Miron Bia³oszewski > Poezja > By³o i by³o "By³o i by³o" Powrót "28 maja" "Któregoœ marca (te¿ 1964)" "...no...co..." "Prabuty" "Sprawa podejrzana (ja)" "Taniec na b³êdach ubezdŸwiêcznionyh "Ze spacernika" "Z niepamiêtnika? (dobrodziejka)" "28 maja" Wracalismy raniutko z Ludwi- kiem z nowej pracowni (ósme piêtro) gdzie by³y mowa i o psach, ¿e ca³¹ noc przesiedz¹, a rano - nie rezy- gnuj¹ - z suki - gdzie ta suka nieraz? Wiêc wracamy, pies zza rogu Leszna, siedzia³, wsta³, mówiê - mia³eœ racjê - no bo tak jest Patrzymy: drugi pies, trzeci: (jakie psy!) siedzia³y. Do tej pory. Teraz niby siê rozchodz¹. Suka? licho wie? gdzie? a na pewno nie rezyguj¹. tylko przechodz¹ na drug¹ stronê ulicy, mo¿e to dla namys³u, mo¿e dla ludzi, ¿e zaczynaj¹ chodziæ. "Któregoœ marca (te¿ 1964)" Kto idzie?, ja tu le¿ê, to za zas³on¹, za cieniem, kto to tak malutko co? bo nie ma co, Wie siê, ¿e nie ma, ¿e nie ma kto, bo kto? i to ¿e malutko , i na s³uch, i na wzrost, i na strach, ze a¿ siê chce, bo wiara to roœnie w umar³ego, ale nie w to, chocia¿ coœ we w³osach dryga... jak to Ludwik zwie? atawizmy ale nie chce siê, ¿eby œp. Baœka mia³a daæ znaæ, bo jak ma? wzi¹æ za nó¿? ruszyæ? miednic¹? nie ma formy dojœcia, odpada. ...no... co... ...ustala sie jej (Wszawie) ...pejza¿ to ¿e coœ ktoœ nie widzi ...¿e wszystko na raz - dowód? - na sta³e, wyciapywana, ...wy... te... rzeŸb... ska³... Wschœcian wypud³o - ? dobre - ró¿ne, siakie - - - - Siê narzeka³o: soc. A to zatka³ sam los strat - ? - nie. Pa³ac? o ho-ho-ho. jak zachód, popatrzcie: co za zlanie w nasz PKIN GWONTU "Prabuty" wiadomo (alboi nie), stacja, zawsze na niej sta³ poci¹g, d³u¿ej, le¿a³y bale deszcz na te bale pada³. Mówiê to wczoraj Austriaczce. Ona akurat na cmentarzu prawos³awnym bo j¹ tam zawioz³em, pod pomp¹ p³uka³a sobie nogi i buty. Pokazywa³a, jakie. - widzisz? dziury, symetrycznie tam siê dostaj¹ do nich ró¿ne rzeczy. wiêc jak ju¿ wróciliœmy ona siedzi, ja to mówiê, ona mówi: - Prabuty? - Tak Ona: - £adne Ja: - £adne Ona: - To te moje. Mam ju¿ jedne, znaczy mia³am. Nazywa³y siê "s¹siedzi". Bo u nas w Austrii mówi siê "¿e siê chodzi ko³o butów. Dzisiaj przyszed³ Kenn. On jest z Ameryki. Pojechaliœmy, bo i Cymi przysz³a, do Wilanowa. Idziemy przez ty³y Sadyby. Wracamy. Ju¿ ciemno. - jaka? - patrzê - Koronowska. Cymi skacze (na Kor- nowskiej nie ma jezdni) - niedobrze (coœ pabut, zdejmuje, zak³ada papierem, Kenn. jej trzyma torbê, nic nie mówi, ma³o mówi, ale umie. najpierw myœla³em, ¿e niedobrze, ¿e Koronowska. Ale wpad³em na to, ¿e to nie to. A prabut. Pytam: - To tak siê koñcz¹? - No tak. One siê od wczoraj zmieni³y bardzo. "Sprawa podejrzana (ja)" Robiliœmy na czwartym piêtrze teatr. Nie by³em nieuprzejmy. Ale by³o du¿o osób. Pan Palankin (doktór) by³. Siedzia³. Pa- miêtam. Na biurku. Rozma- wialiœmy. Ale trochê wszyscy naraz. Zesz³o 5, 6 lat. Potrzeba jest matk¹. Mia³em kogoœ na tapczanie. Rok, dwa dobrze. Cztery - trzeba rady... Wtedy... Pan Palankin coœ pro- wadzi. Wiem. Jadê. Okienko. Tu siê czeka, ¿eby mówiæ. Nie wszyscy naraz. Zjawi³ siê. Nie to, ¿e by³ nie- uprzejmy. Bo nawet: - Pan Miron by³ zdaje siê pierwszy? (by³ drugi). Nie mia³em papierosów. W gabinecie. Pan Palankin pali. Fajkê. Pytam: - pan pali tylko fajkê? - pan chce papierosa? - nie... chcê... ale - pani doktór - zawo³a³ sam docent (Palankin). Dosta³em. Pozna³em przy o- kazji. Towarzysko (- pañ- stwo siê poznaj¹...) Zapyta³em o SOMÊ, (akurat czyta³em coœ z fi- lozofii, z Indii). Tu by³ na dole ten napis Soma... i coœ... - cia³o? - a (?) - poniewa¿ tu s¹ moi pacjenci chorzy na ciele i duchu - patrza³, to mówi¹c, na moje buty, na pocz¹tku pyta³ "pan nie w swojej sprawie?" Chcia³em wyjaœniæ, ¿e wiem, ¿e jeden pêkniêty. Dopiero wychodzê, patrzê: jeden jasny, drugi ciemny (br¹z) (to niechc¹cy) tylko zaponia³em, ¿e no- szê z braku - - "Taniec na b³êdach ubezdŸwiêcznionych" Uspokój siê, Bia³oszewski, by³eœ dziœ pierwszy szczêœliwy (humor jak rumor spad³! o spokój niepokój), nie jesteœ pierwszy nieszczêœliwy, przed tob¹, w czasie, po tobie miliony ma³piliony takich przeró¿ sobie na inne, wyjdŸ z ma³pilionów w ma³piliony albo jak du¿o pilonych to czyms du¿ym, bo chcesz byæ du¿y, wiêc przeró¿ "Ze spacernika" Idê, skrecam g³owê do kilku gór Milicjanci mnie podejrzewaj¹ stoj¹ w cieniu elipsy Senatorskiej wnikam w ty³y, œrodki zabudów ogl¹dam, oni mnie, przez nie wynikam oni wynikaj¹ ale nie jak to bywa³o w okr¹- glaku (Nowotki), w tuneliku Zakroczymskiej: - co pan tu robi? - ogl¹dam - teraz? - tak - to dziwne - œpiê w dzieñ - teoretycznie to jest mo¿liwe no tak tyle ¿e mnie przy- ³apali na praktyce st¹d ca³oœæ mojej mo¿liwoœci tego "Z niepamiêtnika? (dobrodziejka)" W lecie nie zamiataj¹, nie pamiêtam; to sk¹d teraz nagle œwitkiem s³yszê miot³¹ po chodniku placu z ³ó¿ka gospodyni domu - jak ich teraz nazywaj¹? - pani He. K.-owa siê zastanowi³a - jakoœ dobrodziejka domu?... Powrót do strony g³ównej | Powrót do wyboru tomików