E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk Ewa Balik Raport z zanurzonego miasta LWÓW autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk Relacja ze Lwowa raczej nie będzie typową relacją z podróży. I to nie tylko dlatego, że to debiut w roli autorki takiej relacji, ale przede wszystkim dlatego, że we Lwowie trudno być zdystansowanym podróżnym, poczucie serdecznej przynależności do miasta pojawia się w chwilę po przybyciu do Lwowa, by już nie zniknąć mimo wyjazdu. Nie planowałam podróży do Lwowa, nie myślałam o tym mieście jak o celu weekendowej podróży. Nie szykowałam się na emocjonalną wycieczkę na wschodnią stronę, choć zamierzałam odwiedzić nie widzianą nigdy Babcię Helenę. Wzdłuż drogi z Warszawy do Rawy Ruskiej przygarbione przydrożne małe dzieci wrośnięte w pobocze sprzedają jagody. Już ten widok kłuje w serce i powinien mnie przygotować emocjonalnie. Podróż do tego miasta zaskoczyła mnie jednak i stała się moją podróżą sentymentalną. Lwowski kalejdoskop: lat i obrazów Wrażenia we Lwowie nakładają się na siebie, zmieniają i nie dają spokojnie przyzwyczaić się do choćby jednej oficjalnej twarzy miasta. Pierwsze wrażenie to atmosfera polskich lat osiemdziesiątych czyli gwarny, zaludniony o każdej porze dnia i nocy Prospekt Swobody, najważniejszy lwowski deptak z pomnikami Tarasa Szewczenki i Adama Mickiewicza (dawne Wały Hetmańskie), potem klimat radzieckiej pocztówki z lat sześćdziesiątych z tym samym lekko spłowiałym słońcem w dawnym ogrodzie jezuitów z ogromnym sowieckim pomnikiem Iwana Franki, by wreszcie wzruszyć się na ulicy cudem ocalonej z polskiego przedwojnia. Nie unikam nazywania miejsc: polskim, ponieważ tutejszy genius loci wydaje się sam nasuwać myśl właśnie o polskości, a przynajmniej skojarzenia z innymi polskimi miastami. Pomimo wspólnej z Krakowem c.k. historii, lwowskie ulice i budynki wydają się bardzo przypominać te warszawskie, zwłaszcza Warszawy znanej z przedwojennych fotografii. Już pierwszej lwowskiej nocy zachłysnęłam się takim widokiem znajomej ulicy w trakcie poszukiwania rekomendowanego hotelu. W środku nocy, po wielu autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk godzinach podróży, znalazłam się na ulicy niedaleko od mojego warszawskiego domu! Parę przecznic i kolejna ulica, już ta właściwa z hotelem, była najbardziej zakopiańską ulicą, jaką widziałam z dala od Zakopanego, z jodłami, willami, wybrukowaną ulicą, takich we Lwowie najwięcej. Ulicę polubiło też KGB, które niedaleko stąd miało kiedyś swoją siedzibę (zajętą obecnie przez ukraińską służbę bezpieczeństwa) oraz niegdysiejszy pierwszy sekretarz Michaił Gorbaczow, który w czasie wizyty w bratniej republice, spędził noc w tutejszym hotelu. Parę dni później, opowiadając o tej ulicy lwowskiemu przewodnikowi po Lwowie, dowiedziałam się, że na wzgórzu tuż za piękną ocienioną jodłami zakopiańską ulicą znajduje się miejsce straceń lwowskich profesorów, tylko częściowo upamiętnionych. Podobno na tablicę upamiętniającą wszystkich straconych nie zgadzają się władze ukraińskie. Posępne wrażenie wzmaga opis ostatnich dni we Lwowie Tadeusza Boya-Żeleńskiego przywołanych w książce Józefa Hena i miejsce to nie budzi już beztroskich skojarzeń z górskim kurortem. Nauczyło mnie to, że we Lwowie żadne wrażenie nie jest dane raz na zawsze. Jak podążać polskimi śladami i pozostać politycznie poprawnym Trudno we Lwowie zachowywać się politycznie poprawnie, czyli pamiętać o lwowskim tyglu różnych narodowości, nie tylko o polskim charakterze tego miasta. O tym z resztą nie pozwala zapomnieć pomnik pierwszego ruskiego drukarza Fiodorowa koło cerkwi Uspienskiej lub okazały pomnik księcia Daniły na koniu, ojca założyciela grodu Lwa, z książęcą mitrą dumnie wetkniętą w modnie ufryzowaną grzywkę. Redefiniuję sobie pojęcie politycznej poprawności na własny użytek: nie artykułować za głośno zachwytu nad polskością miasta, przyznać, że to miasto było domem dla wielu narodowości, obok Polaków, Rusinów, mieszkały tu także społeczność żydowska, ormiańska, by wymienić tylko te liczniejsze. Pamięć choćby tej ostatniej pięknie przywołuje Katedra Ormiańska, w której, po długiej przerwie, od stycznia 2001 roku znowu są odprawiane nabożeństwa. Odnowiony zespół architektoniczny, który tworzą sama katedra, byłe pomieszczenie klasztoru żeńskiego i pałac arcybiskupów ormiańskich znajduje się niedaleko Rynku. Niezwykły zabytek architektury ormiańskiej z secesyjnymi malowidłami ściennymi i niezwykłą dekoracją z początku XX wieku. Niezwykła ilustracja biblijnego cytatu „A Królestwu jego nie autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk będzie końca” w młodopolskiej oprawie, twarze współczesnych twórcy malowideł są tak wyraziste, tak przejmujące i tak inne od jakichkolwiek innych dekoracji kościelnych dotąd widzianych, że to przejmujące wrażenie długo jeszcze nie zbladnie. Twarz udręczonego Chrystusa długo jeszcze pozostaje w pamięci tak jak i spojrzenia postaci ze ścian kościoła, przez chwilę skojarzenie z estetyką współczesnego komiksu – gesty, spojrzenia, upozowanie postaci przez malarza tchną w nie tyle życia! Gdy uważnie omijam płyty nagrobne znajdujące na ziemi, dowiaduję się, że dusze osób tu pochowanych szybciej dostaną się do nieba, jeżeli napisy ulegną kompletnemu zatarciu. Trzeba to miejsce koniecznie zobaczyć, żeby uświadomić sobie jak twórcze były spotkania żyjących wspólnie społeczności i jak pielęgnowana przez nich kultura przenikała się i wzbogacała nawzajem. Dla mnie uważne poruszanie się w obrębie relacji polsko-ukraińskich to nie tylko kwestia śledzenia zawiłych stosunków polityczno-gospodarczych, nie tylko zagadnienie wymogu wiz dla Ukraińców odwiedzających Polskę (w samym Lwowie wydano ich w ciągu jednego roku ponad 30 tysięcy1), jednak Polacy odwiedzający Ukrainę są zwolnieni z tego obowiązku. Moja rodzina, która odkrywam we Lwowie jest rodziną polsko-ukraińską, od niezwykle manifestującej swoją polskość i jednocześnie pozostającej w dobrych relacjach z ukraińskimi sąsiadami Babci Heleny do jednej z jej córek Teresy, która wyszła za mąż za ukraińskiego inżyniera i trójki jej dzieci: Romana, Marysi i Mariany, z którymi rozmawiam po angielsku! Druga z córek Babci mieszka i pracuje w Krakowie. Odkrycie trójki zdolnych kuzynów oraz zintegrowanej, mocnej sobą rodziny także dzięki ciężkim warunkom materialnym, wpłynęło na mój emocjonalny odbiór Lwowa. Inaczej wygląda zwiedzanie Cmentarza Łyczakowskiego razem z moją ukraińską kuzynką, miejsce spoczynku poległych Orląt sąsiaduje z grobami żołnierzy Wielkiej Halickiej Armii. A mi przyszło zwiedzać Cmentarz Orląt w towarzystwie Mariany. Przy nie lada asertywności patriotycznej towarzyszącej zwiedzaniu Lwowa przyznaję: młodzi ludzie mieszkający dziś we Lwowie nie podkreślają za wszelką cenę swojej ukraińskiej odrębności narodowej, chcą przede wszystkim prowadzić 1 Wiadomość podana w „sygnałach Dnia”, w Programie I PR 9 sierpnia 2004 roku. autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk życie podobne do życia ich zachodnich rówieśników, choćby do życia w Polsce z jej nieporównywalnym do ukraińskiego poziomem życia (nawet uśrednionym i zaniżonym). Dlatego, choć uważnie wsłuchiwałam w się każde słowo mijających nas polskich wycieczek tłumnie odwiedzających Cmentarz, zwiedzałam go z nowej, polsko-ukraińskiej perspektywy, szlakiem uzupełnionym o pomniki ukraińskie: wzruszające, ledwo widoczne epitafia, charakterystyczne dla Cmentarza Łyczkowskiego zastygłe w rozpaczliwym geście płaczki lwowskie, grób Artura Grottgera, Gabrieli Zapolskiej, Marii Konopnickiej (nagrobek dłuta rzeźbiarki Drexlerówny zastąpił obecny z grzywką do połowy czoła pisarki autorstwa ukraińskiego rzeźbiarza), grób hrabiego Stanisława Skarbka, fundatora Teatru Narodowego we Lwowie i zakładu dla starców i sierot w Mikołajowie. Ale także wielu innych zasłużonych lwowian: słynnej ukraińskiej śpiewaczki Salomei Kruszelnyckiej, Wołodymyra Barwinskiego, wybitnego ukraińskiego dziennikarza Igora Biłozira. Najsłynniejsza nekropolia lwowska to przede wszystkim miejsce spoczynku najwybitniejszych lwowian, potem osób zasłużonych dla swojego kraju. Każda nagrobna tabliczka na Cmentarzu poległych Orląt to odrębna wzruszająca historia. Trudno powstrzymać łzy... Jednak hołd złożony Orlętom wcale nie musi być wymierzony w ukraińską społeczność będącą teraz gospodarzem miasta. Jedna uporczywa myśl towarzyszy mojej wizycie na Cmentarzu: nie wolno dopuścić do powtórki historii i dewastacji Cmentarza, stąd konieczność prowadzenia dialogu z nowym ukraińskim gospodarzem miasta i pielęgnowaniu miejsc ważnych dla polskiej i ukraińskiej społeczności. Babcia Helena i tak powtarza, że lwowskie drzewa ciągle szumią po polsku. Obrazy miasta czyli lwowskie impresje Kamienice lwowskie mogą zachwycić najbardziej wybrednych. Każdy znajdzie tu swój ulubiony budynek: są ascetyczne, zachwycające umiarkowaniem i wysmakowanym ornamentem i te śmiało secesyjne, nieumiarkowane w zdobieniu. Większość kamienic wydaje się nie tknięta wojną, walkami o Lwów. Podobno w czasie ofensywy niemieckiej na Lwów w 1941 roku na miasto spadło tylko kilka ciężkich bomb lotniczych. Dla niektórych budynków jednak czas i człowiek nie był tak łaskawy. Gdzieniegdzie widać pustą czarną czeluść zamiast okiennych framug. Na wielu z autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk nich widać ślady remontu, inne są po prostu odnowione, na szczęście, nie tylko te zajmowane, wynajmowane lub po prostu kupione przez tutejsze banki. Jedna z tych zupełnie zaniedbanych nosi ślady napisu: Pod Twoją Obronę. Kolejna jest w trakcie remontu. W każdej chwili należy być gotowym na pojawienie się obrazu-śladu bogatej przeszłości Lwowa. To niesamowite przejmujące wrażenie: nie widziałam tak nienaruszonej tkanki miejskiej w żadnym mieście w Polsce, każde przecież nosi wojenny stygmat, czasami, najczęściej w samym sercu miasta. Lwów jest miastem zintegrowanym i raczej jednolitym: stopniowo odsłania swoje kolejne oblicza bez gwałtownych brutalnych przejść z jednej epoki do drugiej, mierzonej w stylach i tendencjach architektonicznych. I to duże, ogromne centrum, które doskonale nadaje się do przemierzania go w naturalnym miejskim rytmie. Dla spragnionych śladów wcześniejszej historii miasta, zmęczonych bujnym niespokojnym lwowskim barokiem kościoła Dominikanów, gdzie księżna Ostrorogska schroniła się swoim małżonkiem, magnatem Łukaszem Górką, a kiedyś mieściło się muzeum ateizmu, wytchnieniem staje się lwowski Rynek. Tamtejsze kamieniczki pamiętają jeszcze historię miłosnego zauroczenia króla Władysława IV młodą lwowską mieszczką, której udało się zwrócić na siebie uwagę polskiego króla w czasie jego przejazdu przez lwowski Rynek. Okazałe kamienice Lubomirskich, Sobieskich, ale także zamożnych lwowskich mieszczan Kampianów, kamienica Korniakta z XVI wieku konkurują z pięknem włoskiej Czarnej Kamienicy, lwowskiego palazzo, w której dziś mieści się Muzeum Historyczne. Harmonijną ozdobą Rynku są cztery fontanny empirowe pochodzące z XIX wieku z posągami: Neptuna, Diany, Adonisa i Amfitryty, umieszczonych na czterech krańcach Rynku, będących miejscem spotkań, odpoczynku, konsumpcji lodów i miejscem pracy w plenerze młodych lwowskich studentów malarstwa i rysunku. Współcześni podobno mieli za złe władzom miasta, które w XIX wieku, po zniszczeniach spowodowanych walkami w czasie lwowskiej Wiosny Ludów, odbudowały okazały, zbyt okazały, przytłaczający ratusz, ale z jego wieży, przy odrobinie szczęścia czyli obecności osoby , można podziwiać panoramę Lwowa. Kolejnym miejscem odpoczynku po pełnej wrażeń wizycie na Rynku jest Galeria Dzyga, ukryta w małej uliczce przy Rynku, gdzie, po zwiedzeniu interesującej galerii sztuki współczesnej, u stanowczej młodej osoby można zamówić parzoną autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk mocno osłodzoną kawę. Chwilę jeszcze przedłużam pobyt w zacienionej kafejce i wróżę sobie z kawowych fusów: wielka spełniona miłość (do Lwowa?) i ruszam znowu w trasę. Energii powinno starczyć na obiegnięcie jeszcze raz Rynku i dotarcie do ulicy Starojewrejskiej, gdzie kiedyś mieściła się synagoga Złotej Róży. Ponieważ nie mogła zasłaniać świątyń chrześcijańskich, w tym licznych lwowskich świątyń unickich, dlatego podłoga synagogi została opuszczona w głąb ziemi na kilka metrów. Synagoga została zburzona w 1942 roku w czasie niemieckiej okupacji Lwowa. Nie sposób opisać wszystkiego, co oferuje Lwów uważnemu, spragnionemu wrażeń turyście: obrazy Jacka Malczewskiego z przewodnikiem interpretującym je w języku rosyjskim, oryginalnie zdobione świątynie unickie, Katedra Św. Jura, kościół św. Elżbiety zbudowany przez lwowian dla uczczenia pamięci zamordowanej przez anarchistę w 1898 roku cesarzowej Elżbiety, kaplica polskiej rodziny Boimów, barokowe świadectwo zwyczaju chowania zmarłych przy kościołach do XVII wieku. Zarzucenie tego zwyczaju wiąże się z powstaniem nekropolii Łyczakowskiej i reformami cesarskiego absolutyzmu jak najbardziej oświeconego. Każdy dzień kończyłam długotrwałą inwentaryzacją wrażeń. Podobno lwowiakom, którzy wyjeżdzali masowo ze Lwowa w 1945 roku, w tym i mojej rodzinie, najbardziej brakowało widoku Góry Zamkowej, romantycznego symbolu kiedyś dumnego, a dziś uśpionego, mimo tłumów na ulicach, miasta. Trudno pomieścić w jednej relacji historię i znaczenie tych ważniejszych lwowskich zabytków. Spróbuję jednak, jeżeli takie będzie życzenie czytelników. Moje pożegnanie ze Lwowem - inwentaryzacja We Lwowie łatwo jest porozumieć się z mieszkańcami, można po polsku pytać o drogę, trafimy bez kłopotu nawet jeśli zapytany odpowiada nam po ukraińsku. Radzę zwiedzać Lwów z co najmniej dwoma przewodnikami, najlepiej jednym napisanym przez ukraińskiego autora. Dowiemy się, że w Pałacu Potockich hucznie bankietowała polska szlachta, zadumamy się nad odpowiedzią radzieckiego kosmonauty indagowanego przez małego chłopca, o to czy widział za chmurami Boga, a pytanie padło właśnie w muzeum ateizmu (dziś muzeum religii). Ciekawe historie miejskie są okraszone niezmiernie ciekawymi uwagami, bardzo interesującymi choćby w kontekście stosunków dzisiejszych polsko-ukraińskich. Nie autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk wszystkie są przeznaczone dla polskiego turysty szukającego we Lwowie tylko śladów polskości. Ale ja chciałam ogarnąć cały Lwów, z jego wszystkim odsłonami, przynajmniej tymi najbardziej dla miasta charakterystycznymi. Uderza mnie, zauważony także przez innych polskich turystów, widok tłumu lwowian nie tylko na Prospekcie Swobody, ale w parkach, na skwerach, ulicach. Mam wrażenie, że duża część lwowskiego życia towarzyskiego i rodzinnego rozgrywa się na parkowych ławkach, w ogrodach. Na ławkach gra się w warcaby lub szachy, zawiązuje sojusze, spiskuje, flirtuje, czemu sprzyja lipcowe słońce. Dawno nie widziałam tak wielu ludzi wyległych na ulice, w nastroju radosnego oczekiwania, pomimo wszystko: ciężkich warunków materialnych, powszechnie krytykowanej sytuacji politycznej, a może właśnie wbrew temu. Dziwnie to kontrastuje z ogólnym wrażeniem uśpionego, ale jak widać, ciągle żyjącego miasta. Jak wspomniałam na wstępie, nie byłam przygotowana do wyjazdu do Lwowa i długo się wahałam, czy jestem na to gotowa, bardziej podświadomie niż świadomie spodziewając się ogromu emocji, czego zwykle panicznie się boję i unikam za wszelką cenę. Ale tym chętniej teraz zabiorę się za książkę Jerzego Michotka „Tylko we Lwowie” i „Łyczaków dzielnica za Styksem” Stanisława S. Niciei, później pewnie jeszcze wiele innych. Uważniej zamierzam śledzić lwowskie wątki choćby w poezji Zbigniewa Herberta, dla mnie to niespodziewane odkrycie lwowskich korzeni poety. Miałam szczęście w trakcie pobytu we Lwowie przeglądać piękny album z jesienno- zimowymi fotografiami Lwowa objaśniany przez przewodnika, którym była bliska mi osoba mieszkająca we Lwowie, uzupełniło to moje piesze wycieczki po mieście. Ponieważ my wszyscy, związani lub całkowicie niezwiązani ze Lwowem, jesteśmy podatni na to co Stanisław Nicieja tak trafnie nazywa „mitologizacją niezwykłości Lwowa”2, staje się to w pewnym stopniu barometrem naszej własnej wrażliwości w ogóle. Lwów to miasto ciągle zanurzone w historii, żyjące w odrętwieniu po traumatycznych przejściach. Nie wiadomo, kiedy się przebudzi i powróci do dawnej świetności, choć jest ciągle żywym miastem serdecznie przyjmującym odwiedzających. Nie zachęcam gorliwie do jego odwiedzenia, to zbyt 2 Wykład Stanisława S. Niciei w trakcie wieczoru akademickiego na Uniwersytecie Śląskim. autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk szczególne miejsce na krótką, treściwą wycieczkę. To raczej podróż na wschód, przez wszystkie odcienie carskiej zieleni Kongresówki aż do samej Lodomerii. Dalszy ciąg naszej podróży to trasa przez Karpaty, by dotrzeć na Węgry c.k. szlakiem. Niezwykłe misterium karpackie, w którym towarzyszy nam muzyka skomponowana przez ormiańskiego kompozytora Komitasa (1869 – 1935), „Hymny Bożej Liturgii”, to już temat na zupełnie inną opowieść. 10 sierpnia 2004, 00:50 Ewa „zoe” Balik zoe9@gazeta.pl http://bikini.blog.pl FOTOGRAFIE trolejbusem na uniwersytet imienia Iwana Franki autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk właściwie...patrząc na ten napis - nic dodać, nic ująć... przedstawiciel lwowskiej fauny na Prospekcie Swobody autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk samochody na lwowskim bruku tata wyszedł do kiosku po papierosy autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk balkony i cienie - Gaudi - ale skojarzenie nagrobek śpiącej dziewczyny na Cmentarzu Łyczakowskim autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk ciąg dalszy Cmentarza Łyczakowskiego - anielski nagrobek autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl E-gazeta kulturalna Apeiron Magazine http://www.apeironmag.tk płacząca lwowianka Łyczakowska autor ebooka Ewa Balik http://bikini.blog.pl