MILENIJNA PLUSKWA Winda w bloku mieszkalnym numer 2630 przy ulicy Hegal Place otworzyła się a z środka wyszła roześmiana Dana Scully, tuż za nią szedł Fox Mulder z papierową torbą na zakupy pod ramieniem. - Nie powiedziałeś tego i nie próbuj nawet mi wmawiać, że tak zrobiłeś bo i tak ci nie uwierzę. - Ale to najprawdziwsza prawda, Scully! To było tuż po tym jak wróciłem z Anglii a ojciec... - Zmieńmy temat. Właśnie mnie wyciągnąłeś z NASZEGO przyjęcia noworocznego więc oczekuje, że będzie warto. Kiedy mama odkryje z mnie nie ma... - Mam przeczucie, że raczej nie będzie za tobą tęsknić. - Co masz na myśli? - spytała podejrzliwie Scully. - Kiedy ostatni raz ją widziałem rozmawiała z pewną szycha z FBI. Ośmielę się zauważyć, że była bardzo zadowolona, on również. - A właśnie. Skąd na przyjęciu wziął się nasz szef? - Spotkałem go w sklepie i zaprosiłem. Skoro to nasze wspólne przyjęcia pomyślałem, że mogę. Jestem pewien, że twoja mama będzie mi wdzięczna. - Ona tak, ale jak minie sylwester to my będziemy musieli stanąć twarzą w twarz ze Skinnerem w pracy. - Czy ja wiem... nie myślałaś nigdy jak bardzo by nam to ułatwiło życie gdybyś została córką zastępcy dyrektora... - Mulder!!! - krzyknęła Scully posyłając mu zabójcze spojrzenie. - Tylko żartowałem - pospiesznie dodał Mulder i sięgnął go kieszeni by poszukać klucza. - Nadal nie wiem jak dałam ci się namówić na to wszystko. - Nie cieszy cię perspektywa spędzenia milenijnej nocy sam na sam ze swoim ulubionym partnerem? - Mam przeczucie, że niedługo tego pożałuję. - mruknęła Scully opierając się o framugę drzwi mieszkanie numer 42. - Problemy ze znalezieniem klu... - Co u diabła tu się dzieje?! - usłyszeli skrzekliwy głos za plecami. Mulder skrzywił się słysząc głos swojej sąsiadki. - Dobry wieczór pani Dubczyk. Jak tam sylwester? - spytał zrezygnowanym głosem nie odwracając się nawet. - Gdybyście tak nie hałasowali byłby na pewno lepszy. Sprowadza pan tu kobiety panie Sulder? - pani Dubczyk poprawiła różowy szlafrok w który zawinięte było jej niezwykłych rozmiarów ciało. Mulder otworzył usta by poprawić wiecznie mylącą się sąsiadkę kiedy usłyszał głos swojej partnerki. - O proszę się mną nie przejmować, tak naprawdę jestem mężczyzną a to co pani widzi jest iluzją wywołaną przez środku halucynogenne, które dodaje do pani wody rząd w celu przetestowania nowego środka usypiającego dla słoni zamówionego przez pacyfistów z południowej Gruzji. Fox Mulder odwrócił się gwałtownie w samą porę by zobaczyć oburzoną twarz pani Dubczyk i zostać nazwanym wariatem. - Wielkie dzięki - wycedził przez zęby do swojej wyraźnie rozbawionej partnerki. - Bawi cię niszczenie mojej reputacji? - Ależ agencie Mulder, ją już tylko można poprawić. Mulder bez słowa wcisnął jej do rąk torbę i zaczął obiema rękoma przeszukiwać kieszenie. W końcu znalazł klucze i otworzył drzwi. - Panie przodem. - Gestem ręki wskazał wnętrze swojego mieszkania. Scully uśmiechnęła się filuternie i bez wahania zanurzyła się w ciemność. Mulder zatrzasnął drzwi i włączył światło. Scully zdążyła już odłożyć torbę z zakupami na szafkę i zaczęła zdejmować płaszcz. - Co teraz? - spytała rozglądając się wokoło. Mulder zerknął na zegarek. - Do północy zostało jeszcze kwadrans więc myślę, że przygotuje coś do jedzenia. - Aż boje się zajrzeć do twojej lodówki. - Obawiasz się znaleźć tam jakieś obce formy życia? - zażartował a kiedy Scully przewróciła oczami dodał wskazując na torbę leżącą obok niej. - Zresztą nie będziesz musiała. Mam tu wszystko czego będziemy potrzebować. - Do jedzenia? - uściśliła Dana zerkając do środka. - Skoro już o tym mowa... - zaczął Mulder z szelmowskim uśmiechem. - Chyba nie chce tego wiedzieć. Mulder teatralnie westchną, wziął od niej płaszcz i powiesił go razem ze swoją kurtką. - W szafce nad zlewem powinny być jakieś kieliszki. - powiedział wyjmując z torby szampana i wstawiając go lodówki. - Hmm, interesujące - usłyszał głos Scully nad uchem. - Trochę się obawiałam, że kiedy ją otworzysz coś cię zaatakuje ale jak widzę, że ta fasolka jest... pokojowo nastawiona. - To Frohike i chłopaki. Trochę za bardzo się przejęli Y2K i stąd to wszystko. - mruknął wyjaśniając czemu jego lodówka jest pełna puszek czerwonej fasolki i ananasów. - Wiesz, znam przepis na świetną sałatkę z tego. Jeśli znajdziesz gdzieś jogurt lub śmietanę, trochę sera i czerwonej papryki w proszku to mogę ją zrobić. - Świetnie! - powiedział Mulder i natychmiast zaczął przeszukiwać szafki. - Papryka... jest. Ser... hmm, myślisz, że jest jeszcze dobry? - Pokaż... Jezu! - Scully szybko wyrzuciła lekko ruszającą się paczuszkę do kosza. - Myślisz, że pani Dubczyk mogła by nas trochę pożyczyć? - Wątpię. Ale jest jeszcze Buddy spod 45. Zajmij się torbą a ja pójdę zapolować - powiedział Mulder poczym szybko wyszedł. W między czasie Scully zaczęła rozpakowywać to co Mulder przyniósł na przyjęcie a co postanowili zabrać ze sobą kiedy się z niego cichaczem ulotnili. - Zaraz... te chipsy wydają mi się znajome. - Pewnie dlatego, ze pochodzą z twojej kuchni- wyjaśnił Mulder stając w drzwiach małej kuchni. W rękach trzymał duże opakowanie naturalnego jogurtu i kawał sera. - Masz zamiar zaprosić cała kamienice? Wystarczyła by jedna trzecia. Szybko się uwinąłeś - zauważyła. - Buddy jest ostatnim żyjącym przedstawicielem gatunku 'dobrego sąsiada'. Był ciekawy kogo zaprosiłem i... - Nie zmieniaj tematy. Od kiedy to robisz zakupy u mnie w lodówce? - Pomyślałem, że skoro już mamy spędzić wieczór razem to warty by mieć coś więcej niż szampan... i kawior. - dodał kładąc na blat stołu ser i jogurt i sięgając do tylniej kieszeni dżinsów. - Kupiłeś kawior? - Scully uniosła jedną brew w zaskoczeniu. - Prezent od Buddy'ego. - wyjaśnił Mulder podając jej małą puszeczkę. - Próbowałem mu wytłumaczyć, że nie jadam rybich jajeczek ale uparł się. - Nie doceniasz daru losu, partnerze. - rzekła Dana z szerokim uśmiechem na twarzy. Bardzo lubiła kawior jednak jej rządowa pensa nie pozwalała jej zaspokajać tego niezwykłego upodobania zbyt często. Właściwie to nie pamiętała kiedy ostatni raz miała tę przyjemność. - Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać. A teraz powiedź co z tym serem. - Co? - wyrwana z marzeń Dana spojrzała na swojego partnera nieprzytomnie. - Sałatka - podpowiedział. - A tak. Wyjmij dwie puszki fasolki i jedną ananasów i odcedź je. Ja tym czasem... - Scully otworzyła na chybił trafił jedna z szuflad. Była pusta. - Gdzie są jakieś noże? Mulder staną za nią, otworzył szafkę i sięgnął na najwyższą z półek. - Jak często ty gotujesz? - spytała odwracając się i patrząc mu w oczy podejrzliwie. - Czemu pytasz? - zdziwił się podając jej nóż wielkości tasaka. Scully westchnęła cicho i zrezygnowała z prośby o coś mniejszego. Odwróciła się od kuszącego widoku jego zielonkawo-brązowych oczu i sięgnęła po deskę. Zaczęła kroić ser w kostkę. Tymczasem Mulder wyjął z lodówki fasolkę i ananas i stanął bezradnie zastanawiając się gdzie upchnął sitko. Zagryzł wargę. Nagle tchnięty niejasnym wspomnieniem otworzył ponownie lodówkę i sięgnął do zamrażarki. Odpowiednich rozmiarów sitko leżało niewinnie wśród zwałów lodu i dziwnych resztek przymarzniętych do ścianek urządzenia. - Skończyłeś? - spytała Scully zerkając na niego przez ramię. - Wow, niezła epoka lodowcowa, kiedy ostatnio ja rozmrażałeś? - Rozmrażałem? - mruknął Mulder poszukując czegoś czym można by otworzyć puszki. - Nieważne. Otwieracz leży tam. - powiedziała wskazując tasakiem dno zlewu. - Dzięki. - Sięgną po urządzenie i z zapałem zabrał się za wydobywanie przyszłej kolacji z metalu. Kilka Puszek później Scully powiedziała. - OK., teraz ja pokroje ananas a ty znajdź dużą salaterkę, łyżkę i szklankę. Byle czyste. - Wykonane. - odpowiedział kładąc to o co prosiła obok deski na której leżały pokrojone w równe kostki ser i ananas. - Nieźle. Obawiałem się, że będzie to wyglądać jak masakra piłą tarczową ale ty najwidoczniej masz krojenie w genach bez względu na narzędzie. Scully zignorowała jego uwagę i zsunęła kosteczki do salaterki i wymieszała je delikatnie drewnianą łyżką. - Gdzie położyłeś sok z ananasów? - Przecież miałem je odcedzić - zdziwił się Mulder widząc jej spojrzenie dodał szybko. - Wylałem do zlewu. - Wybacz, mój błąd. Potrzebny mi jest do zrobienia sosu więc wyjmij lepiej jeszcze jedną puszkę i zlej sok do szklanki. Mulder szybko wykonał polecenie. Nabierał coraz większej ochoty na tę tajemniczą sałatkę. Scully otworzyła kubek z jogurtem i wlała część do szklanki z sokiem. Wymieszała i polała tak powstałym sosem zawartość salaterki. - Ok., teraz jeszcze tylko papryka... - mruknęła cicho sięgając po czerwoną torebkę i posypała zawartością wierzch sałatki. - Gotowe! - Już? Hmm, musze zapamiętać przepis. Może ten prezent chłopaków na coś się jednak przyda. - powiedział biorąc od Scully łyżkę i nabrał dużą porcję smakowicie wyglądającej sałatki. - Hmm... Hm?... Hmn! - kiedy chwycił się za szyję i zaczął się krztusić Scully zareagowała odruchowo, chwytając go pod ramiona i chcą zastosować chwyt Heinrycha by utorować górne drogi oddechowe. Mulder jednak wyrwał się i rzucił do zlewu. Otworzył kran i łapczywie zaczął pić wodę. - Co się stało!? - krzyknęła zdenerwowana Scully. - Os.. ostre - wycharczał Mulder kiedy wreszcie odsunął się od zlewu. Jego twarzy była lekko zaczerwieniona. Scully podejrzliwie spojrzała na dopiero co przygotowaną sałatkę a następnie tchnięta przeczuciem chwyciła torebkę z papryką, która zgnieciona nadal leżała na blacie szafki. - Chili! Czemu mi nie powiedziałeś? Myślałam, że to słodka. - Następnym... razem... ty będziesz świnką doświadczalną. Miałem właśnie powiedzieć ci komplement na temat gotowania ale chyba na niego nie zasługujesz. - powiedział udając urażony ton. - No cóż, sałatka jest niejadalna więc chyba wrócimy się do podstawowego menu. - oznajmiła Scully patrząc bez entuzjazmu na paczki popcornu i chipsów w różnych smakach leżących obok papierowej torby. - Nie zapominaj o szampanie. - ... i kawiorze. - dodała Scully. - Tak, rybie jajeczka - mruknął z lekkim obrzydzeniem Mulder biorąc do ręki wcześniej wyjęte kieliszki i paczki kinowych przysmaków. Zaniósł je do pokoju gdzie położył na niskiej ławie i sięgnął po pilot telewizora. - Szampan już się schłodził ale pytanie brzmi gdzie jest otwieracz do butelek! - krzyknęła Scully z kuchni. - Mam go tutaj. - odpowiedział i włączył telewizor na kanał 45. Pokazywali właśnie uliczną zabawę na Time Squear. Mały zegar widoczny w prawym górnych rogu ekranu pokazywał, że do końca tego stulecia zostało 3 minuty. - Hej Scully, jeśli się nie pospieszysz spóźnisz się na koniec wieku! - Niczego cię nie nauczyli w tym Oksfordzie? XX wiek skończy się dopiero w przyszłym roku. - zauważyła Scully siadając obok niego i stawiając na blacie ławy butelkę francuskiego szampana. - Ja to wiem, ty to wierz ale spróbuj to wytłumaczyć to tym wszystkim nowojorczykom - powiedział wskazując na tłum rozbawionych ludzi na ekranie i w tym momencie telewizor zgasł a razem z nim światło w całym mieszkaniu. Mulder i Scully nieruchomo siedzieli w iście egipskich ciemnościach jakie spowiły mieszkanie. - Widzisz, usłyszeli cię. - To nie oni Mulder, to Pluskwa. Mulder obrócił się w stronę, gdzie jak przypuszczał siedziała jego partnerka. - Nie minęła jeszcze północ - zauważył. I nagle poczuł rękę na swoim udzie. - Um, Dana? - spytał niepewnie. - Tak? - Co robisz? - pytał dalej, czując jak delikatna kobieca ręka przesuwa się coraz wyżej po wewnętrznej stronie uda i coraz bliżej pewnego newralgicznego miejsca. - Szukam twoje ręki a co myślałeś? - Nie wiedziałem, że boisz się ciemności. - szepnął podając jej swoją dłoń. - Mulder - westchnęła - Chce sprawdzić która godzina a twój zegarek ma podświetlaną tarczę. - wyjaśniła i w tym samym momencie mroki rozświetlił słaby blask jego zegarka. - Masz rację. Do północy zostało piętnaście sekund. - W takich sytuacjach zaczynam podejrzewać, że jestem przeklęty. Ostatnie chwile przed końcem świata spędzę sam w ciemności i nawet się nie dowiem co mnie zabiło. - Ja to zrobię jeśli nie przestaniesz się wygłupiać. A po drugie nie jesteś sam. - Dzięki Scully, zawsze wiedziałem, że jak przyjdzie co do czego do zostaniesz zemną do samego końca. - O, dziękuje. Mulder zerknął na ciągle świecą się tarczę zegarka. Był sam na sam ze swoją uroczą partnerką w kompletnej ciemności, za 5 sekund Milenijna Pluskwa może rzucić cały świta na kolana a szlak jakim podążała jej ręka wzdłuż jego uda nadal pulsował w rytm coraz szybszych uderzeń jego serca. - Dana.. - zaczął nie pewien jak ma wyrazić to co chciałby teraz powiedzieć. Jego dłonie delikatnie chwyciły szczupłe ramiona Scully. - Tak? - Czy miałabyś coś przeciwko podtrzymaniu tradycji sylwestrowej? - powiedział w końcu. - To znaczy? - spytała dziwnie niskim głosem. Mulder rzucił ostatnie spojrzenie na zegarek i widząc, że dokładnie w tej chwili trzy dziewiątki odchodzą do przeszłości i na ich miejsce wskakują trzy okrągłe zera postanowił działać. Mając nadzieje, na brak protestu przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zaskoczona zamarła... ale tylko na ułamek sekundy, potem odwzajemniła pocałunek. Czas mijał a Dana Scully i Fox Mulder nadal czule się obejmowali i korzystali z niezwykłości chwili. Dotyk warg stawał się coraz bardzie żarliwy, oba serca biły w szalonym tempie a ręce sięgały zakazanych dotychczas obszarów. Wreszcie przerwali pocałunek gwałtownie łapiąc oddech. Gdyby mogli zobaczyć swoje twarzy zobaczyliby rozszerzone źrenice, zaczerwienione od niedawnego dotyku usta a przede wszystkim wyraz oczu, który zastąpił by wszystkie słowa i myśli, które teraz krążyły w ich głowach. - Czy tak wygląda twoja sylwestrowa tradycja? - odezwała się w końcu Scully. - Tak może wyglądać NASZA sylwestrowa tradycja. - odpowiedział po chwili. Dana nie wiedziała co odpowiedzieć. Jej serce i ciało krzyczało: TAK! ale racjonalny umysł przypominał, że pomimo ciemności to nadal jest jej partner z FBI. - Dana?... Przepraszam. Ja... - Nie masz za co. To całkiem naturalne, że daliśmy się ponieść chwili. - Myślisz, że świat nadal istnieje? - zażartował Mulder starając się rozładować atmosferę. - Och, czy ja wiem... trzeba się przekonać. - Czekaj, mam tu gdzieś... - Mulder puścił ramiona Scully, które nadal trzymał i po omacku ruszył w kierunku biurka. - Zaraz, gdzieś tu... AU! - Wszystko w porządku? - Spytała zaniepokojona, tylko nie wiedziała czym bardziej. Brakiem jego rąk czy tego, ze się uderzył. - Tak. O znalazłem. Frohike przyniósł to razem z fasoką i ananasem. Nazwał to "Paczką Przetrwania" czy coś takiego... - Co to jest?! - Radio na baterie oczywiście. Gdzie to się włą... A tak! - Scully usłyszała ciche brzęknięcie i z głośniczka popłynął głos DJ'a. - ... południowa cześć Waszyngtonu i cała Alexandria pogrążone są w ciemnościach po tym jak nieznani sprawcy włamali się do elektrowni w Falls Church i związawszy dyżurującego pracownika spowodowali awarię komputera odpowiedzialnego za zarządzanie siecią energetyczną miasta. Zostawili kartkę z podpisem Milenijna Pluskwa i rozpłynęli się w ciemnościach nocy. Przybyłe na miejsce jednostki starając się przywrócić zasilanie... - Um, Mulder... gdzie chłopcy zamierzali spędzić sylwestra?