GRZEGORZ KASDEPKE * GABRIELA NIEDZIELSKA SŁODKI ROK KUBY I BUBY 28 opowiadań i trochę więcej przepisów na słodkości Literatura 2005 Wstęp Drogi Łakomczuchu, być może zastanawiasz się, po cóż właściwie przygotowywać samemu różne pyszności, skoro można poprosić o to babcię lub po prostu iść do sklepu. No cóż, jeżeli chcesz pozostać fujarą, która umiera z głodu, mimo że tuż obok stoi wypełniona po brzegi lodówka, to proszę bardzo, odłóż tę książkę, Ale jeżeli nie, to gratulujemy - właśnie zrobiłeś pierwszy krok do samodzielności. I od razu czeka Cię nagroda - w Słodkim roku Kuby i Buby znajdują się przepisy wyłącznie na słodkości! Fajnie? Pewnie, że fajnie. Na dodatek przepisy nie są zbyt skomplikowane, więc poradzisz sobie bez pomocy mamy czy cioci. Byłoby jednak dobrze, żeby ktoś dorosły czuwał czasami nad Tobą - szczególnie wtedy, gdy trzeba włączyć piekarnik. Mamy nadzieję, że w każdym domu znajdzie się jakiś niezbyt leniwy dorosły osobnik, któremu będzie można powierzyć to zadanie. Gotowanie jest równie wspaniałą zabawą, jak czytanie o przygodach Kuby i Buby - i jesteśmy pewni, że nie pozwolisz nam, autorom, skończyć tylko na jednej książce kucharskiej. Już dzisiaj więc składamy uroczystą obietnicę, że za jakiś czas ukaże się kolejna - także z sympatycznymi bliźniakami w roli głównej. Wymyśliliśmy nawet tytuł: W osiemdziesiąt dań dookoła świata. Dlaczego właśnie taki? Ano dlatego, że ma to być nawiązanie do znakomitej książki Juliusza Verne’a W osiemdziesiąt dni dookoła świata. Przedstawimy osiemdziesiąt potraw z całego świata, a przy okazji wyślemy Kubę i Bubę w podróż po bliższych i dalszych zakamarkach Ziemi. Na razie jednak wyślemy ich do kuchni - a wraz z nimi i Ciebie. Miłej zabawy, Gabriela Niedzielska i Grzegorz Kasdepke Kuchnia - instrukcja obsługi Uwaga, kuchnia jest miejscem tajemniczym - i można się w nim doskonale bawić. Ale należy też mieć świadomość, że czają się w niej niebezpieczeństwa. Całe szczęście, że nie jesteś już bezmyślnym bobasem i że - przestrzegając kilku zasad - niebezpieczeństw tych unikniesz. A oto zasady, o których mowa: • gorących naczyń należy dotykać mając na dłoni specjalną żaroodporną rękawicę lub przez suchą szmatkę (mokra błyskawicznie się nagrzeje i nie będzie już bronić przed poparzeniem); • piekarnik należy włączać i wyłączać w obecności osoby dorosłej; • otwierając piekarnik, trzeba pamiętać, że „buchnie” z niego bardzo gorące powietrze, lepiej więc troszeczkę się odchylić; • drzwiczki piekarnika (czy też, inaczej mówiąc, jego klapa) nagrzewają się do wysokiej temperatury, dlatego nie należy ich dotykać - zresztą od czego jest uchwyt, prawda?; • jeżeli trzeba zapalić gaz pod garnkiem, należy poprosić, aby zrobiła to bądź też aby była przy tym obecna osoba dorosła; • zmniejszając płomień pod garnkiem, trzeba zwrócić uwagę, czy aby na pewno płomień nie zgasł - ulatniający się gaz może być BARDZO niebezpieczny; • kończąc gotowanie, zawsze należy dokładnie sprawdzić, czy kuchenka oraz piekarnik są już wyłączone; • do krojenia należy używać raczej tępego noża (przepisy, które znajdują się w tej książce, nie wymagają używania noży ostrych jak brzytwa - no i dobrze, o skaleczenie nietrudno); • pod żadnym pozorem NIE WOLNO wymachiwać sztućcami, bo taka zabawa może skończyć się w szpitalu: • rozlany na podłodze olej należy natychmiast wytrzeć, bo można się na nim łatwo pośliznąć (a ktoś, kto niesie garnek z wodą, niekoniecznie uzna, że jest to zabawne). Uwaga, z pewnością to nie wszystkie przestrogi, z którymi powinien liczyć się każdy - początkujący i zaawansowany - kucharz, dlatego zostawimy tu trochę miejsca, ażebyś mógł wpisywać swoje uwagi, jeżeli przyjdzie Ci coś na myśl. Rób to chociażby z myślą o swoim młodszym rodzeństwie. Książka - instrukcja obsługi Słodki rok Kuby i Buby jest książką, z której można korzystać na dwa sposoby. Pierwszy jest dość oczywisty - książkę należy czytać i dobrze się bawić przygodami Kuby i Buby. Drugi sposób jest właściwie także oczywisty, bo mamy przecież do czynienia z książką kucharską - należy ją wertować w poszukiwaniu przysmaku, na który mamy właśnie ochotę, a potem przysmak ten należy przygotować. I teraz uwaga - zanim zabierzesz się za kucharzenie, musisz pamiętać o kilku sprawach: • przepisy trzeba czytać bardzo uważnie; • przed przygotowaniem jakiejś potrawy należy upewnić się, że w domu są wszystkie niezbędne do jej przygotowania składniki (kto wie, czy nie będzie trzeba wybrać się wcześniej do sklepu); • mąkę przed pieczeniem powinno się przesiać przez sito (uwaga, przesiewanie przez tenisową rakietę nie jest dobrym pomysłem!); • nim wstawisz coś do piekarnika, poczekaj, aż rozgrzeje się on do odpowiedniej temperatury; • w zdecydowanej większości wypadków piekarnik należy rozgrzać do temperatury 180 stopni; • zanim rozbijesz jajka, sparz wrzątkiem ich skorupki; • niektóre przepisy wymagają oddzielania żółtka od białka; nie jest to trudne, choć łatwe też nie jest - najlepiej poproś mamę bądź babcię, aby pokazała, jak to się robi; • podczas kucharzenia trzeba systematycznie sprzątać kuchnię (dzięki temu mama nie przeżyje później szoku, a Ty nie wrzucisz przypadkowo do garnka brudnej szmatki, zamiast - dajmy na to - garści rodzynek); • zawsze przed użyciem umyj dokładnie foremkę (lub blachę) i przygotuj ją do pieczenia (wyłóż papierem albo posmaruj tłuszczem i wysyp tartą bułką lub kaszą manną). Miary Przygotowując rozmaite smakołyki, należy zwracać uwagę na odpowiednią ilość ich poszczególnych składników. W każdym razie nie należy odmierzać mąki, cukru czy czegoś innego „na oko”, „Na oko” - czyli tylko tak mniej więcej (absolutnie nie namawiamy do sypania sobie mąką po oczach). Dlatego każdy kucharz powinien pamiętać, że: • l kubek cukru to 25 dag cukru; • l kubek mąki to 20 dag mąki; • 4 kubki mleka lub wody to l litr mleka lub wody; • szczypta soli to szczypta soli (uszczypnijcie kogoś, ażeby sprawdzić, co to jest szczypta). Być może wyda Ci się dziwne, że 20 dag mąki zajmuje tyle samo miejsca, co 25 dag cukru - ale tak właśnie jest. Zresztą, w kuchni zadziwi Cię jeszcze niejedno. Dobrze, starczy już tego gadania. Wszystkim zaczęło burczeć w brzuchach, więc czas zabierać się do pracy! Nowy Rok Wystrzałowa sałatka Do godziny dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt mama Kuby i Buby miała nadzieję, że nowy rok rozpocznie się spokojniej niż ten, który właśnie się kończył - ale z każdą minutą jej optymizm był mniejszy. - O nie! - powiedziała, odsuwając nagle od siebie miskę z owocami. - Nie mam zamiaru spędzać kolejnego sylwestra w kuchni! Chcecie sałatkę, to ją sobie róbcie! Bliźniaki, owszem, chciały - zresztą, kto by nie chciał buszować po kuchni w samym środku nocy, prawda? Kroiły, siekały, biły się o otwieracz do konserw - a czas umykał i umykał... - Szybko, kieliszki do szampana! - sapała babcia Joasia, nerwowo przeszukując kuchenne szafki. - Szybko, zapalniczka! - sapał tata, ściskając w dłoni pękatą petardę. - Szybko, ananas! - sapały bliźniaki, upierając się, że zdążą zrobić sałatkę jeszcze w starym roku. Nim jednak babcia chwyciła kieliszki, tata zapalniczkę, a Kuba i Buba ananasa świat oszalał, a zegary zaczęły wybijać godzinę dwunastą. - Otwieram szampana! - huknął dziadek Romek, sięgając po butelkę. - Odpalam petardę! - krzyknął tata, wyskakując na balkon. - Mieszamy sałatkę! - wrzasnęli Kuba i Buba, biegnąc do pokoju z miseczką pełną pokrojonych owoców. Naraz jednak umilkli, zobaczywszy pobladłą twarz mamy, a potem powędrowali wzrokiem za jej spojrzeniem i o mało nie padli z wrażenia. - Czy tata próbuje odpalić ananasa? - wykrztusił Kuba. - Obawiam się, że tak... - wykrztusiła Buba. - W takim razie, gdzie jest petarda?... - zaniepokoiła się babcia Joasia. Wszyscy spojrzeli z przestrachem na miseczkę z owocami. - Uwaga... - wymamrotał dziadek Romek, siłując się z korkiem. - Nadstawcie kieliszki!... Ale w tym momencie nastąpił wybuch i dziadek długo nie mógł zrozumieć, w jaki sposób, otwierając szampana, spowodował eksplozję sałatki. „Wystrzałowa sałatka” Składniki: 2 banany 2 owoce kiwi 1 gruszka 3 mandarynki 1 puszka brzoskwiń lub 1 puszka ananasa rodzynki albo różne kandyzowane owoce Banany obierz i pokrój na drobne kawałeczki; nie rzucaj skórek mamie pod nogi, bo może nie docenić dowcipu (babcia - tym bardziej). Kiwi także obierz i pokrój. Podobnie postąp z gruszką; jeżeli jej wcześniej nie umyłeś, to błąd - powinieneś był to zrobić. Należało także usunąć to wszystko, co jest niejadalne: pestki, ogonek z listkiem jak i nalepkę z napisem „Produkt ekologiczny”. Mandarynki obierz i podziel na cząstki. Otwórz puszkę brzoskwiń (ananasów) - najlepiej nie kalecząc się przy tym; pokrój owoce na niezbyt drobne cząsteczki. Teraz spójrz na miskę i zgadnij, gdzie powinieneś wrzucić wszystkie składniki sałatki... Tak jest, do środka! Dorzuć trochę rodzynek lub kandyzowanych owoców, wymieszaj wszystko ze sobą - ...i już! Karnawał Przebierańcy! Dopiero na godzinę przed rozpoczęciem szkolnego balu przebierańców Kuba i Buba wpadli na pomysł, jak powinni się przebrać. Efekt był piorunujący - przynajmniej ich zdaniem. - No i jak? - zapytali, stając przed rodzicami. Mama i tata patrzyli na swe dzieci niewiele rozumiejącym wzrokiem. - Co: jak? - zapytał wreszcie tata. - No, jak wam się podoba nasze przebranie?! - zasapała Buba. - A za co jesteście przebrani? - chciała wiedzieć mama. Bliźniaki westchnęły ciężko i przewróciły oczami. - Nie widać? - Kuba zagryzł wargi. - Ja jestem przebrany za Bubę... - A ja za Kubę! - powiedziała Buba. Zapadła cisza. Rodzice przyglądali się w milczeniu Kubie i Bubie. Identyczne dżinsy, identyczne bluzy, identyczne miny, identyczne fryzu... - nie! Fryzury były jednak inne. - Czyli ty jesteś Buba? - zapytała mama, patrząc na Kubę. - Tak! - ucieszył się Kuba. - A ty jesteś Kuba? - tym razem mama zerknęła na Bubę. - Ychy! - rozpromieniła się Buba. - Od razu widać, prawda? Mama i tata wymienili się spojrzeniami. - Genialne przebrania - wykrztusił tata. - Nikt was nie rozpozna! - I o to chodzi! - krzyknęły rozradowane bliźniaki. - Lecimy! - Zaraz, zaraz! - zatrzymała ich mama. - Do której to potrwa? Przyjechać po was? - Do siódmej! - odkrzyknęły chórem bliźniaki. - Możesz przyjechać! - A tam będzie coś do jedzenia? - dopytywała się mama. - Jakieś kanapki? - Będą ciastka - powiedział Kuba. - A do picia? - Nasza klasa robi lemoniadę - pochwaliła się Buba. - Ulubioną lemoniadę Kacperka. Mama zmarszczyła w zamyśleniu brwi. - Jakiego Kacperka? - zapytała po chwili. - U was nie uczy się żaden Kacperek - Niee... - Roześmiały się bliźniaki i sięgnęły po kurtki. - Kacperek to syn tego pana, który pisze o nas książki! Mama i tatę nieomal zamurowało. - Który co? - zapytał wreszcie tata. - Który pisze o nas książki - odpowiedział spokojnie Kuba. - Nie wiedziałeś? - Nie... - wymamrotał tata i popatrzył pytająco na mamę. - A ty? Mama też nie wiedziała. - I o nas także pisze? - zapytała mama, poprawiając odruchowo włosy. - No pewnie - Buba nałożyła czapkę. - Przecież jesteście naszymi rodzicami. - Nie wierzę... - tata uśmiechnął się nieszczerze i wciągnął brzuch. - A co on tam o nas pisze? Na przykład o mnie? - Jak wrócimy, to wam poczytamy - obiecała Buba. - Dwadzieścia minut, tak jak każą w telewizji! A teraz już musimy lecieć, pa! I wybiegli, zostawiając rodziców w stanie totalnego oszołomienia. „Ulubiona lemoniada Kacperka” Składniki: 1 litr przegotowanej wody 1-2 cytryny 3 łyżki cukru Przepis jest krótki, no ale opowiadanie było długie - więc coś za coś. Cytryny wyciśnij (byleby nie skacząc po nich), dodaj sok do wody, zamieszaj wszystko, posłódź - i już. Proste? Proste. No właśnie. Zamiast lemoniady w ten sam sposób możesz zrobić oranżadę. Tyle tylko, że musisz zastąpić cytryny pomarańczami. No i teraz zagadka: „Dlaczego lemoniada nazywa się lemoniada, a oranżada - oranżada?” Tak jest! Dlatego, że po angielsku na cytrynę mówimy lemon, a na pomarańczę - orange (czytaj orindż). Dzień Babci i Dziadka Mniam, mniam O Kubie i Bubie można opowiadać godzinami, ale ta akurat historia będzie króciutka. - Mniam - powiedziała Buba, zjadając ciasteczko. - Mniam - powiedział Kuba, zjadając drugie ciasteczko. - Chwileczkę! - krzyknęli zaniepokojeni dziadek i babcia. - Mówiliście, że te ciasteczka są dla nas?! Ale było już za późno. „Ciasteczka mniam-mniam” Składniki: 1 kostka margaryny do pieczenia 25 dag białego tłustego sera (ser można kupić na wagę w sklepie, więc nie będzie problemu z odważeniem potrzebnej ilości) 1 i 1/4 kubka mąki pszennej 1 torebka budyniu waniliowego cukier puder dżem lub jabłko mak lub ziarna słonecznikowe cytryna trzy ząbki czosnku łyżeczka majeranku Posiekaj margarynę, wymieszaj ją z serem i z mąką - i wszystko razem zagnieć, najlepiej na kuchennym blacie. Wcześniej wysyp na niego trochę mąki. Po co? No jak to: po co - aby ser się nie przylepiał do blatu, matołku... Teraz podziel ciasto na dwie równe części. Dwie równe części można poznać po tym, że obie są... równe. Z jednej części zrobimy ciasteczka na słodko, z drugiej - ciasteczka na słodko inaczej. „Ciasteczka na słodko” Do ciasta dodaj pół torebki budyniu waniliowego (takiego bez cukru!) i 1 łyżeczkę cukru waniliowego. Ciasto zagnieć i schowaj do lodówki. Po godzinie ciasto wyjmij, rozwałkuj, potnij na niezbyt grube talarki. Na każdy z talarków nałóż łyżeczkę dżemu albo nieduży kawałek jabłka. Teraz przygotuj blachę do pieczenia (wysmaruj ją margaryną i posyp mąką). Gdy piekarnik rozgrzeje się do temperatury 180 stopni, włóż do niego blachę z talarkami - piecz ciasteczka 25 minut. Upieczone ciasteczka możesz polukrować. Tylko jak zrobić lukier, prawda? Nic prostszego - wymieszaj pół kubka cukru pudru z kilkoma kroplami soku z cytryny. Teraz wystarczy, że weźmiesz pędzelek i pomalujesz lukrem gorące ciasteczka. Zamiast pędzelka możesz użyć patyczka, a nawet zapałki - ich cienkie końcówki znakomicie się nadają do rysowania rozmaitych wzorów. Na przykład wzorów geometrycznych: a2 + b2 = c2. „Ciasteczka na słodko inaczej” Uwaga, bardzo proszę się teraz nie krzywić! Do ciasta należy dodać 3 drobniutko pokrojone ząbki czosnku oraz płaską łyżeczkę majeranku. Wszystko to razem zagnieć, schowaj do lodówki - i trzymaj tak ciasto przez godzinę. Po godzinie rozwałkuj ciasto na kilka dość cienkich placków (mniej więcej 7-milimetrowej grubości). Wytnij w nich foremką ciastka. Jeżeli nie masz foremek, użyj szklanki. Posyp ciastka makiem albo ziarnem słonecznikowym, ułóż na przygotowanej wcześniej blasze - a dalej postępuj dokładnie tak samo, jak przy pieczeniu ciasteczek na słodko. Tyle tylko, że wyjmij je po 20, a nie po 25 minutach. Ferie Ale chała! Ferie fenami, ale jeść trzeba, prawda? A skoro trzeba jeść, należy wcześniej zmusić kogoś do przygotowania jedzenia. Oczywiście najłatwiej (przynajmniej w teorii) jest wyjęczeć obiad u mamy niestety wielu rodziców w okresie ferii ujawnia buntownicze skłonności. Dlatego najlepiej jest zdać się na los i zagrać w marynarza. Na kogo wypadnie, na tego bęc! Wypadło na Kubę. - I bardzo dobrze! - zachichotała Buba, a potem demonstracyjnie ubrała się, sięgnęła po łyżwy i wyszła. - Właśnie! - poparł ją tata, złapał gazetę i zniknął w pokoju. - No cóż, umowa to umowa... - Mama spojrzała na Kubę z udawanym współczuciem, podniosła słuchawkę, rozsiadła się wygodnie w fotelu i wykręciła numer do cioci Ani. Kuba został sam ze sobą. Nie na długo jednak - już po godzinie kuchnia zaludniła się wygłodzonymi domownikami. - No i co? - pytała zaczerwieniona od mrozu Buba. - Jest coś do jedzenia? - chciał wiedzieć tata. - Właśnie? - Mama zaglądała z ciekawością do garnków. - Chała - powiedział Kuba. Mama, tata i Buba popatrzyli na siebie z niepokojem. - Jak to: „chała”? - jęknął tata. - Jestem głodny! - Ja też - jęknęła mama. - I ja - jęknęła Buba. - Naprawdę nic nie ma? - Jest! - zasapał poirytowany Kuba. - Chała. Buba poczuła, że ogarniają gniew. - To już słyszałam! - wrzasnęła. - Ale pytam, co jest do jedzenia?! - Głucha jesteś?! - zdenerwował się Kuba. - Chała, jest chała! - Chcesz dostać?! - ryknęła Buba. Łatwo przewidzieć, do czego by za chwilę doszło, gdyby mama nie zajrzała do piekarnika. - Nie mogłeś powiedzieć - westchnęła, wyjmując żaroodporne naczynie - że chodzi o zapiekankę z chałki i bananów? - Przecież mówiłem tak od samego początku! - zatriumfował Kuba. - Nieważne! - przerwał im tata. - Chała, nie chała, grunt że ładnie pachnie! „Zapiekanka dla niejadków” Składniki: 2 banany ? chałki ? litra mleka 3 łyżki miodu 1 mały zapach waniliowy 2 jaja masło lub margaryna 3 łyżki ulubionego dżemu Pokrój chałkę na dość grube plastry i posmaruj je masłem lub margaryną. Teraz posmarowane plastry pokrój ponownie - na niezbyt duże kawałki - i wysyp nimi dno naczynia żaroodpornego. Na nich ułóż pokrojone na plasterki banany. Zmiksuj mleko, jajka, miód oraz zapach waniliowy, wlej wszystko do żaroodpornego naczynia - a potem odstaw je na 15 minut. W tym czasie rozgrzej piekarnik do temperatury 190 stopni. Wstaw zapiekankę do piekarnika i piecz 45-50 minut. Uwaga, chałka jest najsmaczniejsza na ciepło, a nie na gorąco - nie rzucaj się na nią od razu po wyjęciu z piekarnika! Jeżeli nie lubisz bananów, możesz je zastąpić jabłkami lub mrożonymi śliwkami. Nadal ferie Ładny gips z tymi bułeczkami! No i stało się - drugiego dnia zabaw na ślizgawce Buba złamała nogę! I to tak pechowo, że lekarze zalecili co najmniej tygodniowy pobyt w szpitalu. Kuba był porządnie rozżalony. - Nie gadam z mą! - tłumaczył osłupiałym rodzicom. - I nie pójdę do szpitala! Specjalnie to zrobiła! Umówiliśmy się, że jeżeli ktoś złamie w tym roku nogę, to tym kimś mam być ja! Buba zamówiła sobie zapalenie płuc! - Słucham?... - wykrztusił tata. - Jak to: „zamówiła sobie”? - Normalnie - Kuba wzruszył ramionami. - Najpierw chciała sobie zamówić skręt kiszek i różyczkę, ale ja byłem pierwszy. No to Buba zamówiła sobie zapalenie płuc i jakąś wysypkę. Mama i tata popatrzyli na siebie cokolwiek zbaraniałym wzrokiem. - Chcesz mi powiedzieć - odezwała się po chwili mama - że wy specjalnie łamiecie sobie nogi, przeziębiacie się i tak dalej?... - Nie no, specjalnie to nie... - zaprzeczył Kuba. - Tylko czasami jakby mniej uważamy. Rozumiesz? Mama nie musiała odpowiadać - po jej minie było wyraźnie widać, że nie, nie rozumie. - Oj, na przykład, skoro to ja miałem zamówione połamanie nogi - zaczął tłumaczyć Kuba - to znaczy, że mogłem szaleć na ślizgawce bardziej niż Buba. Ale już na przykład nie mogę chodzić bez czapki, bo zapalenie uszu jest Buby. Teraz chyba rozumiesz? - Może mama rozumie - zasapał groźnie tata. - Ja za to nie rozumiem, dlaczego w ogóle macie chorować, łamać sobie kości i robić sobie krzywdę? - Jak to, nie mówiliśmy wam? - Kuba zamrugał oczami. - Zastanawiamy się, czy nie zostać kiedyś lekarzami. A dobry lekarz powinien chyba wiedzieć, jak się czuje jego pacjent, prawda? Zapadła cisza. - To co, nie idziesz z nami? - zapytała po chwili mama. - Nie. Ale upiekłem Bubie bułeczki... - Kuba podał mamie plastikowe pudełko. - Naprawdę? - zdumiał się tata. - Z czym; z marmoladą czy z rodzynkami? - Z tęsknotą - bąknął zawstydzony Kuba. - To są bułeczki z tęsknotą... „Bułeczki z tęsknotą“ Składniki: ciasto: 1 i 1/4 kubka mąki pszennej 3 czubate łyżki cukru pudru 1/4 kostki masła pół kubka mleka 3 żółtka 1/3 kostki drożdży (uwaga, chodzi o 1/3 kostki 10-dekagramowej!) 1 mały zapach waniliowy nadzienie: 15 dag białego sera 1 żółtko 2 czubate łyżki cukru i dużo, dużo tęsknoty!... Mleko podgrzej (podgrzej to podgrzej, a nie zagotuj!) i odlej troszeczkę do kubka - mniej więcej 1/3 jego objętości. Teraz do kubka włóż drożdże, wsyp łyżeczkę cukru, łyżeczkę mąki - i wszystko razem wymieszaj. Najlepiej zrobisz, jeżeli kubek z mlekiem i drożdżami wstawisz do miski, w której będziesz potem ugniatać ciasto. Dlaczego? Za kilka minut się przekonasz. Do garnuszka, w którym zagotowałeś mleko, dorzuć cukier i masło - i wszystko wymieszaj. Teraz spójrz na kubek z drożdżami; spokojnie, nie ma co krzyczeć - tak właśnie miało być. Drożdże „wyszły” z kubka, ale to nie szkodzi - i tak będziesz musiał je w tej chwili wymieszać z mąką. Wcześniej dodaj do mąki 3 żółtka oraz osłodzone (i „omaślone”) mleko - no i czas na zabawę! Podwiń rękawy, obejrzyj dłonie, czy nie są zbyt brudne, a jeśli nie, zacznij ugniatać ciasto. Cierpliwie i długo. Gdy ciasto będzie już solidnie wyrobione, przykryj miseczkę czystą ściereczką i... i czekaj. Aż ciasto urośnie To trochę potrwa, więc żebyś nie umarł z nudów, weź drugą miseczkę, włóż do niej biały ser, rozgnieć go widelcem, dodaj cukier, żółtko - i znowu mieszaj, mieszaj, mieszaj! Jeśli lubisz, możesz do sera dodać rodzynki. Jeśli nie lubisz, możesz ich nie dodawać. Przygotuj blachy do pieczenia. Przygotuj - czyli posmaruj jakimś tłuszczem, najlepiej margaryną do pieczenia, a potem posyp odrobiną maki. Gdy ciasto będzie już wyrośnięte, pougniataj je znów, ale już tylko chwilę, później uformuj z niego małe kuleczki, spłaszcz je (ale bez przesady, nie robisz przecież zakładek do książki). W każdej zrób dołeczek (choćby palcem, byleby czystym), do dołeczka włóż ser - i możesz układać je na blasze (niezbyt blisko siebie, bo urosną!). Piekarnik rozgrzej do temperatury 180 stopni. Piecz bułeczki przez 30 minut. Walentynki Kocham cię, ty głupia małpo! Cóż, miłość można wyrażać różnymi sposobami. Oczywiście najprościej (ale czasami i najtrudniej jednocześnie) jest powiedzieć komuś, że się go kocha. Gorzej, gdy nie mamy tyle odwagi. Albo wstydzimy się. Wtedy jesteśmy skazani na wyrażanie swej miłości sposobem nietypowym. Możemy, na przykład, wrzucić do plecaka kochanej osoby piękny kwiatek -byleby bez doniczki. Możemy też wystawać całymi dniami pod oknem ukochanej osoby - niby przypadkiem. Gorzej, gdy mieszkamy z tą osobą w jednym domu wystawanie pod oknem zupełnie wówczas nie działa. Szczególnie, jeśli chcemy wyrazić swe uczucia mamie. Z siostrą jest łatwiej - siostrze możemy, dajmy na to, upiec ciasteczka w kształcie serduszek. I na taki właśnie pomysł wpadł w walentynkowy poranek Kuba. Ba, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić! Po godzinie siekania masła i mąki Kuba miał wszystkiego dość. Po następnej godzinie wszystkiego dość miał tata - bo został wezwany przez Kubę na pomoc. Po jeszcze następnej godzinie wszystkiego dość miała mama; opatrzyła rany obu panów, wysprzątała kuchnię, wyrzuciła przypalone serduszka - i sama zabrała się do roboty. No i w tym właśnie momencie do kuchni weszła rozespana Buba. - Co tu się dzieje? - zapytała, ziewając szeroko. - Pstro! - wrzasnął rozsierdzony Kuba. A potem doskoczył do kosza na śmieci, wygrzebał zwęglone serduszka, cisnął nimi w Bubę i wyznał uczucie w dość osobliwy sposób: - To dla ciebie, ty głupia małpo! - Och, ty gorylu... - szepnęła wzruszona Buba. Po czym podeszła do brata, cmoknęła go w policzek i powiedziała, że również bardzo go kocha. „Walentynkowe serduszka” Składniki: 1 i 1/4 kubka mąki pszennej pół kubka cukru 1 kostka masła 1 całe jajko 1 żółtko szczypta soli dużo cierpliwości Do maki dodaj posiekane masło, cukier, jajko, żółtko i sól - zagnieć wszystko razem i schowaj do lodówki na mniej więcej godzinę. Godzina to wystarczająco dużo czasu, aby przygotować blachy - po prostu wyłóż je papierem do pieczenia. Pozostałych 59 minut możesz spędzić, kłócąc się z rodzeństwem, czytając książkę, sprzątając pokój albo odrabiając lekcje. „Wyjmij ciasto i rozwałkuj je na kilka placków grubości mniej więcej 1/2 centymetra. Teraz możesz powykrawać w nich serduszka. Uwaga, wykrawając serduszka w cieście, nie wykrawaj ich jednocześnie w kuchennych blacie! Piekarnik rozgrzej do temperatury 180 stopni, ułóż serduszka na blasze - i piecz je 25 minut. Ha, jeśli myślałeś, że to koniec, byłeś w błędzie! Wyjmij upieczone ciasteczka i poczekaj, aż ostygną. Do kubka wsyp cukier puder, a potem wymieszaj go z 2 łyżkami soku z jeżyn lub wiśni. Dokładnie, bez ociągania się! Teraz weź pędzelek - i pomaluj serduszka. Oczywiście nie farbami akrylowymi, ale tym, co w kubku. Ale i to jeszcze nie koniec. Trzeba przecież posprzątać, prawda? Dzień kobiet Och, ty moja leniwa kluseczko!... W domu Kuby i Buby autorami niezbyt mądrych pomysłów są przeważnie bliźniaki; czasami jednak i tata próbuje im dorównać - tak przynajmniej myślał Kuba, zwlekając się o świcie z łóżka. - Nie wszystkie kobiety obchodzą Dzień Kobiet... - mruknął, wciągając spodnie. - Ciii... - Tata przyłożył palec do ust i spojrzał z goryczą na śpiącą Bubę. - Nasze obchodzą. Kuchnia przywitała ich sterylnym porządkiem - udało się nad nim zapanować dopiero po godzinie. - Myślałem, że leniwe kluski robi się znacznie szybciej?... - powiedział Kuba. - Ja też tak myślałem - warknął tata. - Lepiej pomóż mi odlepić się od ściany. Ciasto trzymało mocno, na szczęście po wyczerpującej walce nasi dzielni panowie wzięli nad nim górę. - Uff... - tata otarł pot z czoła. - Teraz jogurt, rodzynki i cynamon. - Nie wiem, czy to najlepszy pomysł na śniadanie... - Kubę wciąż dręczyły wątpliwości. - Lepszy niż kanapki - zdenerwował się tata. - Miało to być coś smacznego i łatwego w przygotowaniu. - Czyli równie dobrze moglibyśmy kupić paluszki - burknął Kuba. Koniec końców śniadanie udało się przygotować. I całe szczęście - zarówno mama, jak i Buba już ostatkiem sił udawały, że śpią i nie słyszą dochodzących z kuchni hałasów. - Smakowało? - zapytał jakiś czas potem tata. - Och, ty moja leniwa kluseczko... - mama przeciągnęła się rozkosznie. - Było wyborne! A teraz my wracamy do łóżek, wy zaś... Buba zachichotała. * * * Kuba i tata w milczeniu szorowali kuchnię. - No to już wiemy - westchnął Kuba - dlaczego te kluski nazywają się leniwe. Tata wzruszył ramionami, ale nic nie powiedział. - W przyszłym roku także obchodzimy Dzień Kobiet? - zapytał Kuba. - Nie ma mowy! - wyrwało się tacie. - Kobietą jest się przez cały rok, a nie tylko ósmego marca! - Przecież możemy zaparzyć im kawę... - uspokoił go Kuba. Tata zamyślił się. - No, racja... - powiedział po chwili. - Kawę, proszę bardzo... Ale na leniwe kluski nie mają co liczyć! Leniwe kluseczki można zrobić nie tylko w Dniu Kobiet. I naprawdę nie trzeba przy tym demolować kuchni - my, autorzy tej książki, dajemy na to słowo. No chyba, że ktoś lubi... „Kluseczki dla leniwych” Składniki: 1 kubek mąki pszennej 1 jajko twarożek waniliowy (150 GRAM - w sklepie bez problemu można znaleźć opakowanie tej wielkości) szczypta soli Mąkę należy zagnieść z jajkiem i twarożkiem - robimy z nich ciasto. Gdy ciasto jest już wyrobione, formujemy z niego wałek (na blacie, od czasu do czasu podsypując go mąką), a potem kroimy wałek na małe, mniej więcej 3-centymetrowe kawałeczki. W dużym garnku gotujemy wodę. Dodajemy do niej troszeczkę soli (troszeczkę to znaczy troszeczkę, a nie pół kilograma). Gdy woda zacznie już wrzeć, wrzucamy do niej kluseczki - i gotujemy je przez 5 minut. Kluseczki wyławiamy (oczywiście nie ręką) i podajemy z masełkiem, z jogurtem, z rodzynkami i z cynamonem. Potem kuchnię sprzątamy, ewentualnie szukamy miejsca, w którym moglibyśmy się ukryć przed mamą. Ostatki A-a-aa, kotki dwa!... Czasami zabawa zupełnie niespodziewanie przeradza się w wojnę - Kuba i Buba doskonale o tym wiedzą. Ich rodzice też. - Mamo, tato! - krzyknął Kuba. - Buba mnie bije! - Bo bawimy się w bokserów! - wyjaśniła rodzicom zasapana Buba. Mama i tata zabronili bliźniakom bawić się w bokserów, kazali im podać sobie ręce na zgodę - i wrócili do dużego pokoju. Spokój nie trwał długo. - Mamo, tato! - krzyknął Kuba. - Buba mnie kopie! - Bo bawimy się w piłkę nożną! - wyjaśniła rodzicom zasapana Buba. Mama i tata zabronili Bubie traktować Kubę jak piłkę nożną, kazali im się pogodzić i wrócili do dużego pokoju. Zgodnie z przewidywaniami już kilka chwil później w pokoju bliźniaków rozległ się wrzask. - Mama, tato! - krzyczał Kuba. - Buba się... - Dość! - Tata aż tupnął nogą. - Nie chcę wiedzieć co, ani nie chcę wiedzieć kto! Czy wy naprawdę nie umiecie się ze sobą bawić?! - Właśnie! - poparła go mama. - Dawniej, gdy byliście młodsi, potrafiliście całymi dniami bawić się w teatr albo w zwierzątka... Na przykład w kotki, pamiętacie? Dlaczego dzisiaj przychodzą wam do głowy same niemądre pomysły? Skruszone bliźniaki przyznały, że nie wiedzą, dlaczego tak się dzieje. Ale pomysł ze zwierzątkami przypadł im do gustu. Kwadrans później siedzących w dużym pokoju rodziców poderwał na nogi wrzask Kuby. - Mamo, tato! - wył Kuba. - Buba się drapie! - Bawimy się w kotki - wyjaśniła rodzicom zasapana Buba. - Tyle że drapieżne! - To ja się teraz zabawię w tresera! - zasapał poirytowany tata. - A ja w jego asystentkę! - zasapała mama. Buba i Kuba spojrzeli na nich z zachwytem. Ale będzie zabawa!... Uwaga, to będzie tak prosty przepis, że aż nam, autorom, głupio. Bardzo przepraszamy, to się już więcej nie powtórzy. Mamy jednak nadzieję, że Kuba i Buba, przygotowując „Smaczną mannę” nie pokłócą się - bo nie ma o co. „Smaczna manna” Składniki: pół litra mleka pół kubka kaszy manny (lub trochę więcej, jeżeli chcecie, aby kasza była gęstsza) 1 łyżka masła garść rodzynek (uwaga łakomczuchy wybierają osobę o największej garści!) Kaszę zagotuj wraz mlekiem i dodaj do niej rodzynki. Wstyd przyznać, ale to już wszystko. Przedwiośnie Prezent Kuba i Buba nie mogli doczekać się powrotu cioci Miś. Po pierwsze bardzo ją lubili, po drugie byli ciekawi, czy przywiezie z Australii kangura, a po trzecie (i nie ukrywajmy, najważniejsze) liczyli na jakieś prezenty. - Przylatuję w piątek - krzyczała do słuchawki ciocia Miś. - Wszystko już mam!... - Wszystko?... - wyrwało się stojącym przy telefonie bliźniakom. - Ciii... - syknął tata. - Czy dobrze słyszałam?... - wykrzyknęła słuchawka. - Są tam Kuba i Buba?... Tata spojrzał na swoje drogie dzieci wzrokiem, który miał wyrażać: „Nawet nie ważcie się wspominać o prezentach!” - Tak, stoją tuż obok... - mruknął. - Bardzo się... stęsknili. - O, jakie to milutkie!... - rozczuliła się ciocia Miś. - Powiedz, że mam dla nich coś specjalnego!... - Huuuraaaa! - ryknęły bliźniaki. I nie dało się ich uspokoić aż do piątkowego wieczoru. Ciocia Miś nie przywiozła, niestety, kangura - ale Kuba i Buba byli tym zmartwieni tylko przez chwilę. Po pierwsze widok roześmianej, opalonej cioci naprawdę ich ucieszył, a po drugie... no właśnie, w której z walizek kryło się TO COŚ?! Ku zdumieniu bliźniaków, ciocia Miś nie sięgnęła ani do największej walizki, ani do tej mniejszej, ani nawet do tej zupełnie malutkiej, tylko... do tylnej kieszeni dżinsów. - A tu mam coś dla was - powiedziała tajemniczym głosem i pomachała przed oczami Kuby i Buby jakąś zasmarowaną karteczką. - Coś ekstra! - Dzię... - zaczął Kuba. - ...ku... - wspomogła go Buba. - ...jemy! - dokończyli za nich rodzice. - A co to jest? Ciocia Miś uśmiechnęła się promiennie i popatrzyła na osłupiałe bliźniaki. - Przepis na prawdziwe cytrynowe ciasto! - krzyknęła. - Najlepsze jakie w życiu jadłam! Cieszycie się?! - Nie widać?... - wystękał Kuba. - Jeszcze jak... - wymamrotała Buba. I dopiero teraz zaczęli odczuwać brak kangura. „Ciasto cioci Miś” Składniki: 6 żółtek 1 puszka skondensowanego słodzonego mleka 1/2 szklanki soku z cytryny 1 paczka biszkoptów 3 łyżki masła Biszkopty włóż do foliowej torebki i zachowuj się, jakbyś zwariował - ugniataj je tak długo, aż z ciastek zrobią się okruszki. Okruszki wysyp na dno żaroodpornego naczynia. Potem oblej je stopionym masłem, wymieszaj - i zapiekaj przez 5 minut w temperaturze 180 stopni. Do miksera wlej żółtka, mleko (wąską stróżką, co chwila wszystko ze sobą miksując) i, na koniec, sok cytrynowy. Powstanie maziaja, ale to dobrze - wylej ją na zapieczone ciastka i szybko wstaw do piekarnika! Jeżeli właśnie wszystko Ci się wylało, no to... masz pecha. Jeżeli się nie wylało, piecz ciasto przez 25-30 minut. Po wystudzeniu ciasta, włóż je do lodówki. Tak, tak, wiemy, że trudno wytrzymać, gdy w lodówce stoi tak pyszne ciasto, dlatego wyjmij je, pokrój, zjedz - i zabierz się za robienie kolejnego ciasta. Urodziny Kuby i Buby Mamo, ona się gryzie! Po ostatniej awanturze Kuba i Buba byli dziwnie jednomyślni. Mama zaczęła się tym nawet niepokoić, ale tata uspokoił ją, że to z pewnością cisza przed burzą - w końcu niedługo są urodziny bliźniaków i na pewno bez konfliktu się nie obejdzie. No cóż, miał rację... - Mamo, tato! - wrzasnął Kuba. - Buba się gryzie! - Jak „się” gryzie, to ciebie nie boli - powiedział odruchowo tata. Ale mama spojrzała na niego karcąco. - Buba, chodź tu! - powiedziała ze srogą miną. - Dlaczego gryziesz brata?! - To przez panią Cecylię, koleżankę babci Joasi - poskarżyła się Buba. Mamę i tatę na chwilę zamurowało. - Jak to? - zapytał wreszcie tata. - Chcesz powiedzieć, że pani Cecylia kazała ci gryźć Kubę? - Nie, nie... - zaprzeczyła z niewinną minką Buba. - Ale pani Cecylia rozbudziła we mnie ciekawość naukowca. Tym razem zamurowało nawet Kubę. - Możesz to wyjaśnić? - wykrztusiła mama. - Babcia Joasia powiedziała pani Cecylii o naszych urodzinach - zaczęła tłumaczyć Buba. - I pani Cecylia postanowiła dać nam prezenty. Ja dostałam zrobiony przez nią szalik, a Kuba czapkę... - To bardzo miło z jej strony... - wymamrotał tata. Mama uciszyła go wzrokiem. - No i o mnie - kontynuowała Buba - pani Cecylia powiedziała, że wyglądam w jej szaliku uroczo, a o Kubie powiedziała, że w jej czapce jest jak słodki cukiereczek. Mama i tata wymienili się spojrzeniami. - I ty oczywiście musiałaś sprawdzić, jaki to cukiereczek... - westchnęła mama. - Oczywiście... - potwierdziła Buba. - Wiesz co? - warknął Kuba. - Wyglądasz teraz słodko! - Ratunku! - krzyknęła Buba. I gdyby nie rodzice, doszłoby do poważnej bójki na pięści, kolana i na siekacze. „Tort urodzinowy” Składniki: 2 paczki okrągłych biszkoptów sok z połówki cytryny 1 kubek przegotowane, wody półlitrowe opakowanie śmietany 36-procentowej (spokojnie, bez trudu znajdziesz taką śmietanę w sklepie) 1 łyżka cukru 2 półlitrowe słoiki musu jabłkowego (jak zrobić mus, dowiesz się później) Ułóż biszkopciki na okrągłym talerzu i skrop wodą z cytryną. Skrop - czyli zrób to delikatnie; śmigus-dyngus już się skończył! Tak powstała pierwsza warstwa tortu. Teraz druga warstwa - mus. Rozsmaruj go w miarę dokładnie. Trzecia warstwa - znowu biszkopty; przykryj nimi mus. Skrop biszkopty i... i tak dalej, aż do znudzenia. A raczej, aż do skończenia biszkoptów lub musu z jabłek. Ostatnia warstwa powinna być warstwą biszkoptową. Uwaga, pomysł, aby zrobić tortowy wieżowiec, nie jest zbyt dobry - bo w jaki sposób włożycie go do lodówki? Ubij śmietanę z cukrem - i polej nią wierzch tortu. Teraz wystarczy udekorować tort ulubionymi owocami - i można zajadać! Wiosna Sąsiad Kuba i Buba to kochane dzieciaki - choć nie każdy chciałby być ich sąsiadem. Kto nie wierzy, niech zapyta o zdanie pana Chmurnickiego. Sypialnia pana Chmurnickiego znajduje się dokładnie pod pokojem Kuby i Buby - co w pewnej mierze wyjaśnia, skąd kłopoty pana Chmurnickiego z zasypianiem. Ale już z budzeniem się pan Chmurnicki nie ma żadnych kłopotów (także dzięki naszym sympatycznym bliźniakom), więc Kuba i Buba nie rozumieją, dlaczego pan Chmurnicki ciągle ma do nich jakieś pretensje - zdaniem naszych miłych bohaterów rachunki są wyrównane. Oczywiście do konfliktów, związanych ze zbyt głośnym zachowywaniem się bliźniaków rano i wieczorem, dochodzą jeszcze konflikty, związane ze zbyt głośnym zachowywaniem się bliźniaków w ciągu dnia i nocy. Głośne zachowywanie się Kuby i Buby w ciągu dnia tłumaczy fakt, że ich ulubioną rozrywką są sprzeczki. Głośne zachowywanie się Kuby i Buby w ciągu nocy tłumaczy fakt, że ich ulubionym snem jest ten o karczemnej awanturze. Ale zdaniem pana Chmurnickiego nic nie tłumaczy zachowania Kuby i Buby nic a nic! - Spotkałam pana Chmurnickiego... - powiedziała zaczerwieniona mama, wchodząc do domu. - Zgadnijcie, co mi powiedział?... - Dzień dobry?... - strzeliła Buba. - Nie! - warknęła mama.- Powiedział, że to, co wyprawialiście podczas swoich urodzin, to skandal! Kuba chciał to jakoś dowcipnie skomentować, ale zerknąwszy na mamę, doszedł do wniosku, że nie czas na żarty. - Powinniście go przeprosić - powiedziała mama. - Mówiłam wam, że rzucanie tortem przez okno, to już przesada! * * * Kilka godzin później: - Ratunku!... - rozległ się krzyk pana Chmurnickiego. - Niech ktoś wezwie pogotowie!... Mama, tata oraz bliźniaki wyskoczyli z mieszkania. Piętro niżej, przy leżącym panu Chmurnickim, stało już kilku sąsiadów; zastanawiali się, co to jest, to coś na bucie pana Chmurnickiego. - Wezwijcie też policję!... - wystękał pan Chmumicki. - To był zamach! - A nie mówiłem? - szepnął Kuba. - Ciasto na przeprosiny należy wręczać osobiście, a nie stawiać je pod drzwiami... - To moja wina, że było takie śliskie?! - zdenerwowała się Buba. - Sernik po prostu nie nadaje się na przeprosiny. Lepsza by była zwykła makowa baba! „Niezła babka” Składniki: 1 paczka masła 1 kubek cukru 5 jajek 2 łyżki mąki ziemniaczanej 2 kubki mąki pszennej 1 łyżeczka proszku do pieczenia buteleczka zapachu waniliowego (2,5 grama) margaryna do wysmarowania formy kasza manna (lub bułka tarta) do wysypania formy cukier puder do posypania upieczonej babki Przygotuj formę - wysmaruj ją dokładnie margaryną, a potem posyp cieniutką warstwą kaszy manny. Przesiej obie mąki wraz proszkiem do pieczenia przez sito - prosto do garnka. Masło utrzyj z cukrem, dodaj po 1 całym jajku, dodaj też zapach (waniliowy, a nie swój...) - i wymieszaj wszystko wraz z mąką. Ciasto włóż do formy. Piecz je około 50 minut w temperaturze 180 stopni. Wyłącz piekarnik, zostaw babkę w spokoju, a po 10 minutach otwórz piekarnik - i podziwiaj do woli. Gdy już wystygnie, wyłóż ją na duży talerz. I to wszystko Wielkanoc Mazurki niezgody - Właściwie mazurki są już gotowe - powiedziała babcia Joasia, stawiając przed bliźniakami pachnące, oblane czekoladą ciasta. - Teraz trzeba je tylko ozdobić. Tu macie rodzynki, migdały, orzechy, kandyzowaną pomarańczową skórkę, tam jest słodka posypka... Do roboty! Póki czekolada nie ostygnie! - Ale jak mamy je ozdobić? - zapytał Kuba. - Jak chcecie - wzruszyła ramionami babcia. - Byleby ładnie! Kwadrans później musiała przyznać, że zdawanie się na gust bliźniaków było błędem. - To jest, twoim zdaniem, ładne?! - krzyczała Buba, patrząc na mazurek Kuby. - Co to ma niby przedstawiać?! - Jak to: co?! - zdenerwował się Kuba. - Przecież to jestem ja, nie widzisz?! - I myślisz, że ktoś będzie miał apetyt na mazurek z twoją podobizną?! - wykrzywiła się Buba. - Owszem! - wrzasnął Kuba. - Ja będę miał! Babcia Joasia zagryzła wargi, klasnęła w dłonie... - i w jednej chwili w kuchni zaległa cisza. - Musicie tak hałasować? - zapytała. - Bo Kuba nie słucha, co się do niego mówi! - prychnęła Buba. - Miał zrobić coś ładnego, a zrobił sam siebie! - To pochwal się, co jest na twoim mazurku! - ryknął Kuba. - Proszę bardzo - Buba wzruszyła ramionami. - Na moim mazurku jestem ja! Ale chyba widać różnicę między mną, a Kubą, prawda? Babcia spojrzała w milczeniu na mazurki. Zgodnie z przewidywaniami - były identyczne. „Mazurek Kuby i Buby” Składniki: ciasto: 2 kubki mąki pszennej 3 ugotowane żółtka (czyli najpierw trzeba ugotować jajka, potem je obrać, zjeść białka, a żółtka zostawić w spokoju) 1 i 1/4 kostki masła 1 łyżka śmietany trochę więcej niż pół kubka cukru dekoracja: 1 tabliczka białej czekolady 1 tabliczka mlecznej czekolady pół szklanki mleka bakalie i kandyzowana skórka pomarańczowa Robimy ciasto! Wszystko posiekaj - wszystko, poza palcami - i włóż na godzinę do lodówki. Przygotuj blachy. Z kartonu wytnij szablony do mazurków - mogą. być takie, jak w naszej książce, ale na pewno umiesz zrobić ładniejsze. Pamiętaj, masz na to całą godzinę... Rozwałkuj ciasto na kilka cienkich placków. Przenieś placki na blachę. Teraz przydadzą się kartonowe szablony; przyłóż je do placków - i wycinaj. Okrawków nie wyrzucaj - zrobisz z nich cieniutkie wałeczki, które ułożysz na brzegach ciasta. Możesz te wałeczki nawet szczypać - powstanie całkiem ładny wzór. Ale co do gryzienia, drapania i kopania, to nie - nie jest to dobry pomysł. Ciasto piecz w piekarniku aż do zrumienienia - około 25 minut. Wyłącz piekarnik i poczekaj, aż ciasto ostygnie. Delikatnie ułóż każde z mazurkowych ciast na desce (takiej do krojenia - nie musisz niszczyć boazerii). Białą czekoladę włóż do małego rondelka i, po dodaniu niewielkiej ilości mleka, roztop. Teraz wylej czekoladę na upieczone mazurkowe ciasto. Szybciutko, póki czekolada nie zastygnie, ułóż na wierzchu dekorację z bakalii i kandyzowanej skórki pomarańczowej. Drugi mazurek możesz oblać czekoladą mleczną. Nadal wiosna Zielona szkoła Zielona szkoła to, zdaniem Kuby i Buby, znakomity pomysł; rodzice mogą odpocząć od dzieci, dzieci od rodziców - a ile jest potem wspominania!... - Tu jest super! - krzyczały bliźniaki do słuchawki telefonu. - Prawdziwa zielona szkoła! Codziennie robimy sobie zieloną noc! A górale mówią o naszej pani, że jeśli chodzi o wychowywanie dzieci, to jest zupełnie zielona!... Mama spojrzała na tatę z niepokojem. Po drugiej stronie telefonicznej linii bliźniaki rozpoczęły bitwę o słuchawkę; najwyraźniej Kuba przegrał, bo w telefonie było teraz słychać jedynie głos Buby. - Wczoraj zjeżdżaliśmy z góry! - wrzeszczała Buba. - Ja wygrałam! - To tam jest jeszcze śnieg? - zdziwił się tata. - No coś ty?! - roześmiała się Buba. - Zjeżdżaliśmy po trawie! A właśnie - zapytaj mamę, czym usunąć zielone ślady z ubrania! Mama jęknęła. Do słuchawki dorwał się Kuba. - A ja dzisiaj wygrałem konkurs na jedzenie zieleniny! - krzyknął z dumą. - No, brawo - pochwalił go tata. - Nareszcie zacząłeś jeść warzywa. - Nie warzywa, tylko paprotkę! - sprostował Kuba. - Zjadłem prawie całą! Bubie też szło nieźle, ale chyba jest uczulona na środki owadobójcze! Mama jęknęła jeszcze głośniej. Do słuchawki dorwała się Buba. - Nie na środki owadobójcze, tylko na pleśń! - krzyknęła. - Zjadłam bułkę, którą mama zrobiła mi na drogę - i to chyba po niej! - Przecież zrobiłam ją tydzień temu! - wyjęczała mama. - Tak jest! - potwierdziła Buba. - Z jednej strony była trochę zielona. W tym momencie do słuchawki dorwał się Kuba. - A Buba jest teraz zielona z każdej strony! - zarechotał. - Pan doktor to aż się za głowę złapał! - Przepraszam, musimy kończyć - wykrztusił tata. - Ale jak ocucę mamę, to jeszcze do was zadzwonimy... „Pycha bułeczki” Składniki: 4 bułki kajzerki 15 dag białego sera 2 łyżki miodu 1 łyżka śmietany garść rodzynek Biały ser zagnieć z miodem w miseczce, Jeśli ser jest bardzo suchy, dodaj do niego śmietany. Wymieszaj ser z rodzynkami. W każdej z bułek zrób palcem dziurę - najlepiej z boku (jeżeli Twój palec nie był zbyt czysty, to współczujemy). Wydłub ze środka miąższ. Miąższ możesz zjeść sam lub na spółę z zaprzyjaźnionym gołębiem, a wydrążoną bułkę wypełnij serem z rodzynkami. Koniec. Dzień Matki Smacznego! Kuba i Buba starają się okazywać uczucia swojej mamie zawsze, a nie tylko w Dniu Mamy - choć, oczywiście, dwudziestego szóstego maja robią to w sposób szczególny. I to od samego rana. - Teraz! - szepnął Kuba, wyglądając z pokoju. - Mama poszła do łazienki! Po cichutku, na paluszkach pognali do kuchni. Przygotowanie dla mamy śniadania nie trwało długo - po pierwsze mama zawsze na śniadanie je musli (a, jak wiadomo, żeby przygotować musli, wystarczy wsypać do miseczki co się da, a potem zalać to coś mlekiem bądź jogurtem), a po drugie, nim mama zniknęła za drzwiami łazienki, zdążyła już co nieco zrobić - zadaniem Kuby i Buby było więc dokończenie jej dzieła. Uwinęli się raz-dwa, dosypując do miseczki jeszcze trochę swoich ulubionych płatków i kandyzowanych owoców, a potem przybrali aniołkowate wyrazy twarzy i zastygli w oczekiwaniu na powrót mamy. Długo czekać nie musieli. - A co wy tu robicie tak wcześnie? - zapytała mama, odruchowo poprawiając szlafrok. - Niespodzianka! - krzyknęły bliźniaki. - Z okazji Dnia Mamy postanowiliśmy cię we wszystkim wyręczać! Mama spojrzała osłupiałym wzrokiem na podtykaną jej pod nos miseczkę. - Smacznego! - zachęciła ją Buba. - Co to jest? - wykrztusiła mama. - Jak to: co? - zdziwił się Kuba. - Musli. - Trochę przez nas udoskonalone - dodała Buba. - Chcieliśmy zrobić ci śniadanie do łóżka, ale wstałaś tak wcze... - A gdzie jest moja maseczka na twarz?! - przerwała jej mama. Zapadła cisza. - Właściwie... - bąknął po chwili Kuba - tego jest tak dużo, że trochę możesz zjeść... - A resztą się wysmaruj... - dokończyła Buba. - Wszystkiego najlepszego, mamusiu... „Musli z motylkiem” Składniki: płatki owsiane górskie 1 kubeczek ulubionego jogurtu mamy 1 banan 1 suszona śliwka 1 jabłko garść płatków kukurydzianych odrobinę ziaren słonecznika i dyni trochę orzechów włoskich Twoje ulubione kulki czekoladowe Do miseczki wsyp po kolei, warstwa po warstwie: 2 łyżki płatków owsianych, pół banana pokrojonego w plasterki, łyżkę nasion słonecznika, łyżkę nasion dyni, 3 łyżki płatków kukurydzianych, drugą połówkę pokrojonego w plasterki banana, kilka orzechów włoskich (bez łupinek, rzecz jasna, chyba że chcesz pozbawić mamę zębów), 2 łyżki kulek czekoladowych. Zalej to wszystko jogurtem. Na wierzchu ułóż suszoną śliwkę, a po obu jej bokach wbij ukośnie dwa cienkie plasterki jabłka - oto i motyl! Dzień Dziecka Słodkości Kuba i Buba niechętnie przyznają, że są jeszcze dziećmi - ale w Dniu Dziecka oczekują prezentów i specjalnego traktowania. Tak było i tym razem. - Siadajcie - powiedziała mama, stawiając przed bliźniakami talerze. - Dzisiaj będzie śniadanie na słodko. - Hurrraaa! - wrzasnęli Kuba i Buba. I zaraz zaczęli pałaszować czekoladowe kulki z mlekiem. Drugie śniadanie także nie zawiodło naszego sympatycznego rodzeństwa. Było dokładnie takie, jakie powinno być drugie śniadanie w Dniu Dziecka - na słodko. - Hurraaa! - krzyknęli Kuba i Buba. I zaraz zaczęli pałaszować pączki, kremówki i jagodzianki. Obiad również był w stanie sprostać oczekiwaniom każdego łasucha. Zupa owocowa, makaron z truskawkami, a na deser - lody waniliowe. Innymi słowy, był to obiad na słodko. - Hura... - powiedzieli Kuba i Buba, siadając do stołu. Popatrzyli na siebie, westchnęli, sięgnęli po sztućce - i zabrali się do jedzenia. Tyle że tak jakoś... bez apetytu. - Podwieczorek!... - krzyknęła już dwie godziny później mama. - Sernik, makowiec i owocowa strucla! Chodźcie! - Huraaa... - jęknęli Kuba i Buba. Ich najgorsze obawy potwierdziły się wieczorem. - Kuba, Buba! - usłyszeli glos mamy. - Zapraszam na kolację! - Co to będzie? - zapytał Kuba, ostrożnie zaglądając do kuchni. - Słodka niespodzianka! - Litości!... - wykrztusiła Buba. - Jest mi niedobrze! Mama popatrzyła na bliźniaki ze zdumieniem. - Jak to? - powiedziała. - Zawsze powtarzacie, że chcielibyście odżywiać się samymi słodyczami. Pomyślałam, że dlaczego nie, w końcu jest Dzień Dziecka... - Błagam... - przerwał jej Kuba. - Daj mi chociaż marchewkę!... - Może być nieobrana - poparła go Buba. - Nie ma mowy - pokręciła głową mama, - Na kolację będzie sorbet! Wiecie, co to jest? Bliźniakom zrobiło się jeszcze bardziej niedobrze. - To chociaż pora... - pisnął rozpaczliwie Kuba. - Albo rzodkieweczkę... - zaskomlała Buba. Mama była jednak nieugięta. Bądź co bądź, me zawsze jest Dzień Dziecka - i nie zawsze można spełnić najskrytsze marzenia swych milusińskich... „Sorbet w paski” Składniki. 1 banan 4 owoce kiwi 1 puszka brzoskwiń 1/2 kilograma truskawek 1 cytryna Wyłóż formę do pieczenia keksu folią spożywczą. Zgnieć banana (oczywiście bez skórki), dodaj do niego sok z połówki cytryny, wymieszaj wszystko razem, przełóż do foremki - i schowaj na pół godziny do zamrażalnika. Umyj truskawki i zmiksuj je. Gdy minie pół godziny, wlej truskawkową maziaję do formy z zamrożonym bananem - znowu wstaw wszystko do zamrażalnika. Pół godziny później na truskawkowej masie rozsmaruj 4 zmiksowane wcześniej brzoskwinie - i myk, do zamrażalnika! Obierz kiwi, zmiksuj je, dodaj sok z drugiej połówki cytryny - i co teraz?... Tak jest, do formy, a formę do zamrażalnika. Jeszcze tylko pół godziny i... wyjmij formę z lodówki. Chwyć paluszkami za folię i wyłóż na półmisek. Po minucie wszystko będzie zjedzone! Dzień ojca Uczulenie na cwaniactwo Kuba i Buba kręcili się wokół taty z mocno niewyraźnymi minami. Tata początkowo udawał, że ich nie zauważa, wreszcie jednak nie wytrzymał, westchnął i odłożył gazetę. - No, o co chodzi? - zapytał, spoglądając na zakłopotane bliźniaki. - Tato... - zaczął Kuba. - Co to jest skaza białkowa? - Skaza białkowa? Co was napadło?... - Nie słyszałeś? - zdziwiła się Buba. - U Jaśka, synka wujka Edwarda i cioci Ani, wykryto skazę białkową. - Aaa... - tata dopiero teraz zrozumiał. - No tak, ale to nie jest jakoś superpoważna choroba. Po prostu Jasiek będzie na diecie - nie może jeść żadnych produktów mlecznych. Kiedyś z tego wyrośnie... Kuba i Buba spojrzeli na siebie z niepokojem. - Czyli nie może jeść zupy mlecznej? - zapytała Buba. - Ani sera, jogurtów czy nawet czekolady - dopowiedział tata. - Wszystkiego, w czym jest choć trochę mleka. Kuba i Buba wyglądali na coraz bardziej zaniepokojonych. - A tym można się zarazić? - spytał Kuba. - No skąd, dajcie spokój!... - roześmiał się tata. - Na pewno? - nie dawały za wygraną bliźniaki. - Na pewno. Zapadło milczenie. - To dlaczego ja nie mogę od rana jeść czekolady? - jęknęła Buba. - Ani ja - jęknął Kuba. - Jak to? - zdziwił się tata. - No, tak to - Bliźniaki były załamane. - Wystarczy, że spojrzymy na czekoladę i już nas odrzuca! Tata popatrzył na Bubę, popatrzył na Kubę, a potem... parsknął śmiechem. - Nie możecie, bo się przejedliście i dlatego was odrzuca - wyjaśnił. - A Jasiek, choćby i chciał, to nie może, bo jest to dla niego niezdrowe. „Nie mogę” w ustach dwóch różnych osób nie zawsze oznacza to samo. - Czyli to wkrótce minie? - odetchnęła z ulgą Buba. - I gdy nas będziesz częstował czekoladkami, to już będziemy mogli? - ucieszył się Kuba. Tym razem to tata zrobił zaniepokojoną minę. - Dlaczego mam was częstować czekoladkami? - Bo przecież dzisiaj jest Dzień Ojca - przypomniał Kuba. - Nie urządzasz przyjęcia? - To ja mam urządzać przyjęcie?! - krzyknął z goryczą tata. - A od czego są dzieci?! Buba wzruszyła ramionami. - Proszę bardzo - powiedziała. - Możemy i my je urządzić. Ale musisz nam pożyczyć pieniądze na czekoladki. - Nie chcę czekoladek - zasapał rozgoryczony tata. - Wolę coś dietetycznego. - Przecież ty nie masz skazy białkowej? - zdziwił się Kuba. - Ale mam skazę cwaniaczkową - warknął tata. - Jestem uczulony na wszelkie cwaniactwo. I odgrodził się od bliźniaków gazetą... Dzieci ze skazą białkową lubią słodycze tak samo, jak wszyscy - ale, niestety, nie mogą jeść tego, na co tylko przyjdzie im ochota. Dlatego, żeby nie czuły się bardzo poszkodowane, przygotowaliśmy tym razem aż dwa przepisy. Oto one! „Cwane kokosanki” Składniki: 2 białka 2/3 kubka cukru 4 łyżki mąki ziemniaczanej 200 g wiórków kokosowych (w sklepie możesz kupić opakowania tej właśnie wielkości) Ubij białka, dodaj do nich cukier, mąkę i wiórki kokosowe - wszystko dokładnie wymieszaj. Teraz uformuj kokosanki i przenieś je na wyłożoną papierem do pieczenia blachę. Piecz kokosanki przez pół godziny w temperaturze150 stopni. „Orzechowy cwaniak” Składniki: 4 jaja 1 szklanka cukru 1 kubek zmielonych orzechów włoskich 1 szklanka mąki pszennej 1 szklanka oleju słonecznikowego 2 łyżeczki proszku do pieczenia szczypta soli garść rodzynek Ubij jajka, dodaj do nich cukier, wymieszaj wszystko (najlepiej mikserem). Teraz możesz dodać pozostałe składniki i wszystko razem wymieszać. Wylej ciasto na wyłożoną papierem blachę. Piecz je przez godzinę w temperaturze 180 stopni. Otwórz piekarnik i poczekaj, aż ciasto wystygnie. No, dobrze, ciasto powinno się już znaleźć na półmisku. Posyp je cukrem pudrem - i jedz na zdrowie! Koniec roku szkolnego Szczęściarze Nie wiadomo, kto bardziej ucieszył się z końca roku szkolnego: Kuba i Buba czy może raczej ich rodzice?... - Wy to macie szczęście... - powiedziała Buba, patrząc z uznaniem na mamę i tatę. - Dwa miesiące laby!... - Słucham, słucham?! - zdumiał się tata. Mama wyglądała na równie zaskoczoną. - No tak, Buba ma rację - poparł siostrę Kuba. - Wreszcie sobie odpoczniecie. Rodzice patrzyli na odświętnie ubrane bliźniaki niewiele rozumiejącym wzrokiem. - Być może się mylę... - powiedział w końcu tata - ale to chyba wam zaczęły się właśnie wakacje, a nie nam, prawda? - Tak i nie - Buba uśmiechnęła się słodko. - Wprawdzie to nasze wakacje, ale tak naprawdę przydadzą się one przede wszystkim wam. - Możesz wyrażać się jaśniej? - poprosiła mama. - Oj, myślałam, że to jasne... - westchnęła teatralnie Buba. - Macie dwa miesiące, żeby odpocząć od naszego pana dyrektora... - I od pani wychowawczyni - wtrącił Kuba. - I od naszych dzienniczków... - I od wywiadówek... - I od niespodziewanych telefonów ze szkoły... - Właśnie! - Kuba uśmiechnął się promiennie. - Przez całe lato nie będziecie musieli udawać, że nie ma was w domu! - Czy to nie cudowne?! - entuzjazmowała się Buba. Rodzicie przyznali, że owszem, cudowne. - No, a przede wszystkim - powiedziała nagle Buba - aż przez osiem tygodni nie będziecie musieli martwić się naszymi ocenami! Zaległa cisza. - Ano właśnie... - mruknął tata. - Pokażcie świadectwa! - Wszystko zepsułeś! - krzyknęła rozżalona Buba. - A tak było miło... - Kuba spojrzał z wyrzutem na tatę. A potem bliźniaki podały rodzicom świadectwa i, urażone, ruszyły do swego pokoju. „Zima latem” Składniki: 1 kubek jogurtu naturalnego 330 ml 1 łyżka miodu (jasnego) 1/3 kilogramowej paczki lodów waniliowych 30 dag truskawek lub jagód (zostaw kilka owoców do dekoracji). Wszystkie produkty wrzuć do miksera, zmiksuj i szybko wlej do szklanek. Udekoruj pozostałymi owocami. Wiwat wakacje! Wakacje Jak mus, to mus Nikt nie lubi być zmuszany do robienia czegoś, na co nie ma ochoty, prawda? Zresztą, nawet jeśli mamy na coś ochotę, to także nie lubimy, gdy ktoś nas zmusza do robienia tego czegoś. Kuba i Buba, owszem, uwielbiają się kłócić, ale gdyby rodzice zmuszali ich do kłótni, najpewniej nasi sympatyczni bohaterowie żyliby w zgodzie i harmonii. A tak, wiadomo... - Kuba, Buba! - krzyknęła mama. - Chodźcie, będziemy robili mus z jabłek! - O nie... - jęknęła Buba. - O nie... - jęknął Kuba. - Idźcie, idźcie... - mruknął tata, nie odrywając oczu od gazety. - Trzeba pomóc mamie... W tym momencie stanęła nad nim mama. - Ty też chodź! - powiedziała. - Będziesz przecierał jabłka przez sito! - Po co?... - jęknął tata. - Żeby zrobić mus! - Muszę?... - Musisz! - krzyknęła mama wraz z bliźniakami. - No, trudno... - westchnął tata odkładając gazetę. - Jak mus, to mus. „Mus jabłkowy” Składniki: 2 kg jabłek papierówek 1/2 kubka cukru oraz garnek (duży) słoiki szmatki mama do pomocy Jabłka - umyj! Odetnij ogonki i wydrąż szypułki, przetnij jabłka na pół i pożegnaj robaczki. Jabłka (wraz z gniazdami) wrzuć do garnka. Ach, jeszcze jedno - obrałeś jabłka? Jeśli tak, to źle; przyklej teraz obierki albo... albo... - wymyśl coś, skoro byłeś taki mądry! Zalej jabłka wodą (ale nie przesadzaj z jej ilością, wystarczy tylko tyle, by zakryła dno - przecież nie gotujesz kompotu), przykryj pokrywką i gotuj przez 20 minut na średnim ogniu. Gdy jabłka przestygną, przetrzyj je przez sito - i ciach do słoików! Słoiki trzeba starannie zakręcić. Sprawdź, czy nie rozmazałeś musu na krawędziach słoików - jeśli tak, oczyść je. Owiń słoiki jakimiś szmatkami, włóż do wielkiego gara wypełnionego wodą - i gotuj (najpierw na dużym ogniu, a potem, gdy woda już się zagotuje, przez 15 minut na średnim) Gotowe! Lato na działce Makaron z piaskiem Wakacje mają wiele plusów. Ale mają też minusy - jednym z nich jest to, że Kuba i Buba po kąpieli w jeziorze robią się potwornie głodni. - Co dzisiaj będzie na obiad? - jęczała Buba. - Właśnie, co? - jęczał Kuba. - To, co przygotujecie! - warknęła buntowniczo mama. Bliźniaki spojrzały na siebie z niepokojem. Czyżby mama zamierzała opalać się aż do zachodu słońca?! - A z czego mamy to coś przygotować? - zapytała Buba. - Właśnie, z czego? - zapytał Kuba. - Z tego, co jest! - powiedziała mama, nie otwierając oczu. - A jest, zdaje się, makaron, cukier i truskawki! Niezbyt dużo, ale zawsze. Ugotowanie makaronu okazało się bardzo łatwe, a zrobienie papki z truskawek jeszcze łatwiejsze. Dwadzieścia minut później Kuba i Buba z dumą zaprosili rodziców do stołu. - Smaczne? - zapytała po chwili Buba. - Właśnie, smaczne? - zapytał Kuba. Mama i tata spojrzeli na siebie z zakłopotaniem. - Umyliście garnek? - zapytała mama. - Tak... - A truskawki? - zapytał tata. - Też... Mama i tata znowu dziobnęli makaron; miny mieli jednak niepewne. - No, naprawdę umyłam garnek! - zaperzyła się Buba. - A ja truskawki! - zaperzył się Kuba. - Dobrze, dobrze, przecież nie mówimy, że nie - powiedział tata. - Tylko skąd tu tyle piasku? Zapadło milczenie. - Wiem! - krzyknął nagle Kuba. Klapki! - Co: „klapki”? wykrztusiła mama. - Umyłem truskawki, ale zapomniałem opłukać z piasku klapki - wyjaśnił Kuba. - A papkę z truskawek najłatwiej zrobić, skacząc po nich. Tata zakrztusił się. Mama odłożyła widelec. - Trzeba było po prostu na nich usiąść - wzruszyła ramionami Buba. - Przecież na kąpielówkach też mam piasek! - Kuba popukał się w czoło. No tak, niełatwo zrobić obiad w warunkach polowych... „Makaron na słodko” Przygotuj: makaron muszelki lub rurki (1 paczka) 1/2 kg truskawek 1 jogurt 1 łyżka cukru Ugotuj makaron. Umyj truskawki, wyskub szypułki, a potem nie miej dla nich litości - zrób z nich miazgę! Wymieszaj ją z jogurtem i cukrem. Polej ugotowany makaron - i jedz, jedz, jedz! Lipcowe imieniny Imieniny mamy Z imieninami to jest dziwna sprawa - o swoich się pamięta, a o cudzych nie. Przynajmniej Kuba i Buba tak uważają. - Lepiej sprawdźmy - powiedział Kuba - kiedy dokładnie są imieniny mamy. Bo znowu będzie taka sytuacja, jak w zeszłym roku. - I dwa lata temu - dodała Buba. - I trzy lata temu - przypomniał sobie Kuba. - I cztery lata temu pewnie też... - zmarszczyła brwi Buba. I rok temu, i dwa lata temu, i trzy lata temu, a i wcześniej pewnie też Kuba i Buba dowiadywali się o imieninach mamy zawsze w ten sarn sposób: otóż tata przybierał nagle spłoszony wyraz twarzy, sprawdzał coś gorączkowo w kalendarzu, wymykał się ukradkiem z domu, pędził najpierw do kwiaciarni, potem zaś do sklepu z perfumami - a po powrocie udawał, że wszystko było doskonale zaplanowane. - O, mam tu kalendarz z imionami... - mruknął Kuba, przewracając kartkę za kartką. - To było jakoś tak pod koniec lipca... Czyli niedługo... Jednak, ku jego zdumieniu, nie odnalazł imienin mamy. - Dawaj! - warknęła poirytowana Buba. - Ty byś coś znalazł!... Apolonii, Błażeja, Dagny, Marty, Dominika... - zaczęła mamrotać pod nosem. Ale i ona nie znalazła imienin mamy. - No, dajcie spokój! - roześmiał się tata i odłożył gazetę. - Proszę, przecież tu jest jak wół napisane: „26 lipca, imieniny Grażyny”! - Ano tak!... - Kuba puknął się w czoło. - Grażyna! Mama ma na imię Grażyna!... - A my szukaliśmy „mamy”! - westchnęła z ulgą Buba. Tata zaczął rżeć i kwiczeć, co oznaczało, że znakomicie się bawi. Nagle jednak znieruchomiał i ucichł, jego twarz oblał rumieniec. - Zaraz, zaraz... - stęknął. - Dzisiaj jest?.. - Dwudziesty szósty lipca - podpowiedziały bliźniaki. - Rany boskie! - krzyknął tata i wybiegł z mieszkania. Kuba i Buba spojrzeli na siebie z westchnieniem. - Jak zwykłe - pokiwał głową Kuba. - Wszystkiego dowiadujemy się na końcu. - Na końcu to się dowie mama - pocieszyła go Buba. I poszli narysować laurkę. „Tort bezowy z lodami” Składniki: 6 białek 1 i 1/3 kubka cukru szczypta soli 1-kilogramowe opakowanie Twoich ulubionych lodów 3 banany 1/2 litra śmietany 36-procentowej 2 łyżki cukru waniliowego ulubione owoce Rozgrzej piekarnik do temperatury 100 stopni. Narysuj na papierze do pieczenia dwa okręgi o średnicy 25 centymetrów (jeżeli nie wiesz, co to jest średnica, zapytaj tatę lub mamę - powinni jeszcze pamiętać...). Obróć papier na drugą stronę i ułóż na blasze do pieczenia. Ubij białka - baaardzo dokładnie. Dodaj do nich szczyptę soli, po kilku minutach cukier - i znowu ubijaj. Powinno Ci wyjść SZTYWNE COŚ. Podziel to COŚ na dwie części, ażeby było z czego zrobić dwa placki. Uformuj je na papierze do pieczenia i piecz przez 2,5 godziny w piekarniku rozgrzanym do temperatury 100 stopni; co pół godziny otwieraj piekarnik, aby placki „odetchnęły”. Wyłącz piekarnik i zostaw stygnące w nim bezy do następnego dnia. Tak, tak, do następnego dnia - teraz masz wolne. Pobudka, już jest następny dzień! Umyj i osusz owoce. Pokrój je (banany na końcu). Ubij śmietanę z cukrem waniliowym i schowaj do lodówki. Ułóż bezę na dużym talerzu („brzuszkiem” do dołu), a na niej pokrojone w plasterki banany. Lody pokrój na talarki o szerokości centymetra i ułóż na bananach. Przykryj je drugą bezą. Oblej tort śmietaną, udekoruj owocami i... ,,Sto lat, sto lat...” Początek roku szkolnego Którego dzisiaj mamy?! - Którego dzisiaj mamy?! - zapytał Kuba, zrywając się z łóżka. Wyglądał w tym momencie prawie dokładnie tak samo, jak tata w poprzednim opowiadaniu. - Musisz tak wrzeszczeć?... - ziewnęła Buba. - Buba, którego dzisiaj mamy?! - wrzasnął Kuba, doskakując do owiniętej kołdrą siostry. Buba otworzyła oczy i popatrzyła na brata, jak na kogoś niespełna rozumu. - Czy ja wyglądam jak kalendarz?! - zasapała wreszcie. - Pierwszy września, prawda?! - krzyknął rozemocjonowany Kuba. - Powiedz, proszę, że dzisiaj jest pierwszy września!... Buba uśmiechnęła się niepewnie i zaczęła rozmyślać, jak by tu dyskretnie wezwać pomoc. Z wariatami nie ma żartów. - No dobrze, nawet jeżeli pierwszy września... - zapytała, siląc się na spokój - to co z tego?... - Jak to, co?! - ryknął Kuba. - To cudownie!... Buba wykrzywiła twarz w uśmiechu, wstała i ostrożnie, pomalutku zaczęła przesuwać się w stronę drzwi. - Pierwszy września! - wrzeszczał rozemocjonowany Kuba. - Pierwszy dzień w szkole! Czyż to nie cudowne?! - Cu... cu... cudowne... - wyjąkała przestraszona Buba. A potem jednym skokiem dopadła drzwi i wybiegała z pokoju. Zaalarmowani rodzice już po paru sekundach stanęli przez podskakującym z radości Kubą. - Kuba, pokaż czoło! - zakomenderowała mama. - Może masz gorączkę? - Gdzie cię boli? - dopytywał się tata. - Brzuch, głowa? Jadłeś coś w nocy? Kuba znieruchomiał i popatrzył na rodziców dokładnie w ten sam sposób, w jaki chwilę wcześniej patrzyła na niego siostra. - Co was napadło? - wykrztusił po chwili. - Nas?! - zakrzyknęła mama. - Buba mówi, że oszalałeś z radości, bo dzisiaj zaczyna się szkoła! - Wybacz... - chrząknął tata. - Ale to nie jest normalne... Kuba zerknął na zaglądającą do pokoju Bubę. - Po pierwsze... - wycedził - zachowujecie się trochę niepedagogicznie. Normalni rodzice powinni się cieszyć z tego, że ich dziecko chce iść do szkoły... Tata i mama wymienili zatroskane spojrzenia. - A po drugie... - kontynuował Kuba - to nie o szkołę chodzi, tylko o czekoladowe ciasto! Babcia powiedziała, że dzisiaj kończy się odchudzać i z tej okazji zrobi swoje słynne czekoladowe ciasto!... - Huraaa! - krzyknęła Buba. - Huraaa! - wrzasnęła mama. - Juuuchuuuu!... - zawył tata. A potem cała czwórka pognała do telefonu, aby przypomnieć babci o obietnicy. „Ciasto czekoladowe” 2 tabliczki czekolady (najlepiej mlecznej, choć my, autorzy, lubimy gorzką) troszkę mniej niż pół kostki masła 1 kubek cukru 4 jaja 2 łyżki maki szczypta soli Roztop w garnuszku masło i czekoladę - na małym ogniu, rzecz jasna. Zdejmij garnuszek z ognia, dodaj cukier i mąkę, wymieszaj wszystko dokładnie, a potem ostudź. Dodaj żółtka. Białka ubij z solą i wymieszaj je z ciastem. Wlej wszystko do tortownicy o średnicy 28 centymetrów. Piecz 25 minut w temperaturze 150 stopni. Udekoruj ciasto bitą śmietaną. A teraz jedz i sięgaj po dokładkę - tym bardziej, że w czekoladzie jest dużo magnezu. Nie, nie chodzi o magnes - przylepiłbyś się do lodówki. Chodzi o magnez, czyli substancje, która jest bardzo potrzebna Twojemu mózgowi - żebyś mógł wszystko łatwiej zapamiętywać, żebyś mniej się denerwował i żebyś łatwiej mógł się skoncentrować. Choć trudno jest się skoncentrować, gdy gdzieś obok pachnie tak pyszne ciasto... Jesień Muchomor na zimno Po ostatniej wyprawie na grzyby Kuba i Buba doszli do wniosku, że grzybobranie jest ciekawe tylko przez pierwszych pięć minut - a później wręcz przeciwnie. Oczywiście, można walczyć z nudą, rzucając w innych grzybiarzy szyszkami albo wyskakując znienacka zza drzewa i krzycząc: „Łaaaaaa!...” - ale nie każdego to bawi. Można też urządzić konkurs - kto nazbiera najwięcej grzybów, ten wygrywa. Problem jednak w tym, że rodzice nigdy nie chcą uznać muchomorów za pełnowartościowe grzyby i odrzucają wszystko to, co zebrali Kuba i Buba - no a potem okazuje się, że znowu wygrała mama, chociaż znalazła tylko trzy maślaki. Więc taka zabawa jest bez sensu. Dlatego tym razem Kuba i Buba, zamiast jechać z mamą i tatą na grzyby, postanowili zostać w domu i przygotować niespodziankę. - Co to jest? - zapytał kilka godzin później tata, przyglądając się czemuś, co stało w lodówce. - Sernik na zimno - powiedział z dumą Kuba. - W kształcie muchomora - dodała Buba. Wbrew opiniom, krążącym na temat muchomorów, ten okazał się pyszny. Mama zjadła kawałek i tata zjadł kawałek - a Kuba i Buba zjedli po trzy wielkie kawały. A potem jeszcze po dwa. A potem jeszcze po jednym. A potem... - Niedobrze mi... - jęknęła Buba. - Mi też... - jęknął Kuba. - Może ten muchomor był trujący? - jęknęła Buba. - Przecież to był sernik w kształcie muchomora - jęknął Kuba. - Muchomor to muchomor... - jęknęła Buba. Mama i tata przyglądali się im z zainteresowaniem. - Skoro już nie możecie - powiedział nagle tata - to ja zjem ostatni kawałek... - Nie!!! - ryknęli chórem Kuba i Buba. - Nam już nic nie pomoże, ale ciebie szkoda! Po czym rzucili się na resztkę sernika i pożarli ją w okamgnieniu. „Sernik - muchomor” Składniki: 3 opakowania galaretki truskawkowej 1 banan 5 serków waniliowych kilka pokruszonych biszkoptów ulubione owoce lub... lub nic Przygotuj dwie galaretki. Jak? Tak jak jest napisane na ich opakowaniu. Kiedy galaretki przestygną (lecz jeszcze nie zaczną tężeć!), wymieszaj je z serkami waniliowymi. Jeśli masz ochotę, dodaj drobniutko pokrojone owoce lub rodzynki albo kandyzowane owoce - i wszystko razem ponownie zamieszaj. Uwaga, nie należy dodawać kiwi! Nie dlatego, że jest niedobre, bo przeciwnie - jest dobre, ale znajdujące się w jego soku substancje sprawią, że sernik nie stężeje. Spód szklanego naczynia wysyp pokruszonymi biszkoptami. Zalej je pachnącą serową, masą, schowaj do lodówki... - i uzbrój się w cierpliwość. Przygotuj trzecią galaretkę. Gdy już ostygnie, zalej nią sernik (który, oczywiście, znowu powinien wylądować w lodówce). Na wierzchu połóż plasterki banana - co to za muchomor bez plamek, prawda? Jeśli plasterki banana zatoną, dodatkowo udekoruj sernik kopczykami bitej śmietany. Dzień Nauczyciela Belferki Pan Różnicki, nauczyciel matematyki, mimo że wymagający, jest jednak lubiany przez uczniów - choć nie wtedy, gdy zapowiada ostre odpytywanie. - Chcieliśmy najpierw złożyć panu życzenia... - jęknęła Buba, wychodząc na środek klasy. - Z okazji Dnia Nauczyciela... - Buba, nie wygłupiaj się - powiedział pan Różnicki, wyjmując dziennik. - I tak będę was dzisiaj odpytywał. Buba spojrzała z rozpaczą na kroczącego z tyłu Kubę. - Ale my wcale nie dlatego, żeby pan nie odpytywał... - powiedział Kuba, wyciągając zza pleców bukiet kwiatów. - Tylko tak... - Jak? - chciał wiedzieć pan Różnicki. - Z sympatii! - wypalił ktoś z końca klasy. Pan Różnicki uśmiechnął się pod nosem i sięgnął po kwiaty. - Mamy tu jeszcze krówki-belferki... - powiedziała Buba, podsuwając panu Różnickiemu pod nos papierową torebkę. - Proszę... Sami zrobiliśmy... - No, dobrze - westchnął pan Różnicki. - Ale tylko jedną. Nie powinienem jeść słodyczy. Cała klasa wstrzymała oddech. - Sami rozumiecie - mówił pan Różnicki, odwijając papierek - że nie możemy sobie dzisiaj pozwolić na zmarnowanie lekcji. I tak ostatnio mieliście za dużo luzu. Kuba i Buba pokiwali ze zrozumieniem głowami. Jednak ani na moment nie spuszczali z oczu wędrującej do ust pana Różnickiego krówki. - A właściwie dlaczego - Pan Różnicki z apetytem zaczął przeżuwać krówkę - nazwaliście te krówki belf... blef... ble... ci...bu... mla... - Babcia opowiadała, że kiedyś na nauczycieli mówiono „belfrzy” - wyjaśnił Kuba, udając, że nie zauważa coraz bardziej czerwonych policzków pana Różnickiego. - A że te krówki zrobiliśmy specjalnie na Dzień Nauczyciela, to pomyśleliśmy, że powinny się nazywać „belferki”. To brzmi dużo lepiej niż „mordoklejki”... - Świetny pomysł - pogratulował ktoś Bubie. - Prawda? - ucieszyła się Buba. - Wczoraj zrobiliśmy próbę na tacie. Nic nie mówił przez półtorej godziny! - Ble... klu... ila... ee... - bełkotał pan Różnicki, z wysiłkiem poruszając żuchwą. I mimo szumnych zapowiedzi, nikogo już tego dnia nie pytał. “Krówki-belferki” Składniki: 1 kostka masła 1 kubek cukru 1 kubek śmietany 30-procentowej pół kubka zmielonych orzechów włoskich (orzechy możesz zastąpić ziarnem sezamu lub odrobiną maku) Wszystkie składniki włóż do dużego rondla i gotuj przez 20-25 minut, cały czas mieszając (drewnianą łyżką!). Teraz wyłącz gaz, ale jeszcze przez 5 minut nie przerywaj mieszania. Prostokątne, żaroodporne naczynie wyłóż folią spożywczą; przelej do niego słodką masę, poczekaj, aż zastygnie (potrwa to pewnie kilka godzin), a gdy masa będzie już zimna, wstaw naczynie do lodówki. Tak, to, co powstało, to nie krówka, tylko wielka krowa - dlatego musisz ją pokroić na drobne kawałki. Dzień Niepodległości Nie zżerać generała! Dziadek Romek nie jest tak naprawdę dziadkiem Kuby i Buby, tylko ich pradziadkiem - ale oczywiście bliźniaki mówią do niego „dziadku”, bo „pradziadku” brzmiałoby dość śmiesznie. Choćby z tego względu, że dziadek Romek jest wesoły, energiczny i, doprawdy, trudno uwierzyć, że ma już tyle lat, ile ma. Czyli dużo. - No racja, trochę się przeżyło... - westchnął dziadek, sięgając po biszkopt. - Jednak dziwna sprawa z tą pamięcią - najlepiej pamiętam to wszystko, co wydarzyło się, gdy byłem niewiele starszy od was. Opowiadałem wam o bitwie nad Narwią? Kuba i Buba zgodnie zaprzeczyli; wprawdzie dziadek opowiadał im o tej bitwie wielokrotnie, ale po pierwsze wiedzieli, że bardzo lubi to robić, a po drugie bardzo lubili go słuchać - tym bardziej, że dziadek miał zwyczaj za każdym razem zmieniać swoją opowieść i bliźniaki nie mogły się doczekać, kiedyż wreszcie Polacy wygrają. - Tu był nasz oddział! - powiedział dziadek, wysypując część biszkoptów na obrus. - Tu, między cukiernicą a filiżankami, czaili się nieprzyjaciele. A za wazonem stał nasz generał! Kuba, podaj serwetkę - zrobimy z niej rzekę! W jednej chwili stół zamienił się w pole bitwy. Dzielne biszkopty strzelały zawzięcie zza spodków i łyżeczek - i już się wydawało, że nieprzyjaciel zostanie wreszcie pokonany, gdy nagle do pokoju wszedł tata. - O rany, dziadku, znowu opowiadasz o bitwie nad Narwią? - zapytał, sięgając po biszkopta. - Zeżarłeś generała! - krzyknął ze zgrozą dziadek Romek. - A tak było blisko... - zezłościł się Kuba. Niestety, pozbawione dowództwa polskie oddziały uległy mamie, która zobaczywszy, co dzieje się na stole, natychmiast zaczęła robić porządek... „Biszkopt generała” Składniki: 2 kubki maki pszennej 1 niepełny kubek cukru 2 łyżki miodu 6 jajek Jajka wybij ze skorupek, dodaj do nich cukier i ubijaj na parze. Skąd ta para? Wystarczy, że do garnka wlejesz litr wody i postawisz na ogniu. Jajka i cukier ubijaj - mikserem lub trzepaczką - w garnuszku (trzymając go nad garnkiem z parującą wodą). Gdy ubijane jajka zrobią się „puchate”, dodaj do nich miód i mąkę. Wylej to wszystko na blachę do pieczenia, (wcześniej posmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą). Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 stopni - i upiecz placek na blasze. Gdy placek będzie złocisty (czyli już upieczony), pozwól mu przestygnąć - i dopiero teraz wykrawaj w nim dowolne wzorki. Andrzejki Wróżby Trudno powiedzieć, czy Kuba i Buba wierzą w andrzejkowe wróżby, ale na pewno bardzo je lubią - szczególnie wróżenie z wosku. - No, i co ci wyszło? - zapytał Kuba. - Skąd mogę wiedzieć? - prychnęła Buba, wyjmując z miski nieforemną grudkę wosku. - Muszę zobaczyć cień! Cień przypominał wymachującego gazetą tatę. - No to już wiesz, co cię czeka w najbliższym roku - zachichotał Kuba. - Nie trzeba wróżb, żeby to wiedzieć - mruknęła Buba. W tym momencie do kuchni wbiegł tata. - Co tu się dzieje?! - krzyknął, wymachując gazetą. - W całym domu jest pełno dymu! - Topimy wosk - wyjaśniła Buba. - Przecież dzisiaj są andrzejki... Tata nakrzyczał na bliźniaki, że nie mogą same zbliżać się do kuchenki, po chwili jednak doszedł do wniosku, że on także powinien sobie powróżyć. - To chyba mama... - mruczał, obracając na wszystkie strony wosk. - Jak myślicie? - Mama, mama... - potwierdzili Kuba i Buba. - Na dodatek trzymająca się za głowę. Ledwo przebrzmiały ich słowa, do kuchni weszła mama. Weszła, przystanęła... - i chwyciła się za głowę. - Co wy wyprawiacie? - jęknęła. - Jak ja później doszoruję kuchenkę? Wszystko jest w wosku! - Przecież są andrzejki... - bąknął zawstydzony tata. Mama nakrzyczała najpierw na bliźniaki, potem na tatę, a jeszcze potem stwierdziła, że musi wywróżyć sobie coś miłego na przyszły rok. Wywróżyła sobie pana Chmurnickiego, sąsiada z dołu. - O nie!... - jęknęła mama. - Czy to znaczy, że przez cały rok będę się na niego natykała? Dzwonek u drzwi nie pozostawiał wątpliwości - będzie. - Właśnie zadzwoniłem na policję! - huknął pan Chmurnicki, ledwo mama otworzyła drzwi. - I po straż pożarną! Cała klatka śmierdzi dymem i woskiem! - Zgadza się! - wrzasnął radośnie Kuba. - Wyszedł mi wóz strażacki! - Ee, to tylko wróżby... - powiedział z nadzieją tata. Ale w tym właśnie momencie zza okna dobiegł go jęk strażackiej syreny... „Lane ciasteczka” Składniki: 5 łyżek jasnego miodu 1/4 kostki masła 2 tabliczki mlecznej czekolady (1 całą i 1/4 z drugiej zostaw do ciasteczek, a resztę możesz zjeść) l kubek płatków owsianych 1 kubek płatków kukurydzianych Czekoladę posiekaj. Dodaj do niej masło i miód. Podgrzej wszystko - ale nie gotuj! Do czekoladowej masy dodaj płatki (ale zostaw pół kubeczka płatków kukurydzianych - przydadzą, się do dekoracji); wylej ją na papier do pieczenia, uklep, posyp płatkami - i schowaj do lodówki na dwie godziny. Nie wyjadaj! Potnij czekoladową masę na kwadraty, potem kwadraty na trójkąty - i dopiero teraz jedz do woli! Mikołajki Mikołajki bis! Ze wszystkich pór dnia mama najbardziej lubi poranek; bliźniaki jeszcze śpią, jest cicho, kołdra tak miło grzeje, słońce dopiero zaczyna przecierać oczy - a z każdego zakamarka sypialni wypełzają wspomnienia. - A pamiętasz - trąciła przeciągającego się tatę - co dostaliśmy od Kuba i Buby na mikołajki w zeszłym roku? Tata znieruchomiał, zamyślił się, a potem... ryknął śmiechem. - Śmietankowe babeczki! - rechotał tata. - Ja znalazłem swoją w skarpecie, a ty swoją... - Pod poduszką! - zachichotała mama. Kuba i Buba, zaczajeni pod drzwiami sypialni, spojrzeli na siebie pytająco. - Co im tak wesoło? - wyszeptał Kuba. - A ja wiem? - odszepnęła Buba. Mama otarła łzy, które pociekły jej ze śmiechu i opadła na poduszkę. Tata, rozbudzony zabawnym wspomnieniem, energicznie wyskoczył z łóżka - i wtedy... - Rany boskie! - bliźniaki usłyszały jego krzyk. - Znowu to samo! - O nie... - jęknęła mama, odklejając poduszkę od prześcieradła. - Co za ludzie... - Kuba wzniósł oczy ku niebu. - Niczego się nie nauczyli! - Trudno - westchnęła Buba. - Do trzech razy sztuka. Nie udało się w zeszłym roku, nie udało się w tym roku, ale w następnym to już musi się udać! „Śmietankowe babeczki” Składniki: 1 i 1/2 kubka mąki pszennej l kostka masła trochę więcej niż pół kubka cukru pudru 3 żółtka budyń śmietankowy Ugotuj budyń według przepisu na opakowaniu. Zostaw go w spokoju. Niech stygnie. Mąkę wysyp na blat, dodaj do niej cukier, masło, żółtka - i wszystko zagnieć. Jeśli masło jest za twarde, zaczekaj chwilę, nim zaczniesz je siekać - a teraz śmiało! Podziel ciasto na dwie równe części - z jednej z nich utocz 25 kuleczek. Każdą kuleczkę wrzuć do babeczkowej foremki i - wylep boczki. Foremki z ciastem schowaj do lodówki. Po pół godzinie wyjmij babeczki, wypełnij je zimnym budyniem - i zalep plasterkami zrobionymi z drugiego ciasta. Piecz babeczki przez 30 minut w piekarniku rozgrzanym do temperatury 180 stopni. Boże Narodzenie Świąteczna pomyłka Gdyby zapytać Kubę i Bubę, dlaczego uwielbiają święta Bożego Narodzenia, zaraz wybuchłaby między nimi kłótnia - no bo jak wybrać ten najważniejszy powód, prawda? Prezenty? Choinka? Ferie? Smakołyki? Śnieg? Wszystko to jest bardzo fajne - lecz przecież święta to także rodzinka, której dawno się nie widziało, awantury, które tak miło toczyć podczas robienia porządków, niespodziewany gość, który w każdej chwili może zadzwonić do drzwi mieszka... - Ding-dong! - rozległ się dzwonek w przedpokoju. Bliźniaki popatrzyły na siebie w zdumieniu. Owszem, spodziewały się niespodziewanego gościa, ale dopiero w Wigilię, a nie już dzisiaj, trzy dni przed terminem. Tymczasem, proszę - za drzwiami stoi jakaś sympatycznie wyglądająca, choć kompletnie bliźniakom nieznana starsza pani. - No, kochaniutcy, zabieramy się do roboty... - wysapała starsza pani, wchodząc do środka. - Kupiliście miód? - Ku... kupiliśmy... - wyjąkały bliźniaki. - A jajka? - Jajka też... - Bardzo dobrze! - starsza pani zrzuciła płaszcz i, nie zważając na zdumione spojrzenia Kuby i Buby, ruszyła do kuchni. W takim razie chodźcie, nauczę was robić pierniczki babci Izy! Oszołomione bliźniaki poczłapały w ślad za nią. - Nie podoba mi się to - szepnął pół godziny później umorusany mąką Kuba. - Po pierwsze żadna nasza babcia nie ma na imię Iza... - Myślisz, że nie wiem?! - warknęła Buba, próbując odlepić się od słodkiego ciasta. - A po drugie - kontynuował Kuba - nie powinniśmy wpuszczać do domu nikogo obcego! - Niespodziewany gość prawie zawsze jest obcy! - I dlatego nie powinniśmy takiego gościa wpuszczać, jeżeli jesteśmy w domu sami! Bliźniaki mierzyły się przez chwilę wzrokiem. - Wiesz co? - wycedziła Buba. - Nie pierniczkuj! - Ależ Małgoniu!... - rozległ się zgorszony głos starszej pani. - Jak ty się wyrażasz? - Jaka Małgoniu?! - prychnęła Buba. - Jestem Buba! Tym razem to nie bliźniaki, a starsza pani miała osłupiałą minę. Drżącymi dłońmi otworzyła torebkę, wyjęła okulary, nałożyła je na nos, spojrzała na Kubę i Bubę... - Yyy!... - starsza pani złapała się za serce. - Co to ma znaczyć?! - No właśnie - westchnęły bliźniaki. - Co to ma znaczyć? - Dobrze, zapytam inaczej... - starsza pani otarła pot z czoła. - Czy to jest dziewiąte piętro? - Siódme - pokręciły głowami bliźniaki. Starsza pani popatrzyła ze smutkiem na wyrabiane przez Bubę ciasto. - Schowajcie je na dwa dni do lodówki... - powiedziała, nakładając kurtkę. - Potem trzeba będzie je upiec. - Wpadnie pani do nas jeszcze kiedyś? - zapytał Kuba, odprowadzając starszą panią do drzwi windy. - Czemu nie?... - starsza pani weszła do środka i nacisnęła guzik z dziewiątką. - Jeśli tylko znowu się pomylę... - No to wesołych świąt! - krzyknęły bliźniaki. - Wesołych świąt! - odkrzyknęła starsza pani. Szkoda, że ciasto nic nie krzyknęło - no, ale to przecież nie jest bajka... „Wigilijne pierniczki” Składniki: 2 i 1/2 kubka mąki pszennej pół szklanki miodu (najlepiej gryczanego lub spadziowego) 1 całe jajko 2 żółtka pół kubka cukru 1 łyżeczka sody 1 łyżka przypraw korzennej Wlej miód do garnuszka. Nie wyjadaj go - jeśli tylko zaczniesz to robić, daj sobie po łapach! Do miodu dosyp cukier - i wszystko razem zagotuj na małym ogniu (aż do rozpuszczenia się cukru). Wystudź miód, dodaj do niego mąkę oraz pozostałe składniki, zagnieć ciasto i schowaj je do lodówki. Masz dwa dni na doprowadzenie kuchni do jako takiego porządku. Po dwóch dniach: Przygotuj kilka płaskich blach wyłożonych pergaminem (pergamin jest to coś w rodzaju pradziadka zwykłego papieru - rodzice podpowiedzą Ci, gdzie możesz go kupić). Jeśli nie masz pergaminu, zastąp go papierem do pieczenia. Rozwałkuj ciasto na placki grubości mniej więcej pół centymetra. Teraz możesz wykrawać w nich pierniczki o takim kształcie, jaki tylko przyjdzie Ci do głowy (uwaga, odradzamy wykrawanie stonóg i wszystkiego, co ma zbyt dużo odnóży). W każdym pierniczku zrób dziurkę i ułóż je na blasze - „je” to znaczy pierniczki, a nie dziurki. Piecz pierniczki przez pół godziny w temperaturze 180 stopni. Utrzyj białko z cukrem pudrem i przy pomocy patyczka narysuj wzorki na wystudzonych pierniczkach. Osoby szczególnie dowcipne mogą napisać „Tu byłem!” lub cokolwiek innego. Przewlecz przez dziurki kolorowe sznureczki - i zawieś pierniczki na choince. Będą pyszne jeszcze wiele, wiele dni po Wigilii! Bonus dla wszystkich, którzy doczytali do tego momentu Okazja bez okazji Kuba i Buba z coraz większą nerwowością wertowali kalendarz. - Sprawdź jeszcze raz wszystkie daty związane z tatą! - powiedziała Buba. - Przecież sprawdziłem! - zirytował się Kuba. - Imieniny ma za dwa miesiące, urodziny w lutym, a Dzień Ojca będzie dopiero w czerwcu. - A mama? - Sprawdzona. W najbliższym czasie żadnej okazji. - Babcia Joasia, pan Waldemar?... - Nic. - Babcia Danusia, ciocia Iwonka? - Nic. - Dziadek Romek? - Nic. Chyba że uznamy za święto kolejną rocznicę bitwy nad Narwią. - O, dobre! - ucieszyła się Buba. - Kiedy to będzie? - Dopiero za trzy tygodnie. - Za długo, odpada - skrzywiła się Buba. - A co z wujkiem Andrzejem i ciocią Ewą? - Nic, żadnych imienin ani urodzin - westchnął Kuba. - Sprawdziłem też datę ich ślubu. - I nic? - I nic. - A ich dzieci? Kuba spojrzał na Bubę za zdumieniem. - No, coś ty, przecież to jeszcze maluchy - kiedy miały wziąć ślub? - Pytam o urodziny albo coś w tym stylu! - warknęła Buba. - Urodziny Zuzi są dopiero w marcu - Kuba zerknął do kalendarza. - Za to Jasiek niedługo będzie obchodził rocznicę pierwszej kupy zrobionej do nocnika. - To nie brzmi zbyt apetycznie. - Raczej nie... Bliźniaki umilkły. - Wygląda na to - odezwała się po chwili Buba - że dzisiaj nie znajdziemy pretekstu, aby przygotować coś słodkiego. - I to po raz pierwszy od niewiadomo jak dawna - przytaknął ze smutkiem Kuba. - Żadnych urodzin, żadnego święta... - westchnęła Buba. - Żadnych imienin czy innej okazji... - westchnął Kuba. Bliźniaki pokiwały głowami. Zapadło milczenie. - Właściwie... - powiedziała nagle Buba. - Tak?... - Powinniśmy to uczcić! - Racja! - krzyknął Kuba. - Wreszcie mamy okazję zrobić coś bez okazji! I czym prędzej zamknęli kalendarz, aby o niczym sobie nie przypomnieć. „Wafle bez okazji” Składniki: 1 paczka wafli 1 puszka skondensowanego słodzonego czekoladowego mleka Puszkę włóż do garnka, zalej wodą, zagotuj, zmniejsz ogień - i gotuj przez godzinę. Po godzinie wyłącz kuchenkę i idź na dłuuuuuuugi spacer. Gdy puszka będzie zimna, poproś kogoś, aby pomógł Ci ją otworzyć Rozsmarowuj czekoladę na waflach, a potem łącz je ze sobą (najlepiej po trzy). Przykryj wafle papierem do pieczenia i połóż na nich coś ciężkiego (ale i płaskiego jednocześnie - śpiąca siostra odpada!). Po 2 godzinach możesz już wafle pokroić na mniejsze kawałki. W trójkąciki, kwadraciki, a nawet w Kubę i Bubę, jeśli potrafisz. Smakowało?