NAJLEPSZE POLSKIE DOWCIPY CZĘŚĆ III OFICYNA WYDAWNICZA „NOVEX" KOSZALIN 1992 Projekt okładki Włodzimierz Kukliński Redaktorzy: Wanda Blicharska, Bożena Kromer © Copyright by NOVEX, Koszalin 1992 Wybór ilustracji autorstwa Henryka Sawki Skład, druk i oprawa: „ Zakłady Graficzne Spółka z o.o. Piła ul. Okrzei 5 zam. 687/91 Szanowni Czytelnicy Od ponad roku nasza Oficyna Wydawnicza zajmuje się bardzo niepoważnym zajęciem — kolekcjonowaniem dowcipów. Na komputerowym dysku mamy już skatalogowane ponad 5 tysięcy dowcipów i jak podejrzewamy jest to dopiero wierzchołek góry lodowej. W części I i II „Najlepszych polskich dowcipów" przedstawiliśmy równe 1000 anegdot i żartów. Dzisiaj w III tomie prezentujemy następnych 500. Czy są one równie zabawne jak poprzednie? Oceńcie Państwo sami. My ze swej strony chcielibyśmy zwrócić uwagę na zaskakujące zjawisko — usycha dowcip polityczny. Jeszcze dwa lata temu kwitł czerpiąc soki z komuny. Dzisiaj obumiera. Owszem, zdarza się usłyszeć dowcip o naszym Panie Prezydencie, ale najczęściej jest to przeróbka z dowcipów obśmiewających władzę dawno minioną. Nie słyszeliśmy żartu o panu Moczulskim, o braciach Kaczyńskich tylko jeden, żadnego nowego, oryginalnego o byłych premierach Mazowieckim i Bieleckim. A przecież o ich poprzednikach Cyrankiewiczu i Jaroszewiczu dowcipów było na kopy. Co się dzieje? Czy tak bardzo kochamy nową władzę, że boimy się z niej śmiać? Czyżby była ona tak nieskazitelnie doskonała? Szanowni Czytelnicy, a może tak wspólnym wysiłkiem stworzymy zbiorek dowcipów poświęconych naszej nowej, kapitalistycznej rzeczywistości i jej twórcom? Przecież jest się z czego śmiać... Wydawca Projekt okładki Włodzimierz Kukliński Redaktorzy: Wanda Blicharska, Bożena Kromer © Copyright by NOVEX, Koszalin 1992 Wybór ilustracji autorstwa Henryka Sawki Skład, druk i oprawa: Zakłady Graficzne Spółka z o.o. Piła ul. Okrzei 5 zam. 687/91 Szanowni Czytelnicy Od ponad roku nasza Oficyna Wydawnicza zajmuje się bardzo niepoważnym zajęciem — kolekcjonowaniem dowcipów. Na komputerowym dysku mamy już skatalogowane ponad 5 tysięcy dowcipów i jak podejrzewamy jest to dopiero wierzchołek góry lodowej. W części I i II „Najlepszych polskich dowcipów" przedstawiliśmy równe 1000 anegdot i żartów. Dzisiaj w III tomie prezentujemy następnych 500. Czy są one równie zabawne jak poprzednie? Oceńcie Państwo sami. My ze swej strony chcielibyśmy zwrócić uwagę na zaskakujące zjawisko — usycha dowcip polityczny. Jeszcze dwa lata temu kwitł czerpiąc soki z komuny. Dzisiaj obumiera. Owszem, zdarza się usłyszeć dowcip o naszym Panie Prezydencie, ale najczęściej jest to przeróbka z dowcipów obśmiewających władzę dawno minioną. Nie słyszeliśmy żartu o panu Moczulskim, o braciach Kaczyńskich tylko jeden, żadnego nowego, oryginalnego o byłych premierach Mazowieckim i Bieleckim. A przecież o ich poprzednikach Cyrankiewiczu i Jaroszewiczu dowcipów było na kopy. Co się dzieje? Czy tak bardzo kochamy nową władzę, że boimy się z niej śmiać? Czyżby była ona tak nieskazitelnie doskonała? Szanowni Czytelnicy, a może tak wspólnym wysiłkiem stworzymy zbiorek dowcipów poświęconych naszej nowej, kapitalistycznej rzeczywistości i jej twórcom? Przecież jest się z czego śmiać... Wydawca I. ON I ONA Przychodzi facet do komisariatu i mówi, że zginęła mu żona. — Proszę o rysopis — mówi policjant. — Ma rzadkie, przetłuszczone, siwiejące włosy, wyłupiaste oczy koloru wodnistego, zgarbiona, kuleje, ma pomarszczoną szyję..., tfu! nie szukajcie jej. W aptece młody mężczyzna prosi głośno o pięć prezerwatyw. — Niech pan tak głośno nie mówi — strofuje go farma-ceutka — przecież za panem stoją same kobiety. Mężczyzna odwraca się i mówi: — O cześć Ela! Dawno się nie widzieliśmy. Poproszę jeszcze jedną... 'G Mąż przed wyjściem do pracy mówi do żony: — Wiesz, po goleniu czuję się tak, jakbym miał ze dwadzieścia lat mniej... A czy nie mógłbyś się golić wieczorem? — pyta się żona. — Czemu jesteś taki przygnębiony? — Bo przed chwilą dzwonił facet i mówił, że jeśli nie zostawię jego żony w spokoju to mnie zabije. — To zostaw ją w spokoju. — Ale facet się nie przedstawił i nie wiem którą mam zostawić w spokoju. W drodze do nieba spotykają się dusze dwóch facetów i zaczynają rozmowę: — Ja to zmarłem przez zimno. No wiesz, niska temperatura, organizm nie wytrzymał i zgon... A ty? — Ja zmarłem ze zdziwienia. — Jak to ze zdziwienia? — Wracam wcześniej z pracy, widzę gołą żonę w rozbab-ranym łóżku, no to szukam faceta. Sprawdzam pod łóżkiem, za szafą, na szafie, na balkonie, w łazience, w kuchni, no jednym słowem wszędzie i nie mogłem go znaleźć. I z tego zdziwienia zmarłem. — Oj, żebyś ty wtedy zajrzał do lodówki to oboje byśmy Żyli... V 'rs .,, Hi~,h> * * * Spotyka się w knajpie dwóch górali, a ponieważ jeden z nich niedawno się ożenił, to drugi pyta się go jak mu poszło w noc poślubną. — Ano Stasiu normalnie. Jak weszliśmy do sypialni to się rozebrałem, żeby se psiakrew nie pomyślała, że się jej wstydzę. Potem dałem jej w gębę, żeby sobie nie pomyślała, że się jej boję. Na koniec sam się zaspokoiłem, żeby se psiakrew nie pomyślała, że jej potrzebuje. Młode małżeństwo spaceruje po parku. Patrzą na dwa pływające i czulące się do siebie łabędzie. — Zosiu, a może byśmy zrobili to samo co one...? — Władek ty chyba oszalałeś! Dla twojej przyjemności nie będę tyłka w wodzie moczyć! W parku na ławce całuje się i pieści młoda para. W pewnym momencie odsuwają się od siebie, bowiem w pobliskich krzakach on zauważa mężczyznę który daje jakieś znaki jego partnerce. — Wyniesiesz się stąd, ty zboczeńcu?! — wykrzykuje amant. — Proszę się nie denerwować — mówi grzecznie intruz — ja tylko daję żonie znaki, że nie mam kluczy i nie mogę dostać się do naszego mieszkania. — W jakich okolicznościach pani mąż złamał nogę? — Wysłałam go do piwnicy po ziemniaki, a on niezdara poślizgnął się na schodach... — I co pani wtedy zrobiła?! — Jak to co?! Makaron. — Pani Kowalska, czy pani wie, że mój mąż to 300--procentowy impotent? — Jak to 300-procentowy? — Do wczoraj to on był 100-procentowy impotent, ale wczoraj spadł z drabiny, złamał sobie palec i zębami odgryzł język... 9 * * * Mąż wraca wcześniej z pracy i zastaje swoją żonę w łóżku z kochankiem. Staje oniemiały. — Stefan — mówi żona — ty się tak nie gap, ty się ucz! Na balu sylwestrowym młody człowiek jest oczarowany urodą jednej z pań. Co i raz prosi ją do tańca: — Gdy z panią tańczę, czas się kurczy. Wydaje mi się, że te melodie grane przez orkiestrę trwają tylko chwilę. — Wcale się panu nie wydaje. Szefem orkiestry jest mój narzeczony. * * * — Kochanie, czy słyszałeś, że właściciel biura matrymonialnego który nas zapoznał został wczoraj zamordowany? — mówi żona do męża. — Na szczęście mam na wczoraj alibi, a powód do zabójstwa miało na pewno znacznie więcej osób. Bacowa budzi swojego męża w środku nocy. — Antoś, pchła mi chodzi po plecach, złap ją i zabij. — Zapal światło — doradza zaspany baca. — Jak cię zobaczy to sama zdechnie ze strachu. Do Czarnego Dunajca przyjechał kabaret z Krakowa. Występy artystów bardzo się bacom podobały. Każda piosenka, każdy skecz nagradzane były oklaskami. Fina- 10 łem występów był streap-tease. Artystka — młoda, ładna dziewczyna rozebrała się do naga. Na sali cisza jak makiem zasiał. Dziewczyna się wystraszyła, chwyciła ubranie i uciekła ze sceny. Rozeźlony konferansjer wyszedł zza kurtyny: — Panowie, wyście nie dorośli do takich występów. Dziewczyna ładna, zgrabna, całkiem goła, a wy jak nieżywi. Nie słychać żadnych oklasków... Na to wstaje miejscowy sołtys i mówi: — Występ się nam podobał i to bardzo. Ale jak tu klaskać jedną ręką... Góral przyprowadził swoją żonę będącą w ciąży na badanie okresowe. Lekarz zbadał gaździnę, przyjął honorarium, pożegnał. Do gabinetu wchodzi mąż i pyta się o zdrowie żony: — No cóż, u waszej żony jest ciąża pozamaciczna. Góral zbladł i nerwowo sięga za portfel. — Nie trzeba gazdo, żona już płaciła. — Doktorze kochany macie tu 100 tysięcy i nie mówcie nikomu, że pozamaciczna. Chłopy mnie wyśmieją, żem nie trafił gdzie trzeba. Wraca do domu podpity mąż i krzyczy od progu: — A teraz wypiję to pół litra co stoi w barku! Żona: — Jak to?! Teściowa: — Jak to?! Mąż: — A tak to! Jestem panem tego domu, czy nie? Wypił i mówi: — A teraz prześpię się z żoną, a potem z teściową. 11 Żona: — Jak to?! Teściowa: — Tak to! On jest panem tego domu! — Nasz syn znowu podbierał mi pieniądze z portfela. — Dlaczego myślisz, że to nasz Jacuś? A może to ja wzięłam pieniądze? — broni syna małżonka. — To niemożliwe, w portfelu tym razem coś zostało... — Jesteś dla mnie czuła tylko wtedy, gdy chcesz otrzymać jakiś prezent — skarży się mąż. — Ależ kochanie, zawsze jestem dla ciebie czuła. — No właśnie... — Jak się stopniuje przymiotnik — „głupi"? — Głupi, głupszy, żonaty. — Jak się nazywa człowiek, który ustępuje gdy nie ma racji? — Mędrzec. — A jak się nazywa człowiek, który ustępuje gdy ma rację? — Żonaty. Dwóch zagranicznych adwokatów spotkało się na międzynarodowym kongresie prawniczym w Paryżu. 12 — Jaką najwyższą karę przewiduje wasz kodeks karny za bigamię? — Dwie teściowe. Późnym wieczorem wraca do domu Kowalski na lekkim rauszu. — Ty łachudro — zaczyna mu robić awanturę żona — czy ty wiesz, jak się nazywa taki facet który całymi dniami przesiaduje w knajpie? — Oczywiście kochanie. Taki facet nazywa się kelner. Pewien żołnierz napisał do swojej dziewczyny list. Żeby nikt niepowołany go nie przeczytał, napisał go szyfrem: „Marysiu! 3MAY CI PE! Staszek! Dziewczyna nie potrafiła odczytać treści, więc poprosiła o to dziadka, który w czasie wojny pracował w wywiadzie. Ten nie miał z odczytaniem żadnych kłopotów: „Marysiu! Trzymaj czystą cipę! Staszek!" Rozgniewana żona robi mężowi wyrzuty: — Znam już na pamięć wszystkie twoje wykręty, kiedy wracasz do domu późno w nocy. Ciekawe co wymyślisz dzisiaj? — Nic. — I ty chcesz żebym w to uwierzyła? Starszy mężczyzna z nowopoślubioną młodą żoną pojechał w podróż poślubną. W wagonie sypialnym ona zajęła 13 dolne łóżko, on górne. Zgasili światło, rozebrali się, położyli do łóżek. Nagle ona słyszy, że coś plusnęło. Patrzy, a to mąż wyjął sztuczną szczękę i włożył do szklanki z wodą. Ledwie oprzytomniała ze zdziwienia, gdy słyszy, że znowu coś plusnęło. Patrzy, a to mąż umieszcza w szklance z wodą sztuczne oko, które dopiero co wyjął. Po chwili słyszy zgrzytanie. Widzi, że mąż odkręca protezę ręki i kładzie na półkę. Po chwili robi to samo z nogą. Uspokoiło się. — Kochanie, czy mogę zejść do ciebie? — pyta się zalotnie małżonek. — Nie trzeba — mówi zrezygnowana żona. Po prostu mi podaj. Kochanie, dla ciebie oddałbym chętnie swoje życie! Tak? A na ile jesteś ubezpieczony? Młoda para przechodzi przez most. — Co byś zrobił mój kochany, gdybym teraz wpadła do wody? — Skoczyłbym bez namysłu... — Do rzeki? — Nie, do telefonu. Spotykają się dwie koleżanki. — Dlaczego zerwałaś zaręczyny? — Bo przestałam kochać Andrzeja. — A dlaczego nie zwróciłaś mu pierścionka zaręczynowego? 14 — Bo moje uczucia w stosunku do pierścionka pozostały bez zmian. — Co byś chciała mieć kochanie do czytania na bezludnej wyspie? — pyta się mąż żony. — Wytatuowanego marynarza. Kochanie, co ci kupić na imieniny? Nic mi nie kupuj! Nie mam pieniędzy. Państwo Kowalscy są na przedstawieniu w teatrze. W pewnym momencie mąż zwraca się szeptem do żony: "— Uważaj, teraz zbliża się najdłuższy monolog. — Oj, żeby tylko nie usiadł przed nami! Do weterynarza przychodzi facet z jamnikiem. — Proszę obciąć mu ogon. — Ależ co pan! Jamnik powinien mieć ogon. — Mówię uciąć i koniec! — Ale jak będzie wyglądał jamnik bez ogona? Nic z tego nie rozumiem. — A co tu rozumieć? Jutro przyjeżdża do nas teściowa i w domu ma nie być żadnych oznak radości. — Panie doktorze, mój mąż podczas stosunku strasznie krzyczy... 15 I to pani przeszkadza? Tak, bo wtedy się budzę. — Moja droga — mówi mąż do żony — nie wyobrażam sobie, abyś mogła pójść do teatru w tej samej sukni co ostatnio... — Och kochany, cieszę się, że tak myślisz — wzrusza się żona. — Dlatego właśnie kupiłem bilet tylko dla siebie. — Czy świadek widział jak oskarżony napastował poszkodowaną? — Nie, widziałem jak ją już froterował. — Już od dawna marzyłam o składanym rowerze. Ciągle wbijałam mężowi do głowy, że to bardzo zdrowo kręcić pedałami na świeżym powietrzu... — I co? Spełnił twoje życzenie? — Częściowo. Przeniósł moją maszynę do szycia na balkon. Małżeństwo wybrało się na spacer. Mąż co chwila ogląda się za przechodzącymi młodymi kobietami: — Słuchaj no! — mówi z wyrzutem żona. Zauważyłam, że oglądasz się na widok każdej młodej dziewczyny. Czyżbyś zapomniał, że jesteś żonaty? — Wprost przeciwnie, kochanie. Wprost przeciwnie... 16 U Kowalskich dochodzi do sceny małżeńskiej. Żona wyczerpawszy już zasób gróźb wykrzykuje w złości: — Jak tylko umrzesz, natychmiast wyjdę za mąż za innego... Mąż odpowiada spokojnie: — A cóż mnie obchodzi nieszczęście człowieka którego nie znam... Ogłoszenie w gazecie: „Zamienię teściową na psa. Pies może być wściekły". — Te dwa małe słówka sprawią, że ożenisz się ze mną... — Powiesz — „Kocham cię"? — Powiem — „Jestem w ciąży". Para narzeczeńska rozmawia przed ślubem. — Nie myśl najdroższa, że małżeństwo to same przyjemności. Będziesz musiała gotować obiady... — A ty, najdroższy będziesz musiał je jeść... — Proszę księdza, zbłądziłam... — wyznaje podczas spowiedzi wiekowa dama. — W pani wieku, to chyba niemożliwe?! — Oczywiście, to nie było wczoraj, tylko przed 30 laty. — To dlaczego dopiero teraz pani to wyznaje? — Bo tak miło powspominać... 17 Spóźniony gość przychodzi na przyjęcie weselne. — Czy pan jest panem młodym? — Nie, ja odpadłem w ćwierćfinale. Rozmawiają dwie przyjaciółki: — Mój mąż obiecał mi przed ślubem, że przyniesie mi gwiazdkę z nieba. A teraz nie chce nawet przynieść węgla z piwnicy... — A mój dotrzymał przedślubnych obietnic. Mówił, że będę się miała jak w raju i wszystko się zgadza. Nie mam co na siebie włożyć, a tylko patrzeć jak teściowa nas wygoni... Rozmawiają dwie emerytki: — Co dostałaś w prezencie gdy odchodziłaś z zakładu? — O, takiego ch...! — A ja głupia wzięłam pieniądze. Aleją parkową spaceruje staruszek z żoną. — Pamiętasz kochany — mówi żona — dokładnie w tym miejscu w parku spotkaliśmy się po raz pierwszy przed 50 laty... — Tak pamiętam, zobacz nawet dziś na tej naszej ławce znowu czeka jakiś głupiec. 18 — Gdybyś mnie zdradziła, umarłbym z zazdrości... — Od tego się nie umiera. Gdyby było inaczej, nie żyłbyś już od dawna. — Kiedy się z tobą żeniłem, byłem kompletnym idiotą. — To prawda, a ja głupia byłam taka zakochana, że tego nie zauważyłam. Kiedy kobiety najmniej mówią? W lutym, bo to najkrótszy miesiąc. — Zobacz kochany, twoja koszula uprana w tym nowym proszku zrobiła się śnieżnobiała. — Tak szczerze mówiąc wolałem ją jak była w paseczki... Ciężko chora żona do męża: — Zygmuś obiecaj, że po mojej śmierci twoja druga żona nie będzie nosić moich ubrań. — Ależ kochanie bądź spokojna, ona jest znacznie szczuplejsza i wyższa. Młoda dziewczyna do swojego adoratora: — Nie licz na żadne pieszczoty przed ślubem.. 19 — No szkoda, ale jak tylko wyjdziesz za mąż to mnie szybko zawiadom. Młody człowiek oświadcza się o rękę córki. Jej ojciec jest mu zdecydowanie nieprzychylny. — Nie chciałbym, aby moja córka resztę życia spędziła z byle głupkiem. — Dlatego właśnie proszę pana o jej rękę... Przed ślubem matka udziela córce rad: — Pamiętaj, nigdy nie kłóć się z mężem. Od razu płacz... — Dlaczego nigdy nie chodzicie z mężem na pokazy mody? — Źle nam to robi. — Jak to? — Ja zaczynam marzyć o nowej sukni, a on o nowej żonie. — Cześć stary, kto ci wybił te zęby z przodu? — Moja żona. — A mówiłeś, że ona jest w sanatorium. — Tak myślałem... Rozprawa w sądzie. — I niczego pani nie podejrzewała, kiedy oskarżony wprowadził panią do ciemnego parku? — dziwi się sędzia. 20 — Podejrzewałam. Ale nie przypuszczałam, że gdy będzie już po wszystkim, to on wyrwie mi torebkę i ucieknie. — Dlaczego bez mojego pozwolenia pomalowałaś sobie włosy na rudo? — Mój drogi, a czy ty pytałeś mnie o pozwolenie, gdy zapuszczałeś sobie łysinę? Żona mówi do męża: — Kupiłam ci płyn przeciwko wypadaniu włosów. — Przecież mi włosy nie wypadają... — Ale wypadają twojej sekretarce. Czy ty naprawdę wierzysz, że kominiarz przynosi szczęście? — Tak, odkąd odeszła z nim moja żona. Mamusiu dlaczego krzyczałaś na tatusia? Bo idzie trzepać dywany. Przecież sama go o to prosiłaś. Tak, ale on to robi lepiej gdy jest zły. Życie mężczyzn byłoby wspaniałe, gdyby mogli wpadać w ramiona kobiet nie wpadając w ich ręce. j 21 Tatusiu, dlaczego ten koziołek nie ma rogów? Bo nie jest jeszcze żonaty. — Słyszałem, że w sprzedaży ukazały się szkła, przez które wszystko wydaje się piękniejsze, nawet własna żona... — Znam je już od lat, są dobre, tylko stale trzeba je napełniać. — Czy jesteś zakochana? — Bardzo! Nie mogę jeść śniadania, bo myślę o nim. Nie jem obiadu, bo myślę o nim. Nie jem kolacji, bo myślę o nim... — A spać możesz? — Coś ty. Jestem taka głodna, że zasnąć nie mogę. Kowalskiemu umarła żona. Kilka dni po pogrzebie przyszedł na grób, siadł na ławeczce i wspomina żonę: — Duszko ty moja, gdybyś ty nie umarła to bym cię na rękach nosił, gotował bym, sprzątał, futro bym ci kupił... W tym momencie poruszyła się ziemia, bo właśnie kopał kret. — Leż, leż spokojnie duszko, na żartach się nie znasz? — Słyszałem ostatnio, że w Japonii kobiety żyją dłużej od mężczyzn... — Tak to prawda, zwłaszcza wdowy. 22 Mąż do żony: — Co to ma znaczyć?! Znalazłem przypadkowo w twojej torebce list z biura matrymonialnego w którym zawiadamiają, że mają odpowiedź na twoją ofertę. — Nie gniewaj się, to już takie stare dzieje... — Jak to stare dzieje? Tam jest data sprzed miesiąca. — No właśnie, byłeś wtedy ciężko chory... — Kochanie — mówi zaspanym głosem mąż — wyłącz telewizor, zapal światło i podaj mi herbatę... — To niemożliwe — mówi żona — jesteśmy w kinie. Godzina pierwsza w nocy. — Kochany, czy kupisz mi futro? — pyta się żona męża. — Kupię. — Tak się cieszę! — Nie ma z czego. — Jak to? — Bo ja mówię przez sen. Kolega zwierza się koledze: — Wiesz, najpiękniejsze chwile w moim życiu zawdzięczam teatrowi... — Tak często chodzisz do teatru? L. — Ja nie. Moja żona chodzi... • .jrb¦•, 25 Kłótnia małżeńska: — Mam nadzieję, że w raju kobiety będą oddzielone od mężczyzn — krzyczy żona. — Oczywiście — wtóruje jej mąż — inaczej to wcale nie byłby raj! Żona zmusza Kowalskiego do przysięgi: — Klęknij i przysięgnij, że więcej pić nie będziesz. — Przysięgam, że więcej pić nie będę... ale mniej też nie. Mąż odwiedził żonę w sanatorium, a że nie było wolnego pokoju to poszedł z nią kochać się do parku. Przyłapał ich na tym policjant. — Pan płaci 100 tysięcy mandatu, pani 500 tys. złotych. — Dlaczego ja płacę 100 tys., a ona 500 tys.? — Gdy pana złapię na łajdaczeniu się w tych krzakach po raz piąty, to też pan zapłaci 500 tys. zł. W tramwaju za Kowalskim stanął pewien człowiek i szepce mu do ucha: — Rogacz, rogacz... Powtórzyło się to kilka razy. W końcu Kowalski pyta się żony. — Kochanie, czy ty mnie zdradzasz? Bo już o tym mówią w tramwajach... — Z pewnością to tylko głupi żart. Nie przejmuj się kochany. Na drugi dzień Kowalski jedzie tramwajem, a facet mu szepcze do ucha: — Rogacz, rogacz, a w dodatku skarżypyta. - Umiera wiejska gospodyni, kopnięta przez konia. Po pogrzebie proboszcz pyta się męża: — No jak tam, czy przyszło dużo listów z kondolencjami? — Tylko jeden. Przyszło za to trzydzieści listów z prośbą o wypożyczenie tego konia. Mąż zamawia tort urodzinowy dla żony. — Ile wstawić świeczek? — pyta się ekspedientka. — 25, jak zwykle. — Co musiałbym pani dać — pyta się starszy pan młodej dziewczyny — aby pozwoliła się pani pocałować? — Narkozę. Spotyka się dwóch kolegów. — Cześć stary, słyszałem że podobno żenisz się z Barbarą? Gratuluję ci! — Nie, to tylko plotki... — Tym bardziej ci gratuluję. Młoda para przybywa do hotelu na noc poślubną. — Proszę o najlepszy pokój na całą dobę — zarządza oblubieniec. 26 27 Recepcjonista podając klucz mruga do dziewczyny. — No mała, musisz mu się podobać. On dotąd wynajmował u nas pokoje tylko na godziny... Toyota z całym rozpędem wpada na drzewo. Dziewczyna — pasażerka jest wyrzucona przez przednią szybę. Kierowca przypięty pasami nie odnosi większych obrażeń. Przyjechała policja, karetka pogotowia. Nieprzytomną, ale żywą dziewczynę wniesiono do karetki. Lekarze zajmują się teraz kierowcą. Ten nie wiadomo dlaczego ma rozpięte spodnie, trzyma się obiema dłońmi za podbrzu-sze i zanosi się płaczem. — Wstydził by się pan. Pana dziewczyna ma wstrząs mózgu, złamaną nogę, odłamki szkła w twarzy. Panu się nic nie stało, a tak pan spazmuje — zwraca mu uwagę lekarz. — Nic się nie stało? To zobacz pan, co ona trzyma w ręku! Umierający mąż mówi do żony: — Tylko obiecaj mi kochanie, że nie wyjdziesz za mąż za tego człowieka o którego byłem zazdrosny przez całe życie... — Bądź spokojny mój drogi, obiecałam to już innemu. — Powiedz mi Zosiu, czy kochałaś kogoś przede mną? — Nie miły. Owszem podziwiałam innych mężczyzn za urodę, inteligencję, odwagę, seks..., ale ciebie kocham beż tego wszystkiego. 28 Młodzi małżonkowie zasiadają do pierwszego obiadu który jest debiutem kulinarnym żony. — A czym kochanie nadziewałaś tego pieczonego kurczaka? — Niczym. On przecież nie był w środku pusty... * Starsza pani siada na ławce w parku obok młodej dziewczyny palącej papierosa. — Wstydziłabyś się moja droga, palić papierosa i to w publicznym miejscu. Ja to już wolałabym chyba zgrzeszyć z mężczyzną... — Ja też bym wolała proszę pani, ale mam tylko 15 minut czasu. Leśniczy przewoził w wagonie sypialnym niedźwiedzia na nowe miejsce zamieszkania. Zdrzemnął się nieco, a gdy się ocknął zobaczył, że misia nie ma w przedziale. Wybiegł na korytarz. Nie ma. Drzwi do sąsiednich wagonów zamknięte. Nie wie co robić, gdy nagle słyszy kobiecy głos dobiegający zza zamkniętych drzwi jednego z przedziałów: — No dobrze, już dobrze. Tylko niech pan najpierw zdejmie to futro. — Pani Malinowska, czy pani wie, że w nocy na pani polu wylądowali komandosi? — Kto? 29 — No, komandosi. Takie co atakują od tyłu... — No patrzaj pani, ja ze swoim chłopem już dwadzieścia lat żyję i nie wiedziałam, że on komandos... W górach przez łąkę idzie wycieczka. W pewnej chwili zobaczyli młodego juhasa, który leżał pod skałą i jęczał: o matko! o matko! Podeszła do niego młoda turystka. — Co się panu stało? W czym mogę pomóc? — O matko! O matko! Ale bym sobie popieprzył. Nad siedzącą w autobusie dziewczyną stoi młody chłopak i uporczywie wpatruje się w jej dekolt. W końcu ona nie wytrzymuje: — Chcesz w gębę? — Oj tak, a drugiego do ręki. Spotyka się dwóch kolegów. — Cześć, co u ciebie nowego? — Wczoraj pochowałem teściową. — No to gratuluję. Ale dlaczego jesteś taki podrapany? — Nie chciała się dać zakopać. Pani domu czyta książkę pt. „Psychologia zwierząt". W pewnej chwili zwraca się do męża: — Kochanie, tu pisze, że koty są okrutne, perfidne i zdradliwe. Czy to prawda? — Tak kiciu. 30 — Taka piękna pogoda, a ty męczysz się z myciem podłogi — mówi mąż do żony. Wyszłafcyś lepiej na dwór i umyła samochód... os; oj Ile byś dał za moją żonę? — pyta się kolega kolegi. Nic. Dobra, kupiłeś. Rozmawiają dwie przyjaciółki: — A ty Marysiu nie zamierzasz wydać się za mąż? — Czy ja wiem? Już tyle razy mnie proszono... — Kto cię prosił?! — No... rodzice. W przedziale pociągu jadą pan i pani. Pan ma ochotę poderwać panią, więc nawiązują rozmowę. — Pani jedzie do Katowic za interesami, czy dla przyjemności? — W zasadzie za interesami, ale jeśli panu zależy to mogę i dla przyjemności... Rozmawia matka z córką. i; — Dla młodej dziewczyny, dom jest więzieniem — skarży się córka. — Dla dojrzałej kobiety, jest obozem pracy — odpowiada jej matka. 31 Rozmawiają dwaj koledzy: ' — I jak ci idzie z tą Wiesią? — To jest bardzo aerodynamiczna dziewczyna. — Dlaczego? — Bo nie stawia żadnego oporu. Rozmawiają dwaj przyjaciele. — Wiesz, chyba wystąpię o rozwód. — Dlaczego. — Moja stara, już od pół roku się do mnie nie odzywa. — Chłopie! Opamiętaj się! Gdzie ty znajdziesz, taką drugą?! Spotyka się dwóch kolegów. Jeden z nich poślubił niedawno wdowę. — I jak stary? Nie peszy cię, że jesteś jej drugim mężem? — I tak jestem obecnie w lepszej sytuacji od jej pierwszego męża. Więzień do nowoprzybyłego współlokatora celi. — Za co cię wsadzili? — Za udział w czterech weselach w ciągu roku... — Kradłeś. — Gdzie tam. Za każdym razem byłem panem młodym. 32 * * *, — Kochanie, wychodzę na kilka minut do sąsiadki. Na kuchni zostawiam gotującą się zupę. Bądź tak miły i wyłącz ją najpóźniej za półtorej godziny. — Podobno Kowalski poznał swoją żonę poprzez ogłoszenie matrymonialne w gazecie... — I jak im się w życiu układa? — Tego nie wiem, ale Kowalski przestał kupować tą gazetę... Rozmawia dwóch urzędników. — Widziałeś dzisiaj sekretarkę naszego szefa? — Widziałem. I co z tego? — Miała na sobie taką obcisłą bluzeczkę, że nie mogłem swobodnie oddychać. ¦ * * Rozmawiają dwaj dyrektorzy; — A co ty właściwie masz do zarzucenia swojej sekretarce? Przecież ona bezbłędnie odgaduje wszystkie twoje życzenia. — No tak, ale nie chce ich ze mną spełniać. W czasie sprawy rozwodowej zeznaje żona występująca o rozwód: — W ciągu 25 lat naszego małżeństwa w każdą sobotę musiałam mu myć plecy... 33 — I to uważa pani za dostateczny powód do rozwodu?! — dziwi się sędzia. — Nie, ale od miesiąca on w każdą sobotę ma czyste plecy! Dlaczego twoja żona nie jeździ już samochodem? Zabroniłem jej. Dlaczego? Za duże zużycie... Paliwa? Nie, karoserii. W czasie pierwszej przejażdżki po zdobyciu prawa jazdy przez panią Kowalską, mąż udziela jej wskazówek: — Musisz bardzo uważać na kolory! Pamiętaj, na zielony jedź. Na czerwonym stań. A kiedy ja się zrobię blady, szykuj pieniądze na mandat. Kowalski wraca późno w nocy do domu. — Skąd wracasz? — pyta się groźnie żona. — Z Atlantydy. — Przecież Atlantyda jest zalana... — A ja to nie?! W centrum Warszawy na Marszałkowskiej na torowisko tramwajowe wybiega co pewien czas podpity facet za- 34 trzymuje tramwaje i całuje je w zderzak. W końcu pochwycili, go policjanci. — Co pan zwariował? Dlaczego całuje pan tramwaje? — Wczoraj jeden tramwaj rozjechał na śmierć moją teściową, a ja nie wiem który... — Czy zostaniesz moją żoną? — pyta się chłopak klęcząc przed swoją dziewczyną. — Nie wyjdę za ciebie. Mój przyszły mąż musi umieć dobrze gotować, prać, sprzątać, robić zakupy, patrzeć we mnie jak w tęczę, wypełniać wszystkie moje życzenia... — Rozumiem, wycofuję propozycję małżeńską. Pozwól jednak, że zanim wstanę z klęczek, pomodlę się za tego biedaka... Przychodzi młoda dziewczyna do spowiedzi i mówi księdzu, że miała stosunki płciowe mimo, że jest panną. — Jak wielu partnerów miałaś? — pyta się ksiądz. — Ponad stu... — Oj, to piekło moja córko! Piekło! — W zasadzie to nie piekło, tylko swędziało. Jak długo można jednocześnie kochać dwie kobiety? Tak długo, aż się jedna z nich w tym nie połapie. — Mam już siedemdziesiątkę na karku — skarży się pacjent lekarzowi — ale wciąż jeszcze uganiam się za spódniczkami. Czy to jest szkodliwe w moim wieku? 35 — Tylko w tym przypadku, gdyby rzeczywiście udało się panu którąś z nich dogonić. — Czemu płaczesz kochanie? — Wyobraź sobie, upiekłam ciasto i postawiłam na stole, a nasz Burek wszedł do pokoju i zjadł je! — Nie martw się kochanie, kupimy drugiego psa. — Jaka jest różnica pomiędzy psem a żoną? ¦" — Pies szczeka na obcych, a do swojego się łasi. Żona na odwrót. Po wyborach przygnębiony kandydat na senatora wraca do domu i oznajmia żonie: — Czy ty wiesz, że zdobyłem tylko dwa głosy? — Zawsze podejrzewałam, że masz kochankę. Szeregowy Nowak prosi dowódcę o urlop, ponieważ ma mu się urodzić dziecko. — A kiedy dokładnie ma się wam urodzić? — pyta się dowódca. — Jeśli pojadę do domu w ten piątek, to za jakieś 9 miesięcy. — Mój mąż to anioł! — zachwala Kowalska. — Mój też nie mężczyzna — zgadza się z nią Malinowska. 36 Kowalski bardzo mało czasu poświęca swojej żonie, więc ta w złości powiedziała mu kiedyś, że wolałaby być książką. — To bardzo dobra myśl — podchwytuje Kowalski. Gdybym jednak miał wybierać, wolałbym abyś była kalendarzem... — Dlaczego kalendarzem? — Bo kalendarz co rok jest nowy. Żona robi mężowi wyrzuty: — Dlaczego ty ciągle mówisz: „mój telewizor", „moje mieszkanie", „mój samochód"? Przecież jesteśmy małżeństwem i wszystko jest wspólne... Zaraz, zaraz, czego ty znowu szukasz w szafie? — Naszych kalesonów. Trzy panienki znalazły się w piekle. Diabeł pyta się pierwszej: — Ile razy miałaś stosunek? — Sto razy. — Do kotła! Pyta się drugiej. — Ile razy miałaś stosunek? — Pięćdziesiąt razy. — Do kotła. Pyta się trzeciej; '"* — Ile razy miałaś stosunek? V — Ani razu... Na to diabeł mówi do swoich kompanów: ... — Poużywać i do kotła! 37 — Dlaczego kobieta jest najlepszym matematykiem? — Bo dodaje sobie urody, odejmuje lat, mnoży dzieci i dzieli łoże. — Czym się różni morze od żony? — Morze ma tysiąc bałwanów, a żona tylko jednego. — I > zisiaj robiłam zakupy i zabrakło mi pieniędzy — mówi żona do męża. Wstąpiłam więc do twojego biura. W pokoju akurat cię nie było, więc wzięłam z twojej marynarki 200 tysięcy złotych. Mam nadzieję, że się nie gniewasz? — Ależ skąd, tym bardziej, że dzisiaj w pracy byłem w swetrze... * * * Mamusiu, dlaczego wyszłaś za mąż za tatusia? To i ty dziecko też zaczynasz się dziwić? •M — Co nastąpi, jeśli szczenięca miłość zakończy się małżeństwem? — Pieskie życie. — Widzę, że masz poważnie rozbity samochód. Miałeś wypadek? 38 — To nie ja, tylko moja żona. — Czy to wina jej niedoświadczenia? — To wina jej wzroku. i-.O' '< ; — Ma za słaby wzrok? ;s e;- ;.- — Ona ma wzrok selektywny. -.ii': ' ~ — Co to znaczy? , , sa — Dostrzega blond włos na klapie mojej marynarki, a nie dostrzega bramy garażu. ?r u Mąż wraca ze sklepu. — Ciebie to po coś posłać! Zawsze wybierzesz coś obrzydliwego... — awanturuje się żona. — Jako twój mąż nie mam prawa zaprzeczać. Rozprawa w sądzie. — Czy to prawda, że oskarżony przejechał kiedyś człowieka? — Tak wysoki sądzie. — Czy był pan za to ukarany? — Jeszcze jak! Ożeniłem się z wdową... Pewna kobieta przechodziła koło domu publicznego gdzie odbywała się właśnie wyprzedaż sprzętów. Kupiła papugę w klatce. Przyniosła ją do domu. Podniosła płachtę którą przykryta była klatka. — O, nowy burdel, nowa burdel — mama — odzywa się papuga. Kobieta szybko zakrywa klatkę i postanawia sprzedać papugę. Po jakimś czasie ze szkoły przychodzą córki 39 i domagają się, aby im też pokazać ptaka. Matka postanawia zaryzykować i odkrywa klatkę: — O, nowy burdel, nowa burdel-mama i nowe panienki... Klatka zostaje znowu zakryta. Przychodzi z pracy mąż i chce widzieć papugę. Kobieta postanawia dać jej ostatnią szansę. Odkrywa klatkę: — O, nowy burdel, nowa burdel-mama, nowe panienki, tylko Zygmuś ten sam stary, wierny klient... — Powinna pani dokładnie zasuwać firanki, sąsiadko. Wczoraj widziałem, jak zabawiała się pani z mężem... — A pani sąsiadko powinna kupić sobie okulary. To wcale nie był mój mąż. W pewnym osiedlu mieszkaniowym lokator z 7 piętra dzwoni do lokatora mieszkającego na 7 piętrze w bloku naprzeciwko. — Proszę pana, ja rozumiem młode małżeństwo musi się wyszumieć. Ale bardzo proszę, gdy zaczynacie igraszki miłosne to zasłaniajcie okna. Moi synowie już odkryli co się u pana dzieje codziennie między godziną 14 i 15. Sterczą przy oknie i nie chcą odrabiać lekcji. — Co też pan mówi? Ja o tej porze jestem zawsze w pracy. Kowalska wybiera się do spowiedzi. Ze zdziwieniem zauważa swoją sąsiadkę, która zdyszana raz po raz obiega dookoła kościół. — A co ty Wiśniewska zwariowałaś? Jogging wokół kościoła urządzasz? 40 — Ksiądz mi kazał za każdą zdradę wierności małżeńskiej zrobić jedno kółko... — Tak? To ja idę do domu po rower. Szczęśliwa żona do męża: — Stasiu, nasz synek już chodzi! — Naprawdę, to poślij go do kiosku po papierosy. ¦ U Spotyka się dwóch znajomych: — Cześć Heniek, co słychać u ciebie? — Żona miała wypadek samochodowy. Pokaleczyła się i będzie się musiała poddać operacji plastycznej. — Biedactwo. — Ale lekarz zapewnia, że po tej operacji będzie wyglądała jak przed wypadkiem. — Biedactwo. t >. fj* Rozmawia chłopak z dziewczyną: — Kochasz mnie? — No. — Ożenisz się ze mną? — Nie. — To złaź ze mnie! Kto to jest narzeczona? > ¦: x' — Narzeczona to jest ta z którą się chodzij na którą się wchodzi, a jak zachodzi, to się odchodzi. 41 Umiera Angielka. Na łożu śmierci mówi do męża: — Oh Johny, kochałam cię bardzo, ale raz cię zdradziłam. Ten czarny Rolls-Royce którym tak lubisz jeździć — to właśnie od niego. Umiera Francuzka. Na łożu śmierci mówi do męża: — Oh Jean, kochałam cię bardzo, ale jeden raz cię zdradziłam. Ta willa na Lazurowym Wybrzeżu którą tak lubisz, to właśnie od niego. Umiera Rosjanka. Na łożu śmierci mówi do męża: — Oh, Wania kochałam cię bardzo, ale jeden raz cię zdradziłam. Pamiętasz tą skórzaną pilotkę którą tak bardzo lubiłeś nosić? To on ci ją wtedy ukradł. — Nie podobają mi się te twoje przejażdżki z chłopakami na motorze — mówi matka do córki. Wywiezie cię który do lasu, zażąda Bóg wie czego, ty odmówisz, on cię wtedy zostawi i będziesz szła kawał drogi na piechotę... — Ależ mamo, czy ja kiedyś wróciłam pieszo do domu? Pan Nowak przyszedł do księgarni: — Czy dostanę książkę pt.,,Mężczyzna panem domu"? — Niestety, nasza księgarnia nie prowadzi bajek... Ogłoszenie w gazecie: „Sprzedam tanio komplet sprzętu wędkarskiego. Jeśli w słuchawce odezwie się męski głos, proszę powiedzieć „pomyłka" i odłożyć słuchawkę". 42 — Poczekaj z tą awanturą, aż nikogo nie będzie w domu -prosi mąż szykującą się do sprzeczki żonę. — Przecież nikogo nie ma? — Ja jestem. Małżeństwo siedzi na ławce w parku. — Każdą ładną kobietę odprowadzasz oczami — robi żona wyrzuty mężowi. — A czy chory na diecie nie może nawet poczytać jadłospisu? — Kochany, a co byś powiedział abyśmy się pobrali w czasie nadchodzących świąt? — Ależ kochana, nie będziemy sobie psuli świąt. — Wiesz kochany — zagaduje żona męża — dzisiaj wpadłyśmy na siebie z Basią i... — Wasze babskie sprawy mnie zupełnie nie interesują. — Jak uważasz, ale mechanik powiedział, że samochód będzie nadawał się do jazdy nie wcześniej jak za tydzień. Żona wchodzi na wagę i woła z zachwytem: — Kochanie zobacz, ubyło mi dwa kilogramy! — To dlatego, że dzisiaj nie robiłaś jeszcze makijażu. 43 Żona przypomina mężowi: — W czerwcu upływa 25 lat naszego małżeństwa. Powinniśmy święcić srebrne gody. — Ja wolałbym poczekać jeszcze pięć lat i uroczyście obchodzić zakończenie wojny 30-letniej. — Wyobraź sobie — mówi kolega do kolegi — jadąc na polowanie zapomniłem zabrać broni. — Kiedy to spostrzegłeś? — W momencie gdy wręczałem żonie upolowanego zająca. Sędzia pyta się oskarżonego: — Dlaczego pobił pan swoją żonę? — Bo mnie zdradzała z sąsiadem. — Dowody! — żąda sędzia. — Słusznie proszę wysokiego sądu, do wody z takim draniem. — Z czego byś wolał zrezygnować — pyta się Francuz swego kolegi — z wina, czy z kobiet? — A, to zależy do rocznika. Po libacji w pracy z kolegami, Kowalski wybrał się nad rzekę na ryby, aby trochę przetrzeźwieć. Złapał złotą rybkę, a ta przemówiła ludzkim głosem: 44 __Dobry rybaku, jestem zaklętą księżniczką. Pocałuj mnie, to odzyskam ludzką postać. Kowalski pocałował rybkę i już po chwili stanęła przed nim piękna księżniczka. __ A teraz dobry rybaku spełnię twoje trzy życzenia. — Mam jedno życzenie, ale trzy razy... Na egzaminie z anatomii docent pyta studentkę, który z dwóch stojących przed nią szkieletów należał do mężczyzny. — To będzie ten — decyduje się po krótkim wahaniu studentka. — Dlaczego pani tak sądzi? — chce wiedzieć egzaminator. — Widzę tutaj wyraźny ślad miejsca w którym był członek. — Tak, sądzę, że był tutaj i to nawet nie jeden raz. Na lotnisku spotyka się dwóch przyjaciół. — Cześć stary, gdzie się wybierasz? — Wiesz, ożeniłem się i właśnie zaczynam podróż poślubną do Włoch. — Jak to, jedziesz w podróż poślubną bez żony. — Ona już była we Włoszech. — Halo, czy to pogotowie? Proszę pana, mój mąż jest bardzo chory! Zmierzyłam mu właśnie goroczkę. Ma 83 stopnie Celsjusza! Co mam robić? — Proszę pani, są dwie możliwości. Albo się pani poplą- 45 tały cyfry i pani mąż ma 38 stopni gorączki — wtedy proszę mu dać aspirynę, albo pani się nie pomyliła — wtedy proszę wezwać straż pożarną. Przy konfesjonale spowiada się młoda kobieta; — Proszę księdza, jestem panienką, a miałam stosunek z mężczyzną... — Z miłości, czy za pieniądze? — pyta się ksiądz. — Z miłości proszę księdza, bo co teraz znaczy te 100 tysięcy złotych... Ksiądz spowiada swoją gosposię: — A nie spaliście przypadkiem gosposiu z obcym chłopem? — A bo to proszę księdza, obcy chłop da pospać? Spotykają się dwaj koledzy: — Dlaczego jesteś taki smutny? — pyta się jeden z nich. — Smutny? Jestem zrozpaczony! Wyszedłem po żonę na dworzec i wyobraź sobie ona nie przyjechała. — Nie martw się, ona na pewno przyjedzie jutro. — Ależ ja się boję, że ona jest w domu od wczoraj! — Skąd ty wiesz, kiedy robić pranie? — pyta się sąsiadka sąsiadki. Zauważyłam, że robisz to zawsze wtedy kiedy świeci słońce... — Bo ja mam w domu barometr. 46 — Nigdy nie widziałam u ciebie w domu barometru. — Kiedy mój mąż jeszcze rano śpi, odkrywam kołdrę i patrzę po której stronie mu leży. Jak po prawej, to będzie pogoda, jak po lewej, to będzie deszcz. — A jak stoi? — To nie myślę o praniu. II. U LEKARZA Młoda mężatka rok po ślubie przychodzi do lekarza. Skarży się, że nie może zajść w ciążę. — Proszę się rozebrać — mówi lekarz. — Panie doktorze, pan jest miły, ale pierwsze dziecko wolałabym mieć jednak z mężem... .w>\y- Przychodzi baba do lekarza: — Panie doktorze, mój problem to duże potrzeby seksualne. — To niech pani wyjdzie za mąż. — Jestem mężatką. — To niech pani znajdzie sobie kochanka. vł — Mam kochanka. 9 — To niech pani weźmie drugiego. q — Mam drugiego i jeszcze trzech innych. '* — Hm, wydaje mi się, że pani jest rzeczywiście chora. — Panie doktorze! Błagam! Niech mi pan to da na piśmie, bo mój mąż mówi, że jestem kurwą. Do kliniki przywieziono pacjenta który miał —jak sądzi — zbyt długie przyrodzenie i prosił o jego skrócenie. Lekarz nie bardzo wiedział jaką długość zostawić, więc zwołał konsylium na które zaprosił wszystkie lekarki i pielęg- 51 niarki. Obradowały pięć godzin. W końcu wychodzi ich reprezentantka i nieśmiało pyta się lekarza: __ Panie doktorze, a nie dałoby się nóg przedłużyć? — Drogi panie, musi się pan częściej kąpać — mówi lekarz do pacjenta. — Ależ panie doktorze. Ja się kąpię codziennie. — W takim razie musi pan częściej zmieniać wodę w wannie. Stary doświadczony lekarz pyta się swojego młodego, dopiero rozpoczynającego karierę kolegi, jak mu idzie praktyka. — Jakoś nieszczególnie. Wczoraj odbierałem pierwszy poród. Matka i dziecko umarli, a w dodatku z ręki wyślizgnęły mi się szczypce, uderzyły w głowę, i zabiły ojca... — To rzeczywiście nieszczególny przypadek. Proszę tu jest adres, proszę iść odebrać tam poród i wieczorem poinformować mnie o wyniku. Wieczorem młody medyk dzwoni do profesora. — No i jak panu poszło? — pyta się profesor. — Zdecydowanie lepiej. Ojciec żyje! Lekarz wojskowy robi obchód w szpitalu polowym. — I co nowego siostro? — pyta się pielęgniarki. — Właściwie nic, tylko ten symulant... — No i co z nim znowu? — .Wczoraj umarł... 52 Przychodzi trzy dziesiąte baby do lekarza. — A gdzie reszta? — pyta się zdziwiony lekarz. Trzy dziesiąte baby wyjmuje krótkofalówkę: — Zero siedem, zgłoś się! — Niech pan pamięta — przestrzega lekarz pacjenta — alkohol jest pana największym wrogiem. & — Ja tam nie jestem tchórzem. Lekarz pyta się pielęgniarki: — Siostro, jak się czuje ten pacjent z 10-tki po operacji? — Lepiej, rano się ocknął i mówił. — A co mówił? — Że czuje się gorzej. Ordynator pyta się leżącego na jego oddziale pacjenta: — Dlaczego wczoraj uciekł pan z sali operacyjnej? — Dlatego, że przed przyjęciem narkozy usłyszałem głos pielęgniarki — „Tylko spokojnie, bez żadnej paniki. To bardzo proste. W dzisiejszych czasach operacja wyrostka robaczkowego to tylko zabieg kosmetyczny. Nie ma się pan czego obawiać". — Dlaczego się pan przestraszył? Przecież to prawda. — No tak, ale pielęgniarka mówiła to nie do mnie, lecz do lekarza. 53 Przychodzi garbata baba do lekarza. — Co pani jest? — Ciąża pozamaciczna. Do rejonowej przychodni pani wychowawczyni przyprowadziła pierwszą klasę na prześwietlenie płuc. Żeby sięgnąć do ekranu dzieci stawały na stołeczek. — Płuca są, dziur nie ma — komentował lekarz wynik prześwietlenia każdego dziecka. Na zakończenie na stołeczku stanęła także pani wychowawczyni: — Dziura jest, płuc nie ma — skomentował zdziwiony lekarz. — Kim byś wolał być: milionerem, czy też chorym na płuca? — Oczywiście... chorym na płuca. — Dlaczego? — Bo wszyscy milionerzy umierają, a chorych na płuca tylko trzydzieści pięć procent... — Panie doktorze, proszę mi pomóc. Gdy tylko zaczynam pracę, zaraz zasypiam... — A gdzie pan pracuje? — W punkcie skupu zwierząt. — A co pan tam robi? — Liczę barany. 54 Przychodzi baba do lekarza: — Panie doktorze, z moim mężem dzieje się coś niesamowitego. Kiedy wypije kawę, zjada również filiżankę, pozostawiając samo uszko. — To rzeczywiście dziwne! Przecież uszko jest najsmaczniejsze... Po północy jeden z lokatorów dobija się do drzwi sąsiada: — Panie, przestań pan wreszcie grać na tej cholernej trąbce bo zwariuję! — Niestety, za późno. Przestałem grać już godzinę temu... Hodowca prosi weterynarza o środek pobudzający dla swego buhaja, który ostatnio jakby opadł z sił. — Dobrze, a jaki środek przypisałem mu ostatnim razem? — pyta się lekarz. — Nazwy nie pamiętam, ale w smaku przypominał miętę... * * * Pewna pani pyta się lekarza o radykalny środek na otyłość. Sposób jest bardzo prosty. Proszę spożywać trzy razy dziennie sucharek i popijać szklanką soku pomidorowego. — Dziękuję panie doktorze, nie wiedziałam że to takie proste. Tylko proszę powiedzieć, czy te sucharki mam spożywać przed, czy po jedzeniu. 55 — Panie doktorze, mówi się zdrowy jak ryba. Czy rzeczywiście ryby są takie zdrowe? — Chyba tak. Jeszcze nigdy żadnej nie leczyłem... Przychodzi baba do lekarza. — Pan doktor stale mi mierzy ciśnienie, słucha puls, akcję serca, a nigdy się mnie pan nie spyta jak ja się czuję... — A jak się pani czuje? — Oj, niech się pan doktor lepiej nie pyta! Egzamin na Akademii Medycznej. — Gdzie znajduje się serce? — pyta się profesor. — W klatce piersiowej — odpowiada student. — Nie zdał pan, serce znajduje się w worku osierdziowym — wyjaśnia profesor. — Dobre sobie. A gdybym ja się pana profesora pytał, gdzie się teraz znajduje, to co by pan odpowiedział? W sali egzaminacyjnej, czy w kalesonach? * * * Pacjenta uśpiono przed operacją. Kiedy się obudził, zdziwił się jak bardzo postarzała się twarz nachylonego nad nim chirurga. — Czyżbym był tak długo nieprzytomny? Panu doktorowi zdążyła przez ten czas wyrosnąć długa, siwa broda... — Ja nie jestem doktorem — odpowiada brodacz. Ja jestem świętym Piotrem. 56 Na oddział chirurgii przywieziono młodego marynarza zranionego nożem w krocze. — Coś podobnego — mówi starsza pielęgniarka która zakładała opatrunek — on jest cały wytatuowany. Nawet na penisie ma napis. — Co tam pisze? — pyta się młoda pielęgniarka. — Jakie imię — „Pola", czy coś w tym rodzaju. — Następnym razem ja pójdę założyć mu opatrunek — ofiaruje się młodsza siostra. Po skończonej wymianie bandaży młoda siostra mówi do starszej. — Proszę pani, na jego członku nie pisze „Pola", tylko „Pozdrowienia z Konstantynopola". Młoda kobieta po operacji wyrostka robaczkowego zwraca się do lekarza: — Panie doktorze, czy ta blizna po operacji będzie widoczna? — To będzie zależeć tylko od pani. Przychodzi pacjent do lekarza. Zdejmuje spodnie. — Panie doktorze, czy to syfilis, czy krosty? — Niestety, syfilis... — No tak, bo skąd u mnie krosty? Przychodzi facet do lekarza i mówi: — Panie doktorze, jądra mnie bolą. 57 Jak mówicie? Nie, jak używam babę. Kowalski w szpitalu do pielęgniarki: — Ale niedobre to lekarstwo! Po prostu ohyda. — Jakie lekarstwo. To jest obiad. Przychodzi baba do lekarza. — Co pani jest? — Jestem senna. — A ja Alan Prost. SU Okulista stwierdza, że znanemu piłkarzowi bardzo popsuł się wzrok. — Czy to znaczy, że już na zawsze będę musiał opuścić boisko? — pyta się piłkarz. — Ależ nie, może pan przecież zostać sędzią... — Czy pan pije? — pyta się lekarz swojego pacjenta. — Każdy zaoszczędzony grosz odkładam na PKO. — A jak już uzbiera się tam pokaźna sumka, to co pan z nią robi? — Przepijam. W szpitalu salowa zwraca się do pacjenta: — Czy mam podać panu kaczkę? 11 — Tak, z frytkami. . 5-:., 58 Okulista intensywnie wpatruje się w oczy pacjenta. — Dzisiaj na śniadanie jadł pan jajka na miękko. — Czy to widać w moich oczach? — pyta się zdziwiony pacjent. — Nie, na pańskim krawacie. W czasie badań w gabinecie lekarskim Kowalski przyznaje się, że poprzednio był z wizytą u znachora. — I jakieś brednie wmawiał panu ten szarlatan? — denerwuje się lekarz. — Radził mi iść z wizytą do pana doktora. Lekarz do pacjenta: — Zapisuję panu lekarstwo przeciw bezsenności. Pozwoli ono panu przespać spokojnie całą noc. — Cudownie! A jak często trzeba je zażywać? i — Co dwie godziny. Stary lekarz, ślepy na jedno oko pyta się pacjenta: — Jak się masz? — Jak widzisz. — Oj bracie, to tobie jest potrzebny nie lekarz, tylko grabarz. Przychodzi babcia do lekarza i prosi o pigułki antykoncepcyjne. 59 — Po co wam babciu? — pyta się zdziwiony lekarz. — Na ból głowy. — Jak to na ból głowy? — Normalnie. Jak moja wnuczka wieczorem wychodzi z domu, to daję jej te pigułki i już mnie głowa nie boli... Przychodzi baba z dzieckiem do lekarza. Lekarz bada dziecko i pyta się: — Czy to dziecko przechodziło odrę? — A gdzie ta panie, my zza Buga. Do chorego w szpitalu przyszła śmierć zapowiadając mu, że jutro go zabierze. Ten przestraszony schował się do łóżeczka na oddziale noworodków, wziął butelkę z mlekiem i czeka w napięciu. Odnalazła go śmierć i pyta się: — Co ty tu robisz? — Papusiam — odpowiada chory udając dziecko. — No to papusiaj, zaraz pójdziemy ajciu... — Pański wiek? — pyta się lekarz pacjenta doprowadzonego nakazem sądu do poradni przeciwalkoholowej. — Jak by tu powiedzieć, panie sędzio? Wesoły czterdziestolatek. — Sytuacja rodzinna? ,r. — Nie do zniesienia. %r\ Do specjalisty lach. 60 reumatologa przychodzi pacjent o ku- Panie doktorze, mam krzywicę. Od małego? Od kolan. Baba wzywa karetkę pogotowia. — Co pani dolega? — Prawdę mówiąc panie doktorze, to nic mi nie dolega. W pracy marnie płacą, to postanowiłam trochę poleżeć w łóżku. — Pani się posunie, mnie też marnie płacą. n Dwóch pacjentów w szpitalu skarży się na swojego sąsiada z tej samej sali, który głośnymi jękami zakłóca im spokój: — Siostro, proszę przenieść go na salę dla beznadziejnie chorych. — Jak to przenieść, przecież to jest właśnie ta sala! Przychodzi facet do lekarza: — Panie doktorze, jestem przemęczony, proszę mi coś przypisać. — Żadnych lekarstw, proszę chodzić spać z kurami. Po jakimś czasie facet ponownie przychodzi do lekarza. Jest jeszcze bardziej przemęczony. — Panie doktorze, pańskie rady na nic. Te kury co chodziłem z nimi spać, ciągle siadały mi na jajka. Cffc III. NASI MILUSIŃSCY 'L — Twoje wypracowanie na temat kota — mówi nauczycielka do Jasia — składa się tylko z jednego zdania: „Moja kotka urodziła dwa kociaki". Czy to nie za mało? — Myśmy się też zdziwili. Poprzednio miała pięć. W szkole pani mówi do Jasia: — Jasiu, przeczytaj wypracowanie domowe. — Idź się wysikaj — odpowiada Jaś. Zdenerwowana nauczycielka pobiegła po dyrektora — Jasiu natychmiast przeczytaj wypracowanie! — żąda dyrektor. — Idź się wysikaj — powtarza Jaś — Tego już za wiele — decyduje dyrektor — jutro masz przyjść do szkoły z ojcem. A propos, gdzie twój ojciec pracuje? — W Kancelarii prezydenta Wałęsy. — Nie wiem jak pani koleżanko — mówi dyrektor — ale ja idę się wysikać... >s • iq * * * V' M s ii ¦ Murarz pracuje na rusztowaniu. W pewnej chwili spadł mu młotek. Schodzi z mozołem, a na dole mały Jaś mówi mu: Mój tatuś, to ma zawsze młotek zapasowy i nie musi schodzić... 63 Po jakimś czasie murarzowi spadła kielnia. Jeszcze nie zdążył zejść, a już słyszy: — Mój tatuś, to ma zawsze zapasową kielnię... Po pewnym czasie zszedł za potrzebą. Zobaczył Jasia i mówi ze złością: — Co, twój tatuś ma pewnie dwa interesy... — Pewnie, jeden mały do sikania i jeden wielki na baby... * * * Na ulicy mężczyzna krzyczy na małego chłopca: — Poczekaj łobuzie, powiem twojej matce, że rzucasz we mnie kamieniami! — A nie lepiej byłoby powiedzieć o tym jego ojcu? — doradza przechodząca kobieta. — Co też pani opowiada? Ja jestem jego ojcem. # * * Na lekcji polskiego w piątej klasie pan nauczyciel pyta się uczniów, czy znają znaczenie słowo „rarytas". — No dzieci, powiedzcie co dla was jest rarytasem? — Banany, pomarańcze — mówi Hania. — Bułka z masłem i z szynką — mówi Staś. — Tyłeczek szesnastoletniej dziewczyny — mówi Józek. Pan nauczyciel wyrzucił go z klasy i kazał na drugi dzień przyjść z ojcem. Na drugi dzień Józek przychodzi do klasy i siada w ostatniej ławce. — Józek, dlaczego przyszedłeś bez ojca, dlaczego siadasz w ostatniej ławce? — Bo tatuś powiedział, że jak dla pana tyłeczek szesnastoletniej dziewczyny nie jest rarytasem, to pan jest pedał i mam się od pana trzymać z daleka. 64 — Synku, dlczego płaczesz? Chciałeś okręcik? Dostałeś okręcik. Czego jeszcze chcesz? — Morza!!! — Mamusiu, czy jest już piętnasta? — pyta się mały Pawełek. — Nie synku, jest dopiero czternasta. — To straszne, mój żołądek znowu się śpieszy o godzinę. Po klasówce z matematyki rozmawia dwóch kolegów. — Ile zadań rozwiązałeś? — Ani jednego. A ty? — Też ani jednego. I pani profesor znowu powie, że ściągaliśmy od siebie. — Wiesz mamo. Kazik wczoraj przyszedł do szkoły brudny i pani za karę odesłała go do domu. — Czy to pomogło? — Tak, dzisiaj połowa klasy przyszła nie umyta. — Jasiu, twoje wypracowanie jest dobre, ale zupełnie takie samo jak wypracowanie Jarka. Co to znaczy? — To znaczy, że wypracowanie Jarka też jest dobre. 65 * * sie Jasia- wypracowanie- po dziesięć Kelnerem. Ziemia Jest — W której ze stoczonych przez siebie bitew zginął Władysław Warneńczyk? — pyta się Jasia nauczyciel na lekcji historii. — W ostatniej... — Chciałbym dostać jakiś środek uśmierzający ból — prosi w aptece młody chłopak. — A co cię boli? — pyta się farmaceutka. — Jeszcze nic, ale ojciec poszedł na wywiadówkę. Mały Kazio podaje sprzedawczyni na targu słoiczek i prosi o nalanie śmietany. — Płacisz 10 tysięcy — mówi sprzedawczyni podając pełny słoik. — Mamusia położyła pieniążki na dnie słoika. Skacowany sąsiad wraca do domu wieczorem. Żona go nie chce wpuścić do mieszkania, a że chce mu się strasznie pić, dzwoni do drzwi sąsiadów. Otwiera mu ich mały synek informując, że rodziców nie ma w domu. Skacowany człowiek prosi o szklankę wody. Chłopczyk przynosi mu, więc wypija jednym haustem. Prosi o jeszcze jedną. Malec przynosi znowu, ale tym razem tylko połowę szklanki. — Dlaczego tylko połowę? Prosiłem o całą szklankę — dziwi się sąsiad. — Mały jestem. Do kranu nie sięgnę, a z sedesu już wszystko wybrałem. 67 66 * * * Kowalska ma pretensje do syna: — Wszystkie dzieci pomagają matkom w domu, tylko ty całymi dniami leżysz na tapczanie... — Ależ mamo, sama mówiłaś, że powinienem być inny niż wszyscy. * * * Jaś nie przyszedł do szkoły. Nazajutrz nauczyciel pyta się go o powód nieobecności. — Mama wyprała moje spodnie... W kilka dni później historia się powtarza. — Co, znowu wagarowałeś? — pyta się rozgniewany nauczyciel. — Ależ skąd. Idąc do szkoły przechodziłem koło pana domu i zauważyłem suszące się spodnie. Pomyślałem sobie, że tym razem to pan nie przyjdzie do szkoły... * * * Na lekcji religii ksiądz wychwala dobroć Boską. — Jeśli na przykład któryś ze zmysłów człowieka szwankuje, to dobry Bóg dba, żeby inne zmysły były bardziej udoskonalone. Na przykład ślepiec ma bardzo wyczulony dotyk i słuch. Może ktoś z was poda inny przykład? Zgłasza się jeden z uczniów: — Mój wujek ma krótszą prawą nogę, ale za to jego lewa noga jest dłuższa. * * * — Tatusiu znam bardzo dobry dowcip. .,-f* — Kto cię nauczył tego przekleństwa? — pyta się mama synka. — Święty Mikołaj. — Jak to Święty Mikołaj? — Gdy wychodził w nocy z mojego pokoju po położeniu prezentu uderzył się w szafę i wtedy to powiedział... — Mamo, czy to prawda, że gdy człowiek jest dorosły to może robić co chce bez pytania mamy? — Tak synku, to prawda. — To kiedy tata właściwie dorośnie? — Tatusiu, dlaczego ty masz cztery guziki przy rozporku, a ja tylko dwa? — Bo ty masz małego ptaszka, a ja większego... Chłopczyk zobaczył księdza w sutannie i woła ojca: — Tato, zobacz, ksiądz to ma orła! Dwaj uczniowie rozmawiają o swojej nauczycielce: — Nasza pani jest bardzo mądra — chwali ją jeden. Ona wszystko wie, wszystko umie. — Phi, wielka sztuka — odpowiada drugi. Przecież ona już od 10 lat jest w tej samej klasie. Pani w szkole pyta Jasia: — Powiedz mi kto to był: Mickiewicz, Słowacki, Norwid? 69 68 — Nie wiem. A czy pani, wie kto to był Zyga, Chudy i Kazek? — Nie wiem — odpowiada zdziwiona nauczycielka. — To co mnie pani swoją bandą straszy? W pociągu, w przedziale jedzie mama z małym synkiem i dwóch studentów którzy opowiadają sobie dowcipy o policjantach. W pewnym momencie jeden z nich pyta drugiego: — Czy wiesz, dlaczego policjanci nie jedzą kiszonych ogórków? — Nie wiem... — Bo im się głowa do słoika nie mieści. Usłyszał to mały chłopczyk i mówi zdziwiony do matki: — Ale przecież nasz tatuś je kiszone ogórki... — Tak synku, ale z beczki. Mały Jaś mówi do cioci: — Bardzo dziękuję za prezent... — Naprawdę nie ma za co chłopcze... — Wiem ciociu, ale mamusia mi kazała podziękować. — Zabraniam ci używać brzydkich słów — strofuje ojciec syna. — Ależ tato, tych słów używał Mikołaj Rej! — Już więcej się z nim nie baw! 70 Mały Staś przyszedł do starszego brata: — Poproś mamę, żeby mi dała na kino.. — Mama jest tak samo moja jak twoja. — No tak, ale ty ją dłużej znasz. Mały łobuziak wybił kamieniem okno w pewnym mieszkaniu. Właściciel mieszkania zdołał go złapać. — Jak się nazywasz? — Tak samo jak mój ojciec. — A jak się nazywa twój ojciec? — Tak samo ja mój dziadek. — A jak cię wołają na obiad? — próbuje go zaskoczyć poszkodowany. — Mnie w ogóle nie trzeba wołać na obiad. Sam przychodzę. Mała Zosia mówi do mamy: — Pójdę do kiosku kupić zeszyt... — Ani mi się waż — zakazuje matka. Leje deszcz, pogoda taka, że psa szkoda wypędzić z domu, tatuś pójdzie kupić ci zeszyt. Dyrektor szkoły przyjmuje telefon: — Panie dyrektorze, Władek Kowalski nie może dzisiaj przyjść do szkoły. — A kto mówi? — Mój ojciec. 71 Pani ostrzega dzieci na lekcji biologii. — Nigdy nie należy całować zwierząt, bo w ten sposób mogą przenosić się groźne zarazki. Czy ktoś z was może podać na to przykład? Zgłasza się Jaś. — Moja ciocia często całowała swojego małego pieska... — No i co się stało? — No i zdechł. — Tatusiu, tatusiu, czy ty wiesz, że twój zegarek jest wodoszczelny? — Tak synku wiem. A ty skąd się o tym dowiedziałeś? — Bo jak wczoraj nalałem do niego wody, to do dzisiaj nie wyciekła z niego nawet kropelka. Babcia do wnuczka. — Piotrusiu, czy ty wiesz, że bocian przyniósł ci braciszka. Chciałbyś go zobaczyć? — Chciałbym zobaczyć, ale tego bociana, w połowie stycznia. — Co ty przyniosłeś w tym futerale na skrzypce? — dziwi się nauczycielka muzyki. Przecież to pistolet maszynowy! — Ale heca, ojciec poszedł robić skok na bank ze skrzypcami... 72 Na przyjęciu u Kowalskich, jedna z zaproszonych pań zagaduje siedmioletnią córeczkę gospodarzy: — Ty już jesteś taka duża, z pewnością pomagałaś mamie przygotować przyjęcie? — Nie, będę jej pomagała po przyjęciu. — A co będziesz robić? — Przeliczę całą zastawę stołową, aby mama wiedziała, czy goście znowu czegoś nie ukradli. — Mamusiu, oblałem maturę. Proszę cię idź do pokoju i przygotuj na to ojca... Matka wchodzi do pokoju i po chwili woła: — Ojciec jest już przygotowany, teraz ty się przygotuj. Wychowawczyni poleciła swoim uczniom spytać się rodziców, skąd się biorą dzieci. W domu ojciec Kazia odpowiedział: — Wystrugałem cię z ziemniaka... Na drugi dzień Kazio idąc do szkoły włożył do tornistra jeden ziemniak. Na lekcji nauczycielka po kolei przepytuje uczniów czego dowiedzieli się w domu: — Dzieci są przynoszone przez bociany... — Dzieci znajduje się w kapuście... — Dzieci rodzą się w szpitalu... Gdy przyszła kolej na Kazia, ten pyta się nauczycielki: — Czy mam wyjąć i pokazać? :Ą 73 W poniedziałek na pierwszej lekcji Jaś szepcze do kolegi: — Która godzina? — Dwadzieścia po ósmej. — Do licha! Ale ten tydzień się wlecze. Pani Kowalska przed wyjazdem na wczasy poprosiła synka, aby pilnował tatusia i opowiedział jej po powrocie co tatuś robił. Ona za to kupi mu coś ładnego. Po powrocie mamy syn składa donosik: — Pewnego razu, tatuś przyprowadził wieczorem jedną panią. Najpierw pili wino, potem poszli spać i tatuś robił z nią to samo, co kiedyś z tobą robił mamusiu nasz sąsiad z góry jak tatuś był na wczasach. Po zakończeniu roku szkolnego Jaś wbiega do domu i krzyczy od progu: — Tatusiu, ale ty to masz szczęście! — Dlaczego? — Nie będziesz musiał wydawać pieniędzy na zakup nowych podręczników. — Dlaczego? — Bo zostałem na drugi rok w tej samej klasie. i. — Tatusiu, dlaczego my tak późno przyszliśmy do tego sklepu na zakupy? — Nie gadaj tyle, piłuj kłódkę... 74 Siedmioletni chłopczyk puka do drzwi sąsiadki: — Proszę pani, czy pani nie przeszkadza gdy tak całymi godzinami, codziennie ćwiczę grę na fortepianie? — Oczywiście, że przeszkadza. — To bardzo proszę powiedzieć o tym mojej mamie. Pani Kowalska układa do snu swojego małego synka: — A gdybyś w nocy czegoś potrzebował, to zawołaj głośno „Mamusiu" i tatuś zaraz do ciebie przybiegnie. — Tatusiu co to jest kompromis? — Opowiem ci na przykładzie. Mama chciała, żeby jej kupić futro, a ja chciałem kupić samochód. Ostatecznie kupiliśmy palto i powiesiliśmy je w garażu... IV. Z RÓŻNYCH SZUFLAD Spotyka się dwóch znajomych: — Gdzie pracujesz? — pyta się jeden z nich. — Nigdzie. — A co robisz? — Nic. — No to masz fajne zajęcie. — Tak, fajne to ono jest, tylko że konkurencja ogromna... Spotyka się dwóch kolegów. — Cześć Franek, coś ty taki rozgorączkowany? — Wracam z cyrku i jeszcze nie mogę się uspokoić. Słuchaj, jaki tam pokazują numer! Piękna, naga akrobat-ka robi różne numery stojąc na głowie słonia. — Tak, to ja też tam się muszę wybrać! Będzie już z pięć lat, jak nie widziałem słonia. Nowoprzyjęta do pracy urzędniczka zostaje pouczona, aby przypadkiem nie przekręciła nazwiska dyrektora, który nazywa się Kotas. — Pamiętaj! — poucza ją koleżanka — nie „U", lecz „O". Jeszcze tego samego dnia do dyrektora jest ważny telefon z ministerstwa, a dyrektor przebywa gdzieś na hali 77 fabrycznej. Wysłano po niego nowoprzyjętą urzędniczkę. Ta wbiega przejęta do hali i krzyczy na cały głos: — Czy jest tutaj dyrektor Choj! Dwóch facetów łowi ryby. Jednemu z nich bierze co chwilę, a drugi tylko moczy kije w wodzie. Ten pechowy wreszcie nie wytrzymał: — Proszę mi powiedzieć, na jaką przynętę pan łowi? — Łapię na pastylki na syfilis — zadrwił z niego ten drugi. Pechowy zostawia sprzęt na brzegu, wskakuje do swojej „Syrenki" i jedzie do najbliższej apteki. — Poproszę 4 opakowania pastylek na syfilis. — A co, złapał pan? — zainteresował się życzliwie aptekarz. — Jeszcze nie, ale znam super miejsce! Kierownik do swojego pracownika: 7 — Kowalski, czy pan lubi spocone dziewczyny? '13 — No, nie bardzo... t f — A ciepłą wódkę? ' — Też nie. — To po jaką cholerę chce pan jechać na urlop właśnie w lipcu? * * * — Jak złapię tego Malinowskiego, to mu łeb ukręcę! — odgraża się Nowak. — Czyś ty oszalał! Przecież to twój zięć... uspokaja go kolega. 78 — No właśnie. Zaraz po ślubie z moją córką wycyganił ode mnie pięć milionów... — I co? Nic nie oddał? — Oddał, córkę. W trakcie meczu hokejowego jeden z graczy podjeżdża do sprawozdawcy radiowego i krzyczy: — Nadawaj wolniej, przecież w tym tempie my już długo nie wytrzymamy. W jednej celi siedzą sodomista i homoseksualista. — Żeby tu była chociaż mała muszka... — wzdycha sodomista. — Bzzzz, bzzzz... ':'"x J- -: ¦A. Pewien miliarder z Teksasu chwali się przed kolegą: • — Wiesz, kupiłem wczoraj fantastyczny samochód-kab-riolet. On nie ma dachu, ale jeśli tylko zaczyna padać deszcz, naciskam specjalny guzik... — Wiem, wiem, to stara sztuczka — przerywa mu kolega. Błyskawicznie podnosi się składany dach. — Wcale nie! Błyskawicznie przestaje padać deszcz! Szosą E-9 jedzie kobieta i w radiu słyszy komunikat: — Uwaga, szosą E-9 jedzie pod prąd pirat drogowy. Kobieta wychyla się przez okno i krzyczy przerażona: — O Boże, żeby to jeden, ale jest ich całe mnóstwo! 79 W sklepie zoologicznym klientka kupuje papugę. Wybrała piękną arę, która do jednej nogi miała przywiązaną czerwoną wstążeczkę, a do drugiej niebieską. — Po co te wstążeczki? — pyta się ekspedientki. — Gdy się pociągnie za czerwoną wstążeczkę, papuga mówi po angielsku, gdy się pociągnie za niebieską, mówi po niemiecku. — A gdy się pociągnie za obie równocześnie? — chce wiedzieć klientka. — To spadnę z drążka, idiotko! — odzywa się papuga. Na progu domu staje żebrak i pyta się: — Czy łaskawa pani nie ma jakichś starych, niepotrzebnych butów? — Przecież ma pan na nogach zupełnie nowe. — No właśnie i psują mi one interes... Pewien myśliwy opowiada o swoim polowaniu na niedźwiedzia. — Biegnę za nim przez krzaki, a on się nagle zatrzymał i ruszył w moją stronę. Ja wtedy ściągam fuzję z pleców, ale nagle się poślizgnąłem i padam na ziemię... — O rety, ja to bym ze strachu w spodnie narobił — przyznaje się kolega myśliwego. — A ty myślisz, że ja na czym się poślizgnąłem? 80 W sklepie rybnym wybredna klientka chce kupić węgorza. Bierze do ręki każdą rybę znajdującą się w pudle i głośno wybrzydza: — Nie, ten jest za mały, ten też jest za mały, ten też jakiś taki krótki... Sprzedawczyni zirytowana macaniem niekupionego towaru mówi: — Szanowna pani, węgorzyki nie kutasiki, w ręku nie urosną... Siedzi żebrak pod kościołem i prosi przechodzącego obok mężczyznę: — Panie łaskawy, daj parę złotych dla biednego... — Nie mam niestety pieniędzy. — To weź się do roboty, łachudro! Na ogólnopolskiej naradzie dyrektorów wytwórni papierosów jeden z nich zwraca się do sąsiada: — Proszę mi zdradzić, jak wam się udaje robić takie dobre „Klubowe"? Wszyscy klienci się o nie pytają... — To żadna tajemnica. Do codziennej produkcji zużywamy dwa wagony siana i jeden wagon tytoniu. — A więc wy dajecie do nich tytoń! '¦"' Nurek pracuje na dnie morza. Nagle w słuchawkach słyszy głos kapitana: — Natychmiast z powrotem na pokład! 81 Co się stało? Statek tonie! * * ¦ Dyrektor przyjmując do pracy nową sekretarką uprzedza ją: — U mnie proszę pani pomiędzy 12 a 13 jest godzina seksualna. Czy zgadza się pani? Dziewczyna zastanowiła się: „O pracę teraz ciężko, mąż się nie dowie, ten facet jest niebrzydki..." — Zgadzam się. Na drugi dzień o godzinie dwunastej dyrektor od wewnątrz zamyka sekretariat, wchodzi do swojego gabinetu, rozkłada wersalkę, kładzie się. Sekretarka w majteczkach i staniczku wchodzi za nim... — Czy pani oszalała?! — zrywa się na równe nogi dyrektor. — Mówił pan,że to godzina seksualna... — No tak, jak w tym czasie pieprzę wszystkie sprawy i interesantów. Mały Murzynek złowił złotą rybkę. Ta spełniła jego życzenie, stał się biały. Pobiegł zadowolony do domu. — Tatusiu, tatusiu zobacz jestem biały! — Dobrze, dobrze synku — odpowiada zasłonięty gazetą ojciec. — Mamusiu, zobacz jestem biały! — Nie przeszkadzaj mi synku — odpowiada zajęta praniem matka. — Sophie, jestem biały! — usiłuje zwrócić uwagę starszej siostry. 82 — Nie widzisz, że oglądam telewizję... Rozżalony mały wychodzi z domu: — Dopiero 15 minut jestem biały, a już mnie te czarnuchy zdenerwowały. — Czy nie słyszał pan jak przez całą noc waliłam szczotką w sufit? — zagaduje na schodach sąsiad sąsiada. — Nie słyszałem, bo wie pan, całą noc grałem na perkusji... Nowak chce kupić kakao, ale widzi na pudełku napis „Cacao", więc prosi: — Poproszę pudełko cacao. — Proszę pana pisze się cacao, a mówi kakao. Nowak kupił, podziękował, wyszedł i zobaczył na wystawie cytryny. Pamiętając uwagę ekspedientki mówi tym razem: — Poproszę kilogram kytryn. — Nie mówi się kytryny, tylko cytryny. Nowak zapłacił, podziękował i mówi do siebie: — O curwa, ale kyrk! * * * : T Do dyrektora cyrku przychodzi treser z psem. — Nauczyłem go grać na skrzypcach. Umie wykonać bezbłędnie dwa utwory Paganniniego. — Pan chyba oszalał! Kto przyjdzie do cyrku słuchać muzyki poważnej... Dwaj emeryci siedzą na ławce w parku i oglądają przechodzące panie. 83 — Wie pan — mówi jeden z nich na widok szczególnie atrakcyjnej dziewczyny — gdy widzę takie sztuki, to mi się krew burzy... — To nie krew się panu burzy, to się wapno lasuje... — Twój kolega Marian jest zapewne bokserem? — Ależ skąd. Dlaczego tak myślisz? — Bo ma taki spłaszczony nos... — To nie boks jest winien. On jest czyścicielem szyb w budynku, gdzie mieści się szkoła tańców stripteaso-wych. Statek pasażerki płynący przez Ocean Spokojny uległ awarii, zaczął dryfować. Zepsuta radiostacja nie pozwalała wezwać pomocy. Po miesiącu sytuacja stała się dramatyczna. Skończyło się jedzenie. — Sytuacja jest taka, że jako kapitan muszę się poświęcić. Zastrzelę się, a wy zjecie moje zwłoki żeby ratować życie... To mówiąc kapitan wyjął rewolwer i przyłożył sobie do skroni. — Stop! Niech pan zaczeka! — krzyczy pewien angielski dżentelmen. — Dlaczego? — pyta się mile zaskoczony kapitan. — Błagam pana, niech pan nie strzela w głowę. Smażony mózg to mój ulubiony przysmak... — Staszek, dlaczego chodzisz nago po mieszkaniu? — I tak już dzisiaj nikt do mnie nie przyjdzie. 84 A dlaczego masz cylinder na głowie? Bo a nuż ktoś jednak wpadnie... Dzieje się to w czasie polowania. — Marcin jesteś?! __Jestem — odpowiada głos z prawej strony. — Włodek, jesteś? — Jestem — odpowiada głos z lewej strony. __No to dzięki Bogu chyba rzeczywiście zastrzeliłem dzika. — Wysoki sądzie domagam się, aby rozprawa odbywała się przy drzwiach zamkniętych — irytuje się oskarżony. — Dlaczego? — Bo jest przeciąg! Bush i Wałęsa spotkali Pana Boga. Są ciekawi jak będzie wyglądała przyszłość. — Za ile lat w USA zacznie się kryzys ekonomiczny? — pyta się Bush. — Za dwadzieścia lat. — To już nie za mojej kadencji — stwierdza Bush. — Kiedy w Polsce będzie dobrobyt? — pyta się Wałęsa. — A to już nie za mojej kadencji — odpowiada Pan Bóg. Łysy stanął przed lustrem i odbicia: mówi z dumą do swego 85 — Świetnie się trzymam, sześćdziesiątka na karku i ani jednego siwego włosa na głowie. — W tej celi siedzi nasz najzdolniejszy więzień — mówi naczelnik więzienia do przewodniczącego inspekcji. — Dlaczego najzdolniejszy? — Kiedy odsiadywał u nas swój pierwszy wyrok nie umiał czytać i pisać. Nauczyliśmy go, a teraz siedzi za fałszowanie dokumentów. Dyrektor objazdowego cyrku przejeżdżając przez wieś nagle widzi, że w jednym obejściu rolnik wydaje z siebie głośny krzyk, skacze do góry na wysokość komina, robi w górze salto i opada na ziemię. Dyrektor cyrku zatrzymuje samochód i z daleka krzyczy do rolnika. — Panie, angażuję pana! Za taki skok podczas przedstawienia będę panu płacił pół miliona. — E, panie ja za pół miliona nie będę się co wieczór walił siekierą w nogę. — Wpadłbyś do mnie któregoś dnia po południu — zaprasza Paweł kolegę — mamy nowego psa. — A nie pogryzie mnie? — To właśnie chcielibyśmy sprawdzić. W sklepie z obuwiem klientka mówi do^kspedfchtki: — Ten prawy pantofel jest trochę za ciasny. v 86 Po pierwszym deszczu, zmięknie i rozciągnie się. Ale lewy jest z kolei zbyt obszerny. Jak wyschnie po deszczu to się skurczy. Do największego sklepu warzywnego wchodzi klient. — Chciałbym kupić wszystkie pomidory jakie ma pan w sklepie. — Czyżby wybierał się pan na koncert tego piosenkarza, który dzisiaj wystąpi w naszym mieście? — Ja jestem właśnie tym piosenkarzem. Olbrzymia ciężarówka przebija z impetem ścianę domu i wjeżdża do pokoju w którym rodzina Kowalskich ogląda telewizję. Gdy kurz nieco opadł kierowca ciężarówki uchyla drzwi szoferki i pyta się: — Przepraszam, czy tędy dojadę do Sochaczewa? — Tak dojedzie pan, ale przez kuchnię byłoby panu bliżej. — Panie kelner, co to za żyjątka ruszają się w mojej sałatce? — Nie słyszał pan nigdy o witaminach? — Dlaczego Wałęsa ofiarnie nosi obrazek Matki Boskiej? — Z bibli wiadomo, że Matka Boska chętnie jeździła na osiołku. 87 Bezrobotny spotyka kolegę który jest człowiekiem sukcesu. Ma willę, Mercedesa. — Gdzie Stasiu pracujesz? — pyta się bezrobotny — Na wyścigach. — Obstawiasz? — Nie. Widzisz, na wyścigi przychodzi mnóstwo mężczyzn, pyą piwo, potem idą załatwiać w krzaki potrzeby fizjologiczne. Ja się przyczajam, wyskakuję znienacka, łapię za interes, wyciągam brzytwę i proponuję: płacimy, albo obcinamy. Mówię ci, jeszcze się taki nie zdarzył, który by odmówił. — Stasiu, weź mnie do spółki. — No dobra. Po wyścigach koledzy podliczają zyski. — Ile zebrałeś Stasiu? — Dwa miliony trzysta tysięcy. A ty? — Dwieście tysięcy i trzy członki. * * * Jak ci leci w nowej pracy? Nieszczególnie, każą pracować za dwóch. I ty się na to godzisz? Tak, bo jest nas w dziale czterech. Lech Wałęsa przelatuje samolotem nad Niemcami. — Pod nami Baden-Baden — informuje go stewardesa. — Słyszę, nie trzeba mi dwa razy powtarzać. * * * — Poproszę jednego gofera. — Mówi się gofra. 88 — Poproszę jednego gofra. — Z cukierem, czy bez? — Co to jest? W dzień szczeka, w nocy się moczy? — Sztuczna szczęka teściowej. — To niesłychane — złości się ojciec na syna. — Jesteś leniwy, w szkole masz same dwóje, a w domu sobie podśpiewujesz... — Ale kochanie — usprawiedliwa żona syna — zwróć uwagę, jaka to smutna melodia. Rozprawa w sądzie. — Dlaczego strzelając do drzemiącego strażnika, użył oskarżony pistoletu z tłumikiem? — Bo nie chciałem go obudzić proszę wysokiego sądu. Żołnierze wrzucają skrzynki z materiałami wybuchowymi do ciężarówki. — Nie rzucać! — krzyczy sierżant. Przed miesięcem podczas takiego rzucania osiem osób wyleciało w powietrze... — Nam to nie grozi — odpowiada jeden z szeregowych. Nas jest tylko siedmiu. — Często spotykasz się ze swoimi żyrantami? — Nigdy. 89 — Jak to jest możliwe? — Bo widzisz, oni chodzą na piechotę, a ja jeżdżę „Mercedesem"... — Słyszała pani sąsiadko, Kowalski kupił w poniedziałek samochód, a w czwartek było już po nim! — Zabił się w wypadku? — Nie, umarł z głodu. Mrówka — samiec strasznie się podniecił i postanowił pokochać się z samicą hipopotama. Gdy wdrapał się na nią, ta nagle się otrząsnęła i mrówkę odrzuciło o kilka metrów. — Co, już drżysz maleńka? Do dyrektora banku zgłasza się sprzątaczka: — Panie dyrektorze, proszę mi dać klucze do sejfu. — Pani chyba oszalała! — Wcale nie. Ale już nie mam ochoty męczyć się pół godziny z wytrychami aby otworzyć to cholerne pudło, w którym robię porządki w ciągu pięciu minut. Klient do ekspedientki w sklepie. — Proszę butelkę piwa. — Płaci pan osiem tysięcy. — Dlaczego tak dużo? — Bo piwo kosztuje cztery tysiące, a drugie cztery tysiące to podatek od luksusu. Po tygodniu zjawia się ten sam klient, prosi o piwo i kładzie na ladzie osiem tysięcy złotych. Ekspedientka bez słowa wydaje mu cztery tysiące. 91 — Co to, nie ma już podatku od luksusu? — pyta się przyjemnie zaskoczony klient. — Podatek ciągle jest, ale piwa zabrakło. * * * Idzie zajączek przez las i kuleje. Spotyka go drugi zając i pyta się: — Co się stało kolego? — Myśliwy — odpowiada zajączek. — Postrzelił?! — Nie, nadepnął. , ... * * * Kowalski robi awanturę kierownikowi ADM-u: — Jak długo jeszcze woda będzie się lać z mojego sufitu? Przecież pół roku temu złożyłem podanie o remont dachu! — Proszę zadzwonić pod numer 234-56. — I będę mógł rozmawiać z majstrem? — Nie, z biurem prognoz pogody. * * * W paryskim sądzie sędzia zwraca się do oskarżonego: — W sprzeczce oskarżony uderzył kolegę w głowę butelką. Mógł go oskarżony zabić! — O nie, panie sędzio. To była butelka starego, dobrego Bordeaux. — No to co? — Butelka starego, dobrego Bordeaux jeszcze nikomu nie zaszkodziła... 92 Przy wypisywaniu rachunku kelner zagaduje do klienta: — Mam nadzieję, że odtąd będzie pan polecał naszą restaurację... — Przykro mi, ale ja nie mam wrogów. Gustlik zmajstrował sobie maszynkę do wydobywania dżdżownic na przynętę. Przyrząd nastawiało się na odpowiednią głębokość gleby i długość robaków. Pomysł podpatrzył jego kolega Hubert i zmajstrował podobną maszynkę. Po tygodniu spotkali się na ulicy. Hubert był cały posiniaczony i pobandażowany. — Co ci się stało? — pyta Gustlik. — To przez tą twoją pierońską maszynkę. Nastawiłem na płytko i małe glisty — szło dobrze. Nastawiłem na głębiej i na większe — też wybierała. Ale coś mnie pokusiło i nastawiłem na bardzo głęboko i na wielkie, bo chciałem iść ma suma... — I co się stało? — Górnicy wygrzebali się z ziemi i takie mi manto spuścili... Spotyka się dwóch przyjaciół i po chwili rozmowy jeden z nich stwierdza ze zdziwieniem: — Franek, przecież ty się już nie jąkasz! Jak to zrobiłeś? — Widzisz, w ubiegłym miesiącu musiałem na własny koszt zatelefonować do Nowego Jorku... 93 * * ¦ Po występie grupy heavy-metalowej dwaj przyjaciele spotykają się przy wyjściu. — Coraz głośniej grają te zespoły, prawda? — Dziękuję, żona już zdrowa. A co u ciebie? * * * Na pustyni spotykają się dwaj Beduini. Jeden jedzie powoli, noga za nogą. Drugi pędzi jak szalony poganiając zwierzę pejczem. — Dlaczego tak pędzisz?—pyta się pierwszy.—Przecież przy tym upale wielbłąd strasznie się zgrzewa... — Przeciwnie, im szybciej biegnie, tym skuteczniej schładza go powietrze... Ledwo to powiedział, wielbłąd padł pod nim martwy. Beduin nachylił się nad nim: — A nie mówiłem? Przeziębił się biedak... * * * Dwie przyjaciółki spotkały się w mieście i postanowiły wejść do kawiarni aby porozmawiać. Zamówiły dwie kawy. — Tylko proszę w czystej filiżance! — zastrzega sobie jedna z nich. Po chwili kelnerka przynosi kawę. — Która z pań zamawiała w czystej filiżance? * * * Co to są alimenty? Przyjemność taty rozłożona na raty. * * * Straż pożarna gasi palące się gospodarstwo. Już po akcji dowódca pisze raport. „Nie spaliła się ani jedna krowa, tylko dwanaście utonęło." 94 Fryzjer do klienta: — Wypadają panu włosy. Czy był pan u lekarza? — Nie, one same zaczęły wypadać. Na dachu domu publicznego marcowały dwa koty, a robiły to tak gorliwie, że w pewnym momencie spadły na ulicę. Zobaczył to przechodzeń, wchodzi do holu i krzyczy: — Pani kierowniczko, reklama wam spadła! Co się z jednej strony liże, a z drugiej klepie? ??? Znaczek na list. Mamusiu — daj cycusia — prosi mały Murzynek. Masz, ale daleko nie odchodź. Dwóch radzieckich handlowców pojechało na targi do Finlandii. Na jednym ze stoisk zobaczyli piły motorowe i bardzo im się one spodobały. — Ile drzew dziennie można wyciąć taką piłą? — pyta się jeden z nich. — Zręczny drwal wytnie około trzydziestu dziennie — odpowiada Fin. 95 , rower, Rosjanie kupili kilka sztuk na próbę. Już po dwóch tygodniach przyjeżdżają do Finlandii złożyć reklamację. — Te wasze piły to wielkie oszustwo. Nasi najlepsi drwale zdołali nimi wyciąć najwyżej 10 drzew dziennie. Fin z niedowierzaniem bierze piłę w ręce, naciska na starter. Piła natychmiast zaskakuje. — Ty Wania zobacz, ona ma motor! — woła ze zdziwieniem jeden z radzieckich handlowców. * * * Pani Kowalska zaprowadziła swoje dzieci do fotografa i kazała mu zrobić ich grupowe zdjęcie. — Czy mam je mocno powiększyć? — pyta się fotograf. — Nie trzeba, poczekam aż same urosną... * * * — Panie Kowalski dlaczego jest pan taki smutny! Przecież wygrał pan na loterii milion złotych! — No tak, ale kupiłem dwa losy po pięć tysięcy każdy i nie mogę sobie darować, że na ten drugi, przegrany los niepotrzebnie wydałem pieniądze. * * * Pi- — Proszę dokumenty do kontroli! — Wykluczone panie władzo! Ja należę do klubu anonimowych alkoholików. <¦ * * * Nowak zwraca uwagę Kowalskiemu: — Sąsiedzie, pana pies szczekał dzisiaj przez całą noc. To trudno wytrzymać... 96 — Proszę się nie niepokoić. On jest wytrzymały, a poza tym odeśpi sobie w dzień. — Panie zawiadowco, z którego peronu odchodzi pociae do Warszawy? — Z trzeciego, ale proszę się pośpieszyć! Może jeszcze pan go złapie. Zadyszany pasażer wraca po chwili. — Złapałem go panie zawiadowco, ale mi się drań wyrwał. Listonosz co miesiąc przynosił starszej babci emeryturę, a ta nie umiejąc pisać podpisywała się trzema krzyżykami. Pewnego razu gdy listonosz jak zwykle przyniósł jej emeryturę, podpisała się trzema kółeczkami. — Skąd ta zmiana? — pyta się zdziwiony listonosz. — Wyszłam za mąż, więc trzeba było zmienić podpis. * * * Nowak patrzy przez okno na sad sąsiada. Nagle zauważył, że sąsiad stoi na drabinie i przygotowuje sobie sznur. — Ej, Kowalski co ty tam wyprawiasz? — Jak to co? Będę się wieszał. — Coś ty, jak ktoś chce się powiesić to wiąże sobie sznur na szyi, a nie wokół pasa... — Próbowałem wokół szyi, ale wtedy się duszę... * * * Szkotka, właścicielka sklepu spożywczego obsługiwała zazwyczaj klientów trzymając na ręku dziecko, swojego 97 XVI u 0> CO > ¦° L 73 'ej fj § U -co frfl oo * * y . a? N ^ L ° "ai N 0 0 N L co a> co ¦r-5 OJ 1 ^ 'n 73 W Ci -O av a Xl 0 0 a dwó się | rski. CO lo czyn tce, 0 i CO 3 a> co s ycie alski a jdaje •N -. co S-s*.- ,S.a ' 0) CJ , fl T> 3 T3 t 0) s '3 o -o CO xi o O) B 01 cfl L -2, o O -^ O a fl Sa "oi fl I--O 4) CO crf l 3 o r—I Ul CO co a co g CO 40 cO N 0) 'n 73 O a ga4- 2 S-8 fl a co cfl a n " L73 CO 3 X! I a : 73 -^ ? 2 -N N CO CO/^ o o' o> ^ S'53 "OM |I! l*2i CO" co 0) •; -f 00 05 W restauracji siedzi dobrze już zawiany jegomość. Nagle do sali wchodzą bracia Kaczyńscy. Facet patrzy na nich z takim przerażeniem, że jeden z Kaczyńskich podchodzi do niego i mówi: — Nie, proszę się nie martwić. Wcale pan nie widzi podwójnie. My jesteśmy braćmi. — Wszyscy czterej? * * * Stały bywalec baru codziennie wpadał po pracy aby wypić pięćdziesiątkę wódki. Pewnego razu zamówił jednak dwie pięćdziesiątki. Wypił jedną, przesiadł się na drugie krzesło, po czym wypił drugi kieliszek. — Skąd ta zmiana? — zaciekawił się kelner? — Mój przyjaciel wyjechał do USA, a że tam wódka droga, poprosił mnie abym wypił codziennie za niego. Po pewnym czasie klient zamówił jednak po staremu tylko jedną pięćdziesiątkę. — Co się stało? — pyta się kelner. Czyżby przyjaciel zachorował? — On czuje się świetnie, ale ja ze względu na zdrowie postanowiłem rzucić picie. * * * Dwóch mężczyzn siedzi w restauracji i pije wódkę: — Na co ty tak bez przerwy się patrzysz? — Na swoje palto w szatni. — Po co? — Bo twoje zniknęło przed godziną. 100 Klient w barze do barmanki. — Nalała mi pani do kieliszka za mało koniaku. — Bardzo pana przepraszam, jestem krótkowidzem. — A nie zdarza się pani nalać zbyt dużo? — Aż tak zupełnie ślepa to ja nie jestem! * * * — Czy to prawda, że swoją długowieczność zawdzięcza pan temu, że nigdy w życiu nie wypalił pan papierosa i nie wypił kieliszka wódki? — pyta się dziennikarka stuletniego starca. — Tak, to prawda. — I jest pan najstarszym człowiekiem w okolicy? — No nie, tu w sąsiedniej chałupie mieszka mój starszy brat. Ma 107 lat. Ale od niego nic się pani nie dowie. On jest stale pijany. * * * Właściciel baru dla głuchoniemych poprosił kolegę, aby go zastąpił na godzinę za kontuarem. — Ale ja nie znam języka migowego — broni się kolega. — Nie musisz znać. Gdy ktoś podejdzie do baru i pokaże jeden palec, to znaczy że chce jedną wódkę. Gdy pokaże dwa palce, znaczy się chce dwie wódki, itd. Po jakimś czasie właściciel baru wraca i zastępuje zdenerwowanego kolegę. — Stary, tu jest coś nie tak. Na początku oni rzeczywiście podchodzili do baru i pokazywali palcami ile chcą wódki. 101 Ale po jakimś czasie podchodzili do mnie i tylko poruszali ustami... — Nie masz się czym przejmować. Oni się po prostu popili i zaczęli śpiewać. Reporter telewizyjny robi wywiad z bacą. — Powiedzcie baco, jak wygląda wasz dzień pracy? — Ano rano wyganiam owieczki, a potem biorę flaszkę i popijam... — Baco tak nie można, powiedzcie ludziom, że czytacie książkę. — Rano wyganiam owieczki z zagrody, siadam i czytam książkę. Potem przychodzi Józek ze swoją książką i czytamy jego książkę. Po 13.00 idziemy do księgarni, kupujemy dwie książki i czytamy je do wieczora. A jak już skończymy, to idziemy do Staśka i czytamy jego rękopisy... Raz baca krótkowidz z owieczki korzystał, dziwiąc się, że nie beczy tylko cosik śwista. Dopiero na kolegium mu wytłumaczono, że wydupczył świstaka, co był pod ochroną. Wopiści złapali bacę gdy przemycał towar przez granicę. Zabrali go na strażnicę i rozpoczynają przesłuchanie. — Imię? — Jan — odpowiada baca. — Nazwisko? — Gąsienica. — Płeć? — Żeńska — odpowiada baca. — Jak to żeńska? — pyta się strażnik. — Bom jest cipa, żem się dał złapać — mówi baca. 103 lo na 107 I Do Zakopanego przyjechał turysta pięknym, nowym Mercedesem. Ponieważ brakowało miejsca na parkingu strzeżonym, a bał się zostawić go bez opieki na ulicy zajechał przed dom górala. — Baco, mogę zostawić u was samochód w zagrodzie? — A zostawcie. — A dzieci nie macie? — Ni mam. Turysta poszedł na cały dzień w góry. Gdy wrócił wieczorem, osłupiał. Samochód był porysowany, szyby powybijane... — Baco, mówiliście, że nie macie dzieci... — Iii tam, jakie to dzieci? To zwykłe skurwysyny... — Baco, czy pokażecie nam Giewont? — pytają się turyści. — Jo. Widzita ta pirwsza górka? — Tak. — To nie je Giewont. A widzita ta druga górka? — To tyż nie je Giewont. A widzita ta trzecia górka? — Nie. — To je Giewont. mm^d ^ ^ ^ r& L>•¦ t, Siedzi baca na drzewie i piłuje gałąź od strony pnia. — Baco nie piłujcie gałęzi, bo spadniecie! — przestrzega go turysta. — Nie spadnę. Za jakiś czas turysta wraca i widzi bacę na ziemi pocierającego stłuczone pośladki. 104 I co baco spadliście? A i tak już miałem schodzić. Dwóch juhasów znalazło jeża i zawzięcie się kłócą jak się to zwierzę nazywa: — To jest iglok! — To jest spilok! Przyszedł wreszcie stary baca i zawyrokował: — To nie je ani iglok, ani spilok. To je kolcok. Góral umierając poprosił rodzinę, aby mu do trumny włożyła pół litra. Gdy stanął już przed obliczem św. Piotra, ten spojrzał na niego z oburzeniem i rzekł: — Wojciechu, jesteś grzesznikiem, tu nie ma dla ciebie miejsca. — Może i tak, ale święty Piotrze napijmy się na pożegnanie na zgodę gorzałki. — Nigdy tego nie piłem — powiedział święty. — No dobrze, daj odrobinkę. Wypił, skurczył się, zzieleniał, nie mógł przez długą chwilę wykrztusić ani słowa. Gdy doszedł do siebie, pyta się: — Czy jak żyłeś, to dużo tego musiałeś pić? — Codziennie co najmniej pół litra... — Wejdź dobra duszo, może ty jesteś i grzesznik, ale i męczennik. Nad brzegiem górskiego potoku stary góral tłińftaczy turyście zasady przepowiadania pogody. 105 ę o — Wicie, to bardzo proste. Jak widać wyraźnie drugi brzeg to znaczy, że będzie padać... — A jak nie widać wyraźnie? — To znaczy, że właśnie pada. Baca wniósł sprawę do sądu przeciwko Anglikowi o zniesławienie. — W jaki sposób ten Anglik was baco obraził? — pyta się sędzia — Powiedział do mnie — „Ty ch...". — Ej, baco, może się przesłyszeliście. Anglik pewnie powiedział „How do you do", co znaczy „Jak się macie". — Może i tak właśnie było? — zastanawia się baca. Sędzia umorzył postępowanie. Baca wychodzi z sądu i mruczy pod nosem: — Jeśli ten Anglik powiedział mi „How do you do", to dlaczego na końcu dodał „Ty złamany" W sobotę baca schodzi z gór ścieżką w stronę miasta i trzyma w ręku książeczkę do nabożeństwa. Spotyka go sąsiad i pyta: — A gdzie to baco idziecie? — Do burdelu. — A po co wam ta książeczka do nabożeństwa? — Jak będzie piknie, to do niedzieli zostanę. Rozmawia dwóch baców: — Słuchaj Józiek, co dawałeś swojemu koniowi w zeszłym roku jak był chory? — Terpentynę. Spotykają się znowu po jakimś czasie. 106 Wiesz Józiek, mój koń jednak zdechł. Mój wtedy też. * * * Spotykają się dwaj górale. — Gdzie robi twoja Danka? — Lata i mówią na nią stewardesa. — Moja też lata, ale mówią na nią k....a W pewnej góralskiej wiosce wybuchł pożar. Paliły się dwa obejścia, domy, budynki gospodarskie. Zbiegli się wszyscy mieszkańcy i patrzą w milczeniu na nieszczęście. Między nimi stoi sołtys i mruczy do siebie: — Co za ludzie, niech ich diabli wezmą. Teraz to się wszyscy przyszli grzać! A jak trzeba było podpalić, to musiałem sam to zrobić. Policjant podchodzi do leżącego na chodniku pijaka. — Obywatelu, proszę natychmiast wstać, bo zabiorę do izby wytrzeźwień. — Panie władzo, a czy część rowerowa może leżeć na chodniku? — Przepisy tego nie zabraniają... — No to ja jestem dętka. Policjant zdaje egzamin na prawo jazdy. — Jakie pan zna środki lokomocji? — Samochód, motocykl, rower, pociąg i machałaś. 107 — Jak pan powiedział to ostatnie? — Machałaś. — A co to takiego? — Czytałem kiedyś w książce: „Jedzie kowboj, macha lassem". Do komisariatu policji wchodzi znana w mieście wróżka i zgłasza zaginięcie swojego męża. — Potrafi Dani wszystko wyczytać z kart. to nowinna pani wiedzieć gdzie jest mąż — żartuje policjant. — Dajcie 100 tys. złotych, to powiem... Policjant zatrzymuje samochód i otwiera drzwi. Uderza go odór alkoholu. Za kierownicą siedzi pijany kierowca. — Jak pan mógł w takim stanie wsiąść do samochodu?! — Koledzy pomogli... Policjant przed jednym z bloków strofuje dozorcę: — Dlaczego pan nie odśnieżył chodnika? — Bo w telewizji mówili, że zawieje i zamiecie. Do drogerii wchodzi policjant. — Czy ma pani coś na mole? — Naftalinę w kulkach. — Proszę 10. Na drugi dzień ten sam policjant kupuje 20 kulek, na trzeci 50. 108 Po co panu tyle tej naftaliny, ma pan aż tak wiele szaf? pyta się sprzedawczyni. A Dani myśli, że tak łatwo trafić małego mola kulka? Młoda kobieta prowadząca samochód wjechała w ulicę oznaczoną znakiem zakazu wjazdu. Podchodzi do niej policjant. — Czy nie wie pani co to za znak? — Pojęcia nie mam. Ale tam zaraz jest kiosk „Ruchu", tam się proszę zapytać, oni na pewno będą wiedzieli. Idzie dwóch policjantów przez łąkę, a nad nimi leci człowiek na lotni. — Ty Zenek — mówi jeden z policjantów. — Widzisz tego ptaka? — No. — On jest bardzo żarłoczny. — Skąd wiesz? — Wczoraj musiałem wystrzelać dwa magazynki, zanim puścił człowieka... Papuga wystawiona w klatce na balkonie krzyczy do przechodzącego policjanta. — Ty niebieski durniu, ty niebieski durniu! Zdenerwowany policjant zagroził właścicielowi papugi, że jeśli jeszcze raz to się powtórzy, postawi go przed kolegium. Przestraszony właściciel zaniósł papugę do kurnika. — Popatrz, nowa d... — skomentował jeden z kogutów. 109 — Żadna d..... tylko więzień polityczny — odpowiada papuga. Na szosie policjant zatrzymuje najnowszy model „Mercedesa" którego kierowca jechał z nadmierną szybkością. — Czyżbym jechał za szybko? — dziwi się kierowca. — Nie — mówi policjant — za nisko pan leciał... -u-.j Spotkało się dwóch policjantów: — Jak ty to robisz Staszek, że zawsze jesteś w świetnym humorze? — To bardzo proste. Co jakiś czas wchodzę do budki telefonicznej, podnoszę słuchawkę i pytam się kto jest najprzystojniejszym i najmądrzejszym policjantem. — No i co? — A wtedy telefon mi odpowiada: ti, ti, ti... Policjant łowi ryby. W pewnej chwili poszczęściło mu się, złowił złotą rybkę. — Szlachetny rybaku wypuść mnie, a spełnię twoje trzy życzenia — prosi rybka. — Spraw, abym miał piękne ubranie. Zawirowało mu przed oczyma i po chwili zauważył, że ma na sobie cesarskie szaty. — Jakie jest twoje drugie życzenie? — Chcę mieć mieszkanie stosowne do tego ubrania. Zawirowało mu przed oczyma i po chwili zauważył, że stoi na dziedzińcu pięknego pałacu. — Jakie jest twoje trzecie życzenie? 110 — Spraw rybko, abym do końca życia nic nie musiał robić. Zawirowało mu przed oczyma i po chwili zauważył, że stoi na rogu ulicy w służbowym mundurze i obserwuje przechodniów. Ksiądz naprawia na plebani płot. Otoczyła go gromadka przyglądających się jego pracy dzieci. — Co moje dziatki — pyta się ksiądz — chcecie się nauczyć jak się wbija gwoździe? — Nie, chcemy usłyszeć co mówi ksiądz jak się walnie młotkiem w palec. — Dlaczego zakonnice chodzą w długich, czarnych habitach? — Żeby im się błona nie naświetliła. Księdzu na plebanii ciągle ginęła mąka. Podejrzewał o to organistę, ale nigdy nie złapał go na gorącym uczynku. Gdy organista przyszedł do spowiedzi, ksiądz pyta się wprost: — Nie wiesz, kto mi kradnie mąkę? — Co ksiądz mówi? — Kto mi mąkę kradnie?! ) — Tu nic nie słychać — odpowiada sprytny organista. — Co ty opowiadasz?! — denerwuje się ksiądz. — Zamieńmy się miejscami, to się ksiądz sam przekona. Zmienili się miejscami. — Czy nie wie ksiądz, kto się zaleca do mojej żony? — pyta się organista. — Tu rzeczywiście nic nie słychać... — odpowiada ksiądz. 111 * * * Rzecz dzieje się w kościele. Ksiądz idąc przez środek kościoła okadza wiernych. Nagle z ławki podnosi się pedał i krzyczy do księdza: — Ej, lala, torebka ci się pali! * * * Chodzi ksiądz po kolędzie. Gospodyni nie miała pieniędzy, więc wyszła pożyczyć od sąsiadki. W tym czasie ksiądz prosi jej córeczkę, aby podała mu szklankę wody. — A może być winko domowej roboty? — pyta się dziecko. Ksiądz się godzi i dziewczynka przynosi po chwili szklany dzbanek pełen wina. Ksiądz pokosztował, pochwalił i pyta się czy jeszcze dużo zostało. — Jak się szczur utopił w beczce i mama weszła, aby go wyciągnąć to wino sięgało jej po szyję... Księdzu z wrażenia dzbanek wypadł z rąk i potłukł się. — Co też ksiądz narobił?! — zmartwiła się dziewczynka. Dziadek nie będzie miał w co sikać! * * * Ksiądz spotyka na ulicy dwóch punków. — Przyszlibyście chłopcy chociaż raz do kościoła. Ci wybuchają śmiechem. — To chociaż byście skorzystali z wanny — mówi obrażony ksiądz i odchodzi. — Ty, co to jest wanna? — pyta się jeden z punków. — Nie wiem, nigdy nie byłem w kościele. * * * Zdyszany 112 kościelny przybiega do proboszcza. — Księże proboszczu, przed kościołem byą się hippisi z punkami! Ksiądz odgarnia włosy z czoła. — I jak radzą sobie nasi? Jezus po całym świecie szukał swego ojca. Wreszcie po wielu latach poszukiwań trafił do skromnej chatki. Wchodzi do środka i nadzieja wzbiera mu w sercu. Przy warsztacie siedzi dostojny starzec z długą, białą brodą. W ręku trzyma hebel. — Czy wam na imię Józef? — pyta się Jezus. rc--;B,- — Tak. i:fyr — Czy jesteście cieślą? — Tak. — Ojcze! — Pinokio!!! Po powrocie z Afryki podróżnik opowiada swoje przygody znajomym: — Wyobraźcie sobie... — mówi — że w głębi Czarnego Lądu spotkałem szczep dzikich odżywiających się wyłącznie ludzkim mięsem... — Mój Boże, w piątki też... — przerywa mu ksiądz. Marudny gość żegna się wylewnie z gospodarzami. — Mam nadzieję, że nie zabrałem państwu czasu przeznaczonego na odpoczynek? — Ależ skąd, o tej porze i tak już wstajemy do pracy. 113 * * * ..,,„„,.,.,.,., — W zeszłym roku na imieninach u Malinowsktch założyłem się, że zjem całą pieczoną gęś... — I co? — Wygrałem! Zjadłem ją caluteńką. — I nie odczuwałeś po tym żadnych przykrych dolegliwości? — Owszem, w tym roku nie zaprosili mnie na imieniny. * * * Roztargniony profesor przychodzi do fryzjera, siada na fotelu. — Proszę mnie ostrzyc jak zwykle. — Chętnie panie profesorze, ale najpierw proszę zdjąć kapelusz. — Najmocniej przepraszam, nie zauważyłem że tutaj są damy. * * * W pracowni wielkiego fizyka Nielsa Bohra pewien młody naukowiec zauważył wiszącą podkowę. — Panie profesorze, czyżby pan, światły materialista był przesądny? — Ależ skąd — odpowiada Bohr — ja w takie głupstwa nie wierzę. — To dlaczego ją pan powiesił? — Bo podobno podkowy przynoszą szczęście nawet tym, którzy w nie nie wierzą. * * * Rozmawiają dwie sąsiadki: 114 — Czy ty nie wiesz co ta Kowalska robi z pieniędzmi? W zeszłym miesiącu nie miała ani grosza, w tym miesiącu znowu nie ma. — A co, chciała od ciebie pożyczyć? — Ja chciałam pożyczyć od niej. Wróżka stawia kabałę klientowi. — I ostrzegam pana, że już niedługo ktoś stanie na pana drodze... — Jego strata. Jestem kierowcą ciężarówki. — Cześć kochana! Dlaczego przestałaś jeździć samochodem? — Jestem przesądna. — Jak to? — Gdy potrąciłam trzynastego przechodnia powiedziałam sobie, dość tego, bo jeszcze mi się coś złego przytrafi! — Dzień dobry panie Wacku. Co się panu stało, że ma pan takiego siniaka na karku? — Byłerr u lekarza, bo mam łupież. Zalecił mi nacierać włosy wodą toaletową. Nacierałem, nacierałem, aż mi deska sedesowa spadła na kark... Nagrobek kurtyzany: „Tu leży dama. Pierwszy raz sama". Nagrobek szklarza: „Kitował, kitował, aż wy kitował". 115 * * * Do pokoju szefa wchodzi pracownik. — Panie kierowniku, mam taki mały interes. — A czy to moja wina? * * * Do stojącego na przystanku drobnego mężczyzny podchodzi barczysty facet i pyta się: — Kkktóóraa jjjeeestt gogogodzina? Drobny mężczyzna milczy, udaje że nie słyszy. Stojąca obok kobieta udziela odpowiedzi. Rosły facet odchodzi. — Nie wstyd panu? — pyta się kobieta drobnego mężczyzny. Człowiek ma kłopoty z mówieniem, a pan go ignoru sku je. . Człowiek Jaja, nnie, chchchciałem dodostać po ppyypsku... * * * Do magistratu w Newadzie przychodzi Indianin. — Dlaczego wszyscy Amerykanie mają takie ładne imiona, tylko my Indianie mamy takie dziwne? — Dziwne? Czy nie podoba ci się imię Sokole oko? — Podoba... — A Rączy Jeleń, albo Wielki Niedźwiedź? — Podoba... ,-- — To dlaczego zawracasz mi głowę Psi Chu..u? *w * * * nich. Wraca po godzinie. 116 — Ale było ekstra. Wszystkie numery jakie wykręciliśmy ona zaznaczała kredą na ścianie. Były cztery kreski. Idą dalej. Otwiera się okno i następna baba krzyczy: — Chłopa!!! Poszedł drugi z dozorców. Wraca po dwóch godzinach. — Było świetnie. Ona też zaznaczała kredą wszystkie numery. Było sześć kresek. Idą dalej. Otwiera się okno i następna baba krzyczy: — Chłopa!!! Obaj byli już zmęczeni. Posłali więc goryla. Nie ma go godzinę, dwie, trzy. Mija pięć godzin, aż tu nagle z trzaskiem otwiera się okno mieszkania do którego poszedł goryl i baba krzyczy: — Kredy!!! Pewien wędrowiec przemierzał od miesiąca pustynię. Po tak długim okresie wstrzemięźliwości odezwały się w nim siły natury. Popatrzył na swoją wielbłądzicę, stanął za nią, rozpiął rozporek. Był za niski. Usypał kopczyk z piasku, wszedł na niego. Wielbłądzica zrobiła kilka kroków do przodu. Ten cierpliwie usypał następny kopczyk, ale wielbłądzica znowu odeszła. Podczas sypania setnego kopczyka wędrowiec zobaczył zemdloną z pragnienia piękną dziewczynę. Dał jej pić. Ta szybko doszła do siebie. Popatrzyła na niego. — Uratował mi pan życie. Jestem gotowa spełnić każde pana życzenie... — Naprawdę każde? — Naprawdę. — To niech mi pani przytrzyma na chwilę tę cholerną wielbłądzicę. 117 \ *. * * Sędzia prowadzi rozprawę pojednawczą pomiędzy dwiema prostytutkami które pokłóciły się jaki jest lepszy, gruby, czy długi. Zwróciły się do sędziego o arbitraż. Ten nie mogąc sobie poradzić z problemem powiedział o kłopocie żonie. — Obie nie mają racji — stwierdziła bez wahania żona sędziego, starsza, siwa już dama — najlepszy jest ten, który długo stoi. Następnego dnia sędzia przedstawia obu córkom Koryn-tu werdykt. Obie się z nim natychmiast zgodziły i podziękowały. Jedna z nich wychodząc z sali powiedziała: — Ale to nie pan sam wymyślił. Musiała to panu podpowiedzieć jakaś stara kurwa... * * Y 1- -t- Odbywają się wspólne manewry wojsk rosyjskich i polskich. Rosjanin skarży się polskiemu koledze. — Jak ty to robisz, że na każdym postoju masz inną dziewczynę. A ja to najwyżej po gębie dostanę... — Bo widzisz Sieroża z dziewczynami to nie można tak od razu, na chama. Trzeba najpierw porozmawiać o literaturze, o poezji... W następnej wsi Sieroża umówił się z dziewczyną na spacer. Idą, a Sieroża milczy i intensywnie myśli. Po chwili staje. — Katia, a Lermontowa ty znajesz? — Znaju — odpowiada zdziwiona dziewczyna. — A Puszkina ty znajesz? — Znaju... — Tagda rozdziewajsia,. \-y'. * * * Jaka jest różnica pomiędzy prostytutką a kurwą? — Prostytutka to zawód, kurwa to charakter. Dwóch filozofów stara ślę ustalić definicję słowa „głupiec". — Głupiec to taki człowiek, którego myśli wyrażane w formie słownej są niezrozumiałe dla innych. Zrozumiałeś mnie? — Nie. — Niektórzy ludzie mają opory aby hodować drób który później mają zjeść. Ja jestem na to odporny. Pewnego razu kupiliśmy indyka. Stał się on niemal członkiem rodziny. Mieszkał razem z nami, kupowaliśmy mu pszenicę, chadzał z nami na spacery. W końcu nadszedł czas wytwornej kolacji i wtedy już nie wdawaliśmy się w żadne sentymentalne rozważania. Indyk był główną atrakcją tego przyjęcia. Siedział koło mnie, po prawej stronie. Stały informator dyrektora kabluje na szefa działu. — On o panu dyrektorze opowiada, że nie ma pan matury, że używa pan obcojęzycznych zwrotów ni w pięć ni w dziesięć, no i w ogóle nie nadaje się pan na to stanowisko. — Powiedz mu pan, że może mnie w d... pocałować i vice versa. ¦,¦,¦;„,.• — A pani się nie kąpie? — pyta się młoda dziewczyna na plaży swojej znajomej w wieku balzakowskim. — Panienko! W moich latach? Dla kogo? 119 118 * * * Chciałbym jeszcze pojechać do Japonii. A co, raz już byłeś? Nie, ale raz już chciałem. * * * Pewien gorliwy przewodnik prowadził grupę turystów na Giewont. Pomagał nieść plecaki, zachęcał serdecznie tych którzy chcieli zrezygnować ze wspinaczki. Dzięki jego zaangażowaniu wszyscy leniwi turyści znaleźli się na szczycie. — Popatrzcie państwo, jak tam pięknie na dole! — Jeśli na dole jest pięknie, to po jaką cholerę my wchodziliśmy na górę! * * * Dwóch kombatantów wspomina stare czasy: — Wiesz, ja już nie pamiętam, czy walczyłem w I armii w czasie II wojny światowej, czy w II armii w czasie I wojny światowej... — U mnie to samo... Nie pamiętam czy dostałem kulą między łopatki, czy też łopatką między kule... * * * — Miałem piękny dom, samochód, daczę nad jeziorem... — stwierdza ze smutkiem więzień. — To pewnie niczego ci już nie brakowało? — pyta się współlokator z celi. — Brakowało... rachunków. 120 \i — Mamusiu, kup mi tą wielką, śpiącą lalę w sklepie mała Zosia. — Córeczko, to nie lalka, to sprzedawczyni... prosi Pewien marynarz wróciwszy z rejsu pyta się żony: — Co powiesz o tej wesołej małpce Koko którą ci przysłałem? — Jeśli mam być szczera, to wolę cielęcinę... Ilu was tu pracuje? ' H Z majstrem, siedmiu. <-' Czyli bez majstra sześciu? lr Nie, bez majstra to nikt nie pracuje. Jak się pani podoba nasze nowe mieszkanie? Najbardziej podobają mi się te wnęki w ścianach na szafy. To nie wnęki na szafy, to pokoje! Zawody lekkoatletyczne. — Zobaczycie, wygra ten który biegnie w czerwonym krawacie — emocjonuje się kibic. — To nie krawat, to język. Rozmowa między rozbitkami: 121 Myślisz, że nas odnajdą na tym oceanie? Mnie na pewno, płacę alimenty trzem kobietom. * * * Szkot zalewa się łzami. — Co ci się stało? — pyta się jego kolega. — Wyłamał mi się ząb w grzebieniu. — To jeszcze nie nieszczęście. — Jak to nie? To był ostatni ząb. * * * — Przyjdzie czas — mówi profesor — że gazety zostaną całkowicie zastąpione przez telewizję... — Wątpię — oponuje jeden ze studentów — bo jak mam zabić telewizorem siedzącą na ścianie muchę? * * * Wyprawa etnografów przedziera się przez afrykański busz. Do wioski sprowadza ich dźwięk tam-tamów. Przed jedną z chat siedzi wymalowany tubylec i z przejęciem uderza w bęben. — Czy coś się stało? — pyta się kierownik wyprawy. — Tak, nie ma wody. — Rozumiem, przywołujesz deszcz. — Nie, hydraulika z sąsiedniej wsi, aby naprawił wodociąg. Idzie zajączek przez las i podśpiewuje: — Pomylone misie, pomylone misie... Nagle na środku ścieżki staje wielki niedźwiedź. — Pomyliło mi się, pomyliło mi się... 122 Przechwalają się ogrodnicy: — Ja wyhodowałem w tym roku wielkie jabłka. Każde z nich ważyło ponad kilogram. — Moje jabłka były większe. Po pięć kilogramów sztuka. — A ja wyhodowałem takie jabłko, że jak je wiozłem wozem na targ, to z jabłka wyszedł robak i mi zjadł konia. Na ulicy spotyka się dwóch znajomych. Jeden z nich idzie o kulach. — Co ci się stało? — Wpadłem pod samochód. — Dawno temu? — Będzie z pół roku. — I ciągle jeszcze musisz używać kul? — Lekarz mówi że nie, adwokat twierdzi, że tak. * * * Dwaj robotnicy na budowie rzucają monetę. — Jak wypadnie reszka, gramy w karty — mówi jeden. — Jak wypadnie orzeł, idziemy na piwo — dodaje drugi. — A jak stanie na sztorc? — Trudno, pech to pech, wtedy zabieramy się do roboty. Dziennikarz udał się do klubu naturystów, aby przeprowadzić wywiad. — Jak pan został naturystą? — pyta się jednego z golasów. — Ja nie zostałem, ja się taki urodziłem. 123 — Od czego zaczynasz mycie swojego samochodu? — Od numeru rejestracyjnego. — Dlaczego? — Żeby przypadkiem nie umyć cudzego samochodu. Kowalscy wracają z wizyty u znajomych. — Nasza wizyta dobrze im zrobiła — mówi Kowalski. Jak nas witali to mieli bardzo kwaśne miny, a gdy wychodziliśmy to się już uśmiechali. — Co to jest: czerwone, spocone, lata między majtkami? — Bosman w czasie burzy. — Co mają wspólnego pijana kobieta i fiat 126p? — I to i to wstyd prowadzić. Co to jest: zielone, owłosione i jeździ z góry na dół. Agrest w windzie. Pułkownik do majora: Jutro o 9.00 nastąpi zaćmienie Słońca, co nie zdarza się każdego dnia. Niech wszyscy żołnierze wyjdą na plac ćwiczeń, będę im udzielał wyjaśnień. W razie deszczu, ponieważ i tak nic nie 124 będzie widać, proszę zebrać ludzi w sali gimnastycznej. Major do kapitana: Na rozkaz pułkownika jutro o godzinie 9.00 rano odbędzie się uroczyste zaćmienie Słońca. Jeśli zajdzie konieczność deszczu, pan pułkownik wyda w sali gimnastycznej oddzielny rozkaz, co nie zdarza się każdego dnia. Kapitan do porucznika: Na rozkaz pułkownika jutro o 9.00 nastąpi zaćmienie Słońca. W razie deszczu zaćmienie odbędzie się w sali gimnastycznej, co nie zdarza się każdego dnia. Porucznik do sierżanta: Jutro o 9.00 pułkownik zaćmi Słońce na sali gimnastycznej, co nie zdarza się każdego dnia. Sierżant do kaprala: Jutro o 9.00 nastąpi zaćmienie pułkownika z powodu Słońca. Jeżeli na sali gimnastycznej będzie padał deszcz, co nie zdarza się każdego dnia, zebrać wszystkich na placu ćwiczeń. Dwaj szeregowi pomiędzy sobą: Zdaje się, że jutro będzie padał deszcz. Słońce zaćmi pułkownika na sali gimnastycznej. Nie wiadomo dlaczego nie zdarza się to każdego dnia... * * * — Co to jest szczęście? — pyta się nauczycielka podczas zajęć w moskiewskiej szkole. — Szczęściem jest, że urodziliśmy się w ZSRR — odpowiada Wania. — Bardzo dobrze, a może wiesz co to jest pech? — Pech polega na tym, że właśnie nam przydarzyło się to szczęście... W pociągu w jednym przedziale siedzą żołnierz — szeregowy, generał, matka i jej 18-letnia córka. W pewnej chwili pociąg wjechał do tunelu, zrobiło się zupełnie ciemno. Słychać głośne plaśnięcie, jakby uderzenie w po- 125 O'J . liczek. Pociąg wyjeżdża z tunelu. Co sobie myślą te cztery osoby? Matka: Oho, któryś z panów próbował dobierać się do mojej córeczki, a ona wymierzyła mu policzek. Córka: Oho, mamusia ma jeszcze powodzenie. Generał: No tak! Żołnierz skorzystał, a ja dostałem. Żołnierz: Jak jeszcze raz wjedziemy do tunelu, to znowu dam generałowi po gębie... Co to jest: ma cztery nogi i śpiewa? Duet. Dziadek brał udział w zawodach balonowych i nieźle wypadł. * * * Szedł krawiec w nocy ulicą i zaszył się w ciemnościach. * * * Kowalski poszedł na policję i nieźle się tam spisał. Bezrobotny Nowak szedł po chleb, ale spotkał go zawód. * * * Dwaj chłopcy rzucali w siebie kamieniami. W końcu jeden z nich krzyknął: to jest propozycja nie do odrzucenia, i rzucił granat. 127 Chuligani napadli na Malinowskiego i od tego czasu zmienił się nie do poznania. Dwaj maszyniści rozmawiają w czasie jazdy lokomotywą. W końcu jeden z nich się zdenerwował i skierował rozmowę na inne tory. Pewien żołnierz chciał się zabawić. Wszedł na minę i nieźle się rozerwał. Dwaj myśliwi postanowili uczcić polowanie. Strzelili sobie po jednym. Zakonnica zatrzymuje samochód. Prosi o podwiezienie do najbliższego miasta. Jadą drogą przez las, a zakonnica puszcza oko do kierowcy i mówi: — Wy kierowcy to macie dobrze, skręcicie z dziewczyną do lasu i robicie swoje... Zdumiony kierowca udaje, że nie słyszy, ale siostra kładzie mu rękę na udzie i powtarza: — Wy kierowcy to macie dobrze, skręcacie w las i robicie z dziewczyną co chcecie... Kierowca nie wytrzymał. Skręcił w las i zaczyna się dobierać do zakonnicy. Ta się nie opiera, tylko prosi: — Zrób to od dołu, bo ksiądz cnotę sprawdza... Już po wszystkim jadą dalej, a zakonnica mówi: — Wy kierowcy to macie dobrze. Skręcacie z dziewczyną do lasu i po kłopocie, a my pedały ciągle musimy kombinować... 128 — Co zrobicie gdy zobaczycie człowieka za burtą? — sprawdza wiedzę marynarzy kapitan. — Rzucę mu koło ratunkowe i ogłoszę alarm: „Człowiek za burtą". — Dobrze. A jeśli rozpoznacie w tym człowieku waszego oficera? — Którego?! Kowalski wstąpił do piwiarni, otrzymał kufel piwa. Spojrzał na niego krytycznie. — Czy chciałby pan sprzedawać dwa razy więcej piwa? — pyta się barmana. — Pewnie, ale jak to zrobić? — Niech pan nalewa kufle do pełna. W parku rozmawia dwóch Szkotów. — Wiesz, chciałbym mieć tyle pieniędzy, ile jest liści na tym drzewie... — A podzieliłbyś się wtedy ze mną tymi pieniędzmi? — Po co mam się z tobą dzielić?! Weź sobie drugie drzewo. — Chłopiec, o Boże chłopiec! — woła młody tatuś, gdy położna przynosi mu na rękach nagusieńskiego noworodka. — Niech się pan uspokoi. To jest dziewczynka. No i niech pan puści mój palec. 129 — Stachu! Słyszałeś co w niedzielę w kościele na mszy zrobił Janek Nowak? — Nie słyszałem. — Kościelny szedł zbierać ofiarę, a Janek zasnął w ławce i głośno chrapał. Kościelny go potrząsa za ramię, a ten na cały głos krzyczy: „Odczep się, mam miesięczny". — Cześć stary! Ale jesteś zapuchnięty! Słyszałem, że wczoraj w lesie dostałeś nieźle po pysku. — Phi, jaki tam las. Zaledwie kilka drzew. * * * — Twoja sukienka przypomina mi wodę... — Dlatego, że jest przeźroczysta? — Nie, dlatego że jest bez smaku. * * * — Jakie kroki należy podjąć gdy spotka się wściekłego psa? — Jak najdłuższe. * * * Rozmawia dwóch biznesmenów-aferzystów: — Jak ci idzie w interesach? — Już czwarty raz w tym roku bankrutuję. — No i co? — Jak tak dalej pójdzie, to za piątym razem zbankrutuję naprawdę. 130 — Czy oskarżony był już karany? —- Tak, za konkurencję. — W naszym kraju zmierzającym do kapitalizmu za konkurencję się nie karze. Co oskarżony konkretnie robił? — Banknoty. Dokładnie takie same jak mennica państwowa. Rewizor w autobusie pyta się pasażerki podróżującej z psem: — Czy pani płaciła za tego psa? — Ależ skąd. Dostałam go w prezencie. Profesor Geremek jadąc samochodem przejechał koguta. Odszukał właściciela i pyta się: — Jak mogę panu zrekompensować tę stratę? — Niech pan przyjdzie o czwartej rano pod moją chałupę i zapieje... * * * Niedzielny kierowca przejechał na wiejskiej drodze gęś. Rozejrzał się dookoła, nikogo nie zobaczył, więc ładuje czym prędzej zdobycz do bagażnika. Na tej czynności przyłapał go właściciel gęsi, który właśnie wyszedł z przydrożnych krzaków. Niewiele myśląc zaczyna zawijać rękawy... — Ale co też pan, ja właśnie chciałem zawieźć tą biedną gąskę do szpitala. 131 ¦ * * Ledwo żywy z pragnienia, zbłąkany turysta czołga się przez pustynię. Nagle zobaczył coś jakby stragan. Podbiega ostatkiem sił. — Wody, dajcie wody! — prosi. — Niestety — odpowiada mu Arab — my sprzedajemy tylko krawaty... Turysta wlecze się dalej i po dwóch dniach doszedł wreszcie do oazy. Zobaczył zielone palmy, błękitne jezioro. Biegnie uradowany. — Niestety — zatrzymuje go zbrojna straż — bez krawatów nie wpuszczamy. * * * ' B TU Trener złości się na zawodnika: — Ile razy mam ci powtarzać, że konkurencja w której startujesz nazywa się trójskok, to znaczy że masz pokonać odległość 17 metrów trzema skokami, a nie jednym. Kowalski kupił starego używanego malucha. Spędził przy nim całe dnie pracowicie rozkręcając na części wszystkie mechanizmy. — Czego ty w nim właściwie szukasz? — pyta się go Nowak. — Dowiedziałem się przez przypadek, że poprzedni właściciel włożył w niego 5 min złotych. Mały mól po raz pierwszy opuszcza rodzinne gniazdo. Przed odlotem matka go ostrzega: 132 — Pamiętaj, ludzie są źli i okrutni. Ścigają nas i zabijają. Gdy ich zobaczysz, uciekaj. Po powrocie mól mówi: — Mamo, nie miałaś racji. Ludzie wcale nie są źli. Gdy mnie zobaczyli, to od razu zaczęli klaskać. Poborca wyniósł z domu zadłużonego chłopa wszystkie sprzęty. Pozostał mu już tylko obraz „Ostatnia wieczerza", do którego gospodarz był bardzo przywiązany. Ponieważ komornik zapowiedział swoją wizytę w celu zajęcia także i obrazu, chłop poszedł po radę do sąsiada. — Wyjmij obraz z ram, a na jego miejsce włóż portret ministra rolnictwa. Tak też zrobił. — Co to za obraz? — zdziwił się komornik. — Przecież w tych ramach była ostatnia wieczerza? — No tak. Wieczerza się skończyła, biesiadnicy rozeszli, pozostał tylko Judasz... Kowalska rozwiesza na sznurze w przydomowym ogródku bieliznę. Zauważa, że sąsiadka zza płotu przygląda się jej z nieukrywanym krytycyzmem. — A co Nowakowa, ty nie wieszasz swojej bielizny, kiedy jest ładnie na dworze? — Wieszam, wieszam, tylko ją przedtem piorę. Kowalski zwierza się Nowakowi: — Wiesz, są dni kiedy nie chce mi się rano wstać z łóżka i iść do pracy... 133 A jakie to są dni? Przeważnie od poniedziałku do piątku. W nocy ktoś wali pięścią do drzwi pokoju hotelowego. — Wstawać, hotel się pali! — To nie te drzwi — odpowiada zaspany głos. Strażak mieszka pokój dalej. — Zabiję, zabiję! — wykrzykuje na ulicy podpity facet. Zatrzymuje go policja. — Kogo pan zabije? — Zabiję kołkiem tyłek, bo wyrzucili mnie z pracy i nie będę miał co jeść. Mąż przyniósł do domu żywego królika i mówi do żony: — Zabij go, oporządź i upiecz ze słoninką... — Zwariowałeś chyba, a skąd ja przed pierwszym wezmę pieniędzy na słoninę? — No to przyrządź go z pieczarkami. — Pieczarki są jeszcze droższe... Zdenerwowany mąż wyrzucił królika przez okno na ulicę. Królik wstał, otrzepał się i krzyczy: — Niech żyje Balcerowicz! Rozmawiają dwaj koledzy: — Czy wiesz, że w związku z reformą gospodarczą będą 134 w naszym biurze przeprowadzać u pracowników badania krwi i kału. — Po co? — Będą sprawdzać, czy mamy robotę we krwi, czy gdzie indziej... * * * .. , , — Kaziu, co masz w tej butelce? — Wodę. A dlaczego się pytasz? — Bo myślałem, że może coś do picia... <;' •; — Nowak, kim jesteś w cywilu? — pyta się sierżant żołnierza-rezerwisty. — W cywilu to ja jestem pan Nowak. * * * — Czy uwierzy mi pan, że w moich żyłach płynie błękitna krew? — Chyba nawet fioletowa, sądząc po pańskim nosie. * * * Dyrektor do sekretarki: — Ile osób przyjdzie na dzisiejsze przyjęcie? — Jeśli pan przyjdzie dyrektorze, to będzie 15 osób. Jeśli pan nie przyjdzie, to będzie nas około 50. * * * — Kto to jest humanista? — To jest człowiek, który stracił wszelkie nadzieje, że kiedykolwiek zostanie kapitalistą. 135 — Czy jest pan przesądny? — pyta kierownik zgłaszającego się do pracy kandydata. — No owszem jestem — przyznaje się tamten. — Tp pewnie ze zrozumieniem odniesie się pan do informacji, że nie płacimy trzynastej pensji. Do sklepu wiejskiego wchodzi klient: — Czy są gwoździe? — Nie ma. — A narzędzia ogrodnicze? — Nie ma. ' ' — A wiadra? ... .m< — Nie ma. — A co jest? — Nic nie ma. — To dlaczego nie zamknie się tego sklepu?! — Bo nie ma kłódek. Urzędnik prosi starą babinkę o podpisanie dokumentu: — O tu, niech babcia podpisze. ,t»j — A jak ja się mam podpisać? — Niech babcia podpisze tak, jak na liście do wnuczka... Babcia wzięła pióro do ręki i pomrukując pisze: „Całuję was moi kochani. Babcia Andzia". — Jaka jest różnica pomiędzy cesarzem Klaudiuszem, a premierem Olszewskim? 136 — Cesarz Klaudiusz był człowiekiem bardzo mądrym, natomiast premier Olszewski... — No? — ...nie jest kulawy. Jaka jest różnica pomiędzy Szwejkiem, a Wałęsą? Szwejk był cwaniakiem, ale udawał idiotę. A Wałęsa? Wałęsa nie służył w austriackim wojsku... Znany kieszonkowiec staje przed sądem oskarżony o kolejną kradzież. — Proszę nam wyjaśnić — mówi sędzia — w jaki sposób potrafiliście tak niepostrzeżenie wyjąć poszkodowanemu z kieszeni złoty zegarek, mimo że był on przytwierdzony do spodni łańcuszkiem? — Wysoki sądzie! — odpowiada kieszonkowiec. — Ja za taką lekcję biorę co najmniej milion złotych. Kowalski podchodzi na ulicy do Nowaka. — Czy to prawda, że powiedziałeś o mnie jakobym z wyglądu przypominał małpę? — Ależ skąd. Mówiłem tak o pewnym moim znajomym. A nieporozumienie wynikło stąd, że jesteście do siebie podobni jak dwie krople wody.... Sędzia pyta się oskarżonego: 137 Dlaczego ukradliście ten samochód? Myślałem, że nie ma on właściciela. Skąd to przypuszczenie? Stał akurat przy wjeździe na cmentarz. Szkot zgłasza nowonarodzone dziecko w urzędzie miejskim. Gdy jest już po rejestracji pyta się urzędnika: — Ile to kosztuje? — Nic. Ta czynność jest bezpłatna. — Ach tak! To proszę zarejestrować jeszcze troje moich starszych dzieci. ńshar i nac;. W restauracji na francuskim Lazurowym Wybrzeżu angielski turysta usiłuje zamówić obiad po francusku. — To bardzo miłe, że usiłuje pan mówić w naszym języku — przerywa jego nieporadne wysiłki kelner. — Jak to usiłuję?! — pyta się oburzony Anglik. — Bo zamówił pan przed chwilą 6 popielniczek białego wina. W pracowni znanego rzeźbiarza zaproszeni goście w skupieniu oglądają wspaniałą drewnianą rzeźbę postaci kobiecej . — To chyba strasznie trudno stworzyć takie dzieło? — wyrywa się jednemu z nich. — Bynajmniej — odpowiada artysta — trzeba po prostu odciosać z pnia te wszystkie kawałki drewna, które nie przypominają kobiety... 138 Rozmawiają dwie przyjaciółki: — Wiesz, po prostu nie znoszę tej Kowalskiej. Ona mi działa na nerwy. — Mnie też. A ty ile od niej pożyczyłaś? W Belfaście pewien irlandzki terrorysta poszedł do katolickiego księdza do spowiedzi: — Proszę księdza podłożyłem bombę na dworcu. Zabiła ona wielu protestantów. Strzelałem do angielskich żołnierzy patrolujących ulice... — Synu — niecierpliwi się ksiądz — ty tu przyszedłeś dyskutować o polityce, czy spowiadać się z grzechów? Przedstawiciel piekła proponuje niebu rozegranie meczu piłkarskiego. — Głupi pomysł — odpowiada zdziwiony archanioł Gabriel — przecież dobrze wiesz, że wszyscy najlepsi piłkarze są u nas w niebie... — A gdzie są wszyscy sędziowie? — odpowiada chytrze Lucyfer? — Czy oskarżony przyznaje się do winy? — Nie, proszę wysokiego sądu, jestem zupełnie niewinny. — Czy oskarżony był już kiedyś karany? — Ależ skąd, to była moja pierwsza kradzież! 139 Do weterynarza telefonuje zdenerwowana kobieta. — Panie doktorze, co mam robić? Moją Misie pokąsała pchła... — Czy to jest pies, czy kot? — To jest insekt, panie doktorze! Telefon do punktu pomocy drogowej. — Czy możecie tu kogoś przysłać? Samochód mi nawalił. — A co mu się stało? — Myślę, że woda dostała się do gaźnika. — Woda z benzyny? — Nie, z jeziora. Tam jest właśnie mój samochód. Pięć metrów od brzegu. — Jak spędziliście tegoroczne wakacje? — Byliśmy nad morzem w pensjonacie „Giewont". — Pensjonat „Giewont". To pasuje do jakiejś podgórskiej miejscowości... — A wiesz, że to możliwe. W żaden sposób nie mogliśmy znaleźć plaży. Starsza pani prosi młodego chłopca: — Pomóż mi mój drogi przejść na drugą stronę ulicy. W moim wieku jest to już niebezpieczna eskapada. — Mieszka pani po drugiej stronie ulicy? — pyta się chłopak w trakcie pokonywania ulicy. — Nie, ja tylko zaparkowałem tam mój motocykl... 140 * * ¦ - Sąsiedzie, czy wasze konie kurzą papierosy? Nie. No to stajnia się wam pali. * * * Poprowadzą wywiad z Telly Savalasem- — Tylko jedno. Zawsze w sobotę, kiedy mama mvła mi głowę marzyłem żeby nie mieć włosów . * * * Młody agronom ogląda sad i poucza właściciela: — Pan ciągle pracuje starymi metodami. Będę zdziwiony, jeśli z tego drzewa uda się panu uzbierać choćby 10 kilogramów jabłek. gruszki:Ż będę Zdziwiony' &yż zawsze zbierałem z ni niego * * * Szkot wchodzi do sklepu z pieczywem. — Czy pan wie, że dzisiaj chleb podrożał? gospodyni. — To poproszę wczorajszy. — wita go nęzczyzna zatrzymał się kiedyś na nocleg w nie-hotelu i poprosił w recepcji, by obudzono go * * * 141 0 szóstej. Rankiem usłyszał pukanie do drzwi i głos recepcjonisty: — Już szósta! Proszę wstawać! W chwilę później usłyszał pukanie do następnych drzwi 1 głos budzącego. — Proszę wstawać, kwadrans po siódmej... Już piąta dwadzieścia!... Proszę się obudzić — szósta czterdzieści pięć! Kowalski usłyszał w radio taki komunikat: „Uwaga! Na naszej planecie wylądowali Marsjanie. Są to małe, zielone ludziki z wyłupiastymi oczami. Żeby się z nimi porozumieć trzeba mówić bardzo powoli". Na drugi dzień Kowalski wybrał się do lasu na grzyby. Schylił się pod jeden krzak i nagle zobaczył małego, zielonego ludzika z wyłupiastymi oczyma, zupełnie jak w komunikacie. Mówi więc bardzo powoli: — Nazywam się Kowalski, jestem ślusarzem, właśnie zbieram w lesie grzyby... Zielony ludek odpowiada mu równie powoli: — Nazywam się Nowak, jestem gajowym, właśnie robię kupę... * * * Miesiąc przed egzaminem student wziął książkę i chciał zacząć się uczyć. Nagle usłyszał głos swego anioła stróża: — Nie ucz się Kazik i tak zdasz! Tydzień do egzaminu. Student ruszony poczuciem obowiązku łapie za książkę. Słyszy głos: — Nie bądź frajer, i tak zdasz... 142 Kazik idzie na egzamin. Pytają się go, jaki chce zestaw pytań. Chce wziąć zestaw numer 5, ale słyszy głos: — Weź numer 10, jest łatwiejszy... Otwiera kopertę, czyta i mówi ze zgrozą: — O k...a! — Ja p......ę! — odpowiada mu głos anioła stróża. Profesor biologii mówi do studentów: — Zaraz pokażę państwu żabę. Będzie ona tematem dzisiejszego wykładu. Zaczyna szukać w teczce. Po chwili wyciąga z niej bułkę z kiełbasą. — A wydawało mi się — mówi zdziwiony — że śniadanie już jadłem... — Dlaczego pan tu siedzi? — pyta się dziennikarz więźnia. — Bo nie chcą mnie wypuścić... — Panie kierowniku, chciałbym z panem pogadać w trzy oczy... — Jak to w trzy oczy? Chyba w cztery oczy? — Nie, tylko w trzy, bo na to co zaproponuję jedno oko trzeba będzie przymknąć. — Panie dyrektorze, pracuję już u pana 7 lat i jeszcze ani razu nie prosiłem o podwyżkę... 143 — Pan to źle ujął. Pan pracuje u mnie 7 lat tylko dlatego, że nigdy nie prosił o podwyżkę. Przewodnik do oprowadzanych przez siebie turystów: — Gdyby ta pani w żółtym sweterku przestała mówić, usłyszelibyśmy huk tego pięknego wodospadu. * * * Pewien znany pisarz został zaproszony wraz ze swoją żoną na party. W trakcie przyjęcia podchodzi do nich znajomy. — Suknia i biżuteria twojej żony to poemat — zachwyca się. — Nie, mój drogi — odpowiada pisarz — to pięć poematów i dwie nowelki. ii * * * ^: Spotyka się dwóch kolegów: ; — Dlaczego jesteś taki markotny? — Moja córka stawała wczoraj przed kolegium. — Za co? — Za nieodpowiedni sposób noszenia kostiumu kąpielowego na basenie. •— A ja ona go nosiła? .¦?Vjr- Na ręku. i '•ST * * * — Ma pani ostatnią szansę zaliczyć ten semestr — mówi profesor do studentki. Zadam pani zagadkę i jeśli pani zgadnie, zaliczymy pani semestr. Zgoda? 144 — Zgoda, panie profesorze. — Co to jest? Ma to pani między udami, a gdy doda pani do tego cztery litery, to wyjdzie z tego nazwa zioła. Studentka po długim namyśle stwierdza, że nie wie. — To jest droga pani dziurawiec. — Panie profesorze proszę o ostatnią szansę. Teraz ja zadam panu zagadkę i jeśli pan nie zgadnie, zaliczy mi pan semestr... — Zgoda... — Co to jest? Ma to pan między udami, a jeśli doda pan do tego dwie litery to wyjdzie z tego nazwa naczynia... Po długim namyśle profesor poddaje się. Nie wie. — To jest flakon, drogi profesorze. W restauracji kelner zwraca się do awanturującego się klienta. — Okazuje się, że reklamacja szanownego pana jest słuszna. W kuchni potwierdzili, że to co pan jadł to wcale nie była zupa, tylko pomyje. * * * Za odjeżdżającym z przystanku autobusem biegnie mężczyzna i krzyczy: — Ludzie, poczekajcie na mnie bo spóźnię się do pracy! — Panie kierowco, proszę stanąć na moment, jeszcze jeden pasażer... Kierowca usłuchał prośby, do autobusu wskakuje zdyszany facet i mówi: — Dziękuję państwu, nie spóźniłem się do pracy, proszę bilety do kontroli. 145 * * * W eleganckiej restauracji klient pyta się kelnera: — Co jest specjalnością tego zakładu? — Kawior. — A co to takiego? — To są rybie jajeczka, proszę szanownego pana. — Świetnie, nigdy jeszcze tego nie jadłem. Poproszę dwa, na twardo. * * * siebie. iS . * * * Egzamin na prawo jazdy. — Co pani zrobi, jeśli w czasie jazdy zauważy pani, że odpadło koło? — pyta się egzaminator kursantki. — Zwiększę szybkość, aby je dogonić. * * * Jakiego indyka? Jaki bilet? * * * UWAGA KONKURS! Szanowni Czytelnicy! Na ogłoszony w poprzednim tomiku konkurs na najlepszy zestaw dowcipów dostaliśmy tysiące listów. Najbardziej podobał się nam zestaw, który nadesłał ROBERT SKIBIŃSKI ul. Wileńska 25/14 03-414 Warsza-wa.Nagrodę — 2 miliony złotych wyślemy pocztą. Nasz konkurs trwa. Przygotowujemy następny, czwarty już wybór najlepszych polskich dowcipów. Jeśli Państwo takie znają, prosimy o nadsyłanie ich na adres redakcji: Koszalin 1, skrytka pocztowa 75 z dopiskiem KONKURS. Najlepszy zestaw zawierający co najmniej 20 dowcipów uhonorujemy nagrodą w wysokości 2 milionów złotych. Oficyna Wydawnicza „Novex" SPIS TREŚCI I ON i ONA............................................................ 7 H U LEKARZA....................................................... 51 III NASI MILUSIŃSCY........................................... 63 IV Z RÓŻNYCH SZUFLAD.................................... 77 m ą *'..'._¦ ZAMÓWIENIE Zamawiam w Oficynie Wydawniczej „NOVEX" Koszalin 1 skr. 75, książki: „500 najlepszych polskich dowcipów" I tom ....... sztuk II tom ....... sztuk III tom ....... sztuk IV tom ....... sztuk Oświadczam, że należność za w/w książki opłacę za zaliczeniem pocztowym. Nazwisko i imię .................................................................... Adres ......................................................................................