Charles Higham Howard Hughes brawura, szaleństwo, tajemnica Z angielskiego przełożyła Wanda Gadomska-Bounakoff Świat Książki Niniejsza książka dedykowana jest Richardowi V. Palafoxowi Howard Hughes: multimilioner, pilot i konstruktor samolotów, producent filmowy. Jego ambicją było bicie rekordów lotniczych, zdobywanie najpiękniejszych kobiet - i pomnażanie gigantycznego majątku. Wsławił się niezwykłą odwagą, ale z wiekiem ogarniało go coraz większe szaleństwo. Charles Higham opisuje tajemne strony prywatnego życia Howarda Hughesa: • romanse z największymi gwiazdami Hollywood - Katharine Hepburn, Bette Davis, Carym Grantem (!) i wieloma innymi • szczególne upodobania seksualne • związki z prezydentem Richardem Nixonem i aferą Watergate Poruszający portret wspaniałego amerykańskiego potwora Kirkus Reviews" Jeden z najbarwniejszych bogaczy naszych czasów „Entertainment Weekly" , były dziennikarz „New York Timesa", mieszka w Los Angeles. Jest autorem m. in. biografii Katharine Hepburn i Bette Davis. SPIS TREŚCI Wstęp................................................ 11 1. Mroczne, splątane korzenie............................. 13 2. Dorastanie ......................................... 22 3. Wzlot............................................. 32 4. Nowe przygody ..................................... 44 5. Lotnik ............................................ 58 6. Dookoła świata...................................... 66 7. Lata wojenne ....................................... 82 8. Seks i korupcja...................................... 96 9. Katastrofa! ......................................... 108 10. Od Herculesa do Hollywood............................116 11. Dalsze przykrości ....................................135 12. Burzliwe lata........................................145 13. Wycofanie się.......................................161 14. Zaplombowane pokoje ................................175 15. Kupowanie Las Vegas .................................200 16. Kupowanie Nixona...................................216 17. Od Nassau do Watergate...............................232 18. Kontakty kubańskie...................................249 19. Jak okraść samego siebie...............................273 Posłowie..............................................289 Uwagi od autora i podziękowania ...........................294 Informacje źródłowe.....................................298 Indeks osób .313 WSTĘP Pewnego marcowego poranka 1974 roku we Freeport na wyspach Bahama, w apartamencie na ostatnim piętrze hotelu Xanadu Princess, schorowany i cierpiący Howard Hughes dyktował polecenia swojemu wpływowemu nowojorskiemu prawnikowi, Chesterowi Davisowi. Od dłuższego już czasu był niespokojny i rozdrażniony. Jego były zausznik, Robert Maheu, żądał dokumentów w związku z oskarżeniem w wielomilionowym procesie o zniesławienie; Komisja Watergate miała niedługo rozpocząć obrady i istniało ryzyko, że wyjawi ona jego osobisty lub pośredni udział w najsławniejszym włamaniu dekady. Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych chciała wsadzić go do więzienia za nielegalny zakup Air West, pozbawiający udziałowców sześćdziesięciu milionów dolarów. Owa notka dla prawnika dawała jasno do zrozumienia, że należy zniszczyć wszelkie akta mogące świadczyć o powiązaniach Roberta Maheu z CIA. Hughes potajemnie zarabiał dziesiątki milionów dolarów rocznie na kontraktach zawartych z Agencją, a dotyczących dostaw systemów szpiegowskich, satelitów, laserów, aparatów rentgenowskich, urządzeń podsłuchowych i okrętu, który już wkrótce miał wydobyć kody z zatopionego atomowego okrętu podwodnego. Owe dokumenty dowodziły ukrytych związków Hughesa z prezydentem Richardem Nixonem, jak również ujawniały sumy, jakie Hughes wypłacił bratu Nixona, Donaldowi, oraz datki nielegalnie przekazane w czasie kampanii prezydenckiej w 1972 roku, które miały mu zaskarbić przychylność Białego Domu. Kasety z nagraniami rozmów ze znajomymi na najwyższych stanowiskach także miały zostać zniszczone. Niedługo później Chester Davis sfingował serię włamań do biur Hughesa, ukoronowanych zaaranżowanym nalotem na biura Summy, olbrzymiego konsorcjum sterującego całością imperium. Kompromitujące dokumenty i kasety magnetofonowe z siedziby firmy przy Romaine Street w Hollywood zniknęły bez śladu. Hughes chronił siebie i swoją legendę. Legenda ta przetrwała do dnia dzisiejszego, unieśmiertelniając byłego bohatera i konstruktora „Świerkowej Gęsi", który - jak wieść niosła - w późniejszych latach stał się bezdusznym wrakiem, szalonym i sterowanym jak kukła przez grupę mormonów, człowiekiem wręcz niepoczytalnym, niezdolnym do samodzielnego myślenia czy działania. Nic bardziej błędnego. Hughes nawet jeśli był uzależniony od lekarstw i miewał okresy apatii, to pisemne wskazówki odkryte w teksańskich archiwach wskazują, że aż do śmierci w 1976 roku działał i analizował, wykazując się tupetem, żądzą władzy i talentem do manipulacji, jakie charakteryzowały go przez całe życie. Jego ulubieni lekarze, Howard House i Wilbur Thain, a także przyjaciel, wielka szycha lotnictwa Jack Real. i doradcy, Gordon Margulis i Mell Stewart, potwierdzają, że do późnych lat swego życia Hughes zachował jasność umysłu. Ten fakt tłumaczy rolę, jaką odegrał w niektórych doniosłych wydarzeniach swoich czasów, a szczególnie w aferze Watergate, mimo że teoretycznie nic o niej nie wiedział. Napisałem niniejszą książkę, żeby skorygować utartą opinię i wykazać, że Hughes odegrał kluczową rolę nie tylko w przemyśle lotniczym i filmowym, ale także w znaczących rozgrywkach politycznych. ROZDZIAŁ 1 MROCZNE, SPLĄTANE KORZENIE Sfałszowano nawet dane dotyczące jego narodzin. Nie urodził się wcale w Houston w Teksasie w Wigilię Bożego Narodzenia, czyli 24 grudnia 1905 roku. W rzeczywistości przyszedł na świat 24 września tego samego roku w teksańskim miasteczku Humble, żyjącym z wydobycia ropy naftowej. Data ta zachowała się do dzisiaj w rejestrze chrztów ksiąg parafialnych kościoła Św. Jana w Keokuk w stanie Iowa. Nie sporządzono jego aktu urodzenia. W dniu narodzin Hughesa rozpętała się burza, więc rozmyte drogi uniemożliwiły lekarzowi i położnej podróż do Houston w celu rejestracji noworodka. Sprawę odłożono na później, ryzykując tym samym nieśmiertelność jego duszy, ponieważ członkowie Kościoła episkopalnego wierzą, że niechrzczone dzieci idą do piekła. Dopiero parę miesięcy później zawieziono go na chrzest do domu dziadka w Keokuk, gdyż jego nerwowa matka obawiała się podobno, że dziecko umrze w pociągu. Wokół jego wczesnych dni nagromadziło się wiele kłamstw. Mówiło się, że był jednym z trojaczków, a na przestrzeni lat bracia rzekomo kolejno występowali pod tym imieniem i nazwiskiem dla jakichś ponurych matactw. Mówiono, że był dzieckiem z nieprawego łoża siostry swojej matki, ale ona w chwili jego narodzin miała tylko jedenaście lat. Twierdzono wreszcie, że był dzieckiem zastępczym, o północy przywiezionym do Houston pociągiem, żeby zastąpić niemowlę, które urodziło się martwe albo zostało zamordowane. Hughes rozkoszował się tymi opowieściami, które przetrwały do dnia dzisiejszego. Howard Robard Hughes, jego ojciec, żył z półlegalnych odwiertów. Jego matką była neurotyczna Allene Gano, dziedziczka z Dallas. Sam Howard Junior na zawsze miał pozostać w połowie igrającym z prawem banitą, w połowie zaś wrażliwym, egocentrycznym neurastenikiem. Ukształtowało go ponadto dwóch mężczyzn: dziadek z Iowy, monoman sędzia Felix Hughes, oraz błyskotliwy stryj Rupert Hughes, poczytny pisarz i słynny autor sztuk wystawianych na Broadwayu - osobowość w stylu doktora Jekylla i mister Hyde'a. Sędzia Felix Hughes miał kilkoro dzieci, z których najmłodsza dwójka zmarła w dzieciństwie. Jego jedyna córka Greta i najmłodszy syn, też Felix, byli bardzo muzykalni. Greta została śpiewaczką operową, a Felix założył orkiestrę w Cleveland i w początkach kina dźwiękowego był rozchwytywanym profesorem śpiewu. Wuj Howarda, Rupert, miał opinię sadysty, mordercy i kazirodcy. Oskarżono go o torturowanie żony, z którą w 1903 roku rozstał się po najgłośniejszej sprawie rozwodowej dziesięciolecia. Proces całymi tygodniami nie schodził z pierwszych stron nowojorskich gazet. Rupert oskarżył żonę o dziesięć cudzołożnych związków, a ona nie pozostała mu dłużna. W późniejszych latach, kiedy Howard junior dorósł, wieść niosła, że Rupert ma w Nowej Anglii cmentarz w kształcie koła ze szczątkami własnoręcznie zamordowanych osób. Mówiono, że utopił własną córkę i zastąpił ją sobowtórem, a także że współżyje ze swoją siostrą Gretą. Ojciec Howarda, zwany Bo, był postacią niemal równie barwną co Rupert. Howard nie był do niego podobny, co dało pole do zwyczajowych domysłów. Bo miał owalną twarz i rozmarzone oczy. W porównaniu ze swym delikatnej budowy synem był wysoki i postawny. Podobnie jak Rupert, Bo odznaczał się brutalnością. Jako młody chłopak bił dziewczęta, atakował innych chłopców nożem i urządzał nielegalne wówczas walki kogutów, w czasie których podniecone ptaki rozrywały się na strzępy. Wyrzucano go z kolejnych szkół za złe zachowanie, skończył więc jako bileter na kolei będącej własnością dziadka Hughesa. Włóczył się po Europie, po czym zaczął pracować na amerykańskim Środkowym Zachodzie i na Południu jako telegrafista, reporter i górnik w kopalniach cynku. W 1899 roku doszczętnie spłukany Bo Hughes trafił do Joplin w stanie Missouri, gdzie rozebrany do pasa harował osiemnaście godzin na dobę w kopalni ołowiu. Uciekł z miasta, goniony przez wściekłego ojca uwiedzionej dziewczyny. Marzył o znalezieniu ropy naftowej. Ogarnęła go gorączka, która w tym czasie dotknęła dziesiątki tysięcy Amerykanów. I wtedy nastąpiło coś niezwykłego. Dziesiątego stycznia 1901 roku w Spindletop pod Beaumont w stanie Teksas wytrysnął z ziemi wysoki na trzysta metrów słup ropy naftowej. Gorączka płynnego złota osiągnęła apogeum. Bo był jednym z pierwszych, którym przyznano działki. W jedynym „hotelu" w Beaumont - słynnej spelunce o nazwie Crosby House - Bo spiknął się z dwoma poszukiwaczami ropy naftowej - Walterem Sharpem, który już wkrótce miał zostać jego najlepszym przyjacielem i partnerem w interesach, oraz jego przyrodnim bratem Jimem. Walter był wysoki (mierzył prawie dwa metry), kościsty i smukły. Charakteryzował się rudą czupryną, płonącym wzrokiem i szerokimi, żabimi ustami. Jim - pół-Meksykanin - był niższy, przystojniejszy, trochę w rodzaju Billy Kida. Trzej banici zgarnęli tereny za garść miedziaków, odsprzedając je parę dni później za setki dolarów. Często wykręcali się od spłaty długów, w związku z czym mieli na karku wściekłych wierzycieli, z którymi rozliczali się na pięści. Bo przepuszczał pieniądze na prostytutki i hazard, jeździł po mieście z karabinem Winchester i drewnianą pałką przywiązaną do siodła. Wobec innych nafciarzy tak często czynił użytek z obu przedmiotów, że wygnano go z miasta. Bo przeniósł się z braćmi Sharp do Houston. Dzięki pieniądzom Waltera w 1903 roku założył Texas Fuel Oil Company, która później zmieniła nazwę na Texaco. W ciągu sześciu miesięcy przepuścił cały kapitał. Chcąc zbudować nową wieżę wiertniczą w Spindletop, pod zastaw za pierwszą ratę musiał oddać swoją diamentową szpilkę do krawata i zegarek. W czasie wizyty w Dallas w 1903 roku zadurzył się w melancholicznej piękności, Allene Gano. Allene - histeryczka i hipochondryczka - bała się zwierząt, szczególnie kotów. Miała obsesję na punkcie komarów, much, karaluchów i żuków. Zakochali się w sobie z wzajemnością, choć byli niedobraną parą. Rodzina Gano królowała na salonach w Dallas. Majątek czerpała z hodowli koni w Kentucky, upraw zboża oraz nieruchomości miejskich. Bo Hughes nie posiadał wiele. Jednak ponieważ jego ojcem był sławny sędzia, a brat Rupert coraz to wydawał nowy bestseller, rodzina Gano ustąpiła i młodzi pobrali się po pięciu miesiącach zalotów, w czasie których Hughes często wyjeżdżał do Houston. Ślub miał miejsce 24 maja 1904 roku o wpół do dziewiątej wieczorem w domu rodziców panny młodej w Dallas, przy skrzyżowaniu ulic Ma-sten i San Jacinto. Rodzina Gano nie szczędziła wydatków na uroczystość opisaną w rubrykach towarzyskich miejscowych gazet. Salon ozdobiono girlandami świeżych róż i pachnącego groszku. Młoda para wkroczyła pod baldachimem z róż gatunku American Beauty, podwieszonych różowymi i czerwonymi wstążkami. Przestronne, przewiewne sale recepcyjne wypełnione były białymi i różowymi kwiatami, kosze z kwiatami podwieszono też pod żyrandole. Allene, trzymająca bukiet konwalii, wyglądała czarująco w sukni z belgijskiej koronki i jedwabnego muślinu, z welonem z koronki i tiulu. Siostra pana młodego, Greta, odśpiewała Memories. Wpływy sędziego Hughesa były tak rozległe, że aż z Keokuk — z trzema przesiadkami — dowieziono jego przyjaciela, wielebnego R.C. Mcllwaina, aby udzielił im ślubu. Następnie generał Gano ponownie zaślubił młodych - według obrządku baptystycznego. Państwo Hughes pojechali najpierw do St. Louis odwiedzić przyjaciół, po czym ruszyli do Europy na przedłużony, półroczny miesiąc miodowy. Bo przechwalał się później, że wydał 10 000 dolarów (w rzeczywistości były to pieniądze jego żony), na podróż liczącą 15 000 kilometrów. Następnie małżonkowie wrócili do Houston, gdzie zatrzymali się w drogim i modnym hotelu Rice. Nie mieli już jednak pieniędzy. Ledwie się wprowadzili, dyrektor wyprosił ich za nieuregulowanie rachunku. Do hotelu natychmiast wysłano Charliego Lane'a, sekretarza i księgowego Waltera Sharpa, by zapłacił dług w wysokości 150 dolarów, podczas gdy nieszczęśliwa młoda para siedziała na walizkach. Po jakimś czasie ponownie zalegali z płatnościami i musieli opuścić hotel. Przenieśli się do przestronnego drewnianego białego domu, usytuowanego przy 1404 Crawford Street. Był to modny adres, gdzie mieszkało wiele rodzin notabli, mimo że ulica nie była jeszcze wtedy wybrukowana. Allene bała się zarazków wydobywających się ze wstrętnego Buffalo Ba-you, olbrzymiego i odrażającego zalewu pełnego śmieci, który stanowił trakt wodny między Houston i Zatoką Meksykańską. Brunatne, słonawe wody Ba-you zatrute były ścierwem bydlęcym, które okoliczni farmerzy wyrzucali ze względu na niską jakość mięsa. Nikomu nie chciało się usuwać martwych ptaków i ryb, które rozkładały się w nabrzeżnym mule. W okolicznych domach węże i węgorze często zatykały kanalizację. W tamtych czasach filtry nie istniały, a z kranów często leciała rdzawa, śmierdząca woda, grożąca zatruciem. Nawet mleko bywało skażone, a co chwila wybuchały epidemie ospy wietrznej i tyfusu. W Houston panował tak powszechny brud, że nikt się nie przejmował problemem wody. Nad miastem bezustannie wisiały szare chmury dymu, z trudem przepuszczające deszcz. Była to również kloaka moralna. W biednych dzielnicach ulice roiły się od prostytutek, nagminnie panowało pijaństwo, a bijatyki zdarzały się na porządku dziennym. Bo i Allene postanowili więc w 1905 roku wyprowadzić się do Humble, gdzie też urodził się Howard Junior, zwany Sonnym. Niedługo po narodzinach syna Bo dowiedział się o odkryciu złóż ropy naftowej w Shreveport w stanie Luizjana. Ruszył tam z żoną i dzieckiem, meldując się w hotelu Caddo. Howard Junior opowiadał, że jego najwcześniejszym wspomnieniem był dźwięk gwizdków i syren parowców na rzece Red, znów kursujących jak za dawnych dni, gdy wszystkim rządziła bawełna. Od dziesiątków lat poszukiwacze ropy przeszukiwali wloty i komory wiertnicze; wydawali fortuny na coraz to nowe wieże wiertnicze, które zapadały się w miękki teren; klęli, kiedy z odwiertów tryskała słona woda, zaś strumyczki zielonozłotego płynu rozmywały się na płyciznach. Kiedy Bo Hughes przybył z rodziną do Shreveport w początkach 1907 roku, fetor siarki z bagiennych basenów odpływowych mieszał się ze smrodem błota, szlamu i ropy, tworząc niepowtarzalny odór nowych odwiertów. Nawet kwiaty i drzewa nie mogły przeżyć w tej okolicy. Toczyła je motylica, rak drzew i choroba wiązów. Dla wrażliwej, wątłej i bojącej się chorób Allene był to koszmar. Słyszało się o przypadkach żółtej febry. Kiedy wybrała się z Sonnym na przejażdżkę, pierwsze, co zobaczyła, to namalowany na drzwiach domów napis: NIE ZBLIŻAĆ SIĘ - KWARANTANNA. Allene i dziecku trudno było w nocy zasnąć - od zmierzchu do świtu niebo rozżarzała pomarańczowoczerwona łuna, tak jasna, jakby był środek dnia. Pochodziła z ulatniających się dużo dalej pokładów gazu ziemnego. Opary podpalano, ponieważ nie widziano dla nich żadnego zastosowania. W tych czasach dopiero zaczęły się pojawiać lampy elektryczne. Nawet najgrubsze kotary hotelu Caddo nie były w stanie przytłumić blasku. Miary dopełniał hałas robót, gdyż nocami budowano nowe ulice, stawiano budynki, a błoto ubijano pod asfalt. Pierwszego lipca 1907 roku Bo został szefem poczty i zastępcą szeryfa w pobliskim mieście Oil City. Ponieważ w mieście nie było więzienia, are-sztantów przywiązywał do drzew w oczekiwaniu na transport zatrzymanych do Shreveport. Do pracy na poczcie i w areszcie zatrudniał zbirów, co doprowadziło do powszechnych malwersacji. Kiedy Sonny miał dwa lata, Bo usłyszał o odkryciu nowych złóż ropy i ruszył do Pierce Junction w stanie Teksas, a stamtąd do Goose Greek. Jego wiertła złamały się i odtąd Bo myślał tylko o jednym: musi wynaleźć wiertła, które sprawdziłyby się zarówno w skale, jak i na grząskich terenach. W czasie jednej z wizyt w Houston w 1908 roku usłyszał o dwóch niedawno opatentowanych wiertłach. Autorem pierwszego projektu był Erich Hoffner, Niemiec mieszkający w Providence w stanie Rhode Island, drugiego - John S. Wynn, nafciarz z Beaumont. Bo pożyczył 12 000 dolarów od Waltera Sharpa, pojechał na Rhode Island i kupił pierwsze wiertło za 2500 dolarów. Wynn sprzedał mu drugie za 9000 dolarów. Odtąd Bo całe tygodnie spędzał na budowie warsztatu w wynajętej ruderze w Houston, testując nowe wiertła. On i Walter Sharp pracowali osiemnaście godzin na dobę, starając się z dwóch modeli stworzyć jeden. Sharp wyciągał długie nogi na skórzanej kanapie, rzucając pomysłami, a Bo przemierzał pomieszczenie szybkim krokiem, co chwila podbiegając do deski kreślarskiej, żeby zanotować nowy pomysł. W październiku 1908 roku w Shreveport Hughes natknął się w barze na mechanika, Granville'a (Granny'ego) Humassona, który pokazał mu szkic wiertła na kształt dwóch szyszek sosnowych, z których jedna kręciła się w kierunku wskazówek zegara, a druga - w stronę przeciwną. Inspiracją dla projektu był młynek do kawy. Hughes odkupił patent za okazyjną cenę 1200 dolarów, po czym odsprzedał projekt swemu partnerowi za 1500 dolarów. Następnie udał się do Keokuk. Tam - w czasie obiadu - zauważył karbowane porcje masła na srebrnej tacy. Rowki go natchnęły. A gdyby udało mu się stworzyć wiertło, którego dwie części nie tylko obracałyby się w przeciwnych kierunkach, ale byłyby też karbowane na wzór masła? Po skończonym obiedzie sprzątnął wszystko ze stołu, zaczął frenetycznie szkicować, aż wreszcie krzyknął Eureka! tak głośno, że cała rodzina przybiegła zobaczyć, co się stało. Pokazał im rysunek wiertła o 166 ostrzach. Do pokoju weszła kucharka, trzymając trzepaczkę do jajek. Na jej widok wykrzyknął radośnie. Dwudziestego listopada 1908 roku wynalazł wiertło Hughesa. W ciągu następnej dekady miało ono zostać ulepszone i rozreklamowane na całym świecie, kładąc podwaliny pod wielomilionowy majątek rodziny. Bo sprowadził żonę i dziecko z powrotem do Houston, do domu przy 916 17 l l Crawford Street. Gdy tylko wprowadził się do nowego biura, przybył szeryf z nakazem aresztowania. W kasie poczty Oil City brakowało 450 dolarów. Walter Short wypłacił z sejfu należną sumę plus łapówkę i szeryf wrócił do siebie. W 1909 roku, kiedy Sonny Hughes miał cztery lata, Bo założył Sharp--Hughes Tool Company. Problem tkwił w odpowiednim zareklamowaniu nowego wiertła. Firma napotkała silny opór. Wtedy nieoceniony okazał się Jim Sharp: tak długo naciskał na niechętnych kupców, że dawali za wygraną. Każdemu klientowi Hughes wysyłał grawerowaną złotą papierośnicę. Jednak mimo że interesy powoli się rozkręcały, Hughes znów tracił pieniądze w grach hazardowych, na dziwki i na kosztowne wyposażenie zamawiane na koszt firmy. Kupił drogi samochód Pierce Arrow, który następnie przegrał w zakładzie z Jimem Sharpem. W 1910 roku był już zadłużony na 10 000 dolarów. Kiedy delikatny, nerwowy Sonny skończył cztery lata, Bo i Allene wiedzieli już, że jest chorowitym dzieckiem. Podobnie jak wuj Rupert, odziedziczył po rodzinie ojca głuchotę. Dziedziczna otoskleroza miała z biegiem lat pogłębiać się. Zazwyczaj kiedy dzieci zdają sobie sprawę ze swojej ułomności, zamykają się w sobie, odcinają od świata i cierpią na dotkliwe poczucie niższości. Godne podziwu, że w trudnych i często okrutnych latach dzieciństwa Hughes z taką siłą walczył z kalectwem. Już wtedy - jak i później - kontrolował cały swój mały światek. Matka wysłała go do przedszkola, kiedy miał pięć lat. Jenny M. Eich-ler's University - komiczna nazwa dla takiej instytucji - mieściła się w domu parafialnym episkopalnego Kościoła Chrystusowego. Pani Eichler, Niemka, fascynowała dziecko swoją żelazną dyscypliną. Klasa liczyła trzynastu uczniów, wśród których znajdował się Dudley Sharp, drugi syn Waltera i najlepszy przyjaciel Sonny'ego, a także śliczna Ella Rice, córka Petera Rice'a. Była to uboższa gałąź zamożnej rodziny z Houston, która ufundowała Rice Institute. Rodzina Rice miała swoje mroczne tajemnice. Dzieci szeptały między sobą o ciotecznym dziadku Elli, Williamie, którego w 1900 roku zamordowali jego kamerdyner i prawnik. Pewnego dnia Ella wyjdzie za mąż za Sonny'ego. Mały Howard zawsze spóźniał się do szkoły, co drażniło panią Eichler, która bezskutecznie namawiała go, by nosił zegarek. Był nieśmiały, ładny, grzeczny, „prawdziwy mały dżentelmen", jak pamięta inna koleżanka z klasy, Elizabeth Dillingham, autorka programów radiowych. Mary Cullinan, córka wspólnika Bo, Joe Cullinana, wspomina, że zarówno Allene, jak i Estelle Sharp były surowe. W dzieciństwie Howard spędzał większość czasu z Mary i Dudleyem Sharpem w domu Waltera przy skrzyżowaniu ulic Main i Elgin. Było to romantyczne domostwo, pokryte pnącym winem, przesiąknięte czarownym zapachem drzewa sandałowego. Tam Howard, Mary i Dudley zbudowali szałas. Sonny nieustannie coś majstrował. - Howard zawsze musiał wszystkiemu przewodzić. Stawiał sobie coraz to nowe wyzwania. Bawiliśmy się na tyłach domu. Kazał nam na przykład wspinać się na szczyt huśtawki i skakać, żeby sprawdzić, kto skoczy najdalej. Zazwyczaj to on wygrywał! Kiedyśmy się ścigali, zawsze pierwszy dobiegał do mety. Ale ze mnie była straszna chłopczyca i musiał się jednak wysilić! W wieku ośmiu lat Sonny zaczął uczęszczać do Prosser's Academy, ekskluzywnej szkoły doktora Jamesa Richardsona. Na Richardsonie nie wywarł większego wrażenia. Kiedy lata później inny nauczyciel poprosił go o opinię, ten napisał, że Sonny był zarozumiałym snobem, który odmawiał uczestnictwa w męskich zajęciach i wolał spędzać czas w towarzystwie dziewczynek, w wyniku czego chłopcy przezywali go maminsynkiem. Przejawiał niezdrowe zainteresowanie matczyną diamentową biżuterią, którą pożyczał, żeby pokazać koleżankom z klasy. Można sądzić, że za swoje zachowanie dostawał cięgi od pozostałych chłopców. Tamtego roku rodzina przeżyła szok. Walter Sharp niedomagał od dłuższego już czasu. Teraz zmarł w Chicago na chorobę nerek, spowodowaną długoletnim pijaństwem. Uroczysty pogrzeb po raz pierwszy postawił Son-ny'ego w obliczu śmierci. Miał się jej odtąd bać przez całe życie. Wspólnicy Waltera Sharpa walczyli o udziały w firmie. Dwóch odeszło w proteście wobec dyktatorskich zapędów Bo Hughesa. Jednak geniusz wynalazcy pchał Bo do produkcji coraz to nowych, lepszych wersji wierteł, a firma stawała się coraz bogatsza. Kiedy po serii kłótni 8 lutego 1913 roku odszedł wspólnik Joseph Cullinan, Bo stał się główną postacią firmy. Trzydziestego października 1913 roku przeprowadził się z żoną i synem do Apartamentu 3 w pełnej przepychu, ekskluzywnej Rezydencji Burlington. Gdy nowi lokatorzy wprowadzali się, właściciele wyłożyli czerwony chodnik. Allene wreszcie zamieszkała w wygodnym domu i mogła spojrzeć w twarz swojej rodzinie w Dallas. Jej nazwisko trafiło do Błękitnej Księgi Houston i zaproszono ją do Country Clubu. Bo nadal był niepoprawny. Znów przepuścił cały majątek, więc 8 grudnia 1915 roku E.C. Lambagh, zarządca Rezydencji Burlington, zmuszony był zagrozić mu eksmisją. Hughes uzyskał pożyczkę pod zastaw aktywów, zapłacił komorne i wyjechał z rodziną do Nowego Jorku, wypisując syna z Prosser's przed zakończeniem nauki. Zatrzymali się w drogim hotelu Bilt-more i zabawiali się na modnych przedstawieniach teatrów na Brodwayu. Dziesięcioletni wówczas Sonny już na zawsze miał zostać miłośnikiem panienek, blichtru i muzyki. Do Houston wrócili w styczniu 1916 roku. Pewna znajoma poradziła rodzicom, by spróbowali zrobić z Sonny'ego mężczyznę, jest bowiem zmanierowanym, nerwowym maminsynkiem. Przez Amerykę przetaczała się właśnie moda na skauting. Trudne dzieci wysyłano na obozy i poddawano surowemu reżymowi. Najbardziej popularnym obozem była szkoła na wolnym powietrzu Camp Dań Beard nad jeziorem Teedyuskung w górach Pohokopa, w hrabstwie Pikę w stanie Pensylwania. Obozem kierował dziarski „Generał" Dań Beard, siwiejący krewki mężczyzna, który lata wcześniej przyjaźnił się z Markiem Twainem. Gdy tylko Beard dowiedział się o zainteresowaniu Hughesów skautami, zasypał ich broszurkami i listami. W jednym z listów - wyliczając atrybuty męskości, których przykładem był były prezydent Teddy Roosevelt - chwalił się, że ma pod opieką 140 „cieśli, chłopców twardych jak gwoździe, o oczach jak gwiazdy, od zdrowego życia na wolnym powietrzu zahartowanych ciałem i duchem". Allene bała się wysłać Sonny'ego tak daleko. Słyszała, że jeden z chłopców zapadł na paraliż dziecięcy i obecnie przebywał w brooklyńskim szpitalu. Przecież istniało ryzyko, że Sonny też zachoruje! Beard ją uspakajał, a Sonny błagał, by mu pozwolono jechać. Trzydziestego maja 1916 roku Allene, połykając łzy, pomachała mu więc chusteczką na pożegnanie. Sonny musiał przesiąść się trzy razy, zanim dotarł do pensylwańskiej głuszy. Na stację wyszedł po niego bliski przyjaciel, również skaut, Russell (Rush) Hughes, przybrany syn wuja Ruperta Hughesa, nadal poczytnego pisarza. Na terenie obozu stały szałasy z bali i namioty. Po przyjeździe Sonny był zaszokowany widokiem tablicy, na której wymalowano słowo dobrze mu znane z dzieciństwa: KWARANTANNA. Na skutek przypadku paraliżu dziecięcego skauci, zamiast swobodnie przemierzać okoliczne tereny, byli zamknięci w obozie do końca semestru, czyli do sierpnia. Deszcz padał prawie codziennie, więc w czasie wycieczek do lasu chłopcy musieli znosić strumienie deszczu i brnęli w śliskim, grząskim błocie. Okazało się jednak, że mimo nadopiekuńczości Allene Sonny był dość wysportowany. Przydzielono go do Palisady, czyli zastępu ośmiu chłopców pod przywództwem trzynastoletniego „porucznika" Yictora Auresa z Baltimore. Wszyscy ubrani byli w jednakowe kapelusze i stroje w stylu Robin Hooda, a każdego dodatkowo zaopatrzono w totem, łuk i strzały. Sonny szybko stał się ekspertem w struganiu, ciesiołce i budowaniu namiotów. Poznał nazwy ptaków, kwiatów i drzew, indiańskie znaki, tajne kody i jadalne rośliny. Co rano budził się przy dźwiękach trąbki w łóżku polowym w indiańskim tipi. Rzucał się pod lodowaty prysznic, po czym maszerował do mesy, gdzie Dań Beard odmawiał modlitwę dziękczynną. Podobnie jak inni chłopcy, Sonny musiał siedzieć wyprostowany, z rękami wzdłuż ciała, dopóki nie pozwolono im jeść. Ranki poświęcone były lekcjom, popołudnia - wykopywaniu indiańskiej ceramiki, grze w podchody albo polowaniu na króliki i jelenie. Życie na wolnym powietrzu - nawet w deszczu - przez semestr zrobiło z Sonny'ego smukłego, muskularnego chłopca. Pozbył się zniewieściałości, jaką przejawiał w Prosser's. Jednak gdy tylko dołączył do rodziców w hotelu Yanderbilt w Nowym Jorku, zaczął manifestować wszelkie symptomy paraliżu dziecięcego. W rzeczywistości rozkapryszony chłopiec chciał w ten sposób obudzić współczucie, przyciągnąć uwagę i zapewnić sobie zaspokojenie wszelkich zachcianek. Allene wpadła w histerię, a pokój hotelowy zmieniono w salę szpitalną, gdzie przez całą dobę czuwali lekarze i pielęgniarki. Sonny wyzdrowiał i wyjechał na semestr zimowy do Sanford w Redding Rid-ge w stanie Connecticut. Tam dołączył do niego młody Dudley Sharp, syn Waltera. W lutym 1917 roku Sonny nie bardzo wiedział, co chce dalej robić. Mógł zostać w domu pod opieką matki. Mógł pójść do szkoły wojskowej. Mógł wreszcie - i to było jego najgorętszym marzeniem - wrócić do Camp Dań Beard. List napisany do Yictora Auresa w dzień Świętego Walentego jest dla niego bardzo typowy i pokazuje poetycką strunę w jego duszy. Mówi on tam o bolesnej tęsknocie do klangoru lelków i soczyście zielonych lasów nad jeziorem Teedyuskung. Kiedy Dudley Sharp obiecał, że będzie mu towarzyszyć, Sonny ostatecznie się zdecydował. Po krótkim rejsie słupem ojca kanałem splawnym przy rzece Houston wrócił do swojej Palisady. Kiedy wyjeżdżał z Houston, rodzice budowali właśnie nowy dom, bardziej odpowiedni dla ich znacznego teraz majątku. Budynek zaprojektował William Ward Watkin, pierwszy dziekan wydziału architektury na uniwersytecie Rice. Była to zgrabna budowla w stylu klasycystycznym, licząca piętnaście pokoi. Na marmurowych posadzkach ustawiono meble z haitańskiego mahoniu. Na tyłach posiadłości rozciągał się park pejzażowy, pełen fontann i posągów nagich greckich bożków. ROZDZIAŁ 2 DORASTANIE W maju Sonny był już z powrotem w leśnym raju nad jeziorem, czyli w Camp Dań Beard. Znał wrażliwość matki i wykorzystywał ją w charakterystyczny dla siebie sposób: w listach do niej bardzo neurotycznym tonem skarżył się na koszmary senne, bezsenność i wyczerpanie. Allene zasypywała Dana Bear-da i Yictora Auresa listami, w których dużym ukośnym zmanierowanym pismem błagała, by do Sonny'ego wezwano lekarza. Żądała, by lekarz skupił się na problemach trawiennych, zatwardzeniu i nieregularnym rytmie serca. Beard wiedział, że chłopcu nic nie dolega, odpisał więc zdawkowo, że syn jest zdrowy. Allene znów napisała list, skarżąc się, że Dudley Sharp dokucza Son-ny'emu, że znęcają się nad nim pozostali chłopcy. Ryzykując utratę zyskownego podopiecznego, Beard odrzucił te oskarżenia i pozwolił sobie zganić Allene w liście z 28 lipca: „Z zadowoleniem donoszę, że ze skarg [Sonny'ego], na jakie zwróciła Pani moją uwagę, niewiele mogę potwierdzić. Mimo to dołożę wszelkich starań, by wyplenić wszelką nadwrażliwość (z «cieśli» Hughesa)". Rzekome zmęczenie Sonny'ego można zrozumieć, jeśli spojrzeć na jego intensywny wysiłek fizyczny. Beard doniósł Allene, że chłopiec uważnie uczy się sprawności skautowskich i obserwacji ptactwa, że nie dostaje mu zdolności rozumowania w dziedzinie arytmetyki, a w rysunku radzi sobie miernie. Dodał odważnie, że chłopiec ma się znacznie lepiej z dala od nadopiekuń-czych rodziców. Pod koniec sierpnia, po zakończeniu szkoły, Sonny, Dudley i Rush Hughes pojechali do Cleveland do wuja Felixa i jego rozbrzmiewającego muzyką domu w Euclid Heights. Wuj Felix nauczył Sonny'ego grać na saksofonie. Przez kolejne parę lat fałszywie grane melodie doprowadzały wszystkich do szału. W marcu 1918 roku Ameryka przystąpiła do wojny i Dań Beard stracił kilku wychowanków, którzy zostali kadetami w akademiach wojskowych. Musiał błagać Allene, by pozwoliła synowi wrócić na trzeci semestr. Obiecał, że chłopiec stanie się teraz „oficerem", z prawem do trzech gwiazdek na epoletach. Gdy tylko Allene się ugięła, Sonny znów zapadł na przypadłość noszącą znamiona paraliżu dziecięcego. Przerażeni rodzice starali się ściągnąć sławnego doktora Simona Flexnera z Instytutu Rockefellera w Houston, Flexner przysłał jednak w zastępstwie doktora Henry'ego Chickeringa, który na wstępie - chcąc rozchmurzyć rodziców - powiedział, że syn jest nietypowym przypadkiem, ale wyzdrowieje. Wysłał Sonny'ego do swojej letniej rezydencji i kliniki na wyspie Mackinack w stanie Nowy Jork, gdzie chłopiec wyleczył się z rzekomej choroby i nauczył sterować własnym jachtem. Po powrocie do Houston Sonny w towarzystwie ojca parę razy przeleciał się samolotem. Zakochał się w lataniu i miłość ta miała już trwać przez resztę życia. Nie pozwolono mu wrócić do Dana Bearda. W zamian za to we wrześniu 1920 roku wysłano go na semestr do drogiej szkoły Fessenden pod Bostonem w stanie Massachusetts. Przybył tam niedługo przed swoimi piętnastymi urodzinami, obnosząc się z wynalazkiem własnego autorstwa: elektrycznym motocyklem, sfotografowanym następnie przez gazetę „The Houston Post". -ivi.,jsr, -"tfn W Fesseden Sonny osiągnął pełną dojrzałość. Wydawał gazetkę szkolną „The Albermarle" i namówił ojca, by wykupił całostronicową reklamę swojego wiertła. Wyróżniał się w geologii i fizyce. Doskonale grał w golfa. Był rezerwowym w szkolnej drużynie futbolowej i grał na saksofonie w szkolnej orkiestrze. Pod presją rodziców zapisał się do dziewiątej klasy, zwanej wtedy siódmą, ale szybko trzeba go było przepisać do szóstej. Na egzaminie semestralnym z algebry dostał sto punktów na sto możliwych, ale fatalna ortogra-fia cofnęła go na dziewiąte miejsce w klasyfikacji końcowej. Przyjaźnił się ze sportowcami: Charliem Borahem, który miał zdobyć sławę jako plotkarz na igrzyskach olimpijskich, oraz Chaunceyem Hubbardem, grającym później w drużynie Yale. Jego głównym problemem była trudność skoncentrowania się na konkretnym zadaniu, jak ujął to jeden z nauczycieli w liście do ojca Sonny'ego z 27 października: „Chłopcu, który nigdy nie był w szkole z internatem i któremu dogadzano w domu, trudno jest dostosować się do tak licznych wymagań. Przejawia zdolności, ale najwyraźniej trudno mu systematycznie pracować". Na zakończenie semestru zimowego każdy chłopiec miał wygłosić przed całą szkołą wiersz. Sonny wybrał poemat pióra Olivera Wendella Holmesa zatytułowany Old Ironsides. Przygotowywał się do deklamacji z jednym ze swoich profesorów, Johnem Fifem, w pustej sali gimnastycznej. Nie radził sobie z wersem Ściągam tę podartą banderę. Fife wrzasnął wreszcie: -Nadal nie słyszę! • • •-••• Na co Sonny podciągnął swe przyduże flanelowe portki, nabrał powietrza w płuca i wrzasnął tak, że prawie Fife'owi zdmuchnął głowę. Fife wybuchnął śmiechem. Ta anegdota nadal sławna jest w Fessenden. W czasie ferii zimowych w Houston Sonny wreszcie naprawdę zachorował: na świnkę. W jego wieku była to sprawa poważna - właśnie kończył pokwitanie, a świnka często pociąga za sobą u mężczyzn częściową lub całkowitą bezpłodność (ale nie impotencję). Z licznych kobiet, które później spały z Hughesem, tylko dwie twierdziły, że zaszły z nim w ciążę. Te wyjątki to Rita Hayworth i Terry Moore. Podobnie jak w szkole podstawowej, Bo i Allene bezmyślnie wypisali Sonny'ego z Fessenden, zanim uzyskał dyplom. Wydaje się, że po prostu nie potrafili zapewnić mu systematycznego wykształcenia. Spakowali go i wysłali - nie wiadomo dlaczego - do dalekiego Ojai, zapyziałej mieściny w południowej Kalifornii, gdzie przyjęto go do szkoły Thacher. Powodem zmiany był fakt, że Hughesowie wiele czasu spędzali w Los Angeles. W grudniu poprzedniego roku Bo wysłał z Houston pociągiem towarowym w dwóch częściach swój nowy jacht, którym zamierzał pływać w Newport i San Pedro. „Rangera" zbudowano w Milwaukee; miał piętnaście metrów długości i silnik benzynowy. Państwo Hughes znaleźli sobie dom na wyspie Coronado koło San Diego, gdzie obracali się wśród oficerów marynarki wojennej i bywali w słynnym hotelu Coronado. W czasie wypadów do Los Angeles zatrzymywali się w wykwintnym hotelu Ambassador na Wil-shire Boulevard, modnym ośrodku życia towarzyskiego, gdzie rozległy ogród tropikalny ocieniały palmy. To właśnie tam w czasie przyjęcia Bo poznał niepokojąco piękną młodą aktorkę, Eleanor Boardman, która uprzednio miała krótki flirt z jego bratem Rupertem. Dało to początek burzliwemu i ognistemu romansowi, wywołując u Allene głęboką zazdrość i cierpienie. Dla zachowania pozorów i dla dobra Sonny'ego nie doszło do separacji. Jednak zaistniała sytuacja i dalsza nad-opiekuńczość rodziców denerwowały dorastającego syna. W tym okresie Rupert zażądał wysokiej ceny za pomoc udzieloną piętnastoletniemu bratankowi. Nieżyjący już wydawca czasopisma „Photoplay", James Quirk - znawca kulisów życia hollywoodzkiego i przyjaciel Ruperta -wyjawił niegdyś swemu bratankowi, pisarzowi Lawrence'owi Quirkowi, że Rupert naciskał na Sonny'ego, by poszedł z nim do łóżka. Sonny przejawiał już wtedy skłonności homoseksualne i obcowanie z przystojnymi młodymi skautami było dla niego źródłem bolesnej frustracji. Mimo to trudno uwierzyć, że pociągał go Rupert - tęgi, przysadzisty i brzydki. Być może jednak kierowała nim ciekawość i budzący się popęd seksualny. Epizod ten rozniecił w nim ogień, którego nigdy nie udało mu się ugasić. Jednocześnie obudził także obrzydzenie do samego siebie, poczucie winy, przygnębienie i wrażenie, że stracił na męskości. Prawdopodobnie to właśnie uczucie starał się zagłuszyć autorytarnym, niezwykle męskim sposobem bycia. .-•: Jeśli Adelaide Hughes odkryła prawdę o tym kazirodczym romansie -a można sądzić, że tak - to pchnęło ją to jeszcze głębiej w otchłań alkoholizmu i rozpaczy. Na szczęście rodzice Sonny'ego niczego się nie domyślili. Gdyby Bo się dowiedział, być może zabiłby brata. Sonny zaczął zajęcia w Thacher w marcu 1921 roku. Podobnie jak Camp Dań Beard, szkoła mieściła się na obszarach, na których żywe były wspomnienia indiańskich osad. W okolicach płytkiej doliny Ojai krążyły legendy o duchach wynurzających się ze słupów dymu (wspomnienie dawnych ognisk plemiennych), żeby nawiedzać mieszkańców domów wybudowanych na terenach dawnych cmentarzy. Sonny - nadal samotnik - objął typową dla siebie rolę przywódcy, wyniosłego, rozwydrzonego chłopaka. Jeden z jego nowych przyjaciół - Anson Thacher, syn ówczesnego dyrektora Shermana Thachera -dziś osiemdziesięciosześciolatek, nadal dobrze pamięta Sonny'ego. Opowiada, że w szkole od lat nie było lepszego ucznia z fizyki niż Hughes. Pamięta też, że Sonny lubił chodzić na wycieczki, przyglądać się gniazdom i ptasim jajom. Nauczyciel fizyki, Owen McBride, był jego idolem. To on wtajemniczał go w arkana nauki i wskazywał sposoby rozwiązywania problemów. Anson Thacher pamięta, że Sonny był pełen inwencji i że sam zbudował własny odbiornik radiowy - kopię odbiornika z domu w Houston - wyłapujący sygnały radiowe nadawane z obu Ameryk. W szkole Thacher chłopcy sami mogli wybrać zajęcie popołudniowe. Ta dowolność była w tamtych czasach bardzo rzadka. Charakterystyczne, że Sonny wybierał indywidualne ćwiczenia sportowe albo jazdę konną. Ojciec kupił mu karego konia (z przykrością należy odnotować, że nazywał się Coon*). Sonny na swoim ogierze stępa przemierzał więc ścieżkę konną. Podobnie jak w poprzedniej szkole, celował w grze w golfa, ale szło mu miernie w tenisie i futbolu. Wyróżniał się najlepszymi ocenami z matematyki (rachunków i geometrii), a poza tym zdobył uznanie, własnymi rękami budując domek, kryjąc go papą bez pomocy hydraulika doprowadzając kanalizację. Tego lata Sonny spędził większość wakacji w rezydencji swojego wuja Ru-perta. Dom w stylu hiszpańskim mieścił się przy modnej w tamtych czasach South Western Avenue. Co by Sonny nie myślał o biseksualnym krewnym, wuj miał jedną wielką zaletę: otworzył przed bratankiem drzwi do magicznego świata filmu. Codziennie automobilem cord super-deluxe zawoził Sonny'ego do studia Goldwyn. W studiu kręcono kilka filmów na podstawie jego prozy, a on sam pracował nad Souls for Sale, filmem zawierającym elementy autobiograficzne, który miał osobiście reżyserować. Była to opowieść o despotycznym mężczyźnie, pomiatającym żoną i zmuszającym ją, by go opuściła. Kiedy ta rzuca się z jadącego pociągu, spotyka jadącego konno króla kinematografii. Ten wiezie ją do Hollywood, gdzie kobieta zaczyna pracować jako statystka, po czym dostaje prawdziwe role i obraca się w kręgach gwiazd srebrnego ekranu. Rupert był równie okrutny wobec swojej żony. Prohibicja ją drażniła — Rupert konfiskował nielegalny alkohol, który po cichu kupowała. Sonny był świadkiem rozdzierających scen, gdy nieszczęsna Adelaide w desperacji piła perfumy z flakonika albo kradła mężowi tonik do włosów, co kończyło się skurczami żołądka i zmuszało ją do pozostawania całymi dniami w łóżku. „Czarnuch". Sonny był jednak gotów znieść wszystko, byle tylko kręcić się po planie filmowym, pożerając wzrokiem przystojnych aktorów, wpraszając się do sali projekcyjnej i robiąc obfite notatki, które następnie wręczał oniemiałemu wujowi, albo zasypując członków ekipy pytaniami na temat oświetlenia, dekoracji i zdjęć plenerowych. Przez całe życie, nawet na starość, Howard pozostał zakochanym w kinie podglądaczem. Kiedy Dudley Sharp przyjeżdżał z wizytą z Houston albo ze Wschodniego Wybrzeża, szli we trójkę z Rushem, przybranym synem Ru-perta, na całe popołudnia do kina. Na Sonny'ego duży wpływ miał też młody, elegancki i przystojny John Monk Saunders, narzeczony siostry Rusha, Avis. Zawsze szykownie odziany, opalony, dobrze zbudowany Saunders był heteroseksualnym idolem Hughe-sa. Jednak Saunders miał jedną skazę - był pełen poczucia winy, ponieważ mimo szkolenia na pilota w czasie pierwszej wojny światowej nie mógł dołączyć do swych młodych towarzyszy i służyć amerykańskiemu lotnictwu: konflikt skończył się zbyt szybko. Rozczarowanie, że nie mógł wykazać się męstwem w czasie walk powietrznych, zaczął topić w alkoholu. Frustrację nadrabiał, opowiadając Sonny'emu wymyślone sceny bohaterstwa wojennego. Robił karierę jako pisarz, opisując bohatera, jakim chciałby być sam. Ósmego stycznia 1922 roku miało miejsce doniosłe wydarzenie rodzinne - Saunders i Avis wzięli huczny ślub w Ossining w stanie Nowy Jork, w rezydencji polityka George'a Creela. Rupert prowadził pannę młodą do ołtarza. Dziwne, że na ślub nie przybyli ani Bo, ani Allene, ani Sonny. Następnie Sonny - z powrotem w Thacher - otrzymał druzgocącą informację. Jego matka dostała krwotoku z dróg rodnych. Biorąc pod uwagę jej hipochondrię, uznała prawdopodobnie, że ma raka. (Po narodzinach Son-ny'ego podobny incydent kazał lekarzom sądzić, że nie będzie już mogła mieć dzieci). Dwudziestego dziewiątego marca Bo Hughes wysłał synowi telegram mówiący, że Allene jest ciężko chora i że Sonny ma się stawić u wuja Ruperta w Los Angeles, a stamtąd natychmiast ruszyć do Houston. Tego ranka Allene przyjęto do Baptist Hospital w Houston na zabieg ły-żeczkowania macicy. Było to ryzykowne z uwagi na jej słabe serce, nawet jeśli przed podaniem narkozy stwierdzono, że nie ma objawów choroby płuc ani nerek, których istnienie podejrzewała. Kiedy podano narkozę, puls ustał. Zmarła w wieku trzydziestu ośmiu lat. Sonny dowiedział się o tym, dopiero kiedy dotarł do Los Angeles. Rupert był zajęty zdjęciami do Souls for Sale, nie mógł więc towarzyszyć załamanemu Howardowi w podróży do Houston. W zamian za to wysłał żonę i syna. Pijaństwo ciotki Adelaine nie mogło stanowić pociechy dla żałości Sonny'ego, kochał ją jednak, a ona matkowała mu i troszczyła się o niego w czasie niekończącej się podróży pociągiem. W pogrzebie uczestniczyli wszyscy członkowie rodziny, którym udało się dojechać na czas. Prawnik Allene przekazał Bo notkę, którą napisała na wypadek, gdyby nie przeżyła operacji. „Jeśli umrę, pamiętaj proszę, że Cię kochałam. Wybaczam Ci romans z Eleanor Boardman". W tym okresie Eleanor Boardman grała w filmie Ruperta Souls for Sale. Bo tracił zmysły z bólu i poczucia winy. Nie mógł znieść myśli, że Son-ny nie ma już matki. Od roku 1919 w ich domu mieszkała młodsza siostra Allene, Annette, dotrzymując im towarzystwa w czasie pobytów w Houston, pilnując domostwa, gdy podróżowali. W obecności Sonny'ego Bo poprosił Annette o wielką przysługę. Czy nie zgodziłaby się odłożyć na później ślubu z młodym, obiecującym lekarzem, Frederickiem Lummisem, żeby pomóc mu wychować chłopca? Oznaczałoby to ponad roczną rozłąkę z ukochanym i przeprowadzkę do Kalifornii. Annette zgodziła się z poświęceniem godnym świętej. Sonny ją uwielbiał i z radością zgodził się przyjąć na zastępczą matkę. Jednak Bo teraz postąpił niewłaściwie. Po powrocie do hotelu Ambassador postanowił wypisać syna z Thacher. Kolejne porzucenie szkoły było niezwykle niekorzystne dla wykształcenia chłopca. W swoim nieszczęściu Bo najwyraźniej jednak pominął te względy. Pisał błagalne listy do Shermana Thache-ra, prosząc go o wyrozumiałość i tłumacząc, że nie radzi sobie z samotnością i że Sonny'ego musi mieć przy sobie, razem z Annette, zastępczą matką. Thacher był pełen współczucia, ale niezadowolony. Słusznie uważał, że Bo popełnia poważny błąd, zabierając syna. Bo starał się go przekupić odbiornikiem radiowym i innymi prezentami, ale Thacher stanowczo je odrzucił. Wreszcie, w ramach rekompensaty, Bo zapłacił za cały rok nauki. Zamiast zaszyć się w hotelu i pogrążyć w żałobie, Bo postanowił zabrać syna i Annette w wymyślną podróż. W towarzystwie sędziego Felixa Hughe-sa i jego żony Jean, a także - na krótko - Fredericka Lummisa, pojechali pociągiem w odwiedziny do znajomych w San Antonio. Stamtąd ruszyli do Del Monte w Kalifornii, gdzie na czas turnieju golfowego zatrzymali się w luksusowym hotelu Del Monte Lodge. Po powrocie do Los Angeles Annette przeprowadziła się do hotelu Vista Del Arroyo, żeby być bliżej Sonny'ego, który został przyjęty do California Institute of Technology. Jako że nie skończył żadnej szkoły i w dodatku był za młody, trzeba się było uciec do łapówki. Bo pod stołem przekazał pokaźny datek. Oficjalne rejestry szkolne podają tylko, że Howard uczęszczał na prywatne zajęcia z geometrii przestrzennej. :A • Pod koniec 1923 roku między Rupertem i Adelaide dochodziło już do bardzo burzliwych scen, które niezwykle męczyły Sonny'ego. Czy odkryła prawdę o jego kazirodczym romansie z wujem? W sierpniu Adelaide poddała się operacji nowotworu. W towarzystwie pielęgniarki udała się następnie frachtowcem na rejs do Azji. W drodze do Jokohamy statek znalazł się w tajfunie, doprowadzając ją do histerii. Trzęsienie ziemi w Japonii doszczętnie zniszczyło jej hotel, a ona sama ledwo uszła z życiem. O północy 13 grudnia 27 powiesiła się na troku od walizek w swojej kabinie, wpierw napisawszy długi, czuły list do męża, w którym skarży się na ból ucha związany z zapaleniem wyrostka sutkowatego. Prawdziwą przyczyną jej samobójstwa był romans Ruperta z dużo młodszą kobietą, aktorką Elizabeth Patterson Dial, którą obdarzył rólką w Souls for Sale. Sonny był wstrząśnięty. Ten nowy cios nastąpił zbyt szybko po śmierci matki. Jednak najgorsze było jeszcze przed nim. Czternastego grudnia 1924 roku Bo rozmawiał w biurze w Houston ze swoim dyrektorem sprzedaży, S.T. Brownem. Nagle wstał, trzymając się za ramię z wyrazem bólu na twarzy, i osunął się na podłogę. Posłano po lekarza, ale było za późno. Zmarł na zator żylny. Miał pięćdziesiąt trzy lata. Sonny znów musiał odbyć okropną, przytłaczającą podróż do Houston na pogrzeb. Jednak mimo że ten trzeci z kolei zgon głęboko go zasmucił, po pogrzebie wykazał się typową dla siebie siłą woli. Miał dopiero osiemnaście lat, ale - uparty jak zwykle - postanowił stanąć na czele Hughes Tool Com-pany (jak się obecnie nazywała) i zarządzać produkcją wierteł, przynoszącą teraz firmie znaczące zyski. Nie tolerował sprzeciwu. Bo nie zmienił testamentu od 1913 roku. Zapisał w nim ćwierć majątku żonie, co automatycznie przechodziło na syna, ćwierć majątku Sonny'emu i po dwunastej części sędziemu Hughesowi, Jean i siostrze Grecie Witherspoon, która w tym momencie nie żyła już od pięciu lat. Kodycyl z 1919 roku przepisywał jej część na brata Bo, Felixa. Bo z rozmysłem pominął znienawidzonego brata Ruperta. Dla potrzeb uprawomocnienia testamentu całość majątku wyceniono -co zaskakujące - na mniej niż milion dolarów, a dokładniej na 871 518 dolarów. Sonny wystąpił do sądu z wnioskiem o uznanie go za pełnoletniego. Twierdził, że należy powiększyć stan posiadania poprzez zwiększenie kapitału aukcyjnego i wprowadzenie dywidend. Wynajął prawnika R.C. Kuldella, żeby go reprezentował. Wniosek spisano natychmiast, ale oddano go do decyzji sądu dopiero 26 grudnia 1924 roku. Czytamy w nim: „Howard Hughes Jr. jest osobą poważną, pracowitą, niepijącą, niepalącą i bardzo moralną. Jego najgłębszym życzeniem jest rozbudować interesy ojca i wspierać wartościowe instytucje edukacyjne dla pracowitych młodych mężczyzn i kobiet". Czekając na decyzję sądu, ustanawiającą go zarządcą majątku ojca, Sonny spłacił większość długów Bo. Księgi rachunkowe wykazywały kolosalne wydatki na biżuterię, ubrania i inne luksusy, prawdopodobnie dla Eleanor Boardman. Sonny musiał także stawić czoła Rupertowi, najstarszemu żyjącemu z rodziny, który z tego tytułu domagał się kontroli nad przedsiębiorstwem. To otworzyło oczy Sonny'emu. Nawet jeśli roszczenia wuja były uzasadnione, Sonny walczył z nim do ostatniego dolara. Dwudziestego szóstego grudnia odniósł ostateczne zwycięstwo. Odkupił udziały od dziadków i wuja Felixa, którzy nie spuścili dla niego z ceny nawet centa. Zależało mu na ugruntowaniu opinii młodego, odpowiedzialnego człowieka. Odważnie postanowił się ożenić. Po przeglądzie panien na wydaniu dostępnych w Houston wybór padł na koleżankę ze szkolnej ławy, Ellę Rice. Stanowiła idealną kandydatkę: była bogata, ładna, doskonale tańczyła i nie piła. Miała uległy, miły i słodki charakter. Dobrze planując, Sonny opuścił Cal Tech w Pasadenie i zapisał się do Rice Institute w Houston, założonego przez niefortunnego ciotecznego wuja Elli. Przeprowadził Annette i jej męża, doktora Fredericka Lummisa, do domu ojca w Yoakum pod pretekstem, że będą się nim opiekować podczas studiów. Ta seria zagrywek pokazuje, że już we wczesnej młodości Sonny — którego teraz nazywano powszechnie Howar-dem - nauczył się manipulować ludźmi dla własnej korzyści. Już wtedy był wyzyskiwaczem. Rodzinie Rice zależało na ślubie równie mocno jak Hughesom. Zjednoczenie obu dynastii przyniosłoby wielkie korzyści. Ponadto Libby, siostra Elli, była żoną Williama S. Farisha, przyjaciela Bo z wczesnych lat gorączki naftowej i zamożnego założyciela firmy Standard Oil w stanie New Jersey. Tak więc za jednym zamachem miały się związać losy trzech wielkich dynastii, posiadających majątek i władzę. Howard musiał zapoznać swą narzeczoną z dziwnymi domownikami siedziby przy 204 North Rosemore Avenue w Los Angeles. Dom - w kształcie litery T, w stylu hiszpańskim - należał do dziadków: surowego emerytowanego sędziego Felixa i babki Jean, „strasznej Mimi". Zajmowali oni oddzielne sypialnie i zwracali się do siebie z suchą uprzejmością, mówiąc „sędzio Hughes" i „pani Hughes". Mimi miała osiemdziesiąt parę lat. Przez większą część dnia zajmowała się swoją kolekcją wypchanych papug albo głośną nauką portugalskiego. Małżeństwo bezustannie się kłóciło. Mimi jasno powiedziała Sonny'emu, że pod jej dachem nie wolno rozmawiać na dwa jego ulubione tematy - kino i samoloty. Ku wściekłości Rusha i Avis Rupert zupełnie otwarcie pod dachem rodziców romansował z Elizabeth Patterson Dial. Dom rozbrzmiewał echem jego wykładów na wszystkie możliwe tematy. Mieszkał tam też wuj Felix, który był w trakcie nieprzyjemnego rozwodu z Adelą, na stałe wyniósł się z Cleve-land i sypiał z gwiazdą filmową Ruth Stonehouse. Felix wypełniał dom muzyką, gdyż szkolił chłopców i dziewczynki w śpiewie. W ten sposób przyczyniał się do istnej kakofonii kłótni, krzyków, nucenia, ćwiczonych gam i trzaskających drzwi. Avis bez przerwy kłóciła się z mężem, Johnem Monkiem Saundersem, że za dużo pije, podczas gdy Rush, prowadzający się z piosenkarką Marion Harris, hałaśliwie zapuszczał silnik w garażu. Marion nie miała wstępu do domu. Była rozwódką i - o zgrozo - występowała w klubach nocnych. Czy może dziwić, że uwięziony w złoconej klatce rodzinnych swa-rów Howard Hughes. tak bardzo tęsknił za ciszą i samotnością, jakie potem miały wypełnić jego życie? Annette i Frederick Lummis sprzeciwiali się małżeństwu Sonny'ego. W rodzinie tylko oni mieli wątpliwości. Wreszcie ustąpili, bo obawiali się -przyznała później Annette - że Howard dałby się uwieść jakiejś aktorce--wampirzycy. Datę ślubu wyznaczono na 4 lipca 1925 roku. Niespokojny, zmienny Howard odszedł z Rice Institute bez dyplomu. Trzydziestego pierwszego maja napisał testament, w którym zapisał swojej przyszłej żonie pół miliona dolarów, a ciotce Annette - 100 000 dolarów i dom w Yoakum. Innym członkom rodziny dostawały się pomniejsze kąski, za wyjątkiem wuja Ruperta i jego nowej żony (od grudnia), Patterson Dial. Pamiętając o strachu matki przed chorobami zakaźnymi, dla jej upamiętnienia zainicjował budowę Howard Hughes Research Laboratory, poświęconego badaniom nad odtrutkami i lekami. Zarządowi centrum badawczego miał prezydować dr Frederick Lummis. Wśród koszy róż w nowo wybudowanej rezydencji Williama i Libby Fa-rishów odbył się ślub Howarda Hughesa Jr. i Elli Rice. Dom znajdował się w Houston przy Remington Lane pod numerem Drużbą był Dudley Sharp, Libby - druhną. Nikt z domowników menażerii z North Rossmore Avenue nie pofatygował się na uroczystość, co stanowi kolejny przykład eks-centryczności owej rodziny. Ślubu udzielił doktor Peter Gray Sears z Kościoła Chrystusowego. Małżeństwo z rozsądku okazało się w związkiem fatalnym. Howard zaniedbywał żonę, był skłonny do irytacji, przykry, krytyczny i szukający dziury w całym. Miesiąc miodowy w Nowym Jorku był koszmarny. Niedokładnie wiadomo, dlaczego Howard tak źle traktował żonę. Biorąc ślub, miał udowodnić wszystkim, że jest dorosły. Być może umówił się z nią na wstępie, że będzie to białe małżeństwo, a ona tymczasem zaczęła wysuwać żądania. Co interesujące, kiedy kupił na Manhattanie rolls-royce'a, nie pozwolił jej nim jeździć, ale kupił jej drugiego. Zamiast nabyć oba samochody w Los Angeles, dużym nakładem środków kazał je przewieźć na Zachodnie Wybrzeże. Po przybyciu postanowił sprzedać swego rollsa, ponieważ przejmował się zanieczyszczeniem powietrza i nie chciał się do problemu dokładać. Odtworzył model napędzanego wodą Stanley steamera z 1907 roku i poruszał się nim z dumą, krzycząc do innych kierowców, żeby porzucili benzynę. Za samochodem powiewała czarna flaga z trupią czaszką i piszczelami. Zaczął mówić ostrym, władczym głosem, co było prawdopodobnie spowodowane pogłębiającą się głuchotą, odziedziczoną po dziadku i ojcu. Jego krzyki dołączyły do kakofonii panującej w menażerii przy North Rossmore. Łatwo zrozumieć, że Ella była w tym domu głęboko nieszczęśliwa. Późną jesienią 1925 roku nawet Howard miał dość. Wyprowadził się z Ellą do hotelu Ambassador, gdzie zażądał apartamentu z dwoma łóżkami. Jego przyzwyczajenia były już ugruntowane. Odmawiał nawet kropli alkoholu, wliczając w to wino i piwo. Być może był to skutek wspomnień o kochanej, wiecznie pijanej ciotce Adelaidzie. Na przyjęciach krążył z kieliszkiem, aż zawsze udawało mu się dojść do toalety i wylać zawartość do klozetu. Nie palił. W tych czasach panie i panowie rozstawali się po obiedzie: mężczyźni szli rozkoszować się cygarami, kobiety prowadziły salonową konwersację. Hughes siedział wśród mężczyzn, krztusił się dymem i pod byle jakim pretekstem wycofywał z palarni. W rezultacie stał się obiektem żartów, a niektórzy twierdzili, że nie jest prawdziwym mężczyzną. Stał się niezwykle wybredny, jeśli chodzi o jedzenie. Był prawie fanatycznie wierny jednej diecie. Rano jadł jajecznicę na mleku. W czasie lunchu połykał kanapkę, po czym jechał na pole golfowe Wilshire Country Club. O piątej zajadał się ciasteczkami z czekoladą. Na obiad żądał dobrze wysmażonego steku butterfly i dwunastu ziaren groszku - ani więcej, ani mniej - które przepuszczał między zębami widelca. Jeśli jedno z ziaren było zbyt duże, Hughes odsyłał je do kuchni, żeby zastąpiono je innym. Na deser zamawiał zawsze jedną gałkę lodów waniliowych. Nie lubił kawy. Niechęć do przyjmowania kofeiny i wstręt do wszystkich warzyw liściastych były powodem chronicznego zatwardzenia. Spędzał w ubikacji niepokojąco długie godziny, czytając „The Wall Street Journal", raporty z przedsiębiorstwa, bieżącą prasę i czasopisma, ale nigdy książek. Ku obrzydzeniu współpracowników wymagał, by zebrania organizować w łazience, co raniło ich zmysł powonienia. Jego obyczaje seksualne były zróżnicowane. Nad seks penetracyjny przedkładał masaż tajski (stosunek między piersiami) i fellatio. Z mężczyznami również wolał seks oralny. Był nieczułym, chłodnym kochankiem, któremu zależało wyłącznie na zdobyciu kontroli. Jego partnerzy seksualni nie byli kochankami, ale raczej zakładnikami, więźniami, ofiarami zdanymi na jego wolę. Nad wszystkim musiał panować. Jego chłopięcy, kruchy urok, przystojna, wysmukła powierzchowność, a także aura władzy i pieniędzy stanowiły wabik dla wszystkich jego partnerów seksualnych, ale dokonania łóżkowe nie przeszły do historii. ROZDZIAŁ 3 WZLOT W dzień Święta Dziękczynienia 1925 roku Hughes znalazł sobie Piętaszka. Bystry, inteligentny i wysportowany Noah Dietrich był synem wędrownego luterańskiego kaznodziei. Energiczny młody człowiek porzucił szkołę w wieku czternastu lat, po czym przemierzał kraj jako kasjer, rachmistrz i agent nieruchomości. W 1923 roku zdobył dyplom licencjonowanego księgowego. Odpowiedział na ogłoszenie prasowe Hughesa, poszukującego księgowego i człowieka do wszystkiego. Hughes polubił go od pierwszego wejrzenia, ponieważ zobaczył w nim oddanego sługę. Nie prosząc nawet o referencje, zatrudnił go natychmiast na stanowisku głównego doradcy, po czym wynajął dla niego apartament w hotelu Ambassador. Dietrich zamieszkał tam z żoną i córką. Hughes natychmiast zasadził Dietricha do pracy. Denerwowały go ograniczenia oferowanych przez hotel usług giełdowych i postanowił sprawić sobie własny dalekopis przysyłający notowania z Wall Street. W tamtych czasach osobom prywatnym nie wolno było posiadać dalekopisu. Dietrich zwrócił się do Western Union, gdzie kategorycznie mu odmówiono. Przedsiębiorstwo telefoniczne Bell było równie zasadnicze. Hughes kazał Dietri-chowi zignorować ograniczenia i wykonywać jego polecenia. Księgowy bardzo się niepokoił. Olśniło go, kiedy przyjrzał się słupom podtrzymującym kable tramwajowe na Wilshire Boulevard - zauważył, że mają nienaruszone izolatory. Policja przyłapała go w środku nocy z ekipą elektryków na drabinach i kazała się wynosić. W desperacji udał się po zezwolenie do dyrekcji tramwajów. Początkowo spotkał się z odmową, ale po paru łapówkach stał się członkiem obywatelskiego stowarzyszenia linii telegraficznej i spróbował przeciągać kable. Raz jeszcze przepisy stanęły mu na przeszkodzie. W absolutnej desperacji próbował nawet przeciągnąć nad ulicą kable telefoniczne do specjalnie wynajętego lokalu naprzeciwko, ale również ten plan spalił na panewce. W końcu zmuszony był przyznać się do porażki. Hughes się wściekł, poszedł do biura dyrektora Western Union, obiecał mu udziały w Hughes Tool Company i w jego apartamencie natychmiast zainstalowano nielegalny dalekopis. Hughes bez przerwy zastanawiał się, czy powinien składać deklaracje podatkowe w Kalifornii, czy w Teksasie. Wybrał w końcu Teksas i wrócił z Ellą do Houston. Do wiosny zatrzymali się u doktorostwa Fredericka i An-nette Lummis w rodzinnym domu Hughesów na Yoakum. Natychmiast po powrocie do Los Angeles dwudziestoletni teraz Hughes zachorował na zapalenie rdzenia kręgowego. Ella przebywała właśnie u siostry Libby i szwagra Billa Farisha w ich nowojorskim mieszkaniu na Park Avenue. Noah Dietrich zadzwonił do niej, błagając o przyjazd. Zgodziła się niechętnie, gdyż w czasie ostatniej scysji Hughes dotkliwie ją pobił. Dietrich zainstalował chorego w nowo wynajętym, dużym domu w stylu hiszpańskim przy 211, Muirfield Road, niedaleko North Rossmore i o dwa kroki od Wil-shire Country Club. Ella przybyła, nerwowo pytając Dietricha, czy nic jej nie grozi, i natychmiast dostrzegła młodą aktorkę wymykającą się tylnymi drzwiami. Mimo że jeszcze chory, Hughes już zwabił do łóżka jakąś młódkę. Kim była? Noah Dietrich zachowuje dyskrecję w swoich wspomnieniach, ale w 1971 roku wyznał autorowi niniejszej książki, że chodziło o nastoletnią wschodzącą gwiazdę kina, jasnowłosą i gibką Carole Lombard. Właśnie rozpoczynała karierę aktorską i już wkrótce miała rzucać tortami w filmach reżysera Macka Sennetta. Lombard była ambitna, dowcipna i bystra. Klęła jak dorożkarz, kumplowała się z mężczyznami i była namiętną kochanką. Hughes - wierny swym preferencjom - lubił stosunki oralne, a ona wsławiła się swoim talentem do fellatio. W tym okresie Hughes pogłębił przyjaźń z Johnem Monkiem Saunder-sem i jego żoną Avis. Zachęcony przez wydawcę George'a Putnama - z wydawnictwa G. P. Putnam's Sons, który później ożenił się z pilotką Amelią Ear-hart - Saunders zaczął pisywać opowiadania o lotnictwie, budzące żywe zainteresowanie Hughesa. Pod wpływem Putnama Saunders zabrał się też za scenariusz filmu Skrzydła (Wings), który miał zrobić na Hughesie największe wrażenie. Doświadczenia Putnama z pierwszej wojny światowej posłużyły za kanwę historii opisującej przyjacielską rywalizację między dwoma mężczyznami, zarówno na polu bohaterskich osiągnięć wojennych, jak i w walce o piękną dziewczynę. Dyrektor produkcji w Paramount, Jesse L. Lasky, odkupił od Saundersa prawa do scenariusza (nie wiedząc, że ten ma romans z panią Lasky), chcąc stworzyć największy i najdroższy film w historii studia. Hughes był wściekły na Saundersa, że nie przedstawił mu materiału, gdyż sam chciał za wszelką cenę nakręcić film lotniczy. Postanowił się zemścić, robiąc film, który miał być bardziej facynujący niż Skrzydła. Tego lata Hughes poznał w Wilshire Country Club zapalonego golfiarza, przystojnego i postawnego aktora hollywoodzkiego, Ralpha Gravesa. Razem strzelali do ruchomych celów i grali w golfa. Graves był świeżo po przykrym rozwodzie z aktorką Marjorie Seaman. On, niepoprawny Rush i Howard -mimo romansu z Carole Lombard - chadzali razem na panienki. Graves chciał reżyserować własne filmy. Pewnego razu w klubie golfowym Hughes o mało nie spadł z krzesła ze śmiechu, kiedy Graves sam odgrywał mu wszystkie sceny własnego scenariusza, Swell Hogan. Była to opowieść o włóczędze, który pomaga sierotom w Bowery. Graves już znakomicie odegrał rolę psa, kota, kilkorga dzieci obu płci i płaczącego niemowlęcia, kiedy zachwycony Hoghes zapytał go, ile kosztowałoby nakręcenie filmu. - Pięćdziesiąt patyków - odparł Graves. -A Howard dał mu zielone światło. Podniecała go myśl o zostaniu producentem. Wprawiłby się, zanim nakręci swoją podniebną epopeję. Kupił stare studio filmowe. Kiedy okazało się, że Gravesowi trudno siebie samego reżyserować, za kamerą stanął Hughes. - Jak dzieciak z nową zabawką - opisywał później Noah Dietrich. Według Dietricha Hughes pojawił się w jednej ze scen filmu w przebraniu łazęgi, nieogolony i w łachmanach. Był młodym, bogatym człowiekiem, któremu marzyło się zostać włóczęgą jeżdżącym po kraju w wagonach towarowych, niemartwiącym się o kurs giełdy - mężczyzną w społeczeństwie innych wolnych mężczyzn. Któregoś dnia jego marzenie miało się spełnić. Budżet potrzebny na Swell Hogan szybko pęczniał, aż wreszcie się podwoił. Graves był zupełnie nieodpowiedzialny. Kiedy Hughes zobaczył wstępny montaż filmu, zrozumiał, że popełnił błąd, i zarzucił projekt. Wiele się jednak nauczył: umiał rozebrać i złożyć z powrotem kamerę; zgłębił tajniki oświetlenia; odkrył, że drzemią w nim talenty montażysty. Skrzydła nadal stanowiły jego obsesję. Przypadkiem poznał opętanego seksem czarusia, Irlandczyka z pochodzenia, reżysera Marshalla Neilana. Neilan przeszedł drogę od wędrownego zbieracza pomarańczy do kariery filmowej. Grała u niego między innymi Mary Pickford i inne gwiazdy. Neilan opowiedział Hughesowi historię z czasów pierwszej wojny światowej, zasłyszaną w Hawanie na Kubie w 1916 roku, o dwóch braciach z amerykańskiego lotnictwa, bijących się o tę samą kobietę. Hughes poprosił go o tekst tej historii. W tym czasie obaj pracowali nad bezsensownym filmem o pięciu nowojorskich aktorach, którzy adoptują dziewczynkę. Film nazywał się Every-body's Acting, wyprodukowano go w rekordowym tempie i - co dziwne -odniósł pewien sukces. W ostatnich miesiącach 1926 roku stosunki między Hughesem a Ellą jeszcze się pogorszyły. Ella spędzała coraz więcej czasu u siostry Libby w Nowym Jorku. Jeździła do Houston zobaczyć się z rodziną. W Los Angeles zapisała się do Małej Ligi i do Pasadena Country Club, które nie miały nic wspólnego ze światem filmu. Mimo platonicznego małżeństwa z Hughesem była bardzo zazdrosna o Carole Lombard. Hughes zachowywał się zaborczo. Nie miał wobec niej żadnych praw, a jednak kiedy przyjeżdżała do hotelu Ambassador, żądał, by nie wychodziła na miasto bez przyzwoitki. Kiedy Ella odmówiła, marudził i groził. W początkach 1927 roku na balu Charleston w hotelu Ambassador Hughes poznał rumianego, pulchnego reżysera filmowego pochodzenia rosyjskiego, Lewisa Milestone'a, który od razu go zafascynował. Milestone odbył służbę w oddziale zdjęć lotniczych w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych. Udzielił Hughesowi i Neilanowi wielu wskazówek co do przygotowywanej epopei lotniczej. Namówił Hughesa na produkcję Awantury arabskiej (Two Arabian Knights), filmu opowiadającego o dwóch typach, którzy w czasie pierwszej wojny przebrani za Arabów uciekają z niemieckiego obozu jenieckiego i trafiają do Arabii. Na promie poznają śliczną młodą Tunezyjkę. Hughesowi podobał się niewyszukany humor tej komedii i podpisał z Jessem L. Laskym kontrakt na dystrybucję. Wydał 500 000 dolarów z kas przedsiębiorstwa na produkcję i zaangażował aktorów - Louisa Wolheima, Williama Boyda i Mary Astor. Według Milestone'a Hughes dopisał do scenariusza parę dwuznacznych dowcipów o podtekście seksualnym. W jednej ze scen Wolheim doi kozę. Kiedy tryska biały płyn, aktor ogłasza - z wymownym gestem: -To kozioł. Gdzie indziej Boyd całuje postać spowitą w czador w haremie sułtana. Unosi chustę i ukazuje się eunuch. Wolheim mówi do Boyda: - Ten sułtan to dziwny typ. Nie wszystkie jego hurysy to kobitki. Hughes nalegał, by film kręcono w warunkach rzeczywistych. W jednej ze scen Mary Aston prawie się topi. Zamiast sfilmować scenę w basenie w studiu, Hughes wysłał Milestone'a z ekipą nad lodowate, oleiste wody portu San Pedro, żeby wykorzystać swój jacht Ranger jako pływające studio. Haftowana złotem suknia Mary Aston bardzo jej ciążyła, tak że aktorka ledwie mogła pływać. Hughes nalegał, żeby ją ciągle spychać ze statku, aż efekt topienia będzie autentyczny. W pewnym momencie omal się nie utopiła. Ekipa wielokrotnie wciągała ją na pokład. Mary ociekała wodą, podawano jej brandy, a Hughes ją masował - ze zrozumiałym entuzjazmem, bo była śliczna - po czym z powrotem spychano ją do wody. Wiele lat później Milestone powiedział mi, że Hughes wykazywał nienormalne zainteresowanie tą właśnie sceną. Oglądał ją potem na okrągło w pokoju projekcyjnym między drugą a czwartą rano. Rozkoszował się widokiem Mary Astor w mokrej sukni, przylegającej ściśle do ciała. Był to zalążek rodzaju kina, które miał robić przez całe życie. Filmy stanowiły sposób zaspokojenia jego fantazji seksualnych. Samemu robiąc filmy, mógł inscenizować własne „mokre" sny. "•'• = Kiedy skończono ujęcia do Awantury arabskiej, Neilan szlifował właśnie scenariusz do filmu lotniczego, zatytułowanego Aniołowie piekieł (Hell's An-gels). Harry Behn, scenarzysta arcydzieła Kinga Yidora, Wielkiej parady (The Big Paradę), przerobił parę sekwencji i dodał inne. Hughes wprowadził do opowieści zaskakujący, nowy wątek: Skrzydła - teraz w końcowych stadiach produkcji - ukazywały gładkich, nieskomplikowanych Amerykanów, podczas gdy Aniołowie piekieł mieli opowiadać o bardziej złożonych charakterach. Jeden z braci, Monte Rutledge, przedstawiony jest jako słabeusz, tchórz i egoista. Drugi - Roy - to skromniś i snob. Wybranka ich serc uosabia podejście Hughesa do kobiet. To płytka, wredna flądra, która napuszcza braci na siebie i w końcu zdradza ich obu z innym mężczyzną. Hughes przeniósł również akcję do Anglii, żeby uniknąć porównań ze Skrzydłami. Bohaterowie byli Brytyjczykami, a tłem - ataki Królewskiego Korpusu Powietrznego na Niemcy. Hughes zrozumiał, że szacunek lotników zdobędzie tylko wtedy, jeśli stanie się jednym z nich. Rozpoczął więc naukę latania na Clover Field. Na instruktora przydzielono mu dwudziestojednolatka, Chucka La Jotte. Hughes tylko rzucił na niego okiem. - On nie będzie mnie uczył. Jest za młody! - mruknął. Otrzymał wówczas bardziej doświadczonego pilota, Moye'a Stephensa. Przez wiele miesięcy Hughes wszystkie poranki spędzał na nauce pilotażu, przekrzykując ryk silnika i śmigła, nieustannie zadając pytania natury technicznej i doprowadzając Stephensa do szału swoją głuchotą. Za pośrednictwem J.B. Alexandra, dyrektora sprzedaży w American Air-craft Company, właściciela Clover Field, Hughes poznał legendę lotnictwa, Franka Tomicka. Tomick był znakomitym, nieustraszonym pilotem. Dał się też poznać jako kaskader w ujęciach lotniczych Skrzydeł. Hughes dał mu nieograniczony budżet na zdobycie wszystkich możliwych samolotów bojowych brytyjskich i niemieckich. Naturalnie produkcja Skrzydeł zgarnęła większość maszyn amerykańskich. W tamtych czasach w Stanach Zjednoczonych niełatwo było znaleźć zagraniczne samoloty. Maszyny często trzeba było przemalowywać i przerabiać, żeby upodobnić rodzime modele do oryginału. Curtiss Jennie przerabiało się na brytyjskie Avro, a z Sikorsky'ego robiło się niemiecki bombowiec Gotha. W sierpniu Hughes posiadał już około czterdziestu pięciu maszyn. Kupił łąkę pod Van Nuys i nazwał ją Caddo Field na cześć przedsiębiorstwa ojca w Shreveport i hotelu Caddo, gdzie spędził część wczesnego dzieciństwa. Zatrudnił czterdziestopięcioosobową ekipę naziemną, postawił hangary i zabudowania administracyjne, których projekt sam nadzorował. Znów obudził się w nim mały chłopiec, równie pełen entuzjazmu jak podczas budowy szałasów w lesie w Camp Dań Beard i w szkole Thacher w Ojai. Kupił ziemię w Inglewood Field, gdzie obecnie znajduje się lotnisko Los Angeles. Tam zrekonstruował zabudowania Królewskiego Korpusu Powietrznego. Rozległa łąka w Chatsworth, na odległym końcu doliny San Fernando, stała się niemiecką bazą lotniczą. Hughes zakupił też nieruchomości w San Diego, Oakland, Santa Cruz i innych miejscowościach. Rozpoczął również negocjacje z niemieckimi konstruktorami zeppelinów, żeby przyjechali do Hollywood i zbudowali plany filmowe, będące dokładną repliką wnętrz sterowców. Mieli przywieźć ze sobą plany, które pozwoliłyby na stworzenie pomniejszonych modeli do ujęć w plenerze. Hughes pracował dzień i noc, na płachtach kalki rozrysowując kadry walk powietrznych. W pełni świadom niebezpieczeństw, na jakie narażonych będzie wielu pilotów, walczył z towarzystwami ubezpieczeniowymi o polisy od wypadków przy pracy. Przystąpił do ustalania obsady: do głównych ról potrzebni mu byli nieustraszeni mężczyźni umiejący pilotować, gdyż kaskaderzy mieli uczestniczyć tylko w najtrudniejszych scenach. Wypożyczył od First National związanego z nimi kontraktem Bena Lyona, przystojnego, bystrego, sekretnie biseksualnego (według Quirka), nieustraszonego aktora. W tym okresie prasa cytowała jego nazwisko w związku z głośnym rozstaniem z gwiazdą musicali Marylin Miller. Lyon otrzymał rolę tchórzliwego, zahukanego starszego brata. Swiętoszkowatym młodszym bratem został poważny, mało interesujący James Hali. Piękna norweska aktorka Greta Nissen miała grać brytyjską arystokratkę, zakochaną w obu mężczyznach. Szkoda, że Hughes nie powierzył reżyserii Lewisowi Milestone'owi, doświadczonemu weteranowi pierwszej wojny. W zamian za to niemądrze wybrał Marshalla Neilana, a następnie miernotę, Luthera Reeda, pod pretekstem że Reed był kiedyś dziennikarzem lotniczym. Reed okazał się niekompetentny i Hughes go zwolnił, ale nie naprawił błędów technicznych. Aniołów piekieł zaczęto kręcić 31 października 1927 roku w studiu Metropolitan w Hollywood. Tego wieczoru rozpętała się burza. Hughes zmienił scenariusz - scena rozgrywała się w deszczu. Aktorzy byli przemoknięci. Hughes z sadyzmem kazał im w nieskończoność ponawiać ujęcia. Ben Lyon zbył całą sprawę śmiechem, ale James Hali był wściekły i o mało nie uderzył Hughesa. Hughes i Ben Lyon bardzo się zaprzyjaźnili. Byli tego samego pokroju: niezależni, niemoralni, nieodpowiedzialni i chętni do psot. Lyon zabierał Hughesa na przyjęcia, zaniedbując swoją kochankę, Bebe Daniels, tak jak Hughes ignorował Carole Lombard. Podrywali dziewczyny, zabierali do domu Lyona i uprawiali seks grupowy. Lyon zabrał Hughesa do San Simeon, słynnego ranczo Williama Randolpha Hearsta, gdzie znowu mogli przebierać w ślicznych dziewczętach liczących na rólkę w filmie. Nocą ich miłosne igraszki przerywał ryk... lwów z prywatnego zoo. Hughes i Lyon często wybierali się też do Agua Caliente po drugiej stronie granicy meksykańskiej albo na pływające kasyna, gdzie dzielili kabinę, grali w ruletkę i oczko. Uwielbiali wygłupy. Na jednym z przyjęć sfotografowano Hughesa siedzącego na kolanach Lyona. Robili sobie nawzajem zdjęcia w czasie gry w tenisa, w golfa albo ścigali się packardami na piaszczystych drogach za miastem. Hughes upewnił się, że operator nagra dużo zbliżeń twarzy i ciała pięknego Adonisa - homoseksualnego aktora Johna Darrowa - grającego członka załogi niemieckiego zeppelina. Według Noaha Dietricha, jeśli Hughes nie był z Lyonem, spotykał się z Darrowem. Nikt nie mówił otwarcie o romansie, ale biorąc pod uwagę niezwykłe cechy fizyczne Darrowa - jasną cerę, szerokie barki, twarde mięśnie, czyniące z niego amerykański ideał męskości -Hughes, biseksualista, musiałby mieć nadludzką siłę woli, żeby oprzeć się pokusie. Jeden z rozmówców zapewnił autora niniejszej książki, że Darrow był kochankiem Hughesa. Hughes z przyjemnością obracał się w towarzystwie pilotów Aniołów piekieł. Niemal wszystkie wieczory spędzał w mesie Caddo Field, wymieniając pieprzne dykteryjki z kompanami, grając w rzut podkową i w pokera. Podczas gdy pozostali popijali nielegalne trunki z filiżanek do kawy, on - ku ogólnej wesołości - pił lemoniadę. Własnymi rękami zbudował drewniany klozet. Oczywiście cierpiał na zatwardzenie, więc przesiadywał tam godzinami, szkicując plany bitew powietrznych. Pewnego razu piloci uruchomili silnik samolotu bojowego i zdmuchnęli wychodek. Hughes - w opuszczonych spodniach - był wściekły. W ramach rewanżu zainstalował aparaturę hydrauliczną, która kierowała strumień wody wyssanej z muszli klozetowej bezpośrednio w odbyt przykucniętych mężczyzn. W ramach dalszej zemsty piloci wywiercili w drewnianym przepierzeniu trzy dziury, mające odpowiadać rozmiarom penisów: dużą dla lotnika Franka Clarke'a, średnią dla Franka To-micka i malutką - dla Hughesa. Kiedy ten zobaczył swoje imię nad najmniejszym otworem, aż pobladł z gniewu. Ponieważ praktycznie wszyscy piloci byli heteroseksualistami, Hughes nigdy by się nie odważył ich zaczepiać. Jednak - według biografa Lawren-ce'a Quirka - nagabywał młodych i niedoświadczonych mechaników i robotników, mężczyzn negujących swoją orientację seksualną. Miał obsesję na punkcie ideału mechanika naziemnego: umięśnionego, gładko ogolonego, fizycznie sprawnego i przekupnego. Na pewno im płacił, gotówką albo akonto pensji, bo przyjęcie zapłaty uśmierzało ich poczucie winy. Mimo braku doświadczenia w roli pilota Hughes lubił obnosić się ze swymi umiejętnościami. Pozostali starali się nie śmiać głośno, kiedy pokazywał im, jak wykonać dany lot. Pewnego razu pilot nie zdołał poderwać samolotu z ziemi (teren był zbyt grząski) i Hughes w zdenerwowaniu wrzasnął: - Cholera, wysiadaj, pokażę ci, jak to się robi! Wgramolił się do kabiny pilota, złapał za drążek i wystartował. Samolot przeleciał trzydzieści metrów i rozbił się. Hughes złamał nos. Pilot przejął maszynę, wzbił się w powietrze i z rozmysłem skierował nos samolotu na Hughesa, chybiająć o parę zaledwie centymetrów. , - On chce mnie zabić! - krzyknął Hughes. Frank Tomick powiedział: - On chce pokazać, że jest dobrym pilotem. Mógł cię zabić, ale tego nie zrobił. Hughes musiał się roześmiać. Hughes wykorzystywał pilotów, żeby podrzucali go do Palm Springs, gdzie przebywała wtedy Carole Lombard. Wysyłał ich na posyłki do Santa Barbara i dalej na północ. Któregoś razu chciał odwiedzić dwa miejsca jednego dnia: turniej golfowy w San Gabriel Country Club i pokaz lotniczy, gdzie pilot o włos omijał linie wysokiego napięcia. Jego instruktor, Moye Stephens, dowiózł go do obu odległych od siebie miejscowości, ale Hughes przez cały czas pomstował na ślamazarność pilota. Zdjęcia kontynuowano w roku 1928. W maju pilot Al Wilson ledwie uszedł z życiem, kiedy jego samolot Fokker D-VII znalazł się w gęstej mgle. Widoczność była znikoma, wiec Wilson musiał się katapultować. Wylądował na dachu domu w Hollywood, nadwerężając kręgosłup. Jego samolot rozbił się na pustej działce koło rezydencji magnata filmowego, Josepha Schencka, przy 7280, Hollywood Boulevard. Hughes za wszelką cenę chciał mieć w filmie wysokie cumulusy. Lewis Milestone podsumowuje to tak: - Chciał pokazać samoloty pieprzące się z obłokami. Chmury pełne deszczu kojarzyły mu się z piersiami pełnymi mleka. Niebo w dolinie San Fernando było czyste, wiec w czerwcu przemieścił piętnaście samolotów do Oakland. Odpowiednie chmury pojawiły się dopiero w listopadzie, ale Hughes nie chciał za nic wycofać ekipy, co bardzo obciążyło budżet. Na planie doszło do paru poważniejszych wypadków. Jeden pilot zginął w zderzeniu z liniami wysokiego napięcia. Innemu skończyło się paliwo i rozbił się na łące. Trzeci wreszcie chciał się popisać, pikując, i zablokował mu się drążek. Rozbił się w pył. Najgorszy wypadek miał miejsce, kiedy Hughes filmował katastrofę bombowca Sikorsky'ego. Był to bardzo trudny wyczyn kaskaderski. Olbrzymia maszyna musiała wpaść w korkociąg i poderwać się zaledwie parę metrów nad ziemią. Manewr był niezwykle niebezpieczny. Główny pilot-kaskader, Dick Grace, odmówił ryzykowania życia dla Hughesa za mniej niż 10 000 dolarów, podobnie jak Frank Clarke. Zadania podjął się Al Wilson. Problem polegał na tym, że z ogona samolotu musiał wydobywać się dym. Wilson nie mógł jednocześnie nadzorować sterów i włączyć dymu. Młody i chętny Phil Jones, który potrzebował pieniędzy na leczenie syfilisu, powiedział, że podejmie się tego zadania. Obaj wsiedli do samolotu i wzbili się na dwa tysiące metrów. Hughes uważnie obserwował scenę. Wilson skierował nos Sikorsky'ego ku ziemi. Jednak ciśnienie powietrza było zbyt wysokie i zerwało płótno z prawego skrzydła i z pokrywy silnika. Wilsonowi udało się katapuJtować, ale Jones nie zdołał się oswobodzić na czas. Zginął na miejscu. Za wypadek obwiniono Wilsona. Hughes nie pokazał po sobie żadne) emocji: na wojnie (nawet filmowej), jak na wojnie. W tym samym czasie Hughes produkował inne filmy. Prowadził wyczer- pujący tryb życia - co rano wyprawa do Caddo Field i na pozostałe plany zdjęciowe, zdjęcia od rana do wieczora, nadzorowanie ujęć sterowców w stu dio, przyjęcia z Bonem Lyonem i seks z Carole Lombard w weekendy. Mimo to znajdował jeszcze energię (miał w końcu tylko dwadzieścia trzy lata. Na kręcenie Bandy (The Racket) w reżyserii Lewisa Milesrone'a. Była to opo wieść o gangsterskim światku Chicago i jego czarnej gwieździe Scarsim, odpowiedniku Ala Capone'a - mroczny, pełen przemocy film, który cenzura pocięła na strzępy. Hughes prowadził walkę z Willom Haysem, strażnikiem filmowej moralności. Kazał jednak studiom Paramonnt i esse\)wi Lasky'emu dostosować film do absurdalnych ograniczeń Haysa. W kolejnych telegramach do zarządu Paramount w Nowym Jorku otwarcie oskarżał Hay sa o zniszczenie i wykastrowanie dzieła. Doprowadził tę walkę nawet przed sqd. Twierdził, że Hays jest na garnuszku skorumpowanych polityków, których film obnaża, i że cenzura stanowi groźny precedens polityczny. Para mount odmówiło mu wsparcia, więc Hughes musiał ustąpić. Banda odniosła pewien sukces, ale nie na tyle, żeby inwestycja się zwróciła. Kolejny film, The Mating Cali - na podstawie opowiadania Keksa Beacha - przyniósł podobne rozczarowanie. Czerwiec dał kolejne powody do niezadowolenia. Dughes zrobił zdjęcie, na którym widnieje Hen Lyon siedzący na zwalonym pniu. Odpiłowana gałąź między jego nogami przypomina członka w stanie erekcji. Hughes dla żartów namówił Lyona, by wysyłać ową fotografię miłośniczkom aktora. Okazało się, że jedna z fanek - Caroline Black z San Bernardino - ma czter naście lat. Wściekły ojciec dziewczynki oskarżył Lyona i Hughesa o deprawowanie niewinnego dziecka. Zadzwonił do wszystkich kół kobiecych w połu dniowej Kalifornii, wzywając do bojkotu filmów Hughesa, i wniósł sprawę do prokuratury okręgowej hrabstwa San Bernardino. Prokuratura wystosowała do Hughesa oskarżycielski list. Proces zakończył się ugodą i Hughes wypłacił Blackowi 100 000 dolarów. Lyon przestał wysyłać obsceniczne fo tografie. Wybuchł skandal, kiedy Albert Marce, król półświatka w l,os Angeles, odtworzył jeden z wątków przestępczych Bandy. W filmie przestępca (grany przez Louisa Wolhelma) zmusza swojego szofera, by ten przyjął na siebie oskarżenie o zabójstwo. Marco zamordował biznesmena z Santa Monica, Dominica Conterno, a także komika barowego, Henry'ego Judsona. On również zrzucił następnie winę na swego szofera. Sqd ohwinił Hughesa o poddawanie pomysłów gangsterom. Hughes uzyskał wsparcie s/.eta policji San Francisco, Daniela J. O'Briena i lokalnych władz l.os Angeles. Jednocze śnie negocjował z przestępcami, żeby zapewnili mu ochronę przed mafią, grożącą mu śmiercią za przedstawienie tej organizacji przestępczej w nieprzy chylnym świetle. 40 . W tym okresie rozpoczął przygotowania do filmu o zatonięciu w 1912 roku Titanica, ale pisanie scenariusza znudziło go i porzucił projekt. Opętał go strach, że Aniołowie piekieł okażą się fiaskiem. Sukces Ala Jolsona w Śpiewaku jazzbandu (The Jazz Singer) utorował drogę filmom dźwiękowym. Hughes zrozumiał, że będzie musiał powtórzyć wiele ujęć. Skrzydla miały tylko muzykę i parę efektów dźwiękowych, a mimo to odniosły sukces, ale Aniołowie piekieł będą musiały zawierać dialogi. Zrezygnował ze swego niemego, dramatycznego montażu i sprowadził do Hollywood słynnego wtedy brytyjskiego homoseksualnego reżysera teatralnego, Jamesa Whale'a, aby czuwał nad wiarygodnością scen rozgrywających się w Londynie i Oxfordzie. Zwolnił Gretę Nissen, ponieważ ze swoim norweskim akcentem byłaby po prostu śmieszna w roli brytyjskiej arystokratki. Znalazł jej jednak równie niedorzeczne zastępstwo - młodziutką, nieobytą i niezwykle amerykańską Jean Harlow, którą Ben Lyon zauważył w jakiejś epizodycznej roli. Po pierwszym spotkaniu Hughes nie był nią zachwycony. Jej sławny później seksapil nie wywarł na nim żadnego wrażenia. Jednak zdjęcia próbne pokazały, że ma ona duży potencjał. Ociekała niewyszukanym erotyzmem, a Hughes wiedział, że to podnieci mężczyzn na całym świecie. W życiu osobistym Hughes był równie rozwiązły jak bohater jego filmu, ale dużo bardziej awanturniczy. Zgłosił się do niego smukły, przystojny Ran-dolph Scott z Wirginii, przedstawiając list polecający od swego ojca, który związany był z rodziną Gano poprzez udziały w hodowlach ogierów. Scott był piłkarzem i inżynierem, a ponadto chciał zostać członkiem ekipy lotniczej Hughesa. Mierzył metr osiemdziesiąt, ważył osiemdziesiąt kilo, był postawny, o końskiej twarzy i najwyraźniej świadom własnych walorów. Hughes tylko na niego spojrzał i już postanowił go posiąść. Z sadyzmem zainstalował go w domu, który nadal dzielił z Ellą. Ryzykował swoją męską reputacją wśród pilotów Aniołów piekieł, uważających, że ciotom należy dać pistolet i pusty pokój, żeby się sobą zajęli. Ryzykował też olbrzymi skandal, gdyby Ella o tym wspomniała w rozpoczętej właśnie sprawie rozwodowej. Mimo to nie zmienił zdania. Często odwiedzał Scotta, kiedy ten przeprowadził się do własnego mieszkania w West Hollywood. Scott wykazywał chłodną obojętność wobec większości ludzi - tak kobiet, jak i mężczyzn -wykorzystując ich tylko dla kariery. Wydaje się jednak, że wobec Hughesa miał odrobinę więcej uczuć. Hughes otworzył przed nim karierę filmową: mimo pewnych sporów z Jessem Laskym poprosił, czy nie znalazłaby się dla młodego człowieka jakaś rólka w Paramount. Lasky odgadł, o co chodzi, i zatrudnił Scotta, wnioskując, że seksapil i prezencja nadrobią fakt, że nie miał za grosz talentu aktorskiego. Na życzenie Hughesa scenarzysta Howard Estabrook napisał dla Jean Harlow nowe sceny. Wśród nowych scen znalazło się ujęcie, gdzie aktorka w skąpym dezabilu uwodzi Bena. Poeta Joseph Moncure March napisał 41 większość dialogów. Hughesa zafascynował bestseller Marcha. Składały się nań dwa poematy narracyjne. The Wild Party stało się nowojorską sensacją sezonu, ponieważ opisywało - odważnymi jak na te czasy słowy - orgię z udziałem par homo- i heteroseksualnych. Drugi wiersz, The Set-Up, był antysemickim opisem sfingowanego meczu bokserskiego. The Wild Party w pełni odpowiadało własnym zainteresowaniom Hughesa w dziedzinie niekonwencjonalnych form współżycia, a ilustracje - przedstawiające kobiety o obnażonych piersiach - naprawdę go podniecały. W tamtych czasach poniższy ustęp był naprawdę śmiały: A Jackie stanął za Philem Dłonie nie znały spoczynku! Jedna - na ramieniu Phila; Druga była odważniejsza: Długie i czarne kędziory Białymi palcy przeczesał; Gardło wtem musnął zmysłowo I choć chwilę nieruchomo... Lecz już zaraz się pochylił I wargi całował Phila. W październiku prace nad wersją mówioną filmu postępowały ślamazarnie: Jean Harlow zupełnie się nie nadawała, James Whale usilnie i bezskutecznie starał się nadać scenom możliwie realistyczny wydźwięk (amerykańskiego akcentu Harlow nie można było w porę naprawić). Jednocześnie Ella Hughes na dobre odeszła z życia męża. Po powrocie z długiej podróży do Houston odkryła ubrania innej kobiety (Carole Lombard?) w swojej szafie. Wściekła i urażona wróciła do Houston i wystąpiła o rozwód. Hughes nie mógł znieść, że się wyniosła. Nawet jeśli nigdy jej nie kochał, nieustannie zdradzał z innymi i traktował z zimną pogardą i obojętnością, był to niewątpliwy cios dla jego ego. Uczynił teatralny gest. Zaplombował jej sypialnię - znajdującą się po drugiej stronie domu - a potem przez dziesiątki lat tam nie zaglądał. Co pewien czas wysyłał tam asystenta na inspekcję rur, po czym znów zamykał pokój. Zupełnie jakby nie chciał przyjąć do wiadomości, że Ella się wyprowadziła. Nawet zapomniane kilka ubrań, porcelana, kawałek mydła i butelka perfum pozostały na niezmienionych miejscach od czasu, kiedy zamknęła za sobą drzwi po raz ostatni. W połowie zdjęć do Aniołów piekieł John Monk Saunders popełnił czyn, który Hughes uznał za zdradę ze strony przyjaciela i przyrodniego szwagra. Sprzedał mianowicie studiom Warner Bros scenariusz Patrolu o świcie (Dawn Patrol), opowieści o pilotach w czasie pierwszej wojny światowej. Hughes zwymyślał go za to i doszło do wymiany ciosów. Hughes ważył tylko 66 kilogramów, a Saunders - 84 kg, nic dziwnego więc, że Hughes skończył mocno pokiereszowany. Dzwonił potem codziennie o trzeciej czy czwartej nad ranem do producenta Warner Bros, Hala Wallisa, wrzeszcząc, że nie ma prawa wypożyczać samolotów, których Hughes jeszcze potrzebuje. Właścicielom oferował podwójną sumę. Uparł się, że zdobędzie scenariusz. Przekupił jedną z sekretarek Warner Bros, żeby wykradła mu kopię. Inna sekretarka wygadała się przed Wallisem, że ma dostarczyć skrypt do mieszkania Randolpha Scotta, co było nieprzemyślanym wyborem miejsca. Wal-lis zatrudnił dwóch prywatnych detektywów, żeby - w zmowie z dozorcą -wślizgnęli się do mieszkania i schowali w szafie. Przyszedł Noah Dietrich, a po nim sekretarka. Detektywi zgarnęli oboje. Wallis wytoczył Hughesowi proces o kradzież. Hughes zaatakował, oskarżając o plagiat. Obie sprawy rozwiązano polubownie. ROZDZIAŁ 4 NOWE PRZYGODY W roku 1929 - jeszcze przed premierą Aniołów piekieł - Hughes zyskał wśród publiczności opinię przedsiębiorczego i odważnego filmowca. Jednak grube ryby przemysłu filmowego - a w szczególności potentaci: MGM, Warner Bros i Paramount - nie znosiły go, zarówno za ostentacyjny antysemityzm, jak za manię niezależności i samowolę. Jego specjaliści od pubłic reła-tions starali się wykreować wizerunek wielkiego finansisty i przemysłowca, on sam jednak nie był w stanie zarządzać swoimi fabrykami. To Noah Die-trich zbudował jego imperium na ponownie ulepszonym wiertle. To Dietrich rozreklamował wiertło i jego pochodne na całym świecie. To Dietrich wreszcie - wykazując się tupetem i nieprzeciętnym talentem - namówił do zakupu wierteł kraje arabskie. Podcinał skrzydła konkurencji, proponując niezwykle korzystne kontrakty. Prowadził nawet interesy z Rosjanami, których Hughes ze względu na komunizm szczerze nienawidził. Hughes szastał pieniędzmi i nie słuchał błagań Dietricha o umiar. Samoloty, seks i przyjęcia pochłaniały całą jego energię, podczas gdy Dietrich pomnażał niespełna milionowy spadek. W latach 1925-1930 powiększył majątek do pięćdziesięciu, a potem siedemdziesięciu pięciu milionów dolarów. Kiedy na biurko Hughesa trafiały zestawienia bilansowe albo deklaracje podatkowe, niecierpliwie odsuwał je na bok. Gdyby rzeczywiście był takim przemysłowcem, za jakiego go uważano, byłby zrujnowany. Gdyby - zgodnie ze swymi poglądami - naprawdę przestał płacić podatki, trafiłby za kraty. Nawet krach na Wall Street - w którym stracił około pięciu milionów dolarów - nie przerwał prac nad Aniołami piekieł. Ujęcia trwały do grudnia 1929 roku. W ostatniej chwili Hughes postanowił dorzucić nadprogramową scenę, pokazującą zwycięskie postępy amerykańskiej Szóstej Brygady w końcowych miesiącach pierwszej wojny. Całość wymagała paruset tysięcy dolarów i zatrudnienia 1700 statystów, a na ekranie trwała niecałe pół minuty. Następnie zabrał się za montaż. James Whale nie zajmował się już Aniołami piekieł, gdyż opracowywał filmową adaptację Końca podróży (jour-ney's End). Dlatego też Hughes - w otoczeniu ekipy montażystów - uczył się fachu w miarę postępu prac. Asystentów zaskoczyło jego intuicyjne zrozumienie praw kompozycji. W przeciągu zaledwie jednej nocy opanował technikę NOWE PRZYGODY synchronizacji dźwięku. Dzięki jego wskazówkom i zdolnościom tech ników bezbłędnie dopasowano do obrazu grzmot sterowców nad Londy nem, huk bomb i jazgot silników niemieckich samolotów przy starcie. Cał kowity koszt filmu - wraz z kampanią reklamową - wyniósł cztery miliony dolarów. Tym samym Aniołowie piekieł stali się jednym z dwóch najdroż szych w tamtych czasach filmów (drugim był Ben Hur, nakręcony przez MGM). Pokaz trwał parę godzin. W końcowej wersji zachowano tylko drobną część całości, rezultat był jednak wspaniały: Hughes na okrągło oglądał skoń czone dzieło, narcystycznie zachwycając się owocami swojej pracy. Wydawał się nie zauważać braku realizmu w przedstawieniu życia społeczeństwa bry tyjskiego, dziwnych scen w niemieckiej tawernie, z kelnerką mówiącą z fran cuskim akcentem, ani nieporadnej gry Jean Harlow. Wiedział, że ujęcia lot nicze robią z filmu arcydzieło. Zeppelin przeszywający sztuczne obłoki; za łoga wyskakująca przez właz na pewną śmierć, by zmniejszyć balast i umoż liwić sterowcowi ucieczkę przed ścigającymi go brytyjskimi samolotami bo jowymi; walka powietrzna w drugiej połowie filmu; katastrofa bombowca Sikorsky/Gotha - to wszystko przeszło jego najwyższe oczekiwania. Zasypał gratulacjami zarówno swych przyjaciół pilotów, jak i ekipę techniczną. W tym ekscytującym okresie Hughes rozstał się z Carole Lombard, która nigdy nie wybaczyła mu, że zamiast je) dał rolę Jean Harlow. Doszło do serii gwałtownych kłótni, podczas których służba przy Muirfield Road z przerażeniem słuchała brzęku tłuczonego szkła. W czasie jednej z jego wi zyt w San Simeon Marion Davies, kochanka Williama Randolpha Hearsta, przedstawiła mu zachwycającą gwiazdę filmową Billie Dove, która wcześniej była modelką i tancerką w Ziegfeld Follies. Billie miała dwadzieścia osiem lat i uważano ją za najpiękniejszą aktorkę tamtych czasów. Miała ciemne włosy, olbrzymie, błyszczące oczy i usta jakby stworzone do całowania. Fotograficy i reżyserzy twierdzili też, że ma doskonałe ciało. Była szczególnie porywają ca w Czarnym piracie (The Black Pirate), jednym z wczesnych filmów kolo rowych Douglasa Fairbanksa seniora. Właśnie zagrała w serii filmów Alexandra Kordy. Kiedy spotkała Hughesa i zakochała się w nim, była niestety żoną brutal nego i grubiańskiego reżysera filmowego, Irvina Willata. Willatowi, doskona łemu bokserowi i zapaśnikowi, brakowało finezji, uroku i ogłady towarzyskiej. Swoją żoną pomiatał. Podobnie jak Hughes, Willat czuł potrzebę władzy i uważał, że kobiety nie są w stanie podejmować decyzji na własną rękę. Kie dy Dove zaczęła się spotykać z Hughesem, rozstała się z Willatem. W tym sa mym momencie w Houston Ella oficjalnie ogłaszała separację / z mężem. Willat, dowiedziawszy się, że Billie Dove ma zamiar wyjść za Hughesa (który oświadczył jej się tej zimy w Del Monte Lodge, gdzie bawił w dzieciń stwie), postanowił odmówić jej rozwodu. Oznajmił, że będzie o nią przed sądem walczył do upadłego. Zmroziło to Hughesa, gdyż obawiał się rozgłosu, poza tym zdał sobie sprawę, że jeśli Ella oskarży go o zdradę, odbierze połowę jego majątku. Rozwiązanie, jakie zaproponował, było typowe dla jego mentalności - postanowił kupić Billie Dove od Willata. Zadzwonił do niego i spytał, za jaką sumę zgodzi się na rozwód umotywowany znęcaniem się psychicznym i fizycznym. Willat zażądał pół miliona dolarów. Po wstrętnych, poniżających pertraktacjach Hughes wynegocjował 325.000 dolarów. Willat nie chciał czeku - zażądał, by dostarczyć mu gotówkę w banknotach tysiąc-dolarowych. Hughes polecił Noahowi Dietrichowi zdobyć pieniądze. Ten udał się do Banku Rezerw Federalnych z potwierdzonym czekiem w garści, załadował banknoty do sporej walizki i pojechał do biura prawnika Hughesa, Neila Mc-Carthy'ego. McCarthy przeliczył gotówkę i zadzwonił do Willata, który odebrał pieniądze. Mimo że uzyskał, czego chciał, Hughes do końca życia gardził Willatem i nie uważał go za mężczyznę. Kiedy w 1971 roku autor niniejszej książki zapytał Willata, czy kiedykolwiek dręczyło go w tej kwestii sumienie, ten odparł: : - Powinienem był jednak wydusić od niego pół miliona. Hughes nie tylko odkupił Billie Dove od męża, wykupił również jej kontrakt od Jacka Warnera w studiu filmowym First National. Warnera niepokoił piskliwy głos Dove, mogący zaszkodzić w filmach dźwiękowych, ale sprzedał ją za 250 000 dolarów. Oszukał Hughesa, dając muzrozumienia, że Dove jest warta zachodu i że ma zamiar odnowić jej kontrakt. Hughes zapłacił Warnerowi żądaną sumę, a agentowi Dove dał 85 000 dolarów za pracę przy pięciu filmach. Miał tego gestu później gorzko żałować. Billie Dove oświadczyła, że lubi żeglować. Hughes niedawno sprzedał „Rangera", kazał więc Dietrichowi bezzwłocznie znaleźć inny jacht. „Hil-da" - pięćdziesięciometrowa łódź z silnikiem diesla - była idealna. Początkowo należała do Charlesa Boldta, nowojorskiego miliardera, który wpierw ochrzcił ją na cześć Kinga Yidora, męża Eleanor Boardman. Żona Boldta otrzymała jacht w ramach podziału majątku przy rozwodzie i zażądała za niego prawie pół miliona dolarów. Hughes targował się z panią Boldt za pośrednictwem Dietricha. Kiedy Billie Dove oznajmiła, że bardzo chciałaby udać się na weekendowy rejs, Howard się poddał i kazał Caddo Company wypisać czek na 350 000 dolarów. Nieco później dowiedział się, że gdyby doczekał poniedziałku, mógł zaoszczędzić 75 000 dolarów. Po harówce przy Aniołach piekieł w czasie rejsu Hughes rzeczywiście odpoczywał - strzelał do rzutków, pływał i wylegiwał się w słońcu z Billie. W poniedziałek był z powrotem w pracy i zabrał się za przygotowanie premiery. Postanowił zorganizować największe przyjęcie premierowe w historii kina. Showman Sid Grauman, właściciel Chinese Theater, miał nie tylko zająć się pokazem premierowym, ale także reklamą na cały kraj. Hughes potwierdził też wcześniejszą umowę dystrybucyjną z Joe Schenckiem z United Artists. Hughes zaangażował się w reklamę i promocję filmu z równym zacięciem, z jakim uczestniczył w jego produkcji. Przeglądał wszystkie stykówki, jakie mu przedstawiano, a jeśli projekt afiszów mu się nie podobał, darł go na strzępy. Osobiście oglądał każdy fotos, przekazywany do publikacji w pra sie codziennej i czasopismach. Zakazał pokazów dla prasy i przedpremierowych wywiadów z aktorami. Dziennikarzom nie wyjawiono żadnego z wąt ków filmu. Kiedy nadgorliwy dziennikarz "Examinera" z Los Angeles postanowił osobiście przypuścić szturm na studio Metropolitan i wydrzeć in formacje, Hughes zadzwonił do wydawcy - Williarna Randolpha Hearsta - i uzyskał zwolnienie dziennikarza z pracy. Premiera odbyła się z dużą pompą 27 maja 1930 roku. Hughes i Sid Grauman od tygodni przygotowywali szczegóły tego spektakularnego wyda rzenia. Hughes i Billie Dove (on w czarnym smokingu, ona w połyskliwej, bia łej sukni) wprowadzali do kina zaproszone sławy. Przed wejściem do budyn ku ustawiono samoloty. Szperacze rozświetlały nocne niebo. Nad głowami ze branych przeleciało pięćdziesiąt samolotów w szyku bojowym, skutecznie zagłuszając bezpośrednią transmisję radiową z prowadzonymi na żywo wywia dami z Benem Lyonem, Jamesem Hallem, Jean Harlow, Douglasem Fairbanksem seniorem. Mary Pickford, Charliem Chaplineni i innymi sławami. Na kurtynie namalowano samolot bojowy. Premierę filmu poprzedził wymyślny pokaz zespołów tanecznych The Abbott Dancers i Albertina Rasch Dance Company, później zaś rozmaici muzycy i komicy zabawiali publicz ność serią zgrabnych skeczy. W końcu rozpoczęła się projekcja filmu. Hollywoodzka publiczność le dwie mogła powstrzymać chichot w czasie niestrawnych, wydumanych scen w Niemczech i w Oksfordzie. Dziennikarze notowali niepochlebne uwagi. Jednak kiedy rozpoczęły się sceny bombardowania Londynu i na ekranie po jawił się sterowiec, tłum wstrzymał oddech. Na sali raz po raz rozlegały się oklaski. Kiedy członkowie niemieckiej załogi kolejno i sztywno wyskakiwali w noc, publiczność siedziała oniemiała. Dla zwiększenia efektu Hughes ka zał na tę scenę odsłonić całość ekranu. Nadeszła pora antraktu i na sali roz legł się gwar podnieconych głosów. Ludzie przepychali się, żeby wykrzyczeć do Hughesa gratulacje. Rozpoczęła się część druga. Znowu nadeszła seria słabych scen, w których brytyjska arystokratka - Jean Harlow - podburza przeciwko sobie dwóch braci lotników. Jednak gdy tylko James Hali i Ben Lyon wsiedli do Sikorsky'ego/Gothy, żeby zbombardować niemiecki skład amunicji, film znów nabrał mocy. Publiczność krzyczała z podniecenia, kiedy niemiecka eskadra wystartowała w szyku bojowym i kiedy płonący bombowiec runął na ziemię. Zakończenie - podczas którego jeden z braci strzela do drugiego, aby zapobiec przedostaniu się tajnych informacji do Niemców - było powalające. Po zaciągnięciu kurtyny publiczność zerwała się na równe nogi i przez dwadzieścia minut bila brawo. Był to najpiękniejszy moment w życiu Howarda Hughesa. Jednak zamiast udać się na przyjęcie premierowe, całą noc pracował, sporządzając notatki i dzwoniąc do montażystów, żeby dokonać poprawek i przyciąć pewne wywołujące śmiech sceny. W tydzień później wykupił wszystkie miejsca w kinie i samotnie obejrzał film w Chinese Theater. Wreszcie był zadowolony. Węsząc zysk, postanowił stać się udziałowcem United Artists. Zaproponował Joe Schenckowi trzy miliony dolarów wpisowego, ale negocjacje postępowały tak ślamazarnie, że w końcu się wycofał. Pojechał do Seattle na kolejną spektakularną premierę. Zorganizował nowojorską premierę Aniołów piekieł, która również okazała się niezwykle widowiskowa. Piętnastego czerwca Hughes i Dove udali się na drugie główne wydarzenie sezonu w Hollywood: ślub Bena Lyona z Bebe Daniels. W oszałamiającej uroczystości w hotelu Be-verly Wilshire uczestniczyło ponad tysiąc gości. Przybył prawie cały światek hollywoodzki. Hughes wynajął młodej parze samolot, a pan młody zabrał swoją oblubienicę do Del Monte na miesiąc miodowy. Każdej lokalnej premierze towarzyszyły występy orkiestry, transparenty, reflektory i brawa. Niemalże z dnia na dzień Hughes stał się najsławniejszym filmowcem w Stanach Zjednoczonych. Jego największym triumfem była wystawa samolotów, szkiców i fotografii z planu filmowego Aniołów piekieł na Międzynarodowej Wystawie Lotniczej na Manhattanie. Hughes wysyłał swojego przedstawiciela, Lincolna Quarberga, do wszystkich miast i miasteczek Ameryki, żeby rozreklamował film. W październiku Hughes przeniósł się do nowych biur w studiu United Artists. Przeprowadzka mebli i dokumentów tak go zaabsorbowała, że nie wziął udziału w premierze w Londynie. Miała ona miejsce 28 października 1930 roku w London Pavilion na Piccadilly Circus i była największą sensacją dziesięciolecia. Na otwarcie przybył taki tłum, że na kilometry wokół trzeba było wstrzymać ruch uliczny. Książę i księżna Yorku, późniejszy Jerzy VI i królowa Elżbieta, a także książę Walii, członkowie arystokracji i asy brytyjskiego lotnictwa wypełnili kino po brzegi. Publiczność w sektorach stojących była ściśnięta jak śledzie w beczce. Nawet jeśli absurdalny amerykański akcent i nierealistyczne sceny oksfordzkie wywołały salwy śmiechu, sceny powietrzne rozemocjonowały opanowaną zazwyczaj brytyjską publiczność. Mimo międzynarodowego sukcesu kulawe arcydzieło Hughesa nigdy się nie zwróciło. W czasach, kiedy bilet do kina na prowincji kosztował dwadzieścia pięć centów, trudno było pokryć czteromilionowy budżet. Hughes wiedział, że już niedługo wszyscy odkryją, że poniósł stratę, a w świecie filmowym byłby to grzech niewybaczalny. Dlatego też natychmiast postanowił nakręcić parę średniobudżetowych pewniaków. Nie zważając na jej piskliwy głosik, Hughes chciał z Billie Dove uczynić gwiazdę filmów dźwiękowych. Wynajął scenarzystów, by przygotowali dla niej role. Pierwszym filmem był The Agę for Lorę, kiepsko napisany scenariusz na opatrzony temat: kobieta rozdarta między karierą a miłością. Następny, Cock ofthe Air, nie był wiele lepszy. Złośliwego Hughesa bardzo bawił tytuł, na wet jeśli zdawał sobie sprawę, że ściąga na siebie gromy purytanów. Scena riusz był tak dziwny, jak sam tytuł. Billie Dove grała aktorkę w teatralnej inscenizacjiyoawwy D'Arc. Kiedy pewien młodzieniec arogancką rozwiązło ścią przypominający Hughesa - sugeruje, by udali się do sypialni, ona wycho dzi i wraca ubrana w zbroję, jaką nosi na scenie. Młody człowiek podchodzi do niej z otwieraczem do konserw, a ona nagle znika. Pewnej nocy młodzie niec kładzie się do łóżka i z radością odkrywa w nim zbroję. Kiedy udaje mu sieją otworzyć, okazuje się pusta. Aktorka dała swojemu donżuanowi naucz kę, więc teraz może paść mu w ramiona. Cenzura ograniczyła te niezwykle intymne sceny. Zaraz potem Hughes nakręcił Sky Deuils, który pod wieloma względa mi jest równie dziwny jak pozostałe jego filmy. W głównych rolach wystąpi li Spencer Trący i William Boyd. Była to opowieść o dwóch ratownikach, którzy zaprzyjaźniają się z pilotami wojskowymi. Film pełen był dyskretnych biseksualnych aluzji. Tracy'ego w filmie przezywają Hortense, parę scen przedstawia mężczyzn przebranych za kobiety, a w czasie meczu bokserskiego Tracy krzyczy do walczących na ringu: - Chłopaki, całujcie się! W pewnym momencie Tracy mówi do Boyda: - Lepiej nie używaj tych perfum w obecności marynarzy. Był to ostatni film, jaki Hughes nakręcił w tym okresie. Okazał się fia skiem finansowym. W tym samym roku Hughes zaangażował się w dwa ambitne projekty, zupełnie nieprzystające do powyżej opisanych dziecinad. Pierwszym była Strona tytułowa (The Front Page), filmowa adaptacja słynnego dramatu, pióra Bena Hechta i Charlesa MacArthura. To opowieść o rozwiązłym, amoralnym i pasjonującym życiu w redakcji poczytnej gazety. Hughes zatrudnił Lewisa Milestone'a, żeby dorównać znakomitej reżyserii (eda Harrisa na Broadwayu. Film nakręcono w rekordowo krótkim czasie - zaledwie w mie siąc - w ciasnych, realistycznych wnętrzach. Hughes był obecny przy wszyst kich ujęciach, pracował z Milestonem nad montażem i nalegał na zawrotne, oszałamiające tempo akcji. W rolach głównych wystąpili Pat 0'Brien i Adolphe Menjou. Film otrzymał entuzjastyczne recenzje. Hughes oszalał z wście kłości, kiedy cenzor Will Hays wyciął zbyt śmiałe dialogi i kiedy zabroniono wyświetlania filmu w Chicago (z uwagi na zawarte w dialogach krytyczne uwagi na temat polityków z tego miasta). Nie przebierając w słowach, Hughes zarzucał Joe Schenckowi, że niewystarczająco rozreklamował film. Twierdził, że Schenck faworyzuje bardziej prestiżowe produkcje Sama Goldwyna. Wspólnie z Lincolnem Quarbergiem wysyłał telegramy i noty piętnujące „politykierów i reklamiarzy od siedmiu boleści" oraz „ludzi małego kalibru umysłowego i moralnego", pracujących w siedzibie United Artists w Nowym Jorku. Sfrustrowany Hughes z własnej kieszeni wydał paręset tysięcy dolarów na dodatkową reklamę i neony na premierę nowojorską. Bez końca użerał się na temat warunków premiery w Wielkiej Brytanii. Wkrótce zabrał się za jeszcze bardziej ambitny projekt: Człowieka z blizną (Scarface). Scenariusz napisał Ben Hecht. Pod wieloma względami była to nowa wersja Bandy, nawet jeśli pozornie chodziło o filmową adaptację brukowej powieści autora o pseudonimie Armitage Traill. Podobnie jak w Aniołach piekieł, opowieść pierwotnie dotyczyła konfliktu między dwoma braćmi, tym razem policjantem i oszustem. Hughes i Hecht postanowili zachować tylko jednego bohatera, Tony'ego Camonte - wcielenie Ala Capo-ne - który z ochroniarza jakiegoś przestępcy staje się szefem półświatka w Chicago. Camonte ma na swojej drodze eliminować wszystkich i wszystko, co utrudnia mu ściąganie haraczu w piwiarniach południowego Chicago. Film reżyserował młody twardziel, Howard Hawks, który miał wiele wspólnego z młodym producentem: był równie surowy, suchy, cyniczny i inteligentny. W dodatku znał paru chicagowskich gangsterów. Hawks był typową postacią świata filmu. Prowadził wymyślone życie i jak nikt inny opowiadał kłamstwa - w mieście mitomanów był baronem Munchhausenem. Latami głosił, że jest wspaniałym kochankiem, podczas kiedy tak naprawdę w łóżku był mierny i pozbawiony wyobraźni, aż w końcu stał się impotentem. Twierdził, że zamienia się z Hughesem samolotami i że Hughes pozwala mu pilotować swoje maszyny, co było wierutną bzdurą. Jego talent natomiast był prawdziwy. Kręcił dobre, trudne filmy, których bohaterowie - także negatywni - odnajdowali siebie samych w walce o kobiety lub w aktach przemocy. Zaszczute samce osiągały na ekranie to, czego on nie mógł dokonać w łóżku. Do roli Camonte Hughes zatrudnił znakomitego żydowskiego aktora teatralnego, Paula Muni. Ann Dvorak dostała rolę siostry Camonte, a Karen Morley grała jego dziewczynę. Ben Hecht napisał scenariusz w jedenaście dni za sumę 11 000 dolarów. Hughes obiecał mu tysiąc dolarów dziennie, a Hecht - zamiast przedłużać pracę - rzucił się do pisania, tracąc tym samym masę pieniędzy. Jednak w pociągu do Nowego Jorku ograł Hughesa w tryktraka na dodatkowe parę tysięcy. Za zgodą Hughesa Hecht oparł scenariusz na kazirodczym związku Cezara i Lukrecji Borgii: młodsza siostra Camonte jest przerażona zarówno wściekłością brata, zazdrosnego o kogokolwiek, kto ją dotyka, jak i jego zmysłowym nią zainteresowaniem. Nawet w późniejszych latach scenę te uznano by za śmiałą, a w 1931 roku była to wręcz czysta prowokacja. Co typowe dla Hughesa, znów myślał, że na wszystko może sobie pozwolić. Oczywiście sam był ofiarą kazirodztwa, a w rodzinie Hughesów wielu sądziło, że biseksualny wuj Rupert żył również ze swoją siostrą Gretą, ciotką Howarda. Kiedy Greta umarła, Rupert zapadł w trzydniową posttraumatyczną śpiączkę, co nie jest normalną, braterską reakcją na zgon. Hughes i Hecht przedstawili Camonte jako płytkiego, igrającego z prawem, brutalnego i pełnego pogardy seryjnego mordercę. W symfonii krwi i świstu kul drugie skrzypce miał grać George Raft, były zawodowy tancerz, oszust i żigolak (który właśnie skończył zdjęcia do Quick Millions). Raft -z włosami zlepionymi brylantyną, ciągle rzucający monetą i niezmiennie uśmiechnięty w obliczu nieszczęścia - miał okazać się postacią równie niezapomnianą, co sam Muni. Dając upust sadystycznej żądzy przemocy, Hughes namówił Hawksa, żeby dorzucić liczne sceny krwawych mordów. Nalegał, by w karabinach maszynowych używać prawdziwych kul. Któregoś razu jedna z nich odbiła się rykoszetem i zraniła gościa odwiedzającego plan filmowy. Hughes musiał pokryć rachunek za szpital i wypłacić słone odszkodowanie. Hawks przejawiał równie wyraźny głód krwi i z radością podporządkowywał się żądaniom Hughesa. Goniący za sensacją Hughes zatrudnił trzech dodatkowych scenarzystów do przygotowania bardziej sugestywnych scen erotycznych między Munim a jego siostrą, graną przez Ann Dvorak. Godziny przed świtem spędzał na oglądaniu wciąż na nowo sceny, w której rodzeństwo zmysłowo tańczy. Rozkoszował się widokiem niemal nagich piersi Dvorak. Później zmuszony był jednak zastąpić tę scenę inną, przedstawiającą Rafta tańczącego z Ann. Premiera filmu miała miejsce w dobrym momencie: nazwisko Ala Capo-ne prawie codziennie trafiało na czołówki prasy. Zaaresztowano go za oszustwa podatkowe wkrótce po rozpoczęciu ujęć do filmu. W areszcie spędził parę tygodni. Po procesie skazano go i wysłano do więzienia w Leavenworth. Wątpliwe, by Capone kiedykolwiek widział Czlowieka z blizną. Mimo to Hughes latami przechwalał się, że Capone'owi film tak się podobał, że zaprosił Howarda do Chicago na obiad, by wyrazić mu swe uznanie. Jako że Capone przez cały ten czas był za kratkami, łatwo ocenić wiarygodność tej [opowieści. Nawet jeśli na ekranie Hughes piętnował przemyt alkoholu, sam się nim parał. Noah Dietrich twierdzi, że jachtem Hughesa wożono butelki wzdłuż wybrzeża. W rzeczywistości posunął się jeszcze dalej. Odkrył mianowicie, że hotel Rice w Houston nigdy nie pozbył się swojej przedniej piwniczki winnej, którą w momencie wprowadzenia prohibicji po prostu zamknięto na skobel. Mimo że przewóz alkoholu przez granicę stanową stanowił przestępstwo federalne, Hughes - nie tak brutalny jak Al Capone, ale równie wyrachowany - przeszmuglował do Los Angeles tysiące butelek w zapieczętowanej ciężarówce z napisem NIEWYWOŁANY FILM. Zapłacił za nie paręset tysięcy dolarów. Noah Dietrich pojechał po alkohol do składu za miastem, nie miał jednak szczęścia: ciężarówka zawierała kłębki bawełny, a obecna na miejscu ekipa przeprowadzała akurat dezynsekcję. Szef ekipy stwierdził, że musi mieć dostęp do filmów, w razie gdyby znajdowało się tam więcej bawełny z pasożytami. Dietrich wpadł w panikę. Błagał ekipę, by nie otwierała puszek, bo zniszczą bezcenne rolki filmu. Było jednak jasne, że nie ustąpią, wobec czego poprosił szefa na zewnątrz. Siedemset dolarów rozwiązało problem i nielegalny alkohol dotarł na miejsce. Kiedy Hughes zaprosił na obiad lubiących wypić współpracowników, biesiadnicy mogli delektować się stuletnim francuskim szampanem. Pod koniec zdjęć do Człowieka z blizną George Raft wdał się w romans z kochanką szefa, Billie Dove. Hughes dowiedział się o tym i wpadł w szewską pasję. Myśl, że Billie chadza do łóżka ze zwykłym aktorzyną, któremu on wypłaca gażę, wściekała go bardziej niż sam fakt zdrady. Jego gniew był tym większy, że Raft miał reputację doskonałego, wyrafinowanego kochanka. Hughes wpadł do hotelu Ambassador w momencie, kiedy Raft rozbierał się i szedł do łóżka z Billie. Hughes zauważył przy recepcji przyjaciela Rafta, gangstera Owneya Maddena. Spytał go, czy plotki są prawdziwe, ale Mad-den udzielił wymijającej odpowiedzi, więc Hughes ruszył do windy. Madden zadzwonił do apartamentu i ostrzegł Rafta, który w tym momencie już kochał się z Billie. Raft nago wyskoczył z łóżka, zgarnął ubrania i wybiegł tylnymi drzwiami. Hughes wpadł do pokoju i zrobił Billie awanturę, potem jej jednak wybaczył i spotykali się nadal. Pokazując kazirodztwo na ekranie, Hughes pogwałcił wszystkie kody hollywoodzkie, ale najwyraźniej mu to nie wystarczyło. Natychmiast kupił prawa do zażarcie antysemickiej powieści Queer People i rozpoczął produkcję filmu. Była to opowieść o dziennikarzu, który przyjeżdża do Hollywood w 1931 roku i odkrywa, że całe środowisko prasowe kontrolowane jest przez podejrzaną żydowską klikę. Hughesowi historia bardzo przypadła do gustu i wydawał się w ogóle nie brać pod uwagę wrażenia, jakie taki film może wywrzeć na grubych rybach hollywoodzkich, na przykład na Joem Schencku. Zabrał się do roboty, ale żaden aktor nie przyjął roli - wiedzieli, że potem nigdy nie dostaliby już pracy. Anonimowi rozmówcy telefonicznie grozili mu śmiercią. Dyrektorzy studiów ofiarowali mu kolosalne sumy, żeby tylko się wycofał. Hughes błagał Bena Lyona i Paula Muni (mimo że Muni był Żydem), ale obaj odmówili przyjęcia roli. Udał się nawet na nowojorskie przedstawienie, w którym grał Muni, mając nadzieję, że go przekona, ale Muni wyprosił go z loży i oświadczył, że już nigdy nie będzie z nim pracować. / Hughesowi udało się wreszcie obsadzić w głównej roli homoseksualistę Wil-liama Hainesa, wypożyczonego od Louisa B. Mayera (który w scenariuszu był obiektem szyderstw). Dwudziestego drugiego sierpnia 1931 roku Hughes był zmuszony ogłosić, że produkcja Queer People zostaje zawieszona na czas nieokreślony. Komunikat prasowy głosił buńczucznie: „Queer People ukazałoby publiczności kulisy Hollywood [...] żałuje, że nie udało nam się natychmiast [filmu] zrealizować". Żadna gazeta amerykańska nie zamieściła komentarza, za to londyńska „Daily Maił" opublikowała zaskakującą serie artykułów, opisujących kulisy sprawy. W rezultacie Will Hays - przewodniczący amerykańskiego Stowarzyszenia Producentów Filmowych i główny sędzia w kwestiach moralności, a także bliski przyjaciel Luisa B. Mayera - na zawsze i nieodwołalnie znienawidził Hughesa. Warner Bros nakręciła niezwykle brutalnego Malego Cezara (Little Caesar), którego Hays potraktował łagodnie, jednak postanowił zniszczyć Człowieka z blizną. W chwili gdy podjął pierwsze kroki, spotkała go nieoczekiwana gratka: hollywoodzka poczta pantoflowa doniosła, że Jean Harlow, nadal związana z Hughesem kontraktem, zadaje się z gangsterem. Po aresztowaniu Capone'a Abe (Longy) Zwillman, mafioso ze Wschodniego Wybrzeża, często przebywał w Los Angeles, gdzie organizował nowe ogniwa mafii. Zakochał się w Harlow w czasie jej promocyjnego tournee z Aniołami piekieł i od tej pory trwał ich namiętny romans. Zwillman stał się głównym tematem rozmów w hollywoodzkich kręgach towarzyskich, kiedy na eleganckim obiedzie dla członków mafii w hotelu Ambassador wyciągnął z kieszeni zegarek i strzepnął z niego parę czarnych włosów. Wyjaśnił, że są to włosy łonowe Harlow, która nie zawracała sobie głowy farbowaniem ich na jasny blond. Zwillman zmusił Hughesa, by „wypożyczył" Harlow Harry'emu Coh-nowi, który w Columbii był na garnuszku mafii. Wtedy Hughes wystawił Zwillmana do wiatru i sprzedał Harlow Louisowi B. Mayerowi za 60 000 dolarów. Mayer miał duże wpływy w biurze Haysa i w praktyce kontrolował prasę, nie musiał się więc bać nagłośnienia romansu Harlow z Zwillmanem. Odstępując Harlow, Hughes zapewnił jej świetlaną przyszłość w MGM. Pierwszego października 1931 roku Hays obejrzał Człowieka z blizną. Poinformował następnie Hughesa, że film jest nie do przyjęcia i że doprowadzi do zakazu dystrybucji w Ohio, Pensylwanii i stanie Nowy Jork. Zażądał nowego zakończenia: Hughes i Hawks nakręcili scenę śmierci Camonte na ulicy pod ironicznie brzmiącym szyldem biura podróży ŚWIAT NALEŻY DO CIEBIE. Hays chciał, by ukazać Camonte błagającego o życie, korzącego się, a potem zastrzelonego, kiedy wije się ze strachu. Następnie Hays ponownie zmienił zdanie i postanowił, że w końcowej sekwencji Camonte powinien w kajdankach trafić przed sąd, a następnie na szubienicę. ",• '- Nie tylko Hays uwziął się na Hughesa. Mimo rozpuszczanych przez samego Hughesa plotek jego znajomi gangsterzy byli wściekli, bo zrobił z Camonte » tchórza. Zaczęli wysuwać różne groźby pod adresem Hughesa, który na tyle się przejął, że rzecznikowi prasowemu Lincolnowi Quarbergowi kazał na wszystkich reklamach i afiszach wyretuszować szramy na twarzy Mu-niego, upodabniające go do Capone'a. W wielu przypadkach trzeba je było zamalować. Na większych, kolorowych plakatach umieszczono podobiznę Muniego bez blizn. Ta idiotyczna próba obłaskawienia mafii (której członkowie mogli przecież później pójść do kina i zobaczyć szramy na twarzy aktora) nie osiągnęła zamierzonego celu. Zamiast wzorować się na swoim bohaterze i po męsku go bronić, Hughes w następnych tygodniach wykazał się nerwowością i skłonnością do paniki. Wspólnie z Quarbergiem rozpuszczał plotki, że sam Hays jest na usługach mafii, a przemysł filmowy obawia się ujawnić korupcję rządu. Kiedy to nie wypaliło, Hays zmusił ich, by przygotowali niezręczny prolog, w którym magnat prasowy, William Randolph Hearst, ostrzega przed złem wynikającym z przestępczości. Następnie Hays uznał, że Hearst reklamuje po prostu swoje wydawnictwa i zakazał upowszechniania tej wersji. W zamian za to kazał nagrać inną, w której nowojorski komisarz policji żąda ustawy zakazującej handlu i przewozu broni. W dniach 25-26 października Hughes i reżyser drugiej ekipy, Richard Rowland, nakręcili nowe zakończenie. Muni odmówił zagrania w scenie szubienicy i trzeba było użyć dublera. W połowie listopada Hays uznał, że tytuł Człowiek z blizną jest nie do przyjęcia i że nowy tytuł powinien kojarzyć się z upadkiem i wyrokiem na Capone'a. Hughes początkowo się sprzeciwił, ale potem zreflektował się, zainwestował w film 800 000 dolarów i nie mógł ryzykować ogólnokrajowego zakazu dystrybucji. Trzeciego stycznia 1932 roku wybrano tytuł The Shame ofa Nation. Dwunastego stycznia - na rozkaz Hay-sa - Rowland nakręcił sekwencję, w której wydawca prasowy (wzorowany na Hearscie) spotyka się w swoim biurze z grupą zaangażowanych obywateli i rozmawia o potrzebie położenia kresu przestępczości. W rezultacie mafia znów zaczęła grozić Hughesowi. Zaraz po nakręceniu tej absurdalnej sceny Hughes wyjechał z Billie Dove do Nowego Jorku. Film nadal nie uzyskał oficjalnej akceptacji, w związku z tym kina odmawiały organizowania seansów. Hughes był bezradny. Musiał obciąć o połowę pensje pracowników. Wielki Kryzys poważnie zmniejszył zyski Hughes Tool Company, ale obawy przed bankructwem były zupełnie nieracjonalne. Niepowodzenie The Agę for Love i Cock ofthe Air, a także strach przed mafią pogorszyły jeszcze bardziej jego nastrój. W ostatniej próbie zareklamowania Cock ofthe Air Hughes zamówił plakat, na którym Billie i Chester Morris siedzą okrakiem w niedwuznacznej pozie na ogonie samolotu. Kiedy biuro Haysa odrzuciło projekt, Hughes zaprzestał wszelkich prób promowania Billie. Musiał usunąć jej nazwisko z afiszów Cock of the Air, bo odstręczała ludzi. Ich romans chylił się ku upadkowi. , Podczas następnych tygodni BiiJie mieszkała w hotelu Warwick, a Hughes (dla zachowania pozorów) w hotelu Ambassador. Pod koniec stycznia, po kolejnych zmianach tytułu, na pokładzie „Hildy" udali się do West Palm Beach. Hughes wysłał kolejne telegramy, nakazujące obniżkę pensji w Hollywood. Quarberg błagał Hughesa, by ten wystąpił z Amerykańskiego Stowarzyszenia Producentów i Dystrybutorów Filmów (MPPDA)*, nakręcił Queer People i kazał wszystkim - aczkolwiek nie tymi słowami - iść się pieprzyć. Pod wpływem Quarberga Hughes wpadł na interesujący pomysł. W niektórych stanach nie istniały lokalne biura cenzury. Gdyby zdecydował się wyświetlić tam Człowieka z blizną i zaprosił prasę na pokaz świetnego filmu, może biuro Haysa byłoby zmuszone wydać akceptacje? Cały luty Hughes spędził na rejsie po Morzu Karaibskim. W Hawanie poznał młodego politycznego demagoga, Fulgencio Batiste, który wkrótce miał się stać dyktatorem na Kubie. Z Hawany Hughes wysłał telegram do Joe Schencka, potwierdzając wcześniejszą umowę co do premiery Człowieka z blizną w Nowym Orleanie 26 marca, pod oryginalnym tytułem. Quarberg zdobył silne poparcie w osobie Roberta Sherwooda, który był miłośnikiem filmu od momentu obejrzenia go na prywatnym pokazie w Nowym Jorku. Sherwood na łamach prasy potępił Haysa i senatora La Follette, którzy przedstawili sprawę komisji sprawozdawczej Kongresu. Hughes był zachwycony. Wrócił do Palm Beach, gdzie - chcąc zmylić prasę - bezustannie zmieniał hotele. Następnie zostawił Billie Dove i sam na pokładzie „Hildy" ruszył do Galveston. Stamtąd pojechał do Houston odwiedzić rodzinę i starych znajomych, a także omówić z właścicielami kin pokazy Człowieka z blizną. Z Houston udał się nad Kanał Panamski. Siódmego marca zatelegrafował z Meksyku do Haysa, że już nic nie powstrzyma dystrybucji filmu. Za Hughesem opowiadały się coraz to nowe osobistości. Publicysta Walter Winchell otwarcie głosił swoje poparcie na falach radiowych. Morris L. Ernst z Krajowej Rady na rzecz Zniesienia Cenzury** publicznie potępił działania Haysa. Kiedy Joe Schenck nie śpieszył się z pieniędzmi na kampanie promocyjną, Hughes wysupłał na reklamę 10 000 dolarów, potrzebował jednak więcej na koszty dystrybucji, wiec podpisywał zobowiązania płatności. W Nowym Jorku Lewis Milestone dokonywał coraz to nowych cięć w filmie. Prace utrudniał mu fakt, że Hughes był nieosiągalny na pokładzie „Hildy". Czlowiek z blizną z dnia na dzień zmieniał oblicze. Pod koniec kwietnia Hughes przebywał w Mazatlan. Dołączył do niego Lincoln Quarberg, błagając, by Howard nie dopuścił do dystrybucji ocenzurowanej wersji filmu. Poinformował Hughesa, że czasopismo branżowe l * Motion Picture Producers and Distributors of America. ** National Council of Freedom from Censorship. „Film Daily" odmówiło poparcia, w związku z tym Hughes wycofał wszystkie reklamy, jakie u nich zamówił. Nieoczekiwanie odniósł swoje pierwsze zwycięstwo. Dwudziestego pierwszego kwietnia 1932 roku Wilton A. Bar-rett, sekretarz wykonawczy Krajowej Rady Opiniodawczej* - komitetu obywatelskiego powołanego do reprezentowania odpowiednich poglądów moralnych - zatelegrafował do Hughesa: WSPIERAMY CZŁOWIEKA z BLIZNĄ. Był to duży cios dla Willa Haysa, a także gwarancja, że Hughes nie zostanie publicznie wyklęty, jeśli wprowadzi film na ekrany. Wrócił do Hollywood 23 kwietnia i wysłał do Ala Lichtmana z United Artists w Nowym Jorku telegram, pisząc, że na Manhattanie bardzo chce pokazać film w wersji oryginalnej i że nie zgadza się na żadne zmiany. Opublikował również komunikat prasowy, w którym otwarcie sprzeciwił się jakimkolwiek próbom cenzury. < Na premierze w Nowym Orleanie Czlowieka z blizną powitano owacją na stojąco. Hughes zorganizował pokaz dla prasy w Chinese Theater w Hollywood - znów zebrał burzę oklasków. Na premierę do Houston poleciał z Ann Dvorak i jej kochankiem Howardem Hawksem. Pod silną presją opinii publicznej Hays był zmuszony wydać akceptację. Jedyny kompromis dotyczył stanu Nowy Jork, gdzie wyświetlano film w wersji kończącej się egzekucją Camonte. Sceny kazirodcze usunięto we wszystkich wersjach. Krytyki były znakomite. Mordaunt Hali w „The New York Timesie" porównał Czlowieka z blizną do tragedii szekspirowskiej i orzekł, że jest to film „poruszający, znakomicie wyreżyserowany i świetnie zagrany (...). Znakomita rozrywka dla tych, którzy lubią poświęcić popołudnie czy wieczór na refleksję nad poczynaniami tchórzliwych opryszków". Hali chwalił Muniego za frapujący wizerunek Camonte. „Yariety" opisało film jako mocny i poruszający, dodając, że „[Muni] okazał się takim twardzielem, że Capone mógłby być najwyżej jego chłopcem na posyłki". Również gazeta „Motion Picture He-rald", do tej pory niechętna filmowi, a także „Los Angeles Times" opublikowały pochlebne krytyki. W czerwcu Człowiek z blizną okazał się hitem. Hughes poczuł jednak gorycz porażki na innym polu - po ponad trzech latach wspólnego życia Billie Dove ostatecznie opuściła Hughesa. Wkrótce wyszła za mąż za przystojnego i zamożnego Roberta Kenastona i wycofała się ze świata filmu. Hughes znalazł ukojenie w ramionach Marian Marsh, aktorki, którą odkrył Jack Warner, obsadzając ją w roli zahipnotyzowanej dziewczyny w Sven-gali, filmie z Johnem Barrymore'em. Marian, blondynka o olbrzymich niebieskich oczach, zafascynowała Hughesa, ale nie na tyle, by zaoferować jej kontrakt aktorski. Pewnego wieczoru Hughes bawił się z Marian w klubie Coconut Grove, kiedy poczuł lekkie stuknięcie w głowę. Spojrzał w górę. To śliczna aktorka National Board of Review. Vlasek (później Lang) rzuciła w niego kostką cukru, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Oczarowany zostawił Marian, poszedł na antresole i sprowa-dził June na parkiet taneczny. Widywał się z nią regularnie, co zdawało się nie przeszkadzać Marian. - Czułam, że jest aseksualny - mówi dzisiaj June Lang. - Nigdy nawet nie starał się mnie pocałować. Pewnej nocy June dość śmiało zaprosiła go do siebie na drinka. Popro-sił o koktajl ze skórką limonki. To jeden z rzadkich przykładów, kiedy wypił alkohol. - Nie mam w domu Jimony - odparła. Następnego dnia do drzwi zadzwonił posłaniec z ciężkim pakunkiem. Było to drzewko cytrusowe. Od tej pory Hughes pijał u niej w domu koktajle ze skórką limonki. Hughes miał już powoli dosyć długiej wojny z Haysem i zaczął przychylać się do rady Quarberga, sugerującego wystąpienie z Amerykańskiego Stowarzyszenia Producentów i Dystrybutorów Filmów. W MPPDA wiadomość przyjęto z ulgą, a nawet z zadowoleniem. Dyrektorzy studiów z dużą hipokryzją krytykowali jego niechęć do wypłacania pensji pracownikom i nieprzestrzeganie zasad bezpieczeństwa pracy, gdy w istocie postępowali tak samo. Jednak wrogów przysporzyła mu samowola i charakterystyczna postawa outsidera, a także zjadliwe uwagi pod adresem magnatów kina, takich jak Warner Brothers i Louis B. Mayer („królowie-żydkowie"). Wypisał się z MPPDA latem 1932 roku. Posunął się jeszcze dalej: całkowicie porzucił świat filmu, zwolnił ekipę, rozstał się z Quarbergiem i wdał się w romans dużo poważniejszy niż kino - w romans z lataniem. ROZDZIAŁ 5 LOTNIK Hughes zamknął biura i zwolnił wszystkich z wyjątkiem Noaha Dietricha. W początkach 1933 roku kupił amfibię S-43 Sikorsky, zdolną lądować na lądzie i na wodzie. Do renowacji samolotu zatrudnił znakomitego inżyniera, przystojnego i charyzmatycznego Glenna Odekirka (Odie), który stał się jednym z jego najbliższych przyjaciół. W czasie remontu bez przerwy go nachodził. Pewnego dnia przez osiem godzin sprzeczali się o wpasowanie trzech drewnianych kołków. Po zakończeniu roboty Hughes postanowił odbyć serię lotów po Stanach Zjednoczonych. Odie na długie miesiące zostawiał żonę samą i podróżował z Hughesem. Kiedy dziennikarz spytał, jak mógł tak postąpić, Odie dość sugestywnie odmalował swój związek, mówiąc: Och, nie będzie się sprzeciwiać. Nie mamy dzieci. W początkach marca wylecieli więc z Glendale na pokładzie S-43 i obrali kurs na Houston. Hughes udał się z Odiem do swojego domu zobaczyć się z ciotką Annette i wujem Frederickiem Lummisem, a potem oprowadził go po Hughes Tool Company. Następnie polecieli do Nowego Orleanu, jednego z ulubionych miast Hughesa, na obchody Mardi Gras*. Hughes za żadną cenę nie chciał spóźnić się na początek święta, zignorował więc ostrzeżenia o zbliżającej się burzy. Samolot wpadł w turbulencję, wokół rozlegały się grzmoty i błyskawice. Lewy, niesprawny silnik stanął. Kiedy również drugi silnik zaczął przerywać, Hughes z dużą wprawą przeprowadził S-43 przez czarne chmury i wylądował na rzece Missisipi. Na parę godzin ugrzęźli w uszkodzonym samolocie w strugach deszczu, podczas gdy gałęzie i konary gwałtownie waliły w dach. Wreszcie Hughesowi udało się skontaktować ze strażą nadbrzeżną, która wysłała kuter i odholowała ich do Nowego Orleanu. Niewzruszony jak zawsze Hughes spędził ostatni odcinek podróży, śpiąc w głębi samolotu. Kiedy dopłynęli do portu, wyskoczył na molo i w lotniczych goglach zaczął przedzierać się przez tłum podnieconych reporterów i fotografów. Odmówił wszelkich wywiadów. Następnie zniknął na tydzień, prawdopodobnie wykorzystując seksualną swobodę obchodów Mardi Gras. * Ostatki. Uszkodzonym samolotem poleciał następnie z Odiem na Long Lsland, gdzie właśnie rozpoczynał się Letni sezon towarzyski. Pojawiali się na eleganckich przyjęciach w ostatniej chwili, często bez zaproszenia (ale kto by odmówił wstępu Howardowi Hughesowi?). Stanowili niezapomniany widok, kiedy lądowali S-43 na falach Atlantyku i przybijali do mola: dwaj wy socy, niezwykle przystojni mężczyźni w czarnych skórach, którzy wielkimi krokami przemierzali murawę i szli do sypialni gospodarzy przebrać się w czarne garnitury. Poza Joem i Rosę Kennedy, którzy nie znosili Hughesa (ponieważ w 1929 roku próbował odebrać Keniiedy'emu kontrolę nad RKO Radio Pictures), całe towarzystwo było zachwycone, mogąc gościć Hughesa. Niewiele kobiet i homoseksualistów potrafiło mu się oprzeć. Większość wie działa, że jego dochody z wiertła wynosiły ponad milion dolarów miesięcz nie, nawet w czasach Wielkiego Kryzysu. Na przyjęciach stawał w kącie sa lonu, sączył drinka i czekał na nieuniknione podchody bogatych panien. Bez skrupułów zabawiał się na koktajlach, podczas gdy naród głodował. Kiedy któryś z gości zalecał się do niego, miał w zwyczaju tylko lekko unosić brew. Później, we wczesnych godzinach rannych, stawał pod drzwia mi danej osoby, stukał dwa razy, wchodził, odbywał stosunek i bez słowa wracał do swojej sypialni. Podczas pobytu w Newport zasłyszał, /e Stephens aiid Company, szkoc ka firma z siedzibą w Glasgow, właśnie ukończyła budowę najbardziej eks kluzywnego jachtu na świecie, zwanego "Rover". Liczący prawie sto metrów długości, pomalowany na biało statek mógł pomieścić trzydzieści osób zało gi. Miał wbudowaną radiostację i dwuśrubowy silnik benzynowy. Był to siódmy co do wielkości jacht prywatny na świecie i prawdziwy majstersztyk in żynierii morskiej. Hughes po prostu musiał go zdobyć. Jacht kosztował 850 000 dolarów, czyli w przeliczeniu na wartości z końca dwudziestego wieku - około piętnastu milionów. Skąpi Szkoci nie chcieli spuścić z ceny i Hughes musiał zapłacić żądaną sumę. Udał się statkiem do Southampton, stamtąd pociągiem do Szkocji, nabył "Rovera" i wynajął irlandzkiego kapi tana, Carla (Jocka) Płynna, żeby przeprowadził jacht przez Atlantyk do Newport. Problemem okazał się wybór bandery - gdyby statek zarejestrować w Sta nach Zjednoczonych, zostałby obłożony wysokim podatkiem. Hughes miał zamiar wykorzystać jacht do przemytu alkoholu, jak również zapraszać na po kład gangsterów i prostytutki, dlatego też zdecydował się na banderę panamską, prawdziwą przykrywkę wszelkiego grzechu. Do tej sztuczki uciekało się wielu przestępców, ponieważ amerykańskie służby celne nie mogły kontrolo wać, ani nawet wejść na pokład panamskich jednostek pływających. Zmienił też nazwę jachtu na "Southern Cross" gdyż miał nadzieję żeglować po Krzyż Południa. dach południowego Pacyfiku. Na półkuli południowej dominująca jest właśnie konstelacja Krzyża Południa. Y d Sprzedał „Hildę", a wraz z nią romantyczne wspomnienia o Billie Dove. Teraz na pokładzie „Southern Cross" pływał wzdłuż wybrzeża Long Island Sound, szpanując przed zamożnymi przyjaciółmi, takimi jak Sherman Fair-child, potomek potentatów w przemyśle lotniczym. Następnie Flynn odstawił jacht na miejsce postoju w San Pedro w Kalifornii, gdzie miał czekać na przyszłe zachcianki właściciela. „Southern Cross" miał ekskluzywny biało-złoty wystrój, krany i kurki z litego złota, a w głównej sypialni - łoże pokryte wilczymi skórami, gdzie gospodarz mógł cieszyć się pieszczotami różnych towarzyszy. Hughes postanowił teraz pobić rekord prędkości w locie w poprzek Stanów Zjednoczonych. Kazał Glennowi Odekirkowi opracować zupełnie nowy, rewolucyjny rodzaj samolotu - Hughes Racer, zwany także H-l. W tym okresie Hughes bezlitośnie pozbył się Marian Marsh i rozpoczął romans z aktorką Idą Łupino. Idą była Brytyjką z szanowanej londyńskiej rodziny teatralnej. Cechował ją upór, ambicja, a jednocześnie niskie poczucie własnej wartości (uciekała z pokazów filmowych, kiedy na ekranie widziała swoją twarz). Dopiero zaczynała karierę w Hollywood, ale już wkrótce miała stać się jedną z najbardziej utalentowanych gwiazd wytwórni Warner Bros. Hughesa często widywano w jej towarzystwie w Palm Springs, ale podobnie jak z innymi kobietami, tak i przy niej nie był w stanie zaangażować się emocjonalnie. Mało nawet prawdopodobne, by kiedykolwiek skonsumowali romans. Prace nad nowym samolotem były w toku, ale niecierpliwy jak zawsze właściciel znudził się nadzorowaniem postępów i bezustanną kontrolą szczegółów projektu. Dał się ponieść w zupełnie innym kierunku. Zaznał już przyjemności reżyserii filmowej, lotnictwa, rejsów morskich i przyjęć - postanowił więc sprawdzić, jak to jest być biednym. Wiele lat później jeden z przyjaciół Hughesa, Preston Sturges, nakręcił na podstawie jego przygód film pod tytułem Sullivan's Travels. Hughes kazał Noahowi Dietrichowi, by nigdy nie wypłacał mu więcej niż 100 dolarów. Zamknął dom i odziany w najtańsze ubrania - pogniecioną białą koszulę bawełnianą, dżinsy i trampki - udał się do magazynów Los Angeles Union Depot. Udało mu się zabrać na gapę ciężarówką do Houston, gdzie policja zgarnęła go z ulicy za włóczęgostwo i ledwie udało mu się uniknąć więzienia. W żadnym momencie nie wyjawił, kim naprawdę jest. Podróżował po kraju, zadając się z bezdomnymi i trampami, którzy zapewniali sobie minimum bytowe, jeżdżąc koleją i kradnąc jedzenie z kuchni w pociągach. Doświadczenie to bardzo mu się podobało - uważał, że w ten sposób pozbył się stresu. Kiedy ta eskapada go zmęczyła, zatrudnił się w American Airways jako bagażowy pod nazwiskiem Charles Howard. Stał się pilotem na pół etatu dla tej samej firmy, ale w Nowym Jorku odkryto jego tożsamość i zwolniono z pracy. Pojechał do Huntsville w Teksasie, gdzie zameldował się w tanim hoteli ku, znowu w przebraniu. Zaprzyjaźnił się z przystojnym recepcjonistą z noc nej zmiany, Harrym G. Reedem. Hughes udawał, że nie ma dużego doświad czenia z kobietami i obawia się, że nie stać go na randki. Reed wytłumaczył mu, że za zaledwie pięćdziesiąt centów dobrze wyglądający mężczyzna może zaprosić dziewczynę na randkę, kupić jej colę i hamburgera, a także zabrać na film (za dwadzieścia pięć centów). Jak już ją rozochoci w mroku sali kinowej, bez trudu uda mu się z nią przespać. Pomysł bardzo podniecił Hughesa. Teraz należało się zastanowić, jak Hughes ma zarobić dość pieniędzy, że by móc sobie pozwolić na wydanie pięćdziesięciu centów. W dzieciństwie był znakomitym fotografem, teraz więc namówił Reeda, by pożyczył mu sumę potrzebną na kupno aparatu i wyposażenia. Hughes przybrał pseudonim R. Wayne Rectori zostawiał wizytówki w skrzynkach na listy. W rezultacie za częto go zatrudniać do robienia zdjęć ślubnych. Z właściwą sobie skłonnością do podglądania fotografował śliczne młode pary, bez wątpienia snując fanta zje co do seksualnych rozkoszy, jakich zaznają w czasie miesiąca miodowego. Wkrótce postanowił zapolować na grubszą zwierzynę. Wciągnął Reeda do spółki i razem zaczęli przemierzać kraj, jeżdżąc nawet daleko na wschód, aż do Miami. Reed czekał w furgonetce przed wejściem do ekskluzywnych szkół i zapisywał numery rejestracyjne rolls-royce'ów i duesenbergów, którymi zamożni rodzice przyjeżdżali po swoje pociechy. Na tej podstawie odnajdywał właścicieli. Przyjaciółka Reeda dzwoniła następnie do rodziców i tłu maczyła, że pan Wayne Rector chciałby zrobić ich dzieciom zdjęcia, że współ pracuje z pewną słynną brytyjską firmą i że zaszczyca swoją uwagą tylko najbardziej poważane rodziny. Sztuczka się udała - w przeciągu zaledwie pa ru miesięcy Hughes zdobył ugruntowaną pozycję fotografa dzieci i osób z elit towarzyskich. Na przestrzeni lat jeszcze wielokrotnie wracał do tej roli. Mimo przelotnych miłostek z przystojnymi mechanikami i robotnikami Hughes intensywnie romansował również z kobietami. Fotografia zapewnia ła mu nowe podboje. Umówił się z Reedem, że zawsze będzie miał pierwszeń stwo. Tak jak uprzednio, podniecał go seks zbiorowy i lubił się przyglądać. Pod koniec 1933 roku Hughes zmęczył się chwilowo tym trybem życia i zaczął z utęsknieniem wyglądać kolejnych sukcesów lotniczych. Czternaste go stycznia 1934 roku wystartował w konkursie lotniczym All-American Air Races na lotnisku w Miami, pilotując podrasowanego Boeinga zakupionego w Nowym Jorku. Zachwycił tłum serią pętli, podbił ich serca, brawurowo pikując i zrzucając atrapy bomb zapalających na miniaturową wersję Miami. Wieczorem na fali braw i nagród udał się do hotelu Breakers w Palm Beacli, gdzie przez kolejne dni bawił się do białego rana. Poleciał Boeingiem do Kalifornii, żeby sprawdzić postępy Odekirka . w pracach nad tajnym, ściśle strzeżonym projektem ukochanego H-1 Race-ra. Rozczarował się na wieść, że samolot będzie gotów dopiero w sierpniu. Jednak przez całą wiosnę cieszył się wspaniałymi rezultatami pracy Odiego i mechanika Dicka Palmera. Rodził się nowy, niezwykły statek powietrzny. Jednopłatowiec mógł pomieścić cztery osoby. Napęd stanowiły silniki Pratt and Whitney o mocy 550 koni mechanicznych. Niezwykle małe, aerodynamiczne skrzydła pozwalały na szybki start. Samolot zbudowany był z najlżejszego dostępnego metalu - duraluminium - oraz ze sklejki z najlżejszego drewna. Niezwykle dużo miejsca zajmował pojemny zbiornik paliwa -na prawie 1000 litrów. W czasie lotów próbnych w Glendale Racer osiągnął zawrotną szybkość 566 kilometrów na godzinę, czyli ponad połowę szybkości, jaką rozwijał w 1993 roku przeciętny odrzutowiec. Hughes rzucił Idę Łupino i latem znalazł sobie nową konkietę, uroczą gwiazdę kina niemego, Corinne Griffith. Od czasu do czasu sypiał też z brytyjską aktorką Lilian Bond. Corinne Griffith twierdziła, że wcale nie jest Corinne Griffith, tylko swoją bliźniaczką, Mary Griffith. Corinne umarła nagle na atak serca w Meksyku podczas kręcenia filmu. Żeby oszczędzić studiu wydatków, Mary z dnia na dzień przejęła rolę. Nie miała żadnego doświadczenia aktorskiego, ale nikt nie zauważył różnicy. Kiedy pytano ją, gdzie pogrzebana jest jej siostra, Corinne odpowiadała: - W anonimowej mogile w Meksyku. Podobnie jak Hughes, była przeciwna podatkom od dochodów osobistych i kierując się radami zawartymi w książce żony Horace'a Dodge'a, potentata samochodowego, wszystkie oszczędności trzymała w postaci nieopo-datkowanych obligacji schowanych w stalowych pudłach u siebie w domu. Kiedy do drzwi zadzwonili urzędnicy z federalnego urzędu podatkowego (IRS), Griffith pokazała im pudla, a ci zmuszeni byli pokornie się wycofać. Nie licząc Palmera i Odekirka, jedyną osobą dopuszczoną do tajemnicy warsztatu w Glendale był Cary Grant. Trzy lata wcześniej Grant zastąpił Hughesa w roli kochanka Randolpha Scotta. Mieszkali razem w apartamen-towcu La Ronda w dzielnicy West Hollywood. W weekendy Hughes zabierał Cary'ego na rejs „Southern Cross"do Ensenady i dalej do San Francisco. Podobno w trakcie tych wypadów nawiązał się między nimi romans. Dobrze do siebie pasowali: żaden z nich nie był romantykiem (mimo ekranowego wizerunku Granta), nie odczuwali potrzeby namiętności ani trwałego związku. W romansach pozostawali chłodni, wyobcowani i bezosobowi. Zdaje się, że żadnemu nie przeszło przez głowę, że przecież są związani z kim innym: Hughes z Corinne Griffith, Grant - z Randolphem Scottem. Nie zaprotestowali również, kiedy dziennikarka „Hollywood Reporter", Edyth Gwynne, doniosła o ich tajemniczych podróżach. Hughes składał przyjacielskie wizyty w mieszkaniu Randolpha i Cary'ego. Niedługo później Scott wrócił do rodzinnego miasta Orange w Wirginii i ożenił się dla pieniędzy z Marian Du Pont, arystokratyczną nimfomanką i spadkobierczynią wielomilionowej, zbitej na przemyśle chemicznym fortuny rodziny Du Pont. Teraz Cary mógł otwarcie cieszyć się względami Hughesa. Ich romans trwał z przerwami do lat pięćdziesiątych. W sierpniu 1935 roku Grant był na planie filmowym Sylvii Scarlett, romantycznej komedii pomyłek, pełnej za-woalowanych aluzji erotycznych. Cary z zaskakującym wdziękiem grał kobietę, podczas gdy jego partnerka filmowa, Katharine Hepburn, przebrana była za chłopca. Hughes był urzeczony, kiedy dowiedział się, że w jednej ze scen pokojówka całuje Hepburn w usta, mówiąc: -Jest pan bardzo pociągający! Na innym ujęciu Kate jako chłopiec uwodzi aktora Briana Aherne'a. W bardzo sugestywnej scenie Aherne zauważa: - To wszystko jest bardzo dziwne. Hughes poleciał samolotem na plan filmowy do Trancas Beach, na północ od Los Angeles. Wylądował na pobliskim polu golfowym. Hałas silników zepsuł ujęcie i reżyser George Cukor, nadęty homoseksualista, był wściekły. Cukor powiedział później autorowi niniejszej książki, że nienawidził Hughesa.: ••••-•' - Ale tupet! - wykrzyknęła Katharine Hepburn. Hughes wyskoczył z kokpitu odziany w czarną skórę i lotnicze gogle, po czym wprosił się na piknik ekipy i aktorów. Hepburn przyniosła kosze z kanapkami, termosy kawy i herbaty, a także wytworną porcelanę, zupełnie jak królowa na wakacjach. Hepburn poirytowało wtargniecie Hughesa. Wiedziała, że jest głuchy, namówiła wiec Cukora, Granta i Briana Aherna, żeby mu dokuczyć. Przez cały lunch rozmawiali szeptem, robiąc niepochlebne uwagi, aż Hughes zaczerwienił się ze złości. Kiedy prosił, by mówili głośniej, otwierali szeroko usta, jak do krzyku, ale nie wydając dźwięku. Hughes odmaszerował do samolotu i wystartował wśród śmiechu i braw. Jednak mimo że wtargniecie Hughesa było nieprzyjemne, Hepburn poczuła do niego taki sam pociąg jak Cary Grant. Nie poradziła sobie lepiej niż inne kobiety w obliczu niezwykłe wpływowego i zamożnego młodego mężczyzny, odznaczającego się urodą, smukłym, gibkim ciałem i niepewnym spojrzeniem aż wołającym, żeby mu pomatkować. Postanowiła częściej się z nim spotykać i dopięła swego. Prawdopodobnie była tak skupiona na sobie, że nawet jej przez myśl nie przeszło, że dzieli Hughesa z Carym Gran-tem, Corinne Griffith i całymi zastępami anonimowych piękności obu płci. Po powrocie z Trancas Hughes z radością stwierdził, że H-1 Hughes Ra-cer był na ukończeniu. W sumie kosztował 120 000 dolarów. - Nieprzetłumaczalna gra słów: ąueer oznacza po angielsku zarówno dziwne, jak i homoseksualistę. • Dziesiątego sierpnia Noah Dietrich zorganizował konferencje prasową, na której Hughes ogłosił, że 12 września postara się pobić rekord świata w prędkości. Dyrekcja Hughes Tool Company zaczęła panikować, że lot może go kosztować życie, i zażądała, by spisał nowy testament. Namówiono go, by zapisał wszystkie udziały zarządowi firmy, ale Hughes nie podpisał nowego testamentu. Podobno w tajemnicy sporządził inną wersje, w której cały majątek przeznaczył na stworzenie fundacji medycznej swego imienia. Ten dokument zniknął. Rankiem wyznaczonego dnia Hughes udał się na Martin Field w Santa Ana, skąd miał wystartować do owego epokowego lotu. Sędziowie - Amelia Earhart (żona George'a Putnama), słynny pilot Paul Mantz i Lawrence Thor-kelson z National Aviation Association* - wsiedli na pokład samolotu obserwacyjnego. Tuż przed zachodem słońca Hughes wsiadł do Racera i po krótkim kołowaniu szybko wystartował. Pierwsze okrążenie dało bardzo rozczarowujący rezultat: z uwagi na siłę wiatru samolot nie zdołał przekroczyć 486 kilometrów na godzinę. Hughes powinien był następnie zwiększyć szybkość, by pobić rekord świata. Jednak z właściwą sobie samowolą zaczął pikować z szybkością 557 kilometrów na godzinę, choć musiał wiedzieć, że nie było to przewidziane w programie. Ten niepotrzebny popis kosztował go stratę paru punktów. Następnie poderwał samolot i wprowadził go w ostry przechył. W tej pozycji na pełnym gazie osiągnął rekordową szybkość 566 kilometrów na godzinę. W tym czasie zapadła noc, uniemożliwiając zrobienie zdjęcia i precyzyjny pomiar szybkości. Następnego dnia - 13 września - postanowił powtórzyć lot. Trzynastka była jego szczęśliwą liczbą i rzeczywiście przyniosła mu szczęście: miał wiatr od ogona i mógł osiągnąć szybkość 566 kilometrów na godzinę w idealnych warunkach testowych. Po doskonałym lądowaniu otrzymał od sędziów puchar. Był jednak tak podniecony, że rzucił się z powrotem do Racera. Wskoczył do kokpitu, uruchomił silnik i odleciał na południe - mając wiatr od dziobu. Wtedy doszło do niespodziewanego wydarzenia: jeden ze zbiorników przestał dostarczać paliwo. Hughes starał się uruchomić zapasowy. Ten również się zatkał. Z przerażeniem stwierdził, że szybuje. Jak zwykle nie stracił opanowania. Zorientował się, że jeśli zmniejszy szybkość i wypuści podwozie, rozbije się na ruchliwej autostradzie, zabijając siebie i kilka osób. Musiał wiec wylądować na polu fasoli z szybkością 160 kilometrów na godzinę. Przymusowe lądowanie przebiegło według planu. Ra-cer rozorał twardy grunt i szorując podwoziem o ziemie, pokonał pareset metrów, po czym gwałtownie zatrzymał się, wbijając dziób w grunt. Setki osób zebranych przy pasie startowym rzuciły się sprawdzić, czy Hughes nie jest ranny. Z dala słychać było syrenę pędzącej karetki pogotowia. Kiedy przybyła na miejsce, Hughes spokojnie siedział już na wale śmigła i żuł gumę. Natychmiast wszczęto badania nad ukrytą wadą samolotu. Palmer i Odekirk rozebrali maszynę na najdrobniejsze części. Hughes dowiedział się ze zgrozą, że w czasie kontroli po udanym locie testowym któryś z mechaników dopuścił się sabotażu. Ktoś wepchnął kłębki waty stalowej do obu przewodów paliwowych. Wata mogła przypadkowo zatkać jeden, ale oba naraz? Kto za tym stał? Czy możliwe, że któryś z dyrektorów firmy - który w przypadku śmierci Hughesa odziedziczyłby miliony - przekupił jednego z mechaników? Nigdy nie odkryto prawdy. Zagadka do dziś pozostaje nierozszyfro-wana. ROZDZIAŁ 6 DOOKOŁA ŚWIATA Przyjaźń między Hughesem i Hepburn szybko przerodziła się w groteskowy romans. Stanowili swoje przeciwieństwo: ona była gadatliwa, pewna swoich racji (które bezustannie wykładała), apodyktyczna, bezczelna, dowcipna, urocza i zniewalająca. On był - jak zwykle - milkliwy i ponury. Głuchota odcinała go od świata i utrudniała kontakty towarzyskie. Ponadto cechował się okropnym, uczniackim poczuciem humoru. Mieli jednak również wiele cech wspólnych: upór, odwagę, przedsiębiorczość, apodyktyczność i miłość do samolotów, samochodów, gry w golfa i cieszenia się życiem. . • •,- Oboje byli kościstej budowy i lubili ubierać się w skórę. Wyglądali jak bracia. Trudno sobie wyobrazić, że mogli prowadzić pełen uniesień romans. Byli kumplami. Hughes zdecydowanie wolał babrać się w smarze i zaglądać pod maskę, niż zażywać rozkoszy alkowy, a i z nią było podobnie. Byli najbardziej pożądanymi osobami na świecie i bawiło ich, że są parą. Hepburn doskonale spędzała z Hughesem czas. Nauczył ją latać - pozwalał jej pilotować swój samolot, a nawet przelecieć pod mostem przy 59. Ulicy w Nowym Jorku, przyprawiając wszystkich o dreszcz przerażenia. Pewnego dnia wylądował na polu golfowym w Bel-Air Country Club w momencie, gdy ona zbliżała się do dziewiątego dołka. Pozostali gracze rozpierzchli się na widok lądującego samolotu. Nie był jednak głupi i nie grywał z nią w tenisa. Była najlepsza, a on dobrze o tym wiedział. Postanowił, że będzie miał także najlepszy na świecie samolot. Jego Racer nie mógł się mierzyć z nowym cudem techniki, Northrop Gammą słynnej kobiety-pilota Jacqueline Co-chran. Był to bardzo kontrowersyjny samolot, który dwa razy wybuchł w warsztacie podczas prac wykończeniowych. Zdeterminowana właścicielka bez przerwy go ulepszała i dopieszczała. Hughes postanowił zdobyć tę maszynę za wszelką cenę. Kiedy dowiedział się, że Cochran, zaręczona z multimilionerem Floydem Odlumem, bawi właśnie w Los Angeles, zadzwonił do niej o wpół do dwunastej w nocy. Nie mogła uwierzyć, że na linii jest sławny Howard Hughes we własnej osobie. Musiał długo ją przekonywać, że to nie żart jakiegoś dowcipnisia. Odmówiła sprzedaży Northropa. Zaproponował, że pokaże jej Racera. 66 DOOKOŁA ŚWIATA Była bardzo podniecona, ale rozczarowana, kiedy nie pozwolił jej na lot. Niemniej nie zmieniła zdania co do sprzedaży. Zdesperowany Hughes spytał, czy zgodziłaby się przynajmniej na wynajem. Zaproponował bajońską sumę 65 000 dolarów, czyli więcej, niż kosztowała budowa Gammy. Cochran ustąpiła. Później i tak udało mu się kupić jej samolot. Nabył również DC-1 od Douglas Aircraft. Northropa używał tylko do lotów ćwiczebnych, a DC-1 - do podróży. Po tygodniach prac nad Gammą w hangarze w Glendale był gotów pobić rekord szybkości lotu w poprzek kontynentu, między Los Angeles a Nowym Jorkiem. Ulepszył samolot, dodając mu silnik Wright G-Cyclone o mocy 925 koni mechanicznych, zaprojektowany pierwotnie na użytek wojska. Hepburn była zajęta na planie filmu Maria Stuart (Mary ofScotland), w którym grała Marię, królową Szkocji, dlatego też nie była obecna, kiedy 13 stycznia 1936 roku o godzinie 11:30 Hughes - odziany w letni garnitur i tenisówki - wskoczył do kabiny pilota. Mechanik rozkręcił śmigło i Hughes wystartował w stronę Santa Fe w Nowym Meksyku. Turbulencje po starcie były tak silne, że urwały antenę radiową, na resztę podróży uniemożliwiając łączność. Hughes leciał nad Sierra Nevada na wysokości 15 000 stóp, kiedy z powodu gwałtownej burzy musiał zejść na niższy pułap. Zdezorientowany przeleciał nad rzeką Kolorado na teren Arizony i w nadciągającym mroku cudem znalazł El Paso. Na północ od Wichi-ta w stanie Kansas znów natknął się na trudności. Samolot znalazł się w tak rozszalałej burzy, że Hughes prawie stracił przytomność, a igła kompasu się złamała. Kierując się gwiazdami, kontynuował lot z Indianapolis do Colum-bus w stanie Ohio, a stamtąd do Pittsburgha i wreszcie do Newark. Wylądował w lekkim deszczu wśród wiwatów publiczności o godzinie 00:42. - Nie widzę w tym nic niezwykłego - powiedział, uśmiechając się bez przekonania. Natomiast ucieszył się na wiadomość, że wyczynu dokonał w dziewięć godzin i dwadzieścia siedem minut, tym samym bijąc dotychczasowy rekord pułkownika Roscoe'a Turnera, wynoszący nieco ponad dziesięć godzin. Dwudziestego pierwszego kwietnia pobił kolejny rekord, przelatując Northropem z Miami do Nowego Jorku w cztery godziny i dwadzieścia jeden minut mimo gwałtownego wiatru bocznego. Jego radiostacja znów zawiodła i od Raleigh w Północnej Karolinie musiał kierować się naziemnymi punktami orientacyjnymi. Nad Coney Island gwałtownie zniżył lot i wylądował na Floyd Bennett Field. Wiadomość o jego osiągnięciach trafiła na czołówki gazet, w wyniku czego fani oblegali hotel Drakę, gdzie się zatrzymał. Tysiące innych zasypało go listami z wyrazami podziwu. Piętnastego maja 1936 roku przyjechał do Chicago. Ze spotkanym w barze North Beach człowiekiem założył się o 50 dolarów, że uda mu się przelecieć z Wietrznego Miasta do Los Angeles między lunchem a kolacją. Tamten nie zdawał sobie sprawy, że Hughes zawsze bardzo późno jadł wieczorny posiłek. Hughes chciał natychmiast wygrać zakład, ruszył więc w drogę bez odpowiednich map. Przeciwny wiatr o prędkości 72 kilometrów na godzinę zmusił go do lotu na wysokości 20 000 stóp. Leciał wzdłuż szlaku Great Circ-le Route do Kingman i prawie rozbił się o strome stoki górskie. O mały włos nie umarł, kiedy szybkościomierz zaczął wskazywać zero, zatkał się gumowy wąż od butli z tlenem i musiał oddychać rozrzedzonym powietrzem. Zaczął tracić przytomność. Krzyczał, żeby zmniejszyć ciśnienie w płucach. Następnie skrzydła pokryły się lodem. Przez pięć godzin leciał w ciągłym niebezpieczeństwie. Kolacja nigdy nie wydała mu się tak smaczna, jak tego wieczoru. Przygotowania do lotu dookoła świata przerwał w czerwcu poważny wypadek samochodowy. Hughes jechał Wilshire Boulevard ze wschodu na zachód i znalazł się za tramwajem. Zamiast zatrzymać się, zgodnie z przepisami, gwałtownie wyminął pojazd, potrącił i zabił wychodzącego z May Company sprzedawcę. Hughesowi towarzyszyła dziedziczka z Pasadeny, z którą najwyraźniej miał przelotny romans (mimo związku z Katharine Hep-burn). Dziedziczka zbiegła z miejsca wypadku. Hughesa zaaresztowano i oskarżono o zabójstwo, jednak mimo wielogodzinnych przesłuchań nie wyjawił tożsamości swej towarzyszki. Mimo że przechodnie w Los Angeles mieli absolutne pierwszeństwo, a Hughes złamał przepisy nieostrożną jazdą, uszło mu to na sucho. W tamtych czasach łatwo było przekupić prokuratora okręgowego. Jeśli człowiek miał wystarczająco dużo pieniędzy, stał praktycznie ponad prawem. Późnym latem Hughes znowu zawitał do hotelu Drakę, usłyszał bowiem, że do Nowego Jorku przybyła tańcząca gwiazda Ginger Rogers - silna, romantyczna kobieta, do której już wcześniej miał słabość. Zupełnie nie przeszkadzało mu, że była żoną aktora Lewa Ayresa, a on sam pozostawał w związku z Hepburn. Zresztą kiedy Kate doniesiono o tym w Los Angeles, a potem w jej rezydencji w Connecticut, nie kryła wściekłości. Hughes wiedział, że droga do serca Ginger prowadziła przez jej nietuzinkową matkę, Lelę. Oczarował Lelę swym chłopięcym urokiem, po czym zaprosił obie panie na rejs „Southern Cross" do posiadłości swego przyjaciela Shermana Fairchilda w Lloyd's Neck, nieopodal Huntington na Long Island. Grali w tenisa, odwiedzili fabrykę helikopterów Sikorsky i tańczyli w modnych klubach nocnych, szczególnie w St. Regis Roof. W drodze powrotnej do Los Angeles na pokładzie Racera zaproponował jej małżeństwo. Ginger była osobą bardzo niezależną, a nagła oferta niezwykle ją zaskoczyła. W gazetach pełno było zdjęć Hughesa z Hepburn, a ich nieliczne randki zawsze odbywały się w miejscach publicznych. Odmówiła. Hepburn jej nienawidziła. Kiedy zobaczyła Rogers stojącą w futrze z norek pod oknem jej loży w RKO Radio Pictures, wylała jej na głowę dzbanek wody. Rogers wysłała Hepburn w prezencie urodzinowym platynową zapinkę, ale ta natychmiast ją komuś oddała. W swoich wspomnieniach Ginger Rogers opisuje różne mściwe działania ze strony Katharine, ale nie tłumaczy ich źródła. Jesienią 1936 roku Hepburn na zaproszenie Theater Guild przyjęła rolę tytułową w teatralnej adaptacji Dziwnych losów Jane Eyre Charlotte Bronte. Przedstawienie sztuki Helen Jerome miało pojechać w krajowe tournee. Hughes popierał decyzję Hepburn, ale był to rażący błąd w obsadzie. Kate nie mogła grać myszowatej sierotki, która wstydzi się wyjawić swe uczucia dziedzicowi Edwardowi Rochesterowi. Była zbyt śmiała i na scenie nie udawało jej się ukryć prawdziwej natury. Premiera sztuki miała miejsce w New Haven 26 grudnia 1936 roku. Hughes w roli romantycznego kochanka podążał za nią samolotem. Zostawiał rubinowe czy diamentowe bransolety na toaletce w jej loży. Mimo jego wyskoków z Ginger Rogers i innymi kobietami Katharine nie umiała się oprzeć tym czułym gestom. Trzeciego marca 1937 roku podczas uroczystości w Białym Domu prezydent Roosevelt wręczył Hughesowi Międzynarodowy Puchar Harmon dla najlepszego lotnika roku. Hughes był dopiero trzecią osobą uhonorowaną tą prestiżową nagrodą, po Charlesie Lindberghu i Wileyu Poście. Niedługo później zorganizowano na jego cześć lunch w nowojorskim Advertising Club. Hughes opisał zafascynowanej publiczności trudności napotkane w czasie ostatniego lotu transkontynentalnego, kiedy to pobił własny rekord. W podsumowaniu powiedział: - Osiągnięcie jeszcze większej prędkości będzie wymagało ciężkiej walki z przyrodą. Podczas gdy Ginger Rogers pracowała w Hollywood nad Vivacious Lady, Hughes czynił przygotowania do lotu dookoła świata na pokładzie L-14 Lockheed. Burmistrz Nowego Jorku, La Guardia, poprosił go, by samolot nazwać The 1939 New York World's Fair*. "- Niestety, okazało się, że L-14 jest za mały, żeby pomieścić duże ilości paliwa. Dodatkowe zbiorniki mogłyby przeciążyć samolot. Rzeczywiście odmówiono mu certyfikatu sprawności, niezbędnego do lotu nad Wielką Brytanią. Hughes pojechał do Anglii i na próżno spierał się z brytyjskim rządem, że po zużyciu paliwa w locie nad Atlantykiem samolot będzie dużo lżejszy. Po długiej kłótni Departament Handlu zezwolił mu na przelot nad terytorium amerykańskim, ale tylko w drodze powrotnej. Musiał przesunąć lot o rok. Podczas pobytu w Londynie wdał się w przelotny romans z delikatną i niepewną siebie Barbarą Hutton, dziedziczką imperium Woolwortha, która później poślubiła Cary Granta. Zatrzymali się w hotelu Savoy. W pamiętniku Barbara Hutton opisywała Hughesa jako niecierpliwego kochanka, który nie umiał dać jej satysfakcji i koniec końców zaspokajał tylko własną rozkosz - co często wytykali mu również inni partnerzy i partnerki. Pierwszego czerwca 1937 roku, po zakończonym tournee Dziwnych losów Jane Eyre, Hepburn wróciła do Hollywood grać w filmie Stage Door. Na afiszach umieszczono ją pod Ginger Rogers, co niezwykle ją zdenerwowało, szczególnie że Hughes nadal romansował z obiema naraz. Urażona Kathari-ne pomiatała Rogers przez cały czas pracy nad filmem. Hepburn chciała umocnić swoją pozycję w życiu Hughesa i w sierpniu przeniosła się do jego domu przy 211, Muirfield Road. Następnie w grudniu sprowadziła własny personel wraz z pokojówką, Johanną Madsen. Zarówno Madsen, jak i kucharka, i szofer - Ranghild i Louis Preyssingowie - byli bystrymi, dyskretnymi, zaufanymi Skandynawami. Dobrze dogadali się z oddaną gosposią Hughesa, Beatrice Dowling, oraz majordomusem Richardem Dreherem. Z typowym dla siebie wścibstwem Hepburn zwiedziła cały dom, od strychu do piwnicy. Sypialnia Hughesa bardzo przypominała celę klasztorną. Stało tam pojedyncze metalowe łóżko, za krótkie dla niego - mierzył 192 centymetry - więc jego nogi wystawały za ramę. W piwnicy, dawniej służącej za magazyn filmów, znalazła ogromne ilości wina równe co najmniej zapasom piwnicy winnej hotelu Rice. Zobaczyła tam prawie nienaruszony skład 300 butelek wina, 100 butelek starego szampana, beczki piwa, skrzynki whisky i ginu: alkoholowa jaskinia godna Baśni z tysiąca i jednej nocy. Fascynował ją garaż, gdzie na klocach stały napędzane parą stanicy i dobie - zatrzymane na pamiątkę i nadal całkowicie sprawne - a także czterodrzwiowy buick sedan, wspaniały stary duesenberg i packard 120, który wyprowadziła, żeby zrobić miejsce dla własnego kabrioletu forda model A. Hepburn i Hughes wypracowali pewien standard trybu życia. Przez pierwsze sześć miesięcy - od 16 sierpnia do 10 stycznia 1938 roku - Hepburn jeździła na przedłużające się sesje zdjęciowe do komedii Drapieżne maleństwo (Bringing Up Baby), gdzie grała u boku Cary'ego Granta, innego kochanka Hughesa (wydaje się, że wszystkie gwiazdy RKO odegrały jakąś rolę w życiu Hughesa. W dodatku właścicielka wytwórni Jacąueline Cochran, żona Floyda Odluma, była jego bliską przyjaciółką i zagwarantowała mu nieograniczony wstęp do studia). Film reżyserował Howard Hawks, kolejne ogniwo łączące Hughesa z cudzołożnym światem Hollywood. Mimo napiętego harmonogramu na planie filmowym Hepburn wstawała o świcie i szła na długi spacer albo ćwiczyła uderzenia na polu golfowym na tyłach domu. Hughes nie znosił wstawać przed późnym popołudniem. Katharine pochłaniała olbrzymie śniadanie, złożone z cynaderek, jajecznicy na bekonie, kawy i mnóstwa grzanek. Kiedy wieczorem wracała do domu, on zasiadał do swego zwykłego posiłku wieczornego, czyli steku i grochu, albo wysmażonych kotletów jagnięcych, lodów i ciasteczek owsianych, 70 " Podczas kiedy jej serwowano porządny, sycący obiad. Mimo to nie przybierała na wadze (kucharka mówiła na nią "wydrążone nogi"), Któregoś dnia, podczas kiedy Hepburn była w wytwórni, a Hughes spał, dokonano włamania do ich domu. Złodziej wślizgnął się przez okno na par terze, stanął oko w oko z odkurzającym właśnie jadalnię Louisem Preyssingiem, minął go bez słowa i udał się prosto do sypialni Katharine (wiedział, który to pokój), tam zabrał rubinowe i diamentowe bransolety i futro z no rek - wszystko prezenty od Hughesa. W rezultacie Hughes zainstalował wy myślny system alarmowy własnego projektu, rodzaj urządzenia, które potem często było włączane przez ich trzy psy albo wałęsające się koty z sąsiedztwa. Jako że był głuchy, syrena wyła tak głośno, że czasami wywoływała rozespanych sąsiadów na dwór w środku nocy. W tym samym czasie Hughes zainstalował też system telefonów, których dzwonek natężeniem przypominał syrenę strażacką, To drażniło Hepburn. Nie znosiła telefonów, woląc wiktoriańską tradycję pisania listów. On za to miał aparaty telefoniczne w całym domu, a w łazience nawet dwa, z przyci skami zamiast ruchomej tarczy, co było wtedy nowinką techniczną. Nadal lu bił załatwiać większość spraw w łazience. Przyjęli na służbę nowe osoby: fryzjera na pół etatu, żeby przycinał im włosy, i praczkę, panią Foster, która zamiast zostawiać pranie do wyschnięcia w piwnicy - jak to się wtedy robiło - wieszała je na lince w ogrodzie. Zerkając przez płot, ciekawscy mogli zobaczyć suszące się kalesony Hughe sa, a obok nich koszulki i majtki Katharine. Hepburn denerwowała obsesja Hughesa na temat zarazków. Fobię tę odziedziczył po matce i babci Mimi. Kazał pani Preyssing podawać obiad na najtańszej porcelanie, nalewać wino do najgorszych kieliszków, a potem w jego obecności tłuc całą zastawę, pakować do worków i wyrzucać do śmieci. Odmawiał używania pasty do zębów, bo obawiał się chemikaliów w niej zawartych, w zamian za to bez przerwy używał płynu do płukania ust i żuł tajemnicze czarne nasionka, mające podobno działać na zatwardzenie i chro nić przed robactwem. Kiedy pokojówka Johanna Madsen znalazła nasionka na szczoteczce do zębów, kazał całość natychmiast wyrzucić. Jeżeli do domu wdarła się mucha, ćma albo chrząszcz, służba miała owa da natychmiast złapać i rozgnieść. Nie wolno było używać ani sprayu na insekty, ani lepu na muchy, gdyż zatrułyby powietrze. W tym okresie od wczesnych godzin rannych Hughes pracował często nad L-14 w hangarze Union Air Terminal w Burbank, przygotowując się do lotu dookoła świata. Wspólnie z Cilennem Odekirkiem i )ego ekipą całkowi cie przeprojektowali samolot. Od samego początku było jasne, że l.-l 4 jest po prostu za mały, ale Hughes uparcie nie chciał przyjąć tego faktu do wiadomości. Jeśli miał mieć dość paliwa na długi pierwszy etap nad Atlantykiem, musiał wpasować do kabiny duże pionowe zbiorniki, tym samym pozostawiając załodze bardzo mało miejsca. Bezpieczeństwo załogi wymagało, by wyposażyć samolot w pięć spadochronów z zapasem wody i jedzenia. Ponieważ w przypadku katastrofy samolot powinien utrzymać się na wodzie, Hughes musiał znaleźć też miejsce na nadmuchiwany ponton i w każdy wolny centymetr stelażu wcisnąć piłeczki pingpongowe. Kazał nawet przetrzeć bły szczący lakier papierem ściernym, żeby odblask nie bił po oczach. Wbudował również toaletę z pompą ssącą. W lutym Hepburn grała znów z Carym Grantem w filmie Holiday dla wytwórni RKO. Hughes nierozważnie zaczął spotykać się z Bette Davis. Mie szkał z Hepburn i nadal romansował z Ginger Rogers i Cirantem. Davis była wyniosłą neurotyczką o niepohamowanym pociągu do mężczyzn (nawet je śli zgrywała wymagającą). Hughes oczarował ją. Dla niego było to po prostu kolejne sławne nazwisko na ekskluzywnej liście zakupów seksualnych. Hughes jednocześnie romansował z trzema innymi osobami, całe noce spędzał w Burbank i doprawdy trudno sobie wyobrazić, gdzie znalazł czas na tę nową miłostkę. Jakoś mu się jednak udało i - jeśli wierzyć Bertę Davis - prowadził z nią bardzo aktywny seksualnie związek. Całymi latami Hughes był niecierpliwym i nieporadnym kochankiem, źle rozeznanym we własnym, zmiennym popędzie. Uprawiał seks wedle zachcianek, nie wedle rzeczywiste go pożądania. Miał dopiero trzydzieści dwa lata, ale nigdy nie był bardzo zmysłowym mężczyzną, więc z trudem przychodziło mu zaspokoić nienasyconą, ognistą i wyuzdaną Davis. Próby dojścia do orgazmu drogą penetracji okazały się dla niego serią żenujących niepowodzeń. Bertę zastosowała różne techniki pieszczot, aż udało jej się doprowadzić do pełnego, satysfakcjonującego stosunku. Latami przechwalała się tym później przed przyjaciółkami, twierdząc, że osiągnęła to, co poprzednio nie udało się żadnej kobiecie. Było to prawdopodobnie kłamstwo i bardzo poni żający przytyk do głównej rywalki, Katharine Hepburn. Kiedy mąż Davis, Ham Nelson, dowiedział się o jej romansie, wyprowadził się z domu, po czym wynajął furgonetkę z systemem podsłuchowym i operatora. Zainstalo wał pluskwy w sypialni Bette i zaparkował furgonetkę w Coldwater (,'anyon, mając nadzieję, ze przyłapie żonę in flagranti. Tej nocy Bette postanowiła zrealizować jedną ze swych fantazji seksual nych. Pokryła łóżko płatkami gardenii. Hughes w nią wszedł i szybko osią gnął orgazm. Ham przysłuchiwał się jękom i krzykom szczęśliwych kochan ków, a później ich sennej rozmowie. Wbiegł do domu i wpadł jak burza do sypialni. Hughes zasłonił genitalia jednym z dużych, futrzanych pantofli domo wych Bette. Stał pośrodku pokoju jak przerośnięty, chudy uczniak, złapany z ręką w słoju na ciasteczka. Rozwścieczona, oburzona Bette wrzeszczała na męża. Ham zerkną) na nagiego, przestraszonego cudzołóżcę i chłodno rzucił, że jego milczenie kosztować będzie 70 000 dolarów. W tamtych purytańskich czasach wystarczyłoby szepnąć tylko słówko rozmaitym klubom kobiecym, żeby filmy Davis natychmiast zdjęto z afisza. Hughes wyjął książeczkę czekową i wypisał czek na żądaną sumę. Bette Davis uparła się jednak, że sama spłaci te pieniądze przy pomocy agentów, Vernona i Carlyn Wood. Wydała na to prawie całe życiowe oszczędności. Opowiadała później, że Hughes przysyłał jej różę (inni mówią gardenię) w każdą rocznicę transakcji. Czy Hepburn wiedziała o tym zajściu? Prawdopodobnie doszły ją jakieś słuchy, bo wykupiła swój kontrakt od R.KO i bez uprzedzenia wyjechała do Nowego Jorku, a stamtąd do Connecticut, gdzie u ujścia rzeki Connecticut dokładniej w miejscowości Fenwick, nieopodal Old Saybrook - stał jej ro dzinny dom. Hughes najwyraźniej darzył Hepburn uczuciem, bo mimo postępu prac nad L-14 - który w lipcu miał być gotów do podróży dookoła świata - zna lazł czas, żeby polecieć do Connecticut z wizytą do niej i jej pełnej wigoru ro dziny. Brat Katharine, Richard, był nieudanym dramaturgiem i rodzinną czarną owcą. Napisał mało inteligentną sztukę o romansie l lughesa i Katha rine, po czym uparł się, żeby odczytać ją zebranym. Rodzina była wściekła. Pod koniec czerwca Hughes pozwolił Hephurn przelecieć amfibią S-43 Sikorsky pod mostem przy 59 Ulicy, co sprawiło jej nieopisaną frajdę. Na stępnie wrócił do Los Angeles, by na pokładzie l,-14 znów polecieć do No wego Jorku. Kiedy lądował wśród wiwatów tłumu, na płycie lotniska Grand Central czekał na niego zastępca burmistrza drover Whalen z delegacją i głośna orkie stra dęta. Następne parę dni spędził na Manhattanie. Kafharine Hepburn (która zdążyła mu już wybaczyć skoki w bok) pomogła kupić pistolety, wędkę, nóż myśliwski, lekarstwa na ukąszenia węży, wodę i trzydzieści dziennych racji jedzenia, w razie gdyby samolot rozbił się w niebezpiecznej okolicy. Zajęła się doborem kanapek, sprawdzając wartości odżywcze piętnastu gatunków pieczywa, szynki, indyka na zimno, sera i mrożonego mleka. Współczuła, kiedy martwił się ciężarem załadunku wobec niezwykle lekkiej struktury samolotu. Po trzech dniach przygotowań w mieszkaniu jej przyjaciółki l.any Harding przy Wschodniej 52 Ulicy Hepburn zabrała Hugliesa do Old Saybrook. Podróż w obie strony odbyli lincolnem z szoferem. Kiedy wracali dwa dni później, unikający rozgłosu Hughes skulił się na tylnym siedzeniu, podczas gdy Katharine siedziała koło kierowcy. Szofer chciał jak najszybciej dojechać na Floyd Bennett Field, gdzie wyczerpany lenn Odekirk z sześcioosobową ekipą od siedemdziesięciu dwóch godzin bez chwili spoczynku pracował nad L-14. Przekroczył więc dozwoloną prędkość. Kiedy zatrzymał ich policjant na motocyklu, Hepburn rzuciła szoferowi: - Weź mandat bez gadania. Hughes dotarł na miejsce niezauważony. Ekscentryczna para powinna była jednak przyjąć od Grovera Whalena ofertę eskorty policyjnej z Connecticut do Floyd Bennett, na lotnisku czekał bowiem na nich tłum ciekawskich. Kilku fanów starało się zerwać z głowy Hughesa brązowy filcowy kapelusz, noszony na szczęście. Kiedy zaczęli obłapiać Hepburn, kazała szoferowi zawrócić. Hughes zaniepokoił się, widząc Odekirka wychudzonego, nieogolonego i roztrzęsionego. To głównie on był autorem nowej wersji L-14, a teraz ze łzami w oczach wyznawał, że nie czuje się na siłach, by lecieć. Hughes przyjął to do wiadomości, objął Odekirka ramieniem i kazał mu zabrać żonę na wakacje, obiecując pokryć koszty. Na szczęście pozostali członkowie załogi byli gotowi do podróży. Hughes zaniepokoił się jeszcze bardziej, widząc poważne problemy z rozpórkami i elementami kadłuba. Naprawy zajęły mu całą noc i większość następnego dnia. Wielu widzów nie chciało odejść. W upale czekali więc -wraz z reporterami i fotografami - przez siedemnaście godzin. Hughesa mniej męczyła mozolna reperacja samolotu niż myśl o mowie pożegnalnej. Kiedy o siódmej wieczorem podszedł do mikrofonu, miał zapadnięte z wyczerpania policzki, był nieogolony, a oczy same mu się zamykały. Zsunął przynoszący szczęście brązowy filcowy kapelusz na tył głowy i szeroko rozstawił smukłe stopy. Ze zdenerwowania przestępował z nogi na nogę. Wyrzucił z siebie parę urwanych zdań, przeprosił za zwodzenie reporterów i powiedział, że swoim wyczynem chce dokonać ważnej misji zjednoczenia niespokojnego świata. Wyglądał jak chłop, który zaraz wsiądzie na kombajn, a nie jak najsławniejszy lotnik po Charlesie Lindberghu, który zaraz ruszy na wielką przygodę. Niezwykła podróż zaczęła się 10 lipca 1938 roku o godzinie 19:19. Zmęczony Hughes zasiadł za sterami wśród braw i wiwatów tłumu. Tylko on i załoga wiedzieli, że ryzykują życiem. W ostatniej chwili Hughes odkrył szokujący fakt: pas startowy Floyd Bennett Field był za krótki. Dla L-14, przeciążonego paliwem i sprzętem, start w ogóle był ryzykowny. Zamiast gładko mknąć, samolot ciężko się zataczał. Nawet na końcowych metrach asfaltu nie udało się go poderwać do lotu. Czy Hughes zginie w wypadku na oczach trzytysięcznej widowni i reporterów z kamerami telewizyjnymi? Musiał dokonać czegoś niemożliwego: kiedy spod kół umknął pas startowy, Hughes kontynuował jazdę po spalonym słońcem błocie i gęstej letniej trawie. Samolot wjechał na kamień i gwałtownie podskoczył, a w tyle coś trzasnęło. Przygłuchy Howard oczywiście nic nie usłyszał, a reszta załogi, nie chcąc go denerwować, siedziała cicho. Wreszcie udało mu się poderwać L-14 do lotu. Nie zauważył, że wyłamał się ważny metalowy zastrzał, łączący lewe tylne koło z tylną wzmocnioną przegrodą. Hughes stracił następną godzinę na spełnienie romantycznego przyrzeczenia: przeleciał samolotem nad domem Hepburn i zamachał skrzydłami, kiedy podniecona wybiegła z rodziną na ganek. Następnie włączył automatycznego pilota. L-14 zostawił za sobą ostatnie migoczące światła nabrzeża i zanurzył się w aksamitną czerń spowijającą Atlantyk. Hughes na falach krótkich bezustannie nadawał komunikaty do specjalnej radiostacji zainstalowanej na dachu budynku nowojorskiej "Wystawy Światowej. Miał wysoki (typowy dla głuchych) głos, teksański akcent i wyrzucał z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego. Jednak nawet jeśli przez następne godziny świat słyszał zadziorne, zadufane zdania, to w głębi ducha Hughes był niespokojny. Martwił się, czy wystarczy paliwa do Paryża, bo przeciwne wiatry bardzo go spowalniały. Obciążenie wynosiło dwieście piętnaście kilogramów na każdy metr kwadratowy skrzydła, co było w tamtych czasach rekordem, więc obawiał się, że w każdej chwili mogą spaść do oceanu. Leciał z szybkością 282 kilometrów na godzinę, spalając 170 litrów paliwa na godzinę na każdy silnik. Musiał ograniczyć zużycie do 121 litrów i zmniejszyć moc silników do 375 koni mechanicznych. Jego obawy były nieuzasadnione. Dotarł do Paryża w rekordowym tempie szesnastu godzin i trzydziestu pięciu minut, czyli ponad dwa razy szybciej niż Charles Lindbergh. O godzinie 9:55 rano samolot pięknie wylądował. Wymęczony kapitan i załoga gramolili się z siedzeń, siląc się na uśmiech, kiedy amerykański ambasador William Bullitt wsadził głowę w otwarte drzwi. - Czy mieli panowie udany lot? - zagaił, zupełnie jakby wracali po prostu z wycieczki na ryby. Nie mieli nawet siły odpowiedzieć. Pozostali mężczyźni w strugach deszczu ruszyli do budynku lotniska, żeby podratować się stekiem i kawą, ale Hughes nie miał czasu do stracenia. Jak tylko francuscy mechanicy poinformowali go o złamanym zastrzale, wczołgał się w błocie pod samolot, sprawdził koło, zauważył, że statecznik jest odkształcony i wynurzył się, żądając dodatkowego, amerykańskiego mechanika. Jakimś cudem udało się kogoś znaleźć w niecałą godzinę. : Hughes i pomocnik pracowali bez wytchnienia przez następne parę godzin. Wreszcie udało się naprawić i zespawać zastrzał. Przed uzupełnieniem 2782 litrów paliwa Hughes upewnił się jeszcze, że przywieziono amerykańską etylinę, a nie francuską benzynę. Osobiście nadzorował uzupełnienie zapasów - w tym żywnościowych - na następny etap podróży: dla niego mrożonych kotletów jagnięcych, dla reszty - pieczonych kurczaków. Dopiero wtedy w strugach deszczu z radością pobiegł wysłać telegram do Katharine w Fenwick, że doleciał cały i zdrowy. Z uwagi na silny wiatr boczny odlot z Paryża był utrudniony. Nadal przeciążony samolot zaczął spadać na pas startowy, ale w ostatniej chwili Hughes go poderwał i L-14 niepewnie wzniósł się w powietrze. Przez następnych dwanaście godzin musiał zmagać się z gwałtownymi burzami nad Niemcami. Hitler przygotowywał się do wojny i bał się szpiegów i fotografii lotniczych, więc feldmarszałek Gering kazał Hughesowi lecieć na bardzo wysokim pułapie. To oznaczało, że nie bardzo mógł uniknąć turbulencji, wystawiając tym samym samolot na ciężką próbę. i Mimo to osiągnął znakomity czas. Następnego dnia o godzinie 11:10 rano wylądował bez problemów na lotnisku cywilnym w Moskwie. Rosyjski ambasador w Stanach Zjednoczonych przebywał właśnie w domu na urlopie. Powitał ich na lotnisku w towarzystwie bohaterów niedawnego lotu transpo-larnego i wręczył produkt kapitalizmu: pudełko płatków kukurydzianych Kellogg's. Hughes odłożył na bok swoją awersję do komunizmu i wystąpił w radiu, chwaląc architektów, którzy zbudowali tak wygodne lotnisko niedaleko centrum miasta. Następnie udał się z załogą do jadalni na lunch wydany na jego cześć. W połowie posiłku wszedł posłaniec z telegramem od komika Bustera Keatona: NIE ZAPOMNIJ PRZYWIEŹĆ SŁOIKA KAWIORU. Hughes wybuchnął śmiechem. Czekając na uzupełnienie paliwa, studiował zabrane z Nowego Jorku mapy i radiowe prognozy pogody na Syberię. Przewidywania nie były zachęcające. Wyruszył w dalszą drogę o godzinie 13:31. Leciał teraz nad bezkresnymi, mroźnymi równinami syberyjskimi, nie dysponując szczegółowymi mapami. Musiał na ślepo przedrzeć się przez olbrzymie chmury deszczowe, zanim niepewnie przystąpił do lądowania w Omsku. Zacinający deszcz i wiatr zmieniły pas startowy w morze błota. L-14 zatrzymał się w ostatnim momencie - jeszcze metr i ugrzęzłby na dobre. Hughes wyskoczył z kabiny pilota i zaczął wydawać instrukcje ekipie naziemnej. Nagle odkrył, że nikt nie mówi po angielsku. Za każdym razem, kiedy tłumaczył, że potrzeba mu paliwa albo pomocy mechaników, mężczyźni tylko potakiwali, trzymali się za brzuchy i pokazywali na budynek, dając do zrozumienia, że podano obiad. Zdesperowany Hughes narysował w końcu plan samolotu i zbiorników. Kiedy dowieziono paliwo, z rozpaczą zrozumiał, że nie dostarczono etyliny i będzie musiał lecieć na niskooktanowej benzynie. Było to poważne utrudnienie. Nad Syberią Hughes musiał poradzić sobie z kolejnym problemem. Leciał właśnie przez gęste, ciemne, groźne chmury, kiedy zauważył prosto przed sobą olbrzymi szczyt skalny. Ostro poderwał samolot o 1000 metrów i ledwie uniknął zderzenia z górą. Kiedy po zmaganiach z prądami wstępującymi wylądował wreszcie w Jakucku, sprawdził mapy. Z niezadowoleniem skonstatował, że pasmo górskie, które według mapy powinno wznosić się na tysiąc metrów, w praktyce osiągało trzy tysiące metrów. Przez następne półtora tysiąca kilometrów skrzydła samolotu pokrywał lód. Cały lot do cieśniny Beringa był niezwykle trudny. Jednak solidny, nieuszkodzony samolot spisał się znakomicie i o godzinie 14:17 wylądował w Fairbanks na Alasce. Podekscytowany tłum z hot dogami przedarł się przez kordon policji. Na lotnisku czekała z gorącymi życzeniami wdowa po ostatnim wielkim lotniku, Wileyu Poście. Obejrzała ogon, na którym przed odlotem z Floyd Bennett Field przykleiła - na szczęście - gumę do żucia. Guma nadal tam była. W Fairbanks Hughes pozbył się wszystkich rzeczy, które były już zbędne, a obciążały samolot: pontonu, zapasów jedzenia, śpiworów i części bagażu osobistego. Wyrzucił piłeczki pingpongowe na płytę lotniska, a tłum rzucił się je zbierać. Większość złapały dzieci. Następnie przy wtórze oklasków Hughes podjął podróż. Zatoczył pętlę nad Floyd Bennett Field o godzinie 14:35 następnego dnia. Urzędnicy odnotowali czas: Hughes okrążył kulę ziemską - przemierzając 23 682 kilometry - w rekordowym tempie trzech dni, dziewiętnastu godzin i ośmiu minut. Hughes z góry rzucił okiem na tysiące wiwatujących widzów i po raz pierwszy puściły mu nerwy. Z rozmysłem, jeśli nie złośliwością, wylądował na niewłaściwym pasie. Próba uniknięcia tłumnego powitania spełzła na niczym. W gruncie rzeczy utrudniła nawet dwudziestce policjantów na motocyklach - przysłanych przez Grovera Whalena - utworzenie ochronnego kordonu wokół lotników. Niezręcznie wygrzebali się z kabiny, mrugając w ostrym świetle dnia, chwilowo oszołomieni przez bijące od asfaltu fale gorącego powietrza. Hughes nadal nosił brązowy filcowy kapelusz. Do pozostałych członków załogi podbiegły żony. Narzeczona mechanika Eda Lunda zemdlała z emocji. Krzyk trzytysięcznego tłumu był ogłuszający. Hughes stanął na uboczu, nie czując się najlepiej. Na powitanie nie przybył nikt z jego rodziny ani przyjaciół. Uświadamiało mu to boleśnie, jak bardzo odsunął się od innych. Nawet Katharine Hepburn nie stawiła się na lotnisku: czekała na niego w domu w Turtle Bay. Zezując ze zmęczenia, Hughes rzucił do radiowego mikrofonu: - Lot był cudowny, a to jest najlepsza załoga na świecie. Mogę tylko powiedzieć, że ten tłum przeraża mnie bardziej niż cokolwiek w ciągu ostatnich trzech dni! - Rozprostowując kończyny, dodał: - Cieszę się, że już po wszystkim. Mam zamiar w tym tygodniu wyspać się porządnie, wziąć kąpiel, najeść się, ogolić i dać wymasować. Grover Whalen zabrał Hughesa do swojego domu w Washington Mews, zbudowanego z dwóch odnowionych stajni. Samochód stanął przed wejściem. - Przypuszczam, że przede wszystkim marzy pan o gorącej kąpieli - powiedział Whalen. Hughes westchnął potakująco. Kąpiel postawiła go na nogi, ale nie miał czystej koszuli. Whalen zaproponował mu jedną ze swoich, ale nawet po praniu w gorącej wodzie nadal były zbyt duże, więc wysłał filipińskiego służącego, by kupił jakąś w Wanamaker's. Whalen i burmistrz La Guardia zorganizowali późnym popołudniem konferencję prasową, Hughes jednak się nie pojawił. Wymknął się furtką na tyłach domu, złapał taksówkę i uciekł do domu Katharine Hepburn w Tur-tle Bay. La Guardia był wściekły i w przemówieniu do prasy wypluł z siebie całą litanię wyzwisk pod adresem bohatera Ameryki. Hughes wrócił późną nocą, budząc wszystkich domowników. Nie wybaczono mu. Następnego dnia czekała go największa męczarnia: uliczny pochód z konfetti i serpentynami. Whalen podwiózł go na Battery, skąd miała ruszyć parada. Było prawie południe. W niewyobrażalnym upale prawie wszyscy nowojorczycy, od dzieci do starców, zgromadzili się wzdłuż trasy przejazdu, tłocząc się na chodnikach i w oknach budynków. Wielu starało się przebić przez kordon policyjny, stworzony przez jedną trzecią wszystkich sił porządkowych Manhattanu. Hughes siedział na oparciu tylnego siedzenia samochodu. Nadal miał na sobie brązowy filcowy kapelusz, białą koszulę i obszerne spodnie. Co dla niego niezwykłe - uśmiechał się i machał. Ludzie zwieszali się z okien, rzucając nie tylko serpentyny i taśmy do dalekopisu, ale nawet książki telefoniczne, ważące co najmniej po kilogramie. Jedna z nich o mało co go nie trafiła. W całym mieście rozległy się syreny, a klaksony tworzyły nieopisaną kakofonię. Kolumna samochodów powoli zbliżyła się do ratusza, gdzie czekał burmistrz La Guardia, prezydujący oficjalnemu koktajlowi. Hughes z trudem sklecił przed szanownym gremium parę zdań o zjednoczeniu świata. Pochód kontynuował wzdłuż Broadwayu, gdzie tłum zupełnie oszalał. Z dnia na dzień Hughes stał się idolem Ameryki. Wszystkich uwiodła jego uroda, młodość, postawna sylwetka, bezpretensjonalny sposób ubierania się i chłopięcy uśmiech. Stał się symbolem amerykańskiej odwagi i przedsiębiorczości w epoce Wielkiego Kryzysu. Fakt, że był jednym z najbogatszych młodych ludzi na świecie, dodatkowo przyczynił się do narodzin legendy. Pochód się skończył, a zlany potem Hughes wskoczył pod prysznic w hotelu Drakę. Uparł się, że pojedzie do domu Katharine Hepburn, ale tym razem tłum zatrzymał taksówkę. Nikt nie słyszał, jak żądał, by go przepuścić. Ludzie byli zbyt podnieceni, żeby zwracać uwagę na jego słowa. Tłum przerzedził się dopiero we wczesnych godzinach rannych. Hughes i Hepburn mogli nareszcie dostać się do jej domu, gdzie czekał już szofer mający ich zawieźć do Fenwick. Tam z radością powitała go rodzina Kate. Wykręcił się od czterech lunchów i obiadów wydanych na jego cześć. Nie stawił się nawet na weekendowe przyjęcie zorganizowane przez Sherma-na Fairchilda w Lloyd's Neck. Jednak 17 czerwca przybył na lunch na cześć załogi, zorganizowany przez multimilionera F. Trubee Davisona w jego posiadłości w Locust Yalley. Stamtąd pojechał do letniej rezydencji Grovera Whalena w North Hills na obiad dla siedemdziesięciu pięciu osób. Następnego dnia zjadł lunch w Terrace Club na Flushing Meadows, podziwiając pierwsze zabudowania planowanej Wystawy Światowej. Obiecał Hepburn, że zbliżający się weekend spędzi z nią w Fenwick, ale nie dbając o jej uczucia, złamał przyrzeczenie i przez następne trzy dni przebywał w towarzystwie zamożnego i wpływowego Jocka Whitneysa. Wśród gości znajdowała się również spokojna i powściągliwa ciemnowłosa Fay Wray, aktorka filmowa i teatralna, której głównym tytułem do sławy była scena, w której King Kong ściska ją w dłoni. Obecnie była w trakcie tour-nee teatralnego. Fay Wray poślubiła byłego mentora, przyjaciela i powinowatego Hughesa, Johna Monka Saundersa, którego pierwszą żoną była Avis, córka Ruper-ta Hughesa. To pozwoliło zagaić rozmowę. Poza tym oboje nie lubili konwersacji towarzyskich i z radością wymknęli się porozmawiać na patio. Czuli do siebie wzajemny pociąg. Hughes nie powiedział Fay Wray 0 swoim związku z Hepburn, co z jednej strony doskonale ilustruje jego chłód wobec Katharine - która była w nim bardzo zakochana - a z drugiej świadczy, że miał nadzieję rozbudzić w pannie Wray uczucia. Ona z kolei była tak pochłonięta własną karierą, że zdawała się nic nie wiedzieć o romansie Hughesa. Co się zaś tyczy jej męża, jego pijaństwo zniszczyło ich związek i najwyraźniej nie miała skrupułów, żeby przyjmować awanse Hughesa. Tej nocy po przyjęciu położyła się spać w staroświeckim łożu z baldachimem w sypialni dla gości. W głębi pokoju otwarły się drzwi i stanął w nich Hughes. Zaprosiła go do środka. Zaczęli widywać się regularnie. Hepburn na pewno zraniły plotki przenikające do rubryk towarzyskich. Dwudziestego ósmego lipca dziennikarze wyśledzili, że Hughes przypłynął motorówką do Stamford w stanie Connec-ticut i udał się na dworzec. Z pociągu wysiadła Fay Wray. Pocałowali się. Jeden z reporterów napisał, że spodziewał się pocałunku z Hepburn. Dziennikarz International News Service zaczepił parę na molo, kiedy motorówką mieli się udać do rezydencji Fairchildów. - Czy ten pocałunek coś znaczy? - zapytał. - Czy zaręczyła się pani z panem Hughesem? - Ach, czy ten pan to pan Hughes? - odparła żartobliwie, wsiadając do łodzi. Hughes chciał uniknąć podobnych zajść, więc co noc odwoził Fay Wray do hotelu Pierre w Nowym Jorku. Przychodził na jej wszystkie przedstawienia. Uwodził ją w tym czasie powieściopisarz Sinclair Lewis; Hughes zakazał jej się z nim spotykać. Czasami udawał się z nią na romantyczne wycieczki samolotowe. Amfibią zabierał ją z nabrzeża East River przy 34 Ulicy i lecieli odwiedzić różnych znajomych nad Long Island Sound. Znieważał swe poprzednie kochanki obojętnością: spał przecież z.Bette Davis na łożu obsypanym gardeniami, a teraz dał Fay kosz stu kwiatów tego samego gatunku. Powtórzył epizod z Hepburn, przelatując z Wray pod mostem przy 59 Ulicy. Doniesienia prasowe wstrząsnęły Johnem Monkiem Saundersem. Hepburn z czasem nauczyła się zachowywać zimną krew, ale Saunders zaczął jeszcze częściej sięgać po kieliszek. W końcu powiesił się w swoim domku w Miami. Hughes pojechał do Houston, gdzie wygłosił kolejne przemówienia, pokazał się na balach i zaszczycił kolejne pochody. Znudził się Fay Wray i rzucił ją z typową dla siebie bezwzględnością. Po powrocie do Hollywood odnowił romans z długo zaniedbywaną Ginger Rogers. Jednocześnie postanowił uwieść młodziutką i śliczną Olivię de Havilland. Dowiedział się, że de Havilland gra w Wings of the Navy, zadzwonił więc do Paula Mantza, znajomego z czasów Aniołów piekieł, żeby ich sobie przedstawił. Okazało się, że na wzór milionów amerykańskich dziewcząt Olivia była już zakochana w wielkim lotniku i bohaterze narodowym. Zrobiłaby wszystko, by go poznać. Zdjęcia do filmu miały się ku końcowi, kiedy Mantz przedstawił jej Hughesa. Od tej pory Hughes zaczął ją często zabierać na przejażdżki samolotem - tak często, że dziennikarka Louella Parsons ogłosiła ich zaręczyny. Był to poważny szok dla Ginger Rogers. Hughes udał się na Key West. Miał pracować z Howardem Hawksem nad scenariuszem Mieć i nie mieć (To Have and Have Not), adaptacją dzieła Ernesta Hemingwaya. Obracał się w znanej grupie playboyów, prostytutek obu płci, gangsterów i szpiegów. Co niedziela przypływał z wyspy statkiem pełnym szemranych typów i z portu dzwonił do Olivii do Hollywood. Ledwie mogła zrozumieć co mówi, bo piskliwy głos głuchego trzeszczał na linii. Kiedy poskarżyła się, że ją zaniedbuje, zaczął jej co tydzień wysyłać trzynaście orchidei. Trzynastka była jego szczęśliwą liczbą, ale Olivia była przesądna i niechętnie przyjęła prezent. Potem zaproponował, że wezmą ślub... kiedy skończy pięćdziesiąt lat. Powiedział, że jako nastolatek zaplanował swe życie w czterech aktach. W pierwszym miał latać, w drugim - budować samoloty, w trzecim planować przyszłość lotnictwa, a w czwartym - ożenić się i przejść na emeryturę. Miała więc czekać siedemnaście lat. Nie chciała. Kiedy Hughes wrócił do Hollywood, zaprosił ją do siebie i powiedział, że naprawdę nie może wziąć z nią ślubu przed pięćdziesiątką. - Nie wyjdę za ciebie za mąż! Nigdy, przenigdy! - wykrzyknęła. We wrześniu 1938 roku nad Connecticut przetoczył się huragan. Hughes jednak ani tam nie poleciał, ani nie wysłał pomocy bezradnej rodzinie Hepburn. Wichura prawie całkowicie zniszczyła Fenwick. Hepburn pisze we wspomnieniach, że wtedy właśnie zrozumiała, iż go już nie kocha. Z właściwą sobie dyskrecją nie wspomina o prawdziwych przyczynach. Pozostali jednak przyjaciółmi. Kiedy chciała grać w ekranizacji sztuki Philipa Bar-ry'ego Filadelfijska opowieść (The Philadelphia Story), Hughes częściowo sfinansował film i kupił dla niej prawa do scenariusza. Po powrocie do Hollywood Hughes kontynuował romans z Olivią de Havilland bez oglądania się na Ginger Rogers. Niewinna młoda dziewczyna miała już okazję oprzeć się drapieżnemu Errolowi Flynnowi, ale trudno jej było pozostać obojętną na chłopięcą, wstydliwą, uroczą powierzchowność Hughesa. Bez przerwy opowiadał jej o swej podróży dookoła świata: o niebezpiecznym starcie na Floyd Bennett Field, o cudem unikniętej katastrofie na Syberii i o oblodzonych skrzydłach. Była oczarowana. Hughes był w prawdziwym życiu tym, kogo Errol Flynn udawał na ekranie. Hughes nadal spotykał się z Olivią, kiedy poznał jej inteligentniejszą siostrę, Joan Fontaine. De Havilland wydała popołudniowe przyjęcie, na którym pojawiła się Joan. Olivia była wściekła, bo uważała, że Joan chce jej odbić Hughesa. W jakiś czas później Olivia powiedziała Joan, że w klubie nocnym Trocadero urządzono przyjęcie na jej cześć i że ma przyjść sama. Joan sądziła, że to Olivia albo Brian Aherne - jej narzeczony - przygotowali niespodziankę. Pojawiła się więc w eleganckiej sukni wieczorowej i zaskoczona odkryła, że gospodarzem jest Hughes. Zaprosił ją do tańca. Powiedział, że nie powinna brać ślubu z Aher-ne'em, ale z nim. Dopiero co oświadczył się Olivii, ponadto czekał na odpowiedź Ginger Rogers. - Zakochałem się w pani na przyjęciu u Olivii - powiedział. Odmówiła. Dał jej numer swojego telefonu na Muirfield Road. Spotkała się z nim w restauracji Don the Beachcomber. Powtórzył oświadczyny. Wróciła do domu i o wszystkim opowiedziała Olivii. Wściekła de Havilland natychmiast zerwała romans z Hughesem. Dziewiętnastego sierpnia 1939 roku Joan wyszła za Aherne'a. ROZDZIAŁ 7 LATA WOJENNE Majątek Hughesa wyceniano teraz na sześćdziesiąt milionów dolarów. Jednak po locie dookoła świata Hughes zaczął się niepokoić: Hughes Tool Com-pany pod autorytarnymi rządami Noaha Dietricha i członków dyrekcji nadal znakomicie prosperowała, jednak Hughes Aircraft pozostawała daleko w tyle za innymi firmami lotniczymi, takimi jak Lockheed i Douglas. Zaniedbał zarządzanie firmą, a i Dietrich niespecjalnie się nią interesował. Lotnictwo wojskowe nie chciało z nim współpracować. Nawet jeśli cieszył się opinią bohatera narodowego, dowództwo wiedziało, że w rzeczywistości jest kiepskim biznesmenem i rozrzutnym playboyem. Poza tym jego samoloty - w tym nowy model H-1 - nie nadawały się do celów wojskowych. Mimo to ciągle wysyłał plany i specyfikacje modeli, w zupełności ignorując wymagania stawiane przez Waszyngton i bazę wojskową Wright Field w Ohio. Pogorszył jeszcze sytuację, oskarżając władzę o podsycanie kampanii przeciwko niemu, i zaczął rozpowiadać, że facetów na wysokich stołkach można kupić pieniędzmi i kobietami. Jeśli nie mógł produkować samolotów dla wojska, to dlaczego nie wykorzystać sławy i pieniędzy na eksploatację pasażerskich linii lotniczych? Pod koniec 1938 roku Hughes zaczął się interesować TWA. Z przyjemnością przeleciał się samolotami DC-1 i DC-2, należącymi do tej firmy. Popularny prezes TWA, Jack Frye - śmiałek, który zbił fortunę - przyleciał do Los Angeles, żeby przedyskutować kupno przez Hughesa Pacific Air Transport, linii łączącej Seattle z Los Angeles. Po obiedzie przy Muirfield Road Frye i jego współpracownik Paul Richter poruszyli ten temat. - Dlaczego zamiast tego nie kupić TWA? - rzucił wreszcie Hughes. Odparli, że to by sporo kosztowało. - Mam wystarczająco dużo pieniędzy - powiedział Hughes. Na prośbę Hughesa Frye przesłał mu listę udziałowców. W styczniu 1939 roku Hughes wykupił 12 procent udziałów. Potem jeszcze 13 procent. Wreszcie wszedł w posiadanie 78 procent. Pierwszego września 1939 roku w Europie wybuchła wojna. Nagle Hughes znalazł się w trudnej sytuacji, jeśli chodzi o „Southern Cross". W 1938 roku wszedł w tajne partnerstwo z Axelem Wennerem-Grenem, innym przebogatym człowiekiem, założycielem Elektroluxu i pomysłodawcą lodówki. Wenner-Gren przyjaźnił się z feldmarszałkiem Góringiem. To on prowadził zakulisowe negocjacje z księciem i księżną Windsoru w sprawie trwałego pokoju z nazistowskimi Niemcami i kordonu sanitarnego przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Wenner-Gren został partnerem Hughesa w Rover Steamship Company, powołanej do życia jako firma rejestrująca jacht. Firma nadal miała swoją siedzibę w Nassau na Bahamach. Hughes prowadził interesy w całym regionie morza Karaibskiego. Dzięki swojej mało znanej działalności spedycyjnej utrzymywał regularne kontakty z faszystowskim kubańskim dyktatorem Ba-tistą i z Trujillo na Dominikanie. Wspólne interesy z człowiekiem kolaborującym z nazistami były dla Hughesa niebezpieczne i wskazywały na niejasne koneksje międzynarodowe. Jego biuro prasowe (Russell Birdwell) kłamało, że Hughes sprzedał jacht Wenner-Grenowi. Wkrótce po wybuchu wojny Wennera-Grena posądzono o udział w zatopieniu okrętu „Athenia" przez niemiecką torpedę. Na pokładzie statku znajdowało się wielu Brytyjczyków i Amerykanów. Hughes musiał więc na gwałt sprzedać swe udziały w „Southern Cross", twierdzono bowiem, że niemieckie okręty podwodne naprowadzano na cel dzięki prywatnej radiostacji na jachcie. Rover Steamship Company, w której nadal miał udziały, przeniesiono na czas wojny do Sztokholmu. Hughes zabiegał w rządzie o pozwolenie na zbudowanie myśliwców i samolotów wywiadowczych na wypadek konfliktu. Jednocześnie, jak na ironię, Japończycy wykorzystali jego modele H-1 i H-2 do produkcji Zero, podczas gdy Niemcy używali żyroskopu Sperry, z którego korzystał w czasie lotu dookoła świata. W obu przypadkach tajne informacje wyciekły z różnych źródeł rządowych, które były mniej więcej tak szczelne jak durszlak. Jednocześnie w początkach lat czterdziestych Hughes postanowił uwieść dwie największe piękności Hollywood: śliczną Gene Tierney i równie przystojnego Tyrone'a Powera. Oboje byli śniadzi, zmysłowi, cechowali się idealną budową ciała, piękną sylwetką. Oboje byli uroczy, ulegli, rozpieszczeni, zajęci sobą i bardzo seksualni. Hughes oczywiście zignorował fakt, że Tierney była zaręczona z hrabią Olegiem Cassinim, żarliwym, namiętnym rosyjskim projektantem mody. Wkrótce miała za niego wyjść. To on stworzył dla niej owe klasyczne, proste suknie, które pozwoliły jej przejść do legendy Hollywood. Hughesa nie obchodziło również, że Tyrone Power był żonaty z francuską aktorką Annabellą i jednocześnie romansował z pewnym słynnym latynoskim hollywoodzkim kochankiem. Obie gwiazdy prowokowały do najdzikszych fantazji. W obu Hughes znalazł spełnienie owych fantazji. Gene Tierney - znana z lekko wysuniętych górnych zębów, co tylko dodawało jej wdzięku - była córką zamożnego agenta ubezpieczeniowego. Uczęszczała do drogich szkół: St. Margaret's w Connecticut, Miss Por-ter's Finishing School i Brillamant w Szwajcarii. Debiutancką rolę zagrała 8 lutego 1939 roku na Broadwayu w sztuce Mrs. O'Brien Entertains. W tym samym roku wystąpiła również w sztuce Ring Two. Kiedy poznała Hughesa, skończyła właśnie grać w The Male Animal, które spotkało się z bardzo dobrą recenzją Brooksa Atkinsona. W rezultacie Darryl F. Zanuck, szef 20th Century Fox, podpisał z nią kontrakt i teraz prowadziła próby do westernu Powrót Franka Jamesa (The Return of Frank James). Hughesa oczarowała: była kobietą klasy Hepburn, cechowała ją słodka niewinność połączona z pewną dozą stalowej woli i determinacji. Była oczytana, inteligentna i wykształcona. Pieniądze znów okazały się potężnym afrodyzjakiem. Hughes wydał się jej fascynujący. Pisała do niego wiersze i jeździła z nim do Meksyku - ale w podróż zabierała jako przyzwoitkę swoją matkę. Cassini, przystojny, pełen wigoru macho, pogardzał Hughesem i szukał okazji do bitki, po prostu żeby sprawdzić, czy płynie w rywalu trochę prawdziwej krwi. Hughes przygotował dla Tierney małe przedstawienie, jakie serwował zresztą wszystkim swoim kochankom - zarówno sławnym, jak i nieznanym. Zabrał ją na Hollywood Hills, gdzie kupił dom w budowie (który specjalnie utrzymywał niewykończony). Tam kazał jej klęknąć i biorąc niebiosa na świadka przyrzec mu małżeństwo, a następnie - sugerując, że dostanie dom w podarunku - kochać się z nim. W przypadku Tierney Hughes się mocno przeliczył. Miała ochotę na leniwy, niezobowiązujący romans, nie chciała wychodzić za mąż, zwłaszcza za mężczyznę tak dominującego. Cassini zapowiadał się na wierniejszego, bardziej godnego zaufania męża. Zdała sobie sprawę, że Hughes stara się ją po prostu kupić (zapominając, że nie była biedna), zbiegła więc ze wzgórza i natychmiast z nim zerwała. Trzy lata później wróciła do jego łóżka. W tym okresie Tyrone Power był znacznie sławniejszy. Jako wielka gwiazda wytwórni 20th Century Fox miał już za sobą role w słynnych filmach Lloyds of London i The Rains Came. Miał w sobie niewinną zmysłowość i próżność. Był lekkoduchem, rodzajem polinezyjskiego WASP-a*, który uważał, że jeśli ktokolwiek - przystojny czy brzydki, smukły czy otyły - go pożąda, on powinien udostępnić swoje ciało. Był czułym i oddanym kochankiem, wdającym się w romanse z niewinnością dziecka. Okazał się narcyzem i nalegał, by jego role uwzględniały sceny wymagające nagiego torsu. Szerokie barki i wyraźny rysunek mięśni piersiowych, widoczne w filmie Krew na piasku (Blood and Sand), zachwyciły zastępy kobiet i gejów we wszystkich krajach wolnego świata. To właśnie ten film kręcił Tyrone w okresie, kiedy Hughes * WASP (White Anglo-Saxon Protestant) - biały anglosaski protestant, inaczej mówiąc, przedstawiciel klasy uprzywilejowanej. cieszył się jego ciałem. Miał dużo mniej oporów i zahamowań niż na przykład Cary Grant, który z trudem znosił przerywany związek z Hughesem. Jakby nie wystarczyło mu jednoczesne romansowanie z Tierney i Powe-rem (ta dwójka miała zresztą później razem zagrać w niezapomnianym filmie Ostrze brzytwy - The Razor's Edge), Hughes uwodził wtedy również Lane Turner. Piękna, jasnowłosa aktorka - zadziorna, zdecydowana, niezwykle ambitna - była zupełnym przeciwieństwem potulnych, uległych gwiazd kina, które zazwyczaj zaludniały jego łóżko. Jasno dała do zrozumienia, że nie interesuje ją cielesne zbliżenie z Hughesem, że nie lubi seksu oralnego, że jego niechęć do używania dezodorantu jest odrażająca, że powinien dokładniej się golić i częściej prać koszule. Rozbawiło ją - ale nie rozczuliło - kiedy nieśmiało wyznał, że rozdarł spodnie i spytał, czy nie mogłaby mu ich zaszyć (przyniósł ze sobą igłę i nitkę). Mówiąc krótko, była zbyt inteligentna, żeby nawet rozważać pójście z nim do łóżka, i zbyt niezależna, żeby ryzykować emocjonalne zaangażowanie albo ciążę dla pieniędzy i władzy - zresztą wyrobiła już sobie markę w MGM w filmie Ziegfeld Girl. Hughes był rozczarowany. Dla pocieszenia umówił się z inną śliczną i sławną aktorką tamtych czasów. Kiedy autor niniejszej książki rozmawiał z ową wrażliwą, młodą osóbką, ona również wyznała, że Hughes jej nie pociągał. Była to więc trzecia porażka po Joan Fontaine i Turner. Chcąc ją podniecić, zaproponował, że ją zwiąże - odmówiła. Zgadzała się jednak z nim przyjaźnić. Miała zdecydowany, piękny charakter i nie chciała kompromitacji. Hughes był wściekły. Udając spokój, zaprosił ją na ostatniego drinka do wynajętego mieszkania. Poprosił, by poszła z nim do sypialni - odmówiła. Ku jej zaskoczeniu poszedł tam sam, zostawiając otwarte drzwi. Zobaczyła, że na łóżku leży jej kopia z gumy, naturalnej wielkości, z piersiami i pochwą. Na jej oczach Hughes położył się na lalce, pogłaskał ją, mocno w nią wszedł i po paru minutach osiągnął orgazm. Aktorka - uznając, że sytuacja jest nudna i absurdalna - wyszła bez słowa. Nie wiadomo czy to z frustracji, czy z nostalgii za dawnym statusem Hughes postanowił wrócić do świata filmu. Miał na swoim koncie romanse z najpiękniejszymi kobietami Hollywood, postanowił więc zrobić najseksow-niejszy film wszech czasów - spełnienie własnych mokrych snów. Miał zamiar rzucić wyzwanie ostatniemu tabu: zasugerować stosunek seksualny na ekranie. Jak zwykle, goniąc za niezdrową sensacją, chciał obsadzić role nikomu nieznanymi ludźmi, uosabiającymi męskie i kobiece piękno. Zdecydował się podpisać z nimi długoletni kontrakt, tak by żaden inny producent nie mógł ich zatrudnić. Ponieważ będą chcieli jak najszybciej odzyskać wolność, zgodzą się na wszystko. Narzuci im swoją żelazną wolę. Dla Hughesa męski ideał piękna od zawsze uosabiał Jim Sharp, mroczny, smukły, wysoki i przystojny, typ latynoski. Postanowił więc nakręcić film o życiu Billy'ego Kida, oparty zresztą bardziej na przeżyciach Jima niż na krwawym bandytyzmie prawdziwego Billy'ego. Niestety, Louis B. Mayer w MGM już zainteresował się tym samym tematem, więc Hughes stwierdził, że znów jeden z tych znienawidzonych, wpływowych Żydów pokrzyżował mu plany. Postanowił jednak kontynuować pracę. Zatrudnił Julesa Furthmana, specjalistę od śmiałych, pełnych aluzji opowieści, a także Howarda Hawksa, nadal oziębłego podglądacza, żeby napisali scenariusz do Banity (The Out-law) na potrzeby wytwórni United Artists. Podobnie jak większość poprzednich filmów Hughesa, tak i ten miał zawierać sceny pełne podtekstów seksualnych. Na przykład półkrwi Meksykankę Rio, zakochaną w Billym Ki-dzie, gwałcą w oborze bandyci. Kiedy przybywa pomoc, Rio leży związana i zakneblowana, wijąc się zmysłowo w piachu pustyni. Była to scena rodem z sadomasochistycznych fantazji o zniewoleniu, zaskakująca w amerykańskim filmie z tamtej epoki. W innej scenie Billy jest chory. Rio rozbiera go i kładzie mu na piersi i udach rozgrzane kamienie. Udaje jej się go wyleczyć, a kiedy sugeruje, że jest za słaby, by się z nią kochać, przeczy temu jego namiętny wzrok. Kamera zmienia plan. W filmie pojawia się również dziwny podtekst biseksualny oraz aluzje do praktyk bondage* między mężczyznami i męskiej zazdrości, pojawiające się w relacjach między dwoma starszymi mężczyznami, Billym Kidem i Rio. Szczególnie dosłowną, sugestywną scenę w męskiej umywalni wycięła cenzura. Kontrowersyjny scenariusz był gotowy w marcu 1941 roku. Hughes i Howard Hawks omówili go z cenzorem filmowym Geoffreyem Shurloc-kiem. Hughes nie wyjawił zawartości ani jednej sceny, powiedział tylko, że na końcu Billy Kid nie zostanie ukarany. Shurlock zdecydowanie wykluczył takie zakończenie. Hughes był wściekły. Wskazywał, że Billy i tak ma na końcu umrzeć, ale Shurlock upierał się, że ma zostać zabity. Po siedmiu miesiącach sporów cenzura zdecydowała, że cały projekt jest nie do przyjęcia. Hughes - samowolny jak zawsze - postanowił go kontynuować mimo wszystko. Role przydzielił nikomu nieznanym, atrakcyjnie wyglądającym osobom. W podejrzanych okolicznościach znalazł przystojnego, smukłego agenta ubezpieczeniowego, Jacka Beutela. Beutel dzielił mieszkanie w zapuszczonej ruderze przy Gower Street w Hollywood z trzema innymi bezrobotnymi, we czterech spali w dwóch łóżkach. Co Hughes robił w takim miejscu? Beutel był prawie na pewno heteroseksualny, można więc sądzić, że Howard podrywał któregoś z jego współlokatorów. Podpisał z Beutelem kontrakt, po czym - jeśli wierzyć Lawrence'owi Quirkowi i Lucienowi Ballardowi, drugiemu operatorowi na planie Banity -zmusił go do kontaktów seksualnych. Sadomasochistyczne praktyki seksualne, polegające na krępowaniu partnera. Hughes traktował Buetela (zmienił mu pisownię nazwiska) z pogardą i brutalnością jak sułtan poniewierający swym sługą. Wygłodzony Buetel uwielbiał kino; należał do zastępu przystojnych, dobrze zbudowanych młodych ludzi, którzy są praktycznie bezdomni i którzy zrobiliby wszystko dla kariery w Hollywood. Buetel cieszył się, że ma pracę, nawet jeśli dla jej zachowania musiał uprawiać praktyki, które go brzydziły. Można wątpić, czy Hughes miał tego samego typu skrupuły, kiedy wykorzystywał cieleśnie młodego człowieka. Był jak zwykle szorstki i obojętny, kupował, co chciał, i pozbywał się tego później bez wyrzutów sumienia. Co zaskakujące, agentem Buetela był jeden z braci Marx, Gummo (pozostali to Groucho, Harpo i Chico). Gummo był prawdopodobnie nieświadomy romansu Buetela z Hughesem, w każdym razie udało mu się wynegocjować tylko żałosną sumę 150 dolarów tygodniowo. Hughes, mimo swego majątku, nigdy nie podwyższył tej stawki. Był to jeszcze jeden sposób, żeby zrobić z Buetela niewolnika. Hughes zamówił u Ballarda fotosy Buetela. Do zdjęć ubrano go w obcisłe, podkreślające kształty kurtki kowbojskie, dżinsy i buty z koźlej skóry, podkreślając szerokie bary, cienką talię i umięśnione, acz smukłe ramiona i nogi. W roli Rio Hughes obsadził ciepłą i matczyną Jane Russell, której stanowczość i prawie męska pewność siebie stały w całkowitej sprzeczności z jej bujnymi kobiecymi kształtami. Chciała zostać modelką. Była porządną, bardzo religijną dziewczyną, która nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Miała śliczną buzię i olbrzymi biust. Z pozoru bezkonfliktowa, naprawdę była hu-morzasta i niezwykle ambitna. Ballard wspominał lata później, że Hughes nocą godzinami przeglądał fotosy Buetela i Russell, sycąc oczy obrazami pięknej pary. Nie starał się nawiązać romansu z Russell - czuł może, że spotkałaby go odmowa. Zadowalał się jej widokiem w scenach miłosnych z Buetelem. Howard Hawks zaczął zdjęcia do filmu w listopadzie 1940 roku w Tuba City w Arizonie. Podczas gdy Walter Houston, Thomas Mitchell i Jack Buetel kręcili sceny akcji, Russell Birdwell, rzecznik Hughesa, kazał operatorom robić Russell seksowne zdjęcia na tle kaktusów, skat, albo w stodole. Nalegał, by rozwierała wargi w zmysłowym uśmiechu, zachęcająco wypinając bujne pośladki, zaś wydekoltowana bluzka ukazywała rowek między piersiami. Niedługo potem Birdwell wymyślił dla niej podniecające slogany: ZŁA, ZMIENNA l ZNIEWALAJĄCA, albo (pod zdjęciem uniesionych stanikiem piersi) DWA DOBRE POWODY, ŻEBY OBEJRZEĆ BANITĘ.. Fotografie ukazały się w czasopismach na całym świecie. Z dnia na dzień Jane Russell stała się sławna, wywołując miliony erekcji od Alaski po Australię. Fotografia pokazująca Russell pochylającą się, by podnieść bańkę na mleko, zdobiła potem ściany niezliczonych koszar, mes na okrętach, kokpi-tów i wewnętrznych okładek podręczników szkolnych. Jednak kiedy Bird- 87 HOWARD HUGHES well zamierzał zrobić jej zdjęcie w półprzeźroczystej, wydekoltowanej koszuli nocnej, odmówiła. Wydawała się mieć bardzo złożoną mentalność: bez problemów zgodziła się zostać największym seks-symbolem epoki, wiedząc, że dwie trzecie mężczyzn na świecie kocha się z nią w wyobraźni, a jednak w życiu prywatnym była niezwykle porządna, purytańska i pełna pruderii. Powierzenie reżyserii Hawksowi okazało się chybionym pomysłem. Praca posuwała się bardzo wolno, a w dodatku Hawks wykłócał się z Hughesem przez telefon i oponował, kiedy wysyłano do Hollywood kopie robocze scen nakręconych w ciągu dnia. Hughes odczekał do 20 grudnia, kiedy Hawks zwolnił ekipę techniczną na urlop świąteczny, wsiadł w pociąg, zgarnął aktorów i przywiózł ich do Los Angeles, zostawiając Hawksa i Ballarda na lodzie. Hughes sam zajął się reżyserią, co zresztą od początku chciał zrobić. Zaniedbał sceny akcji, które i tak były słabe. Z właściwą sobie skłonnością do oglą-dactwa skupił się na takich sekwencjach, jak Rio kładąca rozpalone kamienie na nagich udach Billy'ego Kida albo Billy przywiązujący Rio rozciągniętymi sznurami do palących skał na pustyni. Z niezdrowym zainteresowaniem zapytał Russell, czy zgodziłaby się kręcić film nocą - czy nie zakłóciłoby to jej życia intymnego z futbolistą, z którym była zaręczona. Jak przystało na wiktoriańską panienkę, odparła, że nocny plan filmowy nie stanowi żadnego problemu. Hughes zatrudnił świetnego operatora, Gregga Tolanda - którego już wkrótce miał rozsławić Obywatel Kane (Citizen Kane) - po czym zmusił geniusza, by zadowolił się niezliczonymi ujęciami Buetela w obcisłych spodniach i Russell w wydekoltowanej bluzce. Jako reżyser był dla Buetela równie okrutny, jak zapewne bywał w sypialni. Zburzył jego beztroskę, pewność siebie i dominującą męskość, robiąc z niego biernego, potulnego i ugrzecz-nionego lalusia. Zupełnie nie pasowało to do postaci Billy'ego Kida, ale doskonale odpowiadało roli sadomasochistycznego niewolnika. Buetel musiał nawet zwracać się do niego per Panie. Nakręcił niezliczoną liczbę ujęć dłoni Buetela, rozkoszując się ich owłosieniem i smukłością i doprowadzając aktora do wyczerpania, kiedy kazał mu w nieskończoność dopracowywać pozycję kciuka czy palca. Natomiast Russell miała pozycję dominującą, szczególnie w scenie w sypialni: Hughes wybrał taki kąt, żeby jej ramiona wydawały się szersze niż Buetela. Była boginią Ziemi. Jej piersi miały przypominać promieniejące życiem, wyniosłe obłoki (jak te, w które wbijały się samoloty w Aniolach piekieł), na które Buetel nie patrzył z pożądaniem samca, lecz z apetytem seksualnie rozbudzonego niemowlęcia. Masturbacyjna gorączka związana z filmem trwała nadal. Nigdy przedtem - i jeszcze długo potem - nikt w komercyjnym kinie hollywoodzkim nie ujawnił tak całkowicie swych seksualnych żądz. Film był jednym długim, powolnym, leniwym snem seksualnym, marzeniem o smukłych, uległych, miękkich mężczyznach - którzy jednak umieli obchodzić się z bronią - i o kobiecie, która mogła im zaoferować zdrowie, wsparcie i seks. Hughes wpadł w taką obsesję, że kontrolował nawet model staników Jane Russell. Parę dni po rozpoczęciu zdjęć dostrzegł na jednym ujęciu szew biustonosza prześwitujący przez bluzkę. Podobno uznał, że widok ten jest mało podniecający i przez kolejne noce rysował taki model bardzo obcisłego stanika, który by unosił jej piersi i miał niewidoczne szwy. Wysłał jej prototyp i kazał nosić. Przymierzyła i stwierdziła, że jest to niezwykle niewygodne. Nie chciała uczestniczyć w żadnym sadomasochistycznym rytuale, przerobiła więc jeden z własnych staników tak, by przypominał jego projekt. Nie zauważył różnicy. Zatwierdził... i bardzo się podniecił. Była późna noc, jakiś miesiąc po rozpoczęciu zdjęć, zaraz przed Bożym Narodzeniem. Hughes wracał do domu, prawdopodobnie po jednej ze swych sesji masturbacyjnych w dźwiękoszczelnej, wyłożonej korkiem sali projekcyjnej w studiu Goldwyn. Na skrzyżowaniu najechał na samochód skręcający z North Rossmore Avenue w Beverly Boulevard. Przez kilka dni leżał w szpitalu, płacąc fortunę drugiemu kierowcy, żeby nie wyjawił wypadku prasie. Reżyserował film przez telefon: Jules Furthman na drugim końcu linii posłusznie notował rozkazy. Kazał sobie wyświetlać kopie robocze na ścianie pokoju szpitalnego, wskazując Furthmanowi sceny, w których niedostatecznie wyeksponowano biust Russell (nie odważył się okazać równej uwagi kształtom Buetela). Teraz reżyserował film z łóżka. W Wigilię niechętnie wrócił do domu. Nawet Buetel zagroził, że odejdzie - mimo gróźb procesu - jeśli nie będzie mógł spędzić Świąt z narzeczoną. Jane Russell postawiła taki sam warunek. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi. Hughes z zaskoczeniem odkrył na progu Świętego Mikołaja z brodą z waty, w czerwonym aksamitnym kubraku obszytym watą i w wielkich buciorach. Mikołaj położył na stole torbę pełną prezentów i powitał Hughesa grubym głosem. Ten nadal nie posiadał się ze zdumienia, więc Święty Mikołaj ściągnął czapkę i odczepił brodę - według kogoś ze służby była to Ginger Rogers. Niestety, w domu przebywała akurat inna aktorka (Gene Tierney?), która teraz niezręcznie starała się cicho wymknąć. Życie Hughesa zdecydowanie zakrawało na farsę. Rogers i Hughes zaczęli się kłócić. Święty Mikołaj złapała czapkę i brodę i niezbyt elegancko wycofała się w ciemną noc. Romans z Ginger właśnie dobiegł końca. Odebrał samochód, który dał jej w prezencie. Zdjęcia do Banity zakończono ósmego lutego 1941 roku. Dwudziestego ósmego marca Hughes przekazał kopię cenzorowi Joe Breenowi. Breen był przerażony. Nigdy by mu nie przyszło do głowy doszukiwać się czegoś złego w licznych zbliżeniach twarzy i ciała Jacka Buetela, ale sceny z Russell... bezustanne eksponowanie jej piersi napawało go obrzydzeniem. Od razu zakazał filmu. Hughes był wściekły. Po serii spotkań w cztery oczy Breen zgodził się pozwolić na rozpowszechnianie, jeżeli Hughes wytnie zbliżenia biustu - uwagi cenzora brzmiały jak instrukcja dla rzeźnika. Hughes jednak chciał, by świat mógł się cieszyć jego największym mokrym snem. Odstawił puszki z filmem do piwnicy. Co parę miesięcy przerabiał trochę ścieżkę dźwiękową albo dodawał sceny, ale nie pozwalał nikomu oglądać całości dzieła. W tym czasie Russell Birdwell rozpuszczał plotki wśród potencjalnej widowni, mówiąc, że Banita padł ofiarą cenzury, że film walczy o wolność słowa i że pewnego dnia publiczność będzie wreszcie mogła nacieszyć oczy zdrową, amerykańską kobiecością Jane Russell w pełnej krasie. Nadal wszędzie pojawiały się jej zdjęcia, szczególnie te, gdzie leżała na sianie, żuła źdźbło i zmysłowo wydymała wargi, jakby czekając na kochanka zza kadru. Aktorzy nadal byli jego niewolnikami, zarabiali grosze i nie mogli pracować dla nikogo innego. Darryl F. Zanuck, kalif 20th Century Fox, chciał wypożyczyć Russell do roli hiszpańskiej piękności Doni Soi, wampa uwielbiającego corridy, w filmie Krew na piasku. Hughes odmówił, pozbawiając tym samym Russell życiowej szansy. Rolę przyjęła Rita Hayworth, z którą Hughes się potem przespał, podobnie zresztą jak z jej filmowymi partnerami, Tyronem Powerem i Lindą Darnell. Nie ma podstaw sądzić, że Hughes żywił jakiekolwiek ludzkie uczucia wobec swoich niezwykle atrakcyjnych partnerów seksualnych. Romansował z nimi i rzucał ich bez oporów - podobnie zachowywała się reszta Hollywood. Na rynku żywego towaru w południowej Kalifornii handlowano mięśniami i piersiami we frywolnej pogoni za idealnym partnerem. Mało kto się opierał. Hughes był seksowny, przystojny, gibki i umięśniony, a ponadto miał wrażliwe, zagubione spojrzenie i wiele uroku. Jednak nawet gdyby nie był pociągający i atrakcyjny, jego majątek i władza okazałyby się wystarczającym afrodyzjakiem dla potencjalnych partnerów i partnerek. Hughes, zawsze niespokojny, zainteresował się z kolei budową samolotów. Jak zwykle arogancki, wszedł w bezpośredni konflikt z grubymi rybami w Waszyngtonie. Już w 1939 roku odmówił generałowi H. H. (Hapowi) Arnoldowi, dowódcy wojsk lotniczych, wstępu do hangarów, gdzie wykańczano samoloty. Tym samym podpadł Departamentowi Wojny i stracił dochodowy kontrakt na rzecz Lockheeda. Nie chciał pozwolić, żeby jakakolwiek agenda rządowa dyktowała mu zasady produkcji. Nie uzyskał z Waszyngtonu rady w kwestii struktury fabryki, którą nakładem wielu milionów dolarów budował w Culver City, na powierzchni prawie pięciuset hektarów, nabytych przez Noaha Dietricha. Kiedy Dietrich pojechał do Waszyngtonu, żeby zdobyć kontrakty uzasadniające olbrzymie koszty luksusowej fabryki zatrudniającej ponad 300 osób, generał Oliver R Echols, naczelny oficer służby zaopatrzenia, wydarł się na niego: - Ten skurwysyn nigdy nie dostanie ani centa kontraktu tak długo, jak będę na stanowisku! Dietrich obszedł Echolsa i udało mu się załatwić kontrakt na produkcję części do samolotu, a także otrzymał list intencyjny w sprawie kupna najnowszego pomysłu Hughesa: samolotu myśliwskiego D-2, w całości zrobionego z drewna (później z plastiku). Hughes pracował nad D-2 od 1939 roku. Hap Arnold nie wykazał zainteresowania projektem - ze zgrozą stwierdził, że samolot nie jest ognioodporny i że szklany kokpit zrobiono z tłukącego się szkła. Szpiedzy Arnolda donieśli mu, że fabryka w Culver City okazała się niewypałem. Hughes rzadko tam bywał, robotnicy obijali się, brakowało nadzoru, produkcja była nie-wydajna, każdy wiceprezes krytykował innych, a niektórzy biegali na skargę do Hughesa. W branży fabrykę nazywano Country Club, co było przytykiem do panującej tam atmosfery lenistwa, nieróbstwa i samowoli. Jak zawsze, niemożliwie zagmatwane życie osobiste odciągało uwagę Hughesa od fabryki, która przecież tak go wcześniej pasjonowała. Wściekał się na obojętność rządu wobec jego projektów i nie chciał przyznać, że Lockheed (z którym musiał współpracować przy niektórych szczegółach) i Douglas znacznie go wyprzedzili i że jego fabryka znalazła się na samym końcu listy. Po ataku na Pearl Harbor Hughes powinien był polecieć do Waszyngtonu i zgodzić się na całkowity nadzór rządu i na obecność przedstawiciela sił powietrznych albo jakiegokolwiek innego wojskowego w Culver City. Powinien był także spotkać się z Arnoldem, żeby go przeprosić za wcześniejsze zachowanie. Był jednak na to zbyt dumny. W zamian za to w 1942 roku wysłał do Waszyngtonu swojego wpływowego rzecznika, Russella Birdwella, a Johnny'emu Meyerowi, alfonsowi właśnie wynajętemu od Warner Bros., kazał dostarczać kobiety wszystkim wojskowym, którym potrzeba było nieco seksualnego relaksu. Ten niemądry, niski atak z dwóch stron naraz nie zyskał mu nowych zwolenników w stolicy kraju. Jednak na szczęście w mieście znajdował się jeden sojusznik z Houston, sekretarz handlu Jesse H. Jones, który znał Hughesa z lat dziecinnych. Birdwell opowiedział Jonesowi o dwusilnikowym bombowcu D-2, wartym sześć milionów dolarów. Oczywiście zapomniał wspomnieć, że Arnold uznał samolot za nieprzydatny, w zamian podkreślając, że D-2 został opracowany na podstawie H-2, w którym Hughes pobił transkon-tynentalny rekord szybkości. Prezydent nie zachwycił się propozycją. Mówiąc dokładniej, kiedy Jones zaproponował publiczne oświadczenie podkreślające zalety samolotu, Roosevelt gniewnie odmówił. Jego sekretarze, Stephen Early i Marvin H. Mclntyre, upewnili się, że nikt już nie będzie prezydenta nagabywać na ten temat. „Tak się składa, że znam Russella Birdwella - pisał z pogardą Early do Mclntyre'a w nocie do użytku wewnętrznego Białego Domu z dnia 14 lipca 1942 roku. - To wpływowy hollywoodzki rzecznik prasowy". Trzy dni później Birdwellowi udało się namówić Hapa Arnolda, żeby zrewidował swoje stanowisko. Jednym z powodów, dla których Arnold złagodził swoją opinię, było wsparcie, a nawet zobowiązanie partnerstwa, jakie Hughes uzyskał od Hen-ry'ego J. Kaisera, multimiliardera z branży transportowej, twórcy Liberty Ships. Hughes przebywał właśnie w San Francisco w jakichś niewyjaśnionych interesach, kiedy zachorował na zapalenie płuc. Z początku Kaiserowi nie udało się więc z nim zobaczyć. Jednak kiedy wreszcie doszło do spotkania, dogadali się natychmiast. Kaiser chciał zbudować wielki samolot transportowy Constellation, który byłby w stanie przelecieć 6500 kilometrów i zabierać pięćdziesięciu siedmiu członków załogi. Hughes obiecał mu dziesięć milionów dolarów na projekt i prototyp oraz na porozumienie ramowe z Lockheed na wykonanie. Pod koniec rozmowy Hughes niemądrze oświadczył Kaiserowi, że dostarczy co najmniej 500 egzemplarzy tego solidnego samolotu. Russell Birdwell bez zastanowienia ogłosił prasie, że będzie to najbardziej ambitny program produkcji samolotów wszech czasów. W trakcie napiętych, trudnych, ciągnących się tygodniami rozmów Hughes i Kaiser wpadli na pomysł dużo lepszy od pierwotnego projektu. Miał to być olbrzymi okręt transportowy ze skrzydłami, który dowoziłby żołnierzy do strefy wojennej i jednocześnie unikał zatonięcia, co wówczas często zdarzało się statkom. Miała to być ośmiosilnikowa drewniana amfibia o ładowności dwustu ton. Szesnastego września Kaiser udał się na rozmowę z Jessem Jonesem. - Może pan spokojnie zaufać Howardowi Hughesowi. Znam go od dziecka, przedtem znałem jego ojca i wiem, że jest solidnym, godnym zaufania człowiekiem - powiedział Jones. - Hughes to porządny facet, w dodatku geniusz, więc proszę mu się nie sprzeciwiać. Końcowe porozumienie zakładało budowę trzech samolotów w dwa lata. Jednak gdy tylko Hughes ustalił z Kaiserem termin zadania, wpadł w panikę. Dwudziestego siódmego września o północy pojawił się bez uprzedzenia w apartamencie Merrilla C. Meigsa w hotelu w Los Angeles. Meigs był wicedyrektorem departamentu lotnictwa w Zarządzie Produkcji Wojennej. Hughes przez bite dwie godziny opowiadał o dręczących go wątpliwościach. Meigs starał się go uspokoić. Szesnastego listopada 1942 roku Hughes podpisał ostateczny kontrakt. Wszystkie trzy samoloty miały zostać zbudowane w wytwórni Hughes Aircraft w Culver City. Po prawdzie Hughes miał rację, dzieląc się swymi wątpliwościami z Meigsem, gdyż jego niewystarczająco obsadzona i niewydajna fabryka nie była w stanie sprostać zamówieniu. Przez całą zimę 1942 roku Hughes był niezwykle zdenerwowany i drażliwy. Sprzedał dom przy Muirfield Road, gdzie przemieszkał prawie dwadzieścia lat, i przeprowadził się na 619, Sar-bonne Road w Bel Air. Nie pojawił się na kilku ważnych spotkaniach rządowych bo był zajęty poprawianiem ścieżki dźwiękowej do Banity i dokonywaniem ostatnich, cięć, tak by film trafił na salę kinową. Premiera dla publiczności miała miejsce w San Francisco. Przygotował prolog, w którym Jane Russell i Jack Buetel mocują się na polanie leśnej. Pierwszej nocy kurtyna zablokowała się w połowie drogi, komicznie ukazując tylko nogi bohaterów. Drugiego wieczoru wkroczyła policja i zamknęła kino. Nadąsany Hughes znów zamknął film w piwnicy. Najgorsze było jeszcze przed nim. W maju odkurzył stary model S-43 Si-korsky, który od lat stał w hangarze. Musiał sprzedać ukochany samolot wojskowym jednostkom saperskim do użytku w Reykjaviku na Islandii. Obawiał się, że maszyna może zawieść w czasie lotu transportowego i doprowadzić do tragedii, więc postanowił sprawdzić lądowanie na jeziorze Mead w Neva-dzie. Uzgodnił z trzema innymi osobami - w tym z rządowym inspektorem lotnictwa Charlsem W. Von Rosenbergiem - że lot testowy odbędzie się w idealnych warunkach meteorologicznych 16 maja 1942 roku. Wylądował bez problemów, ale nagle stracił kontrolę nad samolotem. S-43 poderwał się z wody w serii gwałtownych podrygów, mknąc w górę i nagle spadając w wodę jak kamień. Kadłub z zatrważającą szybkością rozprysł się na kawałki. Rosenberg wyciągnął Hughesa z głębin na ponton, podczas gdy samolot tonął, a Howard był zupełnie otępiały. Karetka natychmiast zawiozła go do Boulder City. Dołączył tam do niego zaufany lekarz, dr Lawrence Chaffin. Oczyścił mu ranę głowy, obciął włosy wokół niej, przemył wodą z mydłem i założył klamry. Po krótkim pobycie Hughes wyszedł ze szpitala. Von Rosenberg miał uszkodzony kręgosłup i przez resztę życia cierpiał ból. Inspektor rządowy Bili Cline zginął, uwięziony pasami w fotelu. Jego ciała nigdy nie wyłowiono. Dick Felt, mechanik z ekipy Hughesa, zmarł w szpitalu na skutek obrażeń. Okazało się później, że przyczyną tragedii był stary problem z przeciążeniem: zbytnia liczba kamer, za dużo bagażu i gadżetów zaburzyły równowagę samolotu. Gdyby Hughes wylądował na lądzie, a nie na wodzie, on również by zginął. Zaniedbania w przygotowaniach, które dawały o sobie znać już w czasie lotu dookoła świata i transkontynentalnego, teraz spowodowały dwa zgony. Problemy w fabryce były nie mniej groźne. Po katastrofie Sikorsky'ego Hughes zaczął działać coraz mniej racjonalnie. Nawet jeśli jego obrażenia okazały się powierzchowne, wstrząs i szok spowodowały być może pewne uszkodzenie mózgu. W każdym razie w 1943 roku podjął nierozsądną, a nawet szaloną decyzję: ponieważ Roosevelt był nadal chłodno do niego nastawiony, postanowił zapewnić sobie wpływy w Waszyngtonie, kupując syna prezydenta. Hughes dowiedział się, że pułkownik wojsk lotniczych Elliott Roosevelt wrócił właśnie z Afryki i powierzono mu misję znalezienia odpowiedniego samolotu zwiadowczego. Zaprosił go więc do Los Angeles i wysłał po niego na lotnisko swego ulubionego alfonsa, Johnny'ego Meyera. Meyer miał się upewnić, że przy stole negocjacyjnym będzie mowa o wciąż nieoperacyjnym, a nawet niebezpiecznym D-2 (którego nadal nie udało się sprzedać rządowi), a także zapewnić Rooseveltowi towarzystwo różnych aktoreczek i statystek. Meyer znał aktorkę - chłodną, inteligentną Faye Emerson z wytwórni Warner Bros - która świetnie nadawała się do tej roli. Przespał się z nią parę razy, żeby sprawdzić jej potencjał seksualny i odkrył, że jest specjalistką od fellatio. Przedstawił ją Rooseveltowi, który rozglądał się za żoną i zgodnie z przewidywaniami Hughesa był to strzał w dziesiątkę. Emerson miała urodę, elegancję i prezencję, mogła więc zabawiać jego zamożnych i wpływowych przyjaciół w Waszyngtonie. Meyer udostępnił Rooseveltowi jedną z rezydencji Hughesa w Beverly Hills. Roosevelt uznał jednak, że byłoby to zbyt oczywiste, pozwolił jednak Hughesowi opłacić swój hotel, co było niebezpiecznie korupcyjnym posunięciem. Hughes postarał się także przekupić wielu oficerów wysokiego stopnia. Meyer nigdy nie dawał dygnitarzom łapówek gotówką. W zamian za to płacił ich rachunki z hotelu Town House z konta fikcyjnej organizacji Ho-ward Hughes Productions. Załatwiał im w prezencie produkty deficytowe, takie jak czarnorynkowe nylonowe pończochy i damskie torebki dla żon. Kupował je za pośrednictwem sieci boyów hotelowych, którzy sprzedawali pończochy za alkohol. Wysyłał podarki dla generała dywizji Bennetta E. Meyer-sa, decydenta w kwestiach zakupu sprzętu lotniczego. Hughes zabierał Meyersa do najdroższych hollywoodzkich restauracji, w tym do bardzo ekskluzywnego Romanoffa, i opłacał mu apartament w Town House po 40 dolarów za dobę. Hughes opłacił też podróż na Catalinę, gdzie gościł Faye Emerson i wysokiej rangi oficerów z waszyngtońskiego departamentu zamówień publicznych. Miał już w kieszeni cały Departament Wojny. Lista kontaktów bez przerwy się wydłużała. Na polecenie Hughesa Meyer pokrył nawet wydatki na panienki do towarzystwa dla oficerów sił lotniczych. Jedenastego sierpnia 1943 roku Hughes postawił wszystko na jedną kartę. Osobiście oprowadził Elliotta Roosevelta po fabryce, po czym zawiózł go na teren próbnych lotów D-2 na jeziorze Harper. Tak jak się można było spodziewać, Roosevelt wrócił do Waszyngtonu pełen pochwał. Meyer pojechał za nim z prezentem w postaci udziałów w TWA. Syn prezydenta stał się własnością Hughesa, a ten kazał Meyerowi nie oglądać się na koszty i opłacać wszystkie nocne wypady Roosevelta i Emerson do nocnych lokali Waszyngtonu i Nowego Jorku. Uroczą parę widywano we wszystkich modnych klubach: Stork Club, El Morocco, Copacabana. Hughes codziennie rozmawiał z Meyerem, sprawdzając, czy mają wszystko, co trzeba. Płacił nawet za ich apartamenty hotelowe na Manhattanie. Łapówkarstwo się opłaciło. Dwudziestego sierpnia Roosevelt oficjalnie zwrócił się do sceptycznego Hapa Arnolda o podpisanie z Hughesem kontraktu na masową produkcję D-2. Arnold zgodził się, pod warunkiem że samolot zostanie wykonany z metalu, a nie drewna. Dawny wróg Hughesa, generał dywizji Echols, sprzeciwił się decyzji Arnolda, twierdząc, że samolot jest niebezpieczny dla ludzi i towarów, innymi słowy - katastrofa. Arnold postawił na swoim. Samolot nazwano XF-11. Wielu generałów starało się podważyć kontrakt. Niektórzy węszyli szwindel: Hughes otrzymał zamówienie dzięki nielegalnym zagrywkom, wykorzystując syna prezydenta, żeby przełamać długotrwałą nieufność prezydenta Roosevelta wobec swojej osoby. Hughes płakał ze szczęścia przez całą drogę do banku - kojarząc Elliotta z Faye Emerson (wzięli ślub), zapewnił sobie kontrakt na wykonanie stu XF-11, wart czterdzieści trzy miliony dolarów. Hughes kupił więc właściwie wszystkie grube ryby w wojskach lotniczych i miał w ręku wszystkie atuty. A jednak się potknął. Wydawał sprzeczne rozkazy. Niezwykle zajęty swym życiem seksualnym, zatrudnił zdolnego Chucka Perelle'a, by zarządzał fabryką w Culver City. Potem jednak zatruł mu życie sprzecznymi poleceniami i wtrącaniem się do wszystkiego. Zmieniał zdanie: XF-11 miał być zrobiony z metalu, potem z drewna, potem znowu z metalu. W dodatku doprowadzał Perelle'a do ostateczności ciągłymi zmianami w produkcji olbrzymiego latającego statku, teraz nazywanego Hercules. Perelle zwrócił Hughesowi uwagę, że do wodowania latającego statku potrzebny jest mokry dok, prawdopodobnie w Long Beach, jako że San Pe-dro zajęła marynarka wojenna. Hughes nie zamierzał przedstawiać takich planów rządowi, nawet gdyby rząd byłby gotów za to zapłacić. - Na litość boską, nie zamierzam jeździć do Waszyngtonu i załatwiać tych spraw, tracić czas mój i innych tylko po to, żebyś potem przyszedł i zniszczył wszystko, co osiągnąłem...! - wrzasnął Perelle. Następnie Perelle zwolnił Johnny'ego Meyera, który był zwykłym alfonsem, a zabierał przestrzeń biurową w Culver City. To była kropla, która przepełniła czarę. Szóstego grudnia 1945 roku Hughes wyrzucił Perelle'a: Perelle nie chciał być niewolnikiem, a Hughes szukał tylko mięczaków i sługusów. Nadal miał generała Meyersa na garnuszku. Rozważał nawet, czy nie dać mu stanowiska Perelle'a, co pewnie skończyłoby się postawieniem Meyersa przed sądem wojennym. Meyers jednak przeciągnął strunę. Poprosił skąpego Hughesa o pożyczkę 50 000 dolarów w formie obligacji Liberty. Hughes odmówił. Teraz, kiedy wojna się skończyła, już nie potrzebował Meyersa. ROZDZIAŁ 8 SEKS I KORUPCJA W 1940 roku Howard Hughes wydawał się być jednym z największych szczęściarzy na świecie. Mimo że od lat unikał ćwiczeń fizycznych (oprócz gry w golfa), dopisywało mu zdrowie, częściowo dzięki surowej diecie i nie-paleniu tytoniu. Był szczupły, smukły i nadal przystojny. Hughes Tool Com-pany zapewniała mu dochody rzędu dwóch milionów dolarów miesięcznie. Miał tyle seksu, ile tylko zapragnął, a pewnie i więcej. Był udziałowcem większościowym w liniach lotniczych, później znanych jako TWA. Zapraszano go na wszystkie najlepsze przyjęcia. Miał zastępy służby, kilka rezydencji i stały apartament w hotelu Town House. Jedynie głuchota i brak pewności siebie w kwestiach łóżkowych kładły się cieniem na jego życiu. Każde marzenie natychmiast się spełniało. Mógł dać ujście obu elementom swej podwójnej natury, przeobrażając się do woli z czułego, sympatycznego doktora Hy-de'a w zatrważającego manipulanta, Mister Jekylla. Mimo to był niecierpliwy i niespokojny, bo niektórych ludzi nie dawało się kupić, a prezydent (choć nie jego syn) i hollywoodzcy potentaci filmowi nadal opierali się jego urokowi. Uległ - usprawiedliwionej w pewnej mierze - paranoi. Interesy załatwiał w sfatygowanym chevrolecie, dzwoniąc z budek telefonicznych (trzeba było do niego oddzwaniać z innej linii), albo w obskurnych motelach. Nieświadomie przeczuł prawdę: szef FBI J. Edgar Hoover wpisał go na czarną listę w związku ze skorumpowaniem Elliotta Roosevelta, senatorów, kongresmanów i grubych ryb w lotnictwie i siłach zbrojnych. Trzeba przyznać, że jego działania były niebezpieczne, przestępcze i wywrotowe. Na początku dekady Hughes znów wypuścił się na nowe terytorium. Z mniejszym niż kiedyś poczuciem winy zaczął zgłębiać, wówczas nielegalny, mroczny i podniecająco niebezpieczny świat homoseksualistów. Rozniosły się plotki, że uczestniczył w scenach kaźni: był dominującą postacią praktyk bondage i tortur przeprowadzanych w nielegalnych klubach. Aktor i dekorator Willam Haines opowiedział autorowi niniejszej książki o wielu takich przypadkach. Znając osobowość Hughesa, nie wydaje się dziwne, że stał się dominującym partnerem, męskim i władczym, który zakładał mężczyznom więzy, kajdanki, kneble i łańcuchy. W tym mrocznym świecie w panującym półmroku nie trzeba było wykazywać się wielkim talentem miłosnym - odprężenie uzyskiwało się zazwyczaj poprzez samotną lub wzajemną masturbację. Być może szukał atmosfery podziemia, napięcia i strachu - zdarzały się naloty policji, która z pałkami w garści otaczała grupę nagich mężczyzn (co paradoksalnie samo w sobie było fantazją homoseksualną). Jednak mówi się, że znalazł tam również bardziej konkretne spełnienie seksualne. Zawsze było przecież łatwiej sypiać z gwiazdami kina - które nigdy by go nie wydały, bo same miały wiele do stracenia - niż z boyami hotelowymi, ratownikami na basenach i windziarzami, ryzykując ewentualny szantaż z ich strony. Doniesienia o wyskokach seksualnych Hughesa były oczywiście wstydliwie zatajane, żadna, nawet najbardziej brukowa gazeta nigdy by o nich nie wspomniała. Hughes zwierzył się jednak Rupertowi Hughesowi podczas tajnego spotkania w uroczej marokańskiej willi wuja przy Loz Feliz Boulevard. Ci dwaj bardzo zbliżyli się przez ostatnie lata. Rupert obiecał oczywiście zachować tajemnicę, ale przekazał ją Jamesowi Quirkowi, wydawcy czasopisma „Photoplay", który następnie opowiedział o tym swemu siostrzeńcowi Lawrence'owi, który z kolei zwierzył się autorowi niniejszej książki. Quirk twierdził, że w początkach lat czterdziestych Hughes prowadził romans z dwoma przystojnymi aktorami, jednym sławnym, a drugim mało znanym i walczącym o przeżycie. Richard Cromwell miał koło trzydziestki. Był jasnowłosym, czerstwym, postawnym Kalifornijczykiem. Rozpoczął karierę jako architekt wnętrz dla Williama Hainesa. Robił odlewy twarzy najprzystojniejszych aktorów hollywoodzkich. Jako nieśmiały, małomówny i bierny okazał się idealny dla Hughesa. Był przystojny w osiemnastowiecz-nym uniformie brytyjskiego oficera w The Lwes of a Bengal Lancer, olśniewający w białym mundurze marynarskim w Annapolis Farewell i Our Figh-ting Nat/y i jakoś udało mu się przeżyć rolę z Bette Davis w jezebel. Hughes sypiał z nim przez całe lata, ale Cromwell miał też wielu innych partnerów. Urodą i łagodnym sposobem bycia mimowolnie zainteresował sobą w 1945 roku młodą Angelę Lansbury, zazwyczaj wykazującą przenikliwą inteligencję. Byli małżeństwem przez osiem miesięcy, zanim go nie porzuciła. Umarł na raka w wieku lat pięćdziesięciu. Drugi kochanek Hughesa również miał pecha. Russel Gleason był wyrodnym synem aktora charakterystycznego, Jamesa Gleasona. Według Quir-ka Hughes oczarował Russela. W odróżnieniu od Richarda Cromwella, leniwego, narcystycznego ladaco, Gleason był zahukanym, nieszczęśliwym człowiekiem mimo swej urody i wysokiej inteligencji. Najwyraźniej Hughes nie okazał się dla niego żadnym wsparciem - ale czy z kimkolwiek było inaczej? Gleason na krótko zaciągnął się do wojska jako fotograf, po czym w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, 25 grudnia 1945 roku, rzucił się z okna nowojorskiego hotelu. Podobnie jak Cromwell, chciał udowodnić swoją męskość, był więc żonaty, ale - tak jak Hughesowi - nie udało mu się rozwiązać swych konfliktów wewnętrznych. Niektórzy sławni hollywoodzcy aktorzy nie ulegali jednak wdziękowi Hughesa. Robert Taylor odrzucił jego zaloty, gdyż nie czuł do niego pociągu, a kiedy niezatapialny Johnny Meyer umówił na nocną randkę Errola Płynna, ten określił Hughesa jako „głuchego łupacza". Nawet Hughes nie zawsze mógł zaspokoić swoje zachcianki. Istnieją solidne dowody - zapisy rozmów telefonicznych przechwytywa-nych przez FBI - że Hughes wszedł w poważny związek ze wschodzącą gwiazdą Hollywood, Lindą Darnell. Urodziła się w Dallas w Teksasie tak jak jego inny partner (Jack Buetel) i swymi zmysłowymi, bujnymi kształtami przypominała kobiety z obrazów Rubensa. Była córką urzędnika poczty i w 1940 roku ukończyła zaledwie dziewiętnaście lat. Jej ambitna matka od dzieciństwa zapisywała ją na turnieje stepowania i konkursy piękności, które też w większości wygrywała. Szybko i bez wysiłku narzuciła swój styl: ciemne połyskliwe włosy, sarnie oczy, mleczne ramiona, duży biust i bujne kształty w pełni pokrywały niedobory talentu aktorskiego i słaby głosik. Była miła, uległa, zmysłowa i równie podniecająca jak jej kolega, aktor z 20th Century Fox, Tyrone Power. Hughes był nią oczarowany i z małymi przerwami zalecał się do niej przez sześć lat. Śledził jej karierę i oglądał jej filmy w prywatnej sali kinowej z takim samym gorączkowym zainteresowaniem, jakie przejawiał wobec Tyrone^ Powera i innych aktorskich kochanków i kochanek. Na pewno rozkoszował się, widząc ją z Powerem w Krwi na piasku: Power grał nagi do pasa, w obcisłych spodniach matadora. Darnell występowała w seksownej hiszpańskiej suknii. Nawet kiedy grała Matkę Boską w Pieśni o Bernadette (The Song ofBernadette), stojąc w niszy groty jak rzeźba gipsowa, wywoływała mało religijne popędy. Darnell wyszła za mąż w 1943 roku za operatora filmowego Peverella Marleya, ale nie osłabiło to uczuć Hughesa, który przynajmniej do 1946 roku potajemnie się z nią spotykał. Wymagało to od niego pewnej odwagi, gdyż z Marleya był kawał chłopa i choleryk, który wiedział, jak zrobić użytek z pięści. Darnell zginęła w pożarze w wieku czterdziestu trzech lat, oglądając w telewizji jeden ze swych starych filmów. Zawsze bała się ognia i opowiadała przyjaciołom, jak nienawidzi scen, w których stoi w płomieniach, wliczając w to filmy takie jak Anna i król Syjamu (Anna and the King ofSiam) i Forever Amber. Jednocześnie Hughes zaangażował się też w platoniczny związek z Avą Gardner, piękną, ale zdzirowatą i nieokrzesaną gwiazdą. Ava wyrosła w slumsach na plantacji tytoniu na amerykańskim Południu, a karierę rozpoczęła jako urodziwa żona Mickeya Rooneya na kontrakcie w wytwórni MGM. Nie miała wielkiego talentu, ale mężczyzn nie obchodziło specjalnie, że nie jest Sarą Bernhardt. Wszystko w niej - gesty, trzepoczące rzęsy, rozchylone wargi - miało na celu podniecenie widzów. I to skutkowało. Można się zastanawiać, dlaczego między tą parą nigdy nie doszło do stosunku: Ava lubiła seks, a Hughes - mimo braku pewności siebie i miernych talentów - był bardzo aktywny seksualnie i lubił przygody. Jedynym wytłumaczeniem może być fakt, że Ava nie była uległa i - tak jak Hughes - chciała być dominującym partnerem. W odróżnieniu od Gene Tierney i Lindy Darnell była bystra, miała ostry język i nie dawała się łatwo wykołować. Hughes nie pociągał jej fizycznie. Nawet jeśli Ava w swoich wspomnieniach ostrożnie omija ten temat, to jednak daje do zrozumienia, że wiedziała o jego biseksualnych popędach. Była ambitna i pewna siebie - jak leniwa kotka czekała na propozycje mężczyzn. Poznała Hughesa na krótko przed wypadkiem na jeziorze Mead. Lubił jej towarzystwo, bo na wzór Katharine Hepburn (aczkolwiek w innym stylu) interesowała ją polityka, samoloty i samochody. Mogłaby być jego bratem albo kumplem. Ona za to lubiła pieniądze i władzę. Wystarczyło przyjść z Hughesem do wypełnionej po brzegi restauracji czy klubu nocnego, nawet bez rezerwacji, a maiłre d'hótel rzucał się wyczarować dla nich pusty stolik. Kiedy Hughes prosił ją do tańca, orkiestra zaczynała grać Deep in the Heart of Texas. Kiedy chciała polecieć TWA, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiał się samolot gotów ją zawieźć, gdzie tylko zechce - jako jedyną pasażerkę. Nie odpowiadał jej za to zły gust Hughesa w kwestii samochodów. Nie chciał jeździć rolls-roycem ani daimlerem. Wolał zabierać ją na randki odrapanym chevroletem. W 1943 roku wybrała się z Hughesem w podróż pociągiem do San Francisco (kiedy spotkał się z Henrym Kaiserem), która wiele powiedziała jej o ukrytych cechach jego charakteru. Bardzo cnotliwie zajęli osobne przedziały. Hughes zaprosił ją na obiad do wagonu restauracyjnego, siadła więc przy stoliku i czekała na niego. Wszyscy na nią patrzyli. Nagle do wagonu wszedł Hughes. Zazwyczaj nosił wymiętą koszulę, workowe spodnie i trampki, teraz jednak ukazał się w kobiecym, pastelowym kostiumie z zaszewkami i paskiem ściskającym talię. Strój krojem przypominał sławny garnitur dandysa, noszony przez Marlene Dietrich w filmie Maroko (Morocco). Był na niego dużo za mały, możliwe więc, że należał do kobiety. Hughes zaczął się okręcać na pięcie jak podlotek, popisując się swoim absurdalnym strojem. Ava - zażenowana - zaczerwieniła się, a pozostali pasażerowie, którzy na pewno poznali Hughesa ze zdjęć w prasie, siedzieli oniemiali, gapiąc się na bohatera narodowego zachowującego się jak pedał. Ten człowiek poleciał dookoła świata, a teraz wygląda jak trzpiotowata uczennica?! W hotelu Fairmont wynajęli osobne apartamenty. Hughes zachorował na zapalenie płuc, ale gdy wyzdrowiał, zabrał Avę na miasto. Spodziewała się, że pójdą na obiad do Chinatown albo do którejś z modnych wtedy restauracji. Zamiast tego zaprowadził ją do klubu gejowskiego, gdzie mężczyźni przebrani za kobiety, z cekinami i sztuczną biżuterią, tańczyli na scenie i wymieniali sprośne żarty z homoseksualną publicznością. Ten zazwyczaj ostrożny i zamknięty w sobie mężczyzna uważał, że nie musi się kryć w tak otwarcie homoseksualnym mieście jak San Francisco. To może tłumaczyć, dlaczego spędzał tam tyle czasu. Później nawiązał romans z jednym z tancerzy w Finocchio's, innym klubie dla transwestytów. Po powrocie do hotelu Hughes dał upust swojej brzydkiej, dominującej naturze. Prawdopodobnie podniecony widokiem tylu ładnych chłopców w klubie postanowił kochać się z Avą. Ona chciała tylko wypić ostatni kieliszek szampana i poczytać komiksy przed pójściem spać. Wyrwał jej z ręki gazetę i dał jasno do zrozumienia, że wymaga od niej całkowitej uwagi. Zdenerwowała się, wstała, pobiegła do sypialni i zamknęła drzwi na klucz. Hughesowi puściły nerwy. Zadzwonił do Los Angeles do Bappie, siostry Avy, kazał jej natychmiast przylecieć którymś z jego prywatnych samolotów i zabrać Avę do domu. Kiedy Bappie przybyła na miejsce, Hughes pokazał jej tanie kartonowe pudło pełne diamentów, szmaragdów i rubinów - prawdziwy skarb sułtana. Powiedział, że to wszystko należeć będzie do Avy, jeśli wyjdzie za niego za mąż. Bappie błagała siostrę, by się zgodziła. Ava była znana ze swego dosadnego słownictwa. - Powiedz mu, że może je sobie wsadzić w dupę! - wykrzyknęła i wyniosła się. Pewnego razu Mickey Rooney wrócił do domu na przepustce z wojska i zastał przed domem Avy odrapany chevrolet. Nie zdając sobie sprawy, że wóz należy do Hughesa, wyciągnął kierowcę i mocno nim potrząsnął. Kiedy zrozumiał, że ma w rękach narodowego bohatera, chwilę się zawahał, po czym jednak rozkwasił mu nos. Hughes mniej przestraszył się karła (Rooney mierzył 150 centymetrów) niż swego czasu Olega Cassiniego, więc odchylił się i oddał cios. Wylądowali na chodniku, wściekle okładając się pięściami. Innym razem Hughes przyszedł do domu Avy (płacił jej czynsz) i zastał ją w łóżku z meksykańskim matadorem. Ava zarzuciła na siebie płaszcz, matador zbiegł tylnymi schodami. Hughes pognał za nią do salonu, gdzie rzuciła w niego szklanką. Uderzył ją w twarz i dotkliwie zranił. Złapała za taboret i walnęła go w głowę. Zemdlał. Kiedy się ocknął, okazało się, że brakuje mu paru zębów, inne są obluzowane. Do końca życia musiał nosić częściową protezę. Nawet jeśli nie czuł do Avy silnego pożądania, nie mógł znieść myśli, że może ją całować i posiąść muskularny Meksykanin. Wynajął mormońskich ochroniarzy, których preferował, bo nie pili, nie palili i trzymali język za zębami (chociaż ich tradycyjna homofobia musiała go onieśmielać), żeby wszędzie za nią chodzili. Kiedy wróciła w ramiona Mickeya Rooneya, Hughes był wściekły i groził jej śmiercią. Jednak nawet on poczuł się onieśmielony, kiedy mu oświadczyła, że się go nie boi. Musiał przyznać, że trafiła kosa na kamień. Zaczął się również spotykać z kanadyjską aktorką Yvonne De Carlo, która dla odmiany uważała, że jest seksualnie pociągający. Była bystra, śniada, z dużym biustem i pełna wigoru. Hughes miał na jej punkcie obsesję. Urodziła się jako Peggy Middleton w Vancouver w Kanadzie. Kiedy poznali się w 1945 roku, miała dwadzieścia trzy lata - trochę za stara, jak na jego gust. Kiedy jednak wielokrotnie obejrzał w prywatnej sali kinowej zmysłową scenę tańca z Salome - Where She Danced w reżyserii Waltera Wangera, uznał, że musi ją posiąść. Powierzenie jej roli egzotycznego wiedeńskiego szpiega było wielką pomyłką - jej bohaterka wzorowana była na międzynarodowej awanturnicy Lo-li Montez. Yvone nadała jednak filmowi uroku, humoru i pewnego ironicznego dystansu, który Hughesowi bardzo się spodobał. Jej przeszłość była równie banalna jak życie Darnell czy Gardner. Była wicemiss Yenice w Kalifornii, produkowała się w klubach nocnych. Nie miała dobrego głosu, ale jej seksapil robił wrażenie na zmęczonych biznesmenach. Udało jej się ocalić dziewictwo mimo nachalnych zabiegów dwu notorycznych podrywaczy Hollywood: muzyka i lidera zespołu, Artie Shawa, i smukłego przystojniaka, Jamesa Stewarta. Romansowała z męskim i statecznym Billym Wilderem, austriackim reżyserem i scenarzystą. Hughes poznał ją w Vancouver w weekend Święta Pracy* 1945 roku. Przedstawił ich sobie Johnny Meyer. Hughes zabrał ją na lot wycieczkowy nad miastem na pokładzie swego TWA Douglas DC-3. Stamtąd udali się nad jezioro Tahoe i do Reno, gdzie wynajęli łódkę (ona pływała, on nie). W Las Yegas uprawiali seks i gry hazardowe. Podobnie jak jego przyjaciela, Bug-sy'ego Siegela, Hughesa podnieciły niezwykłe atrakcje tego miasta. Ta silna i niezależna kobieta szukała głębszego związku tam, gdzie on szukał tylko kolejnej przygody. Nie odpowiadało jej, że podłogę apartamentu w Town House w Los Angeles usłał zdjęciami Jane Russell (co wyglądało jak dywan z kobiecych piersi) i że nawet w łóżku wyznawał jej, iż jedyną miłością jego życia była Ginger Rogers. Po stosunku za dużo gadał, porównując kobiece i męskie orgazmy w chłodny, medyczny sposób. Jak wszyscy przed nią - kobiety i mężczyźni - odkryła, że dla Hughesa seks jest tylko metodą na relaks (albo dowodem potencji), że nie jest twórczy, czuły ani uważny, że wykorzystuje otwory anatomiczne dla własnej satysfakcji, że mężczyźni i kobiety są jedynie narzędziami rozkoszy. Oczywiście nie dochowywał jej wierności. Nie wiedziała o jego schadzkach * Święto Pracy (Labor Day) przypada w Stanach Zjednoczonych w pierwszy poniedziałek września. z mężczyznami, ale wystarczyło otworzyć gazetę, żeby dowiedzieć się, że sypia z Gail Russell. Gail była smagłą, egzotycznie wyglądającą pięknością o migdałowych oczach, słabą, uległą, nieszczęśliwą kobietą, która miała przedwcześnie umrzeć - w wieku trzydziestu sześciu lat - od alkoholu i narkotyków. Hughes zobaczył ją w filmie o duchach, The Uninvited, gdzie wzruszająco zagrała wrażliwą, nawiedzoną dziewczynkę. Przez dwa lata często się widywali. Podpisał również kontrakt z inną zmysłową dziewczyną, Faith Do-mergue, kiedy ta miała piętnaście lat, po czym przez sześć lat nie obsadził jej w żadnej roli. Hughes odświeżył też swoje zainteresowanie Gene Tierney. Była teraz żoną projektanta, księcia Cassiniego, i w 1943 roku urodziła córkę, która okazała się być opóźniona w rozwoju. Hughes wykorzystał udawane współczucie dla małej, żeby na powrót wkraść się w łaski Tierney i zmylić Cassiniego. Na przyjęciu u Jacka Benny'ego miał tupet poprosić Gene o rękę na oczach jej niezwykle męskiego męża. Cassini zrozumiał, że to blef. Zamiast wyprosić Hughesa na dwór i rozwiązać sprawę na pięści, zaciągnął go w kąt pokoju i powiedział, że jeśli Hughes naprawdę chce ożenić się z Gene i jeśli ona naprawdę chce za niego wyjść, to nie stanie im na drodze do szczęścia. Hughes musi jednak naprawdę się z nią ożenić, ogłosić zaręczyny w prasie i w radiu, inaczej Cassini stłucze go na kwaśne jabłko. Hughes zignorował groźbę i kiedy Cassini poszedł na mecz bokserski, zabrał Gene samolotem do Las Yegas, żeby się z nią kochać. Cassini dowiedział się o tym i czekał na ich powrót schowany w ciemnym garażu. W odpowiednim momencie wyskoczył i zamiast rzucić się na Hughesa, dość zaskakująco walnął go deską w pośladki. Hughes uciekł. Cassini pogardzał nim, że stchórzył i nie stanął do walki. Później na jakimś przyjęciu Cassini rzucił się w pogoń za Hughesem po schodach, a ten, zamiast się odwrócić i zadać cios, zamknął się na klucz w sypialni jak przestraszona cnotka. Czy tak zachowuje się bohater narodowy? Przez wszystkie te przepełnione seksem lata Hughes nadal wkupywał się w łaski lotnictwa wojskowego, generalicji i otoczenia prezydenta, żeby zapewnić sobie zamówienia na produkcję samolotów. Jego działania były niemal komicznie niemoralne. W 1945 roku zjadliwy eseista Westbrook Pegler opublikował żenujące dowody, ukradzione z FBI (z dyskretną pomocą J. Edgara Hoovera), świadczące o korupcyjnych metodach kupowania wpływów, którymi Hughes gwarantował sobie milionowe zamówienia rządowe dla fabryki w Culver City. Westbrook Pegler uwielbiał znajdować sobie wrogów, tak jak Hughes uwielbiał znajdować sobie kochanków. Pegler opisał spotkania w Stork Club; 132 dolary za parę pończoch dla Faye Emerson; tygodnie spędzone przez Elliotta Roosevelta w hotelu Bever- ly Hills na koszt Hughesa; rachunki na konto Hughes Aircraft podpisane przez Elliotta słowem OK; olbrzymie sumy wydane w hotelu Waldorf-Asto-ria; czeki na okaziciela podpisane przez Meyera z ramienia Hughes Aircraft; koszt przyjęcia ślubnego Roosevelta w grudniu 1944 roku; weekend Roose-veltów w Palm Springs, łącznie z przejazdem pokojówki, zakwaterowaniem i napiwkami; opłaty za zakłady konne, stawiane przez Faye Emerson w Ca-liente; oraz dwie drogie torebki damskie. Hughesa nachodziła komisja dochodzeniowa amerykańskiego Senatu, badająca, czy jest w stanie wyprodukować samoloty usprawiedliwiające wydatek czterdziestu milionów dolarów zainwestowanych w jego firmę. Komisja właśnie odkryła, że w zamian za poparcie Hughes wypłacił Elliottowi Rooseveltowi kolosalną sumę 75 000 dolarów. Hoover był przekonany, że sprawa może doprowadzić do skazania zarówno Hughesa, jak i Roosevelta. Hughes oskarżył senatora Owena Brewstera, że sam jest na garnuszku konkurencji, potentata lotniczego Juana Trippe'a z Pan American. Twierdził, że Brewster go szantażuje, obiecując zamknięcie sprawy w zamian za gotówkę i część udziałów w TWA. Zatrudnił agencję detektywistyczną Schindlera i byłego waszyngtońskiego glinę, żeby założyli podsłuch na telefonie senatora. Później Westbrook Pegler ogłosił, że Hughes urządzał przyjęcia dla Elliotta Roosevelta, w czasie których „na pół rozebrane ślicznotki pływały w basenie wyłożonym lustrami" w jednej z rezydencji Hughesa. W początkach 1945 roku J. Edgar Hoover założył Hughesowi pokaźną teczkę. Hughes i Meyer zorganizowali przyjęcie dla przybyłych z wizytą Rosjan. Hughes miał nadzieję, że Elliott Roosevelt pomoże mu sprzedać latający statek Rosjanom, z pominięciem Henry'ego Keisera i generała Hapa Arnolda. W dodatku wykorzystywał do interesów swą znajomość z Bugsym Sie-gelem w Las Yegas. W czasie wojny Hughes traktował TWA jak swoje prywatne linie lotnicze. Kiedy Arthur Farnsworth, drugi mąż jego byłej kochanki Bette Davis, zachorował w Minneapolis, kazał pilotom dostarczyć ją do cierpiącego mężczyzny. Pilnował, żeby rywalizujące ze sobą felietonistki hollywoodzkie, Hedda Hopper i Louella Parsons, nigdy nie leciały tym samym samolotem, podróżowały za darmo i miały do dyspozycji na lotnisku limuzynę - tym samym wkupywał się w ich względy, a one mu się odpłacały z nawiązką. Na każdym rejsie Constellation parę siedzeń było zarezerwowanych na wypadek, gdyby któryś z jego przyjaciół chciał wybrać się w podróż. Personelowi TWA nie podobał się ten układ, ale nic nie mogli zrobić. Jeśli jakakolwiek sława skarżyła się Hughesowi na jakość obsługi albo problemy z bagażami, zwracano im za bilety, a winnych wyrzucano z pracy. Pracownicy Walt Menke i Johnny Meyer mieli za zadanie troszczyć się o wszystkich, których nazwiska pojawiały się w Who's Who albo w Błękitnej księdze. Hughes werbował przystojnych pilotów więdnącym gwiazdom kina, ale za uprawianie seksu nie wypłacano im nadgodzin. W zamian za to opłacano im noc z piękną gwiazdką kina albo z cali girl. Personel TWA był albo zafascynowany, albo zdegustowany ekscentrycz-nością Hughesa. Pożyczał od nich samochody, płaszcze, kapelusze czy pieniądze i rzadko zwracał. Wyciągał gotówkę od najpośledniejszych pracowników, żeby zapłacić taksówkarzowi. Z własnymi pieniędzmi jak zawsze niechętnie się rozstawał. Samolotami TWA często dla reklamy leciała pewna aktorka, którą podniecało, żeby jej płacić za noc seksu. Hughes wręczył jej dwa pięć-dziesięciodolarowe banknoty, zanim poszedł do łóżka. Zostawiła je w portfelu. Kiedy zasnęła, podał jeden z nich Johnny'emu Meyerowi, który w ciemnościach po rynnie wspiął się do okna. Latem 1945 roku Hughes postanowił wyciągnąć Banitę z piwnicy i wprowadzić film do kin z całą pompą, jaką Russell Birdwell potrafił zorganizować. W branży mówiło się, że zrobił nagą wersję dla celów masturbacyj-nych. Starzy hollywoodzcy wyjadacze nadal tak twierdzą. FBI dowiedziało się, że Hughes tak bardzo się naraził branży, iż odmówiono mu półtora miliona metrów niewywołanego filmu, potrzebnego do zrobienia kopii. Nie miał już własnych zapasów, prawdopodobnie dlatego, że robił tak nieprzytomnie dużo ujęć swoich półnagich aktorów. Zarząd Produkcji Wojennej nie kwapił się z pomocą. Zwrócił się po pomoc do garstki sprzyjających mu osób w przemyśle filmowym, włączając w to Solą Lessera, producenta filmów o Tarzanie, oraz reżysera Leo McCareya, z którym miał kontrakt w 1930 roku. Zaangażował lubianego Harry'ego Golda, dyrektora sprzedaży w United Artists, na dyrektora generalnego dystrybucji Banity na świecie. The Players na Sunset Strip była jedną z ulubionych restauracji Hughesa. Elegancki lokal należał do reżysera i scenarzysty Prestona Sturgesa, bliskiego przyjaciela Ruperta Hughesa. Rozpity, autodestrukcyjny, błyskotliwy Sturges był zafascynowany Hughesem i dzielił jego miłość do samolotów i pięknych kobiet (Sturges był stricte heteroseksualny). Późną nocą siadywali na kanapie w ciemnym rogu sali i rozmawiali, aż ich partnerki zasypiały. Sturges mówił wysokim głosem, żeby Hughes dobrze go słyszał. W marcu 1944 roku Hughes wszedł w spółkę filmową ze Sturgesem. Wprowadzili się do studia California naprzeciwko Paramount, która rozwiązała ze Sturgesem kontrakt. Prawie natychmiast Hughes postanowił kontrolować Sturgesa, ale okazało się to kardynalnym błędem. Butnie zaproponował mu pensję, Sturges tymczasem chciał być (i był) wspólnikiem. Wśród udziałowców spółki znajdowała się Hughes Tool Company, posiadająca 37 procent akcji, a także Frank Orsatti, sławny alfons-agent z przestępczą przeszłością, który znajdował Hughesowi panienki, kiedy u Meyera panowała posucha, a także Jules Furthman, twórca Banity. Hughes wysłuchał różnych sugestii Sturgesa, który proponował na przykład filmową adaptację opowieści o Lizzie Borden w reżyserii D.W. Griffitha z udziałem Lillian Gish. Wreszcie zdecydował się na seąuel do niemej komedii Harolda Lloyda The Freshman. Wstępny tytuł brzmiał The Sin of Hilda Diddlebock, przerobiony później na Harold Diddlebock. United Artists wprowadziło film na ekrany pod tytułem Mad Wednesday. Hughes uparcie sprawdzał każdy szczegół scenariusza Sturgesa i nadzorował produkcję, rozpoczętą 12 września 1945 roku. Miał jednak nadal zbyt mało doświadczenia i ustalił zbyt niski budżet, Sturges tymczasem był w zaawansowanym stadium alkoholizmu. Plany zdjęciowe przeciągnęły się o pięćdziesiąt dwa dni i o 600 000 dolarów przekroczyły wstępny budżet. Gdy tylko zakończono produkcję, Hughes pozwolił Sturgesowi robić kolejny film, Colomba, przemianowany później na Yendetta. Wreszcie dał rolę Faith Domergue, od sześciu lat związanej z nim kontraktem, ale do tej pory bezrobotnej. Sturges powierzył reżyserię słynnemu Maksowi Ophulsowi, który wkrótce stał się kultową postacią Hollywood. Hughes zaaprobował scenariusz Prestona Sturgesa w czerwcu 1946 roku. Film miał wyeksponować urodę Faith Domergue (podobną do Jane Rus-sell), jej błyszczące oczy, zmysłowe usta i duże piersi. Był to melodramat opisujący życie młodej Korsykanki, która - pokonując liczne problemy - chce pomścić śmierć swego ojca z rąk oprawców. Główną rolę męską powierzono niezwykle przystojnemu George'owi Dolenzowi. W scenach łóżkowych byli szczególnie niemrawą parą, przypominając bardziej kłody niż żywych ludzi. W początkach 1946 roku Hughes rozpoczął nową kampanię reklamową Banity, znów ukazującą biuściastą Jane Russell. Nowe hasła reklamowe głosiły: DZIEWCZYNA Z USTAMI JAK LETNI SKWAR - I Z SERCEM JAK ZIMOWY MRÓZ, oraz KTO NIE CHCIAŁBY SIĘ BIĆ O TAKĄ DZIEWCZYNĘ? Hughes zgromadził długą listę sławnych osób, które wysyłały do prasy listy protestacyjne. Była to czysta farsa, biorąc pod uwagę, że pod listem podpisał się także Jules Furthman. Film wszedł na ekrany w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Okazało się, że seksowna kampania reklamowa Russella Birdwella doskonale się sprawdziła. W Londynie kolejki do kina opasywały kwartał budynków, dorównując kolejkom z czasów Aniołów piekieł. Złe albo złośliwe krytyki, salwy śmiechu na widok olbrzymich piersi Jane Russell, skargi pod adresem cenzorów - to wszystko zapewniło dziełu olbrzymi sukces, dokładnie potwierdzając przewidywania Hughesa. Afisze z Jane Russell (złą, zmienną i zmyslową jak zawsze) zrobiły z niej bożyszcze tłumów. Trudno było znaleźć w Wielkiej Brytanii heteroseksualnego mężczyznę, którego by pozostawiała obojętnym, nawet jeśli jej image był dość zabawny. Kiedy stan Maryland wprowadził całkowity zakaz dystrybucji filmu, Hughes z radości rzucił swój szczęśliwy brązowy kapelusz w powietrze. Jednocześnie miał jednak inne problemy. Przez wszystkie te lata Hughes zaniedbywał rodzinę, przeżył jednak szok, kiedy 23 marca 1945 roku druga żona Ruperta Hughesa - była aktorka Elizabeth Patterson Dial - zmarła z przedawkowania leków. Było to prawdopodobnie samobójstwo. Dial od wielu miesięcy cierpiała na głęboką depresję. Czy odkryła prawdę o romansach Ruperta z mężczyznami? Po epizodzie swarów nad spadkiem po ojcu Hughes bardzo zbliżył się do Ruperta. Nigdy nie wypominał mu homoseksualnej inicjacji. Teraz mógł zwierzyć się wujowi z wstydliwych przygód. Rupert na pewno obiecał pełną dyskrecję: wiedział, że w tamtych czasach homoseksualizm był przestępstwem. Nie umiał jednak dotrzymać tajemnicy. Jak wiemy, wyjawił prawdę swemu bliskiemu przyjacielowi, Jamesowi Quirkowi z „Photoplay", którego siostrzeniec Lawrence dopiero teraz ją ujawnił. Czternastego lutego 1946 roku Hughes zaprosił liczną grupę gwiazd kina, dobraną przez Johnny'ego Meyera - oraz Lane Turner, z którą na nowo flirtował - na lot inauguracyjny nowoczesnego samolotu Constellation, zakupionego przez TWA. Hughes sam pilotował „Connie" do Nowego Jorku. Grube ryby Hollywood - jak zawsze mu niechętne - odmówiły przybycia, wściekłe na Hughesa, że lansuje Banitę. Szczególnie Louis B. Mayer i Harry Cohn wypominali mu jego antysemityzm. Zaprosił Bugsy'ego Siegela, który nadal nęcił go możliwościami inwestycji w Las Yegas, Cary'ego Granta, swojego sporadycznego kochanka, a także Alfreda Hitchcocka, Paulette Goddard (która bardzo mu się podobała) i Edwarda G. Robinsona. Cary Grant był jedyną osobą, której pozwolono siedzieć z Hughesem w kabinie pilota. Goście zatrzymali się na koszt Hughesa w hotelu Sherry-Netherland. FBI wiedziało o eskapadzie i nie spuszczało z niego oka. Jeden agent znajdował się na pokładzie samolotu, a całą operacją zarządzał Richard Hood, dyrektor biura terenowego. FBI podsłuchiwało Hughesa nawet w czasie wizyt w apartamencie Lany Turner i na schadzkach w El Morocco. Zapisy archiwalne pokazują, że choć nakłaniał ją do cielesnego zbliżenia, jednocześnie godzinami wydzwaniał do Lindy Darnell, namawiając do ślubu i wyznając miłość. Na pewno wiedziała, że tak naprawdę ani on, ani ona nie chcą tego ślubu. Był po prostu złodziejem żon i Casanovą od siedmiu boleści. Hughes wrócił do Los Angeles z byłym gubernatorem stanu Nevada, Paulem Laxaltem, i ze szwedzkim hrabią Bernadottem, który miał związek z jego morskimi interesami po tym, jak Axel Wenner-Gren - jako sympatyk nazistów - znalazł się na czarnej liście. Budząc zdziwienie, trzydziestego marca udał się z Carym Grantem na przyjęcie dla panów w znanym Clover Club, eleganckim klubie hazardowym na Susnet Strip. Wśród gości znalazł się też Bugsy Siegel. W początkach kwietnia Hughes znów umówił się z Laną Turner w hotelu Sherry-Netherland. Johnny Meyer zajął się rezerwacją. Przyleciała 17 kwietnia, a Hughes wyjechał dwanaście dni później. Udał się do Louisville na wyścigi konne Kentucky Derby. W Nowym Jorku pozwał przed sąd MPPDA, twierdząc, że sprzeciw wobec Banity stanowi pogwałcenie praw wolnego handlu. Tego samego dnia znów wystąpił ze stowarzyszenia. Władze miejskie San Francisco pozwały Hughesa do sądu za [ obrazę moralności publicznej. Sprawa upadła, kiedy sędzia poinformował przysięgłych, że kobiece piersi nie są niczym odstręczającym. Hughes właśnie nabierał optymizmu, kiedy popełnił błąd, który mógł go kosztować życie. ROZDZIAŁ 9 KATASTROFA! Na ponad osiem miesięcy Hughes zniknął z Culver City i z domu w Beverly Hills. Wyruszył w dziwną - bezcelową, wydawałoby się - podróż i porzucił ważną pracę nad samolotem zwiadowczym XF-11 i hydroplanem Hercules. Był wyczerpany walką z władzami i próbą podporządkowania sobie Waszyngtonu. Zupełnie jakby w momencie, kiedy jego ukochany samolot zjednał sobie poparcie, chwilowo stracił dla niego zainteresowanie. Zabrał w podróż wąski zespół zaufanych mechaników, nawigatora i drugiego pilota. Na pokładzie ulubionego podstarzałego Sikorsky'ego S-43 udał się w nostalgiczną podróż do Shreveport w Luizjanie, gdzie spędził lata dzieciństwa z dawno nieżyjącymi już rodzicami. Pewnej nocy zostawił całą ekipę w hotelu i w strugach deszczu poszedł na poszukiwanie z trudem pamiętanych miejsc, takich jak hotel Caddo. Zamiast zawołać taksówkę albo wynająć samochód czy choćby wziąć parasol, Hughes wyszedł na deszcz w wymiętym kapeluszu - który cudem przetrwał te wszystkie lata - brudnej białej koszuli, znoszonych spodniach podwiniętych nad kostki i rozklapanych tenisówkach. Wyglądał jak włóczęga. Był przemoczony, schronił się więc na parę minut pod daszkiem na stacji benzynowej, jedząc rozmiękłe ciastka z papierowej torby i pijąc mleko ze szklanej butelki. Zatrzymał się przed nim wóz policyjny i stróże prawa poprosili go o dowód tożsamości. Niczego takiego ze sobą nie miał. W dodatku nie zabrał żadnych pieniędzy, nawet centa. Wrzucono go do samochodu, a kiedy zaczął protestować, że jest Howardem Hughesem, gliniarz go zignorował. Dojechali do komisariatu. Przemoczony Hughes stał w kałuży wody i wyglądał jak Strach Na Wróble z krainy Oz. Szef detektywów Jim Davies spojrzał na niego i spytał: -Jak się do cholery nazywasz? - Howard Hughes - odparł odrapaniec. - Jeśli ty jesteś Howard Hughes, to ja jestem Shirley Tempie - zaśmiał się Davis. Mimo głośnych protestów, Hughesa wtrącono go do celi z całym półświatkiem. Nienawidził Murzynów, więc strasznie się zdenerwował, kiedy dwóch spośród współwięźniów okazało się mieć czarną skórę. Złapał za kraty i wrzeszczał, że jest tym, za kogo się podaje. Pozostali go wyśmiali. Późną nocą szepnął do dyżurnego, że da mu 5000 dolarów, jeśli załatwi mu drugie przesłuchanie u Davisa. Miał w głosie przekonywującą nutę. Poirytowany Davies przyszedł pod celę. Hughes zaczął szczegółowo omawiać swoją karierę - tak nie mógł tego opowiedzieć żaden włóczęga. Następnego ranka Davies zadzwonił do lokalnej filii Hughes Tool Company w Caddo. Z początku dyrektor myślał, że to żart. Jednak Hughes rozmówił się z nim przez telefon i go przekonał. Dołączywszy do towarzyszy, Hughes poleciał do Orlando. Tam wyskoczył z samolotu i złapał autokar z lotniska. Nie widziano go przez następne trzy miesiące, aż pojawił się na dworcu kolejowym w Miami. Podjechał starym chevroletem pod hotel, gdzie mieszkała ekipa. W bagażniku samochodu leżało kilka białych pudeł. Jedno z nich wyglądało zagadkowo: było długie, jak skrzynka na kwiaty. Hughes nie pozwalał go dotknąć. Jego ekipa całymi tygodniami zastanawiała się, co może zawierać, aż pewnego dnia odważnie postanowili zajrzeć. Pod stertą komiksów i gazet znaleźli ukryte... wiertło dentystyczne i dwa irygatory. Hughes ponownie zniknął, by pojawić się w nowojorskim hotelu Plaża, odziany w smoking i tenisówki. W tym stroju spędził noc w Stork Club. Kiedy ekipa pakowała jego bagaże, znaleźli w szafie niezwykłe rzeczy, których zapomniał ukryć: ubrania męskie i kobiece oraz jeszcze z pół tuzina irygatorów. Prace nad ulepszoną wersją XF-11 trwały już od pięciu lat. Projekt ten leżał Hughesowi na sercu nawet bardziej niż budowa wodnopłatowca Hercules, którego szeroki, biały jak duch ptasi kadłub już krył się w tajnym hangarze w Culver City. Niedługo miano go przewieźć do Long Beach. Ted Car-pentier, przyjaciel Hughesa i inżynier lotniczy, powiedział mi: - Dla nas wszystkich w Hughes Aircraft XF-11 był skończonym dziełem sztuki, srebrzystym uosobieniem piękna. Samolot był wyposażony w kamery zwiadowcze, własnoręcznie zaprojektowane przez przyjaciela Hughesa Shermana Fairchilda. Hughes oczywiście przekupił szychy w wojskach lotniczych, żeby zaaprobowały wyposażenie. Był tak podniecony projektem, że koniecznie chciał go sam wypróbować. Była to rozsądna decyzja, nawet jeśli miał w tym okresie zszarpane nerwy i znów był na skraju załamania. Carpentier sądził, że jego zły stan psychiczny związany jest z głębokim dualizmem jego seksualności, jak również strachem, że łapówki i korupcja w końcu wyjdą na jaw i doprowadzą go do ruiny. Jednak podczas pierwszego lotu testowego zachowywał się tak nieostrożnie i wykazywał się takim samobójczym szaleństwem, że aż trudno to opisać. Był tak niechętny jakimkolwiek formom władzy i pouczeń, tak skutecznie manipulował i korumpował, że zignorował wszelkie instrukcje, a także ostrzeżenia ze strony ekipy technicznej (Odekirka i Carpentiera) dotyczące usterek mechanicznych. Przepisy nakazywały przeprowadzić lot próbny nad niezamieszkanymi terenami, na przykład w wojskowej bazie testowej wojsk lotniczych na pustyni Mojave, gdzie ewentualna katastrofa spowodowałaby tylko śmierć paru zajęcy czy węży. Czasem do tych samych celów wykorzystywano terytorium Nevady. Hughes jednak uparł się, że próbny lot przeprowadzi nad gęsto zaludnionym Culver City i studiami MGM, gdzie będzie go mogła zobaczyć Ka-tharine Hepburn i inni przyjaciele. W rozmowie z Carpentierem dał upust swemu antysemityzmowi, dodając: -i żeby ten Żydek, Louis B. Meyer, musiał z powodu hałasu zamknąć na cały dzień biura. Samobójczo postanowił latać przez półtorej godziny, podczas gdy maksymalny litraż - 2300 litrów - pozwalał spędzić w powietrzu tylko trzy kwadranse. W swoim szaleństwie uznał, że przezwycięży prawa ciążenia. Zatankował 5000 litrów, co - jak wcześniej - okazało się śmiertelnie groźne ze względu na zbytnie obciążenie w przeliczeniu na metr kwadratowy skrzydła. Zapomniał, co stało się podczas poprzednich wypraw, kiedy przeciążył samolot. Zapomniał, że niemal rozbił się na oczach całego świata na lotnisku Floyd Bennett Field w Nowym Jorku. Ryzykował życiem nie tylko swoim, ale też innych. W dodatku odmówił korzystania z oficjalnej częstotliwości radiowej wojsk lotniczych, która pozwalała informować o niebezpieczeństwie i ostrzec naziemne ekipy ratunkowe. Zignorował nakaz sprawdzenia śmigieł Hamilton (nadal w fazie testów). Zapomniał sprawdzić ważne uszczelki na tyłach śmigieł, które zapobiegały wyciekaniu paliwa. I tu pojawia się zagadka: jedna z uszczelek była luźna. Dlaczego? Czy chodziło o sabotaż? Gdyby uszczelka była poprawnie zamontowana, nie doszłoby do wycieku. Czy ktoś rozmyślnie ją obluzował? Miał niewątpliwie wielu wrogów. W przypadku procesu prokuratura wezwałaby na świadków wielu prominentów. Ogólnie rzecz biorąc, widzimy jednak, że zaniedbał wszystkie zasady bezpieczeństwa. Trudno zrozumieć dlaczego, skoro FX-11 był jego ukochanym dzieckiem. Lot próbny przewidziano na niedzielę 7 lipca 1946 roku. Rankiem Hughes zjadł nietypowe dla siebie śniadanie: bananowe ciastko z kremem d la modę. Przez parę godzin kręcił się wokół samolotu, potem z rozmysłem kazał wpompować do zbiorników nadmierną ilość paliwa. Załatwił, żeby Johnny Meyer z Glennem Odekirkiem polecieli obserwować go z pokładu bombowca B-23. Do samolotu wsiedli ponadto: William, brat Jamesa Cagne-ya, z którym zamierzał kupić nieruchomość w Culver City; bohater wojenny i aktor Audie Murphy oraz - co najważniejsze - dziewczyna Murphy'ego, Jane Peters, młoda aktorka z Ohio. Hughes dopiero co ją poznał na jednym z przyjęć u Billa Cagneya i chciał, by Johnny umówił ich na randkę. Wystartował o godzinie 17:20. Niebo było bezchmurne, przygrzewało słońce. Prawie natychmiast zatoczył łuk nad Culver City i studiami MGM, po czym skierował się nad ocean. Wtedy zauważył czerwone światełko, sygnalizujące problem z podwoziem. Szybko je wciągnął. Nagle poczuł silny opór na prawym skrzydle, zupełnie jakby „olbrzymia dłoń ciągnęła mnie w dół", jak później powiedział. Wtedy tego nie wiedział, ale śmigło na prawym silniku źle się obracało, bo puściła uszczelka na zbiorniku. Odpiął pasy, okręcił się, żeby sprawdzić, czy skrzydła, ogon, albo klapa uległy uszkodzeniu. Były nienaruszone. Znów opuścił i wciągnął podwozie i znów czerwone światełko uparcie nie chciało się wyłączyć. Samolot miał fatalnie zaprojektowaną tablicę przyrządów pomiarowo--kontrolnych (Hughes zaniedbał ten aspekt, zajęty swoją włóczęgą), pilot nie miał więc dostępu do potrzebnych informacji. Jednak wskaźnik poziomu paliwa niewątpliwie pokazywał, że to paliwo właśnie wyciekało z silników. Hughes wykazał się niekompetencją zaskakującą u tak doświadczonego pilota - stracił głowę i zamiast natychmiast wylądować na lotnisku w Culver City, zapuścił się w głąb lądu, aż do Beverly Hills, rozglądając się za polem golfowym, na którym mógłby usiąść. Nie był to już jednak rok 1936 i nie oblatywał H-1 ani H-2. Samolot gwałtownie się przechylił: to prawe skrzydło znów ostro szarpnęło go w dół. Hughes stracił kontrolę. Zmęczony, zawstydzony, nawet trochę przestraszony zaczął gwałtownie tracić wysokość. Zobaczył szybko się zbliżające ulice Beverly Hills. Było za późno, żeby zredukować gaz albo wyłączyć silniki, co jest zalecaną procedurą w takich wypadkach. Było za późno, żeby się katapultować. Jedyne co mógł jeszcze zrobić, to chwycić stery i starać się nie wbić dziobem w ziemię. Przeleciał na poziomie dachu domu przy North Linden Drive, ścinając go jak koronę drzewa. Szorując podwoziem po asfalcie mknął z szybkością 320 kilometrów na godzinę. Lewe skrzydło wbiło się w ścianę sypialni innego domu, należącego do aktorki Rosemary De Camp, pokrywając podłogę tłuczonym szkłem i gruzem. Prawe skrzydło złamało się, a jego koniec zabił psa sąsiadów. Wśród huku i brzęku Hughes do reszty rozbił samolot w kępie eukaliptusów na Whittier Drive. Zbiorniki paliwa lada chwila mogły wybuchnąć. Hughes wstał i siłą wyłamał pokrywę kabiny pilota, wykonaną z pleksiglasu, raniąc przy tym ręce do kości. Wyglądał jak gorejący strach na wróble. Płonęły mu włosy i ubranie, a on nerwowo ściskał w rękach kapelusz. Dopełzł do końca skrzydła, gdzie wpadł w ramiona sierżanta piechoty morskiej, Billa Durkina, który odciągnął go w bezpieczne miejsce. W parę sekund później samolot wybuchł. - Czy był tam z panem ktoś jeszcze? - zapytał Durkin. - Nie - wykrztusił Hughes przez osmalone wargi. - Byłem sam. Siedział na trawie, trzymał się za głowę i jęczał. Ból był nie do wytrzymania. Wydawało się, że ma zwęglone całe ciało. Ludzie stali wokół i przyglądali się. Nikt nawet nie pobiegł po szklankę wody. Przyszedł strażak i też nic nie zrobił, nie zrosił nawet cierpiącego człowieka wodą. Durkin odpędził gapiów, wpadł do domu aktora Dennisa O'Keefe'a i zadzwonił po karetkę. Sanitariuszom udało się położyć Hughesa na noszach, choć za każdym dotknięciem krzyczał z bólu. Droga na ostry dyżur szpitala Beverly Hills była niewypowiedzianą męczarnią. Każdy skręt, każda koleina wywoływały krzyk cierpienia i skurcze. W czasie tej podróży postarzał się o dwadzieścia lat. Kiedy wniesiono go do szpitala, wykrzyknął swoje imię. Recepcjonista w białym kitlu powiedział, że nie może go przyjąć, bo w niedzielę nie ma żadnego lekarza na dyżurze. Nawet najbogatszy człowiek świata nie mógł nic wskórać. Trzeba go było przewieźć do szpitala Cedars of Lebanon we wschodniej części miasta, co nawet w niedzielę trwało długo. Kiedy dotarł do Cedars, kazano mu podpisać zobowiązanie, że w przypadku śmierci nie będzie można winić szpitala. Odnalazł go tu Glenn Ode-kirk i niemal zabił urzędnika, który wręczył dokument. Przez parę godzin nie udawało się znaleźć ani doktora Lawrence'a Chaffina, ani doktora Ver-ne'a Masona - jego osobistych lekarzy. W końcu pojawił się doktor Chaffin. W tym momencie Hughes był już mało przytomny i w głębokim szoku. Wyszeptał, że ma nadzieję, iż nikt go nie będzie winić za wypadek, że coś strasznego stało się z samolotem. Chaffin natychmiast wkroczył do akcji. Zarządził transfuzję. Najpierw jednak trzeba było oddać krew Hughesa do analizy w celu sprawdzenia grupy krwi. Udało się pobrać tylko jedną próbkę. Cheffin kazał pielęgniarkom opatrzyć oparzenia na lewym ramieniu, lewym boku i lewej nodze. Hughes miał złamane dziewięć żeber po lewej stronie i trzy po prawej. Mostek został zupełnie zmiażdżony, podobnie jak lewy obojczyk oraz szósty i siódmy krąg szyjny. Lewa strona klatki piersiowej była pełna krwi. Z powodu silnego krwawienia w krtani przez długi czas nie mógł przełykać. Serce przesunęło się na prawo, ścianka prawej komory była uszkodzona. Od stóp do głów pokrywały go rany i wydawało się, że krwawienie nigdy nie ustąpi. Podano mu kroplówkę i dożylnie morfinę i uprzedzono, że może nie przeżyć. Miał tak zwęglone dłonie, że nie można mu było nawet podsunąć testamentu do podpisania. Nie był zresztą w stanie takowego sporządzić. Gdy tylko radio podało informację o wypadku, do szpitala zaczęli napływać dawni i obecni partnerzy i przyjaciele. Mało które przyjęcie zaszczycał tak elegancki tłum. Wśród przybyłych gwiazd znaleźli się Cary Grant, Ty-rone Power, Linda Darnell, Gene Tierney i Richard Cromwell. Z powyżej wymienionych Hughes wpuścił do pokoju tylko Granta. Noah Dietrich był poza miastem. Glenn Odekirk wprowadził się do sąsiedniego pokoju i przez długi czas czule opiekował się chorym. Johnny'ego Meyera nie wpuszczono. Kiedy ciotka Annette i jej mąż, doktor Frederick Lummis, przybyli z Houston, Hughes zranił ich, mówiąc, że nie chce ich widzieć. Nie zamierzał sprawić im przykrości, po prostu nie miał ochoty, by oglądali go w takim stanie. Sądził być może - niesprawiedliwie - że przyjechali po pieniądze, w razie gdyby umarł. Ucieszył się, słysząc, że Jean Peters, Audie Murphy i Bili Cagney byli częstymi gośćmi. Jego zespół inżynierów dniami i nocami pracował nad projektem wygodniejszego, ruchomego łóżka, z otworem i rurą odprowadzającą mocz i kał. Pił całe litry soku pomarańczowego, twierdząc, że dobrze mu robi, podczas gdy w rzeczywistości powodował nadkwasotę. Chroniczne zaparcie i hemoroidy dodatkowo uprzykrzały mu życie. Pamiętając, co przytrafiło się jego matce, obawiał się operacji. Zacięcie walczył 0 życie, odzyskiwał siły, słabł, po czym znów dochodził do siebie. Sił dodawała mu myśl o procesie, jaki wytoczy producentowi śmigieł Hamilton oraz widok zdjęć młodziutkiej Marylin Monroe w czasopismach. Chciał podpisać z nią kontrakt, ale uprzedził go Darryl F. Zanuck, na Hughesa nieszczęście. Nawet w boleściach, w cierpieniu, ucząc się od nowa chodzić, Hughes starał się wszystkimi manipulować. Postanowił zniszczyć związek Jean Peters i Audie Murphy'ego, najbardziej odznaczonego bohatera wojennego, będącego bożyszczem tłumów na równi z Hughesem. Namawiał Jean, żeby rzuciła Murphy'ego, a ta pragmatyczna, przyzwoita dziewczyna uległa pokusie nieograniczonej władzy i pieniędzy. Powiedziała Murphy'emu, że między nimi wszystko skończone, co musiało ją niezwykle dużo kosztować. Murphy wpadł w histerię, prawie oszalał z gniewu. Ukierunkowany gniew, który jako żołnierzowi kazał mu zabijać wrogów, teraz obrócił się przeciwko Hughe-sowi. Pałał żądzą mordu, nawet jeśli miałby to być jego ostatni gest. Zabrał pistolet i poszedł szukać Hughesa w Town House. Twierdził później, że udało mu się przekupić wszystkich mormonów z obstawy poza jednym - zamierzał rozjechać Hughesa, kiedy ten zejdzie na parking. Jednak jeden ochroniarz odmówił współpracy. Po sześciu tygodniach w szpitalu Hughes wrócił do domu w Beverly Hills. Jean Peters przychodziła na obiad prawie każdego wieczoru. W październiku wyjechała do Meksyku kręcić Szpadę Kastylii (Captain from Castile) z byłym kochankiem Hughesa, Tyronem Powerem. Hughes dwukrotnie poleciał do Meksyku, żeby się zobaczyć z nią i Tyronem. Tam, w hotelu Reforma, powiedział jej coś, co niezwykle ją urzekło: po jego śmierci cały majątek ma posłużyć stworzeniu instytutu medycznego, tak jak to sformułował w pierwszym testamencie, napisanym w wieku osiemnastu lat. Niepokoił się jednak o jej przyszłość. l l i HOWARD HUGHES - Nie martw się, zawsze przecież mogę pracować - odparła z typową pogodą ducha i rozsądkiem. Po drugiej podróży do Meksyku, w lutym 1947 roku, Hughes poleciał z Cary Grantem do Waszyngtonu na przesłuchanie senackiej Komisji Specjalnej pod przewodnictwem senatora stanu Maine, Owena Brewstera. Był to wstęp do przesłuchań senackich w sprawie nieprawidłowości w zamówieniach z czasów wojny. W czasie lunchu w hotelu Mayflower Brewster - bliski przyjaciel Juana Trippe'a z linii lotniczych Pan American - zaproponował zamknięcie sprawy, jeśli Hughes zezwoli na fuzję TWA z Pan Am. Hughes odmówił. Wiedział, że Trippe skorumpował Brewstera. Członkowie komisji senackiej - wśród nich nieszczęsny Joe McCarthy z Wisconsin — ustalili termin tajnego przesłuchania na 11 lutego. Hughes przedstawił jasny, precyzyjny opis swojej działalności. Wykazał się błyskotliwą inteligencją i aroganckim, chłodnym opanowaniem - w końcu cóż znaczy komisja senacka, kiedy posiada się trzysta milionów dolarów? Miał wrócić do Los Angeles u sterów S-43, ale w ostatnim momencie postanowili z Grantem (znów jego kochankiem), zahaczyć o Meksyk i odwiedzić Jean Peters. W Nogales trafili na burzę. Z rozmysłem nie podali swoich namiarów przez radio i byli zachwyceni słysząc, że zaginęli. Kiedy weszli do hotelu Reforma w mieście Meksyk, w kiosku powitały ich czołówki gazet: CARY GRANT I HOWARD HUGHES ZGINĘLI W WYPADKU SAMOLOTOWYM. Zadzwonili do przyjaciół i wesołym chórem przytoczyli niedokładny cytat z Marka Twaina: „Doniesienia o naszej śmierci są mocno przesadzone". Marzec był w Hollywood trudnym miesiącem. Hughes obawiał się oskarżenia o obrazę sądu, musiał więc przedstawić księgi rachunkowe. Był tak zadufany, że nigdy nie chciało mu się preparować drugiego zestawu ksiąg, jak to czyniło wielu mataczy. Francis D. Flanagan, śledczy komisji Brewstera, odkrył w rachunkowości prawdziwą kopalnię złota - dowody łapówkarstwa na przerażającą skalę. Czarno na białym wpisano sumy przeznaczone na przyjęcia, sceny w basenie, sute obiady i ładne dziewczyny. Meyer wydał na takie formy przekupstwa i korupcji 170 000 dolarów, czyli dziesięć razy więcej w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniędzy. Obciążył rachunkowość Hughes Tool Company nawet kosztem wynajmu limuzyny, którą rodzina prezydenta Roosevelta udała się na pogrzeb państwowy. Przesłuchania rozpoczęły się 28 lipca 1947 roku w budynku Senatu, w sali 318. Gremium przewodniczył niecierpliwy, drażliwy, republikański senator Homer Ferguson z Michigan. W komisji nadal zasiadał Joe McCarthy, a oprócz niego mieszanka konserwatystów i liberałów. Russell Birdwell pisał, a Hughes pod własnym nazwiskiem publikował w prasie Hearsta w całym kraju artykuły, w których przypominał opinii publicznej o swych zasługach, oskarżał komisję o polowanie na czarownice i żądał, by Brewster przyznał, że dochodzenie zorganizowano na życzenie Pan Am. Hughes nadal był bohaterem narodowym, a ataki na jego wrogów w prasie i radiu skutecznie przekonały opinię publiczną, że padł ofiarą skorumpowanej administracji waszyngtońskiej. Elliott Roosevelt i Johnny Meyer byli przesłuchiwani jednocześnie. Tworzyli dziwną parę i publiczność płakała ze śmiechu, zupełnie jakby oglądali duet Abbotta i Costello. Półtoratysięczny tłum wiwatami zachęcał Hughesa, kiedy przedzierał się przez tłum policjantów, dziennikarzy i fotografów do dusznej marmurowej sali. Hughes był ostatnim świadkiem. Nieoczekiwanie (i mądrze) ubrał się w garnitur - pierwszy od lat, który dobrze na nim leżał - białą koszulę i ciemny krawat. Złożył przysięgę stłumionym głosem, ale jego wzrok był przenikliwy. Przesłuchanie trwało dwa dni, podczas których skutecznie namieszał senatorom w głowach. Czerpał pewność ze stojących za nim pieniędzy i wiedział, że społeczeństwo trzyma jego stronę. Opinii publicznej nie obchodziły jego chybione projekty, marnotrawienie milionów dolarów z pieniędzy publicznych, złe zarządzanie fabryką, niekończąca się praca nad Herculesem -opinia publiczna nie zapomniała jego lotu dookoła świata. Naród nie miał do niego więcej żalu, niż miał na przykład do Charlesa Lindbergha za sympatyzowanie z nazistami w latach 1939-1940. Nawet jeśli wielu sądziło, że być może rzeczywiście zdefraudował te pięćdziesiąt milionów dolarów z kieszeni podatników, to co? Ci senatorowie to i tak banda skretyniałych wapnia-ków, upierdliwych jak stare panny z kółka hafciarskiego, organizujących sąd kapturowy. Hughes wielokrotnie przypierał Brewstera do muru w kwestii Pan Am. Po chamsku obwieścił światu, że senator naciągał go na darmowe przeloty samolotami TWA. Zaatakował Fergusona, który niezręcznie się osłaniał. Zamiast przedstawić dowody, że Hughes przepuścił dwadzieścia osiem milionów dolarów i skorumpował cały Waszyngton, Ferguson przypuścił atak ze złej flanki. Obwieścił, że Hughes czerpał zyski z zamówień. Było to oczywiście nieprawdą - Hughes nie zarobił na tym ani grosza więcej niż państwo. Ferguson stracił impet i nigdy go już nie odzyskał. Hughes wyszedł z procesu bez szwanku, a opinia publiczna była zachwycona. Najwyraźniej mało kto przejmował się faktem, że większość straconych kwot pochodziła z ich własnej kieszeni. Jedenastego sierpnia zawieszono przesłuchania, całe przedstawienie i dalsze trwonienie finansów publicznych. Hughes zwycięsko zamachał na pożegnanie tłumom, które oblegały budynek Senatu, hotel Mayflower i lotnisko, skąd odleciał do domu. ROZDZIAŁ 10 OD HERCULESA DO HOLLYWOOD Hughes wrócił do Los Angeles w wyśmienitym humorze. W czasie jednej z licznych konferencji prasowych obiecał, że Hercules dokona tego, czego się od niego oczekuje, a mianowicie wzniesie się w powietrze. Przez następne tygodnie poświęcił dużo energii na wprowadzanie przyrzeczenia w życie. Za chełpliwą obietnicą kryło się jednak wielkie oszustwo. W 1947 roku latający statek, nazwany później Spruce Goose*, wart był nie więcej niż plastykowa kaczka w kąpieli. Była to najpiękniejsza zabawka, szczyt przyjemności bogatego człowieka - znów na koszt podatników. Niewątpliwie miała konstrukcję piękną, ale równie przestarzałą co egipska piramida. Na wstępie trzeba powiedzieć, że sam pomysł nie miał sensu - samolot miał służyć do transportu wojsk i wznosić się nad oceanem tak wysoko, by niemieckie łodzie podwodne nie mogły go wykryć. Był jednak ociężały, łatwopalny, nie można go było ukryć i tak naprawdę stawał się wymarzonym celem dla każdego szanującego się pilota niemieckiego czy japońskiego myśliwca. Leciał tak wolno, że - namierzony przez Messerschmitta albo Zero (wzorowanym na H-2) - nie miałby żadnych szans. Być może w jakimś przebłysku szaleńczego zwątpienia sam Hughes to zrozumiał. Nie mógł przecież marzyć, że da się wykorzystać Herculesa przeciw Rosjanom. Nawet jeśli podzielał poglądy wuja Ruperta - i milionów innych amerykańskich konserwatystów - że Związek Radziecki przygotowuje inwazję na półkulę zachodnią (chociaż takie plany nigdy nie istniały), nie mógł sobie przecież wyobrażać, że flota olbrzymich Herculesów przydałaby się w walkach na Bałtyku. Nie, teraz musiał udowodnić tylko, że ta cholerna machina jest w stanie wystartować. Wiedział, że jeśli uda mu się zmusić maszynę do lotu, ostatecznie położy kres senackim przesłuchaniom, które miały zostać wznowione w listopadzie. Pierwszego listopada Hughes i Johnny Meyer zaprosili grupę dziennikarzy i fotografów na przyjęcie inauguracyjne w Long Beach, gdzie po raz pierwszy można było obejrzeć tego uskrzydlonego białego słonia. Nawet najbardziej doświadczeni weterani z trudem stłumili jęk podziwu, kiedy wprowadzono ich do hangaru i pokazano monstrualnego, ale ładnego Ptaka, dramatycznie odcinającego się na ciemnym tle. Rzucili się do telefonów dyktować dane techniczne. W kabinie pasażerskiej mieścił się pełnowymiarowy czołg, 700 żołnierzy i załoga. Statek miał klasyczny, elegancki kształt. Pełna rozpiętość skrzydeł równała się długości boiska do futbolu. Ogon miał wysokość ośmiopiętrowego budynku. Tego samego popołudnia na brzegu zatoki zgromadził się - zachęcony krzykliwymi reklamami - olbrzymi tłum z koszami piknikowymi, pledami i aparatami fotograficznymi. Hughes z entuzjazmem wyprowadził Ptaka na wzburzone fale, ale musiał zrezygnować z próby startu z uwagi na silny wiatr od oceanu. Wycofał się wśród pomruków publiczności i sporadycznych rozczarowanych oklasków. Obiecał prasie, że następnego dnia pójdzie mu lepiej. Jednak 2 listopada wiatr jeszcze się wzmógł. Co miał zrobić? Zaryzykować, że pierwszy lot znów skończy się porażką? W głębi duszy wiedział, że Hercules jest olbrzymem na glinianych nogach mimo ośmiu silników Pratt and Whitney o mocy 3000 koni mechanicznych. Umierał więc z przerażenia. Nawet przy słabym wietrze Ptak może nie poderwać się do lotu - Hughes zrobi z siebie pośmiewisko albo zginie z całą załogą. Musiał ponownie zebrać się na odwagę i znów przymierzyć do startu. Zabrał podnieconych reporterów na dwie próby. Na pokład wpuszczono jednak tylko dziennikarza radiowego Jima McNamarę. W czasie pierwszej próby wodnopłatowiec rozwinął szybkość siedemdziesięciu kilometrów na godzinę, w czasie drugiej - stu czterdziestu. Wtedy powiedział załodze, żeby dała z siebie wszystko, nacisnął na głowę swój szczęśliwy kapelusz, złapał za stery i ostro wyprowadził statek na fale. Być może w tym momencie nawet on - ateista - wyszeptał modlitwę. Ptakiem zaczęło trząść. Hughes ściągnął lotki i poderwał dziób. Zadrżał (i pomyślał pewnie „pieprzyć senatorów"), a Hercules wreszcie pokazał, na co go stać, i przeleciał półtora kilometra. Wielki Ptak nabierał wysokości, a Hughes komentował wydarzenie do radia swoim ostrym, wysokim głosem głuchego Teksańczyka. Huk silników ogłuszyłby nawet dobrze słyszącego, więc Hughes może nie słyszał wiwatów i krzyków radości z wybrzeża ani gwizdów, syren i dzwonków z flotylli na zatoce. Łagodnie wylądował. Znów trafił na czołówki światowych gazet, obiecując, że wiosną 1948 roku Wielki Ptak przeleci jeszcze wiele kilometrów. Tak się jednak nie stało. Hercules był bezsilny. Latami stał w hangarze, a Hughes z własnej kieszeni opłacał jego utrzymanie za milion albo i więcej dolarów rocznie. Co dalej robić? Jego niespokojna natura nie pozwalała mu przejść na emeryturę w wieku czterdziestu dwóch lat. Nie miał ochoty wieść życia bogatego playboya na wybrzeżu Morza Śródziemnego ani w otoczeniu elity towarzyskiej w Palm Beach. Do Paryża czy Londynu nie pasował, a zbyt się już zestarzał, by jego dziecinady oczarowały kogokolwiek na Manhattanie czy na Long Island Sound. Zawsze pozostawały filmy. A gdyby tak kupić studio i zaspokoić niespełnione marzenia władzy i oglądactwa? Które było na sprzedaż? Zaczął się rozglądać, jednocześnie reorganizując siedzibę firmy przy 7000 Romaine Street. Za radą swej sekretarki, Nadine Henley, szefem biura mianował dwudziestosiedmioletniego mormona, Billa Gaya. Gay chciał zostać profesorem uniwersyteckim, ale Hughes był pod wrażeniem jego powściągliwości, urody i spokojnego sposobu bycia. Powierzył mu stanowisko sekretarza do spraw zaopatrzenia biur i kazał mu zatrudniać tylko mormonów. Nie pili i nie palili, podróżowali parami jak zakonnice, a poza tym umieli dotrzymywać tajemnic. Podobnie jak Hughes, wielu z nich również nie lubiło Murzynów i Żydów. Gay nie miał żadnego doświadczenia w pracy administracyjnej, ale go nie potrzebował. Byt zdolny, ale władzy miał tyle, co nic. Hughes decydował o wszystkim - od zasad porządnego, sprawnego porządkowania dokumentacji biurowej przez obsługę całodobowej centrali telefonicznej po reguły pracy obowiązujące personel („Zawsze mów prawdę, staraj się utrzymać posadę, poinformuj swego następcę o pracy, z każdym problemem zwracaj się do Hughesa albo pani Nadine Henley"). Zatrudniono zespół mormońskich kierowców, wśród których znalazło się wielu przystojnych homoseksualistów. Było to paradoksalne, bo mormonizm ostro potępiał homoseksualizm. Prawie cały mormoński personel Hughesa przypominał pracowników Disney-landu z późniejszej epoki: gładko ogoleni, szczupli, wysportowani, aryjscy, obcięci na jeża, zadbani. Hughes zatrudnił ich, bo mógł ich wysyłać na zakupy z różnymi aktorkami bez obawy, że nawiążą romans. Poza tym - w paru przypadkach - mógł ich uwieść. Hughes od miesięcy starał się kupić studio filmowe. MGM było niezdobytym bastionem Louisa B. Mayera i Nicholasa Schencka. Podobnie Warner Bros. pod dowódctwem Jacka i Harry'ego Warnerów oraz Columbia, należąca do buldoga, Harry'ego Cohna. Universal, gdzie produkowano masowo orientalne musicale, był równie niedostępny. Za to RKO Pictures były na sprzedaż. Było to małe, ale prężne i twórcze studio, należące do starego przyjaciela Hughesa, Floyda Odluma (męża Jacąueline Cochran), prezesa wartej miliony dolarów Atlas Corporation. To tu powstały w latach trzydziestych filmy z Katharine Hepburn oraz musicale z Ginger Rogers i Fredem Astairem, co przydawało studiu blasku. Ponadto studio miało podpisany kontrakt z Carym Grantem, co stworzyłoby dyskretny parawan dla ich romansu. Ku radości Hughesa okazało się, że również inny (heteroseksualny) przyjaciel, John Wayne, jest związany kontraktem z RKO. Wayne uosabiał w jego oczach ideał Amerykanina - i politycznie (był na prawo od Dżyngis Chana), i jako odważny awanturnik. Istniał tylko jeden problem. W RKO pracowało wielu dyrektorów i scenarzystów, którzy sympatyzowali z komunistami albo (nadal) nimi byli. Ru-pert Hughes, pracujący jako tajny agent, ustalił listę pracowników uczestniczących w spotkaniach komórki partyjnej, po czym przekazał ją Hughesowi. Hughes zaczął działać. W ciągu pięciu lat oczyścił gniazdo i zadowolił wiecznie czujnych, wiecznie dociekliwych członków Komisji Kongresu do spraw Działalności Antyamerykańskiej* (HUAC) oraz J. Edgara Hoovera, który przestałby mu może patrzyć na ręce, gdyby Hughes okazał się użyteczny w politycznym polowaniu na czarownice. Hughes zadzwonił do przyjaciółki Jacqueline Cochran i powiedział, że interesuje się RKO. Ta przekazała wiadomość mężowi, który zaprosił go na ranczo w Indio nieopodal Palm Springs. Hughes poleciał tam na weekend. Odium cierpiał na artretyzm, był obolały i prowadził rozmowy, mocząc się w kąpielach błotnych albo w ogrzewanym basenie. Gospodyni państwa Odium, Vi Strauss Pistell, wspomina: - Pan Hughes przychodził na obiad, ale nic nie jadł. Siadał przy stole, wyciągał swe długie nogi i gadał. (...) Miał w zwyczaju otwierać i zamykać wszystkie drzwi w szafach, żeby sprawdzić, czy nikt się za nimi nie kryje. Czasem prowadził z Odlumem długie narady pod palmą, ale mormoń-scy ochroniarze zawsze byli niedaleko, sprawdzając, czy nikt nie podsłuchuje. Często nerwowo zerkał w niebo, jakby bał się, że słucha go Ktoś Tam Na Górze. Hughes namawiał Odluma, by przeszedł na wcześniejszą emeryturę, ustępując ze stanowiska prezesa, ale zachowując miejsce w zarządzie. Odium powinien był pójść po rozum do głowy i nie robić interesów z Hughesem. Ten jednak potrafił oczarować wszystkich na ranczu. Spieranie się z Hughesem było jak spieranie się z huraganem. Dwaj żyjący pracownicy RKO z tamtych czasów, reżyser Richard Flei-scher i producent Stanley Rubin, pamiętają, że wszystkimi w studiu wstrząsnęła wieść o toczących się negocjacjach. Hughes znany był z apodyktyczno-ści i woli kontrolowania wszystkiego, wiedzieli też, że zwykł wyrzucać z pracy każdego, kto stawał na jego drodze. W połowie maja ogłoszono, że podpisano umowę kupna, opiewającą na osiem i pół miliona dolarów - niewątpliwie była to okazyjna cena. Richard Fleischer usłyszał nowinę w biurze Sida Rogella, dyrektora działu filmów klasy „B". - Nigdy nie uda mu się poderwać studia do lotu - ocenił, nawiązując do wyczynu Herculesa. Hughes chciał za wszelką cenę, by wiadomość o kupnie trafiła na czołówki gazet branżowych. Bał się, że zła reputacja antysemickiego sobiepanka bardzo mu zaszkodzi, postanowił więc kupić „The Hollywood Reporter", ale właściciel żądał kontroli nad zawartością. Starał się też namówić „Yariety", żeby obszernie opisała wydarzenie. W tym okresie dla „Yariety" pracował ambitny dziennikarz William Feeder. Hughes zaskoczył go, osobiście do niego dzwoniąc. Kazał mu iść do budki telefonicznej nieopodal budynku wydawnictwa i zadzwonić, upewniwszy się wpierw, że nikt nie podsłuchuje. Feeder usłuchał i po chwili Hughes do niego oddzwonił. Nie ufał dziennikarzowi, bał się, że ten zadzwoni z redakcji. Kazał mu przyjść do budynku Goldwyna. Zdjął trampki i skarpetki. Feeder zobaczył ślady po oparzeniach na jego stopach. Hughes dał mu wyłączność, po czym pochylił się i ostro rzucił: - Podobno Dore Schary jest komunistą. To prawda? - Nie sądzę - odparł Feeder. Hughes kłamał, mówiąc, że nie wprowadzi w studiu zmian i że wszystko będzie się odbywać zgodnie z planem. W każdym razie artykuł Freedera mu się spodobał i zatrudnił go do reklamy. Od pierwszego dnia w studiu Hughes znowu dał upust swojemu niezdrowemu, obsesyjnemu zainteresowaniu aktorami. Szczególnie urzekł go film Out of the Past z barczystym, sennym, dziewięćdziesięciokilogramowym Robertem Mitchumem i Jane Greer, uosabiającą typ jego ulubionej bohaterki: morderczyni, która zniewala przystojnego mężczyznę. Jane Greer miała z nim kontrakt w początku lat czterdziestych. Hughes wysłał ją do nauczyciela aktorstwa, by wyszkolić jej „dykcję i grację". Greer twierdziła, że miał w tym czasie na kontrakcie jeszcze dwadzieścia parę dziewczyn, z których żadna nie zrobiła kariery. Zdenerwowała go, kiedy wbrew zakazowi zaczęła spotykać się z Rudym Yallee. Wzięli ślub 3 grudnia 1943 roku. Z tego też powodu Hughes wyrzucił ją w 1944 roku. Teraz znowu byli związani kontraktem, ale ona była już gwiazdą w RKO. Z typowym dla siebie chłodem zapytał Greer, jak się ma. Spodziewał się typowej odpowiedzi przeciętnego, zagubionego człowieka: „dość dobrze, dziękuję". Ona w zamian za to zdenerwowała go i zaszokowała, mówiąc, że jest „bardzo szczęśliwa", że ma męża i dziecko. Hughes dał wyraz zawirowaniom w swoim życiu, mówiąc Greer, że przecież „nie może" być szczęśliwa. Odparła, że owszem, może. Był zdenerwowany i niespokojny - nigdy nie zaznał szczęścia. Powiedział, że póki on zarządza studiem, poty Greer będzie bezrobotna (groźby nie zrealizował). - Będziesz miała nauczkę - dodał. Jane Greer opowiadała później: - Spytałam go, czy to oznacza koniec mojej kariery. Odparł: „Sądzę, że tak". Powiedziałam: „Cóż, więc będę po prostu rodzić dzieci". Nie zgodził się rozwiązać z nią kontraktu, ale stopniowo wykluczył z obsady filmów. Potem płacił jej 2500 dolarów tygodniowo, żeby nie wróciła do zawodu. Nadal była szczęśliwa. On był nadal wściekły i nieszczęśliwy. Hughes odbył serię spotkań z wiceprezesem wykonawczym Nedem De-pinetem i odchodzącym prezesem RKO, N. Peterem Rathvonem, przybyłym z Nowego Jorku. Chciał odwrócić tendencję spadkową w zyskach wytwórni, które z dwunastu milionów dolarów spadły do niewiele ponad pięciu. Złożyły się na to przede wszystkim rosnące koszty produkcji i dystrybucji filmów w sieci kin RKO. Wielu obawiało się, że Hughes obetnie budżet i zwolni część personelu. Mieli rację. Hughes spotkał się również z dyrektorem produkcji RKO, Dore'em Scha-rym, wysokim, spokojnym Żydem. Schary był zdecydowanym liberałem, bez szczególnych pretensji intelektualnych. Chciał robić dobrze napisane, realistyczne filmy niskobudżetowe z małą liczbą gwiazd. Pod jego rządami scenarzyści mieli duże pole manewru, a jakość produkcji była bardzo wysoka. Hughes wiedział z plotek, że gdy Schary dowiedział się o negocjacjach z Odlumem, oznajmił, że w przypadku sprzedaży poda się do dymisji. Antysemita Hughes od pierwszego wejrzenia znienawidził tego imigranckiego syna w okularach w rogowej oprawce - przeciwieństwo mężczyzn, którzy go pociągali. Kiedy spotkali się po raz pierwszy w ogrodzie rezydencji N. Pete-ra Rathvona, Hughes rzucił ostro: - Podobno chce pan odejść. Schary był tak zaskoczony, jakby ktoś go znienacka postrzelił. - Cóż, biorąc pod uwagę, ile pana kosztuję, to znajdzie pan kogoś tańszego do wypełniania rozkazów - powiedział, siląc się na odwagę. Hughes kazał mu powtórzyć. Schary powtórzył. Wszyscy obecni zamarli. - Wszystko zostanie, jak było - skłamał Hughes. Wyszedł tak niespodziewanie, jak się pojawił. Rathvon powiedział Schary'emu, że jeśli Hughes nie dotrzyma obietnicy, to „wylecisz stąd tak szybko, że nie zdążysz założyć kapelusza". Sprawdziło się. Hughes wezwał Schary'ego na następne spotkanie w domu Cary'ego Granta. Wyjaśnił bez ogródek, że ktokolwiek pracuje w jego studiu, ma bez szemrania wykonywać polecenia. - Gdybym pracował w branży lotniczej, chętnie bym się zgodził - powiedział Schary. - Wie pan na ten temat więcej niż ja. Ale znam się na robieniu filmów lepiej niż pan, więc pozwolę sobie zaprotestować. Hughes spytał Schary'ego, jaką chce odprawę. Schary odparł, że chce praw do filmu Pole bitwy (Battleground), który miał zamiar nakręcić. Hughe-sowi projekt i tak się nie podobał. Zgodził się, sądząc, że film okaże się niewypałem. Schary zaniósł go do MGM i osiągnął niebywały sukces. Schary odszedł w lipcu 1947 roku. Ned Depinet, którego Hughes niechętnie zostawił na czele działu dystrybucji, był wściekły, że Hughes nie skonsultował z nim tak poważnego posunięcia. Hughes odczekał z ogłoszeniem wiadomości, aż Depinet wyjedzie do Dallas na pogrzeb. Depinet dowiedział się o fakcie z prasy. Hughes spotkał się z Depinetem i innymi członkami dyrekcji 12 i 13 lipca. Zamiast roztaczać wizje wspaniałych filmów, zanudził wszystkich pogadanką o redukcji kosztów. Ogłosił, że nie będzie więcej wysokobudżetowych produkcji. Sid Rogell awansował na wiceprezesa i miał za zadanie kontynuować tanie filmy kategorii „B". Bicknell Lockhart, jeden z inżynierów Hughesa, miał zająć się częścią działu produkcji. Na trzeciego do tego trium-wiratu wypożyczono kalkulatora kosztów, C.J. Devlina z General Service Studios. Wszyscy trzej dobrze wiedzieli, że nie będą mieli żadnej mocy decyzyjnej. Jeśli chodzi o władzę wykonawczą, byli eunuchami na dworze sułtana. Kiedy jeden z dyrektorów, Creighton Perlin, starł się z Hughesem w kwestii planów budżetowych, wyleciał z pracy. Następnie Hughes wyrzucił jeszcze kilku dyrektorów i skreślił z harmonogramu trzydzieści sześć filmów. W studiu Goldwyn zaczął przeglądać kopie robocze niedawno nakręconych filmów. Szczególnie nie spodobał mu się Chlopiec z zielonymi wlosami (The Boy with Green Hair) w reżyserii Josepha Loseya, wyprodukowany przez Stephena Amesa. Film był ulubionym projektem Schary'ego. Współscenarzy-sta filmu Al Lewitt pamięta, że film Hughesa oburzył. Była to antywojenna opowieść o sierocie, którego włosy zzieleniały pod wpływem jakiejś substancji użytej w toczącej się walce. Chłopiec jest wyśmiewany, poniżany i źle traktowany, bo dziwnie wygląda. Film stanowił żarliwy apel o tolerancję. Hughes uważał, że to film komunistyczny. Dowiedział się, że reżyser, Losey, plasuje się zdecydowanie na lewo od centrum i być może jest komunistą. Dostrzegł w filmie zawoalowany atak na złe traktowanie mniejszości, Murzynów i Żydów, którzy nie mieli wstępu do takich klubów, których sam Hughes był członkiem. Paradoksalnie Hughes nigdy nie zauważył, że geje -wliczając w to jego samego - padali ofiarą prześladowań, którym on sam i jego przyjaciele byli winni. Chciał zniszczyć film, ale Stephen Ames, zamożny konserwatysta, namówił go, by go oszczędził. Chłopiec z zielonymi włosami trafił z powrotem do montażowni, gdzie zrobiono z niego niegroźną bajkę. Hughes kazał wyciąć wszystkie mocne sekwencje. W usta nieświadomego niczego dwunastoletniego aktora Deana Stockwella włożył napisane przez siebie antykomunistyczne teksty. Tak bardzo ograniczył produkcję, że kiedy skończono zdjęcia do trzech filmów przejętych po Scharym - Every Girl Should Be Married z Cary Gran-tem i Betsy Drakę, Przygoda w Baltimore (Adventure in Baltimore) z Robertem Youngiem i Easy Lwing z Lucille Bali - wytwórnia produkowała jednocześnie tylko jeden film. Pierwsze dwa - Follow Me Quietly i The Clay Pigeon - były tanimi, miernymi thrillerami klasy „B" w reżyserii Richarda Fleischera. W sierpniu Hughes starł się z Howardem Hawksem. Wytoczył sprawę reżyserowi i producentowi Edwardowi Smallowi o plagiat, twierdząc, że ukradli scenę z Banity do sekwencji finałowej westernu z Johnem Waynem -Rzeka Czerwona (Red Rwer). Zablokował premierę filmu. Zdobył od scenarzysty Bordena Chase'a pisemne oświadczenie, że Hawks zmusił Chase'a do włączenia do projektu spornej sekwencji, a Chase odmówił. Chase twierdził, że Hawks sam ją dopisał. Dziewiętnastego sierpnia Hawks pokazał Hughe-sowi przyciętą wersję filmu. Hughes był wściekły, bo kontrowersyjnej sceny nie zmieniono. Hawks wyjechał do Europy kręcić inny film. Hughes zażądał od Edwarda Smalla kopii roboczej, po czym sam dokonał montażu. Jego nienasycone ego tryumfowało. Natychmiast jednak pojawił się kolejny problem. We wczesnych godzinach rannych 1 września 1948 roku obudził go dzwonek telefonu. Roberta Mitchuma zaaresztowano za posiadanie marihuany i zamknięto w areszcie. Hughes właśnie przygotowywał premierę filmu z Mitchumem, Rachel and the Stranger. Według Normana Fostera, reżysera filmu, nowina zachwyciła Hughesa, który zapewnił Mitchuma, że film nie tylko wejdzie na ekrany, ale on osobiście do upadłego będzie go bronić. Hughes szybko zrozumiał, że publiczność okaże zrozumienie i współczucie dla niedoli aktora. Przyspieszył premierę. Film natychmiast okazał się oczywiście hitem. Przed każdym kinem ustawiały się kilometrowe kolejki. Dział reklamy pod rządami Perry'ego Liebera i Billa Feedera pracował po godzinach, żeby do ostatka wykorzystać możliwości kampanii reklamowej. Hughes uparł się, żeby Sid Rogell zrobił nowy film z Mitchumem, który miał być sądzony dopiero w styczniu. Zaproponowano scenariusz thrillera. Ponieważ Mitchum dopuścił się czynu ściganego prawnie, Hughes zaproponował Rogellowi tytuł The Big Steal. Rogell był zachwycony. Produkcję rozpoczęto w styczniu. Hughes zatrudnił ochroniarza Kempa Nivera, by nie spuszczał Mitchuma z oka. Gwiazdora uznano za winnego zarzucanych mu czynów i skazano na rok odsiadki w okręgowym więzieniu. Produkcję The Big Steal zawieszono. Hughes starał się odroczyć wykonanie kary do końca zdjęć, wysuwając naciągany argument, że w przeciwnym razie 1500 osób straci pracę. Sędzia się nie zgodził. Hughes postarał się więc, żeby zrobić zdjęcia Mitchuma, jak zamiata posadzkę więzienną i korzystając ze znajomości, załatwił przeniesienie do więziennego gospodarstwa rolnego o obniżonych regułach bezpieczeństwa w Castaic. Hughes pojechał do Castaic, powiedział Mitchumowi, że go podziwia, i spytał, co może dla niego zrobić. - Pięćdziesiąt patyków - poprosił Mitchum. - Na dom dla rodziny. Hughes pożyczył mu tę sumę na pięcioprocentowy kredyt, którego raty odliczał z tygodniowej gaży Mitchuma, wynoszącej 3500 dolarów. Trzydziestego marca aktora wypuszczono za dobre sprawowanie. Hughes był na planie filmowym The Big Steal, kręcąc sceny z dublerem. W więzieniu Mitchum stracił cztery kilo i pozbył się piwnego brzucha, za to Jane Greer zaszła w ciążę. Reżyser Don Siegel mocno się namęczył, żeby problem ukryć. - Zamienili się brzuchami - powiedział Siegel autorowi niniejszej książki w 1971 roku. - To było niesamowite! Hughes zwolnił jeszcze dwustu pracowników i zmusił N. Petera Ratłwo-na i Floyda Odluma do odejścia z zarządu. Poza dwoma mało znaczącymi thrillerami klasy „B" z działu Fleischera pierwszym filmem, jaki Hughes zgodził się wyprodukować, była bokserska epopeja The Set-Up, oparta na poemacie Josepha Moncure'a Marcha, tego samego, który przerobił scenariusz Aniołów piekieł. Pomysł datował się jeszcze z czasów Schary'ego. Hughes zgodził się na Roberta Ryana w roli boksera. W roli żony Ryana reżyser Robert Wise chciał obsadzić starzejącą się Joan Blondell. Blondell znakomicie się spisała jako królowa karnawału w Nightmare Alley. Hughes obejrzał film i wrzasnął: - Czyście wszyscy oszaleli? Wygląda, jakby ją wystrzelili ze złego końca armaty! - Nie interesowało go, czy dobrze zagra rolę - mówi Wise. - Nie podniecała go - to był problem. Hughes przedstawił Sidowi Rogellowi długą listę modelek, a także tych innego rodzaju. Żadna nie umiała grać. Wysłał Roberta Wise'a na urlop, czekając na odpowiedź Rogella. Ten nie chciał zaangażować beznadziejnej aktorki wyłącznie po to, by sprawić przyjemność Hughesowi. Wreszcie Hughes przesłał listę biuściastych aktorek. Jedną z nich była Audrey Totter. Znakomicie nadawała się do roli, ale Hughes musiał wypłacić za jej wynajęcie ba-jońską sumę znienawidzonemu Louisowi B. Mayerowi. Zmieniał zakończenie tylu filmów, że Richard Fleischer przezwał go „analnym neurastenikiem". Hughes nie lubił zaniedbanych, odrapanych budynków RKO, wyglądających jak plan filmowy do Na tytoniowym szlaku (Tobacco Road) czy Gron gniewu (The Grapes of Wrath). Dlatego też robił montaż i pracował w lepiej wyglądającym studiu Goldwyn. Wciąż wstydził się swej głuchoty, unikał więc bezpośrednich spotkań z członkami dyrekcji, woląc wysyłać instrukcje pisemnie. Pewnego wieczoru udał się jednak do zapuszczonego studia RKO. Stanął, rozejrzał się i rzucił tylko dwa słowa: - Pomalujcie tu. Po czym poszedł do domu. Nadal wtrącał się do każdego szczegółu produkcji, ale jego życie osobiste coraz bardziej się gmatwało. Był związany z trzema kobietami jednocześnie: z Jean Peters, Ritą Hayworth i osiemnastoletnią Terry Moore, na kontrakcie w RKO. Jego związek z Jean Peters był spokojny, umiarkowany i wygodny. Wedle słów pokojówki Jean, Macy Todd, Hughes miał zarezerwowaną sypialnię w domu Peters, z łóżkiem w rozmiarze king size. Codziennie wpadał do niej, wychodząc od Gary Grama, gdzie z kolei chodziła czasem z wizytą Jean. Wślizgiwał się i znikał przez kuchnię i tylne drzwi, utykając po wypadku z XF-11 i obawiając się, że zauważą go fotografowie. Macy miała nakazane, by nasłuchiwać jego kusztykania. Pod żadnym pozorem nie wolno jej było wchodzić do sypialni, póki nie była pewna, że Hughes zszedł na dół. Zgodnie z jego zaleceniami codziennie zmieniała pościel. Hughes wychodził zawsze punktualnie o drugiej po południu. W sypialni było niezmiennie mroczno. Ciemne zasłony podszyte czarną krepą nie przepuszczały żadnych promieni słonecznych. Macy nie pozwolono odsuwać zasłon, ale musiała je codziennie odkurzać. Kiedy czyściła słuchawkę telefoniczną, nie wolno jej było unosić - musiała ją przyciskać mocno do widełek i w ten sposób przecierać. Codziennie przygotowywała mu paczki chusteczek do nosa: używał ich nawet, żeby dotknąć klamki w drzwiach. Macy i kucharce Margaret Morrissey kazano trzymać romans w tajemnicy. Miały nie słuchać rozmów, kiedy przyjeżdżała rodzina Jean. Hughes zatrudnił guwernantkę, czy też przyzwoitkę, która miała wszędzie chodzić z Jean i upewniać się, że każde jej życzenie zostanie spełnione. Czasami ta kobieta sama przymierzała jakąś suknię w sklepie, mówiła Hughesowi, że jest odpowiednia i dopiero wtedy informowała o tym Jean. Przynosiła suknię do domu i Jean zazwyczaj ją nosiła. Stopniowo obowiązki Macy Todd się zmieniły. Przez cztery dni w tygodniu pracowała dla Hughesa w domu Cary Granta, a przez trzy - u Jean. Hughes zabronił Margaret Morrissey wchodzić do domu Granta, gdzie w kuchni zatrudnił Eddiego Barry. W czasie pierwszej wizyty w domu Granta Macy zaskoczyły stosy białych koszul w głównej sypialni. Hughes zakładał codziennie nową, stopniowo zużywając zapas, po czym - po paru miesiącach - wszystkie naraz wysyłano do pralni. Cykl zaczynał się na nowo. Wedle słów Macy Jean musiała pogodzić się z faktem, że Eddie Barry, który pracował teraz również u niej, był bardzo niechlujnym kucharzem. Pani Todd opowiada: - Przygotowywał duszone mięso, wrzucał mnóstwo warzyw do starego, dużego sita. Wyciskał z nich sok, którego używał do przygotowania steków dla pana Hughesa. Nie wiem wcale, jak pan Hughes mógł to jeść. Sok często kipiał i wylewał się na płytę kuchenki. Robił się bałagan, a ja musiałam to wszystko sprzątać. Pełna temperamentu Rita Hayworth stanowiła całkowite przeciwieństwo Jean. Rita była nadwrażliwa i dodawała sobie odwagi na planie filmowym i w życiu sporą dawką alkoholu. W filmach była odważna i piękna, a poza tym świetnie tańczyła. W życiu prywatnym była smutną, szarą myszką. Rozpad małżeństwa z Orsonem Wellesem był dla niej strasznym przeżyciem, ale zamiast wyciągnąć wnioski na przyszłość i przestać się zadawać z egoistycznymi manipulatorami, teraz uganiała się za Howardem Hughesem. Hayworth zaszła z Hughesem w ciążę. Dowiedział się o tym, a że nienawidził dzieci, wpadł w histerię. Romans skończył się tak raptownie, jak zaczął. Hughes zażądał aborcji, co musiało być dla Hayworth ciężkim przeżyciem, biorąc pod uwagę jej wrażliwą naturę i chęć posiadania potomstwa. Jednak jej szef, Harry Cohn w Columbii, zgadzał się z Hughesem. W tamtych czasach panna z dzieckiem stawała się ofiarą klubów kobiecych i Legionu Przyzwoitości*. Jej kariera byłaby skończona. Udała się w podróż morską do Europy. W Paryżu zachorowała - aborcja nadwątliła jej zdrowie. W Szpitalu Amerykańskim w Neuilly poddała się zabiegowi łyżeczkowania. Kiedy Hughes odmówił uregulowania rachunku, nigdy się już do niego nie odezwała. W tym samym okresie Hughes zainteresował się śliczną, seksowną Ter-ry Moore. Podobnie jak poprzednio Fay Wray, zrobiła karierę w uścisku olbrzymiej małpiej łapy. W Wielkim Joe (Mighty Joe Young), nakręconym przez ekipę King Konga, grała opiekunkę olbrzymiej małpy, która sieje spustoszenie w klubie nocnym, ale ją samą oszczędza. Dzięki informacjom Johnny'ego Meyera Hughes mógł zaczepić ją w momencie, kiedy wchodziła do hotelu Beverly Wilshire u boku swego aktualnego chłopaka, groteskowego młodzieńca nazwiskiem Jerome (Cojo) Court-land. Miała na sobie obcisły sweterek. Hughes skrzyżował z nią spojrzenia. Rozbierał ją płonącym wzrokiem. Wspominając o swym zainteresowaniu samolotami, podbiła go doszczętnie. Sprytnie nie zabrał jej na wycieczkę samej, lecz pozwolił jej lecieć z Cojo. Jednak w ostatnim momencie zmienił lotnisko i zostawił Cojo na lodzie. Podobnie jak podążał za Katharine Hepburn w czasie jej tournee z Dziwnymi losami Jane Eyre, tak teraz towarzyszył Terry Moore w podróży promocyjnej komedii The Return of October. Jak zamożna zjawa pojawiał się po prostu na kolejnych lotniskach. Wprosił się do niej do domu i poznał rodzinę. Po posiłkach zmywał naczynia, a ona wycierała. Dzwonił do niej po nocach, nie dawał jej spać aż do świtu, obsesyjnie wypytując o szczegóły dotyczące chłopaków, randek, całowania i przyjęć. Była naiwna i nigdy nie zgadła, jak zboczone motywy nim kierowały. W studiu Goldwyn wyświetlał jej filmy kręcone w RKO i prosił o opinię. Nie zalecał się do niej otwarcie. W swoich wspomnieniach Terry Moore opisuje, co zaszło: Tej nocy, kiedy odwoził mnie do domu, ujął moją rękę i pocałował mnie w dłoń. Bum! Czułam, jak ogień ogarnia całe moje ciało. Cojo Courtland nie był może znaczącym aktorem, ale umiał się bronić. Powiedział Terry, by dała sobie spokój z tym teksańskim draniem, bo Hughes ma romans z paroma innymi kobietami. Być może wiedział, że Hughes nie tylko sypia z Jean Peters, ale też przystawia się do Joan Fontaine. Hughes zaproponował drugiemu mężowi Joan, producentowi Williamowi Dozierowi, posadę szefa produkcji w RKO, jeśli ten odsprzeda mu żonę. Dozier odmówił. Koniec końców i tak dostał pracę ze względów merytorycznych. Terry Moore śladem swoich poprzedniczek wpadła w sidła władzy i pieniędzy. Hughes kazał swoim mormonom wszędzie ją śledzić, nadzorować jej randki z Cojo, podczas gdy osobna grupa pojechała za Hayworth do Paryża, a jeszcze inna ekipa obserwowała Joan Fontaine w domu Billa Doziera. Kie-' dy Terry poskarżyła się, że powszechnie mówi się o jego związku z Jean Peters, powiedział, że Jean to tylko przyjaciółka. Uwierzyła. Romans trwał. Oczywiście - tak jak miało to miejsce z prawie każdą gwiazdą kina - cynicznie oświadczył się. W czerwcu 1949 roku wyjechał z Terry na miesiąc na Harbor Island, choć jego obecność w studiu była niezbędna do rozwiązania palących problemów - rząd federalny wydał dekret nakazujący rozdzielenie prowadzenia kin od produkcji filmowej, a kilka ! z ostatnio wyprodukowanych przez Hughesa filmów okazało się kasowymi fiaskami. I to wszystko mimo faktu, że nadal przez trzy dni w tygodniu mieszkał u Jean Peters (w pozostałe sypiał na kanapie w domu rodziców Moore). Powtórzył te same zagrania, jakie przetestował już z tuzinem kobiet, wśród nich Gene Tierney, Jean Peters i Joan Fontaine. Zabrał Terry na szczyt Mulholland Drive, na wzgórza ponad Hollywood i oświadczył się jej, powtarzając wytarte frazesy zatwardziałego ateisty: „Tylko Bóg nas może zjednoczyć ślubem, niebiosa będą nam za świadka". Jedyna różnica polegała na tym, że nie zaoferował jej wiecznie niedokończonego domu. Razem uklękli, Hughes włożył jej pierścionek na palec, po czym ją pocałował. Terry nie chciała jednak się z nim kochać ani mówić o „ślubie" swoim rodzicom. Była mormonką - zasady to zasady. Zaprosił ją do hotelu Beverly Hills, ale odmówiła skonsumowania związku. Opowiadała potem, że zaraz przed Świętem Dziękczynienia Hughes poleciał z nią do San Diego, gdzie cumował jego przedwojenny jacht „Hilda". Na pokładzie czekał kapitan Carl Flynn, statek udekorowano białymi gardeniami, a Terry Moore upiła się szampanem. Według Nadine Henley Hughes specjalnie kazał Flynnowi oddalić się od lądu o ponad pięć mil morskich, „żeby ślub nie był ważny". Hughes sprowadził na tę okazję hot-dogi z Coney Island. Podczas gdy Flynn odprawiał ceremonię zaślubin, Hughes założył Terry naszyjnik, twierdząc, że to perły jego zmarłej matki. Tort ślubny stanowił replikę sceny z Wielkiego Joe, w której małpa porywa Moore grającą na fortepianie. Pokroiła tort i wszyscy się śmiali. Nadal była dziewicą. Tej nocy Hughes masował jej łechtaczkę, używając japońskiej techniki, mającej pozbawić Terry zahamowań. Najwyraźniej w chłodnych, bezosobowych stosunkach z Yvonne De Carlo i innymi czegoś się jednak nauczył. Panna Moore wystawia naszą łatwowierność na ciężką próbę, kiedy deklaruje w swoich wspomnieniach: „Nie wiedziałam co się działo, ani co się stało". Czy naprawdę nikt jej nic nie powiedział o pszczółkach i motylkach? Nawet w Los Angeles? Wydaje się niewiarygodne, że Hughesowi udało się ukryć ten ślub — czy też rodzaj ślubu - przed Jean Peters. Jednak Jane nigdy się niczego nie domyśliła. W tym okresie produkcja w RKO szła jak po grudzie. Wytwórnia służyła głównie za dystrybutora filmów Walta Disneya i Samuela Goldwyna, nie zawsze najlepszej jakości. Hughes był miłośnikiem thrillerów, więc preferował niskobudżetowe filmy akcji, takie jak The Threat i A Dangerous Profes-sion, albo nudne westerny w rodzaju Riders on the Rangę. Pewien film przyciągnął jednak jego uwagę: The Woman on Pier 13, z początku zatytułowany / Married a Communist, powstały i wypuszczony na ekrany w kwietniu i maju 1949 roku. Film opowiadał o naiwnym i prostackim poglądzie politycznym Hughe-sa. Od początku stał się pośmiewiskiem krytyki i publiczności mimo znakomitej gry aktorskiej Roberta Ryana, jednego z ulubieńców Hughesa. Opowieść nawiązywała do działalności australijskiego związkowca Harry'ego Bridgesa na terenie portu w San Francisco. Potentat spedycyjny, który odżegnał się od swej lewicowej przeszłości, o mało co nie daje się wplątać w wywrotowy spisek, mający na celu zablokowanie dostaw do zatoki San Francisco. Ta próba przypodobania się osławionej komisji HUAC kosztowała Hughesa 650 000 dolarów. Starając się desperacko wydźwignąć z kryzysu stratną wytwórnię, podpisał umowę o koprodukcji z nadal sławną gwiazdą ekranu, Claudette Col-bert, i stał się partnerem w niezależnej spółce Loring Theater Corporation. Jednak filmy produkowane z Loring - Narzeczona na sprzedaż (Bride for Sale) i The Secret Heart - były bardzo kiepskie. Odkupił również od nieznanej wytwórni Prominent Pictures (myląca nazwa) nędzny thriller, Destination Murder. Lepiej wyszedł na umowie z Argosy, dotyczącej dystrybucji filmu Johna Forda Ona nosiła żóltą wstążkę (She Wore a Yellow Ribbon), który rzeczywiście odniósł pewien sukces. Od Argosy zakupił również Wagonmaster, sagę o mormońskich osadnikach. Western był dość interesujący i trzymał w napięciu, ale mimo to okazał się porażką kasową. W początku roku 1950 z wytwórni odszedł dyrektor produkcji, Sid Rogell, zostawiając Hughesa samego z upadającą firmą. Termin wyznaczony przez rząd minął już dawno, kiedy Hughes po wielomiesięcznych, bezpłodnych i dziecinnych próbach podbicia cen u potencjalnych nabywców wreszcie sprzedał sieć kin RKO. W październiku 1949 roku zabrał się za najbardziej katastrofalne przedsięwzięcie w swej dotychczasowej karierze. Postanowił nakręcić antykomunistyczny film propagandowy Jet Pilot. Aktorka Janet Leigh miała grać radzieckiego szpiega, który porzuca kraj i leci na Alaskę w sekwencji żywcem wziętej z lotu z Jakucka do Fairbanks, jaki Hughes odbył w 1938 roku. Jej nowy opiekun, pułkownik John Wayne, na wzór bohatera Ninoczki roztacza przed nią uroki kapitalizmu, ale tym razem nie w Paryżu, ale w Palm Springs (kto by w coś takiego uwierzył?). Biorą ślub i jadą do Rosji, bo Wayne jest szpiegiem. Udaje mu się zdobyć pewne tajne informacje, ale zaraz potem samoloty Armii Czerwonej ruszają za nimi w pościg z Moskwy do Ameryki. Scenariusz autorstwa Hughesa i Julesa Furthmana dorównywał Banicie pod względem absurdalności wątków. Hughes wynajął od Warner Bros. brytyjskiego reżysera Petera Godfreya. Zwolnił go jednak po paru zaledwie dniach i sam stanął za kamerą. Następnie za namową Furthmana ściągnął z Nowej Anglii emerytowanego nieudanego reżysera Josefa von Sternberga, który wsławił się egzotycznymi filmami ze swoją niegdysiejszą kochanką Marleną Dietrich, takimi jak Maroko (Mo-rocco) i Shanghai Express. Był to fatalny wybór, bo film aż prosił się o reżysera filmów akcji, na przykład Johna Forda albo Raoula Walsha. Na rozkaz Hughesa von Sternberg stracił prawie dwa miesiące na fotosy głównych aktorów. Zdjęcia do filmu rozpoczęto wreszcie 8 grudnia. Hughes jak zwykle nieustannie wtrącał się do fryzur i kostiumów, chcąc w pełni uwydatnić sylwetkę i surową, męską urodę Wayne'a oraz niezwykle harmonijne kształty Janet Leigh. Wezwał Julesa Furthmana do biura i kazał mu spowodować, by Janet Leigh przy najbliższej okazji „wyszła za pana Hughesa". Wiedząc, że Hughes jest już „żonaty" z Terry Moore - nawet jeśli ślubu udzielił tylko kapitan na statku - scenarzysta nawet nie pofatygował się pytać. W dodatku Leigh była związana z Arthurem Loewem, dyrektorem w MGM. Niespodziewanie Hughes dał von Sternbergowi wolną rękę. Reżyser - niski, suchy służbista -był równie władczy co Hughes, ale nie miał jego eleganckich, przymilnych manier. Jego chamstwo doprowadzało Wayne'a i Leigh do furii. Pewnego razu Wayne wyznał Janet, że „chciałby zabić tego skurwysyna" i jeśli się do niego dorwie, to nic go nie powstrzyma. W połowie lutego Hughesa znudził reżyser i go zwolnił. Zdjęcia zawieszono na pięć dni. Pracę przejął Don Siegel. Potem Hughes na powrót zatrudnił von Sternberga i wysłał go na plan zdjęciowy do Las Vegas. Jednocześnie inny reżyser, Paul Cochrane, zajmował się scenami lotniczymi kręconymi na March Field w Muroo i w Denver. Ekipa czekała bezczynnie całymi tygodniami, bo Hughesowi nie odpowiadał kształt chmur w kopiach roboczych. Dużym nakładem środków przeniósł stuosobowy zespół - w tym wielu pilotów wojskowych - do Fargo w Północnej Dakocie, bo powiedziano mu, że tam znajdzie swój ulubiony rodzaj chmur: olbrzymie cumulusy przypominające kobiece piersi. Nie znalazł. W początkach marca zimny wiatr i breja uniemożliwiły kręcenie filmu. Hughes odesłał wszystkich do Denver, gdzie w ogóle nie było chmur. Następnie kazał wszystkim jechać do Great Falls w Montanie, gdzie trafili na burzę śnieżną, która zmusiła ich do zawrócenia z drogi. To samo zdarzyło się w Rapid City w Południowej Dakocie. Gdy wrócili do Great Falls, Hughes oświadczył, że warunki pogodowe nie odpowiadają tym z Fargo. Zupełnie oszalał. Wysyłał ekipy w różne strony na przestrzeni tysięcy kilometrów w poszukiwaniu odpowiednich obłoków. Wynajmowano i kupowano coraz więcej samolotów, które bezustannie kursowały między Lowry, Great Falls, Reno, Las Yegas, Oakland, Burbank i Rapid City. W tym czasie Cochrane stracił pracę, a na jego miejsce przyjęto Byrona Haskina. Śnieg i deszcz wciąż zmuszały do przerywania zdjęć. Haskin prawie spłonął, kiedy samolot B-25 stanął w ogniu. Część planów zdjęciowych przeniesiono do Toulonne Meadows, Mount Shasta, Mount Lassen i Sacramento... W Los Angeles panowała mgła, co dodatkowo opóźniło prace. Z miesiąca na miesiąc szaleństwo narastało. Hughes wywalił Haskina w czerwcu. Pilot Chuck Yeager o mało nie zginął, kiedy podczas lotu zgasły silniki bombowca F-86 i musiał awaryjnie lądować. W grudniu, czyli w rok od rozpoczęcia pracy, ekipy nadal rozsiane były po całych Stanach, Hughes -sfrustrowany, a wytwórnia na skraju ruiny. Hughes znów zwolnił von Sternberga i zatrudnił Julesa Furthmana, podobnie jak przy Banicie. Zdjęcia przeciągnęły się do maja 1951 roku. Trwały łącznie siedemnaście miesięcy, co stanowiło swoisty rekord w historii RKO. Hughes nadal był niezadowolony i pracował nad filmem przez parę kolejnych lat, aż nadeszła era odrzutowców i cała opowieść okazała się przestarzała. Nieszczęsny film był dużo za długi, więc przyciął go do odpowiedniego formatu i w 1957 roku rzucił na pastwę krytyków i pod nogi znudzonej publiczności. Stracił na nim miliony dolarów. W 1949 roku Hughes przeszedł samego siebie w manipulacji i skandalach na tle seksualnym. Postanowił wykorzystać skandaliczne plotki wokół włoskiego filmu Stromboli, ziemia bogów (Stromboli) w reżyserii Roberto Rosseliniego z Ingrid Bergman w jednej z głównych ról. Hughes miał dystrybuować film w Stanach. Dowiedział się przez międzynarodową pocztę pantoflową, że Bergman spodziewa się dziecka Rosseliniego, choć jest żoną innego mężczyzny. Gdy tylko sprawdził wiadomość - ktoś szepnął mu ją w zaufaniu w hotelu Beverly Hills - zadzwonił do Louelli Parson, dziennikarki Hearsta, żeby bez żenady podzielić się informacją. W purytańskiej Ameryce aż się zatrzęsło, tak jak spodziewał się Hughes. Aktorkę potępiły właściwie wszystkie osoby publiczne wspierające moralność i przyzwoite wychowanie. Hughes romansował kiedyś z Bergman, a teraz zranił ją tak boleśnie, jakby kopnął ją w brzuch. Nie zadowoliło go to. Przejął film od Rosseliniego i zmontował na nowo, kładąc akcent na aspekty erotyczne. Czternastego marca 1950 roku spełniło się największe marzenie filmowe Hughesa: senator Edwin C. Johnson z Kolorado wygłosił przemówienie w Senacie, publicznie potępiając zbłąkaną parę i nazywając łagodną Bergman „diabelskim nasieniem". Stromboli było już wtedy na ekranach. Hughes puścił wodze fantazji, wymyślając reklamy, w których falliczny w kształcie wulkan wyrzuca z siebie lawę jak spermę, tym samym zmuszając miliony kobiet, by oglądały symbol męskiego szczytowania. Oczywiście nikt nie domyślił się, że filmowy zwiastun stanowił wyraz popędów homoseksualnych. Legion Przyzwoitości kazał mu go natychmiast wycofać, ale afisz miesiącami wisiał w jego biurze. W dodatku cała kampania reklamowa - cynicznie żerująca na nieszczęsnej gwieździe filmowej - obróciła się przeciwko niemu. Wulkan okazał się impotentem, ogień i siarka nie przyniosły efektów, a Stromboli okazało się niewypałem. Hughes przeoczył jedno: film był zły, a po jego interwencji stał się jeszcze gorszy. Czy „jego" RKO również miało się zamienić w wygasły krater? Hughes był jedynym właścicielem RKO, nie miał więc z kim się kłócić. Kontynuował w związku z tym dzieło zniszczenia, jak zawsze obojętny na ludzki los, beztroski w kwestii rozpoczynania i kończenia filmów, rzadko produkując cokolwiek wartościowego. Oczywiście jego życie osobiste także było chaotyczne. Udało mu się jakoś oszukać Terry Moore i Jean Peters co do celu podróży, pojechał więc do San Francisco na upojne noce ze swym potajemnym kochankiem. Sędzia Harry Shafer z sądu okręgowego w Los Angeles pamięta, że kiedy był młodym prawnikiem w początkach lat pięćdziesiątych, pracował przy sprawie rozwodowej pewnej kobiety, twierdzącej, że mąż zdradził ją z mężczyzną. Shafer z zaskoczeniem usłyszał, że mężczyzną tym jest Howard Hughes. Zainteresował się kwestią i odkrył, że mąż - za dnia biznesmen - nocami pracował jako tancerz i drag-queen w klubie Finoc-chio's. Hughes jeździł do San Francisco i kochał się z nim po spektaklu, a potem jakby nigdy nic wracał do Moore i Peters. Shafer był zmuszony powiedzieć prawnikowi Hughesa, że jego nazwisko padnie w czasie procesu. Taka rewelacja wywołałaby sensację. Hughes przyjął informację ze zgrozą. Zaoferował każdą sumę pieniędzy, byleby kobieta oskarżyła męża raczej o znęcanie się. Była przyzwoitą osobą i zadowoliła się drobną sumą. Niedługo potem Hughes znów otarł się o katastrofę. Według Teda Carpentiera policja zatrzymała Hughesa na Santa Monica Boulevard, ponieważ zaczepił prostytuującego się młodego chłopca i zażądał seksu oralnego w swoim chevrolecie. Zabrano go na komisariat, pobrano odciski palców i zapytano o tożsamość. Zamiast odpowiedzieć, wypisał czek na milion dolarów i podpisał „Howard Hughes". Sprawdzono jego dane osobowe i wypuszczono bez dalszych pytań. Hughes miał teraz czterdzieści pięć lat i trudniej mu było znaleźć mężczyzn, którym by się podobał (choć zachował szczupłość - obowiązkową w kręgach gejowskich - wyglądał starzej niż w rzeczywistości i był wyniszczony fizycznie). Dlatego też był zmuszony drogo płacić za usługi męskich prostytutek nasyłanych mu przez dobrze znanego alfonsa. Alfons ten specjalizował się w różnego typu usługach. Organizował ca-tering na przyjęciach dla bogaczy, gdzie obsługę stanowili przystojni młodzi chłopcy - kwiat młodzieży, która napływała do Hollywood w poszukiwaniu pracy w filmie. Podawali drinki w szortach, byli bardzo opaleni, a mięśnie błyszczały od starannie wsmarowywanego olejku. Wystarczyło włożyć im za pasek pewną sumę pieniędzy, a znikali z klientem w sypialni. W odróżnieniu od większości prostytutek obu płci wyuczono ich przeciągać rozkosz, a nie tylko dawać partnerom szybkie odprężenie. Uczyli się technik masażu, a jeśli wystarczająco się im zapłaciło - co najmniej sto dolarów - zgadzali się nawet sami dojść do orgazmu. Hughes upodobał sobie hollywoodzkie burdele, sponsorowane przez wytwórnie takie jak MGM. Większość z nich gnieździła się w nieuczęszczanych zakątkach kanionów. Tam najpiękniejsze dziewczęta często specjalizowały się w udawaniu Lany Turner, Avy Gardner, Betty Grabie i innych gwiazd filmowych. Oto jak wyglądał prawdziwy Hollywood: ponura dżungla intryg seksualnych, gdzie własne i cudze ciała sprzedawano tak chętnie, jak towary na tureckim bazarze. Czy to na przyjęciach Hanka Yaldeza - gdzie za paręset dolarów (płatne z góry) organizowano przy basenie gwałt zbiorowy, czy to w słynnych burdelach - na przykład u Lee Francisa, który jeśli kogoś to rajcowało, dostarczał nawet dżem malinowy - Hughes czuł się jak ryba w wodzie. Płatny seks miał w dodatku tę zaletę, że jego własne talenty łóżkowe nikogo nie obchodziły. Można wątpić, czy wszystkie te żądne romantyzmu panie, które Hughes oficjalnie zaszczycał względami, wiedziały, że ów pedantyczny mężczyzna, otwierający drzwi przez chusteczkę higieniczną, ryzykował zakażenie syfilisem i że one same mogą się od niego zarazić. Hughes znajdował jakoś czas, by wtrącać się praktycznie do wszystkich filmów produkowanych przez RKO. Utrzymywał napięte, na granicy gniewu stosunki zawodowe z brutalnym Australijczykiem, Johnem Farrowem (ojcem Mii Farrow), jednym z niewielu reżyserów, którzy jakoś go znosili. Farrow był sadystą i zatwardziałym katolikiem o silnych ciągotach profaszystow-skich, który nie tolerował humorów Hughesa. Poddał się jednak, kiedy Hughes zażądał podniecających fotosów nieodparcie pięknej Faith Domer-gue. Na plakatach do Where Danger Lwes Faith zmysłowo rozwiera wargi, dominując nad bezwolnym Robertem Mitchumem. Hughes godzinami siedział z grafikiem Mario Zamparellim, grymasząc na temat dokładnego wyrazu jej ust i mierząc odległości co do centymetra. Where Danger Lwes stanowiło wariację na ulubiony temat: zmysłowa, dogłębnie zła femme fatale prowadzi mężczyzn ku zagładzie. Żona bogatego człowieka - dowiadujemy się, że jest niezrównoważona psychicznie, bo sapie w mroku - uwodzi lekarza, który uratował ją z próby samobójczej, po czym wrabia go w morderstwo męża. Jednak zaraz potem - idiotycznie i mało realistycznie - ucieka z nim, wydaje wszystkie swoje pieniądze i stara się przekroczyć granicę meksykańską, podczas kiedy jego stopniowo ogarnia paraliż - rezultat postrzału w głowę. Cały film był pretekstem do pokazania zmysłowych zbliżeń między Mitchumem i Domergue, niby to oświetlonych płomieniem zapałki. Inny film, którym Hughes interesował się w tym okresie, to Jego typ kobiety (His Kind ofWoman), również w reżyserii Farrowa, z udziałem Roberta Mitchuma i Jane Russell, gdzie przeplatały się seks i przemoc - jednym słowem typowy temat Hughesa. Przemoc podniecała go na równi z seksem, dlatego też zwolnił Farrowa i zatrudnił Richarda Fleischera do podrasowania sekwencji, gdzie gangsterzy w odwecie biją Mitchuma. Całymi miesiącami przerabiał z Fleischerem scenariusz w domu w Beverly Hills. Wydaje się, że niezwykle łagodny Fleischer nie domyślał się rzeczywistych, mrocznych intencji Hughesa. Do opowieści dodano prawdziwego czarnego bohatera. Kiedy nakręcono już powtórnie wszystkie sceny, Hughes wykasował ujęcia z pierwotnym aktorem i zastąpił go Raymondem Burrem, zauważonym w jakimś programie telewizyjnym. Reklamy głosiły, że Mitchum i Russell stanowili „najbardziej zmysłową parę, jaka kiedykolwiek trafiła na ekrany", a wielki neon zamontowany na pustej działce przy Wilshire Boulevard ukazywał obie gwiazdy w miłosnym uścisku. Reklamę zaprojektował Mario Zamparelli. Stanowiła ona najbardziej otwarcie erotyczne malowidło, kiedykolwiek pokazane publicznie na ulicach Hollywood w skali jeden do stu. Hughes bezustannie przejeżdżał obok, aż wpadł na pomysł kolejnej aluzji seksualnej: z każdej części ciała aktorów miały buchać na dziesięć metrów w niebo słupy dymu, symbolizujące tryskającą spermę i płomienie pożądania. Na jego oczach robotnicy wspinali się po krągłych piersiach Russell i po muskularnych barkach Mitchuma, żeby zamontować aparaturę. Kiedy już było po wszystkim, Hughes osiągnął metaforyczny orgazm. Malowidło go znudziło, moment szczytowania minął. Zdemontowano wszystkie elementy. - Trzeba iść do przodu z publicznością - powiedział ogłupiałemu Zam-parellemu. Równie obsesyjnie podchodził do własnej osoby. Wynajął Zamparellego do wykonania swojego oficjalnego portretu - nie żadnego słynnego malarza ani nawet fotografika, jak Karsh z Ottawy, tylko plakacistę. Zażądał, by dzieło było gotowe w dwa dni, co stanowiło szaleńczy wymóg i pokazuje raz jeszcze, że zależało mu przede wszystkim na natychmiastowym spełnieniu. Zamparelli obiecał, że portret będzie gotów w trzy dni, więc przez siedemdziesiąt dwie godziny pracował prawie bez przerwy. Ukończony obraz przyniósł do biura Hughesa. Ten siadł okrakiem na krześle, wspierając pierś na oparciu. Przez dłuższy czas nic nie mówił. Wreszcie orzekł, że portret mu się podoba. Wyczerpany Zamparelli odetchnął z ulgą. Wtedy Hughes dorzucił, że trzeba wprowadzić drobne zmiany - zamalować parę milimetrów ucha i poczynić podobne poprawki w innych miejscach. Nieznużenie wydawał kolejne instrukcje, a Zamparelli posłusznie je wykonywał. Hughes zaczął też wynajmować mieszkania, do których przeprowadzał liczne aktorki. Rzadko je odwiedzał, ale chciał być pewien, że jeśli - powiedzmy - o trzeciej nad ranem byłby sam, albo nie chciałoby mu się zadzwonić po prostytutkę, wystarczy udać się do któregoś z domów, zadzwonić do drzwi, wejść - żaden inny mężczyzna nie miał prawa wstępu - rozebrać się, posiąść kobietę, osiągnąć orgazm, ubrać się i wrócić do siebie. ROZDZIAŁ 11 DALSZE PRZYKROŚCI Przez większość roku 1950 Hughes mieszkał z Terry Moore w bungalowie 19 w hotelu Beverly Hills. Dał jej jedną z głównych ról w Gambling House u boku Yictora Mature'a. Bez końca wykłócał się o jej fryzurę i kostiumy. Jednocześnie jednak romansował z aktorką Małą Powers, grającą w Outrage w reżyserii Idy Łupino, innej dawnej miłostki Hughesa. Terry Moore nieustannie trwała w stanie gniewnej zazdrości, powtarzając matce plotki, że Hughes sypia ze wszystkimi aktorkami, z którymi ma kontrakt. Zaczęła spędzać noce u rodziców w Glendale. Kazał ją śledzić, założyć podsłuch na telefonie, dzwonił do niej z restauracji i z przyjęć - robił tak zawsze, kiedy jakaś kobieta nie była dzień i noc do jego dyspozycji. Wysyłał ją na lekcje gry aktorskiej i na lekcje śpiewu, ale bezustannie zmieniał jej profesorów. Bezsensownie uparł się, że zrobi z niej aktorkę musicalową. Wysyłał ją w podróże na Catalinę, do Palm Springs, Las Vegas i do Wielkiego Kanionu. Kiedy pojechała na Florydę kręcić The Barefoot Mailman, wpadł w histerię, bo występował tam również Cojo Courtland. Dowiedział się, że ma pływać w pełnej aligatorów rzece, więc wydzwaniał całymi dniami, dopytując się o warunki bezpieczeństwa. Nauczyła się krzyku godowego krokodyli. We wspomnieniach pisze: „do dziś potrafię odtworzyć krzyk godowy aligatorów i natychmiast wszystkie nadbiegają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki". Od tego czasu używali tego dźwięku między sobą. Wracając do Hughesa do Los Angeles, na pokład samolotu TWA zabrała boa dusiciela. - Powinnaś była lecieć Pan American - powiedział. Moore przyłapała Hughesa z jakąś aktoreczką w Las Yegas i z zemsty rozpoczęła romans z Glennem Davisem, gwiazdą drużyny futbolu Los Angeles Rams, uprzednio zaręczonym z Elizabeth Taylor. Hughes dowiedział się o tym i postanowił zniszczyć ten związek. Nieustannie wydzwaniał do niej dzień i noc, żądając, by do niego wróciła, przypominając jej o ich ślubie. Uparł się, by poszli na ostatniego drinka do hotelu Beverly Hills. Zgodziła się - nie umiała oprzeć się jego hipnotycznemu urokowi. Ubrała się nawet w tę samą sukienkę, którą nosiła w czasie ślubu na jachcie, ale na palcu miała zaręczynowy pierścionek Glenna Davisa. Hughes 9 lutego 1951 roku z żalem przeczytał o jej ślubie z Davisem. Moore jednak dała się zwabić z powrotem: Davis chciał ubić z Hughesem jakiś interes, dotyczący kontraktów na rury ołowiane z Hughes Tool Compa-ny. Moore twierdzi, że w związku z tym prawie wrzucił ją z powrotem do łóżka Hughesa. Hughes chciał, by zagrała w High Heels, zamówił dla niej obcisłe suknie u projektanta Michaela Woulfe'a, rozkoszował się zdjęciami próbnymi w dźwiękoszczelnej sali projekcyjnej i wreszcie zwabił ją do biura. Kochali się na biurku. Filmu nigdy nie nakręcono. Tak spieszno mu było uwieść Terry Moore, że całkowicie zignorował jej zachowawczego, nudnego, mormońskiego ojca, nienawidzącego go równie silnie co Glenn Davis. Po wielu podchodach udało się zwabić Hughesa na rodzinny zjazd w Glendale. Davis niezdarnie zamachnął się na gościa, a ten runął na ziemię. Matka Terry rzuciła się, by własnym ciałem ochronić go przed gradem ciosów futbolisty. Scena przeciągała się, zewsząd padały obelgi, aż Hughes uciekł, wykazując się równym brakiem umiejętności w męskiej sztuce walki, jak przedtem w zajściu z Olegiem Cassinim. Pod koniec 1950 roku Hughesa opętała brytyjska aktorka Jean Simmons. Obejrzał wszystkie jej filmy i podniecał się bez końca jej fotosami. Była smagłą pięknością, bardzo w jego typie, a poza tym grała lepiej niż Faith Domer-gue, Ava Gardner i inne jego kochanki. W tym okresie była zaręczona z przystojnym amantem filmowym, Stewartem Grangerem. Hughes nie odważył się sprowokować Grangera, który był twardym, brutalnym mężczyzną, a pięściami posługiwał się lepiej niż Glenn Davis. Dlatego też postanowił zbliżyć się do Simmons podstępem, organizując dla narzeczonych ślub poza Hollywood, w miejscu, gdzie prasa nie mogłaby ich wytropić. Był to jeden z najbardziej przemyślnych planów. Simmons będzie mu wdzięczna, a on jednocześnie rozbroi Grangera. Zatrudnił Howarda Stric-klinga, specjalistę od reklamy z MGM (gdzie Granger miał kontrakt) i dał im do dyspozycji prywatny samolot Convair, żeby polecieli do Tucson w Arizonie. Na lotnisko wyjechała po nich limuzyna i zawiozła do Arizona Inn. Hughes zorganizował nawet wyjazd do Tucson ich drużby, bliskiego przyjaciela, aktora Michaela Wildinga. Zatrudnił prawnika, który doglądał ich w czasie całego pobytu w Arizonie, pomógł wybrać kościół, pastora, a nawet dobrać druhny. Jednocześnie bez przerwy do wszystkich dzwonił, wywiadując się o najdrobniejsze ruchy narzeczonych. Chcąc się upewnić, że nie będą sami, namówił swą niegdysiejszą kochankę, Barbarę Hutton, by wybrała się z astmatycznym synem Lancem Reventlowem w podróż do Tucson. Jej również udostępnił Conyaira. Dopiero parę tygodni później Hughes poznał kobietę, dla której poświęcił tyle trudu. Wraz z Carym Grantem zabrali ją i jej męża na podwójną randkę do Wielkiego Kanionu. Cała czwórka zatrzymała się w miejscowym hotelu. Hughes i Grant stali obok siebie przy pisuarach, podczas gdy Granger był w ubikacji. Granger tak potem opisał rozmowę: - Co sądzisz o Jean? - spytał Grant. - Kawał szczęściarza z tego skurwysyna - odparł Hughes. - Mógłbym ją schrupać. Po chwili dodał: - Zaciął mi się kutas w rozporku. Grant musiał go oswobodzić. Granger był wściekły. Chciał wyjść i porządnie przyłożyć Hughesowi, ale obaj mężczyźni wyszli, zanim zdążył podciągnąć spodnie. Nie licząc Jet Pilot, najbardziej feralną produkcją Hughesa było Bezkresne niebo (The Big Sky). Zdjęcia do filmu - w reżyserii Howarda Hawksa - rozpoczęły się w lipcu 1951 roku w Lewiston w stanie Wyoming. Jednak fatalne warunki atmosferyczne pokrzyżowały pierwotne plany. Bez przerwy trzeba było anulować zdjęcia z powodu deszczu, śniegu, błota i kiepskiego światła. Dyrektor produkcji był tak zdezorientowany, że na biurko Hughesa trafiały raporty raz mówiące o zatonięciu statku na rzece, a raz wspominające, że koryto rzeczne jest suche. Mimo sprzeciwu Hawksa Hughes przeniósł produkcję do parku narodowego Yellowstone, gdzie wynajął od Darryla F. Zanucka działkę 20th Century Fox. Było już miesiąc po pierwotnym terminie i wszystkim zależało, by jak najszybciej skończyć pracę. Pogoda prześladowała również drugą ekipę filmową pod wodzą asystenta reżysera, Chri-stiana Nyby'ego, kręcącą w Wyola w Montanie. Hughes był rozczarowany, słysząc, że w czasie kręcenia sceny polowania na bizony stado spanikowało na widok kamer i reflektorów. Zwierzęta rozpierzchły się na wszystkie strony. Ciężkie opady śniegu uwięziły ekipę, a na miejsce można było dojechać tylko gazikiem nadleśnictwa. Hughes wysłał ekipę ratunkową i wszyscy wrócili do Hollywood 24 września. Wysoki koszt produkcji Bezkresnego nieba do reszty pogrążył finanse RKO. W 1951 roku Hughes nakręcił w RKO trzy udane filmy. Pierwszym był The Blue Veil, na poły niezależna produkcja Jerry'ego Walda i Normana Krasny - przydługi, ale niezły melodramat o pielęgniarce dziecięcej; Hughes nienawidził tego filmu (dzieci go brzydziły). Kolejnym sukcesem okazał się re-make jego filmu niemego z 1927 roku, The Racket. W nowej wersji dopisano aluzję do działalności senatora Estesa Kefauvera i jego senackiej komisji do walki z przestępczością zorganizowaną. Trzecim udanym dziełem był film Walda i Krasny Payment on Demand z Bette Davis - dawną kochanką - w roli wyuzdanej rozwódki. W wytwórni nakręcono również The Thing w reżyserii Howarda Hawksa, opowieść o człekokształtnej marchewce, która prześladuje lotników nad biegunem północnym, oraz Tarzan's Peril, bo Hughes nie mógł się oprzeć wizji Leksa Barkera w przepasce na biodrach. Film miał również te wyższość nad pozostałymi opowieściami o Tarzanie, że nakręcono go w Afryce - jak na Hughesa była to zaskakująca rozrzutność. Zabrał się wreszcie za swój najbardziej ambitny film lotniczy od czasów Aniołów piekieł. Flying Leathernecks było opowieścią o eskadrze stacjonującej na Guadacanal w czasie drugiej wojny światowej. Wśród obsady znaleźli się John Wayne i Robert Ryan. Poniższy fragment pozwoli może zrozumieć, jak zespół pojmował promocję filmu. Jest to ustęp z listu rzecznika prasowego Lincolna Quarberga (na powrót zatrudnionego) do głównego szefa promocji, Perry'ego Libera. List datowany jest na 8 marca 1951 roku i dotyczy ewentualnej promocji filmu w Azji. [Dziennikarze] Jimmy Starr i Harrison Carroll mogliby zabrać się z nimi na przejażdżkę [do Tokio]. Znam Jimmy'ego i Harrisona od 25 lat i wiem, że nigdy nie wyrwali żadnej japońskiej dupeczki, a to rzecz warta zachodu, szczególnie jeśli się wie, jak je ujeżdżać. Był to list, którego sam Hughes by się nie powstydził. Tymczasem w wytwórni wybuchł konflikt między Hughesem a niemieckim reżyserem Fritzem Langiem, który kręcił Chuck-a-Luck, później zatytułowany Rancho Notorious. Hughes spędził parę nieciekawych nocy w towarzystwie Marleny Dietrich (wtedy kochanki Langa), choć była dla niego za stara i nie w jego typie. Chciał popsuć jej stosunki z Langiem. Ten się sprzeciwił, więc Hughes go wpisał na czarną listę. Szef Columbii Harry Cohn natychmiast go zatrudnił. Cohn nienawidził Hughesa. Hughes rozpoczął produkcję innego filmu, Zapomniana przeszłość (My Forbidden Past), którego główna bohaterka znów jest niszczycielką mężczyzn: pewna dziedziczka chce pozbawić męskości Roberta Mitchuma, tak jak robiła to Faith Domergue w Where Danger Lwes. Z typowym dla siebie mrocznym poczuciem humoru Hughes wynajął z MGM Avę Gardner, żeby uosabiała ów symbol kobiecego zła. Poprosił Avę o rękę, choć Terry Moore chciała się rozwieść z Glennem Davisem i była już po morskim ślubie z Hughesem. Ava miała jednak romans z Frankiem Sinatrą. Sinatra nienawidził Hughesa, po części dlatego, że nie wierzył Avie, twierdzącej, że się nie przespała z Hughesem, po drugie dlatego, że w Double Dynamite ten umieścił jego nazwisko na trzeciej pozycji. Hughes zabronił Sinatrze wstępu na teren wytwórni. Jego mormońscy szpiedzy pracowali po godzinach, śledząc każdy ruch Avy, jej kłótnie z Sinatrą, ich wspólne noce. Howard zabierał Avę na długie kolacje, opowiadając o wyuzdaniu jej kochanka. Sinatra oszalał z zazdrości i chciał sobie odebrać życie w Nowym Jorku. Wtedy Hughes zadzwonił do Avy i powiedział, że powinna była posłuchać jego ostrzeżeń. Przesłał jej złotą bransoletę i naszyjnik. Ava wyrzuciła je przez okno, żeby udowodnić Sinatrze, że Hughes nic dla niej nie znaczy, ale go nie przekonała. Ludzie Hughesa donieśli mu o dalszych kłótniach, trzaskaniu drzwiami, nocnych rozstaniach, gorączkowych telefonach i wzruszających scenach przebaczenia pod kołdrą. Była to jednym słowem opera tragikomiczna, bezduszna i melodramatyczna. Cieszyły go te doniesienia, ale Gardner i Sinatry rozdzielić nie potrafił. Cios padł w październiku. Nancy i Frank Sinatra rozwiedli się w Neva-dzie w dzień Wszystkich Świętych. Następnego dnia Ava zgodziła się wyjść za Franka. Ślub odbył się 7 listopada w Filadelfii. Hughes błagał ją, by szybko się postarała o rozwód i wyszła za niego. Nadal utrzymywał romans z Terry Moore i Jean Peters. Ava go odrzuciła. Moore nadal była mężatką, więc Hughes bardziej niż zwykle starał się ukryć ich romans. Woził ją po różnych obskurnych motelach, wynajmował jej ranczo na pustyni, gdzie samolotem udawał się spędzić z nią noc. Terry wybiegała mu na powitanie, a on romantycznie machał skrzydłami, tak jak robił to z Katharine Hepburn. Zabierał ją ze sobą do Constellation, pozwalał pilotować, po czym włączał automatycznego pilota i - twierdzi Moore - kochał się z nią na futrze z norek. Przeprowadził ją do domu na Sunset Boulevard. Wykupił wszystkie miejsca w restauracji hotelu Beverly Hills, by mogli posilać się w spokoju. Wreszcie Hughes namówił Glenna Davisa do rozwodu. Moore wspomina, że na pierwszym spotkaniu z prawnikami Davis stwierdził, że „chodzi mu tylko o pieniądze". Hughes odmówił wysupłania żądanej sumy, więc Moore musiała od niego pożyczyć na procent 7000 dolarów, żeby spłacić męża. Wydała na to całe swoje oszczędności. Gdy tylko wręczyła mu czek za ostatnią ratę, Hughes zostawił ją dla Jean Peters. Starał się jej to jednak w jakiś sposób wynagrodzić, organizując na Święto Dziękczynienia dla niej i jej rodziny podróż samolotem do Palm Springs. Odkryła, że zanim do niej dołączył, zjadł już dwa posiłki świąteczne z dwiema pięknymi kobietami. Zniknęła z Nickym Hiltonem, byłym mężem Eliza-beth Taylor. Moore twierdzi, że Glenn utrudniał rozwód nawet po otrzymaniu żądanej sumy. Hughes postanowił uciec się do wybiegu. Wiedział, że Davis chciał grać w filmach, skusił go więc obiecankami wielkiej kariery. Wytłumaczył, że bożyszcze kobiet musi być stanu wolnego. Davis dał się nabrać, jednak po rozwodzie okazało się, że Hughes wystawił go do wiatru - Davis nigdy nie zagrał w żadnym filmie. Hughes nie potrafił dotrzymać wierności Terry Moore. Oglądając film Miejsce pod słońcem (A Place in the Sun) z Montgomery Cliftem i śliczną młodziutką Elizabeth Taylor, zapragnął zaciągnąć ją do łóżka. Nie zwrócił się do niej bezpośrednio. W zamian za to poprosił o radę swego prawnika, Gre-ga Bautzera. - Spytałeś ją? - chciał wiedzieć Bautzer. - Nie, chcę, żebyś ty ją spytał - odparł Hughes. - Nie wiedziałbym nawet, jak się do tego zabrać. - Chcę, żebyś porozmawiał z jej matką - nalegał Hughes. - I co, mam powiedzieć, że chcesz przelecieć jej córkę? - Nie dosłownie. Powiedz, że jestem gotów zapłacić milion dolarów, żeby Elizabeth za mnie wyszła. - Nie tak się takie rzeczy załatwia - zaoponował Bautzer. -Ja tak to chcę załatwić! - odparł Hughes. Bautzer był zaskoczony, ale Hughes był dobrym klientem. Prawnik udał się więc na rozmowę do pani Taylor. - Mam dla pani niezwykłą propozycję - powiedział. - Howard Hughes chce ożenić się z pani córką. - Ale ona nawet nie zna Hughesa! - odparła Sara Taylor. - Jest dodatkowa zachęta. Hughes gotów jest zapłacić za nią milion dolarów. Pani Tayor zastanowiła się chwilę. - Bez podatku? - zapytała, po czym oboje wybuchnęli śmiechem. Bautzer wrócił z pustymi rękami. W jakiś czas później spytano Elizabeth Taylor, czy zgodziłaby się na ślub, gdyby Hughes zwróciłby się bezpośrednio do niej. - Nie ma mowy! - odparła. - Śmierdziały mu skarpetki! RKO cienko przędła - Hughes wyrzucił z pracy nieokrzesanego, ale zdolnego wiceprezesa do spraw produkcji, Sida Rogella. Okazało się to poważnym błędem. Jednocześnie kwitły interesy w TWA, a fabryka samolotów, która od początku przynosiła same straty, teraz zaczęła osiągać zyski - dzięki pieniądzom podatników zagarniętym w 1949 roku. Hughesa absorbowały przygody seksualne, skłonności do oglądactwa, którym dał upust, kupując studio. Nękały go ataki ze strony komitetu Brewstera, postanowił więc przekazać Culver City w inne ręce. Tym razem jednak usłuchał odważnych rad Noaha Dietricha - nadal najbardziej zaufanego z jego ludzi - by do dyrekcji zatrudnić dwóch wysokich rangą oficerów z sił lotniczych, którzy bardzo go krytykowali w 1946 i 1947 roku. Chodziło o generałów broni Irę C. Eakera i Harolda L. George'a. Byli znakomitymi zarządcami, podróżującymi między Culver City i Houston, a ponadto pozwalali utrzymać prawomocne i zyskowne kontakty z działem zaopatrzenia w waszyngtońskim sztabie wojsk lotniczych. Hughes dał im wolną rękę. Eaker i George zainwestowali jego fundusze w mało wtedy rozwiniętą branżę elektroniczną. Trwała zimna wojna, precy- zowały się plany ataku na Związek Radziecki, który oznaczałby początek trzeciej wojny światowej. W tym kontekście obaj łatwo wpisali się w złożo ne plany waszyngtońskie. Hughes czyścił RKO z komunistów, tym samym wspierając ideologicz nie politykę konfrontacji ze Związkiem Radzieckim, która powiększyłaby zy ski wytwórni Hughes Aircraft. Czystka polityczna w jego studiu podobała się również w Waszyngtonie, a Hughes był zachwycony, że jego fabryki, wypo sażenie lotnicze, samoloty i filmy przyczyniały się do walki z komunizmem. Wśród morderczego wyposażenia produkowanego w Hughes Aircraft wyróżnić trzeba Falcon, rakietowy pocisk sterowany, który wyrzutnie Hughes Aircraft miały wysłać na radzieckie cele. Była to unowocześniona wersja niemieckiego V-2, bomby użytej w Londynie w czasie drugiej wojny światowej. Eaker i George mieli dojścia do informacji o naddźwiękowym myśliwcu przechwytującym F-102, do którego dostarczali nowoczesne elek troniczne systemy antyradarowe. W czerwcu 1950 roku wybuchła wojna koreańska. Eaker i George pod pisali z przyjaciółmi i znajomymi w Waszyngtonie porozumienie ramowe, gwarantujące Hughesowi monopol na dostawy dla wojsk lotniczych. Kon trakt stał w rażącej sprzeczności z ustawą antymonopolową Shermana, ale z uwagi na stan wojny i pilne potrzeby przymknięto na ten fakt oczy. Wojna sprawiła, że pod koniec 1950 roku Hughes znów się wzbogacił. Ponownie stał się symbolem bohaterstwa, niszczycielem komunistycznych samolotów, katem komunistycznych żołnierzy, zwycięzcą w konflikcie i czołowym producentem broni. Jego zyski z udziału w wojnie wyniosły 5 300 000 dolarów w samym tylko 1952 roku. Już pod koniec 1950 roku Hughes Aircraft zatru dniało 15 000 pracowników i tysiąc naukowców, w tym wielu Niemców, którzy w czasie drugiej wojny światowej pracowali na rzecz Hitlera. Pod koniec lata 1950 roku Hughes nie mógł się już oprzeć pokusie - ko niecznie musiał się wtrącić do biegu spraw w Culver City. Odwołał obietnice złożone Eakerowi i George'owi i nie zgodził się na rozbudowanie fabryki na nowo zakupionych terenach wokół Culver City. Nie zgodził się również na budowę nowego laboratorium wyposażonego w naj nowsze technologie. W zamian za to postanowił wybudować nową fabrykę koło Las Vegas. Nadal uwielbiał to miasto ze względu na łatwo dostępny seks, nieograniczone możliwości dla budownictwa i brak podatków stanowych. Pociągnął za sznurki w Waszyngtonie, wykorzystał swoje kontakty i ob szedł prawo, które ograniczało wykorzystanie państwowych terenów dla działalności komercyjnej. Interesował się leżącą na pustyni działką państwową o powierzchni dziesięciu tysięcy hektarów. Jednak Ameryka była w stanie wojny, nie można więc było targować się z państwem o tereny. Hughes zna lazł furtkę. Noah Dietrich odkurzył zapomnianą ustawę Taylora Grazinga, umożliwiającą bezpośrednią wymianę dóbr między rządem a obywatelami bez przepływu pieniędzy. Hughes przekazał Departamentowi Spraw We wnętrznych trzysta tysięcy hektarów ziemi w północnej Nevadzie, które z kołei otrzymał w wyniku innej transakcji. W ten sposób za bezcen zdobył tereny pod Las Vegas. Departament Spraw Wewnętrznych sprzeciwił się zamianie, która była po prostu sprytnym sposobem uniknięcia podatków. Mimo to umowę podpisano, gdyż Departament Wojny potrzebował Hughesa, a on był tego świadom. Z dużym tupetem zatrudnił na swojego plenipotenta w Waszyngtonie słynnego prawnika Clarka M. Clirforda, byłego doradcę prezydenta Trumana. Clifford zaznaczył na wstępie, że jego firma prawnicza nie będzie wywie rać specjalnych nacisków ani na prezydenta, ani na nikogo innego. Hughes spokojnie zauważył, ze nie potrzebuje pomocy w kwestiach wywierania oso bistych wpływów. Był już wystarczająco blisko Trumana. ten wpływ za wdzięczał oczywiście w znacznej części swoim pracownikom wywodzącym się z wojsk lotniczych. Mimo trwającego romansu z Terry Moore niepoprawny jak zwykle Hughes pod koniec 1950 roku zaczął spotykać się z piękną, wtedy dwudziestotrzyletnią aktorką Barbarą Payton. Stanowiła całkowite przeciwieństwo zmysłowych, leniwych kobiet o pełnych kształtach, które zwykle go pociąga ły: była niebieskooką, jasnowłosą dziewczyną z Minnesoty, z pochodzenia Norweżką. Wsławiła się niewątpliwym talentem w sypialni, a szybką karierę w Hollywood zrobiła, przeskakując z łóżka do łóżka. Niedawno zagrała w K!SS Tomorrow Csoodhye z Jamesem C'agney'em (u którego była na kontrakcie) i w Only the Yaliant u boku Ciregory'ego 1'ecka. Jej notorycznie rozwiązłe życie stanowiło częsty temat plotek prasy bru kowej. Kiedy sypiała z Hughesem, jednocześnie starała się doprowadzić do rozstania między przystojnym, starzejącym się aktorem Franchotem Tonem i jego znerwicowaną żoną, aktorką Jean Wallace, która w przypływie gniewu i zazdrości prawie zadżgała się nożem. Payton rzuciła męża (sprzedawcę sa mochodów) i nawiązała romans z pewnym gangsterem. Pojawiła się potem na jego procesie )ako płaczliwy świadek i dostarczyła mu alibi. Była centralną postacią w ogromnym, ogólnokrajowym gangu handlu narkotykami. Hughes romansował z Payton, podczas gdy Tonę walczył w sądzie z żo ną o prawa rodzicielskie do ich dwójki dzieci. Chcąc ją obciążyć, przedstawił w sądzie listy od Cieorge\i Michaela, kochanka żony. Były zbyt namiętne, by można je było opublikować w prasie rodzinnej. W czasie przesłuchania adwokat pani folie zapytał Franchota: - Jak często widział pan pannę Payton nago? Sto razy? Nie wiem dokładnie - odciął się lóne. -- Często. Według Noaha Dietricha Hughes wypłacił Barbarze Payton paręset do larów, by nie wyjawiła ["'rasie ich romansu, póki nie skończy się tamten roz wód. Obawiał się !one'a, który - minio że miał już czterdzieści sześć lat- był sprężysty i równie chętny do bitki jak Oleg Cassini. Mimo to Payton powiedziała Tone'owi o swym romansie, ten zaś zaczął grozić Hughesowi śmiercią. Hughes musiał podwoić liczbę swych mormońskich ochroniarzy. Nie przerwał jednak romansu z Payton. Po zakończeniu zdjęć do Bride of the Gorilla - Payton była trzecią kochanką Hughesa w filmowej roli narzeczonej jakiejś małpy - Barbara poinformowała go, że wychodzi za mąż za boksera, aktora i kulturystę Toma Neala. Tonę chciał odzyskać Payton, więc pobił się z Nealem. Po walce był w tak złym stanie, że musiał pójść do szpitala, a Barbara - która próbowała ich rozdzielić - miała podbite oko. Tonę z głową w bandażach udzielał wywiadów ze szpitalnego łóżka, a Payton w ciemnych okularach, ukrywających sińca, opędzała się od reporterów przed wejściem do izby przyjęć. Hughes miał dosyć. Payton przeszła z łóżka Neala do łóżka Hughesa, potem z powrotem, a w końcu wyszła za mąż za Tone'a. W miesiąc później wróciła do Neala, który jakiś czas później trafił do więzienia za zabójstwo żony. Hughes nadal jednak spotykał się z Terry Moore. Rozważał przeprowadzkę do Nevady z uwagi na swą niechęć do podatków i budowę nowej fabryki. Pewnego wieczoru w Las Yegas poszli z Moore na obiad w towarzystwie Debbie Reynolds i Roberta Neila, dziedzica fortuny kawowej Maxwell House. W pewnym momencie Hughes i Reynolds zniknęli. Terry Moore zagroziła, że wróci do Los Angeles. Hughes twierdził, że udał się na niewinną przechadzkę. Moore opowiada, że chciała go sprowokować, zaczęła więc flirtować z Johnniem Rayem. Czy Hughes nie wiedział, że Ray jest homoseksualistą? Mimo braku podstaw do podejrzeń Terry nadal była przekonana, że Hughes ma romans z Debbie Reynolds. W czasie tych wszystkich szarad Hughes odnowił swe zainteresowanie Jean Simmons. Obejrzał jej brytyjski film So Long at the Fair i zapłonął pożądaniem. Zupełnie jakby chodziło o handel bydłem, postanowił ją kupić od brytyjskiego potentata filmowego J. Arthura Ranka, który cieszył się nią zarówno na planie filmowym, jak w łóżku - mimo że nadal była żoną Stewarta Grangera. Rank dobrze wyszedł na tej transakcji. Nic nie powiedział Simmons - dopiero jej agent, Bert Allenberg (pracujący również dla Stewarta Grangera), musiał jej wyjawić całą prawdę. Allenberg dał jej do zrozumienia, że jeśli odmówi podpisania siedmioletniego kontraktu z Hughesem (takiego jaki podpisała Jane Russell), to zniszczy ją, powierzając jej role tylko w złych filmach. Państwo Granger zaprosili Hughesa na obiad, by porozmawiać o interesach. Pozostałymi gośćmi byli Michael Wilding i jego narzeczona Elizabeth Taylor. Hughes spędził większość wieczoru gapiąc się na piersi obecnych kobiet. Pod koniec posiłku Granger spytał Hughesa: - Która z tych dziewczyn się panu podoba? Hughes powiedział, że nie może się zdecydować. - Nie położy pan łapy na żadnej z nich - warknął Granger - więc niech pan spieprza. Hughes zemścił się, nie dopuszczając Simmons do zagrania w filmie, na którym bardzo jej zależało - Rzymskich wakacjach (Roman Holiday) - który później przyczynił się do sławy Audrey Hepburn. Postanowił, że Simmons będzie jego więźniem. Jakoś w końcu uda mu się wciągnąć ją do łóżka. Rozpoczął kampanię z piekła rodem. Najpierw zaprosił na swój koszt Simmons i Grangera oraz Elizabeth Taylor z narzeczonym Michaelem Wil-dingiem nad jezioro Tahoe. Zabrał ich na przejażdżkę hydroplanem, obiecując, że później zorganizuje wycieczkę do Acapulco. Wiedział, że Granger jest przeziębiony, więc parę razy specjalnie ostro zniżył lot. Granger uszkodził sobie bębenki. Hughes udał, że go to zaniepokoiło, i zawiózł oboje do Las Vegas do lekarza. Wytłumaczył Grangerowi, że powrót do Los Angeles samolotem jest niewskazany. Zostawił go w szpitalu, a Simmons zabrał na różne przedstawienia. Nie udało mu się jednak podbić jej serca. Kiedy o trzeciej nad ranem bezpiecznie wróciła do hotelu, Hughes poleciał do Los Angeles, wsiadł w samochód i w umówionym sekretnym miejscu spotkał się z Bertem Allenbergiem, żeby omówić szczegóły kontraktu Simmons. Ponieważ sama zainteresowana nie była obecna, Allenberg uległ argumentom Hughesa i zgodził się na kontrakt ograniczający jej swobody wyboru filmów i wiążący ją z Hughesem na trzy lata. Hughes znów uknuł intrygę. Nadal pragnął wciągnąć Elizabeth Taylor do łóżka. Zadzwonił do starej znajomej, dziennikarki Heddy Hopper, mówiąc, że Michael Wilding jest „pedałem" i że powinna wykorzystać swoje wpływy do zniszczenia tego związku. Hopper zaprosiła Taylor i Wildinga do domu i napadła na Taylor w obecności narzeczonego. -Jak możesz nawet myśleć o poślubieniu homoseksualisty? - spytała. Wilding nieudolnie starał się odeprzeć ataki (w latach trzydziestych był jednym z chłopców Noela Cowarda, ale już od wielu lat nie miał do czynienia z praktykami homoseksualnymi). Taylor nie dała wiary Heddzie i niedługo później wyszła za Wildinga w Londynie. W odróżnieniu od Simmons wymknęła się Hughesowi. Hughes wezwał Simmons na tajne spotkanie w samochodzie - rozbawiła ją ta intryga, ale dochowała wierności Grangerowi. Hughes powierzył jej rolę w adaptacji Androcles and the Lion pióra Geor-ge'a Bernarda Shawa. Hughes uzyskał prawa do filmu, pod warunkiem że reżyserią zajmie się ulubieniec Shawa, Gabriel Pascal. Hughes jednak szybko wyrzucił Pascala, zniszczył jego karierę i pośrednio przyczynił się do jego śmierci. Pascal zmarł w 1954 roku na „złamane serce", jak to określił Stewart Granger. W tym okresie Terry Moore doprowadzała Hughesa do pasji, romansując znów - i dając się fotografować - z Nickym Hiltonem, od niedawna rozwiedzionym z Elizabeth Taylor. Seksualna karuzela i gra w łóżka do wynajęcia szły pełną parą. Moore posunęła się o krok dalej - zaczęła umawiać się z Gregiem Bautzerem, prawnikiem Hughesa. ROZDZIAŁ 12 BURZLIWE LATA Życie osobiste Hughesa było jak zawsze burzliwe i złożone, a i sytuacja w RKO nie przedstawiała się najlepiej. Hughes najpierw dał Jerry'emu Wal-dowi i Normanowi Krasnie dużą swobodę w doborze filmów, teraz jednak starał się ją ukrócić, co przyczyniało się do narastania konfliktów. Obaj gorzko i wyraźnie skarżyli się w licznych wywiadach prasowych, że mimo iż są najważniejszymi i najzdolniejszymi producentami w wytwórni, to szef nigdy nie może znaleźć dla nich czasu. Ich publiczne skargi tak w końcu rozjuszyły Hughesa, że zadzwonił do Grega Bautzera, żądając, by stawili się w jego bungalowie w hotelu Beverly Hills. Pojawili się o pierwszej w nocy, bo tylko wtedy znalazł dla nich czas. Pogrążony w mroku pokój oświetlała jedna jedyna naga żarówka. Hughes miał na sobie tylko drogie, dwubarwne buty. - Ładne buty! - powiedział z zażenowaniem Jerry Wald. - Są w porządku - odparł Hughes. - A teraz, jeśli mi panowie wybaczą, mam sporo spraw do załatwienia. Wyszli i nigdy go już nie zobaczyli. W 1951 roku seria kiepskich filmów kosztowała wytwórnię 5 832 000 dolarów. Straty były tym większe, że Hughes przerywał produkcję i wydawał horrendalne sumy najet Pilot. W dodatku wstrzymał rozpowszechnianie kilku dobrych filmów, wliczając w to znakomitą Wąską krawędź (The Narrow Margin), tym samym pozbawiając sieć kin RKO - z którą był zresztą zmuszony się rozstać - poważnych wpływów kasowych. W harmonogramie na najbliższy rok najważniejsze filmy nie były dziełem jego wytwórni, ale niezależnych twórców: Hans Christian Andersen Samuela Goldwyna i Alicja w Krainie Czarów (Alice in Wonderland) Walta Disneya. Jednocześnie musiał również stawić czoła Louisowi B. Mayerowi, którego współudziałowiec - multimilioner z San Francisco, biznesmen Louis R. Lurie - chciał wykupić całą RKO. Hughes był jak zwykle humorzasty w negocjacjach. Dziennikarzowi „The Wall Street Journal" powiedział, że „wolałby już raczej wyrzucić swoje udziały do oceanu, niż sprzedać je za zbyt niskie pieniądze". Pod koniec maja postanowił wycofać się z transakcji. Dodatkowo zdenerwowała go tocząca się walka o kontrolę nad firmą, jaką wytoczył zniechęcony udziałowiec, David J. Greene, bankier z Wall 145 HOWARD HUGHES Street. Greene skarżył się prasie na złe metody zarządzania Hughesa, wspieranie stratnych filmów i absurdalny harmonogram premier. Starał się zdobyć pełnomocnictwa, żeby móc wysadzić Hughesa z siodła. Na początku lata mógł już rzucić mu rękawicę. Poniósł jednak porażkę. W pracy Hughes zachowywał się jeszcze bardziej ekscentrycznie niż zazwyczaj. Nadal nie chciał pokazać się w studiu. Stos gniewnych listów w dokumentacji Walda pokazuje, że producent nie potrafił zmusić Hughesa do podjęcia jakichkolwiek decyzji. Nawet kiedy zgodził się na rozpoczęcie zdjęć do dwóch filmów Walda i Krasny - Casanovą's Big Night i The Eddie Cantor Story - po chwili zmienił zdanie i sprzedał prawa innym wytwórniom. Uparł się, by przeprowadzić zmiany w filmie Josefa von Sternberga Macao z Russell i Mitchumem. Znów starał się przymusić Walda do nakręcenia High Heells, musicalu z Terry Moore. Kiedy Wald odmówił, Hughes zaczął wrzeszczeć z wściekłości. Inni producenci też nie chcieli podjąć się pracy nad filmem. W tych latach RKO wypuściła na ekrany zaledwie garstkę tytułów. Studio wyglądało jak wymarłe miasto. Hughes dreptał w miejscu i nie interesował się specjalnie filmami, chyba że pokazywały na wpół nagie ciała. Nawet produkcja filmowa nie mogła go już wyrwać z kleszczy nudy i zgorzknienia. W latach 1951-1952 coraz bardziej angażował się w walkę z komunizmem, mając nadzieję na zyski dla Hughes Aircraft z wojny koreańskiej i ewentualnych innych konfliktów zbrojnych ze Związkiem Radzieckim. Zwrócił uwagę na Paula Jarrico, scenarzystę, współautora proradzieckiego filmu propagandowego Pieśń o Rosji (Song of Russia), powstałego w wytwórni MGM w czasie drugiej wojny światowej, kiedy Stany Zjednoczone były sojusznikiem ZSRR przeciwko Hitlerowi. Teraz Jarrico napisał scenariusz do The Las Yegas Story z Jane Russell i Yictorem Mature'em. Film miał zwrócić uwagę publiczności na inwestycje Hughesa w Nevadzie. W kwietniu 1951 roku Jarrico zeznawał przed HUAC i odmówił przyznania się do sympatii komunistycznych. Hughes zwolnił go i wykreślił jego nazwisko z czołówki filmu. Stowarzyszenie Scenarzystów* miało bardzo surowe przepisy, według których w napisach powinno figurować nazwisko każdego scenarzysty, który był autorem przynajmniej trzydziestu procent scen w danym filmie. Członkowie Stowarzyszenia zagrozili strajkiem, jeśli nazwisko Jarrico nie wróci do czołówki filmu. Hughes wydał oświadczenie, w którym stwierdził „niech sobie strajkują", i ostrzegł personel, że ktokolwiek wesprze strajk lub się do niego przyłączy, zostanie natychmiast zwolniony z pracy. Stowarzyszenie chciało odwołać się do arbitrażu, ale Hughes nie zgodził się na najkrótsze nawet spotkanie i nie odpowiadał na telefony. W zamian za to zwrócił się do sądu okręgowego, który wydał oświadczenie, że jeśli większościowyudziałowiec nie chce umieścić nazwiska scenarzysty w napisach, to nie musi. Jarrico podał Hughesa i RKO do sądu za bezprawne zwolnienie z pracy i zażądał 350 000 dolarów odszkodowania. Pozew odrzucono, ponieważ Hughes nie złamał warunków kontraktu. Mary McCall, Jr., scenarzystka (Keep Your Powder Dry i The Maisie Se-ries) i jednocześnie prezes Stowarzyszenia, wydała oświadczenie stwierdzające, że „zasłaniając się walką o dobro Ameryki, pan Hughes chce głównie ukryć swój własny, niechlubny dorobek filmowy". Według jego kucharza, Roberta Poussina, Hughes zakochał się w tym czasie w atrakcyjnej i utalentowanej francuskiej gwieździe Zizi Jeanmaire z Roland Petit Ballet Troupe z Paryża, przebywającej w Hollywood na kontrakcie z Goldwynem na Hansa Christiana Andersena. Hughesa oczarowało jej muskularne ciało i ciemne włosy. Przywiózł ją do Hollywood z Rolandem Petitem i całą trupą, żeby nakręcić filmową wersję jej scenicznego sukcesu, Carmen. W roli tłumacza zatrudnił swego kucharza, Poussina. Poussin twierdzi (w zeznaniu złożonym pod przysięgą w 1977 roku, w trakcie przygotowań do procesu o testament Hughesa): Dla niego [w tym okresie] seks ograniczał się tylko do tańców z głową na ramieniu [gwiazdy]. Bezskutecznie starał się doprowadzić do stosunku z Zizi Jeanmaire. Powiedziała mi, że w łóżku z nią był impotentem. Zizi wyszła potem za mąż za Rolanda Petita. Ich radosny związek zawodowy i uczuciowy trwa po dziś dzień. Poussin uważa ponadto, że w 1953 roku Hughes stał się już całkowitym impotentem. Nie miał jednak na to konkretnych dowodów i opierał się tylko na plotkach, podczas kiedy inne fakty zaprzeczają temu stwierdzeniu. Może po prostu - jak zawsze - wychodziło mu z niektórymi kobietami, a z innymi nie? Poussin zeznał ponadto, że pewien typ makijażu albo rodzaj perfum potrafił zniweczyć popęd Hughesa. Tak bywa jednak i z innymi lekko niezrównoważonymi mężczyznami. Ponadto dawne obrażenia i niezdrowy tryb życia mogły dodatkowo spowalniać jego reakcje fizjologiczne. Być może wobec Zizi Jeanmaire nie stanął na wysokości zadania, ale Terry Moore twierdzi, że w tym okresie nadal z nią sypiał. W 1952 roku Terry powierzono dużą rolę w filmie Elii Kazana Mań on a Tightrope z udziałem Frederica Marcha. Thriller miano kręcić w Niemczech. Niedługo przed wyjazdem z Hollywood Moore przez dwa miesiące nie miała okresu. Hughes wysłał ją do lekarza Verne'a Masona. Mason przeprowadził test ciążowy i poinformował Hughesa, że Terry jest w ciąży. Doktor przekazał informację Hughesowi, a nie samej zainteresowanej, co pozwala nam się domyślić, jak wielką władzę miał nad nim Hughes. Hughes sam poinformował Terry. Moore napisała później, że „[Howard] nie był zdziwiony. Nie sądzę, żeby się jakoś szczególnie ucieszył, ale nie był też zły". Dodała, że Hughes niepokoił się, czy w jej stanie uda jej się skończyć zdjęcia, co wydaje się dziwne. Jeśli od początku nie chciał, by zagrała w filmie Kazana, to dlaczego nie wykorzystał ciąży jako pretekstu do zerwania kontraktu? Na pewno dlatego, że nie chciał, by urodziła to dziecko. Gdyby dziecko przyszło na świat, Terry mogłaby wymusić na nim drugi, prawomocny ślub, który związałby mu ręce na całe życie. Z kolei informacja o nieślubnym dziecku nadwerężyłaby jego publiczny wizerunek (były to nadal moralnie surowe czasy). Poza tym nadal nienawidził dzieci. Po jej wyjeździe bezustannie dzwonił do Niemiec, imitując do słuchawki krzyk godowy aligatorów, co było ich standardowym romantycznym zewem od czasów Florydy i filmu z Cojo Courtlandem. Kiedy powiedziała, że w zniszczonym wojną kraju nie może kupić świeżych owoców, Hughes wysłał jej samolotem skrzynię kalifornijskich pomarańczy. Powiedziała przez telefon, że ma krwawienia i cierpi na ostre bóle brzucha. Wiadomość na pewno zrobiła na nim wrażenie. Z jego zachowania w tym okresie można wnioskować, że chciał, by usunęła ciążę. Pewnego wieczoru brała kąpiel w hotelowej wannie, kiedy nagle dostała krwotoku z macicy. Tego dnia zagrała w kilku niebezpiecznych scenach - na przykład pływając w rzece - których ciężarna kobieta nigdy nie powinna się była podjąć. Hughes wysłał na miejsce doktora Verne'a Masona, żeby zajął się ciążą Terry. Wymagało to dwudziestoczterogodzinnej, bezsennej, desperackiej podróży z Los Angeles do Monachium. W monachijskim szpitalu Mason szorstko poinformował Moore, że Hughes nie życzy sobie tego dziecka, bo skomplikowałoby mu życie. Terry wpadła w histerię. Poród był niezwykle bolesny. Dziewczynka, która przyszła na świat parę miesięcy przed terminem, zmarła na posocznicę po dwunastu zaledwie godzinach życia. Hughes nie krył ulgi. Moore oskarżyła go, że kazał zabić dziecko. Jakakolwiek była prawda, Hughes w głębi serca na pewno popełnił to morderstwo. Rekonwalescencja była długa, bolesna i smutna. W tym okresie Hughes nie wykazywał żadnego zainteresowania osobą Terry. Nie udał się do Niemiec, żeby dodać jej wsparcia duchowego. W zamian za to nachodził Darry-la F. Zanucka, prezesa 20th Century Fox, żeby utrzymał całą sprawę w sekrecie. Zanuck nie potrzebował zachęty. Gdyby kluby kobiet albo Legion Przyzwoitości dowiedziały się o zajściu, zniszczyłyby nie tylko sam film, ale też karierę Moore i całą wytwórnię. Hughes okazał się jeszcze bardziej wredny: namawiał mianowicie Zanucka, by wykreślił Moore z pozostałych scen i ponownie nakręcił film z inną aktorką. Zaproponował, że osobiście pokryje koszty, bo obawiał się, że Moore może się zdradzić w czasie wywiadów promocyjnych. Zanuck udał, że się zgadza, wziął od Hughesa pieniądze, po czym skończył film z Moore. Hughes był wściekły. Po tym straszliwym okresie Moore mu mimo wszystko wybaczyła. Nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego, stwierdziła jedynie, że nadal była w nim zakochana. Tej zimy odnowili romans. Hughes poleciał z nią do Nowego Jorku na premierę Wróć, mała Shebo (Come Back, Little Sheba). Za rolę zdecydowanego, seksownego podlotka w tym filmie otrzymała nominację do Oscara. Potem razem spędzili Boże Narodzenie w Glendale z jej zadziwiająco wyrozumiałą rodziną. Znów dała się uwieść magii prywatnych samolotów, róż American Beauty i obietnic. Hughes z zadowoleniem skonstatował, że nadal jest w nim zakochana. Jednak ten wiecznie niezaspokojony manipulator nie mógł dochować wierności jednej kochance, która tak niemądrze do niego wróciła. Robert Poussin twierdzi, że Hughes bezustannie spotykał się z innymi kobietami. Przy 8484 Sunset Boulevard kupił studio fotograficzne, nad którym urządził mieszkanie z oknami w dachu. Jego pomocnik, Walter Kane (który zastąpił przepracowanego Johnny'ego Meyera), zapraszał tam młode dziewczęta pod pretekstem testów zdjęciowych mających sprawdzić, czy dobrze wyglądałyby na ekranie. Kane obiecywał im karierę, jeśli zgodzą się zaspokoić wszystkie wymagania Hughesa. Hughes osobiście robił zdjęcia. Potem udawał się z dziewczyną do mieszkania na piętro, gdzie Poussin przygotowywał wyszukany obiad. W kubełku chłodził się szampan, w srebrnych świecznikach płonęły świece. Hughes czasami dla podniety kochał się z dziewczynami ubrany w za duże na niego ubrania Kane'a, włączając w to nawet obszerne, długie kalesony. Poza tym wymagał higieny. Zanim w ogóle je dotknął, dziewczęta musiały się poddać badaniom lekarskim. Wycierał wszystkie kąty chusteczką higieniczną, polerował nawet srebrne sztućce i zastawę stołową. Poussin i Kane tak go niepokoili, że przed każdym spotkaniem kazał im myć mydłem ręce, po czym oglądał im dłonie, żeby upewnić się, czy porządnie obcięli paznokcie. Jego przyzwyczajenia żywieniowe stawały się coraz dziwniejsze. Za jednym posiedzeniem zjadał pół kilo ciastek i popijał dwoma litrami mleka, po czym połykał dwie kulki lodów waniliowych w syropie czekoladowym. Pewnego wieczoru zamówił dużą pieczeń na obiad dla sześciu osób. Goście nie przyszli, więc sam zjadł wszystkie porcje. Potrafił nic nie jeść przez trzy dni z rzędu, po czym udawał się do toalety, gdzie spędzał siedem czy osiem godzin, oglądając telewizję i dzwoniąc do znajomych. Zatrudnił hipnotyzera, żeby go uśpił, bo skarżył się, że nie może przespać naraz więcej niż dziesięć minut. Pewna dziewczyna, którą właśnie rzucił, postanowiła popełnić samobójstwo i podcięła sobie żyły. Policja domagała się rozmowy z nim, więc Poussin chciał go obudzić i poinformować o sytuacji. Nagi Hughes leżał na łóżku, przykryty tylko prześcieradłem. Był bardzo blady. Miał otwarte, rozbiegane oczy - był zahipnotyzowany. Poussin starał się go ściągnąć z łóżka. Hughes był zupełnie bezwładny, więc kucharz zostawił go leżącego nago na podłodze. Walter Kane załatwił sprawę z policją, a Poussin przekonał dziewczynę, że warto żyć. Hughes nigdy mu nie podziękował. Jednocześnie nadal ubiegał się o względy Jean Simmons. Pozostawała niewzruszona, więc obsadził ją w okropnym filmie Angel Face (Twarz anioła) w roli niezrównoważonej dziewczyny, która morduje swoich rodziców. Powiedział reżyserowi, Otto Premingerowi, że może nią do woli pomiatać. Pre-minger był sadystą i prześladował ją przez cały czas, często doprowadzając do płaczu. Po tygodniach zabiegów udało jej się spotkać z Hughesem. Wrzasnęła, że nie chce od niego żadnej roli, że ma zamiar zerwać kontrakt, że nie zagra w trzecim filmie, jak to zostało uprzednio ustalone, i że jeśli trzeba, będzie go ciągać przed sądem. Hughes był przerażony. Rozpuścił w Hollywood plotkę, że Simmons wyraziła ustną zgodę na siedmioletni kontrakt i że jeśli jakikolwiek reżyser ją zatrudni, pozwie oboje do sądu. Simmons postawiła wszystko na jedną kartę i zadeklarowała w sądzie, że według istniejącego kontraktu po trzecim filmie Hughes nie ma do niej żadnych praw. Hughes był naprawdę wściekły, a Bautzer starał się zastraszyć Simmons w czasie przesłuchań. Jednocześnie wszyscy przekonywali ją, że wdając się z nim w wojnę, ryzykuje całą swoją karierą. Hughes wysłał do Anglii szpiegów, żeby odkryli jakieś ciemne karty w przeszłości państwa Granger. Szpiedzy wrócili z pustymi rękami. Postanowił przypuścić atak z innej strony. Wysłał do ich domu czek za pokwitowaniem na 187 000 dolarów. Odesłali. Gdyby go przyjęli, Simmons byłaby uwiązana na siedem lat. Była to dokładnie ta suma, jaką proponował jej za dłuższy kontrakt. Stewart Granger postanowił zabić Hughesa. Wybrał prostą metodę. Postanowił wyjechać z miasta. Szpiedzy Hughesa, którzy obserwowali dom, pojechaliby za nim na lotnisko, on wyprowadziłby ich w pole, natychmiast wracając do miasta pociągiem albo samochodem. Simmons zadzwoniłaby do Hughesa, prosząc o spotkanie w cztery oczy. Zaprosiłaby go na taras w ich domu, znajdującym się na stromym zboczu. W ustalonym momencie zaczęłaby głośno krzyczeć, jakby Hughes ją gwałcił - tak głośno, żeby sąsiedzi usłyszeli. W tym momencie Granger wybiegłby z domu i przerzucił Hughesa przez balustradę na pewną śmierć na skałach poniżej. Zadzwoniłby na policję i powiedział, że Hughes chciał zgwałcić Simmons, po czym w trakcie szarpaniny nieszczęśliwie spadł z tarasu. Następnego dnia Granger zrezygnował ze swoich zamiarów - w końcu nie warto było dla Hughesa ryzykować komory gazowej. Simmons rozpoczęła zdjęcia do trzeciego filmu dla Hughesa, Affair with a Stranger, podczas gdy Granger kręcił Salome z Ritą Hayworth, która opowiedziała mu o swej nienawiści do byłego kochanka. Simmons wygrała sprawę przed sądem. Nie zażądała odszkodowania, tylko pokrycia kosztów procesu. Hughes był rozbity i zły. We wrześniu 1952 roku sprzedał RKO za 7 345 940 dolarów. Nabywcą było konsorcjum z Chicago, na czele którego stal milioner Ralph E. Stolkin, potentat w branży katalogów sprzedaży wysyłkowej. W ciągu sześciu tygodni od podpisania umowy „The Wall Street Journal" doniósł, że Stolkin i jego wspólnicy mają szemraną przeszłość finansową. Musieli się wycofać z transakcji, zostawiając Hughesa w co najmniej dwuznacznej sytuacji. W tym okresie Hughes musiał odbyć spotkanie kryzysowe w hotelu Be-verly Hills z Eakerem i innymi członkami dyrekcji Hughes Aircraft. Skarżyli się, że Noah Dietrich wtrąca się do ich pracy, a Hughes ich zaniedbuje. W odpowiedzi zagroził, że za ich plecami sprzeda wytwórnię w Culver City, ale nie zdecydował się zrealizować tej groźby. W następnym roku z pracy odeszło dwóch członków dyrekcji. Harold E. Talbott, były sekretarz wojsk powietrznych, powiedział Hughesowi, że narozrabiał przy całym przedsięwzięciu i rząd wycofa zamówienia, jeśli on szybko nie poprawi zarządzania. Z fabryki odeszło jeszcze kilku dyrektorów. Była to jednak burza w szklance wody: Hughes dostarczał niezbędną rządowi broń, a wewnętrzne spory i przetasowania nie usprawiedliwiłyby zerwania kontraktów korzystnych tak dla Hughesa, jak dla wojsk lotniczych. W dodatku oznaczałoby to rezygnację z podstawowego dostawcy broni na wypadek, gdyby zimna wojna nagle rozgorzała. Hughes znów objął ster rządów w RKO i po latach przerwy zaczął osobiście nadzorować pracę w wytwórni. Rozpoczął produkcję trzójwymiarowego filmu Second Chance. Do roli w tym filmie znakomicie nadałaby się Jane Rus-sell, ale Hughes wolał wypożyczyć Linde Darnell, wobec której nadal żywił gorące uczucia. Na pokazach próbnych siedział w specjalnych okularach i wyobrażał sobie, że piersi Darnell zaraz dotkną jego twarzy. Film był dziełem sadysty torturującego publiczność długą sceną w wagoniku kolejki linowej wysoko w Andach. Hughes wypuścił na ekrany kolejny film trójwymiarowy. Od czasu Banity nigdy nie zaangażował się w żadne dzieło tak jak we Francuską linię (The French Linę). Kazał nawet umieścić własne nazwisko w czołówce. Była to ograna opowieść o zamożnej dziedziczce, która zamienia się miejscami z ubogą przyjaciółką, żeby się upewnić, czy flirtującego z nią mężczyznę naprawdę interesuje ona, a nie jej majątek. Film stanowił kolejny pretekst, by Hughes mógł siedzieć w sali projekcyjnej i oglądać przez specjalne okulary piersi aktorek Jane Russell, Mary McCarthy i Joyce McKenzie, wymierzone - zdawałoby się - prosto w niego. W jednej ze scen Jane Russell, teksańska milionerka (kobieca wersja Ho-warda Hughesa) stoi nago przed lustrem - ręcznik narzucony na plecy kryje ją przed wzrokiem publiczności - i śpiewa o rozkoszy, jakiej zaraz doświadczy w noc poślubną. Opisuje siebie jako „równie podnieconą, co byk w porze godowej". Latynoski kochanek patrzy na jej piersi i mówi o „szczególnych bogactwach". Następnie rozdziela młodą parę w czasie miesiąca miodowego. Duża część filmu poświęcona jest gorączkowym wysiłkom pana młodego, żeby znaleźć rozkosz w czasie nocy poślubnej. Kicz sięga dna, kiedy Russell daje pokaz tańca erotycznego, co chwila podtykając pod nos publiczności swoje trójwymiarowe krocze - był to szczyt wulgarności, jakiemu nie dorównał do dzisiaj żaden film hollywoodzki z wyjątkiem filmów dla facetów. Film miał problemy z cenzurą. Legion Przyzwoitości wydał raport, stwierdzając, że: [Film] zawiera niezwykle gorszące, obsceniczne i sugestywne sceny (...) mogące wywierać fatalny wpływ na publiczność. Hughes sam napisał niektóre kwestie, które tak zażenowały pracowników biura Breena, że zostały wycięte. Hughes mówi na przykład ustami Russell: Potrzeba mi tylko mężczyzny! (...) niech będzie niski, wysoki, albo szczapowaty, niech będzie smukły, muskularny, albo gruby (...) Biorę każdego, między siedemnastym a siedemdziesiątym rokiem życia! Odsuń się i patrz na moją osobistą reakcję chemiczną! Breed kazał Hughesowi usunąć sceny z dziewczętami w bieliźnie, jak również ujęcia z francuskim „nauczycielem miłości", wprowadzającym uczennice w arkana sztuki kochania, który ogłaszał, że „nigdy nie miał reklamacji" (jako kochanek) i który poddawał pod dyskusję raport Kinseya*. Wycięto również sprośne aluzje do „ukształtowania terenu" i stwierdzenia, że bliżej nie-sprecyzowany przedmiot może „nie być twardy w czasie miodowego miesiąca". Wykreślono określenie jakiegoś mężczyzny jako „cioty". Mimo tych wszystkich poprawek w grudniu 1953 roku Urząd Kodeksu Produkcji** od- * Studium Alfreda Kinseya, powstałe w latach 1948-1952, poświęcone seksualności Amerykanów. * Production Code Administration (PCA) - instytucja czuwająca nad przestrzeganiem zbioru przepisów opracowanych przez W.H. Haysa, określających zasady przedstawiania scen moralnie drażliwych, np. scen miłosnych. Wprowadzony w 1936 roku, Production Code obowiązywał w Hollywood do połowy lat sześćdziesiątych. mówił wydania pozytywnej opinii. Hughes nie przejął się decyzją PCA i wprowadził film na ekrany, zaczynając w St. Louis w stanie Missouri. W rezultacie musiał zapłacić 25 000 dolarów grzywny, W styczniu 1954 roku Francuskiej linii znów odmówiono zgody na dystrybucję. Breen stwierdził, że film jest „nieprzyzwoity i obsceniczny". Pod naciskiem Hughesa Noah Dietrich udał się 17 lutego do biura Bree-na i namawiał go do zmiany stanowiska w kwestii filmu. Bezskutecznie. Francuska linia nigdy nie uzyskała aprobaty PCA. W niedługim czasie kolejki przed kinami sięgały najbliższej przecznicy. Filmu zakazano w stanie Nowy Jork, w Pensylwanii, w Kansas i w Dystrykcie Columbia. Potem kolejne sieci kin rezygnowały z dystrybucji. Hughes stracił na Francuskie; Linii prawdziwy majątek. Jane Russell była przerażona. Z obrzydzeniem oglądała scenę tańca, którą Breen chciał wykasować. Kiedy zapytano ją, jak taka porządna chrześcijanka mogła obnosić się ze swymi piersiami, podczas kiedy jej filmowy partner gapi się na nie i mówi o jej „dużych, brązowych... oczach", odgryzła się, mówiąc, że chrześcijanki też mają piersi. Była jednak bardzo nieszczęśliwa. Przepracowana Russell zachorowała. Gdy tylko doszła do siebie, zaledwie parę tygodni po zakończeniu zdjęć do Francuskiej Linii, Hughes rozpoczął produkcję kolejnego „oglądackiego" filmu Underwater! Aż ślinił się na myśl o Russell w obcisłych kostiumach kąpielowych, obłapywanej przez smukłego, smagłego meksykańskiego aktora Gilberta Rolanda (substytut Hughesa). W dodatku bez przerwy latał do Honolulu na plan zdjęciowy i sam zaprojektował niektóre elementy podwodnego wyposażenia. Hughes wykazał się typową dla siebie ekscentrycznością, a nawet głupotą, rozpoczynając zdjęcia do Underwater! w listopadzie. W tym sezonie na Hawajach trzeba wystrzegać się kona, czyli fal pływowych. Jedna z nich zresztą rozbiła się na wybrzeżu niedaleko planu zdjęciowego. Produkcję utrudniały wysokie fale i silne wiatry, osiągające siedemdziesiąt kilometrów na godzinę. Wzburzone morze utrudniało wyładunek i załadunek wyposażenia. Jedna łódź się wywróciła, a członek załogi ledwie uszedł z życiem. Zdjęcia trwały przez cały grudzień w jeszcze gorszych warunkach pogodowych. Hughes wyrywał sobie włosy z głowy, kiedy ekipa wróciła na ferie bożonarodzeniowe z minimalną ilością ujęć. W styczniu i lutym produkcję Underwater! kontynuowano na plaży w Newport Beach, które miało udawać Honolulu. W marcu film nadal był w produkcji. Dziesiątego marca źle zsynchronizowany wybuch zranił dwóch specjalistów od efektów specjalnych. Hughes nalegał, by w jednej ze scen użyć prawdziwych rekinów, przez co pewien statysta o mało nie stracił nogi. Nagle zawiesił produkcję. Dopiero po ponad dwóch miesiącach znalazł dość cierpliwości, żeby wrócić do projektu. Film kręcono teraz wielkim nakładem kosztów w Nassau na Bahamach, gdzie Hughes poleciał nawiązywać kontakty z lokalnymi królami świata przestępczego w sprawie gier hazardowych. Film skończono dopiero 2 lipca 1954 roku po ośmiu miesiącach produkcji. Budżet o parę milionów przekroczył początkowe założenia. Jednocześnie szpiedzy Hughesa nadal śledzili niegdysiejsze i obecne jego kochanki. Kiedy na planie filmowym Second Chance w Meksyku Linda Darnell złamała palec, dowiedział się o tym pierwszy, poleciał do niej i skakał wokół niej jak niańka. Denerwował się i marudził, kiedy pojechała do Rzymu kręcić film z producentem Giuseppe Amato. Irytowało go również, że Yvonne De Carlo spotyka się z amantem filmowym Carlosem Thompso-nem. Jednak kiedy dowiedział się, że w Londynie ukradziono jej równowartość 10 000 dolarów w biżuterii i czekach podróżnych, pierwszy wysłał na miejsce detektywów, żeby znaleźli winnych. Jego szpicle dzień i noc śledzili każdy ruch Terry Moore i Avy Gardner. Znalazł sobie nowy obiekt pożądania. Susan Hayward poznał wiele lat przedtem. Znali się przelotnie, czasem chadzali razem na obiad. Hayward była niepewna siebie, nerwowa, histeryczna, pobudliwa, a w dodatku paliła papierosa za papierosem, a Hughes tego nienawidził. Na ekranie za to wydawała się chłodna, agresywna i wysportowana. Obejrzał ją w roli cesarzowej Messaliny w filmie Gladiatorzy (Demetrius and the Gladiatorś) i jak zwykle zapragnął ją posiąść. Hayward tkwiła w nieudanym związku z przystojnym hollywoodzkim sportowcem, Jessem Barkerem, z którym miała dwóch synów. Para od lat się kłóciła. Hughes wypożyczył ją do The Lusty Men. Kiedy zaczął z nią romans - znów zdradzając Terry Moore - była uzależniona od narkotyków, wyczerpana i na skraju załamania nerwowego. Hayward była już kochanką Hughesa, kiedy doszło do jej najgorszej kłótni z mężem. Barker chciał od niej pożyczyć 3000 dolarów, żeby zainwestować w szyb naftowy. Nieszczęśliwiec był tylko jednym z hollywoodzkich przystojniaków, nie miał pracy i desperacko chciał się czymś zająć. Wrzasnęła, żeby znalazł sobie posadę. Oskarżyła go (bezpodstawnie), że jest „pedałem". Mocno ją uderzył. Oddała. Doszło do brutalnej szarpaniny. Wreszcie wrzucił ją do basenu i prawie utopił, przemocą utrzymując jej głowę pod wodą. Hayward uciekła na Hawaje, gdzie spotkała Hughesa, przybyłego na plan zdjęciowy do Underwater! Po powrocie do Hollywood próbowała wsadzić Barkerowi w oko rozżarzonego papierosa. W końcu postanowiła się rozwieść, a Hughes pomógł jej przeprowadzić sprawę przed sądem. Hughes postanowił nakręcić film, w rolach głównych obsadzając Hayward i Johna Wayne'a. Miała to być jego największa dotychczasowa produkcja, zupełnie szaleńcze przedsięwzięcie, ponieważ postanowił, że Wayne - uosobienie twardego Amerykanina - będzie grać Dżyngis Chana. Film zatytułowano The Conąueror i uważa się powszechnie, że jest to jedna z najgorszych produkcji hollywoodzkich wszech czasów. Susan Hayward powierzono rolę dumnej tatarskiej księżniczki - przynajmniej jej uroda odpowiadała roli. Hughes pracował nad scenariuszem wraz z jednym ze swych ulubieńców, Oscarem Miliardem, współautorem scenariuszy do - między innymi - Twarzy aniola i Second Chance. Z równą perwersją wybrał na reżysera Dicka Powel-la, jedynego, którego wykorzystali gangsterzy, swego czasu planujący zakup RKO. Miał więc powstać mongolski western, który okazał się zabójczy dla kilku członków ekipy technicznej i obsady, jak również dla samego reżysera. Susan Hayward z początku odmówiła roli w The Conąueror. Scenariusz nie przypadł jej do gustu, ale Hughes nie chciał słyszeć o odmowie. Jak ta nagrodzona Oscarem aktorka mogła zmusić się do wysłuchania takich na przykład kwestii: „Zatrzymam cię, Bortai, w odpowiedzi na mą żądzę. Twa nienawiść przerodzi się w miłość"? Hughes zaproponował Darrylowi F. Za-nuckowi milion dolarów pod stołem, jeśli wypożyczy mu Hayward. Zanuck powiedział aktorce, że zawiesi ją w pracy, jeśli nie pójdzie do Hughesa. Koszty sprawy rozwodowej stanowiły dla niej takie obciążenie, że musiała się w końcu zgodzić. Zmuszając ją do przyjęcia tej roli, Hughes postawił się na przegranej pozycji w staraniach o jej uczucia. Nienawidziła kostiumów, jakie zaprojektował dla niej Michael Woulfe na życzenie Hughesa. Oglądając projekty ubrań, wyła ze złości. Dick Powell przekonał ją, by zaakceptowała kostiumy: za radą Hughesa skłamał, że jeśli Hayward nie zgodzi się na projekty, ten wyrzuci Woulfe'a z pracy. W początkach 1954 roku Hughes wysłał całą ekipę na plan filmowy w okolicach St. George w stanie Utah. Jak zawsze wrażliwy na problemy środowiska naturalnego, celowo przeoczył fakt, iż wysyła całą obsadę (a także sześć milionów dolarów, czyli ekwiwalent sześćdziesięciu milionów w przeliczeniu na dzisiejszą wartość pieniędzy) do najbardziej niebezpiecznego regionu Stanów Zjednoczonych. Dziewiętnastego maja 1953 roku, kiedy Hughes pracował nad projektem filmu, rząd przeprowadził próbę jądrową w Yucca Fiat w Nevadzie. Na cały rozległy, niezamieszkany region spadł radioaktywny pył, sięgając nawet do odległego o 230 kilometrów St. George. Był to najnowszy z serii stu wybuchów atomowych, dokonywanych w tej okolicy od 1951 roku. Komisja do spraw Energii Atomowej dopuściła się zbrodni, ponieważ nie przeprowadzono ewakuacji ani nie przesiedlono ludzi mieszkających w zasięgu działania wybuchów radioaktywnych. Nie można się łudzić, że Hughes nic nie wiedział o ewentualnych niebezpieczeństwach napromieniowania. Swego czasu, za czasów Stolkina, pracował nad scenariuszem Split Second - również w reżyserii Dicka Powella - filmu poświęconego właśnie niebezpieczeństwom radioaktywnego promieniowania w Nevadzie. Był przemysłowcem, miał dobre kontakty z Pentagonem i wojskami lotniczymi, więc dobrze wiedział, gdzie przeprowadza się próby jądrowe. Przecież budowę fabryki pod Las Yegas odsuwał na później właśnie z uwagi na związane z tym ryzyko. Równie dobrze mógł kręcić The Conqueror na pustyni Mojave albo w Meksyku. Nie zasięgnął informacji w Waszyngtonie o niebezpieczeństwie grożącym ekipie w przypadku wysłania w ten region i bardzo się spieszył. Skutki tego działania można oględnie zakwalifikować jako nieumyślne spowodowanie śmierci. Jest to najgorsza ze wszystkich ciemnych plam w biografii Hughesa. Być może jego mormońscy pracownicy przyczynili się do tej decyzji, gdyż St. George było miastem mormonów. Nakłady pracy i wydatki były na miarę wielkiej epickiej opowieści filmowej: wysłano dwustu ludzi, by zamienili 260 kilometrów kwadratowych dziewiczej prerii na teren przypominający pustynię Gobi. Na miejsce dowieziono 1000 koni i 5000 statystów. Wzorując się na rycinach, zbudowano dwunasto-wieczne wioski tatarskie i mongolskie i ciężarówkami przywieziono je na plan filmowy. Zarekwirowano dwa domy i dwadzieścia dwa hotele w okolicy. Temperatury sięgały pięćdziesięciu stopni w cieniu. Wayne i Hayward zlewali się potem i klęli na potęgę. Koń aktora Pedro Armendariza potknął się i zrzucił jeźdźca, który przy upadku złamał szczękę. Oswojona pantera Su-san Hayward próbowała ją ugryźć w czasie kręcenia sceny z tatarską księżniczką. Trzeba ją było zastąpić ręcznie farbowanym kuguarem. Sokół Johna Wayne'a zachorował i w oczekiwaniu na nowego ptaka zdjęcia na parę dni zawieszono. Tchórzliwy Hughes nigdy nie pojechał do St. George. Zamiast tego zaczął angażować narajone przez alfonsów dziewczyny do roli niewolnic w nieuniknionych scenach tanecznych w haremie. Kostiumy Michaela Woulfe'a sprawiały wrażenie, jakby odaliski były prawie nagie, co oczywiście doprowadziło do kolejnych starć z biurem Breena. Film był absurdalny, scenariusz nie trzymał się kupy, ale ostatecznie sceny akcji były podniecające i dobrze wypadały na ekranach kinowych. Krytyka potraktowała film zaskakująco łagodnie. W tamtym okresie nikt nie zauważył, że wszystkie filmy Hughesa charakteryzuje podglądactwo i seksizm. Być może to on jest autorem kwestii „A czemuż to miałaby być mniej perfidna niż inne kobiety?" - w każdym razie podpisałby się pod tą opinią obiema rękami, choć w dzisiejszych czasach wywołałaby skandal. Typowa wymiana zdań przebiegała następująco: Dżyngis Chan: Zatrzymam cię, Bortai, w odpowiedzi na mą żądzę. Twa nienawiść przerodzi się w miłość. Bortai: Zanim nadejdzie ten dzień, Mongole, sępy urządzą ucztę na twym sercu. Produkcja filmu zebrała krwawe żniwo. Susan Hayward zachorowała na raka płuc i mózgu i umarła. Kolejną ofiarą okazała się znakomita aktorka Agnes Moorehead. Kiedy Pedro Armendariz odkrył, że cierpi na śmiertelną chorobę, strzelił sobie w serce. Dick Powell także zmarł na raka. Zmarła prawie połowa ekipy. W tym czasie zatajono ponadto inny fakt, który ujawniono lata później: Hughes kazał przywieźć do Hollywood sześćdziesiąt ton radioaktywnego piasku, żeby móc dokręcić kilka scen z pustyni Gobi. The Conąueror stał się jego obsesją. Film pozwalał mu zrealizować marzenia podglądacza. Niewątpliwie uważał się za Dżyngis Chana, który może przespać się z każdą kobietą na świecie, barbarzyńskiego i okrutnie męskiego w zaspokajaniu wszystkich żądz. W marzeniach mógł kochać się z Susan Hayward bez skrupułów i z wigorem, na co nigdy nie pozwoliła w prawdziwym życiu. Miał kompleksy na punkcie swej ułomnej męskości, niejasnej orientacji seksualnej, niepowodzeń łóżkowych z niektórymi kobietami, mógł więc sobie wyobrazić, że jest barbarzyńcą. Mógł też marzyć, że jego chude ciało rozrasta się do wymiarów Wayne'a, którego muskularne barki widać było w każdym niemal ujęciu. Tak całkowicie identyfikował się z opowieścią, że po premierze filmu - półtora roku po zakończeniu produkcji - wycofał go z ekranów, żeby móc się nim samotnie rozkoszować. Puszczał film w kółko setki razy, bez wątpienia również setki razy starając się doprowadzić do orgazmu (a czy mu się udawało, to inna sprawa). Podczas pokazu nikt nie miał wstępu na salę, a w końcu on sam zajmował się projekcją. Spośród innych filmów Hughesa, nakręconych w 1954 roku, żaden nie zasługuje na wyróżnienie. Z nostalgii przydzielił niegdysiejszej kochance Yvonne De Carlo rolę w Passion, u boku jednego ze swoich ulubionych amantów, Cornela Wilde'a. Próbował swych sił przy produkcji landrynkowego musicalu erotycznego, Susan Slept Herę, ale publiczność spała z nudów. Rozkoszował się mięśniami, piersiami, orgiami i mordami w Sins of Rome, którego dystrybucji się podjął. Roztrwonił talent Roberta Ryana i Barbary Stanwyck w filmie Ucieczka do Birmy (Escape to Burtna). Zaangażował się w ostatnią osobistą produkcję: Son of Sindbad. Nawet poważny Richard D. Jewell i nieżyjący dyrektor RKO, Yernon Harbin, autorzy książki RKO Story, nazwali ją „rozkoszą podglądacza". Film zawiera niewiarygodną ilość symboli fallicznych, dzid i mieczy wbijanych we framugę, kolców, na wpół obnażonych umięśnionych mężczyzn i nieprawdopodobną -nawet jak na Hughesa - liczbę kobiet o niemal nagich piersiach i wyeksponowanych taliach. Jako zawoalowany film dla mężczyzn prawie dorównał Francuskie/ linii - na granicy miękkiego porno. Yincent Price, jedna z gwiazd filmu, powiedział autorowi niniejszej książki, że cały film zrobiono po to, żeby spłacić zwycięzców pewnego konkursu piękności, którego Hughes był „sponsorem", obiecując rolę w filmie, ale latami nie dotrzymując obietnicy. Chciał także spłacić liczne dziewczyny, z którymi bezsensownie podpisał kontrakty. Dlatego też napisał scenariusz, w którym zamiast Ali Baby i czterdziestu rozbójników oglądano Ali Babę i córki czterdziestu rozbójników. Hughes osiągnął szczyty w absurdalnej dystrybucji ról. Córki czterdziestu złodziei zamienił na odaliski z haremu, tak szczupłe, że można by je zmieścić w słoju na konfitury. Cornel Wilde był akurat zajęty, Hughes zwrócił się więc do innego hollywoodzkiego osiłka, Dale'a Robertsona, którego pożyczył od Darryla F. Zanucka, żeby hasał z niewolnicami, popisując się napiętymi mięśniami. Yincent Price w roli Omara przez cały film przechadza się po pozłacanych salach pałacu, przewraca oczami, cmoka, recytuje wiersze i nadzoruje harem. Hughes mocno się naraził Breenowi. Kiedy w lutym 1953 roku przedstawił scenariusz do aprobaty, szef PCA ostrzegł go, że parę scen, szczególnie sekwencja tańca w haremie, zostanie ocenzurowanych. - Piersi - przypomniał Breen - muszą być zawsze całkowicie zakryte. Sceny w saunie nie mogą sugerować nagości. Należy wyciąć kwestię „już od tylu godzin się kąpie i czeka, by ją zaskoczyć". Tak samo zdanie „ma w haremie przywilej sobotniej nocy". Przy pocałunkach nie wolno aktorom otwierać ust, mimo przeciwnych zaleceń w scenariuszu. Nie wolno powtórzyć sceny tańca erotycznego z Francuskiej linii. Hughes wyciął ze scenariusza niecenzuralne kwestie, po czym samowolnie przywrócił je w końcowej wersji. Zachował wszystkie sceny tańca erotycznego, włącznie z nagością, nieprzystojnymi gestami, ukazywaniem krocza i zadzieraniem nóg, a także liczne aluzje do miłosnej walki. Sugerowano, że Sindbad nie przepuścił żadnej napotkanej kobiecie. Hughes zachował nawet scenę, w której widać rząd córek rozbójników, a jedna ma całkowicie odkrytą lewą pierś. Stan Nowy Jork, Ohio i Massachusetts ocenzurowały liczne sceny, a Breen odmówił aprobaty PCA. Uległ dopiero po licznych cięciach i kompromisach, ale wtedy - 19 maja 1955 roku - Legion Przyzwoitości wydał następujące oświadczenie: [Film stanowi] poważne znieważenie wartości tradycyjnych i chrześcijańskich (...) zawiera obsceniczne sceny taneczne i nieprzyzwoite kostiumy (...) [stanowi] zachętę do przestępczości wśród nieletnich. Hughesa nużyło, że Joe Breen chce niszczyć jego marzenia erotyczne, więc znów postanowił sprzedać wytwórnię. Niedawno ożywił sen oszusta podatkowego - Howard Hughes Medical Institute (HHMI). Cynicznie zadedykował ośrodek pamięci swych zmarłych rodziców, a że oboje umarli na chorobę serca, Instytut miał skupić się w szczególności na leczeniu chorób kardiologicznych. Na siedzibę ośrodka wybrał Miami, gdyż potrzebował miejsca, gdzie nie istniały podatki lokalne. Udał się więc na Florydę na spotkanie z władzami stanowymi. Miał zamiar przekazać Instytutowi udziały w Hughes Aircraft, które co roku przynosiłyby nieopodatkowane zyski. Hughes i jego specjaliści od reklamy zaczęli kłamać prasie, snując opowieści o ekskluzywnym ośrodku z przestronnymi budynkami, basenami dla pacjentów i personelu, kortami do tenisa i squasha. Wbrew tym zapewnieniom Instytut nie miał być luksusowym szpitalem - na taki projekt nie wystarczyłoby funduszy. Ośrodek miał być prowadzony tanim kosztem, skupiając grupę specjalistów, podróżujących po kraju w poszukiwaniu nowych informacji, udzielających rad i dostarczających materiałów do prac badawczych. Była to więc mało kosztowna operacja, niewymagająca dużej przestrzeni. Myślano o wynajęciu półtora piętra na Uniwersytecie w Miami. Ekstrawaganckie opowieści Hughesa o nowym ośrodku odniosły katastroficzny skutek. Urząd podatkowy (IRS) słusznie uznał, że chodzi tylko o uniknięcie podatków dla Hughes Aircraft. Wrogowie Hughesa w dziale zaopatrzenia wojsk lotniczych doszli do wniosku, że stara się on tylko nie dopuścić do anulowania zamówień rządowych. W dodatku Hughes zwlekał z przekazaniem Instytutowi koniecznych funduszy, tym samym pogarszając jeszcze sprawę. W pierwszym roku Hughes Aircraft przyniosła ponad trzy miliony dolarów zysku, z czego na konto HHMI przelano mniej niż jeden procent. W tym okresie IRS tak rozsierdził Hughesa, że zamierzał nawet sprzedać całe imperium za jednym zamachem. Nabywcą miał być Laurance Rockefeller. Co typowe, spotkał się ze swym niezwykle zamożnym gościem w jakimś trzeciorzędnym motelu. Miał na sobie brudne szmaty, podbródek pokrywał mu trzydniowy zarost. Rockefeller i jego wspólnik — milioner z branży nieruchomości, Bili Zeckendorf - zaproponowali mu trzysta pięćdziesiąt milionów dolarów. Hughes się nie zgodził. Podnieśli ofertę do czterystu pięćdziesięciu. Zażądał pół miliarda. Teraz oni się nie zgodzili, co było błędem - imperium było warte dziesięć razy tyle. Okoliczności spotkania w ruderze, jego wygląd i osławiona zmienność kazały gościom myśleć, że Hughes nigdy nie przystanie na transakcję albo w ostatnim momencie zerwie negocjacje. Hughes wrócił do siedziby przy Romaine Street zniszczonym gru-chotem - do imperium przynoszącego szacunkowo trzysta pięćdziesiąt milionów zysków rocznie. Hughes prowadził chaotyczną politykę wobec Instytutu, najwyraźniej nie umiał zapanować nad produkcją w Hughes Aircraft, ale jednocześnie potrafił poświęcić wiele godzin tygodniowo osobistej pracy dla TWA. Po wielu stratnych latach zatrudnił wreszcie kompetentnego prezesa, Ralpha Damona, by czuwał nad rozwojem firmy. Hughes był większościowym udziałowcem i używał TWA głównie do obwożenia po świecie swych sławnych przyjaciół i kochanek. Poczynając od głów państwa, a kończąc na hurysach, w którymś momencie każdy ruszał w samotną podróż na pokładzie Constellation z jakąśmisją dla Hughesa. TWA stała się głównym sponsorem Waltera Winchel-la, najbardziej wpływowego dziennikarza i eseisty amerykańskiego. Hughes chciał wprowadzić do Stanów odrzutowce, rywalizując tym samym z brytyjską firmą de Havilland, której samoloty Comet - ku niezadowoleniu Hughesa — pobiły inne wytwórnie na głowę. Podpisał z Convair umowę na projekt dwóch samolotów odrzutowych. Jednak jego niezdecydowanie i zaburzona psychika znów wykluczyły go z wyścigu. W 1955 roku Boeing i Douglas opracowały pionierskie modele 707 i DC-8. Hughes nie złożył zamówień u tych konkurentów, swego czasu publicznie go oczerniających. Jego wróg, Juan Trippe, prezes Pan American (Hughes nadal był przekonany, że to on stał za dochodzeniem senatora Brewstera w 1947 roku), unieszkodliwił Hughesa, zamawiając dużą liczbę 707 i DC-8. Hughes został w tyle, nadal eksploatując samoloty śmigłowe, teraz tak przestarzałe jak konne dorożki. Ralph Damon zmarł na atak serca, prawdopodobnie na skutek zmienności i bierności Hughesa. Dopiero w 1956 Hughes zdecydował się rozpocząć współpracę z Boeingiem. Postanowił też opracować projekt własnego odrzutowca - co od początku powinien był zrobić. Chciał zbudować fabrykę nieopodal Miami, tak ze względu na brak podatków, jak i z uwagi na bliskość ukochanego Instytutu. Jednak po spotkaniu z gubernatorem Florydy, LeRoyem Collinsem, plany znów spełzły na niczym. Zwrócił się więc do Convair i zamówił 63 odrzutowce na łączną kwotę prawie dwustu milionów dolarów. Jego roczne dochody przewyższały tę sumę niemal dwukrotnie, ale większość środków własnych była zamrożona w nieruchomościach i lokatach. Nie dysponował więc dwustu milionami w gotówce. Ponieważ zawsze chełpił się, że jest samowystarczalny, nie chciał zaciągać pożyczki bankowej, używając swych posiadłości dla zabezpieczenia kredytu. Pod koniec 1956 roku sytuacja była nadal nierozwiązana. Hughesa obowiązywała umowa, z której warunków nie mógł się wywiązać. Wreszcie, poniżony, był zmuszony pożyczyć pieniądze. ROZDZIAŁ 13 WYCOFANIE SIĘ Hughes nigdy nie potrafił nawiązać trwałego związku z żadną ze swych kochanek. Mimo to jego pieniądze i władza działały na kobiety z magnetyczną siłą. Terry Moore nadal znajdowała się na czele peletonu, przynajmniej we własnym mniemaniu, bo nie istnieją żadne przesłanki pozwalające sądzić, że żywił wobec niej głębsze uczucia niż wobec kogokolwiek innego. W 1954 roku Moore wyjechała do Korei w podróż promocyjną swoich ostatnich filmów, Beneath the Twelve-Mile Reef i King of the Khyber Rifles. Hughes ryzykował skandalem, odwożąc ją z matką na lotnisko, ale nikt nie poznał zaniedbanego, rozczochranego kierowcy, który wysadził kobiety przed wejściem do terminalu i niezwykle szybko odjechał. Ze zwykłą sobie obsesją dzwonił do niej zawsze, gdy wiedział, gdzie ją zastać, mrucząc do telefonu zew godowy aligatorów. Moore trafiła na czołówki gazet, kiedy w Korei stanęła na scenie i zrzuciła płaszcz, pokazując się dziesięciu tysiącom żołnierzy w gronostajowym kostiumie kąpielowym. Hughes wpadł we wściekłość, kiedy dowiedział się, że wojsko odsyła ją do Los Angeles w niesławie. W przesiąkniętym hipokryzją Hollywood jedyną hańbą była hańba publiczna. Prasa rzuciła się na nią jak wściekłe psy. Hughes, ten kalifornijski Casanovą, miał tupet powiedzieć, że popełniła wielki błąd. Następnie przemówił przez niego Hollywood, kiedy w obecności swych asystentów zauważył: - Teraz wszyscy wiedzą, kim jest Terry Moore. Jakoś uda nam się na niej zarobić. Większość kalifornijskich przyjaciół się jej wyrzekła. Żołnierze poprosili, by mogła z nimi zostać. Władze musiały wybierać między buntem w szeregach a moralnością. Decyzja była oczywista. Hughesa denerwowały zdjęcia, ukazujące ją siedzącą na barana na ramionach playboyów na Waikiki. Wprawił ją w dobry nastrój, zgadzając się zaadoptować koreańskie dziecko, ale - na szczęście dla malca - znalazł mu w końcu inną rodzinę. Kiedy wracała, wjechał bezpośrednio na płytę lotniska i zgarnął ją przy wyjściu z samolotu. Na pełnym gazie przejechał koło tłumku reporterów, podczas gdy Terry i jej matka kuliły się na tylnym siedzeniu. Rozzłościł ją, opowiadając, że w czasie ich rozłąki zabawiał się z Susan Hayward. Noah Dietrich opowiada, że w Sylwestra 1953 roku Hughes obiecał trzem kobietom, że dołączy do nich świętować Nowy Rok w hotelu Be-verly Hills. Susan Hayward czekała na niego w barze Polo Lounge, Jean Pe-ters w głównej restauracji, a aktorka Merry Anderson w kawiarni hotelowej. Hughes przechodził od jednej do drugiej. Hayward poszła za nim do restauracji i przyłapała go z Peters. Wybiegła jak burza. Peters skwitowała całe zajście śmiechem. Tej nocy Hughes poszedł do łóżka sam. Znowu jednak obiecał ślub wszystkim trzem. Jean Peters zbuntowała się i w 1954 roku wyszła za szpiega CIA, Stuarta Cramera III. Nadal była jednak zakochana w Hughesie i małżeństwo w niedługim czasie się rozpadło. Hughes postanowił zrobić z Moore gwiazdę klubów nocnych w Las Ve-gas, mimo że nadal nie umiała ani dobrze śpiewać, ani tańczyć. Zmusił ją, by odwołała tournee po Argentynie i wysłał ją na pięciomiesięczny kurs. Hughes zamówił u Woulfe'a strój na debiutancki wieczór w hotelu Flamin-go, przekazując projektantowi bardzo precyzyjne instrukcje, więc suknia była oczywiście z gazy i czarno-szarych cekinów, tak że publiczność miała wrażenie, że widać nagie piersi artystki. Z typowym dla siebie okrucieństwem wysłał jej następnie rachunek za ubrania. Moore zapłaciła żądaną sumę, wydając na to ostatnie oszczędności. Nawet po tym zajściu dalej się z nim widywała. Niedługo później wyjechał na lotnisko po Avę Gardner, wracającą z Madrytu, gdzie kręciła Bosonogą contessę (Barefoot Contessa) i wiodła bardzo nagłośniony romans ze sławnym toreadorem, Luisem Miguelem Domingui-nem. Wjechał na płytę lotniska i zgarnął ją do samochodu, zanim zaczęły błyskać flesze. Następnie polecieli nad jezioro Tahoe, gdzie kupił jej dom. Znów starał się ją zaciągnąć do łóżka. Podczas przejażdżki łódką po jeziorze Ava zwróciła uwagę na szafirowy kolor wody. Niedługo potem podarował jej pierścionek z szafirem w tym samym odcieniu. Skłamał, że był to najprzedniejszej jakości drogocenny kamień z Kaszmiru i że wysłał w świat ekipę na jego poszukiwanie, choć w rzeczywistości zamówił go w Tiffany's. Później tego wieczoru siedzieli razem w jej apartamencie. Nie upłynął nawet dzień, od kiedy poprosił Terry Moore o rękę, a już oświadczał się ponownie Avie. Odmówiła. Ledwie nad sobą zapanowała, kiedy obiecał, że kupi jej jacht. Nie zaprosiła go jednak do sypialni. Kiedy z Madrytu przyjechał Dominguin, Hughes przekupił personel Avy, żeby ją śledzili. Mieli natychmiast donieść o pierwszej poważnej sprzeczce. Gardner i Dominguin wykazywali się w kłótniach równym heroizmem jak w łóżkowych zmaganiach. Gardner zaprosiła do siebie Duke'a Ellingto-na z orkiestrą. Flirtowała z muzykiem. Dominguin chciał iść z nią do łóżka, wiec z zemsty uderzył ją tak mocno, że - opisała później - spadła ze schodów. Johnny Meyer, znajomy torreadora, zadzwonił do niego nazajutrz i stwierdził, że Luis powinien dać jej nauczkę i wyjechać z miasta. Hughes pomógł zorganizować wyjazd - na lotnisku już czekał TWA, gotów zabrać Do-minguińa z powrotem do Madrytu. Gardner wybaczyła Hughesowi podstęp. Wysłał ją do Miami, żeby była blisko, kiedy będzie jechał na spotkania w Instytucie. Ava była właśnie w drodze na Florydę, a Hughes zahaczył o Filadelfię, żeby spotkać się z Moore (odbywającą w tym czasie tournee) i zabrać ją do Fali River w Massachusetts. Zapewnił ją, że plotki o jego zalotach do Gardner są zupełnie bezpodstawne. Jednak jak tylko przyleciał do Miami, pośpieszył wynająć Avie willę. Znów kazał śledzić Gardner. Obiecał jej prezent, którego nawet ona nie mogła odmówić: naszyjnik z diamentów i pereł, swego czasu własność carycy Katarzyny Wielkiej, jak twierdził. W rzeczywistości była to kolejna błyskotka od Tiffany's. Ava Gardner postanowiła na dobre się z nim rozstać. Szpiedzy poinformowali go, że aktorka pakuje walizki. Hughes przybył na czas. Doszło do scysji, podczas której rzuciła w niego szafirowym pierścionkiem. Tym lepiej, bo tylko go wypożyczył. Pojechała na lotnisko i poleciała do Hawany. Hughes ruszył za nią. Ukryła się przed nim w domu Ernesta Hemingwaya. Wrócił do Jean Peters i zabrał ją do Miami. Zarówno Moore, jak i Gardner doszły do wniosku, że Hughes tak naprawdę chce ożenić się z Peters. Hughes zwiódł je, zapraszając do Miami Stuarta Cramera III. Nigdy jednak nie przestał się oświadczać Jean. W lipcu 1955 roku Hughes sprzedał RKO firmie General Teleradio Inc., filii General Tire and Rubber. Prezes GTR, Tom O'Neil, potrzebował wytwórni, by dostarczała filmy jego sześciu stacjom telewizyjnym. Produkcja ustała w przeciągu zaledwie roku. O'Neil sprzedał studio Lucille Bali, która ze zgrozą odkryła panujące tam warunki. Postawiła wytwórnię na nogi i rozpoczęła produkcję serialu Kocham Lucy (lLove Lucy). To w tej wytwórni powstał następnie Obywatel Kane (Citizen Kane). Hughes pozostał jednak w branży filmowej. Wrócił do dawnego pomysłu filmowej adaptacji Carmen. Nigdy nie przebaczył Harry'emu Cohnowi, że ukradł mu projekt (angażując niegdysiejszą kochankę Hughesa, Rite Hay-worth). W dodatku nadal nie przeszedł do porządku dziennego nad swoją porażką z Zizi Jeamaire, której proponował baletową adaptację opery Bize-ta. W porozumieniu z Darrylem F. Zanuckiem zaproponował więc rolę tytułową Avie Gardner. Poleciał do jej domu w Palm Springs z kartonowym pudłem, zawierającym 250 000 dolarów w banknotach tysiącdolarowych. W ogrodzie jej rezydencji otworzył pudło, żeby pokazać gotówkę. Wtedy wiatr porwał banknoty. Gardner odrzuciła propozycję. Wiedziała, że wcale nie chce powierzyć jej roli Carmen. Miał nadzieję, że wkupi się do jej łóżka. Gardner podpisała z MGM kontrakt na rolę w filmie Ludzie mieszanej krwi (Bhowani Junction), kręconym w Pakistanie. Rzadko się z nim potem widziała. A Terry Moore znów zaszła z nim w ciążę. Znów poszła na badania do doktora Yernona Masona, który ponownie poinformował o wynikach Hughesa, a nie swą pacjentkę. Nowina zaszokowała ją, ale też zachwyciła. Obawiała się, że jeśli urodzi dziecko z nieprawego łoża, prasa obejdzie się z nią jak onegdaj z Ingrid Bergrnan, mimo „ślubu" na statku. Hughes chciał ukoić jej obawy i z chłodnym, cynicznym wyrachowaniem obiecał, że powtórnie się z nią ożeni. Zaledwie parę dni później po raz któryś oświadczył się Susan Hayward. Posłał po Moore i razem polecieli do Las Yegas, skąd mieli jechać na ranczo przyjaciół, Jacka i Helen Fry, pod Tucson w Arizonie. Histeryczna Moore wróciła nagle do Beverly Hills, żeby kupić ekskluzywną wyprawę ślubną. Tego samego wieczoru zerwała z Nickym Hiltonem. Kiedy wróciła do Las Yegas, Hughes starał się krzykiem, urokiem i łapówkami załatwić jej lot do Arizony, mimo gwałtownej burzy piaskowej. Gdyby im pozwolono, ani on, ani Moore i jej rodzice nie przeżyliby podróży. Jednak lotnisko było zamknięte, więc Hughes odwiózł ich do hotelu Desert Inn. Nagle pojawił się tam Nicky Hilton, który dowiedział się, że jego była narzeczona spędza noc w Las Yegas, i przybył odzyskać jej względy. Hilton wiedział, jak się zabrać do rzeczy. Jego detektywi od pewnego czasu śledzili Hughesa i odkryli, że w Las Yegas spotykał się jednocześnie z kilkoma innymi kobietami, wśród których były Jean Peters, Debra Paget i Mitzi Gaynor. Hughes i Hilton wszczęli gwałtowną kłótnię w hotelowym lobby. Hilton uderzył Hughesa. Hughes znów nie oddał, tylko zasłonił twarz rękami, jak kobieta. Matka Moore zasłoniła go własnym ciałem. Tajemnicą pozostanie, dlaczego ta kobieta chciała ochronić mężczyznę, który dwa razy zrobił nieślubne dziecko jej córce, a poza tym notorycznie zdradzał Terry z innymi. W ciąży czy nie w ciąży, Moore nie mogła się oprzeć błaganiom Hiltona, który prosił ją, by z nim wyjechała i zostawiła tego skurwysyna w cholerę. Hughes wrzasnął, że jeśli teraz odejdzie, jej kariera filmowa będzie skończona. Mimo trzymiesięcznej ciąży Moore z zapałem rozpoczęła lekcje baletu na potrzeby musicalu Tajemniczy opiekun (Daddy LongLegs). Poroniła ułomny płód. Hughes przybył do szpitala i uronił parę krokodylich łez. Niedługo później znów była w jego łóżku w hotelu Beverly Hills. Powoli i czule - pisze Moore we wspomnieniach - rozebrał mnie i wniknął w me ciało. Kochaliśmy się z poczuciem odrodzonej namiętności. Nie poruszyła więcej kwestii ślubu. Hughes kazał ją śledzić w czasie długiej podróży promocyjnej po Europie. Nie posiadał się ze złości, dowiadując się, że Moore nadal spotyka się z Nickym Hiltonem i że pokazała się publicznie u boku producenta filmowego Mike'a Todda. Był wściekły, kiedy doniesiono mu o zalotach Gene'a McGratha, dyrektora towarzystwa ubezpieczeniowegoz Panamy. Całą noc nie zmrużył oka, słysząc, że Moore wybiera się do teatru w towarzystwie przyszłego prezesa Paramount, Roberta Evansa. McGrath poprosił ją o rękę, a ona się zgodziła. Nie do końca wiadomo, dlaczego była gotowa porzucić Hollywood (nawet jeśli Hughes spełniał groźbę i spowolnił jej karierę) i żyć w parnym upale Panamy. Wydaje się, że łóżkowe talenty przystojnego McGratha były wystarczającym powodem. Każdy zakątek mego ciała pożądał tego nieznajomego mężczyzny. Chciałam go całego (...) był ekspertem w każdej dziedzinie kobiecego ciała. Oczywiście była już „mężatką", nawet jeśli tylko z ręki kapitana jachtu. Hughes kazał swoim szpiegom przeszukać bungalow McGartha w hotelu Beverly Hills (McGarth mógł mądrzej wybrać) i znaleźć cokolwiek, czego mógłby użyć przeciwko niemu i zniszczyć plany małżeńskie z Moore. Odkryli tylko, że McGarth jest agentem CIA. Pierwszego stycznia 1956 roku Terry wzięła z McGarthem ślub. Poprzedniej nocy Hughes zadzwonił do niej, z rozmysłem szkalując narzeczonego. Moore nie chciała jednak słuchać. Rozwiodła się w 1958 roku. Następnie wyszła za mąż za byłego męża Jean Peters, agenta CIA Stuarta Cramera III. Zabawa w łóżka do wynajęcia trwała w najlepsze. Moore nigdy już nie spotkała się z Hughesem, choć parokrotnie próbowała. Mimo wszystkich krzywd, jakie jej wyrządził, do dziś go kocha. Jean Peters nie była głupia. Wiedziała, że Hughes ma romans z Terry i z Susan Hayward, a także że nadal zaleca się do Avy Gardner. Była jednak po rozwodzie ze Stuartem Cramerem III i pod koniec 1956 zgodziła się wyjść za Hughesa za mąż. Dlaczego? Wiedziała, że proponował niezliczonym kobietom, by stawiły się z nim przed urzędnikiem stanu cywilnego. Być może wiedziała nawet, że kapitan jachtu udzielił mu ślubu. Mimo to poważnie potraktowała jego oświadczyny złożone w Nowy Rok. Była porządną kobietą o wrażliwym, pragmatycznym sercu, ale nie umiała oprzeć się Hughesowi lepiej niż inne kochanki. W rozwlekłym zeznaniu sądowym w 1977 roku Peters jasno wyjaśnia, że pociągało ją szczególnie jego oddanie dla Hughes Medical Institute. Uwierzyła w jego kłamstwa, że oddałby wszystko dla ratowania chorych. Oczywiście sprawdził się na niej ograny numer Hughesa, udającego wrażliwego, zagubionego chłopczyka. Oto ów władczy, wpływowy przemysłowiec i osoba publiczna, były prezes wytwórni filmowej, potrzebował jej do ukojenia swej nieszczęsnej, poniewieranej duszy. Jak z każdą napotkaną kobietą, tak i teraz Hughes udawał, że jest samotny, niespełniony i chory. Jean Peters miała silny instynkt macierzyński. Niestety, Hughes z chłodnym rozmysłem upewnił się, że nigdy nie będzie matką jego dziecka. Jak wiemy, przebyta w dzieciństwie świnka nie zniszczyła całkowicie jego plemników (choć miał ich pewnie niewiele), więc w 1955 roku poddał się podwiązaniu nasie-niowodów. Z rozmysłem ukrył przed nią ten fakt. Mogła więc tylko marzyć, że zajdzie z nim w ciążę, choć być może był to jeden z powodów, dla których zdecydowała się na ślub z Hughesem po rozwodzie ze Stuartem Cramerem III. Ślub wyznaczono na 12 stycznia 1957 roku. Hughes wybrał na miejsce uroczystości Tonopah w Nevadzie, prawie identyczne z miastem pokazanym w Split Second. W tym regionie promieniowanie jądrowe było tak silne, że narażał na szwank zdrowie swoje i swojej żony. Jedną z zalet Tonopah była okoliczność, że mogli się pobrać pod przybranymi nazwiskami (G.A. Johan-son i Marian Evans) - prasa i ciekawscy nigdy by ich tam nie wytropili. Hughes był powszechnie znany, a i Jean Peters stała się - w mniejszym stopniu - sławna po kilku rolach w przebojach kinowych. Inną z zalet Tonopah było srebro. Hughes odkrył, że kiedy na przełomie wieków (po wydobyciu kruszcu o wartości stu siedemdziesięciu milionów dolarów) zakończyła się gorączka srebra w Nevadzie, kwitnące miasto z dnia na dzień opustoszało, a poszukiwacze srebra zapomnieli, że parę żył pozostało nienaruszonych. Być może zasłyszał, że jego ojciec spędził trochę czasu w Tonopah w czasie nieustannych wędrówek za zyskiem. Nawet kiedy przybył do miasta na ślub, Hughes zaczął zbierać stare tytuły własności. W kolejnych latach zebrał ich w regionie sto, a potem sięgnął dalej i uzyskał ich ponad sześćset, zatrudniając zastępy badaczy, by grzebali w starych rejestrach. Nawet Jean Peters nie powiedział, dlaczego wybrał to miejsce. Nie wytłumaczył jej również, dlaczego najbogatszy człowiek Stanów Zjednoczonych zatrzymał się z narzeczoną w zapyziałym hotelu o nazwie Mizpah, a nie w ekskluzywnym Hiltonie. Należy z przykrością odnotować, że na ślubie nie był obecny nikt z przyjaciół i rodziny panny młodej. W tym okresie coraz bardziej dawała znać o sobie hipochondria i paranoja. Gwałtownie ocknął się w nim cały obsesyjny, paniczny strach jego matki przed zarazkami. Miało się wrażenie, że nagle opanowały go traumatyczne wspomnienia z katastrofy lotniczej w Beverly Hills i strach, że jest ofiarą jakiejś choroby systemu odpornościowego. Ślady tej paranoi znaleźć można w licznych sprawozdaniach w jego teksańskich archiwach. To wszystko miało miejsce właśnie w momencie, kiedy powtórnie się ożenił (tym razem bardziej trafnie), kiedy u boku rozsądnej, młodej kobiety - kochającej jego samego, a nie jego majątek - powinien wkroczyć w nowy, bardziej stabilny i wygodny okres swego życia. W zamian za to stoczył się na dno cierpienia i nieszczęścia, gdzie jedyną ulgę stanowiła współczująca i rozsądna osoba Jean Peters. Po ślubie wrócił do bungalowu numer 4 w hotelu Beverly Hills, podczas gdy jego żona zajęła osobny apartament. Tam rozwinęła się jego obsesja na punkcie much. Trzej postawni mormoni pracowali teraz na trzy zmiany w bungalowie, upewniając się, że owady go nie zabiją, i bezlitośnie je tępiąc. Uskrzydlone istoty napawały go przerażeniem. Wyobrażał sobie, że stają się olbrzymie i że obserwują go swymi czarnymi, złożonymi oczami, zachowując chłodną wyniosłość właściwą muchom, podczas gdy ich nabrzmiałe, włochate ciała ocierają się o niego, a pokryte kałem nóżki — które przedtem na pewno grzebały w tysiącach gór łajna - teraz tupoczą mu po piersi i kończynach, wkradając mu się do ust... Noah Dietrich dobrze znał Hughesa, co zresztą miało niedługo skłonić go do dymisji. Wiele lat później opowiedział autorowi niniejszej książki o uskrzydlonych koszmarach sennych szefa. Podobno nawet smuga na żarówce nasuwała mu na myśl nocne mary. Hughes spędzał w bungalowie długie godziny, siedząc nago. Czasem tylko robił sobie pieluchę z chusteczek higienicznych. Gapił się w żarówkę, w razie gdyby pojawiła się jakaś mucha. Nawet do ubrań miał niechętny stosunek. Przecież na bawełnie czy wełnie mogły się gnieździć zarazki - być może nie zapomniał tej absurdalnej plotki z Shreveport, że statki z bawełną przywoziły zarazki żółtej febry. Wełna pochodziła od owiec, które napawały go wstrętem, a do produkcji poliestru używano z pewnością trujących chemikaliów. Co się zaś tyczy jedwabiu, to, czy istnieje coś bardziej odrażającego niż jedwabnik, wijący się w swoim ciasnym kokonie, żywiący się komarami czy czymś podobnym i wypluwający nić z własnych obrzydliwych mikroskopijnych trzewi? Pomocnikom nie wolno było używać pacek na muchy, bo mogłyby poruszyć powietrze i obudzić zarazki drzemiące w systemie klimatyzacji. Nie mieli prawa stosować chemicznych rozpylaczy, bo prawdopodobnie powodowały raka (w tej akurat kwestii miał może rację). Lep na muchy na pewno roztaczał trujące opary - w końcu przecież kobiety truły mężów, mocząc taśmę w wodzie, żeby rozpuścić arszenik, i wlewając im tę trującą miksturę do drinków. W dodatku wysportowani ochroniarze mieli przykazane ścigać muchy z ospałością słonia. Jeśliby ruszali się szybciej, mogliby podnieść kurz, bo Hughes - paradoksalnie - żył w brudzie. Jeden z tych pomocników, Roń Kistler, wspominał, że kiedy udawało mu się złapać muchę w chusteczkę higieniczną, Hughes koniecznie musiał ją dokładnie obejrzeć. Dietrich i Carpentier pamiętają, że wbijał w tułów owada szpilkę (długą szpilkę od kapelusza, należącą prawdopodobnie do jego zmarłej matki), żeby sprawdzić, czy na pewno nie reaguje. Mimo że wiódł tak nędzną egzystencję, Hughes w tym okresie starał się kupić wpływy polityczne. Wysłał playboya Pata DiCicco i kalifornijskiego księgowego Phillipa Reinera, żeby „nadzorowali" interesy handlowe między Hughes Tool Company a Donaldem Nixonem, bratem wiceprezydenta Ri-charda Nixona. Afera pożyczkowa Hughesa i Nixona, która trwałym cieniem położyła się na reputacji Richarda Nixona, rozpoczęła się na jesieni, kiedy do Noaha Dietricha zadzwonił waszyngtoński lobbysta Frank A. Waters, mówiąc, że wiceprezydent Nixon szuka dla brata pożyczkodawcy na sumę 205 000 dolarów. Hughes osobiście wyraził zgodę na transakcję. Dietrich twierdzi we wspomnieniach, że ostrzegł Nixona przed przyjęciem pożyczki, mówiąc, że zniszczy jego karierę. Wydaje się to - delikatnie mówiąc - mało prawdopodobne, bo gdyby Hughes się o tym dowiedział, sam osobiście zniszczyłby karierę Dietricha. W zamian za pożyczkę Hughes żądał tylko jednego: żeby jego instytut medyczny uzyskał status wolny od podatków, mimo milionów uzyskiwanych z Hughes Aircraft. Matka Nixona, Hannah, dostała 40 000 dolarów na spłatę jakiegoś długu, a Donald - pieniądze na ratowanie podupadającej sieci restauracji Nixonburger. „Zabezpieczeniem" pożyczki była działka Hanny Ni-xon w Whittier, warta szacunkowo nie więcej niż 13 000 dolarów. Donald Nixon zbankrutował w 1957 roku. Kiedy w 1960 roku Kenne-dy stanął do wyścigu z Nixonem o fotel prezydenta, informację tę bardzo zgrabnie wyszperał James Mclnerney, odpowiedzialny za dochodzenia specjalne w sztabie Johna F. Kennedy'ego. Przekazał ją wrogowi Nixona, dziennikarzowi Drew Pearsonowi (Edward P. Morgan, prawnik Hughesa, był również przedstawicielem Pearsona). Sprawa dotarła do Nixona, który starał się ją zatuszować. Na jego rozkaz 24 października Robert Finch, szef sztabu wyborczego, wydał kłamliwe oświadczenie stwierdzające, że pożyczkę zaciągnął Frank Waters, a działka stanowiąca zabezpieczenie warta była dwieście do trzystu tysięcy dolarów. Dwudziestego szóstego października dziennikarz Jack Anderson opublikował prawdziwą wersję wydarzeń, co podobno bardzo przyczyniło się do porażki wyborczej Nixona. Jednak ani Drew Pearson, ani Jack Anderson - w swoich wspomnieniach Confessions ofa Mudcracker-nie dają dowodów, że za pieniądze z pożyczki prezydent Nixon zagwarantował preferencje dla TWA, Hughes Aircraft czy Hughes Medical Institute. Prawda jest taka, że Hughes nie po raz pierwszy chciał kupić sobie wpływy w Waszyngtonie i że znów okazało się to stratą pieniędzy. Pieniądze przepadły, a złe zabezpieczenie pożyczki sprawiło, że prezydentem został Kennedy, podczas gdy Hughesowi potrzebny był Nixon. Lista nierozważnych posunięć Hughesa wydłużała się z każdym dniem. Wyłączył klimatyzację w bungalowie, więc siłą rzeczy regularnie się przegrzewał. Brał wtedy butelkę wody mineralnej, wyrzucał nakrętkę i wylewał sobie płyn na głowę, aż dywan u jego stóp był zupełnie przemoczony. Wprowadził surowe reguły dostawy czasopism. Jego pomocnicy - John-ny Holmes, Jack Egger i Roń Kistler - zawozili do bungalowu trzy egzemplarze bieżących wydań danego magazynu na wózku pokojówki. Hughes siedział zazwyczaj nagi, choć czasami przykrywał genitalia chusteczką higieniczną. Stali przed nim w milczeniu przez dwadzieścia minut, podczas gdy on powtarzał instrukcje - do dwudziestu razy - jak przysunąć do niego wózek. Musieli posuwać się centymetr po centymetrze, oddychając w inną stronę, żeby nie poruszyć powietrza i kurzu w pokoju. Następnie wbijał w nich wzrok, a oni mieli bez mrugnięcia okiem wytrzymać jego spojrzenie. Wreszcie dawał długo oczekiwany sygnał. Kiedy wózek znajdował się w jego zasięgu, Hughes wyciągał dłoń. Ręka do łokcia pokryta była chusteczkami jak bandażami egipskiej mumii. Delikatnie i niezwykle powoli sięgał po środkowy egzemplarz czasopisma. Następnie nie-zmożenie powtarzał instrukcje, jak należy spalić pozostałe dwa. Popychał wózek w stronę pomocników. Po kolejnej sesji milczącej wymiany spojrzeń mogli wreszcie wyprowadzić wózek z pomieszczenia. Żonatym mężczyznom kazał przynosić „Time", „Newsweek" i „Life". Tylko nieżonaci mieli prawo przynosić czasopisma ze zdjęciami nagich kobiet. Jedynym mężczyzną, który miał prawo go odwiedzać, był Cary Grant. Jego wyrafinowany gust na pewno cierpiał w kontakcie z zapachem Hughe-sa (który opisywano jako odór martwego kozła), stertami śmieci, brudnym barłogiem i powolnymi ruchami mężczyzn polujących na muchy. Jednak jego miłość do Hughesa nie osłabła. Podczas wszystkich miesięcy spędzonych w bungalowie numer 4 Hughes zmienił pościel tylko trzykrotnie. Przy jednej z tych okazji upewnił się, że prześcieradła spalono. Higiena stała się jego obsesją, spał w gnieździe z papierowych chusteczek, a mimo to pościel nosiła plamy z moczu, kału i spermy. Wybrał się z Jean Peters do Palm Springs, gdzie zatrzymali się w obskurnym siedmiopokojowym bungalowie w stylu ranczerskim. Domek znajdował się w pół drogi między klubem Racąuet i stajniami, przy kępie tamaryszku. Hughes upewnił się, że dom wysprzątano od piwnicy po strych. Asystent Jerry Bell miał za zadanie usunąć z pokoi wszelkie kwiaty, rośliny i drzewka w doniczkach, po czym podpalić cały stos na podwórzu. Wszystkie okna trzeba było zakleić taśmą, a system klimatyzacji gruntownie zdezynfekować. Hughes nie zezwalał na dostawy mięsa i ryb. Bell czuwał, by w domu nigdy nie zabrakło czekolady, owoców i soku owocowego dla Hughesa i Jean Peters (która pewnie tęskniła za bardziej pożywną strawą). Hughes nie życzył sobie żadnych plakatów filmowych. Za wyjątkiem asystentów nikt nie miał prawa zbliżyć się do bungalowu, nawet czyściciel basenu. W rezultacie w basenie zalęgły się bakterie, czyli - paradoksalnie - to, czego Hughes najbardziej się obawiał. Kiedy do basenu wpadła martwa kaczka, Hughes wywąchał fetor rozkładu i zdecydował się wpuścić czyściciela. Wtedy jednak ze zgrozą odkrył, że robotnik ma po sześć palców u każdej dłoni. Natychmiast go zwolnił. Basen nadal śmierdział. Hughes poświęcił te tygodnie na opiekę nad ciałem i duchem Jean Peters. Odciął ją od reszty świata, by móc się jej poświęcić bez reszty. Asystenci stali przed zamkniętą bramą i czasem widywali oboje, jak trzymając się za ręce spacerowali w drżącym cieniu tamaryszku. Pewne zajście zmusiło go do opuszczenia domu. Właściciel lokalnej agencji ochrony, bardzo popularnej na pustyni, postanowił udowodnić, że jego ludzie są bardziej kompetentni niż Mormoni. Obserwował posiadłość, szukając luki w całym. Wreszcie pewnego dnia przed świtem odkrył, że brama wyjątkowo nie jest zamknięta na łańcuch. Podjechał pod bungalow. Światła reflektorów przedarły się przez zasłony. Hughes wpadł w histerię, obawiając się złodzieja lub mordercy. Jednak zanim zdołał sięgnąć po pistolet, samochód odjechał. Co zaskakujące, Hughes nie wyrzucił swoich pomocników z pracy. Zamiast tego wrócił do hotelu Beverly Hills. Jean Peters zamieszkała w osobnym bungalowie. Nie znosiła już tego miejsca i marzyła o prawdziwym domu. Hughes zaciągał kredyty na zakup posiadłości, obiecywał, że się do którejś z nią wprowadzi, ale nigdy nie dotrzymywał słowa. Zaniedbane budynki kolejno popadały w ruinę. Nadal korzystał z sali projekcyjnej w studiu Goldwyn. Oprócz człowieka obsługującego projektor nikt nie miał wstępu na salę, chyba że towarzyszyła mu Jean Peters, co nie zdarzało się często. Pokazy ją nudziły i szybko z nich zrezygnowała. Zaczął w samotności oglądać filmy. Mógł za jednym posiedzeniem spędzić w sali siedemdziesiąt dwie godziny, oglądając co popadnie: stare, nowe, to wydawało się nie robić mu różnicy. Niektóre oglądał w całości. Inne go nużyły i po paru scenach kazał zmieniać taśmy. Chodziło mu głównie o znalezienie nowych dziewcząt, które mógłby dodać do swego haremu. Wtem nagle przestał używać sali projekcyjnej. Sam Goldwyn i reżyser Otto Preminger zwykli oglądać tam robocze wersje filmu Porgy i Bess (Porgy and Bess). Hughes z niesmakiem odkrył film z czarnymi aktorami w rolach głównych i oświadczył, że więcej jego noga w studiu nie postanie. Od tego czasu uczęszczał do kina Maxa Nossecka na Sunset Boulevard. U Nossecka spędzał całe godziny, budując wieże z pudełek po chusteczkach higienicznych, następnie je niszcząc i cierpliwie odbudowując - jak dziecko bawiące się klockami. Kiedy skupiał się na pudełkach, nie pozwalał puszczać żadnych filmów. Przynoszono mu jedzenie w papierowych torebkach. Te torby - nienaruszone - na dwa lata schował do szafy pancernej. Kierowcy dostarczający kanapki musieli nosić białe szpitalne rękawiczki bawełniane. Hughes wyciągał z toreb posiłek - głównie batoniki Hershey i mleko -dłonią owiniętą w chusteczkę higieniczną. Nie odważał się przekręcać klamki, nawet w rękawiczkach. Dawał kierowcom sygnał, kopiąc w drzwi, a oni rzucali się mu otworzyć. Miał obsesję na punkcie toalet. Oddawał mocz na podłogę, potem pokrywał kałużę papierowymi chusteczkami i czekał, aż płyn wsiąknie. Nie pozwalał swoim pracownikom korzystać z ubikacji - musieli zadowalać się pustymi kubełkami na lód. Zapach uryny w sali projekcyjnej był obrzydliwy, ale Hughes zabraniał opróżniać kubełki. W końcu pomocnicy się zbuntowali i wylali zawartość do studzienki kanalizacyjnej. Hughes wrócił do starych przyzwyczajeń przesiadywania w klozecie. Teraz mógł tam spędzić dwadzieścia sześć godzin pod rząd, rozpaczliwie walcząc z obstrukcją. Kiedy na powrót się ubierał, odzież natychmiast się brudziła. Czekał jednak, aż ubrania zupełnie się zeszmacą. Dopiero wtedy rozbierał się do naga w obecności Rona Kistlera, po czym pozwalał mu je spalić. Zgodził się znów zakładać koszulę, a potem nawet koszulę i spodnie. Tam, gdzie zniknął tłuszcz, zwisała na nim skóra. Nie miał już mięśni. Skóra była luźna i szara. Nakłamał Jean Peters, mówiąc, że był w szpitalu, ale nie chciał powiedzieć, w którym. Wrócił do hotelu Beyerly Hills, nie mówiąc jej, na czym polega jego (wymyślona) choroba. Nasiliła się za to mania kontrolowania szoferów. Mieli przykazane nigdy się do niego nie zwracać i porozumiewać z nim na piśmie. Nie wolno im było zamawiać jedzenia bez jego zgody. Musiał nawet wyrazić zgodę co do rodzaju pożywienia. Nie wolno im było na przykład jeść wieprzowiny, czosnku ani cebuli. Przez długi czas zabraniał swoim pracownikom czegokolwiek pić. Z sadyzmem pił wodę mineralną na oczach spragnionych mężczyzn. Roń Kistler stwierdził, że czuł się jak w brudnej klatce dla małp w zoo, ale dozorca małp ma przynajmniej prawo pić. Któregoś dnia Kistler dosłownie zaczął błagać go o łyk wody. Hughes zgodził się, ale ta oznaka słabości wywołała okrutne, sarkastyczne komentarze. Godzinami rozmawiał z Peters w jej apartamencie, ale nie pozwalał jej odwiedzać go w swoim bungalowie. Jak zwykle składał jej mnóstwo obietnic: rejsy po świecie, cudowny dom, gdzie mieli razem zamieszkać, życie w odosobnieniu na Morzach Południowych. Jednocześnie więził ją w luksusowym areszcie domowym. Nie wolno jej było opuszczać hotelu - nie mogła nawet iść na zakupy. Detektywi śledzili każdy jej ruch. Jej kariera była skończona, więc całe dnie spędzała haftując i tworząc rzeźby z metalu. Najbardziej męczyło ją, że nie ma prawa chodzić na mecze baseballowe drużyny Dodgersów. Poza tym musiała nieść jeszcze jeden krzyż: Hughes wprawdzie plato-nicznie, ale zachował swój harem aktoreczek. Wobec nieletnich dziewcząt stosował surowe reguły. Odpowiednia aktorka miała do swej dyspozycji elegancką willę w Beverly Hills albo w Bel Air oraz pokojówkę. Dokładnie o siódmej rano musiała wstawać, brać prysznic i robić makijaż. O siódmej trzydzieści pokojówka przynosiła śniadanie. O ósmej limuzyna z szoferem zabierała ją na lekcje gry aktorskiej, śpiewu albo tańca. Po południu musiała odpoczywać i oglądać telewizję. Raz w tygodniu miała prawo iść na zakupy. Wieczorami musiała iść do jednej z sześciu wybranych przez Hughesa restauracji. Nie wolno jej było umawiać się na randki. Przy obiedzie towarzyszył jej szofer. Jadłospis ustalało biuro Hughesa. Stolik nie mógł stać w przeciągu. Rodziny miały czasem prawo do wizyt, ale tylko na wyraźne życzenie i w uprzednio umówionym terminie. Żadna, z tych aktorek nie wykazała się talentem, żadna nie podpisała kontraktu z jakąkolwiek wytwórnią. Szoferzy miotali się po mieście, starając się skoordynować swoje trasy, żeby wypełnić surowy, napięty program dnia młodych aktorek. Czasami dany szofer musiał dwa razy jeść obiad z dwiema różnymi dziewczynami, żeby wywiązać się z narzuconych przez Hughesa obowiązków. Jeśli któraś z aktorek się buntowała, szofer miał za zadanie przywołać ją do porządku. Czasami dziewczyna wyrywała się i biegła przed samochodem w desperackim wysiłku uwolnienia się z kieratu. Kierowca miał obowiązek ją złapać i wciągnąć z powrotem do wozu. Któregoś razu jedna z dziewczyn wybrała się samochodem na samotną przejażdżkę. Policja ją zatrzymała i oskarżyła o kradzież pojazdu. Inna dziewczyna rozgniewała Hughesa, wychodząc za mąż za swego szofera. Hughes natychmiast go zwolnił z pracy. Żadna nie miała prawa jeździć konno, na rowerze ani na motocyklu. Prawie nigdy nie spotykały Hughesa. Jeśli już zaistniała taka potrzeba, musiały uprzednio poddać się badaniom medycznym, rozebrać się, trzy razy umyć mydłem dezynfekującym i założyć białe rękawiczki, żeby uścisnąć mu dłoń. Nigdy nie szedł z nimi do łóżka. W jego stosunkach z tymi kobietami imperatywem była kontrola, nie seks. Kierowcom przykazano nie jechać po wybojach szybciej niż pięć kilometrów na godzinę, bo od podskoków dziewczynom zaczęłyby zwisać piersi. Hughes wysyłał detektywów, by sprawdzali, czy heteroseksualni szoferzy nie sypiają z aktorkami. Jeśli kierowca szedł do szpitala z wizytą do kogokolwiek z chorobą zakaźną, Hughes natychmiast zwalniał go z pracy. Kiedy w 1957 roku wyrzucił z pracy Noaha Dietricha - jego oddanego sługę od trzydziestu lat - nawet się z nim osobiście nie skontaktował. Podobno w 1957 roku wyszedł z domu tylko raz. Pewnego letniego niedzielnego poranka wymknął się ze swego bungalowu i siadł za kierownicą samochodu. Nostalgia pchnęła go do Lockheed, gdzie udał się na próbny lot no-wiusieńką Electrą. Po paru minutach zgrabnie wylądował. Był zachwycony, podniecony. Na powrót stał się radosnym chłopcem. Potem wrócił do hotelu. Roń Kistler opisuje inny radosny moment. Hughes z zachwytem dowiedział się o pożarze lasu w Benedict Canyon - tam właśnie mieszkał Dietrich. Był bardzo rozczarowany, kiedy okazało się, że dom nie spłonął. Wobec swojego nowego zausznika nie wykazywał podobnie mściwych uczuć. Postawny Robert Maheu - szarmancki, inteligentny, oddany i cichy -był jego ulubionym (oprócz Jean Peters) partnerem rozmów telefonicznych. - Lubiłem go - mówi dziś Maheu. - Był jednocześnie najbogatszym i najbiedniejszym człowiekiem na świecie. Maheu pracował przedtem dla FBI, lecz teraz przeszedł do CIA. Wraz z greckim armatorem Stavrosem Niarchosem miał na zlecenie Agencji przełamać monopol naftowy Arystotelesa Onasisa w państwach arabskich. Hughes kazał mu zdobyć informacje na temat męża Jean Peters (a później Terry Moore), Stuarta Cramera III, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście jest agentem CIA. Maheu odkrył, że Cramer pracował dla Agencji tylko dorywczo. Później Maheu uczestniczył w nieudanej operacji szpiegowskiej, dotyczącej Avy Gardner. Miernie wywiązał się z tego zadania - Frank Sinatra nawet nakrył (i przepędził) jednego z tajnych agentów w łódce na jeziorze Ta-hoe - ale Hughes nie zwolnił go z pracy. Maheu był prezesem Robert M. Maheu Associates. Z tego tytułu dostał od Hughesa cadillaca oraz - do spółki z Billem Gayem, wspólnikiem Hughe-sa - własne biuro i personel. W ramach kolejnej misji miał unieszkodliwić pastora, który odkrył romans Hughesa z pewną młodą dziewczyną i zaczął go szantażować. Maheu skonstatował, że pastor ma ciągoty homoseksualne. Jeśli wielebny będzie siedział cicho, Maheu również nie piśnie na ten temat pary z ust. Metoda okazała się skuteczna. Kiedy inny szantażysta postanowił wymusić pieniądze na Hughesie, Maheu w tajemnicy nagrał rozmowę. Dowody szantażu zniszczyłyby owego człowieka, więc Maheu mógł znowu cieszyć się zwycięstwem. W okresie wyborów prezydenckich w 1956 roku Hughes oddelegował Maheu do innego typu misji. Postanowił, że Richard Nixon powinien za wszelką cenę utrzymać fotel wiceprezydenta. Wypłacił Maheu gotówkę, żeby ten wspierał pieniężnie Nixona przeciwko Haroldowi Stassenowi z Minnesoty, który chciał na wiceprezydenta Chri-stiana A. Hertera, gubernatora Minnesoty. Na zlecenie Hughesa Maheu zaaranżował włamanie do sztabu wyborczego Stassena w Waszyngtonie, żeby sprawdzić, czy zamówiony ostatnio przez kandydata sondaż naprawdę wykazuje niskie szansę Nixona. Okazało się, że tak. W międzyczasie Hughes kazał Maheu spreparować inny sondaż, wykazujący tendencję przeciwną. Wyniki obu zostały odczytane na konwencie republikanów w San Francisco. Sondaż opowiadający się za Nixonem został przeprowadzony na większej grupie respondentów, gdyż Maheu znał dane pierwszego badania. Dzięki tej akcji Nixon pozostał na stanowisku wiceprezydenta. Następnie Hughes kazał Maheu wytropić potencjalnych lub rzeczywistych członków partii komunistycznej w radzie miejskiej Culver City, miał bowiem wrażenie, że wchodzą mu w drogę, jeśli chodzi o fabrykę. Maheu posunął się jeszcze dalej. Stworzył dla Hughesa grupę nacisku, Better Business Association, pociągającą za sznurki w radzie za każdym razem, kiedy polityka lokalna nie była Hughesowi w smak. Hughes był zadowolony i zrobił z Maheu swoją prawą rękę. Latem 1957 roku Hughes wynurzył się ze swego dobrowolnego odosobnienia i poleciał do Montrealu w Kanadzie, gdzie zamierzał kupić od Air Trans Canada parę British Britannia i Yickers Yiscount. Miał nadzieję podreperować starzejącą się flotę powietrzną TWA. Zebrał się w sobie na tyle, że sam - porządnie ubrany - siadł za sterami Constellation 1649. W podróży towarzyszyli mu Pat DiCicco, John Holmes, Bili Gay i paru ochroniarzy. Pierwszego wieczoru w hotelu Ritz-Carlton Hughes zachowywał się jak zwykle dziwacznie. Z zasady jadał tylko lody waniliowe. Był bardzo niezadowolony, kiedy kelner przyniósł mu do pokoju lody ze śladami truskawek. Od tej pory zamawiał lody wyłącznie poza hotelem. Kiedy do apartamentu przewieziono wózek z rusztem, narzekał, że kółka pozostawiają tłuste smugi na dywanie. Nie mógł jednak dopuścić, by jego steki przygotowywano w hotelowej kuchni. Osobiście nadzorował czyszczenie grilla i przeprowadził wnikliwą inspekcję, zanim pozwolił swej ekipie usmażyć mięso. Kazał zdejmować kolejno wszystkie kołdry i prześcieradła z łóżka, aż do gołego materaca. Kiedy znów zaścielono, całe leże trzeba było pokryć chusteczkami higienicznymi. Dopiero wtedy odważył się pójść spać. W tych dniach jedyne, co go cieszyło, to oblatywanie brytyjskich samolotów. Nigdy jednak żadnego nie kupił. Następnie poleciał do Nassau na wyspach Bahama - wolnej od podatków kolonii - gdzie bez końca telefonicznie negocjował zakup nieruchomości. Zapłacił jednemu z szefów kuchni hotelu Emerald Beach, żeby dla niego osobiście gotował. Nie lubił miejscowych słodyczy i ucieszył się, słysząc, że Holmes zabrał z Montrealu kilka ciastek. Kiedy jednak rozpakował jedno, ze zgrozą odkrył, że w drodze spleśniało. Kazał kucharzowi jeszcze uważniej sprawdzać wszystkie posiłki, po czym zatrudnił ciastkarza, żeby piekł mu osobno każde ciasto i ciasteczko. Miejscowemu piekarzowi kazał przesypać cukier z płóciennych worków, gdzie go przechowywano, do hermetycznie zamykanych, metalowych puszek, gdzie karaluchy nie mogłyby się dostać. Kiedy przywożono mu ciastka, znów kazał sprawdzać, czy kółka wózków nie zostawiają tłustych śladów. Obawiał się również, że na metalowej strukturze może czaić się jakiś insekt. Kiedy zobaczył na ścianie karalucha, zaczął krzyczeć jak przerażone dziecko. Na parę tygodni zaprosił do Nassau Jean Peters. Wezwał też Roberta Maheu i kazał mu kupić lokalną rozgłośnię radiową, domy i hotele - cokolwiek było na sprzedaż. Maheu obawiał się, że Hughes ugrzęźnie na Bahamach i że jego marzenie kupienia Nassau na własność może skończyć się krwawymi zamieszkami albo strajkiem. Wspólnota murzyńska była bardzo wzburzona. Hughes nie chciał słuchać, ale koniec końców przestarzała centrala telefoniczna w Nassau tak go zdenerwowała, że wrócił z Jean do Los Angeles. Znów sam pilotował Constellation. Jean i Maheu nie wiedzieli prawdopodobnie, że zabrał ze sobą - i tak już miało być zawsze - rosnącą kolekcję słojów z własnym moczem. Trzymał je potem latami jak butelki najlepszego szampana. ROZDZIAŁ 14 ZAPLOMBOWANE POKOJE Po powrocie do hotelu Beverly Hills Hughes wprowadził się do bungalowu 4, a Jean zajęła bungalow numer 15. W każdym tygodniu wynajmował co najmniej cztery różne apartamenty. W pewnym momencie przeprowadził się do apartamentu znajdującego się w skrzydle Crescent głównego budynku hotelu. Rzadko wychodził. Pewnego razu przyłapano go, jak niszczy mienie hotelowe: nożyczkami do papieru starał się ściąć przyciągający muchy krzak bu-genwilli. Nawet jemu nie uszło to na sucho, niezależnie od oferowanej sumy: dyrekcja nie pozwoliła usunąć pięknego krzewu. Koszmar trwał. W połowie 1958 roku Hughes wpadł w uzależnienie od kodeiny (którą wstrzykiwał sobie w ramię), valium i demorolu. Miał napady szału i mamrotał bez sensu. Siusiał na drzwi łazienki, tak że mocz spływał na podłogę sypialni. Obsesją chusteczek higienicznych objął teraz również Jean Peters. Kiedy szła do teatru lub kina, publiczność z zaskoczeniem obserwowała, jak jej obstawa oddaje się dziwacznemu rytuałowi czyszczenia fotela. Hughes zaczął pisać zagmatwane, obszerne listy. Miał zaskakująco staranny, szkolny charakter pisma. W owych dokumentach traktuje swój personel jak aktorów w napisanym przez siebie przedstawieniu. Te notatki są tak zupełnie pozbawione sensu, że trudno w nie uwierzyć, nawet kiedy ma się je przed oczyma. Jeden z takich listów, napisany 13 października 1958 roku, skierowany jest do Kaya Glenna. Powstał z pewnością w przystępie paranoicznego delirium. Obecnie przechowywany jest w archiwach Hughesa w Houston w Teksasie. Ukazuje obsesyjną potrzebę kontrolowania wszystkich szczegółów swego życia, jakby był bogiem w swoim małym światku. W liście zakazuje zbliżać się do swego bungalowu wszystkim pracownikom za wyjątkiem Johnny'ego Holmesa, i to niezależnie od ewentualnych wydarzeń (miał pewnie na myśli trzęsienie ziemi - w końcu mieszkał w Los Angeles - albo pożar). Można wątpić, czy którykolwiek członek personelu kiedykolwiek usłuchał tych wskazówek, szczególnie kiedy Hughes spal albo był zajęty, bo poza tymi chwilami bez przerwy obserwował wszystko, co działo się wokół. Nikt nie miał nawet prawa dotykać jego paczek chusteczek higienicznych, czasopism czy jedzenia. To oznaczało, że kiedy żądał jednego, dwóch czy wszystkich tych przedmiotów, dostarczyć mógł je tylko Johnny Holmes, który przecież musiał czasem spać, jeść albo iść na miasto. Drzwi do spiżarki pod żadnym pretekstem nie można było otwierać ani na centymetr i nawet przez sekundę. Żeby dodatkowo ogłupić Glenna, adresata noty, Hughes dodaje pod koniec obszernego, histerycznego listu, że kelnerzy mają prawo wtępu do tych świętych przybytków (choć przecież pochodzili z niebezpiecznego i pełnego zarazków świata zewnętrznego). Ta końcowa myśl przeczy wszystkiemu, co napisał powyżej. Jednak nawet jeśli forma dokumentu kazałaby sądzić, że autor postradał zmysły, bliższa analiza nie wykazuje szaleństwa. List przypomina raczej notatki, jakie dyrektor wiktoriańskiej szkoły dla dziewcząt mógłby adresować do służby. Dokument jest napisany w bardzo kobiecym stylu. Hughes wstawał codziennie o trzeciej po południu. Następnie godzinami wisiał na telefonie (otulonym chusteczkami) w bungalowie 4, rozmawiając z dyrekcją o problemach w TWA. Prezes linii lotniczych, kompetentny Carter Burgess, wściekał się, że nigdy nie może się osobiście spotkać z Hu-ghesem i że jest skazany na długie, bezsensowne i męczące rozmowy telefoniczne. W grudniu 1957 roku podał się do dymisji. Hughes kazał Burgesso-wi zamówić u Boeinga serię odrzutowców, ale nie miał czym za nie zapłacić. Na miejsce Burgessa Hughes zatrudnił byłego sekretarza marynarki wojennej, Charlesa S. Thomasa, jak zawsze wybierając ludzi ze sfer rządowych. Thomas był w kropce. First Boston Corporation była gotowa udzielić kredytu, a zasoby Hughes Tool Company mogły stanowić gwarancję pożyczki. Jednak prezes FBC, George Woods, wycofał się z transakcji, kiedy Hughes odmówił mu spotkania. Rozpoczęły się jałowe negocjacje z Williamem Forresterem Jr. z Merrill Lynch, ale Forrester chciał sprzedać Hughes Aircraft, a Hughes nie chciał przerwać dopływu pieniędzy do Hughes Medical Institute. Wrogowie twierdzili, że obawia się kolosalnych podatków, przyjaciele - że nie chce doprowadzić do likwidacji Instytutu. Hughes zwrócił się do Freda Brandiego z konserwatywnego, wpływowego banku Dillon Read, żeby zebrał sto sześćdziesiąt pięć milionów dolarów, z obligacjami na dalsze sto milionów. Nazwa Hughes Aircraft była już od dawna myląca. Fabryka była tak naprawdę dostawcą broni i - na dobrą sprawę - agendą rządową. Miała monopol na dostawy elektronicznych systemów kontroli zbrojeń dla patroli myśliwców przechwytujących amerykańskich i kanadyjskich wojsk powietrznych, stanowiących pierwszą linę obrony przed potencjalnym wykorzystaniem przez Związek Radziecki bomby wodorowej. Dodatkowo Hughes Aircraft dostarczała prawie wszystkie pociski powietrze-powietrze do samolotów Falcon, które od 1956 roku stanowiły główne uzbrojenie dowództwa wojsk lotniczych. Hughes Aircraft był też głównym dostawcą systemów radarowych, stosujących nowatorskie rozwiązania i technologie. Pojedynczy system kontroli zbrojeń składał się ze 100 tysięcy elementów. Fabryka płaciła setki milionów dolarów małym przedsiębiorstwom, dostarczającym wymagane drobne części dla tego rozległego, ściśle tajnego arsenału. Ponadto Hughes Aircraft czerpał dziewiętnaście milionów dolarów z kontraktów na wyposażenie dla rządu. W 1957 roku wytwórni przyznano nagrodę Defense Industry Teamwork. Tak więc zamówienia rządowe opłacały działalność Hughes Medical Institute, co samo w sobie mogłoby już wytłumaczyć, dlaczego Instytut był zwolniony z podatków. Hughes ustawił produkcję swojej fabryki pod kątem zimnej wojny, co dawało mu uprzywilejowaną pozycję, pozwalającą jego prawnikom prowadzić negocjacje - mimo że nie można się było z nim nigdy spotkać osobiście i że fatalnie zarządzał TWA. Hughesowi udało się zgromadzić dla TWA potrzebne miliony i kupić Boeingi. Jednak zaraz później spanikował i sprzedał sześć nowo nabytych samolotów znienawidzonemu Juanowi Trippe'owi z Pan American. Podobny brak zimnej krwi wykazał w zamówieniach odrzutowców Convair 880. Miał tupet - żeby nie powiedzieć: gangsterski sznyt - żeby wysłać swoich ludzi ze strzelbami do fabryki Convair, kazać im wziąć personel wytwórni na celownik i zażądać zdjęcia samolotów z linii montażowej. Samowolnie wywiózł je z fabryki, po czym pozwolił bezużytecznie rdzewieć w nadmorskim powietrzu. Dyrekcja Convair wpadła we wściekłość i kazała natychmiast zdemontować pozostałe zamówione przez Hughesa samoloty. Wbrew przewidywaniom nie pozwali go jednak przed sąd za stratę milionów dolarów. Może sądzili, że później się odegrają? W czasie delikatnych negocjacji z głównymi instytucjami finansowymi było ważne, by Hughes - przechadzający się półnago albo w piżamie, uzależniony od batonów czekoladowych, jabłek i wody mineralnej - wykazał przynajmniej powierzchowne wsparcie dla dyrekcji swoich przedsiębiorstw. Jednak on potrafił tylko doprowadzić nowego szefa TWA, Charlesa S. Tho-masa, do wściekłości, traktując go opryskliwie, a nawet odmawiając jakichkolwiek kontaktów z nim od kwietnia do końca lipca 1966 roku. Miał tupet zażądać, by Thomas zrezygnował ze swego stanowiska i przeszedł do Hughes Tool Company. Nie zgodził się mu podnieść marnej pensji 60 000 dolarów rocznie ani przyznać mu opcji na zakup akcji. Thomas odszedł ze stanowiska. W dwadzieścia cztery godziny później w ramach protestu wycofało się z transakcji konsorcjum Dillon Read, które wreszcie zebrało dwieście sześćdziesiąt pięć milionów, niezbędnie potrzebne Hughesowi do uregulowania rachunków za odrzutowce. Pierwszego września 1960 roku Hughes miał zgromadzić pięćdziesiąt cztery miliony dolarów gotówką, żeby spłacić poprzednie pożyczki. Nie posiadał tej sumy. Bezsenność dała o sobie znać i przez sześćdziesiąt godzin nie zmrużył oka. Nie pomogła nawet morfina. Był w takiej histerii, że nawet lekkie pukanie w drzwi sypialni wywoływało krzyk zranionego zwierzęcia. W tym momencie mógł wszystko stracić - banki mogły zająć wszystkie jego nieruchomości. Jak pająk uciekający przed strumieniem wody Hughes wił się i czołgał, biegał po pokoju i zwijał w kłębek. Nieustannie szukał sposobów uratowania swego imperium. Nie mógł ocalić TWA. Pod koniec 1960 roku było jasne, że nie ma wyjścia: musi przekazać przedsiębiorstwo w zamian za dwieście sześćdziesiąt pięć milionów zdobytych z nowego źródła. Wymagano, by Hughes - który od lat nie podpisał osobiście żadnego dokumentu prawnego - złożył podpis na oficjalnych papierach, tym samym przekazując prawa do swoich siedemdziesięcioośmioprocentowych udziałów. Hughes odmówił. Bautzer kazał mu podpisać. Jak Bautzer mógł tego dokonać? Bautzer zadzwonił do portiera hotelu Beverly Hills i kazał zanieść dokumenty do bungalowu Hughesa. Portier miał nie opuścić apartamentu poty, póki Hughes nie podpisze. Jakimś cudem portier uzyskał pozwolenie wejścia do zamkniętego pokoju. Powiedział Hughesowi, że ten musi koniecznie podpisać. Hughes otworzył kopertę i przejrzał dokumenty. - Nie podpiszę - stwierdził. - Ale musi pan - odparł portier. - Dlaczego? - spytał Hughes tonem rozpuszczonego, niezadowolonego dziecka. - Bo inaczej stracę pracę - odrzekł portier. Hughes spojrzał na niego przeciągle, zrozumiał, że portier nie kłamie i podpisał papiery, pozbawiające go praw do ukochanych linii lotniczych. Transakcję sfinalizowano 15 grudnia 1960 roku. Chcąc uśmierzyć gorzki ból, Hughes wyprowadził się z bungalowu numer 4 i w dniu swoich udawanych urodzin, 24 grudnia, wyjechał z Los Angeles. Był to rzadki przejaw czułości wobec Jean Peters - wiedział, jak poprawić jej nastrój romantycznymi gestami. Udali się do Rancho Santa Fe, luksusowej posiadłości na południe od miasta. Był to ulubione miejsce wilegiatury zamożnych emerytów. Tam wynajęli wygodny, ale skromny domek. Co zaskakujące, w Santa Fe znów pozwolił Jean Peters z nim spać i zajmować się domem. Nie pozwalał jej jednak odkurzać kosmatego, grubego na siedem centymetrów dywanu. Wreszcie udało jej się go przekonać, ale odmówił oglądania wstrętnej, napęczniałej torby odkurzacza. Pomocnik John-ny Holmes musiał stać za drzwiami z odkurzaczem, podczas gdy Jean krzątała się po pokoju. Nie mogła jednak dosięgnąć pod łóżko i w ciemne kąty, bo rura była zbyt krótka, dlatego też nie mogła posprzątać porządnie. W dodatku Hughes zabronił jej rozsunąć zasłony i wpuszczać światło dzienne. Holmes musiał oświetlać pokój latarką przez szparę w drzwiach. Walka była nierówna, więc w końcu Jean dała sobie spokój i kurz mógł gromadzić się dalej. Starała się odkurzać meble ściereczką, ale Hughes nie pozwalał jej się zbliżać do niektórych przedmiotów, na przykład do telewizora. Później ,Hughes i Jean przenieśli się do stylizowanego na francuski zameczku przy 1001, Bel Air Road w dzielnicy Bel Air. Jean znów chciała odkurzać. Całą podłogę zasnuwały jednak zaistalowane przez Hughesa kable, więc znów ciężko jej było dokonać dzieła. Kiedy odsuwała kable pod ścianę, on specjalnie znów ściągał je na środek pokoju. Kiedy wreszcie namówiła go, by zmył z siebie zaschnięte skorupy brudu, nachlapał tak, że zalał wykładzinę. Wykorzystała więc moment, kiedy spał, zdarła zniszczoną wykładzinę i kazała położyć glazurę. Nie mogła go namówić do mycia zębów, więc jego oddech był trudny do zniesienia. Hughes zakazał dotykać Jean olbrzymich stosów czasopism z nagimi panienkami i gazet poświęconych wojskom lotniczym. Nie pozwalał jej spać w jego pokoju - choć w Rancho Santa Fe odważnie dopuścił ją do sypialni. Tak jak w Rancho, postawił pośrodku pokoju swoje robione na miarę łóżko szpitalne, używane po wypadku w 1947 roku. Telewizor ustawił dokładnie sześćdziesiąt centymetrów od głów posłania. Obok ekranu zawsze stał pojemnik z podartymi listami i zużytymi chusteczkami higienicznymi, za który odpowiedzialny był pomocnik Oran Deal. W 1961 roku Jean Peters przychodziła do pokoju tylko dwa razy dziennie: na kwadrans rano, żeby opowiedzić mu o swoich planach na dany dzień, i na kwadrans wieczorem, zanim samotnie szła spać. Hughes dodał nowy element - taśmę między drzwiami a ścianą - którą mogli usuwać tylko jego ludzie. Któregoś dnia przeżył szok, bo pięcioletni syn przyrodniej siostry Jean wszedł do pokoju, a wytarta taśma pękła. Udało mu się nie wrzasnąć na dziecko, ale kazał Johnny'emu Holmesowi podwoić taśmę na przyszłość oraz przedstawić mu dokładne sprawozdanie na piśmie, dlaczego taśma pękła. Holmes wywiązał się z zadania - sprawozdanie liczyło dziesięć stron. Pod koniec 1961 roku Jean udało się namówić Hughesa, by nie chadzał nago. Czasami zakładał górę od piżamy, czasem spodnie, ale nigdy obie części naraz. Idąc do łazienki zakładał brązowe buty z lat trzydziestych. Po długiej przerwie znów zaczął obchodzić 24 grudnia jako dzień swoich urodzin, ale uczcił tę datę w możliwie najsmutniejszy sposób: godzinami oglądał telewizję i kazał Holmesowi zaprosić Jean na krótką wizytę. Boże Narodzenie również nie było okazją do radości. Wysyłał Jean kwiaty, ale nigdy nie wręczał ich osobiście, gdyż bał się i nienawidził roślin, przekonany, że są w nich owady. Zanim Holmes je mógł wręczyć (w białych rękawiczkach), trzeba je było opłukać w wodzie mineralnej. Późnym latem 1960 roku Hughes parokrotnie bezskutecznie starał się zakłócić pracę w TWA, choć nie miał już w firmie udziałów. Był to niemądry ruch, gdyż nowy szef, Ernest R. Breech, w poniżający sposób udaremnił te próby. W wyniku fatalnych metod zarządzania TWA miała już tylko dwadzieścia procent udziałów w rynku, wiec w dyrekcji firmy nazwisko Hughesa stało się synonimem głupoty. Wtedy podjął jeszcze bardziej idiotyczną decyzję. Jako współpracownik CIA zaaprobował plan zamordowania Fidela Castro, wymyślony przez pracowników Agencji i Roberta Maheu. Jednocześnie wynajął na Bahamach wyspę o nazwie Cay Sal. Była to baza wypadowa dla tajnych misji na Kubie i teren szkoleniowy amerykańskiego wojska. To tylko kolejny przykład niezliczonych powiązań między Hughe-sem i CIA. Hughes wyobrażał sobie, że jest patriotycznym narzędziem w rękach Agencji, ale jego patriotyzm przynosi zyski, bo jego przedsiębiorstwa dostają wielomilionowe zamówienia publiczne - od urządzeń zakłócających w telefonach, pluskiew i aparatury przechwytującej po lasery produkowane przez Hughes Tool Company (będącą jego wyłączną własnością) i satelity wytwarzane w Hughes Aircraft (musiał podpisać zgodę na jedenaście kontraktów), firmie cieszącej się względną autonomią. Maheu postanowił nająć starego znajomego z czasów CIA i FBI, gangstera Johnny'ego Rosselliego, znajomego Hughesa z lat trzydziestych i nadal wpływowego w Las Yegas. Dzieci Maheu znały go jako „wujka Johnny'ego". Rosselli ożenił się z niegdysiejszą dziewczyną Hughesa, June Lang. Był szarą eminencją związku zawodowego IATSE i w czasach przygody Hughesa z RKO zajmował się niszczeniem innych związków zawodowych filmowców. Maczał też palce w aferach hazardowych na Kubie. Maheu twierdził, że to patriotyzm pchnął Rosselliego do brudnej roboty, ale na pewno dał się wyprowadzić w pole. Tak naprawdę Rosselli liczył na to, że kiedy Castro przestanie być zawadą, on przejmie kontrolę nad kasynami Kuby, a w dodatku w podziękowaniu za jego patriotyczną misję CIA i FBI (działająca również na Karaibach) zostawią go w spokoju. A jednak Maheu nie od razu poinformował J. Edgara Hoovera o tożsamości zleceniobiorcy. W sierpniu 1960 roku Maheu spotkał się z Rossellim w restauracji Brown Derby w Beverly Hills. Mogłoby wydawać się dziwne, że wybrali tak uczęszczane miejsce, ale w skorumpowanym Hollywood spotkania gangsterów z poważanymi biznesmenami z wytwórni filmowych (i nie tylko) były na porządku dziennym. Omówili nawet plan w czasie lunchu. Rosselli skontaktował się z kolei z Samem Giancaną, szefem mafii. Giancana był pełen podniosłych patriotycznych uczuć, a poza tym uśmiechała mu się kontrola nad Hawaną, więc się zgodził. Wiedział, że prezydent go ochroni. Miał haka na Kennedy'ego - po przyjacielsku dzielili się tą samą kobietą, Judith Campbell. Chciał pozbyć się komunistycznego przywódcy, który nie tylko skonfiskował jego dobra na Kubie, ale mógł w każdej chwili zająć Florydę i pozbawić go dalszych posiadłości. Maheu udał się do hotelu Kenilworth w Miami. Tam spotkał się z Rossellim, Giancaną i Santo Traficcante, byłym szefem hawańskiej mafii, wściekłym, że w 1959 roku wyrzucono go z kraju. Zatrudnili Kubańczyka Rafaela („Macho") Genera, który w tym okresie planował zamach stanu, mający obalić Castro. W październiku Maheu, James O'Connell z CIA, Sam Gianca-na, Johnny Rosselli i Santo Traficcante spotkali się w apartamencie hotelu Fontainebleau, żeby omówić plan. O'Connell nie chciał oficjalnie mieszać CIA w akcję, nalegał więc, żeby zorganizować zbrojny napad bandycki na siedzibę Castro („czystą robotę", jak to nazwał). Rosselli i Giancana odmówili. Wiedzieli, że nie uda się przebić do dyktatora, którego dzień i noc otaczają uzbrojone straże. Jeśli misja się nie powiedzie, któryś z rannych zamachowców może się wygadać. A może trucizna? O'Connell kazał laboratorium CIA coś wykombinować. Wymyślili pigułkę. Była jednak bezużyteczna, bo nie rozpuszczała się w wodzie. Agent CIA Sheffield Edward zaproponował, żeby zamiast tego otruć Castro jadem kiełbasianym. Planowana metoda była niepewna. Powinni byli wykorzystać trujący wyciąg z jakiegoś grzyba, gdyż te często są niewykrywalne. Zamiast tego jednak laboratorium CIA rozpoczęło prace nad bakteriami jadu kiełbasianego, uzyskanymi z zepsutego jedzenia. Pojawił się nowy problem: żywe bakterie w rozpuszczalnej pigułce obumarłyby w kontakcie z gorącą wodą, a alkohol bardzo je osłabiał. Nie można jednak było użyć martwych bakterii, ponieważ symptomy zatrucia - wymioty, przenikliwy ból, zapaść - nastąpiłyby od razu, więc ludzie Castro zaaresztowaliby wszystkich obecnych. Żywe bakterie zaczęlby działać dopiero piętnaście do osiemnastu godzin po spożyciu, pozwalając mordercy na ucieczkę. Postanowiono użyć toksyny botulicznej. Malutka dawka wystarczyła, by uśmiercić 2000 myszy, a trucizna też zaczęłaby działać kilkanaście godzin po spożyciu, nawet w kontakcie z gorącym napojem, alkoholem czy pożywieniem. Problem polegał jednak na tym, że nie było pewne, czy pigułka rozpuści się w zimnej wodzie, w razie gdyby Castro nic innego nie pił. A jak zaufany przyboczny mógł ryzykować, że ktoś go zobaczy - i zabije - biorąc pod uwagę, że pilnie śledzono każdy ruch wokół przywódcy? Wreszcie trzeba pamiętać, że w gorącym wilgotnym klimacie - na przykład w Hawanie - zatrucie jadem kiełbasianym ze źle przechowywanego pożywienia było częste i łatwo rozpoznawalne, a surowica - natychmiast dostępna. Podano by ją natychmiast. Dlaczego nikomu w CIA nie przyszło to do głowy? Na kolejnym spotkaniu w marcu 1961 roku ustalono, że Maheu zapłaci Rosselliemu 10 000 dolarów za „Macho" Genera, jednego z zaufanych przybocznych Castro, który miał przeprowadzić zamach. Choć Maheu sobie tego nie przypomina, w późniejszych zeznaniach pod przysięgą wzmiankował, że przekazał Rosselliemu gotówkę wyjętą z walizki. Przyznaje, że przekazał mu pastylki wielkości tabletek aspiryny. W tym okresie Hughesa zaczęło drażnić, że Maheu tak często wyjeżdża do Miami. Maheu opowiedział mu, co planuje, na co Hughes - według Maheu - powiedział, że zgładzenie Castro jest „całkiem dobrym pomysłem". Od lat chciał położyć łapę na Kubie i wkręcić się w lukratywne interesy hazardowe w Hawanie. Od początku lat trzydziestych wielokrotnie bywał w mieście grzechu, jakim wtedy była stolica wyspy - ostatnim razem pojechał tam w pogoni za Avą Gardner, która schroniła się u Ernesta Hemingwaya. Maheu nie był świadom, że Hughes posiadał rozległe tereny na Kubie, cieszył się protekcją byłego prezydenta Batisty (na wygnaniu) i prowadził interesy z baronem trzciny cukrowej, Julio Lobo, teraz żyjącym w Meksyku. Okazało się, że spisek przeciwko Castro nie wypalił. „Macho" Gener stchórzył i spartaczył robotę. Znajomy kucharz w ulubionej restauracji Castro nie mógł nic zrobić z napojami, bo Castro przestał tam bywać. Rosselli i Gian-cana skontaktowali się z byłym kubańskim senatorem Manuelem Antonio de Yaroną, któremu spieszno było zlikwidować Castro i wrócić do władzy. De Yarona obiecał dostarczyć truciznę Juanowi Orcie, sekretarzowi Castro. Jeśliby plan wypalił, cena miała wynosić 150 000 dolarów. Orta chciał ponadto, żeby zorganizować tajny nadajnik radiowy, żeby móc śledzić zamach stanu. Jednak tajna policja kubańska odkryła kontrrewolucyjne plany sekretarza i wtrąciła go do więzienia, zanim cokolwiek zdziałał. Postanowiono wykorzystać pewnego francuskiego szpiega i jego dziewczynę, która się bardzo podobała Castro. Fidel ją jednak nakrył - Leon Uris wykorzystał to zajście w swojej powieści Topaz, na podstawie której powstał jeden z ulubionych filmów Hughesa. Kennedy sfingował żałosną inwazję w Zatoce Świń, która znacząco osłabiła jego pozycję światowego przywódcy. Wtedy Hughes stracił cierpliwość i odwołał Maheu z powrotem do Las Yegas. Do dziś wielu sądzi, że to Castro zaaranżował zamach na Kennedy'ego (za pośrednictwem Lee Harveya Oswalda) w zemście za nieudany spisek Maheu. Hughes zatrudnił nowego prawnika, który już wkrótce miał odegrać w jego życiu ważną rolę. Chester C. Davis był przyjacielem i przedstawicielem Floyda Odluma i jego żony, Jacqueline Cochran, pilota z lat trzydziestych. Hughes pozostawał z nimi w kontakcie. Davis był głośny i agresywny. Miał onieśmielającą powierzchowność i donośny głos. Znany był jako ekspert od utarczek na Wall Street. Był kapitanem na wzburzonych falach giełdy, który każdemu potrafił wygarnąć. Dużo pił, szybko żył. Hughes go potrzebował. W lipcu 1961 roku TWA wytoczyła Hughesowi proces o pogwałcenie przepisów ustawy antymonopolowej i karygodne błędy w zarządzaniu. Z początku gotów był pójść na ugodę i wyłożyć sto pięćdziesiąt milionów dolarów. Następnie jednak postanowił walczyć, ale nie uprzedził Grega Bau-zera o swojej decyzji, wchodząc mu tym samym w drogę. Trzynastego lutego 1962 roku Hughes sam wytoczył sprawę TWA. Twiedził, że dyrekcja linii lotniczych spiskowała z Dillon Read i towarzystwami ubezpieczeniowymi, żeby nielegalnie pozbawić go udziałów w spółce. W związku z tym - twierdził - powinien dostać z powrotem pakiet kontrolny i trzysta sześćdziesiąt sześć milionów dolarów odszkodowania. TWA musiała wręczyć Hughesowi pozew. Wynajęto prywatnego detektywa, żeby go znaleźć. Hughes kazał Maheu wynająć aktora, żeby się za niego podawał. Choć trudno w to uwierzyć (bo przecież dyrekcja TWA wiedziała, że Hughes nie wychodzi z domu), dali się nabrać. Aktor wybrał się w podróż do Reno, nad jezioro Tahoe, do San Francisco i San Diego, a stamtąd do Sąuaw Yalley. Kiedy okazało się, że to nieprawdziwy Hughes, wysiłki wręczenia pozwu spełzły na niczym. Bezlitosny prawnik TWA, John Sonnett, był gotów na wszystko, żeby unieszkodliwić Hughesa. Hughes szybko dostrzegł w nim upartego, wytrwałego wroga. Sonnett uzyskał z sądu zezwolenie na przesłuchanie personelu Hughesa w celu zbudowania aktu oskarżenia. Ponadto w Delaware wytoczył Hughesowi inny proces na sumę trzydziestu pięciu milionów dolarów. Prawo stanowe Dalaware zakładało, że jeśli oskarżony nie ustosunkuje się i nie stawi przed sądem, może stracić swoje udziały i inne dobra. Soonett włączył Hughes Tool Company do aktu oskarżenia. Na dzień przed terminem Chester Davis przedstawił Sonnettowi sfałszowany dokument, tak zwane pełnomocnictwo przyjęcia pozwu, podpisane niby to przez Hughesa. Szóstego września Sonnett poinformował sędziego Charlesa M. Metzenera w sądzie okręgowym w Nowym Jorku, że dokument to falsyfikat. Co dziwne, Metzner zgodził się z Sonnettem, ale nie wystawił nowego aktu oskarżenia. Chester Davis na różne sposoby grał na zwłokę, żeby Hughes nie musiał stawać przed sądem. W końcu przyjął pozew w imieniu Hughesa. Przerażony Hughes był przekonany, że jeśli się nie stawi, straci cały majątek. Jednak strach przed publicznym wystąpieniem był jeszcze silniejszy. Jedenastego lutego 1963 roku nie stawił się w budynku sądu okręgowego w Los Angeles, jak mu to nakazywał pozew i zawarte porozumienie. Sonnett przeniósł więc proces z powrotem do Nowego Jorku. Pozew Hughesa anulowano jako nic niewart i niedający podstaw do dochodzenia. Hughes kazał Chesterowi Davisowi zwrócić się do sądu drugiej instancji. Drugiego czerwca sąd apelacyjny potwierdził decyzję sędziego Metznera i ostro potępił pogardę Hughesa dla prawa. Hughes — w bluzie lub spodniach od piżamy — spędzał tyle czasu przy telefonie, że prawie nie miał kiedy spać. Postanowił ostatni raz zaatakować TWA. Zdecydował się sprzedać dobra warte dziewięćdziesiąt dwa i pół miliona dolarów. Za te pieniądze chciał następnie wykupić swoje promesy od dwóch wierzycieli pierwszej pożyczki - Eąuitable oraz Metropolitan Life Insurance - i wesprzeć podupadające linie lotnicze Trans World. Urząd Lotnictwa Cywilnego w Waszyngtonie - dosłownie oblegany przez prawników Hughesa - nie znalazł argumentu pozwalającego zakazać zakupu. Dziesiątego lipca 1964 roku wydano więc zezwolenie. Dyrekcja TWA była wściekła, ale nic nie mogła zrobić. Jeśli jednak Hughes chciał odzyskać kontrolę nad TWA, musiał sprzedać inną własność - Northeast Airlines, w którą zainwestował, żeby pomóc właścicielowi, Floydowi Odlumowi. TWA zwróciła się do sądu apelacyjnego, żądając rewizji decyzji Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Jednocześnie Hughes wynajął bardzo wpływowego waszyngtońskiego prawnika, Abe Fortasa (później sędziego Sądu Najwyższego), żeby poprosił ów sąd o całkowitą rewizję wyroku pozbawiającego go majątku i nieruchomości z uwagi na błąd w pocedurze. Siódmego grudnia 1964 roku sąd apelacyjny uchylił decyzję Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Trzeciego marca 1965 roku sędzia Earl Warren przewodniczył posiedzeniu Sądu Najwyższego, dotyczącemu uchylenia decyzji sądu apelacyjnego. Chester Davis argumentował, że banki i towarzystwa ubezpieczeniowe zawiązały spisek w celu pozbawienia Hughesa kontroli nad TWA. Zaznaczył, że jego klient nie dopuścił się złamania ustawy antymonopolowej. John Son-nett z TWA opisał niezliczone, jałowe próby dostarczenia Hughesowi pozwu. Wytoczył największe armaty, twierdząc, że Hughes nie chce się podporządkować prawu, co pokazuje jego pogardę dla sądu i pozwala wątpić w dobre intencje innych jego czynów. W mowie końcowej Sonnett powiedział: - Nie mamy tu do czynienia z procesem, gdzie oskarżony nie może złożyć zeznań. W tym przypadku on po prostu nie chce stanąć przed sądem. To proste. Argumenty Sonnetta zrobiły na sędzim Warrenie i pozostałych sędziach tak duże wrażenie, że skomplikowane argumenty prawne przedłożone przez Davisa natępnego dnia po prostu przeszły niezauważone. W niemalże precedensowym stwierdzeniu Warren powiedział, że uchylenie decyzji sądu niższej instancji byłoby „nieopatrzne", czyli byłoby błędem. Jeśli zaś chodzi o uchylanie się od wezwań do sądu, Hughes wykazał się pogardą dla prawa, gdyż nie usłuchał jego nakazów. Dlatego też trzeba go przykładnie ukarać - jego pozew zostanie oddalony, a wyrok sądu niższej instancji - podtrzymany. Paradoksalnie Hughes wygrał na dłuższą metę: jego zyski i straty się zrównoważyły. Trzeciego maja 1966 roku Hughes sprzedał ponad sześć i pół miliona udziałów w TWA za sumę 546 459 171 dolarów. Ówczesna pracownica Hughesa, Ruth Ellen Taylor, nigdy nie zapomni dnia, kiedy do biur przy Romaine Street przyszedł czek na powyższą sumę. Był małego formatu, zupełnie nieprzypominający czeków finansowych, raczej jak płatność za zakupy w sklepie na rogu. W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych głuchota Hughesa jeszcze się pogłębiła. Musiał zainstalować specjalny system telefoniczny, którego dzwonek - równie przenikliwy jak syrena strażacka - zrywał wszystkich w domu na równe nogi o każdej porze dnia i nocy. Spotkania z pracownikami stawały się coraz bardziej napięte, gdyż wrzeszczał na nich, jakby i oni byli głusi, albo z kolei mruczał pod nosem, bo nie miał żadnego poczucia natężenia własnego głosu. W Los Angeles miał zawsze do dyspozycji doktora Howarda House'a, czołowego specjalistę od spraw słuchu. Przez całe lata jednak odmawiał wizyty u niego, mimo wielokroć ponawianych próśb doktorów Verne'a Masona i Lawrence'a Chaffina. Wreszcie głuchota i aparaty słuchowe (które notorycznie zostawiał w sypialni, a nawet chował) naprawdę go zirytowały. Zgodził się, żeby Chaffin zadzwonił do House'a i obiecał, że uda się do gabinetu specjalisty w centrum Los Angeles. Uparł się, że wizyta ma mieć miejsce o jedenastej wieczorem. Nawet w tamtych czasach było to nie do pomyślenia dla jakiegokolwiek lekarza, ale House - jak chyba wszyscy na świecie - nie był w stanie oprzeć się Howar-dowi Hughesowi. House zapłacił pracownikom za nadgodziny i nawet zabrał ich na obiad i do teatru. Następnie wrócił do gabinetu i sumiennie przygotował się do szczegółowego badania. Punkt jedenasta telefon wyciągnął z łóżka Nadine Henley, której powiedziano, że Hughes zmienił zdanie. Chaffin zadzwonił zaraz później i powiedział zirytowanemu lekarzowi, że powinien wystawić Hughesowi rachunek na 500 dolarów (5000 w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze). Jednak House, człowiek rzadkiej uczciwości, powiedział, że nie będzie żądał od Hughe-sa pieniędzy, jako że nic dla niego nie zrobił. Mniej więcej miesiąc później Chaffin zadzwonił ponownie do House^ i powiedział, że Hughes jest gotów przyjść na badania. - Czy możemy się umówić na trochę wcześniej, powiedzmy na dziesiątą wieczór? - spytał House. Chaffin się zgodził. Hughes znów kazał Henley zadzwonić i odwołać wizytę w ostatnim momencie, wykazując się kompletnym brakiem szacunku dla lekarza i jego personelu. House znów nie wystawił mu rachunku. Lata później Chaffin znów zadzwonił do House'a, kiedy Hughes był na Bahamach. Jednak nawet wyrozumiały doktor House - mając w pamięci poprzednie zajścia z Hughesem - nie zgodził się zostawić swych pacjentów i pojechać do Nassau. Zamiast tego wysłał doktorowi Chaffinowi instrukcje, pięć aparatów słuchowych i kamerton. Jeśli Hughes mógł słyszeć dźwięk kamerto-nu bez aparatu na uchu albo za uchem, to słuch można mu przywrócić operacyjnie. Zniszczone dziedziczną otosklerozą strzemiączko można by wyciąć i doktor House przywróciłby Hughesowi słuch, kończąc lata bolesnej izolacji. Chaffin kazał pomocnikowi trzymać głowę Hughesa. Założył gumowe rękawiczki, wysterylizował instrumenty na oczach Hughesa i puknął kamer-tonem koło ucha i w wyrostek sutkowaty pacjenta. Hughes się wściekł. - Co to za gówno?! Jakikolwiek inżynier z pomyślunkiem mógłby wymyślić lepszy aparat słuchowy! Okazało się, że słyszy dźwięk kamertonu i to go zdenerwowało. Był to dowód, że operacja mogłaby mu pomóc. Zignorował jednak diagnozę Chaf-fina i odesłał go do domu. Jeszcze później Hughes pojechał do Londynu. Przeczytał w gazecie, że wymyślono nową technikę operacyjnego przywracania słuchu. Wezwał Chaf-fina i znów poddał się testowi z kamertonem. Zgodził się na operację. Nie chciał jednak żadnego brytyjskiego chirurga i nie chciał iść do szpitala - być może nadal pamiętał śmierć matki po chloroformie. Zabieg miano przeprowadzić w pokoju hotelowym. House poleciał do Londynu z całym zespołem chirurgicznym, anestezjologiem i pielęgniarkami. Hughes znów odwołał zabieg. Nawet dla cierpliwego House'a było to o raz za dużo. (Robert Maheu twierdził później, że niektórzy ludzie z bezpośredniego otoczenia Hughesa odradzili mu operację, bo chcieli, by pozostał głuchy, żeby lepiej go kontrolować i móc mówić za jego plecami). Fizjologiczne uwarunkowania kalectwa sprawiały, że Hughes lepiej słyszał w gwarnych pomieszczeniach albo w huku silników samolotu. Teraz jednak nigdy nie wchodził do pokoju, gdzie siedziały więcej niż dwie-trzy osoby, a poza tym rzadko latał. Jego przepracowany penis był teraz bezużyteczny, czy to dla rozkoszy, czy dla prokreacji. Przyjemna kiedyś powierzchowność już nikomu nie przypadłaby do gustu. W 1964 roku Hughes przypominał mózg zamknięty w przypominającej trupią czaszkę głowie, przymocowanej do wychudzonego, sflaczałego, sztywnego worka kości. Stał się maszyną do walki z rządem i podatkami. Można by się spodziewać, że w swym żałosnym stanie czerpałby przynajmniej przyjemność z osiągnięć swojej fabryki lotniczej w dziedzinie podboju kosmosu. Jednak na tym polu sukcesy te były równie nędzne, jak na wszystkich innych. W wywiadzie z 1992 roku Bernard Barker, główny włamywacz z Water-gate, powiedział, że w 1964 roku Hughes był osobiście wplątany w działalność E. Howarda Hunta (szpiega i pośrednika CIA), toczącego tajną wojnę z Castro. To doskonale wpisuje się w obsesję komunizmu z lat hollywoodzkich i związków wuja Ruperta z tajnymi akcjami sprzed i z czasów drugiej wojny światowej. - Hughes pracował z Edouardo [pseudonim Hunta] nad systemami laserowymi - powiedział Barker autorowi niniejszej książki. Chcąc potwierdzić te informacje, zwróciłem się do Johna Pradosa, eksperta w dziedzinie operacji Pluto i Mongoose - kolejnych akcji CIA, zmierzających w tym czasie do obalenia Castro. Jakie prace nad laserami mogły toczyć się w Hughes Aircraft, która w tym czasie dostarczała już zaawansowanych technologii szpiegowskich? Wśród nich wymienić trzeba systemy komunikacji radiowej z lądem, bardzo użyteczne w czasach, kiedy nie istniały urządzenia przechwytujące. Wśród niedorzecznych planów wyliczyć też trzeba łódź podwodną, która miała wynurzyć się w porcie hawańskim i włączyć pokaz „światło i dźwięk" -głos mówiący po hiszpańsku miał ogłosić drugie nadejście Chrystusa, co miałoby osłabić pozycję Castro. Hughes uczestniczył w operacji Pluto na kilku płaszczyznach. Lasery miały zostać zastosowane w wojskach lotniczych w czasie bombardowania upatrzonych pozycji i do komunikacji między samolotami. W przeciwieństwie do przekazów radiowych, przekazów laserowych nie można było wykryć. W wielu z tych operacji wykorzystywano wyspę Sal Cay na Bahamach, nadal własność Hughesa. Hughes Aircraft podpisało też kontrakt z NASA na dostawę słynnych pojazdów kosmicznych Surveyor, zaprojektowanych w celu miękkiego lądowania na księżycu. Hughes podpisał z NASA niewyobrażalnie rygorystycznaą umowę, według której rząd zwróci inwestycje, a nawet dołoży z własnej kieszeni, jeśli Surveyor nie wywiąże się ze swej misji. Jak zwykle w jego imperium, pozbawiona nadzoru Hughesa dyrekcja Hughes Aircraft obijała się, poświęcając projektowi tak mało uwagi, że groziło to publicznym skandalem. NASA wreszcie zmusiła ich, by przyłożyli się do pracy. Udało się to jednak dopiero po czterech latach, w czasie których NASA bezskutecznie starała się zmusić Hughesa i dyrekcję, by nadrobili olbrzymie opóźnienia. Początkowy budżet pięćdziesięciu milionów dolarów rozrósł się do stu dziewięćdziesięciu milionów, a efektów nadal nie było widać. Inspektorzy z Jet Propulsion Laboratory ze zgrozą odkryli poziom prac nad projektem. Personelu było zdecydowanie za mało, nie istniał scentralizowany plan działania, a Hughes odmawiał przedstawienia uzasadnienia kosztów. Zaobserwowano niezliczone błędy w projekcie i pracach inżynierskich. W rezultacie powstał absolutnie niewydajny statek kosmiczny, który mógł spowodować śmierć kosmonautów, jeśli powierzono by mu misję załogową. Dwa tysiące ludzi trudziło się nad bezsensownym projektem, a Hughesa nic to nie obchodziło. Sytuacja stale się pogarszała. Jeden Surveyor rozbił się i spłonął, następny uległ uszkodzeniom nie do naprawienia. Silniki wyrzucono, zaprojektowano nowe, które też wyrzucono. Koszta końcowe osiągnęły horrendalną sumę czterystu sześćdziesięciu dziewięciu milionów dolarów, płatną z kieszeni podatników. Kwota ta ponad czterokrotnie przewyższyła koszt konkurencyjnej rakiety Mariner. Hughes zbił fortunę na tym poronionym projekcie: zwrócono mu dwadzieścia milionów dolarów kosztów, plus trzysta czterdzieści pięć milionów zysków. Hughes był bardzo podniecony, kiedy 2 czerwca 1966 roku pierwszy Surveyor wylądował na księżycu. Machina reklamowa i przyjaźnie usposobiona prasa pominęły fakt, że projekt opóźnił się o trzy lata i pochłonął większość budżetu NASA. Jak wiele osób publicznych, Hughes czerpał chwałę z pozorów sukcesu. Był rozanielony, kiedy Surveyor III dostarczył pierwszych zdjęć Ziemi widzianej z Księżyca, a także zaćmienia słońca przez Ziemię, a potem, kiedy Surveyor IV przywiózł 30 000 fotografii, próbki powierzchni i dowody, że Księżyc jest planetą, a nie meteorytem. Grzał się w promieniach chwały, zapominając o stracie czasu i wysiłków oraz o fakcie, że on sam zupełnie nie interesował się postępami prac w Hughes Aircraft. Był to szczyt ironii, nawet w jego życiu. Zupełnie jak w czasie lotu dookoła świata w przeciążonym samolocie albo we wszystkich innych poronionych projektach - jego pomysły kończyły się triumfem. Wycyganił od rządu pieniądze, a nic w życiu nie sprawiało mu większej przyjemności. Hughes zarobił kolosalne kwoty na projekcie, a w dodatku nie musiał zapłacić podatków, bo wedle umowy zyski z Hughes Aircraft szły na Hughes Medical Institute. Tymczasem przelewał na konto Instytutu tylko pół procenta dochodów. Reszta pieniędzy trafiała na tajne konta albo nielegalnie zasilała Hughes Tool Company. Hughes Medical Institute miał jeden cel: doskonale nadawał się na przykrywkę dla Sal Cay, wyspy archipelagu Bahamów o trzydzieści kilometrów na północ od Kuby, skąd Hughes planował atak na Castro przed i po zabójstwie Kennedy'ego. Dzierżawił wyspę z ramienia Instytutu. W pierwszym półroczu 1963 roku agenci CIA szkolili na wyspie około tuzina zbrojnych kubańskich emigrantów, podczas gdy na rozkaz Castro radzieckie MiGi-21 i torpedowce Komar krążyły po okolicy i obserwowały wydarzenia. Często dochodziło do utarczek, kiedy kubańskie wojsko przypierało atak od morza, chcąc zająć wyspę. Nocą do brzegu przybijały łodzie z wygłodzonymi i odzianymi w strzępy uchodźcami. Na zlecenie Hughesa i CIA udzielano im schronienia i odkarmiano. Kutry straży morskiej regularnie przypływały i zabierały uciekinierów do Key West, gdzie wielu z nich szkolono dla potrzeb przyszłej wojny. Czasami statki Castro przejmowały uchodźców i - po wymianie strzałów - odstawiały pod strażą do Hawany. W sierpniu na morzu zaginęło trzech Amerykanów, prawdopodobnie zabitych przez ludzi Castro. Komuniści ostrzelali dwa amerykańskie statki, Flo-ridian i Ala, na północ od wybrzeży Sal Cay. Nawet kiedy prezydent Kenne-dy - a po nim prezydent Lyndon B. Johnson - zabronili zbrojnych napaści na Kubę, CIA nadal używała wyspy Hughesa i pozwalała mu udawać, że stanowi ono „punkt badawczy" dla Hughes Medical Institute. Don Bonafede napisał w „The Miami Herald" (25 sierpnia 1963 roku): Sal Cay służy do dwóch celów: dla żądnych walki emigrantów stanowi skład broni i miejsce zbiórki, dla uchodźców uciekających przed Castro jest pierwszym przystankiem na drodze do wolności, bramę podobną do Muru Berlińskiego dla antykomunistycznych Niemców z NRD. W 1965 i 1966 roku Hughes dokładał wszelkich starań, żeby nie dopuścić do publikacji książek na jego temat. Nawet artykuły prasowe go niepokoiły. Kazał Davisowi czytać je słowo po słowie i tropić jakiekolwiek ewentualne ślady oszczerstwa. Ale książka... myśl o tym napawała go zgrozą większą jeszcze niż zdjęcia swojej osoby. Mówiło się, że dziennikarz Leonard Slater ma napisać jego biografię, ale nic z tego ostatecznie nie wyszło. Były pomocnik Robert Hali ogłosił, że spisze wspomnienia, ale i o tym więcej nie było mowy. Davis tak długo mamił i groził, aż projekt zarzucono. Doświadczony pisarz Leo Guild zabrał się za spisywanie biografii. Wtedy Chester Davis - z ramienia Hughesa - zapłacił mu znaczącą sumę, byle tylko odstąpił od projektu. Ezra Goodman, inny płodny pisarz hollywoodzki, podpisał umowę na biografię Hughesa z wydawcą Lylem Stuartem. Greg Bautzer wezwał Stuarta do domu Faye Emerson w Nowym Jorku i zaproponował, by zapomniał o całym przedsięwzięciu. Stuart nie dał się przekupić. Bautzer zaoferował kompromis: jeśli Goodman opóźni napisanie książki i usunie z niej pewne elementy (wliczając w to życie seksualne), to Hughes przyjmie kilka pytań i odpowie na nie pisemnie. Oczywiście nie mogło być mowy o bezpośrednim wywiadzie. Stuart obiecał, że przedyskutuje sprawę z Gooodmanem. Bautzer chciał upewnić się, że wszystko pójdzie po jego myśli, wysłał więc pisarza do Nowego Jorku do hotelu St. Regis na koszt Hughesa i za jego zgodą. Goodman miał ochotę ulec, ale Lyle Stuart nawet nie chciał o tym słyszeć. Hughes kazał stworzyć fikcyjną firmę Rosemont (od anagramu nazwiska M.E. Montrose'a, dyrektora Hughes Tool Company) z siedzibą w Encino w Kalifornii. Stanowiska dyrektorskie objęli trzej wspólnicy Hughesa, w tym Davis, a nowojorskie biura Davisa stały się również sztabem generalnym Rosemont. Ten sztuczny twór miał tylko jedno zadanie: zarządzać wyłącznymi prawami do życiorysu Hughesa. Za pośrednictwem Rosemont Davis wypłacił Goodmanowi swego rodzaju łapówkę. Pisarz miał zarzucić projekt opisania życia Hughesa, a w zamian za to otrzymał 38 250 dolarów na napisanie biografii pioniera filmu, D.W. Griffitha. Książka nigdy nie miała zostać opublikowana. Jak na owe czasy była to bajońska suma, do której dołączono - z dotychczas niewyjaśnionych powodów - 4250 dolarów na koszty adwokata. Lyle Stuart był wściekły, kiedy odkrył sprawę. Wytoczył Goodmanowi proces, żeby odzyskać 10 000 dolarów zaliczki plus koszty. Sprawę wygrał. Wygrał również proces o bezprawne zerwanie umowy, wytoczony Hughesowi, Bautzerowi, Chesterowi C. Dayisowi i Rosemont, a także Perry'emu Lieberowi, specjaliście od public relations Hughesa. Żądał pół miliona dolarów plus pół miliona za stratę ewentualnych zysków z publikacji książki. Hughes bezskutecznie ciągał Goodmana po sądach, żeby odzyskać 38 500 dolarów, kiedy okazało się, że dostarczony rękopis dotyczący D.W. Griffitha (tak naprawdę autoryzowana biografia Hughesa) nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Innym pisarzem, który połakomił się na opisanie życia Hughesa, był Tommy Thompson, znany później z Blood and Money i Serpentine. Podpisał umowę z Robertem Loomisem z wydawnictwa Random House. Loomis nie był jednak zadowolony z dostarczonego rękopisu i za zgodą Thompsona wynajął innego pisarza - Johna Keatsa - żeby dokonał przeróbek. Greg Bautzer zadzwonił do Bennetta A. Cerfa, przełożonego Loomisa, i umówił się na spotkanie. Zorientował się, że Cerfa nie da się przekupić, więc poinformował go, że jeśli książka się ukaże drukiem, dojdzie do procesu. Cerf nie chciał usłuchać. Hughes kazał Chesterowi Davisowi wysłać mu list, w którym absurdalnie twierdzi, że nikt nie ma prawa napisać o nim książki bez jego zgody. Cerf odłożył list do akt, Hughes wpadł w histerię, a Bautzer ponownie pojawił się w Random House. Tym razem powiedział, że jeśli Cerf zrezygnuje z usług Keatsa, Hughes zgodzi się na wskazanego przez Cerfa pisarza i autoryzowaną biografię. Cerf nie ufał Bautzerowi, a już na pewno nie ufał Hughesowi, więc nie przyjął oferty. Hughes był przybity i niespokojny, kiedy usłyszał złe nowiny. Keats uznał, że musi doprowadzić do rzeczy niemożliwej, a mianowicie porozmawiać z Hughesem. Loomis sprzeciwiał się tym zamiarom, twierdząc, że Hughes będzie odsuwał wywiad w czasie, w końcu nigdy się nań nie zgodzi i książka utknie w martwym punkcie. Hughes uknuł plan. Któryś z pracowników Random House wykradł maszynopis i przeszmuglował go do domu Hughesa. Chester Davis odkrył, że Keats czerpał wiele informacji z serii z czasopisma „Look". Hughes wykupił prawa do tejże serii, żeby wytoczyć Keatsowi sprawę o plagiat, kiedy książka zostanie wydana. Rosemont w imieniu Hughesa pozwała Random House i Keatsa do sądu o pogwałcenie wyłącznych praw Hughesa do swojego życia, a także plagiat artykułów z „Look". Sędzia Frederick Bryan z federalnego sądu dystryktu Nowy Jork przyznał rację Rosemont w kwestii plagiatu, ale nie pogwałcenia praw. Ledwie książkę wydano, już zniknęła z półek księgarskich. Była bardzo podobna do artykułów w „Look", nie tylko w treści, ale i w stylu. Random House odwołał się od wyroku. Sąd apelacyjny uchylił decyzję sądu niższej instancji i dopuścił książkę do sprzedaży. Przewodniczący składu sędziowskiego, Lombard, wystosował osobną opinię na piśmie, twierdząc, że Hughes zachował się niewłaściwie w „nikczemnym" przedsięwzięciu, jakim było utworzenie Rosemont. Uznał, że Rosemont jest „intrumentem ingerencji" Hughesa. Hughes dokonał ostatniej próby wstrzymania sprzedaży książki, występując o zakaz sądowy. Nie udało się. Jednak mimo całego tego zamieszania książka nie okazała się specjalnie interesująca. Kiedy przelał się klozet w rezydencji przy 1001, Bel Air Road, Hughes postanowił opuścić dom. Potem, w lipcu 1966 roku, postanowił raz na zawsze położyć kres próbom zmuszenia go do opłacenia podatków stanowych w Kalifornii. Mimo że żył w tym stanie od lat, oficjalnie nadal pozostawał mieszkańcem Teksasu. Tam również od lat dwudziestych unikał płacenia podatków i bez przerwy niepokoił się, gdzie pownien się zameldować. Gotów był na wszystko, nawet na wystawienie się na widok publiczny, byleby tylko żaden odsetek jego niebotycznych dochodów nie trafił do kiesy władz stanowych - nie mówiąc już o federalnych. Wymykał się do Bostonu w Massachusetts (kiepski wybór, kiedy mógł pojechać do wolnej od podatków Nevady albo na Florydę), ale nigdy samolotem, bo prasa obstawiała lotniska. Było nie do pomyślenia, że mógłby lecieć liniami lotniczymi któregoś ze znienawidzonych rywali, dlatego też jechał pociągiem. Wcześniej - nawet w latach trzydziestych - prawie nigdy nie podróżował koleją. Nie mówiąc dlaczego (wydaje się, że nigdy nie podawał powodów swych decyzji), kazał Robertowi Maheu zaaranżować dwa prywatne wagony Pullma-na, połączyć razem i doczepić do pociągu Santa Fe Chief. Po wielu trudnościach Maheu wszystko załatwił. Jednak w ostatniej chwili Hughes spanikował, bojąc się prawdopodobnie, że ktoś go zobaczy. Przez dziesięć kolejnych dni Hughes się boczył, a Maheu codziennie dzwonił do domu dyrektora kolei. Kiedy wreszcie Hughes się zgodził, było już za późno - pociąg odjechał. Maheu zamówił specjalny pociąg z własną lokomotywą i dwoma wagonami, który miał odjechać przed Santa Fe Chief. Planowany odjazd miał miejsce nocą. W ostatnim momencie szef stacji w Pomonie zadzwonił do domu w Bel Air (Hughes znowu zaczął się wahać). Hughes nie przybył na dworzec, więc Santa Fe Chief nie mogła ruszyć, a punktualność była źródłem dumy tej słynnej linii. W końcu Hughes się ugiął. Johnny Holmes zawiózł go na dworzec w Pomonie limuzyną Jean Peters. Z początku nie chciał wyjść z samochodu -przerażały go powietrze, zarazki, pyłki, insekty i gapie. Dał się jednak namówić Peterowi, synowi Roberta Maheu, i zgodził się wsiąść do pociągu. Najpierw jednak jego ludzie musieli zmieść każdą drobinkę kurzu w wagonie i przetrzeć ściany, a następnie otworzyć drzwi. Wreszcie postać-widmo w szczęśliwym kapeluszu (tym razem szarym) wsiadła do pociągu. Holmes powiedział już Hughesowi, że z powodów rodzinnych nie może towarzyszyć mu i pozostałym członkom załogi w podróży do Bostonu, ale Hughes nie ustawał w naleganiach. Holmes znów był zmuszony odmówić. - Czy masz przy sobie kartkę papieru? - zapytał Hughes. Holmes wyciągnął notatnik. - Chcę ci podyktować wiadomość - powiedział Hughes. Niczego jednak nie dyktował, tylko zajął się przydzielaniem kuszetek swym pracownikom. Holmes stał z ołówkiem w ręku. - A co z wiadomością? - zapytał wreszcie. - Mamy mnóstwo czasu - odparł Hughes. Pociąg ruszył z miejsca. Holmes obiecał, że wróci z dworca do domu. Czas mijał. Nagle pociąg zaczął zwalniać. - Gdzie jesteśmy? - spytał Hughes. - Dojeżdżamy do San Bernardino - odpowiedział Holmes. Hughes kazał mu zatrzymać pociąg. Ku wściekłości zawiadowcy, pociąg tkwił na peronie, w niedopuszczalny sposób opóźniając Santa Fe Chief. Tymczasem Hughes zastanawiał się nad treścią wiadomości. Wreszcie uległ i postanowił podyktować list do Jean Peters. Tekst brzmiał: Bardzo Cię kocham. Niedługo wrócę. Wyczekuję dnia, kiedy przyjedziesz do mnie z wizytą do Bostonu. Holmes wysiadł z pociągu i wrócił limuzyną Jean, którą inny pomocnik powiózł pod dworzec w San Bernardino - z powrotem do Bel Air. Wiadomość bez wątpienia bardzo ją wzruszyła. Sam fakt, że starzejący się, chory, krańcowo ekscentryczny mężczyzna znalazł czas, ochotę i energię, żeby napisać do kobiety, którą w ciągu ostatnich pięciu lat widywał tylko dwa razy dziennie, pokazuje, jak bardzo był do niej przywiązany. Jean była jedynym dobrym, czystym i szczerym elementem jego życia. Dobrze o nim świadczy, że w jego stanie nadal zdawał sobie z tego sprawę. Wreszcie dojechał do Bostonu. Uprzednio przekazał Maheu szczegółowe instrukcje: musi zatrzymać się w hotelu Ritz-Carlton, w penthousie (okazało się, że piąte - ostatnie - piętro było w remoncie, musiał więc zadowolić się apartamentem piętro niżej). Podróż pociągiem bardzo go niepokoiła, kazał więc wstawić do przedziałów przenośne grille oraz dziesięć płatów polędwicy wołowej, puszki grochu i fasoli, banany, owoce konserwowe, ciasto waniliowe i słodycze. Maheu jakoś udało się to wszystko załatwić przez znajomego w Cleveland. Prasa odkryła, że Hughes zatrzymał się w hotelu Ritz-Carlton. Pewien dziennikarz uruchomił alarm przeciwpożarowy, żeby go wykurzyć z pokoju, ale Hughes nie usłyszał wycia syreny. Zablokowano całe czwarte piętro, więc teraz hotel musiał pomieścić wszystkich gości na trzech poziomach. Zastępy pokojówek codziennie pod nadzorem Hughesa czyściły każdy zakamarek apartamentu. Okna nie tylko zamknięto, ale też zaplombowano. Nagle w Los Angeles zdarzyło się coś niezwykłego. Trzydziestego października, w dzień swoich urodzin, Maheu urządził przyjęcie w rezydencji w Santa Monica, w domu należącym do Keitha Hanny i jego żony. Bili Gay, nadal najbliższy współpracownik Hughesa, wezwał Maheu do kuchni wraz z psychiatrą, doktorem Robertem Buckleyem. Ku zaskoczeniu jubilata Gay oświadczył, że Hughes powinien być uznany za niepoczytalnego. Zarówno Maheu, jak i Buckley byli wściekli i nie chcieli nawet kontynuować dyskusji. - Byłem ogłupiały i zaszokowany - powiedział później Maheu. - Gay już przedtem czynił takie próby. Gay opowiadał się za stwierdzeniem niepoczytalności latem tego roku w hotelu Bel-Air. - Musimy poczynić natychmiastowe plany - powiedział wtedy. -Jakie plany? - ostrożnie zapytał Maheu. - W razie, gdyby Hughes umarł albo postradał zmysły - oparł Gay. Maheu kazał mu iść do diabła. Teraz mu to powtórzył. Chciał ostrzec Hughesa, ale ten mu nie dał wiary. Hughes nieustannie wybierał się do lokalnych szpitali na wizytę kontrolną, ale w ostatniej chwili tchórzył, obawiając się, co lekarze zdiagnozują. Kiedy doktor przychodził go badać, albo go unikał, albo pozwalał na minimalne tylko testy - ciśnienie krwi i analizę moczu. W wyniku poważnej obstrukcji i stałego parcia na odbyt cierpiał na bolesne obsunięcie odbytnicy, hemoroidy i pęknięcie tkanek, a mimo to nie zgadzał się na zabieg kauteryzacji. Nie pozwalał lekarzom zbadać mu odbytu - może zbytnio przypominało mu to stare grzechy. Wreszcie dotarło do niego, że jeśli przedłuży swój pobyt w Massachu-setts, będzie musiał zapłacić podatki stanowe. Postanowił więc pojechać do Nevady - najpierw nad jezioro Tahoe, później do Las Yegas. W tym czasie do Bostonu przybyła Jean Peters i ze smutkiem odkryła, że nie ma prawa wstępu do jego pokoju. Wprowadziła się do osobnego apartamentu i - wedle Maheu - była naprawdę wściekła. Wreszcie Hughes ją wpuścił. Razem oglądali mapy Bostonu, gdzie - Hughes kłamał - mieli zbudować sobie dom. Już wtedy jednak kazał swoim ludziom przygotować wyjazd. Jean wróciła do Bel Air, ale nadal rozmawiała z Hughesem o jego planach. Postanowił znów odbyć podróż pociągiem. Zestresowany Maheu musiał zarezerwować dwa wagony na początku innego pociągu na linii 20th Centu-ry Limited i Union Pacific. Ponownie wezwano aktora, który poprzednio udawał Hughesa. Ubrano go w odzież Hughesa, wyprowadzono głównym wejściem hotelu Ritz-Carlton i wsadzono do limuzyny. Prasa udała się za nim w pościg, dzięki czemu Hughes mógł opuścić miasto niezauważony. Jednak w Utah pociąg miał awarię, przez co nie mógł przybyć do Las Vegas przed świtem. Maheu wiedział, że jeśli pociąg przyjedzie na stację w ciągu dnia, Hughes wpadnie w histerię. W Ogden musiał więc zapłacić 18 000 dolarów, żeby mieć na swój wyłączny użytek inny pociąg, podczas gdy prywatne wagony Hughesa zepchnięto na bocznicę. W tym czasie prasa wywiedziała się, że Hughes przyjeżdża do Las Vegas - ktoś zauważył Maheu, jak pod przybranym nazwiskiem melduje się w hotelu Desert Inn. Maheu kazał zatrzymać pociąg dziesięć kilometrów przed miastem. Hughesa wyniesiono na noszach i zainstalowano w furgonetce. Wprowadzono go do hotelu tylnymi drzwiami. Windą ciężarową wjechał na ostatnie piętro, zarezerwowane całkowicie dla niego. Zastosowano wszelkie środki bezpieczeństwa. Zablokowano schody prowadzące na ostatnie piętro, w całkowitej sprzeczności z przepisami przeciwpożarowymi. W windzie usunięto przycisk ósmego piętra i zastąpiono go zamkiem, wymagającym specjalnego klucza. Zasłony zaciągnięto na stałe, wielokrotnie sprawdzono systemy klimatyzacji. Mimo że FBI nie mogłaby zamontować w apartamentach podsłuchu, specjalny aparat codziennie sprawdzał każdy centymetr kwadratowy ścian i podłóg. Telewizja wewnętrzna dostarczała informacji o wszystkich wchodzących do hotelu. W tym wygodnym, mrocznym wnętrzu Hughes schronił się jak w brzuchu matki. Nie zobaczył nic ze skorumpowanego, spalonego słońcem Las Ve-gas, gdzie betonowe ulice oświetlał wstrętny błysk neonów zainstalowanych na bezkształtnych bryłach budynków, wyrosłych jak grzyby po deszczu od czasu jego ostatniej wizyty w latach czterdziestych. Chcąc uniknąć wysokiego podatku od dochodów ze sprzedaży TWA, musiał jak najszybciej zamienić płynne środki na inwestycje w bezpodatkowym mieście. Operację tę zlecił Maheu, który znał odpowiednie osoby, był lojalny i godzien zaufania, a w dodatku - z uwagi na przeszłość w FBI - orientował się w przestępczych siatkach osnuwających metropolię. Wprowadzając się do Desert Inn, Hughes znalazł się w oku cyklonu. Z początku właścicielem budynku hotelu był Harry Hensley, który później ożenił się w Nowym Jorku z Leona. Jednak w momencie przybycia Hughe-sa jednym z właścicieli praw do ekploatacji był wspólnik Bugsy'ego Siegela, Morris (Moe) Dalitz, który dorobił się na ściąganiu haraczu od graczy i zagarnął Desert Inn w latach pięćdziesiątych. Hughes był wściekły, kiedy odkrył prawdę. Nie znosił myśli, że miastem rządzi mafia, więc kiedy Dalitz zaczął podnosić systematycznie ceny pokoi, a potem chciał wykurzyć Hughesa z apartamentu, żeby zainstalować tam swych lubiących luksus przyjaciół--gangsterów, Hughes postanowił przejść do ofensywy. Na wzór Mae West, która w 1932 roku wykupiła budynek w Hollywood, po tym jak starsza pani w windzie uznała ją za prostytutkę, Hughes postanowił zostać właścicielem Desert Inn. - Mafia miała dość Las Yegas i chciała sprzedać swe udziały - powiedział Maheu autorowi niniejszej książki w 1992 roku. W celu omówienia transakcji Maheu skontaktował się z adwokatem Edem Morganem, byłym pracownikiem FBI, a także z gangsterem Johnnym Rossellim, który oczywiście uczestniczył w planach zamachu na życie Castro. Innym współwłaścicielem Desert Inn był Ruby Kolod, członek bandy Dalitza, niedługo przedtem skazany za wymuszanie haraczu. Kolod zdawał sobie sprawę, że jego dni w świecie hazardu są policzone - Urząd Nadzoru Gier Hazardowych w Nevadzie żądał, by opuścił miasto. Był więc zainteresowany sprzedażą, ale - jak wszyscy inni w świecie interesów - obawiał się, że Hughes w ostatnim momencie zmieni zdanie. Miał wrażenie, że Hughes tylko udaje zainteresowanie transakcją, a w istocie gra na zwłokę. Maheu zadzwonił do Jimmy'ego Hoffy, przywódcy związkowego, sprawującego kontrolę nad zatrudnieniem w Las Yegas. Ku wściekłości Koloda Hoffa uzyskał u swego przyjaciela z dzieciństwa, Dalitza, zapewnienie, że przedłużył on rezerwację apartamentu dla Hughesa do początków stycznia, a tymczasem tradycyjnie w Sylwestra hotel był zajęty wyłącznie przez hazar-dzistów. Kolod odkrył, że Hughes nigdy nie zrzekł się swojego apartamentu w hotelu Ritz-Carlton w Bostonie. Uznał to za nowy dowód nieszczerości ze strony potencjalnego kontrahenta. Maheu udało się go jednak wreszcie przekonać - za pośrednictwem Hoffy, Rosselliego, Morgana i innych wpływowych osobistości - że Hughes chce ubić interes. Negocjacje rozpoczęły się w styczniu. Wbrew opinii Billa Gaya Hughes nie był ani nieobliczalny, ani szalony. Stary, zmizerowany, wyliniały lew w swojej mrocznej norze miał jeszcze wszystkie zęby i doskonale panował nad sytuacją. Ubijając interes, uciekł się do wszystkich swoich talentów ma-nipulatorskich, wściekły, że mafia ma czelność chcieć go wykurzyć z jego gniazda. Zaaranżował, żeby transakcji dokonano w imieniu Hughes Tool Com-pany. Maheu zaoponował, twierdząc, że dyrekcja przedsiębiorstwa się nie zgodzi, Hughes mu jednak przypomniał, że to on jest wyłącznym właścicielem firmy. Nieustannie kazał Maheu zmieniać warunki kontraktu, spuszczać z ceny i grać na zwłokę, korzystając z faktu, że nadal zajmował apartament w Desert Inn. Do pomocy w spisywaniu warunków umowy ściągał prawników z całego kraju, wliczając w to Dęła Webba, specjalistę od hotelarstwa w Las Yegas, i J. Richarda Graya, radcę prawnego z Houston. Rachunki za usługi prawne - i tak zazwyczaj wysokie - sięgały niebotycznych sum. W odróżnieniu od innych, prowadzących spory w sali konferencyjnej, Gray uparł się spotkać osobiście z Hughesem. Po niezliczonych zabiegach udało mu się spełnić tę niewiarygodną zachciankę. Hughes pojawił się na chwilę, ubrany w piżamę, w szlafroku zakrywającym wychudzoną sylwetkę. Oczy błyszczały mu gniewnie. - Do diabła, widzi pan, że naprawdę istnieję! - wydarł się na zaskoczonego prawnika. - Teraz jest pan zadowolony? Gray nie był wcale usatysfakcjonowany, ale uznał owo przelotne spotkanie za objaw dobrej woli. Dostał od Hughesa pełnomocnictwo i przygotował dokumenty niezbędne do sprzedaży praw do eksploatacji hotelu. Ani Helm-sley, ani jego partner nie chcieli odstąpić hotelu jako takiego. Gray musiał zwrócić się do Urzędu Nadzoru Gier Hazardowych o licencję na prowadzenie kasyna. Urząd wymagał, by każdy kandydat przedstawił szczegółowy opis faktów ze swego życia prywatnego i zawodowego. Hughes i odmówił. Widząc, że ryzykuje zerwaniem transakcji, zdesperowany postanowił działać w zwykły sobie sposób. Zwrócił się bezpośrednio do gubernatora, Paula D. Laxalta. Laxalt chciał usunąć mafię z miasta. Jego źródła w FBI poinformowały go, że Hughes nie ma żadnych koneksji przestępczych i że związki Maheu z Rossellim są natury czysto handlowej (W 1992 roku Głębokie Gardło potwierdził ten fakt autorowi niniejszej książki). Uznał więc, że Hughes będzie nową miotłą w brudnym mieście. Do kieszeni mafii trafiały nieopodatkowane miliony dolarów. Może Hughes ukróci ten proceder? Urząd Nadzoru Gier Hazardowych był w dużej mierze kontrolowany przez Laxalta. Chcąc ostatecznie przekonać tę instancję, Hughes wyciągnął z rękawa kolejnego asa. Skłamał, że sfinansuje powstanie szkoły medycznej w Las Vegas, jasno pokazując, że chce poprawić reputację miasta. Szkoła medyczna miała powstać przy Uniwersytecie stanu Nevada. Przez kolejne dwadzieścia lat miała otrzymać sześć milionów dolarów. Parlament stanowy entuzjastycznie przyjął propozycję. Komisja Urzędu Nadzoru Gier Hazardowych zebrała się 30 marca. Następnego dnia przyznała Hughesowi licencję, mimo że nadal nie przedstawił wymaganych dokumentów. Maheu nie miał żadnego doświadczenia w zarządzaniu kasynem, dlatego też poczynił odważne kroki - zatrudnił na konsultanta Moe Dalitza, który właśnie ustąpił ze stanowiska współwłaściciela hotelu. W rezultacie zakup okazał się bardzo zyskowny. Niestety, pseudonowatorskie działania Hughesa, zmierzające do wypędzenia mafii z miasta, tak naprawdę okazały się przyjazne gangsterom. Moe Dalitz dobrze zarobił na sprzedaży licencji na kasyno hotelu Desert Inn i zainwestował w inną posiadłość, Rancho La Costa. Mafioso John Rosselli, który tak przydał się w zaaprobowanym przez Hughesa spisku CIA na życie Castro, teraz otrzymał wynagrodzenie za pośrednictwo, a w dodatku zatrzymał - za zgodą Hughesa - apartament w Desert Inn i otrzymał koncesję na prowadzenie sklepu z upominkami w hotelu. Carl Cohen i Jack Entratter -ludzie wątpliwej konduity, wysoko plasowani na specjalnej czarnej liście prokuratora generalnego Bobby'ego Kennedy'ego - dostawali od Hughesa pensję, nawet kiedy już teoretycznie kazano im się wynosić z hotelu Sands (kolejnego zakupu Hughesa). Kontraktami zajmował się waszyngtoński prawnik Hughesa, Edward P. Morgan. Za sukcesy mafii nie można winić Roberta Maheu, bo nikt nie mógł odmówić wykonania poleceń Hughesa, a poza tym prawdopodobnie nie był świadom szczegółów operacji, w wyniku których Hughes zabierał jedną ręką, a oddawał drugą. Wybór Morgana nie był trafny. Nadal był prawnikiem Drewa Pearsona, zażartego waszyngtońskiego felietonisty, z lubością nadwerężającego reputację Hughesa. Interesy w Las Vegas pozwoliły spotkać się różnym środowiskom - w sprzedaży Desert Inn uczestniczył na przykład podobno Hank Greenspun z „Las Vegas Sun". Maheu był odpowiedzialny za spektakle wystawiane w Desert Inn. Kiedy objął to stanowisko, na afiszu był właśnie ekstrawagancki musical patriotyczny, zatytułowany Good Morning, America: dziewczyny w kostiumach z motywem amerykańskiej flagi dumnie powiewały sztandarami. Maheu zastąpił go innym, który jednak nie zyskał uznania publiczności. Hughes z początku upierał się, że będzie osobiście nadzorować wszystkie widowiska, ale szybko się znudził. Tak naprawdę nigdy nie obejrzał żadnego z kolejnych spektakli ani osobiście, ani na ekranie wewnętrznej telewizji. Nie starał się też wciągnąć żadnej z niezliczonych pięknych tancerek do swego apartamentu, nie prosił nawet o ich zdjęcia. Żar w jego lędźwiach rzeczywiście na dobre zgasł. Odkrył jednak w sobie przypływ uczuć do ciepłej, dziarskiej i optymistycznej Jean Peters. Zaczął kupować w Las Yegas rezydencje, które mogłyby się jej spodobać - rozległą posiadłość majora A. Riddle'a i prawie równie majestatyczne ranczo Very, żony Alfreda Kruppa (dostawcy broni dla Hitlera). Gorączkowo namawiał Jean, by się do którejś z nich wprowadziła, przesyłał jej broszury, plany i mnóstwo fotografii. Ona jednak nadal była zakochana i znów chciała zamieszkać z nim pod jednym dachem. On natomiast chciał tylko mieć ją pod bokiem. Ona potrzebowała - z naiwnym i nierealistycznym optymizmem - odbudować ich związek. Hughes oczywiście nie chciał do tego dopuścić - najwyraźniej obawiał się, że ta czyściutka, odszo-rowana istota zarazi go jakimś śmiertelnym zarazkiem. Dyskutowali, kłócili się, a następnie godzili. Aż żal, że mimo czułości, jaką żywił do Jean, nie mogli dojść do porozumienia. W końcu została tam, gdzie była. Hughes upewnił się, że będzie żyła w luksusie, ale nadal kazał ją śledzić. Gdyby zaczęła spotykać się z innym mężczyzną, na pewno wpadłby w histerię. Jednak ta porządna kobieta dochowywała mu wierności. W tym okresie Hughes przyjął do pracy Gordona Margulisa, który miał zostać jego najbardziej oddanym i lojalnym pomocnikiem. Margulis był szorstkim, dobrodusznym londyńczykiem, urodzonym w samym sercu dzielnic robotniczych. W Anglii był bokserem, przeszedł z wagi lekkiej do półciężkiej, ale potem wyjechał do Ameryki i został kelnerem w Desert Inn, jednocześnie poznając nową ojczyznę. Zatrudnił go Kay Glenn, wysoko postawiony pracownik Hughesa. Powierzono mu przygotowywanie posiłków dla kelnera Freda Harveya, ówczesnego ulubieńca Hughesa. Miał rekomendacje od Do-na Boraxa, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo hotelu, oraz od Joe Boca, zajmującego się restauracją w czasach, gdy mafia rządziła miastem. Chcąc zaspokoić dietetyczne wymogi Hughesa, Margulis pracował w bliskim kontakcie z pomocnikami Johnem Holmesem, Howardem Ecker-sleyem, Royem Crawfordem i Georgem Francomem. Podobnie jak Maheu, obaj z Holmesem byli katolikami i nie przystawali do grupy Mormonów. Już wkrótce Margulisowi powierzono nową rolę. Był muskularny i postawny, więc został ochroniarzem. Miał zastępować drogę ciekawskim, którzy mogliby się zapędzić na szczyt tylnych schodów. Hughes zamawiał cienko pokrojone medaliony z wołowiny, gotowane kartofle i groszek. Lubił steki lekko przypalone, zewnątrz czarne, w środku krwiste. Jadał tylko lody waniliowe, choć czasem prosił o trochę słodkiej polewy. Później przerzucił się wreszcie na mięso kurczaka. Kazał Margulisowi ciąć steki na drobne kawałki i gotować je w zupie warzywnej. Ta monotonna, lecz zdrowa dieta nie miała nic wspólnego z legendami o głodówkach i dostarczała mu co najmniej 2000 kilokalorii dziennie. W kwestii zup był bardzo wybredny - lubił zupę Campbella z kawałkami kurczaka, ale wymagał puszek bez ciemnego mięsa, co oczywiście było niemożliwe. Wrócił więc do zupy Margulisa domowej roboty. Jeśli chodzi o sztućce i zastawę stołową, wykazywał się niesamowitą pamięcią i nie zgadzał się na żadne zmiany. Jak dzieci miał własną łyżkę, której nigdy nie wolno było ruszać. Dał ją Gordonowi zawiniętą w papier i zażądał jej osiemnaście miesięcy później. Zgadzał się pijać tylko sok z kalifornijskich pomarańczy, które codziennie przysyłano mu z hotelu Beverly Hills. Lubił wyłącznie lody firmy Baskin-Robbins. W tym okresie smakiem miesiąca były lody bananowo-orzechowe. Zasmakowały mu, chciał więc więcej. Zanim się jednak zdecydował, smak miesiąca się zmienił, a produkcji tego gatunku zaprzestano. Kazał Margulisowi zadzwonić do Baskin-Robbins i zapytać, czy nie mogliby przygotować kilkunastu litrów. Odparli, że wyprodukowano tylko 1100 litrów tego smaku. Hughes kazał wykupić cały zapas. Margulis zamówił lody w Los Angeles. Personel z Romai-ne Street poinformował go, że nie wolno mu ujawnić, dla kogo przeznaczony jest ten zakup. Transakcja była otoczona taką tajemnicą, że Margulis kazał opróżnić magazyn hotelu, nie mówiąc, po co mu potrzebna cała ta przestrzeń. Lody dostarczono ciężarówką. Co parę kilometrów kierowca dzwonił do Margulisa przez walkie-talkie i informował, że ekspedycja zbliża się do celu. Ton był tak podniosły, jakby to Stanley przybywał na poszukiwanie Li-vingstone'a. Ciężarówka podjechała i otwarto klapę. Margulis ze zgrozą odkrył, że na pokrywkach lodów napisane było dużymi literami HOWARD HUGHES PRODUCTION. Cały sekret na nic się więc nie zdał. Margulis i inni pomocnicy przenieśli lody do zamrażarki. Wszyscy wybałuszali oczy - ledwie starczyło miejsca na cały zapas. Wreszcie Margulis zaniósł Hughesowi pucharek z lodami bananowo--orzechowymi. Hughes spróbował. -Już ich nie chcę. Chcę z powrotem lody waniliowe - powiedział do George'a Francoma. Lody rozdano pracownikom hotelu. Upłynęło parę dni, zanim uporali się ze stu jedenastoma dziesięciolitrowymi wiaderkami. Jedzenie - jak zwykle - trzeba mu było podawać przez chusteczki higieniczne. On również obwijał ręce chusteczkami, zanim je przyjął. Margulis bez mrugnięcia okiem poddał się tym wymogom. W tym okresie Hughes bezustannie już cierpiał straszliwe bóle. Często mówiono, że lekarstwa, jakie brał - kodeina, tylenol, empirin i valium - były po prostu odżywką skończonego narkomana albo narzędziem pomocników dążących do wykończenia Hughesa. W rzeczywistości jednak miały one uśmierzyć cierpienia postępującej agonii, której początki sięgały dnia groźnej katastrofy lotniczej w Beverly Hills. Ból nie opuścił go aż do śmierci - ból zepsutych zębów, szczęk i dziąseł, migreny, ból pleców, karku, ramion i kończyn ulegających atrofii z powodu choroby. Czuł ból w każdym zakończeniu nerwowym swego ciała. Jego życie stało się piekłem. Ulgę przynosiła mu tylko bezustanna opieka jego wąskiej ekipy, okazyjne telefony od Cary'ego Granta i jnnych przyjaciół, a także radość czerpana z machlojek i ubijania interesów. Najbardziej dokuczał mu ropny stan i ból zębów, tak uporczywy, że musiał porzucić steki i zadowolić się tylko rozgotowanym kurczakiem i ciastami. Nie chciał udać się do dentysty, nie wspominając już o specjalistach od dziąseł czy korzeni. Zainfekowane dziąsła cały czas groziły zakażeniem krwi. Wysuwał dziwne żądania: klimatyzacja musiała działać na pełnych obrotach, tak że odwiedzający lekarze musieli pozostawać w płaszczach. Nie znosił myśli, że poza jego Mormonami ktokolwiek dowie się o wizycie lekarzy. Pomocnicy mówili Margulisowi, że przyszedł księgowy, nawet jeśli przybysz miał na szyi stetoskop. ROZDZIAŁ 15 KUPOWANIE LAS VEGAS Mimo nieprzebranych bogactw Hughes nie mógł wyzbyć się poczucia smutku, marności, pustki i żalu. Te myśli nachodzą również nie tak bogatych mężczyzn pod sześćdziesiątkę. Bolało go, że Jean nie chce dotrzymać mu towarzystwa, ale nadal ją kochał i nie winił jej za to. Odmowa Jean wiązała się z rozczarowaniem po tylu niespełnionych przyrzeczeniach i kunktatorstwie, co niedługo później miało doprowadzić do wszczęcia procedury rozwodowej. Jednak Hughes wiedział, że gdyby mieszkał z nią pod jednym dachem, musiałby stawić czoła swej impotencji, a ta myśl była pewnie jeszcze trudniejsza do zniesienia, szczególnie w jego znerwicowanym, bolesnym stanie. Porażka w łóżku z prostytutką nie ma wielkiego znaczenia, ale z ukochaną osobą może być niszcząca. Nietrudno sobie wyobrazić, że nie odważył się zaryzykować. Tak więc w jałowym powietrzu cicho mruczącej klimatyzacji hotelu De-sert Inn życie płynęło monotonnie. Klimatyzację czyszczono ustawicznie, więc żaden przewiew ani buczenie owadów nie naruszało spokoju zastygłych wnętrz, pełnych beżowych mebli, równie gościnnych co - nie przymierzając - kabina samolotu albo wagon restauracyjny w pociągu. Hughes rzadko teraz czytał, bo zmęczył go stary zwyczaj wybierania środkowego egzemplarza spośród dwóch idących na opał. O ile wiadomo, nie wyglądał nawet przez okno na pejzaż neonowych świateł (trzeba przyznać mało interesujący), które w ciągu dnia wyglądały niezrównanie smutno i nudno; na rozciągający się daleko brzydki bulward Strip; na bezkształtną pustynię jak źle wyprasowany obrus; na fioletowe góry na horyzoncie. Cierpiał natomiast na bezsenność, dzieląc tym samym tradycyjny los sławnych i bogatych Amerykanów. Obracał się z boku na bok w swym szpitalnym łóżku, przemierzał pokój dużymi krokami, ale nie mógł znaleźć ukojenia. Był zbyt nerwowy, by móc grać w bezika, pokera, remika, czy nawet - o zgrozo! - stawiać pasjanse czy grać w brydża. Monotonna dieta z kurczaka i napoleonek, horyzont ograniczony surowymi, białymi ścianami z hotelowymi malowidłami na zamówienie, mosiężne lub drewniane lampy z plisowanymi abażurami, blade sufity - wszystko to sprawiało, że można go było porównać do niedożywionego chomika w klatce. Hughes nie ustanowił nawet męskich relacji ze swymi pomocnikami. Nigdy z nimi nie rozmawiał o footballu czy baseballu i o kobietach, nigdy nie wymieniał się z nimi sprośnymi żartami. Kiedy chciał wezwać któregoś z nich, stukał brudnym, przypominającym szpon palcem w plastykową torbę pełną zużytych chusteczek albo dzwonił kryształowym dzwonkiem stojącym na nocnym stoliku. Jeśli to nie skutkowało - krzyczał. Kiedy miał dosyć aparatu słuchowego drażniącego mu ucho, pisał instrukcje na podłużnych żółtych liniowanych kartkach, których setki wręczał Maheu. Coraz rzadziej korzystał teraz z telefonu, nawet po drobiazgowym sprawdzeniu, że FBI nie zamontowała podsłuchu. Był - jak zwykle - całkowicie zależny od swych pracowników. Jeśli wezwana osoba nie stawiała się na pierwsze zawołanie, wpadał w furię albo bez końca narzekał. Nadal był bogatym, rozpuszczonym mamisynkiem, skarżącym się na najmniejszą uwagę krytyczną, rozdzielającym pochwały albo nagany w zależności od tego, jak sprawnie wykonano jego polecenia. Przypominał dziwny stwór z filmów fantastyczno-naukowych: żywy grzyb z oczami, żyjący w zamkniętym pudełku. Nie mógł znieść, kiedy Robert Maheu zachowywał się jak normalny człowiek. Kiedy Maheu pojechał z rodziną na weekend, Hughes zamęczał go telefonami. Zmienił swe przyzwyczajenia, ale nie stały się one przez to mniej dziwne. W tych rzadkich chwilach, kiedy nie siedział na sedesie, sadowił się w łazience przy umywalce i godzinami wcierał w dłonie i ramiona alkohol. Pomocnik Mell Steward musiał kupować mu specjalny rodzaj alkoholu szpitalnego, preferowanego ponad wszystkie inne. Całymi dniami jadał tylko zupę z kurczaka - koniecznie puszkowaną zupę Campbella - po czym przerzucał się na zupę warzywną, przygotowywaną w kuchni hotelu Desert Inn. Kiedyś obejrzał w telewizji reklamę mrożonych gotowych obiadów z indyka; potem przez całe tygodnie odmawiał jedzenia czegokolwiek innego. Wtem uznał, że dodawany do dania placek z jabłkami jest niesmaczny i chciał zamiast niego placek brzoskwiniowy. Kiedy dowiedział się, że producent, Swanson's, nie zgadza się na zmianę, podjął jałową próbę wykupienia firmy. Nie udało się, przerzucił się więc na kanapki Ar-by's z pieczenia wołową. Arby's jednak nie zgodził się zakupić sterylizowanego ostrza stalowego, przeznaczonego wyłącznie do krojenia pieczeni dla Hughesa, więc Hughes zdecydował się na filet mignon. Podobnie jak w młodości, żądał bardzo cienkich steków, zwęglonych z zewnątrz, oraz groszku, który przeszedłby między zębami widelca. Miał obsesję na punkcie strucli jabłkowej. Nie smakowała mu ta robiona w Desert Inn, posłał więc po struclę do Sands. Kiedy trzeba było pójść odebrać ciasto, nie zgodził się, by pomocnicy zostawili go samego. W końcu ciastkarz z Desert Inn został zmuszony - pod groźbą natychmiastowego zwolnienia - osobiście odebrać strucle od swego rywala z Sands. Było to z pewnością bardzo poniżające doświadczenie. W tym okresie cała energia, zainteresowanie i wysublimowany popęd seksualny Hughesa znalazły ujście w olbrzymim i bezsensownym projekcie: jako że jego lędźwia przestały mu służyć, postanowił zaspokoić swą potrzebę władzy, kupując naraz całe miasto. Teraz, kiedy miał prawo do prowadzenia Desert Inn (żałował, że nie mógł odkupić budynku hotelu od Harry'ego Helmsleya!), postanowił kupić na własność inny hotel, Sands. Pchała go żądza władzy i umiłowanie do strucli jabłkowej tamtejszego ciastkarza, ale miał też inny powód. Hughes nadal nienawidził Franka Sina-try, który kiedyś posiadał dziewięć procent udziałów w Sands. Stracił je jednak - bez interwencji Hughesa - gdy Urząd Nadzoru Gier Hazardowych ukarał go za związki z gangsterem Samem Giancaną, jednym z dobrych znajomych Hughesa. Sinatra uwielbiał ten hotel i był dobrym przyjacielem współwłaściciela, przedsiębiorcy Jacka Entrattera. Występował tam w sali widowiskowej wypchanej po brzegi publicznością, a w dodatku ściągnął na występy słynny Rat Pack, wliczając w to Petera Lawforda, Sammy'ego Davisa Jr., Deana Marti-na i Joeya Bishopa. Ich wygłupy zapewniały zawsze pełną salę i liczne nagłówki prasowe. Dziewiętnastego lipca 1966 roku Sinatra wziął ślub z Mią Farrow w salonie Jacka Entrattera. Jego listopadowy występ w Sands stał się legendarny. Dalszy ciąg był jeszcze bardziej sensacyjny. Komik Jackie Mason (który kpił bezlitośnie z Sinatry i Farrow w czasie własnych spektakli w hotelu Al-ladin) zadzwonił na policję i oświadczył, że strzelił do niego rewolwerowiec i że kula trafiła w łóżko. Później Sinatra uderzył Masona w twarz, łamiąc mu nos i kości policzkowe. Hughes nienawidził Sinatry i był przekonany, że to piosenkarz jest winny całemu zajściu. Nie zapomniał i nie wybaczył mu, że przespał się (i ożenił) z Avą Gardner, jedną z niewielu kobiet, które odmówiły Hughesowi seksu. Wiedział, że kupując hotel, funduje sobie również przyjemność wyrzucenia Sinatry z zajmowanych apartamentów. W lipcu 1967 roku Hughes kazał Maheu walczyć o najlepszą możliwą cenę za hotel Sands. Transakcja - pod patronatem Texas Bank of Commerce -opiewała na 14 600 000 dolarów. Umowę podpisano w początkach sierpnia. Wśród pośredników znalazł się znów Johnny Rosselli. Hughes obawiał się, że „Las Yegas Sun" może nieprzychylnie wypowiedzieć się o zakupie. Przekupił więc właściciela, Hanka Greenspuna, oferując mu milion dolarów gotówką -połowa miała iść na płatne ogłoszenia gazetowe, reklamujące przedstawienia w Sands i Desert Inn, druga trafiła bezpośrednio do kieszeni wydawcy w zamian za wsparcie. Dodał do tego czteromilionową pożyczkę bez zastawu i bez oprocentowania - Greenspun zaznaczył, że oprocentowanie byłoby nie na miejscu. Sinatra podpisał już kontrakt z Sands i Jackiem Entratterem na przedstawienie w weekend Święta Pracy. Wykazał się niesamowitym tupetem, starając się wycyganić od Hughesa większą gażę. Proponował mu też kupno Cal--Neva Lodge nad jeziorem Tahoe, ale Hughes pomyślał na pewno o upojnych nocach, jakie piosenkarz spędził tam z Avą. Odmówił, nie chcąc dawać Sinatrze ani złamanego grosza. Sinatra był wściekły. Starał się wtargnąć na niedostępne wyżyny ósmego piętra w Desert Inn, ale ochroniarze go wyrzucili. Nikt nie ośmielał się wyrzucać Sinatry! Ku radości Hughesa piosenkarz odwołał pierwszy występ. Pojawił się co prawda na kolejnych, ale zaczął wrzeszczeć do ludzi w kasynie. Maheu powiedział Hughesowi, że pijany Sinatra przejechał wózkiem do golfa przez oszklone okno hotelu Sands. Przegrał w karty 50 000 dolarów i poprosił wiceprezesa hotelu, Carla Cohena, o kredyt. Cohen odmówił. Wówczas Sinatra zaczął krzyczeć: - Połamię ci jebane giczoły! Sinatra zaczął opowiadać krupierom, że to jego występy wzbogacają kiesy hotelu, więc powinien dostać „tyle, kurwa, pieniędzy", ile zechce. Wtedy Hughes kazał go wyrzucić z Sands. Hughes podarł kontrakt Sinatry na strzępy, a ten podpisał nową umowę z Ceasar's Pałace. Dwunastego września Hughesa wybudzono z niespokojnego snu o piątej rano. Pomocnicy poinformowali go, że Sinatra jest w lobby i żąda numeru pokoju Carla Cohena. Kiedy mu odmówiono, zaczął wzywać Jacka Entrattera. Sterroryzował recepcjonistę, przeszukał hotel, znalazł biuro nadzoru kasyna i kazał im otworzyć drzwi. Odmówili. Wyciągnął wreszcie Cohena z jego sypialni, rzucił mu w twarz żetonami do gry i nazwał „Żyd-kiem". Cohen uderzył Sinatrę w twarz i wybił mu zęby. Piosenkarz zagroził mu śmiercią. Ludzie Hughesa wyrzucili go na bruk. Po tym zajściu Hughes zaostrzył kontrolę w biurach nadzoru kasyna w Desert Inn i w Sands. Nie pozwalał nic uszczknąć z dochodów. Ochroniarze obserwowali, czy krupierzy nie chowają pieniędzy do kieszeni. W salach do gry zaistalowano kamery, które Maheu kontrolował na monitorach. Przed przybyciem Hughesa mafia zarobiła miliony na niezadeklarowanych dochodach. Teraz kasyna funkcjonowały tak przejrzyście, jak banki. Hughes ukrócił też stary zwyczaj wykorzystywania kelnerek i tancerek jako prostytutek. Zakazał dziewczynom uprawiać seks z hazardzistami. Kiedy odkrył, że niektórzy z jego pracowników nie zgadzają się z tymi innowacjami, natychmiast wyrzucił ich z pracy. Dla utrzymania poziomu Hughes zatrudnił na stanowisko głównego menedżera Sands byłego generała dywizji wojsk powietrznych, Edwarda H. Ni-gra. Oczywiście Nigro nie był graczem i nic nie wiedział o hazardzie. Wraz z kapitanem Bobem Wearleyem stworzył prywatne linie lotnicze Hughesa. Robert Maheu chciał zachować (nieco naciąganą) reputację Hughesa jako krzewiciela moralności, nowej miotły w mieście. Dlatego też spotykał się z właściwymi osobami i umocnił swą pozycję w odpowiednich konserwatywnych kręgach: YMCA, Skauci, Amerykańska Fundacja na rzecz Studiów Ekumenicznych, Uniwersytet Południowej Nevady i Rada Doradcza Prokuratora Okręgowego. Generał Nigro odgrywał poważną rolę w wielu radach nadzorczych, wliczając w to Radę Doradczą do spraw Turystyki przy gubernatorze stanu Nevada. Hughesem targała teraz nowa obsesja. Denerwowało go, że kinooperatorom sporo czasu zabiera nałożenie nowej szpuli na projektor, chciał więc za wszelką cenę móc oglądać stare filmy w telewizji. Wściekał się, bo w Los Angeles mógł nocą oglądać stare filmy - w tym swoje własne - a w Las Ve-gas nie, bo do Nevady nie docierały fale z Kalifornii, a KLAS, lokalna filia CBS, przestawała nadawać niedługo po północy. Postanowił więc wykupić stację telewizyjną. Znów trudno mu było zdobyć licencję - tym razem od Federalnej Komisji Środków Masowego Przekazu - nie przedstawiając odpowiednich oświadczeń dotyczących życia osobistego i zawodowego ani nie stawiając się osobiście na przesłuchaniach. Polecił Maheu rozwiązać sprawę. Maheu znalazł dobre wyjście. Zamiast Hughesa o koncesję wystąpił jego wspólnik, Raymond A. Holliday. Rozgłośnię zarejestrowano na jego nazwisko, tak że Hughes mógł pozostać w cieniu i nie odpowiadać na dociekliwe pytania Komisji. Jednak jak tylko otrzymano koncesję, Hughes wysłał Hollidayowi instrukcje prowadzenia stacji. Mieszkającego w Nowym Jorku władcę CBS, Williama Paleya, zasypał prośbami o ulubione stare filmy. Niektóre z jego próśb zaspokojono (CBS nie posiadała praw do wszystkich produkcji hollywoodzkich), więc Hughes do świtu rozkoszował się dawnymi filmami. Ten drobny kaprys kosztował go ponad trzy i pół miliona dolarów. W tym samym okresie Hughes wykupił działki, na których stały hotele Castaways i Frontier, a także dwa lotniska i lokalne linie lotnicze Alamo. Zaczął odzyskiwać wigor, był wyraźnie w lepszej formie. Zachowywał się jak dziecko, które wygrywa w Monopoly. W niedługim czasie wszedł w posiadanie jednej piątej miasta, lekką ręką wydając na tę dziecinadę sześćdziesiąt pięć milionów dolarów. Nadal jednak był to tylko drobny procent gotówki, jaką otrzymał ze sprzedaży TWA. W dodatku zdecydował się wreszcie na zakup, o jakim myślał od czasu ślubu z Jean Peters. Wykupił większość miasta Tonopah w Nevadzie: 710 praw własności do 5750 hektarów w hrabstwie Nye i siedmiu innych hrabstwach, za sumę dziesięciu i pół miliona dolarów. Urząd Nadzoru Gier Hazardowych wielokrotnie odnawiał koncesję na prowadzenie kasyna w Desert Inn i Sands. Jak tylko wyczuwał rodzący się opór, Hughes powracał do pomysłu stworzenia szkoły medycznej. Tymczasem mijały lata, a on nadal nie podjął żadnych kroków w tym kierunku. Urząd szedł mu na rękę, a on - jeszcze raz - nie dotrzymał swych przyrzeczeń. Włączył się w plan stworzony z błogosławieństwem gubernatora Laxalta, zwany NEDS (Nevada Essential Development Surveys). Miał to być wielomilionowy projekt poprawy sytuacji osób starszych i potrzebujących. Okazało się to jednak tylko kolejnym cynicznym planem, równie ulotnym, jak miałki pył, który wiatr gnał za oknami apartamentu hotelowego Hughesa. Nie wahał się zwodzić i kłamać, by osiągnąć zamierzony cel, czyli zdobyć interesujące go hotele. Zaczął mówić o zbudowaniu rozległego, nowocześnie wyposażonego lotniska, a także nowego hotelu Sands, z niezliczonymi pokojami, dużymi basenami pływackimi i siłownią. Wszystko to były wyssane z palca mrzonki, wymyślone dla zaspokojenia jego własnych, wydumanych celów. Był niekoronowanym królem neurasteników, teraz stał się również królem kłamców. Roztaczał wokół siebie gęstą zasłonę dymną skutecznej autopromocji. Nie nadwerężył swej reputacji nawet wtedy, kiedy zachował się jak zła królowa w bajkach i odwołał darmową, tradycyjną i popularną doroczną imprezę dla dzieci w Desert Inn: szukania wielkanocnych jaj z czekolady. Rodzice byli niepocieszeni, ale zabawę zawieszono na długie lata. Hughes, jak zawsze, nienawidził dzieci. Jeśli wierzyć Terry Moore, był nawet mentalnym mordercą swego własnego potomstwa. Zapominając o własnych niewinnych latach dziecięcych w Camp Dań Beard, Hughes przekazywał Robertowi Maheu listy, w których pisał, że bachory swoim krzykiem uprzykrzą mu życie w jego gnieździe. Chora wyobraźnia kazała mu wierzyć, że znienawidzone dzieciaki splądrują kasyno, wbiegną po schodach, prześlizgną się mimo ochroniarzy i zarażą go masą nieznanych zarazków, niechybnie powodując śmierć. Zaproponował, by imprezę przenieść do szpitala Sunrise i obiecał przekazać 25-50 tysięcy dolarów datku dla zachęty. W marcu 1968 roku napisał do Maheu długie memorandum na zwyczajowym żółtym papierze. Zamiast poprosić go wprost, by rozwiązał problem, Hughes przez kolejne strony marudził i owijał w bawełnę. Maheu zrozumiał jednak przesłanie i załatwił sprawę. W tym czasie w Desert Inn wystawiano Pzazz, przedstawienie tak mniej więcej podniecające, jak śniadanie w Klubie Rotariańskim. Hughes nigdy nie obejrzał spektaklu, ale z miejsca źle się do niego nastawił. Obawiał się, że feeria biustów i cekinów urazi moralność i zaszkodzi jego wizerunkowi uzdrowiciela Las Vegas. Powiedział Maheu, że chce osobiście zatwierdzać wszelkie przyszłe spektakle. Nigdy jednak żadnego nie obejrzał, nawet na prywatnym pokazie. Wkrótce zapomniał o całej sprawie i Maheu ze zmiennym szczęściem sam ustalał repertuar. Hughesa nie zainteresowały rozchwytywane gwiazdy, takie jak Dinah Shore, Alan King czy Wayne Newton, zaangażowany przez Maheu. Ustosunkował się tylko do Sammy'ego Davisa Jr., mówiąc, że to „czarnuch... ci ludzie cofnęli cywilizację o tysiąc lat". Rozszerzył swe pole zainteresowań. Uznał, że chce kupić więcej dóbr i gruntów w wolnym od podatków Nassau. CIA posiadała tam firmę stanowiącą przykrywkę dla działalności Agencji. Przedsiębiorstwo nosiło wymyślną nazwę Mary Carter Paints. Hughes zawarł z CIA umowę, na mocy której kupował prawa do eksploatacji kasyna, hotelu i nadmorskiego kurortu Para-dise Island, który był własnością Mary Carter Paints. Powstałe w 1958 roku przedsiębiorstwo założyli Thomas Dewey i Allen Dulles. W tym czasie Dul-les był dyrektorem CIA. Niedługo później namówił Maheu do pomocy w zamachu na życie Castro za cichym przyzwoleniem Hughesa. W tym samym roku 1960 Mary Carter Paints wyłożyło gotówkę, przekazaną następnie kubańskim siłom zbrojnym obalonego prezydenta Batisty na Florydzie. W 1963 roku CIA i mafia pod przykrywką Mary Carter Paints wsparły faszystowskie rządy w Południowej Ameryce. W 1964 roku Robert Kennedy (nawet kiedy nie piastował już stanowiska prokuratora generalnego) uporczywie wtykał nos w związki między Hughesem, Moe Dalitzem, Samem Giancaną, CIA, Mary Carter Paints i Nassau. Kontynuując negocjacje z przedsiębiorstwami stanowiącymi przykrywkę dla CIA, Hughes trzymał także rękę na pulsie relacji z władzami federalnymi. Na jego polecenie jeden z wiceprezesów firmy, bystry Albert W. Bayer, upewniał się, że Hughes Tool Company będzie faworyzowana w zamówieniach na helikoptery wojskowe. To samo robił swego czasu Johnny Meyer z Elliottem Rooseveltem i działem zaopatrzenia wojsk lotniczych w czasie drugiej wojny światowej. Bayer nie odważył się dostarczać kobiet dla prawicowej generalicji. W zamian za to zabierał ich na wycieczki barką i polowanie na kojoty - straszna dziecinada, ale z niezrozumiałych przyczyn bardzo pociągająca dla mężczyzn, którzy mieli chyba przecież ważniejsze sprawy na głowie. Bayerowi udało się zaprzyjaźnić z odpowiednimi osobami, nie narażając ich przy tym na trudne przejścia z żonami - weekendy w klubie golfowym zastąpiły orgiet-ki Meyera. Zdobył całą masę powszechnie szanowanych przyjaciół. Niezliczeni oficjałowie byli de facto na garnuszku Hughesa (ale nie ewidencjonowano ich w księgach rachunkowych), dzięki czemu Bayer zdobywał kolejne zamówienia - pierwsze opiewało na sześć i pół miliona dolarów - które potem zalegały na zaśmieconym biurku Hughesa. Hughes dorobił się na wojnie wietnamskiej, co dało mu dodatkowy powód, by kontynuować swe antykomunistyczne tyrady. Zamówienia na helikoptery opiewały na setki sztuk. Tu jednak Hughes posunął się o krok za daleko. Zaczął podbijać cenę, a produkcja była zbyt opieszała. Próbował na dystans dyrygować Hughes Tool Company, ale cykl produkcyjny był rażąco niedostosowany do potrzeb, a próby oszukania Pentagonu stały się zbyt oczywiste. Zdołał dostarczyć zaledwie parę śmigłowców, czym naraził się Waszyngtonowi. W przeciągu czterech lat Hughes Tool Company straciła 23 200 000 dolarów. Zarządzanie firmą na odległość znów przyniosło katastrofalne skutki. W sumie stracił ponad sto milionów dolarów i z przerażeniem odkrył, że w łaski rządu wkradł się teraz jego główny rywal, Bell, odnotowujący zyski sięgające stu dwudziestu trzech milionów. Wyrzucając pieniądze przez okno, wykupując przedsiębiorstwa na lewo i prawo i zdobywając prawa własności do srebronośnych działek, Hughes wydał w trzy lata aż dwieście sześćdziesiąt osiem milionów dolarów. Nadal posiadał ponad trzysta milionów w wolnych środkach, oszczędnościach, obligacjach rządowych i gotówkowych funduszach lokacyjnych. Bezustannie kombinował, jak zdobyć więcej pieniędzy. Postanowił sprzedać dział produkcji śmigłowców Hughes Aircraft Division prezesowi Lockheeda, Carlowi Kotchianowi. Powiedział mu też, że jest gotów sprzedać całość Hughes Aircraft - mimo że wszystkie środki finansowe tej firmy związane były z Hughes Medical Center i ze względu na umowę z fiskusem nie mógł się ich legalnie wyzbyć. Kotchian, co zrozumiałe, nie wykazał szczególnego zainteresowania, Hughes zaproponował więc miliard dolarów (których nie posiadał w dostępnych środkach) za 100 samolotów Tri-Star Lockheed L-1011 z silnikami Rolls-Royce'a. Dyrekcja Lockheeda sprawdziła w Dun and Bradstreet*, że Hughes nie dysponuje tą kwotą. Pamiętali też, jak lata wczesnej pozwolił rdzewieć na płycie lotniska samolotom Convair. Jednak głównym liniom lotniczym niespieszne było zamawiać L-1011, więc szefostwo Lockheed w swojej niesamowitej głupocie postanowiło dobić interesu i przyjąć od Hughesa zamówienie. Pzystąpiono do negocjowania zakupu Hughes Aircraft. Do tych absurdalnych rozmów dwustronnych Hughes zatrudnił Ray-monda Cooka, zalewając go oczywiście masą poleceń, żądań, skarg i podniosłych uwag. Popełnił jednak duży błąd. Wyjawił mianowicie Cookowi, że wbrew obietnicom danym Kotchianowi wcale nie ma zamiaru osobiście korzystać z samolotów. Zamierza zakpić sobie z Lockheed i odsprzedać samoloty z zyskiem. Cook wygadał się przed dyrekcją Lockheeda, co było z jego strony dowodem dużej głupoty. Hughes godzinami wisiał na telefonie, kłamiąc, że ten źle go zrozumiał, że naprawdę ma zamiar korzystać z L-1011. Kotchian się niemądrze ugiął, ale podwyższył cenę, jednocześnie redukując liczbę samolotów dla Hughesa do siedemdziesięciu pięciu. Hughes, jak to miał w zwyczaju, wycofał się z transakcji w momencie, kiedy trzeba było złożyć depozyt. W niekończących się przesłuchaniach w sprawie TWA w Waszyngtonie oskarżano go o złamanie przepisów ustawy antymonopolowej. Nie posiadał miliarda dolarów gotówką i obawiał się, że ________ * Baza danych, informująca o stanie płynności finansowej głównych amerykańskich i kanadyjskich przedsiębiorstw. jeśli zaciągnie kredyt w banku, będzie musiał zabezpieczyć pożyczkę swymi przedsiębiorstwami i hotelami. To oznaczałoby, że jeśli nie odsprzeda L-1011 z zyskiem, straci cały swój majątek. Nawet w swoim egocentrycznym zadufaniu obawiał się, co zrobi Kotchian, kiedy odkryje oszustwo. Rzeczywiście prezes Lockheed wpadł w furię, pojmując, że grał w pokera z oszustem. A to nie był Dziki Zachód - porachunków nie można już było rozwiązać na pistolety. Hughesa dodatkowo zaniepokoiła wiadomość, że Leonard Goldenson, (nienawidzący go) prezes ABC, planuje założyć w Las Yegas konkurencyjną stację telewizyjną. Podobno miał nawet zamiar wyświetlić program o karierze Hughesa. Pod pretekstem, że nie lubi działu informacyjnego ABC i że sieć została w tyle za innymi stacjami telewizyjnymi, Hughes postanowił ją wykupić. Wiedział, że Goldenson nigdy się przed nim nie ugnie, postanowił więc wmieszać się w operacje giełdowe, proponując akcjonariuszom bardzo zyskowną transakcję i zdobywając pakiet większościowy. Zdecydował się przejść do ofensywy, mimo że nienawidził popularnego programu ABS, The Dating Gamę* (któregoś dnia pokazano zorganizowaną w Rzymie randkę między Murzynem, a jasnoskórą murzyńską dziewczyną, która Hughesowi wydała się biała). Kazał Bautzerowi zająć się skupem. Oferował 74,25 dolarów za akcję, czyli 14 procent powyżej ceny rynkowej. Gorączkowo planując tę transakcję, znów zapomniał jednak o Federalnej Komisji Środków Masowego Przekazu, od której przecież zależała koncesja, kiedy już przejmie stację i wyrzuci Goldensona z pracy. Goldenson miał swoje dojścia do Komisji i upewnił się, że znajdą achillesową piętę Hughesa. Tym razem będzie musiał się przed nimi stawić, nie zadowolą się żadnymi wymówkami. Będzie zmuszony wyjawić wszystkie swe osobiste i zawodowe tajemnice. Hughes spanikował. Poczuł ulgę, kiedy Goldenson uzyskał zakaz sądowy, uniemożliwiający mu dalszy wykup akcji. Wtedy jednak, zanim Hughes mógł go powstrzymać, Chester Davis pociągnął w Waszyngtonie za odpowiednie sznurki i zakaz wycofano. Hughes wpadł w histerię, ale znalazł wyjście awaryjne: oświadczył, że i tak nie może sobie pozwolić na zakup koniecznego pakietu. Goldenson pozbył się go tak sprawnie, jak Hughes pozbywał się much. Batalia z Goldensonem go wyczerpała, ale teraz pojawił się inny, obezwładniający strach. Susan Hayward - ironia losu sprawiła, że grała chorą na raka w Stolen Hours w 1963 roku - oraz Agnes Moorehead, John Wayne i liczni członkowie ekipy filmowej The Conąueror cierpieli na skutek promieniowania na planie filmowym. Aktor Pedro Armendariz zastrzelił się, kiedy zdiagnozowano u niego raka. Hughes wiedział o wszystkich tych tragediach i pamiętał, że to on podjął szaleńczą decyzję ulokowania producji na skażonych terenach. Teraz ze zgrozą odkrył, że przeprowadzając się do Las Yegas, Odpowiednik Randki w ciemno. pominął jeden, znaczący szczegół: próby jądrowe znów podjęto i on również -ukryty w swym gnieździe na ósmym piętrze - może zachorować na raka. Dla Maheu i innych członków ekipy ten strach był nieracjonalny. Strach zamienił się jednak w ciężkie przerażenie, kiedy pewnej kwietniowej nocy zobaczył w telewizji ogłoszenie Komisji Energii Atomowej, informującej o zbliżającej się próbie jądrowej Boxcar, najgroźniejszego ładunku nuklearnego w historii. Próba miała zostać przeprowadzona w Palute Mesa, zaledwie o 250 kilometrów od jego miejsca zamieszkania. Najpierw starał się namówić Hanka Greenspuna - nadal jego dłużnika - żeby opublikował na pierwszej stronie gazety artykuł piętnujący próbę. Greenspun się nie odważył - teren prób zapewniał zatrudnienie okolicznej ludności, a gdyby przerwać próby, wielu czytelników znalazłoby się bez pracy. Hughes starał się wykłócić z Greenspanem, obiecując, że szkoła medyczna, centrum medyczne i nowe hotele zrównoważą zyski, jakie Komisja Energii Atomowej przynosiła miastu. Był to jednak jałowy trud. Hughes starał się też siać niezgodę na terenie prób i organizować strajk. Zagroził, że wesprze grupy żądające zakazu prób jądrowych, które do tej pory nazywał pogardliwie „różowymi". Na jego zlecenie Maheu zagroził Komisji, że Hughes gotów jest przeznaczyć całe swe bogactwo na kampanię przeciwko tej instytucji. Paradoksalnie entuzjastycznie wspierał zimną wojnę, stanowiącą przecież pretekst do prób. W kolejnych listach grzmiał, że jeśli według Komisji zaprzestanie prób osłabi strukturę obronną Ameryki, to jest to „nierozcieńczona, patentowa gówno-prawda" i że „Oni [Komisja] powinni ruszyć swoje pieprzone, arystokratyczne dupy i pójść z nami na kompromis". Wysłał do prezydenta Lyndona B. Johnsona w Białym Domu niezwykle długi, źle napisany list, prosząc o dziewięćdziesięciodniową zwłokę i tym razem odwołując się do troski o zdrowie obywateli. Johnson nie przejął się epistołą i próba miała miejsce zgodnie z terminem, 26 kwietnia 1968 roku. Od tej chwili Hughes był przekonany, że on sam i większość mieszkańców Las Ve-gas zachorują na raka. Pod koniec tygodnia zamienił się już w kłębek nerwów. Postanowił za wszelką cenę nie dopuścić do dalszych prób. Wybory prezydenckie miały odbyć się na jesieni 1968 roku. Komu udzielić wsparcia finansowego, żeby osiągnąć cel? Nie mógł poprzeć Nixona, bo ten chciał dalszych prób. Wśród ewentualnych kandydatów demokratycznych Bobby Kennedy napawał go oczywiście trwogą i obrzydzeniem. Eugene'a McCar-thy'ego miał za mięczaka, ale doszedł do wniosku, że wiceprezydent Hubert Huphrey wesprze jego krucjatę - teraz, kiedy prezydent Johnson ustępował ze stanowiska. Zatrudnił syna Humphrey'a, Roberta. Dziewiątego maja Maheu - zgodnie z zaleceniami Hughesa - spotkał się z Hubertem Humphre-yem w Denver. Humphrey obiecał, że zrobi, co w jego mocy. Maheu powiedział wtedy kandydatowi na prezydenta, że przywiózł 100 000 dolarów datków na kampanię. Humphrey zauważył, że Hughes nie powinien wdawać się w dalszą wojnę z Komisją Energii Atomowej ani Departamentem Obrony. Obiecał powołać komitet naukowy do badania skutków napromieniowania. Hughes był w siódmym niebie i obiecał przekazać komitetowi 300 000 dolarów. Teraz rozradowany milioner obawiał się już tylko, że Humphrey przegra wyścig z Bobbym Kennedym, odznaczającym się niewątpliwie większym polotem, charyzmą i sławnym nazwiskiem. Och, gdyby tylko Kennedy umarł! Hughes czekał. Wczesnym rankiem czwartego czerwca 1968 roku w Las Vegas klimatyzacja mruczała jak zwykle monotonnie, podczas gdy samotna, zaniedbana postać w szlafroku i piżamie siedziała z pomocnikami przed włączonym telewizorem. Zaskakująca informacja przerwała przewidziany program. Hughes zobaczył przystojnego, młodego i pewnego siebie Bobby'ego Ken-nedy'ego, tryumfalnego zwycięzcę prawyborów w Kalifornii, jak wchodzi do kuchni hotelu Ambassador, gdzie Hughes mieszkał w latach niewinnej młodości. Nagle rozlega się strzał z pistoletu, a Kennedy osuwa się na ziemię. Hughes był zachwycony. Przez długie godziny Kennedy balansował między życiem a śmiercią. W tym czasie Hughes zasypywał Maheu telefonami i listami. Był w ekstazie -Humphrey miał szansę na wygraną, a poza tym Hughes postanowił zagrabić cały sztab wyborczy Kennedy'ego (był przekonany, że każdego można przekupić), w razie gdyby Edward Kennedy postanowił włączyć się do kampanii. Zaczęło mu się marzyć, że gubernator Paul Laxalt wystartuje w wyścigu o fotel prezydenta, a on dzięki swej fortunie doprowadzi go do Białego Domu. W jednym z listów napisał: Najpierw przez 48 godzin będą upijać się do nieprzytomności, a kiedy się ockną, poczują się straszliwie, przerażająco samotni i zagubieni. Oczywiście będą chcieli spróbować jeszcze raz z Tedem, ale to długa i niepewna ścieżka [...] Jestem pewien, że rysuje się tu unikatowa możliwość zakupu gotowej organizacji politycznej, wyszkolonej i chętnej do działania. Postanowił zacząć od góry, zamierzając kupić Larry'ego O'Briena, pełnego wigoru szefa sztabu wyborczego Kennedy'ego. Maheu - jako katolik -miał zapewniony łatwy dostęp do O'Briena. Szef kampanii wiedział, że Bob-by nie znosił Hughesa, ale był w końcu tylko politykiem, a Hughes przekazał 25 000 dolarów datków na kampanię znienawidzonego Kennedy'ego. Czwartego lipca 1968 roku Maheu spotkał się z O'Brienem w Las Ve-gas. Hughes wytłumaczył mu, jak daleko może się posunąć. W tym momencie O'Brien nie mógł już osobiście sprzedać całego sztabu wyborczego Ken-nedy'ego, bo ludzie się rozeszli, a sam O'Brien został bez pracy. Hughes nie zatrudnił go natychmiast, ale wiedział, że O'Brien może w przyszłości okazaćsię użyteczny, może nawet zająć jakieś stanowisko w przyszłym rządzie, więc kazał Maheu przekazać mu 25 000 dolarów. Maheu zrobił, jak mu powiedziano. W niedługim czasie O'Brien znalazł się na liście płac Hughesa, otrzymując 15 000 dolarów miesięcznie. Ani stumilionowe straty w skandalu ze śmigłowcami Hughes Tool Company, ani żałosne fiasko z oszukiwaniem Lockheeda i samolotami L-1011 nie powstrzymały Hughesa przed kolejnym zakupem: postanowił zagarnąć Air West, popularnie zwane Air Worst*. Linie lotnicze Air West założył w 1964 roku Nick Bez, z pochodzenia Jugosłowianin. Prezes - wywodzący się z biedoty milioner - stworzył przedsiębiorstwo na gruzach trzech zbankrutowanych firm. Z początku były to młode, dynamiczne linie lotnicze, jednak z biegiem czasu przedsiębiorstwo zaczęło przynosić straty na skutek złego zarządzania, nadrezerwacji i opóźnień. Hughes kazał Maheu skontaktować się z umierającym na raka Beżem. Jugosłowianin był twardy w interesach, nawet jeśli w jego sytuacji nie miałby się nawet czasu nacieszyć lepszą ceną. Dyrekcja Air West targowała się jednak i sprzeczała. Wreszcie, po długich negocjacjach, Hughes kazał Maheu przedstawić ofertę 20 dolarów za akcję, czyli osiemdziesięciu milionów dolarów za całe przedsiębiorstwo. Bez podbił cenę do 22 dolarów za udział, ale jego dyrekcja żądała nawet więcej. Wiceprezes Edmund Converse znał reputację Hughesa, nie ufał mu i był gotów w ogóle odejść od stołu negocjacji. Hughes natychmiast zareagował. Postanowił zwrócić uwagę opinii publicznej - a w szczególności udziałowców Air West - na fatalny stan finansowy firmy. Wynajął speca od reklamy, Jimmy'ego Greka (Jamesa Snydera), żeby doszczętnie zniszczył nadszarpniętą reputację linii lotniczych Beza. Pomogli również starzy znajomi w imperium prasowym Hearsta. Na polecenie Hughesa Snyder opublikował komunikat prasowy, podając się za reprezentanta grupy udziałowców z Nevady, żądających przyjęcia oferty 22 dolarów za akcję. Żadna taka grupa akcjonariuszy nigdy nie istniała. Dalsza pomoc nadeszła ze strony demokratycznego senatora Nevady, Alana Bible'a, któremu Hughes przekazał na kampanię wyborczą 30 000 dolarów (mimo deklarowanego poparcia dla gubernatora Laxalta). Następnego dnia Bibie zaatakował Air West na łamach „Las Yegas Sun" (z 28 września 1968 roku). Podczas gdy Hughes kontynuował ostrzał przedsiębiorstwa na arenie publicznej, Air West się rozpadła. Bank of America zagroził, że wycofa swe zaufanie dla firmy. Hughes zorientował się, że pozostali członkowie zarządu mogą nadal stawać okoniem. Kazał więc Chesterowi Davisowi i Robertowi Maheu upewnić się, że mimo fatalnego stanu zdrowia Bez pozostanie na stanowisku tak długo, aż sfinalizuje transakcję. Hughes wiedział, że im dłużej Bez pozostanie na czele firmy, tym bardziej jej sytuacja finansowa się pogorszy. Pod koniec grudnia udziałowcy chętnie przystali na 22 dolary za akcję, ale zarząd zagłosował przeciwko sprzedaży stosunkiem głosów trzynaście do jedenastu. W zamian za to postanowili sprzedać Air West liniom lotniczym Northwest Airlines. Hughes był wściekły. Miał czas do Nowego Roku, żeby wymusić na nich zmianę zdania albo wycofać się ze swej oferty. Wpierw zmusił wszystkich znanych mu udziałowców Air West - w tym Hanka Greenspuna z „Las Vegas Sun" - żeby wyzbyli się akcji, tym samym obniżając jej kurs. Chester Davis zaproponował, żeby akcjonariusze wytoczyli proces zarządowi firmy. Otrzymaliby z pewnością pomoc Beza. Mogli twierdzić, że odmawiając przyjęcia oferty Hughesa, dyrekcja pozbawiła ich zysków. Bez obiecał Maheu i Chesterowi Davisowi swoje wsparcie. Zespół Hughesa i wynajęta firma prawnicza z Delaware pracowali bez wytchnienia nad tekstem oskarżenia. W zaskakującym tempie dokooptowano do działań rozczarowanych udziałowców Air West. Opornych członków zarządu zasypano listami, anonimowymi telefonami i groźbami. Przyjazne Hughesowi gazety nie pozostawiły na nich suchej nitki. W miarę zbliżania się Nowego Roku Hughes zaczął obywać się bez snu. W ostatniej chwili jeden z dyrektorów Air West starał się podpisać umowę z Northwest za plecami Beza. Jednak kiedy już wniesiono skargę przed sądem w Delaware, szefowie Northwest wycofali się z transakcji - nie chcieli utrudniać sobie życia skomplikowanym procesem. Niechętny Hughesowi dyrektor John Parker był zmuszony się poddać. Edmund Converse został przyparty do muru. W końcu wydawało się, że wszystko jest gotowe - Bez miał podpisać umowę sprzedaży, ale musiał tego dokonać przed północą w Sylwestra. Trzydziestego pierwszego grudnia, zaledwie dziewięć godzin przed północą, Chester Davis i Maheu wsiedli z Hughesem na pokład prywatnego odrzutowca de Havilland. Mieli ruszyć w podróż z Las Yegas do Seattle, gdzie mieszkał Bez, ale trafili na straszliwą burzę śnieżną. Turbulencje były niezwykle silne, a radio podało, że lotnisko zostało zamknięte. Nie dało się lądować. Czy zawalą transakcję i stracą pracę? Nic - ani warunki pogodowe, ani nawet szatan we własnej osobie - nie mogło stanąć na drodze Hughesa. Wysłał przodem dyrektora Francisa Foxa, żeby oczyścił płytę lotniska i otrzymał zgodę na lądowanie awaryjne. Pilot wylądował z dużym trudem, a Davis i Maheu rzucili się do czekającego samochodu i w oślepiającej zadymce zaczęli przedzierać się przez miasto pełne ludzi spragnionych zabawy. Jechali do mieszkania Beza, gdzie chory prezes zabawiał swych sylwestrowych gości. Podpisał papiery. Wszyscy wznieśli hałaśliwy toast za nowy zakup, podczas gdy w telewizji ogłaszano nadejście Nowego Roku. Maheu zadzwonił do rozanielonego Hughesa, który odmówił jednak pogratulowania osobiście Beżowi. Prezesowi zostały już tylko trzy miesiące życia. Potem, kwadrans po północy, Hughes wreszcie się przekonał. Zadzwonił do Beza i przez dwadzieścia minut rozprawiał z nim o starych i nowych czasach w lotnictwie. Bez był zachwycony. Gra jednak nie dobiegła jeszcze końca. Hughes nadal musiał zdobyć zezwolenie Rady Lotnictwa Cywilnego. Poza tym zaczął panikować, że zakup Air West był błędem. Czternastego stycznia zastanawiał się już, czy się nie wycofać. Choć oporny dyrektor Edmund Converse był zmuszony ulec, nadal wątpił, czy Hughes naprawdę zdecyduje się na zakup Air West. Jak inni nieufni biznesmeni przed nim, zażądał, by Hughes przedstawił nie tylko szczegóły swego prywatnego i zawodowego życia, ale również, by stawił się osobiście przed Radą. Chciał, by ujawnił swe plany wobec Air West - czy ma pomysł, jak zarządzać przedsiębiorstwem? Hughes miał podpis Beza w kieszeni, oświadczył więc, że niczego nie ujawni. Rada Lotnictwa Cywilnego, jak chyba wszystkie inne agendy rządowe zatrudniające tysiące ludzi, nie naciskała zbytnio na Hughesa. Członkowie Rady pamiętali, że Hughes Aircraft - za przyzwoleniem CIA - dostarcza dla rządu wiele strategicznych urządzeń szpiegowskich, w tym satelity, jak również uczestniczy w zyskownym programie lotów kosmicznych, a także że Hughes - mimo wszystkich swych głupich zagrywek - nadal jest narzędziem w rękach rządu. Edmund Converse chciał, aby wystosować wobec Hughesa nakaz stawienia się na przesłuchanie. Rada odrzuciła wniosek, chciała jednak wiedzieć, kto będzie zarządzał przedsiębiorstwem. Hughes mądrze zaproponował znakomitego generała Edwarda Nigra, którego kariera w wojskach powietrznych rzeczywiście bardziej predestynowała go do kierowania liniami lotniczymi niż kasynem hotelu Desert Inn. Uległa Rada Lotnictwa Cywilnego zgadzała się na wszystkie zachcianki Hughesa, sugerując mu nawet, żeby stworzył specjalną spółkę nadzorczą Air West, bo jeśli linie lotnicze będą oficjalnie własnością Hughes Tool Compa-ny, narażało to tę ostatnią firmę na audyt. Mimo to Hughes znów wpadł w panikę. Straty Air West rosły w zastraszającym tempie, tak że nawet ogłoszenie skupu akcji nie pozwoliło zwiększyć środków. Po roku wahań, kiedy Mahau radził mu się wycofać, Hughes zapłacił wreszcie 89 398 091 dolarów za firmę. Oszukał jednak udziałowców, tak lojalnie trzymających jego stronę. W serii skomplikowanych manewrów puścił ich z torbami. W tajnych negocjacjach z niektórymi udziałowcami Hughes uzyskał zwrot czterdziestu ośmiu milionów dolarów jako kompensatę za spadek wartości netto Air West. Za ów spadek on sam był odpowiedzialny, ogłaszając w prasie i radiu fatalne rezultaty finansowe firmy. Pozostali udziałowcy nic o tej transakcji nie wiedzieli. Po potrąceniu kosztów operacyjnych i innych do podziału między udziałowców zostało już tylko trzydzieści trzy miliony dolarów. Nigdy nie ujawniono zresztą, skąd wynikały te „inne" koszty i co dokładnie stało się z tymi osiemdziesięcioma dziewięcioma pozostałymi milionami. Okazało się w końcu, że udziałowcy dostali żałosne 8,75 dolarów za akcję, a nie 22 dolary, jak im to obiecywano. Całymi latami Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych przy Departamencie Sprawiedliwości starała się ustalić prawdę na temat rzekomych łapówek. Sześć lat później to właśnie dochodzenie spowodowało spektakularne, sfingowane włamanie do biur Hughesa, kiedy to zniknęły wszystkie kompromitujące dokumenty. Hughes, zajmując się zakupem Air West, nadal skupował tytuły własności do srebro- i złotonośnych działek. Wszedł w posiadanie prawie wszystkich interesujących go terenów w Tonopah i okolicy, zainteresował się papierami własnościowymi innego zapomnianego regionu, okolic Yirginia City, gdzie przed wybuchem wojny secesyjnej sławny Comstock Lode wzbogacił wiele tysięcy ludzi. Szóstego sierpnia 1968 roku Hughes kupił w Nevadzie jedenaście tytułów własności, potem -16 października - kolejne sześć. Maheu przekonał go, że na tych terenach kryją się złoża metali szlachetnych i istotnych minerałów, warte łącznie sto pięćdziesiąt milionów dolarów. Pod koniec roku Hughes był już posiadaczem ponad stu tytułów własności, wydając miliony na nostalgiczną i szaleńczą próbę odtworzenia gorączki mineralnej swego ojca. Wiele transakcji przeprowadził pomocnik Hughesa, John Meier, zgarniając pieniądze od sprzedających - w formie prowizji - a także odsetek od Hughesa. Meier otrzymał nawet pakiety udziałów w pewnym przedsiębiorstwie z Arizony. Tak się dobrze złożyło, że jednym ze sprzedających tytuły własności był inspektor kopalni z Yirginia City, który udzielił Hughesowi paru interesujących wskazówek. Meier w imieniu Hughesa wybrał się do Waszyngtonu, gdzie przekupił wysokiego urzędnika Departamentu Spraw Wewnętrznych i uzyskał tajne informacje o nowych terenach górniczych. Hughes znalazł nowy sposób obejścia podatków federalnych. Wystarczyło otworzyć kopalnię na zakupionych terenach, a potem zajmować się tylko złotem, srebrem i innymi złożami, czekając, aż podatki spadną. Najlepszym zaś sposobem, żeby podatki zmalały (albo zostały zniesione) było wywieranie wpływu na Biały Dom. Meier zaprzyjaźnił się z Donaldem Nixonem, bratem prezydenta - tym samym, któremu Hughes nielegalnie pożyczył 205 000 dolarów w 1956 roku. Gazety dawały do zrozumienia, że Nixon czerpie interes z kontraktów wydobywczych Hughesa. Nic więc dziwnego, że prezydent zaniepokoił się, czy nie zostanie oskarżony o korupcję. Wizyty Donalda w Nevadzie stawały się coraz częstsze - do tego stopnia, że prezydent wysłał do wspólnika Hughesa, Richar-da G. Dannera, swojego przyjaciela, Bebe'a Rebozo, żeby ostrzec o ryzyku. Hughes i Maheu przykazali Meierowi większą dyskrecję. Nixon powiedział H.R. Haldemanowi, szefowi personelu Białego Domu i Johnowi D. Ehrlichmanowi, doradcy do spraw wewnętrznych przy prezydencie, żeby zerwali współpracę. Donald Nixon nie chciał jednak o tym słyszeć - właśnie podpisał kontrakt z imperium Hughesa na dostawy posiłków do samolotów pasażerskich Hughesa i do stołówek dla pracowników naziemnych. Gdyby ugiął się pod presją brata, straciłby fortunę. Nixon kazał założyć podsłuch na telefonie Donalda. W ten sposób otrzymał niezbite dowody na konszachty brata z Hughesem. Ósmego lipca ukryte kamery zarejestrowały spotkanie z Meierem na lotnisku hrabstwa Orange w Kalifornii. Hughes nie rezygnował z Meiera, choć Maheu doradzał mu pozbyć się go, zanim będzie za późno. Hughes uzależnił od siebie brata prezydenta. Było to dla niego zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Dał Meierowi swoje błogosławieństwo na podróże z Donaldem do Europy i Ameryki Południowej, poza zasięg Nixona i FBI. Od czasu pierwszego rejsu jachtem w latach trzydziestych Hughes interesował się Dominikaną. Pozwolił Meierowi kupić tam koncesje górnicze. Meier obiecał, że dopilnuje, by Stany Zjednoczone zwiększyły import cukru z Dominikany. W wyprawach tych uczestniczył również trzeci towarzysz, An-thony G. Hatsis, promotor z Salt Lakę City i spekulant górniczy. Wbrew woli Hughesa Maheu starał się zerwać kontrakt na dostawy posiłków. Przyrzekł wprost ekipie prezydenta, że osobiście zajmie się tą sprawą. Meier nadal kupował tysiące hektarów ziemi. Kiedy Maheu dowiedział się, że Meier planuje kolejne spotkanie z Donaldem Nixonem, nie miał innego wyjścia, jak się go pozbyć. Drugiego listopada, w czasie napiętego spotkania w hotelu Frontier, Maheu poprosił go o dymisję. Rezygnację otrzymał. W środowiskach wrogich prezydentowi nadal zadawano sobie pytania co do jego brata. Kiedy Meier odszedł, wyszły na światło dzienne niepokojące fakty. Okazało się, że pięciomilionowe kontrakty górnicze nigdy nie trafiły do kieszeni Hughesa, lecz przez różne raje podatkowe wędrowały do Szwajcarii. Meier wydał w sumie dwadzieścia milionów dolarów, ale pozostał po nich nikły ślad. Tytuły własności gruntów i cesje były słabo udokumentowane. Koniec końców okazało się, że osiemnaście milionów zniknęło jak kamfora. Większość kopalni (w tym kopalnie w Tonopah) zamknięto, kiedy okazało się, że w starych szybach nie ma już srebra ani złota. W latach siedemdziesiątych Meiera postawiono przed sądem i skazano za uchylanie się od płacenia podatków, a większość dochodów okazała się wynikać z nielegalnych transakcji Hughesa. Meier uciekł z kraju. W 1978 roku Hughes Tool Company pozwała Meiera do sądu za kupno bezwartościowych kopalni i malwersacje, żądając ośmiu milionów dolarów odszkodowania. Meier poleciał do Australii, gdzie go zaaresztowano, ale wypuszczono, ponieważ miał immunitet dyplomatyczny - prowadził interesy z królem Tonga, wyspy na morzach południowych, więc w paszporcie wpisano, że jest ambasadorem. Znów się ulotnił, i to na dobre, tym razem do Vancouver. ROZDZIAŁ 16 KUPOWANIE NIXONA W czasie skandalicznych zajść z udziałem Donalda Nixona Hughes pozostał niewzruszony. Nie zadowolił się przekupieniem brata prezydenta. Postanowił kupić samego prezydenta, a także jego demokratycznego przeciwnika, Huberta H. Humphreya. Kolejne rządy traktowały go według taryfy ulgowej, częściowo z powodu szczodrych datków na kampanie wyborcze i zakulisowego wsparcia finansowego, ale także dlatego, że Hughes Aircraft pracowało na rzecz CIA, wojska i lotnictwa wojskowego. Rada Lotnictwa Cywilnego i inne oficjalne organy nieustannie szły z nim na kompromis albo obchodziły prawo, żeby Hughes mógł ochronić swoją prywatność. To wszystko jednak było dla niego za mało. W latach 1968-1970 Hughes wmieszany był w kilka spraw wymagających masowego łapówkarstwa. Pierwsza dotyczyła planowanego zakupu hotelu Dunes w Las Vegas, co zrobiłoby z niego wprawdzie posiadacza całej dzielnicy miasta, ale gwałciło postanowienia ustawy antymonopolowej. Druga sprawa polegała na wymiganiu się od wypłacenia olbrzymiego odszkodowania w niekończącym się sporze prawnym z TWA. Po trzecie, chciał, by Rada Lotnictwa Cywilnego wydała mu zezwolenie na przejęcie Air West. Rozwiązując te kwestie, ryzykował oskarżeniem z różnorakich tytułów: - przekazania ponad 5000 dolarów kandydatowi na prezydenta, co było wtedy nielegalne i groziło grzywną w wysokości 5000 dolarów albo karą dziesięciu lat więzienia, albo i jednym, i drugim; - korupcji; - działania na szkodę Stanów Zjednoczonych; - świadomego podpisania fałszywej deklaracji podatkowej; - krzywoprzysięstwa i fałszywych zeznań. Piątego marca 1974 roku specjalny prokurator Leon Jaworski poważnie groził skazaniem go za wszystkie te przewinienia. Nadal zastanawiając się, jak najlepiej przekupić prezydenta, żeby zapewnić sobie fory, Hughes postanowił zająć się Hubertem Humphreyem. Kazał Robertowi Maheu wypłacić Humphreyowi 50 000 dolarów z kasy niedawno zakupionego hotelu Frontier. Pieniędzy tych używano do kupna i sprzedaży żetonów. Wydawało się to rozsądną metodą, ponieważ trudno było prześledzić przepływ pieniędzy przez kasyno. Następnie zatrudnił na stanowisko menadżera hotelu Frontier jednego ze znajomych waszyngtońskich prawników, Richarda C. Dannera, który miał wiele kontaktów z czasów pracy dla FBI. Ponadto był ważną postacią w Miami, gdyż uprzednio był tam zarządcą miejskim. Danner miał robić za przykrywkę, gdyby ktoś zaczął zadawać trudne pytania. Humphrey chętnie współpracował z Maheu. Kiedy Maheu zasugerował, że kandydatowi na prezydenta mógłby sprawić przyjemność nadliczbowy datek - czyli suma przekraczająca o 45-50 tysięcy ustalony prawnie pułap -Humphrey oczywiście potwierdził. Pewny siebie Maheu przywiózł więc samolotem do Los Angeles walizkę z 25 000 dolarów, a inny wspólnik na miejscu dostarczył brakujące dwadzieścia pięć tysięcy. Pieniądze przekazano w banknotach studolarowych. Trzydziestego pierwszego lipca na polecenie Hughesa Maheu zameldował się w apartamencie hotelu Century Plaża w Century City, gdzie miał uczestniczyć w obiedzie na cześć Humphreya, kosztującym 5000 dolarów za miejsce. Szczegóły załatwił wspólnik kandydata, Lloyd Hand. Maheu wsadził brakujące 25 000 do walizki i zaniósł całą kwotę do limuzyny Humphreya, zaparkowanej przed głównym wejściem. Wsiadł do samochodu i przekazał walizkę adresatowi. Niedługo później Humphrey przysłał bilecik z podziękowaniem. Później zeznał pod przysięgą, że nie pamięta tego zajścia. Można tylko sądzić, że cierpiał na amnezję, ponieważ do transakcji doszło zaledwie parę miesięcy przed przesłuchaniem. Kolejne 50 000 dolarów trafiło do jego kieszeni 17 października, tym razem w niższych nominałach. W tym czasie Hughes zabrał się za Nixona. Podczas gdy zastanawiał się, jak to zrobić, okazało się, że przystojny i charyzmatyczny milioner Charles G. (Bebe) Rebozo wykonał już pierwszy krok. Rebozo dorobił się majątku na handlu nieruchomościami, a poza tym mieszkał w Miami i był najlepszym przyjacielem Nixona. Rebozo skontaktował się z Richardem G. Dannerem i powiedział, że jest zazdrosny o kwotę, jaką Hughes przekazał Humphreyowi. Czy Hughes nie chciałby dostarczyć takiej samej sumy na cele kampanii Nixona? Te same pytania zawarł w pisemnej prośbie, datowanej z 28 sierpnia 1968 roku. Maheu opowiedział o tym Hughesowi, który wybuchnął śmiechem. Oszczędzono mu zachodu. W ciągu następnych dwóch lat Hughes przekazał na cele polityczne 425 000 dolarów, z czego sto, a może nawet 150 000 trafiło do Bebe'a Rebozo. Większość tych pieniędzy pochodziła z konta Hughesa w Texas National Bank of Commerce, a czeki podpisywał długoletni współpracownik, Lee Mur-rin. Jak już wiemy, 25 000 trafiło do kieszeni Larry'ego O'Briena. Pięćdziesiąt tysięcy dostał - twierdzi Maheu - senator Alan Bibie z Nevady. Pięćdziesiąt tysięcy trafiło z powrotem do kasy Frontier. Reszty wydatków nie zaksięgowano. Hughes postanowił, że Danner - znający zarówno Nixona, jak i Be-be'a Rebozo - powinien zapłacić Nixonowi bezpośrednio 50 000 dolarów, a Nixon powinien podpisać kwit. Chciał, by w operacji uczestniczyli Donald Nixon i John Meier. Nixon się temu sprzeciwił i postanowił odłożyć sprawę do wyborów. Wtedy pieniądze wykorzystano by w kampanii prezydenckiej w 1972 roku. Maheu odłożył pieniądze na później. Nixon wygrał wybory. Dwudziestego drugiego listopada 1968 roku członek personelu Nixona zadzwonił do Maheu i powiedział, że czas wypłacić pieniądze. Hughes wyraził zgodę. Z właściwym sobie tupetem zażądał, by kwotę dostarczył nowemu prezydentowi gubernator Nevady Paul Laxalt we własnej osobie. Laxalt się zgodził. W tych dniach do Las Yegas przyjechał Danner. Hughes wynagrodził go za upartą korupcję, przyznając mu długo obiecywaną posadę menadżera w hotelu Frontier. Przez cały tydzień Danner prowadził z Rebozo dyskusje o pieniądzach potrzebnych Nixonowi na dom w Key Biscayne, który prezydent chciał kupić od tego ostatniego. Szóstego grudnia Paul Laxalt i Robert Maheu przylecieli do Palm Springs z 50 000 dolarów dla Nixona. Laxalt miał tam uczestniczyć w konferencji konwentu stowarzyszenia republikańskich gubernatorów. Zgodnie z zaleceniami Hughesa obaj mężczyźni pojechali do domu Waltera Annenber-ga. Gubernator wysiadł z samochodu i zadzwonił do drzwi. W tym momencie inni gubernatorzy stali na tarasie domu, dyskutując z głową państwa. Niektórym mogło się wydać dziwne, że jeden spośród nich przynosi prezydentowi sporą sumę. Dlatego też kiedy oznajmiono, że przed domem czeka gubernator Nevady z innym mężczyzną, trzymającym wypchaną walizkę, Nixon powiedział, że jest zbyt zajęty gośćmi, by ich przyjąć (nawet jeśli gubernatorzy i bez niego dobrze się bawili). Pieniądze znów trafiły pod opiekę Maheu. We wrześniu w Key Biscayne Maheu i Danner dostarczyli Bebe'owi Rebozo 50 000 dolarów. Pod koniec 1970 roku Hughes kazał Maheu kupić hotel Dunes. Maheu zeznał później (21 stycznia 1974 roku), że Hughes kazał mu wysłać Richar-da Dannera do prokuratora generalnego, Johna Mitchella, żeby uzyskać zgodę Departamantu Sprawiedliwości na transakcję. Stwierdził, że Departament Sprawiedliwości bardzo go rozczarował w kwestii kupna hotelu Stardust, więc tym razem nie będzie rozmawiać z zastępcą prokuratora generalnego i żąda spotkania z samym Mitchellem. Poczynając od 23 stycznia, Danner kilkakrotnie spotkał się z Mitchellem. Kiedy wrócił - ten ostatni powiedział później - Maheu poinformował go w imieniu Hughesa, że „podróż musi zaowocować pewnymi zobowiązaniami finansowymi". Rzeczywiście zaowocowała. Usłużny generalny prokuratoruchylił decyzję opornego Urzędu Antymonopolowego i 19 marca pozwolił Hughesowi na zakup Dunes. Kiedy prawnik Hughesa, Edward P. Morgan, przedstawił dane konieczne do udokumentowania stanu posiadania Dunes, Mitchell nawet nie pofatygował się przedyskutować ich z Urzędem. - Waszyngton zajął się sprawą i nikt już nie będzie się do niej wtrącać -powiedział Danner do Maheu. Komisja Watergate uznała później, że decyzja Mitchella była bezpośrednio związana z datkami pieniężnymi dla Rebozo. Wkrótce przekazano kolejny prezent. Hughes kazał Maheu poinstruować Nadine Henley, żeby podjęła z konta kolejne 50 000 dolarów. Richard Danner przekazał te pieniądze Bebe'owi Rebozo, kiedy obaj przybyli do San Clemente, które za Nixona uzyskało prawie status Białego Domu na Zachodnim Wybrzeżu. Na transakcję wybrano patriotyczną datę 3 lipca, w przeddzień Święta Niepodległości. Głęboko schowany dokument z Archiwów Narodowych wykazuje, że Rebozo przekazano dużo ponad 100 000 dolarów. Piątego marca 1974 roku zastępca specjalnego prokuratora, Stephen A. Haberfeld, poinformował Leona Jaworskiego, specjalnego prokuratora do sprawy Watergate, że „przy trzech czy pięciu okazjach w 1970 roku Danner przekazał Rebozo około 150 000 dolarów". Jeśli to prawda - a złożony dokument uzasadniający oskarżenie wydaje się to potwierdzać - to znaczy, że raporty prasowe i księgowość całkowicie pominęły 50 000 dolarów. Maheu zauważył w końcu, że zestawienia finansowe Dunesa pełne są błędów i nieprawidłowości. Powiedział Hughesowi, że cena jest zbyt wysoka, więc Hughes odstąpił od kupna hotelu. Poza tym mimo niezliczonych telefonów Mitchella do Białego Domu i żywotnego zainteresowania wielu stron Hughes nadal musiał zapłacić siedemdziesiąt pięć milionów dolarów kompensaty w procesie TWA. Gdyby nie przekupił członków władzy, suma ta mogłaby wynieść czterysta milionów. Jak wiemy, Hughesowi udało się załatwić sprawę przejęcia Air West, ale nie ma dowodów, że Mitchell pomógł mu w tej kwestii, a Hughes musiał iść na daleko idące ustępstwa wobec Rady Lotnictwa Cywilnego. Jak zwykle jego skomplikowane zagrywki koniec końców okazywały się zupełnie chybione. Hughesowi zwrócono 100 000 dolarów plus sto. Jednak numery seryjne na pierwszych 50 000 w banknotach studolarowych datowane były po grudniu 1968 roku, kiedy to Maheu je otrzymał. Trzydzieści pięć ze studolarowych banknotów - mających odpowiadać transakcji z San Clemente - datowanych było po 3 lipca 1970 roku, dniu transakcji. Później Hughes dostarczył jeszcze 150 000 dolarów: 50 000 na konto Rosę Mary Woods i 100 000 dla Komitetu na rzecz Powtórnego Wyboru Prezydenta, ponieważ w 1972 roku zmieniło się prawo dotyczące datków na kampanię. Piędziesiąt tysięcy z kwoty przeznaczonej dla Komitetu trafiło do prywatnej kieszeni Gordona Liddy'ego, który potwierdza to w swej książce Will. W raporcie końcowym z czerwca 1974 roku Komisja Watergate stwierdza: Okoliczności, w jakich Hughes starał się nabyć hotel Dunes, ilustrują wątpliwą konduitę na wysokich szczeblach władzy. Danner kontynuował negocjacje na najwyższych szczeblach, a Hughes miał dodatkowe powody, żeby go zachęcać. Znów stał się ofiarą nerwowych ataków dotyczących pobytu w mieście, które stopniowo wykupywał. Powodem były trwające podziemne próby jądrowe, których nie mogły powstrzymać nawet jego wpływy i majątek. Podczas gdy negocjował zakup Dunes, kazał Richardowi Dannerowi porozumieć się z Bebem Rebozo i opóźnić próby, pierwotnie planowane na Wielkanoc 1970 roku. Nixon zgodził się osobiście omówić tę kwestię z Hughesem, pod warunkiem że milioner przybędzie do niesprecyzowanego jeszcze miejsca, prawdopodobnie do Camp David. Dla wszystkich współczesnych zaproszenie na spotkanie z prezydentem było nie do odrzucenia. Jednak Hughes - z dwuletnim zarostem i długimi, brudnymi paznokciami u rąk i nóg - nie brał nawet tej możliwości pod uwagę. Nie zgadzał się na telefoniczną rozmowę z Nixonem - obawiał się, że prezydent zmusi go do zgody na próby nuklearne, powołując się na techniczne argumenty bezpieczeństwa testów, których Hughes nie będzie umiał zbić. Zaczął myśleć o powrocie na Bahamy, gdzie lata wcześniej pojechał z Jean Peters. Jednak nienawiść i strach przed Murzynami oraz niepewna sytuacja polityczna przeważyły wobec zamiłowania do rajów podatkowych. W początkach 1970 roku Hughes zadzwonił do Maheu, mówiąc mu, że ma „w ten czy inny sposób [...] owinąć sobie wokół palca ten rząd [Baha-mów]". Kiedy to zdanie zostało upublicznione - często później cytowane przez prasę i telewizję - bardzo popsuło mu reputację. Ciągle odkładał na później planowaną podróż. Czynna korupcja, wyczerpujące, nieustanne rozmowy telefoniczne, niezrównoważona dieta, uzależnienie od leków i brak ruchu znacznie pogorszyły jego stan zdrowia. Mieszkająca w Bel Air Jean Peters dała mu jasno do zrozumienia, że zamierza się z nim rozwieść (w każdej chwili była gotowa przyjechać i zaopiekować się nim. Jednak nawet ta silna kobieta nie mogła wytrzymać jego kunktatorstwa i ciągłej odmowy porozumienia lub spotkania). To wpędziło Hughesa w głęboką depresję - zawiódł jako mąż i jako mężczyzna. Uzależnienie od empirinu i kodeiny uszkodziło mu nerki, a obawa, że ktoś mógłby zobaczyć jego mocz, kazała mu ciągle przechowywać go w szklanych słojach. Jego doktor, Harold L. Feikes, zanotował, że Hughes był także ofiarą wewnętrznych i zewnętrznych hemoroidów, powodujących straszliwe cierpienie za każdym razem, kiedy szedł do toalety. Paradontoza i zanik kości żuchwowej były u niego bardziej posunięte niż u przeciętnego sześćdziesięciolatka, a poza tym nadal cierpiał na krwawienie i owrzodzenie dziąseł. Dodatkowego bólu przydawały guzowata torbiel na ciemieniu i wrzód trawienny. Jego kości były kruche jak u osiemdziesięciolatka. Gdyby upadł i złamał biodro, mogłoby się to skończyć śmiercią, a miał dopiero sześćdziesiąt pięć lat. Członek dyrekcji Bili Gay miał za złe, że usunięto go z wąskiego kręgu Hughesa. Chciał za wszelką cenę pozbyć się Maheu, który - uważał - cieszył się zbyt rozległą władzą, dla własnych zysków wyduszał z Hughesa olbrzymie sumy i w ogóle miał na niego zły wpływ. Denerwowało go, że lojalny Maheu udaremnił jego próbę uznania Hughesa za niepoczytalnego. Fakt, że Hughes nie brał go na poważnie, tym bardziej podjudzał go przeciwko Maheu. Według Maheu Gay rozpoczął kampanię przeciwko niemu od blokowania wiadomości przekazywanych Hughesowi. Ułatwiali mu to niektórzy pomocnicy. Gay nigdy się do tego nie przyznał. Wraz z Chesterem Davisem utrzymywał jednak, że Maheu bez zgody Hughesa zainwestował znaczną sumę pieniędzy w dostawy helikopterów dla Los Angeles Airways. Do tego z kolei nie przyznaje się Maheu. Do dziś twierdzi, że miał pozwolenie Hughesa. Davis oskarżył także Maheu o pożyczkę czterech milionów dolarów pewnemu bukmacherowi, Sidneyowi Wymanowi, współwłaścicielowi Dunes, żeby ułatwić zakup hotelu. Maheu twierdzi, że działał na polecenie Hughesa. Gay i Davis dementują to. Trzynastego czerwca 1970 roku Raymond M. Holliday, wiceprezes i dyrektor finansowy Hughes Tool Company w Houston (członek frakcji zwalczającej Maheu), napisał żarliwą epistołę do Hughesa, przypominając, że posiadłości w Nevadzie - czy to kopalnie, czy hotele - przynoszą wielomilionowe straty. Gay, Holliday, Davis i inni ważniacy woleli zapomnieć, że Maheu nie ma wpływu na rozległe zakupy Hughesa i że jest on tylko narzędziem jego chciwości i monomaniakalnej obsesji. Hughes systematycznie odrzucał wszelkie próby poskromienia swej żądzy posiadania coraz to nowych hoteli. Bili Gay postanowił szpiegować Maheu, żeby dostarczyć Hughesowi dowodów na malwersacje, choć takowych nie było. Gay i Davis znali pewną firmę detektywistyczną związaną z CIA, zwaną International Intelligence (Intertel). Intertel została założona w Nassau przez Resorts International, firmę zależną od fikcyjnego koncernu Mary Carter International, zarządzającego koncesjami na gry hazardowe w Paradise Island, którą Hughes chciał swego czasu kupić. Firmę założył William Hundley, były sekretarz nadzwyczajny Roberta Kennedy'ego, oraz Robert Peloąuin, inny człowiek Kennedych, były starszy prokurator w Sekcji Przestępczości Zorganizowanej i Wymuszania Okupów Departamantu Sprawiedliwości. W Intertelu pracował też James Golden, były pomocnik Nixona, dyrektor do spraw bezpieczeństwa na konwencji republikańskiej w 1968 roku, jedyny republikanin wśród zatwardziałych demokratów. Kolejną osobistością firmy był David Belisle, były dyrektor śledczy w Krajowej Agencji Bezpieczeństwa. Intertel zatrudniała różnych byłych tajnych agentów CIA, FBI, Brytyjskiego MI-5 i MI-6, a także Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej. Robert Peloąuin przybył do Las Yegas w lipcu 1970 roku, zaraz po wizycie Billa Gaya w jego waszyngtońskim biurze. Dyskutowano, czy Intertel powinna przejąć od Roberta Maheu i jego syna Petera nadzór i ochronę kasyn w Las Yegas. Peloąuin zachęcał Hughesa, by wyjechał na Bahamy, gdzie byłby bliżej sztabu generalnego Intertelu. W ten sposób nie będzie obecny w Nevadzie w momencie, gdy firma przejmie kontrolę. Hughes wysłuchał go, ale wkrótce kolejne wydarzenie podważyło jego decyzję. Dowiedział się z wiadomości własnej stacji telewizyjnej, że Pentagon zamierza zrzucić do Morza Karaibskiego sześćdziesiąt sześć ton zapasów gazu paraliżującego, w odległości zaledwie dwustu pięćdziesięciu kilometrów od Nassau, czyli dokładnie tyle, ile wynosiła odległość między Las Yegas a terenem prób jądrowych. Hughes wpadł w panikę. Wezwał swych pomocników. W naprędce zredagowanym memorandum kazał im zaalarmować wpływowe firmy reklamowe, by skierowały opinię publiczną przeciw zrzutowi, a także podjudzić rząd brytyjskich Bahamów. Gay zwrócił się do swego przyjaciela, Roberta Fostera Bennetta z Departamentu Transportu. Ten był jednak bezsilny. Zaledwie parę tygodni po przekazaniu Nixonowi łapówki Hughes kazał umotywować decyzję prezydenta jego nienawiścią do Murzynów - mimo że sam nienawidził czarnoskórych i był dobroczyńcą i zwolennikiem Nixona. Wymyślił nawet komiks, który chciał opublikować w gazetach Hearsta, ukazujący Nixona okładającego młodego Murzyna butlą gazową. Maheu mu to odradzał, ale obiecał, że zamiast tego postara się po przyjacielsku porozmawiać z prezydentem. Było za późno. Gaz paraliżujący wysłano już pociągiem do portu, skąd okręt miał go wywieźć na morze. Maheu poprosił prezydenta, by ładunek wyrzucić gdzie indziej. Nixon odparł, że wyboru dokonano z myślą o Hughesie. Nie miał pojęcia, że Hughes chce przeprowadzić się na Bahamy, a początkowo gaz miał zostać wywieziony do Nevady. Za pośrednictwem Maheu Hughes zasugerował jako alternatywę krąg polarny. Bili Gay i Chester Davis przypodobali się Hughesowi, krusząc o niego kopie w Nassau. Po przybyciu na miejsce przypomnieli, że Hughes przyniósłby Bahamom duże zyski. W rezultacie rząd wysp wystosował oficjalny protest wobec zrzutu. Hughes kazał nawet Chesterowi Davisowi wytoczyć w Miami proces władzom federalnym, korzystając ze wsparcia gubernatora Florydy, Claude'a Kirka, pamiętającego o inwestycjach Hughesa w tym stanie. Sędzia w Miami zablokował przewóz gazu, po czym uchylił własną decyzję, zalecając - z niewyjaśnionych powodów - by zrzutu dokonać „na płytkich wodach". Kiedy Hughes dowiedział się o decyzji, wpadł w histerię. Najpłyt-sze wody w promieniu 250 kilometrów znajdowały się wzdłuż zewnętrznych wysp archipelagu, gdzie posiadał oczywiście Cay Sal, bazę wypadową CIA. Hughes podjął ostatnią próbę, błagając Maheu, by spotkał się z prezydentem osobiście. Maheu chciał polecieć do San Clemente - w ten sposób mógł przekazać wiadomość prezydentowi, unikając jednocześnie długiego lotu do Waszyngtonu. Było jednak za późno: 18 sierpnia 1970 roku zdezelowany LeBaron Russell, statek z czasów drugiej wojny światowej, zatopiono 250 kilometrów od wybrzeży Nassau wraz ze śmiertelnym ładunkiem gazu paraliżującego. Akta CIA dotyczące kontraktów z Hughesem zapewne na zawsze zostaną opatrzone klauzulą tajności ze względów „bezpieczeństwa narodowego" -nawet teraz, po zakończeniu zimnej wojny. Możemy się tylko domyślać, na ile milionów opiewał kontrakt na dostawy sprzętu dla Agencji w 1970 roku, w czasach, gdy Hughes zamierzał opuścić Las Vegas. Czułe aparaty fotograficzne zamontowane na satelitach produkowanych przez Hughesa fotografowały tajne instalacje w Związku Radzieckim, w Wietnamie i w Chinach. Jego ekipa opracowała nowoczesne urządzenia przechwytujące do połączeń komputerowych między biurami i ambasadami, a także urządzenia zakłócające, mikrofony i elementy arsenału lasterowego samolotów szpiegowskich SR-71. Hughes produkował jednak nie tylko na potrzeby CIA, ale także dla Pentagonu i dla Krajowego Biura Zwiadowczego przy wywiadzie wojsk lotniczych. Dzięki nowoczesnym czujnikom Hughesa rząd amerykański uzyskał szczegółowe informacje na temat komunistycznych radarów, pocisków i ruchów wojsk, korzystając z pomocy współpracowników w krajach sąsiedzkich (albo zza żelaznej kurtyny). Hughes i Hughes Tool Company już niedługo mieli zawrzeć największy kontrakt w historii firmy. W październiku 1970 roku Hughes podpisał dokumenty pozwalające na rozpoczęcie operacji Jennifer. Operacja Jennifer była jednym z najdroższych i najbardziej złożonych przedsięwzięć w historii CIA i wywiadu marynarki wojennej. Najpierw Hughes Tool Company - działająca za zgodą Hughesa i pod osobistą kontolą dyrektora CIA, Richarda Helmsa - miała wysłać na morze Glomar II, wynajęty statek Hughesa. Golmar II miał udać się kilkaset kilometrów na południe od Hawajów, gdzie - jak twierdziła kampania reklamowa - miał obserwować dno oceanu w poszukiwaniu złóż metali szlachetnych. Statek był wyposażony w wiertła z wytwórni Hughesa i miał pobrać próbki z dna morskiego. W rzeczywistości Glomar II miał dokonać pomiarów tuż poza kubańskimi wodami państwowymi, gdzie wybuchła radziecka łódź podwodna. Następnie inny, większy okręt, Glomar Explorer, miał dźwignąć ów okręt podwodny z dna. Glomar Explorer miał być zbudowany przez podwykonawców Hughes Tool Company, mierzyć tyle co dwa boiska i być wyposażony w olbrzymie kleszcze, które za jednym zamachem zdołałyby wydobyć okręt podwodny, załadować go do olbrzymiej ładowni i przewieźć do Honolulu albo do San Diego do ekspertyzy. Koszt przedsięwzięcia miał wynieść ćwierć miliarda dolarów z pieniędzy publicznych. Ale po co? Tylko po to, by wydobyć z dna oceanu okręt podwodny? Według byłego tajnego agenta CIA, pisarza Yictora Marchettiego, celem operacji było zdobycie aparatury szyfrującej, znajdującej się prawdopodobnie na okręcie. Ta aparatura i towarzysząca jej dokumentacja miały pomóc CIA przetłumaczyć i zrozumieć poprzednio przechwycone wiadomości, których całe pudła zalegały w biurach wywiadu w Fort Meade w stanie Maryland. Jeśliby się udało rozszyfrować te przekazy, można by śledzić i przechwytywać rosyjskie atomowe łodzie podwodne, szczególnie w okolicach Kuby, a także zorientować się, w jakiej mierze Castro ma dostęp do radzieckiej technologii jądrowej. Hughes z zachwytem przystał na współpracę przy tym przedsięwzięciu. Znów mógł stać się narzędziem polityki i planów wywiadowczych rządu Ni-xona. Hughes Aircraft zasiliłyby setki milionów dolarów, ochronione następnie przed podatkami przez Hughes Medical Institute. W czasie, gdy Hughes Tool Company zabrało się za produkowanie Glomar Explorer, sam Hughes z radością obserwował napływ kolejnych kontraktów między CIA i Hughes Aircraft. Firma zatrudniła zdolnego, młodego Alberta (Buda) Wheelona we własnej osobie. Wheelon był wicedyrektorem CIA do spraw nauki i technologii. Zaczął pracę w Agencji w 1961 roku pod rządami Allena Dullesa, wyszkolił się pod okiem Johna McCone'a, następcy Dullesa, a później pracował pod zwierzchnictwem admirała Williama Rabor-na i Richarda Helmsa. W wielu misjach nad Związkiem Radzieckim i Chinami Wheelon wykorzystywał do wywiadu technologicznego urządzenia satelitarne Hughes Aircraft. W 1966 roku Wheelon zeznawał przed Senacką Podkomisją do spraw Zatwierdzenia Wywiadu Technologicznego. Przedstawił wtedy członkom komisji wiele tajnych urządzeń wywiadowczych Hughe-sa. Była to aparatura godna Jamesa Bonda. Marchetti opisuje na przykład nadajnik radiowy ukryty w sztucznym zębie, aparat fotograficzny w woreczku z tytoniem i magnetofon w złotej papierośnicy. Wheelon z dużą wprawą uniknął pytań zahaczających bezpośrednio o Hughesa, Lockheeda i innych dostawców CIA. Tych kwestii więcej nie poruszono. Jesienią 1970 roku Bili Gay, Chester Davis i inni wrogowie Maheu mieli na swoim koncie zamówienie na Glomar Explorer i zacieśnione kontakty z CIA, co istotnie umocniło ich pozycje. Gdyby Helms powierzył Maheu kontrakt na Explorera, pozycja zausznika byłaby na zawsze zapewniona, ale Maheu wszedł w konflikt z innymi, a w szczególności z Raymondem Holli-dayem, dyrektorem Hughes Tool Company, którego CIA potrzebowała do doszlifowania szczegółów zamówienia. Kolejne przedsięwzięcie - za zgodą i wsparciem finansowym CIA i przy osobistym zaangażowaniu Hughesa - stanowiło ciąg dalszy wsześniejszego projektu laserów okrętowych, przeznaczonych do użytku przy podejmowaniu działań wobec Kuby. Zainteresowanie sprawą i osobisty udział ponownie zjednały Hughesowi wszędobylskiego szpiega E. Howarda Hunta, nadal pracującego dla CIA. Kiedy 21 września 1992 poprosiłem Hunta o wypowiedź na temat Hughesa, gniewnie odparł, że to „daleka przeszłość" i że nic nie powie, co oznacza, że są to nadal informacje ściśle tajne. Tym samym Hunt sam się wydał - zresztą nie po raz pierwszy. W październiku wymiana listów ostatecznie zdecydowała o losie Maheu. Popełnił błąd, udowadniając, że jest mężczyzną. Postanowił pojechać w podróż do Europy. Napisał do Hughesa, że planował tę wyprawę od dziesięciu lat, że obiecał żonie i że mogą minąć miesiące, zanim Hughes będzie go potrzebował w jakiejś palącej kwestii, więc wydaje mu się, że to wymarzony moment. Hughes był wściekły. Odpisał Maheu, że ostatnimi czasy niedomaga, że kłopoty z żoną źle na niego wpłynęły (miał na myśli swój niechybny rozwód), że nie może poradzić sobie z zalewającą go masą listów i że musi dźwigać na swoich barkach tyle, co dwudziestu pięciu przeciętnych mężczyzn. Hughes dodał butnie, że jadąc w podróż, Maheu porzuca prawdziwego i oddanego przyjaciela i że jego decyzja kładzie kres ich przyjaźni. Maheu poczuł się dotknięty i dał temu wyraz. Zmiękł w obliczu dziecinnej, egoistycznej manipulacji. Hughes odpisał gniewnym tonem. Maheu zalecił mu się zastanowić, czy nie nadszedł czas, by spojrzeć prawdzie w oczy. Jeśli nie znajdzie w sobie na to dość odwagi, rzeczywiście może zostać bardzo, bardzo samotnym człowiekiem. Mówiąc Hughesowi, co ma robić, Maheu popełnił kolejny błąd. Zachował się tak, jakby mówił ośmiolatkowi, żeby poszedł na zakupy albo wyprowadził psa. Tymczasem Hughes nie wspomniał Maheu o nowych planach przeprowadzki na Bahamy, więc pomocnik przedsięwziął inne projekty, które teraz trzeba było odwołać. Hughes zaczął się złościć na Maheu. Jego zausznik zarabiał 10 000 dolarów tygodniowo, miał nieograniczony fundusz reprezentacyjny, mieszkał w pałacu, a wszystko to dlatego, że nie tylko pracował dla Hughesa, ale „był" Hughesem. Milioner nie mógł sam zabawiać ludzi, a bardzo wiele niezwykle ważnych osób trzeba było zabawiać. I to często. „Howard Hughes" (to znaczy Maheu) nie mógł podróżować autokarem albo komercyjnymi (konkurencyjnymi) liniami lotniczymi. Nie mógł zabierać swych gości - gubernatorów, generałów wojsk lotniczych (aktywnych i w stanie spoczynku), czy doradców prezydenta - na hamburgera do McDonalds'a. A jednak Bili Gay i inni wrogowie powtarzali Hughesowi w rozmowach telefonicznych i na piśmie, że Maheu jest rozrzutny, że jego syn Peter wybudował budę dla psa i barek w salonie za pieniądze Hughesa. Inne niekończące się skargi w końcu zaniepokoiły skąpego milionera. Kiedy dochody z kasyna i barów spadały, Gay i Davis nie mówili o okresowym przestoju w interesach, tylko obarczali winą Maheu. Kiedy Hughes widział, że wpływy się zmniejszają, stwierdził, że Maheu za dużo zarabia. Zapomniał, że to on sam kazał Maheu kupować coraz to nowe hotele i że Maheu błagał go o większą roztropność. Kiedy Raymond Holliday, prezes Hughes Tool International, poinformował, że straty kasyn wzrosły z 700 000 dolarów w 1967 roku do siedmiu milionów w 1970 roku, Hughes doszedł do wniosku, że Maheu musi odejść. -u Maheu przekonywująco argumentuje, że straty w Las Yegas spowodowane były kunktatorstwem, niezdecydowaniem, skąpstwem i krótkowzrocznością Hughesa. Łatwo w to uwierzyć, szczególnie w świetle zachowania Hughesa w innych okresach, na przykład w czasie zakupu RKO. Chcąc dotrzymać kroku konkurencji - na przykład kasynom Kirka Ker-koriana - Hughes musiał wyrazić zgodę na wydatek tysięcy dolarów na ulepszenie sal widowiskowych i sal gier. Miał jednak Maheu za złe każdy grosz, szczególnie gotówkę na gaże dla artystów. Dlatego też stratami można obarczyć tylko i wyłącznie samego Hughesa. Jednak - jak większość sławnych i wpływowych postaci - zwalał winę za swe porażki na innych, a Maheu - lojalny, wierny Maheu - stał się kozłem ofiarnym. Wrogowie Maheu wystąpili z dalszymi oskarżeniami, z których żadne nie było wiarygodne. Chester Davis twierdził, że Maheu przyznawał hazardzistom zbyt wysokie kredyty. Tak naprawdę Caesars Pałace, Flamingo czy International dawały więcej. Oskarżył Maheu, że w czasie godzin pracy popłynął swym jachtem, Alouette 11, na wody Baja California. Maheu wypłynął w morze tylko dwukrotnie w ciągu dwóch i pól roku. Ponadto przez większość rejsu rozmawiał z Hughesem przez telefon z mostku kapitańskiego albo z kajuty. Davis wspomniał także o domku myśliwskim Maheu i Jacka Hoopera, szefa bezpieczeństwa, o jakimś przedsięwzięciu dotyczącym dań z ryby i frytek i o całkowicie wyssanej z palca firmie importowo-eksportowej. Kiedy żona Petera Maheu urodziła dziecko w Meksyku (żeby dzięki Banco Internacio-nal pomóc Hughesowi uzyskać tereny na jego nazwisko), Davis obwieścił, że bezprawnie użyła służbowego samolotu. Kiedy Maheu dzwonił do apartamentu, pomocnicy mówili, że Hughes nie może odebrać telefonu. Tylko Hughes mógł dać takie polecenie. Mówiło się, że Hughes zachowywał się tak złośliwie, bo pomocnicy mu grozili -gdyby ich nie posłuchał, nie daliby mu lekarstw. Tymczasem Howardowi Hughesowi nikt nie groził. Wystarczyłoby, żeby nacisnął przycisk albo podniósł słuchawkę telefonu, a ludzie Boba Maheu wyrzuciliby szantażystę na bruk. To on sam zdecydował ostatecznie pozbyć się Maheu. W tym okresie Hughes zachorował na łagodne zapalenie płuc i zupełnie niepotrzebnie przetoczono mu krew. Listy z tego okresu, jak również sposób pozbycia się Maheu pokazują, że był - jak zawsze - w pełni władz umysłowych. Maheu udałoby się może odwrócić sytuację, gdyby wdarł się do jego apartamentu, doprowadził do konfrontacji, wytłumaczył Hughesowi przyczyny strat i wyjawił prawdziwy charakter Davisa i Gaya. Przede wszystkim mógł opowiedzieć, że Gay chce przejąć całe imperium i uznać Hughesa za niepoczytalnego. Nie zrobił tego. Dziś żałuje. Stracił zimną krew i bez porozumienia z Hughesem oddalił Chestera Davisa od procesu z TWA. Miał nadzieję, że doprowadzi tym milionera do ostateczności. Jeśli ktoś miał go wyrzucić z pracy, chciał, żeby był to Hughes we własnej osobie. Maheu oskarżył Davisa, że źle radzi sobie z procesem przeciwstawiającym TWA Hughesowi. Linie lotnicze nadal starały się uzyskać od milionera wysokie odszkodowanie za próbę wrogiego przejęcia i inne przekręty. Davis nie dał się oddalić. Maheu popełnił kolejny poważny błąd, nie doceniając potęgi Intertelu. Niektórzy członkowie tej organizacji mieli zaplecze zarówno w obozie Hughesa, jak i w mafii. Intertel chciał przejąć kontrolę nad systemami bezpieczeństwa nie tylko w Paradise Island, ale także w kasynach Las Vegas, zastępując tym samym Boba i Petera Maheu. Czternastego listopada 1970 roku Hughes postanowił podpisać oświadczenie nadające Davisowi, Hollidayowi i Gayowi pełnomocnictwo w zarządzaniu holdingami w Nevadzie. Chciał na dobre wykosić Maheu. Maheu stracił władzę, a wkrótce miał też stracić swe dobra. On i jego syn Peter oskarżają o to Intertel. Wraz z Maheu odszedł też Larry O'Brien, zajmujący już wtedy stanowisko prezesa konwencji demokratycznej. W czasach, gdy Hughes wspierał Nixona, był na jego garnuszku za 15 000 dolarów miesięcznie. Na miejsce O'Briena Hughes zatrudnił byłego radcę prawnego Departe-mentu Transportu, rzecznika prasowego i specjalistę od wizerunku CIA, Roberta Fostera Bennetta, mormona. Bennett był synem senatora stanu Utah. Wraz z Charlesem Colsonem z Białego Domu kupił waszyngtońską firmę public relations, Robert R. Mullen and Company, również pracującą dla CIA. W niedługim czasie firma zaczęła też reprezentować Hughesa. Bennett zatrudnił do pracy w przedsiębiorstwie E. Howarda Hunta. Po jedenastu miesiącach wahań Hughes postanowił na dobre wyprowadzić się ze Stanów Zjednoczonych. Przeważyła obawa przed kolejnymi próbami jądrowymi i żądza przejęcia koncesji na gry hazardowe w bezpodat-kowym Nassau. Istniało ryzyko, że łapówkarstwo Hughesa wyjdzie na jaw. Przerażał go fiskus i kwestia Hughes Medical Institute. Ujawniono wreszcie, że Instytut jest tylko zasłoną dymną, pozwalającą uniknąć płacenia podatków. Obecnie Hughes przekazywał na konto ośrodka medycznego tylko 0,2 procenta zysków, jakie Hughes Aircraft czerpało z pracy nad tajnymi projektami rządowymi. Tymczasem żeby usprawiedliwić status bezpodatkowy, firma powinna przelewać co najmniej 4 procent swych dochodów. Tymczasem Hughes nagromadził na kontach bankowych nieopodatkowany i wysokooprocentowa-ny majątek. Około 25 600 000 milionów trafiło na konto Hughes Tool Com-pany - oficjalnie jako odsetki od pożyczek i opłaty za dzierżawę gruntów. Czy te niesamowite oszustwa i łapówkarstwo miały wreszcie teraz wyjść na jaw? Musiał jak najszybciej opuścić Stany Zjednoczone. Do przeprowadzki doszło 25 listopada 1970 roku. Wiatr nawiewał piach od pustyni, kiedy drżący, blady mężczyzna wyszedł na mroźne, nocne powietrze. Opatulił się w wytarty szlafrok, zarzucony na piżamę i kryjący jego zmizerowane, wychudzone ciało. Na głowie miał kopię dawnego szczęśliwego kapelusza, ocieniającą chrystusową brodę i długie włosy. Pomocnicy pomogli mu ułożyć się na noszach i stopień po stopniu znieśli go po metalowych zewnętrznych schodach przeciwpożarowych osiem pięter w dół. Wystarczyłoby się poślizgnąć, a Hughes upadłby i pewnie umarł. U stóp schodów chwiejnie stanął na własne nogi. W ostatnich dniach dręczyła go przytłaczająca choroba (anemia hemo-lityczna), wywołująca odbarwienie skóry, retencję żelaza i silną alergię na bezpośrednie światło słoneczne. Cierpiał również na chorobę serca i chroniczne zapalenie płuc, mające dać znać o sobie jeszcze parę razy w następnych latach. Mierzył 192 centymetry, przyjmował 2000 kilokalorii dziennie, więc dlaczego ważył tylko 47 kilogramów? Dlaczego po transfuzji krwi tego lata stracił osiemnaście kilogramów? Dlaczego jego system odpornościowy był tak osłabiony, że nie radził sobie z zarazkami? Dlaczego jego niepokojąco błyszczące, zapadnięte oczy wyrażały strach? Dlaczego był niespokojny, poirytowany i niecierpliwy? Czym była jego niewytłumaczalna choroba? Chcąc ustalić, na co cierpiał Hughes, autor niniejszej książki zwrócił się do doktora Josepha Choi, emerytowanego lekarza z Los Angeles, czołowego eksperta z zakresu medycyny. - Czy możliwe, by Hughes miał AIDS? - Tak - odparł natychmiast doktor Choi. Późne portrety Hughesa i całość symptomów zdają się potwierdzać tę hipotezę. Cierpiał na nawracające, mało aktywne zapalenie płuc, mimo wysokokalorycznej diety nieustannie chudł, miał zanik mięśni, a poza tym cierpiał na nowotwory i na niedoczynność nerek. Jego oddany pomocnik Gor-don Margulis też nie wyklucza, że Hughes mógł mieć AIDS. Wirus HIV wyodrębniono dopiero w latach osiemdziesiątych i uznano, że pierwotne zakażenia wywodzą się od afrykańskiej małpiatki. Dokrot Choi potwierdza jednak, że zetknął się z wieloma homoseksualistami zmarłymi na zapalenie płuc, raka albo niedoczynność nerek, którzy mieli te same objawy co Hughes. Hughes był bardzo strachliwy, więc z pewnością dowiedział się z raportów, jakie mu bezustannie zdawano, że jego byli kochankowie cierpieli na te same choroby i wychudzenie. Uparcie i wstydliwie bronił lekarzom badać mu odbyt. Czy domyślił się, że tą drogą się zakaził? Czy podejrzewał trasfuzję krwi? Oczywiście w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych termin AIDS był nikomu nieznany. Ostatnio jednak sięgnięto do kart chorobowych osób o objawach podobnych do Hughesa i poddano analizie zamrożone próbki krwi. Najbardziej frapujący przypadek dotyczy męskiej prostytutki, seropo-zytywnego Murzyna zmarłego w St. Louis w 1968 roku. Współczesna medycyna ustaliła, że przyczyną jego śmierci był AIDS. W brytyjskim laboratorium medycznym odnaleziono zamrożoną próbkę krwi marynarza zmarłego już w 1959 roku. Analizy wykazały, że był seropozytywny. Jednak w tamtych czasach lekarze mogli tylko spekulować na temat choroby Hughesa, która przejawiała się drastycznym spadkiem wagi (do niewiele ponad 45 kilogramów), wychudzeniem, gwałtownymi atakami gorączki i nieustannie podwyższoną temperaturą, a także obsesyjnym strachem przed infekcją. Miał bardzo niski poziom hemoglobiny (4 g/100 ml), co dodatkowo potwierdza tezę o AIDS - norma wynosi około piętnastu. W późniejszych czasach odmawiał poddawania się jakimkolwiek analizom krwi. Pod koniec życia przechodził od okresów delirium do momentów pełnej świadomości, co również jest charakterystyczne dla AIDS. Jeśli przeczuwał, że coś z nim jest nie w porządku, to być może dlatego tak bał się stosunku seksualnego z Jean Peters, że stał się impotentem. Być może troska o nią zmusiła go do wyrzeczenia się seksu. Cierpienie nie ustawało. Opierając się o swoich pomocników, Hughes zmagał się z wiatrem i parł ku kolumnie samochodów otoczonej przez uzbrojonych ochroniarzy z białymi identyfikatorami w klapie. Przeganiali każdego, kto chciał wejść lub opuścić parking. Wsiadł do furgonetki. Zawieziono go na teren bazy wojsk lotniczych Nellis, gdzie czekał na niego samolot Lockheed TriStar. Pomijając względy sentymentalne, Lockheed był jedynym przedsiębiorstwem lotniczym cieszącym się zaufaniem Hughesa. Do furgonetki załadowano również olbrzymią metalową szafę zawierającą poufne dokumenty. Była tak duża, że trudno ją było wnieść i wynieść z ciężarówki. Pomocnikom trudno ją było wstawić przez drzwi pasażerskie samolotu, ale Hughes nie zgodził się, by załadować ją razem z bagażami. Samolot odleciał o godzinie 21:24. Pilot, drugi pilot i nawigator mieli przykazane nie opuszczać swojej kabiny. Przez cały czas lotu ani razu nie wezwano stewarda ani stewardessy. Dziennikarz Benjamin F. Schemmer, któremu udało się przeprowadzić wywiad z pomocnikami, odkrył, że TriStar miał międzylądowanie w Atlancie. Hughes bardzo cieszył się lotem, wymieniał z załogą żarty i zajadał kanapki. W drodze do Nassau Hughes zaczął nagle opowiadać swemu pomocnikowi, Gordonowi Margulisowi, o swej pierwszej żonie - Elli Rice. Powiedział mu, że pamięta ich pierwszą wspólną podróż na Bahamy. Pomylił Ellę Rice z Billie Dove, swoją dziewczyną z początku lat trzydziestych. Z Ellą nigdy nie był w Nassau. Na lotnisku czekały już na niego dwie ciężarówki, dostarczone przez hotel Britannia Beach z Paradise Island. W szoferce siedzieli ochroniarze z In-tertelu i wicedyrektor organizacji, Jim Golden. Hughesa zabrano windą towarową na ósme piętro. Następnego dnia przybył kolejny TriStar z dokumentacją hoteli z Las Vegas, nad którymi Intertel przejął kontrolę. Hughes wprowadził się do hotelu Britannia Beach. Apartament trzeba było dokładnie przeszukać, bo wilgotny klimat wyspiarski stanowił idealne środowisko dla owadów - pająków, karaluchów i skorpionów. Hughes bez przerwy marudził i kwękał. Zdawał sobie sprawę, że Paradise Island funkcjonuje dzięki korupcji, więc obawiał się ataku mafii. Jednak Intertel i tym mógł się zająć dzięki różnorakim konszachtom po obu stronach granicy prawa. Trzeciego grudnia Hughes zasiadł do lektury „Las Vegas Sun", przysyłanego na specjalne zamówienie. Na pierwszej stronie widniał tytuł: HOWARD HUGHES ZNIKNĄŁ! BLISCY WSPÓŁPRACOWNICY ZDEZORIENTOWANI! Artykuł twierdził, że po pięciu latach pobytu w Las Vegas Hughes „zniknął jak kamfora". Maheu oskarżył Billa Gaya i Intertel o porwanie. Hughes był wściekły. Trzeciego grudnia wysłał do Chestera Davisa długi gniewny list, dementując słowa Maheu, jakoby zabrano go na Bahamy wbrew własnej woli. Przypominał, że od prawie roku planował przeprowadzkę i że Maheu pomagał w realizacji zamiaru. Oskarżył Maheu o kłamstwo w tej, a także wielu innych kwestiach. Styl, forma i treść listu są identyczne jak tysiące listów z poprzednich czterdziestu lat. Na pewno nie mógł go napisać pod naciskiem swych pomocników. Chester Davis również nie mógł go sobie sam podyktować. To Hughes w czystej postaci - od pierwszego do ostatniego słowa. Nie jest to również list szaleńca. To nota rozdrażnionego dyktatora, władcy swego losu, któremu podwładny ośmielił się przeciwstawić. Wystarczyłoby, gdyby Hughes kazał swym pomocnikom poinformować Maheu, że wyjeżdża do Nassau. Nie zrobił tego. Mógł uznać, że reakcję oskarżającego o porwanie Maheu podyktowała naturalna lojalność. Powinno było go to wzruszyć. Nie wzruszyło. Nie leżało to w jego naturze. Wystarczyłoby, gdyby po męsku napisał do Maheu list, tłumacząc, dlaczego go zwalnia, dlaczego nie wierzy w złe intencje Gaya i Davisa, i dając mu szansę się wytłumaczyć. Nie miał na tyle odwagi. List pokazuje go od najgorszej strony. Maheu lojalnie wolał go pominąć, spisując swe wspomnienia. Prawda jest taka, że Hughes zdradził swego najlepszego przyjaciela. Odwrócił się od człowieka, który bronił go przed całym zastępem zdrajców. ROZDZIAŁ 17 OD NASSAU DO WATERGATE Od tej chwili zwolnienie Maheu z pracy było już tylko kwestią czysto techniczną. Hughes dostał jednak od współpracowników z Las Yegas niepokojące informacje. Zażądał, by Gay i Davis natychmiast stawili się w Nassau, ale byli oni uwikłani w bitwę z Maheu, z której były zausznik postanowił wyjść z tarczą. Podjęli drugą, jałową próbę „udowodnienia" nieistniejących malwersacji. Wysłali więc do kasyn grupę audytorów w obstawie ludzi z Interte-lu, by przejęli rejestry w kantorach kasjerów. Maheu zdobył decyzję sądową nakazującą zaniechanie jakichkolwiek działań tego rodzaju. Gubernator Paul Laxalt opowiedział się po stronie Maheu. Nie ufał mormonom i chciał otrzymać listy uwierzytelniające od Hughesa, zanim by uznał przekazanie władzy duetowi Gay-Davis. Pierwszego grudnia o piątej rano Hughes zamówił rozmowę międzymiastową i zadzwonił do Laxalta, wyciągając go z zebrania w hotelu Sands. Skłamał, że wyjechał po prostu na wakacje i że zamierza spędzić resztę życia w Las Vegas. Potwierdził zwolnienie Maheu i wyjaśnił, że od tej pory stery przejmują Chester Davis i Bili Gay. Mówił spokojnym tonem, jego zdania były jasne i klarowne. Nic nie wskazywało - jak się tego obawiał Maheu - że mówi pod dyktando pomocników w obawie, iż inaczej nie podadzą mu lekarstw. Hughes znów działał wedle swej woli, zdradziecko i z rzadkim zdecydowaniem. Maheu nie zamierzał się poddać. Nie był w stanie uwierzyć (nadal nie wierzył, że Hughes osobiście postanowił się go pozbyć. Był przekonany, że go zmuszono. Davis uzyskał w sądzie dokument zakazujący Maheu prowadzić jakiekolwiek interesy z przedsiębiorstwami Hughesa. Hughes to zaaprobował. Mimo że w poprzednim roku przez wiele miesięcy planował przeprowadzkę Hughesa do Nassau, Maheu nadal był przekonany, że szefa uprowadzono. Kazał swojemu synowi Peterowi przeprowadzić dochodzenie. Peter zwrócił się do Investigators Inc. z Miami. Mieli wedrzeć się do hotelu Britan-nia Beach i sprawdzić, czy Hughesa przetrzymuje się wbrew jego woli. Peter Maheu poleciał na Florydę, żeby nadzorować przedsięwzięcie. Towarzyszył mu Doug Priest, skiper na jachcie Maheu, Alouette II. Jeśliby się okazało, że Hughes naprawdę jest ofiarą porwania, Priest miał przeprowadzić operację ratunkową w stylu Jamesa Bonda, zabierając Hughesa na Florydę wynajętą łodzią. Robert D. Peloquin z Intertelu za żadną cenę nie chciał do tego dopuścić. Dowiedział się o całym przedsięwzięciu i zaalarmował FBI. Stwierdził, że użycie aparatury podsłuchowej jest na Bahamach zakazane. Peterowi Maheu powiedziano, że wręcz przeciwnie. W końcu sam Intertel parał się właśnie podsłuchem. Peloquin zapuścił się na grząski teren, twierdząc, że eksport aparatury z terytorium amerykańskiego na terytorium brytyjskie jest sprzeczny z prawem. Tak naprawdę zespół szpiegowski mógł zdobyć urządzenia na miejscu. Okazało się, że całe przedsięwzięcie jest poronione i - delikatnie mówiąc - nieprzemyślane. Zespół starał się najpierw - bezskutecznie - monitorować apartament Hughesa z pokoju piętro niżej. Potem zamocowano przekaźnik na naczyniu z podgrzewaczem, w którym podawano Hughesowi (po południu) śniadanie. Mikrofon zarejestrował tylko i wyłącznie mlaskanie. Nie usłyszano ani słowa jakiejkolwiek rozmowy. Robert Maheu zaczął sądzić, że podrobiono podpis Hughesa na pełnomocnictwie Davisa i Gaya, choć sam Hughes zaprzeczył temu w rozmowie z Laxaltem. Sędzia okręgowy w Nevadzie oddalił pozew Maheu. Gay kontynuował kampanię, systematycznie usuwając z wyższych szczebli hierarchii wszystkich zwolenników Maheu. Chester Davis szepnął słówko prezydentowi Nixonowi i już wkrótce do drzwi Maheu dzwonił pracownik fiskusa, chcąc przeprowadzić audyt. (- Nixon kazał ludziom z fiskusa zatopić zęby w moich lędźwiach -mówi dziś Maheu). Urząd podatkowy uznał, że Maheu winien jest fiskusowi trzy i pół miliona dolarów, choć ten zapłacił wszystkie podatki i nie zarabiał nawet miliona dolarów rocznie - tak naprawdę tylko 500 000 dolarów. Piętnaście lat minęło, zanim wyszedł na czyste wody. W dzień Nowego Roku Maheu wytoczył Hughes Tool Company proces na pięćdziesiąt milionów dolarów, oskarżając o bezprawne zerwanie umowy. Tego samego wieczoru, przygotowując się do przyjęcia noworocznego, Bili Gay wysłał do Maheu agentów Intertelu, żeby dokonali eksmisji - dom stał na terenie zakupionym przez Hughesa od gangstera Moego Dalitza. W mniej niż tydzień Maheu znalazł się na bruku. Na szczęście jego oszczędności pozwoliły mu kupić inny dom. Gay kontynuował kampanię. Zabrał Maheu apartament w Balboa Bay Club, jego jacht Alouette II i wszystko, co Maheu posiadał, z wyjątkiem ubrań na grzbiecie. Główny pilot Bob Wearley zamknął w hangarze samolot de Havilland, którym Maheu zazwyczaj się przemieszczał. Hughesa zaczął drażnić cały ten szum wokół Maheu. W liście do Gaya i Davisa stwierdził, że nie rozumie, dlaczego problemu jeszcze nie rozwiązano. Afera przysparzała mu negatywnej reklamy. W końcu Hughes osobiście zadzwonił do gubernatora Nevady i prokuratora okręgowego i zdobył ich wsparcie dla sprawy, a regulaminowo wybrany zarząd Hughes Tool Company postanowił pozbyć się Maheu w sposób legalny. List napisany był na typowej dla Hughesa żółtej, liniowanej papeterii. Odręczne pismo było eleganckie i czytelne. Nie był to list obłąkanego narko mana. Kiedy czasopismo "Lirę" poprosiło grafologa Alfreda Kanfera o eks pertyzę, oświadczył on, że autor nie używa żadnych ozdobników, jest krea tywny, pracuje szybko, często zmienia zdanie i improwizuje. Autor rękopisu nie lubi tracić czasu, ma żywotną osobowość i cieszy się pełnią zmysłów. Nawet Hughes zdolny był do wspomnień i żalu. Dziewiętnastego stycznia 1971 roku wysłał telegram do ukochanej ciotki Annette. Od lat ją ignorował, a nawet jej unikał, nie odpowiadając na listy. Teraz przesłał jej gorące życze nia z okazji osiemdziesiątych urodzin. Jeśli potrzeba kolejnych dowodów, że w tym okresie Hughes pozostawał przy zdrowych zmysłach, to ten telegram może o tym zaświadczyć. W pierwszych miesiącach 1971 roku Gay i Davis mieli pełne ręce robo ty. Nadal borykali się z kwestią uchylania się od podatków i aferą CIA - Hughes Aircraft - Hughes Medical Institute. Robert Foster Bennett, przedstawiciel Hughesa do kontaktów z Waszyngtonem i z CIA, powiedział Johnowi Deanowi, radcy prawnemu Białego Domu, że Hughes Aircraft do starcza przecież strategicznych urządzeń, takich jak aparatura szpiegowska przeciwko Związkowi Radzieckiemu i Kubie. Firma byłaby jednak w kłopo tach, gdyby musiała odprowadzać pieniądze na podatki zamiast do Hughes Medical Institute. Bennett odparł, że nowe prawo podatkowe nie powinno być zbyt surowo wprowadzane w życie, jeśli chodzi o Instytut. Z uwagi na wsparcie dla Nixona i CIA wstawiono się za Hughesem w Departamencie Skarbu. W rezultacie problemy zniknęły, a matactwa trwały. Przez kolejne la ta, do śmierci Hughesa, Instytut nadal nie płacił podatków, a Hughes Air craft - zarabiający miliardy dolarów na zamówieniach rządowych - przekazywał nań zaledwie 0,4 procent swych dochodów, czyli tylko 0,2 procent więcej niż uprzednio. W 1970 roku Hughes zarabiał na kontraktach z CIA pół miliarda dolarów rocznie. W apartamencie w Britannia Beach Hughes nie czuł się wcale lepiej niż w Las Vegas. W poprzednich latach przesiadywał często na specjalnym fotelu Barcalounger. Fotel dostosowywał się do siedzącego, miał odchylane siedzenie i przynosił ulgę w cierpieniach pokrzywionego kręgosłupa i obolałego ciała. Kiedy przeprowadził się do Nassau, Barcalounger już mu jednak nie odpo wiadał. Zamiast tego kazał sprowadzić do hotelu stare łóżko szpitalne wła snego projektu. Nie używał go, od kiedy opuścił Bel Air. Teraz jednak wydawał się czeprać pewną satysfakcję z faktu, że może sam opuszczać i podnosić materac, a także ze skomplikowanego systemu rur, które pozwalały mu bez wstawania oddawać mocz do nocnika. Mała to frajda. Uzależnienie od kodeiny pogarszało obstrukcję, a w dodatku umęczone nerki nie były już w stanie sprawnie funkcjonować. Dokuczała mu też prostata, dlatego całymi godzinami starał się bezskutecznie oddać mocz. Kiedy mu się udawało, urynę wlewał do kolejnych słojów. Nadal obawiał się, że zatopienie pełnego trucizny statku 250 kilometrów od Nassau mogło zatruć lokalną wodę pitną (która tak na prawdę nie pochodziła z odsalanej wody morskiej, ale z obfitych sezonowych opadów deszczu). Dlatego korzystał wyłącznie z zapasu wody mineralnej, codziennie przysyłanej samolotem z Maine. Był przekonany, że ktoś mógłby się do niej dobrać, więc wielokrotnie kusztykał sprawdzić, czy zakrętki na litrowych butelkach (tylko takie tolerował) są naprawdę szczelnie, fabrycznie zakręcone. Obecność dużej społeczności murzyńskiej bardzo go niepokoiła. Czy zatruwali mleko? Czy krowy są niebezpieczne? Codziennie przysyłano mu świeże mleko z Miami, aż wreszcie okazało się, że w jednym jedynym sklepie w Nassau można dostać szczelnie zamknięte butelki amerykańskiego mleka. Nie pozwalał żadnym czarnoskórym przynosić butelek do apartamentu. Nie przyjmował również mleka przyniesionego z kuchni w szklance albo dzbanku. Nadal miał obsesję na punkcie filmów. O różnych, trudnych do przewidzenia godzinach nocnych Hughes nagle budził się i kazał pomocnikom przenosić go z łóżka na fotel. Następnie oglądał któryś z amerykańskich filmów, wypożyczonych na miejscu albo przysłanych ze Stanów Zjednoczonych. Czasami zawieszał seans, pogryzał kurczaka, a potem zapadał w drzemkę. Kiedy się budził, kontynuował ten sam film. Jeśli historia mu się podobała, oglądał go wiele razy. Marzyło mu się, żeby opuścić dom i przeprowadzić się na jacht, gdzie nie płaciłby podatków. Mógłby nawet pływać po Morzu Śródziemnym. Jednak Howard Eckersley i inni pomocnicy ostrzegli go, że na statku byłby wystawiony na wiele niebezpieczeństw i bezbronny. Z żalem zarzucił więc ten pomysł. Wiele czasu spędzał, przyglądając się, jak pomocnicy liczą tabletki, przygotowują zastrzyki i poprawiają poduszki. Poza tym upewniał się, czy podano mu właściwy kawałek kurczaka i czy napoleonki - którymi zajadał się całymi dniami - na pewno są świeże. W Nevadzie gubernator Mikę O'Callaghan zastąpił Paula Laxalta. On również sceptycznie odnosił się do faktu, że Bili Gay kontroluje największy koncern gier hazardowych w tym stanie, składający się z siedmiu kasyn Hughe-sa i liczący 8000 pracowników. Niedługo po nominacji - w sierpniu - on również postanowił upewnić się, że Hughes zezwolił na tę personalną szaradę. Oświadczył, że Urząd Nadzoru Gier Hazardowych wyda akredytację Gayowi i Chesterowi Davisowi, dopiero kiedy Hughes przyśle mu własnoręcznie podpisany list, poświadczony notariaJnie i zawierający jego odciski palców. Napisany na maszynie Jist nadszedł już wkrótce. Obaj lekarze Hughesa i Jim Gołden z Intertełu dostarczyli go O'CałJaghanowi osobiście. Ten odrzucił go, mówiąc, że nie zawiera odcisków palców. Drugi, odręcznie napisany list z odciskami palców nadszedł 9 września. Otrzymał go Jack Diehl, szef Urzędu Nadzoru Gier Hazardowych, który stwierdził, że nadal nie ma dowodów, że nie został napisany pod przymusem. Podobnie jak pierwszy, także ten list napisany był na żółtej, liniowanej papeterii. Hughes dopisał na marginesie: „W dzisiejszej zmechanizowanej erze dziwnym wydaje się zmuszać kogoś, by napisał odręcznie tak długi list". Była to absurdalna uwaga, bo Hughes zawsze pisał odręcznie, a Jist liczył sobie tylko pięć akapitów. Diehl stwierdził, że nowy list „jest być może oryginalny", ale żeby to potwierdzić, musi się spotkać z Hughesem osobiście. Prowadzona przez pomocników księga wpisów nie pozwala stwierdzić, skąd Hughes dowiedział się o tym nowym niezwykłym żądaniu, które denerwowało go przez parę miesięcy. Księga wprowadziła już w błąd wielu biografów. Nie była skrupulatnie prowadzona. Nigdy - prócz rzadkich wyjątków -nie wspomina o telefonach do Chestera Davisa, Billa Gaya czy Nadine Hen-Jey i innych pracowników biur przy Romaine Street w Hollywood. Hughes dzwonił tam czasem piętnaście razy dziennie. Urzeczywistnił się jeden z jego najgorszych koszmarów - niedługo miała ukazać się książka zawierająca kompletną historię jego życia. Co gorsze, twierdzono, że autorem jest sam Hughes. W dodatku publikacji nie podjęło się żadne poślednie wydawnictwo, ale szanowana firma McGraw-Hill, chlubiąca się największą liczbą wydanych pozycji. Książkę skompletował powieściopisarz Clifford Irving. Publikacja zawierała transkrypcję długich, „autoryzowanych" wywiadów z Hughesem. „Pozwolenie" na druk zostało „podpisane" przez Hughesa. Książka zaczynała się od „osobiście napisanego" wstępu. Davis i Gay nigdy nie spotkali się osobiście z Hughesem, na pewno więc mieli mu za złe, że za ich plecami rozmawiał z Irvingiem. Hughes natychmiast wyprowadził ich z błędu. Hughes zastanawiał się, w jaki sposób zmiażdżyć podrobioną biografię. Tymczasem nadeszły nowe wstrząsy. Niedługo miała ukazać się inna poświęcona mu książka, pióra R.B. Batona, który również twierdził, że z nim rozmawiał. Tekst miał ukazywać się w odcinkach w „Ladies' Home Journal", a następnie wyjść drukiem w wydawnictwie Best Books. Na horyzoncie pojawiła się też grośba publikacji trzeciego dzieła, napisanego przez Noaha Die-tricha i dziennnikarza Jima Phelana (zastąpionego później przez Boba Tho-masa). Ta trzecia książka najbardziej niepokoiła Hughesa. W jaki sposób mógł pozbyć się tych oszczerczych publikacji? Nie miał innego wyjścia - musiał przerwać czternastoletnie milczenie i zgodzić się na rozmowę z dziennikarzem. Richard Hannah - długoletni, zaufany specjalista od public relations w firmie Carl Byoir Associates na Manhattanie - zaczął rozglądać się za pisarzem, który odpowiadałby Hughesowi. Wybrał Franka McCulloha, powszechnie podziwianego szefa nowojorskiej redakcji „Time'a", od lat śledzącego przygody i zawirowania w życiu Hughesa. Ponadto konsorcjum „Time-Life" miało prawa do drukowania w odcinkach książki Clifforda Irvinga. Hughes zgodził się z nim porozmawiać. Telefoniczny wywiad miał miejsce 16 grudnia. Hughes oświadczył, że nigdy nie spotkał się z Irvingiem; że ktoś realizował czeki na jego nazwisko w pewnym szwajcarskim banku; że zamierza wytoczyć Irvingowi proces za oszustwo, ścigając go na mocy „wszystkich artykułów prawa". McCulloh był pod wrażeniem. Wiedział jednak, że Hughes bywa kapryśny i zmienny. Miał także na uwadze, że jego pracodawcy w „Time-Life" zainwestowali w książkę majątek. Przepytał więc Irvinga co do pewnych szczegółów zawartych w tekście. W końcu uznał, że Irving mówi prawdę, a Hughes kłamie. Hughes był wściekły. Codziennie wydzwaniał do Chestera Davisa. Chciał za wszelką cenę, by Intertel odkrył, kto przelał setki tysięcy dolarów do banku w Zurychu na konto „H.R. Hughes". Fiskus już groził, że każe mu płacić podatki od tej sumy. To było najgorsze - mogło się okazać, że będzie musiał zapłacić podatek od pieniędzy, których nigdy nie otrzymał. Jednocześnie - za pośrednictwem Davisa i Richarda Hannaha - gorąco zaprzeczał autentyczności książki. To tylko skłoniło wydawnictwo McGraw-Hill do obrony Clifforda Irvinga. Best Books, wydawnictwo, które przygotowywało publikację książki Eatona, „Ladies' Home Journal", a także wydawcy Dietri-cha postanowili nie zwracać uwagi na pogróżki Hughesa. W pierwszym tygodniu stycznia 1972 roku Intertel dysponował tylko poszlakowymi dowodami oszustwa Irvinga. Jeśli Hughes chciał nadal zaprzeczać autentyczności książki, musiał zwołać konferencję prasową. Richard Hannah zaaranżował telefoniczny wywiad z siedmioma dziennikarzami, którzy w przeszłości mieli z Hughesem styczność. Rozmowę zaplanowano na 7 stycznia, dokładnie miesiąc po wybuchu skandalu. W roli moderatora wystąpił Roy Neal z telewizji NBC. Siedmiu dziennikarzy spotkało się w hotelu Uni-versal-Sheraton w West Hollywood. Wśród nich był Gladwin Hill z „The New York Timesa", Wayne Thomas z „Chicago Tribune" i Marvin Miles z „Los Angeles Timesa". Hughes rozmawiał z nimi przez prawie trzy godziny. Jak tylko usłyszeli jego wysoki, agresywny, wyzywający i nieprzyjemny teksański głos, wiedzieli z całą pewnością, że to Hughes we własnej osobie. Zaczął od przewodnikowego opisu Nassau. W przypływie nostalgii za epoką, kiedy współpracował ze Szwedem Axelem Wenner-Grenem, przypomniał, że Paradise Island nazywała się poprzednio Hog Island. Podał szczegóły budowy Lockheed Constellation, twierdząc, że przyczynił się do realizacji projektu, choć tak naprawdę nie było to jego dzieło. Rozmawiał na temat swego drugiego samolotu, H-2, umniejszając wkład swych współpracowników. Zamiast pytać go o tych współpracowników - na przykład Glenna Odekirka, Lincolna Quarberga, Howarda Hawksa i Gordona Sawyera, specjalistę od dźwięku w wytwórni RKO, których z pewnością pamiętał - dziennikarze zadawali mu pytania na temat zupełnie nieznaczących osób, takich jak „pilot o nazwisku Martin" i „dyrektor z Avco", który pomógł mu negocjować z Urzędem Lotnictwa Cywilnego w 1937 roku, kiedy przygotowywano pionierskie loty. Dlaczego miał któregoś z nich pamiętać? Nie przypominał sobie tych ludzi. Albo dlaczego musiał koniecznie pamiętać (zresztą nie pamiętał), że pani Wiley Post nakleiła gumę do żucia na ogonie samolotu, kiedy miał odlecieć do Paryża z Floyd Bennett Field w Nowym Jorku? Czy nie było lepiej zapytać, co znaczyło dla niego nazwisko Wiley Bennett? Albo dlaczego spodziewano się, że z całej masy generałów i innych wysokich rangą oficerów Hughes zapamięta akurat generała H.L. George'a? Hughes kłamał jak z nut. Powiedział, że jest w niezłej formie; że wcale nie ma długich paznokci; że nie boi się zarazków; że zamierza osobiście spotkać się z prasą; że Maheu jest „nieuczciwym skurwysynem, który puścił go z torbami"; że w trosce o ludzkość - i to było naiwiększe łgarstwo - przekazał miliony dolarów na konto Hughes Medical Center. Wywiad przeszedł do legendy telewizji i stał się międzynarodową sensacją. A więc Hughes udowodnił, że książka Irvinga była oszustwem! Najbogatszy człowiek świata przerwał śluby milczenia, równie surowe jak śluby trapi-sty, po to żeby zadenuncjować nikomu nieznanego pisarza. Potem pojawiły się nowe pytania: dlaczego nie wspomniał o książce R.B. Eatona? Albo No-aha Dietricha? McGraw-Hill, „Time-Life" i Clifford Irving nie spuszczali z tonu i oskarżyli Hughesa o kłamstwo w czasie telefonicznej konferencji prasowej. Hughes popełnił błąd: powinien był wytoczyć wszystkim trzem proces o zniesławienie. Zamiast tego Robert Maheu pozwał go do sądu o oszczerstwo. Zawirowania trwały. Irving przypuścił nowy atak: ogłosił, że Hughes opowiada w „autobiografii" o łapówce 205 000 dolarów dla Donalda Nixona. Skąd się o tym dowiedział? Chester Davis zaczął się zastanawiać, czy nie jest przypadkiem prawdą, że Irving rozmawiał z Hughesem. Zadzwonił do Hughesa, który z wściekłością zaprzeczył. Wytłumaczenie jest proste: Irving otrzymał informację z dokumentacji „Time'a" i bratniego czasopisma „Forbes". Był to materiał, którego żadne z tych pism nie odważało się opublikować. Piętnastego stycznia A.P. Leven-thal, prezes McGraw-Hill, potwierdził, że książka nie jest oszustwem, a Hughes oskarża Irvinga o kłamstwo dlatego, że wiele tematów poruszonych w biografii przyniosłoby szkodę jego interesom. Leventhal oświadczył ponadto, że posiada „pisemne zaświadczenie" podpisane przez Hughesa, chroniące go przed jakimikolwiek groźbami procesu. Szesnastego stycznia 1972 roku Irving wystąpił w programie telewizji CBS 60 Minutes, prowadzonym przez Mike'a Wallace'a. Oświadczył na antenie, że Clark Clifford, najbardziej wpływowy waszyngtoński prawnik Hughesa, załatwił pożyczkę pieniężną dla Nixona. Irving powiedział Walla-ce'owi również, że on i jego wspólnik Richard Susskind spotkali się z Hughe-sem „parokrotnie, między innymi w Meksyku". Następnego dnia Swiss Credit Bank w Zurychu ujawnił, że osobą, która otwarła u nich rachunek na nazwisko „H.R. Hughes" i wpłaciła nań pieniądze od McGraw-Hill, była przystojna blondynka, posługująca się fałszywym szwajcarskim paszportem. Była to żona Clifforda Irvinga. Policja kantonalna w Zurychu wystawiła nakaz aresztowania. Irvingowie uciekli do Nowego Jorku. Nawet wtedy R.A. Graves z miesięcznika „Life" opublikował artykuł, potwierdzając opinię redakcji, że książka jest „autentyczna". Potem nagle „Time-Life" spuściło z tonu, pisząc, że „rozgoryczeni" pracownicy Hughesa „przekazali informacje, które wprowadziły być może Irvinga w błąd". W Szwajcarii wystawiono nakaz aresztowania na oboje Irvingów. Stanęli przed wielką ławą przysięgłych w Nowym Jorku, ale odmówili zeznań, powołując się na piątą poprawkę do konstytucji. A.P. Leventhal z wydawnictwa McGraw-Hill poleciał do Nassau, żeby spotkać się z Hughesem, ale jego wysiłki spełzły na niczym. Te wydarzenia tak całkowicie pochłonęły Hughesa i jego pomocników, że zapomnieli odnowić osiemnastomiesięczne prawo pobytu w Nassau. Biorąc pod uwagę jego majątek, wpływy i inwestycje w regionie, nie miało to tak naprawdę znaczenia, podobnie jak fakt, że jego pomocnicy - pracujący wyłącznie dla niego - nie mieli prawa pracy. Od jego przeprowadzki do Paradise Island ponad rok wcześniej nikt nawet nie bąknął słowa o pozwoleniu na pracę. Teraz nagle miejscowe władze zaczęły oburzać się na pobyt Hughesa, dając do zrozumienia, że jest niepożądanym gościem. Dlaczego? W rzeczywistości opozycyjna partia Murzyńskich Nacjonalistów zaczęła węszyć skandal i zagroziła, że przy następnych wyborach obali premiera Lyndena O. Pindlin-ga, bo zezwala na pobyt grupy nielegalnych imigrantów pracujących dla człowieka, który nie zgadza się zatrudniać Murzynów. W związku z tym premier ukrócił łapówki, których skutecznie żądali od Hughesa niektórzy przedstawiciele rządu w zamian za załatwienie prawa pobytu. Sytuacja jeszcze się zaogniła, kiedy lewicowi liberałowie w Nassau dowiedzieli się, że Hughes ma zamiar wejść w polityczne i komercyjne układy z Anastasio Somozą, dyktatorem nikaraguańskim. Somozą odegrał znaczącą rolę w trwającej tajnej wojnie z Kubą. Wojna ta toczyła się od czasu kryzysu rakietowego i podpisania porozumienia, później złamanego przez obie strony. Hughes otworzył konto w Bańko Inter- nacional w Meksyku, dzięki czemu Somosa mógł prać brudne pieniądze i zacieśniać więzi z CIA i imperium Hughesa. Jego zmarły brat Luis i rodzina brata nawiązali już uprzednio kontakty ze wspólnikiem Hughesa i prowadzili wspólne „interesy", stanowiące przykrywkę dla działań wymierzonych przeciwko Castro. Za czasów Eisenhowera Somoza stał się narzędziem amerykańskiej polityki w Ameryce Środkowej. W czasie inwazji w Zatoce Świń udzielił nieograniczonej pomocy Johnowi F. Kennedy'emu, pomagając mu również w aresztowaniu kubańskich bojowników wysłanych kutrem rybackim do Nikaragui. W Puerto Cabezas Somosa wybudował lotnisko pod operacyjnym kodem Happy Yalley. Zebrał tam ludzi, samoloty i statki. Poleciał do Waszyngtonu spotkać się z Josephem Kennedym, ojcem prezydenta. Następnie uczestniczył w uroczystościach inauguracyjnych i spotkał się z Allenem Dullesem, dyrektorem CIA. W wyniku spotkania do Happy Yalley przybył samolot z 1300 wyszkolonymi bojownikami z emigracyjnych oddziałów wrogich Castro, jak również siedemnaście samolotów B-26, bomby i pociski rakietowe. Poroniony projekt zajęcia wyspy nie powiódł się, ponieważ Stany Zjednoczone nie dostarczyły wystarczającej osłony lotniczej. W okolicach Bożego Narodzenia przegrany i poniżony prezydent Kennedy musiał zapłacić 2 925 000 dolarów i dostarczyć traktory Caterpillar, warte kolejne dwadzieścia osiem milionów, żeby odzyskać 1100 kubańskich i amerykańskich uprzednio torturowanych więźniów. Teraz, w 1972 roku, Somoza - za aprobatą Hughesa - marzył o kolejnym ataku. Współpracował z Hughes Aircraft, żeby ubiec radzieckie i kubańskie samoloty, starające się przejąć kasety zawierające zdjęcia zrobione przez satelity szpiegowskie Hughesa i wysyłane spadochronami na ziemię. Te kasety zawierały istotne wiadomości na temat kubańskich instalacji wojskowych. Bardzo często kubańscy szpiedzy - przebrani za rybaków - przechwytywali je u wybrzeży Nikaragui. Spadochrony lądowały często przy wyspach Corn. Archipelag ten szczególnie interesował Hughesa, który chciał tam stworzyć bazę CIA podobną do Cay Sal na Bahamach (przyjaciele Somozy obecnie potwierdzają tę informację). Amerykański Departament Stanu wiedział o nagromadzeniu radzieckiej broni na Kubie - częściowo dzięki informacjom dostarczonym przez satelity szpiegowskie Hughesa. Uznano więc, że Somoza powinien zaprosić Hughesa do Nikaragui, podpisać z nim wielomilionowe kontrakty, zapewnić mu pustelnię, gdzie nie będą go już nękać natrętni reporterzy ani nieustający strumień pozwów sądowych, zapewnić mu dożywotni status bezpodatkowy i - w zamian za sute datki przekazane na osobiste konto dyktatora - uczynić go de facto współwłaścicielem Nikaragui. Istniał też inny kontakt - był to amerykański ambasador w Nikaragui, Turner Shelton. Shelton poznał Hughesa w latach pięćdziesiątych w Hollywood, kiedy był dyrektorem Eagle-Lion, firmy, którą Hughes chciał swego czasu wykupić. Niedługo przed przeprowadzką Hughesa do Nassau Shelton był amerykańskim konsulem generalnym na Bahamach. Po raz pierwszy zaprosił tam Hughesa już w 1969 roku. Shelton współpracował z Bebem Re-bozo, E. Howardem Huntem i Kubańczykami na emigracji - stąd znał też Jima Goldena. Wysłano go do Managui z powodu przyjaźni z Nixonem i powiązań z CIA. Miał nie tylko podtrzymywać antykubańskie przedsięwzięcia w Nikaragui, ale potrzebował Hughesa do realizacji olbrzymiego projektu -chciał zrealizować stare plany Kanału Nikaraguańskiego, alternatywy dla Kanału Panamskiego. W Nassau Hughes zaczął dyskusję nad projektem Kanału. Miał wejść w spółkę z niezwykle zamożnym Danielem K. Ludwigiem, mieszkańcem Ba-hamów i przyjacielem Sheltona, a także (mimo swego niegasnącego antysemityzmu) z bankierską rodziną Rothschildów. W dodatku Somoza chciał powiększyć flotę powietrzną Lanica Airlines (których był wyłącznym właścicielem) o dwa odrzutowce Convair 880. Samoloty znajdowały się na jakimś lotnisku w Arizonie. Nikaraguański dyktator dowiedział się o nich od Jacka Reala, wysoko postawionego członka dyrekcji w Lockheed, starego przyjaciela zarówno Somozy, jak i Hughesa. Somoza zaczął w końcu naciskać na Reala. Zgadzał się kupić Convairy i przekazać Hughesowi znaczącą - nawet trzydziestoprocentową - część udziałów w Lanica Airlines. W zamian za to Jack Real miał załatwić, żeby Hughes stał się jego prominentnym gościem i przyszłym wspólnikiem. Somo-zę krytykowano zarówno w kraju, jak i zagranicą za bezlitośnie represyjną dyktaturę. Potrzebował więc argumentu, który mógłby przeciwstawić wrogom. Tym argumentem miał być Hughes, wielki amerykański bohater i pilot, który dokonał lotu dookoła świata. Hughes jednak grał na zwłokę i bez końca marudził. Real musiał koniecznie ostatecznie przekonać Hughesa. Postanowił odwołać się do kobiecych wdzięków. Poszedł z Chesterem Davisem na lunch w Nowym Jorku i powiedział mu, że w Managui pewna bywalczyni klubu nocnego Cave nie tylko mierzy 108 centymetrów w biuście, ale jest również chętna. -Ale Miss Chile ma 113 w biuście! - wykrzyknął Davis z typowym dla siebie chamstwem, wywołując zaskoczenie u klientów przy sąsiednich stolikach. Miss Chile nie była jednak zainteresowana, w przeciwieństwie do dziewczyny z Cave. To przesądziło sprawę - Davis zadzwonił do Hughesa i powiedział, co go czeka. Hughes od dłuższego czasu nie czuł już do nikogo pożądania, ale najwyraźniej chciał pokazać, że nadal jest mężczyzną. Oświadczył, że pojedzie do Managui. Postanowił ruszyć w drogę jak najszybciej. Managua była rajem podatkowym. W podnieceniu nie pomyślał nawet, że Nikaragua jest równie niebezpieczna, jak zagrożone próbami jądrowymi Las Vegas lub wystawione na działanie gazu paraliżującego Nassau. W 1931 roku trzęsienie ziemi doszczętnie zniszczyło Managuę i w każdej chwili kataklizm mógł się powtórzyć. W tym czasie kraj trapiła epidemia polio, a w miastach odnotowano przypadki trądu. Cholera, tyfus i żółta febra też zbierały krwawe żniwo. Mimo to chciwość, dziewczyna z Cave i myśl, że przysłuży się antykomunistycznym działaniom CIA w Ameryce Środkowej sprawiły, że w lutym przyjął zaproszenie Somozy. Już w 1969 roku Hughes współfinansował z Somozą pierwszego satelitę Hughes Intertel w Nikaragui, dostarczającego znakomitych pomiarów, otrzymywanych dzięki firmie telekomunikacyjnej Telemundo. Wspierał też zbrojne działania CIA w Managui, koordynowane przez E. Howarda Hunta, który - jak wiemy - współpracował z nim w dziedzinie laserów i dzięki bankom w Managui przekazywał pieniądze na konto CIA. Pedro Joaąuin Cha-morro, wydawca i redaktor naczelny nikaraguańskiej liberalnej gazety „La Pensa", ostro krytykował te działania na łamach swej publikacji. Nikaragua była dyktaturą, dzięki czemu w kraju prawie nie było komunistów. Jak w niektórych innych krajach Ameryki Łacińskiej, tak i tu było ich nie więcej niż sześćdziesięciu - sami sandiniści. Waluta - cordoba - była dość silna. Somozą - praktycznie rzecz biorąc właściciel kraju - wpompowywał w gospodarkę własne pieniądze. Hughes miał ochotę kupić udziały w firmach Somozy do spółki z Danielem Ludwigiem. Interesowały go przedsiębiorstwa transportu morskiego Ma-menic Linę, a także hotele Managua i Intercontinental. Kazał Nadine Henley zamówić dla Somozy kopię nikaraguańskiego satelity wywiadowczego z 1969 roku i dwudziestometrowego przekaźnika, całość odlaną w litym złocie. W niedatowanym liście do Chestera Davisa, napisanym w Nassau, Hughes wyraża obawę, że z powodu złej reklamy Somoza wycofa swe zaproszenie. Sądził, że prezent w postaci eleganckiego samochodu stanowiłby dobry sposób wyrażenia uznania. Niedługo później, 15 lutego 1972 roku, wysłannicy urzędu imigracyjne-go i amerykańskiej poczty (ci ostatni, zaalarmowani paroma pozwami odnoszącymi się do różnych spraw sądowych) wyszli z windy hotelu Britannia Beach i waląc w drzwi apartamentu Hughesa, zażądali, by im otworzyć. Johnny Holmes i trzech pomocników odwracali uwagę urzędników, podczas gdy Jim Golden z Intertelu załatwiał dla Hughesa pokój na piątym piętrze. Polecieli do Managui, żeby dokonać natychmiastowej przeprowadzki. Pomocnik Hughesa, Gordon Margulis, nigdy nie zapomni następnych godzin. Była trzecia po południu, gdy Golden kazał Margulisowi i dwóm innym pomocnikom przenieść Hughesa na noszach na piąte piętro przez zewnętrzne, metalowe schody przeciwpożarowe - ludzie z urzędu imigracyjne-go blokowali windę i wewnętrzne przejścia. Margulis zainstalował Hughesa w schowku, gdzie pokojówki trzymały swe wózki. Następnie wyszedł sprawdzić, jak ma się sytuacja na korytarzu. Spotkał tam nowojorskiego znajomego. Z trudem nakłonił go, by wrócił do swego apartamentu, po czym zaczął przekomarzać się z pokojówkami, rozpościerając prześcieradło i tańcząc. Pod tą osłoną inny pomocnik wprowadził Hughesa do pokoju. Hughes - niespokojny i dziecinny jak zawsze - natychmiast zażądał, by włączyć mu film. Margulis wiedział, że hałas zwróci uwagę sąsiadów, a poza tym musiałby się udać po kopię do apartamentu. Powiedział więc marudnemu szefowi, że to wykluczone. Zamiast tego odkręcił mosiężną gałkę od ramy łóżka i ściskał ją w dłoni, w razie gdyby do pokoju wdarł się jakiś urzędnik. Miał zamiar ogłuszyć natręta. Po zapadnięciu zmroku nie niepokojeni wrócili do apartamentu. Margulis miał przynieść film. Nie znalazł nic lepszego niż Topaz w reżyserii Hitchcocka, opowieść o próbie zamachu na Castro, wzorowaną na zaaprobowanym przez Hughesa spisku Maheu sprzed paru lat. W tym czasie Jim Golden wyprowadził ludzi z urzędu imigracyjnego i poczty na manowce, radząc im przeszukać hotel Emerald Beach. Hughes opuścił hotel o godzinie 5:50 rano. Znów użyto schodów przeciwpożarowych. Golden uznał, że podróż na lotnisko byłaby zbyt ryzykowna, bo urzędnicy łatwo mogliby go zatrzymać - pojawienie się na pasie startowym prywatnego samolotu natychmiast zaalarmowałoby władze. Dlatego też Golden wolał wynająć jacht Cygnus ze skiperem Bobem Rehakiem, żeby popłynąć na Florydę. Hughesa wniesiono do sterówki, gdzie Gołden i Margulis pomogli mu wstać. Wyprostował się, a otwarty szlafrok ukazał wychudzone, nagie ciało. Cygnus niepewnie odbił od brzegu za kwadrans siódma wieczorem. Hughes przespał smacznie trzy godziny w swej koi, ale potem obudził się i stwierdził, że cały jest spuchnięty. Było mu niedobrze i zażądał dramaminy. Margulis spał na podłodze kabiny. - Podłoga jest brudna! Wstawaj natychmiast! - rozkazał Hughes. Margulis usłuchał. Hughes połknął dramaminę i znów zasnął. Przybyli do jednego z jego domów w Miami o czwartej rano. Stamtąd zawieziono go furgonetką na lotnisko w Fort Lauderdale, gdzie Jim Golden wynajął samolot. Nie był to jeden z samolotów Hughesa, ale inny, należący do prezesa Eastern Airlines. Hughes był szczególnie poirytowany, kiedy zawieziono go na lotnisko. - Gdzie do diabła jest ten pieprzony samolot? - ciągle pytał. - Nie może przecież być tak daleko! W samolocie był dość żwawy, zjadł kanapkę z indykiem i wypił szklankę mleka. Mimo dwóch błagalnych telefonów międzynarodowych do ambasadora Turnera Sheltona Goldenowi nie udało się przekonać Somozy, by przełożył planowaną prywatną wizytę w Panamie. W rezultacie, kiedy samolot Hughe-sa wylądował na lotnisku Las Mercedes w Managui, Somoza już odleciał. Szesnastego lutego o godzinie 22:45 Hughes w otoczeniu oficjalnej eskorty policyjnej podjechał mercedesem pod Hotel Intercontinental, zbudowany na kształt piramidy Inków. W drodze z lotniska do centrum Managui Hughes mógł obserwować niezwykłe krajobrazy. Horyzont szpeciły przysadziste wulkany. Prymitywne zabudowania z gliny i gipsu dusiły się w otępiającym upale i spalinach. Oświetlone żółtawym światłem księżyca miasto gnieździło się na południowym brzegu wulkanicznego jeziora śmierdzącego siarką, gdzie od dziesięcioleci gromadził się obrzydliwy muł. Mieszkańcy żyli w ciągłym strachu, gdyż trzy sąsiadujące ze sobą tamy, zbudowane w kształt litery T, groziły, że w każdym momencie puszczą. Jego przybycie do hotelu wywołało rozgardiasz. Podczas gdy pomocnicy przenosili go przez prawie puste lobby, rzucił się na nich jakiś mężczyzna i zaczął pstrykać zdjęcia. Hughes aż się skulił. Margulis złapał fotografa, wyciągnął film z aparatu i rzucił go na ziemię. Dwaj policjanci pojmali natręta, który okazał się po prostu turystą. Winda towarowa była zepsuta, więc Hu-ghesa trzeba było wwieźć windą pasażerską z głównego lobby. Kiedy już dotarł do apartamentu - dużo bardziej rześki niż jego wymęczeni pomocnicy -pełnym wigoru głosem zażądał kanapki z kurczakiem i mleka. Odcinając dostęp do siódmego piętra, pomocnicy Hughesa i pracownicy Intertelu zepsuli system wind, tak że goście hotelowi trafiali na niewłaściwe piętra. Pewna grupa kobiet utkwiła w połowie drogi między parterem a pierwszym piętrem i musiała ponad godzinę czekać, aż się je uwolni. Inny gość przez pomyłkę zabłąkał się na siódme piętro, gdzie stanął twarzą w twarz z uzbrojonymi strażnikami, którzy kazali mu natychmiast się oddalić. Przez kolejne dni chaos wywołany przybyciem Hughesa utrudniał gościom życie. Trudno było odwrócić uwagę lokalnej opinii publicznej i utrzymać z daleka ludzi starających się zrobić mu przez okno zdjęcie. Według Gordona Liddy'ego (znanego z roli w skandalu Watergate) i Hanka Greenspuna, wydawcy „Las Yegas Sun", nawet zanim wyjechał z Nassau, Hughes wyraził zgodę na przedsięwzięcie stanowiące próbę generalną przed Watergate. Chodziło o włamanie do sejfu w biurze Greenspuna, zawierającego listy Hughesa do Maheu w sprawie Bebe'a Rebozo. Po wykonanej robocie Hughes miał zapewnić złodziejom samolot JetStar, by znaleźli bezpieczne schronienie w Managui. Hughes instrumentalnie wykorzystywał Roberta Fostera Bennetta, swego waszyngtońskiego przedstawiciela do spraw public relations i kontaktów z CIA, a także Ralpha Winte'a, swojego szefa bezpieczeństwa w Las Vegas, oraz E. Howarda Hunta. Hunt był teraz członkiem personelu Bennetta w Mullen Company w Waszyngtonie i w tajemnicy pracował na rzecz Hughesa. Hank Greenspun powiedział Tomowi Buckleyowi w wywiadzie dla „The New York Timesa" z 13 maja 1973 roku: Hughes był gotów na wszystko, żeby położyć łapę na własnych listach. To dlatego w przedsięwzięciu uczestniczył jego samolot [...], który miał polecieć do pewnego latynoamerykańskiego państwa. W czasie włamania Hughes przebywał w Nikaragui. Następnie dodał: Jeśli władze federalne działały na rzecz prywatnego przedsięwzięcia Ho-warda Hughesa, to nie zdziwiłbym się, słysząc, że rzeczywiście były również na jego usługach jako ważnego darczyńcy politycznego. Planowane włamanie do sejfu Greenspuna miało jeszcze jedną przyczynę. Howard Hunt, jego współpracownik Gordon Liddy, a także ekipa „hydraulików" z Białego Domu - wliczając w to szpiega Jima McCorda - byli przekonani, że w sejfie znajdują się informacje mogące zaszkodzić Edmundowi Muskiemu, demokratycznemu kandydatowi na prezydenta. Co to miałoby być? Oficjalnie mówiło się, że najgorsze, co Greenspun miał na Muskie-go, to stara grzywna za łowienie ryb bez zezwolenia. Krążyły jednak także plotki o powiązaniach z wpływowym zakładem młynarskim w stanie Maine, a także - co bardziej istotne - błędne przeświadczenie, że Muskie otrzymywał pomoc pieniężną od Castro. Sejf żadnych takich informacji nie zawierał. Greenspun listy Hughesa schował w domu. Gdyby rzeczywiście doszło do planowanego włamania, złodzieje nie znaleźliby w sejfie nic intersującego, czego nie odkryli później w Watergate. Jim McCord, któremu po skończonej robocie Hughes zaoferował posadę, jest autorem wspomnień zatytułowanych A Piece ofTape. W książce daje wyraz głębokiemu przekonaniu, że za włamaniem w Las Yegas stał Hughes i że przed przesłuchaniem przed wielką ławą przysięgłych w sprawie Watergate uchronił go fakt, że był miliarderem. Nie ma bezpośrednich dowodów, że CIA albo prezydent wiedzieli o planach włamania do sejfu Greenspana, aczkolwiek na pewno po cichu wspierali wszelkie działania mogące przyczynić się do przegranej demokratów. Żona Greenspana mówi - wbrew oficjalnym stwierdzeniom - że złodzieje rzeczywiście starali się włamać do biura jej męża. Wyłamali drzwi, ale mimo wielokrotnych prób nie mogli poradzić sobie z sejfem, więc w końcu dali sobie spokój. Liddy z kolei twierdzi, że Hughes w ostatniej chwili odwołał samolot do Managui, bo obawiał się, że zwerbowani ludzie okażą się nielojalni i przekażą dokumenty rządowi. Siedemnastego lutego Hughes podyktował list do Somozy. Albo dziwnym trafem zapomniał, że Somoza jest w Panamie, albo Golden - zdenerwowany niespodziewaną przeprowadzką Hughesa i wynikającymi z tego komplikacjami w harmonogramie - nie poinformował go o tym fakcie. List zaadresował do Casa Presidente, mówiąc z jaką radością przyjął zaproszenie Somozy. Hughesa codziennie informowano o rozwoju sprawy z Irvingiem. Księgi wpisów, prowadzone przez pomocników, znów całkowicie pomijają niezliczone rozmowy telefoniczne. W tamtym tygodniu kazał Chesterowi Davisowi załatwić zakaz sądowy uniemożliwiający nowojorskiej firmie Flame Enterprises sprzedaż koszulek i swetrów z jego podobizną, a także guzików, drobnym drukiem żartujących sobie z wyskoku lrvinga. Sklepom People Pants i Bikini Boutiąue zakazano sprzedaży bielizny z jego portretem w kroczu. Dwudziestego drugiego lutego Chester Davis - za zgodą Hughesa - wystosował oświadczenie. Pracownicy Hughesa mieli zebrać materiały do autoryzowanej biografii. Rosemont Enterprises - organizacja stworzona wyłącznie po to, by kontrolować książki na temat Hughesa - miała rozejrzeć się za odpowiednim pisarzem. Sekretarka Hughesa, Nadine Henley, a także jeden z dyrektorów, Kay Glenn, przylecieli do Managui. Hughes szczegółowo omówił z nimi zawartość proponowanej, uświęconej, zaaprobowanej książki, która miała go przedstawić światu jako pełnego poświęcenia, altruistycznego filantropa, którego Medical Institute stanowił zbawienie dla chorych. Zarówno Henley, jak i Glenn zobaczyli go po raz pierwszy od trzynastu lat. Spotkali się w jego apartamencie. Sypialnia tonęła w półmroku. Hughes leżał na łóżku. Wbrew swym przyzwyczajeniom nie spał ani nie udawał, że śpi. Panna Henley nie przywitała się z nim ani nie zagaiła przyjacielskiej rozmowy. Zamiast tego natychmiast zaczęła omawiać książkę. Czy może go nagrywać, jak wspomina? Hughes sennie odparł, że nie może. Na pewno wiedział, że świętoszkowata wersja nikogo nie zwiedzie, a autobiografia poświęcona wyłącznie osiągnięciom technicznym zainteresuje najwyżej jego personel. Henley tymczasem nalegała z determinacją, która zapewniła jej długoletnią karierę i pozwoliła przeżyć Hughesa o wiele lat. Czy może robić odręczne notatki? Nie, to całkowicie wykluczone. Nie wróciła do domu z pustymi rękami - załatwiła dla Hughesa zakup paru nieruchomości w Nikaragui. Za zgodą Hughesa w Delaware wytoczono proces wydawnictwu Faw-cett Books, żądając całości zysków ze sprzedaży książki Noaha Dietricha. Adwokaci twierdzili, że w 1959 roku Dietrich podpisał dokument, zobowiązujący go do absolutnej dyskrecji w kwestii Hughesa. Dietrich i Ted Carpentier powiedzieli autorowi niniejszej książki, że Hughes zadzwonił do Davisa w Nowym Jorku i kazał mu zająć się tą sprawą. Dietrich odparował, że nigdy nie uważał, żeby był to dokument wiążący. Tak naprawdę był. Hughes nie zgodziłby się, żeby było inaczej. Książka Dietricha trafiła do księgarni. Hughes kazał organizacji Rosemont Enterprises znaleźć wydawcę dla nowej książki, opowiadającej o oszustwie Irvinga. Nie udało się. W tym czasie dziewięciu wydawców zaczęło bić się o prawo do opublikowania wersji wydarzeń według Irvinga - nawet zanim sąd uznał go za winnego. Irving wstrzymał się. Random House zabiegało, by A.P. Le-yenthal, prezes McGraw-Hill, napisał wspomnienia o oszustwie, ale przebiło ich wydawnictwo Yiking Press i londyńskie niedzielne wydanie „Timesa". W ciągu paru tygodni zamówili u ekipy redakcyjnej „Insight" - Stephena Faya, Lewisa Chestera i Magnusa Linklatera - książkę i serię artykułów na ten sam temat. Słabe protesty wystrychniętych na dudka konkurentów, mówiących o „złym smaku", nikogo nie przekonały. Szóstego marca Irving wreszcie stawił się przed sądem. Cztery dni później Hughesa poinformowano, że autor został uznany za winnego zarzucanych mu występków. Oszustwo kosztowało McGraw-Hill prawie milion dolarów za skład, zaliczki i honoraria prawnicze. Hughes całymi dniami rozmawiał z Somozą przez telefon albo dzwonił i pisał do Davisa. Od lat nie był tak pełen wigoru. Hughes wkrótce po przyjeździe zakochał się w Nikaragui. Otwierały się przed nim nieograniczone możliwości; dyktatura stanowiła gwarancję ochrony jego bogactw; pomocnikom przyznano status tajnych agentów i pozwolono korzystać z samochodów policji. Ciągle dzwonił przez satelitę do Chestera Davisa w Waszyngtonie albo w Nowym Jorku. Nie posiadał się z radości, jaki jest ważny. Gordon Margulis nigdy jeszcze nie widzał go tak szczęśliwym. Zasypywał Turnera Sheltona i Somozę listami, z których wiele do dziś przetrwało. Wkrótce jednak stracił wigor. Hughes postanowił wyjechać z Managui do Vancouveru w Kanadzie. Dlaczego? Powodem były nieustające zacięte ataki, przypuszczane przez jego wroga Pedro Joaquina Chamorro i popierającą Castro gazetę „La Prensa". Hughes czytał po hiszpańsku, więc doskonale ataki te rozumiał. Chamorro wywiedział się, że Hughes ma zamiar na stałe zostać w Nikaragui. Odkrył również prawdę o proponowanych udziałach w Lanica Airlines, Mamenic Linę i sektorze turystycznym, gdzie Hughes chciał inwestować. Ogłosił, że Hughes ma zamiar kupić wyspy Corn po atlantyckiej stronie przesmyku, ale wcale nie zamieni ich na bazę CIA, ale w raj gier hazardowych, jak Las Ve-gas albo Paradise Island. Na wyspach mieszkało paru sandinistów pochodzenia indiańsko-brytyjskiego, którzy mieli zostać brutalnie przesiedleni. Hughes zgodził się z Somozą, że lepiej byłoby wyjechać i wrócić w lepszych okolicznościach, niż zostać na stałe i cierpieć oskarżenia - całkiem uzasadnione - że jest współwłaścicielem kraju. Miał jeszcze inny cel: wesprzeć Air West, które według jego marzeń powinno latać z Los Angeles i Las Vegas do Kanady, a także znaleźć ukrywającego się byłego wspólnika, Johna Meiera. Obiecał Somozie przez telefon, że wróci do Managui, jak tylko załatwi wszystkie niezbędne kwestie z kanadyjskim rządem. Kazał Chesterowi Davisowi przylecieć po niego z Miami eleganckim samolotem Grumman Gulfstream II. Na pokładzie samolotu miał jeszcze odbyć krótkie spotkanie z Somoza i Turnerem Sheltonem. Spotkanie owo miało miejsce 3 marca 1972 roku za kwadrans jedenasta w nocy na pokładzie Grummana. Tego samego dnia Somoza wrócił z podróży do Gwatemali. Nie wahał się jednak ruszyć w towarzystwie eskorty policyjnej na lotnisko, żeby się nie spóźnić. Hughes był ubrany w piżamę i szlafrok, miał przycięte włosy i przystrzyżoną brodę. Siedząc koło pulchnego Somozy i eleganckiego Turnera Sheltona, nie wykazywał żadnego strachu przed zarażeniem, a nawet ściskał dłonie bez chusteczek higienicznych. Gordon Margulis pamięta, że na początku spotkania Somoza zadał Hughesowi pytanie: dlaczego jest takim odludkiem? Hughes odpowiedział, że to dlatego, że ma dość zbędnych telefonów i wiadomości. Somoza się roześmiał. Hughes dzielił się z Somozą i Sheltonem wiedzą o Nikaragui, którą zdobył, przeglądając mapy. Rozmawiał o projekcie kanału i o możliwościach inwestycyjnych, jakie dostrzegł na wschodnim wybrzeżu, a w szczególności o kasynach na wyspach Corn. Z uznaniem odnosił się do wykształcenia Somozy w West Point. Somoza odwdzięczył mu się równie pochlebnymi uwagami na temat lotu dookoła świata. Podarował Hughesowi starą złotą monetę z Balboa. Hughes obiecał, że znów zacznie pokazywać się i spotykać z ludźmi. Podziękował swemu gospodarzowi za tak daleko idącą gościnność i z ochronę jego prywatności. Spotkanie zakończyło się parę minut przed północą. Hughes zamknął za gośćmi właz i kazał pilotowi lecieć do Vancouver. ROZDZIAŁ 18 KONTAKTY KUBAŃSKIE W tej nowej podróży Hughesowi towarzyszyli Jim Golden, Johnny Holmes, Gordon Margulis i parę innych osób. Samolot miał międzylądowanie w Miami i w Los Angeles. Hughesowi udało się jakoś uniknąć doręczycieli nakazów sądowych i poborców podatkowych. Kay Glenn poleciał już uprzednio do Vancouver, żeby zarezerwować dziewiętnaste piętro w słynnym Bayshore Inn, z widokiem na wspaniały port. Golden pamięta, że po przylocie Hughes po raz pierwszy od lat zebrał się w sobie i wstał z wózka inwalidzkiego. Przeszedł o własnych siłach przez lobby hotelowe mimo zimnego, wilgotnego powietrza i wrodzonej nieśmiałości. Jego asystenci już zatrzymali windę i przerażeni obserwowali tę scenę. On tymczasem ociągał się, przystanął, aby podziwiać kompozycję kwiatową i wymienić parę zdań z jakąś klientką hotelu. Ich panika najwyraźniej go bawiła. Wreszcie wszedł do apartamentu. Jednak zamiast natychmiast schronić się w mrocznej sypialni, Hughes podszedł do okna i zerknął na wodę i statki. Nie widział takiego pejzażu od 1942 roku, kiedy podróżował z Yvonne De Carlo. Asystenci orzekli, że natychmiast musi odejść od okna - możliwe, że śledzą go jacyś aktywiści, którzy zaraz zrobią zdjęcie, nakręcą film przez teleobiektyw albo nawet go zastrzelą. To wydało mu się rozsądne. Podziemne grupy wiedziały na pewno o jego dwunastoletnim wsparciu dla działań przeciwko Castro. Schronił się w mroku jak w brzuchu matki, odżywiając się dziecinną dietą złożoną z kurczaka i ciastek. Tego samego dnia sąd w Nevadzie przesłuchiwał świadków w procesie wytoczonym przez Maheu. Szesnastego marca gubernator O'Callaghan i Urząd Nadzoru Gier Hazardowych znów stwierdzili, że chcą się z nim spotkać. Chcieli upewnić się, że Davis i Gay na pewno mają prawo zasiadać w zarządzie kasyn, stanowiących część największego kompleksu hazardowego w stanie Nevada. Hughes musiał więc osobiście potwierdzić słowa Chestera Davisa, który upierał się, że jako dyrektor Hughes Tool Company i zarządca kasyna ma całkowite prawo do licencji. Uznano, że przysłane poprzedniego lata listy nie wystarczą. Dosłał inne. Mimo że nie miał prawa tego robić, ten wszędobylski prawnik zajmował się reorganizacją kasyn - bez licencji. Hughes obawiał się spotkania z gubernatorem Nevady, który zastąpił Paula Laxalta. W tej sytuacji jedynym pocieszeniem była wiadomość, że Clifforda Irvinga i jego żonę uznano za winnych oszustwa. Jednocześnie doszły jednak do niego niepokojące pogłoski, że N. North-Broome ma wydać nową książkę, zatytułowaną The Nixon-Hughes Loan. Szóstego maja niejaki V.T. Schaub zwrócił się do sądu w Los Angeles, żeby nie dopuścić do publikacji. Do dziś nie ujawniono, jaki miał w tej sprawie interes. Sąd uchylił jednak pozew. Książka zawierała szczegółowo udokumentowany opis wsparcia finansowego, jakie Hughes zapewnił Donaldowi Nixonowi. Cztery dni później do Las Vegas udało się dwudziestu inspektorów IRS, żeby przesłuchać pracowników Hughesa na temat uchylania się od podatków i malwersacji finansowych. W kwietniu wyszła na jaw kolejna żenująca sprawa. Główny mormoń-ski pomocnik Hughesa, Howard Eckersley, został oskarżony o rozpowszechnianie kłamliwych broszur dotyczących firmy Pan American Mines Ltd., której był prezesem. Spółka zarejestrowana była na giełdzie w Montrealu jako przedsiębiorstwo eksploatacji złóż uranu i miedzi w Arizonie. W broszurach pojawiło się nazwisko Howarda Hughesa. Wśród udziałowców wymieniano pomocników George'a Francoma i Levara Mylera, jak również Kaya Glenna z Hughes Tool Company. Po pojawieniu się broszury tysiące ludzi rzuciło się kupować udziały. Cena skoczyła z 5 do 12 dolarów za akcję. Według dziennikarza dochodzeniowego Jima Phelana w tym czasie na koncie firmy znajdowało się zaledwie 15 dolarów, a Hughes nic o całej akcji nie wiedział. Po zakończeniu dochodzenia, 20 kwietnia, sędzia okręgowy Herman Primeau z Montrealu wydał nakaz aresztowania Eckersleya. Oszukanych akcjonariuszy reprezentował prawnik Mortimer Constantine. Eckersley wyjechał z Vancouver do Salt Lakę City. Oskarżyciel zagroził, że jeżeli natychmiast dobrowolnie nie wróci, Stany Zjednoczone dokonają ekstradycji. Kiedy do apartamentu wkroczyli funkcjonariusze kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej z nakazem aresztowania, Hughes naprawdę się wściekł. Dowiedziawszy się, że w oszustwo zamieszani byli również inni pomocnicy, wpadł w histerię. Eckersley wrócił do Kanady. Drugiego maja sędzia sądu okręgowego w Montrealu z niewiadomych przyczyn uchylił nakaz aresztowania. Sprawę wyciszono, ale Hughes zwolnił Eckersleya i wybrał na jego stanowisko Johnny'ego Holmesa. Wraz z Holmesem przygotowywał plany budowy małego hangaru dla prywatnego samolotu de Havilland na jakimś pomniejszym lotnisku. W 1977 roku Holmes potwierdził w zeznaniu pod przysięgą, że Hughes był w tym okresie pełen werwy i snuł coraz to nowe plany. Udało mu się zdobyć zgodę na nowe trasy linii Air West z Vancouver do Las Vegas. Przez pół godziny rozmawiał z pewnym korespondentem prasy międzynarodowej, którego nazwiska nie wymieniono. Jim Golden, odpowiedzialny za bezpieczeństwo, również potwierdzał, że Hughes był wprowadzony we wszystko, co się wokół niego działo. Pewnego dnia do jego apartamentu wtargnął jakiś sprzedawca przebrany za Myszkę Miki. Zgoniono go po schodach, popychając lufą pistoletu. Hughes zatrudnił lokalną agencję ochrony, by przez całą dobę patrolowała hotel. Miał powody do niepokoju. Tej wiosny wyszły na jaw kolejne powiązania między Hughesem a E. Howardem Huntem i Gordonem Liddym. Pod koniec lutego International Telephone and Telegraph (ITT, narzędzie Hughesa i CIA wspierające antykomunistyczne działania w Chile i innych państwach Ameryki Południowej) wpłaciło 400 000 dolarów na rzecz Konwencji Republikańskiej w San Diego. Lobbystka ITT, Dita Beard, chciała w ten sposób unieważnić dochodzenie antymonopolowe. Kiedy list Beard w tej sprawie pojawił się w wiadomościach agencyjnych Jacka Andersona, poleciała do Denver i zgłosiła się do szpitala, skarżąc się na bóle w piersi. Przewodniczący Narodowego Kongresu Demokratów, Larry O'Brien, który nie był już na garnuszku Hughesa, dysponował informacjami na temat tej łapówki. W marcu, kiedy Hughes przebywał w Vancouver, albo on sam, albo Bili Gay wpadli w panikę. Dlaczego? Z powodu interesów, jakie Hughes prowadził z ITT. Intertel - nadal na usługach Hughesa - miał znaleźć sposób, żeby unieważnić oskarżenia O'Briena i udowodnić, że list jest podrabiany. Trzynastego marca Bili Gay zadzwonił do Roberta Bennetta (prawdopodobnie na polecenie Hughesa) i powiedział, że list to fałszywka. Bennett poinformował o tym Howarda Hunta, swego podwładnego w Mullen and Company, bezprawnie pracującego na rzecz Hughesa. Hunt przekazał informację Gaya Charlesowi Colsonowi, swemu partnerowi w Białym Domu. Colson kazał Huntowi spotkać się z Ditą Beard. Ten przebrał się, założył okulary, rudą perukę i posłużył się modulatorem głosu. Tak na nią naciskał, że nerwowa kobieta wykrztusiła wreszcie, że część listu - ta obciążająca Nixona - była podrobiona. Na podstawie wywiadu, który Hunt przeprowadził z przerażoną panią Beard według wytycznych ludzi Hughesa, Bennett mógł teraz zredagować i opublikować oświadczenie o oszustwie. Opinia publiczna uwierzyła, że list został sfingowany. Podobnie jak w sprawie Greenspuna, tak i teraz Bili Gay, Robert Bennett i Howard Hunt pracowali w ścisłym porozumieniu z Białym Domem na korzyść Hughesa i Nixona. Niedługo potem Hunt starał się dobrać do biur kandydata na prezydenta, George'a McGoverna. Według Gordona Liddy'ego (najbardziej wiarygodnego, naocznego świadka wydarzeń w Watergate) w tym samym czasie Hughes osobiście zezwolił na wypłacenie 50 000 dolarów na konto Komitetu na rzecz Ponownego Wyboru Prezydenta (CRP)*, z których Liddy opłacał włamania i prześladowania. Zgodnie z jego instrukcjami sumę te wypłacono z kasy Mullen and Company i przekazano Liddy'emu za pośrednictwem jego sekretarki, Sally Harmony. Inne datki pochodziły od Rockefellerów, od Pennzoil - teksańskie-go stronnika CRP - albo z Banco Internacional w Meksyku, który Hughes, CIA, Somoza i Kubańczycy na emigracji wykorzystywali do wsparcia działań wymierzonych w Castro. Hughes zawsze skrupulatnie sprawdzał, gdzie trafiają pieniądze przeznaczone na łapówki. Dlatego też jest oczywiste - a Liddy jeszcze to potwierdza - że doskonale wiedział, iż jego datki posłużą Liddy'emu na organizowanie napaści na demokratów. Pięćdziesięciotysięczny datek dobitnie pokazuje, że Hughes odgrywał dużo ważniejszą rolę niż tylko obserwatora działań Hunta i Liddy'ego. Oczywiście wiemy, że źle się to dla nich skończyło, ale Hughes i Nixon dali już swym pracownikom wolną rękę, żeby wyciągnęli wszystkie możliwe brudy na temat O'Briena, a także odkryli, jakiego haka ma na nich ten ostatni. Trzeba było zająć się wieloma sprawami naraz: co O'Brien wiedział o planowanym włamaniu do biur Greenspuna; co o aferze z Ditą Beard z ITT; wreszcie co o pożyczkach Hughesa dla Nixona. Ani Hughes, ani Nixon nie chcieli jasno wskazać, jak można zdobyć te informacje. W późniejszym czasie obaj uciekli się więc do oklepanej zagrywki, pytając swych podwładnych (Hughes - Chestera Davisa, Nixon - Johna Mitchella, Charlesa Colsona i innych), jak do tego doszło. Znów wyciągnięto z lamusa starą bajkę o szefach korporacji i głowach państwa udających kompletne zaskoczenie, kiedy rozpoczęta przez nich, ale nieudana kampania okazuje się porażką. Huntowi i Liddy'emu nietrudno było wrobić Mitchella w serię włamań do Larry'ego O'Briena, bo lekką ręką wyraził zgodę na przedsięwzięcie, nie wnikając zbytnio w szczegóły. Ci dwaj nieustraszeni żołdacy, poszukujący pieniędzy i wrażeń, przejęli stery w biurze Mullan and Company, a Robert Bennett udawał, że nie wie o ich działaniach. Ponieważ Hughes nadal był głównym klientem Bennetta, Chester Davis i inni ważniacy z jego ekipy uznali, że tego właśnie by sobie życzył. Nie pomylili się. Hunt i Liddy działali także na zlecenie Białego Domu i nowojorskiego biura reklamowego CRP, zwanego November Group. Dokumenty pokazują, że „hydraulicy" Hunta i Liddy'ego - za zgodą Hughesa - ściśle wzorowali się na Intertelu. Grupa była „ponad" CIA i FBI i miała wolną rękę, żeby działać, jak jej się żywnie podoba. Wiosną dwa razy próbowano się włamać do mieszkania O'Briena na Manhattanie, ale nocni stróże za każdym razem udaremniali próby. Udane włamanie do apartamentu w waszyngtońskim hotelu Sheraton Park nie przyniosło spodziewanych wyników. Nadeszła pora, aby wtargnąć do jego biura w Watergate, jak również do biur Spencera Olivera, syna waszyngtońskiego lobbysty Roberta Olivera, osobistego doradcy księgowego Hughesa w firmie Mullen and Company. Wierzono, że Spencer brzydzi się ojcem i może być w posiadaniu niebezpiecznych informacji. Hunt i Liddy związani byli z Bernardem Barkerem, Amerykaninem kubańskiego pochodzenia, specjalistą od obrotu nieruchomościami i znakomitym włamywaczem. Dzięki niemu poznali ekipę jego rodaków, którzy niedługo wcześniej starali się włamać do biur McGoverna i ukradli dokumentację psychiatry Daniela Ellsberga. Hunt od dawna zaangażowany był w działania wymierzone w Castro i zdobył wśród kubańskiej wspólnoty na wychodźstwie pozycję lidera, kryjąc się pod pseudonimem „Edouardo". To on przyprowadził kubańskich klientów do Mullen and Company. Przekonał Barke-ra i jego ludzi, że biura w Watergate zawierają informacje o datkach od Castro i Związku Radzieckiego na rzecz McGoverna i Partii Demokratycznej. Ostrożnie dodał jednak, że w czasie włamania nie będzie czasu, żeby przeglądać kolejno pojedyncze papiery, wszystkie dokumenty zatem wykazujące przekazane sumy należy po prostu ukraść i potem sfotografować. Zwykłe chamskie włamanie na rzecz partykularnych interesów Hughesa i Nixona zamieniło się w misję patriotyczną. - Hunt powiedział mi, że w czasie przygotowań do Watergate był w nieustannym kontakcie z Hughesem - wyznał mi Barker w 1992 roku w czasie wywiadu, pierwszego, jakiego udzielił od lat. - Powiedział również, że jak już będzie po wszystkim, Hughes znajdzie mi u siebie ciepłą posadkę. Liddy obiecał, że po skończonej robocie - tak jak było to poprzednio planowane - samolot Hughesa zabierze włamywaczy do Nikaragui. Jack Re-al twierdzi, że chodziło o jeden z TriStarów, a inni to potwierdzają. Było to drogie przedsięwzięcie, więc Hughes musiał na nie wyrazić osobiście zgodę. Barker do dziś jest przekonany, że motywacja Hughesa i Hunta była ta sama co jego - ujawnić, że demokratów sponsoruje Castro. W 1971 i 1973 roku przed Komisją Izby Reprezentantów do spraw Bezpieczeństwa i Infiltracji Komunistycznej stanął doktor Manolo Reyes, uciekinier z Kuby, który wyparł się Castro i został dziennikarzem w Miami. W czasie przesłuchania przedstawił obszerną dokumentację, udowadniając głęboką infiltrację Stanów Zjednoczonych przez wysłanych przez Castro szpiegów. Reyes opisał agentów rozpracowujących amerykański system bezpieczeństwa dzięki kubańskiej misji w budynku Organizacji Narodów Zjednoczonych. W 1969 roku złapano i deportowano jednego ze szpiegów. Kubańscy tajni agenci mieli kwalifikacje profesorskie, podawali się za Nikaraguań-czyków albo Paragwajczyków i dostawali posady na uniwersytetach. Tam siali niezgodę wśród grup latynoskich, podjudzali Kubańczyków przeciw sobie samym i szerzyli ideologię Castro. W kraju, gdzie zamordowany towarzysz Castro, Che Guevara, stał się bohaterem młodzieży, te wysiłki trafiały na podatny grunt. Barker i jego współpracownicy dobrze o tym wiedzieli. Dodatkowym argumentem okazał się fakt, że dzięki rządowi Allende Kuba zaczęła sobie zdobywać wpływy w Chile. Byli też świadomi, że Hunt całe życie poświęcił pracy w kontrwywiadzie w tej akurat dziedzinie polityki. W tym momencie na scenę wkroczyła kolejna postać dramatu. Plany włamania do Watergate stawały się realne. Dyskutowano o nich nie tylko w Waszyngtonie, ale także na Manhattanie, gdzie działała Novem-ber Group, niejawna agenda CRP. W tym czasie Gordona Liddy'ego i Ho-warda Hunta zaczął śledzić A.J. Woolstone-Smith, tajny agent brytyjskich służb specjalnych, posługujący się nowozelandzkim paszportem. Miał anty-republikańskie zacięcie i dysponował własną ekipą szpiegowską w Nowym Jorku. Siedząc spotkania, dowiedział się nie tylko o planowanym włamaniu do Watergate i jego oficjalnym celu (znalezieniu dowodów, że Castro finansuje demokratów). Odkrył również, że próbowano dostać się do nowojorskiego mieszkania O'Briena i że włamano się do jego biura w waszyngtońskim hotelu Sheraton-Park. Informacje na temat planu przygotowanego przez kubańskich imigrantów, Hughesa, Mitchella, Hunta i Liddy'ego przekazał Williamowi Hadda-dowi, wysoko postawionemu demokracie i przyjacielowi O'Briena. Haddad napisał do O'Briena, dzieląc się z nim swoimi informacjami. Ten zwrócił się o radę do Johna Stewarta, dyrektora łączności Komitetu Krajowego Partii Demokratycznej. Stewart przybył do Nowego Jorku 26 kwietnia 1972 roku i spotkał się w biurze Haddada z nim samym i z Woolstonem--Smithem, który powtórzył oskarżenia i pokazał urządzenie podsłuchowe, którego używał w czasie spotkań November Group. Stewart sceptycznie podszedł do sprawy. Tak jak wszystkim od tamtych czasów do dzisiaj, tak i jemu wydawało się absurdalne, że kontrwywiad naprawdę miałby prowadzić działania sprawdzające, czy Castro nie finansuje demokratów. Haddad jednak w to uwierzył i zaczął rozmawiać z sympatykami demokratów w różnych tajnych służbach. Przekazał zebrane informacje dziennikarzowi agencyjnemu Jackowi Andersenowi, który nagłośnił całą sprawę. Po dwóch nieudanych próbach Barkerowi i jego ekipie udało się dostać do Watergate w dzień Święta Pracy. Okazuje się, że uprzednio niektórzy nienawidzący Nixona demokraci w CIA (nie na najwyższym szczeblu), jak również inni demokraci w policji i FBI, usunęli alarmy z biura - bez wiedzy Larry'ego O'Briena, który bywał zbyt gadatliwy. Innymi słowy pomogli pracownikom O'Briena zastawić pułapkę. Przenieśli do Miami papiery mogące ewentualnie okazać się niebezpieczne. Zostawili na biurkach porządnie ułożone pliki dokumentów, inne włożyli do szaf archiwalnych, tak żeby włamywaczom łatwo było przejrzeć całość przy świetle lamp biurowych i zrobić kserokopie. Były to głównie niegroźne obiegówki biurowe, rachunki, harmonogramy i streszczenia ze spotkań personelu. W ramach żartu ktoś wypełnił szuflady biurka szefa butelkami alkoholu. Barker wyznał, że to przekonało go, iż O'Brien jest alkoholikiem. O cyniźmie organizatorów włamania może świadczyć fakt, że Barkera nie poinformowano nawet o istnieniu biura skarbnika. Zabrali ze sobą „na gapę" szpiega Jima McCorda do zamontowania podsłuchów w telefonach. Zainstalował on pluskwy w aparatach O'Briena i Spencera Olivera - „hydraulicy" po drugiej stronie ulicy mogli słyszeć wszystkie rozmowy. Można tylko domyślać się, co nastąpiło potem. Wydaje się jednak, że „antyhydrauliczni" demokraci i agenci bezpieczeństwa położyli w jednym z biur mały, kudłaty dywanik i upewnili się, że jakiś wtyka w ekipie Barkera zrobi zdjęcia pokazujące ten dywanik. Po włamaniu sprzątnięto go. Widnieje jednak na zdjęciach wywołanych przez Barkera w Miami i tym samym udowadnia jego udział w przedsięwzięciu. Można sądzić, że chcąc bronić O'Briena, „antyhydraulicy" zdemontowali pluskwę McCorda i zastąpili ją inną - felerną. Co się zaś tyczy Olivera, to jego rozmowy telefoniczne nie były niebezpieczne. To stanowiło kolejną pułapkę. Kiedy złodzieje zorientują się, że mikrofon nie działa, będą chcieli go wymienić - co oznaczało powrót na miejsce przestępstwa. Niegroźne dokumenty miały ten sam cel - Biały Dom na pewno je odrzuci, więc złodzieje będą musieli odłożyć je na miejsce. Skąd demokraci wiedzieli, kiedy będzie miało miejsce kolejne włamanie, które na dobre pogrąży złodziei? Do tej pory pozostawało to tajemnicą, teraz jednak można już odpowiedzieć na to pytanie. Otóż przeoczono zaskakujący dokument, zagrzebany w obszernych aktach przesłuchań w aferze Watergate. Jest to wiadomość pisemna od Jima McCorda do prawnika, Ge-ralda Alcha, zredagowana niedługo przed jego planowanym przesłuchaniem przed wielką ławą przysięgłych rok później. Stwierdza ona, że 17 czerwca 1972 roku szpiedzy pracujący na rzecz demokratów zamontowali podsłuch w biurze November Group. Stąd też, w przeddzień włamania, wszystko było jasne, a McCord o tym wiedział. Czy był podwójnym agentem dla demokratów, czy też później wyjawiono mu prawdę? Użył taśmy klejącej na zamkach w drzwiach w biurach Watergate, żeby wpuścić „hydraulików". Okazało się, że ktoś ją odkleił. Mruknął coś bez sensu, że to wina listonosza... listonosz po północy? Później, w czasie włamania, powiedział Barkerowi, że sam usunął taśmę. Kiedy powtórnie zaklejał zamki, nalepił ją poziomo, tak że nawet dziecko by się zorientowało. Zaletą tak oczywistej wpadki było, że „antyhydraulicy" nie musieli być obecni na miejscu, co zdradziłoby demokratyczny spisek. Byle strażnik zauważyłby taśmę i rzeczywiście - któryś zauważył i złapał włamywaczy. Warto zauważyć, że McCord w swoich wspomnieniach A Piece of Tape wyraża oburzenie, że w późniejszych przesłuchaniach nie zwrócono uwagi na rolę Hughesa w aferze Watergate. Denerwowało go, że Hughes wydawał się być ponad prawem, podczas gdy inni słono płacili. Pytany o rolę Hughesa w aferze Watergate Hunt znów odparł, że jest to „daleka przeszłość" i że nie wypowie się w tej kwestii. Podobnie Gordon Liddy, który nie oddzwonił do McCorda mimo pięciu wiadomości zostawionych na jego sekretarce. Lojalni dawni pracownicy Hughesa (jak na przykład Robert Maheu) twierdzą, że Hughes znał całą sprawę wyłącznie z telewizji. Asystenci nawet i temu zaprzeczają. Jednak niektórzy członkowie personelu Nixona - Charles Colson, John Dean, Jeb Magruder i H.R. Haldeman - podejrzewali albo byli pewni udziału Hughesa. Jeśli wczytać się w wypowiedzi, jakich Bobowi Woodwar-dowi i Carlowi Bernsteinowi (autorom Wszystkich ludzi prezydenta) udzielili Robert Bennett i „Głębokie Gardło", to staje się oczywiste, że organizacja kryła Hughesa. William Corson, weteran walki wywiadów i autor Widows i The Armies of Ignorance, związany z ludźmi na wysokich szczeblach CIA, pisze: Oczywiście, że za aferą Watergate stał Hughes. W Stanach Zjednoczonych, jeśli obnaży się podszewkę działań prezydentów, zawsze ukazuje się wielki biznes. W czerwcu 1991 roku odtajniono część taśm Nixona z Białego Domu w wersji wykorzystanej swego czasu przez prokuraturę. Zawierają one nagrania rozmów Nixona i Charlesa Colsona, jednego z tych, którzy wiedzieli o udziale Hughesa. Rozmowa miała miejsce w Budynku Urzędu Wykonawczego 8 stycznia 1973 roku. Warto zaznaczyć, że w swojej wersji Nixon usunął wszelkie wzmianki dotyczące Hughesa. — Z tego, co widzę, nic z tego cholerstwa [podsłuchów w Watergate] nam nie przyszło - mówi Nixon do Colsona. - Cóż, a jednak coś zyskaliśmy w Watergate, głównie w kwestii Hughesa - odpowiada Colson. Innymi słowy uzyskali pewne informacje z rozmów telefonicznych Spencera Olivera, pozwalające wnioskować, że Hughes przekazał Larry'emu O'Brieno-wi pieniądze. Prezydent złapał swego współkonspiratora w kolejną pułapkę. Hughes wyparł się całej sprawy jeszcze bardziej przekonująco niż sam Nixon. W oczach świata był szalony, pozbawiony kontaktu z rzeczywistością i niemy. Nikt nie zwrócił uwagi na jego abonament tajnego systemu telekomunikacyjnego, kosztujący go 18 000 dolarów miesięcznie, a funkcjonujący dzięki jego własnym satelitom. Podobnie jak Rudolpha Hessa w czasie drugiej wojny światowej, chroniła go legenda o własnej niekompetencji. W rzeczywistości był czarną wdową (jedną z dwóch), uparcie snującą pajęczynę wokół Watergate. Nastąpił operetkowy dramat tuszowania faktów, przesłuchań i upadku prezydenta. Taśmy Nixona świadczą, jak panikował na temat udziału Hunta we włamaniu. Hunt wiedział, że Nixon był zaangażowany w próbę zgładzenia Castro, przeprowadzoną przez Maheu i jego ludzi; Hunt wiedział, jak funkcjonują tajne operacje; Hunt był świadom działań kontrwywiadowczych prowadzonych przez Amerykanów kubańskiego pochodzenia; co gorsza -Hunt wiedział o powiązaniach między Hughesem a Nixonem i między Hu-ghesem a CIA. Richard Helms, dyrektor CIA, był równie spanikowany - CIA nigdy nie zezwoliła na włamanie. Prezydenckie taśmy jasno pokazują, że Ni-xon nie wiedział o planach włamania i był przerażony, odkrywając jego „brutalny" charakter. Nie odważył się jednak zwolnić Mitchella, Magrudera ani kogokolwiek innego. To zbytnio przyciągnęłoby uwagę. Z początku media nie zainteresowały się szczególnie sprawą Watergate i nigdy nie wpadły na trop udziału Hughesa. Kiedy po serii aresztowań we wrześniu afera trafiła wreszcie na czołówki gazet, Hughes był ponownie w Nikaragui. Ktoś zadbał wówczas o przeciek do prasy, że włamywacze szukali listów Hughesa i Maheu dotyczących pożyczek dla Donalda Nixona i Bebe'a Rebozo. Kwestia pożyczek bardzo zainteresowała Komisję Watergate, pochłaniając wiele czasu i pieniędzy. Chciano za wszelką cenę znaleźć coś, co pozwoliłoby ostatecznie pogrążyć Nixona, dlatego też nie zwrócono uwagi na zeznania pod przysięgą Hunta i Barkera, że włamanie nie miało nic wspólnego z tymi listami. Mniejszościowe dochodzenie senackie ustaliło, że przeciek z MI-6 dotyczył kubańskich motywów włamania*. Jednak konkluzji tych nigdy nie opublikowano, a Komisja zupełnie je zignorowała. W wyniku Watergate nikt - Mitchell, Magruder, Hunt, Liddy czy Hughes -nic nie osiągnął. Nie znaleziono dowodów, że Castro finansował demokratów ani że O'Brien dysponował dokumentami dotyczącymi pożyczki dla Nixona. Przedsięwzięcie Hughesa znów okazało się kompletnie jałowe. Nie licząc nawet Watergate i afery Howarda Eckersleya, w czasie tych miesięcy spędzonych w Vancouver, Hughes miał dużo spraw na głowie. Dwudziestego szóstego kwietnia skazano sześciu mężczyzn. Oskarżono ich o próbę ukrycia nielegalnych udziałów w hotelu Frontier w Las Vegas, za członkostwo w mafii oraz za ściąganie haraczu i nielegalne dochody w czasach, kiedy Hughes kupił hotel. W początkach maja zespół inspektorów IRS * Raport mniejszości, Investigation of Advance Knowledge of Illegal Political Espionage, Senate Select Committee on Presidential Campaign Actwities, 1973 (przyp. aut.). przybył do Las Vegas, żeby przeprowadzić dochodzenie wśród pracowników Hughesa, dotyczące malwersacji finansowych i uchylania się od płacenia podatków. W pierwszych dniach czerwca kanadyjskie władze imigracyjne stały się równie niemiłe jak uprzednio rząd Bahamów. Zaczęły nalegać, żeby Hughes osobiście przedłużył swe prawo pobytu, ważne do września. Rozdrażniło go to i ogłosił, że pojedzie do Meksyku. IRS Regionu Południowo-Zachodniego rozpoczął gruntowny audyt imperium Hughesa. W operacji uczestniczyło aż pięćdziesięciu inspektorów. W Las Vegas zainstalowano specjalny wydział, a w biurze dyrektora zawieszono olbrzymią mapę, zakrywającą niemal całą ścianę. Dyrektor finansowy poinformował o dochodzeniu Johna Mitchella, Johna Deana i prezydenta. W sierpniu IRS otrzymał informację, że organizacja Howarda Hughesa wpłaciła olbrzymie sumy na konto Larry'ego O'Briena i jego współpracowników. Urząd podatkowy bardzo zainteresował się tymi przelewami. Hughes postanowił sprzedać Oil Tool Division, jeden z działów Hughes Tool Company. Niepokoił się, że ostateczny wyrok w sprawie TWA może być nieprzychylny i że będzie musiał wypłacić co najmniej sto siedemdziesiąt milionów dolarów gotówką. Jak często bywa u ludzi zamożnych, jego pieniądze ulokowano w inwestycjach i niełatwo je było uwolnić. Miał zamiar zaoferować pięć milionów akcji zwykłych Oil Tool Division (OTD), rozprowadzanych przez organizację banków inwestycyjnych, którym wybaczył już sprzeciwianie się jego woli w przeszłości. Brokerem w tej transakcji miał zostać jego były wróg Merrill Lynch. Hughes osobiście zredagował szczegółowy i zręcznie sformułowany tekst broszury OTD. Główna firma, Hughes Tool Company, pozostawała osobnym przedsiębiorstwem. Chcąc uniknąć pomyłek - ale z ciężkim sercem - zgodził się na propozycję Billa Ga-ya, żeby Hughes Tool Company przechrzcić na Summa Corporation. Nadal był jej jedynym udziałowcem, a wszystkie transakcje i projekty musiały uzyskać aprobatę albo jego, albo Chestera Davisa. Hughes znalazł słabą pociechę w fakcie, że akcje McGraw-Hill bardzo spadły w wyniku negatywnej reklamy związanej z aferą Clifforda Irvinga. Irving miał ponad milionowy dług, kiedy zaczął pisać książkę na temat swego oszustwa, zatytułowaną As It Really Happened. Szesnastego czerwca, w przeddzień włamania do Watergate, Irvinga skazano na dwa lata więzienia i niską grzywnę 10 000 dolarów. Następnie, 25 czerwca, nadeszła bardzo zła wiadomość: zmarł Neil McCarthy, długoletni prawnik Hughesa (wspólnie z Chesterem Davisem). Hughes skontaktował się ze swymi prawnikami, chcąc upewnić się, że żadne niebezpieczne dla niego dokumenty nie ujrzą światła dziennego. Osobiście zredagował list, żądając natychmiastowego zniszczenia wszystkich papierów. Poinformowano o tym autora niniejszej książki jeszcze w 1972 roku. Podczas pobytu w Vancouver Hughes postanowił wrócić do lotnictwa. Nadal bardzo przyjaźnił się z Jackiem Realem, który wraz z Jimem Golde-nem odegrał tak istotną rolę w kontaktach z Nikaraguą. Real często rozmawiał z nim o lataniu. Hughes odnosił się do niego z entuzjazmem, jakiemu rzadko dawał wyraz w kontaktach z innymi ludźmi. Bardzo podobał mu się Grumman, którym przyleciał z Managui do Vancouver, więc rozważał propozycję nabycia wodnopłatowca Grummana z nostalgii za samolotem, który pilotował z Glennem Odekirkiem w latach trzydziestych. W czasie negocjacji Real przeżył wstrząs. Prawnik prowadzący rozmowy w imieniu Grummana przypomniał mu, że jeśli Hughes wejdzie w posiadanie samolotu, albo nawet zostanie w Kanadzie dłużej niż sześć miesięcy, będzie musiał zapłacić podatki. Real wiedział, że Hughes nienawidzi podatku od dochodów osobistych. Przedstawił mu sytuację, a Hughes natychmiast zrezygnował z zakupu amfibii. Postanowił opuścić Vancouver we wrześniu. Decyzję motywował faktem, że 12 września upływał termin ważności jego prawa pobytu, czyli okres bezpodatkowy. W tamtym tygodniu doszło do kolejnej próby włamania do sejfu Greenspuna, prawdopodobnie zaaprobowanej przez Hughesa. Pod koniec sierpnia pilot Bob Wearley, wyznaczony przez generała Nigro, zabrał Hughesa i jego ludzi do Managui na pokładzie Hawker Siddeley de Havil-land. Hughes wprowadził się na powrót do hotelu Intercontinental, a wstęp na siódme piętro znów został zablokowany. Hughes podpisał umowę, na mocy której sprzedawał Somozie dwa Convairy w zamian za 30 procent udziałów w jego Lanica Airlines. Hughesa coraz bardziej denerwował niski poziom usług telefonicznych w Nikaragui. Nadal miał abonament do własnego Intelsatu, międzynarodowego systemu komunikacji satelitarnej, w którym Somoza uczestniczył od 1969 roku. Później wcielał do systemu kolejne kraje, za wyjątkiem Bahamów, które nigdy się nań nie zdecydowały. Jak wiemy, kosztowało to horrendalną sumę 18 000 dolarów miesięcznie. Nie miał cierpliwości korzystać z naziemnej linii telefonicznej i używał szyfratora produkcji Hughs Tool Company, żeby nikt nie przechwycił jego rozmów. Federalne agencje bezpieczeństwa nie były w stanie wychwycić jego telefonów. Kiedy w siedzibach różnych jego firm albo w nowojorskim biurze Chestera Davisa zapalało się światełko na centralce telefonicznej, personel wiedział, że to Hughes dzwoni przez satelitę. Ekspert Philip Klass ocenia, że „równie dobrze mógł używać amatorskiego radionadajnika". W czasie kolejnych tygodni Wearley przywiózł do Managui grono dyrektorskie Hughesa, żeby przedyskutowali z nim szczegóły sprzedaży Oil Tool, a także zajęli się planowanymi przez niego inwestycjami poszukiwania złóż minerałów na dnie morza i budowy Kanału Przesmykowego. Raporty zdrowotne nadal sprawiały wrażenie, że Hughes był opętanym starymi filmami kretynem, jego dyrekcja najwyraźniej chciała podtrzymać tę reputację, a tak naprawdę był on jak zwykle bystry, inteligentny i marudny. Dwudziestego szóstego września Hughes nadal pracował nad szczegółami sprzedaży Oil Tool Division. Firma rozkwitała. W 1971 roku jej zyski wzrosły o siedemnaście i pół miliona, osiągając prawie sto milionów dolarów. Hughes był przekonany, że nadszedł odpowiedni moment, żeby sprzedać przedsiębiorstwo. Ustalił cenę na 30 dolarów za akcję. Nie mógł jednak przewidzieć nadchodzącego międzynarodowego kryzysu energetycznego, który podwoił cenę akcji. OTD, ukochane dziecko jego ojca, nadal produkowała wiertła, dla których Bo Hughes znalazł inspirację w kuchni sędziego Hughesa w Keokuk. Obecnie OTD oferowała szeroką gamę 400 rodzajów wierteł. Stu osiemdziesięciu etatowych sprzedawców podróżowało do każdej wieży wiertniczej w Ameryce, nie licząc wysłanników do państw arabskich i innych krajów wydobywających ropę naftową. Raymond Holliday, szef Hughes Tool Company, twierdzi, że Hughes nie zgadzał się na dywersyfikację produkcji, co jasno oznacza, że był czynnie zaangażowany w zarządzanie przedsiębiorstwem. W wywiadzie z Rushem Lo-vingiem Jr. z magazynu „Fortune", opublikowanym w grudniu 1973 roku, Holliday mówi: - Pan Hughes uważał, że przedsiębiorstwo stanowi jego własność i że jest wystarczająco zdywersyfikowane. Hughes uważał - i ja się z nim zgadzałem -że priorytetem powinny być akwizycje, ale dla nas oznaczało to ciężkie czasy. Czy stumilionowe dochody oznaczają ciężkie czasy? I co bardziej rozsądnego, niż ograniczenie produkcji do działu, który pracownicy Hughes Tool znali najlepiej, tym samym zmniejszając koszty? Przecież wiele przedsiębiorstw upadło właśnie z powodu dywersyfikacji. Holliday potwierdził, że wiele zaleceń Hughes osobiście przesyłał teleksem - kolejny szczegół pominięty w tych oszukańczych, wybiórczych raportach zdrowotnych. Dwudziestego szóstego września 1972 roku dwaj dyrektorzy z Merrill Lynch - Julius Sedlmayr i Courtney Ivey - przylecieli do Nikaragui, żeby spotkać się z Hughesem i uzyskać jego podpis i pozwolenie na sprzedaż. Spodziewali się zobaczyć coś na kształt żywego trupa. Tymczasem pani Sedlmayr, żona Juliusa wspomina: - Mój mąż mówił, że spotkania trwały całymi godzinami, czasem do piątej rano, ale poza tym nie zauważył nic niezwykłego. Potwierdza, że Hughes był uważny, rozsądny i dobrze poinformowany; że jasno przedstawił historię firmy i swego ojca; iż nalegał, że cena akcji powinna wynosić 32 dolary; że chce sprzedać tylko firmę matkę, a nie dobra korporacji, obecnie zwanej Summą; a także że wykazał się humorem, podpisując kontrakt i mówiąc: -Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości, że to naprawdę mój podpis, zwróćcie się do ekspertów od grafologii, którzy potwierdzili, że dokumenty Irvinga są autentyczne! Oni na pewno wiedzą, co mówią! Pod koniec listopada Hughes spytał Howarda Eckersleya, dlaczego Levar Myler i Chester Davis nie przekazali w jego imieniu kolejnych (i większych) datków na kampanię Nixona w 1972 roku (mimo Watergate Nixon został powtórnie wybrany przeważającą większością głosów). Pierwszego grudnia Eckersley przesłał mu pisemne oświadczenie, że dary pieniężne Hughesa w Nowym Jorku i na poziomie federalnym okazały się niezwykle skuteczne i przyszły w samą porę. Kiedy sondaże pokazały przewagę republikanów, datki ustały i wiele komitetów wyborczych nie miało pieniędzy, póki Hughes nie przekazał Eckersleyowi swego finansowego wsparcia. Eckersley potwierdził również, że „daliśmy tyle, ile bezpiecznie mogliśmy", co było uspokajające, bo w poprzednich latach Hughes przekroczył limit narzucony przez ustawę o dotacjach na kampanię wyborczą w wyborach prezydenckich. Co się zaś tyczy Nevady, Hughes spytał, czy spotkanie z gubernatorem O'Callaghanem jest rzeczywiście nie do uniknięcia. Postanowił spotkać się z nim 4 albo 5 grudnia. Hughes czuł się źle, a chciał być w szczytowej formie, więc parokrotnie przesuwał spotkanie na później. O'Callaghan proponował parę możliwych terminów przed 22 grudnia. Dwudziestego trzeciego grudnia pół godziny po północy Hughes leżał na łóżku, kiedy nagle rozległ się głośny huk - to ziemia jęknęła. Wzmacniacz - przekazujący ścieżkę dźwiękową filmu, kiedy Hughes odkładał aparat słuchowy - zachwiał się i prawie na niego spadł. Pokój niepokojąco się trząsł. Wszystkie światła zgasły. Jakaś lampa uderzyła Hughesa w brzuch. Spokojnie ją odłożył. Gdy tylko wstrząsy ustały, Hughes - jak zwykle opanowany w chwili grozy - uspokoił swoich pomocników, że wszystko w porządku. Pewnym głosem zapytał, jakie są zniszczenia, i kazał sprzątnąć płaty tynku i poprzewracane meble. Zaproponował, żeby przez parę minut się nie ruszać — tak będzie bezpieczniej. Była to bardzo rozsądna decyzja, więc najwyraźniej był w świetnej formie umysłowej. Pamiętał trzęsienie ziemi w Los Angeles w 1933 roku, którego był świadkiem. Doświadczył również trzęsienia ziemi w Meksyku w latach czterdziestych. Ubrał się w spodnie i koszulę, kazał Mellowi Stuartowi zabrać pudełko z lekarstwami i położył się na noszach, czekając, aż będzie można opuścić apartament. Znów użył schodów. Jednak wbrew przepisom przeciwpożarowym dyrekcja hotelu zastawiła przejście starymi materacami. Asystenci musieli oczyścić drogę, zanim udało im się zejść do lobby i wynieść z hotelu drogocenny ładunek. Włożyli Hughesa do mercedesa należącego do Somozy, tego samego, którym przyjechał z lotniska. Miastem targnął następny wstrząs, ale Hughes zachował zimną krew. Rickard zawiózł Hughesa, Jacka Reala i Stewarta na boisko baseballowe, jeden z nielicznych terenów, gdzie nie leżały gruzy, nie szalał pożar i nie dosięgały strumienie wody, tryskające z pękniętych wodociągów. Wreszcie jednak asystenci zdołali dotrzeć do niezbyt uszkodzonej rezydencji ambasadora Turnera Sheltona i do ambasady, a także do bardzo zniszczonego pałacu prezydenckiego. Udało im się przekazać wiadomość do biur przy Romaine Street. Wysła nie de Havillanda albo Convaira trwałoby zbyt długo, więc Jack Real ścią gnął Learjeta z Miami. Trudno zrozumieć, dlaczego Hughes nie miał na lotnisku swego samolotu w stałej gotowości. Musiał czekać w wiejskiej rezy dencji Somozy, w cabańa, której okna zasłonięte na jego rozkaz nie tylko zasłonami, ale też prześcieradłami. Choć jego decyzję uznano za przejaw ekscentryczności, tak naprawdę była ona rozsądna. Ktokolwiek przebywał w rezydencji Somozy - szczególnie Hughes - ryzykował, że zabiją go rady kalne grupy albo oszaleli obywatele, szwendający się tu i ówdzie podekscy towani do najwyższych granic przez klęskę żywiołową. Po wylądowaniu w Fort Lauderdale trzeba było trochę się natrudzić, że by uniknąć spotkania z inspektorami IRS i służb celnych. Hughes kazał swym pomocnikom zadzwonić na lotnisko międzynarodowe w Miami i powiedzieć, że tam zamierza wylądować samolot miliardera i poprosić o dobre traktowa nie. W rezultacie ludzie z urzędu podatkowego i celnicy udali się do niewła ściwego terminalu. Dowiedzieli się o nagłej zmianie planów, przechwytując rozmowy radiowe pilota Hughesa z wieżą w Fort Lauderdale. Natychmiast ruszyli na miejsce. Jednak kiedy starali się wejść na pokład samolotu, asysten ci Hughesa ich zatrzymali. Wreszcie wpuszczono celnika, żeby porozmawiał z Hughesem, a inspektorowi IRS pozwolono popatrzyć na niego przez okno. Całe to wydarzenie opisano w sprawozdaniu z 5 stycznia 1973 roku, podpi sanym przez agenta dochodzeniowego IRS, Johna J. Olszewskiego. Hughesa zawieziono do jednej z jego wynajmowanych posiadłości. Ma rudził, że dopadną go tu gońcy z pozwami sądowymi. Po przybyciu na miej sce powiedział Jackowi Realowi, że chce przekazać Somozie pomoc dla ofiar katastrofy i w rekordowym tempie wybudować zakład odsalania wody, bo bez czystej wody ludzie umrą. Real wściekł się, kiedy część dyrektorów Summy odmówiła udziału w projekcie. Hughes postanowił, że natychmiast poleci do Londynu. Planował tę podróż już od pewnego czasu, bo miał zamiar kupić trzy samoloty, żeby za stąpić wycofywane z eksploatacji brytyjskie de Havillandy. Powiedział George'owi Francomowi, Mellowi Stewartowi i Gordonowi Margulisowi, żeby wzięli urlop na Boże Narodzenie. Znów z powodu Hughesa pogwałcono wszystkie przepisy - dotarł do Londynu bez paszportu. O jego inteligencji świadczy wybór hotelu: The Inn on the Park. Ten hotel ma najlepsze warun ki bezpieczeństwa w Londynie, mieści się w luksusowym osiedlu przy Hyde Parku, ma znakomite schody przeciwpożarowe i jest dość mały, a poza tym nie odwiedzają go zbyt wścibscy ludzie. Należał do Rothschildów, którzy mieli wpływy w rządzie. Prasie trudno byłoby wtargnąć na najwyższe piętro, jeszcze raz opróżnione - z wyjątkiem jednego apartamentu, zajmowanego przez zamożnego Barry'ego Cowana. Cowan lubił polować. Miał zwyczaj wieszania swych zdobyczy - czyli bażantów - na balkonie, w oczekiwaniu, aż nadadzą się na smaczny obiad. Pewnego popołudnia z zaskoczeniem odkrył, że ptaki zniknęły. Hughes obserwował je i postanowił zbadać, czy nie zawierają bomb. Później któryś asystent zwrócił ptactwo. Było już jednak bardzo „skruszałe" (czyli śmierdzące) i nie nadawało się do spożycia. Cowan kazał ptaki wyprawić. Pod koniec stycznia spokój Hughesa zakłóciła bardzo dziwna sprawa. R.L. Ash, były dyrektor Hughes Aircraft, został niedawno mianowany przez Nixona na stanowisko dyrektora administracji i budżetu. Okazało się, że jako dyrektor finansowy Hughesa w latach 1949-1953, Ash kazał księgowym wprowadzać do ksiąg pozycje, które - wyznali potem pod przysięgą - były fałszywe. W rezultacie amerykańskie wojska lotnicze zapłaciły czterdzieści trzy miliony dolarów za dużo. Sprawę rozwiązano polubownie kwotą 2 400 000 dolarów. Ash przyznał następnie, że kazał księgowym dokonywać wpisów, które im nie odpowiadały, ale twierdził, że nie były one fałszywe. Zaznaczył, że Hughes z pewnością otrzymał czterdzieści trzy miliony za dużo, ale to nie stało w sprzeczności z warunkami kontraktu z rządem (to znaczy, że Hughes podpisał umowę, na mocy której miał prawo do czterdziestu trzech milionów niezależnie od tego, czy wywiąże się z warunków, czy nie). Ash był zbyt lojalny, żeby wyjawić swój absolutny brak wpływu na te decyzje. Hughes kazał mu puścić rząd z torbami - oto jaki był amerykański bohater narodowy. W Londynie Hughes zachłannie oglądał telewizję. Zainteresował się znakomitą lokalną prasą, którą czytał przez szkło powiększające. Wybierał się nawet na wycieczki rolls-roycem - raporty zdrowotne oczywiście pomijają ten fakt. Pisarz Roy Moseley nigdy nie zapomni widoku wyjeżdżającego auta z szybami zasłoniętymi gazetami, gdy Hughes wybierał się w nieznane. Dotarła do niego wspaniała nowina. Sąd Najwyższy uznał, że sądy niższej instancji błędnie uznały go za winnego w ciągnącym się procesie TWA. Zwolniono go z zapłaty grzywny, więc z dnia na dzień stał się bogatszy o sto siedemdziesiąt milionów dolarów. Prasa rzuciła się do hotelu, a asystenci oświadczyli dziennikarzom, że Hughes jest w siódmym niebie. Mało powiedziane. Od lat śledził każdy ruch i słowo sędziów oraz ich wyroki. Teraz wreszcie jego największy koszmar dobiegł końca. Mimo postępującej słabości, wywołanej chorobą przypominającą AIDS, Hughes postanowił wreszcie spotkać się z gubernatorem Nevady, O'Callaghanem. Później, parę dni po ogłoszeniu wyroku w sprawie TWA, Hughes zaczął się niepokoić. Czy teraz będzie można odzyskać dawną akredytywę wystawioną na wypadek, gdyby przegrał proces? Czy TWA nie wytoczy kolejnej sprawy przed sądem w Delaware? Jak TWA zwróci mu koszty sądowe? Czy TWA wykorzysta swe prawa i zażąda powtórnego przesłuchania (firma miała na to dwadzieścia pięć dni)? Pomocnicy Eckersley i Waldron pod czujnym okiem Hughesa zaczęli kompletować szczegółowe zestawienia kosztów prawnych. Końcowy dokument był dokładny co do centa. Hughes odzyskał całą kwotę. Wyznaczył spotkanie na 17 marca, dzień S w. Patryka. Z rozmysłem wybrał tę datę, ponieważ O'Callaghan był oczywiście Irlandczykiem. Paul Han-nafin, przewodniczący Urzędu Nadzoru Gier Hazardowych stanu Nevada, Chester Davis i Bili Gay sprawdzili z O'Callaghanem, że wszystkie wymagane zezwolenia są notarialnie poświadczone i bez zarzutu. Hughes kazał sobie przystrzyc włosy, brodę i obciąć paznokcie. Wbrew interesującym opisom, według których Hughes był wiecznie nago, opatulony tylko prześcieradłem, jego goście widzieli go w koszuli, spodniach i szlafroku. Znów powrócił mu dawny wigor, bystrość i swada. Było oczywiste, że to on sprawuje kontrolę i że w żadnym wypadku nie jest kukłą na łasce swych pomocników. Nie dopuścił nawet do dyskusji Gaya i Davisa, niegrzecznie ich ignorując. Obaj musieli siedzieć w sąsiednim pokoju, podczas gdy on bystro potwierdził, że sprawuje kontrolę nad Las Vegas. Kiedy jeden z asystentów coś wtrącił, Hughes kazał mu siedzieć cicho. Nie było powodów, by sądzić, że lekarstwa mają jakikolwiek wpływ na bystrość jego umysłu - poza uśmierzaniem bólu i łagodzeniem niepokoju. Nadal był Ho-wardem Hughesem. Sprytnie powiedział O'Callaghanowi to, co tamten chciał usłyszeć: że kocha Nevadę i że ma zamiar powrócić tam na stałe. Goście pożegnali się usatysfakcjonowani. Hughes musiał jak najszybciej zainwestować furę pieniędzy ze sprzedaży fabryki wierteł, żeby uniknąć podatku od zysku kapitałowego. Od czasów lotu dookoła świata miał słabość do samolotów Lockheed. Sprowadził do Londynu Jacka Reala, żeby ubić interes. Chciał zainwestować dużą sumę w Rolls-Royce'a, wytwórcę silników do modelu Lockheed L-1011, a także w samą Lockheed. Tymczasem Bili Gay pracował nad projektem Gateway, olbrzymiego centrum handlowego, związanego z Desert Inn. Wydał tysiące dolarów z kasy Summy na budowę makiet w dużej skali, tak dużych, że trzeba je było transportować samolotem w czterech częściach. Wreszcie zainstalował całość w pokoju przylegającym do apartamentu Hughesa i zaprosił go, żeby rzucił okiem. Hughes w przypływie swego zwykłego, nieprzewidywalnego chamstwa rzucił tylko do Jacka Reala: - Nie chcę nawet oglądać tego gówna! Gay był zły i czuł się poniżony. Real - który za nim nie przepadał - aż promieniał. Gay żywił wobec niego podobne uczucia. Denerwowało go, że Hughes chce podzielić swe imperium na dwa królestwa - Zachodniego i Wschodniego Wybrzeża, gdzie Real miał rządzić Zachodnim. Nawet zespół asystentów był podzielony konfliktem między Gayem a Realem. Margulis i fryzjer Mell Steward stali po stronie Reala, a pozostali trzymali z Gayem. Wzajemne oskarżenia były częste i wzmagały napięcie. Hughes postanowił kupić samolot Hawker Siddeley 748, bardziej nowoczesny model niż prywatny DH 125, który niedługo w Stanach Zjednoczonych miały zastąpić Convairy i którym latał Bob Wearley. Pod wpływem nostalgicznych wspomnień postanowił sam przetestować identyczny model. Podobnie jak nie potrzebował paszportu, żeby wjechać do Wielkiej Brytanii, tak teraz nikt nie prosił go nawet o licencję pilota. Czy można się dziwić, że - jak powiedział Chesterowi Davisowi - cieszyło go uznanie, jakiego świadectwo dał brytyjski rząd? Znów odezwał się w nim dawny Hughes, młody orzeł dokonujący lotu dookoła świata, igrający z prawem grawitacji w przeciążonym samolocie, na parę chlubnych chwil podrywający Spruce Goose do lotu nad wodami San Diego. Asystentom nie podobał się ten projekt, jednak sugestie, że był zdany na ich łaskę, są nieprawdziwe. W swoim testamencie nic im nie zapisywał. Mogliby jednak dać mu silną dawkę narkotyków, otumanić go, zrobić cokolwiek, by udaremnić ten szaleńczy zamiar. Zamiast tego tylko czekali, nie mogąc wpływać na jego wolę. Tymczasem Hughes dogadał przedsięwzięcie z Jackiem Realem i Tonym Blackmanem, odpowiedzialnym za Hawkera Siddleya. Za jego radą Jack Real i pomocnik Gordon Margulis poszli do Sim-pson's i kupili mu odpowiedni strój: kurtkę lotniczą, spodnie, buty, a także kask, choć trudno było znaleźć odpowiedni rozmiar, biorąc pod uwagę jego wzrost i wagę. Hughes był zachwycony. Kiedy się ubrał, wyglądał jak wychudzony cień dawnego bohatera. Chcąc uniknąć Gatwick i London Airport, Hughes wybrał Hatfield leżące na północ od Londynu, gdzie mógł oszukać kontrolę paszportową. Gordon Margulis musiał wymyślić skomplikowaną technikę uników, żeby Hughes mógł niezauważony wjechać na teren lotniska. Wynajął rolls-royce'a, ubrał się odpowiednio i podbiegł do samochodu z Jackiem Realem, który był równie wysoki i niemal równie chudy jak Hughes. To zmyliło dziennikarzy. Wtedy Hughes wyszedł z hotelu tylnymi drzwiami i wsiadł do skromnego auta (choć zasłonięte gazetami okna przykuły uwagę fanów, którzy wypatrywali aktorów). Hughesa zawieziono na lotnisko znajdujące się wśród pofałdowanych pól i pagórków. Poskarżył się na nitowanie spłuczki w ubikacji (stara obsesja), ale nie zawracał sobie głowy tropieniem zarazków. Dlaczego? Właściwie dlaczego od spotkania z Somozą i ambasadorem Sheltonem, a później dyrekcją Merrill Lynch Hughes coraz mniej bał się zakażenia? Odpowiedź znaleźć można w zeznaniu pomocnika Clarence'a Waldro-na, złożonym w 1977 roku. Według niego Hughes zdawał sobie sprawę, że zostało mu już tylko sześć do siedmiu lat życia. Tak intensywnie wsłuchiwał się w siebie, że na pewno wiedział, że umiera. Czemu więc nie korzystać z życia i nie dać sobie spokoju z zarazkami? Przez cały lot Hughes był inteligentnym, pełnym wigoru towarzyszem, ale pilotował nerwowo i - w zastanawiający sposób powtarzając niebezpieczny odlot z Floyd Bennett Field w 1937 roku - źle przewidział długość pasa startowego. Blackman musiał kompensować, żeby uniknąć katastrofy. -Nie pan pierwszy krytykuje mój sposób lądowania -- powiedział Hughes ze śmiechem. Drugi lot zaplanowano tak, by Hughes mógł odnowić swoją specjalną wizę turystyczną, którą rząd przyznał mu nielegalnie, bez paszportu. Miał polecieć do Ostendy w Belgii i wrócić przez punkt kontroli w Hatfield. Uprzednio załatwiono wszystkie szczegóły z biurem paszportowym. Hughes wybrał dzień pod koniec czerwca. Znów zarezerwowano lot na pokładzie Hawker Siddeley de Havilland 748. Tuż przed startem Hughes zaproponował, by polecieć do Paryża, gdzie pamiętał kogoś z czasów podróży dookoła świata, 34 lata wcześniej. - Był tak kompletnie skupiony na sobie, że nie przyszło mu nawet do głowy, że tamten człowiek nie czekał od tamtej pory na jego przybycie - powiedział Gordon Margulis. Pogoda była fatalna, padało, snuła się mgła. Hughes siadł za sterami z Blackmanem i dodatkowym drugim pilotem. Wobec złych warunków atmosferycznych musiał wylądować na lotnisku Stanstead. Tak kiepsko się z tego wywiązał, że wrócił do kabiny dla pasażerów, podczas gdy drugi pilot przejął stery. Hughes był wściekły. Siedemnastego lipca wyruszył na kolejny lot, tym razem na pokładzie identycznego egzemplarza de Havilland 125, jakim Bob Wearley latał w Stanach. Stwierdził, że woli kupić dwa samoloty tego typu. Rozczarowało to dyrekcję Hawker Siddeley, która miała nadzieję, że Hughes wybierze droższy model. De Havilland jak zawsze dostarczał mu sporo przyjemności. Dokonał serii startów i lądowań na lotnisku w Stanstead, ale nie odważył się ponownie przekroczyć kanału La Manche. W kolejnym - czwartym - locie, również w lipcu, poleciał z Hatfield do Woodford. W czasie lotu był nadal pełen werwy i rozmowny. Hughes obejrzał model samolotu od dziobu do ogona. Nie marudził i nie zawracał sobie głowy zarazkami. Jego komentarze były jasne i zwięzłe. Makieta zrobiła na nim duże wrażenie. Podzielił się swymi sugestiami co do podwozia, dając dowód swego dawnego wyczucia. W rezultacie inżynierowie w Hawker Siddeley uwzględnili proponowane zmiany. Po raz kolejny okazał się znakomitym negocjatorem, wbrew legendom o jego wywołanej lekarstwami tępocie. Jack Real był głównym pośrednikiem w przygotowywaniu umowy z Lockheedem, gdzie - jako były dyrektor -miał oczywiście wielu przyjaciół. Lockheed desperacko potrzebował pieniędzy Hughesa. Stracił udziały w rynku na rzecz DC-10, który latał na dystansie 7000 mil morskich. Lockheed musiał wybudować ulepszony model L-1011-2 i chciał uzyskać od Hughesa sto milionów dolarów. Od lutego do września 1973 roku Hughes i Real spotykali się codziennie, żeby omówić szczegóły inwestycji. Hughes najwyraźniej uwielbiał rozwlekłe dyskusje, a Real był bezgranicznie cierpliwy. Nawet dziś jest zbyt powściągliwy, żeby przyznać, że Hughes - jak zwykle - wykazywał się nieznośnym kunktatorstwem. Hughes pogwałcił kolejną zasadę, udając się z Blackmanem, Clarencem Waldronem i Jackiem Realem na inspekcję najnowszej makiety de Havilland w fabryce Hawker Siddeley. Te przygody bardzo go ekscytowały. Wkrótce jednak znów zaczął się niepokoić. Gdyby został w Londynie po 26 grudnia, czyli dłużej niż rok, musiałby zapłacić bardzo wysoki brytyjski podatek dochodowy. Myśl o płaceniu podatków wyrozumiałemu rządowi brytyjskiemu nie kusiła go bardziej niż rozliczanie się z amerykańskim fiskusem, postanowił więc wrócić do raju podatkowego na Bahamach. Była to szczególna decyzja. Mógł udać się na Kajmany, do Monako albo na Bermudy, ale wybrał miejsce, skąd tak nieprzyjemnie go wyproszono. Jedynym wytłumaczeniem tego wyboru może być fakt, że za pośrednictwem Londynu i brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych obiecał, iż będzie przestrzegać przepisów pobytowych, załatwi prawo pracy dla swej ekipy, będzie co sześć miesięcy odnawiał prawo pobytu i zatrudni Murzynów. Chciał również przypodobać się lokalnym władzom, kupując nieruchomości. Wybrał luksusowy hotel Xanadu Princess we Freeport, bo słyszał, że Daniel Ludwig chce go sprzedać. Chester Davis przystąpił do negocjacji. Dziennikarz Jack Anderson twierdzi, że w sierpniu 1969 roku Hughes spotkał się z Ludwigiem, swoim głównym konkurentem do tytułu najbogatszego Amerykanina. Podobno do spotkania doszło w hotelu International w Las Yegas, ale to niemożliwe. Jeżeli obaj mężczyźni rzeczywiście się spotkali, to miało to miejsce w Desert Inn. Ludwig fascynował Hughesa. W Nikaragui prowadzili wspólne interesy. Ludwig urodził się w 1897 roku w South Haven w stanie Michigan. Był synem kapitana statku ratunkowego. W czasie prohibicji zajmował się przemytem broni, potem przerzucił się na transport ropy naftowej i stopniowo dorobił się imperium tankowców. Kupując, sprzedając i przerabiając w czasie drugiej wojny światowej dorobił się fortuny i w niedługim czasie miał dużo liczniejszą flotę niż Onassis czy Niarchos. Podobnie jak jego rywale, zarejestrował swe okręty pod banderą panamską, co gwarantowało neutralność polityczną i pozwalało na różne posunięcia handlowe. Wyczuł nadciągający spadek cen ropy i przerzucił się na transport rudy żelaza. Następnie - w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych - zajął się działalnością, która żywotnie interesowała Hughesa: zaczął masowo inwestować na Bahamach. W 1965 roku wybudował luksusowy Kings Inn. W następnym roku - Xa-nadu Princess, enklawę dla bogaczy. Był jednym z głównych klientów Intertelu. W początkach sierpnia z Los Angeles przybyli lekarze Hughesa, żeby przeprowadzić badania jego słuchu. Jak już wspomniano, próba ta spełzła na niczym. Hughes nadal miał obsesję na temat latania. Nagle poinformował Jacka Reala, że ma ochotę kupić od British Aerospace samolot Concorde. Na szczęście nigdy nie zrealizował tego pomysłu. Wzbudził zainteresowanie brytyjskiego premiera Edwarda Heatha, który niezwykle ucieszył się na wieść, iż Hughes chce zainwestować w Lock-heeda L-1011-2. Premier napisał do niego, że z myślą o nowym samolocie kazał rozpocząć prace nad ulepszonym silnikiem Rolls-Royce'a. Zaprosił go na lunch do siedziby przy Downing Street 10. Hughes był oczywiście zmuszony odmówić. Dziewiątego sierpnia Hughes wstał w środku nocy, żeby pójść do łazienki. W drodze potknął się o dywan i upadł, po drodze zahaczając o jakiś stolik. Leżał na podłodze, umierając z bólu i nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Asystenci usłyszeli jego krzyk i rzucili się na pomoc. Na szczęście nie byli w Stanach Zjednoczonych, więc lekarze przychodzili z wizytą domową do pacjentów. Dyrekcja hotelu zadzwoniła po doktora, który przeprowadził wstępne badanie i zdiagnozował złamanie biodra. Rano przybył doktor William Young, radiolog z London Glinie, najbardziej ekskluzywnego szpitala stolicy, żeby zrobić prześwietlenie. Hughes czekał na niego leżąc w łóżku, nagi i przykryty tylko paroma papierowymi ręcz-niczkami, które Young kazał pomocnikom zdjąć. Trzeba go było podciągnąć - co było bardzo bolesne - żeby móc zrobić rentgen nóg. Asystenci bez sensu nalegali, żeby Young i jego zespół używali papierowych ręczników, dotykając ciała Hughesa i aparatury. To wszystko dla człowieka, który właśnie parokrotnie przeleciał się niesterylizowanym samolotem, odwiedził fabrykę, gdzie powietrze na pewno aż gęste było od zarazków, i uścisnął dłonie pięciu różnych gości! Younga zaniepokoiło wychudzenie Hughesa i jego ziemista, wysuszona skóra. Jego zęby i dziąsła były tak zepsute, że istniało ryzyko, iż połknie własny ząb. Hughes musiał poddać się poważnej operacji biodra, w dodatku nie we własnym apartamencie, ale w London Glinie. Doktorowi Walterowi C. Robinsonowi, głównemu chirurgowi ortopedzie, powierzono zadanie wprowadzenia metalowego pręta, który miał pozwolić Hughesowi znowu chodzić. Także i ten lekarz zaniepokoił się stanem zdrowia pacjenta. Po paru dniach Hughes wystarczająco doszedł do siebie, żeby podpisać obszerne oświadczenie notarialne w ciągnącej się sprawie Hughes Tool i dochodzenia dotyczącego milionów zdefraudowanych przez Johna Meiera i jego partnerów w czasie zakupu działek górniczych. W oświadczeniu Hughes twierdził, że nie znał osobiście Meiera i nie prowadził z nim bezpośrednich interesów. Było to niezbędne, ponieważ Meier głosił, że przyjaźnił się z Hughesem i że ten zgodził się na zakup działek. Na dowód przedstawił sfałszowane listy, a Hughes musiał udowodnić oszustwo. Hughes Tool Compa-ny na drodze prawnej domagała się od Meiera i jego partnerów pięćdziesięciu milionów dolarów. Okazało się, że były to tylko jałowe gierki sądowe. Meier w tym czasie przedstawił tajne dokumenty - nadal nieujawnione -w których udowadniał Komisji Watergate związki Hughesa z tą aferą. Oświadczenie było napisane niecierpliwym tonem i pełne osobistych uwag. W siódmym akapicie Hughes pisze w zdenerwowaniu: „nie widzę, jak moje zeznanie może się na coś zdać w tym procesie". Zobowiązał się jednak do dalszych zeznań, jeśli będzie to niezbędne. Podpis Hughesa parafował jego pomocnik, Levar Myler, który stał się „honorowym konsulem stanu Utah w Zjednoczonym Królestwie". Trzynastego września 1973 roku podpisano wreszcie kontrakt z Lock-heedem. Hughes zgodził się zgłosić opcję na L-1011-2, do zrealizowania wiosną następnego roku. Wtedy jednak pojawił się problem - wybuchła wojna sześciodniowa. Wielka Brytania wsparła Izrael przeciwko Egiptowi, a w wyniku konfliktu państwa arabskie podniosły cenę ropy naftowej, a co za tym idzie - również paliwa lotniczego. Cena za baryłkę skoczyła z 2,50 do 10 dolarów. Dla BOAC i Air Canada był to taki cios, że wycofały się ze swych zamówień na samoloty Lockheed. Summa namówiła Hughesa, by również odwołał umowę. Opcja wygasła. Według kontraktu Hughes miał stać się posiadaczem dziesięciu procent Lockheeda. Asystent Gordon Margulis pamięta, że po paru dniach Hughes nie mógł już usiedzieć w London Glinie i chciał wrócić do schronienia w apartamencie hotelu Inn of the Park. Kiedy już się tam wygodnie na powrót zainstalował, masowy strajk robotników zmusił premiera Heatha do wydania nakazu odcięcia elektryczności. O dziesiątej wieczór światło zgasło. Nie można było oglądać telewizji, korzystać z centralnego ogrzewania, jeść gotowanych dań ani nawet wyświetlać filmów. To był koniec. Hughes powiedział asystentom, że musi się wynieść - pomijając już fakt, że i tak chciał wyjechać, żeby uniknąć płacenia brytyjskich podatków. Choć „postanowił" wrócić na Bahamy, wpadł w tym czasie na inny pomysł. Mógł uniknąć płacenia podatków, mieszkając na statku na wzór guru scjentologów, L. Rona Hubbarda. Dzięki Chesterowi Davisowi miał dojścia do Evelyn de Rothschild, właścicielki Inn of the Park, więc Jack Real zwrócił się do Rothschildów - którzy znali Stavrosa Niarchosa, greckiego armatora - o pomoc w załatwieniu sprawy. Jednak jacht Niarchosa był już zarezerwowany na sezon zimowy i mógł być gotowy i odremontowany dopiero wiosną. Rozdrażniony Hughes powiedział Realowi, żeby dał sobie spokój. Sześć dni przed upływem terminu bezpodatkowego prawa pobytu Jack Real zadzwonił do miliardera Adnana Khashoggi, innego miłośnika Lockheeda, i pożyczył od niego prywatny samolot TriStar, żeby zawieźć Hughesa na Bahamy. Real poinformował rząd Bahamów, że Hughes ma zamiar dużo zainwestować na wyspach, dlatego też wysiadającego potentata powitało na lotnisku wielu prominentnych dygnitarzy. Kiedy wszyscy zajechali do Xanadu Princess, doszło do przykrej sceny. Recepcjonista poinformował ich, że hotel nie jest w stanie zapewnić im wszystkich czterech - obiecanych wcześniej - apartamentów na ostatnim piętrze. Hughes wyjaśnił, że ma zamiar kupić hotel od Ludwiga; dopiero wtedy udostępniono im rzeczone apartamenty za 1.000 dolarów dziennie, co w 1992 roku wydaje się bardzo niską sumą. Hughes był wściekły, kiedy odkrył, że w jego łazience nie ma bidetu. W ciągu zaledwie paru godzin zamontowano żądane urządzenie. Po tygodniu Hughes przeżył wstrząs. Został pozwany przed sąd w Las Vegas za nielegalne manipulowanie kursem akcji, które zaowocowało zakupem Air West. Szczyt szczytów - trafił na ławę oskarżonych w towarzystwie Roberta Maheu, a także Chestera Davisa i - jeszcze gorzej - Hanka Green-spuna, jednego z niewielu, którzy wiedzieli o jego bezpośredniej roli w aferze Watergate. Mieszkając we Freeport, nie musiał obawiać się grzywien ani aresztu. Niepokoił się jednak dziwnym zachowaniem Daniela Ludwiga w kwestii sprzedaży Xanadu Princess. Kiedy John Holmes poinformował go, że może zostać w hotelu za niższą opłatą na czas trwania negocjacji co do parceli 9 i 10, Hughes podkreślił słowa „tak długo, jak zechcesz". Dopisał na marginesie, że nie o to chodzi, bo jedynym sposobem zapewnienia sobie bezpieczeństwa jest zakup nieruchomości, nie wynajem. Hughes zażądał, żeby niezwłocznie podpisać kontrakt. Negocjacje trwały. Chester Davis napominał go, żeby nie upubliczniał planów zakupu Xa-nadu Princess, ponieważ „potwierdziłoby to prawdziwy powód twojego pobytu [na wyspach]". Zgodnie z obietnicą daną gubernatorowi O'Callagha-nowi Hughes jednocześnie planował zainwestować pieniądze zdobyte w procesie TWA w rozwój Las Vegas. Sprzedał uprzednio ranczo Kruppa, kupione dla Jean Peters, wąski skrawek terenu między Dunes a Caesars Pałace, wynajął domy zamieszkane przedtem przez Roberta Maheu, George'a Francoma i Levara Mylera. Teraz postanowił odwrócić ten trend. Odrzucił projekt centrum handlowego, przedstawiony przez Billa Gaya. Chciał, by wszystkie zabudowania Desert Inn znalazły się pod jednym dachem. Przechodnie i elektryczne samochodziki przemieszczaliby się w krytych pasażach. Kompleks miał się stać jego główną posiadłością. Planował odkupić Black Forest Inn, Three Fountains, Travelodge i restaurację Grace Hayes, które poprzednio sprzedał. Sands stałby się największym hotelem w Nevadzie. Planował budowę Sands West na południu miasta, naprzeciw kasyna Castaways. Chciał wykupić parcele przylegające do Strip, głównej arterii w okolicach Castaways. To wszystko pokazuje, że Hughes nadal pasjonował się Las Vegas, nawet jeśli nominalnie przekazał pełnomocnictwo Bil-lowi Gayowi. Było to nie w smak Chesterowi Davisowi, który uważał, że Hughes powinien na dobre wycofać się z Nevady. Tymczasem we Freeport pojawił się poważny problem. Hughes chciał wymienić dwa Convairy 880 w zamian za trzydziestoprocentowe udziały w Lanica Airlines Somozy. Transakcji nadal jednak nie można było zrealizować, ponieważ Rada Lotnictwa Cywilnego w rozwlekłych dyskusjach starała się zdecydować, czy może wyrazić zgodę na tę operację. Dyrekcja Hughes Tool straciła cierpliwość i - działając bez zgody Hughesa (tak twierdzi jego prawa ręka, Jack Real) - przepuściła znakomitą okazję zakupu Texas Air bardzo tanim kosztem. Żałując poniewczasie swej lekkomyślności, skontaktowali się z Frankiem Lorenzo, właścicielem Eastern Airlines, który właśnie wszedł w posiadanie Texas Air. Zaproponowali mu poważną sumę i trzecią część Laniki - której nadal nie posiadali - w zamian za Texas. Lorenzo powiedział o tym prasie. Somoza zobaczył wywiad w gazecie i wpadł we wściekłość. Wezwał Reala do Managui - Hughes starał się go zatrzymać - i ostro go zbeształ. - Hughes traktuje Lanicę jak fanty na loterii! - wrzeszczał Somoza. Był jednak zainteresowany córką Reala, więc uspokoił się i nawet wybaczył. W tym momencie Rada Lotnictwa Cywilnego wreszcie zatwierdziła transakcję. Lorenzo zatrzymał Texas Air. Hughesa złościła cała ta historia, tak zresztą jak Jacka Reala. Real zrozumiał, że szefowie Summy przejęli sprawy w swoje ręce, ignorując zalecenia Hughesa. Była to jednak wina samego Hughesa - choć Real nigdy by się z tym nie zgodził. W końcu to Hughes z własnej woli przekazał Summie olbrzymią władzę. Można poza tym wątpić, czy - przy jego stanie zdrowia - mógłby sobie poradzić z masą palących spraw, które codziennie zalewałyby jego biurko, gdyby sam stał u steru firmy. Kolejna zima, wiosna i lato przyniosły Hughesowi nową lawinę nieszczęść. Robert Maheu nieustannie pracował nad przewlekłym oskarżeniem o zniesławienie. Nie chcąc zasiąść na ławie oskarżonych, Hughes odwołał się do praw Bahamów, zabraniających ekstradycji, ale Maheu codziennie wyciągał na światło dzienne nowe jego przewinienia. Trzeciego lutego 1974 roku w „The New York Timesie" ukazał się miażdżący artykuł, w którym aż gęsto było od grzechów wyjawionych przez Maheu w czasie przygotowań do procesu. Szczegółowo opisano próby wkupienia się w polityczne łaski rządu Bahamów, okoliczności pojednania z premierem Lyndenem O. Pindlingiem oraz wielokrotnie cytowaną rozmowę telefoniczną z Maheu, kiedy to Hughes powiedział: - Przeprowadzę się na Bahamy, jeśli hojne datki na cele polityczne zagwarantują mi, że rząd będzie mój i będzie pod każdym względem ode mnie zależny. Trzeciego maja Thomas Bell z zespołu Hughesa zeznał pod przysięgą w procesie, że Hughes starał się zastopować integrację białych i czarnych dzieci w szkołach w Las Vegas. W późniejszym zeznaniu Richard G. Danner wspomniał - najwyraźniej wiele pomijając - o istnieniu „pożyczki" dla Rebo-zo. Czternastego marca Maheu zeznał, że Hughes kazał śledzić i nachodzić bankierów, kiedy dowiedział się, że nie chcą przyznać mu finansowego wsparcia na zakup odrzutowców dla TWA. W tym czasie Hughes w marcu wykazał żywotne zainteresowanie kupnem WCIX, szóstego kanału telewizji w Miami. Od dawna cenił wysoko program tej stacji, a teraz dotarła do niego wiadomość, że jest na sprzedaż. Pod koniec miesiąca podpisał umowę kupna, jednocześnie finalizując transakcję przejęcia Xanadu Princess. Jak zwykle dniem i nocą myślał tylko o swoich interesach. Zakup Xanadu Princess tak go ucieszył, że pozwolił Jackowi Realowi -teraz odpowiedzialnemu za cały region wschodni - kupić luksusowy hotel Lucayan Beach. Hotel stracił koncesję na prowadzenie kasyna i trzeba było użyć wielu wpływów, żeby ją odzyskać. Jednak Bili Gay nadal żywiołowo nie znosił Reala i mu nie ufał, z rozmysłem opóźnił więc finalizację transakcji. Real do dziś dnia mu tego nie wybaczył. Hughes miał inne pomysły na inwestycje. Chciał rozkręcić na wyspach przemysł piwny, bo wodę morską skutecznie odsalano. Chciał dokupić inne wyspy do Cay Sal, która nie służyła już za wojskową bazę szkoleniową CIA. Zamierzał kupić od milionera Edwarda St. George'a szesnastohektarowe pasmo płaskiego terenu na pas startowy i znowu zacząć latać. W maju Summa Corporation miała „zebranie zarządu na Bahamach". John Holmes był jego członkiem i pośrednikiem między Summą a udziałowcami; Levar Myler był członkiem zarządu i pośrednikiem; pozostali członkowie zespołu - George Francom, szef personelu, Jim Rickard, Howard Eckersley, Chuk Waldron, Eric Bundy, Allen Stroud, Gordon Margulis, Cliff Weissman i Mel Stewart byli członkami Summy na Bahamach. To zaprzecza tezie, że interesami Hughesa zarządzano z Teksasu. Personel Chestera Davi-sa potwierdza, że Hughes kierował zarządem we Freetown. Na Bahamach trapiły Hughesa także inne zmartwienia. Jedenastego maja w Bronxie zaaresztowano niejakiego Leroya Nickeya Barnesa, oskarżając go o morderstwo Clifforda Haynesa. Dwudziestego lipca Barnesa wypuszczono z więzienia za kaucją 100 000 dolarów, wpłaconą przez Charlesa Goldfarba. Goldfarb oświadczył, że pieniądze te posiada ze sprzedaży Hughesowi hotelu Frontier w 1967 roku. W niewygodnym momencie sprawa ta ujawniała, z jakimi typami Hughes zadawał się w tym czasie w Las Vegas. Potem, 5 czerwca 1974 roku, pojawił się poważniejszy problem. ROZDZIAŁ 19 JAK OKRAŚĆ SAMEGO SIEBIE Początki tej przypominającej Watergate afery sięgają grudnia 1972 roku. Wtedy to Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych - chcąc ostatecznie ukarać Hughesa za oszukanie tysięcy akcjonariuszy na sześćdziesiąt milionów dolarów w skandalu z przejęciem Air West - uzyskała nakaz sądowy zmuszający Chestera Davisa do przedstawienia wszystkich dokumentów w tej sprawie, wliczając w to listy Hughesa do Roberta Maheu. Davis skonsultował się z Hughesem w Managui i oświadczył, że takowe dokumenty nie istnieją. To wierutne kłamstwo pozwoliło mu zyskać na czasie i zastanowić się, co z nimi zrobić. Najrozsądniej byłoby może je zniszczyć, ale Davis postanowił umieścić je pod kluczem w siedzibie koncernu Hughesa przy Romaine Street w Hollywood. Komisja przeprowadziła dalsze dochodzenie. Jeden z pracowników biur przy Romaine Street wyjawił im, że dokumenty istnieją. Siódmego sierpnia 1973 roku Davisowi wręczono nowy nakaz. Hughes był w tym czasie w Londynie. Davis niecierpliwie starał się unieważnić nakaz, ale członkowie Komisji poinformowali go, że wiedzą, iż dokumenty zostały schowane. Mimo to Davis nadal ukrywał papiery. W porozumieniu z niektórymi członkami dyrekcji Hughesa postanowił pokazać Komisji kilka niegroźnych dokumentów dotyczących Air West - dokumentów, których istnieniu uprzednio zaprzeczał. Komisja nie ustępowała. Śledczych nie satysfakcjonowały okruchy, jakie rzucał im Davis, i w maju i czerwcu 1974 roku otrzymali nowe nakazy. Davis kłamał teraz pod przysięgą, że przedstawił już wszystko, co miał. Komisja w przypływie optymizmu wysłała pozew Hughesowi do Freeport - bez echa. Terry Lenzer, członek Komisji Watergate, też miał ochotę przyłapać Hughesa. Podobnie jak Nixon, Hughes pozwolił Chesterowi Davisowi, swoim przyjaciołom i asystentom przypomnieć Lenzerowi, że oficjalnie nic nie wiedział o sprawie Watergate i o całym zajściu dowiedział się dopiero parę miesięcy po włamaniu. Proszę się jednak zastanowić. W marcu jeden z asystentów wysłał do Chestera Davisa list, wspomniany na początku niniejszej książki, nakazujący zniszczenie wszystkich dokumentów dotyczących Nixona i innych polityków. Jest to zaskakujący dokument, bo dementuje teorię, że Hughes nie był świadom planowanych operacji, że był otumanioną kukłą. W rzeczywistości późniejsze wydarzenia - które nadałyby się na jakiś film z Jamesem Bondem, za którym Hughes tak przepadał - stanowią bezpośredni rezultat tego listu, o którym nie wiedzieli zwolennicy „teorii kukły", pod przywództwem Bar-letta i Steele'a. Oto jedyna wiarygodna wersja wydarzeń: Davis bezzwłocznie postanowił wykonać zalecenia Hughesa. Zatrudnił agentów CIA, reketierów wyspecjalizowanych w sfingowanych włamaniach, zamierzając włamaniami usprawiedliwić zniknięcie niepożądanych dokumentów. Najpierw zorganizowano „nalot" na biura samego Davisa, wykradając wszystkie inkryminowane papiery. Davis oświadczył policji, że nic nie zniknęło. Na rozkaz Davisa opróżniono również archiwa Mullen and Com-pany. Policji znów złożono zeznania, że niczego nie brakuje. Zorganizowano sfingowane włamania do biur Summy w Las Yegas 1 w Encino. Chcąc przydać sprawie wiarygodności, powiedziano policji, że z biur w Encino zniknął szyfrator telefoniczny - tymczasem zniknęły kolejne dokumenty. Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych uznała, że włamania są podejrzane. Członkowie Komisji zdenerwowani faktem, że Hughes i Chester Davis uciekają się do oszustwa, zwrócili się 3 czerwca 1974 roku do zastępcy prokuratora generalnego z prośbą o wszczęcie postępowania w sprawie przestępczych działań ze strony samego Hughesa, Davisa, a także niektórych członków dyrekcji Summy. Następnego dnia Komisja wezwała Gordona Jud-da do sądu na świadka. Ktoś starał się go zabić, po czym zbiegł. Trzeba było koniecznie wynieść pozostałe papiery z siedziby przy Ro-maine Street i dostarczyć je do hotelu Hughesa we Freeport wraz z pozostałą drażliwą dokumentacją. Hughes dał Chesterowi Davisowi wolną rękę. Davis upewnił się więc, że wszystkie listy Hughesa i inne ważne papiery znalazły się na stole konferencyjnym, porządnie ułożone w stosiki. Obok nich zostawiono fiszki, jakby dokumentację miano zamiar skatalogować. To stanowiło jednocześnie wskazówkę dla Davisa, które dokumenty są najbardziej istotne. Metoda była podobna do tej zastosowanej w czasie włamania do Water-gate zorganizowanego przez Hughesa, Mullen Company i Hunta. Ponieważ Hunt i Liddy wypadli z obiegu, Davis zatrudnił nowego człowieka, prawdopodobnie tego samego, który próbował włamać się do sejfu Greenspuna w 1972 roku i który zorganizował włamania do biur Davisa, Mullen Company i biur Summy w Las Yegas i Encino. Człowiek ten pracował jako wolny strzelec dla CIA i FBI, ale ta akcja nie miała aprobaty żadnej z tych instytucji. Specjalista do spraw CIA William Corson uważa, że działaniami zawiadywał John Paisley, podwójny agent CIA i KGB, który przez wiele lat pracował w Hughes Aircraft i znał każdy szczegół imperium Hughesa. Paisley chciał włączyć się w sfingowane włamanie, ponieważ potrzebował dokumentacji okrętu Hughesa Glomar Explorer, który w tym momencie płynął już po wodach Oceanu Spokojnego, żeby wydobyć kody z zatopionego atomowego okrętu podwodnego. Kwestia była na tyle drażliwa, że Che-ster Davis wysłał Hughesowi udawany list - prawdopodobnie na wypadek, gdyby wpadł w ręce prasy - przypominając adresatowi, że statek ma szukać złóż minerałów na dnie morskim. Niemniej jednak parę lat wcześniej Hughes podpisał zezwolenie na rzeczywisty cel ekspedycji. Czwartego czerwca 1974 roku wieczorem członek personelu zdobył klucze do biur dyrekcji, jak również kod do drzwi wejściowych, znany tylko sześciu osobom i zmieniany co trzydzieści dni. Otrzymał plan piętra, dokładne rozmieszczenie dokumentów i szczegóły budowy drzwi do skarbca, sejfów i kas pancernych, żeby łatwiej je było wysadzić albo wyważyć. Hughes nie był na tyle głupi, żeby podać kombinację do zamków, bo wszystko by się wydało. Piątego czerwca za kwadrans pierwsza w nocy ekipa „włamywaczy" dużo lepsza niż zespół Hunta, Liddy'ego i Barkera - weszła głównymi drzwiami do budynku, uważanego za najsilniej chronione biuro w Los Angeles. W 1972 roku „hydraulicy" weszli do Watergate o tej samej porze i w tym samym miesiącu, z różnicą dwunastu dni. Odłączono akumulatory telewizji przemysłowej, dezaktywowano laserowe i kablowe połączenia z siedzibą policji i unieszkodliwiono dzwonki alarmowe. Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych uznała za podejrzane, że przy poprzednich nalotach z biur Summy nic nie zginęło. Dlatego też tym razem włamywacze pamiętali, żeby zabrać zegarki, 68 000 dolarów gotówką, certyfikaty giełdowe, kolekcję motyli Nadine Henley, jej ceramiczne misy mongolskie i porcelanę firmy Wedgewood, po czym wyważyli drzwi skarbca, opróżnili sejfy i dopiero wtedy zajęli się sednem sprawy, czyli zawartością stołu konferencyjnego. Wpakowali dokumenty do kartonowych pudeł i wsadzili je do furgonetki. Pojechali na lotnisko, a stamtąd polecieli do Las Vegas prywatnym samolotem Hughesa. Telefonistka zadzwoniła na policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali, powiedziano im natychmiast, że nie zginęły żadne papiery - zanim jeszcze padło pytanie. Nikt nie zwrócił uwagi na tę wpadkę. Niektóre drażliwe dokumenty zawieziono do Xanadu Princess we Free-port i tam je schowano. Za wiedzą Jacka Reala przy odbiorze paczek byli obecni Gordon Margulis i asystent Mell Stewart. Margulis i Real twierdzą, że Hughes nawet nie zerknął do tych papierów. Jednak przecież nie mogli wiedzieć z pewnością, czy Hughes na pewno ich nie przejrzał! Po włamaniu Hughes oczywiście wpadł w panikę. Widać to jasno w nerwowym liście dotyczącym ludzi mających badać drzwi do skarbca, czyli agentów śledczych towarzystw ubezpieczeniowych, których nie można było przekupić. Chuck Waldron napisał, że Hughes „chce pełnego sprawozdania, krok po kroku, jak ma przebiegać badanie. Chce dostać te raporty, zanim ktokolwiek się czegokolwiek tknie". Trzeba było znaleźć kozła ofiarnego. Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych, FBI i policja Los Angeles wątpiły w autentyczność „włamania", trzeba więc było wskazać „złodzieja" z krwi i kości. Plan wykonano. Głównodowodzący operacją zadzwonił do niejakiego Donalda Woolbrighta, recydywisty, i przekazał mu ekscytującą wiadomość: mafia z St. Louis wykradła papiery i ma zamiar szantażować ludzi Hughesa, żeby odkupili je za milion dolarów. Woolbright miał pośredniczyć w negocjacjach i dostać prowizję. Woolbright dał się nabrać. Wziął niegroźny dokument - list Hughesa do Maheu z 1968 roku, o przejęciu kasyna w Las Vegas - włożył go do koperty i wyrzucił do śmietnika na Yentura Boulevard, naprzeciw biur Nadine Hen-ley w Encino. Zadzwonił telefon i głos w słuchawce kazał jej spojrzeć przez okno. Zobaczyła kopertę, nie wiadomo czemu przestraszyła się, że to bomba, zadzwoniła po policję, a oni oczywiście znaleźli list. Później Woolbright powiedział jej, że za milion dolarów można kupić cały plik dokumentów. Udała się do któregoś z szefów firmy, a ten oczywiście odmówił zapłaty. W końcu niebezpieczne papiery były we Freeport! Woolbright jeszcze bardziej się pogrążył. Wpadł na pomysł, żeby podsunąć parę papierów niemieckiej gazecie „Der Spiegel", ale przestraszył się i zrezygnował. CIA wiedziała już obecnie, że zniknęły dokumenty dotyczące Glomar Explorer. Powiedziano im, że dokumenty ukradziono w nadziei, że jak tylko się o tym dowiedzą, dadzą sobie spokój z dochodzeniem, podobnie jak Komisja Giełdy i Papierów Wartościowych, FBI i policja Los Angeles. Wszystko poszło według planu. Odwołano nagrodę dla znalazcy dokumentów. Woolbright - wolny i niewinny - wrócił na farmę w Missouri. Sprawa powinna była utknąć w martwym punkcie, gdyby nie paru ciekawskich dziennikarzy dochodzeniowych z „Los Angeles Timesa". Raptowne umorzenie dochodzenia uznali za podejrzane. Jakiś policjant wyjawił im, że zniknęły dokumenty dotyczące Glomara. Mieli właśnie opublikować tę sensacyjną historię w „Timesie", lecz szef CIA, William Colby, starał się ją zablokować. Było już jednak za późno - „The New York Times" też był na tropie. Colby przemierzał kraj w tę i z powrotem, błagając wydawców, by zaprzestali dochodzenia. Węsząc skandal, żaden nie miał jednak ochoty się wycofać. Historia trafiła na czołówki gazet i obiegła cały świat. Ku radości Związku Radzieckiego Glomar musiał przerwać misję. Opinia publiczna domagała się wskazania winnych. Prokurator okręgowy Los Angeles był na tropie. Siedem miesięcy wcześniej nie udało mu się zaaresztować winnego włamania, które wtedy nikogo nie zainteresowało, ale teraz wiadomość trafiła na pierwsze strony gazet - Woolbright świetnie się nadawał na winnego. Wielka ława przysięgłych w Los Angeles uznała go za podejrzanego. Policja bez trudu aresztowała go na farmie i przewiozła do Los Angeles na proces. W tym czasie poczytny dziennikarz Michael Drosnin napisał artykuł o włamaniu do liberalnej gazety „New Times". Drosnina zaaresztowano jakiś czas wcześniej na Times Square z Abbiem Hoffmanem za handel kokainą (wypuszczono go, kiedy wydawca oświadczył, że dziennikarz przygotowywał materiał do artykułu prasowego). Według Larry'ego O'Briena, przewodniczącego Krajowego Komitetu Demokratów, Drosnin zaproponował policji Los Angeles informacje na temat zleceniodawców włamania w zamian za nieujawnione fakty dotyczące Woolbrighta. Odmówili. Nachodził O'Briena w sprawie Watergate do tego stopnia, że ten wyrzucił go w końcu za drzwi. W dzień obrad ławy przysięgłych w procesie Woolbrighta dziennikarz ogłosił, że proponuje nowojorskim wydawcom dokumenty z Romaine Street za wstępną cenę 100 000 dolarów. Ani zastępca prokuratora okręgowego w procesie Woolbrighta, ani główny obrońca Richard Kirschner nie zawiesili obrad ławników w świetle tych nowych dowodów. Woolbrighta skazano, ale wyrok uchylono, ponieważ okazało się, że decyzję narzucił sędzia. Rok później Woołbrighta ponownie osądzono. Ława przysięgłych nie osiągnęła porozumienia, więc proces odwołano. Drosnina znów nie powołano na świadka. W 1985 roku Drosnin opublikował książkę Citizen Hughes, napisaną do spółki z Holtem, Rinehartem i Winstonem. Książka zawiera ogromną liczbę dokumentów, które ktoś już wtedy opatrzył datą - czego Hughes nigdy nie robił - podrabiając jego charakter pisma, żeby nadać im większej wiarygodności. Ludzie Hughesa w Summie (sam Hughes już nie żył) nie wytoczyli procesu o naruszenie praw autorskich. Zrobił to natomiast Robert Maheu. Sprawę przegrał, kiedy Summa opowiedziała się po stronie Holta i Drosnina, którzy uważali się za właścicieli praw. Co najmniej jedna osoba w Summa Corporation wiedziała za dużo i później słono za to zapłaciła. Bobby Hill był ekspertem w dziedzinie podsłuchu elektronicznego. Pracował jako agent bezpieczeństwa dla Summy i pomagał montować systemy w siedzibie przy Romaine Street. Pracował również w policji i stąd znał komendanta Jacka Eggera, niegdyś jednego z najbardziej zaufanych ochroniarzy i pomocników Hughesa. Pewnego lipcowego wieczoru - dwa lata i miesiąc po włamaniu - znaleziono Bobby'ego w mieszkaniu w Burbank. Zginął od strzału w tył głowy. W usta włożono mu dwie wisienki. O zabójstwo oskarżono dwóch jego współpracowników, zatrudnionych w agencji bezpieczeństwa na kontrakcie z Summa. Okazało się, że uczestniczyli w jednym przynajmniej z serii włamań do biur Hughesa - w Encino. Jeden z nich został skazany na dożywotnie więzienie. Kiedy wyszło na jaw, że Egger zna Hilla, zrezygnował z pracy w policji. To dzięki jego zeznaniu w sądzie mordercę skazano na dożywocie. Niektórzy wątpili w prawdomówność Eggera w tej kwestii, ale sędzia najwyraźniej mu uwierzył. Znalezione papiery Hilla wykazały, że był blisko związany z imperium Hughesa na wiele różnych sposobów. W szwajcarskim Union Bank pobierał brudne pieniądze z konta Rosemont, firmy powstałej dla ochrony praw wydawniczych Hughesa. W 1967 roku pieniądze wykorzystał osobiście Hughes do zakupu odrzutowca dla TWA. Pewne sumy służyły też jego pracownikom do przemytu heroiny z Meksyku. Wydaje się jasne, dlaczego Bobby'ego Hilla należało się pozbyć. Minęły dwa lata, a on miał zamiar ujawnić, co wie. Latem 1974 roku - po włamaniu, ale zanim trafiło ono do gazet -Hughes był bardzo niespokojny. Może John Meier (nadal ścigany prawem) albo Hank Greenspun, nienawidzący go ważniak z „Las Yegas Sun", jednak się zemszczą? Według zarzutów, wysuniętych przez kuzyna Williama Lummisa oraz Hughes Estate w 1978 roku, przez cały rok 1974 trwał konflikt dotyczący lekarstw przyjmowanych przez Hughesa. Doktor Norman Grane chciał przerwać ich podawanie i w styczniu napisał na ten temat do Hughesa, mówiąc, że dawki są wyższe, niż zezwala prawo. Bili Gay i Kay Glenn powiedzieli innemu lekarzowi, doktorowi Lawrence'owi Chaffinowi, że Hughesowi lekarstwa są potrzebne, by uśmierzyć nieustający ból. Bardzo się tym przejmowali i prosili Chaffina, żeby zwrócił się do wszystkich lekarzy zatrudnionych przez Hughesa o dalsze wypisywanie recept. Wszyscy jednak odmówili. Dlaczego? Lummis twierdził, że Hughesowi podawano dawki wyższe, niż wymagało tego ukojenie bólu, że nim manipulowano i otępiano go, by nie mógł sprawować kontroli nad swymi sprawami. Walter Kane, wtedy od dawna niepracujący dla Hughesa, zeznał pod przysięgą w kwietniu, że Gay i Glenn poprosili go o zorganizowanie meksykańskiego źródła dostawy lekarstw. Wreszcie zgodził się pomóc mormoński doktor Walter Thain, szwagier Billa Gaya. Lummis przedstawił dramatyczną interpretację wydarzeń, którą potwierdzają niektórzy przyjaciele Hughesa, na przykład Jack Real. Jednak dla postronnego obserwatora wydaje się jasne, że pozbawienie Hughesa lekarstw byłoby jeszcze bardziej tragiczne. Bez dawki kodeiny i valium cierpiałby niewyobrażalne katusze. Jego nerwy były nadwerężone, dziąsła i zęby - boleśnie gnijące, mięśnie osłabione. Zwyrodnieniowe guzy i przypominające AIDS wyczerpanie powodowały straszliwe cierpienia, można nawet sądzić, że nie-ukojone popchnęłyby go do samobójstwa. Thain zgodził się dostarczać Hughesowi parę dawek kodeiny. Przesyłka miała trafiać do odbiorcy co piątek o ósmej rano. Szesnastego sierpnia 1974 roku Thain wylądował na lotnisku we Freeport i pojechał po podpis Hughesa na receptach. Hughes naturalnie się zgodził. Dlatego też nie sprawdza się teoria,że podawano mu lekarstwa przemocą. Biorąc pod uwagę jego charakter i odczuwany ból, nie można wierzyć w (często powtarzane) stwierdzenie, że ze spokojem zgodziłby się na stopniowe odstawienie lekarstw. To by go zabiło. Doktor Grane nadal jednak odmawiał wystawiania recept, co Hughes miał mu za złe, oskarżył go nawet o wykradanie lekarstw z apteczki. - To ten pajac! Wiem, kto je zabrał! To ten pajac Norman je zabrał i nikt mi nie powie, że było inaczej! Wiem, że to on! - wrzeszczał Hughes na swoich asystentów. Mimo to nie zwolnił Crane'a. Hughes był tak wdzięczny, że Thain zapewnia mu ulgę, o jaką błagał, że 22 października 1974 roku zaproponował mu stanowisko przewodniczącego zarządu Howard Hughes Medical Institute. Nie dał mu jednak posady prezesa. Thain obawiał się, że Hughes zmieni zdanie, więc rozsądnie przyjął roczny kontrakt, wchodzący w życie z dniem 1 stycznia 1975 roku. Z pewnych przyczyn wrogowie Hughesa uważali, że ta decyzja była z gruntu zła. Jednak cierpiący człowiek zawsze da gwiazdkę z nieba temu, kto uśmierza jego ból! I dlaczego doktor miałby ufać swojemu umęczonemu pacjentowi, który rzadko dotrzymywał słowa i ciągle zmieniał zdanie? Za zgodą asytentów Thain zajął się wieloma bieżącymi sprawami chorego. Trzydziestego stycznia 1975 roku przebywał w Salt Lakę City i dyskutował z Billem Gayem i Kayem Glennem o przyszłych umowach o pracę, które Hughes miał podpisać. Księgi wpisów Thaina jasno pokazują, że wielokrotnie starał się uzyskać aprobatę Hughesa. Co w tym złego? Hughes nie miał ochoty pozbyć się członków swego zarządu, bo znali wszystkie jego mroczne tajemnice i zajmowali się niezliczonymi sprawami, którym on nie mógłby podołać. Hughes obawiał się, że jeśli przekaże komuś całkowite pełnomocnictwo, otworzy się puszka Pandory. Przyznając Thainowi wyjątkowe prawa plenipotenta, był pewien, że wieczko puszki pozostanie szczelnie zamknięte. Hughes wielokrotnie przesuwał na później podpisanie dokumentów, ale we wrześniu wreszcie ugiął się pod ponawianymi naleganiami Thaina i podpisał jego umowę oraz inne kontrakty. Dlaczego niby Thain miał nie naciskać? Hughes był zdolny zostawić wszystkich bez umów i bez grosza. Bili Gray zapewnił asystentom 100 000 dolarów rocznie i więcej. Gdyby Hughes zerwał z nimi umowę albo nie chciał jej odnowić, musieliby szukać pracy jako masażyści, mechanicy samochodowi albo cieśle. I Bóg im świadkiem, że ciężko pracowali na te pieniądze, przechowując jego mocz w słojach, dzień i noc znosząc ogłuszające filmy (dźwięk włączony był na maksymalną moc, kiedy Hughes miał dosyć aparatu słuchowego), obcinając mu krogulcze paznokcie, przycinając włosy, wytrzymując jego smród i egoizm. Hughes nigdy nie zadał nawet jednego pytania o ich żony, ich samych, ich rodziny. Życie jego służących nie interesowało go w najmniejszym stopniu. W procesie, jaki w 1978 roku Lummis wytoczył Gayowi, Glennowi i innym (wliczając w to asystentów), jasno powiedziano: „Niemiłosiernie manipulowali Hughesem, zmuszając go do podpisywania umów o pracę". Według oskarżeń wysuniętych w 1978 roku przez Lummisa i wspieranych obecnie przez Jacka Reala, Gay i asystenci postanowili pozbyć się tego ostatniego z kręgu zaufanych ludzi Hughesa. Trzymali go na dystans - zeznał pod przysięgą asystent George Francom - zmieniając zamki w drzwiach. Nie wysyłali listów Hughesa do Reala. Kiedy Hughes o niego pytał, nie mówili mu, że jest na miejscu. Francom nie chciał tak postępować, a Bili Gay i Kay Glenn oskarżyli go, że „nie jest prawdziwym mężczyzną". Jednak wkrótce Real wrócił. Jak wytłumaczyć, że w Hughes Estate zachowały się listy z lat 1974-75, jasno wskazujące, że Hughes nadal czynnie sprawował władzę, wydawał polecenia, słuchał rozsądnych rad Gaya i pomocników i generalnie rzecz biorąc - co godne podziwu - całkowicie panował nad sytuacją? Przyjrzyjmy się następującym sprawom. Dwudziestego siódmego stycznia 1974 roku Hughes zredagował dokument, wyznaczający na adwokatów w procesie Air West Mosesa Lasky'ego, Jamesa Wadswortha i Samuela S. Lionela. W czerwcu rozpoczęły się przesłuchania w sprawie Air West. W tym czasie Hughes był w codziennym kontakcie z Chesterem Davisem i poprosił, by zmienić nazwę Summa na HRH Properties. Ciągle żądał raportów z postępu prac. Davis przysyłał mu listy w trwającej sprawie Lockheeda, zwłaszcza że opcja na zakup L-1011-2 wygasła. Hughes uważnie je czytał. Informowano go na bieżąco o postępach negocjacji w sprawie zakupu przez Kaya Glenna prywatnego samolotu JetStar 5118 od firmy Qualitron za sumę 1 165 000 dolarów. Glenn odradził mu na przyszłość dzierżawienie samolotów, bo potrzebował ulg podatkowych. Hughes usłuchał. Glenn odradzał także uziemienie JetStar 5118. Nie usłuchał. Dokumenty pokazują, że był w pełni poinformowany o wszystkich kwestiach dotyczących lotnictwa. Siedemnastego stycznia 1975 roku zaaprobował długoterminową dzierżawę gruntów dla FAA pod budowę wieży kontroli lotów. Kazał również rozwiązać problem prawny z hotelem Desert Inn. Tego samego dnia Real, Chuck Waldron i George Francom podpisali dokument dla Billa Gaya, mówiący, że Hughes kazał Realowi upewnić się, czy zachowa monopol w kwestii bezprawnej kontroli lotniska w Las Vegas. Hughes kazał wybudować dwa hangary dla L-1011 i dla DC-8 oraz magazyn. Miały one zostać „zaprojektowane i wybudowane w tajemnicy na naszym terenie, jeden po każdej stronie lotniska, żeby uprzedzić ewentualną procedurę skazującą". Oto Hughes w najczystszej postaci. Hughes był właścicielem lotniska w północnym Las Vegas (Thunderbird Field). W tym okresie przejął też istniejących przewoźników, tym samym blokując sprzedaż samolotów Piper i Mooney. W latach 1967-1969 władze hrabstwa przyznały mu sześćdziesiąt trzy hektary lotniska McCarran, zwiększając jego monopol. Wtedy Hughes Tool wykupił dystrybutora Beechcraft, zupełnie zawieszając sprzedaż tego samolotu. • ^ • Hughes stał się jedynym dystrybutorem Cessny i nie dopuścił do sprzedaży żadnych innych modeli samolotów. Oprócz tego zajął się również dystrybucją paliwa lotniczego. Tym samym w 1975 roku całkowicie kontrolował linie lotnicze w Las Vegas. Wprowadzone przepisy narzucały tak wysokie standardy, że tylko Hughes mógł je spełnić. Dwudziestego ósmego lutego 1975 roku Hughes wydał nowe polecenia co do odkupienia Black Forest Inn, Three Mountains, Travelodge i restauracji Grace Hayes. Nosił się z tym zamiarem od dawna. Chciał przeprowadzić te transakcje, zanim zrobi z Sands największy hotel Nevady. Miał zamiar wybudować Sands North i Sands West po drugiej stronie ulicy, na parceli kasyna Castaways i zaraz obok. Hotel Desert Inn miał zostać rozbudowany i stać się główną nieruchomością. - , -n Kay Glenn natychmiast przystąpił do realizacji tych poleceń. Zwolnił Mikeya Westa ze stanowiska doradcy podatkowego i na jego miejsce mianował prawnika Larry'ego Sikesa. Pozwolił Hughes Aviation wykupić King Air-craft. Miało to zastąpić Cessny, latające tymczasem między Miami i Freeport i przewożące personel Hughesa. Cessny miały zostać sprzedane. Tego samego dnia Hughes zarządził rozpoczęcie budowy nowego budynku telewizji KLAS-TV w Las Vegas. Ze względów historycznych miał on być wybudowany na miejscu poprzedniego. Stacja miała nadawać program nawet w czasie budowy z tymczasowego lokum, które Hughes szczegółowo zaplanował - wykazując się dość niezwykłą znajomością geografii Las Vegas - na południe od pewnego kościoła albo na „parceli Felchera". Zażądał czterech jednakowych wozów transmisyjnych. Nowy budynek miał być „standardowym, sześciennym biurowcem". Nie powinien mieścić auli ani sceny, ponieważ do tych celów należy wykorzystywać salę widowiskową w Desert Inn. Osobiście zaaprobował projekt studiów telewizyjnych. Biorąc pod uwagę jego fatalny stan zdrowia, można się dziwić, skąd miał tyle wigoru. Hughes zaczął przejawiać zainteresowanie podróżą do Acapulco, gdzie chciał kupić dom Merle Oberon i hotel Princess, również własność Daniela Ludwiga. Najpierw jednak - ponieważ jasno zdawał sobie sprawę, że umiera - zamierzał sporządzić testament. I tu jego posunięcia stały się naprawdę diaboliczne. Znowu łatwo można zdementować mit, jakoby Hughes był zabawką w rękach swych pomocników. W testamencie wystrychnął ich wszystkich na dudka. To prawda, że nie wiedział o ich olbrzymich pensjach stu tysięcy dolarów rocznie - w tej dziedzinie przynajmniej jego dyrekcja ukryła przed nim prawdę. Oszukał jednak i swych asystentów, i lekarzy, mówiąc, że do końca życia niczego im nie będzie brakować. Zwodził Nadine Henley, obiecując, że zapisze wszystko Instytutowi Medycznemu - to znaczy bez podatku i tak naprawdę w prezencie dla CIA, dla której Instytut nadal był przykrywką. Wspominał o testamentach z 1938 roku i z lat czterdziestych, wyjaśniając, że unieważniają one wersję z 1928 roku, napisaną po śmierci rodziców. Tego lata napisał kłamliwy list do swego pomocnika Howarda Eckersleya, twierdząc, że zredagował odpowiedni dokument ze swym zmarłym prawnikiem Neilem McCarthym. Dał Nadine Henley przynajmniej dwie wersje do przepisania na maszynie, czyniąc ją główną spadkobierczynią, ale nigdy tych wersji nie podpisał. Johnny Holmes próbował mu uświadomić, że jeśli nie napisze nowego testamentu, ktoś może znaleźć dawną wersję, w której wszystko zostawia Noahowi Dietrichowi. Hughes był wściekły. - Wyobrażasz sobie, że zostawię temu skurwielowi choć złamany grosz? - warknął. Chuck Waldron błagał go, by w testamencie zapewnił jemu i jego rodzinie życie wolne od niedostatku. Co to Hughesa obchodziło? Bawiło go torturowanie pomocników obietnicami. Nigdy nie przejawił zainteresowania ich życiem osobistym. Nie przejmował się ich żonami i dziećmi. Kiedy zbliżało się Boże Narodzenie, denerwowało go, że czasem wyjeżdżają do rodzin. Był jak zawsze zazdrosny i zaskoczony cudzym szczęściem osobistym - jego życie było puste i pozbawione miłości. Kiedy jakiś pomocnik skarżył się, że tęskni za żoną, Hughes mówił, że powinien się z nią spotkać, spędzić z nią noc w jakimś motelu, żeby zaspokoić popęd, a potem wrócić. Nie przychodziło mu do głowy, że można chcieć od współmałżonki czegoś więcej niż tylko okazyjnego pójścia do łóżka. - Dlaczego - spytał kiedyś asystenta - miałbyś chcieć czegoś więcej? Jego egoistyczna istota nie wiedziała, co to miłość, czułość i porozumienie. Nie potrafił nawet zrozumieć, że któryś z jego ludzi idzie do dentysty albo do lekarza, bo tym samym znajdował się poza jego zasięgiem. Jeśli on nie miał nikogo bliskiego, to dlaczego jego asystenci mieli mieć? Wyobrażał sobie, że kiedy nie są z nim, śpią. Często krzyczał „obudzić ich!" nawet w środku dnia i nie wierzył, kiedy mu mówiono, że wyszli na miasto na obiad. Ludzie przestawali istnieć, gdy tylko opuszczali jego pole widzenia. Nigdy nikt nie powiedział mu, że „musi wracać do domu". Imprezy szkolne, operacja żony, wypadki domowe - ludzie nie odważali się nawet o tym wspomnieć w jego obecności. Poświęcali mu swe życie tak całkowicie, jakby wstępowali do zakonu. Jeśli żona i dzieci przeprowadzały się z nimi, nigdy nie wolno im było zbliżyć się do Hughesa. Nadal nienawidził dzieci -tak samo jak kotów i psów. Teraz nadszedł czas, żeby udowodnić, że naprawdę o nikogo nie dba: chciał się upewnić, że po jego śmierci personel nie dostanie ani grosza. Ge-orge Francom dopytywał się, gdzie schował testament. -Nie sądzisz chyba, że ci powiem? - odparł Hughes. ' • -* Zarząd Summy zebrał się we wrześniu w posiadłości Chestera Davisa koło Unadilla w stanie Nowy Jork. Davis zasiadł u szczytu stołu, dalej Bili Gay, Nadine Henley, Levar Myler i John Holmes, a potem Jack Real i Kay Glenn. Mieli omówić przyszłe kontrakty asystentów.Davis zadzwonił do Hughesa (kolejny dowód, że dyrekcja nie działała za plecami Hughesa), żeby ten zaaprobował kontrakty ekipy. Hughes się sprzeciwił, ale go przegłosowano. Nawet on nie odważyłby się odmówić przyszłych pensji swoim pracownikom, bo bał się, że go porzucą. Pewnie by tak zrobili. Sam fakt, że nawet w tym momencie się zawahał, jest - mówiąc łagodnie - dość szokujący. Na pytanie Davisa o testament skłamał, że istnieje podpisana wersja. - Uaktualnię go i dodam kodycyl - oszukał. Nadine Henley wysłała mu list, przypominając, że jest w posiadaniu starego, niepodpisanego testamentu, wyznaczającego Noaha Dietricha na wykonawcę ostatniej woli. Może chciałby to zmienić? Hughesa wściekła jej bezczelność, niemniej niechętnie obiecał wprowadzić poprawki i podpisać nową wersję. Nie miał jednak zamiaru dotrzymać słowa. Jak też on się musiał zaśmiewać w mrocznych godzinach nocnych! Jak doskonałą sprawował kontrolę nad swymi pomocnikami i dyrekcją (a nie na odwrót)! Wiedział, że testament stanowiący Dietricha wykonawcą jest bez jego podpisu nieważny. Pamiętał, że unieważnił wersję z 1928 roku. Nie zostawi testamentu, w żadnym wypadku! Te wiedźmy mogą się kisić w sosie własnej chciwości do końca świata! Mógł się przynajmniej zająć losem Jacka Reala i Gor-dona Margulisa, ale nawet tym dobrym przyjaciołom nic nie zostawił. Mimo to Real do końca życia miał bronić pozytywnego wizerunku Hughesa. Bili Gay przewiózł osobiste rzeczy Hughesa z Romaine Street do Houston. Hughes od pewnego czasu niepokoił się problemami wynikłymi ze sfingowanego czerwcowego włamania, a teraz, kiedy zaczynał się proces Wool-brighta, mogły wyjść na jaw nowe sprawy. Do Houston zawieziono jego stare płyty, pamiątki, plakaty filmowe i projekty, a także trofea lotnicze. Tam też wysłano te dokumenty, których ani nie wywieziono do Freeport, ani nie zniszczono. Pod koniec tego lata Hughes był bardzo czynny. Snuł plany zainstalowania telewizyjnych anten odbiorczych na większości wysp Bahamów. Kupił trzy kutry rybackie na użytek żony premiera Lyndona O. Pindlinga, żeby dowoziły ryby do jej wytwórni mrożonek na wyspie Andros. Kazał Chesterowi Davisowi poczynić plany budowy specjalnego, prywatnego hangaru na lotnisku i domku na plaży hotelu Xanadu Princess, na sztucznej wysepce otoczonej wodą. Planował powstanie Air East - filii Air West - na wyspie Grand Bahama, obsługującej wycieczki turystyczne, imprezy i loty czarterowe do Europy. Zaczął (znów) myśleć o wykupieniu hoteli Ludwiga na Bahamach i w Acapul-co. Chciał dobudować kasyno przy Xanadu Princess. Nakłamał też doktorowi Thainowi, że marzy mu się, by Hughes Medical Institute „zrobił dla ludzkości coś tak wielkiego, jak wynalezienie penicyliny". Powiedział mu, że nie chce, by Instytut skupiał się na badaniach nad rakiem i chorobami serca, bo te były dobrze finansowane, ale raczej nad genetyką i chorobami przemiany materii, na przykład cukrzycą. Zamierzał ufundować nagrodę za badania, porównywalną z Nagrodą Nobla. Złamał ustanowioną zasadę i opowiedział Thainowi o swoich rodzicach, których bardzo kochał, o Bo Hughesie i wynalezieniu wiertła, o lotach dookoła świata i o kobietach swego życia. Wyznał, że nadal kocha Jean Peters. Thain zachęcał go do przeprowadzki do Acapulco i kupna hotelu Princess, bo - jak tłumaczy - „każda podróż wywierała na niego ożywczy wpływ". Thain nalegał też bardziej niż którykolwiek inny lekarz - ale równie bezskutecznie - by Hughes zgodził się na wizytę dentysty, który by wyrwał obluzowane, przegniłe zęby, wyleczył żuchwę i dziąsła. Namawiał Hughesa na spacery. Hughes mógł chodzić, ale nie chciał. - Traktowałem go tak, jak traktowałbym każdego pacjenta wiejskiego szpitala, który by przyszedł ze złamanym biodrem i popsutymi zębami - powiedział później Thain. Hughes otrzymywał comiesięczne zestawienie zysków i strat swoich przedsiębiorstw. Rok zbliżał się ku końcowi. Czwartego grudnia Hughes za pośrednictwem Howarda Eckersleya i Chucka Waldrona poinformował Bil-la Gaya, że bez jego zgody nie wolno podnosić pensji pracownikom. Gdyby asysenci go kontrolowali, to taki list z pewnością nigdy nie zostałby nadany. Parafowali go Eckersley i Waldron. Dziewiątego grudnia Hughes obejrzał plany budynku KLAS w Las Vegas i wprowadził pewne poprawki: nowe studio miało nadawać program całodobowy, siedem dni w tygodniu (nie zapomniał irytacji, jaką odczuwał, gdy program kończył się o północy). Trzeba było zbudować zapasową elektrownię i zamontować klimatyzację, a także zainstalować łącze do sali widowiskowej Desert Inn. Zalecenia parafował Chuck Waldron. Prawnik Hughesa, kuzyn William Lummis, pozwał do sądu Thaina, doktora Crane'a i paru pomocników, oskarżając ich o manipulowanie Hughe-sem. Proces miał miejsce w latach siedemdziesiątych, najpierw w Nevadzie, potem w Los Angeles. W sprawie nie zapadł jednak żaden werdykt, skończyło się na polubownym rozwiązaniu i wypłacie odszkodowań z ubezpieczenia przez biuro Lummisa. Johnny Holmes zeznał potem, że Hughes planował pojechać do Meksyku w dzień, który obecnie uważa się za datę jego siedemdziesiątych urodzin -24 grudnia. Powiedział, że wykona próbny lot samolotem testowym. Holmes omówił ten projekt z Realem, ale Real nie mógł znaleźć żadnego odpowiedniego samolotu. Chester Davis zasugerował, że zanim poleci, Hughes mógłby zaprosić na lotnisko grupę dawnych przyjaciół. Pomysł przyjęcia upadł, choć Hughes poważnie rozważał zaproszenie Ca-ry'ego Granta. Opowiadał Johnny'emu Holmesowi o innych planach: chciał z Meksyku polecieć do Vancouver, stamtąd do Londynu i z powrotem do Fre-eport. To wszystko jest zawarte w zeznaniu Holmesa z 1977 roku. Pisarze Bar-tlett i Steele zapoznali się z dokumentem i napisali w swojej książce Empire: „ktoś w dyrekcji Hughesa uznał - z trudnych do przeniknięcia powodów - że Hughes powinien spędzić swe ostatnie dni w Meksyku". To nonsens. Dziesiątego lutego 1975 roku Hughes i jego ekipa polecieli do Acapul-co na pokładzie brytyjskiego BAĆ II. Szóstego stycznia dostał od prezydenta Somozy życzenia noworoczne i ponowne zaproszenie do Managui. Szóstego marca Hughes odpisał ciepło, dodając typową dla siebie uwagę, że ma nadzieję już niedługo znów rozważać możliwości inwestycyjne w Nikaragui. Tymczasem wprowadził się do apartamentu na ostatnim piętrze hotelu Prin-cess, płacąc 2000 dolarów za noc. Okna zabito sklejką i zakryto czarnymi kotarami, tak by pokoje znów tonęły w mroku. Towarzyszyli mu George Francom, Chuck Waldron, John Holmes, Gor-don Margulis i Jack Real, który nie był już odcięty - dosłownie i w przenośni - od Hughesa i czujnie obserwował wydarzenia. Początkowo przebywał tam również doktor Wilbur Thain, zanim wziął urlop i pojechał do Logan w stanie Utah, a stamtąd na Bahamy i do Miami. Obecni byli również doktorzy Norman Grane i Lawrence Chaffin. Hughes nie zgadzał się na obecność pielęgniarek w apartamencie - nowy przejaw antyfeminizmu. Prowadził intensywne interesy co najmniej do końca marca. Mimo złego stanu zdrowia i wagi nieprzekraczającej czterdziestu pięciu kilogramów był „pełen wigoru, bystry i butny", mówi doktor Thain. Bezustannie skarżył się na ból, mimo że dostawał maksymalną dawkę środków znieczulających. Przez pięć ostatnich lat cierpiał na artretyzm i gdy tylko działanie leków ustępowało, zaczynał czuć przenikliwy ból w karku, barkach i plecach. Spłaszczone dyski w kręgosłupie również przyczyniały się do głębokich cierpień. Nadal dokuczał mu też tępy ból zębów i dziąseł. Lekarze stanęli przed dylematem - nie chcieli przekraczać dopuszczalnych dawek kodeiny i środków przeciwbólowych, ale nie mieli ochoty stawiać czoła jego wściekłości, gdyby odstawili strzykawki. Kiedy lekarze i pomocnicy nie patrzyli, starał się sam sobie wstrzyknąć leki, łamiąc liczne igły na ramionach i udach. Nigdy nie był posłusznym pacjentem, ale teraz przekraczał wszelkie granice, komenderując, manipulując i wrzeszcząc na wszystkich bez ustanku. Pierwszego marca 1975 roku samodzielnie wstał z łóżka. Poproszono go przedtem, żeby zawołał po pomoc, jeśli zechce się podnieść. Hughes potknął się i przewrócił, rozcinając wstrętną narośl szpecącą mu ciemię. Rana obficie krwawiła. Odmówił noszenia bandaży i zszycia rany. Wyglądał strasznie, a okropna wyrwa lśniła ostrą czerwienią. Błagał Crane'a o inne lekarstwo, żeby uśmierzyć ból. Crane odmówił. Spróbował więc z Chaffinem, który również się nie zgodził. Hughes wydarł się więc na Crane'a: - Chaffin lubi noże, nożyce i młotki! Nie wierzy w lekarstwa i ty też nie! Następnego dnia powiedział Georgeowi Francomowi, że jest mu przykro z powodu tego wybuchu. Francom powtórzył to Chaffinowi, bo Hughesowi oczywiście takie słowa nie przeszłyby przez gardło, wezwał go jednak i zagaił rozmowę o starych dobrych czasach, które Chaffin z nim dzielił: o życiu przy Muirfield Road, o katastrofie w Beverly Hills, o Katharine Hepburn. Któryś z asystentów na żądanie Hughesa przemycał do pokoju 20-30 tabletek aspiryny dziennie bez niczyjej wiedzy. Aspiryna pozwalała uśmierzyć ból, kiedy lekarze ograniczyli dawki kodeiny do czterech centymetrów sześciennych dziennie. Coraz głośniej narzekał na lepkie gorąco, którego nie udawało się zwalczyć niewydajnemu systemowi klimatyzacji hotelowej. Nigdy nie patrzył przez okno na bujną, tropikalną roślinność w hotelowym ogrodzie. Pod koniec marca Hughes stał się nadzwyczaj drażliwy i kłótliwy. Starł się z pomocnikiem Chuckiem Waldronem. Zawsze go lubił i kiedy jego córeczka utonęła, okazał nawet ludzkie uczucia. Teraz jednak za każdym razem, kiedy Waldron mu przypominał, że trzeba się zająć jakimiś dokumentami, Hughes się denerwował. - Dlaczego mam tu tkwić daleko od rodziny i starać się pomagać ci w prowadzeniu interesów? Wolę wrócić do domu! - warknął wreszcie Waldren. Hughes zaczął na niego wrzeszczeć, a on nie pozostał mu dłużny. Waldronowi nigdy nie było łatwo namówić Hughesa do zajęcia się interesami, nie dlatego, że Hughes nie kontrolował sytuacji (Waldron zapewnia, że wręcz przeciwnie), ale z braku dobrej woli. Hughes zaczął mówić o zakupie posiadłości w Houston za parę milionów dolarów i kazał wypłacić łapówki różnym politykom. Trzeciego kwietnia było już jasne, że z Hughesem jest coraz gorzej. Przez parę dni tylko poskubywał jedzenie, a teraz zupełnie przestał cokolwiek jeść. Jego dziąsła silnie krwawiły i być może połknął parę zębów. O trzeciej po południu George Francom przeżył wstrząs. Odkrył, że Hughes najwyraźniej oślepł. Kiedy machał mu przed oczyma dłonią, ten w żaden sposób nie reagował. Jednym z najgorszych zakażeń związanych z HIV jest cytomegalowirusowa infekcja siatkówki (CMV), która może wywołać szybką ślepotę. Jest prawie niemożliwa do wykrycia, zanim nie uszkodzi oczu. Hughes cierpiał też na omamy i mówił w sposób niewyraźny i niezbor-ny, po czym następowały nawroty przytomności - to kolejny klasyczny objaw. Nadal nie ma jednak dowodów, czy na pewno był chory na AIDS. Francom zawołał doktora Crane'a, który naprędce zbadał Hughesa. Stwierdził, że pacjent jest w stanie szoku, ma przyspieszony puls i bardzo niskie ciśnienie (100/60), poci się, jest chłodny i ma wilgotną skórę. Doktor Chaffin podał mu dożylnie w lewe ramię 1400 centymetrów sześciennych pięcioprocentowego wodnego roztworu glukozy, żeby podwyższyć poziom cukru we krwi. Jego puls zwolnił, ale nadal nie wydawał się rozpoznawać zebranych. O czwartej po południu Hughes wpadł w delirium. Nerwowo i niezbor-nie opowiadał o polisie ubezpieczeniowej na życie. Czy był to typowy napad wywołanej przez AIDS demencji? Odmówił wody i jedzenia. Z trudem próbował sam zrobić sobie zastrzyk. Doktor Grane odebrał mu strzykawkę. Hughes zaczął błagać George'a Francoma, żeby wkłuł mu igłę w ramię. Fran-com odmówił. Hughes nagle zaczął się wściekać i stał się na powrót sobą -starym i wrednym. Chuck Waldron wszedł do pokoju z formularzem pełnomocnictwa, pozwalającym wszystkim asystentom dysponować pieniędzmi z kont imperium. Hughes odmówił podpisania. Nawet w agonii - a na pewno czuł, że umiera - nigdy nikomu nie uległ. Trochę później tego samego popołudnia, po długich wahaniach, lekarze zadzwonili po lokalnego specjalistę, doktora Yictora Montemoyę, żeby przybył na konsultację. Hughesowi udało się wydusić strumyczek moczu do analizy. Montemoya stwierdził, że pacjent jest bardzo odwodniony. Nie zalecił hospitalizacji, ponieważ klinika w Acapulco była bardzo prymitywna i nie dysponowała klimatyzacją. Zasugerował, że Hughes powinien wrócić do Stanów Zjednoczonych. Doktor Thain odwołał podróż do Gwatemali i natychmiast przybył na miejsce. Była niedziela, 4 kwietnia 1975 roku. Thain stwierdził, że Hughesa należy bezzwłocznie odstawić do jakiegoś amerykańskiego szpitala. Wyglądał przerażająco. Był w stanie śpiączki, pokryty śladami po wkłuciach. Rana na głowie była obrzydliwa, skóra bardziej wysuszona i ziemista niż zwykle, a mięśnie wiotkie i włókniste. Od zapadnięcia w śpiączkę podawano mu glukozę z wodą. Thain kazał dodatkowo wstrzyknąć mu dwie dawki solu-cortelu, żeby zapobiec śmiertelnemu obrzękowi mózgu. Thain nie wiedział wtedy, że za agonię odpowiedzialna jest martwica nerek wywołana wielkimi dawkami aspiryny. Jackowi Realowi powierzono zadanie znalezienia samolotu, który zawiózłby Hughesa do Houston. Z Los Angeles nie przysłano żadnego. Kiedy chciał wypożyczyć lokalny samolot, okazało się, że właściciel jest nieosiągalny, bo pojechał na ryby, a pilot nie zgadza się wynająć samolotu bez jego zgody. W końcu Real wy czarterował ponownie Lear j et, którym Thain przyleciał z Miami. Rankiem piątego kwietnia Hughes ruszył w swą ostatnią podróż. Jego asystenci zanieśli go na noszach do czekającej furgonetki, a stamtąd ruszyli na lotnisko do samolotu. Asystenci wiedzieli najwyraźniej, że Hughes jest umierający, bo do Teksasupoleciał z nim tylko jeden - Johnny Holmes. W tej ostatniej podróży uczestniczyli też doktor Thain i doktor Chaffin. Asystenci położyli go po prostu na noszach na podłodze kabiny. Lekarze na zmianę sprawdzali mu puls, ciśnienie krwi i oddech. Pilot obrał bezpośredni kurs na północny zachód. Warunki lotu były znakomite, niebo bezchmurne i mocno błękitne. O godzinie 13:25 Thain zauważył, że oczy Hughesa zachodzą mgłą. Tętno zamarło. Thain starał się go reanimować, ale bezskutecznie, poinformował więc doktora Chaffina, że brak oznak życia. Na szczęście Hughes do końca się nie ocknął i nie był świadom, co się dzieje. Przez ostatnie dwa dni tkwił w nieprzerwanej śpiączce. Można powiedzieć, że spełniło się jego życzenie - do tej pory pieniądze i władza pozwoliły mu zaspokoić wszystkie marzenia, ale nie mogły wybawić go od bólu. Teraz już nie cierpiał. Śmierć przyszła w bardzo odpowiednim miejscu: kabina samolotu - najbardziej aseptyczne, bezduszne, pozbawione uroku pomieszczenie, jakie wymyśliła ludzkość - było zawsze jego ulubionym otoczeniem. Jego życie zatoczyło pełne koło, bo teraz wreszcie wracał do Houston, gdzie spędził dzieciństwo. Wkrótce miał spocząć u boku rodziców, którzy odeszli z tego świata, gdy był o wiele, wiele za młody. POSŁOWIE Pilot Learjeta wylądował na lotnisku międzynarodowym w Houston zaledwie dwadzieścia minut po orzeczeniu zgonu Hughesa. Tego ranka doktor Chaffin i doktor Chain załatwili telefonicznie, że z lotniska Hughes pojedzie do szpitala metodystów w Houston i planów nie zmieniono. W kostnicy w podziemiach szpitala doktor Jack L. Titus stwierdził, że kończyny są nadal elastyczne. Stężenie pośmiertne jeszcze się nie zaczęło i - ze względu na temperaturę - miało się pojawić dopiero parę godzin później. Titus skonstatował, że Hughes ważył 42 kilogramy i był zupełnie odwodniony. Titus powiadomił krewnych Hughesa, siostrę jego matki, Annette Lum-mis, i jej syna Williama. Nawet po identyfikacji zwłok pani Lummis nie była pewna, czy zmarły mężczyzna na pewno jest jej siostrzeńcem, dlatego też nalegała na pełną autopsję. Zajął się tym doktor Joseph A. Jachimczyk, potwierdzając przekonanie Titusa, że przyczyną śmierci była poważna niewydolność nerek i odwodnienie. Skonstatował zmiany nowotworowe na głowie, ale także na prostacie, o czym ani wtedy, ani później nie poinformowano opinii publicznej. Należy zauważyć, że stwierdził, że mózg nie był uszkodzony i - co dziwne - dodał, że jego posiadacz był „bardzo mądry". Siódmego kwietnia Hughesa złożono do grobu w obecności Annette i Williama Lummisów oraz grupki innych żałobników. Pochowano go u boku rodziców w skromnej mogile na cmentarzu Glenwood. Jego majątek wyceniono na sześćset pięćdziesiąt milionów dolarów. Dalsze miliony przepadły na skutek złego zarządzania. Zaczęły krążyć teorie, że Hughesa zamordowano, że kiedy był w śpiączce, jakiś lekarz, pomocnik albo agent CIA wstrzyknął mu śmiertelną dawkę kodeiny. Problem w tym, że zarówno lekarze, jak i asystenci mieli raczej interes w tym, żeby żył - dostawali pensje 100 000 dolarów rocznie i więcej, co w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze należy zwielokrotnić. Lekarze uzyskaliby może takie dochody w prywatnym gabinecie, ale asystenci - zanim Hughes ich zatrudnił - byli zwykłymi pracownikami. Bez jego wsparcia znów by prawdopodobnie do tego statusu wrócili. Teoria spisku CIA jest równie mało ugruntowana. CIA na pewno zależało, by wieloletni główny dostawca żył jak najdłużej. Prawda jest taka, że w czasie śpiączki doktor Thain zrobił Hughesowi tylko jeden zastrzyk z solu-cortel, co było słuszną decyzją, ponieważ miało nie dopuścić do śmiertelnego obrzmienia mózgu. Asystenci Hughesa tkwili w tym czasie w Acapulco. Chucka Waldrona, Erica Nundy'ego i Clyde'a Crowa oskarżono o sfałszowanie podpisu Hughesa na formularzach wizowych przy wjeździe do Meksyku w styczniu. Znów nikt nie chciał wierzyć, że Hughes działał z własnej woli. Jego podpis okazał się jednak autentyczny. Chuck Waldron zaliczył nawet krótki pobyt w więzieniu, stając się ofiarą mitu o bezwolnym Hughesie. Po dłuższej przepychance między krewnymi i prawnikami uznano, że An-nette i William Lummis mają największe prawa do przejęcia imperium. Sędziowie w Teksasie, Kalifornii i Nevadzie potwierdzili tę decyzję. Desperacko szukano ważnego, podpisanego testamentu, wydając na ten cel tysiące dolarów. Przeszukano hotele, apartamentowce i rezydencje, gdzie Hughes mieszkał. Zatrudniono jasnowidza Petera Hurkosa. Poprosił o kawałek ubrania Hughesa, ale nie można było żadnego znaleźć, więc się wycofał. Uznano (Bartlett i Stee-le podtrzymują tę opinię w Empire), że Hughes przez ostatnie lata chadzał nago. Nie ostały się nawet jego buty ani przynoszący szczęście kapelusz. Ani wtedy, ani później nie udało się znaleźć prawomocnego testamentu. Dwadzieścioro dwoje kuzynów Hughesa zaczęło walczyć o udział w majątku. Dołączyły do nich setki osób. Na czele kuzynów stała przyrodnia córka Ruperta Hughesa, Avis Mclntyre, była żona Johna Monka Saundersa, który odegrał znaczącą rolę we wczesnych latach życia Hughesa. W całym kraju zgłaszali się adwokaci, reprezentując interesy niezrównoważonych klientów. Zaczęto rozpuszczać wydumane teorie, że ojciec Hughesa nie był jego prawdziwym ojcem, że jego matką była Annette Lummis (choć była małą dziewczynką, kiedy Hughes się urodził), że był jednym z trojaczków albo jednym z bliźniaków z dwóch par identycznych bliźniaków... Te nonsensy mnożyły się z dnia na dzień. Dwudziestego siódmego kwietnia 1975 roku przed sędzią Sądu Najwyższego Jeilem Lakem stanęły trzy wnuczki Ruperta Hughesa: Agnes Roberts, Elspeth dePould i Barbara Lapp Cameron. Chciały, by odebrać Richardowi Gano zarząd nad kalifornijskimi posiadłościami i powierzyć go zarządcy hrabstwa, Bruce'owi Altmanowi. Pozew oddalono. Avis i Rush Hughes wytoczyli nowy proces. I wtedy nastąpiło niespodziewane wydarzenie. Dwudziestego siódmego kwietnia w światowej siedzibie Mormonów w Salt Lakę City znaleziono podpisany testament z 19 marca 1968 roku. Był zaadresowany do zmarłego Davida O. McKaya, przywódcy kongregacji. Załączony list podpisany był rzekomo przez Hughesa. Pełen błędów ortograficznych tekst postanawiał, że cały majątek należy rozdzielić między Hughes Medical Institute, uniwersytet stanu Teksas, Instytut Rice, uniwersytety Kalifornii i Nevady, kościół mormoński, Davida O. McKaya, sierociniec, skautów, Jean Peters, jego pierwszą żonę Ellę Rice, Williama R. Lummisa, Melvina DuMara i asystentów. Spruce Goose należało przekazać miastu Long Beach, a wykonawcą testamentu miał być Noah Dietrich. Ostatnie zdanie zdradzało nieautentyczność dokumentu. Hughes nie znosił przezwiska Spruce Goose, jakie nosił nieszczęsny samolot, a poza tym Dietrich już wtedy został zwolniony. Gdyby w 1968 roku miał wyznaczyć wykonawcę testamentu, to byłby nim Robert Maheu. Kim był Melvin DuMar? Okazało się, że jego prawdziwe nazwisko brzmi Melvin Dummar. Był właścicielem stacji benzynowej w Utah i opowiedział niesamowitą historię. W styczniu 1968 roku wracał z Tonopah, gdzie Hughes wziął ślub. Jechał do Beatty, kiedy zauważył przy drodze starego, pobitego włóczęgę, ubranego w workowate spodnie i tenisówki. Mężczyzna poprosił, żeby go podrzucić do hotelu Sands, co też Dummar zrobił. Był to Hughes. Z dnia na dzień Dummar stał się sławny. Wydawca książek sensacyjnych chciał opublikować jego biografię; MCA-Universal mówiła o nakręceniu filmu i opłaciła jemu i żonie bilet do Los Angeles, gdzie zarezerwowano im pokój w hotelu Beverly Wilshire. Wydawcy muzyczni błagali go o piosenki. Noah Dietrich i cały tabun grafologów ogłosili, że testament jest autentyczny. Niedługo jednak kłamstwo się wydało. Było oczywiste, że Hughes nie robił błędów ortograficznych i że nigdy nie pomyliłby się, pisząc nazwisko swego kuzyna Williama Lummisa „Lommis". Mimo to władze od Teksasu po Nevadę i Utah nie śpieszyły się, żeby ukarać Dummara, który spokojnie dalej funkcjonował. Dopiero rok później FBI zbadała odciski palców na testamencie. Ustalono, że kartka zawiera tylko odciski palców dwóch urzędników, którzy go znaleźli, ale na kopercie znaleziono odcisk kciuka Dummara. Ten bezustannie zmieniał wersję opowieści. Mówił, że testament zostawił na stacji benzynowej w Willard w stanie Utah tajemniczy mężczyzna w błękitnym mercedesie. Miało to rzekomo miejsce 27 kwietnia 1976 roku. Otworzył kopertę nad parą, znalazł testament i zawiózł go do siedziby Mormonów. W tym czasie pewien LeYane Forsyth ogłosił, że to on był tym tajemniczym mężczyzną. Powiedział, że pełnił rolę tajnego agenta i posłannika Hughesa, miał ponad pięćdziesiąt pseudonimów i kiedy dzwonił do Hughe-sa z tajnymi informacjami, zwracał się do niego nazwiskiem Yentura. Powiedział również, że latem 1972 roku Hughes dał mu w Vancouver kopertę zawierającą testament. Popełnił jednak pomyłkę. Oświadczył, że kiedy zostawiał testament u Dummara, prowadził forda albo chevroleta. Tymczasem Clifford Irving - ekspert od grafologii — dorzucił swoje trzy grosze, twierdząc, że testament jest fałszywy. Dummarowi wytoczono proces i udowodniono, że dopuścił się oszustwa. Okazało się, że Hughes dokonał co najmniej jednego posunięcia za plecami Billa Gaya i dyrekcji, wykorzystując prawdopodobnie swoich asystentów. Złożył w Bank of America olbrzymią kwotę (ponad sto milionów dolarów) w certyfikatach giełdowych. Domniemywano, że zdeponował je jako natychmiast dostępne środki pieniężne na wypadek, gdyby przegrał proces z TWA i musiał uiścić kwotę siedemdziesięciu milionów. Nic jednak nie było wiadomo na pewno. Te pieniądze były jego, tylko jego i nie zostały przekazane ani Billowi Gayowi, ani nikomu innemu. Kolejna wersja testamentu pojawiła się w Houston w sądzie hrabstwa Harris w biurze sędziego do spraw spadkowych Williama Beara. Według tej wersji cały majątek ma odziedziczyć Annette Lummis (napisane Lunnis), a tylko 60 000 ma trafić do niejakiej Ellen Pukovich. Okazało się to być oszustwem. Następna wersja trafiła do biura sędziego Keitha Hayesa w sądzie okręgowym w Las Vegas; całość majątku zapisano w nim Summie (napisanej Sunna), która powstała dopiero w 1972 roku, podczas gdy testament nosił datę 22 czerwca 1969 roku. Pojawiały się coraz to nowe testamenty, a oszuści umieszczali swe nazwiska dyskretnie w długiej liście spadkobierców. Jedna z wersji zapisywała czterysta milionów Dwayne'owi Clyde'owi Byronowi Hughesowi, który twierdził, że jest synem Howarda Hughesa i że urodził się w 1946 roku w latającym spodku w Oklahomie. James Robertson z Groton w Connecticut sprzedał dla żartu 2000 fałszywych testamentów Hughesa. Do trzydziestego czerwca zgłoszono ich trzydzieści. Na światło dzienne wyszły różne stare sprawy: Hughes pożyczył trzydzieści dziewięć i pół miliona od trzech teksańskich banków: Texas Commer-ce, First City National i Bank of the Southwest. Część uzyskanych pieniędzy zainwestował w portfel obligacji pieniężnych wart dwieście milionów. Wydaje się, że miało to sfinansować remont hotelu Desert Inn, ale nigdy tego nie udowodniono. Okazało się również, że bez przerwy zaciągał kredyty, bo od pieniędzy z pożyczek nie płaci się podatków. Pod koniec 1976 roku zaczęła się zaciekła walka o kontrolę nad podupadającym teraz imperium Hughesa. William Lummis starał się bezskutecznie pozbyć Chestera Davisa i Billa Gaya. Lummis sprzeciwiał się planom Da-visa i Gaya, dotyczącym remontu Desert Inn, na którym tak bardzo zależało Hughesowi, ale opartym w większej mierze na pierwotnym projekcie Gaya, który Hughes jednoznacznie odrzucił w Londynie. Davis, Gay i Nadine Hen-ley, trzymająca ich stronę, raz po raz odrzucali wnioski Lummisa w większościowym głosowaniu członków zarządu. Wreszcie 26 maja 1977 roku Lummisowi jako administratorowi udało się usunąć z zarządu Davisa oraz asystentów Johnny'ego Holmesa i Levara Mylera. Przez pewien czas zatrzymał Billa Gaya na stanowisku, ale ten szybko odszedł z własnej woli, wśród wielu oskarżeń. Tymczasem proces trwał. W lipcu osiągnięto tymczasową ugodę w kwestii dóbr, ratyfikowaną dwa lata później. Miała być podzielona między Avis Hughes Mclntyre, jej brata Ru-sha, Annette Lummis, wnuczkę Ruperta Hughesa Barbarę Lapp Cameron i osiemnastu pozostałych kuzynów. Sąd uznał, że należy wreszcie wyjaśnić status Hughes Medical Institute. Instytut nie był już wyłącznym właścicielem Hughes Aircraft i musiał zwiększyć wydatki. W marcu 1987 roku ośrodek badawczy uiścił trzydzieści pięć milionów dolarów zaległych podatków. Dwudziestego piątego stycznia 1978 roku Samuel Lionel, prawnik z Las Vegas, wytoczył (przegrany) proces w imieniu First National Bank of Nevada, Williama Lummisa, Summa Corporation, Hughes Air West i Hughes Properties. Oskarżył Billa Gaya i Chestera Davisa o wymuszenie na Hughesie wypłaty pięćdziesięciu milionów dolarów poprzez manipulowanie i izolowanie go w ostatnich latach jego życia. Sprawa ciągnęła się latami i spełzła na niczym. Summa zgodziła się na ugodę pieniężną z ubezpieczenia. Robert Maheu dostał 17 300 000 dolarów w ramach polubownego rozwiązania sprawy (którą mądrze wytoczył Hughes Tool Compa-ny, a nie samemu Hughesowi), ale później stracił te pieniądze na mocy decyzji sądu apelacyjnego. W czerwcu o władzę nad przedsiębiorstwami Hughesa walczyło dwudziestu dwóch krewnych. Lummis podźwignął Summę z sie-demnastomilionowych strat w 1976 roku do zysków, wynoszących w 1977 roku 31 100 000 dolarów przed opodatkowaniem. Przez lata trwała walka o ustalenie, w jakim stanie Hughes mieszkał w momencie śmierci. W 1980 roku olbrzymie imperium zaczęło się rozpadać. W tamtym roku Borg-Warner wykupiło 20,5 procent udziałów w Hughes Tool Company. W 1986 roku General Motors przejęło Hughes Aircraft. Hughes Medical Institute jest obecnie - co za ironia losu - pomnikiem ku czci człowieka, który wykorzystywał je tylko do oszukiwania urzędu podatkowego. Dziesięcioletni program tej instytucji zakłada wydatek pięciuset milionów dolarów na kształcenie w dziedzinie nauk medycznych i biologicznych. Howarda Hughesa -gdziekolwiek się teraz znajduje - z pewnością bardzo by ten fakt rozbawił. UWAGI OD AUTORA i PODZIĘKOWANIA Początkowo zabrałem się do pisania niniejszej książki w 1971 roku, nie mając dla niej wydawcy. Jednak w tym czasie skusiło mnie napisanie biografii Avy Gardner i na tym się skupiłem, co - mam nadzieję - czytelnicy przyjęli ze zrozumieniem. Do książki o Hughesie zabrałem się po raz wtóry w 1974 roku, nadal bez wydawcy. Wtedy Katharine Hepburn zgodziła się współpracować ze mną w pisaniu swojej biografii i znów porzuciłem naszego miliar-dera. Powróciłem wreszcie do tego pierwotnego pomysłu w 1991 roku za zachętą Putnam and Berkley. Jestem bardzo wdzięczny mojemu wydawcy, George'owi Colemanowi, za wyrażony entuzjazm. Dziękuję również agentowi, Danowi Strone'owi z firmy William Morris, który nigdy nie stracił wiary w ten projekt. Dorene Suter była moją niezmożoną maszynistką. Ponieważ zbieranie materiałów do książki trwało z przerwami tak długie lata, w tym czasie zmarło wielu moich rozmówców. Wśród nich na pierwszym miejscu muszę wymienić prawą rękę Hughesa, Noaha Dietricha. Udzielał mi obszernych, wyczerpujących wywiadów w swoim gotyckim zamku, wychodzącym na Sunset Strip. Choć był bardzo stary, dawał dowód niespożytej energii. Wiele wiedział o biseksualnych upodobaniach Hughesa i zrobił na mnie duże wrażenie. Bardzo miło wspominam również osławionego Johnny'ego Meyera, z którym spotykałem się w jego ulubionym „wodopoju", czyli barze nowojorskiego hotelu Drakę, gdzie onegdaj bywał z Hughe-sem i gdzie stręczył mu partnerów. Był jak zwykle zaczepny i niemoralny, stanowił znakomite źródło plotek. Jego śmierć - zginął pod kołami własnego samochodu - po dziś dzień pozostaje niewyjaśniona. Ted Carpentier, mało znany przyjaciel Hughesa, pozostawał z nim przez lata w regularnym kontakcie. Jego śmierć również była dużą stratą, tak zresztą jak zgon maniakalnego producenta, macho Jerry'ego Walda. Z osób żyjących muszę przede wszystkim podziękować Robertowi Ma-heu, wobec którego mam duży dług. Był następcą Noaha Dietricha, prawą ręką Hughesa i wykazał się niezwykłą lojalnością wobec swego byłego szefa, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, jak źle ów miliarder go potraktował. Ma-heu przeżył lata wyczerpujących procesów sądowych, zawał serca i inne niedogodności z niezmienną dobrocią, wdziękiem i pogodą ducha. Wspaniale wspominam nasze spotkania w Los Angeles i Las Vegas. Innym znakomitym rozmówcą był Jack Real, przyjaciel Hughesa i autorytet w dziedzinie lotnic twa. Gordon Margulis udzielił mi wielogodzinnych wywiadów, które nagry wałem na taśmie w hotelu Desert Inn w Las Vegas, gdzie najpierw pracował dla Hughesa i gdzie się zatrzymałem. Mell Stewart dopowiedział dalsze szczegóły, podobnie jak Jim Golden, pracujący onegdaj dla Intertelu. Nie obyłbym się również bez opowieści innych pomocników. Znakomicie ukła dała się moja współpraca z Williamem Lummisem i Billem Millerem, admi nistratorem Hughes Estate. Bernard Burker, główny włamywacz do Watergate, był nieocenionym źródłem informacji. Lekarze - doktor Wilbur Thain, doktor Howard House i nieżyjący już doktor Verne Mason - udzielili mi wy czerpujących informacji o stanie zdrowia Hughesa. Poniżej wymienione oso by dopowiedziały dalsze szczegóły: zmarły Don Siegel, reżyser; zmarły Lucien Ballard, operator filmowy; zmarły Robert Foster, reżyser; Bili Feeder, specjalista od public relations Hughesa; Linwood Dunn, geniusz od efektów specjalnych w RKO; producent Stanley Rubin; reżyser Richard Fleischer; niezrównany wyszukiwacz informacji z Houston, David Hooks; Jeff Hearn, książę waszyngtońskich detektywów i geniusz badań archiwalnych; Ted Hamilton i Nile Coates, wyśmienici tropiciele książek i dokumentów w Los Angeles; Burton Hersh, specjalista od CIA i źródło kontaktów; Barbara Ho ward, która znalazła unikatowe dokumenty w Dallas; Scott Lichtig, właści ciel marokańskiej willi Ruperta Hughesa; były agent CIA Richard Bissell; ekspert Robert McKay z Madison w stanie Wisconsin; pisarz Patrick McGalligan; psychoterapeuta dr Brian Miller, specjalista od biseksualizmu; publicy sta i pisarz Henry Rogers; Charles Rappleye, kronikarz Johnny'ego Rosselliego, przyjaciel i mentor; Lawrence Quirk, pisarz i niezrównane źródło zakulisowych informacji z życia gwiazd; historyk Anthony Slide; krytyk fil mowy Kevin Thomas; marszand i przyjaciel Stuart Thompson; dr Michael Stephan, nieznużenie odpowiadający na pytania natury medycznej; badacz Christopher Ely; Julio Vera, który załatwił mi spotkanie z Bernardem Bakerem i pomógł w pracy nad postronnymi wątkami; archiwista Marc Wanamaker; Dudłey C. Sharp, syn przyjaciela Hughesa z dzieciństwa o tym samym imieniu; badaczki Sandra Garett i Sarah Clark z Austin w Teksasie; Brigitte Koepus, kurator działu kolekcji specjalnych w UCLA, archiwistka taśm RKO; Bruce Oudes, specjalista od Nixona; Tom Pollock, szef MCA/Universal, który mimo napiętego harmonogramu poprosił swój personel, by odnaleźć dla mnie dokumenty prawne Hughesa; pisarz Al Levitt; Bertrand Tavernier, przyjaciel, sławny reżyser i specjalista od cenzury; przyjaciel i krytyk Michel Ciment; prawnik Peter D. Gordon; pisarz i dziennikarz Jim Hougan; pra wnik i pisarka Dianę Finstad; W. C. Allen i O. Delton Harris, grube ryby z Shreveport; Christian Harper i Stephen Sorrentino z HarperCollins; Miles Kreuger, właściciel bezcennych filmów muzycznych, mądry przyjaciel; Howard Kohn, specjalista od Intertelu; Jim Appleby i Jim Farmer, specjaliści od lotnictwa; nowojorska badaczka Anita Bouziane; mój bliski przyjaciel Todd McCarthy z „Yariety"; Leland W Warner, wspólnik ambasadora Turnera Sheltona; pani Shelton, żona Turnera; Franc.ois du Sardou, ekspert od wszystkiego, co związane z Ameryką Łacińską; Mina Nelson, przyjaciółka prezydenta Somozy; Don Carlos Rodriguez, rzecznik Somozy i wydawca prasowy; przyjaciele Phillipe i Pamela Mora, reżyser i jego życiowa partnerka; Jeny i Milton Pickman z czasów RKO; sędzia sądu najwyższego Harry Shafer; żony Rosicka Carvensa i Edwarda Kelleya, przyjaciół Howarda Hughesa z dzieciństwa; June Lang, wczesna dziewczyna Hughesa; John Sturges, reżyser (zmarły w czasie pisania niniejszej książki); Milo i Sally (Forrest) Frank, błyskotliwy producent i gwiazda filmowa; Jamison Handy, zausznik Hughesa; Peter Maheu, zdolny prywatny detektyw; William Corson, John Prados i Vic-tor Marchetti, specjaliści od CIA; Howard Hunt, wędrowny szpieg, którego uparte milczenie na temat Hughesa mówiło więcej niż słowa; prawnik Denis Tomlin; specjalista od anegdot Abe Hershberg; Lucile Turner i Ruth Ellen Ta-ylor, filary imperium Hughesa; Jimmy Zacharakos, asystent Chestera Davi-sa; biograf Taylor Branch; prawnik George Parnhem; pisarz Robert Mundy; Barbara Greenspun i były gubernator O'Callaghan z żywotnego „Las Yegas Sun"; dyrektor John Farquhar; Jack Real, przyjaciel Hughesa i autorytet w dziedzinie lotnictwa; Jim Phelan, biograf i zasłużony dziennikarz; Anson Thacher, przyjaciel ze szkolnej ławy; profesor Stephen Ambrose, znakomity biograf Nixona, który potwierdził w nagranym na taśmę wywiadzie moje odkrycia na temat natury operacji Watergate i roli Hughesa i Nixona we włamaniu; Philip Klass, autorytet w kwestii satelitów; małżonka Lawren-ce'a O'Briena; archiwista Clarence Lyons; aktorka Jane Greer; korektorka Katherine Pradt. David Hooks uzyskał z Houston zeznania w sporach o Hughes Estate, obecnie do wglądu. Zeznania pod przysięgą - obszernie cytowane w niniejszej książce - złożyły następujące osoby (wymienione z zachowaniem kolejności w archiwach): Barbara Lapp Cameron; Noah Dietrich; Rush Hughes; Avis Hughes Mclntyre; Marie Miller, bibliotekarka szkoły Thacher; Robert Maheu; Johanna Madsen; Fred Wilson; Gordon Sawyer; kelner Charles Mo-ran; Ralph Winte; Macy Todd; dr Jack Titus; Frank W Gay; dr Homer Clark; Howard Eckersley; Perry Lieber; Terry Moore; kucharz Robert Pous-sin; James Richard; Clarene Waldron; Yernon Olsen; Roń Kistler; Ben Lyon; Frank McCulloch; Levar Myler; Greg Bautzer; Milton West; John Holmes; Thirza Ebdon; dr Lawrence Chaffin; Jack Egger; George Francom; dr Nor-man Crane; Hank Greenspun; Jean Peters (żona Stanleya Hougha); Walter Kane; Glenn Odekirk; Jack Real; Richard Dreher; Patricia Mason, córka Verne'a Masona; Roy Crawford. Ponadto chciałbym wyróżnić poniższe źródła informacji: mało znany Raport Końcowy Specjalnej Komisji Senackiej do spraw prezydenckiej kampanii wyborczej pod przewodnictwem Howarda Bakera, za S. Resem, z 7 lutego 1973 roku, który opisuje związki CIA z aferą Watergate; dwuczęściowy artykuł Larry'ego DuBois i Lawrence'a Gonzaleza, opublikowany w „Playboyu" we wrześniu i październiku 1976 roku, zatytułowany The Puppet... Uncovering the Secret World of Nixon, Hughes and the CM; publikację Bruce'a Oude'a From the President: Richard Nixon's Secret Files; artykuł Howarda Kohna The Hughes-Nixon-Lasky Connection: The Secret Alliances of the CIA from World War II to Watergate, opublikowany w „Rolling Stone" z 20 maja 1976 roku; akta procesu First National Bank of Nevada przeciwko Frankowi Williamowi Gayowi i in., sprawa nr 185995, 1982, wytoczonego w Las Yegas, przeniesionego następnie do Los Angeles, który zawiera notatki dr. Wilbura Thaina; raport Komisji Giełdy i Papierów Wartościowych, dotyczący włamania do biur przy Romaine Street, zawarty w aktach procesu stanu Kalifornia przeciwko Woolbrightowi z 1976 roku i raport CIA na temat włamania; książkę Petera Dale'a Scotta Crime and Cover-Up: The CIA, the Mafia and the Dallas-Watergate Connection, opublikowaną przez West-works w Berkely w Kalifornii w 1977 roku; zapis przesłuchań Komisji Izby Reprezentantów 93 Kongresu do spraw Bezpieczeństwa Wewnętrznego z 17-18 października 1973 roku, zawierający zeznania dr. Manuela Reyesa; dokumenty biura specjalnego prokuratora do sprawy Watergate, zawierające istotne zeznanie Roberta F. Bennetta (11 sierpnia 1973 roku i dalsze); publikację Freda D. Thompsona At That Point In Time, wydawnictwo Quadran-gle, Nowy Jork, 1973 rok, która po raz pierwszy ujawniła - zapomniany obecnie - spisek demokratów; The CIA, pióra Briana Fremantle'a, wydaną przez Stein and Day, Nowy Jork 1984 rok; książkę Stephena Pendo Aviation in the Cinema, wydaną przez Scarecrow Press, Metuchen, New Jersey; setki listów i notatek Hughesa, znalezione w 1985 roku w dokumentach Hughes Estate w Houston; wreszcie - niezwykle istotne - drzewo genealogiczne Hughesa pióra Mary Smith Fay (choć pomyliła się co do daty urodzin), opublikowane w „The National Genealogical Society Quarterly" w marcu 1983 roku. Dalej zamieszczono informacje o źródłach i bibliografię wykorzystanych prac. Przy tworzeniu niniejszej książki przeczytałem miliony słów i 55 000 dokumentów. INFORMACJE ŹRÓDŁOWE ROZDZIAŁ 1 Poprawne dane, dotyczące narodzin Howarda Hughesa, uzyskałem dzięki Davidowi Hooksowi z Houston w Teksasie i wymianie listów z kościołem episkopalnym Sw. Jana w Koekuk w stanie Iowa, skąd przysłano mi księgę parafialną. Dianę Finstad, historyczka i niegdysiejsza prawniczka Hughes Estate, rozproszyła mroczne pogłoski co do okoliczności jego przyjścia na świat. Informacji na temat Ruperta Hughesa udzieliła pani Finstad i zmarły Noah Dietrich. Sandra Garrett wyszukała informacje na temat Bo Hughesa i nielegalnych odwiertów w - liczących parę tysięcy stron - zapiskach pierwszych odwiertników, przechowywanych w Barker Center przy Archiwach Stanowych Teksasu w Austin. Barbara Howard znalazła informacje dotyczące rodziny Gano w Towarzystwie Historycznym w Dallas. Opis ślubu pochodzi z gazet w Dallas. Opowieść Charliego Lane'a, przechowywana w Barker, jest głównym źródłem informacji na temat miesiąca miodowego Hughesa i późniejszych zawirowań. Opis Buffalo Bayou i Shreveport pochodzi z archiwów towarzystw historycznych w Teksasie i w Luizjanie. Doświadczenia Al-lene Hughes zawarte są w zbiorze w Barker. Ustne opisy Charliego Lane'a i Granville'a Humassona były niezwykle przydatne do fragmentu o wynalezieniu wiertła. Adresy pochodzą z lokalnych książek telefonicznych. Starzy mieszkańcy Luizjany - O. Delton Harrison, W.C. Allen i Eleck Tay-lor - szczegółowo opisali okres w Shreyeport. O problemie Hughesa ze słuchem opowiedział mi główny specjalista od głuchoty z Los Angeles, dr Howard House, w swoim domu w Los Angeles w dzielnicy Los Feliz. Kuratorium w Houston dostarczyło informacji o „uniwesytecie" pani Eichler. Morderstwo Rice'a znalazło się na pierwszej stronie „The New York Timesa" w 1900 roku. Wspomniana już Mary Cullinan była głównym źródłem wiedzy o dzieciństwie Hughesa. Okres spędzony w Posser odtworzyć można dzięki listom nauczyciela Richardsona do Shermana Thachera, odnalezionym w dokumentacji Hughes Estate w Houston. Tam również znajdują się informacje na temat Burlington. Dane na temat pobytu w Camp Dań Beard znajdują się w aktach Beard Outdoor School w Bibliotece Kongresu, zawierających listy do i od Allene i Howarda Hughesa, Rusha Hughesa, Yictora Auresa i Dana Bearda. Wywiad z Dudleyem Sharpem II pozwolił dopełnić obrazu. • . . -, . •• : /-,/.- -, ' . /f ' , • . • : ROZDZIAŁ 2 '-»•:• ..-..,:.:• Dane na temat szkoły Fessenden pochodzą od obecnego dyrektora szkoły i personelu biblioteki, którzy odpowiedzieli na pytania Christophera Ely'ego i jego żony. Informacje na temat jachtu znaleziono w Lloyd's Register of American Yachts. W 1971 roku rozmawiałem z Eleanor Boardman w jej domu w Santa Barbara na temat jej romansu z Bo Hughesem i o tragicznych okolicznościach śmierci Allene Hughes. Lawrence Quirk opowiedział o kazirodczym związku Hughesa i Ruperta Hughesa. Informacje na temat szkoły Thacher pochodzą od Ansona Thachera, przyjaciela Hughesa, a także z rodzinnej korespondencji przechowywanej w Hughes Estate. Dane na temat Johna Monka Saundersa uzyskałem od Fay Wray w 1971 roku w jej domu przy Tiger Taił Road w Brentwood. Opis ślubu Saundersa z Avis znalazł się w „New York Herald Tribune". David Hooks otrzymał z okręgowego Urzędu Stanu Cywilnego akt zgonu i zawiadomienie o śmierci Allene Gano Hughes. Informacje o przeprowadzkach Annette i Sony'ego znaleźć można w rodzinnej korespondencji, przechowywanej w Hughes Estate. David Hooks uzyskał również dane, dotyczące śmierci Bo Hughesa. Dokumentacja wyceny majątku Bo Hughesa znajduje się w archiwach w Houston. Tam również znaleźć można dokumenty dotyczące zaręczyn i ślubu Elli Rice, który to został opisany również w „The Houston Post". W początkach lat siedemdziesiątych rozmawiałem ze zmarłym obecnie Noahem Dietrichem i zmarłym Rushem Hughesem o menażerii przy Rossmore. Byli również moimi głównymi informatorami w sprawie nieszczęśliwego pożycia małżeńskiego młodej pary. Dietrich i zmarły obecnie Johnny Meyer - a także Ted Carpentier - dostarczyli informacji o ówczesnych i późniejszych upodobaniach seksualnych Hughesa. • • ROZDZIAŁ 3 Noah Dietrich szczegółowo opisał swe kontakty z Hughesem w 1971 roku w swoim gotyckim zamku przy Sunset Strip. Akta Hughesa w Academy of Motion Pictures Arts and Sciences (AMPAS) zawierają obszerne informacje o wczesnych poczynaniach Hughesa w przemyśle filmowym. Mój przyjaciel Lewis Milestone zabawiał mnie w latach 1970-1971 opowieściami o współpracy z Hughesem, a ja wiernie je tu streściłem. Podobnie z Mary Astor, która rozmawiała ze mną w 1971 roku w swoim domu w Fountain Val-ley w Kalifornii i w 1968 roku na pokładzie swego jachtu Arcadia na południowym Pacyfiku. Szczegóły na temat Jeźdźców piekieł zaczerpnąłem z archiwów AMPAS, a także z rozmów z Jimem Farmerem, Hughem Wynnem, Jimem Applebym, Bobem Broderem i Lawrencem Quirkiem, jak również z dyskusji z moim sąsiadem i przyjacielem z młodości, Benem Lyonem, jakie prowadziłem w latach czterdziestych w Londynie przy Dolphin Square. Korzystałem także z archiwów MCA/Universal, które życzliwie udostępnił mi prezes tej firmy, Tom Pollock. Dokumentacja dotycząca Lincolna Quarberga, specjalisty od public relations, a także „nieprzyzwoitego" filmu znajduje się w AMPAS. Czerpałem ponadto z artykułów w „Los Angeles Times", „Mo-tion Picture Herald", „Yariety" itp. Teksty o królu półświatka znalazłem w „Los Angeles Times" i w „Yariety". Informacje o związkach Jean Harlow z gangsterami pochodzą od Bena Lyona i Irvinga Shumana. O rozpadzie małżeństwa Hughesa opowiedziała pragnąca zachować anonimowość osoba w Houston. Informacje o zapieczętowanym pokoju pochodzą z zeznań personelu - Richarda Drehera i Johanny Madsen. Historie Dawn Patrol przekazał mi Hal Willis w swoim domu w Trancas w Kalifornii w 1985 roku. ROZDZIAŁ 4 Jeśli chodzi o Billie Dove, to rozmawiałem z nią samą w 1971 roku w Palm Springs, jak również z jej biografem i przyjacielem DeWittem Bodeenem w Hollywood oraz z Irvinem Willatem w jego hollywoodzkim domu, również w 1971 roku. W tym okresie - dzięki uprzejmości zmarłego dziś Carla Shaefera, byłego dyrektora do spraw promocji zagranicznych - miałem również dostęp do archiwów Warner Bros w Burbank. Informacje na temat Ran-gera pochodzą z Lloyd's Register. Archiwista Marc Wanamaker dostarczył informacji na temat premiery Jeźdźców piekieł, uzupełnionych dzięki programowi imprezy premierowej (otrzymanemu dzięki uprzejmości Academy of Motion Picture Arts and Sciences). Lewis Milestone opisał mi przebieg wieczoru galowego; zrobili to także Howard Hawks i George Jessel. Co do promocji filmu, odsyłam do archiwów Quarberga. Londyńską premierę opisał brytyjski „Daily Maił". Dokumentacja Quarberga wyczerpująco omawia też inne filmy z tego okresu. Miles udzielił mi szczegółowych informacji na temat Strony tytułowej, podobnie jak Jed Harris, w czasie naszego spotkania w nowojorskim hotelu Waldorf-Astoria w 1974 roku. Dokumenty Quarber-ga w archiwach AMPAS pozwalają szczególnie blisko prześledzić produkcje Człowieka z blizną, włączając w to nawet telegramy i przekazy radiowe Hughesa z morza. Todd McCarthy pisze książkę o Howardzie Hawksie i on stanowi główne źródło informacji na jego temat, ale opierałem się również na własnych wywiadach z Hawksem z 1971 roku w Palm Springs, przeprowadzonych dla Time-Life Books. Hawks opowiedział mi o fascynacji Hughesa kazirodztwem. Opowieść o przemycie alkoholu przekazał Noah Dietrich, który zresztą opisał ją - nieco zmienioną - w swoich wspomnieniach książkowych. Sprawa George'a Rafta opisana jest w jego biografii. Londyński „Daily Maił" poświęcił serię artykułów Queer People. Zaskakujące dokumenty w tej kwestii znaleźć można w Bibliotece Kongresu Amerykańskiego. ROZDZIAŁ 5 Informacje o Glennie Odekirku pochodzą z jego zeznań, przechowywanych w Hughes Estate w Houston. Dane na temat Rovera znaleźć można w Lloyd's Register. Raporty FBI w sprawie Axela Wennera-Grena znajdują się w kolekcji autora na Uniwersytecie Południowej Kalifornii (USC). Idą Łupino opowiedziała mi o swoim romansie z Hughesem w czasie lunchu w Hollywood w 1968 roku. Omar Garrison opisuje podróże Hughesa w roli fotografa i włóczęgi w książce Howard Hughes in Las Yegas. Opis wyścigu lotniczego w 1934 roku zaczerpnąłem z „The Miami Herald". Corinne Griffith opisała mi swój romans z Hughesem i walkę z urzędem podatkowym w 1968 roku w Beverly Hills. Opowieść o Syhii Scarlett pochodzi z wywiadu z Katharine Hepburn, przeprowadzonym w jej domu w West Hollywood w 1974 roku, a także z wywiadów z George'em Cukorem - również w West Hollywood -z 1968, 1969, 1970 i 1972 roku oraz z rozmów z Brianem Ahernem w 1974 roku w Santa Monica. Opis lotu H-1 znalazł się w „Los Angeles Times", „Los Angeles Herald Examiner" i w „The New York Timesie". Lewis Mile-stone i Noah Dietrich opowiedzieli o próbie sabotażu. ROZDZIAŁ 6 Do opisu romansu z Katharine Hepburn wykorzystałem jej własne słowa, wypowiedziane w 1974 roku w jej domu w West Hollywood, jak również zeznania Johanny Madsen i Richarda Drehera. Zakład dotyczący lotu samolotem został opisany w „The New York Timesie" i w „Chicago Tribune", tak samo jak wypadek samochodowy. Opis romansu z Ginger Rogers zaczerpnięto po części z jej własnych wspomnień, po części z zeznań Madsen. Dalszych szczegółów dostarczył Noah Dietrich i moja dawna sekretarka, Frances Mer-ces, aktorka na kontrakcie z RKO, a także Pandro S. Berman, szef produkcji RKO w Beverly Hills, i reżyser George Stevens, zmarły obecnie, nieodżałowany towarzysz wielu hollywoodzkich lunchów. Tournee z Jane Eyre opowiedziała mi sama Hepburn. Historia nagrody Harmon Trophy jest udokumentowana w bibliotece Roosevelt Memoriał w Hyde Parku. Londyński romans z Barbarą Hutton opisał David Heymann w książce Poor Little Rich Girl, opisującej życie Barbary Hutton i czerpiącej z jej pamiętników. Romans z Bette Davis opowiedziała mi sama zainteresowana w 1968 roku w Beverly Hills, a uzupełniła jej menedżerka, Carlyn Wood, odpowiedzialna za kwestie finansowe w Hollywood. W niedawno wydanej książce, poświęconej Ricie Hayworth, Barbara Leaming błędnie zaprzecza całej historii, nie konsultując się ani ze mną, ani z Wood. Część opowieści poprzedzająca lot dookoła świata jest opisana w Me, autobiografii Katharine Hepburn, a uzupełniły ją inne źródła, takie jak „Time", „Newsweek", „Aviation Monthly", „The New York Times", „Los Angeles Times" itp., a także zeznania Glenna Odekirka. Resztę dopowiedzieli Madsen i Dreher. Smithsonian Institiution dysponuje wieloma informacjami na temat przebiegu lotu i samego samolotu. Szczegóły lotu ustalono dzięki badaniom przeprowadzonym przez Jeffreya Hearna w Wa-szyntonie, w archiwach Departamentu Stanu, Departamentu Handlu i Lotnictwa, CAA, „Le Matin", „Le Monde", „Pionneer Press" z St. Paul w Minnesocie, archiwom Urzędu Lotnictwa Cywilnego (Civil Aeronautics Board), gazetom radzieckim, wliczając w to „Moscow News" po angielsku, jak również „The Houston Post" i „Houston Cronicle", archiwom Towarzystwa Historycznego z Fairbanks na Alasce i pamiętnikom Grovera Whalena. Fay Wray opisała swój flirt z Hughesem i odwiedziny u niego w swoich wspomnieniach, On the Other Hand. W wywiadzie, jaki z nią przeprowadziłem w 1971 roku, opowiedziała o zgubnym wpływie na Johna Monka Saunder-sa. Opowieść o huraganie, autorstwa Katharine Hepburn, pochodzi z Me. Jo-an Fontaine napisała o Hughesie w swoich wspomnieniach No Bed ofRoses. W 1968 roku rozmawiałem z Olivią de Havilland w hotelu Beverly Wilshire na temat zainteresowania, jakim darzył ją Hughes. ROZDZIAŁ 7 Dobrym źródłem informacji na temat TWA była książka Howard Hughes' Airline, autorstwa Roberta Serlinga. Jak już powiedziano, dokumenty na temat Weenera-Grena znajdują się w archiwach FBI. Romans z Gene Tierney opisany jest w jej autobiografii, gdzie omówiona jest również kwestia Olega Cassiniego. Lawrence Quirk opowiedział o romansie Hughesa z Powerem. Romans z Laną Turner wzmiankowany jest w jej autobiografii. O Banicie opowiedział mi Lucien Ballard w West Hollywood w 1984 roku i Howard Hawks w Palm Springs w 1972 roku, dalszych szczegółów dostarczyły mi archiwa biurowe Breena w Motion Picture Code, AMPAS w Beverly Hills, Lawrence Quirk (na temat Jacka Beutela) i pamiętniki Jane Russell. Historia ze Świętym Mikołajem i Russell znalazła się w zeznaniach Johanny Madsen. Długa seria przekupywania członków rządu zaczęła się w 1942 roku i została udokumentowana w czasie senackich przesłuchań w 1947 roku i w aktach FBI poświęconych Hughesowi, a także w archiwach Departamentu Handlu, w „The New York Timesie", „The Washington Post", „The Wall Street Journal", „Timesie" i „Newsweeku" oraz w rozmowach z prawnikiem Hughesa, Gregsonem Bautzerem, w nowojorskim hotelu Drakę, w biurach Onassis Corporation w 1972 roku i w dokumentach sekretarza prezydenta, Stephe-na Early, z czasów pracy w Białym Domu, przechowywanych w Bibliotece Franklin D. Roosevelt Memoriał w nowojorskim Hyde Parku. ROZDZIAŁ 8 William Haines opowiedział mi o sadomasochistycznych doświadczeniach Hughesa w swoim sklepie z artykułami wyposażenia wnętrz w Beverly Hills w 1970 roku. Ted Carpentier omówił temat w Hollywood w 1978 roku, a Ramon Novarro w 1965 roku w Hollywood Hills. Lawrence Quirk opowiedział o Richardzie Cromwellu, Russelu Gleasonie i Robercie Taylorze. Johnny Meyer twierdził, że Flynn i Hughes spotkali się w nocy, ale Quirk podaje inną wersję. Akta FBI poświęcone Hughesowi opisuję sprawę z Darnell. Nunnally Johnson, pisarz i reżyser, też o tym wspomniał. Flirt z Avą Gard-ner został opisany w jej autobiografii i we wspomnieniach Mickeya Roone-ya. W latach sześćdziesiątych przeprowadziłem z Rooneyem wywiad w Syd-ney w Australii. Wspomnienia Yvonne De Carlo szczegółowo opisują jej romans z Hughesem. Afera z 1945 roku została opisana w cotygodniowym felietonie Westbrooka Peglera. Jeśli chodzi o TWA, zob. ww. Serlinga. W sprawie Prestona Sturgesa, zob. książkę Jamesa Curtisa o życiu Sturgesa. Dianę Finstad i „Los Angeles Times" były najlepszymi źródłami w sprawie samobójstwa żony Ruperta Hughesa. Lot Constellation został udokumentowany w aktach FBI i przez „Los Angeles Times". ROZDZIAŁ 9 Noah Dietrich był głównym źródłem, jeśli chodzi o epizod w Shreveport, wspartym przez wyżej wymienione osoby w Shreveport. Ted Carpentier był głównym źródłem w sprawie XF-11 i katastrofy lotniczej. Przejrzałem zeznania Jean Peters, Glenna Odekirka, Richarda Drehera i dr. Lawrence'a Chaf-fina, przechowywane w Hughes Estate w Houston. Wykorzystałem też elementy wywiadów z Tedem Carpentierem i Johnnym Meyerem, oraz sprawozdania z przesłuchań senackiej komisji do spraw wojny. ROZDZIAŁ 10 Informacje o latającym statku pochodzą z książki Johna J. McDonalda, poświęconej historii tego wynalazku. Ustęp o wykupieniu RKO zawarty jest też w biografii Jacqueline Cochran, uzupełniony o wywiady z Richardem Flei-scherem i Stanleyem Rubinem w Bel Air i w Beverly Hills oraz z nieżyjącą obecnie Raąuel Torres, byłą żoną Stephena Amesa (Malibu), Williamem Fee-derem (przez telefon), Jane Greer (przez telefon), nieżyjącym już Normanem Fosterem (Beverly Hills) i Robertem Wise'em (przez telefon). Skorzystałem ze wspomnień Dore'a Schary'ego i jego dokumentów na Uniwersytecie stanu Wisconsin w Madison w Wisconsin. Zeznania pokojówki Macy Todd (w Hughes Estate w Houston) stanowiły prawdziwą kopalnię informacji o relacji Hughesa i Jean Peters. Barbara Leaming w swej biografii napisała o aborcji Hayworth. Intrygująca i mało znana książka Terry Moore The Beau-ty and the Billionaire poświęcona jest długiemu romansowi z Hughesem. Niech sceptycy zauważą, że powtórzyła większą część swej opowieści w zeznaniach pod przysięgą, zdeponowanych w Hughes Estate w Houston. Opis jej doświadczeń niemieckich potwierdził Elia Kazań. Szczegółowe akta produkcji Jet Pilot znajdują się w UCLA Research Library. Sprawa ze Strom-boli została najlepiej chyba opisana przez „Yariety". Sędzia Harry Shafer stanowił źródło informacji o romansie Hughesa z mężczyzną w San Francisco. Ted Carpentier opowiedział o aresztowaniu homoseksualisty w Los Angeles. Informacje o męskim burdelu pochodzą od rozmówcy pragnącego zachować anonimowość. Hank Yaldez to pseudonim osoby nadal żyjącej w Hollywood. Mario Zamparelli, Richard Fleicher i Yincent Price byli głównymi źródłami informacji o Jego typie kobiety. Dwie aktorki wypowiedziały się pod warunkiem, że ich nazwiska zostaną zatajone. ROZDZIAŁ 11 Dalsze informacje na temat Terry Moore również pochodzą z jej książki The Beauty and the Billionaire. Główne źródło w tych ustępach stanowiły jednak wspomnienia Stewarta Grangera i dwa wywiady z Royem Moseleyem z 1990 roku. Akta produkcji Bezkresnego nieba znajdują się w UCLA, uzupełnione tutaj o informacje pochodzące od Todda McCarthy, biografa Howarda Hawksa. Inne materiały na temat RKO pochodzą z akt Jerry'ego Walda z USC i od niego samego z roku 1961. List Quarberga znajduje się w jego kolekcji w AMPAS. Opowieść o kupowaniu Elizabeth Taylor pochodzi z poufnego źródła, bliskiego przyjaciela i współpracownika George'a Bautzera. Akta Senackiej Komisji Wojennej dokumentują, jak Hughes przekupywał generałów wojsk lotniczych i jak dorobił się na zamówieniach rządowych. Clark M. Clifford w swojej autobiografii opisuje, jak Hughes go kupił. Noah Dietrich rozmawiał o Hughesie z Barbarą Payton. Wreszcie Granger znów był źródłem w sprawie Simmons. • : - • ROZDZIAŁ 12 : •-..' Jerry Wald opowiedział mi historię o butach w swoim domu w Beverly Hills w 1961 roku. Walkę o wpływy opisał „The Wall Street Journal". Paul Jarri-co był źródłem informacji na temat The Las Vegas Story. Kwestia ta została ponadto opisana w wielu książkach poświęconych hollywoodzkiej polityce. Sprawa z Zizi Jeanmaire została opowiedziana w zeznaniach Roberta Poussi-na, przechowywanych w Hughes Estate w Houston. Walter Kane opowiedział o seksualnym rytuale Hughesa, związanym z ubraniem, w wywiadzie z 1971 roku, przeprowadzonym w Beverly Hills, a także w swoich zeznaniach. Poussin - także pod przysięgą - opisał zwyczaje żywieniowe Hughesa z tego okresu. Granger w swoich wspomnieniach napisał o planie zabójstwa Hughesa. Przeegzaminowano scenariusz Francuskiej linii i porównano z pierwotnym tekstem, a także z aktami cenzora Breena w AMPAS; podobnie z Underwater!. Dokumentacja poświęcona Lindzie Darnell znajduje się w jej aktach w AMPAS. Szczegóły na temat Hayward znajdują się w Red autorstwa Roberta La Guardii i Gene'a Arceri. Akta The Conąueror znajdują się w MCA/Universal. Rozmawiałem na ten temat z Johnem Wayne'em w jego loży w studiu w 1972 roku, jak również z Agnes Moorehead w jej domu w Beverly Hills tego samego roku. Dokumenty na temat zatrucia materiałami radioaktywnymi znajdują się w AMPAS. Jeśli chodzi o Syna Sindbada, skontaktowałem się z głównym aktorem, Yincentem Pricem, jak również z Sally Forrest. Ponadto przejrzałem akta Breena i obejrzałem film. Co się tyczy Hughes Medical Institute, to w książce Empire Bartlett i Steele wykazali, że było to oszustwo podatkowe. Dali też wiele dowodów na problemy w zarządzaniu TWA. ROZDZIAŁ 13 Ava Gardner i Terry Moore opisały swoje związki z Hughesem w swoich autobiografiach. Jean Peters złożyła szczegółowe zeznanie, przechowywane w Hughes Estate w Houston. Nieocenionym źródłem informacji był wspólny przyjaciel Stuart Thompson. Obsesja Hughesa na punkcie much została mi opowiedziana przez Noaha Dietricha. Znakomitym źródłem wiedzy była też książka Rona Kistlera pod zachęcającym tytułem / Caught Flies for Ho-ward Hughes. Pożyczka Hughesa dla Nixona została udokumentowana Opis życia Hughesa w Desert Inn powstał na podstawie wywiadów z Robertem Maheu, Gordonem Margulisem i Melem Stewartem. Epizod z Sinatrą został przedstawiony przez Kitty Kelley w jej książce poświęconej gwiazdorowi. Zeznania Boba Wearleya przed Komisją Watergate opisują założenie prywatnych linii lotniczych. Robert Maheu opowiedział o sprzedaży stacji telewizyjnej, a jego wersję potwierdziła żona Hanka Greenspuna, z którą rozmawiałem w jej biurze w „Las Yegas Sun". Maheu opisał mi również kwestię szukania wielkanocnych pisanek i problemy z ustalaniem repertuaru sali widowiskowej. Kwestia Mary Carter Paints zawarta jest w aktach z przesłuchań w sprawie Watergate. „New York Heral Tribune" z 3 sierpnia 1947 roku opisuje kwestię Bayera. Sprawę z helikopterem poruszają najlepiej Barlett i Ste-ele. Oni również znów opisują wydarzenia z TWA. Sprawa ABC jest zawarta w aktach procesu ABC przeciwko Howardowi Hughesowi z 1968 roku, znajdujących się w archiwum Sądu Okręgowego Południowego Dystryktu Nowego Jorku. Maheu opowiedział o bombie i o reakcji Hughesa na śmierć Bobby'ego Kennedy'ego. Odpowiedni list znajduje się w Hughes Estate w Houston. Dokumenty na temat Air West znajdują się w aktach procesu An-derson przeciwko Air West (Sąd Okręgowy Północnego Dystryktu Kalifornii) i procesu Komisji Giełdy i Papierów Wartościowych przeciwko Howardowi Hughesowi (ten sam sąd), oba z 1968 roku. Maheu omówił ten proces w swoich wspomnieniach i opowiedział mi o nim. To również on opowiedział mi o skupie tytułów do srebronośnych działek w Nevadzie. Barlett i Steele opisują sprawę Meiera. ROZDZIAŁ 16 . ..; Kwestia skorumpowania prezydenta i Huberta Humphreya została szczegółowo wyłożona w Raporcie Końcowym w sprawie Watergate, we wspomnieniach Roberta Maheu i w raportach przygotowanych przez specjalnego prokuratora Leona Jaworskiego, uzyskanych przez Jeffreya Hearna w Waszyngtonie. Raport końcowy w sprawie Watergate analizuje szczegóły przekazów pieniężnych i fakt, że daty na niektórych banknotach się nie zgadzają. List Hughesa znajduje się w archiwach Hughes Estate w Houston w Teksasie. Ataki na Maheu zostały opisane w jego wspomnieniach i w rozmowie ze mną. Informacje na temat Intertelu znajdują się w dokumentach w aneksie Raportu Końcowego w sprawie Watergate, przygotowanych przez Republikański Komitet na rzecz Powtórnego Wyboru Prezydenta. Opowieść o gazie paraliżującym została przedstawiona przez Maheu i potwierdzona przez Ji-ma Goldena z Intertelu, z którym przeprowadziłem wywiad w Las Vegas. me Enterprises została opisana w „The New York Timesie". W swoim zeznaniu (w Hughes Estate) Nadine Henley opisała przebieg swej wizyty u Hughe-sa. „The New York Times" i wspomnienia Irvinga dostarczyły informacji na temat kwestii Irvinga. Don Carlos Rodriguez był źródłem informacji (potwierdzonych przez Jima Goldena) na temat powodów przeprowadzki do Vancouver. Gordon Margulis i Jim Golden opisali pożegnanie na lotnisku. ROZDZIAŁ 18 Jim Golden i Gordon Margulis opisali przybycie Hughesa do Vancouver. O książce Northa i Broome'a pisał „The New York Times", podobnie jak 0 sprawie Eckersleya. Kwestię ITT poruszono w czasie przesłuchań komisji Izby Reprezentantów do spraw wywiadu w 1974 roku. Wkład Hughesa do Komitetu na rzecz Powtórnego Wyboru Prezydenta został opisany w książce Gordona Liddy'ego Will i w tamtych czasach niezauważony. Raport Końcowy w sprawie Watergate omawia źródła finansowania. Larry O'Brien opisał zakusy na jego dobra w nagraniach przechowywanych na Uniwersytecie Teksasu w Austin i w Bibliotece Kennedy'ego, a także w ważnej i niedocenionej autobiografii No Final Yictories. O Barkerze pisałem na podstawie wywiadów telefonicznych (dzwoniąc do jego domu w Miami), W/7/, książki Lid-dy'ego i zeznań E. Howarda Hunta przed Komisją Watergate. H.R. Halde-man opisał zastawienie pułapki w swoich wspomnieniach, które przeszły niezauważone. Korzystałem również ze sprawozdań Yictora Lasky'ego i Freda Thompsona. List od McCorda do Alcha znajduje się w Drugim Raporcie Końcowym Watergate (dotyczącym powiązań z CIA). Rozmawiałem o tym również z Williamem Corsonem, dzwoniąc do jego domu w Waszyngtonie. Jeff Hearn przejrzał dokumenty w kolekcji Nixona w Archiwach Narodowych. Tam znaleziono wiele ważnych informacji. Biografia Nixona, pióra zmarłego obecnie Fawna Brodiego, również stanowiła znakomite źródło, podobnie jak wspomnienia H.R. Haldemana, Johna Deana, Jeba Magrudera 1 Charlesa Colsona, traktujące o różnych aspektach afery Watergate. Życie Richarda Helmsa, opisane w książce The Mań Who Kept Secrets, było również skarbnicą informacji, podobnie jak At This Point in Time autorstwa Freda Thompsona. „The New York Times" i akta Komisji Giełdy i Papierów Wartościowych szeroko omawiają sprzedaż Hughes Tool Company. Jack Re-al był głównym źródłem informacji na temat interesów lotniczych Hughesa w Vancouver, a Jim Golden dostarczył dalszych faktów. Kwestię Oil Tool Division najlepiej omówiono w czasopiśmie „Fortune". Żona Juliusa Sedl-mayra była głównym źródłem informacji o kontaktach swego męża. Korespondencja Hughesa z Eckersleyem znajduje się w Hughes Estate w Houston. Gordon Margulis, Jack Real i Mell Stewart opisali mi trzęsienie ziemi w Managui, którego byli naocznymi świadkami. Raport Urzędu Podatkowego z 5 stycznia 1973 roku znajduje się w moim posiadaniu. Wydarzenia na Florydzie opisane są w raporcie Johna ]. Olszewskiego, agenta wywiadu Urzędu. Kwestię Inn on the Park opisałem na podstawie słów Gordona Mar-gulisa, Jacka Reala i zeznań Levara Mylera i Chucka Waldrona. Gubernator O'Callaghan osobiście opowiedział mi o spotkaniu z Hughesem w Londynie. ROZDZIAŁ 19 Dokumentacja Komisji Giełdy i Papierów Wartościowych znajduje się w aktach procesu Woolbrighta, przechowywanych w Sądzie Hrabstwa Los Angeles w Kalifornii. Prawdziwy przebieg włamania do biur przy Romaine Street odtworzyłem na podstawie zgromadzonych dowodów, a także wywiadów z Richardem Kirschnerem, adwokatem Donalda Woolbrighta, Jackiem Rea-lem, Williamem Corsonem, Yictorem Marchetti, Gordonem Margulisem, Mellem Stewartem i sekretarką z Romaine Street, pragnącą zachować anonimowość. Przejrzałem także zeznania Chucka Waldrona. Listy Hughesa w tej sprawie znajdują się w Hughes Estate w Teksasie. List pomocników, stwierdzający, że Hughes nakazuje zniszczyć wszystkie dokumenty, został przytoczony - w innym kontekście - w artykule Larry'ego DuBois w „Playboyu" i nie znajduje się w archiwach Hughes Estate. Planowany szantaż na Wool-brighcie opisany jest w sprawozdaniach z przesłuchań oskarżonego przed wielką ławą przysięgłych, opublikowanych w „The New York Timesie". Innym wartościowym źródłem okazały się wspomnienia Williama Colby'ego. Konflikt między Drosninem a O'Brienem opisany został w nagraniach O'Briena, przechowywanych na Uniwersytecie Teksasu w Austin. Aresztowanie Drosnina na Times Sąuare zostało opisane w „The New York Timesie". Morderstwo Bobby'ego Hilla opowiedział Jim Hougan w książce Spooks. Zeznania Jacka Eggera znajdują się w Hughes Estate w Houston. Zeznania lekarzy Normana Crane'a, Lawrence'a Chaffina i Wilłbura Thaina oraz pomocników Chucka Waldrona i Johna Holmesa, dotyczące nadużywania leków, znajdują się w Hughes Estate. Wyjątki z pamiętników Thaina zostały przytoczone w jego zeznaniach. Rozmawiałem telefonicznie z dr. Thainem, dzwoniąc do jego domu w Arizonie. Listy pomocników znajdują się w Hughes Estate, podobnie jak listowne polecenia Hughesa. Jego egocen-tryczne zachowanie opisał mi Gordon Margulis w Las Yegas w 1992 roku, jak też Mell Stewart w rozmowie telefonicznej z Utah. Planowane przyjęcie zostało opisane w zeznaniach Holmesa. Podróż do Acapulco opowiedzieli George Francom, Chuck Waldon, John Holmes, a także lekarze Crane, Tha-in i Chaffin. Skorzystano również ze stwierdzeń dr, Montemoyi. Dr Thain opisał zgon Hughesa. „The New York Times", „The Wall Street Journal" i „New York Post" zrelacjonowały wydarzenia zawarte w posłowiu. Zapoznano się również z raportem z autopsji i z zeznaniami, przechowywanymi w Houston. UWAGA. Jako uzupełnienie powyższych źródeł należy przytoczyć książkę Petera Dale'a Scotta, Crime and Cover-Up: The CIA, the Mafia and the Dal-las-Watergate Connection, wydaną przez Westworks (Berkeley, 1977 rok). Stanowi ona najlepszą i najbardziej gruntownie udokumentowaną publikację poświęconą powiązaniom między Hughesem, CIA i światem przestępczym. Polecam ją wszystkim badaczom. 16:24 2006-01-13