegali wręcz istnienie „tajnego planu niszczenia moralności narodu". Mówili o „perwersyjnych planach", o mirażach, które „prowadzą do strasznego zniewolenia". „Każdy świadomy i dobrowolny akt seksualny poza małżeństwem jest strasznym grzechem." „Brutalne uświadamianie seksualne dzieci i młodzieży... jest... postępowaniem nadzwyczaj szkodliwym", zwłaszcza 454 „nauczanie o metodach zapobiegania poczęciu". „Łatwo jest zniszczyć naród, który nie ma woli i panować nad nim..." (biskupi wiedzą o tym, jak mało kto, dzięki praktyce trwającej już półtora tysiąca lat!) „... i którego kręgosłup moralny jest zniszczony i zepsuty" — słusznie: przez katolicyzm! Duchowni demagodzy apelują do rodziców, kochanej młodzieży, kochanych nauczycieli i wychowawców, nawet do twórców kultury, bo przecież nawet największy artysta „nie jest zwolniony z obowiązku respektowania praw moralnych" — których naucza Kościół katolicki! „Czuwajcie nad zdrowiem waszych rodzin", wołają. „Brońcie czystości." „Protestujcie przeciw fałszywemu uświadamianiu seksualnemu." „Brońcie siebie." „Nikt nie ma prawa żądać od was..." — poza waszymi biskupami! „Mówcie wszystkim, że wasze ciało, które otrzymaliście od Boga, jest świątynią Ducha Świętego i nie należy już tylko do was..." — lecz do Kościoła katolickiego! Do wyższego kleru! Jego nieograniczonej żądzy panowania, która rozciąga się na wszystko, na brzuch, głowę, całe życie.30 W innym „liście pasterskim" z tego samego roku — na „dzień Świętej Rodziny 1977" — klerykalni uwodziciele wystąpili wręcz z twierdzeniem: „Wymieranie narodu polskiego jest tragicznym skutkiem stosowania praktyk zapobiegania poczęciu i przerywania ciąży."31I jeśli Polacy wymrą, co w końcu jest zupełnie możliwe, to przecież, każdy to wie, nie w wyniku stosowania środków antykoncepcyjnych! Tylko w wyniku wojny, na którą biskupi w zasadzie wyrażają zgodę, na którą zawsze, od czasu jak istnieją (!), wyrażali zgodę, przecież zawsze byli najlepszymi dostawcami dla oprawców tego narodu. Tragiczne są praktyki stosowania środków zapobiegania i przerywania ciąży również dlatego, że „niekiedy (!) przyprawiają kobiety o trwałe kalectwo". Zupełnie jakby to właśnie biskupi troszczyli się o życie kobiet, gdy te skazane na żywot maszynek do rodzenia wydawały na świat dzieci, jedno po drugim, dosłownie do ostatka — „nie szkodzi to, niechby pomarły donosiwszy, po to są", jak pisał Luter, który tę zasadę pogardy dla człowieka i rujnowania jego życia przejął od katolicyzmu! „W całym świecie trwa dzisiaj walka o środowisko naturalne." Ale przecież nigdzie nie zostało ono tak zniszczone, jak na chrześcijańskim Zachodzie, co pozostaje w zgodzie z biblijnym nakazem ujarzmiania i niszczenia: Czyńcie ją sobie poddaną! „Strach i trwoga przed wami na wszystkie zwierzęta... Wszystko, co się rusza i żyje, niech będzie waszą strawą..." Piszą dalej polscy arcypasterze: „Najpierwszym (naturalnym) środowiskiem każdego człowieka jest łono jego własnej matki. Nikomu nie wolno go zatruwać ani uszkadzać." Tylko Kościół miał prawo wysyłać miliony kobiet na stos, do katowni; były wśród nich także ciężarne, także 455 zgrzybiałe ze starości, także dzieci, nawet niemowlęta. Gdyż, piszą polscy prałaci: „Tam, gdzie kończy się szacunek do ludzi najmniejszych, ustaje także poszanowanie dorosłych obywateli."32 Co prawda Kościół — teoretycznie — szanował „najmniejszego człowieka". Praktycznie chyba nigdzie nie dokonywano tak systematycznych zabiegów przerywania ciąży, jak w żeńskich klasztorach. A już „małego" człowieka nie szanowano nigdy: Od końca starożytności do dnia dzisiejszego zmuszano go przecież do przyjęcia chrztu! Trzeba go bowiem było przymusić do Kościoła, wszak dorósłszy nieczęsto byłby skłonny do uczynienia tak strasznego kroku. A czy papiestwo, które tak fanatycznie chroni embriona, nie czyni tego również po to, by móc wykorzystać lub zniszczyć to, co się z niego narodzi, często jeszcze nim dorośnie? Czy to nie dzieci także ginęły na stosach jako czarownice? Czy to nie dzieci ginęły w wyprawach krzyżowych i niezliczonych wojnach? Czy nie odbyła się krucjata dziecięca z jej nieszczęsnym końcem? Czy jeszcze w połowie XX w. w obozach koncentracyjnych katolickiej na wskroś Chorwacji nie zamordowano tysięcy dzieci? Czy nie było specjalnych obozów, przeznaczonych tylko dla nich: Labor, Jablanac, Mlake, Brocie, Ustice, Sisak, Gornja, Rijeka?33 Oba te listy pasterskie, podpisane przez wszystkich polskich kardynałów, arcybiskupów i biskupów były dosyć obszernie cytowane, gdyż już rok później na papieskim tronie zasiadł, urzędujący do dzisiaj i wywodzący się z Polski, Jan Paweł II. Jego osławiony pesymizm seksualny, wprawiający w przerażenie część nie tylko katolickiego świata, staje się w tym kontekście łatwiej zrozumiały. Jan PawełIIjakopropagandysta „czystości" i nieprzyjaciel „żądzy cielesnej" Od tego czasu nie ma roku, by (katolickiego) świata nie zalał potok papieskich wynurzeń na temat seksualizmu i wychowania seksualnego. Człowiek będący głową siedmiuset milionów katolików przez wiele miesięcy, między wrześniem 1979 a kwietniem 1980, podczas audiencji generalnych nie mówił o niczym więcej, jak tylko o seksualności! Rozwlekle, nudno, w natrętnie powtarzających się, dla wielu dość mało zrozumiałych, tyradach teologicznych, przedstawiał w odcinkach historię stworzenia, tajemnicę stworzenia, istotę daru stworzenia, rozwodził się nad udziałem człowieka w życiu boskim, stosunkami między mężczyzną i kobietą, poczuciem wstydu, wstrzemięźliwością, panowaniem nad sobą, „znaczeniem dziewictwa ciała", „panowaniem nad żądzą cielesną" itd. itd.34 456 W przemówieniu do biskupów peruwiańskich, przybyłych z wizytą ad limina w dniu 4 września 1984 r., pobrzmiewała większość tematów, które stale na nowo zaprzątają uwagę Jana Pawła II: „Wzrost liczby rodzin rozbitych z powodu rozwodów i cudzołóstwa, związków nibymałżeńskich bez więzów wynikających z chrześcijańskiego ślubu", przy czym „zły przykład" idzie często „od najwyższych warstw społeczeństwa", wywierając „swój niedobry wpływ na niższe klasy". Papież ubolewa nad „plagą aborcji, sztucznego zapobiegania ciąży, stosunków przedmałżeńskich". Piętnuje pornografię i permisywną obyczajowość", która rzekomo „niszczy wszelkie poczucie wstydu". Permisywność to jedno z jego ulubionych słów, chętnie przy tym stawia każdy rodzaj nie kneblowanego przez Kościół seksualizmu na jednym szczeblu z uzależnieniem narkotycznym. „Seksualna permisywność i narkomania niszczą życie milionów ludzi..." — oznajmił 29 maja 1982 r. w Londynie.35 Brodzącemu w bagnie zmysłów światu przeciwstawia papież Wojtyła męczenniczki cnoty: św. Agnieszkę w Rzymie, siostrę Anuaritę w Zairze. Mówi o „chwale wstrzemięźliwości", o „nie naruszonej czystości" (a jest naruszona?). Zaleca naśladowanie „heroicznych cnót" św. Kazimierza. „Jego życie w czystości i modlitwie jest zaproszeniem dla was..."36 Można by sądzić, że Jana Pawła nic nie obchodzi bardziej niż „pożądliwość", „trojaka pożądliwość", „skutki trojakiej pożądliwości", „zwłaszcza", jak zaznacza, „pożądliwość ciała, która zniekształca prawdę mowy ciała". Dlaczego jednak właśnie „pożądliwość ciała", która niewątpliwie należy do „prawdy mowy ciała" zniekształca ową mowę? Pomijając fakt, że z „pożądliwości ciała" niezliczeni spowiednicy, biskupi, papieże czerpali więcej i żyli lepiej niż z jakiegokolwiek innego „grzechu".37 „Pożądliwość ciała", poucza papież, czyni człowieka „ślepym i obojętnym na głębsze wartości". „Grzechy rozpusty" przynoszą ze sobą „poniżenie godności człowieka, a ich skutki dla społeczeństwa są nieobliczalne". Ergo — wołający na pustyni stale w swych kazaniach chłoszcze „pożądliwość", stale wzywa do „panowania nad nią", zwłaszcza nad „pożądliwością zmysłów". Uszczupla ona bowiem zdolność do poświęcenia, odczłowiecza osobę ludzką, czyni z człowieka „obiekt dla innych". To jednak, czego w tym kontekście niezmiennie żąda papież, „właściwego panowania nad pożądaniem... w jego treści i najgłębszej istocie", „czystości", „powstrzymywania się od «nieczystości» i od tego, co do niej prowadzi", „utrzymywania ciała... w świętości i czci" itd. itd.38, otóż właśnie to wszystko czyni z człowieka obiekt dla Kościoła, zniewala go swą represją moralną, swym poddaniem pod jarzmo grzechu, ciągle jeszcze pozostając najskuteczniejszym instrumentem panowania Kościoła. 457 W walce „przeciw skutkom trojakiej pożądliwości" pomocny jest, wedle „Ojca Świętego", wstyd. Dzięki niemu „mężczyzna i kobieta pozostają jakby w stanie początkowej niewinności. Gdyż stale uświadamiają sobie dziewiczy sens ciała i chcieliby je, by tak rzec, chronić przed pożądliwością..." Tak więc działanie wstydu jest podobne do działania papieża, który głosi „zbawienie ciała", „już teraz stopniowo w historii... w stałej walce z grzechem, w przezwyciężaniu pożądliwości zmysłowej". A zbawienie, twierdzi Jan Paweł II, uzdrawia i uświęca człowieka „aż po jego cielesność", pomaga mu „właśnie w jego płciowości". I dopiero w ten sposób uzdrowiony i uświęcony w swojej płciowości człowiek może cieszyć się szacunkiem i mieć szacunek do samego siebie: „ Ten szacunek i szacunek wobec siebie zabrania pożądliwego spojrzenia (porównaj Mt. 5, 28) i tego, co się z tym wiąże. "39 Ile „eklezjogenicznych nerwic" — pojęcie ukute przed ponad trzydziestu laty przez berlińskiego ginekologa Eberharda Schaetzinga — wynika z tego rodzaju moralności potępiającej radość i użycie, brutalnie zniewalającej człowieka! Moralności? Nie. Należałoby raczej powiedzieć niemoralności! Diabelskiej moralności! Lekarze, psychologowie, psychoanalitycy mogliby niejedno o tym opowiedzieć, opisać niejedną tragedię. I robią to! „...i muszę Panu powiedzieć, Panie Papieżu", pisze katolicki teolog, psycholog i psychoanalityk, Alfred Kirchmayr, „że w przypadku wielu moich pacjentów z nerwicami eklezjogenicznymi potrzeba całych lat żmudnej pracy, by przywrócić im nieco zdrowia, wyzwolić z nerwicowych zahamowań i lęków, zachęcić do udziału w życiu. Rozumie Pan, że te moje doświadczenia wywołują we mnie gniew... Polityczne i psychologiczne nadużywanie Boga dla uciskania, zastraszania i wykorzystywania niezliczonej liczby ludzi naprawdę woła o pomstę do nieba!"40 Nawet II Sobór Watykański musiał uznać postępy „biologii, psychologii i nauk społecznych", postępy, które (sprzeczne często z wielosetletnimi poglądami i naukami Kościoła) według ojców soborowych przyniosły „człowiekowi nie tylko lepszą wiedzę o samym sobie": „Pomagają mu również metodycznie sterowanymi sposobami bezpośrednio wpływać na życie społeczne."41 Jednakże w jawnej sprzeczności z nienowymi już dzisiaj i powszechnie respektowanymi ustaleniami naukowymi, że mianowicie asceza seksualna powoduje wewnętrzne napięcia, nerwicującą walkę człowieka z samym sobą i ze swymi naturalnymi potrzebami, papież ten twierdzi: „Natomiast w świetle przeprowadzonych przez nas analiz całościowo pojmowana wstrzemięźliwość jest jedyną drogą pozwalającą uwolnić człowieka od takich napięć." Z drugiej jednak strony seksualność, jaką praktykuje bardziej swobodne, mniej wodzone przez Kościół na pasku społeczeństwo — także znaczna część społeczności katolickiej! 458 —jest jak się zdaje w oczach tego papieża w dalszym ciągu czymś zwierzęcym. Współczesna mentalność, powiedział 28 kwietnia 1982 r., wiąże się z przyzwyczajeniem do „myślenia głównie (!) o instynkcie płciowym i mówienia o nim, dzięki czemu to, co w świecie istot żywych jest właściwe zwierzętom, zostaje przeniesione w ludzką rzeczywistość..."42 Jan Paweł II jako orędownikpostnowoczesnego małżeństwa: możliwie wstrzemięźliwego i wielodzietnego Jest oczywiste, że tego rodzaju papież energicznie występuje za średniowieczną moralnością małżeńską swego Kościoła, że propaguje ją zarówno w Ameryce, jak Afryce i Europie. 5 października 1979 r. w Chicago pochwalił biskupów amerykańskich za to, że nazwali małżeństwo „tak nierozerwalnym... i nieodwołalnym jak Boża miłość do swego ludu i miłość Chrystusa do swego Kościoła". W Afryce, gdzie niegdyś kwitła poligamia, namawiał młodzież, by poprzez modlitwę, samodyscyplinę i wstrzemięźliwość przygotowywała się do małżeństwa. „Winniście być wstrzemięźliwi", zażądał, przemawiając 13 lutego 1982 r. w Onitsha (Nigeria). „Winniście stawić opór wszelkim pokusom, które kierują się przeciw czystości waszego ciała. Winniście wnieść waszą czystość do kapłaństwa, życia zakonnego lub małżeństwa."43 I o to chodzi: wszyscy biali, wszyscy czarni, wszyscy żółci, wszyscy czerwoni, po prostu wszyscy winni w małżeństwie zachowywać się wstrzemięźliwie i robić możliwie jak najwięcej dzieci, aby nigdy nie zabrakło owieczek, aby nigdy nie zabrakło też klerykalnych pasożytów, by władza biskupów i papieży trwała, rozkwitała i rosła na wieki wieków. W czasie wizyty w Niemczech w 1980 r., Jan Paweł II w kazaniu poświęconym tematyce małżeńskiej i rodzinnej, wygłoszonym 15 listopada w Kolonii, wyjątkowo elokwentnie wystąpił w obronie interesów wyższego duchowieństwa. Państwo i społeczeństwo, głosił w kasandrycznym tonie, sprowadzą na siebie „swój własny upadek" jeśli związki niemałżeńskie będą traktować tak samo, jak małżeństwo i rodzinę. Opowiadał się za „odkryciem na nowo godności i wartości rodziny" i zaoferował „radę" Kościoła „i jego duchową posługę" płynącą „ze światła wiary". Pełna wspólnota seksualna mężczyzny i kobiety, wywodził, ma „swe uprawnione miejsce jedynie... w małżeństwie" —„ jedynym właściwym miejscu płodzenia i wychowywania dzieci. Dlatego miłość małżeńska jest ze swej istoty skierowana na płodność... małżonkowie zaś są — osobami współdziałającymi z miłością Boga." Znaczy to, że małżonkowie 459 katoliccy mają być przede wszystkim posłusznymi klerowi funkcjonariuszami. „Kościołem w małym", jak powiedział papież, „Kościołem domowym"; inaczej „Kościół i społeczeństwo" nie mogłyby trwać (Kościół zapewne nie; społeczeństwo z pewnością tak, w tym lepszej kondycji, dopiero wtedy!) Propagując małżeńską płodność, Karol Wojtyła niewątpliwie wiedział, że dzisiaj „trudności są wielkie. Obciążenia, zwłaszcza kobiety, ciasne mieszkania, problemy ekonomiczne, zdrowotne, często nawet wyraźne poszkodowanie rodzin wielodzietnych stoją na drodze wielodzietności." Ta wiedza nie przeszkodziła mu jednak głosić, że „prokreacja" jest właściwym celem małżeństwa i z wielkim naciskiem potępić aborcji, jako „zabijania nie narodzonego życia". A to, co powiedział paryskim robotnikom 31 maja 1980 r., tutaj powtórzył jesienią: „Pierwszym prawem człowieka jest prawo do życia. Musimy bronić tego prawa i tej wartości. W przeciwnym razie cała logika wiary w człowieka... uległaby załamaniu." Mówi to przywódca Kościoła, który od czasów schyłkowego antyku występuje za karą śmierci; który od czasów schyłkowego antyku popiera masowe morderstwa wojenne; który także w okresie groźby wojny atomowej stawia swych polowych klechów do dyspozycji wszystkim stronom — a z katolików czyni ofiary! „Pierwszym prawem człowieka jest prawo do życia": Oto zawołanie głowy Kościoła, który pośrednio lub bezpośrednio wymordował setki milionów ludzi, często w najokropniejszy sposób — także i zwłaszcza w XX wieku! Choć trzeba powiedzieć, że „Ojciec Święty" wyznał co najmniej jeden powód swych apeli o „płodność", mimo milionów głodujących i umierających z głodu, gdy w trakcie pień pochwalnych na cześć małżeństwa jako „domowego Kościoła" i „Kościoła w małym" wyraził także troskę o młody narybek, zwłaszcza w szeregach kleru. „Tu jest pierwsze miejsce chrześcijańskiego apostolatu świeckich i wspólnego kapłaństwa wszystkich ochrzczonych. Tego rodzaju małżeństwa i rodziny, naznaczone duchem chrześcijaństwa, są też prawdziwymi seminariami, to znaczy miejscami, gdzie wzrastają młodzi adepci zawodów duchownych, do stanu kapłańskiego i zakonnego."44 W gruncie rzeczy u progu trzeciego tysiąclecia papież pragnąłby, jak w średniowieczu, małżeństwa możliwie najbardziej wstrzemięźliwego i możliwie najpłodniejszego! Z jednej strony głosi, że miłość małżonków i rodziców jest „ze swej istoty związana z czystością, która znajduje wyraz w panowaniu nad sobą, lub też we wstrzemięźliwości, zwłaszcza w okresowej wstrzemięźliwości..." Z drugiej strony małżeństwo jest według niego „jedynym właściwym miejscem dla płodzenia i wychowywania dzieci", jeśli 460 jest „skierowane ku życiu". Każdy akt małżeński, naucza za encykliką „Humanae vitae" Pawła VI (11), musi pozostawać otwarty na „przekazywanie życia", bo przecież „miłość małżeńska jest w swej istocie skierowana na płodność..." Chce więc, by małżeństwo „stale przynosiło owoce"45. Podczas audiencji 10 października 1984 r. zdecydowanie odrzucił pogląd, jakoby II Sobór Watykański pożegnał się z tradycyjną nauką o tak zwanych celach małżeńskich (Cel główny: dziecko!). Uważa raczej, że „ tradycyjna nauka o celach małżeństwa (i o jego randze) została potwierdzona "46. Pisała Magdalene Bussman, katolicki teolog i historyk Kościoła, w liście otwartym do papieża bezpośrednio przed jego wizytą w Niemczech w 1987 r.: „Dopóki w Rzymie gromadzą się starcy żyjący w celibacie, chcąc w autorytatywny sposób orzekać o sensie i praktyce małżeństwa, seksualizmu, rodziny, partnerstwa, nie dopuszczając do głosu lub współdecydowania bezpośrednio zainteresowanych, dopóty całe to mówienie o partnerstwie, o pełnoletności, wolności dzieci Boga pozostanie niewiarygodne... Jeśli już chce Pan przybyć, to powinien Pan zdać sobie raz sprawę, jak wygląda Kościół katolicki w Republice Federalnej: otóż są to mężczyźni i mitry, władza i menedżment ku większej chwale Boga, względnie Ojca Świętego, przy czym ręka mi drży, gdy pisze to słowo, gdyż jest ono dla mnie bluźnierstwem."47 Jan Paweł II albo aborcja jako pierwszy stopień wojny atomowej Ponieważ małżeństwo ma pozostać jak dawniej możliwie czyste i możliwie płodne, przeto środki antykoncepcyjne w dalszym ciągu nie wchodzą w rachubę. Małżonkowie, podkreślił papież na audiencji 1 sierpnia 1984, nie mogą „postępować według własnego widzimisię", „...są natomiast zobowiązani «kierować się w swym zachowaniu planem stwórczym Boga» (HV10)". W wielu audiencjach z tego samego miesiąca papież wracał do tego tematu, wielokrotnie powołując się przy tym na encyklikę „Humanae vitae" (którą zresztą w ogóle bardzo często cytuje). Ba, 22 sierpnia powiedział wręcz, że akt małżeński przestaje być „aktem miłości", jeśli zostaje „sztucznie pozbawiony swej siły prokreacyjnej". Nie dość na tym. Na audiencji 5 września tego samego roku dał do zrozumienia, że nawet dopuszczana przez Pawła VI „metoda naturalna" nie ma szczególnej wartości. W każdym razie ostrzegł przed nią mówiąc: „Korzystanie z «okresów niepłodnych» w życiu małżeńskim może się stać źródłem nadużyć, gdy małżonkowie zechcą w ten sposób 461 bez uzasadnionych powodów próbować obejść prokreację, utrzymując ją na niższym poziomie niż dopuszczalna w ich rodzinie, moralnie usprawiedliwiona liczba urodzeń..."48 Oczywiście aborcja to wymysł szatana, zbrodnia, „morderstwo", „niewypowiedziane..." Papież stale powtarza tę niewypowiadalność. Stale naucza „w głębokim przekonaniu, że każde umyślne zniszczenie ludzkiego życia przez aborcję, bez względu na to, z jakiego powodu przeprowadzoną, jest niezgodne z nakazem Boga i jest poza prawem do decydowania każdej jednostki i każdej grupy". „Ojciec Święty" nie waha się wbijać do głowy nauk tego rodzaju mieszkańcom obszarów przeludnionych, łudzić ich obietnicą, „że Boża mądrość obraca wniwecz ludzkie rachuby". Indonezyjskich biskupów pouczył w tej mierze: „Nigdy nie obawiajmy się, że wyzwanie wobec naszego ludu jest zbyt wielkie; został on zbawiony cenną krwią Chrystusa, jest jego ludem." Bajdurzył przy tym jeszcze, „że, co niemożliwe dla człowieka, jest możliwe dla Boga..."49 Także nigdzie w Afryce nie wystąpił z propozycją ograniczenia liczby dzieci. Wręcz przeciwnie: "Zapobieganie ciąży i aborcja nie oszczędziły waszego kraju", ubolewał 13 lutego 1982 r. w Onitsha. W Kaduna zaś (Nigeria) już następnego dnia grzmiał: „Aborcja to morderstwo popełniane na niewinnych dzieciach... Wasza walka o katolickie wychowanie dzieci zasługuje na silne wsparcie."50 Podobnie zachował się w Madrycie 2 listopada 1982 r., potępiając aborcję jako „poważne naruszenie ładu moralnego. Śmierci niewinnego nigdy nie da się usprawiedliwić..." W przemówieniu tym nie zabrakło biblijnych cytatów na temat „tych najmniejszych", ich „aniołów w niebie", opowieści o dziecku, które uradowane „obecnością [Jezusa] podskoczyło w łonie matki". Ba, nie zawahał się stwierdzić: „Mówię o absolutnym poszanowaniu ludzkiego życia." Powiedział to reprezentant instytucji, która więcej, dłużej i okropniej niż jakakolwiek inna na świecie gardziła ludzkim życiem, która torturowała, mordowała, paliła, dławiła, rąbała, rzucała psom na pożarcie, przybijała do krzyża — prawie wszystko z wymienionych tu rzeczy, i wiele innych jeszcze, miały miejsce w połowie XX w.!51 Papież Jan Paweł II nie zawahał się powiedzieć, „że również powszechne rozprzestrzenienie sztucznych metod zapobiegania ciąży prowadzi do aborcji"52, choć wiadomo, że prawie zawsze było i jest odwrotnie, że większość sztucznych poronień dokonuje się głównie tam, gdzie nie praktykuje się metod sztucznego zapobiegania ciąży. Szczyt tych obskuranckich poczynań w skali globalnej osiągnął papież w przemówieniu w Vancouver (Kanada), gdzie w dniu 18 września 462 1984 miał czelność umieścić aborcję w kontekście wojny atomowej! Powiedział bowiem, co następuje: „ Ta niewypowiedziana (stale się na jej temat wypowiada) zbrodnia"przeciw ludzkiemu życiu, która to życie od samego początku odrzuca i uśmierca, ustala wzorzec dla pogardy, negacji i eliminacji w życiu dorosłych i zamachu na życie społeczeństwa." I, cóż za klesza logika, gdy człowiek już „od momentu poczęcia" może być zagrożony, będzie zagrożony „również w wieku dojrzałym" „przez siłę napastnika", przez „potęgę broni atomowej"!53 Twierdzenie nie dość że głupie, to jeszcze połączone z pogróżkami. Przecież dalej powiada papież: "Ludzkość ma tylko jedną drogę, by uciec przed własną tyranią i odwrócić SĄD BOŻY. "54 W sposób nie budzący wątpliwości i w mądrym przewidywaniu przyszłości papież przedstawia tu wojnę atomową jako Sąd Boży — gdyż świat nie podąża za nakazami moralnymi, ach, jakże moralnego Kościoła katolickiego, i „znów" zaprzestał, jak zaraz dodaje, „praktykowania świętości życia..." Znów? Ale kiedy tę świętość praktykował? Kiedy palił kacerzy i czarownice? Przez prawie dwa tysiące lat pogromów Żydów? Mordując miliony Indian i Murzynów? Podczas wypraw krzyżowych? Podczas wojny trzydziestoletniej? Pierwszej światowej, drugiej światowej, wietnamskiej? „Hermina w pląsach..." Homoseksualizm nie jest chyba przez Jana Pawła II tak mocno atakowany, bo choć za Pawłem VI nazwany „niemoralnym", to jednak nie tyle jeśli chodzi o skłonność, co o „praktykę".55 Wielu katolików próbuje bagatelizować niebezpieczne mimo wszystko papieskie wycieczki słowne, nazywając je „głupim gadaniem".56 Trzeba jednak zauważyć, że od czasów starotestamentowych homoseksualizm był zagrożony karą śmierci i to aż po wiek XIX. W ostatnich czasach Kościół roztrząsał ten temat w „Dokumencie roboczym wspólnego synodu biskupstw w RFN: sens i kształtowanie ludzkiej seksualności" z roku 1973 oraz w oświadczeniu rzymskiej kongregacji ds. nauki wiary „w kilku kwestiach etyki seksualnej" z 29 grudnia 1975 r.; w tym ostatnim dokumencie ustosunkowano się też do sprawy stosunków przedmałżeńskich i masturbacji. W oświadczeniu rzymskiej kongregacji czytamy: „Według kryteriów obiektywnego ładu moralnego są stosunki homoseksualne działaniami pozbawionymi swego istotnego i niezbędnego przyporządkowania. Są one potępione w Piśmie Świętym jako poważna dewiacja, a w końcu przedstawiane jako tragiczna konsekwencja wyparcia się Boga. Taka ocena zawarta w Piśmie Świętym nie pozwala wprawdzie przyjąć, że 463 wszyscy, którzy ulegają tej anomalii, są za nią osobiście odpowiedzialni, ale świadczy, że działania homoseksualne jako takie nie są w porządku i w żadnym razie nie mogą być w jakikolwiek sposób pochwalane."57 Również i to brzmi stosunkowo łagodnie, być może także i z tego powodu, że ten „występek" szczególnie często przytrafiał się przedstawicielom kleru i naturalną (a może nienaturalną) rzeczy koleją przytrafia się im i dziś. Pozwolę sobie przypomnieć kilka przypadków świeższej daty z obszaru szacownej archidiecezji mogunckiej. Tutejszy kapelmistrz katedralny i ksiądz, Heinrich Hain przez całe lata, przypuszczalnie dziesięciolecia, „wykorzystywał" seksualnie swych wychowanków. Za co najmniej (pośród „niezliczonych") „dwadzieścia jeden przypadków wzajemnego onanizmu, siedemnaście prób stosunku analnego, pięćdziesiąt sześć przypadków stosunku oralnego" został w 1984 r. skazany na siedem lat i dziewięć miesięcy więzienia. Duchowny wirtuoz oddawał się swym namiętnościom także w zatłoczonych autobusach, ba, w basenie arcybiskupiego seminarium duchownego, i to jak się zdaje, tak udanie, że wielu „zhańbionych" wybaczyło mu wszystko. Chcieli „prosić i modlić się" jeszcze za oskarżonego, a później skazanego, wreszcie wyrazili radość „z naszego najbliższego spotkania"! A przy tym wszystkim przed księdzem Hainem, w tejże Moguncji za „czyny nierządne z dziećmi" zostali skazani na podobne kary zastępca kierownika chóru i wikary. W końcu w tej dziedzinie ma kler katolicki długą tradycję, nieobcą i rzymskiej kurii. Zresztą nie tylko rzymskiej. Późniejszemu księdzu i kapelmistrzowi katedralnemu, Heinrichowi Hainowi, wyznał członek mogunckiej kapituły katedralnej, już od wczesnej młodości dawano do zrozumienia, „że jako homoseksualista będzie się czuł bezpieczny w Kościele katolickim". Gdyż: „obok «banalnej prawdy, że w seminarium duchownym zagnieździło się pedalstwo», wiadomo było również, nawet wróble na dachach o tym ćwierkały, że do owej mniejszości seksualnej (w jej kontekście ludek palatynacki mówi o dupczeniu) należał także kardynał Hermann Volk. Moguncjanie nazywali swego byłego biskupa — poprzednika katolickiego prymasa Republiki Federalnej, Karla Lehmanna — „«Herminą», a w czasie procesji", ze złośliwą satysfakcją opowiadał pewien informator, „owieczki nawet już nie zadają sobie trudu, by ukryć swój podziw dla «Herminy w pląsach»". Krótko mówiąc, w „rozśpiewanej i roześmianej Moguncji" nawet piastujący wyższe urzędy i godności katolicy szepczą między sobą, że „Stary woli wtykać nos w tyłki chłopców"58. 464 „ ...dopóki Twój tron stoi mocno, nie zachwieje się też moje łóżko" Być może najrzadziej wypowiadają się dziś kręgi kościelne w sprawie prostytucji. Czy to dziwne? Chyba nie, przecież niegdyś wspierali ją nie tylko opaci i przeorysze, lecz także kardynałowie i biskupi, ba, papieże budowali lub sprzedawali burdele, a nie kto inny jak sam Pius II zapewniał króla czeskiego, powołując się przy tym nawet na św. Augustyna, że bez uporządkowanego systemu burdeli Kościół Chrystusowy nie może istnieć. To przekonanie stało się już dziś prawie dobrem powszechnym. Całkiem niedawno, bo w 1987 r. trzydziestoletnia prostytutka frankfurcka Flori Lilie pisała do wielce szanownego pana Papieża: „Widzi Pan, ja wiem: dopóki Pan głosi swoją obyczajność, będzie kwitła moja nieobyczajność, dopóki Pan będzie ukrywał wiedzę na temat zapobiegania ciąży i aborcji, dopóty mój monopol będzie trwał, dopóki spowiedź i pokuta będą zinstytucjonalizowane, grzech będzie dużo kosztował, dopóki będzie Pan definiował miłość, poczynając od obojczyka w górę, dopóty ja nie będę musiała łamać sobie głowy... innymi słowy: Dopóki Pański tron mocno stoi, dopóty również i moje łóżko się nie zachwieje."59 W dosłownym sensie chwieje się. I to mocno. Tak samo jak inne łóżka. O „wartościach czystości w celibacie" i alimentach kierownictwa Kościoła na rzecz dzieci Dzisiaj w samych tylko Niemczech żyje sześć tysięcy żonatych księży katolickich. Na całym świecie jest ich osiemdziesiąt tysięcy. Część z nich odeszło ze swego urzędu i wstąpiło w związek małżeński z dyspensą Rzymu, część — nie. Jest to jedna piąta całego kleru katolickiego. Tymczasem papież Wojtyła ciągle z żelaznym uporem broni celibatu. „Zwłaszcza", powiedział 3 maja 1980 r., przemawiając do biskupów Zairu, „księża, zakonnicy, a także zakonnice muszą mieć silne przekonanie o pozytywnych i istotnych wartościach czystości w celibacie... by bez dwuznaczności pozostać wiernymi zobowiązaniu, które wzięli na siebie dla Pana i dla Kościoła, zobowiązaniu, któremu (sic!) w Afryce i gdzie indziej przypada ogromne znaczenie jako świadectwu i zachęcie dla ludu chrześcijańskiego na trudnej drodze do świętości."60 Tak więc papież nie tylko w dalszym ciągu naucza bezżenności ze względu na królestwo niebieskie, lecz także twierdzi, że bezżenność jest lepsza od małżeństwa, że żyjący w dobrowolnej wstrzemięźliwości postępują „lepiej". Taki jest 465 „także pogląd całej duszpasterskiej tradycji pozostającej w zgodzie z nauczaniem Kościoła"61. Niewielka gromada żonatych księży wyciąga dziś ku papieżowi jak najuniżeniej rękę w geście pojednania i wolałaby raczej już dziś, niż dopiero jutro, działać (również) dla niego. Jednakże Karol Wojtyła zajął stanowisko zbyt sztywne. Nie może już zalegalizować małżeństw księży; być może uczyni to jego następca. Gdy sytuacja nie da się dalej utrzymać, uczyni to bez zastanowienia. Wszak wszystko, co przynosi korzyść, jest słuszne. Jest to zasada najwyższa. Na razie jednak żywi się nadzieję, że jakoś się uda przetrwać, utrzymując w mocy zasadę „wstrzemięźliwości", posiłkując się „wstrzemięźliwymi z własnej woli", przy czym kierownictwo Kościoła — zgodnie z wypróbowanymi metodami tradycyjnej obłudy — woli potajemne małżeństwa księży. Na dzieci płaci alimenty.62 Jego świątobliwość jest jeszcze pewien większości swego kleru. Bo przecież z czego będzie żył taki proboszcz, jeśli wyleci na bruk! Lęk o byt materialny wiąże go zwykle bardziej niż wiara, o czym wiedział już Lichtenberg. A nieco obłudy nie od dziś czyni życie duchowe bardziej znośnym. Inaczej ma się sprawa z młodzieżą. Apele papieża do młodzieży albo o „kulturze śmierci": „ Terror, erotyzm..." Papież Jan Paweł II obawia się utracić młodzież — a tym samym wszystko! W czasie wizyty w Niemczech w listopadzie 1980 r. dostrzegł „głęboką nieufność, właśnie w młodym pokoleniu, wobec instytucji, norm i przepisów. Kościół z jego hierarchiczną strukturą... przeciwstawia się duchowi Jezusa."63 Jak wszyscy totalitarni przywódcy, stale próbuje uzależnić od siebie młodzież. Chwali przed nią Jezusa, przyjaciela, „który nigdy nie oszuka" — jakby należał do niego, jakby należeli do siebie, jakby on, Wojtyła, naprawdę głosił „niezafałszowane słowo Boże". W apelu z 1 czerwca 1980 r., skierowanym w Paryżu do młodzieży francuskiej, uprzejmie i perfidnie zarazem życzył, „abyście wy... byli wszyscy mistrzami w chrześcijańskim panowaniu nad ciałem..." A przeciw pokusom „laicystycznej i permisywnej atmosfery" zalecał: „czytanie Ewangelii", „studiowanie odpowiednich dzieł", „skupione czytanie biografii świętych" — „pozostańcie w jego miłości, przełóżcie prawo moralne bez skreśleń na język praktyki, karmcie wasze dusze ciałem CHRYSTUSA..."64 466 „Mówcie każdemu, że papież na was liczy", wołał 30 września 1979 r. do młodzieży Irlandii, sugerując jej przy tym, że „nazbyt łatwo staje się zabawką w rękach manipulatorów", poddana siłom „które pod płaszczykiem większej wolności jeszcze bardziej ją zniewalają" — jeszcze bardziej? „Tak, kochana młodzieży, nie zamykaj oczu na tę moralną chorobę, która dokonuje spustoszeń w naszym współczesnym społeczeństwie i przed którą nie może was bronić wasza młodość. Jak wielu młodych ludzi zniszczyło już swe sumienia i prawdziwą radość życia zastąpiło narkotykami, seksem, alkoholem, wandalizmem i dążeniem do posiadania materialnego!"65 Pomińmy fakt, że nikt nie osiągnął większych sukcesów w gromadzeniu bogactw materialnych niż Kościół chrześcijański, który w średniowieczu był posiadaczem jednej trzeciej ziemi w całej Europie, a na wschodzie jednej trzeciej ogromnego imperium rosyjskiego do 1917 r. — i zwróćmy uwagę, że seksualizm umieścił papież między narkotykami, alkoholem i wandalizmem! 3 listopada 1982 r. zaklinał młodzież madrycką, by pozostawała w czystości „pośród tych, którzy sądzą jedynie wedle pojęć seksualizmu, zewnętrznego blasku lub obłudy" — jakby ktokolwiek na świecie był bardziej obłudny niż kler katolicki! I właśnie ten arcyreakcyjny papież wzywa młode pokolenie „ do przeprowadzenia skutecznych i radykalnych zmian w świecie i stworzenia nowego społeczeństwa pod znakiem miłości, prawdy i sprawiedliwości"! Zupełnie jak gdyby to nie jego Kościół stale, od czasów antycznych, nie stawiał na głowie wszystkiego, co uczciwie można nazwać miłością, prawdą i sprawiedliwością! „Ani narkotyki, ani alkohol, ani seksualizm, ani zrezygnowana, bezkrytyczna bierność nie są odpowiedzią na zło..."66 14 kwietnia 1984 r. Jan Paweł II zaapelował do młodzieży całego świata: „Do was należy zbadanie, czy również w was nie zagnieździł się bakcyl owej «kultury śmierci» (np. narkotyki, erotyzm i różnorakie formy występku), który — niestety! — zatruwa i niszczy waszą młodość." „Erotyzm" znalazł się tu, nie po raz pierwszy, między narkotykami i terrorem oraz różnorakimi formami występku! Mówi papież: „Jeszcze raz powiadam wam, droga młodzieży: nie ustępujcie przed «kulturą śmierci». Wybierzcie życie... Szanujcie swe ciało! Jest ono częścią waszego bycia człowiekiem: Jest ono świątynią ŚWIĘTEGO DUCHA. Należy do was, ponieważ zostało wam podarowane przez Boga."67 Ciało, tutaj umieszczone między Duchem Świętym a Bogiem, bynajmniej nie należy do młodzieży, a w każdym razie ma należeć nie do niej, lecz do Kościoła! To on rości sobie do niego pretensje! On chce nim dysponować! 467 A co ten człowiek w ogóle rozumie pod pojęciem „życia"? I duchowej „odnowy"? „Pokutę"; „świadomość człowieka, że jest grzesznikiem"; „rozumienie, że tylko wybaczający Bóg może podarować nowy początek..."68 A to wszystko znaczy jedynie: więcej władzy, jeszcze więcej władzy dla Kościoła! Jeszcze więcej swobody w wodzeniu wiernych na pasku! Oraz, tak chce Bóg, także niewiernych! Wszystkich! Przemawiając do młodzieży holenderskiej 14 maja 1985 r. w Amersfoort, Jan Paweł II zauważył, że widzi ona zbyt wiele ograniczeń stawianych przez Kościół „zwłaszcza w dziedzinie seksualności... i tego, co dotyczy pozycji kobiety w Kościele". A przecież Ewangelia przedstawia Chrystusa, który domaga się radykalnego nawrócenia, „wyrzeczenia się dóbr ziemskich"! (Aby Watykan dostał ich jeszcze więcej!) „W dziedzinie etyki seksualnej rzuca się w oczy zwłaszcza jego jasne stanowisko w sprawie nierozerwalności małżeństwa i potępienie cudzołóstwa, nawet jeśli zostało ono popełnione jedynie w sercu. A czy nie robi wrażenia wezwanie, by wyłupić sobie oko i odciąć rękę, jeśli członki te stają się przyczyną zgorszenia."69 Najpierw: „Wybierzcie życie... Szanujcie wasze ciało!" Potem: Wyłupcie oko! Odetnijcie rękę! On i jemu podobni zawsze sami sobie zadają kłam. Nowapruderia albo: „Zwrot w krajach naszych sąsiadów" Za rządów tego papieża szerzy się plaga nowej pruderii, przypominająca lata pięćdziesiąte ery Piusa XII. Rozpoczęła się nagonka na śmielsze filmy, nagonka, do której pan Wojtyła sam zagrzewa, na przykład gdy wraz z pięciuset wiernymi odmawia w Watykanie różaniec dla zadośćuczynienia za „zhańbienie Bożej Matki" filmem Jean-Luc Godarda „Je vous salue, Maire".70 Prokuratorzy rekwirują taśmy w kinach pornograficznych, ba, w Mediolanie i Rzymie doszło do podpalenia kilku kin. Podpalano również samochody wolnomyślnych socjologów i polityków, którzy wystąpili z propozycją „parków spotkaniowych". W ich domach wybijano okna. Utknęła w miejscu rozpoczęta reforma prawa karnego w zakresie przestępstw seksualnych. Likwiduje się plaże i strefy campingowe, na których możliwe było swobodniejsze zachowanie. Zdarzały się wypadki ciężkich pobić nudystów. W Rimini pewien pięćdziesięciosześcioletni mężczyzna urwał ucho chłopakowi, który nago brał prysznic, innego o mały włos nie udusili stryczkiem rodzice „niegodnie" zaczepionej córki. „Być może dotarł już do nas zwrot w krajach naszych sąsiadów", pisze LA REPUBLICCA, „być może dotrze do nas także ruch zza oceanu."71 468 Za Ronalda Reagana fundamentaliści, rygorystycznie traktujący tekst Biblii, zainicjowali krucjatą o „czystą Amerykę". Pod ich naciskiem doszło do cenzurowania bibliotek szkolnych, podręczników, tekstów na płytach gramofonowych, ich ofiarą padły nawet książki, na przykład „Ulisses" Jamesa Joyce'a czy „Huckleberry Finn" Marka Twaina.72 Młodzież amerykańska jest oczywiście uświadamiana w sposób niedostateczny, czego rezultatem jest najwyższy wśród krajów wysoko uprzemysłowionych procent nie chcianych ciąż i aborcji. Procent zabiegów przerwania ciąży u młodocianych Amerykanek jest taki jak w Anglii, Holandii, Szwecji i Francji łącznie, gdzie w szkołach odbywają się lekcje uświadamiania seksualnego, a środki antykoncepcyjne kosztują mało lub nic. Stany Zjednoczone w 1985 r. były jedynym spośród trzydziestu siedmiu państw wysoko rozwiniętych, w którym wzrastała liczba ciąż młodych dziewcząt.73 Ba, cudzołóstwo w god's own country zagraża nawet jego obronności; w kraju, o którym, nawiasem mówiąc, Thomas Jefferson, demokrata, przyjaciel ludu, powiadał, że nie miałby za złe, gdyby co dwadzieścia lat wybuchała mała rewolucja.74 W maju 1987 r. ministerstwo obrony groziło zatrudnionym w resorcie urzędnikom zwolnieniem z pracy w razie „niewłaściwych zachowań seksualnych". Za odbiegające od normy uchodzi m.in.: cudzołóstwo, wymiana partnerów, homoseksualizm i orgie seksualne.75 W Stanach Zjednoczonych, gdzie od 1973 r. wyrokiem Sądu Najwyższego przerwanie ciąży w ciągu pierwszych trzech miesięcy jej trwania jest konstytucyjnym prawem kobiety, Ronald Reagan przystąpił do walki przeciw aborcji ręka w rękę z papieżem. W trakcie tych zmagań prezydent doznał dotkliwej klęski w Senacie, choć przesądziła o niej niewielka liczba głosów. A kiedy podczas konferencji demograficznej w Meksyku, w sierpniu 1984 ogłosił, że nie zamierza więcej subwencjonować organizacji, które dopuszczają aborcję, watykański „Osservatore Romano" nie omieszkał napisać, że jest to „historyczny etap na drodze potwierdzenia prawa każdego człowieka do życia od chwili poczęcia"76. Delegaci na tę konferencję istotnie postanowili nie ułatwiać działań na rzecz aborcji jako środka planowania rodziny, idąc tym samym za wskazaniem wynikającym z inicjatywy Watykanu. Co prawda Watykan pragnął, by aborcja jako środek planowania rodziny była całkowicie „wykluczona", ale na wniosek kilku państw zgodził się na sformułowanie „nie ułatwiać". (Państwa bloku wschodniego i Chiny głosowały przeciw pasusowi, którego domagał się Rzym).77 Zgodne z polityką Watykanu było wystąpienie Reagana w lutym 1983 r., w którym wezwał uczennice, by nie stosowały pigułki antykoncepcyjnej 469 bez zgody rodziców („pigułka tylko za zgodą tatulka"), lub gdy w lipcu tego samego roku za niski poziom amerykańskiego systemu wychowawczego obwinił m.in. zbyt wiele seksu i narkotyki.78 W klasycznym kraju purytańskim afery seksualne mogą powodować upadek nawet czołowych postaci życia politycznego. W 1963 r. stracił swój urząd brytyjski minister wojny John Profumo, w 1973 r. „dziewczynki" zwichnęły kariery ministrów: lorda Lambdona i lorda Jellicoe. W 1986 r. z podobnych względów musiał ustąpić Jeffrey Archer, wiceprzewodniczący partii Margaret Thatcher. Aids, czyli zespół nabytego upośledzenia układu immunologicznego, jest bardzo na rękę wielu wpływowym kręgom kleru katolickiego. Nawet wobec tego strasznego zagrożenia nie waha się on przeszkadzać we właściwym informowaniu młodzieży o tym zagrożeniu. Kiedy w końcu 1986 r. brytyjska BBC zapowiedziała kampanię uświadamiającą w sprawach Aids, konferencja biskupów Anglii i Walii zaprotestowała w wydanym w grudniu w Londynie oświadczeniu. Może zostać tym zranione „moralne odczuwanie" licznych chrześcijan; „fundamentalną zasadą" wszelkiej informacji na tematy seksualne musi być, „że stosunek seksualny jest jedynie wyrazem miłości małżeńskiej".79 W 1983 r. w Irlandii (kiedy obowiązywał tam jeszcze zakaz sprzedaży środków zapobiegania ciąży) w trakcie zażartej ideologicznej kampanii Kościoła katolickiego, generalny zakaz aborcji nie tylko nie został zniesiony, ale jeszcze zyskał rangę artykułu konstytucyjnego. Od tego czasu kobiety przerywające ciążę są w Irlandii wrogami konstytucji — jest to niebywały triumf biskupów nad szefem rządu Irlandii, Garretem Fitzgeraldem, który nagle dostrzegł, że rozwiewają się jego łiberalizacyjne zamiary.80 A kiedy w 1986 r. rozgorzał spór na temat zagwarantowanego konstytucyjnie zakazu rozwodów — wśród krajów europejskich poza Irlandią jeszcze tylko Malta odmawia swym obywatelom prawa do rozwodu — znów kler katolicki rozpętał burzę. Biskup Clonfert, Cassidy dostrzegł zagrożenie dla wiernych w ich podążaniu „ścieżką boskich przykazań". Kardynał Thomas 0'Fiaich, prymas Irlandii, mówił o „epidemii rozwodów". A arcybiskup Dublina, McNamara porównał rozwód do katastrofy w Czarnobylu, gdyż tak jedno jak drugie „zatruwa społeczeństwo zachodnie" i wezwał do modlitwy z intencją powstrzymania „niszczenia tradycyjnych podstaw [moralności]" (przy czym w latach 1922-37 małżeństwo w Irlandii mogło być z powodzeniem rozwiązane przez Senat). Ba, proboszcz na jednym z przedmieść Dublina napisał w liście do gminy, że rozwód jest wynalazkiem nazistów i przyniósł aliantom ze sobą o wiele więcej nieszczęść niż niemiecki Wehrmacht i Luftwaffe! Kampania katolicka znów okazała się zwycięska, 470 małżeństwo w Irlandii oznacza „dożywocie", a polityką państwa „określa Kościół katolicki" (Fitzgerald)81. W 1985 r. w Holandii reforma prawa karnego w zakresie przestępstw seksualnych doznała fiaska o tyle, że liberalny minister sprawiedliwości Korthals Altes z Volkspartij voor Vrijheid en Democratie (WD) musiał pogodzić się ze skreśleniem w proponowanym dokumencie „wieku chronionego" z szesnastu na dwanaście lat. Kontakt seksualny między dorosłymi a młodocianymi, związek seksualny z osobą niepełnoletnią, nawet gdy nie pozostaje ona w stosunku zależności „od sprawcy", są w dalszym ciągu czynami zabronionymi przez prawo, a granicą wieku niekaralnych kontaktów seksualnych pozostaje wiek szesnastu lat. W Republice Federalnej hierarchowie od dawna walczą zwłaszcza przeciw przerywaniu ciąży i lekcjom wychowania seksualnego w szkołach. W sprawie bawarskiej ustawy o wychowaniu seksualnym w szkołach, wypowiedział się biskup Graber. Było to 13 maja 1980 r. przy okazji uroczystości ku czci Matki Boskiej Fatimskiej w Vilsbiburgu. Oto jego słowa: „Znów musimy postawić pytanie: Czyż nie żyjemy w totalnie zanieczyszczonym przez seksualizm świecie? I oto teraz u nas w Bawarii stało się coś, co w kraju będącym pod opieką Patrona Bavariae nigdy nie powinno się było wydarzyć, ustawa o wychowaniu seksualnym w szkołach." Dlatego biskup Graber przypomniał „straszliwie poważne słowo Chrystusa" (w tym wypadku odnosiło się ono zapewne do wszystkich chrześcijańskich polityków tego landu, nie wyłączając jego katolickiego ministra oświaty i prezesa Komitetu Centralnego Niemieckich Katolików): „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza" (Mt. 18, 6). Taką ustawę trzeba bowiem widzieć, powiedział biskup „na tle seksualnego zakażenia, niby niewiasty na szkarłatnoczerwonym zwierzęciu..." Graber przypomniał o „seksualnej swobodzie, masowym morderstwie aborcji, emancypacji seksualnej, cudzołóstwie, stosunkach przedmałżeńskich, homoseksualizmie", krótko mówiąc, o wszystkim, co napisano już w 1 rozdziale Listu do Rzymian, „gdzie Paweł przedstawiał w mocnych słowach brud nieobyczajności, w którą obecnie znów popadliśmy. Do tej całej panoramy przynależy ustawa o nauczaniu seksualnym w szkole — ...Być może zrozumiemy, dlaczego przed chwilą zwróciliśmy uwagę na ścisły związek między niewiastą a zwierzęciem: seksualizm prowadzi do zezwierzęcenia."83 471 Dokąd prowadzi Kościół, pokazuje jego trwająca dwa tysiące lat historia, tonąca we krwi i zbrodni. Miała w niej swój udział jego straszna moralność seksualna w przeszłości, będzie miała i w przyszłości. Także bowiem dzisiaj, gdy znaczna część ludzkości głoduje lub wręcz umiera z głodu, Kościół całkowicie otwarcie i z całą właściwą mu bezwstydną brutalnością zwraca się przeciwko państwowym programom planowania rodziny. Nie kto inny jak papież Jan Paweł II (Wojtyła) w przemówieniu do sekretarza generalnego Światowej Konferencji Demograficznej z 7 czerwca 1984 r. powiedział „..Kościółpotępia jako ciężką obrazę dla ludzkiej godności i sprawiedliwości wszelkie poczynania rządów lub innych agend, które w jakikolwiek sposób usiłują ograniczać swobodę małżonków w sprawie decydowania o potomstwie. Zgodnie z powyższym każde brutalne posunięcie tych organów na rzecz zapobiegania ciąży lub wręcz sterylizacji i aborcji należy potępić i ze wszystkich sił odrzucić. W taki sam sposób należy nazwać «wielkim bezprawiem» fakt, że w stosunkach międzynarodowych pomoc gospodarcza dla wsparcia krajów słabo rozwiniętych jest uzależniona od programów zapobiegania ciąży, sterylizacji i aborcji" (Familiaris consortio Nr 30).84 Liczba ofiar, niezależnie od tego jak wielka, zapewne nigdy nie wywoływała w papieżach litości. Nawet miliony przypadków śmierci głodowej nie czynią wrażenia na Janie Pawle II. Czy przemawia w Fuldzie czy na Nowej Gwinei, zawsze jest twardy i bezwzględny, zawsze upiera się, by głosić „stanowczo żądanie Jezusa (!) bez skreśleń". „Nie obawiajmy się nigdy, że żądania mogłyby być zbyt wygórowane dla naszego ludu. Jest on zbawiony przez cenną krew Chrystusa: jest jego ludem."86 Oczywiście dostojny łapiduch wie także i to: „W dzisiejszych czasach na życiu narodów... odciskają się wydarzenia, które świadczą o oporze przeciw BOGU, przeciw jego planom miłości i świętości, przeciw jego nakazom w dziedzinie małżeństwa i rodziny... Można zatem mówić, że przez współczesne społeczeństwo przebiega szeroka fala niezgody ze Stwórcą i Zbawcą JEZUSEM CHRYSTUSEM."87 I dzięki Bogu! chciałoby się wykrzyknąć. Można mieć tylko nadzieję, że ta fala będzie się stale rozszerzać, że pewnego dnia pochłonie całe to zbawienie, w którym nie ma nic pewnego poza zyskiem. Przypisy Pełne tytuły ważniejszych źródeł starożytnych znajdują się w aneksie zamieszczonym za przypisami (s. 526 i d.). Pełne tytuły cytowanej literatury pomocniczej — w bibliografii na stronie 529 i d. Autorzy prac, do których sięgnięto nie więcej ni raz, występują w przypisach pod samym tylko nazwiskiem. Przekłady cytatów z Biblii za: Biblia tysiąclecia, wydanie trzecie poprawione, Poznań-Warszawa 1980; Biblia polska 064, wydanie XII, Warszawa 1984. Motta 1. Nietzsche III 826 2. HalbfaB, H., Gide, Andre 89 3. Reich, Die sexuelle Revolution 22,47 i d. 4. Comfort, Der aufgeklarte Eros 67 Wielce budujący wstęp 1. Hoche84 2. Metz,J.B.493 3. Tamże 489,495 4. Tamże 490 5. Tamże 496 6. Wyraźnie mówią o tym liczne partie tej książki. Por. w tej sprawie stwierdzenia u: Stephens 259. Także: Bell21 id. 7. Por. Packard 69. W kwestii wpływów przykazań mojżeszowych na nasze prawo także: Ullestram 30 8. Jager 29 i d. Bauer, F., Schuld und Siłhne 1 i d. Ott, Christliche Aspekte 167 i d. 9. Por. Hanack 32 i d., 256 i d. 10. Cyt. za Ott, Christliche Aspekte 183 11. Hanack 256. Por. także Ott, Christliche Aspekte 167 i d. 12. Por. w tej sprawie Roz. 22. Roz. 24 w sprawie kazirodztwa i in. 13. Por. Kinsey, Das sexuelle Verhalten des Mannes 418 14. Por. Ahlmark-Michanek 67 15. Znani politycy, ministrowie i burmistrzowie wielkich miast tracą urzędy z powodu błahych przygód erotycznych. Spotkało to Jacka Profumo, brytyjskiego ministra obrony w 1963 r. i burmistrza Hamburga Paula Nevermanna w 1965 r. Tymczasem politycy prowadzący politykę wyzysku i zniewalania, winni wybuchu wojen i ich prowadzenia, sprawują swe urzędy, ciesząc się poważaniem 16. Choć jesteśmy przede wszystkim istotami dziennymi, a wśród zwierząt tylko te parzą się w nocy, które są zwierzętami nocnymi. Zwierzęta dzienne parzą się w ciągu dnia. Każdy rodzaj zgodnie ze swą największą aktywnością. Por. Ford-Beach 89 i d. Wprowadzenie Rozdział 1 1. Neumann, E. 157 2. Cyt. przez Stob. flor. IV 25, 13 3. Hartmann 147 i d. 4. Dobry komentarz do pojęcia „prehistoria" daje Pannwitz 3 5. Varagnac, A., w: Grimal I29 6. Por. Neumann, E. 256 i d., 267 i d. i in. 7. Matka nigdy nie jest wątpliwa, niepewność dotyczy tylko ojca 8. Por. Neumann, E. 99 i d. Bohmers Marin-ger 193 i d. James, The Cult 13id. Schuch-hardt 27 i d. Menghin 148. Miiffer, A. v. 29 i d. Kiihn, Das Erwachen 168. Według K. ta „pramatka", owo kobiece „bóstwo" zostało stworzone przez „Boga samego, ojca wszystkich rzeczy" 9. Por. poza dziełami wymienionymi w ostatnim przypisie: Grimal I29. Barton, G. A., w: Proceedings of the American Philoso-phical Society, Philadelphia, 1940,1354 i d. Albright, Von der Steinzeit 127 i d. Heiler, Die Religionen 60 i d. Weber, A. 32. Ryciny w: Neumann, E. Tablica I, Muller, A.v. Tablica 2, Hancar 93 i d., Behn Tablica 2, Leicht 27, Maringer Tablica 14, Narr 318 i d. Równie odkryte w 1969 r. w Nadrenii (Feldkirchen/Gónnersdorf opodal Andernach), liczące 13000-15000 lat statuetki Wenus z epoki lodowcowej (sporządzone z kości, poroży lub kłów mamucich) i wiele analogicznych wyobrażeń, wyróżniają się brakiem głów, bardzo wąskimi taliami i wydatnymi pośladkami: Schulze-Reimpell 10. Tak u Heilera, Erscheinungsformen 412. Por. także Bergmann 240 i d. Dreikurs 31 i d. Millett 43 i d. iin. 11. Heiler, Erscheinungsformen 457,464. Por. także 56 Ajschyl. Suppl. 890 i d., 899 i d. 12. Albright, Von der Steinzeit 134 i d. Neu-mann, E. 101 i d. James, The Cult 22 i d. 13. Maringer 240 i d. 14. Tamże 235 i d. Kiihn, Die Felsbilder 121,150, 195,205 i in. James, The Cult 42 i d. Jettmar, K., w: Die Religionen Nordeur-asiens 317 15. Por. Heiler, Die Religionen 67 16. Neumann, E. 270 17. Por. w tej sprawie doskonałe wywody de Beauvoir 73 i d. Także zawierającą wiele informacji pracę Herrmanna 208 i d. Neumann, E. 60 i d., 268 i d. podkreśla jednak, że „archetypowa struktura Wielkiej Matki" sięga o wiele dalej w głąb czasu. W sprawie twórczej działalności kobiety w pierwotnych strukturach społecznych por. te Hays 28 id. 18. Soph.Ant. 339. Heiler, Erscheinungsformen 38 i d. Vacano 166 i d., zwł. 170. O kulcie Ziemi także u Clemena I 166 i d. Sprawy podstawowe: Dieterich 19. Hesiod. theog. 535, 586; Fr. 216. Por. Horn. II. III 243,265. Od. III 3. Ajschyl. Pers. 618; Hik. 890 i d.; Ch. 127; Pind. Nem. 6, 1 i d.; Eur. Phoin. 686 20. Nestle I 59. Por. te Wilamowitz-Moellen-dorff I276 21. Por. Leese 12 22. Także rysunki naskalne Europy w ostatnich tysiącleciach przedchrześcijańskich przedstawiają płodność jako „punkt wyjścia wszelkiego doświadczenia religijnego": Kiihn, Die Felsbilder 103, 177 23. Przykłady u Meyera, J. J. 201 24. Bertaux 165 25. Albright, Von der Steinzeit 234 26. Wielkie znaczenie wody w kultach płodności zaznacza się, być może, ju w zwyczajach ofiarnych myśliwych epoki lodowcowej: Maringer 141. Na temat prastarych wyobrażeń o świętości wody i jej znaczeniu w religiach: Heiler, Erscheinungsformen 39 i d. Na temat „wody życia" w baśniach wielu ludów: Rohde II390 Przyp. 1 27. Albright, Von der Steinzeit 190 28. Bergmann 171 29. Deschner, Abermals krahte der Hahn 365 id. 30. Miiller, J. 12 z odniesieniem do egipskiej „Bogini Matki Neith", która później stopiła się w jedno z Izydą: Bertholet, Wórterbuch 11 31. Heiler, Die Religionen 666. James, The Cult 11 32. Por. Wagner 109 i d. Meyer, J. J. III 195; I 80. Na pieczęciach syryjsko-babilońskich widnieją ryby i symbolizujące vulvę romby: Herrmann 245. Na terenie świątyni syryjskiej bogini Atargatis znajdowały się święte ryby: Rosę 59. Podbrzusze beockiej Wielkiej Bogini jest ukształtowane w formie ryby: Neumann, E. 262. Por. także Maringer 274. Heiler, Erscheinungsformen 79. Leisegang 151 i d. Neumann, E. 143 i d. 33. Grupp III 38. Heinz-Mohr 280 i d., 107 i d., 255 i d. Rothes 400. Betz 14. Deschner, Abermals krahte der Hahn 272 i d. Całościowo Dólger, Ichthys, w różnych miejscach 34. Apul. met. 12,5. Bertholet, Wórterbuch 265, 30, 54. Bulletin of the American Schools of Oriental Research, Baltimore 77, 6 i d. Bergmann 171 35. Licht154.Wallis213id. 36. Heiler, Die Religionen 376. Por. także Gonda I232 i d. 37. Zimmer 190 38. Beauvoir 159 39. Por. Herrmann 216. Rustow 1 i d. 40. Cyt. za de Beauvoir 84 41. Neumann, E. 99 i d. James, The Cult 138 i d. Por. także Kirchner 680 i d. Herrmann 82 i d. de Beauvoir 80 i d. 42. Rosę 15 43. Herrmann 127,214. Heiler, Erscheinungsformen 62 i d., 38 i d. 44. Hom. Od. V, 125 i d. Por. Hesiod. theog. 969 i d. 45. Herrmann 127 i d. Por. także 82. Gonda 1257 46. Ajschyl. frg'. 395,25. Cyt. za V. Groenbech II243 Rozdział 2 1. Jako sentencja Siwy cytowane w: Meyer, J. J.1 181 2. Alain 120 3. Meyer, J. J. I202. Por. także I 8 4. Vacano39 5. Herrmann 214. Dalsze przykłady w: Meyer, J. J. 17 i d. Por. także Disselhoff 197 i d. 6. Meyer, J. J. I201 id. 7. deBeauvoir84 8. Herrmann 214. Groenbech II 243. Por. Deubner 65 i d. Jambl. myst. 1, 11 9. Deubner 66 10. Por. Heiler, Erscheinungsfonnen 102. Van der Leeuw, Der Mensch 157 11. GondaII200 12. Meyer, J. J. I61 13. Van Leeuwen 115 14. Evola244 15. Tamże 16. Tamże 243. Por. także Stoll 664 17. Kónig,M. 92 18. Maringer 200,226,233. Heiler, Die Reli-gionen 61. Por. także Kuhn, Die Felsbilder 100 19. James, The Cult 35 i d., 103. Gonda I6 i d. Heiler, Die Religionen 209 i d. 20. Meyer, J. J. III 163 i d., 180. Przytaczane niekiedy w nawiasach przez M. słowa w językach oryginału opuszczono 21. Tamże III 186 22. Stoll 638. Heiler, Die Religionen 371 23. Gonda II79 24. Tamże I256. Glasenapp, Glaube und Ri-tus 43. Podobnie: Die nichtchristlichen Religionen 165. Heiler, Erscheinungsfonnen 35, 103. Podobnie: Die Religionen 304. Meyer, J. J. I68. Evola 309. Grimal II 77 i d. 25. Stoll 676 i d. Grimal II179 i d. Heiler, Er-scheinungsformen 102. Por. także Licht 20 oraz Lewandowski 188 i d. Tiillmann 199 id. 26. Dammann 9, 150,211, 103. Nieco obszerniej Stoll 673 i d. 27. Meyer, J. J. I15 Przyp. 2. Cole 140 i d. 28. Hippol. refut. V 7 29. Wilamowitz-Moellendorff II 379 i d. Por. także Licht 91. Stoll 650 i d. 30. Licht 75. Por. także Wilamowitz-Moellendorff 1 205 31. Herter10id.,48id. 32. Por. Arystof. Ach. 247 i d., 263,276. Plut, De cupiditate Divitiarum 527 D. Deubner 141 i d., 134 i d. Meyer, J. J. I238, 71. Stoll 656 i d. 33. Firm. err. c. 10; Klem. Al. protr. II14,2. Ar-nob. udv. nat. V 19. Paus. 1,27, 3. Deubner 16 i d. Por. także 10, 60 i d. Broneer, Eros and Aphrodite 49 i d. Podobnie A. Myce-naean, Fountain 428 i d. 34. Ov. fast. I400,415; 6, 319 i d., 334. Mart. 6,16. Wilamowitz-Moellendorfl II 320 i d. 35. Stoll 665. Por. także Rosę 173. Heiler, Er-scheinungsformen 103 36. Herod. II51. Por. także Paus. VI26,5. Rosę 143,147. Kerenyi 101. Klem. I232 37. Aug. civ. Dei 7,21. Por. także Varro ling. 6, 14. Ov. fast. 3, 725 i d. 38. Meyer, J. J. I188. Por. 154. Stoll 664 39. Evola244id. 40. Bertholet, Wórterbuch 177. Stoll 668. Fri-schauer, Morał 8 41. Kuhn, Die Felsbilder 181 id. Por. Bertholet, Wórterbuch 558. Także słowiańskie bóstwo imieniem Jaryła, będące personifikacją wiosny, było przedstawiane ityfallicznie: Heiler, Erscheinungsformen 103. Tak samo bywał wyobrażany nawet Mitra, choć związany z tym bóstwem kult podkreślał surowy ideał czystości: Meyer, J. J. I 30. Deschner, Abermals krahte der Hahn 76 i d. 42. Por. w tej sprawie także Meyer, J. J. 116,30,230; II111; III 228 id., 91 Przyp. 1. Tutaj cytat 43. Frischauer, Morał 23. Heiler, Erscheinungsformen 103 44. Ronner251 45. Tamże. W sprawie kontrowersyjnej ortogra-fii por. złote ABC;„ Das Veilchen schreibt sich stets mit V; bei Fotze weiB man's nicht genau": Kiipper II307 46. Schubart62 47. Heiler, Erscheinungsformen 103 Rozdział 3 1. Evola304id. 2. Herod. I199. Por. także Strab. XI 532. W sposób mniej suchy i zapewne bliższy rzeczywistości, szeroko i z upodobaniem, maluje tę i inne orgie Fiirstauer w: Sitten-geschichte des Alten Orient 172 i d. 3. Herod. II64 4. Strab. XI14, 16 5. James, Das Priestertum 145 6. Por. Evola 304 i d. Heiler, Erscheinungsformen 415. Jastrow II 387 7. Evola 304 i d. Por. Heiler, Erscheinungsformen 244 8. Tak Pannwitz 80 i d. Por. także Hays 122 id. 9. Bomeman II422 10. Dóller 12. Heiler, Erscheinungsformen 217 i d. Por. także Die Religionen 191 i d. O zasięgu prostytucji świątynnej w Egipcie: Otto, W, Beitrage zur Hierodulie 27,29. W ostatnim wierszu swej długiej rozprawy autor zauważa: „Z prostytucją świątynną spotykamy się równie w związku z niewolnicami świątynnymi!" 11. Por. w tej sprawie Otto, W., Beitrage zur Hierodulie 71 i d., Przyp. 223, także Farnell 74 id. 12. Bertholet, Wórterbuch 29 13. Cyt. w Rudeck 239. Por. Strab. VIII 6,20; 12,2,3. W tej sprawie Licht 276. Także Selt-man 141 i d. 14. S.Mos. 23,18; 2. Krl. 23, 7; Am. 2, 7. Dalsza polemika proroków: Oz. 4, 13 i d.; Mi. 1, 7; Jr. 5, 7; Iz. 57, 9 i d. Por. także Ringgren 38 i d., 242 15. ClemenI354 16. Gonda I7 i d., 232 i d.; II49 i d. Modę 68. Evola 305, 388 i d. Meyer, J. J. w różnych miejscach. Glasenapp, Glaube und Ri-tus 43. Heiler, Die Religionen 372 17. Langdon, St., w: Schmókel, Heilige Hoch-zeit 17. Por. także 35 18. Evola 307 i d. Baumann 77, 129. Topitsch 24 19. Heiler, Die Religionen 183 i d. Schmókel, Heilige Hochzeit 11 i d. James, The Cult 50 i d. Tego samego autora: Das Priestertum 146, 149 20. Herod. I181 i d. Por. Leeuwen 56. Obszerniej na temat „wieży Babel" Gamm, Sach-kunde 29 i d. 21. Tak James, Das Priestertum 146. Por. także Frankfort 297 22. Widengren41 id. 23. Ringgren/Stróm 50 i d. 24. de Vries 138 i d., 127 i d. Por. także 227 i d., 239 i d. 25. Heiler, Die Religionen 535, 531. O szacunku dla kobiet u Germanów: Tac. germ. 8 26. Ringgren 38 i d. Por. także James, The Cult 74 i d. Heiler, Die Religionen 569. Ringgren/Stróm 85 27. Ringgren/Stróm 71 28. Schmókel, Heilige Hochzeit 36 i d. Streszczenie 118 i d. Patrz także Ringgren 12,180 id. 29. Gonda II49 30. Heiler, Die Religionen 395 i d. Tego samego autora, Erscheinungsformen 243 i d. Stoll 689. Por. także Gonda II 33 31. Heiler, Erscheinungsformen 244. Por. także Evola 408 i d. 32. Findeisen. Por. także Fuhrmann 33. Heiler, Erscheinungsformen 77 i d., zwł. 84. Rosę 175 i d. Nebel 131. Neumann, E. 140,259 i d. 34. Maringer 246,312. Por. także Heiler, Erscheinungsformen 78 i d., 82 i d. Kiihn, Die Felsbilder 140. Pouczający w tym względzie jest opis rytuału ofiary z byka, z obszaru Afryki Zachodniej, przytoczony przez Kerćnyi'ego 169 i d. 35. Herod. II46. W tej sprawie Evola 312 36. Ov. fast. II438 i d. 37. Licht 99. Meyer, J. J. I 89, 116,125, 154; III 163. Heinz-Mohr 54 38. Rosę 154, 163 i d. dtv-Lexikon der Antike, Religion/Mythologie II143 39. 3. Mos. 16,5 i d.; Mt. 25,31 i d. Heinz-Mohr 54 id. 40. de Vries 244. Por. także Ringgren/Stróm 389 i d. 41. Por. Ringgren/Stróm 148, 358,409 i d., zwł. 210. Następnie Heiler, Erscheinungsformen 205,243. Herrmann 219. Clemen I 179 i d. 42. Cyt. w: Meyer, J. J. III 241 i d. Przytaczane niekiedy w nawiasach przez M. słowa w językach oryginału opuszczono 43. Tak Meyer, J. J. III 248 44. Ringgren/Stróm 320, 333. Rosę 97 45. Cyt. w: Nestle I 87. Por. Deubner 84 i d. Evola 384 i d. 46. Arnob. adv. nat. V 21. Klem. Al. protr. II16. Por. także James, The Cult 148 47. Zabarwiony beletrystycznie przez Fiirstau-era opis tego rodzaju orgii masowych: Sit-tengeschichte des Alten Orient 175 i d. być może lepiej trafia w sedno ni niejeden suchy i uczony komentarz 48. Bomeman II 148 i d. 49. Heiler, DieReligionen521 50. Epiph. haer. 26,4 i d. W tej sprawie Fendt 3 id. 51. Por. Klem. Al. strom. 3, 34 i d., 3,2,27 52. Evola345id. 53. Tamże 54. Tamże 55. Tamże 302 i d. Heer, Abschied von Hóllen 164 id. 56. Evola383id. 57. Pot. w sprawie powyższego Bomeman 137,267, zwł. zaś 28 i d. 58. Nietzsche II 869, 859, 864 Księga pierwsza Rozdział 4 1. Fromm, Das Christusdogma 115 i d. 2. Mehnert 11. Por. także de Beaurair 85 3. Brock 146 4. Iz. 26,19. Ringgren 218 i d., zwł. 224 i d., 293 i d. Bousset, Die Religion des Juden-tums 400 i d. 5. Grimal I 135 i d. 6. 1. Mos.14,18 i d. Por. także 21,33: El Olam; 31,13: El z Bethel; 33,20: El Elohe Yisrael. Następnie: 1. Mos. 16,13; 17,1; 28,3; 35,7; 11, 37; 48, 3 i in. Ringgren 92. Por. także 18 i d., 52 i d. Albright, Von der Steinzeit 232. Cornfeld V. 1110 i d., zwł. 1112. Eissfeldt 25 i d. Ringgren 55 i d. W każdym razie„ jest rzeczą oczywistą", że religia związana z Elem zasadniczo różni się od religii związanej z Jahwe: Alt I4 i d., 64. Por. takżeBeekl9id. 7. Beer 1,4. Clemen I 164 8. Por. Heiler, Erscheinungsformen 34 i d. Bertholet, Wórterbuch 529 i d., 350 9. Roder15id.,31,55id. 10. Ringgren 21 i d. Heiler, Erscheinungsformen 112 11.1. Mos. 29,23; 29,28; 30,4; 30,9 12. 1. Mos. 28,11 i d. Por. także Cornfeld II297 i d., V 1110 i d. 13. 1. Mos. 35,12 i d. Por. 31,43 i d.; 5. Mos. 16,22; Oz. 10, 1 i d.; Mi. 5, 12; Jr. 43, 13 i in.; 2. Krl. 23,14. W tej sprawie te Beer 12 i d. 14. Por. Gressmann, Die Ladę Jahwes 40. Gamm, Sachkunde 37 i d. Roder 79. Por. także Klem. Al. Cohort. 100,4 15. l.Mos. 24,2; 47,29. Beer 7. Nie wyprowadza wszakże całego izraelickiego kultu stel od kultu fallusa, jak wielu innych badaczy 16. Iz. 57, 8; 16, 17; Jr. 2,27; Pred. 3, 5. W tej sprawie Beer 7 17. Vacano 148 18. MorelI 14 IV. Obszernie: Neumann, E. 299 i d. Por. także Herrmann 130 i d. Clemen 41, 90 i d., 168 i d., 227 i d., 338 i d. Heiler, Erscheinungsformen 67. Bertholet, Das Geschlecht 5 i d. Meyer, J. J. 1 17 i d., 98 i d. 20. 5.Mos. 12,2 i d. 21. 1. Mos. 21, 33. Inne ważne i święte drzewa lub gaje Biblii: 1. Mos. 12,6; 13, 18; 34,4; Sdz. 9, 37; Por. także Ps. 104, 16 22. 1. Mos. 12,11 i d.; 20,1 i d. Por. także 1. Mos. 26,7 i d. 23. 16. Syn. Tol. c. 2 24. Syn. Paderb. c. 21. Por. także 2. Syn. Arles c. 23; Syn. Auxerre (585) c. 3; Syn. Nantes (658) c. 20 25. Wyjątki: Iz. 66,13; 49, 15. Por. także 5. Mos. 32, 11; 32, 18 oraz niektóre psalmy. W tej sprawie Bertholet, Das Geschlecht 8. Por. także tego samego autora, Worterbuch 240. Ringgren 28, 39,41 26. Por. zwł. Księgę Jozuego, ale te Sdz. 1,4 i d.; 1, 17; 1,22 i d.; 4, 18 i in. 27. 5. Mos. 12,2 i d. 28. 1. Mos. 9,20 i d.; 26, 7 i d. i in. Por. Noth 133 29. Sdz. 1 30. Sdz. 6,25 i d. i in. Albright, Von der Stein-zeit 293 i d. James, The Cult 78 i d. Noth 95 i d. Cole 151 id. 31. 1. Krl. 11,4. Albright, Von der Steinzeit 293. Cdrnfeld II417,419 32. Albright, Von der Steinzeit 297 i d. Por. Cornfeld III 667 i d. 33. 2. Krl. 21, 3 i d.; Jr. 7, 18. Por. Albright, Ar-cheology 168 i d. James, The Cult 80. Ringgren 38 i d., 42. Bertholet, Worterbuch 49 34. 1. Sm. 2,22; Oz. 4,14; Am. 2, 7 i d. Por. w tej sprawie na przykład Gressmann, Die alteste Geschichtsschreibung 7. Doller 12. James, The Cult 81 i d. Cole 257 i d. 35. Jr. 5, 7; 4,30 36. 1.Krl. 18,40 37. Am. 2, 7; 8, 14; 5, 5; Oz. 2, 13; 4, 12 i d.; Iz. 1, 11 i d.; Jr. 2, 5; 11, 10 i d. i in. Także Pedersen 25. Cornfeld II445 i d. 38. Por. Ringgren 246. Albright, Von der Steinzeit 296, 315 i d. 39. 2.Mos. 34, 13; 34, 15 id. 40. Oz.3,2 41. Oz. 1,2. Cornfeld III 648 42. Oz. 2, 13. Por. także 4, 1 i d.; 6, 8 i d.; 8, 5 i d. James, The Cult 83. Ringgren 244. Cole 13 i d. Bertholet, Worterbuch 234 43. Cornfeld III 647 44. Iz. 57, 3 id. 45. Hes. 8, 6 i d.; 23,20. Por. także 6, 7; 23, 5 i d.; 23,16 i d. 46. Jr. 5, 7 i d. 47. Bened. reg. 42 48. 1.Mos. 6, 1id.; 7, 17 id. 477 49. 5.Mos.27, 15 id. 50. Tak Bousset, Die Religion des Judentums 425 51. Cudzołóstwo: 3. Mos. 20, 10. Kazirodztwo: 3. Mos. 20,11; 20,17. Homoseksualizm: 3. Mos. 20, 13. Sodomia: 3. Mos. 20, 15 i d. Por. także 2. Mos. 22,19; 3. Mos. 18,23; 20, 15; 5. Mos. 27,21 52. 3. Mos. 15, 1 i d.; 12, 1 i d.; 2. Sm. 11,4; 3. Mos. 13 i 14; 4. Mos. 19, 11 i d. 53. 3. Mos. 14,18 54. 3. Mos. 15, 16 55. 3. Mos. 15, 3 id.; 5,2 id.; Hag. 2, 14 56. 3. Mos. 19,20 i d.; 22,3; 1. Sm. 20,26 i wyż. Całościowo: Schótz. Także Strahtmann I46 id. 57. 1. Mos. 3,7; 3. Mos. 16,4 58. 2. Mos. 28,42 i d. Por. 20,26. Dalej Hes. 16, 37; 16, 39; 23, 18; 23,29; Oz. 2, 12 59. 5. Mos. 25, 11 id. 60. 1. Mos. 3,16. Także Dóller 6. Millett 66 i d. 61. Gamm, Sachkunde 16. Heiler, Erschei-nungsformen 485. Por. 200 62. Bousset, Die Religion des Judentums 426 id. 63. Tamże 64. Argumenty za u Strahtmanna 20 i d. Por. te Walter 8 i d. Frischauer, Sittengeschichte I 184 i d. Schar 229 i d. Jetter 93. Brock 143 i d. Horst 1068 65. Strahtmann 19 66. Brock 143 67. Por.Doller74id. 68. 2. Sm. 3,2 id. Walter 4 69. 1. Mos. 4,19; 16, 3; 29,23; 28,30; 4, 9. Por. odpowiednie fragmenty u Cole'a. Ringeling, Bund und Partnerschaft 246 i d. Weber, M. 119. Doller 43 id. 70. 2. Mos. 20, 17; 5. Mos. 22, 13 i d.; 5,21 71. 1. Krl. 11,3. Swego czasu niektórzy mniej bogobojni władcy, tacy jak król Loango lub król Mtesa z Ugandy, pozwalali sobie na haremy złożone z 7 000 kobiet. Post 1307. Por. także Fangauer 9. Siebenschón 87 72. Rade 5 73. Por. Weber, M. 122. Bortholet, Wórterbuch 545 74. 3. Mos. 21, 7; 21, 14 75. Doller 39. Sdz. 11, 37 i d.; 1. Sm. 1, 6; 1. Mos. 30,I. W tej sprawie na przykład Le-grand 15 i d. 76. Por. Kohler76 77. Weber, M. 119 78. Iz. 4,1; 1.Sm. 1,11 79. Łk. 1,48 80. Strahtmann I23 81. Por. Weber, M. 135. Borneman II 555. Elementy bardziej pozytywne podkreśla Oyen 165 82. Także Żydzi pozostający w diasporze nie byli nastawieni na wstrzemięźliwość. Por. Strahtmann I 101 id. Rozdział 5 1. RohdeII124 2. NietzscheII881 3. Horn. II. 16,233 4. Najwcześniej poświadczone u Pindara, później u Herodota 4 36; Płat. Charm. 158 B. Por. także Orig. Cels. 3,31 5. Herod. 4,13 i d. W tej sprawie Bolton 6. Diog. Laert. I 109 i d. Arystot. Ath. poi. 1. Plut. Soi. 12 7. Rohde II62 i d. Nestle I 60 i d., 82 i d. 8. Por. Nestle I 37 i d., 59 i d. Fehrle 222 i d. Wilamowitz-MoellendorffII 202 i d. Rohde II 89. Także Kelsen 68 i d. 9. Płat. rep. 364 B. Krat. 400 C. leg. 829 D 10. Por. Płat. Krat. 400 C. Gorg. 493 A 11. Płat. leg. 6, 782 C 12. Płat. rep. 2, 363 C 13. Nestle II42 14. Eur. Hipp. 952. Płat. leg. 6, 782 C. D. Herod. II 81 15. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 82 i d. Dla zbawienia duszy od „koła narodzin" propaguje się tu „pitagorejski sposób życia": ascezę, oczyszczenie, powstrzymanie się od spożywania mięsa i ryb: Płat. rep. 10, 600 B. Rohde II 163 i d. 16. Cyt. za Beauvoir 85 17. Płat. rep. II377 A i d., 414 B i d., leg. II663 D i d., leg. X 907 D i d. Wilamowitz--MoellendorffII 247 18. Płat. Tm. cap. 41. Phaid. 81 C. 83 C. D. Phaid. 250 C. rep. 10, 611 C/D 19. Klem. Al. wg Griindela, Aspekte der Ethik 80. Nietzsche II 892; III 1248. Por. także II 1028, 951; III 1297 20. Wachter 2 i d. W sprawie tego rodzaju wyobrażeń u innych ludów patrz tamże 34 i d. oraz 63 21. Rohde II72 i d. Tam liczne przytoczenia źródeł. Podobnie u Wachtera 25 i d., 55 i d., 64 i d. Por. także Strahtmann 197 i d. 22. Por. Rohde II 74 i. d., zwł. Aneks II405 i d. znów z licznymi dowodami. Wachter 35 23. Tak Heiler, Erscheinungsformen 186 24. Liczne dowody u Wachtera 7 i d. 25. Clemen 279 i d. Por. Deubner 75 i d. 26. Por. Strahtmann I215 i d. 27. Clemen I279 28. Deubner 76, 80. Bardzo podobne elementy powracają później w chrześcijańskiej komunii. Obszernie na ten temat u Deschnera, Abermals krahte der Hahn 268 i d. 29. Dowody u Strahtmanna I201 30. Demosth. w Timocr. 758. Wg Homstein--Faller 33 31. Tib.eleg.2, 11 32. Plut. Ouaest. conv. 3, 6 33. Hornstein-Faller 33 34. Ov. met. 10,434. Deubner 50 i d. 35. Liczne dowody u Fehrlego 90 i d. 36. Plut., De Pythiae oraculis 7, 589. Por. także Num. 9 37. p. 759 D 38. Por. Paus. 2, 33,2; 7,24,4. Deubner 12 39. Paus. 9,27, 5; 8, 13, 1 40. Tac. ann. 2, 86. Gell. noct. att. 7, 7,4. Plin. nat. hist. 28,13. Suet. Vit. 16. Por. Strahtmann I159 i d., 172 i d. 41. Plin. nat. hist. 28, 39. Stoll 976 42. Plut. Num. 10. Liv. 12, 57,2 i d. Stoll 976 43. Tak Heiler, Erscheinungsformen 200 44. Tak Clemen I276. Por. Strahtmann I236 id. 45. Fehrle 110id. 46. Cyt. zaHays 140 id. 47. Strahtmann I207,210 48. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 289 i d. 49. Epict. diss. 3,27,1. Por. także 2,4, 1; 1,28, 13; 2,22, 7. W tej sprawie Preisker, Chri-stentum und Ehe 22 i d. Por. także Plut. amat. 4,415 i d. 50. Por. Rohde, E., Der griechische Roman und seine Vorlaufer 466 i d. Wg Preisker, Chri-stentum und Ehe 152. Por. także Preisker, tamże 25 i d. Miiller, J. 28 i d., 40 i d. Przecie było nawet kilku myślicieli stoickich i neoplatońskich, którzy bezżenność stawiali wyżej ni małżeństwo. Por. Epict. Diatr. 3,22; 3,26 i d. Także: Oepke I779 51. Por. Deschner, AbermalskrahtederHahn2K9 id., 135 id. 52. Overbeck, Uber die Christlichkeit unserer heutigen Theologie. Cyt. za Lampl, Over-beck 361 53. Meyer, J. 8. Ketter 11 i d., 30 i d. Księga Druga Rozdział 6 1. Rade 6 2. Preisker, Christentum und Ehe 110. Obszernie Brock 139 i d. Por. te Machler, Der christliche Freigeist 51 id.:„ Der «vonobenherab»behandelteEros..." 3. Jego historyczności trudno z całą pewnością dowieść. Por. zwł. Raschke w wielu miejscach. Tak samo jak niehistoryczności Jezusa. W każdym razie wszystkie pozachrze-ścijańskie źródła I w. milczą na jego temat: W tej sprawie Deschner, Abermals krahte der Hahn 15 i d. 4. Obszernie Deschner, Abermals krahte der Hahn 493 i d., 410 i d. 5. Campenhausen v., Die Askese 26 i d., 29. Por. także Brock 143, 145. Savramis, Reli-gion und Sexualitat 49 6. Mk. 2, 15; Mt. 9,10 i d.; Łk. 5, 30; 7, 37 i d.; Mt. 21, 31 i d. 7. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 361, 78,272,284 8. Mt. 1,18 i d.; Łk. 1,26 i d.; 2, 1 i d. W tej sprawie Campenhausen, Die Askese 42 9. Mt. 19, 12 10. Tak Legrand 37. Por. także 59 i d. 11. Por. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 383 i d. Stelle 385 i d. 12. Boelens 14 13. Mk. 14, 3 i d.; Mt. 26,6 i d.; Łk. 7, 36 i d.; 10,38 i d. i in. W tej sprawie Leipoldt, Je-sus und die Frauen, w różnych miejscach. Schnackenburg, Die sittliche Botschaft 86 id. 14. Mt. 19,28; Łk. 22, 30. Krytyczna teologia nie traktuje tych zdań jako autentycznych słów Jezusa, widząc w nich raczej odzwierciedlenie poglądów gminy. W sprawie odniesienia do dwunastu pokoleń por. także Ap. 21, 12 i d.; Bara. 8, 3; Epiph. haer. 30, 13. Następnie: WeiB 34. Bultmann 38. Bornkamm, Jesus von Nazareth 135, 138. Linton 176 15. Leipoldt, Die Frau in der antiken Welt 142 i d. W sprawie kręgu uczniów: Mk. 15,40 i d.; Łk. 8,2 i d.; 10, 38 i d. 16. J.4,27 17. Łk. 13, 10 i d.; Mk. 1,29 i d.; 5,21 i d.; 7,24 i d.; Łk. 8,2; Mk. 15,40; Mt. 27, 55 18. Łk. 7,47; J. 8, 3 i d. 19. J. 8, 1 i d. Heiler, A. M. 201. Brock 236 i d. 20. Luther, Tischreden. Wg Borneman I216. Koch, G. 102 21. Brock 241 22. Tamże 140. Ben-Chorin, patrz 120 i d. Por. w tej sprawie także Savramis, Religion und Sexualitat 155, gdzie jest mowa o listach oburzonych chrześcijan, którzy przypuszczenie, że Jezus być może miał ycie seksualne, uważają za większe bluźnierstwo ni twierdzenie niektórych teologów, i Bóg umarł! 23. Mt. 5,28. Następnie: Antweiler, Ehe 70 24. 1. Kor. 7,25 25. Mk. 10, 8. Brock 143 26. Por. W tej sprawie Deschner, Abermals krahte der Hahn 360 27. 1. Kor. 9, 5; Mk. 1, 30; Mt. 8, 14; Łk. 4, 38; Mk. 1,29 i d.; 10,29; 1. P. 5, 13; Klem. Al. strom. 3, 6, 52; Orig. w Mt. 15,21. W tej sprawie Bauer, W. w: Hennecke 117 i d. Zastrzeżenia por. np. Fischer, J., Ehe und Jungfraulichkeit 60 i d. — nie przekonują 28. Oczywiście, ogólnie rzecz biorąc, prachrze-ścijaństwo było zorientowane eschatologicz-nie i uciekało od spraw tego świata i o tyle te „ascetyzm" tkwił w nim od samego początku. Por. np. Heussi 15 i d. 29. Mt. 4,2; Łk. 4,2. W tej sprawie Lohmeyer, Die Versuchung Jesu 627 i d. Heussi 17 30. Por. Schneider, Geistesgeschichte I 53. Ak-kermann, Jesus 70. Stauffer 63 i d. Leipoldt, Der soziale Gedanke 80 i d. Schniewind 12 id. 31. Łk. 18, 9 i d.; Mt. 11, 19. Griindel, Aspekte der Ethik 70 i d. 32. Por. Lohmeyer, Das Abendmahl 218 i d. Tego samego autora, Kultus 89 i d. 33. Mk. 2,18; Dz. 2,46. WII w. chrześcijanie pościli w środy i piątki — w przeciwieństwie do Żydów, „obłudników", którzy zachowywali post w poniedziałki i czwartki: Did. 8, 1. Ju Dzieje Apostolskie znająpost przed nabożeństwem, wyruszeniem w podró misyjną i święceniami: Dz. 13,2 i d.; 14,23 34. Barn. c. 1. W sprawie Listu Barnaby por. Windisch Rozdział 7 1. Bousset, Die Religion 426 z wsk. na 1. Kor. 5, 10 i d.; 6, 9 i d.; 2. Kor. 12,21; Ga. 5,19; Rz. 1,29 i d.; 13, 13; Koi. 3, 5 2. Preisker, Das Ethos 180. Por. także Beau-voir 100. Ringeling, Die Frau zwischen ge-stern und morgen 102 i d. 3. Campenhausen, Die Askese 37 4. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 386 5. Phil. 3, 7 i d.; 2. Kor. 2, 15 6. Obszernie o tej sprawie Deschner, Abermals krahte der Hahn 168 i d., zwł. 181 id. 7. Lindner22 8. Askein: Dz. 24, 16. W tej sprawie Griindel, Aspekte der Ethik 69. O wyglądzie Pawła: Acta Pauli et Thecl. 3. W tej sprawie także Baeck 99 9. Rz. 7, 18; 7,24; 8, 6 i d.; 1. Kor. 9,27; Ga. 5,24; Rz. 8, 13; Koi. 3, 5 10. Por. Fascher, Zeitschrift fur neutestamentl. Wissenschaft, 28, 1929, 65 11. Hartmann180 12. Rz. 13, 12 i d.; 1. Kor. 5,9 i d.; 6, 9 13. Ap.22,15 14. 2. Kor. 12,21 15. Ga. 5, 19 id. 16. Koi. 3,5; 1. Kor. 6, 18 17. Por. W tej sprawie Hartmann 180 18. Ga.3,28;1.Kor. 11, U id. 19. Por. Delling 48. Leipoldt, Dionysos 35, 55 20. 1.Kor. 14,34; 11,3 id. 21. Delling 108 i d. W tej sprawie 1. Kor. 11, 3; 14,34. Zdaniem K. Bartha 190 Paweł przypomina tu „ojej własnej godności, jej własnym prawie" 22. 1.Kor. 11,7 id. 23. 1. Kor. 11,10. W tej sprawie 1. Mos. 6 24. Kahler 84 i d. Weissgerber 273 i d., zwł. 278. Przypadki tego rodzaju teologicznej ślepoty zdarzają się oczywiście także u wielu innych. Por. np. Leenhardt 17 i d.; 51 i d. 25. Por. Preisker, Christentum und Ehe 126 i d., 136 i d. Tego samego autora Das Ethos 175. Por. także Jordan 21,24 i d. Leipoldt, Jesus und die Frauen 109 i d. Weinel 192. Nawet strona katolicka musiała przyznać, e Paweł patrzył na „małżeństwo bardzo jednostronnie, przez pryzmat płciowości i nie cenił go wysoko" 17 (z kościelnym zezwoleniem na druk!); całą sprawę próbuje się wyjaśnić niekompletnością wywodów Pawiowych na temat małżeństwa—jakby to coś zmieniało! 26. 1. Kor. 7,1 i d„ zwł. 7, 7; 7,26; 7,28; 7,40 27. 1.Kor. 7,2; 7, 36 id. 28. Por. np. Campenhausen, Die Askese 35. Delling 154, 78. Rade 17 i d. Zscharnack 5,10 29. Fangauer 36. Schumacher 78, z powołaniem się na List do Efezjan i d., który przez pra- i wie całą krytyczną teologię jest uważany za , falsyfikat: Rhyn, M. van 112 i d. Barnikol /,! 7. Lietzmann, Geschichte der alten Kirche 1226 i d. Dibelius-Kummel 10 i d. Knopf -V; 73, 85 i d. Kasemann 138 i d. Pfannmiiller fj 46. Goodspeed, The Meaning of Ephesians. Tego samego autora, An Introduction of the j5 New Testament 222 i d. Księga Trzecia Rozdział 8 1. Schjelderup 12 2. BomemanI460 3. Nietzsche II1234 4. Por. w tej sprawie Deschner, Warum ich aus der Kirche ausgetreten bin 17. Wszystkie dowody w mojej historii Kościoła „Aber-mals krahte der Hahn", por. zwł. 56 i d., 252 i d., 292 i d. 5. Wulf 136 i d. Por. także dtv-Lexikon der Antike I 124 i d. 6. Wille 56. Borneman I 528. Heiler, Erschei-nungsformen 198 7. Nietzsche II 873 8. Rigweda 10, 136 9. GondaI9id., 184 id. 10. Por. Haas 171 11. Zockler39 12. GondaI212 13. Lanczkowski 54. Por. także Lortzing 22 i d., zwł. 25. Mensching, Soziologie 70 i d. Ber-tholet, Worterbuch 88 i d. 14. Por. Schulemann 19. Gonda I283 i d. Ba-reau III 7 i d. 15. Por. Hamburger 80 i d. 16. Tym samym stał się twórcą (czy raczej ponownym założycielem) dżinizmu, zwanego także dżainizmem. Ta, rozprzestrzeniona dzisiaj na terytorium całych Indii, religia, jednocząca w znacznej mierze kupców i bankowców (często budzących lęk), ceni ascezę jako główne źródło zbawienia. Jej wyznawcom nie wolno wykonywać wielu zawodów i zajęć, zwłaszcza rzeźnika, myśliwego itp.: Mensching, Soziologie 151 id. 17. Schubring w: Bareau III 236 i d. Por. także 219 i d. Czwarty spośród ich wielkich ślubów brzmi: „Powstrzymuję się od wszelkich czynności seksualnych", piąty zaś: „Wyrzekam się wszelkiej własności": Bertholet, Re-ligionsgeschichtliches Lesebuch 6 i d. Tego samego autora, Worterbuch 338,251 i d. Por. także Mensching, Soziologie 150 i d. Obszernie Glasenapp, Der Jainismus 18. Zockler 46. Budda odrzucił autorytet Wed i bramanów, co uczyniło zeń heretyka. Por. Glasenapp, Buddhismus und Gottesidee. Mensching, Buddhistische Geisteswelt 326 i d. Ronner 24 19. Pentalog Buddy: „Nie zabijaj niczego, co żyje; nie kradnij; nie czyń rzeczy nieczystych; nie kłam; nie wprawiaj się w oszołomienie napojami odurzającymi": Zockler 49. Por. Oldenberg 319 20. Mnich buddyjski winien mieć jedynie przepaskę wokół bioder, miseczkę najedzenie, brzytwę i cedzak do wody (by podczas picia nie połknąć adnego żywego stworzenia), tylko raz dziennie spożywać wyżebrane jedzenie, mieszkać w lesie lub w pobliżu miejsca kremacji, spać w pozycji siedzącej. Por. Bareau III 56,65. Bertholet, Worterbuch 94 id. 21. Cullavagga 10,1. Za: Mensching, Soziologie 122 22. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 64 id. 23. Jako pewnik przytacza teolog Griitzmacher: 39 i d. Por. także Bousset, Das Mónchtum 24 id. 24. Vólter 36 i d. Por. także Erman 167. Miiller, J. 12 25. Reitzenstein, Historia Monachorum 1, 104 i d. Heussi 292 i d. Strahtmann I292 i d. Schmidt, C./Polotsky, H. J. 26. Por. Koch, A., Nigg, Vom Geheimnis 63 27. Obszernie: Deschner, Abermals krahte der Hahn 17 i d. 28. Wskazanie licznych źródeł tamże 24 i d. 29. 1. Klem. 38,2; 35,1 i d. Herm. vis. 1,2, 3; Ign. Polyk. 5,2; Just. Apol. 1, 15, 6; Athen. suppl. 33; Min.Fel.dial. 31,5 30. Kriiger/Tyciak217 31. Por. Heussi 39,54. Jednakże jeszcze w III w. chrześcijańscy asceci (mężczyźni) nie nosili specjalnych szat: Tert. virg. vel. 10 32. Gdy ok. 346 r., wraz ze stu innymi mnichami, na skutek zarazy umierał Pacho-miusz (niezbadane są bowiem wyroki Boże), istniało dziewięć klasztorów męskich i dwa żeńskie: Schiwietz 159. Wagenmann 12 33. Por. Schmitz, A. L. 197. Wiele danych liczbowych 195 i d. 34. Por. na przykład Casel 233 35. Kasj. inst. 11, 17. Por. Harnack, Das Mónchtum 24. Mensching, Soziologie 244. Patrz także przykłady i dowody w: Desch-ner, Abermals krahte der Hahn 332 36. Ambr. virg. 1 37. Cyt. u: Ronner 150 38. Ign. Smyrn. 13, 1; 1. Tm. 5, 11 id. 39. Por. vita Ant. 3, gdzie Antoni, ojciec „mnichów chrześcijańskich", mógł posłać swą siostrę do domu dziewic, nim sam zaczął żywot pustelniczy 40. Por. Feusi 22 i d., 57. Wilpert 15 41. Tamże 22 42. Argumenty u Wilperta 30 i d. 43. Atan. apol. Const. 33. Cypr. hab. virg. 3; Tert. ad uxorem 1. Por. także Aug. sanct. virg. 13, 12 44. Ambr. virg. 2. Por. także Wilpert 48 i d. 45. Cyt. za Rarisch, Arno Holz 60 46. Por. Wilpert 12 47. SteingieBer 15 48. Hieron. ep. 109. Analogiczne wypowiedzi w: Method. symp. 7,3,156 (tutaj ostatni cytat), Ambroży iin. 49. Cyt. za SteingieBer 15 i d. 50. Hieron. ep. 18 ad Eustochium 51. Por. SteingieBer 13id. 52. E. A. 61. Patrz 196 53. Cyt. za Dannenbauer I161 54. Zumkeller203 55. Aug. coni d. 2,2; Gen. ad litt. 9, 10 56. Aug. bono con. 10, 10. Zumkeller 207 57. Ambr. virg. 1. parad. 14, 72. Por. także ep. 63,112 58. Ambr. virg. 1, 9; 3, 11. Por. także Hieron. ep. 5 ad Heliod. W tej sprawie także De-schner, Abermals krahte der Hahn 450. Por. równie Zumkeller 99. Patrz Ambr. virg. 6, gdzie broni się on przed zarzutem wprowadzania nowości, których Chrystus nie nauczał, powołując się przy tym na Mt. 19, 12! 59. Z bardzo rozsądnym (i dlatego niebezpiecznym) argumentem: „Mogą zostać chrześcijanami, skoro tylko będą w stanie poznać Chrystusa." Tert. Bapt. 18. Obszernie o powstaniu obrzędu chrztu wbrew misji Jezusa, dokładnie według wzorca chrztów pogańskich: Deschner, Abermals krahte der Hahn 258 i d., w szczególności o pojawieniu się zwyczaju chrzczenia dzieci tamże 265 i d. 60. Schopenhauer, Parerga und Paralipomena II. Roz. 26. Cyt. za Welter 181 61. Wilpert30 62. Teresa II208 i d., 89 i d. i. in. 63. Cyt. za Hornstein-Faller 54 64. Gópfert II 302. Ries 106. Thom. Aquino Patrz; Th. 2.2 q. 152 a. 5 65. Por. W tej sprawie Baur 134 i d. 66. Pallad, hist. Laus. 150 67. Joh. Mosch. prat. spirit. 60 68. Lohr82 69. Jone 183 70. Tamże 179. Haring, Das Gesetz III 216 Rozdział 9 1. Pallad, hist. Laus. c. 38 2. Cyt.zaHeussi231 id. 3. Antonii regulae n. 30 4. Viller-Rahner 83 5. Nigg, Vom Geheimnis 22 i d. 6. Tamże 7. Por. Freud, Das Unbehagen 457 i d., 463 i in. Tego samego autora, Jenseits des Lust-prinzips 6 i d., Massenpsychologie 90 i d., Darstellungen der Psychoanalyse 125 i d. Nietzsche II 847 i d.; III 428 i d. i in. 8. Cyt. za Packard 352. Por. także Comfort, Der aufgeklarte Eros 158 9. Por. Nietzsche II245. Carrel 117. Domiz-laff 204 i d. Także, bardzo problematyczne co prawda, ujęcie ascezy u Schirmbecka 314 id. 10. Dwaj młodzi mężczyźni biorą sobie razem młodą kobietę; gdy przekwitła biorą sobie jeszcze jedną młodą, która starcza im a do starości: w ten sposób zaopatrzone są dwie kobiety, a każdy mężczyzna płaci tylko za jedną... 11. Por. Rut. Claud. Namantianus, Itin. 1,439 i d. Patrz także 1, 519 i d. 12. Nietzsche II213, 849 13. Plack64 14. Garrone 45 i d. 15. Sartory, T i G., Strukturkrise 18 16. Griindel (Hg.). Triebsteuerang? 92, 54 i in. 17. Tamże 67 i d., zwł. 68 i d., 71, 75,80, 88 i d., 92 id. 18. Mausbach, Die Ethik 1, 364 19. Rauh23id. 20. Por. Metz, J. 171 i d. 21. Klem.Al.paid. 1,7 22. Powstrzymywanie się od mięsa i wina: paid. 2,2,20; strom. 7, 6, 33; 7, 12, 70; 3, 14,95. Por. także paid. 2,3, 1 i d.; 2, 7, 3; 2,12, 1; 2, 17, 3; 2, 8 i d.; 3,2 i d. div. salv. 3, 3 i d. Całościowo V61ker w różnych miejscach 23. Orig. in Rom. 9, 1; Euseb. h. e. 6, 3, 7 i d. Całościowo Heussi 45 i d. Crouzel 20 24. Równie Antoni, Kasjan, a później Bernard z Clairvaux nie życzą sobie śmiechu, przynajmniej w przypadku mnichów. Por. Ant. reg. n. 30. Kasj. inst. 4, 39. Bernh. De gra-dibus humilitatis et superbiae. Fichtenau 37 i d. Basil. ep. 11,1; 2,6. Dziewictwo i całkowita rezygnacja z dóbr ziemskich wydają mu się niekiedy prawie niezbędnym warunkiem osiągnięcia zbawienia. Por. Schilling 86 i d. Także: Dirking, w różnych miejscach 25. Greg. Nyss. or. 4, 3; Lact. inst. 6,22; Zeno 5 cont. 26. Aug. en. in ps. 70; serm. 1, 9. „Od czasu Ambrożego, Hieronima i Augustyna najbardziej wykształconymi ludźmi świata zachodniego sąjednostki hołdujące ideałowi ascetycznemu": Bickel 461 27. Rzekomo jeszcze starszy mnich, Paweł z Teb, jest postacią wymyśloną przez Hieronima, patrona uczonych! Por. Volter 6. Reitzenstein, Historia Monachorum 70. Heussi 70. Lacarriere 81 i d. Więcej pewności można mieć co do istnienia Antoniego. Por. np. Dórries. Cudowny żywot Antoniego (Vita Antonii) został spisany ok. 370 r. przez świętego Atanazego. Od czasu prac Eichhorna, A., Athanasii de vita asce-tica testimonia collecta, 1886, i Mayera, J., Uber die Echtheit und Glaubwiirdigkeit der dem Hl. Athanasius zugeschriebenen Vita Antonii, jego autorstwo raczej nie podlega dyskusji. Sławny Nauczyciel Kościoła, któremu udowodniono także fałszowanie dokumentów na wielką skalę (por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 399 i d., zwł. 401), tu i ówdzie opowiada rzeczy jeszcze bardziej niewiarygodne, choć co prawda według wykładni teologicznej podnosi swój materiał jedynie „w wyższy rejon": Nigg, Vom Geheimnis 49. Por. także v. Hertling 5 28. Atan. vita Ant. c. 19. Co prawda Benedykt jedynie ze względu na ślepe posłuszeństwo chrześcijańskie reg. c. 7 29. Joh. Clim. scal. par. 24. Hilpisch, Die Tor-hcit 122 30. 1. Kor. 3, 18; 4, 10. Por. także 1,21 i d. 31. Por. Reitzenstein, Historia Monachorum 48 i d., 57. Hilpisch, Die Torheit 123 i d. Heussi 114. Lacarriere 120 32. Vita Joannis Columbini c. 98; c. 15 33. Alph. Makarios n. 41; Alph. Moses, n. 6. Alph. Paphnutius n. 5. Por. także dowody u Ranke-Heinemann 26 i d. 34. Kasj. coli. 24, 9 35. J. Chrys. in Mt. hom. 68, 3; Makar. hom. 10,1; Ranke-Heinemann 66. Inne maksymy mnisie: „Błogosławiony, który stale widzi swe grzechy." „Właściwy sposób życia mnicha to stałe potępianie się." „Mnich musi być zawsze smutny i stale myśleć o swoich grzechach." Cyt. za Ranke-Heinemann 60 id. 36. Cyt. za Heussi 190 37. Por. Schneider, Das Friihchristentum 17 38. Schjelderup 44 39. Lucius 377 i d. Por. także Lacarriere 154 40. Heussi 190. Por. także Schjelderup 44. Lucius 90 41. Cyt. za Dóbler, Vom Ackerbau zum Zahn-rad I 146 42. VitaAnt. c. 47 43. Schubert II623 44. Hieron. ep. 125, 7. Hieronim wspomina także dobrowolną decyzję, polegającą na rezygnacji z higieny, podjętą przez pokutującą Fabiolę, Rzymiankę ze znakomitego rodu. Wydaje się, e w pewnych okresach dla czyniących pokutę chrześcijan brak higieny ciała był czymś obowiązkowym. Por. Hieron. ep. 77,2. Sozom. h. e. 7, 16 45. Początkowo służyło zapewne obronie przed demonami, siłami tabu, ale także praktykom pokutnym i czarodziejskim kuracjom, miało równie pomagać wojownikom, myśliwym i rybakom w uzyskaniu „siły-mana", ale przede wszystkim stanowiło element przygotowania do czynności kultowych, rytuałów obrzezania, składania ofiar; powstrzymywano się niekiedy przed spożywaniem mięsa z lęku przed duszą zabitego zwierzęcia — i była to jedyna motywacja o walorach na poły etycznych 46. Obszernie Heiler, Erscheinungsformen 194 id. 47. 3. Mos. 16,29 i d.; 23,27 i d.; 4. Mos. 29, 7; 30, 14 i in.; 1. Sm. 7, 6; 31, 13; 2. Sm. 1, 12; 12, 16; Sdz. 20,26; Sach. 7, 5 i d.; 8,19 i in. Całościowo Arbesmann 48. Jon. 3,7 49. Gópfert II289. Por. także Haring, Das Ge-setz III 76 i d. 50. Neumann, V, Voltaire 83 51. LautDid. 8, 1 52. Relacje te brzmią, choć nie tylko w tej sprawie, zupełnie nieprawdopodobnie. Do najsławniejszych z wczesnego okresu należy powstała ok. 400 „Historia Monacho-rum", której autorem był archidiakon Tymoteusz z Aleksandrii, oraz „Historia Lau-siaca", którą napisał Palladiusz, biskup Hel-lenopolis w Bitymi. Co prawda nawet katoliccy teologowie przyznają, e „Historię Monachorum" „w wielu fragmentach czyta się jak powieść podróżniczą". Znacznie bardziej godna zaufania zdała się początkowo owym uczonym „Historia Lausiaca". Jednakże, zauważają w przypisach, pojawiły się ostatnio ważkie argumenty przemawiające przeciwko niej, tak że obecnie za „bardziej niezawodną" uważająjednak „Historię Monachorum", to znaczy dzieło, które zdaje im się prawie powieścią podróżniczą! Vil-ler/Rahner 111, 113 53. Heussi221 id. Por. takżeNigg, VomGe-heimnis 55. Lacarriere 132 54. Kiihner, Gezeiten der Kirche I235 55. Wg Marcuse, J. 14. Niejaki Jan żył całe lata tylko eucharystią. Hist. Mon. c. 15. Hist. Laus. c. 61 56. Euagr. hist. 1,21 57. Sozom. h. e. 6, 33 58. Kasj. inst. 4,22 59. Lacarriere 185 60. Tamże 184id. 61. Tamże 62. Theod. hist. rei. 3, 13 63. Lacarriere 196 64. Heussi 198 65. Theodor. hist. rei. c. 4,29 i in. Mt. 10, 38. W sprawie nieautentyczności tego fragmentu por. Deschner, Abermals krahte der Hann 122 i d. 66. Cyt. za Heussi 207. Por. także Wagemann 9. Reitzenstein, Historia Monachorum 124, 155 i wyż. Bousset, Das Mónchtum 39 i d. Lacarriere 227 i d. Inni znów nie śmieli nawet spojrzeć na swe własne nagie ciało! Przykłady u: Lucius 358. Tylko w nielicznych grupach chrześcijan pojawia się na powrót sakralna nagość, która była czymś zwyczajnym, w okresie przedchrześcijańskim, podczas takich czynności i obrzędów jak modlitwa, składanie ofiar, kult zmarłych, taniec, sen rytualny i wieszczenie: dotyczy to średniowiecznych konwentów beginek, Braci Wolnego Ducha, lub sporadycznie, holenderskich anabaptystów i czeskich taborytów. Por. Heiler, Erscheinungsformen 182 i d. Spanie w niewygodnej pozycji lub na gołej ziemi: Hieron. ep. 22 ad Eust. 7. Greg. Naz. or. 11. Theod. 1 i in. Inni mnisi oddają się pracy także nocą lub w inny sposób pozbawiają się snu: Hist. Laus. c. 20,22. Theod. hist. rei. c. 16, 18,21 i d., 27 i d. Sozom. h. e. 6,29. W sprawie praktykowania milczenia: hist. mon. c. 6. Hist. Laus. c. 50; 7; 9. Cyrill. Vita Joh. Silentiarii. Mensching,Dasheilige Schweigen 111 id. Heiler,Erscheinungsformen 336 67. Nietzsche II 872 i d. 68. Por. Zockler 268 i d. Jak wielkie znaczenie miało w tym wszystkim trywialne popisywanie się, najbanalniejsza chełpliwość, najlepiej świadczą święci słupnicy, którzy, przynajmniej czysto zewnętrznie, osiągnęli niewątpliwy szczyt histerii związanej z chrześcijańską ascezą: Theod. hist. rei. 26. Zockler 265 i d. Kriiger, GroBe Mónchsgestalten 256. Lacarriere 190 i d. Szczególnie spektakularny wydaje się przypadek opowiedziany przez Jana Moschiusa o dwóch ship-nikach, ortodoksyjnym i monofizytyckim, którzy przebywali na niezbyt od siebie odległych słupach i wzajemnie sobie złorzeczyli. Por. Lacarriere 195 69. Kruger, GroBe Mónchsgestalten 256, tu w sprawie stylitów. Theod. hist. rei. 26. Schiwietz I25, 85. Franzen 102 i d. Prinz 449. Kruger, Der geschichtliche Weg des Monchtums 217 i d. Holzapfel 141 70. Wilpert, Wstęp. Orthographie der heutigen angepaBt. Viller-Rahner 46 71. Schiwietz I43. Por. np. także Wyneken 74. Asceza chrześcijańska jest przede wszystkim ascezą seksualną, nawet tam, gdzie chodzi o post, abstynencję alkoholową i wiele innych rodzajów umartwień. Schjeldcrup 1 i d., 33 i d. Nie chcąc jednak tracić z powodu przesadnych żądań zbyt wielu wiernych. Kościół zaciekle występował przeciw bardziej rygorystycznej ascezie markionitów, imin-tanistów, wielu gnostyków i in.: 'lert. ndv. Marc. 1,29; 5, 7; Iren. adv. hacr. 1,28,1; Klem. Al. paid. 2,2, 33; Epiph. haer. 42, 3. Por. także Euseb. h. e. 4,23, 7 72. Por. Aug. Solił. 1,17 73. Luther, Interpretacja 7. roz. 1. Listu św. Pawła do Koiyntian. Kazania na temat niektórych rozdziałów Ew. św. Mateusza. Równie Freud niewiele się mylił twierdząc, że ycie mnichów uprawiających ascezę „było wypełnione prawie wyłącznie walką z pokusami libido": Uber die allgemeine Er-niedrigung des Liebeslebens, Jahrbuch fur psychoanalytische und psychopathologische Forschungen, IV. 1912. Cyt. za Boraeman II369. Por. także Carrel 117 74. Co opat benedyktyński Ildefons Herwe-gen s. 36 komentuje w następujący sposób: „Bezinteresowna miłość Boga zdławiła ar ziemskiego pożądania i uczyniła jej zadość. Święty Benedykt zwycięsko przetrwał walkę na śmierć i ycie, kryzys swego życia." 75. Hor. ep. 1, 10,24. Dest. Le Glorieux III 5 76. Kasj., Coli. 7,20 77. Hieron. ep ad Eustochium c. 7 78. SteingieBer 22 i d. Por. także Schjelderap 110 i d. 79. Hist. Laus. 30. Por. także 95 i 140 80. Cyt. za Giinter, Psychologie 315 81. Cytaty: Vita Ant. c. 5 i Tondi 179. Por. także, DTesdner 272. Heussi 178 i d. Grutzmacher 83 i d. Mehnert 39 i d. Lacarriere 217 i d. 82. Hieron. vita Hil. 28. Hist. mon. c. 15,27. Hist. Laus. 86 83. Kasj., inst. 11, 17. Hist. Laus. 12 84. Hist. Laus. 29 85. SternI237 86. expos. fidei, cathol. Zob. Rudolfi. Por. także Bauer, W. 235 i d. Campenhausen, Die Askese 27 i d. 87. Tak w: Tert. cultu fem. 2, 9. Por. także Just. 2. Apol. de resurrect. carnis 88. Por. Schillebeeckx 22 i d. dtv-Lexikon der Antike, Philosophie, Literatur, Wissen-schaft IV 188 89. Theodor. h. e. 2,24; Socr. h. e. 2,26; Sozom. h. e. 3,20. Por. Atan. fuga sua c. 26 90. Euseb. h. e. 6, 8,2. Morus, Eine Weltge-schichte 93 91. Stern 237. Hays 141. Por. także Conc. Nic. c. 1; Syn. Arl. (452) c. 7 92. Smith, A. 72. W Kościele prawosławnym przez całe stulecia można było kastrować przyszłych mnichów. Arabowie chętnie napadali na klasztory w obrębie Morza Egejskiego i w Anatolii, by sprzedawać trzebień-cówjako niewolników do haremów. Kastra-tami byli także sprowadzeni z Grecji pierwsi metropolici Kijowa. Ronner 124 Rozdział 10 1. Druga reguła, Reguła 22, Balthasar 254 2. Cyt. za Schilgen 149 3. Teresa I255 4. Taylor, Wandlungen der Sexualitat 23. Por. także Bjorneboe 207 5. Haring, Das Gesetz III 76 6. Miiller, M., Grundlagen 167 7. Tamże 8. Druga reguła, Reguła 17. Balthasar 251 9. Schubert II623. Keller 68. Por. także Bo-ussard 108 i d. 10. GruppIII358 11. Boehn252 12. NietzscheII1181 13. W końcu lat pięćdziesiątych, wraz z dyrektorem Instytutu Amerykańskiego, odwiedziłem Seminarium Jezuickie w Linzu, gdzie — bardzo gościnny — duchowy przełożony, pokazał nam zainstalowane w piwnicy prysznice. Na pytanie, jak często kąpią się młodzi seminarzyści, ojciec żywo zareagował odpowiadając: „Och, co cztery tygodnie!", a widząc zaskoczenie Amerykanina szybko dodał: „A latem niekiedy nawet jeszcze częściej!" 14. Muller, M., Grundlagen 19 15. Browe, Beitrage 90 i d. 16. Tamże 91. Dwaj pierwsi w 709, Eryk Szwedzki zmarł 1161 17. Fichtenau40. Franzen 191 18. Schjelderup 143. Ronner 183 19. Schubert II616 20. Franzen 189. Por. także Dresdner 288 21. Dresdner 288. Także Anzelmowi z Lukki i in. 22. Heiler, Erscheinungsformen 334 i d. 23. Por. Dresdner 293. Ritsert 287. Heiler, Erscheinungsformen 336 24. Por. Haring, Das Gesetz III 78. Tamże wskazanie źródeł 25. Thurston 407 i d. Od VIII wieku post obowiązywał wszystkich pokutników w okresie czterdziestu dni przed świętami Wielkiej Nocy i Bożego Narodzenia i po Zielonych Świątkach oraz w feriae legitimae: w każdy poniedziałek, środę i piątek. Obyczaj ten wywodził się z orientalnych wspólnot klasztornych. Schmitz, Die BuBbiicher und BuBdisziplin 150. Por. Heiler, Erscheinungsformen 196 i d. 26. Por. Haring, Das Gesetz 1417. Cyt.: Phil. 3, 19 27. Jone316 28. Tamże 316 i d. Kuria, której 18% dochodów pochodzi z Republiki Federalnej, por. Deschner, Das Kapitał der Kirche 302, ma na uwadze potrzebę utrzymania tej sytuacji. Na marginesie warto zauważyć, e zgody na wielkie żarcie udziela się w momencie, gdy współczesna medycyna dochodzi do wniosku, że surowy post sprzyja fantazji i libido, stąd tak wielu seksuologów zaleca niekiedy wręcz głodowe kuracje dla wzmocnienia potencji! Miiller, M, Grundlagen 131 29. Dresdner 296 i d. Borneman I141 30. Dresdner 296 i d. Nie było w tym nic nowego. Biczowanie, choć nie tak gwałtowne, znano od dawna w kultach niechrześcijańskich. W Sparcie, w okresie uroczystości poświęconych Artemidzie biczowali się młodzieńcy, swą krwią spryskując ołtarze; być może była to namiastka dawniejszych ofiar z ludzi. W czasie obchodów ku czci Kybele ¦— ich ostatni dzień przypadał na dies san-guinis, dzień krwi — biczowali się jej kapłani; biczowali się równie czciciele Deme-ter. Evola 218 31. Dresdner 296 i d. 32. Frusta 25. Por. także Mehnert 56. Posch-mann, Die Abendlandische KirchenbuBe, 1930, 148 i d. 33. Wykaz źródeł u Mehnerta 56 34. Frusta 202 35. Zeller23id. 36. Schjelderup 107 i d. Gruhle 275 37. Keller30 38. Tondi185id. 39. Schróteler 150 40. Keller30 41. Pfiirtner37 42. Tondi180id. 43. Gruhle 271 44. Feckes 184 45. Tondi 198,205 46. Haring, Das Gesetz III 77. Podkreślenie autora 47. Bauer, Deutsche Frauen 84 i d. 48. Cyt. w: Gruhle 275 i Underhill 291 i d. 49. Underhill291id. 50. Waach 107 51. Por. Teresa VI248 i d„ 241 52. Frusta 164 53. Tamże 148 54. Por. Borneman I 56 i d.; II 351 i d. 55. TakKeller365 56. Ronner187.Hyde77 57. Ronner 186. Beauvoir 635. Giinter, Psychologie 262 58. Ronner 187 59. DerNeue Herder, 1949,52. Por. także Ronner 187 60. Ronner 186 id. 61. Cyt. w: Beauvoir 635 62. Por. Frusta 149. Patrz także Teresa II235 id. 63. Miiller,J. 73 64. Por. DerNeue Herder, 1949,4390 65. Teresa I 55, 197 i d., 255,431 66. Underhill 240 67. Tamże 510id. 68. Tamże 69. Teresa II236 70. Baroja96 71. Kober, Die kórperliche Ziichtigung 63 i d. 72. Boehn94 73. Frusta 33. Orthographie der heutigen ange-paBt 74. Finkę 165 i d. 75. Kober, Die kórperliche Ziichtigung 65. W sprawie podłoża ruchu biczowników por. zajmującą rozmowę obu biskupów u Schenka 41 id. 76. Stera I i II246 i d. 77. Tamże. Jak wynika z odkrytej w 1866 r. statystyki obejmującej ponad 5444 skopców, 588 było wykastrowanych całkowicie, 833 miało amputowane jądra, 62 było w jakiś inny sposób okaleczonych, na przykład przez ucięcie żołędzi członka. 863, w tym 160 kobiet, dokonało samookalecze-nia. Mantegazza 159 i d. Stern I i II243 78. Stern, tamże 244. Por. także Ronner 126 79. Stera I i II246 i d. 80. Tamże 81. Tamże 82. Tamże 83. Cyt. w: Ronner 124 84. Stoll 991 85. Morus, Eine Weltgeschichte 191 86. Kiihner, Lexikon 213 i d. 87. Tak to ujął wiedeński psychoanalityk Wil-fried Daim. Cyt. za Kahl 58 88. Hartmann 10 Rozdział 11 1. Cyt. za Marcuse, L. 138 2. Bergmann 117 3. Tak Quint 120. Por. dtv-Lexikon der Antike, Religion/Mythologie 1970 II107 4. Cyt. za Heiler, Erscheinungsformen 230 5. Van der Leeuw, Phanomenologie 257 6. Por. Ronner 233. Harnack, Lehrbuch der Dogmengeschichte II 12. W sprawie zasadniczej tego aspektu: Reich, Massenpsycho-logie und Faschismus 217 i d. 7. Fischer, L., Fatima im Lichte 104 i d. 8. Por. GruppIV331id. 9. Por. Sombart71 10. Sackur I 306. Tomek 45 11. Bauer, Deutsche Frauen 91. Por. Giinter, Psychologie 87 12. Deschner, Abermals krahte der Hahn 370 13. Dresdner289 14. Drews 160 i d. 15. Menzel II248, Anm. 2. Bauer, Deutsche Frauen 91. Gunter, Psychologie 87, 324 16. Do Goethego, 17.3.1082. Cyt. za Woll-schlager 226 17. Schjelderup 134 i d. 18. Keller 70. Gunter, Psychologie 100 19. Heiler, Erscheinungsformen 115 20. Por. Schjelderup 134 i d. 21. Rudeck272id. 22. Teresa I113; II254 23. Mechthilda 234 24. Cyt. wg Marcuse, L. 139. Por. nawet katoliczkę Górres 36 25. Por. Dresdner 289. Wilpert 4,41, 82 i d. Heiler, Erscheinungsformen 245 i d. 26. Por. Allendy 139 i d. 27. Stammler418id.,429id. 28. Tamże 29. Bernh. Sermones in cantica cantorum, Sermo VII 30. Haring, Das Gesetz III 385, 390. Zazwyczaj podkreśla się przy tym, że tego rodzaju narzeczeńsrwo „w pełnej prawdzie" nie było, powiedzmy, namiastką miłości narzeczeńsko-małżeńskiej. „Trwanie w czystości nie zastępuje (!) bolesnej luki (!) po wymuszonej rezygnacji z miłości małżeńskiej; rezygnacja ta wynika z przepełnienia miłością Chrystusa i jest przyjmowana z radością." Tamże 385. (O Boże, po smutnych twarzach zakonnic tego nie widać! Nigdy nic patrzę na nie bez smutku) 31. Heiler, A. M. 203. Dragendorff, H. 281 i d. 32. Heiler, lirscheinungsformen 245 33. Iren. adv. haer. 1, 13,2 i d., 1,21,3. Bous-sel, Huuptprobleme 315 i d. Reitzenstein, Poimandrcs 226 i d. 34. Heiler, Erscheinungsformen 246 35. Hieron. ep. ad Eustochium 36. Bauer, Deutsche Frauen 91. Ronner 233 37. Schjelderup 126. Marcuse, L. 137 i d. Por. także Strauch 20 i d., 87 i d. 38. Cyt. w: Schjelderup 127 39. SteingieBer46id. 40. Neumann, H. 210 41. Tamże 174 42. Mechthilda 404 i d. A dalej Neumann, H. 216 43. Mechthilda 190 44. Tamże 62, 71,237 45. Tamże 169 46. Tamże 72, 64,181 47. Tamże 181, 68,234; por. te 259 i in. 48. Tamże 116id., 132,64 49. Tamże 94 50. Tamże 182, 189 51. Tamże 144 52. Tamże 242. Por. te 66 53. Tamże 116 i d. Mocno skrócone 54. Tamże 80. Por. także Heiler, Erscheinungsformen 246. Aster 148 i d. Underhill 111 55. Grundmann 89 56. Gruhle256 57. Buchholz 22 i d. 58. Underhill 474 i d. Warto na marginesie zauważyć, e Katarzyna traciła przytomność po każdej komunii, którą yta „przez lata", nie przyjmując adnej innej potrawy — wedle pewnego katolickiego standardowego dzieła, był to niezwykle dobrze udokumentowany „fakt historyczny". Tamże 79 59. Thurston 259 i d. Por. te SteingieBer 47 60. Underhill 609,240. SteingieBer 47 61. Underhill 243. Por. te 259. Równie zmarła w 1670r. zakonnica Maria Villani, ju w pierwszym zdaniu sześćsetstronicowego dzieła na jej temat, przedstawiona przez biografa jako „piec miłości", była „raniona w piersi i serce ognistą włócznią miłości". Jej spowiednikom wolno było nawet tę ranę „widzieć, dotykać i bliżej sprawdzić". Jeszcze nawet po śmierci, przy otwarciu jej serca, „tego prawdziwego pieca ognistego niebiańskiej miłości", pojawił się „dym i żar", tak że operujący lekarz sparzył sobie rękę! Thurston 266 i d. 62. SteingieBer 47. Thurston 256. Keller 365 63. Thurston 31 64. Cyt. za Beauvoir 634. Niestety stosunek duchowy nie zawsze uszczęśliwiał. Por. np.: Underhill 445 65. Underhill 284. Czytając to wyznanie, które przypomina apel świętego Bernarda, by podeptać ojca i matkę i nie roniąc łez pospieszyć do krzyża, nasuwa się pytanie, czy przynajmniej niektóre ze wspomnianych „smutnych przypadków", tak czy inaczej, nie obciążają konta mistycznego potwora 66. Teresa V 86 67. Nigg, Vier groBe Heilige 146 68. Por. Teresa I48,139, 164, 53,71, 85,174, 71 69. Tamże I79 70. Tamże I 50,270 i d. Por. także Nigg, Vier groBe Heilige 155 71. Teresa I 56 id. 72. Tamże I77 id. 73. Tamże I49, 59,61,63,77 74. Tamże I 50, 123. Por. 96 i d., 100, 170 i in. 75. Tamże I408 76. Tamże I330 i d., 387 i d., 395 i d. 77. Tamże IV 512 id. W sprawie ogromnej chciwości — ze względu na zakon — por. np. II249, 317; III 349 i d., 74, 379, 374,445,174, 398,457,297 i d„ 541, 378, 128,622 i d., 159,471 i d.; IV 328,279,243 i d., 477, 159 i w wielu innych miejscach 78. Tamże I295 i d. A przecie a się prosiło wezwać jakiegoś doświadczonego egzorcystę, na przykład jej sławnego współbo-jownika, św. Jana od Krzyża, któremu diabły, jak zapewniała, były „natychmiast posłuszne". Dlatego zawsze mogła go ciepło polecać innym. „Tutaj w Avila wypędził właśnie z jednej osoby trzy legiony zrych duchów." Tamże III 118. W 1926 r. człowiek ten został zaliczony w poczet Nauczycieli Kościoła przez partnera faszystów, papieża Piusa XI! 79. Tamże I296. Por. także 299 i d. 80. Tamże I487,261 81. Tamże VI289; V 283; VI285 82. Tamże VI309 i d. 83. Tamże I439. Nie bierzemy tu pod uwagę subtelnych rozróżnień stosowanych przez Teresę w odniesieniu do poszczególnych stopni jej mistycznej miłości, olśnienia i zjednoczenia, olśnienia i ekstazy, duchowych zaręczyn i mistycznych zaślubin itd. — zawsze chodzi o to samo... 84. Mackensen 118. Heinz-Mohr 102. Por. także Teresa I275 i d. 85. Teresa I192, 137 86. Tamże V71; 111 467 id. 87. Tamże V 89, 69,210,272 88. Tamże I411,413,266, 98. Por. także I234,253; V 93,282 89. Tamże I408; V 282 90. Tamże I279 id. 91. Hausenstein, W. Essay iiber den Kitsch, „Die Neue Zeitung", 1950, Nr 42. Por. Egenter 136 i d. 92. Underhill 380 93. Teresa I280 i d. Por. także Allendy 140 94. Underhill558 95. Teresa I280 i d. 96. Tamże I418 97. Tamże I406 id. 98. Tamże 99. Tamże I295 i d. Niezależnie od wszelkich rozżarzonych ostrzy i innych aparatów wstrząsowych: , jeszcze dziś", pisze wydawca jej dzieł, „na zachowanym w dobrym stanie sercu świętej Teresy, przechowywanym w bardzo kosztownym relikwiarzu, który znajduje się w klasztorze karmelitanek bosych w Alba de Tbrmes, można zobaczyć ślady po uczynionych przez anioła ranach, które miały nie tylko duchowy, ale także fizyczny charakter. Mianowicie w całym tym sercu wyraźnie widać, oprócz wielu małych otworów, które zapewne pochodzą od wielokrotnych zranień, dużą ranę, co najmniej pięciocentymetrowej długości i bardzo głęboką, naznaczoną na brzegach licznymi oparzelinami. Kryształowe naczynie, w którym zamknięto serce, ju kilkakrotnie pękło, a z jego wnętrza wydobyła się cudowna woń, która jeszcze dziś przenika do głębi." Przyp. wydawcy I281. Na marginesie warto dodać, e serce świętej zostało wyjęte przez zakonnicę, gdy w kilka dni po pogrzebie mnisi, pracując przez cztery noce, wydobyli ciało zmarłej spod stosu kamieni. Wtedy te zaczęło się wydzieranie sobie jego kawałków. Z uwagi na pielgrzymów w sporach tych brały udział całe miasta. Znalazła w tym odbicie znana katolicka cześć oddawana relikwiom. Por. te Blei 126 100. Teresa I187,277. Por. także Underhill 490 101. Tamże I151 102. Tamże I231 103. Nigg, Vier groBe Heilige 160,164. Por. w tej sprawie Teresa I181 i d. 104. Underhill 490. Sztuczka polegająca na obcowaniu z Panem w powietrzu „bez trzy-manki" udawała się także innym oblubienicom Bożym. A poniewa ju w starożytności poganin Jamblich podczas modlitwy unosił się ponad dziesięć łokci nad ziemią, co poświadczyli jego słudzy (Gruhle 287), poniewa także święty Makariusz mocą swej modlitwy uniósł w powietrze pewnego chłopca (Pali. Hist. Laus. 18,22), damy chrześcijańskie nie mogły być mniej nieważkie. I tak na przykład dominikanka Edelkint widziała siostrę Gery unoszącą się przed ołtarzem na wysokości trzech stóp (Gruhle 287). Anna von Munzingen zaś pisze: „Były także w godności, tak i niektóre zostały uniesione od wielkiego pożądania, które miały do Boga, i widziano je nad ziemią chyba na pół sążnia" (bd.). Jeszcze nawet na początku XX w. siostra Maria od Ukrzyżowanego Jezusa, karmelitanka z Pau, uleciała „do wierzchołka lipy", skąd zeszła dopiero na rozkaz swej przełożonej (Thurston 49 i d.). — Jest rzeczą oczywistą, e tego rodzaju „podniesienia" były często praktykowane także przez męskich świętych Kościoła — od najskromniejszych początków świętego Ignacego Loyoli, którego „w 1524 r. więcej ni raz widziano unoszącego się nad ziemią o cztery do pięciu szerokości dłoni", poprzez znaczniejsze wyczyny świętego Franciszka z Asyżu, który często „nieobecny duchem, był unoszony nad ziemią, niekiedy na trzy, niekiedy na cztery łokcie, a niekiedy nawet na wysokość buka", a po jedyne w swoim rodzaju, nawet w przestworzach katolickich, wyczyny świętego Józefa z Copertino w wieku XVII. Święty ów nie tylko „szybował po swej celi w każdej możliwej pozycji", nie tylko podczas lotu porywał współbraci, robiąc z nimi, by tak rzec, rundę, lecz także poszybował ku statui Maryi Niepokalanego Poczęcia „około dwanaście kroków nad głowami obecnych", ba, pewnego razu „leciał pełen zapału około 80 kroków" (mniej więcej 60 metrów) od wejścia do klasztoru do krzyża (Thurston 20,24, 32 i d.). Jezuita Thurston odnotował przy swym „bardzo niekompletnym i pobieżnym przeglądzie... nazwiska ponad dwustu osób, które w stanie ekstazy były unoszone nad ziemią. Wydaje mi się, e w jednej trzeciej tych wypadków istnieją, jeśli ju nie logiczne (!), to co najmniej bardzo zasługujące na uwagę dowody. Nie chcę przez to powiedzieć, e pozostałe dwie trzecie należy między bajki włożyć..." s. 45 105. Tkresa V 141. Por. 1 389 i d. 106. Underhill 351. Tfcresa IV 132. Por. także 1501,216,265 107. Teresa 11 226 108. Mechthilda 138 109. Bj0rneboe212 110. Teresa I 52, 97; IV 289 111. Tamże V69 id. Heer,EuropaischeGei-stesgeschichte316. Jest rzeczą zaskakującą,eHeer, który zwykle ju przy najmniejszych przesłankach rozpoznaje „kom-ponentę patologii seksualnej" (por. Europa, Mutter der Revolution 569), właśnie tutaj ten aspekt ignoruje 112. Teresa I495; II298; I 109, 111,170. Por. także I 166 113. Tamże 293, 171 i d. Por. także V 209 i in. 114. Reich, Die sexuelle Revolution 81 115. CunzI697 116. Cyt.zaHockeII237 117. Por.Rudeck210 118. Cyt. tamże 208 i d. 119. Tamże 120. Tamże 274 121. Por. w tej sprawie także wskazanie na prace zuryskiego teologa Pfistera na temat Zin-zendorfa, Freud, „Selbstdarstellung" 172 122. BornemanII38 123. Tamże 124. Ronner233 125. Por. Stoll 682 i d. 126. Por. tamże 683. Rohner 233 i d. Taylor, Sex in History 42 i d. 127. Hartmann 111 i d. 128. Stoll 685 129. Tamże 130. Tamże 684 131. Por. Pfister289. Beauvoir635 132. Thurston 165 133. Tamże 165 i d. 134. Tamże 135. Stoll 684 id. 136. SteingieBer47 137. Fahsel43 138. Tamże 26. Nie zgodzono się na obserwację kliniczną Neumann, która, wedle doniesień prasowych, przez trzydzieści lat nie przyjmowała adnego pożywienia — poza obowiązkową codzienną hostią! Kiedy lekarz rosyjski, V Riis, dowiedział się o tym przypadku z listu swego niemieckiego kolegi, odpisał: „Nasi członkowie po prostu zaniemówili po otrzymaniu pańskiego listu... nie mogą zrozumieć, dlaczego wasi lekarze nie są w stanie przywrócić zdrowia Teresie 489 Neumann. Uczestnicy mojego kursu proszą Pana o przystanie Teresy Neumann na leczenie do nas." Por. Bohl 2. Kościół, który dopuścił do niebywałego rozkwitu kultu wokół osób stygmatyzowanych, tych zjawisk jednakże nie „uznał". Musiał być ostrożniej-szy. Święci ju nie spadają z nieba jak dawniej... 139. Por. Brautigam 80 i d. Teschner 13 140. Fischer, Fatima. Das portugisische Lourdes 91 id. Rozdział 12 1. Cyt. za Winter, Der Fruhhumanismus 89 2. Cyt. Mehnert 158 3. Teresa I74 4. Mehnert 188 5. Heussi 114 i d. Por. także 301 i d. W tym samym sensie Leipoldt, Schenute von Atripe 70. Por. także Vita Ant. 44 6. GruppVI205 7. Scheuten 27 i d. 8. Cyt. za Dhondt 242 9. Aug. ep. 78,9 10. Salv. gub. Cyt. za Mehnert 37 i d. 11. Cyt. za Mehnert 29 12. Tamże 30 13. Epist. L. VI. ep. 15. Wg Kober, Die kórperliche Ziichtigung 431 14. de ruina ecclesiae c. 32 15. Kaiser, Giordano Brano 60 16. Neumann, Voltaire 89 17. Schiwietz I 185. Podkreślenia moje 18. Tamże I219 19. reg. c. 50 i d., 53,60 i d. Benedykt zabraniał zakonnikom opowiadania tego, co widzieli lub słyszeli poza klasztorem, „gdy powoduje to wielkie szkody". Tamże 67 20. Z6ckler410 21. Druga reguła, Reguła 12. Balthasar 247 22. Trzecia reguła, Reguła 11. Balthasar 266 23. Syn. Pary pars II, c. 3. Por. także c. 10. Co prawda niekiedy zarządza się jedynie „pilnie" uważać, by ograniczyć wizyty braci u zakonnic: Scheeben 106 i d. 24. Schnurer 1 225 25. Poen. Egberti 5,13; Poen. Bedae 2, 11; Poen. Valicell. II, 19 26. Kiihner, Lerikon 49 27. Co do Siriciusa por. Gams 428. Boelens 43 i d. A także Syn. Tol. (633) c. 52. Co do Zachariasza: Schmitz, Die BuBbiicher und das kanonische Bufiyerfahren, 48 28. Grupp VI95. Frischauer, Morał 12 29. Syn. Avignon(1209)c. 17 30. Wilhelmi Abbatis vita c. 3. Syn. Mogunt. 1261, c. 52; tamże 1310, c. 93; Syn. Biter-rens. 1233, c. 23; Syn. Trvir. 1310, c. 44. Kober, Die kórperliche Ziichtigung 425 i d. 31. Mehnert 111. Kober, Die kórperliche Ziich-tigung 428 i d. 32. Bucher42 33. Teresa III 340 34. HallerII198 35. Kober, Die kórperliche Zuchtigung 428 36. Mehnert 82 37. Tamże 129 i d. 38. Tamże 129 i d. oraz 157 39. SternIiII152 40. Mehnert 129 i d. 41. Holtzmann II412. Mehnert 80,78. Cavovć 512 i d. 42. Winter, Der Josefinismus 115 i d. Cesarz Józef rozwiązał w ciągu dwóch lat (1782-1784) nie mniej ni 78 klasztorów męskich i żeńskich w Czechach, na Morawach i w Górnej Austrii (Tamże 119). Co prawda starym prałatom było niekiedy ciężko. Jak na przykład owemu sędziwemu opatowi (donosił o nim proboszcz Felix Hemmerlin — zamknięty z powodu swych demaskatorskich pism, zmarł w lochu klasztoru franciszkanów), który przebywając w Baden koło Zurychu, kazał sobie sprowadzić dwie dziewki (wielu przebywających tam zakonników i zakonnic kultywowało zwyczaj wspólnych kąpieli nago), a potem wykrzyknął: „Przeklęte pokusy! Właśnie teraz ich nie ma!" (Cyt. za Mehnert 149). Kto wie, jak długo ju (i jeszcze) ów stary opat zmuszany był do konfrontacji z sensem znakomitej sentencji o penisie, pochodzącej od Hugona do św. Wiktora: „Ten członek ciała tak niewiele słucha rozkazów duszy, że czasami nie rusza się, gdy ona chce, a często rusza się, gdy ona tego nie chce" (de sacramentis 1, 8, 12) 43. Obszernie Ahlheim, Kreuzziige 339 i d. 44. Bauer, Das Geschlechtsleben 85 i d. Mehnert 158 i d. 45. Bauer, tamże 46. Zarządzenia pochodzą ju od Pachomiusza. Por. Schiwietz 185. Zockler205. Grutzma-cher 137, tutaj cytat 47. Bened. reg. c. 22; Chrod. Reguła canonico-rum c. 3; Syn. Tours (567) c. 14; Syn. Pary (1212) c. 21; 4. Lateransyn. (1215) c. 14 48. Ju w fakcie bycia „dla siebie", czy te „między sobą", mnichów i mniszek widzi Karl Barth „zamaskowany" i pierwszy krok na drodze do„ jawnego" homoseksualizmu. Por. także Bauer, Das Geschlechtsleben 80 49. Heussi 228. Griitzmacher 136 50. Leist29id.,33,23 51. VitaPlatonis c. 4. Hilpisch, Die Dop-pelkloster 19 i d. 52. Druga reguła, Reguła 15. Balthasar 249 53. Bauer, Das Geschlechtsleben 86 54. Borneman I290, 90. Plack 110 i d. Comfort, Der aufgekliirte Eros 29 55. Por. Borneman I296, 331. Diihren II 354 56. Borneman 1141; II498 i d. Jeszcze w XX w. egzaltowane dzieci katolickie biją się pokrzywami, by się „umartwić". Por. Fonseca 130 57. Hyde 77 58. Frusta158id. 59. Statuty Towarzystwa Jezusowego, Szósta część, Balthasar 318 60. Frusta 120 61. Tamże 62. Borneman I141. Dalej Schjelderup 59 63. Frusta 119 64. Tamże 121 i d. Orthographie der heutigen angepaBt 65. Stern I i II222. Por. także 205 i 149 66. Tamże 142 i d. 67. Tamże 68. Tamże I 107 69. Tamże 148 i d. Por. także Winter, RuBland und das Papsttum I255 70. Stern142 Rozdział 13 1. Bauer, Das Geschlechtsleben 74 2. de corr. eccl. c. 23. Mehnert 139 3. Frischauer, Morał 26 4. Weber, M. 276. Grupp II326 5. Cyt. za Bauer, Das Geschlechtsleben 84 6. Biicher 24 i d. Cook 223 7. Cook 222 8. Mcn/.el II247 9. Cyt. za Schiwielz III 274 i d. 10. Aug. mor. eccl. 68 11. Nov. 133. Grupp I 140 12. Diepgen 1 173 13. Cyt. za SteingieBer 27 14. Schubert I61. Por. także Grupp I 142 15. Bauer, Das Geschlechtsleben 28 i d. Tego samego autora, Deutsche Frauen 84 i d. 16. Syn. Aachen (836) c. 14; Syn. Sens. c. 4 i d. 17. Syn. Valladolid (1322) c. 13 18. Syn. Pary (829) c. 46; Syn. Halberstadt (1408) c. 8 zaleca karać więzieniem wizyty duchownych w klasztorach żeńskich. Por. także ustalenia podjęte przez Syn. Par. (1248), a skierowane przeciw wybrykom zakonnic 19. Teresa VI218 id. 20. Por. tamże IV 345 21. Tamże III 545, 547 i d.; IV 346 i d. 22. Sess. XXV. c. 5 de regular 23. Kober, Die Suspension 341 i d. 24. Waach104id. 25. Bas. reg. fus. 33, 154. Cyt. za Hilpisch 11 26. Ambr. Expos. in Luc. 7, 86 27. Cyt. zaRies274 28. SchiwietzI 185 29. VitaAlypiic. 18 id. 30. Basil. reg. brev. 220; 109 i d. 31. Hilpisch, Die Doppelklóster 19 32. Jednakże później powstawały jeszcze gdzieniegdzie klasztory podwójne; ostatni przypuszczalnie w XIV w.: Hilpisch, Die Doppelklóster 19 i d., 24 33. W wiekach VI-XII w Hiszpanii klasztory podwójne powstawały częściej ni gdzie indziej i nierzadko przyjmowano w nich mężczyzn, kobiety i dzieci. Wydaje się, e Kościół irlandzki, założony w połowie V w. przez św. Patryka, w pierwszych pokoleniach składał się wyłącznie z klasztorów podwójnych, kierowanych przez żonatych biskupów-opatów, którzy żyli z kobietami i świeckimi „ogolonymi od ucha do ucha". W Anglii zjednoczonemu konwentowi zakonników i zakonnic przewodziła przeorysza. W Niemczech, gdzie klasztory podwójne istniały nad Mozelą, Jeziorem Bodeńskim, nad Chiemsee (w tym ostatnim nastąpił podział w 894 r. na męski i żeński klasztor Chiemsee), instytucje tego rodzaju bardzo rozkwitły i były tak popularne, że wbrew wszelkim kościelnym oporom, przetrwały do XVI w. Później przejęło ją wiele zakonów męskich, ale te i kobiety zaczęły wkrótce ciążyć ku zwyczajom klasztorów męskich. Prawie wszystkie opactwa benedyktynów i kanoników regularnych w Niemczech południowych, Austrii i Szwajcarii miały w pobliżu konwenty żeńskie: Hil-pisch, Die Doppelklóster 33, 54 i d., 60 i d., 66, 80 i d. Zockler 279 i d., 382 i d. 34. Reguła ordinis Sempringensis VI. c. 6 i d., c. 17,24,20 35. Cyt. za Diihring I 69 i d. 36. Syn. Elvira (306) c. 13. Por. następnie Syn. Tours (461) c. 6; Syn. Vennes (465) c. 4; Syn. Lerida (524) c. 6; Syn. Orleans (538) c. 16. Zob. także Feusi 100, 134, 166 i d. 37. Syn. Tol. c. 16id. 38. Hilpisch, Die Doppelklóster 6 i d. Steingie-Ber 24. Por. także Schiwietz I241, Przyp. 2. Leipoldt, Schenute 143, 155 39. Hilpisch, Die Doppelklóster 54 i d. Por. także Zockler 279 i d., 389. Syn. Rouen c. 10. 40. Syn. German, c. 6. O innych karach przewidywanych za stosunki seksualne zakonnic por. np. Poen. Bedae 2,10; Poen. Egberti 5,4; 2, 3; Poen. Sang. trip. 3 —jest to zazwyczaj siedem lat pokuty 41. 10. Syn. Tol. c. 5 i d. Por. także Feusi 134, 99 42. Por. Frischauer, Morał 26 i d. Bauer, Das Geschlechtsleben 30 i d. Marcuse, L. 248. Dalej Eppelsheimer I141. Kindlera Litera-turlexikon I1965 39,2039 43. Syn.Elvirac. 13,27 44. Feusi 164. W tej sprawie Bonif. ep. 53 ad Cuth. 45. Cyt. zaMehnert 104 46. Bauer, Das Geschlechtsleben 28 i d. Tego samego autora, Deutsche Frauen 84 i d. Jednakże do spotkań dochodziło. 1 tak przeorysza klasztoru Fraumunster koło Zurychu utrzymywała stosunki miłosne z biskupem Konstancji, Salomonem. Córka, która urodziła się z tego związku, była tak piękna, że zakochał się w niej nawet cesarz Araulf. Huch, Geschichte 2, X 128 47. Syn. Aachen (836). Mehnert 45. Schubert II 692 i d. Grupp II300. Bauer, Das Geschlechtsleben 178 i d. 48. Bauer, Deutsche Frauen 84 i d., 90 49. Cyt. za Mehnert 73 i d. 50. Tamże 139 51. Cook 222. Grupp II 300 52. SteraIiII150Przyp. 1 53. Tamże 146 i d. 54. Por. Borneman I 32,49 55. Beissel powołuje się na: P. Dufour IV, 181 56. Mehnert80id. 57. Tamże 120 i d. 58. Kober, Die kbrperliche Zuchtigung 429. W sprawie wypędzeń por. także Mehnert 67. Menzel II 247 59. Mehnert 67 60. Por. Biicher 24 i d. Hauck IV 416. W Niemczech w latach 1100-1250 ich liczba wzrosła ze 150 do 500 61. Bauer, Das Geschlechtsleben 76 i d. 62. Mehnert 139. Bauer, Das Geschlechtsleben 75 63. Menzel II247 64. Tamże II245 i d. 65. Tamże 66. Bauer, Das Gesehlechtsleben 87 i d. 67. Menzel II245 i d. 68. Cyt. za Bauer, Das Geschlechtsleben 79 69. Zockler 543. Bauer, Das Geschlechtsleben 79 70. Bauer, Das Geschlechtsleben 79. W sprawie krytyki: Grisar II444 71. Bauer, Das Geschlechtsleben 80. Równie duchownym służyły siostry jako jawne nałożnice, o czym dowiadujemy się nie tylko dzięki Syn. Aranda (1473) c. 9 72. Brant269. 73. Cyt. za Burckhardt 434 i d. 74. Bauer, Das Geschlechtsleben 76 i d. 75. Por. Mehnert 74 i d. 76. SternIiII151 77. Poen. Bedae 2,24 78. Guardini 12 79. Tamże 27 80. Max Miiller, w: Schwerte/Spengler I65 81. Por. s. 160, 161 tej książki 82. Evola 309. Heiler, Erscheinungsformen 103 83. Stoll976 84. Borneman II350 85. Tamże I121 86. Tamże 162 87. Syn. Rouenc. 4 88. Teresa III 554 Przyp. 4 89. Cook 225 90. Teresa II71 91. Cyt. u: Fetscher 46. Nowicjuszkę, która z obawy przed klauzurą i surową ascezą, odchodzi z klasztoru, Teresa nazywa po prostu osobą „bardzo melancholiczną". Ona sama te co prawda cierpi niekiedy na „przykrą melancholię", ale u niej to co innego; zresztą wkrótce uwalnia się od niej — dzięki syropowi!: II71,214; III 137. Smutnym zakonnicom aplikowano także niekiedy specjalną pociechę duchową. Burgundzki metropolita Vienne, Alcimus Ecdicius Avi-tus (494-518), sam będący synem biskupa (swego poprzednika), przepisał swej najmłodszej siostrze imieniem Fuscina, której ciążył złożony przy jej narodzeniu ślub czystości, 666 wersów na temat wspaniałości życia w dziewictwie. W takiej sytuacji lepszy byłby ju jednak zapewne syrop 92. Bauer, Deutsche Frauen 84 i d. 93. Tamże 94. Mehnert96id. 95. Borneman I284. Por. także Plack 206. Brautigam 81. Gruhle 270 96. Ronner190 97. Huxley 108 98. Tamże 99. Tamże. Por. także Ronner 195 100. SteingieBer 54 i d. 101. Cyt. tamże 102. Huxley 101 103. Gunter, Psychologie 318 i d. z powołaniem się na M. 16,17 104. Huxley 109 i d., 169 i d.; tutaj cyt. 173 i d., 225 i in. Por. także Gruhle 271 105. Huxley 107 106. Por. Baroja 163 i d. 107. Augsb. Conf. a. 27. Art. 12 Wyznania Czterech Miast 108. Luther, Von den Concil. und Kirchen, E. A. 335 109. An Wolfgang Reissenbusch, 27.3.1525. W. A. 18,270 i d; E. A. 53,286 i d. Por. Pre-digten iiber das Erste Buch Mosis, 1527. W. A. 24, 517; E. A. 34,139 i d. 110. Przeciw fałszywie nazwanemu stanowi duchownemu E. A. 28, 199 111. W. A. 11,394 112. Amsdorfkoło Kolde, Analecta Lutherana, 1883,442 113. Cyt. u:Ries332 114. Tamże 331 115. Por. Rudeck 193 i d. Ronner 259 116. Wszystkie przytoczone powiedzenia za: Rudeck 92 i d. 117. FriedellI138 118. Tak mnich Johann Fernand, cyt. w: Mehnert 139 119. Waach106 Księga Czwarta Rozdział 14 1. Klem. Al. strom. 3, 12, 90. Por. także być może nieco mniej wyraźne świadectwa w: Klem. Al. strom. 2,23,40; 3,12, 79; 7,12, 70 2. Atan. ep. ad Dracont. 3. SchiHebeeck* 16 i d. Schnackenburg, Die sittliche Botschaft 148. Por. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 386 4. Saltin135 5. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 217 i d. oraz 275 i d. Ostatnio także Blank 28 6. Obszernie: Deschner, Abermals krahte der Hahn 268 i d. oraz 275 i d. 7. Trzeci fragment: Tt. 1,6. Ostrzeżenie przed fałszywymi nauczycielami 1. Tm. 4, 3 8. Die Welt, 10.2. 1970 9. Takie przypuszczenie wyraża nawet Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 396. Por. także Boelens 22,29. Schillebeecbi 16 i d. 10. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 397 11. Por. Hefele 123 i d. Boelens 184 12. Apost. const. 6,17. W tej sprawie: Syn. Anc. 314, can. 10; Syn. Gangra 340 can. 4. Por. np. Funk 143 i d. Zockler 259. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 388. Boelens 41 i d. 13. Atan. ep. ad Dracont. Atan. nie wspomina wprawdzie w swym liście do mnicha, że biskupi obcują cieleśnie z żonami także ju w trakcie sprawowania urzędu, ale te nie mówi, że tak nie jest. A piszący na przełomie IV i V w. Hieronim, znał setki biskupów (!), którzy całkowicie podzielali krytyczny pogląd Vigilantiusa na temat celibatu i byli żonaci: Hieron. ep. ad Oceanum. W V w. nestorianin Bersumas, metropolita Nisibi, pojął za żonę zakonnicę i mocą postanowienia synodalnego zalegalizował także małżeństwa swych księży i mnichów. Podobnie postąpił nestorianin Babaus II, patriarcha Seleucii, który podczas synodu w 499 udzielił zezwolenia na małżeństwo patriarsze, niższemu klerowi i mnichom. Równie u arian diakoni, kapłani i biskupi mogli utrzymywać stosunki małżeńskie: Carove 409 14. Greg. Naz. Carm. I de vita sua. Por. także świętego Spirydiona, biskupa Cypru, który był onaty i miał dzieci: Sozom. h. e. 1,11. Socr. h. e. 112. A także Ojca Kościoła Sy-nesiusa z Cyreny ep. 105 15. Wg Schillebeeclot 31. Tam wskazanie źródeł 16. Can. 12 17. Can. 13. Por. także c. 3,12 i 30. Tylko biskup miał obowiązek wstrzemięźliwego życia. Jeśli ożenił się przed otrzymaniem święceń, żona musiała udać się do — odległego — klasztoru. Can. 48. Por. także Boelens 42 i d. Schillebeeckx 28 i d. Schiwietz I40 i d. Funk 154 18. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 395 19. Grupp I425 i d. Jeszcze dziś w Kościele greckim księża mają prawo się żenić. Małżeństwo jest niedozwolone tylko biskupom, dlatego biskupi rekrutują się głównie spośród mnichów 20. Boelens 102. Por. także Grupp I 343 21. Schubert II 568 i d. 22. Boelens 49. Rade 26 i d. 23. Boelens 77, 97 i d. Ba, zgodnie z ustaleniami Syn. Toledo (400), w Moguncji postanowiono: „Ten, kto nie ma żony i zamiast z nią yje z konkubiną, ma nie być odtrącony od komunii, jeśli zadowala się tylko jedną kobietą, czy to żoną, czy konkubiną." Cyt. za Schnurer II67 i d. Por. także Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 389 i d. 24. Mirbt244 25. Tamże 26. Tamże 242 i d. 27. Schubert II475. Por. także Boelens 113. Nawet osławione „extraneae" były przez jakiś czas legalne w domu biskupa. Obszerniej na temat małżeństw klasztornych w Anglii w XI i Xli w.: Brooke, Gregorian Reform 1 i d. Tego samego autora, Married Men 187 i d. Syn. Enh. c. 2. Cyt. za Mehnert 73 28. Mehnert 66. Heiler, Erscheinungsformen 202 Rozdział 15 1. Autorstwa pewnego katolickiego duchownego, Der Zólibat in seiner Entstehung, se-inen Griinden und Folgen. Eine Zeitfrage fur das bevorstehende Concil 13id. 2. Por. Bóhmer 9 i d. Boelens 43 i d. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 391. Obszernie Deschner, Abermals krahte der Hahn 258 id. 3. Bóhmer 9 i d. Boelens 52 4. Przy czym chodziło tylko o dyspensę od celibatu dla diakona. Hamburger 17 5. Cod. Just. 42,1. Kótting, Der Zólibat 17 i d. 6. Por. Perecrin 76 i d. Bóhmer 8 7. Epist. Pelagii papae Cethego patricio 8. c. 1 Boelens 57 i d. 9. Czemu Schillebeeckx s. 47 w znacznym stopniu i bezpodstawnie przeczy, ale na przykład Wahrmund 30 i d. z całą mocą i słusznie potwierdza, niewątpliwie nie jest w tym pierwszy. Por. także Mórsdorf/Eich-mann I271 10. 1. Kor. 7, 32 i d. Por. także Epikt. Diatr. 3,22. W tej sprawie Robertson/Plummer 158 11. Tak Kótting, Der Zólibat 22 12. Cyt. za Gschwind 136 i d. Orthographie der heutigen angepaBt 13. Carove637 14. Cyt. Mehnert 141. Por. także Wahrmund 20 15. Mehnert 141. Por. także Marcuse, L. 18 16. Pfiirtner 279 i d. Rozdział 16 1. Gschwind 2. Boelens 185 id. 3. Leist92 4. Syn. Elvira c. 33 5. Wyraźnie wskazuje na ten fakt Hódl 333, by zapobiec przecenianiu tych kanonów 6. Por. Boelens 104, 185 7. Sir. ep. I ad Himer. Tarrag. episcop. c. 7. Por. także Boelens 44 i d. 8. Liczne wskazania źródeł w: Bóhmer 7 Przyp. 3. Por. także Boelens 47 i d. Schil-lebeecbi 29 i d. Plóchl I 70 9. 2. Syn. Tours (567) c. 14,20. Wskazanie dalszych świadectw w: Schubert II 569 10. ep. ad Rusticum Narbonens, episc. Por. Schillebeeckx 30 i d. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 388 11. c. 5 12. Syn.Elv. c.27 13. Sobór w Nicei (325) zezwalał jeszcze także matce i ciotce na mieszkanie w domu księdza: c. 3 14. Syn. Agde (506) c. 10 i d.; Syn. Epaone (517) c. 20 15. Syn. Arles (443) c. 3 i d.; 4. Syn. Orleans (541) c. 17; 5. Syn. Orleans (549) c. 3 i d. 16. Greg. Tur. glor. conf. c. 75 17. Syn. Tours c. 12; c. 19. Ale por. także co w tej sprawie ju Syn. Gerona (517) c. 6 i d. 18. 4. Syn. Toledo c. 22. Por. także Syn. Pary (829) c. 20 19. Syn. Bragac. 4 20. Por. np. Syn. Agde (506) c. 10; Orleans (511) c. 29; Tours (567) c. 3 21. Syn. Agde c. 10 22. Syn. Macon c. 1 23. Por. Syn. Friuli (796) c. 4; Syn. Moguncja (888) c. 10; Syn. Metz (888) c. 5; Syn. Nan-tes (896) c. 3. Około 995 zakaz napotyka w Anglii: Liber legum ecclesiasticanim c. 12 24. Syn. Moguncja (888) c. 10 25. Constitutio Riculfi c. 14 26. Syn. Nant. (ok. 895) c. 3 27. Frage 16. W tej sprawie Hellinger 103 28. Por. podsumowanie w: Boelens 115. Następnie 67, 186 29. Redire canis ad vomitum. Syn. Elusa (551). W tej sprawie: Mirbt 328. Por. także Pere-crin 90 30. Schmitz, Die BuBbucher und die BuBdis-ziplin 128 i d. 31. Tamże 138 i d. Por. także Grupp II259. Dożywotnie uwięzienie w klasztorze m.in. za seksualne przewiny duchownych rozporządza: 8. Syn. Toledo (653) c. 4 i d. Por. także ju 3. Syn. Toledo (589) c. 5; 3. Syn. Orleans (538) c. 7. Por. także Boelens 91 32. Grupp II259 33. 8. Syn. Tol. (653) c. 7 i d. 34. Perecrin 104 35. c. 31.WgMehnert33 36. Schmitz, Die BuBbucher und die BuBdis-ziplin 331. Por. także tego samego autora, Die BuBbucher und das kanonische Bu8-verfahren 230 37. Poen. Valic. I,14; Poen. Sang. trip. 4; Poen. Valic. II, 33. Por. także Valic. I, 14. Poen. Sang. trip. 3. Cap. Judic. 7,2. Wg innych ksiąg pokutnych za nierząd z ancilla Dei mnich otrzymuje siedem lat pokuty: Poen. Egberti 2, 3; 5,4; Poen. Sang. tripart. 3 38. Reg. canon. Chrodeg. c. 15 39. Kober, Die kórperliche Ziichtigung 29. Por. także Boelens 82 40. Schmitz, Die BuBbucher und die BuBdis-ziplin 796 41. Canones poenitentiales (Astesani) 1 42. Mehnert 169 43. Carove543 44. Tamże 45. decr.26 46. Bauer, Das Geschlechtsleben 84 47. Boelens 103 48. Syn. Elvira c. 65. Por. także Syn. Neocaesa-rea (314-319) c. 8 49. Por. Syn. Toledo (400) c. 18; Syn. Orleans (511) c. 13; Syn. Rzym (743) c. 5. Ale księdza, który udzielił im komunii, spotykała de-pozycja. Syn. Rzym (743) c. 5 50. Syn. Agde (506) c. 16 51. Syn. Toledo c. 7 52. Lex Visegoth. 3,4, 18; Fuero Juzgo 3,4,17. Bóhmer 8. Winterer 370. Por. te np. Syn. Augsburg (952) c. 4, gdzie jako alternatywę do chłosty wymienia się strzyżenie głowy, a osobiście obecny król Otto obiecuje wspierać realizację postanowień synodalnych 53. 3. Syn. Toledo (589) c. 5; Syn. Sevilla (590) c. 3; 4. Syn. Toledo (633) c. 43 54. 8. Syn. Toledo c. 5 55. Boelens 92, 111 i d., 133 i d. Por. także Mirbt 239 56. Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 394 i d. Mehnert 56. Boelens 135. Mirbt 280 57. Syn. Melfi c. 10. Grupp 111 166 58. Gschwind 52. Por. także Hefele 133 59. Por. np. Syn. Szaboles (1092) c. 2; Syn. Londyn (1108) c. 10. Statuty Kościoła z Min-den (1230) c. 10; Syn. Fritzlar (1246) c.11; Syn. Tours (1239) c. 7; Syn. Samur (1253) c. 30; Syn. Longes (1278) c. 4; Syn. Moguncja (1310) c. 75; Syn. Padwa (1350) Art. de vita et honest. cler. Por. także Winterer 377. Mehnert 124 60. Syn. Rouen cli 61. Legis Burgundionum addit prim Tt. 5,4 62. Por. np. Syn. Oxford (1222) c. 35; Syn. Sala-manca (1335) c. 3; Syn. York (1518) c. 1 i d. Por. także Winterer 375. Gschwind 89 i d. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 35,27. Lohr 30 63. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 48 64. Por. nawet katolika Boelensa 147, 160 i d. 65. Petr. Dam. Contra intemperantes clericos 2 c, 7. Por. także Mirbt 280. Mehnert 59 i d. 66. Hamburger 95 67. Mehnert 84 68. Wyznanie wiary 429 69. Mehnert 92 70. 9. Syn. Tol. c. 10 71. Por. Winterer 370 72. c. 3, c. 5 i d. W tej sprawie Plóchl II163 73. Por. Perecrin 115 i d. Po części trzymam się tu ściśle wymienionej książki 74. Grupp III 163 75. Cyt. Perecrin 115 id. 76. Tamże. Por. także Mehnert 48 i d. Boelens 91 id., gdzie papież, od razu brzmi to bardziej niewinnie, „pomniejszył pozycję prawną dzieci" 77. c.4ic.6 78. Grupp IV 436 79. Winterer373 id. 80. Por. tamże 375 i d. 81. Por. np. Syn. Borugas (1031) c. 8; Syn. Fritz-lar (1246) c. 11; Syn. Tours (1239) c. 7; Syn. Samur (1253) c. 30; Syn. Longes (1278) c. 4; — Ten synod przypada na czasy Mikołaja III, który sam znany był z uprawiania nepo-tyzmu! Syn. Miinster (1279) c. 2; Syn. Moguncja (1310) c. 75; Syn. Valladolid (1322) c. 6; Syn. Toledo (1324) c. 5; Syn. Tarra-gona (1329) c. 64; Syn. Salamanca (1335) c. 9; Syn. Palencia (1338) c. 2; Syn. Padwa (1350) Art. de vita et honest. cler. i in. Por. także Grupp IV 437 82. Por. Mehnert 119. Równie w Jutlandii nie przestrzegano prawa o wydziedziczaniu dzieci księży. Por. tamże 111 83. Por. np. Syn. Sevilla (1512) c. 27; Syn. Kolonia (1280) c. 2. Por. także Syn. Coustance (1231) c. 17; Syn. Ofen (1279) c. 26; Synod diecezjalny Aqui (1308) c. 22; Syn. Bi-terre (1310) c. 87; Syn. Rouen (1445) c. 22; Syn. Lisieux (1448) c. 23 i d.; Syn. Erme-land (1582) c. 3. Synod w Padwie (1339) zabrania tego pod karą 40 weneckich so-lidów, z czego połowę obiecuje donosicielowi! (c. 4) Synod w Edynburgu (1559) zezwala duchownym na trzymanie przy sobie dzieci zrodzonych z konkubin co cztery miesiące po cztery dni, ale nie może się to dziać publicznie (c. 2) 84. Denzler, Zur Geschichte des Zólibats 394 id. 85. Conc. Trid. sess. 25 c. 15 86. Syn. Augsburg(1567)c. 3 87. Anno 1629. Carove 545 88. Hódl335 89. Por. pierwsze motto następnego rozdziału 90. Grupp III 166 91. Kiihner, Lexikon 81 92. Petr. Dam. Liber Gomorrhianus praefatio; c. 25. Tego samego autora, de coelibatu c. 4. Por. Mehnert 59 i d. Mirbt 281,453 i d. 93. Syn. Rzym (1059) c. 3. Bóhmer 19 94. Can. 3 Rzym 1059; can. 6 Tours 1060. He-fele I 132. Mirbt 448. Bóhmer 20 95. Gschwind 36 96. Ale nawet lud miał podobno początkowo więcej zaufania do księży żonatych. Uważano, że błogosławieństwo księdza żonatego ma szczególną moc uzdrawiającą. Wielu żonatym kapłanom przypisywano nawet moc sprawiania cudów: Mirbt 245 i d. Grupp III 162. Mehnert 57 97. Gschwind 87 i d. Mirbt 265,447. Grupp III 164 98. Por. Gschwind 84 i d. Mirbt 447. Mehnert 57 i d. Grupp 111 165 99. Mehnert62 100. Cyt. tamże 63 101. Syn. Ger. c. 7 102. Por. Mehnert 63 103. Por. Boelens 142 i d. Schillebeeckx 36. Mirbt 266 i d. Mehnert 64 104. Mehnert 82 id. 105. W dalszych posunięciach przeszkodził mu cesarz Henryk i jego kleryfcalne otoczenie: Grupp III 153 id. 106. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 23 107. Mirbt 454. Grupp III 165. Mehnert 65. Bóhmer 22 108. Gschwind 46 i d. Por. także Mirbt 449 109. Por. Mehnert 64 i d. Boelens 150 i d. 110. Cyt. u: Mehnert 64 i d. 111. Tamże 112. Der Zolibat in seiner Entstehung 4. Boelens 145 i d. Gschwind 42. Mehnert 65. Denzler, Zur Geschichte des Zólibats 400 113. Oswald 149. Denzler, Zur Geschichte des Zólibats 400. Mirbt 274. Mehnert 65 114. Cyt. za Hamburger 89 115. Gschwind 53. Carove 222. Mehnert 65 116. Mehnert 65. Gschwind 88 117. Mehnert 84 118. Wg Schillebeeckxa 34 przewodniczył mu papie Aleksander II, który jednak zmarł ju w 1073 r. 119. c. 7,21 120. Boelens 126 i d. 121. Tamże 137, 126 i d. Por. także 140 i d. 122. Syn. Londyn c. 10. Por. także Bóhmer 19 123. Kiihner, Lexikon 123. Por. Deschner, Das Jahrhundert der Barbarei 31 124. c. 7 i d. Późniejsze synody hiszpańskie jeszcze zaostrzyły te rozporządzenia: Syn. Toledo (1324) c. 5; Tarragona (1329) c. 64; Salamanca (1335) c. 9; Palencia (1338) c. 2. Na posiadacza niższych święceń, który nie oddalił konkubiny w ciągu 15 dni, synod w Benevent (1331) nakładał grzywnę jednej uncji złota, na subdiakona — dwie uncje, na diakona — trzy, wreszcie zaś na księdza cztery uncje do zapłacenia kurii biskupiej. Syn. Benev. c. 56. Podobnie Syn. .$ Benev. (1378) c. 55; Syn. Benev. (1545) c. {!(; 51. Natomiast biskup utrzymujący konku-'.'< 'i: binę miał wg ustaleń Syn. Benev. (1374) c. 11 i d. zapłacić dziesięć uncji do skarbca arcybiskupa 125. Mehnert 75. Carove 415,478 126. Wahrmund20 127. Mehnert 165 i d., 177 128. Lenz, M. Luther 18. Por. Carove 387 i d. 129. Por. Mehnert 117 130. Carove 415. W sprawie reformacyjnej krytyki odnośnych taks porównaj także Vasella 28 131. Carove413id. 132. Tamże 133. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 25 134. Carove 413 i d. Denzler, Priesterehe und Priesterzolibat 25 135. Carove413id. 136. E. A. 63, 304. Grisar II203 137. ScherrII13 138. E. A. 10,465 139. Conc. Trid. sess. 24 c. 9 140. Syn. Salzburg (1569) c. 22, Syn. Kolonia (1622) tit. 2 c. 3; Syn. Praga (1565). Por. Carove 484 141. Conc. THd. sess. 25, c. 14 142. Tamże 143. Carove 698. Ries 206 i d. Boelens 43 144. Ries 210 145. Tamże211 id. 146. Tamże214 id. 147. Dla zredagowania mej historii Kościoła „Abermals krahte der Hahn" jeszcze tę pracę otrzymałem, ale później ju nie, dlatego przy pracy nad tą książką, gdzie przydałaby mi się dużo bardziej, musiałem zadowolić się skromnymi wypisami z książki Mehnerta 148. Theiner I Vorwort XLI i d. Mehnert XXII. 149. Cytaty w: Ries 255. Por. także 220 150. Schillebeecbc 37 151. Tamże 152. Por. Hampe 235 i d. 153. Listy do kardynała Tisseranta z 11.10.1965. Cyt. za Hamburger 20 154. Por. Leist 284. Por. także Saltin 129 155. Schillebeeckx 77 i d. 156. Cyt. za Hamburger 28 i d. Por. także 25 i d. 157. Prurtner278 158. „hriinkfurter Rundschau", 27.7.1967 159. Por. Hamburger 114 160. Fur. Dcschner (Hg.), Der manipulierte Olaubc, w wielu miejscach 161. Rahner 134 162. Tamże 163. Hesse79 Rozdział 17 1. Cyt. w: „Frankfurter Rundschau", 27.7. 1967 2. Huxley 10 3. ep. Bonif ad Zachar. c. 5 4. Cyt. GmppIV441 5. Cyt. Carove 259 6. Mechthilda277 7. Mehnert 189. Por. także Gschwind 138 8. Cyt. za Deschner, Das Christentum im Urteil seiner Gegner II 12 9. Sickenberger 44. Mehnert 12, 17 i d. 10. Powiadali na przykład, że nawet Eliasz mieszkał u pewnej wdowy, Jan na rozkaz Jezusa wziął do siebie jego matkę, Chrystus siedział przy studni z Samarytanką i dawał sobie posługiwać Marcie. Równie Paweł rozkazywał: Noście jeden brzemię drugiego itd. Ps. Cypr. sing. cler. W tej sprawie Mehnert 35 i d. Por. także Alph. Anton. n. 5 11. Por. anonimowy traktat De singularitate clericorum 12. Por. Ps. Klem. ad virg. 1, 10 13. Euseb. h. e. 7, 30,14 14. Syn. Antiochion. Por. Denzler, Zur Ge-schichte des Zolibats 387 15. DannenbauerI 165 16. Tert. virg. vel. 14 i d. 17. Cypr. ep. 4 ad Pomponium. Por. także ep. 6 ad Rogat 18. Cyt. za Mehnert 25 19. Cyt. zaBaur 1141 20. De sing. cleric. W tej sprawie Mehnert 35 i d. W źródłach stale stykamy się z aktami syneis. Poza ju wymienionymi porównaj także: Tert. exh. cast. 12; monog. 16. Cypr. ep. 4; 13, 5; 14,3. Epiph. haer. 78, 11. Euseb. h. e. 7, 30,12 i d.; Basil. ep. 55; Greg. Naz. Praecepta ad virgines vers. 96 i d. i in. 21. Poza ju wymienionymi porównaj na przykład: Syn. Ancyra(340) c. 19. Synody pół-nocnoafrykańskie w Hippo (393) i Kartaginie (397 lub 398) c. 17; c. 25 i in. W tej sprawie Mehnert 12 22. ep. 4,26 do biskupa Cagliari, Januariusa 23. devirg. 1, 10 24. Syn. Elv. c. 35; 18; 63; 65; 71 25. Cyt. za Mehnert 24 id. 26. Basil. ep. 92 27. Syn. Hippo c. 28 28. August, ep. 22 ad Aurelium. Stale występują przeciw temu synody; przede wszystkim (także) nie chcą one, by brali w tym udział zwykli wierni: Syn. Hippo (393) c. 29; Syn. Auxerre (585) c. 9 29. Mehnert 39 i d. Kober, Deposition 709. Od schyłku antyku pijaństwo było sprawą powszechną wśród kleru. Por. Syn. Tours (460) c. 2; Syn. Agde (506) c. 41. Kary soborowe pozostawały jednak zwykle na papierze. I nawet jeśli niektórzy biskupi, jak na przykład Atto z Vercelli, nakazywali chłostać pijanych księży (Kober, Die kórperliche Ziichtigung 9. Por. także Mehnert 38), było to chyba jeszcze gorsze ni samo pijaństwo 30. NietzscheII131 31. Greg. Tur. hist. Franc. 9, 37; 8, 7 32. Tamże 5,41 33. Tamże 4, 12 34. Pustelnik Winnoch, który ubierał się jedynie w skóry zwierzęce i żywił się tylko ziołami, miał zwyczaj takiego picia i popadał w taki szał, e trzeba go było przykuwać łańcuchami w celi. Grupp I252 35. Syn. Agde (506) c. 39; Syn. Auxerre (578) c. 40; Reg. z Priim I 58. Hellinger 52. Men-zel II249 Przyp. 2. Mehnert 149. Kober, Deposition 710. Istnieli wszakże księża, którzy nigdy lub tylko rzadko odprawiali mszę. Por. Syn. Aurillac (1278) c. 1; Syn. Ravenna (1314) c. 13. Grupp IV 361 36. Cyt. za Mehnert 108 i d. 37. Ep. Bonif. ad Zachar. c. 5 38. Syn. Trosle c. 9 39. Mehnert32 id. 40. Cyt. za Dresdner 152 i d. Por. także Denzler, Zur Geschichte des Zolibats 399. Gschwind 80 id. 41. Dresdner 97 i d. Gontard 193 i d. 42. Dresdner 97 i d. Kiihner, Lexikon 73. Sep-pelt/Schwaiger 124 43. Mirbt 241. Kuhner, Lexikon 78 44. Syn. Coyaca (1050) c. 3; Syn. St. Jago di Compostella (1056) c. 3 45. Por. Mehnert 73 46. Tamże 79 47. Tamże 76 48. Tamże 91 49. Tamże 67, 114 i d, 85, 78 i d., 83. Ac-kermann, Entstellung und Klarung 153. : Friedenthal 53. Dresdner 102. Stosunki seksualne z księżmi w kościołach także miary miejsce ju w czasach antyku: Sozom. 7, 16. Jeśli chodzi o epokę nowożytną porównaj na przykład Huxley 11 Przyp. 1 50. Koch,G. 153 51. Por. Preime 60,65,66 i d., 80,122,141,145,108 i d., 120 i d. i in. 52. Tamże 127 i d. 53. Haller II198; 409 z powołaniem się na Greg. VII. ep. coli. 16 54. Mehnert 82 55. Tamże 56. Tamże98 id. 57. Tamże 103 58. Bauer, Das Geschlechtsleben 68 i d. Jeśli chodzi o „kacerzy", sprawa często wyglądała podobnie. Tak na przykład w okresie pełnego rozkwitu średniowiecza, biskup bo-gomilski Symeon, twórca radykalnego Kościoła dragowityckiego, został przyłapany w sypialni z kobietą. Włoski heretyk, biskup Garratus, stracił stanowisko właśnie z powodu swych historii z kobietami. Podobna rzecz przytrafiła się jego konfratrowi Petru-sowi Gallusowi z Vicenzy. Południowofran-cuski biskup Sicart de Figueiras wyznawał z cała otwartością: „Kiedy czasem przychodzi mi ochota na chłopca czy dziewczynkę, grzech nic mnie nie kosztuje; sam sobie udzielam rozgrzeszenia, gdy czasem się potknę. Nie ma takiej bezbożności i grzechu śmiertelnego, którego sprawca nie mógłby zostać uratowany, gdy tylko przybędzie do nas." Koch, G. 119 59. Avign. (1209) c. 18. Carovć 283 60. Grupp IV 441. Wollschlager 293 i d. Mehnert 98 61. Honoriusz III. anno 1220 do arcybiskupa Rouen: Carove 259. Mehnert 95 62. Por. Mehnert 107 i d. 63. Tamże 112 id. 64. Tamże 118 65. Cyt. za Carove 287 66. Mehnert 108 67. Kober, Die kórperliche Ziichtigung 61. Por. także Frischauer, Sittengeschichte II125 i d. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 46 68. Historia Europae (1571) cap. 35. Bauer, Das Geschlechtsleben 68. Kober, Die kórperliche Ziichtigung 61 z powołaniem się na Syn. Valadolid (1322) c. 7. Mehnert 138. Jeszcze na przełomie XIX i XX w. pewien baskijski katolik opowiadał niemieckiemu i badaczowi:„ Dajemy im (tzn. księżom) konkubinę, ażeby zostawiali w spokoju nasze żony i córki." Stoll 959 69. Cyt.zaFriedellI137id. 70. Mehnert 138 71. Tamże 135 72. Tamże 158 73. Narrenschiff, Vom Geistlichwerden c. 73 74. Niektóre z nich zostały nawet pozbawione życia przez małżonków lub krewnych, ale podobno nie zrobiło to większego wrażenia na kardynale: Mehnert 134 75. Tamże 76. Schnurer III 274. Por. także Mehnert 135. Obszernie Friedenthal 241 i d. 77. Por. np. Syn. Melfi (1284) c. 5; Syn. Wurzburg (1411) c. 3; Syn. Osnabriick(1651) decr. 26. Por. także Carove 490 i d. 78. Carove383id. 79. Mehnert 153. Por. 136. Bronder, Christen-tum in Selbstauflósung 24 80. Mehnert tamże. Por. także Kiihner, Lexikon 153 i d. 81. Gontard329 82. Por. Stoll 573 i d. 83. Morus, Eine Weltgeschichte 148. Por. także 155 84. Menzel II249 i d. Przyp. 4 85. Por. pouczającą relację u Mehnerta 187 86. Regnum papisticum, p. 164. Cyt. za Meyer, J. J. II112 i d. Na marginesie warto dodać, e w analogiczny sposób czczono ju sta-roklasyczne bóstwa chroniczne, duchy opiekuńcze dusz zmarłych, wzrostu i urodzaju poprzez obsceniczne rozmowy lub czynności o charakterze seksualnym. Wg Meyer tamże 87. Mehnert 159 id. 88. Carove475 id. Jeszcze w 1544 r. w Mar-tinsheim we Frankonii dziekan katedry wiirzburskiej miał roczny (w listopadzie) „przywilej" dwunastu konnych, jednego posiłku i „pięknej kobiety". Rudeck 34. Bauer, Das Geschlechtsleben 163 i d. 89. Carove490id. 90. Por. Wahrmund 23 i d. 91. Syn. Salzburg (1569) const. 22 c. 18; Syn. Ołomuniec (1591) c. 13; Syn. Ypern (1577) tit. 3 c. 3; Syn. Audomar (1583) tit. 16 c. 2; Por. także Syn. Ypern (1629) c. 20. Na wszelki wypadek ogranicza się wiek tych kobiet do ponad pięćdziesięciu lat, a ponadto żąda cnotliwego życia: Syn. Aqui (1585) tit. 17; Syn. Benevent (1656) tit. 27 i grozi grzywnami i więzieniem: Syn. Metz c. 48; Syn. Ypern (1577) tit. 3 c. 2; Syn. Tyrnau (1560) c. 23; Syn. Ołomuniec (1591) c. 13 92. Carove484 93. Ries 360 i d. Denzler, Priesterehe und Prie-sterzólibat 46 94. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 48. Por. Carove 539 i d. 95. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 47 id. 96. Bauer, Das Geschlechtsleben 84 i d. 97. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 46 i d. Carove 484. 98. Carove 584, który cytuje tam braci Thei-ner. W każdym razie papieże i synody także ostatnich stuleci zabraniają księżom bliższych przyjaźni nawet z dziewczętami i kobietami cieszącymi się dobrą opinią, zabraniają im nauczania kobiet i dziewcząt sztuki pisania i śpiewu, publicznego (!) pokazywania się w towarzystwie dam, towarzyszenia im do teatru, jazdy w jednym pojeździe z osobą płci żeńskiej, zabraniają służebnym wchodzenia do sypialni osób duchownych: Syn. Avranches (1682) c. 28; Syn. Benevent (1656) tit. 27. Por. także edykty papieży: Klemensa XI i Piusa VI z XVIII w.: Ca-rove 585, 615; Syn. Poznań (1689) c. 1; Syn. Zagrzeb (1690) c. 7; Syn. Poznań (1720) c. 3 99. Ries 208 100. TheinerIII397 101. Tamże 355 id. 102. Tamże 358 i d. Przyp. 103. Tamże 352 id. 104. „DieWelt" 10.2.1970 105. Leist11id. 106. Tamże 45 i d. 107. Tamże 73 108. Tamże 183 109. Tamże 205 i d. 110. Hóffner, Um des Himmelreiches willen 5 111. Leist185id. 112. Tamże208 id. 113. Tamże 205 114. Mynarek. Por. zwł. 320 i d. Także wypisy u Deschnera, Verrater leben gefahrlich. Istnieje bardzo wiele nie opublikowanych listów tego rodzaju. Z częścią z nich miałem okazję się zapoznać 115. Leist 23, 36, 96, 161, 195,209 i d. i in. 116. Tamże 51 i d. 117. Mórdorf/Eichmann 283 118. Mynarek 29. Por. 165 i d., 353 119. Dekret z 3.12.1972 120. c. 1 i d. 121. Syn. Moguncja (888) c. 10 122. Mehnert 85. Częste przypadki nierządu z matkami i siostrami stwierdzają m.in. także statuty synodalne z Wurzburga (1298) i Bayeux. Por. Mehnert 100 123. Syn. Ołomuniec (1591) c. 13. Por. także Syn. Tyrnau (1560) c. 23 124. Mehnert 82. Por. także s. 208 tej książki. W 865 r. Mikołaj I pociągnął Landfredusa do odpowiedzialności za tę „nadmiernąpoufałość": ad Albinum c. 1 125. Mehnert 162. Por. także Stoll 958 126. Heussi228 127. Kara przewidywana dla biskupa, uprawiającego nierząd i sodomię, wynosi 25 lat pokuty, z czego 5 lat o chlebie i wodzie, oraz złożenie z urzędu; księdzu grozi za to same przewinienie 12 lat pokuty, w tym trzy lata o chlebie i wodzie; mnichowi i diakonowi — 10 lat i także trzy lata o chlebie i wodzie. Poen. Casin. 11. Za samą sodomię — 14 lat dla biskupa, 12 lat dla zwykłego księdza. Poen. Paris. 93. Por. także Poen. Casin. 11; Poen. Valic. II, 32 i in. Następnie Lib. Gomorrh. c. 17 128. Mehnert 154 129. Cyt. za Mehnert 166 i d. 130. GruppVI206 131. Por. Kuhner, Lexikon 195. Gontard 398. Wg Seppelt/Schwaiger 193 Innocenty miał zaledwie 15 lat, gdy otrzymywał kapelusz kardynalski 132. Mehnert 78 133. Bauer, Das Geschlechtsleben 80 i d. 134. Poenitentiale Sangallense tripartitum I 8. Łagodniejsze kary przewidywał Poen. Egb. 5,22; Poen. Valic. I,20. Por. także Capitula Judiciorum 7,4 i d. 135. Mehnert 43 i d. Por. także Kober, Die kórperliche Zuchtigung 40 Przyp. 3. Wszak ju Stary Testament musiał stale na nowo wbijać do głowy dzieciom Boga, także płci żeńskiej, zakaz zaspokajania popędu płciowego ze zwierzętami, nawet pod groźbą śmierci. 2. Mos. 22, 18; 3. Mos. 18,23; 20, 15; 5. Mos. 27,21. W tej sprawie Henry w wielu miejscach, zwł. 28 136. Świadectwa u; Theiner I257 137. Stera I i II 559 i d. Stupperich 41 138. Cyt.zaGópfertII350id. 139. Mehnert 124. Por. także Grupp IV 436 140. Cyt. za Rudeck 323. Pustelnik augustiański Ansimirio z Padwy sypiał prawie ze wszystkimi swymi penitentkami. Gdy kazano mu podać ich nazwiska, wymienił wiele dziewcząt i on z najszacowniejszych rodzin miasta, w tym żonę sekretarza księcia, który go przesłuchiwał. Wg Mehnert 146 i d. Wiele kobiet przystępowało do konfesjonału ze sztyletem pod suknią. Koch, G. 153 141. Syn. Kolonia (1281) c. 8; Syn. Nimocium (1289) c. 4; Syn. Aąuileja (1339) c. 19; Syn. Namur (1639) tit. 10 a. Por. także Carove 385 142. Syn. Tyrnau (1560); Syn. Cambrai (1631) tit. 10 c. 5 i d. 143. Syn. Trewir (1227) c. 8. Por. także Syn. Ypern (1631) tit. instr. conf.; Syn. Chiche-ster c. 3 i d. 144. Mehnert 91 145. Pius IV Const. Cum sicut, 16.4.1561; Grzegorz XV Const. Universi Dominici gregis, 13.8.1622; Benedykt XIV Const. Sacramen-tum poenitentiae, 1.6.1741 146. Poza synodami wymienionymi w przypisach 141 i d. Por. także Syn. Rouen 1235 c. 97 i d.; Syn. Saintes (1280) c. 40; Syn. Exeter (1257) c. 17; Syn. Leodium (1288) c. 4; Syn. Trewir (1310) c. 3; Syn. Angers (1312) c.1i wiele innych 147. Tak Kober, Die Deposition 776 148. Naab34 149. Tak postanowił w 1225 r. obradujący w Szkocji synod prowincjalny c. 53 150. Jone496id. 151. Cyt. za Wahrmund 25 Przyp. 24 152. Theiner III 397 153. TakWinterer376 154. Por. Boelens 141 155. Mirbt240 156. Por. Deschner, Das Christentum im Urteil seiner Gegner II11 157. Cyt. za Carove 240 i d. 158. Por. Mehnert 31 id. Poschmann, Die abendlandische KirchenbuBe im friihen Mittelalter 17 159. Syn. Longes c. 4 160. Syn. Konstancja (1300) c. 36 161. Carove 568. Ostatnie podkreślenie pochodzi ode mnie 162. Mehnert 185 163. Sermo contra luxuriam Dominica IV. Ad-ventus p. 932. Cyt. za Mehnert 136 i d. 164. Gópfert II 316 i d. Por. także Jone 492 i d. 165. Syn. Pary c. 20 166. Orig. Comment. ad Mt. 23 167. Syn. Brandenburg c. 17 168. Gers. Sermo contra luxuriam Dominica II. Adventus III 917. Cyt. za Mehnert 137 i d. 169. Schalk II 57. W tej sprawie Saint-Beuve 386 i d., zwł. 388,395 i d. 170. Leist79 171. Mynarek 171 172. Leist208 Księga Piąta Rozdział 18 1. Haring, Das Gesetz III 289 2. Por. także Ef. 5, 33: „A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!" 3. Por. także 1. Tm. 2, 12; Tt. 2, 5; 1. P. 3,3; 3, 5; Ef. 5,22; 5,24 i in. 4. Chryzostom w swej czwartej mowie o Księdze Rodzaju, gdzie powołuje się na Pawła 5. Odo Coli. 2, 9 6. Cyt. z wielu podobnymi fragmentami za Mi-terrer, Mann und Weib 518 i d. 7. ep. 92; ep. 106 8. can. 2 9. Cyt. za Rudeck 237 i d. 10. Teolog katolicki Ries 354,407 11. W sprawie roli kobiety w religii antycznej por. poza wcześniejszymi przytoczeniami także systematyczne zestawienie dokonane przez Farnella 70 i d. Morus, Eine Weltge-schichte 86 i d. Heiler, Erscheinungsformen 411 i d. Zob. także v. Walter 12 i d. 12. Por. w tej i następnej sprawie Heiler, A. M. 193 i d. 13. Por. tamże. Następnie Heiler, Erscheinungsformen 418 id. Ślady kapłaństwa kobiet nawet w religii starożytnego Izraela: 2. Mos. 38, 8; 1. Sm. 2,22; Sdz. 13,23; 2. Krl. 22, 12 i d. i in. 14. Borneman I341 i d. II 78 i d. Savramis, Religion und Sexualitat 67 i d. 15. Por. np. Preisker, Christentum und Ehe 152. Hartmann 89 16. Schar229 17. 1.Mos. 3, 16 18. Heer, Kirche nach Kopernikus? 13 i d. Hir-schauer 212. Por. także Adler, A., Uber den nervosen Charakter 242 i d. 19. Por. Muller, K. 6 i d. 20. v. Walter34id. 21. Bauer, W, u: Hennecke 119 22. Tamże 117. Ewangelia Tomasza 112. W tej sprawie Leipoldt, Ein neues Evangelium? Por. także 1. P. 3, 6. Ef. 5,22 23. Joh. Mosch. Prat. spirit. 217 24. Cyt. w: Konkret 8. Mai 1970, s. 2 25. Nigg, Vom Geheimnis 55 26. Świadectwa u: Lucius 362. Por. także Leipoldt, Die Frau in der antiken Welt 216 27. Schjelderup 47 28. Schneider, Geistesgeschichte I 665 Przyp. 1 29. Griitzmacher 105 30. Wg Schjelderup 48 31. Leist172 32. Por. np. Harnack, Mission und Ausbreitung I233 Przyp. 1. Na temat niebywałego lekceważenia kobiety w kręgach chrześcijańskich por. także Peterson 201 id. 33. Fangauer 36 i d. Fink 75 34. Por. Tert. cultu fem. 1,1. c. 5 i d. virg. vel. 7 i d. 11; 17. coron. 14. W tej sprawie Zschar-nack 16. Koch, H. 66 i d., 71. Dochodziło nawet do publicznych sporów między virgi-nes velatae i virgines non velatae, przy czym w spory te wkraczali biskupi i Ojcowie Kościoła, a Tertulian tak zdecydowanie stanął po stronie zasłaniających twarz, że powiedział: „Albo się zakryj, albo prostytuuj!": Tert. virg. vel. 3 35. Haec imago Dei est in homine, ut unus fac-tus sit... ideoque muliernon estfacta ad ima-ginem Dei... Cyt. za Bartsch 50 36. Wskazanie źródeł u: Muller, M. Grund-lagen 58 37. Aug. in Hept. 1,153. Por. także serm. Dom. 1,34 38. Aug. in Joan. ev. 2, 14 39. Por. cyt. u: Mehnert 23. Beauvoir 100. Rudeck 236 40. Fink 79 id. 41. Hieron. in ep. ad Titum 2, 5 42. Greg. Tur. hist. Franc. 8,20 Por. także Borneman I 343 43. reg. canon. Chrodeg. c. 56. Frischauer, Morał 19 i d. oraz 30. Dresdner 294 i d. 44. Beauvoirlll, 101, 179 45. Cyt. za Machler, Eduard von Hartmann 381 46. Muller, M., Grundlagen 57 47. Por. Frischauer, Morał 38 48. Honor. August, in eccl. 7 49. Cyt. za v. Walter 45 i d. 50. Albert. Magn. De animalibus 16, 1, 14; 16,2,11 51. Por. Fuchs 139, tam wskazanie źródeł 52. Por. w tej sprawie trafne uwagi Gmelina 119 53. Thom. II. Sent. D. 21. q. II. a. 1; III. Contr. Gent. 123; Patrz w: 1. Kor. 11. 3. S. th. I. q. 92, a. 1 ad 2 54. Jak te krótko i węzłowato wyjaśnia, że ojca należy kochać bardziej ni matkę! Per se lo-quendo pater magis est amandus quam ma-ter. Summa theol. II, qu. 26, art. 10 55. Wskazanie źródeł u: Mitterer, Mann und Weib 518 i d. Tam, gdzie autor ogranicza się do czystej analizy, czyta się ten tekst z respektem, gdy unika on wszelkich eufemizmów, a to cecha rzadka wśród jemu podobnych 56. Por. tamże 520 i d. 57. Thom. S. theol. I, q. 92, art. 1, czemu oczywiście ma być winien wyłącznie Arystoteles. Jakby rym twierdzeniem Tomasz nie wpisywał się także w tradycję większości Ojców Kościoła! 58. Fuchs 139. Tam wskazanie odnośnej literatury 59. ,,Niepełny człowiek" (homo incompletus), tak definiuje kobietę np. Colonna: de re-gimine principium2, 1, 18 60. Mitterer, Mann und Weib 515 i d. 61. Tamże 516. Por. także tego samego autora, Der Warmebegriff 720 i d. oraz Evola 254 id. 62. Com. in 1. Kor. 7. Por. Contr. Gent. 3, 137 63. Mitterer, Mann und Weib 514. Por. także Bernath 136, którego zdaniem u podstaw myślenia Tomasza na temat kobiety tkwił „skryty lęk" 64. Por. w tej sprawie Hays 159 i d. Całościowo: Wulff, w wielu miejscach 65. GruppV152 66. Por. Schmidt, J. W. R. XXXII i d. 67. Tamże 106 i d. 68. Baschwitz93 69. Schmidt, J. W. R. 98 i d. 70. Por. w tej sprawie Deschner, Abermals krahte der Hahn 488 i d. W sprawie liczby ofiar por. np. v. Baeyer-Katte 222. W sprawie znacznego rozpowszechnienia wiary w czarownice w czasach współczesnych: Auhofer 236 i d. 71. Cyt. zaTondi180id. 72. Cyt. za Ronner 79 73. Por. Lohmeier, G. 7 i d. 74. Por. Rudeck 229 i d., zwł. 236 i d. 75. Herzog-Diirck 33 76. Deschner, Das Jahrhundert der Barbarei 323 i d. 77. Jeszcze dzisiaj ponad połowa młodych Niemców, ale tylko jedna trzecia młodych Niemek, jest krytycznie nastawiona do Kościoła. Por. Schelsky, Die skeptische Gene-ration 374 i d. 78. Manser 5. Por. także 17 i d. Fangauer 3. Schilgen 105 79. Tak socjolog amerykański, Ira Reiss. Wg Packarda 77 80. Enc. Hum. vitae 81. Jone 167 82. Haring, Das Gesetz III 112,287 83. Por. tłumaczenie u Heinzelmanna 99 i d. 84. Manser 9. Por. także Kampmann I76 i d. Arnold, Die Frau in der Kirche 39 85. Fangauer S. VII, Por. 126. Schilgen 186. Por. także Berghoff 13. Finkę X 86. Ketter 168,109, 89. Meinertz II204. Por. także Miiller, Grundlagen 56, 71. Arnold, F. X., Die personale Wiirde 218. Ries 290. Schnackenburg, Die sittliche Botschaft 88. Ludat 300. Eberharter 176. Fischer, J., Ehe und Jungfraulichkeit 7. Inni, jak na przykład Schreiber 114, próbują przynajmniej zbagatelizować wypowiedzi odzwierciedlające niebywałe lekceważenie kobiet w Kościele mówiąc, że wyrażają one „wielki temperament kaznodziejów o ograniczonych jednak horyzontach". Inna sprawa, że do tych kaznodziejów należy zaliczyć prawie wszystkich, którzy w Kościele coś znaczą— od Pawła, poprzez Hieronima, Augustyna i Chryzostoma, a po Tomasza z Akwinu itd. 87. Tak dosłownie Miiller, Grundlagen 56. Por. Mausbach, Altchristliche und modernę Ge-danken 7 i d. 88. Fangauer 70. Także Bopp, L., Jugendkunde und Sexualpadagogik 26, wszelką winę przypisuje heretykom 89. Koch, G. 129 i d. 90. Tamże35, 156 id., 169 id. 91. Tamże 115 id. 92. W A. 15,420. Por. także Weber, M. 285 93. Por. Kahl 58. Morsdorf 94. Schipperges 212. W sprawie dochodzącego niekiedy do głosu teologicznie uzasadnianego lekceważenia kobiety we współczesnych kościołach protestanckich por. 482. Zob. także Bour-beck 221 94. Heer, Abschied von Hóllen 155 94a. Haring, Das Gesetz 111 289 95. Obszernie na ten temat Deschner, Abermals krahte der Hahn 360 i d. Ostatnio Lampl, H. E., Die Mariendogmen 183 i d. 96. Por. ju w: Protev. Jac. 18 i d. Lucius 426 i d. Niessen 141 id. 97. Por. w tej sprawie Deschner, Abermals krahte der Hahn 360 i d. 98. Por. tamże 364 i d. Heiler, Erscheinungs-formen 492 i d. Bergmann 179 i d. Gontard 114. Por. np. także Aug. civ. Dei 12,24; 12,27 i d.; 17, 6 99. Cyt. za Beissel 17 100. Tamże276 id. 101. Por. Koch, G. 100 i d., 121, 178 i d. 102. Por. np. Dz. 1, 14; 12,12; 21,9; 9,36; 18,26 i in. W tej sprawie Gottlieb 36 i d. Beth 530. DannenbauerI 163 103. Por. Zschamack Wid. Heiler,Erschei-nungsformen421 id. 104. Nawet nierządnica działała na najwyższym urzędzie na rzecz Chrystusa: „bogobojna kochanka Kommodusa", Hippol. re-fut. 9, 12 105. Obszernie Zscharnack 44 i d., 94 i d. Por. także L., Ott 39 106. v. Boehn 158 i d. Schnurer I207. Browe, Beitrage zur Sexualethik 3. Grupp II488. Friedberg, Aus deutschen BuBbiichern 47. Bachtold-Staubli i in., Handwórterbuch des deutschen Aberglaubens II1929 Sp. 1756. Tutaj cyt. Por. następnie Gschwind 74 i d. Schnurer I207. Bórsinger 42. Plóchl I355. Hellinger 93. Por. także Browe, Die letzte Ólung 524. Tylko gdy hostia (dzięki szczególnej zręczności podającego) upadnie „w odzie osoby płci żeńskiej", osoba ta jeszcze dziś jest uprawniona, ba, nawet zobowiązana, sama ją stamtąd wyjąć: Jone 433 107. Marcuse, J. 46. Tymczasem ju także kobieta może w nagłych sytuacjach udzielić chrztu, ba, może to zrobić nawet heretyk lub niewierzący: Jone 390 108. Friedberg, Aus deutschen BuBbuchera 15 id. 109. Hellinger 73. Por. 1 110. Poza s. 119 i d. tej książki por. także Marcuse, J. 46 111. Oczywiście od dawna istniały także poza-chrześcijańskie tabu związane z menstruacją. Na przykład w Rzymie westalka podczas miesiączki przerywała pełnienie swych obowiązków. U Medów, Baktrów i Parsów kobiety miesiączkujące musiały trzymać się z dala od świętych żywiołów, zwłaszcza ognia. Zgodnie z Nitya-Karma i Oadma-pu-rana odpowiedni przepis w Indiach brzmi: „[podczas tego okresu kobiecie nie wolno] myśleć o Bogu, ani o słońcu, ani ofiarach lub modlitwach". Por. Evola 248. Obszernie Hays 56 i d. 112. Cyt. za Browe, P, Beitrage zur Sexualethik 2 113. Hamburger 48 j 114. Browe, Beitrage zur Sexualethik 9 i d., 2. * Por. Schepelern 137 i 115. Jonkers 158 116. Poen. Casin. 51; Poen. Cap. Jud. 10, 5. Por. także Poen. Valic. I, 31; Poen. Paris. 119. Browe, Beitrage zur Sexualethik 12 117. Browe tamże 14. W sprawie oddziaływania tego zabobonu jeszcze w XX w. por. przykłady przytoczone u: de Beauvoir 160 i d. Także Hays 60 118. Schreiber 85. Dóbler, Vom Amulett 223 119. Schepelern 137 120. Tamże 213 Przyp. 658 121. Hamburger 47 122. Ps. 50,6. W tej sprawie Muller, Grundlagen 84 i d. Por. także Hornstein-Faller 52 ¦ 123. Browe, Beitrage 26 i d. ; 124. Gróber403 125. Konstytucja pastoralna Nr 29. Nr 60 126. Por.HampeIII251 127. Por. np. CJC can. 93,98,709, 813,968,1262,1264, 1380, 1979 i in. 128. W każdym razie takie były proporcje u progu lat sześćdziesiątych. Por. Mayer 1200. Flatten 339 Rozdział 19 1. Beauvoir 100 2. Marcuse, J. 46 i d. 3. Cyt. za Beauvoir 119 4. Millett 142 5. Por. Marcuse, J. 47 Przyp. 1 6. Por. Sztuka kochania Owidiusza 96. Nie jest przeto rzeczą niemożliwą, e antyfe-ministyczna polemika wczesnochrześcijańskich Ojców Kościoła była przynajmniej po części reakcją właśnie na emancypację kobiet z wyższych warstw rzymskich: Queen/Habenstein/Adams 185. W sprawie poprzedniej por. także Beauvoir 95 i d., zwł. 98. Morus, Eine Weltgeschichte 64. Reiss 35 id. 7. ScherrI50 8. Tac. germ. c. 18, 8. Schubert I 6. Weinhold I237 i d. Peterich 127 i d. Hunke 437 i d. v. Boehn 92. VanderVenI153 9. Bayer532 503 10. ScherrI41id. 11. Weinhold I200. Por. Grupp II324 12. Por. np. Kummer231 13. Powyższe w nawiązaniu do: Mehnert 15 14. Dirks, R. 13 15. Por. np. Romano/Tfenenti 84. Por. także Badura/Deutsch/Roxin 146. v. Boehn 21. Kool/Krause II 521 16. Por.Weber,M.215 ''l7. Por. tamże 242 i d. Marcuse, J. 47. Reiss 37 id. 18. Weber, M. 211 i d., 237,239. Marcuse, J. 47 19. Weber, M. 237. Por. także EisenbeiB 148 i d. 20. Millett 47 21. Cyt. za Weinhold II29. Por. także Hess 52. EisenbeiB 36, 148 22. v. Boehn 92 23. HeB53 24. Schreiber 154 25. Weinhold II12. EisenbeiB 26. v. Boehn 93 26. Jeszcze w czasach Kinseya stosunek męża i ony nigdy nie bywa interpretowany jako gwałt, „niezależnie od tego, jak bardzo jest niezgodny z chęcią kobiety i jak daleko posunął się mężczyzna w użyciu przymusu". Kinsey i in., Das sexuelle Verhalten der Frau 304. Niemniej wprawie wszystkich stanach USA za nieuzasadnione użycie siły mąż może odpowiadać przed sądem za czynną napaść 27. v. Boehn 76 28. Cyt. zaBurckhardt416id. 29. Frischauer, Morał 30 i d. 30. Borneman I 529. Morus, Eine Weltge-schichte 129. Bauer, Das Geschlechtsleben 38 31. TakBartsch90 32. Preime 84 i d. Por. także Bartsch 90. Van der Ven II275 33. Frischauer, Morał 32 i d. Por. Beauvoir 103 i d. v. Boehn 101. W obliczu „czci oddawanej kobiecie przez trubadurów" nie można tego bagatelizować. Schelsky, Sozio-logie der Sexualitat 104 34. Siebenschón 54 35. EisenbeiB 36,48 36. Weber,M.215 37. Cyt. tamże 38. Bartsch 122. Grupp VI74 39. Mitterer, Mann und Weib 532 i d., zwł. 539 z powołaniem się na Suppl. 62,4 ad 4 40. C. 24, qu. 1 i d.; C. 33, qu. 5; qu. 2,4; C. 7, qu. 1. W tej sprawie Bartsch 55. Por. także de Beauyoir 101 41. Haring, Das Gesetz III 113 i d. 42. Por. np. v. Boehn 82 43. Haring, Das Gesetz III 356 44. Tamże. Por. w tej sprawie także przykłady w: Deschner, Abermals krahte der Hahn 596 id. 45. Glaser 177. Kahl 58 46. EisenbeiB 186. Por. Bartsch 122 47. EisenbeiB 189 48. Van Ussel 82. Por. EisenbeiB 201. Milhoffer 56 49. EisenbeiB 13. Por. także 16 50. Beauroir 107 i d. 51. Por. Heer, Europa 252 i d. 52. Tamże 254 i d. Por. Beauyoir 121 i d. 53. Cyt. zaMillett83 54. Duhren 130 55. Tamże 127 i d. Por. także Weinhold II 12. ScherrI 50 i d. 56. Millett82 57. Mouat76 58. Tamże 76, 132. Millett 82 59. Na niektóre imprezy polityczne (socjaldemokratyczne) kobiety przychodziły podobno w męskim przebraniu: Eckert 202 i d. 60. Heer, Europa 253 i d. Por. także Dreikurs 35 61. Heer, Europa 253 i d. 62. HeB 17 63. Van der Ven I138. Autor dorzuca jeszcze: „Należy przy tym jednak mieć na uwadze, że dawne prawo karne polegało na odstraszaniu." Tak, ale czy z tego powodu razy wymierzane zachłostanym na śmierć lub prawie na śmierć były mniej bolesne? 64. HeB 5 i d. Por. także 26 65. Menschik 28 i d. Por. także HeB 45 66. HeB 34,48. Por. także 46,24. Koch, G. 20 67. Frischauer, Morał 16 i d. Borneman II440 68. Borneman I161, 306 i d., 341 69. Tamże II 107 i d. Gdy służąca zaszła w ciążę, mawiano: „Nocnik pana przelewa się." Tamże 70. EisenbeiB 13, 16 71. Syn. Nant. c. 19. Grupp I256 72. Por. Kuczynski 90 73. Beauvoir 126 i d. 74. Tamże 75. Por. Schulz,U.251id. 76. Engels, F, Die Lagę der arbeitenden Klasse 292 77. Millett 85 i d. 78. Tamże 79. Cyt. za Jantke/Hilger 432. Książka wstrząsająca, naprawdę warta lektury. W sprawie pracy kobiet por. także: Schraepler II44,54 i in. 80. Marks I422 81. Por. tamże 266 i d., 413 i d. 82. Cyt. za Kuczynski 90 83. Finkę 18,25,33. Por. także Muller, Grund-lagen 72 i d. Weinhold 1121 i d. Scherr 1197 i d. Grupp 141. Mirbt 124 i d. v. Walter 46 i d. Glaser 175 i d. 84. v. Boehn52 85. Mórsdorf, Gestaltwandel 44 i d., 63 86. Muller, M., Grundlagen 68 87. Suenens43 88. Millett 53 Przyp. 46 89. Diepgen t. II, część II285 90. Millett 53 Przyp. 46 91. Muller, Grundlagen 74. No i co z tego, że we Francji i Anglii udział kobiet jest podobno dwukrotnie wyższy! Tamże 92. Diepgen I315 93. HeB 115. Por. także van der Ven I205 94. Koniger18,24 95. Por. Diepgen t. II, część I 53 i d. Por. także 61 96. Tamże 56. Beauvoir 179. Por. także 178. Następnie: Ford/Beach 286 i d. 97. Diepgen, t. II, część I27 98. Por. Morus, Eine Weltgeschichte 257 99. Hays60 100. TakMorton24 101. Por. w tej sprawie Dreikurs 31 i d. 102. Beauvoir140 103. Millett 190, 195 104. Beauvoir 141. Por. także Packard 253 105. Por. Herzog-Diirck 31 i d. 106. Engels, Der Ursprung der Familie 62. Por. w nowszych czasach także Horkheimer 63. Następnie Glaser 173 i d., zwl. 175. Millett 34 107. Borneman I385 i d. 108. Por. Bergstrom-Walani in. 185 id. Becker, C. 218,46. Millett 51 id. Michael 137.Por. także Beauvoir 128 i d. 109. Packard 271,96 i d. Bronder, Humanisti-sche Uberlegungen zum § 218 110. freies forum,Nurnberg, Marzec 1969, 3. „Siiddeutsche Zeitung", 29.2.1972, s. 4. Wżyciu politycznym świata zachodniego najwięcej osiągnięć mają chyba kobiety fińskie. Dysponują więcej ni jedną ósmą miejsc w parlamencie i jedną trzecią miejsc w radzie miejskiej Helsinek: Packard 97 111. Rinser, L., w: Dirks/Stammler 147 112. Cyt. za Schwenger 84 Rozdział 20 1. Savramis, Religion und Sexualitat 96 i d. 2. Tert. exh. cast. 9 3. J. Chrys. de virg. 14 4. Trid. Sess. 24, c. 10. Denzinger/Schónmetzer Nr 1810 5. Ef5,29; 1. Tm. 2, 15; 5, 14 6. Wiele sprzeczności, lecz dalece nie wszystkie, zestawiłem w wydanym przez siebie tomie: Der manipulierte Glaube 20 i d. 7. Ap. 14,4. Por. także Harnack, Mission 609 8. Acta Pauli et Thec. c. 12; 5. Por. Kazanie na Górze Mt. 5,3 i d.; Łk. 6,20 i d. W tej sprawie np. Karrer 168 i d. 9. Klem. Al. strom. 2, 15, 97. Ev. Egypt. Cyt. wg Campenhausen, Askese im Urchristen-tum40 10. 2. Klem. 14, 3 i d. K. Muller 17.I tak ok. 170 r. katolicki biskup Pintus usiłował nakładać na wiernych „ciężkie jarzmo dziewictwa", podobnie i biskup Smyrny, Polikarp, usiłujący zobowiązać chrześcijan do bezżen-ności. Euseb. h. e. 4,23,6 i d. Ign. Polyc. WIV w. członkowie sekty eustacjan, nazwanej tak od imienia katolickiego biskupa Se-baste w Armenii, Eustacjusza, nie tylko unikali wszelkich kontaktów z ludźmi onatymi, lecz także odmawiali nadziei na zbawienie zarówno żonatym księżom, jak i świeckim: Zockler 258 i d. Zostali wszakże potępieni przez jeden z synodów 11. E. A. 61, 178. Muller, M., Die Lehre des heiligen Augustinus 10 12. Scheuten, P, Das Mónchtum 33. Mehnert 71 13. Cyt za Hamburger 45 14. Just. 1. Apol. c. 15. Por. 28 i d. 2. Apol. de resurrect. carn. W tej sprawie Theiner I 37 15. Tert. apol. c. 9. cultu fem. 2, 9. exh. cast. 9. Por. także ad uxor. 1,5; 1,2. monog. 3. adv. Marc. 1, 29. Pojedyncze słowa pozytywne na temat małżeństwa to u niego znikome wyjątki: ad uxor. 2,9. anim. 27. Por. także Brandt 191 id. 16. Klem. Al. strom. 2,140,1; 2,23,140. W tej sprawie Preisker, Christeiitum und Ehe 200 id. 17. paid. 2, 94,2 i d. Demokr. Fragm. 86, Diels. Dalsze świadectwa u: Preisker, Christentum und Ehe 205 i d. 18. Heiler, Urkirche und Ostkirche 111. Ant-weiler, Origenes VII 779 19. Orig. in Lev. hom. 8, 12,4; 9; Fragm. w 1. Kor. 34. Crouzel 29. Hamburger 44 20. Orig. in Num. hom. 6,288. Por. Ziegler 169. Hamburger 44 21. Hieron. ep. 22 ad Eustochium. adv. Jovin 1,4. Por. ep. 48, 18; 54,4 i in. Następnie Mehnert 26 22. Por. Aug. ep. 49. Apol. ad. Pamm. 15. W tej sprawie Browe, Die haufige Kommunion 6 id. 23. Aug. serm. Dom. 1,15; bono con. c. 22; ep. 262 ad Ecdiciam 4; Serm. 354, ad continen-tes9 24. Zumkeller 207. Por. także Marcuse, L. 57 id. 25. Mausbach, Altchristliche und modernę Ge-danken 13 i d. oraz 40 26. Haring co prawda wielokrotnie podkreśla na którejś stronie, że małżeństwo zostało ustanowione w raju, ale, wskazując na „podniesienie małżeństwa do rangi sakramentu" przez Chrystusa, zapomina o wskazaniu na odpowiedni fragment Biblii: Das Gesetz III 322 27. RitzerI21id. 28. Tamże I44, 56; II3, 8 29. Friedberg, Das Recht der EheschlieBung 6 i d. z wielu świadectwami źródłowymi lub wskazaniem na takowe. Por. równie Savra-mis, Religion und Sexualitat 95 30. Por. odsyłacz 4 31. O tym, i nie tylko, można się ostatnio jeszcze przekonać w: May, G. 45 i d. Por. przy tym sympatyczną natomiast ironię u: Ein-wag VII 32. Cyt. za Hamburger 50 33. Cyt. za Ronner 79 34. Hodl 326. Thalhammer 21, 16. Bertrams 18 35. Dekret w sprawie kształcenia księży Nr 10 36. ,„Der katholische Ehemann", Lehr und Ge-betbuch, którego autorem jest o. Otto Bit-schnau, członek kapituły klasztoru Einsie-del. Za zezwoleniem czcigodnego przełożonego (biskupa Augsburga) 1901. Cyt. za Marcuse, J. 58 37. Heldt73 38. Heine, H., Deutschland. Ein Wintermar-chen. Roz. I 39. Jone 576 i d., 583 i d. Rudloff 183 i d. 40. Maisch 14 41. Tamże 13. Borneman I495. v. Boehn 93. Por. także Ullerstam 53 42. Syn. Epaon (517) c. 30; Syn. Clermont (535) cli; Syn. Orleans (538) c. 10; Syn. Orleans (541) c. 27; Syn. Tours (567) c. 21. Podobnie i papieże, pomijając nieliczne wyjątki, albo zupełnie, albo w znacznej mierze, zabraniali małżeństw między krewnymi 43. Rhabanus Maurus, de consanguineorum nuptiis. Cyt. za Mehnert 50 44. Mehnert tamże 45. Schmitz, Die BuBbiicher und die BuBdiszi-plin der Kirche 42 i d. 46. Poen.Valic. II41 47. Schmitz, Die BuBbiicher und das Kanoni-sche BuBverfahren 123 i d. 48. Tamże 123 49. Cod. Iur. Can. can. 1076 § 1 i 2. Fischer, E. 266 50. Maisch 17 51. Truli. c. 53 52. Por. ju Cod. Just. V, 4. W prawie longo-bardzkim Leg. Luitpr. c. 34 53. Syn. Rzym c. 4 54. Syn. Rzym (743) c. 5. Schmitz, Die BuBbu-cher und die BuBdisziplin 405 55. Taylor, Wandlungen der Sexualitat 59 56. Cod. Iur. Canon. 1079. Przed 1918 przeszkoda do zawarcia małżeństwa w postaci „pokrewieństwa duchownego" była jeszcze dużo bardziej rozbudowana. Por. Jone 600 57. Baranowsky, Die Siinde ist unheilbar 18 58. W sprawie dezaprobaty drugich małżeństw u Rzymian: Plut. Qu. Rom. 105. Verg. Aen. 4,24 i d. Tac. ann. 2, 86. Inskrypcje nagrobne: Dóller 57. Całościowo Kbtting w wielu miejscach 59. Atenag. suppl. c. 33. Dalsze świadectwa u: Achelis 287 60. Por. np. Ritzer I34 61. „Jeśli wdowa postąpiła niemoralnie, a później wyszła za mąż za tego człowieka", postanawiał synod w Etoirze, „ma pokutować pięć lat. Jeśli jednak wyszła za mąż za innego, nie może przystąpić do komunii na łożu śmierci." Syn. Elvira c. 72. Por. Syn. Ancyr. c. 19; Syn. Neocaes. c. 3 i 7; Syn. La-odic. c. 1. Nauczyciel Kościoła Bazyli przewiduje za drugie małżeństwo siedmioletnią karę: Basil. ep. 217, 77. 62. Por. DannenbauerI 161 id. 63. Ritzer I44, 53 i d. 64. Por. Baranowsky, Die Siinde ist unheilbar 64 65. Haag233 66. Theunis 10 67. Hornstein-Faller 53 68. Por. Schniirer III 244. Schubert II665 i d. Następnie Browe, Beitrage 40 i d. Lindner 86. Ziegler250 69. Por. m. in. Regino v. Pr. I339; Poen. Bedae 2,37; Poen. Floriacense 50; Poen. Valicell. 11, 40; Valicell. I, 32, 35,42; Poen. Casin. 65; Poen. Arundel 66; Poen. Theod. v. Can-terb. II12, 1 i d. Por. np. także Browe, Beitrage 32,40 i d. Bóhmer 22. Lindner 83 i d. Ziegler 237 i d. 70. Poen. Casin. 65; Poen. Cumm. 14, 5; Poen. Theod. v. Canterb. II, 12, 1; Syn. Chalons (813) c. 46; Regino v. Pr. I 341. Por. następnie Browe, Beitrage 36,48 i d. Lindner 87. Zob. także świadectwa u: Schmitz, Die BuSbucher und die BuBdisziplin 387 i d. Częsta była komunia trzy razy w roku: Schubert II 658 71. Poen. Valic. II, 83. Zresztą w ogóle w średniowieczu zamężne kobiety rzadko tylko przystępowały do komunii, gdy uważano je za nieczyste i niegodne. Nawet kobiety kanonizowane przystępowały do komunii tylko podczas trzech największych świąt: na Boże Narodzenie, Wielkanoc i Zielone Świątki: Arnold, Die personale Wiirde der Frau 213. Nauczyciel Kościoła Bonaventura zezwalał kobiecie na przyjęcie komunii wielkanocnej, jeśli obowiązek małżeński spełniła „niechętnie i w bólu". Cyt. za Ziegler 172 72. Por. Savramis, Religion und Sexualitat 95. Auer, Weltoffener Christ 239 73. Lindner 78. Browe, Beitrage 39 i d. Ziegler 180. Por. np. Poen. Theod. v. Canterb. II 12. 29 74. Browe, Beitrage 118 i d. Ritzer II4 i d., 27 75. Stern1 114 id., II 505 76. Por. Ziegler232 id. 77. Tamże250id. 78. Browe, Beitrage 47, 59. Por. także 44 79. Tamże 48. Por. także 77 80. Hórnstein-Faller 52. Lindner 75 81. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 360 i d. 82. Keller 241. Także cesarz Karol Gruby i jego małżonka Richardis mieli podobno prowadzić czyste małżeństwo pozorne; tym bardziej więc można się tego spodziewać po podobno kilku żonatych biskupach Kościoła wczesnośredniowiecznego: Por. Zockler 451 id. 83. Por. s. 362, 363 tej książki 84. Haring, Das Gesetz III 366 85. Cyt. za Grisar II 500 86. Casti conubii 87. Lub jak to ju w XII w. sformułował, choć może nie tak dowcipnie, pewien ziomek Wilde'a, teolog i biskup Robert z Melun: „Stosunek płciowy bawi tych, którzy obcują ze sobą nielegalnie, o wiele bardziej ni tych, którzy są ze sobą legalnie związani." Cyt. za Miiller, M., Die Lehre des hl. Au-gustinus 73 88. 1. Kor. 7,1 i d. 89. Aug., nupt. et conc. 1,16 90. Ziegler, 109 i d. Powyższe ze szczególnym odniesieniem do Wilhelma z Rennes 91. Tamże 124 i d., 249 92. Tamże 115 93. Tamże 124 i d. 94. Cyt. za Mehnert 94. Por. VI. Drugi cyt. za Grisar II493. Tamże wskazanie źródeł 95. Cyt. za Ritzer 29 96. Ziegler 65 97. Durant, Zeitalter Voltaires 311 98. Ziegler 67 id. 99. EisenbeiB 186 100. BornemanI230 101. Tamże I 359 i d. Por. także I230 i d„ 239 id. 102. Por. Hamburger 64 103. Cyt. tamże. Por. także Lindner 46 104. Por. Stelzenberger 417 i d. Lindner 33 i d. 105. Por. np. Cole 245 i d. Herbst 188 i d. 106. Por. Ziegler211 id. 107. Aug. Gen. ad litt. 9 108. Schreiber, G. 91 109. Tamże 92 i d. Franz II198 110. Cyt. za Ronner 109. Grisar II492 111. Sartory44 112. Menschik31 113. Tak: Muller, J. 113. Por. także Becker, C. 25 114. Morus, Eine Weltgeschichte 216 115. Papen 7. Por. także analogiczne wypowiedzi znanych teologów katolickich, takich jak: Michael Schmaus, Joseph Lortz, Joseph Pieper i Karl Adam w: Deschner, Mit Gott und den Faschisten 124 i d. 116. Por. Morus, Eine Weltgeschichte 332. Zwł. Millett 190 i d. 117. Tillmann, F. 403 i d. Później i po dziś dzień w zasadzie tak samo. Por. np. Mórsdorf, Die Frau 297 118. Marcuse, L. 25 119. Por. Morus, Eine Weltgeschichte 327 i d. Packard 250 i d. 120. Por. Packard 252 121. Aug. civ. Dei 19, 16 122. Millett 147. W sprawie następnego por. także 42 i d. 123. Rottenecker3 124. Schmitt, A. 68 125. Millett42 id. 126. Mand! 202 odnośnik 10 127. Gróber 144. Por. także Levy 60 i d. 128. Tilmann,K. 96 129. EisenbeiB 185 130. Tamże 131. Miiller-Lyer227id. 132. Hunermann97 133. Haring, Das Gesetz III 107 i d. 134. Tamże 110 135. Chinigo 17. Por. także Hopfenbeck 58 136. Chinigo 20 137. Reich, Die Entdeckung 154 138. Por. Haire 145. Borneman i 336 139. Wickler 236. Por. także Ricoeur 169 140. Ambr. Exp. Ev. sec. Luc. 1 141. Cyt. za HalbfaB, Bertrand Russell 136 i d. 142. 1.Tes.4,4 143. Aug. op. imperf. 4,29. Por. bono con. 6. 6; 7, 6; 11,12. serm. 51, 13,22. contra Jul. 9,40. Por. Mausbach, Die Ethik I321. Lind-ner 60 i d. A przy tym sam Augustyn nigdy nie spotkał męża, który mógłby powiedzieć o sobie, że „obcował cieleśnie tylko z nadzieją poczęcia": bono con. 13 144. Leo. serm. 22, 3 145. Por. Lindner 67 146. Izyd. eccl. off. 2,20. Por. także 2, 18. Sent. 2,40 147. Por. np. Hrabanus Maurus, in ep. Pauli 1. Kor. 7; Atto z Vercelli, in ep. Pauli 1. Kor. 7; Rather z Verona Praeloąuium 2, 5 i d. W tej sprawie Miiller, M., Die Lehre des hl. Augustinus 42 i d. Podsumowanie 103. Por. także Lindner 94. Ziegler 169 i d. 148. Ziegler 172. Por. także Muller, M., Die Lehre des hl. Augustinus 146 i d., oraz Lindner 100. Także Tomasz z Akwinu uważał każdą pieszczotę między małżonkami, wynikłą z samej tylko zmysłowej żądzy, za grzech ciężki (peccat mortaliter): Thom. S. Th. Suppl. q. 49,6. Stosunek małżeński jest, jego zdaniem, całkowicie bezgrzeszny jedynie wtedy, gdy oboje małżonkowie pragną spłodzić dziecko dla Boga. Thom. Com. in 1. Kor. 7; Com. in 1. Tes. 4 149. Ziegler 172 150. Por. Muller, M., Die Lehre des hl. Augusti-nus 73,151,249. Hunt 115. Lindner 29. Por. także Arnold, Die personale Wiirde 212 151. Ziegler 158 152. Świadectwa źródłowe u: Mehnert 173 i d. oraz Muller, J. 114 153. W. A. 8, 654; 20,2, 304; 12, 114 154. Borneman I333. Griindel, Wandelbares 53 155. Hirschauer215 156. Por. np. Poen. Theod. z Canterb. II 12, 30 157. Bauerle, K., Du und Dein Madel. Cyt. wg Schwenger 27 158. Borneman I154,529 159. Fuchs 157. Por. także Ziegler 227 i d. No-onan 198 160. Por. Muller, M., Die Lehre des hl. Augusti-nus 205 i d. 161. Tamże 207 162. Lo Duca 120 i d. 163. Borneman I 52 164. Reiss25id. 165. Kinsey, Das sexuelle Verhalten der Frau 305 166. Tamże 167. Por. Horastein-Faller 49 168. Por. Matussek 103 i d. 169. Chinigo22id. 170. Wyznanie wiary 430 171. Haring, Das Gesetz 1 411,416 i d. 172. Auer, Weltoffener Christ 212,245,233,226 173. Tamże216,225 id. 174. Ries80id. 175. Tamże 99 i d. 1 bezpośrednio potem nasz katolik, odrzucający z obrzydzeniem zmysłowy stosunek małżeński, cytuje: „«Biada temu, który kryje w sobie pustynie!» (Nietzsche, Zaratustra)." 176. Binder, J., Ich will heiraten. Cyt. za Schwen-ger27 177. Kastner, J., Das siebente Sakrament. Cyt. za Schwenger 28 178. Bauerle, K, Du und Dein Madel. Cyt. za Schwenger 27 179. Haring, Das Gesetz III 346, 335,361. Por. także 283 i in. 180. Schmitt, A. 68 181. Haring, Das Gesetz III 321, 368,318 182. Kuhaupt 108 183. Auer, Weltoffener Christ 251 i d. 184. Dessauer 221 id. Analogiczne zwroty są w chrześcijańskim żargonie całkiem powszednie. Por. np. Hildebrand 32: Poświęcenie Bogu „podobnie jak ślub zakonny". Rat-zinger, Einfiihrung 82. Auer, Ehe I279 i wiele innych. (Także po stronie protestanckiej dał się współcześnie usłyszeć głos mówiący o tym, że małżeństwo jest „przedsmakiem niebiańskiej szczęśliwości"). Schindler 162 185. Herbort 186. Hornstein-Faller 50. Arnold, Die personale Wiirde 223 187. Arcybiskup fryburski W. Rauch, w: Schlund 162 188. Hiiring, Das Gesetz 111 359 i d. 189. Ries 82 i d. Podkreślenia moje 190. Rauch, W., w: Schlund 162 191. Leist 193. Por. także 160 192. Tamże 143 i d. 193. Ries 96 194. 1. cyt. tamże 75. 2. cyt. Ródleitner 37 195. Millett 139. W sprawie seksualnej aktywności kobiety por. także Savramis, Religion und Sexualitat 17 196. Cyt. za Millett 140. Por. także Packard 226 197. Por. Rattner, Der nervóse Mensch 131. Por. także Packard 62 198. Por. Evola 167 i d. Millett 141. Borneman II247. Ricoeur 231 199. Millett 140 200. Por. Comfort, Der aufgeklarte Eros 68. Fromm, Zur Geschichte der Sexpol-Be-wegung 166. Reich, Die sexuelle Revolu-tion 67. Packard 227. Rattner, Der nervóse Mensch 131 i d. Henke 7 i d. Ricoeur 231 201. Rattner,DernervóseMensch 131 id. 202. Packard 221 203. Ricoeur 263 204. Kinsey, Das sexuelle Verhalten der Frau 406. Por. także 56, 78 i d., 161 i d., 218 i d., 255 i d., 413 id. 205. Egenter/Matussek 111 206. Schilgen/Mertens 11 207. Por. Auer, Weltoffener Christ261 208. Leist242 209. Ries90id. 210. Cypr. ep. 52 ad Antonian. Synod w Elvi-rze (306) przewidywał pięć lat pokuty za cudzołóstwo jednorazowe. Za wielokrotne — pokutę dożywotnią. Cudzołóstwo popełnione po odbyciu pokuty było równie karane dożywociem. Syn. Elv. c. 69,47, 7. Synod w Ancyrze (314) przewidywał za cudzołóstwo siedem lat pokuty: c. 20 211. Por. Syn. Nant. (658) c. 14, 12; Poen. Va-lic. I, 15; Syn. Herford (673) c. 10; Syn. Toledo (681) c. 8. W tej sprawie Schmitz, Die BuBbiicher und die BuBdisziplin 266 i d. Ziegler 117 212. Poschmann, Die abendlandische Kirchen-buBe im fruhen Mittelalter 137. Por. także Schmitz, Die BuBbiicher und die Bu/Jdiszi-plin 266 i d. 213. Grupp IV 376. Stoll 698 214. Grupp IV 101 215. Por. Daumiller v., 26 i d. 216. Wskazanie źródeł u: Kober, Deposition 599 217. GruppIV101.WeinholdII26id. 218. Bauer, Das Geschlechtsleben 57 219. Na mocy późniejszego reskryptu musiał jednak kary te złagodzić: Bauer, Das Geschlechtsleben 116 id. 220. EisenbeiB38 221. Por. Rudeck 170 222. Por. Leonhardt 103 i d. 223. Herm. 2,4 224. Syn. Elv. c. 65; Syn. Neocaes. c. 8 225. Por. Hornstein-Faller 48 226. W Azji Mniejszej. Muller, M, Ethik und Recht 37 i d. Tego samego autora, Grund-Iagen 56. Synod w Friuli c. 10 zabraniał w 796 r. cudzołożnicy ponownego małżeństwa także po śmierci męża: c. 10 227. EisenbeiB27, 181 id. 228. Tamże 45 i d. Por. Schnackenburg, Die Ehe 15 229. Por. de Beauvoir 121 i d. 230. Gópfert II 314. Fischer, E. 289 z powołaniem się na art. 449 i 559 włoskiego wzgl. hiszpańskiego prawa karnego 231. Art. 559 włoskiego kk 232. Borneman I205 i d. 233. Por. Mk. 1,11; Łk. 16,18 z Mt. 5, 32; 19, 9. Próby teologów polegające na złagodzeniu wymowy tych fragmentów są daremne. Por. bezradne usiłowania Sartory'ego, T. 178 i d. lub Haringa, Das Gesetz III 324 i d. 234. 1. Kor. 7, 12 i d., zwł. V. 15 i d. W tej sprawie Bornkamm, Stanowisko Nowego Testamentu 283 i d.Rudloff182 235. Schnackenburg, Die Ehe 23 i d. 236. C. I. C. 1018 237. Ronner91 238. Wolf s. 1. Słowo „nierząd" zostało tam napisane małą literą 239. Ratzinger, Zur Frage nach der Unauflós-lichkeit 40,46 240. Schnackenburg, Die Ehe 28. Por. także Bóckler, Die gescheiterte Ehe 126 241. Poenitentiale Theodor Canterbury II, 12, 5 i d. Cap. Judiciorum 9, 1 242. Por. Grupp I231 ze wskazaniem na synody w Verberie (758) i Compiegne (757). Zob. także Friedberg, Aus deutschen BuB-buchern 44. Borneman I232 i d. 243. Theod. II, 12, 8; Cap. Judic. 9, 1; Canon. Gregorii Theod. c. 175 i in. Theod. II13,4; Canon. Gregorii Theod. c. 73; Ps. Egberti c. 25. Syn. Dingolfing (770) c. 10 244. Beauvoir 103. Borneman I233 245. Grupp II57.0 zabijaniu mężów przez żony: Frischauer, Morał 30 246. Grupp II177 id. 247. WeinholdII15 248. Tamże. Por. także v. Boehn 93 249. Bauer, Das Geschlechsleben 10 i d. Por. także Schónfeldt 29. Guha, Sexualitat und Pornographie 52 250. Por. Scherr I44, 64 i d. Weinhold II15 i d. Weber, M. 209. Rudeck 171 251. RitzerII50 252. Teraz nawet z powodu trądu rozwód był wykluczony. Por. Merzbacher 38 i d. 253. Por. Morus, Eine Weltgeschichte 86 254. Por. tamże 159 id. 255. Erler 155. Por. także Sartory 161 i d. 256. Wirtz326id. 257. BornemanI242 258. Binder, Ich will heiraten 25 259. Garrone27 260. Eid 154 i d. 261. Wunderlich 313. EisenbeiB 215 i d. Borneman II 395. Rudeck 163. Frischauer, Morał 24 262. ZaWeber,M.213id. 263. Tamże258 id. 264. EisenbeiB 218 265. Tamże 220 266. Eckert 42. Jednakże katolicka Bawaria miała zdecydowanie największy procent nieślubnych dzieci. Tamże 267. Mehnert113 268. Tamże 269. C. I. C. can. 1114. Por. Mórsdorf/Eichmann 272 270. Mehnert50 271. C. I. C. 232, 320,331. W tej sprawie Schar-nagl 39 272. Fischer, E. 280. Can. 1116 C. I. C. 273. Fischer, tamże 274. Por. Kuthy. Borneman I 338 275. Haring, Das Gesetz III 118 Rozdział 21 1. Becker, C. 14 2. Savramis, Religion und Sexualitat 189 3. Comfort, Natur und menschliche Natur 157 4. Por. Frahm 10 5. Hirschberg2 6. 1. Mos. 38, 8 i d. Frahm 47. Morus, Eine Weltgeschichte 281 7. Por. Frahm 9. Borneman 1560. Morus, Eine Weltgeschichte 279 8. Beauvoir 130 9. Por. Antweiler, Ehe 70 10. Aug. mor. Man. 2, 65 11. Haring, Das Gesetz III 356 i d. Por. także Hornstein-Faller 345 12. Cyt. za Ronner 92 13. Borneman II424. W sprawie chrześcijańskiej interpretacji choroby por. także Szczęsny, Die Zukunft des Unglaubens 146 i d. 14. Morton24 15. Tamże 9 16. Por. przypadek dra Knowltona w Ameryce: Morus, Eine Weltgeschichte 274 i d. 17. Cyt. za Lo Duca 126. Decyzja z czerwca 1842 i 25. 5. 1851 18. Noonan519 19. Tamże 20. Cyt. za Theunis 12 21. Cyt. za Buchberger 63 i d. 22. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 517 i d. Tego samego autora, Kirche und Krieg 9, 17 i d. oraz Beutin, Neuzeit 467 id. 23. Por. w tej sprawie prace Poppego, Ahl-heima, Wollschlagera i Beutina; u Desch-nera, Kirche und Krieg, w wielu miejscach. 24. Haring, Das Gesetz II469 25. Tucholsky III 758 26. Tamże 27. Haring, Das Gesetz II466 28. Tamże I 193 29. Becker, C. 120 30. Fischer, E. 295. Ott, Der Fali Dr. Dohrn, w wielu miejscach. Haire 302. Bronder, Humanistische Uberlegungen. Dużą liczbę dobrowolnych zabiegów sterylizacji odnotowują także Chiny, Pakistan, Bangladesz. Por. Lerchbacher 104. Zob. oczywiście także Tiger/Fox 261 id. 31. Chesser, Menschen auf Abwegen 160. Por. także Comfort, Der aufgeklarte Eros 178 i d. Ott, Der Fali Dr. Dohrn 92 32. Obszernie Deschner, Mit Gott 17 i d., 53 i d., 99 i d. 33. Enz. Casti conubii. Por. także Haring, Krise 48 34. Cyt. za Ott, Der Fali Dr. Dohrn 85 35. Cyt. zaPfurtner140 36. Tamże 37. Theunis37id. 38. Cyt. za Schwenger 52 39. Goldmann, O., Ehe — Wagnis aus Liebe. Cyt. za Schwenger 53 40. Słusznie podkreśla to Wickler 237 41. Por. Bomeman II231 i d. Wkrótce potem, na podstawie szeregu testów przeprowadzonych przez Johna Rocka, biolog Gregory Pincus dokonał syntezy pierwszej „pigułki". Był nią preparat o nazwie Enovid 42. Pincus 299 43. Deich. Por. także Borneman II234 i d. Haensch 53 i d. 44. Cyt. za Hirschauer 220. W sprawie powyższego śródtytułu „O nieludzkim «ludz-kim życiu»" por. doskonały komentarz autorstwa sk (Edelgard Skrowronnek) we „Frankfurter Rundschau" 30.7.1968, s. 3 45. Hirschauer tamże 221 46. Cyt. za Sartory T. i G., Strukturkrise 80 47. Cyt. za van Onna/Stankowski 53 48. Enc. Hum. vit. Por. także Sartory, T i G., Strukturkrise 123 i d. Haensch 65 49. Decyzja w tej sprawie zapadła w Watykanie w 1967 r. po zgwałceniu zakonnic przez żołnierzy w Kongo. Oblubienicom Chrystusa pozwolono na skrobankę. Baranowsky, Die Siinde ist unheilbar 84 i d. Becker, C. 10 50. Jeśli chodzi o treść, to oświadczenie jakie złożyła FDPD jest jeszcze chyba zbyt skromne: „W obliczu zewnętrznych i wewnętrznych trudności milionów ludzi, ich niegodnej człowieka wegetacji, wynikającej właśnie z nie rozwiązanego w znacznym stopniu problemu, który jest przedmiotem niniejszej debaty, słowa takie jak humanae vitae brzmią prawie cynicznie.": „Frankfurter Rundschau", 31.7.1968, s. 2 51. Enc. Hum. vit. 52. Obszernie na ten temat Antweiler, Ehe 133 id. 53. Tamże 142 i d. W sprawie sporu w tej sprawie między obu kierunkami na soborze zob. także Wirtz 325 i d. 54. Cyt. za Sartory, T. i G., In der Holle 103 55. Por. np. Oertel 56. Por. artykuł teologa katolickiego Sarracha, A. 57. Antweiler, Ehe und Geburtenregelung. Do nabycia przez: prof. dr Anton Antweiler, 5414 Vallendar-Humboldthbhe, Wetterstein 1206 58. Por. tamże, zwł. 48, 51, 64, 69, 78,92, 103 59. Por. Kraus, H. 2 60. Por. Savramis, Theologie und Gesellschaft 157. Por. także tego samego autora, Ent-christlichung 103 i d. Winą Pawła, wystarczająco wielką, jest jego urząd! 61. Por. „Frankfurter Rundschau", 31.7.1968, s. 2 62. Por. zwł. Frahm 11 i d. 63. Borneman I368 64. Ries 96. Por. także Pius XII w. Chinigo 69. A w sprawie stanowiska II Soboru Watykańskiego: Hirschauer 221 65. Cyt. za Kraus, H. 2. Godna uwagi jest konstatacja, że zwłaszcza dziewczęta z niższych warstw wydają się bardziej zainteresowane aborcją ni środkami antykoncepcyjnymi, gdy stosowanie środków wymagałoby negowania macierzyństwa i akceptacji seksu-alizmu, „a coś takiego czynią tylko te dziewczęta, które się sprzedają, które są nierządnicami". Kentler 199 66. Por. Niisse, R.-J. 67. Ricoeur 235 i d. Por. także Packard 224 68. Synod w Toledo (589) can. 17 69. Das freigeistige Wort, Norymberga, Nr 6, czerwiec 1971, 5 70. Becker, C. 111 i d. O skali zjawiska, jakim jest bicie dzieci w USA, niekiedy nawet ze skutkiem śmiertelnym: Friedan 198 i d. 71. Frahm 13 72. Ricoeur229 73. Frahm12 74. HauBler3 75. Haring, Das Gesetz III 340 76. Tamże III 68, 355, 339 i d. Równie Horn-stein-Faller 363 77. Tak pewien komentarz radia Watykan do rozwodu znanej gwiazdy filmowej w latach sześćdziesiątych. Cyt. za Plack 369 Przyp. 56. Wzywanie do „ofiary" jest u autorów chrześcijańskich obowiązkowe. Por. np. Hiinermann 95. Steger 15 78. Fischer, L., Fatima. Das portugiesische Lourdes 59 79. Garrone 169 id. 80. Por. Fiirstauer, Neue illustrierte Sittenge-schichte 164 81. Morus, Eine Weltgeschichte 270 i d. Por. także Flechtheim 46 82. Infibulację jako pewny środek zapobiegania samogwałtowi zalecał także profesor medycyny z Rostocku, uszlachcony przez króla bawarskiego, medyk garnizonowy S. G. Vo-gel (zm. 1837). 83. Ba, ju Arystofanes wspomina pewne analogie (w „Ptakach") 84. Morus, Eine Weltgeschichte 282 85. Por. Jantke/Hilger 431 i d. — dzieło bardzo warte polecenia! 86. Bóttcher 287. Fischer, E. 294 87. Szkic z: Comfort, Natur und menschliche ,;', Natur 149 ¦/' 88. Frahm 16 89. Tamże 17. Comfort, Natur und menschliche 1 Natur 152. Fischer, E. 294. Bates 49 90. BornemanI300 91. Siegmund29 92. C. I. C. c. 1013 93. Hirschauer 217 i d. Por. apologetyczne zasłanianie faktu w: Griindel, Wandelbares 9 94. Haring, Das Gesetz III 220 i d., 356. Por. Prohaska 90,116. Katoliccy teologowie, którzy nie tylko inaczej myślą, ale i dają temu * wyraz, jak bardzo liberalny dominikanin, ' Mainberger 33 i d., są rzadkością ]p. Cyt. za Hampe III 258 ,96. Ricoeur 228 Przyp. I .f97. Tak wykładowca prawa A. D. Dieckhoff, cyt. za Baranowsky, Die Siinde ist unheilbar 76 id. 98. Hegele40 99. Wg Sawamis, Religion und Sexualitat 126 100. Busse330 101. Gundlach5 102. Tamże 13. Por. także Deschner, Abermals krahte der Hahn 593 i d. 103. Por. BornemanI 259. Por. także I 40 i d. Następnie przedmowę Giesego w: Geb-hard/Pomeroy/Martin/Christenson 9 i d. " Fakt, że wedle Taylora, Die biologische Zeitbombe 47, mimo zakazu Kościoła, 21% kobiet katolickich w Ameryce w wieku poniżej 45 lat bierze pigułkę antykoncepcyjną, niewiele znaczy, gdy zapewne chodzi tu o osoby całkiem lub prawie całkiem bierne w sprawach wiary 104. Cyt. za Borneman I260. Por. także Baily 231 i d. Pfurtner 109. Faglcy 218 105. Cyt. za Borneman I260 i d. 106. Haire 301 i d. Frahm 19. Ott, Der Fali Dr. Dohrn 92 i d. 107. Morus, Eine Weltgeschichte 285 108. Por. np. protest biskupów ewangelickich przeciw nowej regulacji w NRD, zezwalającej na przerwanie ciąży w ciągu trzech pierwszych miesięcy: „Frankfurter Rundschau", 4.2.1972, s. 8 109. Keil,H. 110. Cyt. za Bronder, Humanistische Uberlegun-gen zum § 218. Jednakże Rada Kościoła ewangelickiego w Niemczech jeszcze w tym samym roku wypowiedziała się przeciwko zniesieniu tego paragrafu. Por. Becker, C. 109 111. Konstytucja pastoralna Nr 51 Rozdział 22 1. BennI56 2. Cyt. za Bronder, Humanistische Uberlegun-gen 1 i d. 3. Kreuder, E., Herein ohne anzuklopfen, 1954,79 4. Por. Ebbell 109 i d. Pritchard 185 5. BornemanII 341 6. Por. Hertzler 242. Morus, Eine Weltgeschichte 80. Beauvoir 131. W sprawie przerywania ciąży u ludów pierwotnych m.in. Balint 124 i d. 7. Por. Did. 2,2; 5,2; Bam. 19,2; Min. Fel. dial. Oct. 30,2; Tert. anim 25; Apol. 9, 8; Hippol. Elench. 9, 12,25; Basil. ep. 118,2; Hieron. ep. 22, 12 i wielu innych 8. Cyt. za Beauvoir 131 9. Syn. Elv. c. 63; Syn. Anc. (314) c. 21; Syn. Moguncja (847) c. 21. Por. także Poen. Cumm. 3, 23; Poen. Cassin. 55. Niekiedy żąda się także, by „przez wszystkie dni swego życia" płakały: Poen. Arund. 17. Poen. Cumm., pochodzący z wczesnego wieku IX, przewiduje (6,21) „tylko" trzy lata o chlebie i wodzie dla kobiety, która przerwała ciążę. Por. 3,23; 6, 11. Używany przez Kościół rzymski Poenitentiale Valicel-Ianum I, który powstał (nierzadko w barbarzyńskiej łacinie) w VIII w., postanawia:„ Kto zabija swe dziecko przed ochrzczeniem, musi czynić pokutę przez lat dziesięć." Poen. Valic. I, 7 10. Poen. Valic. I,24. „Si quis cum mulieribus fornicaverit et occiderit, quod nascetur aut aboisum facere festinat, XX annos peni-teat." 11. Ziegler 132 i d. Wszelako równie i klerowi stale trzeba było zabraniać „podawania trucizn lub szkodliwych ziół w celu spędzenia płodu": Syn. Regium (1258) c. 14. Por. także Avignon (1337) c. 27 12. C. I. C. can. 2350 13. Cyt. zaBamberg, Militarseelsorge 139 14. Sólle/Munser47id. 15. Berghoff32 16. Tamże 17. Por. Deschner, Mit Gott 164 i d. 18. Cytaty za Deschner, Kirche und Krieg 9. Abermals krahte der Hahn 520 19. Beauvoir 132 20. Por. Rudeck 183 i d. Następnie Scherr I252 21. Bauer, Das Geschlechtsleben 57. Por. także 147. Następnie Jochimsen 14 22. CarolinaArt. 131 23. Wg Bronder, Humanistische Uberlegungen 1 id. 24. Jochimsen 17 25. Becker, C. 98 i d. 26. Gebhard/Pomeroy/Martin/Christenson 188 i d. Por. także Fischer, E. 305 i d. Ott, Der Fali Dr. Dohrn 66. Leonhardt 267. Becker, C. 137 27. Metzner, M. 28. Becker, C. 142 29. Binder, Ich will heiraten 19. Haring, Das Gesetz III 223 30. Haring, Das Gesetz III 219 31. Binder, Ich will heiraten 20 i d. Por. Antwei-ler, jeszcze raz: Uber den Schutz des Lebens 73 id. 32. Por. Bronder, Humanistische Uberlegungen 33. „Siiddeutsche Zeitung" 14.2.1972, s. 4. Por. także wywiad z przedstawicielami ministerstwa zdrowia NRD w Konkret, 23.11.1972, 18 id. 34. Por. Bamberg, Vom Divisionspfarrer 6 i d., Jochimsen 98 i d. 35. Tamże 36. Becker, C. 10 37. Por. Jochimsen 97 38. „SiiddeutscheZeitung", 14.2.1972, s. 1 id. 39. Cyt. za Becker, C. 109 40. W tej sprawie Deschner, Mit Gott, w wielu miejscach 41. Hegele 49. O odnośnym plakatowym kiczu kościelnym Por. Deschner, Kirche des Un--Heils 100 i d. 42. Jochimsen 108 43. Schreiber 152 i d. 44. Diepgen t. II, część I62 45. Jone 176. Por. także Hornstein-Faller 382. Chinigo 65. Haire 334 46. Tak katolicki teolog moralny Johannes Stel-zenberger, cyt. za Baranowsky, Die Siinde ist unheilbar 74. Por. także Jone 176. Ca-pellmann/Bergmann 257 i d. 47. Hegele 51 i d. Jeszcze 28 listopada 1970 „Deutsches Arzteblatt" zamieścił bez komentarza publikację Katolickiej Agencji Informacyjnej, w której sekretarz stanu, kardynał Villot podkreślał, e nawet w sytuacji niebezpieczeństwa dla życia matki nie można tolerować aborcji z tak zwanych „względów terapeutycznych". — W liście do„ Deutsches Arzteblatt", będącym reakcją na tę publikację, lekarz monachijski Klaus Katzenberger napisał m.in.: „Należy przeciw temu wyraźnie zaprotestować. Kto bezczynnie patrzy, jak umiera kobieta, której życie jest zagrożone przez ciążę, jako lekarz i człowiek narusza fundamentalny obowiązek, jakim jest niesienie pomocy. Szczególnie nieludzkie skutki powoduje zalecenie Kościoła w sytuacji, gdy bez zabiegu przerwania ciąży ginie i matka, i dziecko, choć zabieg mógłby uratować przynajmniej życie matki. Należałoby rozważyć, czy nie zachodzi tu nakłanianie do działania podlegającego ściganiu na mocy prawa karnego." Tego bardzo dyskusyjnego listu redakcja nie opublikowała, a jego otrzymanie, przy całkowitym zignorowaniu zawartej w nim problematyki, potwierdziła dopiero po czterech dalszych pismach skierowanych po części do niej samej, po części zaś do przewodniczącego Federalnej Izby Lekarskiej 48. Ahlheim, R., m.in. 18 49. Marks I 756 50. Ahlheim, R., m.in. 21 51. Tamże 27 52. Diepgen t. II, część I62. Do domów dla podrzutków często trafiały dzieci duchownych. Por. Kesten, Revolutionare 161 53. Reich, Die Entdeckung des Orgons 155 54. v. Werder 33 i d. Por. także 158 i d. 55. „Frankfurter Rundschau", 10.3.1967 56. „Berliner Extradienst", 5.8.1972, 13 i d. 57. Neill225 58. Frahm 13 mówi, że więcej ni 30%. Geb-hard/Pomeroy/Martin/Christenson 200 i d. mówią o 25% 59. Por. Keil, H. 275 i d. 60. BennI55 61. Reich, Die sexuelle Revolution 52 62. Cyt. za Jochimsen 21 63. Por. Ott, Der Fali Dr. Dohrn 65, 68. Frahm 13. Baranowsky, Der Umgang 45 64. Jochimsen 42 65. Keil, H. 275 i d. 66. Beauvoir 133 67. Borneman I40. Sólle/Munser 46 68. Frahm 13. Por. te Becker, C. 142 69. Gebhard/Pomerov/Martin/Christenson 7. Por. odnośne tabele w książce 70. Tamże 189 id. 71. Morus, Eine Weltgeschichte 328 i d. Becker, C. 146 72. Bronder, Humanistische Uberlegungen 73. Leonhardt 273 i d. Becker, C. 140 i d. 74. Becker, C. 19 75. Borneman I41 76. Becker, C. 28, 129. Ott, Der Fali Dr. Dohrn 66 Rozdział 23 J}. Cyt. za HalbfaB, W., Diderot 104 — Przez 4 pomyłkę uległy zniszczeniu wszystkie przy-i pisy do tego rozdziału, przez co niektó-1 rych odniesień będzie brakowało; większość J udało mi się jednak odtworzyć 2. Russell 160 3. Leist219 4. TakFuchs,J., S.J. 5. Dz. 15, 1id., zwł. 15,20 6. Rz. 1, 18 i d.; 3,9 i d.; 5, 12 i d.; 6, 1 i d.; 7, 1 i d. i in. 7. Aug. conf. 8, 7 8. Aug. Gen. ad litt. 11,20. ench. 121. div. quaest. 83, 36. Por. np. także In Jo. ep. 5,7 i wiele innych 9. Aug. serm. 350, 3 10. Aug. conf. 2,1 i d.; 3,1 i d.; 6,12; 9,1 i wyż. 11. Scheffczyk 336 12. Pius XI. Enc. Mit brennender Sorge. Schopenhauer, Parerga und Paralipomena. W sprawie krytyki por. np. Port 47 i d. 13. Kuschke74 14. Tak Gaudel, A., wg GroB I 52 15. Aristeid. Apol. 15; Atenag. res. mort; 14. Herm. sim. 9, 29, 1 16. Tert. bapt. 18. Por. także Greg. Naz. or. 40,17,28 (tutaj chrzest dopiero w trzecim roku życia) 17. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 266 18. GroB I375 19. Aug. conf. 2, 3 20. Por. Dannenbauer I 164 i d. Także Deschner, Abermals krahte der Hahn 184 i d., 197 21. Dannenbauer I 163 22. Por. Nigg, Das Buch der Ketzer 144. Haller I92 i d. Podstawy: GroB I259 i d. 23. De servo arbitrio, W. A. 18, 635 24. Schoonenberger 198. Por. także Pfurtner 39 id. 25. Muller, M., Grundlagen 47 26. Cyt. zaBrowe, Beitrage 124 27. Za Fuchs 60, 86. Por. także 40 i d. oraz 50 i d. Tamże wskazania źródeł 28. Bernh. sermo in coena Domini 3. Denzler, Priesterehe und Priesterzólibat 27 Rozdział 24 1. Do: Leonard Smithers, 28.10.1897. Zawdzięczam ten cytat dr. Schmitzowi, Akwizgran 2. Stoll933 3. Cyt. za Mehnert 40 4. Leist43,23 5. Tamże 50 6. Tamże 47. Por. także 231 i d. 7. Chesser, Liebe ohne Furcht 143 8. Ford/Beach 164 i d. Por. także Bergstrom-—Walan m. in. 72 i d. 9. Leist93, 160,131,45 10. Tamże 102, 121 id., 39 11. Tamże 144, 14 12. Pfurtner 232 13. Por. Kahl 53. Ronner84. Ziegler 263. Muller, M., Grundlagen 94 ze wskazaniem na In Sent. 20, 4.5 14. Muller, M., Die Lehre des hl. Augustinus 112. Browe, Beitrage 80 i d., 104 15. Poen. Valic. II, 22. Por. także Poen. Cumm. 2, 11; Poen. Paris. 100. Browe, Beitrage 93, 101 16. Schmitz, Die BuBbiicher und die BuBdiszi-plin 152 17. Haring, Das Gesetz III 309 18. Schróteer 121. Por. także Borneman II 364 19. Por. także przykłady w: Deschner, Abermals krahte der Hahn 203 i d. 20. Borneman II140 i d. Morus, Eine Weltge-schichte 257 21. Cyt. za Leist 234 i d. 22. Jone 189 23. Tamże 189 id. 24. Cyt. za Oraison 75, który w dwadzieścia lat później, na początku lat siedemdziesiątych, tego rodzaju odpowiedź nazywa po prostu śmieszną. Ale ciężkim grzechem onanizm pozostał do dziś 25. Leist 109 26. Schróteler 121 27. Por. przykłady w: Schwenger 46 i d. Następnie: Graul 112. Ostatni cytat za Ockel. Por. także Ockela wywody na temat onanizmu 20 id. 28. Por. Ford/Beach 144 i d. Morris 86. Geb-hard/Raboch/Giese 38. Giese 14 i d. Borneman I455 29. Por. Ford/Beach 134. W sprawie przyczyn homoseksualizmu por. np. Adler, A., Prasris und Theorie 188 i d. O niechęci Goethego do Kościoła: v. Frankenberg 153 i d. 30. Licht3 11 id. 31. Borneman II154. Por. także Licht 311 i d. 32. Licht 325 i d. 33. Bernsdorf592 34. Licht 287 35. TakHays98 36. Licht322 id. 37. Tamże 287. Tam przykłady 38. Równie o długiej, obejmującej wszystkie stulecia liście genialnych homoseksualistów niczego w szkołach nie uczą. Por. zestawienie w: Leonhardt 252 39. 5. Mos. 23, 18 i d.; 2. Krl. 23, 7. Por. także 1. Krl. 14,24. Następnie van de Spijker 65. 40. 3. Mos. 20, 13. Por. także 18,22 41. 1. Kor. 6, 9 i d.; Rz. 1, 18 i d. Por. 1. Tm. 1, 8 id.; Ef. 5, 10 i d. Por. następnie w N. T ustępy dotyczące homoseksualizmu: 2. P. 2,6 i d.; Jud. 6 i d. Przeciw miłości lesbijskiej: Rz. 1,26 42. Por. Atenag. de res. mort. 17; Just. 1. Apol. 27; Hippol. trąd. ap. 2, 16,20; Euseb. dem. ev. 4, 10; Kasj. inst. 5, 6 i in.; Aug. nupt. et conc. 2,29; de anima et ejus origine 4, 6; contra mendacium 9,20; 17,34; civ. Dei 14,23 i in. Por. w sprawie J. Chrys. i Damiani van de Spijker 99 oraz 102 i d. 43. Por. van de Spijker 119 i d. 44. Tamże 113. Schmitz, Die BuBbucher und die BuBdisziplin 42 i d. Poen. Valic. II, 31; I, 13; Poen. Sang. trip. II, 11. Gdy brat połączył się z rodzonym bratem „per commi-xtionem carnis", obaj musieli czynić pokutę przez piętnaście lat: Poen. Egb. 4, 5; Poen. Paris. 94; Poen. Theod. z Cant. I,2, 19 45. Syn. Tol. (693) c. 3 46. Syn. Nabl. c. 8. W tej sprawie van de Spijker 115 id. 47. Por. van de Spijker 123 48. Wskazanie źródeł w Kober, Deposition 769 49. Lex Wisigothorum Lib. III, Tt. V 7. Spod kary śmierci wyjęci byli tylko zgwałceni i chłopcy w wieku poniżej czternastu lat: Las Siete Partidas, Part. VII, lit. 21. Stoll 946 50. Cyt. za Stoll 946 51. Pastor IV 2, 307 52. Art. 116. Por. Stoll 946 53. Chesser, Menschen auf Abwegen 151 i d., 168. Obszernie: Duhren III 32 i d. Jeszcze w XIX w. na toaletach publicznych w Anglii umieszczano napis: „Strzeżcie się homoseksualistów": Chesser, Menschen auf Abwegen 168 54. Italiaander 146 55. Co prawda tylko „główny trzon wśród szerszych form zachowań homoseksualnych": Giese 58 56. Italiaander 143 57. Fischer, E. 311 i d. Dzięki reformie prawa karnego z 1969 r. męscy homoseksualiści powyżej 21 i poniżej 18 roku życia nie podlegają ju wprawdzie represji karnej (zapewne w odróżnieniu od tych, którzy mieszczą się w tych widełkach), ale szerokie kręgi społeczeństwa dzięki promieniowaniu „moralności" ciągle jeszcze nie uważają homoseksualistów ani za ludzi pełnowartościowych, ani godnych szacunku. Na początku 1969 r. jeszcze 46% obywateli Republiki Federalnej było za utrzymaniem prawnego ścigania homoseksualistów. W przeprowadzonej w 1966 r., dla celów naukowych, ankiecie, 82% ankietowanych mężczyzn i 81% ankietowanych kobiet odpowiedziało, że uważa prostytutki za względnie bardziej sympatyczne od homoseksualistów: Giese 110 i d. Italiaander 143 58. Giese 92. Leonhardt 235. We Francji i Włoszech nie istnieją już, pomijając przepisy o ochronie młodocianych, żadne ustawy skierowane przeciw homoseksualistom, co oczywiście nie ma związku z wpływami Kościoła, lecz bardziej liberalnym dziewiętnastowiecznym ustawodawstwem francuskim, które zastąpiło surowsze kary starszego prawa: Giese 91, 93 59. Reiss 21. Kinsey, Das sexuelle Verhalten der Frau 386 i d. Co prawda do wyroków skazujących kobiety praktycznie nie dochodzi. Por. także Ford/Beach 135 60. Buckley 146, 163 i d. 61. Mouat 100id. 62. Morus, Eine Weltgeschichte 169 63. Por. np. Laąueur 77. Oczywiście wszystko, co zostało tu powiedziane z myślą o Niemczech początku XX w., ma znacznie szersze zastosowanie 64. Syn. Anc. c. 15 65. Poen. Romanum 54; Poen. Valic. 120. Poen. Valic. II31 za stosunki seksualne ze zwierzętami nakładał karę dziesięcioletniej pokuty, z czego pięć lat o chlebie i wodzie 66. Poen.Valic. II31 67. Poen. Theod. Cant. II 11, 9; Poen. Merse-burgense 143; Canones Gregorii 139; Poen. Theod. II 11,9 — to znaczy tym właśnie zwierzętom, na które wszak dosłownie i w przenośni zszedł niejeden teolog, w każdym razie jeśli ma „pokrycie w rzeczywistości" stara rymowanka: A tam gdzie góra, świat jest jak kula, tam klechów trójka chędoży psa wujka. Cyt. za Stoll 765 68. Stoll 984 i d. Por. także Borneman II204. Obszerniej Giese, Schorsch 57 i d. 69. Ford/Beach 155 70. Tamże 71. Borneman II335 72. Stern I i II 558 i d. 73. Tamże 74. Tamże 75. Ford/Beach 155 id. 76. Tamże. W sprawie kar kościelnych przewidywanych za współżycie seksualne chrześcijan z Żydami lub poganami por. Ziegler 117 77. Por. Borneman I494 i d. 78. Maisch 13. Ullerstam 53 79. Maisch 16 80. Tamże 81. Poen. Cumm. 3, 8; Poen. Egb. 4, 3; Poen. Valic. I,20; Poen. Casin. 18; Poen. Theod. z Cant. 2,16 i d.; Poen. Paris. 114: tutaj pokuta wynosiła 21 lat. Poen. Casin. 18; Poen. Arund. c. 39; Poen. Sang. trip. II10; Poen. Egb. 4,4: tutaj pokuta — 12 lat 82. Poen. Arund. c. 39 83. GopferfII315 84. Tamże 85. Maisch 18 86. Tamże 17 i d. 87. Tamże 88. Tamże 89. Tak Ullerstam 54 90. Maisch21 id. 91. Tak Borneman I494. Por. także Hirschberg 199 i d. 92. § 173 kk. Jak to wygląda w Szwecji por. Ullerstam 54 93. Maisch47 id. 94. Ullerstam 56 95. Borneman I494 i d. 96. Gróber325 97. Cyt. zaPlack21 98. Ullerstam 59 99. Plack 226 100. Tamże 228 Rozdział 25 1. Gópfert304 2. Cyt. za Lo Duca 120 3. Por. w tej sprawie Marcuse, J. 44. Comfort, Der aufgeklarte Eros 80. Onna/Stankowski 137 4. Ef. 5, 3 5. Tak Borneman I 177 6. Jone78 7. Schmitz, Die BuBbiicher und die BuBdiszi-plin 1, 162 8. Poen. Cummeani 2, 8; Poen. Paris. 112; Poen. Cumm. 3, 3; Poen. Valec. I23; Poen. Cumm. 2, 9; Cap. Judic. 10,2; Poen. Paris. 99. Por. także Poen. Arund. 70 i 76; Poen. Valic. I34; Poen. Theod. Cant. I 8, 8; Poen. Egb. 9,11; Poen. Cumm. 2,21; Poen. Paris. 106; Poen. Arund. 74; Poen. Egb. 9, 7 i d.; Poen. Cumm. 2, 19 id. 9. Poen. Arund. 71; Poen. Val. I 36; Poen. Cumm. 2,28; 2,30; Poen. Paris 118; Poen. Bedae 2, 33; Poen. Sang. trip. II 25c 10. Poen. Roman. 10; 18; Columb. 17; Poen. Bedae 2,25; Cap. Judic. 10,1; Poen. Cumm. 2, 11; Poen. Vallic. I27; Poen. Cumm. 2, 16; Poen. Paris. 103; Poen. Cummeani 2, 5; Poen. Theod. Cant. I2,20; Poen. Bedae 2,29; Poen. Valic. I68; Valic. II25; Poen. Arundel 73; Poen. Bedae 2,22; Poen. Cumm. 2, 17; Poen. Paris. 104 11. Friedberg, Aus deutschen BuBbiichern 38 12. Poen. Valic. I14; Capitula Judiciorum 7, 3; 10,4; Poen. Sang. trip. I 32; Poen. Casin. 27; Poen. Valicell. II23; Poen. Arund. 75; Poen. Valic. I45; Poen. Egb. 9, 12.I o to wszystko kapłana pytano, tak samo diakona, zakonnika; wszystko to miato te swoją taryfę 13. Poen. Eccl. Germ. 105 i d. Por. także analogiczne wyliczenia synodu w Verberie c. 2; 10; 18 i Compiegne c. 10; 13; 17 i d. 14. Poen. Eccl. Germ. 120 15. Tamże 122 id. 16. Por. tamże 120 i 124 17. Muller, M., Die Lehre des hl. Augustinus 145. 18. Cyt. tamże 114 19. Tamże 138 20. Tamże. Por. także Ziegler 171 21. Ps. Cypr. sing. cler. Wg Mehnert 36 i d. 22. Tak Simon z Tournai. Por. Muller, M., Die Lehre des hl. Augustinus 140 23. Roland z Cremony, tamże 192 i d. 24. Tamże 145 25. Ziegler73id. 26. Tamże71 id. 27. Haring, Das Gesetz I 58 28. Tamże 29. Cyt. za Schubart 245 30. Haring, Czy teologia moralna św. Alfonsa jest aktualna? w: Haring, Die gegenwartige Heilsstunde 55. Der neue Herder, 1949, 63 31. Haring, Das Gesetz I 59 32. Por. Liguori III 3,7; II6; III 8 33. Tamże VI248; III 36, 38; VI277 34. SteingieBer 33 i d. 35. Haring, Das Gesetz I 59 36. Cyt. za Pfister 252 37. Cyt. za SteingieBer 35 i d. 38. Tamże. Por. Sartory, T i G., Strukturkrise 41 39. Gópfert II 308, 315 i d. Nowe nakłady tego dzieła ukazały się także w latach późniejszych w 7. wyd. np. 1913/14. „z kościelnym imprimatur" 40. TamżeII 318; I499 id. 41. Jone 137 42. Ziegler 269 i d. 43. Gópfert II 319. Por. także I 501 44. Tamże II 341,345 i d., 349 i d. 45. Tamże II 342 i d. 46. Tamże II 330. Por. w tej sprawie np. so-fistyczną interpretację u: Hornstein-Faller 51, gdzie ocenę tę uważa za „prawidłową z punktu widzenia publicznej przyzwoitości, ale fałszywą, jeśli ma ona orzekać o etycznej ocenie części ciała" 47. Jone 194 48. Tamże 195. Por. Haring, Das Gesetz III 313 49. Gópfert II 331 i d. Podobnie i Jone, dla którego grzechem śmiertelnym są oczywiście „pocałunki części nieprzyzwoitych lub mniej przyzwoitych", a zwykle także pocałunki z wsunięciem języka w usta partnera: Jone 195 50. Schilgen167 51. Tamże 52. Gopfert II 340 i d., 344 i d. 53. LoDuca112 54. Haring, Das Gesetz I 503; III 314 55. Gópfert II 330 i d. 56. Por. np. Schróteler 95 57. VanUssel111, 100 58. Gópfert II 328 i d. 59. Haring, Das Gesetz III 314 60. Gópfert II 350 61. Tamże II 349,341 62. Tamże II 348 63. Jone 197 64. Haring, Das Gesetz III 415 65. Ott, Christliche Aspekte 187 i d. 66. Cyt. za tamże 189 67. Tamże 189 i d. Por. np. także Gorsen 102 i d. Skandaliczne przypadki z czasów Republiki Weimarskiej u: Kemmerich 244 i d. 68. Ott, Christliche Aspekte 189 i d. W sprawach zasadniczych por. Lawrence 17 i d. 69. Por. Kiihner, Index 17 i d., 27,30, 38 i in. Zob. także Wirtz 190 i d. W sprawie palenia książek (heretyckich): Lea 249 i d. 70. Tat. or. 22. Tert. spect. 10. Cypr. ep. ad Donat. Por. także tego samego autora, ep. 61 ad Euchratium z powołaniem się na 5. Mos. 22, 5 71. Por.Hefele31 72. Marcuse, L. 212 73. Gópfert II 353 i d. 74. Haring, Das Gesetz II456,470; III 316 75. Schilgen103 76. GópfertII346 77. Jone 196 78. Gópfert II 342 i d. 79. Borneman II 504 80. Gópfert II 328 i d. 81. Cyt. za Mehnert 396 82. Haring, Das Gesetz II456 83. Jone 196 84. Gópfert II 343 85. Jone 196 86. Gópfert II 328 87. Lo Duca 114 88. Tamże 89. Por. Kinsey, Das sexuelle Verhalten du Mannes 621 i d., zwł. 627. Następnie 167,248,268 i d. i in. Das seaielle Verhalten der Frau 394 i d. 90. Por. Rachewiltz 252. Packard 33. Der Funke, Freigeistiges Mitteilungsblatt, Brema, Mai 1971,3 91. Schoonenberg 215. Doskonale charakteryzuje ten typ Kramer-Badoni 115 92. Griindel, Wandelbares 71 i d. Por. także obrzydliwe lawirowanie u: Ermecke 159 i d., 172 93. Barot331 94. Hor. carm. saec. 10 95. Miiller, M., Grundlagen 16 96. Tamże 14 97. Por. w związku z problemem wychowania seksualnego. Wywiad z prof. dr. Michaelem Mullerem na temat atlasu wiedzy seksualnej wydanego przez Federalne Ministerstwo Zdrowia, w: St. Heinrichsblatt, 3.8.1969,3 98. Miiller, M., Grundlagen 15 99. Tamże 7,25 100. Por. tamże 14 101. Tak Dewart, L., w: Roberts 145 i d. 102. Pfiiitner32 103. Griindel, Wandelbares 15, 10, 98,49 104. Tamże 50 id. 105. Schróteler 11 id. 106. Tamże 150 107. Tak Ernst Roetheli. Cyt. przez Hornstein--Faller 60, który przyłącza się do tych „odważnych i poważnych słów" 108. Pfurtner 19, 36 i d., 39 i d., 46 i d., 69, 95,104 i d., 111 i d., 169 i d., 198 i d. i in. 109. Tamże 229 110. Tamże 210,212,234,236 111. Tamże 239 112. Tamże 182 id. 113. Por. 35, 32, 59 z 42 i d. Pfurtner, który — pełen sprzeczności — poważył się na więcej ni inni moraliści; stracił swą katedrę we Fryburgu w Szwajcarii. W odpowiedzi na to w 1974 r. opuścił swój zakon i zrezygnował z urzędu kapłańskiego 114. Haring, Das Gesetz III 280 115. Muller, M., Grundlagen 19 116. Leppichw: Mees/Graf 47 117. Berghoff29 118. Tak H. Noldin. Cyt. za Muller, M, Grundlagen 9 119. Ries95,9,21,6, 13, 11 120. Haring, Das Gesetz III 298 121. Tamże 301 122. Jone 185 123. Leppich w: Mees/Graf 46 124. Jone 78 125. Cyt z: Paull, Halte deine Jugend rein! 73, za Ries 84 126. Jone 108 127. Arnold, Die personale Wiirde 224. Scha-sching 75. Frank-Duquesne 251. Por. 307. Garrone 164. Por. także 14 i d. Leppich w: Mees/Graf 42. Muller, M., Grundlagen 135. Por. także 20 128. Por. Schóllgen, W, w: Bauer, F. (wyd.) Se-xualitat und Verbrechen 80. Hessen, J. 117. Ratzinger, Einfiihrung 82. Ródleitner44 i d. 129. Ratzinger, Einfiihrung 82 130. Muller, M., Grundlagen 21 131. Schasching55 132. Muller, M., Grundlagen 135 i d. 133. Utz/GronerNr155id. Rozdział 26 1. Russell 170 2. Feinberg 162 3. Por. francuskiego psychiatrę Paula Balveta, w: Ricoeur 187. Także Comfort, Der aufgeklarte Eros 23.VanUssel198id. 4. Fromm, Zur Geschichte der Sexpol-Bewe-gung 167 5. Por. Comfort, Der aufgeklarte Eros 16 i d. 6. Tamże 18 7. Por. tamże. Następnie Borneman I282. Gebhard/Raboch/Giese 75 8. Cyt. Comfort, Der aufgeklarte Eros 143 9. Cyt.zaGraul 106id. 10. Por. tamże 111 i d. Saupe 89 11. Por. Ullerstam w wielu miejscach, zwł. 46 12. Guha, Siguschs Lehrstuhl in Frankfurt 13. Obszerniej na ten temat de Beauvoir 178 i d. Por. także Rattner, Der nervóse Mensch 55 14. Ricoeur 181 i d. Por. także Comfort, Der aufgeklarte Eros 84 i d. Biihler 165 15. Ricoeur 233 i d. 16. Guha, Siguschs Lehrstuhl in Frankfurt 17. Friedell II213 i d. System tak nieskromny, pisał pewien botanik, nie mógł być przedstawiony młodzieży: tamże 18. Hartmann 98. Metzger 106 19. Feinberg 149 i d. 20. Packard341 21. Mouatól 22. Bergstróm-Walan m.in. 26 i d. 23. Tak Joachim Beckmann i (2. cytat) K. Lef-ringhausen, w: Karrenberg, F./Heyde, P. 4, 13. Por. także głosy protestanckie w: Glaser 181 id. 24. Gamm, Aggression 97 25. Por. przykłady w. Schwenger 42 i d. 26. Schilgen 75 i d. 27. Tamże 82 28. Ries35id. 29. Ocke!51id. 30. Schilgen 105 31. Monakow, v. cyt. za Schmitt, A. 71. Por. także wskazówki u: Haug 68 i d. 32. Schilgen, H. 84 i d. 33. Binder, J. Tanz 10 34. Schilgen 84 i d. 35. Tamże 84id., 141 id. 36. Neill 230. Por. w tej sprawie obszerny opis infantylnej neurozy diabelskiej u: Zulliger, Die Angst unserer Kinder 78 i d. 37. Greg. Naz. or. 17, 11. Por. także or. 19,11 38. Tert. anim.2 39. conf. 6, 16 39a. Lacarriere 209 i d. Por. także Kestena inteligentne Fliichtige Anmerkungen 19 40. Ap. P. 7. W tej sprawie dtv-Lexikon der An-tike, Religion/Mythologie I108 i d. 41. HalbfaB, W., Denis Diderot 101. Por. także D. F. Strauss na temat wiary w diabły: u Beckera, David Friedrich Strauss 275 42. Cyt. za Schwenger 66 43. Ries68 44. „Siiddeutsche Zeitung", 17.11.1972. Tak się złożyło, że swą cotygodniową audiencję generalną — tu przed wyborami do Bundestagu — poświęcił papie w całości sprawom demona, mając zapewne na myśli chadec-kiego kandydata na kanclerza, wychowanka jezuitów, Barzela 45. Por. Deschner, Mit Gott 159 i d. Bok-ler/Fleckenstein 23 46. Schróteler 93. Miiller, M., Grundlagen 132. Gróber 325 47. Haring, Das Gesetz III 294 48. Schróteler 94 49. Ries 52 i d., 58,49. Por. także Pauleser 6 50. Ries 52. Por. także analogiczne cytaty innych autorów z ostatnich dziesięcioleci w: Schwenger 8 51. Bopp, Das angstliche Kind 34 52. Schróteler 96 53. 1. cytat Schróteler, Grundzuge 94. 2. cytat Pereia, między 13 a 17, 86 54. Schróteler 103 55. Pereia, Wer sagt uns die Wahrheit? 38 56. Metzger 106 57. Leist 38,24,40, 126, 172 58. Tamże 91 59. Tamże 140 60. Goldstein/Groeger i in., Fragen und Aufga-ben der Geschlechtserziehung heute 14 61. Hirschauer214 62. Tak Miiller, M., St. Heinrichsblatt, Kir-chenzeitung fur das Erzbistum Bamberg, 3.8.1969, 3. Por. także Schwenger 58 i d. 63. Leist 43,29,117, 93, 37,72, 130 i d. Por. także 67,90,154, 194 i in. 64. Tamże 121, 108,41,22, 160, 99, 171 65. Metzger 107 66. Bj0rneboe209 67. Cyt. za Schwenger 82 i d. 68. Tamże 69. Schróteler 98 70. Haring, Das Gesetz III 315 71. v. Streng, Der Eheunterricht an die Braut-leute, w: Hornstein-Faller 340 i d. 72. Money 15 Rozdział 27 1. Cyt. za Bartsch 50 2. Guha, Sexualitat und Pornographie 51 3. Jaśmin, 5.11.1971, 13 4. Por. s. 238 tej książki 5. v. Boehn 194. Thiel 144 6. Tert. vel. virg. 3; 11; 17. Por. w tej sprawie Koch, H. 66 i d., 71 7. Thiel 142,164 8. 1422, ale dopiero około 1480 wyszły z mody. Borneman II335. von Boehn 216 9. Por. Thiel 142. Grupp III 447 10. Thiel253 id. 11. Wskazanie źródeł w: Weinhold 276 12. WgSombart64 13. Rudeck240 14. Treue 27. v. Boehn 235 15. Tak Abraham a Santa Clara, w: Rudeck 239 16. Bauer, Deutsche Frauen 166 17. Cyt. za Rudeck 239 18. Por. Max Weber w: Askese und kapita-listischer Geist, cyt. za Fiirstenberg 383 Przyp. 2. W sprawie stosunku purytanizmu do mody kobiecej por. Kónig, R. 108 i d. 19. Chesser, Menschen auf Abwegen 145 i d. 20. Egenter/Matussek 102. Por. także Buchber-ger71 21. Fischer, Fatima. Das portugiesische Lourdes 99 i d. 22. Por. Scheinmann 133. W tej sprawie także Deschner, Abermals krahte der Hahn 596 id. 23. Ricoeur44 24. Campenhausen, Die griechischen Kirchen-vater 32. Enslin 213 i d. 25. Klem. Al. paid. 2,40,2; 3, 69,2; 2, 11; 2,117, 1 i d.; 3,4, 1 i d.; 3, 5, 1 i d. Por. także 3,11, 63. A zatem a tak dobrze z tą otwartością na świat i ludzi być nie mogło (Por. także s. 83 i d.). Raczej chce się wierzyć teologom, że ten człowiek uczynił pierwszy „wielki krok" w kierunku stworzenia systematycznej teologii moralnej: Haring, Das Gesetz I39 26. Cypr. hab. virg. c. 16 i d. 27. Tert. cultu fem. c. 13. Por. 1, 1. Warto zauważyć, e kontrowersje wokół ozdób kobiecych występują ju u pitagorejczyków. Wszelkie ozdoby kobiece, zwłaszcza ze złota i kamieni szlachetnych, pochodzą od wspomnianych w 1. Mos. upadłych aniołów: Tert. cultu fem. 1, 6 i d. 28. Cyt. za Grupp 111 447 29. Weinhold II24. Bauer, Das Geschlechtsle-ben 310. Por. także Gópfert II344 30. v. Boehn194id. 31. Hirschauer211 32. Haring, Das Gesetz II454 i d. 33. Tamże 34. Tamże 35. Klem. Al. paid. 2,40,2; 3, 69,2 36. Basil. c. ebrios. 8. Por. 1 37. Cyt. za Heiler, Erscheinungsformen 242 38. Packard 28. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 281 i d. 39. Por. Heiler, Erscheinungsformen 242. Gruhle 257 40. Weinhold 163 i d. 41. Frischauer, Knaurs Sittengeschichte II134, 160 42. Deschner, Das Jahrhundert der Barbarei 24. Por. także Kiihner, Lexikon 274. Mar-cuse, L. 144. Berend 100 43. Haring, Das Gesetz III 314 44. Dóbler, Vom Ackerbau zum Zahnrad 75 45. Caes. gali. 6,21 46. Por. i in. Cyprian hab. virg. 19. Apost. const. 1, 9. Syn. Laodic. c. 33. Por. także Flecken-stein 1183 i d. Degenhart 79 47. BornemanI471 48. Rudeck 22. Weinhold II 113 49. Tamże22 id. 50. Vinnai97 51. TakReiss47 52. Roetheli20 53. Ricoeur 182 54. Por. artykuł: Sonntags am Po: Nackter Busen und Popo, „Siiddeutsche Zeitung", 7.9.1971. Następnie doniesienia prasowe z połowy stycznia 1972 55. Buchberger 71. Cnotliwy Buchberger potępia nawet „publiczną gimnastykę pokazową dziewcząt". Tamże 72. Dlaczego nie chłopców? 56. Haring, Das Gesetz II455 57. Metzger 106 Rozdział 28 1. Mack, PierreBayle71 2. Ahlheim, K, Friedrich Hebbel 309 3. Por. Ap. 2,6. 14 i d., 20, Klem. Al. strom. 3, 34 i d.; 3,2,27 4. Bas. c. ebrios 8. Por. także Marcuse, J. 38 5. J. Chrys. w Matth. 73, 3 6. Marcuse, J. 38 7. Wg tamże 8. Por. Weinhold 187 i d. Browe, Die Pflicht-beichte 351 9. Kober, Deposition 707 i d. 10. Marcuse, L. 31 11. Tamże48 id. 12. BornemanI212 13. Frischauer, Morał 12 i d. 14. cum pecoribus. Syn. Paris. L. III, c. 2 15. Morus, Eine Weltgeschichte 124. Por. 122. Następnie Frischauer, Morał 32. Borneman II76,469 i d. 16. Morus, Eine Weltgeschichte 123 17. BornemanI 156 18. Bauer, Das Geschlechtsleben 35. Frischauer, Mora! 23 19. Bauer, Das Geschlechtsleben 36 20. Tamże 52 21. Rudeck 171. Mehnert 82. Grupp II494 i d. Weinhold II24 i d. EisenbeiB 28 22. Evola324 23. Morus, Eine Weltgeschichte 127 24. Preime 35. Evola 324. Bauer, Das Geschlechtsleben 142 25. Bauer, Das Geschlechtsleben 56. Frischauer, Knaurs Sittengeschichte II 140 26. Bauer, Das Geschlechtsleben 109 i d. Por. także van Ussel 125 i d. 27. Frischauer, Morał 25 i d. 28. GruppIV 110id. 29. Wskazanie argumentów tamże 30. BornemanI 101 31. Giinter, H., Deutsche Kultur 159. Biihler, J. 321 i d. 32. Bauer, Das Geschlechtsleben 134 i d. 33. Buchlein von den 9 Felsen, Roz. 22. Cyt. za Carove 326 i d. 34. Mehnert 151 35. Frischauer, Knaurs Sittengeschichte derWeltII168 36. Tamże 37. Borneman II261. Bauer, Deutsche Frauen 166. Scherr I287. Rudeck 57 i d. Weinhold II23 38. Borneman II261. Scherr I190 39. Hauer, Das Geschlechtsleben 164 i d. v. Boehne 256 i d. 40. van Ussel 9, 70, 110. Guha, Sexualitat und Pornographie 48. Bauer, Das Geschlechtsleben 173 41. Bauer, Deutsche Frauen 175,200 42. Bauer, Das Geschlechtsleben 138 i d. 43. Cyt. za Frischauer, Knaurs Sittengeschichte der Welt II 155 44. Scherr II25 45. Guaronius, Die Greuel der Verwiistung 1610, 949. Wg Rudeck 6. Por. van Ussel 60 46. Rudeck 7 i d. Borneman I101,476. Frischauer, Knaurs Sittengeschichte der Welt II161 47. Preime 50 48. BornemanI 101 id. 49. Tamże I103,471 50. Frischauer, Morał 40 i d. Tego samego autora, Knaurs Sittengeschichte der Welt II161 51. BornemanI 103 52. Morus, Eine Weltgeschichte 134 53. Por. s. 41 i d. w tej książce 54. Savramis, Religion und Sexualitat 100 55. Aug. ord. 2,4 56. Cyt. zaBernsdorf 574. Por. także de Beau-voir 108. Mouat 106. Morus, Eine Weltgeschichte 130 57. Winter, Der Fruhhumanismus 96 58. Por. Morus, Eine Weltgeschichte 132 59. Mehnert 162. Weinhold II22, z powołaniem się na Bonifac. ep. 73 60. Por. poza przyp. 59 także Marcuse, J. 39 61. Morus, Eine Weltgeschichte 130 62. Tamże 123 63. Biicher48 i d. Bauer, Das Geschlechtsleben 200 id. 64. Lo Duca 135. Morus, Eine Weltgeschichte 130 65. Grupp II406 66. Auer, Weltoffener Christ 36 67. v. Boehn256 68. Bucher50 69. v. Boehn256 70. Bernsdorf575 71. HeB 143. Frischauer, Morał 45. Słowo „bik-ken" jest dawnym alzackim prowincjali-zmem, zastępującym zwykłe w takich razach „ficken" 72. Sombart75 73. Tamże76id. 74. Bauer, Das Geschlechtsleben 148 i d. Borneman 1 350 i d.; II136 75. Morus, Eine Weltgeschichte 134 76. HeB 136 77. Bauer, Das Geschlechtsleben 151 i d. 78. Rudeck26 79. Tamże 80. Huch131id. 81. Borneman I346. HeB 138 82. Morus, Der ewige Zeus 305, 131. Gontard 326 i d. Borneman II275. Kiihner, Lexikoir| 167 83. Borneman I 346. Morus, Eine Weltge-] schichte 154 84. Morus, Eine Weltgeschichte 131 85. Frischauer, Morał 44. Morus, Eine Weltge* | schichte 131 86. Morus, Eine Weltgeschichte 132 87. Lo Duca 135 88. Morus, Eine Weltgeschichte 134 89. Haring, Das Gesetz III 306. Bardziej libe-ralnie wzgl. zupełnie tradycyjnie („zło, które trzeba tolerować"): Bóckle, F., Glaube un Gebot, s. 2 90. Morus, Eine Weltgeschichte 131 91. Bauer, Das Geschlechtsleben 178. Heiler, E, Der Katholizismus 190 i d. Grupp VI 31 92. Frischauer, Morał 43 93. SternI114id. 94. Leipoldt, Katholische Volksfrómmigkeit 42 95. Borneman II269 96. Tamże I351 97. Frischauer, Morał 43. Tego samego autora, Knaurs Sittengeschichte II153 98. Bauer, Deutsche Frauen 200 i d. Mehnert 183 99. Biicher 61. Bauer, Das Geschlechtsleben 188. Dresdner 151 100. Mehnert 162. Por. także Morton 17,21. Morus, Eine Weltgeschichte 149 i d. 101. Tamże oraz Kiihner, Lexikon 167 102. HeB 137 i d. 103. Bauer, Das Geschlechtsleben 196 i d. 104. Borneman I350; II263. EisenbeiB 17 105. Borneman I140 106. Grupp IV 84. Bauer, Das Geschlechtsleben 198. Bucher 60 i d. Weinhold II22 i d. 107. Borneman I307; II263,394. Bucher 61 108. Cyt. za Packard 267. Następnie Plack 161 Rozdział 29 1. Beaumarchais, Le barbier de Seville III 11 2. Ahlheim, K., Taufe, Abendmahl und BuBe 153 3. Tondi320 4. Neumann, V, Voltaire 86 5. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn 322 i d. Obszerniej Ahlheim, K., Taufe, Abendmahl und BuBe 153 i d. Zob. także ironia Neumanna, R. 134 6. Ahlheim, K., Taufe, Abendmahl und BuBe 154 i d. 7. Hebr. 6,4 i d.; 10,26 i d. Por. w tej sprawie np. Atan. ep. ad. Serap. 1,22,27; 4,13 8. 1.Kor. 5, 9 id.; 5, 1id. 9. 1. J. 5, 16. W tej sprawie Werner 663. Por. także 1. Klem. 60, 1; Did. 14, 1 10. Por. Schneider, Geistesgeschichte I 561 z powołaniem się na Hipp. ref. 9, 12; Tert. pud. 1 id. 11. Por. Deschner, Abermals krahte der Hahn;. 325 i d. - 12. Vorgrimler 239 i d. Por. także Poschmann, I: Die abendlandische KirchenbuBe im Aus-' d gang des christlichen Altertums 65 i d. 13. Codex Iuris Canonici c. 595, 906. Jone 321. Niektóre reguły Kościoła frankońskiego nakazywały zakonnicom nawet trzy razy dziennie (!) spowiadać się przełożonej. Schniirer 1225. 14. James, Das Priestertum 218 i d. 15. Burckhardt 416 i d. Przyp. 2 16. Jone 519 id. 17. Klem. Rz. ad Cor. 57 18. Cyt. wg Ahlheim, K., Taufe, Abendmahl und BuBe 155 19. Cyt. tamże 157 20. Schmitz, Die BuBbiicher und die BuBdiszi-plin 125 21. Tamże 143 22. Por. Schmitz, Die BuBbiicher und das ka-nonische BuBverfahren 39 23. Por. Poschmann, Die abendlandische Kir-chenbuBe im Ausgang des christlichen Al-tertums 285 24. Aug. Sermo cli. 3 25. Leo, ep. 168,2 26. Hellinger81 27. Schmitz, Die BuBbucher und die BuBdiszi-plin 150 i d. Por. także 113. Poschmann, Die abendlandische KirchenbuBe im fruhen Mittelalter 15 i d., 47. Tego samego autora, Die abendlandische KirchenbuBe im Ausgang des christlichen Altertums 24,166. James, Das Priestertum 214. Grupp I296 i d. 28. Poschmann, Die abendlandische KirchenbuBe im Ausgang des christlichen Altertums 24,30 29. 1. Syn. Tol. c. 18; Syn. Lerida c. 2; Capitula Martini Bracarensis c. 78 i d. Poschmann, Die abendlandische KirchenbuBe im Ausgang des christlichen Altertums 152 i d. 30. Poen. Valic. II, 37; 1,25; Poen. Cummeani 3, 34; Cap. Judic. 10, 1; Poen. Parisiense 128; Poen. Bedae 2,23.4 lata: Poen. Arundel 53. 7 lat: Poen. Sangallense tripartitum II, 16. 10 lat: Poen. Valic. II, 31 31. Poen. Sangallense tripartitum III, 8; Poen. Paris. 94; Poen. Merseburgense 153 32. Poen. Sang. trip. II, 26 33. Poen. Valic. II, 33. Papie Gelazy I (492-496), który podjął „epokowe" działania na rzecz pozycji prawnej osób poświęconych Bogu, ich uwodzicielom lub gwałcicielom zagroził nawet dożywotnią ekskomunikaj podobnie postanawiał 3. synod w Orleanie (538), Feusi 68 i d., 134. W Irlandii upadłe dziewice nie miały prawa dalszego zamieszkiwania tego samego miasta, co ich uwodziciele: Feusi 153 34. Poen. Arund. 52 35. Leist 137 36. Jone481id. 37. Tamże472 id. 38. Tkmże468 39. Nietzsche, Die fromme Beppa, w: Lieder des Prinzen Yogelfrei 522 40. Leist 175 41. Schoonenberg 216 42. Iz. 65, 14 43. Por. Schoonenberg 14 44. Haring,Das GesetzI408 id.,413 45. Tamże III 297, 300; I409 46. Sommer, M., Ist es wahr, daB die Kirche zu eng ist fur Liebende? 1963. Cyt. za Plack 385 Przyp. 156 47. Wisdorf J., MuB ein Junge daran scheitern? Cyt. za Schwenger 48 48. E. A. 26,281; 50,248. Cyt. wg Muller, J. 112 id. 49. J. Chrys. Homilie do Listu do Rzymian 22,2 50. Aug. en. in ps. 58; serm. 1, 13; de Jo. ev. tract. 12, 13; vera rei. 93 51. Aug. serm. 29, 6 52. Aug. en. in ps. 45, 3 53. Wyznanie wiary 297 Rozdział 30 1. Comfort, Der aufgeklarte Eros 31, 72 2. Fromm, Psychoanalyse und Ethik 234. Por. także tego samego autora, Das Menschliche in uns 21 i d. 3. Ayck, Mark Twain 348 4. Reich, Charakteranalyse 288 5. Tego samego autora, Dialektischer Materia-lismus und Psychoanalyse 15. Por. jeszcze tego samego autora, Massenpsychologie des Faschismus 87. Comfort, Der aufgektarte Eros 71 i d. 6. Reich, Die Entdeckung des Orgons 121 7. BornemanI489 8. Nansen 136 9. Por. Nansen 87, 132 i d. Guha, Sexualitat und Pornographie 34 i d. Savramis, Religion und Sexualitat 22. Tam dalsza literatura. Seksualna gościnność także u niektórych ludów Azji środkowej: Zulliger, Umgang mit dem kindlichen Gewissen 12 10. Guha, Sexualitat und Pornographie 36 i d. Por. także Reiche, R. 32 id. O wpływach Kościoła w obrębie tych kultur por. np. Mead, Jugend und Sexualitat I141 i d. 11. Reich, Entdeckung 173 12. Tamże 13. Plack284 14. Obszernie Hays 86 i d. 15. Weyer 97. Mead, Mann und Weib 164. Hays 88 i d. Muhlrnann 224 16. Plack279 17. Toynbee 41 i d. Por. także Haensch 67 18. Frankfurter Rundschau, 30.4.1973. Por. także Packard 356 19. Plack 108. Die Wek, 16.12.1969, s. 3 20. Plack 280 21. Por. Haensch 28 i d. Rattner, Aggressionen 153 i d. 22. Hóffner, Sexual-Moral im Licht des Glau-bens 17 23. Scherr234 24. Tak Morris 58. Por. w tej i następnej sprawie także: Comfort, Der aufgeklarte Eros 56 i d. 25. Plack 209 26. Borneman II450 27. Por. tamże II453. Wobec tego wszystkiego niewinną igraszką, jowialnie rzec by można, zwykłym odreagowaniem wydaje się przewidywany przez niektóre kodeksy miejskie w Danii przepis uwalniający cudzołożników od wszelkiej kary, gdy kobieta, ciągnąc winnego „za grzesznego członka", przemierzyła z nim „tam i z powrotem ulice miasta": Weinhold II26 28. Plack 309 29. Tamże 310 30. Por. Rattner, Aggression und menschliche Natur 133 31. Obszernie i moim zdaniem trafnie Plack 265 i d., zwł. 298 i d. 32. Borneman II445 i d., 32 i d. i in. Plack 86 id. 33. Reich, Entdeckung 192 i d. 34. Neumann, V, Voltaire 89. Por. także Zwe-renz 84 i d. 35. DannenbauerI 155 36. Socr. h. e. 7,15. W tej sprawie por. np. także Frusta 147. Schneider, Die Christen imrómischen Weltreich 322 i d. Tego samego autora, Geistesgeschichte I613. Campen-hausen, Die griechischen Kirchenvater 156 37. Mehnert 152 38. Przekonująco przedstawił to Plack 273 i d., 295 i in. 39. Słowo, które w swym rdzeniu łączy się ze słowem znaczącym „święty" u zachodnich semitów 40. 1. Sm. 21, 6.; 2. Sm. 11, 11. Por. 5. Mos. 23,9 i d. v. Rad 6 i d. Ringgren 48 i d. Albright, Von der Steinzeit 278 41. 1.Sm.18,27 42. Tak Fichtenau 20 43. Deschner, Abermals krahte der Hahn 160 i d., 192 i d. 44. 1. Kor. 9,26; 2. Kor. 10, 3; Flp. 2,25. Por. także 2. Tm. 2, 5. Harnack, Militia Chri-stiana 93 i d. Fichtenau 79 45. 1. Klem. 37 46. Vita Cypriani 16,2. Hamack, Das Leben Cyprians 68 i d. 47. Fichtenau 67 i d. 48. Tamże66id. 49. Petrus Venerabilis, De miraculis 1, 12 50. Gruber154 51. Fichtenau 69 52. Tamże 71 53. Por. Hays 176 i d. 54. Fuchs 98. Z powołaniem się na Summa con-tra gentes 3, 137 55. Ries30id. 56. Miiller,J. 76 57. Por. Bamberg, Militarseelsorge in der Bun-deswehr 143. Dlatego wojskowe duszpasterstwo katolickie propaguje także „nienaruszone kobiety", nie takie, „gdzie ju inni schrupali" (!), co najlepsze (!). Dlatego nawet w okresie narzeczenskim zabrania „dotykania (!) organów, które służą zespoleniu ludzi w małżeństwie", i to bynajmniej nie tylko ze znanych względów (nie)obyczajności, lecz także ze względów „zdrowotnych". Tamże 141 i d. Zdrowi do masowego grobu! 58. Hyde 74 id. 59. Tamże 60. Por. Morus, Eine Weltgeschichte 170. Beu-tin, Neuzeit 406. Rezultat naj skrupulatniej-szych rachunków to liczba 10468 ofiar. A na prowincji zabito podobno 30 000: Chambon 75 61. Por. Beutin, Neuzeit 406 62. Por. Kiihner, Lexikon 205 i d. 63. Warner 124 64. Tamże 125,243. Alsheimer 167. Beck 280 i d. 65. Warner 246. Beck tamże 66. Por.Plack277id. 67. Alsheimer 126. Por. także Warner 125 68. Evola217 69. W najmonstrualniejszy sposób ujawnia się to w wyjątkowej szmirze pióra Hochta, J. M., Maria rettet das Abendland... Z kościelnym imprimatur. Por. w tej sprawie także: Deschner, Fatima 70. Kahl52 71. Hócht 23 i d. Por. także da Fonesca 11 i d. 72. Por. w tej sprawie np. Deschner, Abermals krahte der Hahn 369 73. Beissel 269 i d. 74. Por. Hocht, Maria 27 i d. 75. Tamże27 id. 76. Tamże 35 i d. Por. także Beissel 269 i d. da Fonseca 17 77. Hócht, Maria 35 78. Wollschlager 207 i d., zwł. 223 i d., 336 79. Hócht, Maria 33 80. Obszernie Deschner, Mit Gott 38 i d., 47 i d. Ilustracja, w: tego samego autora, Vatikan und Faschismus. 81. Pierwszy cytat za Hocht, Maria 21. Por. 23. Obszernie Deschner, Mit Gott w wielu miejscach. Za następcy Pacellego, humanistycznego Jana XXIII, adoracja Maryi, która Pacellemu wydawała się tak niezbędna, odgrywała znacznie mniejszą rolę. Nawet Seppelt/Schwaiger 527 przyznają: „Po jednostronnym akcentowaniu przez Piusa XII mariologia za Jana XXIII znów zeszła na dalszy plan." W sprawie jej ciągle jeszcze niebywałych i — z czysto materialnego punktu widzenia — lukratywnych przerostów por. np. pełną treści, ironicznie zabawną pracę Brodera/Kuballi. — Cytat z Helvetiusa za Mack, C. A., Helvetius 121. — Cytat z Jahnna: Jahnn I, 34 82. Ries 15 83. Hornstein-Faller 355 84. Pieśń nad Pieśniami 7, 7 85. Poen. Valicell. I, 11; II, 13. Por. Grupp I297,299. Friedberg, Aus deutschen Bufl-buchern 9 86. Słusznie natomiast pisze Gerhard Szczęsny:„Dlaczego miałoby być rzeczą złą, gdy człowiek po obejrzeniu filmu czy lekturze książki odważniej myśli o swej seksualności. Niebezpieczne są tylko takie filmy i książki, które stymulują do czynów aspołecznych i kryminalnych — do brutalności, gwałtu, sadyzmu": Das sogenannte Gute 110 87. Garrone54 88. Por. Plack 358 Przyp. 67 89. Cyt. tamże 79 i d. 90. Tamże 80 91. Schroteler98 92. Tamże 157 93. Por. w tej sprawie Deschner, Abermals krahte der Hahn 477 i d. oraz 508. Następnie tego samego autora, Kirche und Krieg 9 i d. Cyt. z Nietzschego za Beutin, Friedrich Nietzsche 393 94. Theod.h. e. 5,41 95. Mees/Graf 42 i d. 524 96. Deschner, Mit Gott 165 97. Tamże 163 98. Mees/Graf 41 i d. Rozdział 31 1. FMG Information, marzec 1981,17 2. Hóffner, 14.10.1984 w St. Ursula, Kolonia. FMG Information, grudzień 1984,16 i d. 3. Tamże, czerwiec 1980,11 4. Tamże, lipiec 1982, 14 5. Tamże, lipiec 1985, 18 6. Vaticanum II. Konstytucja pastoralna. Kościół w świecie współczesnym, Gaudium et Spes, 1, 1 7. Teod. h. e. 5. 41 8. K. Deschner, Nur Lebendiges schwimmt ge-gen den Strom, Aphorismen, 1985, 83 9. Konstytucja pastoralna Nr 48 i d. 10. Tamże Nr 51 11. Tamże 12. Vaticanum II: Oświadczenie w sprawie wychowania chrześcijańskiego Gravissimum Educationis Nr 1. Konstytucja pastoralna: Kościół w świecie współczesnym, Gaudium et Spes Nr 49. Zaznaczenia moje 13. FMG Information, lipiec 1985,21 14. Tamże, wrzesień 1980, 16 i d. 15. Tamże, wrzesień 1980; 26 marca 1981, 8, 33 16. Tamże, marzec 1981, 32 17. W. Daim, Abschaffung des Zblibats, w: Werkhefte, zeitschrift fur probleme der gesellschaft und des katholizismus. 1962, XVI/1, 18 18. Konstytucja dogmatyczna o Kościele Nr 29 19. G. Hirschauer, Der Katholizismus vor dem Risiko der Freiheit. Nachruf auf ein Kozil, 1966,270 20. FMG Information, marzec 1981, 11/12, 16 21. V Gemie, Die Bedeutung der Pastoral-konstitution Gaudium et Spes und ihre Ver-wirklichung in der nachkonziliaren Kirche, w: 20 Jahre nach dem Konzil. Analysen und Perspektiven. Kritisches Christentum. Zeszyt specjalny Nr 93a/grud. 1985, 16, 19 22. FMG Information, marzec 1981, 17 23. Tamże 24. Tamże, styczeń 1978, Nr 3, 8 25. G. Ermecke, Gilt die "Kónigsteiner Erkla-rung" heute noch? W: FMG Information 11/12 marzec 1981, 58 id. 26. Tamże 27. Tamże28 id. 28. Tamże 59 29. Pfarramtsblatt. Mitteilungen aus Amtsblat-tern fur den katholischen Klerus, wyd. przez Klerusverband MiinchenNr 1, 1 stycznia 1978. Podkreślenie moje 30. Tamże 31. FMG Information, styczeń 1978, Nr 3 32. Tamże 33. Por. K. Deschner, Ein Jahrhundert Heilsge-schichte, t. II, 1983,236 i d. 34. Jan Paweł II, Mężczyznę i kobietę stworzył. Podstawowe kwestie seksualności człowieka, 2. 1982, w różnych miejscach. Por. także FMG Information, marzec 1981,49 id. 35. FMG Information, lipiec 1982, 14. Grudzień 1984, 9 36. Tamże, czerwiec 1980, 8. Sierpień 1984, 10 37. Audiencja 10 października 1984. Por. audiencję generalną 25.6.1980. FMG Information, grudzień 1984S 7 i wrzesień 1980, 13 38. Słowa papieża z 5.6.1979,23.7.1980, 3.12. 1980,28.1.1981,23.10.1984. FMG Information, luty 1980,7; wrzesień 1980,11; marzec 1981, 50; grudzień 1984, 8 39. Słowa papieża z 25.6.1980,21.7.1982,24.11. 1982, FMG Information, wrzesień 1980, 13; listopad 1982,20; marzec 1983,21 40. A.Kirchmayr, Die Kirche ist krank, w: Th. Seiterich (wyd), Briefe an den Papst, Beten allein geniigt nicht. 1987, 66 i d. 41. Por. Gaudium et Spes 5 i 54 42. Słowa papieża z 28.4.1982 i 31.10.1984. FMG Information, lipiec 1982; 14 grudnia 1984,8 43. Verlautbarungen des Apostolischen Stuhls, 13. Predigten und Ansprachen von Johan-nes Paul II. bei seiner Pilgerfahrt durch Ir-land und in die USA 29.9 bis 8.10.1979. Wyd. Sekretariat Konferencji Biskupów Niemieckich, 128. Dalej: FMG Information, lipiec 1982, 13 44. Verlautbarungen des Apostolischen Stuhls, 24. Predigten und Ansprachen von Papst Johannes Paul II. bei seinem Pastoral-besuch in Deutschland, 15-19 listopada 1980. Wyd: Sekretariat Konferencji Biskupów Niemieckich, 16 i d. 45. Słowa papieża z 15.11.1980, 10.10.1984. FMG Information, marzec 1981,48; listopad 1982,20; marzec 1983, 19; grudzień 1984, 8. Por. także audiencja generalna z 18 lipca 1984. FMG Information, sierpień 1984,11 525 46. Tamże, grudzień 1984, 7 47. M. Bussmann, Manner, Mitren, Macht, w: Th. Seitenreich (wyd.) Briefe an den Papst. Beten allein geniigt nicht, 1987, 106 i d. 48. Słowa papieża z 1.8.1984,22.8.1984, 5.9. 1984. FMG Information, grudzień 1984, 5 id. 49. 7.6.1980 do biskupów indonezyjskich. FMG Information, grudzień 1984, 5 i d. 50. Tamże, lipiec 1982, 13 51. Tamże, marzec 1983, 19 i d. 52. 3 listopada 1979. Tamże, luty 1980, 7 53. Tamże, grudzień 1984, 8 i d. 54. Tamże 55. Tamże, luty 1980, 9 56. U. i G. Wild, Der Heilige Geist setzt sich nicht nur auf Heilige Stuhie, w: Th. Seite-rich (wyd.) Briefe an den Papst. Beten allein genugt nicht, 1987, 133 57. Por. H. G. Wiedemann, Homosexuelle Liebe. Fur eine Neuorientierung in der christlichen Ethik, 1982,103 58. taz, lipiec 1984 59. F. Lilie, Solange Ihr Thron steht, wackelt auch mein Bett nicht, w: Th. Seitenreich (wyd.) Briefe an den Papst. Beten allein genugt nicht, 1987, 136 i d. 60. FMG Information, czerwiec 1980, 5 61. Tamże, lipiec 1982, 14 (7.4.1982) 62. Por. H. J. Vogel, Auch verheiratete Priester stehen zum Dienst bereit, w: Th. Seitenreich (wyd.) Briefe an den Papst. Beten allein genugt nicht, 1987, 115 i d. 63. Verlautbarungen des Apostolischen Stuhls, 25. Predigten und Ansprachen von Johan-nes Paul II. bei seinem Pastoralbesuch in Deutschland sowie BegriiBungen und Re-den, die an den Heiligen Vater gerichtet wurden. 15 bis 19 November 1980. Wydawca: Sekretariat Konferencji Biskupów Niemieckich 125 64. Stówapapieżaz 13.10.1979, 1.6.1980, 30.8. 1980. FMG Information, luty 1980, 8; czerwiec 1980, 7; marzec 1981,49 65. Verlautbarungen des Apostolischen Stuhls, 13. Predigten und Ansprachen von Johan-nes Paul II. bei seiner Pilgerfahrt durch Ir-land und in die USA 29.9 bis 8.10.1979. Wyd. Sekretariat Konferencji Biskupów Niemieckich, 1979,40 i d. 66. FMG Information, marzec 1983,20 67. Tamże, sierpień 1984, 10 68. J. P. II do grupy biskupów niemieckich w dniu 21.1.1983. FMG Information, marzec 1983,21 69. Taniże, lipiec 1985, 18 70. taz, 11.10.1986 71. Tamże 72. Por. Kreuzzug gegen das schmutzige Ame-rika, taz 16.7.1986 73. Waszyngton, 3 marca 1985 (Reuter) 74. L. L. Mathias, Die Kehrseite der USA, 1964, 30 75. Waszyngton, 4 maja 1987 (Reuter) 76. dpa/AP, Meksyk, 10 sierpnia 1984. Por. także taz 8. 8. 1984 77. Meksyk, 12 sierpnia 1984 (AP) zob. także „Frankfurter Rundschau" 78. Waszyngton, 27 lutego 1983 (AFP). Los Angeles, 5 lipca (Reuter) 79. Londyn, 12 grudnia 1986 (KNA) 80. Por. P. Nonnenmacher, Entscheidung mit oder ohne Gottes Hilfe, w: „Frankfurter Rundschau", 25.6.1986. R. Sotscheck, Ple-biszit gegen die familienpolitische Steinzeit, w: taz, 24.5.1986. Por. także taz, 28.6.1986 81. Tamże 82. Por. G. Juttner, Die groBe Pleite des Jus-tizministers, w: taz, 27.11.1985 83. FMG Information, czerwiec 1980, 11 84. Tamże, grudzień 1984, 9 85. Verlautbarungen des Apostolischen Stuhls, Papst Johannes Paul II. in Deutschland, Nr 25,125 (Fulda 17.11.1980) 86. Do biskupów Nowej Gwinei, 13 października 1979. FMG Information, luty 1980, 8 87. Podczas tak zwanej rocznej mszy św. rodzin w dniu 25.3.1984. FMG Information, sierpień 1984, 10 Skróty dotyczące literatury antycznej Acta Pauli et Thec. — Akta Pawła i Tekli Ajschyl.—Ajschylos Ch. — Choephoroi Hik. —Hiketides Pers. — Persai Ambr. — Ambroży ep.—Epistulae parad. — De paradiso virg.—De virginibus Am. — Amos Ant. reg. — Antonii regulae Ap. — Apokalipsa św. Jana Ap. P. — Apokalipsa św. Piotra Apost. const. — Apostolicae constitutiones Apul. — Apulejusz met. — Metamorfozy Aristeid. — Aristeides apol. — Apologia Arystof. — Arystofanes Ach. —Acharnenses Arystot. — Arystoteles Ath. poi. — Athenaion politeia Arnob. — Arnobiusz adv. nat. — Adversus nationes Atan. — Atanazy apol. Const. — apologia ad Constantinum ep.—Epistulae fuga sua — apologia de fuga sua vita Ant. — Vita Antonii Atenag. — Atenagoras res. mort. — De resurrectione mortuorum suppl. — Supplicatio Aug. —Augustyn bono con. — De bono coniugali civ. Dei — De civitate Dei coni d. — Confessiones contra Jul. — Contra Julianum haeresis Pe-lagianae defensorem div. quaest. — de diversis quaestionibus en. in ps. — Enarrationes in Psalmos ench. — Enchiridion ep.—Epistulae Gen. ad litt. — De Genesi ad litteram in Joan. ev. — In Joannis evangelium locut. in Hept. — Locutiones in Heptateu-chum mor. eccl. — De moribus ecclesiae catholicae mor. Man. — De moribus Manichaeorum nupt. et conc. — De nuptiis et concupiscentia ad Yalerium comitem op. imperf. — Contra secundam Juliani re-sponsionem imperfectum opus ord. — De ordine uaest. in Hept. — Quaestiones in Heptateu-chum sanct. virg. — De sancta virginitate serm. Dom. — De sermone Domini in monte secunduun Matthaeum Solił. — Soliloquia vera rei. — De vera religione Barn. — List Barnaby Basil. —Bazyli z Cezarei ep. — Epistulae reg. brev. — Regulae brevius tractatae reg. fus. — Regulae fusius tractatae Bened. — Benedykt z Nursji reg. — Reguła monasteriorum Caes. — Cezar gali. — De bello Gallico conl. — Conlationes patrum inst. — De institutis coenobiorum et de octo principalium vitiorum remediis Cod. Just. — Codex Justinianus Cod. Theod. — Codex Theodosianus Cypr. — Cyprian, bp Kartaginy ep. — Epistulae hab. virg. — De habitu virginum Demokr. — Demokryt Did.—Didache Diog. Laert. — Diogenes Laertios Dz. — Dzieje Apostolskie Ef. — List do Efezjan Epict. — Epiktet diss. — dysertacje Epiph. — Epifaniusz haer. — Panarion Euagr. — Ewagriusz Pontyjski Eur. — Eurypides Hipp. — Hippolytos Phoin. — Phoinissai Euseb. — Euzebiusz z Cezarei dem. ev. — Demonstratio evangelica h. e. — Historia ecclesiastica Firm. — Firmikus Materaus err. — De errore profanarum religionum Flp. — List do Filipian Gal. — List do Galatów Gell. — Gellius noct. att. — Noctes Atticae Greg. Naz. — Grzegorz z Nazjanzu carm. — Carmina ep. — Epistulae or. — Orationes Greg. Nyss. — Grzegorz z Nyssy or. — Orationes Greg. Tur. — Grzegorz z Tours glor. conf. — In gloria confessorum hist. Franc. — Historia Francorum Jambl. — Jamblich myst. — De mysteriis Jer. — Jeremiasz Jes. Sir. —Jesus Sirach J. — Ewangelia św. Jana J. Chrys. — Jan Chryzostom de virg. — De virginitate hom. — Homilie do ST i NT Joh. Clim. — Jan Klimak scal. par. — Scala Paradisi Joh. Mosch. — Jan Moschius prat. spirit. — Pratum spirituale Joz. — Księga Jozuego Jud. — List św. Judy Just. — Justyn Męczennik 1. Apol. — 1. Apologia 2. Apol. — 2. Apologia Hag. — Haggai Hebr. — List do Hebrajczyków Herm. — Hermas mand. — Mandata sim. — Similitudines vis. — Visiones Herod. — Herodot Hes. — Hesekiel (Ezechiel) Hesiod. — Hezjod theog. — Theogonia . Hieron. — Hieronim ' adv. Helv. — Adversus Helvidium de Mariae virginitate perpetua adv. Jovin. — Adversus Jovinianum ep. — Epistulae I vita Hil. — Vita sancti Hilarionis Hippol. — Hipolit refut. — Refutatio omnium haeresium trąd. apost. — Traditio apostolica Hom. — Homer II. — Iliada Od. — Odyseja Hor. — Horacy ; carm. saec. — Carmen saeculare ep. — Epistulae Kasj. — Jan Kasjan 1. Klem. — 1. list Klemensa 2. Klem. — 2. list Klemensa Klem. Al. — Klemens Aleksandryjski div. salv. — Quis dives salvatur paid. — Paidagogos protr. — Protreptikos strom. — Stromateis Koi. — List do Kolosan 1. Krl. — 1. Księga Królewska 2. Krl. — 2. Księga Królewska 1. Kor. — 1. List do Koryntian 2. Kor. — 2. List do Koryntian Lact. — Laktancjusz inst. — Divinae institutiones Leo. I — Papież Leon I ep. — Epistulae serm. — Sermones Liv. — Liwiusz Luc. — Lukian Syr. Dea — De Syria Dea Łk. — Ewangelia wedfug św. Łukasza ; Ign. — Ignacy Polyk. — Do Polikarpa Smyrn. — Do mieszkańców Smyrny Iren. — Ireneusz z Lyonu adv. haer. — Adversus haereses Iz. — Izajasz Izyd. — Izydor z Sevilli eccl. off. — De ecclesiasticis oflkiis sent. — Sentencje Makar. — Makariusz Egipcjanin hom. — homilie Mart. — Marcjalis epigr. — Epigramy Method. — Metody z Olympos symp. — Symposion Mi. — Micheasz Min. Fel. — M. Minucius Felix dial. oct. — Dialog Octavius Mk. — Ewangelia według św. Marka Mt. — Ewangelia według św. Mateusza Orig. — Orygenes Cels. — Contra Celsum com. ser. — komentarze do serii hom. — komentarze do homilii Ov. — Owidiusz fast. — Fasti met. — Metamorfozy Oz. — Ozeasz Pallad. — Palladiusz hist. Laus. — Historia Lausiaca Paus. — Pauzaniasz 1. P. — 1. list św. Piotra 2. P. — 2. list św. Piotra Pind. — Pindar Nem. — Nemeae Płat. — Platon Charm. — Charmides Gorg. — Gorgiasz Krat. — Kratylos leg. — Leges Phaid. — Fajdon Phaidr. — Fajdros rep. — De republica (Politeia) Tm. — Timajos Plin. — Pliniusz Starszy nat. hist. — Naturalis historia Plut. — Plutarch amat. — Amatorius Num. — Numa quaest. conv. — Ouaestiones convivales Rom. — Romulus Soi. — Solon Pred. — Kaznodzieja Salomon Ps. — Psalmy Ps. Klem. — Pseudoklementyny hom. — Homilie rec. — Recognitiones Ps. Cypr. — Pseudo Cyprian sing. cler. — De singularitate clericorum Socr. — Sokrates, historyk Kościoła h. e. — Historia ecclesiastica Soph. — Sofokles Ant. — Antygona Sozom. — Sozomenos h. e. — Historia ecclesiastica Stob. — Stobaios flor. — Florilegium Strab. — Strabon Suet. — Swetoniusz Aug. — Boski August Domit. — Domicjan Vit. — Witeliusz Synes. — Synezjusz z Cyreny ep. — Epistulae Tac. — Tacyt ann. — Annales germ. — Germania lat. — Tacjan or. — Oratio ad Graecos Tert. — Tertulian adv. Marc. — Adversus Marcionem anim. — De anima apol. — Apologeticum bapt. — De baptismo coron. — De corona cultu fem. — De cultu feminarum exh. cast. — De exhortatione castitatis monog. — De monogamia pud. — De pudicitia spect. — De spectaculis virg. vel. — De virginibus velandis 1. Tes. — 1. list do Tesaloniczan 2. Tes. — 2. list do Tesaloniczan Thuk. — Tukidydes Tib. — Tibullus eleg. — Elegiae 1. Tm. — 1. list do Tymoteusza 2. Tm. — 2. list do Tymoteusza Tm. — Tymoteusz, archidiakon hist. mon. — Historia monachorum Tt. — list do Tytusa Rz. — List do Rzymian Salv. — Salvianus z Massilii gub. — De gubernatione dei Sdz. — Księga Sędziów 1. Sm. — 1. Księga Samuela 2. Sm. — 2. Księga Samuela Sir. — Papież Syrycjusz ep. — Epistulae Varro — M. Terentius Varro (Warron) ling. — De lingua Latina Verg. — Wergiliusz Aen. — Eneida Za. — Księga Zachariasza Zeno — Zeno z Verony cont. — Tractatus de continentia Bibliografia Achelis, H., Das Christentum in den ersten drei Jahrhunderten, I,1912 Ackermann, H., Jesus: Seine Botschaft und dereń Aufnahme im Abendland, 1952 —Entstellung und Klarung der Botschaft Jesu, 1961 Adler, A., Uber den nervósen Charakter. Grundziige einer vergleichenden Individual-Psychologie und Psychotherapie. Mit einer Einfiihrung v. W. Metzger, 1972 —Praxis und Theorie der IndMdualpsychologie. Vortrage zur Einfiihrung in die Psychotherapie fur Arzte, Psychologen und Lehrer. Neu ed. v. W. Metzger, 1974 Adler, G., Die Jesus-Bewegung. Aufbruch der enttauschten Jugend, 1972 — (Hg.), Christlich —was heifit das?, 1972 Ahlheim, K., Friedrich Hebbel, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, 1,1969 —Kreuzzuge und Ketzerkriege in Europa, in: Deschner (Hg.), Kirche und Krieg, 1970 — Taufe, Abendmahl und BuBe, in Deschner (Hg.), Der manipulierte Glaube, 1971 Ahlheim, R./Hulsemann, W./Kapczynski, H./Kappeler, M./Liebel, M./Marzahn, C/Werkentin, E, Ge- fesselte Jugend. Fursorgeerziehung im Kapitalismus, 1971 Ahlamrk-Michanek, K., Jungfrauenglaube und Doppelmoral. Die Streitschrift einer jungen Schwedin gegen die Vorurteile in unserer Sexualmoral und Sexualerziehung, 1965 Alain (Emile Chartier), Wie die Menschen zu ihren Góttern kamen. Eine Naturgeschichte der Reli- gion,1966 Albright, W. E, Archaeology and the Religion of Israel, 2. A. 1946 —Von der Steinzeit zum Christentum. Monotheismus und geschichtliches Werden, 1949; [przekład polski: Od epoki kamiennej do chrześcijaństwa, Warszawa 1976] Allendy, R., Die Liebe, o. J. Allgrove, G., Liebe im Orient. Eine Kultur- und Sittengeschichte, 1963 Alsheimer, G. W, Vietnamesische Lehrjahre, sechs Jahre als deutscher Arzt in Vietnam 1961-1967, 1968 Alt, A., Kleine Schriften zur Geschichte des Volkes Israel, 3 Bde., 1959 Anger, H., Probleme der deutschen Universitaten. Bericht iiber eine Erhebung unter Professoren und Dozenten, 1960 Antweiler, A., Origenes, Lexikon fiir Theologie und Kirche, ed. M. Buchberger, VII. 1930 ff. —Ehe und Geburtenregelung. Kritische Erwagungen zurEnzyklika Pauls VI. Humanae vitae, 1969 —Nochmals: Uber den Schutz des Lebens, in: sog. papiere, Mitteilungsblatt der Arbeitsgemeinschaft von Priester- und Solidaritatsgruppen in der BRD und der SOG Ósterreich, Marz/April, 1972 Arbesmann, Das Fasten im alten Israel, 1927 Arnold, F. X., Die Frau in der Kirche, 1949 —Die personale Wiirde der Frau in katholischer Sicht, in: Bitter, W. (Hg.), Krisis und Zukunft der Frau, 1962 Aster, E. v., Die Psychoanalyse, 1930 Athanasius, Leben und Versuchungen des heiligen Antonius. Nach der im 4. Jahrhundert von Bischof Athanasius verfaBten Biographie, hg. von N. Hovorka. Mit Erlauterungen zum Urtext von E. Stein und einer kunsthistorischen Studie von H. Gliick, 1925 Auer, A., Weltoffener Christ. Grundsatzliches und Geschichtliches zurLaienfrómmigkeit, 2. A. 1962 —Ehe, in: Fries, H. (Hg.), Handbuch theologischer Grundbegriffe, \ 1970 Auhofer, H., Der Hexenwahn in der Gegenwart, in: Bitter, W. (Hg.), Massenwahn in Geschichte und Gegenwart, 1965 Ayck, X, Mark Twain, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I,1969 Badura, P./Deutsch, E./Roxin, C. (Hg.), Recht, 8. A. 1971 Baeck, L., The faith of Paul, Journal of Jewish Studies, Nr. 3, Cambridge 1952 Baeyer-Katte, W. v., Die historischen Hexenprozesse. Der verbiirokratisierte Massenwahn, in: Bitter, W. (Hg.), Massenwahn in Geschichte und Gegenwart, 1965 Bailey, D. S., Mann und Frau im christlichen Denken, 1963 Balint, M., Die Urformen der Liebe und die Technik der Psychoanalyse, 1966 Balthasar, H. U. v. (Hg.), Die groBen Ordensregeln, 1948 Bamberg, H.-D., Vom Divisionspfarrer zum Erzbischof— semper idem, Lorenz Jaeger, in: Kritischer Katholizismus, 2. 2. 1970 — Militarseelsorge in der Bundeswehr. Schule der Anpassung und des Unfriedens, 1970 Baranowsky, W., Die Siinde ist unheilbar. Sex — die natiirlichste Sache der Welt, 1964 — Der Umgang mit dem anderen Geschlecht. Ein Aufklarungsbuch fur Teenager 1965 Bardenhewer, O., Geschichte der altkirchlichen Literatur, 1913 ff. Bareau, A./Schubring, w./Furer-Haimedorf, Ch. v., Die Religionen Indiens, III, Buddhismus — Jinis- mus — Primitiwolker, 1964 Barnes, K. C, He and She, 1958 Barnikol, E., Mensch und Messias, 1932 Baroja, J. C, Die Hexen und ihre Welt. Mit einer Einfiihrung und einem erganzenden Kapitel von W. E. Peuckert, 1967 Barot, M., Die Ordination der Frau: ein ókumenisches Problem, in: Bourbeck, C. (Hg.), Zusammen, 1965 Barth, K., Kirchliche Dogmatik. Ausgewahlt und eingeleitet von H. Gollwitzer, 1957 Bartsch, R., Die Rechtsstellung der Frau als Gattin und Mutter. Geschichtliche Entwicklung ihrer persónlichen Stellung im Privatrecht bis in das 18. Jahrhundert, 1903 Baschwitz, K., Hexen und Hexenprozesse. Die Geschichte eines Massenwahns und seiner Bekampfung, 1963; [przekład polski: Czarownice. Dzieje procesów o czary, Warszawa 1971] Bates, M., Die uberfullte Erde, 1959 Bauer, E, Schuld und Siihne in der Bundesrepublik. Sexualtabus und Sexualethik im Spiegel des Strafgesetzes, 1967 — (Hg.) u.a., Sexualitat und Verbrechen, 1963 Bauer, M., Das Geschlechtsleben in der deutschen Vergangenheit, 5. A. o. J. — Die deutsche Frau in der Vergangenheit, 1907 Bauer, W., Matth. 19, 12 und die alten Christen, in: Neutestamentliche Studien fur Georg Heinrici, 1914 Baumann, H., Das doppelte Geschlecht, 1955 Baur, C, Der heilige Johannes Chrystostomos und seine Zeit, I, 1929 Bayer, E., Wórterbuch zur Geschichte, 2. A. 1965 Beauvoir, S. de, Das andere Geschlecht. Sitte und Sexus der Frau, 1968; [przekład polski: Druga płeć, Kraków 1972] Beck, R., Worterbuch der Zeitgeschichte seit 1945, 1967 Becker, C, Problem 218. Wie es die andern machen: Schweden, Danemark, Finnland. Wie man es nicht machen sollte: Bundesrepublik Deutschland, 1972 Becker, K., David Friedrich Strauss, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969 Beek, M. A., Geschichte Israels. Von Abraham bis Bar Kochba, 1961 Beer, G., Steinverehrung bei den Israeliten. Ein Beitrag zur semitischen und allgemeinen Religions- geschichte, Schriften der Strafiburger Wissenschaftlichen Gesellschaft in Heidelberg, 9. Folgę, 4. H.1921 Behn, F, Aus europaischer Vorzeit. Grabungsergebnisse, 1957 Beissel, S., Geschichte der Verehrung Marias in Deutschland wahrend des Mittelalters. Ein Beitrag zur Religionswissenschaft und Kunstgeschichte, 1909 Bell, R. R., Voreheliche Sexualitat, 1968 Ben-Chorin, S., Bruder Jesus. Der Nazarener in jiidischer Sicht, 1967 Benn, G., Dein Korper gehórt dir. Gesammelte Werke, I, 1959 Berend, A., Die gute alte Zeit. Burger und SpieBbiirger im 19. Jahrhundert, 1966 Berg, H. v., Freudenmadchen und Freudenhaus im Mittelalter, Geschlecht und Gesellschaft, V, 1910 Berghoff, S., Frauenwiirde — Frauenbiirde, 1948 Bergmann, E., Erkenntnisgeist und Muttergeist. Eine Soziosophie der Geschlechter. 2. A. 1933 Bergstróm-Walan, M.-B./Eilasson R.-M./Frederiksson, I./Gustavsson, N./Hertoft, P./Israel, J./Lindberg, G./Nelson, A., Modellfall Skandinavien? Sexualitat und Sexualpolitik in Danemark und Schweden, 1970 Bernath, K., Anima Forma Corporis: Eine Untersuchung iiber die ontologischen Grundlagen der Anthropologie des Thomas von Aquin, 1969 Bernsdorf, W., Soziologie der Prostitution, in: Giese, H. (Hg.), Die Sexualitat des Menschen. Handbuch der medizinischen Sexualforschung, 1953 Bertaux, P., Mutation der Menschheit. Zukunft und Lebenssinn, 1971 Bertholet, A., Religionsgeschichtliches Lesebuch, 1927 ff. — Das Geschlecht der Gottheit. Sammlung gemeinverstandlicher Vortrage und Schriften aus dem Gebiet der Theologie und Religionsgeschichte, 1934 — Worterbuch der Religionen, 2. A. 1962 Bertrams, W., Der Zolibat des Priesters. Sinngehalt und Grundlagen, 1960 Beth, M., Die Frau und die Religion, in: Die Frau, 39. Jg. 1932 Betz, H. D., Lukian von Samosata und das Neue Testament. Religionsgeschichtliche und paranetische Parallelen — ein Beitrag zum Corpus Hellenisticum Novi Testamenti, 1957 Beutin, W., Neuzeit. Religiose Besessenheit Europas bis zu den Weltkriegen, in: Deschner (Hg.), Kirche und Krieg, 1970 — Friedrich Nietzsche, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969 Bickel, E., Das asketische Ideał bei Ambrosius, Hieronymus und Augustin. Neue Jahrbiicher fur das klassische Altertum, 1916 Bihlmeyer, K./ Tuchle, H., Kirchengeschichte, 15. A. 1951; [przekład polski: Historia Kościoła, Warszawa 1971] Binder, J., Tanz, Kino, Lippenstift und Liebe, o. J. — Ich will heiraten, o. J. Bismarck, K. v./Dirks, W. (Hg.), Neue Grenzen. Ókumenisches Christentum morgen, I, 1966 Bitter, W. (Hg.), Massenwahn in Geschichte und Gegenwart. Ein Tagungsbericht, 1965 — (Hg.) Krisis und Zukunft der Frau. Psychotherapie, Religion, Gesellschaft. Ein Tagungsbericht, 1962 Bjorneboe, J., Arnulf Overland, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, II, 1971 Blank, J., Kirchliches Amt und Priesterbegriff, in: Weltpriester nach dem Konzil, 1969 Blei, E, Die heilige Teresa, in: Rohner, L. (Hg.), Deutsche Essays, V, 1972 Bockle, F., Glaube und Gebot in einer sexualisierten Umwelt, in: zur Debatte, Themen der Katholi- schen Akademie in Bayern, Dezember 1970 — Die gescheiterte Ehe, in: Henrich/Eid (Hg.), Ehe und Ehescheidung, 1972 Bockle, F./Groner, F. (Hg.), Morał zwischen Anspruch und Verantwortung. Festschrift fiir W. Schóllgen, 1964 Boehn, M. v., Die Modę. Menschen und Moden im Mittelalter. Vom Untergang der alten Welt bis zur Renaissance, 1925 Boelens, M., Die Klerikerehe in der Gesetzgebung der Kirche unter besonderer Beriicksichtigung der Strafe. Eine rechtsgeschichtliche Untersuchung von den Anfangen der Kirche bis zum Jahre 1139, 1968 Bohl, F., Das »Wunder« von Konnersreuth, in: Mitteilungsblatt der Freireligiósen Landesgemeinde, Marz 1963 Bohmer, H., Die Entstehung des Zolibates, in: Geschichtliches Studien, Albert Hauck zum 70. Ge- burtstag, 1916 Bohmers, A., Die Aurignac-Gruppe, 1942 Bokler, W./Fleckenstein H., Die sexualpadagogischen Richtlinien in der Jugendpastoral 1967 Bolton, J. D. P, Aristeas of Proconnesus, 1962 Bónis, G., Die Entwicklung der geistlichen Gerichtsbarkeit in Ungarn vor 1526, 1965 Bopp, L., Jugendkunde und Sexualpadagogik, in: Schroteler, J. (Hg.), Die geschlechtliche Erziehung. 2. A. 1929 — Das angstlicheKind. 15.-17. Tausend, 1953 Borchardt, G., Percy Bysshe Shelley, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I,1969 Boraeman, E., Lexikon der Liebe, 2 Bde. 1968 Bornkamm, G., Die Stellung des Neuen Testaments zur Ehescheidung, Evangelische Theologie, 1948 — Jesus von Nazareth, 1956 Borsinger, H. V, Die Rechtsstellung der Frau in der katholischen Kirche, 1930 Bóttcher, H. M., Das Hormonbuch. Die Geschichte derHormonforschung, 1963 Bourbeck, G. (Hg.), Zusammen. Beitrage zur Soziologie und Theologie der Geschlechter, 1965 Boussard, J., Die Entstehung des Abendlandes. Kulturgeschichte der Karolingerzeit, 1968 Bousset, W., Hauptprobleme der Gnosis, 1907 — Das Monchtum der sketischen Wiiste, Zeitschrift fiir Kirchengeschichte, 1923 — Die Religion des Judentums im spathellenistischen Zeitalter, Handbuch zum N.T., Bd. 21,3., verb. A. 1926 Brandt, T Tertullians Ethik, 1928 Brant, S., Das Narrenschiff, ed. v. H.-J. Mahl, 1964 Brautigam, W., Reaktionen, Neurosen, Psychopathien. Ein GrundriB der kleinen Psychiatrie, 2., iiberarb.A. 1969 Brock, E., Die Grundlagen des Christentums, 1970 Broder, H. M./Kuballa, E, Lourdes 71. Eine Reportage, Funk-Ms., 1971 Bronder, D., Christentum in Selbstauflósung. 2., erweiterte A. 1959 — Humanistische Uberlegungen zum § 218, in: Freies Denken, Sept. 1971 Broneer, O., Eros and Aphrodite on the North Slope of the Acropolis at Athens, Hesperia, American School of Classical Studies at Athens, 1,1932 — A Mycenaean Fountain on the Athenian Acropolis, Hesperia, 8,1939 Brooke, C. N. L., Gregorian Reform in Action. ClericalMarriage inEngland. 1050-1200, in: Cambridge hist. Journal 1956 — Married Men Among the English Higher Clergy 1066-1200, ebd. 1956 Browe, P., Die letzte Ólung in der abendlandischen Kirche des Mittelalters, in: Zeitschrift fur katho-lische Theologie, Bd. 55,1931 — Beitrage zur Sexualethik des Mittelalters, 1932 — Die Pfiichtbeichte im Mittelalter, in: Zeitschrift fur katholische Theologie, 57. Bd., Innsbruck 1933 — Die haufige Kommunion im Mittelalter, 1938 Buchberger, M., Mutterbiichlein. Liebe Worte an christliche Mutter, o. J. Buchholz, K., Zur Geschichte des Mónchtums, 1926 Biicher, K., Die Frauenfrage im Mittelalter, 1910 Buckley, M. J., Homosexualitat und Morał. Ein aktuelles Problem fiir Erziehung und Seelsorge, 1962 Biihler, C, Wenn das Leben gelingen soli. Psychologische Studien uber Lebenserwartungen und Le- bensergebnisse, 1972 Buhler, J., Die Kultur des Mittelalters, 1931 Bultmann, R., Theologie des Neuen Testaments, 1948 Burckhardt, J., Die Kultur der Renaissance in Italien. Ein Versuch ed. v. W. Goetz, 1947; [przekład polski: Kultura odrodzenia we Włoszech, Warszawa 1939] Busse, W. (Hg.),... wir danken Ihnen fiir dieses Gesprach, 24 »Spiegel« Gesprache, 1970 Bussiek, H. (Hg.), Veranderung der Gesellschaft. Sechs konkrete Utopień, 1970 Bussmann, M., Manner, Mitren, Macht, in Th. Seiterich (Hg.), Briefe an den Papst. Beten allein genugtnicht, 1987 Campenhausen, H. v., Die Askese im Urchristentum, 1949 — Die griechischen Kirchenvater, 1955; [przekład polski: Ojcowie Kościoła, Warszawa 1967] Capellmann, C./Bergmann, W, Pastoralmedizin, 19. A. 1923 Carove, F. W., Vollstandige Sammlung der Zolibatgesetze fur die katholischen Weltgeistlichen von den altestenbisaufdieneuestenZeiten,mitAnmerkungen, 1833 Carrell, A., DerMensch. Das unbekannte Wesen, 1955; [przekład polski: Człowiek istota nieznana, Warszawa 1938] Casel, O., Mónchtum und Pneuma, in: Morgenlandisches Christentum, 1940 Cassirer, E., Kultus und Opfer, in: Rohner, L. (Hg.), Deutsche Essays, V, 1972 Chambon, J., Der franzósische Protestantismus. Sein Weg bis zur franzósischen Revolution, 1938 Chesser, E., Liebe ohne Frucht. Psychologie und Praxis der Liebe, 26. A. 1960 —Menschen auf Abwegen. Die Homosexualitat des Mannes und der Frau, 1961 Chinigo, M., Pius XII sagt. Nach den vatikanischen Archiven zusammengestellt, 1958 Clemen, C, Die Religionen Europas, 1. Bd., 1926 Cole, W. G., Liebe und Sexus in derBibel, 1961 Coler, C. (Hg.), Von den Anfangen der Menschheit bis 476 n. Chr. Ullstein-Weltgeschichte, 1965 Comfort, A., Der aufgeklarte Eros. Pladoyer fiir eine menschenfreundliche Sexualmoral, 1954 —Natur und menschliche Natur. Die Selbstbefreiung des Menschen aus den Zwangen der Instinkte, 1970 Cook, G. H., English Monasteries in the Middle Ages, 1961 Cornfeld, G./Botterweck, G. J. (Hg.), Die Bibel und ihre Welt, 6 Bde., 1972 Crouzel, H., Die Jungfraulichkeit des Origines, in: Scholastik, Vierteljahresschrift fiir Theologie und Philosophie,H. 1,1963 Cunz, F. A., Geschichte des deutschen Kirchenliedes, 1855 Dam mann, E., Die Religionen Afrikas, 1963 Dannenbauer, H., Die Entstehung Europas. Von der Spatantike bis zum Mittelalter, I,1959. Die Anfange der abendlandischen Welt, II, 1962 Daumiller, F. v., Die strafrechtliche Lehre von Ehebruch und Bigamie nach ihrer geschichtlichen Entwicklung in Altbayern, 1933 Davis, M., Die sexualle Liebe in derEhe. Ein modernes und vollstandiges Ehehandbuch, 1965 Decker, A., Kenntnis und Pflege des Kórpers bei Clemens von Alexandria, 1936 Degenhart, E, Der heilige Nilus Sinaita. Sein Leben und seine Lehre vom Mónchtum, 1915 Deich, E, In der »Pille« ist nicht nur Óstrogen, in: Die Welt, 7.11.1970 Delling, G., Paulus' Stellung zu Frau und Ehe, 1931 Denzinger, H./Schonmetzer, A., Enchiridion Symbolorum, definitionum et declarationum de rebus fidei et morum, 1963 Denzler, G., Zur Geschichte des Zolibats. Ehe und Ehelosigkeit der Priester bis zur Einfiirhrung des Zolibatsgesetzes im Jahre 1139, in: Stimmen der Zeit, 1969 — Priesterehe und Priesterzólibat, in: Henrich F. (Hg.), Existenzprobleme des Priesters, 1969 Deschner, K., Abermals krahte der Hahn. Eine kritische Kirchengeschichte von den Anfangen bis zu Pius XI., 1. A. 1962 — Mit Gott und den Faschisten. Der Vatikan im Bundę mit Mussolini, Franco, Hitler und Pavelic, 1965 — Vatikan und Faschismus, 1968 — Das Kapitał der Kirche in der Bundesrepublik, in: Szczęsny, G., (Hg.), Club Voltaire, IV, 1970 — Oskar Panizza, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, II, 1971 — Fatima, Die Religionsgeschichte und die Strategie, in: Kritischer Katholizismus, 1972 — Verrater leben gefahrlich. Bericht tiber einen Ex-Priester, der zum Skandal des Jahres fiir die katholische Kirche wurde: Hubertus Mynarek, in PARDON 2,1974 — Kirche des Un-Heils. Argumente, urn Konsequenzen zu ziehen, 1974 — (Hg.), Was halten Sie vom Christentum? 18 Antworten auf eine Umfrage. 1958 — (Hg.), Jesusbilder in theologischer Sicht, 1965 — (Hg.), Das Jahrhundert der Barbarei, 1965 — (Hg.), Kirche und Krieg. Der christBche Weg zum Ewigen Leben, 1970 — (Hg.), Warum ich aus der Kirche ausgetreten bin, 1970 — (Hg.), Der manipulierte Glaube. Eine Kritik der christlichen Dogmen, 1971 —(Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner. L 1969; II, 1971" Dessauer, Ph., Erwartung der Ewigkeit, Ansprachen und Meditationen, 2. A. 1967 Deubner, L., Attische Feste, 1959 Dhondt, Fischer Weltgeschichte, Bd. 10, Das friihe Mittelalter, 1968 Dibelius-Kummel, Paulus, 1951 Diepgen, P., Geschichte der Medizin. Die historische Entwicklung der Heillcunde und des arztlichen Lebens, L 1949. E Bd., I. Halfte, 1951 Dietrich, A., MutterErde, 3. A. 1925 Dirking, A., Basilii M. dedivitiisetpaupertatesententiae, 1911 Dirks, R., Was tun Sie, wenn Sie einen Menschen lieben?, 1967 Dirks, W./Stammler, E., (Hg.), Warum bleibe ich in derKirche? Zeitgenóssische Antworten, 2. A. 1971 Disselhoff, H. D., Geschichte der altamerikanischen Kulturen, 1953 Dobler, H. (Hg.), Vom Ackerbau zum Zahnrad. 7000 Jahre friihe technische Kultur, 1969 —(Hg.) Vom Amulett zur Zeitung. 7000 Jahre friihe technische Kultur, 1969 Doerdelmann, B. (Hg.), Minderheiten in derBundesrepublik, 1969 Dólger, F. J., Ichthys, in: Rómische Quartalsschrift, Suppl. XVII —Ichthys, II., Der heilige Fisch in den antiken Religionen und im Christentum, 1922 Doller, J., Das Weib im Alten Testament, in: Biblische Zeitfragen, H. 7/9,1920 Domizlaff, H., Religióse Phanomene. Meditationen iiber unbewuBte Bindungen, 1969 Dórries, H., Die Vita Antonii als Geschichtsquelle, in: Nachrichten der Akademie der Wissenschaften inGóttirfgen,1949 Dragendorff, H., Die Amtstracht der Vestalinnen, Rhein. Museum, 51,1896 Dreikurs, R., Die Ehe — eine Herausforderung, 1968 Dresdner, A., Kultur—und Sittengeschichte der italienischen Geistlichkeit im 10. und 11. Jahrhundert, 1890 Drews, A., Die Marienmythe, 1928 Drumond, I., The sexparadox, 1953 Diihren, E., Das Geschlechtsleben in England. Mit besonderer Beziehung auf London, 1 Bd. Die beiden Erscheinungsformen des Sexuallebens. Die Ehe und die Prostitution 1901, H 1903 Durant, W., Caesar und Christus. Eine Kulturgeschichte Roms und des Christentums von den Anfiingen bis zum Jahre 325 n. Chr., 1949 Durant, W./Durant, A., Das Zeitalter Voltaires. Eine Kulturgeschichte Mittel- und Westeuropas von 1715 bis 1756 unter besonderer Beriicksichtigung des Konfliktes zwischen Religion und Philoso- phie, 1967 Ebbell, B. (Hg.), The papyrus Ebers. The greatest Egyptian medical document, 1937 Eberharter, A., Das Ehe- und Familienrecht der Hebraer mit Riicksicht auf die ethnologische For- schung, 1914 Eckert, H., Liberał- oder Sozialdemokratie. Friihgeschichte der Niirnberger Arbeiterbewegung, 1968 Egenter, R., Kitsch und Christentum, 1958 Egenter, R./Mattusek, P, Ideologie, Glaube und Gewissen. Diskussion an der Grenze zwischen Mo- raltheologieundPsychotherapie, 1968 Eid, V, Staatliche Ehescheidung und katholische Kirche. Einige Anmerkungen, in: Henrich, F./Eid, V. (Hg.), Ehe und Ehescheidung, Diskussion unter Christen, 1972 Einwag, O., WerkheftekatholischerLaien (1947-1961). EinZeitschriftenschicksal, 1971 EisenbeiB, E., Die Stellung der Frau in Familie und Haus in den altbayerischen Rechtsaufzeichnungen, 1935 Eissfeldt, O., El und Yahwe, Journal ofSem. Studies, 1,1956 Engels, E, DerUrsprung der Familie, des Privateigentums und das Staats, 1918; [przekład polski: Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa, Warszawa 1969] —Die Lagę der arbeitenden Klasse in England, in: Mara, K./Engels, F., Werke, 2. Bd., 1962; [przekład polski: Położenie klasy robotniczej w Anglii, Warszawa 1952] Enslin, M. S., An Gentleman among the Fathers, Harvard Theological Review, Nr. 4,1954 Eppelsheimer, H. W, Handbuch der Weltliteratur, 2. Bd., 2. A. 1947 Erler, A., Kirchenrecht, 3. A. 1965 Erman, A., Die Religion der Agypter, 1934 Ermecke, G., Zur Diskussion iiber aktuelle Moralprobleme in der Óffentlichkeit. Moralsoziologische und moralpadagogische Uberlegungen, in: Bóckle, H./Groner, F. (Hg.), Morał zwischen Ansprach und Verantwortung, Festschrift fiir Wemer Schóllgen, 1964. Evola, J., Metaphysik des Sexus, 1962 Fagley, N., Zuviel Menschen. Die Bevólkerungsexplosion und die Verantwortung der Christen, 1961 Fahsel, H., Konnersreuth. Tatsachen und Gedanken. Ein Beitrag zur Mystischen Theologie und Re- ligionsphilosophie, 1932; [przekład polski: Przyczynek do teologii mistycznej i filozofii religijnej, Warszawa 1933] Fangauer, G., Stilles Frauenheldentum oder Frauenapostolat in den ersten drei Jahrhunderten des Christentums, 1922 Farnell, L. R., Sociological Hypotheses Concerning the Position of Women in Ancient Religion, Archiv fur Religionswissenschaft, Bd. 7, 1904 Feckes, C, Die Lehre vom christlichen Vollkommenheitsstreben, 1949 Fehrle, E., Die kultische Keuschheit im Altertum, 1910 Feinberg, A. L., Christuskiller. Trauma meines Lebens. Mit einem Vorwort von F. Heer, 1969 Fendt, L., Gnostische Mysterien, 1922 Fetscher, I., Arbeit, in: Bussiek, H., Veranderung der Gesellschaft. Sechs konkrete Utopień, 1970 Feusi, I., Das Institut der Gottgeweihten Jungfrauen. Sein Fortleben im Mittelalter, 1917 Fichtenau, H., Askese und Laster in der Anschauung des Mittelalters, 1948 Findeisen, H., Das Tier als Gott, Damon und Ahne, 1956 Finkę, H., Die Frau im Mittelalter, 1913 Fischer, E., Trennung von Staat und Kirche. Die Gefahrdung der Religionsfreiheit in der Bundesre- publik, 1964 Fischer, J., Ehe und Jugfraulichkeit im Alten Testament, in: Biblische Zeitfragen, H. 3/4, 1919 — Ehe und Jungfraulichkeit imNeuen Testament, 1. u. 2. A., in: Biblische Zeitfragen, 9. Folgę, H. 3/4, 1919 Fischer, L., Fatima. Das portugiesische Lourdes. Reiseeindriicke, 1930 — Fatima im Lichte der kirchlichen Autoritat, 2. A. 1934 Flanagan, G. L., Die ersten neun Monate des Lebens, 1968 Flatten, H., Klerus, in: Lexikon fur Theologie und Kirche, VI, 1961 Flechtheim, O. K., Futurologie — Moglichkeiten und Grenzen, 1968 Fleckenstein, H., Bad, moraltheologisch, in: Lexikon fiir Theologie und Kirche, I, 1957 Fonesca, L. G. da, Maria spricht zur Welt. Fatimas Geheimnis und weltgeschichtliche Sendung, 13. A. 1957 Ford, C. STBeach, F. A., Formen der Sexualitat. Das Sexualverhalten bei Mensch und Tier, 1968 Frahm, H., Empfangnisverhutung, 1968 Frank-Duquesne, A., Schópfung und Zeugung. Philosophie und Mystik der Ehe, 1955 Frankenberg, G. v., Johann Wolfgang Goethe, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969 Frankfort, H., Kingship and the Gods, 1948 Franz, A., Die kirchlichen Benediktionen im Mittelalter, II, 1909 Franzen, A., Kleine Kirchengeschichte, 1965 Freud, S., Jenseits des Lustprinzips. Gesammelte Werke, VIII, 1940; [przekład polski: Poza zasadą przyjemności, Warszawa 1975] — Das Unbehagen in der Kultur. Gesammelte Werke, XIV, 1948; [przekład polski: Kultura jako źródło cierpień, Warszawa 1992] — Massenpsychologie und Ich-Analyse (Fischer-Bucherei), 1967 — Darstellungen der Psychoanalyse (Fischer-Bucherei), 1969 — »Selbstdarstellung.« Schriften zur Geschichte der Psychoanalyse, ed. v. I. Grubirch-Sinutis, 1971; [przekład polski: Wizerunek własny, Warszawa 1990] Friedan, B., Der Weiblichkeitswahn oder Die Mystifizierung der Frau, 1966 Friedberg, E., Das Recht der EheschlieBung in seiner geschichtlichen Entwicklung, 1865. Neudruck 1965 — Aus Deutschen BuBbiichera. Ein Beitrag zur deutschen Culturgeschichte, 1868 Friedell, E., Kulturgeschichte der Neuzeit. Die Krisis der europaischen Seele von der Schwarzen Pest bis zum Ersten Weltkrieg, 3 Bde., 1948 Friedenthal, R., Ketzer und Rebell. Jan Hus und das Jahrhundert der Revolutionskriege, 1972 Friedrichs, J., Sexualverhalten und Einstellungen zur Sexualitat, in: zur Debatte, Themen der katho- lischen Akademie in Bayern, Dezember 1970 Fries, H. (Hg.), Handbuch theologischer Grundbegriffe, 4 Bde., 1970 Frischauer, E, Knaurs Sittengeschichte der Welt, I, Vom Paradies bis Pompeji, 1968 — Morał und Unmoral der deutschen Frau. Ein geschichtlicher Oberblick von der Edda bis zur Pille: Weib, Damę, Dirne, 1970 — Knaurs Sittengeschichte der Welt, II, Von Rom bis zum Rokoko, 1974 — Knaurs Sittengeschichte der Welt, III, Von Paris bis zur Pille, 1974 Fromm, E., Psychoanalyse und Ethik, 1954 — Das Christusdogma und andere Essays, 1965; [przekład polski: Dogmat Chrystusa i inne pisma religioznawcze, Lublin 1992] — Das Menschliche in uns. Die Wahl zwischen Gut und Bose, 1968 — Zur Geschichte der Sexpol-Bewegung, 1934/35, in: Gente, H.-P. (Hg.), Marxismus, Psychoanalyse, Sexpol, 1970 Frusta, G., Der Flagellantismus und die Jesuitenbeichte. Historisch-psychologische Geschichte der GeiBelungsinstitute, Klosterziichtigungen und Beichtstuhlverirrungen aller Zeiten, 1834 Fuchs, J., Die Sexualethik des heiligen Thomas von Aquin, 1949 Fuhrmann, E., Das Tier in der Religion, 1923 Funk, F. X., Kirchengeschichtliche Abhandlungen und Untersuchungen, I, 1897 Furer-Heimemdorf, C. v./Bareau, A./Schubring, W, Die Religionen Indiens, III, Buddhismus — Jinis- mus — Primitiwólker, 1964 Fiirstauer, J., Neue illustrierte Sittengeschichte des biirgerlichen Zeitalters, 1967 — Sittengeschichte des Alten Orient, 1969 Fiirstenberg, F. (Hg.), Religionssoziologie, 1964 Gamm, H.-J., Sachkunde zur Biblischen Geschichte, 1965 — Aggression und Friedensfahigkeit in Deutschland, 1968 Gams, Kirchengeschichte von Spanien, 2 Bde., 1. Abtl., 1964 Garrone, G.-M., Was soli ich tun? Gedanken zur christlichen Morał und ihrer Wiederspriichlichkeit, 1972; [przekład polski: W co mamy wierzyć?, Poznań 1972] Gebhard, P. H./Raboch, J./Giese, H., Die Sexualitat der Frau, 1968 Gebhard, P. H./Pomeroy, W. B./Martin, C. E./Christenson, C. V, Schwangerschaft, Geburt, Abtreibung, 1969 Geibel, F., Die Harmonie in der Entwicklung der Organismen, Redę, 1920 Gente, H.-P. (Hg.), Manriśmus, Psychoanalyse, Sexpol, I, 1970, II, 1972 Giese, H. (Vf. v. Vorwort und Nachwort), Homosexualitat oder Politik mit dem § 175, 1967 Giese, H./Schorsch, E., Zur Psychopathologie der Sexualitat, 1973 Glasenapp, H. v., Der Jainismus, 1925 — Buddhismus und Gottesidee. Akademie der Wissenschaften, Mainz 1954 — Glaube und Ritus der Hochreligionen in vergleichender Ubersicht, 1960 — Die funf Weltreligionen, 1963 — (Hg.), Die nichtchristlichen Religionen, 1959; [przekład polski: Religie niechrześcijańskie, Warszawa 1966] Glaser, H., Eros in der Politik, 1967 Glaubensverkiindigung fur Erwachsene. Deutsche Ausgabe des Hollandischen Katechismus, 1968 Gmelin, O. F, Warum ich aus der Kirche ausgetreten bin, ed. v. K. Deschner, 1970 Gonda, J., Die Religionen Indiens, I, Veda und alterer Hinduismus, 1960 — Die Religionen Indiens, II, Der jungere Hinduismus, 1963 Gontard, E, Die Papste. Regenten zwischen Himmel und Hólle, 1959 Goodspeed, E. J., The Meaning of Ephesians, 1933 —An Introduction to the New Testament, 1937 Gópfert, F. A., Moraltheologie, 2 Bde., 1897 Górres, F. I., Laiengedanken zum Zolibat, 1962 Gorsen, E, Das Prinzip Obszón. Kunst, Pomographie und Gesellschaft, 1969 Gottlieb, E., Die Frau in der fruhchristlischen Gemeinde, 1927 Góttsberger,}., Die góttliche Weisheit als Persónlichkeit im Alten Testament, 1919 Graul, R., Psychopater Leppich, in: Contra, Politisch-literarische Flugschrift, Nr. 10, Januar/Februar 1961 Gressmann, H., Die alteste Geschichtsschreibung und Prophetie Israels, 1910 —Die Ladę Jahwes, 1920 Grimal, P. (Hg.), Mythen der Volker, 3 Bde., 1967 Grisar, H., Luther, 3 Bde., 1911/12 Gróber, C, Handbuch der religibsen Gegenwartsfragen. Mit Empfehlung des deutschen Gesamtepi- skopates. NeuerAbdruck 1940 Gr0nbech, V, Gótter und Menschen. Griechische Geistesgeschichte, II, 1967 GroB, J., Entstehungsgeschichte des Erbsiindendogmas. Von der Bibel bis Augustinus, L 1960 Gruber, O., Das Westwerk, in: Zeitschrift des deutschen Vereins fur Kunstwissenschaft, 3,1936 Gruhle, H. W, Verstehende Psychologie (Erlebnislehre), 1948 Griindel, J., Wandelbares und Unwandelbares in der Moraltheologie. Erwagungen zur Moraltheologie an Hand des Axioms »agere seąuitur esse«. 1967 —Aspekte der Ethik und Moraltheologie, in: Griindel, TKebsteuerung, 1972 — (Hg.), Triebsteuerung. Fur und wieder die Askese, 1972 Grundmann, H., Die geschichtlichen Grundlagen der deutschen Mystik, in: Ruh, K. (Hg.), Altdeutsche und altniederlandische Mystik, 1964 Grupp, G., Kulturgeschichte des Mittelalters, 6 Bde., 1907-1925 Griitzmacher, Lic. Dr., Pachomius und das alteste Klosterleben. Ein Beitrag zur Mónchsgeschichte, 1896 Gschwind, P., Die Priesterehe und der Cólibatszwang, 1875 Guardini, R., Von heiligen Zeichen, 1927; [przekład polski: Znaki święte, Wrocbw 1991] Guha, A.-A., Sexualitat und Pomographie. Die organisierte Entmiindigung, 1971 — Siguschs Lehrstuhl in Frankfurt. Noch keine Behandlung von Patienten mit sexuellen Stórungen móglich, in: Frankfurter Rundschau, 12.3.1974 Gundlach, G., Die Lehre Pius XII. vom modemen Krieg, Stimmen der Zeit, H. 7,1958/59 Giinter, H., Deutsche Kultur, 1932 —Psychologie der Legendę. Studien zu einer wissenschaftlichen Heiligengeschichte, 1949 Haag, J., Gliickliche Lebensfahrt von der Wiege bis zum Grabę. Ein Buch fiir das christliche Volk, 5. A. 1923 Haas, W. S., Óstliches und westliches Denken. Eine Kulturmorphologie, 1967 Hadas, M., Hellenistische Kultur. Werden und Wirkung, 1963 Haensch, D., Repressive Familienpolitik. Sexualunterdruckung als Mittel derPolitik, 1969 Haire, N., Geschelcht und Liebe heute. Das Geschlechtsleben des modernen Menschen, 1965 HalbfaB, H., Bertrand Russell, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, II, 1971 HalbfaB, H., Andre Gide, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, II, 1971 HalbfaB, W., Denis Diderot, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, L 1969 Haller, J., Das Papsttum. Idee und Wirklichkeit, 5 Bde. 1965 Hamburger, G., Katholische Priesterehe oderDer Tod eines Tabus?, 1968 Hampe, J. C. (Hg.), Die Autoritat der Freiheit. Gegenwart des Konzils und Zukunft der Kirche im ókumenischen Disput, 3 Bde., 1967 Hanack, E.-W., Zur Revision des Sexualstrafrechts in der Bundesrepublik. Ein Rechtsgutachten unter Mitarbeit von E. Wahle und J. v. Gerlach. Mit einem Vorwort von Hans Giese, 1969 Hancar, F., Zum Problem der Venusstatuetten im eurasischen Jungpalaolithikum, in: Prahistorische Zeitschrift 1/2, 1940 Haring, B., Das Gesetz Christi. Moraltheologie. Sechste erweiterte und griindlich bearbeitete Aufl., 3 Bde., 1961; [przekład polski: Nauka Chrystusa. Teologia moralna, t. 1-3, Poznań 1962-66] — Die gegenwartige Heilsstunde. Gesammelte Aufsatze, 1964 — Krise um »Humanae vitae«, 1968 Harnack, A. v., Militia Christiana, 1905 — Das Mónchtum, 7. A. 1907 — Das Leben Cyprians, 1913 — Aus der Friedens- und Kriegsarbeit, 1916 — Die Askese. Eine Skizze, in: Aus der Friedens- und Kriegsarbeit, 1916 — Mission und Ausbreitung des Christentums in den ersten drei Jahrhunderten, 1,1924 — Lehrbuch der Dogmengeschichte, 5. A. 1931 Hartmann, H., Kirche und Sexualitat. Der Wandel der Erotik, 1929 Hauck, A., Kirchengeschichte Deutschlands, 3. A. IV, 1913 Haug, W. E, Warenasthetik, Sexualitat und Herrschaft. Gesammelte Aufsatze, 1972 Hauser, R./Scholz, F., Der Mensch unter Gottes Anruf und Ordnung. Festgabe fur Theodor Miincker, 1958 Haussler, H., Interessen-Parallelen und natiirliche Komplizenschaft, in: das freigeistige wort, Niirnberg, 6, 1971 Hays, H. R., Mythos Frau. Das gefiihrliche Geschlecht, 1969 Heer, F., Europa, Mutter der Revolutionen, 1964 — Europaische Geistesgeschichte, 2. A. 1965 — Kirche nach Kopernikus? in: Radius, Stuttgart, 1, 1965 — Abschied von Hollen und Himmeln. Zum Ende des religiósen Tertiar, 1970 — Abendrot und Morgenrote. Zeitkritische Betrachtungen, 1972 Hefele, C. J., Die Entwicklung des ZSlibates und die kirchliche Gesetzgebung iiber denselben sowohl bei den Griechen als Lateinern, in: Beitrage zur Kirchengeschichte, Archaologie und Liturgik, I, 1864 Hegele, G., Die Ehe, wie sie sein soli, 1953 Heiler, A. M., Die Stellung der Frau in den Religionen, in: Bitter, W. (Hg.), Krisis und Zukunft der Frau, 1962 Heiler, F., Der Katholizismus. Seine Idee und seine Erscheinung, 1923 — Urkirche und Ostkirche, 1937 — Die Religionen der Menschheit in Vergangenheit und Gegenwart, 1959 — Erscheinungsformen und Wesen der Religion, 1961 Heinzelmann, G., Die getrennten Schwestern. Frauen nach dem Konzil, 1967 Heinz-Mohr, G., Lexikon der Symbole. Bilder und Zeichen der christlichen Kunst, 1971 Heldt, J., Gott in Deutschland. Eine Reportage iiber Glaube und Kirche, 1963 Hellinger, W, Die Pfarrvisitation nach Regino von Priim, in: Zeitschrift der Savigny-Stiftung fur Rechtsgeschichte, Kanonistische Abtlg., 1962/63 Henke, M., Der Weg aus der Gefuhlskalte, 1961 Hennecke, E., Neutestamentliche Apokryphen, 2. A. 1924 Henrich, F. (Hg.), Existenprobleme des Priesters, 1969 Henrich, F./Eid, V. (Hg.), Ehe und Ehescheidung. Diskusion unter Christen, 1972 Henry, M. L., Das Tier im religiósen BewuBtsein des alttestamentlichen Menschen, 1958 Herbort, H. J., Der Papstliche MischehenerlaB stofit auf Kritik. Katholische Springprozession, in: Die Zeit, 8.5.1970 Herbst, D., Die Synode zu Gangra. Theologische Quartalsschrift, Tiibingen 1823 Herrmann, F, Symbolik in den Religionen der Naturvolker, 1961 Herter, H., De dis atticis Priapi similibus, 1926 Hertling, L. v., Antonius der Einsiedler, 1. H., Forschungen zur Geschichte des innerkirchlichen Le- bens, 1929 Hertzler, J. O., The Crisis in World Population, 1956 Herwegen, I., Derheilige Benedikt. Ein Charakterbild, 4. A. 1951 Herzog-Diirck, }., Zur personalen Reifung der Frau, in: Bitter, W. (Hg.), Krisis und Zukunft der Frau, 1962 HeB, L., Die deutschen Frauenberufe des Mittelalters, 1940 Hesse, E. (Hg.), Jungfraulichkeit und Zólibat. Der ungeteilte Dienst der Kirche in unserer Zeit, 1964 Hessen, J., Der Sinn des Lebens, 3. A. 1947 Heussi, K, Der Ursprang des Mónchtums, 1936 Hildebrand, D. v., Die Ehe, 1929 Hilpisch, St., Die Doppelklóster. Entstehung und Organisation, 1928 —Die Torheit urn Chrtisti willen, Zeitschrift fur Aszese und Mystik, 6. Jg. 1931 Hirschauer, G., Der Katholozismus vor dem Risiko der Freiheit. Nachruf auf ein Konzil, 1969 Hirschberg, W. (Hg.), Worterbuch der V61kerkunde 1965 Hoche, K., Schreibmaschinentypen und andere Parodien, 1971 Hócht, J. M., Maria rettet das Abendland. Fatima und die »Siegerin in allen Schlachten Gottes« in derEntscheidungumRufiland, 1953 — Fatima und Pius XII. Der Kampf um den Weltfrieden. Die uberraschende Kriegswende 1942/43 und der kommende Triumph Mariens, 1950 Hocke, G. R., Manierismus in der Literetur, 1959 Hódl, L., Die lex continentiae. Eine problemgeschichtliche Studie iiber den Zólibat, in: Zeitschrift fur katholische Theologie, Wien 1961 Hoehl, E., Paul Thiry d'Holbach, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969 Hóffner, J., Um des Himmelreiches willen. Uber den Zólibat der Priester, 1972 — Sexual-Moral im Licht des Glaubens. Zehn Leitsatze des Erzbischofs von Koln, Kardinal Joseph Hóffner, 2. A. 1973 Holtzmann, R., Geschichte der sachsischen Kaiserzeit 900-1024,2 Bde., 1971 Holzapfel, H., Die sittliche Wertung der korperlichen Arbeit im christlichen Altertum, 1941 Hopfenbeck, G., Frauenbeichte, 1964 Horkheimer, M. (Hg.), Studien uber Autoritat und Familie. Forschungsbericht aus dem Institut fiir Sozialforschung, 1936 Hórl, R. (Hg.), Die Zukunft unserer Kinder. Fiir eine modernę Erziehung, 1972 Hornstein-Faller, Gesundes Geschlechtsleben. HandbuchfiirEhefragen, 1950 Horst, E, Frau im Alten Testament, in: Die Religion in Geschichte und Gegenwart, II, 1958 Huch, R., Gesammelte Werke, ed. v. W. Emrich, K und X, Geschichte 1 und 2, o. J. Hultkrantz, A./Paulson, I./Jettmar, K., Die Religionen Nordeurasiens und der amerikanischen Arktis, 1962 Hunermann, J.,InLiebe vereint. GesprachemitjungenMenschenaufdem WegzurEhe,2. A. 1962 Hunke, S., Europas andere Religion. Die Uberwindung der religiósen Krise, 1969 Hunt, M. M., The natural history of love, 1959 Huxley, A., Die Teufel von Loudun, 1966 Hyde, H. M., Geschichte derPornographie. Eine wissenschaftliche Studie, 1965 Italiaander, R., Die Homophilien, in: Doerdelmann, B. (Hg.), Minderheiten in der Bundesrepublik, 1969 Jager, H., StrafgesetzgebungundRechtsguterschutzbei Sittlichkeitsdelikten, 1967 Jahnn, H. H., Werke und Tagebucher, 7 Bde., 1974 James, E. O., Das Priestertum, Wesen und Funktion. Eine vergleichende und anthropologische Studie, o.J. — The Cult of the Mother-Goddess. An Archaeological and Documentary Study, 1959 Jantke, C/Hilger, D., Die Eigentumlosen. Der deutsche Pauperismus und die Emanzipationskriese in Darstellungen und Deutungen der zeitgenóssischen Literatur, 1965 Jastrow, M., Die Religion Babyloniens und Assyriens, 2 Bde. 1905/1912 Jetter, W., Was wird aus der Kirche? Beobachtungen—Fragen—Yorschlage, 1968 Jochimsen, L. (Hg.), § 218. Dokumentation eines 100 jahrigen Elends, 1971 Jone, H., Katholische Moraltheologie. Unter besonderer Beriicksichtigung des Codex Iuris Canonici sowie des deutsche, ósterreichischen und schweizerischen Rechts, 15. vermehrte und verbesserte Aufl., 1953 Jonkers, E. J., Einige Bemerkungen iiber Kirche und heidnische Reinheitsvorschriften in den ersten sechs nachchristlichen Jahrhunderten, in: Mnemosyne, 1943 Jordan, H., Das Frauenideal des Neuen Testaments und der altesten Chrisenheit, 1909 Julicher, A., Die geistlichen Ehenin der alten Kirche, ArchivfurReligionswissenschaft,Bd. 7,1904 Kahl, J., Das Elend des Christentums oder Pladoyer fur eine Humanitat ohne Gott, 1965 Kahler, E., Die Frau in den paulinischen Briefen. Unter besonderer Beriicksichtigung des Begriffes derUnterordnung, 1960 Kaiser, A., Giordano Bruno, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, \ 1969 Kampmann, T., Anthropologische Grundlagen ganzheitlicher Frauenbildung, unter besonderer Beriicksichtigung des religiósen Bereichs. I: Die Methodologie der Geschlechterdifferenz und die Physiologie des Frauenwesens. II: Die Psychologie des Frauenwesens, 1946 Karrenberg, F./Heyde, P. (Hg.), Fragen und Aufgaben der Geschlechtserziehung heute, 1965 Karrer, O., Urchristliche Zeugen. Das Urchristentum nach auBerbiblischen Dokumenten bis 150 n. Chr., 1937 Kasemann, Leib und Leib Christi, 1933 Keil, H., Abtreibung im Untergrund, in: Lutherische Monatshefte, Juni 1970 Keil, S., Das Miteinander von Mann und Frau in Kirche und Gemeinde, in: Bourbeck (Hg.), Zusam- men, 1965 Keller, H. L., Reclams Lexikon derHeiligen und derbiblischen Gestalten, 1968 Kelsen, H., Aufsatze zurIdeologiekritik, ed. v. E. Topitsch, 1964 Kemmerich, M., Modernę Kultur-Kuriosa (Kultur-Kuriosa, 3. Bd.), 1926 Kentler, H., H., Sexualerziehung, 1970 Kerenyi, K. (Hg.), Humanistische Seelenforschung, 1966 Kesten, H., Fliichtige Anmerkungen eines Moralisten zum Christentum, in: Deschner (Hg.), Was halten Sie vom Christentum?, 1957 —Revolutionare mit Geduld, 1973 Ketter, P., Christus und die Frauen. Frauenleben und Frauengestalten im Neuen Testament, 1933; [przekład polski: Chrystus akobiety, Warszawa 1937] Kindlers Litaraturlexikon, 1965 ff. Kinsey, A. C/Pomeroy, W. B./Martin, C. E./Gebhard, P. H., Das sexuelle Verhalten der Frau, 1970 Kinsey, A. C./Pomeroy, W. B./Martin, C. E., Das sexuelle Verhalten des Mannes, 1970 Kirchmayr, A., Die Kirche ist krank, in: Th. Seiterich (Hg.), Briefe an den Papst. Beten allein genugt nicht, 1987 Kirchner, H., Die Menhire in Mitteleuropa und der Menhirgedanke, 1955 Kittel, G. (Hg.), Theologisches Worterbuch zum Neuen Testament, 1933 ff. Knecht, A., Handbuch des katholischen Eherechts auf Grund des Codex Iuris Canonici und unter Beriicksichtigung des burgerlichen Eherechts des Deutschen Reiches, Ósterreichs, Ungarns, der Tschechoslowakei und der Schweiz, 1928 Knopf, R., Einfiihrung in das Neue Testament, 3. A. 1930 Kober, E, Die Suspension der Kirchendiener, nach den Grundsatzen des kanonischen Rechts darge- stellt, 1862 —Die Deposition und Degradation, nach den Grundsatzen des kirchlichen Rechts historisch-dogma- tischdargestellt,1867 —Die korperliche Ziichtigung als kirchliches Strafmittel gegen Kleriker und Monche, in: Theologische Quartalsschrift, 1875 Koch, A., Der Aufstieg der Frau im Fruhchristentum, in: Stimmen der Zeit, 66. Jg., 1935/36 Koch, G., Frauenfrage und Ketzertum im Mittelalter. Die Frauenbewegung im Rahmen des Kathari- smus und Waldensertums und ihre sozialen Wurzeln (12.-14. Jahrhundert), 1962 Koch, H., Virgines Christi. Die Geliibde der gottgeweihten Jungfrauen in den ersten drei Jahrhunder-ten,1906 Koeniger, E., Aus der Geschichte der Heilkunst, 1958 Kofler, L., Der asketische Eros. Industriekultur und Ideologie, 1967 Kóhler, L., Der hebraische Mensch, 1953 Kónig, M., Das Weltbild des eiszeitlichen Menschen, 1954 Konig, R., Kleider und Leute. Zur Soziologie der Modę, 1967 Kool, F./Krause, W. (Hg.), Die friihen Sozialisten, 2 Bde., 1972 Kotting, B., Die Beurteilung der zweiten Ehe im Heidentum und christlichen Altertum, 1953 —Der Zolibat in der alten Kirche, 1968 Kramer-Badoni, R., Die Last, katholisch zu sein, 1967 Kraus, H., Bildungsfeindlichkeit undPillenverbot, in: Das freigeistige Wort, NurnbergNr. 6, Juni 1971 Kriiger, E, GroBe Monchsgestalten, in: Kriiger/Tyciak, Morgenlandisches Christentum, 1940 —Der geschichtliche Weg des Mónchtums in altester Zeit, in: Kriiger/Tyciak, Morgenlandisches Christentum, 1940 Kriiger, P./Tyciak, H. (Hg.), Morgenlandisches Christentum. Wege zu einer ókumenischen Theologie, 1940 Kuczynski, J., Die Geschichte der Lagę der Arbeiter unter dem Kapitalismus, 1963 Kuhaupt, H., Die Hochzeit zu Kana. Vom Mysterium der Ehe, 1952 Kiihn, H., Die FelsbilderEuropas, 1952 —Das Erwachen der Menschheit, 1958 Kiihner, H., Index Romanus. Auseinendersetzung oder Verbot, 1963 — Gezeiten der Kirche in zwei Jahrtausenden, \ 1970 —Lexikon der Papste von Petrus bis Paul VI., o. J. Kummer, B., Midgards Untergang, 1927 Kupper, H., Wórterbuch der deutschen Umgangssprache, Bd. I, dritte neubearbeitete und erweiterte Aufiage, 1963, Bd. II: 10 000 neue Ausdriicke von A bis Z, 1963 Kuschke, A., Altbabylonische Texte zum Thema »Der leidende Gerechte«, Theologische Literatur- zeitung,2,1956 Kuthy, L., Bei der Geburt schon benachteiligt, in: Frankfurter Rundschau, 12.5.1973 Lacarrierre, J., Die Gott-Trunkenen, 1967 Lampl, H. E., Franz Camille Overback, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I,1969 — Die Mariendogmen, in: Deschner (Hg.), Der manipulierte Glaube, 1971 Lanczkowski, G., Geschichte derReligionen, 1972 Laqueur, W. Z., Die deutsche Jugendbewegung. Eine historische Studie, 1962 Lawrence, D. H., Pornographie und Obszónitat und andere Essays iiber Liebe, Sex und Emanzipation, 1971 Lea, H. C, The Inąuisition of the Middle Ages. Its Organization and Operation, 1961 Leonhardt, F. J., Die Stellung der Frau in der urchristlichen Gemeinde, in: Kirchliche Zeitfragen, Heft 241949 Leese, K., Die Mutter als religioses Symbol, 1934 Leeuw, G. van der, Der Mensch und die Religionen, 1941 — Phanomenologie der Religion, 2. A. 1945; [przekład polski: Fenomenologia religii, Warszawa 1978] Leeuwen, A. T. van, Christentum in der Weltgeschichte. Das Heil und die Sakularisation, 1966 Legrand, L., Jungfraulichkeit nach der Heiligen Schrift, 1966 Leicht, H., Kunstgeschichte der Welt, 1945 Leipoldt, J., Schenute von Atripe, Texte und Untersuchungen, 25,1,1903 — Jesus und die Frauen, 1921 — Dionysos, 1931 — KatholischeVolksfrommigkeit, 1939 — Der soziale Gedanke in der altchristlischen Kirche, 1952 — Die Frau in der antiken Welt und im Urchristentum, 2. A. 1955 — Ein neues Evangelium? Das koptische Thomasevangelium iibersetzt und besprocheo, in: Theolo- gische Literaturzeitung, 7,1958 Leisegang, H., Das Mysterium der Schlange, in: Eranos-Jahrbuch, 1939 Leist, E, Zum Thema Zolibat. Bekenntnisse von Betroffenen, 1973 Leonhardt, R. W, Wer wirft den ersten Stein? Minoritaten in einer ziichtigen Gesellschaft, 1971 Lerchbacher, H., Sex im Recht. Reform des Sittenrechts, 1974 Lewandowski, H., Ferne Lander — Fremde Sitten. Eine Einfiihrung in die vergleichende Sexual-ethnologie 3. A. 1960 Lewy, G., Die katholische Kirche und das Dritte Reich, 1965 Licht, H., Sittengeschichte Griechenlands. Neu herausgegeben, bearbeitet und eingeleitet von H. Lewandowski, 2. A. 1960 Lietzmann, H., Byzantinische Legenden, 1911 — Geschichte der alten Kirche, 4. A. 1933 Liguori, A. M. de, Theologia moralis, ed. v. M. Haringer, 6 Bde., 1846/47 Lilie, F., Solange Ihr Thron noch steht, wackelt auch mein Bett nicht, in Th. Seiterich (Hg.), Briefe an den Papst. Beten allein geniigt nicht, 1987 Lindner, D., Der Usus Matrimonii. Eine Untersuchung iiber seine sittliche Bewartung in der katholi- schen Moraltheologie alter und neuer Zeit, 1929 Linton, E., Das Problem der Urkirche in der neueren Forschung, 1932 List, J., Das Antoniusleben des hl. Athanasius d. Gr., Lit.-hist. Studie zu den Anfangen derbyzanti- nischen Hagiographie, in: Texte und Forschungen zur Byzantinisch-neugriechischen Philologie Nr. 11,1930 Lo Duca, J.-M., Die Geschichte der Erotik, 1965 Lohmeier, G. (Hg.), Geistliches Donnerwetter. Bayerische Barockpredigten, 1967 Lohmeyer, E., Die Versuchung Jesu, in: Zeitschrift fur systematische Theologie 14,1937 — Das Abendmahl in der Urgemeinde, in: Journal of Bibl., Literaturę, 56,1937 — Kultus und Evangelium, 1942 Lóhr, J., Methodisch-kritische Beitrage zur Geschichte der Sittlichkeit des Klerus, 1910 Lortzing, H., Der Ordensgedanke auBerhalb des Christentum. Eine geschichtsphilosophische Studie, 1939 Lucius, E., Die Anfange des Heiligenkultes in der christlichen Kirche, 1904 Ludat, A., Die Frau, soziologisch, in: Lexikon fur Theologie und Kirche, IV, 1960 Luther, M., Werke E. A. und W. A. Machler, R., Der christliche Freigeist. Versuch einer wahrhaftigen Jesusbetrachtung, 1961 — Eduard von Hartmann, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, L 1969 Mack, V, Claude Adrien Helvetius, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, L 1969 — Pierre Bayle, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, L 1969 Mackensen, L., Reclams etymologisches Wórterbuch der deutschen Sprache, 1966 Mainberger, G., Das unterscheidend Chrisliche. Luzerner Karwochenpredigten zu St. Josef im Maihof, 1968 Maisch,H.,Inzest,1968 Mandl, J., Das hierarchische und solidarische Grundgesetz in der ehelichen Gemeinschaft in natur- rechtlicher Sicht, in: Hauser, R./Scholz, F., Der Mensch unter Gottes Anruf und Ordnung, 1958 Mann, U., Vorspiel des Heils. Die Uroffenbarung in Hellas, 1962 Manser, G. M., Die Frauenfrage nach Thomas von Aquin, 1919 Mantegazza, P., Die Geschlechtsverhaltnisse des Menschen, 9. A. o. J. Marcuse, J., Die sexuelle Frage und das Christentum. Ein Waffengang mit F. W. Fórster, dem Verfasser von »Sexualethikund Sexualpadagogik«, 1908 Marcuse, L., Obszón. Geschichte einer Entriistung, 1962 Maringer, J., Vorgeschichtliche Religion. Religionen im steinzeitlichen Europa, 1956 Mara, K., Das Kapitał. Kritik derpolitischen Ókonomie, 3 Bde., 1955; [przekład polski: Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej, 11-3, Warszawa 1957-59] Matussek, R, Verfallt die Morał? Wandlungen der Sittlichkeit, dargestellt am Ehemodell, in: H. J. Schultz, Kontexte 4, 1967 Mausbach, J., Altchristliche und modernę Gedanken iiber Frauenberuf. 3 Aufsatze, 1.-3. A. 1906; [przekład polski: Starochrześcijańskie i współczesne pojęcia o powołaniu kobiety. Trzy rozprawy... profesora uniwersytetu w Monasterze, Poznań 1908] — Die Ethik des heiligen Augustin, 1929 May, G., Demokratisierung der Kirche. Móglichkeiten und Grenzen, 1971 Mayer, S., Orden, Ordensstand, in: Lexikon fur Teheologie und Kirche, VII, 1962 Mead, M., Mann und Weib. Das Verhaltnis der Geschlechter in einer sich wandelnden Welt, 1958 — Jugend und Sexualitat in primitiven Gesellschaften, 3 Bde., 1970 Mechthild von Magdeburg, Das flieBende Licht der Gottheit, 1956 Mees, G./Graf, G. (Hg.), Pater Leppich spricht. Journalisten horen den »Arbeiterpater«, 1953 Meinertz, M., Theologie des Neuen Tfestaments, 1950 Menghin, O., Weltgeschichte der Steinzeit, 1931 Menschik, J., Gleichberechtigung oder Emanzipation? Die Frau im Erwerbsleben der Bundesrepublik, 1971 Mensching, G., Das heilige Schweigen. Eine religionsgeschichtliche Untersuchung, 1926 — Buddhistische Geisteswelt, 1955 — Soziologie der groBen Religionen, 1966 Menzel, W., Geschichte der Deutschen, 3 Bde., 1872 Merzbacher, E, Die Leprosen im alten kanonischen Recht, in: Zeitschrift der Savigny-Stiftung fur Rechtsgeschichte, Kanonistische Abtl. 1967 Metz, J., Die Theologie der Welt und die Askese, in: Bismarck, K. v./Dirks, W. (Hg.), Neue Grenzen, I, 1966 Metz, J. B., Konkupiszenz, in: Fries, H. (Hg.), Handbuch theologischer Grundbegriffe, II, 1970 Metzger, W., Kind und Geschlecht. Uber die eigene Einstellung der Eltera als Voraussetzung sexueller Erziehung, in: Hórl, R. (Hg.), Die Zukunft unserer Kinder, 1972 Metzner, M., »Die Uhr kann nicht zuriickgedreht werden.« Abtreibungsgegner in den USA wollen das Urteil des Obersten Bundesgerichts annulliert sehen, in: Frankfurter Rundschau, 3.4.1974 Meyer, J., Die christliche Askese. Ihr Wesen und ihre historische Entfaltung, 1894 Meyer, J. J., Trilogie altindischer Machte und Feste der Vegetation. Ein Beitrag zur vergleichenden Religions- und Kulturgeschichte, Fest- und Volkskunde, 1937 Michael, D., The Next Generation, 1963 Milhoffer, D., Familie und Klasse. Ein Beitrag zu den politischen Konseąuenzen familialer Sozialisation 1973 Millett, K., Sexus und Herrschaft. Die Tyrannei des Mannes in unserer Gesellschaft, 1971 Mirbt, C, Die Publizistik im Zeitalter Gregors VII., 1894 Mitterer, A., Mann und Weib nach dem biologischen Weltbild des hl. Thomas und dem Gegenwart, in: Zeitschrift fur katholische Theologie, 57. Bd., 1933 — Der Warmebegriff des hl. Thomas, in: Lang/Lechner/ Schmaus, Aus der Geisteswelt des Mittelalters, Festschrift fiir Martin Grabmann, 1935 Modę, H., Das friihe Indien, 1959 Money, J., Kórperlich-sexuelle Fehlentwicklungen, 1969 Morel, G. (Hg.), Offenbarungen der Schwester Mechthild von Magdeburg oder Das flieBende Licht der Gottheit, 1869 Morenz, S., Agyptische Religionen, 1960 Morris, D., Der nackte Affe, 1970 Morsdorf, J., Gestaltwandel des Frauenbildes und Frauenberufs, in der Neuzeit, 1958 — Die Frau, theologisch, in: Lejrikon fiir Theologie und Kirche, IV, 1960 Morsdorf, J./Eichmann, E., Lehrbucher des Kirchenrechts, 10. A. 1959 Morton, R. S., Geschechtskrankheiten. Tabuierte Infektionen, 1969 Morus (Lewinsohn, R.), Der ewige Zeus, 1955 — Eine Weltgeschichte der Sexualitat, 1965 Mouat, K., Leben in dieser Welt. Philosophie und Morał eines nichtchristlichen Humanismus, 1964 Miihlmann, W. E., Homo creator. Abhandlungen zur Soziologie und Ethnologie, 1962 Muller, A. v., Geschichte unter unseren FuBen. Archaologische Forschungen in Europa, 1968 Muller, J., Die Keuschheistsideen in ihrer geschichtlichen Entwicklung und praktischen Bedeutung, 3. A. 1926 Muller K., Die Forderung der Ehelosigkeit fur alle Getauften in der alten Kirche, in: Sammlung ge- meinverstandlicher Vortrage und Schriften aus dem Gebiet der Theologie und Religionsgeschichte, 1927 Muller, M., Ethik und Recht in der Lehre von der Verantwortlichkeit, 1932 — Die Lehre des hl. Augustinus von der Paradiesesehe und ihre Auswirkung in der Semalethik des 12. und 13. Jahrhunderts bis Thomas von Aąuin, 1954 — Grundlagen der katholischen Sozialethik, 1968 Miiller-Lyer, E, Die Familie, 1926 Mynarek, H., Herren und Knechte der Kirche, 1973 Naab, I., Die katholische Beicht, 1946 . Nansen, E, Eskimoleben, 1903; [przekład polski: Eskimosowie. Ich kraj, życie i obyczaje, streścił A. S., Warszawa 1907] Narr, K. J., Handbuch der Urgeschichte, 1966 Nebel, G., Die Not der Gotter. Welt und Mythos der Germanen, 1957 Neill, A. S., Theorie und Praxis der antiautoritaren Erziehung. Das Beispiel Summerhill, 1969 Nestle, W., Griechische Religiositat von Homer bis Pindar und Aschylos, 1930 — Griechische Religiositat vom Zeitalter des Perikles bis auf Aristoteles, II, 1933 — Griechische Religiositat von Alexander d. Gr. bis auf Proklos, III, 1934 Neumann, E., Die groBe Mutter, 1956 Neumann, H., Beitrage zur Textgeschichte des »Flie6enden Lichts der Gottheit« und zur Lebensge-schichte Mechthilds von Magdeburg, in: Ruh, K., Altdeutsche und niederlandische Mystik, 1964 Neumann, R., Von anderen Seite gesehen, in: Deschner (Hg.), Was halten Sie vom Christentum? 1957 Neumann, V, Voltaire, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969 Niessen, J., Die Mariologie des hl. Hieronymus, ihre Quellen und Kritik, 1913 Nietzsche, E, Werke, ed. v. K. Schlechta, 1956; [przekład polski: Dzieła, Warszawa 1905-1912] Nigg, W., Das Buch der Ketzer, 1949 — Vom Geheimnis der Mónche, 1953 — Vier groBe Heilige, 1964; [przekład polski: O wielkich świętych — inaczej, Poznań 1980] Noonan, J. T., Empfangnisverhutung. Geschichtliche Beurteilung in der katholischen Theologie und im kanonischen Recht, 1969 Noth, M., Geschichte Israels, 4. A. 1959 Niisse, R.-J., »Kein AnlaB zu einer pessimistischen Prognose fur Kirche«, in: Frankfurter Rundschau, 17.1.1974 Ockel, G., Dein Weg zum anderen Geschlecht. Rat und Hilfe fur schulentlassene Jugend, o. J. Oepke, A., gynć, in: Kittel, G. (Hg.), Theologisches Worterbuch, 1933 ff. Oertel, F. (Hg.), Erstes Echo auf »Humanae vitae«. Dokumentation wichtiger Stellungnahmen zur umstrittenen Enzyklika iiber die Geburtenkontrolle, 1968 Oldenberg, H., Buddha, 1921 Onna, B. van/Stankowski, M. (Hg.), Kritischer Katholizismus, Argumente gegen die Kirchengesell- schaft, 1969 Oraison, M., Wie moralisch ist die Jugend? Argumente fur eine dynamische Ethik, 1972 Oswald, J., St. Altmanns Leben und Wirken nach der Góttweiger Uberlieferung: »Vita Altmann«, Der heilige Altmann, Bischof von Passau. Sein Leben und Werk, 1965 Ott, L., Das Weihesakrament, 1969 Ott, S., Der Fali Dr. Dohrn. Eine Dokumantation zur Frage der Schwangerschaftsverhiitung und der »guten Sitten«, 1964 — Christliche Aspekte unserer Rechtsordnung, 1968 Otto, W, Beitrage zur Hierodulie im hellenistischen Agypten, aus dem NachlaB ed. von F. Zucker, in: Abhandlungen der Bayerischen Akademie der Wissenschaften, Phil.-hist. Kl., Heft 29,1950 Otto, W. E, Das Wort der Antike, 1962 Ovids Liebeskunst .Ins Deutsche ubertragen von A. Gleichen-RuBwurm, 1907 Oyen, H. van, Ethik des Alten Testaments, Geschichte der Ethik, II, 1967 Packard, V., Die sexuelle Verwirtung. Der Wandel ind den Beziehungen der Geschlechter, 1972 Pannwitz,R., Gilgamesch—Sokrates. TitanentumundHumanismus, 1966 Papen, F. v., Der 12. November 1933 und die deutschen Katholiken. Redę, gehalten vor der Arbeits- gemeinschaft katholischer Deutscher in der Messehalle zu Koln am 9.11.1933, veróffentlicht in: Reich und Kirche, 1934 Paret, R., Zur Frauenfrage in der arabisch-islamischen Welt, in: Veróffentlichungen des orientalischen Seminars der Universitat Tubingen, Heft 8, Stuttgart. — Berlin 1934 Pastor, L. v., Geschichte derPapste seit dem Ausgang des Mittelalters, 1926 ff. Pauleser, S., Toręóflhen sich, 1956 Pedersen, J., Israel, Its Life and Culture I - II, 1926 ff. Perecrin, Das Vatican'sche Concil und die Priesterehe. Zugleich ein Beitrag zur Cultur- und Sittenge- schichte, 1870 Pereia, C, Wer sagt uns die Wahrheit? Ein offenes Wort an reifende Jungen, o. J. — Zwischen 13 und 17. Ein Wort an die Eltern, 116.-130. Tausend, 1965 Peterich, E., Gotterund Helden der Germanen, 1963 Peterson, E., Der Ursprung der christlichen Askese, Zeitschrift fur Religions- und Geistesgeschichte, H. 3,1949/50 Pfannmiiller, G., Jesus im Urteil der Jahrhunderte. 2. A. 1939 Pflster, O., Das Christentum und die Angst, 1944 Pfurtner, S. H., Kirche und Sexualitat, 1972 Pincus, G., The Control of Fertility, 1965 Plack, A., Die Gesellschaft und das Bose. Eine Kritik der herrschenden Morał, 1967 Plenge, I., Die heutige Frau als Mutter, in: Bitter, W. (Hg.), Krisis und Zukunft der Frau, 1962 Plóchl, W., Geschichte des Kirchenrechts, 11953, II, 1955 Poppe, K. H., Vom Toleranzedikt zum Kirchenstaat, in: Deschner (Hg.), Kirche und Krieg, 1970 Port, K., Warum ich aus der Kirche ausgetretet bin, ed. v. Deschner, 1970 Poschmann, B., Die abendlandische KirchenbuBe im Ausgang des christlichen Altertums, in: Miinchner Studien zur historischen Theologie, H. 7,1928 —Die abendlandische KirchenbuBe im friihen Mittelalter, in: Breslauer Studien zur historischen Theologie, Bd. XVI. 1930 Post, A. H., Afrikanische Jurisprudenz, 1887 Preime, A., Die Frau in den altfranzósischen Fabliaux, 1901 Preisker, H., Christentum und Ehe in den ersten drei Jahrhunderten. Eine Studie zur Kulturgeschichte der alten Welt, 1927 —Das Ethos des Urchristentums, 1949 Prinz, F., Fruhes Monchtum im Frankenreich. Kultur und Gesellschaft in Gallien, den Rheinlanden und Bayern am Beispiel der monastischen Entwicklung, 1965 Pritchard, J. P. (Hg.), Ancient Near Eastern Texts Relating to the Old Testament, 1950 Prohaska, L., Geschlechtsgeheimnis und Erziehung, 1964 Queen, S. A./Habenstein, R. W./Adams, J. B., The Family in Various Cultures, 1961 Quint, J., Mystik und Sprache. Ihr Verhaltnis zueinander, insbesondere in der spekulativen Mystik Meister Eckeharts, in: Ruh, K. (Hg.), Altdeutsche und atlniederlandische Mystik, 1964 Rachewiltz, B. de, Schwarzer Eros. Afrikanische Sexualbrauche von der Vorgeschichte bis heute, 1965 Rad, G. v., Der Heilige Krieg im alten Israel, 1951 Rade, M., Die Stellung des Christentums zum Geschlechtsleben, 1910 Rahner, K., Der Zolibat des Weltpriesters im heutigen Gesprach. Ein offner Brief, in: Geist und Leben,Jg.40,1967 Ranke-Heinemann, J., Das friihe Mónchtum. Seine Motive nach Selbstzeugnissen, 1964 Rarisch, K. N., Arno Holz, in:Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, II, 1971 Raschke, H., Der ungeschichtJiche Jesus, in: Deschner (Hg.), Jesusbilder in theologischer Sicht, 1965 Rattner, J., Der nerrose Mensch und seine Heilung. Charakterkunde und Psychotherapie derNarvo- sitat, 1965 —Aggression und menschliche Natur. Individual- und Sozialpsychologie der Feindseligkeit und De- struktivitat des Menschen, 1972 Ratzinger, J., Einfiihrung in das Christentum. Vorlesungen iiber das Apostolische Glaubensbekenntnis, 1968; [przekład polski: Wprowadzenie w chrześcijaństwo, Kraków 1970] —Zur Frage nach der Unauflósichkeit der Ehe. Bemerkungen zum dogmengeschichtlichen Befund und zu seiner gegenwartigen Bedeutung, in: Henrich, F./Eid, V. (Hg.), Ehe und Ehescheidung, 1972 Rauh, E, Aspekte der Verhaltenswissenschaft, in: Griindel (Hg.), Triebsteuerung, 1972 Reich, W., Charakteranalyse. Technik und Grundlagen, 1933 —DialektischerMaterialismusundPsychoanalyse, 1934 —Massenpsychologie und Faschismus. Zur Sexualókonomie derpolitischen Reaktion und zurprole- tarischen Sexualpolitik, 1934 —Die sexuelle Revolution. Zur charakterlichen Selbststeuerung des Menschen, 1971 —Die Entdeckung des Organs. Die Funktion des Orgasmus. Sexualókonomische Grundprobleme der biologischen Energie, 1972 Reiche,R., SexualitatundKlassenkampf. ZurAbwehrrepressiverEntsublimierung, 1971 Reiss, 1L, Freizugigkeit, Doppelmoral, Enthaltsamkeit. Verhaltensmuster der Sejcualitat, 1970 Reitzenstein, R., Poimandres, 1904 —Historia Monachorum und Historia Lausiaca. Eine Studie zur Geschichte des Monchtums und der fruhchristlichen Begriffe Gnostiker und Pneumatiker, 1916 Ryhn, M. van, Tresaures of the Dust, 1929 Ricoeur, P. (Hg.), Sexualitat, Wunder, Abwege, Ratsel. Eine Deutung in Form grundsatzlicher Stel- lungnahmen, Umfragen und Kontroversen, 1967 Ries, J., Kirche und Keuschheit. Die geschlechtliche Reinheit und die Verdienste der Kirche um dieselbe, 1922 Ringeling, H., Die Frau zwischen gestem und morgen, 1962 — Bund und Partnerschaft in der Ehe, in: Bourbeck (Hg.), Zusammen, 1965 Ringgren, H., Israelitische Religion, 1963 Ringgren, H./Stróm, A. v., Die Religionen der V61ker, 1959 Ritsert, E., Der Orden der Trappisten, 1833 Ritter/Leich, Wer ist die Kirche? 1969 Ritzer, K, EheschheBung. Formen, Riten und religióses Brauchtum der EheschlieBung in den chri- stlichen Kirchen des ersten Jahrtausends, 1951 Roberts, T. D. (Hg.), Empfangnisverhutung in der christlichen Ehe, 1966 Robertson, A./Plummer, A., I Epistle of St. PauJ to the Corinthians, 1911 Rbder, J., PfahlundMenhir, 1949 Ródleitner, S., Reifende Liebe, 1953 Roetheli, E. W., Korperkultur und Seelsorge. Eine Aussprache um Modę, Strandbad und Sauna, in: Anima,2,1947 Rohde, E., Psyche. Seelencult und Unsterblichkeitsglaube der Griechen, 2 Bde., 9. und 10. A. 1925 Rohner, L. (Hg.), Deutsche Essays. Prosa aus zwei Jahrhunderten, 1972 Rolffs-Loofs, Dogmengeschichte, 4. A. 1906 Romano, R./Tenenti, A., Fischer Weltgeschichte, Bd. 12. Die Grundlegung der modernen Welt. Spatmittelalter, Renaissance, Reformation, 1967 Ronner, W, Die Kirche und der Keuschheitswahn. Christentum und Semalitat, 1971 Rosę, H.J., Griechische Mythologie. Ein Handbuch, 1961 Rothes, W., Heidnisches in altchristlicher Kunst und Sybolik. Beitrage zur Geschichte des christlichen Altertums und derByzantinischen Literatur, 1922 Rottenecker, H., Strukturwandel der Familie im industriellen Zeitalter und Jugenddelinquenz, in: Famielie und Jugendkriminalitat, Bd. 1,1969 Rudeck, W, Geschichte der Óffentlichen Sittlichkeit in Deutschland, Moralhistorische Studien, 1897 Rudloff, L. v., Kleine Laiendogmatik, 9. A. 1938 Rudolfi, C. W., Die Askese und ihre Verirrungen, 1908 Ruh, K. (Hg.), Altdeutsche und niederlandische Mystik, 1964 Russell, B., Warum ichkein Christbin, 11.-20. Tausend, 1963; [przekład polski: Dlaczego nie jestem chrześcijaninem, Warszawa 1959] Riistow, A., Die weltgeschichtliche Bedeutung des Bauerntums in Vergangenheit, Gegenwart und Zukunft, in: Zeitschrift fur Agrargeschichte und Agrarsoziologie, H. 1,1957 Suckur, E., Die Cluniacenser in ihrer kirchlichen und allgemeingeschichtlichen Wirksamkeit bis zur Mitte des 11. Jahrhunderts, 1892/94 Sainte-Beuve, Literarische Portrats, ed. v. St. Zweig, 1947 Saltin, G. (Hg.), Impulse zur Freiheit. Initiativen der Solidaritatsgruppen, 1971 Sarrach, A., Ein Hauch weltfremder Monchs-Theologie, in: Frankfurter Rundschau, 31.7.1968 Sartory, T., Fragen an die Kirche. Probleme des Christen in der Gegenwart, 1965 Sartory, T und G., In der Hólle brennt kein Feuer, 1968 — Strukturkrise einer Kirche. Vor und nach der Enzyklika »Humanae vitae«, 1969 Saupe, D., Autorenbeschimpfung und andere Parodien, 1972 Sawamis, D., Entchristlichung und Sexualisierung—Zwei Vorurteile, 1969 —Theologie une Gesellschaft, 1971 —Religionund Sexualitat, 1972 —Jesus uberlebt seine Mórder, 1973 Schalk, F. (Hg.), Die franzósischen Moralisten, 2 Bde., 1974 Schar, H., Das Weibliche in der Bibel — Seine anthropologischen und mythologischen Aspekte, in: Bitter (Hg.), Psychotherapie, Religion, Gesellschaft, 1962 Scharnagel, A., Das neue kirchliche Gesetzbuch, 1918 Schasching, J., Soziologische Aspekte der Jungfraulichkeit, in: Hesse (Hg.), Jungfraulichkeit und Zólibat, 1964 Scheeben, H. C, Uber die Predigtweise der deutschen Mystiker, in: Ruh (Hg.), Altdeutsche und niederlandische Mystik, 1964 Scheffczyk, L., ErbschuJd, in: Fries (Hg.), Handbuch theologischer Grundbegriffe, 1,1970 Scheinmann (Sejnman), M. M., Der Vatikan im Zweiten Weltkrieg, 1954 Schelsky, H., Die skeptische Generation. Eine Soziologie der deutschen Jugend, 1963 — (Hg.), Soziologie der Sexualitat. Uber die Beziehungen zwischen Geschlecht, Morał und Gesellschaft, 1967 Schenk, G., Panik, Wahn, Besessenheit. Die ziigellose Masse gestem und heute. Neu bearbeitete Aufl. 1962 Schepelem, W, Der Montanismus und die phrygischen Kulte. Eine religionsgeschichtliche Untersu- chung. 1929 Scherr, J., Geschichte der Deutschen Frauenwelt. In drei Buchern nach den Quellen, 1873 Scheuten, P., Das Mónchtum in der altfranzósischen Profandichtung 1919 Schilgen, H., Junge Helden. Ein Aufruf an Jungmannen zu edlem Śtreben und reinem Leben, 51 .-65. Tausend, 1925; [przekład polski: Młodzi zwycięzcy. Słowo do młodzieży męskiej o czystem, szla- chetnem życiu, Kraków 1931] Schilgen, H./Mertens, E., An heiliger Schwelle. Ein offenes Wort an alle, die heiraten wollen, 8. A. o.J. Schillebeecbt, E., Der Amtszólibat. Eine kritische Besinnung, 1967 Schilling, O., Reichtum und Eigentum in der altkirchlichen Literatur, 1908 Schindler, H., Das Gesprach zwischen Mann und Frau; Hilfe der Seelsorge, in: Bourbeck (Hg.), Zusammen, 1965 Schipperges, H., Modernę Medizin im Spiegel der Geschichte, 1970 Schirmbeck, H., Ihr werdet sein wie Gótter. Der Mensch in der biologischen Revolution, 1966 Schiwietz, S., Das morgenlandische Mónchtum, I, 1904 Schjelderup, K., Die Askese. Eine religionspsychologische Untersuchung, 1928 Schlund, R. (Hg.), Abhandlungen aus Ethik und Moraltheologie, 1956 Schmidt, C./Polotsky, H. J., Eine Mani-Fund in Agypten, Sitzungsberichte der Berliner Akademie, phil.-hist. Klasse, 1, 1933 Schmidt, J. W. R., Der Hexenhammer. Von Jakob Sprenger und Heinrich Institoris, 1906 Schmidt, W., Zur deutschen Erbauungsliteratur des spaten Mittelalters, in: Ruh (Hg.), Altdeutsche und niederlandische Mystik, 1964 Schmitt, A., Ethisch-moraltheologische Grundlegung der Sexualpadagogik, in: Schróteler J. (Hg.), Die geschlechtliche Erziehung, 2. A. 1929 Schmitz, A. L., Die Welt der agyptischen Einsiedler und Mónche, in: Romische Quartalsschrift fiir christliche Altertumskunde und fiir Kirchengeschichte, 3. und 4. H., 1929 Schmitz, H. J., Die BuBbucher und die BuBdisziplin der Kirche. Nach handschriftlichen Quellen dargestellt, 1883 — Die BuBbucher und kanonische BuBverfahren. Nach handschriftlichen Quellen dargestellt, 1898 Schmokel, H., Heilige Hochzeit und Hoheslied, 1956 — Fundę im Zweistromland, 1963 Schnackenburg, R., Die sittliche Botschaft des Neuen Testaments, 1954 — Die Ehe nach der Weisung Jesu und dem Verstandnis der Urkirche, in: Henrich/Eid (Hg.), Ehe und Ehescheidung, 1972 Schneider, C, Das Friihchristentum als antisemitische Bewegung, 1940 — Geistesgeschichte des antiken Christentums, 2 Bde., 1954 — Die Christen im rómischen Weltreich, in: Historia Mundi, IV, 1956 Schniewind, J., Das Gleichnis vom verlorenen Sohn, 1940 Schnurer, Kirche und Kultur im Mittelalter, 3 Bde., 2. A. 1927/29 Schónfeldt, Grafin S., Kulturgeschichte des Herm, 1969 Schoonenberg, E, Theologie der Siinde. Ein theologischer Versuch, 1966 Schótz, D., Schuld- und Siindopfer im Alten Testament, 1930 Schraepler, E., Quellen zur Geschichte der sozialen Frage in Deutschland, 2. A., I, 1960; II, 1964 Schreiber, G., Mutter und Kind in der Kultur der Kirche. Studien zur Quellenkunde und Geschichte der Karitas, Sozialhygiene und Bev61kerungspolitik, 1918 Schrbteler, J. (Hg.), Die geschlechtliche Erziehung. Beitrage zur Grundlegung einer gesunden Sexu- alpadagogik, 2. A. 1929 Schubart, W, Religion und Eros, 1966 Schubert, H. v., Geschichte der christlichen Kirche im Friihmittelalter, I, 1917; II, 1921 Schuchhardt, C, Alteuropa, 1926 Schulemann, G., Die Botschaft des Buddha vom Lotos des guten Gesetzes, 1937 Schultz, H. J. (Hg.), Kontexte 4. 1967 Schulz, U., Die Deutsche Arbeiterbewegung 1848-1919 in Augenzeugenberichten, 1968 Schulze-Reimpell, Venusstatuetten aus der Eiszeit, in: Die Welt, 3.11.1969 Schumacher, H., Das Ehe-Ideal des Apostels Paulus, 1932 Schwenger, H., Antisexuelle Propaganda. Sexualpolitik in der Kirche, 1969 Schwerte, H./Spengler, W., Denker und Deuter im heutigen Europa, 2 Bde., 1954 Seltmann, C, Geliebte der Gótter. Eine Kulturgeschichte der Frau, 1958 Seppelt, F. X./Schwaiger, G., Geschichte der Papste. Von den Anfangen bis zur Gegenwart, 1964 Sickenberger, J., Syneisaktentum im ersten Korintherbriefe? in: Biblische Zeitfragen, 3. Jahrg., Freibg. Br., 1905 Siebenschón, L., Ehe zwischen Treib und Trott. Eine frivole Soziologie, 1970 Siegmund, G., Biologisch-psychologische Grundlage der Jungfraulichkeit, in: Hesse (Hg.), Jungfrau- lichkeit und Zolibat, 1964 Smith, A., Unser Korper. Wunder und Wirklichkeit des menschlichen Lebens. Mit einem Vorwort von E. Fromm, 1971 Sólle, D./Munser, K., Das Evangelium als Inspiration. Impulse zu einer christlichen Praxis, 1971 Sombart, W., Liebe, Luxus und Kapitalismus, 1967 Spijker, H. van de, Die gleichgeschlechtliche Zuneigung. Homotropie: Homosexualitat, Homoerotik, Homophilie — und die katholische Moraltheologie, 1968 Sprandel, R., Uber das Problem neuen Rechts im friihen Mittelalter, in: Zeitschrift der Savigny-Stiftung fiirRechtsgeschichte, 1962 Stammler, W., Studien zur Geschichte der Mystic in Norddeutschland, in: Ruh (Hg.), Altdeutsche und niederlandische Mystik, 1964 Stauffer,E.,Jesus,1957 Steger, L., Der dreifache Ehering, o. J. Steingiefier, E, Das Geschlechtsleben der Heiligen. Ein Beitrag zur Psychopathia sexualis der Asketen und Religiosen, 1901 Stelzenberger, J., Die Beziehungen der friihchristlichen Sittenlehre zur Ethik der Stoa. Eine moral- geschichtliche Studie, 1933 Stephens, W. N., The family in cross-cultural perspective, 1963 Stern, B., Geschichte der óffentlichen Sittlichkeit in RuBland. Kultur, Aberglaube, Kirche, Klerus, Sekten, Laster, Vergniigungen, Leiden, I,1907 — Geschichte der óffentlichen Sittlichkeit in RuBland. Russiche Grausamkeit. Das Weib und die Ehe. Geschlecht, Morał, Prostitution, Gleichgeschlechtliche Liebe, Lustseuche, Folkloristische Doku- mente, II, 1908 Stoll, O., Das Geschlechtsleben in der Vólkerpsychologie, 1908 Strathmann, H., Geschichte der friihchristlichen Askese bis zur Entstehung des Mónchtums, 1. Bd. Die Asketen in der Umgebung des werdenden Christentums, 1914 Strauch, P, Margarethe Ebner und Heinrich von Nórdlingen, 1882 Stupperich, R. (Hg.), Die Russische Orthodoxe Kirche in Lehre und Leben, 1966 Suenens, L. J., Kriese und Eraeuerung der Frauenorden, 1962 Szczęsny, G., Die Zukunft des Unglaubens. ZeitgemaBe Betrachtungen eines Nichtchristen. Mit dem erweiterten Briefwechsel Friedrich Heer—Gerhard Szczęsny, 1965 — Das sogenannte Gute. Vom Unvermógen der Ideologen, 1971 — (Hg.), Club Yoltaire. Jahrbuch fiirkritische Aufklarung, IV, 1970 Taylor, G. R., Sex in History, 1953 —Wandlungen der Sexualitat, 1957 —Die Biologische Zeitbombe. Revolution der modernen Biologie, 1971 Teschner, J., Krankheitund Gesellschaft. Erkenntnisse der Sozialmedizin, 1969 Thalhammer, S. J., Die biblisch-theologischen Grundlagen der Jungfraulichkeit, in: Hesse (Hg.), Jungfraulichkeit und Zolibat, 1964 Theiner, J. und A., Die Einfuhrung der erzwungenen Ehelosigkeit bei den christlichen Geistlichen und ihre Folgen. Ein Beitrag zur Kirchengeschichte, 1893 — Cólibat und Sittlichkeit. »Die Einfuhrung der erzwungen Ehelosigkeit bei den christlichen Geist- lichen und ihre Folgen.« Im Auszug mit bibliographischen Einfuhrungen und Erganzungen neu herausg. v. W. Mehnert, 1932. (Zitiert als: Mehnert) Theresia von Jesu, Samtliche Schriften, ed. v. A. Alkofer, 3. A. 1960 ff.; [przekład polski: t.1 Życie napisane przez nią samą. Sprawozdania duchowe. Łaski i oświecenia. Droga doskonałości, t. 2 Twierdza wewnętrzna. Podniety miłości Bożej. Wołania duszy do Boga. Księga fundacji. Dzieła pomniejsze, Kraków 1962] Theunis, L., Kirche und Kindersegen, 1935 Thiel, E., Geschichte des Kostums. Die europaische Modę von den Anfangen bis zur Gegenwart, 1963 Thurston, H., Die kórperlichen Begleiterscheinungen der Mystik, 1956 Tiger, L./Fox, R., Das Herrentier. Steinzeitjager im Spatkapitalismus, 1971 Tillmann, E, Die Verwirklichung derNachfolge Christi, 1936 Tilmann, K., WeiBt du schon...? Eine Schrift von den Geheimnissen des Lebens fiir Jungen. Fiir die evangelische Jugend bearbeitet von Pfarrer F. Arndt, 5. A. 1966 Tomek, E., Studien zur Reform der deutschen Klóster im 11. Jahrhundert, 1910 Tondi, A., Die Jesuiten. Bekenntnisse und Erinnerungen, 1961 Topitsch, E., Vom Ursprung und Ende der Metaphysik. Eine Studie zur Weltschauungskritik, 1972 Toynbee, A., Krieg und Kultur. Der Militarismus im Leben der Vólker, 1958 Treue, W., Kleine Kulturgeschichte des deutschen Alltags, 1942 Tucholsky, K., Gesammelte Werke, ed. v. M. Gerold-Tucholsky und F. J. Raddatz, 3. Bde., 1961 Tullmann, A., Das Liebesleben des Fernen Ostens, 1969 Ullerstam, L., Die sexuellen Minderheiten, 1965 Underhill, E., Mystic. Eine Studie iiber Natur und Entwicklung des religiósen BewuBtsein in Men- schen. Mit einem Geleitwort von F. Heiler, 1928 Ussel, J. van, Sexualunterdriickung. Geschichte der Sexualfeindschaft, 1970 Utz, A. F./Groner, J.-F. (Hg.), Aufbau und Entstehung des gesellschaftlichen Lebens. Soziale Summe Pius'XII. 3. Bde., 1954-1961 Vacano, O. W, Die Etrusker, 1955 Vasella, O., Reform und Reformation in der Szweiz, 1958 Ven, van der, Sozialgeschichte der Arbeit, I, Antike und Friihmittelalter, 1972 — Sozialgeschichte der Arbeit, II, Hochmittelalter und Neuzeit, 1972 Viller/Rahner, Aszese und Mystik der Vaterzeit, 1939 Vincke, J., Gesammelte Aufsatze zu Kulturgeschichte Spaniens, 1965 Vinnai, G., (Hg.), Sport in der Klassengesellschaft, 1972 Vólker, W., Das Volkommenheitsideal des Origenes, 1934 Vólter, D., Der Ursprung des Monchtums, in: Sammlung gemeinverstandlicher Vortrage und Schriften aus dem Gebiet der Theologie und Religionsgeschichte, 21, 1900 Vogels, H. J., Auch verheiratete Priester stehen zum Dienst bereit, in Th. Seiterich (Hg.), Briefe an den Papst. Beten allein genugt nicht, 1987 Vorgrimler, H., Bufi-Sakrament, in: Vries, H. (Hg.), Handbuch theologischer Grundbegriffe, I, 1970 Vries, J. de, Ketlische Religion, 1961 Waach, M. M., Weiblicher Ordensberuf und Klerus, in: Hesse (Hg.), Jungfraulichkeit und Zolibat, 1964 Wachter, X, Reinheitsvorschriften im griechischen Kult, Religionsgeschichtliche Versuche und Vorar- beiten, Bd. IX, H. 1, 1910 Wagenmann, J., Entwicklungsstufen des altesten Monchtums, Sammlung gemeinverstandlicher Vortrage und Schriften, 139, 1929 Wagner, M. L., Phallus, Horn und Fisch, in: Donum Natalicum. C. Jaberg, 1937 Wahrmund, L., Bilder aus dem Leben der christlichen Kirche des Abendlandes. Gesammelte Reden und Vortrage, neue Folgę, H. I., Der Zolibat, 1925 Wallis, B. E. A., The Gods of the Egyptians, 1904 Walter, J. v., Frauenlos und Frauenarbeit in der Geschichte des Christentums, 1911 Warner, D., Vietnam. Krieg ohne Entscheidung, 1965 Weber, A., Weltgeschichte, 1966 Weber, L. M., Das Objektive und das Personale. Zur Gegenwartsdiskussion iiber Siinde und Schuld, in: Bóckle, F./Groner, F. (Hg.), Morał zwischen Anspruch und Verantwortung, 1964 Weber, M., Ehefrau und Mutter in der Rechtsentwicklung. Eine Einfuhrung, 1907 Weinel, H., Paulus, 2. A. 1915 Wienhold, H., Die deutschen Frauen in dem Mittelalter, 2 Bde., 1882 Weiss, J., Das Urchristentum, 1917 Weissgerber, H., Zuordnung und Liebe. Beispiel einer Bibelarbeit zu Eph. 5,22-32, in: Bourbeck (Hg.), Zusammen, 1965 Welter, J., Arthur Schopenhauer, in: Deschner (Hg.), Das Christentum im Urteil seiner Gegner, I, 1969 Wendt, H., Es begann in Babel. Die Entdeckung der Yólker, 1959 Werder, L. v., Von der antiautoritaren zur proletarischen Erziehung. Ein Bericht aus dem Praxis, 1972 Wemer, M., Die Entstehung des christlichen Dogmas, problemgeschichtich dargestellt, 1941 Weyer, E., Primitive Vólker heute, 1959 Wickler, W., Sind wir Sunder? Naturgesetze der Ehe. MiteinerEinfuhrungvonK. Lorenz, 1972 Wiedermann, H. G., Homosexuelle Liebe. Fur eine Neuorientierung in der christlichen Ethik, 1982 Widengren, G., Die Religion Irans, 1965 Wilamowitz-Moellendorff, U. v., Der Glaube der Hellenen, 2 Bde., 1959 Wille, B., Philosophie der Liebe. Aus dem NachlaB ed. v. E. Wille, 1930 Wilpert, J., Die Gottgeweihten Jungfrauen in den ersten Jahrhunderten der Kirche, 1892 Windisch, H., Der Barnabsbrief. Handbuch zum Neuen Testament. Erg.- Bd., 3,1920 Winter, E., RuBland und das Papsttum. I: Von der Christianisierung bis zu den Anfangen der Aufklarung, 1960, II: Von der Aufklarung bis zur groBen sozialistischen Oktoberrevolution, 1961 — Der Josephinismus. Die Geschichte des ósterreichischenReformkatholizismus 1740-1848,1962 — Der Friihhumanismus. Seine Entwicklung in Bóhmen und dereń europaische Bedeutung fur die Kirchenreformbestrebungen im 14. Jahrhundert, 1964 Winterer, H., Zur Priesterehe in Spanien bis zum Ausgang des Mittelalters, in: Zeitschrift der Savigny-Stiftung fiirRechtsgeschichte, Kanonistische Abtl., 1966 Wirtz, H., Quo vadis Ecclesia? Von Kaiser Konstantin zum II. Vatikankonzil, 1966 Wolf, H., Sakrament, in: Blatter fur offentliches Recht, Nurnberg Nr. 42 Wollschlager, H., Die bewaffneten Wallfahrten gen Jerusalem. Geschichte der Kreuzziige, in: Deschner (Hg.), Kirche und Krieg, 1970 Wulf, F., Aszese, in: Fries, H. (Hg.), Handbuch theologischer Grudbegriffe, 11970 WulfĘ A, Die frauenfeindlichen Dichtungen in den romanischen Literaturen des Mittelalters bis zum Ende des XIII. Jahrhunderts, 1914 Wunderlich, G. H., Wohin der Stier Europa trug. Kretas Geheimnis und das Erwachen des Abend- landes, 1972 Wyneken, G., Abschied vom Christentum, 1963 Zeller, W. (Hg.), Deutsche Mystik. Aus den Schriften von Heinrich Seuse und Johannes Tauler, 1967 Ziegler, J. G., Die Ehelehre der Pónitentialsummen von 1200 und 1350. Eine Untersuchung zur Geschichte der Morał- und Pastoraltheologie, 1956 Zimmer, Die indische Weltmutter, in: Eranos-Jahrbuch VI, 1938 Zockler, O., Askese und Mónchtum, 2. und ganzlich neu bearbeitete undstark vermehrte Auflage der »Kritischen Geschichte der Askese«, 1. u. 2 Bd., 1897 Zschamak, L., Der Dienst der Frau in den ersten Jahrhunderten der christlichen Kirche, 1902 Zulliger, H., Die Angst unserer Kinder. Zehn Kapitel iiber Angstformen, Angstwirkungen, Vermeidung und Bekampfung der kindlichen Angst, 1969 — Umgang mit dem kindlichen Gewissen, 1969 Zumkeller, A., Das Mónchtum des heiligen Augustinus, 1950 Zwerenz, G., Warum ich aus Kirche ausgetreten bin, ed. v. Deschner, 1970 Indeks osób Abaris 69 Abelard Pierre 188 Abraham, patriarcha 59, 61, 140 Abraham a Santa Clara (Ulrich Megerle) 48, 232, 239, 395, 396 Adalbert, arcybiskup Bremy 110 Adam, praojciec 26, 27, 64, 65,236,285, 339-341 Adelajda, księżna 193 Adenauer Konrad 372 Adeodatus 94 Afrodyta, bogini gr. 36, 43, 48, 50, 121 Agapet I, papież 176 Agidius Albertinus 239, 269 Agnieszka z Rzymu, święta 456 Agrippa z Nettesheim 198 Aguirre Micaela de 116 Ahlheim Klaus, teolog 417 Ailred z Revesby, opat 161 Ajschylos 38, 39 Alain (Emile) Chartier 40 Alanus de Rupe 123 AlanuszLille 361 Alba Fernando, książę Toledo 411 Albert Bawarski, książę 200 Albert Wielki, Nauczyciel Kościoła (książę Albert von Bollstadt) 236, 237, 242, 276, 345 Albrecht, arcybiskup Magdeburga 214 Albrecht II, król 407 Albrecht II, kardynał Moguncji 214 Albrecht III, książę Bawarii 408 Aldhelm z Sherborne, biskup 110 Aleksander II, car Rosji 18 Aleksander II, papież 193-195, 197, 224 Aleksander III, papież 197,299 Aleksander IV, papież 211 Aleksander VI, papież (Cesare Borgia) 214, 220, 355 Aleksander VII, papież 285 Aleksander Wielki 348 Alfons Kastylijski, król 440, 441 Alfons, święty (Alfonsus Maria de Liguori) 274, 358, 362-364, 422 Alojzy Gonzaga, święty 113, 392 Alpais, żona Pepina II 299 AltSalome 216 Altes Korthals 470 Altmann z Pasawy, biskup 196 Alypius z Chalkedonu 156 Ambroży, święty 91, 93, 94, 155, 236, 239, 267, 268, 283, 395 Amenofis IV, król Egiptu (Echnaton) 337 Ammonios, mnich 107 Amon, bóg egip. 49 Amos, prorok 63 Anahita, bogini sem. 48 Anat, bogini kanan. 36 Andreas z Mediolanu, prezbiter 194 Angela z Foligno, święta 115, 116, 130 Angelus Silesius (Anioł Ślązak) 137 Anges Jeanne des 166 Anna, matka Maryi 188, 242, 300, 339 Anna, księżna Bretanii 294 Annapurna, bogini hind. 37 Antonelli, kardynał 19 Antoni, święty (Antoni Eremita) 97, 101, 103, 107, 168 Antonius Diana 362 Antweiler Anton 314 Apollo, bóg gr. 35, 38, 72 Apulejusz 37 Archer Jeffrey 469 Ardvisura, bogini sem. 48 Aregunda, żona Chlotara I 299 Aretino Pietro 407 Ariald z Mediolanu, święty 194 Aristeas 69 Arndt, pastor 393 Arnis, biskup norweski 211 Arseniusz, święty 103 Artemida, bogini gr. 72, 439 Arystoteles 237, 324, 348, 388 Aschhausen Gottfried von, biskup bamberski 187 Askr i Embla, prarodzice w mit. germ. 65 Astarte, bogini fen. 36 Aszera, bogini kanan. 36, 60, 62, 63 Atanazy, Nauczyciel Kościoła, biskup Aleksandrii 93, 173, 174 Atargatis, bogini syr. 36 Atena, bogini gr. 43, 72, 439 Attis, bóg fryg. 71, 103 August, cesarz 37, 71 Augustyn, święty, biskup Hippony 29, 44, 95, 101,106,131,145,154,207,235,242, 238, 248, 261, 267, 268, 275, 277, 280, 281, 283, 298, 321, 325,305, 338, 339, 341, 342, 349, 373, 375, 386, 409, 420,426, 444, 447,464 Baal, bóg kanan. 36, 49, 62, 63 Baalat, bogini kanan. 36 Bachofen Johann Jakob 261 Bachus, bóg rzym. 44 BalzacHonore 98 Bandello Matteo 251 Barberinus Franciscus 259 Barnaba, święty 80 Barth Karl 83, 325, 342 Batszeba, żona Uriasza, potem Dawida 392 Baumgartner, poseł bawarski 205 Bayle Pierre 140, 402 Bazyli Wielki, Nauczyciel Kościoła 90, 101, 155, 156, 207, 271, 349, 398, 402 Bazyli z Ankyry 93 Beaumarchais P. A. C. de 417 Beauvoir Simone de 236, 248 Bebel August 240 Beck Józef 21,22 Becker Christa 304 Becklin Elisabeth 126 Beda, święty 145 Bednarek, kapo z Auschwitz 433 Belti, bogini bab. 37 B enedykt z Aniane, święty 110,111 Benedykt z Nursji, święty 64, 90, 101, 106 Benedykt VI, papież 208 Benedykt VIII, papież 189,190 Benedykt IX, papież 208 Benedykt XIII, papież 145,159 Benedykt XV, papież 239 Bengsch Alfred, arcybiskup Berlina 330 Benn Gottfried 324, 334 Bensen Heinrich Wilhelm 258, 319 Berchmanns S. J. Johannes 113,239 Bergmann Ernst 121 Bernard z Clairvaux, święty 91,110,123,125,242, 343, 437, 440 Bernauer Agnes 408 Bernharius z Hersfeld 147 Bernini Lorenzo 134 Bernis de, kardynał 366 Berthold z Hennebergu, biskup moguncki 367 Berthold z Ratyzbony, franciszkanin 158, 210, 398 BinderJ. 329 Bj0rneboe Jens 25 Blackstone William 254 Blackum Harry 329 Blake William 284 Blannbekin Agnes 141, 142 Bocaccio Giovanni 407 Bochard, kanonik z Tournay 188 Boe Francois de la 260 Boelens Martin 181 Bogini Matka 34, 35, 38, 39, 46-48, 50, 54, 60, 63 BoleynAnna 300 Boli Heinrich 22 Bonawentura, Nauczyciel Kościoła (Johannes Fi- danza) 238,242,343 Bonifacy, święty (Winfrid Biskup) 158, 205, 208, 403,410 Bonifacy I, święty, papież 176 Bonifacy VI, papież 176 Bonifacy VII, papież 208' Borgia Lukrecja 214, 355 Borneman Ernest 87 Bougre Robert le, inkwizytor 209 BoussetW. 81 Bouvier I.B., biskup le Mans 286, 369 Brandolino Waldemarino, opat w Nervesie 147 Brant Sebastian 161,212 Brinvillierowie 417 Brock Erich 59 Bruno Giordano 145 Bruno, święty, arcybiskup Kolonii 110 Brygida, święta 159 Buchberger, biskup Regensburga 400 Budda 50, 79, 89 Burkhard z Halberstadt, biskup 195 Busch Wilhelm 259 Bussman Magdalenę 460 Campenhausen H. von 81 Cani, bogini hind. 37 Cassander Georg 215 Cassian, mnich 137 Cassidy, biskup Clonfert 469 Cautinus, biskup 207 Celestyn III, papież 197 Celsus 244 Cepari, spowiednik 129, 130 Cernunnos, bóstwo przedch. 53 Cezariusz z Arles 154,274 Cezariusz z Heisterbach 189,209,223 CharcotJean 168 Charibert, syn Chlotara I 299 Chlodwig I, król Franków 440 Chlotar I, król Franków 299 Chrodegang z Metzu, biskup 184 Chryzostom Jan, Nauczyciel Kościoła 93, 95, ^n/>(* -m w ->w 265,281, 349, 369, 399, 402, 425 Clarembald, opat St. Augustin w Canterbery 147 Comfort Alex 293, 304, 427 Cortesi, nuncjusz 21 Cossa Baldassare, kardynał-diakon (Jan XXIII) 212 Courts-Mahlerowa Jadwiga 384, 385 Curci C. M., teolog 224 Cuthbert z Canterbury, biskup 158 Cycero Marcus Tullius 71 Cyprian, Nauczyciel Kościoła, biskup Kartaginy 206, 397, 437 Dagobert I, król Franków 299 Daim Wilfried 449 Damiani Piotr, święty 112, 123, 187, 192, 193, 195, 224, 225 Dante Alighieri 386 Darwin Karol 392 Davis Kingsley 320 Dawid 392,435,436 Dawid z Tessalonik 105 Debreyne, teolog katolicki 358 Decjusz 418 Demeter, bogini gr. 39,43,50,51,71 Demostenes 71 Denzler G., teolog 81 Destouches, P. N. 106 Deusdedit, papież 176 Diderot Denis 248, 337, 387 Diem (Ngo Dinh Diem) 438 Dietrich z Miłnster 212 Dionizos, bóg gr. 43, 50, 72 Dominik (de Guzman), święty 112,123 Donatius z Besancon, biskup 157 Dbpfner Julius, arcybiskup Monachium 174,330 Dos Passos John 339, 341 Dostojewski Fiodor 117 Droctigisil, biskup Soissons 207 Dubjanski, spowiednik 151 Diirer Albrecht 214, 407 Ea, bóg sum. i bab. 37 Eberlin z Gunzburga Johann 226 Ebner Margareta 125 Eckehart, mistyk 112 Edgar, król Anglii 184 Efraim, Nauczyciel Kościoła 103 El, bóg sem. 60, 62 Eliasz, prorok 63 Elizeusz, prorok 63 Elżbieta, carowa Rosji 151, 152 Elżbieta Tliryńska, święta 117 Elżbieta z Weiler 128 Engels Friedrich 258, 263, 280 Eonius z Vannes, biskup 207 Epaminondas, strateg teb. 348 Epifaniusz, Ojciec Kościoła 108 Epiktet 73 Epikur 190 Epimenides 69 Ermecke Gustav 452 Ernst, książę bawarski 408, 412 Ertl Ignatius 239 Eryk, król szwedzki 110 Ethelbald, król 403 Europa 50 Euzebiusz, biskup 108 Evagriusz, asceta 107 Evola Julius 46 Ewa, pramatka 64, 65, 233, 234, 236, 243, 249, 339, 340 Ewagriusz Pontyjski, asceta 97 Ezechiel, prorok 61, 64 Fahsel, ksiądz 142 Farnese Julia 214 Faulhaber Michael von, kardynał 326, 444 FaulknerWilliam159 FeinbergA. L. 381,384 Feliks III, papież 176 Fenouil Celestine 141 Ferdynand, biskup Paderbornu 185 Ferdynand I, cesarz 178,200 Ferdynand II, cesarz 440 Ferron Jacques 352 Fiesoie, biskup 210 Filip I, król 406 Filip Macedoński 348 Filip Piękny 259 Fitzgerald Garret 469, 470 Flaubert Gustave 368 Forgats, kardynał 231 Foulques de Saint-George, inkwizytor 209 Franciszek Philefus 407 Franciszek z Asyżu, święty 109, 110, 146, 149, 236 Franciszek Salezy, święty 113,155 Franek Jacob 53 Franco Francisco 19, 308 Freud Zygmunt 204, 376 Frey Ulrich von 221 Freyr, bóg nord. 44, 48, 50 FriedellE. 383 Fromm Erich 59, 293, 381, 427 FrustaG. 151 Fryderyk II, cesarz 191,405 Fulbert, opat 188 Fulgencjusz, święty 234 Gagarin, książę 18 Gaja, bogini gr. 36 Galen C. A. von, hrabia 444 Galiani, opat 227 Gamm Hans-Jochen 384 Gamma, prorokini germ. 232 Garrone Gabriel-Marie, kardynał kurialny 301, 317, 379, 443 Geiler z Kaysersbergu, kaznodzieja 144, 153, 212, 407 Gerhoh z Reichersbergu 159, 203 Gersen S. J. 150 Gerson Jan 226, 227 Gersthofen Hans, proboszcz 221 Gide Andre 368 Gilbert z Sempringham 156 Gildas Cormac 145 Godard Jean-Luc 467 Goethe Johann Wolfgang 47, 140, 348 Goło, legat 220 Gomer, żona proroka Ozeasza 63, 64 Goncourt Jules i Edmond 124 Goodell William 261 GópfertF. A. 358 Goretti Maria 450 Gossenloher Hans 221 Gouges Olympe de 254 Gourdan Margerite 164 Graber Rudolf, biskup Ratyzbony 446, 470 Gracjan 235, 245 Grado, patriarcha 224 Graillot Henri 73 Grandier Urban 167,168 Gregoire Menie 293 Gregorius z Melk, opat 400 Gregonwius Ferdinand 368 Grmic Vekoslav, biskup 450 Gróber Conrad, arcybiskup 246, 281, 356 Griinewald Matthias 214 Grzegorz I, papież 207, 283, 423 Grzegorz II, papież 271 Grzegorz VI, papież 192 Grzegorz VII, papież 111,123,192,194-196,203 Grzegorz X, papież 210 Grzegorz XVI, papież 18,22,201,364 Grzegorz z Nazjanzu, Nauczyciel Kościoła 156, 174,386 Grzegorz z Nyssy, święty 93, 101, 174, 403 Grzegorz z Tours, święty 207, 274 Gschwind R, teolog 181 Guido, arcybiskup Mediolanu 194 Guardini Romano 162 Guizot Guillaume 254 Gundlach G., jezuita 322 Guyon, Madame 129 Guyon Renę 28 Hades, bóg rzym. 37 Hadrian I, papież 221 Hadrian II, papież 176, 299 Hadrian Pubius Aelius, cesarz 71 Hagen Hagensen, król Norwegii 302 Hain Heinrich 463 Hanack Ernst-Walter 28 Haring B., teolog 231, 329 Harsa, król Kaszmiru 49 Hartmann Eduard von 236 Hartmann Hans 120 Haydn Józef 119 Hebbel Friedrich 402 Heer Friedrich 234, 241, 255 Heine Heinrich 368 Heinrich, biskup Chur 196 Heinrich, biskup Leondium 210 Heinrich z Bazylei, biskup 210 Heinrich z Kettenbach, franciszkanin 222 Heinrich z Melk 209 Heloiza 188 Helwecjusz Claude Adrien 441 Hemingway Ernst 98 Henryk I, książę śląski 274 Henryk II, król Anglii 409 HenrykII, święty, cesarz 190, 191, 274 - Henryk III, cesarz 117 Henryk VIII, król Anglii 300 Hera, bogini gr. 51, 72 Herakles, heros gr. 72, 79 Herakliusz, cesarz 440 Herburgis z Herkenheim 128 Herlembald, przywódca rebelii w Mediolanie w XI w. 194 Hermann z Steinfeld, norbertanin 123 Hermas 418 Hermes, bóg gr. 43 Herod, król Judei 329 Herodot 46-48, 50, 87 Herve, arcybiskup Reims 208 HesnardA. 383 HeussTheodor 338 HeysePaul 368 Hieron, król Syrakuz 348 Hieronim, święty, Nauczyciel Kościoła 79, 93, 103,104,106,107,125,206,207,23 5,245,267, 272, 298, 342, 360 Hilarion 107 Hildebrand, benedyktyn 192,193 Hildegarda, żona Karola Wielkiego 299 HillerKurt 351 Hipolit, biskup rzymski 43 Hitler Adolf 19-21, 279, 308, 329, 330, 335 350 351, 388 Ho Chi Minh 430 Hoensbroech, jezuita 224 Hóffner Joseph, kardynał 218, 431, 446 HolzArno 92 Homer 39, 68, 70, 87,104 Honoriusz III, papież 191,205,211 Honoriusz Augustodunensis 236, 437 Horacy 106, 249, 372 Hormizdas, papież 176 Hugo, kardynał z St-Cher 211 Hugon, biskup 199 Huguccio, kardynał 276, 361 Humbert, kardynał 175 Hunolt z Trewiru, kaznodzieja 362 Hunter John 261 HusJan 213,226 Hutten-Czapski, hrabia 19 Hutten Ulrich von 221 HuxleyAldous 167,205 Hypatia 435 Ignacy, święty (Ińigo Lopez de Loyola) 109,437 Inanna, bogini sum. 36 Indra, bóg panteonu wed. 42 Ingunda, żona Chlotara I 299 Innocenty I, papież 181 Innocenty II, papież 196,197 Innocenty III, papież 188, 201, 205, 210, 211, 220, 284 Innocenty IV, papież 302 Innocenty VIII, papież 214, 238 Innocenty XI, papież 109 Institoris, dominikanin 238 Isztar, bogini bab. 36, 37, 46, 52, 439 luhell z Dol, biskup 210 Ivo z Chartres, biskup 160, 235 Iwan III, car Rosji 151 Iwan IV, car Rosji 151 Izaak, patriarcha 59 Izajasz, prorok 59, 61, 63, 64, 423 Izyda, bogini egip. 36, 71, 72, 83, 103 Izydor z Sewilli, święty 183,284 Jadwiga, królowa Polski 117 Jadwiga Śląska, święta 274 Jaeger Lorenz, arcybiskup Paderborn 330 Jahenny Marie-Julie 141 Jahn Ferdinand 261 Jahnn H. H. 441 Jahwe 48, 59, 60, 62-65 Jakub, patriarcha 59, 60 Jama, bóg hind. 41 Jan, biskup Orleanu 221 Jan, ewangelista 77, 221 Jan, opat 102 Jan X, papież 208 Jan XI, papież 176, 208 Jan XII, papież 208, 220,355 Jan XXII, papież 197 Jan XXIII, papież (Baldassare Cossa) 213, 355 Jan XXIII, papież (Angelo Giuseppe Roncalli) 21,192,202,205,380 Jan Chrzciciel 79 JanColumbini 102 Jan Kapistran 396 JanKlimak 101 Jan od Krzyża 137 Jan Paweł II (Wojtyła Karol), papież 446, 455-462, 464-467, 471 JanzAvila 109 Jazjon, bóg gr. 39 Jeanne, siostra 167 Jefferson Thomas 468 .> Jellicoe, lord 469 Jeremiasz, prorok 61, 63 Jeroboam I, król 63 Jerzy z Podiebradu, król 410 Jetra, teść Mojżesza 59 Jezus Chrystus 18, 22, 27, 37, 41, 49, 53, 61, 66, 67, 73, 74, 75, 77-81, 83, 87, 89, 90, 92, 94, 100,105,113,115,117,120-127,130,133,134, 136-144, 157, 164,169, 173 190, 203, 204, 213, 214, 218, 221, 234, 235, 242, 244, 250, 264-266, 269, 275, 279, 289-291, 293, 294, 296, 297, 301, 305, 314, 317, 338, 340, 374, 397, 399, 413,414, 417, 418, 425, 436,437, 445^147, 452, 458,461, 465, 467, 470, 471 Joanna Flandryjska, hrabina 188 Johann, arcybiskup Rouen 196 Jowinian, mnich 342 Joyce James 468 Jozjasz, król 60 Józef, biskup Leirii 122 Józef, małżonek Maryi, święty 132, 274, 315 Józef z Arymatei 78 Julian Apostata, cesarz 37 Julian z Eclanum, biskup 342 Juliusz II, papież 221, 413, 415 Juliusz III, papież (Innozenzo del Monte) 201, 221 Jungingen Konrad von 149 Justyn Męczennik, Ojciec Kościoła 267, 277 Justynian I, cesarz 154, 178, 438, 440 Juwenalis 73, 318 Kahl Joachim 439 Kali, bogini hind. 37 Kalikst, biskup rzymski 418 Kalwin Johann 199,342 Kant Immanuel 368 Karlmann, król 157 Karol V, cesarz 300, 326, 350, 407 Karol Młot (Karol Martell) 440 Karol Sasobójca 440 Karol Śmiały 407,411 Karol Wielki 140, 154, 159, 221, 299, 403, 410 Karpff, teolog protestancki 346 Kasandra 232 Kasjan z Masilli 90, 106 Katarzyna Aragońska 300 Katarzyna Medycejska 163, 438 Katarzyna Sieneńska, święta 116, 129, 141 Katarzyna z Cardony 116 Katarzyna z Genui, święta 115, 116, 129 Katarzyna z Prato, święta 53 Kazimierz, święty 456 Keller, biskup 309 Kinsey Alfred 286, 294, 344, 351, 370 Kirchmayr Alfred 457 KissJakobder 221 Klara, święta 132 Kleeberger Juliana 414 Klemens II, papież 208 Klemens VII, papież 413, 438 Klemens X, papież 225 Klemens Aleksandryjski 52, 70, 101, 173, 267, 397, 398 Klemens Rzymski, biskup 419, 436 Kleopatra 270 Knaus H. 310, 312 Konstans, syn Konstantyna Wielkiego 295 Konstantyn I Wielki, cesarz 295, 307, 350, 437 Konstantyn IV Pogonatos, cesarz 440 Kopernik Mikołaj 188 Koppe, mieszczanin 169 Kora, bogini gr. 43 Kraflt-Ebing Richard Freiherr von 381 Kreuder Ernst 324 Ksenofont 87 Kunegunda, żona Henryka II 274 Kunibert, biskup Turynu 187 Kybele, bogini fryg. 36, 73 Laktancjusz 101 Lambdon, lord 469 Lambert z Hersfeld 196 Landfredus, biskup niemiecki 220 Landulph z Mediolanu, mnich 194 La Rochefoucauld Franępis de 102 Lateau Louise 111 Lazzari Domenica 111 Legius, pastor 334 Lehmann Karl, prymas Niemiec 463 Leist Fritz 181, 217, 219, 337 Lenau Nikolaus 430 Lenin Włodzimierz 21,279 Leon I, papież 182, 283, 419, 420 Leon III, papież 271 Leon IX, papież 186, 192, 193, 197 Leon X, papież 221 Leon XII, papież 399 Leon XIII, papież 236, 367 Leoncjusz, biskup 108 Leppich Johannes, biskup 382, 444, 445 Lessing Gotthold Efraim 368 Liber, bóg rzym. 44 Lichtenberg Georg Christoph 30, 465 Lidwina, święta 111, 278 Likurg, król Sparty 348 Lilie Flori 464 Linneusz Karol 261, 383 Lot i jego córki 67, 214 Lotar I, cesarz 299 Lotar II, król Franków 299 Lucjusz III, papież 225 Ludwik, biskup 213 Ludwik IX Pobożny, król 110, 117 410 Ludwik XI 407,417 Ludwik XII 300 Lukian 354 Luter Marcin 68, 79, 93, 106,110, 119,153,165, 168,169,185,195,199,223,226, 238,241,253, 254, 259, 266, 275, 276, 278, 284, 300, 342, 344, 425,454 Łukasz, ewangelista 77, 78, 297 Ma, bogini kapad. 48 Maciej, król węgierski 435 Maglione, sekretarz stanu kardynał 21 Magna Mater, bogini rzym. 37 Mahadevi, bogini hind. 36 Mahawira, książę 89 Mahomet, prorok 40, 89 MaierHans 449 Makarios, opat 102, 105, 106 Maksymilian, książę elektor branderburski 2% Maksymilian II, cesarz 200 Maksymilian Bawarski, książę 440 Maksymos, patriarcha 234 Malthus Thomas Robert 318, 319 Małgorzata Węgierska 117 Manasses, król Judy 63 Manasses II, arcybiskup 187 Mani 89 Manzolli P. A. 144 Marbod z Rennes, biskup 238 Marcin, święty 214 Marcin II, biskup 176 Marcjalis 318 Marcuse Herbert 376 MarcuseJ. 248 Marek, ewangelista 297 Marek Aureliusz, cesarz 71 Margareta Ebner, dominikanka 125 Marguerite Gourdan 163 Marguerite Marie Alacoąue, święta 114, 115 Maria duBourg 114 Maria Magdalena, święta 79, 131, 133, 414 Maria Magdalena dei Pazzi, święta 114,115,129 Maria od Świętej Trójcy 114 Maria Tudor 438 Marks Karol 240,258,332 Marozja z Tusculum 208 Marta, święta 123 Martinus, magister 361 Maryja 22, 36-38, 49, 67, 83, 92, 113, 120-124, 128, 131, 132, 141-143, 148, 213, 214, 218, 240-244, 274, 315,339, 340, 363, 369, 377, 397, 404, 405, 408, 411, 412,414,439-441, 445, 449, 470 Mateusz, ewangelista 78, 94, 297 Mateusz z Krakowa 212 Matthias z Bucheck, arcybiskup Moguncji 406 McNamara John, arcybiskup Dublina 469 Mechthilda z Magdeburga 61,121,124,126,128, 137,205,339 Mehandel Emestine 214 Melanchton Filip 185,300 Menshausen, charge d'affair 21 Merten 202 Metody, Ojciec Kościoła 93 Metternich, książę 18 Metzger Wolfgang 389 Mikal, córka króla Saula 436 Mikołaj I, car Rosji 17 Mikołaj I, papież 269, 299 Mikołaja II, papież 192, 193, 197 Mikołaj z Clemanges 145, 153, 212 Mikoszewski Karol 18 MillettKate 248,255 Min, bóg egip. 42 Minos, król Krety 348 Mirandola delia, książę 221 Mitra, bóg pers. 103 Mojżesz, opat 102 Mojżesz, prorok 59, 60, 66, 70 Money John 394 Monika, święta 341 Montaigne Michał 368 Moody Howard 323 Moschos Johannes 95 Mościcki, prezydent 21 MouatKit 255 MullerA. V. 140 Miintzer Thomas 342 Murner Thomas, franciszkanin 160 Mussolini Benito 21, 308 Mylitta, bogini asyr. 36 Mynarek Hubertus 216, 217, 219, 227 Namatianus Rutilius Claudius 98 Naogeorgus Thomas 215 Neill A. S. 333, 386 Nestoriusz, patriarcha Konstantynopola 420 Neumann Erich 33 Neumann Teresa 142 NgoDinhNhu 438,439 Nietzsche Friedrich 31, 57, 68, 70, 73^75,85, 87, 88,90,98,99, 105, 110,171,207,229,422,444 Nigg Walter, teolog 97, 131, 136 Niketas, opat 175 Noe, patriarcha 64 OTiaich Thomas, kardynał 469 Odilo, opat Cluny 123 Odo, święty 231 Odo z Cheriton 398 Odyn, bóg germ. 44 Oeverland Arnulf 137, 392 OginoK. 310,312 OraisonMark, ojciec 351 Orfeusz 68, 69 Orygenes 101, 108, 226, 267, 373 Ottaviani, kardynał 313 Overbeck Franz 73 Owidiusz 50, 73, 249 Ozeasz, prorok 63 Ozyrys, bóg egip. 41, 42, 50 Pachomiusz, święty 89, 90, 145, 156, 157, 234, 437 Pachon, eremita 107 Packard Vance 384 Palladius, biskup 95 Pan, bóg gr. 50, 132, 133, 142, 143 Panizza Oskar 205, 225 Papen Franz von 279 Parśva, król hind. 88, 89 Pascal Blaise 368 Paschalis III, papież 299 Patryk, święty 175 Paula, święta 154 Pauzaniasz, strateg spart. 348 Paweł, apostoł 28, 29, 75, 78-S4, 100, 101, 117, 178,183, 234, 242, 254, 266,267, 275, 277, 283, 291,294,297, 324,338,340, 341,349, 373, 374, 395, 416, 418, 423, 430, 436, 470 Paweł IV, papież 368 Paweł VI, papież 202, 203, 220, 239, 312-315, 374, 375, 380, 446, 450,451, 460, 462 Paweł, biskup Antiochii 206 Paweł, zakonnik 144 Pelagiusz, biskup 222, 342 Pelagiusz I, papież 178 Pepinll, król 271,299 Peronne, jezuita 218 Petrarka Francesco 239, 411 Petrus Canisius 349 Petrus Cantor 361 Petrus Venerabilis, opat kluniacki 145 Petrus z Blois, teolog 145 Pez, benedyktyn 141,142 Philefus Franciszek 407 Photin z Lyoniu, biskup 44 Pindar 48 Piotr Wielki 222 Piotr, apostoł 79, 179, 386, 436, 234 Pitagoras 69 Pius II, papież (Enea Silvio de' Piccolomini) 179, 212, 231, 410, 464 Pius IV, papież 178 Pius V, papież 438 Pius VII, papież 201, 364 Pius IX, papież 19,20,22,364 Pius XI, papież 19, 20, 115, 275, 308, 313, 340 Pius XII, papież 20-22, 272, 282, 309, 310, 312, 313, 321, 322, 364, 375, 379, 397, 441, 467 Place Francis 319 Plater Emilia, hrabianka 17 Plato, opat 149 Platon 69, 70, 72, 87, 324, 348, 373 Pla y Daniel, kardynał 400 Plectruda, żona Pepina II 299 Plutarch 71 Plutos, bóg gr. 39 Poncjusz Piłat 329 Porfiriusz 244 Posejdon, bóg rzym. 37, 72 . Preisker Herbert 77, 81 Priap, bóg gr.-rzym. 43, 45 Profumo John 469 Propercjusz 249 Pytia 232 Quitzow von, panowie 407 Radbruch Gustav 327 Rade Martin, teolog 77 Rahner Hugo 97 Rahner S. J. Karl 204 Raitenau von, arcybiskup Salzburga 216 Rangi i Papa, prarodzice mit. nowoz. 39 Ranke Leopold von 368 Ratbod, biskup Trewiru 183 Rather, biskup Werony 208 Rattner Josef293 Rea, bogini gr. 36 Reagan Ronald 468 Regino z Priim 183,245 Reich Wilhelm 137,282,293,427,434 Reichlin-Meldegg, teolog 201 Rekkiswinth, król wizygocki 186 Rezzonico, kardynał 179 Riario Pietro, kardynał 214 RicoeurPaul 397 Ries J., katolicki teolog 232, 294, 378 Ritter Johann Wilhelm 35 Robert, hrabia Flandrii 187 Robert z Molesme 123 Robertus Pullus 339 Roboam 66 Rock John 311 Rohde Erwin 68 Romuald, święty 111 Roswitha z Gandersheim 158 Rousse, Madame 355 Rufflni, kardynał Palermo 321, 443 Rupprecht z Freisingu 252 Ruprecht, arcybiskup Kolonii 411 Russell Bertrand 283, 337, 381 Rusticus, biskup Narbonne 182 Sabazjos, bóg fryg. 51 Sade de, markiz 152 Saes, przew. kat. tow. lekar. 314 Salm, księżna 254 Salmeron, jezuita 141 Salomon, król 61, 63, 66, 239 Salwian, Ojciec Kościoła 145 Samson 438 Sand George 254, 256 Sartre Jean-Paul 368 Saul, król 436 Sauska, bogini hur. 36 Savonarola Girolamo 214 Sawamis Demosthenes 265, 304, 409 Schaetzing Eberhard 457 Schaufele, arcybiskup Fryburga 330 Scherr Johannes 199, 240 Schiller Friedrich 121, 123 Schilling Anna 188 Schjelderup K. 87 Schmitz, biskup sufragan 346 Schopenhauer Artur 88, 94, 98, 340 SchreiberG. 331 SchrótelerJ. 393 Sekstus Empiryk 108 Seliwanow, zał. sekty skopców 118 Serapis, bóg gr.-egip. 89 Sergiusz III, papież 176,208 Seuse Heinrich 112 Sigusch Volkmar 382 Simplicius z Auxerre, biskup 182 Siwa, bóg hind. 40-42 Sofokles 35 Sofroniasz, anachoreta 104 Sokrates 348 Solon, polit. at. 348 Soranus z Efezu 305 Spellman Francis Joseph, nowojorski kardynał 178 Spiazzi, dominikanin 202 Spinoza Benedykt 368 Splett Carl Maria 20 Sprenger, dominikanin 238 Stóhr Johannes 452 Stalin Józef 335 Staphylus Friedrich, radca cesarski 215 Stefan, eremita 107 Stengel Georg 239 Stephan z Tournay, biskup 159 Stolzenfels Kathe 214 Sulla Lucius Cornelius 71 Surin, jezuita 168 Surius Laurentius 117 Suttner Bertha von 255, 256 Suzo Henryk 406 Swift Jonathan 332, 333 Sybilla 232 Sykstus IV, papież 119,214,413 Sykstus V, papież 119 Sykstus VI, papież 22 Sylwanus, opat 97 Sylweriusz, papież 176 Symmach, ebionita 90 Syrycjusz, papież 146, 181, 420 Szenuta, mnich 103, 104, 157, 435 Śakti, bogini hind. 49 Tacyt 249 Tardini, monsignore 21 Tauler Johannes 125 TaylorG. R. 109 Teodor I, papież 176 Teodora, cesarzowa 438, 440 Teodoret, biskup 104,447 Terencjusz 158 Teresa Neumann 142 Teresa z Avila, święta 109, 114, 116, 124, 130-137, 144, 155,164 Tertulian, Ojciec Kościoła 94,206,235,265,267, 341, 386, 395, 397, 419 Teske, teolog 393 Teutberga, żona Lotara II 299 Thatcher Margaret 469 Theiner Augustin 59, 202, 216 Theiner Johann Anton 59, 202, 216 Theozebia, żona Grzegorza z Nyssy 174 Thomas z Chantimpre 165 Thor, bóg nord. 44, 50 Tibullus 71 Tomasz z Akwinu, święty 95, 111, 222, 231, 236-238,242,252, 281,326,343, 345,375,376, 409, 437 Tommaso Masuccio 161 Tondi Alighiero, jezuita 417 Tbrquemada Thomas de, inkwizytor 214 Tristan Flora 254 Tucholsky Kurt 307, 324 Tukidydes 87 Twain Mark 427, 468 Ulrich von Berneck 405 Ulrich z Lichtensteinu 396 Ulrich z Richenthal 213 Urna, bogini hind. 37 Underhill Evelyn 134 Urban II, papież 186 Uriasz 392 Urszula, święta 214 Velde Theodore Hendrik van de 375, 376, 383 Veleda, prorokini germ. 232 Vigeois Geoffroy de 410 Viller, jezuita 97 Visser Jan, teolog holenderski 321 Volk Hermann, kardynał 463 Waldhauser Konrad, kanonik 144 Waldrada, żona Lotara II 299 Wandregisilus, opat 110 Warberg, von 160 Wattenlech Jórg 221 Weinhold Karl August 318, 319 Wenera 48 Wenrich z Trewiru, scholastyk 196 Wenus, bogini rzym. 44, 179, 410 Wessenberg, von 201 Westa 72 Weyer Johannes 165 Wido z Ferrary 176 Wieland Christoph Martin 92 Wielka Matka 36-38, 49, 50, 62 WiklifJohn 147 Wild, jezuita 395 Wilde Oscar 275, 344 Wilfried z Yorku, biskup 110 Wilhelm, książę Bawarii 412 Wilhelm I, cesarz 296 Wilhelm IX, hrabia 410 Wilhelm z Champeaux 339 Wilhelm z Sabiny, kardynał 302 Wisa, mnich kopt. 104 Wit, święty 122 Władysław Pogrobowiec, król 407 Wolsey, kardynał 153 Wolter (Francois Marie Arouet) 140, 145, 417, 435 Zachariasz, papież 146,184,208,271 ZenonzWerony 101 Zeus, bóg rzym. 35, 37, 51, 68, 72 Zinzendorf Nikolaus Ludwig von, hrabia 121, 139 ZoghbyElie 301 Zoroaster 49, 79 Zozym, papież 342 Zuzanna 339 Zwingli Ulrich 19&, 199, 342 Zygmunt, cesarz 200, 407 Zygmunt, książę Bawarii 412